Gena Showalter "Lords of the Underworld #2 - Mroczna noc"

22

description

Mroczna noc to książka, w której realna rzeczywistość miesza się ze zjawiskami paranormalnymi i z miłością, która niesie zagrożenie i wybawienie zarazem. Główna bohaterka powieści, Ashlyn Darrow, pracująca w Międzynarodowym Instytucie Parapsychologicznym, posiada dar słyszenia głosów. Gdziekolwiek się pojawi, słyszy rozmowy, które odbyły się w tym miejscu, niezależnie od tego, czy miały miejsce przed minutą, czy przed tysiącami lat. Jednak to, co czyni ją wyjątkową, staje się dla niej koszmarem. By ratować się przed szaleństwem, udaje się do Budapesztu i szuka pomocy w tajemniczej sekcie ludzi obdarzonych nadprzyrodzonymi zdolnościami.

Transcript of Gena Showalter "Lords of the Underworld #2 - Mroczna noc"

Page 1: Gena Showalter "Lords of the Underworld #2 - Mroczna noc"
Page 2: Gena Showalter "Lords of the Underworld #2 - Mroczna noc"

Mroczna noc

Page 3: Gena Showalter "Lords of the Underworld #2 - Mroczna noc"

Gena Showalter

Mroczna noc

Page 4: Gena Showalter "Lords of the Underworld #2 - Mroczna noc"

Tytuł oryginału:The Darkest Night

Pierwsze wydanie:Harlequin Books S.A., 2008

Redaktor prowadzący:Władysław Ordęga

Korekta:Ewa Popławska, Władysław Ordęga

� 2008 by Gena Showalter

� for the Polish edition by Arlekin – Wydawnictwo HarlequinEnterprises sp. z o.o., Warszawa 2010

Wszystkie prawa zastrzezone, łącznie z prawem reprodukcjiczęści lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie

Wydanie niniejsze zostało opublikowanew porozumieniu z Harlequin Enterprises II B.V.

Wszystkie postacie w tej ksiązce są fikcyjne.Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych– zywych lub umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Arlekin – Wydawnictwo Harlequin Enterprises sp. z o.o.00-975 Warszawa, ul. Starościńska 1B lokal 24-25

Skład i łamanie: COMPTEXT�, Warszawa

Druk: ABEDIK

ISBN 978-83-238-6671-8

Page 5: Gena Showalter "Lords of the Underworld #2 - Mroczna noc"

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Śmierć przychodziła kazdej nocy, powolna, bolesna.Rano Maddox budził się ze świadomością, ze znowu będziemusiał umierać. Oto najgorsze przekleństwo, mająca trwaćpo wiek wieków kara.

Przesunął językiem po zębach. Gdyby tak mógł wrazićostrze w gardło wroga... Czas płynął opieszale, słyszałw głowie jego ciurkanie, jak tykanie zegara odliczającegokolejne minuty, naigrywającego się z jego cierpienia.

Jeszcze trochę i poczuje ból przeszywający zołądek.Cokolwiek by zrobił, cokolwiek powiedział, nic nie mogłotego odmienić. Wiedział, ze śmierć przyjdzie tak czy tak.

– Przeklęci bogowie – mruknął, zwiększając prędkośćmechanizmu do podnoszenia cięzarów.

– Wszyscy to sukinsyny – zawtórował mu głos zzapleców.

Maddox ćwiczył dalej. Po co Torin się wtrąca? Corobi na siłowni? Do diabła z nim. W górę. W dół.W górę. W dół. Ćwiczył od dwóch godzin, grzmociłworek treningowy, katował się na biezni mechanicznej,

Page 6: Gena Showalter "Lords of the Underworld #2 - Mroczna noc"

teraz przyszła kolej na cięzary. Spływał potem, był wyczer-pany fizycznie, ale nie mógł się uwolnić od udręki, nastrójmiał coraz gorszy, coraz mroczniejszy.

– Nie powinieneś tu przychodzić – warknął.– Nie chciałem przeszkadzać – z westchnieniem oznaj-

mił Torin – ale coś się wydarzyło.– To się tym zajmij. Spróbuj. Na mnie nie licz. Nie

pomogę ci. – W ostatnich tygodniach byle drobiazg do-prowadzał go do furii. Mógłby zabić kazdego, kto akuratznalazł się w poblizu, nawet przyjaciela. Nie, nie nawet.Najchętniej wymordowałby przyjaciół. Nie chciał, niezamierzał, ale stawał się bezradny wobec miotającej nimpotrzeby starcia na miazgę Bogu ducha winnego nieszczęś-nika.

