"Czas Mosiny" nr 2 (5) czerwiec 2012

16
Przewodniczący nie skierował skargi na Burmistrza pod obrady Rady Miejskiej, tylko sam udzielił pisemnej odpowiedzi skarżącemu i uznał sprawę za zakończoną. Skar- ga dotyczyła przebiegu i rzetelności naboru na stanowisko asystenta ds. mediów. Po ogłoszeniu naboru na stanowisko asy- stenta ds. mediów wpłynęły 3 oferty. Dwaj kandydaci, zdaniem komisji, nie spełnili wymogów formalnych. Po rozmowie kwa- lifikacyjnej przeprowadzonej przez komisję konkursową w składzie: Burmistrz, dwóch Zastępców i Sekretarz Urzędu, zatrudniono Bogdana Lewickiego. Tryb postępowania przy naborze zaskar- żył pan Henryk Olkiewicz. Skierował do- niesienie do SKO. Samorządowe Kolegium Odwoławcze uznało, że skarżący podnosi zarzuty, co do przebiegu i rzetelności kon- kursu na stanowisko asystenta ds. kontaktów z mediami. Zaklasyfikowało je jako skargę na postępowanie Burmistrza Gminy Mosina i przekazało do Rady Miejskiej w Mosinie. Zasadność skargi powinna na zlecenie Rady Miejskiej zbadać Komisja Rewizyjna. Przewodniczący bez upoważnienia Rady udzielił pisemnej odpowiedzi skarżącemu i uznał sprawę za zakończoną. Gdyby nie to, że pan Henryk Olkiewicz przekazał nam całą korespondencję w tej sprawie (dostępna na: www.czasmosiny.pl) nigdy byśmy się o niej nie dowiedzieli. Rodzą się następujące pytania: 1. Czy procedura naboru została właściwie przeprowadzona? Gdyby tak było, Burmistrz nie miałaby powodu obawiać się kontroli Komisji Rewizyjnej. 2. Czy jest to jedyna skarga na Burmistrza Gminy Mosiny, która została załatwiona z pominięciem Rady Miejskiej? 3. Czy Waldemar Waligórski powinien być nadal Przewodniczą- cym Rady Miejskiej? Mosińscy radni zostali zmuszeni do zmiany tegorocz- nego budżetu w wysokości 430.000 złotych, a więc blisko pół miliona złotych. Powodem zmian budżetowych jest wyrok Sądu Apelacyjnego w Poznaniu z dnia 23 maja 2012 oddalającego apelację Gminy Mosina od wyroku Sądu Okręgowego w Poznaniu. 28 grudnia 2011 gmina została zobowiązana do zapłaty należności głównej w kwocie 323,335 zł (za okres od września 2009- do września 2010), oraz odsetek w kwocie 89.890 zł oraz kosztów postępowania sadowego w kwocie 16.659 zł Przegrany proces, kolejny już w tej samej sprawie, kosztował mosińskiego podatnika 106.000 złotych. Kwota ta stanowi odsetki za zwłokę i koszta procesu. W ubiegłym roku gmina również przegrała proces w sprawie hydrantów. Wówczas koszta procesu, a więc odsetki za zwlokę i koszty sądowe były zdecydowanie większe. Można z całą pewnością stwierdzić, że gdyby gmina zapłaciła należność za hydranty firmie Aquanet i do procesu by nie doszło, w tegorocznym budżecie gminy pozostałoby 106 tysięcy złotych. Pie- niądze te można by przeznaczyć na inwestycje lub dożywianie dzieci w szkołach. Burmistrz Zofia Springer, która znana jest z za- miłowania do procesów sądowych, zamiast dialogu i porozumienia ze stronami sporu wybiera często rozwiązania siłowe i przy pomocy wymiaru sprawied- liwości, chce rozwiązywać sprawy gminy.Wymiar Sprawiedliwości po raz któryś z kolei powiedział pani burmistrz, że jest w błędzie. Można na koniec zapytać, kiedy skończy się ten sądowy amok obecnej władzy, a mieszkańcy gminy przestaną być pozbawiani pieniędzy przez błędne decyzje burmistrza? O co chodzi z hydrantami? Spółka Aquanet z mocy prawa może pobierać opłaty za utrzy- manie w gotowości hydrantów przeciwpożarowych. Utrzymanie w gotowości polega na tym, ze spółka utrzymuje ich stan techniczny, aby w razie pożaru urządzenie było sprawne. Mosina jest jedyną gminą, która wstąpiła w tej sprawie na drogę sądową. Radni oczekują, że Przewodniczący Rady Miejskiej poda się do dymisji Waldemar Waligórski jest członkiem proburmistrzowskiego Klubu Radnych Nowoczesna Rzeczpospolita Mosińska.. Jako Prze- wodniczący powinien mieć świadomość, że stoi na czele Rady, która jest organem kontrolnym w stosunku do organu wykonawczego, jakim jest Burmistrz Gminy Mosina i w swoim działaniu kierować się prawem. Radni Klubu Koalicja Samorządowa oczekują, że Waldemar Waligórski poda się do dymisji. Pismo w tej sprawie wystosował radny, Marian Jabłoński – str. 3. RED. Mosina znowu przegrała Łukasz Kasprowicz Naukowy sukces mieszkanki Mieczewa Anna Kuśnierczak - badaczka pszczół z Mie- czewa - została laureatką Międzynarodowych Targów Nauki i Inżynierii Intel ISEF w Stanach Zjednoczonych. Są to największe targi projektów uczniowskich na świecie. W dniach 13-18 maja w Pittsburghu (Pensylwania) zaprezentowano ponad 1 500 projektów z 68 krajów. Polska brała udział w tej imprezie po raz pierwszy. Amerykańskie jury przyznało Annie Kuśnierczak trzecią nagrodę za projekt: Wpływ różnych ekosystemów na roz- rodczość murarki ogrodowej (Osmia rufa L.) na przykładzie łąki, sadu, lasu i arboretum. Ania jest tegoroczną maturzystką (LO św. Marii Magdaleny w Poznaniu). Gratulujemy i życzymy kolejnych sukcesów. MK Monitoring a ochrona danych Od 23 maja 2012 r. na terenie Mosiny działa monitoring. Informują o nim znaki przy wjeź- dzie do miasta. Zapewne poprawi to bezpieczeń- stwo. Martwi jednak to, że przed uruchomieniem monitoringu mieszkańcy i radni nie zostali dosta- tecznie poinformowani, m.in. o tym jak będzie rozwiązana kwestia przechowywania i nisz- czenia danych, kto bę- dzie miał do nich dostęp, czy nie ucierpi prywatność osób mieszkających w pobliżu monitorowanych miejsc, czy spowoduje to wzrost zatrudnienia w Straży Miejskiej. Zastępca Burmistrza, Waldemar Krzyżanowski w odpowiedzi na zadane pytania poinformował, że: Dane będą zapisywane na rejestratorze w pętli (ok. miesiąca). Starsze dane będą „nadpisywane” now- szymi. Systemowo będą chronione obszary prywatne specjalnymi cyfrowymi maskami, co uniemożliwi obsłudze monitoringu obserwację i nagrywanie takich obszarów. Urząd Miejski w Mosinie w związku z uruchomieniem monitoringu, rozważa zwiększenie zatrudnienia w Straży Miejskiej. MK Wyniki egzaminów Skończył się rok szkolny. Wszyscy uczniowie otrzymali świadectwa, a 273 absolwentów szkół podstawowych i 263 absolwentów gimnazjów dodatkowo zaświadczenia z Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej o wynikach egzaminów. Choć wielu uczniów odniosło osobisty sukces, to średnie wyniki nikogo chyba nie satysfakcjonują. Na 17 gmin w powiecie poznańskim, Mosina zajęła 10 miejsce w sprawdzianie po szóstej klasie i 11 w egzaminie gimnazjalnym. Najlepiej spisali się w tym roku uczniowie szóstej klasy ze Szkoły Podstawowej w Daszewicach i absolwenci Gimna- zjum w Rogalinie. Gratulujemy. Gimnazjaliści zdawali w tym roku po raz pierw- szy egzamin z historii, języka polskiego, przedmio- tów przyrodniczych, matematyki i języka obcego w wersji podstawowej i rozszerzonej. Okazuje się, że tegoroczni absolwenci gimnazjów najlepiej poradzili sobie z historią (9 miejsce w powiecie). Największe trudności sprawił im język polski (14 miejsce w powiecie). MK Waldemar Waligórski fot.W. Konieczny

description

czasopismo Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Ziemi Mosińskiej

Transcript of "Czas Mosiny" nr 2 (5) czerwiec 2012

Page 1: "Czas Mosiny" nr 2 (5) czerwiec 2012

Czas Mosiny 2 (5) czerwiec 2012 1

Przewodniczący nie skierował skargi na Burmistrza pod obrady Rady Miejskiej, tylko sam udzielił pisemnej odpowiedzi skarżącemu i uznał sprawę za zakończoną. Skar-ga dotyczyła przebiegu i rzetelności naboru na stanowisko asystenta ds. mediów.

Po ogłoszeniu naboru na stanowisko asy-stenta ds. mediów wpłynęły 3 oferty. Dwaj kandydaci, zdaniem komisji, nie spełnili wymogów formalnych. Po rozmowie kwa-lifi kacyjnej przeprowadzonej przez komisję konkursową w składzie: Burmistrz, dwóch Zastępców i Sekretarz Urzędu, zatrudniono Bogdana Lewickiego.

Tryb postępowania przy naborze zaskar-żył pan Henryk Olkiewicz. Skierował do-niesienie do SKO. Samorządowe Kolegium Odwoławcze uznało, że skarżący podnosi zarzuty, co do przebiegu i rzetelności kon-kursu na stanowisko asystenta ds. kontaktów z mediami. Zaklasyfi kowało je jako skargę na postępowanie Burmistrza Gminy Mosina i przekazało do Rady Miejskiej w Mosinie. Zasadność skargi powinna na zlecenie Rady Miejskiej zbadać Komisja Rewizyjna.

Przewodniczący bez upoważnienia Rady udzielił pisemnej odpowiedzi skarżącemu i uznał sprawę za zakończoną. Gdyby nie to, że pan Henryk Olkiewicz przekazał nam całą korespondencję w tej sprawie (dostępna na: www.czasmosiny.pl) nigdy byśmy się o niej nie dowiedzieli.

Rodzą się następujące pytania:1. Czy procedura naboru została właściwie przeprowadzona?

Gdyby tak było, Burmistrz nie miałaby powodu obawiać się kontroli Komisji Rewizyjnej.

2. Czy jest to jedyna skarga na Burmistrza Gminy Mosiny, która została załatwiona z pominięciem Rady Miejskiej?

3. Czy Waldemar Waligórski powinien być nadal Przewodniczą-cym Rady Miejskiej?

Mosińscy radni zostali zmuszeni do zmiany tegorocz-nego budżetu w wysokości 430.000 złotych, a więc blisko pół miliona złotych.

Powodem zmian budżetowych jest wyrok Sądu Apelacyjnego w Poznaniu z dnia 23 maja 2012 oddalającego apelację Gminy Mosina od wyroku Sądu Okręgowego w Poznaniu. 28 grudnia 2011 gmina została zobowiązana do zapłaty należności głównej w kwocie 323,335 zł (za okres od września 2009- do września 2010), oraz odsetek w kwocie 89.890 zł oraz kosztów postępowania sadowego w kwocie 16.659 zł

Przegrany proces, kolejny już w tej samej sprawie, kosztował mosińskiego podatnika 106.000 złotych. Kwota ta stanowi odsetki za zwłokę i koszta procesu.

W ubiegłym roku gmina również przegrała proces w sprawie hydrantów. Wówczas koszta procesu, a więc odsetki za zwlokę i koszty sądowe były zdecydowanie większe.

Można z całą pewnością stwierdzić, że gdyby gmina zapłaciła należność za hydranty fi rmie Aquanet i do procesu by nie doszło, w tegorocznym budżecie gminy pozostałoby 106 tysięcy złotych. Pie-

niądze te można by przeznaczyć na inwestycje lub dożywianie dzieci w szkołach.

Burmistrz Zofi a Springer, która znana jest z za-miłowania do procesów sądowych, zamiast dialogu i porozumienia ze stronami sporu wybiera często rozwiązania siłowe i przy pomocy wymiaru sprawied-liwości, chce rozwiązywać sprawy gminy.Wymiar Sprawiedliwości po raz któryś z kolei powiedział pani burmistrz, że jest w błędzie.

Można na koniec zapytać, kiedy skończy się ten sądowy amok obecnej władzy, a mieszkańcy gminy przestaną być pozbawiani pieniędzy przez błędne decyzje burmistrza?

O co chodzi z hydrantami?Spółka Aquanet z mocy prawa może pobierać opłaty za utrzy-

manie w gotowości hydrantów przeciwpożarowych. Utrzymanie w gotowości polega na tym, ze spółka utrzymuje ich stan techniczny, aby w razie pożaru urządzenie było sprawne. Mosina jest jedyną gminą, która wstąpiła w tej sprawie na drogę sądową.

Radni oczekują, że Przewodniczący Rady Miejskiej

poda się do dymisji

Waldemar Waligórski jest członkiem proburmistrzowskiego Klubu Radnych Nowoczesna Rzeczpospolita Mosińska.. Jako Prze-wodniczący powinien mieć świadomość, że stoi na czele Rady, która jest organem kontrolnym w stosunku do organu wykonawczego, jakim jest Burmistrz Gminy Mosina i w swoim działaniu kierować się prawem.

Radni Klubu Koalicja Samorządowa oczekują, że Waldemar Waligórski poda się do dymisji. Pismo w tej sprawie wystosował radny, Marian Jabłoński – str. 3. RED.

Mosina znowu przegrałaŁukasz Kasprowicz

Naukowy sukces mieszkanki Mieczewa

Anna Kuśnierczak - badaczka pszczół z Mie-czewa - została laureatką Międzynarodowych Targów Nauki i Inżynierii Intel ISEF w Stanach Zjednoczonych. Są to największe targi projektów uczniowskich na świecie. W dniach 13-18 maja w Pittsburghu (Pensylwania) zaprezentowano ponad 1 500 projektów z 68 krajów. Polska brała udział w tej imprezie po raz pierwszy. Amerykańskie jury przyznało Annie Kuśnierczak trzecią nagrodę za projekt: Wpływ różnych ekosystemów na roz-rodczość murarki ogrodowej (Osmia rufa L.) na przykładzie łąki, sadu, lasu i arboretum.

Ania jest tegoroczną maturzystką (LO św. Marii Magdaleny w Poznaniu). Gratulujemy i życzymy kolejnych sukcesów. MK

Monitoringa ochrona danych

Od 23 maja 2012 r. na terenie Mosiny działa monitoring. Informują o nim znaki przy wjeź-dzie do miasta. Zapewne poprawi to bezpieczeń-stwo. Martwi jednak to, że przed uruchomieniem monitoringu mieszkańcy i radni nie zostali dosta-tecznie poinformowani, m.in. o tym jak będzie rozwiązana kwestia przechowywania i nisz-czenia danych, kto bę-dzie miał do nich dostęp, czy nie ucierpi prywatność osób mieszkających w pobliżu monitorowanych miejsc, czy spowoduje to wzrost zatrudnienia w Straży Miejskiej.

Zastępca Burmistrza, Waldemar Krzyżanowski w odpowiedzi na zadane pytania poinformował, że: Dane będą zapisywane na rejestratorze w pętli (ok. miesiąca). Starsze dane będą „nadpisywane” now-szymi. Systemowo będą chronione obszary prywatne specjalnymi cyfrowymi maskami, co uniemożliwi obsłudze monitoringu obserwację i nagrywanie takich obszarów. Urząd Miejski w Mosinie w związku z uruchomieniem monitoringu, rozważa zwiększenie zatrudnienia w Straży Miejskiej. MK

Wyniki egzaminów Skończył się rok szkolny. Wszyscy uczniowie

otrzymali świadectwa, a 273 absolwentów szkół podstawowych i 263 absolwentów gimnazjów dodatkowo zaświadczenia z Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej o wynikach egzaminów.

Choć wielu uczniów odniosło osobisty sukces, to średnie wyniki nikogo chyba nie satysfakcjonują.

Na 17 gmin w powiecie poznańskim, Mosina zajęła 10 miejsce w sprawdzianie po szóstej klasie i 11 w egzaminie gimnazjalnym. Najlepiej spisali się w tym roku uczniowie szóstej klasy ze Szkoły Podstawowej w Daszewicach i absolwenci Gimna-zjum w Rogalinie. Gratulujemy.

Gimnazjaliści zdawali w tym roku po raz pierw-szy egzamin z historii, języka polskiego, przedmio-tów przyrodniczych, matematyki i języka obcego w wersji podstawowej i rozszerzonej. Okazuje się, że tegoroczni absolwenci gimnazjów najlepiej poradzili sobie z historią (9 miejsce w powiecie). Największe trudności sprawił im język polski (14 miejsce w powiecie). MK

Waldemar Waligórski fot.W. Konieczny

Page 2: "Czas Mosiny" nr 2 (5) czerwiec 2012

Czas Mosiny 2 (5) czerwiec 20122

1. Budżetu i Finansów - przewodniczący S. Fal-bierski

Pracowano m.in. nad sprawami zbywania mienia gminnego, realizacji budżetu w 2011r. Na posiedzeniu w ZUK-u omawiano sprawy związane z wywozem śmie-ci, równania dróg, prowadze-nia mieszkań komunalnych i targowiska miejskiego. Ana-lizowano stan realizacji wy-datków niewygasających za 2011r. jak i wydatki związa-ne z utrzymaniem czystości w mieście oraz koszty zwią-zane z zielenią miejską.

2. Ochrony Środowiska i Rolnictwa - przewodniczą-cy W. Wiązek

Komisja dokonała m.in. lustracji terenu górniczego Babki - Daszewice, zapo-znała się z aktualnymi in-westycjami fi rmy AQANET na te-renie Mosiny oraz z infrastrukturą turystyczną na Pożegowie. Dużo czasu poświęcono problematyce zrzutu wód opadowych oraz reali-zacji umów na wywóz nieczystości stałych i płynnych. Na posiedzeniu wyjazdowym zapoznano się z fi r-mami, które działają na terenie po byłej SFM.

3. Inwestycji i Planowania Prze-strzennego – przewodnicząca M. Krause

Na spotkaniach debatowano o: poprawie układu komunikacyjnego

w rejonie ulic Śremska - Gałczyń-skiego - Sowiniecka w związku z miejscowym planem zagospoda-rowania przestrzennego, realizacji kanalizacji deszczowej w Krosinku, wykonaniu inwestycji w 2011 r., sta-nie zasobów komunalnych, spiętrza-niu wody na Kanale i w konsekwen-cji zalewaniu pól w Dymaczewie Starym i Nowym, realizacji zadań inwestycyjnych ujętych w WPI.

4. Edukacji, Kultury i Sportu - przewodnicząca M. Kaptur

Komisja zapoznała się ze stanem rozbudowy budynku na boisku spor-towym przy ul. Konopnickiej, rea-

lizacją Rocznego Programu Współ-pracy z Organiza-cjami Pozarządo-wymi, możliwoś-ciami utworzenia żłobka w ramach partnerstwa pub-liczno-prywatne-go oraz realizacją budżetu w 2011r. przez placówki oświatowo - wy-chowawcze, MOK oraz OSiR. Człon-kowie Komisji od-wiedzili też przed-szkola prywatne Koniczynka przy ul. Leszczyńskiej i Krzywoustego oraz Truskawkowy Do-mek przy ul. Ponia-towskiego.

5. Porządku Publicznego - przewodniczący R. Rybicki

Pracowała nad problematyką zmiany organizacji ruchu na skrzy-żowaniu ulic Poznańska – Rzeczy-pospolitej Mosińskiej – Poniatow-skiego, oceną stanu bezpieczeństwa miejsc wypoczynku dzieci. Doko-nała przeglądu OSP w Radzewi-cach, Pecnej i Nowinkach pod ką-tem bezpieczeństwa, wyposażenia i estetyki,

6. Promocji Współpracy Sa-morządowej - przewodniczący J. Rogalka

Omawiano m.in. sprawy: dal-szego remontu Zespołu Pałacowo-Parkowego w Rogalinie, współpracy z WPN, programu DNI MOSINY 2012, przygotowania insygniów dla Burmistrza i Przewodniczącego Rady, działalności chóru p.w. św. Cecylii, ogłoszenia konkursu na hymn Gminy Mosina, oznaczenia ciekawych miejsc tablicami informa-cyjnymi. Na spotkaniu wyjazdowym dokonano oceny szeregu newralgicz-nych miejsc w mieście.

7.Komisja Ochrony Zdrowia i Pomocy Społecznej – przewodni-czący A. Karliński

Komisja rozpatrywała m.in. prob-lemy: wspierania rodziny, pomocy osobom z rodzin patologicznych, osobom bezdomnym, akcji chary-tatywnych na rzecz Domów Dzie-cka. Analizowano ofertę wakacyjną MOK, OPS, OS iR i organizacji pozarządowych skierowanych do dzieci i młodzieży.

8. Komisja Rewizyjna - prze-wodniczący M. Jabłoński

Tematem obrad Komisji była m.in.: kontrola rozliczeń dotacji przyznanych organizacjom poza-rządowym i pożytku publicznego, opłacanie składek na ubezpieczenia społeczne, fundusz pracy, korzystanie przez dzieci Gminy Mosina ze żłob-ków prowadzonych przez m. Poznań, udzielenie absolutorium Burmistrzo-wi Gminy Mosina za 2011 r., wypłata ekwiwalentu dla członków OSP bio-rących udział w akcjach gaśniczych i szkoleniach ppoż.

