Detalks5(5)2012

17
Xawery Renczyński: Bajka jest tam, gdzie są ludzie Edward Lasok: Nie ma walki o Śląsk, bo nie ma jedności między posłami Mad Tea Party

description

Piąty numer

Transcript of Detalks5(5)2012

Page 1: Detalks5(5)2012

nr 5(5)2012

Xawery Renczyński:Bajka jest tam, gdzie są ludzie

Edward Lasok:Nie ma walki o Śląsk, bo nie ma jedności między posłami

Mad Tea Party

Page 2: Detalks5(5)2012

2 www.detalks.pl

kulturoskopia

6 lipca Open’er, później być może OFF Festival i Coke Live MusicFestival. Ale najpierw – Detalks. Rozmowa z Camero Cat............4

Redaktor naczelny: Kuba Dobroszek Zespół: Jakub Cieśla, Mateusz Kuśmierek, Piotr Tomala, Michał WróblewskiStali współpracownicy: Dominika Brożek, Łukasz Guzicki Projekt graficzny: Jakub Cieśla Projekt okładki: Jakub CieślaZdjęcia członków redakcji: Adam Gutkowski Adres redakcji: ul. Dworska 7, 43-418 Pogwizdów, 602 644 053 [email protected]

Metal, pop, rock, reagge – to wszystko przeżytek. Nadchodzi eraRach Ciach Metalu. Wywiad z zespołem Blacknight.....................8

Happy Birthday. Nareszcie, panie prezydencie! Rozmowa

z Edwardem Lasokiem..................................................................12

Data urodzenia: 1924. Pseudonim: Wysoki. Rozmowaz żołnierzem AK - Kazimierzem Wojtkiewiczem.........................15

polityzacja

socjoliza

fot.

Prz

emek

Krz

akiewicz

Page 3: Detalks5(5)2012

3www.detalks.pl

DOBROSZEK: Kuba, można już oficjalniepowiedzieć, że masz wakacje?CIEŚLA: Czekam jeszcze na jedne wyniki, ale jestemdobrej myśli. A ty?Okazało się, że ostatni egzamin został szczęśliwiezdany, tak więc mogę w spokoju pakować się naOpen’era.Czyli smartfon się przydał?Tak, zdecydowanie. To są zupełnie inne egzaminy –nie musisz szukać zagadnień po wszystkich ściągach,po całym skrypcie. Wklepujesz hasło w smartfonai masz wszystko wyświetlone.Ja jednak jestem w tej kwestii tradycjonalistą. Wolęmieć wszystko czarno na białym. Wiesz technikamoże czasami zawieść człowieka.. .Niestety tak. Mnie jedynie wkurzało, że w tej saligdzie pisaliśmy większość egzaminów nie byłozasięgu, więc wyłączało mi PDF i smartfon się pytałczy chcę wybrać sieć…A najgorsze, że jak już razzaznaczyłeś, że nie, kurwa, nie chcesz wybrać sieci, topóźniej pytał i tak ponownie…To można wyłączyć, ale znając twoje zamiłowanie dotechnologii i tak nie będziesz wiedział jak to zrobić.Nie skreślałbym mnie tak od razu. Ostatnio ustawiłemsobie, że jeśli będę miał słabą baterię, to smartfonautomatycznie przejdzie na tryb oszczędzania energii!A to przypadkiem nie jest w ustawieniachfabrycznych?A jest?Nie wiem jakiego dokładnie masz smartfona…

Już nieważne! Najważniejsze, że mimo wszystko,mimo nadgorliwości operatorów komórkowych –przeżyliśmy!Przeżyliśmy, dlatego również w spokoju mogępakować się na Open’era.W nowym numerze mamy rozmowę z Camero Cat –zespołem, który wystąpi podczas festiwalu na TalentStage. Obiecałem, że się wybierzemy.Oczywiście, bardzo chętnie.Będzie to idealne rozpoczęcie dnia, bo w piątekkoncerty, na które chyba czekamy najbardziej, a jużna pewno czekam ja.Bloc Party!Zacząłbym teraz nucić „Banquet”, ale obawiam się,że czytelnicy odłożyli by ten numer zanim zdążylibydotrzeć do pierwszego wywiadu…To może lepiej zaproś już do lektury, a zanucisz mnie.Ja i tak słyszałem już różne twoje wykonania różnychpiosenek.W takim razie zapraszam do lektury, życzę udanychwakacji, mam nadzieję, że świadectwa nie byłynajgorsze…Ale patos……i nie myślcie sobie, że znikamy na wakacje.Widzimy się za dwa tygodnie!O ile oczywiście przeżyjemy Open’era.Przeżyjemy, przeżyjemy! Przeżyliśmy ostatniego, więckażdego przeżyjemy!A to przepraszam!

Dzień dobry, witam

Dobroszek Cieśla

A TY, JAKIEGO MASZSMARTFONA?

Page 4: Detalks5(5)2012

4 www.detalks.pl

Krakowski klub „Bomba”. Siedzęprzy stoliku z Xawerym Renczyń­skim i Kubą Dobrowolskim –członkami zespołu Camero Cat.KUBA DOBROSZEK: Czekamyjeszcze na Julkę (Julia Renczyń-ska – członkini zespołu -przyp.red.) czy zaczynamy?XAWERY RENCZYŃSKI: Tomoże zacznijmy, najwyżej Julcezadasz jakieś ekstra pytania.Okej. Na początku chcę wasprzeprosić, że co jakiś czas będępociągał nosem, ale dopiero cowróciłem z Gdańska z koncertui jestem trochę przeziębiony.X: Na jakim koncercie byłeś?Na Noelu Gallagherze.X: Ooooo… I co, zajebiście?Zajebiście!

X: A grał tylko solową płytę?Solową i hity z Oasis. Ale zo-stawmy Noela, przejdźmy dowas. Tim Burton, którego bar-dzo często podajecie jako swojąinspirację…X: Nie prawda!Już nie podajecie?Kuba Dobrowolski: Zostało namto przypisane.X: Oczywiście oglądaliśmy filmyTima Burtona, takie jak „Franken-weenie” czy „Nightmare BeforeChristmas”, które są czymś zajebi-stym, ale inspiracja? Duże słowo.Mamy w ogóle jeszcze jakieś in-spiracje czy już nam przeszło?K: Inspirujemy się wszystkim, conas ekscytuje. Dlatego Burton napewno miał jakiś wpływ na naszątwórczość, co nie zmienia faktu, że

jest to podkreślane w wywiadachjako nasza główna inspiracja, a tonie prawda.X: Odbija nam się to dosyć mocnączkawką.Dobrze, to ja zadam pytaniejeszcze raz. Tim Burton, którymiał jakiś wpływ na waszą twór-czość powiedział w jednymz wywiadów, że jego ojciec, towilkołak. Wy też macie dziwnekorzenie?K: Naszym ojcem jest TadeuszKantor.X: Tak, nasz mentalny ojciec, tozdecydowanie Tadeusz Kantor.Tata Burtona, to wilkołak… Ja naprzykład nie wiem, kim jest mój .Ojciec Kuby, to diabeł.Wcielony?K: Wcielony.

