DBesciak Nr 2 - Luty 2013

12
dokończenie na str. 2

description

Wyznajemy zasadę jedności wszystkich ludzi bez względu na poglądy polityczne i światopogląd. Zapraszamy

Transcript of DBesciak Nr 2 - Luty 2013

Page 1: DBesciak Nr 2 - Luty 2013

Studiuję dwa kierunki: prawo ihistorię sztuki. Większość sądzi,że prawo bardzo przydaje się wdziałalności politycznej , a historiasztuki - to pasja, hobby, coś mniejinspirującego. Nic bardziej myl-nego. Żadna inna nauka nie po-szerza tak horyzontów myślenia.Nauka prawa przeciwnie - raczejzamyka w schematach. Pokażę naprzykładzie:

Kiedy historyk sztuki widziobraz nie używa już określeń typu:barokowy, renesansowy, maniery-styczny itp. W istocie - od porząd-kowania tzw. "styli" biorą siępoczątki współczesnego myśleniao sztuce i jej wytworach. Myśl tajednak zdążyła niesamowicieewoluować. Szybko odrzucono"stylowość" na rzecz myśleniabardziej złożonego. Najpopular-niejsza metoda z lat 30-tych kaza-ła patrzeć na dzieło sztuki wtrzech etapach: najpierw należyrozpoznać to co widzimy - np.

mężczyzna, który w ręku trzymaklucze. Następnie trzeba w umyślepoczynić właściwe skojarzenieoparte na dotychczasowej wiedzy- mężczyzna trzymający klucze naobrazie w kościele to św. Piotr. Wkońcu przechodzi się do opartej nasyntezie i znajomości ludzkiegoumysłu analizy historycznej - św.Piotr trzymający klucze jest ele-mentem szerszego nurtu tego typuprzedstawień w tradycji sztuki ko-ścielnej itd. Szybko okazało sięjednak, że i ta metoda zbankruto-wała. Okazała się niemożliwa dozastosowania wobec sztuki innychkultur, przynosiła również kłopotprzy rozumieniu najnowszychform artystycznego wyrazu. Me-toda nie wygrała walki z globali-zacją i czasem. Natychmiastpowstały więc liczne metody ana-lizowania dzieła sztuki jako tworusamego w sobie - bez prób nada-wania mu etykietek stylowych czywpisywania go w jakiś konkretny

nurt ideowy. Sławne stało sięstwierdzenie: "Aborygen nie roz-pozna na obrazie Matki Boskiejtylko kobietę trzymającą dziecko"- czy się myli?

Zatem krytycy sztuki już daw-no zorientowali się, że podejściedo problemów sztuki opar-te na bagażu historii i ide-ologii wieków minionychjest bezskuteczne. Dlacze-go nie zorientowali się teżadekwatnie politycy? Za-daję sobie pytanie: dlacze-go takiego czystego,nieskażonego dawnymiideologiami myślenia niepotrafimy zastosować dowspółczesnych problemówpolitycznych?

Jesteśmy niewolnikamischematycznego myślenia.Nie potrafimy podchodzić do pro-blemów społecznych i państwo-wych niczym aborygen do obrazuMatki Boskiej . Przykład: problemkopiowania filmów, książek, gierczy innych utworów. Dla ochronytego typu tworów tworzymy kon-strukcję "własności intelektualnej"

W roku 1971 amerykańskipsycholog Philip Zimbardoprzeprowadził słynny ekspery-ment "więzienny". W ekspery-mencie wzięło udział 24studentów – ochotników, któ-rzy zgłosili chęć udziału weksperymencie po przeczytaniuogłoszenia prasowego.

Wszystkim ochotnikomwykonano testy psychologicz-ne, oraz sprawdzono ich prze-szłość pod względemkonfliktów z prawem. Spośródochotników wybrano 24 osoby,zdrowe psychicznie, o zrówno-ważonej osobowości główniewywodzących się z klasy śred-niej .

Eksperyment polegał nastworzeniu eksperymentalnegowięzienia, w którym połowa zochotników miała odgrywaćrolę więźniów, natomiast drugapołowa strażników więzien-nych.

Role zostały przydzielonelosowo. Czas trwania ekspery-mentu przewidziano na dwatygodnie.

Jednak już po 36 godzinachu pierwszych "więźniów"stwierdzono załamanie psy-chiczne i trzeba było ich wyeli-minować z eksperymentu.

W rezultacie eksperymentzaplanowany na dwa tygodnietrzeba było przerwać po

sześciu dniach, gdyż sytuacjazaczęła się wymykać spodkontroli. "Strażnicy więzienni"zaczęli znęcać się nad "wię-zniami" w sposób niekontrolo-wany, natomiast "więźniowie"zaczęli okazywać objawy otę-pienia, co skutkowało pełnympodporządkowaniem siępoleceniom "strażni-ków". Zimbardo poprzezten eksperyment chciałzbadać jak zachowa sięczłowiek, który zostaniewłączony do określonegosystemu. Czyli jakiwpływ na zachowanieczłowieka ma otoczenie isytuacja, w której się ak-tualnie znajduje. Ekspe-ryment wykazał, żeczłowiek potrafi zmienićswoje zachowanie pod wpły-wem systemu, w którym aktu-alnie się znajduje.

Człowiek wdrożony do sys-temu, który generuje zło, bę-dzie czynił zło. Zachowaniejego zależy od roli jaką pełni wsystemie.

Uczestnik systemu, któremuzostała powierzona władza,której system przydziela okre-ślone zadania i prawa, będziestarał się te zadania wykony-wać bez względu na to jaki bę-dzie osiągany przez to efekt.

System, który nakazujeuczestnikowi realizować okre-ślone procedury, przy czym niezakłada możliwości jego do-skonalenia, jest sytemem błęd-nym. Uczestnicy systemustojący na jego szczycie szybkoodkrywają jego niedoskonało-ści i starają się go zmieniać podpozorem doskonalenia.

W rzeczywistości jednak todoskonalenie polega na zmia-nie, która przyniesie większe

korzyści osobom zarządzają-cym systemem. Ułatwia to po-stawa innych uczestnikówsystemu, czyli podwładnychwładzy. Jak wykazał to ekspe-ryment Zimbardo, ludzie będą-cy uczestnikami wadliwegosystemu bardzo szybko przyj-mują rolę, która została imprzydzielona.

Po pewnym czasie bezkry-tycznie przyjmują zasady sys-temu. Doznają określonegorodzaju apatii, która powoduje,że stają się bezwolni wobecsystemu. Ten sam człowiek

i próbujemy wtłoczyć myśl za-wartą w książkach, grach czy fil-mach w prawo własnościprywatnej , stworzone de facto wXIX wieku. Zupełnie tak jakbydorobek intelektualny zapisany napłycie CD miał być samochodem

czy nieruchomością. Nikt nie za-daje sobie pytania, czy do tego ty-pu tworów w ogóle można miećprawo o charakterze "własności".Efekt? Politycy próbują wprowa-dzać porozumienia typu ACTA, azdezorientowali młodzi ludzie, za-równo Ci określający się jako "le-

wica" jak i "prawica" - cokolwiekby to dziś znaczyło - jednoczą sięw proteście. Oznacza to, że młodzinie byli w stanie nadać temu pro-blemowi jednoznacznej etykietki.Właśnie dlatego, że jest to problemwspółczesny.

Teraz pozytywnyprzykład, a zatem na my-ślenie poza schematem:XXI wiek przynosi pro-blem tzw. polityki mone-tarnej . Najprościejobrazuje go pytanie: "ktopowinien decydować otym ile powinno być pie-niędzy?". Obecnie o ilo-ści pieniądza, czylitowaru wymiany, decy-duje tzw. państwo czylikilka osób w centralnymbanku, znajdujących się

tam z nadania politycznego. Ludziezamknięci w schematach myślo-wych postulują jako rozwiązanieproblemu np. powrót do parytetuzłota czy innych metali. Absolutniewsteczne! Tymczasem japończyk opseudonimie Satoshi Nakamoto

przyjmuje zgoła inne zachowa-nie, kiedy zmienia się jego rolaw systemie. Kiedy otrzymujenarzędzia władzy staje się in-nym elementem systemu, którybardzo szybko dostosowujeswoje zachowanie do procedurokreślonych przez system. Pro-cedury to nie tylko formalnenakazy, lecz również zachowa-nia zwyczajowe, które zostaływypracowane przez lata funk-cjonowania, a które z kolei

prowadzą do wypacze-nia systemu.

Z czasem, na prze-strzeni lat coraz wyraź-niej wypracowują sięokreślone role. Będącyna szczycie, czyli za-rządzajacy systemem wmiarę upływu czasucoraz bardziej utwier-dzają się w przekona-niu o własnejnietykalności i wielko-ści swojej władzy, że

tworzą coraz większe obszarywłasnych wpływów. Jednocze-śnie pozostali uczestnicy, corazbardziej doznają swoistej apa-tii, uznając obowiązujące zasa-dy. Z jednej strony dlatego, żelata funkcjonowania w okre-ślonej rzeczywistości przypraktycznym braku możliwościwywierania na nią wpływu po-woduje konieczność przystoso-wania się do niej .

Z drugiej strony, następujesystematyczne osaczanie i suk-cesywne pozbawianie wpływucoraz większych grup uczestni-

ków systemu. W taki sposóbrodził się faszyzm i komunizm.Brak reakcji w odpowiednimmomencie spowodował, żewiększość jednostek w określo-nej społeczności stała się bez-wolnymi elementami systemu.W naszym kraju następuje stop-niowa deregulacja i wypaczanieobecnego systemu przez kolejneekipy zarządzające. Bowiemzmiana ludzi w systemie bezzmiany samego systemu niemoże spowodować żadnychistotnych zmian.

Powszechnie przyjmuje siębłędne przekonanie, że zmianymożna dokonać poprzez zmianęludzi w systemie. Z wielu do-świadczeń wynika, że nawet lu-dzie mający dobre zamiary, niesą w stanie ich zrelizować jeślibędą próbować je realizować wramach złego systemu. Proble-mem bowiem jest system, a nietylko ludzie.

Problem ludzi jest związanygłównie z tym, że zostali wy-kreowani przez stary, zły sys-tem i nie potrafią funkcjonowaćw żadnym innym.

Zmiana na lepsze może więcnastąpić wyłącznie w wynikugruntownej zmiany systemufunkcjonowania państwa, a niepoprzez zmiany nazwisk w eki-pie rządzącej .

Pozostaje więc jedyne wyj-ście z obecnej sytuacji. Chceszmieć lepsze życie?

Zmień system!Ryszard Tutko

The Stanford Prison Experiment

dokończenie na str. 2

Page 2: DBesciak Nr 2 - Luty 2013

str 2 DBeściak nr 2

tworzy bitcoin'a - eksperymental-ną, internetową walutę, którejilość nie jest zależna od żadnegocentralnego ośrodka. Ilość bitco-in'a zależy od zapotrzebowania, azapotrzebowanie ustalane jestprzez program komputerowydziałający w tzw. chmurze, czyliw sprzężeniu komputerówwszystkich osób posługujących sięwalutą bitcoin. Waluta ma oczy-wiście wiele innych pozytywnychcech - pozwala na natychmiastowyprzesył (szybkość przesłania pli-ku), swobodną wymianę, utrzy-mywanie jej zasobów wnieskończonej liczbie miejsc (cozmniejsza szansę kradzieży) itp.Satoshi (jeśli jest człowiekiem, anie grupą zapaleńców pod krypto-nimem) mógł wpaść na ten po-mysł tylko jeśli myślał pozaschematami. Jako przedstawicielkultury, która nie wydawała ide-ologii nam znanych, bez histo-rycznej wiedzy o kształtowaniu siępieniądza fiducjarnego, systemie zBretton Woods i tym podobnychzaszłościach - stworzył niekon-wencjonalne rozwiązanie.

Jeśli schematami myślą wy-borcy, to schematami myślą i po-

litycy. Gdy nasi rządzący mająproblem z dystrybucją pieniędzypodatników zatrudniają dodatko-we armie urzędników, tworzą ko-misje, urzędy itp. Stosownieobniżają lub podwyższają podatki.W debacie publicznej nie przewi-jają się ciekawe pomysły: jak np.ten zasłyszany przeze mnie nie-dawno. Autor postuluje by w ze-znaniu podatkowym obywatelmógł dokładnie i precyzyjniewskazać na co chciałby by byłyprzeznaczone jego podatki, albowspieranie świadczeń socjalnych,czy szkół, szpitali etc. Wtedy pie-niądze nie przepływały by stricteprzez Skarb Państwa i ręce tysięcyurzędników, lecz od razu najkrót-szą drogą mogłyby pójść na wska-zany cel. Szalone? Niewykonalne?Być może, ale niekonwencjonalne.

Nie istnieje "socjalizm XXIwieku", "nacjonalizm XXI wie-ku", czy "kapitalizm XXI wieku".Te wszystkie pojęcia: "sprawiedli-wość społeczna", "naród", czy"niewidzialna ręka wolnego ryn-ku" zostały stworzone w totalnieinnej rzeczywistości. Nie służą ni-czemu praktycznemu, nie dają od-powiedzi na żadne pytania. Żerują

na słabościach ludzkich, chęcisklasyfikowania wszystkiego i do-pasowania do zastanego, histo-rycznego schematu, w miejscekreatywnego myślenia. Czasemprzytoczone pojęcia służą jakotrudne słowa by móc się popisaćerudycją na imprezach. Ewentual-nie używane są jako obelgi z try-buny sejmowej : służba zdrowia zpieniędzy podatników - "socja-lizm! " Fabryki mają być prywatne,a nie pod kontrolą rządu - "turbo-kapitalizm! " i tak dalej . Widzia-łem ostatnio na jednym zprotestów transparent niesionyprzez młodych (tylko wiekiem)ludzi: „władza dla rad!”. Naszczołowy przedstawiciel staro-świeckiej idei konserwatywnegoliberalizmu w istocie wygląda jakpostać wyjęta z XIX-wiecznej po-wieści.

Politycy nie mają ciekawychpomysłów, nie silą się na myślenieskoro nie robią tego wyborcy. Wnajlepszym wypadku kopiują roz-wiązania od innych. W efekciePolska nie odnajduje się w nowejrzeczywistości w myśl bez-względnej zasady: wyróżniaj sięalbo zginiesz.

Ze względu na to "izmizm"zrobił wielką karierę w starej poli-tyce. „Izmizm” to myślenie opartena pojęciach i doktrynach minio-

nego wieku: liberalizmie, komuni-zmie, socjalizmie, kapitalizmie,faszyzmie, nacjonalizmie iwszystkich innych zaszłościach.Postuluję, zamiast myślenia„izmami”, myślenie "out of thebox" zawarte w tytule.

Patrzenie na problemy poli-tyczne tak jak wspomniany abory-gen na obraz Matki Boskiej .

W nowej polityce XXI wiekuwszechobecnemu izmizmowichciałbym przeciwstawić outo-ftheboxizm. Tak trudna nazwa da-je gwarancję, że nikt nie użyje jejz sejmowej trybuny jako obrazę.Jednocześnie zapadnie w pamięć.

Kiedy więc kolejny raz stanie-my przed jakimś politycznym pro-blemem - wspomnijmy ten trudnytermin: outoftheboxizm i porzuć-my myślenie w historycznych

schematach. Przy rozwiązywaniuproblemu, niczym przy rozwiązy-waniu zadania matematycznego,nie powinno być dla nas "lewicy" i"prawicy".

Nie twierdzę, że proponuję roz-wiązania dobre lub skuteczne.Zwracam jedynie uwagę, że są nie-konwencjonalne i dlatego mogąstanowić punkt wyjścia dla rozwa-żań nad rozwiązaniami dużo bar-dziej skutecznymi niż obecne.Lubię niekonwencjonalne myśle-nie, lubię myślenie ludzi nieobar-czonych bagażem historycznychidei. Ludzi, którzy nie zostali jesz-cze wpisani w schematy, których towpisanie w schematy ominęło, lubwykreowali własne. Lubię myśle-nie dzieci, głupców i wariatów.

Adam Kotucha.

­ o b y w a t e l s k o ś ć i j e j s i ł a ­

1 . Od zawsze próbujemy światopisać. To konieczność życiowakażdego z nas.

2. W opisie żywiołu cywiliza-cyjnego, w analizach ewolucjikulturowej tworzymy teorie, którenigdy nie opisują wszystkiego, inigdy nie są jednocześnie receptąna wszystkie bolączki życia spo-łecznego.

Nie istnieje, nie jest możliwataka teoria. Nasze możliwości po-znawcze i myślowe są mocnoograniczone! Myślimy schema-tycznie! Tacy jesteśmy! To naszanatura!

3 . Tęsknimy za wiedzą cało-ściową i chcielibyśmy, żeby byłato wiedza taka, jak matematyka.