Szanowni Państwo,Dziękujemy za życzliwe przyjęcie kwietniowego numeru „Czasu

Mosiny”, za otrzymane telefony, maile i dobre rady.W czerwcowym numerze zamieszczamy sporo informacji o pracy

Rady Miejskiej i sprawach, które bulwersują radnych i mieszkańców. Znajdą w nim Państwo sporo porad z różnych dziedzin życia. Przed-stawiamy opis inicjatyw mieszkańców – pomysł na prywatną szkołę i ciekawy biznes polegający na wytwarzaniu replik pruskich hełmów z przełomu XIX i XX wieku. Zachęcamy do lektury I części niezwykle ciekawych wspomnień pani Niny Mc Donald, Amerykanki polskiego pochodzenia, która nie zawsze czuła się Polką. Polecamy tekst o Ludwiku Bajerze z Dymaczewa Starego, który został powieszony za udzielenie pomocy angielskim lotnikom w czasie wojny.

Pragniemy też skłonić Państwa do refl eksji na temat ochrony środowiska w naszej gminie.

Zachęcamy do zwiedzania naszej gminy. Zapraszamy do Radze-wic, by obejrzeć olęderski cmentarz i Wartę ze Święconką (staro-rzecze). Może ktoś z naszych czytelników skorzysta z podpowiedzi Asi i Tomka? Z myślą o kibicach EURO 2012 tych dwoje uczniów przygotowało przewodnik po ciekawych miejscach w gminie.

Jeśli zobaczycie Państwo coś ciekawego w czasie rowerowych wycieczek – będziemy wdzięczni za relacje i zdjęcia. Najciekawsze zamieścimy w kolejnym numerze „Czasu Mosiny”, który ukaże się na przełomie września i października.

Życzymy wielu wakacyjnych wrażeń i udanego odpoczynku.W imieniu

członków Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Ziemi Mosińskiej radnych Klubu Koalicja Samorządowa

oraz członków Redakcji

Mosina, 28 czerwca 2012 r.

XXVI SESJA - 26 kwietnia 2012 r.

Rada Miejska na wniosek Ka-pituły Medalu pracującej pod kie-runkiem Barbary Miczko-Malcher, przyznała Medale Rzeczypospolitej Mosińskiej prof. Stanisławowi W. Kasznicy i jego synowi Stanisła-wowi J. Kasznicy oraz Bronisławie Dawidziuk.

Reprezentujący Związek Mię-dzygminny – Centrum Zagospo-darowania Odpadów SELEKT, Prezes, D. Lew-Pilarska, Dyrektor Biura Związku, M. Augustyniak i A. Adamski, specjalista ds. ochrony środowiska, przedstawili historię powstania Związku, osiągnięcia, zadania do zrealizowania. Rad-nych interesowały m.in. zagadnie-nia: stawka odpłatności za odbiór śmieci, segregacja odpadów, w tym niebezpiecznych, koszty i wybór fi rmy obsługującej gminę. Prezes Związku zapewniła, że w tej spra-wie przygotowywana jest szeroka akcja informacyjna dla mieszkań-ców gminy.

W punkcie „Zapytania i wnioski radnych”, radni Koalicji Samorządo-wej pytali m.in. o budowę ul. Polnej w Krośnie, możliwość realizacji ścieżki rowerowej Sasinowo - Wiórek, za-bezpieczenie terenu po byłej BAR-

WIE, sytuację prawną dzierżawców gminnej ziemi w Sowinkach, obsługę fi rmy ANTON RÖHR przez ul. Gał-czyńskiego, zatrudnienie w UM asy-stenta ds. obsługi medialnej, ścieżkę rowerową Krosinko - Dymaczewo, parking przy ul. Mostowej, koniecz-ność przedłużenia projektowanego przez PKP tunelu dla pieszych do płyt betonowych w rejonie wjazdu do ZUK-u, rekrutację dzieci do przed-szkoli. W kolejnych punktach sesji podjęto m.in. uchwały o przystąpieniu do sporządzenia miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego dla południowo-zachodnich terenów wsi Czapury oraz dla terenów zabudowy techniczno-produkcyjnej i terenów zabudowy mieszkaniowej z usługami przy ul. Śremskiej w Mosinie.

XXVII Uroczysta Sesja Rady Miejskiej

- 24 maja 2012 r.Odbyła się w Sali Reprezenta-

cyjnej MOK, podczas której wrę-czono przyznane przez Radę na wniosek Kapituły Medalu – Medale Rzeczypospolitej Mosińskiej: po-śmiertnie prof. Stanisławowi Win-centemu Kasznicy i jego synowi – Stanisławowi Józefowi Kasznicy

oraz Bronisławie Dawidziuk. Lau-dacje wygłosili: Przemysław Mieloch, Rafał Sier-chuła z IPN w Poznaniu i Agnieszka Wolarczak.

W kolejnej części Sesji zostali uhonorowani sportowcy. Nagrody otrzymali: Joanna Witkowska (judo), Piotr Nowaczyk (kick-boxing), Pau-lina Niedzielska (judo). Stypendium sportowe przyznano Kamilowi Za-lasowi (karate) a wyróżnieni zostali Jacek Fajfer (żużel) i Michał Idziak (lekkoatletyka). Nagrodzono trene-rów: Joannę Ziółkowską (lekkoat-letyka) i Mieczysława Janika (tenis stołowy), wyróżniono Radosława Miśkiewicza (judo).

XXVIII Sesja - 30 maja 2012 r.

Najważniejszym punktem se-sji było podjęcie uchwały abso-lutoryjnej w sprawie wykonania budżetu Gminy Mosina za 2011r. Tym zagadnieniem zajmowały się wszystkie komisje stałe RM. Bu-dżet został uchwalony 30.03.2011r. przez Kolegium RIO w Poznaniu w wysokości: 83.593.796,74 zł po stronie dochodów i 81.792.546,74 zł po stronie wydatków. W ciągu roku był zmieniany jedenaście razy, aby na koniec roku kalendarzowego uzyskać wyniki planowane docho-dy -76.373.913,50 zł a wykonanie 75.080.351,61 zł oraz planowane wydatki – 78.978.000,42 zł a wy-konanie 75.080.351,61 zł. Po przed-stawieniu opinii RIO w Poznaniu w sprawie wniosku Komisji Rewi-zyjnej o udzielenie absolutorium Burmistrzowi Gminy Mosina za 2011r., wysłuchaniu opinii Klu-bów Radnych, Komisji stałych RM, Rada Miejska podjęła uchwałę „w sprawie udzielenia Burmistrzowi Gminy Mosina absolutorium z ty-tułu wykonania budżetu Gminy za 2011r.” Trzeba zauważyć, że udzie-lenie absolutorium to akceptacja poprawności działań rachunkowych organu wykonawczego, jakim jest Burmistrz. Nie jest oceną polityki zarządzania gminą.

Z pracy Rady MiejskiejSprawozdanie Jacka Szeszuły,

wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej w Mosinie

„Czas Mosiny”bezpłatne czasopismo

Wydawca: Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Ziemi Mosińskiej Redaktor naczelny: Małgorzata Kapturtel. 512 334 157, adres e-mail: [email protected]ółpraca: Wojciech Konieczny, Joanna Nowaczyk, Jan Marciniak, Jacek Szeszuła, Piotr Wilanowski, Łukasz Kasprowicz, Marian Jabłoński, Monika Cybal, Michał Kleiber, Jarosław Malesiński.Druk: POLSKAPRESSE, Sp. z o.o. Oddział Poligrafi a Drukarnia Poznań-Skórzewo, ul. Malwowa 158 Winieta: Jakub PokrzywniakRedakcja zastrzega sobie prawo do skrótu i opracowania otrzymanych materiałów.Zapraszamy do współtworzenia naszego pisma.

Komisje stałe Rady Miejskiej

Page 3: "Czas Mosiny" nr 2 (5) czerwiec 2012

Czas Mosiny 2 (5) czerwiec 2012 3

Procedura uchwalania planu wy-gląda mniej więcej tak: Burmistrz przedstawia Radzie uchwałę o przy-stąpieniu do opracowania planu. Rada pomysł akceptuje. Burmistrz wydaje Obwieszczenie, w którym informuje o terminie, do którego można składać wnioski do planu. Obwieszczenie dostępne jest tylko na tablicy w urzędzie i na stronie internetowej gminy, czasem w „Mer-kuriuszu”. Wybrana fi rma urbani-styczno-architektoniczna, przystę-puje do pracy. Kiedy fi rma wykona zadanie, Burmistrz wydaje kolejne Obwieszczenie o wyłożeniu planu do publicznego wglądu. To bardzo ważny moment w całej procedurze. Mieszkańcy, którzy mieli możliwość

zapoznać się z planem, składają do niego uwagi, Burmistrz je rozpatruje. Jedne przyjmuje, inne odrzuca. Plan trafi a na posiedzenie Komisji Inwe-stycji, Ładu Przestrzennego i Mienia Komunalnego, która go opiniuje.

Ostatnio Komisja, podczas oma-wiania miejscowego planu zagospo-darowania przestrzennego pomiędzy ulicą Strzelecką a Kanałem Mosiń-skim, miała sposobność wysłuchać przedstawicieli Burmistrza i fi rmy urbanistyczno-architektonicznej, lecz nie mieszkańców, bo nikt ich nie zaprosił. Taka procedura nigdy nie była stosowana, a uważam, że być powinna. Prawo nie wymaga zapraszania mieszkańców, ale też nie zabrania. Skoro radni wysłuchują ra-

cji Burmistrza, to dlaczego nie mogą wysłu-chać argumen-tacji drugiej – mieszkańców.

26 mieszkańców złożyło 71 uwag do planu. Wszystkie, tak jak chcia-ła Burmistrz, Komisja odrzuciła. Całemu planowi powiedziałem - nie, także z innych przyczyn - zbyt bliskie podejście z budownictwem mieszkaniowym pod tereny zale-wowe Kanału, zbyt wielka ilość tzw. ulic-sięgaczy, tworzenie dróg we-wnętrznych, a nie publicznych. Róż-nica w tym konkretnym przypadku jest zasadnicza: za drogę publiczną, jej całą infrastrukturę podziemną i naziemną odpowiada gmina, za dro-gę wewnętrzną - właściciel gruntu, osoba fi zyczna.

Sesja Rady Miejskiej, podczas której zostanie podjęta uchwała o planie odbędzie się 28 czerwca. Rada odrzuci zapewne wszystkie uwagi mieszkańców i plan uchwali.

AbsolutoriumJan Marciniak

Co robi asystent? Łukasz Kasprowicz

Procedura musi się zmienić!Jan Marciniak

Praca nad budżetemOceniając Stanowisko Burmistrza, nasz

Klub zwrócił uwagę na nierealną wyso-kość zakładanych wpływów ze sprzedaży mienia (18,5 mln) oraz zbyt optymistyczne dochody podatkowe. Nasza propozycja, aby zmniejszyć dochody w tych pozycjach została odrzucona. Zgłosiliśmy 29 popra-wek do budżetu. Zdominowana przez op-cję rządzącą Komisja Budżetu i Finansów, wszystkie odrzuciła stosunkiem głosów 5:4. Burmistrz dwie przyjęła, zgłaszając jako autopoprawki.

Takie potraktowanie naszej pracy nad projektem budżetu, musiało skutkować ne-gatywnym głosowaniem. W konsekwencji budżet nie został uchwalony.

Pierwszy raz w historii mosińskiego sa-morządu budżet opracowała Regionalna Izba Obrachunkowa. Opracowała coś, co miało się po prostu bilansować. Burmistrz od razu przebudowała dokument i Rada 15 kwietnia. go uchwaliła. Z 29 poprawek, które zgłosiła opozycja, wprowadzono do budżetu kolejnych 25. Przyjęliśmy ten fakt z zadowoleniem. Upieraliśmy się jeszcze przy zmniejszeniu wydatków na „Merkuriusza Mosińskiego”. Bezskutecznie. Wstrzymali-śmy się podczas głosowania, co dało zielone światło dla realizacji budżetu. Dochody zostały urealnione do poziomu 75 mln, a wydatki obniżono do 77,2 mln.

Realizacja budżetuPo przedłożeniu sprawozdania budże-

towego za 2011 r., okazało się, że dochody wykonano w wysokości 77 mln, a wydatki zamknęły się kwotą 75 mln zł.

19 grudnia 2011 podczas sesji, dochody obniżono o 2,5 mln (brak wpływu ze sprze-daży mienia i niewykonanie wpływów z po-datków), a wydatki, jak twierdził Burmistrz, z uwagi na brak możliwości ich wykonania zostały umniejszone z 78,8 do 75mln. Niewy-korzystane środki przeszły na 2012 r.

Budżet 2011 w ciągu roku był wielo-krotnie zmieniany – uchwałami – przez Radę i zarządzeniami – jednoosobowo

przez burmistrza i w rezultacie ma się nijak do tego pierwotnego. Ostatni dokument budżetowy, Zarządzenie Burmistrza z 30 grudnia 2011r. (upublicznione dopiero po 3 miesiącach) w kilku działach dokonuje przesunięć środków między paragrafami. W Administracji – zwiększono wynagrodzenie osobowe pracowników Urzędu o 144.450 zł. Z tej kwoty 110 tys. przeznaczono na przedświąteczne nagrody. Takie działanie jest symptomatyczne dla fi lozofi i budżeto-wej Burmistrza.

AbsolutoriumAbsolutorium to ocena wykonania bu-

dżetu w kształcie przyjętym nie na początku roku, lecz w ostatniej uchwale budżetowej. Do tego odnosi się RIO i Komisja Rewi-zyjna.

Na tej podstawie oblicza się procentowe wykonanie poszczególnych pozycji w budże-cie. Nie może, więc dziwić, że wykonanie oscyluje na poziomie 99%.

Filozofi a budżetowa BurmistrzaBudżet to nie tylko liczby, to przede

wszystkim zarządzanie gminą. Wielokrotnie odnosiliśmy się do niego krytycznie. Nega-tywnie oceniamy forsowanie przedsięwzięć inwestycyjnych w jednych obszarach gminy, kosztem innych, brak czytelnego rozpisania w budżecie utwardzania ulic i chodników, nierówne traktowanie inwestorów. Niepokoi niezbyt jasna procedura przyjmowania do pracy w Urzędzie i innych jednostkach orga-nizacyjnych. Krytycznie oceniamy tworzenie zbędnych nowych etatów. Ubolewamy, że mimo dużych kwot przeznaczanych na obsłu-gę prawną, mamy największą, spośród gmin powiatu poznańskiego, ilość uchylonych decyzji przez SKO. Negatywnie oceniamy politykę informacyjną w naszej gminie.

Uważamy, że budżet ma niewłaściwą strukturę, gdyż inwestycje są uzależnione od ilości zbywanego mienia, bądź zaciąganych kredytów, czy obligacji. Doprowadzi to naszym zdaniem do zrównania dochodów i wydatków bieżących, a to samo w sobie jest niebezpieczne dla rozwoju gminy.

Burmistrz Gminy Mosina, Zofia Springer zatrudnia trzech speców od kreowania wizerun-ku.

Pierwszym z nich jest redaktor na-czelny „Merkuriusza Mosińskiego”. Drugim jest zatrudniony jesienią ubiegłego roku zastępca burmistrza, Waldemar Krzyżanowski. Ukończył studia podyplomowe w zakresie public relations i aktywnie promu-je burmistrza, m.in. w Internecie. Od kilku miesięcy jest też i trzeci specjalista.

Bogdan Lewicki, został zatrud-niony w wyniku naboru, którego prawidłowość kwestionował kontr-kandydat. Ma pisać sprostowania do mediów, które nierzetelnie przed-stawiają wizerunek gminy Mosina. Burmistrz przekonywała radnych, że tego typu publikacji w półroczu po-przedzającym zatrudnienie asystenta było dość dużo.

Nowy PR-owiec ma zajmować się kontaktami z mediami, czyli

przekazywać im informacje, udzie-lać wypowiedzi w imieniu władz gminy oraz jeździć na spotkania dokumentując fotografi cznie wyda-rzenia gminne, przede wszystkim te z udziałem burmistrza.

Radni poprosili o przedstawienie przez włodarza statystyk działalno-ści asystenta Bogdana Lewickiego. Interesowało ich ile sprostowań na-pisał, do jakich mediów oraz gdzie i kiedy się one ukazały. Poprosili też o podanie ilości jego wystąpień telewizyjnych oraz wypowiedzi pra-sowych. Póki co Burmistrz takich statystyk nie przedstawiła, widocznie ich nie ma.

Burmistrz, Zofia Springer, jest widocznie przekonana, iż lepiej mieć za dużo specjalistów od kreowania wizerunku, niż za mało. Szkoda tyl-ko, że to pociąga za sobą znaczące wydatki z gminnego budżetu. Cena utrzymania się przy władzy poprzez działania PR i socjotechnikę jest niestety bardzo wysoka

Budżet 2011r. miał burzliwą historię. Z powodu odrzu-cenia zgłoszonych poprawek opozycja zagłosowała przeciw i budżet ostatecznie uchwaliła RIO.

Stanowienie prawa z zakresu planowania prze-strzennego nie może się odbywać za plecami bezpośrednio zainteresowanych mieszkańców, bo decydowanie o przestrzeni to nic innego, jak ingerowanie we własność mieszkańców.

Page 4: "Czas Mosiny" nr 2 (5) czerwiec 2012

Czas Mosiny 2 (5) czerwiec 20124

Dym z komina

Dym z komina, to wydawałoby się rzecz najzupełniej normalna. Problem jest jednak wtedy, gdy w lecie sąsiad codziennie pali plasti-kowe opakowania i przez otwarte okno naszego mieszkania wpada nieprzyjemny i szkodliwy dym.

Mieszkańcy rejonu ul. Budzyń-skiej sąsiadują z dużym kominem i mają większy problem. Od dłuż-szego czasu są zbulwersowani in-tensywnym dymieniem z komina położonego na terenie tzw. „Per-kiewiczówki”, przy ul. Fiedlera. Kilka razy w tygodniu z komina wydobywa się gęsty, czarny dym. Ma to miejsce w godzinach wie-czornych, bądź nad ranem. Wizja lokalna Straży Miejskiej nie wyka-zała nieprawidłowości, ale komin nadal dymi. Mieszkańcy tracą cierp-liwość. Burmistrz zlecił ponowną kontrolę. Ciekawe, co tym razem ustali Straż Miejska?

Biuletyn Informacji Publicznej Na stronie Biuletynu Informacji Publicznej

http://bip.mosina.wokiss.pl/brakuje wielu danych. Mieszkańcom i inwesto-

rom utrudnia życie m.in.brak planów zagospoda-rowania przestrzennego.

Po sprawie z fi rmą Dudek&Kostek, która za-mierzała wdrożyć w centrum miasta innowacyjną, ale nigdzie niesprawdzoną technologię przetwarzania opon, zniknęły z BIP-u wszystkie dokumenty dotyczące środowiska. Od pół roku Burmistrz nie informuje mieszkańców o przystąpieniu do przeprowadzenia oceny oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko; o wszczęciu postępowania, o przedmiocie decyzji o środowisko-wych uwarunkowaniach. Złożony w tej sprawie wniosek pozostał bez echa. Referat Środowiska i Burmistrz uważają, że informują o środowisku właściwie. Tekst i fot. MK

Co dalej z Barwą?Pralnia Chemiczna i Farbiarnia „Barwa” Stefana Kałamajskiego w

1928 r. zatrudniała 300 pracowników. Kilka lat temu za-kład zlikwidowano. Kiedyś były plany budowy na tere-nie Barwy osiedla mieszkaniowego, jednak nic z nich nie wyszło. Zmienił się właściciel.

Opuszczony te-ren „Barwy” szpe-ci miasto i zagraża bezpieczeńs twu dzieci i młodzieży. Wyłamana brama i dziury w ogrodze-niu świadczą o tym, że nikt tego terenu nie pilnuje. Radny Jacek Szeszuła kil-kakrotnie zwracał uwagę na zagroże-nia wynikające z tej sytuacji. Burmistrz w połowie czerwca poinformowała, że: Straż Miejska w Mosinie wielokrotnie wysyłała pisma, w których wzywała właściciela posesji do zabezpieczenia terenu w sposób uniemożliwiający dostęp osób postronnych. Jednocześnie pragnę poinformować, iż w tym rejonie systematycznie pojawiają się patrole Straży Miejskiej. Czy podjęte działania wystarczą?

Z. Springer zapewniała mieszkań-ców, że wybuduje pływalnię. Teren pod obiekt został sprzedany fi rmie Mariusza Świtalskiego, który solen-nie obiecał, że basen zbuduje. Radni mogli się nawet zapoznać z wizuali-zacją przyszłego obiektu. Grunt jest już prywatny. Obietnice wyborcze Z. Springer były nic nie warte. Zapew-nienia nowego właściciela – także.

Czy powstanie tam cokolwiek? Znając sposób rozumowania prywat-nego inwestora, zainwestuje swoje pieniądze w przedsięwzięcie, które

przyniesie zysk. To jest zupełnie ra-cjonalne. Obecnie powstające baseny, czy też te, które powstały w gmi-nach np. Kórniku, Suchym Lesie, są nierentowne. Tam właścicielem jest gmina i ona dokłada do interesu. Pry-watnemu przedsiębiorcy nikt niczego nie dołoży. Tak, więc jeśli pływalnie są defi cytowe, to jest bardzo wątpli-we, czy taki obiekt zostanie przez fi rmę M. Świtalskiego wybudowany. Może kiedyś jednak powstanie – np. jako pływalnia w ramach kompleksu hotelowego? JM

Każdego roku o tej porze powra-ca jak bumerang to samo pytanie: co powiedzieć dzieciom, kiedy praży słońce, a one marudzą, aby pojechać wykąpać się, poleżeć nad wodą i opalać się? Jest przecież kilka je-zior w okolicy Mosiny. I co z tego? Nic! Nie można z nich praktycznie korzystać, bo … Wchodzimy tutaj w trudną problematykę, jaką jest Wielkopolski Park Narodowy.