kulturoskopia

OOSSTTAATTNNII WWYYWWIIAADD ZZ  TTIIMMEEMM BBUURRTTOONNEEMM

fot. Przemek Krzakiewicz

Page 5: Detalks5(5)2012

5www.detalks.pl

Spodziewałem się, że podacieCzesława Mozila.K: To kolejna łatka, którą namprzypięto.Czyli wszystko, co o was prze-czytałem i usłyszałem mogę oddzisiaj wyrzucić do kosza?K: Wiesz, to był przede wszystkimbardzo dobry marketingowochwyt. Owszem, z Czesławem za-kumplowaliśmy się przed wyda-niem pierwszej płyty, zanim onwydał debiut i zostaliśmyochrzczeni jako dzieci Czesława.Ale teraz tak naprawdę on ma totrochę w dupie, my to mamy tro-chę w dupie, co nie zmienia faktu,że się bardzo lubimy!Dobra, to o waszą matkę już niepytam.X: Moja matka jest szalona!Nie wnikajmy. Wasza twórczość,to połączenie muzyki, teatru,malarstwa. Synkretyzm w sztucejest czymś pożądanym?K: Jak najbardziej ! Wydaje mi się,że połączenie wielu dziedzin, po-woduje, że ta sztuka jest ciekaw-sza. Na koncertach łączymymuzykę z częścią wizualną, żebysię przyjemnie i słuchało i ogląda-ło.Jak Jean Michel Jarre!X: Tylko, żebynie było też tak,że ludzie przy-chodzą przedewszystkim na tęwarstwę wizual-ną. Że tam sięcoś zaświeci, za-błyśnie…Pojawią się la-sery…X: Lasery… Nam nie o to chodzi.K: Staramy się robić tak, żeby wi-zualizacje były dopełnieniem,a nie czymś, co zawraca uwagę.Opowiadanie historii?K: Tak, staramy się, żeby towszystko trzymało się kupy. Przy-

chodzą ludzie na koncert i nie mo-żesz serwować im czegoś, co niema sensu jak na przykład wiel-kie… wielkie paczki cukru.Oj, zwłaszcza, że obecnie mogły-by one sprawić, że taki koncertbyłby drogi.(śmiech)No dobrze, mówicie o opowiada-niu historii. Graliście na festiwa-lu Rock for People, zagracie nategorocznej edycji Openera.Koncerty festiwalowe mają to dosiebie, że są ściśle ograniczoneczasowo, przez co wielokrotnietrzeba skracać setlisty, piosenki.Czy taki openerowy koncert, tojeszcze jest ta sama historia,którą opowiadacie podczas wy-stępów, kiedy macie dowolnośćczasową?X: W tym momencie jeździmyz „Mad Tea Party” – rozegraliśmysię, ale nie jest to jeszcze na tyleograne, żeby trzeba było to zarzu-cać. „Mad Tea Party” ma przekaz,który staramy się podkreślać.K: „Mad Tea Party” jeszcze niejest wyeksploatowanym materia-łem, bo owszem zagraliśmy jużsporo koncertów, ale na żadnymwielkim festiwalu. Teraz będziemyna Openerze, może się uda wystą-

pić na OFFie i naCoke’u, zoba-czymy jak bę-dzie.Coke to też wa-sza bajka?X: Bajka jesttam, gdzie są lu-dzie.K: Kto jest

w tym roku na Coke’u? Placeboi Snoop Dogg.I The Killers.K: Na Snoop Dogga chętnie bymsię przeszedł, dlatego fajnie było-by też na Coke’u zagrać koncert.X: Kiedy uwiedziemy kogoś kon-certem, nie ważne gdzie, to istnieje

duża szansa, że on potem wróci dodomu, kupi albo znajdzie w Inter-necie płytę. W koncertach nie cho-dzi o historię, chodzi raczej o to,co ta historia niesie za sobą.A wasza historia co niesie za so-bą?X: My piszemy o tym, co nas boli,co nas wkurwia, czego byśmychcieli.A co was teraz wkurwia?X: W tym momencie? Nic, bo gra-my na Openerze! Jakbyśmy niegrali, to pewnie byśmy byli lekkowkurwieni (śmiech).Ja się wybieram na tegorocznegoOpenera. Będzie sporo dobrejmuzyki. Jak mnie zachęcicie, że-bym wybrał się akurat na waszkoncert?K: Dość łatwo cię zachęcimy, po-nieważ gramy w piątek o godz.1 6:30, a koncerty na dużych sce-nach zaczynają się później . Zagra-my maksymalnie 45 minut, więccały występ dasz radę zobaczyć!Bardzo się cieszę, że próbujeciemnie zachęcić, bo większośćmłodych zespołów, z którymirozmawiam, nie próbuje. Twier-dzą, że ich muzyka mówi samaza siebie.X: Oczywiście, że muzyka mówiza nich, za nas, ale żeby tę muzykęktoś usłyszał, trzeba ją gdzieś…usłyszeć, jakkolwiek dziwnie tobrzmi.A byliście kiedyś na Openerzejako uczestnicy?X: Ja nie, bo powiedziałem sobie,że zwiedzę wszystkie festiwale oddrugiej strony. Na razie idzie minieźle. (śmiech)Skupmy się na „Mad Tea Par-ty”. Jak sami napisaliście jest toalternative pop opera. Mamwrażenie, że wszystko obecniejest alternatywne.X: Wymyśliliśmy to, bo musieli-śmy napisać, co gramy.Ostatnio mówiłem koledze, że

kulturoskopia

"W koncertach niechodzi o historię, chodzi

raczej o to, co tahistoria niesie za sobą."

Page 6: Detalks5(5)2012

6 www.detalks.pl

robię wywiad z wami i nie po-trafiłem mu jednoznacznie po-wiedzieć, co gracie.X: W ogóle alternatywny pop, tojest oksymoron.I jeszcze do tego opera.X: Muzyki też nie da się określićw jakiś jednoznaczny sposób. Po-rozmawiajmy o obrazach – wi-działem wczoraj fajny obraz, jakiśnowy malarz, coś nowego, czegojeszcze nie widziałeś. Mogę gotylko polecić.K: Nie należy szufladkować ga-tunków, w żadnej dziedzinie.X: Ja ci mogę powiedzieć, że Ca-mero Cat, to jest kocia muzyka.Kocia muzyka kojarzy się raczejpejoratywnie.X: Ale my się o to nie obrażamy!Trzeba zmienić stereotyp.Zewsząd wmawiają mi, że con-cept albumy wyginęły, tymcza-sem wy concept albumserwujecie.K: Z jednej strony nas to kręci,a z drugiej robimy trochę na prze-kór. Owszem wyginęły, bo życiezrobiło się szybkie. Ale nie znaczyto, że nie ma ludzi, którzy takie al-bumy doceniają.X: Myślę, że nie wyginęły, ale poprostu nie ma dla nich miejsca.Muzycy przestali nagrywać con-cept albumy, bo albo skończyły sięim pomysły albo im się nie chce.K: Albo chcą się jak najbardziejprzypasować do tej obecnej szyb-kości.X: Pytanie też o jaki concept al-bum ci chodzi. Czy mówisz o ta-kim albumie, gdzie jest faktycznieopowieść i historia jak w „TheWall” Pink Floydów czy conceptalbumem jest też dwanaście piose-nek o zagubieniu i szaleństwie?Oczywiście concept album, to niebędzie to, co kiedyś, kiedy mu-zycy mieli do dyspozycji płytęwinylową, która miała ściśleokreśloną długość, więc nie pisa-

no pojedynczych utworów tylkocały materiał. Z takich bardziejznanych wykonawców, ostatnioColdplay poszli w kierunku con-cept albumu i nagrali „MyloXyloto”. Dużo osób zna piosenki„Paradise” czy „Princess of Chi-na”, ale mało kto wie, że są oneczęścią jakiejś większej całości.K: Chodzi o to, żeby cała płyta za-wierała jakąś historię, ale żeby teżkażdy kawałek z osobna coś opo-wiadał.X: Bardzo często jest tak, że wy-rwany z kontekstu utwór całkowi-cie zmienia swoje znaczenie albonabiera więcej sensu. Ludzie mó-wią, że płyty przestaną się sprze-dawać. Może concept albumy sątaką receptą – skoro stanowią jed-norodną całość, to słuchacze będąchcieli mieć tą całość.Powiedzieliście, że muzycy nienagrywają concept albumów, bomoże boją się, że skończyły siępomysły. Czyli nie jest tak, żew muzyce wszystko już wymy-ślono?K: Absolutnie nie. Niektórzy możetak twierdzą, ale my ciągle odkry-wamy nowe rzeczy i wydaje misię, że nie ma granic.Czyli Beatlesinie wymyśliliwszystkiego, cobyło w muzycedo wymyślenia?X: Nawet Len-non się zastana-wiał, gdziebyliby Beatlesi,gdyby nie Elvis!A Elvisa nie byłoby, gdyby ktośtam. Tak można się cofać w nie-skończoność.Nagraliście „Mad Tea Party”,a czy uczestniczyliście kiedyśw takim Mad Tea Party z praw-dziwego zdarzenia?X: Czyli jakim?Takim, jakie przedstawiliście na

ostatniej płycie.X: Te trzy koty i szczur żyją na-prawdę. Tak, uczestniczyliśmy,chociażby wczoraj…Też były trzy koty i szczury?X: Było trochę kotów, psów…Byle nie było białych myszek!X: Białe myszki też były… Pytaszczy imprezujemy czy szukasz ja-kiejś metafory?Metafora byłaby fajna!X: Wszystko, co znajduje się na„Mad Tea Party” znamy z autopsj i,ale ubrane jest w futro. O wielurzeczach nie mówimy wprost.A czy trudniej o niektórychsprawach mówić po polsku? Bowy śpiewacie po angielsku.X: Trudniej ze względu na melodięjęzyka. Poza tym od początku byłotakie założenie, że zespół CameroCat będzie śpiewał po angielsku.Zostaliśmy wychowani na muzyceanglojęzycznej .Czyli nie boicie się śpiewać popolsku?X: Jeżeli zrobimy coś po polsku,bardzo by nam zależało, żebywszyscy mieli świadomość dla-czego to jest po polsku.K: Są różne pomysły, zobaczymyco powstanie.

