Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny...

153
Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny dostęp do spisu treści książki. Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym LITERATURA.NET.PL kliknij na logo poniżej.

Transcript of Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny...

Page 1: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Aby rozpocząć lekturę,

kliknij na taki przycisk ,

który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.

Jeśli chcesz połączyć się z Portem WydawniczymLITERATURA.NET.PL

kliknij na logo poniżej.

Page 2: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

SSKKRRZZYYDDLLAACCII LLUUDDZZIIEE ZZ NNAAZZCCAAi inne reporta˝e

z Ameryki ¸aciƒskiej

Page 3: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku
Page 4: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

RROOMMAANN WWAARRSSZZEEWWSSKKII

SSKKRRZZYYDDLLAACCII LLUUDDZZIIEE ZZ NNAAZZCCAAii iinnnnee rreeppoorrttaa˝̋ee zz AAmmeerryykkii ¸̧aacciiƒƒsskkiieejj

Tower PressGdaƒsk 2000

Page 5: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

4

Projekt ok∏adkiDariusz Szmidt

PrzedmowaMarek Rymuszko

Ilustracje czarno-bia∏eze s. 33, 45, 49, 56, 79, 88 – Roman Warszewskize s. 13, 15, 17, 19, 27, 31, 71, 93, 97, 99, 103, 107, 108, 111, 120, 124,131, 144, 148 – archiwum Autora

Zdj´cia kolorowe1-32 i 34-41 – Roman Warszewski33 – archiwum Autora

Na pierwszej stronie ok∏adki wykorzystano zdj´cieMylene d’Auriol

Na czwartej stronie ok∏adki wykorzystano zdj´cieMacieja Kostuna

Opracowanie graficznePracownia Graficzna „Linus”

Sk∏ad i ∏amanieJerzy M. Ko∏tuniak

Redakcja i korektaZespó∏

Wydanie pierwsze

© Copyright by Roman Warszewski & Tower PressGdaƒsk 2000

ISBN 83-87342-21-1

Tower PressGdaƒsk 2000

Page 6: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

PPRRZZEEDDMMOOWWAA

Niech nikogo nie zmyli tytu∏ ksià˝ki Romana Warszew-skiego, którà w∏aÊnie bierze do r´ki. Dziesi´ç reporta˝y,jakie sk∏adajà si´ na Skrzydlatych ludzi z Nazca tworzybowiem – Êmiem twierdziç – jednà z najwa˝niejszychwspó∏czeÊnie ksià˝ek faktologicznych dotyczàcych Ame-ryki Po∏udniowej: jej historii i obecnego oblicza, tajemnicprzesz∏oÊci i dzisiejszych konfliktów, dramatycznych zda-rzeƒ, jakie cz´sto wyznaczajà rytm ˝ycia tego ciàgle ma∏opoznanego regionu Êwiata – i spowijajàcej go od tysi´cylat magii. Tak, w∏aÊnie magii, gdy˝ nie ma bodaj drugiegokontynentu, z którym wiàza∏aby si´ tak wielka liczba za-gadek oraz pytaƒ bez odpowiedzi.

Zmierzenie si´ reporterskim piórem z fenomenologiàtego pod ka˝dym wzgl´dem szczególnego miejsca na Zie-mi by∏o mo˝liwe jedynie przy spe∏nieniu dwóch warun-ków: dog∏´bnej znajomoÊci jego realiów oraz bieg∏ego po-s∏ugiwania si´ jednym z lokalnych j´zyków. W przeciw-nym bowiem razie mo˝na tam w mgnieniu oka straciç nietylko orientacj´ i pieniàdze, lecz nierzadko równie˝ – i tobynajmniej nie w symbolicznym, a dos∏ownym znaczeniu– g∏ow´.

Roman Warszewski obu warunkom sprosta∏. Ameryk´Po∏udniowà, a zw∏aszcza Peru i Boliwi´ penetruje nie-ustannie ju˝ od 17 lat, znajàc zaÊ hiszpaƒski oraz indiaƒski

5

Page 7: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

j´zyk keczua – zyska∏ niepowtarzalnà szans´ samodziel-nego wynajdywania klucza do zdarzeƒ, jakie go frapujà.Kluczem tym okaza∏o si´ tak˝e cechujàce go „od zawsze”zainteresowanie historià starych kultur Ameryki ¸aciƒ-skiej oraz konfliktami spo∏ecznymi i politycznymi, którenià raz po raz wstrzàsajà.

Pierwszym dojrza∏ym owocem tych poszukiwaƒ by∏awydana przez R. Warszewskiego w po∏owie lat osiemdzie-siàtych ksià˝ka Poka˝cie mi brzuch terrorystki, stanowiàcach∏odny, ale i zdumiewajàco dog∏´bny zapis ówczesnychzmagaƒ w∏adz Peru z lewackimi ruchami zbrojnymi, cochwilami przybiera∏o postaç regularnej wojny domowej.Echa tamtych doÊwiadczeƒ i w´drówek odnajdujemyzresztà równie˝ w obecnym tomie, towarzyszàc np. auto-rowi w jego po stokroç niebezpiecznej – i podj´tej wy∏àcz-nie na w∏asne ryzyko – eskapadzie do zapad∏ej wioskiw peruwiaƒskim departamencie Ayacucho, gdzie, jak sampisze, niczym w kropli wody odbija∏ si´ ca∏y wszechÊwiatszalejàcy dooko∏a terrorystycznej przemocy i gdzie nied∏u-go wczeÊniej dosz∏o do masakry grupy dziennikarzy.

Nie inaczej jest, gdy reporter podà˝a Êladami straceƒ-czej marszruty Ernesto Che Guevary, na zabiciu którego –od poczàtku drà˝y go takie podejrzenie – zale˝a∏o nie tyl-ko boliwijskim wojskowym i przekupionym przez nichch∏opom, lecz tak˝e hawaƒskim towarzyszom legendar-nego rewolucjonisty, obawiajàcym si´, ˝e mit Che niepo-strze˝enie przyçmi ich w∏asny wizerunek i zachwieje dyk-taturà, za pomocà której Castro i jego ludzie od 40 ju˝ latrzàdzà niepodzielnie Kubà. Bli˝sze zainteresowanie tymw∏aÊnie wàtkiem spowoduje zresztà, i˝ Warszewski zo-stanie uznany na Kubie za persona non grata, a zdener-wowanie miejscowej bezpieki sprawi, ˝e przez pomy∏k´zostanie przymusowo wydalony samolotem lecàcym niedo Europy, lecz Kolumbii. To z kolei umo˝liwi mu bli˝szeprzyjrzenie si´ problemowi tamtejszej d∏ugoletniej Wojny

6

Page 8: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

o kokain´, uwik∏anej – o czym niecz´sto si´ wspomina –w niezwykle skomplikowane konteksty ekonomicznei spo∏eczne (to jeden z najlepszych reporta˝y na ten temat,jakie kiedykolwiek czyta∏em).

Konsekwentne podà˝anie przez autora w∏asnymi Êcie˝-kami, wyznaczanymi cz´sto przez granic´ Êmiertelnegoryzyka, w ostatecznym rozrachunku zaowocowa∏o takdrapie˝nymi, a w pewnym sensie – nie waham si´ u˝yçtego okreÊlenia – olÊniewajàcymi reporta˝ami, jak obecnew tej ksià˝ce Osiem tez, osiem gwoêdzi, Zakàtek Êmiercioraz Czy przechodzi∏ t´dy Che. I nawet, kiedy Warszew-ski drà˝y zagadki zamierzch∏ej historii, nieodmienniesplatajàce si´ z problemami wspó∏czesnymi regionu – ni-gdy nie podà˝a utartymi szlakami. Do obleganego przezturystów z ca∏ego Êwiata Machu Picchu – jednego z naj-bardziej magicznych miejsc na Êwiecie, nie pojedzie, jakinni, wygodnym pociàgiem, lecz przyw´druje tam naw∏asnych nogach, przemierzajàc kilkadziesiàt kilometrówprzez góry. Od siebie dodam, ˝e zapis wysi∏ku towarzy-szàcego pokonywaniu tej drogi to jedna z najlepszych se-kwencji pisarskich wieƒczàcych m´k´ górskich wypraw,o jakich mo˝na przeczytaç w licznych pami´tnikach. Po-dobnie b´dzie wówczas, gdy w 1998 roku pod patronatemmiesi´cznika „Nieznany Âwiat” Roman zorganizuje eks-pedycj´ na tajemniczy peruwiaƒski p∏askowy˝ Marcahu-asi, o czym opowiada ju˝ inna jego ksià˝ka oraz nakr´co-ny przezeƒ (razem ze Stanis∏awà Grzelczak) w tej – wr´czbuzujàcej niepowszednià magià strefie – film.

W gruncie rzeczy nie ma wi´c wi´kszego znaczenia, czyautor odbywa swoje peregrynacje w strefie jeziora Titica-ca, po wypalonej s∏oƒcem pustyni Nazca czy boliwijskichbezdro˝ach, w których b∏ocie pogrzebane zosta∏y idea∏yjeszcze jednej niechcianej rewolucji z importu; rewolucjijaka mia∏a uszcz´Êliwiç miliony ludzi, a w rzeczywistoÊcizgotowa∏a Êmierç jej pos∏aƒcom. Odwiedzajàc kolumbij-

7

Page 9: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

skà wiosk´ Aracataca – miejsce urodzin noblisty GabrielaGarcii Marqueza opisane przezeƒ w s∏ynnych na ca∏yÊwiat Stu latach samotnoÊci – autor dokona zarazem rze-czy zda∏oby si´ niemo˝liwej, ukazujàc, i˝ niczym w Ki-schowskim lustrze na spo∏ecznym goÊciƒcu odbijajà si´tam historyczne i wspó∏czesne dylematy Ameryki Po∏u-dniowej oraz zamieszkujàcych jà ludzi. A wszystko to zo-sta∏o zakomponowane w formie zdumiewajàco klarow-nej, dojrza∏ej pisarsko opowieÊci, w której odkrywczoÊçwielu spostrze˝eƒ i refleksji stanowi konsekwencj´ do-g∏´bnej znajomoÊci tematów oraz spraw penetrowanychreporterskim piórem.

Nigdy nie ukrywa∏em, ˝e uwa˝am Romana Warszew-skiego za jednego z najwybitniejszych wspó∏czeÊnie pol-skich reporterów. By∏em o tym przekonany na d∏ugoprzedtem, nim (razem z Grzegorzem Rybiƒskim) wyda∏on swojà g∏oÊnà Vilcacor´, która leczy raka i jej póêniejszàkontynuacj´ „Bóg nam zes∏a∏ vilcacor´”. Jestem równie˝szczególnie rad, ˝e wiele po∏udniowoamerykaƒskich re-porta˝y tego autora mia∏o swojà premier´ w miesi´czniku„Nieznany Âwiat”, którym kieruj´ i który od lat, dzi´ki Ro-manowi, najÊmielej spoÊród wszystkich polskich czaso-pism uchyla zas∏on´ spowijajàcà nieprzeliczone tajemniceAmeryki Po∏udniowej. Skrzydlaci ludzie z Nazca to,w moim przekonaniu, najwa˝niejsza polska ksià˝ka repor-terska, próbujàca opisaç i zarazem zrozumieç tamtejszyciàgle tak jeszcze ma∏o znany, a pod wieloma wzgl´damirównie˝ zaginiony Êwiat. Mottem dla niej mog∏yby byçs∏owa Krishnamurtiego, który powiedzia∏ kiedyÊ, ˝e Praw-da jest bezdro˝em bez map i przewodników.

Marek Rymuszko

AAuuttoorr pprrzzeeddmmoowwyy jjeesstt wwiieellookkrroottnniiee nnaaggrraaddzzaannyymm rreeppoorrtteerreemmii pprreezzeesseemm SSttoowwaarrzzyysszzeenniiaa KKrraajjoowwyy KKlluubb RReeppoorrttaa˝̋uu..

8

Page 10: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

JJaakk ttoo nnaazzwwaaçç??PPeecchheemm??NNaaddmmiiaarreemm ppooÊÊppiieecchhuu??ZZ∏∏ooÊÊlliiwwooÊÊcciiàà rrzzeecczzyy mmaarrttwwyycchh??NNaapprraawwdd´́ –– ww ggoorrsszzyymm mmoommeenncciiee ssttaaçç ssii´́ TTOO nniiee mmoo--

gg∏∏oo!!JJaakk zzwwyykkllee pprrzzeedd wwyyjjaazzddeemm,, wwsszzyyssttkkoo ssii´́ nnaaggllee ssppii´́--

ttrrzzyy∏∏oo.. PPee∏∏nnoo sspprraaww,, kkttóórree nnaallee˝̋aa∏∏oo ppoozzaa∏∏aattwwiiaaçç ((kkaa˝̋ddaazz nniicchh oocczzyywwiiÊÊcciiee nniiee cciieerrppii zzww∏∏ookkii!!));; ccaa∏∏aa kkaarrttkkaa zz nnuummee--rraammii tteelleeffoonnóóww,, kkttóórree kkoonniieecczznniiee –– jjeesszzcczzee pprrzzeedd ooddllootteemm–– ttrrzzeebbaa wwyykkoonnaaçç.. JJaakkiieeÊÊ nniieeddookkooƒƒcczzoonnee zzaakkuuppyy.. NNoottaattkkii,,kkttóórree nnaallee˝̋yy ppoouukk∏∏aaddaaçç ww ooddppoowwiieeddnniieejj kkoolleejjnnooÊÊccii ((bboommooggàà pprrzzyyddaaçç ssii´́ ww ddrrooddzzee)).. AA eekkwwiippuunneekk nniiee ddoo kkooƒƒccaasskkoommpplleettoowwaannyy.. AA nniiee wwiiaaddoommoo,, cczzyy ssàà ssppaakkoowwaanneewwsszzyyssttkkiiee mmaappyy,, sszzkkiiccee,, ppllaannyy,, lleekkaarrssttwwaa,, ÊÊlleeddzziiee ddoo nnaa--mmiioottóóww,, zzaappaassoowwee gguuzziikkii,, mmoosskkiittiieerryy,, ppaallnniikkii,, bbuuttllee ggaazzoo--wwee,, ffiiƒƒsskkiiee nnoo˝̋ee,, mmaacczzeettyy ((cchhooçç ttee zzaawwsszzee nnaajjlleeppiieejj kkuuppiiççnnaa mmiieejjssccuu)),, hhaacczzyykkii nnaa rryybbyy......

CCoo jjeesszzcczzee??AA llaattaarrkkii ii bbaatteerriiee?? AA sszzttuuççccee?? ˚̊yywwnnooÊÊçç lliiooffiilliizzoowwaannaa?? AA kkrreemmyy cchhrroonniiààccee pprrzzeedd ss∏∏ooƒƒcceemm ii mmrroozzeemm?? FFoottoocchhrroo--

mmoowwee ookkuullaarryy??

9

Page 11: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

GGooddzziinnaa wwyyjjaazzdduu ssii´́ zzbbllii˝̋aa.. MMyy –– zzaanniimm ddoottrrzzeemmyyww ggààsszzcczz dd˝̋uunnggllii –– nnaajjppiieerrww ssttooiimmyy ppoo kkoollaannaa ww ggààsszzcczzuunniieesskkooƒƒcczzoonnyycchh sspprraaww ii nniieeddooppaakkoowwaannyycchh rrzzeecczzyy.. AA cczzaa--ssuu jjuu˝̋ nnaapprraawwdd´́ nnaa nniicc nniiee mmaa.. NNaawweett mmiinnuuttyy!! TTaamm,,ggddzziieeÊÊ ddaalleekkoo,, zzaa ddoommaammii,, nnaasszz ssaammoolloott jjuu˝̋ ggrrzzeejjee ssiillnniikkii..AA mmyy?? MMyy ttkkwwiimmyy ww ttyymm nnaajjggoorrsszzyymm zz ggààsszzcczzóóww ii ttyyllkkoottaakkssóówwkkaa,, wweezzwwaannaa pprrzzeedd mmoommeenntteemm,, kkttóórraa mmaa nnaass zzaa--wwiieeêêçç nnaa tteerrmmiinnaall,, cczzeekkaa pprrzzeedd ddoommeemm ii zz nniieeddoowwiieerrzzaa--nniieemm,, ˝̋ee jjeesszzcczzee jjeesstteeÊÊmmyy nniieeggoottoowwii,, oodd cczzaassuu ddoo cczzaassuunniieecciieerrpplliiwwii ssii´́ kkllaakkssoonneemm..

WW∏∏aaÊÊnniiee wwtteeddyy TTOO ssii´́ ssttaa∏∏oo!! WW ttaakkiimm mmoommeenncciiee!! TTrrzzaasskk,, pprraasskk,, ∏∏uubbuudduu!!!!!!!!!!CCOO TTOO TTAAKKIIEEGGOO??!!JJeeddeenn ffaa∏∏sszzyywwyy rruucchh,, jjeeddnnoo zzbbyytt mmooccnnee ppoocciiààggnnii´́cciiee!! BBoo

ww∏∏aaÊÊnniiee mmiiaa∏∏eemm ppoo rraazz oossttaattnnii zzaacciiààggnnààçç rrzzeemmiieenniiee pplleeccaa--kkaa......

NNaajjppiieerrww nniiee wwiieemm,, ccoo ssii´́ ddzziieejjee –– jjaakkiiÊÊ kkaattaakklliizzmm,, jjaa--kkiieeÊÊ ttrrzz´́ssiieenniiee zziieemmii??,, aa ppootteemm jjuu˝̋ wwsszzyyssttkkoo jjaassnnee:: ppoo--ppcchhnnii´́ttaa mmooiimm ∏∏ookkcciieemm,, nnaa ppoodd∏∏oogg´́,, nnaa ttoo wwsszzyyssttkkoo,, ccoo nnaanniieejj ssttaa∏∏oo,, jjaakk dd∏∏uuggaa,, jjaakk ccii´́˝̋kkaa,, jjaakk pprrzzee∏∏aaddoowwaannaa,, ssppaadd∏∏aappóó∏∏kkaa zz rreekkwwiizzyyttaammii pprrzzyywwiieezziioonnyymmii zz bblliisskkoo ppóó∏∏ sseettkkiippooddrróó˝̋yy......

PPóó∏∏kkaa jjeesszzcczzee pprrzzeedd cchhwwiillàà zzaawwiieesszzoonnaa nnaa ÊÊcciiaanniiee!!TTeerraazz nnaa ppoodd∏∏ooddzzee!! TTuu jjaakkiieeÊÊ kkssiiàà˝̋kkii,, ttaamm cczzaassooppiissmmaa zz rreeppoorrttaa˝̋aammii,, ttuu

zznnóóww sskkrraawwkkii ttkkaanniinn ooddwwiinnii´́ttee zz ppooddnniieebbnnyycchh mmuummiiii;;cczzaappkkaa ppaassaammoonnttaaññaa1,, kkttóórreejj uu˝̋yywwaajjàà tteerrrroorryyÊÊccii;; jjaakkaaÊÊ cczzaa--rraa,, jjaakkaaÊÊ mmaasskkaa,, iinnddiiaaƒƒsskkaa ddmmuucchhaawwkkaa zzee ssttrrzzaa∏∏aammii uunnuu--rrzzaannyymmii ww kkuurraarrzzee,, tteerraakkoottoowwee ffiigguurrkkii pprrzzeeddssttaawwiiaajjààcceesskkrrzzyyddllaattyycchh lluuddzzii zz NNaazzccaa......

JJaakk ttoo tteerraazz zz sseennsseemm ww ttaakkiimm ppooÊÊppiieecchhuu ppoouukk∏∏aaddaaçç??

_____1 pasamontaña – (hiszp.) czapka kominiarka.

10

Page 12: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

SKRZYDLACI LUDZIEZ NAZCA

– Zobacz – mówi Jorge i pokazuje przed siebie.W pierwszym momencie nie wiem, o czym mówi, niczegonie dostrzegam. Mój wzrok najpierw musi si´ przyzwy-czaiç do otwierajàcej si´ przede mnà panoramy. Dopieropo chwili, na ciemnym, lekko fioletowym tle, zaczynamrozró˝niaç nieco jaÊniejsze, geometryczne kszta∏ty. Niemog´ mieç ju˝ wàtpliwoÊci. Ale˝ tak – to ONE! S∏ynne,rozs∏awione na ca∏ym Êwiecie przez Ericha von Dänikenalinie z Nazca!

Nazca to niewielkie miasteczko, le˝àce 400 kilometrówna po∏udnie od Limy, na przedpolu peruwiaƒskich An-dów. Gdyby nie niezwyk∏e odkrycie – którego w 1939 ro-ku z samolotu dokona∏ Paul Kosok – nikt poza Peru pew-nie by o nim nie s∏ysza∏. Bo Nazca na dobrà spraw´ todwie wi´ksze ulice, od których – niczym od g∏ównychrzek – odchodzà mniejsze uliczne odp∏ywy; du˝e targowi-sko, gdzie mo˝na zaopatrzyç si´ w Êwie˝e owoce, oraz kil-kanaÊcie hoteli – od luksusowych po takie na ka˝dà kie-szeƒ.

W przesz∏oÊci Nazca by∏o centrum wydobycia z∏ota.Cenny kruszec nie wyst´puje tu jednak w postaci samo-rodków – nuggetów, lecz jest bardzo przemieszany z ka-

11

Page 13: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

mieniami. W∏aÊnie dlatego miejscowi opracowali doÊçoryginalny sposób jego wydobycia – zacz´li rozkruszaçokoliczne ska∏y i powstajàcy w ten sposób piasek, j´liprzep∏ukiwaç wodà. Nast´pnie mieszanin´ wody i piaskuodparowywali. B∏yszczàcy nalot, jaki po tym pozosta∏, toby∏ w∏aÊnie ˝ó∏ty metal – z∏oto.

Obecnie jednak tym tak bardzo pracoch∏onnym proce-derem trudni si´ tu niewielu. Prawdziwa ˝y∏a z∏ota znaj-duje si´ dziÊ w Nazca ca∏kiem gdzie indziej. Tutejszewspó∏czesne z∏oto ma postaç szeleszczàcych dolarów,które ze wszystkich stron Êwiata przywo˝à do Nazca tu-ryÊci. Przywo˝à i zostawiajà. Bo Nazca – obok Cuzco, Ca-jamarki i jeziora Titicaca – mimo swych niepozornych roz-miarów – sta∏o si´ jednym z najcz´Êciej odwiedzanychmiejsc prekolumbijskiej Ameryki.

Paul Kosok, który na prze∏omie lat trzydziestych i czter-dziestych wykonywa∏ zdj´cia lotnicze nadbrze˝nych rejo-nów Peru, twierdzi, ˝e swego wiekopomnego odkrycia ni-gdy by nie dokona∏, gdyby nie tutejsze... soczyste owoce.Oznaczajà one przepi´knà, s∏onecznà pogod´, któraw Nazca panuje przez 350 dni w roku. To natomiast wià-˝e si´ z bardzo ma∏à iloÊcià chmur, czyli wspania∏à wi-docznoÊcià i diamentowà przejrzystoÊcià powietrza. TozaÊ – z kolei – znaczy, ˝e Amerykanin z lotu ptaka móg∏zobaczyç to, co zobaczy∏.

– To by∏ jeden z rutynowych lotów – opowiada∏ póêniejKosok w wywiadzie, którego w 1939 roku udzieli∏ dzien-nikarzowi „The Washington Post”. – Nic nie zapowiada-∏o, ˝e tego dnia mo˝e zdarzyç si´ coÊ nadzwyczajnego.Wykonywa∏em normalne pomiary, a jedyna ró˝nica pole-ga∏a na tym, ˝e nalotu na interesujàcà mnie stref´ dokony-wa∏em trasà po∏o˝onà nieco dalej w g∏´bi làdu. Gdyby nieto, spiralnie zwini´ty ma∏pi ogon na pewno nie znalaz∏bysi´ w zasi´gu mego wzroku...

12

Page 14: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

13

Ma∏pa - naziemny rysunek, który jako pierwszy wypatrzy∏ Paul Kosok

Page 15: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Ma∏pa musia∏a byç ogromna, inaczej z wysokoÊci 2000metrów nie by∏oby jej widaç. Jej wizerunek wyrytow ciemnofioletowym pod∏o˝u równiny rozciàgajàcej si´mi´dzy miejscowoÊciami Nazca i Palpa; kszta∏ty by∏y takregularne i tak wyraêne, ˝e ˝adna pomy∏ka nie wchodzi∏aw rachub´. Nie móg∏ to byç tylko przypadek ani natural-ne odkszta∏cenie terenu. To „coÊ” musia∏o zostaç wykona-ne ludzkà r´kà.

Czyjà?W jaki sposób?W jakim celu?– Po chwili okaza∏o si´ jednak, ˝e tam w dole jest nie tyl-

ko ma∏pa – kontynuowa∏ Kosok. – Nieopodal ujrza∏emogromnego kolibra, którego d∏ugoÊç dochodzi∏a do stu,a mo˝e nawet dwustu jardów. Obie figury zatopione by∏yw gàszczu linii prostych o ró˝nej szerokoÊci, d∏ugoÊci i kà-cie nachylenia. Niektóre z nich by∏y tak d∏ugie, ˝e si´ga∏ypoza horyzont.

– Jaka by∏a twoja pierwsza reakcja? – pyta∏ prowadzàcywywiad dziennikarz.

– Zawróci∏em maszyn´ – opowiada∏ Kosok. – Mog∏o si´przecie˝ tak zdarzyç, ˝e pad∏em ofiarà jakiegoÊ z∏udzenia.Ale przy drugim nawrocie nad równin´ zobaczy∏em to sa-mo, a w∏aÊciwie jeszcze wi´cej. Moje oczy ju˝ si´ przy-zwyczai∏y i stopniowo dostrzega∏em teraz jeszcze wi´cejfigur, linii, wzorów, deseni. Wcià˝ ich przybywa∏o, by∏ocoraz wi´cej i wi´cej... Wiedzia∏em, ˝e mam oto przed so-bà gigantycznà, prehistorycznà galeri´ rysunków, w któ-rej jeszcze nigdy nie by∏o ˝adnego Bia∏ego...

W ten sposób odkryto najwi´kszy archeologiczny zaby-tek Êwiata.

Jego powierzchnia wynosi ponad czterysta kilometrówkwadratowych i jest wi´ksza od ∏àcznej powierzchni, któ-rà zajmuje s∏ynny Mur Chiƒski. Gdyby nie wojna Êwiato-wa, która wkrótce potem wybuch∏a i poch∏on´∏a uwag´

14

Page 16: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

wszystkich na kilka nast´pnych lat, pewnie ju˝ wtedy p∏a-skowy˝, a w∏aÊciwie równin´ Nazca, okreÊlono by jakoósmy cud Êwiata.

W tej sytuacji na takie okreÊlenie naziemne rysunkiz okolic Nazca musia∏y czekaç a˝ do roku 1946.

Wówczas to w∏aÊnie mia∏o miejsce drugie odkrycie gi-gantycznych ˝∏obieƒ na usianej kamieniami pampie. DoNazca, dos∏ownie na kraniec Êwiata, przyjecha∏a niemiec-

15

Pajàk - geoglif odpowiadajàcy na niebie gwiazdozbiorowi Oriona

Page 17: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

ka matematyczka – Maria Reiche. Do dziÊ nie wiadomo,czy by∏ to czysty przypadek, czy te˝ przed wojnà s∏ysza∏aona o dziwach, jakie z samolotu dostrzeg∏ w tych okoli-cach Amerykanin Kosok. Niektórzy hotelarze w Nazcaw wiele lat póêniej twierdzili, ˝e nie móg∏ to byç tylkozbieg okolicznoÊci, i˝ tajemnicza Niemka akurat wtedychcia∏a znaleêç si´ mo˝liwie jak najdalej od Europy.

Ponoç w czasach Hitlera Maria Reiche zaanga˝owanaby∏a w jakieÊ supertajne obliczenia, które mia∏y doprowa-dziç do skonstruowania niemieckiej Wunderwaffe. W re-zultacie w pierwszych latach po wojnie na Starym Konty-nencie usilnie poszukiwali jej Amerykanie. Ona sama naten temat nigdy nie zabiera∏a g∏osu. Niech´tnie opowiada-∏a te˝ o swojej przesz∏oÊci. Twierdzi∏a, ˝e naziemne rysun-ki urzek∏y jà do tego stopnia, ˝e postanowi∏a poÊwi´ciç imca∏e ˝ycie.1

Matematyczka, która z czasem przerodzi∏a si´ te˝w astronoma, dotrzyma∏a s∏owa. Przez kilkadziesiàt lat,najpierw pieszo, a nast´pnie – w miar´ jak ubywa∏o jej si∏– w specjalnie skonstruowanym dla niej elektrycznym fo-telu, pokonywa∏a wzd∏u˝ i wszerz kamienistà równin´.Mierzy∏a, rysowa∏a, ustala∏a kàty, odkrywa∏a linie, o któ-rych istnieniu przed nià nikomu si´ nie Êni∏o. Na spalonejs∏oƒcem pampie pozna∏a dos∏ownie ka˝dy kamieƒ i ka˝-dà nierównoÊç terenu. Gdy zmar∏a, pochowano jà na jed-nej z nich, oddajàc honory wojskowe. Tego dnia prezy-dent republiki przys∏a∏ list napisany na czerpanym papie-rze, w którym nada∏ Marii Reiche order Manco Capaca.

Pierwszy raz by∏em w Nazca, gdy Maria Reiche jeszcze˝y∏a. Mieszka∏a w luksusowym apartamencie w jednymz miejscowych hoteli – Hotel de Turistas. By∏a wtedy ju˝pó∏Êlepa i pó∏g∏ucha i nasza rozmowa co chwil´ si´ rwa∏a.Staruszka o˝ywia∏a si´ dopiero wtedy, gdy dialog scho-dzi∏ na tajemnice rysunków.

16

______1 Hitlerowska przesz∏oÊç to najprawdopodobniej krzywdzàca dla Marii Reiche plotka,

poniewa˝ uczona przebywa∏a w Peru od 1932 roku.

Page 18: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

– Choç naziemne desenie sà czymÊ wielce oryginalnym,charakterystyczne dla nich motywy wyst´pujà zarównona ceramice, jak i na tkaninach, b´dàcych wytworem lo-kalnej kultury z poczàtku naszej ery – opowiada∏a MariaReiche. – Rysunki z Nazca nie pojawiajà si´ zatem w pró˝-ni, jak chcieliby niektórzy, lecz w kulturowym kontekÊcie.Jedynie ich rozmiar wskazuje na to, i˝ by∏y one jakimÊszczytowym osiàgni´ciem, pewnà kulminacjà. CzymÊ ta-kim jak Sfinks i Wielka Piramida w staro˝ytnym Egipcie.

– Jakie by∏o ich przeznaczenie? – pyta∏em.– By∏ to wenusjaƒski kalendarz – przekonywa∏a. – Daw-

ni mieszkaƒcy tych ziem wierzyli, ˝e rysujàc linie, którew perspektywie dotykajà ∏àczàcego si´ z horyzontem nie-ba, przywiàzujà do ziemi gwiazdy, które co noc ukazujàsi´ na niebosk∏onie. Dzi´ki temu odkryli ruch gwiazd wy-znaczajàcy nast´pstwo pór roku i wiedzieli, kiedy zaczy-

17

Maria Reiche przy pracy

Page 19: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

naç siewy, a kiedy przygotowywaç si´ do rozpocz´ciazbiorów. W tamtych czasach odkrycie to musia∏o mieç ta-kà samà rang´, jak w wiele stuleci póêniej odkrycie Ame-ryki.

Czy jednak naprawd´ wszystko by∏o a˝ tak proste?DziÊ coraz mniej naukowców jest sk∏onnych zgodziç si´

z tym poglàdem. Nie innego zdania jest Jorge – mój prze-wodnik – z którym stoj´ teraz na wznoszàcym si´ ponadrównin´ wzgórzu. Przed sobà mam widok zapierajàcydech w piersiach. Liczba linii, które ju˝ bez wysi∏ku od-ró˝niam na tle ciemnego p∏askowy˝u, naprawd´ jest trud-na do oszacowania. Sà wsz´dzie. Niczym s∏oneczne pro-mienie rozchodzà si´ we wszystkich kierunkach...

– Ludzie z Nazca, na d∏ugo zanim bia∏y cz∏owiek przy-by∏ do Ameryki,, musieli umieç lataç – opowiada Jorgez przekonaniem. – Bo jak inaczej mogliby z takà precyzjàrysowaç na ogromnej p∏aszczyênie? Jak mogliby umieÊciçtak wiele rysunków na tej najwi´kszej w Êwiecie tablicyog∏oszeniowej? Przecie˝ z ziemi, z poziomu stojàcegocz∏owieka, w ogóle nie widaç, ˝e jest tu coÊ narysowane.Dopiero z odpowiedniej wysokoÊci. Im wy˝ej si´ znajdu-jesz, tym bardziej doceniasz to, na co przed wiekami po-rwali si´ staro˝ytni Peruwiaƒczycy.

Jorge ma racj´. Gdy piechur porusza si´ po p∏askowy-˝u, nie jest w stanie odró˝niç naziemnych rysunków odotaczajàcego je t∏a. Widzi przed sobà jedynie bez∏adnieporozrzucane skalne od∏amki. Rysunki – wbrew temu, como˝e wydawaç si´ z pewnej odleg∏oÊci – nie sà bowiem˝∏obieniami. Po prostu ktoÊ zada∏ sobie trud, by porozsu-waç skalne od∏amki zaÊcielajàce pod∏o˝e. Tam, gdzie ka-mieni nie ma, grunt ma nieco inny kolor. Z oddali sprawiato takie wra˝enie, jakby ktoÊ ziemi´ pokry∏ rysunkami.Genialnie prosta metoda da∏a genialne rezultaty.

Pierwszy stopieƒ wtajemniczenia to obserwacja rysun-ków z okalajàcych równin´ pagórków. W ten sposób mo˝-

18

Page 20: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

19

Rysunki z równiny Nazca

Page 21: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

na zobaczyç, jak jest ich wiele oraz jak ogromnà zajmujàpowierzchni´. Drugi stopieƒ – to spojrzenie na nie z pi´t-nastometrowej wie˝y, którà za w∏asne pieniàdze przeddwudziestu laty kaza∏a zbudowaç sama Maria Reiche. Alez wie˝y te˝ widaç stosunkowo niewiele – jeden rysunek,który okreÊla si´ mianem ràk oraz kilka „pasów starto-wych” – rysunków ochrzczonych tak przez Ericha vonDänikena. W ˝adnym wypadku nie mo˝na jednak do-strzec rozmachu i pi´kna przedziwnych deseni. W∏aÊniedlatego nale˝y wspiàç si´ na trzeci stopieƒ wtajemnicze-nia: na rysunki trzeba spojrzeç z lotu ptaka, a raczej z sa-molotu.

Nieopodal p∏askowy˝u znajduje si´ lotnisko, z któregoniewielkà, szeÊcioosobowà cessnà mo˝na oderwaç si´ odziemi i za kilkadziesiàt dolarów odbyç przesz∏o godzinnàpodró˝ ponad liniami. To prze˝ycie ca∏kiem unikatowe;jedyne w swoim rodzaju. Porównaç je mo˝na tylko z oglà-daniem panoramy Manhattanu z tarasu widokowegookalajàcego iglic´ Empire State Building.

Jeden rysunek przypomina kangura. Inny przedstawiaprawie dwustumetrowà jaszczurk´. Jest te˝ oÊmiornicai kilka mniejszych wyobra˝eƒ ptaków. Jest wspomnianykoliber i ma∏pa o ogonie zwini´tym w spiral´ oraz gigan-tyczny pajàk. Równie˝ – pó∏ksi´˝yc i jedna quasi-ludzkapostaç przedstawiajàca chyba... kosmonaut´! Ale nawetgdyby jej nie by∏o, Nazca i tak – zdaniem wspó∏wyznaw-ców tego kierunku – by∏aby koronnym dowodem na kon-takty Ziemian z przybyszami z innych planet.

Tak przynajmniej sàdzi Erich von Däniken – szwajcar-ski hotelarz, który niechcàcy sta∏ si´ autorem bestsellerów,a przy okazji prorokiem czegoÊ w rodzaju nowej wiary.

Däniken – jak wiadomo – twierdzi, ˝e bogowie wyst´-pujàcy w wielu mitologiach, sà przedstawicielami poza-ziemskich cywilizacji, którzy w przesz∏oÊci wielokrotniemieli nawiedzaç Ziemi´. P∏askowy˝ Nazca to – jego zda-

20

Page 22: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

niem – ich làdowisko, a rysunki z p∏askowy˝u majà byçczymÊ w rodzaju drogowskazów: by pozaziemskie pojaz-dy nie zb∏àdzi∏y i nie zgubi∏y drogi doprowadzajàcej doogrodu pe∏nego dojrza∏ych owoców. Do bezpiecznej bazy.

Do Nazca.Tym bardziej ˝e w pobli˝u znajduje si´ coÊ, co niektórzy

gotowi sà uznaç za kosmiczny znak drogowy – s∏ynnyTrójzàb z Paracas, zwany tak˝e Âwiecznikiem. Wyryso-wany w stromym morskim brzegu, zarówno rozmiarem,jak i technikà wykonania mo˝e kojarzyç si´ z naziemnymirysunkami z Nazca. Na dodatek, mimo ˝e Paracas dzieliod Nazca 200 kilometrów, Âwiecznik-Trójzàb bezb∏´dniewskazuje kierunek, w jakim znajduje si´ tajemnicza rów-nina. Czy jest to zbie˝noÊç przypadkowa, czy raczej Êwia-dectwo jakiegoÊ wi´kszego projektu z przesz∏oÊci, na te-mat przeznaczenia którego mo˝emy dziÊ ju˝ tylko speku-lowaç?

Maria Reiche zna∏a poglàdy Dänikena. Kpi∏a z nichi twierdzi∏a, ˝e szkoda czasu, ˝eby w ogóle o nich dysku-towaç. Tak samo niech´tnie odpowiada∏a tylko na pyta-nia, jakie zada∏em na temat jej domniemanej, hitlerowskiejprzesz∏oÊci. – Nie b´d´ o tym mówiç – broni∏a si´ jak mo-g∏a. – Mam ju˝ 90 lat. JeÊli robi∏am kiedyÊ coÊ niew∏aÊci-wego, to tu, w Nazca, znalaz∏am swój czyÊciec. Katorgàpod tutejszym s∏oƒcem ju˝ to odpokutowa∏am.

