Noc ślepowrona

30

description

Li Huasheng, więzień 5995 zwany Fistaszkiem, po dwudziestu latach odsiadki ucieka z obozu karnego. Przedziera się przez pustynne tereny północno-wschodnich Chin i dociera do Pekinu. Dwadzieścia lat wcześniej szpiegował dla brytyjskiego wywiadu; teraz, aby przetrwać, musi nawiązać kontakt ze swoimi dawnymi mocodawcami. Musi się wtopić w tłum, bo wszystkie ulice Pekinu najeżone są kamerami i bacznie obserwowane przez stróżów prawa. Fistaszek, zdecydowany na wszystko, poprzez niezależnego dziennikarza Philipa Mangana, dociera do ludzi z MI6 i składa im propozycję nie do odrzucenia – dostarczy tajne informacje w zamian za pomoc w wydostaniu się z Chin. Dokumenty, które są w posiadaniu Fistaszka, okazują się warte znacznie więcej niż Mangan i on sam mogliby kiedykolwiek podejrzewać. SAS, CIA, Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego ChRL – właściwie kto kogo śledzi? Adam Brookes studiował sinologię w School of Oriental and African Studies w Londynie. Był wieloletnim korespondentem zagranicz

Transcript of Noc ślepowrona

Page 1: Noc ślepowrona
Page 2: Noc ślepowrona

042636_Noc_slepowrona.indd 2042636_Noc_slepowrona.indd 2 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 3: Noc ślepowrona

przełożył

PAW E Ł L A S K O W I C Z

WARSZAWSKIE WYDAWNICTWO LITERACKIE

MUZA S A

042636_Noc_slepowrona.indd 3042636_Noc_slepowrona.indd 3 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 4: Noc ślepowrona

Tytuł oryginału: Night Heron

Projekt okładki: Mariusz Banachowicz

Konsultacja sinologiczna: Marcin Jacoby

Redaktor prowadzący: Małgorzata Burakiewicz

Redakcja techniczna: Robert Fritzkowski

Korekta: Irma Iwaszko

© Adam Brookes 2014© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2015

© for the Polish translation by Paweł Laskowicz

ISBN 978-83-7758-910-6

Warszawskie Wydawnictwo LiterackieMUZA SA

Warszawa 2015

042636_Noc_slepowrona.indd 4042636_Noc_slepowrona.indd 4 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 5: Noc ślepowrona

Rodzicom Jill i Michaelowi Brookesom

042636_Noc_slepowrona.indd 5042636_Noc_slepowrona.indd 5 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 6: Noc ślepowrona

042636_Noc_slepowrona.indd 6042636_Noc_slepowrona.indd 6 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 7: Noc ślepowrona

Niewykluczone, że powstanie kompleksuszpiegowsko-przemysłowego, podobnie jak powstaniekompleksu wojskowo-przemysłowego,jest od dawna

przesądzone (…).

Patrick R. Keefe, Privatized Spying: the Engineering Intelligence Industry. W: The Oxford Handbook of

National Security Intelligence, s. 307

042636_Noc_slepowrona.indd 7042636_Noc_slepowrona.indd 7 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 8: Noc ślepowrona

042636_Noc_slepowrona.indd 8042636_Noc_slepowrona.indd 8 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 9: Noc ślepowrona

Część pierwsza

KONTAKT

042636_Noc_slepowrona.indd 9042636_Noc_slepowrona.indd 9 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 10: Noc ślepowrona

042636_Noc_slepowrona.indd 10042636_Noc_slepowrona.indd 10 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 11: Noc ślepowrona

–– 11 ––

1

PROWINCJA QINGHAI, ZACHODNIE CHINY

NIEDAWNO

Godzina 1.37 w nocy.Więzień 5995 znajdował się w miejscu, w którym znaj-

dować się nie powinien, strach ściskał mu gardło.Jeszcze chwilę.Ta myśl przemknęła mu przez głowę, podniosła poziom

adrenaliny.Stał w ciemności. Wiszący nad barakiem reflektor sączył

na teren obozu srebrzyste światło, przemieniając zwoje dru-tu kolczastego w mieniące się na nocnym niebie kręgi.

Jeszcze moment. Jeszcze, kurwa, moment.Przywarł krępym ciałem do muru, na dłoniach poczuł chłód

cegieł. Pozostać w mroku, zmusić się do bezruchu. Oddech przy-śpieszył, w nosie chłodne pustynne powietrze zmącone pyłem i wonią nafty. W ustach strach, zjełczała lepka papka.

Jeszcze moment.Wreszcie się pojawił. Stąpał leniwie wydeptaną ścież-

ką między barakami, w szarym, bezkształtnym mundurze, z brązowym pasem, obwisłym pod ciężarem dyndającej pałki, w czapce z daszkiem, zsuniętej na tył głowy, ze spuszczonym wzrokiem, krótkofalówką w jednej ręce i papierosem w dru-giej. Nocny patrol z godziny 1.30.

042636_Noc_slepowrona.indd 11042636_Noc_slepowrona.indd 11 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 12: Noc ślepowrona

–– 12 ––

Więzień 5995, ukryty w ciemności, uważnie obserwo-wał idącego ścieżką mężczyznę. Więźniowie nazywali ich leizi; tych tępaków, tych sprzedajnych imbecylów, z któ-rych formowano obozową straż. Leizi. Grzmoty – z powo-du ciągłego pomrukiwania, pokasływania, pokrzykiwania. 5995 wcisnął się głębiej w mrok. Doszła go woń papiero-sowego dymu. Poczuł nagłe łaknienie, silne jak kopniak w krtań.