Fajnie! Pamiętajmy jednak, żejej uwodzicielska siła bierze się zabstrakcji, z systemu pewnych, ja-snych powiązań, z logiki, z jejwewnętrznej spójności.

Nauka, to nie to, co rzeczywi-stość, którą bada i opisuje, rzeczy-wistość to obszar, na którymdecyduje statystyka, prawdopodo-bieństwo, przypadek – miary spo-za poznawczego aparatu zmy-słowego człowieka!

Owszem matematyka służynam w opisywaniu rzeczywistości,a tym dokładniej , im mniejszą jejcząstkę mierzymy.

W wielkich zakresach powią-zanych danych może dać obrazstatystyczny jedynie zależnościwzajemnych. To istotny aspekt!

4. Dobrą intuicją w szukaniuwiedzy jest przesłanie, które wy-nika z kontaktu ze sztuką.

Adam o tym pisze. Zdajmy sięna wewnętrzny intuicyjny poten-cjał. Historia i tak w nas siedzi, alemożemy dać szansę nowym syn-tezom, pamiętając o aspektachopisanych wyżej .

dokończenie ze str. 1

Myślę, że wszelkie społecznezmiany mają początek w samopo-znaniu, które wymaga czasu, spo-koju i wiedzy. Zaczynamy je odsiebie. Od kształtowania naszychdzieci.

Dzisiejsza nauka dowodzi ge-nialności intuicj i Sokratesa. Dziełoto na pokolenia, dorosnąć postawądo jego mądrości, tymczasem brakelit, nie ma obyczaju, brak stan-dardów myślenia pokornie racjo-nalnego.

Sądzę, że nauka dostarcza namwiedzy w nadmiarze, tylko naszaludzka, koniunkturalna, ograni-czona mentalność jest dla niej ba-rierą adaptacyjną. "Mądrość"zmienia swoje znaczenie! Zamie-nia się w „decydowanie optymal-ne”.

My zaś, pozostając ludźmi, jakprzed wiekami, obawiamy sięzmian, nowości, inności, tym bar-dziej , że współczesne ich tempojest kosmiczne. Być może więc,pozostaniemy w zagubieniu i roz-terkach?

Pozostaniemy ludźmi zewszystkimi swoimi szybkimi ana-logiami i prostotą reagowania.

Adaptując się do coraz tonowszych technologii, szukającproduktywnego miejsca w społe-czeństwie, skuteczności właśnie -nie mamy czasu na zajęcie się so-bą, ludźmi, własną przestrzeniąwewnętrzną, czy systemem warto-ści?

Sądzę, że jeśli pragniemy„czegoś więcej”, najpierw powin-niśmy odpowiedzieć sobie na py-tanie jak chcemy żyć?

Przy tym, wolałbym "chcę"zamiast "muszę". Przymus nawetz istotnych imperatywów pozosta-nie przymusem. Osobiście traktujetaką motywację nieufnie. Trzebanam wolnych wyborów.

Czy jesteśmy skoncentrowanina osobistej jakości istnienia, czyna powinności wobec wymoguskutecznej gospodarki? Wybórcelu ma znaczenie.

Może w świecie produktyw-nym będziemy coraz bardziej wy-specjalizowani, będziemy corazmniejszym kółeczkiem zębatym wogromnej machinie cywilizacyjneji nie potrzebna już nam będzie ja-kakolwiek mądrość? Wystarczybezpieczeństwo bytu, długowiecz-ność, bogactwo?

Metafizyka wszelka pozostaniegdzieś na uboczu. Tymczasem,mam wrażenie, sporo osób do niejtęskni.

KrzysztofRatman

Patrzę, słucham i coraz mniejmnie to frapuje. Media i politykówwprost przeciwnie - inspiruje!

Gdy premier zapowiada re-konstrukcję rządu zaczynają spek-takl wróżbiarski.

A jakie tak naprawdę ma zna-czenie wymiana jednych ludzi nainnych a także przesunięcia zapo-wiadane celebrująco? Gdyby mia-ło to mieć wartość merytorycznąto zmiany były by wykonywanena bieżąco w miarę potrzeb wyni-kających z ich oceny.

Zapowiedzi mediów zapowie-dzi premiera zapowiedzi zmianjednoczesnych w rządzie mogą takw gruncie rzeczy okazać się burząw szklance wody bo nie samezmiany są tu istotne tylko cały tenspektakl.

Media mają temat, politycy iopozycja używanie a rządzącyprzedłużenie wakacji na antypo-dach meritum.

Spośród wąskiego grona ludzitak naprawdę nie ma wyboru, któ-ry dawał by nam poczucie rzeczy-wistej zmiany jakości.

Ktokolwiek jest przedstawianyjako mający być lepszym odobecnego na jakimś urzędzie -

wcale nie musi się w praktyce ta-kim okazać. I dowody tego otrzy-mujemy po każdorazowymdoczekaniu kolejnych zmian.

Ile w tych zmianach może byćładunku istotności a ile sztuki dlasztuki skoro są one dokonywane wwąskim gronie zaufanych bojow-ników wspólnej sprawy?

Można uzgodnić, opracować iwprowadzić takie prawo, którebędzie we właściwy sposób mo-derowało zachowanie ludzi peł-niących funkcje. Co to znaczy "wewłasciwy sposób"? Ano aby toobywatele mieli cokolwiek do po-wiedzenia. Aby ich opinia byławażąca dla premiera. Aby rekon-strukcje rządu nie były wielkimwydarzeniem i akcyjne. Aby w ta-kim wydaniu nie były one w ogólepotrzebne.

Obecnie służą bowiem robie-niu wielkiego show na wiele tygo-dni przed zmianami z kulminacjątuż przed.

Piotr Mądry

5. W kontekście tych krótkichrozważań, szczególnie ważny jestsposób naszej komunikacji. Językto nasze więzienie, ale i szansa nadotknięcie sedna! Jest równie waż-ny jak sam przekaz!

6. Równie ważna jest pokora,bo ani jedyna, ani absolutna praw-da nie istnieje - nie jesteśmy jejposiadaczami, gdy poruszamy sięw kręgu opisów i ocen zagadnieńspołeczno-politycznych.

Wielkie kiedyś teorie, różne…izmy, dość brutalnie zweryfiko-wał czas! Dziś, jak kiedyś, poszu-kujemy nowych teorii.

Nie mniej ważna jest odwaga,bo każda decyzja niesie za sobą ry-zyko przegranej , czy błędu (z po-wodów, jak wyżej).

Odpowiedzialność - dość oczy-wista wartość, bo ponoszę konse-kwencję swoich decyzji. A doswoich wyborów mam prawo.

Może to być jakiś myślowyfundament naszego działania? Są-dzę, że tak. Jest w nim uzasadnie-nie tonu Przesłania, które być możenależy zaproponować również czy-telnikom DBeściaka.

Takiego punktu wyjścia mogębronić, stojąc poza bełkotliwymdyskursem medialnym. Nie mówięw nim o polityce, tylko o życiu.

Polityka to w końcu tylko na-rzędzie. Spojrzenie na politykę,jak na dzieło sztuki, podoba mi się,wymaga bowiem otwartej , pozba-wionej uprzedzeń postawy, nie ob-ciążonej zbytnio historią, choćrozumiejącą jej wpływ.

Taka postawa może być cen-nym źródłem sensownych inspira-cj i.

KrzysztofRatman

Page 3: DBesciak Nr 2 - Luty 2013

str 3

Chyba nic tak nie leży u pod-staw naszego pojmowania światajak pieniądz. Od najmłodszych lat,wmawia nam się że wszystko dasię załatwić za pomocą pieniędzy iwszystko się do nich sprowadza.Za pieniądze można sobie kupićdobrobyt. A gdzie są pieniądze?W bankach. A kto rządzi emisjąpieniądza? Pewnie skarb pań-stwa.. . W tym artykule pokażę, żeludzie bardzo mało wiedzą o pie-niądzu, a powyższe stereotypowespojrzenie na to pojęcie jest błęd-ne.

Historia pieniądza zaczyna sięjuż u naszych przodków, którzywymieniali pomiędzy sobą po-trzebne im towary. Tak narodziłsię handel. W końcu pewne towa-ry stały się tak pożądane, że byłapewność że zawsze będzie możnaje wymienić na coś innego. Taknarodziły się pierwsze pieniądze.Tymi towarami były np. muszelki,nasiona, świecidełka, zwierzęta,przyprawy oraz.. . złoto i srebro.Te dwa ostatnie metale miały sze-reg zalet, których nie miały inneformy pieniądza. Były przedewszystkim łatwe w obróbce, niepsuły się, nie mogły zniknąć, za-chorować czy umrzeć (jak zwie-rzęta) ani się zużyć. Zaczęto więcprzetapiać te metale na monety,dla celów praktycznych.

Powstaje pytanie: co nadawałowartość monetom stworzonym ztych metali? Odpowiedź: ich rzad-kość. Złoto i srebro są rzadkie, aprzez to pożądane.

By zwiększyć ilość monettrzeba było wydobyć więcej meta-lu. Nie było innej metody. Dziękitemu praktycznie nie było inflacj i.

Przechowywanie dużych ilości

monet było niebezpieczne. Dlate-go powstały pierwsze banki. Ideabyła taka, że każdy mógł zdepo-nować swoje pieniądze w skarbcubankowym, który trudno byłookraść. Każdy kto zdeponowałmonety, otrzymywał kwit banko-wy będący dowodem wpłaty.Okazało się, że ludzie zaczęli po-między sobą wymieniać się (han-dlować) tymi kwitami bo byłoto wygodniejsze. Nie trzebabyło nosić worków z pie-niędzmi i mozolnie od-liczać należność,wystarczyło wręczyćkwit na te monety.Papierki te miaływartość, bo zawszemożna było wy-mienić je na fi-zyczne złoto isrebro w banku. Takpowstały pieniądzepapierowe. Ten sys-tem świetnie działał,dopóki nie doszło doWielkiego Kryzysu w1929 roku w USA. WtedyFED (bank centralny Stanówzjednoczonych) zniósł częściowoparytet złota. Ostatecznie w 1971roku prezydent Nixon zniósł gocałkowicie. Od tej pory pieniądzenie miały pokrycia w złocie. Takpowstał pieniądz fiducjarny, uży-wany do dzisiaj . W Polsce z przy-czyn politycznych wyglądało tonieco inaczej , ale nasze złotówkiteż nie mają dziś w niczym pokry-cia.

Powstaje pytanie: co nadajewartość współczesnym pienią-dzom? Odpowiedź: umowa po-między ludźmi którzy umówili się,że te papierki są wymienialne na

ich akcjonariuszy, więc de factoosób prywatnych. Tak, tak: toosoby prywatne mają władzę nadkreowaniem pieniądza. Przedsta-wię najprostszą metodę jako przy-kład.

Obywatel X idzie do banku iwpłaca na rachunek 1000 zł. Bankjako instytucja teraz te pieniądzema prawo inwestować. Przychodzido banku obywatel Y i chce kredytw wysokości 1000 zł. Bank dajemu kredyt, czyli w istocie dodaje

(czyli kasa się bierze z powie-trza) na jego konto 1000. Te-

raz nasz Y wyciąga kasę(fundusze biorą się odX) i ją wydaje. Krążyona w obiegu aż znówląduje w banku, któ-ry ją inwestuje takna nowo. Czy toznaczy, że gdy naszX zechce wycią-gnąć pieniądze zbanku to ich nieotrzyma? Nie.Otrzyma je, bo będą

one zabrane od jesz-cze innego klienta. W

ten sposób bank wyge-nerował ponad 1000 (1000

+ odsetki od kredytu) z po-wietrza. A zarobił jeszcze wię-

cej , bo kasa która znówwylądowała w banku jest dalej in-westowana.

Powstaje kolejne pytanie: "cosię stanie, gdy za dużo osób narazwyciągnie swoje fundusze z ban-ków?" Odpowiedź: bank nie jest wstanie spłacić dostatecznie dużejilości swoich klientów naraz.Więc.. . zbankrutuje. Takie zjawi-sko nosi nazwę bankrunu lub pa-niki bankowej . Szacuje się żegdyby każdy z Polaków wyciągnąłokoło 2800 zł i schował do skar-pety, to… zabrakło by papiero-

wych pieniędzy w obiegu! Dlategotak chętnie się obraca pieniądzemelektronicznym.

No dobra, ale co nadaje terazwartość temu tysiącowi wykre-owanemu w ten sposób? Odpo-wiedź: ten tysiąc kradnie wartośćod pieniędzy, które już są w obie-gu. Tak powstaje inflacja.

Gdybym włączył moją drukar-kę i wydrukował 1000 zł równieżbym okradł innych użytkownikówpieniędzy, bo zwiększyłbym ichilość w obiegu co zmniejszyło byich wartość. Dlatego byłoby toprzestępstwem. Ale gdy robią tobanki, to już jest OK.

Czy mi się wydaje, czy coś tujest nie w porządku?

Wniosek jest bardzo prosty:każda pożyczka wydana przezbanki powoduje okradanie innychludzi. Przypominam przy tym, żenasze społeczeństwo jest otuma-nione, że dzięki kredytom mogąkupić sobie wszystko: nowemieszkanie, plazmę i samochód.Kredyt to coś całkowicie normal-nego i wręcz pożądanego! Każdybierze kredyty! To normalne i co-dzienne! Tak nam mówi codziennapropaganda. W rzeczywistości kre-dyty są metodą na okradanie in-nych, a przynoszą one zyski tylkotym, którzy są na szczycie pirami-dy władzy.

Jak widzimy, banki mają cał-kowitą władzę nad powstaniem iobrotem pieniądza. Każda złotów-ka zaczyna swe życie w banku i wnim kończy.

Pieniądz jest wygodnym wyna-lazkiem. Jednak wynalazek ten zo-stał spaczony. Musimy powrócićdo standardu złota i srebra, bo wprzeciwnym wypadku utoniemy wdługach.

Krzysztof Piotr Wojnicz

dowolne towary. Wartość generujeteż to, że to państwo zmusza nas doakceptowania ich jako środek płat-niczy. Dlatego na banknotach jestnapis: "Banknoty emitowane przezNarodowy Bank Polski są praw-nym środkiem płatniczym w Pol-sce". Oznacza on, że jako

obywatele tego kraju musimy sięposługiwać tym pieniądzem.

Wobec tego kto wprowadzapieniądze do obiegu? Intuicja jesttaka, że pewnie robi to Minister-stwo Finansów. Po prostu włączajądrukarki i już. . . Ale tak nie jest.

To prywatne banki komercyjnetworzą pieniądze z powietrza. Bybyło zabawniej , mogą to zrobić nakilka sposobów. Oznacza to, żemożliwość kreacji pieniądza jest wrękach właścicieli banków. Czyli

DBeściak nr 2­ w s p ó ł c z e s n e n i e w o l n i c t w o ­

Każdego dnia, każdy z Nas,dokonuje dziesiątki, setki wybo-rów.

Ich trafność jest trudna doprzewidzenia ale wszystko możnaskalkulować na podstawie do-świadczenia, rachunku prawdopo-dobieństwa, czy wreszciekierować się tzw. „nosem”.

Wiele z tych wyborów jestdziałaniem nieodwracalnym i wtym przypadku pomyłki bolą imogą być zgubne. Zdarza się, żewraz z wyborem dostajemy gwa-rancję, że gdy wybór jest nietra-fiony możemy sytuację uratowaćzwrotem.

Rękojmia – gwarancja - umo-wa jak to zwał, ale istnieje możli-wość zmiany niekorzystnego stanujaki jest spowodowany wyborem.A jak jest w polityce? A jak jest wsamorządzie?

Mandat parlamentarny jesttrwały – wypadki jego wygaśnię-cia lub pozbawienia nie przewidu-ją odwołania przez Wyborców.

Mamy np. przypadek zmianbarw politycznych w czasie trwa-nia kadencji nie powoduje żadne-go skutku. Rozminięcie się Posła zdeklaracjami wyborczymi i głoso-wanie wbrew publicznie złożony-mi deklaracjami i obietnicaminiczym nie skutkuje.

Musimy czekać do następnychwyborów aby wykluczyć w spo-sób demokratyczny takiego poli-

tyka. Gdy na to nałożyć immunitetparlamentarzysty stoimy wobeckuriozalnej sytuacji, że wyborcajest potrzebny politykowi tylko wczasie wyborów.

Brak instrumentów mogącychzdyscyplinować działania politykaskutkuje niską jakością polityki awobec tego i stanu Państwa.

W samorządzie istnieje możli-wość odwołania Prezydenta iBurmistrza. Niestety warunkistawiane w referendalnymtrybie odwołania ustawionesą bardzo wysoko.

Jako przykład można po-dać referendum słupskiegdzie próg frekwencji spo-wodował mimo wyraźnejwoli głosujących brak pod-staw do odwołania Prezy-denta Słupska.

A jak jest z radnymi? Tagrupa samorządowa jest narówni z posłem umocowanaw prawie tak, że odwołanieradnego głosem wyborcy jestniemożliwe.

