e-profit luty 2013

38
Foto: Piotr Zgodziński LUTY 2013 WSZYSTKO O e-BIZNESIE w numerze: Kłosowski • RoboCAMP • Ganymede • Węgrzynowska • Róg • JAK ZAROBIć nA gRAch cAsuAlOwych ? InTElIgEncJA sZTucZnA cZy nOwOcZEsnA? nETwORKIng JAK dZIAłA? JAK gO użyć? RoboCAMP JAK POPRZEZ zAbAwę DZIECIAKI poznAją robotykę KLASYCZNY KLUCZ DO SUKCESU 7 sposobów nA Święty spokój nA urządzeniA MOBILNE IQ Partners REFERENCJE ODSTRESUJ SIĘ GRY F2P 65 sPółEK w Świecie Gier e- PROFIT MAREK WYLON

description

agazyn poświęcony nowym inwestycjom z obszaru e-biznesu

Transcript of e-profit luty 2013

Page 1: e-profit luty 2013

Foto

: Pio

tr Z

godz

ińsk

i

LUTY 2013

WSZYSTKO O e-BIZNESIE

w numerze: Kłosowski • RoboCAMP • Ganymede • Węgrzynowska • Róg •

JAK ZAROBIć nA gRAch cAsuAlOwych ?

InTElIgEncJA sZTucZnA cZynOwOcZEsnA?

nETwORKIngJAK dZIAłA?JAK gO użyć?

RoboCAMPJAK PoPRzez

zAbAwę

dzieCiAKi

poznAją

robotykę

KLASYCzNY KLUCz do SUKCeSU

7 sposobów nA Święty spokój

nA urządzeniAMobiLNe

IQ Partners

REFERENCJE

ODSTRESUJ SIĘ

GRY F2P

65 sPółEK

w Świecie Gier

e-PROFIT

MAReKWYLoN

Page 2: e-profit luty 2013

Od RedakcjiI wanna play a game...

AktualnościIQ Partners w ofensywie inwestycyjnejJava wciąż na czasieNagrody za bezpieczne zakupyMind Park

2  e-PROFIT

Warto wiedziećNetworking, czyli siła wzajemnego polecania7 skutecznych rad, jak zwolnić i uwolnić się od stresu raz na zawszeReferencje – klucz do sukcesu

FelietonOtwarta komunikacja w małych firmachSłuchajmy muzyki. Online!

Po godzinachYour English Zone – China and Google

Rynkowe trendyZrób to sam, czyli pozycjonowanie metodą chałupnicząGO mobile!Prosto do celu na urządzenia mobilneKształecnie od podstawSztuczna czy nowoczesna inteligencja?

Rynkowe trendy cz. IIRynek gier Free To Play na urządzenia mobilne

Temat z okładkiW świecie gier

w numerze:

Alicja Zbytniewska Referencje – klucz do sukcesu

Zarząd IQ Partners IQ Partners w ofensywie

Łukasz Kłosowski GO mobile!

okładka 02/2013 Marek WylonFoto: Ganymede

e-PROFIT201302

Page 3: e-profit luty 2013

e-PROFIT  3

Od Redakcji

Marek Dornowskiredaktor naczelny

e-PROFIT  3

Ostatnie tygodnie obfitowały w sporo ciekawych wydarzeń. W InQbe cały ostatni kwartał zeszłego roku był czasem wytężonej pracy. Jej owocem jest kilka nowych inwestycji, o których w dużym skrócie znajdziecie informacje w Aktualnościach. Co więcej, tempo prac wcale nie maleje i niebawem możemy oczekiwać kolejnych newsów o nowo założonych firmach. Ważną datą w historii Gdańskiego Inkubatora STARTER był 25 stycznia. Minął już rok jego funkcjonowania. Najlepsze życzenia dla całej ekipy z Gdańska!

W tym numerze trochę czasu poświęcamy grom. Powodem nie jest wcale to, że dwie nowe inwestycje InQbe będą działały na tym rynku, ale fakt, że ile razy piszemy o branży gier, tyle razy natrafiamy na przykłady polskich firm, które doskonale sobie radzą w tym obszarze. Niedawno rozmawialiśmy z Arturem Jaskólskim – CEO Can’t stop games – w tym numerze rozmawiamy z Markiem Wylonem – CEO Ganymede. Obie marki polskie i obie odnoszące sukcesy na znacznie szerszą skalę niż tylko rodzimy rynek. Może to jakiś pomysł na polski produkt eksportowy? Do tej pory hasło I wanna play a game kojarzyło mi się głównie z serią filmów o psychopatycznym zabójcy, który sztukę zabijania i torturowania w imię głoszenia miłości do życia, opanował do perfekcji. Teraz mam nadzieję na nieco milsze skojarzenia.

Ostatni tydzień stycznia to podobno najbardziej przygnębiający tydzień w roku. Nie ma jeszcze oznak wiosny, zdaliśmy już sobie sprawę, że większość naszych noworocznych postanowień ma raczej mniejsze niż większe szanse powodzenia i ogólnie poziom jesienno-zimowej frustracji osiąga swój kulminacyjny punkt. Proponujemy zatem, zerknąć na artykuł Rominy Róg „7 skutecznych rad, jak zwolnić i uwolnić się od stresu raz na zawsze”. Trochę spokoju nikomu nie zaszkodzi.

Poza tym jak zwykle znajdziecie ciekawe materiały z rynku: e-mailing, szczypta SEO odrobina robotyki oraz jak robić biznes, bazując na referencjach – to tylko niektóre tematy w tym numerze.

Miłej lektury. ■

WYDAWCA

InQbe sp. z o.o.ul. Towarowa 1 10-416 Olsztyn

tel. 89 532 06 [email protected]

NIP 524 256 87 12REGON 140440822

KRS 0000250743www.inqbe.pl

RedakcjaMarek Dornowski, Marta Przyłęcka

Małgorzata Zawadzka, Tomasz Szulgo

KorektaITEL Solutions Tomasz Łukiańczyk

Projekt + skład IMOGEN Jarek Szymla

Pragniemy, aby e-PROFIT był zawsze blisko nowych trendów w branży. Chcemy pisać o tym, co jest dla nas wszystkich interesujące i przydatne. Jeśli znacie ciekawy temat, o którym jeszcze na naszych łamach nie pisaliśmy, a sądzicie, że powinniśmy to zrobić, nie zwlekajcie i skontaktujcie się z nami. Czekamy na Wasze uwagi, sugestie i propozycje. Piszcie: [email protected]

Masz ciekawy temat? Napisz do nas!

i wanna play a game...

Page 4: e-profit luty 2013

Felietony

Otwarta komunikacja w małych firmach

Jeżeli firma ma działać sprawnie, to podstawą jest sprawna komunikacja. Tak jest w przypadku każdej firmy większej niż jednoosobowa działalność gospodarcza. Nie ma znaczenia, czy zatrudniasz jedną, piętnaście czy pięćdziesiąt osób. Otwarta komunikacja znacznie podnosi nie tylko komfort pracy, lecz także szybkość i efektywność działania.

Przede wszystkim każdy pracownika zarządzający ludźmi – w tym oczywiście właściciel(e) – musi dawać przykład i pokazywać, na czym ma polegać otwarta komunikacja. Dla każdego swojego podwładnego musisz znaleźć chwilę na rozmowę. Częstotliwość oczywiście zależy od rodzaju zadań, jednak myślę, że spotkanie raz w tygodniu jest optymalnym rozwiązaniem w przypadku bezpośredniej podległości.

Oczywiście takie spotkania to nie wszystko. Pracownik musi mieć możliwość na bieżąco konsultować i pytać o poradę w sytuacjach, w których nie czuje się kompetentny samodzielnie podjąć decyzję. Zatory komunikacyjne w takich sytuacjach powodują rozliczne problemy. Jeśli praca jest z serii tych „pod presją czasu”, to ewentualne przestoje spowodowane brakiem decyzyjności mogą być przyczyną wymiernych strat.

Z drugiej strony – kiedy już przyzwyczaisz pracowników do dialogu – słuchaj ich. Pamiętaj, że pracownik nie zawsze będzie miał odwagę powiedzieć wprost w czym rzecz. Ludzie miewają rozmaite przyzwyczajenia wyniesione z poprzednich miejsc pracy, a otwarta i szczera komunikacja wewnątrz nie jest normą. Część z nich będzie wolała rozmawiać w cztery oczy w gabinecie, innym wygodniej będzie przemycić swoje sprawy podczas luźnej rozmowy przy porannej kawie.

Tak czy inaczej warto, aby każdy odchodził z przekonaniem, że został wysłuchany, a jego uwagi nie są puszczane mimo uszu. Tylko wtedy sami pracownicy będą chętnie zgłaszać nowe pomysły usprawnienia procedur. O ile to możliwe, warto je testować, aby sprawdzić w praktyce, czy zadziałają czy nie. Nawet jeśli koncept okaże się nietrafiony – kiedy wyjdzie to w praktycznym działaniu, pomysłodawca łatwiej pogodzi się z tym, że pomysł nie był trafiony. Jeśli odrzucamy go na etapie dyskusji, może pozostać poczucie niedocenienia inicjatywy.

Rozmawiaj z menadżerami, aby każdy z nich dobrze rozumiał, na czym polega otwarta komunikacja w firmie i jak ma ona wyglądać. Dla części z nich będzie to oznaczało zmianę sposobu pracy, będą potrzebowali czasu, aby to sobie na nowo ułożyć, ale w efekcie końcowym zaowocuje to lepszymi wynikami. To, co tobie wydaje się oczywiste, niekoniecznie będzie takie dla pozostałych pracowników. Otwarta komunikacja może również oznaczać brak hierarchii komunikacji, co w naszym kraju może się wydawać dziwaczne.

Na koniec. Warto jest świętować wszelkie rocznice, urodziny, imieniny, gwiazdki itp. To nie musi za każdym razem oznaczać wyjazdu na paintball czy wyjścia na wystawną kolację. Często wystarczy krótka przerwa w dniu pracy i symboliczny poczęstunek. To również buduje środowisko do lepszej komunikacji.

Powinienem napisać jeszcze kilka słów o tym, jak ważna jest otwarta komunikacja w biznesie i jak mocno wpływa na wydajność, efektywność i satysfakcję pracowników, ale to przecież oczywiste. Prawda? ■

Paweł LipiecHUBRO.plZeroZeroSiedem.pl

langloo Key: 1c 2A 3B

Page 5: e-profit luty 2013

e-PROFIT  5langloo Key: 1c 2A 3B

słuchajmy muzyki. Online!

Do tego, że słuchanie muzyki pozytywnie wpływa na nasze samopoczucie i naszą produktywność pewnie nikogo nie trzeba przekonywać. Pytanie tylko, jakiej muzyki słuchać i w jaki sposób ją pozyskać? Na pierwsze nie będę starał się nawet odpowiadać, na drugie może uda mi się coś podpowiedzieć.

Na rynku polskim mamy w tej chwili kilka ciekawych propozycji – Muzodajnia.pl, gdzie mamy możliwość kupowania plików MP3, Deezer i Muzo z możliwością streamowania muzyki oraz zupełnie nowy WiMP.

Rynek w ciągu kilku ostatnich tygodni bardzo się zmienił – na szczęście z korzyścią dla konsumenta. Deezer rozszerzył możliwości bezpłatnego słuchania muzyki, Muzodajnia polepsza jakość utworów, Muzo szykuje się do premiery aplikacji na iPhone. Debiutuje WiMP. No, czekamy wciąż na Spotify. Nie ma się, co oszukiwać – jest w czym wybierać!

Rynek muzyki online zarezerwowany jest głównie dla dużych, globalnych graczy i tu pewnie będzie bardzo trudno negocjować nowym podmiotom z wytwórniami muzycznymi.

Czy jest jednak szansa na tworzenie startupów związanych z muzyką online? Oczywiście – nowe firmy mogą tworzyć rozwiązania komplementarne, takie jak np. tworzenie list z proponowanymi artystami na podstawie naszej aktywności czy przenoszenie list między serwisami.

Bogactwo dostępnej muzyki na tych serwisach nie pomaga w wyborze – może warto pomyśleć nad serwisami promującymi ciekawą muzykę artystów, których jeszcze nie znamy? Oczywiście podobne usługi mają już dostawcy usługi, ale uwierzcie mi, można to zrobić dużo lepiej.

Pomysłów na biznes związany z muzyką online na pewno jest znacznie więcej, a więc – do dzieła! ■

Sylwester Kozakwydawca serwisów E-biznes.plWystartowali.pl

Page 6: e-profit luty 2013

Aktualności

6  e-PROFIT

IQ Partners w ofensywie inwestycyjnej

Fundusz technologiczny IQ Partners S.A. zainwestował około 4 mln zł w 9 nowych projektów na wczesnym etapie rozwoju, poszerzając swój portfel inwestycyjny z 56 do 65 spółek. Największe z nich finansowane będą za pośrednictwem wehikułu inwestycyjnego Ventures Hub Sp. z o.o. Mniejsze inwestycje zrealizowane zostaną za pomocą inkubatora InQbe Sp. z o.o. Wszystkie umowy inwestycyjne weszły w życie pod koniec grudnia 2012 r.

Łączna wartość inwestycji, które zrealizowane zostały za pośrednictwem wehikułu inwestycyjnego Ventrues Hub Sp. z o.o. wyniosła około 2,5 mln zł. Inkubator zasilił kapitałowo 3 nowe projekty: spółka RTime dostarczy platformę technologiczną, kompetencje oraz wiedzę klientom, którzy chcą wykorzystywać mechanizm RTB (ang. Real-time bidding) do działań sprzedażowych oraz marketingowych.

Spółki BookLine i DebtLine będą zajmować się kolejno świadczeniem internetowych usług finansowo-księgowych dla jednoosobowych działalności gospodarczych oraz obsługą online procesu monitoringu i egzekwowania należności handlowych.

Mniejsze inwestycje zrealizowane zostaną za pośrednictwem inkubatora InQbe Sp. z o.o. Kwota finansowania 6 nowych projektów wyniesie w sumie około 1,5 mln zł. Najbardziej zaawansowanym jest Odbierz.to, w ramach którego prowadzona będzie sprzedaż informacji o preferencjach czy zwyczajach użytkowników pozyskanych w zamian za różnego rodzaju nagrody rzeczowe.

Dwie z nowych inwestycji InQbe to tzw. spin-offy projektu Gametrade.pl, który w portfelu inwestycyjnym IQ Partners

znajduje się od końca 2010 r. i jest dziś liderem serwisów wymiany gier komputerowych w Polsce. Zespół Gametrade.pl zrealizuje 2 kolejne projekty: QAA oraz GameTrade Mobile. Pierwszy z nich dostarczać będzie użytkownikom wiedzę w postaci tutoriali oraz poradników do gier. Drugi, poprzez serwis internetowy, zaoferuje rekomendacje oraz informacje o grach powstających na smartfony i tablety.

Pozostałe nowe inwestycje InQbe to MotoBase – serwis internetowy adresowany do kierowców i posiadaczy samochodów, Smart Reports – usługa dostarcza informacje gospodarcze w postaci automatycznie tworzonych raportów, AI Tools – inteligentne oprogramowanie w modelu SaaS (Software as a Service).

