GOŁĘBNIK #2 LUTY 2013
-
Upload
golebnik-57 -
Category
Documents
-
view
225 -
download
0
description
Transcript of GOŁĘBNIK #2 LUTY 2013
Styczeń i luty to intensywny i pracowity dla studentów czas zdobywania zaliczeń i zdawania egzaminów. W tym okresie nasza redakcja pracowała cały czas nad kolejnym numerem „Gołębnika”. I oto jest! W lutowym wydaniu możecie przeczytać nowe wiersze, esej i artykuły, a także relację z Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Boska Komedia oraz spotkania z Adamem Zagajewskim, które odbyło się w Auli Collegium Novum naszej Uczelni. Dziękujemy wszystkim autorom, którzy nadesłali swoje teksty. To dzięki Wam powstają kolejne numery naszego wydziałowego czasopisma. Cały czas także zachęcamy do przesyłania nowych. Kwiecień coraz bliżej, a wraz z nim kolejny „Gołębnik”. Tym wszystkim, którzy z sukcesem zakończyli sesję, gratulujemy! A tym, dla których wciąż trwa, życzymy powodzenia!
Agnieszka Dybaś
Szefowa redakcji czasopisma „Gołębnik”
04. POEZJA: MAGDALENA SANDRA MILEWSKA 06. POEZJA: ANONIM 08. POEZJA: ANONIM 10. Z ROZWAŻAŃ NAD PAPIEROSEM: JAGODA M.
GORZKA PRAWDA O MIŁOŚCI 14. RAFAŁ SOWIŃSKI
NIEBO W KOLORZE SIARKI 20. RECENZJA: OLGA STELIGA
OBSOLETKI – BADANIE MECHANIZMÓW PAMIĘCI JAKO SPOSÓB UPRAWIANIA MIŁOŚCI
26. MARTYNA DZIUBAŁTOWSKA
POETA Z MILANÓWKA JEST NIEOBECNY 36. AGNIESZKA WESOŁOWSKA
BOSKA KOMEDIA 2012
38. AGNIESZKA DYBAŚ OKO W OKO Z ZAGAJEWSKIM
40. KATARZYNA PŁACHTA POLONIŚCI SCHRONISKOM
42. DRUGIE ŻYCIE KSIĄŻKI W GOŁĘBNIKU 46. INTERTEKSTUALNY KONKURS FOTOGRAFICZNY STUDENTÓW
WYDZIAŁU POLONISTYKI UJ – IKON 2012/2013 50. WYDARZENIA PRZYSZŁE 52. FOTO: MACIEJ CHOCHÓŁ: ECHOES 62. BONUS NA KULTURĘ: RADIOWO O KULTURZE
Magdalena Milewska (ur. 1991) – studentka
III roku komparatystyki. Interesuje się
psychologią, etyką, literaturą faktu i teatrem
absurdu. Jej ukochanym pisarzem jest
niezmiennie Witold Gombrowicz.
W wolnych chwilach rysuje.
Magdalena Sandra Milewska
***
Czyste „ja”
abstrakcja
od samego rana
do zachodu słońca
szukanie kolana
co by się nie rozlecieć do końca
na strzępki
kawałki
mielone zapałki
w popielniczce niedopałki
Już nie palę.
Autorka – studentka I roku komparatystyki.
Lubi poezję (Herbert, Kamieńska,
Twardowski, ostatnio Miłobędzka), prozę
poetycką, muzykę, dźwięk gitary, herbatę
z cytryną. W wolnych chwilach stara
się robić wszystko to, co lubi.
Ostatni rok dużo zmienił. Teraz może
śmiało napisać, że zajmuje
się poszukiwaniem swojej drogi i próbuje
się nie zgubić.
***
widzę was
ściśniętych w gałgankowych wymiętych pościelach
uciekacie w sen przed fanfarami głośnych petard
w mieszkaniach (trzy metry na cztery)
obściskujecie się w swoich odświętnych obcisłych strojach
sale lokalnych strażnic zaczynają wypełniać się zapachem
waszych pocących się ciał
nad głowami latają strzępki papierowych wstążek
poplątanych jak wasze niezdarne nogi w muzycznym korowodzie
chocholego tańca
niebo dziś oddycha siarką
a w powietrzu unosi się dźwięk tłuczonych kieliszków
kolejny rok jest jak następujące po sobie
zamykanie drzwi a otwieranie okna
przez które trudniej wejść ale łatwiej wyskoczyć
( pozorne wyjście w sytuacji nadlęku o niewydolności życia )
tykanie zegara zwiastującego nieuchronny koniec
podwójnie dziesiątego roku z rzędu
to wasza rocznica- twoja i tego odchodzącego
jutro rano obudzi cię nowe-stare nadchodzące
lepiej napij się wina
by rano otworzyć na nowo powieki
Sylwester 2012/13
Autorka – studiuje polonistykę,
ma drugi krzyżyk na karku
(rocznik '92), narkotyzuje
się muzyką i nieskończonym
procesem mielenia swoich uczuć
chowanych głęboko w sobie.
W nieparzyste dni tygodnia bawi
się w pirata, dryfując
po bezkresnych oceanach,
w parzyste staje się gwiazdą
rocka.
***
Zdrapuję z łona niepoczęty płód
Ścieram z piersi niewybrzmiałą rozkosz
Zakleszczam struny by nie powiedziały kocham
Zaciskam dłoń przed błagającym dotykiem
Zamykam powieki przed wyczekującym spojrzeniem
Wciskam niewspomnienia do ostygłej pozaświadomości
Jak dobrze że Cię nie było
Jak dobrze
31.12.2012
JAGODA M.
Z ROZWAŻAŃ
NAD PAPIEROSEM:
GORZKA PRAWDA O MIŁOŚCI
W miłość już nie wierzę. Nie wierzę, odkąd
wiem, jak łatwo, a jednocześnie doskonale
można ją imitować. Można w miłość
uwierzyć tak głęboko, że staje się ona
prawdą, która dyryguje naszym życiem.
Można tak misternie utkać miłość, i choć
wymaga to precyzji i skupienia, bo kon-
strukcja jest ważka i nie cierpi niedbalstwa,
to da się. Można uwierzyć na wskroś, można
żyć taką właśnie wymyśloną miłością
i nadawać jej rytm przez wiarę. Wystarczy
wiara. Nie ma szans w tej batalii, nawet
miłość prawdziwa, która nagle przychodzi
i wydawać by się mogło, że rozgromi te niby-
miłostki, te koła ratunkowe, kajuty
bezpieczeństwa, kamizelki ratunkowe,
zapasowe koła i hamulce awaryjne –
miłości, w które wchodzimy z impetem,
rzucamy się na główkę, byleby mieć do kogo
napisać krótki telefoniczny liścik w środku
smutnej nocy. Nie ma szans, bo nie wymaga
wiary – po prostu jest. W świecie, w którym
wszystko pędzi na złamanie karku, rzeczy,
które przychodzą z niewiadomego źródła
i trwają wbrew logice, i nieraz, przyzwoitości,
miłość, która nie ma żadnych podstaw
naukowych, praktycznych czy ekono-
micznych, jest tworem zbyt przerażającym,
żeby się go trzymać, żeby dać mu szansę,
żeby pozwolić mu wejść sobie na głowę
czy serce.
Co innego miłość, która ma pod-
stawę w rachunkach telefonicznych,
w opłacie za czynsz, w topografii miasta,
w stosunkach międzyludzkich, w warstwach
społecznych.
Muzyka rozrywkowa [...] dopełnia dzieła wpędzania
ludzi w milczenie, zabicia mowy jako ekspresji,
uniemożliwienia wszelkiego porozumienia. Rozsiada się w
pustkach ciszy, które rozwierają się między ludźmi
udręczonymi przez trwogę, mozół i pragnących
pouczenia. [...] Staje się tłem, które wypełnia wszystko. Jeśli
nikt już nie może mówić, nikt tez nie może słuchać. [...]
