7-2009-[10]
-
Upload
fabrykainformacji -
Category
Documents
-
view
228 -
download
7
description
Transcript of 7-2009-[10]
Reklama Reklama
Reklama
13 luty 2009Rok II, nr 7 (10)cena: 2 zł (w tym 7% VAT)
ISSN 1689-5606nr indeksu 249971www.naszraciborz.pl
www.naszraciborz.pl
Donald chciał nam zabrać dotację » str. 3
WielkaRaciborskaKrzyżówka
Wielka
Prezydent jeździ za podpisamiPrezydenci śląskich miast oraz posłowie i senatoro-wie podpisali się pod apelem do ministra Grzegorza Schetyny w sprawie likwidacji Śląskiego Oddziału Straży Granicznej. » str. 2
Dwudziestominutowy film zrealizowany na zlecenie ratusza, który trafi do szkół, ma pomóc w przekonaniu młodzieży o szkodliwości zażywania dopalaczy. 19 lu-tego odbędzie się poświęcona im konferencja w Domu Kultury Strzecha. » str. 3
Film dobry na dopalacze?
„Pacjentowi podaje się plastikowy worek wypełniony helem. Pacjent sam zakłada worek na głowę, zaciska-jąc wokół szyi. Dusi się powoli, dostaje drgawek.” » str. 4
Patent na morderstwo
Racibórz » Przez polskie media przetacza się fala dyskusji na temat kłopotów dr. Marka Migalskiego, pochodzącego z Raciborza politologa i komentatora telewizyjnego. Na Uniwersytecie Jagiellońskim odmówiono mu otwarcia przewodu habilitacyjnego. » str. 5
977
1689
5609
01
07
>
Dowiedz się więcejw Internecie –
fot.: Marta Błażejowska / AG
naukowcaz Raciborza
KŁOPOTY
2 » Aktualności » Piątek, 13 luty 2009 » www.naszraciborz.pl
Wydawca:Fabryka Informacji WAW & Margomedia s.c.Grzegorz Wawoczny, Margomedia Sp. z o.o.ul. Opawska 4/6, 47-400 Racibórz,tel. +48 32 755 14 88, fax +48 32 415 84 83
Redaguje zespół:Redaktor naczelny – Grzegorz WawocznyDyrektor artystyczny – Marek PlewczyńskiDyrektor techniczny – Łukasz Pawlik
Redakcja dziennikarska:47-400 Racibórz, ul. Opawska 4/6, tel. +48 605 685 485, tel. +48 32 755 14 88, [email protected]
Redakcja techniczna:47-400 Racibórz, ul. Staszica 22 IV p., tel./fax +48 32 415 84 83
Reklama w gazecie i na portalu:tel. +48 32 755 14 88, [email protected] Reichel – [email protected], Grzegorz Zimałka – [email protected]
Druk:Agora Poligrafia S.A., Tychy
Teksty dziennikarskie i zdjęcia są chronione prawem autorskim. Kopiowanie rozwiązań graficznych zabronione. Materiałów nie zamówionych nie zwracamy.
Reklama
Z powiAtu
Nauka drogą do sukcesu
W związku z licznymi zapy-taniami dotyczącymi stypen-diów dla szczególnie uzdolnio-nych uczniów z terenu powia-tu raciborskiego, Starostwo Powiatowe informuje, że 9 lu-tego z Urzędu Marszałkow-skiego w Katowicach wpły-nęło porozumienie na rzecz partnerskiej współpracy przy realizacji projektu systemo-wego pt. Nauka drogą do suk-cesu na Śląsku w ramach Pod-działania 9.1.3 Pomoc stypen-dialna dla uczniów szczegól-nie uzdolnionych Programu Operacyjnego Kapitał Ludz-ki w Województwie Śląskim współfinansowanego ze środ-ków Europejskiego Funduszu Społecznego. Porozumienie, po podpisaniu przez zarząd powiatu zostanie przekaza-ne Liderowi projektu tj. Ślą-skiemu Urzędowi Marszał-kowskiemu w Katowicach. W chwili obecnej lista potencjal-nych stypendystów z terenu powiatu raciborskiego znajdu-je się Urzędzie Marszałkow-skim, który podejmie uchwałę o przyznaniu stypendiów. Po spełnieniu wszystkich wymo-gów formalnych powiat raci-borski prześle do szkół zawia-domienia o przyznaniu sty-pendium ich uczniom.
Otwarte serca dzieciom
Zarząd powiatu podpisał ze Stowarzyszeniem Otwar-te serca dzieciom umowę na prowadzenie od 1 września 2009 r. wielofunkcyjnej pla-cówki opiekuńczo-wycho-wawczej typu socjalizacyjno-interwencyjnego. Placówka przeznaczona będzie docelo-wo dla 20 dzieci i młodzieży do lat 18, obojga płci, liczyć będzie 12 miejsc socjalizacyj-nych i 8 miejsc interwencyj-nych. Placówka prowadzona będzie przez Stowarzyszenie w Kuźni Raciborskiej przy ul. Mickiewicza 7. Warunkiem przyjęcia dzieci przez pla-cówkę jest jej rejestracja do 31 sierpnia 2009 r. przez Wo-jewodę Śląskiego. Kontrolę merytoryczną prawidłowości wykonywania zadania spra-wować będą pracownicy Po-wiatowego Centrum Pomo-cy Rodzinie w Raciborzu. Umowa została zawarta na czas określony do 31 sierp-nia 2014 r.
Kurier tygodniowy
Polityka to gałąź przemysłu
Reklama
Polityka jest jedną z gałęzi przemysłu rozrywkowego – stwierdził kiedyś ekscentrycz-ny muzyk rockowy i prowoka-tor Frank Zappa. Powiedzenie to jak ulał pasuje do wydarzeń w Raciborzu. Schyłek tamte-go roku przyniósł nam głośną batalię o pub Koniec świata i strategiczną z punktu widzenia priorytetów miasta dysputę o kulturze, a początek tego roku kilka innych wydarzeń, m.in.: otwarcie psiej toalety nieda-leko szkół, które zamiast pio-nierskiego wychodka wolałyby z pewnością nowoczesny kom-pleks boisk; żywą dyskusję na forum Rady Miasta o fanabe-riach obywateli, którzy nie chcą ulicy imienia Ulitzki; debatę o fladze Raciborza (cóż, nie da się ukryć, że sam w niej uczest-niczę, ale z przekonania, że te-mat trzeba w końcu załatwić), która stała się wśród komen-tatorów portalu naszraciborz.pl symbolem tematów zastęp-czych; wreszcie pomysł władz (zasłyszany w Radio Vanes-sa), by znaleźć nazwy dla ra-ciborskich rond, co – ośmielę się zauważyć - może być nie-wykonalne, bo wszystkie tego
typu obiekty z wysepką o śred-nicy około 2-3 metrów z defi-nicji mają w metryce wpisane „Ronda Hajduka. Oczywiście na cześć obecnego starosty, który je wymyślił.
Życie to teatr, zwykło się mówić, tyle że w raciborskim wydaniu jest on coraz mniej strawny. Mieszamy nieustan-nie w tej samej zupie, obraca-jąc się wokół tematów ważnych i błahych, tyle że te drugie, dziwnym raciborskim trafem, mają większą siłę przebicia, budząc wśród włodarzy oko-licznych gmin uśmiechy poli-towania. Zacząłem się nawet zastanawiać, jaka to tajem-na moc pcha naszych ojców miasta w kierunku czworono-gów. Z psimi kupami kojarzy się już przecież prezydentura Andrzeja Markowiaka, a grozi to również – czego mu nie ży-czę – obecnemu pryncypałowi, któremu niespodziewane kry-zys gospodarczy przeszkodzi w realizacji ambitnych bądź co bądź planów budowy kry-tej pływalni czy 50-metrowego basenu pod Oborą. Dorobek Mirosława Lenka nie wygląda skromnie na tle jego poprzed-
ników, ale polityczni oponenci będą pewnie dostrzegać właś-nie ów nieszczęsny wychodek przy Żorskiej, przez co racibor-ska polityka nie straci swojego kolorytu.
- Musimy używać czasu jako narzędzia, nie jako leżanki – przekonywał John Fitzgerald Kennedy. Ta myśl, jak wynika z moich obserwacji, przyświeca na przykład władzom Pietrowic Wielkich, bo - nie licząc mało trafionego pomysłu z fotogra-fowaniem wszystkich psów w gminie - mają nosa do plano-wania. A ich plan jest prosty. Rolnicze i krawieckie niegdyś Pietrowice mają się stać tere-nem: przyjaznym dla przemy-słu, zamieszkania, rozwoju ma-łej i średniej przedsiębiorczo-ści oraz produkcji energii ze źródeł odnawialnych. Pierwsze sukcesy są – zdobycie unijnej dotacji na budowę centrum wy-stawienniczego i otwarcie no-woczesnego zakładu produkcji Eko-Okien.
A teraz konia z rzędem temu, kto w jednym zdaniu zdefiniuje, jaki to plan mają (miały) władze Raciborza, nie tylko tej, ale i poprzednich ka-
dencji? Oczywiście nie chodzi mi o strategię przetrwania na stanowiskach czy propozycje z ulotek wyborczych, ale o wi-zję miasta za 10, 20 czy 30 lat, o fundamenty pod rozwój.
Ktoś powie, że to nie jest ta-kie proste, bo poczynania de-terminuje demografia, siła są-siednich aglomeracji czy sy-tuacja gospodarcza w kraju. Odpowiem jednak, że w XIX wieku plan ówczesnych władz Raciborza był najprostszy z możliwych, najgenialniejszy z genialnych. Magistrat uznał, że ludziom trzeba po prostu umożliwić działanie, dać zie-mię, stworzyć odpowiednie wa-runki do prowadzenia biznesu i nie wtrącać się do tego, co ro-bią. Interes kręcił się sam. Wła-dze szybko odcinały kupony, bo wiedziały, że ich sukces zależy od rzutkich obywateli, a nie od samego istnienia władzy dla siebie samej.
Zastanawia mnie więc, co stoi na przeszkodzie, by do tych wzorców nawiązał raciborski magistrat. Wystarczy prze-cież położyć solidny fundament pod rozwój przedsiębiorczości (wprowadzić w końcu od daw-
na zapowiadaną uchwałę w sprawie zwolnień w podatku od nieruchomości, liberalny plan przestrzenny pozwalają-cy ludziom czerpać korzyści z ich własności i nie bujać w obłokach z cenami nierucho-mości) oraz dać wyraźny syg-nał, że priorytetem są kreatyw-ni i przedsiębiorczy ludzie we wszystkich dziedzinach życia, a nie kolejna kadencja. Taka zmiana filozofii rządzenia przy-niesie owoce – miastu rozwój a władzy satysfakcję i choćby możliwość bezstresowego rea-lizowania się w tematach mięk-kich typu kolorystyka flagi.
Odnoszę wrażenie, że każda kolejna władza w Raciborzu, która oprze się tylko na funda-mencie własnego geniuszu, za-miast biznesem, kręcić będzie jedynie własnym stołkiem, a lu-dziom dalej serwować wciąż te same dania.
Film dobry na dopalacze?
(waw)
Podpisy pod apelem zbiera prezydent Mirosław Lenk. W piątek jedzie do Katowic na spotkanie z wpływowym euro-posłem Jerzym Buzkiem, by-łym premierem. – Chcemy się wprosić do gabinetu premiera Donalda Tuska i przedstawić argumenty za Raciborzem – mówi Lenk. Na razie jego dzia-łania poparli m.in. prezydenci Katowic, Bielska-Białej, Gliwic czy Rybnika. Wszyscy uznają, że siedziba nowego oddziału powinna być blisko górnoślą-skiej aglomeracji, bo to tu po-granicznicy, działający teraz
głównie w głębi kraju, mają najwięcej roboty.
W obszernym piśmie do Schetyny Lenk podkreśla, że komenda Śląskiego Oddziału spełni wymagania lokalowe nowej formacji, przeszła odpo-wiednie remonty, blisko stąd do wzmiankowanej aglomeracji i sieci dróg, w tym autostrad, a miasto zapewni funkcjonariu-szom dodatkową pulę miesz-kań. Wskazuje także na nega-tywne skutki umiejscowienia komendy poza Raciborzem. Najważniejszy to utrata pracy przez około 200 osób z naszego regionu i migracje funkcjona-riuszy z rodzinami.
Przypomnijmy, że nowy oddział dla ochrony polsko-czeskiej granicy ma powstać na bazie Śląskiego i Sude-ckiego Oddziału Straży Gra-nicznej. Obydwa zostaną zli-kwidowane. Pozostaje jednak problem umiejscowienia ko-mendy nowej formacji. Wal-czą o nią Racibórz i Kłodzko w Dolnośląskim. Za tą drugą lokalizacją, jak wieść niesie, optuje pochodzący z Wrocła-wia wicepremier Grzegorz Schetyna.
Interpelację w tej samej sprawie do ministra Schety-ny skierował niedawno poseł Henryk Siedlaczek (PO).
Prezydent jeździ za podpisami
Racibórz » Prezydenci śląskich miast oraz posłowie i senatorowie podpisali się już pod apelem do ministra Grzegorza Schetyny w sprawie likwidacji Śląskie-go Oddziału Straży Granicznej. Chcą, by to w Raciborzu miał komendę nowy oddział chroniący polsko-czeską granicę.
Mirosław Lenk
« Aktualności « 3Piątek, 13 luty 2009 » www.naszraciborz.pl
Reklama
Punkt NFZ w Raciborzu
Przypominam, że miesz-kańcy powiatu raciborskiego oraz ościennych mogą zała-twiać formalności związane z wydawaniem Kart Ubezpie-czenia Zdrowotnego, Euro-pejskich Kart Ubezpieczenia Zdrowotnego oraz potwier-dzania zleceń na zaopatrze-nia ortopedyczne i inne środ-ki pomocnicze w raciborskiej siedzibie NFZ. Po 7 latach nieobecności, Sekcja Obsłu-gi Ubezpieczonych, podległa rybnickiej Delegaturze Ślą-skiego Oddziału Wojewódz-kiego Narodowego Funduszu Zdrowia, powróciła do Ra-ciborza i mieści się w Szpi-talu Rejonowym w Racibo-rzu, przy ulicy Gamowskiej 3. NFZ Sekcja Obsługi Ubezpie-czonych w Raciborzu czyn-na jest: od poniedziałku do piątku w godzinach od 8.00 do 16.00. Numer telefonu.: 032 417 01 75.
Z RAciboRZA
Przeprowadzka PKOPlacówka PKO BP prze-
niesie się z dotychczasowej siedziby przy ul. Mickiewi-cza do galerii Zborowa. Jak się dowiedzieliśmy, zajmie połowę tego nowoczesnego obiektu. Budynek w sąsiedz-twie Rynku miasto wystawi na sprzedaż. Początkowo PKO BP planowało prze-nieść się na ul. Opawską, do budowanego przez Nowo-czesną City Center Racibórz. Teraz, jak wynika z naszych informacji, zdecydowało się na galerię Zborowa przyle-gającą do starej winiarni. W części obiektu jest już bank i gotowe, ekskluzywne po-mieszczenia dla firm. Druga połowa czeka na adaptację, właśnie pod potrzeby PKO BP. Budynek, w którym bank zajmuje teraz parter i piętro, należy do miasta. – Jest już uchwała Rady Miasta o jego sprzedaży. Trwają podziały geodezyjne. Potem nastąpi wycena – informuje prezy-dent Mirosław Lenk. Górną partię obiektu zamieniono kilka lat temu na mieszka-nia. Ich najemcy mają prawo pierwokupu lokali.
Plac Długosza z rabatem
Ratusz podejmie się dru-giej próby sprzedaży placu Długosza. Ubiegłoroczna,
Kurier tygodniowy
ReklamaReklama
(w)
- 3 lutego trzyosobowa de-legacja samorządowców z po-wiatu raciborskiego udała się do Warszawy, aby w poszcze-gólnych ministerstwach omó-wić kwestie związane z opieką zdrowotną i drogownictwem. Poseł Henryk Siedlaczek, sta-rosta raciborski Adam Haj-duk oraz przewodniczący Rady Miasta Tadeusz Wojnar uczestniczyli w spotkaniu w Ministerstwie Rozwoju Re-gionalnego oraz Ministerstwie Zdrowia, gdzie rozmawiali o środkach na dokończenie bu-
dowy Szpitala Rejonowego w Raciborzu - brzmiał oficjalny komunikat Starostwa Powia-towego z 4 lutego.
Już po spotkaniu rozmawia-liśmy ze starostą Hajdukiem. Zdradził nam, że wyjazd zwią-zany był głównie z obawami o finansowanie dokończenia bu-dowy szpitala przy ul. Gamow-skiej. Na ten rok powiat miał obiecane 18 mln zł z budżetu państwa. Trwająca bowiem od lat 80. inwestycja miał dawniej tzw. charakter centralny. Cały czas pieniądze na nią przeka-zywano więc z Warszawy. W tym roku mają przyjść ostat-
nie. Jak się okazuje, mogło ich jednak nie być. - Poinformowa-liśmy w ministerstwie rozwoju regionalnego oraz zdrowia, że te 18 mln zł mamy już prak-tycznie wydane. Potrzebuje-my ich na zapłacenie faktur. Przetargi, mając zapewnie-nie finansowania, ogłaszali-śmy bowiem w tamtym roku. Prace ruszyły, większość już się zakończyła - mówi staro-sta. Nie wie jeszcze oficjalnie, jaką decyzję podjął rząd pod wodzą Donalda Tuska. Z nie-oficjalnych przecieków wiado-mo, że raciborska inwestycja się ostała.
(w)
O sprawie pisze portal fi-nansowy money.pl. - O blisko 800 milionów złotych będą w tym roku szczuplejsze budże-ty wybranych dużych polskich miast. Wszystko przez spodzie-wany spadek wpływów z po-datków od firm oraz osób fi-zycznych - czytamy w nagłów-ku do tekstu pt. Największe polskie miasta muszą ciąć wy-datki. Na podstawie analiz eko-nomistów i własnych, money.pl przyjął, że wpływy samorzą-dów z PIT, czyli udziału w po-
datku płaconym przez obywa-teli, będą mniejsze o 6 proc., a w CIT (podatek dochodowy od firm) o 30 proc.
Jak to się ma do Racibo-rza? Tegoroczne wpływy ma-gistratu z PIT oszacowano na 31,4 mln zł. Korekta 6 proc. w dół oznacza brak 1,88 mln zł. W przypadku CIT jest to 840 tys. zł. Razem do miejskiej kasy może nie wpłynąć 2,72 mln zł. Tyle kosztuje rocznie utrzymanie Gimnazjum nr 1! W przypadku Kuźni Racibor-skiej dziura w budżecie może wynieść 250 tys. zł.
(waw)
Dopalacze to substancje pochodzenia roślinnego lub syntetycznego. Stosowane są m.in. w napojach energetyzu-jących. Kupują je legalnie w specjalnych sklepach głównie młodzi ludzie, bo uważają, że pomagają im w nauce albo do-brej zabawie.
W Raciborzu stało się o nich głośno z chwilą otwarcia skle-pu przy Solnej, działającego
w ramach ogólnopolskiej sie-ci. Lokalni włodarze natych-miast zawiązali front walki z tymi specyfikami. Prezydent Mirosław Lenk powiedział, że działanie sklepu mu się nie podoba, podobnie jak wi-ceprzewodniczącemu Rady Miasta Piotrowi Klimie. Na wyrazach niezadowolenia się jednak skończyło, bo placów-ka działa legalnie. Skorzysta-ła też na szumie medialnym w raciborskich mediach, a teraz
pewnie znów zyska darmową reklamę, bo 19 lutego o godz. 10.00 w Domu Kultury Strze-cha odbędzie się konferencja na temat dopalaczy.
Złoży się na nią 6 wykładów i debata. Każdy może wziąć w niej udział udział. Zagadnie-nie zostanie przedstawione od strony medycznej, psychia-trycznej, psychologicznej, so-cjologicznej, społecznej, praw-nej, etycznej. Organizatorem jest Śląska Izba Aptekarska,
Urząd Miasta Racibórz, Śląski Uniwersytet Trzeciego Wieku, Stowarzyszenie Podaj Rękę, Centrum Psychologiczne w Katowicach, a także Szkoła Podstawowa nr 4 w Racibo-rzu. Ratusz zlecił przygotowa-nie filmu. Dwudziestominu-towa projekcja wypełni część konferencji. Potem kopie tra-fią do szkół.
Organizatorzy są przekona-ni, że podjęte działania przy-niosą pozytywny skutek. Chcą
Film dobry na dopalacze?
Racibórz » Dwudziestominutowy film zrealizowany na zlecenie ratusza, który trafi do szkół, ma pomóc w przekonaniu młodzieży o szkodliwości zażywania dopalaczy. 19 lutego odbędzie się poświęcona im konfe-rencja w Domu Kultury Strzecha. Tylko, czy to cokolwiek pomoże?
bowiem przekonać młodzież, że choć można je nabyć legal-nie, to ich zażywanie nie po-zostaje bez wpływu na zdro-wie i psychikę. Potwierdzają to zresztą niektórzy naukow-cy. - W skład dopalaczy wcho-dzą substancje psychoaktyw-ne, takie jak kofeina, guarani-na czy będą pochodną amfe-taminy efedryna. Substancje te zmieniają stan psychiczny. Uczą tego, że można coś łyk-nąć i od razu poczuć się lepiej. Tak się zaczyna uzależnienie psychiczne. Te substancje są szczególnie niebezpieczne, gdy zmiesza się je z alkoholem, którego działanie dopalacze potęgują. W Irlandii odnotowa-no wysoką śmiertelność z tego powodu - uważa dr. Bohdan Woronowicz, kierownik Ośrod-ka Terapii Uzależnień w Insty-tucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie (wypowiedź dla dziennika Rzeczpospolita).
Czy uzależniają? - Tego do końca nie wiadomo. Wiele sub-stancji ma takie możliwości, ale uzależnia się od nich niewiele osób. Paradoks polega na tym, że te najsilniej uzależniające, jak nikotyna czy alkohol, są le-galne, a substancje przez wielu uważane za nieszkodliwe, a w każdym razie nieuzależniające, jak marihuana, mają status nie-legalnych - twierdzi prof. Jerzy Vetulani z Instytutu Farmako-logii PAN (dla "Rz").
W Sejmie znajdują się pro-jekty ustaw zakazujących sprzedaży dopalaczy.
Raptowne cięcia w metropoliach.
Co u nas?
Region » Nie trzeba było długo czekać na pierwsze korekty samorządowych planów. Po cięciach w budżecie państwa, największe polskie metropolie zmniejszają tegoroczne wydatki. Ich skala prze-raża. W samej Warszawie korekta opiewa na 500 mln zł. Co będzie w raciborskich samorządach?
Donald chciał nam zabrać dotację
Racibórz » Dokończenie budowy szpitala w Raciborzu było na celowniku ministrów szukających oszczędności w budżecie państwa. - Mamy nadzieję, że obroniliśmy inwestycję - zdradza starosta Adam Hajduk, który w tym celu gościł w stolicy, w czasie gorączkowych obrad rządu.
Piotr Klima
4 » Aktualności » Piątek, 13 luty 2009 » www.naszraciborz.pl
z ceną wywoławczą 15 mln zł, zakończyła się fiaskiem. Teraz stawka za atrakcyjny grunt w sercu Raciborza ma być niższa. Licytacja, jak po-informował nas prezydent Mirosław Lenk, odbędzie się najprawdopodobniej w maju. Do tego czasu zostanie spo-rządzona druga wycena. Wła-dze spodziewają się, że war-tość nieruchomości spadnie, bo trwa kryzys i dewelope-rzy nie garną się do kupo-wania terenów. Poprzednia, z ubiegłego roku, opiewała na 14 mln zł. Cenę do prze-targu ustalono o milion zło-tych wyższą. – Niezależnie od efektów wyceny, za mniej niż 12 mln zł nie chcemy sprze-dać – zapewnia prezydent. Z naszych informacji wynika, że kupnem placu była zainte-resowana gliwicka PA Nowa, która zbudowała Kaufland, a teraz posiada działkę przy pl. Konstytucji 3 Maja (stoi tu bar Klepka). Zaoferowała ponoć 10 mln zł. Przypomnij-my, że oferta miasta dotyczy 0,83 ha od ulicy Basztowej do parkingu przy pomniku św. Jana Nepomucena. W pla-nie przestrzennym teren jest przeznaczony pod usługi ko-mercyjne, m.in. budowę ga-lerii handlowej.