Na mocy podjętych pod koniec 2012 r. decyzji inwestycyjnych fundusz IQ Partners S.A. zamyka rok łączną liczbą 65 spółek w portfelu. W minionym roku zrealizował 15 projektów o całkowitej wartości 10 mln zł.

W 2013 r. planujemy zainwestować podobną kwotę w nowe projekty. Mamy również plan, aby powtórzyć sukces z 2011 r. i dokonać co najmniej dwóch wyjść z inwestycji – mówi prezes IQ Partners, Maciej Hazubski. ■

Foto: IQ Partners S.A.

Page 7: e-profit luty 2013

Aktualności

e-PROFIT  7

Page 8: e-profit luty 2013

8  e-PROFIT

Aktualności

Java wciąż na czasie

Firma e-point SA ogłosiła wyniki 7. edycji konkursu na najlepsze prace dyplomowe z zakresu rozwiązań internetowych realizowanych w technologii JAVA. W tym roku nagrodzono prace dyplomowe napisane na 3 różnych uczelniach.

Nagrodzone prace

Czy proces zamawiania taksówki da się jeszcze uprościć? Okazuje się, że tak. Pomysł na to miał Michał Solski z Uniwersytetu im. Marii Skłodowskiej- -Curie w Lublinie. Zamiast dzwonić do centrali, naciskamy jeden przycisk w aplikacji zainstalowanej w naszym telefonie, a następnie obserwujemy, jak wybrana taksówka zbliża się do nas. O wszystko zadba rozproszony system agentowy, który automatyzuje czynności wszystkich stron uczestniczących w tym procesie – zamawiającego, centrali i taksówkarzy. Właściwy dobór technologii przez autora pracy sprawia, że wizja godna dobrego filmu science fiction staje się realna. Praca magisterska Michała Solskiego pt. „Agentowy system wspierający pracę korporacji taksówkowych” zdobyła pierwsze miejsce w naszym konkursie.

Natomiast laureatem drugiego miejsca został Bartłomiej Kozłowski, autor pracy magisterskiej pt. „Projekt i implementacja skalowalnej aplikacji do rozpowszechniania informacji lokalnych”. Absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego porusza bardzo aktualny i ważny aspekt zmian społecznych związanych z globalnym upowszechnieniem się technologii informacyjnych, w szczególności internetu. Z uwagi na globalny charakter informacje, które docierają do końcowych odbiorców, najczęściej ich nie dotyczą, a stawiają zazwyczaj w roli biernych obserwatorów. „Niemal każdy wie o otwarciu nowego odcinka autostrady na drugim końcu kraju, choć niewielu słyszy o otwarciu nowego placu zabaw na swoim osiedlu” – pisze autor pracy.

Stworzona w ramach pracy aplikacja HereHappens jest próbą zbudowania środowiska odbudowy i nawiązywania lokalnych więzów społecznych. Kluczowy jest pomysł pozwalający na związanie publikowanych informacji z bardzo dokładną

lokalizacją geograficzną ich powstawania. Możliwe jest wyszukiwanie informacji ściśle dotyczących wybranego miejsca. W pracy ujął nas również świadomy i zdroworozsądkowy wybór technologii oraz środowiska wdrożenia aplikacji, cechujący zazwyczaj w pełni dojrzałych i doświadczonych inżynierów – mówi Jarosław Błąd, przewodniczący jury konkursu, dyrektor ds. realizacji w e-point.

W gronie laureatów konkursu znalazł się absolwent Akademii Górniczo-Hutniczej – Rafał Sadłowski. Jury konkursu doceniło jego pracę magisterską pt. „Praktyczna weryfikacja użyteczności standardu HTML5 w multimedialnej komunikacji interaktywnej” i przyznało mu trzecie miejsce. Jego praca to ekstremalna kompilacja najnowszych technologii dostępnych w przeglądarkach internetowych, jakie są dostępne pod wspólnym szyldem HTML5. Nie jest to wyłącznie przegląd nowinek, a zdecydowanie twórcza kombinacja, która zaowocowała systemem o zupełnie nowej wartości funkcjonalnej dla użytkowników.

Autorowi pracy udało się zbudować aplikację, która umożliwia wspólne przeglądanie stron internetowych oraz wspólne wykonywania działań na takich stronach (co-surfing, co-browsing). Dzięki wykorzystaniu możliwości HTML5 nie było potrzeby stosowania żadnych dodatkowych mechanizmów czy rozszerzeń po stronie przeglądarki internetowej, które z reguły pojawiają się w tego rodzaju rozwiązaniach.

Jak co roku, staraliśmy się w konkursie nagrodzić te prace, które poza poprawnie zastosowaną warstwą technologiczną, posiadają ciekawe walory funkcjonalne, czy też dotykają aktualnych problemów związanych z zastosowaniami internetu – podsumowuje Jarosław Błąd. ■

Informacja prasowa

Page 9: e-profit luty 2013

Aktualności

e-PROFIT  9

Nagrody za bezpieczne zakupy

Mind Park

Program Zaufane Opinie Ceneo.pl to szczególny system zbierania opinii o transakcjach w sklepach internetowych, który powstał w celu zwiększenia bezpieczeństwa zakupów online. Jego istota polega na tym, że komentarze i opinie o sklepach pochodzą od rzeczywistych klientów. W Programie uczestniczy ponad 4,5 tys. sklepów online.

– Prezentując najlepsze polskie sklepy internetowe, pragniemy wskazać, komu warto zaufać, w których sklepach warto kupować. Chcemy nagrodzić tych sprzedawców, którzy w najwyższym stopniu dbają o jakość obsługi klienta – mówi Agnieszka Pająk z Ceneo.pl. – Naszym celem jest także popularyzacja e-commerce i pokazanie, że kupowanie w sieci jest tak samo bezpieczne, jak tradycyjne formy zakupów – dodaje A. Pająk.

Ranking Zaufanych Opinii powstaje na podstawie ankiet oceniających, które wysyłane są wyłącznie do użytkowników, którzy złożyli zamówienie w sklepie. W ubiegłym roku zostało wypełnionych kilkaset tysięcy ankiet i tyle samo w tym roku będzie udostępnionych kupującym. Sklepy ocenione i nagrodzone zostaną w 6 kategoriach tematycznych: Elektronika użytkowa, Motoryzacja, Multimedia, Styl życia, Świat komputerów i gier oraz Zdrowie i uroda.

Patronem rankingu sklepów internetowych została e-Izba – Izba Gospodarki Elektronicznej (e-Commerce Polska) oraz ogólnopolski serwis Bankier.pl. Ceneo.pl wraz z Bankierem tradycyjnie już przygotują i opublikują obszerny raport o zaufaniu i bezpieczeństwie w polskim e-commerce. ■

Ideą MIND PARKU jest zapraszanie do udziału w spotkaniach znanych przedstawicieli biznesu, którzy osiągnęli znaczącą pozycję i dziś wspierają młodych przedsiębiorców swoją wiedzą i doświadczeniem. Wystąpienia prelegentów to swego rodzaju case study skupione na praktycznych aspektach prowadzenia firmy. Całość prelekcji podzielona jest na dwie części: pierwsza – oficjalna to przekaz kluczowej idei spotkania, druga to dyskusja i kuluarowe rozmowy.

Gościem pierwszego spotkania był Andrzej Głowacki, założyciel i prezes notowanej na Warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych spółki doradczo- -inwestycyjnej DGA S.A, juror i inwestor w programie telewizyjnym „Dragon’s Den”.

Udział w prelekcjach jest bezpłatny i ogólnodostępny. Wszystkie prezentacje ze spotkań dostępne będą na stronie PPTP (www.pptp.pl/mindpark.pl). ■

Już po raz trzeci Ceneo.pl weźmie pod lupę sklepy internetowe i przygotuje ranking tych najlepiej ocenianych przez kupujących. Ranking powstanie na podstawie kilkuset tysięcy ankiet wypełnionych przez użytkowników serwisu w ramach Programu Zaufane Opinie. Jego wyniki zostaną zaprezentowane 28 lutego podczas Gali Zaufanych Opinii we Wrocławiu.

MIND PARK to projekt współpracy praktyków biznesu z młodymi przedsiębiorcami. Spotkania odbywać się będę raz w miesiącu. Projekt ma być platformą wymiany myśli, doświadczeń. Każde wydarzenie to opowieść, która pozwoli zrozumieć, jak osiąga się sukces w biznesie. Udział w prelekcjach jest bezpłatny i ogólnodostępny.

Informacja prasowa

Informacja prasowa

Page 10: e-profit luty 2013

Rynkowe trendy

10  e-PROFIT

Zrób to sam, czyli pozycjonowanie metodą chałupniczą

Pozycjonowanie stron internetowych, to nie jest żadna wiedza tajemna, którą posiedli tylko nieliczni. Jest to proces, który możesz przeprowadzić samodzielnie w domu. Aby jednak „nie zepsuć” swojej strony, musisz poznać kilka zasad SEO.

Marcin Osiak

Zoptymalizuj stronę

Budując swoją stronę internetową, pamiętaj o odpowiednim umieszczeniu w jej kodzie fraz, na które chcesz, aby użytkownicy cię odnajdywali w wyszukiwarkach. Tych samych fraz używaj w tytułach i treściach swojej strony, aby stać się widocznym dla robotów wyszukiwarek. Nie możesz zapomnieć też o wewnętrznym linkowaniu od jednej podstrony do drugiej.

Te działania to absolutna podstawa, jeśli chcesz myśleć o samodzielnym pozycjonowaniu swojej strony. Pamiętaj też, że proces optymalizacji powinieneś wdrażać już od samego początku, czyli od momentu, kiedy Twoja witryna jest jednym ogromnym kodem na komputerze programisty.

Buduj zaplecze

Im więcej linków prowadzi do twojej strony internetowej, tym lepiej. Dlatego jeśli chcesz sam wypromować swoją witrynę w wyszukiwarkach, musisz zadbać o to, aby linki do niej prowadziły z jak największej liczby miejsc w sieci.

Dobrym pomysłem na to jest umieszczanie swojej strony w katalogach firm oraz tworzeniu artykułów zawierających linki do twojej strony (tzw. precli) i umieszczaniu ich w internecie. Jeśli nie masz własnego zaplecza, artykuły możesz umieszczać w serwisach z darmowymi treściami do przedruku, których w sieci znajdziesz dziesiątki.

Jeśli prowadzisz blog albo portal, którego siłą napędową jest treść, dbaj o jej wysoką jakość, aby twoi czytelnicy sami chętnie dzielili się linkami do twoich treści.

Proces budowania zaplecza linków jest długotrwały i czasochłonny dlatego, jeśli nie starcza ci cierpliwości na mozolne dodawanie strony do katalogów i tworzenie ciągle nowych treści, możesz skorzystać z pomocy. Istnieją serwisy, które pośredniczą pomiędzy wydawcami chcącymi zarabiać na swoich stronach a osobach chcących linki pozyskać. Największe na polskim rynku to Linkolo, Prolink i Seo Pilot.Korzystaj z podpowiedzi.

Nie od razu Rzym zbudowano, dlatego nie bój się odpytywać Google a i szukać. W sieci jest kilkanaście ciekawych blogów dotyczących pozycjonowania, na których znajdziesz odpowiedź na większość pytań dotyczących pozycjonowania. Gro ludzi zjadło już zęby na SEO, dlatego jeśli nie musisz, nie wyważaj otwartych drzwi.

Pamiętaj jednak, że pozycjonowanie to proces rozłożony w czasie i na pierwsze efekty będziesz musiał poczekać nawet kilka tygodni. W nauce pozycjonowania nie jest ważne do ilu katalogów dziennie dodajesz stronę – tutaj reżim musisz nałożyć sobie samodzielnie. Zamiast tego czytaj i ucz się na błędach, najlepiej cudzych, choć musisz być świadom, że własnych na pewno nie unikniesz. ■

Foto: sxc.hu

Page 11: e-profit luty 2013

GO mobile! Najważniejsze trendy w branży mobile w 2012 roku to upowszechnianie się standardów płatności mobilnych, zmiany na rynku wydawniczym, a także dynamiczny rozwój reklamy mobilnej i m-commerce. Miniony rok to też ważne premiery urządzeń mobilnych.

łukasz Kłosowski

Punktem wyjścia globalnej rewolucji w konsumpcji mediów i stylu życia są urządzenia mobilne. To od nich zaczyna się cały ruch zwany mobilnością. W 2012 roku odbyła się premiera Windows 8 posiadającego ten sam interfejs na smartfonie, tablecie i desktopie. Microsoft zaprezentował również najnowszą wersję mobilnego systemu operacyjnego Windows Phone 8, a także swój pierwszy tablet o nazwie Surface. To właśnie on ma rzucić wyzwanie iPadom, tabletom z Androidem oraz coraz bardziej popularnemu Kindle Fire, za którym stoi zaplecze powiązane z platformą Amazon.W bieżącym roku pojawi się bardzo dużo urządzeń wspomagających LTE, a producenci, próbując znaleźć lukę na tym lukratywnym rynku, będą zaskakiwali nas hybrydami w stylu smartfono-tabletów, czego najlepszym przykładem był debiutujący na targach CES 2013 sześciocalowy gigant od Huawei.

Według badania Ericsson Mobility Report wynika, że w Polsce, w trzecim kwartale 2012 roku ponad 50% sprzedanych telefonów stanowiły smartfony. Jego dane zapowiadał już po pierwszym kwartale IDC, szacując sprzedaż na poziomie 47,5%. W Stanach Zjednoczonych i kilku innych rynkach nasycenie smartfonami przekroczyło próg 50%. Wszyscy z zapartym tchem czekają, aż najpierw operatorzy komórkowi, a później lokalna agencja badawcza, potwierdzą wyniki globalnych komórek konsultingowych.

W 2012 roku w Polsce, w następstwie globalnych trendów, wykształcił się model realizowania płatności mobilnych. Niemal w tym samym czasie płatność z wykorzystaniem NFC wprowadził T-Mobile i Orange. Tuż za nimi idą kolejne komercyjne podmioty jak SkyCash, umożliwiający zakup biletu kolejowego. Firma badawcza ABI Research przewiduje, że tylko w 2013 roku na świecie sprzedanych zostanie niemal 300 mln urządzeń wyposażonych w NFC, głównie smartfonów, ale także tabletów i konsol do gier.

W ciągu czterech kolejnych lat ich sprzedaż ma sięgnąć niemal 2 mld sztuk. W ślad za tym trendem idzie cały ruch powiązanych technologią zbliżeniową krótkiego zasięgu. Już marketerzy coraz częściej wykorzystują ją do prowadzenia nowatorskich kampanii reklamowych. W 2013 roku ta tendencja tylko się pogłębi.

Miniony rok okazał się też przełomem na rynku wydawniczym.Po niemal 80 latach magazyn „Newsweek”, jeden z najbardziej uznanych i rozpoznawalnych międzynarodowych marek, zrezygnował z publikowania wersji papierowej, skupiając się wyłącznie na wydaniach cyfrowych, w tym rozwijaniu aplikacji na tablet. To przełomowe wydarzenie nie tylko dla branży wydawców prasy, lecz także, a może przede wszystkim, dla rynku mobile. „Newsweek” swoją decyzję tłumaczył m.in. tym, że ich czytelnicy coraz częściej korzystają z cyfrowej wersji tygodnika dostępnej na tablety.