Wi´cej nie uda∏o si´ z niej wyciàgnàç. Ale i to uwa˝am zaspory sukces. Us∏ysza∏em znacznie wi´cej, ni˝ normalnieby∏a sk∏onna powiedzieç innym osobom. Te dwa, trzy krót-kie zdania – sàdz´ – warto zachowaç dla potomnoÊci. Naodchodnym przypomnia∏a mi jednak to co najwa˝niejsze.

– Niech pan nie zapomni napisaç – zawo∏a∏a z balkonu,gdy by∏em ju˝ na hotelowym dziedziƒcu – ˝e te rysunki towenusjaƒski kalendarz.

– Jak go jednak rysowano? – skorzysta∏em z ostatniejokazji.

21

Page 23: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Us∏ysza∏em:– Tego, niestety, jeszcze nie wiadomo!

Gdy po kilku latach znowu zawita∏em w te strony,dr Reiche ju˝ nie ˝y∏a. Na jej miejsce przyjechali du˝om∏odsi badacze z W∏och i Francji. Ale ich bieganie popampie z teodolitami i taÊmami mierniczymi nadal przy-pomina∏o taniec bezradnoÊci. Moim zdaniem (zresztà nietylko moim) by∏o to nieustanne kr´cenie si´ w kó∏ko. Po-goƒ za w∏asnym cieniem; smok nadal bezradnie po∏yka∏wy∏àcznie swój w∏asny ogon.

– Widzisz – Jorge znów triumfowa∏. – Mówi∏em ci ju˝kiedyÊ – oni po prostu musieli umieç lataç. Bo jak inaczejmogli si´ porwaç na podobne przedsi´wzi´cie? Niedalekostàd znajdujà si´ chullpas, kamienne wie˝e, do którychmo˝na si´ dostaç tylko od góry. Czyli ich mieszkaƒcyw dalekiej przesz∏oÊci te˝ musieli umieç odrywaç si´ odziemi. Czy potrzebne ci sà jeszcze bardziej przekonywajà-ce dowody?

Zdanie innych mieszkaƒców Nazca niewiele ró˝ni si´od opinii mojego cicerone.

– Wystarczy spojrzeç – mówià tubylcy – na ceramik´,którà odkrywa si´ w miejscowych grobowcach. Wielez ceramicznych rzeêb przedstawia ludzi, którzy nie majàràk, lecz posiadajà skrzyd∏a. To nie sà bóstwa! To nie sàpostacie z mitów! W rzeêbach tych jest zbyt wiele moty-wów technicznych. Jeszcze do niedawna – na przyk∏ad –nie by∏o wiadomo, co oznaczajà kratki na skrzyd∏ach jed-nej z takich postaci. Ale od kiedy w Nazca jest ju˝ telewi-zja, wiadomo ˝e to najnormalniejsze w Êwiecie baterie s∏o-neczne!

Archeolodzy na razie nie wypowiedzieli si´ na tematskrzydlatych postaci, a tym bardziej – domniemanych ba-terii s∏onecznych. Nie mo˝na jednak twierdziç, ˝e rzeêbtakich nie ma, bo w okolicach Nazca, w Cahuachi, do tej

22

Page 24: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

pory odkopano ich ju˝ co najmniej kilkadziesiàt. Kogoprzedstawiajà? Czy ich skrzyd∏a to naprawd´ skrzyd∏a,czy mo˝e raczej coÊ innego? Czy domniemane p∏aty noÊnerzeczywiÊcie mia∏y s∏u˝yç do latania?

Bo jeÊli nie do latania, to do czego?Tymczasem – z badaƒ nad ikonografià pobliskiej kultu-

ry Paracas (tej ÊciÊle spokrewnionej z tajemniczym Trójz´-bem) i ze studiów nad motywami ze staro˝ytnej ceramikiNazca, wy∏oni∏ si´ jeszcze jeden zaskakujàcy obraz – za-cz´∏o coraz wyraêniej wynikaç, ˝e prekolumbijscy miesz-kaƒcy tych terenów rzeczywiÊcie potrafili odrywaç si´ odziemi. Jak? Bo... znali balony na ogrzane powietrze!

Na mniej wi´cej tysiàc lat przed braçmi Montgolfier!Na d∏ugo przed powleczonymi rybim p´cherzem

skrzyd∏ami Leonarda da Vinci!Wykonano ju˝ nawet odpowiednie próby. Przy pomo-

cy archeologów zrekonstruowano domniemany staro-˝ytny wehiku∏, który dumnie zako∏ysa∏ si´ nad równinàusianà tajemniczymi deseniami. Na gondoli uplecionejz mokrej trzciny wymalowano nie mniej dumny napisCondor 1. W ten sposób po raz pierwszy od kilkuset latkondory wróci∏y do Nazca.

Zdaniem uczonych Condor 1 sta∏ si´ namacalnà odpo-wiedzià na pytanie, czy prekolumbijscy mieszkaƒcy tychterenów z odpowiedniej wysokoÊci podziwiali wytworyswej pracy i czy kiedykolwiek w ca∏ej okaza∏oÊci spoglà-dali na naziemne rysunki. Jest to tak˝e potencjalne roz-wiàzanie zagadki, w jaki sposób tak precyzyjnie mo˝naby∏o rozmaite figury i linie wyrysowaç na równinie.

Ale – jak ∏atwo mo˝na si´ domyÊliç – zwolennicy kon-cepcji Dänikena nie dajà za wygranà. Bo – ich zdaniem –argumenty na rzecz tezy o wielokrotnych odwiedzinachtych stron przez latajàce talerze te˝ mo˝na odnaleêç na naz-keƒskiej ceramice. Demonstrujà niewielkie, barwnie po-malowane gliniane flakony sprzed wielu setek lat, na któ-

23

Page 25: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

rych przedstawiono p∏askie, skoÊnookie twarze do z∏u-dzenia przypominajàce fizjonomie kosmitów, których –ponoç – w latach czterdziestych w USA, w Roswell, wy-dobyto z przechwyconych latajàcych spodków. A ˝e po-dobieƒstwo rzeczywiÊcie jest bardziej ni˝ uderzajàce, dajeto wiele do myÊlenia.

Dzi´ki temu spór zwolenników UFO ze zwolennikamibalonów trwa nadal. A kulturowy, czy wr´cz „ceramicz-ny” kontekst, w którym – zdaniem Marii Reiche – nale˝ypostrzegaç nazkeƒskie linie, zyska∏ kolejnà ods∏on´ – jesz-cze jedno zaskakujàce wcielenie.

24

Page 26: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Jak to pouk∏adaç? (1)

Gdy pierwszy raz przylecia∏em do Ameryki Po∏udnio-wej (kiedy?, kiedy to w∏aÊciwie by∏o? – w 1983, 1984 roku,a mo˝e jeszcze troch´ wczeÊniej?), wcale nie mia∏em za-miaru jechaç do Nazca. Plany zak∏ada∏y zupe∏nie co inne-go. Chcia∏em zajàç si´ nie historià, przesz∏oÊcià, lecz tym,co aktualnie przyciàga uwag´ ca∏ego Êwiata – czemuwszyscy bardzo si´ dziwià. Lecz w Peru – bo w∏aÊnie toby∏ pierwszy kraj na mojej trasie – ju˝ na samym poczàt-ku okaza∏o si´, ˝e przed historià uciec nie sposób. Wszyst-kie Êcie˝ki, szosy, drogi, nieprzetarte szlaki wiod∏y w od-leg∏à przesz∏oÊç. Nawet wtedy, gdy wybiera∏o si´ je tylkojako pretekst, tylko po to, by dotrzeç tam, gdzie w danejchwili dzia∏o si´ coÊ zapierajàcego dech w piersiach. CoÊ,o czym chcieli mówiç wszyscy, ale w zasadzie nie wie-dzieli, co tak naprawd´ mo˝na (nale˝y?) na ten temat po-wiedzieç.

Przylecia∏em do Limy, ˝eby z bliska, a nie tylko z prasyi z drugiej r´ki dowiedzieç si´ czegoÊ bardziej konkretne-go o ówczesnym peruwiaƒskim terroryzmie i by napisaçksià˝k´ o Sendero Luminoso – Âwietlistym Szlaku – orga-nizacji partyzancko-terrorystycznej, która za cel postawi∏asobie przemienienie tego wielkiego i niezg∏´bionego kraju

25

Page 27: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

w jeden gigantyczny obóz kolektywnej pracy i – aby toosiàgnàç – pos∏ugiwa∏a si´ niezwykle krwawymi i barba-rzyƒskimi metodami (tak, tego okreÊlenia na pewno mo˝-na tu u˝yç). Nale˝a∏o do nich palenie ca∏ych wsi po∏o˝o-nych wysoko w Andach, mordowanie miejscowej inteli-gencji, wykonywanie egzekucji na przera˝onych ludziachtylko po to, by innych zastraszyç i zmusiç do Êlepego, bez-myÊlnego pos∏uszeƒstwa. By∏o to o tyle u∏atwione, ˝e Pe-ru jest krajem ogromnym (pi´ciokrotnie wi´kszym od Pol-ski), a na dodatek na dobrà spraw´ prawie ca∏kiem bez-ludnym, prawie ca∏kowicie pozbawionym dróg (Peru li-czy∏o wtedy oko∏o 20 milionów obywateli, z których pra-wie jedna trzecia mieszka∏a w jednym punkcie, a miano-wicie w stolicy, Limie). W∏aÊnie dlatego terroryÊci Âwietli-stego Szlaku w co bardziej odleg∏ych zakàtkach kraju mo-gli w zasadzie robiç, co im si´ ˝ywnie podoba∏o, a ˝e zawzór wzi´li sobie Czerwonych Khmerów z ówczesnejKambod˝y, na peruwiaƒskich bezdro˝ach, z dala od cy-wilizacji, w najg∏´bszej po∏udniowoamerykaƒskiej g∏uszy,praktycznie bez przerwy la∏a si´ krew – zwykle krew ca∏-kowicie niewinnych ludzi.

Do Europy tylko od czasu do czasu dociera∏y na ten te-mat strz´py informacji. W du˝ej mierze by∏y one jednakniesprawdzone i bardzo niepewne, poniewa˝ w∏adze z Li-my raczej niech´tnie przyznawa∏y si´ do tego, co tak na-prawd´ dzieje si´ w ich kraju. Chcia∏em na w∏asne oczysprawdziç, co jest tam grane i przekonaç si´, co z tegowszystkiego mo˝e wyniknàç. Czy Peru mog∏o staç si´ fo-co guerrillero? – zapalnikiem walki zbrojnej – w ca∏ejAmeryce ¸aciƒskiej, o jakim wiele lat wczeÊniej marzy∏Ernesto Che Guevara, czy te˝ tylko i wy∏àcznie mog∏oprzerodziç si´ w rozsadnik rozpaczy i ogromu nieszcz´Êç?

Jako dziennikarz nie mog∏em wtedy podró˝owaç poperuwiaƒskim interiorze. Nie mog∏em o tym nawet ma-rzyç. Zagraniczni korespondenci byli wtedy zamkni´ci

26

Page 28: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

w kawiarniano-kanapowym getcie w stolicy kraju, Limie,gdzieÊ mi´dzy Plaza de Armas a Plaza de San Martin,i w∏adze ˝adnemu z nich nie zezwala∏y na wyjazd z tegowielkiego i w ogromnej wi´kszoÊci obrzydliwego miasta.Pozostawa∏a mi wi´c jedyna mo˝liwoÊç – podró˝owaç poPeru jako turysta (dlaczego inni dziennikarze wtedy taknie robili – doprawdy nie wiem), a to jakby z definicjizmusza∏o mnie do poruszania si´ po utartym, historycz-

27

Abimael Guzman – przywódca Âwietlistego Szlaku.Portret z listu goƒczego

Page 29: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

nym szlaku, na którym znaleêç musia∏o si´ oczywiÊciei Cuzco, i Machu Picchu, i jezioro Titicaca. Wtedy by∏emz tego powodu wielce nieszcz´Êliwy, poniewa˝ wydawa-∏o mi si´, i˝ marnuj´ wiele cennych chwil (bo tylko od cza-su do czasu mog∏em czyniç krótkie, co najwy˝ej kilku-dniowe „wyskoki” w bok, aby przekonaç si´, co tak na-prawd´ piszczy w peruwiaƒskiej trawie). Z czasem jednakprzekona∏em si´, i˝ nie ma tego z∏ego... Bo tamtejszejwspó∏czesnoÊci, zresztà nie tylko peruwiaƒskiej, alewspó∏czesnoÊci ca∏ego kontynentu (w tym tak˝e wspó∏-czesnego oblicza tamtejszego terroryzmu) nie sposób zro-zumieç, nie zag∏´biajàc si´ w lokalnà histori´, w tym –w tradycj´ prekolumbijskà. Wszak czas przesz∏y i czas te-raêniejszy w Ameryce Po∏udniowej bardzo ÊciÊle splatajàsi´ z sobà do dziÊ i niewiele wskazuje na to, by szybkomia∏o si´ to zmieniç.

W∏aÊnie dlatego dotar∏em do Nazca. W∏aÊnie dlategospotka∏em si´ z Niemkà, Marià Reiche. Dlatego te˝ samo-lotem wzbi∏em si´ nad s∏ynnà równin´ us∏anà przedziw-nymi, prehistorycznymi rysunkami. Jednak gdy siedzia-∏em u boku Arturo – pilota wynaj´tej na godzin´ awionet-ki – uparcie patrzy∏em na wschód: w stron´, gdzie zardzawymi ∏aƒcuchami gór, ju˝ naprawd´ niedaleko, roz-poÊciera∏ si´ departament Ayacucho – matecznik peru-wiaƒskiego terroryzmu: nast´pny, po Nazca, etap mojejpodró˝y...

28

Page 30: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

OSIEM TEZ, OSIEM GWOèDZI

Grimaldo Gutierrez Castillo by∏ szeÊçdziesi´cio-oÊmioletnim pracownikiem poczty we wsi Concepcion –andyjskim pueblo, którego daremnie by szukaç na najdo-k∏adniejszej nawet mapie Peru. Roznosi∏ listy, stemplowa∏koperty, tym którzy nie potrafili – odczytywa∏ treÊç prze-sy∏ek na g∏os. – By∏ mi∏ym cz∏owiekiem, z poczuciem hu-moru, czwórkà doros∏ych dzieci i osiemnaÊciorgiem wnu-czàt – wspominajà dziÊ sàsiedzi. By∏ tak˝e jednà z pierw-szych ofiar Sendero Luminoso – pierwszà osobà, na którejpo „procesie” wykonano „wyrok”. Do dziÊ wielu si´ dzi-wi, ˝e w∏aÊnie na niego pad∏ wybór. – Pewnie dlatego, ˝eby∏ postawny, barczysty i da∏o si´ wbiç w niego a˝ osiemgwoêdzi – brzmi najbardziej rozpowszechniona odpo-wiedê. Policja jest natomiast zdania, ˝e jeden z synów Gu-tierreza Castillo, mimo wielomiesi´cznych nagabywaƒ,w przeddzieƒ Êmierci swego ojca kategorycznie odmówi∏wspó∏pracy z senderystami.

To, co zdarzy∏o si´ nast´pnego dnia, by∏o po prostu ze-mstà.

Podobno zjawi∏o si´ ich trzydzieÊcioro – zamaskowa-nych. M´˝czyêni i kobiety. Grimaldo otwiera∏ wàskiedrzwi, niczego nie podejrzewajàc. Sàdzi∏ zapewne, ˝e to

29

Page 31: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

któryÊ z wnuków przychodzi upomnieç si´ o swojà coty-godniowà porcj´ s∏odyczy. Obezw∏adniono go bez naj-mniejszych trudnoÊci.

Zaryglowano bram´. W cieniu wielkiego patio odby∏ si´sàd.

Ten sam rytua∏ mia∏ si´ potem powtarzaç regularniew najró˝niejszych zakàtkach Ayacucho: trzech w ciem-nych, we∏nianych swetrach, oskar˝a∏o; ci, którzy g∏osowa-li i na znak akceptacji podnosili d∏onie; ten który odczyty-wa∏ wyrok, równie˝ – kilku trzymajàcych pojmanego zar´ce. Jeden ca∏y czas sta∏ na uboczu, podawa∏ po jednymstalowe trzpienie. Reszta milcza∏a i bez tremy gra∏a rol´publicznoÊci.

Zarzucono mu wspó∏prac´ z policjà, sk∏adanie dono-sów na piÊmie i teleksowej taÊmie. Na to ˝e jest „wyzyski-waczem” i „kapitalistà” wskazywa∏ fakt, ˝e prze˝y∏ o 23lata wi´cej, ni˝ wynosi∏ Êredni wiek na ajakuczaƒskiej wsi.– To sàd wojenny, musimy si´ spieszyç – zakomunikowa-no mu, widzàc, ˝e on niczego jeszcze nie pojmuje.

Przez trzy ostatnie godziny swego ˝ycia Grimaldo Gu-tierrez Castillo musia∏ powtarzaç osiem tez. Trzy godzinytrwa∏a egzekucja. Trzy godziny trwa∏o wbijanie gwoêdzi.

By∏o ich dok∏adnie tyle co tez.Pierwszy wbito w lewe udo. Zamiast m∏otka u˝yto

dwóch ci´˝kich kamieni. By nie krzycza∏, usta zakneblo-wano mu we∏nianym workiem. Przedtem, do wypicia da-no jakiÊ gorzki wywar, który z zakr´canej butelki wlanowprost w rozwarte usta: ˝eby za wczeÊnie nie straci∏ przy-tomnoÊci, ˝eby mocno nie krwawi∏ i by w palcach móg∏trzymaç d∏ugopis.

Pierwsza teza mówi∏a o tym, ˝e Peru jest krajem zale˝-nym, pó∏kolonialnym i feudalnym, a wieÊniacy stanowiànajbardziej zacofanà i wyzyskiwanà cz´Êç spo∏eczeƒstwa,przez co w∏aÊnie na wsi wyst´pujà konflikty w najbardziejostrej postaci. Worek uniemo˝liwia∏ mu powtarzanie.

30

Page 32: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Podsuni´to wi´c bia∏à kartk´. D∏ugopisem przyklejonymdo palców taÊmà izolacyjnà pisa∏ szybko, choç niezbytwyraênie. Jakby mu si´ spieszy∏o. Zaraz potem zacz´towbijaç drugi gwóêdê.

Wbijano go symetrycznie, w prawe udo. Metaloweostrze natrafi∏o na koÊç, co sta∏o si´ przyczynà dodatko-wego bólu i pod znakiem zapytania postawiç mog∏o dal-szy ciàg egzekucji. Raz jeszcze musiano szybko odwiàzaçknebel i w usta wlewaç gorzki wywar. Gdy Grimaldo Ca-stillo odzyska∏ przytomnoÊç, dyktowaç zacz´to drugà te-z´: jako kraj pó∏feudalny i pó∏kolonialny Peru nie mo˝emieç ustroju demokratycznego opartego na takich insty-

31

Peruwiaƒski departament Ayacucho – matecznik Âwietlistego Szlaku

Page 33: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

tucjach, jak na przyk∏ad parlament. Tym razem piszàcymia∏ znacznie wi´ksze trudnoÊci. Dopiero po dwudziestuminutach przejÊç by∏o mo˝na do tezy numer trzy.

Gwóêdê wbijano teraz w mi´sieƒ lewej ∏ydki. Zwróco-no uwag´ na w∏aÊciwe oddalenie od koÊci. Zapytano go,czy rozumie to, co mu czytajà, a on na to tylko skinà∏ g∏o-wà. Teza mówi∏a , ˝e praktyka aktualnego rzàdu pog∏´bi-∏a rozwój kapitalizmu biurokratycznego i paƒstwa korpo-racyjnego. W ten oto sposób koƒca dobieg∏a pierwszaz trzech ostatnich godzin ˝ycia Grimaldo Gutierreza Ca-stillo ze wsi Concepcion w departamencie Ayacucho.

Czwartym gwoêdziem przeszyto mi´sieƒ prawej ∏ydki.Skazany odzyska∏ poprzednià sprawnoÊç. Od 1969 rokupo rok 1980 Peru znajdowa∏o si´ w sytuacji „rewolucji sta-cjonarnej”, czyli – rewolucji sztucznie powstrzymywanej;poczàwszy od roku 1980 rewolucja nabra∏a nowego impe-tu – nast´puje coraz gwa∏towniejsze starcie „drogi biuro-kratycznej” z „drogà demokratycznà”.

Bezzw∏ocznie przystàpiono do ciàgu dalszego wbijaniagwoêdzi.

Wybór pad∏ na nadgarstek lewej r´ki. Pisa∏ teraz, ˝euczestniczàc w wyborach i respektujàc bur˝uazyjne pra-wodawstwo, wzmacnia si´ rozwój biurokracji i wyzyski-waczy; jedynà alternatywà jest lucha armada – walkazbrojna; walka przeciwko „parlamentarnemu kretyni-zmowi”.

Kolejny metalowy trzpieƒ przeznaczono na przedrami´lewej r´ki. Burzono w ten sposób dotychczasowà symetri´– prawa r´ka musia∏a pozostaç sprawna do samego koƒ-ca. Znów musiano u˝yç wywaru, poÊpiesznie zawiàzaçknebel z worka. Pisa∏: rewolucja peruwiaƒska b´dzie de-mokratyczna, narodowa, antyimperialistyczna i antyfeu-dalna; jej podstaw´ stanowi przymierze robotnikówi ch∏opów; ch∏opstwo to si∏a nap´dowa rewolucji; proleta-riat okreÊla kierunek i charakter zmian.

32

Page 34: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

33

W Ayacucho na ka˝dym kroku towarzyszy∏y mi nieufne spojrzenia

Page 35: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Lewà r´k´ postanowiono wykorzystaç do koƒca. Przed-ostatni gwóêdê wbito trzema szybkimi uderzeniami w na-pi´ty mi´sieƒ trójg∏owy: by móc przeciwstawiç si´ si∏omzbrojnym stanowiàcym wojska okupacyjne, w trakcie re-wolucji formuje si´ armia ludowa, która jest w stanieotworzyç drog´ ku Paƒstwu Nowej Demokracji.

Ósmy, ostatni gwóêdê przeszy∏ prawe p∏uco. Wbito gona wysokoÊci trzeciego i czwartego ˝ebra: partia kszta∏tu-je si´ i rozwija w trakcie walki zbrojnej; ulega przekszta∏-ceniom, by staç si´ prawdziwà armià ludowà.

Nie wiadomo, w jaki sposób zdo∏a∏ to napisaç. Zaobser-wowano, ˝e pod koniec ju˝ si´ nawet nie poci∏. Skoncen-trowa∏ si´ na umieraniu. Czyni∏ to umiej´tnie i z przeko-naniem, i˝ w zaistnia∏ej sytuacji jest to konieczne i zara-zem jedyne rozsàdne wyjÊcie. A gdy zmaltretowane cia∏oby∏o ju˝ w∏aÊciwie martwe, ca∏e pozosta∏e ˝ycie sp∏yn´∏ow prawà r´k´ i w jej piszàce do ostatniej chwili palce.

Kiedy koƒca dobieg∏a trzecia godzina od momentuog∏oszenia wyroku, ju˝ po zapadni´ciu zmroku i podos∏onà godziny policyjnej cia∏o wyniesiono na g∏ównyplac wioski i tu powieszono g∏owà w dó∏ na s∏upie. Naostatniej bia∏ej kartce, dok∏adnie, minuta za minutà, opisa-no przebieg egzekucji, a na odwrocie dodano ju˝ sp∏oszo-nym pismem, ˝e guerra a muerte – „wojna na Êmierç i ˝y-cie” trwa.

A tak skoƒczà wszyscy „donosiciele” i „zdrajcy”.

34

Page 36: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Jak to pouk∏adaç? (2)

Wtedy (by∏ rok 1983, teraz ju˝ sobie przypominam) doAyacucho – stolicy departamentu o tej samej nazwie –mo˝na by∏o wjechaç tylko przez zielonà granic´. Z ziele-nià nie mia∏a ona wiele wspólnego, bo wsz´dzie by∏o bu-ro, szaro, sucho jak pieprz, górzyÊcie, ale w niczym niezmienia∏o to faktu, i˝ dostaç si´ tam mo˝na by∏o tylkonielegalnie. Kolej w ogóle nie kursowa∏a (terroryÊci regu-larnie rozkr´cali tory), a na drogach ka˝dy autobus, ka˝-dà ci´˝arówk´ skrupulatnie kontrolowa∏a policja. Mun-durowi szukali rebeliantów, broni, narkotyków i dok∏ad-nie takich wÊcibskich gringos jak ja. Wiedzia∏em, ˝e gdy-bym wpad∏ w ich r´ce, natychmiast, pod eskortà, zosta∏-bym odstawiony do Limy – wprost na mi´dzynarodowelotnisko Jorge Chavez. Musia∏em wi´c korzystaç z mniejwygodnych Êrodków lokomocji: z mulich karawan, któresobie tylko znanymi Êcie˝kami pokonywa∏y góry i prze-∏´cze w ogóle jeszcze niezaznaczone na mapie, z grzbie-tów lam i os∏ów, wreszcie – z w∏asnych mocno nadwer´-˝onych nóg i z butów. Po trzech dniach takiego w dó∏i w gór´, w gór´ i w dó∏, po trzech dniach takiego na prze-∏aj i w bród przez rzek´ Apurimac, w koƒcu ujrza∏em ro-gatki Ayacucho. Ale to nie by∏ koniec mojej w´drówki.

35

Page 37: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Najwy˝ej pó∏metek. Mój cel znajdowa∏ si´ jeszcze 70 kilo-metrów dalej.

Istnia∏ wtedy jeden szczególny punkt w Ayacucho (de-partamencie), w którym – jak w kropli wody – odbija∏ si´ca∏y wszechÊwiat szalejàcej dooko∏a terrorystycznej prze-mocy. W∏aÊnie tam chcia∏em si´ znaleêç. Na krótko przedmoim przyjazdem do Peru, w wiosce tej dosz∏o do masa-kry peruwiaƒskich dziennikarzy, którzy (tak˝e nielegal-nie) wybrali si´ w te strony, by od podszewki przyjrzeç si´temu wszystkiemu, co w tamtych krwawych dniach dzia-∏o si´ na ajakuczaƒskiej prowincji. CiekawoÊç swà przy-p∏acili ˝yciem. W bestialski sposób zostali zg∏adzeni (za-t∏uczeni, wykastrowani, zak∏uci) przez miejscowych wie-Êniaków. Dlaczego? Rzecz w tym, ˝e tego nigdy do koƒcanie uda∏o si´ wyjaÊniç. Czy dlatego, ˝e ch∏opi wzi´li ich zaterrorystów, którzy przybyli do wioski, by jà spacyfiko-waç? Czy mo˝e dlatego, ˝e wieÊniacy podjudzeni zostaliprzez peruwiaƒskie wojsko? Bo po co dziennikarze („ob-cy”) mieliby wróciç do Limy i opowiadaç (albo – jeszczegorzej – pisaç, pisaç bez koƒca) o ró˝nych niekonstytucyj-nych, nielegalnych metodach walki stosowanych przezSinchis 1 w wojnie z terrorystami? Po co? Lepiej by w gó-rach zostali na zawsze, lepiej by zagin´li bez wieÊci.

Czy˝ nie?Tak si´ jednak nie sta∏o. Rzecz w tym, ˝e sprawa nieba-

wem wysz∏a na jaw. A na wieÊç o tym ca∏e Peru dos∏ow-nie zawrza∏o. Jak to mo˝liwe? Jak coÊ takiego mog∏o si´zdarzyç? W jakim kraju, w jakim stuleciu ˝yjemy?

MiejscowoÊç, w której dosz∏o do masakry – do tej jedy-nej w swoim rodzaju komedii pomy∏ek, z których ka˝dapodszyta by∏a nienawiÊcià i przemocà – nosi∏a bardzo eg-zotycznà i trudnà do wymówienia nazw´: Uchuraccay.

Wiedzia∏em, ˝e za wszelkà cen´ musz´ do niej dotrzeç.____

1 Sinchis – nazwa peruwiaƒskich jednostek antyterrorystycznych.

36

Page 38: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

ZAKÑTEK ÂMIERCI

Ayacucho w j´zyku keczua oznacza „Zakàtek Âmierci”.W rozmowach dziennikarzy w Limie – Uchuraccay – zna-czy dok∏adnie to samo. Lecz ró˝nicy tej nie sposób wyt∏u-maczyç za pomocà poj´cia lokalnego dialektu. Nie jest tote˝ slang ani zawodowa gwara: za dziennikarzami s∏owoto przej´li studenci, telewizyjni komentatorzy i gimnazja-liÊci. Z tytu∏ów porannej prasy trafi∏o ono na usta pla˝o-wiczów z Miraflores. Wykrzykujà je tak˝e roztaƒczonà li-terà pokryte czerwonà farbà mury cuzkeƒskich przed-mieÊç.

Uchuraccay znaczy Êmierç: o tym w Peru wiedzà ju˝wszyscy.

Jeszcze do niedawna Uchuraccay znaczy∏o po prostu„Ma∏y Sklep”. Nieco dok∏adniej – nie znaczy∏o prawie nic.Bo nikt nie wiedzia∏ o istnieniu tej wsi. Nikt nie wiedzia∏o istnieniu jej dwustu czterdziestu oÊmiu mieszkaƒców,z których tylko dziewi´ciu zna hiszpaƒski, oÊmiu pisze,a reszta zamiast podpisu stawia krzy˝yki lub zostawia od-ciski brudnej r´ki. Nic w tym dziwnego: dalej to ni˝ nakoƒcu Êwiata, g∏´boko w górach, 4000 metrów liczàcw gór´ od powierzchni Pacyfiku, tam gdzie nie si´ga sie-demdziesi´ciokilometrowa szosa wiodàca z Ayacucho na

37

Page 39: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

pó∏noc. To mniej ni˝ osada – luêno rozrzucone chaty z ka-mienia, s∏omy i gliny na stokach dwóch przeciwleg∏ychwzgórz. Gdy trzeba zebraç mieszkaƒców na g∏ównymplacu – czyjaÊ r´ka pociàga za sznur dzwonu znajdujàce-go si´ na szczycie kamiennej wie˝yczki. Wtedy niskie po-stacie zawini´te w we∏niane ponchos, sobie tylko znanymiÊcie˝kami schodzà ku dnu doliny. Pytajà: „Czy coÊ si´ sta-∏o?”.

Niskie postacie niech´tnie pos∏ugujà si´ pieniàdzem.Handlu nie uprawiajà z tej prostej przyczyny, ˝e handlo-waç tu nie ma czym. Jedynà monet´ obiegowà stanowiàga∏´zie górskich krzaków, zahartowanych wysokoÊciài porywistym wiatrem. Ich drewno znakomicie nadaje si´na ostrza najprymitywniejszych p∏ugów Êwiata zwanychallanche i na s´kate pó∏ksi´˝yce zast´pujàce tu sierpy. Do-pe∏nieniem wieÊniaczego rynsztunku sà piki. Mo˝na nimiwybieraç kartoflane bulwy chuño spoÊród kamieni lub –w razie potrzeby – oczy z ludzkich oczodo∏ów. Lecz o tymdopiero za chwil´.

Taki jest obraz tej wsi. By∏o tak do niedawna. A˝ „Nic”zmieni∏o si´ w „Âmierç”. DziÊ wszyscy pytajà: Uchurac-cay? Gdzie to Uchuraccay w∏aÊciwie si´ znajduje?

Pyta nawet sam prezydent.Pytaƒ jest zresztà co niemiara. Na przyk∏ad: Czy ∏atwo

jest pomyliç aparat fotograficzny z karabinem? Czy terro-rysta i z∏odziej to na pewno to samo? Czy czerwona flagamo˝e s∏u˝yç za os∏on´ przed s∏oƒcem? Czy wieÊ, którejdotàd na dobrà spraw´ wcale nie by∏o, mo˝e staç si´ przy-czynà zmiany rzàdu? Co zrobiç, gdy Indianie na pytanie„kto?” – odpowiadajà „my”, a na myÊli majà tak ludzi, jaki otaczajàce wieÊ góry oraz kukurydziane ziarno w we∏-nianych workach? I najwa˝niejsze z nich: jak to mog∏ow ogóle si´ zdarzyç?

Jak?Dnia 23 stycznia 1983 roku, w Êrod´, Uchuraccay wcià˝

jeszcze znaczy „Nic” lub w najlepszym razie „Ma∏y

38

Page 40: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Sklep”. W godzinach wieczornych do wsi dociera oÊmiudziennikarzy kilku gazet wydawanych w Ayacucho.Mieszkaƒcy wsi sà w∏aÊnie zgromadzeni na placu, byprzedyskutowaç brak wody i czekajàce ich zasiewy. Majàprzy sobie swój drewniany rynsztunek – du˝o s´katychpó∏ksi´˝yców, jeszcze wi´cej pik. Nigdy nie uda∏o si´ustaliç, czy ostrza z drewna twardszego od stali zawszeprzynale˝à do dyskusji o suszy i ziarnie, czy te˝ mo˝ecampesinokuna1 uzbroili si´ tego wieczora wiedzeni prze-czuciem i instynktem odwiecznych mieszkaƒców gór.

– Wiatr by∏ z po∏udnia – powie póêniej dziennikarzomwieÊniak Wallpata. – Im bli˝ej zachodu, tym Tayta Inti 2

mia∏ opoƒcz´ z coraz bardziej g´stej purpury. Mog∏o tooznaczaç napuchni´ty brzuch mu∏a, który zjad∏ zbyt wie-le wilgotnej trawy lub du˝o, du˝o ludzkiej krwi.

W tej samej chwili, gdy dziennikarze zatrzymujà si´ naplacu, w ruch idà drewniane motyki. „Wiatr by∏ z po∏u-dnia”: wiatr dobry do zabijania. Ginà, nie wiedzàc do koƒ-ca, czy wrzawa otaczajàcych ich zwartym kr´giem jest po-witalnym entuzjazmem, czy mo˝e czymÊ ca∏kiem innym.Ginà z szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami. Ginàszybko i sprawnie. Ginà nie d∏u˝ej ni˝ dwie minuty.Zresztà – to tylko jedna z wersji ich Êmierci. O innych mo-wa b´dzie za chwil´.

Tymczasem mord trwa nadal, choç raz ju˝ zosta∏ doko-nany. Dnia tego ka˝demu z dziennikarzy dane by∏o umie-raç... kilkakrotnie.

Najpierw, ˝eby nie by∏o wàtpliwoÊci, raz jeszcze umiej-scówmy akcj´ w czasie.

I zaraz okazuje si´, ˝e bardzo trudno rozstrzygnàç, jakirok obowiàzuje w Uchuraccay. Poszukiwania kalendarzaby∏y tak d∏ugie, jak bezowocne. O pomoc musiano prosiçekspertów. „Jedna z najbardziej podstawowych kwestiijest niemo˝liwa do rozwik∏ania w sposób jednoznaczny”

39

_____1 campesinokuna – (keczua) wieÊniacy.2 Tayta Inti – (keczua) Ojciec S∏oƒce.

Page 41: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

– brzmia∏ ich werdykt. Eksperci o uniwersyteckich tytu-∏ach stwierdzili, ˝e byç mo˝e w Uchuraccay czas wcià˝p∏ynie po okr´gu – „by∏o” przechodzi w „jest”, „b´dzie”w „by∏o”. WàtpliwoÊci jedynie byç nie mog∏o co do tego,˝e siedemdziesiàt dwa kilometry dalej na po∏udnie, w Aya-cucho – stolicy departamentu – trwa ju˝ od blisko miesià-ca rok 1983. W Limie zaÊ – w∏aÊnie wtedy, gdy w Uchu-raccay wia∏ silny wiatr z po∏udnia – gazety („La Prensa”,„Que hacer”) donosi∏y, za ile tygodni amerykaƒski Explo-rer osiàgnie rubie˝e Uk∏adu S∏onecznego, by ku kosmicz-nej nieskoƒczonoÊci nieÊç wyryty w z∏otej p∏ytce wizeru-nek cz∏owieka, natomiast prezydent republiki – FernandoBelaúnde Terry – przyznajàc w telewizji, ˝e istnieje wieletrudnoÊci, mówi∏ przede wszystkim o bliskoÊci ostatecz-nego rozwiàzania „problemu sierry” i o rych∏ym wejÊciuw nowe tysiàclecie.

Im zaÊ dane by∏o umieraç wielokrotnie.Po raz drugi dziennikarze umierajà, gdy wieÊniacy ∏a-

mià im nogi: ˝eby, choç martwi, ju˝ nigdy nie mogli po-wróciç do Uchuraccay. Po raz trzeci – gdy rolniczymi na-rz´dziami okaleczajà im genitalia: ˝eby nawet w zaÊwia-tach nie mogli mieç potomków. Po raz czwarty – gdy po-chylone nad cia∏ami postacie ucinajà im po jednym palcuu d∏oni: by móc z∏o˝yç je w ofierze bóstwom górskich do-lin i wyschni´tych potoków. Po raz piàty – gdy w usta na-k∏adajà im ˝wir i kamienie, a wargi zaszywajà niçmi z la-mich Êci´gien, ˝eby zabici ju˝ nigdy nie mogli przemówiç.Po raz szósty, ostatni – gdy masakrujà ich twarze, drzew-cami pik przebijajà serca, oczy wyk∏uwajà rogami drew-nianych pó∏ksi´˝yców: ˝eby pogrà˝yç ich w wiecznejciemnoÊci, by zabici nigdy ju˝ nie mogli poznaç twarzyswych oprawców. Potem wszystko jest ju˝ gotowe, by cia-∏a u∏o˝one twarzà do ziemi przysypaç bardzo grubà war-stwà górskiego kamienia.

Mimo to Uchuraccay wcià˝ znaczy nie wi´cej ni˝ „Ma-

40

Page 42: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

∏y Sklep”. Wcià˝ jeszcze nikt o niczym nie wie. A wieÊniakWallpata powie dopiero za tydzieƒ: „Nie macie poj´ciajak trudno jest ca∏kiem i do koƒca zabiç cz∏owieka. Gdyjest ich a˝ oÊmiu – to prawie niemo˝liwe”.

W∏aÊnie: Ju˝ w cztery dni potem, w niedziel´, w Tambo– niewielkim miasteczku – jeden z Indian odziany w pur-purowe poncho, w drodze na msz´ w koÊciele ze êle ocio-sanych kamieni, na stole prefekta policji k∏adzie zawini´-ty w du˝y liÊç palec i obdarty r´kaw koszuli w bràzowàkrat´ z pociemnia∏ymi ju˝ Êladami krwi. To ma byç do-wód. On zaÊ – chce dostaç nagrod´. Tak jak wielu dosta∏oju˝ przedtem.