Leizi dotarł do bloku, za którym ukrywał się 5995. Wię-zień słyszał szuranie butów na żwirowej ścieżce. Według wszelkiego prawdopodobieństwa leizi powinien minąć blok i skręcić w prawo. Cień strażnika kurczy się w surowej, pe-netrującej smudze reflektora, chrzęst butów się oddala. Już powinien niknąć w mroku nocy, pozwalając więźniowi kon-tynuować niepostrzeżenie niebezpieczną, pełną ryzyka wę-drówkę – ku czemu? Ku wolności? Czy przed pluton egze-kucyjny? Może ku śmiertelnemu zastrzykowi, jeśli trzymać się ducha czasów? Dawce tiopentalu, który będzie się pienił w wąskiej żyle?

5995 czekał, aż kroki miną i ucichną w dali.Nagle się zatrzymały. Trzaski krótkofalówki i przeciągłe,

elektroniczne piiip…5995 myślał rozpaczliwie, jak pomniejszyć swój pokaź-

nych rozmiarów tułów, okrągłe uda i grubą szyję, ostrzyżo-ną głowę i muskularne ramiona, jak wniknąć w ciemność, w bezruch. Wolny chrzęst żwiru, jakby strażnik odwracał się albo przestępował z nogi na nogę. Potem pomruk i zno-wu trzask. Piiip.

Cisza.5995 westchnął lekko, naprawdę lekko, wziął płytki od-

dech. Spokój. Spokój. Stać w bezruchu.

042636_Noc_slepowrona.indd 12042636_Noc_slepowrona.indd 12 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 13: Noc ślepowrona

Po chwili buty znów zachrzęściły na żwirze. 5995 przy-mknął oczy, poczuł na czubku głowy szczypiące kropelki potu. Kroki się zbliżały.

Leizi nie odwrócił się od 5995, jak można się było spo-dziewać po miesiącach obserwacji obozowej rutyny i zebra-niu informacji przez tak doświadczonego agenta jak 5995. Leizi zadawał kłam zdrowemu rozsądkowi, szedł wprost na 5995. Pies go jebał… Czyżby przeoczył jakąś kamerę pod-czas rekonesansów? Czy może zdążyły go już wydać te cwa-ne zdradzieckie hieny, z którymi przyszło mu dzielić dwa-dzieścia lat życia w resocjalizacyjnym obozie pracy?

Kroki coraz bliżej. Odgłos kroków na betonie, żwirze, ka-myczkach, pyle.

5995 wstrzymał oddech, zatrzymał myśli, jeszcze bardziej wcisnął się w mur, zdusił odruch skoku, chęć biegu, ruchu.

Leizi zboczył ze ścieżki, wyszedł ze smugi światła i zatrzy-mał się plecami do 5995. W miejscu, gdzie stanął, zajaśniał czerwony płomyk, potem pojawiły się iskierki żaru.

Rzucony papieros.Teraz zdawało się, że leizi szuka czegoś w kieszeniach. Ci-

sza. Potem ciurkanie i pryskanie, woń amoniaku i alkoholu.Koleś sika, pomyślał 5995.Sika na mur.Po chwili zaczęło lecieć z przerwami, wreszcie ciurkanie

ustało. Leizi się zapiął i zakaszlał; głośne, podrywające szczek-nięcie w ciemności. 5995 wyobraził sobie, że zastygł w sko-rupie z gliny, znieruchomiał i ucichł na wieczność, niczym wojownik terakotowej armii, zagrzebany w ziemi, niewidocz-ny od czasów cesarza Qin.

Leizi ziewnął przeciągle. Sięgnął do kieszeni. Wyciągnął paczkę papierosów. 5995 usłyszał szelest zrywanego celofanu.

–– 13 ––

042636_Noc_slepowrona.indd 13042636_Noc_slepowrona.indd 13 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 14: Noc ślepowrona

–– 14 ––

Strażnik potrząsnął paczką, podniósł ją do światła i składa-jąc kciuk i wskazujący palec w szczypce, wydobył zakrzywio-nego papierosa. Wsunął go między wargi. Teraz zapalniczka, nieprzyjemny trzask. 5995 zamrugał, widząc nagle płomień. Obserwował, jak leizi odchyla głowę i głośno się zaciąga. Potem strażnik zmiął w dłoni pustą paczkę, odwrócił się, podniósł rękę i cisnął kulkę papieru w ciemność. Trafiła w podbródek 5995, który wzdrygnął się odruchowo, jakby uderzenie zabo-lało. Spadła na ziemię, a leizi odwrócił się i spojrzał w ciem-ność.

Nie widzi mnie, pomyślał 5995. Nie ma noktowizora.Leizi przechylił na bok głowę, wytężał wzrok. Nie ruszać

się, tylko się nie ruszać.Naraz zatrzeszczała krótkofalówka.Leizi pochylił głowę. Wcisnął klawisz i niedbałym ru-

chem uniósł wiszące na pasku urządzenie. Wymamrotał coś niezrozumiale i opuścił je, potem westchnął i odwrócił się w drugą stronę. Po chwili kroki zaczęły cichnąć w ciem-ności.