W tym samym czasie wydawca News Corp. zapowiedział zamknięcie dziennika „The Daily”, dostępnego na początku jedynie na iPodzie, a potem na iPhonie i na tabletach z Androidem. Niespełna 100 tys. użytkowników okazało się zbyt małą grupą odbiorców.

Przypadek „The Daily” nie zniechęca jednak kolejnych wydawców do wydań iPadowych i tabletowych, dlatego na świecie, w tym w Polsce, pojawiają się kolejne pisma publikowane wyłącznie na tablety. Prognozuje wysyp podobnych tytułów również w bieżącym roku. Doczekamy się czasopism tylko na tablet niemal z każdej półki tematycznej.

Bardzo ważnym czynnikiem rozwoju ruchu mobilnego jest reklama. W 2012 roku mogliśmy zaobserwować upowszechnienie się nowych formatów emitowanych przez aplikacje czy strony mobile. Firmy i agencje coraz chętniej włączały mobile do swoich budżetów reklamowych, co przełożyło się na dodanie kategorii mobile w najważniejszych konkursach reklamowych zarówno w Polsce (Mixx Awards), jaki na świecie (Cannes Lions).

Za nami miesiąc 2013 roku, a z rynku płyną kolejne informacje o konkursach mierzących mobile. Stosowna kategoria znalazła się nawet w Media Trendy organizowanym przez SAR. ■

e-PROFIT  11Foto: sxc.hu / Montaż: IMOGEN

Page 12: e-profit luty 2013

12  e-PROFIT

Rynkowe trendy

Prosto do celu na urządzenia mobilne

Katarzyna Przybylska

Rok 2012 był kolejnym rokiem, w którym następował systematyczny spadek popytu na dedykowane urządzenia PND (Personal Navigation Device). To zjawisko zresztą z roku na rok przyczynia się m.in. do konsolidacji i przejęć mniejszych graczy przez światowe konsorcja.

W tej chwili 75% udziałów na tym rynku ma 3 liderów – Garmin, TomTom i MiTAC. Zupełnie inaczej sytuacja wygląda na rynku nawigacji mobilnych. Zarówno na świecie, jak i w Polsce, można zaobserwować wiele niezależnych i aktywnie konkurujących ze sobą podmiotów.

Mniejsze zainteresowanie urządzeniami PND sprawia, że obecni do niedawna głównie na nich dostawcy usług nawigacyjnych, w 2012 roku również zwrócili się ku rynkowi mobilnemu i zaoferowali swoje oprogramowania m.in. użytkownikom Google Play.

Kryzys niestraszny?

Paradoksalnie, dzięki innowacyjności, w kryzysie upatruje się szans, a nie zagrożeń dla branży mobile. Rozwój segmentu mobilnego w znacznym stopniu oparty jest na postępie technologicznym, a nie jak w innych branżach, na zasobach portfeli konsumentów. Specjaliści zgodnie podkreślają, że w 2012 następował intensywny rozwój tego sektora. W Polsce w tym czasie wzrosła liczba użytkowników smartfonów i w nadchodzącym roku ten trend się nie

zmieni. Z raportu przygotowanego przez Interaktywny Instytut Badań Rynkowych wynika, że co piąty polski internauta w 2012 roku posiadał telefon typu smartfon. Aż 62% użytkowników smartfonów deklarowało, że korzysta z nawigacji GPS właśnie przy pomocy smartfona.

– Użytkownicy docenili przede wszystkim onlinowość aplikacji nawigacyjnych. Dzięki temu zyskują świadomość, że ich aplikacje są nie tylko zawsze aktualne, lecz także mogą korzystać z usług omijania korków czy ostrzeżeń CB. To dało ich użytkownikom komfort i bezpieczeństwo – tłumaczy Adam Bąkowski, prezes zarządu NaviExpert.

Rozwój funkcji społecznościowych

W minionym roku na popularności cały czas zyskiwały społecznościowe aspekty aplikacji mobilnych, które umożliwiają na przykład doskonalenie map przez ich użytkowników. W stronę polskiego rynku zwrócił się wyraźnie Google, który dał swoim użytkownikom możliwość wprowadzania zmian na swoich mapach w Polsce. Google zresztą nie był na tym polu ani jedyny, ani pierwszy – takie możliwości już od kilku lat oferowaliśmy swoim użytkownikom – mówi Bąkowski.

Dużo emocji na rynku nawigacji mobilnych wzbudziła również premiera systemu iOS 6 z mocno odbiegającymi od standardów mapami. O tym, jak nieudany był to debiut,

Wzrost zainteresowania funkcjami nawigacji online, spadek popularności urządzeń PND oraz zaostrzająca się konkurencja na polu systemów operacyjnych – to zdaniem ekspertów z NaviExpert najważniejsze trendy branży mobilnej i nawigacyjnej minionego roku.

Page 13: e-profit luty 2013

e-PROFIT  13

Rynkowe trendy

Foto: sxc.hu / Montaż: IMOGEN

świadczy fakt, że sam głównodowodzący Apple – Tim Cook – sugerował użytkownikom iPhone’ów korzystanie z usług konkurencji. Społecznościowość rynku nawigacji mobilnych widać też w nowych funkcjach nawigacji, czy idąc dalej – aplikacji LBS.

Takim przykładem jest np. funkcja ostrzeżeń CB, którą w 2012 roku rozwinął właśnie NaviExpert. To alternatywa dla tradycyjnego radia CB, służąca informowaniu innych kierowców o aktualnej sytuacji drogowej, ostrzegania o niebezpieczeństwach, wypadkach czy też kontrolach policyjnych.

Konkurencja coraz silniejsza

W Polsce w 2012 roku niekwestionowaną pozycję lidera wśród dostawców systemów operacyjnych zachował Android. W ostatnich miesiącach roku jednak zaostrzyła się rywalizacja między głównymi dostawcami. Agresywniej do ofensywy przystąpił Windows Phone oraz iOS, który zdobywa coraz większą rzeszę fanów w Polsce.

Doskonale to widać zarówno po ofertach operatorów, jak i dostawców nawigacji: – Tylko w 2012 roku przybyło nam około miliona użytkowników. Obecnie, aby utrzymać swoją pozycję na rynku, nie wystarczy tylko świetny produkt, trzeba go oferować na wszystkich platformach – uważa Adam Bąkowski. Stąd tak dużą uwagę położyliśmy na to,

by pojawić się w Windows Phone Marketplace, App Store czy w sklepie Google Play. Markety z aplikacjami to jeden z większych kanałów dystrybucji i po prostu nie można tam nie być – tłumaczy Bąkowski.

Jak co roku, istotne dla branży okazały się niezależne testy prowadzone przez media, takie jak Antyradio, „Auto Świat”, „Auto Moto”, „Motor” czy „PC Format”. Co ciekawe i optymistyczne, polskie aplikacje wygrywały ze światowymi gigantami.

Jak będzie wyglądała przyszłość?

Prognozy na 2013 rok mówią o jeszcze bardziej intensywnym rozwoju na rynku mobilnym i dalszym spadku zainteresowania urządzeniami PND. Coraz większym zainteresowaniem będą się cieszyły aplikacje online, co może przyczynić się do wzrostu konkurencji między dostawcami oferującymi tego typu usługi.

Berg Insight szacuje, że w najbliższym czasie liczba aktywnych użytkowników aplikacji geolokalizacyjnych zostanie podwojona. Zarówno w Polsce, jak i w innych państwach, wciąż kluczową rolę dostawców na rynek masowy w tym sektorze będą odgrywać operatorzy telekomunikacyjni. ■

Page 14: e-profit luty 2013

14  e-PROFIT

Rynkowe trendy

kształcenie od podstawDzisiejsza sytuacja na rynku pracy sprawia, że musimy zweryfikować nasze przekonanie, że dobre wyniki w nauce wystarczą, aby odnieść sukces. Dziś szkoła w ogromnej większości dostarcza jedynie wiedzę. Natomiast najczęściej poza szkołą musimy ćwiczyć takie umiejętności jak przedsiębiorczość, praca zespołowa, autoprezentacja oraz kreatywne rozwiązywanie zadań.Na szczęście w tym zadaniu mogą pomóc zajęcia, które rozwijają pasje i zainteresowania dzieci, pozwalają jednocześnie dostrzec ich zdolności. Na co postawić w edukacji dzieci?

O tym rozmawiamy dzisiaj z Wojciechem Syrockim.

Prowadzi Pan niezwykłą działalność, można powiedzieć, że buduje Pan z dziećmi roboty z klocków. Skąd wziął się pomysł na taki biznes?

Pomysł na tego typu działalność edukacyjną narodził się na bazie doświadczeń zebranych z działalności społecznej prowadzonej przez nas podczas studiów. Warsztaty z podstaw programowania dla studentów cieszyły się tak wielkim powodzeniem, iż zachęcani sukcesem postanowiliśmy rozszerzyć działalność o komercyjne zajęcia skierowana do młodszego odbiorcy. Działalność społeczna zamieniła się w biznes, gdy dorośli obserwujący studenckie zmagania zaczęli dopytywać się o podobne zajęcia dla dzieci. Pomysł doskonale wypełnił lukę na rynku – brak zajęć dydaktycznych dla dzieci z zainteresowaniami koncentrującymi się wokół nauk matematyczno-przyrodniczych, majsterkowania etc.

Jak wyglądały początki działalności? Państwa motto to nauka, zabawa, pasja – czy na tym właśnie opiera się program edukacyjny RoboCAMP?

Program edukacyjny RoboCAMP został opracowany w oparciu o pasję i fascynację robotyką młodych konstruktorów oraz wiedzę i doświadczenie pedagogów, matematyków, fizyków i informatyków. Z naszego doświadczenia wynika, iż w nauczaniu języków programowania panuje ta sama zasada co w nauczaniu języków obcych: im wcześniej zaczniesz, tym łatwiej przychodzi nauka i lepsze osiąga się efekty.

Z drugiej jednak strony, ucząc dzieci matematyki, fizyki i podstaw programowania, musimy przedstawić im te zagadnienia w taki sposób, aby same chciały zdobywać tę wiedzę. Stąd też pomysł na zobrazowanie zagadnień matematycznych, fizycznych i programistycznych robotami zbudowanymi z klocków LEGO. Rzeczywiście na naszych warsztatach staramy się łączyć naukę ze świetną zabawą, a wspólna budowa robotów jest

najlepszym tego przykładem. Zajęcia niczym nie przypominają monotonnych lekcji w szkole. Ich uczestcy stają się kreatywni, szukają rozwiązań, dzielą się swoimi pomysłami z grupą oraz prezentują efekty swojej pracy. Budowanie robotów ma zachęcić do kontaktu z przedmiotami ścisłymi i do poznawania świata w inny sposób niż jest to prezentowane na lekcjach w szkole.

Do kogo skierowane są warsztaty RoboCAMP?

W naszych zajęciach mogą brać udział już sześciolatki, które świetnie przyswajają wiedzę ścisłą, i dzieci w wieku szkolnym. Dzięki klockom skomplikowane treści są przyjazne i zrozumiałe nawet dla najmłodszych uczestników.

Programowanie robotów brzmi bardzo poważnie, ale pamiętajmy, że obsługiwać komputer i bawić się klockami LEGO potrafi każde dziecko, a to są podstawowe wymagania, aby rozpocząć przygodę na naszych zajęciach. Oczywiście wskazane jest zainteresowanie techniką, informatyką, komputerami.Jesteśmy w stanie ukierunkować te zainteresowania w stronę kreatywnej, rozwijającej zabawy i nauczyć naszych kursantów wykorzystania komputera do nauki, a nie wyłącznie do gier, których nadużywanie jest zmorą dla rodziców.

Powszechnie wierzymy w stereotypy, że chłopcy lubią matematykę, natomiast dziewczynki język polski. Czy jest to zauważalne podczas zajęć? Dlaczego tak mało kobiet decyduje się na studia techniczne?

Stereotypy mają to do siebie, że – mimo swojej powszechności – najczęściej nie są prawdziwe. Badania już od wielu lat pokazują, że nie ma wynikających z płci predyspozycji dla konkretnych dziedzin nauki. To jest po prostu nieprawda. Realnym problemem są jednak uprzedzenia. Zarówno wielu rodziców, jak i nauczycieli wierzy, że bardziej prawdopodobne jest, że dziewczynki zainteresują się naukami humanistycznymi, a chłopcy ścisłymi. Konsekwencją

Foto: RoboCamp.pl

Page 15: e-profit luty 2013

e-PROFIT  15

tego jest nieświadome przekazywanie tych treści dzieciom – czy to w postaci zabawek, sądów czy podejmowanych zabaw. Istnieje większe prawdopodobieństwo, że chłopiec zostanie pochwalony za to, że tak fajnie zbudował samochód z klocków, niż że tak ładnie nauczył się wierszyka, i odwrotnie. Również świat wokół nas jest nośnikiem tego typu stereotypów – bajki, reklamy dla dzieci mają bardzo jasno podzielony świat i dość konkretnie określone role dziewczynek i chłopców. Te postawy mają duży wpływ na późniejszą motywację i wybory uczniów. Stąd tak duża dysproporcja płciowa w zawodach technicznych. To się powoli zmienia, ale przed nami długa droga.

Pewnie dlatego w zajęciach uczestniczy mniej dziewczynek niż chłopców, chociaż na szczęście ich liczba stale rośnie. Jeżeli biorą udział w zajęciach radzą sobie fantastycznie, a poza tym takie grupy osiągają lepsze efekty.

Myśli Pan, że kontakt dzieci z przedmiotami ścisłymi przełoży się na wzrost zainteresowania kierunkami inżynieryjnymi w Polsce?

Zawsze miałem taką nadzieję, zaś teraz już wiem, że tak będzie. Pierwsze roczniki naszych absolwentów uczą się już w liceum w klasach o profilach matematyczno- -fizyczno-informatycznych, przygotowując się do studiów na kierunkach inżynierskich.

Zapewne dostrzega Pan kolejne nisze w branży edukacyjnej. Czy może Pan zdradzić, na co warto postawić w edukacji dzieci?

Warto patrzeć na rynek w tym wypadku edukacyjny nie taki, jaki jest, ale taki, jaki będzie za kilka lat lub jaki mógłby być dzięki naszej działalności. Dostrzegać te szanse, które dopiero nadejdą. Wiedza z powszechnie nielubianych przedmiotów ścisłych przekazywana w sposób ciekawy, zupełnie inny niż jest to spotykane, może wywoływać uśmiech i radość już u najmłodszych, a przede wszystkim przynosić efekty w przyszłości. Warto też pomyśleć o zajęciach plastycznych czy teatralnych, które rozwijają kreatywność dzieci. Zależy nam, aby nasza działalność wprowadziła nową jakość na rynku edukacyjnym, dlatego w swojej ofercie mamy także franczyzę.

A jak sytuacja wygląda na świecie? Jesteśmy w stanie dogonić Japonię czy Stany Zjednoczone – tam od dawna wiadomo, że nawet dzieci mogą składać roboty.

Najważniejsze abyśmy otworzyli polskie szkoły na nowe rozwiązania edukacyjne oraz zachęcali nauczycieli do eksperymentowania na zajęciach. Jest to trudne, ponieważ

wymaga spełnienia kilku warunków, a powodzenie zależy od tego, czy uda się zrealizować je wszystkie.

