Futuremakers pl

122
Partner strategiczny FUTURE MAKERS . TODAY nasz świat w 2039 roku natalia hatalska

description

Autorka: Natalia Hatalska - Przyszłość będzie wspaniała. Przyszłość jest przerażająca. Przyszłość jest nieprzewidywalna. Nie wiemy, co przyniosą nam najbliższe lata, a co dopiero kolejne dziesięciolecia. To trudne pytanie postawiłam więc najwybitniejszym umysłom świata. Zebrałam ich opinie po to, byśmy mogli zobaczyć naszą przyszłość w perspektywie najbliższych 25 lat. W 12 najważniejszych obszarach naszego życia.

Transcript of Futuremakers pl

Partner strategiczny

FUTUREMAKERS.TODAYnasz świat w 2039 roku

natalia hatalska

MIASTOJAnuSz KAnIewSKI 14

TeCHnOLOGIABrIAn DAvID JOHnSOn 112

JeDzenIeAnDrew BrenTAnO 49

PIENIĄDZEAnn CAIrnS 98

zDrOwIeMAX MOre 66

KOMunIKACJAGeOrGeS nAHOn 80

InnOwACJeMAX MCKeOwn 7

WSTĘPnATALIA HATALSKA 3

CZŁOWIEKMICHIO KAKU 60

enerGIAMArCIn POPKIewICz 34

zAKuPYMIKe MCnAMArA 90

SAMOCHODYSHerYL COnneLLY 26

DOMCOLIn AnGLe 107

3

W kontekście dalekiej przyszłości – perspektywy kilkudziesięciu lat w przód – mówi się często o kilku scenariuszach, według których przyjdzie nam żyć. Scenariuszy jest całkiem sporo, wśród których cztery - Star Trek, Ecotopia, Big Government i Mad Max – opisane przez Costanzę w Futuryście w 1999 roku zdają się być najpopularniejsze. I choć jako techno-optymistka skłaniam się ku Star Trekowi (uda nam się odnaleźć alternatywne i kosztowo opłacalne źródła energii, które rozwiążą wiele problemów ekologicznych i ekonomicznych, jakość życia na Ziemi zdecydowanie się poprawi i będziemy mogli kolonizować przestrzeń kosmiczną), to równocześnie wierzę, że nie wszyscy z nas dostaną gotowy scenariusz.

Na świecie istnieją bowiem dwa typy ludzi. Jedni, którzy nie bardzo interesują się światem, żyją z dnia na dzień, nie patrzą w przyszłość. Drudzy, którzy mają wizję, patrzą daleko w przód, widzą szanse i zagrożenia, chcą mieć wpływ i zmieniać świat. To właśnie ci drudzy piszą scenariusz, według którego pierwsi będą żyć. Wyłącznie od nas zależy, w jakiej grupie się znajdziemy – mających wpływ na rzeczywistość czy poddających się temu, co nadejdzie.

Mając to na uwadze, z największą przyjemnością przedstawiam Wam dziś projekt, nad którym pracowałam przez ostatni rok i który nazwałam Future Makers. To zapis moich

WSTĘP

4

rozmów z osobami, wśród których znaleźli się futuryści, filozofowie, start-upowcy i designerzy. Myśliciele, twórcy, fascynaci nowych technologii. Wszystkich ich łączy jednak wspólna rzecz – już dziś tworzą przyszłość w najważniejszych kategoriach naszego życia. To wybitni, światowej sławy eksperci w takich obszarach, jak zdrowie, jedzenie, pieniądze, miasto, samochody, komunikacja i wiele innych.

Publikacja Future Makers składa się z 12 rozmów, z których wszystkie były dla mnie tak samo ważne, fascynujące i inspirujące. Wszystkie otworzyły mi oczy i umysł. Wszystkie pozwoliły wybiec w przyszłość, której jeszcze nie widać na horyzoncie. Kilka z nich, jak np. rozmowa z dr. Maxem More o „leczeniu śmierci”, z Januszem Kaniewskim o piętrowym mieście czy z Andrew Brentano o alternatywnych formach pozyskiwania białka – było dla mnie przełomowych. Wszystkie dwanaście z pewnością zostanie we mnie na długo. Mam nadzieję, że w Was także.

Dobrej lektury i wielu inspiracji w tworzeniu nowych, optymistycznych scenariuszy dla Ziemi.

Natalia HatalskaGdańsk, październik 2014

5

Korzystając z okazji, chciałabym podziękować wszystkim osobom, które były zaangażowane w ten projekt. Przede wszystkim chciałabym podziękować moim Rozmówcom – za to, że zgodzili się poświęcić mi swój cenny czas i podzielić swoją wiedzą i doświadczeniem.

Chciałabym podziękować marce Orange – partnerowi strategicznemu tego projektu – bez Was nie miałby on takiego kształtu, jaki ma, a z pewnością nie miałby takiego rozmachu :).

Chciałabym podziękować wszystkim PR-owcom, którzy pomagali mi dotrzeć tam, gdzie samej byłoby trudno.

Ewelinie Skowrońskiej, która wykonała przepiękne ilustracje do każdego z wywiadów, Mariannie Wybieralskiej, która odpowiadała za projekt graficzny, tłumaczom z TurboTłumaczeń za tłumaczenia, korekty i transkrypcje, Bartkowi Idzikowskiemu za wsparcie przy WWW i Ani Tylikowskiej za bycie prawą ręką :).

6

FUTUREMAKERS.TODAYnasz świat w 2039 roku

7

8

Ekspert specjalizujący się w strategii, przywództwie, innowacjach i budowaniu lepszej przyszłości. Strategiczny doradca wielu firm z listy Fortune 100. Autor bestsellerów „The Strategy Book”, „The Innovation Book” oraz pięciu innych nagrodzonych książek. Laureat konkursu Książka Roku 2013 organizowanego przez Chartered Management Institute. Częsty keynote speaker na światowych konferencjach. Posiada MBA i stopień doktora, oba nadane przez Warwick Business School. Jest członkiem Królewskiego Towarzystwa Wspierania Sztuki, Przedsiębiorczości i Handlu (RSA, The Royal Society for the Encouragement of Arts, Manufacturers and Commerce) i Brytyjskiego Stowarzyszenia Psychologicznego (BPS, British Psychological Society).

INNOWACJE MAXMCKEOWN

9

natalia hatalska Sporo się teraz mówi o go-spodarce innowacji. Na czym ona właś-ciwie polega?

max mckeown Wydaje mi się, że gospodarka innowacji istnieje od zarania dziejów. To, co odróżnia człowieka od reszty stworzeń, to właśnie zdolność myślenia i wymyślania. Po-zostałe istoty po prostu wykonują pewne czyn-ności. Natomiast w naszej głowie pojawiają się pomysły, które następnie udoskonalamy. Dzielimy się nimi z innymi ludźmi, oni je wdra-żają w swoje życie, aż w końcu żyjemy zgodnie z naszymi pomysłami. To, co się zmieniło to to, że dziś zdajemy sobie sprawę, że tak właśnie funkcjonujemy, tak więc stale staramy się tę innowacyjność rozwijać. Innowacyjność jest tematem naszych rozmów, oczekujemy inno-wacyjności od innych oraz dążymy do tego, aby nasze działania także były innowacyjne. Zależy nam na innowacyjności i to ona staje się zamierzonym efektem naszych działań.

nh Innowacyjność rozpatrujemy dziś głównie w kategoriach nowych technologii. Ale innowa-cyjność to także inne dziedziny.

mm To prawda. Dla mnie innowacyjność to dowolny pomysł przełożony na praktyczne zastosowanie. Widzę jednak różnicę między pomysłami, czyli gdy zastanawiamy się nad tym, jak rozwiązać dany problem lub jak coś ulepszyć, oraz wynalazkami, które są zastoso-waniem innowacyjnych pomysłów w praktyce. I może to dotyczyć wszystkiego. Innowacyj-ne mogą być np. dowcipy lub pewne tradycje i zwyczaje społeczne. Niegdyś innowacją było małżeństwo, dziś jest odwrotnie – przejawem innowacyjności jest rezygnacja z tego sakra-mentu. To, co w danym momencie jest innowa-cyjne, ulega ciągłej zmianie, ale zdecydowanie nie chodzi tu tylko o nowe technologie. Mowa też o usługach, stylu życia, kulturze itd.

nh Czy nie przypomina to trochę ciągłej gonitwy za przysłowiowym białym królikiem? Stale szu-kamy nowych, przełomowych rzeczy.

mm To prawda, nie ma końca, zawsze jest tylko początek.

nh Ten proces jest więc nieskończony?mm Przestanie być nieskończony w chwili, gdy wszechświat zapadnie się w sobie, a my dowie-my się, czy istnieje coś jeszcze. Według osób wierzących śmierć to nie koniec, lecz większość z nas tak naprawdę nie wie, dokąd zmierzamy, ponieważ postęp ludzkości ma charakter przy-rostowy. Nasze instynkty biologiczne sugerują, że lubimy czuć się bezpiecznie, lubimy uczu-cie ekscytacji i zainteresowania czymś, lubimy czuć się kochani. Te potrzeby nie zanikną i na-dal będą kształtować nasze zainteresowania w przyszłości.

nh Co jest ważniejsze w innowacyjności – krea-tywność czy strategia?

mm Często mówię o czterech progach innowa-cyjności. W zasadzie sprowadzają się one do tego, w jaki sposób zbudowany jest nasz mózg. Mamy zdolność nawiązywania kontaktów spo-łecznych, w czym biorą udział konkretne czę-ści naszego mózgu. Inne części mózgu mają charakter bardziej zadaniowy, ich celem jest wykonywanie konkretnych czynności. Jeszcze inna część „każe” martwić się nam o przyszłość. Istnieje też część kreatywna, która uwielbia nowe rzeczy i rozwiązywanie problemów.

FUTURE MAKERS.TODAY MAX MCKeOwn

10

Każda z tych części mózgu nagradza nas do-paminą, czyli sprawia, że czujemy się lepiej. Kluczem jest to, w jaki sposób wszystkie te części wzajemnie na siebie oddziałują. Mógł- bym pójść na łatwiznę i podać odpowiedź: „Ważniejsza jest kreatywność” lub „Ważniej-sza jest strategia”. Ale nie mogę, bo to nie-prawda. Ważne jest połączenie ich obu. Nawet z najlepszą strategią na świecie można ponieść porażkę, a z najgorszym pomysłem odnieść spektakularny sukces. To tandem okoliczności i szczęścia napędzany naszą umiejętnością po-łączenia obu tych rzeczy.

nh Powiedziałeś kiedyś, że kreatywność nie za-leży od odpowiednich ludzi, lecz od odpowied-nich warunków. Co miałeś na myśli? W firmach od pracowników oczekuje się krea-tywności. Kreatywność rodzi in-nowacyjne rozwiązania. Może nie chodzi w takim razie o ludzi, a o firmy właśnie?

mm Te same osoby wy-rwane ze swojego śro-dowiska i umieszczone w nowym, niezależnie od tego, czy będzie to inny kraj, inny ustrój po-lityczny czy „rządy” innego szefa, będą zachowywać się całkiem inaczej. Z kolei pracownicy w tym samym środowisku będą wykonywać te same prace w taki sam sposób. Natomiast jedna mała zmiana w sposobie wspólnego dzia-łania może mieć duży wpływ na efekt końcowy. W środowisku niesprzyjającym innowacyjno-ści szef lub współpracownicy próbują zdusić nowe pomysły w zarodku, nie widzą miejsca dla zmian. Pracownicy starają się działać krea-tywnie, lecz pomysły giną. Są też firmy, w któ-rych innowacyjne rozwiązania zwyczajnie się

marnują. Szefom podobają się pomysły pra-cowników, lecz nie wiedzą za bardzo, co z nimi zrobić. Są też na szczęście firmy, w których pa-nuje głód nowych pomysłów i rozwiązań. Stale słychać tam rozmowy typu: „Jaki masz na to pomysł? Podziel się, jestem ciekaw.”, „Dziś rano w gazecie czytałem, że…”, „Słyszałem świetny dowcip…”, „Chodź, pokażę ci coś fajnego na YouTubie”. Ludzie w takich miejscach są stale zainteresowani nowymi pomysłami. Mówiąc o odpowiednich warunkach, miałem na myśli właśnie to – w końcu ludzie są z natury ciekawi nowych rzeczy i kreatywni.

nh Nie wszyscy.mm Oczywiście, niektórzy mniej. Istnieje pe-wien test psychologiczny o nazwie F-test,

który bada typy osobowości. Według niego istnieją osoby o tak silnej

skłonności do konformizmu, że tłamszą one każdy naj-drobniejszy przejaw od-mienności i starają się na siłę upodabniać innych do siebie. Są zadowolone tylko wtedy, gdy wszyscy

są tacy sami. Są też ludzie o osobowości z przeciwne-

go bieguna, którzy odczuwają silną potrzebę bycia innym i nie

dają się łatwo sprowadzić do wspólne-go mianownika z innymi. Te dwie siły są na sta-łe obecne w naszym życiu. Gdy choć jednemu twórczemu indywidualiście uda się zmienić sta-ry, utarty sposób postępowania, konformista będzie podążał za nowym porządkiem rzeczy w taki sam sposób, w jaki podążał za starym.

nh Różnorodność jest dziś sprawą kluczową. Gdybyśmy wszyscy byli tacy sami, innowacyj-ność byłaby niemożliwa.

Każdy z nas jest po trosze i twórcą i wytwórcą,

lecz gdy lepiej wychodzi ci robienie rzeczy, musisz zna-leźć kogoś, kogo mocną stroną są pomysły, a jeśli jesteś lepszy

w pomysłach i strategiach, twoją „drugą połówką” musi

być ktoś, kto świetnie zna się na wytwa-

rzaniu.

FUTURE MAKERS.TODAY MAX MCKeOwn

11

mm Różnorodność jest nam potrzebna z dwóch powodów: po pierwsze, dlatego, że różnimy się między sobą i zdążyliśmy już uświadomić sobie, że lubimy być inni. Z psychologiczne-go punktu widzenia potrzebujemy różnić się od innych. Po drugie, więcej innowacyjnych rozwiązań pojawia się wtedy, gdy konfrontuje-my ze sobą wiele różnych pomysłów. Ty masz swoje zdanie, ja mam swoje, nie we wszystkim się zgadzamy, jednak konstruktywna różnica zdań jest niezbędna. Zbyt często zdarza się, że ludzie bezmyślnie przytakują sobie nawza-jem, jedynie udając, że się ze sobą zgadzają. W takiej sytuacji nie ma prawa powstać nic nowego. Widziałem dziś taki właśnie wywiad, w którym rozmówca nie odpowiadał na pytania dziennikarki przeprowadzającej wywiad, lecz ona wcale na to nie reagowała.

nh Chciałabym chwilę porozmawiać na temat kultury i środowiska start-upów, w którym peł-no jest porażek. Jakie wnioski należy wyciągać z takich niepowodzeń? W jaki sposób właści-ciele start-upów powinni wykorzystywać swoje pomysły? Innowacyjność w dużej mierze rodzi się w głowach młodych ludzi, w ich „garażach”. Dziś mają oni możliwość dzielenia się swoimi pomysłami w internecie i uzyskania funduszy na ich realizację. Jednocześnie wielu z nich ponosi sromotną klęskę.

mm W pewnym sensie porażki te są nieunik-nione. Wielu ludzi chce robić podobne rze-czy, te same pomysły konkurują więc ze sobą. Z jednej strony obserwujemy niepowodzenia typu: „Próbowałem wdrożyć swój pomysł i nic z tego nie wyszło.” Z drugiej strony mamy: „Pró-bowałem wdrożyć swój pomysł, wypalił, ale okazało się, że nie był najpopularniejszy.” Dru-ga sytuacja nie jest wcale porażką, ale przeja-wem istnienia konkurencji. Właściciel start-upu wybiera spośród różnych pomysłów, wybiera,

na czym się skupić. Może się jednak pomylić i z tego powodu powinien mieć w zanadrzu pewną część zasobów oraz być na tyle ela-stycznym, aby móc bez problemu stwierdzić: „Spędziliśmy nad tym ostatni rok, ale ktoś inny wpadł na lepszy pomysł. Wykorzystajmy go, powielmy go i zacznijmy od nowa”. Sposobem na uniknięcie ostatecznej porażki jest chęć zmiany w momencie, gdy zdasz sobie sprawę, że ktoś inny zrobił coś lepiej od ciebie oraz znalezienie w sobie wystarczającej pokory, aby stwierdzić: „OK, wykorzystamy ten pomysł i za-czniemy wszystko od początku”. W Harvard Business School przeprowadzono słynne ba-danie, w którym udział wzięli absolwenci z ty-tułem MBA, którzy zdecydowali się założyć własną firmę. Połowa z nich poniosła porażkę, druga połowa odniosła sukces. Okazało się, że 90% osób, których firma nie okazała się strza-łem w dziesiątkę, było przekonanych, że ich pomysł był bez wad, dlatego cały swój wysiłek skierowali na realizację tego jednego pomysłu. Postawili wszystko na jedną kartę. Natomiast 90% osób, którym się udało, myślało katego-riami: „To może być dobry pomysł, ale kto wie”.

nh Czy powinniśmy rozmawiać o naszych pomy-słach z innymi? W Polsce gdy mamy jakiś pomysł, nie dzielimy się nim z nikim innym. Taka nasza mentalność.

mm Żeby nikt go nam przypadkiem nie ukradł?

nh Dokładnie. mm Innowacyjność wymaga od nas tego, aby dzielić się swoimi pomysłami z innymi. Jest to tzw. seks pomysłów. Pomysły muszą ze sobą rozmawiać, muszą „uprawiać seks”, aby po-wstało coś więcej. Zgodnie z zasadami ewolucji niezbędne są dane zestawy chromosomów, aby powstało nowe życie. W eksperymentach stosuje się myszy, ponieważ bardzo szybko

FUTURE MAKERS.TODAY MAX MCKeOwn

12

się rozmnażają. Eksperymenty przeprowadza się też na muszkach owocowych, ponieważ w krótkim czasie mają wiele pokoleń, tak więc daje to duże pole do popisu. Nie inaczej jest z pomysłami. Jeśli masz tylko jeden pomysł, w momencie pokazania go światu może okazać się on niegotowy. Jeśli z kolei między pomysła-mi panuje duża konkurencja i dużo wzajemnych przemieszczeń, nagle okazuje się, że masz to, czego potrzebujesz, ale twój sąsiad ma inny pomysł, więc łączycie to ze sobą i próbujecie wdrożyć. Taka szybka współpraca jest niezwy-kle ważna i ma ona już miejsce. Na tym pole-ga Dolina Krzemowa. Idziesz ulicą, spotykasz kogoś, dzielisz się z nim swoim pomysłem, on go „kradnie”, ty starasz się go odzyskać i koniec końców wszystko działa.

nh Często powtarzasz, że twórcy (thinkers) i wy-twórcy (makers), czyli osoby, które myślą, oraz te, które robią – jeśli dobrze rozumiem – to dwie od-rębne grupy, ale muszą one ściśle ze sobą współ-pracować. Ja natomiast uważam, że czasem jedna osoba może być i twórcą, i wytwórcą.

mm Tak, i taką właśnie osobą jest twórca-wy-twórca. To ktoś, kto potrafi wymyślić, ale także stworzyć daną rzecz. Takie osoby są niezwykle wpływowe. Przykładem jest Mark Zuckerberg. Ojciec Facebooka ma pomysły, opracowuje strategie, a następnie sam tworzy to, co wy-myślił. Nie potrzebuje niczyjej pomocy, aby stworzyć prototyp i wypuścić go na rynek. Sam generuje swoje zasoby, aby dokonać całej resz-ty. Tak robi Google, tak robił Disney. Tacy ludzie istnieją. Zresztą uważam, że każdy z nas jest po

trosze i twórcą i wytwórcą, lecz gdy lepiej wy-chodzi ci robienie rzeczy, musisz znaleźć kogoś, kogo mocną stroną są pomysły, a jeśli jesteś lepszy w pomysłach i strategiach, twoją „drugą połówką” musi być ktoś, kto świetnie zna się na wytwarzaniu. Tylko poprzez połączenie tych dwóch umiejętności można stworzyć coś no-wego. Wspominałem o idealnych partnerach. Musisz znaleźć swojego partnera, kogoś, kto cię dopełni i z kim świetnie się dogadasz.

nh Czy zgadzasz się z tym, co powiedział Chris Anderson – że dzięki technologiom takim jak internet czy drukowanie 3D dzisiaj wszyscy mo-żemy być wytwórcami?

mm Z historycznego punktu widzenia wydaje się to mało prawdopodobne. Uważam, że lu-dzie zawsze będą próbować obcować z nowy-mi technologiami. Znamy przecież statystyki, według których liczba telefonów komórkowych przewyższa liczbę ludzi na Ziemi. Jednak wie-lu z nas nadal nie rozumie, czym jest telefon komórkowy. Ludzie korzystają z wyszukiwarki Google, bo jest prosta w obsłudze. Jeśli byłaby trudniejsza, nikt by jej nie używał. Wystarczy wpisać tekst i kliknąć. Wytwarzanie czegoś jest znacznie trudniejsze, o czym mówił Chris,

FUTURE MAKERS.TODAY MAX MCKeOwn

13

wspominając o swoim dziadku. Wielu z na-szych dziadków i ojców robiło własne rzeczy, lecz byli oni mniejszością. Myślę, że wytwórcy zawsze będą mniejszością.

nh Czy uważasz, że stajemy się coraz mniej in-teligentni, bo wszechobecne nowe technologie sprawiają, że wszystko staje się prostsze?

mm Myślę, że inteligencję rasy ludzkiej da się przedstawić na krzywej dzwonowej, tak jak wszystkie inne zjawiska. Ktoś może być bardzo inteligentny, a przy tym bardzo leniwy, ktoś inny może być mało inteligentny, lecz bardzo pracowity. Jesteśmy swego rodzaju trójwymia-rową krzywą dzwonową. Nie sądzę jednak, abyśmy stawali się coraz mniej inteligentni. Mój siedmioletni syn potrafi teraz o wiele więcej niż siedemdziesięcioletni wykładowca uniwer-sytecki dwa tysiące lat temu. Rozumie wiele niesamowitych rzeczy.

nh Posiada wiedzę, której ludzie wtedy nie po-siadali.

mm Dokładnie. Ma tę przewagę i musi się z nią zmierzyć. Efekty widać w poziomie IQ. Przez ostatnie pięćdziesiąt lat poziom inteli-gencji społeczeństwa stale rósł i nadal rośnie. Niektórzy uważają, że współczesne testy na inteligencję są źle skonstruowane. Jednak moim zdaniem oznacza to, że ogólny poziom inteligencji społeczeństwa z roku na rok staje się coraz wyższy, a ponieważ człowiek potrafi przystosować się do nowych warunków, da-jemy sobie z tym radę. Stajemy się coraz bar-dziej inteligentni, ale nie każdy z nas będzie wytwórcą, bo najzwyczajniej nie każdy ma taką potrzebę. 

Wywiad ten przeprowadziłam podczas konferencji e-nnovation zorganizowanej przez markę Allegro w Poznaniu, we wrześniu 2013.

FUTURE MAKERS.TODAY MAX MCKeOwn

14

15

MIASTO JANUSZKANIEWSKI

Wieloletni projektant Pininfariny i Ferrari, autor lub współautor wielu współczesnych samochodów. Doradca Prezydenta Gdyni, pierwszy i jedyny nie-architekt w SARP. W 2012 roku Janusz Kaniewski zajął drugie miejsce w rankingu najbardziej innowacyjnych przedsiębiorców w Polsce według magazynu Forbes. Z okazji 25-lecia pracy w październiku 2013 Wydawnictwo Bosz opublikowało album „Janusz Kaniewski. Design”.

16

natalia hatalska Według danych UNICEF-u do 2050 roku 70% populacji ma miesz-kać w miastach. Jak ta postępująca ur-banizacja wpłynie na wygląd miast?

janusz kaniewski Intuicja podpowiada mi, że w momencie, gdy na miasto zwala się nagle ogromna ilość ludzi, tworzy się w nim swego rodzaju lej po bombie. Czyli efekt jest taki, że miasto paradoksalnie pustoszeje. Przykładem są chociażby miasta amerykańskie – w mo-mencie, kiedy pojawiła się tam intensywna zabudowa w centrum i napłynęli nowi ludzie, inni odpłynęli na obrzeża.

nh Faktycznie amerykańskie miasta różnią się od miast europejskich. I różnica jest taka, o której mówisz – że w centrum są miejsca do pracy, ale nie ma tam mieszkań, ludzi, nie ma tzw. normal-nego życia. Pytanie – czy to oznacza, że w 2050 roku przedmieścia też znikną?

jk Nie, nie. To, co teraz powiem, to trochę wizja może na wyrost, ale wyobraźmy sobie, że powstał lej po bombie, ludzi wyrzuciło na przedmieścia, centrum jest opustoszałe. Po 17 nie ma w centrum żywej duszy. Pamiętam byłem zszokowany, widząc dokładnie taką sy-tuację w Filadelfii. I pomyślałem sobie – w ta-kim razie, skoro centrum miasta jest najbardziej pustym miejscem, to fajnie byłoby przenieść się ze swoją hacjendą do centrum miasta. Ur-banistyka idzie zresztą w takim kierunku, że im mieszkanie wyżej położone, tym droższe. Wynika to stąd, że mieszkam, nie patrząc na ścianę domów dookoła, mam daleką perspek-tywę, komfort życia jest wyższy. Teraz wyobraź sobie centrum miasta, które jest zabudowane w taki sposób, że są biurowce, które mają np. po 30 albo 50 pięter. Na dole połączone są chodnikami, ulicami, parkingami podziemnymi itd. Tam też znajdują się usługi, transport, tam ludzie pracują. Oprócz chodników połączone

są także dachami, gdzie z kolei są ogrody i mieszkają najbogatsi ludzie. W centrum mia-sta, ale bardzo wysoko, z daleką perspektywą na otwartą przestrzeń. Już dzisiaj, chociażby w Warszawie, ludzie najzamożniejsi i ci, którzy się dobrze znają na urbanistyce i architekturze, kupują sobie właśnie mieszkania w takiej loka-lizacji. W centrum, na wysokości kilku pięter, ale z szeroką perspektywą – z zielenią, z ogro-dem. To mi zresztą przypomniało, jak byłem w Nepalu i widziałem Katmandu. Katmandu jest niesamowitym miastem, bardzo starym. Paradoksalnie jednak jest tam urbanistyka, któ-rą nazwałbym urbanistyką przyszłości.

nh Bo?jk Na poziomie ziemi odbywa się przez cały dzień transport, handel, praca. Ludzie uwijają się jak mrówki. Na tym poziomie domy nie mają ścian, tylko słupy i jakieś lekkie zasłony. W każ-dym takim zakamarku mieści się albo knajpka, albo warsztat szewski, albo naprawa rowerów, albo sklep. Więc z jednej strony niby są ulice, ale możesz też przemykać zaułkami, przenikać przez domy, bo one nie mają ścian na dole. Powiedziałbym, że to taki jeden ogromny plac, nad którym nadwieszone są budynki – 3, 4, 5 pięter drewnianej konstrukcji, mocno nadwe-rężonej, bo niektóre budynki są nawet sprzed 300 lat. I tam mieszkają ludzie – im niżej tym biedniejsi, im wyżej tym bogatsi. Później wy-chodzisz na dach takiego domu i na dachu zbu-dowany jest jeszcze jeden domek, który ma już

FUTURE MAKERS.TODAY JAnuSz KAnIewSKI

17

cały dach dla siebie. Tam ludzie hodują owoce, warzywa i kwiaty. Na dachu takiego domku potrafi stać jeszcze jeden domek i czasami te budowle dochodzą do 7-8 pięter. I teraz co jest najciekawsze? Uliczki na dole są ciasne, więc mieszkańcy Katmandu poprzerzucali mostki między dachami. Sąsiedzi odwiedzają się więc, nie schodząc na dół na ulice do biedoty, tylko chodząc po mostach. Wieczorem całe miasto z dachu wygląda jak miasto ogrodów, wszędzie palą się ogniska, ludzie gotują kolacje, bawią się na dachach – taki high life a’la Katmandu.

nh Jak to przełożyć na miasto przyszłości?jk Mogę sobie wyobrazić, że jeżeli zmniejszy-my ilość samochodów w mieście, a taka jest generalnie tendencja, to zmniejszy się także zapotrzebowanie na szerokie ulice. Domy będą mogły się przysunąć do siebie, transport bę-dzie mógł być na wysokości pierwszego piętra, schowany w środku w budynkach. Ulice zamie-nią się bardziej w place, bo nie będą potrzebne długie osie komunikacyjne, żeby pojedyncze samochody się nimi poruszały. Nastąpi powrót do podwórek, enklaw otoczonych budynkami. Na dole będzie się odbywało codzienne życie biedniejszych. Drugie piętro będzie dla tych bogatszych, których będzie stać na zrobienie ogrodu na dachu takiego bloku i komunikację jakimiś łączeniami na górnym poziomie. Wyob-rażam więc sobie takie piętrowe miasto.

nh Rozwiązania, o których mówisz, są komfor-towe dla bogaczy, którzy są przecież w mniej-szości. Większość ludzi będzie jednak mieszkała na dolnych poziomach. W związku z tym dla ich komfortu psychicznego i zdrowia, miasta będą musiały projektować takie przestrzenie, gdzie ci ludzie będą mogli spędzać czas, czyli np. jakieś tereny zielone, parki, centra rozrywki. Już dziś widać zresztą, że powstają budynki, które pełnią

różne funkcje w dzień i w nocy. Np. coś w ciągu dnia jest miejskim parkingiem dla samochodów, a wieczorem zamienia się w centrum rozrywki. Czy możemy też założyć, że zalegalizowane zo-staną rozwiązania, w których w jednym miesz-kaniu będzie mogło mieszkać kilka obcych dla siebie osób?

jk Jako ludzie mamy zakodowaną potrzebę posiadania rzeczy na własność i ta potrzeba nam rośnie z wiekiem. Mamy potrzebę po-siadania nie tylko po to, żeby mieć pewność i stabilność, ale też, żeby się pokazać. Tzn. że czerpiemy przyjemność nie tyle z tego, że mi jest ciepło, ale z tego, że komuś w tym mo-mencie jest zimno. Bardzo brzydka cecha, ale nie do wyplenienia z człowieka. Zobacz, że te projekty, które były demokratyczne, okazały się utopijne. Maszyna do mieszkania Corbusiera, wielkie projekty typu Brasilia, blokowiska za socjalizmu – to wszystko są projekty. Maszy-na do mieszkania nigdy nie zafunkcjonowała, w Brasilii nikt nie chce mieszkać, a socjalizm się zawalił. Bloki z tamtych czasów są stopniowo rozbierane lub mieszkają w nich biedni, zde-generowani lub zbuntowani. Jeżeli więc mnie pytasz „jak będzie wyglądało miasto?”, to nie-stety ten wygląd będą nadawały te inwestycje, które są związane z ostentacją, niestety. Jeżeli poprosiłbym cię, żebyś narysowała na serwet-ce Londyn, Paryż i Dubaj, to narysowałabyś pomniki bogactwa i ostentacji, pychy, ambicji, a nie projekty utopijne i pożyteczne. Wieża w Dubaju czy wieża Eiffle’a jest po prostu bar-dziej charakterystyczna.

nh To prawda, choć akurat Londyn najbardziej kojarzy mi się z metrem. Wspomniałeś zresztą, że transport przeniesie się na poziom pierwszego piętra. Chciałabym pociągnąć trochę temat trans-portu, uwzględniając też to, co jest zapisane w bia-łej księdze transportu UE – że do 2050 z centrów

FUTURE MAKERS.TODAY JAnuSz KAnIewSKI

18

miast mają całkowicie zniknąć samochody, które są napędzane tradycyjnym napędem. Czyli praw-dopodobnie zostaną nam samochody elektryczne albo jakiś inny środek transportu. A może wyłącz-nie transport publiczny?

jk Wbrew pozorom samochód elektryczny nie jest tak ekologiczny, jak nam się wydaje. A wydaje nam się, bo w porównaniu z samo-chodem spalinowym, on śmierdzi komuś in-nemu daleko od nas – tzn. nie używa silnika, z którego rury wydechowej spaliny lecą bezpo-średnio u mnie pod balkonem, tylko korzysta z energii elektrycznej, która pochodzi z elek-trowni, która kopci komuś innemu w innym mieście, np. chłopom w Kozienicach. Samochody elektryczne są też nie-zwykle energochłonne, bo wyprodukowanie baterii i później utyli-zacja chemii, która jest w bateriach, to proces szalenie wymagający. Przynajmniej na razie samochody elektryczne są bardzo szkodliwe dla Ziemi, oprócz tego, że oczywiście w cen-trum Berlina czy Kopenhagi zrobiło się ciszej i przyjemniej. Ale to jest właśnie niestety zwią-zane z tym, że ci bogatsi mieszkańcy wyrzucili smog do Kozienic. Z kolei problem transportu publicznego jest taki, że człowiek ma silną po-trzebę posiadania. To znaczy, kiedy jest młody, na studiach, ma głowę pełną ambitnych pomy-słów, jest pozytywnie nastawiony do świata, popala trawkę, nie ma większych zmartwień, mama mu pierze skarpetki, wtedy jest otwar-ty na spędzanie czasu z innymi ludźmi. Póź-niej stopniowo, niestety, człowiek zasklepia się w tym, że chce pobyć sam, że chce mieć samochód lepszy niż sąsiad, dom lepszy niż

sąsiad, żonę młodszą niż sąsiad i zaczyna trzy-mać innych ludzi na dystans. To jest niezależ-nie od społeczeństwa. To jest wszędzie, taką mamy naturę. W związku z tym ludzie mogliby korzystać z autobusów i tramwajów, ale auto-bus i tramwaj nie zaspokaja takiej potrzeby, którą daje samochód. Czyli pewnego rodzaju arogancji, ostentacji i statusu. Jest po prostu za bardzo demokratyczny. Samochodem za 5 tysięcy złotych dojadę w tym samym czasie do Katowic co samochodem za 500 tysięcy. OK, może tym drugim o parę minut wcześ-niej, ale jeden i drugi będzie miał ogrzewanie,

wycieraczki, przewiezie 5 osób. Ale nie po to kupuję samochód. Ku-

puję samochód po to, by mieć frajdę, że wszyscy na mnie

patrzą, jaki jestem fanta-styczny, jak mam drogi samochód. Jak zabierzesz ludziom w centrum mia-sta tę przyjemność, to nie

wiem, na co przerzuci się ta miłość – żaden sprzęt AGD

w domu, mieszkanie, wyposa-żenie nie daje takiej wartości do-

danej. To jest to samo, że wygodniej ci jest chodzić w tenisówkach z Decathlonu za 20 zł, a dużo mniej wygodnie jest ci brylować w szpilach od D&G za 3 tysiące, ale z jakichś powodów szpile od D&G się świetnie sprze-dają.

nh Różnica między komfortem a luksusem?jk Tak, te dwa pojęcia są często mylone. Kom-fort to jest to, żeby przedmiot był dopasowa-ny do ciała – fakturą, miękkością, dotykiem, funkcją, łatwością obsługi, tym, że nie czuję się skrępowany przy tym przedmiocie. Mogę rozwalić się z pizzą na kanapie i oglądać głupi serial – to jest komfort. Natomiast luksus to

Nastąpi powrót do podwó-

rek, enklaw otoczonych budynkami. Na dole będzie się odbywało codzienne ży-

cie biedniejszych. Drugie piętro będzie dla tych bogatszych, któ-

rych będzie stać na zrobienie ogrodu na dachu takiego blo-

ku i komunikację jakimiś łączeniami na górnym

poziomie.

FUTURE MAKERS.TODAY JAnuSz KAnIewSKI

19

nie jest wygoda. To jest przyjemność czucia dy-stansu między mną, a następnym biedniejszym ode mnie. Samochód daje komfort, ale przede wszystkim daje luksus. Jak zabierzesz ludziom samochody, to oni będą tego luksusu szukać w czymś innym, bo transport publiczny tego nie daje. Może pewnym rozwiązaniem byłyby autobusy, tramwaje z pierwszą klasą, z klasą biznes. Czyli np. jest jedna trzecia tramwaju, gdzie bilet jest 3 razy droższy, ale są pojedyn-cze fotele i biblioteczka i możliwość podłą-czenia się do komputera i dostaniesz kawę, a przede wszystkim za plecami będziesz mieć szybę i tam będzie stał tłum biedoty. Dopiero wtedy będziesz miała tę przyjemność, że mo-żesz sobie pozwolić na tramwaj pierwszej klasy.

nh Teraz pracujesz nad tramwajem. Czy właśnie w taki sposób go projektujesz?

jk Nie, robię tramwaj, który będzie w produkcji za 2 lata. Będzie oczywiście nowoczesny i eko-logiczny, ale nie pozwolimy sobie jeszcze na coś takiego jak biznes klasa w autobusie. Na-tomiast wiem, że w Paryżu jest bardzo mocno dyskutowane, czy nie wprowadzić biznes klasy do środków transportu publicznego. Być może to by spowodowało dosyć masowe przeniesie-nie się z samochodów.

nh A czy według Ciebie ma szansę powodzenia taki transport, jaki widzieliśmy w Raporcie Mniej-szości i który wdrażany jest w pewnym sensie w Masdarze? Czyli transport publiczny, ale sa-mochód przewozi jedną osobę, która może do niego w dowolnym momencie wsiąść, oczywiście za odpowiednią opłatą.

jk Jeżeli tak, to na niedużą skalę, bo car sharing ma główne ograniczenie, że to nie jest moje. Nie daje mi np. tego komfortu, że rano mogę wyjechać do pracy, a w bagażniku mam buty wieczorowe i buty do joggingu, sweter, parasol,

szczoteczkę do zębów. W samochodzie z car sharing tego nie ma. Wsiadając do niego, muszę bardzo dobrze się zastanowić, czy wieczorem planuję tańczyć, biegać czy wrócić do domu, bo nie będę przecież tego wszystkiego woził w reklamówce ze sobą. Myślę, że z car sharingu ludzie chętniej korzystają w obcym mieście. Natomiast u siebie w domu, po moim mieście, częściej wolą zapłacić za parking, narzekać, że nie mają gdzie zaparkować, ale jednak mieć ten kawałek prywatnego terenu, który wożą ze sobą. Tego się chyba nie przeskoczy.

nh A co z zanieczyszczeniem w miastach? Jak miasta będą sobie z tym problemem radzić? Czy według Ciebie mają szansę powodzenia takie projekty jak Hyper Filter, wyróżniony ostatnio przez eVolo projekt budynku, który za pomo-cą specjalnych filtrów ma oczyszczać powietrze w mieście?

jk Nie, to moim zdaniem utopijne projekty, które służą zwróceniu uwagi, ale raczej nie będą realizowane. Trudno mi sobie wyobrazić inwestora, który zainwestowałby w hardware w mieście. W mieście inwestuje się w hardware tylko przy budowie czegoś bardzo prestiżowe-go – właśnie przypadek Dubaju. Tam nie ma sensu zbudować wieżowca 100-piętrowego, bo wydasz masę pieniędzy, a on i tak zniknie. Wydaje mi się, że w tym momencie łatwiej i skuteczniej inwestować w software, czyli nie w to, co ludzie rzeczywiście widzą i czują, tylko w to, co ludzie myślą, że widzą i czują.

nh Czyli krótko mówiąc – manipulacja?jk Tak. Od bardzo dawna w projektach stu-denckich pojawiają się bardzo zdroworozsąd-kowe wizje ścieżek rowerowych, które są na wysokości pierwszego piętra. Są częściowo albo w dużej części zadaszone, ogrzewane, więc można nimi jeździć i w deszczu, i zimą.