– ZabiliÊmy ich – mówi.– Kogo?– Tych, co przyszli pieszo.Bo od trzech lat w Ayacucho trwa wojna. Wojna z par-

tyzantami Sendero Luminoso, których powszechnie zwiesi´ tak˝e terrorystami. Wojownicy ze Âwietlistego Szlakupodpisujà si´ pod naukà Mao, dodajà doƒ jedynie trzyw∏asne poprawki. „To tak – powie póêniej w rozmowie je-den z nich – jakbyÊmy skorygowali b∏´dy ortograficznew manuskrypcie Wielkiego Sternika”. Wojna jest krwawa,du˝o w niej eksplozji umiej´tnie rozmieszczonych ∏adun-ków dynamitu: oficjalne statystyki mówià o blisko stu ty-siàcach zabitych w ciàgu dziesi´ciu lat walk. Tylko w sa-mym styczniu 1983 roku doliczono si´ dziewi´çset pi´ç-dziesi´ciu ofiar Êmiertelnych. Ka˝dy nast´pny miesiàc˝niwo to mia∏ zwielokrotniç.

W wojnie z partyzantami wojsko i policja próbujà pozy-skaç do wspó∏pracy wieÊniaków. Nawet w najbardziej od-ludnych i odleg∏ych okolicach. Nawet w Uchuraccay. Tak-˝e tam, gdzie dolecieç mo˝na tylko helikopterem. Umun-durowani stra˝nicy porzàdku odwiedzajà wioski dwa,trzy razy w roku. Ka˝à zabijaç. Zabijaç i obcinaç palce. Ko-rzystajà z faktu, ˝e w j´zyku tubylców „obcy” i „diabe∏” sà

41

Page 43: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

synonimami; ˝e obcinania kciuka przeciwnika wymagatubylczy odwieczny rytua∏. Gdy nadlatujà – pytajà o pal-ce terrorystów, liczà obci´te kikuty. Zabierajà je do heli-koptera i sà one nast´pnie komisyjnie palone. By Indianienie wymieniali ich mi´dzy sobà, by dwukrotnie nie zg∏a-szali si´ po nagrod´. Bo – gdy palców jest du˝o – ci, któ-rzy przylatujà helikopterami, nie kryjà swego zadowole-nia: rozdajà koce z wiskozowego w∏ókna z metkà made inHongkong, no˝e, widelce i d∏ugopisy, których potem niktnie u˝ywa. Gdy jest ich zbyt ma∏o – kiwajà g∏owami. Napytania Indian, kogo w∏aÊciwie majà zabijaç, by obcinaçpalce i w zamian dostaç koce, pada odpowiedê:

– Obcych, którzy przychodzà pieszo.Prefekt policji w Tambo niczego jeszcze nie podejrzewa.

Palec na jego stole jest na razie tylko palcem jak wiele in-nych, które ju˝ widzia∏. Bo, prawd´ mówiàc, czym ró˝nisi´ palec dziennikarza od palca terrorysty? Lecz ju˝ naza-jutrz obrywa si´ ca∏a lawina...

Ju˝ nast´pnego dnia, w poniedzia∏ek, Uchuraccay zna-czy „Âmierç”.

Zamiast patrolu terrorystów – okazuje si´ – drewnia-nym rynsztunkiem zak∏uto i okaleczono oÊmiu ajakuczaƒ-skich dziennikarzy. W zamian oczekiwano b∏yszczàcychsztuçców i bràzowych koców. Najpierw nie ma ca∏kowitejzgodnoÊci. Dla wielu jest to po prostu „pomy∏ka”, „zbiegokolicznoÊci”, „coÊ, co ju˝ na pewno nigdy si´ nie powtó-rzy”. Inni przypominali przemówienie prezydenta naszklanym ekranie, kiedy to Fernando Belaúnde Terrychwali∏ odwag´ i bojowoÊç wieÊniaków, którzy dwa mie-siàce wczeÊniej maczetami i drewnianymi pa∏kami zmasa-krowali ma∏y oddzia∏ terrorystów zaskoczonych poÊródgór. Pokazywali zakreÊlone w prasie cytaty z wywiaduministra Oscara Vizquerry, który twierdzi∏, ˝e: „by si∏yzbrojne mog∏y mieç szans´ na ostateczny sukces, trzebazabijaç senderystów i wszelkich obcych. Choçby na szeÊç-

42

Page 44: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

dziesi´ciu zabitych, by∏o tylko trzech terrorystów. Innejmo˝liwoÊci nie ma”.

Koniec cytatu.Jest 30 stycznia 1983 roku.Z Limy do Uchuraccay nadlatujà fotoreporterzy i kore-

spondenci sto∏ecznej prasy. WieÊniacy najpierw niczegonie rozumiejà. Wo∏ajà so∏tysa, który wie najdok∏adniej, ilewarte sà palce oÊmiu terrorystów. So∏tys zna hiszpaƒski,tym razem jednak ˝àda t∏umacza. Chce si´ upewniç. „Ci,którzy przybyli helikopterami”, nie chcà bowiem oglàdaçpalców, chcà widzieç cia∏a „tych, którzy przyszli pieszo”.Przez nast´pne pó∏ godziny trwa wahanie i ociàganie.Okazuje si´, ˝e Indianie w∏aÊnie spieszà si´ w pole. „Wiatrby∏ ze wschodu – powie cytowany ju˝ poprzednio wie-Êniak Wallpata – co oznaczaç mo˝e, ˝e brzuch mu∏a wy-trzyma napór wilgotnej trawy lub ˝e b´dzie trzeba kopaçw ziemi i odsuwaç ci´˝kie kamienie. Tak, tak – doda po-spiesznie – to równie˝ najlepszy czas, by wszyscy naglezapragn´li udaç si´ na pole”.

W koƒcu – pada jednak: „Tu”. Tu trzeba kopaç.Przybyli zostali sami. W s∏onecznym skwarze praca

trwa blisko godzin´. Po godzinie, oprócz zm´czenia, wie-lu czuje przede wszystkim wstyd. Wstyd i przera˝enie.Reszta – choç ju˝ nikt nie ma prawa do wàtpliwoÊci –wcià˝ nie mo˝e uwierzyç.

Cia∏a zostajà ekshumowane, a niedowierzanie stopnio-wo przeradza si´ w krzyk, gdy trzy tygodnie póêniej pre-zydent stwierdzi∏, ˝e winni... NIE ZOSTANÑ UKARANI!Gdy poprawi∏ si´ i poprosi∏, by dobrze go zrozumieç: Bow zwiàzku z tym, i˝ ten przypadkowy mord wyrós∏ z bez-litosnej, ale odwiecznej andyjskiej tradycji, winna jest poprostu ca∏a tutejsza rzeczywistoÊç!

Czyli – konkretnych sprawców w ogóle nie nale˝y usta-laç.

Winnych nie ma.

43

Page 45: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Jak...? (3)

W Uchuraccay po raz pierwszy w pe∏ni uÊwiadomi∏emsobie, jak bardzo zakrzywiona jest peruwiaƒska i w ogólepo∏udniowoamerykaƒska czasoprzestrzeƒ – jak z prze-sz∏oÊci, nawet tej najbardziej odleg∏ej, blisko tu do teraê-niejszoÊci. Jak czas teraêniejszy bezszmerowo i bezkolizyj-nie w kraju tym potrafi przechodziç we wszechobecnyi wszechmocny czas przesz∏y. W tej zapad∏ej, przezwszystkich zapomnianej (do czasu!) ajakuczaƒskiej wio-sce do mordu na dziennikarzach na pewno by nie dosz∏o,gdyby nadal nie by∏y tam ˝ywe prastare tradycje. Trady-cje sk∏adania ofiar z ludzi. Tradycje kultu gór i wiaryw bóstwa, które tylko z wierzchu zosta∏y przybranew chrzeÊcijaƒski sztafa˝, a w rzeczywistoÊci nadal pozo-stawa∏y Tayta Inti, Pachamamà, Puka Inti, Viracochà.1

Ofiary z ludzi w Peru – kraju chlubiàcym si´ najbardziejliberalnà politykà gospodarczà w ca∏ej Ameryce Po∏u-dniowej – w wysokich, bezludnych Andach sk∏adane sàdo dziÊ! (to niewàtpliwie temat na osobnà ksià˝k´!). Dzi´-ki nim keczuaƒscy ch∏opi chcà zapewniç sobie dobre zbio-ry, dostatek wody i to, by ich siedliska omija∏y trz´sieniaziemi i erupcje wulkanów. Opowiadano mi o tym wielo-

44

______1 Pachamama, Puka Inti, Viracocha - (keczua) Matka Ziemia, Czerwone S∏oƒce i

Najwy˝sze Bóstwo.

Page 46: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

krotnie, niekoniecznie w czasie tej pierwszej podró˝y, alepodczas wielu póêniejszych wypraw, które odby∏em w la-tach nast´pnych, a w roku 1999, gdy na p∏askowy˝u Mar-cahuasi w nadmorskim pasmie Andów realizowa∏em filmdokumentalny o gigantycznych kamiennych posàgach,spotka∏em nawet cz∏owieka, który jeszcze nie tak dawnope∏ni∏ rol´ mistrza ceremonii w czasie takich krwawychrytua∏ów!

Powiedzia∏ on wtedy: – Nast´pna ofiara, u nas, u podnó˝a Marcahuasi, w San

Juan de Casta, zostanie z∏o˝ona w chwili przejÊcia w no-we tysiàclecie. Bez tego nie moglibyÊmy byç pewni, czyprzebrniemy przez to ucho igielne. Czy Êwiat przetrwa,

45

Opowiada∏ o ofiarach z ludzi, które w Andach sk∏ada si´ do dzisiaj

Page 47: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

czy nie pogrà˝y si´ w upadku, w chaosie... Jak nikt dobro-wolnie nie podejmie si´ tego wa˝nego obowiàzku, b´dzie-my ciàgnàç losy...

S∏yszàc to, przerazi∏em si´. Nie mog∏em te˝ nie pomy-Êleç wtedy o Uchuraccay i o tym jak – wbrew pozorom,wbrew wszystkim fujimorizmom1 i reformom – niewielew czasie wszystkich minionych lat (a nawet stuleci!) zmie-ni∏o si´ w peruwiaƒskim interiorze!

Przecie˝ dok∏adnie tak samo myÊleli dawni Inkowie!W∏aÊnie dlatego stworzyli instytucj´ Nustas del Sol –Dziewic S∏oƒca: kast´ nieletnich kap∏anek co jakiÊ czasz najwi´kszà pompà sk∏adanych w ofierze andyjskimszczytom i górskim potokom!

Najwi´cej na ich temat wie bez wàtpienia Johan Rein-hard – amerykaƒski archeolog, specjalista od „podnieb-nych”, ofiarnych mumii. Pozna∏em go nieco póêniej,gdzieÊ mi´dzy Ayacucho a Puno (Reinhard jecha∏ w∏aÊniedo Arequipy).

By∏o to w czasie mojej trzeciej (a mo˝e czwartej?) peru-wiaƒskiej podró˝y.

46

______1 Alberto Fujimori – prezydent Peru, który w latach 1990-2000 dokona∏ bardzo g∏´bok-

iej modernizacji gospodarki i peruwiaƒskiego ˝ycia politycznego.

Page 48: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

PODNIEBNE MUMIEZ ANDYJSKICH SZCZYTÓW

Jak znalaz∏y si´ tak wysoko? Czego mia∏y strzec? Czy mia∏y wskazywaç drog´? Amerykanin Johan Reinhard dokona∏ sensacyjnych od-

kryç, dzi´ki którym ma szans´ staç si´ jednym z najbogat-szych ludzi Êwiata, a jednoczeÊnie najs∏ynniejszym arche-ologiem prze∏omu tysiàcleci.

Johan Reinhard w ciàgu wielu lat niestrudzonych w´-drówek po wysokich Andach w Chile, Boliwii, Perui Ekwadorze stworzy∏ nowà ga∏àê archeologii – archeolo-gi´ wysokogórskà. Dokona∏ kilku prze∏omowych odkryç,które – zdaniem specjalistów – mo˝na wr´cz porównaç donatrafienia w Egipcie na nienaruszony grób Tutanchamo-na w Dolinie Królów.

Czego takiego dokona∏ Reinhard? WÊród oÊnie˝onych szczytów zlokalizowa∏ kilka miejsc,

gdzie w czasach prekolumbijskich Inkowie – pradawnimieszkaƒcy tych ziem – sk∏adali ofiary z ludzi. Reinhardodnalaz∏ kilka kompletnych, nieuszkodzonych grobówofiar tych obrz´dów, co – przy braku pisanych êróde∏ natemat prekolumbijskiej przesz∏oÊci – ma dla naukowcówwprost nieocenione znaczenie. Ale jakby i tego by∏o ma∏o

47

Page 49: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

– wydaje si´ doÊç prawdopodobne, i˝ znaleziska te dopo-mogà w rozwiàzaniu jeszcze wi´kszej nierozstrzygni´tejzagadki. A mianowicie – gdzie Inkowie ukryli swoje le-gendarne skarby, aby uchroniç je przed dostaniem si´w r´ce hiszpaƒskich konkwistadorów?

Do prawdziwej lawiny odkryç Reinharda dosz∏o w po-∏owie lat dziewi´çdziesiàtych. By∏o to spowodowane ko-lejnymi wyjàtkowo ciep∏ymi porami suchymi w Andach,co przyczyni∏o si´ do zmniejszenia gruboÊci pokrywyÊnie˝nej w najwy˝szych partiach gór. Tam, gdzie po-przednio znajdowa∏ si´ lód i Ênieg, pojawi∏y si´ ska∏y i ru-mowiska. Do tego dosz∏a jeszcze du˝a aktywnoÊç wulka-nu Ampato, która spowodowa∏a znaczne ocieplenie jegostoków. I w∏aÊnie nieopodal tego wulkanicznego szczytuJohan Reinhard w 1995 roku natrafi∏ na swojà pierwszà„podniebnà” mumi´. Poprzednio musia∏a byç spowita ca-∏unem zlodowacia∏ego Êniegu i nawet gdyby ktoÊ stanà∏w odleg∏oÊci jednego metra od niej, móg∏by znaleziskanajnormalniej w Êwiecie nie zauwa˝yç.

Zmumifikowane ch∏odem zw∏oki kilkunastoletniejdziewczynki tkwi∏y na niewielkiej kamiennej platformie,do której wiod∏a stroma Êcie˝ka wy∏o˝ona wysuszonà tra-wà i kawa∏kami drewna. Mumia siedzia∏a w kucki i by∏azawini´ta w kilka warstw starannie wykonanych, wielo-barwnych alpakowych tkanin. Znakomicie zachowa∏y si´rysy twarzy, które nawet po wiekach zdradza∏y, i˝ Juani-ta (bo tak Reinhard nazwa∏ swoje znalezisko) w chwiliÊmierci znajdowa∏a si´ w stanie euforii i uniesienia.

W g∏owie odkrywcy natychmiast zaÊwita∏a myÊl: „Otonatrafi∏em na rytualnà ofiar´”. Wskazywa∏o na to istnie-nie kamiennej platformy, wiodàca ku niej wymoszczonatrawà i kawa∏kami drewna Êcie˝ka, jak i to, ˝e denatce, tu˝przed Êmiercià, najprawdopodobniej podano jakiÊ odu-rzajàcy, narkotyczny napój. Dodajmy, ˝e fakt sk∏adaniaofiar z ludzi na terenie andyjskim w epoce prekolumbij-

48

Page 50: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

skiej by∏ od dawna znany, tu jednak po raz pierwszy uda-∏o si´ natrafiç na ca∏y sytuacyjny kontekst tego odwieczne-go rytua∏u.

Reinhard dokona∏ wa˝nego odkrycia – to nie ulega∏owàtpliwoÊci. Nikt jednak wtedy nie sàdzi∏, i˝ za kilka latznalezisku temu przypadnie w udziale... miano rewelacji.Jego przysz∏ego znaczenia nie by∏o mo˝na przewidzieçtym bardziej, i˝ wcale nie by∏o to pierwsze znalezisko te-go rodzaju.

Na pierwszà andyjskà mumi´ pogrzebanà na podnieb-nych wysokoÊciach natrafiono w 1953 roku w Chile,w masywie El Plomo. Odnaleziono tam zmumifikowane

49

Podniebna mumia z nadmorskiego pasma Andów

Page 51: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

ch∏odem i suchym, wysokogórskim powietrzem zw∏okich∏opca, którego cia∏o przed wiekami zosta∏o przyozdo-bione kunsztownie wykonanymi naszyjnikami i kilkomaz∏otymi szpilami. Zmar∏y w zasi´gu ràk mia∏ naczynia,w których nawet po up∏ywie stuleci mo˝na by∏o domyÊleçsi´ resztek strawy. Ponadto, w podró˝y w zaÊwiaty, towa-rzyszy∏y mu statuetki opiekuƒczych bo˝ków i dobrych(bo upierzonych) demonów.

Wed∏ug poglàdów obowiàzujàcych do momentu od-krycia Juanity z Ampato, Inkowie traktowali górskieszczyty jako swoiste, naturalne piramidy i, od czasu doczasu, na ich stokach sk∏adali ofiary z ludzi – najcz´Êciejz pierworodnych potomków szlachetnych rodów. Ofiarawybrana z pospólstwa mog∏aby byç obrazà dla bóstw,a ˝e najcz´Êciej rytua∏y ofiarne mia∏y s∏u˝yç pozyskaniuprzychylnoÊci niebios, w ofierze sk∏adano osoby, w któ-rych ˝y∏ach p∏yn´∏a królewska, a przynajmniej ksià˝´cakrew.

Przy sk∏adaniu ofiar chodzi∏o najprawdopodobniejo odwrócenie kl´sk naturalnych, takich jak powódê czysusza, albo o zapobie˝enie wybuchowi wulkanu. Rein-hard poczàtkowo sàdzi∏, i˝ w∏aÊnie takie by∏o przeznacze-nie ofiary z∏o˝onej z oko∏o pi´tnastoletniej Juanityw szczytowej partii Ampato. Z czasem jednak zaczà∏zmieniaç swój poglàd na ten temat.

W kolejnych latach natrafi∏ na cztery dalsze „podnieb-ne” mumie. Powoli stawa∏ si´ najlepszym znawcà i rekor-dzistà Êwiata w szybkoÊci ich znajdowania. W porówna-niu ze zw∏okami odnajdywanymi w dolinach, jego mumiewyró˝nia∏y si´ starannoÊcià pochówku i bogactwem ota-czajàcych je przedmiotów. Wskazywa∏o to na jakàÊ specy-ficznà rol´, jakà owe ofiarne rytua∏y musia∏y dodatkowospe∏niaç. Sugerowa∏o to tak˝e, i˝ w ich przypadku niechodzi∏o o tradycyjne pochówki ani nawet o rutynowàofiar´, lecz o coÊ znacznie wa˝niejszego.

50

Page 52: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

O co? – tego Reinhard na razie jeszcze nie wiedzia∏.W po∏owie 1996 roku powróci∏ na stoki Ampato –

w miejsce, gdzie poprzednio natrafi∏ na mumi´ Juanity.Pragnà∏ zweryfikowaç swojà koncepcj´, zgodnie z któràdawni Inkowie za bóstwa uznawali same górskie szczytyi w∏aÊnie dlatego byli sk∏onni sk∏adaç im w ofierze m∏odo-cianych cz∏onków najbardziej znakomitych rodów.

Lato znów by∏o upalne, a na zboczach wulkanu znajdo-wa∏o si´ jeszcze mniej Êniegu ni˝ w roku 1995. Ku swoje-mu ogromnemu zdumieniu, w pobli˝u miejsca poprzed-niego znaleziska, Reinhard natrafi∏ tym razem jeszcze nadwie inne, równie dobrze zachowane mumie, pochodzàcez tego samego okresu co mumia Juanity.

To by∏a ju˝ sensacja!I to niema∏a!Do tej pory sàdzono bowiem, ˝e „podniebne” mumie

zawsze wyst´powa∏y w odosobnieniu. Nigdy jeszcze nienatrafiono na tak du˝e ich skupisko. Uwag´ uczonegoprzyku∏o tak˝e to, i˝ wszystkie mumie z Ampato zosta∏yusytuowane na obwodzie okr´gu. „Zupe∏nie tak, jakbyich zadaniem by∏o strze˝enie jego wn´trza” – taka myÊlReinhardowi natychmiast przysz∏a do g∏owy. Czy˝bywi´c odnajdywane w Andach zmumifikowane zw∏oki by-∏y nie tylko Êwiadectwem rytua∏ów ofiarnych? A jeÊli mu-mie czegoÊ strzeg∏y, to... czego?

Penetrujàc wn´trze okr´gu wyznaczonego przez trzymumie (dwie nowo odnalezione i trzecià, od roku spoczy-wajàcà ju˝ w jednym z arequipeƒskich muzeów), Rein-hard dokona∏ kolejnego odkrycia. W skalnym zboczu, któ-re w poprzednich latach by∏o przykryte lodem i Êniegiem,odnalaz∏ wn´k´, do której dost´p przes∏ania∏a cz´Êciowozdemolowana Êcianka z glinianych cegie∏ – adobe. Mimo˝e ta skalna komórka by∏a pusta, istniejàce w jej wn´trzunisze pozwoli∏y domyÊlaç si´, i˝ niegdyÊ kamienny scho-wek by∏ wype∏niony najró˝niejszymi przedmiotami. Jaki-

51

Page 53: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

mi – okaza∏o si´ dopiero po przekopaniu dna schowka.WÊród wydobytej darni, kamieni i ziemi Reinhard odna-laz∏ bowiem... kilka z∏otych grudek i pojedyncze ziarnaz∏otego piasku!

W tym momencie sensacja sta∏a si´ rewelacjà! Badaczskojarzy∏ bowiem ca∏à rzecz z zapisami w starohiszpaƒ-skich kronikach, z których wynika∏o, i˝ w okresie konkwi-sty stra˝nikami inkaskich skarbców – prócz (co zrozumia-∏e) wojowników – bardzo cz´sto by∏y mumie m∏odocia-nych Inków. Indianie zauwa˝yli bowiem, i˝... konkwista-dorzy bardzo obawiali si´ Êmierci oraz wszystkiego, como˝e si´ z nià kojarzyç i mieli nadziej´, ˝e w ten sposóbuchronià swe skarbce przed splàdrowaniem przez spra-gnionych z∏ota Hiszpanów.

Reinhard zaryzykowa∏ tez´, i˝ odnajdywane przezeƒ„podniebne” mumie pe∏ni∏y rol´ podobnych stra˝ników,a ich zadaniem by∏a nie tylko ofiara w celu wyjednania ∏a-ski bóstw, lecz nade wszystko ochrona ukrytych skarbów.

Z∏oto, czy to pod postacià kruszcu czy precjozów, Inko-wie kojarzyli ze s∏oƒcem. Bardzo prawdopodobne wi´c,˝e w pewnej chwili zacz´li znosiç z∏ote przedmiotyw miejsca, z których ich droga do s∏oƒca (a w∏aÊciwieS∏oƒca!) zdawa∏a si´ byç najkrótsza. To bowiem, ˝e tenprastary lud dysponowa∏ niezmiernymi zasobami z∏ota,dla historyków nie ulega wàtpliwoÊci.

Wiadomo, ˝e przez pewien czas Inkowie gromadziliskarby w Cajamarce, pragnàc wykupiç za nie z niewoliswego w∏adc´ – Atahualp´ – uwi´zionego przez konkwi-stadorów. DrogocennoÊci te znoszono do tego wysoko-górskiego miasta podniebnymi szlakami dos∏ownie zewszystkich zakàtków Tawantinsuyu – Kraju CzterechDzielnic. Na wieÊç o tym, ˝e – mimo obietnic – Hiszpaniestracili królewskiego wi´ênia, znajdujàce si´ w „tranzy-cie” z∏oto w jednej chwili znikn´∏o z powierzchni ziemi.W mgnieniu oka zosta∏o ukryte, najprawdopodobniej

52

Page 54: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

gdzieÊ wysoko w górach. Gdzie – tego nigdy nie wyja-Êniono.

Hipoteza, jaka zacz´∏a rodziç si´ w g∏owie Reinharda,mog∏a okazaç si´ tu bardzo cennym drogowskazem. Napodstawie odnalezionych Êladów archeolog doszed∏ downiosku, i˝ mumie z Ampato najprawdopodobniej strze-g∏y skarbca, który w przesz∏oÊci zosta∏ ju˝ przez kogoÊz∏upiony. Oznacza∏o to, i˝ nie jest wykluczone, ˝e podob-nà rol´ do spe∏nienia mia∏y wszystkie inne mumie, na któ-rych pozosta∏oÊci przez lata natrafi∏ on na innych andyj-skich szczytach (do 1999 roku Reinhard odkry∏ ∏àcznie sie-dem mumii). Nawet gdyby powtórzy∏a si´ sytuacja, z któ-rà mia∏ do czynienia na Ampato i gdyby w ka˝dym przy-padku mia∏o okazaç si´, ˝e skarbiec zosta∏ ju˝ obrabowa-ny, naukowcy tropiàcy kryjówki zaginionych inkaskichskarbów zyskaliby cennà wskazówk´.

Ponowne wizyty w miejscach, w których Reinhard po-przednio natrafi∏ na mumie, utwierdzi∏y go w przekona-niu o s∏usznoÊci przyj´tej hipotezy. Dok∏adne ogl´dzinypozwoli∏y stwierdziç, i˝ niekiedy, po usuni´ciu Ênie˝nejpokrywy, rzeczywiÊcie natrafiano na dalsze „podniebne”mumie (domniemanych „stra˝ników”) oraz na skalne,cz´Êciowo zamurowane nisze, w których w przesz∏oÊcimog∏y byç przechowywane kosztownoÊci. Tu i ówdzie,po usuni´ciu skalnego gruzu, Reinhard natrafia∏ nawet napojedyncze z∏ote precjoza.

Czy móg∏ to byç tylko przypadek?Kto zrabowa∏ reszt´ z∏ota – nie wiadomo. Trudno przy-

puÊciç jednak, by sta∏o si´ to ju˝ w czasach konkwistado-rów. Najpewniej spokój andyjskich skarbców naruszonyzosta∏ znacznie póêniej przez rozmaitych tropicieli przy-gód i ró˝nych huaqueros, czyli peruwiaƒskich rabusiówstaro˝ytnych grobów.

DziÊ Johan Reinhard jest ca∏kowicie przekonanyo s∏usznoÊci swojej koncepcji. Zdà˝y∏ ju˝ nawet po˝a∏o-

53

Page 55: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

waç, i˝ systematycznie publikowa∏ wyniki badaƒ na tentemat i przelewa∏ na papier swe przypuszczenia. Podej-rzewa, i˝ w ten sposób dostarczy∏ wielu awanturnikombusol´, która mo˝e im wskazaç miejsce, gdzie po dziÊdzieƒ przechowywane sà legendarne skarby Inków. W tobowiem, i˝ wszystkie kryjówki zosta∏y ju˝ splàdrowane,nie wierzy. Nieodmiennie, przez co najmniej kilka miesi´-cy w roku, w´druje poÊród oÊnie˝onych szczytów Andówi – jak drogowskazu – wypatruje nowych „podniebnych”mumii1.

54

______1 W roku 1999, kierujàc odbywajàcà si´ pod patronatem „National Geographic” wyso-

kogórskà wyprawà archeologicznà na le˝àcy na granicy Argentyny i Chile szczyt Llullail-laco (6739 m n.p.m.), Johan Reinhard odkry∏ trzy dalsze mumie ofiarne Inków. Towarzy-szy∏o im dwadzieÊcia z∏otych posà˝ków. W tym samym sezonie archeologicznym, w Ar-gentynie, na szczycie Quehar (6130 m n.p.m.) natrafi∏ on na analogicznà inkaskà mumi´dziecka. Tym razem jednak za póêno, bo znalezisko by∏o zdewastowane przez huaqueros.Czy w ich r´ce – oprócz mumii – wpad∏o jeszcze coÊ innego?

Page 56: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Jak...? (4)

Gdy Reinhard koƒczy∏ opowiadaç o mumiach, prawienatychmiast rozpoczyna∏ tyrad´ o peruwiaƒskich rabu-siach staro˝ytnoÊci, z którymi – chcàc nie chcàc – od latmusia∏ konkurowaç. W jego g∏osie w jednej chwili poja-wia∏a si´ nienawiÊç, a obok niej niepokój i strach – obawa,˝e przegra z nimi wyÊcig; ˝e huaqueros – ci domoroÊli ar-cheologowie myÊlàcy przede wszystkim o tym, jak dobrzesprzedaç swoje znaleziska, wyprzedzà go; ˝e szybciej do-trà do kolejnej mumii, do nast´pnej ofiarnej platformy po-Êród gór...

Do czegoÊ jeszcze?Problem, co w Peru i w ogóle w ca∏ej Ameryce Po∏u-

dniowej mo˝na jeszcze odkryç, czy istnieje na przyk∏ad odstuleci poszukiwane Paititi – miasto z∏otego króla El Do-rado, nadal pozostaje otwarty. Bo to, i˝ w d˝ungli, powschodniej stronie Andów, znajduje si´ jeszcze wiele za-ginionych kamiennych miast, jest w zasadzie wi´cej ni˝pewne. Przez lata kolejne z nich by∏y odkrywane – w 1911roku s∏ynne Machu Picchu, w latach siedemdziesiàtych –Vilcabamba, jeszcze póêniej – Kuélap, Gran Pajaten,a ostatnio (co szczególnie pasjonujàce, bo odkrycia doko-nano dos∏ownie na przedpro˝ach Limy) – kamienny ba-stion San Juan de Iris.

55

Page 57: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Na temat zaginionych miast najwi´cej wiedzà zniena-widzeni przez Reinharda huaqueros. W´drujàc po po∏u-dniowoamerykaƒskich bezdro˝ach, styka∏em si´ z nimiwielokrotnie. Ostatnio – w roku 1998 – gdy po raz pierw-szy wybra∏em si´ na pó∏noc Peru. Ernesto i Rodolfo – dwajbracia, z którymi spotka∏em si´ wtedy u podnó˝a Pirami-dy S∏oƒca w Dolinie Moche, nie czynili wielkiej tajemnicyze swego fachu. O szczegó∏ach uprawianego przez siebieprocederu opowiadali bez wi´kszych zahamowaƒ.

Ze zdziwieniem dowiedzia∏em si´ od nich, na ile po-wa˝nie traktujà swojà profesj´, jak studiujà fachowà lite-ratur´, jak doskonalà technik´ penetracji staro˝ytnych

56

Machu Picchu – najs∏ynniejsze zaginione miasto

Page 58: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

cmentarzysk. To zwykle oni jako pierwsi natrafiajà naÊlad zaginionych miast i przez dziesi´ciolecia – traktujàcje jako „kopalni´ rekwizytów przeznaczonych na sprze-da˝”, jako „niewyczerpane êród∏o dochodu” – informacjena ich temat trzymajà w najg∏´bszej tajemnicy. Cz´sto tyl-ko przypadek decyduje o tym, i˝ wiadomoÊç na ten temattrafia do naukowców, do badaczy. I gdy ci docierajà namiejsce, okazuje si´, i˝ to co najcenniejsze (tak˝e z nauko-wego punktu widzenia) znajduje si´ ju˝ w innych r´kach.Najcz´Êciej zagranicà.

Choç jest jeden wyjàtek. Stanowi go Enrique Poli i jegoniepowtarzalna (naprawd´ przepi´kna!) kolekcja z ulicyLord Cochrane 455, w limeƒskiej dzielnicy Miraflores. En-rique Poli jest niewàtpliwie królem po∏udniowoamery-kaƒskich huaqueros (z tego powodu ma zresztà bardzowiele nieprzyjemnoÊci) – to w∏aÊnie on jako pierwszy od-kry∏ przepe∏nione z∏otymi precjozami królewskie grobyw Sipán nieopodal Lambayueque na pó∏nocy Peru i tymsamym ubieg∏ dr. Waltera Alv´, który przez lata poszuki-wa∏ tego miejsca. DziÊ Poli jest posiadaczem najwi´kszejkolekcji z∏ota z Sipán i wartoÊç jego zbioru wielokrotnieprzekracza wartoÊç z∏otej bi˝uterii znajdujàcej si´ w kiero-wanym przez Waltera Alv´ Muzeum Brunninga w Lam-bayueque. A niewiele brakowa∏o, by ca∏e z∏oto z Sipán tra-fi∏o w r´ce Poliego...

– Dlaczego nie przejà∏ pan wszystkiego, co zosta∏o od-kryte w Sipán, skoro do tamtejszych grobów mia∏ pan do-st´p pi´ç lat przed archeologami? – zapyta∏em go, gdyudziela∏ mi wywiadu.

– To, co zosta∏o znalezione w Sipán, okaza∏o si´ tak bo-gate i obfite, ˝e nawet ja nie mia∏em tyle pieni´dzy, byw ca∏oÊci wykupiç to z ràk moich „kopaczy”. DlategoSipán zosta∏o przez nas wyeksploatowane tylko cz´Êcio-wo. Reszta mia∏a zostaç pod ziemià i czekaç na lepsze cza-sy. Niestety, zanim one nadesz∏y, pojawi∏ si´ Walter Alva

57

Page 59: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

z workiem pieni´dzy od „National Geographic”, sponso-rujàcego jego poszukiwania.

– Jak wpad∏ pan na Êlad tego skarbu?– Poszukiwania s∏ynnych grobów z Sipán zleci∏em ju˝

w poczàtku lat 70., poniewa˝ z relacji miejscowych wie-Êniaków jasno wynika∏o, i˝ gdzieÊ w tamtej okolicy znaj-dujà si´ bogate z∏ote depozyty. Pierwszy natrafi∏ na niemój cz∏owiek – Bernal Diaz. To on jest prawdziwym od-krywcà Sipán, a nie Walter Alva. W historii odkryçw Ameryce Po∏udniowej by∏o tak ju˝ wielokrotnie. Praw-dziwymi odkrywcami sà Bernal Diaz, „El Gordo” i VictorArteaga, a nie Julio C. Tello, Max Uhle czy Hiram Bin-gham...

– Co?! Hiram Bingham nie odkry∏ Machu Picchu?– OczywiÊcie, ˝e nie! Mówi∏em ju˝ o tym wielokrotnie!

Przed nim do ruin dotar∏ Adolfo Victor Arteaga – miejsco-wy ch∏op i huaquero. To on doprowadzi∏ Binghama dos∏ynnych ruin!

Znów by∏em zdumiony. Tak zdumiony, ˝e jak najszyb-ciej postanowi∏em znaleêç si´ w Machu Picchu. Jednak ko-lej w tym czasie wcià˝ jeszcze nie kursowa∏a w poprzekAndów (nadal grasowali terroryÊci) i ˝eby dotrzeç nadgórnà Urubamb´, najpierw musia∏em dojechaç nad jezio-ro Titicaca...

58

Page 60: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

JEZIORO TAJEMNIC

Pod wieloma wzgl´dami Titicaca bije wszelkie rekordy.Jest najwi´kszym ˝eglownym jeziorem Êwiata. Ma ponadosiem tysi´cy kilometrów kwadratowych, a jego ciemno-granatowa toƒ wype∏nia wysokogórskà kotlin´ mi´dzyBoliwià a Peru. SpoÊród wszystkich jezior globu jego wo-dy sà najbardziej zasolone. Czy to dlatego, ˝e kiedyÊ by∏ocz´Êcià oceanu (na co wskazuje wyst´powanie w nimpewnych odmian morskich Êlimaków), czy te˝ powodemjest du˝e nas∏onecznienie i szybkie parowanie wody?

Najwi´kszym sekretem tego jeziora jest Tiahuanaco –staro˝ytne miasto, które zgodnie z podaniami miejsco-wych Indian w zamierzch∏ej przesz∏oÊci zosta∏o wzniesio-ne przez gigantów. Jego ruiny po∏o˝one sà ju˝ na boliwij-skim brzegu i stanowià jeden z najwa˝niejszych pomni-ków kamieniarskiej sztuki czasów prekolumbijskich. Z ja-kiej epoki to miasto pochodzi? Dobre pytanie – pytanie,na które nikt, jak dotàd, nie znalaz∏ jednoznacznej odpo-wiedzi. Datowania znalezisk z Tiahuanaco ró˝nià si´ bo-wiem mi´dzy sobà o tysiàce lat. Oznacza to, ˝e owo miej-sce najprawdopodobniej w sposób nieprzerwany by∏o za-siedlane przez kilkanaÊcie tysiàcleci.

W przesz∏oÊci najpewniej by∏ to port. Fragmenty ruinprzywodzà na myÊl nabrze˝a, do których niegdyÊ mog∏y

59

Page 61: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

przybijaç ˝aglowe statki. Wody jeziora musia∏y docieraçznacznie wy˝ej ni˝ teraz i Tiahuanaco, obecnie nieco cof-ni´te w g∏àb làdu, kiedyÊ przypuszczalnie le˝a∏o na sa-mym brzegu Titicaca. Sugeruje to gatunek kamienia,z którego wzniesiono najpot´˝niejsze budowle miasta.Ró˝owawy andezyt, z jakiego skonstruowano cyklopiemury Tiahuanaco, wyst´puje tylko po przeciwnej stroniejeziora i trudno przypuszczaç, by – zataczajàc ogromny∏uk – przywo˝ono go drogà làdowà. Znacznie bardziej lo-giczne i ∏atwiejsze wydaje si´ inne rozwiàzanie: kamiennybudulec transportowano trzcinowymi ∏odziami w po-przek jeziora, prosto na nabrze˝a Miasta Bogów. Takiemiano temu miastu nadali mieszkajàcy tu obecnie Ajma-rowie.

Wspó∏czesnym Indianom trudno bowiem wyobraziçsobie, by „coÊ takiego” jak Tiahuanaco mogli wznieÊçzwykli ludzie. Uwa˝ajà, ˝e w tym skomplikowanym i kar-ko∏omnym przedsi´wzi´ciu ich przodkom niechybniemusieli pomagaç „bogowie”. Dowód na to ma stanowiçnajbardziej znany zabytek tej prehistorycznej metropolii –wykonana z jednego gigantycznego, kamiennego blokuBrama S∏oƒca. Stoi ona odosobniona, bez widomegozwiàzku z pozosta∏ymi budowlami wchodzàcymi w sk∏adruin. Mimo ˝e jest to brama, na pewno nie s∏u˝y∏a dowchodzenia skàdÊ dokàdÊ, bo po obu jej stronach znajdu-je si´ pusta przestrzeƒ. Nie by∏a te˝ pomnikiem, rodzajem∏uku triumfalnego, poniewa˝ do tego celu równie˝ si´ nienadawa∏a: jest tak wàska, ˝e trzeba pod nià przechodziçg´siego. Na dodatek – lekko schylajàc g∏ow´.