Co więc pozostaje? Wyjazdy na pływalnię? Warto się zastanowić, czy takie same problemy mieli rodzice i ich pociechy około 50 lat temu. Kąpano się w Kanale, którego meandry, czysta woda i rosnące drzewa tworzyły pięk-ną scenerię. Od boiska sportowego w stronę mostu kolejowego były tzw. pla-że: przy boisku, w parku przy obecnym moście na ul. Mostowej, przy Barwie, za mostem kolejowym i dalej na tzw. „kółku”. Nie było żadnych ratowni-ków, starsi uważali na młodszych. Tłumnie korzystano też z okolicznych jezior. Oblegane były Jarosławieckie, Dymaczewskie, Łódzkie i Góreckie z dobrym dojazdem kolejowym. Jezioro Góreckie było najchętniej odwiedza-nym akwenem wodnym. Kiedyś, na wysokości restauracji w pobliżu tego

jeziora, była przystań dla rowerów wodnych i kajaków…

Dzisiejsze realia są zupełnie nie-przystające do tamtych. Surowe prze-pisy nakładają wymogi względem ochrony przyrody i bezpieczeństwa korzystających z kąpieli, które należy bezwzględnie spełnić. Warto jednak byłoby, aby przy wspólnym stole za-siedli włodarze gminy, dyrekcja WPN, władze MKŻ i OSiR, i z myślą o pobu-dowaniu kąpieliska w przyszłym roku, wypracowali rozwiązanie problemu, ku zadowoleniu mieszkańców. J.Sz.

W 2005 r. do gminy przybyli przedstawiciele amerykańskiej fun-dacji Habitat. Przedstawili plany bu-dowy domu dla ubogich mieszkań-ców gminy. Stwierdzili, że gmina nie poniesie żadnych kosztów. Potrzebo-wali jedynie grunt. Gmina przyjęła fundację z otwartymi ramionami. Działka znalazł się natychmiast – nad Kanałem, w rejonie ul. Kanałowej - Łaziennej. Wówczas był on wart, wg biegłych powołanych przez Urząd, ponad 100 tys. zł. Dla Habitatu za-

stosowano ulgę. Grunt sprzedano za 25% wartości. Do kasy gminy wpłynęło ok. 30 tys. zł. Podpisano akt notarialny. Nie zastrzeżono w nim jednak, co się stanie z gruntem, jeżeli fundacja nie dotrzyma słowa i nie zbuduje domu dla ubogich. Habitat stał się właścicielem terenu. Gmina czekała, kiedy budowa się zacznie. Nie zaczęła się nigdy. W międzyczasie Habitat sprzedał dział-kę – uwaga – za 780.000 zł.! To się nazywa złoty interes… JM

W poprzednim numerze in-formowaliśmy o uciążliwości dla mieszkańców tego zakładu, pracu-jącego na trzy zmiany. Pisaliśmy też o planowanej jego rozbudowie.

Jak nas poinformował dyrektor, p. Tomasz Krogulski, Stora Enso wstrzymała się na czas bliżej nieokre-ślony z inwestycją fi nansowaną ze środków unijnych w zakładzie w Mo-sinie. W związku z tym zrezygnowała również z dotacji (40 mln zł).

Na pytanie, kiedy Stora Enso wy-

kona pas zieleni izolacyjnej od strony najbliższej zabudowy, uzyskaliśmy odpowiedź, że pas zieleni już od kilku lat jest. Dodatkowo wykonano w 2011 r. betonowy płot izolacyjny w rejonie rampy załadunkowej.

Obecnie w Zakładzie Produkcyj-nym w Mosinie pracuje 96 osób, w tym 57 z terenu gminy Mosina. Średnio miesięcznie do fi rmy wjeżdża 58 samochodów TIR (24t).

Dyrektor ma świadomość, że za-kład stanowi dla otoczenia pewną

uciążliwość, ale twierdzi, że gmina czerpie z faktu istnienia w naszym mieście wymierne korzyści. Wpłata do budżetu gminy tytułem podatku od nieruchomości wynosi 263 560 zł. Poza tym Stora Enso aktywnie wspiera lokalne inicjatywy poprzez drukowanie plakatów na coroczne Ogólnopolskie Artystyczne Dni z Gitarą oraz na Dni Mosiny.

W mosińskim zakładzie produko-wane są też skarbonki dla Fundacji Jurka Owsiaka, co stanowi również promocję Mosiny. MK

Gdzie możemy się wykąpać?

W miejscowości Owińska, gmina Czerwonak już trzeci sezon funkcjonuje otwarte ką-pielisko urządzone w konwen-cji egzotycznej plaży. AKWEN TROPICANA powstał na skra-ju Puszczy Zielonki, na tere-nie będącym wyrobiskiem po kopalni kruszywa. Cieszy się ogromnym powodzeniem.

Może Czytelnicy zechcą po-dzielić się z nami swoimi pomy-słami na www.czas-mosiny.pl?

Co z pływalnią?

STORA ENSO – próba bilansu

„Złoty interes”

Radni pytają,Burmistrz odpowiada

Roboty ziemne w CzapurachWielu mieszkańców Czapur jest zaniepokojonych zasypywaniem doliny

zalewowej Głuszynki ogromną ilością ziemi. Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Poznaniu, Inspektorat Przeźmierowo w odpowiedzi na pytanie czy wyniesienie poziomu tej działki będzie miało w przyszłości negatywne skutki dla okolicznych mieszkańców, poinformował, że: zmiany na terenie sąsiadującym z rzeką Głuszynką, mogą mieć jedynie negatywny wpływ na tereny powyżej działki 194, znajdujące się wzdłuż prawego brzegu rzeki Głuszynki w przypadku deszczów nawalnych i tym samym wysokich stanów wód (powodziowych).

Rankingu nie będzieWniosek o opracowanie jasnych

i powszechnie znanych kryteriów wpływających na typowanie ulic do realizacji oraz o stworzenie rankingu ulic nie spotkał się ze zrozumieniem. Zdaniem Burmistrza Ratajczaka ta-kie kryteria już są. Jego zdaniem: kolejność budowy ulic determinu-je posiadanie aktualnej decyzji o pozwoleniu na budowę, wielkość środków w budżecie i układ odwod-nieniowy danej zlewni. O stworze-niu rankingu Burmistrz nawet nie wspomniał.

Skomentuj na stroniewww.czasmosiny.pl

Page 5: "Czas Mosiny" nr 2 (5) czerwiec 2012

Czas Mosiny 2 (5) czerwiec 2012 5

W poprzednim numerze przybliży-liśmy obietnice wyborcze Z. Springer z kampanii wyborczej 2002 r. Okazały się gruszkami na wierzbie. Przypomnijmy kolejne obietnice, te z kampanii w roku 2006.

Rozsądne i jawne gospodarowanie pieniędzmi mieszkańców.

Jakie ma wynagrodzenie burmistrz, a ja-kie kierownicy referatów urzędowych? Jak wynagradzani są dyrektorzy jednostek or-ganizacyjnych? Ile płacimy za oświetlenie konkretny remont, konkretną inwestycję? Czy masz na tyle wiedzy, aby ocenić, czy Twoje pieniądze wydawane są rozsądnie? A czy zauważyłeś jawność informacji w tym względzie? Czy o fi nansach, które wydaje w Twoim imieniu Burmistrz coś wiesz?

Skuteczniejsze pozyskiwanie fundu-szy z Unii Europejskiej.

Mosina w pozyskiwaniu środków UE w latach 2004-2009 została sklasyfi kowana na ostatniej - 226 pozycji wśród wielko-polskich gmin!!! Pozostawmy tę obietnicę bez komentarza.

Stwarzanie coraz lepszych warunków do rozwoju przedsiębiorczości i tworze-nia nowych miejsc pracy.

Czy dowiedzieliśmy się czegoś o wyjąt-kowych warunkach dla przedsiębiorców? Co gmina uczyniła dla tworzenia nowych miejsc pracy? Jak nam wiadomo, Mosi-na w liczbach bezwzględnych ma jeden z najwyższych wskaźników bezrobocia w powiecie poznańskim. Proszę, niech

Burmistrz poda choć jeden przykład na stworzenie bezpośrednio w wyniku jego działania miejsc pracy. Żartem byłoby stwierdzenie, że mamy Storę Enso, gdzie znalazło miejsce 50 osób z gminy oraz dwa markety – Tesco i Netto, gdzie pracuje po kilka osób. A ile osób pracę straciło w wyniku lokalizacji tych marketów?

Wspomaganie podejmowanych przez mieszkańców oraz samorząd gminny zadań z zakresu budownictwa mieszkaniowego(budowa budynku so-cjalnego).

Powstał jeden, w Krośnie. Zrealizowanie ze środków unijnych pro-

gramu rewitalizacji(odnowienia) starów-ki w Mosinie. Odrestaurowane budynki, piękne staromiejskie latarnie, ciągi jezdne, piesze i parking z kostki granitowej, cudow-nie podświetlone kamieniczki, kawiarenki, restauracyjki… Czy zrealizowano?

Rozpoczęcie budowy Gminnego Kom-pleksu Sportowo-Rekreacyjnego.

Mamy ładną płytę główną, boisko tre-ningowe, trybuny z siedziskami, ogrodzo-ny teren. Budynek klubowy rozbudowany, z zachowaniem ładnej architektury. Ale chyba nie o to chodziło w tym szczytnym haśle. Kompleks sportowy to boiska, hala sportowe dla rozgrywania wielu dyscy-plin, pływalnia. Stadion miejski takiej funkcji nie pełni. Teren przystosowany jest praktycznie do piłki nożnej. Gdzie więc ten Gminny Kompleks Sportowo-Rekreacyjny?

Lepsze wykorzystanie możliwości rozwoju turystyki i rekreacji w oparciu o walory Wielkopolskiego Parku Naro-dowego, Rogalińskiego Parku Krajobra-zowego oraz rzeki Warty.

Na czym polegało to” lepsze wykorzy-stanie możliwości rozwoju” tych urokli-wych miejsc? Czy Burmistrz w tej sprawie uczyniła coś konkretnego w latach 2006-2010?

Dążenie do utworzenia radiowej stacji nadawczej „Radio Mosina”.

Radia nie tworzy się podpinając przewo-dy od nadajnika do linii energetycznej. To skomplikowana operacja, z nadaniem czę-stotliwości przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji. W kolejce po nią czeka szereg rozgłośni ogólnokrajowych. Właściwie to można się cieszyć, że z tą obietnicą się nie powiodło, gdyż mielibyśmy wszystkie me-dia w jednych rękach, a w nich propagandę od rana do wieczora.

Sposób na sąsiada Burmistrz Gminy Mosina wydał decyzję o warun-

kach zabudowy na rzecz właściciela „Y” z wyłączeniem właściciela „X”, jako strony postępowania.

Jeśli do Urzędu przycho-dzi inwestor „Y” Burmistrz wydaje decyzję szybko i stosuje sztuczki, by mu ułatwić życie. Kiedy przy-chodzi inwestor „X”, jest zupełnie inaczej. Sprawa ciągnie się latami, a warunki zabudowy są zdecydowanie mniej korzystne, mimo że to tereny przyległe.

Przed wydaniem decyzji o warunkach zabudowy Burmistrz Gminy Mosina dokonał sztucznego podziału działki poprzez wydzielenie działki „Y” i pozostawieniu działki o szerokości zaledwie 1m i długości 182 m. Ta dziwna działka w kształcie litery „L” powoduje, że „Y” znajduje się w dogodnej sytuacji.

Podział ten został dokonany w taki sposób, aby wy-łączyć „X” z postępowania. Właściciel „X” nie został poinformowany drogą administracyjną o dokonywanych w jego sąsiedztwie przekształceniach, a później o planowa-nych inwestycjach. O istnieniu tej dziwnej rozgraniczającej działki dowiedział się przypadkowo, z mapy na stronie: http://podgik.poznan.pl/iGeoMap/Data/Poznan/Mosina.php

Takie działanie Burmistrza Gminy Mosiny uniemoż-liwia stronom w normalnym trybie uczestniczenie w postępowaniu.

Gdyby uznać, że zostosowane rozwiązanie jest dopusz-czalne, przepisy prawa (k.p.a. i ustawa o planowaniu prze-strzennym) odnoszące się do stron postępowania byłyby martwe. Każde postępowanie można by przeprowadzić w taki sposób, aby nie liczyć się z sąsiadami.

Czy w warunkach zabudowy dla „Y” jest coś do ukrycia, że Burmistrz stosuje takie karkołomne metody? MK

W ostatnim czasie wieś Krosno obiegła informacja o inwestorze starającym się o warunki zabudo-wy dla prywatnej szkoły. Wzbu-dziło to zainteresowanie, gdyż w szkole przy ul. Krasickiego dzieci, również te najmłodsze, uczą się na dwie zmiany, a mieszkańców w tym rejonie ciągle przybywa.

– Panie Jacku, to na Pana terenie ma powstać ta inwestycja. Skąd ten pomysł?

– Wielkim marzeniem mojej żony było zawsze zarządzanie prywatną szkołą. Dwa lata temu pojawiła się szansa na realizację tych marzeń. Posiadam działkę w Krośnie, na któ-rej inwestor chciał pobudować bloki. Na pozostałej powierzchni miała być zlokalizowana szkoła (podstawowa i gimnazjum). Powstaje spore osiedle. Wkrótce będzie tu mieszkać ponad 2 tys. ludzi. Uznaliśmy, że szkoła na terenie wiejskim, ze względu na wyższą subwencję oświatową z mi-nisterstwa miałaby spore szanse na powodzenie.

– Wiadomo, że nauczanie w szkole prywatnej wiąże się z opła-tami. Jak wysokie powinno być w Pana założeniach czesne, żeby inwestycja się opłacała?

– Wszystko w tym przypadku zależy od podejścia władzy. Przepisy nakazują Burmistrzowi przekazy-wać całą subwencję z ministerstwa.

Wiadomo jednak, że koszty utrzy-mania ucznia w szkole są wyższe i subwencja nie wystarczy. Istnieje w Polsce taka instytucja jak Partnerstwo Publiczno Prywatne. Przyjmując PPP, wystarczyłoby, żeby gmina przekazy-wała na nauczanie taką samą kwotę, jaką przeznacza na ucznia w szkołach publicznych, to czesne nie byłoby konieczne. Należy podkreślić, że byłoby to i tak korzystne dla gminy, gdyż nie ponosiłaby kosztów rozbu-dowy szkoły przy ul. Krasickiego. Te pieniądze można by wydać na inne gminne potrzeby.

– Jak ocenia Pan szanse na rea-lizację tego pomysłu?

– W lipcu 2011 r. złożyłem za pośrednictwem profesjonalnej fi rmy wniosek o WZ w celu pobudowania na moim terenie bloków oraz szkoły. Procedura postępowania trwała 10 miesięcy. Kilkakrotnie byłem wzy-wany do uzupełnienia wniosku. Bur-mistrz uznała, że inwestycja (szkoła i bloki) na moim terenie jest tak niebez-pieczna, że stronami postępowania ustanowiła blisko 170 osób. Pięć razy, listem poleconym, informowała 170 osób o postępach w wydaniu warun-ków zabudowy dla mojego terenu! Przypomnę, że przy spalarni opon Pani Burmistrz informowała tylko dwie fi rmy. Tylko one były uznane za strony postępowania. Obie procedury toczyły się w tym samym czasie. Co dziwne, Burmistrz nie uznała za sto-

sowne informować mnie, właściciela terenu, na którym ma powstać szkoła, o postępach w procedurze. Do ostat-niego momentu nie byłem stroną w postępowaniu.

– Otrzymał Pan w końcu uprag-niony dokument…

– Tak, otrzymałem, ale Burmistrz nie mogąc w inny sposób zablokować inwestycji, postanowiła podkopać społeczne zaufanie do mojej żony. Wysłała wiceburmistrza wraz z kie-rownikiem referatu oświaty na radę pedagogiczną, próbując zdyskredyto-wać dyrektora (moją żonę) w oczach nauczycieli. Stało się to, mimo że Burmistrz wiedziała, że żona nie bę-dzie ubiegała się o kolejną kadencję na stanowisku dyrektora. Wątpię, żeby Zespół Szkół w Mosinie był tak źle zarządzany, żeby dyrekto-rowi należała się taka „nagroda” za 9 lat pracy. Działania Burmistrza pokazują, że nie życzy sobie szkoły na terenie wsi Krosno, która byłaby prowadzona przez moją żonę. Jest to dla mnie jedyne wytłumaczenie tego, co się stało.

Zamiast wsparcia naszego po-mysłu, mamy do czynienia ze stro-ny urzędu z próbą maksymalnego utrudniania. Takiego działania żadna inicjatywa nie wytrzyma.

– Dlaczego Burmistrz miałaby utrudniać powstanie prywatnej szkoły na terenie gminy?

– Jedną z przyczyn jest niechęć do

szukania nowych rozwiązań. Głów-nym powodem jest jednak próba ode-grania się na mnie i na żonie. Przed laty sprzeciwiałem się próbie zalega-lizowania przez Burmistrza wbrew prawu kopcącej odlewni aluminium przy moim domu. Jako przedstawiciel Rady Rodziców Szkoły Podstawowej w Krośnie zabiegałem, żeby nowa szkoła powstała na terenie wsi Kros-no, a nie w Mosinie. Taka możliwość była. Burmistrz zlokalizowała jednak szkołę przy ulicy Krasickiego. Wie-lokrotnie krytykowałem tę decyzję. Myślę, że fakt, że moja żona pozwo-liła zorganizować w szkole spotkanie mieszkańców przeciwnych spalarni opon, stał się kolejnym powodem podjęcia przez władze próby zdys-kredytowania jej osoby w oczach nauczycieli.

– Dlaczego nie poszedł Pan do Burmistrza ze swoim pomysłem?

– Z moich wcześniejszych do-świadczeń wynika, że zbyt wczesne ujawnianie pomysłów powoduje kło-poty z jego realizacją. Pani Burmistrz ma zwyczaj przy wydawaniu decyzji, prosić inwestorów o zasponsorowanie dla gminy jakiegoś prezentu. Mnie na to nie stać, uważam, że szkoła, jaką chcę wybudować, powinna być wy-starczającą zachętą dla Burmistrza.

– Teraz zdradził Pan ten bardzo ciekawy pomysł inwestycyjny. Nie obawia się Pan, że ktoś inny go wykorzysta?

– W obecnych uwarunkowaniach ja i tak nie mam szans na jego reali-zację. Może inni będą mieli więcej szczęścia. Poczekam. Mam dzieci, a ziemia jest wieczna i przetrzyma każdą władzę.

– Jakie zagrożenie Pana zdaniem Burmistrz widzi w tej inwestycji?

– Nie wiem. Skorzystać mogliby wszyscy. Gmina zaoszczędziłaby pieniądze na konieczną rozbudowę szkoły (dotychczas wydano ponad 10 mln zł.). Skorzystaliby uczniowie i rodzice, ponieważ poszerzyłaby się oferta edukacyjna w naszej gminie. Zyskaliby mieszkańcy, ponieważ zaoszczędzone pieniądze można by przeznaczyć np. na budowę dróg. Zyskałaby na atrakcyjności oferta mieszkaniowa deweloperów. Skorzy-stałbym również ja, inwestując i moja żona, która mogłaby w ten sposób zrealizować swoje marzenia.

– Panie Jacku, w tych warun-kach trudno o optymizm, ale wie-rzę, że uda się Państwu pokonać wszystkie trudności. Pana żona kierowała z powodzeniem przez 9 lat największą placówką oświa-tową w naszej gminie. Jest osobą powszechnie znaną i cenioną. Ma wiedzę, doświadczenie i dużo fanta-stycznych pomysłów. Wierzę, że po-wstanie tej szkoły, to tylko kwestia czasu. Dziękuję za rozmowę.

Z Jackiem Kałkiem rozmawiała Małgorzata Kaptur.

Gruszki na wierzbie Jan Marciniak

Page 6: "Czas Mosiny" nr 2 (5) czerwiec 2012

Czas Mosiny 2 (5) czerwiec 20126

Od najdawniejszych czasów zatrucie studni było synonimem totalnej zagłady. To najokrutniejszy, najbardziej zajadły najeźdźca nie tylko mordował, palił i nisz-czył, ale przede wszystkim, by uniemożli-wić podniesienie się ze zgliszcz zatruwał studnie. Wydawałoby się, że to historia z odległej przeszłości, ale niestety i dziś musimy aktywnie bronić własnych źródeł wody. Kiedyś pod pewnymi względami było łatwiej, wróg był rozpoznawalny, mówił i wyglądał inaczej. Obecnie jest trudniej, bo osoby niosące zagrożenie są pośród nas, często zajmują eksponowane stanowiska, gdzie kierując się partykular-nym interesem bądź zwyczajną niewiedzą o rzeczywistych i długofalowych konsekwen-cjach, tworzą lobby budowy pola golfowego na obszarach wodonośnych dla aglomeracji poznańskiej. Liczne studnie, z których AQUANET czerpie wodę, niebawem zosta-ną zanieczyszczone nawozami mineralnymi i środkami chemii rolnej używanymi w bieżą-cej pielęgnacji kilkudziesięciohektarowego pola golfowego planowanego do realizacji na lewym brzegu rzeki Warty, w zakolu między Sowinkami a Rogalinem.

Wysiłki rzeszy światłych osób, którzy od okresu międzywojennego do dziś starały się uchronić obszar o wyjątkowych walorach przyrodniczych i krajobrazowych zaowoco-wały utworzeniem wielu form ochronnych – Rogaliński Park Krajobrazowy, Obszary ochronne w ramach sieci Natura 2000, Ro-galińska Dolina Warty - specjalny obszar ochrony siedlisk -Dyrektywa Siedliskowa, oraz Ostoja Rogalińska – Dyrektywa Ptasia. Takie przeznaczenie tych obszarów to nie tylko aktywna forma ochrony przyrody, dzi-siaj to przede wszystkim walka o utrzymanie najsprawniejszego z możliwych – natural-nego fi ltra nad obszarem wodonośnym, z którego wszyscy pijemy wodę. Jak wiemy, skład i zawartość wody to podstawowy czynnik warunkujący nasze zdrowie, a tym samym długość życia.