– Maddox...– Jestem na krawędzi, Torin. Nie miałbyś ze mnie

zadnego pozytku. – Znał swoje ograniczenia. Miał tysiącelat, zeby dobrze je poznać. Tak, tysiące lat minęło odtamtego przeklętego dnia, kiedy bogowie do wypełnieniazadania, które on powinien wypełnić, wybrali kobietę.

Pandora była silna, sławiono ja jako najsilniejszą z wojo-wniczek, ale on był silniejszy. Sprawniejszy. Bardziej sięnadawał. A jednak uznano, ze jest zbyt słaby, by strzecdimOuniak, świętej puszki, w której zamknięte były demo-ny tak potęzne, tak złowrogie, ze moce piekielne przy nichbladły.

Jakby Maddox nie potrafił ich ustrzec. Spotkał gostraszliwy afront. Nie tylko jego, ale i wszystkich wojow-ników, którzy z oddaniem walczyli dla króla bogów. Ichrzemiosłem było zabijać, ich słuzbą strzec i chronić. Donich nalezała piecza nad puszką, a jednak nie zostaliwybrani. Nie mogli puścić w niepamięć tak sromotnegoupokorzenia.

6

Page 7: Gena Showalter "Lords of the Underworld #2 - Mroczna noc"

Tamtej nocy, kiedy wykradli Pandorze puszkę i uwolnilihordy demonów, chcieli po prostu dać nauczkę bogom. Niemogli zrobić nic głupszego. Niczego nie dowiedli, nadomiar złego puszka gdzieś się zawieruszyła w zamiesza-niu i nie pojmali zadnego złego ducha. Zapanował chaos,świat pogrązył się w mroku, w końcu król bogów rzuciłklątwę na swoich wojowników. Od tego dnia kazdy z nichmiał nosić w sobie demona.

Dobrze obmyślana kara. Powodowani pychą spuścili złemoce z uwięzi, więc teraz musieli zyć z nimi na co dzień.

Maddoksowi przypadła Furia. Zrosła się z nim, jejobecność stała się czymś tak oczywistym jak oddychanieczy bicie serca. Nie mógł juz funkcjonować bez demona,demon nie mógł funkcjonować bez niego. Człowiek i de-mon spleceni w jedno – dwie połówki nierozdzielnejcałości.

Od samego początku Furia popychała Maddoksa doczynów mu nienawistnych, a on je spełniał. Usłuchał nawetwówczas, gdy musiał zabić kobietę, zgładzić Pandorę...

Zacisnął kurczowo palce na sztandze. Z czasem nauczyłsię panować nad najgorszymi podszeptami demona, aleokupywał to nieustanną z nim walką. W kazdej chwili mógłpęknąć, poddać się.

Dałby wszystko za jeden dzień spokoju. Dzień bezdręczącej potrzeby zadawania bólu, czynienia krzywdyinnym. Bez toczenia wewnętrznej walki z samym sobą.Dzień bez udręki. Bez umierania. Dzień spokoju...

– Nie powinieneś tu przychodzić, Torin. Narazasz się.Idź juz. – Zamocował sztangę w uchwytach i usiadł.– Tylko Lucien i Reyes mogą się do mnie zblizać, kiedynadchodzi koniec. – Mogli się zblizać, bo byli tak samouwikłani jak Maddox. I jak on bezsilni wobec swoichdemonów.

7

Page 8: Gena Showalter "Lords of the Underworld #2 - Mroczna noc"

– Została jeszcze godzina. – Torin rzucił Maddoksowiręcznik. – Zaryzykuję.

Maddox chwycił ręcznik i otarł twarz.– Woda. – Butelka zmrozonej wody poszybowała w je-

go stronę, zanim zamknął usta. Złapał ją w locie, wypił całązawartość i spojrzał na Torina: czarny strój, rękawiczki,zawsze tak się nosił, jasne włosy spływające na ramiona,zmysłowa twarz, która wprawiała w zachwyt śmiertelni-czki. Nie domyślały się, ze widzą diabła w skórze anioła,chociaz powinny, tyle w nim było lekcewazenia i pogardydla innych. Do tego zły błysk w zielonych oczach wskazy-wał na kogoś, kto wyrwie ci serce z piersi, zanosząc sięśmiechem. Albo będzie naigrywał się z ciebie, kiedyw swojej naiwności będziesz próbował go unicestwić.

Musiał się śmiać, jeśli miał znieść swój los. Jak oniwszyscy, potępieńcy z budapeszteńskiej twierdzy. Wpraw-dzie jak Maddox nie umierał co noc, ale nie mógł dotknąćzadnej zyjącej istoty, nie zarazając jej.

Torin nosił w sobie demona Zarazy.Od ponad czterystu lat nie zaznał pieszczoty kobiety.