FUTURE MAKERS.TODAY JAnuSz KAnIewSKI

20

Ich faktyczne wdrożenie mogłoby zachęcić masę ludzi, którzy pracują w centrum, żeby odstawić samochód i poruszać się rowerem. Dopóki jednak to były projekty studenckie, to niespecjalnie ktoś się nimi interesował. Były traktowane w kategoriach wizji lewicowo--utopijno-nierealistyczno-filmowych. Aż w ze-szłym roku pracownia Fostera zrobiła całkiem realistyczny projekt zbudowania potężnej sieci takich ścieżek w Londynie i nagle pojawiło się zainteresowanie takim rozwiązaniem. I teraz do czego zmierzam? Ludzie, którzy się karmią tym, co przeczytają albo zobaczą, nie mają cza-su sprawdzić, co jest prawdą, a co nieprawdą, w dużej mierze wyłączyli własny zmysł krytycz-ny i łatwiej im jest uwierzyć w to, co zostało im wmówione lub w to, co zobaczyli na obraz-kach, niż w to, co organoleptycznie sami do-świadczają. Jeżeli więc opinia publiczna myśli, że jeżdżenie rowerem zimą to rozwiązanie dla biedoty, to nic się nie zmieni. Ale jeśli z jeżdże-nia na rowerze zrobisz ogólnoświatową modę i podeprzesz to bardzo dużymi pieniędzmi, to 90% ludzi przesiądzie się na rowery. Dzięki temu pozostałe 10% ludzi, tych najbogatszych, którzy to wymyślili, będzie mogło spokojnie jeździć po ulicach miast swoimi jaguarami.

nh Ale czy właśnie z taką sytuacją nie mamy do czynienia teraz? Choć byłam przekonana, że ma to raczej związek z trendem zdrowego stylu ży-cia. Coraz więcej ludzi jeździ na rowerach, mia-sta inwestują w ścieżki rowerowe – Kopenhaga, Amsterdam, Gdańsk…

jk Kopenhaga – tak. Wiedeń – tak. Zurych

– tak. Ale w Polsce dzieje się to z innej przy-czyny. Na rowery przesiadają się u nas raczej trendsetterzy. Natomiast większość to są ludzie napływowi, słabo wykształceni, którzy dopiero w pierwszym pokoleniu dochrapali się samo-chodu. My jesteśmy na etapie Chińczyków. U Chińczyków jest tak ogromna ilość smogu dlatego, że oni mają ogromny głód posiadania samochodów. I trzeba wiedzieć, że posiadanie samochodu tam to ogromne koszty – prawo jazdy z prawem poruszania się po Szanghaju to wydatek 5 tysięcy euro. Kupa kasy. Ale Chiń-czycy są tak zdeterminowani, że rzeczywiście mieszkają w lepiance, ale samochód musi być i to ten największy. Firmy takie jak Audi czy BMW, które robią i tak już duże samochody, na chiński rynek sztucznie rozciągają podwo-zia. Bo Chińczycy chcą mieć jeszcze dłuższą limuzynę. Jako Polacy jesteśmy na podobnym etapie, a nie na etapie Kopenhagi, która zmę-czyła się wielką ilością samochodów.

nh Kiedy mowa o przyszłości miasta, zawsze pojawia się wątek inteligentnego miasta. Czym w takim razie jest inteligentne miasto dla Ciebie?

jk Osobiście wyprowadziłbym się z inteligen-tnego miasta, ale muszę podkreślić, że nie je-stem w tej kwestii reprezentatywny. Przez to, że sam projektuję przedmioty, podchodzę do nich bez żadnej ekscytacji. W związku z tym nie znajdziesz u mnie w domu żadnych gadżetów. Żadnych ułatwiaczy życia, żadnych systemów zarządzających klimatyzacją, roletami, alar-mem, oknami. Przez to też dosyć krytycznie podchodzę do hasła inteligentne miasto, bo inteligentne miasto dosyć powszechnie jest mylone z miastem, w którym różne strefy są zintegrowane i wymagają bardzo dużego skupienia od mieszkańców, żeby się w tym wszystkim połapać. Już teraz np. widzę, że au-tobusy, które jeżdżą po Warszawie, zaczynają

FUTURE MAKERS.TODAY JAnuSz KAnIewSKI

21

być niefunkcjonalne dla coraz większej grupy mieszkańców. Starsze osoby nie radzą sobie z automatycznymi kasownikami, z automatami do sprzedaży biletów, z tablicami informacyj-nymi, z otwieraniem drzwi, z poruszaniem się po dworcu, z systemem informacji miejskiej. I jeśli nie radzą sobie z tym staruszki, no to ok, bo to inne pokolenie. Ale widzę, że problem zaczynają mieć ludzie w moim wieku, 40-50-latko-wie. Np. jest hotel w Pozna-niu, gdzie dostajesz tablet i idziesz z tym tabletem do pokoju i wszystkimi funk-cjami zarządzasz za jego pomocą.

nh Byłam ostatnio w takim hotelu w Rotterdamie i uznałam, że to jest super. A mam 37 lat, więc niedaleko mi do grupy wie-kowej, o której mówisz.

jk OK, ale ciebie to kręci, interesuje cię to z za-wodu. Projektuję teraz panel do zarządzania inteligentnym domem. To jest taki mały pa-nel, rodzaj tabletu, który wisi na ścianie albo możesz go wziąć i zarządzasz całym domem. I oczywiście ty szybko nauczysz się jego obsłu-gi, ale przyjdzie do ciebie twoja babcia i będzie chciała wstać na siku w nocy albo ktoś z twoich gości będzie chciał się dyskretnie wymknąć do toalety i niezręcznie będzie im pytać – „prze-praszam, gdzie leży tablet, bo nie wiem, jak spuścić wodę”. Tzw. inteligentne rozwiązania mają jednak sporo ograniczeń, zwłaszcza dla starszych ludzi. A społeczeństwo będzie się starzało, więc te inteligentne systemy będą dla nich wykluczające. Dlatego podoba mi się to, co widziałem w Tokio. Tam oni walczą z bez-robociem w taki sposób, że kolej i dworce są bardzo nowoczesne, ale jednocześnie pracuje tam bardzo dużo ludzi, starszych, którzy dzięki

temu, że są od poprawiania komfortu podróży, nie są wykluczeni. To są panie, które kręcą się i gdy widzą zagubionego gościa, pytają „czego pan szuka?”, „jak mogę pomóc?” „może pana za-prowadzę?”. Oczywiście mogliby zastąpić ludzi robotami, elektroniką, ale postawili na bardzo humanistyczne podejście. Ostrożnie więc pod-

chodzę do tematu inteligentne miasto, w sensie bardzo automatyczne, bo

ono jest odhumanizowane.

nh Dla mnie inteligentne mia-sto to jest takie miasto, które za mnie myśli i ja nie muszę

się zastanawiać, co mam włą-czyć i jak, bo to się dzieje au-

tomatycznie i jest intuicyjne. Przy okazji – czytałam ostatnio, że w Portu-

galii powstaje miasto, gdzie ma być 225 tysięcy mieszkańców, ale za to milion czujników. Widzi-my więc swego rodzaju fascynację mechanizacją i automatyzacją. Z tego jednak, co Ty opowia-dasz, można wnioskować, że w przyszłości może z tego jednak zrezygnujemy? Czy raczej jest tak, że dla pokolenia, które nam teraz dorasta, dla którego cyfrowy świat jest całkowicie naturalny – dla pokolenia 2-3-latków, którzy za 50 lat będą mieli 53 lata, dla nich to będzie całkowicie nor-malne, że oni będą w ten sposób funkcjonować i się komunikować?

jk To są dwa aspekty. Po pierwsze wtedy tech-nologia i tak ucieknie do przodu, bo technolo-gia rozwija się szybciej niż anatomia, więc oni i tak będą zagubieni, bo wtedy będzie znowu jakaś technologia, za którą z kolei oni przesta-ną nadążać. To po pierwsze. Po drugie, jest taka teoria, która wielokrotnie była podnoszo-na, że przy takim bardzo zautomatyzowanym świecie prawdopodobnie będzie około 20% potrzebnych ludzi i około 80% niepotrzeb-nych. Czyli 20% mogłoby sobie spokojnie żyć

Miasto inteli-gentne… Jestem za

dużym cynikiem, żeby nie wiedzieć, że to jest owszem z jednej strony

sprzedawane jako więcej komfortu, ale tak na-prawdę to jest wię-

cej kontroli.

FUTURE MAKERS.TODAY JAnuSz KAnIewSKI

22

i nie potrzebowałoby tych pozostałych 80%. Oczywiście nie będzie Holocaustu, to już nie przejdzie. Natomiast coś będzie trzeba zrobić, żeby skanalizować ich energię. I znowu para-doksalnie to brzmi, ale człowiek ma potrze-bę dominowania nad drugim człowiekiem, to mu daje satysfakcję. 500 lat temu Frycz Mo-drzewski pisał: zazdrość, moc, pieniądze, sława – cztery czynniki, których człowiek najbardziej pożąda i do dziś się to nie zmieniło. Wyobraź sobie więc totalny paradoks – bogaty czło-wiek zamiast kupić sobie samochód wykupuje usługę, że czterech ludzi go niesie w lektyce. Najpierw się oburzysz i powiesz: „nie, to słabe, skończyło się już niewolnictwo, nie wracamy do takich rzeczy”, ale w ten sposób ten ktoś będzie miał satysfakcję, a cztery osoby będą miały zatrudnienie i będą się czuły potrzebne. Człowiek pieszo porusza się bardzo sprawnie po mieście: w pionie, w poziomie, w budynku, poza budynkiem, więc taka lektyka miałaby same zalety. To zresztą dzieje się już na małą skalę – polskie kobiety wyjeżdżają jako opie-kunki i sprzątaczki do Niemiec, a na ich miej-sca przyjeżdżają Ukrainki, Białorusinki. To jest właśnie taka forma niewolnictwa.

nh Rozumiem punkt widzenia, ale to jednak straszne.

jk Co najciekawsze bardzo kuszącą w tej per-spektywie rzeczą jest to, że człowiek ma potrze-bę zrobienia czegoś, wyrwania się spod kontroli, ucieczki wielkiemu bratu, zrobienia psikusa, zrobienia pewnych rzeczy nielegalnie. Miałem w tym roku wykład w Poznaniu na temat tego, dlaczego nielegalność jest taka kusząca. Dlacze-go zło jest atrakcyjne? Dlaczego nas kręci to, że samochodem można kogoś zabić? Że samochód jest wykończony skórą zabitych zwierząt. Głoś-ny, hałaśliwy, paliwożerny silnik jest uważany za bardziej atrakcyjny niż mały i ekologiczny.

Smród palonej gumy, zużytej benzyny, oleju, głośna muzyka, twarde zawieszenie, agresywny wygląd to są zasady, które powodują, że sa-mochód jest atrakcyjny. Posiadanie niewolnika w przyszłości mogłoby też tę potrzebę zaspa-kajać. To jest brzydka cecha, ale tak jest. Mamy ją od zawsze i myślę, że zawsze będziemy mieli. A propos zrobienia czegoś nielegalnego. Prze-prowadziłem się ostatnio i mieszkam na osiedlu w lesie, dosłownie 5 metrów od domu zaczynają się drzewa. Bardzo lubię chodzić wieczorem na spacery i co mnie wkurza? Te domki są niedaw-no oddane, nie wszystkie są jeszcze zamieszka-ne. Bardzo jest tu elegancko. Jak idę na spacer do lasu, to potem mam oczywiście zabłocone buty. Więc jak wracam, to mam ochotę potu-pać sobie i zostawić błoto na schodach. Taka mała złośliwostka, żeby się w głowie nie prze-wróciło, że tak tutaj piękne Miami, duże tarasy, marmurowe schody, a ja jestem człowiek z lasu i wrzucam tutaj igły i błoto. Ale nie mogę tego zrobić, bo wszystko jest na fotokomórkę, więc jak tylko przechodzę, to się zapalają wszystkie światła i wszyscy mnie widzą. Do czego zmie-rzam – jeśli wszędzie będą czujniki, to nie wiem, jak skanalizuję swoją potrzebę zrobienia czegoś nielegalnego, nie chodzi mi o kradzież czy wybi-janie szyb w samochodzie, raczej właśnie o takie małe złośliwostki. Więc miasto inteligentne… Jestem za dużym cynikiem, żeby nie wiedzieć, że to jest owszem z jednej strony sprzedawane jako więcej komfortu, ale tak naprawdę to jest więcej kontroli.

nh Poruszyłeś dokładnie to, o co chciałam Cię zapytać. Wiadomo, że miasto, do którego napły-wa coraz więcej ludzi, wymaga zwiększonego bezpieczeństwa, czyli właśnie czujników, zapa-lających się lamp, kamer wideo. Pytanie – czy i na ile więc jesteśmy w stanie oddać naszą pry-watność za poczucie bezpieczeństwa w mieście?

FUTURE MAKERS.TODAY JAnuSz KAnIewSKI

23

jk W zależności od stopnia manipulacji. Bo tym można manipulować i to bardzo łatwo. Weź na przykład Amerykanów, którzy byli bardzo przy-zwyczajeni do wolności indywidualnej, ale po 11 września zmiękły im kolana. Znowu to może zabrzmi szokująco, ale jakbym chciał Ameryka-nom jeszcze trochę ograniczyć wolności, kon-trolować jeszcze bardziej rozmowy, internet, korespondencję itd., to nie byłoby wysoką ceną zbombardowanie jakiegoś istotnego budynku i zrzucenie winy na jakichś terrorystów, że to niby oni. Jeżeli to byłoby dobrze zorganizo-wane, tzn. bomba by na pewno wybuchła, ileś osób by zginęło, na pewno byłyby blisko kame-ry, na pewno byliby gotowi publicyści, którzy by widzieli, w którą stronę obrócić gniew tłu-mu, to myślę, że bardzo skutecznie można by po dwóch miesiącach wprowadzić poprawkę do konstytucji, że cała korespondencja może być czytana, albo że np. zwiększamy ilość cen-zorów do poziomu, jaki jest w Chinach. Myślę, że można by bardzo łatwo zmanipulować opi-nię publiczną, żeby sama się zaczęła domagać, żeby ich kontrolować coraz bardziej. Wystarczy trzymać ludzi z dala od zbyt analitycznych, zbyt krytycznych narzędzi do ćwiczenia własnego zdania. Myślę, że Amerykanie tego jeszcze nie zastosowali, ale już wcale nie jestem pewien co do Putina. Za każdym razem kiedy w Rosji były jakieś dziwne zamachy – czy to w metrze moskiewskim, czy to w teatrze na Dubrowce, to zawsze jakoś bardzo szybko było wytłuma-czone, że to zrobili Czeczeńcy. Chwilę później Rosjanie byli w Czeczenii i prowadzili chirur-giczną, precyzyjną akcję odwetową. Niestety, jestem tutaj dość pesymistycznie nastawiony, że ludzie odzwyczajeni od myślenia są bardzo łatwi do zmanipulowania.

nh To, o czym wspominasz, wyrysowane jest tak-że w jednym z scenariuszy przyszłości określanym

jako Big Government. To scenariusz pesymistycz-ny, który zakłada, że w przyszłości nasze życie będzie całkowicie kontrolowane przez rządy, nie-wielką grupę bogatych ludzi, wielkie korporacje.

jk Myślę, że rzeczywiście sporo będzie się działo poza naszymi plecami. To nie jest wizja apokaliptyczna, bo my będziemy mieli ciepłą wodę w kranie, nie będziemy głodować, nie będziemy strzelać do siebie. Tylko po prostu będziemy grzecznie segregować śmieci, dosto-sujemy się do obowiązujących, absurdalnych zaleceń. W Niemczech w tym roku wprowa-dzono zakaz budowania zamków z piasku na plaży, bo jakieś dziecko wpadło do wykopane-go dołka i złamało sobie nogę. Uznano więc, że budowanie zamków z piasku jest niebez-pieczne i wprowadzono zakaz. Część z nas stwierdzi – „ok, budowanie zamków to nie jest najważniejsza rzecz na świecie, możemy się bawić w coś innego, będziemy grali w frisbee.” Chodzi mi właśnie o takie drobne rezygnacje, których nie zauważymy. Za to będziemy mieli darmowe autobusy, internet wszędzie, ładnie przystrzyżone trawniki, wygodne mieszkania, telewizję, której koszty będą wpisane w nasze podatki. Wygodne życie. Tylko z takim ogra-niczeniem, że jak wyrzucisz szkło do papieru, to spotkasz się z ostracyzmem. I jeszcze jedna kluczowa rzecz.

nh Jaka?jk Nigdy nie robię podziału na my i oni, bo to jest uproszczenie, że są dobrzy, normalni ludzie i źli ludzie, którzy stoją u steru państwa i jak ci masoni, iluminaci pociągają za sznurki. A to wcale tak nie jest. To my nie idziemy na wybory.

FUTURE MAKERS.TODAY JAnuSz KAnIewSKI

24

Głosujemy na tego, o którym przeczytaliśmy na Onecie. Sami nic nie sprawdzamy, nie chodzimy do biura radnego, nie wiemy, jak się ten radny nazywa. Prezydenta jeszcze umiemy wymienić z nazwiska. Premiera i trzech ministrów tak, ale tych najbliżej nas stojących ludzi, którzy decy-dują, czy ma być fajnie wybudowane przed-szkole czy kawałek obwodnicy, to nie wiemy, kto się tym zajmuje, nie interesujemy się tym. Podobnie rządy i korporacje – to jedna i ta sama rzecz. Takim bardzo nowoczesnym przy-kładem była III Rzesza, nie nauczyli nas tego na historii, dlatego mamy dziury w myśleniu o demokracji, w myśleniu o państwie. III Rze-sza działała w ten sposób, że ludzie, którzy się sprawdzili w biznesie, dostali obietnicę jeszcze większych zarobków, jeżeli część swoich kom-petencji przeniosą na zarządzanie państwem. Tak np. Goebbels kojarzy się nam wyłącznie ze złowrogim ministrem propagandy, w czarnym stroju SS-mana. A Goebbels przede wszyst-kim był biznesmenem, który miał swoje bardzo rozległe interesy, swoje fabryki i dostał propo-zycję, że jeżeli będzie równie sprawnie zarzą-dzał propagandą w Trzeciej Rzeszy, to dostanie bardzo lukratywne kontrakty. Wszyscy ludzie, którzy byli w otoczeniu Hitlera, po prostu robili swoje interesy. Bardzo dużo tych firm istnieje do tej pory. Bosch, Mercedes, BMW, Junkers, ThyssenKrupp to są wszystko firmy, które na masową skalę współpracowały z III Rzeszą. Ta polityka dla nich to była czeresienka na torcie. Tam był swobodny przepływ ludzi z bizne-su do rządu i z powrotem. Dzisiaj to działa dokładnie tak samo. Hipokryzją jest ściganie polityków za to, że zasiadają w radach nadzor-czych, że są biznesmenami, mają swoje firmy. To jest nieuniknione. Jeśli ktoś jest sprawnym menedżerem we własnym biznesie, a państwo mu dobrze zapłaci, to będzie równie spraw-nie zarządzał państwem. Żeby zamknąć ten

wątek – nie spodziewam się jakiegoś zamor-dyzmu czy rewolucji społecznej, podziału na tych dobrych nas i garstkę niedobrych onych. To są ludzie, z którymi mamy na co dzień do czynienia. Fabryka Thyssena robiła windy, bar-dzo komfortowe, które jeździły w Warszawie bombardowanej przez Niemców przez samolo-ty, które były budowane w fabryce przez tego samego Thyssena. Pół Warszawy miało piecy-ki gazowe Junkersa. Większość tych kamienic z tymi piecykami została zbombardowana przez samoloty Junkersa w czasie powstania. Ci lu-dzie, kupując piecyki firmy Junkers, głosowali portfelami na to, że Junkers był w stanie wypro-dukować samoloty, którymi potem zbombar-dowali Warszawę. My się potem boimy filmów katastroficznych. Boimy się właśnie tych złych rządzących, bo myśmy nie mieli – nasze pokole-nie i pokolenie naszych rodziców – nie mieliśmy w szkole historii biznesu, historii przemysłu, wychowania obywatelskiego, żeby wiedzieć jak się zwracać do policjanta, jak płacić podatki, jak korzystać ze straży pożarnej, jak korzystać z rzecznika praw obywatelskich, jak głosować, gdzie iść na skargę.

nh Mieliśmy rozmawiać o mieście, a odpływa-my w inne niezwykle ciekawe wątki. I kiedy Cię słucham, to właśnie sobie uświadomiłam, że za-wsze wyobrażałam sobie designerów jako ludzi, którzy mają utopijne podejście do przyszłości. Ty tymczasem jesteś realistą, niezwykle mocno stąpającym po ziemi.

jk Tak, bo wierzę, że design to jest kreowa-nie rzeczywistości. Dlatego zastanawiam się, ważę słowa, bo chcę brać udział w tym, jak ta przyszłość będzie wyglądała. Czyli muszę sobie zaznaczać tereny zakazane dla mnie tzw. in-terwencje, których mi nie wolno zrobić. Mogę zrobić super inteligentny dom, ale jeżeli on wy-kluczy teściową staruszkę to nie jest już dobry

FUTURE MAKERS.TODAY JAnuSz KAnIewSKI

25

design. Jeżeli mój panel będzie bardzo piękny ze szlachetnych materiałów i mój klient zarobi na tym kupę kasy, a jeżeli jacyś ludzie będą się przy tym czuli nieswojo to znaczy, że to był zły design. To jest odpowiedzialność.

nh Czyli człowiek jest cały czas najważniejszy?jk Oscar Niemeyer był świetnych architektem i urbanistą, ale Brasilią zepsuł życie wielu ty-siącom ludzi.

nh W takim razie ostatnie pytanie. Miasto za 50 lat – lepsze czy gorsze niż dzisiaj? W różnych aspektach, wszystkich, o których rozmawialiśmy – bezpieczeństwa, przestrzeni publicznej, zanie-czyszczeń, transportu…

jk Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, albo na to pytanie nie ma odpowiedzi. Nie spo-dziewam się katastrofy ani nie spodziewam się krainy szczęśliwości. Myślę, że ograniczenie jest w samych ludziach. Pytanie na ile to, co do-staną ci ludzie, rozjedzie się z ich prawdziwymi potrzebami. Myślę, że dla większości ludzi mia-sto będzie wygodniejsze, łatwiejsze w obsłu-dze. Jakbym miał zerknąć na takie miasto za 50 lat, to nie zdziwiłbym się, że np. ¾ ludzi będzie otyłych. W związku z tym będą nieszczęśliwi, brzydcy, będą mieli brzydkie przedmioty, bo będą musiały odzwierciedlać ich sylwetki. To jest zresztą to, czego się bałem, gdy zaczyna-łem moją przygodę z designem – że człowiek będzie najbrzydszym przedmiotem w pięknie zaprojektowanym pomieszczeniu. Tego nam projektantom nie wolno zrobić. Nie wolno nam zrobić domu, który będzie tak piękny, że człowiek będzie tam jedynym niepasującym elementem. Elementem, który gdy zabierzemy stamtąd, to mieszkanie na tym zyska. Tak nie może być, a tak może się stać. 

FUTURE MAKERS.TODAY JAnuSz KAnIewSKI

26

27

SAMOCHODYSHERYLCONNELLY

ford motor company

Futurystka Ford Motor Company. Zajmuje się określaniem globalnych trendów wśród konsumentów, które są potem uwzględniane w działaniach całej firmy. Jest jedyną reprezentantką branży motoryzacyjnej wymienioną na liście 100 najbardziej kreatywnych ludzi biznesu roku 2013 według magazynu Fast Company i pierwszą kobietą z tej branży, która się tam znalazła. Sheryl Connelly jest w stanie przewidzieć trendy do 20 lat naprzód. Jej prognozy strategiczne zostały opublikowane przez Wall Street Journal, Reuters, Financial Times i BBC.

28

natalia hatalska Niektórzy twierdzą, że era samochodów powoli dobiega końca. Czy w przyszłości jest jeszcze miejsce dla tradycyjnych samochodów?

sheryl connelly Nie sądzę, aby era samocho-dów dobiegała końca, po części dlatego, że – zgodnie z prognozami i wyliczeniami – do roku 2050 globalna populacja wzrośnie z 7 do 9 miliardów, a niektórzy twierdzą, że będzie to nawet 10 lub 11 miliardów. Jeśli przewidywania te się sprawdzą, możliwe, że po drogach jeź-dzić będą 4 miliardy pojazdów. Wiele czasu poświęcamy teraz na analizowanie możliwych konsekwencji takiego stanu rzeczy. Według Billa Forda, prawnuka Henry’ego Forda i Pre-zesa Zarządu koncernu Ford, tak duża liczba samochodów może zrodzić wiele problemów. Z czysto logistycznego punktu widzenia efek-tem może być globalny korek, dlatego stale rosnąca liczba samochodów nie jest dobrym rozwiązaniem. Powinniśmy zacząć myśleć o formach transportu kombinowanego (ang. intermodal routing), wykorzystującego więcej niż jeden środek lokomocji, dzięki czemu nadal będziemy mogli swobodnie się poruszać. Na-tomiast należy pamiętać, że prawdopodobnie nie będzie jednego uniwersalnego globalnego rozwiązania. W niektórych częściach świata ograniczona przestrzeń i korki uliczne nie będą aż takim problemem, dlatego w przyszłości po-siadanie własnego samochodu nadal będzie realną alternatywą.

nh Sporo się dzisiaj mówi o samochodach pod-łączonych do internetu (ang. connected cars). Konsekwencje nadejścia tego typu aut mogą być porównywalne ze zmianami, jakie przyniosły tra-dycyjne samochody, które zmieniły nasze życie i nasze miasta. To dzięki nim możemy dziś żyć na przedmieściach, a pracować w mieście. Nie chcę jednak omawiać samego trendu podłączonych

samochodów, a to, w jaki sposób wpłyną na nasze życie, miasta, zwyczaje zakupowe, rozrywkę itd. Dodam tylko, że dla mnie samochód podłączony do internetu oznacza w bardzo dalekiej przyszło-ści autonomiczny samochód bez kierowcy.

sc Zgadzam się ze stwierdzeniem, że współ-czesny samochód jest dziś ogniwem łączą-cym nas z przyszłością, w której dominować będą pojazdy autonomiczne. Gdy nadejdzie era samochodów bez kierowcy – jeśli w ogóle nadejdzie – zmiany w społeczeństwie będą takie, o których mówisz. Nadal jednak samo-prowadzące się samochody muszą pokonać wiele przeszkód, które – paradoksalnie – nie-wiele mają wspólnego z samą technologią. Odpowiednia technologia już istnieje. Trzeba jednak przygotować infrastrukturę, systemy i środki bezpieczeństwa. Dziś wielu ludzi nie ma wyboru i musi dojeżdżać z domu do pracy i z powrotem. W Pekinie na przykład dojazd taki pożera ludziom ok. 5 godzin dziennie. W Waszyngtonie czy Nowym Jorku oso-by mieszkające stosunkowo blisko centrum muszą często pokonywać dystans ponad 30 km, aby dostać się do pracy, co zajmuje im 1,5 godziny, czyli 3 godziny w obie strony. Trudno teraz przewidzieć, jakie rozwiązanie mogłoby niejako „oddać” nam ten stracony czas. Dlatego zainteresowanie pojazdami au-tonomicznymi jest tak duże. Najistotniejszą zmianą, jaką przyniosły ze sobą samochody ery Henry’ego Forda, była budowa autostrad. Pojazdy bez kierowcy dadzą nam coś zgoła

FUTURE MAKERS.TODAY SHerYL COnneLLY

29

innego – podarują nam czas, którego tak bar-dzo nam dziś brakuje.

nh Czy możliwe jest więc, że nie będziemy już potrzebować parkingów, ponieważ samochód autonomiczny zawiezie nas do pracy, wróci do domu, a potem po nas przyjedzie?

sc Na to pytanie nie umiem odpowiedzieć. Jest to dość ciekawa perspektywa, ale za bar-dzo się nad tym nie zastanawiałam. Tak na szybko – myślę, że nie zrezygnujemy z parkin-gów całkowicie. W miastach takich jak Szanghaj wielu ludzi ma prywatnych kierowców i nie jest to nic niezwykłego. Czasami jednak możemy znaleźć się w sytuacji, w której naszej plany nagle ulegają zmianie i samochód potrzebny jest od zaraz, np. twoje auto pojechało już do domu, a ty musisz nagle odebrać dziecko z przedszkola czy ze szkoły, bo źle się poczuło. Musisz więc poczekać, aż samochód znów po ciebie przyjedzie i tracisz przez to cenny czas. W takiej sytuacji lepiej mieć samochód na miej-scu. Jeśli natomiast nie posiadasz własnego pojazdu, możesz wypożyczyć inny samochód, który zawiezie cię do domu. Nie sądzę, aby w przyszłości parkingi całkowicie zniknęły, ale rzeczywiście może zdarzyć się, że zapotrzebo-wanie na miejsca parkingowe nieco spadnie.

nh Czy samochody autonomiczne będą całko-wicie bezpieczne i bezwypadkowe?

sc To jedna z przewidywanych korzyści tego typu pojazdów. Mamy nadzieję, że takie właś-nie będą. Teoretycznie pojazdy bez kierowcy powinny być bezkolizyjne. Jeśli popatrzymy na zjawisko pojazdów autonomicznych jak na spektrum, na którego jednym końcu jest auto-matyczność, możemy uznać, że do pewnego stopnia wiele opcji mających zapewnić tę bez-kolizyjność już istnieje: jest już system ostrze-gający przed kolizją (ang. Collision Warning),

system monitorowania „martwego pola” (ang. Blind-Spot Alert) czy system zachowania bez-piecznej odległości (ang. ACC, Adaptive Crui-se Control). Dzięki nim jesteśmy o krok bliżej przyszłości. Wiemy jednak, że nie będą to sy-stemy w stu procentach bezawaryjne. Wciąż zadajemy sobie pytanie: „Kiedy dojdziemy do momentu, w którym będziemy mogli z całą pewnością stwierdzić, że systemy te są uni-wersalne?” Jeśli dojdzie do wypadku z udzia-łem autonomicznego pojazdu bez kierowcy, pojawi się wiele pytań – czyja to była wina? czy za wypadek odpowiada właściciel pojazdu, który przecież nim nie kierował, czy może pro-ducent, system czy infrastruktura? jak należy ubezpieczać takie pojazdy i jak kwestie takie będą rozwiązywane prawnie? Twoje pytania są niezwykle ciekawe, wnikliwe i skłaniające do głębszych refleksji, jednak my – producenci samochodów – nie będziemy jedynymi gra-czami, którzy będą decydować o tego typu kwestiach. Odpowiedzi na wszystkie te pyta-nia będą podyktowane wieloma czynnikami technologicznymi, finansowymi, społecznymi, środowiskowymi i politycznymi. To one wspól-nie zadecydują o tym, czy wizja bezkolizyjnych autonomicznych pojazdów się ziści. Jednak nie tylko producenci OEM będą podejmować w tym zakresie decyzje. Choć jesteśmy tu klu-czowymi decydentami, nie jesteśmy jedynymi.

nh Szybko postępująca urbanizacja jest jed-nym z najsilniejszych zjawisk mających wpływ na branżę motoryzacyjną. Ludzie domagają się mniejszych samochodów, którymi łatwiej się

FUTURE MAKERS.TODAY SHerYL COnneLLY

30

parkuje i które zużywają mniej paliwa. Czy real-na jest wizja przyszłości całkowicie pozbawionej dużych samochodów?

sc Nie sądzę. Oczywiście zgadzam się, że po-pyt na mniejsze samochody stale rośnie właś-nie z podanych przez ciebie przyczyn. Jednak nie oznacza to, że większe pojazdy będą „na wymarciu”, ponieważ mają one dużą zaletę – mogą wiele pomieścić. Czasem potrzebujemy więcej miejsca do przewiezienia dużej liczby osób czy dużej ilości towaru. Większe samo-chody są przydatne choćby w handlu czy w pro-wadzeniu małych firm. To się raczej nie zmieni. Z drugiej strony młodzi ludzie, którzy na rynku samochodowym stawiają swoje pierwsze kro-ki, interesują się mniejszymi samochodami, co może być spowodowane ogólnymi zmianami zachodzącymi w społeczeństwie. Szczególnie widać to na rynku północnoamerykańskim. Parędziesiąt lat temu małe samochody były zazwyczaj opcją niskobudżetową dla począ- tkujących kierowców. Nie miały żadnych spe-cjalnych funkcji ani dodatkowego wyposażenia. Dziś wyposażenie małych samochodów jest znacznie bardziej zaawansowane, co sprawia, że są bardziej popularne wśród kupujących.

nh Jak w takim razie będą wyglądały samochody przyszłości?

sc Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, po-nieważ nie jestem projektantem samochodów. Spróbuję jednak odpowiedzieć z perspektywy futurystki, która bada różnorakie siły wpływa-jące na zmiany w społeczeństwie, ale w żad-nym wypadku nie przewiduje przyszłości! Dla każdego z nas samochód oznacza coś inne-go. Jest to niezwykle interesujące i temu za-gadnieniu poświęcamy teraz dużo czasu. Dla wielu ludzi samochód przestał być symbolem statusu społecznego. Lecz wśród nas nadal są i zawsze będą miłośnicy motoryzacji oraz

osoby emocjonalnie przywiązane do swojego samochodu. Niemniej według przedstawicieli „pokolenia Y” samochód nie jest już symbo-lem dobrobytu. Takim wyznacznikiem stał się telefon komórkowy. Widać wyraźnie, że stra-tegia Forda stara się wpisać w ten nowy trend. Zgodnie z nią przewożenie ludzi z punktu A do punktu B nie wystarczy – samochód musi po-trafić dziś o wiele więcej. Dlatego wprowa-dziliśmy na rynek technologię SYNC, która łączy telefon komórkowy z samochodowym systemem audio, dzięki czemu możliwe jest ko-rzystanie z tych urządzeń za pomocą komend głosowych, czyli bez użycia rąk. Co ciekawe, to nie Ford stworzył tę technologię, tak jak to nie Henry Ford stworzył pierwszy samochód. Jednak podobnie jak Ford, uczyniliśmy tę tech-nologię bardziej osiągalną dla mniej zamoż-nych klientów. W roku 2007 wprowadziliśmy funkcję SYNC jako opcję dodatkową za 300 $. Byliśmy pierwszym producentem na rynku, który oferował ją w samochodzie popularnym spoza luksusowego segmentu premium. Po-nieważ sukces rynkowy był bardzo duży, zde-cydowaliśmy się wprowadzić system SYNC do każdego pojazdu z naszego katalogu. Dziś jest to standardowa funkcja wielu naszych modeli. Kiedyś wprowadzanie zmian do systemów auta nie było łatwe. Dziś w dobie bezprzewodowe-go internetu w samochodach oraz systemów synchronizujących pojazd z innymi urządzenia-mi aktualizacja oprogramowania naszego auta jest prosta. Nasze aktualizacje udostępniamy za pomocą pamięci USB, dlatego klienci mogą zaktualizować system samodzielnie, np. stojąc na podjeździe przed własnym domem.

nh Wróćmy jeszcze na chwilę do pokolenia Millennialsów. Wielu z nich nie utożsamia sa-mochodu z mobilnością. Może dlatego właśnie pokolenie to wybiera takie usługi jak car-sharing?

FUTURE MAKERS.TODAY SHerYL COnneLLY

31

I co z modelem biznesowym branży motoryzacyj-nej – czy zamiast sprzedaży samochodów, skupi się on na sprzedaży przejechanych kilometrów?

sc Zgadzam się. Posiadamy duże ilości danych na temat przedstawicieli pokolenia milenijnego i ich zainteresowań motoryzacyjnych. Widzimy, że coraz mniej z nich wyrabia prawa jazdy, co jest oznaką tego, że coraz więcej z nich re-zygnuje z kupna czy prowadzenia samochodu w ogóle. Dla niektórych konsumentów dostęp do danej rzeczy jest ważniejszy niż jej po-siadanie. Ford dostrzega i rozumie ten trend. Rozpoczęliśmy part-nerską współpracę z firmą Zipcar. Podoba nam się to, że Zipcar mówi wprost, iż nie wypożycza samocho-dów, lecz sprzedaje samo-chody na godziny. I ja w tę filozofię wierzę. Model bi-znesowy Zipcara może nieko-niecznie nazwałabym sprzedażą kilometrów, ale na pewno sprzeda-ją mobilność i czas. Ford zdaje sobie sprawę z tego, że niektórzy ludzie nigdy nie będą mieli własnego samochodu oraz że dla niektórych samochód nie jest koniecznością. Jednak może się zdarzyć, że nawet takie osoby wejdą w inny etap swojego życia, który będzie wymagał sta-łego dostępu do pojazdu. Konieczność poru-szania się samochodem może wymusić na nich także zmiana stylu czy trybu życia. Jeśli tak się stanie, wierzymy, że gdy wypróbują system oferowany przez nas wspólnie z Zipcarem, prawdopodobieństwo tego, że w przyszłości zdecydują się na zakup jednego z naszych sa-mochodów, będzie większe. Dlatego właśnie model ten jest dla nas tak intrygujący. Bill Ford powtarza, że w przyszłości powszechny bę-dzie tzw. transport kombinowany (ang. inter-modal routing), a usługi takie jak car-sharing,

wypożyczanie pojazdów czy wszystkie inne elementy, w które Ford wierzy, będą częścią tej przyszłości. Ford to nie tylko producent samochodów, ale także dostawca mobilności.

nh Czy transport kombinowany oznacza, że mój prywatny samochód będzie w przyszłości w jakiś sposób częścią transportu publicznego?

sc Konkretne rozwiązania Forda w tym za-kresie stanowią informacje poufne, dlatego

odpowiem bardziej ogólnie. Owocami rozmów na temat form transportu

kombinowanego oraz danych, które od wielu lat zbieramy,

będą uniwersalne rozwią-zania dla wielu miejsc na świecie. Mam tu na myśli centra miast, które starają się całkowicie wyelimino-

wać ruch samochodowy, lub metropolie takie jak Londyn czy

Paryż, które podejmują stanowcze działania mające na celu zmniejsze-

nie napływu samochodów do miasta i które wprowadziły opłaty za wjazd do jego centrum. Wraz z postępującą urbanizacją społeczeństwa będzie to miało coraz większe znaczenie, po-nieważ po raz pierwszy w historii więcej ludzi mieszka w miastach niż na wsiach. Dynamika miast ulega zmianie.

nh Do 2050 roku samochody napędzane trady-cyjnie mają całkowicie zniknąć z miast Europy. A ponieważ nadal będziemy potrzebowali jakiejś formy prywatnego transportu, będziemy zmu-szeni przestawić się na pojazdy hybrydowe lub napędzane w 100% elektrycznie. Obecnie pojaz-dy elektryczne nie są w Europie zbyt popularne, tym bardziej nie w Polsce. Co należy zrobić, aby je spopularyzować? A może przyszłością napędu nie jest prąd, lecz jeszcze coś innego?

Najistotniejszą zmianą, jaką przynio-

sły ze sobą samochody ery Henry’ego Forda, była budowa autostrad. Pojazdy

bez kierowcy dadzą nam coś zgoła innego – poda-

rują nam czas, którego tak bardzo nam dziś

brakuje.

FUTURE MAKERS.TODAY SHerYL COnneLLY

32

sc W Fordzie zdajemy sobie sprawę, że nie je-steśmy w stanie przewidzieć przyszłych źródeł energii w pojazdach. Dziesięć lat temu, kiedy zaczynałam tu pracę, wszyscy zadawali sobie jedno pytanie: „Kiedy wyczerpią się złoża ropy naftowej i jakie będą tego konsekwencje?” Nie da się przewidzieć jednego uniwersalnego źród-ła energii w samochodach. W związku z tym Ford stara się wprowadzać innowacje, które idą równolegle w parze z nowymi rozwiąza-niami w dziedzinie źródeł napędu. Staramy się wzbogacać naszą ofertę opcji alternatywnych o możliwie jak najbardziej wydajne propozy-cje. Najwięcej starań idzie właśnie w kierunku zwiększenia wydajności tradycyjnych silników benzynowych. Wprowadziliśmy technologię EcoBoost, która jest jak silnik V6, który działa jak silnik V8, lecz znaczniej bardziej wydajnie. Oferujemy też pojazdy z nowoczesnym silni-kiem wysokoprężnym, pojazdy hybrydowe, zarówno te z akumulatorem tradycyjnym, jak i te typu plug-in, czyli tzw. wtyczkowozy, oraz pojazdy z napędem czysto elektrycznym. Na-wet jeśli któraś z tych technologii rozwinie się bardziej niż inne, nie sądzę, aby kiedykolwiek nastało panowanie jednego uniwersalnego źródła energii na całym świecie. Chiński rząd ogłosił już, że skupią się głównie na napędzie elektrycznym. Do zasilania samochodów elek-trycznych będą wykorzystywać bodajże węgiel, którego jest w Chinach pod dostatkiem. Ale z kolei Brazylia, która także posiada bogate za-soby naturalne, np. trzcinę cukrową, zapowie-działa, że bardzo ważną rolę w jej przyszłości odegrają biopaliwa. Fascynują mnie osoby takie

jak Clayton Christensen, słynny amerykański innowator i wykładowca w Harvard Business School. Podkreśla on, że wydajność współczes-nych technologii nie jest wcale tak duża i dużo jest jeszcze w tym zakresie do zrobienia. Czeka nas wiele stopniowych ulepszeń, które w przy-szłości diametralnie zmienią świat. Ważne, aby nie wylać dziecka z kąpielą. Musimy dalej roz-wijać obecne technologie, mając na celu ich maksymalną wydajność i opłacalność.

nh I na koniec: Czy w przyszłości będziemy ku-pować samochody w Internecie? Dziś producen-tem, który sprzedaje swoje pojazdy online, jest Tesla. Z kolei koncern General Motors wprowa-dził system umożliwiający wybór modelu online przed dokonaniem zakupu w salonie. Czy jest wystarczający popyt na tego typu usługi?

sc Według mnie najważniejsze dla nas jest to, aby móc kupować w sposób, który będzie dla nas najwygodniejszy. W związku z tym wiele osób kupuje w sieci, a przynajmniej robi przed wybraniem się do sklepu dokładny research w internecie, wyszukuje informacje na temat danego produktu, porównuje ceny itd. Kiedyś normą była po prostu wycieczka do sklepu, ponieważ to sprzedawca był kopalnią wiedzy na temat tego, co chcieliśmy kupić, posiadał wszelkie niezbędne informacje. Jednak zmie-niło się to wraz z nadejściem internetu. Dziś wielu klientów jest już bardzo dobrze zorien-towanych w temacie przed przekroczeniem progu salonu samochodowego. Dealerzy od zawsze byli istotną częścią marki Ford, przy-najmniej w Stanach Zjednoczonych. Są naszymi partnerami. Oznacza to, że nie staramy się ich wyeliminować, ale wdrażamy takie rozwiązania, które będą stanowiły dla klientów jakąś dodat-kową wartość, a jednocześnie których dealerzy samochodowi pozostaną istotną częścią. Na początku tego roku wydaliśmy trendbooka,

FUTURE MAKERS.TODAY SHerYL COnneLLY

33

w którym jeden z omawianych trendów zaty-tułowaliśmy „Meaningful v. the Middle Man” (z ang. dosł. „Znaczenie kontra pośrednicy”). Skupiliśmy się między innymi na liczbie osób, które kupują w internecie. Naszym zdaniem wielu z nas nadal woli mieć bardziej osobisty i bezpośredni kontakt ze sprzedawcą. Jedno-cześnie modne staje się kupowanie lokalnych produktów i wspieranie lokalnych społeczno-ści, ponieważ wpływa to na jakość naszego życia. Bardzo istotną kwestią jest gospodarka społeczności lokalnych, dlatego wymagamy od naszych sprzedawców jedynego w swoim rodzaju podejścia do klientów, którego nie za-stąpi internet. Oczywiście nadal są osoby, które wolą kupić samochód od A do Z w internecie, lecz zawsze staramy się zaoferować coś, cze-go klient nie znajdzie online. Tak wygląda to w Stanach Zjednoczonych. Jak jest w innych krajach – nie wiem. Możliwe, że tam, gdzie internet nie jest aż tak powszechny, wdrażane są inne rozwiązania. Na ten temat nie mogę się wypowiedzieć. 