Godzina 1.42 w nocy. Osiemnaście minut do następnego patrolu.

W drogę.Ostrożnie, z lekkością zdumiewającą u człowieka tak

słusznej postury, przeciął ostre światło reflektora i przebiegł przez ścieżkę, kierując się pod dwukondygnacyjny, pozba-wiony okien budynek kotłowni, pod szare, odrapane drzwi.

Jeśli mam żyć, nie mogą być zamknięte na klucz, myślał, biegnąc.

Zwolnił i sięgnął do klamki.

042636_Noc_slepowrona.indd 14042636_Noc_slepowrona.indd 14 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 15: Noc ślepowrona

–– 15 ––

Ustąpiły. Nie tracąc rozpędu, wślizgnął się bezszelestnie do środka. Ciemne, chłodne wnętrze, wilgotny beton pod stopami, siarczany zapach. Powoli zamknął za sobą drzwi, głęboko oddychał. Czekał, aż oczy przywykną do ciemności.

Wkrótce dostrzegł przed sobą kontury pryzmy węgla. Za nimi drzwi, zza których docierało ciche syczenie i tykanie ko-tła. Pomieszczenie z kotłem, oświetlone gołą żarówką, deko-rowały sploty długich rur, na posadzce zebrała się kałuża wody. Stanął w progu, nasłuchiwał. Nic. Bezgłośnie przeszedł obok kotła i odciągnął ciężką ceratową zasłonę po prawej stronie. W mroku korytarz, szary, zabrudzony. Na jego końcu podwójne drzwi.

Naprzód.Uchylił drzwi na parę centymetrów i zerknął w niedu-

żą, ciemną przestrzeń biurową; sześć, siedem biurek, kilka identycznych szafek na akta, zapach starej tektury i papie-rosów. Stał, zbierając siły.

Boże… to może się udać. Może się udać, pomyślał.Nagle poczuł dłoń na ramieniu.Strzał adrenaliny niczym błyskawica przeszył każdy mię-

sień, w głowie wezbrały szok i furia. W okamgnieniu odwró-cił się, sięgając ręką po cokolwiek, ubranie, ciało, włosy. Natarł całym ciężarem, z krzykiem z trudem więzionym w krtani. Stojąca z tyłu postać uległa bez stawiania najmniejszego opo-ru. 5995 przycisnął ją do ściany. Postać stęknęła od uderzenia plecami o mur, a potem przemówiła drżącym głosem:

– Na twoim miejscu zachowywałbym się ciszej…Z jedną ręką zaciśniętą na szyi obcego, drugą uniesioną

do uderzenia, 5995 uważniej przyjrzał się człowiekowi, jego przerażonym oczom.

– Na Boga, skąd się tu wziąłeś? – szepnął.

042636_Noc_slepowrona.indd 15042636_Noc_slepowrona.indd 15 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 16: Noc ślepowrona

–– 16 ––

– Zrobiłem, jak kazałeś.– O mały włos bym cię nie zatłukł.– Zasuwy, wszystko. Masz też cały ekwipunek.– Boże jedyny…5995 puścił go, ten trzęsący się strzęp człowieka w obo-

zowym szarym kombinezonie i płóciennych butach. Prze-kręcił na bok głowę, wziął głębszy oddech.

– Wszystko jest, możesz sprawdzić – powiedział męż-czyzna.

– Sprawdzę.5995 się odwrócił. Między biurkami leżał stosik przedmio-

tów. Ukląkł i przejrzał je pośpiesznie, sprawdzając po kolei każ-dą rzecz. Dwie duże plastikowe butle, w których przechowy-wano zwykle olej jadalny, obie z nakrętkami, obie wypełnione po brzegi wodą i połączone długim zielonym nylonowym sznurkiem. Tobół, a w nim torba papierowa, wypełniona do połowy chlebem z mąki kukurydzianej i gotowanymi jarzyna-mi, zatłuszczona tak bardzo, że była niemal przezroczysta. Dwie tabliczki ohydnej czekolady, którą sprzedają w obozowej kantynie. Dziewięć paczek papierosów. Zapalniczka. Kilka banknotów o nominale jednego juana, w realnym świecie wy-starczających ledwie na miskę makaronu. Nieduży przezroczy-sty woreczek foliowy, zawiązany u góry gumką, z pożółkłymi ścinkami gazet w środku. Cegła. To wszystko. Całe wyposaże-nie niezbędne do ucieczki. Cały jego plan.

– Jest wszystko, prawda?5995 obrzucił go zimnym spojrzeniem.– Wszystko.– Mówiłem.– Tylko dlaczego ty tutaj jesteś? – zapytał 5995.– Zawarliśmy umowę, pamiętasz, Fistaszek?

042636_Noc_slepowrona.indd 16042636_Noc_slepowrona.indd 16 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 17: Noc ślepowrona

–– 17 ––

Fistaszek. Tak go nazywali w obozie.– Zawarliśmy – powiedział 5995.– Będziesz się jej trzymał, tak?– Na Boga, będę.Właściwie, cóż, to bardziej szantaż niż umowa, pomyślał

Fistaszek.Pewnego dnia nakrył tę biedną istotę, więźnia pracującego

w administracji obozowej, za kontenerami kuchennego ma-gazynu, z oczami otwartymi szeroko ze strachu, spodniami opuszczonymi do kostek i męskością strzeliście wskazującą gwiazdy, podczas gdy kuchenny leizi klęczał przed nim z roz-dziawionymi ustami. Fistaszek zaproponował wtedy ostroż-ny układ: milczenie za dostęp do biura i platformy załadun-kowej.

