DZIENNIKARSTWO -...

44
Magazyn studentek II roku filologii polskiej (spec. komunikacja społeczna i medialna) Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie Nr 1, Kraków, 13 czerwca 2018 r Energiczne, piękne, z pasją przybywają z nową racją. Piszą o możliwych zmianach i o własnych nowych planach. Wyróżniają się odwagą, brakiem wstydu, lecz rozwagą! Czytelników zachęcają i magazyn rozwijają! Patrycja Porąbka

Transcript of DZIENNIKARSTWO -...

Page 1: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

Magazyn studentek II roku filologii polskiej (spec. komunikacja społeczna i medialna) Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie

Nr 1, Kraków, 13 czerwca 2018 r

Energiczne, piękne, z pasją przybywają z nową racją.

Piszą o możliwych zmianach i o własnych nowych planach.

Wyróżniają się odwagą, brakiem wstydu, lecz rozwagą!

Czytelników zachęcają i magazyn rozwijają!

Patrycja Porąbka

Page 2: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

J39

Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3

Brak asertywności (Karolina Cichostępska) 5

Fe-tysze (Magdalena Duraj) 7

Dzień z życia wedding plannera (Sylwia Antoszek) 10

„Umówiłem się z nią na dziewiątą”, czyli jak wygląda współczesne randkowanie (Aleksandra Węglarz) 13

Kuba, czyli nie tylko tytoń i trzcina cukrowa (Magdalena Duraj) 15

Skandynawia – kraina dobrobytu i prawości na drodze ku nowoczesności i naturze (Aleksandra Izotow) 21

Benzyna w żyłach zamiast krwi (wywiad Sylwia Antoszek) 27

O sporcie podobno (nie) kobiecym… (Anna Matoga) 31

Kibic, fanatyk, patriota – nie kibol! (Anna Matoga) 33

Celebryci od siedmiu boleści (Katarzyna Stachoń) 34

Człowiekiem jesteś i nic, co ludzkie… jest ci obce (Aleksandra Węglarz) 35

Tumiwisizm (Karolina Cichostępska) 36

Naturalność nie jest w cenie (Anna Matoga) 38

A u Polaka co w sercu, to w każdym słowie i w … rowie (Patrycja Porąbka) 39

Latem kobiety pięknieją… (Katarzyna Stachoń) 40

Zbawienie działanie oleju rycynowego (Katarzyna Stachoń) 42

Z nowym spojrzeniem?Z głębszym westchnieniem?

Z zastanowieniem?Czy ze zdziwieniem?

Wolno? Czy z okamgnieniem?Nie wiem.

Dosłowność w niedosłownościznajdziesz tu w dużej ilości.A przekaz osobisty sprawi,

że nowy pomysł na liście się zjawi.

Patrycja Porąbka

Od nasMagazyn „NA NOWO” jest nowatorskim pismem za-łożonym w  2018 roku, powstałym z  inicjatywy ośmiu młodych i  ambitnych kobiet, studentek II roku filolo-gii polskiej, specjalności komunikacja społeczna i  me-dialna. Założeniem naszym było przedstawienie świata NA NOWO. Magazyn, wydawany każdego roku przez kolejne grupy naszej specjalności pod kierunkiem dr. Macieja Malinowskiego, po raz pierwszy przygotowałyśmy my, płeć żeńska. Chcemy pokazać nową perspektywę, świeże spojrzenie na otaczający nas świat. Tematy znajdujące się wewnątrz nie są ograniczone żadnymi ramami. Nie chcemy się zamykać na jeden gatunek, jedną dziedzinę czy zgłębiać jedną tematykę. Jesteśmy otwarte na zmiany i  niekonwencjonalne rozwiąza-nia. Dlatego nasz magazyn różni się od szablonowego czasopi-sma. Nasze „Na Nowo” znaczy na nowo w najdrobniejszych detalach, czego przykładem mogą być nietypowe nazwy po-szczególnych działów. Zachęcamy do lektury, refleksji, dyskusji, polemiki.

Redakcja magazynu „NA NOWO”.FiloLoszki

– magazyn studentek II roku filologii polskiej (specjalność komunikacja społeczna i medialna) Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie, przygotowany pod kierunkiem dr. Macieja Malinowskiego (Katedra Lingwistyki Kulturowej i Komunikacji Społecznej Instytutu Filologii Polskiej)Nr 1 Kraków, 13 czerwca 2018 r.Redaktor naczelna: Aleksandra Izotow. Zespół: Sylwia Antoszek, Karolina Cichostępska, Magdalena Duraj, Anna Matoga, Patrycja Porąbka, Katarzyna Stachoń, Aleksandra WęglarzProjekt graficzny, dtp: Janusz Schneider, Wydawnictwo Naukowe UP. Druk: Copy Shop, Nakład 20 egz.

Page 3: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

J39

� Jak często oglądamy telewizję, słuchamy radia i czytamy gazety?

� Czy internet nie zaczyna przypadkiem coraz znaczniej przewyższać popularnością trady-cyjne mass media?

� Dlaczego tak się dzieje? Chodzi tutaj głównie o wielozadaniowość i uni-

wersalność podanego źródła. W  internecie mo-żemy jednocześnie odrabiać zadanie, sprawdzać messengera, odpisywać na e-maile, jednocześnie słuchając ulubionej muzyki. Dlatego właśnie jest

DZIENNIKARSTWO W NOWYM WYMIARZE

PATRYCJA PORĄBKA

W dzisiejszych czasach świat nadzwyczajnie szybko się zmienia. Pojawia się coraz więcej możliwości i perspektyw rozwoju. Wystarczy odrobina dobrych chęci i wytrwałość w dążeniu do wyznaczonego sobie celu

on realizacją niemalże wszystkich naszych ocze-kiwań.

Ostatnimi czasy także dziennikarstwo inter-netowe uległo intensywnemu spopularyzowaniu. Mamy do niego łatwy dostęp. A  każdy z  filmów/wywiadów możemy odtwarzać o dowolnej porze, w  każdym miejscu i  czasie. Ponadto zwracamy uwagę na różnorodność form przekazu i pomysło-wość twórców.

Do pierwszej odsłony nowatorskiego dzienni-karstwa kwalifikuje się debiutancki projekt o na-zwie: 20m2 Łukasza. Pojawiają się na nim wywiady z ludźmi wywodzącymi się z różnych sfer społecz-nych: od b. prezydenta Bronisława Komorowskie-go do muzyka i sportowca Popka.

Co więcej, pytania zadawane przez prowadzą-cego są zawsze na miejscu, aktualne i co najważ-niejsze – nie naruszają zbyt dużej przestrzeni oso-bistej gościa. Myślę, że pozytywnej aurze sprzyja także 20-metrowa kawalerka dziennikarza, w któ-rej owe wywiady są prowadzone.

Przedstawiony kanał znajduje się w  witrynie serwisu YouTube.

Jego pomysłodawcą i realizatorem jest Łukasz Jakóbiak. Młody mężczyzna zasłynął jako osobo-wość internetowa głównie poprzez wywieszenie największego listu motywacyjnego (aż 3 x 6 m) przed wejściem do siedziby EMI Music Poland. Po-wodem tego kontrowersyjnego zachowania była… desperacja. Absolwent dziennikarstwa, mimo dłu-gotrwałych poszukiwań – nie mógł znaleźć pracy. Teraz rozwija swoją działalność.

3

NA

NO

WO

W

yzwa

nia X

XI w

ieku

Page 4: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

Pod

Waru

nkiem

, Krak

ów 2

018

[nr 2

]

Niedawno stał się posiadaczem dwóch kolej-nych programów internetowych o  nazwach: Jak mieszkają gwiazdy? oraz Przyjaciele kawalerki. Dziś – znany jest w całej Polsce przede wszystkim jako właśnie dziennikarz i  mówca motywacyjny. Co więcej, jego program subskrybuje prawie mi-lion trzysta tysięcy osób.

Jako inne przykłady dziennikarstwa niekon-wencjonalnego można wymienić Niekrytego kryty-ka oraz dość oryginalną i skandalicznie brzmiącą nazwę AbstrachujeTV. Pierwszy z  nich dotyczy  – jak sama nazwa wskazuje – krytyki.

Chodzi tutaj głównie o  parodię znanych pro-gramów telewizyjnych i  bajek poprzez nakręca-nie krótkich filmików tematycznych. W tym celu zostają przywoływane fragmenty poszczególnych odcinków. Ponadto każdy z nich poprzedzony jest krótkim, komicznym komentarzem prowadzące-go  – Macieja Frączyka, który oprócz kariery in-ternetowej udziela się w radiu oraz w działalności publicystycznej i satyrycznej

Drugi kanał dziennikarski dotyczy właściwie każdej tematyki. Nieograniczający się pomysło-dawcy Robert Pasut, Rafał Masny i Cezary Jóźwik tworzą krótkie skecze przedstawiające w  krzy-wym zwierciadle sceny z życia, grupy społeczne oraz portale społecznościowe. Rzecz jasna, pod-czas oglądania należy traktować je z dystansem,

a  niektóre wypowiedzi odbierać z  przymruże-niem oka.

To tylko kilka przykładów współczesnego dziennikarstwa. Dzisiaj tak naprawdę każdy jest w  stanie rozwijać swoją pisarską pasję. Przecież wszelakie teksty wrzucone do sieci mogą zrobić furrorę. Nawet blogerki, takie jak Honorata Skar-bek (Honey) czy Marita Surma (ukrywająca się pod pseudonimem Deyn), stały się sławne dzięki umieszczaniu w  internecie swoich krótkich wpi-sów. Towarzyszą im również zdjęcia najmodniej-szych ubrań bądź ich samych odzianych w skąpe, kuszące stroje, a także fotografie pomysłodawczyń z partnerami np. podczas pobytu na egzotycznych wakacjach.

Oczywiście, dla nas byłoby to naruszenie pry-watności, lecz dla nich to ewidentny sposób na sukces i przyciągnięcie rzeszy obserwatorów.

Ostatnio nawet – jeden z popularniejszych pro-gramów „Kuba Wojewódzki” jako tzw król TVN-u  – zaczyna królować również w internecie na plat-formie Player.pl

W  dzisiejszych czasach świat nadzwyczajnie szybko się zmienia. Pojawia się coraz więcej możli-wości i perspektyw rozwoju. Wystarczy odrobina dobrych chęci i wytrwałość w dążeniu do wyzna-czonego sobie celu. Jeśli zaś dojdzie do nich jeszcze kreatywność – sukces gwarantowany.

Page 5: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

5

Pod

Waru

nkiem

, Krak

ów 2

018

[nr 2

]

BRAK ASERTYWNOŚCI, CZYLI BRAK WŁASNEJ OSOBOWOŚCIAsertywność kreuje się wraz z dorastaniem, wtedy, gdy kształtuje się nasza osobowość. Ma na to duży wpływ nasze otoczenie…

Brak asertywności uznaje się obecnie za jedną z  chorób cywilizacyjnych XXI wieku. Dlaczego? Za brakiem asertywności ciągnie się wiele nie-korzystnych czynników wpływających m.in. na nasze zdrowie psychiczne i  fizyczne. Popadamy w stany lękowe, depresyjne, nerwice. Stajemy się nieśmiali, zahukani, mniej kreatywni. Co jest tego przyczyną i czy możemy się z tym sami uporać?

KAROLINA CICHOSTĘPSKA

Czym jest asertywność?

Większości z nas asertywność kojarzy się z umie-jętnością odmawiania, jednak jest to właściwie sztuka wyrażania własnych myśli, poglądów, uczuć, przy których należy zachować pewne gra-nice, swoje  – psychologiczne i  poszanowania dla innych ludzi. Równie ważna pozostaje zdolność mówienia NIE – bez agresji i atakowania swojego polemisty, jak i mówienia TAK, zgodnie z własny-mi przekonaniami.

Aby być asertywnym, należy umieć przyjmo-wać zarówno krytykę, jak i pochwały.

Brak asertywności

W naszym społeczeństwie możemy podzielić ludzi na dwa typy: tych, którzy zawsze się na wszystko zgadzają i mówią bez większego sprzeciwu – TAK, oraz tych, którzy nie boją się wyrażać własnej opi-nii, potrafią dyskutować i polemizować. Statystyki pokazują, że właśnie do tego drugiego typu ludzi mamy większy szacunek i  liczymy się z  ich zda-niem. Lubimy z takimi ludźmi rozmawiać.

Nie należy jednak popadać w  skrajność. Jeśli myślisz, że gdy za każdym razem powiesz „nie”, na-wet jeśli się z czymś zgadzasz, i będzie to świadczyć o  tym, jak bardzo jesteś wyuczony i  wygadany  – popełniasz wielki błąd. Problem braku asertywno-ści ma ogromny wpływ na nasze stosunki z ludź-mi, z  którymi mamy do czynienia każdego dnia.

5

NA

NO

WO

W

yzwa

nia X

XI w

ieku

Page 6: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

Z  osobami asertywnymi wymieniamy się po-glądami, spostrzeżeniami, nie zgadzamy się w nie-których kwestiach, natomiast z  takimi, którym tej asertywności brakuje, nie mamy możliwości dyskutować. Takie jednostki nie są w stanie odmó-wić innym, chociaż wiedzą, że powinny, ponieważ boją się odrzucenia.

Osoby z  mniejszą śmiałością nie wtrącają się do rozmowy, wręcz nie uczestniczą w  niej, są je-dynie słuchaczami. Boją się wyrażać prośby, po-nieważ z  góry zakładają, że komunikat zostanie odrzucony.

Przyczyny braku asertywności

Asertywność kreuje się wraz z dorastaniem, wtedy, gdy kształtuje się nasza osobowość. Ma na to duży wpływ nasze otoczenie, najbliżsi. Jeśli rodzice nie dają dziecku dojść do głosu, nie pokazują, że każdy ma prawo do własnego zdania, to takie dziecko, gdy dorośnie, będzie mieć duże problemy z mówieniem bez lęku o tym, co czuje, i zamknie się w sobie.

Chyba najbardziej oczywistą przyczyną braku asertywności będzie to, że chcemy się komuś przy-podobać.

Jesteśmy w  grupie nowych ludzi, załóżmy  – studentów. Koleżanka, która wydaje nam się naj-sympatyczniejsza i z którą chcielibyśmy nawiązać lepszy kontakt, opowiada o nowej płycie swojego ulubionego wokalisty Eminema.

W  tym momencie zapala nam się czerwona lampka i mówimy, jak bardzo uwielbiamy tego ar-tystę, jak fantastyczne są jego piosenki (nie umie-jąc wymienić ani jednego tytułu), bo przecież gdy-byśmy powiedzieli, że kupiliśmy bilety na koncert Zenka Martyniuka, którego jesteśmy największy-mi fanami, to bylibyśmy skończeni w towarzystwie.

Czemu tak jest?

Tutaj uwidacznia się kolejna przyczyna  – brak pewności siebie, brak poczucia własnej wartości i wiary we własne przekonania. Dlatego nie lubi-my mówić o  swoich preferencjach, bo boimy się krytyki. Niestety, nie umiemy jej przyjmować i się z nią zgadzać.

Jak być bardziej asertywnym?

Wyrażanie własnego zdania, uczuć i opinii nie jest rzeczą łatwą. Trzeba widocznie zakreślić własne

granice i pilnować swoich przekonań. Należy prze-analizować wcześniejsze sytuacje, w których wy-kazaliśmy się brakiem asertywności, pomyśleć, co byśmy zrobili inaczej, jak wypowiedzielibyśmy się na dany temat, wyrazili własne zdanie. Czy były-by tego jakieś konsekwencje? Czy stałaby nam się krzywda, gdybyśmy powiedzieli to, co myślimy?

Spróbuj wypisać sobie na kartce wszystkie ko-rzyści związane z byciem asertywnym, gdy tylko nadarzy się okazja… Skorzystaj z  niej! Organizo-wanych jest wiele warsztatów, różnego rodzaju spotkań dotyczących zwiększenia pewności sie-bie. Jeżeli nie pomogły Ci żadne metody i czujesz, że sobie nie radzisz, idź do specjalisty. Terapia na pewno będzie pomocna, aby poczuć się lepiej i  zdobyć umiejętność powiedzenia stanowczego „Mam inne zdanie na ten temat”.

Przełamać barierę

Nie mieć własnego zdania to najgorsza rzecz na świecie. Ludzi, którzy nie mają nic do powiedzenia, uważamy za nieoczytanych, mało ambitnych, po prostu głupich, nie zdając sobie sprawy z tego, że posiadają oni pewną blokadę, którą bardzo trudno jest im przełamać. Powinniśmy przynajmniej sta-rać się wypowiadać na tematy, które są nam znane, o których możemy dyskutować. Przełammy barie-rę i dajmy upust naszym przekonaniom.