Burmistrza i Prezydenta możnaa radnego nie?

Wysokie koszty funkcjonowa-nia polityka – posła - samorzą-dowca powinny obligować ich dowysokich standardów w ich pracyjak i wysokiej kultury politycznej inie tylko.

Stanowienie prawa to takżeobowiązek jego przestrzegania.

Jest za to „sława” i źle pojętapopularność.

Wolność słowa i wolność me-diów nie powinny i nie mogąusprawiedliwiać kłamstw, pomó-wień, insynuacji.

Bez wyrzucenia poza nawiaschamstwa i cwaniactwa nie bę-dziemy zdolni do wprowadzanianowych jakości i standardów życiapublicznego.

Brak reakcji na takie negatyw-ne zjawiska skutkować będzie pa-

tologią wśród „wiodących”sił sprawujących władzę i tona wszystkich jej szczeblach.Wymaga to także wielkiejpracy uświadamiającej wśródspołeczeństwa zmierzającejdo aktywizacji jego działaniana płaszczyźnie politycznej .

Aktywne społeczeństwoobywatelskie to coś co możezmienić ten stan rzeczy. Mo-że nie dziś – nie jutro.

Może za kilkanaście latale istnieje potrzeba stworze-nia platformy współdziałaniaspołeczeństwa obywatelskie-go w podejmowaniu decyzji,ich kontroli społecznej czy

wreszcie możliwości ich korektyprzez weto ludowe i referendummoże stać się istotnym elementempozwalającym uzyskać wysokąjakość stanowionego prawa aletakże wpływającym na wysokistandard osób go stanowiącego –jest to nieodzowna część progra-mu partii Demokracja Bezpośred-nia.

Wobec tego, że istnieje takapłaszczyzna działania - wyznaczo-na prawem i Statutem, dająca moż-liwość działania na rzecz zmian ieliminacji patologii i pozoranctwaobecnie sprawujących władzę, za-praszam do zapoznania się z na-szym programem nazwanymTurkusową (R)ewolucją.

Zawarte tam propozycje są nadziś trudno akceptowalne bo do tejpory wpajano Nam, że tylko to cojest od 1989 to wolność – demo-kracja i jedynie słuszna metoda nalegitymizację sprawowania wła-dzy.

My się z tym nie zgadzamy.Zawiedzeni swoimi reprezentanta-mi, którzy oderwali się od wybor-ców drwiąc sobie z ich próśb –petycji – projektów chcemy nowejjakości w polityce.

Chcemy większej roli w niejObywatela! Nikt jednak tych zmianza nas nie dokona. Potrzeba do te-go zdeterminowanych, świadomy-ch, prawych aby pokazać, że jest toidea przemyślana, możliwa dowprowadzenia i przede wszystkimskuteczna w swej formie.

Wszystkich zainteresowanychdziałaniem w ramach zakreślonychw partii Demokracja Bezpośredniaproszę o kontakt.

Nie należy się wstydzić i baćsłowa „partia”. Partia to jej człon-kowie a więc zorganizujmy się idziałajmy na rzecz lokalnego śro-dowiska. Dla innych a przedewszystkim dla Kraju.

To nasz Kraj a nie „ich”.Szczepan Jonko

Jak z tym w życiu bywa mamyokazje codziennie obserwować.Pomówienia, oskarżenia, skandaleobyczajowe – to często jedyna ak-tywność niektórych z nich.

O karze nie może być mowy bow Polsce w zasadzie wszystko imwolno. Procesy o zniesławienie inaruszenie dóbr osobistych ciągnąsię latami i wyroki też są śmieszne.

Kto za to będzie pamiętał kulisytych zdarzeń za jakiś czas – obrzu-cone błotem osoby czasami dokońca swoich karier będą żyły ztym brzemieniem. O ten co obrzu-cił?

Często w blasku fleszy i podokiem kamer będzie dalej konty-nuował swoje trzy po trzy i walkęzdolną do wszelkich podłości iupokorzeń. Kara? Brak!

Page 4: DBesciak Nr 2 - Luty 2013

Ten spokojny, silny więzią

z zaufania poskładany

różne zdania i poglądy

na spokojnie roztrząsane …

Tak bez kłótni, bez zawiści

czasem w żartach i z uśmiechem

jak potrzeba w cztery oczy

bo prywatność nie jest grzechem

Wspólne cele, przyszłość wspólna

wsparcie zawsze jak potrzeba

troska wszystkich, by nie brakło

dachu, ciepła no i chleba …

Nie jest tak, jak by się chciało

kłótnie, zawiść i skłócanie

dzieci biedne, zagubione

wzroku smutne odwracanie …

Więc uciekłem z tego domu

szukać zwykłej normalności

czasem lepiej w domu obcym

bo normalnym, chociaż w gości

Nie wiem kiedy znowu wrócę

choć mój kraj jest moim domem

bo nikt nie chce w nim budować

domu marzeń ze spokojem …

Antek Rybczyk

www.antekrybczyk.blogspot.com

Problem jest taki, jaki jest. Gołym okiem to widać. Odzawsze cywilizacji ludzkiej towarzyszą systemy wierzeń,religii, przekonań mało racjonalnych, uproszczeń, stereoty-pów, paranormalności, tarotów, wahadełek.. .

Głównie wynika to z ograniczonych możliwości po-znawczych człowieka, potem z różnorodności czynnikówspołecznych, psychologicznych .. .

Brak racjonalnych uzasadnień, że to się zmieni w prze-widywalnym czasie. Więc fakt, że człowiek tylko bywa ra-cjonalny, a nie jest taki – jeszcze raczej długo oddziaływałbędzie na rzeczywistość, z wszelkimi tego konsekwencjami.

Jest, myślę, nadzieja w długotrwałym procesie, któregopodstawą będą poprawiające się warunki życia i sensowna,racjonalna edukacja. Z racjonalizmem w systemie oświatyjuż jest problem, trudno uczyć dzieci racjonalizmu, jeśli de-cydenci nie wiedzą o czym mowa i … tak to się toczy.

Żadne zaklęcia tego nie zmienią! Tylko uporczywa ak-tywność ludzi zdrowego rozsądku na różnych polach spo-łecznej aktywności i, niestety, dialog z tymi po drugiejstronie barykady, z prostej przyczyny chociażby – jest ichwięcej !

Niestety, obserwuję u wielu ludzi deklarujących ateizmbezradną skłonność do magicznego myślenia, lub zastępo-wanie rzetelnego namysłu, wyścigiem na inwektywy, prę-żenie muskułów bezkompromisowości.

"Wystarczy zmienić prawo, oddzielić kościół od pań-stwa.. ."?

Czyż nie są to tzw. pobożne życzenia?

Ok! Proszę o przepis, jak tego realnie dokonać? Dlamnie, to oczywistość, że bez religii świat byłby lepszy, ale

jak tego dokonać: realnie, faktycznie, w rzeczywistości! ? Gdy-by oddzielić kościół od państwa, było by ciut do przodu! Dlamnie oczywistość! Pytam ponownie – Jak to zrobić? Pamię-tajmy, że zmiany prawa mogą dokonać się dopiero jakozwieńczenie, zmian dokonanych w społecznym myśleniu! Jakto zrobić?

Gdy dzieliłem się w grupie ateistów różnymi wątpliwościa-mi, które po części wynikają z moich mediacyjnych skłonno-ści, zdarzało się, byłem atakowany za "miękkość". Z punktumiałem kilka łatek!

Tymczasem uważam, że pomysł oczywisty na zmianymrzonką jest i pustym hasłem, jeśli nie towarzyszy mu opisprocedury, czy choćby cień pomysłu realnego na rozwiązanieproblemu, na zmianę w ”innych” .

W jaki sposób, pogardzając „innymi” przeciągnąć ich naswoją stronę? Czy chodzi jedynie o bycie ofiarą systemu, czy ozmiany mocniejsze, powszechniejsze?! Czy chodzi o to „kto,kogo”, czy o głębsze dokonania?

Twierdzę, że "wkurwienie" samo nie jest argumentem, wżadnej sprawie. Mówi tylko coś o samopoczuciu i umiejętno-ści radzenia sobie z frustracjami!

To mnie martwi! Że częściej ścigamy się w dokopywaniuwerbalnym, że kłócić się umiemy i szybko oceniać. A wieleistotnych pytań pozostaje bez odpowiedzi.

- Czy jest to i dlaczego takie ważne?

- Jak tego dokonać?

- Czy to możliwe? …

KrzysztofRatman

str 4 DBeściak nr 2 ­ c o n i e c o r e f l e k s j i ­

Polskie podatki absurdem sto-ją. Wiek tej prawdy jest równywiekowi naszego obecnego syste-mu podatkowego. Podobno Polskajest państwem prawa. Każde pań-stwo jest państwem prawa, bo wkażdym państwie obowiązuje ja-kieś prawo. Kwestia tylko tego,czy jest sprawiedliwe, czy nie.

Należałoby więc odpowiedziećna pytanie: Czy Polska jest pań-stwem sprawiedliwego prawa?Chociażby prawa podatkowego.Gdyby dokonać dogłębnej analizynaszego systemu podatkowego,można byłoby odnieść wrażenie,że jego twórcy nie stronili w cza-sie jego tworzenia od mocniej-szych środków dopingujących.

W rezultacie wyszło, co wy-szło. Czyli niektórym do tej porywychodzi. Bokiem. Co najgorszedo tego grona nie zaliczają siętwórcy tego prawa. Hitem naszegoprawa podatkowego jest amorty-zacja podatkowa. Od kilkunastulat nie mogę uzyskać logicznegowyjaśnienia tego fenomenu podat-kowego. Bowiem czym jest amor-tyzacja w sprawozdawczościfinansowej nie trzeba nikomu tłu-maczyć. Przynajmniej na pewnotym, którzy zajmują się tym tema-tem.

Amortyzacja rachunkowa jestbowiem wyjaśnieniem bardzo lo-gicznym i polega na zaliczaniu w

koszty systematycznej utraty war-tości określonych składników ma-jątku. Jakie jednak jestuzasadnienie zastosowania tej sa-mej metody do ustalania zobowią-zania podatkowego?

Zgodnie bowiem z definicją

dochodu, jest nim przychód po-mniejszony o koszty jego uzyska-nia. Czyli jeśli dzisiaj poniosłemokreślony koszt, po to żeby wprzyszłości osiągnąć przychód,mam prawo odliczyć sobie ponie-siony koszt od osiągniętego przy-chodu.

Problem w tym, że wprowa-dzenia systemu amortyzacji po-datkowej uniemożliwiapodatnikowi skorzystanie z tegoprawa. Dokonując bowiem naprzykład zakupu lokalu użytko-wego na potrzeby firmy za kwotę200.000 zł, powinienem skorzy-stać z prawa odliczenia tej kwotyod osiągniętego przychodu w naj-bliższych miesiącach. Systemamortyzacji podatkowej jednak mina to nie pozwala. Pozwala mijednak rozliczyć sukcesywnie tękwotę w ciągu 40 kolejnych lat.Czyli koszt poniosłem dzisiaj , ale

będę mógł odliczać go od dochoduprzez 40 lat.

Zatem prowadząc firmę wwieku 50 lat i dokonując takiegozakupu, ostatniego odpisu amorty-zacyjnego dokonam w wieku 90lat. Jestem pod wrażeniem wiary

twórców naszego prawa w długo-wieczność Polaków. Paradoksal-nie, gdybym za tę samą kwotęzakupił 57 komputerów do celówdziałalności gospodarczej gdywartość jednostkowa każdego znich nie przekroczyłaby 3.500 złnetto, w takim przypadku mógł-bym całą kwotę przeznaczoną naich zakup odliczyć już w kolejnymmiesiącu. Czyli w następnymmiesiącu mógłbym zapłacić 38000 zł. mniej podatku. Gdzie tulogika?

Z drugiej strony państwo za-chęca lub wręcz nawołuje przed-siębiorstwa do inwestycji. Czylidzisiaj zainwestuj , a koszty rozli-czysz sobie w ciągu 40 lat. A ra-czej pośmiertnie dokończą dziełatwoje dzieci. Bardzo zachęcające.Pierwsza ustawa o VAT zostałauchwalona w roku 1993. Czyliprawie 20 lat temu.

Tyle lat trzeba było czekać naotrzeźwienie naszej administracj i,żeby uświadomiła sobie niespra-wiedliwości płynące z tej ustawy.Ustawa bowiem pozwala na odli-czenie podatku od kwot zapisa-nych na otrzymanej fakturzenabycia otrzymanej od kontrahen-ta, bez konieczności zapłaty na-leżności kontrahentowi.

Z kolei kontrahenta będącegopodatnikiem podatku VAT zobo-wiązuje do zapłaty podatku, mimoże nie otrzymał zapłaty od nabyw-cy. Czyli administracja podatkowaprzerzuca na podatnika dochodze-nie swoich należności, żądając dlasiebie to co jest należne. Po co wtakim razie potrzebna jest podat-nikowi instytucja państwa?

Stanowi rodzaj żandarma, a nieoferuje żadnej ochrony. W tymkonkretnym przypadku wystar-czyłoby tylko odwrócić sytuację.

Uniemożliwić odliczenie po-datku VAT podatnikowi, który niezapłacił kwoty wymienionej nafakturze kontrahentowi i sprawie-dliwości stałoby się zadość. Prostei logiczne. Tylko dlaczego trzebabyło czekać na to 20 lat?

Kolejnym przykładem admini-stracyjnego absurdu jest systemnaliczania składki zdrowotnej . Po-mijając fakt, że każdy przed obli-czem służby zdrowia powinienbyć równy. Ponieważ każdy jesttakim samym człowiekiem i w ta-kim samym stopniu narażony jestna konieczność skorzystania z po-mocy tych służb.

Składka zdrowotna jest nali-czana jednak w zależności od do-chodu. Czyli należy uznać, żezarabiający więcej są bardziej na-rażeni na zachorowanie.

Nijak się to ma jednak do osóbprowadzących działalność gospo-darczą, gdzie składka jest jednako-wa dla wszystkich.

Przynajmniej co do zasady.Bowiem od każdej zasady są wy-jątki. Przedsiębiorca składkę zdro-wotną płaci od każdej działalności.To znaczy, że jeśli przedsiębiorcaprowadzi jednoosobową działal-ność gospodarczą, przy tym jestudziałowcem spółki cywilnej i jed-nocześnie udziałowcem spółkijawnej , zapłaci potrójną składkęzdrowotną.

W żaden sposób nie mogę do-szukać się logicznego wyjaśnieniajaki jest związek pomiędzy wyso-kością zapłaconej składki zdrowot-nej , a ilością prowadzonychdziałalności gospodarczych. Moż-na odnieść wrażenie, że twórcy te-go przepisu brakowało kwot dozamknięcia budżetu i przez przy-padek tak mu wyszło. I tak już zo-stało.

Nikt nie protestuje i nikt sięspecjalnie temu nie dziwi. Zresztą,czy to pierwszy raz przychodzinam podziwiać działa sztukiurzędniczego idiotyzmu?

Można z takich eksponatówstworzyć przyzwoite muzeum.Muzeum absurdów prawnych.

Ryszard Tutko

Muzeum absurdów prawnych

Page 5: DBesciak Nr 2 - Luty 2013

str 5DBeściak nr 2

Mandat parlamentarny

to mandat wolny, tzn. osobawybrana nie musi spełniać obiet-nic wyborczych (programu wy-borczego), ani też tłumaczyć sięwyborcom dlaczego nie realizujeswojego programu wyborczego,zaś wyborcy nie mogą odwołać tej

osoby z funkcji parlamentarzysty(np. za brak realizacji obietnicwyborczych)

Mandat samorządowy

jest to także mandat wolny,tzn. osoba wybrana nie musi speł-niać obietnic wyborczych (progra-

Demokracja

Przedstawicielska – decyzjepodejmowane są jedynie przezwybranych przedstawicieli.

W praktyce zaliczamy do ta-kich ustrojów także te, które dys-ponują instytucjami demokracjibezpośredniej (np. referendum)jednak z uwagi na bariery proce-duralne nie są one prawie w ogólewykorzystywane.

Demokracja

Bezpośrednia – decyzje po-dejmowane są przy udziale całegozbiorowego podmiotu suwerenno-ści we wszystkich etapach procesupodejmowania decyzji - od zgło-szenia wniosku aż do zatwierdze-nia. Bez udziału pośredników.

W praktyce niemożliwa do za-stosowania dla dużych zbiorowo-ści z uwagi na niski stopieńfrekwencji w procesie decyzyj-nym, spowodowany brakiemmożliwości brania czynnegoudziału całej zbiorowości w po-dejmowaniu każdej decyzji.

Demokracja

Deliberatywna – podczas po-dejmowania decyzji uwzględniasię opinie uzyskiwane dzięki zin-stytucjonalizowanym debatom.