Pływalnia do poczekalni
Z powodu kryzysu i prze-widywanych mniejszych wpływów do miejskiej kasy, budowa krytej pływalni na Ostrogu musi poczekać na lepsze czasy. Prezydent za-powiada, że inwestycja ru-szy najwcześniej w 2010 roku. Prace nad dokumen-tacją również zakończą się później niż planowano. Do-kumentacja miała być go-towa w lutym. Teraz ratusz informuje, że wykonawcy przedłużono termin jej od-dania do kwietnia. Powód? Konieczność wprowadzenia poprawek do projektu, zgło-szonych przez specjalistę z ministerstwa sportu. Przy-pomnijmy, że magistrat chce pozyskać na budowę rządo-wą dotację, bo obiekt ma spełniać wymogi niezbędne do organizacji zawodów pły-wackich rangi mistrzowskiej. Musi więc uwzględnić pły-nące z Warszawy sugestie, dotyczące m.in. zagospoda-rowania wolnych przestrze-ni, poprawy funkcji SPA czy energochłonności. – Cena dokumentacji nie wzrośnie,
Kurier tygodniowy
Reklama
Praca w PolscePraca w Holandii
tel. 032 419 18 76-77kom. 0695 452 125, 0609 632 957
e-mail: [email protected]
od poniedziałku do piątkuw godz. 8.00 do 16.00
Racibórz, ul. Długa 12
SZUKASZ PRACY?SZUKASZ PRACOWNIKA?
znajdziemy rozwiązanie!R E K R U TAC J A, S E L E KC J A, L E A S I N G, O U T S O U R C I N G
A G E N C J A P R A C Y
Reklama
DobreButyRacibórz
ul. Opawska 9
Reklama
Ryszard Frączek
„Pacjentowi podaje się pla-stikowy worek wypełniony he-lem. Pacjent sam zakłada wo-rek na głowę, zaciskając wokół szyi. Dusi się powoli, dostaje drgawek.”
Agonia jednego z mężczyzn trwała godzinę, opowiada Rze-czypospolitej prokurator Jürg Vollenweider. Przedstawiona historia to jeden z opisów za-rejestrowanej eutanazji (bo tak nakazuje jeszcze prawo), stosowanej przez lekarza Lu-dwiga Minellego, prezesa or-ganizacji Dignitas. Hel to do-skonały patent, mówi Mirel-li. Człowiek, który go wdycha traci przytomność i często nie jest świadomy, że się dusi. Ma jeszcze jeden plus - jest ogól-nodostępny, zwłaszcza, gdy lekarz współpracujący z Di-gnitas zrezygnował z wypisy-wania recept na pentobarbital (pentobarbital sodu – składnik wszystkich leków na epilep-
sję powodujący śpiączkę i za-trzymanie akcji oddechowej. Pacjent umiera najpóźniej po godzinie od zażycia środka. W Polsce pentobarbital sodu sto-sowany jest do eutanazji ma-łych zwierząt).
Nasuwa się refleksja. Jaka jest granica między pomocą w samobójstwie, a morderstwem i kim jest lekarz, którego po-wołaniem jest zapobiegać cier-pieniom, a nie zabijać? Zwykło się mówić, że jeżeli nie wiado-mo, o co chodzi, to chodzi o pie-niądze. Wspomniany wcześniej Ludwig Minelli, szwajcarski le-karz od 10-ciu lat zajmujący się wyłącznie eutanazją, za swo-je usługi bierze do 5 tys. fun-tów - ponad 20000 zł. Niedaw-no Minelli ujawnił na łamach gazety Le Monde, że lekarze z Dignitas w ostatnich latach pomogli popełnić samobójstwo 868 osobom. Co ciekawsze, w Szwajcarii nazywani są spad-kobiercami nazistów, o czym potwierdza wspomniana wyżej
najnowsza technika uśmierca-nia pacjenta za pomocą helu. Wymowne są tu słowa pol-skiego kardiologa Ryszarda Fenigsena: Działania lekarza i każdego rozumnego człowie-ka dobrej woli nie do tego po-winny zmierzać, by wytępić ludzi cierpiących, ale do tego, by usuwać cierpienie.
Rzec można, że eutana-zja niejednokrotnie stała się biznesem. I bynajmniej, nie uwierzę w dobroczynne odru-chy litości i miłosierdzia „po-dających” śmierć. Przykładów znajdziemy bez liku np. słynna sprawa handlu ludzką śmier-cią w łódzkim pogotowiu.
cierpienie jest wielką tajemnicą.
Dlaczego nie przynieść cierpiącemu ulgi, kiedy nie ma już szans na przeżycie? Właś-nie taki argument pada, kiedy słyszymy o zdarzających się pomyłkach wśród lekarskich diagnoz. Cierpiący buntuje
się przeciwko całemu światu. Czy wobec tego lekarz-zabój-ca ma się stać kolejnym jego wrogiem? Czy nie powinien raczej przywracać nadzieję i walczyć, aby to ona umarła ostatnia?
cierpienie jest wielką tajemnicą.
I chodzi tu o pewność, któ-rej nie ma. Bo jaką sprawność umysłu ma chory porzucony przez najbliższych, faszero-wany lekami odurzającymi, uspokajającymi czy przeciw-bólowymi. A jeżeli lekarz po ludzku się myli?
cierpienie jest wielką tajemnicą.
Jeszcze gorsze są naciski wywierane przez rodzinę, któ-ra ma już dość męczarni z cho-rym. Cóż… Dobrze, że zwykle jest inaczej. Mój przyjaciel do końca usługiwał chorej teś-ciowej. Mył. Karmił. Czasem przyszedł się wyżalić. Było mu ciężko, ale… walczył. Pewnie wielu powie: to nie proste. Fak-tycznie. Bo to nie jest proste. To heroizm.
Niejednokrotnie widziałem w życiu cierpienie. Miało ono różne oblicza. Nieraz słysza-łem: chciałbym umrzeć. W ta-kiej chwili bywałem bezradny, ale nawet przez myśl nie prze-szłaby mi wizja eutanazji.
Dziś przypominają mi się słowa z testamentu księdza Pieczki: Tak bardzo chciałem żyć, ale jeżeli jest taka wola Ojca…
Dziś (9 lutego) rano prze-rwano całkowicie odżywianie Eluany Englaro, znajdującej się w domu opieki w Udine na północy Włoch, podały wczo-rajsze media. Elanie nie dano się wypowiedzieć. A jeżeli ma inne zdanie?
Elana umiera na oczach świata.
Powtórzę za dr nauk huma-nistycznych, Pawłem Przywarą z Kul-u: Eutanazja jest pierw-szym krokiem do, można by rzec, ostatecznego rozwiązania wielu problemów związanych z działalnością socjalną.
Powtórzę i zamyślę się nad sobą.
Iwona Świtała
Jego przygoda z krwiodawstwem roz-poczęła się w 1957 roku, kiedy pracował na kolei. Pewnego razu doszło do wypadku, wykoleił się pociąg i lekarze potrzebowali krwi dla ofiar. Postanowiono zorganizować zbiórkę. Wichtowski zgłosił się na ochot-nika i po raz pierwszy oddał krew. Później pracował na kopalni „Anna” w Pszowie, gdzie przystąpił do kopalnianego Klubu Krwiodawstwa i wtedy też zaczął odda-wać krew już regularnie.
Robił to nie tylko dla innych, ale rów-nież dla siebie, wychodząc z założenia, że i on może kiedyś potrzebować czyjejś krwi. Ma dziś 72 lata i nie może już być dawcą, ale mimo to promuje takie działania i na-mawia młodych, by właśnie w ten sposób pomagali innym ludziom, zwłaszcza teraz, kiedy zasoby w bankach krwi są coraz mniejsze. Z dumą także opowiada o swo-ich licznych odznaczeniach, które zdobył w czasie swojej misji. Najważniejsze wśród nich jest Kryształowe Serce.
Patent na morderstwoTo WZBUDZA EMoCJE!
– zobacz komentarze na portalu www.naszraciborz.pl
Bohater z wyboru
Racibórz » Aleksander Wichtowski z Pszowa, który był gościem obchodów Tygodnia Honorowego Krwiodawstwa w Raciborzu, w ciągu całego swojego życia oddał 110 litrów krwi. Przeciętny człowiek ma jej około 4-5 litrów!
« Aktualności « 5Piątek, 13 luty 2009 » www.naszraciborz.pl
natomiast w wyniku zmian spadną koszty utrzymania pływalni – przekonuje prezy-dent Mirosław Lenk. W tym roku rząd, z powodu kryzysu, obciął o 36 mln zł planowane wydatki na inwestycje w in-frastrukturę sportową. Raci-bórz więc nawet nie wystę-puje o wsparcie. – Będziemy go potrzebować w 2010-2011 roku – dodaje Lenk. Również zapisana w tegorocznym bu-dżecie miasta kwota na roz-poczęcie inwestycji zostanie najprawdopodobniej wycofa-na, bo coraz bardziej realny jest spadek wpływów i stąd konieczność poczynienia oszczędności. Władze sza-cują, że całkowity koszt bu-dowy pływalni nie powinien przekroczyć 30 mln zł.
Prace społecznie użyteczne
Już czwarty rok miasto Racibórz organizuje przy współpracy z Powiatowym Urzędem Pracy i Ośrodkiem Pomocy Społecznej prace społecznie użyteczne. 15 stycznia 2009 roku nastąpi-ło podpisanie ze Starostwem Powiatowym porozumienia w tej sprawie. Pracę znaj-dzie 27 osób bezrobotnych bez prawa do zasiłku, ko-rzystających z pomocy spo-łecznej. Koordynatorem pro-gramu jest Referat Promo-cji Urzędu Miasta w Raci-borzu. Od 2006 roku liczba osób uczestniczących w wy-konywaniu prac społecznie użytecznych zwiększyła się dwukrotnie. Obejmują: pra-ce porządkowo-gospodar-cze, remontowe, administra-cyjno-biurowe i kuchenne. Główną korzyścią dla gmi-ny jest przede wszystkim wykonywanie tych prac na rzecz społeczności lokalnej. Prowadzone działania, a w szczególności prace porząd-kowo-gospodarcze popra-wiają estetykę miasta Ra-ciborza i są korzystne dla jego mieszkańców.
Msza za śp. Antoniego Kucznierza
Raciborska Izba Gospo-darcza informuje, że 17 lu-tego (wtorek) o godz. 18.00, w kościele p.w. Św. Jana Chrzciciela w Raciborzu Ostrogu odbędzie się msza święta w trzydziesty dzień po śmierci Śp. Antoniego Kucz-nierza.
Kurier tygodniowy
ReklamaReklamaReklama
PRACAW NIEMCZECH
Agencja Pracy
Renomowana Niemiecka firma budowlana oferuje pracę dla:» cieśli szalunkowych DOKA, PERI» murarzy» pomocników» operatorów dźwigów
tel. 032 410 47 24, kom. 0 603 859 629
Legalna praca, zameldowanie, ubezpieczenie, zasiłek dla dzieci. Zjazdy co 2 tygodnie.Darmowe mieszkanie.
Racibórz, ul. Batorego 5, pok. 215, II piętro
(waw)
40-letni Marek Migalski jest pracownikiem naukowym Uni-wersytetu Śląskiego. Na swo-jej macierzystej uczelni nie próbował otworzyć przewodu habilitacyjnego, bo uznał, że i tak się nie uda. Powód? Kry-tyka, jaką skierował wcześniej pod adresem swojego szefa, prof. Jana Iwanka, dyrektora Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa na Uniwer-sytecie Śląskim, byłego współ-pracownika SB. Profesora w liście otwartym broniła potem większość kadry Instytutu, a politolog z Raciborza miał po-paść w niełaskę.
Przewodu habilitacyjne-go nie udało się otworzyć na Uniwersytecie Wrocławskim.
13 stycznia wszczęcia odmó-wiła także Rada Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, choć wcześniej uznano, że jego dorobek naukowy jest wystar-czający. Dorobek ten później został zresztą zakwestionowa-ny przez prof. dr hab. Lubomi-ra Zyblikiewicza z Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego.
W opublikowanym przez Gazetę Wyborczą liście napi-sał m.in.: Otóż, wbrew temu, co twierdzi wcześniej, każdy z głosujących miał możliwość zapoznania się z jego dorob-kiem. Nawet pobieżne przyj-rzenie się dostarczonym pub-likacjom pozwala stwierdzić, że
rzecz się ma zgoła inaczej niż często w tych dniach powtarza. Biorąc pod uwagę dorobek po-wstały po doktoracie, a więc nie uwzględniając publikacji pracy doktorskiej, 'Koncepcja "mo-stu między Wschodem a Zacho-dem" Edwarda Benesza' (dr Migalski nie wspomina o żad-nych zmianach) i pracy habili-tacyjnej, pozostaje 9 pozycji, w których teksty Jego autorstwa liczą w sumie 386 stron. Dość często w naukach społecznych to objętość jednej tylko książ-ki. Co więcej, potrafi dr Migal-ski przypisać sobie "książki", w których jego autorstwa jest po 1 (jednej) stronie. Po "swych" książkach wymienia on "pozo-stałe publikacje naukowe", w liczbie 27, przy czym niektóre z nich stanowią części już wcześ-
KŁOPOTYraciborskiego naukowca
Racibórz » Przez polskie media przetacza się fala dyskusji na temat kłopotów dr. Marka Migalskiego, pochodzącego z Raciborza politologa i komentatora telewizyjnego. Na Uniwersytecie Jagiellońskim odmówiono mu otwarcia przewodu habilitacyjnego.
niej wymienianych książek. Je-śli dodamy jeden tekst opub-likowany przez niego przed obroną pracy doktorskiej w li-stopadzie 2001 r., to, sumując wszystkie strony, otrzymuje-my dorobek, jak na 40-letnie-go badacza, nawet ilościowo, zasługujący tylko na słabą oce-nę (źródło gazeta.pl).
Na łamach Gazety Wybor-czej Migalski odpowiadał: Pod-sumowując, po przeczytaniu tego typu „merytorycznych” zarzutów moja początkowa ra-dość ustępuje smutkowi. Bo zadaję sobie pytanie ile ksią-żek musiałbym opublikować, żeby prof. Zyblikiewicz uznał mój dorobek za satysfakcjo-nujący do dopuszczenia mnie do habilitacji? 18? A ile arty-kułów zagranicą - 34? A gdyby bibliografia liczyła 10 stron? Czy jeślibym dwukrotnie po-większył swój dorobek nauko-
wy, nie usłyszałbym jednak, że coś z tymi przypisami jednak jest nie tak? I ostatnie już py-tanie - ile razy, w ciągu ostat-nich kilkudziesięciu lat, tacy Zyblikiewicze wykazali „słaby dorobek naukowy” takich Mi-galskich i jaki to miało wpływ na polską naukę?
Pod adresem Migalskiego zaczęło się pojawiać wiele ano-nimowych zarzutów. Na forum Wydziału Nauk Społecznych UŚ zasugerowano, że w 1988 r. zatrzymany przez milicję, miał wsypać swoich kolegów. – To świństwo. Nic takiego nie mia-ło miejsca – zapewnia Migal-ski. – Nie tylko nikogo nie wsy-pałem, ale sam mam status pokrzywdzonego – mówił na-ukowiec dziennikowi „Rzecz-pospolita”. Na te ostatnie za-
rzuty odpowiedzieli zresztą ko-ledzy Migalskiego.
- W imieniu byłych człon-ków Grona Młodzieży Nieza-leżnej w Raciborzu proszę o opublikowanie na Waszych ła-mach naszego oświadczenia w związku z anonimowymi donie-sieniami w Internecie i prasie o rzekomym „niegodnym” za-chowaniu się dr. Marka Migal-skiego – napisali do redakcji dziennika naszraciborz.pl. W imieniu byłych członków Gro-na Młodzieży Niezależnej w Raciborzu proszę o opubliko-wanie na Waszych łamach na-szego oświadczenia w związku z anonimowymi doniesieniami w Internecie i prasie o rzeko-mym „niegodnym” zachowa-niu się dr. Marka Migalskie-go podczas zatrzymania przez SB w maju 1988 r. Zaznaczam, że wszystkie osoby podpisane pod naszym pismem wyraziły zgodę na publikację. Z wyra-zami szacunku, Dariusz Ole-szowski. OŚWIADCZENIE: W związku z anonimowymi po-mówieniami pojawiającymi się w niektórych mediach, my ni-żej podpisani dawni członko-wie Grona Młodzieży Niezależ-nej w Raciborzu oświadczamy, iż wszelkie insynuacje, jakoby nasz kolega Marek Migalski zachował się niegodnie pod-czas zatrzymania przez SB w maju 1988 roku, są nikczem-nym oszczerstwem. Marek, któremu nadano status oso-by pokrzywdzonej, wykazał się w trakcie przesłuchań odwagą i bezkompromisowością, na-szą ocenę w pełni potwierdza-ją materiały byłej SB udostęp-nione w ramach obowiązują-cych procedur. Podpisali: Beno Benczew, Grzegorz Czerniak, Dariusz Jadczyszyn, Joanna Maksym-Benczew, Dariusz Oleszowski, Aleksander Po-lowy, Jan Surga, Marian Wa-siczek, Zbigniew Wieczorek i Rafał Wypiór.
Marek Migalski występu-jący często w telewizji jako komentator polityczny, stale współpracuje z Rzeczpospoli-tą. Zasłynął po przedostatnich wyborach parlamentarnych, przed którymi trafnie przepo-wiedział zwycięstwo PiS. W na-szym mieście nadal mieszka jego matka. Często bywa w ro-dzinnych stronach. Przyjaźni się z Tomaszem Pietrzykow-skim, pochodzącym również z Raciborza byłym wojewodą śląskim. Ukończył I LO. W cza-sach rządów Andrzeja Marko-wiaka był wicedyrektorem biu-ra Euroregionu Silesia. Wcześ-niej był nauczycielem języka polskiego. Studia politoligicz-ne ukończył w 1999 r.
fot.: Marta Błażejowska / AG
6 » Aktualności » Piątek, 13 luty 2009 » www.naszraciborz.pl
Inkubator dla przedsiębiorców
W ramach oferty Inkuba-tora przedsiębiorcy mogą przez 18 miesięcy nieodpłat-nie korzystać w Polsko-Cze-skim Ośrodku Współpracy Gospodarczej przy ul. Bato-rego ze stanowisk w specjal-nie przygotowanym pomiesz-czeniu biurowym z dostępem do sieci teleinformatycznej. Wnioski, które zostaną zło-żone w chwili gdy nie bę-dzie wolnych lokali, zostaną wpisane na listę rezerwową. Będą rozpatrywane w pierw-szej kolejności, w przypadku zwolnienie się lokali.
Pożegnanie feriiDzieci, które w czasie
przerwy zimowej brały udział w zajęciach organizowanych przez kluby osiedlowe Itaka, M 5 i Cegiełka, działające przy Spółdzielni Mieszkaniowej Nowoczesna, pożegnały w piątek ferie. W czasie minio-nych dwóch tygodni na ucz-niów czekało mnóstwo atrak-cji. Oprócz tego, że każdego dnia mogli uczestniczyć w zajęciach organizowanych w siedzibach klubów, przy-gotowano dla nich również szereg wycieczek, zarówno na terenie Raciborza, ale tak-że do Brennej, Wisły i stad-niny koni pod Rybnikiem. Największą popularnością cieszyły się wyjścia do kina i oczywiście na basen, lodo-wisko oraz kręgielnię, gdzie poświęcano się dobrej zaba-wie, i czynnemu wypoczyn-kowi. Niestety frekwencja nie dopisała na takim poziomie, jak w latach poprzednich, ze względu na panującą grypę, która większość dzieci zatrzy-mała w domu, mimo to, Ja-dwiga Osadców – kierownik Klubu Osiedlowego Itaka, jest zadowolona z przebiegu tych dwóch tygodni. – Dołożyliśmy wszelkich starań, żeby dzie-ci mogły atrakcyjnie spędzić ferie zimowe i jesteśmy za-dowoleni, bo ten krótki okres wystarczył, by nawiązały się nowe przyjaźnie, które na pewno będą trwać. Najważ-niejsze jest jednak to, że cią-gle mamy licznych odbiorców, bo gdyby ich nie było, to na nic nasze starania. Przerwa zimowa, jak zwykle szybko minęła i przyszedł czas, żeby się pożegnać i z nową energią wrócić do codziennych obo-wiązków oraz zajęć szkol-nych. Postanowiono zrobić
Kurier tygodniowy
Reklama Reklama
(waw)
- Nie ma wątpliwości, że ko-loru żółtego w herbie Racibo-rza dawniej nie było - twierdzi dr Norbert Mika, powołując się na pracę Johanna Sieb-machersa z 1605 r. - W jego opracowaniu jest zawarte najstarsze znane wyobraże-nie naszego herbu i są w nim tylko dwa kolory - czerwony i biały. Takie były barwy księ-
stwa raciborskiego - dodaje. W obecnym herbie, oficjal-nie przyjętym uchwałą Rady Miasta, żółte jest półkole. Jak się okazuje, zdecydowano tak w latach 60. XX wieku. - To były czasy, kiedy na zasady heraldyki nie zwracano uwa-gi. Taka radosna twórczość - komentuje dr Mika.
5 lutego w magistracie, na zaproszenie wiceprezydent Ludmiły Nowackiej, o projek-
tach raciborskiej flagi dysku-towali: wymieniony dr Mika, Paweł Newerla, plastyk Ma-rian Zawisła i niżej podpisany Grzegorz Wawoczny. W pro-jektach tych pojawia się ko-lor żółty. Internauci w swoich komentarzach wskazują, że proponowane flagi Raciborza zbliżone są do hiszpańskiej flagi narodowej. Większość głosów jest krytycznych.
- W takich sprawach liczą
się fakty, zaszłości historycz-ne i dokumenty. To bierze pod uwagę komisja heraldyczna przy Ministrze Spraw We-wnętrznych i Administracji. Od jej opinii zależy decyzja ministra. Wiemy, że nie za-wsze opinia ta jest pozytyw-na. Pierwszy projekt herbu powiatu raciborskiego nie zy-skał przecież akceptacji - tłu-maczył Mika. Problem z flagą jest więc taki, że zastosowanie
(waw)
W pierwszy tydzień lutego w województwie śląskim zano-towano rekordową liczbę za-chorowań na grypę - raportuje Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna (WSSE) w Katowicach. W czołówce sta-tystycznej był powiat racibor-ski. To tłumaczy duże absencje w urzędach i zakładach pracy oraz pełne przychodnie.
Liczby mówią same za sie-bie. Od 23 do 31 stycznia do WSSE zgłoszono 8639 nowych przypadków grypy i zachoro-
wań grypopodobnych. 63 oso-by musiano hospitalizować. W kolejnym tygodniu było jesz-cze gorzej. Od 1 do 7 lutego zachorowań było już 10.364. Na piętnaście stacji powiato-wych, raciborska znalazła się na „wysokim” piątym miejscu. W ostatnim tygodniu stycznia odnotowała 775 przypadków, w pierwszym lutego 663. Naj-więcej, bo aż 2330 było ich w powiecie bielskim. Dane nie oddają jednak w pełni obra-zu epidemii. Część przychod-ni nie jest objęta programem statystycznym. Wielu ludzi nie
decyduje się również na wi-zytę u lekarza, polegając na sprawdzonych domowych me-todach, czyli leżeniu w łóżku oraz na miksturach z czosn-ku i miodu.
Problemów nie mieli ci, którzy zdecydowali się na ten sezon zaszczepić. Szcze-pionki uwzględniały bowiem wirus H3N2, który jest odpo-wiedzialny za szybki wzrost zachorowań. W opinii Marii Dengel z raciborskiego Sa-nepidu, duża liczba zacho-rowań utrzyma się w całym pierwszym kwartale. - To tra-
Opłacało się zaszczepićRegion » Grypa zaatakowała w tym roku wyjątkowo mocno. Najlepszym na nią sposobem okazały się szczepionki, które uwzględniały wirusa H3N2.
dycyjny sezon grypowy - prze-konuje.
- Mamy kilkadziesiąt osób dziennie z grypą bądź infek-cjami górnych dróg oddecho-wych - mówi lek. med. Janusz Michalik z Panaceum przy ul. Wojska Polskiego. Jak twierdzi zaczyna się od infekcji wiruso-wej, z którą, jeśli gorączka nie ustąpi w ciągu kilku dni, nale-ży przyjść do lekarza. Do tego czasu pozostają domowe me-tody leczenia, a więc różne ze-stawy leków reklamowanych jako przeciwgrypowe, oraz le-żenie w łóżku. Doktor Micha-lik ostrzega jednak, że wirus wywołujący chorobę może pro-wadzić do szeregu powikłań bakteryjnych (zapalenie płuc i oskrzeli), na które niezbędny jest antybiotyk.