Do czego wi´c s∏u˝y∏a?W jakim celu jà wykuto?– Bramy i przypominajàce je otwory zawsze uchodzi∏y

za coÊ szczególnego – uwa˝a Ernst Meckelburg, autors∏ynnego Szoku czasu. – W Biblii niekiedy opisywano jejako wype∏nione „dymem”. Chodzi tu raczej o k∏´bieniei falowanie, jak to – zgodnie z obecnymi teoriami – bywa,

60

Page 62: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

kiedy gdzieÊ w naszym Êwiecie niespodziewanie otwierasi´ „okno” do nadprzestrzeni, przejÊcie do innych czasówi równoleg∏ych rzeczywistoÊci.

Czy to w∏aÊciwy trop?Czy w przesz∏oÊci ca∏y obszar wokó∏ jeziora Titicaca by∏

takim w∏aÊnie „oknem”?Nie majàcy sobie równego w ca∏ej Ameryce prekolum-

bijskiej kamieniarski kunszt, z jakim skonstruowano me-galityczne mury Tiahuanaco, zdaniem niektórych zdajesi´ to potwierdzaç. Przez tysiàclecia musia∏o stàd emano-waç bardzo silne, cywilizacyjne Êwiat∏o nieznanego po-chodzenia, które nie pozosta∏o bez wp∏ywu na dalszy lossàsiadujàcych z Tiahuanaco ludów. Âlady tych wp∏ywówmo˝na odnaleêç na ca∏ym obszarze andyjskim – od ko-lumbijskiego San Augustin po dzisiejsze Êrodkowe Chile.Byç mo˝e nieprzypadkowo Inkowie twierdzili, ˝e proto-plasta ich dynastii – Manco Capac – wynurzy∏ si´ z pianyfal jeziora Titicaca i znad jego brzegów odby∏ w´drówk´w poszukiwaniu swej „ziemi obiecanej”, którà odnalaz∏kilkaset kilometrów na pó∏noc, w dolinie Cuzco.

Kim byli mieszkaƒcy Tiahuanaco? Czy rzeczywiÊciemieli poczucie jakiejÊ szczególnej cywilizacyjnej misji?W jaki sposób trafili na t´ podniebnà wy˝yn´ wznoszàcàsi´ prawie cztery tysiàce metrów nad poziomem morza?Czy byli ros∏ymi brodaczami, co sugerujà pozostawioneprzez nich kamienne rzeêby? Czy te˝ mo˝e owi brodaczeto czczeni przez mieszkaƒców Tiahuanaco „bogowie”,przybywajàcy tu – jak chce Ernst Meckelburg – z „rzeczy-wistoÊci równoleg∏ych”?

A mo˝e potomkami budowniczych Tiahuanaco sà... In-dianie Uros, którzy stanowià kolejny, wcale nie mniejszysekret jeziora – tym razem etnologiczny?

Przed wiekami by∏o to bardzo liczne plemi´, do dziÊprzetrwa∏y tylko jego niedobitki. Pomiary antropome-tryczne sugerujà, ˝e obecnie Uros czystej krwi praktycznie

61

Page 63: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

ju˝ nie ma, a ci, którzy przetrwali, wymieszali si´ z sàsia-dujàcymi z nimi Ajmarami; ich oryginalna, pierwotna ra-sa jest ju˝ niemo˝liwa do odtworzenia.

Na podstawie zapisów odnajdywanych w hiszpaƒskichkronikach pochodzàcych z okresu konkwisty wiadomonatomiast, ˝e w przesz∏oÊci Indianie ci znajdowali si´ naznacznie wy˝szym poziomie rozwoju ni˝ obecnie. Przedwiekami Uros ró˝nili si´ od swoich sàsiadów zarówno za-awansowaniem cywilizacyjnym, jak i wyglàdem ze-wn´trznym. Zarówno przez siebie samych, jak i przez sà-siadujàce z nimi plemiona zgodnie byli uznawani za swo-istà elit´. Utwierdza∏o ich w tym silne poczucie innoÊcii odr´bnoÊci, a tak˝e wiara w to, ˝e ich praojcowie – przy-noszàc wraz z sobà wiele nieznanych na tych ziemiachwynalazków – przyw´drowaç mieli nad jezioro Titicacaz bardzo daleka. Ci plemienni protoplaÊci wywodzili si´ponoç od bia∏oskórych, brodatych bóstw, które (podobniejak skrzydlaci ludzie z Nazca) do perfekcji opanowa∏y...sztuk´ latania!

– My wcale nie jesteÊmy ludêmi – opowiadali IndianieUros Jeanowi Vellardowi, francuskiemu antropologowi,który praktycznie ca∏e ˝ycie strawi∏ na studiowaniu ichsekretów. – My jesteÊmy inni, my – mieszkaƒcy jezioraKot-Sun1 – byliÊmy tu wczeÊniej ni˝ Inkowie; wczeÊniejni˝ Ojciec Nieba Tatiu stworzy∏ plemiona: Ajmarów, Ke-czua i Bia∏ych. ByliÊmy tu, zanim S∏oƒce zacz´∏o oÊwietlaçZiemi´. Ju˝ w czasach, kiedy Ziemia by∏a pogrà˝onaw pó∏mroku, gdy oÊwietla∏y jà tylko Ksi´˝yc i gwiazdyi nie by∏o jeszcze S∏oƒca. ByliÊmy ju˝ wtedy, gdy jezioroKot-Sun by∏o znacznie wi´ksze ni˝ obecnie. Ju˝ wówczas˝yli tu nasi ojcowie. Nie, my nie jesteÊmy ludêmi. Naszakrew jest czarna, dlatego nigdy nie marzniemy. [...] Niemówimy j´zykiem ludzi i dlatego ludzie nie rozumiejà, coopowiadamy. G∏owy nasze sà inne ni˝ g∏owy pozosta∏ych

62

_____1 Kot-Sun – nazwa jeziora Titicaca w j´zyku Indian Uros.

Page 64: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Indian. JesteÊmy bardzo, bardzo starzy – jesteÊmy starsiod najstarszych ludzi.

Dylematem, z jakim przez wieki Indianie Uros musielisi´ zmagaç, by∏o z jednej strony – wielkie umi∏owaniewolnoÊci, a z drugiej – wielka niech´ç i awersja do walkii wojowania. Przed bardziej prymitywnymi, ale i bardziejbitnymi Ajmarami nie potrafili si´ skutecznie broniç i za-miast walki cz´sto wybierali ucieczk´. Egzystencja w sta-∏ym zagro˝eniu doprowadzi∏a ich do paradoksalnej sytu-acji. Ze stulecia na stulecie, pod wp∏ywem stresu, nast´po-wa∏ regres ich cywilizacji. Uros tracili coraz wi´cej zajmo-wanego przez siebie terytorium, stawali si´ ludem corazbardziej zal´knionym, coraz mniej licznym. W ubieg∏ymstuleciu ich liczebnoÊç zmniejszy∏a si´ do tego stopnia, i˝poszczególni kacykowie wraz z rzàdzonymi przez siebierodzinami zacz´li przenosiç si´ na wyspy po∏o˝one na je-ziorze Titicaca. Ale i to na niewiele si´ zda∏o – równie˝stamtàd byli stopniowo wypierani przez ekspansywnychAjmarów. Pchn´∏o ich to do rozwiàzania wr´cz desperac-kiego: z sitowia – porastajàcego brzegi jeziora – Uros za-cz´li konstruowaç sztuczne p∏ywajàce wyspy i wznosiç nanich swoje obozowiska.

To w∏aÊnie na tych p∏ywajàcych enklawach w liczbiekilkudziesi´ciu g∏ów przetrwali do chwili obecnej. Trud-nià si´ przede wszystkim rybo∏ówstwem, wyplataniemkoszy z sitowia i tkactwem. Oczekujà, ˝e któregoÊ dniau schy∏ku dziejów zdarzy si´ to samo, co mia∏o miejsce napoczàtku historii – ˝e na brzegu Titicaca pojawià si´ lata-jàcy bogowie i zabiorà ich ze sobà hen daleko, do nieba...

Legenda o latajàcych bogach sk∏ania do tego, by na no-wo spojrzeç na inne dziwy znad brzegów jeziora Titicaca– w tym na chullpas, czyli Kamienne Kominy.

Te smuk∏e konstrukcje rozsiane sà w wielu miejscach nap∏askowy˝u Altiplano, ale najwi´ksze, najdostojniejsze

63

Page 65: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

ich skupisko znajduje si´ w Sillustani, nieopodal Puno. Sàto ogromne, puste w Êrodku kamienne walce, wznoszàcesi´ na wysokoÊç od dwudziestu do trzydziestu metrów.Sposób dopasowania sk∏adajàcych si´ na nie bloków skal-nych przywodzi na myÊl kamieniarskà perfekcj´ z Tiahu-anaco. JeÊli twórcy tych Kamiennych Kominów nie wy-wodzili si´ z samego Miasta Bogów, to – w najgorszymwypadku – musieli byç nadzwyczaj poj´tnymi uczniamitiahuanackich kamieniarzy.

Ju˝ sama walcowata forma chullpas mo˝e byç sporymzaskoczeniem. Jak wiadomo – zgodnie ze standardowymipoglàdami – prekolumbijscy mieszkaƒcy Ameryki nieznali ko∏a. Mieli natomiast znaç walec? To, ˝e go znali, jakna d∏oni widaç w∏aÊnie na przyk∏adzie chullpas. To, czyod walca uczynili kolejny krok i odkryli ko∏o, jest ju˝ tro-ch´ mniej pewne. Ma∏o prawdopodobne wydaje si´ jed-nak, by ustawiajàc jeden na drugim sk∏adajàce si´ na wa-lec kamienie, nie zauwa˝yli, czym ró˝ni si´ powierzchniap∏aska od powierzchni zakrzywionej. I co z tego wynikadla rodzàcej si´ w tym momencie dynamiki.

To pierwsza niespodzianka. Zaraz za nià pojawia si´kolejna.

Zgodnie z obiegowymi teoriami chullpas by∏y budow-lami o przeznaczeniu pochówkowym. Zdaniem archeolo-gów w ich wn´trzach sk∏adaç miano cia∏a zmar∏ychprzedstawicieli indiaƒskiej arystokracji. Przyjmujàc takipoglàd, pomini´to jeden tylko z pozoru b∏ahy szczegó∏.Nie liczàc niewielkich otworów o przeznaczeniu wentyla-cyjnym, pot´˝ne kamienne walce pozbawione by∏y jakie-gokolwiek wejÊcia. Jedyny dost´p do nich wiód∏ od góry,poniewa˝ nie mia∏y one zadaszenia. JeÊli wi´c rzeczywi-Êcie by∏yby to groby, to w jaki sposób sk∏adano w nichzw∏oki? Katapultowano je do wn´trza? A mo˝e okràg∏eÊciany budowano dopiero wokó∏ z∏o˝onego na wiecznyspoczynek cia∏a, zupe∏nie inaczej ni˝ w Europie?

64

Page 66: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Tak pierwszy, jak i drugi wariant zdaje si´ byç ma∏oprawdopodobny. W zwiàzku z tym zwolennicy poglà-dów mniej standardowych zaproponowali w∏asne roz-wiàzanie. Brak wejÊcia – t´ architektonicznà niedoskona-∏oÊç chullpas – skojarzyli z legendà Indian Uros o latajà-cych bogach. Ich zdaniem chullpas sà dowodem na to, ˝ew przesz∏oÊci nad jeziorem Titicaca ˝y∏y istoty potrafià-ce... lataç! Mieszka∏yby one w chullpas i wzlatywa∏ybyponad równin´ Altiplano, wydostajàc si´ z nich przez wy-lot Kamiennych Kominów...

Nie – wcale niekoniecznie musieli to byç kosmici! Alena przyk∏ad – tak jak w Nazca – kap∏ani eksperymentujà-cy z balonami na ogrzane powietrze! Mogli to byç rów-nie˝ „Ludzie-Nietoperze”, stanowiàcy sta∏y sk∏adnik pre-kolumbijskiego panteonu w wielu ró˝nych regionach.Wreszcie – byç mo˝e byli to prehistoryczni in˝ynierowie,których wynalazki w postaci uskrzydlonych pojazdówodkryto w kilku grobowcach w kolumbijskim San Augu-stin...

Znajdujemy si´ na progu nowego tysiàclecia.Ludzie byli ju˝ na Ksi´˝ycu i pewnie za jakiÊ czas tam

powrócà. Wys∏ali Voyagera poza granice Uk∏adu S∏onecz-nego i sond´ Galileo, która przedar∏a si´ przez atmosfer´Jowisza.

To du˝o, nawet bardzo du˝o.Ale – jak widaç – nadal za ma∏o.Zagadki znad brzegów jeziora Titicaca wcià˝ czekajà na

rozwik∏anie.

65

Page 67: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Jak...? (5)

Teraz ju˝ nic nie sta∏o na przeszkodzie, ˝eby udaç si´prosto do Machu Picchu. Za sobà mia∏em tzw. zona libe-rada – stref´ wyzwolonà (rzecz jasna przez terrorystów)i w Puno nad jeziorem Titicaca mog∏em wsiàÊç do pocià-gu, by przez Juliak´, prze∏´cz La Raya (4400 m n.p.m.), Si-cuani i Urcos (nie myliç z Indianami Uros!) pojechaç doCuzco. Stamtàd, zaraz na nast´pny dzieƒ, z samego rana,ze stacji San Pedro wyruszy∏em do legendarnych ruin.Przepe∏niony pociàg, wgryzajàc si´ coraz dalej, coraz bar-dziej mozolnie w dolin´ Urubamby, mijajàc oÊnie˝onepi´cio- i szeÊciotysi´czniki, przemierza∏ najpi´kniejszàcz´Êç Andów.

Z jednego trzeba zdaç sobie spraw´: Andy to góry, któ-re wyrastajà wprost z oceanu. Przed nimi ca∏y kontynent,który czymÊ trzeba wype∏niç. Pozbawia to krajobrazwszelkich skrupu∏ów i kompleksów – jego kontury rozwi-jajà si´ tu bez poÊpiechu, z pewnà nonszalancjà; góry mo-gà pozwoliç sobie na wszelkie dziwactwa i ekstrawagan-cje. Gdy po raz pierwszy ujrza∏em je z bliska, nie z pocià-gu, lecz zza szyby samochodu na trasie z Nazca do Are-quipy, zapisa∏em w notatniku:

„˚e ma k∏y, pazury – wiedzia∏em od dawna. DziÊ jed-nak wysz∏o to na jaw jak nigdy, potwierdzi∏y si´ bardziej

66

Page 68: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

domys∏y ni˝ pewnoÊç. Nad´∏a si´, zar˝a∏a, rozpuÊci∏a i na-stroszy∏a w∏osy dotàd zaplecione w warkoczyki, wytarga-∏a z nich kolorowe pasemka we∏ny – takie jakie noszà tu-tejsi Indianie. Kto? ONA. PRZYRODA. Tu, gdzie Andywychodzà na brzeg z morza nie z szelfu, z mielizny, leczprosto z siedmiotysi´cznej otch∏ani i natychmiast setkamimetrów nieomal˝e pionowego zbocza strzelajà w niebo.A gdy by∏em pewny, ˝e ju˝ nic nie jest w stanie mnie zdzi-wiç, okaza∏o si´, i˝ by∏a to nie tyle skóra, co naskórek kon-tynentu, a gdy pocz´liÊmy wdzieraç si´ w g∏àb jego brzu-cha, widowisko rozpocz´∏o si´ na dobre. Pe∏zaliÊmy wà-wozem, prze∏´czà, a po drodze by∏o dos∏ownie wszystko;na samym koƒcu – piek∏o. Na kilka godzin dano nam doƒprzepustk´, a potem pokazano, jak si´ zeƒ wyczo∏gaç: pu-stynià, zielonà naroÊlà wod´ czerpiàcà nie wiadomo skàd,dolinà ˝ó∏tà jak banan, czerwono-sinymi wydmami, któreja – idiota! – poczàtkowo bra∏em za stosy nawiezionegonie wiadomo przez kogo, nie wiadomo jakim sposobemcementu! Dopiero teraz uÊwiadomi∏em sobie wielkoÊçi przepaÊcistoÊç tego kontynentu, donkiszoteri´ ca∏ej resz-ty. Ta twarz tak pi´kna, a tak okrutna! Tak uwodzicielskima makija˝! I tylko samochody, które szutrowà drogànadbiega∏y z naprzeciwka przypomina∏y, ˝e nie dosta∏emsi´ pod podszewk´ Êwiata, a je˝eli ju˝ – ˝e mimo wszyst-ko jest stàd jakieÊ wyjÊcie. Przez dziesi´ç godzin jecha∏emprzez dziesi´ç ró˝nych Ksi´˝yców, a ka˝dy z nich by∏ sie-dzibà innego boga”...

Tu, w Dolinie Urubamby – w Âwi´tym Wàwozie Inków– by∏o tak samo. Krajobraz powala∏ rozmachem, odwagà,urodà. Jak zaczarowany (to chyba najw∏aÊciwsze s∏owo)sta∏em przy otwartym oknie i wraz z wdzierajàcymi si´ down´trza wagonu twardymi, dobrze umi´Ênionymi hau-stami górskiego powietrza, ch∏onà∏em go.

Twarzà. Wyciàgni´tymi na zewnàtrz d∏oƒmi.

67

Page 69: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Rozpychanym wiatrem ko∏nierzem.Ca∏ym sobà. I nie – nie mia∏bym nic przeciwko temu, gdyby tak ju˝

by∏o wiecznie, po sam koniec Êwiata! A˝, o w∏os, z tego wszystkiego zapomnia∏bym, ˝e gdy

za Ollantaytambo wagon na krótkà chwil´ zatrzyma si´przy tak zwanym – liczàc od Cuzco – kilometrze 88., mu-sz´ wrzuciç plecak na ramiona i wyskoczyç z pociàgu...

68

Page 70: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

ORCHIDEE I KONDORY

Stacja nazywa si´ Qoriwayrachina – Ten, Który Wyp∏u-kuje Z∏oto Ze Strumienia. Dok∏adnie osiemdziesiàt osiemkilometrów od Cuzco. To w∏aÊnie tu trzeba wysiàÊç.

Przepychamy si´ przez t∏um indiaƒskich cia∏. Kolanamitorujemy sobie drog´ mi´dzy workami. Nasze plecaki za-haczajà o sprzedawców parujàcego rocoto1 zawijanegow bananowe liÊcie. Pociàg wje˝d˝a w tunel i gwa∏towniehamuje. Równowag´ ∏apiemy dopiero nad wiadrami pe∏-nymi purpurowej „cziczy”. Pod nogami trzepocà si´ sp´-tane kurczaki i koguty. Na nasze g∏owy sypià si´ prze-kleƒstwa w miejscowej odmianie keczua. Tymczasemtrzeba si´ spieszyç: pociàg zatrzymuje si´ ledwie na trzy-dzieÊci sekund.

Allen, Andy i ja. Zeskakujemy z wysokich schodów wa-gonu koloru skórki pomaraƒczy. I zaraz okazuje si´, ˝e niejesteÊmy sami. Grupa liczyç b´dzie dwadzieÊcia osób z conajmniej oÊmiu krajów. Australijczycy, Amerykanie,Szwed ze Sztokholmu, Hindus z Bombaju, Argentyƒczyki Urugwajczyk z Montevideo. Jest te˝ Grek, a raczej Kre-teƒczyk, który twierdzi, ˝e jest prawnukiem Alexisa Zor-by. Zresztà nikt nikogo o takie rzeczy nie pyta. Tu w doli-

69

_____1 rocoto – (hiszp.) pikantna papryka nape∏niona mi´snym farszem.

Page 71: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

nie Urubamby wa˝niejsze od paszportu sà kapeluszez szerokim rondem, sznury muszelek na szyi i uÊmiechpod tygodniowym zarostem; na nasypie przybywa wy-mi´tych postaci wyplutych z czeluÊci najwczeÊniejszegopociàgu relacji Cuzco–Santa Ana.

W oczy rzucajà si´ najpierw góry i kaktusy.Góry – mieszanina fioletu, ró˝u i wilgotnej zieleni, nie-

okie∏znana, wsparta na skalnych ˝ebrach, zbiegajàcychstokami ku dnu doliny, o op∏ywowych kszta∏tach, jakwzorowo napi´te p∏ótno cyrkowego namiotu; kaktusy –szerokoramienne Êwieczniki, je˝aste z ka˝dej strony, naj-bardziej jednak kolczaste od góry, koloru suszy i trawytkwiàcej pod celofanem w zielniku, lecz tak silne, tak mu-skularne, tak królujàce. WÊród nich znajduje si´ stacja.

Sk∏ada si´ ona z jednego toru, drewnianego baraku,przekupniów sprzedajàcych tresowane ma∏py, z którychmo˝na ugotowaç rosó∏ tak s∏odki jak miód, oraz z md∏egozapachu, d∏awiàcego i ciàgnàcego si´ jak guma. W dole –spieniony nurt Urubamby. Rzeka jest napuchni´ta wielo-tygodniowym deszczem i niesie pnie wyrwane z brze-gów. Wzrokiem szukam mostu. Jest. Trzysta, mo˝e czte-rysta metrów w gór´ nurtu, zawieszony na stalowych li-nach, zbudowany na wzór tych sprzed stuleci, inkaskich,z hiszpaƒska zwanych teraz la oroya. Ma∏o egzotyczny, zato bardzo drewniany. To ostatni Êlad cywilizacji. Dalej, nadrugim brzegu, b´dzie tylko droga.

Mniej ni˝ droga – Êcie˝ka.Dró˝ka wiodàca w czasy, gdy kukurydziane kolby li-

czono na w´ze∏kach, lenistwo karano Êmiercià, a na roz-kaz Inki podw∏adni byli gotowi z miejsca na miejsce prze-nosiç góry. Âcie˝ka wydeptana przed oÊmioma stuleciami,na d∏ugo przed Kolumbem, za panowania Inki Roca. Jed-na z niezliczonych odnóg ca∏ej ich sieci, która niegdyÊ ∏à-czy∏a najodleglejsze zakàtki inkaskiego imperium – Ta-wantinsuyu.

70

Page 72: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

71

Page 73: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Przez pi´ç dni – prze∏´czami, z plecakiem, namiotem,˝ywnoÊcià w puszkach i plastykowych workach, szlakiemsi´gajàcym do samego nieba, Êcie˝kami zawieszonyminad przepaÊciami, przez dwadzieÊcia dziewi´ç potoków –b´dziemy w´drowaç jak indiaƒscy chasquis – pos∏aƒcyzmierzajàcy do miasta, które do dziÊ spowite jest niejednàtajemnicà. Do Machu Picchu.

DDzziieeƒƒ ppiieerrwwsszzyyPrzed nami trzy prze∏´cze. W sumie – 53 kilometry.

Pierwsza Warmiwanusqa – Prze∏´cz Martwej Kobiety jestnajtrudniejsza. D∏ugie, strome podejÊcie. KamieniÊcie,w sam raz na grube podeszwy butów. Umiej´tnie roz∏o-˝yç si∏y. IÊç krok za krokiem. Nie traciç rytmu. Piàç si´w gór´ bez przerwy i odpoczynku; podobno ci, którzy nieprzestrzegajà tego abecad∏a, po dwóch dniach wracajà dokilometra 88. Przy torze czekajà na pociàg wracajàcy doCuzco.

Od nich te˝ – tych, którym si´ nie powiod∏o – wiadomo,˝e wody na trasie jest doÊç. To wa˝ne. I jeszcze – czerpaçjà najlepiej z dop∏ywów, mo˝liwie najbli˝ej êród∏a; tylkotam, gdzie wy˝ej nie ma zagubionych wÊród stromiznosad. Pogoda, choç mglista, robi wra˝enie ustabilizowa-nej. Mo˝e uda nam si´ dotrzeç do celu mi´dzy kolejnymioberwaniami chmury. To ˝yczenie-zakl´cie. Inaczej grozinam brni´cie w bagienku po ∏ydki, je˝eli nie po kolana...

Druga prze∏´cz – Runturacay – Kapelusz Z Ptasiego Ja-ja jest znacznie krótsza, ∏atwiej dost´pna. Lecz zejÊcie nadno pierwszego kot∏a ma z∏à s∏aw´ ∏amacza nóg. Natrzech czwartych podejÊcia – na kamiennym tarasie –szczàtki inkaskiego tambo – zajazdu dla znajdujàcych si´na trasie goƒców. DziÊ to tylko ruiny, lecz ∏atwo je odna-leêç, widoczne sà z daleka. Miejsce nadaje si´ na rozpale-nie ogniska lub schronienie przed nadciàgajàcà nawa∏ni-cà.

72

Page 74: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Trzeciej prze∏´czy – której nikt do tej pory nie nada∏ na-zwy – prawie... nie ma. To raczej uskok tektoniczny, prze-gi´cie górskiego grzbietu. WejÊcie naƒ nie powinno spra-wiaç wi´kszych problemów. To – po prostu – kilka ∏agod-nych zakosów. Selwa podpe∏za tu˝, tu˝. Przydatne mogàokazaç si´ wysokie cholewy i szeroko otwarte oczy. W∏a-Ênie tu naj∏atwiej o ukàszenie zielonkawych ˝mij.

Mi´dzy nas i góry nap∏ywajà strz´py g´stej mg∏y. Po-czàtkowo to tylko pojedyncze, luêne warkocze bieli, leczstopniowo jest ich coraz wi´cej. Powietrze zmienia si´w bia∏à wat´ i skaliste stoki ginà, jakby Êwiat r´kà kata po-zbawiony zosta∏ g∏owy.

– Allinmi! 1

– Allillanchu! 2

Indianie sprzedajàcy kamienne amulety – bóstwa opie-kuƒcze szlaku – pozdrawiajà nas w j´zyku keczua. Taknaprawd´ j´zyk ten nazywa si´ Runa Simi – Usta Cz∏o-wieka i tylko przez nieporozumienie nazwany zosta∏ jakwysokogórska strefa klimatyczna. Przez Inków zapo˝y-czony od tubylców z prowincji Ancash. Na tym szlaku towi´cej ni˝ j´zyk urz´dowy. To j´zyk onomatopeja. Jak mo-wa wiatru i szmer kamieni osuwajàcych si´ stromiznami.Jak mowa dzieci, które na z∏oÊç starszym wymyÊli∏y w∏a-sne narzecze. Jest cz´Êcià krajobrazu. Cz´Êcià tych gór.Cz´Êcià drogi, którà ruszamy. Echo kosmosu, który tu za-czyna si´ bli˝ej ni˝ gdzie indziej – zaraz nad oÊnie˝onymiszczytami.

– Sumaq punchey! 3

– Dionisquchu munanki? 4

W s∏owach tych jest temperatura podniebnych prze-strzeni i kolor gór, któremu nie jest w stanie sprostaç ˝ad-na paleta. Na przyk∏ad przyrostek ylla nadaje wyrazom

73

_____1 allinmi – (keczua) powitanie.2 allillanchu – (keczua) odpowiedê na powitanie.3 sumaq punchey – (keczua) pi´kny dzieƒ, odpowiednik „dzieƒ dobry”.4 dionisquchu munanki? – (keczua) chcesz kupiç posà˝ek bo˝ka?

Page 75: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

dr˝enie ma∏ych, chitynowych skrzyde∏ zmieniajàcych si´w mgie∏k´ w czasie lotu; illa – to zaÊ nazwa pewnego – tyl-ko Indianom znanego – rodzaju Êwiat∏a, odblasku takostrego, i˝ mo˝na nim zadawaç bolesne, trudno gojàce si´rany. A najstarsi z tubylców twierdzà, ˝e sà w j´zyku tyms∏owa, w których jak w kokonie tkwi nadal to, co od daw-na ju˝ nie istnieje: amak’ay – to ogon ptaka, który ju˝ daw-no wyginà∏; awankay – to dziki kwiat koloru tak z∏otego,˝e nie sposób pokazaç go palcem; rattanik – to wzrok cza-rownika, pod którym kamieƒ mo˝e zamieniç si´ w... z∏o-to!

– Imaynan kashanki? 1

– Allinmi. Qanri? 2

Sà te˝ w j´zyku tym s∏owa – u mieszkaƒca sierry na-tychmiast wywo∏ujà uÊmiech zrozumienia – dla obcegonieprzet∏umaczalne, wzbudzajàce zdziwienie: illarichiy –odbijaç, lÊniç, lecz tylko w ten jeden i niepowtarzalny spo-sób; mumuy – nie tylko kie∏kowaç, ale i przekraczaç gra-nic´ kie∏ku; phachiriy – to otwieranie si´ kwiatu, a jedno-czeÊnie dêwi´k rozkwitania, stopniowe nape∏nianie si´kolorów; rojyay – odg∏os ˝abich krtani, odg∏os wody prze-p∏ywajàcej w strumieniu...

Mijamy nawo∏ujàcych przekupniów. Statuetki majàcechroniç przed uderzeniem pioruna nie interesujà nas; trzypude∏ka zapa∏ek wymieniamy na brezentowy woreczekpe∏en suszonych liÊci. To koka. It is not narcotic – it is sti-mulant 3 – podpowiada angielska ksià˝ka przewodnik.Potrzebny jeszcze ów kamieƒ – llibta – wapieƒ andyjskikoloru popio∏u, którym zagryzaç trzeba liÊciasty susz. Byt∏umi∏ pragnienie, by t∏amsi∏ g∏ód, mi´Êniom dodawa∏hartu i spr´˝ystoÊci. Cena: pi´ç metalowych guzików. Do-stajemy go od stra˝nika pilnujàcego mostu.

74

_____1 imaynan kashanki – (keczua) jak si´ masz?2 Allinmi. Qanri? – (keczua) dobrze, a ty?3 It is not... – (ang.) to nie narkotyk, to u˝ywka.

Page 76: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Nasze kroki ko∏aczà na drewnianych belkach zawieszo-nych na dwóch stalowych linach. Przekraczamy rubikon– granic´ mi´dzy dziÊ a przedwczoraj.

Droga jest najpierw leÊnà Êcie˝kà.Zaraz za mostkiem skr´ca na wschód. Wije si´ wÊród

zieleni – wÊród kolczastych krzewów o twardych, a mi´-sistych liÊciach; poÊród kaktusów i k´p promieniÊcie wy-rastajàcych liÊci, przywodzàcych na myÊl sztylety. Pod-chodzi pod sam sk∏on grzbietu, wyrastajàcego z dna doli-ny, w której po∏o˝ono tory.

Grupa rozsypuje si´. Choç teren jest jeszcze p∏aski,sznureczek postaci z garbami ró˝nokolorowych plecakówrozciàga si´. Giniemy sobie wzajemnie z oczu. B´dzie takju˝ do koƒca, a˝ do Machu Picchu, po Inti Punku, czyli– innà ni˝ w Tiahuanaco – Bram´ S∏oƒca, skàd widaç ju˝miasto niczym kamienne gniazdo zawieszone nad prze-paÊcià. Choç razem – ka˝dy b´dzie szed∏ osobno. W∏a-snym krokiem i tempem. Uzbrojony we w∏asny sposób nazm´czenie, sztywniejàce mi´Ênie i coraz rzadsze powie-trze. Spotykaç si´ b´dziemy tylko w po∏udnie i wieczo-rem, wspólnie gotujàc posi∏ki i szukajàc miejsc nadajàcychsi´ na rozbicie namiotu.

Droga, którà idziemy, nazywa si´ Yawar Nan: DrogaKrwi.

Nazwy zawierajàce s∏owo krew nale˝à do ulubionychsformu∏owaƒ w j´zyku keczua: Yawar Unu – KrwawaWoda; Puk’ti Yawar K’ocha – Jezioro Wrzàcej Krwi.Yawar Wek’e – Krwawa ¸za. To nazwy potoków, skal-nych iglic i stawów o wodzie jak p∏ynny kryszta∏.

Yawar Mayu – Rzeka Krwi – mówià Indianie na wzbu-rzony nurt rzeki (bo lÊni w s∏oƒcu jak Êwie˝o tryskajàcakrew) i na ekstatyczny taniec wojenny, w którym przebra-ne postacie krzy˝ujà ze sobà wyostrzone lance. YawarNan znaczy wi´c tyle co droga, która faluje, gnie si´, ginie.Która zwisa nad przepaÊcià. Która ci´ porywa, a gdy trze-ba – zwija si´ w spirale wykutych, skalnych schodów.

75

Page 77: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Nikt nie wie, kto w∏aÊciwie nada∏ jej t´ nazw´.Odkry∏ jà Hiram Bingham w roku 1915, gdy po raz ko-

lejny powróci∏ do Peru, by uzupe∏niç dokumentacj´ wy-kopalisk w Machu Picchu. Indianin Ricardo Charayaz Santa Rosa (tak jak twierdzi∏ Enrique Poli!) wskaza∏ muÊcie˝k´ do pomniejszych ruin na po∏udnie i wschód odg∏ównego kompleksu. Tak te˝ natrafiono na Êlady Kró-lewskiej Drogi Antisuyu. Na jej odcinek zwany YawarNan.

Bo ka˝da z inkaskich dróg nosi∏a nazw´ jednej z czte-rech prowincji – jak chce keczua – dzielnic. Antisuyu,Cuntisuyu, Chinchasuyu, Collasuyu – cztery prowincje-dzielnice po∏o˝one odpowiednio na wschód, zachód, pó∏-noc i po∏udnie wzgl´dem centralnie usytuowanej stolicy –Cuzco – rozciàga∏y si´ cztery tysiàce kilometrów z pó∏no-cy na po∏udnie; tysiàc pi´çset kilometrów ze wschodu nazachód. By zapewniç sprawne dzia∏anie tak rozleg∏emuorganizmowi paƒstwowemu wÊród dzikich gór i wciska-jàcej si´ dolinami selwy, Inkowie podj´li si´ zadania roz-machem dorównujàcego budowie rzymskich akweduk-tów: budowali drogi. „Sà one – pisa∏ kronikarz Pedro Cie-za de Leon – tak s∏ynne jak trakt Hannibala w poprzekAlp”.

Weêmy do r´ki na chwil´ map´ Ameryki Po∏udniowej.Droga Chinchasuyu – o d∏ugoÊci 2010 kilometrów –

prowadzi∏a z Cuzco do Quito. Póêniej rozbudowano jà porubie˝e dzisiejszej Kolumbii. Jej odga∏´zienia dociera∏y doTumbez i Pachacamac. Droga Cuntisuyu bieg∏a ze stolicyimperium do Nazca, gdzie skr´ca∏a na po∏udnie i si´ga∏ado Arequipy. Droga Collasuyu – 5320 kilometrów – bieg∏abrzegiem jezior Titicaca i Popo, ∏àczy∏a Cuzco z pustyniàAtacama i dzisiejszà Mendozà w pó∏nocnej Argentynie.Po∏udniowa jej odnoga – via Calama i Capiago – koƒczy-∏a si´ na rzece Maulle w Chile. To punkt graniczny inka-skiego paƒstwa. Natomiast droga biegnàca brzegiem Pa-

76

Page 78: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

cyfiku – pó∏ tysiàca lat póêniej – mia∏a s∏u˝yç za funda-ment... szosy panamerykaƒskiej.

Nazwa „droga” mo˝e byç zresztà mylàca.To prawda, ˝e wielokilometrowe jej odcinki mia∏y sze-

rokoÊç od pi´ciu do szeÊciu metrów. ˚e na obszarach na-wiedzanych przez cz´ste ulewy by∏a brukowana. ˚ew górach tworzy∏y jà cz´sto niekoƒczàce si´ spirale wyku-tych w kamieniach schodów, a nad przepaÊciami bieg∏azawieszonymi na linach mostami. ˚e znane sà nawet czte-ry tunele, z których najd∏u˝szy liczy 30 metrów. ˚e na naj-cz´Êciej przemierzanych odcinkach – co 20, 30 kilometrów– budowano tambos. ˚e najlepiej do dziÊ zachowany jejfragment, 13 kilometrów na wschód od wsi Shelby, maz obu stron równo po∏o˝ony kraw´˝nik i rynny odprowa-dzajàce nadmiar deszczowej wody. Lecz to raczej wyjàtekni˝ regu∏a. Najcz´Êciej by∏a to zaledwie Êcie˝ka.

Âcie˝ka wÊród gór.Takà w∏aÊnie Êcie˝kà jest Yawar Nan: Droga Krwi.W roku 1942 zosta∏a spenetrowana przez Viking Expe-

dition szwedzkiej fundacji Wenner Gren. Paul Fejos – jejuczestnik – wyniki opublikowa∏ w USA. Póêniej, w roku1968, peruwiaƒska grupa dr. Victora Anglesa poprowa-dzi∏a dalsze badania.

Od tego czasu datuje si´ s∏awa owego szlaku pe∏negozaroÊni´tych ruin i niezapomnianych widoków. Nie jestw stanie sprostaç im ˝adna kamera, ˝adne pióro. Zosta∏on rozpropagowany w wieloj´zycznych przewodnikacho wysokich nak∏adach: You will never forget the Inca Tra-il („Exploring Cuzco”, 1980, str. 97); You would not findyourself too tired to enjoy what you see („South AmericanHandbook”, 1991, str. 698); Inca Trail makes a spectacular5-6 day trip („Backpacking in South America”, 1992, str.98); The trail itself must be one of the lovelies routs in theworld („The Inca Trail”, 1997, str. 107).1

77

_____1 odpowiednio od góry – (ang.) nigdy nie zapomnisz Drogi Inków; nie b´dziesz zbyt

znu˝ony, by móc podziwiaç to, co widzisz; Droga Inków stanowi niezapomnianà eska-pad´; Droga Inków jest jednà z najwspanialszych tras Êwiata.

Page 79: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

LeÊna Êcie˝ka zmienia si´ w górski szlak.Zaraz za strumieniem Cosichaca zaczyna si´ ∏agodne

podejÊcie. Lecz to tylko podst´p. My tych podst´pów jesz-cze nie znamy i ∏ykamy haczyk: ∏agodnoÊç liczy tylko kil-kaset metrów, potem zmienia si´ w... W∏aÊnie – mówiàcnajkrócej – zbocze jest strome, przewa˝nie jeszcze piono-we. Nieznana r´ka u∏o˝y∏a tu kamienie w schody dla ol-brzymów. Na szcz´Êcie w ka˝dym z nich wydrà˝ono kil-ka ich mniejszych braciszków.