X: To nie jesttak, że my chce-my mierzyćw zagranicę.Kiedyś pewienpan przy kości,kiedy byliśmy naeliminacjach dopewnego festi-walu wyszedłi powiedział, że

te wszystkie zespoły, które zaśpie-wały po angielsku, chcą być tacyjak „Oni” – muzycy z zagranicy.Uważam, że to jest duże nadużycieze strony tego pana, bo to nie jesttak.Czy to jest ten sam pan, którykiedyś tłumaczył „Satisfaction”?

kulturoskopia

"Ludzie mówią, że płytyprzestaną się sprzedawać.

Może concept albumy są takąreceptą – skoro stanowią

jednorodną całość, tosłuchacze będą chcieli mieć tą

całość. "

Page 7: Detalks5(5)2012

7www.detalks.pl

X: Być może to jest ten sam pan,który kiedyś tłumaczył „Satisfac-tion”, którego nie trzeba tłumaczyćtylko trzeba posłuchać i dowie-dzieć się o czym to jest. Muzykanie wymaga języka. Jeżeli ktośchce dowiedzieć się, o czym mu-zyk śpiewa, to nie ważne czy bę-dzie śpiewał po polsku czy poangielsku, to i tak się dowie.Z drugiej strony, niektóre zespoły,które śpiewają po polsku, to wo-lałbym, żeby śpiewały po rosyj-sku, żebym ich w ogóle nierozumiał…Jakieś przykłady?X: (śmiech) Sam sobie wybierz.No, ale tamten pan zarzuciłwszystkim młodym zespołomśpiewanie po angielsku, a ja uwa-żam, że jeśli ktoś się nie wychowałna polskiej muzyce, to nie musi popolsku śpiewać. Ale to nie jest teżtak, że ja polskiej muzyki nie lu-bię, bo są artyści, zespoły, które misię podobają!Może to i lepiej , że nie mierzyciew zagranicę, bo wielu polskimzespołom to mierzenie, delikat-nie mówiąc, nie wyszło.X: A wiesz czemu nie wyszło? Onipisali teksty po polsku, po czym teteksty były tłumaczone na językangielski i wysyłane za granicę. Tojest zbrodnia! Kiedy robisz muzy-kę, to ona musi brzmieć.K: Uważam, że na przykład fatal-nie przetłumaczone jest Myslovitz.Wiele tekstów Rojka jest prze-pięknych, a później , kiedy one sąsłowo w słowo tłumaczone na an-gielski, to już nie brzmi dobrze.X: Nie rozumiem też Kazika, któ-

ry na płycie śpiewa przetłumaczo-nego Waitsa. Wszystko fajnie, aleczy to na pewno jest potrzebne?Bo chyba raczej nie jest to po to,żeby przybliżyć słuchaczom TomaWaitsa…„Mad Tea Party” było ostatnio,to co będzie dalej – impreza ro-dem z „Kac Vegas”?K: Jeżeli chodzi o nową płytę, tonajwcześniej w przyszłym rokusiądziemy do pracy.X: Mamy trochę pomysłów.W tym momencie chciałem sięodnieść do Tima Burtona, aleskoro już…X: Okej , ostatni wywiad z TimemBurtonem!Moim zdaniem każdy kolejnyfilm Burtona jest utrzymanyw tej samej stylistyce, co trochęnudzi. Jeżeli by jego twórczośćprzełożyć na muzykę, to jest topiosenkarz, który od dziesięciulat wydaje praktycznie to samo,odcina kupony…K: Być może uprzedzę twoje pyta-nie – absolutnie nie chcemy zamy-kać się w jednej stylistyce.Z każdą płytą, z każdym koncer-tem, z każdym wydarzeniem czło-wiek się uczy i nabiera nowegodoświadczenia. Może niekoniecz-nie chcemy od razu popaść w hiphop czy R&B…X: Jak Chylińska!Ja uważam, że „Modern Roc-king” był akurat spoko!X: Może i zabieg spoko, ale wy-konanie…K: Jeżeli chcesz zapytać czy na-stępna płyta będzie kontynuacjątematyczną poprzednich, to na

pewno będzie słychać, że to jestCamero Cat, ale na pewno chcemyją nagrać w inny sposób.X: Na przykład nasza pierwszapłyta była dużo mroczniejsza niż„Mad Tea Party”! Nie mamy tylulat, co Burton, nie możemy jeszczeodcinać kuponów.Na miejsca spotkania dociera Ju­lia Renczyńska.Cześć Julka, miałem ci zadać ja-kieś ekstra pytania, ale myślę, żechłopaki już chyba powiedzielimi wszystko.JULIA RENCZYŃSKA: Spóźni-łam się, bo kot obsikał mi torebkę.Całą!Kot Camero?J: Taaa…No to przepraszam cię Julia,mam nadzieję, że dłużej będzie-my się widzieć podczas waszegokoncertu na Openerze.J: Będziesz tam?Tak.J: To super!K: Przyjdź, nie ma żadnego kon-certu wtedy, będzie fajnie!Trzymam za słowo!

Rozmawiał Kuba Dobroszek

Camero Cat ­ zespół założonyw 2007 roku przez Julię Renczyń­

ską, Xawerego Renczyńskiegoi Jakuba Dobrowolskiego. Są lau­reatami m.in: RZEPY (autorskiegoprzeglądu radia Rzeszów, wystąpi­li m.in: na festiwalu Rock For Pe­

ople oraz na Jarocinie 2010

kulturoskopia

Page 8: Detalks5(5)2012

8 www.detalks.pl

Maciek Woliński, Piotrek Trybuleci Łukasz Przybyszewski, to młodzimuzycy­amatorzy. W 2007 rokuzmienili ponad stuletni, pełen ta­jemnic dom w swoje muzyczne stu­dio i miejsce spotkań. Dziśopowiadają o swoich sukcesach,imprezowaniu i o życiu małego ze­społu w jeszcze mniejszym mia­steczku.ŁUKASZ LASEK: Stara Chatajest dziś dość charakterystycz-nym punktem na mapie Rado-myśla. Jak to wszystko sięzaczęło?MACIEK WOLIŃSKI: Graliśmyw piłkę z Piotrkiem. Ty żeś Pietercoś mówił, że na weselu chwilę najakichś garach grałeś, że Ci sięspodobało i że sobie kupisz gary.PIOTREK TRYBULEC: No zga-dza się.M: Ja sobie kupiłem gitarę. Na po-czątku u mnie w garażu graliśmy.. .P: Przybyszewskiego nie byłojeszcze, graliśmy sobie. W sumie,to tam w garażu siedzieliśmy niewiem ile, dwa tygodnie?M: Gdzieś tak, jakoś tak. I późniejtutaj , Stara Chata.