Po pierwsze, należy wyposażyć szkoły w nowoczesny sprzęt dydaktyczny. Nie tylko komputery czy tablety, ale także współpracujące z nimi mikroskopy, mierniki czy też specjalne programowalne zestawy do majsterkowania. Sam komputer jest tylko narzędziem i jego obecność na lekcji wiele nie zmieni, o ile nie będzie on odpowiednio wykorzystany.

Po drugie, trzeba szkolić nauczycieli i promować innowacyjnych nauczycieli, którzy nie obawiają się wprowadzać nowinki na lekcje.

Po trzecie, należy zapewnić uczniom ciekawe zajęcia pozalekcyjne, na których będą mogli rozwijać swoje zainteresowania.

Aby mocno zmienić oblicze szkoły i sprawić, by dzieci chętnie uczęszczały na lekcje, muszą zostać zrealizowane wszystkie trzy elementy. Niestety w wielu wypadkach udaje się zrealizować tylko jeden z nich. Przykładem takiej sytuacji jest pojawianie się w szkołach coraz to większej liczby tablic multimedialnych. Nie są one jednak odpowiednio wykorzystane, ponieważ brak w szkołach przeszkolonych nauczycieli, odpowiednich narzędzi i programów lekcji, przy których warto właśnie wykorzystać tablice multimedialne. W większości przypadków służą jako ekran do rzutnika.

Jak Pan uważa, jakie pomysły związane z nowymi technologiami mają szansę zaistnieć na rynku?

Przede wszystkim muszą być to pomysły opowiadające na realne potrzeby człowieka. Nowe technologie powinny usprawniać procesy, które człowiek wykonuje na co dzień. Ja na przykład mam wielki problem z podróżowaniem na relatywnie bliskie odległości 100–300 km. Dlatego też niecierpliwie czekam na autonomiczne samochody, dzięki którym nie będę musiał spędzać tak dużo czasu za kierownicą. Takie technologie już powstają i mam nadzieję, że za 10 lat będzie można nabyć taki samochód.

Będzie to ogromna oszczędność czasu dla wielu osób i oczywiście świetny pomysł na zarabianie. Ale to przyszłość. Tu i teraz dużym usprawnieniem pracy przedsiębiorcy jest praca w chmurze, czyli wykorzystywanie aplikacji sieciowych i współdzielenie danych. Bardzo usprawnia to komunikację i pracę w zespole. Teraz właśnie w tego typu rozwiązaniach szukałbym pomysłów na zarabianie i oszczędzanie. ■

Wojciech Syrocki – wiceprezes zarządu RoboCAMP (www.robocamp.pl)Innowator, pomysłodawca programu edukacyjnego RoboCAMP – zajęć dla dzieci z podstaw programowania. Absolwent Politechniki Gdańskiej. Pomysłodawca i koordynator dwóch edycji międzynarodowych konkursów inżynierskich „Turniej Robotów Mobilnych”. Stypendysta Rektora Politechniki Gdańskiej oraz Prezesa Grupy LOTOS. Nagrodzony tytułem Złotej Jaskółki Przedsiębiorczości. RoboCAMP zdobył I miejsce w II Ogólnopolskim Konkursie na Najlepsze Biznesplany realizowane w Akademickich Inkubatorach Przedsiębiorczości. RoboCAMP w formie warsztatów stacjonarnych otrzymał w 2009 r. patronat Europejskiego Roku Kreatywności i Innowacji przyznawanego przez MEN. Entuzjasta krzewienia wśród dzieci i młodzieży zainteresowania naukami matematyczno-przyrodniczymi.

Page 16: e-profit luty 2013

16  e-PROFIT

Rynkowe trendy

16  e-PROFIT Foto: sxc.hu / Montaż: IMOGEN

sztuczna czy nowoczesna inteligencja?Posługiwanie się pojęciem sztuczna inteligencja brzmi dziś nieco staroświecko. Kiedyś temat tabu budzący zachwyt i przerażenie jednocześnie, teraz raczej nie wywołuje pozytywnych skojarzeń. Samo nawiązanie do sztuczności już nie kojarzy się dobrze i oznacza nieudolną podróbkę cech, zachowań typowych jedynie dla homo sapiens.

natalia węgrzynowska – Inkubator starter

Określenie nowoczesna inteligencja już tak bardzo w sens ludzkiej egzystencji nie uderza. Wskazuje na istnienie pewnych rozwiązań, które próbują współistnieć z ludźmi. Zdecydowanie rok 2012, jak i następne lata, to czas, kiedy słowa innowacja oraz nowoczesność nabierają nowego, wielowymiarowego znaczenia. Te określenia mogą być wytrychem do sukcesu. Stają się pożądanym trendem, wizytówką wyróżniającą firmę, która może istotnie przyczynić się do jej pomyślności. Pytanie tylko: czy finalnie człowiekowi uda się zaprzyjaźnić z maszynami czy inteligentnymi aplikacjami?

Nowoczesne inteligentne rozwiązania

Usprawnienie i optymalizacja to z pewnością dwa kluczowe czynniki przyczyniające się do poszukiwań przez ludzi rozwiązań, które istotnie poprawią jakość życia lub warunki pracy. Wszędzie tam, gdzie pojawiają się skomplikowane procedury lub duża liczba dokumentów, pojawia się zielone światło dla wprowadzenia interaktywnych, inteligentnych pomysłów. Produktów lub usług, które przede wszystkim diagnozują i rozwiązują problemy człowieka we współczesnym świecie, takich jak: zapominanie, zabieganie, a nawet zwyczajne lenistwo – a zatem usprawnień, które dyskretnie korygują niedoskonałości przeciętnego człowieka.

Przykładem grup zawodowych obciążonych zarówno rutyną, dużą odpowiedzialnością, jak i presją czasu mogą być biura rachunkowe. One na co dzień mierzą się z licznymi dokumentami, które muszą odpowiednio przetworzyć. Dla nich rozwiązania umożliwiające wyręczenie użytkownika z organizacji domowego biura, własnego biznesu lub biznesu klienta mogą być zbawienne. Kto by nie chciał, aby to sam system pilnował ważnych terminów płatności, dat wygasania umów czy upływu gwarancji, monitorował wydatki czy wysokość podatków do zapłacenia,

interpretował otrzymane dane i finalnie prezentował je za pomocą przyjaznych użytkownikowi wykresów czy grafik? Inteligentne funkcje aplikacji pozwalają firmom otrzymywać automatyczne powiadomienia o terminach płatności, wygasania umów czy optymalizacji podatkowej.

Piotr Jaś (CEO Skanuj.to) również widzi przyszłość dla inteligentnych aplikacji skierowanych do tej grupy zawodowej: Jak dowodzą nasze wewnętrzne badania, aż dwie osoby z pięcioosobowego zespołu biura rachunkowego mogłyby zostać przekierowane do wykonywania innej pracy dzięki skorzystaniu z tego typu rozwiązań.

To z pewnością pozwala istotnie zaoszczędzić czas i pieniądze, ale również motywację pracowników, którzy swoją energię mogą skoncentrować na lepszej obsłudze klienta, działalności doradczej, wykorzystując przy tym zdobytą specjalistyczną wiedzę oraz doświadczenie. Mimo ery globalnej cyfryzacji, drugim problemem, z którym mierzy się większość firm, jest „papierologia”. Wydaję się, że to właśnie papier prawdopodobnie na długo jeszcze pozostanie popularnym nośnikiem informacji w wielu firmach, jako niezmywalny gwarant porozumień międzyludzkich.

Zagadnienie archiwizacji i agregacji dokumentów nie jest jedynym, z którym mierzą się współczesne firmy. Istotniejsze z punktu widzenia wspomnianej optymalizacji i usprawnień jest samo zbieranie danych za pomocą formularzy, podpisywanych umów czy wypełnianych kwestionariuszy.

Wyobraźmy sobie pióro, które niczym się nie różni od swego tradycyjnego odpowiednika, jednak jego obudowa kryje skomplikowane wnętrze – między innymi miniaturową kamerę, procesor, pamięć, porty komunikacji. To bogate zaplecze odpowiada za jego różnorakie funkcje, z których unikalną jest przechwytywanie danych wprowadzanych

Page 17: e-profit luty 2013

e-PROFIT  17

Rynkowe trendy

e-PROFIT  17

do dokumentów tradycyjnych (pisma, rysunków, zaznaczeń, podpisów etc.) i automatyczne przesyłanie ich do wskazanego systemu komputerowego, na przykład na służbowy adres e-mailowy.

Te rozwiązanie może znaleźć swoje zastosowanie w niemal każdej dziedzinie, w której używa się dokumentów tradycyjnych, na przykład w ubezpieczeniach i finansach, sieciach serwisowych, instytucjach medycznych, badaniach ankietowych czy choćby w biurach i sekretariatach.

Istotne jest, aby w poszukiwaniu i wdrażaniu inteligentnych rozwiązań znaleźć kompromis pomiędzy wspomnianą nowoczesnością i innowacją a potrzebami i przyzwyczajeniami ludzi. Jak mówi prezes firmy SevenPen – Bogdan Durkiewicz: Niezwykle trudno jest – mimo coraz większej otwartości społeczeństwa na ułatwienia, jakie dają nowe technologie – przebić mur nieświadomości i braku wiedzy oraz pokonać opór potencjalnych użytkowników.

Jak deklaruje, sam jest entuzjastą nowości technologicznych, jednak przestrzega, by nie popadać w skrajność, bowiem człowiekowi nic nie zastąpi kontaktu z drugim człowiekiem. Poza tym nie jest najlepszym pomysłem izolowanie się od realnego świata i odcinanie się od sprawdzonych sposobów funkcjonowania w nim. Inteligentne rozwiązanie, które w pełni szanuje przyzwyczajenia człowieka? Po raz kolejny siła tkwi nie w rewolucji a w odpowiedniej diagnozie, usprawnieniach i na końcu – optymalizacji.

Cyber świat na wyciągnięcie ręki

Przenosimy rozmaite elementy świata namacalnego do wirtualnego. Życie w równoległych rzeczywistościach nabiera nowego znaczenia, a człowiek oswaja się z dualizmem bytu – Im bardziej w naszym życiu na znaczeniu nabiera wirtualny świat, tym więcej uwagi poświęca się kwestii samego kontaktu z nim, czyli interfejsowi – mówi Mateusz Makosiewicz z firmy Toucan Systems. Można śmiało powiedzieć, że interaktywne rozwiązania wychodzą dosłownie, naprzeciw człowiekowi również w świecie reklamy w postaci wirtualnych witryn, interaktywnych podłóg czy standów.

Tradycyjne nośniki reklamowe nie oddziałują już tak perswazyjnie jak kiedyś, a konsument jest znudzony i przytłoczony ilością docierających do niego komunikatów, przez co szybko traci zainteresowanie. Aktywny przekaz łatwiej przyciąga uwagę konsumenta, bardziej go angażuje, zapewnia informacje oraz rozrywkę i znacząco zwiększa efektywność tego typu reklamy, intensywnie wciągając go w świat wirtualnych doznań.

Załóżmy, że chciałbyś zwrócić uwagę przechodniów na swój sklep. Byłoby doskonale, gdyby system dodatkowo umożliwiał kontakt z asortymentem, nawet gdy sklep jest zamknięty. A może do tego mały eksperyment z minigrą, która przedłużałaby kontakt z marką, kojarząc ją z pozytywnymi emocjami? – mówi Mateusz Makosiewicz. Idealnym rozwiązaniem dla tego przykładu jest interaktywna witryna.

Wyobraźmy sobie, że przedstawia ona zaszronioną szybę. Gdy ktoś przejdzie obok, z szyby natychmiast topnieje lód, dokładnie tam, gdzie znajduje się nasz odbiorca, zwracając tym samym jego uwagę. Jeśli już złapaliśmy uwagę odbiorcy, zaoferujmy mu możliwość przeglądania naszych produktów w trybie 360 stopni, a dla rozrywki dodajmy zaskakującą minigrę. Sterowanie treścią jest możliwe zarówno poprzez gesty, ruch ciała, jak i dotyk, co czyni każdy przekaz jeszcze bardziej atrakcyjnym.

W obecnym procesie kształtowania się cyberprzestrzeni i inteligentnych aplikacji daje się zauważyć przenoszenie wartości z kształtowania świata namacalnego: niezawodność, bezpieczeństwo, łatwość obsługi czy nawet piękno. U podłoża tych działań leżą zagadnienia zaczerpnięte z psychologii jak usability czy user experience, a więc bliskie naturze człowieka i przede wszystkim – intuicyjne.

– Dzięki zniwelowaniu zapośredniczenia interakcji poprzez medium w kontakcie z maszyną i światem wirtualnym, staje się on dla nas bliższy. Dodajmy do tego technologię augmented reality i otrzymujemy niezwykle realistyczny sposób uczestniczenia w wirtualnej treści. Im bliższy kontakt, tym silniejsze doznania – przekonuje Mateusz Makosiewicz.

Zastosowania dla tego typu rozwiązań są szerokie, a branże marketingowe czy rozrywkowe nie są jedynymi. Można również wskazać na psychoterapię, wzornictwo czy nawet przemysł jako kierunki rozwojowe dla tej technologii.

Quo vadis homo sapiens?

Niemalże zawsze gdzieś z tyłu głowy pojawia się niewypowiedziane pytanie: czy wprowadzenie tych inteligentnych systemów i usprawnień nie ugodzi w podstawową wartość motywującą człowieka, jaką jest jego praca i jego działanie? Nowoczesna inteligencja z pewnością wymaga oswajania, dopasowania do naszego świata i jego wymagań, a tego nie potrafi nikt inny zrobić jak właśnie… sam człowiek. W końcu tworzone jest to wszystko z myślą właśnie o nim, a stać za tym mogą wartości, których dzisiejszy człowiek najbardziej potrzebuje, czyli czas i pieniądze. ■

Page 18: e-profit luty 2013

18  e-PROFIT

w świecie

GIER

rozmowa z Markiem wylonem – ceo krakowskiej spółki Ganymede – który od ponad 15 lat wyprzedza trendy w branży gier casualowych i online.

Page 19: e-profit luty 2013

e-PROFIT  19

Temat z okładki

przyszłość rozrywki elektronicznej widzi w barwach wyświetlaczy urządzeń mobilnych. sceptyczny wobec doniesień o śmierci Facebooka. ulega magii grywalizacji i stosuje ją nawet wobec swoich pracowników. zaczynał w małej kawalerce, gdzie tworzył pierwsze gry na zlecenie. dziś jego produkty dostępne są na całym świecie w 37 językach.

Marek Dornowski

Jak to jest kierować firmą, która z małego startupu wyrosła na dużego gracza na rynku międzynarodowym?

Z punktu widzenia technologii nasze początki sięgają prehistorii, bo roku 1997, a ówczesne biuro przypominało kanciapę rodem z serialu IT Crowd. Mała firma napędzana przez 3 zapaleńców, siedziba oczywiście w mieszkaniu, w którym było niewiele ponad materac i biurko, wstawanie o 3 w nocy, żeby włączyć rendering aplikacji, jedna para butów…

Nie było wówczas serwisów społecznościowych, a o grach myślało się w kategorii produktu spakowanego do pudełka, sprzedawanego ze sklepowej półki. Z produktami trudno było wyjść z Polski i działać na rynkach międzynarodowych. Byliśmy postrzegani jako druga klasa programistów. Przez kilka lat robiliśmy aplikacje dla kogoś, tworząc po 10 różnych klonów jednej wersji. Wkrótce uznaliśmy, że lepiej budować własną, lojalną społeczność graczy, którzy nie odejdą jednego dnia, a mogą tylko przyprowadzić swoich znajomych. Z perspektywy czasu to była przełomowa, a zarazem najlepsza decyzja.