Inaczej ˝aden chasqui nie przeszed∏by t´dy.Inaczej trzeba by biç haki w szczeliny, a przecie˝ Inko-

wie nie znali ani ˝elaza, ani stali.Zastosowano te˝ stary trik: Êcie˝ka biegnie niekoƒczà-

cymi si´ zakosami, na których za ka˝dym nawrotem zy-skuje si´ nie wi´cej ni˝ pó∏ metra wysokoÊci. Wijàc si´,dró˝ka wgryza si´ pracowicie w stromizn´ i skalnà niedo-st´pnoÊç; ka˝da fa∏da i rysa staje si´ jej sojusznikiem.

Tu˝ za zakr´tem, po lewej, muszà si´ znajdowaç ruinymiasta Llactapata – Miasta Na Miejscu. Nikt nie jest jed-nak w stanie odszukaç go wzrokiem. Nikt nie ma nawetna to ochoty: Êcie˝ka zmusza do wspinaczki z twarzàzwróconà ku zboczu. O pó∏obrocie nie ma mowy.

Plecak ciàgnie w dó∏. Ten dó∏ to dolina koloru wilgotne-go mchu. Na jej dnie znajduje si´ kopulasta ska∏a. Gdyzmru˝yç oczy – przypomina g∏ow´ pumy. To jedno z 327„miejsc szczególnych” zlokalizowanych niegdyÊ przeztarpuntakuna – nadwornych astronomów Inki. Tarpunta-kuna stworzyli system ceques – wspó∏Êrodkowych, wy-imaginowanych kó∏, których Êrodek znajdowaç si´ mia∏w Cuzco, w Âwiàtyni S∏oƒca, oraz linii wyznaczajàcych nahoryzoncie punkty wschodów i zachodów S∏oƒca i Ksi´-˝yca. „Punkty szczególne” – jak ten, który zostaje za namiw dole – to Êwi´te miejsca na liniach promieniÊcie biegnà-cych ku horyzontowi.

S∏owem – tarpuntakuna poprowadzili dalej szaleƒstwozapoczàtkowane w Nazca.

78

Page 80: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Teraz zaczyna si´ mord´ga. Krok za krokiem. Mimo tooddech Êwiszczy jak indiaƒski flet. Okazuje si´, ˝e jest tometoda – wyprzedzam wszystkich, choç pe∏zn´. Tajemni-cà tego pe∏zania jest to, ˝e pe∏zn´ bez przerwy. Tak pe∏-znàcego ∏apie mnie m˝awka, a w∏aÊciwie jedno ze skrzy-de∏ nisko zawieszonej chmury. Siedzàc po drzewem, my-

79

Gdy stanie si´ przed cyklopami wÊród kamieni zestawionychw trójpoziomowy bastion fortecy Sacsayhuaman...

Page 81: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Êl´ o gniotàcych paskach plecaka. Od tej chwili b´dzie tomój ulubiony temat utyskiwaƒ. Wag´ zagadnienia zrozu-miem dopiero nazajutrz, gdy ramiona – tam gdzie ∏àczàsi´ z obojczykami – wypowiedzà wojn´ paskom. Bo tylkoja b´d´ ponosi∏ konsekwencj´ tego konfliktu. Tylko mnieb´dzie bola∏o.

Ci z do∏u doganiajà mnie. Id´, pn´ si´ i znowu – pe∏z,pe∏z – wyprzedzam. Jest coraz wy˝ej – tak, to niewàtpli-wie mój pierwszy krok w chmury. Nad strumieniem od-najduj´ polank´. Z Allenem i Andym, na pusty ˝o∏àdek,jemy krakersy i jednà konserw´ na trzech. Sytuacj´ ratujemate de coca – herbata z liÊci trzymanych w brezentowymworeczku. Nie wiadomo skàd przybiegajà dzikie Êwiniei domagajà si´ krakersów. Nie do koƒca sà wi´c dzikie; toznak, ˝e do wsi Huayllabamba – Trawiasta Równina – ju˝nie tak daleko.

Zanim tam dotrzemy, robi si´ na chwil´ jeszcze bardziejkamieniÊcie. Na tym kamiennym szlaku natrafiamy nacampesinokuna – wieÊniaków – i ich dwa konie wytreso-wane tak, aby nie odczuwa∏y zawrotów g∏owy. Twarzeludzi spalone sà s∏oƒcem i majà kolor górskiego zbocza.To ostatnie spostrze˝enie przypomn´ sobie znacznie póê-niej, gdy na kartce napisz´ obok siebie dwa s∏owa:

Rumi i runa.Czyli – kamieƒ i cz∏owiek.Ju˝ sam j´zyk podpowiada, jak blisko sà ze sobà spo-

krewnieni.Gdy przemierza si´ wzgórza otaczajàce Cuzco, gdzie

prawie ka˝da ska∏a nosi Êlady ludzkiej r´ki, gdzie schody,platformy, nisze, krypty wycinano w granicie jakby krojo-no no˝em ser, lub gdy stanie si´ przed cyklopami wÊródkamieni zestawionych w trójpoziomowy bastion fortecySacsayhuaman, z których – za naukowcami – najwi´kszywa˝y 364 tony, zadaç sobie trzeba pytanie: jak to si´ w∏a-Êciwie dzia∏o, ˝e ska∏a by∏a a˝ tak pos∏uszna cz∏owiekowi?

80

Page 82: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Mo˝na odnieÊç wra˝enie, ˝e skalne bloki same chwyta∏ysi´ za r´ce, rusza∏y w dó∏ zboczy ku miejscu, gdzie dziÊstoi miasto, by tu zlaç si´ w kamienne prostokàty ulici placów. Potem ze zdziwieniem stwierdza si´, ˝e nic in-nego jak w∏aÊnie to opowiadajà w legendach Indianie: dlanich granica mi´dzy cz∏owiekiem i kamieniem praktycz-nie nie istnieje. Kamienie, ba... ca∏e góry potrafià chodziç,taƒczyç, Êmiaç si´ ludzkim g∏osem. Trzeba znaç tylko od-powiednie zakl´cie. Jedno, pojedyncze s∏owo. Imi´ odpo-wiedniego Wawami. Bo „ka˝da góra ma swojego Wawa-mi; Wawami jest duchem gór; Wawami ukryty jest w ka˝-dym wi´kszym wzniesieniu, w ka˝dym z górskich szczy-tów”.

Tak˝e góry, które mijamy i w które wgryzamy si´, pe∏-znàc urwistym szlakiem, majà swoje Wawami.

– A jak˝e – potwierdzi to w kilka godzin potem cz∏o-wiek, w którego chacie sp´dzimy pierwszà noc. Opowia-danie zacznie on od s∏ów: Dionisquichica seperawimi...

Rzecz o duchach gór i górskich dolin.Ka˝da z gór ma swojego Wawami. Wawami karmi sta-

da lam, ludziom zsy∏a w∏asnà krew – wod´. W nocy Wa-wami wychodzi z wn´trza góry. Odwiedza swych sàsia-dów. Sà nimi inne Wawami. Ubiera si´ w skór´ kondora,a pióra na szyi ma wygolone a˝ po ró˝owy naskórek. Cho-dzi w sanda∏ach z dzikiego ∏yka i w spodniach z we∏nywikunii. Nocà wielu ju˝ go spotka∏o. Jest wysoki, milczà-cy. Chodzi d∏ugimi krokami, a brzegi strumienia zaskle-piajà si´ pod jego wzrokiem, by suchà stopà móg∏ przejÊçna drugà stron´.

Po dwudziestu minutach mamy t´ kamienistoÊç za so-bà. Zaczyna si´ trawiastoÊç, a nast´pnie Trawiasta Równi-na – Huayllabamba, inaczej mówiàc – wieÊ. Liczymy kilo-metry, które zosta∏y za nami. Pod nami. Ma∏o. A jutrzejszepodejÊcie ma byç mordercze. Lecz teraz myÊlimy o tym,˝eby si´ najeÊç i wczeÊnie móc iÊç spaç. Tu b´dziemy no-

81

Page 83: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

cowaç. Fama niesie, ˝e miejscowy nauczyciel pozwalak∏aÊç Êpiwory na pod∏odze w szkole. Trzeba znaleêç na-uczyciela.

WieÊ sk∏ada si´ z chat, jakie widzieliÊmy u wylotu doli-ny: sà przysadziste, z czapà s∏omianego dachu o lekkowygi´tych ku górze rogach; o Êcianach z glinianych cegie∏suszonych na s∏oƒcu, zwanych tu adobe; bez okien, zesmugà dymu przyczepionà do dachu, z dziko ujadajàcy-mi psami i stadkami udomowionych dzikich Êwiƒ, do-k∏adnie takich samych jak te z pierwszego popasu.

Pierwszy wieÊniak, którego spotykam, natychmiast od-gaduje moje intencje. Jest to m´˝czyzna niskiego wzrostu,o wàskich wargach, w filcowym kapeluszu z odartymrondem, brudnym woj∏okowym poncho i spodniach si´-gajàcych do pó∏ ∏ydek. Nocowaç mo˝na u niego – mówi.Nie czeka na reakcj´. Chwyta za plecak. Prowadzi doswojej chaty.

Jest mniejsza od pozosta∏ych. To bardziej sza∏as ni˝ do-mostwo. Âciany – niczym kosz – stanowià splecione ze so-bà ga∏´zie. Wn´trze pachnie na przemian gorzkawo i s∏od-ko – dymem i Êwie˝o wyciÊni´tym sokiem z mango. Pale-nisko otoczono kr´giem owalnych kamieni. ¸ó˝ko, pod-parte drewnianymi klocami, wypleciono z mi´kkich,trzcinowych pr´tów. Rozglàdam si´ jeszcze chwil´, potemkiwam g∏owà na „tak”.

DziÊ w nocy te ga∏´zie zamiast dachu b´dà moim domem.

DDzziieeƒƒ ttrrzzeecciiSchodek za schodkiem. A ka˝dy z nich równo ociosany.

Im wy˝ej, tym schody stajà si´ szersze. 365 schodów. Je-den na ka˝dy dzieƒ roku. Raz w tygodniu, kamienna mi-sa, prawie fontanna. Co siedem szczebli w kamiennej dra-binie.

Pierwsze z trzech zaginionych miast na szlaku. MiastoW Górze – Sayacmarca, tyle znaczy ta nazwa. Miasto, któ-

82

Page 84: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

re wisi na zielonej skarpie. Ma∏a, g´sto zabudowana puca-ra – forteca. Schronienie dla ludzi z dwóch sàsiednich do-lin na czas najazdu i walk. NiegdyÊ – rzecz jasna. Forteca-labirynt. Gdy wrogowi uda∏o si´ przedrzeç za mury,ka˝dy jej sektor móg∏ broniç si´ oddzielnie. DziÊ w bra-mach – splecione liany. W oknach w kszta∏cie trapezu –trawa si´gajàca pó∏ metra ponad g∏ow´.

Jak ruiny wyglàda∏y kiedyÊ?Pierwszy by∏ tu Hiram Bingham. Rok 1915. Potem –

wraz z Viking Expedition – Paul Fejos. Potem... inca trailhikers – dok∏adnie tacy jak my. Gdy przeciskam si´ cieni-stymi uliczkami, które wyglàdajà jak omsza∏e rynny, sta-da nietoperzy podrywajà si´ do lotu. Z szeroko rozwar-tych, czerwonawych krtani wyrywa si´ ich pisk tak ostry,˝e go wcale nie s∏ychaç. A gdy id´ jeszcze wy˝ej, kuwierzcho∏kowi, zarys murów staje si´ bardziej zrozumia-∏y: jest dziób, rufa, wyrwa w burcie, któr´dy – niczym wo-da – wdziera si´ roÊlinnoÊç.

Widaç nawet wy∏amane maszty!Ruiny jak okr´t na dnie Zielonego Oceanu. Nietoperze

niczym latajàce ryby uderzajàce o kamienny pok∏ad.To koniec trzeciego dnia wspinaczki. Ju˝ si´ zmierzcha.

Nocleg na piaszczystej pó∏ce skalnej wznoszàcej si´ ponadstrumieniem. Tak ciasno, ˝e linki namiotów wià˝emy doga∏´zi drzew. To o 365 schodów wy˝ej, o trzy rzuty ka-mieniem przez zaroÊla nazywane „rz´sà d˝ungli”. O jed-nà prze∏´cz i dzieƒ bli˝ej celu. Znad p∏omienia ogniska ob-serwujemy, jak horyzont pod r´kà zapadajàcego zmrokui mg∏y wychodzàcej zza drzew, z kiczu przeradza si´w arcydzie∏o. A˝ nadchodzi Godzina Skrzyde∏ Âwiecà-cych W CiemnoÊciach...

Chmurami, jak sztuczne ognie rozpryskujàce si´ na bo-ki, nadlatujà. Skrzyd∏o przy skrzydle. åmy, które fosfory-zujà, które mogà uchodziç za cud o˝ywionej przyrody.Nap∏ywajà z zewszàd, rozlewa si´ ca∏e ich morze. Mimo

83

Page 85: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

ciemnej nocy – skrzyd∏ami przynoszà ze sobà dzieƒ; w ichblasku z powodzeniem mo˝na czytaç ksià˝k´! Lub poprostu patrzeç: skrzyd∏o przy skrzydle. Widowisko jakie-go nikt z nas jeszcze nie widzia∏.

Zapisuj´ w notatniku: Droga spada jak kamieƒ rzuconyw otch∏aƒ. Spadamy razem z nià. Nasz marsz to lot skal-nych okruchów, które zatrzymujà si´ dopiero na dnieprzepaÊci. Spadamy tak przez najbardziej spadziste góryÊwiata: dwa dni, bez przerwy, spadaç b´dziemy do celu.Ca∏ym sobà stajemy si´ ziemskim przyspieszeniem. Za-nim wypowiesz zdanie – ju˝ jesteÊ przy kropce.

By mog∏o byç tylko w dó∏, najpierw musi byç pod gór´.I jest.Bo najpierw jest jeszcze prze∏´cz i ca∏y dzieƒ, który stre-

Êciç mo˝na w czterech s∏owach: SZLIÂMY WCIÑ˚ PODGÓR¢. Wàwóz, który nazywa si´ Llauchuacha. Strumieƒ,który tworzy kaskady. Selwa, która g´stnieje. G´stwina,która jest coraz bardziej kolczasta. Drzewa, które poÊródkolców majà najprawdziwsze brody. Gàszcz, parujàca zeƒwilgoç, szmer budzàcego si´ ze snu po rozkrzyczanej no-cy Wielkiego Lasu, nazwanego „pàczkujàcà d˝unglà”.Gniazdo os, które spada na plecy Andy’ego. ˚àd∏a, którezamiast grotów majà potrójnà zadr´ jak dziewi´tnasto-wieczny harpun. Biegunka koloru krwi, która usidla Alle-na. Nocleg na polance, która jest wyzwoleniem z we-wn´trznego nakazu: wy˝ej, wy˝ej, jeszcze wy˝ej. Kilome-try, które trzeba dodawaç. Dwie puszki, które nikomu niesmakujà. Mate de coca, której picie jest ju˝ rytua∏em. Noc,która jest za krótka. Ranek, który jest prze∏´czà.

A prze∏´cz jest bezlitosna.Kwadrans za kwadransem – jestem pewny, ˝e to ju˝

tu˝, tu˝. Tymczasem przybywa nawrotów. Âcie˝ka wijesi´ zakr´t za zakr´tem. Ta góra, pod którà id´, nie chce si´przybli˝yç nawet o krok.

Jak na nià dope∏znàç?Pe∏zajàc. Czy to nie proste?

84

Page 86: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Tak te˝ si´ dzieje.Pe∏z, pe∏z. Zakr´t. Nawrót. Znów zakr´t. I nawrót.

I jeszcze raz. Potem mo˝na zaczàç od nowa. S∏oƒce nadg∏owà. Wiatr prosto w twarz. Ile, ile jeszcze zosta∏o? Trzyzakr´ty. Dwa kaktusy wÊród kamieni. Jedno spojrzeniew dó∏, za siebie: ca∏a góra pode mnà. Czy mo˝e byç jejjeszcze wi´cej? Czy˝by wi´c...? Ty niepoprawny optymi-sto! Lecz to ju˝ naprawd´ nie mo˝e byç daleko. Tylko dwarazy ogarnie mnie ca∏kowita pewnoÊç, ˝e wy˝ej byç ju˝nie mo˝e. Tylko dwa razy za ka˝dà z tych pewnoÊci od-najd´ ciàg dalszy skalistego sk∏onu. A˝... zechc´ iÊç jesz-cze wy˝ej, ale po prostu si´ nie da. Wsz´dzie b´dzie ju˝tylko ni˝ej. Jama ogromnego kot∏a. Kilometr niczego, za-czynajàcego si´ tu˝ pod stopami. Kilometr roziskrzonegos∏oƒcem powietrza. Przegi´cie i siod∏o: przegi´cie mi´dzyszczytami.

Prze∏´cz.Jest oko∏o wpó∏ do dwunastej.Najwy˝szy punkt na szlaku. 4300 metrów w gór´,

w pionie, od Pacyfiku.Zaraz potem Êcie˝ka zmienia si´ w drog´, której w ogó-

le nie ma. Bo rozmy∏a jà woda, zasypa∏y kamienie. W pa-mi´ci pozosta∏ tylko jeden kierunek: w dó∏.

Jest spadziÊcie. Wr´cz szpiczaÊcie. Na poboczach jakoÊselwiasto. Od Sayacmarca do Phuyupatamarca droga wie-dzie poÊród kwiatów. Majà kielichy. Majà kwieciste koro-ny. Sà jak s∏oneczne promienie. P∏atki jak motyle skrzyd∏ai papuzie ogony. Pachnà jak miód koloru pierza m∏odychflamingów. Sà te˝ osty. I liÊcie koloru szynszylej skóry.Suche od∏amki ga∏´zi, które niespodziewanie o˝ywajà: tojaszczurki z koÊcianà naroÊlà mi´dzy parà czarnych kulekzast´pujàcych im oczy.

Phuyupatamarca znaczy Miasto Nad Chmurami. Tonajwi´ksze w tej cz´Êci Ameryki Po∏udniowej sanktu-arium wody, deszczu, urodzaju. SzeÊcioma kamiennymirynnami woda czerpana wprost z chmur i porannej mg∏y

85

Page 87: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

sp∏ywa ku basenowi. NiegdyÊ na jego powierzchni p∏y-wa∏y sztuczne wyspy z sitowia. Kap∏aƒska r´ka piel´gno-wa∏a na nich kukurydziane kolby i drobne fasolowe strà-ki. Ich brunatna ∏uska, gdy palono jà na ofiarnym o∏tarzu,dawa∏a dym i zapach niczym andyjskie kadzid∏o. Wzd∏u˝rynien biegnà schody – szeÊç kamiennych promenad. Ta-kie same jak te, które zobacz´ w Wiñay-Wayna.

DDzziieeƒƒ...... –– kkttóórryy??Wiñay-Wayna – czyli Wiecznie M∏ody. To imi´ ma∏ej

orchidei o czerwonych p∏atkach. Przed stuleciami ozda-biano nimi diadem Inki w czasie ceremonii koronacjiw∏adcy. DziÊ kwiaty te zdobià stoki doliny, na której dniep∏ynie Urubamba. Rosnà tak˝e poÊród omsza∏ych ruin.Stàd ich nazwa.

To miasto o niezrozumia∏ym czarze. Chodzimy jakurzeczeni, rozgarniajàc ga∏´zie przegradzajàce kamienneportale. Przez ca∏oÊç zabudowy, symetrycznej jak roz∏o˝o-ny wachlarz, biegnà kilkudziesi´ciometrowej d∏ugoÊcischody. Od nich, na ró˝nych poziomach, rozchodzà si´przecznice wiodàce ku domostwom o zachowanych rusz-towaniach, które w przesz∏oÊci mia∏y s∏u˝yç za oparciadla s∏omianych i trzcinowych dachów. Ponoç by∏o to nie-gdyÊ wi´zienie, gdzie przest´pcom pozwalano umieraç,choç wolno i przez d∏ugie lata, jednak bez szczególnychtortur. I tu nie ma jednak zgodnoÊci – dla wielu to przy-s∏owiowa wie˝a z koÊci s∏oniowej. Miejsce rozmyÊlaƒ in-kaskich m´drców, których pomys∏y i koncepcje urzeczy-wistniaç miano cztery i pó∏ kilometra dalej na pó∏noc, zatrzema zakolami rzeki. W Machu Picchu.

DDzziieeƒƒ oossttaattnniiDo celu docieramy nast´pnego ranka. WczeÊnie, bo

oko∏o szóstej, razem z Tayta Inti powracajàcym do nas zzastrz´pów chmur i oÊnie˝onych szczytów. Pozostaje nam

86

Page 88: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

kilka godzin do przybycia codziennej porcji turystycznejstonki, która stadnie nadciàgnie pociàgiem.

Ostatni obóz w MieÊcie Jak Cz∏owiek Wiszàcy NadPrzepaÊcià zwijamy na d∏ugo przed Êwitem. Âcie˝ka,ciemnoÊç i wilgoç: pytanie – kiedy wreszcie? A wilgoç si´-ga najpierw kostek. Potem kolan. Obejmuje biodra. Gdydosàczy si´ na wysokoÊç piersi – b´dziemy na miejscu.

Widzimy je najpierw z Inti Punku – pierwszej bramywielkiego miasta, z której pozosta∏y tylko dwa kamienneobeliski. W dole – Machu Picchu zza chmur, Machu Pic-chu – miasto koloru mchu; miasto, które uka˝e si´ zachwil´. Ostatnie pó∏ godziny to spadanie. Na dodatek –biegiem.

Ruiny dzielà si´ na pi´ç sektorów, pi´ç dzielnic – ka˝dao innym charakterze i przeznaczeniu. Ja jednak szukamprzede wszystkim modelu ko∏a. Inkowie ko∏a nie znali.A mieszkaƒcy Machu Picchu byli o krok od wielkiego od-krycia. To nie tyle ko∏o, co jego prototyp. Jeszcze si´ nie to-czy. Jest wydrà˝one w skale. To kamienny rysunek, p∏a-skorzeêba, której inspiracjà – wed∏ug najnowszej hipotezyGarcii Gonzalesa – mia∏ byç zdeformowany kszta∏t... ziar-na fasoli!

Odnajduj´ to miejsce – ko∏o w dwóch i pó∏ wymiarach,nawet z zaznaczonym miejscem na osadzenie osi. Eureka,do której tak niewiele zabrak∏o. Którà urwano w pó∏ s∏o-wa...

Wiele wskazuje na to, ˝e w przesz∏oÊci by∏o to miasto in-telektualistów i eksperymentatorów. Intihuatana – s∏o-neczny o∏tarz to kamieƒ ociosany tak skutecznie, ˝e S∏oƒce– dzienna gwiazda – powraca od stuleci co dnia, ˝e odda-la si´ od Miasta Kamiennych Schodów najwy˝ej na odle-g∏oÊç jednej nocy; uwalnia – tak samo jak szaleƒczy kalen-darz z Nazca – od najwi´kszej niepewnoÊci, od egzysten-cjalnego strachu, który nieobcy musia∏ byç tak˝e staro˝yt-nym. Czy jutro aby na pewno znów wzejdzie S∏oƒce?

87

Page 89: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Wzejdzie. Na pewno. Intihuatana – Kamieƒ Przywiàzujàcy S∏oƒce Do Ziemi

jest tego najlepszà gwarancjà. W najgorszym wypadkuS∏oƒce schowa si´ za chmurami, albo – jeÊli b´dzie si´ mia-∏o pecha – spadnie deszcz.

Ca∏y dzieƒ chodzimy po ruinach. Nad Huayna Picchu –szczytem jak grot wymierzonym w niebo – krà˝à trzykondory. Na stokach doliny, która zmierzajàc ku nitce wi-jàcej si´ w dole Urubamby, jest jakby klinem wycelowa-nym do wn´trza ziemi – kwitnà orchidee. Niedobrze, co-raz wi´cej turystów. Robià miny, zachwycajà si´, fotogra-fujà na tle metalowej tablicy, na której w bràzie wyryto na-zwisko Hirama Binghama. I tylko nieliczni wiedzà, ˝eprawdziwym odkrywcà tego miejsca by∏ ktoÊ ca∏kiem inny.

88

Tablica ku czci oficjalnego odkrywcy Machu Picchu – HiramaBinghama

Page 90: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Jak...? (6)

Rozgrzewka lub trening – tak okreÊli∏bym marsz doMachu Picchu. W ten sposób chcia∏em przypomnieç sobieto, czego ju˝ poprzednio doÊwiadczy∏em, w´drujàc bez-dro˝ami Ayacucho. Tym razem przedsi´wzi´cie mia∏obyç jednak jeszcze powa˝niejsze – po tej andyjskiej prze-bie˝ce, najpierw pociàgiem (˝ó∏tym), potem autobusem,potem znowu pociàgiem (tym razem niebieskim, bo ju˝boliwijskim), uda∏em si´ do La Paz, a potem jeszcze dalejna po∏udnie, w okolice Santa Cruz de la Sierra, gdziez „Dziennikiem z Boliwii” w r´ce, piechotà – dok∏adnietak samo jak przed dwudziestu pi´ciu laty robili to party-zanci – postanowi∏em przejÊç bojowy szlak ostatniej kam-panii zbrojnej Ernesto Che Guevary.

Guevara jest jednà z najwi´kszych latynoskich legend(to wiadomo). A tak˝e jednà z najwi´kszych legendwspó∏czesnoÊci (to te˝ raczej oczywiste). Bez niego nie by-∏oby ani Tupamaros, ani Accion Direct, ani – tym bardziej– ajakuczaƒskiego Sendero Luminoso. Wszyscy partyzan-ci, terroryÊci, wszyscy wspó∏czeÊni szaleƒcy, w mniej-szym lub wi´kszym stopniu, w∏aÊnie u niego doszukiwa-li si´ korzeni. Interesujàc si´ senderystami i piszàc o nich,nie mo˝na wi´c ani na chwil´ zapomnieç o Guevarze i je-

89

Page 91: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

go towarzyszach broni – Inti Peredo, Bombo i Joaquinie.Tote˝ gdy tylko nadarzy∏a si´ okazja, by udaç si´ ich Êla-dem, ani przez moment nie waha∏em si´ i czym pr´dzejwyruszy∏em w drog´.

Sytuacja by∏a trudna; i nie mam tu bynajmniej na myÊliucià˝liwoÊci podró˝y. Tym razem nie mog∏em bowiemskorzystaç z kamufla˝u, który wypróbowa∏em w Peru.Nie mog∏em udawaç, ˝e podró˝uj´ szlakiem staro˝ytno-Êci, a ca∏y czas tak naprawd´ rozglàdaç si´ na boki. Nieda∏o si´ tego zrobiç, dlatego ˝e na po∏udniu Boliwii nieby∏o ˝adnych s∏ynnych zabytków – ani Nazca, ani Para-cas, ani Machu Picchu. Jedynie niegoÊcinna selva alta1,z rzadka rozsiane indiaƒskie przysió∏ki, nieufnoÊç ludzii jeszcze wi´ksza nieufnoÊç policji. Pami´ç o tym, co w∏a-Ênie z udzia∏em Ernesto Guevary rozegra∏o si´ tu przedz górà dwudziestu pi´ciu laty (teraz mieliÊmy rok 1991)nadal by∏a bardzo Êwie˝a. Co w tej okolicy móg∏ robiçgringo, taki jak ja? No co? Co móg∏ robiç, jeÊli ju˝ raz i dru-gi doradzano mu, by lepiej zawróci∏ i nie wychyla∏ nosapoza La Paz, a on wcià˝ p´ta∏ si´ po tej ja∏owej ziemi?

Ile razy siedzia∏em na twardych policyjnych zydlachi patrzàc prosto w Êwiat∏o, musia∏em odpowiadaç na nie-koƒczàce si´ pytania?

Ile razy jako sensacj´ dnia na tym najprawdziwszymkoƒcu Êwiata traktowano mój polski paszport?

Nie wiem. Ale by∏o tego niema∏o. Zawsze wówczas wy-dawa∏o mi si´, ˝e tym razem b´dzie to ju˝ po raz ostatni,˝e tym razem cierpliwoÊç mundurowych na pewno si´wyczerpie. A potem okazywa∏o si´, ˝e jednak jeszcze nie,˝e znowu mia∏em ∏ut szcz´Êcia. Korzysta∏em wi´c z okazjii natychmiast rusza∏em dalej. Jak rozsypane paciorki niza-∏em na nitk´ swojej trasy: Vallegrande, La Higuera, Nan-cahuasú, Vado de Yeso...

90

______1 selva alta – (hiszp.) wysoka d˝ungla; d˝ungla porastajàca pofa∏dowany teren.

Page 92: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

CZY PRZECHODZI¸ T¢DY CHE?

Ernesto Che Guevara làduje w Boliwii jesienià 1966 ro-ku. Wraz z nim przybywa tu jego legenda oraz garstka naj-wierniejszych mu ludzi. Jest ich najpierw szeÊciu, potemszesnastu, w pewnym momencie a˝ czterdziestu trzech.Razem tworzà Ejercito de Liberacion Nacional de Bolivia –Wojsko Wyzwolenia Narodowego Boliwii: armi´, w którejka˝dy cz∏owiek jest osobnà dywizjà. Majà karabiny, amu-nicj´, mleko w proszku, troch´ konserw, niedok∏adne ma-py, kompas, magnetofon, radio, wysokoÊciomierz, niecolekarstw oraz flag´, którà szyjà z p∏ótna spadochronów. Towszystko. To Êrodki, którymi w samym centrum konty-nentu, w miejscu oddalonym od brzegów obu oceanówo takà samà liczb´ kilometrów, chcà wznieciç p∏omieƒ re-wolucji.

Wybór tego miejsca nie jest dzie∏em przypadku i za-pewne rozwa˝aç go mo˝na nie tylko w kategoriach mili-tarnych. To ta szersza, druga perspektywa wyboru Gue-vary; skoncentrujmy si´ jednak najpierw na strategii.

Ernesto wybiera w∏aÊnie Boliwi´ jako teren przysz∏ejpartyzanckiej wojny z uwagi na swà koncepcj´ rewolucjikontynentalnej. Boliwia to nie tylko w przenoÊni, leczrównie˝ najbardziej dos∏ownie serce ca∏ego kontynentu –

91

Page 93: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

serce, do którego przylegajà zielone, nadamazoƒskie p∏u-ca. Guevarze chodzi o przekszta∏cenie tego kraju w focoguerrillero – mówiàc s∏owami Fidela Castro, w „oÊrodekpartyzancki, który w swym dalszym rozwoju zapoczàtko-wa∏by w Ameryce Po∏udniowej walk´ zbrojnà na szerokàskal´”. Centralne po∏o˝enie na mapie kontynentu orazwspólne granice z Brazylià, Paragwajem i Peru (niedawnyruch partyzancki!)1 przynajmniej teoretycznie predestyno-wa∏o w∏aÊnie to miejsce do odegrania roli kraju-zapalnika.

Teoretycznie, papierowo: bo te rzeczywiste „predyspo-zycje” okazaç si´ mia∏y ca∏kiem inne: ska∏y, lasy, ludzie,przekupstwo i brak rekrutów. Mowa o tym b´dzie ju˝ zachwil´; na razie – zgodnie z poglàdem wyra˝onymw ksià˝ce o wojnie partyzanckiej, i˝ terenem walki zbroj-nej winna byç wieÊ – w Boliwii Guevara kieruje swe krokina po∏udniowy wschód. W leÊne ost´py Oriente.

Do Nancahuasú.Ca∏e ˝ycie Che by∏o drogà do Nancahuasú. Miesiàce bo-

liwijskiej batalii to zaledwie ostatni jej etap.Udaje si´ do d˝ungli. Bo – w swoim przekonaniu – chce

walczyç z prawem d˝ungli.Co z tego wynika?Od pierwszej do ostatniej godziny boliwijskiej kampa-

nii Guevary nie przestaje przeÊladowaç pech. To co mia∏obyç ogromnà, pomyÊlanà na wiele lat batalià, ju˝ wkrótceprzeradza si´ w d∏ugie pasmo pomy∏ek i b∏´dów. Konspi-racyjna zas∏ona, która oddzia∏ywaç powinna przez co naj-mniej kilkanaÊcie miesi´cy, zostaje zerwana... JU˚ NATRZECI DZIE¡! Guevara swoje zapiski z Boliwii otwieras∏owami: DZI ZACZѸ SI¢ NOWY ETAP. Lecz tak na-prawd´ w Boliwii ten nowy etap nigdy si´ nie rozpoczà∏!

92

______1 Mowa tu o Ruchu Lewicy Rewolucyjnej (Movimiento de Izquierda Revolucionaria, MIR)kierowanym przez Luisa de la Puente Uced´, a grupujàcym intelektualistów sprzeciwiajà-cych si´ ugodowej ewolucji partii APRA. Po serii poczàtkowych sukcesów w roku 1965 par-tyzanci zostali wyparci na wschodnie stoki Andów, gdzie ulegli rozproszeniu i gdzie ichspacyfikowano. Przywódców rozstrzelano; walki z niedobitkami batalionów trwa∏y a˝ doroku 1967.

Page 94: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Oddzia∏ sk∏ada si´ g∏ównie z kubaƒskich weteranów,mimo to razi nieporadnoÊcià i brakiem dyscypliny. Party-zanci nie majà rozeznania w najbli˝szej okolicy. Nie znajàÊcie˝ek, prze∏´czy, brodów. Nie wiedzà, jakim j´zykiempos∏uguje si´ okoliczna ludnoÊç – zamiast j´zyka guaranica∏kiem niepotrzebnie uczà si´ keczua. Jeszcze zanim pad-nie pierwszy strza∏, Guevara traci dwie ca∏e dywizje:

93

Ernesto Che Guevara - portret, który z czasem urós∏ do rangi ikony

Page 95: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

dwóch spoÊród najbardziej obiecujàcych ludzi po prostutonie w czasie przeprawy przez wezbranà rzek´. Przez tu-bylców partyzanci traktowani sà jak garstka intruzów. Sàdla nich kimÊ ca∏kowicie obcym. KimÊ z zewnàtrz i spoza.Bo wi´kszoÊç to Kubaƒczycy – obcokrajowcy; na samympoczàtku Boliwijczyków jest zaledwie kilku. A hiszpaƒsz-czyzna tych pierwszych k∏uje tu w uszy nazbyt mi´kkim,nazbyt szeleszczàcym akcentem.

Wiemy to wszystko tylko dlatego, ˝e przez ca∏y czastrwania boliwijskiej kampanii Ernesto – El Comandante –prowadzi skrupulatne notatki. To jego wieloletni na∏óg.W dwóch oprawionych w plastyk kalendarzach zapisujewszystkie obserwacje poczynione w drodze – w szczegól-noÊci to, co mo˝e byç istotne dla cz∏owieka walczàcego,dla partyzanta. Sà to zapiski bardzo lakoniczne, surowe.Ich styl i rytmika przywodzà na myÊl terkot karabino-wych wystrza∏ów. Strony, pokryte pismem jak loki kara-ku∏a, sà wstrzàsajàcà i bardzo tragicznà lekturà – to dzien-nik kapitana dowodzàcego tonàcym statkiem.

Znam jeszcze jednà podobnà relacj´ – zbli˝onà, choç za-razem ca∏kiem innà. To Zielone piek∏o Raymonda Mau-frais, te jego rozdzia∏y, które opowiadajà o samotnej wy-prawie autora w g∏àb gujaƒskiej selwy ku masywom Tu-muc-Humac. Z ekspedycji tej nigdy ju˝ nie powróci∏. Do-piero po latach nad rzekà Tamouri odnaleziono zapisanejego r´kà na wpó∏zapleÊnia∏e kajety. Mi´dzy Dziennikiemz Boliwii Guevary a relacjà tamtego badacza jest tylko jed-na ró˝nica. Maufrais do koƒca wierzy, ˝e prze˝yje. ˚e oca-leje. ˚e zdarzy si´ cud.

W Boliwii by∏o inaczej. Po prostu – znalaz∏szy si´ u kre-su – Guevara w cud ju˝ nie wierzy.

Reszta – choç jeden z nich by∏ rewolucjonistà, a drugipodró˝nikiem – jest taka sama. Rewolucja boliwijska by∏adla Guevary tym, czym dla Maufrais’go by∏ niezdobytymasyw Tumuc-Humac.

94

Page 96: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Zamiast walczyç z wrogiem, partyzanci muszà walczyçz plecakami, które nie chcà si´ trzymaç obola∏ych pleców.Leczà ustawicznie krwawiàce czyraki, zmagajà si´ z le-Ênymi kleszczami, z robactwem, z komarami. Dokucza img∏ód, brakuje lekarstw. Mno˝à si´ mi´dzy nimi spory, ani-mozje, niesnaski. Najgorsze jest jednak to, ˝e walk´ rozpo-czynajà du˝o za wczeÊnie – w chwili, gdy powinni jej naj-bardziej unikaç. Jest poczàtek kwietnia 1967. Ma to byçwielki poczàtek jeszcze wi´kszego poczàtku. W rzeczywi-stoÊci – staje si´ on poczàtkiem nieuchronnego koƒca.

Bo ich pierwsze zwyci´stwa w wàwozie Nancahuasúi nad rzekà Iripiti alarmujà w∏adze. W tym samym czasiepolicja natrafia na pewien Êlad, potwierdzajàcy wczeÊniej-sze pog∏oski, ˝e oddzia∏ partyzancki, który pojawi∏ si´w rejonie Santa Cruz de la Sierra, dowodzony jest przezos∏awionego Guevar´. To wystarcza. Na po∏udniu docho-dzi do najwi´kszej w dziejach Boliwii koncentracji woj-skowych si∏ i Êrodków. I odtàd szala zwyci´stwa ani namoment nie przechyli si´ na stron´ tych, którzy podejmàpróby, aby ujÊç z matni. Daremnie. Wokó∏ nich coraz cia-Êniej zaciskaç si´ b´dzie stalowy pierÊcieƒ okrà˝enia.

Sà ró˝ne techniki walki z partyzantkà. W myÊl jednejz nich nale˝y doprowadziç do tego, aby we w∏adaniu po-wstaƒca znalaz∏o si´ tylko tyle centymetrów ziemi, ilemieÊci si´ pod podeszwami jego butów. Pod nogami.I w∏aÊnie t´ taktyk´ zastosowano.