6

NA

NO

WO

W

yzwa

nia X

XI w

ieku

Page 7: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

Odkąd „50 twarzy Greya” pojawiło się na dużym ekranie, życie erotyczne wielu osób drastycznie się zmieniło, na lepsze. Kobiety zdobyły większą pewność siebie i stały się o wiele bardziej „przygo-dowe”. Sprzedaż zabawek erotycznych mocno się zwiększyła. Ludzie ogólnie stali się bardziej otwar-ci i coraz częściej rozmawiają o swoich potrzebach seksualnych z partnerami, a fetysze zostały zaak-ceptowane i bardziej rozpowszechnione.

Książka została wydana w  2011 roku, a  więc  – jakkolwiek by na to patrzeć – dosyć dawno. Trzeba jednak pamiętać, że romans w niej jest toksyczny i niezbyt zdrowy. Dlatego to może nie najlepszy spo-sób na rozpoczęcie wywodu o fetyszach i tego, jak świadomość ich istnienia pozytywnie wpływa na nasze życie. No ale kto dziś, słysząc tytuł powyższe-go, ekhem, dzieła, nie myśli o spankingu* i BDSM**?

MAGDALENA DURAJ

„Coś jest chyba ze mną nie tak, bo chciałabym zostać związana”. Albo lepiej: „Chciałbym zostać upokorzony w  łóżku, lecz nikomu o  tym nie po-wiem, bo pomyślą że jestem dziwakiem”.

Nawet jeśli żyjemy w  czasach, gdy wystarczy wrzucić do przeglądarki słowo „fetysz” i  od razu wyskoczy milion pozycji z  listami, artykułami o  bezpiecznym seksie i  tutoriali, większość ludzi i tak podchodzi do owej kwestii z podejrzliwością, a nawet odrazą.

Osób, które uświadamiają sobie własne fety-sze i nie wstydzą się ich, nazywa się często, zupeł-nie bezpodstawnie, „zboczeńcami”. Tymczasem każdy ma przecież jakiś fetysz, niekoniecznie tak hardcore’owy jak sadomasochizm (może jest to np. preferowanie seksu tylko w wodzie, a nie w łóżku?).

Jeśli nie jesteście o tym przekonani, wyobraźcie sobie, że od pewnego dnia jecie na obiad wyłącznie kurczaka. Przez pięćdziesiąt lat jest to jedynie kur-czak, czasem upieczony, czasem ugotowany, nie-kiedy z różnymi dodatkami, ale zawsze kurczak.

FEE…TYSZETo nie jest coś, co nagle do ciebie przyjdzie, że zobaczysz pierwszy raz w życiu bicz i pomyślisz: „Oh, taak, tego mi trzeba, niech mnie ktoś…”

** Spanking, inaczej ‘lanie, dawanie klapsów’

** BDSM  – skrótowiec pochodzący od słów związanie

i dyscyplina (ang. bondage i discipline, B&D), dominacja

i uległość (ang. domination i submission, D&S), sadyzm

i masochizm (ang. sadism i masochism)

Page 8: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

A  teraz pomyślcie, że przez pięćdziesiąt lat uprawiacie seks dokładnie w ten sam sposób. Tro-chę trąci nudą, prawda?

Wyraz fetyszysta nie powinien mieć negatyw-nych konotacji. Nie powinno być tak, że ludzie są wyśmiewani za ich preferencje seksualne. Przez to, że ktoś kiedyś usłyszał, iż podduszanie jest ab-surdalne, może już nigdy więcej o tym nie wspo-minać nawet do swojego partnera, po dwudziestu latach małżeństwa. Już nigdy ktoś taki nie przeży-je najwyższego spełnienia seksualnego, ponieważ czegoś zawsze mu będzie brakować.

A chyba nie tak powinien wyglądać związek… Partnerzy powinni się wspierać, rozmawiać

i starać nawzajem zrozumieć, a nie wyśmiewać za „dziwne pomysły łóżkowe”. Rzecz jasna, zmuszanie drugiej osoby do jakiejkolwiek aktywności seksual-nej nie jest w porządku i ktoś może mieć prawo do tego, że nie chce uderzyć swojej sympatii, nawet po to, by doprowadzić ją/jego do ekstazy. Mimo to owa osoba powinna się starać to zrozumieć.

Wiele rzeczy może mieć związek z tym, że jed-no wspomnienie o  bondage wywołuje na ustach ludzi ironiczny uśmieszek. Kiepskie wychowanie seksualne w  szkołach, mała otwartość na tego typu tematy, mentalność ludzi (bo przecież seks jest be i w ogóle tylko zbereźnicy go uprawiają) – lista na pewno jest długa i szeroka.

Nie oznacza to, że nie powinniśmy się uczyć coraz to więcej o seksie, poznawać, a może nawet

testować w łóżku kolejne fetysze i rozmawiać na ten temat. Ważne jednak jest to, by robić to z gło-wą, nie spieszyć się, używać tzw. bezpiecznego słowa i  z  pewnością traktować to jako zabawę, urozmaicenie. Nie obracać seksu wokół fetyszu, ponieważ partner niekoniecznie może być rów-nie tym zainteresowany. A  najważniejsze jest chyba to, by rozmawiać.

Skąd w ogóle można wiedzieć, jaki dokładnie fetysz posiadasz?

To nie jest coś, co nagle do ciebie przyjdzie, że zobaczysz pierwszy raz w życiu bicz i pomyślisz: „Oh, taak, tego mi trzeba, niech mnie ktoś…” i tak dalej.

Czasem do fetyszu trzeba dojrzeć  – zrozu-mieć, że tak, istotnie jest to fetysz, pogodzić się z tym faktem, rozgryźć, co właściwie to oznacza, i  (czasem niekoniecznie) znaleźć kogoś, komu ufa się na tyle, żeby podzielić się z nim tymi prze-myśleniami. Szczególnie ważne bywa to w  wy-padku BDSM.

Aby dotrzeć do momentu, w  którym to, co dzieje się w cudzym łóżku, nikogo nie obchodzi-ło, musi minąć jeszcze kilka lat. Musi się zmie-nić parę rzeczy. Wielu ludzi powinno zmienić własne myślenie i  zaakceptować to, że gdzieś mogą być inni ludzie, z  innymi potrzebami i fantazjami. W końcu jednak to się stanie i po-winniśmy zrobić wszystko, by stało się za na-szych czasów.

Page 9: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności
Page 10: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

Wedding planner, organizator wesel, konsultant ślubny, a  może po prostu człowiek od wszystkie-go? Zawód łatwy i przyjemny? Być może. No chy-ba że przyszła Para Młoda chciałaby się wymienić obrączkami, spadając ze spadochronu, a  ty nie możesz znaleźć księdza lub urzędnika bez lęku wysokości, i nie daje się przekonać, że różowo zie-lona suknia ślubna to nie jest najlepszy pomysł na tradycyjny ślub kościelny, a Pan Młody upiera się, by zrobić huczne wesele w małej pizzerii na Kazi-mierzu.

Czy zadania wedding plannera to tylko wybie-ranie kremu na torcie i koloru serwetek na stół? Niekoniecznie.

Kiedy przyjść na pierwsze spotkanie do wedding plannera?

Najlepiej jest, kiedy narzeczeni zjawiają się rok lub co najmniej kilka miesięcy przed planowa-ną datą ślubu… Niestety, często bywa tak, że Para

DZIEŃ Z ŻYCIA WEDDING PLANNERA

Czy można zagwarantować Pannie Młodej, że za rok w kwietniu będzie ciepło i wesele w plenerze okaże się dobrym pomysłem?

Młoda, zaczynając planować ślub, jest przekonana o  tym, iż to nie może być takie trudne. Przecież chodzi wyłącznie o kwiaty, suknię, garnitur, salę, muzykę, listę gości, zaproszenia, menu, samochód, wystrój sali, urzędu czy kościoła….

No właśnie, kiedy zdadzą sobie sprawę z tego, że lista nie ma końca, co dzieje się zwykle już za późno, decydują się na wizytę u konsultanta ślub-nego. Jak wygląda taka wizyta?

To zwyczajna rozmowa, podczas której przyszli małżonkowie przedstawiają swoje plany i marze-nia dotyczące „tego dnia”, a  konsultant stara im się delikatnie zasugerować, że „świetne pomysły” wcale nie są aż takie świetne. Niekiedy nie jest ła-two, np. Panna Młoda upiera się przy wyskakiwa-niu z tortu albo życzy sobie, żeby każda zaproszo-na kobieta, bez względu na wiek, przyszła ubrana na różowo, bo przecież „jak ktoś może nie lubić tego koloru?!”

Czy można zagwarantować Pannie Młodej, że za rok w  kwietniu będzie ciepło i  wesele w  ple-

SYLWIA ANTOSZEK

10

NA

NO

WO

Po

dgląd

anie

życia

Page 11: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

Tekst

nerze okaże się dobrym pomysłem? Jak wygląda idealna para narzeczonych według wedding plan-nera?

Nie, wcale nie jest to podejście typu „rób, co chcesz” czy „oddaję się pani inwencji twórczej”. Ślub to na tyle ważne wydarzenie w życiu każdej Pary Młodej, że musi to być indywidualna sprawa. Organizator wesel ma jedynie pomagać w wybo-rach i decyzjach czy podsuwać nowe, ciekawe po-mysły. Każdy ślub jest inny, bo każda para młoda jest inna. No chyba że ktoś bierze ślub któryś raz z kolei…

Jak wygląda dzień ślubu okiem wedding plan-nera?

5.30 Pobudka. Bardzo wcześnie jak na sobotę, prawda? Muszę się śpieszyć, bo o 6.00 umówiłam się w kwiaciarni. Znajoma kwiaciarka jak zwykle spisała się świetnie i zamówione na gwałt blado-różowe anemony wyglądają pięknie w  połącze-niu z białymi frezjami. Odhaczam na mojej liście kwiaty i jadę do cukierni sprawdzić, czy wanilio-wo-kokosowy tort z jadalnym złotem wygląda już jak ten z katalogu. Wygląda. Kamień z serca…

Okazuje się, że tort dla 210 osób to wcale nie taka łatwa sprawa, tak samo jak ozdabianie go ja-dalnym złotem. Kto by się spodziewał! Umawiam się z kierowcą z cukierni, że przywiezie tort na salę o godz. 19, cztery godziny po planowanej godzinie ślubu. Na razie wszystko pod kontrolą.

7.00 Wchodząc do kościoła, modlę się, by de-koratorzy nie pomylili się w  przyklejaniu literek

z  imionami Pary Młodej na dywanie, ponieważ zamówiłam tylko jeden egzemplarz. Kilkakrot-nie czytam imiona, literując jak małe dziecko. P-A-T-R-Y-C-J-A-&-J-A-K-U-B. Wszystko się zgadza, je-stem usatysfakcjonowana.

8.00 Jadę na drugi koniec miasta, gdzie Panna Młoda umówiła się na makijaż i  fryzurę. Jeszcze nie dotarła na miejsce, mam chwilę zaoszczę-dzonego czasu, więc dzwonię do kierownika sali, żeby się upewnić, że udało się zmienić dywan, po którym wchodzi na salę Para Młoda, z białego na jasnokremowy. Dywan jeszcze nie dojechał, jest w drodze. Świetnie.

Widzę z daleka Pannę Młodą i  jej świadkową. Po minach stwierdzam, że coś jest nie tak. Zła-many paznokieć. Jak to uratować? Dzwonię do koleżanki manikiurzystki. Po trwającym kilka mi-nut wywodzie, mającym na celu uświadomić mi, że NORMALNI ludzie o  9. rano w  sobotę jeszcze śpią, ostatecznie zgadza się naprawić tę „katastro-fę” (która Panna Młoda gra w siatkówkę na dzień przed własnym ślubem?!). Umawiam się z nią na 10. i wracam do Patrycji i jej druhny.

U fryzjera wszystko idzie dobrze. NIECH ŻYJĄ FRUZURY PRÓBNE! Po skończonej fryzurze prze-nosimy się do pokoju obok – na makijaż. Wszystko zgodnie z planem, dopóki Panna Młoda nie rezy-gnuje z ciepłych brązów na rzecz fuksji na oczach. Po krótkiej rozmowie udaje nam się dojść do kom-promisu. Wizażystka wykonuje makijaż oczu skła-dający się z  jasnego makijażu z  delikatnie moc-niejszym akcentem w  kolorze ciemnego fioletu. Ostatecznie obie (a nawet wszystkie trzy) jesteśmy zadowolone z efektu. Odwożąc Pannę Młodą i  jej druhnę, zahaczamy o  pogotowie paznokciowe, gdzie szybko i bez śladu naprawiamy szkodę.

10.30 Wchodzę na salę weselną. Kilka razy liczę stoliki, krzesła. W głowie mam schemat: 15 stołów okrągłych, przy każdym stole 14 krzeseł. Spraw-dzam, czy nagłośnienie jest dobrze rozstawione, czy obrusy równo położone na stołach, czy między krzesłami jest odpowiedni odstęp oraz czy sprzęt, na którym Państwo Młodzi wyświetlą prezenta-cję-niespodziankę dla rodziców, działa. Wszystko działa.

Zabieram się do dekorowania sali, to zdecydo-wanie jeden z ulubionych momentów w ciągu tego cudownego dnia. Zazwyczaj robię to dzień przed weselem, ale kwiaty, które wybrała Para Młoda, nie są wytrzymałe i  tracą swój urok po kilku-dziesięciu godzinach. Trochę modyfikuję wstęp-

Gdy kobieta ślub planuje, wielu rzeczy potrzebuje,

aby mogła w dniu wesela, czuć, że wszystkich rozaniela. To rola wedding plannera, który czyni cud od zera!

Od szczegółu – do całości, aby godnie przyjąć gości.

Patrycja Porąbka

11

NA

NO

WO

Po

dgląd

anie

życia

Page 12: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

ną wizję dekoracji stołów i rezygnuję z wysokich kandelabrów na rzecz niskich półmisków, które wypełniam wodą i  wkładam do nich odcięte od łodyg kwiaty.

Efekt jest przepiękny, powtarzam schemat na każdym ze stołów. Dodatkowo dekoruję kwiata-mi całą salę, która według planu powinna „tonąć w kwiatach”. Kiedy wszystkie żywe roślinki znaj-dują się na swoim miejscu, przynoszę winietki i upominki dla gości. Przeszukuję w torbie plan roz-sadzenia gości i powoli, żeby się nie pomylić, roz-kładam karteczki z imionami i nazwiskami gości.

Przy każdej winietce stawiam również prezent od Młodej Pary  – małe białe świeczki o  zapachu róży i  kokosa. Kokos to zdecydowanie ulubiony owoc Panny Młodej, podejrzewam, że gdyby mo-gła, toby zamiast obrączkami wolała się wymienić kokosem. Dopracowuję najdrobniejsze detale na sali i jadę sprawdzić, jak się ma moja Para Młoda.

12.30 Dom Pana Młodego. Tak jak się spodzie-wałam, wszyscy już, gotowi, czekają na odpowied-nią godzinę. Wesoły jak zwykle Kuba, chociaż próbuje za wszelką cenę to ukryć, wygląda na zde-

nerwowanego. Trudno się dziwić, to jego pierwszy w życiu ślub.

Z uśmiechem na ustach jadę odwiedzić Pannę Młodą. Tu gorzej, trafiłam na szczyt kryzysu. Pa-trycja siedzi na schodach z  nietęga miną i  mówi mi, ze nie wie, czy to dobry wybór. Widzę, że od płaczu powstrzymuje ją tylko fakt, że na rzęsach ma baaaardzo drogi tusz. W takiej sytuacji jestem wdzięczna, że przejście na dietę odkładam na ju-tro, i daję jej czekoladowy batonik, który zawsze noszę w torebce. Zadziałało.

Idziemy włożyć suknię ślubną. I tu muszę przy-znać, że to wcale nie jest taka łatwa sprawa. Wkła-danie sukni ślubnej w ten dzień to coś w rodzaju rytuału. To ważne, żeby Panna Młoda zobaczyła się w  lustrze w  sukni ślubnej i  pomyślała: „Tak, tego właśnie chcę”.

13.30 Patrycja – gotowa, więc możemy ruszać. Wsiadamy do limuzyny i… złota bransoletka wy-sadzana drogimi kamieniami zahacza o delikatną koronkę sukni ślubnej i  pozostawia po tym spo-tkaniu niewielką dziurkę. Nie ma czasu na powrót do domu i  naprawę szkody. Szybko decyduję, że ja jadę z Panną Młodą, a jej druhna pojedzie z ro-dzicami Patrycji. Po drodze zaszywam dziurkę; nauczyłam się nosić igłę i nitkę zawsze przy sobie, ponieważ to nie pierwsza taka sytuacja. Po drodze zatrzymujemy się i zamieniam się miejscem z dru-hną. Kiedy podjeżdżamy pod kościół, większość gości już jest. Ostatnie poprawki i wchodzimy.

14.00 Przed wejściem do kościoła udaje mi się jeszcze złapać fotografa i  przypominam mu, że Panna Młoda ma lepszy lewy profil, a Pan Młody chce wyglądać na zdjęciach na wyższego niż jest w rzeczywistości. Ślub przebiega dobrze, bez więk-szych niespodzianek.