– Nic nie powiesz, prawda, Fistaszek? Nie powiesz o mo-ich… błędach. Kiedy już będziesz tam…

5995 wzniósł oczy do nieba.– Nie, nikomu nie powiem, że sprzedajesz usługi seksu-

alne w resocjalizacyjnym obozie pracy.– Zbyt dosadnie to ująłeś, Fistaszek. Mało uprzejmie.– Pierdolę uprzejmość. Zamknij wreszcie za sobą drzwi

na klucz i ani słowa.Mężczyzna westchnął ciężko.5995 pokręcił głową. Wypchał sobie zapasami kieszenie,

butle z wodą przewiesił przez ramię, wziął do ręki cegłę. Mężczyzna patrzył na niego przez sekundę, na jego twarzy pojawił się uśmieszek.

– Powodzenia, Fistaszek.– Pierdolę powodzenie.I więzień 5995, inaczej mówiąc Fistaszek, zniknął w mroku.

042636_Noc_slepowrona.indd 17042636_Noc_slepowrona.indd 17 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 18: Noc ślepowrona

–– 18 ––

Po obu stronach platformy załadunkowej ciągnął się po-naddwumetrowy mur. Za nią rząd trzech kolejnych bram zamykających drogę do głównego kompleksu więzienia, który leżał jakieś sześćdziesiąt kilometrów dalej.

Po drugiej stronie dwumetrowego muru nic. Żadnych płotów czy zasieków, żadnego ogrodzenia biegnącego wo-kół obozu. Jedynie trzysta pięćdziesiąt kilometrów kamien-nej, pustynnej równiny. Nietrudno uciec z obozu pracy. Ale z pustyni? Nikt jeszcze nie uciekł z pustyni. Nikt nie pró-bował.

Platformę załadunkową spowijał nocny mrok. Fistaszek nasłuchiwał. Nic.

W zaplanowanym miejscu stały przygotowane trzy plastikowe skrzynki, z rodzaju tych do przewożenia bute-lek piwa. Fistaszek ustawił je jedna na drugiej, spokojnie i cicho, tuż przy murze. Ostrożnie wszedł na nie, oparł łokcie na brzegu, w który jakiś zmyślny towarzysz kazał kiedyś wmurować odłamki tłuczonego szkła. Fistaszek zdjął zabrudzoną niebieskawą bluzę dresu. Narzucił ją na mur, zakrywając półmetrowy, najeżony szkłem odcinek. Potem wziął cegłę, zważył ją w dłoni i powoli zaczął nią kruszyć wystające odłamki, starając się, aby bluza tłumiła hałas. W parę minut wykuł wąskie, ale zupełnie dostępne przejście.

Wciągnął się na mur i przysiadł na kolanach, zachwiał się przez moment w poszukiwaniu równowagi, wciągnął za sobą butle z wodą i tobół. Wreszcie skoczył.

Teraz bezruch był jego wrogiem. Wiedział to doskonale.Puścił się biegiem.Biegł w mroku. Równinę pustyni pokrywały małe, ostre

łupki skalne. Chrzęściły i chrupały przy każdym kroku. Płó-

042636_Noc_slepowrona.indd 18042636_Noc_slepowrona.indd 18 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 19: Noc ślepowrona

–– 19 ––

cienne buty miały cienką podeszwę, łupki wcinały się w nią, zmuszały kostki do przyjmowania dziwnych pozycji. Obo-lałe nogi coraz gorzej to znosiły. Plastikowe butle z wodą ciążyły coraz bardziej, bujały się i uderzały go, krępując ru-chy, a wiążący je nylonowy sznur wrzynał się boleśnie w ra-mię. Miał ochotę rzucić butle i biec dalej nieobciążony nie-poręcznym ładunkiem. Jednak bez niego umrze. Szybko umrze. W krtani czuł zimne powietrze, oddech wyrywał się regularnymi sapnięciami.

Naprzeciw, na tle granatowego nieba, kontury niedużych wzniesień.

Zatrzymał się w ciemności, przykucnął, usiłował uspo-koić oddech, złapać równowagę. Światło gwiazd blade, wiatr porywisty. Może zaryzykować papierosa? Zapalił zapalniczkę pod kopułą dłoni. W czystym powietrzu poniósł się smród kiepskiego tytoniu. Wyczują zapach kilometr stąd.

Pies im mordę.Zimna, głęboka fala strachu.Jesteś skrajnie zmęczony, myślał.Strach bierze się ze zmęczenia i samotności. Gdzie to

czytał?Bezruch jest wrogiem.Naprzód.Stanąć na równe nogi. Bieg. Potykał się na nierównej po-

wierzchni, butle z wodą młóciły boki, ale posuwał się dalej, w stronę ciemnych wzniesień. Gdy biegł, w głowie pojawi-ła się ładna, głupawa piosenka z dzieciństwa.