Szczególnie zagrożenie wi-rus niesie dla osób mających
kłopoty z układem krążenia czy cukrzyków. Europę, jak do-noszą media, trawi właśnie wi-rus grypy A H3N2. W ubiegłym roku szczep ten wywołał ostrą epidemię w Stanach Zjedno-czonych i na całym kontynen-cie amerykańskim. W tym se-zonie wirus zaatakował Euro-pę i rozwija się w zatrważa-jącym tempie. Przedostał się do Środkowej Europy z Wiel-kiej Brytanii i Portugalii. Do powiatu raciborskiego prze-szedł z pobliskich Czech. Wiru-sa H3N2 uwzględniały szcze-pionki na ten sezon.
Na szczepionkę trzeba wy-dać około 30 zł. Na specyfiki przeciwgrypowe oraz antybio-tyk z powodu powikłań bakte-ryjnych nieraz dwa razy wię-cej. Do tego przez tydzień le-żymy w łóżku.
Flaga dla Raciborza
Racibórz » W raciborskim magistracie debatowano nad projektami raciborskiej flagi. Przy okazji wyszło na jaw, że wzór herbu miasta przyjęty w latach 60. XX wieku jest niezgodny z pierwowzorem.
w niej koloru żółtego wynika-łoby z kolorystyki oficjalnego dziś herbu miasta, który jed-nak nie odpowiada przedwo-jennej tradycji.
Mówiono co prawda o moż-liwości dostosowanie kolory-styki herbu do pierwotnej, czyli zrezygnowania z koloru żółtego, ale prezydent Miro-sław Lenk, który z racji wy-jazdu na ferie nie uczestni-czył w dyskusji, ucina teraz wszelkie spekulacje. – Zmiany herbu nie będzie – zapewnia w rozmowie z nami. Do koń-ca lutego ma powstać projekt flagi, nad którym pracuje Ma-rian Zawisła. Uzasadnienie historyczno-heraldyczne na-piszą Norbert Mika i Paweł Newerla.
Na wniosek Grzegorza Wa-wocznego zaproszeni uczest-nicy spotkania skierowali do prezydenta wspólny wnio-sek, by jedno z miejsc w Ra-ciborzu nosiło imię św. Mar-celego. Św. Marceli papież to patron Raciborza, który, jak chce tradycja, w 1290 r. ura-tował miasto przed najazdem Rusinów. Przed wojną część pl. Długosza nosiła jego imię. Była też ulica św. Marcelego, wiodąca od baszty do Nowego Targu (obecnie też pl. Długo-sza). Obecnie patron Racibo-rza jest coraz bardziej zapo-mniany. Grzegorz Wawocz-ny zaproponował, by Marce-lemu poświęcić mały skwer między ul. Batorego a Młyń-ską. Uczestnicy uznali to za dobry wybór. Zadeklarowa-li również, że chętnie będą doradzać prezydentowi w ramach stałej komisji histo-rycznej, której opinia może być przydatna w sprawach chociażby nazewnictwa.
– kłopoty z kolorami
ZoBACZ RELACJĘ TV! www.tv.naszraciborz.pl/site/movie/99.htmlml
« Aktualności « 7Piątek, 13 luty 2009 » www.naszraciborz.pl
to jednak w sposób szczegól-ny, dlatego wszystkich, którzy uczestniczyli w programach przygotowanych przez kluby osiedlowe, zaproszono do DK Strzecha, gdzie podsumowa-no minione dwa tygodnie, na-tomiast zwieńczeniem wspól-nie spędzonego czasu był wy-stęp grupy artystów z Kato-wic, przebranych za klauny, którzy nie musieli się wysilać, by zachęcić dzieci do zaba-wy. Balony, piosenki, dobra muzyka, tańce i konkursy np. na dmuchanie balonów – tak upłynął ostatni dzień ferii zi-mowych.
I Ty możesz zostać Indianinem
Miejska i Powiatowa Bi-blioteka Publiczna ogłosiła nowy konkurs plastyczny. Warunkiem udziału jest wy-konanie pracy plastycznej na podstawie przeczytanej lek-tury, oczywiście o tematyce indiańskiej lub wykonanie totemu (do 3 m wysokości), pióropusza lub biżuterii (np. talizman). Termin złożenia prac w bibliotekach upływa 20 marca 2009 r. Uroczyste wręczenie nagród zwycięz-com i otwarcie wystawy od-będzie się 27 marca o godz. 16.00 w Bibliotece przy ul. Kasprowicza 12. Szczegóło-wy regulamin konkursu do-stępny na www.biblrac.pl
Imprezy ŚUTWPlan wykładów i imprez
Śląskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku w siedzi-bie przy ul. Londzina (obok apteki św. Mikołaja): 13 lu-tego – wielki bal karnawa-łowy, restauracja Racibor-ska, 17 lutego godz. 16.00 – konferencja pt. Ks. Prałat Carl Ulitzka – duszpasterz i zasłużony dla Raciborza, 19 lutego godz. 10.30. – kon-ferencja Dopalacze i e-pa-pierosy - aspekty medycz-ne, psychologiczne, socjolo-giczne, prawne, społeczne i etyczne, 20 lutego godz. 17.00 – wykład o Narodowym Fun-duszu Zdrowia, mgr farm. Grzegorz Zagórny, 24 lutego godz. 16.00 – wykład Oferta Biblioteki Pedagogicznej dla słuchaczy ŚUTW, Agata Śli-wicka, kierownik placówki, 3 marca godz. 16.00 - spotkanie przy herbatce Być kobietą, być kobietą.
Dyżury radnychPlan dyżurów radnych
miejskich, które odbywają się w biurze Rady Miasta przy ul. Batorego 6, pok. 106, co poniedziałek w godzinach od 15.00 do 16.00. 16 lutego – Marcin Fica, 23 lutego – Ma-rian Gawliczek.
Z KRZAnowic
Po prostu dobry klub11 lutego w Domu Kultury
w Borucinie otwarto świetlicę opiekuńczo-terapeutyczną.
Kurier tygodniowyPrzeczytane w Krzyżanowickich Gminnych Wieściach
Reklama Reklama
TANIA ODZIEŻNAJWIĘKSZY SKLEP W REGIONIE(1000 m2)
Racibórz, Bosacka 52pon.-pt. w godz.: 9.30-17.30, sob.: 9.00-14.00
RACIBÓRZ, UL WILEŃSKA 1REJESTRACJA:
032 415 87 29KOM. 602 430 607
PRZYJMUJE:ŚRODA, PIĄTEK: 15.30-18.00
SPECJALISTYCZNA PRAKTYKA LEKARSKAchoroby wewnętrzne i nerek, usg
lek.med.ALEKSANDRA CZEKAJŁOSPECJALISTACHORÓB WEWNĘTRZNYCH,NEFROLOG
Reklama
Iwona Świtała
Radosław Niklewicz, wykła-dowca raciborskiej Państwo-wej Wyższej Szkoły Zawodo-wej na kierunku historia, ma za sobą kolejne sukcesy. Nie-dawno uzyskał stopień dok-tora i promował swoją książ-kę „Społeczeństwo a władza na ziemi raciborskiej w latach 1945 – 1947”. Publikację zade-dykował 4-letniemu synowi Adamowi.
– Interesuję się historią na-szego miasta, a temat, który poruszyłem w mojej książce nie został po 1989 r. dogłęb-nie opracowany. Książka po-wstawała w dwóch etapach. Najpierw pisałem pracę dok-torską, gdzie samo zbieranie materiałów zajęło mi 1,5 roku, później przyszedł pomysł, aby wyniki tych badań zaprezen-tować szerszemu gronu. Nie musiałem długo przekonywać władz uczelni, aby opubliko-wać efekty mojej pracy. Do-datkowo dopingował mnie mój promotor, profesor Michał Lis z Opola. (...) – mówi Radosław Niklewicz.
Podstawę źródłową Społe-czeństwa a władzy… stanowią zespoły akt przechowywane w raciborskim archiwum. Po analizie treści tych dokumen-
tów autor skorzystał z zaso-bów Archiwów Państwowych w Katowicach i Opolu. – Kie-dy wydawało się, że baza teks-tów źródłowych jest już pra-wie kompletna, rozpocząłem kwerendę w Archiwum Akt Nowych w Warszawie. W trak-cie badań uzyskałem również zgodę na korzystanie z boga-tych zbiorów Instytutu Pamię-ci Narodowej w Katowicach i Wrocławiu. Cenne archiwa-lia znalazłem ponadto w opol-skim Archiwum Diecezjalnym, dlatego polecam zwłaszcza przyszłym historykom, by nie ograniczać się do akt IPN-u, ale konfrontować je również z archiwaliami pochodzącymi z urzędów państwowych i insty-tucji kościelnych – stwierdza dr Niklewicz.
Praca została podzielo-na na cztery rozdziały, które dążą do zachowania układu chronologiczno – problemo-wego. – W warunkach swobo-dy badań i ogłaszania ich wy-ników, nie poprzestałem tyl-ko na przedstawieniu decyzji Wielkiej Trójki, czy omówie-niu kształtowania się struktur władzy w mieście i powiecie, ale (...) poszedłem o dwa kro-ki dalej i opisałem społeczeń-stwo tworzące się po wojnie w Raciborskiem, jak również
(tb)
Decyduje o tym w więk-szości opór domowników, którzy nie wyobrażają sobie, by myśliwy miał się spóźnić na najważniejszą w roku kola-cję. Polowanie ma charakter bardzo uroczysty, są to łowy
niemal rodzinne. Jeśli są go-ście to najbardziej zaprzyjaź-nieni. Atmosfera polowania przepełniona jest klimatem świąt. Święto ma również zwierzyna. W dobrym tonie leży, by większość uchodziła nie strzelana. Łowy nie trwa-ją długo. Zwykle kilka symbo-licznych pędzeń. Takie wigi-lijne polowanie zorganizowa-ło 21 grudnia 2008 roku Koło Łowieckie „Bażant”, na któ-re zaproszono także czeskich sąsiadów. Rankiem przy leś-niczówce w Bieńkowicach spotkali się na zbiórce my-śliwi, aby rozpocząć łowy. Syg-nał na zbiórkę i powitanie, a potem apel na łowy grali na rogach sygnaliści. Łowczy po-witał przede wszystkim gości i jak zwyczaj nakazuje pola i knieje, sprawdził listę obec-ności, przypomniał w skrócie regulamin, na co się w tym okresie poluje, jak bezpiecz-nie obchodzić się z bronią.
W tym dniu odbyła się tak-że uroczystość pasowania na
myśliwych dwóch młodych członków koła. Jak nakazu-je tradycja uklękli przed łow-czym i wypowiedzieli tekst ślubowania. Po polowaniu myśliwi układają ze zwierzy-ny tzw. pokot. Jest to sposób ułożenia upolowanej zwie-rzyny, którą kładzie się w
ustalonej kolejności na pra-wym boku. To szybka i
wizualna informacja o wynikach polowania, ale również rodzaj hołdu odda-wanego zwierzynie zdoby-tej w trakcie łowów. Łowczy składa wtedy raport ile i ja-kiej zwierzyny upolowano. Sygnaliści grali także na za-kończenie polowania i dali sygnał na posiłek. W tym dniu przed posiłkiem my-śliwi dzielili się opłatkiem. Wśród gości, którzy złoży-li świąteczne życzenia byli wójt Leonard Fulneczek i burmistrz Krzanowic Man-fred Abrahamczyk. Potem był tradycyjny poczęstunek – wyśmienity karp wędzony na ognisku. Obowiązkiem myśli-wych jest dokarmianie zwie-rzyny leśnej, a miłym obycza-jem wigilijnego polowania są odwiedziny przy paśnikach – zwierzynie też należy się prezent. Najpierw nakarmić, a potem można skorzystać z przyjemności łowów.
ukazałem nastawienie ludno-ści do przedstawicieli władzy i sił przymusu – opowiada Ra-dosław Niklewicz.
W książce przytoczono także kilka anegdot opowia-danych w Raciborskiem po II wojnie światowej. Jedną z nich opowiedział pracownik raci-borskiego urzędu skarbowe-go. Napisał on „dużymi lite-rami POLSKA, po czym skre-ślił najpierw PSL, potem AK i stwierdził, że z Polski po wy-borach pozostało zero” - pisze w swej pracy Niklewicz. Publi-kacja porusza ponadto proble-my związane z weryfikacją na-rodowościową, wysiedleniami Niemców z powiatu racibor-skiego, konfliktami pomiędzy ludnością napływową a tutej-szą, a także z nastawieniem przedstawicieli różnych grup społecznych – duchowieństwa, uczniów, nauczycieli do panu-jącej władzy. Przy czym autor zastrzega, że jego książka nie powstała po to, by odgrzeby-wać stare konflikty, ale żeby „dać mieszkańcom
ziemi raciborskiej możli-wość odszukania śladu histo-rii swej rodziny i chwilowej re-fleksji nad pokoleniem, które powoli odchodzi do przeszło-ści”. (...)
Radosław Niklewicz zdra-dził nam, że nosi się z zamia-rem stworzenia kolejnej pub-likacji, tym razem znacznie bardziej obszernej, dotyczą-cej powojennej historii Gór-nego Śląska lub całej Polski. Książka Społeczeństwo a władza na ziemi raciborskiej w latach 1945 – 1947 została wydana nakładem ok. 200 eg-zemplarzy i jest dostępna w księgarniach Sowa, a także w PWSZ.
Narodziny komunizmu opisane
Racibórz » Najnowsze dzieje Raciborza nie doczekały się dotąd zbyt wielu opracowań. Lukę wypełnia praca Radosław Niklewicza poświęcona sytuacji miasta w latach 1945-1947.
bieńkowice » Polowanie wigilijne to jedna z naj-starszych tradycji polskiego łowiectwa. Jeszcze nie tak dawno polowanie to organizowano w wi-gilię Bożego Narodzenia. Dziś obyczaj ten nieco się zmodyfikował, większość kół przekłada go na niedzielę poprzedzającą Święta.
Wigilijne polowanie
Radosław Niklewicz i dr Ludmiła Nowacka
8 » Aktualności » Piątek, 13 luty 2009 » www.naszraciborz.pl
Gmina pozyskała na nią pie-niądze z Regionalnego Ośrod-ka Pomocy Społecznej w Ka-towicach oraz Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Młodzież coraz chętniej od-wiedza to miejsce. - Za blisko 24 tys. zł udało się gruntownie odnowić jedno pomieszczenie borucińskiego Domu Kultury, zakupić biurka, stoły i krze-sła, do tego trzy stanowiska komputerowe połączone z In-ternetem, telewizor, kamerę cyfrową, projektor multime-dialny i wieżę stereo – wylicza dyrektor Marian Wasiczek. Świetlica, nazwana po pro-stu Dobrym Klubem, czyn-na jest w tygodniu od 17 do 21, czasem nawet w sobotę, w zależności od potrzeb. Nad młodzieżą czuwa Maria Rzeź-nicka. – Mają tu miejsce na organizowanie imprez, np. Walentynek, odrabiania za-dań, spędzania wolnego cza-su w gronie rówieśników – do-daje Wasiczek. Mówi, że klub został dobrze przyjęty przez młodych mieszkańców wsi. Dziennie przychodzi ich tu ponad dwudziestu. Dziś na ot-warciu obecni byli burmistrz Manfred Abrahamczyk oraz miejscowi radni. To trze-cia taka placówka w gminie Krzanowice. Kolejna ma po-wstać w Bojanowie.
Grzebanie basaChór Cecylia w Krzano-
wicach zaprasza na trady-cyjne Grzebanie basa, któ-re odbędzie się 21 lutego o godz. 19.00 w Domu Kultury w Krzanowicach. Bilety w ce-nie 80 złotych od pary są do nabycia u Marii Ploschka w Krzanowicach ul. Zawadzkie-go 51 w godzinach 15-18. Re-zerwacja telefoniczna 032 410 81 19. W cenie biletu wliczo-no; danie obiadowe, ciastko, kawa i zimne napoje. Przy-grywa zespół Ex aequo.
Spotkanie wiejskiePlan zebrań wiejskich: 22
lutego świetlica w Pietraszy-nie godz. 10:00, 22 lutego DK
Kurier tygodniowy
KREDYTY
www.silesia2000.pl
RACIBÓRZpn-pt w godz. 9.00-17.00
ul. Drzymały 26/26(obok Urzędu Skarbowego)
tel. 032 418 12 75
połącz swoje kredyty w jeden,ciesz się MNIEJSZĄ RATĄ
połącz swoje kredyty w jeden,ciesz się MNIEJSZĄ RATĄ
Mniejsza rata,lżejsza spłata
Reklama
Iwona Świtała
Zebranych gości przywita-ła dyrektor muzeum – Joan-na Muszała – Ciałowicz, któ-ra głos oddała Julicie Ćwikłej,
kierowniczce działu etnografii Muzeum w Raciborzu i głównej sprawczyni oraz pomysłodaw-czyni nowo otwartej wystawy. – Warto odwiedzić naszą nową propozycję, przedstawiającą rozwój ceramiki opolskiej w la-tach 1967-2006. To okazja, by podziwiać urocze filiżanki, sol-niczki, wazy z łyżkami, a nawet całe zastawy stołowe.
Najstarsze egzemplarze po-kazują ceramikę drapaną na ufarbowanym porcelicie, na-tomiast te najbardziej współ-czesne porcelanę malowaną za pomocą farb i obsady – mówi raciborska etnograf.
W czasie wernisażu można było także kupić dzieła Stefani Topoli oraz osób zrzeszonych w Cepelii Opolskiej. Kroszon-karce, przy specjalnym stolicz-ku, urządzono mały warsztat
pracy, stale oblegany przez wszystkich ciekawych sztuki zdobienia wydmuszek i naczyń z porcelitu. – Tradycja zdobie-nia jajek przetrwała 1000 lat. Kiedyś przeważało skromne
kwiatowe wzornictwo, teraz jest ono coraz bardziej skom-plikowane, co można zauwa-żyć na konkursach, w których biorą udział nawet trzy lub cztery pokolenia kroszonka-rek. Na jednym z takich kon-kursów pojawił się pomysł, by zrobić coś, co sprawi, że wzor-nictwo jajek przetrwa jeszcze długie lata. Zajęła się tym Ce-pelia Opolska, która zadbała o to, żeby twórczość ludową przenieść na porcelanę – mówi Stefania Opola.
W otwarciu wystawy wzięli również udział przedstawicie-le obu muzeów, które udostęp-niły swoje zbiory – Małgorzata Goc – kierownik działu etno-grafii Muzeum Śląska Opol-skiego oraz dyrektor Muze-um Wsi Opolskiej – Jarosław Gałęza.
G 5
Po pierwszym dniu zawo-dów okręgowych, w których wzięło udział 84 uczestników z województwa śląskiego, do ścisłego finału przeszło tylko
24 zawodników. Racibórz i po-wiat raciborski reprezentował tylko gimnazjalista z „Piątki” Wojciech Kaczmarczyk, który po pierwszym i drugim dniu zmagań z trudnymi zadania-mi zajął ostatecznie 6 miejsce.
Okazało się, że w gronie naj-lepszych z województwa jest jedynym gimnazjalistą. Woj-ciech Kaczmarczyk mógł star-tować w Olimpiadzie Geogra-ficznej dla licealistów, gdyż w ubiegłym roku został laurea-
tem Wojewódzkiego Konkursu Przedmiotowego z Geografii, ma Indywidualny Tok Nauki z geografii w Gimnazjum Nr 5 i wykonał pracę badawczą do I etapu Olimpiady. Opiekunem ucznia jest Róża Szramek.
Sukces Wojtka Kaczmarczyka
Racibórz » Na Wydziale Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego w Sosnowcu odbyły się Zawody Okręgowe XXXV Olimpiady Geograficznej I XVIII Olimpiady Nautologicznej. Wzięło w nich udział troje reprezentan-tów Raciborza: Dorota Piszcz z I LO, Jolanta Rumpel z II LO i Wojciech Kaczmarczyk z Gimnazjum Nr 5 w Raciborzu.
Kameralny recitalKatarzyny Groniec
Racibórz » Wydarzenie do sali widowiskowej Strzechy przyciągnęło w piąt-kowy wieczór jedynie około osiemdziesięciu osób, więc artystka zaprezen-towała się na scenie w kameralnym nastroju. Towarzyszyło jej tylko dwoje muzyków – pianista i basista.
IŚ
Wystąpiła boso w czarnej, zwiew-nej sukni, przewiązanej białą wstęgą, która dodała jej uroku, zaś cały wy-stęp, odbywający się przy ściemnio-nym świetle, przybrał charakter lite-rackiej teatralności i ekspresji. Kata-rzyna Groniec (ur. 22 lutego 1972 w Zabrzu), piosenkarka i aktorka, za-debiutowała na Festiwalu Młodych Talentów w Poznaniu, gdzie zdobyła główną nagrodę, później przyszła pora na pierwszoplanową rolę Anki w mu-sicalu Metro (1991). Współpracowała z warszawskimi teatrami Buffo i Ate-neum. W zeszłym roku otrzymała Dy-plom Mistrzowski Nagrody im. Alek-sandra Bardiniego za wybitne osiąg-nięcia w piosence aktorskiej.
Do tej pory wydała pięć płyt. Pierw-sza, która ukazała się w 2000 r., nosi-ła tytuł Mężczyźni. W jej repertuarze znajdziemy subtelne i melancholijne piosenki o miłości, utwory kabaretowe i filmowe. Podczas 1,5 - godzinnego, piątkowego koncertu zaprezentowała single ze swojej ostatniej płyty. Drugą piosenką, którą zaśpiewała, było wy-znanie bezwarunkowej miłości – utwór promujący płytę Przypadki (2007), no-szący tytuł Będę z Tobą.
Ceramika opolska w muzeum
Racibórz » W Raciborzu można oglądać wystawę ceramiki ze zbiorów Muzeum Śląska Opolskiego i Wsi Opolskiej. Na uroczyste jej otwarcie, 6 lutego, do naszego Muzeum przyjechała Stefania Topola, znana kroszonkarka i jednocześnie prezes Stowa-rzyszenia Twórców Ludowych w Opolu.
ZoBACZ RELACJĘ TV! www.tv.naszraciborz.pl/site/movie/104.html
ZoBACZ RELACJĘ TV! www.tv.naszraciborz.pl/site/movie/102.html
Wojciech Kaczmarczyk - czwatry od prawej
« Aktualności « 9Piątek, 13 luty 2009 » www.naszraciborz.pl
w Bojanowie godz. 15.00, 23 lutego OSP w Wojnowicach godz. 18.00, 26 lutego DK w Krzanowicach godz. 18.00 i 2 marca DK w Borucinie godz. 18.00.
Z KRZyżAnowic
Zebranie założycielskie
13 lutego (piątek) o godz. 18.00 w sali obrad Urzędu Gminy w Krzyżanowicach odbędzie się zebranie zało-życielskie krzyżanowickiego Koła Emerytów Rencistów i Inwalidów. W trakcie zebra-nia będzie możliwość zapisa-nia się do Koła (chętni pro-szeni są o przyniesienie legi-tymacji emeryta). Zostanie także wybrany Zarząd.
Z piEtRowic wLK.
Dla młodzieży13 lutego w kościele w Pa-
włowie odbędzie się nabo-żeństwo dla młodzieży całe-go dekanatu Pietrowice Wiel-kie. Początek o godz. 19.00. Plakat na stronie www.paw-low.opole.opoka.org.pl.
Z RudniKA
Sesja po feriach11 lutego odbyła się se-
sja Rady Gminy. Tematem dyskusji było: zabezpiecze-nie przeciwpowodziowe oraz przeciwko gwałtownym opa-dom deszczowym, gospodar-ka wodna na terenie gminy, sprawozdania z działalności komisji: oświatowej, komu-nalnej oraz rewizyjnej, po-lityka informacyjna gminy oraz finansowanie oświaty. Głosowano nad uchwałami w sprawie: realizacji progra-mu PEAD 2009, oddania w użyczenie nieruchomości na czas oznaczony, oddania w najem nieruchomości, udzie-lenia pomocy finansowej po-wiatowi oraz zmiany uchwały budżetowej na rok 2009.
