Czytelnia Krytyki Politycznej (4) _ Krytyka Polityczna

10
31.5.2014 Czytelnia Krytyki Politycznej (4) | Krytyka Polityczna http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/czytaj-dalej/20140531/czytelnia-krytyki-politycznej-4 1/10 EN PRESENTATION IN ENGLISH LOGOWANIE / REJESTRACJA / NEWSLETTER Follow @krytyka 30.4K follow ers KRAJ ŚWIAT KULTURA GOSPODARKA FELIETONY RAPORTY MULTIMEDIA O NAS KONTAKT SKLEP Tweetnij 1 CZYTAJ TAKŻE Cieślak: Walczymy o bezpłatną kulturę i miejsca pracy Z MONIKĄ CIEŚLAK ROZMAWIA MAGDA MAJEWSKA Bożek: Rak, czyli historia chaosu JAKUB BOŻEK Munro w Polsce nie miałaby szans RED. Ile z tych książek znasz? CZYTAJ KOBIETY! Strona główna » Artykuły » Kultura » Czytaj dalej » Czytelnia Krytyki Politycznej (4) CZYTELNIA KRYTYKI POLITYCZNEJ (4) CZYTAJ DALEJ REDAKCJA, 31.05.2014 Oates, Tkaczyszyn-Dycki, Grossman – w Czytelni KP co miesiąc piszemy o książkach, które czytamy. O tych, które chcemy polecić lub przed którymi chcemy ostrzec. Manuel Arriaga, Rebooting Democracy, Thistle Publishing 2014 Czy nie macie czasem wrażenia, że coś jest nie tak ze współczesną demokracją? Że politycy utworzyli co na kształt kasty, która ponad głowami obywateli podejmuje decyzje, które często rozmijają się z oczekiwaniami społeczeństwa? Dlaczego tak się dzieje? Manuel Arriaga odpowiada na to pytanie w przystępny sposób, tłumaczy punkt po punkcie, jak to jest możliwe, że wybrani w wolnych wyborach politycy nie reprezentują czasem swoich wyborców. To jednak tylko początek książki. O tym, że mamy problem z demokracją, wiadomo nie od dziś i jej usprawnienie to jeden z priorytetów zarówno dla Indignados w Hiszpanii, jak i dla ruchu Occupy w Stanach Zjednoczonych. Najistotniejsze pytanie brzmi jednak – jak to naprawić? Co zrobić, by demokracja zaczęła funkcjonować lepiej? I tu mamy przegląd konkretnych rozwiązań z różnych części świata, od panelu obywatelskiego w Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie, poprzez głosowanie preferencyjne w Irlandii, aż po zasady finansowania kampanii wyborczych we Francji. Jestem zachwycony tym, że autor docenia wartość deliberacji. Znalazłem w tej krótkiej książce kwestie, o których nie pomyślałem wcześniej, choć interesuję się tematem demokracji od dość dawna. Szczególnie trafił do mnie pomysł, że z budżetu państwa mogą być finansowane kampanie wyborcze wszystkich zarejestrowanych komitetów, a nie tylko partii politycznych. No tak, rzeczywiście. Dlaczego nie mielibyśmy tak mieć w Polsce? Marcin Gerwin, Sopocka Inicjatywa Rozwojowa 25 maja Europa wybrała swoich przedstawicieli do PE. Nadal dwie największe siły w nowym europarlamencie to chadecy i socjaldemokraci, ale równie donośnie zabrzmiał w tym wyborach eurosceptyczny głos skrajnej prawicy. Co to oznacza dla najważniejszych politycznych, gospodarczych i społecznych wyzwań, jakie stoją przed Europą? NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE INNE TEKSTY AUTORKI/AUTORA Miecznicka, Wysocki: W Polsce lite... "Globalizacja" Stiglitza "Zamach" Yael Bartany w... Leder: Folwark polski COP19: komentarze, wywiady, analiz... Matkby KryMatka Feministka. by Krytyka Polityczna OLEKSIJ RADYNSKI OD PUTINA DO POROSZENKI NAJNOWSZY FELIETON 49k Like szukaj 26 Like Zaloguj się lub utwórz konto by komentować 1. Oates: Tatulo JOYCE CAROL OATES 2. Dunin o Sosnowskim: Lu-lu-lu Hono... KINGA DUNIN 3. Jak pokonać wstręt do wyborów? We... OLEKSIJ RADYNSKI 4. Graff: Macie prawo nie lubić Dżen... AGNIESZKA GRAFF

Transcript of Czytelnia Krytyki Politycznej (4) _ Krytyka Polityczna

Page 1: Czytelnia Krytyki Politycznej (4) _ Krytyka Polityczna

31.5.2014 Czytelnia Krytyki Politycznej (4) | Krytyka Polityczna

http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/czytaj-dalej/20140531/czytelnia-krytyki-politycznej-4 1/10

EN PRESENTATION IN ENGLISH LOGOWANIE / REJESTRACJA / NEWSLETTER Follow @krytyka 30.4K follow ers

KRAJ ŚWIAT KULTURA GOSPODARKA FELIETONY RAPORTY MULTIMEDIA O NAS KONTAKT SKLEP

Tweetnij 1

CZYTAJ TAKŻE

Cieślak: Walczymy o bezpłatną kulturę imiejsca pracyZ MONIKĄ CIEŚLAK ROZMAWIA MAGDA

MAJEWSKA

Bożek: Rak, czyli historia chaosuJAKUB BOŻEK

Munro w Polsce nie miałaby szansRED.

Ile z tych książek znasz?CZYTAJ KOBIETY!