P: No, Adam nam zaproponował,że możemy tu siedzieć. Jak sobieposprzątamy oczywiście!I posprzątaliście?M: Na początku mieliśmy graćw innym pomieszczeniu tutaj ,rzeźnia w nim była i jeszcze hakiwisiały pod sufitem.P: Byłoby bardzo mroczno, nie toco tutaj (śmiech). No ale tu skoń-czyliśmy.A gracie... Co teraz gracie?M: Gramy Trash Metal. . . Trash,heavy.. .Granie w byłej rzeźni byłobybardzo klimatyczne, gdybyściegrali Black Metal.P: No klimatycznie, nie trzeba bybyło robić żadnej scenerii, nie?ŁUKASZ PRZYBYSZEWSKI: Tuteż haki jakieś powiesimy!A jak właściwie się nazywacie?M: Nazywamy się.. . jak się teraznazywamy?P: Dużo było tych nazw zespołu,nie chce mi się tego wymieniać.M: Blitzhell był na początku. Be-holder, jakieś choppery, shitery.Teraz Zostaje Motoriser. Takz płyty Motorheada troszkę. Fajnanazwa, przez inne R się pisze.

Ł: W kółku.(w chwili obecnej ze-spół nazywa się Blacknight –przyp.red.)Skąd czerpiecie inspiracje dlamuzyki, którą gracie?P: Z zespołów.M: Metallica wczesna, Iron Ma-iden, Motorhead.. .Ł: Slayer, Anthrax, wszystkie tewiesz. . .(Dzwoni telefon, ostra muzyka ja­ko dzwonek)Ł: O, właśnie słyszałeś inspirację.P: Co prawda od początku zawszewzorowaliśmy się na Metallice,a od roku gdzieś z Pantery dużoczerpiemy, przynajmniej ja.Covery?Ł: Pierwsze covery, jakie graliśmybyły Metalliki.P: Pierwsze, co graliśmy, to byłochyba 'To Whom The Bell Tools'.M: Zaczęliśmy właśnie coverygrać.. . i dalej gramy (śmiech). Ma-my kilka kawałków własnych.A jak wygląda skład obecnie?M: Skład zespołu, to Piotr Trybu-lec na perkusji, Łukasz Przyby-szewski – gitara rytmicznai śpiewanie. Basistą jest ŻądłoMateusz z Przecławia czy skądś

kulturoskopia

Page 9: Detalks5(5)2012

9www.detalks.pl

tam. No i ja jestem, Maciek Wo-liński, prowadząca gitara.Koncertujecie?M: Gramy od 2007, na koncie ma-my dwa duże koncerty, w Mielcui w Radomyślu.P: No i jeszcze na półmetkuw szkole.Co robicie w życiu oprócz gra-nia?Ł: Gramy i pijemy.M: Nie no, coś jeszcze trzeba ro-bić. Bęben się uczy w technikum,jeszcze rok mu został, Łukaszw Rzeszowie studiuje, ale chybaz pół roku go tam nie było, a jaw Tarnowie na pedagogice. A Żą-dło jest chyba fotografem, tyle matych zdjęć na naszej klasie. . .Rozumiem, że tu, w Starej Cha-cie odbywają się jakieś okolicz-nościowe... prywatki?Ł: No są, są.P: Są imprezy, okolicznościowewłaśnie - sylwestry, rozpoczęcia,zakończenia wakacji. . . no i znajo-mi zazwyczaj jak wpadają no tozawsze na jakieś piwo.Dużo osób przychodzi się poba-wić?P: Najliczniejszą imprezą była im-preza dla około sześćdziesięciuosób.Wolicie myśleć, że przychodządla was czy dla alkoholu?M: Po ostatniej imprezie, to Piotr-kowi perkusję przerobili trochęP: Tak, miałem taki incydencikmały, poniszczyli mi sprzęt. Oniprzychodzą na imprezę tylko poto, żeby się dobrze bawić i mywtedy nie gramy z powodu Przy-byszewskiego, no bo on jest jakijest, nie trawi imprez.Ł: Nie płacą, to nie gram.Ile musiałbyś zainkasować, żebyzagrać? Na ile się cenisz?Ł: Nie no, śmieję się z tym płace-niem. Po prostu wolę robić bar-

dziej regularne koncerty, bo to za-zwyczaj jest tak, że połowa ludzima gdzieś to nasze granie. Jak jestimpreza, to jest impreza, a jak ktośchce przyjść posłuchać jak gramy,to niech przyjdzie posłuchać jakgramy.P: I był jeszczejeden koncert,tak sobie przy-pominam, alenieudany taki,w Ustrzykach, naktóry nie doje-chaliśmy po pro-stu.Nie dojechali-ście?M: To było jakieś dwa lata temu,mieliśmy na WOŚP grać w Biesz-czadach, zima straszna była, śliskona ulicy, no ale spakowaliśmy siędo busa, do ogóra i jedziemy. Tutajzaraz za Radomyślem, parę kilo-metrów szarpnęło nami, nie byłojak się zatrzymać – wjechaliśmyw zaspę. No i odwrót panowie. AleOgór dał radę. Ostatnio skrzyniabiegów mu wysiadła i szukamysponsora.Właśnie widzę, wisi tu na sznur-ku puszka na datki.P: Wynajmujemy to miejsce,w pewnym sensie, i płacimy zaprąd. To, co ogrzaliśmy, to musi-my za to płacić.Skąd Stara Chata wzięła pomysłkoncertowania w Ustrzykach?P: Po prostu byliśmy tam wcze-śniej , poznaliśmy kilka kobiet,które po burzliwej nocy zapropo-nowały nam koncert. Załatwiły tood ręki, żadnych dem nie mieliśmywtedy, w ogóle nie słyszały naswcześniej .Graliście też koncert w Mielcu.Ł: Trochę się zezłościł na nas wła-ściciel, ale poszło o plakaty. Cenaniby miała być pięć złotych, ale

powiedział, że jak dopiszemyosiem, to się z nami jakoś kasąpodzieli. Chyba liczył na więcej ,słabo się rozreklamowaliśmy.M: Ale wtedy dla kasy nie grali-śmy.P: Poza tym zdarzało się, że ludzie

do nas podcho-dzili i pytali się,czy my nie gra-my z playbacku.A gracie?M: A skąd.Dużo było kom-promitującychmomentóww karierze wa-

szego zespołu?P: Pomyłki zdarzają się każdemu.Raz tu przyszła moja mama, dzieńprzed świętami wielkanocnymizdaje się, flaszeczkę mieliśmy, boŁukasz piwa nie może pić. Wiado-mo jak wyszło. . .Może powinniście zmienić gatu-nek piwa?P: Mamy Harnasie, bo są tanie.Ale różnych próbowaliśmy. Lo-kalny patriotyzm.No właśnie, graliście jako lokalnipatrioci na sporym koncercie naDniach Radomyśla.P: Oceny nie były zbyt entuzja-styczne, ale tak to jest, jak się do-wiadujesz trzy dni przed i musiszcoś przygotować i zagrać.Na jakim etapie jesteściez używkami? Potrzebne już byłystrzały z adrenaliny w serce?P: Dożylnie nic nie bierzemy.M: Jakieś wino, jakieś Bieszczadyczasem, wiadomo.Ł: Zdarza się tanie wino na baziesiarki, ale tylko sześć dni w tygo-dniu, więc jesteśmy bezpieczni narazie.P: Kontynuujemy tradycje ducho-wego przewodnika zespołu.Duchowego przewodnika?

kulturoskopia

"Raz tu przyszła mojamama, dzień przed świętami

wielkanocnymi zdaje się,flaszeczkę mieliśmy, bo

Łukasz piwa nie może pić.Wiadomo jak wyszło... "

Page 10: Detalks5(5)2012

10 www.detalks.pl

P: Acid Drinkers - kwasożłopy,nazwa mówi za siebie.Z czego jesteście najbardziejdumni?P: Że gramy dalej . Mieliśmy cięż-kie chwile, ale jakoś udało się toprzetrwać. Główną przeszkodąbyły studia, bo każdy się gdzieśindziej wybierał, ale w końcu siętak zebraliśmy, że jesteśmy tutaj .Widać, że każdemu zależy, ale do-piero w zesłym roku to wszystkoruszyło na poważnie.Ł: Ale największe sukcesy jeszczeprzed nami.A jak reaguje rodzina?M: Ja zawsze mówiłem „idę napróbę do Starej Chaty” i to wy-starczało.Ł: U mnie były akcje, że znowuidę chlać, aleostatnio, zwłasz-cza jak tu cośnagrywamy,koncertujemy -akceptują to.M: Moi rodzicenawet to popie-rają. Tylko długiewłosy im prze-szkadzają.P: Mnie pytają tylko o której wró-ciłem i ile wypiłem. Ale nie są zabardzo zadowoleni, woleliby, że-bym siedział przy książkach i sięuczył. Nie narzekam, że źle sięuczę, bo nie uczę się źle, ale wia-domo jak to rodzice – muszą miećwymagania jakieś. W przyszłościpewnie też takie wymagania będęmiał.Długie włosy, to po tych wszyst-kich znanych zespołach?M: Na teledyskach wszystkie tezespoły, Iron Maiden, Motorhead– kudłate chodziły. Ale w Biesz-czadach to się zaczęło. Dwa latatemu byliśmy, przespaliśmy sięi Adam rano wstaje z krzykiem:

Przybysz, miałem zajebisty sen:śniło mi się, że miałeś długie wło-sy i wyglądałeś zajebiście! Noi zaczęło się.Czyżby Przybysz pisał waszeteksty?M: Mamy tu zeszyt, zapisujemy cosię nawinie, głównie Adam (więk-szość tekstów nie nadaje się dozamieszczenia – przyp.red.). Łu-kaszowi pisaliśmy teksty na syl-westra, Pietrowi na urodzinyi mówię Adamowi: dla mnie nicnie napisałeś. Adam mówi: noczekaj chwilę. Miał jakieś dziwnewyobrażenia o mnie i powstałapiosenka „Sir Maciej Walikoń”.Oprócz zeszytów macie jeszczejakieś gadżety, związane z dzia-łalnością?

M: Korkociągjest naszym ga-dżetem. Jak je-chaliśmy doRzeszowa nakoncert DeepPurple, kupili-śmy po drodzewino. Najtańsze,osiem złotych.

Ale z korkiem było – więc jak toniby otworzyć? Kupiliśmy więckorkociąg. Pierwszy lepszy, do-piero przy kasie okazało się, żekosztował dwadzieścia złotych,ponad dwa razy więcej niż wino.Tanie wino, fajki – tak się bawipolska młodzież?P: A jak myślisz, kto się lepiej ba-wi? Ci co tam na rynku siedzą, pi-ją piwo i zbijają bąki? W całymtym źle chyba lepsze jest to, żejeszcze robimy coś oprócz picia.Jakieś anegdotki związanez tym, co robicie oprócz picia?M: Różne przygody, głównie zestarymi babciami. Gramy głośno,za płotem plebania i kościół. . .Mieliście jakieś zatargi z księ-

dzem?M: Było coś, nawet z ambony cza-sem się słyszy. Pod płotem impre-zowicze załatwiali swoje sprawy,a potem na lekcjach przeważniemówił „ale żeście się tam tłukli,jakieś orgie tam wyprawiali”.P: To jest najgorsze, bo słyszymy,że jakieś dzikie orgie się wyprawiai pytamy, „ale gdzie?”M: Poza tym było jakieś szkolenieresocjalizacyjne w Rzeszowiei ktoś tam rzucił hasło, że w Rado-myślu jest dom rozpusty: seks,narkotyki, alkohol i tak dalej . Al-kohol był, ale reszta imprezy niewiem gdzie była. Ale za wiele ta-kich rzeczy się nie dzieje.Ale ludzie przychodzą.M: Nie trzeba jakoś specjalnie za-praszać. Na pierwszej impreziebyło sześćdziesiąt osób, na kolej-nych nie mniej niż czterdzieści;ludziom jak widać się podoba.Sprzątanie, to paskudna robota,sprzątanie po imprezie jest jeszczegorsze.Ł: Dlatego lepiej być antyspołecz-nym i nie chodzić.Lepiej być antyspołecznym, alechyba dobrze tu jesteście odbie-rani? Oczywiście poza wspo-mnianymi wcześniej wyjątkami!M: Zależy kto, ale głównie pozy-tywnie. Głównie po tych DniachRadomyśla. Nawet te skejty, którena początku patrzyły z pogardą sięprzyzwyczaiły..P: Mają szacunek do tego, co ro-bimy.M: Babcia tu obok też taka jest,ma z siedemdziesiąt lat. Kiedyśszyby po świętach myliśmy od ze-wnątrz, podchodzi i mówi do nas:aaa, ja lubię jak wy chłopaki tutajgracie, nie żadne 'ry ry ry ry sza-tańskie pomruki, tylko wy tak faj-nie 'rach ciach ciach ciach, rachciach ciach ciach'

kulturoskopia

"Wiele zespołówmarzyłoby o takich

warunkach. Tylko trochęgłośno tu, jakaś babcianarzekała, ale umarła. "

Page 11: Detalks5(5)2012

11www.detalks.pl

P: Mamy nowy gatunek: Rachciach metalReformatorzy życia!Ł: Na pewno jest to miejsce, którezmieniło życie wielu ludzi, nowezwiązki powstawały, dzieci się ro-dziły.M: Dzieci na tej kanapie, co tysiedzisz (śmiech).Koty?M: Kotów nie jemy. Za długo sięgotują.Odcinacie się od Nergala?P: Nie nasz gatunek po prostu. Jaknie możesz zrozumieć słów, to nasto nie kręci. Odcinamy się odwszelkich satanizmów. W końcukoło kościoła gramyŁ: To zobowiązuje (śmiech).Myśleliście o tym, żeby graćw innym miejscu?M: Przychodzili tu, proponowali,żebyśmy w remizie grali, w GO-Ku, no ale tamto albo jakieś próby

tańca albo inne rzeczy. Tu nie ma-my żadnych limitów, przychodzi-my kiedy chcemy, siedzimy dopóźnej nocy.. .I gracie przez cały rok.M: W zimie jest tu przerąbane.Rachunki za grzanie przychodzą;sto, sto pięćdziesiąt nawet. Trochęsię butelek sprzeda, ale trzeba do-kładać. Czekamy, aż się perkusjanagrzeje, ale wiadomo jak to jest.Często podczas grania jakaś strunapęknie. Ale nie mamy co narzekać,to jest dobre miejsce. Wiele ze-społów marzyłoby o takich wa-runkach. Tylko trochę głośno tu,jakaś babcia narzekała, ale umarła.No to przesadziliście.M: Zdarza się (śmiech).Dzięki za rozmowę.

Rozmawiał Łukasz Lasek

kulturoskopia

Page 12: Detalks5(5)2012

12 www.detalks.pl

Z Edwardem Lasokiem, 58­letnimprezydentem Mysłowic, wielolet­nim członkiem Rady Miasta My­słowice rozmawiała PaulinaCzernek.PAULINA CZERNEK: Jak czu-je się prezydent z przydomkiem„nareszcie”?EDWARD LASOK: Myślę, że to„nareszcie” wynika z tego, że lu-dzie oczekiwali, żebym został pre-zydentem wcześniej . To„nareszcie” dobrze brzmi, nato-miast gorzej wygląda w praktyce,bo Mysłowice, kiedy zostawałemprezydentem, były w fatalnym sta-nie. I ten przydomek znaczy także,że problemów jest bardzo dużo,a pieniędzy mało. I nie wiem czyto „nareszcie” odbierać dobrze czyz przymrużeniem oka.Kiedy zaczął się pan angażowaćw politykę?To było dwadzieścia lat temu, kie-dy mój wujek, przechodząc kołomojego domu mówi mi: jadę naprzesłuchanie, bo będą wybory sa-morządowe, chodź ze mną. I poje-chaliśmy. Tam, w komitetachobywatelskich, byliśmy przesłu-chiwani jako kandydaci na rad-nych. Okazało się że byliśmyjednymi z najlepszych i w związkuz tym nas wybrali. Tak się właśniezaczęła moja przygoda z lokalnąpolityką. A tak naprawdę, to odmłodości szkolnej zawsze mnieinteresowały sprawy społeczne,zawsze gdzieś działałem, w coś sięangażowałem. Krótko mówiąc,