Er ye li lai ya! Hao hun guan!Luty za pasem! Wiosna piękna woła!Jakże uwielbiał tę idiotyczną piosenkę! Śpiewał ją w dniu,

w którym dostał czerwoną chustę i maszerował wystrojony

042636_Noc_slepowrona.indd 19042636_Noc_slepowrona.indd 19 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 20: Noc ślepowrona

–– 20 ––

i czyściutki przed siedzibą miejscowego komitetu. Ojciec, który szedł w tej paradzie sztywnym krokiem, smutny i przygaszony, zabrał ich potem z siostrą, Mei, do parku. Był rok 1969. Usiedli na kamiennej ławce pod rozłożystą, jasną wierzbą. Kapały lody na patyku, cykały cykady, powietrze pachniało burzą.

Niespełna dwie godziny do brzasku. Do syren, do psów.

W obozie ktoś zauważył jego nieobecność. Więzień 7775, oszust, szabrownik i gwałciciel, który źle sypiał, leżał w baraku i zastanawiał się, dlaczego prycza wyżej jest pusta. Fistaszek nieraz wstawał w nocy, żeby się wysikać. To był od lat powód ich sprzeczek. Jednak tym razem nie wracał. Minęło dobre półtorej godziny. Kiedy leizi zjawią się o świcie i stwierdzą nie-obecność Fistaszka, zaraz zaczną wypytywać więźnia 7775, zaczną wypytywać wszystkich na Dziale Produkcyjnym 20 – nie przebierając w środkach.

Więzień 7775 długo ważył problem w myślach. W sumie lubił swojego nieobecnego sąsiada, co nieczęsto się zdarzało, ponieważ 7775 z zasady nie zadawał się z politykami i inte-ligentami. Nie ufał im, a choć nieraz rzucali zuchwałe, moc-ne słowa, na pierwszy znak nadchodzących kłopotów kulili się ze strachu.

Ale Fistaszek był inny. Fistaszek był przedsiębiorczy. Dość powiedzieć, że o ile większość więźniów Działu Produkcyj-nego 20 przedstawiała żałosny widok – skóra i kości, znaczo-ne napiętymi, cienkimi liniami mięśni – o tyle z Fistaszka był kawał chłopa. Co więcej, o ile 7775 robił, co mógł, aby zdobyć rzeczy najbardziej wartościowe w więziennej rzeczy-wistości, papierosy, papier listowy czy antybiotyki, o tyle Fi-

042636_Noc_slepowrona.indd 20042636_Noc_slepowrona.indd 20 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 21: Noc ślepowrona

–– 21 ––

staszek zdawał się mieć zapas takich skarbów zawsze pod ręką. Potrafił się nimi dzielić. Czasami.

Więzień 7775 zadumał się. Myślał o swoim zaradnym, wyrachowanym towarzyszu. Lata spędzone w obozie pracy niczym się od siebie nie różniły, czasem tylko znaczyły je jakieś nietypowe, zapadające w pamięć zdarzenia. 7775 za-czął je sobie przypominać.

Pewnego razu, lata temu, w obozie pojawił się polityczny, mężczyzna niski i chudy jak szczapa, trzęsący się jak osika, z zapadniętymi, zapłakanymi oczami. Był prawnikiem, który chyba za bardzo się starał. Poobijali go trochę podczas wyjścia do roboty na wzgórza, bo nie radził sobie z łopatą, bo nad górną wargą miał meszek zmierzwionych włosków, bo lało jak z cebra. Nic wielkiego, paru leizi opadło go z pałkami, roz-kwasili mu nos, poszła krew po brodzie, w niej jakieś grudki, facet znowu się rozmazał. Fistaszek przypatrywał się zajściu, a gdy wszystko się skończyło, podszedł, postawił małego na nogi, pomógł mu w drodze powrotnej do baraku i obmył mu twarz.

Wtedy powiedział politycznemu, żeby napisał list do „zagranicznych dziennikarzy”. W Pekinie. Jest ich tam mnóstwo, przekonywał. Mieszkają na zamkniętym osied-lu w pobliżu Ritan Gonguyan – Parku Świątyni Słońca. Obaj więźniowie ułożyli list i mały polityczny, w pajęczych lite-rach rozmytych łzami, ubarwiając troszkę fakty, opowie-dział o terrorze i upodleniu w obozie pracy. Fistaszek puścił gryps przez ludzi wywożących rzeczy do pralni, wysyłając go wprost do Pekinu. Wydrukowała to jedna z zagranicznych gazet! Głośny artykuł. Horror w chińskim gułagu! Niedługo po-tem pojawiły się inspekcje, a widok wystraszonych leizi był wart wszystkiego.

042636_Noc_slepowrona.indd 21042636_Noc_slepowrona.indd 21 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 22: Noc ślepowrona

–– 22 ––

Sęk w tym, tłumaczył Fistaszek, że władza ma gdzieś wa-runki panujące w obozach pracy, absolutnie nikogo nie ob-chodzą pobicia, szykany ani to, czy mały polityczny żyje, czy zdechł. Ale władzę obchodzi, że została upokorzona przez zagranicę. I uczyni wszystko, aby ludzi z kierownictwa obozu również to obchodziło. Mały polityczny dostał spokojną ro-botę w kuchni, nikt nic nie powiedział, a Fistaszek spoglą-dał wymownie na leizi, jakby mówił: „Jeśli będę miał ochotę, mogę was wszystkich wyruchać”.