Strona główna » Artykuły » Kultura » Czytaj dalej » Czytelnia Krytyki Politycznej (4)

CZYTELNIA KRYTYKI POLITYCZNEJ (4)

CZYTAJ DALEJ REDAKCJA, 31.05.2014

Oates, Tkaczyszyn-Dycki, Grossman – wCzytelni KP co miesiąc piszemy oksiążkach, które czytamy. O tych, którechcemy polecić lub przed którymi chcemyostrzec.

Manuel Arriaga, Rebooting Democracy, Thistle

Publishing 2014

Czy nie macie czasem wrażenia, że coś jest nie tak ze

współczesną demokracją? Że politycy utworzyli co na

kształt kasty, która ponad głowami obywateli podejmuje

decyzje, które często rozmijają się z oczekiwaniami

społeczeństwa? Dlaczego tak się dzieje? Manuel Arriaga

odpowiada na to pytanie w przystępny sposób, tłumaczy

punkt po punkcie, jak to jest możliwe, że wybrani w wolnych

wyborach politycy nie reprezentują czasem swoich

wyborców. To jednak tylko początek książki. O tym, że

mamy problem z demokracją, wiadomo nie od dziś i jej

usprawnienie to jeden z priorytetów zarówno dla

Indignados w Hiszpanii, jak i dla ruchu Occupy w Stanach Zjednoczonych.

Najistotniejsze pytanie brzmi jednak – jak to naprawić? Co zrobić, by demokracja

zaczęła funkcjonować lepiej?

I tu mamy przegląd konkretnych rozwiązań z różnych części świata, od panelu

obywatelskiego w Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie, poprzez głosowanie

preferencyjne w Irlandii, aż po zasady finansowania kampanii wyborczych we

Francji. Jestem zachwycony tym, że autor docenia wartość deliberacji. Znalazłem w

tej krótkiej książce kwestie, o których nie pomyślałem wcześniej, choć interesuję się

tematem demokracji od dość dawna. Szczególnie trafił do mnie pomysł, że z budżetu

państwa mogą być finansowane kampanie wyborcze wszystkich zarejestrowanych

komitetów, a nie tylko partii politycznych. No tak, rzeczywiście. Dlaczego nie

mielibyśmy tak mieć w Polsce?

Marcin Gerwin, Sopocka Inicjatywa Rozwojowa

25 maja Europa wybrała swoichprzedstawicieli do PE. Nadal dwienajwiększe siły w nowymeuroparlamencie to chadecy isocjaldemokraci, ale równie donośniezabrzmiał w tym wyboracheurosceptyczny głos skrajnej prawicy.Co to oznacza dla najważniejszychpolitycznych, gospodarczych ispołecznych wyzwań, jakie stoją przedEuropą?

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

INNE TEKSTY AUTORKI/AUTORA

Miecznicka, Wysocki: W Polsce lite...

"Globalizacja" Stiglitza

"Zamach" Yael Bartany w...

Leder: Folwark polski

COP19: komentarze, wywiady, analiz...

Matk…

by Kry…

Matka Feministka. …by Krytyka Polityczna

OLEKSIJ RADYNSKI

OD PUTINA DOPOROSZENKI

NAJNOWSZY FELIETON

49kLike

szukaj

26Like Zaloguj się lub utwórz konto by komentować

1. Oates: Tatulo JOYCE CAROL OATES

2. Dunin o Sosnowskim: Lu-lu-lu Hono... KINGA DUNIN

3. Jak pokonać wstręt do wyborów? We... OLEKSIJ RADYNSKI

4. Graff: Macie prawo nie lubić Dżen... AGNIESZKA GRAFF

5.

6.

7.

8.

Page 2: Czytelnia Krytyki Politycznej (4) _ Krytyka Polityczna

31.5.2014 Czytelnia Krytyki Politycznej (4) | Krytyka Polityczna

http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/czytaj-dalej/20140531/czytelnia-krytyki-politycznej-4 2/10

***

Armen Avanessian, Robin Mackay (red.), #ACCELERATE,

Urbanomic/Merve Verlag 2014

Żeby porządek kapitalistyczny doczekał się należnego i rychłego końca, należy

przyspieszyć jego bieg – ze wszystkimi alienującymi, globalizującymi i

destrukcyjnymi dla tradycyjnych porządków konsekwencjami. Tylko wtedy

rewolucyjny, cyborgiczny, niepozbawiony jeszcze przyszłości polityczny podmiot

dzisiejszych czasów – usieciowiony, cyfrowo biegły i sproletaryzowany moloch

pracownic i pracowników umysłowych, wykorzysta swój potencjał do buntu. Tak w

największym skrócie brzmi przesłanie akceleracjonizmu – lewicowej herezji, której

korzenie sięgają rewolty 1968, ale wybrzmiewającej naprawdę głośno dziś, w dobie

internetowego przyspieszenia.

Na pierwszy rzut oka, czyli przy lekturze Manifesto for Accelerationist Politics (ze

zrozumiałych względów będącego osią książki), to wszystko to próżny bełkot i

wygodna akceptacja bieżących przywilejów wypracowanych przez kapitalizm. Gdy

jednak zastanowić się nad akceleracjonizmem chwilę dłużej, okaże się, że to jedyny

być może nurt, który pozwala prowokująco i w niepozbawiony treści sposób postawić

problem lewicy i technologii. Krytycznie przyjrzeć się kaskadzie cyfrowych utopii i

dystopii i zapytać, czy współcześnie możliwa jest lewica, która ma swoją

nowoczesność.

I temu własnie służy #ACCELERATE, najszersze ujęcie tego nurtu, od Marksa i

Veblena po EgdeRank i Avatara.

Jakub Dymek, Dziennik Opinii

***

Samuel Beckett, Czekając na Godota, Państwowy Instytut Wydawniczy

1994

Wedle okładki – jeden z najwybitniejszych dwudziestowiecznych dramatów. Cóż

począć – wypadałoby przeczytać, w końcu klasykę trzeba znać, czyż nie?