Og∏oszono, ˝e okolicznej ludnoÊci rozdawaç si´ b´dziebroƒ i amunicj´. Miejscowi ch∏opi – campesinos – Metysi,Indianie i cambas1 t∏umnie zacz´li schodziç z wy˝yn kudolinom. Broƒ odbierali przy sto∏ach zas∏anych zielonka-wym suknem, co sprawia∏o wra˝enie, jakby post´powyprezydent dotrzymywa∏ danego s∏owa i przeprowadza∏reform´ rolnà. Jednak w tym wypadku za pomoc w uj´ciu„bandytów” obiecywano nagrody – tam par´ skarpet, tu

`95

______1 cambas – ludzie pogranicza.

Page 97: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

par´ butów czy koszul´. A para butów dla Indian stano-wi∏a cz´sto wi´cej ni˝ ich roczny dochód.

To tak, jakby obiecywano im z∏ote góry.Dwie góry.Bo jednà na prawà, drugà na lewà nog´.Taki scenariusz wypróbowywano w Ameryce ¸aciƒ-

skiej ju˝ wielokrotnie. W ten sam sposób walczono w Ko-lumbii z ruchem M-19, w Peru podobnie godzono w ter-rorystyczno-partyzanckà organizacj´ Sendero Luminoso.A si∏a tak rozdanej broni jest straszliwa. Bo cz´sto wcalenie musi ona strzelaç, ˝eby skutecznie zabijaç! Najwa˝-niejsze, by partyzant wiedzia∏, ˝e Indianom rozdano kara-biny. Najwa˝niejsze, by – podchodzàc do wioski – widzia∏je z daleka w indiaƒskich r´kach. Wtedy zawróci. Cofniesi´ mi´dzy ska∏y. ZapuÊci si´ w jeszcze g´stszy ost´p. B´-dzie si´ ba∏, ˝e zdradzi go dym z ogniska. B´dzie g∏odny– bo coraz trudniejsze oka˝e si´ polowanie. Wpadniew depresj´. Zacznie pope∏niaç coraz wi´cej b∏´dów. Po-czuje si´ jak osaczona zwierzyna.

Zacznie unikaç ludzi.I tu docieramy do sedna: bo dotychczas mówiliÊmy

o pomy∏kach i b∏´dach – zaledwie o drobnych potkni´-ciach. B∏´dach, które mog∏y zdarzyç si´ ka˝demu. A taknaprawd´ kl´ska Guevary – jeszcze na d∏ugo przed jegoprzybyciem – zapisana zosta∏a w boliwijskiej topografii.

Mówià, ˝e Boliwia to kraj, który na dobrà spraw´ móg∏-by nie istnieç. I jest w tym du˝o prawdy: jego jedna cz´Êçmog∏aby nale˝eç do Argentyny, inna do Brazylii, a jeszczeinne – do Paragwaju i Peru. A jednak tak si´ nie sta∏o!A jednak tak nie jest!

Dlaczego?Bo Boliwia to kraj bardzo wielu kamieni i przepastnych

lasów, w którym jednak nie ma prawie wcale ludzi. Toziemia um´czona, ziemia straszliwa. To rezerwa prze-strzenna ca∏ego kontynentu. Stanowi jego Êrodek, lecz tak

96

Page 98: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

naprawd´ jest rubie˝à, kraw´dzià. Kresem. Stàd najdalejdo jakiegokolwiek centrum. Dawne Górne Peru – dzisiej-sza Boliwia – oddzieli∏o si´ od reszty Wicekrólestwa, bonawet tym, co rezydowali w Limie – stolicy, wydawa∏osi´, ˝e prowincja ta le˝y gdzieÊ hen..., na kraƒcu Êwiata. Tokraj, na którym nigdy nikomu zanadto nie zale˝a∏o – zle-pek niechcianych okruchów, jeden za drugim odpadajà-cych przez stulecia z obrze˝y innych, bardziej szcz´Êli-wych krajów. To produkt uboczny ruchów górotwór-czych na mapie politycznej kontynentu. Na wielu odcin-

97

Rejon na po∏udniu Boliwii, w którym rozgrywa∏a si´ ostatnia kampa-nia bojowa Ernesto Che Guevary

Page 99: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

kach do dziÊ brak tu precyzyjnie wytyczonych granic 1. Togranice-sita, granice-durszlaki, gdzie nie ma ˝adnychkontroli ani ˝adnych stra˝y.

Jeszcze inne jest boliwijskie po∏udnie, strony, w którychwalczy∏ Che Guevara – tereny, z którymi si´ zmaga∏. Tamokrutny boliwijski krajobraz z wolna przeradza si´w ospowatà panoram´ paragwajskiego Chaco. I choçmo˝na by je okreÊliç jako t´ cz´Êç kontynentu, która jak˝adna inna do upad∏ego potrafi ciàgnàç za struny gitaryi taƒczyç zapater´ 2, to najpierw trzeba powiedzieç, ̋ e sà tonade wszystko kolczasto i niedost´pnie poroÊni´te góry.

Dla oddzia∏u partyzantów oznacza∏y one ekstremalnetemperatury oraz ich ogromne amplitudy mi´dzy dniemi nocà. Nieprzewidziane przybory rzek. Ulewy. Rdz´ to-czàcà karabiny i grzyba n´kajàcego ca∏y pozosta∏y sprz´t.

W przesz∏oÊci tylko na pó∏nocy rozwin´∏y si´ jakieÊznaczniejsze kultury – Tiahuanaco, Chiripa, Wankarani,Mollo, zaÊ centrum i po∏udnie – znajdujàce si´ poza cywi-lizacyjnym zasi´giem oddzia∏ywania paƒstwa Inków – za-wsze pozostawa∏y opuszczonym i zamkni´tym w sobieÊwiatem. Pó∏-Êwiatkiem: dziÊ rejon ten sta∏ si´ przytuli-skiem dla przest´pców i wszelkiego typu m´tów. Ostojàdla zbieg∏ych faszystów, azylem dla fabrykantów kokainy.

Bo Boliwia to jeden z nielicznych regionów, w którychnie ma ani ludzkich t∏umów, ani zbitej ci˝by – masy. Na-wet boliwijskie targowiska przesycone sà nie zgie∏kiem,lecz skupieniem i ciszà. To przede wszystkim kraj poje-dynczych ludzi i przestrzeni, która dzieli ich od innych –równie samotnych, równie otulonych przestrzenià. Faktten t∏umaczy bardzo wiele – tak mi si´ przynajmniej wy-daje.

98

______1 Nie do koƒca ustalony przebieg po∏udniowej granicy boliwijskiej sta∏ si´ przyczynà naj-wi´kszego od czasów zakoƒczenia walk o niepodleg∏oÊç konfliktu zbrojnego w Ameryce¸aciƒskiej. By∏a to tzw. Wojna o Chaco (Chaco Boreal), która w latach 1932-1935 toczy∏a si´mi´dzy Boliwià a Paragwajem. W konflikcie tym Boliwia dozna∏a dotkliwej kl´ski – utra-ci∏a wi´kszoÊç spornego terytorium, 50 tysi´cy ludzi poleg∏o (na 3,4 mln mieszkaƒców!),a 10 tys. zdezerterowa∏o, przechodzàc na stron´ paragwajskà.2 zapatera – jeden z taƒców ludowych, typowych dla terytorium po∏o˝onego na pó∏noc odLa Platy.

Page 100: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Bo owszem, mo˝na zrobiç rewolucj´. Dowodzi tego Ku-ba. Nigdy jednak nie by∏o rewolucji na pustyni. W pró˝ni.

To jasne. Bo rewolucji nie robià ani kamienie, ani pia-sek. Robià jà ludzie.

Najlepiej – jeÊli jest ich bardzo du˝o.I to by∏ najwi´kszy dramat Che Guevary, dramat,

w który uwik∏a∏a go jego w∏asna teoria. Mówi ona, ˝e te-renem walki partyzanckiej nie powinno byç miasto anistrefy zurbanizowane: „LudnoÊç miejska sk∏ada si´ bo-wiem z [...] oligarchii [...] i ze zdegenerowanych mas [...].Naturalnym Êrodowiskiem partyzanckich dzia∏aƒ jestwieÊ i zamieszkujàce jà ch∏opstwo”. W∏aÊnie tu walk´ wi-nien rozpoczàç niewielki „oddzia∏ sk∏adajàcy si´ z wypró-bowanych i doÊwiadczonych bojowników gotowych nawszystko”. Ich walka jest katalizatorem – w rezultaciewieÊniacy zaczynajà wst´powaç do partyzantki – ma∏y

99

Guevara w okresie kampanii w Boliwii

Page 101: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

oddzia∏ obrasta w ludzi. Przekszta∏ca si´ w armi´. Ta zaÊzdobywa w∏adz´.

Przeprowadza rewolucj´.Boliwijska kampania by∏a próbà zastosowania tej teorii

w praktyce.By∏a daremnym wyczekiwaniem na ochotnika, na ch∏o-

pa-rekruta. P∏onnà nadziej´ – ˝e boliwijski bezruch coÊ ro-zerwie, poruszy – El Comandante karmi w sobie a˝ doostatka. A˝ po samo dno. Lecz có˝ z tego, ˝e Boliwia tokraj, którego nazw´ utworzono od nazwiska Libertadora– Simona Bolivara? Có˝ z tego – skoro w ciàgu jedenastumiesi´cy walk do partyzanckiego oddzia∏u spoÊród ch∏op-stwa przy∏àczy∏ si´... TYLKO JEDEN CZ¸OWIEK?!

Czy mo˝e byç gorsza samotnoÊç od samotnoÊci party-zanta?

Nad za∏o˝eniami streszczonej tu koncepcji rewolucji napewno mo˝na by d∏ugo dyskutowaç. Nie ulega jednakwàtpliwoÊci, ˝e zawiera ona przynajmniej jednà podsta-wowà sprzecznoÊç: uwag´ na to zwracano ju˝ wielokrot-nie. Spójrzmy: z jednej strony, aby przetrwaç, oddzia∏ mu-si ukrywaç si´ w miejscach najbardziej bezludnych, z dru-giej – walczàc na odludziu, nie zwi´ksza swych szeregów.Wi´cej! – gdy ponosi straty (a walczàc, jak tego uniknàç?!)– ustawicznie si´ zmniejsza! Dlatego te˝ tak wszczynanepowstanie w swej pierwszej fazie jest zawsze balansemekwilibrysty na wysoko przeciàgni´tej linie. Sztuka mo˝esi´ udaç, ale wcale udaç si´ nie musi. Tak rozpoczynanarewolucja w pierwszym etapie jest zatem nieustannym li-czeniem na to, czego istnieniu tak ch´tnie zaprzecza. Jestczekaniem na cud. Na cud, który trwaç b´dzie wiele kolej-nych dni, ca∏e miesiàce, ba... – mo˝e nawet lata!

Tu – w Boliwii – okaza∏o si´ to niemo˝liwe.Zdarzy∏o si´ coÊ wr´cz przeciwnego: podstawowa

sprzecznoÊç tak d∏ugo narasta∏a, a˝ sta∏a si´ zag∏adài Êmiercià.

100

Page 102: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Katastrofà.Âmiercià Che i katastrofà jego oddzia∏u. Zag∏adà tego,

co powieÊç si´ nie mog∏o.Bo nawet owi pojedynczy ludzie, którzy mogliby zasiliç

jego oddzia∏, otrzymujà broƒ i systematycznie sà przeciw-ko niemu podburzani. Broƒ dostajà najcz´Êciej od kogoÊtakiego samego jak oni: ca∏a ró˝nica polega na tym, ˝e„on” potrafi czytaç i pisaç. To znajomy z quebrady 1. Towuj ich kuzyna. Albo brat ciotki. Cz∏owiek, który do szko-∏y chodzi∏ w pobliskim La Higuera! KtoÊ o ich w∏asnychrysach twarzy. Krajan. Natomiast „tamci”, przeciwko któ-rym majà uzbroiç si´ w czujnoÊç i karabiny, przybyli – do-s∏ownie! – nie wiadomo skàd! Sà najprawdopodobniej ja-kimiÊ p∏atnymi mordercami! Nadto – s∏yszy si´ o nich bar-dzo dziwne historie: np., ˝e niektórzy pochodzà z ca∏kieminnych krajów, a niektórzy- ponoç – majà prawie zupe∏nieczarnà skór´!

- Naprawd´!Co do tego genera∏-prezydent Rene Barrientos nawet na

jot´ si´ nie pomyli∏. S∏usznie przypuszczali jego doradcy,ca∏y sztab. Analfabeta jest najlepszym ˝o∏nierzem. Nigdynie podniesie broni przeciwko tym, od których jà dosta∏.Gdy b´dzie mia∏ do wyboru – w jednej r´ce du˝à, lecz nie-okreÊlonà wolnoÊç, a w drugiej – ma∏e, ale konkretne bu-ty (mogà byç nawet znoszone!), ju˝ z góry wiadomo, con´dzarz wybierze.

Zwierz´cym, sp∏oszonym gestem. W kundlim odruchu.Jednà parà butów, jednà koszulà mo˝na przeciàgnàç na

swojà stron´ ze trzy wioski. Mo˝na te buty nosiç ze sobài pokazywaç. To wa˝ne!: pokazywaç z odpowiedniej od-leg∏oÊci. ˚eby nie by∏y zbyt du˝e, bliskie, lecz tak˝e by nieby∏y a˝ nazbyt niepozorne. Mo˝na powiedzieç: „O..., tyb´dziesz je nosi∏ w poniedzia∏ek, a ty we wtorek, a ty – tyw trzecim rz´dzie po prawej – tylko w czwartki”. Ty zarok, a tamten za dwa lata. Za trzy, za dziesi´ç, za... I co?

101

______1 quebrada – (hiszp.) wàwóz.

Page 103: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Nie masz wyboru – musisz si´ zgodziç. Musisz pokiwaçg∏owà. Bo inaczej... butów nie dostaniesz!

Bo na swym najni˝szym poziomie n´dza nie znajdujedoÊç si∏y, by podnieÊç si´ z kolan i w pi´Êci zacisnàç d∏o-nie. Co najwy˝ej – o ironio! – mo˝e si´ ona zwróciç prze-ciw samej sobie!

Za ka˝dym razem, gdy natyka∏em si´ na t´ prawid∏o-woÊç, by∏em tak samo zaskoczony... Gdy odkrywa∏em, ilejest kolorów, ile odcieni n´dzy. A ile˝ stàd przywilejów!Aspiracji! Wzajemnej nienawiÊci! Obopólnej wrogoÊci! Bomo˝e byç n´dza szara. Mo˝e byç i czarna. A szary n´dzarzdla n´dzarza czarnego to ju˝ magnat, bogacz. Dlaczego?Bo szary. Szary, czyli bielszy.

Co mia∏a czyniç druga strona? Czym kusiç? Czym za-ch´caç? Ziemià? Ziemià, którà mo˝na by rozdawaçw przysz∏oÊci? Lecz có˝ znaczy ziemia w bezludnej okoli-cy? Có˝ znaczy ona tam, gdzie ziemi i tak zawsze by∏o zadu˝o? Có˝ znaczy tam, gdzie zawsze by∏a pustka i zbytma∏o ludzi?

Jedynym wyjàtkiem sà teraz ci, na których urzàdza si´ob∏aw´, polowanie.

Na samym koƒcu jest ich siedemnastu.Dok∏adnie o siedemnastu za du˝o.O tej garstce Fidel Castro kiedyÊ powie: „Jeszcze nigdy

tak niewielu nie chcia∏o dokonaç czegoÊ tak wielkiego; toci, których b∏´dy z ich walki uczyni∏y jeszcze wi´ksze bo-haterstwo”. A jeÊli ju˝ poruszamy ten temat, koniecznietrzeba dodaç b∏àd kolejny – kto wie, mo˝e nawet ten de-cydujàcy, najwa˝niejszy. Wszak na wojnie czymÊ najistot-niejszym wcale nie jest bitwa ani si∏a ognia, lecz ∏àcznoÊç.Zwyci´zcà zawsze b´dzie ta strona, która utrzyma ∏àcz-noÊç mi´dzy swoimi oddzia∏ami, a uniemo˝liwi jà nie-przyjacielowi – nawet gdyby ponosi∏a chwilowe pora˝kipodczas akcji militarnych. Tymczasem wczesnà wiosnàGuevara dokonuje podzia∏u swojej malutkiej armii.

102

Page 104: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

103

Dziennik z Boliwii – trzy dni przed ostatecznà kl´skà

Page 105: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Podzia∏ – przewidziany tylko na kilka dni jako „ma-newr”, „sprytna roszada” czy „koniecznoÊç”, jak chcàjeszcze inni – w rzeczywistoÊci trwa ca∏e miesiàce. I odtàdoba oddzia∏y b´dà si´ nieustannie szukaç, przechodziçobok siebie w odleg∏oÊci kilkuset metrów, nie wiedzàco swej obecnoÊci za g´stà zas∏onà z tropikalnych drzew.Raz nawet dojdzie mi´dzy nimi do wymiany ognia,w przeÊwiadczeniu, ˝e oto napotkano patrol wroga! I nieodnajdà si´ ju˝ do koƒca! Guevara w nieznanej sobie oko-licy szukaç b´dzie batalionu Joaquina nawet wtedy, gdyten – zmasakrowany przez boliwijskich ˝o∏nierzy w Vadodel Yeso nad Masicuri – ju˝ w ogóle przestanie istnieç!Nawet wówczas, gdy wiadomoÊç o tym poda radio i par-tyzanci wielokrotnie jà us∏yszà. Zgodnie wtedy orzeknà:„To nie mo˝e byç prawda! To próba z∏amania naszej wia-ry! Dywersja! Wroga propaganda!”.

DziÊ, gdy z perspektywy czasu patrzymy na to, co wte-dy si´ dzia∏o, prawie mimowolnie musimy zadaç sobiepytanie: czy˝by z∏o tkwi∏o wewnàtrz oddzia∏u? Czy˝byz∏em tym by∏ jakiÊ zakonspirowany zdrajca?... Tym bar-dziej podejrzenie to musi wydaç si´ prawdopodobne, gdyzdamy sobie spraw´, ˝e kontakt zewn´trzny z ludêmi mo-gàcymi zapewniç Guevarze jakieÊ solidniejsze poparcie –na skutek (znów!) pechowej serii zbiegów okolicznoÊci,przypadków – nagle zosta∏ zerwany!

A mog∏o to mieç ogromne znaczenie. Bo w tym samymczasie, troch´ dalej na pó∏noc, wÊród boliwijskich górni-ków w kopalniach Siglo XX i Catavi, w cynowym zag∏´biuw pobli˝u Oruro, od wielu miesi´cy trwa∏y strajki i kulmi-nowa∏o napi´cie. La∏a si´ krew, kopalnie wielokrotnie zaj-mowa∏a policja i wojsko. Nie by∏o tygodnia bez rzezi, bezmasakry.

Tymczasem im bli˝ej jesieni roku 1967, im bardziej bez-skuteczne i rozpaczliwe stajà si´ poszukiwania oddzia∏uJoaquina, tym wyraêniej sytuacja Guevary przeradza si´

104

Page 106: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

w sytuacj´ bez wyjÊcia. Coraz dotkliwiej dusi go astma, le-karstw brak – dzieƒ zwykle zaczyna od tego, ˝e zawisa naktórejÊ z ga∏´zi g∏owà w dó∏, a jeden z partyzantów drew-nianym pr´tem z ca∏ych si∏ bije go po plecach; dopierowtedy – po ca∏onocnym skurczu – swà codziennà prac´rozpoczàç mogà zbuntowane p∏uca. Koƒczy si´ ˝ywnoÊç;to – jak Che pisze w Dzienniku – „epoka papug”, bo par-tyzanci jedzà ju˝ tylko upolowane ptactwo, k∏àcza palmytotai i rzeczne ma∏˝e. I tworzy si´ kolejny zakl´ty kràg: nawielu odcinkach przemarszu brak wody, a im chce si´ piç.Pijà wi´c w∏asny mocz. Potem majà torsje, sà odwodnieni.Znowu gn´bi ich okrutne pragnienie. Znowu pijà mocz.Znów n´kajà ich wymioty...

W koƒcu – brakuje nawet moczu.Nasilajà si´ zdrady, dezercje. Dowódc´ opuszczajà pra-

wie wszyscy: jedni z oddzia∏u uciekajà ukradkiem, podos∏onà ciemnoÊci, inni odchodzà na w∏asnà proÊb´, za je-go przyzwoleniem. A dla garstki, pozostajàcej z nim, za-czyna si´ codzienny strach ludzi zewszàd osaczanych.Tragizm sytuacji polega na tym, ˝e od tej chwili cokolwiekby uczyniç – i tak ca∏a batalia skoƒczy si´ fiaskiem. Jedy-ne wyjÊcie z tych – na przemian g´sto poroÊni´tych i ka-mienistych – pustaci prowadziç mo˝e tylko przez Êmierç.

Guevara skazany jest od poczàtku; w najlepszym razieod poczàtku lata. Wraz z nim skazani sà jego ludzie.

I byç mo˝e w∏aÊnie dlatego ta walka i to ˝ycie stajà si´czymÊ wi´cej ni˝ walkà i ˝yciem pojedynczego cz∏owieka.Byç mo˝e w∏aÊnie dlatego uchodziç mogà za wielkà meta-for´ ludzkiego losu. Ta beznadziejnoÊç. Ta nieuchronnoÊç.Ta niez∏omnoÊç i hart. To – upadam, a jednak si´ podno-sz´. Upadam, lecz trwam...

105

Page 107: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Jak...? (7)

GUEVARA PAD¸ OFIARÑ SPISKU! – z takim prze-Êwiadczeniem opuszcza∏em po∏udniowà Boliwi´. Âladykonspiracji, w którà zaanga˝owana by∏a CIA, enerdowskaStasi i sowieckie KGB (to chyba jedyny wypadek w histo-rii, gdy wszystkie wywiady Êwiata chcia∏y zg∏adziç tegosamego cz∏owieka!) nadal – mimo up∏ywu czasu – by∏ywyraêne i wiod∏y na Kub´. To Fidel Castro – towarzyszbroni Che z gór Sierra Maestra (ten sam, który póêniejwznosi∏ peany na jego czeÊç, gdy informacj´ o Êmierci Chepoda∏y ju˝ agencje!) – by∏ najbardziej zainteresowany, byGuevara przepad∏ w lasach Nancahuasú i by ju˝ nigdy niewróci∏ do Hawany. W ten sposób Fidel pozbywa∏ si´ swe-go najwi´kszego konkurenta; na dodatek – charyzmatycz-nego przywódcy, który w przysz∏oÊci móg∏ staç si´ dlaƒzagro˝eniem. Dokonywa∏ niez∏ego targu: ˝ywego konku-renta wymienia∏ na martwà legend´. I to na takà, którà –w zale˝noÊci od w∏asnych interesów – móg∏ dowolniekszta∏towaç.

W∏aÊnie dlatego z jego rozkazu do oddzia∏u Che w∏à-czona zosta∏a „Tania” – wschodnioniemiecka komunistkai dziennikarka, która najpierw sta∏a si´ nieoficjalnà novia(czyli narzeczonà) Guevary, a nast´pnie, w decydujàcej fa-

106

Page 108: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

zie walki, doprowadzi∏a do podzia∏u jego batalionu. By∏oto jak strza∏ w plecy, jak gwóêdê do trumny. I zadecydo-wa∏o o niepowodzeniu boliwijskiej kampanii.

Informacje, jakie zebra∏em w okolicach Santa Cruz de laSierra, by∏y bardziej ni˝ przekonywajàce – t∏umaczy∏ywiele zdarzeƒ do tej pory niezrozumia∏ych. By je potwier-dziç, po pobycie w La Paz polecia∏em prosto na Kub´.Klucz do rozwiàzania zagadki Che musia∏ bowiem znaj-dowaç si´ w Hawanie.

By∏o jasne, ˝e Fidel Castro nie zechce rozmawiaç na tentemat, a jeÊli nawet, i tak nigdy nie powie ca∏ej prawdy

107

Tamara Bunke - „Tania”: dziewczyna, która Guevar´ doprowadzi∏a dozguby

Page 109: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

(mimo to z∏o˝y∏em proÊb´ o wywiad). Ale inni? Musielijeszcze ˝yç ludzie w jakiÊ sposób zaanga˝owani w tamtezdarzenia. Nale˝a∏o ich zlokalizowaç i do nich dotrzeç.

Tu zadanie by∏o jednak jeszcze trudniejsze ni˝ na po∏u-dniu Boliwii. Nie mia∏em co liczyç na wyrozumia∏oÊç ku-baƒskich Stra˝ników Rewolucji. Choç stara∏em si´ zacho-waç maksymalnà dyskrecj´, ju˝ po kilku dniach mo˝na si´by∏o domyÊlaç, jaki jest prawdziwy cel mojego pobytuw Hawanie. Ludziom – niegdysiejszym bliskim wspó∏-pracownikom Castro i Guevary – z którymi spotyka∏emsi´ i którym zadawa∏em doÊç trudne pytania, milicja za-cz´∏a nagle groziç i deptaç po pi´tach. Rozumia∏em, ˝emam bardzo niewiele czasu, ˝e musz´ si´ spieszyç, ˝eka˝dy kolejny dzieƒ na wyspie mo˝e byç dniem ostatnim.Tymczasem do rozwiàzania tej ∏amig∏ówki nadal brako-wa∏o mi kilku wa˝nych elementów...

Pewnie nigdy bym ich nie odnalaz∏ i sprawa Guevarydo dziÊ pozosta∏aby dla mnie nierozwiàzana, gdyby nieto, co zdarzy∏o si´ 9 lipca 1992 roku.

108

Legitymacja cz∏onkowska Komunistycznej Partii Kuby„Tani” z podpi-sem Fidela Castro

Page 110: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

OSACZONY

W 1965 roku na prawie 12 miesi´cy Guevara znika z ˝y-cia publicznego Kuby. Octavio Perez, kubaƒski emigrantpolityczny zamieszkujàcy w Kalifornii, w Los Angeles,twierdzi, i˝ przez ten czas Guevara by∏ internowany,a miejscem jego wygnania by∏o niewielkie ranczo w za-chodniej cz´Êci wyspy. Perez nale˝a∏ do ochrony obszaru,na którym przebywa∏ wtedy Guevara i w okresie tym wi-dywa∏ go praktycznie codziennie (grywali razem w sza-chy). Mówi: „By∏a to bardzo dziwna klauzura. Na po∏yprzymusowa, na po∏y dobrowolna. Odnosi∏em wra˝enie,˝e Guevara zdawa∏ sobie spraw´, ˝e nie wolno mu opusz-czaç wyznaczonego terytorium, a jednoczeÊnie – w pe∏nisi´ z tym godzi∏. Mówi∏, ˝e czas sp´dzany w tej samotnichce wykorzystaç na przemyÊlenie wielu nurtujàcych goproblemów. ˚e za ˝adnà cen´ nie da si´ namówiç do po-wrotu do Ministerstwa Przemys∏u i do Banco Nacional deCuba. Ponad wszelkà wàtpliwoÊç wiem, ˝e w »Finca Sol«(tak nazywa∏o si´ to ranczo) dwa razy odwiedza∏ go FidelCastro. Rozmowy przeciàga∏y si´ wtedy do póênych go-dzin nocnych; ich rezultat by∏ jednak mierny: Za ka˝dymrazem Fidel opuszcza∏ »Finca Sol« bardzo wzburzony”.

Dysputy i niezgodnoÊci nadal wi´c trwa∏y; dziÊ wiemy,˝e nie chcàc ani o krok odstàpiç od swych wyidealizowa-

109

Page 111: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

nych poglàdów, Guevera w ten sposób de facto podpisy-wa∏ na siebie wyrok Êmierci. W tym czasie w „Finca Sol”coraz cz´Êciej zacz´∏a pojawiaç si´ Tamara Bunke, m∏odakomunistka niemiecko-argentyƒskiego pochodzenia, naktórà tu, na Kubie, wszyscy mówili „Tania”. To w∏aÊniez jej ust po raz pierwszy pad∏a sugestia, by wyruszyç napo∏udnie, do Boliwii. By w centrum kontynentu wznieciçwielkie, promieniujàce we wszystkich kierunkach ogni-sko rewolucyjne. Dziewczyna ta trafi∏a do Che, grajàc ro-l´ ideowej, zapalonej dziennikarki i bardzo przypad∏a mudo gustu (ich romans sta∏ si´ póêniej tajemnicà poliszyne-la). Jeszcze bardziej jednak spodoba∏ si´ Guevarze projektkolejnej, partyzanckiej eskapady.

DziÊ, po otwarciu archiwów Stasi, wiemy na pewno to,czego dotàd mo˝na si´ by∏o tylko domyÊlaç: Tamara „Ta-nia” Bunke, córka dwojga argentyƒskich komunistów,którzy z Buenos Aires wyemigrowali... do NRD, by∏aagentkà pracujàcà dla Stasi i dla KGB. Od 1961 roku prze-bywa∏a na Kubie, lecz co jakiÊ czas odwiedza∏a BerlinWschodni. W trakcie jednej z tych wizyt otrzyma∏a pole-cenie, by dotrzeç do Che, zaskarbiç sobie jego zaufaniei sk∏oniç do podj´cia boliwijskiej eskapady. Mieli jej w tymdopomóc „kubaƒscy towarzysze”...

„Towarzysze” rzeczywiÊcie pomogli; wszak to od nichwysz∏a ca∏a intryga. To na ich proÊb´ Stasi kontaktowa∏asi´ z „Tanià”, a nast´pnie z KGB. Rosjanie zaÊ, niewiele si´zastanawiajàc, uruchomili „goràcà lini´” z CIA; w prze-dziwny sposób wspólnota celów kaza∏a zapomnieç (coprawda tylko na chwil´) o wszelkich swarach i animo-zjach. Tote˝ CIA WIEDZIA¸A O TYM, ˚E GUEVARAPOJEDZIE DO BOLIWII JESZCZE ZANIM... ON SAM SI¢NA TO OSTATECZNIE ZDECYDOWA¸! Plan wykoncy-powany w Hawanie rzeczywiÊcie by∏ planem iÊcie szataƒ-skim: Guevara mia∏ zginàç z ràk „z∏ych imperialistów”,którzy z odpowiednim wyprzedzeniem zaj´li strategiczne

110

Page 112: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

pozycje w Boliwii. Fidel i ca∏y naród kubaƒski mieli potemnad tym solennie ubolewaç. Martwy Guevara nie stano-wi∏by ju˝ dla nikogo zagro˝enia. Przeciwnie – poÊmiert-nie nadal by∏o mo˝na kreowaç go na niedoÊcig∏ego idolai wszczàç kolejnà kampani´ nienawiÊci przeciwko bloka-dzie, imperializmowi, jankesom.

Czy mo˝na by∏o wymyÊliç coÊ lepszego?Guevara opuÊci∏ swà samotni´ w chwili, gdy z relacji

„Tani” wynika∏o, i˝ ostatecznie zdecydowa∏ si´ na podj´-cie boliwijskiej kampanii. Ona sama sta∏a si´ bliskà wspó∏-pracowniczkà. Jej zaÊ nadal skrz´tnie pomagali „towarzy-sze”: podsuwali niedok∏adne plany miast i zafa∏szowanemapy, udost´pniali dane majàce niewiele wspólnego z bo-liwijskimi realiami. Potem, w czasie wyprawy, te przeina-czenia i niedok∏adnoÊci wydaç mia∏y swój gorzki i trujàcy

111

Cia∏o Guevary podczas policyjnych ogl´dzin w Vallegrande(12 paêdziernika 1967 r.)

Page 113: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

owoc: szanse powodzenia kampanii sprowadza∏y do zera,znacznie zwi´ksza∏y natomiast szanse przeciwnika...

Reszta by∏a ju˝ bajecznie prosta. „Tania” bezb∏´dniegra∏a swà rol´, a jej maestria wynika∏a przede wszystkimz tego, ˝e gra∏a jà ca∏kowicie nieÊwiadomie. Do ostatniejchwili nie zdawa∏a sobie sprawy z tego, ˝e uczestniczyw zamachu na ˝ycie Guevary (nigdy by si´ na to nie zgo-dzi∏a). Sàdzi∏a, ˝e pomaga „s∏usznej sprawie”, ˝e jadàcz Che do Boliwii, jedzie siaç tam równoÊç i wolnoÊç. Gdy-by ktoÊ jej powiedzia∏, ˝e na przyby∏ych do Boliwii party-zantów b´dà ju˝ czekaç wyszkoleni przez amerykaƒskichekspertów „rangers”, czyli komandosi – nigdy by w to nieuwierzy∏a. B´dàc potem ∏àcznikiem oddzia∏u z Kubà i od-bierajàc wskazówki z „centrali” w boliwijskiej Cochabam-bie, do ostatnich dni kampanii wiernie przekazywa∏a„sprawdzone informacje”, które oddzia∏ pcha∏y prostow zastawiony potrzask. Ostatecznie zgin´∏a. Zgin´∏aw jednej z potyczek nad Vado del Yeso. Zgin´∏a w bardzodobrej chwili: wtedy, gdy rozstawiono wszystkie sid∏ai katastrofy oddzia∏u Guevary nie mo˝na ju˝ by∏o uniknàç.

PierÊcieƒ, coraz bardziej zaciskajàcy si´ wokó∏ Guevaryod koƒca sierpnia 1967 roku, zamknà∏ si´ ostateczniew wàwozie Yuro 10 paêdziernika. Che zosta∏ rannyw krótkiej strzelaninie i wzi´ty do niewoli. Po zainsceni-zowanym procesie, który odby∏ si´ nast´pnego dnia w LaHiguera, w miejscowej szkole, zosta∏ zastrzelony cztere-ma strza∏ami z pistoletu nad ranem 12 paêdziernika. Poobdukcji cia∏o pochowano (dziÊ wiemy to ponad wszelkàwàtpliwoÊç) obok pasa startowego w boliwijskimVallegrande.

W cztery dni póêniej Fidel Castro dr˝àcym ze wzrusze-nia g∏osem zawiadomi∏ o tym swój naród. Hawana og∏o-si∏a trzydziestodniowà ˝a∏ob´ narodowà.

112

Page 114: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Jak...? (8)

Te fakty uda∏o mi si´ jednak ustaliç dopiero póêniej. Popobycie w Boliwii i w czasie kilku dni, jakie sp´dzi∏em naKubie, mia∏em co najwy˝ej nik∏e, choç wyraêne przeczu-cie. To i˝ potem ze zdwojonà si∏à zaczà∏em penetrowaç ar-chiwa i szukaç rozrzuconych Êladów nawet w StanachZjednoczonych (do dziÊ pami´tam zdumienie na twarzyattaché prasowego ambasady USA w Warszawie – JamesaJorii – gdy zdradzi∏em mu, ˝e stypendium German Mar-schall Fund chc´ wykorzystaç mi´dzy innymi po to, byodnaleêç dowody na to, ˝e Che Guevara zginà∏ w spiskuuknutym do spó∏ki przez CIA i KGB), wynik∏o z tego, coprzydarzy∏o mi si´ 9 lipca 1992 roku na Kubie. Bardziejni˝ kiedykolwiek dotàd uÊwiadomi∏em sobie wtedy, ˝enadepnà∏em komuÊ na odcisk – choç bardzo stary, to na-dal bolesny.

Có˝ takiego si´ zdarzy∏o?Dnia tego z hotelu „Metropol” przy hawaƒskim „male-

conie” na oczach kilkudziesi´ciu goÊci zosta∏em wypro-wadzony pod eskortà kubaƒskich Stra˝ników Rewolucjii ca∏y dzieƒ przesiedzia∏em w czymÊ w rodzaju aresztu.

Nast´pnego dnia – bez ˝adnych wyjaÊnieƒ (wszak dlamnie wszystko ju˝ by∏o jasne) – zosta∏em odwieziony na

113

Page 115: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

lotnisko José Martiego, gdzie odstawiono mnie wprostpod trap wiodàcy do wn´trza samolotu.

Nie zauwa˝y∏em nawet, jakie to linie.Powiedziano mi, ˝e nie mam si´ niczym martwiç, bo

mój baga˝ znajduje si´ ju˝ na pok∏adzie.Gdy samolot oderwa∏ si´ od pasa, by∏em przekonany,

˝e po prostu kilka dni wczeÊniej wróc´ do Europy i nie-zmiernie zdziwi∏em si´, gdy po nieca∏ych dwóch godzi-nach nagle zacz´liÊmy schodziç do làdowania.

Okaza∏o si´, ˝e Kubaƒczykom tak si´ spieszy∏o, ˝e niezaczekali nawet na lot transatlantycki i czym pr´dzej (bezbiletu!) zapakowali mnie do pierwszego samolotu, jakiwylatywa∏ poza Kub´.

Teraz pode mnà znajdowa∏a si´ Bogota, stolica Kolumbii.„Nawet dobrze si´ sk∏ada – pomyÊla∏em. – Przecie˝ za-

wsze chcia∏em tu przylecieç”.By∏ 11 lipca 1992 roku.

114

Page 116: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

WOJNA O KOKAIN¢

11..12 lipca 1992 roku, oko∏o godziny szesnastej, w centrum

Bogoty rozleg∏y si´ strza∏y.Do postaci w ciemnym, dobrze skrojonym garniturze

wysiadajàcej z dostojnego pontiaca, na oczach co najmniejtrzydziestu osób, tu˝ przed wejÊciem do Banco Popular deColombia, oddano precyzyjnie mierzonà seri´ z broni ma-szynowej, umieszczonej za stertà worków z cementem naplatformie szybko przemykajàcego vana. Jak zwykle w te-go rodzaju sytuacjach (zw∏aszcza w Kolumbii), szcz´Êcienie sprzyja∏o postaci w garniturze, za to kierowca pojazdu∏amiàcego przepisy ruchu drogowego mia∏ go bardzo du-˝o. Mimo ˝e policja pojawi∏a si´ prawie natychmiast(„stró˝e porzàdku jakby czekali” – napiszà nast´pnegodnia gazety), mimo ˝e van na ∏eb na szyj´ przejechaç mu-sia∏ przez kilka kolejnych skrzy˝owaƒ na czerwonymÊwietle i mimo innych przeszkód, jjaakkooÊÊ uda∏o mu si´przemknàç regularnà szachownicà ulic i skrzy˝owaƒ bo-gotaƒskiego ÊródmieÊcia, by – znów: jjaakkooÊÊ – bez ÊladuprzepaÊç w labiryncie uliczek kwarta∏u kolonialnego. Na-tomiast Starannie Skrojony Garnitur – don Alberto RuizReyes – dzia∏acz partii chadeckiej i s´dzia KolumbijskiegoSàdu Kasacyjnego – ten, do którego strzelano – skona∏

115

Page 117: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

prawie natychmiast. TrzynaÊcie spoÊród szesnastu odda-nych strza∏ów nie da∏o mu ˝adnej szansy prze˝ycia. Le-karz, który dokona∏ ogl´dzin zw∏ok, powiedzia∏: „Âmierçnastàpi∏a natychmiast. Don Alberto nie ˝y∏, zanim si´przewróci∏”.