Swoją drogą, skąd, do diabła, taki Fistaszek wiedział o za-granicznych dziennikarzach w Pekinie?

7775 leżał w zatęchłym barakowym wnętrzu, otulony nocą, wsłuchując się w ciche oddechy pozostałych więź-niów. Zacisnął palce na kocu i pomyślał o domu, który kie-dyś miał, o małej dziewczynce z dwoma warkoczykami, gryzącej ze smakiem nasiona słonecznika. Już niemal nie pamiętał jej twarzy. Odepchnął od siebie przypływ rozpaczy.

7775 nie wyda Fistaszka.W każdym razie jeszcze nie teraz. Za godzinę.

5995 wszedł już na pochyłość zbocza, kierując się na wzgó-rza. Tutaj ziemia nie była taka kamienista, łatwiej stawiać kro-ki. Wciąż ciemność, zimniej, dojmujący chłód, gdzieniegdzie ślady śniegu. Zmęczenie wodziło jego myśli na manowce. Mi-mowolnie zastanawiał się, czy zostawia za sobą zapach. Jeśli będą mieli psy. Nigdy nie widział psa w obozie. Każdy pies, który pojawiłby się w zasięgu Działu Produkcyjnego 20, został-by zatłuczony na śmierć i upieczony na ruszcie z kuminem, który przysłała matka więźnia 1414. 1414 – yao si yao si; to nie był jego numer, po prostu rymowało się z frazą „chcę umrzeć,

042636_Noc_slepowrona.indd 22042636_Noc_slepowrona.indd 22 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 23: Noc ślepowrona

–– 23 ––

chcę umrzeć”, którą wykrzykiwał pewnej nocy, i tak już do nie-go przylgnęła. Wcześniej 1414 długo pozostawał skuty łańcu-chami, ręce miał przykute do pasa, a między kostkami zacze-piony drewniany półmetrowy drąg, tak że kiedy szedł, rysował nogami półkola. Paru miłosiernych chrześcijan karmiło go i podcierało mu tyłek.

Fistaszek zatrzymał się i odwrócił głowę, dysząc ciężko. Był coraz wyżej. Na drugim końcu pustynnej równiny wi-dział światełka obozu, mdłe, ledwie się srebrzące w mroku. Jeszcze żadnych odgłosów, żadnego ruchu. Żadnych cięża-rówek. Oczywiście nikt nie uciekł. Dokąd, do cholery, miał-by pójść? Spojrzał w górę, wciąż dysząc. Wiedział, że zbocze zaraz nabierze stromizny, a tam będzie już u celu. Naprzód.

7775 znowu zaczął rozmyślać o pustej pryczy nad głową. Usiadł.

Czas minął, Fistaszek. Przykro mi, ale cóż, nie ma wyj-ścia.

Ręką wymacał wiszącą na kołku szarą kurtkę z białymi pasami na ramionach. Przeszedł na środek baraku, czuł pod stopami chłód betonu, wciąż nie śpieszył się specjalnie. Na-stępnych kilka godzin będzie zagadką.

Pochylił się nad znajomą śpiącą postacią.– Kierowniku sekcji, proszę się zbudzić! Więzień 7775

chce złożyć raport.Kierownik sekcji nic, tylko ten sam pomruk snu. 7775

zagryzł wargi i szarpnął śpiącego za ramię.– Więzień 7775 chce złożyć raport!Otwiera się jedno oko, nienawistne, szukające jakiegoś

sensu o tej martwej porze.

042636_Noc_slepowrona.indd 23042636_Noc_slepowrona.indd 23 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 24: Noc ślepowrona

–– 24 ––

– Kierowniku sekcji! – 7775 stanął wyprostowany; uznał, że lepiej, by wyglądało to oficjalnie. – Więzień 7775 chce złożyć raport i zgłosić nieobecność więźnia 5995.

– Która godzina?– Piąta, kierowniku sekcji.Ziewnięcie. Znad posłania dociera nieprzyjemny, duszny

zapach.– Co znaczy „nieobecność”?– Nie ma go, kierowniku sekcji.– Więc, gdzie jest? Kto to? Fistaszek, tak?– Więzień 7775 nie wie, gdzie przebywa więzień 5995,

kierowniku sekcji.– Po co to gadanie? Szukałeś go?– Nie, kierowniku sekcji.Na ospałej twarzy kierownika sekcji pojawił się pierwszy

błysk zrozumienia. Zamrugał oczami i zebrał się ciężko z po-słania. Łysiejący, nawet życzliwie nastawiony kierownik sekcji, sam również więzień (podobno sabotażysta, ale nikt tego nie wiedział na pewno) był ich przyjacielem i ciemięz-cą jednocześnie. Stał teraz chwiejnie w ciemności, z wiel-kim brzuszyskiem na wierzchu, wkładał kamizelkę i zafra-sowany pocierał dłonią brodę.

– Więc dokąd polazł?– Nie wiem, kierowniku sekcji – odparł 7775, co spotka-

ło się ze spojrzeniem prosto w oczy.Potem kierownik się odwrócił i popatrzył w okno, na pył

i światła reflektorów, szyba zaparowała od jego oddechu. Palcami dotknął szkła, jakby w przypływie nadziei.

– Co robimy?7775 otworzył usta, ale zaraz je zamknął.– No, słucham?