15.30 Wchodzimy na salę. Życzenia, pierwszy taniec, toast pierwszy, drugi i trzeci, podziękowa-nia dla rodziców – wszystko zgodnie z harmono-gramem.

19.30 Na sali gasną światła, a  to oznacza że zaraz spróbujemy tortu. Ogromny tort z połysku-jącym w  świetle świeczek złotem prezentuje się naprawdę niesamowicie. Również niesamowicie smakuje.

24.00 Na tym moja rola się kończy. Żegnam się z Parą Młodą, życząc im dużo szczęścia.

Wracam do domu, zastanawiając się, w jakim stylu zaprowadzę kolejną Parę Młodą do ołtarza. Czy myślałam o swoim ślubie? No jasne, i wiecie co? Chyba zatrudnię wedding plannera…

12

NA

NO

WO

Po

dgląd

anie

życia

Page 13: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

Tinder, Badoo, a może ZaadoptujFaceta? Współcze-sne randkowanie odbywa się w  dużej mierze za pomocą aplikacji randkowych. Są intuicyjne i pro-ste w użyciu, dzięki czemu tak wiele osób z nich korzysta.

Jak wiele? Tinder ma 100 mln pobrań. Wystar-czy jedno kliknięcie, a nasze randkowanie nabiera nowego wymiaru. Czy aby na pewno?

Zaczęło się od portalu Sympatia.pl, teraz może-my mówić o  aplikacjach randkowych z  prawdzi-

ALEKSANDRA WĘGLARZ

„UMÓWIŁEM SIĘ Z NIĄ NA DZIEWIĄTĄ”, CZYLI JAK WYGLĄDA WSPÓŁCZESNE RANDKOWANIE

wego zdarzenia! Raptowne parowanie, odpowiedzi naprędce i jeszcze szybsze spotkania w realu.

Dzisiaj bez wychodzenia z  domu możemy po-znać naszą drugą połówkę. Według twórców naj-nowszych aplikacji umówienie się z kimś jeszcze nigdy nie było sprawą tak prostą. Znamy jednak powiedzenie: „Jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy”. Jak randkować i nie zwariować?

„Potem kino, cukiernia i spacer”. Jak jest naprawdę?

Spotkania z płcią przeciwną od zawsze stanowiły bardzo przyjemne i  ekscytujące doświadczenie. Rzeczą naturalną były piękne bukiety kwiatów i ciekawe miejsca, w które zabierało się partnerkę na tzw. pierwszą randkę.

Coś się zmieniło? W  takich sytuacjach generalizowanie może

być bardzo krzywdzące dla płci męskiej. Kwiaty? Odeszły do lamusa. Koszula i  marynarka? Nie, przecież nikt nie

chce wychodzić przed szereg. My, kobiety, już się do takich zachowań przyzwyczaiłyśmy. Chociaż płeć piękna (mam nadzieję!) nie odstaje – stroimy i staramy się bardziej.

Kino? Popularna opcja. Cukiernia? To już za dużo jak na pierwsze spo-

tkanie! Spacer? Kobiety, pamiętajmy, że na tram-waj zostaniemy odprowadzone.

13

NA

NO

WO

Po

dgląd

anie

życia

Page 14: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

„I będziemy szczęśliwi, weseli”. Kogo zadowoli ten sposób poznawania nowych ludzi?

Aplikacje typu Tinder nie są dla każdego, trzeba to otwarcie przyznać. Skupiają singli różnego po-kroju: od samotnych romantyków po szukających przygód lekkoduchów. Wyjątki w  postaci mężów w  kryzysie wieku średniego też się znajdą. Para-frazując słowa powieści „Forrest Gump” Winstona Grooma – z osobami poznanymi drogą wirtualną jest jak z pudełkiem czekoladek – nigdy nie wiesz, co ci się trafi . Trzeba być gotowym na ewentualne rozczarowania bądź kuriozalne sytuacje.

Jak więc randkować i nie zwariować? Potraktujmy to jako zabawę, interesujące, nie-

kiedy inspirujące, a  często niekonwencjonalne spędzenie czasu.

Branie na poważnie tematu randkowania przez internet może prędzej wpuścić nas w maliny, aniżeli doprowadzić do upragnionej miłości. Młodzi, otwar-ci, ciekawi świata i ludzi – właśnie ta grupa osób po-winna być zadowolona z funkcjonowania najnow-szych aplikacji, mających na celu poznanie nowych ludzi. Pamiętajmy jednak o  tym, że dary techno-logii nie działają jak moc czarodziejskiej różdżki – nagle nie zostaniemy osobami zadowolonymi z ży-cia. To dobry początek, reszta należy już do nas.

„Tak mi do niej tęskno już”. Może drugie spotkanie? Może.

Pierwsza randka twoim zdaniem była udana, a rozmowa szła jak po maśle?

Czuliście się swobodnie z drugą osobą i aż chce się więcej?

Jest to powód, by spotkać się po raz kolejny! Jednak warto mieć na uwadze to, że coś co dla jednej osoby jest powodem, dla drugiej może być wymówką. To mankament związany z  tego typu randkowaniem.

Mnogość tinderowskich „sparowań” powoduje, że szukamy coraz to nowych wrażeń, drobne wady zamieniamy w  ułomności, a  poprawne relacje często sprowadzamy do nudnych i sztampowych. O  co tu chodzi?  – to kwestia wyboru, a  aplikacje powodują, że ten wybór jest wręcz nieograniczo-ny, przez co niełatwo jest się skupić na jednej rela-cji, jednej osobie.

Jak randkować i nie zwariować? Dalej brać pod uwagę, że nie jest to jedyna i ostateczna opcja, by

znaleźć miłość swojego życia… Dobrze, może nie tyle męża, ile dobrego kompana do spacerów nad Wisłą.

„Jak ten czas powoli leci…”, czyli kiedy randka nie spełnia oczekiwań…

Brad Pitt z polskim paszportem okazuje się Jasiem Fasolą, a  sobowtórka Angeliny Jolie wygląda jak po dziesięciu operacjach plastycznych?

Często gęsto bywa tak, że osoba, z  którą się spotykamy, jest w  rzeczywistości kimś innym, a jej profi l internetowy okazał się jedynie sprytnie przemyślaną kreacją. Niejednokrotnie możemy się spotkać z niezręczną ciszą czy problemem z se-rii: „kto płaci?”.

Zakładając profi l na aplikacji randkowej, mu-simy się również liczyć z takimi niespodziankami. Jak to mówią – bez ryzyka nie ma zabawy.

Rok 1937 a 2018. Idylla w dobie globalizacji?

Eugeniusz Bodo za pomocą utworu „Umówiłem się z  nią na dziewiątą” przedstawia obraz rand-ki idealnej z perspektywy kobiet żyjących w XXI wieku. Tworząc go w latach 30. ubiegłego wieku, zwyczajnie „mówił jak jest”.

Mężczyzna odliczający czas do upragnionego spotkania, który a conto bierze pieniądze u szefa, aby tylko zadowolić swoją wybrankę. Możliwe? Według niektórych tak, chociażby na duchu pod-trzymuje nas Anita Lipnicka, śpiewając „wszystko się może zdarzyć” u progu XXI wieku.

Trzeba jednak przyznać, że śpimy mniej, pra-cujemy więcej, przemieszczamy się szybciej, ale wolniej angażujemy uczuciowo. Brakuje nam cza-su na poznanie partnera bądź partnerki w świecie realnym, dlatego uciekamy się do osiągnięć naj-nowszej techniki.

Jak to wpłynie na relacje międzyludzkie? Czy internet będzie w stanie dyktować warun-

ki poznania drugiej połówki?Czas pokaże…

14

NA

NO

WO

Po

dgląd

anie

życia

Page 15: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

Słysząc „wyjazd zorganizowany” w  egzotyczne miejsce na świecie, wiele osób pewnie nadal my-śli o  białych skarpetach w  sandałach, rozwrzesz-czanych dzieciach i lampie błyskowej, a przy tym wszystkim nieco słodkim zapachu ludzkiego potu, wszechobecnym w  ciasnym busie z  wadliwą kli-matyzacją. A także o znudzonym głosie przewod-nika: „Tu piramida A, tam piramida B, proszę się nie wychylać przez okno”.

Muszę przyznać, że sama miałam podobne obawy przed wyjazdem na Kubę, ale okazały się

MAGDALENA DURAJ

KUBA, CZYLI NIE TYLKO TYTOŃ I TRZCINA CUKROWAOd kilku lat owo socjalistyczne państwo przechodzi małą rewolucję, coraz szerzej otwiera się na turystów z USA i Europy, dając im możliwość ujrzenia go od wewnątrz

one bezpodstawne. Spotkałam świetnych ludzi, zobaczyłam o  wiele więcej niż na zwykłej wy-cieczce wypoczynkowej i z pewnością bawiłam się o wiele lepiej.

***Republika Kuby jest państwem składającym się z  wyspy Kuby oraz otaczających ją mniejszych wysepek. To niezwykłe miejsce ze względu na specyficzną geografię, żyjące wyłącznie na wyspie zwierzęta oraz kulturę, która powstała z połącze-nia wielu różnych kultur świata.

Zachód słońca nad El Malecon

Page 16: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

Od kilku lat owo socjalistyczne państwo prze-chodzi małą rewolucję, coraz szerzej otwiera się na turystów z USA i Europy, dając im możliwość ujrzenia go od wewnątrz.

Hawana

Nie będę opowiadać o tym, jakie filmy oglądałam podczas długiego lotu samolotem, czy o  tym, jak parne powietrze oblepiło moje płuca, gdy wysia-dłam na lotnisku. Zacznę od tego, że po ośmiu go-dzinach lotu i dwóch snu człowiek nie jest raczej skory do zwiedzania tego czy owego.

Pierwszy wieczór spędziłam więc w  hotelu w  Hawanie. Pozostała część wycieczki (łącznie z moją mamą, najwyraźniej po trzydziestce zdoby-wa się jakiegoś rodzaju supermoc niezwykłej wy-trzymałości na zmęczenie) wybrała się do sklepu, aby zdobyć zapas wody butelkowanej i  obejrzeć zachód słońca nad Morzem Karaibskim.

Hawana to naprawdę piękne miasto, wybudo-wane w stylu kolonialnym, który dominuje na wy-spie. Wspaniałe budowle gotyckie stoją tutaj ściana w  ścianę z  budowlami typowo arabskimi oraz ze zrujnowanymi budynkami, które w sumie trudno już określić. Każdy z tych budynków pełni funkcję domu mieszkalnego, nikt nie przejmuje się zabyt-kowymi walorami budowli. Jeśli tylko dach nie przemaka, a sufit nie zapada się nikomu na głowę, oznacza to, że budynek jest zdatny do zamieszkania

Istnieją dwa oblicza Kuby: to dla turystów i to realne. Szlaki turystyczne szerokim łukiem omi-

jają biedniejsze dzielnice, gdzie z  okien zrujno-wanych domów zwisa świeże pranie, ludzie jedzą posiłki raz dziennie i miesięcznie zarabiają około 10-15 dolarów.

Zwiedzając Hawanę, mogliśmy ujrzeć jedynie tę turystyczną część, jednak nasza polska prze-wodniczka dołożyła wszelkich starań, by przy-bliżyć nam również życie zwykłego Kubańczyka. W  trakcie podróży busem mogliśmy obejrzeć fil-my przedstawiające życie ludzi na wyspie (szcze-gólnie polecam Los Polacos, krótki dokument o Po-lakach, którzy trafili na Kubę i  już tam zostali), a także usłyszeć, jak żyją ludzie.

Na Kubie wszystko jest na kartki, tylko co z tego, skoro w sklepach nie ma niczego? Cała na-sza wycieczka, już na samym początku, została poproszona o to, by nie wyrzucać lekarstw, które nam zostaną, i  zabierać ze sobą hotelowe szam-poniki. Wszystko to, co w hotelach służy gościom, jest wyrzucane, podczas gdy przeciętna kubańska rodzina musi używać jednego mydła na miesiąc. To, co udało nam się zebrać, można było rozdać, wymienić na ręcznie robione pamiątki czy po pro-stu zostawić dla naszego kubańskiego przewodni-ka i kierowcy busa.

Hawana turystyczna jest oczywiście warta po-znania. Mieliśmy okazję zobaczyć wiele zabytków świadczących o  historii wyspy. Imponujący plac Rewolucji z  żeliwnymi podobiznami dwóch Ku-bańskich rewolucjonistów – Che Guevary i Camila Cienfuegosa oraz pomnikiem bohatera narodo-wego Jose Marti; Hotel Nacional de Cuba, dawniej

Sklep w Hawanie

16

NA

NO

WO

O

bież

yświ

aty są

wśró

d na

s

Page 17: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

nazywany hotelem „Imperial”, gdzie nocowali naj-słynniejsi ludzie świata; Muzeum rumu Havana Club, w którym poznaliśmy długi i skomplikowa-ny sposób przyrządzania tego słynnego alkoholu; Muzeum Rewolucji, gdzie poznaliśmy trochę le-piej historię tego wydarzenia.

Muzeum znajduje się w  starym Pałacu Prezy-denckim, pięknym budynku chwalącym się bo-gactwem, który był przywilejem jedynie garstki ludzi, w  tym prezydenta. Po zrzuceniu Bautisty z  tronu stał się symbolem pokonanej dyktatury. Dziś każda szkoła na wyspie musi obowiązkowo odwiedzić to muzeum przynajmniej raz w  roku. Rzecz jasna, za wycieczkę płaci państwo.

Mieliśmy też okazję przejść się śladami Ernesta Hemingwaya, który był wręcz zakochany w  wy-spie. Odwiedziliśmy dwa bary, w  których pisarz przesiadywał, niestety pełne turystów. La Bode-guita del Medio, gdzie Hemingway pił wyłącznie mojito, oraz El Floriditę, gdzie wybierał daiquiri. W El Floridicie został upamiętniony pomnikiem, który stoi obok baru i  obserwuje zebranych, tak jakby pisarz wciąż tam był. Mieliśmy również oka-zję zwiedzić wystawę jemu poświęconą w hotelu Ambos Mundos, gdzie zawsze mieszkał w  Hawa-nie, wybierał pokój 511 (niestety, okazało się że akurat wystawa była zamknięta).

Na odpoczynek mieliśmy niewiele czasu, po-nieważ te dwa dni poświęcone na zwiedzanie Hawany nie były dość długie, a  wieczory pełne zabawy. Zorganizowano nam dwa wyjścia: na Bu-ena Vista Social Club (to ikoniczny klub muzycz-

ny, który rozpowszechnił muzykę kubańską na cały świat) oraz na Cabaret Tropicana, którego nie zmieniła nawet rewolucja. Świetną zabawą okazał się również przejazd starymi samochodami, z któ-rych Kuba tak słynie.

Vinales

Kuba słynie jednak przede wszystkim z  trzciny cukrowej, rumu i oczywiście cygar, które o dziwo nie są rolowane na majestatycznych, spoconych udach kubańskich kobiet. Odwiedziliśmy dwa mocno związane z tworzeniem cygar miejsca: far-mę tytoniu, gdzie ujrzeliśmy, jak w niecałe dziesięć minut można zwinąć własne cygaro i wypaliliśmy jedno, oraz manufakturę.

Manufaktura, którą zwiedziliśmy, była dość sporym pomieszczeniem, gdzie pracownicy sie-dzieli jak uczniowie rozsadzeni w  szkole. Każdy miał swoje biurko, a  pozycja każdego ze stano-wisk była odpowiednio dobrana do pracownika. Ci, którzy robili najlepsze cygara i zabierało im to najmniej czasu, zajmowali pierwsze ławki, ci zaś, którzy dopiero się uczyli, siedzieli na końcu.

A różnicę w cygarach łatwo się dostrzegało. Te należące do początkujących były zbyt luźno zwi-nięte, co sprawiało, że są różnej wielkości, a eks-perci zwijali doskonałe cygara tej samej grubości i długości i wcale nie zajmowało im to zbyt wiele czasu.

Ciekawostką może być fakt, że ludzie nie pra-cują w  takiej manufakturze w  ciszy. Często na

Plantacja tytoniu i samochód jej właściciela

17

NA

NO

WO

O

bież

yświ

aty są

wśró

d na

s

Page 18: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

przodzie sali zasiada osoba, która czyta całej gru-pie książki, lub puszczane są przemówienia Fidela Castro czy po prostu muzyka. Pracownicy żartują ze sobą albo rozmawiają, nie przerywając mecha-nicznej pracy. Ci „zwijacze” uchodzą w społeczeń-stwie za osoby oczytane i wykształcone.