było mnie wszędzie pełno.Co było dalej?W 1990 r. zostałem radnym, byłato pierwsza kadencja, kiedy wcho-dziło się w rzeczywisty samorządlokalny, znikało powoli sterowanieodgórne. Jako inżyniera zawszeinteresowały mnie sprawy tech-niczne, w związku z tym zacząłempracę w Komisji Gospodarki Ko-munalnej , gdzie zajmowałem sięinfrastrukturą miasta. Pracowałemtakże w Komisji Budżetu Miasta.Po pół roku Rada Miasta powie-rzyła mi członkostwo w zarządzie.Następnie zostałem delegatem Ra-dy Miasta Mysłowic do SejmikuSamorządowego województwakatowickiego, gdzie pracowałemjako vice przewodniczący Komisj iBudżetu Województwa. W 1994 r.mieszkańcy ponownie wybralimnie na radnego, a radni uznalimnie za człowieka doświadczone-go i powierzyli mi przewodnicze-nie Radzie Miasta. W ciąguwszystkich moich kadencji prze-wodniczącym byłem trzy razy.Nie był pan przewodniczącymw latach 1995-1998 i 2006-2010.Tak. W 1995 r. od miastaMysłowice odłączały się Chełmi Imielin tworząc odrębną gminę,zatem kadencja Rady była skróco-na. W następnej kadencji byłemtylko radnym. Chciano, żebym da-lej był przewodniczącym, ale jazrezygnowałem. Walczyłemo pewne osoby –chciałem, żebypozostały w zarządzie miasta –jednak Rada uznała, że nie są to

osoby, na które oni by stawiali.W czasie kadencji 2006 - 2010byłem vice przewodniczącym. Niechciałem być przewodniczącymz prostej przyczyny. Moja współ-praca z prezydentem Osyrą poprostu się nie układała. Mieliśmyinnym pogląd na finanse, na mia-sto.Myślał pan kiedyś o przeniesie-niu się na wyższy szczebel poli-tyczny?Raz startowałem do Sejmu, nawetz dość dobry wynikiem, aczkol-wiek może nie z tej partii, którabyła wtedy na topie, bo startowa-łem z ówczesnego AWS. Możegdybym startował z innej partii, tobyłbym dzisiaj posłem. Ale aż takdalece mnie ta wielka polityka ni-gdy nie interesowała. Z prostejprzyczyny. Widziałem co nasi po-słowie w tej Warszawie robią.Może mam złe informacje, ale dotej pory wydaje mi się, że nie zawiele. Nie ma walki o Śląsk, bonie ma jedności między posłami.W lokalnej społeczności, w regio-nie nie o to chodzi. Tutaj przedewszystkim liczą się sprawy gospo-darcze. Ta wielka polityka nigdymnie nie pociągała, ale też nigdynie powiedziałem nie.Czym w praktyce różni się pracazwyczajnego radnego od prze-wodniczącego Rady Miasta?Jeżeli chodzi o głosowanie, to gło-sy maja tą samą wartość. Różnicajest taka, że przewodniczący jestwybrany spośród radnych, przeznich samych i obejmuje stanowi-

polityzacja

NNaarreesszzcciiee,, ppaanniieepprreezzyyddeenncciiee!!

fot.

myp

is.pl

Page 13: Detalks5(5)2012

13www.detalks.pl

sko tzw. pierwszego radnego. Za-rządza Radą Miasta, organizujepracę radnych, prowadzi sesjei przygotowuje pewne rzeczyzwiązane z oprawą sesj i. Prze-wodniczący odpowiada za działal-ność Rady miasta.Dzień zapewne jest bardzo pra-cowity…Wstaję ok. 6 rano, ubieram się,myję, jem śniadanie. W samocho-dzie jestem o 710, do urzędu wcho-dzę 725. W gabinecie zbierami porządkuję wszystkie papiery,a potem od godziny 800 drzwi sięnie zamykają. Śmieję się, że pra-cuję jak papież – na minuty. W ka-lendarzu mam wszystko rozpisaneco 15 minut. Do domu wracammiędzy 2000 a 21 00, jem obiadoko-lację, pokręcę się po domu i idęspać. A rano znowu 610 – pobud-ka…Jak udawało się panu dotych-czas godzić obowiązki rodzinne,prezesa firmy, radnego, prze-wodniczącego Rady Miastai spotkania towarzyskie na któretak chętnie Pana zapraszano?Właściwie, to nie wiem jak. Naj-ważniejsze jestdobre zorganizo-wanie czasu. Jakto jest poukłada-ne, to reszta samaleci. Trzeba jed-nak mieć strasz-nie dużosamodyscypliny.Musisz nauczyć się chodzić z ze-garkiem. Jedyna rzecz, której janie cierpię, to spóźnianie. Do tejpory udawało mi się przychodzićna czas, ale muszę przyznać, żeteraz jako prezydentowi, to już niezawsze. To jest spowodowane tym,że mam teraz ogromny nawał pra-cy, ale jak już mam się gdzieśspóźnić, to od razu dzwonię, że nie

będę na czas.Kiedy spotkał się pan z Grzego-rzem Osyrą?Poznaliśmy się w 1998 r., był rad-nym Rady Miasta do 2002r. W ko-lejnej kadencji również startował,ale tym razem się nie dostał.To w jaki sposób Grzegorz Osy-ra został prezydentem?Kiedy po krótkim czasie urzędo-wania zginął prezydent Padlewski,ja jako przewodniczący RadyMiasta, zadzwoniłem do wojewo-dy. Ówczesny wojewoda, pan Ja-rzębski, zapytał mnie czypoprowadzę miasto. Odpowie-działem, że nie ma problemu. Jegonastępne pytanie brzmiało z jakiejjestem opcji politycznej . Byłembezpartyjny, więc okazało się, żenie mogę pełnić obowiązków pre-zydenta. Zastępca prezydentarównież nie należał do żadnej par-tii. Kolejną osobą, na którą padłobył Grzegorz Osyra, który należałwtedy do SLD. Został pełniącymobowiązki prezydenta miasta.Wtedy też doszedł do wniosku, żeskoro może być pełniącym obo-wiązki, to równie dobrze może też

być prezyden-tem. Myślał tyl-ko, co zrobić,żeby jako czło-wiek znikąd wy-grać wybory.I wymyślił. Sa-mookaleczył się,co niedawno zo-

stało dowiedzione w sądzie. Wy-wołał litość w ludziach, całąkampanię oparł na litości. Na bil-bordach ukazywany był z trojkądzieci. Jak się później okazałorzeczywiście miał ich troje, ale dosesj i nie pozował ze swoimi tylkoz wypożyczonymi. Wygrał wybo-ry, okłamując ludzi.Czy spodziewał się pan, że Grze-

gorz Osyra może zrobić tyle za-mieszania w Mysłowicach?Nie spodziewałem się, bo on jakoradny był fajnym kolegą. Byłczłowiekiem dosyć majętnym, niewnikam w jaki sposób do niegodoszedł. Jako radny był w porząd-ku, a później władza mu odbiłai nie dało się z nim współpraco-wać. On się miastem bawił, a niezarządzał.Myśli pan, że Osyra jeszcze na-miesza w Mysłowicach?Myślę, że on ma cały czas taki za-miar. On cały czas chce, żeby duchOsyry latał po urzędzie i mieście.To jest człowiek, który nigdy nieodpuszcza.Jak wygląda kampania wybor-cza od strony technicznej?Nasze miasto jest specyficznei żeby poprowadzić kampanię,która pozwala wygrać, trzeba miećmocny sztab wyborczy i ludziz otwartymi głowami, którzy wie-dzą jak poprowadzić kampanię.Kampania musi mieć swój po-ziom, graficzny i merytoryczny.A to wszystko musi być zgranei poukładane w sposób logiczny,żeby dotrzeć do mieszkańca. Trze-ba wskoczyć w marzenia ludzii ich oczekiwania. Kampania musibyć tak ułożona, żeby być odbie-ranym jako człowiek pozytywny,który chce działać na korzyśćmieszkańców.Kto był odpowiedzialny za pro-wadzenie ostatniej kampanii?Osobą, która wszystkiemu prze-wodniczyła i dyktowała warunkidziałania kampanii był WojtekKról. Młody człowiek z niesamo-witym polotem, doświadczonydzięki pracy w telewizji.Jak się poznaliście?Poznałem go jako młodego chło-paka, kiedy osobiście wręczałemmu stypendium naukowe. Powie-

polityzacja

fot.

myp

is.pl

"Nie ma walkio Śląsk, bo nie majedności między

posłami."