042636_Noc_slepowrona.indd 24042636_Noc_slepowrona.indd 24 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 25: Noc ślepowrona

–– 25 ––

– 7775 sugerowałby powiadomić dowódcę zmiany warty, kierowniku sekcji.

Kierownik spojrzał na niego, otwierając szeroko oczy.– Przecież gdzieś musi być!– Nie ma go… od jakiegoś czasu.Błysk paniki.– Od jakiegoś czasu?Kierownik sekcji wybiegł z baraku, drobiąc kroki na sze-

roko rozstawionych nogach, prosto do wartowni, gdzie leizi przysypiali przed jakimś hongkońskim filmem, w którym dzielni mnisi siekli na kawałki wrogów Chin.

Więzień 5995 czuł ból w piersi. W ciągu ostatniej półgodzi-ny często się zatrzymywał, pochylał się wpół, łapał oddech, uspokajał drżące kolana. Ale spoglądał już w dół, w stronę nie-dużego, zalanego wodą żwirowiska, w czarnej tafli gwiazdy odbijały się jak w lustrze.Żwirowisko trudno było dostrzec. Z trzech stron otacza-

ły je postrzępione niewysokie urwiska, ścieżka była jedyną drogą prowadzącą do wody i z powrotem na górę. Ostrożnie zszedł na dół. Na wschodzie niebo zaczynało już jaśnieć.

Woda była lodowata, przenikała do szpiku kości. Zanu-rzył się po pas, rzeczy związane w węzełek na ramieniu, butle uwieszone na szyi. Chłód pełzł w górę po kręgosłupie, wywołując odruch wymiotny. Poczuł go w piersi. Niemal pionowe ściany skał okalających wodę stały się spadziste; tu trzymało się gruntu młode drzewko. Właśnie tutaj. Wy-ciągnął rękę i wymacał krawędź tunelu, w którym wybu-chami kruszono skałę, niemal pół metra nad głową. Pierw-sze znalazły się tam rzeczy, potem butle z wodą. Na licu

042636_Noc_slepowrona.indd 25042636_Noc_slepowrona.indd 25 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 26: Noc ślepowrona

–– 26 ––

skały pod wodą bose stopy szukały punktu oparcia, paznok-cie drapały skalną powierzchnię, ramiona krzyczały z bólu, wreszcie jeden łokieć zahaczył o tunel, nastąpiła desperac-ka, straszna walka i wciągnął się do środka, przemoczony do suchej nitki, dygocący, szczękający zębami.

Tunel okazał się węższy, niż pamiętał, ale był głęboki. Wpadł mu w oko już rok temu, gdy przyszli do pracy, zapa-miętał każdy detal, przemyślał, jak należy to zrobić. Wytarł się koszulą. Przykucnął i włożył na siebie wilgotne rzeczy. Zamek bluzy od dresu pociągnął po samą szyję, ale dalej się trząsł. Jeśli będzie się cofał w głąb tunelu niczym krab, schowa się siedem metrów w skale.

Tam przeczeka. Syreny, psy, całą resztę, wszystkich leizi latających wściekle w tę i we w tę jak muchy w latrynie, przerażonych, że stracą przywileje. Na pewno już szukają, na pewno.

Boże, ależ jest głodny. Chleb z mąki kukurydzianej w pa-pierowej torebce i jarzyny, malutkie porcje wyglądały żałoś-nie. Co też przyszło mu do głowy?! Jedzenie zachowa na póź-niej. Zamiast tego papieros. Potem sen.

Albo może nie. Może powinien iść dalej?Będą szukać, pomyślał. Zaczął rozcierać skórę i chuchać

w dłonie.Nikt jeszcze nie uciekł. Ci, którzy próbowali, zginęli na

pustyni, całe kilometry od pierwszego zabudowania, z na-puchniętymi językami, ciałem twardym jak zastygły kit.

Jednak potem ktoś postanowił pociągnąć w pobliżu linię kolejową.

Zaczynało świtać. Na wodzie kładły się czerwone smużki.

042636_Noc_slepowrona.indd 26042636_Noc_slepowrona.indd 26 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 27: Noc ślepowrona

–– 27 ––

Leizi wysypywali się z bloku strażników, dopinając pasy, przygotowując swoje AK-47, osłaniając dłońmi oczy przed porannym silnym słońcem. W powietrzu unosił się pył. Przez główną bramę wyjechał z wyciem dżip, kierowca ge-stykulował, zatrzymał się, potem znowu ruszył, kierując się na równinę.

7775 stał z pozostałymi przed barakami w równym sze-regu. Stali tak już czterdzieści minut. Kierownik sekcji, spo-cony, z otwartymi szeroko oczami, stał przed nimi. 7775 trzy razy opowiedział historię, którą wspólnie uzgodnili.

– Obudziłem się, a jego nie było – mówił. – Była piąta rano. Natychmiast złożyłem raport.

Wyrzuć to z siebie. Ze skruszoną miną.Komendant mówił coś do telefonu komórkowego, oka-

zując spokój i opanowanie. Leizi wydawali się zdezoriento-wani, a przy tym wściekli; mieszanka, która niedobrze wró-ży Fistaszkowi, kiedy go dopadną.

Dopadną na pewno, myślał 7775.