Dolina Vinales to miejsce nie tylko wypełnio-ne plantacjami tytoniu, ale także niezwykłymi skałami, zwanymi Mogoty, charakterystycznymi wyłącznie dla tej niewielkiej części świata. Na jednej ze ścian tych wielkich gór powstał Mural de la Prehistoria namalowany na życzenie Fidela Castro. Przedstawia on ewolucję od drobnych ży-jątek sprzed milionów lat przez dinozaury i mał-popodobne zwierzęta aż do idealnego „człowieka socjalizmu”. Wypiliśmy również ponoć najlepszą piña coladę na wyspie i pojechaliśmy dalej.

Trinidad i cukier

Trinidad to miasto kolonialne założone przez Ve-lazqueza, hiszpańskiego konkwistadora, który kolonizował całą wyspę. Początkowo budowano je blisko morza, ale ze względu na ciągłe ataki pira-tów przeniesiono je w głąb lądu. Miasto, otoczone przez pola trzciny cukrowej, Valle de los Ingenios, słynęło z  handlu cukrem do czasu, gdy handel podupadł, a miasto właściwie znikło.

Na nowo zostało odkryte dopiero wtedy, gdy UNESCO wpisało nietkniętą upływem czasu sta-rówkę i  okoliczne pola trzciny cukrowej na listę zabytków. Dziś właściwie jedyny dochód miasta pochodzi z turystyki.

Spacerując przez ulice miasta, łatwo to wszyst-ko zauważyć. Ludzie, którzy musieli czekać na wy-budowanie drogi do miasta aż do lat 50. ubiegłego wieku, wciąż w większość używają koni i bryczek. Można również zauważyć domowe hotele, tak zwane casy, zwykłe domy na wynajem.

W takiej właśnie casie nocowałyśmy. Otworze-nie casy we własnym domu wiąże się dla przecięt-nego Kubańczyka z dużym wydatkiem, ale często dostaje się od państwa dodatkowe pieniądze na remont i potrzeby związane z przyjmowaniem go-ści. Dla osoby zarabiającej 10 dolarów na miesiąc to mimo wszystko świetny biznes.

Minus mieszkania w casie? Zajęłyśmy z mamą pokój wychodzący… na kurnik. W domu w kraju, w którym przeciętnie panuje czterdziestostopnio-wy upał, w oknach nie ma szyb, ale jedynie żaluzje mające zapewnić przepływ powietrza. Codziennie

rano budziło nas pianie koguta, a po ścianach bie-gał gekon.

A największy plus? Śniadania na dachu, w po-rannym słońcu i z widokiem na cały Trinidad.

Rzecz jasna, zwiedzaliśmy starówkę mieniącą się przeróżnymi kolorami. Poznaliśmy najpopu-larniejszy kult religijny panujący na całej wyspie, santerię.

Owa religia upowszechniła się powstawała wraz z pojawieniem się na wyspie pierwszych nie-wolników. Przymusowo chrzczeni w wierze rzym-skokatolickiej, mieli całkowity zakaz wyznawania swoich plemiennych religii. Ludzie jednak prze-mycali własne wierzenia pod przykrywką wiel-bienia świętych katolickich. W ten sposób święci dostawali atrybuty bogów plemiennych, symboli-zując ich, a niewolnicy mogli utrzymać stare tra-dycje. Kapłanów santerii łatwo rozpoznać, są w ca-łości ubrani na biało, a jedyny kolorowy element ich stroju to koraliki zawieszone na szyi.

Wizytę w  Valle de los Ingenios rozpoczęliśmy od punktu widokowego, z którego rozpościerał się widok na pola trzciny cukrowej, znikające dopiero pod górami na horyzoncie. To znaczy rozpoście-rałby się, gdyby trzcina cukrowa jeszcze tam rosła.

Niegdyś tak słynąca z cukru Kuba już od daw-na niewiele ma z nim wspólnego. Przez lata sprze-daż cukru powoli upadała, żeby w końcu odnaleźć

Podobizna w domu wyznawców santerii

18

NA

NO

WO

O

bież

yświ

aty są

wśró

d na

s

Page 19: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

Ulica w Trinidadzie

Dawny dom Al Capone zamieniony na restaurację, Varadero

NA

NO

WO

O

bież

yświ

aty są

wśró

d na

s

Page 20: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

swój kres podczas rządów Fidela Castro. Chcąc po-bić rekord produkcji cukru i pokazać się krajom, które nałożyły embargo na Kubę po rewolucji, Castro zachęcił do pracy każdego, kto się zgłosił. Niestety, brak umiejętności większości tych ludzi doprowadził do klęski, a zniechęcony przywódca porzucił starania ponownego rozwinięcia cukier-nictwa na wyspie.

Z punktu widokowego przejechaliśmy do słyn-nej plantacji Manaca Iznaga, słynnej dzięki wieży obserwacyjnej, owianej legendą o dwóch braciach Alejo i Pedro. Obaj zakochali się w tej samej dziew-czynie i postanowili się zmierzyć o jej rękę. Jeden z nich miał wykopać studnię, a drugi wybudować wieżę; większa należała do zwycięzcy.

Gdy jednak prace zostały ukończone, a  obie konstrukcje zmierzone, okazało się, że są dokład-nie tej samej długości. Zrozpaczeni bracia zwrócili się po pomoc do ojca, który rozstrzygnął spór po swojemu – sam poślubił piękną dziewczynę. Wie-ża oczywiście pozostała, z  jej szczytu rozpościera się doskonały widok na rosnące wkoło plantacje, studnia jednak wciąż nie została odnaleziona.

Po obejrzeniu wieży i zajrzeniu do posiadłości, w  której obecnie znajduje się kawiarnia i  która akurat była zamknięta z powodu święta pracy (na Kubie święto również wolne od pracy), wróciły-śmy pomiędzy straganikami do stoiska ze świe-żym sokiem z trzciny cukrowej, guarupo, albo jak w naszym ojczystym języku głosiła tablica „trzci-ny cukrowej”.

Pod wiatą ustawiona została prasa do wyciska-nia trzciny, a przy barze stał mężczyzna rozlewają-

cy sok turystom i tutejszym, oczywiście częstując również rumem. Prawdopodobnie to jedna z naj-przyjemniejszych rzeczy na Kubie. Rum na tego typu stoiskach jest darmowy. Trzeba oczywiście zapłacić za drink, w  tym wypadku sok, po czym możesz dolać rumu wedle uznania. I mimo że sok z trzciny sam w sobie jest pyszny, szczególnie ten świeży, to z rumem smakuje jeszcze lepiej.

Varadero

Varadero było naszym ostatnim przystankiem przed powrotem do Hawany, gdzie spędziłyśmy typowe, leniwe dni w morzu. Ta przyległa do Kuby wyspa jest całkowicie poświęcona turystyce i wy-poczynkowi, to największy kurort na Karaibach. Do niedawna Kubańczycy, którzy nie byli pracow-nikami żadnego z hoteli, nie mieli na nią wstępu, teraz przejazd przez most prowadzący na wyspę jest dla nich płatny.

Kurort to właściwie zupełnie inna bajka niż reszta wyspy. Jest pełen luksusów, można w  nim zjeść coś, o czym przeciętny Kubańczyk nigdy nie słyszał, wypić drinka w basenie czy choćby pole-żeć na leżaku na plaży. Nie dziwi więc frajda, jaką nasz kubański przewodnik i  kierowca mieli, gdy dotarliśmy na miejsce. Właściwie trudno było ich zobaczyć poza basenem i bez drinka w ręce.

Kierowca i przewodnik mogli się cieszyć z przy-wilejów, jakie daje im praca jedynie na terenie Va-radero. Żaden z nich nie mógł dołączyć do nas, gdy wybraliśmy się do delfinarium, ponieważ istniała możliwość, że porwą statek, którym płynęliśmy, i uciekną na Florydę.

Spędziliśmy w  Varadero trzy leniwe dni i  po-nownie zapakowaliśmy się do busa, żeby wrócić do Hawany na występ w Tropicanie i ostatnią noc.

***Kuba to miejsce niezwykłe, przyciągające swoim klimatem oraz historią i z pewnością uzależniają-ce. Nie dziwię się Hemingwayowi i  jego fascyna-cji wyspą. W dziesięć dni zwiedziliśmy pół wyspy, a było to właściwie niewiele z tego, co zostało do zobaczenia.

Fakt, że państwo coraz bardziej otwiera się na turystów, pozwala nam poznać więcej na jego temat i otwiera tamtejszych ludzi na nowe możli-wości. Dlatego, jeśli tylko nadarzy się okazja, war-to się wybrać na tę daleką przygodę i ujrzeć choć odrobinę kraju, o którym krąży tyle legend.

Fot. autorka

„Luis Taxi" – taksówkarz w Trinidadzie i jego „wóz”

20

NA

NO

WO

O

bież

yświ

aty są

wśró

d na

s

Page 21: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

SKANDYNAWIA – KRAINA DOBROBYTU I PRAWOŚCI NA DRODZE KU NOWOCZESNOŚCI I NATURZE

Słysząc „Skandynawia”, mamy na myśli jedne z  najpiękniejszych, najprężniej rozwijających się i utrzymujących wysoką rangę w większości dzie-dzin państw. Poznałam kraje skandynawskie nie tylko od strony turysty, ale i mieszkańca.

Zanim jednak opowiem o życiu, jakie wiedzie się w tym rejonie świata, co nieco o tym, skąd się wzięła nazwa „Skandynawia”.

W  ogromnym skrócie było tak… Na początku XIX stulecia zebrali się władcy trzech małych pań-stewek i pomyśleli, że razem wymyślą coś, by sko-czyły im słupki sprzedaży na giełdzie. W tym celu spisali umowę, w której zawarli to, że będą sobie pomagać, i  nazwali ją Skandynawską Unią Parla-mentarną. Tymi państwami były Szwecja, Norwe-gia i Dania…

A gdzie Islandia i Finlandia? – zapytacie. Obec-nie wchodzą one umownie w skład regionu zwa-nego „Skandynawią”, a więc skoro nie były w nim od początku, to jak się tam znalazły? Odpowiedź brzmi następująco: leżą blisko siebie i  tak samo jak pierwotne kraje skandynawskie przystąpiły do ONZ.

Koniec bajki i bomba, kto nie słuchał, ten trąba! Ów krótki historyczny wstęp pomoże nam zro-

zumieć, dlaczego kraje nordyckie uchodzą obecnie za oazę dobrobytu. Po prostu współpracują i mają do siebie wzajemny szacunek.

ALEKSANDRA IZOTOW

„Duńczycy cieszą się na Północy opinią lekko-duchów. Szwedzi uchodzą za wiernych prawu,

Norwegowie za strażników przyrody, a Finowie za mistrzów milczenia. Oddaleni od nich Islandczycy nie dają się tak łatwo skategoryzować. Mówią za to najstarszym językiem świata i postrzegają siebie

jako prawdziwych potomków wikingów”

Tilmann Bünz

21

NA

NO

WO

O

bież

yświ

aty są

wśró

d na

s

Page 22: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

Królestwo łosi, spokoju i prawa

Czyż może być coś piękniejszego od kultu nowo-czesności przy jednoczesnym celebrowaniu natu-ry? Za każdym razem, kiedy odwiedzam Szwecję, zastanawiam się, jak Szwedom udaje się zachować równowagę między sielskością i naturalnym śro-dowiskiem a  brutalną industrializacją. Przemie-rzając ów kraj, można odnieść wrażenie, że tak jak u  Naruszewicza człowiek poskromił matkę natu-rę, ale… równocześnie jest z nią zsynchronizowany i żyje w absolutnej zgodzie.

Gdy wracam do Królestwa Szwecji, za każdym razem postrzegam je inaczej. Te same miejsca przybierają inne kształty, te same twarze wydają się nie tymi samymi, które zapamiętałam, kiedy opuszczałam ostatnim razem Malmö, Sztokholm czy Ystad. Cóż, państwo wciąż się zmienia, rozwi-ja, a wraz z nim ludzie.

Skoro mówimy o miastach nadmorskich, to war-to o czymś wspomnieć. Otóż każdy Szwed posiada łódź choćby mieszczącą jedną osobę na pokładzie. Będąc już któryś z dziesiątków razy w Szwecji, wy-braliśmy się na wycieczkę w  okolice Sztokholmu. Przepłynęliśmy parędziesiąt kilometrów i  rozbili-śmy obóz. W  Szwecji obowiązuje bardzo ciekawe prawo: „prawo wszystkich ludzi”. Oznacza to tyle, że można biwakować wszędzie przy zachowaniu odpowiedniego odstępu od terenu zabudowanego i pozostaniu w tym samym miejscu wyłącznie na jedną noc. Tak, szwedzkie prawo niewątpliwie zbli-ża człowieka i naturę do siebie, zachowując jedno-cześnie do niej szacunek. To samo prawo obowią-zuje na wodzie. Gdybyśmy się chcieli zakotwiczyć na środku zalewu czy zatoki, proszę bardzo – droga wolna. Owo prawo wynika m.in. z tego, że Szwedzi bardzo sobie cenią spokój, ciszę i  odpoczynek nie tylko swój, ale także innych.

Niestety, rozwój technologii nie sprzyja w Szwe-cji rozwojowi relacji międzyludzkich. Szwedom to nie przeszkadza, to raczej my, Europejczycy, mamy z tym problem. Szwedzi nie lubią się spoufalać, ale nie nazwałabym ich ludźmi zimnymi. Są raczej ostrożni w nawiązywaniu kontaktów…

Nie mogę przy okazji pisania o  Szwecji nie wspomnieć o  łosiach. To plaga, przekleństwo i  piękno natury jednocześnie, skonfrontowane z nowoczesnością. Jadąc szwedzką autostradą 200 km na godzinę, nie zdziw się, czytelniku, gdy na-gle na środku pasa, znikąd pojawi się łoś. Mimo za-bezpieczeń dookoła lasów, które istnieją przy dro-

gach ekspresowych, co najmniej raz w  miesiącu spotkasz na drodze owo potężne jeleniowate stwo-rzenie. Obcokrajowcy się tym zachwycają, zatrzy-mują samochody, robią zdjęcia, nagrywają filmiki. Nie wszyscy jednak wiedzą, jak niebezpiecznymi zwierzętami są łosie, więc jeżeli ktoś wybiera się do Szwecji, proszę, niech uważa na drodze czy na spacerze w lesie. Nieprzyjemnie jest stanąć łosiom na drodze. Wtedy nie wolno się ruszać, żeby nie rozjuszyć rogaczy.

To gdzie ta szwedzka nowoczesność  – spyta-cie – skoro cały czas mowa w tym tekście o natu-rze?

Nowoczesność w  Szwecji zaczyna się tuż po przekroczeniu granic. Mam na myśli prawie nie-odczuwalne kontrole graniczne, sprawnie odby-wające się opłaty drogowe, wieżowce, biurowce czy tzw. wiatraki na każdym mijanym polu prze-szywanym przez autostrady, teoretycznie z  ogra-niczeniem prędkości do 120 km/h. Dlaczego teore-tycznie? Dlatego że drogi są w doskonałym stanie (to kolejny dowód nowoczesności), więc kierowcy mkną i  wyciskają z  samochodów, ile mocy dała maszynie produkcja.

Ale to nie Szwedzi przekraczają dozwoloną prędkość. Mądry Szwed wie, że po prostu nie opła-ca mu się tego robić, ponieważ mandaty mogą wynieść nawet dwukrotność pensji przeciętnego zjadacza chleba. Nietrudno także stracić przez to prawo jazdy, a nawet trafić do więzienia.

22

NA

NO

WO

O

bież

yświ

aty są

wśró

d na

s

Page 23: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

Jest jedna rzecz, którą u  Szwedów bardzo ce-nię: dbałość o  śmieci i  odpady. Nie wiem, czy wynika ona ze strachu przed wysokimi karami pieniężnymi czy z  poczucia obowiązku wobec kraju. W Szwecji właściwie ich brak. Jeżeli będąc w  Królestwie, zobaczysz kogoś, kto rzuca na zie-mię chusteczkę, jedno jest pewne – nie może to być rodowity mieszkaniec Skandynawii. Kary, jakie państwo nakłada za zanieczyszczanie środowiska, bywają o wiele wyższe niż u nas.

Czy myśląc o  kraju rozwoju, nowoczesności i techniki, mamy przed oczami stosy śmieci leżące gdzie popadnie? Nie! Państwo bogate, rozwijające się, nowoczesne to państwo sterylne – i  taką tak-tykę przyjmuje rząd Królestwa Szwecji, co widać w  narodowym motcie: „Dla Szwecji  – z  duchem czasu”.

Królestwo zabawy, równości i krów

Co takiego fascynuje z  kolei turystów odwiedza-jących Norwegię? Na pewno krowy i… materace. W Norwegii od 2004 roku istnieje prawo krów do materacy. Od tego czasu każdy hodowca kupuje (np. w Felleskjöpet, sklepie z artykułami rolniczy-mi) materac dla swoich krów.