Page 3: Czytelnia Krytyki Politycznej (4) _ Krytyka Polityczna

31.5.2014 Czytelnia Krytyki Politycznej (4) | Krytyka Polityczna

http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/czytaj-dalej/20140531/czytelnia-krytyki-politycznej-4 3/10

Pierwsze kilkanaście stron wywołało u mnie jednak poczucie dysonansu. Jak to, to –

najwybitniejszym dramatem? Według kogo? Przecież tu się nic nie dzieje, a w ogóle to

jakieś dziwadło. Pewnie według kolejnych „krytyków”, co to film o zbieraczach

ziemniaków z Pakistanu uważają za lepszy od wszystkiego, co przeciętny Kowalski

jest w stanie obejrzeć do końca.

Nie wiem, gdzie nastąpił przełom. Chyba gdzieś w okolicy początku Aktu II. Wtedy

stopniowo z „dramatu o dwóch patałachach, co to nie wiadomo czemu stoją codziennie

pod drzewem i na coś czekają, prowadząc absurdalne dialogi”, wyłania się coś więcej.

Sęk w tym, że nie wiem do końca co – i clue sprawy tkwi bodaj w tym, że dla każdego

będzie to coś innego.

Nagle sceny, samodzielnie bez sensu, nabierają go w zestawieniu z poprzednim

dniem. Postaci, wcześniej po prostu paplające nieskładne zdania, wyrażają w ten

sposób nieskładnie to, co tak naprawdę wiemy o naszym życiu i świecie. A że wiemy

niewiele, przypomina to „nieco” bełkot.

Jestem pewien, że nie wychwyciłem u Becketta wszystkiego, co wychwycić się dało –

nie zmienia to jednak faktu, że jest to jedna z tych książek, które faktycznie każą

mierzyć się nam z własną egzystencją. I szukać trzeciego i czwartego dna.

Po prostu robi wrażenie.

Szymon Pytlik, Klub Krytyki Politycznej w Opolu

***

Egon Bondy, Szaman, przeł. Arkadiusz Wierzba, wyd. Ha!Art 2012

Prehistoryczna komuna, w której żyje starzejący się szaman, to oczywiste odniesienie

do ówczesnej Czechosłowacji po stłumieniu praskiej wiosny (Šaman ukazał się w 1972

roku). Siermiężna rzeczywistość i surowy krajobraz opisywanego obozu przypomina

ulice jakiegoś małego czeskiego miasteczka przy granicy z Polską, gdzie mogły

przejechać się czołgi, zostawiając ślad przede wszystkim w głowach mieszkańców.

Ludzie myślą tylko o tym, jak przetrwać, a mimo to kultywują stare, zakazane przez

Urząd Bezpieczeństwa obrządki, dające im poczucie jedności i oczywistą satysfakcję

seksualną, także zabronioną przez polityczną biowładzę.

Gdyby jednak Bondy stworzył Szamana wyłącznie jako powieść paraboliczną,

moglibyśmy sobie odpuścić lekturę i potraktować ją jako historyczną ciekawostkę,

antyutopię ważną dla uczestników tamtych wydarzeń, nic więcej. Siła książki tkwi

zupełnie gdzie indziej: w filozoficznym rozmachu nadanym osobie Szamana, Kukułki i

instytucji Urzędu Bezpieczeństwa (Wielkiego Szamana, Wielkiego Naczelnika),

przedstawionym w ich relacjach oraz punktach wspólnych.

Dzięki temu proste przełożenie obozowiska na ówczesną Czechosłowację staje się

banalne i zgoła zgubne dla dzisiejszej interpretacji dzieła. Po przeczytaniu zróbmy

sobie małą zabawę intelektualną: która instytucja w miejsce Urzędu Bezpieczeństwa

dba o naszą seksualność? Który szaman czuwa nad naszymi potrzebami duchowymi,

zaspokajając tym samym swoje potrzeby materialne? Jaka ideologia każe traktować

się jako naturalną i wręcz odruchową? I czy Polskę stać na własnego Szamana?

Marcin Sierszyński, Klub Krytyki Politycznej we Wrocławiu

***

Michael Crummey, Pobojowisko, przeł. Michał Alenowicz, Wiatr od

morza 2014

Tego nowofudlandzkiego pisarza poznaliśmy w zeszłym roku dzięki świetnej powieści

Dostatek. Teraz przyszła kolej na następną jego książkę i powrót na te same tereny. I

znów jest to smaczny kąsek dla miłośników „prawdziwej powieści”, tym razem

opartej na schemacie romansu.

W małej nadmorskiej osadzie w 1940 spotyka się para młodych ludzi, nastolatków.

Pojawia się i miłość – taka jedna, jedyna na całe życie? To jest pytanie, a nie

Page 4: Czytelnia Krytyki Politycznej (4) _ Krytyka Polityczna

31.5.2014 Czytelnia Krytyki Politycznej (4) | Krytyka Polityczna

http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/czytaj-dalej/20140531/czytelnia-krytyki-politycznej-4 4/10

odpowiedź, bo Crummey jest zbyt dobrym pisarzem, żeby nie podrążyć pod

podszewką tego mitu. Ona jest protestantką, on katolikiem, czego nie może

zaakceptować jej rodzina. Po krótkim i nieskonsumowanym romansie musi uciekać z

wyspy jako morderca i złodziej. Zaciąga się do armii, a potem, nie oddając ani jednego

wystrzału, trafia do obozu jenieckiego pod Nagasaki. Ona ucieka z domu w jego

rodzinne strony i postanawia na niego czekać. Zajmie nam trochę czasu, żeby

dowiedzieć się, czy się doczeka, kiedy i co z tego wyniknie. Powieść kończy się w roku

1994. A tło obyczajowe i historyczne jest równie ciekawe jak losy bohaterów.

O różne perturbacje, zło i nieszczęścia w tym kontekście łatwo oskarżać rozmaite siły

zewnętrzne – religijne uprzedzenia, okrucieństwa wojny. Jednak autor sięga głębiej,

pytając też o odpowiedzialność jednostkową. Opowieść o „ludziach sobie

przeznaczonych” okazuje się bardziej skomplikowana, niż mogło nam się wydawać.