Od 2004 roku mamy własny serwis growy z rozbudowanymi funkcjami społecznościowymi – GameDesire.com. Firma nie liczy już 3, a 73 osoby. Wyszliśmy poza rodzimy rynek, a nasze gry są tłumaczone na 37 języków. Zdobyliśmy sami całe know-how, zrozumieliśmy zasadność budowania modeli biznesowych, używamy rozbudowanych narzędzi marketingowych i analitycznych. Jak się kieruje taką firmą? Od 3 do 23 pracowników

jest łatwo, bo sam jesteś częścią ekipy. Przychodzisz do pracy, kodujesz, rozdajesz zadania. Ale od 24 zaczyna się problem. Trzeba zmienić zasady zarządzania zespołem, formować go w działy i metodologie tworzenia oprogramowania. My zdecydowaliśmy się na Scruma. Dzisiaj, z perspektywy czasu, doradziłbym każdemu „rosnącemu” biznesowi zatrudnienie jako 24. pracownika właśnie speca od zarządzania. W 2010 roku urośliśmy z 25 do 60 osób. Prawie cały 2011 rok straciliśmy na wypracowanie swojego efektywnego stylu zarządzania.

Inna sprawa to kwestia skalowalności technologicznej spółki – szybsze łącza, warehouse na dane, terabajtowe backupy danych – tego wszystkiego trzeba się nauczyć. Warto stawiać na sprawdzone systemy zarządzania pracą i danymi – np. Jira i Conflunce.

Moja praca dziś? Niestety, nie koduję. Wykorzystuję lata doświadczenia i nadzoruję Product Ownerów. Obecnie staram się być drogowskazem i pokazywać kierunek, wyznaczać priorytety wśród konkretnych funkcjonalności produktów, edukować, co jest w produkcie ważne, a co jest jedynie ładnym dodatkiem bez wartości biznesowej.

Jakich nowości i trendów możemy spodziewać się na rynku w 2013 roku?

Rok 2013 niewątpliwie będzie rokiem platform mobilnych. Myślę, że w końcu musi wyewoluować jakiś mechanizm promocji i dystrybucji gier niezależny od AppStore’a. Dziś produkcja gier na IOS’a to po prostu loteria. 99% produktów pozostaje

w świecie

GIERFoto: Piotr Zgodziński

Page 20: e-profit luty 2013

20  e-PROFIT

Rynkowe trendy

niewidoczna dla użytkowników telefonów. W konsekwencji istnieją gry zarabiające nawet 1 000 000 dol. dziennie, podczas gdy inne, równie dobre, nigdy nie wybiją się na światło dzienne w AppStore. To zabija wiele ciekawych pomysłów i produktów, gloryfikuje niewielką liczbę szczęśliwców.2013 rok to zapewne też umocnienie się Flasha jako crossplatformowego narzędzia do developmentu gier, również 3D. Myślę, iż developerzy tworzący produkty w C++ powoli muszą myśleć o zmianie narzędzia. Spodziewam się, iż koniec 2013 roku w jakiś sposób będzie wiązał się z pomysłami użycia Google Glasses i augmented reality w grach. Zobaczymy.

Kto dzisiaj jest użytkownikiem gier online i czego od nich oczekuje?

Aktualnie większość użytkowników serwisów społecznościowych w USA (a co za tym idzie również tych proponujących gry online) stanowią młode kobiety. Z podobnym zjawiskiem mamy do czynienia w Europie. Według zeszłorocznego sondażu przeprowadzonego dla firmy telekomunikacyjnej BT, 53% młodych Brytyjek i 46% Brytyjczyków w wieku do 18–25 lat przyznało się do codziennego

używania serwisów społecznościowych. Badania przeprowadzone wśród graczy naszego portalu GameDesire pokazują nieco inne proporcje.

Wynika z nich, że nie sposób jednoznacznie nakreślić portretu typowego gracza, bo… grają wszyscy: od managerów po gospodynie domowe. 62% społeczności GameDesire stanowią mężczyźni, z czego 33% należy do przedziału wiekowego 20 – 34 lat, natomiast średnia wieku na portalu wynosi 29,9 lat. Również w kwestii zarobków rysuje się spora rozbieżność – prawie połowa ankietowanych deklaruje dochody z przedziału 1500 zł – 3499 zł.

Wśród graczy są też osoby o dochodach znacznie wykraczający ponad średnią – ok. 5% zarabia ponad 7500 zł. Gracze w przeważającej większości deklarują, że ich jednorazowe sesje na GameDesire trwają od 1 do 5 godzin. Prawie połowa z nich tygodniowo spędza w serwisie od 1 do 5 godzin, a co piąty od 6 do 10 godzin.

Gry dają możliwość ucieczki do lepszej, wirtualnej rzeczywistości, w której ludzie mogą zostać milionerami, przybrać dowolny wygląd i wykreować się na nowo. Oferują lepszą rzeczywistość, gdzie osiąga się więcej i szybciej niż w prawdziwym

Foto: Piotr Zgodziński

Page 21: e-profit luty 2013

e-PROFIT  21

Temat z okładkiżyciu. Nasz serwis wyposażony jest też w bardzo rozbudowane funkcje społecznościowe: gracze mogą ze sobą rozmawiać, prowadzą blogi, dzielą się zdjęciami. Możliwość wchodzenia w interakcje, zawiązywania przyjaźni, a nawet miłości, to – obok rozrywki – równie ważny powód, dla którego miesięcznie loguje się na naszym serwisie ponad 700 tys. użytkowników.

Czy Pana zdaniem grywalizacja ma przyszłość?

Gry stają się coraz ważniejszą częścią naszego życia. W 2002 roku po raz pierwszy w USA przychody ze sprzedaży gier komputerowych przekroczyły przychody kin. O jakiej skali mówimy dzisiaj? Według badań Nielsena przeprowadzonych w 2010 roku spędziliśmy na graniu online więcej czasu niż na czytaniu e-maili. Natomiast przeciętny użytkownik internetu poświęca na gry trzy razy więcej czasu niż na oglądanie filmów online. Grywalizacja jest kolejnym krokiem zawłaszczania świata przez mechanizmy growe i ma ogromną

moc zmiany ludzkich zachowań w prawdziwym świecie. W tej chwili dojrzało decyzyjnie pokolenie wychowane na grach. 30–40-latkowie zajmują kierownicze stanowiska w firmach i wykorzystują proste mechanizmy, które poznali w wirtualnym świecie. Przyszłość grywalizacji wygląda ciekawie, bo ci ludzie po prostu rozumieją gry i zasady rządzące rywalizacją online przenoszą na grunt firmy, motywują swoich ludzi w nowoczesny sposób i obie strony czerpią z tego korzyści.

Jako firma produkująca gry, ale i pasjonaci tego typu rozrywki, sami korzystamy z zalet grywalizacji. Pierwsi w Krakowie, a być może także w Polsce, wprowadziliśmy premię za dojazd rowerem do pracy. Za każdorazowy przyjazd do pracy nasi pracownicy dostają 3 zł, wypłacane w kwartalnych premiach. Do tego dochodzą jeszcze okresowe nagrody dla najwytrwalszych. Dodatkowa motywacja połączona ze zdrową rywalizacją w grupie znajomych daje wymierne efekty także w codziennej pracy.

Jak Pan odnosi się do newsów w stylu Facebook umiera?

Zapytałbym raczej: umiera czy przesiada się na mobile? Moim zdaniem wiralność, informowanie ogółu o wszystkim, co się w danej chwili dzieje, powoli się przejada i po prostu moda na to powoli mija. Ale to nie jest problemem Facebooka. Parę lat temu były w Polsce „Kluby przyjaciół internetu”. Dziś to absurd, bo internet stał się nieodłączną częścią naszej kultury. To samo będzie z Facebookiem. Za 5 lat nie będzie cool, nie będzie się o nim tyle mówiło i pisało. Będzie jak ebay, Google – po prostu część ekosystemu sieci odpowiadająca za wiral i social.

Problem Facebooka to płatności i migracja użytkowników do platform mobilnych. Model biznesowy platformy nie sprawdza się na mobilach. Tam zarabia Apple i Google. Innymi słowy – nie umiera, a staje się neutralną częścią ekosystemu sieci.

Rynek rozrywki elektronicznej przechodzi na mobile. Czy urządzenia przenośne wyprą konsole i PC-ty? Jakie konsekwencje rozwoju mobili niesie dla developerów gier online?

Page 22: e-profit luty 2013
Page 23: e-profit luty 2013

Temat z okładki

e-PROFIT  23Foto: Ganymede

Na pewno proces wyparcia urządzeń stacjonarnych z użytku nie nastąpi z dania na dzień. Długofalowo układ sił na rynku gier z pewnością przejdzie transformację. Hardcorowi gracze jeszcze długo będą grali na PC-tach i na konsolach. Początkujący na mobilach. Proces jest raczej rozłożony w czasie.

Po prostu gracze, którzy zaczną od mobili, nie zamienią się w miłośników konsol za 10 lat, będą grali dalej na mobilach. Pewnie w ciągu dekady powstanie nowa kategoria graczy – hardcorowy gracz mobilny, a konsole spotka los wspomnianych „Klubów przyjaciół internetu”. Poza tym jeśli telefon będzie miał parametry dobrej konsoli, to podpinanie konsoli do TV będzie raczej groteskowym przedsięwzięciem. A może telefon wyśle na ekran TV obraz poprzez AirVideo, w autobusie zagramy w Gears of War 17 z komórki, a po powrocie do domu rzucimy obraz na 60 calową plazmę?

Na problem konsol patrzę raczej z punktu widzenia modelu biznesowego – przejścia od płatnego kontentu do kontentu freemium. Dotarcie do użytkownika jest trudne na mobilach ze względu na olbrzymią konkurencję. Firmy produkujące obecnie soft dla PC-tów i konsol muszą się nauczyć działać w branży freemium – a to nie jest proste.

Jak Pan ocenia branżę gier w Polsce?

Polska z roku na rok staje się coraz atrakcyjniejsza dla deweloperów gier. Playdom, jeden z czołowych deweloperów gier społecznościowych, analizował 20 potencjalnych miejsc do utworzenia studia gier społecznościowych.

Pod uwagę wzięto miasta Środkowo-Wschodniej Europy, byłego Związku Radzieckiego i Ameryki Łacińskiej. Firma wybrała Kraków. Dlaczego? Istnieje tu ogromne skupisko programistów Flash i utalentowanych artystów nieustępujących intuicją projektową deweloperom z USA czy Europy Zachodniej. Dzięki temu polskie produkcje mogą zadowolić użytkowników na najbardziej wymagających rynkach. Wiedźmin udowodnił, że umiemy robić gry, ale polski gamedev jest jeszcze w zalążkowej fazie. Ciągle jest sporo do zrobienia

choćby w zakresie kształcenia fachowców czy organizacji imprez branżowych, których nie powstydzilibyśmy na Zachodzie. Małymi krokami sami staramy się to zmieniać, prowadzimy zajęcia na Uniwersytecie Jagiellońskim z zakresu programowania gier mobilnych, wspieramy Startup Weekendy, hackatony poświęcone grom oraz sami organizujemy barcampy, np. API Hours.

W Polsce nadal brakuje tradycji i środowiska dla rozwoju branży, gry nadal są w rękach pasjonatów, którzy nie wychodzą poza swoją niszę. Również u nas, w Ganymede, pracują ludzie, którzy kiedyś samodzielnie robili gry, a niekoniecznie kończyli informatykę. Zatrudniamy bystrzaków, żeby potem nauczyć ich wszystkiego na miejscu. ■

Marek Wylon

Inwestor, właściciel i współzałożyciel spółek deweloperskich należących do grupy Ganymede – największego w Polsce zgrupowania twórców gier specjalizujących się w produkcji aplikacji społecznościowych i mobilnych. Łączne zatrudnienie we wszystkich spółkach przekracza dziś 120 osób.

Z wykształcenia programista, absolwent informatyki na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, z wyboru pasjonat gier, rozrywki interaktywnej, nowoczesnych technologii i nurkowania. Już w 2000 roku stworzył jedną z pierwszych gier dostępnych w trybie multiplayer w Polsce, która zapoczątkowała wówczas kilkuletnią współpracę z Wirtualną Polską. Pięć lat później założył krakowską spółkę Ganymede – właściciela znanego i popularnego serwisu GameDesire.com, który dzisiaj gromadzi graczy ze 197 krajów na całym świecie. Firma stale współpracuje z siecią portali partnerskich i serwisów społecznościowych, m.in. WP, Onet, Atrativa, Spilgames oraz Facebook.

Ganymede skupia się na produkcji i publikacji gier społecznościowych, zaś jednym z naczelnych celów biznesowych, jakie sobie stawia, jest budowanie aktywnej społeczności graczy wokół wydawanych tytułów. Najnowsza gra – Last Temple została doceniona przez Inside Social Games – największy blog poświęcony grom społecznościowym.

Page 24: e-profit luty 2013

24  e-PROFIT

Warto wiedzieć

Networking,jeśli chcesz, aby jak najwięcej osób dowiedziało się o twoim biznesie, wykorzystaj zasady networkingu. buduj sieć wzajemnych kontaktów i bądź hojny w rekomendowaniu innych przedsiębiorców. w świecie biznesu, aby coś dostać, trzeba najpierw dać. dobre słowo może przynieść ci więcej korzyści niż najlepsza reklama.

Na bazie takiego stylu myślenia opiera się BNI, czyli Business Network International działająca od 1985 roku. Dziś liczy ponad 6500 grup na całym świecie. Tylko w 2011 roku jej członkowie wygenerowali 6,9 mln rekomendacji, które przyniosły im biznesy o wartości blisko 3,1 mld dol.

Filozofia biznesowego networkingu oparta jest na zasadzie wzajemności – dający dostaje, wygrywa (ang. givers gain), czyli: jeżeli ja dam biznes tobie, ty będziesz chciał dać biznes mnie. Wykorzystując te proste zależności, ludzie interesów zyskują ogromne możliwości pozyskiwania nowych szans na biznes. Ich produkty i usługi mają kilkudziesięciu handlowców-orędowników, ludzi, którzy są ich chodzącą reklamą.

Czy to jest możliwe w Polsce?

Polskie społeczeństwo jest bardzo zazdrosne i brakuje mu umiejętności pracy zespołowej, a poziom zaufania w naszym kraju jest jednym z najniższych na świecie. Zanim założyciel BNI w Polsce, Grzegorz Turniak, przeniósł na grunt polski idee networkingu, niewiele wskazywało na to, że odniesie sukces. Sam chwilami wątpił, czy filozofia „dający – dostaje” może się u nas przyjąć. Tymczasem okazuje się, że firmy korzystające ze wzajemnych rekomendacji, mogą mieć dodatkowy dochód rzędu 20 tys. – 100 tys. zł. Znany jest przypadek pośrednika nieruchomości ze Śląska, który dzięki rekomendacji zarobił 100 tys. zł.