Idea budowy pola golfowego w tym miejscu to zaspokajanie ekskluzywnych

potrzeb na zabawę dla niewielu kosz-tem zdrowia wszystkich (około 1 miliona mieszkańców aglomeracji poznańskiej). Już w momencie budowy pola na całym jego obszarze, nieodwracalnie niszcząc bioróżnorodności licznych chronionych siedlisk, zostanie zdjęta wierzchnia warstwa (od kilkunastu do kilkudziesięciu cm) gle-by i zastąpiona odpowiednimi warstwami drenującymi, gwarantującymi właściwe warunki rozwoju dla monokulturowego trawnika. Trawnik na polu golfowym ko-szony jest tak, by wysokość trawy (w różnych sektorach pola) miała wysokość od kilku do kilkunastu milimetrów! Dla utrzy-mania trawnika w tak nienaturalnej formie potrzebne jest ciągłe nawożenie połączone z praktycznie codziennym nawodnieniem, które stale wypłukując nawozy w dalszej konsekwencji przemieszcza je do warstw, z których pobieramy wodę pitną. Na chwilę obecną nie ma skutecznych metod elimi-nujących te zanieczyszczenia w procesie uzdatniania wody pitnej.

Realizacja tak zlokalizowanego pola gol-fowego jest nie tylko sprzeczna ze zdrowym rozsądkiem, ale również z wytycznymi Planu Zadań Ochronnych dla obszaru „Rogaliń-skiej Doliny Warty”. Czy decydentom, a w końcu nam wszystkim starczy determinacji, by przeciwdziałać tym zagrożeniom? Prze-cież ta inwestycja może powstać w każdym innym miejscu poza i w odpowiednim dy-stansie do strefy ochronnej ujęcia wody.

Brak opadów śniegu i silne mrozy tegorocznej zimy, spowodowały ogromne straty w wielkopol-skim rolnictwie. W przypadku wysianej jesienią oziminy, szacuje się je na 50 – 80%. Na polach wymarzło nawet do 100 % pszenicy konsump-cyjnej, a zniszczone zasiewy musiały być wiosną ponownie obsiane. Doprowadziło to wiele gospo-darstw rolnych do kłopotów fi nansowych. – Rada Powiatu Poznańskiego na sesji w dniu 23 maja, przyjęła w tej sprawie stanowisko i przekazała je Ministrowi Rolnictwa i Rozwoju Wsi – informuje Jan Kałuziński, radny Powiatu Poznańskiego z terenu Gminy Mosina. – W stanowisku tym opisaliśmy trudną sytuację naszych rolników i zwróciliśmy się o pomoc – dodaje.

Bardzo szybko na ręce Przewodniczącego Rady Powiatu Piotra Burdajewicza, spłynęła z Ministerstwa odpowiedź. – W ministerialnym piś-mie, znalazły się ważne dla rolników informacje, dotyczące uruchomionego przez Radę Ministrów programu pomocy dla tych, w których gospodar-stwach rolnych powstały szkody spowodowane wystąpieniem w okresie zimowym 2011/2012 ujemnych skutków przezimowania – stwierdza Jan Kałuziński.

W ramach tego programu, poszkodowani pro-ducenci rolni mogą ubiegać się o:

kredyty preferencyjne na wznowienie pro-dukcji oraz poręczenia i gwarancje ich spłaty (oprocentowanie w skali roku: 1% - jeżeli w dniu wystąpienia szkód producent posiadał ważną umowę ubezpieczenia obejmującą ochroną co najmniej 50%powierzchni upraw, z wyłączeniem łąk i pastwisk, lub co najmniej 50% zwierząt gospodarskich; 4, 05% - jeżeli producent takiej umowy nie posiada),

udzielenie pomocy przez Prezesa Kasy Rol-

niczego Ubezpieczenia Społecznego w opłacaniu bieżących składek na ubezpieczenie społeczne oraz regulowaniu zaległości z tego tytułu w formie odraczania terminu płatności składek i rozkładania ich na raty; umorzenie w całości lub w części bieżących składek na indywidualny wniosek rolnika,

udzielenie przez wójtów, burmistrzów lub prezydentów miast ulg w podatku rolnym za 2012 r.,

w przypadku kredytów preferencyjnych inwestycyjnych, udzielanych na podstawie roz-porządzenia Rady Ministrów z dnia 22 stycznia 2009 r. w spr. realizacji niektórych zadań Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, w okresie objętym umową bank może: stosować prolongatę spłaty rat kapitału i odsetek, o ile określony w umowie kredytu termin ich spłaty jeszcze nie minął, wydłużyć okres kredytowania poza przewidziany w umowie kredytu, o ile okre-ślony w niej okres kredytowania jeszcze nie minął i pod warunkiem poinformowania o tym Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.

W przypadku losowych okoliczności uniemoż-liwiających terminową spłatę kredytów preferen-cyjnych, udzielanych z dopłatami do oprocento-wania Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, okres spłaty kredytu może zostać wydłużony do 3 lat. W przypadku kredytów ob-rotowych na wznowienie produkcji, w związku z wystąpieniem niekorzystnych zjawisk atmo-sferycznych w okresie objętych umową kredytu, bank może zastosować karencję lub prolongatę spłaty rat kapitału i odsetek, przy czym okres stosowania przez Agencję dopłat nie może prze-kroczyć 4 lat.

Ważne dla rolnikówJoanna Nowaczyk

Tegoroczna zima przyniosła poważne straty w wielkopolskim rolnictwie. Brak opadów śniegu i silne mrozy spowodowały wymarznięcie 50 – 80% ozimin w większości gospodarstw rol-nych. W związku z trudną sytuacją rolników, Rada Powiatu Po-znańskiego przyjęła stanowisko, które niezwłocznie przekazała Ministerstwu Rolnictwa i Rozwoju Wsi…

Zatruwanie studni Piotr Wilanowski

Agencja Nieruchomości Rolnych, wypowie-działa umowę rolnikom z Sowinek, którzy przez wiele lat dzierżawili grunty w pobliżu zakola Warty. Prawdopodobnie jesienią odbędzie się przetarg. Może to oznaczać, że budzące wiele kon-trowersji pole golfowe jednak powstanie. Rolnicy obawiają się, że utrata tych gruntów spowoduje upadek prowadzonych przez nich gospodarstw.

Czy ziemia pod projektowane pole golfowe bę-dzie przez gminę sprzedawana z uwzględnieniem tego, że niektórzy mieszkańcy byli długoletnimi dzierżawcami, czy ta ziemia pójdzie pod przysło-wiowy młotek? – pytał na sesji Rady Miejskiej w dniu 26 kwietnia radny Jacek Szeszuła.

Sławomir Ambrożewicz, kierownik referatu pla-nowania przestrzennego poinformował, że: „Ziemia pod pole golfowe należy do gminy Mosina i ANR. Te grunty dzierżawią rolnicy.

Agencja zamierza sprzedawać swoje grunty. Rolnicy mogą stanąć do przetargu i tę ziemię kupić. Część rolników przekształciło swoje grunty w Sło-winkach na działki budowlane a teraz oczekują, że Agencja im podaruje. Każdy ma prawo dysponowa-nia swoimi gruntami w taki sposób, w jaki uważa. Na dzień dzisiejszy nie ma zamiaru sprzedaży gminnej ziemi. Jeżeli będzie oferta sprzedaży, to zostaną poin-formowani dzierżawcy o sposobie wypowiadania lub będą wygasały te umowy, bo one są czasowe i wtedy

ziemia będzie, no w ja-kiś sposób pozbawiana tych dzierżawców.”

„Nasze grunty to są grunty zalewowe, w dużej części nie są dzierżawione” – do-dała Burmistrz, Zofi a Springer.

Powstanie pola golfowego na terenie Rogalińskiego Parku Krajobrazowego ozna-cza również ograni-czenie dostępu do tych terenów dla zwykłych mieszkańców.

Jeden z czytelników serwisu www.czasmo-siny.pl obawia się, że: „Agencja wystawi ziemię w przetargu - staną rolnicy i jak się łatwo domyśleć właściciel pobliskiego lot-niska i boiska do gry w polo. Kto wygra? Wiadomo. Spowoduje to ustawienie tablic „Zakaz wstępu. Teren prywatny” i Warta stanie się w tym rejonie

niedostępna. Radzę już teraz wybrać się tam na spacer i zrobić parę ładnych zdjęć, aby potem poka-zywać dzieciom i wnukom. Pole golfowe, które tam powstanie, to nie będzie teren dostępny dla szaraka z Mosiny. Tam będą grać zaproszeni goście, którzy przylecą samolotem.”

Pole golfowew Rogalińskim Parku Krajobrazowym?

Małgorzata Kaptur

25 lutego 2010 r. Rada Miejska uchwaliła Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania prze-strzennego Gminy Mosina. W części II – Kierunki, str. 116, czytamy: „Planowane jest pole golfowe o po-wierzchni do 80 ha oraz powstanie obiektów i urządzeń związanych z turystycznym i rekreacyjnym wy-korzystaniem rzeki Warty; budyn-ków związanych z obsługą pola golfowego w pasie o szerokości nie większej niż 100 m wzdłuż drogi, lokali handlowych o powierzchni do 100 m2

Łączna powierzchnia zabudowy wszystkich budynków nie powinna być większa niż 3000 m2, i powinna być realizowana proporcjonalnie do powierzchni działek budowlanych lub zgodnie z ustaleniami miej-scowego planu zagospodarowania przestrzennego”.

Teren oznaczony na mapce literą A – strefa terenów nadzalewowych, zdominowanych przez pola upraw-ne, mało atrakcyjne dla lokaliza-cji pola golfowego ( z wyjątkiem obiektów kubaturowych)

B – strefa terenów okresowo zalewanych, charakteryzujących się bardzo urozmaiconą rzeźbą z dużą ilością lokalnych zagłębień i starorzeczy o dobrej, niemal stałej dostępności, atrakcyjne i w dużej mierze przydatne dla usytuowania pola golfowego.Podziel się swoimi uwagami na www.czasmosiny.pl

Page 7: "Czas Mosiny" nr 2 (5) czerwiec 2012

Czas Mosiny 2 (5) czerwiec 2012 7

„Majątek Rogalin” Sp. z o.o. ze swojego zakładowego ujęcia i stacji uzdatniania wody w Rogalinie, jako zbiorowy dostawca, dostarcza wodę mieszkańcom sześciu wsi w gminie Mosina. Są to: Rogalin, Rogalinek, Mieczewo, Sasinowo, Świątniki i Radzewice. Woda, pompowana ze studni głębinowych liczących około 65 metrów głębokości, jest wysokiej jakości. Czerpana jest z pokładów tzw. Wielkopolskiej Doliny Kopalnej i niewiele różni się od butelkowanych wód zdrojowych. Podobno, według hydrogeologów, woda z tego pokładu spadła na ziemię w postaci deszczu lub śniegu kilkaset, a nawet kilka tysięcy lat temu. Tyle czasu potrzebowała, by przesączyć się i przefi ltrować przez dziesiątki metrów trudno przesiąkli-wych warstw geologicznych. Dlatego jest taka dobra. Woda dostarczana przez Majątek Rogalin przeznaczona jest do celów socjalno-bytowych.

W okresie wiosenno-letnim rozbiór wody wzrasta, co spowodowane jest przez podlewanie ogrodów i upraw. W okresach suszy, co miało miejsce w niektórych latach ubiegłych, zuży-cie wody rośnie w pewnych porach dnia dramatycznie, czasem pięcio- i sześciokrotnie względem normalnego dobowego zapotrzebowania. Stacja oraz rurociągi, liczące ponad 50 km długości, rozciągnięte w różnych kie-runkach i położone na różnych wyso-kościach, nie nastarczają z podaniem wody. (Przed laty wybudowane zostały z rur o stosunkowo małych przekro-jach.) Dochodzi wtedy do okreso-

wych spadków ciśnienia, mogących prowadzić do braku wody, szczegól-nie na końcach sieci i na wyższych wysokościach, np. wyższych piętrach budynków, czy w domach położonych wyżej od sąsiednich.

Majątek Rogalin remontuje, ulep-sza i modernizuje swoją stację uzdat-

niania wody i działania te bę-dzie kontynuować. Pobór

wody do podlewania w okresie suszy

wzrasta jednak w pewnych godzinach tak gwałtownie, że nawet dotych-czasowe zwiększenie mocy SUW Rogalin nie było w stanie w pełni za-spokoić tych okresowych ogromnych potrzeb.

Bieżący rok jest, jak dotąd tylko z krótkim okresem posuszy, dość przekropny, co widać po dziennym zużyciu wody. Żeby jednak zapobiec trudnym sytuacjom, gdy mieszkańcy nie mogą należycie korzystać z wody na cele bytowe, na wypadek suszy Majątek Rogalin 23 maja br. wystąpił do Burmistrza Gminy Mosina, pani

Zofi i Springer, o zarządzenie zaka-zu podlewania ogrodów i upraw w godzinach 6.00 – 22.00. Taki zakaz wprowadzony przez burmistrza w roku ubiegłym okazał się skuteczny i zasadniczo zabezpieczył warunki dostawy wody do celów socjalno-bytowych. Pogoda oraz używanie wody do podlewania wyłącznie w godzinach nocnych zaoszczędziło wszystkim nerwów i niewygody, bo brak wody jest okropny. Tegoroczny wniosek spotkał się z natychmiasto-wym pozytywnym odzewem i zakaz został przez burmistrza niezwłocz-nie zarządzony aż do odwołania i ogłoszony w sposób tradycyjnie przyjęty poprzez wywieszenie na wiejskich tablicach ogłoszeń. Takie zakazy podlewania z powodu suszy są praktykowane w całej Polsce, a w niektórych krajach czy stanach USA, zupełnie powszechne. Trudno, bo-wiem budować lokalne wodociągi o

mocy określonej na tak ekstremal-ne i krótkotrwałe potrzeby,

w dodatku nie bytowe, a gospodarcze.

Jak dotąd aura sprzyja wegeta-cji i oszczędności

wody czerpanej. Zresztą, ze wzglę-dów ekonomicznych i ekologicznych, uzdatnionej wody z wodociągu zwy-czajnie szkoda do podlewania, do któ-rego najlepiej używać wody surowej z własnych ujęć przydomowych i przyzagrodowych, a jeszcze lepiej z wody opadowej. Woda z Rogalina, choć w relacji do jakości wciąż stosun-kowo tania, zasługuje na oszczędność i ochronę. Zresztą jak każda woda, która w nadchodzących dziesięcioleciach, nawet w naszej części Europy, będzie zyskiwać na znaczeniu. Jej zasoby będą się bowiem kurczyć z powodów klimatycznych.

Specjalista zamiast amatoraSprawność i zakres procesu

oczyszczania ścieków tworzonych przez każdego z nas, to jedno z naj-ważniejszych zadań warunkujących możliwość dalszej egzystencji czło-wieka. Tak istotne zadanie o skom-plikowanej naturze powinno być powierzone profesjonalnym służbom wyposażonym w odpowiednie labo-ratorium. Pozwala to całodobowo nadzorować proces oczyszczania i błyskawicznie reagować na ewen-tualne zakłócenia jego przebiegu, gwarantując docelowy efekt. Im większa skala zbiorników, w których zachodzi proces oczyszczania, tym sprawniej on przebiega, ponieważ nawet groźne, niepożądane stęże-nia ścieków ulegają natychmiast rozcieńczeniu, co umożliwia ich neutralizację. Do niedawna ten spo-sób myślenia dominował, owocując tworzeniem zbiorczych oczyszczalni ścieków z siecią kolektorów tłocz-nych, doprowadzających ścieki od osiedli do oczyszczalni.

Podłącz się, jeśli masz taką moż-liwość

Przy tej okazji chciałbym za-apelować do mieszkańców naszej gminy, którzy mają to szczęście żyć na terenach już skanalizowa-nych o podłączanie się do sieci. Ich „ociąganie” się tak naprawdę opóź-nia rozbudowę sieci kanalizacyjnej w kolejnych miejscowościach i co

gorsze, tworzy impuls do rozwoju niebezpiecznej alternatywy. Polega ona na tworzeniu, jak na razie chao-tycznej, sieci małych przydomowych oczyszczalni ścieków.

Zalegalizowanerozsączanie ścieków

W dużym skrócie, ta metoda oczyszczania ścieków ma następu-jące mankamenty:

1. Brak chemicznej kontroli efek-tu procesu oczyszczania, czyli tak naprawdę nikt łącznie z właścicielem nie wie, w jakim stopniu oczyszcze-nia ścieki trafi ają do środowiska.

2. Niekontrolowany proces czysz-czania oddaje się w ręce osób, któ-re w przedmiotowym zakresie nie posiadają żadnej wiedzy, realizując mniej lub bardziej udanie zalecone instrukcje.

3. Brak systemu nadzoru, który nie tylko stale, ale nawet okresowo kontrolowałby rzeczywisty efekt procesu oczyszczania.

Ta idea to tak naprawdę zalegali-zowanie rozsączania w środowisku ścieków, których stopień oczysz-czania jest nieznany. Czy powinni-śmy się na to godzić? Co będzie się działo ze ściekami, gdy tego typu oczyszczalnia ulegnie awarii? Tak naprawdę, kto i po jak długim czasie stwierdzi nieprawidłowość w proce-sie oczyszczania ścieków?

Nie trudno wyobrazić sobie, jakie skutki funkcjonowania takiego sy-stemu dosięgną każdego z nas – od powszechnie występującego fetoru, po groźne, bakteriologiczne skażenie gleby, wody i powietrza.

Eksperyment w RogalinieNiepokojąca jest rosnąca ska-

la stosowania tego tylko pozornie prostszego rozwiązania. Co gorsze, nasze władze wykonawcze rów-nież deklarują zainteresowanie tego typu rozwiązaniami. Powstał nawet zamysł, by dla wsi Rogalin stwo-rzyć kompaktową eksperymentalną oczyszczalnię. To dokładnie te same problemy, tyko w większej skali. Czy naprawdę turystyczna miejsco-wość będąca wizytówką regionu, ma być poligonem dla tego typu eksperymentów? Czy jeden z naj-ciekawszych zabytków na terenie Polski chcemy okrasić aurą duszą-cego fetoru?

Strategia potrzebna od zarazMam nadzieję, że zanim zapadną

decyzje, Urząd zakończy symula-cję rzeczywistych kosztów realizacji dwóch alternatywnych metod oczysz-czania ścieków. To powinno być podstawą do opracowania strategii. Każdy obywatel powinien znać real-ną perspektywę czasową, kiedy ten podstawowy wymóg cywilizacyjny, czyli dostęp do kanalizacji zostanie również dla niego rozwiązany.

Dla przyspieszenia tego proce-su na pewno warto zrezygnować z wielu kuriozalnych i kosztownych pomysłów, jakich przykładem jest inwestycja rewitalizacji rynku w Mo-sinie, która w najbliższych latach ma kosztować podatnika ok. 10 mln zł. Za tę kwotę można by skanalizować kolejne wsie.

Należy zrozumieć, że działamy pod presją czasu. Kolejne lata opóź-nienia procesu budowy instalacji ka-nalizacyjnej, powiększają liczbę znie-cierpliwionych, a w tym stanie ducha

szczególnie podatnych na pozornie łatwiejsze, ale jakże niebezpieczne rozwiązania alternatywne. Im więcej będzie przydomowych oczyszczalni, tym mniej opłacalne będzie inwesto-wanie w prawidłowe rozwiązania, czyli budowę kolektorów tłocznych. Stają się one opłacalne, gdy przypada 130 osób na każdy kilometr sieci. Utrata każdego zainteresowanego tą metodą utylizacji ścieków jest szcze-gólnie dotkliwa i może powodować długoterminowe odwlekanie realiza-cji dla całych miejscowości.

W ciągu ostatnich kilku miesię-cy jesteśmy atakowani informacjami o zmianie sposobu odbioru progra-mów telewizyjnych. Informacje są różne, czasami sprzeczne z sobą i najczęściej jesteśmy wprowadzani w błąd. Jak jest naprawdę?

Mało kto zdaje sobie sprawę, że telewizja cyfrowa istnieje w Polsce od września 1998 roku. Wystarto-wała wtedy satelitarna platforma cyfrowa „Wizja TV” nadająca płatne programy, możliwe do odbioru za pośrednictwem zwykłych anten sa-telitarnych i cyfrowych dekoderów, które można było podłączyć do każ-dego telewizora. Jakość odbieranych programów była doskonała, niepo-równywalna z żadnym innym me-dium do przesyłu i odbioru obrazu. Był to przełom, którego konsekwen-cje obserwujemy do dziś, a którego symboliczne zakończenie odbędzie się 31 lipca 2013 roku. Tego dnia ofi cjalnie zakończy się nadawanie na terenie Polski programów tele-wizyjnych w starym systemie, tzw. „analogowym”. Ale uwaga! W lipcu 2013 roku wyłączony zostanie ostat-ni nadajnik analogowy w Polsce, ale dla naszego terenu datą graniczną jest 28 listopada 2012. W tym dniu planowane jest wyłączenie nadajnika w Górze koło Śremu, obsługującego prawie całą Wielkopolskę, w tym, oczywiście, gminę Mosina.

Jakie będą tego konsekwencje?Dotyczyć to będzie tylko osób

odbierających „telewizję naziemną”, czyli za pomocą zwykłych anten i posiadających starsze, tzw. kinesko-powe odbiorniki telewizyjne. Dla tych, którzy posiadają antenę sate-litarną i mają podpisaną umowę z jakąkolwiek platformą cyfrową nic się nie zmieni. Nadawcy satelitarni (Cyfra Plus, Cyfrowy Polsat, Plat-forma N, Orange TV) nadają w po-staci cyfrowej od samego początku. Również osoby korzystające z sieci kablowej powinni spać spokojnie. Choć w tym przypadku jest to bar-dziej skomplikowane. „Kablówki” z reguły nadają tylko w starym syste-mie, analogowym. Niektóre promują już system cyfrowy, ale w tej ofercie abonent dostaje też dekoder cyfro-wy i jest on zgodny tylko z siecią kablową, która go oferuje. Z moich informacji wynika, że równoległe nadawanie w sieciach kablowych

sygnału analogowego, (czyli „stare-go” systemu) i nowego, cyfrowego potrwa jeszcze kilka lat.