Kinga Dunin, Dziennik Opinii

***

Jenny Diski, Lata sześćdziesiąte, przeł. Maciej Płaza, Officyna 2013

W swojej krótkiej, osobistej i angażującej książeczce-pamiętniku i teoretycznej

rozprawce o kontrkulturze w jednym Jenny Diski stawia tezę, która zostaje w

pamięci na długo. Taką mianowicie, że cała kontestacja pamiętnej dekady hipisów,

wolnej miłości i dragów tak naprawdę nie tylko nie podważyła reguł panującego

systemu, ale ugruntowała pole pod thatcheryzm i tryumf wolnorynkowego

fundamentalizmu. To, co stało się w dekadzie między 1975 a 1985 rokiem, nie było

nawet kontrrewolucją czy konserwatywnym backlashem, pisze Diski, a jedynie

dojrzałą kontynuacją samolubnego, antyinstytucjonalnego i nastawionego na doraźne,

antysystemowe działania buntu z dekady poprzedniej.

I choć to nie pierwsze ujęcie problemów kontrkultury w krytyczny i odrobinę

rozczarowany sposób (w Polsce robiła to na przykład Anna Nacher), to osobista i

jednocześnie daleka od mitologizacji narracja prowadzona przez Diski czyni te

spostrzeżenia jeszcze bardziej gorzkimi. Bo jeśli nie udało się zaszkodzić

instytucjonalnej edukacji, kapitalizmowi, państwu w czasach największej pokoleniowej

rewolty XX wieku, to kiedy jeszcze może się udać?

Jakub Dymek, Dziennik Opinii

***

Wasilij Grossman, Wszystko płynie, przeł. Wiera Bieńkowska,

Wydawnictwo W.A.B. 2010

Antysemickie nagonki, czystki lat 30., Wielki Głód na Ukrainie. Wszystkie te epizody

z dziejów ZSRR, a także historię gułagów i pierwszych lat po tajnym referacie

Chruszczowa mieszczą karty niewielkiej jak na ciężar tylu tematów narracji.

Rozstrzelani, zmarli w tajdze, zagłodzeni na śmierć w trakcie „rozkułaczania” wsi –

milionowe ludzkie straty z cynicznego zdania Stalina o statystyce zyskują tu imiona,

Page 5: Czytelnia Krytyki Politycznej (4) _ Krytyka Polityczna

31.5.2014 Czytelnia Krytyki Politycznej (4) | Krytyka Polityczna

http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/czytaj-dalej/20140531/czytelnia-krytyki-politycznej-4 5/10

twarze i myśli.

Ludzkie losy na tle wydarzeń historycznych to oczywiście jedna z najpopularniejszych

konwencji literackich, jednak warto sięgnąć po Wszystko płynie także – albo

zwłaszcza dzisiaj, gdy mija pół wieku od śmierci jej autora. Dziś informacje o

zamachach na ludzką wolność i godność, zbrodniach reżimów podaje się nam jak na

talerzu, wszystko to jest relacjonowane niemal na bieżąco. Może powieść, inaczej niż

media, które wydarzenia traktują w kategoriach gorączki aktualności bądź mniej lub

bardziej naukowej analizy faktów, pozwala inaczej obcować z ludźmi – ofiarami,

katami, bohaterkami; towarzyszyć im.

Ta książka łączy w sobie bezpośredniość i faktograficzną solidność reportażu,

moralitet z czasów hekatomby wartości i rozważania o istocie rosyjskiego

totalitaryzmu oraz kultury, która go zrodziła. W doświadczeniu głównego bohatera,

zwolnionego z łagrów po trzydziestu latach Iwana Grigorijewicza zawiera się coś, co

było udziałem tysięcy ludzi w ZSRR. Daremność przetrąconego, złamanego życia,

wykreślonego z uczestnictwa w rzeczywistości społecznej, w nurcie regulowanym

zawsze przez taką czy inną tyranię umysłu. Skazany na zapomnienie w podobny

sposób został zresztą sam Grossman – Wszystko płynie oraz Życie i los, jego

największe dzieła, ukazały się w ZSRR dopiero wiele lat po śmierci pisarza.

Mikołaj Denderski, Klub Krytyki Politycznej w Krakowie

***

Aleksandra Gumowska, Seks, betel i czary, Znak 2014

Trobriandy to mityczna kolebka współczesnej antropologii. Gumowska jedzie tam sto

lat po Malinowskim i podąża jego śladami, w dwóch spódnicach, bo mężatki powinny

nosić dwie. A my razem z nią wracamy w miejsce, które dobrze znamy – jeśli

czytaliśmy Malinowskiego. A nawet jeśli nie – autorka przybliży nam jego ustalenia i

postać. Już on dostrzegał sygnały rozkładu tradycyjnej kultury i winił za to

chrześcijańskich misjonarzy i kolonizatorów. A jaki jest dzisiaj wynik meczu

Trobriandczycy kontra nowoczesność?

Triobriandczycy nie poddali się tak szybko, jak podejrzewał Malinowski. Nadal

bardzo silne są więzi społeczne wspierane złożonym systemem pokrewieństwa (o ile

pamiętam, nazywa się to awunkulat, kiedy w matrylinearnej rodzinie najważniejszy

jest wuj), powiązań w ramach klanów i podklanów, których nie sposób zliczyć, oraz

wynikających stąd zobowiązań. Trobriandczycy nadal uprawiają swoje magiczne

ogrody, potrafią obywać się bez pieniędzy. Nadal naszyjniki krążą między wyspami w

jedna stronę, a naramienniki w drugą (wymiana kula) chociaż już nie na taką skalę

jak kiedyś. Powierzchowne chrześcijaństwo znalazło jakiś modus vivendi z magią.