FUTURE MAKERS.TODAY SHerYL COnneLLY

34

35

ENERGIAMARCINPOPKIEWICZ

Analityk megatrendów, redaktor naczelny poczytnych portali internetowych poświęconych gospodarce i klimatowi. Autor bestsellera „Świat na Rozdrożu” i polskiej wersji „Zrównoważonej Energii”. Przewodniczący polskiego oddziału ASPO (The Association for the Study of Peak Oil and Gas). Dziennikarz, autor i tłumacz artykułów oraz filmów dotyczących gospodarki, klimatu i szeroko rozumianej ekologii. Doświadczony trener mający na koncie ponad 200 wykładów i warsztatów z tego obszaru. Absolwent Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego.

36

natalia hatalska Jesteś analitykiem me-gatrendów. Mnie interesują głównie mikrotrendy.

marcin popkiewicz No właśnie, więc się dobrze uzupełniamy. Zanim zaczniesz zadawać pyta-nia, chciałem ci pokazać historię świata przez pryzmat emisji dwutlenku węgla ze spalania paliw kopalnych. Narysujemy sobie wykres, ile dwutlenku węgla świat emitował od 1751 roku.

nh Dlaczego akurat od 1751?mp Bo wtedy zaczęła się rewolucja przemy-słowa. Brytyjczycy wycięli lasy i zaczęli wydo-bywać węgiel i go wykorzystywać, m.in. zrobili maszynę parową. Istotne jest to, że historia emisji dwutlenku węgla to także historia re-wolucji przemysłowej. Tam, gdzie były huty, fabryki, tam była potęga przemysłowa. Tam pojawił się dobrobyt, tam też pojawiła się siła geopolityczna. Zatem 1751 rok. Emisji w su-mie niewiele – na świecie 2 miliony ton (MtC). Rewolucja przemysłowa dopiero ma ruszyć. Zatrzymamy się za 50 lat. 1800 rok. Śladowo coś zaczyna się zmieniać. Emisje wzrosły z 2 do 7 MtC. Mija kolejnych 50 lat. Europa zaczyna się uprzemysławiać. Zwróć uwagę, kto teraz rozgrywa pionki na szachownicy geopolityki? Mocarstwa kolonialne. Ci, którzy mieli huty fabryki, robili działa, kanonierki. Ci, którzy nie spalali paliw kopalnych, się nie liczyli. Po kolej-nych 50 latach emisja wynosiła 54 MtC. A czas płynie dalej. Mocarstwa kolonialne rosną w siłę. Kolejnych 50 lat. 1900 rok. Wartość około 500 MtC. Państwa, które poszły tą drogą, liczyły się na arenie międzynarodowej. Te kraje, które nie weszły na drogę uprzemysłowienia, nawet tak ludne i potężne jak Chiny, nic nie znaczyły. Były piłką dla mocarstw.

nh Czy to znaczy, że w tym czasie Chiny nie wy-dobywały absolutnie żadnych paliw?

mp Tak. Chiny nie dotarły jeszcze do rewolu-cji przemysłowej. Był to wtedy kraj rolniczy. Nie było fabryk, nie było hut. Wyjątkiem była Japonia. To był jedyny kraj, który nie należał do cywilizacji zachodniej, a poszedł drogą uprzemysłowienia. Japonia stwierdziła, że albo może się podporządkować „barbarzyńcom”, albo przejmie ich zwyczaje i sama się stanie potęgą. Wniosek z 1900 roku jest taki: ten, kto miał węgiel, miał huty i fabryki, ten miał siłę i dobrobyt. Ten miał działa i towary przemy-słowe. Czas płynął dalej. Kolejne 50 lat. Rok 1950, okres powojenny. Emisja CO₂ na pozio-mie 1580 MtC. Rozkwita przemysł. Pojawiła się ropa, samochody, masowa motoryzacja, samoloty. Kolejną wartość na wykresie mamy w 2000 roku: 6550 MtC. To bardzo znaczący wzrost. I dalej 2008 rok. 8300 MtC. Możemy zauważyć zmianę w Chinach – fabryce świata. Zatrzymajmy się teraz i zastanówmy – jaki od-notowaliśmy wzrost emisji CO₂ w ciągu 8 lat, od 2000 do 2008 roku?

nh Ponad 1500 milionów ton. mp A jak długo rosła emisja do 1500 milionów ton od początku rewolucji przemysłowej?

nh Do lat 50. XX wieku – blisko 200 lat. mp Widzisz? To, co wyemitowaliśmy od począt-ku rewolucji przemysłowej przez blisko 200 lat, w XXI wieku zrobiliśmy w 8 lat. Animacja, którą pokazuję, zakończyła się w 2008 roku. Teraz mamy 2014. I mamy już prawie 10 tysięcy

FUTURE MAKERS.TODAY MArCIn POPKIewICz

37

milionów ton emisji rocznie. Zwróć uwagę, że to jest historia spalania paliw kopalnych. Jako ludzie postrzegamy świat wokół nas w ten sposób, że patrzymy, co było kilkadziesiąt lat temu i trendy, które zauważamy, ekstrapolu-jemy w przyszłość. To nasza naturalna cecha. I ona jest dobra i właściwa, chyba że… żyjemy w momencie zwrotnym historii.

nh Prognozy mówią, że do 2050 roku będziemy zużywać trzykrotnie więcej energii niż obecnie.

mp Światowa Agencja Energetyczna mówi, że potrzebna jest nam energetyczna rewolucja. Słowo rewolucja nie kojarzy się raczej z ła-godną i drobną zmianą. Krzywa zużycia paliw kopalnych pokazana bardzo precyzyjnie, rok po roku, nie jest zupełnie pionowa. Ale rośnie coraz szybciej. W związku z tym czekają nas kolejne rekordy. Np. rekord stężenia dwutlenku węgla w atmosferze, w skali w cząsteczkach na milion. Przez tysiące lat było stabilnie – 280. A następnie wymyśliliśmy maszynę parową, za-częliśmy spalać węgiel, potem ropę i gaz, a tym samym emitować do atmosfery coraz więcej dwutlenku węgla. Jego stężenie w atmosferze rosło i teraz osiągnęliśmy już stężenie 400 czą-steczek CO₂ na milion cząsteczek powietrza. Tyle już zdarzało się w historii, ale było to wiele milionów lat temu. Od milionów lat nie było tyle dwutlenku węgla w atmosferze co teraz.

nh Rozumiem, że przyczyną wzrostu dwutlenku węgla w atmosferze jest człowiek?

mp Absolutnie tak. Mierzymy to. Po pierw-sze: wiemy, ile emitujemy i wiemy, ile zostaje w atmosferze. W atmosferze pozostaje tylko połowa tego, co emitujemy, a resztę pochłania-ją oceany i roślinność. Poza tym posługujemy się też tzw. sygnaturą izotopową, dzięki której możemy określać, że węgiel w dwutlenku wę-gla w atmosferze jest naszego pochodzenia.

nh Jak dziś wygląda światowy mix energetyczny?mp Blisko 90% energii to węgiel, ropa i gaz. Jest też prymitywnie spalana biomasa, czyli drewno na opał, resztki odchodów zwierząt, ale z prze-mysłowego punktu widzenia można ją odliczyć. Warto zwrócić uwagę, że epoka węgla wcale się nie skończyła. Spalamy więcej węgla niż kiedykolwiek wcześniej, tylko że dołożyliśmy do niego ropę i gaz. Energia z elektrowni wod-nych, jądrowych, wiatru, słońca czy geotermii to obecnie margines.

nh Kiedy według prognoz skończą się paliwa kopalne?

mp Nie ma czegoś takiego jak określona ilość paliw kopalnych. Opowiem ci to na przykła-dzie ropy naftowej. Upraszczając, jest mało zasobów bardzo wysokiej jakości. Jak już się wyczerpie ropa w tak dobrych złożach jak te Teksasie, to sięgasz po złoża głębiej położone, w trudniejszych warunkach geologicznych. Się-gasz po mniejsze złoża, gorszej jakości. W su-mie jest ich bardzo dużo. Tylko…

nh Problemem są koszty wydobycia? mp Nie tylko koszty. Również zużycie ener-gii. Wyobraź sobie, że masz złoże o rozmiarze wanny 10 km pod ziemią. Musisz zużyć 100 jednostek energii, żeby pozyskać 1 jednostkę energii. Czy to ma sens energetyczny? Nie ma. Tej ropy może być dużo, ale co z tego? Na Ty-tanie, księżycu Saturna, jest mnóstwo węglo-wodorów. I co z tego? Z praktycznego punktu widzenia jest, ale dla nas jakby go nie było.

nh Ok, czyli z jednej strony zasoby paliw są bar-dzo duże…

mp Zasoby są olbrzymie. Ale to, co uważamy za rezerwy, czyli to, co możemy finalnie wydobyć, jest stosunkowo niewielkie. Owszem, rozwija-jąc technologie możemy dobrać się do czegoś,

FUTURE MAKERS.TODAY MArCIn POPKIewICz

38

co wcześniej rezerwami nie było. Za przykład może służyć rewolucja łupkowa. Zaczynamy szczelinować skały i w ten sposób dobierać się do zasobów, które wcześniej były niedostępne. Teraz stają się dostępne i nazywamy je rezer-wami. Nasz świat jest światem paliw kopalnych rosnących wykładniczo, a to, co uważamy za źródła energii przyszłości, jest niestety na razie w powijakach.

nh Źródła przyszłości czyli energia słoneczna…? mp Potencjalnie atom. Wiatr. Słońce. Potencjał wody jest stosunkowo niewielki na świecie i już w kilkudziesięciu procentach wykorzystany.

nh Dlaczego potencjał wody jest niewielki, skoro większą część powierzchni Ziemi zajmuje woda?

mp Elektrownia wodna działa na zasadzie gra-witacyjnego wykorzystania cyklu wodnego. Weźmy przykład Polski. Spada deszcz w gó-rach. Następnie woda spływa w dół, groma-dzimy ją w jakimś zbiorniku i za tamą robimy spadek. Woda spada kilkadziesiąt metrów w dół i napędza turbinę. Jeśli przeliczymy, ile w Polsce jest opadów w mm na powierzchnię, to wyjdzie nam, że wodą nie uda się zaspokoić nawet 1% obecnych potrzeb energetycznych Polski.

nh No dobrze. A nie możemy wykorzystywać energii z prądów morskich? Fal?

mp Owszem, możemy. Ale tu także jest dużo „ale”. Są miejsca na świecie, gdzie warunki pływowe są bardzo dobre. Na przykład tam, gdzie mamy do czynienia ze zwężającymi się zatokami, wzmacniającymi pływy oceaniczne. Gdy fala pływowa spiętrza się nawet do kilku, kilkunastu metrów, wtedy można te przepły-wy wykorzystywać. Jednak jest to niewiele miejsc na świecie i w sumie w skali naszych potrzeb dużo energii nam nie dadzą. Energia

fal z kolei… jej też jest bardzo mało. Na Bał-tyku? W ogóle nie ma o czym mówić. Weźmy Wielką Brytanię. Gdyby zabudować wszystkie ich wybrzeża farmami pływowymi, energia fal potencjalnie pokryje kilka procent brytyjskich potrzeb energetycznych. Potrzeby przemysłu są tak olbrzymie, że zaspokojenie ich takimi metodami jak pływy albo fale jest niemożliwe. Lokalnie – tak, trochę, ale to nie rozwiązuje problemu w skali świata. Nasz świat jedzie na paliwach kopalnych. I są one bardzo trudne do zastąpienia z wielu względów.

nh Jakich? mp Użyjmy porównania. Gdybym zatrudnił cię do pracy fizycznej: rąbania drewna, kopania rowów, dźwigania ciężarów, to mógłbym ocze-kiwać, że dasz z siebie pół kilowatogodziny energii dziennie. Ja jestem trochę lepiej zbu-dowany, więc może 1 kilowatogodzinę mogę wyciągnąć na dzień roboczy. Litr ropy ma 10 kilowatogodzin. Ile pali Twój samochód na 100 kilometrów?

nh 6. mp Zaokrąglijmy do 5, będzie wygodniej liczyć. Ile przejedzie na litrze paliwa?

nh 20 kilometrów. mp Teraz wyobraź sobie. Tankujesz samochód jednym litrem paliwa. Jedziesz od siebie 20 ki-lometrów do Gdyni. Dojechałaś, ale skończyło się paliwo. Wysiadasz i teraz musisz pchać ten samochód z powrotem. Mówimy, że litr ropy jest drogi, gdy kalkulujemy cenę 5 zł z podatka-mi. Ile trzeba by ci było zapłacić, żebyś pchała samochód 20 kilometrów?

nh Za żadne pieniądze bym tego nie zrobiła. mp A gdybym jeszcze powiedział, żebyś prze-jechała trasę z prędkością 100 km na godzinę?

FUTURE MAKERS.TODAY MArCIn POPKIewICz

39

nh Nie ma szans. mp No właśnie. Oto obraz, jak potężną pigułką energetyczną są paliwa kopalne. To nie tylko źródło energii, ale i magazyn energii. Bardzo wygodny. Lejesz do baku i możesz spalić, kiedy chcesz. W samochodzie, w kosiarce, w samo-locie, w statku, w generatorze elektrycznym. Bardzo wygodny i przenośny. A pozostałe? Nie są takie wygodne. Nie zabierzesz elektrowni atomowej do kieszeni. Wiatr? Kiedy wieje, masz prąd. Słońce, kiedy świeci, to masz prąd. A paliwa kopalne masz, kiedy chcesz.

nh No tak. Ale trwają też prace nad energią ter-mojądrową.

mp Instalacje, które teraz są robione, np. ITER, nie są prototypami elek-trowni termojądrowych. To eksperymenty naukowe, które mają odpowiedzieć na pewnie pytania te-oretyczne. A na wiele jeszcze nie odpowiedzą. Kiedy zrobisz syntezę termojądrową, masz bar-dzo silne promieniowanie i bardzo silny strumień neu-tronów. Neutrony, trafiając w jakiś materiał, powodują jego przemianę w zu-pełnie inny pierwiastek. Zrób teraz komorę reaktora z czegoś. To musi być perfekcyjnie zrobione, z określonych stopów. A teraz gdy strumień neutronów przerabia to na zupełnie inne izotopy, na inne pierwiastki w ogóle, ta komora reaktora po kilku dniach, a może nawet godzinach, po prostu się rozsypie. Bo będzie z innego pierwiastka. Na razie jest pytanie, czy jest możliwa kontrolowana synteza termoją-drowa. A nie – jak zrobić reaktor. Teraz nie ma odpowiedzi na to pytanie.

nh Ale według planów ITER ma być uruchomio-ny do 2019 roku.

mp Uruchomienie, a pozyskanie nadwyżki energetycznej to dwie zupełnie inne sprawy. Rozwiązanie możliwości inżynierskich to kolej-ne 20 lat lekko licząc od projektu demonstra-cyjnego. Następnie zrobienie z tego projektu pilotażowego w skali przemysłowej to jest ko-lejna dekada. Następnie wdrożenie tego w skali masowej to jest kolejna dekada.

nh Możemy jednak założyć, że technologia bę-dzie rozwijać się szybciej.

mp Ale ja właśnie opisałem najbardziej optymi-styczny proces technologiczny, jaki jestem so-

bie w stanie wyobrazić. Koniec XXI wieku. Przy bardzo pomyślnych wiatrach.

Jak cud się stanie, to początek drugiej połowy XXI wieku. Ale

jest to wiara, a nie podejście inżynierskie.

nh W takim razie wracając do głównego wątku – kiedy

nam się wyczerpią rezerwy? Rozumiem, że przed począt-

kiem XXI wieku. mp Nasza gospodarka rośnie o X pro-

cent rocznie, czyli wykładniczo. Rośnie nam produkcja telewizorów, komórek, lodówek, pralek… I wszystko fajnie. Tylko oprócz tych rosnących krzywych obrazu naszej gospodarki mamy drugi zestaw krzywych: zużycie zasobów i eksploatacja środowiska. Rośnie zużycie wę-gla, ropy, rud żelaza, miedzi, zużycie wody. Roś-nie emisja dwutlenku węgla. Również tempo wymierania gatunków. Program Środowiskowy ONZ jeszcze kilka lat temu stwierdzał, że co kilkanaście minut wymiera gatunek. Według najnowszego raportu już tylko co kilka minut. Nasza w tym „zasługa”.

Zasoby paliw są olbrzymie. Ale to,

co uważamy za rezerwy, czyli to, co możemy finalnie wydobyć, jest stosunkowo niewielkie. Owszem, rozwi-jając technologie możemy

dobrać się do czegoś, co wcześniej rezer-

wami nie było.

FUTURE MAKERS.TODAY MArCIn POPKIewICz

40

nh Czy zakładasz, że człowiek jako gatunek też wyginie?

mp Na razie jeszcze nie jesteśmy na tym etapie. Ale potencjalnie, jeżeli dalej będziemy cisnąć ten wzrost wykładniczy, nie oglądając się na stan ekosystemu, to czeka nas bardzo silne załamanie. My zależymy od środowiska. Na bardzo wiele sposobów. Od czystej wody, od powietrza. Jak patrzy się na wskaźniki stanu środowiska, to wygląda to nieciekawie.

nh To dla mnie zaskakujące, bo większość ludzi też ma dzieci, wnuki itd. A ma bardzo egoistyczne podejście, eksploatujemy świat do granic moż-liwości.

mp O przyczynach tego rozwinęlibyśmy ko-lejny wątek. A krótko? Po pierwsze, nie ro-zumiemy tego, co się dzieje. Po drugie, nie chcemy zrozumieć, bo zrozumienie tego jest

to dla nas niewygodne. Po trzecie, zrozumie-nie tego idzie bardzo pod prąd z potężnym interesem. Weźmy przykład emisji dwutlenku węgla i zmianę klimatu. Jeśli chcemy ograniczyć wzrost temperatury poniżej progu +2 stopnie, za którym zaczną się dla nas nieprzyjemne rzeczy, to oznacza to, że pod ziemią musimy zostawić 80% rezerw paliw kopalnych. Czyli tego, co koncerny energetyczne mają wpisa-ne u siebie w bilansie jako swój majątek. Po-wiedz teraz wielkim koncernom, że 80% tego, co mają w swoich księgach rachunkowych, ma zostać pod ziemią i nie wolno tego ruszyć. Albo państwom, które działają jak koncerny energetyczne: Rosja czy Arabia Saudyjska. Co zrobią? Wszystko zrobią, żeby do tego nie do-puścić. Powiem tak. Jesteśmy na rozdrożu. Je-żeli będziemy dalej cisnąć wzrost wykładniczy w każdym aspekcie, to zderzymy się z efektami tego wzrostu tak czy inaczej.

nh Istnieją różne scenariusze przyszłości, np. tzw. ekotopia. Że konsumenci sami ograniczą konsumpcję…

mp Niemożliwe. Po pierwsze, 90% ludzi nie ma zdolności pojęciowych, żeby zrozumieć, w co gramy, jaka jest tego stawka i jakie to jest pilne. Ani nie jest skłonnych podejmować działania, które ich osobiście ograniczą w imię dobra wspólnego i ich dzieci. Powiedz, czy w imię ochrony klimatu nie jeździłabyś samochodem? Nie latałabyś samolotem?

nh Latanie samolotem pewnie nie, bo to kwe-stia oszczędności czasu, ale podejmuję inne ini-cjatywy. Gaszę światło, wyłączam wodę, mam kompostownik w ogrodzie…

mp Średnia polska norma to ponad 8 ton emi-sji dwutlenku węgla na głowę rocznie. To jest mniej więcej masa 5 samochodów. Tyle mniej więcej dwutlenku węgla średnio Polak emituje

FUTURE MAKERS.TODAY MArCIn POPKIewICz

41

rocznie do atmosfery. Średnio samo światło to jest jakieś 5 ton. Zejdź w swoim stylu życia do 6,5 tony.

nh Czyli z czego musiałabym zrezygnować? mp Ja nie jeżdżę samochodem i nie latam sa-molotem. Prawie zawsze jeżdżę rowerem po mieście. Jak gdzieś jadę, to albo pociągiem, albo autobusem. Jestem prawie wegetariani-nem. Bardzo ograniczam konsumpcję, poniżej średniej krajowej. Mam emisję ok. 6 ton. I teraz gdy porównasz taki amerykański, wypasiony styl życia versus ekologiczny, zapytaj się zna-jomych, jak woleliby żyć.

nh Gdy rozmawiałam z Januszem Kaniewskim, wspomniał on, że samochody elektryczne wbrew pozorom nie są ekologiczne. Że wytworzenie baterii do nich jest niezwykle obciążające dla środowiska.

mp Obecnie zrobienie samochodu elektrycz-nego jest bardziej destrukcyjne dla środowiska niż zrobienie samochodu konwencjonalnego. Co więcej, jak jedziesz samochodem elek-trycznym, masz większą emisję dwutlenku węgla, niż jak jedziesz samochodem na ben-zynę.

nh Jak to? Dlaczego?mp Prąd w Polsce robimy z węgla. A jak spa-lasz węgiel, czyli utleniasz, powstaje CO₂. I do tego robisz to w sposób bardzo nieefektywny energetycznie. Gdy bierzesz węgiel i spalasz w typowej polskiej elektrowni, to tylko ⅓ tej energii zamienia się w prąd, który zasila nasz samochód elektryczny, a ⅔ w ciepło odpado-we. Gdy się to policzy, to okazuje się, że sa-mochód elektryczny zasilany polskim prądem z sieci emituje więcej dwutlenku węgla niż ten spalinowy.

nh To jeszcze chwila o dwutlenku węgla. Co za-czynamy rozmawiać na jakiś temat, za każdym razem kończymy dwutlenkiem węgla.

mp Bo w emisjach dwutlenku węgla jak w so-czewce skupia się nasz cały system gospo-darczy: bazujący na wzroście wykładniczym i zasilany paliwami kopalnymi. Rezultatem jest zmiana klimatu.

nh To jak to jest z tą zmianą klimatu?mp Klimat zmieniał się zawsze. Bywało zimniej, bywało cieplej. Oto wykres, jak się miała tem-peratura Ziemi w ostatnich 20 tysiącach lat. Za początek pomiaru weźmy epokę lodowcową. Tam, gdzie mieszkasz, w Gdańsku, był kilometr lądolodu. Było zimno. Średnia temperatura po-wierzchni Ziemi była niższa o około 4 stopnie niż obecnie. Później przez 10 tys. lat wycho-dziliśmy z epoki lodowcowej, po czym tempe-ratura się ustabilizowała. Zaczyna się holocen, okres stabilnych temperatur. Stabilne tempe-ratury oznaczają stabilne strefy klimatyczne, stabilną linię brzegową, stabilne miejsca, gdzie są pustynie, gdzie są ziemie rolne. Więc się osiedlamy, zakładamy miasta, wsie, rolnictwo, budujemy porty. Jest fajnie, bo mamy stabilną temperaturę. Tym wszystkim sterowały cykle orbitalne ziemi. Przez ostatnich 8 tys. lat tem-peratura powoli spada, o jakieś 0,8 stopnia. I nagle w ostatnim stuleciu – bach! Gwałtow-nie rośnie, odrabiając z nawiązką cały spadek z 8 tys. lat. Chociaż cykle orbitalne mówią, że nadal powinno się ochładzać. To jest tzw. kij hokejowy.

nh I to jest właśnie wynik emisji CO₂?mp Tak, a dokładniej mówiąc, gazów cieplar-nianych. Największy wpływ na zmianę klimatu ma emitowany przez nas dwutlenek węgla, ale metan, tlenki azotu, freony i różne inne produkowane przez nas egzotyczne związki

FUTURE MAKERS.TODAY MArCIn POPKIewICz

42

chemiczne też mają pewien wpływ. Czynniki naturalne, takie jak np. aktywność słoneczna, wulkaniczna czy prądy oceaniczne mówią, że powinno się ochładzać. A tymczasem mieli-śmy najcieplejszą dekadę w historii pomia-rów. Jest już prawdopodobnie cieplej, niż było w najcieplejszym okresie holocenu tysiące lat temu, co oznaczałoby, że tak ciepło nie było na Ziemi od poprzedniego interglacjału 120 tysięcy lat temu. Ten rok prawdopodobnie też będzie rekordowo ciepły. Ale bywało dużo cieplej… Co to jest te 0,8 stopnia? A więc pytanie: co dalej? Jeden scenariusz: możemy kontynuować ten obecny trend wykładnicze-go wzrostu emisji, spalając wszystkie rezer-wy paliw kopalnych. Przy dalszej eksploatacji i zwiększonej emisji CO₂, po wyczerpaniu re-zerw, odejdziemy w końcu od paliw kopalnych – jak nam się skończą – po wprowadzeniu do atmosfery kilkunastu tysięcy miliardów ton CO₂. Albo drugi scenariusz. Stwierdzamy, że chcemy radykalnie ograniczyć emisję i w cią-gu jakiegoś pół wieku emisja spada do zera. Radykalnie różne scenariusze? Pytanie, co da-lej z punktu widzenia zmiany klimatu. Znając emisję, możemy to przeliczyć na zmianę tem-peratury. Jak się zmieni temperatura w tych dwóch scenariuszach? W przypadku pierw-szego scenariusza mamy wzrost temperatu-ry na Ziemi o około 4,5 stopnia. Plus minus. Może być 3,5, może być ponad 6. Do końca nie wiemy, bo nie mamy absolutnej pewności zachowania stanu klimatycznego. Niektórzy mówią, ze skoro nie wiemy na 100%, zawsze możemy nic nie robić. Ale niepewność nie-koniecznie musi zadziałać na naszą korzyść.

nh Temperatura + 6 stopni oznacza pogrom życia na Ziemi jak wtedy, gdy wyginęły dinozaury?

mp Nie byłoby problemu, gdybyśmy zastali świat ze stabilnymi temperaturami wyższymi,

czy niższymi, o parę stopni. Problemem jest szybka zmiana temperatury. Problemów nie spowoduje zresztą sam wzrost temperatury. Plus 6 stopni jest jeszcze do adaptacji. Co prawda to jest świat, w którym w ogóle nie ma lodu, ani na Grenlandii, ani na Antarktydzie. To jest świat, w którym linia brzegowa jest 70 metrów wyżej. Nie ma Morza Bałtyckiego, jest tylko Zatoka Bałtycka, bo Niemcy północne i Dania są pod wodą. To świat, w którym masz gdzie indziej strefy klimatyczne i pustynie. Lu-dzie mieszkają gdzie indziej. Ale samo w sobie może dałoby się jeszcze zaadaptować. Jednak wizja presji na naszą infrastrukturę czy system żywnościowy, który i tak będzie obciążony w związku ze wzrostem ludności, to będzie to totalna katastrofa i mogą zginąć setki milio-nów ludzi. Drugie, jak nie trzecie tyle, będzie migrowało w bardziej zdatne do życia regiony. Generalnie zbudzimy siły, których nie chcieli-byśmy zbudzić. Kojarzysz paleoceńskie maksi-mum termiczne, albo wymieranie z przełomu permu i triasu?

nh Nie.mp Dobrze byłoby o tym opowiedzieć. W sce-nariuszach, o których mówię, wzbudzimy pew-ne sprzężenie zwrotne. Np. wieczna zmarzlina. Na Syberii masz rejony, gdzie średnia tempe-ratura roczna jest poniżej 0. Jest tam tak od dziesiątek, a nawet setek tysięcy lat. Tam się zbierała materia organiczna i była jak w lo-dówce, nie rozkładała się. Kiedy temperatura zacznie rosnąć, to materia organiczna zacznie się rozkładać. Tak jak w kupie kompostu, która w wyniku procesów rozkładu staje się ciepła. Kiedy wieczna zmarzlina się rozgrzeje, pojawią się bakterie, które zaczynają pracować i rozkła-dać materię organiczną. Materia organiczna jest złożona z węgla. Gdy rozkłada się w warunkach tlenowych, to powstaje dwutlenek węgla. A jak

FUTURE MAKERS.TODAY MArCIn POPKIewICz

43

rozkłada się w warunkach beztlenowych, po-wstaje metan, jeszcze silniejszy gaz cieplarnia-ny. I to zacznie trafiać do atmosfery. A wieczna zmarzlina zajmuje 20% powierzchni lądu, choć są to w większości niezamieszkałe tereny, bo są dla nas nieprzyjazne. I będziesz miała tam olbrzymie emisje CO₂. W tej 3-metrowej war-stwie wiecznej zmarzliny jest dwukrotnie tyle węgla pierwiastkowego co w atmosferze. Ale to jeszcze nie koniec potencjalnych „atrakcji”, mogących wzmocnić zmianę klimatu. Słyszałaś o hydratach metanu?

nh Nie. mp W dnie oceanicznym gromadzi się materia organiczna, lód metanowy. Żeby był stabilny, potrzebuje niskiej temperatury i wysokiego ciśnienia. I te warunki hydraty metanu mają tam zapewnione. Ale kiedy temperatura za-czyna rosnąć, ten lód metanowy zaczyna się rozpuszczać.

nh Rozumiem. To jest problem. Nie chodzi o roz-puszczanie się lodu, który jest na powierzchni, ale o…

mp O to też chodzi. To będą ogromne zmiany związane ze zmianą klimatu. Powiedzmy, masz szklankę z lodem. I włożysz tam termometr. Lód pływa na wodzie. Woda ma temperaturę 0. Wyobraź sobie, że podgrzewasz tę szklankę z lodem. Lód topnieje. Zamieszasz termome-trem, popatrzysz, ile masz, gdy stopniała po-łowa lodu. Jaka jest temperatura? Nadal masz zero. Dopóki lód topnieje, energia idzie w top-nienie lodu. Mieszanina wody z lodem cały czas ma 0 stopni. W momencie, gdy lód stopnieje, woda zaczyna się nagrzewać. Dopóki Arktyka nie stopniała całkowicie i jest tam lód, to tem-peratura wynosi tam około 0. Dopiero kiedy lód stopnieje, temperatura zacznie tam rosnąć. Jeżeli średnioroczna temperatura wzrośnie na

powierzchni Ziemi o jakiś 4-5 stopni, w Arkty-ce wzrośnie o kilkanaście stopni. To oznacza, że Arktyka będzie wolna od lodu. To oznacza kompletną zmianę wzorców pogodowych na półkuli północnej.

nh Generalnie jak się spojrzy na historię Ziemi i różne zmiany, które się tutaj działy…

mp Czy mamy analog historyczny? Znane są nam zmiany klimatu, kiedy temperatura wzro-sła o 6 do 10 stopni?

nh Nie. Chcę powiedzieć, że my jesteśmy bardzo przyzwyczajeni do status quo. Że za wszelką cenę chcemy utrzymać Ziemię, aby wyglądała wciąż tak samo.

mp To nie jest tak. Gdybyśmy dostali ziemię chłodniejszą lub cieplejszą o kilka stopni, nie byłoby problemu. Problemem są zmiany. Bardzo szybkie zmiany. Najprostszy przykład z punktu widzenia portu. Kiedy 20 tys. lat temu była epoka lodowcowa, miałaś olbrzymią czapę lodową. Woda nie była w oceanach, ale była w tej czapie lodowej. Poziom oceanów był niżej o 120 metrów. Mogłaś wtedy przejść suchą nogą z Azji do Ameryki. Jak podniesiesz tem-peraturę o 4 stopnie w drugą stronę, stopisz cały lód na Ziemi: na Antarktydzie, Grenlandii… Wszystkie porty będą zalane.

nh Ale ludzie się na to przygotowują. mp A jak zabezpieczyć Nowy Jork przed 70-metrowym wzrostem poziomu wody?

nh Ludzie będą musieli przesunąć się w głąb lądu.

mp To oznacza, że zostawimy wszystkie te mia-sta, w których mieszka obecnie ok. miliarda ludzi. Albo może więcej. Włącznie z perłami historycznymi, które istnieją od niepamięt-nych czasów: Aleksandria, Wenecja i tak dalej.

FUTURE MAKERS.TODAY MArCIn POPKIewICz

44

W imię tego, żeby jakieś trzy kolejne pokolenia ludzi mogły spalać więcej paliw kopalnych. My nie znamy precedensu historycznego – wzro-stu globalnej temperatury w ciągu stulecia, dwóch, o 6-10 stopni. Nie znamy. Ale prece-dens najbliższy tego to paleoceńskie maksi-mum termiczne około pięćdziesiąt milionów lat temu. Wtedy w przypadku destabiliza-cji zmarzliny i hydratów metanu, po naturalnym ociepleniu do atmosfery dostało się dużo gazów cieplarnianych, kli-mat ocieplił się. Nastąpił szybki skok temperatu-ry o parę stopni. Szybki, czyli kilka tysięcy lat. Było tak ciepło, że miałaś bana-nowce na Alasce i krokodyle w Oceanie Arktycznym. Ale to jeszcze i tak za mało, żeby uznać to za dobrą analogię scenariusza błyskawicznego spalenia paliw kopalnych. Bo wtedy nastąpi-ła destabilizacja wiecznej zmarzliny i hydra-tów metanu. Teraz robimy coś jeszcze innego. Najpierw pompujemy do atmosfery olbrzymie ilości dwutlenku węgla, efekt spalania paliw ko-palnych, i na to nałożą się emisje ze zmarzliny i hydratów metanu. Opowiem jeszcze jedną historię, bo Ziemia już coś podobnego prze-rabiała. To było na przełomie permu i triasu, dwieście pięćdziesiąt milionów lat temu, kiedy na Ziemi wymarło 90 parę procent gatunków. Co się stało? Kwitło życie na Ziemi. Zaczęło się być może od uderzenia asteroidy, która skruszyła skorupę Ziemi i zaczęła się emisja wulkaniczna. Wielkie ilości aerozoli i pył wul-kaniczny przesłaniały światło słońca. To był pierwszy etap wymierania gatunków. Wulka-ny wyrzucały do atmosfery CO₂. Nagrzewała się atmosfera, nagrzewały oceany. W wyniku tego w głębinach oceanicznych destabilizują

się hydraty metanu. Metan to nie tylko gaz cieplarniany. Reaguje też z tlenem w wodzie, odtleniając wodę. Więc za chwilę masz głę-biny oceaniczne odtlenione. Martwe. Choć niezupełnie – rozkwitają tam bakterie siarko-we. Stopniowo ta zamieszkała przez bakterie siarkowe głębinowa strefa beztlenowa staje się coraz większa, aż wreszcie dociera do po-

wierzchni oceanu. Bakterie siarkowe dostają światło słońca i dopiero

wtedy rozkwitają na dobre. Ich produktem przemiany mate-rii jest siarkowodór. Zamiast oceanów natlenionych masz oceany z siarkowodorem, który jest trucizną dla życia

tlenowego, dla życia morskie-go. Następnie siarkowodór tra-

fia do atmosfery. To nie tylko gaz toksyczny. Rozkłada warstwę ozono-

wą, która chroni nas przez promieniowaniem ultrafioletowym. Wszystko to masowo zabija życie lądowe. No i mamy trzeci etap wielkiego umierania. W sumie wymarło wtedy dziewięć-dziesiąt parę procent gatunków.

nh Jak to się ma do obecnej sytuacji?mp Wulkany syberyjskie, które zapoczątkowa-ły ten proces, wrzuciły do atmosfery 4-krot-nie więcej CO₂ niż my wrzucimy, jak spalimy wszystkie paliwa kopalne. Tylko im to zajęło dziesiątki tysięcy lat, a nam zajmie to jakieś 200. Więc generalnie to bardzo „ciekawy” eksperyment. Szacuje się, że przy ociepleniu klimatu o 3 stopnie, zdestabilizuje się ponad 80% hydratów metanu, które są w oceanach. Igramy z bombą, która jak już ruszy i nastąpi jej zapłon, to nie będzie jak jej zatrzymać. Nie wiemy, gdzie są progi stabilności hydratów metanu. Nie wiemy, kiedy jest próg odtlenie-nia oceanów i wielkiego wymierania. Niektóre

Szacuje się, że przy ociepleniu

klimatu o 3 stopnie, zde-stabilizuje się ponad 80% hydratów metanu, które są w oceanach. Igramy

z bombą, która jak już ru-szy i nastąpi jej zapłon,

to nie będzie jak jej zatrzymać.

FUTURE MAKERS.TODAY MArCIn POPKIewICz

45

progi już zresztą testujemy. Na przykład za-kwaszanie oceanu i wzrost temperatury już zabijają system raf koralowych. Zmiana klimatu skazuje rafy koralowe na zagładę. A zmiana klimatu jest – z naszego punktu widzenia – na zawsze. Wydaje się nam, że jak wrzucamy jakieś zanieczyszczenia do atmosfery, to jak przestaniemy wrzucać, problem zniknie. Ko-jarzysz cykl węglowy? Wiesz, że nasze emisje CO₂ to zaledwie kilka procent naturalnych? Wiesz, że Chińczycy wydychają więcej CO₂ niż my emitujemy w Polsce ze wszystkich elektro-wni, fabryk, samochodów itd.?

nh Ciekawe. mp Chińczyk wydycha dwutlenek węgla, dzien-nie jakiś kilogram CO₂. Tlen wziął z oddychania. A z czego wziął się węgiel? Z jedzenia. Z rośli-ny, albo zwierzaka, który zjadł roślinę. A skąd roślina wzięła ten węgiel? Wyciągnęła z atmo-sfery podczas procesu fotosyntezy. Tak więc molekuła węgla przeniosła się z atmosfery do rośliny. Z rośliny do Chińczyka. A z Chińczyka do atmosfery. Jaki jest bilans tej operacji?

nh Zero. mp Dokładnie. Naturalne przepływy węgla w przyrodzie, pomiędzy atmosferą, biosferą, oceanami i glebami, choć duże, były zbilanso-wane. Zaburzyliśmy tę równowagę. Sięgamy po wielkie złoże paliw kopalnych, które nie uczest-niczyły w tym naturalnym obiegu i wrzucamy je teraz nie tyle do samej atmosfery, co do całego cyklu węglowego. Oceany co godzinę pochła-niają milion ton emitowanego przez nas CO₂. A co się dzieje, jak do wody dodajesz CO₂? Miałaś kiedyś syfon? Woda plus nabój z CO₂? Robi się woda gazowana. My to samo robimy z oceanami: nasycamy je dodatkowym CO₂, więc zakwaszają się. Ich kwasowość w ostat-nim stuleciu wzrosła już o 30%. Już teraz są miejsca na świecie, gdzie woda oceaniczna jest

tak kwasowa, że rozkłada muszle żywych zwie-rząt. I w pewnym momencie Oceany stwierdzą: my już więcej nie pochłoniemy CO₂. Rośliny stwierdzą: my też już więcej nie pochłoniemy. I w związku z tym, jak prześledzisz cały cykl węglowy, to nasza nadwyżka pozostanie w at-mosferze przez wiele tysięcy lat.

nh No dobrze. Ale prawdopodobnie i tak Ziemi nie będzie.

mp No nie. 10 tys. lat to z punktu widzenia Ziemi jest bardzo krótki okres czasu. To jest ho-locen. Homo sapiens liczy sobie jakieś 30 tys. lat. To nie jest tak długo. Chodzi mi o to, że to jest zmiana na stałe. Ziemia nie wyssie wpusz-czonego przez nas do atmosfery CO₂ szybciej niż za dziesiątki, setki tysięcy lat. To oznacza, że wzrost temperatury o kilka stopni będzie nawet za dziesiątki tysięcy lat. My wyewoluo-waliśmy, kiedy stężenie CO₂ w atmosferze było na poziomie 180 do 300 cząsteczek na milion cząsteczek powietrza, co skrótowo oznaczamy ppm. Byłaś kiedyś w dusznej klasie, albo sali wykładowej? Były zamknięte okna i mnóstwo osób. Jak się czułaś?

nh Źle. mp Przy zbyt dużym stężeniu CO₂ w powie-trzu nasza krew się zakwasza. Normy mówią, że w pomieszczeniu nie powinno być powy-żej 1000 ppm, a najlepiej 600 ppm, bo to nas przymula, spadają nam zdolności przyswajania informacji, inicjatywy, planowania długotermi-nowego, myślenia strategicznego i tak dalej. Powyżej 2000 ppm-ów to już jest poziom dys-funkcjonalny. Spalając paliwa kopalne, zrobimy te 2000.

nh A ile mamy teraz?mp 400 ppm.