W praktyce społeczeństwouczestniczy jedynie w konsulta-cjach, które mogą, ale nie musząbyć brane pod uwagę przez przed-stawicieli, którzy podejmują decy-zje.

Demokracja

Semi-bezpośrednia – częśćdecyzji podejmują wybrani przed-stawiciele, resztę podejmuje całazbiorowość bezpośrednio.

W praktyce zakres i forma de-cydowania bezpośredniego uza-leżniona jest od przepisówzdefiniowanych przez przedstawi-cieli. Występują instytucje przed-stawicielskie i kilkuletniakadencyjność. Przedstawicieleformułują pytania referendalneskierowane do społeczeństwa -ogół nie ma wpływu na ich treść –na tej podstawie podejmowane sądecyzje przez przedstawicieli.

Liquid Democracy (Demokra-cja Płynna) – decyzje podejmowa-ne są przez ogół i/lub przezprzedstawicieli.

Zakres „bezpośredniości”ustala się płynnie, poprzez poje-dyncze decyzje uczestników pro-cesu decyzyjnego w odniesieniudo własnego głosu. (Stan ten możezmieniać się z sekundy na sekun-dę).

Stopień deliberacji dla każdegoetapu określają sami uczestnicy.System adaptuje się do zmieniają-cych się warunków. Każdy

uczestnik może rozpocząć procesdecyzyjny poprzez zainicjowanietematu.

Każdy uczestnik ma pełny irówny wpływ, w trakcie wszyst-kich etapów współtworzenia. Naostateczną decyzję - poprzez do-dawanie sugestii, projektów alter-natywnych, debatę i na końcurozstrzygające głosowanie.

Realizacja możliwa w sieci zapomocą komputerów.

W praktyce już wkrótce. . .

Andy LangeLiquidDemocracy.pl

Jako uczestnik raczkującejTurkusowej (R)ewolucji, póki co,bardzo dobrze się czuję wewnątrztego koła po lewej

Demokracja bezpośrednia niezapanuje już zaraz ani za rok awięc w trójkę przejściowo może-my stanowić SEMI.

Tylko dlaczego Liquid Demo-cracy wyszła poza nasz krąg. Za-praszam do środka a wówczassynergia będzie doskonała!

Wyjście LD poza krąg i jesz-cze położenie się na nim całymswym ciężarem już na pierwszyrzut oka mówi nam o tytułowejdecyzji autora o podejściu typu -jesteśmy ponad wszystko!

Przyjęcie, że w demokracjibezpośredniej :

. . . decyzje podejmowane sąprzy udziale całego zbiorowegopodmiotu suwerenności . . .

aby potem zawyrokować:. . . w praktyce niemożliwa do

zastosowania dla dużych zbioro­wości z uwagi na niski stopień fre­kwencji . . .

jest obarczone doborem zało-żenia z gatunku kategorycznegoekstemum ("całego") aby łatwobyło obalić jego tezę. Nie zdarzasię i pewnie nigdy nie zdarzy abycała zbiorowość zechciała uczest-niczyć.

Gdy tymczasem już na obec-nym etapie rozwoju demokracji

bezpośredniej wiemy, że ani niewszyscy ani nie we wszystkichsprawach muszą podejmować de-cyzję. Kto wymyślił imperatywuczestniczenia wszystkich?

Wprost przeciwnie! Partia De-mokracja Bezpośrednia postuluje idąży czym prędzej właśnie dozmniejszenia progów frekwencyj-nych, które obecnie uniemożli-wiają rozwój demokracjibezpośredniej . Udział obywateli wgłosowaniach jest niski z powoduzniechęcenia faktem braku wpły-wu po częstym ignorowaniu ich -nieraz milionowej ilości podpi-sów.

Tak zgeneralizowana definicjaz łatwoscią zakłada, że demokra-cja bezpośrednia jest w praktyceniemożliwa w związku z brakiemmożliwości brania czynnegoudziału całej zbiorowości w po­dejmowaniu każdej decyzji. . .

. . . i znów mamy kategorię eks-tremalną ("całej"). I znów wszyst-ko ma być proste i jasne. Niestetyw życiu (a szczególnie w jego sfe-rze społecznej) "rzeczy" nie są takproste. Jeśli ktokolwiek zabierasię za opisywanie tych rejonów toja radzę Jemu unikanie słów owydźwięku ostatecznie przesądza-jacym: nigdy, zawsze, nic,wszystko, itp.

Owszem - można w uzasad-nionych przypadkach. Czy można

­ m o i m z d a n i e m ­

było w tym przypadku użyć słowa"całej"? Można było! Ale w odnie-sieniu do poinformowania CAŁEJspołeczności o przedmiocie spra-wy, dla której wymagana jest de-cyzja i o debacie, która wcześniejbędzie się toczyć. Także o termi-nie. . .

No tak.. . Nie mieści się to wkoncepcji wielkiego okręgu.

Kiedy już wszyscy (uzasadnio-ne użycie) zostaną powiadomienito nie ma potrzeby mieć pretensj ido tych, którzy nie uczestniczą po-tem w procesie decyzyjnym. Biorąudział zainteresowani. A tych zain-teresowanych będzie więcej niżobecnie kiedy odczują, że faktycz-nie ich aktywność ma przełożeniena zapadające decyzje.

W obecnym systemie praw-nym, wyborczym i w stylu spra-wowania władzy taka aktywnośćwielokrotnie została brutalniezlekceważona!

Jest więcej argumentów dla za-przeczenia definicj i Andy Langewobec demokracji bezpośredniejjak również Jego wnioskowi o nie-możliwości zaistnienia. Owszem,przy zastosowanym zabiegu, wnio-sek definicj i nie przeczy.

Zabieg ten spowodowała decy-zja o rodzaju podejścia, w którymWSZYSCY objęci jesteśmy wiel-kim kręgiem płynnej demokracji.

Piotr Mądry

mu wyborczego), ani też tłuma-czyć się wyborcom dlaczego nierealizuje swojego programu wy-borczego, zaś wyborcy nie mogąodwołać tej osoby z funkcji parla-mentarzysty (np. za brak realizacjiobietnic wyborczych).

Mogą spowodować odwołaniecałej rady samorządu (w drodze

przeprowadzenia referendum oodwołanie Rady)

W związku z powyższym za-stanawiam się z jakiej racj i elitypolityczne wycierają sobie gębę,odmieniając przez wszystkieprzypadki słowo "demokracja",skoro wyborca jako suweren tych

elit nie ma prawa egzekwowaćobietnic wyborczych, a poseł/radnynie musi się tłumaczyć czyli możejawnie oszukiwać wyborców.

Czy nie warto po prostu powie-dzieć dosyć?

Andrzej Jędrzejewski

Zmieniamy świat głównie wy-wierając wpływ na nasze najbliż-sze otoczenie; eksplorujemy gostarając się zapewnić sobie mini-mum przestrzeni, pożywienia; za-opiekować się rodziną,wychowując dzieci. Nie docenia-my tego aspektu naszej rzeczywi-stości. Tego wymiaru naszejegzystencji.

Tu dopiero trzeba wykazać sięodpowiedzialnością i odwagą!Daleko większą, niż tej jakiej wy-maga sprzeciw wobec nieokreślo-nej , bezosobowej instytucji, czyinnej niedookreślonej siły, jakichśabstrakcyjnych pojęć.

Postulaty łatwo sformułować!Nazwać coś złem i zadeklarowaćzwalczanie. Daleko trudniej zna-leźć drogę do realizacji postula-tów, zakładając drogę poprzezserca i umysły, odwołując się doludzkiej przyzwoitości, znaleźćwłaściwe argumenty.

Teraz jest łatwiej ! Gdy upadłytotalitaryzmy, bycie przeciwko,gdy jestem wsparty grupą kibiców– jest daleko łatwiejsze! Odwagastaniała, rozum podrożał! Bardzotrudno jest powiedzieć komuś bli-

skiemu, komuś koło nas, komuś zdrużyny, że się myli, że sądzę,inaczej , że mam wątpliwości!

Grupa zaufanych ludzi możebyć silnym narzędziem współpra-cy! Z jednej strony może stać sięwięzieniem ograniczającej debatęw imię spójności i dobrego samo-poczucia, bo realizująca „wyższecele! ”

Ale też grupa otwarta, którauczciwie wypracowała spójny ob-raz rzeczywistości, dobry językwspółpracy szybciej znajduje spo-soby realizacji zamierzeń, mającw sobie siłę argumentacji i prze-konania! Mam przekonanie, żewymaga to nieuchronnie odwoła-nia do jakiegoś systemu wartości,do jakiegoś światopoglądu. Nie dasię od tego uciec.

Samo dążenie do zmian, wyni-ka z jakiś pobudek! To bardzoważne z jakich! Neutralność świa-topoglądowa nie istnieje! Zbytwiele jest zła i cierpienia, by po-zwalać sobie na luksus neutralno-ści.

Myślę, że każdy wyborcaoczekuje od kandydatów do Sejmudeklaracji. I jakiegoś wyboru na-

leży dokonać. To moja sugestiakoniecznych działań dla tych, któ-rzy chcą być inspiratorami zmian iczynić demokrację rzeczywiściedemokracją. To także sugestia po-stulująca przemyślenie postaw iidei. Adresowana szeroko, nie tyl-ko do partii DB.

Z mojego punktu widzenia,gotowe recepty nie istnieją, cho-ciaż wspólnym wysiłkiem może-my je odnaleźć. Zmiany instytucjii praw, które znacząco poprawiajądobrostan państwa, czyli naswszystkich, są zazwyczaj efektempowolnych ewolucyjnych zmiandokonujących się w świadomości ito ona powinna być podstawowymtematem namysłu.

Referendum, czy recall byćmoże stanie się zwieńczeniem po-litycznym działań partyjnych,wcześniej jednak określić przyj-dzie, moim zdaniem, tożsamośćpartii, światopogląd, wizję kraju,państwa, sposób debaty.

Dopiero trafna diagnoza otwo-rzy drogę do sukcesu. Życzę tegonam wszystkim.

KrzysztofRatman

Page 6: DBesciak Nr 2 - Luty 2013

str 6 DBeściak nr 2 ­ c o s ł y c h a ć w p o w i e c i e ? ­

Zadaliśmy więc pytania:

1 . Coraz częściej pojawiają się doniesienia o "iskrzeniu"na linii gmina - powiat a nawet o likwidacji powiatów. Rządnatomiast widzi rozwiązanie w łączeniu gmin. Jakie zagroże-nia niesie ewentualna likwidacja powiatów i jakie wówczasdodatkowe przedsięwzięcia modernizacyjne należałobywdrożyć aby Kraj sprawnie funkcjonował?

2. Od dawna proponuje się w Polsce likwidację Senatu lubprzekształcenie go w twór bardziej pożyteczny dla społeczeń-stwa - np. w izbę samorządowców. Czy obecnie samorząd mawystarczające oddziaływanie na decyzje władzy centralnej?

3. Zdarzają się konflikty przy wdrożeniach ustalonych za-dań. W czym upatruje Pan szerzej rozumianą przyczynę?

Czy może procedury konsultacj i społecznych należałobywzmocnić logistycznie? A może rząd, nakładając zadania,ustalając wskaźniki, w sposób niezadowalający konsultuje jez władzami powiatowymi?

Siłą grupy jest gotowośćdo radzenia sobie z wątpli-wościami. Potrzebna jestdo tego uczciwość iszczerość.

Poszukiwanie wspól-nych obszarów, gdzie spo-tykają się wartości zdziałaniami.

Wspólna aktywność, wdobrze zdefiniowanym ce-lu łączy mocno i trwale.

Do efektywnego działa-nia potrzeba takiej wiedzyo nas samych; o tym coważne, co chcemy, jak towidzimy.

To też pewien mecha-nizm zabezpieczenia przedprzekształcaniem się wTWA (towarzystwo wza-jemnej adoracji).

Przyjmujemy pewien celz wiedzą jacy jesteśmy, ja-kie są nasze poglądy wogóle!

Odwiedzałem strony zróżnymi testami politycz-nymi - przypomniały mi to,robione dawniej , ”Wizje”,rodzaj ankiety, w którejgrupa inicjatorów prezen-towała istotne dla siebiezagadnienia i potem, ujęte

w hasłowej formie, ukła-dała w hierarchicznyukład spraw ważnych.

Zestawienie łączne dałowszystkim dobry wstępnypogląd o tożsamości grupy.Stało się wręcz szkieletemprogramu.

Wchodzącym do grupydawało okazję do zdefi-niowania własnych waż-nych zagadnień i poznanieogólnych fundamentówmyślowych członków spo-łeczności.

Każda poważniejsza or-ganizacja musi mieć me-chanizmy ciągłegonamysłu i debaty we-wnętrznej .

Sam proces staje sięświetną okazją do debaty,ścierania poglądów, kry-stalizowania postaw i ar-gumentów, co jestnieocenionym doświad-czeniem w perspektywie.

Wypracowane standar-dy porozumiewania i po-dejmowania decyzji sąważniejsze od zapisów

statutu! I to one dają siłęorganizacji.

Zachęcam każdą celowoutworzoną grupę: wprowa-dzajcie ten pomysł do swo-jej praktyki! Początkowyopór przed takimi działa-niami może być bardzo sil-ny z lęku przeddezintegracją.

Paradoks tylko pozorny.Będzie najlepszym argu-mentem, że należy to zro-bić.

KrzysztofRatman

Dziękuję za rozmowę.Piotr Mądry

Odpowiedzi po 2 tygodniachbrak. 28. lutego gazetę oddano dodruku.

Page 7: DBesciak Nr 2 - Luty 2013

str 7DBeściak nr 2­ c o s ł y c h a ć w g m i n i e ? ­

Podczas spotkania z Burmi-strzem Bukowna postanowiłemjuż nie wracać do niewątpliwiewyczerpujących szczegółów, któresą opisywane wielokrotnie w me-diach lokalnych.

Zainteresowałem się raczejotoczką systemową, która winnawspierać pracę włodarzy i dawaćnarzędzia dla maksymalnie kom-pletnego uzgadniania wszelkichprocedur decyzyjnych aby ich po-dejmowanie nie konfliktowałospołeczności.

Panie Burmistrzu.W wielu miasteczkach USA

funkcjonuje tzw. town meeting.Mieszkańcy gromadzą się fizycz­nie np. na rynku i decydują onajważniejszych sprawach lokal­nych przez podniesienie ręki, ni­czym na ateńskiej agorze.Niekiedy decyzje zgromadzenia sąwiążące, czasem jedynie doradczedla władz miasta. Czy taka insty­tucja miałaby szansę funkcjono­wać w Polsce w gminach, których

liczba mieszkańców nie przekra­cza np. 15 tysięcy?

Czy nie warto było by zorga­nizować takiej formy demokracjibezpośredniej w Bukownie abystworzyć pozytywny precedns?

- Spotkania o podobnym cha-rakterze do town meeting w na-szym Mieście odbywają się od lat.Nie są to spotkania ogółu miesz-kańców Miasta, ale poszczegól-nych jego Osiedli.

W trakcie moich spotkań zmieszkańcami sześciu osiedliomawiane są tematy i sprawy,które w tym czasie są najważniej-sze oraz wszystkie inne, o którewnoszą mieszkańcy.

Wtedy, wprost i „bez ogródek”mogę poznać opinie mieszkańcówdot. mojej pracy, pracy urzędni-ków oraz przedstawiane mi sąwnioski do realizacji dot. danegoosiedla czy całego Miasta. Są tom.in. wnioski dot. inwestycji bie-żących i planowanych, jak rów-nież wnioski lżejszej wagi –

nasadzenie kwiatów, uporządko-wanie zieleni, wycięcie drzew,wykonanie placu zabaw.

Czy w Gminie Bukowno oby­watele partycypują, jeśli tak to wjakiej skali, w rozdysponowaniubudżetu?

- Na spotkania w Osiedlach, wtrakcie mojej sześcioletniej pracyna stanowisku burmistrza miasta,obserwuję, że spotykam się z tymisamymi kilku lub kilkunastomaosobami. Jest to stałe grono osób,które interesuje ich otoczenie,funkcjonowanie Miasta, na co sąwydawane pieniądze z budżetuMiasta, chcą wiedzieć dlaczegotak jest skonstruowany budżet ichcą brać udział w jego częścio-wym kształtowaniu.

Niestety, moim zdaniem, abyw Bukownie mogło zafunkcjono-wać spotkanie miasta potrzeba ak-tywności mieszkańców, którejobecnie nie widzę. Jestem osobąotwartą, chętnie podzieliłbym się

władzą i odpowiedzial-nością z mieszkańcami.Pracuję, dla jak najlep-szego zaspokojenia po-trzeb mieszkańców,dlatego ich opinie i de-cyzje o ważnych i co-dziennych sprawachułatwiłyby trudne wybo-ry z przeznaczeniemśrodków w budżecie(basen czy droga? DniBukowna czy kawałekchodnika?).