Dzisiaj całe społeczeństwo wydane zostaje na pastwę
banału.
Theodor Adorno
Co innego miłość, której sens można
i trzeba sobie co jakiś czas jasno tłumaczyć
– taka dzisiaj, pełna dowodów na swoje
istnienie – taka miłość ma sens. Po co komu
miłość, która tego sensu nie posiada? Po co
komu taka, o którą trzeba walczyć? Czy to
nie przerażające – być w czymś, co się nie
do końca rozumie? Znacznie łatwiej jest być
z kimś, wiedząc dlaczego się jest – bo tak
wypada, bo tak jest lepiej, bo właściwie
pasujemy do siebie, bo mamy wspólnych
znajomych. W taką miłość można
bezpiecznie uwierzyć.
Miłości można też się bać. Można
bać się miłości prawdziwej tak bardzo,
że w opozycji do niej tworzy się miłość
obronną i w nią również pokłada się wiarę
i niepodważalne dowody na jej istnienie
i sens. Jest nieco mniej trwała niż
ta z pierwszego akapitu, bo ta na karku
bez przerwy czuje oddech tej mniej
doskonałej, bo prawdziwej, a więc
nie popartej sensem, miłości. Sens może
być wyznacznikiem, ale nie musi, jest tyle
innych zamienników, że trzymanie
się kurczowo sensu nie jest konieczne. Jeśli
głęboko zakorzenione przekonanie o istnie-
niu miłości nie wystarczą, z pomocą
przychodzi matematyka – sensem może
stać się odległość, wydatki czy wygoda;
desperacja popychać nas może w rożne
miejsca i okoliczności.
Prawdziwa miłość nie zna tego
rodzaju desperacji, dlatego nie zawsze trwa
– jest przecież pozbawiona fundamentów,
oparta jedynie na przeczuciu i uczuciu,
a gdzie byśmy teraz byli gdyby tylko takie
pobudki kierowały naszym życiem. Liczby
w kanon porządku i trwałości wpisują
się lepiej, w końcu to one doprowadziły
do punktu, w którym jesteśmy i w którym
miłość to już nie tylko uczucie, ba, gdzie
miłość to właściwie nie uczucie, a rzecz,
a może i w niektórych przypadkach
przyjemność, której można się nauczyć.
Wróćmy jeszcze do wiary, bo może
to być nieco mylące stwierdzenie – nie
chodzi tutaj oczywiście o wiarę, jaką
chrześcijanie wykazują w kwestii istnienia
Boga. W końcu taka wiara zdecydowanie
bardziej wpasowuje się w schemat miłości
prawdziwej – jako wiara w coś, co
nie istnieje, albo czego istnienie nie jest
i w żaden sposób nie może zostać
potwierdzone. Chodzi o wiarę, że to
co robimy, by nadać naszej miłości wyżej
opisywany sens – chodzi w wiarę o to,
że te wspólne rachunki mają sens, że one
wystarczą, by zasypiać obok siebie
co wieczór, a co rano z uśmiechem mówić
„Dzień dobry” i parzyć świeżą kawę. Chodzi
o wiarę tak naprawdę nie do końca w samą
miłość, a raczej w siebie, we własne siły
i możliwości – że się uda, że naprawdę
najważniejsza jest odległość dwóch
partnerów, że im bliżej, tym łatwiej, że tym
mocniej się kogoś kocha im bliżej
on mieszka, im krócej stoi się w korkach,
by się do tego kogoś dostać, im niższe
piętro wybieramy w windzie.
Jeśli zaczynasz się zastanawiać, gdzie
właściwie chodzi o miłość, a gdzie o miłość
prawdziwą i która jest która, i myślisz sobie
– autorka felietonu już sama się gubi,
bo to wszystko tak mocno się przenika,
że nie da się postawić wyraźnej granicy, albo
– co gorsza – że autorka sama nie wierzy
w to co pisze, dlatego tak łatwo o błąd w tym
toku myślenia – mylisz się. „Można w miłość
uwierzyć tak głęboko, że staje się ona
prawdą, która dyryguje naszym życiem.”
może właśnie uwierzyłeś, zobacz, jakie
to proste się pogubić.
JAGODA M. - ’91, studentka III roku
kulturoznawstwa na Uniwersytecie
Jagiellońskim. Swoje teksty upycha
głównie w elektronicznej szufladzie –
folderze Bez nazwy. Pisze, bo nie lubi
mówić.
RAFAŁ SOWIŃSKI
NIEBO W KOLORZE SIARKI
- W moim pudełku z pamiątkami wciąż leży
list, który kiedyś do mnie napisała. Od czasu
włożenia nie wyjąłem go stamtąd ani razu.
Teraz to pudełko służy mi do przecho-
wywania zielska i kondomów – powiedział
i wziął łyk z butelki.
Uśmiechnąłem się. No cóż, trafna
metafora naszej obecnej sytuacji. Gdzie
się podziały nasze niewinne i czyste (choć
bardzo wtedy chcieliśmy przejść do tych
mniej czystych) stany zakochania? Gdzie
te wiosny, gdy biegało się z winem
po ruinach zamków, skałkach, parkach
i lasach? Gdzie te serca wyskakujące
z piersi i dłonie nieśmiało za piersi łapiące?
Gdzie to niedowierzanie że to się dzieje
naprawdę? Gdzie te dziewczęta, za które
można by zabić, z którymi chciało
się przeżyć całe życie? Gdzie nasze
siedemnaście lat i legitymacje szkolne
zamiast dowodów osobistych?
I teraz siedzimy tutaj, ciągniemy z gwinta
wino za 3,97. Tak trochę w ramach
wskrzeszania dawnych lat. Dwóch kumpli,
tani alkohol, wspomnienia. Udajemy
że w ciągu ostatnich paru lat nic
się nie zmieniło. Gównianie nam to wy-
chodzi. Wino nam nie smakuje, przecież
teraz pijemy tylko piwo i to możliwie
wyszukane, niepasteryzowane, niefiltrowane
czy inne tam burżujskie wynalazki.
Ze starych nawyków zostało nam tylko owo
siedzenie w plenerze. Ale wracamy
do korzeni, kurwa mać, więc raz po raz,
krzywiąc się, przełykamy ten nasz siar-
czanowy nektar, echo z troszkę innych
czasów.
Niedaleko przetłukł się pociąg – stały
obrazek z naszych plenerowych posiedzeń.
- Tory kolejowe jako metafora życia. Niby
gdzieś tam po drodze są jakieś zwrotnice,
ale zasadniczo cały czas się jedzie jak tor
karze. No ale jednak te punkty zwrotne
są istotne. Też tak masz, że zastanawiasz
się, co by było, gdyby było? Gdzie byłbyś
teraz, gdybyś kiedyś tam wybrał inaczej? –
zapytałem.
- Tutaj byłbym. Pilibyśmy to wino. Chuja by
się zmieniło.
- No ale może był kiedyś moment – o którym
nawet nie wiesz – że mogłeś wybrać inaczej
i ta inna decyzja byłaby lepsza. Taka,
że teraz byłbyś szczęśliwszy. Nie wiem.
Nieważne. Powiedz mi coś optymi-
stycznego.
- Myślałem ostatnio o samobójstwie.
Zaśmiałem się. Umiał mnie skurczybyk
rozbawić jak nikt. Wiedziałem, że specjalnie
kreował taką pozę nieporadności,
beznadziejności i ogólnej życiowej chujni.
Był w tym po prostu artystą.