Dowiedział się, co to znaczy, kiedy zdjęty poządaniemprzesunął dłonią po policzku dziewczyny, która mu sięspodobała. Jedno niewinne muśnięcie sprowadziło zarazę,która zabiła i dziewczynę, i zdziesiątkowała nieprzeliczonewsie.

– Poświęć mi pięć minut, o więcej nie proszę – powie-dział tonem nieznoszącym odmowy.

– Myślisz, ze czeka nas dzisiaj kara od bogów? – Mad-dox puścił mimo uszu prośbę Torina. Udając, ze nie słyszy,nie musiał odmawiać i cierpieć potem wyrzutów sumienia.

Torin westchnął.– Kazda minuta naszego zycia jest karą.Maddox uśmiechnął się cierpko. Karzcie mnie, karzcie,

8

Page 9: Gena Showalter "Lords of the Underworld #2 - Mroczna noc"

dranie, dla waszej uciechy, pomyślał. Moze wreszcie skoń-czy się moja męka.

Wątpił, by bogowie robili sobie wiele z jego wezwań.Kiedy rzucili juz na niego przekleństwo śmierci, przestałich obchodzić, nie docierały do nich błagania o przebacze-nie i odpuszczenie winy. Na darmo składał obietnice, nadarmo się z nimi kramarzył.

Niczym juz nie ryzykował, bo czy mogli go bardziejukarać?

Było coś gorszego od wiecznego umierania? Pozbawio-ny wszystkiego, co dobre, co uczciwe, znosił stałą obec-ność Furii w swoim ciele, w duszy.

Zerwał się na równe nogi, wrzucił ręcznik i butelkę powodzie do kosza, po czym podszedł do okna w półokrąg-łej wnęce na końcu sali, załozył dłonie na kark, wyjrzałw noc.

Widział raj.Widział piekło.Widział wolność i więzienie, wszystko i nic.Widział... swój dom.Z posadowionej na szczycie wzgórza twierdzy roztaczał

się widok na całe niemal miasto jarzące się róznokolorowy-mi światłami, na Dunaj, w którym przeglądało się aksamit-ne niebo, na pokryte białymi czapami drzewa u podnózagmaszyska. W powietrzu kołowały płatki śniegu noszonetam i sam powiewami wiatru.

Twierdza dawała jej mieszkańcom namiastkę prywatno-ści, poczucie odosobnienia. Tutaj nie musieli na kazdymkroku odpowiadać na lawiny pytań: ,,Dlaczego się niestarzejesz?’’. ,,Dlaczego krzyczysz co noc?’’. ,,Dlaczegowyglądasz jak potwór?’’.

Okoliczni trzymali się z daleka, czuli przed nimi respekti coś na kształt zboznej trwogi.

9

Page 10: Gena Showalter "Lords of the Underworld #2 - Mroczna noc"

– Anioły... – słyszał pełne bojaźni szepty przy okazjirzadkich spotkań ze śmiertelnymi.

Gdyby wiedzieli...Paznokcie wydłuzyły się, wbijały w parapet. Budapeszt

miał w sobie majestatyczne piękno. Mozna w nim byłoznaleźć czar przeszłości i zupełnie współczesne uciechy,ale czuł się tu obco. Obco w dzielnicy wokół zamku, naulicach, którymi wędrujesz od jednego klubu nocnego dodrugiego, na targowiskach, gdzie handlują przekupki, w ba-rach, gdzie kupczą ciałem prostytutki.

Moze poczucie oddalenia zniknęłoby, gdyby mógł swo-bodnie zagłębić się w miasto, ale był uwięziony w twier-dzy, zamknięty w niej na cztery spusty, jak kiedyś, przedtysiącami lat Furia zamknięta była w puszce Pandory.

Paznokcie wydłuzyły się jeszcze bardziej, upodobniłydo szponów. Na myśl o puszce zawsze wpadał w czarnynastrój. Rąbnij w ścianę, podszeptywała Furia, zniszcz coś.Bij, zabij. Jakze chciał wystąpić przeciw bogom, unicest-wić ich. Jednego po drugim. Pościnać im głowy. Wyszar-pać serca z piersi. Skończyć z nimi raz na zawsze.

Demon zamruczał z aprobatą.Jasne, ze Furia będzie mruczała, pomyślał z niesma-

kiem. Byle lała się krew, wszystko jedno czyja. Wobectakiej perspektywy zawsze mógł liczyć na poparcie bestii.Skrzywił się i znowu spojrzał w górę. Od dawien dawnamiał ją za nieodłączną towarzyszkę, ale doskonale pamiętałtamten dzień. Szalejącą wokół rzeź, krzyki konających.I duchy z piekła rodem, ogarnięte gorączką mordu, pozera-jące niewinnych.