FUTURE MAKERS.TODAY MArCIn POPKIewICz

46

nh A jak było wcześniej?mp Nigdy w ostatnim milionie lat nie było wię-cej niż 300 ppm. Teraz mamy 400 ppm i rośnie o ponad 2 ppm rocznie. Jeśli będziemy spalać coraz więcej paliw kopalnych, to później bę-dzie rosnąć 3, 4, 5 ppm rocznie. To ma róż-ne implikacje. Jedna jest taka, że staniemy się mniej sapiens. Niektórzy znajdują pocieszenie w fakcie, że w warunkach wyższych stężeń CO₂ roślinom będzie żyło się lepiej. Cóż, my nie jesteśmy roślinami, choć trzeba przyznać, że przy tak wysokich koncentracjach CO₂, jakie osiągniemy, jeśli osoby głoszące dalsze nie-ograniczone spalanie kopalnych postawią na swoim, intelektualnie zdecydowanie do rośli-nek się zbliżymy.

nh Wróćmy do paliw kopalnych. Nie odpowie-działeś na pytanie, kiedy się wyczerpią.

mp Bo to nie jest tak, że one się wyczerpią. To nie będzie takie proste i oczywiste, jak by się mogło zdawać. Opowiem ci o tym na przykła-dzie ropy, która jest pojedynczym, najważniej-szym zasobem w naszej cywilizacji. Obecnie praktycznie niezastąpionym w transporcie. I takim, gdzie już widać granice wzrostu tego zasobu. Wiesz, ile zużywamy dziennie ropy?

nh Nie. mp Jakieś 90 milionów baryłek. To jest taka beczka, która ma ćwierć kilometra średnicy i jest wyższa od wieży Eiffle’a. Tyle ropy świat codziennie potrzebuje, żeby działał transport, rolnictwo, maszyny budowlane, samoloty, transport oceaniczny. Co by było, gdybyśmy tej ropy nie mieli z dnia na dzień? Szlag by trafił gospodarkę. W mgnieniu oka. Więc musimy mieć tę ropę. Z tego powodu technologie naf-towe są niesamowite. Są tak zaawansowane technologicznie, że mogą zawstydzić progra-my eksploracji kosmosu NASA – co w sumie

zresztą nie jest niczym zaskakującym, bo idzie na nie dużo większy budżet. W program NASA wkładasz miliardy dolarów, a w wydobycie ropy setki miliardów dolarów rocznie.

nh A nie możemy pozyskiwać energii albo złóż z kosmosu?

mp Obecnie nie. Mamy na niebie reaktor ter-mojądrowy, który działa i z którego możemy czerpać energię i który się staje coraz bardziej opłacalny – Słońce. Ale wracając do ropy. Są różne prognozy światowego wydobycia na przyszłość. I według nawet tych bardziej „różo-wych”, na przykład według ExxonMobil, szczyt wydobycia ropy konwencjonalnej mamy już za sobą. Sztukujemy go teraz różnymi wynalazka-mi: ropą łupkową, piaskami roponośnymi, cie-kłymi frakcjami gazu ziemnego i tak dalej. Ale nawet z ich uwzględnieniem można co najwyżej liczyć na anemiczny wzrost podaży w tempie kilku promili rocznie. Z drugiej strony mamy wzrost popytu – jeśli same Chiny zmotoryzu-ją się według standardów swoich sąsiadów – Koreańczyków Południowych (całkiem zresztą energooszczędnego narodu), na zaspokojenie samego chińskiego popytu na ropę nie wystar-czyłby cały światowy eksport ropy. Ani kropli nie zostałoby dla kogokolwiek innego.

nh A jak wygląda sytuacja u nas, w Europie?mp Europa zużywa ropę w taki sposób. Stare złoża na Morzu Północnym są już praktycznie wypompowane. Z własnych złóż wydobywa-my około 1,5 mln baryłek dziennie. Zużywamy 13 mln baryłek dziennie. Skąd bierzemy róż-nicę, 10 milionów baryłek dziennie? Z impor-tu oczywiście. Z Rosji, Arabii Saudyjskiej i tak dalej. 10 milionów baryłek dziennie, po 100 dolarów sztuka. Import tego jednego surowca kosztuje kraje Unii Europejskiej miliard dola-rów dziennie.

FUTURE MAKERS.TODAY MArCIn POPKIewICz

47

nh Europa nie ma świadomości tego?mp Ma. Stąd europejska mapa drogowa, polity-ka energetyczno-klimatyczna… Na litość boską – odchodźmy od paliw kopalnych tak szybko, jak to tylko możliwe. Bo to jest w naszym in-teresie, to jest polską racją stanu, jeśli chcemy mieć działającą gospodarkę, uniezależniać się od Rosji i przetrwać na świecie. Już o konku-rencyjności nie mówiąc. Jest jeden kraj, który wetuje unijne plany odchodzenia od paliw ko-palnych.

nh Polska?mp Tak. My też mamy problem. Nas import ropy kosztuje ponad 60 miliardów złotych. Takie pieniądze co roku wysyłamy na Kreml za import jednego surowca. Doklejmy tu gaz i węgiel i mamy 80 miliardów złotych rocznie. To jest odpowiednik ponad ¼ całości wpływu budżetu państwa. Polską racją stanu jest du-szenie tego słupka za wszelką cenę. Nie robimy tego. Ale jest taki kraj na zachód od nas, który stwierdził, że po Fukushimie chce odejść od energii atomowej i chce w całości oprzeć się na energii odnawialnej. Niemcy. W cyklu rocznym wyprodukowali 160 terawatogodzin z wiatru, słońca, biomasy i wody. Dokładnie tyle, ile wy-nosi polskie zużycie energii. Niemcy produkują tyle energii z wiatru, słońca, wody i biomasy, ile my w ogóle zużywamy. W takich samych warunkach klimatyczno-geograficznych. Nie-mieckie odnawialne źródła energii mogłyby w całości zasilić Polskę w prąd. Bez żadnego węgla, gazu itd. Podobną drogą idą kraje skan-dynawskie, Francja i inne – w zasadzie cała Eu-ropa staje się jednym wielkim placem budowy odnawialnych źródeł energii.

nh Jak świat może poradzić sobie z tą sytuacją? Nie Polska. Nie Europa.

mp Z paliwami kopalnymi są coraz większe

problemy. Z ich dostępnością, ceną, uzależ-nieniem geopolitycznym, bilansem handlowym, kosztami środowiskowymi. Z punktu widzenia zmiany klimatu, czy zużycia ropy, powinniśmy do połowy stulecia zmniejszyć zużycie paliw kopalnych do poziomu kilkunastu procent obecnego zużycia. Rozpocząć myślenie: żad-nych paliw kopalnych więcej.

nh Co poza tym? mp Transformacja energetyczna. Maksymalne efektywne wykorzystanie energii i zasobów. Po drugie, jak zoptymalizujesz życie energetyczne, jesteś w stanie zaspokoić potrzeby lokalnymi odnawialnymi źródłami energii. Wiatr + słońce + biogaz. Plus elektrownie wodne, do maga-zynowania energii z okresu, kiedy jej dużo, na okres, kiedy jest jej mało. Plus sieć inteligen-tna. I jeszcze parę innych elementów układanki energetycznej.

nh Czyli odpowiedź jest taka, że jest to współ-praca rządów i ludzi. Ludzie muszą ograniczyć zużycie. A rządy muszą wprowadzać odpowied-nią politykę.

mp Ludzie tego zwykle nie robią, bo myślą krótkoterminowo, egoistycznie i swoją włas-ną korzyścią finansową. Musisz tak ustawić system, żeby ludzie, podejmując egoistyczne, krótkoterminowe decyzje, opłacalne dla siebie biznesowo, prowadzili świat w dobrą stronę. To oznacza politykę sprzyjającą transformacji energetycznej. Na przykład pozwalamy zakła-dać spółdzielnie energetyczne, a nie torpedu-jemy je.

nh Widzisz jakieś światełko w tunelu?mp Na początek możemy nie wetować działań Unii Europejskiej. Jeżeli pójdziemy tą drogą, którą chce wytyczyć reszta Europy, to możemy mieć miękkie lądowanie.

FUTURE MAKERS.TODAY MArCIn POPKIewICz

48

nh Mówisz o Polsce. A co ze światem?mp Obawiam się, że świat czekają bardzo trudne czasy. To zderzenie już się zaczęło, co widzimy w kryzysie gospodarczym, w kryzysie żywnościowym. My możemy na skalę lokal-ną, europejską, zapewnić sobie bardziej mięk-kie lądowanie podczas tego zderzenia. Jeżeli zaczniemy na czas. Im później zaczniemy, im mniej zrobimy. Im bardziej będziemy zamiatać problem pod dywan, tym bardziej nas to będzie boleć. Nie mówię tu o najbliższych pokole-niach, tylko o kilku, może kilkunastu latach. Czas na działanie jeszcze jest teraz. Jeszcze mamy środki, żeby transformacji dokonywać. I też możemy jej dokonywać metodami w miarę rynkowymi, a nie reglamentacją. Jak dojdzie do jakiegoś kryzysu geopolitycznego, wojny Izraela z Iranem, w Arabii Saudyjskiej, Iraku, braku stabilizacji sytuacji w Rosji, i cena ropy nagle wzrośnie dwu-, trzykrotnie, to co? Wy-ślemy na import odpowiednik całości budżetu państwa? Zbankrutujemy, prawda? My musimy tej transformacji dokonać tu i teraz, bo potem będzie – ratuj się, kto może. 

FUTURE MAKERS.TODAY MArCIn POPKIewICz

49

50

JEDZENIE ANDREWBRENTANO

tiny farms

Współzałożyciel Tiny Farms w Dolinie Krzemowej w Kalifornii. Wierzy, że kwestia jadalnych insektów jako istotnego źródła pożywienia w przyszłości zyska na rozgłosie. Jest entuzjastą żywienia i technologii, a jego firma została zaprojektowana tak, żeby wykarmić przybierający na liczebności świat. Technologia Tiny Farms napędza wysoko wydajne farmy insektów, pozwalając na hodowanie niedrogiej i zrównoważonej żywności zastępującej mięso. Andrew Brentano jest także właścicielem Artichoke Jalapeno Design, w której projektuje i dostarcza usługi konsultingowe odnośnie projektowania stron www i budowy wizerunku marek.

51

natalia hatalska Co zainspirowało Cię do założenia Tiny Farms?

andrew brentano Dwa lata temu ja, moja żona Jena i kolega Daniel zainteresowaliśmy się zrównoważoną produkcją żywności. Praco-waliśmy w branży IT, ale chcieliśmy zrobić coś innego. Chciałem zaangażować się w projekt, który będzie miał jakieś głębsze znaczenie. Stwierdziłem, że produkcja żywności to dzie-dzina, w której jest miejsce na lepsze, innowa-cyjne rozwiązania. Poza tym coraz więcej ludzi zwraca uwagę na to, w jaki sposób wytwarza-my dziś żywność oraz na narastające problemy w tym zakresie.

nh Jakie problemy?ab Borykamy się na przykład z wyjałowieniem gleb spowodowanym uprawami monokulturo-wymi, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, gdzie tysiące gigantycznych pól kukurydzy zakłóca równowagę lokalnych ekosystemów, co z kolei negatywnie wpływa na środowisko naturalne.

nh Mamy taki sam problem w Europie.ab Jednym z najpoważniejszych problemów z kukurydzą uprawianą w Ameryce jest to, że większość upraw to kukurydza typu RoundUp Ready koncernu Monsanto, genetycznie zmo-dyfikowana tak, aby była odporna na herbicyd o szerokim spektrum działania, którym spryski-wane są chwasty. Herbicyd ten zwalcza każdą roślinę z wyjątkiem właśnie tego typu kuku-rydzy, ale jest szkodliwy dla lokalnego ekosy-stemu, tak jak wszystkie pestycydy. Natomiast same GMO nie muszą być złe, jeśli ich stosowa-nie odbywa się w sposób odpowiedzialny. Oka-zuje się poza tym, że jednym z największych trucicieli jest hodowla zwierząt w przemyśle mięsnym. Hodowla bydła jest źródłem więk-szych zanieczyszczeń niż wszystkie samochody

osobowe i ciężarowe Ameryki razem wzięte. Zużywa się na jej potrzeby hektolitry wody i uprawia ogromne ilości żywności. Połowa kukurydzy i soi pochodzących ze szkodliwych upraw stanowi paszę dla zwierząt hodowla-nych, nie trafia więc bezpośrednio do żywności dla ludzi. Kolejnym bodźcem do rozpoczęcia naszego projektu był fakt, iż dowiedzieliśmy się, że owady mogą być doskonałą alternatywą dla białka zwierzęcego. Postanowiliśmy zbadać temat głębiej i zdaliśmy sobie sprawę, że to jest to, czym chcemy się zająć.

nh Czyli jednym z powodów były kwestie zrów-noważonego rozwoju. Czy kolejnym był prob-lem ograniczonych zasobów i przeludnienia oraz prognoza mówiąca o tym, że już w roku 2050 zabraknie nam mięsa?

ab Jak najbardziej. Jednym z największych ograniczeń dzisiejszej produkcji mięsa jest to, że powoli brakuje miejsca na hodowlę zwie-rząt, chyba że zaczniemy wycinać to, co zostało nam jeszcze z lasów, co oczywiście pociąg-nęłoby za sobą katastrofalne globalne skutki ekologiczne. W perspektywie długotermino-wej konsekwencje dalszego rozwoju przemysłu mięsnego mogą być bardzo poważne. Niemniej nawet jeśli nie borykalibyśmy się z problemem przeludnienia, obecne praktyki w obszarze produkcji żywności są bardzo nieekologicz-ne i w największym stopniu przyczyniają się do globalnego ocieplenia. Dlatego wszelkie rozwiązania, które w przyszłości zapewnią

FUTURE MAKERS.TODAY AnDrew BrenTAnO

52

nam ekologiczne źródło pożywienia bogatego w białko, będą bardzo cenne.

nh Czy rozwiązaniem może okazać się mięso wyhodowane w laboratorium?

ab Z naukowego punktu widzenia koncepcja mięsa hodowanego w warunkach laboratoryj-nych wydaje się bardzo ciekawa. Technologia ta mogłaby w przyszłości umożliwić np. zsynte-tyzowanie steku z podstawowych aminokwa-sów uzyskanych z dowolnego źródła. Oznacza to, że na Marsie lub na statku kosmicznym mo-glibyśmy dosłownie wydrukować sobie obiad, a to bardzo intrygująca wizja. Mięso hodowane w laboratorium nie jest jednak rozwiązaniem na najbliższą przyszłość. W zeszłym roku naukow-cy usmażyli pierwszego w historii burgera przy-gotowanego z laboratoryjnej wołowiny. Jego koszt wyniósł między 200 a 400 tys. dolarów. Burgery takie są więc realne, lecz jeszcze przez długi czas nie zagoszczą na naszych talerzach. Rozmawiamy teraz o perspektywie najbliższych 15-20 lat, a to za mało, aby odpowiednio roz-winąć i upowszechnić tę technologię. Owa-dy natomiast to obfity zasób, który pozostaje kompletnie niewykorzystany. Jest w zasięgu naszej ręki i możemy czerpać z niego korzyści przy stosunkowo niewielkich nakładach. Nie potrzeba nowych wynalazków, aby przemysł owadów jadalnych działał i miał się dobrze. Wystarczy, że wykorzystamy zgromadzoną do-tychczas wiedzę, a być może już niedługo roz-wiążemy trapiące nas problemy z żywnością.

nh W krajach zachodnich boimy się robaków. Brzydzimy się nimi. Jak poradzić sobie z takim nastawieniem?

ab Myślę, że wstręt do robaków jest dość wy-olbrzymiony. Uczestniczymy w wielu wydarze-niach, podczas których widzimy, że większość chętnie próbuje posiłków przyrządzonych

z owadów lub samych owadów. Po takiej degu-stacji ludzie często zmieniają zdanie. Najtrud-niejszy pierwszy robak :) Uczucia obrzydzenia do owadów czy też strachu przed nimi nie się-gają aż tak głęboko, jak sądzi większość z nas. Niektóre osoby będące święcie przekonane o swojej silnej awersji do insektów zmieniają zdanie po skosztowaniu chociażby ciasteczek Megan (Megan Miller, założycielka firmy Bitty Foods, www.bittyfoods.com – przyp. red.), gdyż przekonują się, że owady nie są takie straszne i niesmaczne. W rzeczywistości są dobre, są po prostu rodzajem pożywienia.

nh Czy takie posiłki są bezpieczne?ab Całkowicie bezpieczne.

nh W naszych głowach panuje przekonanie, że owady są brudne. Wiele osób obawia się, że prze-noszą one choroby, którymi możemy się zarazić.

ab Należy tu wspomnieć o paru interesujących kwestiach. Po pierwsze, ryzyko zarażenia się chorobą od owadów jest znacznie mniejsze niż ryzyko zarażenia się nią od ssaków czy ptaków. Skład biologiczny owadów jest tak różny od naszego, że atakujące je patogeny nie są groź-ne dla naszego organizmu. Bez obaw, farmy świerszczy nie spowodują epidemii świerszczej grypy.

nh A co z malarią?ab Musimy pamiętać, że na świecie istnieją miliony owadzich gatunków, z których nie-które nadają się do udomowienia i przerobie-nia na żywność dla ludzi, a inne nie. Jednym w głównych ograniczeń jest fakt, że jadalne owady muszą być roślinożerne lub muszą być karmione pokarmem pochodzenia roślinnego. Insekty mięsożerne lub żywiące się krwią, np. kleszcze czy komary, mogą przenosić czynniki chorobotwórcze ze zwierząt, choć same wcale

FUTURE MAKERS.TODAY AnDrew BrenTAnO

53

nie muszą być chore. Malaria to nie choroba komarów, lecz ludzi. Komary ją tylko przenoszą. Dlatego ważna jest dokładna kontrola karmy i wyeliminowanie wszelkich zanieczyszczeń. Jeśli na przykład będziemy karmić świerszcze kukurydzą, która ma w sobie bakterie salmo-nelli, owady te mogą się nią zarazić i przenieść chorobę dalej do całego łańcucha pokarmo-wego. Jeśli jednak jesteśmy ostrożni, ryzyko jest minimalne.

nh Spożywanie których owadów jest bezpiecz-ne dla człowieka? Wymieniłeś świerszcze. Co jeszcze?

ab Działania w branży koncen-trują się głównie na chrząsz-czach o nazwie mącznik młynarek oraz świer-szczach. Nie mają żadnego wyraźne-go smaku, dlatego nie są wyczuwalne w pożywieniu. Poza tym wyglądają przy-jaźnie. Świerszcze wywołują u nas na ogół pozytywne uczucia. Koja-rzą nam się z ciepłymi letnimi wieczorami i Świerszczem Jiminy z ba-jek Disneya. My zaczynamy od tych dwóch ga-tunków, lecz na świecie je się co najmniej 900 gatunków owadów, w tym termity, mrówki, gąsienice, różnego rodzaju świerszcze i sza-rańcze.

nh Czy mogą dostarczyć nam takie same ilości białka co mięso?

ab Tak. Prawie wszystkie z nich mają profil białkowy zbliżony do profilu białkowego mię-sa. W przeprowadzonym niedawno badaniu porównano różne gatunki owadów, soję, jaja,

mleko, wołowinę i kurczaka. Okazało się, że wszystkie miały podobne profile białkowe. Rozkład aminokwasów w niektórych gatunkach insektów jest podobny do tego w soi warzyw-nej, a ich całkowity poziom białka jest zbliżony do zawartości tego składnika pokarmowego w mięsie drobiowym czy wołowym. Białko sta-nowi ok. 23% masy ciała owada. Poszczególne gatunki owadów różnią się od siebie rozkładem tłuszczów, białek i włókna surowego. Np. ter-mity i larwy moli woskowych są raczej tłuste, a więc mają większą zawartość tłuszczu niż białka. Świerszcze natomiast składają się pra-wie całkowicie z białka i błonnika.

nh A jaką owady mają zawartość cholesterolu?

ab Profil tłuszczowy wielu gatunków owadów przypo-mina profil tłuszczowy ryb i owoców morza, a więc cholesterol jest obecny, ale jest on powszech-

nie uważany za ten dobry tłuszcz. To niesamowicie

duża zaleta dla osób, które planują włączenie owadów do

paszy dla zwierząt i karmy stosowanej w akwakulturze, ponieważ obecnie składni-ki te pochodzą wyłącznie z ryb poławianych w naturalnym środowisku, co jest drogie, na-rusza równowagę ekologiczną i może za kilka lat doprowadzić do wyczerpania zasobów ryb. Insekty bogate w tłuszcze, np. larwy muchy z gatunku Hermetia illucens, mogą w suple-mentacji pasz być źródłem makroskładników, które dotychczas dostarczane były z rybami.

nh Które owady nadają się do hodowli?ab To kolejny problem. Jednym z powodów, dla których zaczynamy właśnie od mączników

W niedalekiej przyszłości białko

owadzie będzie traktowane głównie jako suplement i wy-

korzystywane w sposób, w jaki dziś wykorzystujemy białko so-jowe i serwatkowe. Oznacza to, że będzie dodawane do produk-tów takich jak batony energe-

tyczne, aby w ekologiczny sposób podnieść ich

zawartość białka.

FUTURE MAKERS.TODAY AnDrew BrenTAnO

54

i świerszczy jest fakt, że łatwo się je hoduje. Jedyne, czego chrząszcz mącznik potrzebuje, to pojemnik w zaciemnionym miejscu wypeł-niony odpowiednim podłożem. Może to być wiadro, taca lub torba. Żywią się trocinami, zgnitym drewnem, mąką i zbożem.

nh Nasuwa się też pytanie o etyczną stronę ho-dowania owadów.

ab Wybieramy owady, których hodowla jest prosta, czyli taka, która pozwala na odtworze-nie ich naturalnego środowiska oraz na bardzo dużą wydajność. Istnieją na przykład gatunki świerszczy, które osiągają wysoką efektywność wykorzystania paszy i mają dużo białka, lecz preferują samotne życie i nie lubią obecności innych owadów. Z tego powodu nie są dobry-mi kandydatami do hodowli, ponieważ stres wywołany u takich osobników może wywołać u nich choroby. Poza tym z etycznego punktu widzenia byłoby to znęcanie się nad żywy-mi stworzeniami. Choć układ nerwowy takich insektów jest znacznie bardziej prymitywny niż nasz, to jednak na swój sposób mogą od-czuwać dyskomfort. Dlatego zależy nam na tym, aby nasze owady były gatunkami żyjącymi społecznie. Są insekty, którym duża liczebność przedstawicieli własnego gatunku w jednym miejscu jest obojętna, lub które są wręcz w ta-kich warunkach szczęśliwsze. Zawsze bierzemy też pod uwagę to, czy łatwo nam będzie od-tworzyć naturalne środowisko życia insektów w sztucznych warunkach, co w dużej mierze sprowadza się do ich diety. W Azji duży po-tencjał mają jedwabniki, ponieważ prężnie działa tam przemysł jedwabny. Jedwabniki są tam zbierane z kokonu jako produkt uboczny w produkcji jedwabiu. Są bogatym źródłem pokarmu, lecz żywią się wyłącznie liśćmi mor-wy, dlatego bez sadu drzew morwowych nie ma co zabierać się za hodowlę tych owadów.

Próbowaliśmy hodować jedwabniki na sztucz-nym pożywieniu, lecz jest to bardzo drogie i mało wydajne. Dlatego hodowla jedwabni-ków ma sens w północnych Indiach i Chinach, ale nie tutaj. My z kolei mamy wiele zbóż oraz produktów ubocznych przemiału zbóż, takich jak sieczka czy słoma, dlatego chcemy skupić się na insektach, które żywią się właśnie tym. Mącznika młynarka karmić można rozdrobnio-ną słomą pszenną. Co roku w Stanach pro-dukuje się ogromne ilości pszenicy, z których duża część przeznaczana jest na paszę dla krów i koni. Jeśli chcemy więc, aby hodowla była wysoce wydajna, duży sens ma wykorzystanie właśnie tego typu źródła pożywienia, ponieważ mamy możliwość wyboru gatunku, który żywi się tym, co jest dostępne.

nh Jak wspomniałeś, hodowla owadów jest przykładem zrównoważonej produkcji żywno-ści. Czy możesz powiedzieć coś więcej o samej hodowli? Gdzie może się ona odbywać oraz ile potrzeba wody i przestrzeni?

ab Wiele gatunków owadów właściwie nie po-trzebuje zewnętrznego źródła wody, ponieważ

FUTURE MAKERS.TODAY AnDrew BrenTAnO

55

wchłaniają wodę z pokarmu. Czasem źródłem wody jest też wilgotne podłoże, na którym żyją. Dlatego konkretne zapotrzebowanie na wodę w tego typu hodowlach związane jest raczej z czynnościami pobocznymi, np. sprzątaniem, podlewaniem roślin oraz uprawą tego, czym żywią się nasze insekty. A ponieważ są one ro-ślinożercami, jedzą rośliny, co naturalnie wiąże się z wydatkami na wodę. Jednak ogólne zuży-cie wody w przypadku farmy owadów jest i tak mniejsze niż w tradycyjnej hodowli zwierząt, która osiąga znacznie niższe wskaźniki wykorzy-stania paszy. Aby wyprodukować 1 kg wołowiny, potrzeba 10 kg paszy, natomiast w przypadku hodowli np. konika polnego z 10 kg paszy mo-żemy otrzymać aż 9 kg jadalnej masy. Podsu-mowując, owady to mniejsza ilość odpadów, większa efektywność wykorzystania paszy oraz odpowiednio mniejsze zużycie wody.

nh Gdzie można prowadzić owadzią farmę?ab Praktycznie wszędzie, gdzie możliwe jest za-pewnienie owadom odpowiednich warunków.

nh Czy mogę je hodować w domu?ab Oczywiście, że tak. Pracujemy teraz nad zestawem do samodzielnej hodowli, dzięki któ-remu będzie można hodować owady samemu we własnym garażu, szafie czy pokoju i wpro-wadzić owady do własnej diety.

nh Farma robaków we własnej szafie – dość dziwne.

ab Jednak wiele osób nas o to prosiło, stąd projekt Open Bug Farm.

nh Jaki jest cel tego projektu? ab Jest ich kilka. Po pierwsze, ludzie interesują się hodowlą owadów, ale nie mają pojęcia, od czego zacząć. Rozpowszechniamy więc wie-dzę na ten temat. Rok zajęło nam nadrobienie

zaległości, szczegółowe poznanie wszystkich procesów i dojście do momentu, w którym mo-gliśmy zacząć wdrażać innowacyjne rozwiąza-nia. Większość ludzi nie mogłaby poświęcić tak dużej ilości czasu lub nie posiada takich zaso-bów, dlatego gromadzimy wszystkie niezbęd-ne informacje w jednym miejscu, dzięki czemu możemy przynajmniej zainicjować poprawę obecnego stanu rzeczy w tej dziedzinie. Jest to projekt typu open-source, dlatego każdy użyt-kownik może mieć swój wkład w jego rozwój i dzielić się własnymi spostrzeżeniami. Co dwie głowy to nie jedna, dlatego nasza platforma jest zbiorem pomysłów różnych ludzi na temat hodowli insektów. Nasza trójka jest w stanie wygenerować ograniczoną liczbę rozwiązań, natomiast jeśli nad tym samym problemem po-chyli się 50, 100 lub 1000 osób i podzieli się swoimi spostrzeżeniami, projekt będzie rozwijał się znacznie szybciej. Z tego względu możemy osiągnąć znacznie więcej i znacznie szybciej niż jakakolwiek inna firma czy niewielka grupa ludzi działająca samodzielnie. Ponieważ pracowali-śmy w branży IT, wiemy, jaką siłę mają platformy open-source. To ogromna energia płynąca od internautów oraz z wszelkiego rodzaju forów, platform dyskusyjnych i serwisów interneto-wych typu wiki. Wyzwaniem w zakresie ho-dowli owadów pozostają liczne podstawowe pytania, na które jeszcze nie znamy odpowiedzi.

nh Jakie na przykład?ab Na przykład jaka jest optymalna temperatu-ra dla hodowli konkretnego gatunku bądź jaki jest dokładny wskaźnik wykorzystania paszy przy danej temperaturze dla danego gatunku. W dziedzinie hodowli jadalnych owadów należy przeprowadzić jeszcze wiele podstawowych badań, których do tej pory nie zrobiono, ponie-waż wcześniej nie było na nie zapotrzebowa-nia, nikt się tym tematem nie interesował lub

FUTURE MAKERS.TODAY AnDrew BrenTAnO

56

nie stworzono wcześniej żadnego opłacalne-go modelu biznesowego w tej dziedzinie. Nie-mniej, aby rozpocząć hodowlę owadów, długie i szczegółowe badania wcale nie są konieczne. Dzisiejszy poziom elementarnej wiedzy na te-mat tego typu hodowli jest wystarczająco wy-soki, aby możliwy był szybki rozwój tej branży. Widzimy tu bardzo duży potencjał, ponieważ liczna społeczność naszej platformy jest w stanie szybko reagować, dzięki czemu nad rozwiąza-niem pewnych problemów pracuje wiele osób jedno-cześnie, starając się odpo-wiedzieć na podstawowe pytania. Moglibyśmy rów-nie dobrze rozwiązywać każdą problematyczną kwe-stię po kolei z osobna lub jed-na osoba mogłaby przeprowadzić badania w jednym konkretnym temacie, lecz wciąż wiele spraw jest dla nas niewiadomą. Dlatego najlepszym wyjściem pozostaje anga-żowanie możliwie jak największej liczby osób w tym samym czasie. W ten sposób osiągniemy znacznie lepsze efekty niż firma, której udałoby się za piętnaście lat przedrzeć przez wszystkie pytania samodzielnie.

nh Jak hodowla owadów wygląda od strony prawnej?

ab Okazuje się, że amerykańska Agencja Żyw-ności i Leków (ang. FDA), lokalne departamenty rolnictwa oraz organy regulacyjne same nie wiedzą, jak podejść do tego tematu. Jest to niewątpliwie sprawa bez precedensu. Do tej pory otrzymaliśmy komunikaty typu: „Traktujcie owady jak zwykłe mięso. Stosujcie te same za-sady oraz wytyczne dotyczące bezpieczeństwa i przetwarzania, które obowiązują w przypadku mięsa, a wszystko będzie OK, nie będziemy

się czepiać”. Prawdopodobnie wkrótce się to zmieni, ponieważ na rynku amerykańskim po-jawia się coraz więcej firm wykorzystujących owady w produkcji żywności, które muszą spełnić wymogi lokalnych stacji sanitarno--epidemiologicznych itd. Dlatego dziś coraz więcej ludzi pyta: „O co tu chodzi? Kto wam na to pozwolił?” Oznacza to znacznie więcej

zapytań kierowanych do FDA i głów-nych organów regulacyjnych, które

w niedalekiej przyszłości będą musiały rozwiązać najważniej-sze kwestie i opracować jasne wytyczne. W międzyczasie branża musi sama wyznaczać własne standardy. Samodziel-

nie opracowujemy dobre prak-tyki, które wpisywać się będą

w ramy istniejących wytycznych FDA. Gdy FDA zechce skontrolować

to, co robimy, wszystko będzie już gotowe. Na-szym obowiązkiem jest postępowanie zgodnie z obecnymi standardami, aby zagwarantować pomyślną przyszłość naszych hodowli.

nh Jaką żywność możemy produkować czy przy-gotowywać z owadów poza mąką, którą pokazała nam Megan? To była mąka, prawda?

ab Tak. Megan mieli świerszcze na proszek, który stosuje jako wysokobiałkowy dodatek do większości wyrobów piekarniczych, ma-karonów itp. Można więc upiec na przykład bochenek chleba, który dzięki proszkowi ma tyle białka, ile miałby po dodaniu jajka. Z pew-nością jednak z owadów nie przyrządzimy steka… Prowadzimy rozmowy z osobami zain-teresowanymi produkcją tofu na bazie białka pozyskanego z owadów. To może być cieka-we. Wydaje mi się, że w niedalekiej przyszłości białko owadzie będzie traktowane głównie jako suplement i wykorzystywane w sposób, w jaki

Hodowla bydła jest źródłem

większych zanieczysz-czeń niż wszystkie samo-

chody osobowe i ciężarowe Ameryki razem wzięte. Zu-

żywa się na jej potrzeby hektolitry wody i upra-

wia ogromne ilości żywności.

FUTURE MAKERS.TODAY AnDrew BrenTAnO

57

dziś wykorzystujemy białko sojowe i serwat-kowe. Oznacza to, że będzie dodawane do produktów takich jak batony energetyczne, aby w ekologiczny sposób podnieść ich zawartość białka. Co więcej, sporo ludzi interesuje się możliwością wykorzystania białka owadzie-go do walki z głodem na świecie. Dziś ONZ pomaga niedożywionym osobom z biednych obszarów, wysyłając różnego rodzaju wysoko odżywcze produkty żywnościowe, wyprodu-kowane m.in. na bazie orzeszków ziemnych i soi. W przyszłości alternatywnym rozwiąza-niem mogą być produkty na bazie owadów, np. wysokokaloryczne batony o dużej zawartości białka i tłuszczy.

nh Czy w przyszłości przestaniemy hodować i uprawiać żywność i zamiast tego wprowadzimy jedzenie in vitro?

ab Trudno powiedzieć. Może w bardzo odległej perspektywie tak będzie – kto wie? Natomiast uważam, że nie dysponujemy jeszcze wystar-czającą wiedzą, aby teraz lub w niedalekiej przyszłości zastąpić dobrze nam znane pro-cesy. Mamy rośliny, które są istotnym i bardzo wydajnym składnikiem naszej diety. Z czasem

będziemy je ulepszać, aby otrzymywać z nich produkty, których potrzebujemy. Ulepszenia wprowadzać będziemy choćby na etapie ho-dowli. Technologie hodowli selektywnej sta-ją się coraz bardziej zaawansowane i często zamiast modyfikacji genetycznych stosuje się w nich sekwencjonowanie genetyczne, aby wybrać dwie rośliny, u których należy rozwijać dane cechy. Technologia GMO w rzeczywisto-ści pozwala na lepsze wykorzystanie trady-cyjnych metod krzyżowania. To właśnie robi Monsanto. Opracowali kilka niemodyfikowa-nych genetycznie produktów, lecz o znacznie lepszych cechach. Wyboru roślin, które nale-żało skrzyżować, dokonali w oparciu o techno-logię sekwencjonowania genów oraz wiedzę z dziedziny GMO na temat tego, za co odpo-wiedzialne są poszczególne geny. Tego typu rozwiązania rysują przed nami interesującą przyszłość. Natomiast rośliny dają sobie same świetnie radę z robieniem tego, do czego zo-stały stworzone. Jeszcze długo nie wymyślimy innego, lepszego systemu, który z paru pod-stawowych składników odżywczych, energii słonecznej i wody produkowałby elementy, które są nam niezbędne do życia. Poza tym rośliny pochłaniają dwutlenek węgla z powie-trza i uwalniają tlen. Wydaje się, że dziś coraz częściej pozwalamy naturze robić swoje, a sami zastanawiamy się nad ulepszeniem istnieją-cych systemów tak, aby były wydajniejsze niż sama natura. Codziennie nad problemami świa-ta zastanawiają się setki mądrych głów, lecz ewolucja te same kwestie rozwiązuje już od setek milionów lat, a więc to prawie jak ścigać się z kimś pod górę, gdy osoba ta jest już na szczycie, a ty jeszcze na dole. Nieważne jak szybko będziemy się wspinać, raczej tej osoby nie dogonimy. O wiele lepiej będzie, jeśli przyj-rzymy się bieżącym zasobom i systemom oraz postaramy się w lepszy sposób zintegrować

FUTURE MAKERS.TODAY AnDrew BrenTAnO

58

je z tym, co zostało już zrobione przez Matkę Naturę.

nh Dlaczego owady są lepsze od mięsa wyho-dowanego w laboratorium?

ab Ponieważ dzięki nim możemy uzyskać bar-dzo wydajne białko z prawie niczego, np. trocin czy sieczki kukurydzianej. W przypadku mięsa z laboratorium konieczne byłyby duże ilości energii, sprzęt laboratoryjny oraz te same pod-stawowe składniki odżywcze, które musiałyby być najpierw pozyskane z natury, aby później je ponownie połączyć. Po co mielibyśmy to robić?

nh Jeśli kiedykolwiek odeszlibyśmy od trady-cyjnego jedzenia, byłaby to ogromna przemia-na kulturowa, ponieważ lubimy delektować się smakiem i wyglądem dań. Zjedzenie makaronu z sosem jest o wiele ciekawsze niż połknięcie pigułki.

ab Istnieje wiele wizji przyszłości, w których zwolnieni jesteśmy z obowiązku połykania tradycyjnego pożywienia; ja jednak rozpatry-wałbym je w kategoriach science-fiction. Oka-zuje się, że taka przyszłość to kiepski pomysł. Historia rozwoju ludzkości oraz psychologia pokazują, że delektowanie się posiłkami oraz celebrowanie ich wraz z innymi ma same ko-rzyści.

nh Wspólne rozmowy przy stole to wręcz towa-rzyski rytuał.

ab Otóż to. Stały się zwyczajem kulturowym, ponieważ czerpiemy z nich korzyści. Czasem ten pęd za wydajnością sprawia, że myślimy: „Przez posiłki ludzie tracą kilka godzin dzien-nie. Trzeba się ich pozbyć”. Potem widzimy, że nasza produktywność i ogólny poziom za-dowolenia z życia spada, że zaczynamy cho-rować. Wówczas myślimy: „Nie jest dobrze. Teraz muszę wydać majątek i poświęcić czas

na pozbycie się tych problemów”. Problemy te jednak nie pojawiłyby się, gdybyśmy przy-rządzali posiłki z dobrych produktów i jedli je wspólnie z najbliższymi, spędzając przy tym miły czas na rozmowie i zacieśniając więzi, czyli czerpiąc z tego dodatkowe korzyści. Czyli po raz kolejny widzimy, że naturalny rozwój rzeczy niekoniecznie musi zostać uznany za niewydaj-ny tylko dlatego, że to nie my go wynaleźliśmy. Ma on ogromny potencjał, z którego w przy-szłości skorzystać może homo sapiens.

nh Czy zastanawiałeś się na tym, jakie będą spo-soby pozyskiwania żywności, jeśli kiedykolwiek przyjdzie nam skolonizować przestrzeń kosmiczną?

ab Wiele ciekawych badań prowadzonych jest nad zagadnieniem tzw. systemów bioregene-racyjnych, które w zasadzie stanowią kom-pletny system ekologiczny. Pierwszym takim ekosystemem była szklarnia Biosphere 2, która miała być systemem całkowicie zamkniętym i samowystarczalnym, czyli czymś, co w kosmo-sie – przy niewielkich zasobach wody, światła słonecznego i gleby (jeśli takowe w ogóle by istniały) – byłoby niezbędne. Konieczne było-by zainstalowanie tego typu biosfery w nowo zaludnionym miejscu i sprawienie, aby była sa-mowystarczalnym perpetuum mobile. Jednak podstawowe życiodajne składniki byłyby nie-zbędne. Dlatego ograniczenie dostaw do takie-go ekosystemu do minimum byłoby warunkiem tego, aby ekosystem taki mógł powstać np. na Marsie. Obecnie prowadzone są także bada-nia nad technologiami szklarniowymi, które mogłyby być wykorzystane w kosmosie lub na pokładzie statku kosmicznego. Zaczęlibyśmy od tradycyjnych upraw takich jak ryż i pszenica, które nie są może bardzo wydajnym źródłem pożywienia, ale tyle póki co mamy. Spodziewam się, że w najbliższych latach naukowcy zaczną poświęcać coraz więcej uwagi możliwościom

FUTURE MAKERS.TODAY AnDrew BrenTAnO

59

optymalizacji upraw roślin w tego typu warun-kach. Interesującą kwestią pozostaje białko. Choć uprawy kukurydzy, soi i pszenicy mogą dostarczyć nam niezbędnych składników po-karmowych, pojawia się odwieczny dylemat wegetarian – czy jedzenie samych roślin wy-starczy, aby prawidłowo odżywić organizm. Je-śli będziemy uprawiać tylko i wyłącznie rośliny, i to takie, które mają dużą łodygę i niewiele po-żywienia na szczycie, czyli nie są zbyt wydajne, w kosmosie łodyga taka będzie pozostałością gleby i wody i na pewno nie będzie nadawała się do spożycia. A ponieważ w kosmosie wypla-tanie koszyków raczej nam się nie przyda, łodygi te będą bezużyteczne. Co innego owady. Już teraz naukowcy szukają sposobów wykorzy-stania w takich systemach hodowli owadów, które, karmione tego typu bioodpadami, stano-wiłyby źródło białka dla astronautów, a z kolei odpady po przetworzeniu owadów mogłyby być poddawane recyklingowi w postaci nawozu dla następnych upraw roślin. 

Wywiad ten przeprowadziłam podczas festiwalu SXSW w Au-stin, USA, w marcu 2014.

FUTURE MAKERS.TODAY AnDrew BrenTAnO

60

61

Znany fizyk-teoretyk, popularyzator nauki, autor bestsellerów i osobowość medialna. Uznany za jednego z 50 najważniejszych żyjących fizyków na świecie. Współtwórca teorii strun. Napisał trzy bestsellery New York Times: „Physics of the Impossible” (2008), „Physics of the Future” (2011), oraz „The Future of the Mind” (2014). Michio Kaku został wyróżniony stanowiskiem Profesora Henry'ego Semata na wydziale Fizyki Teoretycznej na Uniwersytecie Nowojorskim.