Z REgionu
Lewe tłoczenie w Rybniku
Najpierw zlecał tłocze-nie płyt w dwóch firmach w Warszawie i Rybniku. Na-stępnie nielegalne nośniki trafiały do jego firmy w Ząb-kach. Po ostatecznej obróbce transportowano je na rynek Europy Zachodniej. Policja zlikwidowała największe w Europie pirackie tłocznie płyt. Oprócz pomysłodaw-cy całego procederu w ręce policjantów wpadli również: współwłaściciel tłoczni w Warszawie i jego pracownik oraz członek zarządu firmy w Rybniku. To największe w Unii Europejskiej tłocz-nie pirackich płyt zlikwido-wane przez Policję. Straty powstałe w wyniku działal-ności grupy szacuje się na co najmniej 10 mln złotych. Gdy stołeczni policjanci usta-lili, że na jednej z posesji w Ząbkach działa nielegalna wytwórnia płyt, nawet nie po-dejrzewali, że będą mieć do czynienia z tak profesjonal-nie działającą tamponiarnią. W pomieszczeniach przemy-słowych trwał właśnie pro-ces produkcyjny. W jednym pomieszczeniu przygotowy-wane były foliowe koperty na płyty, w drugim natomiast
Kurier tygodniowy
A. Dik
5 lutego odbyło się uroczy-ste uruchomienie nowego blo-ku energetycznego. Obiekt bę-dzie produkować energię m.in. z biomasy, czyli odnawialnego źródła energii. Jest to jedna z pierwszych zrealizowanych tego typu inwestycji w Polsce. Generalnym wykonawcą w sy-stemie „pod klucz” była Fa-bryka Kotłów RAFAKO S.A. z Raciborza w konsorcjum z Zakładami Remontowymi Energetyki Katowice S.A. z Katowic. - Do tej pory RAFA-KO specjalizowało się głównie w produkcji i montażu kotłów oraz instalacji ochrony środo-wiska. Obiekt w Kielcach jest dla nas powodem do dumy. Możemy się nim pochwalić w kraju jak i za granicą. Świad-czy o tym, że RAFAKO zdobyło referencje generalnego reali-zatora obiektów energetycz-nych – mówi Wiesław Różacki, prezes zarządu i dyrektor ge-neralny RAFAKO S.A. z Raci-borza. Prezes podkreślił rów-nież, że większość prac zre-alizowana została w oparciu o polskich podwykonawców i producentów.
- Jest to jeden z pierwszych tego typu zrealizowanych pro-jektów w Polsce, a na pewno pierwszy i największy, jeżeli chodzi parametry i wydajność kotła na biomasę – mówi Grze-gorz Podsiadło z RAFAKO S.A., kierownik projektu EC Kielce. Blok składa się z dwóch kotłów, węglowego OR 50 oraz na biomasę OS 20, turbiny pa-rowej oraz urządzeń towa-rzyszących. Firma RAFAKO S.A. odpowiadała za dostawę i montaż obydwu kotłów wraz z urządzeniami towarzyszący-
mi i składowiskiem biomasy, prace wyburzeniowe i budow-lane oraz całą infrastrukturę związaną z funkcjonowaniem bloku energetycznego łącz-nie z wyprowadzeniem ener-
gii elektrycznej na zewnątrz. ZRE Katowice S.A. realizowa-ły pracę z zakresu dostawy i montażu turbiny, wymiennika oraz innych urządzeń. Wartość kontraktu wynosiła ponad 87
mln zł. Projekt został zreali-zowany w terminie19 miesię-cy, czyli rekordowo krótkim. RAFAKO S.A. podpisało umo-wę z Elektrociepłownią Kielce S.A. 1 czerwca 2007 r. Odbiór
RAFAKO buduje pod klucz
Racibórz » W Elektrociepłowni Kielce S.A. ruszył blok energetyczny produkujący energię z odnawialnych źródeł. Generalnym wykonawcą obiektu jest Rafako S.A.
techniczny obiektu nastąpił 18 grudnia 2008 r.
Kocioł OS 20 o wydajności 20 t pary/h został zaprojekto-wany jako kocioł do spalania biomasy pochodzenia drzew-nego. Paliwo gwarancyjne stanowią zrębki o granulacji 1-5 cm, wartości opałowej 8,1 – 9,8 MJ/kg, wilgotności 42 – 51 proc. Oprócz instalacji po-dawania biomasy do kotła za-instalowano układ rozdrab-niania biomasy wyposażony w specjalny rębak pozwalają-cy na przygotowanie paliwa z biomasy wielkogabarytowej, np. konarów lub korzeni drzew oraz roślin energetycznych, czyli witek wierzby. W skład bloku wchodzi również kocioł rusztowy parowy OR-50 o wy-dajności 50 t pary/h spalający miał węglowy.
Spalana w kotle biomasa za-liczana jest do odnawialnych źródeł energii, obok wiatru, wody, czy słońca. Jest przy-jazna środowisku, ponieważ ogranicza zużycie paliw kopal-nych oraz emisję do atmosfery CO2, powodującego efekt cie-plarniany. Nie bez znaczenia są także korzyści ekonomicz-ne. Ze sprzedażą „zielonej” energii do sieci elektroener-getycznej wiąże się możliwość handlu świadectwami pocho-dzenia za każdą wyproduko-waną w ten sposób megawa-togodzinę (MWh) energii elek-trycznej. Wygenerowany przy tej okazji CO2 nie jest wlicza-ny do przyznanego poszcze-gólnym krajom europejskim limitu emisji.
Do pozyskiwanie energii z alternatywnych źródeł ob-ligują przepisy prawne, idące w ślad za dyrektywami Unii Europejskiej. Do 2020 r. w Pol-sce „zielona energia” ma sta-nowić 15 proc. energii sprze-danej przez przedsiębiorstwa energetyczne odbiorcom koń-cowym. To ponad dwukrotnie więcej niż obecnie.
Dyrektywa 2001/77/WE Par-lamentu Europejskiego i Rady z dnia 27 września 2001 r. w sprawie wspierania produkcji na rynku wewnętrznym ener-gii elektrycznej wytwarzanej z odnawialnych źródeł.
1. Odnawialne źródła ener-gii - oznaczają odnawialne, nie-kopalne źródła energii (ener-gie: wiatrową, słoneczną, geo-termiczną, falowa, pływów, wodną, biomasy, gazu z odpa-dów, gazu z zakładów oczysz-czania ścieków i biogazów);
2. Biomasa - oznacza po-datne na rozkład biologiczny frakcje produktów, odpady i pozostałości z przemysłu rol-nego (łącznie z substancjami roślinnymi i zwierzęcymi), leś-nictwa i związanych z nim ga-łęzi gospodarki, jak również podatne na rozkład biologicz-ny frakcje odpadów przemy-słowych i miejskich;
3. Energia elektryczna pro-dukowana z odnawialnych źró-deł energii - oznacza energię elektryczną produkowaną przez elektrownie wykorzy-stujące wyłącznie odnawial-ne źródła energii, jak również pewną ilość energii elektrycz-nej wytwarzanej z odnawial-nych źródeł energii w elektro-wniach mieszanych, wykorzy-stujących także konwencjo-nalne źródła energii wraz z odnawialną energią elektrycz-ną wykorzystywaną do pompo-wania w elektrowniach szczy-towo-pompowych, z wyłącze-niem energii elektrycznej pro-dukowanej w elektrowniach szczytowo-pompowych.
ZoBACZ RELACJĘ TV! www.tv.naszraciborz.pl/site/movie/101.html
Piątek, 13 luty 2009 » www.naszraciborz.pl10 » gospodarka »
maszyna nanosiła właśnie tampondruk. Wszystko wska-zywało na to, że od pewnego czasu na posesji wytwarzane są płyty cd i dvd z muzyką i filmami. Wśród zabezpieczo-nych 42 tys. nośników zna-leziono także tytuły filmów, których polska premiera na-stąpi dopiero pod koniec lute-go m.in.: „Slumdog. Milioner z ulicy” czy „The Wrestler” („Zapaśnik”). Zatrzymano pomysłodawcę całego proce-deru - 38-letniego Krzysztofa M. Z ustaleń wynikało, że do firmy w Ząbkach dostarcza-no płyty, które Krzysztof M. zlecał wytłoczyć w firmach w Warszawie i Rybniku. Jesz-cze tego samego dnia po po-łudniu policjanci z wydziału dw. z przestępczością gospo-darczą KSP przeszukali po-mieszczenia firmy na Pra-dze Północ. Zabezpieczono tam około 14 tys. nielegalnie skopiowanych płyt cd i dvd. Podobnie jak w Ząbkach za-bezpieczono też kilkadziesiąt matryc służących do kopio-wania pirackich utworów. Za-trzymano współwłaściciela firmy, 31-letniego Wojciecha W., i jego pracownika – 33-let-niego Roberta S. W tym sa-mym czasie stołeczni poli-cjanci zwrócili się do komen-dy miejskiej Policji w Rybni-ku i policjantów z wydziału dw. z przestępczością gospo-darczą śląskiej komendy wo-jewódzkiej o przeszukanie pomieszczeń tłoczni w Ryb-niku. Już po kilku godzinach znany był efekt tych wspól-nych działań. Zabezpieczono dowody świadczące o tym, że Krzysztof M. zlecał tej fir-mie tłoczenie nielegalnych płyt z muzyką i filmami. Za-trzymano członka zarządu – 41-letniego Tomasza R. Tego samego dnia został on prze-konwojowany do Warszawy. Cała czwórka zostanie dziś przesłuchana w prokuratu-rze. Wszyscy usłyszą zarzuty. Zapadną też decyzje o zasto-sowaniu wobec nich środków zapobiegawczych. Sprawa od samego początku objęta była nadzorem wydziału dw. z przestepczością gospodar-czą biura kryminalnego KGP. Podczas realizacji nawiąza-no kontakty z policjantami krajów UE oraz przedstawi-cielami organizacji chronią-cej prawa autorskiej IFPI. To największe wytwórnie pirackich płyt zlikwidowane dotychczas w Unii Europej-skiej. Wszystko wskazuje na to, że grupa zajmowała się produkcją oraz dystrybucją nielegalnych muzycznych i filmowych nośników co naj-mniej od kilku miesięcy. Pły-ty przeznaczone były na ry-nek Europy Zachodniej. Sza-cuje się, że straty powstałe w wyniku przestępczego proce-deru sięgają ponad 10 mln złotych. Podczas realizacji zabezpieczono łącznie oko-ło 54 tys. nośników cd i dvd z muzyką i filmami o wartości około 5 mln złotych.
Strażacy podpalaczeZa plagą podpaleń stodół
w Olzie w gminie Gorzyce stało dwóch członków miej-scowej Ochotniczej Straży Pożarnej. (…) Sąd zdecydo-wał o tymczasowym aresz-towaniu 24- i 28-latka. Przy-znali się do sześciu podpa-leń! Grozi im 10 lat więzie-
Kurier tygodniowy
Iwona Świtała
- Kilka lat temu, do ośrodka, w którym pracowałem jako in-struktor jazdy, przyszła osoba z aparatem słuchowym. Byłem świadkiem tego, jak ją odesła-no z kwitkiem, dając do zrozu-mienia, że nie ma szans na to, by zostać kierowcą. To mi się nie spodobało i na własną rękę postanowiłem zrobić coś, by pomóc. W ten sposób nauczy-łem jeździć nie tylko tę niesły-szącą osobę, ale i dziesięć ko-lejnych. Muszę powiedzieć, że kursanci pozbawieni zmysłu słuchu o wiele lepiej radzili sobie ze sprzęgłem, niż ci w pełni sprawni. Mają po prostu lepsze wyczucie, są bardziej wrażliwi. Do tej pory mamy ze sobą kontakt – wspomina założyciel ośrodka Fiesta, Mi-rosław Wróblewski.
– To było moje pierwsze do-świadczenie z osobami niepeł-nosprawnymi i wtedy pojawił się pomysł, by stworzyć włas-ny ośrodek, który będzie szkolił również takich ludzi, ale mogło to być tylko marzenie, bo prze-szkodą był brak pieniędzy na rozkręcenie własnego bizne-su. Postanowiłem wyjechać za granicę. Pracowałem w Holan-dii, Belgii, Irlandii i na Litwie. Gromadzenie funduszy zajęło prawie 3 lata. Na miejscu zo-stali moi przyjaciele Ryszard Mielczarek oraz Dariusz Mo-sek, instruktorzy nauki jazdy w Fieście, którzy przez cały ten czas mieli kontakt z kursanta-mi. W powstaniu ośrodka dużą rolę odegrał również Krzysztof Skowronek, za co jestem mu bardzo wdzięczny – opowiada Mirosław Wróblewski.
- Ruszyliśmy 2 lutego 2009, w dzień narodzin moich có-
Niepełnosprawni to wdzięczni kursanci
Racibórz » Już od dawna wiadomo, że niepełnosprawność nie jest chorobą, trzeba tego tylko nauczyć nasze społeczeństwo, bo los nie-pełnosprawnych jest nadal ciężki i często są oni traktowani jako ludzie gorszej kategorii. W Raciborzu to się zmienia, choćby dlatego, że od 2 lutego istnieje ośrodek Fiesta, szkolący przyszłych kierowców, w tym także osoby niepełnosprawne i niesłyszące.
reczek bliźniaczek (pisali-śmy o tym na naszraciborz.pl). Nasza szkoła będzie pra-cować, a właściwie już pra-cuje według nowoczesnych zasad. Posługujemy się pro-gramem SPS – System Pro-fesjonalnego Szkolenia, na który posiadamy certyfikat. Wykłady prowadzone są przy pomocy sprzętu multimedial-nego, co znaczy, że każda lek-
cja jest wyświetlana, dodat-kowo kursant,
wszystko może na bieżąco śledzić w pod-
ręcz-n i -ku,
który otrzymuje już na pierw-szych zajęciach. Do dyspozy-cji są także komputery, służą-ce do rozwiązywania testów teoretycznych i na nich rów-nież odbywa się egzamin we-wnętrzny.
Jeszcze przed naszą roz-mową, na kurs postanowił zapisać się Tomasz Szkwa-ra, na co dzień poruszający się na wózku inwalidzkim. – Już najwyższa pora, by zrobić prawo jazdy. Dzięki temu będę samowystarczalny. Niestety do tej pory w Raciborzu nie było takich możliwości. Funda-cja Osób Niepełnosprawnych proponowała mi 3-tygodnio-wy kurs dla kierowców w War-szawie, ale taki wyjazd byłby dla mnie bardzo uciążliwy, bo musiałbym porzucić obowiąz-ki służbowe – opowiada świe-żo upieczony kursant. - Naukę zaczynam jeszcze w tym mie-siącu i nie mogę doczekać się, kiedy odbiorę samochód. Na początek zabieram książki, by zapoznać się z zasadami jazdy, jeszcze przed rozpoczęciem kursu - dodaje.
– Zależy nam, żeby nasi klienci zdawali testy już za pierwszym razem i żeby byli rozważnymi, opanowanymi kierowcami, dla których naj-ważniejsze jest bezpieczeń-stwo na drodze. Dzięki temu zmniejszą się też kolejki ocze-kiwania na termin egzaminu zewnętrznego, który teraz od-bywa się w Jastrzębiu Zdro-ju – tłumaczy Ryszard Miel-czarek.
– Duży nacisk na pewno będziemy kłaść na pierwszą pomoc. Osoby niesłyszące będą mogły liczyć na tłuma-cza języka migowego, zaś nie-pełnosprawni na samochody przystosowane do ich potrzeb. Do tej pory problemem ośrod-ków było odgórne narzuce-nie marki samochodu, który ma być wykorzystywany do nauki jazdy. Będąc za grani-cą zauważyłem, że kursan-ci jeżdżą różnymi markami, więc wygląda na to, że tylko w Polsce mamy takie ograni-czenia, jednak zawsze można znaleźć rozwiązanie każdego problemu i my też jakoś sobie z tym poradziliśmy – opowia-da założyciel ośrodka. - Ale do Fiesty zapraszamy oczywiście wszystkich, bez względu na wiek; panie i panów, także oso-by, które wiele lat temu zrobiły prawo jazdy, ale obecnie nie jeżdżą, jak również wszystkich którzy chcą zostać kierowca-mi, a nawet tych, którzy boją się wsiąść za kierownicę i z różnych względów mają przed tym wewnętrzne opory. Uczy-my bezstresowo, co naszym zdaniem jest najważniejsze, bo każdy kierowca popełnia błędy, zwłaszcza podczas co-dziennej jazdy na pamięć czy powrotu z długiej trasy. Trze-ba pamiętać, że sztukę jaz-dy samochodem poznajemy przez całe życie, więc bardzo ważne jest to, w jakich wa-runkach zdobywaliśmy swo-je pierwsze umiejętności. Na pewno nie polecamy korzysta-nia z rad i lekcji prowadzenia pojazdu, świadczonych przez bliskie nam osoby, bo proszę nam wierzyć, grozi to awantu-rą – mówią ze śmiechem Mi-rosław Wróblewski i Ryszard Mielczarek.
Mirosław Wróblewski
Piątek, 13 luty 2009 » www.naszraciborz.pl « gospodarka « 11
nia. Ostatni pożar stodoły miał miejsce w Olzie w mi-nioną sobotę. - Podpalacze zaatakowali po kilkumie-sięcznej przerwie. Tym ra-zem ich „łupem” padł budy-nek stojący tuż obok remizy strażackiej. Kilka dni później policjanci z Gorzyc wytypo-wali i zatrzymali sprawców - mówi Marta Czajkowska, rzecznik wodzisławskiej po-licji. - Mężczyźni tłumaczy-li, że podpalali, by potem pomagać w akcjach gaśni-czych. I rzeczywiście brali w nich udział - dodaje. Plan działania podpalaczy był prosty. Wybierali stare, za-zwyczaj opuszczone już sto-doły, włamywali się do środ-ka i rzucali zapalone zapałki na znajdujące się w środku siano. Tak samo zrobili w minioną sobotę. Ogień po-jawił się w nocy. Około 3.40. Alarm wszczęli mieszkańcy Olzy, którzy bawili się w po-bliskim Wiejskim Domu Kul-tury. Jak udało nam się do-wiedzieć, na miejscu poża-ru jako pierwsi pojawili się właśnie zatrzymani ochot-nicy. - To od razu wzbudziło moje podejrzenia. Potrafili dokładnie wskazać, w któ-rym miejscu stodoły zostały wyłamane dwie deski i któ-rędy podpalacz dostał się do środka - powiedział nam wczoraj Marian Katryniok, prezes OSP w Olzie. Już po pierwszych pożarach, któ-re miały miejsce prawie rok temu podejrzewał on, że są dziełem zatrzymanych męż-czyzn. - Już wtedy dałbym sobie głowę uciąć, że w tych podpaleniach palce maczał ten młodszy chłopak, ale nikt go za rękę nigdy nie złapał. Próbowałem go na-wet wykluczyć z OSP, ale w zarządzie brakowało jed-nomyślności. Sam nie mo-głem podjąć takiej decyzji - mówi prezes. - W poniedzia-łek spotka się zarząd OSP i teraz już na pewno zosta-ną oni wykluczeni ze straży. Całe szczęście, że ich złapa-li. Teraz mieszkańcy w koń-cu przestaną żyć w strachu - dodaje. Zatrzymani ochot-nicy byli już w przeszłości karani za inne przestępstwa. - Młodszy miał na swoim koncie wyroki w zawiesze-niu za pobicie, zniszczenie mienia i jazdę samochodem pod wpływem alkoholu - wy-licza Marta Czajkowska. Źródło: Dziennik Zachodni – www.polskatimes.pl
Światło ze ŚląskaStowarzyszenie Humani-
styczne Europa, Śląsk, Świat Najmniejszy zaprasza na pa-nel dyskusyjny pt.: Lux ex Si-lesia. Słowa. Obrazy. Prze-strzenie. Odbędzie się ono 19 lutego o godz. 17.00 w rybni-ckim Muzeum. Wykłady wy-głoszą: dr hab. Irma Kozina: Polski street art na tle sztu-ki ulicy na świecie (Matylda Sałajewska z Katowic i inni twórcy polscy i zagraniczni); dr Jacek Kurek: Światło jest najważniejsze; dr Zbigniew Kadłubek: Półmrok. Orga-nizatorem panelu jest Sto-warzyszenie Humanistycz-ne: Europa, Śląsk, Świat Najmniejszy, Stowarzysze-nie Przyjaciół Uniwersyte-tu Śląskiego oraz Muzeum w Rybniku.
Kurier tygodniowy
(waw)
Wieża ciśnień przy ul. 1 Maja wchodzi w skład majątku ZWiK. To spółka, której udzia-ły w całości kontroluje miasto. Wieża, choć zabytkowa, nie zo-stała wpisana do rejestru. Od lat stoi bezużyteczna. - W cze-skim Boguminie taką wieżę za-mieniono na hotel. Nasza pre-zentuje ciekawe rozwiązania architektoniczne. Może okazać się dobrym miejscem na pre-zentowanie sztuki. Być może ktoś widzi inne wykorzysta-nie obiektu. Czekamy na suge-stie. Może też znajdą się oso-by, które zechcą tu prowadzić biznes - mówi prezes Kubek. Na razie nie ma żadnych pla-nów odnowienia wieży ani pie-niędzy. - Czas jednak zacząć o
tym rozmawiać, bo obiekt ule-ga degradacji. Jesteśmy cieka-wi opinii mieszkańców - przy-znaje szef raciborskich wodo-ciągów.
Stare wieże ciśnień są wy-korzystywane są jako hote-le, restauracje, galerie lub muzea. - To bardzo ciekawy obiekt – nie ma wątpliwości Tomasz Malkowski, architekt, dziennikarz katowickiej Gaze-ty Wyborczej. Podobnych na Górnym Śląsku jest jednak znacznie więcej. Raciborska nie stanowi więc unikatu, ale trudno sobie wyobrazić kra-jobraz tego rejonu miasta bez niej. Weszła do użytku dokład-nie 23 września 1874 r. Ma 25 metrów wysokości. Decyzję o jej budowie podjęto rok wcześ-niej. Magistratowi nie udało
się wówczas porozumieć z Brzeziem w sprawie dostar-czania do miasta wody z tam-tejszych źródeł. Czerpano ją z Odry, oczyszczano w filtrach piaskowych i pompowano do mieszczącego 500 m sześc. zbiornika na szczycie budow-li. Stąd płynęła do mieszkań. Pompy tłoczące wodę miały moc 30 KM, czyli raptem 4 KM więcej od silnika fiata 126 p. W latach 30. wieża była za słaba, by zaopatrzyć rozrastające się miasto. Zdecydowano o budo-wie nowej wieży na wzgórzu w Starej Wsi. Ta jednak wy-twarzała zbyt duże ciśnienie i nie weszła na stałe do uży-cia. Dziś są tu biura zakładów Mieszko.
Stara wieża ciśnień góru-je nad przemysłową częścią Raciborza. To, nie licząc za-kładu karnego, jedyny w tym rejonie obiekt, który zacho-wał pierwotną architekturę i część dawnego wyposażenia. W Zakładzie Wodociągów i Kanalizacji zachowały się na-wet jej plany. Pozostałe obiekty miejskich wodociągów zosta-ły gruntownie zmodernizowa-ne. Sąsiednią przedwojenną rzeźnię miejską zaadaptowano na obiekt handlowy. Cukrow-nię zamknięto i najprawdopo-dobniej zostanie wyburzona. Została tylko wieża, dziś bez-użyteczna i zamknięta, by nie wszedł tu nikt niepożądany.
Wewnątrz sprawia ponure wrażenie, choć jest świadkiem 134 lat historii miasta. Wszyst-ko, na każdej kondygnacji takie samo – małe pomieszczenia wokół klatki schodowej wio-dącej na szczyt, aż do zbiorni-ka. W ścianach okrągłe otwory, przez które można oglądać pa-noramę okolicy. Ściany szare, brudne, tu i ówdzie ozdobio-ne napisami sprzed kilku lat. Wnętrze, co tu kryć, jest mało
funkcjonalne. Nie nadaje się na hotel czy restaurację. Od biedy można tu urządzić mu-zeum i pokazywać stare urzą-
dzenia techniczne. Może warto pomyśleć o urządzeniu to ga-lerii graffiti bądź innych wyda-rzeniach typu performance.
Wieża czeka na pomysł
Racibórz » Zakład Wodociągów i Kanaliza-cji Sp. z o.o. chciałby ratować zabytkową wieżę ciśnień. - To wspaniały obiekt, ale brakuje nam pomysłu na jego wykorzy-stanie - mówi Krzysztof Kubek, prezes wodociągów.