Dopiero kiedy Furia została zamknięta w jego ciele,stracił poczucie rzeczywistości. Nic juz nie słyszał, nic niewidział. Ogarnęła go nieprzenikniona ciemność. Odzyskałzmysły, gdy trysnęła mu na pierś krew Pandory. Dotarło do

10

Page 11: Gena Showalter "Lords of the Underworld #2 - Mroczna noc"

niego, ze zabił. Nie po raz pierwszy zabijał, i nie ostatni, alenigdy przedtem, nigdy tez potem, nie podniósł mieczaprzeciwko kobiecie. Koszmarny był to widok patrzeć, jakpada martwa. Koszmarna świadomość, ze on zadał jejśmierć. Nadal nosił w sobie wyrzut, poczucie winy, wstydi ból, których czas ani trochę nie złagodził.

Poprzysiągł sobie wówczas, ze będzie starał się po-wściągać szaleństwa demona, ale było juz za późno.Uniesiony gniewem Zeus rzucił na niego jeszcze jednąklątwę: codziennie o północy Maddox miał umierać tak,jak umierała Pandora, od sześciu pchnięć ostrzem prostow zołądek. Róznica polegała na tym, ze męka Pandorytrwała ledwie kilka minut.

Jego będzie trwała całą wieczność.Rozluźnij się, nakazał sobie, czując, jak wzbiera w nim

agresja. Nie ty jeden cierpisz. Inni wojownicy tez mająswoje demony, dosłownie i w przenośni. Toronowi przypa-dła Zaraza, Lucieniowi Śmierć, Reyesowi Cierpienie, Ae-ronowi Gniew, Parysowi Rozwiązłość.

Dlaczego on jej nie dostał? Szedłby do miasta, kiedywola, brał kobietę, jaką tylko by chciał, chłonął kazdydźwięk, kazdą pieszczotę.

Nigdy nie posuwał się tak daleko. Nie ufał sobie.W kazdej chwili mógł przeciez zawładnąć nim demon.A niechby się zdarzyło, ze nie zdązyłby wrócić dotwierdzy przed północą... Ktoś zobaczyłby jego zbroczo-ne krwią ciało, pochował go lub tez, co gorsza, skremo-wał.

Gdyby to mogło zakończyć jego mękę! Ale nie. Choćbygo zywcem przypiekali na ogniu, choćby rzucił się z naj-wyzszego okna twierdzy i roztrzaskał czaszkę, a mózgrozbryzgał się wokół, i tak znów by się obudził. Nic niemogło połozyć kresu katuszom.

11

Page 12: Gena Showalter "Lords of the Underworld #2 - Mroczna noc"

– Od dłuzszej chwili gapisz się przez okno. Nie jesteściekaw, co się stało? -wyrwał go z zamyślenia Torin.

– Ty ciągle tutaj?Torin uniósł kruczoczarne, mocno kontrastujące z bielu-

tkimi włosami brwi.– Rozumiem, ze twoja odpowiedź brzmi nie. Uspokoi-

łeś się przynajmniej?Czy kiedykolwiek był spokojny?– Tak spokojny, na ile to mozliwe w moim przypadku.– Przestań jęczeć. Chcę ci coś pokazać, a ty mnie nie

zbywaj. Po drodze wytłumaczę, dlaczego zabieram ci czas.– Torin odwrócił się na pięcie i ruszył do wyjścia.

Maddox stał jeszcze przez chwilę przy oknie i patrzył zaznikającym przyjacielem, który napomniał go, by przestałjęczeć. To prawda, jęczał, skomlał. Ciekawość i rozbawie-nie wzięły górę, dogonił Torina na korytarzu. Owiało gochłodne powietrze, wilgotne, pachnące zimą.

– O co chodzi?– Wreszcie się zainteresowałeś. – Więcej Torin nie

raczył powiedzieć.– Jedna z twoich sztuczek... – Kiedyś Parys poskarzył

się nieopatrznie, ze brakuje mu towarzystwa kobiet, na coTorin zamówił kilkaset nadmuchiwanych lalek, zapełniłnimi całą twierdzę i plastykowe ,,damy’’ z usteczkamigotowymi do obciągania patrzyły na człowieka z kazdegokąta.

Torin potrafił wyczyniać najdziwniejsze rzeczy, kiedysię nudził.

– Ciebie na pewno bym nie podpuszczał – mruknął, nieodwracając się do Maddoksa. – Strata czasu. Jesteś kom-pletnie wyprany z poczucia humoru.

Prawda, temu nie dało się zaprzeczyć.Szli długimi korytarzami rozświetlonymi blaskiem łu-

12

Page 13: Gena Showalter "Lords of the Underworld #2 - Mroczna noc"

czyw. Dom Potępionych, jak nazwał twierdzę Torin, zbu-dowano przed kilkuset laty. Wprowadzili tu mnóstwoulepszeń, modernizowali, co się dało, ale i tak czas zrobiłswoje.