Nowoczesność jednak napiera – komórki, chińskie podkoszulki, kilkadziesiąt

samochodów i inne ustrojstwa. Jest szpital z jednym lekarzem. Edukacja –

nieobowiązkowa – która pozwala na opuszczenie wysp, zajęcie nowych pozycji

społecznych.

Słabną dotychczasowe mechanizmy kontroli społecznej, a demokracja w stylu

zachodnim niezbyt się sprawdza. W rezultacie w życiu „dzikich” pojawia się coraz

więcej społecznej „dżungli”, podobnie jak to się dzieje w większych ośrodkach Papui-

Nowej Gwinei, niebezpiecznych i opanowanych przez gangi.

A jak wygląda ich słynne życie seksualne? Proszę sobie samemu przeczytać, warto.

Kinga Dunin, Dziennik Opinii

***

Inga Iwasiów, Umarł mi, Wydawnictwo Czarne 2013

Solidarność, współodczuwanie, zrozumienie... 126 stron historii bliskiej relacji, zapiski

osobiste a jakże uniwersalne, jak temat, którego dotyczą – śmierć, umieranie,

odchodzenie i życie, codzienność tak wówczas dotkliwa, dosłowna, realna.

Chciałam wiedzieć, czy innych boli tak samo, czy strata zawsze zostawia wyrwę, czy

Page 6: Czytelnia Krytyki Politycznej (4) _ Krytyka Polityczna

31.5.2014 Czytelnia Krytyki Politycznej (4) | Krytyka Polityczna

http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/czytaj-dalej/20140531/czytelnia-krytyki-politycznej-4 6/10

zasadnym jest prosić o wybawienie od śmierci „nagłej, a niespodziewanej”? Czy na

śmierć można się przygotować, uodpornić, zaszczepić? Co robić, kiedy pewnym się

staje, że tym razem to mnie – umarł?

Przeczytałam.

Teraz mam pewność, że jedno łączy nas wszystkich – nasza śmiertelność i to, jak się

bronimy przed ostatecznym. Nawet kolejność jest ta sama: niedowierzanie, niezgoda,

złamany bunt, funeralne rytuały i wspominanie; przenoszenie w pamięci w kolejny

dzień, który się rozpoczyna z nadzieją, że codzienność impregnuje skutecznie, a

zatrzymany czas to złudzenie.

Ponadto upewniłam się po raz kolejny, że mimo iż „żyjemy na mentalnych

cmentarzach, mamy niedobory radości, nie umiemy się śmiać, jesteśmy

martyrologiczni, defetystyczni i zbyt serio” – nasze istnienie ma sens, a obecności

Drugiej Osoby niczym nie można zastąpić.

Joanna Przybyło, Klub Krytyki Politycznej w Koszalinie

***

Wojciech Jaruzelski, Być może to ostatnie słowo (Wyjaśnienia złożone

przed Sądem), Wydawnictwo Comandor 2008

Przyznaję bez bicia – to nie jest książka, którą przeczytałem w ostatnim miesiącu.

Jednak w związku ze śmiercią generała Jaruzelskiego, postanowiłem coś o niej

napisać.

Nie mam wątpliwości, że wprowadzenie stanu wojennego było mniejszym złem. Na

tym kończę włączanie się w ów jałowy spór, w którym tak aktywnie brałem niegdyś

udział. Wystarczy. Lektura zeznań złożona przez Jaruzelskiego przed sądem to

jednak kopalnia fascynujących źródeł i cytatów z Polski lat 80. (i nie tylko), które z

jednej strony chwytają szczękę i mocno ciągną ją do ziemi, a z drugiej bezlitośnie

wwiercają w serce głęboki niepokój o sposób, w jaki pisana jest najnowsza historia.

Kto dziś pamięta, co pisał o „Solidarności” Borusewicz w 1983 roku? Komu

przyszłoby do głowy, do czego wzywał młody Donald Tusk tuż przed grudniem 1981

roku? Kto wie, jak na ogłoszenie stanu wojennego reagowała zachodnia prasa?

Książka Jaruzelskiego obnaża narosłe w dzisiejszej narracji historycznej mity, o

których mogliśmy już zapomnieć, a które stale podtrzymują nie tylko politycy, ale

również historycy w podręcznikach szkolnych i akademickich. Widząc naocznie, jak

może być pisana historia, zmusiłem się do postawienia pytania: skoro przy tak

licznych i nigdzie nieskrywanych źródłach dostajemy historyczną papkę, przemieloną

przez tożsamość uczestników tamtych wydarzeń, to w jakim stopniu można ufać

historii napisanej dawno temu? Nie wiem, strach pomyśleć.

Michał Pytlik, Klub Krytyki Politycznej w Opolu

***

Eugeniusz Kopeć,„My i oni” na polskim Śląsku (1918-1939),

wydawnictwo „Śląsk” 1986

Ślązacy to swego rodzaju polscy „inni”. W wielu regionach kraju uznawani za

obdarzonych jakimiś niespotykanymi nigdzie indziej w Polsce cechami. Niejeden

zresztą polityk zbił, lub zbić się starał, na tym fakcie swój polityczny kapitał.

Kopeć w swoim świetnym studium My i oni... pokazuje – teoretycznie rzecz biorąc –

odległe dla nas czasy II RP i ówczesną genezę owych kategorii „nas” i „ich”.