Potrzebne jest rozbu-dzenie w mieszkańcachciekawości, jak wyglądawypełnianie władzy wMieście, a potem poka-zanie im że mogą miećwpływ bezpośredni nazaspokojenie potrzebwszystkich mieszkańców

z jednoczesnym wzięciem odpo-wiedzialności za rządzenie. Abydyskutować o problemach i spra-wach Miasta nie tylko z rodziną iznajomymi, ale mieć odwagęprzedstawić swoje stanowisko naszerokim forum.

Miom zdaniem, gdyby takaforma funkcjonowała w Polsce,łatwiej było by mi pracować i po-dejmować decyzje.

Jak obudzić w mieszkańcachBukowna chęć uczestnictwa w de-mokracji bezpośredniej? Ja jesz-cze nie wiem.

Co w Pańskiej pracy jestnajbardziej uciążliwe a co dajenajwiększą satysfakcję?

- Trudno odpowiedzieć na topytanie co w mojej pracy jest naj-bardziej uciążliwe. Praca Burmi-strza na pewno nie należy dołatwych, ale podejmując się tegozadania, tej funkcji, uświadamia-łem sobie niejednokrotnie, żetrzeba będzie ciężko pracować.

Lubię jednak takie wyzwania. Niema się na co uskarżać. Może lepszawspółpraca z powiatem dawałabymi większy komfort pracy, ale ja-koś muszę sobie z tym radzić.

Nie lubię czegoś wymuszać,wolę rozmowę jak partner z part-nerem. Mogę jednak powiedzieć,że najbardziej czuję się zawiedzio-ny, gdy mam do rozstrzygnięciasprawy indywidualne poszczegól-nych Mieszkańców Naszego Mia-sta i nie mogę ich załatwić pomyśli Mieszkańca.

Są sytuacje, że dobre moje chę-ci, moich współpracowników niewystarczają do załatwienia pew-nych spraw, gdyż przepisy są czę-sto nieżyciowe, a ja je muszęstosować. I wówczas wyjście zmojego biura Mieszkańca niezado-wolonego z niezałatwienia jegosprawy jest dla mnie największaporażką.

Inne sprawy, które są bieżący-mi, to tak jak każda normalna pra-ca. Przy dobrze dobranym zespoleludzi, a taki mamy w Bukownie, torealizacja zadań wynikających zbudżetu to tylko przyjemność.

Tak więc, najwięcej satysfakcjidaje mi załatwienie pojedynczejsprawy Naszego Mieszkańca jak inp. wiadomość, że Miasto otrzy-mało dofinansowanie ze środkówzewnętrznych do jakiegoś projektu.

W tej pracy musze powiedzieć,że mam więcej satysfakcji niżuciążliwości. Lubię pracować dlainnych i z ludźmi kompetentnymi-

Życzę Panu Burmistrzowiwiększej pomocy właśnie od oby-wateli zamieszkujących Gminę wpostaci Ich zainteresowania spra-wami, którymi Pana Urząd musisie zajmować. Aby Pan nie musiałspotykać się z Ich strony głównie zpostawami roszczeniowymi.

Dziękuję za rozmowę.Piotr Mądry

W poprzednim numerze pisałem o postulacie likwidacjipowiatów. Oczywiście likwidacji nie w taki sposób, żewszyscy pracownicy struktur powiatowych musieli by z dniana dzień poszukać sobie innej pracy. Chodzi o długofalowąoperację. Z pewnością dłuższą niż utworzenie powiatów roz-porządzeniem Rady Ministrów z 7. sierpnia 1998 r.

§ 1 . Tworzy się powiaty oraz określa się ich nazwy,siedziby władz i gminy wchodzące w ich skład, wymienionew załączniku do rozporządzenia.

§ 2. Rozporządzenie wchodzi w życie z dniem ogłosze-nia.

Proste? W każdym razie. . . Można. Bo dawać pracę każdylubi a i otrzymywać też. Szczególnie posady urzędowe. Nicwięc nie wyszło z "taniego państwa" i "redukcji etatów". Na-stąpił poważny wzrost kosztów i etatów. Ale można i w dru-gą stronę, co pokazała np. Dania w 2007 roku.

Jako przykład z życia, obrazujący nie do końca szczęśli-we losy tego rozporządzenia, wskazałem walkę mieszkańcówo pozostawienie Zespółu Szkół „Skałka” w Bukownie (po-wiat olkuski). Wspierają ich w tym władze Bukowna i Sa-morząd Mieszkańców.

Często obserwujemy,zwłaszcza w debatach naforum internetowym, cza-sem zupełnie, wydawałobysię niezrozumiałe, gwał-towne przechodzenie roz-mowy w agresywnąwymianę epitetów.

Jakże często odchodzi-my od stołu rozmów z po-czuciem frustracj i zniezrozumienia wzajemne-go.

Otóż mówię tu o zjawi-sku odpowiedzi na innepytanie. Zwróćcie uwagę,

jak często się to zdarza.Obserwując pierwszą zbrzegu cykliczną audycję,w której znany dziennikarzprowadzi wywiad z kimśznanym, zwróćcie uwagęna pytania i odpowiedzi.

Podobnie w naszychrozmowach. Zadziwiającoczęsto pytany odpowiadana inne pytanie, niż to, któ-re zadano.

Jakże często pierwszekomentarze na posty na fo-rach internetowych kierująrozmowę w zupełnie nie-

oczekiwane rejony, zupeł-nie inne, niż sugeruje tointencja i treść w otwiera-jącej dyskusje wypowie-dzi.

Często jest tak, że ktośwypowiada się tylko dlate-go, że inicjujący rozmowępost jest autorstwa darzo-nego niechęcią rozmówcy.

Z pozoru może to wy-glądać na lekceważenie,roztargnienie, brak uwagi,chęć ukrycia swojego sta-nowiska, skrywaną nie-chęć, manipulację.

Powodów możemy po-dać wiele, nieświadomi, żeto dość automatyczna od-ruchowa reakcja z natural-nych, daleko poważniej-szych przyczyn, o którychmoże innym razem.

Odpowiadanie na innepytanie zakłóca proces ko-munikowania się ludzi,może jednak być też źró-dłem ważnych informacji.

Zwróć uwagę na swojereakcje. Co powoduje, żeunikasz odpowiedziwprost?

Pamiętaj , możesz odmó-wić odpowiedzi na tenden-cyjne pytanie!

A jak sam zada-jesz pytania?

Czego oczekujeszpo odpowiedzi? Po-twierdzenia, czy in-nego zdania?

To jakie zadajeszpytanie, wiele mówio tobie!

KrzysztofRatman

Page 8: DBesciak Nr 2 - Luty 2013

str 8 DBeściak nr 2

Ogłaszamy konkurs nanajbardziej postępową gminęw Kraju w kategorii wdraża-nia demokracji bezpośredniej .

Oczekujemy zgłoszeńgmin, które są zainteresowaneuzyskać taki tytuł. Jury kon-kursu w składzie: (członko-wie redakcji) oceni zgłoszonekandydatury uwzględniającnastępujące parametry zostatnich 12 miesięcy (liczącod mmiesiąca zgłoszenia):

- procentową wielkośćśrodków gminy przeznaczonądo rozdysponowania jako bu-dżet partycypacyjny,

- ilość konsultacj i projek-tów gminnych z mieszkańca-mi,

- ilość projektów wdraża-nych we współpracy z sąsied-nimi gminami,

- ilość głosowań ludowych,- ilość korekt decyzji z po-

wodu weta ludowego lub pro-

testu (korekty liczymy na plusjako wolę dla zmian włodarzyi aktywność obywateli),

- stopień informatyzacji idostępności informacji bieżą-cej dla mieszkańców.

- postępy w demokratyza-cj i funkcjonowania gminy odchwili zgłoszenia do 31 grud-nia 2013 r.

Kryteria ilościowe będąrozpatrywane w stosunku doogólnej liczby rozporządzeń.

Zgłoszone kandydaturybędą prezentowane a ich do-konania popularyzowane nałamach gazety.

Nagrodą będzie więc pu-blikacja w mediach i stwier-dzony fakt liderowania wpostępie cywilizacyjnym,który (naszym zdaniem) cha-rakteryzuje się większym sto-sowaniem procedurbezpośrednio demokratycz-

nych a więc udziału mieszkań-ców gminy w zarządaniu aszczególnie partycypacji wprzeznaczaniu środków z bu-dżetu.

Rozstrzygnięcie konkursuopublikowane zostanie wstyczniowym wydaniu DBe-ściaka w 2014 roku.

Zgłoszenia przyjmowane sąelektronicznie poprzez:www.dbesciak.pl/gminaroku

Problem ten zilustrowałemprzykładem gminy Bukowno wpowiecie olkuskim. Odsyłam donumeru styczniowego na stronę 8.

Mogę teraz poinformować, żesprawy rozwinęły się po myślimieszkańców gminy a szczegółypozwolę sobie zacytować za arty-kułem Emilii Kotnis-Górka z"Przeglądu Olkuskiego" (frag-menty):

Uczniowie i nauczyciele II LOw Olkuszu i Zespołu Szkół w Bu-kownie mogą póki co odetchnąć zulgą. Uchwały intencyjne w spra-wie likwidacji ich szkół zostałyostatecznie wykreślone z porządkuobrad rady powiatu.

Jest to efekt protestu społecz-nego na niespotykaną dawno ska-

lę, który dotyczy nie tylko złej po-lityki oświatowej w powiecie ol-kuskim.

Zaufanie dużej grupy miesz-kańców zostało nadwyrężone po-dejmowaniem przez zarządnagłych decyzji, bez konsultacj i zzainteresowanymi, brak współpra-cy między jednostkami samorzą-dowymi oraz całkowity brakdialogu władzy ze społeczeń-stwem. Starosta Jerzy Kwaśniew-ski będzie musiał zmierzyć się zfaktem, że nowopowstały klubradnych złożył wniosek o jego od-wołanie.

Na poniedziałkowej komisj iedukacji (28-01 -2013) negatywniezaopiniowano obydwie uchwałyintencyjne. W dużej mierze podwpływem argumentów i presj itłumnie przybyłych uczniów, na-uczycieli i osób związanych z ty-mi dwiema placówkami. Dzieńpóźniej uchwała miała zostać pod-dana pod głosowanie radnych.

W ostatniej chwili starosta ireszta zarządu zadecydowali o

zdjęciu tych dwóch uchwał z po-rządku obrad. Tym samym w tymroku, zgodnie z obowiązującymiprzepisami, nie będzie już możli-wości wrócenia do tego pomysłu,czyli w roku szkolnym 2013/2014szkołom na pewno nie grozi li-kwidacja. – Jako ludzie odpowie-dzialni za dobro tego powiatu,zostaliśmy zobligowani do przed-stawienia sytuacji, jaka panuje wedukacji i propozycjami, jak jąuzdrowić.

Skoro po obradach komisj iedukacji większość radnych nieuznała naszych racji, wycofuję sięz tych planów – powiedział tłum-nie zgromadzonemu środowiskuszkolnemu, starosta Jerzy Kwa-śniewski. – Nie chcę stwarzać polado dyskusji politycznych – dodał.

To, co stało się później , zasko-czyło starostę, ale spotkało się zaplauzem zgromadzonych. Grupasześciu radnych poinformowała ozawiązaniu się nowego klubu rad-nych „Wspólny Powiat”. Należądo niego radni opozycyjni: Barba-ra Rzońca (przewodnicząca),Marcin Cockiewicz, WaldemarSmoter, Zdzisława Szczygieł, Da-nek Ziarno oraz Paweł Piasny.

Grupa ta złożyła wniosek oodwołanie starosty Jerzego Kwa-śniewskiego, na co wpływ miałoprzede wszystkim doprowadzeniedo sytuacji budzącej tak ogromneemocje.

– Uważamy, że pan JerzyKwaśniewski nie jest w staniesprostać oczekiwaniom mieszkań-ców powiatu.

Przekonanie swoje opieramyna tym, że w czasie piastowaniaswojej funkcji nie podołał powie-rzonym obowiązkom.

Najważniejszym przykłademsą placówki oświatowe, które sta-rosta planuje zamknąć.

Brak komunikacji, brak rzetel-nej informacji wreszcie postawie-nie pod przysłowiowym muremrodziców, pedagogów, a przedewszystkim młodzieży, świadczy obraku elementarnej wrażliwościpana starosty – argumentują swojądecyzję radni z klubu „WspólnyPowiat”.

Nie wybaczą staroście równieżsytuacji w olkuskiej służbie zdro-wia, zarzucając mu opieszałość wdziałaniu.

Kolejną kwestią, którą starostasię naraził, jest całkowity brakkontroli nad budową CentrumKształcenia Ustawicznego przyolkuskim Mechaniku i kilka in-nych spraw, które kumulując się w

ostatnich tygodniach, przelałyczarę goryczy.

Czy wniosek radnych z nowe-go klubu spotka się z poparciempozostałych radnych? W obecnymukładzie sił politycznych w olku-skiej radzie wydaje się to małomożliwe. Żeby tak się stało, po-trzeba 3/5 głosów z 23-osobowejrady, a z tym na tę chwilę możebyć kłopot, bo choć w koalicj itrzeszczy od dawna, to na rozłamteż się nie zapowiada.

Nie ma jednak rzeczy niemoż-liwych i jeśli klubowi uda się zna-leźć wsparcie innych radnych,przez najbliższy miesiąc przeko-nać ich do odwołania starosty, tonajbliższa sesja może być intere-sująca (chyba, że odbędzie się onaw czasie krótszym niż miesiąc, togłosowanie odbędzie się na na-stępnej).

Decydujący głos będzie miałaznowu lewica, która mimo zawi-rowań wokół szpitala dalej popierazarząd. Starosta Jerzy Kwaśniew-ski nie skomentował publiczniewniosku o odwołanie, ale nietrudno było zauważyć, że był sy-tuacją zaskoczony i podenerwo-wany.

- Nie chciałem stwarzać okazjido niepotrzebnej dyskusji. Moimzdaniem zarzuty pod moim adre-sem są bezpodstawne - mówi Je-rzy Kwaśniewski.

Bez względu na to, jaki będziefinał wniosku o odwołanie staro-sty, dostał on żółtą kartkę nie tyl-ko od radnych, ale przedewszystkim od zainteresowanychsprawą zamykania szkół miesz-kańców, w tym młodego pokole-nia, którzy w swoich opiniach nieszczędzili słów krytyki.

– Jesteśmy zażenowani sposo-bem, w jaki podejmuje się decyzjew naszym powiecie. Dobrze sięstało, że wycofano się z tego po-mysłu, ale widzę jeden pozytywcałej tej sytuacji.

Przekonaliśmy się na własnejskórze, jak działania władzy wy-glądają z bliska. Nie mam zaufa-nia, że jeśli w tej sytuacjipostąpiono w taki sposób, to że winnych kwestiach jest lepiej – mó-wi jeden z uczniów II LO, któryprzez dwa dni uczestniczył w de-bacie.

Nadszarpnięte zaufanie będzietrudno odbudować, ale obie stronybędą musiały kontynuować na-wiązany w poniedziałek dialog, boodstąpienie od decyzji we wtorek

­ c o s ł y c h a ć w g m i n i e ? ­nie oznacza wcale, że problem zo-stał ostatecznie zażegnany, z czegozdaje sobie sprawę dyrekcja, gronopedagogiczne i uczniowie.

– Można było uniknąć tegowszystkiego, co się działo w ciąguostatniego tygodnia w naszej szko-le. To był dla nas bardzo trudnyczas, ale uczniowie, nauczyciele irodzice stanęli murem w słusznejsprawie. Było warto i za to imdziękuję – mówi Iwona Sroka, dy-rektorka II LO w Olkuszu.

Na fali poniedziałkowych wy-darzeń środowisko Prawa i Spra-wiedliwości zwróciło się dowszystkich organów samorządo-wych zainteresowanych proble-mem o wspólne pochylenie się nadproblemem i wspólną pracę nadrozwiązaniem najbardziej naglą-cych spraw oświatowych.

Padły konkretne pomysły iwszystko wskazuje na to, że gminaOlkusz i powiat olkuski jeszcze razzweryfikują reorganizację szkół, akonkretnie sprawę II LO, ZespołuSzkół Specjalnych oraz Gimna-zjum nr 2.

Wolę współpracy w kwestii„Skałki” wyraził burmistrz Bu-kowna Mirosław Gajdziszewski,ale też nie żałował słów krytykiwzględem starosty.

– Sprawa „Skałki” jest nadalsprawą otwartą, ale od grudnia niezrobiliście nic, żebyśmy mogli da-lej dyskutować. Nie ma współpra-cy między wójtami i burmistrzamia starostą.