Piątek, 13 luty 2009 » www.naszraciborz.pl12 » oświata »
Daniela Płoszczyca
Wyjazd odbył się w ramach Programu Operacyjnego Współpracy Transgranicznej 2007-2013 - Fundusz Mikropro-jektów Euroregionu Silesia. Celem było wdrażanie do ak-tywnego spędzania czasu wol-nego wspólnie z rówieśnika-mi, a także integracja i znosze-nie barier językowych wśród młodzieży polskiej i czeskiej. Najwięcej czasu młodzież spędziła na stokach ośrodka narciarskiego Cieńków, gdzie pod okiem instruktorów uczyła się jazdy na nartach. Nabyte w szybkim tempie umiejętności narciarskie uczniów zaskoczy-ły nawet instruktorów, którzy pozwolili młodzieży zjeżdżać z najwyższej góry. W programie znalazł się również wyjazd na basen Delfin w Skoczowie oraz do parku wodnego Tropikana
w Hotelu Gołębiewski. Wieczo-ry upłynęły czeskiej i polskiej młodzieży w wesołej atmosfe-rze, pełnej zabaw, konkursów oraz tańców. Zmęczeni, ale bardzo zadowoleni uczestni-cy wrócili do domu, czekając już na następne spotkanie z nowopoznanymi kolegami.
Wyjazd ten był jednym z wielu działań projektu „Ra-zem przez cały rok”, który jest współfinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Roz-woju Regionalnego oraz z bu-dżetu państwa „Przekraczamy granice”.
Polsko-czeski wyjazd do Wisły
grzegorzowice » W minionym tygodniu uczniowie starszych klas Zespołu Szkół Ogólnokształcą-cych w Grzegorzowicach oraz Zakladni Skola w czeskich Kobierzycach wyjechali na wspólny wypoczynek do Wisły.
Ciągnęło ich
Piątek, 13 luty 2009 » www.naszraciborz.pl « Ludzie « 13
(waw)
Diamentowe gody państwa Pawliczków uroczyście obcho-dzono 7 lutego. W krzanowi-ckim kościele św. Wacława od-była się uroczysta msza świę-ta, a potem rodzinne spotka-nie. Dokładnie 60 lat temu, 6 lutego, jubilaci zawarli ślub cy-wilny, a dzień później kościel-ny. Krótko przed tym pan Jó-zef miał jeszcze na imię Erich, a nazwisko Pawlitzek. Władze polskie uzależniły zgodę na ślubny kobierzec od spolszcze-nia danych w metryce. – Nie było z tym problemów, bo Józef to moje drugie imię – śmieje się 90-letni jubilat. Jego żona ma 88 lat. Oboje są w świetnej kondycji. – Trzeba dużo praco-wać i nie objadać się. To bar-dzo ważne – zdradza receptę na długie zdrowie pani Jadwi-ga. Ufają z mężem, że dożyją żelaznych godów.
Oboje znali się od dziecka. Kiedy pani Jadwiga skończy-ła 15 rok życia, wyjechała do Wrocławia na utrzymanie bez-dzietnych krewnych. W stoli-cy Dolnego Śląska skończyła szkołę średnią, a potem pielęg-niarską – specjalizacja pedia-tria. Następnie trafiła do Ber-lina i tam doczekała końca woj-ny. Z powrotem do Krzanowic wstrzymywała się do lipca 1948 r. – Brat był w niemieckim woj-sku i dostał się do niewoli. Pisał żeby zaopiekować się rodzica-mi – wspomina. Od pewnego czasu korespondowała z p. Jó-zefem. Spotkali się w Berlinie w 1948 r. Przyszły mąż wrócił właśnie z niewoli w USA.
Jego wojenne losy mogłyby zapełnić karty opasłego tomu. Młody wysoki blondyn z Krza-nowic, syn kołodzieja, w 1938 r.
został wcielony do niemieckie-go wojska, a pół roku wcześniej spędził w obozie pracy. Trafił do koszar w Opolu. Wszedł w skład ekipy mechaników obsługują-cych wojskowe wozy. Stamtąd trafił do Francji, w okolice Lille, a potem do Dortmundu, gdzie formowała się Deutsche Afrika Korps generała Erwina Rom-mla (niemiecki korpus ekspe-dycyjny).
Jego oddział przetranspor-towano samolotami do Włoch a następnie do Afryki Północ-nej. Walczył pod Tobrukiem i El Alamein. Przeszedł szlak od Masa Matru do Kairu. Alian-cka operacja Torch, rozpoczę-ta 8 listopada 1942 roku, zmu-siła Rommla do głębokiego odwrotu i wycofania się do Trypolitanii. Połączone siły Włoch i Niemców skapitulo-wały 13 maja 1943 r. Do niewo-li dostało się 275 tys. żołnierzy
niemieckich. Wśród nich był p. Józef. Więzili go Anglicy a po-tem Amerykanie, w obozach w Tunisie i Casablance. Osta-tecznie trafił do USA.
Po zakończeniu wojny chciał wrócić do Krzanowic. Nie wie-dział o co chodzi, gdy pokazano mu mapę Polski w czerwonej obwódce. Namawiano, by po-jechał do Niemiec zachodnich i tam się osiedlił, ewentualnie do Niemiec Wschodnich. Dzi-wił się, dlaczego nie dostaje zgody na wyjazd. Kiedy w koń-cu oświadczył, że chce wyje-chać do Niemiec, natychmiast odzyskał wolność. – Wtedy się zorientowałem, że chcieli mnie odwieść od wyjazdu do Krza-nowic, do Polski – przekonuje. Przyjechał do Berlina. Tu spot-kał się z Jadwigą. W maju 1948 r. wrócił do Krzanowic. Dwa miesiące później przyjechała jego przyszła żona.
W Polsce ludowej nie spotka-ły go żadne represje, nie licząc konieczności zmiany imienia i spolszczenia nazwiska. Prze-jął ojcowski warsztat i świad-czył usługi kołodziejskie. Mimo wieku jeszcze trzy lata temu był aktywny zawodowo. Pani Jadwiga przez 23 lata praco-wała w krzanowickim szpitalu. Oboje po wojnie mieli problem z językiem polskim. Mówili tyko po niemiecku. Z czasem, roz-mawiając z ludźmi, „załapali” gwarę morawską. Zapisali się na kurs polskiego.
Doczekali się dwójki dzieci i trójki wnuków. Syn Rajmund mieszka w domu rodzinnym mamy. Jubilaci, z córką Kor-nelią i wnuczką Agnieszką, na ojcowiźnie pana Józefa.
10 lutego odwiedził ich bur-mistrz Manfred Abrahamczyk. Przyniósł kwiaty i specjalne tableau z dedykacją.
w rodzinne strony
Krzanowice » 60 lat pożycia małżeńskiego mają za sobą państwo Jadwiga i Józef Pawliczkowie z Krzano-wic. Oboje pochodzą z tej miejscowości, ale zanim się pobrali, losy rzuciły ich w różne strony świata. Pan Józef wracał do domu zza oceanu.
WITAMY W RACIBoRZU
2 lutego przyszła na świat córeczka Soni Polak. Mama zastanawia się jeszcze, jakie imię dać maleństwu. Mała raciborzanka w chwili naro-dzin ważyła 3200 g i miała 54 cm wzrostu.
Syn Magdaleny Szrader i Andrzeja Kici urodził się 3 lutego 2009. W momencie przyjścia na świat ważył 2740 g i miał 52 cm wzrostu. Ro-dzina zamieszka w Łęgu.
Paskal Mosek przyszedł na świat 5 lutego 2009. Jest trzecim dzieckiem Violet-ty i Tomasza, którzy do tej pory byli rodzicami 7-letnie-go Oskara i 5-letniej Oliwii. Chłopiec w momencie naro-dzin ważył 2860 g i miał 54 cm wzrostu. Rodzina mieszka w Raciborzu.
Jan Herok jest pierwszym dzieckiem Barbary i Piotra, mieszkających w Raciborzu. Przyszedł na świat 6 lutego 2009. W momencie naro-dzin ważył 4300 g i miał 58 cm wzrostu.
Henryk Skrzyp przyszedł na świat 2 lutego 2009. W momencie narodzin miał 56 cm wzrostu i ważył 3000 g. Jego rodzicami są Alicja i Daniel, mieszkający w Ba-borowie, których jest pierw-szym dzieckiem.
Denis Kocjan przyszedł na świat 5 lutego 2009. W chwili narodzin ważył 3820 g i miał 54 cm wzrostu. Szczęśliwymi rodzicami są Wioleta i Ge-rard, mieszkający w Boru-cinie, którzy do tej pory byli rodzicami 3,5-letniego Ke-vina.
Filip Ciuraszkiewicz jest drugim dzieckiem Sabiny i Janusza z Raciborza, któ-rzy do tej pory byli rodzica-mi 12-letniej Agnieszki. Filip przyszedł na świat 5 lutego 2009. W chwili narodzin wa-żył 3150 g i miał 55 cm wzro-stu.
Dawid Piechulla jest dru-gim dzieckiem Eweliny i Grzegorza, którzy mają już jednego syna -2,5 letniego Mi-chałka. Chłopczyk w momen-cie przyjścia na świat, czyli 1 lutego 2009, ważył 2950 g i miał 51 cm wzrostu. Rodzina mieszka w Sławikowie.
Ciągnęło ich
Fot. arch. rodzinne
Piątek, 13 luty 2009 » www.naszraciborz.pl14 » Kultura »
(w)
Początkowo udział w zawo-dach zapowiedziało aż siedem-naście zespołów młodzieżo-wych, ale ostatecznie na star-cie pojawiło się tylko dziesięć. Pierwszy raz miała się odbyć rywalizacja drużyn dziewczę-cych. Maków, Zabełków oraz Turze nie wysłały jednak swo-ich teamów i na placu boju po-zostały tylko reprezentantki OSP Miedonia.
Wśród pozostałych drużyn mieszanych (w większości zło-żonych z chłopców, choć dziew-cząt też przyjechało niemało) rywalizowały: OSP Zabełków, OSP Kuźnia Raciborska, OSP Ruda Kozielska, OSP Rosz-ków, OSP Turze, OSP Janko-wice, OSP Pietrowice Wielkie, OSP Krowiarki oraz OSP Sied-liska. Rozegrano trzy konku-rencje: elementy ćwiczenia bojowego, bieg sztafetowy, a także stanowisko przyrządów, armatur i węzłów.
wyniki:
OSP Turze 107 pkt. (Ro-1. man Mosch, Michał Liszka, Max Żurek, Ka-mil Pieruszka, Joanna
Czech, Anna Mieszko, Natalia Suchanek, Kasia Czogała, Justyna Pie-chula, Klaudia Piechula, op. Andrzej Grycman)OSP Ruda Kozielska 121 2. pkt. (Sebastian Belkius, Adrian Dyrszka, Klau-dia Kręcichwost, Patryk Masarczyk, Tomasz Ma-sarczyk, Łukasz Pta-szek, Nikol Piecha, Mar-ta Piecha, Monika Wilk, Monika Nocoń, op. Łu-kasz Grochol)OSP Pietrowice Wielkie 3. 121 pkt. (Damian Herud, Klaudia Herud, Domini-ka Taraszewska, Daniel Krybus, Marcin Staniek, Dawid Rutyna, Adam Moc, Edyta Zachwey, Sandra Kurka i Gabriela Posmyk, op. Jan Herud)OSP Jankowice 122 pkt.4. OSP Zabełków 124 pkt.5. OSP Siedliska 139 pkt.6. OSP Kuźnia Raciborska 7. 140 pkt.OSP Roszków 149 pkt.8. 9. OSP Krowiarki 184 9. pkt.
OSP Miedonia (Dz) 151 1. pkt.
pietrowice wielkie » Po roku przerwy, 7 lutego w hali sportowej przy szkole w Pietrowicach Wielkich, roz-grywane były VII Halowe Młodzieżowe Zawody Sportowo-Pożarnicze powiatu raciborskiego. Do rywa-lizacji stanęło dziesięć drużyn, najwięcej z gminy Kuźnia Raciborska. Zmagania odbywały się w trzech konkurencjach.
Młodzi strażacy z TurzaNAJLEPSI W HALI
OSP Turze
OSP Zabełków
OSP Kuźnia Raciborska
OSP Ruda Kozielska OSP Roszków OSP Pietrowice Wlk.
OSP Siedliska OSP Jankowice
OSP Miedonia OSP Krowiarki
Zam
ki i
pała
ce z
iem
i rac
ibor
skie
j cz.
4
– 1
–
Pała
c i
Gro
dzi
sko
ku
ltu
ry ł
uży
cki
ej
Łubo
wic
e -
Lubo
wit
z
W m
iejs
cow
ości
tej
, wch
odzą
cej
obec
nie
w s
kład
gm
iny
Rud
nik
a zn
a-ne
j głó
wni
e za
spr
awą
poet
y ro
man
-ty
czne
go J
osep
ha v
on E
iche
ndor
ffa,
zach
ował
y si
ę re
likty
naj
wię
ksze
go
w P
olsc
e gr
odzi
ska
kultu
ry łu
życk
iej
. Ist
nien
ie p
radz
iejo
wej
osa
dy p
otw
ier-
dzaj
ą lic
zne w
ątki
lege
ndar
ne m
ówią
ce
o za
gini
onym
mie
ście
pod
Łub
owic
a-m
i, po
któr
ym p
ozos
tały
rzek
omo
pod-
ziem
ne k
oryt
arze
. Ich
źró
dłem
był
y z
pew
nośc
ią p
rzyp
adko
we
odkr
ycia
ar
cheo
logi
czne
, jak
ich
doko
nyw
ano
tu n
a pr
zest
rzen
i ost
atni
ch s
etek
lat.
Dow
odzi
tego
cho
ciaż
by w
zmia
nka,
kt
óra
13 k
wie
tnia
188
9 r.
ukaz
ała
się
na ła
mac
h N
owin
Rac
ibor
skic
h. „
Na
podw
órzu
dom
inia
lnem
w Ł
ubow
icac
h w
pow
ieci
e ra
cibo
rski
m –
brz
mi j
ej
treś
ć –
pow
stał
a pr
zedw
czor
aj n
agle
sk
utek
zapa
dnię
cia
się
ziem
i dzi
ura
na
Ruin
y pa
łacu
w Ł
ubow
icac
h
Zam
ki i
pała
ce z
iem
i rac
ibor
skie
j cz.
4
– 4
–N
umer
y ar
chiw
alne
do
naby
cia
w re
dakc
ji - t
el 0
32 7
55 1
4 88
zarz
ądza
ł syn
Har
raso
wsk
iego
, Fra
n-ci
szek
Wilh
elm
Józ
ef, k
tóry
w 1
756
r. zd
ecyd
ował
się
na
sprz
edaż
ojc
owi-
zny
Got
tlieb
owi R
udol
fow
i Gus
naro
wi
z K
omor
na. T
en d
ziew
ięć
lat p
óźni
ej
odsp
rzed
ał Ł
ubow
ice
Mar
ii E
leon
orze
vo
n K
loch
. Z je
j mał
żeńs
twa
z Kar
olem
H
enry
kiem
prz
yszł
a na
św
iat c
órka
K
arol
ina.
Ta
w 1
784
r. w
yszł
a za
mąż
za
Ado
lfa v
on E
iche
ndor
ffa z
e st
arej
sz
lach
ty b
rand
enbu
rski
ej, n
otow
anej
ju
ż od
XII
I w.,
z ko
ńcem
XVI
II w
. chy
-lą
cej s
ię je
dnak
ku
upad
kow
i.M
imo
tego
to w
łaśn
ie E
iche
ndor
ffo-
wie
odc
isnę
li na
jwię
ksze
wsp
ółcz
esne
pi
ętno
na
Łubo
wic
ach.
Z m
ałże
ństw
a A
dolfa
i K
arol
iny
przy
szed
ł bow
iem
na
św
iat J
osep
h K
arl B
ened
ikt (
1788
-18
57),
słyn
ny p
oeta
dob
y rom
anty
zmu,
kt
óry
rozs
ław
ił Łu
bow
ice
dzię
ki s
wej
po
ezji,
co
rusz
naw
iązu
jące
j do
zapi
-sa
nych
w p
amię
ci r
odzi
nnyc
h st
ron.
Ad
olf,
były
ofi c
er p
rusk
i, nie
był
naj
lep-
szym
gos
poda
rzem
, a d
o te
go m
iał p
o-w
ażną
wad
ę – r
ozrz
utno
ść i s
kłon
ność
do
spe
kula
cji,
na k
tóry
ch tr
acił
spor
o go
tów
ki. W
lata
ch m
łodo
ści s
woj
ego
syna
mus
iał s
ię w
ielo
krot
nie
ukry
wać
pr
zed
wie
rzyc
iela
mi.
Do
tego
pok
łó-
cił s
ię p
óźni
ej z
Jos
ephe
m. P
oszł
o o
ożen
ek. O
jcie
c w
ybra
ł syn
owi h
rabi
nę
Julię
Hov
erde
n, s
iost
rzen
icę
i spa
d-ko
bier
czyn
ię p
o Jo
hann
ie F
ried
rich
u vo
n E
ichd
endo
rff,
pani
e na
Tw
orko
wie
i S
zyle
rzow
icac
h. T
en m
aria
ż da
wał
ro
dzin
ie s
pory
zas
trzy
k ta
k po
trze
b-ne
j got
ówki
. Jos
eph
wyb
rał t
ymcz
a-se
m A
loys
ię A
nnę
Vict
orię
von
Lar
isch
(1
792-
1855
), có
rkę
Joha
nna
von
La-
risc
h, n
ie n
ajbo
gats
zego
wła
ścic
iela
zi
emsk
iego
z P
ogrz
ebie
nia.
Rod
zice
ni
e pr
zyje
chal
i na
jego
ślu
b w
181
5 r.
we
Wro
cław
iu. M
łode
mał
żeńs
two
mu-
siał
o tu
łać
się
po N
iem
czec
h, g
dzie
Jo
seph
jako
abs
olw
ent p
raw
a sz
ukał
za
trud
nien
ia w
adm
inis
trac
ji.
Na
zast
rzyk
w p
osta
ci d
ocho
dów
z
ojco
wiz
ny n
ie m
iał c
o lic
zyć.
Ści
gany
pr
zez
dłuż
nikó
w o
jcie
c zm
uszo
ny b
ył
bow
iem
spr
zeda
ć za
trzy
sta
tysi
ęcy
tala
rów
rodz
inne
dob
ra: S
ław
ików
, Su-
min
ę, G
órki
, Rad
oszo
wy
i Łub
owic
e.
Te o
stat
nie
zost
ały w
ysta
wio
ne n
a lic
y-ta
cję
w 1
823
r. N
abył
je ra
dca
sądo
wy
Wilh
elm
Zöl
lmer
. W 1
839
r. sp
rzed
ał
je K
arol
owi W
ichu
rze,
a te
n w
185
1 r.
znal
azł n
a ni
e ku
pca
- zam
ożne
go ż
y-do
wsk
iego
ban
kier
a Sa
lom
ona
Mey
era
von
Rot
hsch
ild, k
tóry
jedn
ak n
ie w
ią-
zał z
Łub
owic
ami p
rzys
złoś
ci, b
o ju
ż 28
kwie
tnia
1852
r. sp
rzed
ał je
Wik
toro
wi
von
Rat
ibor
, wła
ścic
ielo
wi r
ozle
głyc
h dó
br z
amko
wyc
h w
Rac
ibor
zu, p
anu
na R
udac
h. W
ręka
ch ro
dzin
y von
Rat
i-
bor Ł
ubow
ice
znaj
dow
ały s
ię d
o 19
45 r.
Pó
źnie
j maj
ątek
zna
cjon
aliz
owan
o.N
ie p
osia
dam
y inf
orm
acji
o po
cząt
-ka
ch p
ałac
u w
Łub
owic
ach.
Naj
praw
-do
podo
bnie
j już
od
czas
ów ś
redn
io-
wie
cza
istn
iała
tu b
udow
la ty
pu re
zy-
denc
jona
lneg
o, w
XVI
/XVI
I w. m
ając
a ch
arak
ter d
wor
ku, n
ajpó
źnie
j z p
oczą
t-ki
em X
VIII
w. p
rzek
szta
łcon
a w
pał
ac,
któr
y w
170
3 r.
mia
ł kap
licę
i sw
ojeg
o ka
pela
na. W
1780
r. b
udow
lę g
runt
ow-
nie
zmod
erni
zow
ał K
arol
Wen
zel v
on
Klo
ch. N
ie za
chow
ały
się
bliż
sze
info
r-m
acje
na
tem
at te
j inw
esty
cji. W
nad
a-ny
m w
ówcz
as k
szta
łcie
pał
ac p
rzej
ę-ła
rodz
ina
von
Eic
hend
orff,
ale
z ra
cji
ciąg
łych
tara
pató
w fi
nans
owyc
h ni
e pr
zepr
owad
ziła
żad
nej p
rzeb
udow
y cz
y zn
aczą
cego
dop
osaż
enia
wnę
trza
. N
a w
nętr
za te
j dw
upię
trow
ej sz
lach
e-ck
iej s
iedz
iby,
w c
zasi
e ki
edy
nale
żała
do
rod
ziny
von
Eic
hend
orff,
skł
adał
y si
ę: p
okój
stoł
owy
z par
kiet
em, n
a kt
ó-ry
m w
yłoż
ono
herb
tego
ż ro
du (g
ałąź
dę
bu z
czte
rem
a żo
łędz
iam
i), sa
la b
alo-
wa,
zwan
a ba
wia
lną,
bib
liote
ka i s
alon
m
uzyc
zny o
raz s
zere
g po
koi m
iesz
kal-
nych
dla
dom
owni
ków
i go
ści.
Na
po-
łudn
ie o
d pa
łacu
zna
jdow
ał s
ię o
gród
w
styl
u an
giel
skim
, mod
nym
wów
czas
w
śród
bog
atej
śląs
kiej
szla
chty
, zaś
na
półn
oc fo
lwar
k. Z
pał
acu
rozc
iąga
ł się
w
span
iały
wid
ok n
a O
drę.
Szcz
egól
ne w
raże
nie
na łu
bow
icki
m
wzg
órzu
mus
iał r
obić
ogr
ód. S
am E
i-ch
endo
rff t
ak w
spom
inał
oto
czen
ie
rodz
inne
j sie
dzib
y: „
Moj
e na
jwcz
eś-
niej
sze
wsp
omni
enia
toną
w w
ielk
im,
pięk
nym
ogr
odzi
e. D
ługi
e al
eje
ze śc
ia-
nam
i rów
no p
rzys
trzy
żony
ch w
ysok
ich
drze
w r
ozbi
egaj
ą si
ę w
e w
szys
tkic
h ki
erun
kach
, pom
iędz
y nim
i zaś
rozp
o-śc
iera
ją s
ię w
ielk
ie r
abat
y kw
iato
we.
W
śród
tego
sze
mrz
ą ci
cho
font
anny
, a
chm
ury
prze
pływ
ają
wys
oko
pona
d ci
enis
tym
i ale
jam
i”. Z
pam
iętn
ików
po
ety w
iem
y też
, że
po p
arku
chad
zały
pa
wie
. Dzi
ś w p
arku
rosn
ą ki
lkus
etle
t-ni
e dę
by, k
lony
, lipy
, spo
wite
blu
szcz
em
robi
nie
akac
jow
e. W
dol
nej c
zęśc
i za-
chow
ał s
ię s
taw
ze
sztu
czną
wys
pą.
Cie
kaw
ostk
ą je
st d
wur
zędo
wa,
licz
ą-ca
sobi
e po
nad
dwie
ście
met
rów
ale
ja
grab
owa,
zw
ana
też
Ale
ją Z
ajęc
zą.
Cie
kaw
ostk
ą je
st fa
kt, ż
e na
pod
da-
szu
pała
cu, z
a cz
asów
Eic
hend
orffó
w,
znaj
dow
ało
się
mał
e ob
serw
ator
ium
z lu
netą
, zw
aną
też t
ubus
em. P
oeta
Jo-
seph
wie
lokr
otni
e w
spom
ina
w sw
oich
pa
mię
tnik
ach
ten
rzad
ki w
ówcz
as in
-st
rum
ent s
łużą
cy d
o ob
serw
acji
astr
o-no
mic
znyc
h i „
podg
ląda
nia”
oko
licy.
Z te
j atr
akcj
i z lu
bośc
ią k
orzy
stal
i goś
cie
Eic
hend
orffó
w. S
pore
wra
żeni
a ro
bi-
ły te
ż sk
owro
nki,
na k
tóre
pol
owan
o w
par
ku. P
taki
um
iesz
czan
o w
zim
ie
mię
dzy
okna
mi p
ałac
u, z
dobi
ąc p
ara-
pety
mch
em i
wyr
zeza
nym
i z k
aszt
a-nó
w g
rzyb
kam
i. N
a dw
orze
pan
ował
m
róz a
pań
stw
o ci
eszy
li si
ę w
idok
iem
pt
aków
lata
jący
ch m
iędz
y w
łaśc
iwym
ok
nem
a d
odat
kow
ym s
krzy
dłem
za-
kład
anym
na
zim
ę.