Teoretycznie – w praktyce bowiem okazuje się, że duża część z tego przetrwała do

dziś. Reszta zanikła w zbiorowej pamięci, przykryta „mitami narodowymi”, które

zostały nam do głów wtłoczone. Wszystkie jednak korzenie miały właśnie w okresie,

kiedy rozstrzygała się przynależność państwowa Śląska.

Nie sposób przytoczyć tutaj wszystkich ciekawostek, jakie autor wyłuszcza

czytelnikom – nie mogę jednak pisać o My i oni nie przywołując jedneh z nich. Ilu z

nas, zwłaszcza pochodzących spoza Śląska, pod wpływem podręczników historii

Page 7: Czytelnia Krytyki Politycznej (4) _ Krytyka Polityczna

31.5.2014 Czytelnia Krytyki Politycznej (4) | Krytyka Polityczna

http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/czytaj-dalej/20140531/czytelnia-krytyki-politycznej-4 7/10

uważa, że Śląsk „wybrał” Polskę z powodów narodowo-patriotycznych? Ilu, że to z

powodu zachęt, jakie wobec Śląska robiono przed plebiscytem? Kopeć jednak

akcentuje to, co umyka naszej uwadze jako bardzo niewygodne: Ślązakami kierował

przede wszystkim tzw. „mit Polski Sprawiedliwości Społecznej”. Jako że od wieków

uciskani klasowo przez Niemców, nigdy zaś przez Polaków (ci bowiem zwykle się nie

dorabiali) – stworzyli w głowie obraz Polski, gdzie każdy jest równy, nikt nie

wyzyskuje drugiego, a podział na pana i chłopa nie istnieje.

Oczywiście mit ten szybko upadł w zetknięciu z rzeczywistością. Było już wtedy po

fakcie. O ironio, chciałoby się rzec w czasach, kiedy to Polska jest krajem z

nierównościami i stosunkami społecznymi nieporównywalnie bardziej nierównymi i

niesprawiedliwymi niż nasz zachodni sąsiad.

Szymon Pytlik, Klub Krytyki Politycznej w Opolu

***

Robert Krasowski, Czas gniewu. Rozkwit i upadek SLD, Wydawnictwo

Czerwone i Czarne, 2014

Jak napisać książkę o polityce bez ludzi? Robert Krasowski ma na to idealną receptę

– napisać o politykach. Ci bowiem ludźmi nie są, są tylko „graczami”,

„reformatorami”, „zwierzętami”, w zależności od tego, do którego z obozów należą.

Graczem jest Miller, reformatorami Balcerowicz i Hausner, zwierzęciem – oczywiście

– Lepper.

Poza nimi nie ma już nic: ani tych, którzy ich wybrali w wyborach, ani tych, którzy

pozwolili im się przy władzy utrzymać, nie ma też żon, partnerek, współpracowników,

gdzieś na horyzoncie jest jedynie jakaś masa, która rządzi się zasadami prymitywnej

grupowej psychologii. To wizja ograniczona, bo nie ma w niej miejsca na cokolwiek

poza lepszymi bądź gorszymi posunięciami rozgrywających. Trochę więc w tym

szachów, trochę sportu, trochę walki gladiatorów – ale ta prawda o polityce, którą

opisuje Czas gniewu, może budzić jedynie uprzejme zainteresowanie, nie żywe

emocje, jak interesująca partia szachów właśnie, nie dramat. Nie panorama polityki, a

zbliżenie na detal.

Nie znaczy to, że czyta się książkę Krasowskiego źle, przeciwnie. Ale to pozycja dużo

słabsza niż pierwszy tom trylogii i nie da się tego wytłumaczyć jedynie tym, że

historia duumwiratu Millera i Kwaśniewskiego była mniej interesujący niż polityczna

szamotanina na górze, pod znakiem której upłynęły pierwsze lata III RP. Bo nie była,

sam Krasowski o tym pisze, choć szkoda, że poniżej swojego poziomu.

Jakub Dymek, Dziennik Opinii

***

Errico Malatesta, At the Cafe: Conversations on Anarchism, AK Press

2006

Życie Malatesty, słynnego włoskiego działacza i jednego z największych twórców

anarchokomunizmu, było przepełnione podróżami, konspiracją i ucieczkami przed

Page 8: Czytelnia Krytyki Politycznej (4) _ Krytyka Polityczna

31.5.2014 Czytelnia Krytyki Politycznej (4) | Krytyka Polityczna

http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/czytaj-dalej/20140531/czytelnia-krytyki-politycznej-4 8/10

władzą. Dzięki jednemu z tych zdarzeń powstała właśnie ta książka. Bardzo ciekawa

jest jednak jej forma. Otóż Malatesta, będąc ścigany przez prawo, zbiegł do Ankony, a

po przybyciu zmienił tożsamość i wygląd. Pomysł na to dzieło wpadł mu do głowy

przez uczęszczanie do jednej z kawiarni, w której spotykał się raczej z poglądami

innymi niż jego. To doprowadziło do wielu fascynujących kłótni i dyskusji. Między

innymi z częstym klientem tej kawiarni – policjantem, który nawet nie zdawał sobie

sprawy, z kim rozmawia.

Te właśnie dialogi, po części oparte na prawdziwych konwersacjach, po części na

doświadczeniu Malatesty, zostały ostatecznie wydane w 1922 roku. Mamy w nich do

czynienia z paroma charakterystycznymi bohaterami: Giorgiem – młodym

anarchistą (odpowiednikiem Malatesty), Ambrogiem – prokuratorem, czy

Prosperem – biznesmenem. Dzięki temu luźnemu formatowi autor był w stanie w

pomysłowy, a jednocześnie szczegółowy sposób wyłożyć wizję wolnego społeczeństwa,

krytykę państwa, kapitalizmu i własności.