– Co tak tu pusto? – Dopiero teraz Maddox zauwazył, zenie spotkali nikogo.

– Parys powinien robić zakupy, zapasy jedzenia siękończą, zaopatrzenie to jego działka, ale gdzie tam. Znowuposzedł w kurs, tylko jedno mu w głowie.

Szczęściarz. Rozwiązłość sprawiała, ze nie potrafił iśćdwa razy z tą samą kobietą do łózka, miał czasami dwie,trzy jednego dnia. A tak zwane skutki uboczne wywoływa-ne przez demona? O tym, co Parys wyprawiał z kobietami,Maddox wolał nawet nie myśleć. Kazdego normalnegowieść o tych ekscesach przyprawiłaby o odruch wymiotny.Maddox jakoś mniej zazdrościł wówczas Parysowi, ale gdysłuchał jego opowieści o kochankach, zazdrość wracała.Poczuć dotknięcie uda... zar skóry... słyszeć jęki rozkoszy...

– Aeron czeka... Przygotuj się – uprzedzał Torin. – Po tocię szukałem.

– Coś mu się stało? – Maddox poczuł, ze ogarnia gomrok, znowu wzbiera w nim agresja. Niszcz, unicestwiaj,podszeptywała Furia. – Jest ranny?

Aeron był nieśmiertelny, ale to nie znaczyło, ze niemogło mu się przytrafić coś złego. Mógł nawet zginąć,kazdy z nich tego doświadczył w taki czy inny sposób, alezawsze najokrutniejszy z mozliwych.

– Nic z tych rzeczy – zapewnił go Torin.Maddox odetchnął, Furia przycichła.– Co zatem? Szlag go trafił, ze znowu sprząta? – Kazdy

z mieszkańców twierdzy miał swój zakres obowiązków.Starali się utrzymywać porządek wokół siebie, jakby w tensposób chcieli uporać się z chaosem panującym w ich

13

Page 14: Gena Showalter "Lords of the Underworld #2 - Mroczna noc"

duszach. Aeron pełnił rolę kogoś na kształt posługacza,zresztą wiecznie się uskarzał na to zajęcie. Maddox byłzłotą rączką, majstrem od wszystkiego, Torin miał w swo-jej pieczy akcje giełdowe i obligacje skarbowe, inwestowałwspólne pieniądze, zapewniając przyjaciołom zycie w do-statku. Lucien zajmował się robotą papierkową, a Reyesdbał o broń.

– Wezwali go... bogowie.Maddox potknął się, z szoku zaniewidział na moment.– Co takiego?! – Z pewnością się przesłyszał, jak nic,

tak musiało być.– Bogowie go wezwali – powtórzył Torin.Od dnia śmierci Pandory jakby przestali istnieć dla

Greków.– Czego chcieli? Dlaczego dopiero teraz o tym dowia-

duję?– Po pierwsze, nikt nie wie. Oglądaliśmy film. Aeron

nagle się wyprostował, twarz mu zmartwiała, jakby juzpozegnał się z ciałem, po chwili wrócił, ze tak powiem, dosiebie, i oznajmił, ze został wezwany. Zanim ktokolwiekzdązył zareagować, juz go nie było. Po drugie, gdy próbo-wałem ci powiedzieć, to usłyszałem, zebym nie zawracał cigłowy.

Odezwał się tik pod okiem.– Mimo wszystko powinieneś był mi powiedzieć.– I oberwać cięzarkiem w łeb? Daj spokój. Noszę

w sobie Zarazę, nie Głupotę.To jakieś... jakieś... Maddox wolał nie zastanawiać się

co, ale mózg i tak pracował. Czasami Aeron, straznikGniewu, tracił kontrolę nad demonem, wpadał w dzikąfurię i doświadczał śmiertelnych za popełnione i niepopeł-nione grzechy. Czyzby dostał drugą karę, jak on sam przedwiekami?

14

Page 15: Gena Showalter "Lords of the Underworld #2 - Mroczna noc"

– Jeśli nie wróci w takiej kondycji, w jakiej go stądzabrali, sam deleguję się do niebios i zgładzę kazdego boga,który nawinie mi się pod rękę.

– Masz w oczach krwawe błyski – mitygował go Torin.– Wszyscy jesteśmy oszołomieni, ale Aeron niedługo wrócii powie nam, o co chodzi.

Jasne. Uspokój się, człowieku, nakazał sobie. Znowu tosamo.

– Wezwali jeszcze kogoś?– Nie. Lucien przeprowadza inwentaryzację, Reyes po-

dziewa się nie wiadomo gdzie, pewnie znowu się pociął.Maddox kazdej nocy cierpiał katusze, ale współczuł

serdecznie Reyesowi, który nieustannie musiał zadawaćsobie ból.