Page 14: Detalks5(5)2012

14 www.detalks.pl

a nie inaczej . Może dlatego dzisiajnie mam problemu z pisaniemprzemówień.Kiedy został pan prezydentem,podczas składania gratulacji,pańska żona życzyła panu, żebypostępował pan zgodnie z tym,co mówił pana ojciec: żeby za-wsze w jednej ręce miał pan ser-ce a w drugiej prawo.Ojciec był dla mnie wielkim auto-rytetem. Powiedział mi kiedyś, żenajtrudniejszy kawałek chleba, tozarządzanie ludźmi. Bo to jest coś,co żyje, mówi, ma pretensje, to sąludzie, którzy chwalą, którzy ga-nią. To nie jest coś martwego.I skrzywdzenie tego kogoś powo-duje różne reakcje. Trzeba umie-jętnie korzystać i z serca i z prawa.

Jeżeli ktoś niechce skorzystaćz tego, że ty mupodajesz serce,to wtedy musizadziałać prawo.Jak reagowałarodzina na an-gażowanie się

pana w politykę?Tak szczerzemówiąc oni nigdy do końca niewiedzieli, co ja robię, bo nigdy niewtajemniczałem ani żony anidzieci we wszystkie problemy. Bopo co? Jak miałem problemy, toi tak zawsze to wyczuwali. Pro-blemy starałem się zostawićw pracy, w urzędzie. W domu byłczas dla rodziny. O tych kłopotachdowiadywali się często po czasie.Gdzieś mi to chyba zostało pomoim dziadku, który o czymśzłym mówił babci dopiero za półroku, za rok. Ja uważam, że jak sięma zmartwienie, to czasem dobrzepowiedzieć komuś i sobie ulżyć.Ale jak ktoś ma się tym proble-mem zamartwiać więcej niż tysam, to lepiej nie mów wcale.

I żona nie miała nic przeciwkostartowaniu w wyborach prezy-denckich?Tutaj rzeczywiście były pewne za-strzeżenia. Mówiła, że to niepo-trzebne, że to wystarczy. Jestemradnym, byłem przewodniczącym.Po co mi więcej? Powiedziałem,że nie będę startował. Ale pojawiłsię bardzo mocny nacisk ze stronymieszkańców i to zdecydowało, żewystartowałem. Pomyślałem wte-dy, że to będzie moja trzecia,ostatnia próba. Udało się i dziś je-stem prezydentem.

Rozmawiała Paulina Czernek

Edward Lasok ­ samorządowiec,przedsiębiorca, od 2010 r. prezy­dent Mysłowic, odznaczony m.in.Złotym Krzyżem Zasługi i ZłotymMedalem Za Zasługi Dla Obron­

ności Kraju

działem mu wtedy zdanie, które onpamięta do dzisiaj . Powiedziałemmu, że moim skromnym zdaniemon, dzięki swojemu sposobowi by-cia i pozyskiwania wiedzy, dalekozajdzie. We wrześniu 2004 r., nafestynie, podszedł do mnie i zapy-tał czy mógłby ze mną współpra-cować. Dzisiaj mówi, że zawszemiał taki cel, żeby ze mną praco-wać. W tegorocznej kampaniiWojtek podjął się bardzo ciężkiegozadania i wykonał je na „szóstkę”.Wszystkie cele, jakie sobie posta-wił w kampanii, konsultował krokpo kroku ze spin doktorem, któryprzeszkolił nasz sztab wyborczy.A w całej kampanii brało udziałok. 1 00 osób.Do wszystkiego, co pan osiągnąłdoszedł panwłasną ciężkąpracą. Czy takiewzorce wyniósłpan z rodzinne-go domu?Dzieciństwomiałem bardzofajne, normalne.Może nie było bogate, bo ja niewywodzę się z rodziny ludzi bo-gatych. U nas w domu pracowałtylko tata, w związku z czym ra-czej się nie przelewało. Natomiastuczyło to pokory, oszczędzaniaw wydawaniu pieniędzy. Do dzi-siaj mi ta cecha została. Dzięki te-mu jak człowiek dorastał, towidział ile się rodzice musza naty-rać, żeby mnie i mojej siostrze by-ło dobrze. Ja zawsze potrafiłem todocenić i cenię do dzisiaj ludzi,którzy szanują czyjąś pracę. Ro-dzice kładli nacisk na to, żeby sięuczyć, żeby w życiu coś zdobyć.Mnie nauka przychodziła raczejłatwo. Jeżeli chodzi o naukę, to ta-ta mnie pilnował, sprawdzał, pytałczemu to zdanie napisałem tak,

polityzacja

"Jeśli jednak to miastopoukładam i mieszkańcy

stwierdzą, że robię to dobrze,to nie jest wykluczone, że

będę startował po razkolejny."

Page 15: Detalks5(5)2012

15www.detalks.pl

Pan Kazimierz Wojtkiewicz urodziłsię w 1924 roku. Przed wojnąuczył się w Korpusie Kadetów weLwowie, szkole średniej o profiluwojskowym. W 1943 roku dołączyłdo Oddziału Partyzanckiego 43Pułku Piechoty Armii Krajowej,którego dowódcą był StefanWyrzykowski ps. „Zenon”. Odziałstacjonował w rejonie Podlasia,a jego głównym zadaniem byłaochrona radiostacji KomendyGłównej AK.JAKUB CIEŚLA: Czy decyzjao dołączeniu do oddziałupartyzanckiego nastąpiłaspontanicznie? Może jużwcześniej interesował się pantematami około wojskowymi?KAZIMIERZ WOJTKIEWICZ:Moja rodzina miała duże tradycjewojskowe. Ojciec był w 7 PułkuUłanów. Z opowiadania ojcawiem, że Wojtkiewiczóww Powstaniu Styczniowym byłodwunastu, tylko nie wiem czy towszyscy byli bracia. Po wojniebolszewickiej ojciec zostałpowołany do straży granicznej .Piłsudski zmarł w trzydziestympiątym roku. Ja się uparłem, żejadę sypać kopiec. Ojciecprzydzielił mi niańkę. Panplutonowy Pasternak ze mnąpojechał. W hotelach żeśmynocowali. Ja byłem mały.Ojciec miał duży wpływ na panawychowanie?Ojciec chciał, żebym poszedł doKorpusu Kadetów. Ja tam niewiedziałem co to jest. Idę do

szkoły, wszyscy chodzą, musimysię uczyć.W Korpusie Kadetów naciskkierowany był tylko na szkoleniewojskowe?Mieliśmy jeden dzień szkoleniawojskowego. Jako młodzi chłopcy,pętaki, to bez broni. Ale jużoficerowie wykładali. Natomiastw gimnazjum wykładali namcywilni profesorowie ze Lwowa.Wójtowicz, który utworzył tablicelogarytmiczne to jest mój profesormatematyki. Bardzo miły pan.Korpus podlegał wojsku jakoszkoła wojskowa, a naukaMinisterstwu Oświaty.Wrócimy do wojny. Jak pandostał się do Oddziału„Zenona”?Chcieliśmy iść z uderzeniem zaBug. Tam były bataliony. Nieudało nam się. Razem z moimniewiele starszym wujem Janemzostaliśmy na lodzie. Poszliśmygdzie indziej . Jest BożeNarodzenie 1943. Poinformowanonas, że niepotrzebnie pchamy sięza Bug, bo tutaj jest odział 1000chłopa po zęby uzbrojony. Wuj,moja siostra i przyszła żonawiedzieli gdzie idziemy.Pożegnaliśmy się w przedpokoju.Koledzy nas odprowadzili,a myśmy szli do partyzantki.Przychodzimy: Janek jestsiedemnasty, ja osiemnasty,a broni nie ma.To w takim razie może miał panjakieś swoje wyposażenie?Do partyzantki byłemprzygotowany. Ja ukradłem,