„Śmieszne, absurdalne, niepotrzebne, to wy-rzucanie pieniędzy w  błoto!”  – może ktoś pomy-śleć. Absolutnie się z tym nie zgadzam! Norwegia słynie z dbałości o przyrodę, a czyż zwierzęta nie

są jej częścią? Tak wysoce rozwiniętej empatii wobec zwierząt nie spotyka się w żadnym innym państwie na świecie. Norwegowie wyznają zasa-dę, że skoro te zwierzęta czy każde inne w gospo-darstwie przynoszą im zysk, pracę i pożywienie, to muszą o nie dbać niemal tak samo jak o członka rodziny. Efekt? Szczęśliwe krowy dają w  zamian o kilka procent więcej mleka.

Teraz o innej sprawie… Czy Królestwo Norwe-gii jest jedynym krajem na świecie, który unormo-wał wskaźniki proporcjonalnego udziału kobiet w radach nadzorczych?

Władze Norwegii zapisały w  ustawie, że tyle i  tyle procent członków rad nadzorczych mają stanowić kobiety. Nie wszystkie przedstawicielki płci pięknej były początkowo z  tego rozwiązania zadowolone. Trafić do rady tylko ze względu na to, że tak mówi jakieś prawo, że jestem kobietą? – to jakoś do nich nie przemawiało. W końcu wiele kobiet przekonało się, że od czasu wprowadzenia ustawy rozmaite rzeczy nabrały tempa i  zaczęły iść w dobrym kierunku. Mimo że Norweżki wciąż stanowią niewielki procent na stanowiskach kie-rowniczych, ów wskaźnik jest i  tak wyższy niż chociażby w Niemczech.

Jak się okazuje, nie tylko kobiety i rząd są zwo-lennikami takiego sposobu wizji i  rozwoju pań-stwa. Mężczyźni sami wyrażają pochwalne opinie o tego typu przedsięwzięciach.

Czy dbałość o  przyrodę i  dążenie do rozwoju państwa to wszystko, czym może się poszczycić Norwegia? Nie…

W tym kraju osobliwie świętuje się np. ukoń-czenie liceum. Świętowanie odbywa się niemal przez miesiąc. Norwescy nastolatkowie i  ich ro-dzice od tzw. freshman year, czyli I  roku liceum, przygotowują się do uczczenia zakończenia 13 lat nauki. Owo „święto”, czyli Russefeiring, trwa od końca kwietnia do 17 maja, to trzy tygodnie nie-przerwanej zabawy. Znakiem rozpoznawczym rozpoczęcia Russefeiringu są charakterystyczne stroje w  barwach przypisanych rodzajowi szkoły (liceum – czerwony, niebieski – szkoła ekonomicz-na, czarny – szkoły techniczne i budowlane, zielo-ny – szkoły rolnicze i agroturystyczne).

Ale to jeszcze nie wszystko. Zabawa nie polega na zwykłych domówkach czy tańcach w  klubie. Ważny element tego wydarzenia stanowią auto-busy udekorowane w środku i na zewnątrz. Wy-posaża się je w  sprzęt stereo i  kolorowe światła laserowe, młodzież daje wtedy upust emocjom

23

NA

NO

WO

O

bież

yświ

aty są

wśró

d na

s

Page 24: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

w  rytm muzyki, bawi się, pije alkohol. Pojazdy zamieniają się w  domy na kółkach. Co ważne, wszystko odbywa się jeszcze przed egzaminami końcowymi. Owa tradycja tego wydarzenia sięga roku 1905.

Ostatni dzień świętowania to dzień 17 maja, czyli Święto Konstytucji. Tego dnia każdy Russ wyrusza na paradę, gdzie zostaje pasowany bam-busowym kijem. Gdy wszyscy ofi cjalnie zostali uznani za Russa, udają się do oddalonego o kilka kilometrów miejsca, gdzie ostatnim etapem kilku-tygodniowej zabawy jest wielki koncert.

Po niemal miesiącu „odpoczynku” młodzież w ciągu kilku następnych dni ma czas na przygo-towanie się i przystąpienie do egzaminów.

Królestwo street fooda, świeczek i sztuki hygge

Panuje powszechne przekonanie, że Duńczycy są najszczęśliwszym narodem na świecie. I  jest to rzeczywiście prawda… W  ubiorze stawiają na luz i wygodę, a kobiety nie czują presji związanej z makijażem. Wynika to z pewnej fi lozofi i i stylu życia…

Trudno określić, czym naprawdę jest hygge. Dosłowne tłumaczenie tego słowa oznacza „przy-tulność”, kryje się również pod nim komfort, bez-pieczeństwo, samoakceptacja czy ognisko domo-we. Czy hygge to recepta na szczęście? Możliwe. Ale o co w tym hygge, „sztuce szczęścia”, chodzi?

W  dobie postępu i  brutalnego stechnologizo-wania oraz w  kraju o  zimnym klimacie wzrasta potrzeba wzniecenia pogody ducha. To właśnie zapewnia sztuka hygge.

Jednym z fi larów „sztuki szczęścia” jest nicnie-robienie. To jeden z  najlepszych sposobów walki z pędem życia. U podstaw takiego stylu życia leży również bliskość z drugą osobą. Związki z innymi ludźmi są w tej sztuce celebrowane. Bycie razem, przynależność do wspólnoty, rozmowa czy pomoc innym to sposób na to, by zbliżyć się do siebie i  dzięki temu dążyć do szczęścia. Hygge to także wspólne przygotowywanie i spożywanie posiłków.

Jeżeli już mowa o  jedzeniu, to wspomnijmy o  diecie, która w  fi lozofi i hygge odgrywa ważną rolę. Wcale jednak nie chodzi o  zdrową dietę…. Popołudniowa kawa i ciasto w przerwie na lunch bywa jednym ze sposobów na odstresowanie, a jeszcze lepiej, gdy ów proces odstresowania prze-biega na wygodnej kanapie w zaciszu domowym przy blasku świec.

Każdy wie, że Dania to królestwo rowerów, ale już nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że Dania uznawana bywa również za kraj świeczek. Wy-nika to z  tego, że Duńczycy cenią sobie bliskość i  pogłębianie relacji z  bliskimi. Często zacieśnia-niu więzom rodzinnym przy wspólnym obiedzie towarzyszą ogniki będące symbolem domowego ciepła, mające stwarzać komfortową atmosferę, ale również wyzwalać emocje szczęścia i radości.

Jednak nie tylko z tego powodu Danię nazywa się „krajem świeczek”. Owe małe, woskowe, okrą-głe fi gurki pali się także w biurach, szkołach, a na-wet w salach konferencyjnych. Dzięki temu Duń-czycy czują się lepiej i przez to zostali uznani przez ONZ za najszczęśliwszy naród świata.

Skandynawia uchodzi za region, w którym lu-dziom żyje się najlepiej. Królestwo Danii też nie odbiega od tej reguły, do czego na pewno przyczy-

Page 25: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

nia się hygge, ale również skontrastowany z  nią nowoczesny tryb życia, sprowadzający się do jego standardu, który w  Danii uznaje się za bar-dzo wysoki. Ponad połowa obywateli ma domy jednorodzinne, lecz ogromnym nietaktem bywa obnoszenie się z  ową zamożnością. Wysokiemu standardowi życia towarzyszą również wysokie ceny żywności (koszty produktów żywieniowych są o wiele wyższe niż w Polsce).

Jak każdy kraj, Dania kultywuje tradycje zwią-zane z  kulinariami. Ale, o  dziwo, najpopularniej-szym pożywieniem „na mieście” jest pølsemænd, czyli „pan od kiełbasek”. To rodzaj hot doga, ale dość niezwykłego. Jego przyrządzanie datuje się od lat 20., kiedy to w  czerwonym barwniku za-nurzano nieświeże kiełbaski sprzedawane potem osobom głodującym. Barwienie kiełbasek stało się z czasem normą. Te specyfi czne kiełbaski sprzeda-je się z przepysznymi sosami, sałatkami z ogórków i podsmażaną cebulką, a wszystko w świeżym pie-czywie i na talerzu.

Kraj lodu, pustyni i elfów

Islandia słynie z  legend nieporównywalnych z  żadnymi innymi na świecie. Może właśnie dlatego wyjaśnienie pewnego wydarzenia zna-leziono wśród starych opowieści. W  żadnym innym kraju nie spotkałoby się dwóch eksper-tów: jednego szefa działu planowania urzędu budowy dróg, racjonalisty, drugiego  – specja-listy do spraw… elfów, debatujących w  sprawie przebudowy dróg w  Rejkiawiku i  jednocześnie naradzających się w  sprawie elfów. Było tak…

Gdy budowano główną drogę na północy Islan-dii, a później poszerzano ją o jeszcze jedną jezdnię, na drodze stawały za każdym razem dwa wielkie głazy utrudniające pracę drogowców. Postanowio-no je więc przesunąć, lecz nagle maszyny prze-stawałyy pracować, zaczynały się psuć, pogoda uniemożliwiała prowadzenie robót, dochodziło do wypadków. Ofi cjalnie nie wierzy się w  Islan-dii w  istnienie elfów, ale tym razem poproszono o  ekspertyzę ludzi związanych ze sferą stworzeń niewidzialnych. Diagnoza brzmiała następująco: duchy potrzebowały czasu na przeprowadzkę, więc… unieruchomiły prace.

A  swoją drogą, to prowadzenie prac budow-lanych w Islandii musi być nie lada wyzwaniem. Śnieg leży tam przecież od września do maja, co utrudnia ludziom normalne funkcjonowanie.

Lato jest z  kolei bardzo krótkie i  chłodne, obser-wuje się tam nagłe zmiany pogody. Mówi się, że „jeżeli nie podoba ci się pogoda, poczekaj 5 minut”. Wpływ na tak gwałtowne zmiany temperatury ma fakt, że państwo leży na granicy mórz arktycznych oraz pomiędzy zimnymi wiatrami napływającymi z  Arktyki a  ciepłymi, pochodzącymi z  niższych szerokości geografi cznych. W  sezonie zimowym w  Islandii panują potworne, niekiedy wręcz nie-bezpieczne sztormy.

Jeżeli ktoś planuje się wybrać do tego pięknego, lodowego kraju, to najlepszym okresem pozostaje ten od czerwca do września, gdy temperatura po-wietrza wynosi kilka stopni Celsjusza, a drogi są przejezdne (choć kusi człowieka zobaczenie zimą zórz polarnych…).

Ponieważ spora część Islandii jest niezamiesz-kana (ze względu na teren i  mroźny klimat lub magmowe tereny wulkaniczne), duża część kraju to pustkowia. Przed misją Apollo astronauci ćwi-czyli lądowanie właśnie na islandzkich pustych polach lawy, ponieważ ich krajobraz najbardziej przypomina powierzchnię księżyca. To w  tych miejscach dochodzi często do trzęsień ziemi, otwierają się też tam kratery i szczeliny, z których wydobywa się gorąca para. Ale to właśnie przycią-ga turystów z całego świata…

Page 26: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

Kraj Pikkujoulu, sauny i książek

Jak to się stało, że Finlandia osiągnęła szczyt w dziedzinie edukacji?

Po prostu jest tam potwornie zimno… Z  tego względu, kiedy temperatura na zewnątrz spada do –30 st. C, Finowie siedzą w domu i czytają książki. Obliczono, że wysokość sterty książek w domach jest odwrotnie proporcjonalna do liczby ludności zamieszkujących kilometr kwadratowy. Finowie są mistrzami świata w  czytaniu. Nic dziwnego, każdy z nich wypożycza w ciągu roku około dwu-dziestu książek i sporo kupuje.

Co jeszcze, oprócz czytania książek, Finowie ro-bią w wolnym czasie?

Odwiedzają saunę. Któż z nas nie marzy o tym, by na koniec męczącego dnia lub tygodnia oddać się temu relaksowi? Finowie robią to w  iście mi-strzowskim stylu. W  kraju istnieje blisko 2 mln saun, z czego ponad połowę stanowią sauny pry-watne. Kiedy w Polsce zaprasza się gości do domu na kawę, w Finlandii robi się to po to, by przyjąć ich w saunie. Sauny są ogólnodostępne, a według badań aż 90 procent społeczeństwa regularnie je odwiedza.

Finów uważa się za osobników zdystansowa-nych i mało towarzyskich, a co za tym idzie – nie-zbyt rozmownych. Zmieniają swe oblicze dopiero podczas pobytu w  saunach. Sprzyjają one inte-resującym konwersacjom i  wpływają na bardzo dobre samopoczucie. Do sauny wchodzi się w Fin-landii zupełnie nago, a zaproszenie do sauny bywa wyróżnieniem i  nie należy z  niego rezygnować. W  saunie toczą się rozmowy biznesowe (sauny znajdują się nawet w parlamencie). Sauny w Fin-landii są na tyle popularne, że powstało ,,Muzeum

sauny”, w  którym można podziwiać 30 zabytko-wych saun z całego państwa.

Regularne chodzenie do sauny bywa dla Fi-nów walką z depresją, wprowadza ich w radosny nastrój. Zwyczaj pikkujoulu, tzw. małego Bożego Narodzenia, to antidotum na depresję spowodo-waną skracającym się dniem. Ową uroczystość organizuje się przed świętami we wspólnotach, fi rmach czy organizacjach, serwuje się tam wów-czas tradycyjne dania wigilijne. To świetna pora na wizytę w tym kraju. W restauracjach zmienia się w  tym czasie menu, w  którym nie może za-braknąć łososia. Warto spróbować świeżej ryby podanej w  tradycyjny fi ński sposób. Można się też wybrać na wycieczkę statkiem do Sztokhol-mu czy Tallina..

***Czym naprawdę jest Skandynawia?

Zlepkiem państw będącym wyżyną Europy? Skupiskiem narodowości dążących do dobro-

bytu? A może sztucznie uformowanym tworem, któ-

ry tworzy pozory świetlistej przyszłości Europy? Dla mnie Skandynawia, kraje zarówno lodu,

jak i ognia, to wspaniali ludzie, niesamowite miej-sca, bogata historia, piękno i prostota, a zarazem bogactwo, niepowtarzalna kultura.

Czy kiedyś tam jeszcze zawitam? Z pewnością tak.

Czy kiedyś tam zamieszkam? Niewykluczone! Czy moja koleżanka, przyszła wedding planer-

ka, zorganizuje mi ślub w  iście nordyckim stylu u boku przystojnego Norwega? Kto wie…

Jedno jest pewne: każdy, kto wraca z wyciecz-ki z kraju skandynawskiego, wrażeń przywozi co niemiara.

26

NA

NO

WO

St

ępion

e pi

óra

Page 27: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

BARTOSZ OSTAŁOWSKI jest jedynym na świecie profesjonalnym kierowcą wyścigowym i  dri�te-rem, który prowadzi auto bez użycia rąk – stopą. Obie ręce stracił w wieku 19 lat w wypadku komu-nikacyjnym. Mimo przeciwności losu nie poddał się. Stopami tworzy również obrazy, które można oglądać na wystawach w całej Polsce.

***W  samochodzie musisz podejmować decyzję w  ułamku sekundy. W  życiu prywatnym także jesteś taki pewny siebie i zdecydowany?

BENZYNA W ŻYŁACHZAMIAST KRWIJeśli myślisz, że dzięki pasji można pokonać największe nawet przeciwności losu, to masz rację…

SYLWIA ANTOSZEK (ROZMOWA)

– Tak, na co dzień też taki jestem, ale tego do koń-ca nie widać, ponieważ istnieje wiele innych czyn-ników wpływających na moją reakcję. Motosport bywa trochę brutalny, trzeba być bardzo zdeter-minowanym. Albo jedziesz, albo nie jedziesz. Nie możesz się oglądać na to, że przeciwnikowi będzie smutno, kiedy z tobą przegra. Dajesz z siebie 100 procent i  skupiasz się wyłącznie na zadaniu do wykonania. W  życiu codziennym tak się nie da. Zazwyczaj w pierwszej chwili przychodzi mi myśl do głowy, że zrobiłbym tak albo tak i  uciął jakąś rozmowę, albo bym się uparł, że chcę coś załatwić na swój sposób, nie licząc się przy tym ze zdaniem innych. No ale wiadomo, w życiu jest inaczej niż na torze, i zaraz zaczynam analizować, czy komuś właśnie nie będzie przykro albo jak zrobić, żeby wyszło jak najsprawiedliwiej itd. Wychodzi więc na to, że jednak nie zawsze taki jestem w  życiu prywatnym… (śmiech)

Jeśli już jesteśmy przy motosporcie, to powiedz, co cię napędza do działania. Sukces czy poraż-ka, po której wewnętrznie czujesz, że „jeszcze im wszystkim pokażesz”?