W najgorszej sytuacji są ci, którzy odbierają tylko telewizję naziemną i mają telewizory starszego typu, gdyż będą zmuszeni do zakupu osobnego dekodera. Ceny, co prawda spadają, ale prawdopodobnie osiągnęły już dolną granicę – najtańsze kosztują ok.120 – 130 zł. Podłączenie jest bardzo proste i nie wymaga specjali-stycznej wiedzy, ale czasem konfi gu-racja dekodera może sprawić kłopot. Jest też pewna pułapka dla osób, które mają telewizory LCD kupione więcej niż 3 lata temu. Najczęściej nie posiadają one możliwości odbioru telewizji cyfrowej nadawanej obecnie w Polsce. Sam znaczek na telewizorze „DVB-T” nie oznacza, że odbior-nik prawidłowo zdekoduje sygnał cyfrowy. Te telewizory zbudowano w specyfi kacji dla innych krajów a Polska przyjęła najnowszą normę na-dawania i odbioru telewizji cyfrowej – tzw. kodowanie MPEG-4. Dlatego do takich telewizorów również trzeba dokupić zewnętrzny dekoder.

Co otrzymamy w zamian kupu-jąc dekoder telewizji naziemnej? Bezpłatny odbiór kilkudziesięciu programów, w tym prawie wszyst-kich telewizji publicznej, oraz wiele kanałów stacji prywatnych. W tej chwili jest to 19 programów i do-datkowo TVP1 i TVP2 w wersji HD, czyli wysokiej rozdzielczości. Proszę nie przejmować się epatowaniem przez niektórych wyrażeniami typu „MUX1”, „MUX2’ czy „MUX3”. Są to terminy techniczne, dla zwykłego użytkownika nie mające żadnego znaczenia.

Ostrzeżenie!I na koniec chciałbym Państwa

ostrzec – być może zapuka do Was ktoś i poinformuje, że już niedługo telewizja w starym systemie przesta-nie działać, ale mają na to lekarstwo – nowy dekoder. I okazyjną cenę – najczęściej od 500 zł wzwyż. Jak najszybciej proszę takie osoby wy-prosić z domu. To zwykli oszuści.

Jeśli ktokolwiek z Państwa bę-dzie miał pytania lub wątpliwości, albo nie czuje się na siłach żeby podłączyć dekoder do telewizora, proszę o telefon. Pomogę, zupełnie nieodpłatnie – 502-539-295.

Przydomowe oczyszczalnie sumienia Piotr Wilanowski

Telewizja cyfrowa

Rewolucja trwaWojciech Konieczny

Letnie podlewanieMikołaj Pietraszak Dmowski

Page 8: "Czas Mosiny" nr 2 (5) czerwiec 2012

Czas Mosiny 2 (5) czerwiec 20128

O miejscowym planiezagospodarowania

przestrzennegoBurmistrz ma obowiązek ogłoszenia w prasie miejscowej oraz przez ob-

wieszczenie, a także w sposób zwyczajowo przyjęty w danej miejscowości, o podjęciu uchwały rady gminy o przystąpieniu do sporządzania miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Projekt MPZP musi być wyłożony do publicznego wglądu, powinna być też zorganizowana dyskusja publiczna nad przyjętymi w projekcie planu rozwiązaniami. Przy sporządzaniu planu zagospodarowania przestrzennego powinno się uwzględniać zarówno interes publiczny, jak i prywatny.

Właściciel nieruchomości może:– składać swoje uwagi dotyczące studium uwarunkowań i kierunków

zagospodarowania przestrzennego oraz składać wnioski i uwagi dotyczące MPZP,

– złożyć wniosek o zmianę planu zagospodarowania przestrzennego do burmistrza,

– złożyć skargę do sądu administracyjnego,– wystąpić z roszczeniem odszkodowawczym w związku z uchwaleniem

MPZP.

Pamiętaj o zasadzie konstytucyjnej równości, o tym, że masz prawo do czynnego udziału w każdym stadium postępowania administracyjne-go, jeżeli jesteś jego stroną, o możliwości złożenia wniosku lub skargi, o prawie do odwołania się od niekorzystnych decyzji i złożenia zażalenia na postanowienie, o prawie do informacji, o możliwości wypowiedzenia się i zgłoszenia swoich uwag. Pilnuj terminów załatwiania spraw, które obowiązują urząd (masz możliwość złożenia skargi na bezczynność lub zażalenia na niezałatwienie sprawy w terminie) i których ty sam musisz dotrzymać. Z urzędami komunikuj się tylko na piśmie i w określonej formie, słowo jest ulotne i w przypadku nieporozumień nie ma na nie dowodu.

Dodatkowe informacje można znaleźć w Ustawie z dnia 27 marca 2003 r. o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Natomiast w Kodeksie postępowania administracyjnego jest ustanowionych szereg zasad, na jakich powinno toczyć się załatwianie spraw urzędowych.

Inwestor występuje z wnioskiem o ustalenie warunków zabudowy do burmistrza.

We wniosku określa:– granice terenu objętego wnio-

skiem, przedstawione na kopii mapy zasadniczej lub w przypadku jej bra-ku na kopii mapy ewidencyjnej,

– funkcje i sposób zagospoda-rowania terenu oraz charakterysty-kę zabudowy i zagospodarowania terenu,

– rozwiązanie potrzeb w zakresie infrastruktury technicznej,

– charakterystyczne parametry techniczne inwestycji oraz w przy-padku braku obowiązku wykonania oddziaływania inwestycji na śro-dowisko, dane charakteryzujące jej wpływ na środowisko.

Ważne jest na tym etapie właś-ciwe wypełnienie wniosku i rozpo-znanie, jak najlepiej zagospodaro-wać daną działkę. Często inwestor sam sobie niepotrzebnie narzuca ograniczenia, opisując przyszłe zamierzenie zbyt szczegółowo, nie wnioskując o maksymalne wyko-rzystanie potencjału danego tere-nu lub używając nieodpowiednich słów, które zbyt jednoznacznie określają przyszłą zabudowę.

Decyzję o warunkach zabudowy wydaje burmistrz nieodpłatnie i nie jest to decyzja uznaniowa, czyli jest on zobowiązany wydać ją każdemu, kto spełnia następujące warunki:

– co najmniej jedna działka są-siednia z tej samej drogi publicznej jest zabudowana,

– teren ma dostęp do drogi pub-licznej,

– istnieje lub jest projektowana sieć uzbrojenia terenu wystarczająca dla planowanej inwestycji,

– teren nie wymaga uzyskania zgody na zmianę przeznaczenia gruntów rolnych i leśnych na nie-rolnicze i nieleśne,

– decyzja jest zgodna z przepisa-mi odrębnymi.

Od decyzji burmistrza można odwołać się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego i sądu administracyjnego, jednak na dzień dzisiejszy jedynie organ I in-stancji – burmistrz – może wydać decyzję pozytywną. SKO i sądy mogą jedynie uchylać zaskarżone decyzje i przekazywać sprawy do ponownego rozstrzygnięcia burmi-strzowi. Jest to duży problemem w przypadku, gdy burmistrz nie postępuje zgodnie z prawem.

Decyzja określa rodzaj inwesty-cji, warunki i szczegółowe zasady zagospodarowania terenu oraz jego zabudowy, wynikające z przepisów odrębnych. Wyznaczone zostają pod-

stawowe parametry przyszłej inwe-stycji, jak linia zabudowy, wielkości powierzchni zabudowy w stosunku do powierzchni działki, szerokości elewacji frontowej, wysokości gór-nej krawędzi elewacji frontowej, jej gzymsu lub attyki, geometria dachu etc.

Decyzje o warunkach zabudowy są decyzjami administracyjnymi, które zgodnie z przepisami prawa nie mają charakteru uznaniowego. W praktyce jednak występuje ogromna rozbieżność interpretacji kryteriów, według których wydawane są decy-zje, np.:

Wielkość zamierzenia inwestycyjnego

W niektórych przypadkach wy-maga się planu dla terenu, gdzie ma powstać kilka budynków mieszkal-nych i blokuje zamierzenie inwe-stycyjne, powołując się chociażby na brak infrastruktury w terenie, a w innych, na podstawie decyzji o warunkach zabudowy powstają duże przedsięwzięcia inwestycyjne typu osiedla, czy fabryki.

Strony w postępowaniuKodeks postępowania admini-

stracyjnego określa, że stroną po-stępowania może być każdy, kto ma interes prawny. Przepis ten może być interpretowany przez urzędy bardzo dowolnie.

Dobre sąsiedztwoJeśli do analizy poprzedzającej

wydanie warunków zabudowy weź-mie się odpowiednio duży obszar, można uzasadnić prawie każdą in-

westycję. Termin oczekiwania na decyzję

Zwykły mieszkaniec czeka cza-sami na decyzję wiele miesięcy czy lat, a znane są przypadki opisane podczas kontroli NIK, gdzie urząd wydał decyzję wcześniej, niż inwe-stor złożył pisemny wniosek o jej wydanie.

Są urzędy, w których określono transparentne zasady i procedury przy wydawaniu decyzji o warun-kach zabudowy, w innych tłumaczy się, że każdy przypadek jest rozpatry-wany indywidualnie, wszystko jest tajemnicą inwestora i istnieje pełna dowolność, co oznacza przyzwolenie na korupcję. Decyzja o warunkach zabudowy nie musi pozostawać w zgodności ze studium zagospoda-rowania przestrzennego, ponieważ studium nie jest aktem prawa miej-scowego, jednak stanowi podstawę do opracowania miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Często spotykaną patologią jest w związku z tym blokowanie opraco-wania planu zagospodarowania przez inwestorów po to, by uzyskać zgodę na zabudowę sprzeczną ze studium w drodze decyzji WZ, co nie byłoby możliwe, gdyby obowiązywał plan miejscowy.

W kwietniu na drodze dojaz-dowej od ul. Śremskiej do fi rmy Anton Röhr został postawiony znak „zakaz wjazdu” z tabliczką „teren prywatny” i szlaban. Kto go posta-wił, do kogo należy ten teren?

Burmistrz Ratajczak wyjaśnił, że: właściciel postawił barierkę,

ale cały czas przejazd jest. Gmina mając porozumienie z właścicie-lem zbudowała drogę kładąc pły-ty. Potem trwały podziały. Teraz właściciel wycofuje się z ustaleń, bo była mowa, że oni przejmą inną działkę, że zamienimy się gruntami. Firma chce się zwinąć i

nie chce grun-tów zamien-nych. Gmina w związku z tym z łoży ła deklarację, że chce uregulo-wać sprawę. Kwestia doty-czy ceny. Ja to odbieram j a k o p r ó b ę n a c i s k u n a cenę. Wszyst-ko wskazuje na to, że na dniach powin-

no wszystko się zakończyć. Tak mówił Burmistrz na sesji w kwiet-niu. W czerwcu znak stoi nadal.

Szkoda, że przed rozpoczęciem budowy wszystkie formalności związane z własnością gruntu nie zostały właściwie uregulowane.

Urząd nie uregulował we właś-

ciwym czasie również spraw zwią-zanych z prawem własności na ul. Strzeleckiej. Największa ubiegło-roczna inwestycja drogowa (6,3 mln zł) posiada więc niespotykane, ale niestety niebezpieczne, rozwiązanie – nieoczekiwanie zwęża się.

MK

Nietypowe rozwiązania drogowe

Droga dojazdowa od ul Śremskiej do fi rmy Anton Röhr fot. 2 x MK

Architekt radziMonika Cybal, architekt

Co inwestor wiedzieć powinien, zanim kupi działkę lub zleci architektowi opracowanie projektu budowlanego? Dla architekta wiążące są ustalenia w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego (MPZP) obowią-zującym dla danego terenu, a jeśli taki nie został uchwalony, wówczas należy wystąpić do burmistrza o wydanie warunków zabudowy (WZ).

O warunkach zabudowy

Jeżeli ktoś ma dodatkowe pytania lub problem

dotyczący powyższego tematu, służę pomocą.

Kontakt: [email protected]

Page 9: "Czas Mosiny" nr 2 (5) czerwiec 2012

Czas Mosiny 2 (5) czerwiec 2012 9

Pan Marian mieszkał w Mosinie do sierpnia 1939 roku, gdy jako kil-kunastoletni młodzieniec rozpoczął naukę w szkole artylerii w Gnieźnie. Kampania wrześniowa, sowiecka, a potem niemiecka niewola, party-zantka, Powstanie Warszawskie… Na stałe osiadł w Stanach Zjedno-czonych. Był jednym z wysokich menadżerów fi rmy, którą wszyscy znamy – McDonald’s. Do Mosi-ny przyjeżdżał regularnie, co kilka lat... Odwiedzał przyjaciół, dwie bliskie mu rodziny, dzięki którym mógł poczuć atmosferę swojego rodzinnego domu sprzed lat…Historia życia Mariana Dobrowol-skiego jest niezwykła, fascynująca i zasługuje na osobną publikację, którą niebawem Państwu przedsta-wimy.

Prezentowany poniżej tekst uka-zał się w trzech częściach w czerw-cu 2005 r. w macierzystym piśmie Niny McDonald “Eagle & Times”. Przedrukowały go także polonijne czasopisma, m.in. “Panorama Pol-ska” z Edmonton w Kanadzie oraz “Polonian Echo” z Florydy w Sta-nach Zjednoczonych. Tłumaczenia dokonała pani Krystyna Konwisorz z Calgary w Kanadzie.

Wojciech Konieczny

Część I – Ukazała się 9 czerwca 2005 r.

Na moim biurku leży przewodnik zatytułowany “Dlaczego Polska?”. Pobieżne przerzucenie stron odkry-wa setki wyrywkowych informacji o historii, kulturze, miastach i wsiach tego wschodnioeuropejskiego kraju. Autor próbuje wyjawić, na niespełna 400 stronach, wszystkie powody, dla których turyści i miłośnicy histo-rii powinni przemierzyć – jak my, Kalifornijczycy– aż dziewięć stref czasowych. Ja, odpowiedź na pytanie “Dlaczego Polska?” otrzymałam mi-nionego miesiąca (w maju), podczas mej zadziwiającej, często poucza-jącej i wzruszającej podróży, którą podjęłam wraz z moim 85–cioletnim ojcem w celu odwiedzenia kraju, w którym się urodził i dla uczczenia zakończenia II wojny światowej. Ta trzytygodniowa podróż przywróciła mnie do kraju moich korzeni i umoż-liwiła mi głęboki wgląd w przeszłość i w serca moich rodziców.

Najpierw jednaknieco wyjaśnień

Dzieciństwo w IndianapolisDorastając w Indianapolis byłam

jedynym znanym mi dzieckiem, które miało polskich rodziców. Kurczyłam się, gdy nauczyciel pośród nazwisk Brownów, Smithów i Johnstonów próbował wymówić moje nazwisko: Dobrowolski. Nigdy nie potrafi li wy-mówić go poprawnie: “Dobrałlsky?”; ”Dumbrofsky?”. Wówczas posługi-wałam się jeszcze biegle obydwoma

językami, ale szybko zorientowałam się, że nikt inny nie zna, jak zdecy-dowałam – tego sekretnego języka, który istnieje wyłącznie do użytku moich rodziców, ich znajomych i dla mnie. Będąc w pierwszej klasie oznajmiłam więc, że nigdy więcej i z nikim nie będę mówić po polsku (tak przynajmniej pamięta to moja mama). Teraz żałuję, że nie odwołała ona natychmiast mojej decyzji.

Moi rodzice byli co najmniej o dziesięć lat starsi od rodziców mo-ich koleżanek i choć bardzo dobrze wykształceni i władający angielskim biegle, stale mówili jednak z charak-terystycznym polskim akcentem. W połowie lat sześćdziesiątych tzw. polskie dowcipy (żarty o Polakach, ”Polack” jokes) były bardzo nie-wybredne i szybko odkryłam, co to znaczy być przedmiotem tych idio-tycznych i przykrych kpin. Kiedy jest

się dzieckiem, chce się być takim jak inni, chce się przynależeć. Pojęcia takie jak rodzinna duma, bogactwo narodowego dziedzictwa, szybko blakną pod wpływem nacisku grupy rówieśniczej i w obliczu niesamowi-tego okrucieństwa, jakie rówieśnicy mogą zadawać w klasie swoim kole-żankom i kolegom. Ostatnią rzeczą, jakiej chciałam, to było być Polką! Z ogromną desperacją pragnęłam, by moi rodzice wyglądali, mówili i zachowywali się tak, jak rodzice moich amerykańskich rówieśników. Święta Bożego Narodzenia chciałam obchodzić rano, w Dniu Bożego Narodzenia, a nie w Wigilię z naszą tradycyjną Wieczerzą, podczas któ-rej nie mogło zabraknąć barszczu i śledzika. Chciałam, żeby mój ojciec lubił amerykański futbol i palanta, a nie europejską piłkę nożną, której rozgrywki sporadycznie ukazywały się na ekranie telewizora (nie zdawa-łam sobie sprawy, że on zwyczajnie wyprzedził czas swoim ulubionym

sportem). Chciałam by moja rodzina była taka jak “Cleavers”. Nie mia-łam najmniejszego pojęcia o tym, co znaczyło dla mojej mamy być Polką, a tym bardziej – co oznaczało to dla mojego ojca. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, ile musieli przeżyć i przecierpieć podczas II wojny światowej tylko za to, że byli Polakami Niewiele wiedziałam na temat uczestnictwa mojego ojca w wielkiej bitwie II wojny światowej, zwanej Powstaniem Warszawskim. O wiele więcej wiedziałam o cza-sach idyllicznego dzieciństwa mojej mamy spędzonego u podnóża Be-skidów, aż do dnia okrutnej inwazji hitlerowskiej w 1939r.

Nasz dom zawsze pełen był pol-skich książek, zdjęć, wyrobów ar-tystycznych, muzyki i oczywiście polskiej żywności. Miałam nawet polski kostium etniczny w stylu kra-

kowskim z wielokolorową, pasiastą spódniczką, czerwonymi koralikami i pięknie haftowanym kaftanem. Przez wiele lat słuchałam opowieści mamy o okrutnych latach wojny, kiedy mieszkała niedaleko od obozu w Auschwitz. Opowiadała mi o tym jak jej przyjaciele wywiezieni do obozu “znikali” w jego otchłani, by już nigdy nie powrócić; o zapachu dymu z krematorium niosącym odór palonych ludzkich ciał. Wyjaśniła mi, w jaki sposób uciekała z Polski zabierając ze sobą tylko to, co miała na sobie i chorego brata. Mój ojciec zawsze podkreślał jak dumna po-winnam być z tego, że jestem Polką i jak bogatą i wspaniałą historię ma ten kraj. Pierwsza konstytucja w Europie! – oznajmiał – Druga na świecie, po amerykańskiej!

Moi rodzice w pełni włączyli się do życia społecznego w Stanach Zjednoczonych i należą do tzw.” ostatniej, wspaniałej generacji”, o której tak wzruszająco pisał Tom

Brokaw. Ameryka dała nadzieję i przyszłość powojennym emigran-tom. Wielu przybyłych tu wówczas Polaków szczerze i łatwo, jako oby-watele innego wolność szanującego kraju, identyfi kowało się ze Stanami Zjednoczonym Ameryki Północnej.

Rodzice starali się wpoić we mnie patriotyczną miłość do kraju swego urodzenia jak i do mojego kraju ojczystego. Ale ja buntowałam się przeciwko wchłonięciu przez polską kulturę. Nie chciałam być Polką. Byłam Amerykanką! Z pol-

skim życiem rodzinnym i amerykańskim życiem publicznym dorastając, czułam się zagubiona jak „schizofrenik”, nie do końca pewna gdzie powinna spoczywać moja lojalność. Moje skomplikowane kultu-rowe dziedzictwo kład-ło się (w tym czasie) ogromnym ciężarem na moje barki, niosło bo-wiem ze sobą zbyt wiel-ki bagaż emocjonalny. Niemal więc zupełnie je odrzuciłam.

Czasy i ludzie pod-legają przemianom. W roku 1978, kiedy Jan Paweł II został papie-żem, dla Polaków za-świtała nowa era. “Pol-skie dowcipy” przestały być modne i zaczęto je uważać za żarty w złym

guście. Po roku 1989, z inspira-cji homilii papieskich, Solidarność przejęła kontrolę w Polsce, naród odrodził się i kraj rozpoczął swą egzystencję, jako wolne, suwerenne i niepodległe państwo.

Pobyt w BawariiW 1972 r. pracodawca mojego

ojca, Mc Donald’s ( tak, kompa-nia hamburgerowa!), przeniósł go z siedziby dyrekcji w Chicago do nowego, europejskiego oddziału w Niemczech. Moi rodzice wynajęli domek w Wolfratshausen, niewiel-kiej, uroczej miejscowości w Ba-warii, na południe od Monachium. Pamiętam żywo dziwne uczucie, ja-kie mnie wówczas ogarnęło, uczucie „powrotu do domu”. Nagle okazało się, że moi rodzice nie mówili już „z akcentem”. Oboje porozumiewali się biegle po niemiecku (pozostałość po wojnie) i staliśmy się tutaj jedną z wielu europejskich rodzin. Szybko poznałam język i zasymilowałam się z lokalną kulturą. Tego roku, na świę-ta Bożego Narodzenia odbyliśmy

pielgrzymkę do Polski, by odwiedzić pozostałą tam rodzinę mojej mamy i przyjaciół moich rodziców.

Pierwsza wizyta w PolsceGdy dotarliśmy do Polski, po

całodziennej podróży przez Niemcy Wschodnie, gdzie byliśmy „eskorto-wani” pilnie przez samochód tamtej-szej bezpieki, na pierwszy rzut oka kraj wydał mi się przygnębiający i srogi. Bezśnieżny grudzień sprawił, że komunistyczne bloki mieszka-niowe wyglądały bardziej szaro niż w rzeczywistości i dwutygodniowy pobyt oraz odwiedziny u rodziny i przyjaciół utwierdziły mnie tylko w przekonaniu o całkowitej i bez-względnej opresji, jakiej podlegali.