Scenariusze wczeÊniejszych zabójstw by∏y podobne:Ricardo Rivas, deputowany do parlamentu, zwolennik

specjalnej antynarkotykowej ustawy, zginà∏ ugodzony no-˝em w t∏umie, gdy po zmroku wychodzi∏ z zat∏oczonegokina; sprawcy (sprawców?) nigdy nie znaleziono.

Major Leopoldo Alonso, komendant sto∏ecznego garni-zonu, przeciwnik kokainowych gangów, znany ze sku-tecznoÊci w zwalczaniu „pe∏zajàcej Êmierci”, mimo licznejochrony osobistej nie uniknà∏ nieszcz´Êcia („do któregonamawia∏ los” – jak przez ∏zy stwierdzi∏a potem jego zroz-paczona ˝ona) i zosta∏ rozszarpany przez sfor´ wÊciek∏ychpsów, które – nie wiadomo w jaki sposób – znalaz∏y si´w jego ogrodzie akurat w momencie, gdy wychodzi∏ z do-mu na ulic´.

Antonio de Cuevas Ratones, s´dzia sàdu rejonowegow Barranquilla, zaciek∏y zwolennik jak najskuteczniej-szych metod walki z narkotykowà mafià, ni stàd ni zowàdzosta∏ staranowany rozp´dzonà motorówkà zaopatrzonàw specjalne stalowe ostrogi, gdy za˝ywa∏ kàpieli w kara-ibskim kurorcie Las Lagunas. Reszty dokona∏y licznew tych okolicach o tej porze roku rekiny; sprawców –rzecz jasna – równie˝ nigdy nie uda∏o si´ ustaliç...

Podobny los spotka∏ Alberta Finalesa – biznesmena;Anastasia Domingueza Carajona – duchownego; MarcaAlbineza de Carabaya – artyst´.

By∏y to: trzydzieÊci tysi´cy sto piàta, trzydzieÊci tysi´cysto szósta, trzydzieÊci tysi´cy sto siódma, sto ósma, stodziewiàta, trzydzieÊci tysi´cy sto dziesiàta ofiara kolum-bijskiej wojny o kokain´.

I tak codziennie. Od poczàtku lat siedemdziesiàtych doteraz.

116

Page 118: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

13 lipca zgin´∏o dalszych pi´ç osób.Kto, kto b´dzie nast´pny?

22..RoÊlina na pierwszy rzut oka wyglàda niepozornie. Jej

krzewy sà niskie, nie przewy˝szajà naszej kosodrzewiny.Nie wymaga zbyt wiele: roÊnie zarówno na ˝yznej, jaki kamienistej ziemi. Najwa˝niejsze – by by∏o du˝o wilgocii jeszcze wi´cej s∏oƒca. Dlatego te˝ mo˝na uprawiaç jàpraktycznie wsz´dzie, nawet w doniczce. Najlepiej odpo-wiadajà jej jednak troch´ parne i dobrze nawodnioneÊródgórskie kotliny.

LiÊcie ma niewielkie, dwu-, trzycentymetrowe, owalne.Po wysuszeniu do z∏udzenia przypominajà liÊcie szcza-wiu. W Andach – w Peru, Kolumbii, Boliwii – ros∏y one odzawsze, a miejscowi ich cierpki, gorzkawy smak poznalijeszcze przed tysiàcleciami. To wraz z nimi liÊcie przyw´-drowa∏y na górskie tereny z transandyjskiej d˝ungli; totam jest ich ojczyzna, matecznik. LiÊcie w´drowa∏y z no-madami, bo zawsze – tak daleko jak tylko si´ga ludzkai nadludzka (czyli plemienna) pami´ç – zabierano jew drog´. Po co? ˚eby ˝uç. Bo ˝ujàc je, ∏atwiej i wygodniejby∏o w´drowaç. Nie czu∏o si´ ani g∏odu, ani pragnienia.

Indiaƒscy czarownicy u˝ywali tej roÊliny jako tajemni-czej substancji, która uÊmierza ból i – przerobiona na pa-st´ – przyspiesza gojenie ran. Halucynacje, które wywo∏y-wa∏a, gdy w du˝ej iloÊci do∏o˝ono jej do „cziczy” (indiaƒ-skiego piwa) uznawano za dowód szczególnego upodo-bania jej sobie przez bo˝ków i bogów. W swoich kroni-kach wspominali o niej tak˝e konkwistadorzy i misjona-rze (nazywajàc „amerykaƒskim czarcim zielem”). Potem –w czasach kolonizacji – zw∏aszcza w rozleg∏ych latyfun-diach i wysokogórskich kopalniach cyny – powoli zacz´∏arobiç zawrotnà karier´. Zauwa˝ono to, co kiedyÊ ju˝ za-uwa˝yli Inkowie – ˝e ˝ujàc jà wraz z od∏amkami wapienia

117

Page 119: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

(jak nakazuje odwieczna receptura), indiaƒscy robotnicysà bardziej wydajni i mniej podatni na zm´czenie.

W∏aÊnie tym niecodziennym w∏aÊciwoÊciom koka (boo niej tu mowa) zawdzi´cza swe niezwykle burzliwei krwawe, dwudziestowieczne dzieje. Prócz kauczuku niema chyba na Êwiecie drugiej takiej roÊliny, przez któràwylano by równie wiele krwi. Rzecz w tym, ˝e przerobio-na, przetworzona, przetrawiona przez odpowiednià apa-ratur´, jako produkt koƒcowy daje bia∏y, cierpki w smakuproszek. KOKAIN¢.

Koka nie kosztuje prawie nic; kokaina kosztuje krocie.Koka, jeÊli nawet jej nie posadzisz, w Andach, jak chwa-sty, wyroÊnie sama... Podczas gdy pi´ç kilogramów kokikosztuje tyle, ile tygodniowe utrzymanie biednej wieÊnia-czej rodziny, za kilogram bia∏ego przedestylowanego ju˝proszku otrzymujesz... fortun´. Kto czemuÊ takiemu si´oprze? Kto – jeÊli mo˝e – tego nie wykorzysta? Oto praw-dziwy dylemat. èród∏o morderstw, spisków, ca∏ych d∏u-gich wojen.

33..Kokaina jest krwià, o˝ywiajàcà kolumbijskà gospodar-

k´, vehiculum dobrobytu, który przez ostatnie dziesi´cio-lecie dyskretnie wsàczy∏ si´ do wi´kszoÊci kolumbijskichdomostw. I choç brzmi to jak herezja – jest eliksirem ˝yciadla tutejszej gospodarki. Eliksirem, który jednoczeÊnie jestÊmiertelnà truciznà.

To charakterystyczne dla Kolumbii. Przest´pcza dzia-∏alnoÊç kokainowych gangów przybra∏a tu tak du˝e roz-miary, ˝e z up∏ywem lat profity z niej zacz´∏o czerpaç ca-∏e spo∏eczeƒstwo. W wi´kszoÊci du˝ych miast zgin´∏yslumsy, na ulicach pojawi∏o si´ wi´cej nowoczesnych sa-mochodów. Dodatkowe miliardy dolarów, które „nad-liczbowo” znalaz∏y si´ tutaj w obiegu, zdzia∏a∏y prawiecuda. Sta∏y si´ zarzewiem gospodarczego miniboomu,

118

Page 120: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

który zlokalizowany w tym endemicznie biednym regio-nie, urós∏ do rangi czegoÊ, na co przywódcy sàsiednichkrajów patrzà teraz z nieukrywanà zazdroÊcià.

Na to w∏aÊnie liczyli kokainowi bonzowie, gdy proce-derowi, który w Ameryce Po∏udniowej egzystuje ju˝ oddziesi´cioleci, postanowili nadaç nowà jakoÊciowo skal´i odpowiedni rozmach. Nie, nie chcieli bawiç si´ w latyno-skich Janosików i Robin Hoodów. Motywem ich dzia∏anianie by∏a ani ch´ç oddania komuÊ cz´Êci swoich docho-dów, ani zamiar stworzenia swoistego przyczynku dorozwoju myÊli ekonomicznej. Rzecz jasna – chodzi∏o tylkoi wy∏àcznie o ogromne pieniàdze, o fortuny zaliczane donajwi´kszych na Êwiecie. Zdawali sobie jednak spraw´z tego, ˝e jeÊli u∏amek ich w∏asnych dochodów trafi doobiegu, to z czasem dos∏ownie ka˝da kolumbijska rodzinaodniesie jakieÊ korzyÊci, a ka˝dy Kolumbijczyk (choçbynajbardziej uczciwy!) zostanie ich cichym wspólnikiem.˚e doskonale b´dzie o tym wiedzia∏ i rzàd, i wojsko, i po-licja. ˚e uprawiany przez nich proceder stanie si´ przez totrwalszy i jakoÊ milej widziany (przynajmniej w kraju). ˚eci co trzeba – przynajmniej przez jakiÊ czas – b´dà patrzeçnaƒ przez mo˝liwie grube palce.

Przewidywania te sprawdzi∏y si´ co do joty. Kokaino-we o˝ywienie w kolumbijskiej gospodarce sta∏o si´ odczu-walne mniej wi´cej od po∏owy lat siedemdziesiàtych. Roz-kwita∏o przede wszystkim budownictwo, powstawa∏przemys∏ przetwórczy, który przedtem prawie wcale nieistnia∏, a w Êlad za tym rozszerzaç si´ pocz´∏y wyspywzgl´dnego dobrobytu. A ˝e dzia∏o si´ to bez najmniejszejinterwencji i wysi∏ku rzàdu, ten ch´tnie akceptowa∏ ówstan; postanowi∏ wr´cz odcinaç od niego polityczne kupo-ny. W tym sensie produkcja kokainy sta∏a si´ czymÊ...wielce pozytywnym! Choç z drugiej strony – co zrozumia-∏e – czymÊ, czym zagranicà nie nale˝a∏o si´ zanadto szczy-ciç...

119

Page 121: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Na zewnàtrz – w USA, w Europie – d∏ugo nikt nieuÊwiadamia∏ sobie, jakie sà rzeczywiste rozmiary tej pod-ziemnej ga∏´zi kolumbijskiego przemys∏u. Dopiero na po-czàtku lat osiemdziesiàtych zacz´to sobie zdawaç spraw´,jak wyglàda prawda i faktyczna skala ca∏ego problemu.Po nast´pnych dziesi´ciu latach mówiono ju˝ o tym g∏o-Êno. Co prawda nie Kolumbijczyk, lecz Peruwiaƒczyk –ówczesny prezydent tego kraju, zwany tak˝e SzalonymKoniem – Alan Garcia, na antykokainowym szczyciew 1989 roku w Limie powiedzia∏, ˝e jeÊli zagranica ocze-kuje, i˝ kraje regionu wydadzà zdecydowanà wojn´ wy-twórcom i przemytnikom „bia∏ego proszku”, to nale˝y jewesprzeç poprzez zmasowanà pomoc ekonomicznà. Ko-kainowe miliardy muszà zostaç zastàpione banknotamiinnego pochodzenia. Inaczej nie mo˝e byç mowy o podj´-

120

Przywódcy narkotykowego kartelu z Medellin

Page 122: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

ciu bardziej zdecydowanej akcji. Wszak koka i kokaina, naterenach andyjskich, to podstawa bytu milionów wieÊnia-ków. Bez tych pieni´dzy biedny region pogrà˝y si´ w jesz-cze wi´kszej n´dzy.

To, co wówczas w Peru lub Boliwii by∏o kwestià nagie-go przetrwania dla tysi´cy, a nawet milionów wysokogór-skich campesinos, w Kolumbii mia∏o ju˝ ca∏kiem inny wy-miar. Nie by∏ to ju˝ problem ˝ycia i Êmierci (g∏odu wi´k-szego lub mniej dotkliwego), lecz co najwy˝ej kwestia, ja-kiej marki samochód kupiç w nast´pnym roku. Bo choçkokainowi magnaci z Medellin byli – jak mówi kolumbij-skie porzekad∏o – „bogatsi od General Motors, a bardziejokrutni ni˝ Idi Amin” (to drugie dotyczy wewnàtrzmafij-nych porachunków lub walki z wrogami zewn´trznymi),akurat w przypadku Kolumbii – tak! – odegrali oni rol´dobroczyƒców i cywilizatorów!

W Kolumbii od dawna by∏o to oczywiste. Wystarczy∏orozejrzeç si´ wokó∏, wystarczy∏o troch´ pojeêdziç po kra-ju. Typowa publiczna tajemnica – wszyscy wiedzà, alenikt nic g∏oÊno nie mówi. Mi´dzy narcotraficantes PabloEscobara1 a politycznymi elitami przez lata istnia∏o swo-iste ciche porozumienie – gentlemen agreement. Potemz∏ama∏y je obie strony, na dodatek prawie jednoczeÊnie:Escobar – bo wcià˝ eskalowa∏ swoje niepohamowane za-p´dy; rzàd, bo coraz wi´ksze stawa∏y si´ naciski zagrani-cy niemogàcej sobie poradziç z narkomanià.

OdejÊcie od swoistego „pokojowego wspó∏istnienia”da∏o poczàtek tak zwanej „wojnie o kokain´”. Nied∏ugopotem zgin´li: Don Alberto Ruiz Reyes, Ricardo Rivas,Leopoldo Alonso, Antonio de Cuevas Ratones, AlbertoFinales, Anastasio Dominguez Carajon, Marco Albinez deCarabaya i tysiàce, tysiàce innych.

121

_____1 Pablo Escobar – jeden z najs∏ynniejszych kokainowych w∏adców, zastrzelony przez ko-lumbijskà policj´ w grudniu 1993 roku w czasie „wojny o kokain´”.

Page 123: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Jak...? (9)

W Kolumbii mia∏em wi´cej szcz´Êcia ni˝ na Kubie. Nietylko dlatego, ˝e ostre strzelanie w kokainowej wojnie za-cz´∏o si´ dos∏ownie na nast´pny dzieƒ po moim przylocie,ale przede wszystkim mój pobyt w Bogocie zbieg∏ si´z wizytà Gabriela Garcii Marqueza. Wielki kolumbijski pi-sarz (autor Stu lat samotnoÊci, noblista) od dawien dawna– uciekajàc przed zap´dami w∏aÊnie kokainowych gan-gów, które jemu i jego rodzinie grozi∏y porwaniem –mieszka∏ w stolicy Meksyku i do Kolumbii przyje˝d˝a∏tylko sporadycznie. Gdy z prasy dowiedzia∏em si´, ˝eWielki Gabo jest w∏aÊnie w Bogocie, drugi raz nie trzebami by∏o tego powtarzaç. „Oto niepowtarzalna szansa,wielka okazja” – pomyÊla∏em i zaraz zaczà∏em si´ staraço wywiad, o osobiste spotkanie z pisarzem.

Wiedzia∏em, jak si´ do tego zabraç. W Peru, w Limie,w okresie pracy nad ksià˝kà o Sendero Luminoso, wielo-krotnie spotyka∏em si´ z innà s∏awà latynoskiej literatury,z Mario Vargasem Llosà. S∏ysza∏em, ˝e Márquez zna Llo-s´, ale obaj si´ bardzo nie lubià (wielu sàdzi, ˝e dzieli ichpolityka, to i˝ Márquez po dziÊ dzieƒ wierny pozosta∏ le-wicy, zaÊ Vargas Llosa jest libera∏em, ale to nieprawda;tak naprawd´ – powiedzia∏ mi to sam Márquez – podzie-

122

Page 124: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

li∏y ich... kobiety!). W liÊcie, jaki pozostawi∏em w recepcjihotelu, gdzie zatrzyma∏ si´ Márquez, napisa∏em kim je-stem, czym si´ zajmuj´ i ˝e swego czasu (co by∏o zresztàprawdà) przeprowadzi∏em bardzo obszerny wywiadz Mario Vargasem Llosà. Liczy∏em, ˝e ryba po∏knie przy-n´t´, ˝e zadzia∏a poczucie konkurencji, ˝e jednego pisarza– gdy us∏yszy o drugim – lekko zak∏uje ˝àd∏o zazdroÊci.

Nie pomyli∏em si´. Wypróbowany trik niezawodnie za-dzia∏a∏. Nast´pnego dnia przez umyÊlnego poinformowa-no mnie, ˝e Gabriel Garcia Márquez ch´tnie si´ ze mnà zo-baczy.

By∏o to niezwykle interesujàce spotkanie. Rozmawiali-Êmy chyba ze trzy godziny. Na koniec zeszliÊmy do restau-racji i wspólnie zjedliÊmy kolacj´. Tematów mieliÊmy coniemiara – oplotkowaliÊmy nie tylko literatur´, tak˝e –w zwiàzku z tym, ˝e byliÊmy w Kolumbii – kok´ i kokain´.Jak si´ okaza∏o, Marqueza bardzo interesowa∏ ten temat –w∏aÊnie wtedy zaczyna∏ zbieraç materia∏ do swojej repor-terskiej ksià˝ki o uprowadzeniach dziennikarzy przez ko-kainowe gangi – Raport z pewnego porwania. O sprawachzwiàzanych z kokainowym przemys∏em móg∏ rozprawiaçbez koƒca. Przyzna∏, ˝e jest to wielki temat, który nadalczeka na swojego Dostojewskiego, „... bo ktoÊ taki jak TomClancy (myÊla∏ zapewne o ksià˝ce Stan zagro˝enia), takpowa˝nemu wyzwaniu na pewno nie sprosta”.

Mówi∏:- Czy dla koki i kokainy mo˝na sobie by∏o wyobraziç

lepszà gleb´ ni˝ Kolumbia? Tym bardziej ˝e od wiekówistnia∏a tu tradycja konspirowania (liczne wojny domowe,choçby te, które opisa∏em w Stu latach samotnoÊci), robie-nia czegoÊ cichaczem, tradycja przemytu. NiegdyÊ prze-mycano szmaragdy, potem marihuan´, na koƒcu kokain´.Kokain´, nie kok´ – to bardzo istotne. Bo ci, którzy zacz´-li rozkr´caç ten przemys∏ na poczàtku lat siedemdziesià-tych, wiedzieli, ˝e jeÊli chcà odró˝niç si´ czymÊ od tysi´cy

123

Page 125: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

im podobnych cha∏upników, muszà z Kolumbii wywoziçnie surowiec, lecz produkt koƒcowy.

- Nie radz´ jednak panu zbyt dok∏adnie si´ tym intere-sowaç – powiedzia∏ na odchodnym.

By∏a ju˝ noc, zrobi∏o si´ naprawd´ bardzo póêno.

124

Gabriel Garcia Márquez – Gabo, Gabito

Page 126: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

- Nie?- Nie, bo paƒska kolumbijska przygoda mo˝e skoƒczyç

si´ dok∏adnie tak samo jak na Kubie...By∏em zdumiony! – skàd on to wiedzia∏? Sam, obawia-

jàc si´, ˝e jako oddany sojusznik Castro odmówi mi wy-wiadu, nic mu o tym przecie˝ nie wspomina∏em. Czy˝-by... – Cuban connection?

- Alee... – a˝ zajàknà∏em si´ z wra˝enia.- Nie ma ˝adnego ale. To zbyt powa˝na sprawa. Ostrze-

gam. A jeÊli ma pan jeszcze kilka wolnych dni, to niechpan pojedzie do Barranquilla, a potem rzekà Magdalenàdo Macondo. Przepraszam... – do Aracataca...

125

Page 127: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

GDZIE MIESZKAPU¸KOWNIK BUENDIA?

Macondo jest wsià, której wcale nie ma. Mimo to mo˝-na do niej dojechaç drogà wiodàcà z Cartageny do Barran-quilla. Na pi´çdziesiàtym kilometrze szosy prowadzàcejna wschód, skr´ciç trzeba w trakt pokryty zastyg∏ym b∏o-tem. Stàd – droga prosta: brunatnà nitkà wciskajàcà si´w zielone cielsko najwi´kszego lasu Êwiata – wcià˝ na po-∏udnie. Jazda trwa ledwie dwie godziny. Jednak je˝eli po-dró˝nego z∏apie oberwanie chmury – droga zmienia si´w porywisty strumieƒ. Od reszty Êwiata Macondo zosta-nie odci´te wielokilometrowà Êcianà wody. Staje si´ nie-osiàgalne, nieobecne. Ju˝ przecie˝ mówi∏em: bo Macondoto wieÊ, której w ogóle nie ma.

Nic dziwnego, ˝e wielu woli jazd´ pociàgiem. Trwa tojednak znacznie d∏u˝ej i sà tacy, którzy twierdzà, ˝e rejstaki mo˝na porównaç do przemierzania oceanu w kara-welach Kolumba. Pociàg jest krótki, ˝ó∏ty, otoczony ob∏o-kiem mia∏kiego kurzu. Przemierza przestrzenie pokrytewielkimi plantacjami. Wzd∏u˝ nasypu Êlimaczà si´ kara-wany wo∏ów objuczonych kiÊciami zielonych banano-wych pó∏ksi´˝yców. Oko∏o jedenastej, gdy pociàg wtaczasi´ na stacj´, skwar zaczyna byç nieznoÊny. I znów Ma-condo znika, ginie w tumanie. Czy˝ nie mówi∏em? Bo Ma-condo to wieÊ, której w ogóle nie ma.

126

Page 128: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Istnieje jeszcze trzecia mo˝liwoÊç: podró˝ tratwami na-p´dzanymi silnikiem Diesla lub indiaƒskim kanoe, pcha-nym pod pràd si∏à ramion wioÊlarzy. Woda rzeki to kawaz mlekiem – niesie sporà cz´Êç pobliskich gór, którychdrobiny màcà b∏´kit karaibskiego przyboju. Sternik jestma∏omówny; od bia∏ych nauczy∏ si´ pozy macho i przeko-nania, ˝e gadatliwoÊç to cecha pró˝nujàcych kobiet. Podwóch dniach wyt´˝ania wzroku i omijania taƒczàcychbruzd wirów – jest si´ na miejscu. Czuç zapach i oddechWielkiej Zieleni. Nabrze˝e to po prostu kilka przegni∏ychdesek. I znów – w zasadzie nic nie widaç. A jednak to tu.Bo Macondo to wieÊ, której w ogóle nie ma. I tylko napisna pokracznym szyldzie zdradza, ˝e tak naprawd´ miej-sce to nazywa si´ Aracataca.

By∏ grudzieƒ. By∏ wieczór. W powietrzu wibrowa∏a ci-sza. Za chwil´ osada udaç si´ mia∏a na spoczynek. W∏a-Ênie wtedy we wsi dowiedziano si´, ˝e zdarzy∏ si´ cud.

Mieszkaƒcy Aracataca siedzieli rozparci w fotelach.Spoglàdali w stron´ kotliny wype∏nionej mokrad∏em, za-kolem rzeki i coraz bardziej zni˝ajàcym si´ s∏oƒcem. Jakdorodna pomaraƒcza gin´∏o za postrz´pionà linià tropi-kalnego lasu, a oni – ju˝ z przyzwyczajenia – rozmawialio niczym. Kto przyniós∏ t´ wiadomoÊç, nigdy nie uda∏o si´ustaliç. Lecz po chwili wiedzieli ju˝ wszyscy: synowi ichzapomnianej wsi Gabrielowi Garcii Marquezowi – w zim-nym i odleg∏ym kraju po przeciwnej stronie globu w dniutym wr´czono literackà Nagrod´ Nobla.

By∏a to wspania∏a wiadomoÊç. Tym wspanialsza, ˝enikt tu na nià nie czeka∏. A jej zniewalajàcy czar porównaçby∏o mo˝na do narkotyku, który w eposie o stu latach sa-motnoÊci, w Macondo, pojawia∏ si´ wraz z kolejnymi wi-zytami Cygana Melquiadesa: nadchodzi∏ z najg∏´bszychotch∏ani historii, by spokój i harmoni´ wsi, otoczonej zie-lonymi plastrami d˝ungli, burzyç przedziwnymi wyna-

127

Page 129: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

lazkami i gigantycznymi magnesami, które wyrywa∏y zeÊcian chat gwoêdzie i Êruby; monstrualnà lupà, za pomo-cà której – skupiajàc s∏oneczne promienie – by∏o mo˝nawzniecaç po˝ary; i owym najbardziej tajemniczym – apa-ratem do rekonstrukcji zapomnianych wspomnieƒ.

Tym razem wynalazkiem tym by∏a sensacja i s∏awa.Poczàwszy od tego grudniowego wieczoru nic w Ara-

cataca nie pozosta∏o takie jak poprzednio. Zapomnianoo Ênie. Zapomniano o walkach kogutów, taƒczono po bia-∏y Êwit. A gdy dowiedziano si´, ˝e Sto lat samotnoÊci –owa najs∏ynniejsza z powieÊci Marqueza o rozwojui upadku legendarnego Macondo jest historià ich w∏asnejwsi, uwielbienie i mi∏oÊç do najs∏ynniejszego z ich ziom-ków – do Gabo, Gabito – wzros∏o tak jak p´cznieje nurtpobliskiej rzeki – Magdaleny – gdy wysoko w górach top-nieç zaczynajà Êniegi.

Listów – Êwiadectw oddania – nie wysy∏ano wcalew kopertach. Pisano je na Êcianach domów. Na murze ota-czajàcym warsztat samochodowy pojawi∏ si´ napis: „Ara-cataca – kolebka kultury, w której zrodzony zosta∏ ge-niusz”. Na blaszanym, rozpalonym s∏oƒcem ogrodzeniujednej z farm czyjaÊ r´ka napisa∏a: „Na Twojà czeÊç ude-rzamy dziÊ w b´bny ca∏ego bananowego kraju, laureacieNobla”. A na tylnej Êcianie rozklekotanego autobusuumieszczono informacj´ dla turystów: „Aracataca to lite-racka stolica Êwiata”.

Radowa∏ si´ lud, radowa∏a si´ tak˝e w∏adza. Guberna-tor Sara Valencia Abdala napisa∏a w telegramie: „Pokaza-∏eÊ nam na oczach ca∏ego Êwiata, kim jesteÊmy. Na twojàchwa∏´ – Gabito – zainstalujemy nowe oÊwietlenie ulicz-ne, nowe telefony i inne cuda Âwi´tego Gabriela spod we-zwania Nobla”.

To by∏a zbiorowa histeria. W∏aÊciciel najdorodniejszychkogutów – przelewajàcych krew na owalnej, otoczonejmurem z gliny arenie – najwaleczniejszego ze swych upie-

128

Page 130: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

rzonych gladiatorów bez chwili wahania ochrzci∏ – jak˝e-by inaczej? – Gabriel Garcia Márquez. A nast´pnego dnia– 11 grudnia 1982 roku – mieszkaƒcy prowincji Magdale-na wcià˝ obchodzili swe wielkie Êwi´to. Na zaroÊni´te tra-wà tory wytoczona zosta∏a zardzewia∏a lokomotywa: sta-re, bananowe monstrum w welonie wydobywajàcej si´spod kó∏ pary, odby∏o najbardziej triumfalnà ze swych po-dró˝y. Wielu zebranych twierdzi∏o, ˝e pami´ta dok∏adniet´ samà maszyn´ jeszcze z czasów Stu lat samotnoÊci. – Toon – wo∏ali, a na myÊli mieli ten pociàg, który „przywozi∏do Macondo tyle pragnieƒ i nieszcz´Êç, tyle obietnic,a jeszcze wi´cej kl´sk”.

W sumie by∏o ich pi´ç tysi´cy. Przetoczyli si´ przez ca-∏à wieÊ. Zatrzymali u wrót koÊcio∏a. Na o∏tarzu ustawionoportret Garcii Marqueza. Gra∏a muzyka, hucza∏y b´bny,przedstawiciel rzàdu prowincji rozsiad∏ si´ w fotelu nabiegunach i r´koma pomocników rozdawa∏ ciep∏e, bara-nie kotlety. I znów – w rytmie samby, niczym w czasiekarnawa∏u na pla˝ach Copacabana – taƒczono, radowanosi´, ludzie padali sobie w obj´cia. Wo∏ali – Gabriel, Gabo,Gabito, najwi´kszy archanio∏ literatury!

Tego dnia helikopter, który pojawi∏ si´ nad wsià, nie by∏wehiku∏em z fabrycznej taÊmy, lecz ogromnà, stalowàwa˝kà. Przyby∏a ona w zast´pstwie latajàcych dywanówpo wielekroç wspominanych w powieÊci: najlepszy do-wód, ˝e historia Macondo w Aracataca wcià˝ trwa. A Ja-ime Serrano – latyfundysta, który to ludzkie mrowie oglà-da∏ z wn´trza przezroczystej, helikopterowej kapsu∏y – napotwierdzenie, zarazem na pamiàtk´ jednej z postaci epo-su, Mauricia Babilonia, który nigdy nie potrafi∏ op´dziçsi´ od rojów owadzich skrzyde∏, zes∏a∏ deszcz ˝ó∏tych, bi-bu∏kowych motyli. Ci w dole – zdumieni – zamarli w bez-ruchu, potem wrzawa wzmog∏a si´ jeszcze bardziej. ¸y˝-kami uderzono w patelnie, z g∏ów zrywano filcowe kape-lusze. ˚ó∏te motyle skrzyd∏a wpinaç zacz´to w roztaƒczo-ne w∏osy...

129

Page 131: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

˚aden z taƒczàcych nie by∏ bananero – robotnikiemz plantacji. Ka˝dy by∏ g∏owà rodu bohaterskiej dynastiiBuendiów. – Gabriel, Gabo, Gabito! – krzyczano g∏osem,którym wo∏a si´: „Evita!”, którym skanduje si´: „Marado-na”. „Iluzji nie mo˝na jeÊç – powie potem Gabriel GarciaMárquez. – Ale – paradoksalnie! – iluzja od˝ywia!”

RzeczywiÊcie: poczàwszy od dnia, w którym Márquezz ràk króla Szwecji odebra∏ Nagrod´ Nobla, ch∏opi bana-nowej strefy, opowiadajàc o swojej prowincji coraz rza-dziej mówià „Magdalena”. Zamiast tego s∏yszy si´: „U nasw Macondo”. To samo imi´ noszà hotele, restauracje, ka-barety i kasyna gry. To tak˝e gatunek soczystego arbuzai agencja reklamowa mogàca mówiç o mi´dzynarodowymsukcesie. To nazwa najlepszej dru˝yny grajàcej w polo.A Macondo – s∏owo pe∏ne tajemniczej aury – wcale nie jestwynalazkiem Marqueza. Tak afrykaƒscy niewolnicy na-zywali drzewa, które po dziÊ dzieƒ mo˝na odnaleêç nakopulastych stokach kolumbijskiej sierry. To tak˝e hazar-dowa gra, w którà – podrzucajàc kostk´ o dwunastu ro-gach – w tym zakàtku Ameryki wieczorami gra si´ doupad∏ego.

Te kostki produkowane sà tu dziÊ masowo. Mo˝na ku-piç je ju˝ nad rzekà, na drewnianym nabrze˝u. Przynoszàje umazane b∏otem dzieci, wyciàgajà garÊciami z kieszeni.To najlepszy znak, ˝e to jednak wieÊ, osiedle, przysió∏ek.˚e to Aracataca.

W chwil´ potem pojawiajà si´ równie˝ m´˝czyênio twarzach pokrytych szczeciniastym zarostem. Cieszà si´z ka˝dej takiej wizyty. – T´dy, t´dy – skwapliwie pokazu-jà drog´ do osady. Dyktatorskim g∏osem wykrzykujà imi´najbardziej Êwi´tego ca∏ej okolicy: Gabo, Gabriel, Gabito.– You are welcome! Chcecie zobaczyç jego dom?!

Ju˝ od wielu lat wieÊ cierpi na bezsennoÊç. W wolnychchwilach gra si´ tu w bilard i domino, a pod wieczór –

130

Page 132: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

nieodmiennie – wcià˝ wr´cza si´ nobla. WieÊ poci si´ za-pachem rybiego mi´sa sprzedawanego na niewielkimrynku. WieÊ rozlewa piwo w du˝e, szybko parujàce ka∏u-˝e. Pije si´ tu bardzo du˝o, wolno si´ trzeêwieje, by piçmóc od nowa. WieÊ wznosi toasty: „Niech ˝yje!”.

- Kto?- Ale˝ to oczywiste! Gabo, Gabriel, Gabito! Gabriel Gar-

cia Márquez!Osada sk∏ada si´ z g∏ównej ulicy i siedmiu przecznic,

prowadzàcych donikàd. Âmietank´ towarzyskà stanowiàtu: weterynarz, który nie ma dyplomu; fryzjer, który po-trafi wyrywaç z´by i policjant w T-shircie i kàpielówkach.Czwarta w hierarchii jest Juanita – dziewczyna, której wi-zyty mo˝na sk∏adaç o ka˝dej porze dnia i nocy. Na powi-tanie przyby∏ych intonujà najpopularniejszà z kolumbij-

131

Autor w kolumbijskim interiorze

Page 133: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

skich pieÊni o wiatraku wspomnieƒ, smutku AurelianoBuendii i nawiedzonym Melquiadesie. Przy ka˝dym na-wrocie refrenu otwartymi d∏oƒmi uderzajà w blat sto∏u ni-czym w membran´ tam-tamów. Wo∏ajà: – Sto lat, sto lat –rzecz jasna – samotnoÊci!

W´drujàc z tekstem powieÊci w r´ce, mo˝na lokalizo-waç miejsca i rekwizyty znane z kart ksià˝ki.

Na po∏udniu – pisze Márquez – by∏y bagna pokrytewiekowà warstwà roÊlinnoÊci i olbrzymi Êwiat moczarów,który, jak zapewniali Cyganie, nie mia∏ granic. Wielkiemoczary na zachodzie ∏àczy∏y si´ z bezkresnym rozlewi-skiem wody, zamieszka∏ym przez ssaki o mi´kkiej skórze,z g∏owà i torsem kobiety 1. Te mokrad∏a istniejà do dziÊ.Ca∏ej wsi nadajà pi´tno fortecy otoczonej grzàskim mu-rem. Z gàbki sk∏adajàcej si´ ze zbutwia∏ej roÊlinnoÊcii szczàtków zwierzàt, które w jej pu∏apce znalaz∏y Êmierç,wyrastajà grudki soli. Ca∏e rodziny zbierajà je cynowymipatelniami. Skamienia∏e od staroÊci kikuty mangrowcówrozcinajà bose stopy pracujàcych. Rany trudno si´ gojà;krwawià jeszcze wieczorem, zostawiajàc ciemne plamywÊród garbów wyboistej drogi.

Dla ludzi z Macondo by∏o nowà rozrywkà przebieganiewilgotnych i bez koƒca d∏ugich alei pod sklepieniem bana-nowców – opisuje dalej Márquez – gdzie cisza zdawa∏a si´przyniesiona z innych stron i jeszcze nie u˝ywana, niczymnie zmàcona, dlatego tak êle przekazywa∏a g∏os. Czasaminie rozumiano czegoÊ, co mówi∏o si´ w odleg∏oÊci pó∏ me-tra, a jednak doskonale to s∏yszano na drugim kraƒcuplantacji. I dziÊ bananowce sà wsz´dzie. Znalaz∏y miejscenawet na patio niskich, bia∏ych domów. Krew tej wsi jestbowiem ˝ó∏ta jak skórka dojrza∏ego banana. Od dziesiàt-ków lat tubylcy dzielili losy tego ˝ó∏tego owocu. Banane-ros – kiedyÊ by∏ to synonim niewolnictwa i g∏odu; dziÊ

132

_____1 Fragmenty Stu lat samotnoÊci w t∏umaczeniu Gra˝yny Grudziƒskiej i Kaliny Wojcie-

chowskiej, wg wydania trzeciego przygotowanego przez Wydawnictwo Literackie, Kra-ków 1977.

Page 134: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

oznacza to n´dz´ i lud, wÊród którego w d∏ugich odst´-pach czasu rodzi si´ pisarski geniusz: taki jak on – GabrielGarcia Márquez.

Pisze: M∏oda Mulatka z drobnymi piersiami suczki le˝a-∏a nago na ∏ó˝ku. Przed Aurelianem szeÊçdziesi´ciu trzechm´˝czyzn przesz∏o ju˝ dziÊ przez ten pokój. [...] Dom,gdzie mieszka∏a razem ze swojà babkà, zmieni∏ si´ w ster-t´ popio∏u. Od tego czasu babka jeêdzi∏a z nià od wsi dowsi sprzedajàc jà m´˝czyznom za dwadzieÊcia centavos,aby pokryç strat´ spalonego domu. Wed∏ug obliczeƒdziewczyny brakowa∏o jeszcze oko∏o dziesi´ciu lat, liczàcpo siedemdziesi´ciu m´˝czyzn co noc, bo musia∏a tak˝epokrywaç wydatki podró˝y, wy˝ywienie dla nich obui p∏aciç pensj´ indiaƒskim tragarzom, którzy nosili fotel...Te same obowiàzki spe∏nia∏a dziÊ we wsi wspomniana Ju-anita – dziewczyna o skórze koloru kasztanów. Klientówprzyjmuje w drewnianej budzie, w której drzwi zast´pujeperkalowa zas∏ona. Kolejki nie sà d∏ugie. Jedynie w Êwi´ta– jak niesie fama – czekaç trzeba d∏u˝ej. Juanita straszy, ˝eprzeniesie si´ na pó∏noc, gdzie docierajà jasnoskórzy w∏ó-cz´dzy. Miejscowi odpowiadajà na to z uÊmiechem: – Zo-stanie. Tylko straszy. Ju˝ od zawsze to powtarza...

Ch´tnie prowadzà do miejsc, gdzie rozgrywaç si´ mia-∏a akcja niezapomnianej powieÊci. Jakby wszystkie fanta-zje by∏y najoczywistszymi faktami. Jakby podró˝ Reme-dios do nieba powtarzaç si´ mog∏a nieskoƒczonà iloÊç ra-zy, a problemem by∏a tylko kwestia ceny. Przysi´gajà, ˝ew∏aÊnie tu Rebeka zeskrobywa∏a ze Êcian wapno, by na-st´pnie potajemnie je zjadaç. Nieopodal zaÊ le˝y cemento-wa p∏yta – Êlad po alchemicznym laboratorium samegoJosé Arcadio Buendii. Ca∏e godziny sp´dza∏ nad nià, mie-szajàc smalec, olej rycynowy i z∏ote okruchy. Cytujà na-wet jego zakl´cia! Lecz tak naprawd´, z r´kà na sercu, ˝a-den z nich nie czyta∏ tej ksià˝ki. Znajà tylko fragmenty,które raz w tygodniu, od wielu wielu lat, odczytywane sà

133

Page 135: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

w radiu. Nic wi´c dziwnego, ˝e pod wieczór, w koƒcu,paÊç musi dyskretnie zadane pytanie:

- Czym jest to... Sto lat samotnoÊci?