– Givers gain można tłumaczyć jako „dawanie wzmacnia, dawanie rozwija”. To esencja zasady wzajemności: to, co od ciebie wyjdzie – do ciebie wróci. Pomożesz innym – oni pomogą ci sami z siebie lub wtedy, gdy ich o to poprosisz – twierdzi Grzegorz Turniak.

Czy networking jest dla każdego?

Networking jest dla przedsiębiorców strzałem w dziesiątkę, niezależnie od tego, jakie zawody i branże reprezentują, pod warunkiem że mają odpowiednie nastawienie. Ważne jest, aby umieć rozmawiać z ludźmi, być otwartym na ich potrzeby. – Znam wiele osób, które są znane w swoich środowiskach z posiadania wielu silnych relacji. Dotarcie do takich osób często

przekłada się na masowe zamówienia online, właśnie dzięki ich rekomendacji. Bardzo często najtrudniej jest zebrać odpowiednio dużą „masę krytyczną”. Podobnie jak na Facebooku prosimy, aby znajomi nas „polubili”, tak w biznesie potrzebujemy, aby na początku jak najwięcej ludzi skorzystało z naszej usługi – tłumaczy Turniak.

Siła wzajemnego polecania to przede wszystkim synergia, którą osiągają partnerzy biznesowi. Każdy z nich wnosi do grupy networkingowej pewne pozytywne wartości, umiejętności, know--how, które – kiedy trafią na podatny grunt – mogą fantastycznie zaowocować. Ludzie uprawiający networking mówią o sobie, że nie są egoistami i chcą pomagać innym.

Zdaniem wielu, podstawą efektywności networkingu jest tworzenie bezinteresownych związków opartych na zaufaniu. Jednak prawda jest nieco inna: oni sami pomagając innym, przede wszystkim sobie zapewniają sukces. Ciekawe jest również to, że często rekomendacje nie dotyczą wyłącznie interesów. Przykładowo członkowie BNI doradzają sobie także w prywatnych sprawach – polecają sobie lekarzy, opiekunki, szkoły, sposoby prowadzenia firm itp.

Kolejnym atutem organizacji networkingowych jest to, że ich członkowie są edukowani, jak skutecznie rekomendować. Okazuje się, że nie każdy potrafi korzystać z tego narzędzia. Po pierwsze i najważniejsze: trzeba mówić innym o swoich potrzebach. Zazwyczaj tylko 20% rekomendacji zawdzięczamy naszym partnerom biznesowym i klientom, którzy są tak zadowoleni z naszych towarów lub usług, że chcą nas polecić innym. 20% naszych kontrahentów nie podzieli się dobra opinią na nasz temat. Natomiast aż 60% da nam dobre referencje – trzeba tylko o nie poprosić. Warto więc zadać sobie pytanie, kto z naszych partnerów może i chciałby to zrobić? Kogo powinniśmy o to poprosić?

Networking dla e-biznesu

W dzisiejszych czasach coraz większą rolę w tworzeniu strategii marketingowych czy sprzedażowych, niezależnie od branży,

czyli siła wzajemnego polecania

Joanna Dąbek

Foto: sxc.hu / Montaż: IMOGEN

Page 25: e-profit luty 2013

e-PROFIT  25

odgrywa internet. Często jest on głównym (a bywa także, że jedynym) źródłem wiedzy o firmie, miejscem informacji o jej towarach czy usługach. Internet to także niemal nieograniczona platforma wymiany opinii i rekomendacji.

E-biznes, dziedzina gdzie bezpośredni kontakt face to face został ograniczony do minimum, być może potrzebuje rekomendacji bardziej niż inne dziedziny, a networking to narzędzie do osiągnięcia sukcesu, niezależnie od rodzaju prowadzonego biznesu. Dzisiaj portale społecznościowe, fora wymiany opinii, blogi oraz różnego rodzaju narzędzia komunikacji internetowej stwarzają niebywałe możliwości wymiany poglądów i rekomendacji.

Networking i internet są nierozerwalnie ze sobą związane. Budując sieć rekomendacji – szczególnie w przypadku e-biznesu, którego przecież naturalnym środowiskiem jest sieć – grzechem byłoby nie skorzystać z internetowych narzędzi. Jednak jak zauważa Turniak: Networking korzysta z różnych narzędzi online i offline wykorzystywanych także w tradycyjnym marketingu, ale nadal uścisk dłoni, osobista rozmowa i spojrzenie prosto w oczy są istotnym elementem rekomendacji.

– Online najczęściej służy do sprawdzenia wizerunku i opinii. Część profesjonalistów nawiązuje silne i owocne relacje w grupach dyskusyjnych. Portale społecznościowe, na których możemy przedstawić swoje kompetencje, fora wymiany opinii i tym podobne są jednak nie do przecenienia.

Networking – czy to jakaś technika NLP?

Wielu niewtajemniczonych w kwestie rekomendacji biznesowych utożsamia networking z marketingiem sieciowym (sprzedażą bezpośrednią, zwaną także w skrócie MLM) lub z programowaniem neurolingwistycznym (NLP). Tymczasem zaangażowani „networkingowcy” podkreślają fakt, że ludzie pomagają sobie, bo się lubią, cenią, mają do siebie zaufanie i chcą się odwdzięczyć za uzyskaną pomoc.

Marketing sieciowy zaś bywa skutecznym systemem sprzedaży niektórych produktów czy usług. MLM bazuje na tym, że

sprzedawcy budują osobiste struktury współpracowników, od ich obrotu są wypłacane prowizje. W networkingu nie ma miejsca na prowizje ani na podobne struktury. Uczestnicy nie wypłacają sobie grantów za przekazane rekomendacje. Cieszą się, że mogli pomóc innym, bo wiedzą, że w odpowiednim czasie oni także uzyskają podobne wsparcie. W przypadku NLP to niektóre środowiska naukowe stawiają zarzuty o brak potwierdzenia jej skuteczności w badaniach i doświadczeniach oraz to, że jest narzędziem manipulacji. NLP jest także przedmiotem szkoleń rozwijających samomotywację czy zdolności negocjacyjne.

Niektórzy wykorzystują programowanie neurolingwistyczne jako metodę uwodzenia, jeszcze inni – jako jeden z elementów kampanii wyborczej. Wynika z tego jasno, że NLP nie ma nic wspólnego z networkingiem, gdzie wszystko opiera się na przejrzystej zasadzie wzajemności – givers gain.

Zawiedziony networker – czy to możliwe?

A jeśli osoba czy firma, którą rekomendujemy nas zawiedzie? Czy może zniszczyć naszą reputację? Jak podkreśla Grzegorz Turniak, tylko ktoś, kto nic nie robi nie popełnia błędów, a dobry networker uczy się na błędach. Zanim zaufa i poleci – najpierw sam testuje i sprawdza. Nie idzie na żywioł. Najpierw buduje swój publiczny wizerunek i wiarygodność, dopiero potem przechodzi do zarabiania pieniędzy dzięki poleceniom. Ważne jest też jasne zakontraktowanie procesu rekomendacji, monitorowanie go i dawanie informacji zwrotnej, jak się sprawy mają.

Konsekwencja kluczem do sukcesu

Niezależnie od tego, czy ktoś prowadzi własny interes, pracuje w organizacji czy należy do organizacji networkingowych oraz w jakiej branży prowadzi interesy, powinien wykorzystać możliwości, jakie niesie ze sobą WOM (ang. word of mouth marketing), czyli reklama szeptana.

To szeroko stosowana strategia i narzędzie marketingowe, które nic nie kosztuje, a może zaowocować bardzo intratnymi biznesami. Trzeba tylko podjąć decyzję i konsekwentnie je stosować. ■

Warto wiedzieć

Foto autorki: G. Piwowar

Page 26: e-profit luty 2013

26  e-PROFIT

bycie przedsiębiorcą to nie bułka z masłem. ciągle masz tyle rzeczy do zrobienia, tak że najchętniej wydłużyłbyś dobę o kilka godzin i zmniejszył zapotrzebowanie na sen przynajmniej o połowę. brzmi znajomo? A gdyby ktoś zaproponował ci coś wręcz odwrotnego, czyli zwolnienie zawrotnego tempa chociażby przez tydzień? postaraj się przez 7 dni wykorzystać jedną z poniższych rad, a zobaczysz, że poczujesz różnicę w swoim zachowaniu i samopoczuciu. uwaga! dłuższe stosowanie wszystkich z nich może sprawić, że z wiecznie zestresowanego człowieka, staniesz się kimś, kto potrafi cieszyć się swoim życiem i sukcesem zawodowym.

W medycynie od wieków znana jest zasada, że lepiej zapobiegać niż leczyć. Kolejna mówi o tym, że lecząc chorobę, trzeba się skupić na jej przyczynach, nie tylko objawach (o czym współcześnie często zdajemy się zapominać). Podobnie rzecz ma się ze stresem. Żadne techniki relaksacyjne, masaże, joga, nie pomogą zwalczyć stresu, jeśli nie będziesz znał jego korzeni i nie nauczysz się nie dopuszczać do tego, by stresogenna sytuacja przejęła nad tobą kontrolę.

Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, ale gdy zapoznasz się z 7 prostymi krokami, zobaczysz, że zwycięstwo nad stresem wcale nie wymaga od ciebie wiele wysiłku. Nie musisz wprowadzać wszystkich reguł od razu. Wiadomo – zmiany bywają stresujące, a tego przecież chcesz uniknąć. Na początek wybierz te, które najbardziej cię przekonują i wydają się najprostsze do zastosowania w twoim dniu codziennym.

1.Zwolnij tempo. Może wydaje ci się, że im szybciej coś zrobisz, tym prędzej będziesz miał to z głowy. Jest to zgodne z prawdą, ale dotyczy przede wszystkim zadań, które nie wymagają od ciebie dużego wysiłku

intelektualnego. Nie oznacza to też bynajmniej, abyś zwlekał z wykonaniem trudnych zadań, „dając sobie czas” i czekając na lepszy moment, który jak wiadomo, może nigdy nie nadejść. Zabierz się więc za to, co masz do zrobienia i poświęć tej czynności wystarczającą ilość czasu i uwagi. W momencie, kiedy już zajmujesz się daną sprawą, spróbuj to robić wolniej niż dotychczas. Dla przykładu: pisząc na komputerze, nie staraj się robić tego najszybciej jak umiesz. Pozwól, aby twoje myśli płynnie przekształcały się w słowa, starając się jednocześnie unikać błędów i literówek. Możesz potem porównać efekty wolnego i dokładnego pisania ze swoim dawnym stylem i zdecydować, który jest dla ciebie bardziej odpowiedni.

2. Podaruj sobie więcej czasu. W praktyce oznacza to wydłużenie terminu, który pierwotnie przeznaczyłeś na daną czynność, np. dwukrotnie. Wiąże się to również z podzieleniem większego zadania na

mniejsze elementy i przypisanie im wystarczającej (większej niż początkowo zakładana) jednostki czasu. Dlaczego od razu warto zastosować taką „rozciągającą” czas strategię? Po pierwsze, mamy tendencję do zaniżania liczby godzin, która będzie nam potrzebna na wykonanie jakiegoś zadania, nie uwzględniając nieprzewidzianych czynników, które mogą nam zakłócić pracę. Po drugie, na takim podejściu nic nie tracimy. Jeśli wyrobisz się wcześniej, to wspaniale. Będziesz miał więcej czasu na ewentualne poprawki lub zajęcie się czymś innym. Jeśli jednak tak się nie stanie, oszczędzisz sobie niepotrzebnego stresu związanego z przekroczeniem limitu czasowego.

3. Rób jedną rzecz naraz. Nie oznacza to bynajmniej, żeby w danym dniu w pracy zajmować się wyłącznie jedną rzeczą, np. odpowiadaniem na e-maile, bo okaże się to zwyczajnie niemożliwe lub po prostu

straszliwie nudne. Jeśli jednak masz do przygotowania ważną prezentację biznesową, a w międzyczasie wykonujesz inne, pobieżne czynności, które ciągle odrywają cię od pracy, efekt końcowy może być daleki od zadowalającego. Jak już zostało wspomniane we wcześniejszym punkcie, warto podzielić ważne lub długoterminowe zadanie na mniejsze części.

Gdy będziesz przystępował do konkretnego etapu, który ma trwać np. 20 minut, niech to będą minuty pełnego skupienia na tym, co właśnie robisz. Jeśli ci to pomoże, na początku każdego dnia w pracy lub pod koniec poprzedniego, możesz stworzyć listę zadań do zrobienia, każdemu z nich przypisując z góry konkretną jednostkę czasu.

7Romina RógFirmy.net skutecznych rad,

jak zwolnići uwolnić się od stresu

raz na zawsze

Page 27: e-profit luty 2013

e-PROFIT  27

Warto wiedzieć

4. Świętuj swoje duże (i małe) zwycięstwa. Naucz się cieszyć się z tego, co do tej pory udało ci się osiągnąć. Celebruj swoje mniejsze i większe sukcesy, zamiast przechodzić nad nimi do porządku dziennego i od

razu wyruszać na poszukiwanie kolejnego szczytu do zdobycia. Wiadomo, że docieranie do wyznaczonego celu nigdy nie jest końcem naszej drogi i nie można spoczywać na laurach. Ale pozwalanie sobie na chwilę radości na mecie, uczczenie udanej transakcji w knajpie ze znajomymi lub weekendem całkowitego nicnierobienia, powinno koniecznie znaleźć się w twoim kalendarzu.

5. Zaplanuj odpoczynek. Czas po pracy niestety coraz częściej przestaje nam się kojarzyć z całkowitym relaksem. Mamy przecież wtedy jeszcze tyle spraw do załatwienia: zakupy, nadrobienie zaległości

zawodowych, odebranie dzieci z zajęć dodatkowych, kurs językowy, trening. Gdy po całym dniu ustalonego praktycznie co do minuty harmonogramu zostaniemy nagle pozostawieni sami sobie, często nie wiemy, co z tym czasem zrobić.

Dlatego nie warto oddawać go w ręce przypadku, tylko zaplanować coś, co sprawi ci autentyczną przyjemność. Ustal dokładnie, tak jakbyś planował wizytę u dentysty, że od godziny 20.00 do 21.00 będziesz czytał książkę. Wyłącz komórkę, powieś na drzwiach karteczkę „Nie przeszkadzać”. Potraktuj to zadanie tak poważnie, jakby od tego zależało twoje przyszłe szczęście. Bo tak w sumie jest.

6. Deleguj zadania. Żadne techniki walki ze stresem nie pomogą, kiedy zwyczajnie na twojej głowie jest za dużo rzeczy do zrobienia. Możesz wstawać wcześniej, ograniczyć swój czas wolny do minimum, ale to tylko

odbije się na twoim zdrowiu. Zamiast tego, zastanów się, czy na twojej liście spraw do załatwienia znajdują się takie, które spokojnie mógłby zrobić za ciebie ktoś inny – pracownik, księgowa, mąż,

żona. Poświęć trochę czasu na zastanowienie się, co jest twoim celem zawodowym i życiowym, i które zadania bezpośrednio cię do niego doprowadzą, a które są przykrą koniecznością lub wręcz cię od niego odciągają. Oto kilka sugestii, jak przygotować się do delegowania zadań: Wynotuj najważniejsze dla ciebie sprawy (nie więcej niż 5), które powinieneś załatwić już dawno, np. przeczytać fachową książkę lub artykuł, złożyć aplikację na specjalistyczny kurs, skończyć pisanie listu motywacyjnego.