Moja osiemnastoletnia kuzyn-ka starała się przekonać mnie, że komunizm jest odpowiedzią i le-karstwem na wszystkie bolączki świata, a nawet wręczyła mi dumnie plastikową szpilkę z podobizną Le-nina. Moja ciocia Maria wstawała wczesnym rankiem i stawała w kolejce po to, żeby zapewnić nam świeży chleb i kiełbasę na śniadanie. A potem była także ryba w wannie. Karp jest tradycyjnym polskim da-niem podczas Wieczerzy Wigilijnej i aby zapewnić jego świeżość, więk-szość rodzin kupuje kilka żywych ryb i „przechowuje” je w rodzinnej wannie. “Mała” niedogodność, gdy mieszka się w mieszkaniu z tyl-ko jedną łazienką (tyle, z mojego mycia głowy każdego wieczora!). Po dwóch tygodniach miałam dość Polski i chciałam wracać do domu, na Zachód, gdzie ciepły prysznic był zawsze dostępny, twarze ludzi nie odzwierciedlały beznadziei i represji komunistycznych, a rozmo-wy nie dotyczyły spraw, których nie byłam w stanie pojąć. Co prawda rozumiałam ciągle większość roz-mów prowadzonych po polsku, ale sama nie potrafi łam już wyksztusić z siebie słowa w tym języku. Nie przywiązywałam najmniejszej uwa-gi do tematu rozmów i nie czułam żadnego związku z tym ponurym, martwym krajem. W egoistycznym wieku czternastu lat nie mogłam przecież rozumieć, co leży pod pokrywą tej posępnej powierzchow-ności. Bogata i wspaniała historia, o której ojciec tak często wspominał, została zupełnie wymazana z mojej wyobraźni.

Z takim doświadczeniem w pa-mięci byłam zupełnie nieprzygoto-wana na to, co zobaczyłam i czego doświadczyłam, kiedy wylądowali-śmy w Warszawie 30 kwietnia bie-żącego roku. c.d.n.

Nina McDonald

Polska: Odwiedziny mojej Przeszłości

Nina McDonald z ojcem, Marianem Dobrowolskim

Mosina, 7.05.2005 r. Marian Dobrowolski i Mieczysław Konieczny z mosińskimi harcerzami fot. W. Konieczny

Przedstawiamy Państwu I część reportażu napisanego przez Panią Ninę McDonald, dziennikarkę amerykańskiego pisma „Eagle & Times”, po jej wizycie w Polsce w maju 2005 roku. Nina McDonald jest córką Mariana Dobrowolskiego, byłego mieszkańca Mosiny, którego wojenne losy rzu-ciły najpierw do Londynu, a następnie do Stanów Zjednoczonych.

Page 10: "Czas Mosiny" nr 2 (5) czerwiec 2012

Czas Mosiny 2 (5) czerwiec 201210

Na początku XX w.W Dymaczewie Starym zamiesz-

kiwała ludność niemiecka z tzw. osadnictwa olenderskiego oraz coraz liczniej osiedlające się po 1909 r. polskie rodziny. Do końca I wojny światowej ton nadawała ludność niemiecka, traktując te tereny jako swoje. Przełom nastąpił po odzyska-niu przez Polskę niepodległości.

Jedną z rodzin, które zamieszkały pod koniec I wojny w Dymaczewie byli Stanisław i Maria Nadolni. Ich córka Teresa Mikołajczak, z d. Nadol-na (rocznik 1927) tak wspomina: „ro-dzice zamieszkali w Dymaczewie pod koniec wojny. Ludność w tej okolicy była biedna, utrzymywała się z roli, pracy w lesie i w miejscowej cegielni. Tata był kowalem, kuł konie, napra-wiał pługi, brony, różne narzędzia, wyrabiał zawiasy i inne okucia na wrota. Jak opowiadała mama i starsze siostry, często pracował „na kredyt”. Później mama chodziła po dłużnikach i zbierała zapłatę. Często zebrana kwota była tak mała, że starczała tylko na zakup około 5 kg węgla. A gdzie pieniądze na zakup żywności czy inne potrzeby już licznej wtedy rodziny? Przypominam sobie z okresu mojego dzieciństwa polskie i niemieckie ro-dziny mieszkające w naszej wsi jak: Stanisława Pawłowskiego, Kachla (sołtys), Błachowskich, Fran-ciszka i Gertrudę Roszyków, Mateckich, Miazgów, Ujmów, Wiśniewskich, Zandeckich, Frankiewiczów, Mejzów, For-szpaniaków, Siejków, Zgołów, Marcinkowskich, Kasprzyków, Piwoszów, Jaśniaków… Z niemieckich pamiętam rodziny Lorenz, Koch, Domanetzki, Raschke, Wi-twer, Pfeifer (gdzie obec-nie sklep wiejski), Neu-man, Bensch (gdzie teraz świetlica), Bober.”

W okresie międzywojennym…

Polscy mieszkańcy swój patrio-tyzm manifestowali z okazji różnych świąt, rocznic powstań narodowych, w tym Wielkopolskiego, Święta Nie-podległości, zwycięstwa nad bolsze-wikami w 1920 r., imieniny Mar-szałka Piłsudskiego, czy lokalnego wydarzenia, jakim było ustawienie i poświęcenie Krzyża na tzw. ”Rynku” przez ks. Adam-skiego - 29.06.1927 r. Duża była w tym zasługa miejsco-wej szkoły, która dopiero od 1926 r., czyli osiem lat po odzyskaniu niepodległości stała się w całym znaczeniu słowa – polską. Obydwie na-cje żyły zgodnie obok siebie. Jednak postępowanie miesz-kańców i wszelkie działania świadczące o ich polskości były niechętnie odbierane przez ludność niemiecką. Nie zapowiadało to jednak takich dramatycznych wy-darzeń, jakie mieli przeżyć mieszkańcy Dymaczewa Starego podczas II wojny światowej.

Wojna…Już 9.09.1939r., szkołę

zajął oddział Wehrmach-tu. Żołnierze powyrzucali z izb lekcyjnych meble i sprzęt szkolny, które ule-gły później zniszczeniu. Pod koniec tego mie-siąca władze policyjne aresztowały kierownika tutejszej szkoły – Hen-ryka Musidłowskiego oraz jego rodzinę, tj. żonę będącą w ciąży z

czwartym dzieckiem i trzech synów w wieku od 2 do 6

lat. Przez Opalenicę, Łódź, Kraków, Nowy Sącz, Piwniczną, wywieziono ich transportem kolejowym do Słop-nicy w pow. limanowskim a później do Stróży leżącej obok.

W grudniu tego roku miejsce Musidłowskiego zajął 18-letni ak-tywista powiatowego Hitlerjugend. W późniejszym czasie jego naucza-nie polegało głównie na zbieraniu przez dzieci kamieni na polach,

zbieraniu ziół i owoców runa leś-nego dla Niemców. W wigilię Świąt Bożego Narodzenia członkowie HJ zniszczyli krzyż postawiony przez mieszkańców w 1927 r. Ludność była bezsilna. Kolejne nieszczęście dotknęło mieszkańców 9.09.1940 r. Była to wywózka polskich gospoda-rzy z Dymaczewa Starego.

Wywieziono m.in. Gierczyków, Roszyków i Nadolnych. Teresa Mi-kołajczak z d. Nadolna wspomina: „Jesienią 1940r. w porze wykopków, chyba w październiku lub wrześniu, rankiem do naszego domu przyszli żandarmi niemieccy. Przed domem stał już przygotowany i podstawiony wóz drabiniasty. Cały nasz dobytek

musieliśmy zostawić w domu. Rodzicom udało się ukradkiem zabrać trochę żywności i odzie-ży na drogę w nieznane. Jeszcze przedtem zabrali z naszego domu na roboty starsza siostrę Irenę. Na-sza piątka wraz z rodzi-cami przez Witobel, jako punkt zborny, Opalenicę, Łódź i Nowy Sącz dotar-ła wagonem bydlęcym do Łącka „Pamiętam głód, nasze żebranie, o choć trochę jedzenia i posiłki przygotowywane przez mamę z wyproszonych ziemniaków i buraków cukrowych. (korpieli)”.

Gospodarstwa wy-siedlonych zajmowali sprowadzani gospodarze

niemieccy i osadnicy niemieccy, tzw. czarnomorcy.

Tragedia Ludwika Bajera - mieszkańca

Dymaczewa StaregoLudwik Bajer urodził s ię

18.02.1916r. w Oporówku koło Krzemieniewa w pow. leszczyńskim (wówczas Provinz Posen) Nazwisko

i imię otrzymał po swoim ojcu, też Ludwiku Bajerze, który był dzier-żawcą rolnym, mieszkającym w tej samej wsi. Matką jego była Katarzy-na Bajer z d. Rosadzinska.

Trudno obecnie jednoznacznie stwierdzić, kiedy i z jakich powodów rodzina ta przeprowadziła się do Dymaczewa Starego. T. Mikołajczak z d. Nadolna wspomina: „rodzina Bajerów mieszkała w domu po Siejku pod lasem, przy obecnej ulicy Leśnej. Ich dom stał na uboczu w stosunku do głównej ulicy w naszej wsi”… We wrześniu 1939 r. Ludwik Bajer – junior miał 24 lata i zajmował się m.in. ogrodnictwem. W 1942 r. był już głową rodziny i szczęśliwym ojcem córki i syna. Niestety został ofi arą prowokacji.

W pobliżu w Jeziorach znajdo-wała się siedziba namiestnika Kra-ju Warty – Artura Greisera. Jego obecność w tym miejscu wymagała specjalnego zabezpieczenia i znajo-mości poglądów politycznych miesz-kańców okolicznych miasteczek i wsi. Jedną z metod ich zdobycia była prowokacja. Na początku maja 1942 r., SS - mani przypuszczalnie z ochrony siedziby Greisera, przebrani w mundury jeńców angielskich naj-prawdopodobniej lotników RAF-u, zwrócili się do napotkanego Baje-ra z prośba o udzielenie pomocy. Ten w zwykłym ludzkim odruchu udzielił jej domniemanym jeńcom. Dostarczył im trochę żywności i odzieży. Zdarzenie to powtórzyło się kilkakrotnie. Jeńcy odeszli, a w ich miejsce pojawiło się Gestapo z

Poznania i aresztowało Bajera. Kazimiera Zandecka zd. Kachel

tak wspomina: „ w1942 r. miałam 13 lat. Pasałam krowy u zarządcy cegielni o nazwisku Kraft. Bajer prowadził ogrodnictwo w gospodar-stwie po gospodarzu Raschke. Wraz z moim ojcem Stanisławem i jego kolegą Prusakiem byłam świadkiem zbrodni… Przyjechali po niego po cywilnemu. Ludzie potem mówili, że

ich poznał, bo byli to ci sami, którym pomagał. Został przewieziony do osławionej katowni w Domu Żołnierza w Poznaniu. Poddano go brutalnemu przesłuchaniu i torturom. 22 maja 1942 r. przy rozłożystej gruszy koło kuźni nakazano stawić się mieszkańcom Krosinka, Dymaczewa Starego i No-wego. Policja zatrzymywa-ła jadących od Mosiny i do Mosiny i kierowała na nasz placyk. Wszyscy oczekiwali z trwogą i w milczeniu na przebieg wydarzeń. Później około południa przywieziono Ludwika Bajera samochodem ciężarowym pod plandeką. Samochód z nim stanął koło gospodarstwa Pfeifera. Po otwarciu klapy widziałam,

że on leży w czymś zbitym z desek, co przypominało koryto. Sprawiał wrażenie nieprzytomnego, nie reago-wał. Ojciec z Prusakiem musieli go ściągnąć, nie mógł iść… Dociągnęli go pod gruszę …Tam… stał już stół i drabina. Niemcy, którzy go przywieź-li, założyli mu pętlę na szyję a drugi koniec przerzucili przez gałąź. Któ-ryś z nich kopnął w stół… Wszyscy byliśmy przerażeni…”

Grusza stała się narzędziem a za-razem niemym świadkiem zbrodni, w wyniku, której zgasło młode życie 26-letniego Ludwika Bajera.

PamięćPo II wojnie światowej mieszkań-

cy wsi postawili na miejscu tragedii drewniany krzyż. Później pobudowa-no murowany pomnik, który w 1997 r. przeszedł gruntowną renowację. Niestety, nie zachowała się grusza ani jej jakikolwiek fragment.

22 maja 2012 r. w 70 rocznicę zbrodni, z inicjatywy radnego Łuka-sza Kasprowicza, sołtysa wsi Stefana Jankowskiego i Stanisława Mikołaj-czaka z rady sołeckiej, przy pomniku zebrała się grupa mieszkańców wsi, uczniowie szkoły w Dymaczewie Starym z dyrektor Bogumiłą Woroch i nauczycielami. Po wystąpieniu pi-szącego te słowa i deklamacji dzieci zapalono znicze. S. Jankowski wraz z radnym Łukaszem Kasprowiczem i Stanisławem Mikołajczakiem oraz dziećmi szkolnymi, złożyli kwiaty pod pomnikiem dając dowód pamię-ci o tym wydarzeniu.

Zbrodniaw Dymaczewie Starym

Jacek Szeszuła

22 maja 2012 r. minęło 70 lat od publicznej egzekucji dokonanej na mieszkańcu tej wsi– Ludwiku Bajerze.

Pomnik L.Bajera w Dymaczewie fot. Z.Kaptur

Fot. J. Matuszak

Fot. J.Szeszuła

Page 11: "Czas Mosiny" nr 2 (5) czerwiec 2012

Czas Mosiny 2 (5) czerwiec 2012 11

Do niedawna był widoczny z daleka i przy-pominał o nieuchronnym przemijaniu. Stał i nieśmiało prosił o zachowanie. Niestety, nie został wysłuchany i podzielił los wielu takich jak on. O kim mowa? O wiatraku ,,Wincentym” z Daszewic, który swoje funkcje produkcyjne wykonywał do schyłku lat 50 ubiegłego wieku.

Wydawało się, że jest nierozerwal-nym elementem krajobrazu Dasze-wic. Gdy w 1974 roku tworzył się w Daszewicach Ludowy Zespół Sportowy padła propozycja, aby nosił nazwę: „Wiatrak” (ostatecz-nie przyjęto nazwę „Gwiazda”). „Wincenty” został uwieczniony na obrazie ołtarza głównego, w kościele parafi alnym p.w. św. Jakuba Większego Apostoła w Poznaniu – Głuszynie.

Wiatrak został zbudowa-ny w II połowie XIX wieku. Nadano mu imię „Wincenty”, utrwalając ten fakt poprzez wycięcie tego imienia na mącznicy. Nadawanie wiatra-kom imion męskich należało do tradycji młynarskich.

„Wincenty” należał do wiatraków typu koźlak, inaczej zwanych wiatra-kiem polskim. Był wiatrakiem wielofunkcyjnym. Wewnątrz znajdowały się trzy kondygnacje. Najniższa była zajęta przez kozioł, osadzony na głazach narzutowych. Dwie wyższe kondyg-nacje były przeznaczone do produkcji mąki. Na pierwszej z nich do niedawna można było

jeszcze obejrzeć zachowane urządzenia miel-nicze, takie jak: jagły, wialnia i sortownia. Na najwyższej kondygnacji zachowało się niemal całe wyposażenie, a w tym rzadko spotykane podwójne złożenie kamieni młyńskich, dzia-

łających niezależnie od siebie przy użyciu dwóch oddzielnych paprzyc z cewiami

przyciąganymi do koła palecznego za pomocą stalowych łańcuchów. Na

tej kondygnacji znajdowały się także: stalowy wyciąg do

montażu kamieni młyń-skich, regulator Watta, drewniany motyl oraz winda mączna. Budow-lę wieńczył dwuspado-wy dach, pokryty płata-mi blachy cynkowej.

W 2007 roku grupa mieszkańców Daszewic postano-wiła podjąć działa-nia dla uratowania wiatraka. Zabiegi okazały się darem-ne i niestety mocno spóźnione. Stopień zniszczenia spowo-dował, że Wielko-

polski Wojewódzki Konserwator Zabytków odmówił wpisania „Wincentego” do rejestru zabytków a Starostwo Powiatowe w Poznaniu na wniosek właściciela wydało decyzję zezwa-lającą na jego rozbiórkę. Wiatrak rozebrano w maju 2010 r. a elementy jego wyposażenia wywieziono.

Teofi la z Działyńskich Szołdrska-Potulicka, znana wszystkim jako Biała Dama, to prawdziwa business women żyjąca w XVIII w. Była właścicielką 2 miast (Kórnik i Bnin) oraz 33 wsi, w tym Mieczewa, dzisiejszych Radzewic i Daszewic.

Słynęła z gospo-darności. Aby zwięk-szyć dochody, osied-lała w swoich dobrach Niemców (na tzw. pra-wie olęderskim). Było to opłacalne, gdyż osadnicy zgadzali się na wyższy czynsz i gwarantowali zago-spodarowanie zalewanych nadwarciań-skich terenów. Powstało w jej dobrach 6 nowych miejscowości, w tym Radzewskie Olędry (dziś Radzewice). Osadnikom w Radzewskich Olędrach na mocy nadanych w 1737 roku przywilejów, gwarantowano wolność, samorząd (sołtysa i ławników), 7 lat bez czynszu, możliwość uprawiania rzemiosła i handlu. Otrzymali też prawo zbudowania szkoły i gościńca. W 1841 r. mieszkało we wsi 329 Olędrów ( obecnie 340). Radzewice do II wojny światowej zamieszkane były w ogromnej większości przez ludność niemiecką.

O mieszkańcach wyznania ewange-lickiego przypomina rozległy (1,5 ha) cmentarz. Najstarszy zachowany nagro-bek Michaela Jahnsa pochodzi z 1827 r. Obok niego stoi drugi podobny z 1837 r.

Wiele nagrobków jest zdekompletowa-nych, w większości są to tylko cementowe lub ceglane obramowania grobów. Teren cmentarza jest zadbany, trawa przycięta. Mieszkańcy wsi konserwują ogrodzenie, przycinają trawę, jesienią grabią liście. Na

ewangelickich cmenta-rzach sadzono najczęś-ciej dęby i bez, który jest symbolem długowiecz-ności, nic więc dziwne-go, że w Radzewicach możemy podziwiać 20 dębów o średnicy 0,5-0,7 m.

Radzewice są przy-kładem pokojowego

współistnienia – obok dawnych ewan-gelickich mieszkańców wsi grzebani są obecnie katolicy. Na terenie cmentarza w 1978 roku wzniesiono kaplicę. Cmentarz otacza las. Naprzeciwko znajduje się nieczynna już szkoła, a obok pochodzą-cy z 1906 r. budynek gospody, obecnie restauracja.

Warto odwiedzić malownicze Radze-wice, zejść brukowaną drogą w dół do Warty. Była tu kiedyś przeprawa przez rzekę. Przeprawiali się nią powstańcy w 1848 r. Opowiadają, że w tym miejscu utonęła rodzina w drodze do święconki. Tak właśnie miejscowi tłumaczą nazwę starorzecza…

W kolejnym numerze wyruszymy da-lej na poszukiwanie olęderskich śladów.

Tekst i fot. MK

Oryginalne pomysły, wiedza i talent organizacyjny – to mocne stro-ny właścicielki fi rmy Spikehelmets z Rogalina, której specjalnością są ofi cerskie hełmy z elitarnych pru-skich pułków jazdy oraz skórzane pikielhauby.

Pani Gabriela Paciorek jest ab-solwentką wrocławskiej Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych. Od 10 lat mieszka w Rogalinie, bo ją zauroczył, gdy przyjechała tu przed wielu laty jako turystka. Kiedy dzieci podrosły i poszły do szkoły, zaczęła szukać pomysłu na własny biznes - taki, który umożliwiłby łączenie pracy z wychowywaniem trójki dzieci. Postanowiła wytwarzać i sprzedawać wysokiej jakości repliki wojskowych nakryć głowy oraz ele-menty umundurowania z przełomu XIX i XX wieku.

Aby założyć swoje mikroprzed-siębiorstwo, musiała się wiele na-uczyć. Pomogło jej szkolenie w Fundacji Rozwoju Nauki i Przedsię-biorczości. Stworzyła biznesplan i zgłosiła wniosek do projektu „Mam pomysł na biznes”, współfi nanso-wanego przez Unię Europejską w ramach EFS „Człowiek – najlep-sza inwestycja”. Jej pomysł został wysoko oceniony i pani Gabrysia uzyskała prawie 40 tys. dotacji.

Umożliwiło jej to założenie w 2010 r. własnej fi rmy. Prowadzenie jej wymaga ogromnej wiedzy histo-rycznej.

– Nie byłoby to możliwe, gdybym nie miała wsparcia ze strony męża

– pasjonata historii i kolekcjonera militariów, członka Stowarzyszenia Miłośników Dawnej Broni i Barwy – mówi pani Gabriela.

Pani Gabriela ze swoimi hełmami i ikonami.

Kiedy wybierałam się na spot-kanie, spodziewałam się zobaczyć halę, w której produkuje się hełmy. Niczego takiego na działce państwa

Paciorków jednak nie ma. Miejscem, w którym powstają hełmy jest tak naprawdę głowa pani Gabrysi. Jest ona projektantem i kierownikiem produkcji, która przebiega w wielu warsztatach rzemieślniczych w róż-nych częściach Polski. Musi umie-jętnie planować, koordynować, zaj-mować się logistyką, marketingiem i sprzedażą. Taka praca to prawdziwe wyzwanie. Jeśli udaje mu się spro-stać, a pani Gabrysi się udaje, daje to ogromną satysfakcję.

– Nasza oferta adresowana jest do członków grup rekonstrukcji hi-storycznej, miłośników militariów, kolekcjonerów, teatrów i producen-tów fi lmowych – mówi pani Pacio-rek. – Naszymi klientami są przede wszystkim Niemcy, Polacy i Fran-cuzi, ale nasze produkty wysyłamy również do USA, Japonii, czy Au-stralii. Zazwyczaj są to pojedyncze egzemplarze, często kolekcjonerzy zamawiają u nas brakujące elementy oryginalnych hełmów.

Na rynki europejskie trafi ają po-dobne hełmy z Indii, ale jest to seryj-na produkcja. Różnica w jakości jest znacząca. My przywiązujemy wagę do każdego detalu. Koneserzy potra-fi ą to docenić. Nie martwi mnie więc konkurencja, lecz to, że jest coraz mniej rzemieślników potrafi ących

wykonać po mistrzowsku potrzebne nam elementy.