Nie spotykamy się i nie rozma-wiamy, tak poprzednia władza, jaki obecna. Powinno się odbyć spo-tkanie z radą miejską w Bukownie,bo my deklarujemy pomoc, alemusimy wiedzieć, ile to konkretniema być. Możemy usiąść i poroz-mawiać, o co proszę od lat – mówiłGajdziszewski.

Miejmy tylko nadzieję, że wy-powiedziane deklaracje, będą mia-ły pokrycie w faktach, a nie okażąsię kolejnymi politycznymi obie-cankami.

Echo po szkolnych zawirowa-niach będzie jeszcze długo obecnew środowisku, ale jedno jest pewne– wreszcie o wieloletnich zanie-dbaniach w powiatowym szkolnic-twie, braku pomysłu na przyszłośćoraz niewykorzystanych możliwo-ściach, zacznie się mówić głośno idobitnie.

(Koniec fragmentów artykułuEmilii Kotnis-Górka z "PrzegląduOlkuskiego")

Opracował: Piotr Mądry

W poprzednim wydaniu wprowadziliłem Państwa w temat, który jestjednym z kluczowych w programie partii Demokracja Bezpośrednia.

Page 9: DBesciak Nr 2 - Luty 2013

str 9DBeściak nr 2

Nie, ten cytat to nie prowoka-cja. Nie zamierzam też z nim po-lemizować. Cytuję go, ponieważsię z nim zgadzam. Z każdym sło-wem. Nie lubię demokracji. Utoż-samiam ją z systemem w którymżyję na co dzień i którego jużmam dosyć. Nie jestem demokratą– jestem libertarianinem i indywi-dualistą. Libertarianinem był teżautor cytatu, śp. Aaron Russo. Tenobrońca amerykańskiej Konstytu-cj i brzydził się demokracją –twierdził, że niszczy ona jego kraji odbiera ludziom wolność. Nie-długo przed śmiercią poparł pre-zydencką kandydaturę Rona Paula– człowieka, który w swym prze-mówieniu zapytał: „Dlaczego de-mokracja jest traktowana z takimwielkim szacunkiem, skoro jestwrogiem mniejszości i czyniwszystkie prawa relatywne, jakodyktat większości?”.

Dlaczego więc piszę o demo-

kracji bezpośredniej? Cóż, za-dajmy sobie może trochę dziwnepytanie: czy poglądy takich ludzijak Russo i Paul da się pogodzić zdemokracją bezpośrednią?

Może najpierw w skrócie

kim są libertarianie?

Tak naprawdę nie da się ichjednoznacznie zdefiniować, gdyżskrajny indywidualizm i dosyćnietypowe spojrzenie na światwśród tych ludzi powoduje całąmnogość różnych nurtów, postawi poglądów. Nie wiem, czy gdzieśjeszcze istnieje taki miszmasz, odskrajnego anarchizmu, po konser-watyzm. Jednak wszyscy liberta-rianie zgadzają się co do pewnychpodstaw. Na przykład tego, żekażdy człowiek posiada pewneniezbywalne prawa, jak wolnośćczy własność, które wynikają znatury bądź są nadane przez Boga.Każdy libertarianin akceptuje ak-sjomat o nieagresj i, według które-go żadne działanie nie jestprzestępstwem tak długo, jak dłu-go nie narusza tych samych prawu innych ludzi. Każdy człowiekmoże dbać o swoje interesy, bro-nić swojego dobytku, postępowaćw zgodzie z własnym przekona-niem i nikogo nie można zmusićdo poświecenia się na rzecz cze-gokolwiek. Filozoficznie liberta-rianizm skupia się na jednostce,której prawa stoją ponad zbioro-wością. Tym samym każda formaprzymusu bądź zniewolenia jestrównie zła, bez względu na to, czyrobi to jednostka, czy tłum. Czo-łowy libertariański myśliciel,Murray Rothbard, pisał: „Zbrodniajest zbrodnią, agresja jest agresją,bez względu na to, jak wielu ludzizgadza się na takie postępowanie”.Tym samym wielu libertarian au-tomatycznie odrzuca demokrację,wyczuwając w niej zagrożeniezniewoleniem ze strony większo-ści. Niektórzy mówią wprost, żewolą monarchię, albo nawet dyk-taturę. Hans-Hermann Hoppezwracał uwagę na fakt, że w mo-narchii cały czas wiadomo, ktojest odpowiedzialny za wyrządzo-ne zło, a w demokracji odpowie-

dzialność rozpływa się w tłumie.Króla można obalić, a w demokra-cj i… „sami sobie tak zagłosowali-ście”. Wybitny władca rządzimądrze, a tłum jest zawsze prze-ciętny. Król rządzi wiele lat, więcdba o swoje włości. W demokracjirządy się zmieniają, więc każdykradnie ile tylko może. Oczywi-ście nie twierdzę, że monarchiaczy dyktatura jest libertariańska.Nie jest, podobnie jak demokracja.W gruncie rzeczy, żaden z tychsystemów nie implikuje wolności,żaden też z niej nie wynika – mogąco najwyżej współistnieć lub zbli-żać się do siebie. Wielu libertarianza kompromis uważa republikękonstytucjonalną – prosty system,w którym podstawowe prawa sązapisane w konstytucji, nikt ichnie może zmienić, a państwo conajwyżej stoi na ich straży.

Czemu zajmuję się więc de-

mokracją bezpośrednią, gdzie

ryzyko naruszania wolności mo-

że być spore? Wystarczy przecież,że 51% przegłosuje pozostałe49%.. . Problem jest taki, że czystylibertarianizm nie istnieje nigdziena świecie. Wielu libertarianwspaniale teoretyzuje na papierze,ale nie ma żadnego pomysłu, jakwprowadzić to w życie, ani jakpóźniej utrzymać. Trudno jest bro-nić wolności. Społeczeństwa, któresię do niej zbliżały, traciły ją, gdyżalbo ktoś obcy je zniewalał, alboludzie zniewalali się na własne ży-czenie.

Przez pewien czas dość liber-tariańskim krajem była Ameryka –wspaniały nowy świat, kraj pio-nierów, przedsiębiorców, zdobyw-ców, wierzących w „self-reliance”,kraj ludzi wolnych i niezależnych.Dziś już niewiele z tego pozostało.Obywatele drugi raz z rzędu wy-bierają socjalistycznego i antykon-stytucyjnego prezydenta (choćalternatywy niewiele się różniły).Odbiera im się broń, inwigiluje ichdomy, ogranicza wolność gospo-darczą, ubliża ich godności na lot-niskach. Za ich pieniądze krajprowadzi wojny na całym świeciei morduje niewinnych ludzi. Całezłoto jest w rękach bankierów iwielkich korporacji, a rynek niema żadnej kontroli nad pustympieniądzem.

A przecież Amerykanie mająkonstytucję, gdzie wszystkie pra-wa są spisane czarno na białym.Dlaczego nie jest ona przestrzega-na? W dużej mierze dlatego, żeludzie, w większości, przestali wnią wierzyć i zapragnęli czegoś in-nego (niestety, według mnie gor-szego). Już w XIX w. L. Spoonerzauważył, że konstytucja nie mażadnego autorytetu i zobowiązujeco najwyżej tych, którzy się podnią podpisali. Reszta może się znią zgodzić, lub nie. Konstytucjadziałała w praktyce tylko wtedy,gdy ludzie ją akceptowali. Nasuwami się więc prosty wniosek – osta-teczne powodzenie danej idei za-leży od tego, jak zostanie onaodebrana w społeczeństwie. Rzą-dzi to, co istnieje w głowach ludzi.Ludzie mogą dokonać wszystkie-

go, jeśli tego zechcą. Powodzenieidei libertariańskiej zależy tylko iwyłącznie od tego, czy zostanieona usłyszana, zrozumiana i zaak-ceptowana. Żadne ustawy, pisma,święte księgi, piękne i logiczne fi-lozofie tego nie zmienią.

Można więc wnioskować, że

nie ma znaczenia, czy dana idea

jest zapisana na papierze, wy-

znawana przez króla, czy pod-

trzymywana w ciągłych głoso-

waniach – i tak funkcjonuje tak

długo, jak długo ludzie uważają

ją za słuszną.

Ostateczny głos zawsze należydo nich. I tu pojawia się demokra-cja bezpośrednia.

Niektórzy libertarianie popeł-niają dwa proste błędy: twierdzą,że posiedli prawdę absolutną orazże ich poglądy to oczywista oczy-wistość i każdy powinien to za-uważyć. Niestety, i jedno i drugiejest dalekie od rzeczywistości. Ża-den człowiek nie ma monopolu naprawdę, a wielu ludzi nigdy niezaakceptuje poglądów libertariań-skich. Pomijam fakt, że wielu nig-dy o nich nie słyszało (podobniejak o demokracji bezpośredniej).Niektórzy chcieliby nawet wpro-wadzać libertarianizm siłą, co jużjest absurdem. Jedyną drogą jestmądra i cierpliwa edukacja, samo-doskonalenie się, miłość i szacu-nek do wszystkich ludzi orazzrozumienie ich poglądów. Należypowoli, ciężką pracą, wprowadzaćideę w życie. I tu może być po-trzebna demokracja bezpośrednia.

Nie jako cel w sam sobie, alejako narzędzie. Andy Lange, pro-pagator nowoczesnego systemupod nazwę „liquid democracy”(bezpośrednia demokracja przezInternet), na pytanie, dlaczegoktokolwiek miałby poprzeć jegoprojekt, odpowiedział: „Ponieważdzięki LD będziesz mieć szanseprzedstawić i skonfrontować zrzeczywistością swój najdziwniej-szy nawet pomysł na świat”. I tutajjest też droga dla libertarian.Wyjść do ludzi, przekonać ich ispowodować, że sami będą o towalczyć. Demokracja bezpośred-nia sama w sobie nie gwarantujewolności, może być też zagroże-niem, ale nie jest pod tym wzglę-dem gorsza od innych systemów.Szwajcaria pokazuje, jak wielemożna osiągnąć - w tym krajuwolność (i dobrobyt) jest większaniż gdziekolwiek indziej w Euro-pie. Demokracja bezpośrednia i

libertarianizm mogą ze sobą

współistnieć. Uważam ją za krokdo przodu, rzecz lepszą od obecnejzakłamanej demokracji przedsta-wicielskiej . Nie twierdzę, że liber-tarianie mają ją popierać (choćmogą), ale przynajmniej próbowaćwspółpracy w walce o wspólne dlawszystkich cele. Jeśli nie będzie-my szanować się wzajemnie, nig-dy niczego nie osiągniemy, apomożemy tym, którzy są wroga-mi wolności. Pragnę zakończyćcytatem człowieka, który pewniepoparłby demokrację bezpośred-nią.

Amerykański myśliciel R.W.Emerson pisał: "Na swej drodzekażdy człowiek widzi nieco dalej,niż ktokolwiek inny".

A my wszyscy razem, gdziemożemy spojrzeć?

Wojciech Mazurkiewicz

Ktoś, kto twierdzi (jak Autor),że nie lubi demokracji jest mi bli-ski bo mogę jemu zaproponowaćformę demokracji jakiej nie za-znał, a której wersję polubi. Ktoś,kto twierdzi (jak Autor), że jest li-bertarianinem i indywidualistą alepotrafi "pochylić się" nad propo-zycjami demokracji bezpośredniej ,gdzie indywidualista ma ciężkieżycie - jest albo desperatem, którygubi się w swym indywidualiźmiealbo realistą, który dostrzegł swia-tełko w tunelu, który jeszcze niezostał wydrążony. To pewnieswiatełko kopaczy, których możewesprzeć i . . . właśnie to czyni!

Odnośnie libertarianizmu.. .

Cóż - faktycznie piękna ale jednak- utopia (sam Autor ma podobnekonstatacje). Nigdy nie będę wie-dział czy nie naruszyłem czyjeśwolności chociażbym tylko zapra-gnał położyć się gdzieś na polanceaby podziwiać przepływającechmury. A gdzie mi tam do orien-tacj i w tysiącach innych potencjal-nych moich aktywności.

Autor, który nie lubi demokra-cj i, kilkatrotnie docenia demokra-cję bezpośrednią. Nie daje jejjakiegoś prymatu ale widzi jejzdolność do wchodzenia w syner-gię z libertarianizmem. To jużbardzo dobrze rokuje.

Piotr Mądry

­ s t r e f a p o l e m i k i ­

Jestem zdania, że realną alter-natywą dla mainstreamu może sta-nowić tylko partia, którazaproponuje racjonalny namysłnad rzeczywistością i bez emocjo-nalnej , populistycznej retoryki,wychodząc z medialnej przepy-chanki, w rozsądnej debacie, bę-dzie proponowała rzetelnerozwiązania.

Wystąpienie DB do RzecznikaPraw Obywatelskich w związku zpomysłami antyradarowymi rządu,w moim przekonaniu, jest przy-kładem czysto koniunkturalnegodziałania. Nie sądzę, żeby ten spo-sób myślenia, czy postępowaniazwiększał realnie szanse partii DBna powiększenie zasięgu działania!

Obawiam się, że to krok w de-magogię i próbę medialnego zaist-nienia. Efekty tego typu działańmogą być tylko tymczasowe i sła-be. Gdyby podejść do zagadnieniabez emocji, spróbować ocenić sy-tuację możliwie całościowo, zhie-rarchizować problemy i sposobynapraw okazałoby się, że nic niejest takie proste, jak na to wyglą-da. Dałoby to szanse na wyważonestanowisko z rozsądnym przesła-niem.

Protest, mam wrażenie, stał sięw polskiej rzeczywistości, sposo-bem na manipulacje i zaistnieniemedialne. Moim zdaniem, powi-nien kończyć wysiłek pracy nadoczekiwaną zmianą po wyczerpa-niu innych sposobów, z pracą in-telektualną włącznie!

Na razie, razem z innymi,wskakujemy na rząd, bo magielmedialny poszedł w tę stronę iważniejsze jest strzelać focha nazapis budżetowy i wyciągać sztan-dary, pomijając realną sytuację.

Pomijam publicystykę nadtym, co było, bo to już przeszłość!Sposób, w jaki rząd podszedł dopoprawy bezpieczeństwa na dro-gach – to faktycznie łatwy tematdo krytyki!

W potocznym ujęciu wskażętylko kilka aspektów sprawy. Zmyślą o samej partii, jej formach itreściach działania.

1 . Nie widzę w debacie ogólnejnamysłu nad problemem bezpie-czeństwa na drogach poczynającod wykazania, że jakiekolwiekograniczenia prędkości nie zwięk-szą bezpieczeństwa na drogach.

Tylko kwestionowanie takiegoujęcia problemu, da argumenty zazbytecznością radarów. Póki re-spektujemy znaki drogowe - niema problemu! Przepisy są i będąłamane! To kwestia socjologii,analiz, matematyki, statystyki…

2. To, gdzie państwo księgujeprzypuszczalne wpływy - nie maznaczenia wobec samego proble-mu. Nie może tego nie uwzględ-niać. Jeśli jakiekolwiek wpływymogą wystąpić, gdzie jak nie wbudżecie trzeba je ująć na którymśz kont! Należy oddzielić księgo-wość od bezpieczeństwa na dro-gach.

3 . Państwo od tego jest, żebyprzewidywać wszelkie zagrożeniai reagować na nie, a także wszel-kimi dostępnymi środkami szaco-wać przychody! Założenie wbudżecie wpływów związanych złamaniem prawa, nie jest równo-ważne z ukaraniem kogokolwiekbez sądu, więc nie zmienia do-mniemania niewinności. Pomylo-no tu jednostkową sytuację zoceną szerszego zjawiska. Pienią-dze pojawią się tylko jako efektutraty niewinności i to nie „jego(państwa) obywateli”, tylko nie-znacznej tych obywateli części!

4. Doszliśmy do sytuacji, wktórej poczynienie pewnych zało-żeń co do przyszłości zostało oce-nione jako postępowanie, którełamie prawo zawarte w Konstytu-cj i! Do więzienia z nimi! Taka te-za wynika z uzasadnienia wnioskudo RPO. Czy propozycja budżetuto przedstawienie komuś formal-nego zarzutu i uznanie bez sądu zawinnego?!

Nie znam formuły podejmo-wania decyzji w DB, sądzę jed-nak, że tym razem zabrakłozdrowego rozsądku - postawy:„Nie wiem – nie zabieram głosu”!Obawiam się, że emocjonalnaocena wywołana medialną falą totylko kolejny głos z magla, niewynikający z troskliwego, kompe-tentnego namysłu nad problemem.

Proszę wziąć pod uwagę, dokogo pragnie odwoływać się DB.Anarchizujące postawy części pol-skiego społeczeństwa wynikają poczęści z reakcji na błędy władzy,ale głównie, z niedojrzałości oby-watelskiej !

KrzysztofRatman

Page 10: DBesciak Nr 2 - Luty 2013

str 10 DBeściak nr 2

Ostatnio obrodziło nam mar-szami. Marszami ludzi niezado-wolonych. Nic w tym dziwnego.