- Każdy czasem myśli. Wierzący, tak
naprawdę wierzący, chyba rzadziej.
Zapadła cisza. Delektowałem się nią,
jesiennym krajobrazem i słodko-siarkowym
posmakiem na języku. Pamiętam wcale
nie tak odległe czasy, kiedy było inaczej.
Kiedy też tu siedzieliśmy, też żłopaliśmy ten
wykwintny trunek, ale obok nas siedziała
cała Ekipa. Przez Ekipę przewijało się wielu
ludzi, nigdy nie miała ona określonej granicy.
Trafiło się paru trochę mniej lub bardziej
zapijaczonych osobników, kilka mniej
lub bardziej uroczych dziewcząt, różne
przybłędy witane z różnym entuzjazmem.
Niektórzy zostawali na dłużej, wpisując
się w Ekipę na stałe, inni pozostawali tylko
jednorazowym kontaktem, mało znaczącym
wspomnieniem. Nigdy nie powiedzielibyśmy,
że uważamy się za elitę czy coś w tym
guście. Ot, zwykła grupa znajomych,
od czasu do czasu pijąca sobie na takiej czy
innej podmiejskiej łące. A jednak w jakiś
sposób byliśmy lepsi od innych ekip,
młodszych, takich pisanych małą literą.
Nasza Ekipa to było coś.
- Wiesz, ona wciąż mi się czasami śni.
Widmo sprzed lat. Kontaktu nie ma wcale,
nie widuję jej, staram się nie rozmyślać,
ale przychodzi czasem taka noc,
że ni z tego, ni owego się śni. I rano
się budzę i myślę – przyznałem się.
- Pewnie, że się nie da ot tak wymazać.
Zakończyć. Może człowiek naprawdę
zakochuje się tylko raz w życiu?
- Wówczas mielibyśmy przejebane.
Wino na szczęście się już prawie kończy.
W środku czuję nieco niezdrowe –
ale jednak całkiem miłe – ciepło. W sumie
nie jest tak źle. Nie mam raka, nie mam
AIDS, mam gdzie spać i fajną książkę
w łóżku. Mama zrobi kolację, zjem
ją i obejrzę jakiś film. Nie jest tak źle.
Ale wtedy zrobiło mi się jakoś smutno.
Kurwa, nie może tak być. Nie można
zapocić się w codzienności.
- Najwyższy czas z tym skończyć
z tym całym użalaniem się nad sobą.
Z tym masochistycznym papraniem
się w beznadziei, przywoływaniem wyidea-
lizowanych wspomnień i czekaniem
na nie wiadomo co. Koniec! Trzeba nauczyć
się czegoś nowego, nie wiem,
gry na gitarze, trzeba poznawać nowych
ludzi, nie przejmować się niczym, iść na
żywioł, odważnie! – wyrecytowałem.
Cisza.
- Idziemy na kebaba? – zapytał.
- No raczej.
Poszliśmy.
RAFAŁ SOWIŃSKI - student II roku
kulturoznawstwa na WH AGH. Lubi leżeć
na trawie i oglądać „Porę na przygodę!”
(ale nie jednocześnie). Beznadziejnie
zakochany w Tarnowie. W gruncie rzeczy
człowiek trochę weselszy, niż by się mogło
wydawać po lekturze jego tekstu.
OLGA STELIGA OBSOLETKI – BADANIE
MECHANIZMÓW PAMIĘCI JAKO SPOSÓB UPRAWIANIA MIŁOŚCI
Mieliśmy dzieci, ale to nie były dzieci,
to były buty na dzień
Nie zostawiam was, buty,
tylko idę przodem.1
O tomiku mikroopowiadań Justyny
Bargielskiej pt. Obsoletki można napisać
wiele oczywistości. Do książeczki tej przy-
pięto już wiele łatek, m.in. że jest to próba
radzenia sobie z traumą, że jest szokująca,
jedyna w swoim rodzaju itd. To wszystko
prawda i rzeczywiście, kiedy powierz-
chownie czyta się te opowiadania,
takie wnioski nasuwają się same. Bargielska
jednak chciała czegoś więcej. Oprócz
przelewania na karty książki swojego bólu,
uczuć, wcale nie tak łzawych i depresyjnych,
jak można byłoby się spodziewać, stara
się pokazać jak żyć pomimo tego,
co jej się wydarzyło.
Obsoletki są krótkimi impresjami
o tym, co spotkało autorkę i tym, co chce
ocalić od zapomnienia. Można by się po-
kusić nawet o stwierdzenie, że to coś
na kształt pamiętnika zapisywanego bez dat,
ale już po dacie jakże przełomowej –
po poronieniu Bargielskiej. Gravid obsoleta
to nic innego jak obumarła ciąża. Płód ginie
jeszcze wewnątrz macicy matki i stamtąd
albo zostanie sam wydalony, albo lekarz
będzie go musiał usunąć. Kim zatem
jest Obsoletka? Czy to kobieta, którą
właśnie spotkała taka tragedia?
Prawdopodobnie tak.
Tytuł w liczbie mnogiej może być
równocześnie adresem tych, do których
książka ta jest kierowana. Adresatkami
mogą być wszystkie Obsoletki, a nadawcą
jedna z nich, która już wie jak po tym żyć.
Zdziwić mogą się ci, którzy liczą
na to, że martwe dzieci to jedyny temat
poruszany w tekstach Bargielskiej.
Co więcej autorka wcale od niego
nie zaczyna, bo motyw ten pojawia
się dopiero po kilku początkowych
opowiadaniach. Pisze właściwie o wszystkim
po trochu, o swoich dzieciach, o mężu,
o matce, o znajomych, sąsiadach, a nawet
o kocie. Ból nie jest roztrząsany, on gdzieś
tam sobie egzystuje, może nie tak
już dotkliwy jak wcześniej, ale wciąż
istniejący. Bargielska pokazuje jak przeżyć
żałobę, która tak naprawdę nigdy
się nie kończy. Kobieta będzie pamiętać,
nigdy nie będzie w stanie odżałować
swojego dziecka, a ta rana wbrew pozorom
jest jej siłą, jest tym, co daje jej energię.
Inaczej jest u mężczyzn, starających
się przez nową dla nich sytuację przejść
jak najbezboleśniej, tak by nie marnować
energii.
Narratorem opowiadań jest
z pewnością matka, ale nie typowa
i stereotypowa „matka-polka”, tylko zwykła
kobieta-matka, którą z pewnością można
utożsamić z autorką Obsoletek. Pierwsze
opowiadanie dotyczy porodu opisanego
w sposób prawie że nonszalancki, a już
na pewno bezceremonialny. Czytelnika,
który jeszcze tak naprawdę nie zdaje sobie
sprawy z tego co czeka go przewracając
dalsze strony, właściwie zaczyna bawić ten
styl pisania, który jest czymś w rodzaju
przelewania na papier tekstu mówionego.
Zatem kiedy czytamy to pierwsze
opowiadanie, w głowie słyszymy słowa
wypowiadane przez kobietę, chcącą
zabawić nas swoją historią. Także kolejne
teksty niczym nas nie niepokoją,
ot historyjka o pomylonych przyciskach
w dziecięcej zabawce, czy o śmierci kota.
Układ opowiadań jest głęboko
przemyślany, bo właśnie to trzecie
wprowadza nas w tematykę śmierci, jego
celem jest oswojenie czytelnika
i przygotowanie na to, co będzie dalej.