Pani Gabriela pasjonuje się foto-grafi ą. Nie tylko robi zdjęcia swoich pickelhaub, ale fotografuje też Roga-lin. Opracowała serię artystycznych widokówek. Ostatnio sporo maluje. W salonie można podziwiać ikony

napisane przez panią domu.Jest zadowolona, bo robi to, co

zapewnia jej satysfakcjonujący do-chód, a przy tym sprawia przyjem-ność i wymusza osobisty rozwój. Planuje doskonalić znajomość języ-ków obcych, bo to ułatwi jej kontakty z zagranicznymi klientami.

Pomysł jest najważniejszy...Małgorzata Kaptur

Mieszkańcy naszej gminy są przedsiębiorczymi ludźmi. Wielu z nich prowadzi działalność na własny rachunek. Żeby założyć własną fi rmę trzeba mieć przede wszystkim dobry pomysł...

Pani Gabriela ze swoimi hełmami i ikonami fot. G.Paciorek

Olęderskim szlakiem:

Radzewice„Wincenty” z DaszewicMarian Jabłoński

Page 12: "Czas Mosiny" nr 2 (5) czerwiec 2012

Czas Mosiny 2 (5) czerwiec 201212

– Mamo patrz, jaki dół ze śmie-ciami – zawołał mój syn, Dawid, podczas spaceru w Parku Gmin-nym „Strzelnica” w Mosinie. Pew-nie cyrk wykopał go sobie i zosta-wił te wszystkie śmieci. Być może, tego nie wiem, ale faktem jest to, że śmieci w „naszym” parku jest sporo. Przyjrzałam się dokładniej temu, co leży nie tylko przy ścież-kach, ale i głębiej, pod drzewami i krzewami. Przy kolejnej wizycie widziałam, że śmieci przybywa. Aż mnie korciło, żeby przyjść z workiem i spróbować choć trochę posprzątać.

Sama nie pozbieram wszystkiego, ale może jak nas przyjdzie więcej, to razem damy radę. Stąd wziął się pomysł na zorganizowanie „Wiel-kiego sprzątania „Strzelnicy”. Po-jawiły się plakaty, informacje na stronie Urzędu Miasta Mosiny, na stronie i na łamach „Czasu Mosiny”, bo członkowie Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Ziemi Mosińskiej

wspierali mnie o d początku. Pojawi-ły się również informacje na profi lu facebookowym (Mosina/Osiedle nr 3), który założyłam miesiąc wcześ-niej. Tam też nawiązałam kontakt z niektórymi mieszkańcami. Z Urzędu dostałam gadżety reklamowe, a także worki i rękawice jednorazowe, od fi rmy EKO–PROJEKT z Poznania kwiaty ogrodowe, od fi rmy „Winda” pieniądze na kiełbaski i chleb na og-nisko, z ZUK – worki do selektywnej zbiórki śmieci.

22 kwietnia pomocników przy-szło więcej niż się spodziewałam. Dziękuję Wam wszystkim, że byli-

ście i tak dzielnie „walczyliście” z zaśmieconą „Strzelnicą”.

Ze sprzątaniem uporaliśmy się w godzinę. Miło było potem posie-dzieć razem przy ognisku. Mimo, że wcześniej znaliśmy się tylko z wi-dzenia, czuliśmy się w tym momen-cie złączeni jakąś magiczną więzią. Przynajmniej ja odczuwałam przez moment coś takiego.

Postanowiłam nie ograniczać się tylko do tej inicjatywy. Już tego samego dnia pomyślałam o zorga-nizowaniu czegoś innego. Dzień Dziecka w „Strzelnicy”, to miał być strzał w „10”, zabawy nawiązujące do historii i tradycji tego miejsca, animacje wykorzystujące szyszki, patyki…Tym razem chciałam, żeby współorganizatorami byli mieszkań-cy. Ogłosiłam, że odbędą się spotka-nia robocze w sprawie organizacji Dnia Dziecka. Pojawiły się te same osoby, które wspierały mnie już wcześniej, czyli Małgorzata Kaptur, Wojtek Konieczny i Michał Kleiber.

Do organizacji dołączyły się też dwie panie spoza Osiedla nr 3: Joasia Siwek-Konys i Violetta Konys.

Ostatecznie uznaliśmy, że organizacyjnie łatwiej będzie zrobić Dzień Dziecka na Orliku. Uzyskaliśmy niezbędne pozwo-lenia (od Dyrektora Zespołu Szkół w Krośnie i Kierownika OSiR), zdobyliśmy nagrody (m.in. z Urzędu Miasta, od fi r-my Orifl ame, Nielsen Audience Measurement). Pan Jarosław Kopeć, właściciel Szkoły Jeź-dzieckiej, wraz z instruktorami: p. Adamem Piwoszem i p. Kingą Osinkowską, zapewnili dzie-ciom przejażdżki konne, chleb otrzymaliśmy od firmy Ren–

Mac. Słodycze dla dzieci przynosiły różne osoby, niektórzy anonimowi, niektórzy dobrze nam znani. Anima-cje dla najmłodszych zorganizowały panie z Przedszkola Koniczynka. Pa-nie ze Stowarzyszenia na Rzecz Osób Niepełnosprawnych zgodziły się ro-bić dla uczestników imprezy piękne kotyliony. Dziękujemy wszystkim za pomoc i zaangażowanie. Podzielili-śmy się obowiązkami i każdy spisał się na medal.

16 czerwca, już przed 15.00, za-częli schodzić się mieszkańcy, naj-częściej rodzice z dziećmi. Przyznam szczerze, że w pewnym momencie przestałam się orientować ilu nas jest i co się dzieje na poszczególnych stanowiskach. Przez cały czas odby-wały się konkursy. W międzyczasie można było bezpłatnie skorzystać z dmuchanego zamku, przejażdżek konnych, animacji prowadzonych przez panie z Koniczynki, malowa-nia twarzy przez konsultantki Orifl a-me, dostępny był również przez cały czas poczęstunek, klown rozdawał słodycze i balony, przyjechał nawet p. Paweł Walczak swoim quadem. Był też kącik plastyczny i kącik gier planszowych. Impreza nie udałaby się bez nagłośnienia, dziękujemy za nie p. Michałowi Soterowi.

Po godzinie gier i animacji było losowanie nagród. Trwało bardzo długo (widocznie mieliśmy za dużo nagród;). Impreza skończyła się póź-niej niż zakładaliśmy. Gdyby nie burza, przed którą musieliśmy ucie-kać, trwałaby co najmniej do meczu Polska-Czechy.

Obie inicjatywy to akcje oddolne, wymyślone, zorganizowane i prze-prowadzone przez grupę mieszkań-ców. Wierzę, że ta grupa będzie się powiększać, że mieszkańcy Osiedla nr 3 będą przyłączać się, a może i

samodzielnie inicjować takie akcje.Brak współpracy i słabo rozwi-

nięte więzi społeczne to zjawisko, które można zaobserwować nie tylko na naszym osiedlu. Odczu-wam potrzebę działania, bo widzę, szczególnie po imprezie na Orliku, że czegoś nam brakuje. Przyjazne miejsce zamieszkania jest ważne dla każdego człowieka. A przyjazny sąsiad jest niezbędnym składnikiem tego przyjaznego miejsca. Podczas Dnia Dziecka i Sprzątania „Strzelni-cy” widziałam uśmiechnięte twarze, wzajemną pomoc i życzliwość. O to właśnie chodzi! Z mieszkającymi w okolicy ludźmi często nie nawiązu-jemy bliższych kontaktów, a przez takie akcje poznajemy się lepiej, uśmiechamy się do siebie. Warto więc pracować nad tym, co dzieje się w najbliższej okolicy. Uczymy przez to dzieci jak należy traktować swojego sąsiada, jak być życzliwym, zrobić coś dla innych.

Inicjatywy sąsiedzkie mają po-móc odbudować w nas wiarę w nas samych i społeczeństwo obywatel-skie. Zadbajmy wzajemnie o siebie, organizujmy się w „grupy działa-nia”, wymieniajmy się pomysłami, realizujmy je wspólnie, razem na-prawdę jest łatwiej. To, co zrobimy sami, będzie nam bliższe i zostawi w nas więcej dobrych wspomnień.

Wakacje… Już samo słowo bu-dzi w każdym z nas pozytywne emocje. Kojarzy się ze słońcem, radosnym „nicnierobieniem”, od-poczynkiem od codziennych obo-wiązków. Jednak, w jaki sposób zostanie spożytkowana ta wolność, w znacznej części zależy od ro-dziców.

Współczesne życie charaktery-zuje się intensywnym postępem we wszystkich dziedzinach. Zmieniły się więc i sposoby spędzania waka-cyjnych, wolnych dni. Konsekwencją zachodzących przemian jest zmienia-jący się model wychowania i towa-rzyszące im trudności wychowawcze. I te nasilają się podczas wakacji. Szczególnie, gdy młody człowiek ma odmienne od opiekunów pomysły na spędzanie wolnego czasu.

Bardzo ważne są codzienne, do-bre relacje rodzinne. Jeżeli rodzice mogą zaufać swojemu dziecku, a ono nigdy tego zaufania nie zawiodło, jeżeli rodzina współdziała ze sobą według znanych i przestrzeganych przez rodziców i dzieci zasad, to

znacznie zmniejsza się ryzyko, że nasze pociechy będą poszukiwały urozmaicenia sobie wolnego cza-su poprzez różnego rodzaju środki uzależniające (alkohol, nikotyna, narkotyki).

Ważne jest, aby reagować, gdy zauważymy radykalną zmianę w zachowaniu naszego dziecka. Nasza pociecha nagle znika na cały dzień lub zamyka się w swoim pokoju, czy wygasza po naszym wejściu do niego oglądaną stronę internetową – zastanówmy się, dlaczego? Powin-niśmy zwrócić też uwagę na zmiany w sposobie ubierania oraz zachowa-nia. Istnieje wiele subkultur, które mogą mieć wpływ na światopogląd naszego dziecka. Odizolowanie się od otoczenia i zamknięcie się dzie-cka w wirtualnym świecie może być również niebezpieczne

Powtarzające się picie alkoholu poprzez nastolatki, nawet w ilościach nieszkodliwych dla dorosłych ma niekorzystny wpływ na procesy roz-wojowe. Alkohol zaburza zdolność uczenia się, zapamiętywania i lo-

gicznego rozumowania, jest źródłem trudności w nauce i przeszkadza w dalszej edukacji i karierze zawodo-wej. Hamuje rozwój emocjonalny i opóźnia dojrzewanie. Młody czło-wiek nastawia się tylko na doraźne i natychmiastowe przyjemności. Nie uczy się dojrzałych i skutecznych sposobów radzenia sobie ze stre-sem i rozwiązywania problemów życiowych. Amerykańskie badania pokazały, że dzieci, które zaczęły pić alkohol przed ukończeniem 15 roku życia, czterokrotnie częściej niż osoby, które zaczęły pić po 20 roku życia, uzależniały się od alkoholu.

Upijanie się przez nastolatki jest bardzo często przyczyną poważ-nych i doraźnych szkód związanych z wypadkami, zachorowaniami, a nawet śmiercią. Alkohol prowadzi młodych ludzi do konfl iktów z pra-wem. Pijany nastolatek z większym prawdopodobieństwem stanie się ofi arą przestępstwa. W większym też stopniu jest zagrożony ryzykownym seksem, stosunkami z pogranicza gwałtu, przypadkową inicjacją. Kon-

sekwencjami tego może być nie-chciana ciąża, zakażenia chorobami wenerycznymi (w tym HIV).

Wszyscy rodzice kochają swoje dzieci, tylko czasami nie potrafi ą im tego okazać. Bywa, że nie potrafi ą odmówić dziecku czegokolwiek. Niepokojące jest też to, że zdarza się, iż nie zauważają, że ich pociecha wróciła do domu „na lekkim rauszu”, że zachowuje się inaczej niż zwykle. Jeśli dziecko pije, rodzice czują się zagubieni, czasami mają poczucie winy.

Zażywanie przez polską młodzież narkotyków staje się dziś niestety zjawiskiem coraz częstszym. Po narkotyki sięgają też coraz młodsze dzieci. Nie dajcie sobie Państwo wmówić, że marihuana, to nie środek odurzający.

Najsmutniejsze jest jednak to, że rodzice (na szczęście nieliczni) nie widzą nic niestosownego lub niebez-piecznego w tym, że ich nastolatek zapalił czy wypił piwo.

Czy istnieje jakiś sposób ochrony przed niebezpieczeństwami istnieją-cymi we współczesnym świecie? Nie ma 100% metody. Przypomnijmy sobie, przed czym starali się nas ustrzec nasi rodzice. Rozwój cy-wilizacyjny powoduje zwiększenie ilości pojawiających się zagrożeń. Zminimalizuje je częsty kontakt oraz zaufanie, jakie dziecko będzie miało

do nas. Sukcesy naszych dzieci będą wtedy naszym sukcesem.

Życzę, aby wakacje naszych dzieci były słoneczne nie tylko po-godowo, ale również radością ich młodych i chłonnych na wszystko, co otacza umysłów.

Ekologiczna rodzina z ul. Długiej. fot. 2 x W. Konieczny

Mieszkańcy Osiedla nr 3 przy ognisku.

Wyjść do ludziMonika Kujawska

Wakacyjne pułapki Anna Balcerek-Kałek

Fot. albumAnna Balcerek-Kałek: nauczyciel edukacji wczesnoszkolnej, pedagog szkolny, dyrektor Zespołu Szkół w Mosinie, ekspert MEN w zakresie awansu zawodowego nauczycieli, członek komisji dyscyplinarnej dla nauczycieli przy Wojewodzie Wielko-polskim, autorka wielu publikacji na temat szkolnych programów profi lak-tyki. Prywatnie mama trójki dzieci.

Monika Kujawska

Page 13: "Czas Mosiny" nr 2 (5) czerwiec 2012

Czas Mosiny 2 (5) czerwiec 2012 13

Wojewódzki Konkurs Dzienni-karski organizowany przez MDK nr 1 w Poznaniu, adresowany jest do uczniów szkół podstawowych, gimnazjalnych i ponadgimnazjal-nych województwa wielkopolskie-go. W tym roku, odbywał się już po raz trzynasty. Od lat też, patronat honorowy nad konkursem obejmuje „Głos Wielkopolski”.

Tegoroczną edycję dziennikar-skich zmagań, organizatorzy za-tytułowali „Wycieczka dla gościa Euro 2012”. – Zadanie polegało na

napisaniu artykułu na strony tury-styczne gazety – informuje Marlena Kompowska, instruktorka Klubu Dziennikarskiego TeXT, organi-zatorka konkursu. – Miała to być propozycja wycieczki dla gościa odwiedzającego Poznań w związku z Euro 2012 – wyjaśnia dalej.

Na konkurs wpłynęły aż 162 prace. W gronie fi nalistów znaleź-li się uczniowie Zespołu Szkół w Mosinie: Tomasz Kozak, szósto-klasista ze Szkoły Podstawowej nr 2 i Joanna Nowaczyk z Gimnazjum

nr 2, dziennikarka szkolnego pisma „Głos Gimnazjalisty”. Mosińscy uczniowie napisali artykuły pod kierunkiem Wiesławy Szubargi – nauczycielki Zespołu Szkół w Mosinie. Nasi laureaci otrzymali atrakcyjne nagrody, a także propo-zycję współpracy dziennikarskiej z pismem „Głos Wielkopolski. Junior TeXT”.

Joasi i Tomkowi gratulujemy! Poniżej publikujemy fragmenty ich artykułów promujących walory tu-rystyczne naszej gminy.

Nasi uczniowie wyróżnieniJoanna Nowaczyk

Tomasz Kozak i Joanna Nowaczyk – uczniowie Zespołu Szkół w Mosinie – zostali laureatami XIII Wojewódzkiego Konkursu Dziennikarskiego „Wycieczka dla gościa Euro 2012”. Na konkurs organizowany przez Młodzieżowy Dom Kultury nr 1 w Poznaniu pod patronatem „Głosu Wielkopolskiego”, wpłynęły aż 162 prace. Artykuły naszych uczniów zdobyły wyróżnienie.

W Wielkopolsce czeka na odwiedzających ją gości EURO 2012 bardzo dużo atrakcji turystycznych. Ciekawe tereny przyrodnicze znajdują się już niedaleko Poznania, np. w Mosinie i okolicach. Zapewniam, że można tu wspaniale wy-począć od zgiełku dużej aglomeracji.

Podróż zaczniemy od udania się na wieżę widokową, z której można zobaczyć Mosinę i tereny WPN. Aby tam dotrzeć, należy kierować się drogą na Osową Górę. Z wieży widokowej podziwiać możemy wiele obiektów znajdujących się w okolicach Mosiny, a przy dobrej pogodzie nawet kopułę stadionu Lecha, gdzie rozgrywane są mecze EURO 2012. W pobliżu wieży wybudowano parking i kładkę.

Po zejściu z niej i przejściu glinianek, udać się można do Muzeum Wielkopol-skiego Parku Narodowego, które mieści się w starej siedzibie Artura Greisera. W muzeum znajduje się makieta parku i jego okolic, w tym także Mosiny. Oprócz tego można tu obejrzeć wiele eksponatów ptaków, zwierząt i roślin występują-cych na terenie parku.

Gdy opuścimy już muzeum, musimy koniecznie udać się spacer po parku. Podczas przechadzki podziw wzbudzi zapewne piękna fl ora i fauna, okazy ptactwa i owadów. Ciekawe są także drzewa–pomniki, między innymi dąb szy-pułkowy o dwóch pniach. W czystych wodach jeziora żyje wiele gatunków ryb, skorupiaków i mięczaków. Spacerując brzegiem Jeziora Góreckiego, zobaczyć można Wyspę Zamkową, na której znajdują się malownicze ruiny zamku z XIX w. Zamek ten ofi arował swej siostrze Klaudynie Potockiej w prezencie ślubnym Tytus Działyński. Budowla ta została ostrzelana przez Prusaków i w takim stanie pozostała do czasów dzisiejszych.

Po tak wyczerpującej wyprawie warto coś zjeść, bowiem pobyt na świeżym powietrzu wzmaga apetyt. Warto więc wrócić do Mosiny i udać się do jednej z restauracji znajdującej się na terenie miasta, np. na ul. Poznańskiej niedaleko rynku. Restauracja nosi nazwę „Nad starą piwnicą”. Miła obsługa i ciekawy wystrój wnętrza pozwolą odpocząć po spacerze. Tych, którzy zdecydują się właśnie tu spożyć posiłek, zapraszam na wyśmienite naleśniki ze szpinakiem w sosie śmietanowym.(…)

Po krótkim odpoczynku i zjedzeniu posiłku kontynuujemy naszą wędrówkę, tym razem będziemy zwiedzać Mosinę. (…)

Wędrówkę swą zaczniemy od zwiedzenia Pl. 20 Października, na którym znajduje się pomnik upamiętniający powstańców wielkopolskich oraz osoby poległe w II wojnie światowej. Na ścianie domu nr 9 widnieje wmurowana tablica upamiętniająca 15 Polaków z okolic Mosiny rozstrzelanych przez hitle-rowców w 1939 r.

Przy ulicy Kościelnej znajduje się Kościół pod wezwaniem Św. Mikołaja. Pierwsza wzmianka o kościele pochodzi z 1298. Kościół był wielokrotnie przebu-dowywany, a w 1945r. w wyniku pożaru został doszczętnie zniszczony. Obecny kościół zbudowany został według projektu Franciszka Morawskiego. Z poprzedniego kościoła pochodzi głowa Chrystusa wmon-towana w mozaikę nad głównym wejściem, dłuta Władysława Marcinkowskiego.

Z rynku kierujemy się w stronę dworca PKP. Po drodze miniemy Izbę Muzealną, która mieści się w dawnej synagodze po-chodzącej z 1870 r. niedaleko znajduje się także pomnik Eleganta z Mosiny.

Zapraszam serdecznie do odwiedzenia tych miejsc. Lasy, jeziora, śpiew ptaków i spokój sprawiają, że Tu naprawdę warto przyjechać.

„Tu naprawdęwarto przyjechać…”

Tomasz Kozak

W tym roku odbywają się mistrzostwa „Euro 2012”. Już niedługo zjedzie do nas wielu piłkarzy i ich wiernych kibi-ców. Co byśmy mogli im poka-zać w Wielkopolsce? Oto moja propozycja dla gościa, którego zapoznam z naszym regionem, a dokładniej z gminą Mosina.

Mieszkam w miejscowo-ści Krosno, gdzie znajduje się kościół M.B. Częstochowskiej, wzniesiony w latach 1779-1881. Obok niego stoi drew-niana dzwonnica z początku XX w. Po obejrzeniu świątyni przejdziemy się na spacer oglą-dając krajobrazy polne oraz leśne, które zachwycą swoim urokiem, także obcokrajow-ców.(…)

Następnym punktem zwie-dzania będzie Ludwikowo. Znajduje się tam Szpital Chorób Płuc i Gruźlicy im. Stanisława Staszica, a także dawne sanatorium „Staszicówka”. Oba te budynki zostały odrestaurowane i rozbudowane. Teraz przyciągają wzrok swoim wyglądem. Ciekawostką jest, że funkcjonowała tam cegielnia, która zaopatrywała Twierdzę Poznań oraz inne budynki w materiały budowlane.

Następnie pójdziemy zobaczyć jezioro Góreckie. Jest ono najpiękniejszym jeziorem rynnowym w Wielkopol-skim Parku Narodowym. Na jeziorze położone są dwie wyspy: Zamkowa i Kopczysko. Na pierwszej z nich pozostały ruiny zamku z XIX w. który wybudował Tytus Działyński, jako prezent ślubny dla siostry. Jest to bardzo malownicze miejsce. Oprócz tego jeziora, jest jeszcze wiele innych, pięknych jezior. W parku żyje wiele rzadkich gatunków zwierząt.(…)

Później pojedziemy do Rogalina, gdzie znajduje się piękny Pałac państwa Raczyńskich. Jest to wspaniały późnobarokowy budynek. W korytarzach wiszą niezwy-kłe portrety, sale są oryginalnie ozdobione. Przy pałacu znajduje się powozownia, która powstała w 1776 r. Pierwotnie była drewniana, ale w XIX w została przebu-dowana. Zgromadzono tam liczne pojazdy konne sprzed I wojny światowej. Na wschodnich krańcach rezydencji Raczyńskich znajduje się dawna kaplica, teraz kościół p.w. św. Marcelina. Kościół ten kryje w swoich podziemiach prochy prawie wszystkich właścicieli pałacu.