W 1
858
r. ro
zpoc
zęła
się
trw
ając
a dw
a la
ta g
runt
owna
prz
ebud
owa
pała
-cu
prz
ez k
sięc
ia v
on R
atib
or. B
udow
li na
dano
cec
hy n
eogo
tyck
ie. W
tej f
or-
mie
jej w
yglą
d za
chow
ał s
ię n
a w
ielu
po
cztó
wka
ch. W
prz
echo
wyw
anym
w
Arch
iwum
Pań
stw
owym
w R
acib
orzu
ze
spol
e K
omor
y K
siąż
ęcej
zna
jduj
ą si
ę te
ż da
tow
ane
na 1
909
r. do
kład
ne
plan
y pa
łacu
. Ksi
ążę
von
Rat
ibor
nie
zd
ecyd
ował
się
jedn
ak n
a gr
unto
wną
pr
zebu
dow
ę w
nętr
za. J
ego
rodz
ina
stal
e re
zydo
wał
a w
Rud
ach.
W Ł
ubo-
wic
ach
prze
byw
ała
rzad
ko.
Nad
pow
ojen
nym
stan
em św
ietn
ej
nieg
dyś
budo
wli
ubol
ewał
w s
woi
ch
wsp
omni
enia
ch p
t. „P
odró
ż w
kra
i-nę
dzi
eciń
stw
a” H
orst
Bie
nek,
pis
arz
urod
zony
w G
liwic
ach,
zaj
muj
ący
się
tem
atyk
ą G
órne
go Ś
ląsk
a. P
isał
: „R
ui-
na sc
how
ana
jest
głę
boko
w le
sie
(…).
Na
pods
taw
ie fr
agm
entó
w m
uru
moż
-na
się
jedy
nie
dom
yśla
ć pi
erw
otne
j ar
chite
ktur
y za
mku
. Po
poża
rze
plą-
drow
ano,
chło
pi z
okol
icy
zbie
rali
stąd
ce
gły,
żeby
nap
raw
ić sw
oje
dom
y. A
le-
ja za
mko
wa
całk
owic
ie za
rosł
a. T
o ni
e je
st m
elan
chol
ij ny o
braz
staw
ania
się
i pr
zem
ij ani
a, n
ie je
st to
pon
adcz
asow
a au
ra u
padk
u an
i mal
owni
cza
rom
an-
tyka
rui
n, le
cz b
ruta
lne
znis
zcze
nie
prze
z cz
łow
ieka
”.
Jose
ph v
on E
iche
ndor
ff
Zam
ki i pałace ziemi raciborskiej cz. 4
– 2 –
40 metrów
głęboka i trzy do czterech m
etrów szeroka. C
o nagłe to zapad-nięcie się ziem
i spowodow
ać mogło,
dotąd nie wiadom
o. Ludzie mów
ią, iż w
miejscu tem
ma się znajdow
ać głę-boko ganek podziem
ny. O m
ało co nie zapadł się w
raz z ziemią parobek, któ-
ry właśnie na tem
miejscu stał z parą
wołów
”. Tego typu odkrycia z pew
nością po-ruszały w
yobraźnię niemieckich ar-
cheologów am
atorów. Już w latach 70.
XIX
w., niejaki oberlejtnant Steckel - badacz entuzjasta z R
aciborza, natrafi ł w
Łubowicach na przedm
ioty z epoki brązu. Po nim
szczęścia szukali tu inni zapaleni odkryw
cy tajemnic przeszło-
ści. W 1928 r. niem
ieccy archeologowie,
nadzorujący wznoszenie budynku żan-
darmerii, odkryli tu cm
entarzysko cia-łopalne z epoki brązu. W
1933 r. znany niem
iecki badacz G. R
aschke natrafi ł w
Łubowicach na pochów
ek datowa-
ny przez niego na 1000-800 r. p.n.e. (IV
okres łużycki).Po 1945 r. doniosłe dla nauki odkry-
cia w Łubow
icach stały się udziałem
polskich archeologów z U
niwersytetu
Jagiellońskiego. Pracam
i kierowali
wytraw
ni znawcy, m
.in. prof. Marek
Gedl oraz prof. Jan Chochorow
ski. Nie-
stety, wbrew
woli i interesom
środo-w
iska nauki, bezpowrotnie utracono
wschodnie partie grodu, gdzie w
XIX
w. pow
stało założenie parkowe przy
pałacu rodziny von Eichendorff, a w
1960 r., z polecenia w
ładz, rozpoczęto eksploatację pokładów
żwiru, niszcząc
przy tym nie przebadane dotąd relikty
kultury łużyckiej.D
otychczasowy, dość bogaty do-
robek badaczy pozwala w
znacznym
stopniu odtworzyć w
ygląd pradziejo-w
ego grodziska. Usytuow
ane zostało na dogodnym
do obrony wzniesieniu
blisko rzeki Odry. Zajm
owało obszar
około 25 ha. Zabudowany chatam
i maj-
dan zlokalizowano w
e wschodniej czę-
ści. Resztę stanow
iło zaplecze gospo-darcze, pola upraw
ne i zagrody. Tu też w
razie niebezpieczeństwa chroniła się
ludność stale bytująca poza osadą. Na
wolnych przestrzeniach znajdow
ały się gliniane piece.
Od stron: południow
ej, zachodniej i północnej dostępu do grodu bronił za-chow
any do dziś wał ziem
ny sięgający nieraz 5-7 m
etrów w
ysokości. Najstar-
sze obwarow
ania o prostej palisado-w
ej formie zbudow
ano tu już około 900 r. p.n.e. D
wukrotnie przebudow
ane osiągnęły z czasem
monum
entalną form
ę, mając 12 m
szerokości u pod-staw
y i 8 m w
ysokości oraz około 2,5 km
długości. Konstrukcję w
ieńczyła palisada z pom
ostem dla obrońców.
Najeźdźcy m
usieli także sforsować
fosę. Zbudow
anie tak dużego obiektu było reakcją m
iejscowej ludności na
zagrożenie ze strony koczowników
ste-pow
ych posuwających się na ziem
ie południow
ej Polski od strony Kotliny
Karpackiej i N
iziny Węgierskiej. B
y-tując dotychczas w
otwartych, niczym
nie chronionych nadodrzańskich osa-dach, populacja ta potrzebow
ała bez-piecznego schronienia. To z czasem
stało się centrum
osadniczym, zbliżo-
nym do tzw. protom
iast, określanych w
nauce mianem
grodów typu bisku-
pińskiego, adaptujących na północ-nych terenach E
uropy Środkowej po-
łudniowe w
zorce cywilizacyjne. N
aka-zyw
ały one wznosić na dogodnym
do obrony obszarze, w
edług określonego w
zorca architektoniczno-urbanistycz-nego, silnie ufortyfi kow
ane grody bę-dące centram
i drobnej wytw
órczości i w
ymiany handlow
ej początku epoki żelaza. Zapleczem
żywnościow
ym było
dla nich silnie eksploatowane najbliż-
sze otoczenie.W
zmiankow
anej wym
ianie handlo-w
ej sprzyjało w Łubow
icach dogodne położenie grodu na tzw. szlaku bur-sztynow
ym. M
ianem tym
określa się dziś nie tylko zjaw
isko polegające na w
ymianie prow
adzonej między sta-
rożytnym południem
a barbarzyńską północą, w
tym głów
nie obfi tym w
bur-sztyn brzegiem
Bałtyku (kopalną żyw
i-cę znaleziono rów
nież w Łubow
icach), lecz także transfer technologii, m
yśli i idei, całkow
icie obcych dla ludności całego dorzecza O
dry czy Wisły.
Efekty pracy archeologów
w Ł
u-bow
icach dowodzą, że na przestrzeni
około trzystu lat funkcjonowania tu-
tejszego grodu, doszło do znacznego aw
ansu cywilizacyjnego jego m
iesz-kańców. C
i bowiem
, obok umiejętności
rolniczego i najprawdopodobniej ho-
dowlanego w
ykorzystania okolicznych żyznych gleb lessow
ych, posiedli rów-
nież zdolność wytw
arzania towarów
na w
ymianę, a odnalezione tu bogato zdo-
bione naczynia są z pewnością efektem
znacznego w
yrobienia estetycznego m
iejscowych rzem
ieślników. Tow
arzyszące grodowi cm
entarzy-sko ciałopalne na w
zgórzu brzeźnickim
dowodzi z kolei funkcjonow
ania prymi-
tywnego system
u wierzeń opartych na
kulcie ognia i Słońca. Palenie zwłok na
stosie stanowiło u starożytnych form
ę oczyszczenia duszy z substancji m
ate-rialnej i nadanie jej uszlachetnione for-m
y duchowej. U
mieszczenie zaś obok
urn z prochami przedm
iotów codzien-
nego użytku (szpile, paciorki, guziki, bransolety) oraz m
is z pożywieniem
oznacza, że ludność ta – w
sposób zbli-żony do E
gipcjan – wierzyła w
życie
Zam
ki i pałace ziemi raciborskiej cz. 4
– 3 –
pozagrobowe. U
sytuowanie sam
ego cm
entarzyska z dala od grodu na eks-ponow
anym sąsiednim
wzgórzu było
z pewnością sym
bolem oddzielenia
świata żyw
ych od umarłych .
Świadczy to w
szystko o znacznym
zorganizowaniu pradziejow
ego spo-łeczeństw
a łubowickiego, szacow
a-nego na około tysiąc osób (m
ieszkań-cy grodu i zw
iązanych z nim osad).
Mim
o to niewiele w
iemy o strukturze
tegoż społeczeństwa. Podstaw
ą jego funkcjonow
ania była zapewne rodzi-
na na co wskazuje kształt dom
ostw
(drewniane półziem
ianki z otworem
na palenisko i drążonym
i w ziem
i ja-m
ami - spiżarniam
i) i ich wyposaże-
nie. Gród nie pełnił roli centrum
wła-
dzy. Ta spoczywała najpraw
dopodob-niej w
rękach rady starszych, co zbliża tutejszą dem
okrację do wzorców
gre-ckich. Jedynie na czas obrony decy-zje składano w
rękach jednej osoby, być m
oże najbardziej doświadczone-
go wojow
nika. Odkrycia dow
iodły, że
miejscow
i wojow
ie posługiwali się pro-
cą i łukiem prostym
. Uzbrojenie star-
szyzny stanowiły dodatkow
o miecze i
sztylety. Nie natrafi ono natom
iast na ślady uzbrojenia obronnego. M
usiało się w
ięc ono opierać co najwyżej na
kaftanach skórzanych.W
VI w. p.n.e. gród został spalony. D
ało to kres całemu zw
iązanemu z nim
osadnictw
em. Tłem
burzliwych w
yda-rzeń były najpraw
dopodobniej dręczą-ce w
ówczas E
uropę Środkową najazdy
wojow
niczych Scytów z czarnom
or-skich stepów. N
a przełomie VII/VI w.
p.n.e. żądni łupów i sław
y napastnicy opuścili A
zję Przednią i przem
iesz-czali się przez Siedm
iogród na Nizinę
Węgierską, dalej M
orawy i południe
dzisiejszej Polski, siejąc powszechny
strach. Na sw
ojej drodze niszczyli gro-dy i uprow
adzali ludność. Zniszczenia w
Łubowicach były tak
znaczne, że resztki miejscow
ej spo-łeczności nie były już w
stanie odtwo-
rzyć grodu. Przeszkodą było rów
nież tzw. w
ahnięcie subatlantyckie, jakie nastąpiło około 700 r. p.n.e. E
fektem
zmian klim
atycznych, jakie wyw
ołało to zjaw
isko, było znaczne oziębienie klim
atu i wzrost w
ilgotności. Naru-
szyło to podstawy lokalnej gospodarki
rolnej, zmuszając ludność do m
igracji w
inne regiony.
Pamiątka
po Eichendorffach
Średniowieczne Łubow
ice wyłania-
ją się z mroków
dziejów w
drugiej poło-w
ie XIV w. W
ieś wzm
iankowana jest w
datow
anym na 1376 r. dokum
encie z li-stą osiem
nastu parafi i wchodzących w
skład archiprezbiteratu raciborskiego. W
1431 r. książęta raciborscy Wacław
i Mikołaj podarow
ali Łubow
ice mał-
żonkowi niejakiej D
oroty Jomki. N
a-stępnie m
amy inform
ację, że swoją
siedzibę rodową posiadali tu Lubow
-scy, stary górnośląski ród szlachecki (L
ubowscy von L
ubowitz). R
odzina m
iała majątki w
księstwach racibor-
skim, opolskim
i cieszyńskim. Jednak
tylko w tym
ostatnim jej członkow
ie byli w
pisani do stanu rycerskiego. Nie
wiadom
o, czy za czasów Lubow
skich w
Łubowicach był gródek obronny lub
mały zam
ek. Należy uznać to za bar-
dzo prawdopodobne ze w
zględu na dogodne ukształtow
anie terenu. Lo-
kalizacja budowli na nadodrzańskim
w
zniesieniu nadawało jej w
yjątkowy
charakter obronny. Niestety brak za-
równo jakichkolw
iek wzm
ianek źród-
łowych na ten tem
at, jak i doniesień archeologicznych. B
yć może to ostat-
nie wynika z faktu, że badacze nie m
ieli okazji badań terenu obecnego pałacu, gdzie m
ogą się znajdować relikty śred-
niowiecznej budow
li.Począw
szy od XV w. Lubow
scy za-częli się pozbyw
ać majątku w
Łubowi-
cach. Wieś najpraw
dopodobniej zosta-ła podzielona m
iędzy męskich przed-
stawicieli tego rodu, gdyż na kartach
źródeł znajdujemy szereg transakcji,
których przedmiotem
są Łubow
ice. I tak część w
si nabył w 1486 r. F
ran-ciszek H
oschek z Grzegorzow
ic, zaś trzy lata później, za dw
ieście guldenów, kolejną dokupił jego brat W
aniek Ho-
schek. Sprzedawcam
i w tym
drugim
przypadku byli Jerzy i Jan von Lubo-w
itz, a umow
ę potwierdził książę raci-
borski Jan. Wyw
odzący się z podryb-nickiego B
ełku Hoschkow
ie podawali
sąsiadujące z Łubowicam
i Grzegorzo-
wice jako sw
oją rodową siedzibę, co su-
geruje istnienie tu gródka lub małego
zamku. N
ie weszli jednak w
posiadanie całych łubow
ickich włości. Z 1536 r. po-
chodzi co prawda w
zmianka o sprzeda-
ży Łubowic W
acławow
i Wranińskiem
u przez Jana C
zeplę i Jerzego Hoschka,
ale jeszcze w 1551 r. część w
si była w
posiadaniu Marcina Lubow
skiego, któ-ry rów
nież zdecydował się sprzedać ją
wspom
nianemu W
acławow
i.W
ładztwo W
ranińskich, władają-
cych także pobliskim Sław
ikowem
, roz-ciągnęło się na blisko sto lat. W
1646 r. od spadkobierców
Zygmunta W
acła-w
a Wranińskiego zadłużony m
ajątek Ł
ubowice kupił A
dam L
ichnowski z
Woszczyc, ze zw
ykłej szlacheckiej linii tego rodu (jego w
uj Karol M
aksymi-
lian był protoplastą linii baronowskiej,
hrabiowskiej i książęcej, w
ładającej H
radcem i K
rzyżanowicam
i). Zapła-cił 6 tys. talarów. Po nim
wieś dzierżył
jego trzykrotnie żonaty syn Franciszek A
lbrecht, protestant z wyznania, któ-
ry zmarł tu w
1699 r., każąc się wcześ-
niej pochować w
miejscow
ym kościele.
Jego syn Erdm
ann sprzedał Łubowice
w 1723 r. Antoniem
u Ferdynandowi von
Harrasow
ski na Strzybniku, mężow
i M
arii Karoliny von Salisch, córki sta-
rosty raciborskiego. Transakcja opie-w
ała na kwotę 10,5 tys. talarów.
Now
y nabywca trzykrotnie staw
ał na ślubnym
kobiercu. Dw
ie pierwsze
małżonki dość szybko przeszły do
wieczności, zaś trzecia, K
arolina von G
usnar przeżyła Harrasow
skiego, re-zydując stale w
Łubowicach, co suge-
ruje, że musiał tu istnieć jakiś dw
orek o charakterze rezydencjonalnym
. Wsią
Wnętrze starego pałacu
Piątek, 13 luty 2009 » www.naszraciborz.pl « gospodarka « 17
MŁODY BIZNESMEN
Kornica » - To musi się udać – mówił wczoraj Mateusz Kłosek, prezes Eko-Okien, które otworzyły właśnie nowoczesny zakład w Kornicy, dający 380 miejsc pracy. Sen z oczu spędza jednak firmie kryzys gospodarczy i początki wojny cenowej między krajowymi producentami w branży.
nie boi się ryzykaGrzegorz Wawoczny
Standard nowego zakładu, który zbudował Kłosek, mo-głaby wzbudzić zachwyt nie-jednego zachodniego przed-siębiorcy. Hala produkcyjna o powierzchni 6900 m kw., do tego magazyn i część biurowa. Wykończenia z wysokiej jako-ści materiałów. Wokół wszyst-ko uporządkowane, wybruko-wany plac, całość ogrodzona i oświetlona. Na hali nowoczes-ne zgrzewarki głowicowe oraz centra obróbcze. Całość inwe-stycji w 75 proc. została sfinan-sowana z długoterminowego kredytu.
Pracować tu będzie 380 osób. Kłosek stawia na no-woczesne podejście do pra-cownika. Będzie ich woził do pracy, zapewniał tanie posiłki. Przy nowoczesnych maszy-nach pracują kobiety. Jest ich
w całej firmie około 40 proc. Na niektórych odcinkach pro-dukcją mogą się pochwalić na-wet większą wydajnością od mężczyzn. Kadrę Kłosek re-krutuje z całych okolic. Śred-nie pensum brutto to 2500 zł.
– W tamtym roku były kłopoty ze znalezieniem chętnych, ale dziś ma pełne biurko podań. Cóż, kryzys. Znów ludzie szu-kają roboty, a nie robota ich – mówi jeden z pośredników pracy w Raciborzu. Około 40 proc. załogi Eko-Okien pocho-dzi z powiatu raciborskiego, rybnickiego i głubczyckiego. Reszta z Raciborza.
Eko-Okna zrywają jednak związki ze stolicą powiatu. Za-kład przy Łąkowej będzie zli-kwidowany. Cała firma prze-niesie się do Kornicy. Kłosek chciał inwestować w Raci-borzu, ale okazało się, że nie ma odpowiednich terenów. – Działki, które nas interesowa-ły albo nie miały uregulowanej własności, albo proces pozy-skania pozwolenia na budo-wę byłby zbyt długi – mówił wczoraj na specjalnie zwoła-nej konferencji przed otwar-
ciem zakładu. Na uroczystości miał być prezydent Mirosław Lenk. Wysłał swojego zastępcę Wojciecha Krzyżka, któremu Kłosek dał wystawę prac pla-stycznych „Piękny Racibórz”. To malowidła na oknach Eko
-Okien, wykonane przez wy-chowanków Młodzieżowego Domu Kultury, przedstawiają-ce najładniejsze miejsca Raci-borza. – Wystawa jest podzię-kowaniem dla władz miasta Racibórz za wieloletnią współ-pracę – napisała firma w ko-munikacie. Przy Opawskiej zo-stawi jedynie sklep firmowy, bo generuje on 2 proc. całych ob-rotów spółki. W Kornicach też nie było łatwo. Kłopoty sprawił teren. – Musieliśmy wywieźć 38 tys. m sześc. ziemi – mówi Kłosek.
Zachętą były jednak zwol-nienia z podatku od nierucho-mości, jakie wprowadziła gmi-na Pietrowice Wielkie. – Nasza gmina ma charakter rolniczy. Musimy to zmieniać. Ulgi dla firm i tego typu inwestycje są dowodem, że działamy sku-tecznie. W środowisku lokal-nym jest duże zainteresowa-
nie pracą w tej fabryce – mó-wił wójt Pietrowic Andrzej Wawrzynek, zapowiadając, iż będzie walczył nie tylko o bi-znes, ale ludzi chcących budo-wać domy. Tutejszy samorząd przygotował już 2 ha atrakcyj-
nych działek. – To jedna z nie-licznych gmin, która ma zdro-we podejście do biznesu. Tu są właściwe fluidy – podkre-ślał starosta Adam Hajduk. Kłoskowi dał zegar z herbem powiatu, że odmierzał „dobry czas”.
Prezes Eko-Okien chciałby dziś wiedzieć, jak długo potrwa jeszcze kryzys i jak się odbije na jego branży.
Firma należy do 10. naj-większych w Polsce, a otwie-rając nowy zakład jeszcze bar-dziej zwiększyła swoje moce produkcyjne. W tym roku najprawdopodobniej ich nie wykorzysta. - Chcielibyśmy utrzymać sprzedaż na pozio-mie 2008, czyli około 90 mln zł – mówi Mateusz Kłosek. Go-rzej może być z zyskiem.
Wysoki kurs euro sprawia, że spółka musi więcej płacić za półprodukty (60 proc. ele-mentów do okien importuje), a spadek zamówień na rynku sprawia, że inni producenci zaczynają konkurować ceną. – Dostrzegamy początki ma-łej wojny cenowej – oświad-czył prezes, dodając jednak, iż wierzy w sukces nowego przedsięwzięcia. – Większość naszej produkcji trafia do in-dywidualnych odbiorców, któ-rzy szybko płacą. Faktem jest, że w Polsce mamy nadwyżki mocy produkcyjnych w bran-ży okiennej. Jeśli jednak wy-negocjujemy dobre ceny u do-stawcy i będziemy kontrolo-wać koszty, to musi się dodać – dodał na konferencji.
Spółka kieruje teraz swoją uwagę na rynki zagraniczne. Dotąd korzystała z 300 krajo-wych i zagranicznych punk-tów dealerskich. Zatrudniła handlowca, który ma szukać nowych rynków zbytu.
Mateusz Kłosek wierzy w sukces
Starosta Adam Hajduk i wójt Andrzej Wawrzynek
Piątek, 13 luty 2009 » www.naszraciborz.pl18 » gospodarka »
ADK
Chodzi o Dąbrowską Fabry-kę Obrabiarek Ponar-Defum oraz Fabrykę Urządzeń Me-chanicznych Poręba. W przy-padku drugiej z wymienianych firm spółka z Kuźni Racibor-skiej już podjęła pewne kroki, wykupując jej wierzytelności od jednego z zagranicznych banków. Dodatkowym argu-mentem przemawiającym na korzyść planowanej akwizy-cji jest fakt, że Fum Poręba od października znajduje się w portfelu spółek Agencji Roz-woju Przemysłu, która jest także wiodącym akcjonariu-szem Rafamet S.A. Sprzyjało-by to konsolidacji branży.
- Jeżeli zaistnieją ku temu odpowiednie warunki i rozwój sytuacji będzie się kompono-wał z naszą strategią rozwoju,
wówczas Rafamet być może podejmie się bycia liderem procesu konsolidacji bran-ży producentów obrabiarek. Wszystko jednak zależy od wielu czynników. Dlatego też musimy wszystko skrupulat-nie przeanalizować, by nie na-rażać na ryzyko naszej spółki i akcjonariuszy. Firmy, o któ-rych myślimy, nie są w najlep-szej kondycji finansowej. Jeże-li te inwestycje będą przekra-czały nasze możliwości finan-sowe to najprawdopodobniej się z nich wycofamy – mówi prezes E. Longin Wons.
W Polsce istnieje kilku pro-ducentów obrabiarek, jednak przede wszystkim są to urzą-dzenia seryjne i gabarytowo mniejsze niż te, jakie produku-ją Rafamet (największe), Fum Poręba i Ponar-Defum. - Kon-solidacja branży wokół tych
trzech firm byłaby rozsądnym rozwiązaniem, tym bardziej, że przez pewien czas w „od-ległej historii” stanowiły one jeden organizm gospodarczy. Fum Poręba była zakładem nr 1, Rafamet nr 2, Ponad-Defum nr 3. Wówczas taki ekspery-ment gospodarczy zakończył się niepowodzeniem, ale to nie znaczy, że obecnie, w warun-kach konsolidacji produkcji i kapitału do takiego pomysłu nie należy powracać – mówi prezes Rafametu.