Następnie zapisz, które czynności zazwyczaj wykonujesz samodzielnie, a które chętnie zleciłbyś komuś innemu, np. odpowiadanie na e-maile, prowadzenie księgowości, robienie porządku w dokumentach, aby mieć w końcu czas na zrobienie tego, co zanotowałeś w punkcie powyżej. Przypisz konkretne osoby do poszczególnych zadań i nie czuj się z tego powodu winny. Uświadom sobie teraz jeszcze raz, jaki jest Twój cel i że takie działanie jest konieczne, abyś go osiągnął.

7. Skończ z mitem pracy jako wysiłku. Wielu z nas ciągle żyje przekonaniem, że trzeba być pracowitym jak pszczółka (czyli być ciągle czymś zajętym) i wpada w pułapkę ciągłego podwyższania sobie poprzeczki.

Dlatego delegowanie zadań przychodzi nam tak trudno, bo wydaje nam się, że im więcej się narobimy, tym bardziej zostaniemy za to wynagrodzeni, a kiedy naszą pracę wykonujemy lekko i bez wysiłku, tak że patrzymy na naszych narzekających na swoją robotę kolegów z niedowierzaniem, zaczynamy mieć poczucie, że coś robimy źle lub mamy za mało rzeczy na głowie. Dokładamy więc sobie obowiązków, zamiast cieszyć się z tego, że znaleźliśmy coś, co sprawia nam przyjemność, jednocześnie przynosząc pieniądze.

Praca, która nie męczy i przynosi dobre efekty to coś, o czym większość ludzi pewnie tylko marzy. Warto to docenić, zamiast robić z tego kolejny punkt na liście rzeczy, które Cię stresują. ■

skutecznych rad,jak zwolnić

i uwolnić się od stresu

Foto: sxc.hu / Montaż: IMOGEN

Page 28: e-profit luty 2013

28  e-PROFIT

Warto wiedzieć

dla przedsiębiorców, którzy działają lokalnie lub dopiero rozkręcają swój biznes, pytanie, jak skutecznie promować swoją firmę, nie wydając przy tym bajońskich sum na reklamę, powinno być na porządku dziennym. dobra wiadomość jest taka, że na rynku dostępne są już darmowe narzędzia, dzięki którym pozyskanie nowych klientów staje się prostsze niż kiedykolwiek.

niektórzy nazywają to marketingiem szeptanym w wersji papierowej, ale jakiejkolwiek nazwy byśmy nie wymyślili, temat sprowadza się do rzeczy, która z biznesowego punktu widzenia jest podstawowa – referencji.

referencje

– klucz do sukcesu

Alicja Zbytniewska

profesjonalizm potwierdzony

Referencje wykorzystują zasady marketingu nie wprost, czyli inaczej mówiąc marketingu szeptanego. Jeśli produkt poleca klientowi osoba, która jest jego zadowolonym użytkownikiem, taka rekomendacja ma większą wartość niż zapewnienia właściciela lub pracowników firmy.

Poza tą podstawową wartością marketingową, referencje niosą ze sobą też inne korzyści: są bezpłatne, stosunkowo łatwe do pozyskania, szybko

dostępne, można je łatwo wykorzystać w różnych technikach sprzedażowych. Niestety, w codziennym pędzie przedsiębiorcy często o tym zapominają. Z badania przeprowadzonego wśród użytkowników serwisu Firmy.net wynika, że zdecydowana większość przedsiębiorców (90%) zdaje sobie sprawę, że referencje od partnerów biznesowych to skuteczny sposób, aby potwierdzić swój profesjonalizm i zdobyć zaufanie klientów. Aby spełniały one właściwie swoją funkcję, trzeba nauczyć się trzech podstawowych rzeczy: jak o nie prosić, jak je tworzyć i jak je odpowiednio eksponować.

Page 29: e-profit luty 2013

e-PROFIT  29

Warto wiedzieć

referencje

– klucz do sukcesu

Alicja Zbytniewska

daj się pochwalić

Zdobycie referencji od zadowolonych klientów czy kontrahentów nie powinno przysparzać problemów. Wystarczy odpowiednia prośba i zachęta do ich wystawienia. Okazuje się, że jedynie 10% firm nigdy nie wystawia referencji swoim partnerom. Od 60% z nich otrzymamy je, jeśli tylko o to poprosimy.

Wniosek jest prosty – warto o to zabiegać. Najczęstszą metodą pozyskiwania referencji jest wysłanie swoim byłym klientom i partnerom biznesowym e-maila z prośbą o opinię o firmie. Można również pójść krok dalej i poprosić, aby te osoby, które odpowiedzą na nasze wezwanie, polecały firmę znajomym. Dobrze jest zasugerować kilka zdań, które mogłyby się w takiej wypowiedzi znaleźć, na wypadek, gdyby któryś z klientów miał problemy z jej sformułowaniem.

jak to zrobić?

Referencje, które opierają się na samych ogólnikach w rodzaju „polecam firmę, bo jest najlepsza na rynku”, nie są wprawdzie bezużyteczne, jednak wiele im brakuje do doskonałości. Najlepiej, aby rekomendacje zawierały konkretne korzyści, które klient osiągnął, korzystając z danych usług: „Nasza firma zwiększyła zyski o 19% w ciągu 60 dni dzięki nadzwyczajnej obsłudze firmy XYZ”.

Warto zapytać klientów, dlaczego dokonali zakupu u nas i czy nabytek spełnił ich oczekiwania. Najbardziej wartościowymi referencjami są te zawierające najwięcej szczegółów współpracy. Aby referencja była wiarygodna, należy zawrzeć dane wystawiającego, takie jak: nazwa i dokładny adres firmy oraz imię i nazwisko osoby upoważnionej do wystawiania referencji wraz z zajmowanym stanowiskiem.

pochwal się sam

Gdy mamy już zebraną pewną liczbę referencji, warto zaprezentować ją w odpowiednim miejscu – na stronie internetowej, na ścianie w gabinecie, dołączyć je do swoich prezentacji biznesowych czy ofert marketingowych. Można również wybrać najlepsze fragmenty z takich wypowiedzi i umieścić je w e-mailach, na tablicach reklamowych, materiałach drukowanych.

Listy referencyjne nic nie kosztują, a są bezcenne, jeśli chodzi o wiarygodność firmy. Daleko im od nachalnej reklamy czy działań PR. Jest to narzędzie o wielkiej mocy, a jego umiejętne używanie powinno być stałym punktem każdej skutecznej strategii marketingowej. Czy skoro inwestujemy wielkie pieniądze w reklamę, to nie stać nas na odrobinę czasu inwestycji w referencje?

to naprawdę proste!

Do tej pory firmy współpracujące z partnerami, kontrahentami, klientami miały problem zarówno z otrzymywaniem, jak i wystawianiem referencji. Napotykały one na szereg barier, które uniemożliwiały sprawną wymianę referencji, m.in.: brak pomysłu, jakie informacje zawrzeć w takim dokumencie, brak inicjatywy wymiany rekomendacji u współpracujących stron czy duża ilość czasu, którą trzeba było poświęcić na ich stworzenie.

Jednym ze sposobów radzenia sobie z tymi powszechnymi problemami była prośba o samodzielne napisanie referencji przez zainteresowanego, pod którymi wystawiający tylko się podpisywał.

Niedawno serwis Firmy.net wprowadził nowe narzędzie, które umożliwia automatyczne generowanie treści dokumentu. Generator referencji ma za zadanie nie tylko ułatwiać tworzenie referencji, ale również inicjować wzajemne polecanie się firm. Każda rekomendacja wygenerowana w ten sposób ma spójną kompozycję i unikalną treść.

Tworzona według profesjonalnego schematu zawiera wszystkie istotne informacje, aby spełniać funkcję skutecznego narzędzia do promocji firmy. To typowy przykład narzędzia, które może ułatwić życie przedsiębiorcy. Oczywiście, pod warunkiem że będzie chciał z niego skorzystać. ■

Foto: sxc.hu / Montaż: IMOGEN

Page 30: e-profit luty 2013

30  e-PROFIT

Rynkowe trendy cz. ii

Free To Play

z robertem berlińskim,wiceprezesem firmy plata Games sp. z o.o.,rozmawia Magdalena kownacka

Pana Firma jest producentem gier casual na PC i urządzeniamobilne. Zacznijmy może od tego, czym są gry casual?

Casual jest nazwą angielską. W naszym języku ostatnio przyjmuje się określenie „gry rekreacyjne”, które dość dobrze odzwierciedla charakter tych gier.

Są to gry tworzone z myślą o graczu okazjonalnym, czyli o kimś, dla kogo gry nie są podstawowym sposobem spędzania wolnego czasu. Gracz okazjonalny gra w gry rekreacyjnie w wolnej chwili. Taki gracz stroni od gier o bardzo złożonych regułach, wymagających studiowania grubych podręczników. Nie przepada też za grami wymagającymi nadludzkiej zręczności. Gracz okazjonalny nie śledzi najnowszych wiadomości ze świata gier i nie jest skłonny inwestować grubych tysięcy w rozbudowę swojego sprzętu tylko po to, żeby na nim uruchomić wymarzoną grę.

Kim są gracze okazjonalni?

W dzisiejszych czasach praktycznie każdy jest graczem. Prawie nie ma takiej osoby, która przynajmniej raz nie ułożyła pasjansa czy nie zagrała w sapera – gry, które są dołączone do każdego Windowsa. A to są właśnie gry rekreacyjne. Do graczy okazjonalnych zalicza się ludzi w każdym wieku, obu płci i niemal każdym statusie materialnym. Wielu graczy core’owych też lubi sięgnąć w ramach relaksu po grę rekreacyjną.

Działacie w branży gier F2P – co oznacza ten skrót?

Jest to określenie modelu biznesowego. W czasach przedinternetowych, gry sprzedawane były w tradycyjnych sklepach. Gra nagrana była na taśmę magnetofonową, dyskietkę,

płytę CD lub DVD. Nośnik wraz z instrukcją był zapakowany w pudełko. Gracz nie miał możliwości sprawdzić, czy gra mu się podoba przed jej zakupem. Mógł się co najwyżej opierać na opiniach innych graczy i recenzjach prasowych.

Od tamtego czasu powstało kilka modeli biznesowych, które tę niedogodność tradycyjnego modelu niwelowały. Dość popularny stał się model try before you buy (kiedyś nazywany shareware, a ostatnio nazywany freemium). W tym modelu gracz otrzymuję grę za darmo, ale może zagrać tylko w kilka początkowych epizodów. Jeśli gra mu się spodoba, może zakupić klucz odblokowujący resztę gry.

Model F2P (Free To Play) oznacza, że grę można pozyskać i grać w nią całkowicie za darmo. Jednak nie wszystko jest dostępne bez opłat. Np. grając za darmo, ma się określoną energię, która się odnawia z czasem. Jeśli wyczerpie się całą energię w trakcie sesji z grą, trzeba odczekać określony czas, dopóki energia się nie odnowi lub można sobie dodatkową energię dokupić za prawdziwe pieniądze, które są zamieniane w grze na wirtualną walutę. W ten sposób można sobie dokupować dodatkowe budowle, broń, tarcze itp., które zwiększają szanse w starciu z innymi graczami, pozwalają na dłuższą grę lub poprawiają komfort rozgrywki.

Ten model wywodzi się z Azji, a stał się powszechny na całym świecie głównie poprzez gry społecznościowe na portalach takich jak Facebook czy Naszaklasa, a teraz jest adaptowany do kolejnych typów gier.

Skąd bierze się popularność tego modelu? Czy ludzie naprawdę są skłonni wydawać pieniądze w grach, które są za darmo?

rynek gier

na urządzenia mobilne

Page 31: e-profit luty 2013

e-PROFIT  31

Rynkowe trendy cz. iiTak, i to niemałe pieniądze. Przyjmuje się, że w dobrze zbilansowanych grach opartych na modelu F2P nawet do 5% grających graczy wydaje pieniądze. Co ciekawe, często wydaje w nich dużo więcej pieniędzy niż wydałby na najnowszą hitową grę na konsolę dostępną w sklepach.

Co oznacza „niemałe pieniądze” w tym konkretnym przypadku?

Zbyt wielu detali nie mogę zdradzić. Mogę jedynie powiedzieć, że w grze Pirate Explorer rekordzista wydał już 1600 dol., a ok. 5% płacących graczy przekroczyło granicę 100 dol.

Na jakich urządzeniach gry rekreacyjne są obecnie dostępne?

Praktycznie na każdych, do których można wprowadzać z zewnątrz programy komputerowe. Od komputerów stacjonarnych, przez konsole do gier, aż do smartphonów i ostatnio SmartTV.

Od kiedy zajmujecie się grami rekreacyjnymi?

Od początku swojego istnienia, czyli od kwietnia 2011 r. Ale ludzie tworzący PlataGames zajmują się grami od połowy lat 90. Udziałowcy firmy tworzyli grę Lew Leon – jedną z pierwszych polskich produkcji, która została wydana poza Polską, czy grę strategiczną Clash, która została uznana za grę roku 1998.

Na czym dziś skupia się firma?

Koncentrujemy się na tworzeniu gier Free To Play na urządzenia mobilne. Pierwszy gra tego typu Pirate Explorer działająca na systemie Android jest już na rynku od listopada 2012 r.

Kilka miesięcy temu wydaliście grę Hidden Object Adventure Suburban Mysteries, która długo utrzymywała się na wysokiej pozycji na liscie TOP 100 BigFish Games. Powiedz o tym coś więcej. Nie zajmujecie się tylko grami free2play?

Nie. Staramy się dywersyfikować ofertę w ramach segmentu casual. Tworzymy również gry Hidden Object Puzzle Adventure w modelu try before you buy. W sierpniu zeszłego roku na rynku ukazała się gra Suburban Mysteries: The labirynt of the past, obecnie kończymy dostarczanie dystrybutorom wersji nieanglojęzycznych tej gry. Kolejna gra tego typu jest w produkcji.

Wykonujemy również produkty na zlecenie. Np. teraz przekładamy jedną grę z PC na konsolę Nintendo 3DS, inną grę na urządzenia Apple i Android. Na zlecenie pewnej amerykańskiej firmy tworzymy też grę na bazie kultowego serialu Twilight Zone wyprodukowanego przez telewizję CBS.

Jesteście związani z rynkiem gier wiele lat. Jak w tym czasie zmieniły się trendy i dlaczego teraz postawiliście na F2P?

Nowe trendy na tym rynku pojawiają cię bardzo często. Rynek gier jest ciągle stosunkowo młody i ciągle się jeszcze kształtuje. Bardzo szybko też zmienia. Wystarczy popatrzeć na segment gier społecznościowych. W 2008 roku mało kto, poza specjalistami i wizjonerami w ogóle o nim słyszał. Dwa lata później nastąpił boom. Wszyscy mówili i grali w Farmville, a liczba nowych firm wchodzących w ten segment rosła wykładniczo. Dziś jest to

segment rynku w pełni ukształtowany i przesycony. Trudno tam nawet szpilkę wcisnąć. Bariera wejścia zawieszona bardzo wysoko.

Nawet najwięksi jak Zynga notują kurczenie się przychodów, nie widzą już dalszego wzrostu w tym segmencie i szukają innych sposobności rozwoju. I to wszystko wydarzyło się w ciągu 5 lat. Trudno znaleźć podobne przykłady w innych branżach.