W Rogalinie została utworzona przez Edwarda Alek-sandra Raczyńskiego galeria, która jest często odwiedzana przez ludzi, chcących poznać polską sztukę. Kolekcja Rogalińska jest jednym z największych na ziemiach pol-

skich, zbiorów malarstwa. Znajdują się w niej dzieła m.in. Stanisława Wyspiańskiego, Józefa Mehoffera, Józefa Pan-kiewicza, Władysława Podkowińskiego, Olgi Boznańskiej, Juliana Fałata, Leona Wyczółkowskiego. Sam Rogalin to bardzo malownicza wieś.

Po obejrzeniu tych wspaniałych dzieł sztuki pójdziemy do Rogalińskiego Parku Krajobrazowego, który został utworzony w 1997 r. Celem powstania tego parku była ochrona jednego z największych skupisk wieloletnich dębów szypułkowych rosną-cych w dolinie Warty, licznych starorzeczy, a także wartości historyczno – kulturo-wych. W 1904 r. dęby zostały policzone po raz pierwszy. Zliczono 1435 dębów, z czego 860 dębów to pomniki przyrody. Są to bardzo stare drzewa, liczą sobie nawet 500-700 lat. 3 największe z nich to: Lech, Czech i Rus.

Mam nadzieję, że wycieczka spodo-bałaby się. Są to miejsca, które moim zdaniem są najpiękniejsze w naszej gmi-nie. Są one związane też z moim dzieciń-stwem, ponieważ często je odwiedzałam. Spędzając czas w tych miejscach można odpocząć i zrelaksować się po piłkarskich emocjach, których dostarczą nam pił-karze. Zapraszam wszystkich do gminy Mosina, bo warto!:)

„Najpiękniejsze w naszej gminie…”Joanna Nowaczyk

Ludwikowo fot. MK

Pałac w Rogalinie – perła gminy Mosina fot. MK

J. Góreckie. Ruiny zamku na wyspie fot. MK

Page 14: "Czas Mosiny" nr 2 (5) czerwiec 2012

Czas Mosiny 2 (5) czerwiec 201214

W poprzednim odcinku odku-rzyliśmy nieco przepis na pyry z gzikiem. Prawdziwie to kró-lewskie danie musiało przypaść Wam, Drodzy Czytelnicy, do gu-stu, boć tu do nas po ziemniaki spora kolumna samochodów z Mosiny zajechała, szczęściem mamy pyrek dostatek i wszyst-kich obsłużyliśmy, a i kontraktów wieloletnich sporośmy spisali. By w dalszym ciągu popyt na pyry kształtować, przedstawię kolej-ne niezwykłej wartości przepisy kulinarne, bez których żadna szanująca się gospodyni wielko-polska, tygodnia kulinarnego nie zakończy.

ŻELAZNE KLUSKINa czas codzienny ten smakołyk

proponuję, wszelako jest nadzieja, że jak komu przypasuje, to i w nie-dzielę będzie gościł na stole, ale do rzeczy:

Jakieś pół kilo pyrek gotujemy (ma się rozumieć, że w łupinach, bo więcej istoty ziemniaczanej w nich zostaje), studzimy i obieramy. Pół-tora kilo surowych pyr ścieramy na tarce. Łączymy starte z gotowanymi, dodajemy sól, cukier i zagotowuje-my. Ugotowaną masę ubijamy tłucz-kiem na gładko. Nabieramy łyżką i fantazyjnie układamy na talerzach. Podajemy do wszystkiego, ale naj-lepsze są takie okraszone boczkiem z cebulką.

A skoro już zaczęliśmy temat ucierania ziemniaków, to nie jest możliwe przemilczenie tej znamie-nitej, wielkopolskiej potrawy regio-nalnej, jaką są:

PLYNDZEJak już się uda ustalić, kto w

domu etatowo będzie ucierał pyry, nic tej osobie nie mówiąc, jedziemy do Mieczewa i kupujemy najlep-szych w powiecie pyrek. Następnie wrzucamy ze dwie tony owych prze-cudnej urody warzyw do piwnicy i z uśmiechem zlecamy „ucieraczowi” starcie dwóch kilogramów. Przy oka-zji podrzucamy do utarcia jedną dużą cebulę. Zakładamy fartuch przybie-ramy stosowną do tego misterium

minę i dorzucamy do miski jajko i ze trzy łyżki mąki, po czym całość mieszamy starannie. Jeśli pyry były wodnite (te z Mieczewa nie są!), to łyżką z brzegu miski zbieramy trochę soku, tak by niepotrzebnym dodatkiem mąki do zagęszczania nie zatracić wspaniałego ziemniaczane-go smaku. Na patelni roztapiamy tłuszcz i nakładamy łyżką przygo-towane ciasto, rozdając na prawo i lewo razy po łapach tym, co ośmielą się próbować z patelni półsurowe placki.

No i teraz dochodzimy do kwestii „odmianowości” tej potrawy.

Ile cebuli? Tyle, ile drodzy czytel-nicy za stosowne uznacie (zakres od zera do nieskończoności).

Ile mąki? Tyle, ile lubicie, ale

uwaga, plyndze muszą być „luźne”, a nie twarde jak deska.

Na jakim tłuszczu? Dla tych, co z natury szczupli i piękni, na smalcu, a dla „pięknych w ciągłej walce o fi gurę” olej lub margaryna.

Jaki rozmiar? Taki, jaki lubicie. Najpraktyczniejsze są te dwułyżko-we, średnio grube, tak, by na patelni zmieściły się trzy.

Z czym podawać? Ze wszystkim: jadałem z cukrem, solą , dżemem, gęstą śmietaną, jogurtem, smaro-wane leberką, z sosem grzybowym, sosem chińskim, gulaszem i do pieczonego mięsa, ale najlepsze, najwspanialsze, jedyne w swoim ro-dzaju, niezrównane i niezapomniane są takie bez niczego, popijane tylko kwaśnym mlekiem (takim sztyw-nym z glinianego dzbanka, co stoi na dole schodów w sklepiku zaraz za drzwiami…)

… i wcale nie o sklep chodzi tylko o chłodną piwnicę!!! Batat

Polska jest kolejnym krajem sfotografo-wanym przez Google. Google Street View to usługa, w której specjalnie przygotowane samochody i trójkołowe rowery jeżdżąc po drogach publicznych fotografują panoramy okolicy. Po przetworzeniu są one wykorzy-stywane do budowy wirtualnych obrazów miast w Google Maps. Dzięki temu możemy wirtualnie przejść się ulicą dowolnego sfoto-grafowanego miasta - nie „palcem po mapie”, ale z punktu widzenia przechodnia.

Od 23 marca można w ten sposób zwie-dzać także Polskę i część naszej gminy.

Zobacz jak wygląda Twoja ulica w Internecie. Być może okaże się, że sfo-tografowano także Ciebie lub Twój sa-mochód.

Dla zapewnienia prywatności sfotogra-fowanych na ulicy osób, twarze i tablice rejestracyjne samochodów są automatycz-nie zamazywane. Każdy też może zażądać usunięcia ujęcia na którym występuje, a fi rma powinna spełnić taką prośbę bez zadawania pytań. MK

Przez wiele lat była w Mosinie tradycja powoływania radnego, zazwyczaj przedstawiciela Komi-sji Edukacji Kultury i Sportu do komisji konkursowej dla kandy-datów na stanowisko dyrektora szkoły. W ubiegłym roku zerwano z tą tradycją.

W tym roku przed konkursami do-tyczącymi 5 placówek oświatowych wpłynął wniosek o umożliwienie przedstawicielowi Komisji Edukacji uczestnictwa w konkursie w charak-terze obserwatora (bez prawa głosu). Wniosek pozostał bez echa.

Podobno prawo na to nie pozwala. Czy to oznacza, że w poprzednich latach prawo było w naszej gminie łamane?

Wniosek jest jeden: Władzy nie zależy na przejrzystości.

Jakie pomysły na rozwój swoich placówek przedstawili, jaką koncep-

cję pracy zaprezentowali kandydaci na dyrektorów, nie wiadomo. Szko-da, że sprawę ważną dla tylu osób, traktuje się jako ściśle tajną.

W marcu Komisja Edukacji, Kul-tury i Sportu w przyjętym Stanowi-sku krytycznie oceniła zarządzanie gminną oświatą przez kierownika referatu, p. Małgorzatę Kasprzyk. Brak strategii rozwoju gminnej oświaty, negowanie prawa Komisji

do zajmowania głosu w sprawach dotyczących oświaty, ogranicza-nie autonomii dyrektorów poprzez ingerowanie w zatrudnianie i w realizowanie budżetów szkół oraz nierówne kryteria w stosunku do podległych placówek i dyrektorów – to sprawy, które zdaniem Komisji nie sprzyjają rozwojowi mosińskiej oświaty.

MK

Mosińscy radni, a dokładnie Ko-misja Promocji i Współpracy Sa-morządowej pod przewodnictwem radnego Jacka Rogalki wystąpiła z wnioskiem, aby zakupić dwa łańcuchy z godłem Polski, dla Pani Burmistrz i Przewodniczącego Rady Miejskiej. W łańcuchach, na wzór sędziów, mieliby występować na sesjach rady i uroczystościach gminnych. Przewodniczący Rady Miejskiej miał kiedyś łańcuch, ale od wielu lat nikt go nie widział. Za-ginął i poszukiwania, które podjęto nie dały rezultatu.

Sprawa nabrała rozgłosu, po tym, gdy radny Łukasz Kasprowicz kry-tycznie opisał sprawę zakupu łańcu-chów na blogu. Tematem interne-towej publikacji zainteresowała się najpierw mosińska Rada Miejska, która poświęciła mu sporo miejsca na kwietniowej sesji. Kontrower-syjnym pomysłem oraz przewrotnym sposobem krytyki łańcuchów dla samorządowców zainteresowało się też Polskie Radio, emitując na an-tenie reportaż z Mosiny. Po całym zamieszaniu radny Jacek Rogalka pomysłodawca zakupu nowego łań-cucha dla władz miasta stwierdził, że

zawiesza swój pomysł.Internetowa publikacja radnego

Łukasza Kasprowicza oprócz gorą-cej dyskusji na sesji Rady Miejskiej była tematem posiedzenia szefów komisji. Pewna grupa radnych za-stanawiała się jak uciszyć Łukasza Kasprowicza, który demaskuje pew-ne samorządowe niedorzeczności pisząc o nich krytycznie w Interne-cie. Zdaniem tych radnych, obniża on prestiż mosińskiego samorządu i nie jest godny zasiadać w Komisji Promocji. Radny Kasprowicz, gdy w kwietniu na sesji rozprawiano o tym, co napisał, powiedział do atakujących go samorządowców: Gdyby ta Rada miała jakiś poziom i prestiż to dyskusja o tym, co napi-sałem na blogu, nie toczyłaby się w tym miejscu.

Grupa radnych proburmistrzow-skich nie wiedząc jak ukarać rad-nego Kasprowicza, odwołała go z funkcji wiceprzewodniczącego Komisji Promocji i Współpracy Sa-morządowej. Radny złożył też wnio-sek o przygotowanie uchwały Rady Miejskiej, która usankcjonowałaby jego odejście z komisji w ogóle. RED

Władza chce mieć święty spo-kój, każda władza. Również nasza, mosińska, nie odstaje od reszty. Ale wymarzony spokój zakłóca opozycja.

Na sesjach Rady Miejskiej, czy też branżowych komisjach, to opozycja zadaje dociekliwe, trudne pytania. Robi to w swoim imieniu, a tak-że tych, którzy ich wybrali. Tak się złożyło, że połowa Rady, to radni opozycyjni. Zachowując tę proporcję, reprezentują połowę mieszkańców naszej gminy.

Co by zatem było, gdyby opozycji nie było? No cóż, kult jednostki, pod-dańczość, istny wasalizm. Dyskusje nad uchwałami i ważnymi sprawami dla gminy byłyby pozorowane, albo

panowałaby niczym niezmącona ci-sza. Po krótkiej prezentacji przez wła-dze uchwał, ręka w górę i po sprawie. Przecież władza wie najlepiej, czego oczekują mieszkańcy: „po co mi to roztrząsać”- pomyśli „aktywy” rad-ny-wasal, posłusznie podnosząc rękę: „zagłosowałem, spełniłem swój obo-wiązek”. A względem kogo, pytam? Względem mieszkańców, wyborców, czy względem władzy. Radny – wasal marzy o sesjach trwających małą godzinkę. A na koniec miesiąca ste-rany ciężką pracą, spojrzy na wydruk swego konta bankowego i sprawdzi, czy kasa się zgadza. O.K. wpłynęła dieta. Mogę zacząć kolejny miesiąc ciężkiej pracy radnego. I tak do końca kadencji. JM

Opozycja i wasale

Łańcuchdla burmistrza

Brak transparentności

W dniach 13, 14 i 15 czerwca odbyło się 5 konkursów na stanowiska dyrektorskie - Wszystkie konkursy zostały rozstrzygnięte. Kandydatami na stanowisko dyrektora zostały: Pani Kamila Bilska – Szkoła Podsta-wowa nr 1 w Mosinie, Pani Bogumiła Woroch – Szkoła Podstawowa „Pod Lipami” w Krosinku, Pani Halina Jurecka - Przedszkole nr 2 „Wesołe Skrzaty” w Mosinie, Pani Lidia Szyrej – Gimnazjum w Pecnej, Pani Alicja Trybus – Zespół Szkół w Mosinie (przez 10 lat pracowała w Kuratorium). W przypadku Gimnazjum w Pecnej i Zespołu Szkół w Mosinie było 2 kandydatów, w pozostałych startowali tylko obecni dyrektorzy.

Wielkopolskie gotowanie

Gawędy kulinarneGawędy kulinarne cz. II

Wirtualny spacer po Mosinie

Na mapce kolorem niebieskim zaznaczono sfotografowane ulice i drogi.

Wejdź na https://maps.google.pl/, wpisz nazwę ulicy i miejscowość, prze-ciągnij na mapę pomarańczowego lu-dzika i rozpocznij wirtualny spacer.

Page 15: "Czas Mosiny" nr 2 (5) czerwiec 2012

Czas Mosiny 2 (5) czerwiec 2012 15

29 maja w Lesznie, odbył się Finał Mistrzostw Województwa Wielkopolskiego w Lekkiej Atletyce Gimnazjów. W konkursie rzutu oszczepem wystar-tował uczeń pierwszego oddziału Gimnazjum nr 2 w Mosinie – Filip Szczepański, który zajął bardzo dobre III miejsce. Do turnieju fi nałowego zakwalifi kowało

się 17 gimnazjalistów z Wielkopolski. Filip był z nich najmłodszy.

Po dwóch kolejkach nasz uczeń prowadził, ale osta-tecznie zajął miejsce trzecie, z wynikiem 45,22 m. Jest to najlepszy wynik Filipa w tym roku i nowy rekord szkoły. Zwycięzca rywalizacji rzucił oszczepem na od-

ległość 47,71 m.9 maja odbyły się Powiatowe Mistrzostwa

w Lekkiej Atletyce w Żerkowie. Uczniowie Gimnazjum nr 2 zajęli w niektórych konku-rencjach wysokie miejsca: II miejsce w rzucie oszczepem Joanna Idziak, w tej samej konku-rencji I miejsce Filip Szczepański, a III miejsce Grzegorz Kasprzak, III miejsce w skoku w dal Jakub Szypura, II miejsce sztafeta 4x100 m w składzie: Michał Urbaniak, Sebastian Walczak, Maciej Przymusiński, Patryk Wykner, III miejsce sztafeta szwedzka w składzie: Adam Krupa, Dawid Lubiński, Marcin Szczeszek, Jakub Szypura, Jakub Wojciechowski.

Wszystkim medalistom gratulujemy i dzię-kujemy za trud, poświęcenie i zaangażowa-nie.

Bardzo dziękuję panu Tomaszowi Poto-ckiemu z fi rmy NEONET za zakup oszcze-pów, bez których chłopcy z gimnazjum nie mogliby rywalizować w zawodach, w tej konkurencji.

ul. Poznańska 7 62-050 Mosina

tel. 61 8136 328

tel. kom. 603 080 849

Rozstrzygnięcie KonkursuEuro 2012

Najlepiej wyniki spotkań w fazie grupowej typował

Pan Roman Brogul. Wskazał trafnie zwycięz-

ców 3 spotkań i wynik jednego meczu (remis Francji z Anglią 1:1). Otrzymuje NAGRODĘ – zaproszenie dla dwóch osób na kolację w Restauracji „Nad Starą Piwnicą”.

Kiedy powstaje ten artykuł Euro 2012 jeszcze trwa. W grze pozostały już tylko 4 zespoły: Niemcy, Hiszpania, Portugalia i Włochy. Bez względu na fi nał tej rywalizacji można już ocenić całą imprezę.

Bez wątpienia Polska odniosła ogromny sukces or-ganizacyjny. Wbrew ludziom wieszczącym kataklizm, w zasadzie wszystko przebiegało zgodnie z planem. Każdy, kto porusza się często po Polsce wie, że ostat-nie 5 lat to niesamowity skok cywilizacyjny (lotniska, drogi). Mimo pewnych braków i mankamentów Polska bez dwóch zdań sprostała wyzwaniom. Najwspanialszy jednak spektakl stworzyli sami mieszkańcy. Europa jest zauroczona kulturą kraju, gościnnością Polaków. Sami zaś piłkarze nie mogą się nachwalić atmosfery stworzonej przez Polaków. Europa i świat wreszcie zobaczyły, że Polska, to nie zaścianek, że jesteśmy jak każdy inny kraj w rozwiniętej Europie (może tylko brakuje nam trochę optymizmu). Świat zobaczył, że w Polsce jest mnóstwo interesujących dla turystów zakątków. W kwestiach promocji udało się wykorzystać szansę w 100 %.

Jest jednak w tym wszystkim i porażka. Dziś łatwo krytykować selekcjonera i piłkarzy, którzy niestety

zawiedli, a właśnie zwykłego, prostego sportowego sukcesu zabrakło, żeby ten turniej był całkowitym sukcesem. Nasza reprezentacja zagrała na miarę moż-liwości, przynajmniej pod wodzą takiego selekcjonera, jakiego mieliśmy. Franciszek Smuda miał szansę, jakiej długo nikt w Polsce miał nie będzie. Dostał czas, bo jako gospodarz nie musieliśmy grać o prawo występów w fi nałach Euro. Otrzymał kredyt zaufania od PZPN i większości kibiców. Został gospodarzem turnieju, poczynił zagraniczny zaciąg i koniec końców otrzymał prezent w postaci najsłabszej grupy w fi nałach. Żadna z drużyn z grupy Polaków nie doszła nawet do ½ fi nału. Selekcjoner nie sprostał wyzwaniu. Najwyższy czas na zatrudnienie specjalisty, który nie będzie uwikłany w środowisku, będzie potrafi ł zmotywować graczy, nie będzie obrażał swoimi wypowiedziami kibiców, zawodników i mediów. Pora na człowieka, który rozu-mie niuanse taktyczne. Trudno oprzeć się wrażeniu, że dla Franciszka Smudy taktyka to nie tyle samolot, co nawet prom kosmiczny. Całe jednak szczęście, że dla Polaków, zwykłych ludzi organizacja tak dużej imprezy to bułka z masłem, a gościnność to chleb powszedni, mają ją zwyczajnie w sobie.

Sukces i porażkaMichał Kleiber

Lekkoatletyczne sukcesy DwójkiLekkoatletyczne sukcesy DwójkiMarcin Kilian

Fot. 2 x M.Kilian

W maju ruszyła II Edycja Lig Piłki Nożnej Orlik. Do rozgrywek przystąpiło 9 drużyn z Poznania, Rogalinka, Mosiny i Krosinka. Mecze odbywają się we wtorki, środy i niedziele. Przez boiska Orlika przewija się blisko 150 osób w wieku od 18 do 50 roku życia. Liga działa dzięki zaangażowaniu i wsparciu animatorów boiska Orlik, Marcinów: Jakubowskiego i Lulki, Pana Bogdana Bernaciaka i Michała Kleibera (strona www i statystyki).

Ruszyła Liga na Orliku

M. Zawodnik/drużyna Bramki1 Jarek Maćkiewicz (Old Boys) 142 Darek Masztalerz (KP 2011) 113 Mateusz Michałowski (Odrzykoza) 104 Mateusz Kieliszewski (Mnogo Tv) 65 Szymon Drobiński (Green Team) 5

Najlepsi Strzelcy

M. Drużyna Mecze Punkty Bramki1 Old Boys Eleganci Mosina 6 15 28:112 Ałtsajder 5 13 23:083 Elektro-Raf 5 10 18:134 Green Team & CHO-OI 6 10 20:185 KP 2001 7 10 25:256 Odrzykoza Rogalinek 5 9 25:207 Ermont 6 6 20:278 Mnogo TV 5 3 14:309 Xawex Rogalinek 7 0 18:38

Tabela

Podsumowanie rundy I W rozgrywkach pozostała jedna drużyna bez porażki – Ałtsajder, ta druży-

na ma również najlepszą defensywę (8 straconych bramek w 5 spotkaniach). Najlepszym atakiem dysponuje drużyna Old Boys, w której bryluje weteran mosińskich boisk Jarek Maćkiewicz (14 trafi eń na koncie). Na wyróżnienie zasługuje także znakomita postawa bramkarza drużyny Green Team. U wszystkich występujących drużyn widać postęp w grze w każdej kolejce, co pozwala pozytywnie patrzeć na rozwój ligi. Ręcznik

www.ligaorlik.ligspace.pl

Page 16: "Czas Mosiny" nr 2 (5) czerwiec 2012

Czas Mosiny 2 (5) czerwiec 201216