– Co jeszcze chciałeś mi powiedzieć? – Dotknął koń-cami palców kolumny przy schodach i zaczął wspinać siępo kamiennych stopniach.

– Pokazę ci, zamiast gadać.Czyzby było to coś gorszego, niz zniknięcie Aerona?

Minęli pokój wypoczynkowy, ich azyl i sanktuarium.Urządzili go, jak potrafili najwygodniej, nie załowali pie-niędzy. Obite pluszem fotele i kanapy, dobry sprzęt, lodów-ka z winami i piwem, stół bilardowy, wielki telewizorplazmowy, na którego ekranie rozgrywała się właśnie jakaśorgia z udziałem trzech dam.

– Widać, ze Parys tu był – mruknął Maddox, lecz Torinprzyspieszył tylko kroku, nie spoglądając nawet na ekran.– Niewazne... – Kazde napomknienie o uciechach cieles-nych było niepotrzebnym okrucieństwem wobec Torina.Zyjąc w celibacie, tęsknił za rozkoszą, której z wyrokubogów został pozbawiony.

Nawet Maddox od czasu do czasu pozwalał sobie naseks.

15

Page 16: Gena Showalter "Lords of the Underworld #2 - Mroczna noc"

Zwykle dostawały mu się panie po Parysie. Pojawiałysię pod twierdzą, licząc na jeszcze jedną noc z kochankiem.Nie wiedziały, rzecz jasna, ze to niemozliwe. Były takpodniecone, ze w istocie niewiele je obchodziło, dla kogorozchylą nogi. Akceptowały Maddoksa w charakterze sub-stytutu, erotycznego zastępcy. Takie kontakty, bezosobowei płytkie, dawały jednak fizyczne zaspokojenie.

Wojownicy pilnie strzegli swojego sekretu, totez nikt niemiał wstępu do twierdzy, dlatego Maddox zabierał kobietydo lasu i tam z nimi kopulował. Inaczej tego nazwać niesposób. Kazał im klękać, padać na czworakach, i brał odtyłu. Nie śmiał spojrzeć zadnej w twarz, bał się prowoko-wać Furię. Obudzona, mogłaby go zmusić do aktów okru-cieństwa, które potem prześladowałyby go przez całąwieczność, a nawet dłuzej.

Kiedy kończyli, odsyłał chwilową partnerkę do domu,ostrzegając, by nigdy nie wazyła się wracać, jeśli jej zyciemiłe. Gdyby pozwolił sobie na coś trwalszego, przywiązałsię do śmiertelnej, w końcu by ją skrzywdził, skazując sięna sromotę i wyrzuty sumienia.

A przeciez pragnął raz chociaz kompletnie się zatracić,zapomnieć, nie lękać się, ze demon się odezwie, kazeskrzywdzić kobietę.

Gdy dotarli do mieszkania Torina, Maddox zakończyłswój monolog wewnętrzny. Nie było sensu roztkliwiać sięnad sobą, tęsknić za tym, co niemozliwe.

Rozejrzał się po pokoju. Był tu wcześniej, ale niepamiętał rozbudowanego systemu komputerowego z kil-kunastoma monitorami i mnóstwem gadzetów, którychzastosowania nie potrafił odgadnąć. Inaczej niz Torin, byłna bakier z technologią. Nie nadązał za jej błyskawicznymrozwojem, a kazda innowacja zdawała się oddalać gobardziej i bardziej od czasów, gdy był beztroskim wojow-

16

Page 17: Gena Showalter "Lords of the Underworld #2 - Mroczna noc"

nikiem. Skłamałby jednak, twierdząc, ze nie bawią go nowegadzety i nie cieszą ułatwienia, które oferowały.

Spojrzał na Torina.– Próbujesz kontrolować świat?– Ani trochę. Tylko mu się przyglądam. To najlepszy

sposób, zeby nas chronić, przy okazji zarabiając kilkagroszy. – Rozsiadł się w fotelu obrotowym przed najwięk-szym monitorem, kliknął kilka razy myszką i ekran roz-błysnął. – Tu masz to, co chciałem ci pokazać.

Maddox podszedł blizej, uwazając, by nie dotknąćprzyjaciela.

Drzewa...– Bardzo ładne – mruknął – ale nie powiem, zeby

fascynował mnie ich widok.– Cierpliwości.– Nie ma jej we mnie. Do rzeczy.– Skoro uprzejmie prosisz... – Torin skrzywił się. – Za-

instalowałem wokół twierdzy czujniki ciepła oraz kamery.Tym sposobem wiem, kiedy ktoś narusza nasz teren.– Wystukał polecenie na klawiaturze i widok na ekraniezmienił się nieznacznie, jakby obiektyw kamery przesunąłsię trochę w prawo, przez ułamek sekundy coś zamigotałona czerwono.