Dlaczego urządzenia mobilne i F2P?

Dlatego, że jest to aktualnie segment o najwyższym potencjale w branży gier. W dzisiejszym świecie niemal każdy ma telefon komórkowy, a nasycenie rynku smartfonami jest dopiero na poziomie od kilkunastu do kilkudziesięciu procent w zależności od kraju.

Jakie są szanse i zagrożenia związane z działaniem w tej branży?

To temat na osobny artykuł. Tu wymienię tylko kilka z nich. Rynek gier jest rynkiem globalnym i daje szanse na bardzo duże zwroty z poczynionych inwestycji. W przypadku gier mobilnych twórca, który dostarcza produkt bezpośrednio dystrybutorowi (Google, Amazon, Apple), otrzymuje 70% kwoty zapłaconej przez gracza. Nie ma chyba drugiej takiej branży, gdzie dostawca może sprzedać swój produkt odbiorcy w dowolnym zakątku świata i otrzymać taki udział w sprzedaży.

Zagrożeniem związanym z tym rynkiem jest przede wszystkim jego charakter. Jest to rynek napędzany hitami, a nie szerokością oferty. Panuje tu olbrzymia konkurencja. Tu nie ma miejsca na produkty „prawie tak dobre jak...”. Jeśli gra jest dostępna za darmo, to gracz raczej będzie poświęcał swój czas grze lepszej.Jest to też branża, gdzie kluczowe znaczenie odgrywa czynnik ludzki, który lubi być zawodny.

Zanim ktoś zdecyduje się na produkcję gier F2P, co powinien wiedzieć?

Powinien wiedzieć, że jest to bardzo trudny i kosztowny biznes. Zabierając się za niego, trzeba mieć albo duże środki finansowe lub (a najlepiej i) mieć bardzo doświadczonych ludzi z kontaktami w branży. Nie ma recepty na tworzenie hitów, są tylko metody zmniejszające ryzyko wyprodukowania „knota”. Np. budując zespół z młodych i bardzo utalentowanych ludzi, trzeba być finansowo przygotowanym na kilkuletnie oczekiwanie na profity i na sfinansowanie 10 produktów. Wtedy szansa na to, że jeden z nich okaże się hitem kompensującym straty pozostałych jest już dość duża. Im bardziej doświadczeni ludzie, tym częstotliwość pojawiania się hitów rośnie.

Jaką drogę musi przejść gra F2P od zalążka do gotowego produktu?

To bardzo długa i ciernista droga. Tylko ludzie ogarnięci prawdziwą pasją są w stanie znosić stres i frustracje związane z procesem tworzenia. Nie jest to zajęcie od 8 do 16. Dodatkowo gry tworzą zespoły interdyscyplinarne: designerzy, artyści, programiści, muzycy. To oznacza różne charaktery, osobowości, temperamenty. Nie jest łatwo to wszystko ze sobą pogodzić.

Foto: Plata Games

Page 32: e-profit luty 2013

Najpierw jest koncepcja, później szczegółowy projekt, następnie programowanie, grafika, dźwięk, teksty, testy aż w końcu premiera na rynku.

W przypadku gier społecznościowych, MMO czy gier Free To Play sprawa jest jeszcze bardziej złożona. Proces tworzenia tych gier z natury jest ciągły. Po wydaniu gry na rynek co jakiś czas dodaje się rozszerzenia treści, tak aby gracze zaawansowani w grze, mieli dalej w co grać. Przyjmuje się, że prawdziwe tworzenie gry rozpoczyna się w momencie, gdy znajdzie się ona na rynku i zderzy się z oczekiwaniami graczy. Wtedy prowadzi się analizy, dodaje się nowe elementy, starając się jak najbardziej spełniać oczekiwania grupy graczy, do których gra jest skierowana.

A co ze marketingiem, promocją, sprzedażą?

To drugi aspekt, poza jakością i atrakcyjnością samego produktu, który ma kluczowy wpływ na sukces biznesowy produktu. Jest kilka strategii, które konsekwentnie realizowane prowadzą do sukcesu. Marketing gry zaczyna się już na poziomie koncepcji. Trzeba dokładnie zdefiniować, dla kogo ta gra jest tworzona. Inne są oczekiwania kobiet, inne mężczyzn. W obrębie grup płciowych, czego innego od gry oczekuje osoba nastoletnia, a czego innego osoba dojrzała.

Najbardziej pożądane są gry trafiające do wszystkich grup. Jednak stworzenie takiej gry jest bardzo trudne i ryzykowne. 99% takich prób kończy się porażką, dla nikogo taka gra nie jest wystarczająco atrakcyjna. Później, już na poziomie testów rynkowych, wśród grup grających trzeba wyodrębnić grupę graczy skłonnych wydawać pieniądze w danej grze.

Mając te informacje, można zaplanować tak promocję, żeby trafiała do tej właśnie grupy. Przy dzisiejszych cenach pozyskiwania graczy reklamami (1 – 3 dol. za gracza) złe wycelowanie z promocją ma fatalne skutki. Najbardziej pożądaną cechą gry jest wiralność. Jeśli gracze sami między sobą zaczną polecać sobie grę, to nowi gracze przybywają bez ponoszenia kosztów. Dlatego w grach duży nacisk kładzie się na funkcje społecznościowe, premiuje się graczy za przyprowadzanie nowych graczy itp.

Samo pozyskiwanie graczy to nie wszystko. Trzeba ich jeszcze przy grze utrzymać i monetyzować. Służą do tego nowe elementy, konkursy, specjalne akcje, obniżki itp.

Każda gra, choćby najlepsza i najdłuższa, kiedyś się kończy lub nudzi. Ludzie zawsze potrzebują nowości. Cross-promocja z innym grami służy do tego, żeby takiego gracza nie stracić. Najlepiej, gdy ma się kilka, kilkanaście gier skierowanych do tej samej grupy graczy. Wówczas gracz przepływa między różnymi grami tego samego twórcy. Jeśli nie ma się kilku własnych gier, można wymieniać się ruchem z innymi twórcami mającymi w ofercie gry, które nie konkurują bezpośrednio z własnym produktem, a jednocześnie trafiają w gusta tej samej grupy docelowej.

Mówisz, że tworzenie gier nie jest drogą tak łatwą i usłaną różami, jakby się mogło wydawać. Czy niewielka firma dysponująca ograniczonymi zasobami finansowymi jest w stanie poradzić sobie ze złożonością tego procesu i odnieść sukces?

Tak, Plata Games jest tego żywym przykładem. Podstawą jest dobra strategia. Postanowiliśmy wydać grę po angielsku i po polsku własnym sumptem, przy ograniczonym budżecie promocyjnym głównie po to, żeby pozyskać podstawową grupę graczy i na bazie zbieranych w ten sposób doświadczeń udoskonalić grę do poziomu, kiedy wskaźniki określające monetyzację, ruch, retencję osiągną oczekiwane wartości. Jednocześnie udzielamy licencje na inne wersje językowe.

Mamy już podpisaną umowę na wersję japońską i chińską. Uzgodnione zostały warunki licencji wersji brazylijskiej. Rozmowy na temat licencji zachodnioeuropejskich wersji językowych są już bardzo zaawansowane. Następne w kolejce są wersje: koreańska, rosyjska, turecka. Przychody z opłat licencyjnych zbudują nasz budżet promocyjny dla wersji angielskiej. Wtedy mając bardzo dobrze zbilansowaną grę, doświadczenia wydawców innych wersji językowych ryzyko niepowodzenia będzie minimalne.

Jak przewidujecie rozwój rynku F2P na urządzenia mobilne?

Na tym rynku snucie dalekosiężnych przewidywań nie ma większego sensu. Trzeba po prostu uważnie obserwować rozwój sytuacji i szybko reagować na pojawianie się nowych okoliczności.Na pewno przez kilka najbliższych lat, niemal każdy człowiek na Ziemi stanie się posiadaczem smartfona. Każda nowa generacja smartfonów jest coraz szybsza, ma coraz większą pamięć i wyposażana jest w nowe funkcjonalności, które będą szybko adaptowane do gier. Cześć z tych funkcjonalności otworzy zupełnie nowe przestrzenie przed grami.

Ludzie odchodzą powoli od grania na komputerach. Dużo wygodniej położyć się na kanapie z tabletem czy smartfonem i oddać się swojej ulubionej grze. Smartfony coraz lepiej łączą się z innymi urządzeniami. Już dziś możliwe jest podłączenie iPhona czy iPada ze smartTV i używając urządzenia mobilnego sterować grą, której rezultaty wyświetlają się na dużym ekranie. To niewyobrażalnie podnosi komfort gry.

Jak określiłbyś pozycję PlataGames na rynku?

Pozycja PlataGames jest bardzo dobra. Przez półtora roku funkcjonowania udało nam się zbudować niemal 30-osobowy zespół. Zrealizowaliśmy kilka zamówień i wydaliśmy dwa własne produkty, a kolejne są w produkcji. Każdy z nich został lub zostanie wydany w kilkunastu językach. Jesteśmy postrzegani jako jedna z najlepszych firm tworzących gry rekreacyjne w Polsce.

Dzięki kilkunastoletniemu już uczestnictwu udziałowców w branży i udziale w kilkudziesięciu targach czy konferencjach branżowych na całym świecie mamy znakomite kontakty. Jesteśmy dobrze rozpoznawalni wśród ludzi z branży. Portfel zamówień na ten moment zapewnia nam środki finansowe na niemal rok funkcjonowania firmy.

Rok 2013 dopiero się rozpoczął. Jakie są plany Plata Games na ten rok?

Pozyskanie drugiej rundy finansowania i stopniowe przenoszenie środka ciężkości od projektów zleconych do własnych produkcji i budowanie swojej grupy klientów. ■

32  e-PROFIT

Rynkowe trendy cz. ii

Page 33: e-profit luty 2013

e-PROFIT  33

Page 34: e-profit luty 2013

34  e-PROFIT

Page 35: e-profit luty 2013

e-PROFIT  35

Page 36: e-profit luty 2013

36  e-PROFIT

Dawid Zaraziński

CityLike.pl – (nie) dziel się miastem

Startujemy – oceniamy

Fot: Strona główna serwisu Stokrotka.com

Wykorzystywanie popularności innych, kiepska realizacja i elementarne wpadki – czyli jak zmarnować projekt z potencjałem. Zapraszamy do naszej recenzji CityLike.pl.

Na stronie projektu czytamy:

CityLike jest narzędziem, dzięki któremu masz możliwość „dzielenia się” miastem. Co to oznacza? Otóż gdy zainteresuje cię jakieś ciekawe miejsce, to w kilku prostych krokach możesz je udostępnić na CityLike, tak aby inni mogli pójść w twoje ślady… Dosłownie! – przekonuje twórca projektu.Nasz serwis to także idealne miejsce, dla osób szukających inspiracji na obiad w restauracji, wspólny wypad z przyjaciółmi czy też na romantyczny wieczór we dwoje. Gdyż dzięki możliwości oceniania miejsc, będziecie pewni czego możecie się spodziewać – dodaje. Serwis tworzony jest przez jedną osobę, grafika.

CityLike budzi oczywiste skojarzenia z serwisem Pinterest. Projekt napędza zaś WordPress – widać to choćby w procesie tworzenia profilu. Przy każdym z miejsc znaleźć można mapkę, opis, zdjęcia. Wpisy można komentować oraz polubić, klikając serduszko. Jest też specjalny kod QR, który jednak prowadzi tylko do… tej samej strony z opisem miejsca.

Projekt zarabiać ma dzięki reklamie oraz płatnym usługom dla właścicieli lokali.

Foto: Strona główna serwisu (stan na styczeń 2013)

Page 37: e-profit luty 2013

e-PROFIT  37

Startujemy – oceniamy

Nasza ocena CityLike.pl

Aktualizacja

Sylwester: ciekawie, ale pracy do zrobienia wiele

Serwisów dzięki którym możemy lepiej poznać miasto jest dość sporo. Czy jest miejsce na kolejny? Na pewno tak, jeśli tylko będzie w stanie zaoferować albo nową usługę, albo świeże podejście.

Przeglądając Citylike.pl, na pierwszy rzut oka widać duże podobieństwa do Pinterest. Wykonanie na pewno jest estetyczne, brakuje jednak nieco elementów poznawczych, nie ujrzymy więc „zobacz też”, czy „zobacz podobne”. Nie ma też rankingów z ocenami obiektów. Nie ma obiektów polecanych przez znajomych. Tak więc można mieć wrażenie, że serwis jest dobry dla osób… już znających miasto.

Autorzy projektu oparli swój model biznesowy na reklamie – i to chyba jest najsłabszy element całego projektu. Podsumowując: ciekawy serwis, wymaga jednak sporego nakładu czasu, aby osiągnąć sukces.

Dawid: wpadka za wpadką

To jeden z najsłabszych projektów, jaki recenzowaliśmy.

Zawsze dziwi mnie, że ktoś nie tylko uruchamia tak niedopracowane serwisy, ale jeszcze pokazuje je, reklamuje, chwali się nim. Nie lubię projektów, które kopiują innych, które ogrzewają się w blasku ich popularności. Nie jestem też fanem Pinteresta, choć w tym przypadku taka inspiracja może mieć jakiś sens.

Co z tego jednak skoro serwis pełen jest dziur wystawiających najgorszą ocenę jego twórcy? Pominę milczeniem wykorzystanie WordPressa do tworzenia i zarządzania kontem czy niedziałającą możliwość polubienia wpisu przez serduszko (pojawia się komunikat błędu). Pytam się jednak: jak mam dodać wpis?! Niby jest instrukcja (daleko jej do „ikeowego” stylu), ale gdy zgodnie z zaleceniami klikam opcję „Dodaj miejsce” – przenosi mnie nie do formularza kontaktowego. A tu znajduję pola takie jak „twoje imię”, „nazwa” czy „adres”. O jaką nazwę chodzi? O jaki adres? Miejsca? Nie! adres e-mailowy.

Szkoda czasu.

Zgadzam się z Sylwestrem. Odkrywanie ciekawych miejsc ma w internecie spory potencjał. Raz jednak, że duża część tego typu rozwiązań przechodzi do sfery mobile (patrz uruchomiony niedawno w Polsce Yelp), dwa, że trzeba czegoś więcej niż dobre chęci by zaproponować coś ciekawego. Dla mnie Citylike.pl to kompletne nieporozumienie.

Dawid Dapszus, twórca projektu szybko przeczytał naszą recenzję i wysłał nam maila. Przytaczamy poniżej jego treść. Przeczytałem Pańską recenzję portalu Citylike.pl i mówiąc szczerze w pełni się z nią zgadzam. Dlatego też od kilku tygodni projekt nie jest rozwijany w obecnej formie, ani nie są wprowadzane kolejne poprawki. Aktualnie pracujemy nad nową wersją serwisu skierowaną do większego grona odbiorców (nie tylko z Warszawy) z lepszym systemem dodawania miejsc (mamy nadzieję że przypadnie do gustu) oraz niepracującym na systemie WordPress. Dziękujemy za szybką reakcję i cieszymy się, że pan Dawid przyjął naszą krytykę. Czekamy więc na nową odsłonę Citylike.pl.

Page 38: e-profit luty 2013