CZŁOWIEK MICHIOKAKU

62

natalia hatalska Jak będzie wyglądał świat w 2025 roku?

michio kaku Po pierwsze, internet będzie prak-tycznie wszędzie, w tym na przykład w moich soczewkach kontaktowych. Gdy na Ciebie spojrzę, będę także widział twój życiorys, a je-śli będzie on odczytywany po chińsku, przed oczyma będę miał jednocześnie tłumaczenie na angielski. Gdy wyjdę na zewnątrz, będę niemal wszechwiedzący. Będę mógł nawet określić, co znajduje się za danym obiektem, gdyż „wbudowany” rentgen w oczach pozwoli mi „prześwietlać” obiekty, a po drugiej stronie będzie znajdować się aparat, kamera. Przy-szłość będzie przypominała życie w Matrik-sie. Będziemy mieli zdolność tworzenia wielu rzeczywistości, fikcyjnych bądź nie, niemal na żądanie. Nasza przyszłość pod wieloma względami będzie przypominała tę z filmów. Już teraz doszliśmy do momentu, w którym je-steśmy w stanie manipulować wspomnieniami, choć jest to jeszcze w fazie eksperymentalnej. W 2013 r. w Los Angeles i w Instytucie Tech-nologicznym w Massachusetts po raz pierw-szy w historii udało się „wszczepić” sztuczne wspomnienia do mózgu myszy, co oznacza, że teoretycznie możliwe będzie wszczepianie istocie żywej całych pamięci.

nh A może całego mózgu?mk Zarówno Europa, jak i Stany Zjednoczo-ne uruchomiły w tym celu projekty naukowe. Unia Europejska chce przeznaczyć miliard euro na stworzenie komputerowej symulacji móz-gu, natomiast Amerykanie także pracują nad zbliżonym projektem, którego celem będzie zbadanie wszystkich ścieżek neuronowych ludzkiego mózgu. W zasadzie można stwier-dzić, że będziemy mieć mózg 2.0. Oznacza to, że będziemy „wyposażeni” w kopię zapa-sową naszego mózgu. Teoretycznie więc po

śmierci pozostanie po nas właśnie taka kopia, co w pewnym dziwnym sensie oznacza pewną formę nieśmiertelności.

nh Jeśli kiedykolwiek będziemy mogli po prostu „wczytać” mózg do pamięci maszyny, czy nadal będziemy tymi samymi osobami?

mk Zdecydowanie nie, lecz pod względem wielu cech osobowościowych będziemy nie do odróżnienia od naszego normalnego, „praw-dziwego” ja. Będziemy mieć te same wspo-mnienia, ponieważ sekwencjonowane będą wszystkie neurony mózgu. Osobowość wraz z wszelkimi naszymi dziwactwami czy natrę-ctwami także będzie ta sama. Inaczej nato-miast będziemy odczuwać, ponieważ będzie to mózg pozbawiony ciała. Ostatecznym celem jest podłączenie takiego mózgu do awatara. Musimy jednak pamiętać, że jest to dość od-legła perspektywa, znacznie dłuższa niż rok 2025, a prawdopodobnie mówimy tu o przy-szłym stuleciu. Mózg 2.0 będzie podłączany do awatara, czyli silnego i muskularnego nad-człowieka o idealnych cechach fizycznych, tak aby mógł kierować ciałem, które jest perfek-cyjne. Co do zasady mózg będzie nieśmiertel-ny, ponieważ sprowadzać się będzie do kodu komputerowego, tranzystorów i kabli. Będzie on za to umożliwiał dostęp do fizycznie per-fekcyjnych ciał. Jest to jedna z wizji nieśmier-telności, którą my, naukowcy, przewidujemy. Nie stanie się ona rzeczywistością w 2025 roku, ale spodziewam się, że do końca tego

FUTURE MAKERS.TODAY MICHIO KAKu

63

stulecia pojęcie nieśmiertelności może prze-stać być nam obce.

nh Przewiduje się też, że z początkiem 22-gie-go wieku uda nam się połączyć w jedno ludzi i maszyny.

mk Musimy uświadomić sobie jedną ważną rzecz – dzisiejsze komputery i roboty posiadają poziom inteligencji karalucha. Japoński ASIMO jest uważany za jeden z najbardziej zaawanso-wanych robotów na świecie. Miałem okazję przeprowadzać wywiad z jego twórcą dla te-lewizji BBC. Stwierdził on, że „mózg” ASIMO przypomina mózg owada. Robot ten ledwo roz-poznaje przedmioty w pomieszczeniu, ledwo chodzi i nie potrafi prowadzić rozmowy. Jest to po prostu wielkie liczydło. Zapominamy, że komputery to nic innego jak bardzo skompliko-wane kalkulatory. Nasz mózg jest jednak inny. Nie ma w nim Windowsa, oprogramowania, chipów, podprogramów ani systemów opera-cyjnych. Mózg to sieć neuronów, maszyna do nauki. Przy każdym zadaniu uczy się i zapisuje nowe informacje. Twój laptop dzisiaj jest tak samo głupi jak wczoraj. Nie zmienia się, ponie-waż jest maszyną cyfrową – w przeciwieństwie do mózgu. Mózg ma jedną wielką przewagę – potrafi się uczyć.

nh Gdy już nadejdzie rzeczywistość awatarów, czy będą one potrafiły uczyć się i wyciągać wnio-ski z własnych doświadczeń?

mk Tak, na tym cała rzecz polega. Mózg 2.0 bę-dzie siecią komórek nerwowych, co oznacza, że będzie następowało wzmacnianie ścieżek neu-ronowych. Jeśli taki mózg będzie nieustannie ćwiczył grę na skrzypcach, zostaniesz utalento-waną skrzypaczką. Komputery tego nie potrafią, ponieważ nie są one w stanie tworzyć nowych połączeń i wzmacniać pewnych ścieżek. Co innego mózg 2.0. Co więcej, awatary mogą być

wykorzystywane w badaniach przestrzeni kos-micznej. Wysłanie na Księżyc astronautów jest bardzo niebezpiecznie, dlatego lepszym roz-wiązaniem może okazać się umieszczenie na nim awatarów, którymi kierować będą ludzie znajdujący się na Ziemi. Będzie to na pewno tańsze – odejdzie konieczność zapewnienia tlenu, leków czy całej aparatury podtrzymującej życie. Może to właśnie jest przyszłość progra-mów kosmicznych – umieszczenie awatarów w stałej bazie na Księżycu i to prawie za dar-mo, gdyż mózg będzie komunikował się z po-ziomu Ziemi z ciałem-robotem w przestrzeni kosmicznej.

nh Awatary mogą być także wykorzystywane do wykonywania niebezpiecznych misji, np. podczas wojny.

mk Musimy jednak pamiętać, że póki co ilo-razem inteligencji przypominają karalucha. Amerykański Pentagon już dawno zdał so-bie sprawę, że roboty wysłane do elektrowni w Fukushimie są bezużyteczne. Nie są sobie w stanie poradzić z przekręceniem śrubokręta czy zaworu. Nie ma z nich żadnego pożytku. Spełniają jedynie funkcję chodzących kamer i do tego w zasadzie są tam wykorzystywane. Pentagon przeznacza obecnie miliony dola-rów na stworzenie robota-mechanika, który potrafiłby faktycznie posługiwać się takimi narzędziami jak śrubokręt. To dowód na to, że sztuczna inteligencja jest w rzeczywisto-ści prymitywna. Często o tym zapominamy. Roboty będą miały także bezpośredni wpływ na rynek pracy. W przyszłości czynności po-wtarzalne będą wykonywane przez roboty, co oznacza zastąpienie wielu pracowników fizycznych, np. w przemyśle samochodowym czy tekstylnym. Natomiast pracownicy fizyczni wykonujący prace bardziej kreatywne, a więc ogrodnicy, robotnicy budowlani czy policjanci,

FUTURE MAKERS.TODAY MICHIO KAKu

64

nadal będą potrzebni. W końcu każda roślina jest inna, każda budowa jest inna, każde prze-stępstwo jest inne. Prace takie będą wykraczać poza możliwości robotów. Po drugie, z ryn-ku pracy znikną wszelkiego rodzaju pośred-nicy, np. agenci niższego szczebla, księgowi czy maklerzy giełdowi. Maklerzy giełdowi nie handlują już dziś akcjami. Ludzie kupują teraz akcje w internecie i nie potrzebują maklera. A więc czym się teraz zajmują? Sprzedają to, czego nie mogą zapewnić roboty – kapitał intelektualny. To właśnie waluta przyszłości. Tony Blair powiedział kiedyś, że „Anglia czerpie większe dochody z rock'n'rolla niż z przemysłu górniczego”. Czyli muzyka rock’n’rollowa jest branżą bardziej dochodową niż wy-dobycie węgla. Dlaczego? Ponie-waż wydobycie węgla da się zautomatyzować. Lepsza konteneryzacja, szybsza spedycja, produkcja ma-sowa, konkurencyjność. Ludzkiego mózgu nato-miast nie da się wrzucić na taśmę fabryki.

nh Sporo się teraz mówi o druko-waniu 3D, w tym o biodrukowaniu 3D. Czy wierzy Pan, że w przyszłości możliwe będzie drukowanie w technologii 3D ludzkiego mózgu?

mk Nieprędko. Budowa naszego mózgu jest arcyskomplikowana. Znajdują się w nim setki miliardów komórek nerwowych, a ich liczbę można porównać do liczby gwiazd w Dro-dze Mlecznej. Z każdego neuronu odchodzą połączenia do dziesiątek tysięcy innych neu-ronów. W tym momencie naukowcy są na eta-pie izolowania i płatowania mikroskopijnego mózgu muszki owocowej, sekwencjonowania wszystkich połączeń nerwowych, tworzenia mapy tych połączeń i zapełniania danymi

gigantycznego magazynu CD-ROM-ów. Mowa tu o terabajtach danych, a przecież jest to tylko mózg małej muszki owocówki! Można sobie wyobrazić więc, ile danych można by uzyskać z mózgu człowieka. Kolejnym dużym postępem są symulacje mózgu. W Livermore National Lab, w którym projektowane są głowice wo-dorowe, mamy jeden z największych kompute-rów na świecie. Nazywa się Blue Gene i został stworzony przez IBM. Komputer ten potrafi przeprowadzić symulację mózgu myszy. Trwa ona nie dłużej niż minutę, a to niewiele. To pokazuje, jak bardzo skomplikowany jest mózg tego gryzonia.

nh Skoro maszyny inteligencją nie przewyższają karaluchów, dla-

czego więc tak się ich boimy?mk Z dwóch powodów. Po

pierwsze, jesteśmy gene-tycznie zaprogramowani na bycie istotami płochliwymi i tchórzliwymi. Ci z naszych przodków, którzy tchórza-

mi nie byli, stali się kolacją dla tygrysów. Boimy się przy-

szłości tak samo, jak bali się jej nasi przodkowie, którym wydawała

się być ona bardzo niebezpieczna. Strach ten tkwi w nas do dziś. Po drugie, nie mamy już takich zawodów jak kowal czy kołodziej. Dlate-go niektórzy boją się o pracę. Nie rozpaczamy przecież z powodu zaniku dawnych zawodów, gdyż powstały nowe. Nowe zawody powstaną także w przyszłości, lecz wymagać to będzie o wiele więcej edukacji niż wcześniej. Kluczem do przyszłości jest nauka i edukacja. Tak przy okazji – rynek pracy jest pełen wakatów, na-wet w czasach kryzysu. Jest dużo pracy, ale wymaga ona większych nakładów edukacyj-nych niż w przypadku typowych zawodów.

Będziemy mieć mózg 2.0.

Oznacza to, że będzie-my „wyposażeni” w kopię zapasową naszego mózgu.

Teoretycznie więc po śmierci pozostanie po nas właśnie taka kopia, co w pewnym dziwnym sensie oznacza

pewną formę nie-śmiertelności.

FUTURE MAKERS.TODAY MICHIO KAKu

65

W przyszłości będzie to bardzo ważne. Stu-denci z Chin czy Indii są głodni wiedzy i zdają sobie sprawę, że ich przepustką do sukcesu jest nauka i technika. I nie trzeba im tego mówić, natomiast należy przypomnieć o tym Amery-kanom i Europejczykom, bo wielu z nich o tym nie pamięta.

nh W jednym z wywiadów wspomniał Pan, że prawo Moore’a w pewnym momencie przestanie obowiązywać. Kiedy to nastąpi i co potem?

mk Skutki mogą być dość bolesne. Na szczęś-cie, gdy minęły czasy lamp próżniowych, my, fizycy, wynaleźliśmy tranzystory. Płynnie udało nam się przejść z jednej technologii w drugą, a świat praktycznie nie odczuł w związku z tą zmianą żadnych niedogodności. Zmiany, któ-re nas czekają, są jednak znacznie większe, ponieważ krzem nie jest w stanie obsługiwać obliczeń na poziomie molekularnym. Twój chip Pentium wyposażony jest dziś w warstwę oko-ło dwudziestu atomów. W 2020 roku będzie to pięć atomów, co może prowadzić do wy-cieków i przegrzewania. Układ scalony będzie przegrzewał się z powodu mocy, jaka do niego będzie docierać, i przeciekał zgodnie z zasadą nieoznaczoności. Nie będzie dało się określić miejsca położenia elektronu, który wycieknie z przewodu. W związku z tym Dolina Krze-mowa może w ciągu najbliższych dziesięciu czy piętnastu lat stać się nieopłacalna. Dlatego my, fizycy, rozpaczliwie staramy się stworzyć zamiennik dla krzemu. Możliwości jest wiele: tranzystory molekularne, atomowe i optyczne, grafen, nanorurki węglowe i komputery kwan-towe. Badamy wszelkie możliwe opcje.

nh Biokomputery?mk Komputery DNA. Wszystkie te rozwią-zania już istnieją, ale nie są jeszcze gotowe do wdrożenia na szeroką skalę. Mamy już

komputery kwantowe, optyczne i molekularne. Nie mamy jeszcze grafenowych, ale stworzymy je. W przyszłości będziemy także korzystać z komputerów wykorzystujących technologię nanorurek węglowych. Problem tkwi w tym, jak je podłączyć. Jak podłączyć cząsteczki i jak produkować je masowo? Jest to twardy orzech do zgryzienia, ponieważ cząsteczki nie widać gołym okiem. Czy kupisz dziecku na Boże Na-rodzenie nowy komputer, wiedząc, że jego pa-rametry nie różnią się od parametrów modelu z zeszłego roku? Nie. To może pogrążyć firmy warte miliardy dolarów. Widzimy to już teraz. Wystarczy porozmawiać z jakimkolwiek pro-ducentem układów scalonych, a powie: „Tak, widzimy to już teraz”. 

Wywiad ten przeprowadziłam podczas konferencji e-nnova-tion zorganizowanej przez przez markę Allegro w Poznaniu, we wrześniu 2013.

FUTURE MAKERS.TODAY MICHIO KAKu

66

67

ZDROWIE MAXMORE

alcor life extension foundation

Dr Max More, strategiczny futurolog i rozpoznawany na całym świecie orędownik efektywnego i etycznego zastosowania technologii do przedłużania życia i krioprezerwacji. Prezes Alcor Life Extension Foundation. Dr Max More ukończył wydział Filozofii, Polityki i Ekonomii w Kolegium św. Anny Uniwersytetu Oksfordzkiego. Jest autorem zasady proaktywności (ang. proactionary principle) i filozofii ekstropii (ang. extropy) oraz transhumanizmu (ang. transhumanism). Marvin Minsky, zwany ojcem sztucznej inteligencji, tak mówi o dr. More: „Mamy stanowczo za mało osób, które mają tak rozległą wiedzę, potrafią tak odważnie i jasno myśleć, a do tego tak elokwentnie się wypowiadają.”

68

natalia hatalska Zaczęłam przygotowa-nia do tego wywiadu od sprawdzenia współczesnej definicji śmierci. Potem przeczytałam jeszcze informacje po-dane na stronie Alcor. Wtedy pomy-ślałam sobie — czy śmierć jest w ogóle możliwa?

max more To nie do końca tak. Trzeba rozróżnić znaczenia słów „zmarły” i „śmierć”. Jeśli masz na myśli prawdziwą śmierć, to nie można tego określić tylko na podstawie definicji. Najodpo-wiedniejszą definicją śmierci jest nieodwracal-ny stan, który powoduje utratę danej osoby na zawsze. Mimo to mówimy, że ludzie nie żyją, podczas gdy wcale tak nie jest. Wystarczy przypomnieć sobie, jak to było kilkadziesiąt lat wcześniej. Gdybyś wtedy szła ulicą i upadła bez tchu, twoje serce przestałoby bić, to wszyscy by stwierdzili, że nie żyjesz i zostałabyś pocho-wana lub skremowana. Dzisiaj postępujemy inaczej. Wykonujemy reanimację krążeniowo--oddechową, defibrylację. Wysyłamy impuls elektryczny do serca i taka osoba wraca do życia. Tak więc, czy taka osoba nie żyła? Nie. Po prostu teraz już wiemy, jak reanimować ta-kich pacjentów. Obecnie musimy rozróżniać różne znaczenia słowa „śmierć”. Jest śmierć w rozumieniu prawnym, kiedy oficjalnie stwier-dza się czyjąś śmierć po oświadczeniu lekarza o zgonie, co może nastąpić w wyniku różnych okoliczności i wcale nie musi oznaczać, że ta osoba nie może być przywrócona do życia. Po prostu uznano, że nie ma wskazań do reani-mowania tej osoby, ponieważ nie zostało jej dużo czasu i czułaby się okropnie. Wobec tego stwierdza się, że ta osoba nie żyje i oficjalnie tak właśnie jest. Nie jest to jednak tożsame ze stanem śmierci biologicznej, który następuje, gdy komórki naprawdę obumierają i nie moż-na naprawić tych zniszczeń. Jest jeszcze inna definicja stosowana przez krioników, czyli: „nie

jesteś naprawdę martwy, dopóki twoje cia-ło nie uległo zniszczeniu do takiego stopnia, że nie jest już możliwe ożywienie ciebie ani naprawienie go, nawet dla zasady”. Tak więc można być uznanym za zmarłego według współczesnych kryteriów, ale dopóki struk-tura twojego mózgu nadal jest w gruncie rze-czy nienaruszona lub można ją odczytać na podstawie jej pozostałości, to tak naprawdę się nie umarło. To tak, jakby napisać coś na kartce papieru i podrzeć to na kawałki, po-nieważ chce się zniszczyć to, co się napisało, a mimo to NSA jest w stanie zeskanować te strzępy papieru i odtworzyć z nich informacje. W ten sam sposób, nawet jeśli komórki móz-gu zostały znacznie uszkodzone, to przy wy-starczającej liczbie ocalałych komórek można wywnioskować, co było zapisane w pozosta-łych, a technologie przyszłości będą w stanie je naprawić. Tak więc naprawdę wcale się nie umarło. Jeśli ktoś uległ spaleniu w pożarze lub w wyniku wypadku samolotowego, to jego ciało jest kompletnie zniszczone i oczywiście taka osoba definitywnie nie żyje. Nie ma moż-liwości przywrócenia jej do życia. Ale oficjalne stwierdzenie, że ktoś nie żyje lub że jest w sta-nie śmierci klinicznej przez dzisiejszych leka-rzy, wcale nie oznacza, że ta osoba naprawdę umarła, tylko że obecnie lekarze nie wiedzą jak jej pomóc. Cała idea krioniki jest rozwinięciem medycyny ratunkowej. Kiedy ktoś uważa, że dana osoba nie żyje, można ją do nas przeka-zać. Zapobiegniemy pogorszeniu stanu ciała,

FUTURE MAKERS.TODAY MAX MOre

69

zatrzymamy proces dekompozycji, ponieważ to oczywiste, że w przyszłości będzie dostęp-na bardziej zaawansowana technologia i ta osoba nie będzie uznana za nieboszczyka.

nh Na czym polega procedura krioprezerwacji pacjenta? Dobrze rozumiem, że po tym, kiedy czyjeś serce stanie, przywracacie go do życia?

mm W pewnym sensie. To nie takie proste. To nie jest tak, że naprawdę przywracamy ludziom życie, ponieważ oni nie umarli. My po prostu przywracamy krążenie i oddycha-nie. To przypomina reanimację, ale my wcale nie próbujemy ich reanimować, nie na tyle, żeby odzyskali świadomość. Tak naprawdę, to upewniamy się, że tak się właśnie nie stanie. Podajemy pacjentom leki, które gwarantują, że nie odzyskają przytomności, ponieważ nie chcemy, żeby czuli się niekomfortowo w trak-cie tego zabiegu. To prawda, że wykonujemy te same czynności, które wykonują lekarze ratunkowi, żeby przywrócić funkcje życiowe pacjenta. Owszem, bierzemy na siebie oddy-chanie i krążenie dzięki zastosowaniu urządze-nia do resuscytacji krążeniowo-oddechowej po to, żeby jak najdłużej podtrzymać biologiczne funkcje życiowe, podczas gdy przeprowadzamy nasze zabiegi. Korzystamy z około szesnastu różnych lekarstw, które opływając organizm, pomagają chronić jego komórki, żeby te leki przepompować przez ciało, musimy podtrzy-mać krążenie i funkcje układu oddechowego. Ze względu na to, że chcemy jak najszybciej schłodzić ciało pacjenta, zależy nam na tym, żeby pozbawić je ciepła. Mówiąc inaczej – nie próbujemy przywracać pacjentowi świadomo-ści, a jedynie podtrzymać biologiczne funkcje życiowe, żeby zabezpieczyć jego komórki pod kątem długoterminowego przechowywania w niskiej temperaturze.

nh Jak przygotowujecie pacjenta do przecho-wywania?

mm Na naszej stronie wszystko jest wyjaśnio-ne, więc w razie potrzeby można uzyskać tam więcej informacji. Przedstawię to w uprosz-czeniu, bo przebieg zabiegu może się różnić zależnie od stanu pacjenta. Nasz standardowy tryb działania, to pojawić się jak najszybciej tam, gdzie jest pacjent, jeśli zostaniemy powia-domieni, a zazwyczaj tak jest. Często oczeku-jemy w gotowości w szpitalu lub hospicjum. Po orzeczeniu zgonu przez lekarza przystępujemy do naszych zabiegów. Wtedy, jak już wspo-mniałem, przejmujemy krążenie i oddychanie, rozpoczynamy zewnętrzne chłodzenie, poda-jemy pierwsze leki, a potem chirurg wkracza do działania i uzyskuje dostęp do głównych naczyń krwionośnych zaopatrujących serce, po to, żeby usunąć tyle krwi i płynów ustrojowych, ile może. Jeśli tego nie zrobimy, a przekroczy-my temperaturę zamarzania, wytworzą się kryształy lodu, które mogą poważnie uszkodzić komórki i mózg. Nie zniszczą ich bezpowrotnie, ale na tyle uszkodzą, że wymagana będzie dużo bardziej zaawansowana technologia, żeby je później naprawić. W związku z tym zamiast mrożenia naszym celem jest witryfikacja. Żeby to osiągnąć, zastępujemy płyny ustrojowe krio-protektantami. Można sobie wyobrazić tak, że krioprotektant to rodzaj środka przeciw za-marzaniu, takiego, którego używa się zimą w samochodach, przy czym ten jest do celów medycznych. Stopniowo zwiększamy stężenie krioprotektantu, zmniejszamy impulsy wysyła-ne do komórek, a po skończeniu tej procedu-ry możemy obniżyć temperaturę ciała poniżej temperatury zamarzania bez obawy o utworze-nie się kryształów lodu. Możemy wtedy obni-żyć temperaturę do minus 196 stopni Celsjusza lub minus 320 stopni Fahrenheita, a kryształy lodu nie powinny się wytworzyć. Chronimy

FUTURE MAKERS.TODAY MAX MOre

70

komórki w oparciu o badania ich żywotności wykonane z wykorzystaniem mikroskopu elek-tronowego na zwitryfikowanej tkance mózgo-wej. Wygląda na to, że bardzo dobrze udaje nam się zachować strukturę tkanek, naprawdę dobrze. I chociaż obecnie nie mamy możliwości przywrócenia życia takiej osobie, ze względu na to, że nie mamy odpowiedniej technologii, wydaje się prawdopodobne, że w pewnym mo-mencie w przyszłości będziemy dysponować takimi możliwościami. Tak więc w międzyczasie ta osoba nie jest tak naprawdę żywa, ale też nie umarła. To taki jakby stan w zawieszeniu. Przypomina bardzo głęboką śpiączkę.

nh Alcor został założony ponad 40 lat temu. Czy nadal przechowujecie pacjentów, którzy wtedy poddali się krioprezerwacji?

mm Nasz pierwszy pacjent poddał się zabie-gowi w roku 1976, o ile dobrze pamiętam. To rodzic jednego z naszych współzałożycieli. Ale tak, nadal przechowujemy naszych pierwszych pacjentów. Mamy nawet pacjenta z okresu za-nim powstało Alcor — to doktor James Bedford, który jako pierwszy poddał się krioprezerwacji. Zabieg wykonano w 1967. Przez pewien czas zajmowali się nim jego krewni, a potem my przejęliśmy opiekę nad nim. Tak więc mamy pacjenta z roku 1967, a pierwszym, na którym przeprowadziliśmy zabieg, był pacjent z roku 1976.

nh Zadałam to pytanie, ponieważ chciałam za-pytać o to, jak zmieniła się technologia kriopre-zerwacji przez te lata.

mm Zmieniła się w wielu aspektach. Jedną z kwestii jest to, że krioprotektant, o którym wspominałem, zmienił się przez lata. Dzięki badaniom został ulepszony i jeszcze skutecz-niej chroni ciało. Zapobiega tworzeniu kryszta-łów lodu lepiej niż kiedykolwiek. Ale za lepsze

zapobieganie tworzeniu się kryształów lodu musieliśmy oddać coś w zamian. Roztwór, któ-rego używamy, ma w pewnym stopniu toksycz-ne działanie na komórki. Dzięki latom pracy udało nam się to toksyczne działanie zmniej-szyć, ale wciąż podejmujemy wysiłki, żeby zredukować je jeszcze bardziej. Jest też wiele innych bardzo ważnych elementów procesu. Wprowadzenie krioprotektantu jest kontrolo-wane przez komputer, co umożliwia stopniowe zwiększanie stężenia roztworu i redukuje ryzy-ko wystąpienia szoku osmotycznego. Zabie-gi chirurgiczne też stoją obecnie na znacznie wyższym poziomie. Uważam jednak, że bardzo ważnym aspektem jest nie tyle technologia, co odpowiednia organizacja oczekiwania na pacjenta, jego stabilizacja i transport. Zasad-niczo, chcemy minimalizować opóźnienia od momentu stwierdzenia zgonu pacjenta do momentu jego przybycia do Alcor, chcemy jak najszybciej schłodzić tę osobę i zabezpieczyć jej komórki. To kluczowa sprawa. Na samym po-czątku najważniejsze jest pierwszych kilka go-dzin, ponieważ wtedy najwięcej szkód zostaje wyrządzonych w organizmie. W związku z tym wprowadziliśmy liczne usprawnienia organiza-cji, które pozwalają nam zwiększyć szansę na oczekiwanie przy łóżku pacjenta i szybkie pod-jęcie działań. Wiele obszarów naszych działań zostało już poprawione. Nigdy nie przestajemy się rozwijać. Zawsze jesteśmy na drodze do zmian na lepsze.

nh Wspomniałeś, że obecnie nie dysponuje-cie technologią do przywrócenia pacjenta do

FUTURE MAKERS.TODAY MAX MOre

71

świadomości, ocucenia go. Jakie technologie na-leży dostosować lub rozwinąć, żeby być w stanie to zrobić?

mm Na pewno nie mamy obecnie możliwości przywrócenia żadnego z naszych pacjentów do świadomego życia. Ludzie komentują to, pyta-jąc „jaki jest sens?”. Trzeba wziąć pod uwagę, że możemy poddać krioprezerwacji i przywrócić do życia wszelkie ludzkie tkanki. Dziesiątki różnych tkanek ludzkich są poddawane krioprezerwacji: komórki jajowe, sperma, zapłodnione komórki jajowe, naczynia krwio-nośne, rogówki. Oczywiście zmiana obiektu kriopre-zerwacji z pojedynczych tkanek na całe organy znacznie podnosi poziom trudności. Były przypadki skutecznej krioprezerwacji nerki królika, ponownego jej ogrzania, wszczepienia i nerka ta dalej pełni swoją funkcję. Na teraz to naprawdę limit naszych moż-liwości. Przejście z pojedynczych organów do całego ciała, czy to ludzkiego, czy innego stwo-rzenia, jest po prostu czymś, na co jeszcze nie jesteśmy gotowi. Niemniej struktura ciała jest zachowana. Pomimo tego, że dzisiaj nie może-my przywrócić tej osoby do świadomego życia, może ona czekać na ten moment, ile tylko bę-dzie trzeba. Jaka technologia będzie potrzebna? Jest to częściowo zależne od stanu, w jakim pacjent się znajduje. Niektórzy z naszych pa-cjentów są w bardzo złym stanie, ponieważ zostali poddani krioprezerwacji dziesiątki lat temu przy użyciu bardziej prymitywnych metod albo nie byliśmy obecni przy ich łóżku lub nie zostaliśmy poinformowani z wystarczającym wyprzedzeniem. W związku z czym ich ciało mogło zostać uszkodzone w trakcie oczekiwa-nia na naszą ekipę, niezależnie od tego, czy

pacjent przebywał w cieple, czy był schłodzony. Te osoby będą potrzebowały znacznie bardziej zaawansowanej technologii, żeby naprawić te uszkodzenia. Możliwe, że w ich przypadku ko-nieczne będzie zastosowanie nanotechnologii molekularnej — nanomedycyny. Ogólnie mó-wiąc, chodzi o wykorzystanie niezwykle małych urządzeń, które są nawet nie tyle mikroskopij-ne, co nanometryczne. Obecnie przeważnie znajdują się zaledwie w fazie projektowej. Są to

bardzo uproszczone formy nanotech-nologii, chociaż te urządzenia są

projektowane tak, żeby mogły dotrzeć do poszczególnych komórek i używając swojego wbudowanego komputera mogły nie tylko mapować, co powinno się w nich znaj-dować, ale także posiadały-

by narzędzia do naprawienia tych komórek, jedna po drugiej.

Mamy też pacjentów, których pod-daliśmy krioprezerwacji w dobrych wa-

runkach i których ciała nie zostały znacznie uszkodzone. Niewątpliwie w ich przypadku konieczne będzie najpierw naprawienie prob-lemu, który spowodował ich śmierć, cokolwiek to było — czy to rak, czy choroba serca, czy sam proces starzenia się — chociaż te osoby tak na-prawdę jeszcze żyją, ale nie we współczesnym rozumieniu. W ich przypadku konieczne będzie zastosowanie medycyny regeneracyjnej, np. komórek macierzystych albo innych środków, które będą potrzebne do naprawienia tkanek i odwrócenia procesu starzenia, wyleczenia raka czy chorób serca. Kluczowa będzie właś-nie medycyna regeneracyjna, która jest jeszcze stosunkowo nową dziedziną, ale wygląda obie-cująco. Już teraz hoduje się organy i tkanki, więc pomysł, żeby wymienić poszczególne części ciała zdaje się być wysoce prawdopodobny. To

Możliwe, że w przyszłości

zamiast próbować na-prawić ciało, będziemy je

regenerować lub wymienimy je w całości na nowe. Jed-nak nie dotyczy to mózgu,

ponieważ po wymianie mózgu na nowy dana

osoba przestaje być sobą.

FUTURE MAKERS.TODAY MAX MOre

72

dzieje się już teraz. Robimy naprawdę ogrom-ne postępy. Jednak naprawa mózgu na pew-no nastręczy wielu problemów, a jej znaczenie akurat jest kluczowe. Nie możemy dokładnie określić, kiedy odpowiednie technologie będą dostępne, ponieważ nie zostały jeszcze wyna-lezione, chociaż niektóre z nich mają już zarys, istnieją już projekty teoretyczne molekularnych urządzeń naprawczych. Jednak sam kierunek, w którym podążamy, czyli hodowanie organów, regeneracja i naprawa tkanek, stawianie czoła procesowi starzenia się — wszystkie te bada-nia zmierzają we właściwym kierunku i kiedyś pomogą naszym pacjentom.

nh Kiedy to będzie? Czy mówimy o stu latach, czy może tylko o kilkunastu, na przykład piętna-stu czy dwudziestu pięciu?

mm Nie mogę określić, jak długo jeszcze przyj-dzie nam czekać, nikt tego nie wie. Okazuje się, że większość ludzi, którzy próbują przewidzieć przyszłość, się myli. Jedyne, czym mogę się podzielić, to moje spekulacje. Zgaduję, że po-trzebne jest jeszcze około sto lat. Może dużo więcej, może dużo mniej. Trzeba też pamiętać, że ten czas będzie inny dla każdego pacjenta. Jak już wspomniałem, niektórzy pacjenci są w znacznie lepszym stanie niż pozostali, więc możliwe, że wcześniej wrócą do nas. Ale nie ma sensu przywracać ludzi, dopóki problem starzenia pozostaje nierozwiązany. Jak długo to potrwa? Tego nikt nie wie. Każdy ma inne zda-nie na ten temat. Niektórzy powiedzą „nigdy”. Inni stwierdzą, że „możliwe, że wystarczy mniej niż dwadzieścia lat, jeśli zapewnić wystarcza-jące finansowanie”. Obecnie ten obszar jest słabo dofinansowany. Na pewno byłbym zdu-miony, gdyby wystarczyło mniej niż trzydzie-ści lat czekania dla któregokolwiek z naszych pacjentów. Byłbym też zaskoczony, gdyby dla większości naszych pacjentów potrzebne było

więcej niż sto lat. nh Wspomniałeś, że w przypadku krioprezerwa-cji wyzwaniem jest teraz przejście od organów do całego ciała. Chciałabym jednak zapytać o mózg. Czy nie jest on na tyle skomplikowany, że nie da się go porównać do nerek lub innych tkanek?

mm Tak naprawdę nerki są bardzo złożone. Na swój sposób przypominają tkankę kory mózgowej. Posiadają też rozbudowaną struk-turę wewnętrzną. Tak naprawdę to kwestia stopnia złożoności. Inne poziomy struktury mózgu mogą też mieć ważne zastosowanie. Nie chodzi wyłącznie o obserwowanie połą-czeń pomiędzy neuronami, ale też o ich układ. W krioprezerwacji odtwarzamy całą tę struk-turę. To nie są tylko spekulacje. Wiemy o tym, ponieważ dysponujemy badaniami z użyciem mikroskopu elektronowego, które pokazują błony komórkowe i połączenia międzykomór-kowe — są nienaruszone, wyglądają świetnie. Tak więc pomimo tego, że mózg może być bardziej skomplikowany, my go nie niszczymy, zachowujemy jego strukturę. Zasadniczo moż-na go traktować jak pozostałe części ciała, ale nie można go po prostu wymienić, trzeba go naprawić. Inne organy, takie jak ręce, płuca, itp. można bez problemu wymienić. Możliwe, że w przyszłości zamiast próbować naprawić ciało, będziemy je regenerować lub wymienimy je w całości na nowe. Jednak nie dotyczy to mózgu, ponieważ po wymianie mózgu na nowy dana osoba przestaje być sobą. Wobec tego tak naprawdę trzeba skupić się na naprawie-niu komórek mózgowych. Niemniej zależy to od stopnia ich uszkodzenia i skomplikowania całego zabiegu.

nh Chciałabym właśnie zapytać o osobowość osoby, która zostanie przywrócona do życia. Nie-którzy z Waszych pacjentów skorzystali z opcji neuroprezerwacji, więc jedynie przechowujecie

FUTURE MAKERS.TODAY MAX MOre

73

ich mózg lub głowę. Pierwsze pytanie, które się nasuwa, to: czy pacjent poddany neuroprezerwa-cji zachowa swoją osobowość? Czy to będzie ta sama osoba? A drugie pytanie to: w jaki sposób ten pacjent zostanie przywrócony do życia?

mm Po pierwsze kwestia osobowości dane-go pacjenta jest niezależna od wybranej opcji: pełnej krioprezerwacji, czy neuroprezerwacji. Mózg jest chroniony w obu przypadkach w ten sam sposób, więc jest identycznie zachowany. Jedyną różnicą pomiędzy pełną krioprezerwacją a neuroprezerwacją jest to, że w tym drugim przypadku pacjent będzie wymagał wymiany całego ciała, chociaż prawdopodobnie pacjent, który wybrał pełną opcję też będzie musiał tak zrobić, ponieważ do momentu przywracania go do świadomego życia najpewniej będzie już mocno zużyte. W związku z tym jest duże prawdopodobieństwo, że tak czy inaczej bę-dzie konieczna regeneracja lub wymiana całości ciała. W przypadku neuroprezerwacji jest kilka możliwości na pełne przywrócenie pacjenta do życia. Pierwszą z nich jest wykorzystanie struk-tury genetycznej pacjenta, ponieważ w jest w niej zawarta instrukcja na odtworzenie ciała. Przy użyciu bardziej zaawansowanej technolo-gii powinniśmy być w stanie zaprogramować ciało pacjenta tak, żeby się w pełni zregenero-wało. Lub, prostszą możliwością, chociaż pew-nie mniej prawdopodobną, jest sklonowanie ciała. Naukowcy potrafią już klonować różne zwierzęta. Mając to na uwadze, klonowanie ludzi w przyszłości może stać się osiągalne. Do tego potrzeba będzie pobrać próbkę tkanki, poczekać, aż całe ciało oprócz mózgu się z niej odbuduje i przeszczepić mózg do środka. To jest jedna z opcji. Jednak sądzę, że bardziej praw-dopodobne będzie to, że stworzymy pewne-go rodzaju podparcie dla mózgu i pozwolimy, żeby ciało wytworzyło się dookoła niego. Czy jest inna możliwość? Na razie nie wiadomo.

Niektórzy spekulują, że możliwe będzie zeska-nowanie mózgu i skopiowanie osobowości, która jest w nim zachowana, albo nawet stwo-rzenie wirtualnego ciała, do którego zostanie ona wdrukowana. Nie wszyscy jednak uznają tę metodę za odpowiednią, czasem mówią, że to nie będą te same osoby, a co najwyżej ich ko-pie. Jest to niewątpliwie trudne zagadnienie do rozważenia. Ale tak, sądzimy, że dopóki pacjent jest w stanie krioprezerwacji, to jego ciało jest w dobrym stanie, a skoro zachowaliśmy mózg, to ta osoba może wrócić, ponieważ osobowość jest po prostu zapisana w fizycznej strukturze mózgu. Impulsy elektryczne nie są za to od-powiedzialne. To wiemy na pewno, ponieważ jest wiele osób, które mają za sobą operację i były w stanie głębokiej nieprzytomności bez żadnych procesów mózgowych, a po reanimacji nadal są z nami, ich osobowość się nie zmieniła. Wiemy więc, że impulsy elektryczne mogą mieć co najwyżej związek z pamięcią krótkotermino-wą, a wszystko, co przechowujemy w mózgu dłużej niż kilka minut zostawia ślad w fizycznej strukturze mózgu, jest zachowane w postaci połączeń pomiędzy neuronami. Dlatego wiemy, że właśnie to zachowujemy, czego dowodzą badania z użyciem mikroskopu elektronowego, i mamy powody, żeby wierzyć, że zachowujemy także osobowość.

nh Wspomniałeś wcześniej, że zanim którykol-wiek z pacjentów poddanych krioprezerwacji zostanie zreanimowany, trzeba uporać się z prob-lemem starzenia się. Wiem, że to teraz bardzo ważna sprawa, coraz więcej firm zajmuje się po-wstrzymaniem tego procesu, chociażby Google zainwestowało ostatnio w Calico. Nasuwa się pytanie – czy naprawdę możemy odwrócić lub wstrzymać starzenie się?

mm Jak najbardziej. Są ludzie, którzy kolekcjo-nują samochody i niektóre modele mają na

FUTURE MAKERS.TODAY MAX MOre

74

przykład od lat 30. W jaki sposób sprawiają, że są one nadal sprawne, skoro większość z nas musi kupować nowy samochód co kilka lat? To dlatego, że bardzo o nie dbają i wymieniają części, które tego wymagają, jedna po dru-giej. Nasze ciała to też takie maszyny, tylko biologiczne. Po prostu musimy znaleźć odpo-wiedź na to, jak zachować je w dobrym stanie. Wiemy, że nasze ciała same o siebie dbają do pewnego stopnia. Ra-dzą sobie z leczeniem ran. Możemy nawet wymienić palec, jeśli ktoś go utracił. Niestety nie jesteśmy tak dobrzy, jak inne zwierzę-ta, które potrafią wymie-nić utracone części ciała, ale na pewno zmieni się to w miarę zdobywania wiedzy o tym, jak jesteśmy zaprogramo-wani. Jeśli więc wyobrazimy sobie nasze ciało jako biologiczną maszynę, to stwierdze-nie, że będziemy w stanie kontrolować proces starzenia, nie narusza żadnych praw fizyki. Zdaje się, że nie da się tego uniknąć w miarę dalszych postępów w medycynie, technologii i nauce. Kiedyś dowiemy się, jak odwrócić proces starzenia, jak go powstrzymać, w jaki sposób przyspieszyć proces regeneracji tak, żeby dokonywał się szybciej niż proces starze-nia. Poznamy sposoby na wyleczenie choroby Alzheimera. Odnajdziemy metodę na usu-nięcie wiązań w tętnicach, które wywołują przewlekłe choroby. Tak więc naprawdę to są kwestie czysto techniczne i możliwe, że nawet nie będziemy musieli rozumieć proce-su starzenia. Musimy zidentyfikować głów-ne problemy, co się dzieje nie tak i szybko to naprawić, nawet jeśli nie rozumiemy, co spowodowało ten problem. W pewnym mo-mencie ludzie zdadzą sobie sprawę, że ich

pieniądze nie są przekazywane na cele, któ-re są ważne. Wydajemy miliardy dolarów na badanie chorób serca, raka, podczas gdy to oczywiste, że większość z nich związana jest z wiekiem. Jeśli poznamy odpowiedzi na problemy dotyczące starzenia, jeśli uczynimy to naszym nadrzędnym celem, niewątpliwie osiągniemy znacznie lepsze rezultaty w walce

z tymi chorobami. Odpowiadając na Twoje pytanie — tak, uważam, że jest to

możliwe, czy wręcz nieuchronne. Tempo badań zależy jedynie od dostępnych środków. Można tu użyć analogii: jeśli w 1960 roku ktoś by zasugerował, że w ciągu dziesięciu lat wylą-

dujemy na Księżycu, ludzie by powiedzieli, że oszalał i nie

ma mowy, żeby ktoś wylądował na Księżycu, a na pewno nie w ciągu

dziesięciu lat. Mimo to prezydent Stanów Zjednoczonych wyznaczył taki cel i dokonali-śmy tego. Dziewięć i pół roku później stanęli-śmy na Księżycu. To naprawdę niesamowite. Jeśli dokonalibyśmy tego samego w przypad-ku starzenia, myślę, że rezultaty pracy w tym zakresie byłyby jeszcze lepsze. Wspomniałaś o Calico i pozostałych grupach, które zajmują się tym tematem, ale to nadal młode zespoły i niewielkie w porównaniu z funduszami, które są przekazywane na rzecz walki z poszczegól-nymi chorobami. Na pewno lepsze rezultaty przyniosłoby przekazanie większych funduszy na badania nad problemem starzenia.

nh Wspomniałeś o wymienianiu części ciała i przyrównałeś ciało do samochodu i maszyny biologicznej, co kieruje naszą rozmowę w stronę transhumanizmu. Mam pytanie o ludzi, którzy de-klarują, że nie chcą żadnych ulepszeń ciała. Chcą pozostać w pełni naturalni, zachować biologiczną

Niektórzy spekulują, że możli-

we będzie zeskanowa-nie mózgu i skopiowanie osobowości, która jest w nim zachowana, albo

nawet stworzenie wirtual-nego ciała, do którego

zostanie ona wdru-kowana.