Każdy normalny człowiek by-wa czasem niezadowolony. Dlate-go też ludzie organizują marsze,wiece i inne schadzki, na którychwyrażają swoje niezadowolenie.

Problem jednak w tym, że nie-którzy są niezadowoleni zawsze.Można odnieść wrażenie, że po-wstał w Polsce Ruch Ludzi Nieza-dowolonych. Na czele któregostanął Prezes. Prezes wraz ze swo-ją świtą regularnie ukazuje swojąnaburmuszoną twarz jak przystałona Głównego Niezadowolonego.

Można byłoby rzec, że ich nie-zadowolenie, ich sprawa. W końcuco komu do czyjegoś samopoczu-cia. Otóż nie jest to takie proste.Żyjemy przecież we wspólnocie.Czy nam się to podoba, czy nie.Tak ktoś ułożył ten świat.

O ile sporadyczne oglądanieniezadowolenia nie niesie ze sobążadnych skutków, o tyle ciągływidok takiego stanu niektórychludzi, musi nieść ze sobą określo-ne ujemne efekty.

Chyba każdy przyzna, że kiedyświeci słońce większość ludzi od-czuwa lepsze samopoczucie.Można sobie wyobrazić nasze ży-

cie, gdyby przez cały rok obowią-zywał miesiąc październik. Po kil-ku latach stracilibyśmy chęć dożycia. Podobna zasada obowiązujekiedy otaczamy się ludźmi szczę-śliwymi. Zadowolonymi z życia.Poprawia to również nasz poziomzadowolenia. Jednak kiedy odwielu już lat media pokazują namciągle te same niezadowolonetwarze, to można zauważyć jużwyraźnie, że kończy się pewnagranica naszej odporności.

Umysł człowieka nie jest zbu-dowany z ciekłych kryształów.Jest podatny na przekazy dociera-jące do niego z otoczenia.

W pierwszej fazie możnauznać pewne sytuacje za śmiesznei nawet mieć z tego niezły ubaw.W kolejnych fazach następuje jużzmęczenie, a następnie stanznacznie poważniejszy.

Zdążyłem zaobserwować usiebie pewne niepokojące objawy.Mianowicie zaczynam mieć oporyprzed włączaniem telewizora. Poto, żeby znów nie widzieć tych sa-mych, nieszczęśliwych ludzi. Tenwidok zaczyna już oddziaływaćdepresyjnie.

Od lat te same twarze i to samoniezadowolenie, które się na nichrysuje. Niezadowolenie ze

wszystkiego. Z tego, że ktoś niemoże dostać ukochanej władzy.

Z tego, że jest dobrze, a po-winno być źle. A jak będzie źle, toteż będzie źle. Z tego, że Niemcysą na zachodzie, a Rosja nawschodzie. A powinno być od-wrotnie. Z tego, że słońce wstajena wschodzie, a powinno na pół-nocy. I chyba z wszelkich rzeczy,które tylko istnieją na świecie.Wysłuchiwanie od lat, że Polskajest krajem morderców, oszustów izdrajców narodu powoduje, że co-raz mniej ma się ochotę na za-mieszkiwanie w tym kraju.

Słysząc bowiem od lat w spo-sób ciągły takie słowa, u zwykłegoczłowieka zaczynają mimo wolipojawiać się objawy paranoi.

Zaczyna się przyglądać lu-dziom którzy go otaczają, czyprzypadkiem któryś z nich zachwilę nie wbije mu noża w plecy,lub nie zdradzi go w inny sposób.

Oczywiście nie należy winić zato ani Prezesa, ani jego świty.Bezduszne społeczeństwo próbujezamknąć usta biednym nieszczę-śnikom poprzez powszechną kry-tykę. Grozi wprowadzeniem prawazakazującego mowy nienawiści.

A gdzie empatia? Gdziewspółczucie? Czyż ludzi chorych

zamyka się w więzieniach? Ludzichorych należy leczyć. Jak możnaznęcać się nad ludźmi nieszczęśli-wymi? Jeśli ktoś przez całe latanie potrafi się uśmiechnąć, to nieoznacza to nic innego jak tylkorodzaj inwalidztwa.

Tutaj należy jednak zrozumiećstronę rządową. Ujawnienie tegofaktu musiałoby skutkować wy-płatą rent inwalidzkich niemałejprzecież grupie ludzi. A tego bu-dżet mógłby już nie wytrzymać.

I tak oto tkwimy w impasie.Tymczasem członkowie RuchuLudzi Nieszczęśliwych nadal sobiewiecują i maszerują pod rękę i wkoalicj i z członkami Związku Wi-dzących Ciemność. Swoim zacho-waniem wykazując objawyschizofrenii paranoidalnej i prze-wlekłej depresj i, z okresowyminapadami pomroczności jasnej .

Kiedy cały świat komentowałmasakrę w szkole w USA, naszerodzime media znów pokazywałyniezadowoloną twarz GłównegoNiezadowolonego, który przedsta-wiał kolejny już nowy powód ko-lejnego niezadowolenia.

Paranoja systematycznie ogar-nia coraz większe grupy społecz-ne. Zarządy publicznej telewizjipowinny mieć przedstawione za-rzuty prokuratorskie za doprowa-dzenie tych instytucji na skrajbankructwa.

Widzowie chroniąc swojezdrowie psychiczne, masowoprzestali oglądać telewizję. Jakwidać amerykanie okazali się na-rodem bardziej dojrzałym od nas ijuż dawno zrozumieli, że należynawet sztucznie się uśmiechać,pozdrawiać, udawać zadowolo-nych, nawet jeśli zadowoleni niesą.

Każdy umysł da się oszukać.W ten sposób poprawia się samo-poczucie. Tym samym wydłuża siężycie. A ja chciałbym żyć długo.Dlaczego więc mam skracać sobieżycie, tylko dlatego, że ktoś jestwiecznie niezadowolony i zmuszasię mnie do oglądania tego obrazu.

Na dodatek zaczynam dozna-wać dziwnych objawień. Coś mizaczyna szeptać do ucha, że stoi zatym wszystkim ukryta opcja nie-miecka, która jest właścicielemświatowych koncernów farmaceu-tycznych. A wszystko dlatego, żemają pełne magazyny leków anty-depresyjnych i trzeba je w końcukomuś sprzedać. Należy więc wy-wołać w Polsce zbiorową depresję.Powoli już zaczynamy ten stanosiągać.

Jutro rano radio znów nadaulubioną piosenkę Prezesa: „Zno-wu w życiu mi nie wyszło”. A myznów obudzimy się w kraju nadWisłą. Kraju smutnych ludzi.

Ryszard Tutko

­ i n s p i r a c j e ­

Stwierdzenia o oczywistościprawa do protestu obywateli nie-zadowolonych z systemu, wypo-wiadane w kontekście odkryciafaceta z bombą, brzmią, w moimodczuciu, dwuznacznie!

Obawiam się, że dla zbyt wieluPolaków niezadowolenie takiestaje się łatwą wymówką dla anar-hii i kwestionowania systemu,żadnym zaś powodem do refleksj ii jakiejkolwiek pozytywistycznejdziałalności.

Na co… czego dowodem jestchęć wysadzenia Sejmu razem zcałą zawartością? Czy ocena jako-

ści polityki w jakikolwiek sposóbto uzasadnia? Czy uzasadnia wnaszych warunkach? Nie sądzę,chociaż pytań można postawićwiele.

Istnieje mocne społeczneoczekiwanie, aby za słowami szłyczyny, żebyśmy byli konsekwentniw swoich działaniach, „nie gadalipo próżnicy”. Żeby nasze czynyodpowiadały deklaracjom!

Zmieniajmy rzeczywistośćczynem! Więc oto jest czyn! Naj-lepszy, w tym wydaniu, dowód, żenie wystarczy aktywność sama!

Największym naszym zagro-żeniem jest, jak sądzę, bezmyśl-ność i agresja obecna wspołecznym dyskursie.

Ma ona swoje głębokie uza-sadnienia. Niestety idzie w parze zniezrozumieniem, że od wypowie-dzi do realizacji jest tylko krok, żepowiększając obszary agresj i - do-kładając do pieca nienawiści, bu-dujemy kolejne zagrożenia.

Frustracja może być wywołanawielu czynnikami. Poczucie za-grożenia powstaje w relacj i ześrodowiskiem i ma różnorakieuzasadnienia zależne również odmożliwości i samopoczucia jed-nostki.

Bardzo obawiam się tak zbu-dowanych, na frustracj i, uprosz-

czonych wizji świata, akceptacjipostaw nieposzanowania dla pra-wa, które jest fundamentem funk-cjonowania społeczeństwa;kreowanie sztucznego podziału nanaród i władzę (to postawa z so-cjalistycznej przeszłości), naiwnewidzenia świata w czarno białychkolorach, zrzucanie odpowiedzial-ności za nasz los na innych, nie-zrozumienie, że ludzkość towspólnota, że konflikt pogarszajakość życia wszystkim. Są to bar-dzo poważne źródła agresj i!

Żeby nie ustępować złu izmieniać świat, kiedy to koniecznei możliwe – nie muszę być cha-mem; tak jak nie muszę być ofiarąlosu, żeby proponować współpracęi pomagać innym.

Świat nie jest dokonały! Niedlatego, że tylu jest okrutnychdurniów, ale dlatego że tylu jestmilczących konformistów na tozezwalających.

Nie istnieje idealny system po-wszechnego szczęścia. Jeśli niezaakceptujemy tego faktu wszelkiedziałanie prospołeczne skazane sąna porażkę, zawsze bowiem będąobszary nierówności i niezadowo-lenia.

KrzysztofRatman

Zdarzają się i są artykułowanewątpliwości wobec partii Demo-kracja Bezpośrednia i jej istoty.Rozmowy na FB nie są dobre!

Często osobisteuprzedzenia powodują,że zarysowany problemnie ma szans na głębsząanalizę.

Dziwne wydaje się niechętnetraktowanie kogoś, kto oczekujeżeby zarządzanie krajem opartebyło na możliwie pełnym wyko-rzystaniu wiedzy, czyli na jak naj-lepszym zarządzaniu i pyta jakzapewnić chce to partia Demokra-cja Bezpośrednia. Przecież samainstytucja bezpośredniego głoso-wania obywatelskiego, tego niezapewni! Nie przeciwstawiamytutaj , mam nadzieję, wiedzy – silewiększości?

Odrzucanie wątpliwości, uza-sadnionych rzetelną troską , niestanowi, mam nadzieję, reprezen-

tatywnego stanowiska partii De-mokracja Bezpośrednia?

Ten oczywisty dylemat każdejdemokracji - jak zapewnić jakość isensowność rządzenia i pogodzićje z wymaganiami większości - niejest do rozstrzygnięcia, jak sądzę!

Martwi mnie raczej to, że na-wet o projekcie istniejącym w wy-obraźni jedynie, nie możemyspokojnie pospekulować, przepy-chanka jest cokolwiek demago-giczna i personalna, a idzie oistotne zagadnienia wynikające zzarzutów stawianych dzisiejszejklasie politycznej .

Weźmy np. takie ro-zumowanie.

Przyjmując do wiadomościfakt podziału społeczeństwa we-dług deklarowanego przez nie wy-borczego poparcia bieżącychpartii, należałoby uznać, że w gło-sowaniu bezpośrednim podobnybędzie podział głosów w różnychkwestiach wymagających zbioro-

wej decyzji, taki schemat z brakuinnych powodów, wydaje się naj-bardziej prawdopodobny.

Jeśli nie wyrzucamy systemureprezentacji do kosza, zwłaszczasystemu głosowania na partię, za-miast na człowieka - bezpośredniegłosowanie może być istotne tylkow szczególnych sytuacjach poli-tycznych.

W chwilach koniecznościdziejowych, lub innych opisanychprawem, ustalonych sejmowąuchwałą.

Zakładam, że nikt niebierze realnie pod uwagęrządzenia przy pomocywyłącznie bezpośred-niego udziału obywateli.

Wciąż zasadne, w tak opisanejsytuacji, jest pytanie o sposób wjaki zostanie optymalizowana sen-sowność podejmowanych decyzji,czyli oparciu ich na dostępnejwiedzy, z jednej strony, a potrze-bie optymalnego zaspokajaniabieżących i przyszłych potrzebspołecznych, z drugiej .

Oczywiście, że generalnie de-

cydować będzie siła większości,ograniczona Konstytucją i pra-wem.

Więc równie dobrze może po-zostać tak jak jest! W swojej isto-cie, oferowane przez partięDemokracja Bezpośrednia propo-zycje nie wnoszą nic nowego, abiorąc pod uwagę szanse wybor-cze, są tymczasem nierealne.

Uzasadnianie zasad-niczej zmiany jakościo-wej państwa hasłem„Jak będzie demokracjabezpośrednia to będziedobrze! ” nie jest uza-sadnieniem, a bezszczegółowego opisu ta-kiego systemu, w odnie-sieniu do dzisiajistniejącego – pozostajetylko demagogią. To to-war, którego mamy napółkach pod dostatkiem.

KrzysztofRatman

Artykuł "Rozmawiajmy lepiej"jest pełen troski. Mam nadzieję, żebędę mówił lepiej kiedy powiemkrótko.

„Jak będzie demokra-cja bezpośrednia to bę-dzie dobrze! ”

To faktycznie słabe a nawetżadne uzasadnienie zmiany jako-ściowej . Tylko pytam kto tak uza-sadnia? Jeśli ktoś wewspomnianych niedobrych roz-mowach na FB to już wiemy jakieoparcie ma tez diagnoza.

". . . bez szczegółowe-go opisu takiego syste-mu, w odniesieniu dodzisiaj istniejącego

– pozostaje tylko de-magogią."

Program partii DemokracjaBezpośrednia jest szczegółowy ima wyjątkowo dużo odniesień dosystemu dziś istniejącego.

Piotr Mądry

Page 11: DBesciak Nr 2 - Luty 2013

str 11DBeściak nr 2P O Z I O M O

3. osoba ceniona jako uczestnik ekipy rządowej5. jego źródłem jest Konstytucja, ustawy, umowy

międzynarodowe oraz rozporządzenia8. obowiazkowa lub fakultatywna. W odróżnieniu

od referendum jej wyniki nie są wiążące dla władzy10. lokowanie na stanowiska15. rózne struktury, w ramach których przebiega

życie polityczne społeczeństwa17. coś, co powinno poprzedzać referendum19. jest nią zmiana systemu sprawowania władzy

aby obywatele podejmowali najważniejsze decyzje.21 . ordynacja wyborcza zapewniająca niemożność

odsunięcia partii od władzy22. osoba lub organizacja przewodząca, stojąca na

czele grupy23. z angielska recall, tę możliwość DB zapewni

obywatelom wobec posłów i urzędników państwowych25. dokument ideowy partii26. . . . systemu politycznego z przedstawicielskiego

na bezpośredni27. system, jedna z trzech kategorii systemów w

politologii obok politycznych i wyborczych28. sa nieuniknione zarówno w sferze społecznej

tak i gospodarczej29. są mniejsze i większe, jest ich kilkaset w Polsce30. podejmują działania wywierające nacisk na

polityczne organy państwa

P I O O W O

1 . polityczna lub po prostu alternatywa wyboru2. wg dowcipu - do spełnienia po stu latach4. jedna ze stron lub zestaw obowiązujacych

zasad przynależnych godności ludzkiej6. idee, wyobrażenia na dany temat, sąd o czymś

lub punkt widzenia7. głosowanie ludności w sprawie przynależności

terytorialnej9. to, czego tak bardzo brakuje a co partia DB

chce zapewnić obywatelom11 . Jedyna w Polsce partia, która nie jest oparta o

jednostkę i nie dąży do utworzenia rządu złożonegoze swych członków

12. państwo, w którym głosowania odbywaja sieelekrtonicznie

1 3. Konstytucyjny, którego zniesienie postulujepartia DB

14. metody którymi posługuje się władca wstosunku do ludności państwa

16. każdy sie liczy i każdy liczy nań18. bariera utrudniająca dotychczas bezposredni

wpływ przez referendum20. obywatelskie - ustawodawcze – elementy

demokracji bezpośredniej24. wyborcze, rejony wyznaczone w ordynacji

wyborczej

Niektóre synonimy:Debatowanie, namysł; kon-

templacja, rozmyślanie, roztrząsa-nie, rozpamiętywanie, rozważanienaradzanie się, zastanawianie się.

Deliberacja to konfrontowaniei rozważanie z innymi własnychpoglądów.

Psychologia rozróżnia też deli-berację jako taki właśnie proces zsobą samym, który to proces od-powiada za kształtowanie iewolucję osobowości.

• publiczny proces komunikacjizorientowany na poszukiwanieodpowiednich argumentów prze-mawiających za określonymi oce-nami i rozwiązaniami omawianychkwestii,

• dyskusja dążąca do wypraco-wania konsensusu,

• debata, jako centralney ele-ment demokracji bezpośredniej .