Śmierć kota (o ile ktoś nie jest bardzo
przywiązany) zwykle nie jest przeżyciem
traumatycznym, jest to tak jakby pretekst,
początek do przejścia w inne, nieco mniej
przyjemne tematy. Akcja kolejnego
opowiadania rozgrywa się na cmentarzu,
główna bohaterka wraz z matką myją groby;
córka zadaje jej dość nietypowe pytanie:
- Mamo, a was gdzie pochować?2
W ten sposób Bargielska nie demonizuje
śmierci, która przestaje być rodzinnym
tematem tabu. Przecież równie dobrze
można byłoby zapytać: - A jak już umrzecie,
to gdzie chcecie leżeć? Zwykle dzieci
nie chcą myśleć o tym, że kiedyś ich rodzice
będą musieli odejść, a z kolei starsi ludzie
starają się odżegnywać myśl, że ich czas
kiedyś, może nawet niedługo, nadejdzie.
Autorka pokazuje, że śmierć istnieje, że jest
ona czymś niewidocznym, ale mate-
rializującym się i nie da się jej na dłuższą
metę odepchnąć. Gdy zostanie
ona oswojona, może przestanie być czymś
strasznym i stanie się zaakceptowaną
oczywistością. Nie próbuję powiedzieć,
że akceptacja ta łączy się z brakiem
tęsknoty i bólu, gdyż to zawsze będzie
towarzyszyć w naszej kulturze po stracie
bliskiej osoby. Po prostu śmierć w Polsce
jest czymś nieobłaskawionym.
Pierwszy raz tematyka śmierci
dziecka nie dotyczy bezpośrednio narratorki,
ale jej siostry, która także poroniła dziecko,
za co w pewien sposób została obwiniona
przez swojego ówczesnego chłopaka.
Wspomniane jest o tym jakby mimochodem;
opowiadanie to jest jakby pretekstem
do tego, co dopiero się wydarzy. Tematyka
śmierci dalej jest oswajana, ponieważ
później Bargielska mówi o pogrzebie
dalekiej krewnej, w którym uczestniczyła.
Nie skupia się na zachowaniu żałobników,
ani na swoich własnych uczuciach. Jest
gdzieś obok tego wszystkiego, mówi
o swoich przemyśleniach dotyczących
choćby organizacji pogrzebu i wypro-
wadzania zwłok. Ironicznie wyraża
się o stypie, którą określa jako tworzenie
kojących opowieści o zmarłym. Bargielska
nie ciągnie dalej tego tematu, ale być może
jej przemyślenia mogłyby iść w kierunku
przemyśleń nad postrzeganiem ludzi przed
śmiercią i po śmierci. Krewni zmarłego,
gdy on odejdzie, zwykle tworzą mity na jego
temat, starają się w pamięci zachować obraz
wyidealizowany, nie ten realny. Zastanawiam
się, czy to nie jest egoistyczne
zabezpieczenie siebie na przyszłość,
by po śmierci także mówiono o nas w ten
sam dobry sposób. W Polsce znane jest
powiedzenie, że nie należy mówić
źle o zmarłych, co jednak z tymi, o których
nic dobrego powiedzieć się nie da?
Najczęściej tworzy się o nich legendy
i właśnie w tym Bargielska dostrzega ironię.
Śmierć jako całokształt to tylko
początek, dalej autorka Obsoletek skupia
się na tej dla niej najważniejszej i osobistej
stracie jej nienarodzonego dziecka.
Opowiada m.in. o swoich snach, w których
śniła o tym, że jej dziecko urodzi się martwe.
Sednem całego zbioru mikroopowiadań jest
‘Jak myślałam, że co jest w słoiku?’. Ten
z pozoru naiwny tekst pisany jakby bez
większych emocji, trafia bezpośrednio
w środek wrażliwości każdej czytającej
go kobiety. Autorka pisze o tym,
jak dowiedziała się, że ‘przez jakiś czas była
grobem’3, dosłownie – ponieważ jej dziecko
umarło w jej ciele, a ona nosiła jego szczątki
w sobie, a także w przenośni – była grobem,
bo jej ciało było obudową dla żałoby, którą
nosiła w środku. Szokujący dla czytelnika
może być naturalizm, z jakim opisywany jest
zabieg wyjmowania szczątków dziecka
z matki i wkładania ich do słoika.
Opowiadanie to można określić, jako ‘pisane
pod wpływem szoku’, ponieważ jest to tylko
beznamiętna relacja z wydarzeń stworzona
jakby z lekkim zdziwieniem.
Bargielska po stracie dziecka, oprócz
tego że zachodzi w kolejną ciążę, wpada
w wir pracy. Zajmuje się domem, dziećmi,
a także stara się pomagać tym kobietom,
którym zdarzyło się to samo co jej. Nieco
dziwnym, a nawet ekscentrycznym zajęciem
jest fotografowanie zmarłych dzieci
pochodzących z różnych okresów życia
płodowego. Ich rodzice chcą mieć po nich
jakąś pamiątkę, chcą wyprawić im pogrzeb
i zaznaczyć wszystkim dookoła ich istnienie.
To, że dziecko miało jedynie dziewiętnaście
tygodni nie jest ważne, bo jest to jakiś
sposób radzenia sobie z zaistniałą sytuacją
zarówno tych bezimiennych rodziców,
jak i Bargielskiej.
Sposób autorki na poradzenie sobie
ze śmiercią swojego dziecka można tak
określić: im więcej śmierci wokół mnie, tym
bardziej jestem na nią odporna i tym
mniejsze robi ona na mnie wrażenie. Tezę
tę może potwierdzać kolejne zajęcie
narratorki, którym było ocenianie prac
w konkursie literackim o śmierci i żałobie.
Zdawać się może, że Bargielska jest
masochistką dostarczającą swojemu
mózgowi wiele różnych negatywnych
bodźców, które powinny pogrążyć
ją w depresji. Przypuszczalnie istnieje
jednak pewien limit bólu dla naszego
organizmu, a autorka Obsoletek postanowiła
się jak najczęściej szczepić. Sama
przyznaje, że te zdjęcia i ten ból to kicz.
Stwierdzenie to jest raczej przewrotne,
bo sama opowiada jak uczestniczyła
w spotkaniu rodziców, których dzieci zmarły
lub zostały poronione. Każdy rodzic miał
wypuścić, w zależności od płci dziecka,
niebieski lub różowy balonik.
Gdyby całą tę sytuację sobie wyobrazić,
to właśnie ona jawi się nam jako mocno
przerysowana i kiczowata. Wypuszczanie
balonów to też symbol pogodzenia
się z sytuacją i pozbyciem się emocji, co jest
oczywistym przekłamaniem. Każda z tych
matek wypuszczająca z rąk balon, w środku
siebie głośno szlocha. Bargielska nosi
w torbie niewielką laleczkę, która jest
proporcjonalna jeśli chodzi o wielkość do jej
poronionego dziecka. Ból trwa, co objawia
się w słowach:
- Chcę teraz spędzić tysiąc lat ze swoją
laleczką na dnie brudnej rzeki.4
Obsoletki są dowodem na to, że nie
ma takiej sytuacji, której człowiek nie jest
w stanie przetrwać. Organizm uruchamia
w sobie masę ochronnych procesów
mających przywrócić równowagę. Śmierć
dziecka mimo że dla kobiety jest końcem
świata, jest też początkiem nowego życia –
życia po stracie. Zbiór tych mini opowiadań
to nawet nie słowa przelane na papier,
to głos, ale już nie krzyk, kobiety, która
walczy o swój spokój ducha i o dalsze
normalne życie. Ma ona odwagę chcieć
kolejnego dziecka i nie bać się następnego
poronienia. To dowód, że miłość jest
silniejsza niż strach i ból. Obsoletki
to książeczka z pewnością zadziwiająca
i przejmująca, zmuszająca do postawienia
się w sytuacji autorki i zastanowienia
się, jaką drogę my byśmy wybrały. Historie
te z pewnością są mocno subiektywne
i pokazujące własną ścieżkę od ginekologa,
który wkłada dziecko do słoika,
do normalności. Mimo tego dwa razy bym
się zastanowiła, zanim wręczyłabym
tę książkę w prezencie kobiecie, która
poroniła. Nie wiem, jakiej reakcji mogłabym
się spodziewać, czy byłoby to ukojenie,
czy rwanie ze złością włosów i kartek
z książki.