Wielu krytyków widzi w tej ksià˝ce parabol´ rozwojuca∏ej ludzkoÊci: uliczki Aracataca mia∏yby byç scenà, naktórej rozegra∏a si´ historia ca∏ego Êwiata. Márquez opo-nuje: „Dzieje rodu Buendiów – mówi – to co najwy˝ej hi-storia Ameryki ¸aciƒskiej. To dzieje b´dàce sumà nie-zmierzonych wysi∏ków i jeszcze wi´kszych kl´sk. Trzy-dzieÊci dwie przegrane wojny pu∏kownika Buendii to me-tafora frustracji i nigdy nieziszczonych nadziei, to kolejnawersja odwiecznego mitu... Ponadto – ja po prostu pra-gnà∏em namalowaç wizj´ mego dzieciƒstwa – obrazogromnego domu pe∏nego smutku, w którym mieszka∏emwraz z szesnaÊciorgiem rodzeƒstwa; z siostrà majàcà zwy-czaj jedzenia ziemi, z babcià przepowiadajàcà przysz∏oÊçi z niezliczonà iloÊcià krewnych o jednakowych imionach,którzy nigdy nie byli w stanie zrozumieç ró˝nicy mi´dzyszcz´Êciem a ot´pieniem”.

La Casa – „Dom” – tak najpierw mia∏a nazywaç si´ tapowieÊç. Wiedzia∏ zawsze, ˝e jà napisze. Po raz pierwszyzaczà∏ nad nià pracowaç, gdy mia∏ 17 lat. Przerwa∏ ju˝ pokilku dniach i trzech bezsennych nocach. Sam mówio tym: „By∏a to najprawdziwsza rzeka. Nie udawa∏o misi´ jednak nadaç jej ciàg∏oÊci. Z biegiem lat powstawa∏ytylko fragmenty. Zwa˝ywszy, ˝e mia∏a to byç powieÊç naplanie linii prostej – coÊ ca∏kiem niemo˝liwego do zaak-ceptowania”.

Do dziÊ nie jest pewny, czy owe sto lat samotnoÊci trwaw rzeczywistoÊci ca∏e sto lat: do tekstu ksià˝ki powraca∏17 razy w ciàgu 15 lat. Za ka˝dym razem zaczyna∏ odpierwszego zdania. Osiemnasta próba zakoƒczy∏a si´triumfem. Praca trwa∏a 18 miesi´cy i 9 dni. Bez przerwy.W rytmie dziesiàtków wypalanych papierosów przedzie-

134

Page 136: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

lanych fili˝ankami czarnej jak smo∏a kawy. Od 9.00 do15.00 niezmiennie – jak lekarz przyjmujàcy pacjentów –wystukiwa∏ na maszynie wizerunki swych bohaterów.Zu˝y∏ siedem tysi´cy arkuszy cienkiego 36-gramowegopapieru.

Ta ostatnia z przegrywanych dotàd osobistych wojenrozpocz´∏a si´ w drodze do Acapulco. Mieszka∏ w Meksy-ku. Do koncepcji ksià˝ki brakowa∏o mu tylko rytmui brzmienia s∏ów, majàcych sk∏oniç czytelników do wiaryw to, o czym pisa∏. Odnalaz∏ je w samochodzie. Jecha∏z ˝onà i dzieçmi, by przez miesiàc wypoczywaç na pla-˝ach Pacyfiku i w∏aÊnie wtedy uÊwiadomi∏ sobie, ˝e w po-wieÊci musi tak opowiadaç, jak czyni∏a to jego babcia, za-czynajàca wszystkie historie od wspomnienia owego pa-mi´tnego wieczoru, gdy kilkuletni Arcadio Buendia zosta∏zaprowadzony przez swego ojca do cygaƒskiego namiotuna drugim brzegu rzeki, by zobaczyç tam lód.

Marquezowie nie dojechali do Acapulco.On: „Ksià˝ka nigdy nie mog∏aby powstaç bez wspó∏-

udzia∏u ˝ony. Mercedes (to jej imi´!) stan´∏a na wysokoÊcizadania. Wytrzyma∏a niewiarygodnà iloÊç szaleƒstwa,przypadajàcego na jednostk´ przestrzeni”. Jej zadanie by-∏o tym trudniejsze, ˝e oszcz´dnoÊci, które starczyç mog∏yna szeÊç miesi´cy – w jej r´kach wystarczy∏y na pó∏tora ro-ku. ˚e mieszkali, jedli i kupowali nieodzowny papier nakredyt, który ona potrafi∏a przed∏u˝aç w nieskoƒczonoÊç.˚e co jakiÊ czas donosi∏a mu kolejny plik 500 arkuszy,z których on czerpa∏ kartk´ za kartkà. Te zaÊ wkr´conew maszyn´ do pisania, najcz´Êciej ju˝ w chwil´ potem w´-drowa∏y do kosza.

Pami´ta ten dzieƒ. Kto by nie pami´ta∏? Sto lat samot-noÊci skoƒczy∏ pisaç oko∏o jedenastej. Mercedes nie by∏ow domu. Kolejno dzwoni∏ do wszystkich znajomych, bypowiadomiç o tym zdarzeniu. Nikt jednak nie podnosi∏s∏uchawki. By∏ zrozpaczony. Wynajdywa∏ sobie najró˝-

135

Page 137: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

niejsze zaj´cia, by móc dotrwaç do godziny wyzwolenia –do trzeciej, o której normalnie od pó∏tora roku i dziewi´-ciu dni, koƒczy∏ codziennie pisanie.

Nast´pnego dnia, gdy on jeszcze nie wiedzia∏, ˝e sà za-d∏u˝eni na dziesi´ç tysi´cy dolarów, ona wys∏a∏a maszy-nopis do wydawcy Editorial Suramericana, Buenos Aires.Pyta∏a sama siebie: – Co b´dzie, jeÊli powieÊç oka˝e si´z∏a? Pociesza∏ jà: – Jestem pewien, ˝e ksià˝ka b´dzie mieçdoÊç dobre recenzje, ˝e sprzeda si´ jej – powiedzmy – pi´çtysi´cy egzemplarzy...

Wydawca nak∏ad oszacowa∏ nieco wy˝ej. Tymczasemtylko w jednym mieÊcie, w Buenos Aires, pierwsze wyda-nie rozesz∏o si´ w ciàgu dwóch tygodni. Jedna z czytelni-czek, chcàc przekonaç si´, kto jest wi´kszym szaleƒcem –ona czy autor – podj´∏a si´ r´cznego przepisania ca∏ejksià˝ki. Inni – podobnie zafascynowani – zacz´li pisaç li-sty do Macondo. Adresatem by∏ oczywiÊcie pu∏kownikBuendia.

Jego pierwowzór stanowi∏ genera∏ Rafael Uribe Uribe –kolumbijski bohater narodowy, który w roku 1899 zbun-towa∏ swe oddzia∏y do powstania przeciwko rzàdowikonserwatystów. Sam Márquez nigdy go nie widzia∏.Opowiada∏a mu o nim babka: Uribe Uribe na czele po-wstaƒczej armii dotar∏ do Aracataca i zatrzyma∏ si´ wrazz weteranami wojny w biurze jego dziadka. Przez dwad∏ugie dni pito tam piwo, a gdy w tydzieƒ potem ca∏awieÊ ˝egna∏a s∏ynnego przywódc´, ona – babka pisarza –by∏a przekonana, ˝e uda∏o si´ jej rozwik∏aç tajemnic´ n´-kajàcej Uribe Uribe samotnoÊci. Mia∏ nià byç – co jej ustaokreÊli∏y jako „chorob´ przysz∏oÊci” – brak mi∏oÊci; fakt ˝egenera∏ ten nie by∏ w stanie nikogo pokochaç.

Dla niego, s∏yszàcego t´ histori´ nieskoƒczonà iloÊç ra-zy, sta∏a si´ tematem ca∏ego ˝ycia, nicià przewodniàwszystkich ksià˝ek. „Prawdziwy pisarz przez ca∏e ˝ycietworzy jednà ksià˝k´, która dzieli si´ na wiele tomów no-

136

Page 138: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

szàcych ró˝ne tytu∏y – stwierdza. – Ja – od chwili gdy poraz pierwszy us∏ysza∏em opowieÊç o generale Uribe Uribe– pisz´ epopej´ samotnoÊci”.

W pierwszej jego ksià˝ce – Szaraƒczy – g∏ówny bohater˝yje i umiera w absolutnym odosobnieniu. W Nikt nie pi-sze do pu∏kownika zas∏u˝ony weteran wraz z ˝onà i ko-gutem co tydzieƒ oczekujà na nadejÊcie pensji, która – jak∏atwo si´ domyÊliç – nigdy nie nadchodzi. W Z∏ej godzinie– burmistrzowi nie udaje si´ pozyskaç zaufania mieszkaƒ-ców miasta; coraz bardziej pogrà˝a si´ w samotnoÊci w∏a-dzy. To samo dzieje si´ z Buendià w Stu latach samotno-Êci i z dyktatorem z Jesieni patriarchy.

On: „Jest to problem uniwersalny. Jako pisarza intere-suje mnie samotnoÊç absolutna – ten jej rodzaj, którego si´doÊwiadcza nad czystà kartkà papieru. W Ameryce ¸aciƒ-skiej problem samotnoÊci stapia si´ z zagadnieniem spra-wowania w∏adzy, co czyni go bardziej atrakcyjnym. Podà-˝ajàc w którymkolwiek kierunku, nie sposób uciec przedtym tematem”.

W∏aÊnie dlatego – tak jak zawsze – by∏ ju˝ pewny, ˝e na-pisze Sto lat samotnoÊci, czu∏ wewn´trzne przekonanie, ˝epowstanie Jesieƒ patriarchy. Bo – w rzeczywistoÊci – todrugi wariant Stu lat samotnoÊci. Buendia z Macondo po-nosi kl´sk´, przegrywa 32 wojny. Patriarcha z Jesieni... toBuendia, który odniós∏ sukces – przejà∏ w∏adz´ i zamiesz-ka∏ w pa∏acu. Punktem wyjÊcia tej ksià˝ki by∏a nast´pujà-ca wizja: samotny starzec-dyktator rzàdzi w fortecy oto-czonej zewszàd puszczà; jego podw∏adnymi sà prychajàcewieprze. A przyjaciel Marqueza – genera∏ Omar Torrijes –na 48 godzin przed Êmiercià powie mu: „My, ludzie w∏a-dzy, jesteÊmy dok∏adnie tacy jak napisa∏eÊ”.

Ta siostrzana ksià˝ka Stu lat samotnoÊci powstawa∏a 18lat. Bywa∏y tygodnie, ˝e dopisywa∏ do niej trzy s∏owa;miesiàce – ˝e przybywa∏a jedna linijka. Czyta∏ biografiedyktatorów. By∏ nimi oczarowany. Wieczorami przyjacio-

137

Page 139: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

∏om opowiada∏ niektóre z przeczytanych epizodów. „Pa-pa Doc” z Haiti rozkaza∏ zabiç wszystkie czarne psy za-mieszkujàce wysp´, bo – jak uwa˝a∏ – jeden z jego poli-tycznych przeciwników, chcàc uniknàç aresztowania,zmieni∏ si´ w... czarnego psa! Maximiliano HernandoMartinez z Salwadoru wynalaz∏ wahade∏ko, które zawie-szone nad talerzem wskazywa∏o, czy jedzenie jest zatrute.Juan Vincente Gomez wierzy∏, ˝e potrafi przepowiadaçprzysz∏oÊç. Genera∏ Stroessner rozkaza∏ uszyç ˝yrandolez czerwonego papieru, które nak∏adano na uliczne latar-nie po to, by skuteczniej móc zwalczaç epidemi´ odry...

W Jesieni patriarchy Márquez pozwoli∏ sobie na ekspe-rymenty ze sk∏adnià, interpunkcjà, czasoprzestrzenià i hi-storycznymi realiami. „SpoÊród wszystkich moich ksià˝ek– mówi – ta jest najbardziej nowatorska; praca nad nià sta-nowi∏a ogromnà przygod´ poetyckà”. Przyk∏ad: pewnegodnia zaraz po przebudzeniu dyktator zostaje powiado-miony, ˝e obcy przybysze demoralizujà okolicznà lud-noÊç, otwiera okno i widzi nadp∏ywajàcà z daleka flotyll´Kolumba, w porcie zaÊ, przycumowana, ko∏ysze si´ na fa-lach amerykaƒska kanonierka; na jej pok∏adzie stojà po-ustawiani w dwa szeregi marines...

Podobnie dzieje si´ z geografià: kraj, w którym mieszkadyktator, jest krainà karaibskà. Márquez zna wszystkiewyspy basenu. „Ka˝dà z nich umieÊci∏em w tym kraju”-przyznaje: dom publiczny, w którym mieszka∏ w Barran-quilla, Cartagen´ z czasów studenckich, tawerny portowe,gdzie niegdyÊ zwyk∏ by∏ jadaç na Arubie, ulic´ Calle deComercio z Panamy, zau∏ki starej Hawany, tak˝e Brytyj-skie Antyle z Hindusami, Chiƒczykami i Holendrami. On:„To jedna z tych ksià˝ek, która kiedyÊ mo˝e uchroni mnieod zapomnienia”.

Wielu twierdzi, ˝e klucz zagadki Stu lat samotnoÊci od-naleêç mo˝na tu – w Aracataca.

138

Page 140: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Aracataca to przede wszystkim ten ogromny dom. DodziÊ stanowi on nieod∏àczny motyw wszystkich jegosnów. Nie opuÊci∏ on go nawet w Sztokholmie, jesienià1982 roku, w przededniu wr´czenia literackiej NagrodyNobla: On – Gabo, Gabito – nie tyle powraca doƒ, co poprostu wcià˝ w nim jest: bez wieku, bez specjalnego po-wodu, jakby nigdy nie dane mu by∏o wyjÊç na ulic´; wcià˝tkwi pogrà˝ony w staroÊci i ogromie tych Êcian...

Sp´dzi∏ w nim pierwsze osiem lat ˝ycia. Ka˝dy jego za-kàtek kry∏ duchy umar∏ych, wspomnienia, legendy i ta-jemnicze zakl´cia. Wieczorami, po godzinie szóstej, niko-mu nie by∏o wolno wychodziç na korytarz. Mówi: „By∏ toprzedziwny Êwiat pe∏en przera˝enia, Êwiat, w którymrozmowy prowadzono tylko szeptem”. Na pierwszympi´trze znajdowa∏ si´ niezamieszkany pokój, w którymprzed laty zmar∏a ciotka Pedra. W innej izbie – po prze-ciwnej stronie – po˝egna∏ si´ niegdyÊ z ˝yciem stryj Laza-ro.

Nocà w domu tym by∏o wi´cej duchów ni˝ ˝ywych, od-dychajàcych ludzi...

Gdy mia∏ 19 lat przeczyta∏ Przemian´ Kafki – jej pierw-sze zdanie, z którego wynika∏o, ˝e pewnego ranka, bu-dzàc si´ z niespokojnego snu, Gregor Samsa spostrzeg∏, ˝ezmieni∏ si´ w ogromnego owada. Coño – pomyÊla∏ – asipues contaba mi abuela! 1

Jego poczucie czasu w jednej chwili uleg∏o ca∏kowitejtransformacji. W u∏amku sekundy poczu∏ to, co za lat kil-kanaÊcie staç si´ mia∏o procesem powstawania i rozpaduMacondo. Mówi: „Gdybym wtedy nie przeczyta∏ tegozdania, dziÊ by∏bym autorem ca∏kiem innych ksià˝ek. Nieby∏oby ani Jesieni patriarchy, ani Stu lat samotnoÊci”.

Lecz magiczne korzenie to tylko cz´Êç rozwiàzania za-gadki.

Bo Macondo to nie tylko miejsce jakby wyj´te z mitolo-gii. „Na przyk∏adzie tej wsi – mówi Mario Vargas Llosa –

139

_____1 Coño... – (hiszp.) do diab∏a, tak przecie˝ opowiada∏a moja babka!

Page 141: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

przeÊledziç mo˝na proces rozwoju i upadku ca∏ych spo∏e-czeƒstw. Sto lat... odmalowuje los ka˝dej cywilizacji. Toobraz rozwoju wi´kszoÊci spo∏eczeƒstw Trzeciego Âwiata.Akcj´ ksià˝ki mo˝na speriodyzowaç. Mo˝na odkryç pra-wa rzàdzàce ka˝dym z okresów. Reszta to literackie »mi´-cho« – artystyczne Êrodki, które ca∏oÊci nadaç majà walo-ry ponadczasowoÊci. W rzeczywistoÊci liczy si´ tylko ko-Êciec powieÊci”.

Oto i on:Zaraz po za∏o˝eniu przez José Arcadio Buendi´ Macon-

do jest samowystarczalnà, arkadyjsko-patriarchalnàwspólnotà, w której panuje równoÊç i sprawiedliwoÊç. TowieÊ o dwudziestu domach z gliny i bambusa. WieÊ takm∏oda, ˝e dla wielu rzeczy brak jeszcze imienia: mini-Êwiat, w którym zakazane sà nawet walki kogutów. ˚yciew Macondo jest idyllà, w której codziennoÊç nie zdà˝y∏ajeszcze zostaç ska˝ona Êmiercià. ˚aden z mieszkaƒców nieprzekroczy∏ trzydziestego roku ˝ycia. Nikt nie umar∏.Nikt nie pyta, co si´ znajduje poza granicami wsi. S∏owem– Macondo bierze udzia∏ w prehistorii.

G∏´boka przemiana zachodzi w chwili, gdy Urszula od-najduje Êcie˝k´ poÊród otaczajàcych wieÊ bagien. Topierwsza niç, ∏àczàca Macondo ze Êwiatem. To szlak, któ-rym przybywa druga fala emigrantów. Wreszcie – toÊcie˝ka, wprowadzajàca t´ osad´ do historii. Z rolniczejwspólnoty wieÊ zmienia si´ w osiedle w∏aÊcicieli manu-faktur i warsztatów. Mieszkaƒcy Macondo zaczynajàtrudniç si´ handlem i rzemios∏em. Rozpadowi ulega rodo-wa struktura spo∏ecznoÊci – we wsi pojawia si´ s´dzia, po-licjant i proboszcz. Rodzi si´ przemys∏ – wzniesiona zosta-je fabryka najwi´kszego cudu natury – lodu.

Drugi prze∏om nast´puje wówczas, gdy wieÊ zostajeskolonizowana przez amerykaƒskà spó∏k´ bananowà.Rozpoczyna si´ wspó∏czesnoÊç. Banany przynoszà nowàprac´, nowe bogactwa, nami´tnoÊci i pasje. RzemieÊlnicy

140

Page 142: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

w´drujà na plantacje, kupcy pe∏nià rol´ nadzorców. WieÊzmienia si´ w ma∏e miasteczko, pojawiajà si´ rzesze no-wych, nikomu dotàd nieznanych twarzy. Oddzia∏y policjiwyparte zostajà przez zabijaków uzbrojonych w maczety.Konflikty zaostrzajà si´, napi´cie wzrasta. Robotnicy roz-poczynajà strajk i zostajà zmasakrowani przez wojsko.

Ostatni okres w historii Macondo rozpoczyna si´ od ka-tastrofy – od potopu. Wraz z nim ginie to, co by∏o êród∏emkrótkotrwa∏ego bogactwa. Osada zostaje opuszczona. Ci,którzy pozostajà, odnajdujà wokó∏ siebie krajobraz po bi-twie, zapomnienie i n´dz´. Miasto znów jest wsià. Przy-krywa je czapa z kurzu i tropikalnego skwaru. Rozpadi upadek stajà si´ faktem.

W rzeczywistoÊci jest to historia Aracataca.Podbój na dobre zaczà∏ si´ tu dopiero przed stuleciem.

Niczym hiszpaƒskie fregaty i korsarskie okr´ty Sir Franci-sa Drake’a, przez „spienionà nieskoƒczonoÊç szarego jakpopió∏ morza” na karaibskie wybrze˝e przybyli konkwi-stadorzy z pó∏nocy. To Fruit Company z Bostonu: kupo-wano ziemi´, rekrutowano robotników. Tak jak w innychkrajach szerzy∏a si´ goràczka kawy, kauczuku i trzciny cu-krowej, w Macondo... przepraszam – w Aracataca rozpo-czà∏ si´ bananowy boom.

Mo˝na by∏o odnieÊç wra˝enie, ˝e legenda o El Dorado– Z∏otym Królu i mieÊcie z ˝ó∏tego kruszcu – obróci∏a si´w rzeczywistoÊç. Aracataca rozrasta∏o si´. Bogactwem ko-loru z∏ota sta∏a si´ bananowa kiÊç. Robotnicy na planta-cjach dbali o profity „Yunai” – United Fruit. Damy z towa-rzystwa w chmurze perfum, w rytmie klawikordu, dzieƒsp´dza∏y w salonach. Taƒczàc cumbi´, zamiast – jak kaza∏zwyczaj – trzymaç w r´kach ˝arzàce si´ Êwiece, zapalanokilkudolarowe banknoty.

Wszystko musia∏o byç europejskie. Z Francji sprowa-dzano tapety, z Wenecji – zwierciad∏a, koronki – z Brukse-li. Tango taƒczono przy dêwi´kach niemieckiego akorde-

141

Page 143: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

onu. Powsta∏a niepowtarzalna mieszanka z pudru, per-fum, karnawa∏u i kolonializmu. Urzàdzano party i wyÊci-gi zaprz´gów na torze utworzonym w miejscu wykarczo-wanej puszczy. Nocà za∏atwiano porachunki, od czasu doczasu s∏ychaç by∏o rewolwerowe strza∏y. W roku 1924dziennik „El Pais” donosi∏: „Mieszkaƒcy Aracataca spaçmuszà z pistoletem pod poduszkà”.

„Yunai” wgryza∏o si´ w g∏àb tropikalnego làdu. Poch∏a-nia∏o hektar za hektarem, farm´ za farmà. Wkrótce sta∏osi´ w∏aÊcicielem po∏owy wszystkich fincas 1 po∏o˝onychwokó∏ miasta, które dziÊ jest ledwie wsià. Komu brakowa-∏o pieni´dzy, oddawa∏ w zastaw swój dom. Szczegó∏yskwapliwie zapisywano na opiecz´towanym papierze.Carta de esclavitud – Êwiadectwo niewolnika – takw dzielnicach n´dzy wymieszanej z pleÊnià nazywano teumowy, podpisywane krogulczym pismem.

Bananowa wojna wybuch∏a jesienià 1928 roku. By∏ topierwszy strajk generalny w historii Kolumbii. Robotnicywyrwali szyny z podk∏adów, pociàg zatrzyma∏ si´ i bez-radnie tkwi∏ na szczycie nasypu. 5 grudnia dwadzieÊciatysi´cy bananeros uzbrojonych w maczety ruszy∏o kumiastu Cienaga. Tam ju˝ na nich czekano. Seria z karabi-nów maszynowych by∏a przeciàg∏a i groêna – jej urywanegrzmoty trwa∏y w sumie kilka godzin.

Bunt zaczà∏ si´ za∏amywaç dopiero wtedy, gdy mia∏osi´ ju˝ ku zachodowi s∏oƒca.

Nast´pnego dnia w Cienaga panowa∏a cisza. Cia∏a zabi-tych jeszcze w nocy pogrzebano w g∏´bokim dole. Pozo-sta∏e trupy wywieziono na brzeg morza i karmiono nimirekiny. Ilu bananeros ponios∏o Êmierç, tego do dziÊ niktnie wie. „W Ameryce ¸aciƒskiej zapomina si´ o tysiàcachzabitych, gdy zechce tego odpowiednia ustawa” – mówiGabriel Garcia Márquez.

O tamtej masakrze tak˝e zapomniano. Ca∏y rok 1928 –rok, w którym pisarz przyszed∏ na Êwiat – wykreÊlono

142

_____1 fincas – (hiszp.) posiad∏oÊci ziemskie.

Page 144: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

z historii. Jak kartki z brudnopisu – dzieƒ po dniu wyrwa-no z ludzkiej pami´ci. Wydarzenia te od˝y∏y dopierow Stu latach samotnoÊci, których bohaterowie – przypa-dek? – walczà z plagà zapomnienia.

United Fruit w pop∏ochu opuÊci∏o tropikalnà krain´.W Aracataca wybi∏a godzina upadku. Lot w przepaÊçtrwa∏ nie d∏u˝ej ni˝ ˝ycie jednej generacji. Na dnie otch∏a-ni pozosta∏y migda∏owe drzewa, moskity i pordzewia∏e,pokrzywione tory.

DziÊ miniony z∏oty wiek przypomina gmach z bia∏egomarmuru na rynku w miasteczku Cienaga. NiegdyÊ –symbol podboju, obecnie Êwiadectwo zapomnienia. Z∏o-cone ramy i schody z kremowego kamienia nadgryz∏amorska sól. Przed laty w∏aÊnie tu pito poncz i najs∏odsze,importowane likiery.

Cieƒ tego, o czym kiedyÊ mówiono glamour, odnaleêçmo˝na w chatach wsi stojàcych na palach. Cieƒ wyrastawprost z mokrad∏a: któ˝ da∏by wiar´? – na zewnàtrz rojàsi´ moskity, w Êrodku Florencja, Pary˝ i fotele w stylu Lu-dwika. Âwieczniki z bràzu, na Êcianach Êlady drogiej tape-ty. Pi´kny choç stary Êwiat. DziÊ w strz´pach.

Tak˝e Nueva Venecia nie jest dziÊ tym, czym by∏a przedlaty. Rozkwit trwa∏ jedynie krótkà chwil´. NauczycielopuÊci∏ szko∏´, bo od roku nie wyp∏acano mu pensji. Ko-Êció∏ – choç tak d∏ugo nieu˝ywany – zu˝y∏ si´ sam do-szcz´tnie. Nad g∏owà Virgen del Carmen – Êwi´tej rzeêby– zwisajà ca∏e grona nietoperzy. W zakurzonej ciszy us∏y-szeç mo˝na: „Popatrz! Wyglàdajà jak kurczaki z ro˝na!”.

Mangrowe gaje: kiedyÊ siedlisko ma∏p i papug, które –ponoç – „trzaskajàcym g∏osem potrafià opowiadaç legen-dy”, dziÊ... Kilka lat budowano betonowà tam´. Kanalizo-wano rzeki, by skuteczniej nawodniç plantacje. Kilome-trami umiera∏y wielkie drzewa o korzeniach jak pozwija-ne w´˝e. Pozosta∏ szkielet – tysiàce kikutów jak koÊci di-

143

Page 145: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

nozaurów wÊród piasku pustyni. Zgnilizna nie urodzi po-ezji, co najwy˝ej – chorob´. OczywiÊcie – i na szcz´Êcie! –sà wyjàtki!

Prócz tego, ˝e na Êwiat przyszed∏ tu Gabriel GarciaMárquez, od czasów wielkiej masakry w∏aÊciwie nic niezmieni∏o si´ w Aracataca-Macondo. Kraj ten – jak zawsze– przemierzajà karawany wagabundów: nieodmiennie,tak jak czyni∏ to Cygan Melquiades, z gàszczu nadchodzàwró˝bici i zaklinacze chorób. Na rynku w Cienaga siedziPedro – wàsacz handlujàcy szcz´Êciem, amuletami i zio∏a-mi wzmagajàcymi potencj´. W sklepie, który jest prze-pastnym workiem zawieszonym na wypuk∏ym brzuchu,mieÊci si´ magiczny róg obfitoÊci: z´by tapira podwy˝sza-jàce zapa∏ do pracy, k∏osy traw chroniàcych przed kulamilepiej ni˝ pancerna szyba i czosnek skuteczny – jak mówià– na ka˝dà okazj´.

144

Do widzenia Macondo! Do widzenia Aracataca!

Page 146: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

Jeszcze w sumie nie tak dawno, 17 sierpnia 1982 roku,w lokalnym dzienniku „El Caribe” rodzina nale˝àca doestablishmentu pó∏nocnego wybrze˝a nast´pujàcymi s∏o-wy i grubà czcionkà prosi∏a o to, by nie strzelaç do jedne-go z jej krewnych: „Kiedy zobaczycie dzikiego kota, naj-prawdopodobniej jest to nasz wuj. Przed pó∏ wiekiem zo-sta∏ on zamieniony przez czarownika w pum´. Od tamtejpory, co dnia, dr˝ymy o jego ˝ycie”.

Wsiadam do ∏odzi. Opuszczam Macondo, za plecamipozostawiam Aracataca. Tym razem p∏ynàç b´dziemyszybko, bo z pràdem.

Znad burty przez kilka godzin, które pozosta∏y do za-chodu s∏oƒca, mog´ obserwowaç brzeg. Chc´ wypatrzyçwÊród gàszczu dzikiego kota – protoplast´ dostojnego ro-du. A jutro Aracataca znów na kilka godzin zniknie z po-wierzchni ziemi. – Wkrótce spadnie gwa∏towny deszcz –mówi meteorolog. Ma brod´, druciane okulary i naszyjnikz z´bów piranii. Dwa zakr´ty rzeki na pó∏noc wskoczy∏ dosunàcej z ca∏ym impetem ∏odzi. Teraz szuka miejscawÊród ciasno poustawianych koszy i klatek z gderliwymdrobiem.

P∏yniemy.Czy przed nast´pnà wyprawà... zdà˝´ dop∏ynàç do do-

mu?

145

Page 147: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

UUddaa∏∏oo ssii´́.. ZZddàà˝̋yy∏∏eemm.. AA tteerraazz zznnóóww zzaa cchhwwiill´́ mmaamm wwyy--rruusszzyyçç ww ddrroogg´́..

DDookkààdd ddoottrr´́ ttyymm rraazzeemm??TTaamm ggddzziiee cchhcc´́,, cczzyy ccaa∏∏kkiieemm ggddzziiee iinnddzziieejj??CCzzyy uuddaa mmii ssii´́ zzrroobbiiçç ttoo,, ccoo zzaammiieerrzzaamm,, cczzyy mmoo˝̋ee nniiee,,

ii bb´́dd´́ mmuussiiaa∏∏ oobbyyçç ssii´́ ssmmaakkiieemm??CCzzyy ttoo,, ccoo ssii´́ ssttaa∏∏oo –– oobbeerrwwaannaa ppóó∏∏kkaa!! –– ttoo zznnaakk,, zzwwiiaa--

ssttuunn,, oommeenn,, cczzyy mmoo˝̋ee ddoommiiaarr zz∏∏eeggoo,, kkttóórryy pprrzzyyjjààçç ttrrzzeebbaazz ppookkoorràà,, aa nnaawweett...... zz rraaddooÊÊcciiàà ((zz wwddzzii´́cczznnooÊÊcciiàà??)),, bboo zznnaa--cczzyy,, ˝̋ee ttoo ccoo nniieeddoobbrree mmaamm jjuu˝̋ zzaa ssoobbàà nnaa ssaammyymm ppoocczzààtt--kkuu,, aa ddaalleejj –– ww sseellwwiiee,, ww ppuusszzcczzyy,, ww dd˝̋uunnggllii –– wwsszzyyssttkkooppóójjddzziiee jjuu˝̋ nnaa mmeeddaall,, jjaakk zz pp∏∏aattkkaa??

DDoottrr´́ nnaa pp∏∏aasskkoowwyy˝̋??NNaattkknn´́ ssii´́ nnaa mmoonnssttrruumm ppuu∏∏kkoowwnniikkaa FFaawwcceettttaa?? 11

CChhooçç pprrzzeezz mmoommeenntt,, cchhooçç pprrzzeezz zzbbiittyy ggààsszzcczz,, uujjrrzz´́bbllaasskk lleeggeennddaarrnneeggoo EEll DDoorraaddoo??

NNaa rraazziiee nniiee wwiieemm,, ccoo rroobbiiçç.. SSyyttuuaaccjjaa bbaarrddzziieejj nnii˝̋ ggrroottee--sskkoowwaa!! CCoo zzaa ppoocczzààtteekk!!

CCOO TTEERRAAZZ??OOssttaattnniimm rrzzuutteemm nnaa ttaaÊÊmm´́ –– mmiimmoo kkllaakkssoonnóóww ttaakkssóóww--

kkii,, kkttóórraa jjuu˝̋ pprrzzyyjjeecchhaa∏∏aa ii cczzeekkaa!! –– ppoozzbbiieerraaçç jjeesszzcczzee tteerraazzsszzyybbkkoo ttoo,, ccoo ww ppoopp∏∏oocchhuu ppoossppaaddaa∏∏oo ii pprróóbboowwaaçç jjaakkooÊÊ ttoouu∏∏aaddzziiçç,, ppoouukk∏∏aaddaaçç,, cczzyy mmoo˝̋ee rraacczzeejj zzoossttaawwiiçç –– nniieecchh ssoobbiieeppoollee˝̋yy?? UUppoorrzzààddkkuujj´́ wwsszzyyssttkkoo ddooppiieerroo zzaa ttrrzzyy,, cczztteerryy ttyy--

146

____1 Percy Harrison Fawcett, brytyjski geodeta, wojskowy i niestrudzony poszukiwacz za-

ginionych miast twierdzi∏, i˝ wielokrotnie w po∏udniowoamerykaƒskiej puszczy widzia∏nieznane zwierz´ta, które okreÊla∏ mianem monstrów.

Page 148: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

ggooddnniiee,, ppoo ppoowwrroocciiee,, ggddyy ddoo ppaassaammoonnttaannii,, ssttaattuueettkkiipprrzzeeddssttaawwiiaajjààcceejj sskkrrzzyyddllaattyycchh lluuddzzii zz NNaazzccaa,, ssttrrzzaa∏∏ zz kkuu--rraarràà,, ddmmuucchhaawweekk,, mmaasseekk,, ggrrzzeecchhootteekk ii kkaammiieennii zz IIccaa bb´́dd´́mmóógg∏∏ ddoo∏∏oo˝̋yyçç nnoowwee rreekkwwiizzyyttyy??

DDooppiieerroo wwtteeddyy nnaabbiieerrzzee ttoo sseennssuu –– ii mmoo˝̋ee nniiee ttrrzzeebbaa jjuu˝̋bb´́ddzziiee ssii´́ gg∏∏oowwiiçç,, jjaakk ttoo wwsszzyyssttkkoo ppoouukk∏∏aaddaaçç??

147

Page 149: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

148

Boliwia, Kolumbia, Kuba, Peru - kraje Ameryki ¸aciƒskiej, o którychjest mowa w ksià˝ce

Page 150: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

O AUTORZERoman Warszewski urodzi∏ si´ w 1959 roku w Elblàgu. Ma-

jàc kilkanaÊcie lat, zainteresowa∏ si´ paleografià i prowadzi∏ ba-dania porównawcze nad pismem rongo-rongo z Wyspy Wiel-kanocnej i systemami zapisu graficznego staro˝ytnego Peru.Studiowa∏ handel zagraniczny na Uniwersytecie Gdaƒskim, na-st´pnie prawo i integracj´ europejskà na Uniwersytecie Saar-landzkim w Niemczech oraz w Instytucie Europejskim we Flo-rencji. By∏ pracownikiem naukowym Uniwersytetu Gdaƒskie-go, specjalizujàcym si´ w zagadnieniach integracji europejskiej.Pierwsze kroki jako dziennikarz i reporter stawia∏ na ∏amach„Studenta”, „Czasu”, publikowa∏ tak˝e w „Polityce”, „Przeglà-dzie Powszechnym”, „Odrze”, „Radarze” i „Literaturze”. Znakilka j´zyków obcych, w tym narzecze keczua z sierry Ekwado-ru, Peru i Boliwii. By∏ stypendystà fundacji German MarshallFund oraz Komisji Wspólnot Europejskich. Jest autorem ksià˝ekreporta˝owych: Poka˝cie mi brzuch terrorystki (Nagroda M∏o-dych miesi´cznika „Literatura”), Inicjacja (nagroda FunduszuLiteratury oraz Nagroda im. Wyspiaƒskiego), a tak˝e zbioruopowiadaƒ Paj´czyna. Pracowa∏ w redakcjach „Dziennika Ba∏-tyckiego”, „G∏osu Wybrze˝a” i „Ilustrowanego Kuriera Polskie-go”. Stale wspó∏pracuje z miesi´cznikiem „Nieznany Âwiat”,pod którego patronatem w 1998 roku zorganizowa∏ wypraw´na p∏askowy˝ Marcahuasi w Peru. Za cykl reporta˝y z tej wy-prawy otrzyma∏ nagrod´ Ambasady Republiki Peru w Polsce.

W roku 1999 wraz z Grzegorzem Rybiƒskim napisa∏ ksià˝k´Vilcacora leczy raka i – samodzielnie – „Bóg nam zes∏a∏ vilca-cor´”; obie ksià˝ki – z uwagi na szeroki rezonans, z jakim si´spotka∏y – sta∏y si´ wydarzeniem na polskim rynku wydawni-czym. Jest te˝ autorem scenariuszy i realizatorem dokumental-nych filmów telewizyjnych na tematy zwiàzane z Amerykà Po-∏udniowà.

149

Page 151: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

150

Page 152: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

151

SSPPIISS TTRREEÂÂCCII

Przedmowa*** Skrzydlaci ludzie z Nazca Jak to pouk∏adaç? (1) Osiem tez, osiem gwoêdzi Jak to pouk∏adaç? (2) Zakàtek Êmierci Jak...? (3) Podniebne mumie z andyjskich szczytów Jak...? (4) Jezioro tajemnic Jak...? (5)Orchidee i kondoryJak...? (6) Czy przechodzi∏ t´dy Che?Jak...? (7) Osaczony Jak...? (8) Wojna o kokain´ Jak...? (9) Gdzie mieszka pu∏kownik Buendia?*** O autorze

59

112529 35374447555966698991

106109113115122126146149

Page 153: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny …biblioteka.kijowski.pl/warszewski roman/skrzydlaciludzi.pdf · 2011. 6. 24. · ryzyka, w ostatecznym rozrachunku

152