FUTURE MAKERS.TODAY MAX MOre

75

integralność. Czy sądzisz, że takie osoby kiedyś zanikną, że będą mniej inteligentne lub będą za wolno ewoluować, przez co będziemy mogli ich porównać do neandertalczyków?

mm Zarówno neandertalczycy, jak i homo sapiens żyli równolegle przez jakiś czas. Nie sądzę, żeby tacy ludzie mieli zniknąć. Jeśli są ludzie, którzy z wyboru nie chcą przyjąć ulepszeń i usprawnień, to mogą przebywać z innymi ludźmi, ale mogą mieć problemy w in-terakcji, jeśli pozostali będą szybciej myśleć, konstruować bardziej zaawansowane narzę-dzia lub będą po prostu inni. Można by ich porównać przykładowo do Amiszów. Amisze żyją obok nas, ale mają swoje społeczności, ich kontakty z nami są ograniczone. Handlują z nami, ale wszystko robią po swojemu i nie akceptują pewnych technologii. Nie widzę powodu, dlaczego w przyszłości miałoby nie być takich ludzi. Myślę, że może ich być coraz mniej, chociażby dlatego, że z czasem mogą zobaczyć, że nie ma powodów opierać się przed wstrzymywaniem starzenia, zwiększa-niem inteligencji, modyfikacją emocji czy po-szerzaniem możliwości naszych zmysłów. To wszystko najzwyczajniej zostanie uznane przez nich za atrakcyjne i rozważne, więc jedynie najbardziej ortodoksyjni przeciwnicy, którym nie będzie to pasować ze względów ideolo-gicznych, odrzucą te możliwości. Myślę, że z czasem coraz mniej ludzi będzie opierać się tym ulepszeniom. Jednak nic się nie stanie, jeśli odmówią. Nie jestem za tym, żeby kogokol-wiek przymuszać do tych zmian. To serce idei transhumanizmu, przynajmniej ja tak to widzę, idea morfologicznej wolności. Chodzi o prawo do wyboru, jaką się będzie miało. To prawo do wyboru udoskonaleń i prawo sprzeciwienia się im. To indywidualna sprawa. Nikt nie powinien być do tego przymuszany.

nh Czy uważasz, że podążanie drogą w kierunku ewolucji kontrolowanej przez człowieka, a nie biologię, to nasza przyszłość?

mm Tak. Myślę, że już do pewnego stopnia tak właśnie jest. Jest wiele rzeczy, które możemy kontrolować poprzez zmianę naszego środowi-ska, co skutkuje zmianą zapisanego w naszych genach przeznaczenia czy losu. Od długiego czasu potrzebowaliśmy mieć możliwość dosto-sowania się do środowiska, zresztą nadal tego potrzebujemy. W dalszym ciągu dostosowuje-my się do otoczenia. Jednak z każdym dniem coraz bardziej dostosowujemy to otoczenie także do siebie. Obecnie mamy znikomą kon-trolę nad naszą strukturą genetyczną, dopiero zaczynamy zbierać doświadczenia z obszaru terapii genowej. Niemniej sądzę, że w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat stanie się jasne, że naprawdę rozumiemy nasz genom, będzie-my dysponować lepszymi narzędziami, może będziemy wszczepiać sztuczne chromosomy, które otworzą przed nami dodatkowe możli-wości, które będzie można włączać i wyłączać zależnie od potrzeb. Tak więc myślę, że rze-czywiście możemy przejąć stery ewolucji, jeśli zdecydujemy, że tego chcemy. Dlatego właśnie zasada wolności morfologicznej jest bardzo ważna, ponieważ wolność wyboru odnośnie tego, co będziemy chcieli zrobić lub czego bę-dziemy chcieli uniknąć, będzie kluczowa. Jest z tym związanych także kilka trudnych kwe-stii. Obecnie wśród społeczności niewidomych i zdaje się, że też w niektórych społecznościach osób głuchych są ludzie, którzy chcą, żeby ich dzieci stały się niewidome lub głuche i przez to dołączyły do tych społeczności. To bardzo trudne zagadnienie, ponieważ w takim przy-padku trzeba zdecydować, czyjej wolności się broni: jeśli im się tego zabroni, idzie za tym odebranie im prawa do decydowania o ich dzieciach. Można też chronić prawa tych dzieci

FUTURE MAKERS.TODAY MAX MOre

76

i powiedzieć, że powinny mieć pełną zdolność do decydowania o tym, jakie chcą być. To na-prawdę skomplikowane sprawy, ale myślę, że trzeba się kierować tym, że każda jednostka decyduje o tym, jakich zmian chce na sobie dokonać.

nh Chcę Ci zadać pytanie o etyczny aspekt tego scenariusza. Nie jestem pewna, czy ludzie są go-towi na posiadanie takiej wolności do decydo-wania o sobie. Niektórzy z nich mogą próbować decydować nie tylko o sobie, ale też o innych.

mm W rzeczy samej. To będzie najważniejsza bitwa o wartości etyczne w przyszłości. To bi-twa za lub przeciwko naszej morfologicznej wolności. Na pewno znajdą się osoby, które będą chciały decydować o innych. Historia zna bardzo negatywne przypadki w wielu kra-jach, także w Stanach Zjednoczonych, doty-czące pewnych form przymusowej eugeniki, na skutek których niektórzy ludzie zostali po-zbawieni płodności. Jestem temu stanowczo przeciwny. Myślę, że można zachęcać ludzi do podejmowania dobrych wyborów, ale trzeba

im pozostawić ostateczną decyzję. Niektórzy wybiorą źle, a inni mogą zdecydować, że chcą mieć w mózgu implant, który po prostu spra-wi, że będą się dobrze czuć, ale nie zrobią nic więcej. To coś jak najlepszy narkotyk, który ma fizyczny wpływ na ciebie, ale może też spra-wić, że nie będziesz się do niczego nadawać pod względem umiejętności zrobienia czego-kolwiek produktywnego. To niełatwa kwestia. Chciałbym, żeby było możliwe, żeby ludzie podejmowali dobre decyzje bez konieczności odwodzenia ich od tych złych, ale i tak ma-jąc wybór, niektórzy z nich pójdą niewłaściwą drogą. Jednak to, że niektórzy podejmują zły wybór nie jest dla mnie wystarczającym powo-dem, żeby odbierać im do niego prawo.

nh Jeśli możemy powstrzymać starzenie się, sądzisz, że kiedyś staniemy się nieśmiertelni? Będziemy żyć całą wieczność?

mm Nie, nie używam słów takich jak „nie-śmiertelny” czy „wieczność”. Uważam, że są nieodpowiednie i zawsze wzdrygam się, kiedy słyszę, że ktoś ich używa. To słowa w pew-nym sensie nacechowane religijnie, pochodzą z mitologii religijnej. Załóżmy, że pokonamy starzenie. Będziemy wiedzieli, jak całkowicie zatrzymać proces starzenia. Czy to sprawi, że będziemy nieśmiertelni? Że będziemy żyć wiecznie? W żadnym wypadku. Nadal możemy być przez kogoś zabici. Nadal możemy sami się zabić. Jeśli nie podbijemy kosmosu, to za kilka tysięcy lat Słońce wybuchnie i to najprawdo-podobniej będzie nasz koniec, chyba, że się gdzieś przeniesiemy. A nawet jeżeli przeżyjemy to i rzeczywiście zamieszkamy gdzieś indziej w kosmosie, to miliardy lat później możliwe, że rozpad protonu stanie się dla nas zagrożeniem. Z kolei w nadzwyczaj odległej przyszłości moż-liwe, że wszechświat wyczerpie swoje zasoby energii. W końcu ciągle się rozwija. To bardzo

FUTURE MAKERS.TODAY MAX MOre

77

odległy czas z ludzkiego punktu widzenia, ale to nadal nie jest wieczność. Po prostu nie sądzę, żeby dywagowanie o wieczności miało sens. W dodatku niektórych to przeraża, ponieważ ich umysł pracuje w ciekawy sposób i nasuwa im myśli typu „o Boże! Skoro będę żyć wiecznie, to co mam robić? Skończą mi się pomysły na za-jęcia, będę się nudzić”. Nie tak przyzwyczailiśmy się żyć, nie planujemy swojego życia miliardy lat naprzód. Nie robimy nawet planów na pięć-dziesiąt lat do przodu, tylko żyjemy z dnia na dzień, czasem robimy plany z rocznym wyprze-dzeniem. Tak więc sama idea nieśmiertelności wywołuje strach, ponieważ ludzie nie mogą sobie wyobrazić jak by to wyglądało, ale wcale nie muszą robić planów, wystarczy, że będą to robić jak dotychczas — po trochu. To są oba powody, dlaczego nie przepadam za terminami takimi jak „nieśmiertelność” czy „wieczność”. Wolę raczej mówić, że przed nami są bliżej nie-określone lata życia i będziemy mogli się cieszyć długowiecznością, wybierając czas jej trwania.

nh Dlaczego uważasz, że ludzie chcą tak długo żyć i chcą pozostać tu, na Ziemi, jak najdłużej? Dlaczego to nasze odwieczne marzenie?

mm Nie jestem pewny, czy rzeczywiście tak jest. W większości religii nie chodzi o to, że będziemy żyć na Ziemi, a raczej w jakimś wy-obrażeniu życia po śmierci. Wizja ta zależy od religii. Wielu ludzi chce uciec z Ziemi, ponieważ nie postrzega życia tutaj jako coś przyjemnego. Tak naprawdę wiele osób mówi, że nie chce tu żyć ani chwili dłużej. Myślę, że to dlatego, że mają pewne wyobrażenie na temat przyszło-ści i jak ich życie będzie wyglądać, jeśli będą jeszcze dłużej żyć. Wydaje im się, że się będą nudzić. Zawsze wywołuje to u mnie śmiech. To jasne, że jeśli ktoś jest już znudzony życiem, to na pewno tak też będzie w przyszłości, bo po prostu taką ma osobowość. Ale wśród nas jest

wielu ludzi, którzy nie mogą sobie wyobrazić, jak to jest być znudzonym. Zawsze mają coś do zrobienia, chcą się czegoś nauczyć, dowie-dzieć się czegoś nowego, coś stworzyć. Nie sądzę, żebym miał żyć w nieskończoność lub wiecznie. Po prostu wiem, że teraz chcę żyć, wczoraj też wiedziałem, że będę chciał przeżyć ten dzień, wiem też, że rok temu oczekiwałem na następny dzień, więc spodziewam się, że za dziesięć lat też będę chciał żyć i tak samo będzie za pięćdziesiąt czy za sto lat. O ile nie stanie się coś strasznego ze mną lub ze świa-tem, to nie widzę powodu, dla którego miałoby to się zmienić. Nie mówię, że będziemy chcieli bardzo długo żyć lub w nieskończoność. Po prostu mówię, że jeśli lubisz życie, jeśli lubisz je wystarczająco, razem z wszystkimi trudnoś-ciami, które w nim napotykasz, to dlaczego miałbyś jutro przestać się nim cieszyć? Tak naprawdę chodzi tylko o wybór. Samodzielnie wybieramy, jak długo chcemy żyć. Nie widzę powodów, żeby już teraz wprowadzać ograni-czenia. Powiedziałaś też, że ktoś może chcieć żyć dalej tu, na Ziemi. Nie jest powiedziane, że w przyszłości będziemy nadal mieszkać na Ziemi. Przykładowo — możliwe, że za kilkadzie-siąt lub kilkaset lat polecimy w kosmos, może będziemy zasiedlać różne jego rejony. Może nawet nie będziemy już istotami z krwi i ko-ści. Może przekroczymy bariery biologii i znaj-dziemy inne podłoże dla naszych umysłów, które będzie bardziej odpowiednie do życia w kosmosie. Może będziemy nadal na Ziemi, ale będziemy egzystować poza naszymi fizycz-nymi ciałami. Może prześlemy nasze umysły do wirtualnej rzeczywistości, w której będziemy żyć i będziemy w stanie stworzyć, co nam się żywnie podoba. Może być też tak, że będziemy żyli długo, ale niekoniecznie na Ziemi, nie takiej, którą teraz znamy.

FUTURE MAKERS.TODAY MAX MOre

78

nh Twoja wersja przyszłości jest bardziej opty-mistyczna czy pesymistyczna?

mm Kiedy myślę o przyszłości, to przede wszystkim myślę o przeszłości i pytam sam sie-bie: „czy jest jakiś okres w przeszłości, w któ-rym wolałbym żyć bardziej niż teraz”. Zawsze na to odpowiadam w ten sam sposób: „nie ma takiego okresu — wolę żyć teraz”. Jeśli pomy-śleć o tym, jak ludzie żyli kiedyś, to teraz żyje nam się lepiej niż kiedykolwiek. Wystarczy po-myśleć, czy wolelibyśmy żyć w czasach, kiedy kobiety były pozbawione praw, były własnością ich mężów, czy może w czasach, kiedy rasy lu-dzi były niewolnikami innych ras? Czy woleliby-śmy żyć w czasach, kiedy nie było znieczulenia, leków przeciwbólowych, antybiotyków, a lu-dzie umierali w młodym wieku i tracili 3/4 swo-ich dzieci w pierwszych miesiącach ich życia? Nie. Życie wtedy pod wieloma względami nie było dobre nawet dla najbardziej zamożnych, było okropne, w porównaniu do dzisiaj. Z kolei moje wizje przyszłości są optymistyczne i o ile nie zniszczymy doszczętnie siebie nawzajem, czego nie da się wykluczyć, życie powinno być coraz lepsze. Tak więc moim zdaniem pacjen-ci poddani krioprezerwacji nie mają się czego obawiać, jeśli zostaną przywróceni do życia w przyszłości. Sądzę, że będą się czuli co naj-mniej tak dobrze, jak teraz, a najpewniej pod wieloma względami będzie im lepiej. Będziemy zdrowsi, będziemy żyć dłużej, będziemy bogat-si i będzie mniej przemocy. A co do przemo-cy, to czasem myślimy o tym, ile jej teraz jest na świecie, ale naprawdę jest zdecydowanie mniej śmierci w jej wyniku niż kiedykolwiek w historii. Ludzie w to nie wierzą, ale takie są fakty. Liczba osób, które umierają na skutek przemocy cały czas spada. Nie tolerujemy już stosowania przemocy wobec dzieci, nie można nawet dać klapsa dziecku, żeby nie narobić sobie kłopotów. Wszystkie sposoby na lepsze

życie idą do przodu. To wcale nie znaczy, że nie ma poważnych problemów na świecie. To wca-le nie znaczy, że nie ma nic, co można napra-wić. Ale myślę, że ogólnie widać, że wszystko zmierza ku lepszemu. Tak długo, jak będziemy skupiać się na rozwiązywaniu naszych proble-mów, możemy być optymistyczni. Nie chodzi o to, że mamy siedzieć, nic nie robić i mówić: „wszystko będzie dobrze, nie musimy nic z tym robić”. Mam na myśli bardziej praktyczną formę optymizmu, w stylu: „tak, możemy sprawić, że świat będzie zmieniał się na lepsze”.

nh Tak więc wierzysz, że technologia pomoże nam przezwyciężyć problemy, z którymi obecnie się borykamy?

mm Tak. Nowe technologie rozwiązują wiele problemów, choć często przynoszą nowe, po-nieważ trudno tak naprawdę określić, z czym będzie się mieć do czynienia, dopóki nie stwo-rzy się tej nowej technologii. Z tego względu nie brzmi to wiarygodnie, kiedy ktoś mówi: „trzeba najpierw udowodnić, że nowa techno-logia jest w pełni bezpieczna, a dopiero potem można zacząć jej używać”. To nie tak działa. Nie da się wszystkiego przewidzieć. Od tego jest praktyka. Wielu ludzi to przeciwnicy postępu technologicznego, ponieważ uważają, że może on przynieść ze sobą nowe problemy. Najpraw-dopodobniej tak właśnie będzie, ale na tym to polega. Pozostaje tylko wypróbowanie nowych rozwiązań i nauka na podstawie doświadczeń. Patrząc całościowo, to myślę, że jeśli korzysta-my z technologii rozważnie i uważnie nią zarzą-dzamy, to będzie ona sprawiać, że nasze życie będzie coraz lepsze. Wiele rzeczy, którymi się obecnie zamartwiamy: zanieczyszczenia, dziury ozonowe, ocieplenie klimatu, może się okazać, że to wcale nie są poważne problemy. Jeśli to w ogóle są problemy, nie są nie do przesko-czenia i da się je rozwiązać. Zawsze możemy

FUTURE MAKERS.TODAY MAX MOre

79

coś zrobić. Są ogromne wyzwania przed nami, potrzebujemy lepszych źródeł energii, musimy dokonać więcej zmian, ale już z takimi rzecza-mi się kiedyś uporaliśmy. W Anglii podczas Rewolucji Przemysłowej ludzie ścinali lasy w błyskawicznym tempie. Jednak łatwo sobie wyobrazić, że na pewno nikt nie powiedział „Wytniemy wszystkie lasy w Anglii, bo potrze-bujemy więcej pary”. Ludzie wypracowali różne sposoby wytwarzania energii, na przykład za pomocą węgla. Wszystko się zmieniło. Myślę, że tak samo będzie w przypadku wszystkich rzeczy, którymi teraz się martwimy.

nh Mam ostatnie pytanie: co spowodowało, że rozpocząłeś Pan swoją karierę w Alcor?

mm Byłem członkiem Alcor od 1986 roku, a sta-nowisko prezesa objąłem na początku roku 2011. Jednak członkiem byłem już od dawna, od momentu, gdy miałem 22 lata. Kiedy jeszcze mieszkałem w Anglii, zorganizowałem z kilko-ma znajomymi pierwszą angielską organizację krioniczną w Europie jeszcze w 1986 roku, a po-tem przyjechałem tutaj i odbyłem sześcioty-godniowe szkolenie w Alcorze, jeszcze wtedy, gdy Alcor miał siedzibę w Kalifornii. Dlaczego zdecydowałem się na tę pracę? W miarę jak mi przybywało lat, osiągnąłem wiek 45 lat, teraz mam 50 lat, zdałem sobie sprawę, że 30 lat temu spodziewałem się bardziej zaawansowa-nych metod na przedłużenie życia. Myślałem, że dzisiaj będzie dostępnych więcej sposobów na przedłużenie życia. Tak więc gdy zbliżałem się do mojego półwiecza, zacząłem sobie zda-wać sprawę, że moje szanse na przetrwanie nie wyglądają dobrze. Mam jednak nadzieję, że uda nam się rozwiązać ten problem, zanim zbytnio się zestarzeję, chociaż nie mam już tyle czasu, ile bym chciał. To właśnie sprawiło, że krionika stała się dla mnie jeszcze ważniejsza. Krionika oferuje wiele możliwości. Nikt nie chce tak po

prostu poddać się krioprezerwacji — woleli-byśmy rozwiązać problem starzenia i żyć dalej długo i cieszyć się dobrym zdrowiem. Ale je-śli nie będziemy żyli wystarczająco długo, to krionika oferuje bardzo cenną awaryjną opcję. To jedyny alternatywny sposób, który jest do-stępny. W związku z tym te zagadnienia stały się dla mnie jeszcze bardziej istotne. Miałem wrażenie, że to dobry czas, żeby to zrobić. 

FUTURE MAKERS.TODAY MAX MOre

80

81

KOMUNIKACJA GEORGESNAHON

orange

Prezes Orange Silicon Valley (OSV) w San Francisco. Jego zespół tworzy i dostarcza innowacyjne, konwergentne usługi produktowe w obszarze telefonii komórkowej, internetu i nowej telewizji. Założyciel i Prezes Orange Institute, a oprócz tego inicjator koncepcji i rozwoju wielokrotnie nagradzanego, pierwszego w swoim rodzaju programu: Orange Fab. Współautor książki „The Second Life of Network”. Uzyskał stopień magistra informatyki i inżynierii w Institut National Polytechnique de Lorraine w Nancy. Posiada kilka patentów.

82

natalia hatalska Która z dzisiejszych inno-wacyjnych technologii jest najbardziej rewolucyjna i w przyszłości zmieni spo-sób, w jaki się komunikujemy?

georges nahon W branży IT innowacyjne rozwiązania są z jednej strony napędzane przez postępy w bezawaryjności i wydajno-ści sieci mobilnych i stacjonarnych, dzięki np. wykorzystaniu światłowodów włóknistych, a z drugiej strony przez świat chmur oblicze-niowych i działań zorientowanych na dane. Zachodzi pozytywna interakcja, a nawet sym-bioza pomiędzy rozwojem technologii sie-ciowych a rozwojem proponowanych przez firmy nowych usług i aplikacji, co za czasów poprzedniej generacji nie było możliwe. Do-brym przykładem jest iPhone. Kiedy na rynku zadebiutowała pierwsza wersja iPhone’a, nie była wcale spektakularnym sukcesem, ponie-waż była zbyt wolna. Wykorzystywała sieć, którą można by mniej więcej porównać z siecią 2G. Gdy w AT&T i Apple zdano sobie sprawę, że to uniemożliwia użytkownikom wykonywa-nie pewnych czynności, zareagowano bardzo szybko. Można mieć najnowszy smartfon, ale jeśli nie ma przy tym wystarczająco wydajnej sieci umożliwiającej komunikację, która jest tak samo szybka jak dotykowa obsługa samego interfejsu, wówczas korzystanie z takiego tele-fonu nie jest już takie fajne i użytkownicy czują się rozczarowani lub wręcz oszukani.

nh Czy za 25 lat będziemy korzystać z sieci mo-bilnej 5G?

gn Myślę, że zakres czy typ zmian, jakie mo-bilna sieć przyszłości wniesie do gospodarki i społeczeństwa jako ogółu, jest nieograniczo-ny. Będzie to połączenie różnych osiągnięć w dziedzinie technologii sieciowych, w której dziś szczytem naszych możliwości jest prze-sył danych za pośrednictwem światłowodów

o maksymalnej prędkości 1 Gbit/s. Oczywi-stą rzeczą jest to, że nowe technologie będą rozwijać się dalej, dzięki czemu prędkość ta wzrośnie. Dlatego wielkimi krokami zbliżamy się do świata „natychmiastowości”. Wszyst-ko staje się „symultaniczne” i „natychmiasto-we”. Możemy wyobrazić sobie rzeczywistość, w której wszystko będzie ekranem. Ściany będą wielkimi ekranami, ponieważ będą wykonane z półprzewodników lub ich pochodnych. Każda powierzchnia będzie w najgorszym wypadku interaktywnym ekranem dotykowym. 25 lat to bardzo odległa perspektywa i trudno do-kładnie przewidzieć wszystkie zmiany. Można się jednak spodziewać, że większa wydajność globalnej sieci, czyli większa prędkość lub prze-pustowość, przyniesie lepszą jakość wrażeń wizualnych, a w tym oczywiście rzeczywistość 3D i dokumenty o wysokiej rozdzielczości. Istotnym zastosowaniem w służbie zdrowia na przykład może być monitorowanie stanu zdro-wia pacjentów w czasie rzeczywistym. Możliwe będzie więc stałe przesyłanie zdjęć rentgenow-skich w czasie rzeczywistym dla pacjentów, którzy wymagają tego typu nadzoru i kontroli. Myślę jednak, że takie rozwiązania będą na-turalnym następstwem tego, że będziemy żyli w tzw. rzeczywistości rozszerzonej, gdyż świat rzeczywisty będzie stale połączony z wysokiej rozdzielczości obrazami generowanymi kom-puterowo. Poprawi się jakość dźwięku, który będzie taki sam lub nawet lepszy niż w rzeczy-wistości, ponieważ będziemy mogli dźwiękiem

FUTURE MAKERS.TODAY GeOrGeS nAHOn

83

zarządzać i eliminować wszelkie zakłócenia. Sygnał też będzie najwyższej jakości. Wszystko to, o czym teraz mówię, jest w rzeczywistości przedłużeniem tego, co już wiemy. Myślę, że czeka nas seria przełomowych innowacji, które dzisiaj nie istnieją.

nh Jakich na przykład?gn Gdybym posiadał taką wiedzę, byłbym nad-człowiekiem :). Trzeba myśleć o tym w katego-riach magii. Puśćmy wodze fantazji.

nh Czy możliwa jest zatem wizja, w której nie będziemy używać żadnych urządzeń, a zamiast tego będziemy komunikować się, przesyłając so-bie nawzajem nasze myśli?

gn Myślę, że tak. To naturalny trend, którego początki widoczne są już dziś. Tym bardziej, że pokłady danych, którymi dysponujemy na temat poszczególnych osób dzięki serwisom społecznościowym takim jak Facebook, są ogromne. Dane te dają nam bardzo dokładny obraz opinii i zachowań użytkowników, które są łatwe w rozpoznaniu i zarządzaniu. Nasze zachowania są do siebie bardzo zbliżone, przy-najmniej w krajach rozwiniętych. Wszyscy pro-wadzimy taki sam tryb życia w takich samych środowiskach. Nasze zachowania i wybory są skrupulatnie kodowane w danych, które otrzy-mujemy z wszelkiego rodzaju inteligentnych, osobistych urządzeń komunikacyjnych, które to z kolei udostępniają coraz więcej danych, pośrednio lub bezpośrednio, o tym, kim jeste-śmy, co robimy i jakie są nasze aspiracje. Co więcej, sieć zachęca nas do robienia rzeczy, o których sami byśmy nie pomyśleli, i jest to widoczne cały czas.

nh Dlaczego tak się dzieje?gn Ponieważ sieć będzie „znała” inne osoby podobne do nas, będzie polecała nam rzeczy,

które takie osoby robią, kupują czy jedzą. Sy-stem będzie nieustannie podsuwał nam po-mysły, które mogą nam się spodobać. Jestem optymistą i myślę, że wniesie to do naszego życia dużą wartość. Będziemy mogli zaoszczę-dzić czas, który spędzilibyśmy na wykonywaniu jałowych czynności, których robić nie chce-my, lecz musimy, bo nie wiemy, jak je obejść. Dziś możemy w mgnieniu oka zarezerwować lot i spotkać się z kimś jeszcze tego samego dnia. Wcześniej nie było to możliwe. W środku nocy możemy kupić żonie czy mężowi prezent na rocznicę. Nawet lepiej – gdy chcemy kupić coś online i zaczynamy buszować po sieci, je-steśmy zasypywani setkami pomysłów, które najprawdopodobniej nie przyszłyby nam do głowy samym. Świat danych oraz potężne al-gorytmy i analizy są w stanie bardzo dokład-nie określić, kim jesteśmy, i przewidzieć, co będziemy chcieli zrobić lub co nam się może spodobać. W przyszłości będzie to odgrywało ważną rolę. Gdy sieci staną się jeszcze bardziej zaawansowane niż dziś, pomysły i rekomenda-cje będziemy otrzymywać w sposób podob-ny do wspomnianej komunikacji mózg-mózg. Komunikacja taka będzie nieustannie zasilana i wspomagana przez dane i analizy tych da-nych. Do pewnego stopnia przykładem za-stosowania tego, o czym mówię, jest Google Glass. W przyszłości okulary nosić będziemy już tylko ze względów estetycznych, bo w zasa-dzie nie będą nam potrzebne do korekcji wzro-ku. Od tego będą operacje. Będziemy nosić okulary dla przyjemności, tak jak nosimy ładne buty, lecz będą one posiadać super moc i su-per inteligencję, a nawet zdolność komunikacji. Nie będziemy jednak mieć na nosie urządze-nia typu Google Glass, bo wszystko to będzie w przyszłości naturalne i wrodzone. Wczoraj mieliśmy okazję zobaczyć zapowiedź urządze-nia Apple Watch. Wszystko zmierza w takim

FUTURE MAKERS.TODAY GeOrGeS nAHOn

84

samym kierunku, gdzie informacje o tym, co w danym momencie robimy, będą nieustan-nie udostępniane innym osobom oraz syste-mowi w oparciu o nasze osobiste preferencje oraz przewidywania na temat tego, co nam się jeszcze może spodobać. System w sposób nienachalny będzie nieustannie podsuwał nam swoje rekomendacje i pomysły, dzięki czemu będziemy bardziej efektywnie zarządzać włas-nym czasem. To z kolei poprawi jakość naszego życia i funkcjo-nowania w społeczeństwie.

nh Wspomniałeś o rze-czywistości rozszerzonej. Czy uważasz, że w przy-szłości Google Glass lub inne urządzenie niejako „noszone na oczach” bę-dzie wyświetlało nam pry-watne informacje na temat osoby, z którą rozmawiamy?

gn Zdecydowanie tak i moim zda-niem będzie to funkcja wbudowana fabrycznie, tak jak dziś np. aparat w telefonie komórkowym. Dzięki niej urządzenia będą mogły przewidzieć i zrozumieć pracę naszego mózgu – coś, czego dzisiaj jeszcze nie potrafią. Google Glass nie ma takiej funkcji, ale już teraz dostępne są w miarę przystępne cenowo kaski monitorujące pracę naszego mózgu z dokładnością do ok. 70-75%, choć prawdą jest, że są strasznie niewygodne. W przyszłości jednak takie same funkcje mogą spełniać okulary. Mamy już inteligentne kra-waty i koszulki, których materiał mierzy różne parametry naszego ciała. Myślę, że z chęcią zaakceptujemy takie technologie, ponieważ one już istnieją. Wystarczy spojrzeć, co ludzie mówią o sobie na Facebooku. Ilości danych, jakie nieustannie i dobrowolnie udostępniamy innym na temat nas samych, naszego życia,

przyjaciół czy pracy, są oszałamiające. Za tę skłonność i chęć dzielenia się sobą jesteśmy nagradzani tym, że możemy z kolei dowiedzieć się bardzo dużo o innych. Wyszukiwanie in-formacji na temat danej osoby, zanim spotka się z nią twarzą w twarz, staje się normą. Dziś przed pierwszym spotkaniem na żywo spraw-dzamy wszystkie możliwe profile społecznoś-ciowe danej osoby, czyli Facebook, LinkedIn

itp., szukamy na temat niej informacji w Internecie. Wyobraźmy sobie

jednak odmienny scenariusz, w którym ja patrzę na ciebie,

a urządzenie podpowiada mi: „Przestać już mówić, ponieważ ją to nudzi. Nie okazuje ci tego z uprzej-mości, ale powinieneś te-

raz dopuścić ją do głosu”.

nh W związku z tym nasuwa się następujące pytanie: czy moż-

liwe jest, że największym wyzwaniem przyszłości nie będzie nasza integracja z nowymi technologiami, a nieumiejętność lub niemożność funkcjonowania bez nich i odłączenia się od sieci?

gn Myślę, że prawdopodobnie będą oso-by, które nie będą chciały być „podłączone” i będzie ich wiele. W rzeczywistości może to już być następna generacja nastolatków, któ-re będą chciały za wszelką cenę być inne niż poprzednie pokolenie. Dowodem na to jest choćby popularność nowych komunikatorów umożliwiających przesyłanie tzw. wiadomości efemerycznych (ang. ephemeral messaging), np. Snapchata. Snapchat stworzyli nastolatkowie, którzy nie chcieli być częścią mainstreamu. Mimo to korzystają oni z Facebooka. Ludzie stale poszukują alternatyw dla tego, co popu-larne i modne. Niektórzy myślą: „Moi rodzice z tego korzystają, więc to nie dla mnie, ja muszę

Komunikacja głosowa zawsze

będzie dla nas ważna, ale na pewno nie będzie

podstawowym sposobem porozumiewania się. W przy-

szłości skupimy się przede wszystkim na wysokiej wy-dajności i jak największym

zadowoleniu podczas korzystania z danej

technologii.

FUTURE MAKERS.TODAY GeOrGeS nAHOn

85

mieć coś innego.” Nieustanna gonitwa za in-nością oraz dążenie do tego, aby postrzegano nas jako „innych”, wiąże się z powstawaniem nowych, odmiennych narzędzi i sposobów ko-munikowania się. W Korei, Japonii i Chinach furorę robią teraz aplikacje do tworzenia włas-nych emotikonek.

nh Emoji?gn Dokładnie. A więc dlaczego ludzie się w to bawią? Bo sprawia im to radość, bo to coś in-nego, krok naprzód, w którym nadal chodzi przede wszystkim o jedno – przesyłanie wiado-mości. Dla użytkownika jednak sama wymiana wiadomości nie jest tu najważniejsza. Chodzi o całe pozytywne doświadczenie związane z przesyłaniem czy tworzeniem ikonek Emoji – o cały ten „fun”. Dlatego nie możemy patrzeć na to w kategoriach zero-jedynkowych. I nie-koniecznie musi być tak, że nowe technologie wyprą stare. Nadal wiele osób korzysta ze sta-rych skrzynek e-mailowych. Znam ludzi, którzy wciąż mają konto tylko na Hotmailu, nigdzie indziej. Czasem trudno nam rozstać się z tym, co stare i dobrze znane, a więc nie przestajemy z tego korzystać, choćbyśmy musieli za każdym razem przekierowywać pocztę. Tak samo jest z SMS-ami. Nadal są popularne, choć mamy już swego rodzaju bezpłatną alternatywę o na-zwie WhatsApp. Gdyby SMS-y były całkowicie darmowe, ludzie wysyłaliby je dziś na masową skalę. Dlaczego? Bo zastąpienie starych roz-wiązań nowymi nie dzieje się z dnia na dzień.

nh Niektóre badania sugerują, że przedstawicie-le generacji Y i Z wolą wiadomości tekstowe od komunikacji głosowej. Zamiast dzwonić do rodzi-ców czy znajomych, wysyłają do nich SMS. Czy w takim razie w przyszłości komunikacja głosowa zostanie zastąpiona np. jakąś formą komunikacji obrazkowej?

gn Uważam, że komunikacja głosowa zawsze będzie dla nas ważna, ale na pewno nie będzie podstawowym sposobem porozumiewania się. W przyszłości skupimy się przede wszystkim na wysokiej wydajności i jak największym za-dowoleniu podczas korzystania z danej tech-nologii. Od paru lat obserwujemy, iż młodzi ludzie preferują komunikację tekstową. Dzieje się tak dlatego, ponieważ – w przeciwieństwie do głosu – tekst jest asynchroniczny. Podczas rozmowy głosowej jesteś więźniem. Nie mo-żesz uciec, musisz od razu zareagować na to, co mówi rozmówca. W przypadku tekstu, nie-zależnie od tego, czy jest to SMS, komunikator, Snapchat czy nawet emotikony, możesz robić kilka rzeczy jednocześnie. W trakcie rozmowy nastolatkowie często mają wrażenie, że osoba, która do nich dzwoni, zajmuje im tylko czas, a zamiast ślęczeć na słuchawce, mogliby robić setki innych ciekawszych rzeczy. Jest to dość interesujące podejście, które pojawiło się do-piero z nadejściem odpowiednich technologii. W przeszłości wyglądało to tak, że dzwoniło się do kogoś, aby porozmawiać, i tyle. Nic więcej. Nie mieliśmy możliwości wykonywania wielu czynności naraz. Nadeszła jednak era pece-tów, dzięki którym mogliśmy rozmawiać z kimś i w tym samym czasie np. wysyłać maile. Potem pojawiły się komunikatory, Facebook itd., da-jące nam możliwość wysyłania wiadomości do kilku osób jednocześnie. A to z kolei obnażyło

FUTURE MAKERS.TODAY GeOrGeS nAHOn

86

naszą skłonność lub chęć do nieograniczania się tylko i wyłącznie do jednego kanału komu-nikacji. Wcześniej to nie było możliwe.

nh Widać, że branża zmierza w kierunku rozmów wideo, lecz klienci jakoś nie mogą się do nich przekonać. Sama mam funkcję połączeń wideo w mojej aplikacji BBM, lecz nigdy z niej nie ko-rzystam.

gn Znów chodzi tu o możliwość robienia wielu rzeczy naraz – a tu nie dość, że mamy fonię, to jeszcze wizję. Pod tym względem taka funkcja jest ograniczająca, bo muszę patrzeć na roz-mówcę i nie mogę robić nic innego. Poza tym rozmowa wideo obejmuje także mowę ciała, interpretację wysyłanych znaków itp. Druga sprawa, że ludzie nie zawsze mają ochotę się komuś pokazywać. Niektórzy mogą obawiać się, że w danym momencie kiepsko wygląda-ją, inni z kolei mogą twierdzić, że są w nieod-powiednim miejscu, które nie nadaje się na rozmowę wideo. Mogą też akurat robić coś, czym nie chcą dzielić się z innymi – powodów może być wiele. Na przykład powiedzieliśmy komuś, że idziemy na zakupy, a tak naprawdę poszliśmy do kina. Wówczas połączenie wi-deo nie jest nam na rękę. Wideo sprawdza się dobrze, gdy mamy doskonałą jakość połącze-nia, co jest już możliwe w wielu urządzeniach. Zaletą połączeń wideo jest to, że możemy je wykonywać w dowolnym miejscu. Czyli mogę po prostu zadzwonić do ciebie w trybie wideo z mojego Blackberry lub innego smartfona, bo chcę ci coś pokazać. To prawie tak, jakbym był reporterem telewizyjnym. Powiedzmy, że jestem na targu żywności ekologicznej i wi-dzę piękne kwiaty, które koniecznie chcę ci pokazać. Mogę więc zrobić im zdjęcie i ci je wysłać, jak robi to z resztą większość ludzi, albo, jeśli akurat jesteś dostępna, rozpocząć z tobą rozmowę wideo, pokazać ci je i od razu

zapytać, czy ci się podobają. Wykorzystanie tej technologii można coraz częściej zaobser-wować wśród rodziców, dziadków i dzieci/wnuków, gdyż jest to fajny sposób komuniko-wania się. To duży krok naprzód w porównaniu z wysyłaniem nieruchomych zdjęć zwykłym mailem. Co prawda ludzie wysyłają krótkie fil-my pocztą elektroniczną lub udostępniają je w chmurach i innych systemach, lecz wideo na żywo to już zupełnie nowy wymiar. Moim zdaniem więc technologii wideo-rozmów cał-kowite odrzucenie nie grozi. Im lepsza jakość takich rozmów, tym chętniej ludzie będą z nich korzystać. Dlatego istotną rzeczą jest tu jakość połączenia i jakość kamery, a te są coraz lepsze. Mniej więcej co pół roku poprawia się jakość kamer i aparatów w urządzeniach. To z kolei pociąga za sobą konieczność usprawniania sie-ci, by możliwe były rozmowy wideo w czasie rzeczywistym. Im lepsza jakość i rozdzielczość urządzenia, tym większej przepustowości łącza potrzeba, aby przesłać te wszystkie dane w do-brej jakości. Obecnie jakość rozmów wideo nie dorównuje jeszcze zwyczajnym połączeniom głosowym, lecz powinno do tego dojść za ja-kieś dwa lata. Wówczas wideo-rozmowy będą na porządku dziennym.

nh Wspomniałeś, że w przyszłości nasze komu-nikaty będą przesyłane drugiej osobie bez udzia-łu żadnego urządzenia. Czy oznacza to, że nie będziemy już korzystać ze smartfonów? A może będą miały inną formę?

gn Uważam, że z czasem wszystko, co na sobie nosimy, będzie posiadać wbudowane fabrycz-nie funkcje umożliwiające komunikację. Będą one, rzecz jasna, bezprzewodowe i będą mu-siały umożliwiać łączenie się z bardzo odległymi miejscami. Może to być technologia Wi-Fi, ja-kaś jej nowa odsłona, a może Wi-Fi odejdzie do lamusa i będzie to coś zupełnie innego, np. sieć

FUTURE MAKERS.TODAY GeOrGeS nAHOn

87

6G, obecna wszędzie wokół. Granica między siecią fizyczną i bezprzewodową się rozmyje. Będziemy zbliżać się do sklepu, sklep „załapie”, że jesteśmy podłączeni do sieci, połączy się z urządzeniami na tobie i zacznie rejestrować twoje działania za pomocą swojego systemu. Tak samo będzie na dworcu kolejowym, w ka-wiarni, mieszkaniu, samochodzie, autobusie lub pociągu. Ale w gruncie rzeczy chodzi o to, by móc rozmawiać z innymi ludźmi. Wszystkie przedmioty, jakie będziemy mieć na sobie, będą to umożliwiać, nawet pod prysznicem, gdy nie mamy na sobie absolutnie nic. Urządzenia ko-munikacyjne będą w wielu rzeczach dookoła ciebie, np. w szczoteczce do zębów…

nh W prysznicu też?gn …w prysznicu też. Komunikować się bę-dziemy mogli za pośrednictwem niemal wszyst-kiego, łącznie z głosem, ponieważ głos nic nie kosztuje. Głos jest po prostu sygnałem cyfro-wym. A więc robiąc coś zupełnie innego, po-wiemy: „Cześć George, pamiętasz tego gościa, którego ostatnio poznaliśmy? Pamiętasz, jak się nazywa albo w jakiej firmie pracuje?”, a system połączy nas z Georgem. System będzie rozpo-znawał, czy jesteśmy w danym momencie na spotkaniu, czy nie, i czy sprawa, z którą akurat ktoś do nas dzwoni, jest pilna. System będzie pamiętał, jak kiedyś powiedzieliśmy, że nie na-leży do nas dzwonić, gdy mamy spotkanie lub gdy bierzemy prysznic. A jeśli jasno się tego nie zakomunikuje, urządzenie na podstawie roz-poznanych wzorców zachowań i posiadanych danych będzie w stanie to ocenić. To trochę jak magia.

nh Czyli będzie znacznie lepiej niż obecnie. Sy-stem rozpozna, że będę pod prysznicem i nikt nie będzie do mnie wówczas dzwonił, jak to ma miejsce dziś.