– Chyba sukces, ale generalnie sukcesów, o  jakich bym marzył, nie było zbyt wiele. Kiedy wygrywa-łem, uświadamiałem sobie, że daję radę i że to, co innym wydawało się nierealne, da się jednak zro-bić. Po prostu wierzyłem w  swoje możliwości. Po-rażka też jest ważna, uświadamia nam bowiem, co trzeba jeszcze zrobić, poprawić. I to również mnie motywuje. To taki klucz, żeby z jednej strony nie za-chłysnąć się sukcesem i nie popaść w zachwyt „o ja jestem super”, a  tym samym przestać pracować, rozwijać się, a z drugiej strony nie załamywać się po

27

NA

NO

WO

Pa

sje i

fascy

nacje

ludz

i

Page 28: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

porażce. To jak gdyby informacja zwrotna dla nas. Dowiadujemy się wtedy, co powinniśmy poprawić, żeby następnym razem wypaść lepiej. Porażka wca-le nie jest taka zła, nie powinna się stawać powo-dem do rozpaczy. Wszystko wnosi coś do życia…

A  myślałeś kiedyś o  tym, co by się stało, gdybyś wybrał inną drogę? Oczami wyobraźni widzisz siebie jako kogoś innego?

– Nie widzę… Gdybym, jakimś cudem, dał się ko-muś namówić, by porzucić motosport i  zająć się czymś innym, toby na pewno była kicha. Nie był-bym chyba do końca szczęśliwy i  nie cieszyłbym się tak bardzo pracą wykonywaną każdego dnia. Dzisiaj to, co robię, daje mi radość. Szczerze mó-wiąc, chyba nie dopuszczam do siebie myśli, że mimo wypadku mógłbym robić coś innego. Za-wsze chciałem w jakimkolwiek zakresie być zwią-zany z  motoryzacją. Na początku nie myślałem nawet o  tym, żeby zostać kierowcą, ale chciałem przy tym wszystkim pracować, odczuwać ową at-mosferę, uczestniczyć w tym świecie. Od dziecka miałem klapki na oczach. Były wyłącznie samo-chody, motosport, rajdy…

Skoro wróciliśmy do początku kariery, powiedz, jaki był twój pierwszy samochód.

– Audi 80. Przygotowywałem go sobie do ścigania sam w garażu. Pierwszy raz przy tym aucie mia-

łem styczność z  przeróbkami, modyfi kacjami, z różnymi rzeczami związanymi z fi zyką. Ale prze-konałem się, że nie wszystko będzie tak, jak to so-bie zaplanowałem. Drugim autem było BMW E30, pierwszy, naprawdę profesjonalny samochód, w którym się ścigałem na zawodach, przygotowa-nym pod wszelkie regulaminy. Mam go do dzisiaj i czuję do niego wielki sentyment… Może dlatego, że przekonałem wówczas sędziów, iż potrafi ę go prowadzić.

Jako jedyny Polak wystąpiłeś w The Grand Tour. Opowiedz, jak to się stało, że znalazłeś się w tym popularnym programie…

– To było dla mnie bardzo duże zaskoczenie, ale i wielka radość. Wspólnie z moją ekipą myśleliśmy już wcześniej o  tym, by się jakoś skontaktować z  Top Gearem. Okazało się jednak, że nie ma już tego programu, że Clarkson odszedł z  BBC. Pomy-ślałem: „Kurczę, wszystko przepadło, spóźniłem się”… A  tu nagle zimą przyszedł do nas e-mail, że producenci planują nowy program z Clarksonem, Hammondem i Mayem i chcą mnie zaprosić. Trzy razy sprawdzałem, czy to się dzieje naprawdę. Wrzuciłem szybko różne fi lmiki na swój kanał bartoszostalowski.com, opisałem je trochę po angiel-sku, żeby producenci zobaczyli, że jest gość, który prowadzi auto stopą… Później dopytywali jeszcze, czy naprawdę staruję w  zawodach i  normalnie ścigam się z  innymi kierowcami. I  wymyślili, że

28

NA

NO

WO

Pa

sje i

fascy

nacje

ludz

i

Page 29: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

widzę ożywioną rozmowę między kierowcą a pa-sażerami. Rzeczywiście widok kogoś, kto prowa-dzi auto stopą, może być dla wielu osób szokiem. Funkcjonariusze policji dzielą się z kolei na dwie grupy: tych, którzy są w  megaszoku, nie dowie-rzają i wprost pytają, czy można mieć w takiej sy-tuacji prawo jazdy, oraz tych o pokerowej twarzy, którzy normalnie sprawdzają dokumenty i życzą na koniec szerokiej drogi.

Motosport to twoja największa pasja, ale nie wszyscy wiedzą, że także malujesz. Czy robisz to, gdy jesteś zrelaksowany, czy przeciwnie  – wyła-dowujesz emocje, malując?

– Właściwie to nie wiem… Nigdy nie zwracałem uwagi na to, że zaczynam malować, kiedy jestem zrelaksowany. Ale to prawda, że przy malowaniu muszę mieć świeży umysł. W malarstwie pociąga mnie raczej abstrakcja, nie do końca jestem fanem tego, by odwzorowywać rzeczywistość. Na ob-razach malowanych dla wydawnictwa VDMFK,pokazujących jakieś motywy świąteczne czy pejzaże, staram się zawsze malować tak, by było widać, że zostało to namalowane, a  nie idealnie odwzorowane jak na fotografi i. Dlatego niekie-dy przesadzam z kolorami, ze strukturą materii. Przed rozpoczęciem pracy muszę sobie jakiś ry-sunek poukładać w  głowie, żeby coś fajnego od siebie dodać. Wciąż niestety brakuje mi czasu, by malować rzeczy naprawdę wartościowe, ponie-waż jestem trochę rozdarty między malarstwem a motosportem. Gdy pochłaniają mnie zawody, ja-kie np. dobrać opony itd., wtedy myślę tylko o na malowaniu. Fajnie by było mieć kilka dni luzu, by móc malować. No ale jest to rzeczywiście trudne.

Czy oprócz malowania i  motosportu masz inne pasje, o których świat jeszcze nie wie? Albo jakiś wyjątkowy sposób na relaks?

– Myślę, że chyba nie mam czegoś takiego. Relak-suję się w samochodzie. Samochody to całe moje życie. Jak dostałem na testy nowe RS6, chyba na trzy dni, powiedziałem sobie: „Kurczę, gdybym miał taki samochód dla siebie na co dzień, tobym już niczego innego do życia nie potrzebował”. Wstaję rano, wsiadam do tego auta, odpalam i od razu na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Tak, mocne, dobre samochody sprawiają mi olbrzy-mią radość. Lubię też fi lmy, stąd mój program

w programie zrobią takie minizawody. Sam wyjazd okazał się megaprzygodą. Mam na myśli poznanie Richarda i to, że zobaczyłem, jak naprawdę pracują duże ekipy… Wcześniej uczestniczyłem w nagraniu teledysku przed paraolimpiadą dla telewizji Chan-nel 4 i też wspominał to niezwykle miło. Ale w The Grand Tour pierwszy raz zetknąłem się z profesjo-nalistami, którzy wiedzą, jaka jest ich rola i dobrze ją spełniają. To naprawdę niesamowite przeżycie.

Masz jakiegoś motoryzacyjnego przewodnika, idola?

– Hmm… Trudno mi na kogoś takiego wskazać. Idę raczej własną wytyczoną drogą. Są jednak kie-rowcy, którzy mnie inspirują, np. Ben Collins, a na pewno KenBlock. Ten drugi zrobił gymkhanę mo-tocyklową, która sprzedała się w mediach w wielu milionach wyświetleń. Porwało to mnóstwo ludzi, niekoniecznie fanów motosportu, którzy zoba-czyli gościa wyprawiającego jakieś dziwne rzeczy z  samochodem, gdzieś skaczącego, przejeżdżają-cego bardzo blisko… Z Polaków idolami dla mnie byli na pewno Krzysztof Hołowczyc i  Leszek Ku-zaj, którzy odnieśli sukces nie tylko sportowy, ale i biznesowy czy medialny. Na początku marzyłem o tym, że fajnie by było pójść ich drogą. Później jed-nak doszedłem do wniosku, że ich doświadczenia znacznie się różnią od moich. Kiedy robiłem licen-cję, pytałem Leszka Kuzaja, co by mi radził, jak np. zmodyfi kować pasy bezpieczeństwa itd. Niewiele mi pomógł…. Dlatego od pewnego momentu zaczą-łem pisać własny scenariusz. W drifcie imponują mi kierowcy, którzy osiągają sukcesy, czyli przez trening zaczynają wygrywać. Z jednej strony trze-ba mieć talent, ale przede wszystkim gdzie jeź-dzić, gdzie trenować, a naprawdę mało jest takich miejsc w Polsce.

Jak reaguje policja i  inni kierowcy na drodze, kiedy widzą cię i zdają sobie sprawę z tego, że nie prowadzisz samochodu tak jak przeciętny kie-rowca?

– Nawet jeśli ktoś widzi stopę na kierownicy, to rzadko zdaje sobie sprawę z tego, że to naprawdę stopa. Coś tam się rusza po kierownicy, więc każdy zakłada, że to ręka. Czasami, kiedy stoję w korku i ktoś zagląda mi przez szybę, widzę w oczach lu-dzi zdziwienie. Najczęściej myślą, że robię sobie żarty, ale niekiedy pokazują kciuk w  górę albo

29

NA

NO

WO

Pa

sje i

fascy

nacje

ludz

i

Page 30: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

„Pasja na krawędzi”. Sam nie do końca mogę kręcić, ale mam w  głowie różne pomysły, jak to zrealizować, choć zaskoczyło mnie, że fi lm bywa taki drogi. Dotąd myślałem, że motosport jest naj-droższą pasją, tymczasem okazało się, że jest coś, co go przebija. Naprawdę fajne ujęcia, dynamicz-ne sceny, pokazywanie czegoś w  inny sposób  – tak, to sprawia mi wielką satysfakcję. Chciałbym, żeby kiedyś udało mi się rozwinąć ową pasję krę-cenia fi lmów.

Liczba twoich fanów ciągle rośnie. Czy w związ-ku z  tym masz jakieś psychofanki lub psychofa-nów?

– (śmiech). Były takie osoby, głównie kobiety, któ-re za wszelką cenę błagały, żeby mogły się ze mną przejechać. Na MotoShow w Krakowie pewna pani dosłownie biegła i błagała ochroniarza, by wpuścił ją na parking. Wiem, że później śledziła nas na za-wodach i w innych miejscach, ale na szczęście to odpuściła. Mimo wszystko to fajne, że moja osoba i to, że jeżdżę samochodem przy użyciu stóp, inte-resuje ludzi…

Skoro sam nawiązałeś do tematu kobiet, zdra-dzisz nam, jaki jest twój typ kobiety.

– Zaskoczyłaś mnie… Mam bardzo skomplikowaną sytuację, dlatego trudno mi na to pytanie odpowie-dzieć. Dobrze by było, gdyby kobieta lubiła choć trochę samochody i  była wyrozumiała. Żeby da-

wała mi przestrzeń i czas na moją pasję. Mogłaby też mieć swoją pasję, której by się oddawała, kiedy ja bym startował w zawodach. Zresztą mogłyby się te nasze pasje przenikać. Lubię robić różne rzeczy, ale często mi się to nie udaje, ponieważ nie chce mi się do tego przystępować samemu. Dlatego przez długi czas miałem psa, który mi we wszystkim to-warzyszył.

Czyli planujesz założenie rodziny?

– Hmm… jak się trafi odpowiednia osoba.

O co nigdy nikt cię w wywiadzie nie pytał?

– Nie pamiętam, tyle tego było… Pewnego razu ktoś mnie zapytał, co robię między zawodami a malowaniem. Mam bardzo mało wolnego czasu, ale wtedy wykorzystuję go na ćwiczenia fi zyczne albo wracam do malowania. W  wolnym czasie jestem uwolniony od wszystkiego, od wszelkich myśl i  wtedy całkowicie poświęcam się malowa-niu. Albo po prostu włączam telewizor. Oglądanie dobrych fi lmów również sprawia mi przyjemność, niekiedy oglądam jakiś fi lm kilka razy. Takimi fi lmami są „Nietykalni” albo „Szybcy i  wściekli”, chociaż z  tym drugim fi lmem dzieją się teraz ja-kieś kosmiczne rzeczy. Kiedy mam wolny czas, jestem zrelaksowany i  przychodzi mi wówczas do głowy mnóstwo fajnych pomysłów. Muszę to wszystko zapisywać, gdyż świetne pomysły przy-chodzą i następnego dnia uciekają.

Page 31: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

ó

Piłka nożna jest jedną z najbardziej popularnych dyscyplin sportowych na świecie. Mężczyźni re-gularnie zasiadają na trybunach lub przed telewi-zorami, by z zapartym tchem kibicować ulubionej drużynie. Mali chłopcy, zapatrzeni w  swoich pił-karskich idoli, marzą o tym, by w przyszłości być jak Messi, Ronaldo czy Lewandowski.

A  jak w tym piłkarskim świecie odnajduje się kobieta?

Wiem, co to spalony

Stereotypem powszechnie znanym jest stwierdze-nie, że kobiety nie wiedzą, co to spalony. Rzeczy-

wiście, jeżeli zapytamy przeciętną dziewczynę, dla której futbol to tylko dwudziestu dwóch spo-conych mężczyzn biegających za piłką, prawdopo-dobnie nie będzie miała takiej wiedzy lub rzeko-mo wie, ale nie potrafi tego wyjaśnić.

Jednak mówimy tutaj o paniach, które piłką się interesują. Mogą się one poszczycić wiedzą, której nie powstydziłby się prawdziwy znawca futbolu. Niejednokrotnie potrafi ą w tej kwestii mężczyznę zaskoczyć, dlatego nie warto generalizować.

Podobno są kobiety, które przypalą wodę na herbatę, nie potrafi ą przyszyć guzika czy pielę-gnować kwiatów. Ale są też takie, które doskonale orientują się w terminologii piłkarskiej. Teraz za-stanówmy się… Czy na pewno każdy pan wie, co to spalony?

„Kochanie, którzy to nasi”?

Chyba każdy z nas słyszał żart o mężczyźnie oglą-dającym mecz i kobiecie nieśmiało wtrącającej się z pytaniem: „Kochanie, a którzy to nasi?”. Dowcip bardzo słaby i z pewnością denerwujący dla przed-stawicielek płci pięknej, które z  piłką są za pan brat. Pokazuje to kolejny utarty, ale też wyolbrzy-miony stereotyp.

Czy dziewczyny naprawdę są aż tak mało roz-garnięte, że nie mają pojęcia, w jakich koszulkach gra nasza drużyna? Nie każda musi wiedzieć, w ja-kich strojach występuje FC Barcelona, Bayern Mo-nachium czy Manchester United. Jednak, zapew-niam was, drodzy panowie, większość z  nas wie, że polskie barwy narodowe to biały i czerwony.

ANNA MATOGA

O SPORCIE PODOBNO (NIE) KOBIECYM…Według badań przeprowadzonych w 2012 roku co trzecia kobieta w Polsce ogląda mecze piłkarskie, ponieważ interesuje się piłką nożną, 15 proc. w ten sposób wspólnie spędza czas ze swoimi znajomymi, a aż 40 proc. z nich ogląda mecze razem ze swoim partnerem

31

NA

NO

WO

Pa

sje i

fascy

nacje

ludz

i

Page 32: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

Kibic sezonowy

Czy kobieta utożsamia się z klubem, któremu kibi-cuje? Czy nosi dumnie koszulkę klubową? A może jest to tylko kolejna rzecz w  jej szafi e, niemająca większej wartości?

Prawdziwe kibicki wiernie dopingują ukocha-ny klub bez względu na wyniki. Co tydzień poja-wiają się na stadionach. Z dumą chwytają w dłoń szalik i  wstają, by odśpiewać hymn. Większość z nich już od wczesnego dzieciństwa wychowywa-na jest przez ojców, braci czy dziadków w duchu kibicowskiej miłości do drużyny. Nie mniej niż panowie odczuwają do niej przywiązanie. Mają szacunek do barw klubowych. Cechują się więk-szą kulturą kibicowania niż część przedstawicieli płci męskiej.

Z pewnością wśród pań znajdziemy mniej przy-padków fanatyzmu – zjawiska, które nie wnosi nic dobrego do futbolu, ale wręcz przeciwnie, często działa na szkodę klubu. Dlaczego więc w dalszym ciągu są niedoceniane i  nazywane największymi sezonowcami?

Serial, fi lm, a może mecz?

Wbrew pozorom istnieje rzesza kobiet, które wolą obejrzeć mecz 1/8 fi nału Ligi Mistrzów niż kolejny odcinek serialu „Barwy szczęścia” czy iść do kina na komedię romantyczną. Coraz częściej zdarza

się, że panie chętnie zasiadają przed telewizorem i zacięcie kibicują ulubionej drużynie.

Według badań przeprowadzonych w 2012 roku co trzecia kobieta w  Polsce ogląda mecze piłkar-skie, ponieważ interesuje się piłką nożną, 15 proc. w ten sposób wspólnie spędza czas ze swoimi zna-jomymi, a aż 40 proc. z nich ogląda mecze razem ze swoim partnerem. To chyba wystarczający do-wód na to, że futbol stał się dla nas interesujący, a  czas spędzony na jego oglądaniu to nie droga przez mękę, ale czysta przyjemność.