1 J. Bargielska, Dwa fiaty, [w:] Dwa fiaty, Poznań
2009, s. 36. 2 J. Bargielska, Obsoletki, Wołowiec 2010, s. 12.
3 Tamże, s. 27.
4 Tamże, s. 57.
OLGA STELIGA-DYKAS – studentka II roku SUM. Interesuje się genealogią i socjolingwistyką, czyta, co lubi. Na co dzień udziela korepetycji i pisze artykuły dla dwóch portali internetowych.
MARTYNA DZIUBAŁTOWSKA
POETA Z MILANÓWKA
JEST NIEOBECNY
Poeta klasycznych form i wartości, odważny
i prześmiewczy historyk literatury
o urzekającym stylu, niestrudzony badacz
i piewca polskiego romantyzmu, jeden
z najważniejszych współczesnych literatów –
Jarosław Marek Rymkiewicz. Jego pozycja
na scenie literackiej i kulturalnej jest mocno
zachwiana. Chociaż zawsze odnajduje
wiernych odbiorców swojej twórczości,
to zdaje się być albo zupełnie
niedostrzegany przez mainstreamowe media
i instytucje kultury, albo porządkowany jako
nieszkodliwy ekscentryk, który nie przy-
stosował się do nowej rzeczywistości.
To sprawia, że pozostając większości znany
jedynie z procesu z Agorą i jednego wiersza
politycznego Rymkiewicz dryfuje tylko
na obrzeżach świadomości „przeciętnego”
odbiorcy kultury. W próbie nakreślenia profilu
autora najważniejsze zdają się dwie kwestie:
jego program etyczny oraz poetycki.
PROGRAM ETYCZNY RYMKIEWICZA
„Bo ja wierzę, że to sprawiedliwe,
co mówię, i niech się nikt z was czegoś
innego nie spodziewa. Przecieżby nawet
nie wypadało, obywatele, żebym ja, w tym
wieku, jak młodzik mówki układać przed was
przychodził” – ten jeden z pierwszych
fragmentów Obrony Sokratesa mógłby
powtórzyć Jarosław Marek Rymkiewicz.
Najważniejszymi dla niego wartościami
są bez wątpienia prawda i sprawiedliwość.
Głównymi tematami zajmującymi
Rymkiewicza są patriotyzm oraz polskość.
Autor niejednokrotnie podkreśla, że tylko raz
po ‘89 doświadczył polskości – na Kra-
kowskim Przedmieściu kilka dni
po 10 kwietnia 2010 i później w okresie
po 10 kwietnia 2010 i później w okresie
„obrony krzyża”. To właśnie w ludziach,
którzy tam się gromadzili, poeta dostrzegł
nadzieję, prawdę i siłę. Rymkiewicz
wskazuje na rolę Kościoła jako instytucji
transponującej wartości patriotyczne
do świadomości zbiorowej. Dlatego zawsze
staje po stronie jego interesów i szacunku
do symbolu polskości, czyli krzyża.
Poeta upatruje nośnik wartości
patriotycznych także w pamięci o dziejach
Polski, którą wstrząsały liczne eksplozje
historyczne i polityczne. Postrzeganie
przeszłości stawia na pograniczu historii
i metafizyki, dlatego też stale pyta o sens
burzliwych losów kraju. Na takich pytaniach
została zbudowana chyba najważniejsza
książka Rymkiewicza, czyli Rozmowy
polskie latem roku 1983, w której bohater,
pan Mareczek (wystylizowany
na autoironiczne alter ego samego autora),
zastanawia się: „Dlaczego nam ciągle robi
się coś strasznego? Dlaczego są takie
narody, których inne narody w ogóle nie
męczą i męczyć nie chcą, które więc przez
stulecia żyją sobie spokojnie, i takie, jak my
czy Litwini, z którymi ciągle coś okropnego
się wyrabia?” Tutaj daje o sobie znać
programowy dla Rymkiewicza mesjanizm,
który wielu odczytuje jako anachroniczną
i naiwną wiarę w siłę sprawczą Polski.
Może jednak warto uważniej
wsłuchać się w głos Rymkiewicza na temat
fundamentów polskości.
Poeta sięga bowiem do sarmackiej
historiozofii, którą rozciąga na okres
oświecenia oraz przede wszystkim polskiego
romantyzmu, wskazując na jego
fantasmagoryczne wizje jako na główny
czynnik, który przywiódł Polsce rok 1918.
Autor przedłuża tę wielowiekową tradycję
również na historię najnowszą, sygnalizując
zagrożenie wyjścia z orbity polskości
I przesunięcia kulturowej tożsamości
na Zachód. Mówi o ocalającym charakterze
romantycznego sposobu postrzegania
świata, który w centrum stawia poczucie
odpowiedzialności za zbiorowość – czyli
naród – a przede wszystkim za jej
przyszłość. W
odpowiedzialności za zbiorowość – czyli
naród – a przede wszystkim za jej przy-
szłość. W tym właśnie Rymkiewicz
dostrzega szansę na obronę polskości
w czasie, gdy zdolność do myślenia
i analizowania rzeczywistości jest tak bardzo
potrzebna. Wszystko to sprawia, że często
bywa oskarżany o prymitywny trybalizm,
narodową megalomanię, śmieszność
i samouwielbienie.
Ciągle w centrum jego zainteresowań
stoi kultura i literatura romantyczna.
Rymkiewicz widzi niepokojące zakusy
niektórych badaczy do postmodernistycznej
dekonstrukcji dorobku polskiego
romantyzmu, co, według poety, nieuchronnie
poprowadzi do zlekceważenia tej epoki
i wyłączenia jej ze zbiorowej świadomości.
Jako niestrudzony badacz romantyzmu
bierze na warsztat kolejne mity XIX wieku –
Słowackiego, Mickiewicza, Fredrę –
pokazując, jak w swobodny sposób można
mierzyć się z posągowymi postaciami,
jednocześnie nic nie ujmując z ich wielkości.
O POEZJI SŁÓW KILKA
„Najważniejsza jest poezja, bo jeśli coś
z dzieł ludzkich może liczyć na długie
trwanie, to tylko ona” – tak o najważniejszym
miejscu poezji na horyzoncie swych
kulturowych zainteresowań mówił Jarosław
Marek Rymkiewicz w wywiadzie dla „Na-
szego Dziennika” w listopadzie 2011 roku.
Jego poezję wyróżnia niezwykła właściwość
przyciągania. Utwory urzekają prostotą,
która jednak nie ma nic wspólnego
z pospolitością czy też banalnością.
To prostota niezwykle wyrafinowana,
poświadczająca wysoki poziom arty-
stycznych zdolności autora, który świadomie
dobierając słowa i obrazy, równocześnie
bierze za nie pełną odpowiedzialność.
Jednocześnie dowodzi zupełnego władztwa
nad stylistyką swojej poezji – ironia staje
się w jego wierszach narzędziem
niebezpiecznym i demaskatorskim.
Zupełnie naturalnie Rymkiewicz
przypomina człowiekowi o jego
śmiertelności. W jednym z utworów pisze:
„Weźcie te wiersze weźcie z nich co chcecie/
I niech wam mówią że wy też umrzecie”.
Nie jest to jednak tyrada przeciw słabemu
człowiekowi, ale raczej pełne zrozumienia
pochylenie się nad jego ułomną naturą,
budujące i wartościowe podpowiadanie mu
jak powinien żyć. Poeta kieruje uwagę
czytelnika na detale, szczegóły, kolejne
elementy układanki, które budują jego świat.
