Social Media Update Q2/2014 - die Clubs der 1. & 2. Bundesliga auf Facebook
2 (1/2014)
description
Transcript of 2 (1/2014)
Pegaz z Mieczem ŁańcuchowymO stosunkach między fandomem MLP
i Warhammera 40k
Wywiad z KkatRozmowa z twórczynią
legedarnego Fallout:Equestria
Przegląd Gier PrzedpotopowychHistoria opowiedziana w 8-bitach
1.2014
2
WstępniakWitam Was wszystkich w tym nowym roku! Mam nadzieję, drodzy Czytelnicy, że będzie on jeszcze lep-
szy od poprzedniego i przyniesie wiele radości w Waszym życiu!W tym 64-stronicowym numerze będziecie mogl i przeczytać wiele świetnych tekstów, między innymi
wywiad z legendą pisarstwa fandomowego, czyl i Kkat, autorce wspaniałego i powszechnie znanego “Fal lo-ut: Equestria”. Wartym uwagi jest kontynuacja “Sekretów Wieży Zegarowej” Albericha, w której zdradzakolejne tajniki dobrego tworzenia fanfików.
Polecam także naszą nową serię, czyl i “Zgryźl iwy tetryk poleca: Przegląd gier przedpotopowych”. Jaksama nazwa wskazuje, nasz redakcyjny “staruszek” zabrał się za przybl iżanie produkcji , które obecnie po-szłyby na najpodlejszym, chińskim sprzęcie, a w swoich czasach potrzebowały potworów-komputerów czyteż innych platform.
No i na koniec dodam od siebie, że od tego numeru ukazywać się zaczyna “Zwierciadło do Equestri i”Agrola w moim tłumaczeniu! Nie przedłużając, zapraszam do lektury.
solarisRedaktor Naczelny MANEzette
Redaktor naczelny:solarisZastępca:Verlax
Redaktorzy:Myhel l , Dolar84, Irwin , Gorgon
Korektorzy:Gandzia, Baffl ing
Skład:, PISKLAKOZAUR
Autor okładki:ponyKil lerX
Strona WWW:manezette.plFacebook:
www.facebook.com/pages/MANEzette/589585627776043
Redakcja
My Litte Pony, My Litte Pony: Friendship is Magic i Hasbro są zastrzeżonymi znakami towarowymi należącymi do Hasbro Inc.
Link do grafiki
Link do grafiki
Wieści ze świata.... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .4
RECENZJE FANFIKÓW
Background Pony.... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .7Sweet Apple Capers.... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 10
WIEŚCI Z PISARSKIEJMANUFAKTURY
Fal lout: Equestria – Project Horizons 11W poszukiwaniu Dawnej Chwały.... . . . .14Fal lout Equestria: Crimson Tide.... . . . . . . 15
PUBLICYSTYKA
Przegląd muzyczny grudnia.... . . . . . . . . . . . . . 16Pegaz z Mieczem Łańcuchowym, czyl io historii fanów My Little Ponyi Warhammera 40.000.... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 19Wywiad z Kkat.... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 21Sekrety Wieży Zegarowej.... . . . . . . . . . . . . . . . . . . 27Krytyka tłumaczeń odcinka „PowerPonies”.... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31Bats! – Recenzja Siódmego Epizodu. 34Jesteśmy Apple! ... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 36I'm al l muscles! ... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 38
FELIETONY
Winniśmy Śmiać się czy Płakać?.... . . . . . 40Czasami czuję się artystą.... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 41Różowiutkie okulary.... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 42
POZOSTAŁE
Po prostu pociągnij za spust….... . . . . . . . . 43Zgryźl iwy Tetryk Poleca: Przegląd GierPrzedpotopowych.... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 45Hel loween – „Straight Out of Hel l”... . 47Święta, święta i po świętach.... . . . . . . . . . . . . . 50Transformers: The Movie – recenzjafi lmu.... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .52
FANFIK
Dzieło.... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 54
ARTYSTYCZNY MIX
Komiksy.... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 61
Spis Treści
Link do grafiki
4
Wieści ze świata
27 Grudnia
N u c l e a r W i n t e rWonderland – Fallout:Equestria
Fani Fal lout: Equestria tuż poświętach zostal i uraczeni urocząpiosenką i animacją w duchu nu-klearnej zimy. Możecie zobaczyćją tutaj.
3 Stycznia
MLP:F iM zdobywap i e r w s z e m i e j s c ew a n k i e c i e po r t a l uwww.TV.com na naj-l epszy prog ram d l adzieci
Wygląda na to, że nikt nie jestw stanie nas przebić, jeżel i cho-dzi o głosowanie na ulubiony se-rial . Wyniki ankiety dostępne sątutaj.