naprawdę, ciotce bryłę masła, gęśi szwabowi dałem, a on mi dałnowe saperki. W tym majątkustacjonowało dziesięciu takzwanych ozdrowieńcówz niemieckiej armii. To znaczy poszpitalnym leczeniu. Majątek miałza zadanie ich utrzymaći wyżywić, a oni mieli dwatygodnie rekonwalescencji. Pełniliwartę, chodzili na patrole, ale sięnie wtrącali. Ten co mi dał butyjechał do vaterlandu. Jak mu gęśi masło dałem to był zachwycony,bo jechał na urlop do rodziny.Jaki miał pan pseudonim?Wysoki. Tak przekornie z racjimojego niedużego wzrostu.Pamięta pan swoją pierwsząakcję?Pierwszą moją akcją było odbicieludzi złapanych na roboty doNiemiec. To było 9 lutego.Mieliśmy zrobić zasadzkę w lesie.Trzeba było zerwać drutytelefoniczne żeby nie mieliłączności. Ja wylazłem, bo byłemlekki. Próbuje urwać, ale się nieudało. Z chlebaka wyjąłem granati chciałem nim walić. Łyżki niepuszczam, więc nieodbezpieczyłem. O oni na dolekrzyczą: „Poruczniku,zwariował! ”. Nie pozwolili miużyć granatu. Pokiereszowałem teizolatory i się udało. Zjechałem posłupie i nogi mi się zaczęły trząść.Zasadzka się nie udała, bo Niemcytamtędy nie jechali. Wyszliśmyz lasu. Tam były dwie pary sań.Gospodarze mówią, że Niemcy sąna plebani i w gminie. Jedna

socjoliza

WWsszzyyssccyy bbyylliiśśmmyy jjeeddnnaakkoowwii

Page 16: Detalks5(5)2012

16 www.detalks.pl

zrobiło, a Niemcy się spotkalii tłukli się sami w lesie. Kupa ichpadła. Na drugi dzień nas szukali.My siedzieliśmy w bagnie.Wieczorem odskoczyliśmy 40kilometrów i znowu sięzaszyliśmy. Później już był AkcjaBurza.Czy gdy ktoś umierał budowanood razu jakieś groby, czyrobiono to później?Moim marzeniem było to, co sobieprzyrzekłem w duchu jak sięrozbrajaliśmy, że jak będę zdrówi Pan Bóg da mi możliwość toodnajdę i zbuduję groby kolegów.Dwa odnalazłem. Trzeciego niemogę znaleźć, ale to niestety nasiubowcy sprawili.Były jakieś szczególnie uciążliwerzeczy związane z działaniemw partyzantce?Wszystko było dobre, alenajgorsze były wszy.Przestrzegano przecież higieny,prano nam bieliznę, zmienialiśmy.Wielkie było poświęcenie kobiet,tych które to zabierały. Okropne.Młodzi ludzie, mimoniesprzyjających warunków, napewno lubili się pośmiać. Jestjakaś szczególna anegdota, którazapadła panu w pamięć?Było dwóch kolegów: Gaceki Saba. Będę pseudonimamimówił. Wybrali się z walizkami dopartyzantki. Gacek był skierowanydo zwiadu konnego, a Saba dopiechoty. Po pewnym czasiezamienili się rolami, bo Gacek,mieszczuch, nie umiał jeździć nakoniu. To byli nieodłączniprzyjaciele, nawet po wojnie.Podczas akcji „Turów”, powycofaniu się Saba zamykałoddział jako tylne ubezpieczenie.Jechał i odpiął mu się karabin. Jakzobaczył, że go nie ma to bał sięwracać, bo sam był z tyłu. Dzielny

Wojak Szwejk przemógł sięi znalazł broń w piachu. Fajnykumpel z niego jest. On jeszczeżyje.Po wojnie sytuacja żołnierzy AKnie była ciekawa. Niektórzyujawniali się władzomkomunistycznym inni nie. CoPan zrobił?14 marca 1947 roku sięujawniłem. Jechałem ze strachu,bo podeszła do mnie jakaś starszapani. Mówiła, że ja i Janekjesteśmy na liście do aresztowania.Pojechałem do UB w Warszawie.Siedzimy na tej sali. Posadzilimnie z trzema urzędnikami. Jedennic się nie odezwał przez całyczas. Jak marmur. Drugiprzyglądał się, a trzeci pisałi zadawał pytania. Ja mówięwszystko po kolei i w pewnymmomencie znowu się drzwiotwierają z korytarza i wchodząnowi delikwenci, którzy sięspowiadać przyszli. Ja jeszcze nieskończyłem. Do każdego z nasmówiono: „Co obywatel zdaje?”.Oni pytali o broń i tak się bali jakprzyszliśmy się ujawniać, że togłowa mała. Wszyscy mieliśmypod krzesłami granaty w worku,karabiny. Wszystko żeby im zdać.Jeden z UB-eków pyta „Gacka”,kolegi z oddziału: „Co obywatelzdaje?”. On na to: „Dwa aparatypodsłuchowe”. Wszyscy sięzerwali, cała sala. Przecież wtedyto były trąby ogromne jak całypokój , te aparaty. Pytają go gdzie.A „Gacek” wskazując na uszy: „Topierwszy, to drugi”. A on miałduże uszy dlatego sobie takipseudonim wybrał. Sala ryknęłaśmiechem. A oni byli wściekli, alenic nie mówili bo się bali żeby nasnie zdenerwowaćPo 1989 roku sytuacja siępoprawiła. O żołnierzach AK

fot. Mateusz Masternak

socjoliza

piątka pojechała tu, a druga tam.Ja, porucznik „Sęp”, Janek, „Guz”i „Stary” pojechaliśmy na gminę.Oni w trójkę wlecieli odpodwórka, ja z Jankiem od frontu.On jeszcze zerwał telefon, żebynie dzwonili. W tym momenciepada strzał. Wpadamy, a tam takiobrazek. Stół obrusem nakryty,jedzenie, wóda i Niemiecw talerzu, krew mu sika. Drugistoi i ma łapy podniesione.Poleciałem do szopy i wypuściłemtych złapanych ludzi. Było ichchyba pięćdziesięciu.A największa akcja w jakiejwalczył pana oddział?To była bitwa z prawdziwegozdarzenia. Zaczęło się po 18,a skończyło po 22. Po Jezioramiotoczyli nas Niemcy. 29. w Piotrai Pawła była msza polowai wręczenie sztandaru, którywyhaftowali Podlasiaki. Jakbyśmywyszli z tej wioski wieczorem toprzypuszczam, że uniknęlibyśmytego. W każdym razie, nas byłodwustu z czymś, a ich ponad dwatysiące. Ściągnęli jednostkiniemieckie na tą obławę z Lublina,z Lubetrowa, z Białej , z Brześcia,z Siedlec. Ktoś pewnie sypnął.Pamiętam jak dzielnie walczyładrużyna rosyjska z naszegooddziału. Pierwszy raz widziałemczłowieka, który wyglądał jakwściekły pies. Piana lała mu sięz ust. Rosjanie wypchalimłockarnie ze stodoły, a tamniedaleko byli Niemcy. Włączylimaszynę, a Niemcy wiali, bomyśleli, że czołgi jadą. Daliśmyznać linii głównej , że nas okrążyli.Dostaliśmy rozkaz żeby sięwycofać, bo naszym bezpośrednimobowiązkiem była ścisła ochronaradiostacj i. Mieliśmy już dwunasturannych i dwóch zabitych.Wycofaliśmy się, ciemno się

Page 17: Detalks5(5)2012

17www.detalks.pl

w końcu zaczęto mówić jako bohaterach. Może ostał panjakieś odznaczenia?Nie przyjmuję już żadnychodznaczeń i medali. Wszyscybyliśmy jednakowi. Spełnialiśmyobowiązek wobec ojczyzny.Najpierw byłem zaplutym karłemreakcji, a teraz mnie będą chwalić.Jak zaczęli nadawać Ordery OrłaBiałego nieodpowiednim ludziomto odprułem wszystko i noszę bez.Teraz to wszystkich awansują.Jakbym chciał i był gorliwy tozostałbym generałem. Co mi toprzyniesie. Moje dzieci, znając

mnie to by się śmiały: „Tatagenerał”. Bój się Boga.Ma pan dalej żal do żołnierzy,z którymi pan walczył, którzyzabili pana kolegów?Ksiądz kiedyś pytał mnieo wybaczenie. Mogę wybaczyćjako Wojtkiewicz, osobiście, alenie mam prawa przebaczyć jakoPolak za rodaków, którzy zginęli.Nikt mnie do tego nie upoważnił.

Rozmawiał Jakub Cieśla

socjoliza