– Wróć w lewo. – Maddox nie był ekspertem odpodglądu i monitoringu, jego specjalnością było zabijanie,ale nawet on wiedział, ze błysk czerwieni oznacza obec-ność człowieka. Gdy na ekranie znowu pojawił się rozmytyczerwony kształt, spytał dla pewności: – Człowiek?

– Nie ma wątpliwości.– Kobieta, facet?– Chyba kobieta. W kazdym razie ktoś niezbyt wysoki,

drobny.Kto odwazył się podejść pod twierdzę w środku nocy?

17

Page 18: Gena Showalter "Lords of the Underworld #2 - Mroczna noc"

Nawet w dzień nikt się nie kwapił czy to z lęku, czy przezrespekt, tego Maddox nie potrafił powiedzieć, ale napalcach mógł policzyć tych, którzy z takich czy innychpowodów pojawiali się tu przez miniony rok: dostawcy,kobiety szukające seksu, ciekawe wszystkiego dzieciaki.

– Kochanka Parysa?– Mozliwe – mruknął Torin. – Chyba ze...– Chyba ze co...?– Chyba, ze to Łowca. Ściślej mówiąc, Przynęta.– Wygłupiasz się. – Maddox zacisnął usta.– Nie wygłupiam się. Pomyśl tylko, dostawcy zawsze

coś niosą, panienki Parysa idą prosto do bramy, a ta mapuste ręce, krązy wśród drzew, zatrzymuje się, pochyla,jakby podkładała ładunki wybuchowe albo instalowałakamerki.

– Sam mówisz, ze ma puste ręce...– Kamery i ładunki mozna schować w kieszeniach.

– Potarł kark. – Łowcy nie nękali nas od greckich czasów.– Moze nas szukali, ciągle szukali, z pokolenia na

pokolenie, i wreszcie znaleźli.Nagły skurcz strachu w zołądku. Najpierw Aeron, teraz

niezapowiedziany gość. Zwykły zbieg okoliczności? Mad-dox pomyślał o dawno minionych dniach w Grecji, dniachwojny, pełnych okrucieństwa i śmierci, kiedy wojownicyogarnięci ządzą zniszczenia bardziej przypominali demonyniz ludzi.

Pośród dziesiątkowanych śmiertelnych pojawili sięwówczas Łowcy. Stawali przeciwko wojownikom, którzyuwolnili zło, rozpoczęła się krwawa walka. W iluz okru-tnych bitwach brał wówczas udział. Jeszcze miał w uszachszczęk mieczy, jeszcze widział tamte płomienie, czuł swądprzypiekanych ciał. Czasy pokoju przeszły do legend,wspominano je juz tylko w opowieściach.

18

Page 19: Gena Showalter "Lords of the Underworld #2 - Mroczna noc"

Łowcy byli przebiegli, imali się kazdego podstępu, tobyła ich najgroźniejsza broń. Wyszkolili Przynętę. Uwo-dziła, odwracała uwagę wojowników, a Łowcy zabijali.Tak zginął Baden, straznik Nieufności. Jednak jej nie udałosię im zgładzić. Uwolnili ją tylko z ciała Badena, wtedy nadobre się rozszalała.

Maddox nie potrafił powiedzieć gdzie się teraz po-dziewała.

– Bogowie muszą nas naprawdę nienawidzić – odezwałsię Torin – skoro zsyłają na nas Łowców, teraz, kiedywydawało się, ze wreszcie będziemy mogli zaznać trochęspokoju.

– Nie zalezy im przeciez na tym, zeby demony znowugrasowały po świecie niestrzezone przez nikogo.

– Z bogami nigdy nic nie wiadomo. – Nigdy do końcanie potrafili zrozumieć bogów i boskich zamysłów. – Trze-ba coś z tym zrobić, Maddox.

– Dzwoń po Parysa. – Spojrzał na zegar ścienny– Próbowałem, ale wyłączył komórkę.– Dzwoń po...– Myślisz, ze ciągnąłbym cię tutaj w środku nocy,

gdybym miał pod ręką kogoś innego? – Torin obrócił sięrazem z fotelem. – Zostałeś mi tylko ty – oznajmił z deter-minacją.

– Niedługo moja pora umierania. – Pokręcił głową.– Nie mogę wyjść z twierdzy.

– Ja tym bardziej. – W zielonych oczach Torina pojawiłsię mroczny, groźny błysk. – Ty przynajmniej nie niesieszludziom zagłady, nie rozsiewasz zarazy.