Zdaje się mówić: „Patrz! Patrz tak, żebyś
widział jak najwięcej”. Dlatego
też Rymkiewicz często epatuje
szkaradnością, brzydotą, nieforemnością,
co nie jest jednak turpistyczną manierą,
ale wyrazem uwielbienia dla świata
we wszystkich jego odcieniach.
Wskazując na najważniejsze tematy
poezji Rymkiewicza, nie można pominąć
utworów dowartościowujących przeszłość.
W jego wierszach brzmią echa węzłowych
momentów historii Polski – obrony Zbaraża,
powstania listopadowego, II wojny
światowej. Powracają też dobrzy znajomi -
Daniel Naborowski, ks. Józef Baka, Juliusz
Słowacki, Adam Mickiewicz, Osip
Mandelsztam, których poeta wita z życzliwą
naturalnością i dystansem. Do jego utworów
przekradają się także błyski najnowszej
historii. Dla wielu czytelników
najważniejszym lirykiem Rymkiewicza jest
przejmujący utwór o incipicie Kiedy
się obudziłem Polski już nie było”,
przesycony atmosferą stanu wojennego.
W tym kontekście nie sposób
nie przypomnieć ostatniego głośnego
wiersza politycznego Rymkiewicza –
Do Jarosława Kaczyńskiego. Utwór ten
wywołał prawdziwą burzę wśród krytyków
literackich, wielu ujmowało mu wartości
artystycznych i potępiało za tak
jednoznaczne uwikłanie w politykę. Jednak
z pewnością nie można z tego powodu
odbierać Rymkiewiczowi z rąk poetyckiego
bardonu. Literatura zawsze miała przywilej,
a nawet obowiązek, komentowania
rzeczywistości. Rymkiewicz ma więc prawo
głosu, tym bardziej, że staje się on głosem
części polskiego społeczeństwa. To bez
wątpienia autor ważny i potrzebny. Nie
można pozwolić, by ten bard polskiego
romantyzmu stał za kulisami współczesnej
sceny literackiej.
MARTYNA DZIUBAŁTOWSKA –
studentka V roku filologii polskiej
na WP UJ.
Warlikowskiego za spektakl Opowieści
afrykańskie według Szekspira. Wśród
wyróżnionych finału innymi nagrodami
zostali m.in. Krystian Lupa, Halina
Rosiakówna czy Michał Czachor.
I chociaż organizatorzy nie uniknęli
różnego rodzaju wpadek (niedziałające
napisy czy tłok), to były one drobne i nie
zdołały zepsuć niesamowitej atmosfery
festiwalu. Ceny biletów mogą się wydawać
zbyt duże jak na studencki portfel, jednak
warto do festiwalu przygotować
się wcześniej – odkładać pieniądze
do skarbonki, aby uczestniczyć w tym
święcie teatru. To okazja do zobaczenia
przedstawień z całego kraju, opartych na
tekstach klasycznych (w tym roku świetne
realizacje Szekspira), ale i nowych,
podejmujących nierzadko kontrowersyjne
tematy. Dziewięć dni wypełnionych
różnorodnym programem pozwala przejść
przez teatralne niebo.
BOSKA KOMEDIA 2012
AGNIESZKA WESOŁOWSKA
W grudniu już po raz piąty odbył się
w Krakowie Międzynarodowy Festiwal
Teatralny Boska Komedia, który
na przestrzeni kilku zaledwie lat
zdążył wypracować sobie między-
narodową renomę. Tegorocznej edycji
przyświecało hasło „Niedowiara”,
a poza spektaklami teatralnymi
uczestniczyć można było także
w różnego rodzaju debatach,
dyskusjach i spotkaniach z twórcami.
Swoim zasięgiem Boska Komedia
obejmuje naprawdę dużą część Krakowa.
Zarówno przedstawienia, jak i wydarzenia
towarzyszące usytuowane są nie tylko
w okolicach Rynku, lecz także
na Kazimierzu, Podgórzu, sięgając aż po
Nową Hutę. Także klub festiwalowy każdego
dnia przemieszcza się w inne modne
miejsce Krakowa.
Warto zauważyć, że festiwal
prezentuje prace zarówno twórców
uznanych w środowisku i przez publiczność,
jak i młodych, gniewnych talentów.
Trzy sekcje: polski konkurs – Inferno –
prapremiery i wydarzenia towarzyszące –
Purgatorio – oraz przedstawienia młodych
reżyserów – Paradiso – sprawiają, że każdy,
nawet początkujący wielbiciel teatru znajduje
coś dla siebie. Natomiast międzynarodowe
jury konkursowe (w tym roku Maz Philip
Aschenbrenner, Dario Lopérfido i So Kwok
Wan) zapewnia profesjonalną i obiektywną
ocenę. W tym roku statuetka Boskiego
Komedianta powędrowała do Krzysztofa
Warlikowskiego za spektakl Opowieści
afrykańskie według Szekspira. Wśród
wyróżnionych finału innymi nagrodami
zostali m.in. Krystian Lupa, Halina
Rosiakówna czy Michał Czachor.
I chociaż organizatorzy nie uniknęli różnego
rodzaju wpadek (niedziałające napisy czy
tłok), to były one drobne i nie zdołały zepsuć
niesamowitej atmosfery festiwalu. Ceny
AGNIESZKA DYBAŚ
OKO W OKO
Z ZAGAJEWSKIM
16 stycznia 2013 roku w Auli
Collegium Novum odbyło
się spotkanie z Adamem Zagaje-
wskim, poetą, prozaikiem i eseistą.
Związane ono było z uroczystością
nadania twórcy tytułu doktora honoris
causa Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Oficjalne nadanie zaszczytnego tytuły
odbyło się 14 grudnia 2012 roku w Auli
Collegium Maius UJ. Miało ono charakter
zamknięty, tylko niewielka liczba osób mogła
wziąć w nim udział. Stąd propozycja
spotkania z Adamem Zagajewskim,
przeznaczonego dla szerszego kręgu osób
ze środowiska akademickiego i kra-
kowskiego.
O powodzeniu pomysłu świadczyć mogła
Aula Collegium Novum wypełniona
po brzegi. Przybyło wielu studentów, którzy
chcieli posłuchać poety, mówiącego o sobie
i swojej twórczości. Obecność Adama
Zagajewskiego w murach Uczelni stała
się okazją do bliższego z nim kontaktu
i zadawania pytań.
Spotkanie poprowadzili pracownicy naukowi
Wydziału Polonistyki- prof. Anna
Czabanowska- Wróbel, dr Magdalena
Heydel oraz dr Łukasz Tischner. Miało ono
charakter luźnej rozmowy, przeplatanej
czytaniem przez autora swoich wierszy.
Adam Zagajewski opowiadał o swoich latach
studenckich i wspomnieniach z nimi zwią-
zanych. Uczestnicy mogli dowiedzieć się, jak
studiował sam poeta, co czytał w młodości
i kogo uznaje za swojego mistrza, a także po
jakie książki sięga obecnie najczęściej.
Twórca podzielił się również swoimi
przemyśleniami na temat ważnego dla niego
doświadczeniu, jakim było nauczanie
literatury w Stanach Zjednoczonych.
Tak liczna obecność w Auli Collegium
Novum oraz chętnie zadawane Adamowi
Zagajewskiemu pytania pokazują, jak ważne
i oczekiwane są tego typu spotkania. Oby
stały się one nową tradycją Uniwersytetu
Jagiellońskiego.