Słońce wzeszło na niebie.Zdarł sobie paznokcie u rąk, wydrapując z dna tunelu

skalne łupki. Siedział teraz na krągłym wysuniętym głazie, przemoczony i zziębnięty, obok leżało jego żałosne zaopa-trzenie.

Myśl o jaskini jak o celi, pokoju naukowca, gabinecie pi-sarza, mówił sobie w chwili refleksji, odkrywszy na nowo intelektualne przeznaczenie ludzkiego umysłu.

W obozie na inteligenta mówili „śmieć”. Oba określenia brzmiały niemal identycznie: zhishifenzi/chishifenzi, aż się prosiło. Więźniowie ochrzcili Fistaszka „śmieciem” w chwili,

042636_Noc_slepowrona.indd 27042636_Noc_slepowrona.indd 27 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 28: Noc ślepowrona

–– 28 ––

gdy przekroczył próg obozowej bramy. Zdradziły go delikatne dłonie.

Kiedy jednak się dowiedzieli, że nie trafił do obozu z oskarżenia politycznego, lecz pod zarzutem usiłowania zabójstwa, przycichli. Ale zaczęło ich interesować, kogo Fi-staszek usiłował zamordować i dlaczego. Wkrótce wiedzie-li, że Fistaszek popełnił przestępstwo upalnego wieczoru 3 czerwca 1989 roku, gdy na ulicach Pekinu rozbrzmiewały kanonady strzałów, a państwo chińskie zatrzęsło się w po-sadach. Wiedzieli, że w przypływie furii i strachu chwycił kawałek płyty chodnikowej i zdzielił nią w twarz małego żołnierza, leżącego u jego nóg i wyjącego wniebogłosy. Żoł-nierz zamrugał oczami i dostał konwulsji, a Fistaszek zoba-czył na asfalcie bryzgi krwi. Więźniów zaczęło to zastana-wiać. Jak to możliwe, aby śmieć, profesor, poważył się na coś takiego?

W ten sposób Fistaszek wiódł w obozie podwójny żywot: częściowo jako kryminalista, który dopuścił się tajemnicze-go aktu przemocy, a częściowo jako śmieć. Do załatwiania spraw ze współwięźniami nauczył się wykorzystywać swo-ją pokaźną posturę i nieustępliwy charakter. Gdy wywal-czył sobie wystarczające miejsce w obozowej hierarchii, całą uwagę skierował w następnych latach na podtrzymy-wanie tożsamości chińskiego inteligenta pozostawionej mu w spadku po rodzicach i kolegach szkolnych – tego, który niezłomnie pracuje umysłem, który sprawiedliwość i wła-dzę chce widzieć przez pryzmat moralności. Mówił sobie, że jest kimś więcej niż więźniem, jest nieprawomyślnym, wy-gnanym, legendarnym myślicielem, współczesnym Qu Yu-anem, sprzedawcą prawdy napiętnowanym przez państwo, a kawałek chodnikowej płytki to tylko przypadek.

042636_Noc_slepowrona.indd 28042636_Noc_slepowrona.indd 28 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 29: Noc ślepowrona

–– 29 ––

Wyciągnął szyję i spojrzał na połyskującą w żwirowisku wodę.

Już na początku odbywania kary doszedł do przekonania, że aby podtrzymać status inteligenta i śmiecia, należy przed-sięwziąć pewne kroki. Książka. Dzienniki obozowe! Coś dru-zgocącego, pełnego rozpaczy, co uda się przemycić za mury, wydać za granicą i rozprowadzić po kraju w drugim obiegu. Coś pod chwytliwym, wyszukanym tytułem. Może: Kilka zbędnych słów z pustynnej celi.

Przez lata obserwował i notował na cienkim włóknistym papierze w kratkę, na jakim dzieci uczą się pisać znaki alfa-betu. Każde imię i nazwisko; każde zajęcia dzienne; każdą więdnącą główkę kapusty rzuconą na platformę załadunko-wą; każdą tonę węgla wydobytą z szybów małej kopalni; każdą zmianę młodych leizi z pyłem we włosach, przywo-żonych podskakującą na wybojach ciężarówką; każdy metr kwadratowy podłoża wyrąbanego w skale suchej, szarej pustyni; każdy powiew smrodu xiaohao, karceru; każdą ko-mórkę tego zasuszonego ula tkwiącego w głębi pustyni Qinghai – wszystko to Fistaszek skrzętnie liczył i odnotowy-wał. Robił to w latrynie, późnym wieczorem, tworząc rozleg-ły, szczegółowy w każdym detalu zapis życia więziennego współczesnych Chin, który, o czym był przekonany, wstrząś-nie sumieniem świata, a jemu zapewni poczesne miejsce w historii. Zapiski ukrywał w posłaniu. Ukrywał, dopóki nie znaleźli ich strażnicy.

Komendant obozu stał osłupiały, trzymając w ręku wy-gniecione kartki. Więcej leżało rozrzuconych na podłodze. Przed nim stał więzień 5995, nazwisko Li Huasheng, zwany Fistaszkiem, z dwoma leizi z każdej strony, ze spuszczoną głową, zastanawiający się, co dalej.

042636_Noc_slepowrona.indd 29042636_Noc_slepowrona.indd 29 2015-02-03 16:00:402015-02-03 16:00:40

Podstawowy czarnyPodstawowy czarny

Page 30: Noc ślepowrona