„Czy Ronaldo dzisiaj gra? Nie? To nie oglądam”

Większość mężczyzn sądzi, że jeżeli kobieta już za-siądzie przed telewizorem i zdecyduje się obejrzeć mecz, to z  pewnością głównym powodem musi być chęć zobaczenia przystojnych piłkarzy biega-jących po boisku. No tak… przecież tylko czekamy na to, kiedy Ronaldo strzeli gola, a następnie zdej-mując koszulkę, dumnie zaprezentuje umięśniony tors. Oczywiście, jest trochę prawdy w tym, że lu-bimy oceniać urodę piłkarzy.

Jednak większość pań interesujących się pił-ką nożną uwagę zwraca przede wszystkim na umiejętności techniczne, a  nie walory fi zyczne piłkarza. Zawodnik ma imponować dobrą formą, skutecznymi zagraniami czy efektownym dry-blingiem. W rzeczywistości nawet najprzystojniej-szy futbolista nie przykuje naszej uwagi, kiedy na boisku jest po prostu słaby.

Korki zamiast szpilek

Żeńska odmiana futbolu jest dyscypliną wzbudza-jącą niemałe emocje. Piłkarki wciąż są niedoce-niane, a piłkę nożną traktuje się jako sport typowo męski. Kobiecy futbol w  Polsce w  dalszym ciągu pozostaje w  fazie rozwoju. Profesjonalnych klu-bów jest jak na lekarstwo, a zainteresowanie me-diów także znikome. Sponsorzy chętniej wspierają drużyny męskie, ponieważ jest to bardziej docho-dowe.

Czy kobiety powinny grać w piłkę nożną? Zda-nia są podzielone. Jedni reagują entuzjastyczne, drudzy uważają, że jest to dla nich sport zbyt bru-talny. Należy jednak podkreślić, że profesjonalne zawodniczki swoimi umiejętnościami piłkarskimi w  żaden sposób nie ustępują mężczyznom. Być może są nawet lepsze.

32

NA

NO

WO

Pa

sje i

fascy

nacje

ludz

i

Page 33: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

Kolorowe race, duszący dym unoszący się w po-wietrzu, przekleństwa kierowane z trybun w stro-nę sędziów i piłkarzy – to typowy obrazek widocz-ny na większości stadionów sportowych w Polsce. Prawdziwy, ale czy normalny?

Sobota, godzina 20.30, mecz Cracovii z Wisłą Kraków. Chociaż pierwszy gwizdek jeszcze nie za-brzmiał, „święta wojna” na trybunach trwa już od kilku godzin. Zwolennicy wrogich sobie drużyn rywalizują, tworząc coraz bardziej naszpikowane przekleństwami hasła.

Ich kreatywność jest niezwykle imponująca. Błyskawicznie przechodzą do fizycznego wyra-żania agresji. W ruch idą butelki, zapalniczki, wszystko, co akurat mają pod ręką. A mecz? Sta-nowi tylko dodatek.

Ciekawe, ilu z tzw. kibiców (patriotów, fanaty-ków, ale nie kiboli!) orientuje się w przebiegu spo-tkania – w której minucie padł gol, kto dostał żółtą kartkę i dlaczego trener jednej z drużyn został ode-słany na trybuny. Z drugiej strony nie ma czemu się dziwić. Przecież to tylko drugorzędna sprawa, a wynik można sprawdzić w internecie.

Najważniejszy cel to pokazać wrogom, kto rzą-dzi w mieście i bynajmniej nie chodzi tutaj o kwe-stie sportowe.

W jaki sposób to zrobić? Pomysłowość fanów bywa nieograniczona. Słowna zniewaga, rzucanie krzesełkiem wyrwanym z trybuny (pomińmy fakt,

ANNA MATOGA

KIBIC, FANATYK, PATRIOTA – NIE KIBOL!Niewiele osób ma świadomość tego, że piłkarze nie żywią do siebie urazy, a spór toczy się wyłącznie pomiędzy grupami kibicowskimi

że mecz odbywa się na własnym stadionie) – to tyl-ko kilka z możliwych metod. Dobrym rozwiąza-niem będzie również podpalenie szalika klubowe-go rywali – największa obraza, ale też prowokacja do wszczęcia burd. Do dzieła, drodzy kibice! Dodat-kowym atutem jest to, że przy okazji ucierpią funk-cjonariusze policji i ochrony. Lepiej być nie może.

Skąd się bierze ta domniemana nienawiść mię-dzy drużynami? Niewiele osób ma świadomość tego, że piłkarze nie żywią do siebie urazy, a spór toczy się wyłącznie pomiędzy grupami kibicowski-mi. Przepychanki między zawodnikami są stałym elementem meczu, ale parafrazując powszechnie znaną maksymę – „co stało się na boisku, zostaje na boisku”.

Jest prawdą, że gracze, ulegając presji ze stro-ny swoich sympatyków, bardzo często stronią od okazywania szacunku rywalowi. Zawiść wśród szalikowców bywa tak głęboko zakorzeniona, że wszelkie próby jej złagodzenia zawodzą. Oficjalny rozejm zawarty między klubami po śmierci Jana Pawła II, zagorzałego fana piłki nożnej, również nie przyniósł rezultatu. Fanatycy czy też patrioci (ale nie kibole!), jak sami twierdzą, pragną dobra swojej drużyny.

Dlaczego więc narażają klub na duże straty finansowe w związku z ich licznymi występkami podczas meczów, a po serii przegranych spotkań dopuszczają się gróźb w stosunku do piłkarzy, tre-nera czy prezesa? Takie zachowanie umotywowa-ne jest bezgraniczną miłością i oddaniem. Nie ma w tym nic złego.

Oto portret typowego klubowego patrioty XXI wieku, który często zamiast wsparcia stanowi dla swojej drużyny największe utrapienie. Czy wła-śnie taki powinien być prawdziwy kibic?

33

NA

NO

WO

Pa

sje i

fascy

nacje

ludz

i

Page 34: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

Od pewnego czasu zapanowała moda do bycia na topie. Od tego zależy wszystko. Wciąż pojawiają się nowe gwiazdki Instagramu, a stare – wymyśla-ją historie z kosmosu, żeby nie wypaść z obiegu.

Żyjemy w czasach, kiedy wygląd liczy się bar-dziej niż rozum. Najważniejsze, żeby błysnąć. Czymkolwiek. Ważne, by zaistnieć.

Przez ostatnich kilka miesięcy Polska żyła hi-storią pewnej fi t pary celebrytów. On  – znawca chyba każdej tematyki  – nawołujący do zmiany i określający to „treningiem życia”. Ona – mająca problemy ze złożeniem pojedynczego zdania, mało mówiąca i niewiele wiedząca – próbująca przeko-nać swoich „fanów”, czyli grupę dwunasto- lub piętnastolatków, że „dla chcącego nic trudnego”, gdyż ona sama osiągnęła wszystko ciężką pracą.

Ciekawe, ile trudu włożyła w przekonanie swo-jej rodziny, by pomogła jej fi nansowo w  owym dziele? Swoich pseudofanów kocha, hejterów blo-kuje, a  wszelkie komentarze, które nie sprzyjają łechtaniu jej ego, są po prostu usuwane.

Jednak ostatnio można zauważyć dość istotną przemianę. Po stu dniach nieobecności w  social mediach nasza para wróciła! I to w wielkim stylu. Aż można było trzasnąć drzwiami obrotowymi!

Mamy nawrócone małżeństwo, kochające wszystkich i  dzielące się resztą oszczędności na zbożny cel. No więc jak ich nie kochać?! Oczywi-ście, wiele osób nabrało się na tę historię, a w mo-

CELEBRYCI OD SIEDMIU BOLEŚCI

Żadna praca nie hańbi, ale jeśli chcemy czymś zabłysnąć, to wystarczy się posypać brokatem. Wychodzi na to samo, a ambarasu mniej

KATARZYNA STACHOŃ

mencie kiedy zaczęto obydwojgu wyciągać drobne kłamstwa, zmieniali strategię.

Joseph Goebbels powiedział: „Kłamstwo powtó-rzone tysiąc razy staje się prawdą”. W przypadku naszych celebrytów sprawdza się to w stu procen-tach.

Nie wierzę w ich przemianę i wielką skruchę. A żebranie o sponsorów zostawię bez komentarza. Hasła „nie mamy za co żyć” i „musimy oszczędzać” nie układają się jakoś w spójną całość, zwłaszcza kiedy patrzy się na ich zakupy i udział w bardzo modnym festiwalu. Chyba że mamy inny rodzaj „modelki z Dubaju”.

Żadna praca nie hańbi, ale jeśli chcemy czymś zabłysnąć, to wystarczy się posypać brokatem. Wychodzi na to samo, a ambarasu mniej.

34

NA

NO

WO

St

ępion

e pi

óra

Page 35: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

Empatyczny stosunek, wyrozumiałe podejście, ludzkie traktowanie… Który to już raz narzekali-śmy, że nie każdy nauczyciel akademicki jest do-brym pedagogiem?

Nieraz wychodząc z zajęć, w myślach (niestety, czasem werbalnie) mieszamy wykładowców z bło-tem. Czemu?

Pan doktor bez powiadomienia nie przyszedł na zajęcia na 8.00 rano, u  pani profesor nie ma mowy o chociażby jednej nieobecności, a pan ma-gister kpi z ciebie i traktuje cię jak… ucznia I klasy szkoły podstawowej?

Znane to nie od dziś i  znane będzie po wsze czasy.

Dlaczego tak trudno dojść studentom do poro-zumienia z nauczycielami akademickimi?

Być może problemem jest to, że nie każdy z  nich czuje się pracownikiem dydaktycznym, a  możliwość kontynuowania kariery naukowej zapewnia tylko permanentny kontakt ze studenta-mi. Uczelnia jest miejscem rozwoju intelektualne-go, mającym na celu zwiększenie wiedzy studenta i  poszerzenie jego horyzontów. Lubimy jednak, gdy wykładowcy nie poszerzają ustalonego czasu zajęć oraz nie zwiększają czasu egzaminowania z trzech godzin do dziewięciu.

Ktoś mógłby pomyśleć – to jeszcze nic strasznego. Dobrze. Co w takim razie powie na to, że istnieją ćwi-czenia, na których wyrażanie własnego zdania nie jest pozytywnie odbierane, a gremialny udział w dys-kusji sprowadza się do jej rychłego zakończenia?

Dziećmi już nie jesteśmy, a  rybami nigdy nie byliśmy, więc czemu głosu nie mamy?

Tak, tak, takie historie mają miejsce. Spokojnie, nie każdy wykładowca to w  naszych oczach dia-beł wcielony! Istnieją znani i  lubiani nauczyciele akademiccy, zaangażowani w życie studentów, ich aspiracje oraz możliwości, z zapałem przekazują-cy wiedzę, również – swój czas (niekiedy prywat-ny!) oraz dużo pozytywnej energii.

Na takich ludzi trzeba w życiu stawiać. Zdarza się wstać lewą nogą, samochód w drodze do pracy ma prawo czasem stanąć na środku ulicy, a poran-ny korek może zepsuć nawet najlepszy humor  – innymi słowy, każdy z nas ma gorszy dzień.

Jedno jest pewne – mimo wszelkich przeciwno-ści dnia codziennego „miej serce i patrzaj w serce”. Dobro powraca w  najmniej spodziewanym mo-mencie…

CZŁOWIEKIEM JESTEŚ I NIC, CO LUDZKIE… JEST CI OBCENieraz wychodząc z zajęć, w myślach (niestety, czasem werbalnie) mieszamy wykładowców z błotem. Czemu?

ALEKSANDRA WĘGLARZ

Wykładowca? Nauczyciel? Uczeń? Student? Mianowicie…

każdy z nich ma jedno życie. Niezależnie od zawodu,

cech szczególnych, rodowodu. Rodzimy się jako LUDZIE, a żyjemy często w trudzie. I pragniemy wzajemności, a nie podkładania nóg.

Litości!

Patrycja Porąbka

35

NA

NO

WO

St

ępion

e pi

óra

Page 36: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

Jest wiele rzeczy, które bardzo mnie w  ludziach denerwują, ale jednego nie mogę znieść – znieczu-licy. Obojętności na krzywdę, cierpienie i potrzeby innych.

Czy to się leczy? Czy można temu zapobiec? Trudno się przecież godzić na świat, w którym

liczy się wyłącznie własna wygoda i w którym nie ma miejsca na zwykłe odruchy serca.

Pochodzę z małej miejscowości, dlatego też nie miałam dużej styczności z tym zjawiskiem. Teraz, gdy rozpoczęłam studia w wielkim mieście, gdzie liczba mieszkańców przekracza 3 tys., gdzie jest zarówno dużo młodych, jak i starszych osób, gdzie każdego dnia na ulicy mijam tysiące ludzi, widzę, jak bardzo jesteśmy zapatrzeni w siebie.

Zacznę od sytuacji, która zdarza się notorycz-nie, której jesteśmy świadkami każdego dnia, o której wspominali twórcy wielu kampanii spo-łecznych, nauczyciele, wykładowcy, a także od naj-młodszych lat zwracali na nią uwagę (bądź nie) ro-dzice. Mam na myśli ustępowanie miejsca osobom starszym w tramwaju czy autobusie.

Standardowy przykład. Na podwójnym miej-scu siedzą dwie młode dziewczyny, najprawdopo-dobniej licealistki. Pojazd zatrzymuje się na przy-stanku. Wchodzi starsza pani z laską, rozgląda się, po czym staje przed nimi za szklaną szybką.

Co robią zasiedziane i  zagadane koleżanki? Odwracają głowy i udają, że nie widzą. Aż się we mnie gotuje, jak obserwuję takie rzeczy. Nawet z  czystej uprzejmości można zapytać, czy może owa pani chce usiąść, z nadzieją, że odpowiedź bę-

dzie przecząca. W tym przypadku krytyce podlega zachowanie głównie ludzi młodych.

Pozostańmy jeszcze przez chwilę przy temacie osób starszych. Niedawno, wsiadając do autobusu pełnego ludzi, widziałam, już z daleka uśmiechają-cą się do mnie starszą panią. Zapytałam, czy mogę obok niej usiąść. Odpowiedziała, że zauważyła mnie, jak wsiadałam, i  trzymała dla mnie wolne miejsce.

Kobieta przez całą drogę opowiadała mi o tym, jak dawniej było w Krakowie, wtedy gdy ona cho-dziła do szkoły. Pewnie pomyślicie, że zanudziła mnie swoimi „mądrościami”, jaka ta młodzież te-raz niedobra i że za jej czasów było lepiej. Otóż nie.

To była jedna z  przyjemniejszych rozmów, ja-kich miałam okazję być uczestnikiem. Podróż trwająca zazwyczaj godzinę minęła jak 5 minut. Widać, że starsza kobieta potrzebowała tej roz-mowy. Była bardzo szczęśliwa, jak z zainteresowa-niem jej słuchałam.

Na pewno wielu z Was ma jeszcze babcię albo dziadka. Pomyślcie teraz, ile razy zapytali się was o  coś, a  wy zdawkowo odpowiadając, kończyli-ście temat. Ile razy chcieli z  wami porozmawiać, ale mieliście ciekawsze zajęcia. Nie zdajemy so-bie sprawy z tego, że najwięcej uwagi potrzebują właśnie tacy staruszkowie, którzy czują się bardzo samotni.

Nie musimy ich daleko szukać. Krótka rozmo-wa z  własnymi dziadkami czy ze starszą kobietą w komunikacji miejskiej wystarczy. Ich uśmiech – bezcenny.

TUMIWISIZM – WSPÓŁCZESNA CHOROBANie chodzi o wielkie słowa i spektakularne czyny, ale o codzienne, drobne gesty zwykłej ludzkiej życzliwości

KAROLINA CICHOSTĘPSKA

36

NA

NO

WO

St

ępion

e pi

óra

Page 37: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

Liczba ludzi bezdomnych przekracza nasze wy-obrażenia, jest ich więcej niż przystanków w  ca-łym Krakowie. Ale czy zwracamy na nich uwagę? Okej, jak przechodzę obok człowieka, od którego na kilometr czuć alkohol, to odwracam głowę. Przyznaję się. Czasem jednak nie wszyscy biedni ludzie to pijacy i kryminaliści.

Kiedy widzę kogoś, kto już na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie człowieka niemającego da-chu nad głową, to moją pierwszą myślą jest „cieka-we, co się stało, że spotkał go taki los”. Jest wielu naciągaczy, to prawda, ale są też tacy, którzy za kawałek chleba zrobią wszystko.

Mama zawsze mi powtarzała, że jeśli takie-mu człowiekowi zaproponujesz bułkę i  będzie ci wdzięczny, to jest to uczciwa osoba nieszukająca pretekstu, żeby dać jej złotóweczkę, którą zaraz, jak odejdziesz ulicę dalej, wyda na alkohol czy pa-pierosy.