5 Stycznia
Zbiór przyszłych za-granicznych konwen-tów naszego fandomu
Specjalnie dla czytelników,którzy mieszkają poza granicamiPolski, prezentujemy konwenty,które odbędą się w innych kra-jach. Szczegóły tutaj.
„ R a i n b o w D a s hprzed stawia : S łodkijad” i „Kontynuacja”
Na odbywającym się Fil ly Fe-ather Festival 2014 zostałyprzedstawione dwa filmy – dub-bing ostatniej części „RainbowDash Presents”, a także nowe wi-deo grupy Bronyvil le Time, którazaczęła pracę z nowym składemanimatorów.
Animacja
„Where are you?”Jeszcze jeden filmik z Fi l ly
Feather Festival 2014 animatora,który zdobył już dużą popular-ność na arenie międzynarodowejfandomu, AlStiffa.
Ogłoszenie wynikówankiety dentystycznejna Equestria Daily
Jako że widoczny w ostatnichsekundach kieł Fluttershy wzbu-dził l iczne dyskusje, włodarzeEQD zdecydowal i się uraczyć fa-nów stosowną ankietą. Jej wynikiznajdziecie tutaj.
6 Stycznia
Rainbow Power –nowa reklama
Oto co się dzieje, jeśl i zje sięza dużo Skittlesów. Albo otworzytajemniczą skrzynkę z sześciomazamkami. Zresztą, art ten, znaj-dujący się na stojaku z zabawka-mi w dalekim USA, póki co niema zbyt wielkiego związku z na-szym serialem – możl iwe, że niema go w ogóle. Niemniej jednakczekamy, do czego doprowadzą
5
Wieści ze świata
nas nasze domysły…PS. Rainbow Dash osiąga po-
ziom Super Sayianina!
Jeszcze dwa eksklu-zywne materiały z FillyFeather Festival 2014
Blok animacji na FFF okazałsie bogaty w premiery, którymidziel imy sie z czytelnikami. Tymrazem dwa wspaniałe fi lmiki,z których pierwszy jest swoistąkartką z okazji Nowego Roku(i zapewne nadchodzących pra-wosławnych świąt Bożego Naro-dzenia – przyp. red.) , drugi zaś tojeszcze jedna ekranizacja „Fal lo-ut: Equestri i” (no, ale nie całej –to zrozumiałe).
7 Stycznia
Relacja wideo z FillyFeather Festival 2014
Niestety nie udało się nagraćwięcej, gdyż całość odbywała sięw trzech salach i niemożl iwymbyło zobaczyć wszystko. Fi l ly Fe-ather Festival to mniejsza wersjaRuBronyConu. Mimo tego, że
jest to lokalna, moskiewska im-preza, to zjawil i się na niej m.in.JanAnimations, Orhideus i pony-Pharmacist („ojciec” i „dziadek”Tabun Herald i strony everypo-ny.ru), Ei leMonty i ShadyVox (ak-torzy głosowi znani z wideo „Button’sAdventures”). Niestety nie udałosię przybyć M.A. Larsonowi, au-torowi scenariuszy takich odcin-ków jak „Sonic Rainboom” czy„Luna Ecl ipsed”. Dodatkowo od-były się koncerty grup Przewal-ski’s Ponies, BroniKoni, Bronissimo,duetu Lenich-Kirya, a także no-wych zespołów – Dipus, SEGA,EnergyBrony, Elements of Di-sharmony. (przyp. red.)
8 Stycznia
Pomóż DanielowiIngramowi wybraćpiosenkę!
Daniel Ingram zwrócił się dofanów z prośbą o pomoc w wy-borze piosenki, którą zgłosi dokonkursu o nagrodę Emmy. Dowyboru mamy „True, TrueFriend” lub „What my CutieMark is tel l ing me?”. Szczegółytutaj.
Mag i a coverów –j eszcze dwa wi d eoz F FF
Ostatnie dwa wideo z FFF –świetny rosyjski cover utworów„I Am Octavia” i równie dobry„The Moon Rises”, oba w wyko-naniu Renaty Kiri lczuk do prze-tłumaczonego przez Rish tekstu.
Kolejna gra sponifi-kowana!
Tym razem stworzono kucy-kowego moda do starej gry Me-gaman 3. Jeżel i macie ochotęsobie postrzelać w bl iskich namkl imatach, po szczegóły i l ink domoda zapraszamy tutaj.
9 Stycznia
Luna w kosmosie
9 stycznia 2014 o 7:06 w ko-smos poleciał (wraz z innymi
6
rzeczami) widoczny na zdjęciuobwód drukowany z pięknymwizerunkiem Luny, który zosta-nie umieszczony na Międzynaro-dowej Stacji Kosmicznej. Paniei Panowie! Niska orbita Ziemizostała oficjalnie sponifikowana!Teraz czas na Układ Słoneczny!Szczegóły i pełna galeria tutaj.