gn Tak, system będzie w dużym stopniu o tym wiedział i będzie w stanie to przewidzieć. Moim zdaniem jego dokładność sięgać będzie 70-75%. Będzie przechodził w tryb, który zamiast od razu przekazać rozmówcę, powiadomi nas najpierw o tym, że ktoś próbuje się z nami skontaktować i zapyta, czy odebrać połączenie teraz, czy oddzwonić później. Dajmy na to, że jesteś pod prysznicem i jest za głośno. Wów-czas powiesz: „Nie, teraz jestem pod pryszni-cem, jeszcze 5 minut”. Słowa te wypowiadać jednak będziesz, szorując sobie plecy. Nie jest to może zbyt wyszukany przykład, ale pokazu-je, że głos to nic innego jak kolejny typ danych. Sieć będzie wiedzieć, czy jesteśmy dostępni, czy możemy w danej chwili rozmawiać i jakie jest prawdopodobieństwo, że odrzucimy takie połączenie. Będzie to możliwe, ponieważ sy-stem będzie regularnie sprawdzał, co w danej sytuacji mówimy i robimy, i ile razy odrzuciliśmy podobne telefony, a więc zamiast od razu łą-czyć nas z rozmówcą, po prostu da nam szyb-ko i krótko znać, że ta rozmowa może być dla nas interesująca, i zapyta, czy chcemy odebrać. Wówczas będąc pod prysznicem, odpowie-my, że nic nie słychać i potrzebujemy jeszcze 5 minut, a system zapyta ponownie później. Wymyśliłem ten przykład na poczekaniu, aby pokazać, że magia stanie się rzeczywistością. Jedną z najbardziej magicznych rzeczy wymy-ślonych przez ludzi są automatyczne drzwi. Wystarczy spojrzeć, jak bardzo fascynują się nimi dzieci.

nh Racja, małe dzieci potrafią się na nie gapić godzinami.

gn Jest w tym coś magicznego, ponieważ nikt nic nie robi, a jednak coś się dzieje. Dokładnie to samo zobaczymy w przyszłości – połączenie czujników, mikrofonów i wszechobecnych no-wych technologii. Niektórzy będą posiadaczami

FUTURE MAKERS.TODAY GeOrGeS nAHOn

88

urządzeń, ponieważ będą chcieli przy sobie coś nosić, choć osobiście sądzę, że ludzie po prostu lubią posiadanie fizycznych przedmiotów, które być może będą potrafiły o wiele więcej. Już dziś pojemność dysku w takich urządzeniach jest ogromna i będzie stale wzrastać, a więc wiele osób będzie mogło udokumentować całe swoje życie za pomocą jednego urządzenia. Chociaż dalej nazywamy takie urządzenie te-lefonem, to w 60% przypadków pełni funkcję komputera. Z resztą samo słowo phone (z ang. telefon) oznacza z łaciny głos. Spodziewam się, że wszędzie na sobie i dookoła będziemy mieć czujniki, w tym czujniki głosu, ponieważ ich koszt jest praktycznie zerowy. Będziemy je mogli uruchomić za pomocą podstawowego protokołu wykorzystującego komendę słowną, np. „Cześć, Marysiu” lub „Cześć, Jurku”. Bę-dzie to na tyle proste, by każdy był w stanie to wykonać. W przyszłości rozwój technologii komunikacji i przesyłu danych pozwoli urze-czywistnić to, co dziś pozostaje w sferze magii, zarówno w dziedzinie komunikacji głosowej, jak i wideo-rozmów. Wszędzie dookoła nas będą wyświetlane najprzeróżniejsze obrazy i infor-macje z całego świata. Gdy idziemy dziś do sklepu, na wystawie widzimy fizyczne produk-ty. Wyobraźmy sobie jednak, że zamiast nich widzimy ekran wyświetlający pewien obraz o bardzo wysokiej rozdzielczości, na którym

możemy zobaczyć nie tylko asortyment skle-pu, lecz wiele innych rzeczy. Podchodzimy do wystawy, system rozpoznaje naszą tożsamość i pokazuje nam naszego przyjaciela z drugiego końca świata, który właśnie o nas myślał. Bę-dziemy mogli zobaczyć ludzi, których znamy, ale też np. gwiazdy na wybiegu na głównej ulicy w Hollywood. Sieci i urządzenia będą się stale rozwijać pod względem komunikacji wi-zualnej.

nh Moje ostatnie pytanie dotyczy baterii. Jedy-ną technologią pozostającą w tyle za innymi są baterie, a w zasadzie ich żywotność. Czy ulegnie ona zmianie dzięki nowym technologiom?

gn Sądzę, że w tej dziedzinie także pojawią się nowe rozwiązania. Obecnie wszelkiego ro-dzaju baterie są nieustannie unowocześniane, zwłaszcza te wykorzystywane w samochodach elektrycznych, choć trzeba w tym obszarze przeprowadzić jeszcze sporo badań. Skorzy-stają na tym wszystkie urządzenia zasilane ba-teriami. Myślę jednak, że stanie się to samo, co pod względem innowacji widoczne było w innych sektorach, a wszystko zacznie się od całkowicie nowego podejścia do magazy-nowania energii. W obszarze telekomunikacji początkiem było przekazywanie komunikatów głosowych z punktu A do punktu B. Do tego celu wykorzystywaliśmy metalowe przewody, na przykład miedziane. Po tym, jak za pomocą miedzi zaczęliśmy przesyłać sygnały danych, robiliśmy wszystko, aby zwiększyć wydajność tego procesu. Sieci pierwotnie przeznaczone do transmisji głosu nie nadawały się jednak do przekazywania danych. Dlatego z czasem wynaleźliśmy metodę przesyłania danych za pomocą fizycznych sieci miedzianych prze-wodów stosowanych w komunikacji głosowej. Aż pewnego dnia ktoś wpadł na pomysł, aby do przesyłu sygnałów zacząć wykorzystywać

FUTURE MAKERS.TODAY GeOrGeS nAHOn

89

światło. Tak właśnie narodziła się komunikacja za pośrednictwem światłowodów. Trzeba było znaleźć sposób na opracowanie i wytwarzanie komponentów świetlnych, które pozwoliłyby na przesyłanie sygnału optycznego przez sieć światłowodów w opłacalny sposób. Zajęło to praktycznie 15 lat. Dziś miedź ma już tyle za-stosowań, że prawdopodobnie osiągnęliśmy maksymalny limit jej wykorzystania. Jednak my zawsze chcemy więcej i lepiej, przekona-ni, że postęp ma charakter przyrostowy. Już teraz światłowody pozwalają na przesyłanie danych z prędkością 1 Gb na sekundę. Jednak w USA, Korei i bodajże Japonii prędkości te są już dziesięciokrotnie lub stukrotnie więk-sze. To samo dotyczy komunikacji radiowej w urządzeniach mobilnych. Sieć 5G będzie miała osiągi podobne do dzisiejszych sieci bazujących na światłowodach. Spodziewam się, że metody magazynowania energii przej-dą podobną transformację. Jeszcze nie wiem, na czym będzie ona polegać, może natkniemy się przypadkiem na jakąś nową substancję or-ganiczną, a może już teraz ktoś pracuje nad takimi rozwiązaniami z innych pobudek, być może, aby wykorzystać je w turystyce kosmicz-nej lub w badaniach morskich głębin, gdzie system musiałby pozostać przez bardzo dłu-gi czas pod wodą bez doładowywania. Wiele osób często mówi: „Bateria w tym urządzeniu starczy mi na dwa lata, więc nie muszę jej ła-dować”. Mówiąc to, mają na myśli, że za dwa lata pojawi się nowe urządzenie, a w obecnym bateria się kompletnie wyczerpie. Jednak są-dzę, że innowacje w dziedzinie baterii będą polegały na znalezieniu nowej substancji lub nowego procesu, które sprawią, że w końcu powiemy: „Możemy nieustannie wytwarzać i odtwarzać energię, ponieważ odkryliśmy nowe zjawisko zachodzące między różnymi ro-dzajami organicznych struktur molekularnych,

które generuje taką energię”. Co więcej, zużycie energii w nowym komponencie będzie coraz niższe. Wystarczy spojrzeć na centra danych wykorzystywane przez ludzi z Facebooka, Go-ogle, Amazona, Yahoo! czy eBay’a. Nieustannie opracowują nowe energooszczędne kompo-nenty, ponieważ zużycie energii przez centra danych kosztuje majątek. Bardzo możliwe więc, że przełom w tej dziedzinie pojawi się właśnie wśród osób takich jak pracownicy Facebooka, którzy mają obsesję na punkcie ciągłej redukcji zużycia energii. Nie twierdzę, że wynajdą oni nową generację baterii czy technologii magazy-nowania energii, ale wszystko wskazuje na to, że powstanie nowa metoda przechowywania energii, która w niczym nie będzie przypomi-nała dzisiejszych baterii. 

FUTURE MAKERS.TODAY GeOrGeS nAHOn

90

91

ZAKUPY MIKEMCNAMARA

tesco

Dyrektor Działu IT w Tesco. Jest odpowiedzialny za wszelkie technologie używane przez grupę. Zajmuje się zarządzaniem strategicznym technologią, podnoszeniem poziomu satysfakcji klientów i napędzaniem sprzedaży. Jest członkiem Strategicznego Panelu Doradczego Instytutu Zrównoważonej Konsumpcji (SCI, Sustainable Consumption Institute) w Uniwersytecie w Manchesterze oraz Przewodniczącym GS1 Global, stowarzyszenia non-profit zajmującego się rozwojem globalnych standardów, które zapewnią poprawę efektywności i ekspozycji łańcuchów podaży i popytu na całym świecie.

92

natalia hatalska Obecnie w dalszym ciągu 90% transakcji sprzedaży ma miejsce w tradycyjnych sklepach. Czy sądzisz, że ta sytuacja zmieni się w przyszłości?

mike mcnamara Dokonam ekstrapolacji obec-nych trendów, żeby odpowiedzieć na to pytanie. Przykładowo, jest duża tendencja zakupów online w przypadku towarów z ka-tegorii niespożywczych, takich jak elektroni-ka, odzież, detergenty i inne. Sądzę więc, że nasze sklepy stacjonarne w przyszłości będą głównie oferować świeże produkty spożyw-cze. Obecnie jedna trzecia to świeże produkty spożywcze, a dwie trzecie to pozostałe to-wary. Uważam także, że będzie w nich dużo więcej gotowych produktów spożywczych, co analogicznie jest spowodowane tym, co się dzieje — teraz jemy dużo więcej gotowych posiłków niż kiedyś. Kolejną kwestią, którą zauważymy w przyszłości będzie zatarcie gra-nicy pomiędzy restauracjami i sklepami spo-żywczymi. Można to już zauważyć w pewnych miejscach na świecie. Wiele z naszych sklepów w Azji oferuje jedzenie, które można zjeść na terenie sklepu, a z kolei w USA zapewne da się zauważyć jeszcze bardziej niestandardowe przypadki. Jest takie miejsce w Nowym Jor-ku — nazywa się EW — gdzie znaleźć można wiele restauracji i delikatesów. Możliwe też, że będziemy oferować usługi uzupełniania za-pasów. Obecnie rodziny zużywają regularnie konkretne ilości danych produktów i zamiast iść do sklepu, żeby wybrać te produkty, mogą poprosić ten sklep, na przykład Tesco, żeby im je przysyłał. Byłbym bardzo zadowolony, gdybym otrzymywał co tydzień paczkę z ogól-nym zaopatrzeniem dla domu i nie musiał iść do sklepu, żeby wybrać te produkty. To na pewno spowoduje zmniejszenie liczby kolejek w sklepach.

nh W kupowaniu jedzenia chodzi głównie o „na-tychmiastowość”. Chcę mieć teraz mleko, ponie-waż potrzebuję go do moich płatków i nie mogę czekać na nie do jutra. Czy uważsz, że w przy-szłości jedzenie zamówione przez Internet będzie dostarczane w ciągu kilku minut, a nie godzin?

mmcn Myślę, że zdarzy się kilka rzeczy. Jedną z nich jest to, o czym powiedziałaś, zgadzam się w pełni. Czas realizacji zamówienia skróci się do minut, zakładając że klienci będą skłonni zapłacić ekstra za taką dostawę. Oczywiście, nie ma sensu angażować kuriera na skuterze do przywiezienia czterech litrów mleka, które kosztują kilka złotych, ponieważ to nieprak-tyczne. Możliwe jednak, że to, co przyniesie przyszłość, to więcej samochodów bez kie-rowcy, dronów. Nie wiem, jaki mechanizm za-stosujemy, ale będziemy kierować się w stronę redukcji czasu dostawy do zera. Inną rzeczą, którą zobaczymy w przyszłości, będzie to, że wychodząc z pracy wieczorem będziemy za-mawiać jedzenie za pomocą komputera pokła-dowego w samochodzie z dostawą do obiektu typu „drive through”, który będzie po drodze do domu.

nh Czy można sobie wyobrazić, żeby zakupy były dostarczane bezpośrednio do naszego samocho-du? Na przykład Volvo prowadzi program pilota-żowy dla usługi o nazwie Roam Delivery, która pozwala na dostarczenie zakupów bezpośrednio do samochodu konsumenta, niezależnie od jego lokalizacji.

FUTURE MAKERS.TODAY MIKe MCnAMArA

93

mmcn Jak najbardziej. Udostępniamy, przy-kładowo, możliwość odbioru zamówienia w biurowcach. Podjeżdżamy naszymi półcię-żarówkami pod biurowce, żeby ludzie pracu-jący w nich mogli odebrać swoje jedzenie. Od tego do dostarczania zakupów prosto do sa-mochodu dzieli nas jedynie mały krok. Trzeba jednak mieć na uwadze, że opiera się to na wie-lu technologiach, nie tylko GPS, ale też tech-nologiach bezkluczowych. Konieczne będzie udostępnienie przez klienta dostawcy Tesco dostępu do bagażnika samochodu za pomocą jednorazowego kodu, czy innego rozwiązania. Oczywiście taka forma dostawy nie będzie miała zastosowania dla towarów mrożonych, ale będzie skutecznie działała w przypadku towarów z wielu kategorii.

nh Wobec tego możemy założyć, że w przyszło-ści część stacjonarnych sklepów będzie nadal działać?

mmcn Jestem przekonany, że za dwadzieścia pięć lat nadal będziemy mieć sklepy stacjo-narne.

nh Jednak one pewnie ulegną zmianie. Przykła-dowo, przypuszcza się, że za 20 lat pracownicy sklepów staną się niepotrzebni.

mmcn Jeśli spojrzeć na to, co do tej pory się działo, to w zasadzie zakupy online i obsługa zakupów online wymagają więcej pracy, niż sprzedaż detaliczna. Tak naprawdę większy na-kład pracy niż gdy klient przychodzi do naszego sklepu jest potrzebny chociażby dlatego, że w przypadku sklepu online ktoś musi za klien-ta wybrać zamówione produkty i ktoś musi je dowieźć do domu klienta. Tak więc, szczerze mówiąc, nie sądzę, że pracownicy staną się nie-potrzebni, tylko raczej o to, że będą odgrywać inną rolę. Mogę sobie wyobrazić, że w przy-szłości roboty będą wykonywać rutynowe

prace w sklepie, ale nie sądzę, że będzie to skutkować zastąpieniem kogokolwiek. Sądzę, że będzie chodzić raczej o zmienianie charak-teru pracy, tak, jak to miało miejsce już kiedyś.

nh A co z obsługą kasową? Obecnie to nadal jeden z najsłabszych punktów sklepów stacjo-narnych.

mmcn Obsługa kasowa, którą znamy, już zaczę-ła zanikać. Kasy samoobsługowe są toporne, ale to nadal wczesne stadium ich rozwoju. Kasy sklepowe towarzyszą nam już od 120 lat, a ich samoobsługowe wersje są u nas od mniej niż 10 lat. Obecnie mamy dwa modele kas samo-obsługowych. Jeden polega na tym, że klient przynosi koszyk z zakupami, skanuje towary przy kasie samoobsługowej i rozlicza się uży-wając karty lub gotówki. Drugi model umoż-liwia klientom skanowanie produktów w ich wózku w trakcie poruszania się po sklepie, a na końcu klient przechodzi przez stanowisko roz-liczeniowe. Te modele już są w bardzo dużym stopniu rozpowszechnione, więc biorąc pod uwagę oba — skanowanie w trakcie zakupów i kasę samoobsługową na końcu — możemy powiedzieć, że około 40% naszych transakcji jest wykonywanych z użyciem jednej lub dru-giej metody. Mogę sobie wyobrazić, że ta liczba będzie wzrastać z upływem czasu.

nh Michael Chui, partner w firmie McKinsey Glo-bal Institute powiedział kiedyś, że przy sprawnie działającej obsłudze kasowej, ludzie czują się, jakby kradli. Po prostu bierze się parę butów i wychodzi.

mmcn Jestem w pełni przekonany, że w przy-szłości wizyta w sklepie będzie bardziej przypo-minać meldowanie się, a nie obsługę kasową. Sądzę, że myślą przewodnią będzie to, że przy-chodzi się do sklepu, bierze konkretne produk-ty i wkłada je do koszyka, a przy wyjściu ze

FUTURE MAKERS.TODAY MIKe MCnAMArA

94

sklepu otrzymuje się rachunek. Tak to będzie się odbywać.

nh To ciekawy pomysł, żeby meldować się w sklepie, a nie z niego wymeldowywać.

mmcn Szczerze mówiąc nie wiem jeszcze, czy to będzie robione przy użyciu sygnału radio-wego, ale to i tak coś więcej, coś innego.

nh W jednym z poprzednich wywiadów powie-działeś, że obecnie zachodzi zmiana na dużą skalę i odchodzi się od technologii, która była skupiona na działa-niach operacyjnych na rzecz technologii, która działa z korzyścią dla konsu-mentów.

mmcn Chodzi tu przede wszystkim o obecny świat, a nie o to, jak będzie wy-glądał za dwadzieścia pięć lat. Jeśli spojrzeć na moją pracę 4 czy 5 lat wstecz, to polegała ona głów-nie na tym, żeby znaleźć rozwiązania na usprawnienie i zwiększenie efektywności naszych działań. Spędziłem prawie cały mój czas przebywając w magazynie z pracownikami łańcucha dostaw i opracowywałem sprytne algorytmy na ponowne zamawianie towaru i kwestie takie jak kasy samoobsługowe. To właśnie obszary, na których się skupiano, i w które inwestowano większość technologii i pieniędzy — efektywność operacyjna i pro-duktywność. Jednak w ciągu ostatnich 2 lub 3 lat zaszły zmiany i inwestycje w technolo-gię do bezpośredniej obsługi klienta zostały podwojone, a potem potrojone. Tak więc je-śli cofniemy się o kilka lat, to nasze główne inwestycje w technologię dla klientów były

skupione na kilku witrynach internetowych, a teraz nie mamy tylko kilku stron — mamy też wiele aplikacji mobilnych, a niedawno Te-sco wydało nowy tablet, Hudl. Ważne jest to, że nasze obecne inwestycje są skierowane na technologię, która trafia do rąk konsumentów, a te inwestycje są większe, niż nasze inwesty-cje w technologie operacyjne w przeszłości.

nh Jakie jest największe wyzwanie dla sprze-dawców detalicznych w przyszłości?

mmcn Uważam, że największym wyzwaniem dla wszystkich

sprzedawców detalicznych, zależnie od tego, czy zaczy-

nali od tradycyjnych skle-pów, czy ich początki były wyłącznie online, to prowadzenie praw-dziwie wielokanałowej działalności. Zapewnienie

jednolitego sprzężonego cyfrowego doświadczenia łą-

czącego nasze wszystkie marki na wszystkich naszych kanałach jest

nadal naszym celem. Myślę, że będziemy dalej starać się to osiągnąć w ciągu najbliż-szych 5 lub 10 lat, ponieważ, szczerze mówiąc, to jeszcze nie to — nie ma tej jednolitości i nie ma pełnego sprzężenia. Z drugiej strony, jak wspomniałaś, możliwości są ogromne. Techno-logie, które były dla nas dostępne 5 czy 10 lat temu nie były w żadnym stopniu tak elastyczne, sprawne i solidne, jak te dostępne teraz. Samo dalsze korzystanie z możliwości smartfonów, sieci i przetwarzania danych oferuje jeszcze nie-przebrane możliwości, ale wyzwaniem będzie stworzenie jednolitego, wygodnego doświad-czenia zakupowego dla klientów na wszyst-kich kanałach, na wszystkich urządzeniach i we wszystkich sklepach.

nasze sklepy stacjonarne w przyszłości będą

głównie oferować świeże produkty spożywcze. Uważam także, że będzie w nich dużo więcej gotowych produktów

spożywczych, co analogicznie jest spowodowane tym, co

się dzieje — teraz jemy dużo więcej gotowych

posiłków niż kiedyś.

FUTURE MAKERS.TODAY MIKe MCnAMArA

95

nh Kiedy wspominamy o przyszłości zakupów często pojawia się wyraz „jednolity”. Czy to nie jest tak, że ludzie uwielbiają robić zakupy i chcą czuć, że właśnie to robią?

mmcn Sam uwielbiam chodzić na zakupy po sery, uwielbiam chodzić na zakupy po chleb, uwielbiam chodzić na zakupy po wino. Moż-liwe, że nawet za bardzo lubię chodzić na za-kupy po wino [śmiech]. Lubię czasem pójść na zakupy odzieżowe i lubię chodzić na zakupy po gadżety. Nie lubię chodzić na zakupy po pastę do zębów i nie znam nikogo na świecie, kto by lubił chodzić na zakupy po pastę do zębów. Widać więc, że jest element radości odnośnie zakupów i jest też element dotyczący uzupeł-niania zapasów. Naprawdę chciałbym komuś innemu zlecić kupowanie pasty do zębów za mnie. Myślę, że jeśli ma się dane, które pozwo-lą zrozumieć, jak duża jest konsumpcja tych produktów, to wystarczy przysyłać mi pudełko z tymi produktami raz na tydzień, to wszystko.

nh Wrócę do tematu danych za chwilę, ale mam jeszcze pytanie o to doświadczenie na wszyst-kich kanałach, o którym wspominałeś. Możemy zaobserwować, że ten trend jest obecnie bardzo silny — ludzie rzeczywiście chcą robić zakupy w każdym miejscu i o każdej porze. Jak sądzisz, jak będzie ten trend wyglądać w przyszłości?

mmcn Uważam, że jedynie się bardziej pogłębi. Nie sądzę, żeby ktokolwiek obecnie oferował jednolite doświadczenie wielokanałowe. Nadal przez zrobieniem zakupów trzeba podjąć decy-zję o tym, jak to się zrobi — czy będzie to za-mówienie online, czy pójście do sklepu, a może uzupełnienie zapasów z dostawą do domu albo wycieczka po różne artykuły. Naprawdę trzeba zdecydować, którą z tych obecnie bardzo zróż-nicowanych form robienia zakupów wybrać. Oczywiście teraz jest więcej możliwości niż kiedyś, ale nadal wyraźnie się różnią. Myślę, że

w miarę rozwijania form zakupów ludzie będą mieli po prostu wiele możliwych opcji. Mó-wiąc „jednolite zakupy wielokanałowe” mam na myśli to, że mogę zamówić część produktów online, pójść do sklepu i wybrać jeszcze kilka innych i potem fizycznie przynieść je ze sobą do domu, oba te zamówienia, lub na odwrót — pójść do sklepu, w którym wybiorę kilka bu-telek wina i dodam je do mojego następnego zamówienia online. To właśnie moje wyobra-żenie jednolitych zakupów wielokanałowych.

nh Wspominałeś, że dane, to obecnie jedna z najbardziej wartościowych rzeczy w sprzeda-ży detalicznej. Czy masz przy tym na myśli hi-perpersonalizację, przewidywanie zachowania konsumenta?

mmcn Uważam, że chodzi przede wszyst-kim o wygodę klientów. Nie czuję potrzeby podpisywania się pod pomysłem, żeby ciągle bombardować ludzi dostosowanymi do nich ofertami. Sądzę, że powinniśmy spróbować ukierunkować wszelkie oferty przekazywa-ne klientom, a nie je rozgłaszać. Poza tym, myślę, że ważna jest tu wygoda. Wygodnym rozwiązaniem dla mnie, jako dla klienta, jest powiedzieć stronie Tesco, że potrzebuję kawy, a ona wie dokładnie, o jaką kawę chodzi i nie muszę jej szukać. Wygodnym rozwiązaniem dla mnie jest to, że Tesco przechowuje dane mojej karty kredytowej czy mojego rachunku bankowego online, więc nie muszę przechodzić

FUTURE MAKERS.TODAY MIKe MCnAMArA

96

przez kasę w sklepie stacjonarnym. To właśnie w takich sytuacjach dane wnoszą wygodę do doświadczenia zakupowego i sądzę, że jeśli tak nie jest, to źle z nich korzystamy. Wracając do kwestii marketingu ukierunkowanego — daje on ogromne możliwości, myślę że zarówno dla klienta, jak i dla sprzedawcy. Jeśli spojrzeć na Wielką Brytanię i firmy takie jak Tesco i promo-cje, które oferujemy, takie w rodzaju 25% taniej, kup dwa produkty, a jeden dostaniesz gratis, to ich wartość osiąga miliardy dolarów rocz-nie, a to najwyższy poziom nieukierunkowa-nego marketingu. Wiele spośród tych promocji jest, w istocie, niewłaściwie ukierunkowane, a byłoby znacznie lepiej dla klientów, gdybym mógł rzeczywiście przeznaczyć moje wydatki na towary, których konkretni klienci potrzebują i skierować promocje i oferty do nich, jako po-szczególnych osób. To da dużo lepsze efekty i sprawi, że będziemy skuteczniej korzystać z naszych środków na promocje. Sądzę, że korzystanie z danych w ten sposób — do mar-ketingu ukierunkowanego, do sprawienia, że proces zakupowy będzie jeszcze wygodniejszy — jest dla mnie dobrą metodą.

nh Poruszając temat danych i wygody trzeba też porozmawiać o zrzeczeniu się naszej prywatno-ści. Czy sądzisz, że ludzie zrzekną się na dobre swojej prywatności tylko dlatego, żeby otrzymać w zamian lepsze i wygodniejsze możliwości ro-bienia zakupów?

mmcn Myślę, że ludzie powinni zrzec się jej je-dynie po to, żeby dostać coś w zamian. Sądzę, że zarówno ja, jak i Ty, ogólnie wszyscy dokonu-jemy takich wyborów każdego dnia. Wystarczy, że spojrzę na mój telefon — nie wiem, ile z tych aplikacji śledzi moją lokalizację, ale wydaje mi się, że całkiem sporo. Nie wiem, czy zawsze jest to przydatne albo czy to dobre, ale rzeczy-wiście mam kilka aplikacji w telefonie i jestem

zadowolony, że śledzą, gdzie jestem, ponieważ jest to dla mnie wygodne. Jeśli teraz urucho-mię Google Now i Google wie, gdzie jestem, to dobrze, ponieważ poda mi prognozę pogody, poinformuje jak daleko jestem od domu, czy są w pobliżu restauracje i tak dalej. Jest to dla mnie wygodne i bez problemu oddaję część mojej prywatności, w tym przypadku moją lokalizację, w zamian za tę usługę. To transakcja, która musi być zawarta pomiędzy klientem i firmą, więc jeśli jako ktoś uważa, że jest to dobry układ, to powinien udostępnić te informacje.

nh Niedawno uruchomiliście TescoLabs. Jakimi rozwiązaniami się tam zajmujecie?

mmcn TescoLabs to raczej innowacja niż wy-nalazki. Cel, jaki mam w głowie dla TescoLabs, to podłączenie go do społeczności start-upów, żeby znajdował dla mnie rzeczy, które będzie-my mogli rozwinąć jako pierwsze. Tak naprawdę chodzi więc o korzystanie z pomysłów, które są tworzone przez szeroki ekosystem ludzi i wpro-wadzanie ich do Tesco. Przykładowe rzeczy, których szukamy, to te związane z robotyką, analizą video i technologią elektroniki ubra-niowej (wearable technology).

nh Napisałeś na swoim blogu, że pewien rodzaj elektroniki ubraniowej za pięć lat stanie się ele-mentem odzieży pracowników Tesco.

mmcn Elektronika ubraniowa jest już faktem, eksperymentujemy z jedną z jej form już od 10 lat. Dużą różnicą jest to, że firmy technologii konsumenckiej, takie jak Samsung, Apple, Go-ogle, wkroczyły na ten teren, więc jest duża szansa, że tempo innowacji w zakresie tych produktów gwałtownie wzrośnie. Myślę więc, że elektronika ubraniowa będzie częścią na-szej przyszłości, jako klientów, konsumentów i współpracowników. Nasze centra dystrybu-cyjne już od długiego czasu są wyposażone

FUTURE MAKERS.TODAY MIKe MCnAMArA

97

w elektronikę ubraniową — pracownicy noszą przenośne komputery przypięte do ręki, mają skanery w sygnecie na palcu, ale będzie tego coraz więcej w naszych sklepach. Niezależ-nie od tego, czy to będzie przypinka, element ubrania czy zegarek, forma, którą przybierze, będzie w dużej mierze zależała od tego, jaki kierunek dla tej technologii wyznaczą konsu-menci. W tej chwili zdaje się, że tym kierunkiem są zegarki. 

FUTURE MAKERS.TODAY MIKe MCnAMArA

98

99

Prezes International Markets for MasterCard Worldwide. Posiada powyżej 20 lat doświadczenia. Mówi, że jej praca to „ciągła walka o zastąpienie gotówki w obrocie gospodarczym”. Ann Cairns trzyma pieczę nad działalnością firmy w Azji, Południowej Ameryce i Europie, tj. na wszystkich obszarach poza Stanami Zjednoczonymi, które obecnie stanowią 60% przychodu grupy z dokonanych płatności. Nadzoruje pracę 6 000 ludzi w 210 krajach. Ann Cairns posiada stopień licencjata matematyki czystej Uniwersytetu w Sheffield i stopień magistra statystyki Newcastle University.

PIENIĄDZE ANNCAIRNS

mastercard

100

natalia hatalska Która technologia w sek-torze usług płatniczych jest według Ciebie obecnie największą rewolucją, czyli tzw. disruptorem?

ann cairns W tej chwili największe zmiany widzimy w dziedzinie płatności mobilnych i te wydają się być najbardziej przełomowe. Natomiast w bardzo niedalekiej przyszło-ści wszystkie urządzenia będą urządzeniami umożliwiającymi płatności. Pracujemy nad tym w naszych laboratoriach w Dublinie we współ-pracy z kilkoma markami. Jeden z przykładów to pralka, która nie przyjmuje monet, lecz pła-ci się za jej obsługę telefonem komórkowym. Pracujemy z producentami samochodów, jak możemy włączyć płatności w trakcie jazdy samochodem do pracy. To właśnie tego typu rewolucyjne rozwiązania narobią w przyszłości najwięcej szumu – maszyny, które same będą przetwarzać transakcje i obsługiwać klienta, np. wszelkiego rodzaju automaty, pralki czy parko-metry. To one diametralnie zmienią nasze życie.

nh Czy wierzysz, że do roku 2050 lub nawet wcześniej cyfrowa gotówka całkowicie zastąpi tradycyjne pieniądze, które nosimy dziś w port-felach?

ac Myślę, że tego typu przemiana dokona się w różnych krajach w różnym tempie. W Szwecji płatności gotówkowe już dziś praktycznie nie istnieją. Jak zapewne wiesz, w warszawskich autobusach za bilet zapłacisz kartą. Ostatnio płatności zbliżeniowe wprowadzono w londyń-skim metrze. Oznacza to, że przez barierki moż-na już przejść, przykładając telefon lub kartę. Zatem adaptacja poszczególnych krajów do funkcjonowania bezgotówkowego będzie mia-ła różne tempo, ale niewątpliwie jest ogromnie dużo zalet życia, pracowania i funkcjonowania w społeczeństwie bezgotówkowym.

nh Jakie są więc zalety i wady bezgotówkowej rzeczywistości?

ac Wiele korzyści dotyczy kwestii związanych z bezpieczeństwem. Płatności elektroniczne są znacznie bezpieczniejsze zarówno dla klien-ta, jak i sprzedawcy. Promowanie gospodarki bezgotówkowej jest też w interesie rządów, ponieważ wszystkie nasze badania wykazały, że w każdym państwie koszt rozliczania gotów-ki i obrotu gotówką wynosi od 0,5% do 1,5% PKB, co zawsze jest sporą sumą. I nie biorę tu pod uwagę kosztów, jakie ponosi państwo w związku z oszustwami. Dzięki wspieraniu sy-stemów bezgotówkowych rząd ma chociażby większą pewność, że wypłacane świadczenia socjalne trafiają do właściwych osób. Np. rząd w RPA wprowadził wraz z MasterCard kartę biometryczną, która wypłaca świadczenia so-cjalne 21 milionom obywateli kraju. Zmniejsza to odsetek przestępstw związanych z kradzie-żą tożsamości, bo jest pewność, że właściwe osoby otrzymują świadczenia socjalne. Kolej-nym świetnym przykładem bezgotówkowej rzeczywistości jest internet, gdzie płatność gotówką jest niemożliwa. Konieczne jest sko-rzystanie z jednej z dostępnych form płatno-ści elektronicznych. Jeśli opcja taka nie jest dostępna, wówczas płaci się przy odbiorze, jednak w przyszłości płatności takie odejdą do lamusa. Tak więc gospodarka bezgotówkowa ma wiele zalet dla konsumentów, handlu, ban-ków i rządów.

FUTURE MAKERS.TODAY Ann CAIrnS

101

nh Ma też jednak wiele wad. Czy nie jest tak, że rządy dążą do wprowadzenia gospodarki bezgo-tówkowej, aby śledzić nasze zachowania i naru-szać naszą prywatność?

ac Prawdopodobnie wielu ludzi ma świadomość tego, że dzięki przejrzystości transakcji rzą-dy będą mogły zwiększyć swoją skuteczność w egzekwowaniu podatków. Dla niektórych jest to zaleta systemu bezgotówkowego, a dla innych wada. Większość jednak uważa, że jest to coś dobrego. Zresztą każdy kij ma dwa koń-ce. Płatności gotówkowe trudniej jest ewiden-cjonować, dlatego niektórzy wykorzystują ten fakt i działają w szarej strefie. Natomiast żyje-my w świecie, w którym bezpieczeństwo jest dla nas priorytetem, i dlatego jestem pewna, że większość z nas, o ile nie każdy, chce, aby zasada przejrzystości dotyczyła wszelkich ob-szarów mogących mieć jakikolwiek związek ze światem przestępczym. Myślę, że świat bez gotówki ma więcej zalet niż wad.

nh Chciałabym zapytać o rolę biometrii w przy-szłości. Czy stanie się ona bardziej powszechna niż teraz? Jeśli tak, jakie systemy będą dominu-jące – te rozpoznające linie papilarne, twarz czy żyły, a może jakieś inne? Już dziś istnieje w tej dziedzinie wiele rozwiązań.

ac Metod biometrycznych będzie wiele. Dużą popularnością zaczynają cieszyć się tzw. akce-soria ubieralne (ang. wearables), np. wszelkiego rodzaju bransoletki itd. Jedną z głównych me-tod identyfikacji tożsamości jest pomiar EKG, czyli rytmu serca. Jest to cecha unikalna dla każdego człowieka i daje lepsze efekty niż ska-nowanie linii papilarnych. Dlatego możliwe jest, że w przyszłości dla wygody urządzenia, które mają potwierdzić naszą tożsamość, będziemy nosić po prostu na sobie.

nh Czy MasterCard obecnie prowadzi badania

nad wprowadzeniem innowacyjnych metod płatności?

ac Tak, sporo inwestujemy w innowacyjne technologie. W naszych laboratoriach na całym świecie, m.in. w Irlandii, Singapurze, Dolinie Krzemowej, Nowym Jorku, Miami czy Austra-lii, we współpracy z innymi firmami rozwijamy pomysły, które potem owocują wprowadza-niem na rynek innowacyjnych produktów, np. wspomnianej przeze mnie pralki. Pracujemy także nad nowoczesnymi rozwiązaniami w za-kresie płatności mobilnych i nad zwiększeniem bezpieczeństwa naszych produktów. Całkiem niedawno na rynek weszła usługa Apple Pay, wykorzystująca technologię MasterCard, dzięki której można płacić za pośrednictwem urzą-dzeń Apple. Technologia ta jest bardzo bez-pieczna, ponieważ nie przekazuje sprzedawcy żadnych danych osobowych ani finansowych klienta, które cały czas znajdują się na poziomie urządzenia. Oczywiście polega to na tym, że coś, co powstaje w przestrzeni cyfrowej, jest szyfrowane i wówczas przesyłane na inne ser-wery, komputery itd. Tego typu zmiany zatrzęsą branżą. W Stanach Zjednoczonych, gdzie nadal powszechnie używa się technologii pasków magnetycznych, pracujemy nad wprowadze-niem płatności przy wykorzystaniu standardu EMV. Paski magnetyczne to technologia mniej bezpieczna, niż chipy EMV, do których przywy-kli klienci w Polsce. Chcemy zatem upowszech-nić na rynku amerykańskim płatności kartami chipowymi, wymienić wszystkie istniejące ter-minale płatnicze i zaoferować nowe, o wiele bardziej bezpieczne karty. Przy okazji chcę zaznaczyć, że prawdopodobnie jeszcze przez wiele lat gotówka, plastikowe karty płatnicze i płatności mobilne będą istnieć równolegle jako dostępne metody płatności. Co więcej, pracujemy też nad nowymi rozwiązaniami w dziedzinie nagradzania lojalności klientów.

FUTURE MAKERS.TODAY Ann CAIrnS

102

Współpracujemy z firmami z branży handlu elektronicznego, które dostarczają nam danych na temat bieżących trendów w zakupach. Dzię-ki temu możemy opracowywać rozwiązania związane z nagradzaniem klientów jeszcze w punkcie sprzedaży. Oznacza to, że podczas dokonywania zakupu nagroda jest ładowana na telefon kupującego i można ją od razu wy-korzystać. Zależy nam też na wprowadzaniu technologii płynnie zintegrowanych z całym doświadczeniem zakupowym, ponieważ zda-jemy sobie sprawę, że klient nie skupia się na samej transakcji płatności, a jego pierwszą my-ślą po przebudzeniu nie jest: „Zapłacę dziś za coś”, a raczej „Kupię dziś nowe dżinsy” albo „Pójdę dziś na kawę”. Z tego względu chcemy, aby płatność przebiegała szybko, bezproble-mowo i bezpiecznie w tle i aby klient nie musiał wykonywać podczas niej zbyt wielu czynności.

nh Pozostańmy przy temacie doświadczenia zakupowego. W ubiegłym roku serwis PayPal uruchomił usługę PayPal Beacon, dzięki której można płacić za pośrednictwem komendy gło-sowej. Czyli wchodzisz do sklepu, podchodzisz do kasy z wybraną rzeczą, wypowiadasz słowa „płacę PayPalem” i wychodzisz. Czy w takim razie czeka nas przyszłość bez kas i czy możliwe jest, że będziemy płacić w sposób, który zapropono-wał nam PayPal?

ac Myślę, że będziemy mogli płacić na wiele różnych sposobów. Dziś w dobie elektronicz-nych kas samoobsługowych wielu ludzi nadal woli kasy tradycyjne, przy których kasjerka skanuje produkty, a my możemy przy okazji zamienić z nią parę słów. W przyszłości bę-dziemy mogli płacić telefonem, okularami Go-ogle Glass czy urządzeniami ubieralnymi. Jeżeli chodzi o rozwiązania głosowe, głos nadal musi połączyć się z danym urządzeniem zamonto-wanym gdzieś w sklepie. PayPal Beacon to

przykład systemu identyfikacji głosowej, a nie głosowy system płatniczy. W tym konkret-nym przypadku chodzi o metodę uwierzytel-niania, którą, jak już wspomniałam, może być nawet rytm serca. Wszystkie te rozwiązania są jak najbardziej realne. Najważniejsze jest jednak to, co stanowi dla kupującego wartość dodaną, czyli co pozwala im oszczędzić czas i czuć się bezpiecznie. Aspekt bezpieczeństwa transakcji staje się coraz istotniejszy. PayPal na przykład przechowuje dane konta bankowe-go użytkownika i nie ujawnia ich sprzedawcy podczas dokonywania płatności. Gdy z kolei płacisz, korzystając z danych karty kredytowej załadowanych do pamięci iPhone’a, dane te nie są w żaden sposób powiązane z kontem bankowym, co z puntu widzenia klienta jest dodatkowym zabezpieczeniem.

nh Obserwujemy dziś nasilający się trend wie-lokanałowości (ang. omnichannel trend). Oznacza on, że kupujemy zarówno w sklepach, jak i online. Wiem, że trend ten sporo namieszał w branży usług płatniczych. W ubiegłym roku wprowadzi-liście na rynek aplikację ShopThis!, dzięki której klienci mogą kupować produkty bezpośrednio ze stron czytanego w danym momencie czaso-pisma internetowego. Czy możemy spodziewać się coraz więcej tego typu rozwiązań?

ac Tak, myślę, że ShopThis! to fantastyczna aplikacja. Jej podstawowa technologia ma wiele różnych zastosowań. Wyobraź sobie, że czytasz artykuł i widzisz coś, co Ci się podoba. Możesz więc natychmiast kliknąć i kupić daną rzecz bez konieczności „przeklikiwania” przez dziesięć witryn internetowych i wpisywania swoich danych. Świetne, prawda? Myślę, że tak to będzie kiedyś wyglądało. Technologia ta może być także wykorzystywana w telewi-zji interaktywnej. Gdy podczas oglądania np. Seksu w wielkim mieście spodobają ci się buty

FUTURE MAKERS.TODAY Ann CAIrnS

103

Sary Jessiki Parker, będziesz mogła je po prostu kliknąć i kupić. Jest to bardzo realna wizja tego, jak będziemy robić zakupy w przyszłości.

nh Priorytetem wydaje się więc zintegrowanie płatności w całe doświadczenie zakupowe. Ale czy nie jest też tak, że chodzi o to, aby klienci wydawali więcej pieniędzy?

ac Według mnie konsumenci chcą mieć wybór tego, kiedy, na co i z kim wydają swoje pie-niądze, ale równocześnie ważne jest dla nich nagradzanie ich lojalności. W Azji wdrożyliśmy około 70 programów lojalnościowych, któ-rych odbiorcami są wyłącznie ko-biety. W ramach nich oferujemy nagrody skierowane konkret-nie do płci pięknej, a więc są to ubrania, oferty rozrywki czy zaproszenia na kolację do restauracji. W Singapu-rze wprowadziliśmy kartę wyłącznie dla kobiet. Oka-zało się, że jej wykorzystanie jest trzy razy większe niż średnie wykorzystanie podobnego typu karty, która nie została skierowana do konkretnej grupy użytkowników. Myślę, że klienci oczekują od sprzedawców tego, aby wiedzieli, kim są, oraz dostosowywali swoje produkty do ich indywi-dualnych potrzeb.

nh Powiedziałaś, że plastikowe karty płatnicze i mobilne metody płatności będą istniały obok siebie jeszcze przez wiele lat. Ale mówi się prze-cież, że kartą kredytową przyszłości jest oprogra-mowanie, a nie plastik. Co to oznacza?

ac Myślę, że kiedy tradycyjną kartę zastępu-je jakiś program, on nadal działa „w chmurze” w taki sam sposób, w jaki działa plastikowa karta. Mówiąc, że plastik tak szybko nie znik-nie, miałam na myśli m.in. fakt, że w różnych

częściach świata wydajność danej technolo-gii może być inna, a widać to zwłaszcza, gdy podróżujemy. W miejscach takich jak niektóre kraje Afryki czy Ameryki Południowej może okazać się, że mamy w telefonie słaby zasięg lub występują zakłócenia sygnału. Wtedy przy-da się tradycyjna karta płatnicza, która może być formą zabezpieczenia, gdy nagle stracimy połączenie z siecią i technologia, z której ko-rzystamy na co dzień, nie działa tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Najważniejsza jest wygoda i łatwość obsługi.

nh Mamy też rozwiązanie o nazwie Coin, czyli jedną plastikową kar-

tę, do której ładujemy wszystkie inne. Możemy dzięki niej wy-brać np. rodzaj karty, którą chcemy zapłacić. Gdy chce-my zmienić z karty osobistej na firmową lub odwrotnie,

wystarczy kliknąć. Czy tego typu rozwiązania będą stawać się coraz

bardziej popularne?ac Wyrobienie nowej karty i trzymanie kilku kart w portfelu jest na tyle wygodne i bezprob-lemowe, że nie wydaje mi się, aby jedna karta stanowiła jakąś znaczącą wartość dodaną dla konsumenta. Być może w pewnych sytuacjach posiadanie jednej karty, która – w zależności od tego, w jaki sposób chcemy dysponować gotówką na koncie – będzie umożliwiała do-stęp do karty debetowej lub karty kredytowej, może być dla klienta interesujące. Jednak nie-co sceptycznie podchodzę do przydatności tego typu rozwiązań, ponieważ załadowanie wszystkich kart do jednej karty, a następnie przejście procedury wyboru karty, której w da-nym momencie chcemy użyć, jest zbyt praco-chłonne.