• perswazja – używanie otwar-tych argumentów. Perswazję nale-ży rozumieć jako działanie niemające nic wspólnego z manipu-lacją, która używa niejawnychtechnik wywierania wpływu,

• interakcja dopuszczającamożliwość zmiany opinie i prefe-rencji jej uczestników.

Demokracja deliberacyjna todemokracja „ucząca się”. Procesdeliberacji pozwala na poszuki-wanie nowych rozwiązań, samo-edukację i zmianę postaw.

Przykłady historyczne: greckiepolis, republika rzymska, średnio-wieczne i nowożytne republikimiejskie, XIX wieczne obywatel-skie państwa prawne; ustrójRzeczpospolitej Szlacheckiej wXVI w.

Piotr Mądry

­ ł a m i e m y s o b i e . . . i i d z i e m y p o r o z u m d o g ł o w y ­

Wiele się mówi ostatnio o ję-zyku polityczno medialnej debaty.Dobrą intuicją jest odczucie nie-nawiści w tej debacie, jednakbłędnie przypisujemy je mowie,zamiast przypisać je ludziom. Touczucia ludzi wywołują pewiensposób wyrażania się. Jeśli czująnienawiść – wyrażają to w swoichwypowiedziach, tak, czy inaczej jeformułując. Rozróżnienie jest sub-telne i może nie istotne, ale poma-ga zrozumieć sam mechanizm.Najpierw reagujemy na środowi-sko, potem komunikujemy oswoich reakcjach przy pomocykomunikatów werbalnych. O ja-kości - formie i treści komunikatu- decydują świadomość i umiejęt-

ności. Tak zwany całokształt. Otym co człowiek czuje, jak odbierabodźce środowiska, decydują wła-ściwości psychologiczne, wiedza ośrodowisku, umiejętność radzeniasobie ze stresem, z frustracją.Bodźce zrozumiane, nie zagrażają-ce, odbieramy spokojniej , nowe igroźne przyjmujemy ze strachem,gniewem, z frustracją. Język totylko narzędzie. Porównaj dwa ko-munikaty: 1 . „Jest we mnie wielegniewu, gdy myślę, o tym jak todziała. Chcę to zmienić.” 2. „Nale-żało by to spalić. Dość! ”

Jak sądzisz, który z nich mawiększy wpływ na rzeczywistązmianę złej sytuacji?

Wybór, jak się zdaje, nie jestsprawą trywialną.

KrzysztofRatman

Patrząc w skali globalnej po-przez okno Internetu, gazet, tele-wizji i innych mediów, odnieśćmożna wrażenie, że cywilizowanyświat będzie się dalej pogrążał wkryzysie, który czasem wydaje siębyć jak UFO – każdy o nim mówii pisze, a jednak ludzie mają co dogarnka włożyć i żyją w miarę do-statnio.

Z drugiej jednak strony tenkryzys realnie odbija się na go-spodarce USA i europejskichpaństw i mimo że to „UFO”, dlawielu komentatorów, szczególnieopcji rządzącej w Polsce do nie-dawna było tylko wytworem opo-zycyjnej propagandy, lub czymś,co przecież nam absolutnie nie za-graża, teraz okazuje się, że corazbardziej realnie zagraża… portfe-lom wyborców.

Zza kanału La Manche płynągroźby, że Wielka Brytania wy-

stąpi z Unii Europejskiej… szczu-ry też, jako istoty w świecie zwie-rząt wykazujące sporą inteligencję,uciekają z tonącego okrętu.

Wobec tego niemiecka żelaznadama dwoi się i troi, żeby Brytyj-czyków odwieść od tego pomysłu.

W USA coraz większa bieda -na przykład miasto Detroit, nie-gdyś potęga przemysłu samocho-dowego, teraz popada w corazwiększą ruinę i anarchię.

Coraz częściej też słyszymy onowych masakrach z użyciembroni palnej , więc Barack Obamapróbuje Amerykanom odebraćprawo do jej posiadania.

Na Bliskim Wschodzie jakzwykle niespokojnie, Izrael chceatakować Iran, w Syrii co się dzie-je, wiedzą tylko służby specjalne,dalej na wschód Korea Północnarozwija program nuklearny i przy-gotowuje nowe rakiety, Chiny

kłócą się z Japonią. W AfryceFrancja przypomniała sobie oswoich dawnych koloniach, boprzecież Al Kaida musi znowuatakować, a za naszą wschodniągranicą Rosja z Białorusią przygo-towują następne wielkie manewrywojskowe…

Wiele wskazuje na to, że wskali świata, szykują się jakieś narazie bliżej nie określone zmiany,ponieważ robi się wokół corazbardziej nerwowo.

Nasze władze jak widać, teżcoraz bardziej nerwowe, bo chybazdały sobie sprawę, że źródełkokasy z Brukseli wysycha, i z prze-powiadanych miliardów nic niebędzie, bo coraz chętniej tną co sięda i sięgają do naszych portfeli.

Atakują więc kierowców foto-radarami, tną w służbie zdrowia,tną na kolei i po kolei tną co igdzie się da. Wygląda to, jakby wpanice tonąc, rządzący chwytalisię brzytwy.

W Sejmie bezsilna opozycja,walcząca o własne przetrwanie,jak sarenka w potrzasku, nie zo-stawia suchej nitki na koalicj i rzą-dzącej , tylko że jak widać poostatnim votum nieufności do mi-nistra zdrowia, ten ostatni ma siędobrze i rządzący nic mu zrobićnie dadzą, bo przecież przeprowa-dza konieczne reformy, a te musząkosztować. Dlaczego jednak kosz-tują tylko wyborców, kiedy tym-czasem posłowie podwyższająsobie uposażenie? Inne oświe-cone frakcje w Sejmie, zajmują sięjak zwykle „istotnymi sprawami”,takimi jak legalność jarania blan-tów i tego, czy facet z facetem, lubkobieta z kobietą mogą w łóżkurobić co chcą.

Na kolei strajk, ale niesłuszny,nielegalny i „nieadekwatny do po-stulatów związkowców, bo nie-ludzko odbijający się napasażerach”.

Można by tak mnożyć i mno-żyć, przykłady na to, że rządzący iposłowie mają się dobrze, a społe-czeństwo coraz gorzej i to zarów-no w Polsce, jak i w skaliglobalnej .

Zima sobie trwa, ale w końcuminie i wszystko zacznie odma-rzać. Ludzki gniew też w końcu zoków puści. Zresztą zalążki spo-łecznego gniewu już jak pokazalikolejarze „odmarzają”. Rodzi siępytanie - Jak długo jeszcze?

Jak długo, ludzie dadzą radę nato wszystko patrzeć, i jak długopozwolą politykom grzebać wswoich portfelach, zanim im pusz-czą nerwy?

Jak długo jeszcze władza bę-dzie arogancko lekceważyła swo-ich wyborców i jaka opcjazwycięży?

Droga zmiany systemowej,poprzez działania takie, jakie po-dejmuje Demokracja Bezpośred-nia, czy Paweł Kukiz inne grupyludzi, którzy nieco przejrzeli naoczy, czy też w 2013 roku pojawisię więcej Brunonów K., a prowo-kacja dziennikarska z bombą wSejmie, znajdzie swoje realneurzeczywistnienie?

Obyśmy w 2013 roku nie mu-sieli oglądać scen jak z horroru izwyciężyła opcja działań umiar-kowanych. Tyle tylko, że rodzi sięw głowie taka obawa i smutna re-fleksja iż dla niektórych … ła-twiejsze może być użycie TNT,niż z betonem rozmowa?

Artur Marach

Page 12: DBesciak Nr 2 - Luty 2013

Z a p r a s z a m y d o p r z e c z y t a n i a n a s t ę p n e g o n u m e r u !

Spotkałam dawno nie widzia-nych Zdzicha lat 48 oraz Marysialat 53. Wydawali się być w dobrejkondycji i zdrowiu. Trochę oba-wiałam się o naszych dzielnico-wych bezdomnych, w końcu przezponad 2 tygodnie panowały siar-czyste mrozy, a oni znikli z hory-zontu. Władek lat 96 straszyłmnie, że dopiero na późną wiosnęodnajdą się dwa sine ciała nad-szarpnięte przez łakome owady igryzonie. Ja jednak wierzyłam wwitalność Zdziśka i Marysia.

I oto ich spotkałam. Odżywio-nych, wypoczętych i uśmiechnię-tych.

– Jak zima? – spytałam z cie-kawością.

– Pod palmami – odpowiedziałZdziś, a Maryś wybuchnął zdro-wym i szczerym śmiechem.

– Byliście na Kanarach? –

zdziwiłam się. – Wyjechaliście naMaderę? Udaliście się do SierraLeone?

– Sierra Leone? Nas nie intere-sują wojaże po najbiedniejszychkrajach świata. I mimo, że to krajbyłych niewolników, co niby zga-dza się z naszym światopoglądem– uznał Maryś – to staramy sięunikać kosztów podróży.

– Pewnie zadekowaliście się najakimś statku – domyśliłam się. –Mieliście szczęście, że nie mieli-ście Włocha za kapitana.

– Nie ruszyliśmy się z miasta –wyjaśnił Zdzisiek.

– To niemożliwe! Prezydentnie wpuszcza bezdomnych na po-siedzenia rady miasta – zaopono-wałam. – Chyba nie ma więcej takgorących miejsc w Poznaniu.

– Jest! – zaprzeczył Maryś.Spojrzałam na nich z powąt-

piewaniem. Jednakże duma i za-

Blog Adeli: www.protestadeli.blogspot.com

Żle to policzyłeś!Wszystko dobrze.. .

Nooo.. Tak.. .Jednak dobrze to

policzyliśmy!

Zawarte w tytule artykułuokreślenie doskonale oddaje toczym w istocie jest procedura po-wszechnych prawyborów.

O "demokratyzacji demokra-cj i" wspomina "Przewodnik poDemokracji Bezpośredniej", pu-blikacja IRI (Initiative and Refe-rendum Institute) - największegothink tanku demokracji bezpo-średniej w Europie.

Takiej właśnie misj i, demo-kratyzacji demokracji w Polsce,podjęła się nowa organizacja poli-tyczna Demokracja Bezpośrednia.

Zbliżające się wybory uzupeł-niające do Senatu RP w Rybniku iMikołowie stanowią świetną oka-zję, by pokazać Polakom, że"można inaczej".

Spójrzmy na nasz ustrój od1989 roku. Jeśli przyjąć założenie,że demokracja - nawet ta przed-

stawicielska - to system politycznygdzie każdy obywatel ma równemożliwości by wziąć udział w wy-borach powszechnych, to obecnysystem w Polsce absolutnie nie za-sługuje na miano demokracji.

Członkowie partii,którzy skutecznie zabie-gają o względy osób de-cyzyjnych w swoichugrupowaniach, majądużo łatwiej i stanowiąco najmniej 95% parla-mentu.

Efektem obecnych procedurjest tak naprawdę brak możliwościwyboru po stronie obywateli.

Podobno mamy prawo wyboru,ale wybierać możemy jedynie

spośród kandydatów, których wy-stawią partie polityczne. Na niko-go innego głosu oddać niemożemy. To tak jak gdyby ktośnam powiedział, że możemy po-malować nasze domy na dowolny

dowolenie, które przebijały na ichoblicza zadawały kłam moimprzypuszczeniom.

– Mówcie! – zażądałam.– Spędziliśmy ostatnie 20 dni

w Palmiarni.– To niemożliwe! Ochrona

przepędza śmierdzących bieda-ków.

– Zakopaliśmy się pod palmą.– To niemożliwe. Przy tempe-

raturze panującej w palamiarni ro-baki by się dobrały do waszegotyłka.

– Nie pogardzaliśmy białkiem– przyznał się Maryś. – Jednaknajlepsza wyżerka zaczynała siępo zmroku. I to nas wydało.

– Zjedliśmy za dużo pomarań-czy i ananasów. Ochronie to pod-padło i w końcu się do nasdogrzebali.

Okazałam bezdomnym współ-czucie, a potem pogratulowałampomysłu. A w ogóle to byłamdumna, że w moim rodzinnymmieście można zimę spędzić podpalmami.

Adela.

kolor, jednak w sklepach odgórnienakazał pozostawić farbę jednegokoloru.

Taki "wybór" jest jedynie ilu-zją. De facto nadal władzę utrzy-mują partyjni liderzy, bo to onidecydują jakie nazwiska zobaczy-my na listach.

Istnieją dwie metody na roz-wiązanie wspomnianego proble-mu. W Szwajcarii na poziomiepaństwowym zastosowano demo-krację bezpośrednią, a zatemumniejszono rolę polityków wprocesie decyzyjnym.

Umniejszono do tego stopnia,że w wyborach powszechnychbierze udział 20% Szwajcarów,natomiast frekwencja ogólnokra-jowych referendów waha się od 40do 50%. To niezbicie dowodzi jakmałą rolę pełnią w tym systemiepolitycy.

Natomiast w systemach parla-mentarnych, zwłaszcza na etapieprzejściowym, stosuje się dla wy-łonienia kandydatów przed wybo-rami instytucję tzw. prawyborów.Ponieważ formacja

Demokracja Bezpośrednia jakojedną z metod reformy ustrojowejzakłada wprowadzenie bezpośred-nich demokratów do Sejmu i Se-natu zdecydowaliśmy się podczasprocedury wyborczej na to drugierozwiązanie.

21 kwietnia odbędą się wokręgu nr 73 wybory uzupełniają-ce do Senatu.

Demokracja Bezpośredniazdecydowała, że zamiast "przyno-sić w teczce swojego człowieka"jak robią inne partie polityczne wPolsce, wyłoni kandydata Komite-tu Wyborczego w drodze po-wszechnych prawyborów wśródwszystkich obywateli.

Na stronie senator.db.org.plkażdy obywatel RP może zgłosićswojego kandydata, a najlepszegokandydata wyłonią mieszkańcyRybnika oraz Mikołowa idąc dourn 6 marca.

Z dużym prawdopodobień-stwem możliwe będzie także od-danie głosu przez Internet.

Historia najsłynniejszych pra-wyborów świata - czyli amerykań-skich - zaczyna się całkiemniedawno bo ok. 1 968 roku.

Do tego czasu o kandydatachstartujących z poparcia partii de-

cydowali w USA delegaci w dro-dze porozumienia (czyli tzw. "de-al").

Była to więc procedura i takznacznie demokratyczniejsza niżto co obecnie obserwujemy w pol-skiej polityce gdzie listy układająkilkuosobowe zarządy, a akceptująkrajowe komitety wyborcze.

W latach 70-tych większośćStanów przyjęła rozwiązanie PartiiDemokratów, która dokonała re-wizji swoich metod wyborczych.Do przełomu konieczne były na-pięcia wewnętrzne związane z za-angażowaniem USA w wojnę wWietnamie.

Rewolucja Demokratów pole-gała oczywiście na oddaniu wią-żącego głosu w prawyborachbezpartyjnym sympatykom, a nietylko członkom partii.

Szybko rozwiązanie to przyjęlitakże Republikanie, a w końcu zo-stało zaimplementowane w ame-rykańskim systemie prawnym.

Od kilku lat podobnie proce-dura prawyborcza przebiega weFrancji, gdzie kandydata na pre-zydenta Partii Socjalistycznejwskazać może tak naprawdę każdymieszkaniec Francji. Na tę chwilędotyczy to tylko jednej partii.

Jak widać, choć prawdziweprawybory w Polsce wydają sięrzeczą niemożliwą, w wielu de-mokracjach parlamentarnychświata uchodzą za codzienność.Piszę: "prawdziwe prawybory",gdyż w 2009 roku media wieleczasu antenowego poświęciły tzw."prawyborom" wśród członkówPO, którzy wybierali w drodzegłosowania kandydata na prezy-denta RP.

Nie były to jednak tak napraw-dę prawybory - nadal partyjni wy-bierali partyjnego kandydata, z tąróżnicą, że nie robił tego zarządpartii, a jej członkowie - niczym wUSA do 1968 roku.

Prawdziwe prawybory stano-wią jednak wybór powszechny -czyli przeprowadzony wśród bez-partyjnych obywateli.

Innym przykładem prawybor-czej procedury są prawyboryprzeprowadzane we Wrześni. Mato jednak charakter bardziej son-dażu niż wiążącego dla kogokol-wiek wyboru.

To pokazuje jak wiele mamyjeszcze do zrobienia w Polsce wkwestii "demokratyzacji demokra-cj i".

Zapraszamy wszystkich oby-wateli RP do wskazania na stroniesenator.db.org.pl kto powinienkandydować z poparcia DB doSenatu w okręgu Rybnik-Miko-łów.

O osobie kandydata zadecydu-ją przy urnach Rybniczanie 6-gomarca w godzinach 12.00 do18.00.

Napiszcie razem znami nowy rozdziałpolskiej demokracji!

Adam Kotucha