10 Stycznia
Piąty sezon nadciąga?
Podczas wywiadu ze Steve-nem Davisem, prezesem HasbroStudios, przeprowadzonegoprzez TV KIDS, z jego ust padłostwierdzenie, iż istnieje zamiarstworzenia piątego sezonu MyLittle Pony: Friendship is Magic!Niestety pełen tekst wywiadujest płatny i przez to niedostęp-ny dla szerszej publ iczności. Cóżz tego, skoro takie wieści napewno wywołają zrozumiałą ra-dość w fandomie. Szczegóły tu-taj.
Brony Polka
Na YouTube pojawiła się fan-domowa piosenka inspirowanatwórczością Weird Ala Yankovi-
ca. Jej twórcą jest AnimatedJa-mes, znany z kilku wcześniejszychanimacji . Trzeba powiedzieć, iżpomysł na Brony Polkę złożonąz najsłynniejszych utworów fan-domu jest naprawdę zabójczy.Posłuchajcie sami tutaj.
12 Stycznia
Zbiór fanfików –głosowanie
A zatem informujemy (autornie zajmuje się już tym projek-tem sam) MANEzettowiczówo zbiorku rosyjskich fanfików,którego publ ikacja jest zaplano-wana na termin w okol icach ma-ja. Autorzy doszl i do etapu,w którym muszą pobawić sięw demokratyczne wybory. Jak tozrobić? Przejść do l inku i wybraćodpowiedź!
SibBronyCon –ogłoszenie
Pojawiło się ogłoszenie o pierw-szym syberyjskim BronyConie.Więcej można się dowiedziećpod tymi adresami: Link i Link 2
(oba w języku rosyjskim – przyp.red.)
13 Stycznia
My Little FandomPolska Wiki
Wiadomość z ostatniej chwil i(otrzymal iśmy ją dosłownie kilkagodzin przed złożeniem numeru)- powstaje Wikia, na której zo-staną zebrane informacje o pol-skim fandomie. Jeżel i nasze danesą ścisłe, założycielem jest Ma-dak, a znaleźć ją możecie tutaj.
7
Recenzje fanfików
Background PonyAutor: Shortskirtsandexplosions[Sad] , [Sl ice of Life] , [Random]
Przyznaję bez bicia, iż zwykle przy ocenianiu opowiadań jestem szczodryw ocenach, ale tym razem czuję się całkowicie usprawiedl iwiony. Przed wamirecenzja absolutnego arcydzieła. Dolar84
Po napisaniu tych dwóchpierwszych zdań przezkolejne godziny gapiłem
się w ekran, nie mogąc znaleźćodpowiednich słów, żeby pisaćo tym, co stworzył Shortskirtsan-dexplosions. Łatwo powiedzieć,iż mamy tu do czynienia z pozio-mem arcymistrzowskim, ale jakułożyć zdania, żeby czytelnikówwprowadzić odrobinę w ten cu-downy świat, a jednocześnie niezdradzić praktycznie niczegoz jego fabuły? A przynajmniejujawnić jedynie tyle, i le Autor byłłaskaw umieścić w krótkim, re-klamującym opowiadanie opisie?Zadanie niełatwe, ale spróbowaćnależy.
Jak widać po rzuceniu okiemna okładkę, tytułową bohaterkąjest Lyra Heartstrings. W tymmomencie zapewne część czytel-ników jęknie z rozczarowaniem,spodziewając się następnegofanfika, gdzie miętowozielonaklacz ma przysłowiowego hoplana punkcie ludzi lub jest zapląta-na w bl iższy lub dalszy związekz Bon Bon. Nic bardziej mylnego
– to zupełnie inna bajka. Autorskupia się na jednej bohaterce,którą prowadzi przez kolejne wy-darzenia, ujawniając czytającymjej działania i spotkania z posta-ciami z serialu , zarówno tymipierwszo-, jak i drugoplanowymi.Zapytacie: cóż w tym takiegooryginalnego? Na pierwszy rzutoka nic, jednak już po krótkiejlekturze uświadamiamy sobie, iżLyra ma spory problem – nikt jejnie pamięta. Na dodatek niechodzi o tak prostą rzecz jak wy-mazanie jej z pamięci wszystkichpostaci, przez co musi ona nanowo budować swoje życie, oto-czona przez nieufność innych.Nie, nie, nie. Autor podszedł dosprawy o wiele subtelniej – naszabohaterka rzeczywiście zostaławymazana z pamięci, jednak cogorsza każde jej słowo, wpisw pamiętniku, czy nawet ślad ko-pyta, jaki zostawia na ziemi,wciąż na nowo znika z umysłówi pamięci otaczających ją kucy-ków. Tyczy się to również całejjej przeszłości. Innymi słowy –jest tłem. Interakcja jest możl iwa,jednak trwałe zapamiętanie ja-
kiegokolwiek jej działania już nie.Dlaczego tak się stało, będzieciejuż jednak musiel i odkryć sami.Za nic nie pozbawiłbym Wasprzyjemności odkrywania kolej-nych sekretów tego tekstu.