Maszyny, które same będą

przetwarzać transakcje i obsługiwać klienta,

np. wszelkiego rodzaju automaty, pralki czy par-

kometry. To one dia-metralnie zmienią

nasze życie.

FUTURE MAKERS.TODAY Ann CAIrnS

104

nh Wspomniałaś też, że MasterCard śledzi i ana-lizuje zachowania użytkowników. Zapytam więc o big data. W jaki sposób big data może zostać wykorzystane w przyszłości w sektorze usług płatniczych?

ac Korzystamy z bardzo dużej ilości danych, które łączymy ze źródłami zewnętrznymi, aby dane te niosły za sobą jeszcze więcej. Nasze dane to big data, ponieważ nie przechowujemy danych osobowych użytkowników. Nie znamy ich imion i nazwisk, adresów ani numerów kont. W zasadzie, gdy korzystają z naszej karty, nie wiemy o nich nic. Wiemy tylko, że szesnastocy-frowy numer danej karty został wykorzystany w celu kupienia biletu z Warszawy do Londynu i zapłacenia za hotel. To, co jesteśmy w stanie wyczytać z tych danych, to obszerne trendy demograficzne, np. dokąd i skąd użytkowni-cy lecą, co robią w danym miejscu, co kupują i gdzie kupują. Informacje te są niezwykle istot-ne np. dla branży detalicznej. Właściciel sklepu oczywiście wie, które produkty klienci kupują w jego sklepie, ale nie wie, że kupują też po-dobne produkty w sklepach konkurencyjnych. Gdyby przedsiębiorcy detaliczni dyspono-wali danymi, o których mówię, wiedzieliby,

ile klienci kupują u nich, a ile u konkurencji, a dzięki temu mogli zbudować odpowiednią strategię sprzedaży. MasterCard oferuje usługę o nazwie Spending Pulse, która monitoruje wydatki klientów na całym świecie. Dane ze Spending Pulse dostarczają rządom niektórych państw informacje na temat kondycji krajowej gospodarki, jeszcze zanim opracowane zostaną oficjalne statystyki rządowe. Udostępniamy te dane także klientom, którzy wykupili tę usługę, np. dużym przedsiębiorstwom handlu detalicz-nego itp., którzy dzięki nim są w stanie osiągać lepsze wyniki z działalności biznesowej. Wgląd w tego typu dane to jedna z najcenniejszych rzeczy, którą MasterCard może zaoferować.

nh Czy dane te pozwalają przewidzieć zachowa-nia konsumentów?

ac To bardzo ciekawa kwestia. Firmy handlowe poświęcają wiele uwagi badaniom na temat nawyków konsumentów i prognozom doty-czącym ich przyszłych zakupów. My z kolei zainteresowani jesteśmy samą transakcją. Na-sze dane są rzeczywiste, ponieważ nie mówią o tym, czego klienci szukają, a o tym, co fak-tycznie kupili. To, czy wpłynie to na przyszły wybór klienta podczas zakupów, to zupełnie inna kwestia. Oczywiście w przypadku dużych grup docelowych, np. wspomnianych przeze mnie kobiet w Singapurze, analizujemy taki segment i zastanawiamy się: „Czego pragną kobiety?” Jednak ma to wymiar bardziej ogólny, aniżeli indywidualny.

nh Moje pytanie inspirowane jest wypowiedzią prezesa jednego z banków podczas konferen-cji organizowanej w Polsce, który stwierdził, że bank jest w stanie przewidzieć, czy dana para się rozwiedzie, analizując historię operacji na ich kartach kredytowych, np. czy wydają na restau-racje, hotele itd.

FUTURE MAKERS.TODAY Ann CAIrnS

105

ac To bardzo ciekawe, ale nie analizujemy tego typu danych.

nh Czy w takim razie w przyszłości nie będziemy potrzebować już banków i innych instytucji finan-sowych? Czy będziemy przesyłać i otrzymywać pieniądze bez żadnych pośredników?

ac Powiedzmy, że chcemy wysłać pieniądze przyjaciółce lub znajomy z zagranicy chce wy-słać pieniądze nam. Po pierwsze, ważną rzeczą w płatnościach peer-to-peer jest sposób roz-poczęcia transakcji. Jeśli nie mielibyśmy kon-ta w banku, gotówkę musielibyśmy umieścić w jakimś urządzeniu. Najprostszym sposobem przesłania gotówki z miejsca A do miejsca B jest posiadanie konta w banku, przesłanie pie-niędzy na konto odbiorcy za pośrednictwem jakiegoś urządzenia, karty czy telefonu, a na-stępnie wybranie pieniędzy z danego urzą-dzenia. Jeśli mowa o gospodarce, w której gotówka nadal istnieje, musimy dysponować metodą wpłacania gdzieś i wypłacania skądś gotówki oraz metodą przesyłania jej za po-mocą czegoś. Jest to w rzeczywistości bardzo skomplikowane, a osoby nieposiadające konta w banku mogą skorzystać z takich usług jak Western Union, aby zainicjować transakcję, natomiast sama firma Western Union obraca środkami i posiada wszelkiego rodzaju tech-nologie i metody, aby transakcje takie umożli-wić. Podejrzewam, że w przyszłości wszystko będzie zmierzać ku cyfryzacji. W cyfrowym świecie musimy dysponować jakimś bezpiecz-nym miejscem do przechowywania pieniędzy, a naturalnym wyborem jest bank. Gdyby na świecie nie było banków, gdzie przechowy-walibyśmy nasze pieniądze?

nh Nie mam pojęcia.ac Podałam powyższy przykład po to, aby w bardzo prosty sposób wytłumaczyć, do

czego potrzebny nam jest bank. Musimy za-dać sobie pytanie o to, komu chcielibyśmy powierzyć nasze pieniądze, gdy nastanie era wszystkiego, co elektroniczne. Nasze bada-nia wskazują na to, że ludzie mają zaufanie do sieci takich jak MasterCard i powierzają im dokonywanie płatności w swoim imieniu. Ludzie ufają także produktom MasterCard, które umożliwiają przechowywanie pieniędzy i są sprzęgnięte z systemem bankowym. A to dlatego, że zbudowaliśmy sieć łączącą 27 ty-sięcy banków na całym świecie – 35 milionów punktów, w których możesz płacić za zakupy, a także wpłacać i wypłacać pieniądze. Jeżeli ktoś ma przekonanie, że istnieje prostszy spo-sób, przekonanie to jest błędne.

nh Czy dlatego właśnie przyszłość bitcoinów nie maluje się aż tak kolorowo?

ac Uważam, że bitcoiny są w tym momen-cie bardziej towarem niż walutą. Sama ich nie posiadam, ale myślę, że kupcy bitcoinów oczekują, że ich wartość diametralnie wzroś-nie, a nie do tego przecież służą tradycyjne pieniądze. Nie trzymamy złotówek czy euro na koncie w oczekiwaniu na wzrost ich wartości, lecz kupujemy za nie chleb czy mleko. To jest podstawowa różnica między bitcoinami a in-nymi walutami. Poza tym waluta bitcoin nie jest regulowana, działa na zasadzie algorytmu, a ludzie chcą czuć się bezpiecznie i rozumieć, komu powierzają swoje pieniądze. Lubimy wiedzieć, że instytucje, które trzymają nasze pieniądze, podlegają ścisłym przepisom prawa i że są w stanie zapewnić wystarczający poziom ciągłości świadczenia swoich usług.

nh Moje ostatnie pytanie dotyczy koloniza-cji kosmosu, która jest dziś gorącym tematem. W Polsce powstał już nawet kierunek studiów dotyczący zaludniania przestrzeni kosmicznej

FUTURE MAKERS.TODAY Ann CAIrnS

106

oraz zarządzania kosmosem. Jest już kilka inicja-tyw na temat możliwych metod płatności w kos-mosie. Z oczywistych powodów nie będzie to gotówka. Czy możliwy jest scenariusz, w którym w przyszłości MasterCard oraz inni branżowi gra-cze będą musieli opracować rozwiązania w tym zakresie?

ac To świetne pytanie, ponieważ uwielbiam science-fiction i całą ideę turystyki kosmicz-nej. Jako dziecko chciałam zostać astronau-tą. Pamiętam, że gdy miałam ok. 11 lat, często wychodziłam z domu i patrzyłam na Księżyc, myśląc sobie: „Jejku, tam są ludzie! To coś niesamowitego!” Jestem prawie pewna, że w kosmosie wszystko będzie elektroniczne. Całkiem możliwe, że ludzie będą chcieli prze-syłać pieniądze z Ziemi do miejsca, w którym się osiedlą, dlatego niezbędne będą metody przelewów elektronicznych w obie strony. Dziś do przesyłania pieniędzy wykorzystujemy sa-telity, dlatego rozważania na temat przesyłania ich na inne planety wcale nie muszą pozosta-wać w kategoriach science-fiction. Zapewne wcześniej będziemy starali się rozwiązać inne kwestie, takie jak stworzenie zrównoważonego środowiska, w którym będziemy mogli oddy-chać, odżywiać się itd. Natomiast myślę, że już dziś istnieje technologia, która umożliwi płatności Ziemia-kosmos. 

FUTURE MAKERS.TODAY Ann CAIrnS

107

108

DOM COLINANGLE

irobot corporation

Prezes i współzałożyciel korporacji iRobot. Jeden z najważniejszych autorytetów w dziedzinie mobilnych robotów. Colin Angle jest pionierem w swojej branży i posiada ponad 20 lat doświadczenia. Jest robotykiem, który wynalazł Roombę, urządzenie do odkurzania podłóg. Jego przywództwo i wizja przyszłości w otoczeniu robotów zostały docenione licznymi nagrodami: Mass High Tech All-Star, został jednym z Najlepszych Szefów według Fortune Small Business Magazine i i razem ze współzałożycielką iRobot — Helen Grein uznany Przedsiębiorcą Roku w Nowej Anglii przez Ernst and Young.

109

natalia hatalska Jak będzie wyglądał dom przyszłości?

colin angle W mojej wizji przyszłości roboty współpracują ze sobą, aby utrzymać nasze domy w czystości. Podczas gdy jeden odkurza podłogi, drugi je myje. Pozostałe roboty zajmu-ją się innymi pracami domowymi. W centrum dowodzenia jest jeden robot będący central-nym punktem komunikacji z resztą w ramach „inteligentnego” domu. Zanim wyjdziesz rano do pracy, wystarczy, że powiesz mu, co ma być tego dnia zrobione: odkurzenie i umycie podłóg, nakarmienie zwierzaków itd. Gdy ty będziesz w pracy, główny robot przydzieli za-dania pozostałym. Gdy wrócisz, dom będzie lśnił, roboty będą na swoim miejscu spoczyn-ku, a jeden z nich poda ci coś do picia. Ogólnie rzecz biorąc, spodziewamy się, że w przyszło-ści będzie wśród nas więcej robotów, które będą wykonywały za nas o wiele więcej czyn-ności, tym samym odgrywając znacznie więk-szą rolę w naszym codziennym życiu. Roboty będą się ze sobą porozumiewały oraz będą zintegrowane z innymi technologiami. Branża robotyki przeżywa teraz okres urodzaju, gdyż w ciągu ostatnich lat poczyniono w niej znacz-ne postępy, lecz do osiągnięcia jest znacznie więcej.

nh Komentując przejęcie przez Google 8 firm z branży robotyki, powiedział Pan, że „gdy Go-ogle będzie dostarczał przesyłki do drzwi, mamy nadzieję, że to my będziemy te drzwi otwierać”. Biorąc pod uwagę te słowa oraz to, co przed chwilą Pan powiedział, wydaje się, że w przy-szłości wszyscy będziemy mieć w domu roboty wykonujące za nas obowiązki domowe.

ca Uważam, że w ciągu nadchodzących dwu-dziestu lat rynek robotyki użytkowej bardzo się rozwinie. Teraz dopiero raczkuje. W ciągu ostat-nich kilku lat poczyniliśmy znaczne postępy w zakresie, w jakim zdążyliśmy zaakceptować obecność robotów w naszych domach. Nie różni się to od innych przyjętych przez nas technologii, np. komputerów czy telefonów ko-mórkowych, które są dziś wszechobecne. Klu-czem jest dostarczanie wartości. Roboty muszą wykonywać zadania, do których są przeznaczo-ne, oraz kosztować tyle, aby konsumenci nadal uważali je za coś, co się opłaca i wniesie do ich życia dodatkową wartość. Coraz więcej ludzi akceptuje technologie branży robotyki i uczy się, w jaki sposób mogą one ułatwić im życie. Z tego względu przewidujemy, iż w przyszłości roboty będą gościły w coraz większej liczbie gospodarstw domowych. Spodziewamy się też, że wzrośnie liczba samych robotów, a także obszarów, w których będą nam pomagać.

nh Jednym z największych wyzwań przyszłości jest starzejące się społeczeństwo. W jaki sposób roboty zmienią nasze domy w tym zakresie?

FUTURE MAKERS.TODAY COLIn AnGLe

110

ca Firma iRobot skupia się na praktycznych zastosowaniach, przydatności i wartości, czyli na dostarczaniu konsumentom robotów, które warto kupić i które mogą ratować życie. Od ostatnich kilku lat bacznie obserwujemy zjawi-sko starzejącego się społeczeństwa. Problem ten może być tak duży, że liczba osób wyma-gających opieki przewyższy liczbę opiekunów. Dlatego ważne jest znalezienie sposobu na to, aby osoby takie mogły być bardziej niezależne i aby mogły dłużej pozostawać w swoich do-mach. Krokiem w tym kierunku są roboty takie jak RP-VITA i Ava 500. Robot RP-VITA został opracowany we współpracy z firmą InTouch Health, reprezentującą sektor opieki zdrowotnej. Umożliwia on lekarzom komunikowanie się z pacjentami na ca-łym świecie, dzięki czemu mogą być we właściwym miejscu i o właściwej porze w celu zapewnienia pacjentom koniecznej opieki. Ponieważ robot ten porusza się samodzielnie na terenie szpitala i w salach cho-rych, lekarz nie musi zawracać sobie głowy jego sterowaniem i może skupić się na lecze-niu. W rzeczywistości jest to pierwszy autono-miczny robot zatwierdzony przez amerykańską Agencję Żywności i Leków (ang. FDA) do użyt-ku w szpitalach, co dowodzi jego użyteczno-ści i płynącym z niego korzyściom. Wystarczy wyobrazić sobie udogodnienia, jakie robot taki mógłby wprowadzić do czyjegoś domu. Byłby pośrednikiem sprowadzającym lekarza do domu pacjenta. Co więcej, mamy nadzieję, że nasze roboty domowe takie jak Roomba i Scooba już teraz są wielką pomocą dla osób

starszych i niepełnosprawnych w codziennych pracach domowych, dzięki czemu osoby te odzyskują choć odrobinę niezależności.

nh Z drugiej strony powtarza Pan często, że sce-nariusz, w którym roboty przejmują panowanie nad światem, nie jest możliwy.

ca Scenariusze filmów hollywoodzkich są świetną rozrywką, lecz nie są realistyczne. Weźmy na przykład roboty humanoidalne. Choć są cudem techniki, są jednocześnie horrendalnie drogie i niepraktyczne z bizne-sowego punktu widzenia. W firmie iRobot

skupiamy się na budowaniu praktycz-nych robotów, które wykonują

konkretne zadania i finan-sowo pozostają w zasięgu

konsumentów na całym świecie. Koncentru-jąc się na tych dwóch aspektach, jesteśmy w stanie produkować roboty, które wykonu-

ją swoją pracę i robią to dobrze. Co więcej, wierzę,

że w miarę rozwoju rynku robotyki pojawi się nowy sektor

zatrudnienia. Z perspektywy histo-rycznej działo się tak zawsze. Wraz z postę-pem technicznym powstawały nowoczesne miejsca pracy, oferujące nowe możliwości ludziom na całym świecie.

nh Jakie są największe wyzwania stojące przed domowymi robotami? Co w tej branży będzie największym tzw. disruptorem, czyli innowacją, która zmieni dotychczasowy, ustalony porządek?

ca Naszym głównym celem jest sprawienie, aby więcej osób uwierzyło w skuteczność tych robotów, oraz rozwijanie ogólnej wie-dzy na temat kategorii domowych robotów

Zanim wyjdziesz rano

do pracy, wystarczy, że powiesz, co ma być tego dnia zrobione: odkurzenie i umycie

podłóg, nakarmienie zwierzaków itd. Gdy ty będziesz w pracy,

główny robot przydzieli zadania pozostałym. Gdy wrócisz, dom

będzie lśnił, roboty będą na swoim miejscu spoczynku,

a jeden z nich poda ci coś do picia.

FUTURE MAKERS.TODAY COLIn AnGLe

111

sprzątających. Coraz więcej konsumentów przekonuje się, że produkty te spełniają obiet-nice producenta, oraz że roboty takie jak od-kurzacz Roomba mogą być dużą pomocą dla osób, które prowadzą zabiegany tryb życia. Większa tolerancja dla tego typu robotów jest jednym z najważniejszych czynników napę-dzających rozwój tej branży. Tworzenie war-tości ma kluczowe znaczenie dla prowadzenia i rozwoju dobrze prosperującej firmy. Jeżeli chodzi o disruptory, ważnymi czynnikami, któ-re przyspieszyły postęp na rynku robotów, są inne technologie, w tym te z branży mobil-nej i z branży gier. Z kolei także roboty oka-zały się być istotnymi „zakłóceniami” w wielu branżach, w tym w branży sprzątającej, w rol-nictwie, w sektorze produkcyjnym i sektorze bezpieczeństwa. Codziennie odkrywamy nowe zastosowania robotów i spodziewamy się, że rozwój branży robotyki utrzyma się w najbliż-szych latach. 

FUTURE MAKERS.TODAY COLIn AnGLe

112

113

TECHNOLOGIABRIANDAVIDJOHNSON

intel corporation

Futurolog korporacji Intel, korzysta z etnograficznych badań terenowych, badań technologicznych, danych o trendach oraz nauki do opracowania wykonalnych wizji przyszłości technologii na następne 10 lub 15 lat. Jeden z pionierów w dziedzinach takich jak: sztuczna inteligencja, robotyka i nowa wersja telewizji. Brian David Johnson mówi i pisze dużo o technologiach przyszłości w artykułach i naukowych publikacjach, a oprócz tego zajmuje się pisaniem nowel i opowiadań z dziedziny science fiction.

114

natalia hatalska Mówiąc, że „przyszłość będzie fantastyczna”, jesteś jedną z nie-wielu osób roztaczających optymistycz-ną wizję tego, co nas czeka. Dlaczego fantastyczna?

brian david johnson Jako futurysta wierzę, że przyszłość nie będzie przypadkowa, nie stanie się ot tak, ale zostanie ukształtowana przez działania ludzi, organizacji, społeczności, firm i rządów. Przyszłość nie będzie pasywnym zja-wiskiem, mamy na nią wpływ. Tak więc jeśli mamy możliwość codziennie wpływać na na-szą przyszłość poprzez to, co robimy, dlaczego mielibyśmy nie zbudować przyszłości, która jest po prostu fantastyczna? Jedną z bardziej radykalnych decyzji, jaką podjąłem jako futury-sta, było zadeklarowanie, iż jestem optymistą wierzącym w to, że to ludzie kształtują przy-szłość, oraz w to, że powinniśmy podejmować świadome decyzje i starania po to, aby przy-szłość była lepsza niż teraźniejszość.

nh Jak więc wygląda możliwy scenariusz na najbliższą przyszłość, np. na rok 2030?

bdj Większość rzeczy, którymi się zajmu-ję, wybiega w przyszłość o 15 lat. Przyjmuję taką perspektywę, ponieważ jest ona tuż za rogiem i jest bardzo prawdopodobna. Może jeszcze jej nie widać, ale doskonale czujemy jej przedsmak. Możemy już teraz ogólnie wy-obrazić sobie, jak będzie wyglądać świat za 15 lat. Według mnie jedną z najważniejszych przemian, której będziemy świadkami do roku 2030, to jeszcze większa miniaturyzacja ukła-dów scalonych, które znajdują się w naszych urządzeniach. Ich rozmiar powoli zbliża się do zera. Obecnie najbardziej zaawansowane mikroprocesory wykonuje się w technologii 14 nanometrów. Wygląda na to, że po roku 2020 może to być nawet 5 nanometrów. Ob-jętość 5 nanometrów to zaledwie 12 atomów.

Oznacza to w istocie, że komputerem może być wszystko. Przez dziesiątki lat zadawaliśmy sobie pytania o prawdopodobieństwo stwo-rzenia konkretnych rzeczy, np. komputera na tyle małego, aby zmieścił się na kolanach, lub laptopa, którego pomieści nasza kieszeń. Jednak gdy rozmiar układów elektronicznych jest bliski zeru, komputerem może stać się do-wolna rzecz – biurko, kurtka, a nawet ludzkie ciało. Nie musimy się już zastanawiać, co jest możliwe, a co nie. Możliwe jest już wszystko. Teraz wystarczy zastanowić się, czego chcemy i dlaczego.

nh To zdecydowanie zmienia scenariusz na przy-szłość.

bdj Tak. I według mnie jest to fascynujące. Jed-nym z przykładów, które często podaję moim studentom, jest inteligentne miasto, które jed-nocześnie działa jak komputer. W przyszłości będziemy mieszkać we wnętrzu wielkich kom-puterów – inteligentnych systemów. Będzie to miało wiele korzyści, ponieważ będziemy mogli taki komputer zaprogramować i zopty-malizować zachodzące w nim procesy. Nasze miasta będą programowane na wydajność, co będzie mieć ogromne znaczenie z perspektywy zrównoważonego rozwoju. Będą też progra-mowane na produktywność. Jednak najbar-dziej ciekawą możliwością wydaje się być to, że jednocześnie miasta takie będą miały poczucie humoru i będą dbały o naszych najbliższych. W ten sposób będziemy mogli wykorzystać

FUTURE MAKERS.TODAY BrIAn DAvID JOHnSOn

115

całą tę moc obliczeniową i inteligencję po to, aby zmieniać życie innych na lepsze. Taki powi-nien być ostateczny cel nowych technologii – sprawiać, aby ludzie byli zdrowsi, żyli w bardziej zrównoważonym środowisku i aby więcej się śmiali. Dlatego właśnie nie mogę się doczekać przyszłości.

nh Wspomniałeś o postępującej miniaturyzacji układów scalonych. Jednak ma ona swoje grani-ce. Według Michio Kaku prawo Moore’a w przy-szłości przestanie obowiązywać. Czy też tak uważasz?

bdj Kaku ma rację, czas obowiązywania prawa Moore’a dobiegnie końca i jest to nieuchronne, a stanie się tak ze względu na prawa fizyki. W pewnym momencie zmniejszenie czegoś jeszcze bardziej staje się niemożliwe. Jednak prawo Moore’a nie jest prawem naukowym, takim jak np. zasady termodynamiki czy teo-ria grawitacji. Po pierwsze, prawo Moore’a to jedynie obserwacja, a po drugie, jest to prawo bardziej ekonomiczne, którego celem jest za-inspirowanie innych. Nie jest to prawo przy-rody. Prawdą jest, że w mojej branży prawo Moore’a jest czynnikiem stale napędzającym miniaturyzację, jednak uważam, że dzisiaj nie ma już ono takiego znaczenia, choć nadal jest bardzo interesujące. Zminiaturyzowane urzą-dzenia, które dziś produkujemy, są już uzna-wane za wystarczająco małe. W 2007 roku układy elektroniczne były do tego stopnia zmi-niaturyzowane, że dziś nasze smartfony mają większą moc obliczeniową niż ta wykorzysta-na przez Amerykanów do wysłania człowieka na Księżyc i z powrotem. Moc obliczeniowa każdego dzisiejszego smartfonu jest równa mocy obliczeniowej programu Apollo. Znów powinniśmy zacząć zadawać sobie pytanie: „Do czego wykorzystamy całą tę moc?”. Pra-wo Moore’a na zawsze pozostanie ciekawym

tematem rozmów, lecz na pewnym etapie nie chodzi już o dalszą miniaturyzację, a o to, do czego ona nam się przyda.

nh Z drugiej strony, jeśli popatrzymy na dzisiej-szy postęp techniczny i na moment, w którym się teraz znajdujemy, możemy uznać, że wszystko jest możliwe. Czy nie jest to przerażające? Jakie mogą być konsekwencje technologii, które mamy teraz?

bdj To dobre pytanie. Ponieważ jestem opty-mistą, uważam, że jeśli wszystko jest możliwe, powinniśmy dokonywać rzeczy wielkich. Jeśli w przyszłości dojdziemy do punktu, w którym postęp nauki i techniki będzie tak duży, że je-dynym ograniczeniem będzie wyobraźnia, to będzie coś niesamowitego. Będziemy musieli zadać sobie pytanie o to, co będzie następną rzeczą, którą stworzymy, i co z nią zrobimy. Dla mnie jednak nowe technologie są tylko narzędziem. Ludzie lubią zachwycać się swoimi narzędziami, czasem wręcz są w nich zakocha-ni. Jednak są to tylko narzędzia. Narzędzia są warte uwagi tylko wtedy, gdy przeanalizujemy je pod kątem tego, co możemy dzięki nim zro-bić. Tak więc młotek pozostaje tylko młotkiem,

FUTURE MAKERS.TODAY BrIAn DAvID JOHnSOn

116

lecz staje się interesujący, gdy użyjemy go do budowy domu. Każdym młotkiem możesz zbu-dować dom, ale i uderzyć kogoś w głowę. To nie młotek decyduje o tym, do czego zostanie użyty, lecz ludzie.

nh Trzymając się przykładu, który podałeś – czy wierzysz w to, że ludzie będą wykorzystywali nowe technologie do budowy domów, a nie do przysłowiowego bicia się nawzajem po głowach?

bdj Stworzyliśmy normy kulturowe i praw-ne, które mówią, że użycie młotka do budowy domu jest do-bre i pożądane, natomiast użycie go do uderzenia kogoś w głowę jest złe i niedozwolone. Na-sza kultura dostrzega wartość w pozytyw-nych rezultatach na-szych działań. Nowe technologie, systemy i firmy przepojone są na-szymi wartościami i naszą kulturą. Gdy zdamy sobie spra-wę, że cząstka nas jest także w naszych maszynach, że są niejako przedłużeniem nas samych, będziemy mieć większe poczucie od-powiedzialności. Jedna z moich ostatnio wy-danych książek nosi tytuł „Humanity in the Machine” [co można tłumaczyć jako „Maszyna po ludzku” – przyp. tłum.]. Przeanalizowałem w niej wspólny mianownik człowieczeństwa, kultury, nowych technologii i maszyn. Pod ko-niec książki piszę o naturze zła i zastanawiam się: „A co, jeśli zaprowadzi nas to do czegoś złego?” Nowe technologie nie są z natury demoniczną siłą nastawioną na wyrządzanie ludziom krzywdy. Lecz jeśli nie weźmiemy odpowiedzialności zarówno za pozytywne, jak i negatywne ich konsekwencje, możemy

zacząć produkować maszyny, które inni uznają za zło. Dyskusje na temat zamierzonych i nie-zamierzonych skutków nowych technologii są konieczne.

nh Nowe technologie są niemalże wszechobec-ne: są w medycynie, edukacji, przemyśle spo-żywczym itd. Czy w przyszłości znajdzie się choć jedna sfera naszego życia, która nie będzie się na nich opierała?

bdj To trudne pytanie, ponieważ z histo-rycznego punktu widzenia ludzie

zawsze byli bardzo przywiąza-ni do nowych technologii.

Można by rzec, iż jest to związek idealny. Mam tu na myśli nie tylko komputery i maszyny, ale także narzędzia. Historia naszej ewo-lucji pokazuje, że od

zawsze wytwarzaliśmy narzędzia i używaliśmy ich,

aby nasze życie było lepsze i łatwiejsze. Z biegiem czasu na-

rzędzia te zmieniły nas, a my zrobiliśmy ewolucyjny krok do przodu. Dobrym przykła-dem jest prehistoryczny tłuk pięściowy. Miał on idealny kształt umożliwiający wykonywanie wielu czynności, np. cięcie. Kształt naszych dłoni zawdzięczamy właśnie temu prymityw-nemu narzędziu. Ci, którzy potrafili trzymać je w dłoni lepiej od innych, mieli ewolucyjną przewagę. Stworzyliśmy więc narzędzie, które następnie wpłynęło na nasz rozwój. Z indywi-dualnego punktu widzenia oczywiście powie-działbym, że wszystko zależy od nas. To każdy z nas decyduje, które technologie są obecne w jego życiu, a nie odwrotnie. Podejmujemy te decyzje indywidualnie, jako rodziny i jako społeczności. Jednak z ewolucyjnego punktu

Myślę, że po roku 2030 zaczniemy

wytwarzać maszyny będące połączeniem biologii, techno-logii cyfrowej i chemii nieorga-nicznej. Maszyny stają się coraz

mniejsze, możemy dziś nimi ope-rować na poziomie pojedynczego atomu. Przyszłość nowych tech-

nologii to zderzenie trzech światów: technologii

cyfrowej, biologii i chemii.

FUTURE MAKERS.TODAY BrIAn DAvID JOHnSOn

117

widzenia zawsze „lubiliśmy się” z nowymi tech-nologiami, dlatego zawsze były i będą częścią naszego życia.

nh Jakie może być najbardziej przełomowe roz-wiązanie techniczne, które wywróci nasze życie do góry nogami?

bdj Myślę, że prym będzie wiodła dalsza mi-niaturyzacja mocy obliczeniowej. Oznacza to zdolność „wszczepiania” sztucznej inteligencji niemal do wszystkiego i możliwość wykorzy-stywania jej w celu poprawy naszego życia. Myślę, że po roku 2030 zaczniemy wytwarzać maszyny będące połączeniem biologii, techno-logii cyfrowej i chemii nieorganicznej. Maszy-ny stają się coraz mniejsze, możemy dziś nimi operować na poziomie pojedynczego atomu. Przyszłość nowych technologii to zderzenie trzech światów: technologii cyfrowej, biologii i chemii. W zeszłym roku na łamach czasopis-ma Nature opublikowano badanie, w ramach którego grupa naukowców zakodowała pod postacią DNA sonety Szekspira i pierwszą część słynnej mowy Martina Luthera Kinga „I have a dream”. Do zapisu wykorzystali cyfry 1 i 0 systemu binarnego, zakodowali je w helisie DNA i umieścili w bakterii. Następnie pozwo-lili tej bakterii żyć i się rozmnażać. Po jakimś czasie wyciągnęli z powrotem DNA z bakterii i ponownie zsyntetyzowali je do postaci 1 i 0, uzyskując stuprocentową dokładność. Wi-dzimy więc, że świat cyfrowy powoli wnika w świat biologiczny. Szczególnie interesujące jest to, że możemy zacząć przekraczać nowe granice. Z praktycznego punktu widzenia mi-kroskopijna bakteria stała się dyskiem twardym i to bez żadnego zasilania. To zmienia o 360 stopni nasze tradycyjne wyobrażenie na te-mat komputerów, biologii, a nawet zrówno-ważonego rozwoju oraz tego, czym w zasadzie jest dysk twardy. W przyszłości dysk twardy

niekoniecznie będzie urządzeniem w laptopie czy smarfonie. To może być bakteria.

nh Czy chodzi więc o pewnego rodzaju nadanie istotom żywym właściwości świata cyfrowego?

bdj Synteza DNA to nie tylko mapowanie genomu ludzkiego, ale także genomu każdej żywej istoty. Szczególnie w ostatnich latach poczyniono bardzo duży postęp w tym zakre-sie. Powoli zaczynamy rozumieć kod naszego życia, kod oprogramowania, które kontroluje nasze systemy biologiczne. Choć niektórym może wydawać się to nieco przerażające, moje podejście do tego jest bardzo pragmatyczne. Współpracuję z Andrew Hesselem, właścicie-lem firmy o nazwie Pink Army Cooperative, która zajmuje się badaniami nowotworów na zasadzie open-source, wykorzystując syntezę DNA komórek rakowych do opracowywania spersonalizowanych metod leczenia raka, bo przecież każdy przypadek zachorowania na raka jest inny. Rak nie tylko różni się w zależ-ności od pacjenta, ale także ulega modyfikacji wraz z kolejnymi stadiami tej choroby. Synteza DNA komórek rakowych pozwala na lepsze zrozumienie, szybsze wykrycie i bardziej sku-teczne leczenie tej choroby. Dzięki rozgryzie-niu tego, jak działa kod oprogramowania, które „instaluje się” w nas, gdy złapiemy wirusa, gdy nasz pierwotny system ulegnie awarii (czyli gdy zachorujemy), możemy być znacznie zdrowsi.

nh Chcę zapytać o open-source. Ruch „open--source” pierwotnie był utożsamiany ze światem oprogramowania. Dziś widzimy go w całkiem no-wej odsłonie, np. w medycynie, genetyce, pro-dukcji żywności itd. Dlaczego idea open-source jest dziś tak ważna i tak popularna?

bdj Przytoczę jeden konkretny przykład. Jestem twórcą projektu o nazwie 21st Cen-tury Robot [dosł. Robot XXI wieku]. Jest to

FUTURE MAKERS.TODAY BrIAn DAvID JOHnSOn

118

robot open-source możliwy do wydrukowa-nia w technologii 3D. Ma otwarty hardware i otwarty software, a rozwijany jest przez spo-łeczność z branży robotyki i inżynierii oprogra-mowania. Celem projektu 21st Century Robot jest zainspirowanie możliwie jak największej liczby ludzi do wymyślania, projektowania, budowania i programowania robotów. Zde-cydowaliśmy się na projekt oparty w pełni na otwartych źródłach. Całe oprogramowa-nie, mechatronika i projekty są open-source. Dzięki temu projekt jest bardziej przystępny. Angażuje się w niego więcej osób, studentów, zwolenników. Moim zdaniem zaangażowanie ludzi jest jedną z podstaw nauki i techniki w ogóle. Zapominamy, że wszyscy korzysta-my z dorobku ludzi, którzy byli przed nami. Na to właśnie pozwala ruch open-source – na korzystanie z doświadczeń innych na masową skalę, zwłaszcza w dzisiejszym świecie łatwej i szybkiej komunikacji. Open-source umożliwia współpracę ludzi, którzy nawet się nie znają. Najlepsze w ideologii open-source jest to, że jest w niej miejsce na pomysły całkiem głupie i odjechane. Ale przecież to właśnie z takich pomysłów wykluwają się pomysły, które są ab-solutnie genialne. Im więcej ludzi ma dostęp do inicjatyw open-source i im więcej szalonych pomysłów uda się z nich „wycisnąć”, tym więcej genialnych rozwiązań.

nh Porozmawiajmy przez chwilę o robotach – ja-kie będą roboty przyszłości? Według jednej z te-orii wszystkie roboty będą wyglądały tak samo, jednak będziemy dostosowywać je do własnych potrzeb za pomocą różnych aplikacji. Wydaje się, że na tym polega Jimmy the Robot, czyż nie?

bdj Po pierwsze, Jimmy to mój robot. Ja mu nadałem imię. Idea projektu 21st Century Ro-bot mówi, że każdy robot ma imię, ponieważ został przez kogoś wymyślony i stworzony

i ten ktoś „tchnął” w niego pierwiastek czło-wieczeństwa i swoje marzenia. Dlatego każdy powinien mieć swojego robota, a każdy robot powinien mieć imię. Rozmawiając z dziećmi w szkole, często zadaję im pytanie: „Co takie-go potrafiłby twój robot, czego nie potrafiłby żaden inny?” Masz rację, dostosowywalibyśmy nasze roboty do własnych potrzeb w taki sam sposób, jak czynimy to z telefonami komórko-wymi – za pomocą aplikacji. Jednak projekt 21st Century Robot daje Ci dodatkową możliwość spersonalizowania wyglądu robota dzięki dru-kowi 3D. Sama projektujesz swojego robota, dlatego udostępniamy w ramach open-source pliki z projektami, tak, aby każdy miał możli-wość zaprojektowania i wydrukowania włas-nego egzemplarza, a następnie dostosowania jego „inteligencji” za pomocą aplikacji. To, czy i jakie będziemy mieć roboty w domach i jak będziemy z nimi współżyć, w całości zależy od nas. Twój smartfon czy komputer różni się od tych, które mam ja czy każda inna osoba. Tak samo powinno być z robotami. Powinny różnić się między sobą cechami „osobowości”, dziwactwami, poczuciem humoru itd. – tak jak ludzie. Projekt 21st Century Robot ma być właśnie taką platformą do tworzenia sperso-nalizowanych robotów.

nh Na pierwszej stronie Twojej książki możemy przeczytać manifest projektu 21 Century Robot, zgodnie z którym robot XXI wieku powinien mieć lub ma w sobie coś z człowieka. Czy to ponownie oznacza połączenie ludzi i robotów, stworzenie transludzi?

bdj Nie, zupełnie nie chodzi o to. Chodzi o po-zostawianie w robocie cząstki siebie. Budując robota, wypełniamy go swoimi marzeniami, nadziejami, wartościami i kulturą. Nasza róż-norodność jest czymś pięknym, czymś, co czyni ludzi wyjątkowymi. Nie ma dwóch identycznych

FUTURE MAKERS.TODAY BrIAn DAvID JOHnSOn

119

osób. Pochodzimy z różnych kultur, mamy róż-ne wierzenia, jesteśmy wyznawcami różnych religii. I to jest pozytywne. Z biologii i ekonomii wiemy, że różnorodność jest kluczowa. Dlacze-go w takim razie nie wprowadzić tej różnorod-ności w świat robotów? Dlatego powinniśmy nadawać im imiona i zdać sobie sprawę, że są one przedłużeniem nas samych. 

FUTURE MAKERS.TODAY BrIAn DAvID JOHnSOn

120

121

O AUTORCEnATALIAHATALSKA blogerka, trendwatcher

Absolwentka Uniwersytetu Gdańskiego i Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Jako stypendystka prestiżowego programu Joseph Conrad Scholarship studiowała również w London Business School w Wielkiej Brytanii. Współpracuje z domem mediowym Universal McCann jako Chief Inspiration Officer. Pomysłodawczyni wielu kampanii opartych na niestandardowych działaniach reklamowych i nagrodzonych w konkursach reklamowych. Członek Rady Marek w konkursie Superbrands. Członek Creative Communication Cluster. Członek Rady Ekspertów Think Tank. Felietonistka magazynu Sukces. Nagrodzona przez Geek Girls Carrots Srebrną Marchewką za bycie wzorem kobiety zajmującej się nowymi technologiami.

Autorka bloga http://hatalska.com uznawanego za jeden z najbardziej wpływowych blogów w Polsce i bestsellerowej książki Cząstki przyciągania.

Ilustracje: Ewelina Skowrońskaewelinaskowronska.comOpracowanie graficzne: Marianna Wybieralskamariannawybieralska.pl

© Natalia Hatalska, październik 2014

Ten utwór jest dostępny na licencji CreativeCommons:Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Polska

www.futuremakers.today

Partner strategiczny