KATARZYNA PŁACHTA
KOORDYNATOR AKCJI SOS
NA WYDZIALE POLONISTYKI
Tuż przed świętami zakończyła się
trwająca 4 tygodnie międzyuczelniana
akcja pomocy Krakowskiemu Schronisku
dla Bezdomnych Zwierząt. W tegorocznej
zbiórce wzięły udział trzy krakowskie
uniwersytety: Rolniczy, Pedagogiczny
i Jagielloński. Pierwszy raz zwierzakom
mogli też pomóc studenci z Wydziału
Polonistyki UJ.
O AKCJI
Początki Akcji SOS – Uczelnie Schroniskom
sięgają 2004 roku i są związane z Akademią
Pedagogiczną. Przez następne lata do
zbiórki przystępowały kolejne uniwersytety,
a dzięki wrażliwym sercom studentów efekty
były coraz większe. W ostatniej edycji Akcji
schronisku przekazano 2,5 tony jedzenia dla
psów i kotów.
AKCJA SOS 2012
Także w tym roku studenci nie zawiedli.
Na trzech uniwersytetach zebrano 1,3 tony
karmy dla psów, 450 kg karmy dla kotów
oraz całe setki kołder, koców, ręczników
i innych akcesoriów. Pracownicy schroniska
nie kryli zaskoczenia tak ogromną ilością
przywiezionych produktów, pojawił się nawet
problem ze znalezieniem magazynu, który
pomieściłby tyle jedzenia.
Karma to nie koniec prezentów dla
pomieściłby tyle jedzenia.
Karma to nie koniec prezentów
dla zwierząt ze schroniska. W skarbonkach,
które stały w uczelnianych sekretariatach,
bibliotekach, stołówkach zebrano 5885zł.
Organizatorzy nie przekazali tej kwoty
bezpośrednio schronisku, czekają na spo-
rządzoną przez pracowników listę zakupów,
które zostaną opłacone zebranymi pie-
niędzmi.
NA WYDZIALE POLONISTYKI
Centrum Akcji na UJ to zdecydowanie
Kampus na Ruczaju. To tam co roku zbiera
się najwięcej karmy, co spowodowane jest
bliskością supermarketów i ogromną rzeszą
studentów. Nikt nie spodziewał się ogro-
mnych zbiorów na malutkim Wydziale
Polonistyki, ale jest naprawdę nieźle!
W pudełku stojącym przy portierni budynku
przy ul. Gołębiej 18 zebraliśmy blisko 100kg
karmy dla zwierząt, ponad 200zł znalazło
się w puszkach Akcji! To świetny wynik jak
na debiut!
Organizatorzy w imieniu zwierząt z Kra-
kowskiego Schroniska pragną serdecznie
podziękować wszystkim, którzy przyczynili
się do sukcesu Akcji. Dzięki każdemu z was
głosem zwierząt z ul. Rybnej: MIAU! HAU!
Wierzymy, że i w przyszłym roku studenci
Wydziału Polonistyki chętnie przyłączą
się do Akcji. Wszystkich, którzy chcieliby
aktywnie uczestniczyć w jej zorganizowaniu
zachęcamy do skontaktowania się z orga-
nizatorami Akcji. Potrzebne są osoby do
kontaktu z mediami i władzami uczelni,
projektowania plakatów, poszukiwania spon-
sorów itp.
Wszystkie informacje o Akcji można znaleźć
na stronie internetowej www.akcjasos.org
DRUGIE ŻYCIE KSIĄŻKI
W GOŁĘBNIKU
Ponad 300 osób wzięło udział
w pierwszej w tym roku edycji akcji
Drugie Życie Książki w Gołębniku,
zorganizowanej w środę (16 stycznia).
Nowych właścicieli znalazło ponad
180 tomów.
Na kolejnej książkowej wymianie
na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu
Jagiellońskiego przy ul. Gołębiej 14
spotykamy się 20 marca. A już teraz
wszystkich miłośników czytania zapraszamy
na książkową wymianę do Pawilonu
Wyspiańskiego (pl. Wszystkich Świętych 2)
w ostatnią niedzielę lutego (24 lutego),
tradycyjnie o godz. 15.00! Do zobaczenia!
Drugie Życie Książki w Gołębniku to powrót
wymiany książek na Polonistyce w wielkim
stylu. Pierwsza, listopadowa, edycja
wymiany książek na Wydziale Polonistyki UJ
została przyjęta na tyle ciepło i entu-
zjastycznie, że organizatorzy postanowili
kontynuować ideę tych spotkań w roku
2013. Zapraszamy nie tylko studentów
polonistyki, ale wszystkich krakowian, którzy
na ulicę Gołębią mają po drodze. Książki,
które zostaną po wymianie książek
w Gołębniku przysłużą się do założenia
oficjalnej półki bookcrossingowej
w kanciapie przy ul. Gołębia 14, sala 57.
Wszystkie informacje o kolejnych
wymianach najdziecie na:
www.drugiezycieksiazki.pl
Drugie Życie Książki to wspólna akcja
portalu Bookeriada i Krakowskiego Biura
Festiwalowego, organizowana co miesiąc,
od lutego 2012 roku. Oprócz
comiesięcznych edycji, odbyły się także
Drugie Życie Książki to wspólna akcja
portalu Bookeriada i Krakowskiego Biura
Festiwalowego, organizowana co miesiąc,
od lutego 2012 roku. Oprócz
comiesięcznych edycji, odbyły się także
cztery akcje specjalne. Łącznie, w 2012 r.
książkami wymieniło się ponad 3,5 tysiąca
osób, a nowych właścicieli znalazło blisko
7 tysięcy książek. Ponad tysiąc tomów trafiło
także do zaprzyjaźnionych bibliotek. W 2013
dodatkowe edycje akcji w Gołębniku
organizowane są przez Samorząd
Studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego
oraz Krakowskie Biuro Festiwalowe.
Patroni medialni: RMF Classic i magazyn
Fragile
Partnerzy: Strefa Wolnego Czytania,
Klubokawiarnia likeKonik
uznanych fotografów czy teoretyków
literatury, komparatystów.
Jury w kwietniu 2013 wybierze dwunastu
laureatów (po 3 z każdej kategorii), którym
zostaną przyznane nagrody i dyplomy
podczas oficjalnego wernisażu
otwierającego wystawę prac
pokonkursowych. Na wystawie zawisną
nie tylko prace laureatów - znajdzie się tam
wiele więcej fotografii spośród wszystkich
nadesłanych od listopada do marca.
Konkurs ma na celu pokazać,
że poruszanie się wokół aspektu
intertekstualności jest nieodzownym
elementem naszego życia, jest
nieodzownym elementem sztuki. W tym
konkursie nawiązujemy do koncepcji
intertekstualności prof. dr hab. Ryszarda
Nycza (kierownika Katedry Antropologii
Literatury i Badań Kulturowych przy WP UJ),
który uważa, że to właśnie autor zazwyczaj
sygnalizuje w swoim dziele obecności
jakichś intertekstualnych wyznaczników.
Nie ingerujemy w to, czy fotografie
będą aluzjami do cytowanych utworów,
czy będą dokładnie ich odbiciem, czy będą
nawiązywały do formy, gatunku, czy tego,
Jeszcze do 17 marca trwają zgłoszenia do
Intertekstualnego Konkursu Fotograficznego
IKON 2012/2013, skierowanego do stu-
dentów Uniwersytetu Jagiellońskiego,
pasjonujących się fotografią. Nowatorstwo
formuły konkursu polega na przypo-
rządkowaniu prac przez autorów do jednej
z czterech kategorii (trzech literackich:
epika, liryka, dramat oraz czwartej kategorii
muzycznej). Sama fotografia nie spełnia
wymagań konkursu.