Filip Brzeźniak, Klub Krytyki Politycznej w Opolu

***

Joyce Carol Oates, Tatulo, przeł. Lukasz Witczak, W.A.B. 2014

Oates lubi zaczynać swoje powieści od „trzęsienia ziemi”, jakiegoś dramatycznego

wydarzenia, ale często to tylko wabik, który ma nas wciągnąć w subtelne

psychologiczne portrety i rozmaite problemy społeczne. Tatulo to jednak ani nie

Blondynka, ani mój ulubiony Wodospad. To dobrze napisany thriller psychologiczny

do przeczytania w jeden wieczór. Kilkuletni chłopczyk zostaje porwany, a broniąca go

matka okaleczona przez porywcza. Jest nim charyzmatyczny kaznodzieja, pedofil,

który wykorzystuje kolejnych chłopców, zmuszając ich do całkowitego poddania się

jego woli. Czy kilkulatek może oprzeć takiej przemocy, zachować coś z dawnej

tożsamości, czy zostanie okaleczony na zawsze? To w zasadzie jest najważniejsze i

najciekawsze pytanie tej powieści, która niestety kończy się zbyt wcześnie i nie

znajdziemy na nie odpowiedzi. Poza tym uczestniczymy w rodzinnym dramacie,

który rujnuje nie tylko dotychczasowe życie, ale też małżeńskie relacje. Mocny temat,

dobrze stopniowane napięcie – czyli świetna literatura popularna.

Kinga Dunin, Dziennik Opinii

***

Leokadia Oręziak, OFE. Katastrofa prywatyzacji emerytur w Polsce, Le

Monde Diplomatique 2014

Leokadia Oręziak w niezwykle przystępny sposób mieli znane z mediów argumenty

zwolenników OFE w drobny mak. Wielką zaletą tej pozycji jest sposób, w jaki została

napisana: poza tym, że jest w pełni zrozumiała dla laików, to wielokrotne, acz

nienachalne powtarzanie skutków wprowadzenia OFE i kryjących się za nimi

mechanizmów (ileż razy można mówić o sposobach i konsekwencjach pokrycia

ubytku składki w ZUS?) nie pozwala zapomnieć o tym, jak działają OFE i na czym

polegała reforma emerytalna z 1999 roku. Garść cytatów zamyka również usta tym,

dla których „wpływ międzynarodowych instytucji finansowych” to teoria spiskowa

połączona z antyprywatyzacyjnym doktrynerstwem.

Choć pierwsze kilkadziesiąt stron może trącić banałem, to Leokadia Oręziak tak

naprawdę odwala w ten sposób kawał doskonałej roboty, której intelektualiści mogą

już nie zauważać: trafia do prostych, niezaangażowanych lub zdezorientowanych w

kwestii emerytur ludzi, którzy jeszcze stoją u progu decyzji: ZUS czy OFE? Biorąc

pod uwagę skalę zjawiska, jest to sprawa wielkiego znaczenia. Dyskusja o reformie

systemu emerytalnego bez znajomości tej książki – nieuniknionego punktu

odniesienia – musi być o wiele trudniejsza i mniej wiarygodna.

Michał Pytlik, Klub Krytyki Politycznej w Opolu

***

Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, Kochanka Norwida, Biuro Literackie 2014

Page 9: Czytelnia Krytyki Politycznej (4) _ Krytyka Polityczna

31.5.2014 Czytelnia Krytyki Politycznej (4) | Krytyka Polityczna

http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/czytaj-dalej/20140531/czytelnia-krytyki-politycznej-4 9/10

Im bardziej Dycki zagnieżdża się w polszczyźnie, tym swobodniej idzie mu

wierszowana historia swojej rodziny / tożsamości. Poruszającym wyzwoleniem i

przyznaniem jakiejś wartości własnej genezie było nazwanie matki „banderówką”, a

ojca „polskim nacjonalistą” posługującym się językiem chachłackim. Te słowa

pochodzą z jego poprzedniej książki, Imię i znamię, a kto śledzi jego twórczość od

dawna, zrozumie, jak bardzo owe motywy stanowiły wielki krok do przodu dla

człowieka, który od wielu lat pisze jeden wiersz. Jeden, ale znakomity wiersz.

W Kochance Norwida wraca zaś do znanego i – wydawałoby się – oswojonego już

tematu chorującej na schizofrenię matki. Tytułowa kochanka to właśnie rodzicielka,

która uwierzyła w swój romans z romantykiem-szydercą. Czuwa on nad tą poezją nie

jako patron, a jako widmo, do którego trzeba odnieść się za każdym razem, gdy

poruszane są struny polszczyzny, rodzicielstwa, choroby.

Tuż obok tytułowego wątku pojawiają się inne, na równi konstytuujące tożsamość

poety. Pomimo że przywarł „do polszczyzny niczym Polaczysko”, wciąż daje do

zrozumienia, że nie jest głosem większości, a upokarzanym na każdym kroku

przedstawicielem przeróżnych mniejszości, na które składa się całościowy „projekt”

ukryty za jego podwójnym nazwiskiem. I tak Wojsko Polskie, przeprowadzające

swego czasu akcję „Wisła”, potem inspirujące akcję „Hiacynt”, zrobiło z niego bażanta;

jako Konrad Bełski ogłaszał wiersze w magazynie gejowskim; ojciec zaś pod postacią

psa zmusza go do zaakceptowania swojej polskiej krwi.

Przetłumaczenie tych doświadczeń na poetycki język jest sprawą pierwszorzędną dla

zrozumienia pogranicza polsko-ukraińskiego, pełnego nieuzasadnionej brutalności i

resentymentu. To, co skrzętnie ukrywane w zbiorowej pamięci Polaków i Polek,

poeta wydobywa na światło dzienne właśnie za sprawą mowy wiązanej, dużo lepiej

radzącej sobie ze sprzecznościami niż dyskursywne i nierzadko toporne dzieła

historyków pielęgnujących narodowy habitus.