Tutaj przypomina mi się fragment skeczu Ceza-rego Pazury, który brzmiał tak:

„Z  limuzyny wychodzi bogato ubrana dama, złote szpilki, złoty zegarek. Przechodzi obok jakiegoś żebraka, który ją zaczepia i  prosi o  złotóweczkę. Bogaczka z  manierą otwie-ra złotą torebkę, wyciąga z  niej gruby złoty portfel, a  z  niego złotówkę i  mówi do żebra-ka: »Proszę, tylko nie wydaj na głupoty«, na

co bezdomny jej odpowiada: »Dobrze, kupię sobie domek«”.

Nie bądźmy uprzedzeni do bezdomnych! Jeśli mamy taką możliwość, kupmy im drożdżówkę czy butelkę wody. Pomyślmy, że jest im gorzej w życiu niż nam.

Ostatni problem, który chciałam poruszyć, dotyczy zwierząt. Nie będę tutaj przybierać posta-wy szalonego animalsa, ale osoby mającej własne zwierzęta, dbającej o nie i okazującej im szacunek.

Moi drodzy, to nie wymysł „psich psychologów” czy innych badaczy, ale zwierzęta naprawdę czują i cierpią. Nie trzeba być jasnowidzem, żeby zauwa-żyć, że zwierzakowi dzieje się krzywda. Słyszymy o tym w radiu, telewizji, czytamy w internecie. Je-śli nie mam czasu, możliwości czy pieniędzy na za-dbanie o zwierzę, to się takiej odpowiedzialności nie podejmuję. Zamiast znęcać się nad nim, zabi-jać, można je oddać do schroniska. Tam na pewno znajdzie się ktoś z większą dawką rozumu, kto za-pewni mu dom i opiekę.

Nie zburzymy muru obojętności, ale ważne jest to, jaką postawę przyjmiemy w  naszym „tu i  teraz”. Czy potrafi my wznieść się ponad własne „ja”, „mnie”, „mój”, moje” i wykrzesać z siebie cho-ciaż odrobinę empatii? Nie chodzi przecież o wiel-kie słowa i spektakularne czyny, ale o codzienne, drobne gesty zwykłej ludzkiej życzliwości.

37

NA

NO

WO

St

ępion

e pi

óra

Page 38: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

W  dzisiejszych czasach bycie „idealnym” stało się bardzo modne. Każdego dnia jesteśmy wręcz atakowani przez media zdjęciami ukazującymi piękne, wysportowane sylwetki, z przesadnie wy-rzeźbionymi różnymi częściami ciała. Internet przepełniony jest radami, dzięki którym, z pewno-ścią, bardzo szybko zgubimy kilkadziesiąt kilogra-mów i osiągniemy wymarzoną fi t formę.

Niestety, większość tych jakże cennych wska-zówek to tylko puste obietnice, niemające żadnego pokrycia w rzeczywistości. Jedyne, co uda nam się osiągnąć, to natychmiastowy efekt jo-jo, a w naj-gorszym wypadku długoterminowy pobyt w szpi-talu. Czy jest ktoś chętny?

W  XXI wieku nie ma miejsca dla krągłych kształtów niczym z barokowych obrazów Ruben-sa. Zdjęcia pokazujące kobiety z dodatkowymi ki-logramami, cellulitem czy rozstępami traktowane są jako nieestetyczne, a  czasem nawet obrzydza-jące. Na portalach społecznościowych zawrotną karierę robią tak zwane fi tnesiary  – kobiety pre-zentujące swoje „idealne” sylwetki wypracowane podczas codziennych katorżniczych treningów.

Czy wygląd, który prezentują na zdjęciach, jest tylko efektem pracy na siłowni?

Owszem, aktywność fi zyczna to kluczowa sprawa, jednak równie ważny pozostaje dobry sprzęt fotografi czny, odpowiednio przybrana poza podczas sesji oraz późniejsza obróbka komputero-wa. Prawdę mówiąc, w dobie rozwiniętej elektro-niki każda kobieta może wyglądać jak podziwiane przez nas celebrytki z Instagrama.

Moda na bycie „idealnym”, chociaż śmieszna, bywa również bardzo niebezpieczna. Swoje żniwo zbiera głównie wśród młodych dziewczyn, które

ulegając presji ze strony społeczeństwa, popada-ją w  nieuzasadnione kompleksy. Nie chodzi tylko o wymarzony przez wiele kobiet rozmiar „0”. Ideal-na fryzura, makijaż, paznokcie, rzęsy, nos, zęby, oczy, usta, nawet najmniejsza część ciała musi taka być.

Próżno szukać miejsca na mankamenty, któ-re czynią nas wyjątkowymi. Dążymy do tego, co przez zepsuty świat jest akceptowane i  uważane za estetyczne.

Kolejne „gwiazdy”, dumne ze swoich spektaku-larnych metamorfoz, wyglądają niczym hurtowo wyprodukowane lalki wychodzące spod skalpela jednego chirurga plastycznego. Z  napompowany-mi policzkami, sparaliżowanymi czołami, napuch-niętymi ustami przez wielu podziwiane, stawiane za wzór piękna i, o  zgrozo, naturalności. Same rzadko przyznają się do jakiejkolwiek ingerencji chirurgicznej, podając absurdalne powody swoich powalających na kolana przemian.

Spójrzmy prawdzie w oczy – naturalność nie bywa dzisiaj w cenie. Uważamy, że to, co sztuczne i jak najbardziej odbiegające od natury, jest godne podziwu. Ulegając magii kolorowych magazynów, sami mamy ochotę zmienić coś w  swoim wyglą-dzie. Przecież zawsze znajdzie się jakiś szczegół, który można poprawić. Warto jednak się zastano-wić nad tym, czy chcemy, by w przyszłości istniały wyłącznie kobiety wyglądające jak karykaturalne kopie, pozbawione indywidualności…

NATURALNOŚĆ NIE JEST W CENIECzy chcemy, by w przyszłości istniały wyłącznie kobiety wyglądające jak karykaturalne kopie, pozbawione indywidualności?

ANNA MATOGA

38

NA

NO

WO

Pi

ękną

być

Page 39: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

PATRYCJA PORĄBKA

Polska to piękny biało-czerwony kraj. A  raczej biało-czarny, bo przecież dla Polaków każda rzecz może być jedynie biała albo czarna. Chociaż… ko-loru czarnego u naszych towarzyszy też często nie akceptujemy…

Ponadto w wielu kwestiach się nie zgadzamy i nie dajemy możliwości wyboru swoim rozmów-com. Nie ma dla nas kompromisów ani rozwiązań satysfakcjonujących obydwie strony. Konserwa-tywne podejście do życia i  twardo przyjęte zasa-dy umożliwiają jedynie branie pod uwagę zdania drugiej osoby, które i  tak fi nalnie – nie stanowi żadnej wartości.

Lubimy oczywiście od czasu do czasu pójść na imprezę lub strzelić sobie piwko przed blo-kiem. Rzecz jasna, niezbyt często. Góra pięć razy w tygodniu. Ewentualnie w weekend. Bo przecież – zgodnie z  chrześcijańską wiarą  – należy dzień święty święcić. A my, Polacy, przestrzegamy zasad religijnych, wyróżniając się przy tym niezmiernie w  stosunku do innych europejskich krajów. Po każdym sobotnim świętowaniu, często w połowie żywi, dzięki atrakcjom, które spotkały nas zeszłej nocy, idziemy do kościoła i przystępujemy do gor-liwej modlitwy.

Podrywamy również w  sposób wyszukany i  wysublimowany. Pytamy naszą wybrankę, czy spadła z nieba albo czy jest z kosmosu. Oczywiście wskazując na jej tyłek, który jest „nie z tej ziemi”. Kobieta – zwykle uraczona naszym taktem i kultu-rą osobistą – zgadza się na wszystko, poczynając od niewinnego zapisania numeru telefonu w miejscu wybranym przez mężczyznę. Rzecz jasna, podkre-śla przy tym, że wcale nie czyni tak z każdym nowo poznanym facetem i  ma zasady, których ściśle przestrzega.

A U POLAKA CO W SERCU, TO W KAŻDYM SŁOWIE I W … ROWIE

Kiedy idziemy na fi rmową imprezę ple-nerową, musimy do cna skorzystać z  jej dobrodziejstw. Jemy tyle, ile tylko jesteśmy w stanie, pijemy do upadłego. Ewentualnie, gdy nasze możliwości sięgną zenitu, zabie-ramy do domu pozostałości ze stołu lub za-mawiamy dokładkę na wynos. Natomiast w celu wykonania kulturalnego transpor-tu alkoholowego używamy plastikowych butelek po tymbarkach. Działamy prak-tycznie i ekonomicznie, ponieważ „szkoda, żeby coś się zmarnowało”, a poza tym sko-ro „za darmo to bierzemy”

Jako prawdziwi Janusze biznesu – ko-rzystamy z wszelkich napotkanych promo-cji. Nic wartościowego nie może umknąć naszemu bystremu oku. Czy to piękna zwiewna sukienka w  środku zimy albo może mięciutka puchowa kurteczka zaku-piona w  ciągu wakacji? Każda rzecz „kie-dyś się przyda”, a  poza tym „takiej okazji nie można zmarnować”.

Ale przecież to wszystko nie dzieje się bez powodu!

Pracujemy – dużo i  ciężko. Zarabiamy – nieważne ile, ważne, że zawsze za mało. Coraz częściej wyjeżdżamy poza granice Polski – „za chlebem”, wracając co jakiś czas do swoich rodzin. Nasze życie nie jest usłane różami. Ale mimo to jesteśmy wspólnotą, której dobrobyt wzrasta z roku na rok. Miejmy nadzieję, że kiedyś będzie-my mogli żyć spokojnie. Co więcej, przesta-niemy się martwić o każdy następny dzień i w końcu poczujemy prawdziwy bezmiar szczęścia!

39

NA

NO

WO

St

ępion

e pi

óra

Page 40: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

Wiosną i latem kobiety zaczynają bardziej o siebie dbać, czyli zwracać uwagę na skórę, włosy, cerę i  paznokcie. Po zimie zarówno włosy, jak i  skóra potrzebują odbudowy i  regeneracji, skóra na na-szym ciele jest bowiem pozbawiona blasku, włosy przesuszone, a cera blada i podrażniona

Co zrobić, żeby poprawić kondycję i wygląd na-szego ciała? I wyglądać latem piękniej?

Najlepiej zacząć od… diety. Właściwe podejście do pielęgnacji skóry warto rozpocząć od zwróce-nia uwagi na to, co się je. Dobrze skomponowana i zbilansowana dieta, bogata w witaminy A, B2, C, E i F, skutecznie poprawi stan skóry.

Skóra

Źródłem witaminy A  są m.in. warzywa, np. mar-chew, pomidory, papryka, zielony groszek, fasolka szparagowa, brokuły, produkty białkowe, np. peł-notłuste mleko, sery, żółtka, jak i tłuszcze rybne.

Witaminę B2 zawierają zarówno małże, jak i  groch, fasola, szpinak, seler naciowy, a  także grzyby oraz orzechy.

Witamina C znajduje się w  czarnych porzecz-kach, brukselce, cytrusach i  brokułach, a  wita-mina E w nasionach słonecznika, orzechach, mi-gdałach, produktach pełnoziarnistych, bananach i kukurydzy.

Jedząc oliwki, kiełki pszenicy, nasiona dyni, pestki słonecznika i  ryby morskie, dostarczymy z kolei organizmowi witaminy F.

LATEM KOBIETY PIĘKNIEJĄ…Wystarczy 15 minut dziennie przebywać na słońcu, by dostarczyć cerze zalecaną dawkę witaminy D

KATARZYNA STACHOŃ

Page 41: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

Włosy

Masz wrażenie, że Twoje włosy nie rosną? Że koń-cówki się łamią i  długość włosów kompletnie się nie zmienia?

Podzielę się bardzo szybkim w przygotowaniu, tanim i prostym sposobem na porost włosów. Jed-nak zanim zaczniesz tę kurację, koniecznie pode-tnij zniszczone końcówki w zakładzie fryzjerskim, a  następnie zmierz długość swoich włosów lub zrób zdjęcie ich długości. Po dwóch miesiącach bę-dziesz zachwycona efektami.

Wystarczy, że codziennie wieczorem zaparzysz dwie łyżki siemienia lnianego, całe ziarna (naj-lepiej złote, ponieważ mają delikatniejszy smak i zapach) wodą o temperaturze ok. 80°, a rano na czczo wypijesz. To wszystko! Powtarzaj czynność codziennie, przez dwa miesiące. Twoje włosy uro-sną ok. 10 cm. Po dwóch miesiącach należy zrobić przerwę, trwającą mniej więcej miesiąc.

Zacznij od wnętrza organizmu

Siemię lniane, czyli płaskie nasiona lnu zwyczaj-nego, wpływa korzystnie nie tylko na włosy, ale i  przewód pokarmową (łagodzi dolegliwości żo-łądkowo-jelitowe). Błonnik zawarty w  siemieniu

przy wypijaniu dużej ilości wody zapobiega za-parciom, gdyż poprawia ruchy perystaltyczne jelit. Stanowi także pożywkę dla dobrych bakterii bytujących w jelitach, które wspomagają oczysz-czanie ze złogów.

Konsystencja kisielu, którą przybiera siemię zalane wodą, odpowiada za działanie osłonowe i łagodzenie dolegliwości bólowych przewodu po-karmowego.

Cera

Andrzej Rosiewicz śpiewa „Najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny”, mając w  tym wiele racji, ponieważ Polki uważane są za jedne z naj-piękniejszych kobiet na świecie. Dlaczego? Dzięki swoim nieskazitelnym cerom, które zawdzięczą m.in. witaminie D, pochodzącej ze słońca. Do-kładniej – z syntezy skórnej, która pod wpływem promieniowania słonecznego pokrywa aż do 90 proc. dziennego zapotrzebowania na witaminę D.

Wystarczy 15 minut dziennie przebywać na słońcu, by dostarczyć cerze zalecaną dawkę wi-taminy D. Niestety, położenie geografi czne Polski daje nam takie możliwości jedynie od kwietnia do września. W  pozostałych miesiącach zostaje nam wyłącznie suplementacja.

41

NA

NO

WO

Pi

ękną

być

Page 42: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności

Olej rycynowy wytłacza się z  nasion rącznika pospolitego, czyli jest to olej roślinny znany na całym świecie, dzięki właściwościom przeciw-bakteryjnym i  przeciwzapalnym. Ale nie tylko. Jego właściwości medyczne i  terapeutyczne wy-korzystuje się w pielęgnacji włosów, skóry i pa-znokci. Znajdziemy go w  przeróżnych kosme-tykach, olejkach do masażu, mydłach, a  także lekach.

Latem nietrudno o oparzenia słoneczne. Jeśli nam się to przytrafi , właśnie olej rycynowy za-łagodzi ból. Wystarczy, że zamoczysz wacik lub opatrunek w  oleju rycynowym i  nałożysz bez-pośrednio na skórę. Następnie pozostaw okład na godzinę, a  po upływie tego czasu dokładnie spłucz letnią wodą. Właściwości olejku wpłyną łagodząco i nawilżająco na skórę.

Olej rycynowy jest świetnym produktem na porost włosów. Pobudza krążenie krwi i  jej do-pływ do mieszków włosowych. Zawiera pożą-dane kwasy tłuszczowe omega-6. Olej najlepiej wmasować w skórę głowy oraz nałożyć na całą długość włosów i końce, a następnie nałożyć fo-liowy czepek i położyć się spać. Następnego dnia wystarczy spłukać dużą ilością letniej wody. Taki zabieg wzmacnia, odżywia i nawilża, dzięki cze-mu ułatwia rozczesywanie, zapobiega elektryzo-waniu i łamaniu się włosów.

Marzysz o długich, gęstych i grubych rzęsach? Po dokładnym oczyszczeniu oczu z makijażu na-łóż olejek na całą długość swoich rzęs i pozostaw na pół godziny. Używaj olejku codziennie i ciesz się niepowtarzalnym spojrzeniem.

Odłóż wszystkie odżywki do paznokci z  for-maldehydem  – to rakotwórcza substancja che-

ZBAWIENNE DZIAŁANIE OLEJU RYCYNOWEGOJest świetnym produktem na porost włosów. Pobudza krążenie krwi i jej dopływ do mieszków włosowych. Zawiera pożądane kwasy tłuszczowe omega-6

KATARZYNA STACHOÑ

miczna! Stosuj olej rycynowy na swoją płytkę pa-znokcia i wcieraj go w skórki. Po upływie kilku dni zobaczysz efekty! Skórki będą nawilżone, a płytka paznokcia odbudowana i zdrowsza.

42

NA

NO

WO

Pi

ękną

być

Page 43: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności
Page 44: DZIENNIKARSTWO - filpolska.up.krakow.plfilpolska.up.krakow.pl/wp-content/uploads/2018/08/Na-Nowo-Internet.pdf · J39 Dziennikarstwo w nowym wymiarze (Patrycja Porąbka) 3 Brak asertywności