Do nadesłanego zdjęcia należy
więc dodać cytat z utworu prozatorskiego,
poetyckiego, dramatycznego lub utworu
muzycznego z podaniem autora. Cytat może
służyć za porównanie, nawiązanie,
zaprzeczenie lub stanowić nowatorską
próbę połączenia. Interpretacja i ocena prac
będzie należała do jurorów, wykształconych
w dziedzinie badań intertekstualnych,
o czym jest konkretna powieść –
naszą ingerencją jest przymuszenie
autora do oficjalnego "przyznania się" lub
odnalezienia nawiązania pomiędzy swoim
dziełem wizualnym a dotychczasowym
dorobkiem literacko - muzycznym.
Kamila Boruc
Komisja Kultury WRSS WP UJ
UWAGA!
FUNDACJA BABEL IMAGES
FUNDUJE NAGRODĘ SPECJALNĄ!
Jedna z osób biorących udział
w konkursie zostanie specjalnie
wyróżniona przez jednego z naszych
jurorów. Warto wysłać swoje zgło-
szenie, ponieważ Nagrodą Specjalną
Fundacji Babel Images jest przegląd
portfolio wyróżnionego i 10 godzin
indywidualnych zajęć praktycznych
i/lub teoretycznych z zakresu
fotografii twórczej prowadzonych
przez Przemka Walochę.
Fundacja Babel Images to inicjatywa
fotografów związanych z kolektywem Babel
Images. Fundacja powstała, aby angażować
fotografików, filmowców, pozostałych
twórców audiowizualnych oraz publicystów
w opartą na wartościach humanistycznych
działalność społecznie pożyteczną,
w wymiarze lokalnym i globalnym.
Celami Fundacji są:
1. Wsparcie i promocja twórczości
audiowizualnej, w tym fotograficznej i fil-
mowej autorów z całego świata.
2. Promocja i upowszechnienie sztuk
audiowizualnych, w tym fotografii i filmu,
jako formy dokumentu i sztuki, a zwłaszcza
jako formy działania na rzecz promowania
uniwersalnych wartości humanistycznych,
w tym pokoju i dialogu między narodami,
społecznościami lokalnymi, jak i grupami
społecznymi.
3. Podniesienie poziomu edukacji w zakresie
kultury audiowizualnej, w tym fotograficznej,
filmowej i dokumentalnej.
4.Upowszechnienie poszanowania i ochrona
praw człowieka oraz godności ludzkiej.
10. MIĘDZYNARODOWY PRZEGLĄD KAPEL STUDENCKICH
PKS rusza 15go marca w Krakowie w Centrum Kultury Rotunda:
15.03 (Piątek) – występy konkursowych zespołów + Power of Trinity.
16.03 (Sobota) – Yellow Umbrella + występy konkursowych zespołów +
KaCeZet i Fundamenty.
17.03 (Niedziela) - ogłoszenie wyniku + występ zwycięzców PKS Festival +
Kapela ze Wsi Warszawa.
DRUGIE ŻYCIE KSIĄŻKI W GOŁĘBNIKU
Kolejne edycje odbędą się:
20 marca 2013
15 maja 2013
16 października 2013
11 grudnia 2013
www.drugiezycieksiazki.pl
MISTERIA PASCHALIA – FESTIWAL MUZYKI DAWNEJ
Krakówk, 25-31 marca 2013
www.misteriapaschalia.com
MACIEJ CHOCHÓŁ
ECHOES
Maciek Chochół – student AiR na Politechnice Krakowskiej. 21-letni
miłośnik mgły i Skandynawii, meloman przez duże M. Na swoim
blogu pisze: „Nobody knows me. And no one won’t know. I’m
a shadow”. Nie uważa się za fotografa. Po prostu – robi zdjęcia.
Więcej jego prac na:
chochelphotos.tumblr.com
facebook.pl/chochelphotos
CHCESZ ZADEBIUTOWAĆ W MAGAZYNIE KULTURALNYM STUDENTÓW WYDZIAŁU POLONISTYKI UJ? PISZESZ? FOTOGRAFUJESZ? LUBISZ ROZMAWIAĆ Z LUDŹMI? NAPISZ: [email protected]
szef: Agnieszka Dybaś redakcja: Agnieszka Wesołowska korekta: Aleksandra Placek, Marta Błaszkowska skład | grafika: Kamila Boruc promocja: Aleksandra Skórzak siedziba: ul. Gołębia 14, sala 57 kontakt: [email protected] facebook: www.facebook.com/golebnik czytaj online: www.issuu.com/golebnik57
BONUS NA KULTURĘ
RADIOWO O KULTURZE
Bonus na Kulturę to audycja radiowa
o tematyce z pogranicza kultury
i historii, z nieodłącznym muzycznym
akcentem. To nietypowa podróż śladami
przeszłości połączona z kalendarium
współczesnych wydarzeń kulturalnych.
Co dwa tygodnie ze studia Radia Bonus
przenosimy się do świata literatury, teatru,
filmu, muzyki, a nawet kabaretu! Odbywamy
podróż w czasie wspominając najważniejsze
okoliczności, w jakich kształtowała się polska
kultura na przestrzeni lat.
Bonus na Kulturę to także najświeższe
wiadomości i relacje z aktualnych wydarzeń
kulturalnych.
W naszych audycjach wspominamy
o wybitnych osobistościach artystycznych,
które zapisały się na kartach historii. Mówimy
zarówno o tych, po których pozostały już tylko
wspomnienia i warte uwagi dzieła, jak
i o artystach, którzy tworzą do dnia
dzisiejszego.
Bonus na Kulturę to również okazja
do spotkania z ciekawymi osobami. Nasi
słuchacze mogą liczyć na rozmowy
z przedstawicielami świata kultury oraz nauki,
dzięki którym wnikliwiej przyjrzymy
się tematyce przez nas poruszanej.
Cenimy sobie uwagi i wypowiedzi naszych
gości, którzy w istotny sposób kształtują nasz
program i wpływają na jego warstwę
merytoryczno-informacyjną prezentowaną
na antenie.
Ciekawią nas także rozmaite opinie ludzi,
których udaje nam się czasem podpytać czy to
na ulicach Krakowa, czy też w określonych
miejscach i środowiskach.
Bywa również, że gościem w naszej audycji
jest sam artysta i wówczas nie pozostaje nam
nic innego, jak po prostu oddać mu głos –
niemal w całości.
Dodatkowo, w każdym naszym programie –
dobra polska nuta!
Brzmi zachęcająco?
Jeśli tak, to zapraszamy Drogich Czytelników
Ciekawią nas także rozmaite opinie
ludzi, których udaje nam się czasem podpytać
czy to na ulicach Krakowa, czy też
w określonych miejscach i środowiskach.
Bywa również, że gościem w naszej
audycji jest sam artysta i wówczas nie
pozostaje nam nic innego, jak po prostu oddać
mu głos – niemal w całości. Dodatkowo,
w każdym naszym programie – dobra polska
nuta!
Zapraszamy Czytelników Gołębnika na radio-
we spotkanie z kulturą w audycji Bonus na
Kulturę – co druga środa, godz. 19.00!
Z kolei tych, którzy nie mogą nas wówczas
słuchać, zapraszamy na powtórkę programu,
emitowaną następnego dnia – czwartek,
godz. 13.00.
Gdzie można nas usłyszeć? W Radiu Bonus
na: http://radio.upjp2.edu.pl/
Zachęcamy także do odwiedzenia na naszym
fanpage’u – Bonus na Kulturę, gdzie na
bieżąco informujemy o naszych audycjach.
Możecie też znaleźć tam linka do strony radia,
z której możecie nas posłuchać.
Serdeczne pozdrowienia
dla Czytelników Gołębnika
śle duet z Bonusu na Kulturę –
Monika Jaracz i Maria Kutaj
Do usłyszenia!