Marcin Sierszyński, Klub Krytyki Politycznej we Wrocławiu

***

Paulina Wilk, Znaki szczególne, Wydawnictwo Literackie 2014

Znaki szczególne Pauliny Wilk to powieść o pokoleniu przemian i transformacji –

„pokoleniu urodzonych około 1980 roku”. Jest to opowieść o świecie, w którym czas

nie odgrywał znaczącej roli, za to wszystko miało jakiś smak, kolor i wyjątkowy

zapach. Dzięki dokładnej pamięci Wilk przenosi czytelników i czytelniczki do

rzeczywistości, w której doświadczało się kupna pierwszych jeansów, telewizora, płyt

winylowych czy coca-coli. Ale ten świat zabaw w chowanego pod blokiem z wielkiej

płyty dotyczy tylko tych, którzy wychowywali się na podwórkach większych miast.

Jedynym elementem łączącym ludzi pokolenia 1980 roku jest okres zmian, jakie

zachodziły w kraju – od czasów transformacji po wejście Polski do Unii. Ze

wspomnieniami Wilk mogą utożsamiać się ci, których rodzice „inwestowali” w

wakacje w Turcji, Grecji lub w Egipcie czy w dodatkowe lekcje języka angielskiego.

Dziś rówieśnicy autorki należą do osób, które organizują wydarzenia kulturalne,

prowadzą spółdzielnie i promują literaturę. Zbiorowemu wspomnieniu umykają

chłopcy z bloku, którzy przesiadują całymi dniami na ławce „w czystych,

wypielęgnowanych adidasach” – wypełniają tylko rolę brudnego elementu opowieści,

którym nie warto się zajmować.

Osobisty pamiętnik Wilk urzeka bogactwem nagromadzonych opisów i zdarzeń z

Page 10: Czytelnia Krytyki Politycznej (4) _ Krytyka Polityczna

31.5.2014 Czytelnia Krytyki Politycznej (4) | Krytyka Polityczna

http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/czytaj-dalej/20140531/czytelnia-krytyki-politycznej-4 10/10

COPYRIGHT © 2012 KRYTYKA POLITYCZNA | STOWARZYSZENIE IM. STANISŁAWA BRZOZOWSKIEGO KRS 0000242083, REGON 140369159, NIP 701-000-25-99

ADRES: 00-372 WARSZAWA, UL. FOKSAL 16, IIP. | E-MAIL: [email protected] | TEL.: +48 22 505 66 90 | FAKS: +48 22 505 66 84

PO LUB DZIENNIK O PINII NA FB

przeszłości, w której główną rolę odgrywało boisko, trzepak i ławka. Ale autorka pisze

także o zanikającej wspólnocie i solidarności między mieszkańcami tych samych

osiedli. Pisze o postępującej technologii oraz nieobecnej już prawie tradycji pisania

kartek z wakacji, o dzikim kapitalizmie, który większości z pokolenia '80 odebrał

szanse i nadzieję na sukces czy karierę. Bohaterami tych wspomnień są osoby, które

wychowane w poczuciu niedostatku – dorastały w świecie pośpiechu i rywalizacji.

Dziś współtworzą rzeczywistość, która nie sprzyja przypadkowym rozmowom w

autobusie czy w windzie. Żyją w społeczeństwie, gdzie ludzie traktują siebie

nawzajem jak intruzów czy potencjalnych złodziei. Mimo wszystko Wilk wierzy, że jej

pokolenie ma potencjał, który może być wykorzystany do zmiany. Jednak

sprowadzanie wszystkich ludzi urodzonych w podobnym czasie do jednej kategorii,

którą nazywamy pokoleniem, jest dosyć ryzykownym zabiegiem. Dlatego punktem

wyjścia do dyskusji o dzisiejszych trzydziestolatkach i transformacji w ogóle, którą

bez wątpienia podejmują Znaki szczególne, powinna być krytyka przyzwyczajeń,

każących postrzegać wspólnotę głównie w kategoriach pokoleniowych. A tego w

książce Wilk zdecydowanie zabrakło.

Natalia Sawka, Klub Krytyki Politycznej we Wrocławiu

Czytaj także:

Czytelnia Krytyki Politycznej, odc. 1

Czytelnia Krytyki Politycznej, odc. 2

Czytelnia Krytyki Politycznej, odc. 3

STEFAN BRAJTER

Warsztaty: Demokracja 4.0w Warszawie

W dniach 2-4 maja w Warszawie,odbyły się warsztaty Demokracja 4.0.Warsztaty uczą korzystania zinternetowych narzędzi tworzenia iwymiany informacji.

KRYTYKA POLITYCZNA

Matka Feministka.Premiera książki AgnieszkiGraff

W debacie brali udział: AgnieszkaGraff, Justyna Dąbrowska, KingaDunin, Piotr Pacewicz. ProwadziłMaciej Gdula.

KRYTYKA POLITYCZNA

"Prześniona rewolucja" -spotkanie wokół książkiAndrzeja Ledera

Z autorem dyskutowali MarcinZaremba (ISP PAN) oraz AnetaPieniądz (UW). Prowadził: JacekŻakowski ("Polityka")

ALEKSANDRA POLISIEWICZ

Martha Rosler w CSW

Martha Rosler oprowadza po swojejwystawie "Poradnik dla zagubionych"

MULTIMEDIA

SPOTKANIE WOKÓŁ

KSIĄŻKI ANDRZEJA

LEDERA "PRZEŚNIONA

REWOLUCJA"

MARSZ SZMAT 2014 WARSZTATY DEMOKRACJA

4.0

18kLike

Facebook social plugin

Also post on Facebook Posting as Radosław Koba (Not you?) Comment

Add a comment...