– Torin...– Nie próbuj mnie przekonywać, marnujesz tylko

czas.Maddox przeczesał włosy palcami, nie bardzo wiedząc,

19

Page 20: Gena Showalter "Lords of the Underworld #2 - Mroczna noc"

co robić. Niech to sczeźnie, zginie, przepadnie szeptałaFuria. To istota ludzka...

– Jeśli to Łowca albo Przynęta... – Torin jakby czytałw myślach przyjaciela. – Nie moze nam ujść.

– A jeśli zabiję kogoś niewinnego? – Maddox mocowałsię z demonem.

Przez twarz Torina przebiegł skurcz, jakby nagle ogar-nęły go wyrzuty sumienia na myśl o tych wszystkich,którzy odeszli za jego sprawą.

– Zaryzykujemy. Nie jesteśmy potworami, ale musimysię bronić.

Maddox zacisnął zęby. Nie, nie był potworem, demonnie zamienił go w bestię, nie pozbawił serca. Zmagał sięz Furią, nienawidził czynów, do których go zmuszała,myśli, do których prowokowała.

– Gdzie jest ten człowiek? – Trudno, wyjdzie z twier-dzy, nawet jeśli będzie musiał za to drogo zapłacić.

– Nad rzeką.Piętnaście minut biegiem. Zdązy wziąć broń, odnaleźć

człowieka. Jeśli to niewinna istota, kaze jej zabierać sięprecz, jeśli nie, będzie musiał zabić. Potem szybko wróci dotwierdzy. Gdyby coś miało go zatrzymać, będzie umierałw lesie, a wtedy biada kazdemu, kto pojawiłby się w po-blizu. Kiedy przychodził pierwszy ból, Maddox przestawałpanować nad Furią, był całkowicie wydany na pastwę jejmrocznych ządz. Potrafił juz tylko siać zniszczenie.

– Jeśli nie wrócę przed północą, wyślij kogoś po mojeciało. Pamiętaj o Lucienie i Reyesie. – Kazdej nocy,w porze umierania, pojawiały się przy nim demony Śmiercii Cierpienia, gdziekolwiek by był. Ból wymierzał kolejneciosy, Śmierć prowadziła umęczoną duszę do piekieł.Dopiero rano przychodziło wyzwolenie.

Maddox nie mógł zagwarantować, ze nie uczyni krzy-

20

Page 21: Gena Showalter "Lords of the Underworld #2 - Mroczna noc"

wdy tym, którzy po niego przyjdą. Świadomość, ze winienjest śmierci przyjaciół, przyprawi go o kolejne męki, niemniej okrutne niz katusze wiecznego umierania.

– Obiecaj – poprosił.– Obiecuję. Uwazaj na siebie. – Torin spojrzał na

monitor i zawołał do wychodzącego przyjaciela: – Wróć,powinieneś to zobaczyć.

Co jeszcze? Mogło być coś jeszcze gorszego niz to, cojuz widział? Stanął przed komputerami, uniósł brwi, jakbynakazywał Toronowi, zeby się pospieszył.

Torin wskazał głową jeden z ekranów.– Jest kolejna czwórka. Sami męzczyźni albo ama-

zonki. Nie było ich wcześniej.– Cholera. – Maddox przyglądał się ruchomym czer-

wonym kształtom. Okazuje się, ze nie ma tak źle, zeby niemogło być jeszcze gorzej, pomyślał kwaśno. – Zajmę sięnimi. – Wybiegł z pokoju.

Po chwili był juz u siebie. Oprócz łózka i szafy nie byłotu nic. Owszem, miał kiedyś stół, krzesła, lustro. Miałnawet kwiaty i jakieś drobiazgi słuzące ozdobie. Myślał,głupiec, ze stworzy przytulne, promieniejące spokojemwnętrze. W przypływie szału zniszczył wszystko. Od tegoczasu zadowalał się minimalistycznym wystrojem, jak tozwał Parys.

Łózko ostało się tylko dlatego, ze było metalowe.W końcu Reyes musiał go do czegoś przykuwać z nade-jściem północy. W sąsiednim pokoju trzymali zapas po-ścieli, dodatkowe materace, zagłówki do łózka, łańcuchy,tak na wszelki wypadek.

Szybciej, szybciej! Włozył czarny T-shirt, do nadgars-tków i kostek przymocował sztylety. Nigdy nie tykałbroni palnej. Wróg powinien ginąć w sensie dosłownymz jego ręki, potrzebny był mu bezpośredni kontakt z ofia-

21

Page 22: Gena Showalter "Lords of the Underworld #2 - Mroczna noc"

rą, rozkosz zadawania ciosu. W tym akurat zgadzał sięz Furią.

Jeśli w lesie rzeczywiście pojawiła się Przynęta w towa-rzystwie Łowców, nie było dla tych ludzi ratunku.