Plany związane z akwizycja-mi kolejnych podmiotów wyni-kają ze strategii rozwoju Rafa-metu. - To najprostszy sposób zwiększenia mocy produkcyj-nych – nie kryje prezes Wons. Rafamet ma zapełniony port-fel zamówień na rok 2009 oraz częściowo na rok 2010, czyli lata, w których – jak progno-
zują specjaliści – efekty świa-towego kryzysu gospodarcze-go będą mocniej odczuwalne. - Myśląc o przyszłości Rafame-tu nie możemy brać pod uwagę jedynie najbliższego roku, czy dwóch, lecz planować w ka-tegoriach bardziej strategicz-nych, obejmujących 7- 15 lat do przodu. Gdzie wówczas będzie Rafamet, jaką będzie mieć po-zycję na rynku, czy będzie po-trafił sprostać konkurencji? Wierzymy, że w przyszłości szansą dla naszej firmy było-by posiadanie dużego zaplecza produkcyjnego i obróbczego. Na pewno korzystne będzie poszerzenie naszej oferty han-dlowej o wyroby tradycyjnie produkowane przez te dwie firmy, które mają ukształto-waną markę i pozycję na ryn-ku – podsumowuje prezes E. Longin Wons.
ADK
Dla całej Grupy Kapitałowej Rafamet z Kuźni Raciborskiej wyniki za trzy kwartały roku 2008 zamykają się zyskiem netto w wysokości 2,4 mln zło-tych oraz wartością sprzeda-ży w wysokości blisko 79 mln złotych. To znacznie lepiej niż w poprzednim roku. W ana-logicznym okresie roku 2007 r. grupa wykazywała 563 tys. zł zysku netto przy sprzedaży wartej 63,7 mln zł.
W trzecim kwartale 2008 r. spółka podpisała m.in. serię wysoko rentownych trzech kontraktów z japońskim kon-trahentem na łączną kwotę prawie 11,8 mln euro. War-tość tego kontaktu stanowi niemal połowę wyniku sprze-daży osiągniętego w roku po-przednim.- Projekt ten bę-dzie kotwicą planu produkcji i sprzedaży na lata 2009 – 2010 – mówi E. Longin Wons, pre-zes zarządu.
Nadzieje na przyszłość spółka wiąże także z rynkiem chińskim. W tym kwartale na-stąpił odbiór techniczny ob-rabiarki nadtorowej o napę-dzie ciernym do obróbki ko-lejowych zestawów kołowych przeznaczonej dla jednego z wiodących chińskich produ-centów lokomotyw. - W Chi-nach rusza ogromny program inwestycyjny przewidziany na lata 2009 - 2015. Są już rozpisa-ne międzynarodowe przetargi na różnego rodzaju elementy infrastruktury kolejowej oraz urządzenia techniczne dla tej branży, w tym obrabiarki do obróbki kołowych (kolejowych oraz metro) zestawów pojaz-dów szynowych. Rafamet, jako jedna z 3-4 wiodących firm na świecie w tej niszowej branży, będzie uczestniczyła w tych inwestycjach, pytanie tylko, w jakim zakresie? Mamy na-dzieję, że referencje zdobyte przy ostatnim projekcie po-mogą nam przy rozstrzyga-
opcje problemem6 lutego Rafamet przekazał
informację o wiążących spółkę umowach na tzw. opcje walu-towe. To przez nie część pol-skich firm ma teraz kłopoty fi-nansowe. Doprowadziły m.in. do upadłości pszczyńskie Elwo z grupy Rafako. 5 lutego Ra-famet dokonał strukturyzacji kolejnej transakcji zabezpie-czającej kontraktowe przepły-wy gotówkowe firmy, przypa-dającej do rozliczenia ostat-niego lutego 2009 r. W okresie od listopada 2008 r. do lutego 2009 r. spółka dokonała struk-turyzacji kilku transakcji za-bezpieczających, poprzez ich bezkosztowe rozwiązanie i za-warcie nowych umów, na pod-stawie których jest zobowią-zana do odsprzedaży łącznie kwoty 2,9 mln euro (tj. 9,7 mln zł). Łączna wartość transakcji zabezpieczających przekro-czyła wartość 10 proc. kapi-tałów własnych po struktury-zacji transakcji dokonanej 5 lutego 2009 r. Transakcje za-bezpieczające będą realizo-wane w okresie od listopada
2009 r. do września 2010 r. Naj-wyższą wartość ma transakcja zawarta 16 stycznia 2009 r., zo-bowiązująca Rafamet do od-sprzedaży kwoty 800 tys. euro po kursie 3,30 29 stycznia 2010 r. Wszystkie otwarte transak-cje zabezpieczające dotyczą kwoty 13,2 mln euro, co sta-nowi około 50% posiadanych i realizowanych kontraktów w tej walucie. Szczegółowa in-formacja zawierająca ujemną wycenę finansowych instru-mentów zabezpieczających zostanie przedstawiona w skonsolidowanym rozszerzo-nym raporcie za IV kw. 2008 r. W związku ze strukturyza-cją finansowych instrumen-tów zabezpieczających, ma-jących charakter transakcji typu ratio forward, ich wyce-na będzie odnoszona poprzez koszty finansowe na wynik fi-nansowy. Ujemna wycena po-zycji odnoszonych na wynik finansowy Rafametu będzie częściowo kompensowana poprzez przeszacowanie sta-nu należności eksportowych, dokonujące się w związku z deprecjacją złotego.
Kuźnia Raciborska » Grupa Rafamet może się powiększyć o kolejne podmioty. - Na razie przyjęliśmy pozycję obserwatora w stosunku do dwóch polskich pro-ducentów obrabiarek. Zanim podejmiemy jakieś decyzje, chcemy mieć pewność, że będą leżały w interesie Rafametu oraz wszystkich akcjonariuszy – mówi E. Longin Wons, prezes zarządu.
Rafamet chce przejmować
FuM poRĘbA:Fabryka Urządzeń Mechanicznych z Poręby jest produ-
centem uniwersalnych tokarek średnich i ciężkich. Zakres produkcji obejmuje zarówno tokarki konwencjonalne oraz ste-rowane numerycznie do obróbki metalu m.in. tokarki kłowe, uchwytowe oraz specjalistyczne o max. ciężarze przedmiotu obrabianego do 100.000 kg i średnicy toczenia do 4300 mm. W ofercie firmy znajdowały się do niedawna również frezarki bramowe oraz ciężkie wiertarko-frezarki i odlewy o wadze do 8 ton. źródło: www.fum-poreba.pl
ponAR-dEFuM:Dąbrowska Fabryka Obrabiarek PONAR-DEFUM z Dą-
browy Górniczej istnieje na rynku od ponad 125 lat. Specjali-zuje się w produkcji szerokiej rodziny wiertarko-frezarek w zakresie średnic wrzeciona od 100 mm do 180 mm i tokarek karuzelowych o średnicy stołu 1100 mm i 1400 mm. W ofer-cie fabryki są wiertarko-frezarki suportowe sterowane CNC, wiertarko- frezarki płytowe sterowane CNC, centra obrób-kowe poziome, frezarko-wytaczarki wyposażone w głowicę indeksowaną, tokarki karuzelowe - konwencjonalne i ste-rowane CNC, stoły przesuwno-obrotowe - sterowane CNC. źródło: www.defum.com.pl
Sprzedaż rośnie
Rafamet » Trzeci kwartał 2008 r. był dla Rafametu niezwykle pracowity. Wyniki finansowe są zdecy-dowanie lepsze niż w analogicznym okresie roku poprzedniego. To najnowsze dane. Wyniki za IV kwartał poznamy pod koniec lutego. Na tegorocz-ne finanse spółki będą rzutować opcje walutowe.
niu i nowych przetargów na tym rynku – przyznaje prezes. Kolejnym atutem producenta z Kuźni Raciborskiej jest fakt, że w swej historii dostarczył już do Chin ponad 200 obra-biarek specjalnych dla kolej-nictwa. Na korzyść Rafametu może również zadziałać fakt ocieplenia stosunków dyplo-matycznych widocznych po ostatniej wizycie polskiej de-legacji rządowej w Chinach.
Kolejnym wydarzeniem, charakteryzującym trzeci kwartał 2008 r. jest rozpoczę-cie przez spółkę inwestycji własnych, zakrojonych na sze-roką skalę. - Budujemy dwie potężne frezarki bramowe, które znacznie zwiększą na-sze możliwości produkcyjne. Z tego też powodu zmienili-śmy cele emisyjne – wyjaśnia prezes E. Longin Wons, za-pewniając, że prace posuwa-ją się w rekordowo szybkim tempie. Dwie instalacje pla-nowo mają być oddane do eks-ploatacji na przełomie lutego i marca oraz maja i czerwca 2009 r. Konieczność zwiększe-nia możliwości produkcyjnych wiąże się z pozyskaniem przez spółkę pełnej kontraktacji na rok 2009 i pozyskiwaniem zna-czących zamówień na lata na-stępne. Powinno to ustrzec fir-mę przed skutkami globalnego kryzysu. – Robimy wszystko aby kryzys w jak najmniej-
szym stopniu dotknął naszej firmy. Mamy płynność finan-sową, dobre wyniki, odpowie-dzialną i doświadczoną załogę oraz optymistyczne perspekty-wy sprzedaży. Nie wiemy na-tomiast, który z naszych do-stawców może mieć problemy. Dlatego też obecnie skupia-my się na weryfikacji zagro-żeń w tym zakresie. Spraw-dzamy stan realizacji i aspekty finansowe obecnych dostaw-ców naszych najistotniejszych komponentów i dokonujemy selekcyjnych, jednoznacznych decyzji, tak aby możliwie najle-piej zabezpieczyć realizowane aktualnie oraz w przyszłości przedsięwzięcia produkcyjno - handlowe – zapewnia pre-zes Wons.
Prezes nie kryje też obaw związanych z realizacją pro-gnozy rocznej zysku netto na poziomie 4 mln zł netto dla grupy kapitałowej. Pomimo systematycznie poprawiają-cej się sytuacji firmy, pojawiły się czynniki, które mogą utrud-nić osiągnięcie zakładanych celów. Jednym z nich są ko-nieczne do utworzenia nowe rezerwy z tytułu odpraw eme-rytalnych i innych dla sporej grupy pracowników, którzy uzyskali prawo do wcześniej-szych emerytur (chodzi o gru-pę mężczyzn, którzy uzysku-ją uprawnienia emerytalne, podobnie jak kobiety, po 40 la-
tach pracy). Drugim czynni-kiem będącym troską dla firm eksportujących swoje wyroby są również ogromne wahania kursów dewiz. - Niemniej pod-trzymujemy prognozy na ten rok. Będzie to trudniejsze, niż zakładaliśmy. Dlatego też spół-ka dokonuje ogromnych sta-rań aby poprzez zwiększoną wartość sprzedaży osiągnąć prognozowany zysk netto. Pra-
cujemy również nad bezkosz-towym rozwiązaniem prob-lemu zabezpieczeń waluto-wych zawartych na początku III kwartału br. Natomiast na pewno plan przychodów zo-stanie nie tylko zrealizowany, ale także przekroczony. To właśnie daje nam podstawy podtrzymania na ten moment prognoz roku 2008 – zapewnia prezes Wons.
MORSY odporne na mrozyPrezes Longin Wons
Piątek, 13 luty 2009 » www.naszraciborz.pl « Zdrowie « 19
bARAnTwoje oczekiwania nie będą w tym tygo-
dniu współgrać z możliwościami. Staraj się więc zachować samokontrolę we wszystkim, co robisz. Wszelkie decyzje muszą być po-dejmowane z dużą ostrożnością. Najlepiej słuchać teraz głosu serca.
byKPrzed Tobą całkiem miły tydzień. Współ-
pracownicy okażą się teraz bardzo sym-patyczni i chętni do współpracy. Niewyklu-czone, że Twoje sprawy finansowe ulegną znacznej poprawie. Życie towarzyskie za-cznie rozkwitać, zaś w sprawach uczucio-wych korzystne zmiany.
bLiŹniĘtAPlanowane podróże lepiej na razie odwo-
łać. Niepowodzenia z nimi związane mogą mieć niekorzystny wpływ na Twój wizerunek w pracy. Wolny czas poświęć udoskonalaniu wiedzy na tematy zawodowe. Możliwe, że bę-dziesz poddany ocenie. Zaufaj intuicji.
RAK Ten tydzień zapowiada pomyślność w
pracy i nauce. Postaraj się więcej czasu po-święcić tym zajęciom. Dzięki energii, jaka będzie Cię teraz przepełniać, uda Ci się wie-le spraw załatwić o wiele szybciej, niż byś się tego spodziewał. Dokonuj właściwych wyborów.
LEwTen tydzień przyniesie Ci wiele korzyści.
Sprawy zarówno zawodowe jak i osobiste ułożą się bardzo dobrze. W związkach już istniejących nadarzy się okazja do zacieśnie-nia wzajemnych więzi. Bądź optymistycznie nastawiony do życia.
pAnnAPrzed Tobą dni, sprzyjające nawiązywa-
niu znajomości i związków uczuciowych. W pracy zaistnieją okazje do zawodowych in-spiracji i realizacji celów życiowych. Możli-we sukcesy w każdej sferze życia. Możesz liczyć na ciekawe propozycje.
wAgATen tydzień będzie całkiem miły i spokoj-
ny. Staraj się unikać wszystkiego, co mogłoby zepsuć jego dobrą atmosferę. Wykorzystaj każdą chwilę w sposób konstruktywny. Snuj plany na przyszłość, teraz będziesz bardzo obiektywny.
SKoRpionNie będzie ani łatwo ani spokojnie. Niefor-
tunna bieg wydarzeń prawdopodobnie sporo namiesza w Twoim życiu. Swoimi emocjami i nierozważnym zachowaniem zrazisz do sie-bie ludzi. Naucz się panować nad emocjami i staraj się nie denerwować.
StRZELEcW tym tygodniu nie będziesz miał zbyt
wiele czasu dla bliskich. Z tego też powo-du, nie oczekuj z ich strony zrozumienia czy pomocy. Nie prowokuj konfliktów z otocze-niem. Dobrze planuj wydatki, bo sytuacja finansowa może ulec pogorszeniu.
KoZioRożEcPoczątek tygodnia niesie z sobą kłopoty
i nieporozumienia. Współpracownicy będą Ci utrudniać realizację zamierzeń. Nie ła-two będzie o pomoc czy wsparcie. Twój zły nastrój udzieli się innym. Na później odłóż wszystkie ważne sprawy, a w zamian zadbaj o wypoczynek.
wodniKStosunki z otoczeniem, a szczególnie z
bliskimi staną się teraz bardziej przyjazne. Pojawi się możliwość rozwiązania proble-mów zawodowych, ale bądź ostrożny, bo możesz wszystko popsuć nieprzemyślanym działaniem. Panuj nad nerwami, a na pewno dobrze na tym wyjdziesz.
RybyW tym tygodniu poświęć się pracy twór-
czej, która może dać znaczące rezultaty. Od czwartku trzeba się liczyć z pogorszeniem samopoczucia. Będzie to nie najlepszy mo-ment na poważne rozmowy, bo o konflikt bardzo łatwo. Zachowaj ostrożność za kie-rownicą.
H O R O S K O P
opcje problemem6 lutego Rafamet przekazał
informację o wiążących spółkę umowach na tzw. opcje walu-towe. To przez nie część pol-skich firm ma teraz kłopoty fi-nansowe. Doprowadziły m.in. do upadłości pszczyńskie Elwo z grupy Rafako. 5 lutego Ra-famet dokonał strukturyzacji kolejnej transakcji zabezpie-czającej kontraktowe przepły-wy gotówkowe firmy, przypa-dającej do rozliczenia ostat-niego lutego 2009 r. W okresie od listopada 2008 r. do lutego 2009 r. spółka dokonała struk-turyzacji kilku transakcji za-bezpieczających, poprzez ich bezkosztowe rozwiązanie i za-warcie nowych umów, na pod-stawie których jest zobowią-zana do odsprzedaży łącznie kwoty 2,9 mln euro (tj. 9,7 mln zł). Łączna wartość transakcji zabezpieczających przekro-czyła wartość 10 proc. kapi-tałów własnych po struktury-zacji transakcji dokonanej 5 lutego 2009 r. Transakcje za-bezpieczające będą realizo-wane w okresie od listopada
2009 r. do września 2010 r. Naj-wyższą wartość ma transakcja zawarta 16 stycznia 2009 r., zo-bowiązująca Rafamet do od-sprzedaży kwoty 800 tys. euro po kursie 3,30 29 stycznia 2010 r. Wszystkie otwarte transak-cje zabezpieczające dotyczą kwoty 13,2 mln euro, co sta-nowi około 50% posiadanych i realizowanych kontraktów w tej walucie. Szczegółowa in-formacja zawierająca ujemną wycenę finansowych instru-mentów zabezpieczających zostanie przedstawiona w skonsolidowanym rozszerzo-nym raporcie za IV kw. 2008 r. W związku ze strukturyza-cją finansowych instrumen-tów zabezpieczających, ma-jących charakter transakcji typu ratio forward, ich wyce-na będzie odnoszona poprzez koszty finansowe na wynik fi-nansowy. Ujemna wycena po-zycji odnoszonych na wynik finansowy Rafametu będzie częściowo kompensowana poprzez przeszacowanie sta-nu należności eksportowych, dokonujące się w związku z deprecjacją złotego.
FuM poRĘbA:Fabryka Urządzeń Mechanicznych z Poręby jest produ-
centem uniwersalnych tokarek średnich i ciężkich. Zakres produkcji obejmuje zarówno tokarki konwencjonalne oraz ste-rowane numerycznie do obróbki metalu m.in. tokarki kłowe, uchwytowe oraz specjalistyczne o max. ciężarze przedmiotu obrabianego do 100.000 kg i średnicy toczenia do 4300 mm. W ofercie firmy znajdowały się do niedawna również frezarki bramowe oraz ciężkie wiertarko-frezarki i odlewy o wadze do 8 ton. źródło: www.fum-poreba.pl
ponAR-dEFuM:Dąbrowska Fabryka Obrabiarek PONAR-DEFUM z Dą-
browy Górniczej istnieje na rynku od ponad 125 lat. Specjali-zuje się w produkcji szerokiej rodziny wiertarko-frezarek w zakresie średnic wrzeciona od 100 mm do 180 mm i tokarek karuzelowych o średnicy stołu 1100 mm i 1400 mm. W ofer-cie fabryki są wiertarko-frezarki suportowe sterowane CNC, wiertarko- frezarki płytowe sterowane CNC, centra obrób-kowe poziome, frezarko-wytaczarki wyposażone w głowicę indeksowaną, tokarki karuzelowe - konwencjonalne i ste-rowane CNC, stoły przesuwno-obrotowe - sterowane CNC. źródło: www.defum.com.pl
Iwona Świtała
Marian Hampel urodził się w Nieboczowach i jako dzie-cko bał się wody. Trzykrotnie uniknął utonięcia w Odrze, która płynęła 100 metrów od jego rodzinnego domu. Jed-nak z biegiem życia pokonał lęk i od jakiegoś czasu można o nim powiedzieć, że jest za-palonym morsem.
Jego przygoda z kąpielami w lodowatej wodzie zaczęła się w 2007 roku, kiedy Nowy Rok po-stanowił uczcić, zanurzając się w raciborskiej żwirowni. Tem-peratura wody nie przekracza-ła wtedy około 4 -5˚C i choć ta-kie zimowe kąpiele zdarzały się już wcześniej, to od tego cza-su Marian Hampel myśli o so-bie jak o morsie. To był jednak dopiero pierwszy krok. Kolej-nym było zapisanie się na wios-nę 2008 roku do klubu Morsy Dębowa. Namiary klubu zna-lazł syn pana Mariana i dzięki temu, raciborski mors nie był już sam. 12 października roz-począł bowiem sezon z około 60 innymi osobami, mającymi tę samą, co on pasję.
Aby móc zażyć kąpieli w zimnej wodzie, za każdym ra-zem pokonuje na rowerze pra-wie 33 km w jedną stronę. W
ten sposób dostaje się nad je-ziora pożwirowe w Dębowej. Morsy spotykają się zawsze w weekendy, o 12.00 w połu-dnie. Przed każdym wejściem do wody konieczna jest kilko-minutowa rozgrzewka. Raci-borzanin dociera na miejsce już rozgrzany jazdą na dwóch kółkach, więc przed wejściem do wody musi zawsze trochę ochłonąć. Kąpiel trwa od 10 do 15 minut. Nigdy nie moczy się głowy. - W wodzie nikt się nie nudzi. Opowiada się dowcipy i jest mnóstwo śmiechu, a każ-da kąpiel jest po prostu frajdą - opowiada raciborski mors.
– Bycie morsem daje we-wnętrzną siłę. Nie myśli się o problemach, ale woda nie lubi złych ludzi, trzeba z nią postę-pować delikatnie, jak z kobie-tą i podchodzić do niej z sza-cunkiem, bo to żywioł, szcze-gólnie ta zimna – mówi Ma-rian Hampel. Ale zimna woda daje też zdrowie, dlatego krio-terapia nieprzypadkowo stała się ostatnio bardzo popular-na. – Bycie morsem polecam wszystkim młodym i starym od 7 do 77 lat, bo to zabawa na 122! I można wyrzucić wszyst-kie leki – dodaje po cichu Ham-pel, który nie dość, że raz lub dwa razy w tygodniu zażywa
zimnych kąpieli na łonie na-tury, to jeszcze bierze udział w różnego typu akcjach zwią-zanych z tą pasją.
17 stycznia, wspólnie z dziesięcioma innymi osoba-mi z Klubu Morsy Dębowa, podjął próbę ustanowienia rekordu świata w zimowym pływaniu sztafetowym. Tego dnia przepłynęli 2200 metrów i czekają czy znajdą się kolej-ni śmiałkowie, którzy osiągną lepszy wynik. Dwa tygodnie później pokonywał 7600 me-trów od skrzyżowania kana-łu Gliwickiego z Kłodnicą do Koźla. Już 1 lutego brał udział w Przeciąganiu Smoka przez Wisłę w Krakowie, tuż u pod-nóża Wawelu. 12 lutego pana
Mariana czeka kolejna podróż, tym razem do Mielna, gdzie będzie zażywał kąpieli z oko-ło 1000 morsów z całej Polski. W minionym weekend wystą-pił z porannej audycji Dzień Dobry TVN.
Co ciekawe, kąpiele w lo-dowatej wodzie to nie jedyna pasja Mariana Hampla, który w czasie sierpniowego Memo-riału Strażackiego zakoszto-wał również skoków na bungee (zrobił to aż 4 razy). Kilkakrot-nie odwiedził także park lino-wy znajdujący się w Oborze. Trzeba przyznać, że takie wy-czyny zdarzają się niewielu 60-latkom, a panu Marianowi kondycji i werwy mógłby poza-zdrościć niejeden 20-latek.
MORSY odporne na mrozy
Region » Odkąd zażywa zimnych kąpieli na łonie natury opuściły go wszelkie dolegliwości. Leki stały się zbędne, a organizm rwie się do sportu.
Marian Hampel - po lewej
Piątek, 13 luty 2009 » www.naszraciborz.pl20 » Kuchnia regionalna »
(waw)
Szczególne miejsce w wielu dokumentach książąt opolsko-raciborskich zajmują bobry. O połowie oraz hodowli tych zwierząt stanowiły książęce regale. Nie można więc było tego czynić bez przywileju władcy. Przy dworze w Racibo-rzu i Opolu działała grupa my-śliwych wyspecjalizowanych w polowaniach na bobry. W 1222 roku książę Kazimierz, pozwa-lając na osiedlenie się niemie-ckich kolonistów w dobrach bi-skupich w Ujeździe, przyznał im dochody z rybołówstwa i młynarstwa, wyłączając pra-wo polowania na bobry, któ-rych nogi i ogony uważano na książęcym stole za smakowity kąsek. Ten sam władca, prze-nosząc w 1228 roku z Rybni-ka do Czarnowąsów klasztor norbertanek, zwolnił siostry z obowiązku utrzymania służby bobrowniczej.
Wojewoda Klemens i jego brat Wierzbięta, którzy na proś-bę Kazimierza opolsko-racibor-skiego uczestniczyli w budowie nowych murów dla zamku w Opolu, dostali za to dziewięć wsi, dwadzieścia pługów ziemi w trzynastu osadach oraz pra-wo polowania na bobry. W 1245 roku jego syn książę Miesz-ko Otyły, darując biskupstwu wrocławskiemu Poniszowice w okolicach Toszka, zwolnił
tamtejsze stawy od obowiąz-ku przyjmowania książęcych myśliwych bobrów. W dato-wanym na 1258 rok przywileju gospodarczym dla klasztoru w Rudach, książę Władysław za-pisał, iż obok prawa do łowie-ctwa i rybołówstwa, cystersi mogą eksploatować gony bo-browe. Nadania miały dla mni-chów duże znaczenie. Ich zie-mie gęsto porastały lasy, które były ostoją tych zwierząt.
Za wchodzącym dawniej w skład dóbr zamkowych Pro-szowcem, obecnie część Raci-borza, na Odrze była wyspa, a za nią tama, gdzie łączyły się ramiona rzeki. Jedno to tak zwana stara Odra. Drugie określano mianem „Struzi-na”. Rybacy łowili tu łososie i jesiotry oraz bobry. Ich ogony i tylne łapki musieli oddawać na zamek wraz z określoną ilością ryb.
Bobry straciły na znacze-niu w XIV/XV wieku, kiedy to zwierząt tych po prostu zaczę-ło brakować. Jeszcze w XII wieku nadania obejmujące prawo do polowań na nie były rzadkością. W XIII wieku wy-stępują już znacznie częściej, co może sugerować, że wład-com znacznie łatwiej było się już pozbyć czegoś, co nie przy-nosiło takich zysków, jak daw-niej. Sprawa staje się jasna, je-śli uwzględnimy, że jeszcze w X-XI wieku futra z bobrów były
cenionym w całej Europie to-warem, a nawet, tak jak skórki wiewiórcze, środkiem płatni-czym, wypartym w XIII wie-ku przez pieniądz kruszcowy.
Wrogami bobrów na Gór-nym Śląsku stali się osadnicy. W XII/XIII wieku obejmowa-li łatwiejsze do zagospodaro-wania, bezleśne tereny poło-żone na lewym brzegu Odry. Z czasem musieli się podjąć karczowania lasów na prze-ciwległym brzegu rzeki. Takie zadanie stanęło między inny-mi przed mnichami rudzkimi, których nadanie obejmowało gęste bory. Karczując lasy czło-wiek niszczył naturalne siedli-ska bobrów. Zanikanie gatun-ku było tak szybkie, że w XVI wieku – jak czytamy w kronice Rybnika – „nie słychać już nic o nich”, choć w podrybnickich lasach dawniej aż roiło się od tych zwierząt. Sytuację mógł ratować rozwój hodowli, ale in-formacje na ten temat, w prze-ciwieństwie do wcześniejszych przywilejów obejmujących ło-wiectwo, są nader skromne. Nieliczne już wówczas bobry zaspokajały zapewne kulinar-ne potrzeby dworów. Z czasem w ogóle znikły z górnośląskiego krajobrazu. Pojawiły się ponow-nie pod koniec lat 90. XX wieku, ale już w drodze sztucznej in-trodukcji . Obecnie kilka rodzin bytuje w lasach rudzkich.
W czym tkwił średniowiecz-
– przysmak na post
Region » Zapotrzebowanie na bobrze przysmaki były dawniej tak duże, że zwierzęta te całkowicie wytrzebiono na Górnym Śląsku. Padły ofiarą myśliwych, bo możni zajadali się bobrzymi ogonami.
Plusk z bobra
by maść zwierząt była jedna-kowa i ciemna.
Posiadanie żeremi bobro-wych traktowano jako sym-bol bogactwa i prestiżu. Upo-lowane bobry przynoszono na książęcy dwór i tam – dla lep-szej kontroli – dopiero je opra-wiano. Futra bobrowe można było mieć wyłącznie z nadania króla bądź z zakupu od jego bobrowniczego. Jeśli ktoś po-siadał futerko z innych źródeł, był traktowany jako kłusownik i surowo za to karany. Wspo-mniany bobrowniczy miał nie tylko za zadanie polować na te zwierzęta, ale opiekować się siedliskami czyli gonami i że-remiami, nazywanymi także bobrowniami.
Na bobry polowano w róż-nych porach roku. Latem pod-czas łowów używano specjal-nie przeszkolonych psów tro-piących. Dla pozyskania skó-rek starano się polować tylko w zimie. Wyrąbywano wtedy przeręble i zakładano sidła bądź też zasadzano się i kie-dy bóbr podpłynął do otworu zabijano go. Po upolowaniu zwierzę należało czym prędzej wysuszyć. W przeciwnym ra-zie skórka zamarzała i traciła swoje walory.
Dla książąt opolsko-raci-borskich szczególne znacze-nie, jak wynika z zachowanych dokumentów, miały walory smakowe bobrów. W Ency-klopedii Staropolskiej Gloge-ra czytamy: „kuchnia polska przyswoiła do potraw rybnych i bobry robiąc z nich i na post kiełbaski, potrawki plusk, czy-li ogon ceniąc nade wszystko, jadano go w ścisłe nawet po-sty, utrzymując, że zwierz ten należy do ryb, ponieważ ogon ma łuskami pokryty”.
Ogromne zainteresowanie
bobrem wynikało z wysokiej wartości pozyskiwanych zeń łupieży. „Bobra wyszukiwano dla skóry, która pomagała po-dagrykom i paralitykom, dla sadła, którym smarowano cho-rych, dla strojów, które znów wracały zdrowie człowiekowi, broniły od epilepsji, pomagały w chorobach kobiecych”. Ów strój bobrowy zwano castore-um. Była to substancja o sil-nym zapachu piżma, wysu-szona na czerwono-brunatny proszek, używana do wyrobu pachnideł lub też jako przypra-wa do potraw. Najważniejsze znaczenie miała jako lekar-stwo na wszelkie choroby. „W dawnej sztuce leczenia poszu-kiwana była lepka maść pach-nąca, znajdująca się u bobra w dwóch pęcherzykach (...) zwa-na w aptekach strojem bobro-wym. Dziś ten środek lekar-ski wiele stracił na swej wzię-tości”. Jeszcze w XIX wieku twierdzono, że: „strój bobro-wy na zdrowy organizm wzięty zupełnie jest obojętny, w cho-rym organizmie działa pobu-dzającym sposobem na mózg i mlecz kręgowy, szczegól-nie zaś na niższego brzucha, przy chorobliwej drażliwości i czułości w tej sferze. Użyty w bardzo wielkich daniach dzia-ła podniecająco, przymnaża ciepło i przeziew skóry, przy-śpiesza prędkość pulsu. Strój bobrowy używa się w nastę-pujących chorobach: histerii, hipochondrii, przy wyczerpa-nej czułości nerwowej, osob-liwie mózgu i mleczu, w na-padach nerwowych, bólu gło-wy, omdleniach, biciach serca, w kurczach piersiowych, za-wrotach głowy i migrenach, w newralgii niższego brzucha, a najbardziej przy porodzie u położnic”.
ny fenomen bobra? W X wie-ku, jak wspomniano, ceniono jego skórę. W tymże stuleciu arabski geograf Ibn Hauqal twierdził, że bobrze futra w Hiszpanii pochodziły z rzek słowiańskich i transportowa-no je statkami z zatok Morza Bałtyckiego. Zygmunt Gloger w swojej Encyklopedii Staro-polskiej przytacza rejestr, po-dany w 1229 roku przez Jaśka z Makowa księciu Konradowi Mazowieckiemu, z którego wy-nika, że na XIII-wiecznym Ma-zowszu prowadzono hodowlę bobrów, uważając przy tym,
Piątek, 13 luty 2009 » www.naszraciborz.pl « Kuchnia regionalna « 21
Reklama
Kołdunki z bobra
Wziąwszy pieczonkę bobrową, odłączyć wszystkie mięso
od kości, odrzucić żyły i plewki, samo mięso skroić najdrob-
niej, lecz nie siekać. Utrzeć na tarce korzenia gałganu ka-
wianą łyżeczkę, cokolwiek estragonu, soli w miarę, trochę
pieprzu. Stosownie do ilości mięsa, trzecią część łoju wo-
łowego, kruchego od nerek, oczyszczonego z plewki, naj-
drobniej usiekać, cebuli kilka w łusce zagotowanych, obrać
z łuski, usiekać, to wszystko zmięszać, z dodaniem dwóch
jaj. Poczem formować kołdunki, zawijając tak przygotowa-
ne mięso do ciasta, dobrze zarobionego i rozwałkowanego.
Gotować z pilnością, aby do naczynia nie przylegały, spuś-
ciwszy na wrzątek zasolony; poczem wybrać łyżką durszla-
kową, ostróżnie, aby nie popsuć, na półmisek, rozpuścić do
gorąca masła z suchym bulonem, zalać kołdunki, i tartym
parmazanem osypać. Ten artykuł, jak zaspokoi apetyt i
nasyci, tak równie dogodzi najdelikatniejszemu smakowi.
Źródło: M. Parzyszek;
Bóbr w źródłach archeologicznych i pisanych.
Jak przyrządzić bobrowe ogonyOdwarzywszy ogon bobrowy, który ieże-li chcesz możesz w sztuki porąbać, który w occie i soli odwarzywszy uwierć w czosnku jak masło, octu winnego, oliwy albo masła, przywarz i daj na stół.
Źródło: K. Bockenheim, Przy polskim stole, Wrocław 1998.
Piątek, 13 luty 2009 » www.naszraciborz.pl22 » Sport »
KS Krzanowice
Grzegorz Zuber
Co wpływa na słaby poziom sędziowania? Przyczyn jest kilka. Jedna z nich to kibice, a raczej presja, jaką tworzą. Nie ma co ukrywać, większość z nich przychodzi nie tylko po to, aby dopingować swój klub. Wiele razy można spotkać się z sytuacją, kiedy nie zajmą jesz-cze miejsca na trybunach, a już pytają, gdzie można kupić piwo. Efekt tego jest taki, że
sędzia musi później wysłuchi-wać przez 90 minut obraźli-wych wyzwisk. Można sobie wyobrazić, jak wyglądałaby praca każdego z nas, gdyby przez półtora godziny kilka-dziesiąt osób obrzucałyby nas pewnymi epitetami. Jakimi? Zapraszam na mecz.
Wśród kibiców utarł się obraz sędziów, o których mówi się „dziadek, który bie-ga w kółku na środku boiska”. Każdy mógłby wymienić kilku.
"Dziadkowie” nie mogą podej-mować właściwych decyzji, bo nie kontrolują przebiegu gry. Stąd biorą się m.in. rzuty kar-ne po faulu na 20 metrze czy kartki w przeciwną stronę. Ta-jemnicą poliszynela pozosta-je, jak sędziowie starych dat są w stanie przejść zaprawę kondycyjną? Jeśli przez nią przechodzą, to jakiego wysił-ku wymagają od nich władze związku? Wątpliwość budzą te-sty sędziowskie. Pytania, jakie
się na nich stawia, nie nastrę-czyłyby większych kłopotów przeciętnemu kibicowi ogląda-jącemu mecze piłkarskie w te-lewizji. Czy wobec takiej sytu-acji można dziwić się słabemu poziomowi sędziowania?
Podokręg tłumaczy się bra-kiem chętnych do przejścia te-stów sędziowskich. To jednak nieprawda. Młodzi sędziowie są. Może warto dać szanse ko-bietom, które bardzo dobrze sobie radzą choćby w piątej li-
(tb)
Na matach w Owsiszczach trenuje dziś 25 chłopców w wieku od 8 lat do kategorii młodzików, wszyscy w stylu klasycznym. Podczas turnie-jów międzynarodowych i za-wodów rangi mistrzostw Ślą-ska zdobyli w minionym roku łącznie 31 medali: 11 złotych, 8 srebrnych i 12 brązowych. Naj-cenniejszy jest brązowy krą-żek Kamila Klona zdobyty na Ogólnopolskim Międzynarodo-wym Turnieju Barbórkowym w Katowicach.
1 września minie równe 10 lat od założenia sekcji. - Pa-
miętam nasze początki, za-czynaliśmy treningi na sien-nikach i materacach. Teraz w Zabełkowie trenujemy na przepięknej sali, nawet o ta-kiej nie marzyłem - mówi tre-ner Julian Bolewski. Na tre-ningi z Owsiszcz przychodziło początkowo 30 młodzieńców. Wytrwała dziesiątka. W Zabeł-kowie na początku trenowało 50 chłopców, po trzech mie-siącach została połowa. - Nie wszyscy będą odnosić sukce-sy i to ich zniechęca - twier-dzi trener Bolewski. Podkreśla jednak, że treningi poprawiają kondycję fizyczną, sprawność i odwagę. Poza tym sport po-
zwala odciągnąć młodzież od zagrożeń czy nałogów.
– Zapasy to ciężki sport i wymaga dyscypliny – wy-jaśnia. Na początku jest roz-grzewka, czyli biegi, gimna-styka i rozciąganie. Niektórzy się tym nudzą, ale trener tłu-maczy, że jest to niezbędne. Potem przechodzą do zajęć technicznych – najpierw do chwytów z manekinem, potem z zapaśnikiem. To ćwiczy kon-dycję, refleks i wytrzymałość. - Sport to przede wszystkim zdrowie, trenować trzeba od małego – mówi Bolewski. Wy-niki to sprawa przyszłości. Nie wszyscy będą „Małyszami”.
Dziadek w kółku na boisku
Region » Wiosną ruszy druga runda rozgrywek piłkarskich, ale problemy pozostaną pewnie te same - poziom sędziowania, nieodpowiednie zachowania kibiców czy bezpieczeństwo, o które dba niewiele zarządów.
dze? To być może ograniczyło-by wyzwiska w stronę sędziów, których nierzadko muszą słu-chać także dzieci. Kobiety zbluzgać nie wypada.
Na boiskach rzuca się w oczy brak porządkowych. Re-gulamin mówi jasno o koniecz-ności zabezpieczenia dziesię-ciu wyraźnie oznaczonych osób. Niewiele klubów stosu-je się do tego przepisu. Wina leży po stronie zarządów, któ-re najzwyczajniej to zaniedbu-ją, a także sędziów, którzy nie zwracają na to uwagi. Na try-bunach spotkają się kibice ta-kich zespołów, jak: Kornowac, Brzezie, Krzanowice, Sambo-rowice, czy Rud. Słyną z en-tuzjastycznego kibicowania i emocjonalnego przywiązania do barw klubowych. A kibice, po wypiciu kilku piw, różnie re-agują na doping przeciwnika.
Na co więc czekają zarządy i sędziowie? Aż ktoś kiedyś weź-mie się za łby?
Nie musi zresztą dojść do bójki, by stała się tragedia. Przykład z raciborskich roz-grywek klasy A. Jakieś pół metra od boiska, przed ław-kami trenerskimi, przechodzi-ła młoda kobieta z około 5-cio letnim dzieckiem. Nagle wy-bita z wielką siłą piłka prze-leciała tuż przed twarzą dzie-cka, a chwilę później dwóch rozpędzonych piłkarzy niemal wpadło na jego matkę. Można za to winić jej nieodpowiedzial-ność, ale żaden z kibiców nie może znajdować się pół metra od boiska. Ci z kolei poruszają się w nieprzepisowej odległo-ści od niego zupełnie swobod-nie, a na ławkach trenerskich siedzą dziewczyny piłkarzy. Nikt nie reaguje.
10 lat zapasów w Owsiszczach
owsiszcze » LKS Owsiszcze pozostaje co prawda w cieniu raciborskiej Unii i Dębu Brzeźnica, ale może się pochwalić niezłym dorobkiem medalowym swoich zawodników. W tym roku klub będzie świętował 10. rocznicę założenia sekcji.
Nie tylko zapasy
Dominik Pięk ma 12 lat i uczęszcza do szkoły w Bieńkowicach. Zapasy trenuje od listopada 2006 r. Zaczynał w kategorii dzieci. Przechodząc do mło-dzików od razu zdobył złoty medal podczas Me-moriału im. Jana Czaji w Katowicach. Pierwszy medal (brązowy) wywalczył podczas Turnieju im. Wiktora Zarzeckiego w Kędzierzynie Koź-lu w 2007 r. Dziś ma w dorobku 11 krążków. Naj-
cenniejszy, jak twierdzi, zdobył na Wojewódzkim Turnieju Klasyfikacyjnym Dzieci w zapasach w sty-
lu wolnym w Brzeźnicy w październiku ubiegłe-go roku. To był jego pierwszy złoty medal,
choć trenuje zapasy w stylu klasycznym. W maju ubiegłego roku zdobył tez złoto w Pucharze Śląska w Rudzie Śląskiej. Zajmuje się nie tylko sportem. Służy jako ministrant w kościele, bierze udział w różnych przedstawieniach szkolnych oraz w biesiadach ślą-skich. Nauka tekstu to dla niego pestka. Brał udział w Konkursie Godki Śląskiej. Gra w trampka-rzach w LKS Bieńkowice. Od naj-młodszych lat jego pasją są także traktory. Ma ich pełną szufladę – dostawał w prezencie wszystkie modele, jakie się pojawiły.
David Buba ma 9 lat. Jest uczniem II klasy szkoły w Tworkowie. Zapasy zaczął trenować w kwietniu 2008 r. To niespełna rok, ale na swo-im koncie ma już dwa medale w kategorii żaków – brązowy i złoty. Rodzice są bardzo za-dowoleni, że ich syn poważnie traktuje treningi. - David to ra-czej waga ciężka, więc na bale-ty to się nie nadaje – śmieje się mama. Mimo swojej wagi jest bardzo sprawny i zwinny. Ra-zem z tatą trenują brzuszki w domu na specjalnym przyrzą-dzie. Poza zapasami interesu-je się piłką nożną. Jego druga pasja to gitara. Zaczął grać na niej jeszcze będąc przed-szkolakiem.
TB, opr. w
Piątek, 13 luty 2009 » www.naszraciborz.pl « Sport « 23
ZAPRASZAMY
Racibórz, ul. Ludwika 4 pn.-pt. 10.00-18.00
sob. 10.00-14.00
WWW.SNEAKERS4U.PL
SKLEP Z OBUWIEM I ODZIEŻĄ SPORTOWĄKULTOWE - KLASYCZNE - KOLEKCJONERSKIEW naszej ofercie znajdziesz takie modele jak:AIR JORDAN, LEBRON, NIKE DUNK, NIKE VANDAL, NIKE AIR FORCE 1, NIKE SB, NIKE 6.0, NIKE AIR MAX
Reklama
Grzegorz Zuber
Runda jesienna, zdaniem Wojtasa, wypadła pozytywnie. Do wicelidera z Górek Śląskich Krzanowice tracą sześć oczek. Strata mogłaby być mniejsza, gdyby nie punkty odebrane za zwycięstwo nad Tworkowem. W zespole Krzanowic wystąpił nieuprawniony zawodnik. Za-rząd zapomniał o kartce z po-
przedniego sezonu, która zo-stała przełożona na obecny. Po pierwszym spotkaniu, mimo zwycięstwa na boisku, punkty pojechały do Tworkowa.
Grzegorz Wojtas chce po-wtórzyć wynik z jesieni. Ana-
lizując grę swojego zespołu, znalazł sposób, który może za-gwarantować jeszcze lepszy wynik. Jego zdaniem do po-prawy należy przede wszyst-kim rytm gry. - Było wiele spot-kań, w których graliśmy do-brze przez jakiś czas, a później zdarzał się zastój, gra już nam nie wychodziła. Ale po chwili ponownie zaczynaliśmy grać. Chciałbym, aby ta gra miała
bardziej wyrównany rytm, bez tych przerw- mówi Wojtas.
Kluczem do rozwiązania może okazać się zmiana w środku pola. Szkoleniowiec Krzanowic chce wśród swo-ich zawodników znaleźć ty-
powego rozgrywającego, któ-ry będzie dzielił piłką. To na pewno zwiększy efektowność gry, lecz może okazać się, że nie jest gwarantem poprawy skuteczności. Wszystko to za sprawą dwójki napastników- Tomasza Pieczarka i Marcina Wojnarowskiego. Obaj są za-przeczeniem modelu napast-ników, w którym jeden jest tzw. „lisem” pola karnego, podczas
kiedy drugi schodzi do środka pola, by pomóc w rozegraniu piłki. Obaj to zawodnicy z cią-giem na bramkę, szybcy, prze-bojowi, silni w pojedynkach je-den na jeden, lubiący cofać się po piłkę.
Krzanowice » KS 05 Krzanowice w tabeli A klasy znajduję się za plecami ścisłej czołówki z niewielką stratą. Trener Grzegorz Wojtas chce, by na wiosnę jego zespół powtórzył wynik z rundy jesiennej. Dojdzie do kilku zmian taktycznych z nadzieją na odniesienie spektakularnych zwycięstw z drużynami z czołówki.
KS Krzanowice - taktyczne roszady
Trener Wojtas zapowiada walkę o miejsce w składzie na bokach pomocy, co w razie op-cji gry z rozgrywającym jest niezbędne, ponieważ w run-dzie jesiennej brakowało tam piłkarzy szybkich, potrafiących wygrać pojedynek z obrońcą i dośrodkować, bądź zejść do środka i stworzyć większe za-grożenie. W razie pojawienia się w zespole rozgrywającego, system gry może kolidować ze stylem gry ich największej broni - wspomnianego duetu napastników. Do tej pory Krza-nowice strzeliły 32 bramki, z czego Pieczarek 11 a Wojna-rowski 6. Bramki z dośrodko-wań padały prawie wyłącznie po stałych fragmentach, resz-ta była efektem albo szybkich kontrataków, albo ataków po-zycyjnych, które kończyły się strzałami- rzadko dośrodko-waniami. Jeśli w Krzanowi-cach pojawi się rozgrywający, trener Wojtas będzie musiał też znaleźć wyjście z innego problemu. Otóż może się oka-zać, że nie ma w zespole sil-nych skrzydeł - zawodników, którzy będą potrafili przytrzy-mać piłkę, grać spokojnie, wy-
mieniając piłką z napastnika-mi lub środkowymi pomocni-kami. A jeśli się uda dośrod-kować, to czy napastnicy będą potrafili grać w powietrzu tak skutecznie, jak w ataku pozy-cyjnym, do czego byli do tej pory przyzwyczajeni, a z cze-go wywiązywali się wzorowo, często w pojedynkę wygrywa-jąc mecze?
Poza zmianą ustawienia, podopieczni Wojtasa będą pra-cować nad siłą, szybkością i wytrzymałością. Ponadto kil-ku zawodników będzie musia-ło znaleźć drogę do osiągnię-cia pełni swoich możliwości. Marcin Wojnarowski czy Ma-teusz Hońca potrafią zdecy-dowanie więcej - twierdzi Woj-tas. Zespół zostanie poważnie osłabiony, ponieważ z powodu obowiązków edukacyjnych do dyspozycji trenera nie będzie najlepszy obrońca kryjący, To-masz Szafarczyk. Są jednak i pozytywy. Trenera Krzano-wic cieszy zaangażowanie, z jakim podchodzą do trenin-gów jego piłkarze. - Stali się zespołem, nikt na nikogo się nie obraża, są zwartą grupą, która mają jeden, wspólny cel
- mówi Wojtas. Ta grupa piłka-rzy ma za zadanie powtórzyć świetne spotkania, jakie Krza-nowice rozegrały z Gosławem czy Krzyżkowicami. Ponadto w rundzie wiosennej chcą zmie-nić niekorzystny bilans spot-kań z Górkami Śląskimi.
Na koniec trener Grzegorz Wojtas prosi kibiców i miesz-kańców Krzanowic o wspie-ranie swojej drużyny. - Zrobi-liśmy duży krok do przodu, pił-ka krzanowicka się rozwija, a w przyszłym sezonie chcemy znaleźć się w ścisłej czołów-ce, a już teraz na wiosnę po-staramy się o zwycięstwa ze znaczącymi zespołami. Kibice by nam w tym na pewno pomo-gli- mówi. Do tej pory na me-czach pojawiała się niewielka ich grupa. - Chodzimy na me-cze, bo chłopaki naprawdę gra-ją dobrze, i to grają prawie za darmo. Co oni mają z tej gry? Zniżkę u miejscowego rzeźni-ka? Nie ma pieniędzy, ale jest ciekawa drużyna, a trener wy-konuje kawał dobrej roboty - twierdzi jeden ze starszych ki-biców KS 05 Krzanowice.
Piątek, 13 luty 2009 » www.naszraciborz.pl24 » Reklama »
Litery z pól ponumerowanych od 1 do 26 utworzą rozwiązanie – myśl Oskara Wilde’a
Wygraj opracowanie Grzegorza Wawocznego pod tytu-łem „Kuchnia raciborska – kulinarne podróże po dawnej i obecnej ziemi raciborskiej”.
Wśród naszych Czytelników, którzy nadeślą na kartkach pocztowych hasło będące rozwiązaniem krzyżówki wraz z naklejonym kuponem (z lewej strony), wylosujemy jedną osobę, która otrzyma egzemplarz tej książki. Czekamy do 20 lutego 2009.
Nagrodę za rozwiązanie hasła z krzyżówki z numeru 5/2009, otrzymuje Pani Weronika Struk z Raciborza – Gratulujemy! Prosimy o odbiór nagrody w sie-dzibie redakcji w godz. 9.00-15.00.
KrzyżówkaK
upon
nr 7
/09