Tutaj pozwolę sobie na małądygresję. Muszę powiedzieć, iżnigdy wcześniej nie spotkałemsię z takim oddziaływaniem opo-wiadania na czytelnika. Ten aka-pit piszę po ponad dwutygodniowejprzerwie, spowodowanej totalnąblokadą twórczą, a dokładniejbrakiem poczucia celu. W końcupo co pisać cokolwiek, skorostanęło się w obl iczu absolutne-go arcymistrzostwa? Jaki jestsens dalszych eskapad w światopowiadań, skoro perspektywyna znalezienie czegoś równiedobrego są może nie niemożl i-we, ale na pewno matematycznienieprawdopodobne? Tak, tak –czytanie Background Pony maswoją mroczną stronę. Może najakiś czas pozbawić Was jakich-kolwiek sił twórczych. Wróćmyjednak do meritum.
8
Po namyśle i konsultacjachstwierdzam, iż tak naprawdękażdy z rozdziałów mógłby byćosobnym opowiadaniem. Natu-ralnie nie dlatego, że połączeniamiędzy nimi są kiepskie – Autorprześl izguje się od jednej sytu-acji do drugiej w sposób wybor-ny, żeby nie powiedzieć genialny.Sęk w tym, iż w każdym rozdzia-le mamy przedstawiony jakiśproblem, z którym piszący roz-prawia się w sposób bezl itosny,możl iwie wszechstronnie nakre-ślając wszelkie możl iwe impl ika-cje czynów bohaterki. Spotkamysię zarówno z kwestiami życio-wymi i występującymi na codzień, jak i z dużo głębszymi za-gadnieniami, które rozważane sąpodczas kolejnych przygód Lyry.Nie zdziwcie się więc, jeżel i poprzeczytaniu kolejnego rozdziałuusiądziecie, patrząc w zamyśle-niu na ekran, i zaczniecie zasta-nawiać się nad tym, co właśnieprzeczytal iście, w tak zwanymmiędzyczasie kontemplując nadwłasną śmiertelnością. Przy tymopowiadaniu jest to absolutnienormalna reakcja. A przy niektó-
rych rozdziałach istnieje możl i-wość, iż dojdzie do sytuacji ,w której będziecie krążyć po po-koju i łapiąc się za głowę, zada-wać sobie pytania z cyklu: „Noale jak!?”.
Chociaż Lyra Heartstrings jestzdecydowanie główną postaciąopowiadania (co w świetle tytułubrzmi co najmniej ironicznie), toprzedstawienie bohaterów po-bocznych jest tak samo dosko-nałe. Praktycznie każda z przed-stawionych postaci wnosi cośoryginalnego i niepowtarzalne-go, a Autor dołożył starań, żebymiały one swoją głębię i na dłu-go zapadały w pamięć czytające-go. Nieważne, czy mowa tuo przybyszce ze Stal l iongradu,czy o dogorywającym w domustarców seniorze wielce wpływo-wej i zamożnej rodziny. Niektó-rych bohaterów drugoplanowychczy nawet całkowicie epizodycz-nych będziecie kochać, do in-nych poczujecie zaś odrazę czynawet nienawiść, ale jestem nie-mal całkowicie przekonany, iżnikt nie będzie Wam obojętny.
Są po prostu za do-brze stworzeni.
Co oczywiste, Au-tor nie zapomniał o stan-d a rd owe j s zó s t c e .Niedostrzegalna Lyratowarzyszy im pod-czas ich dziejących sięw Ponyvil le przygódi niejednokrotnie zo-baczymy w opowiada-n i u o d powi ed n i odostosowane wątki z se-rialu. A interakcje głów-nej bohaterki z kolejnymiPowierniczkami są poprostu cudowne. Rzad-ko spotyka się sytu-
ację, żeby w jednym opowiadaniuautor zdołał tak wspaniale po-kazać charakter każdej postaciz Mane Six, dodając do ich prze-szłości szczyptę własnej fantazji .Naprawdę nie sposób się nudzićpodczas tych rozdziałów (przyinnych zresztą też nie).
Naturalnie w tak dobrymtekście musiel i pojawić się anta-goniści . I tutaj mam prawdziwyproblem. Wspominając rozmowęLyry z jedną z takich postaci,mam ochotę piać z zachwytu,wygłaszać mowy pochwalne, pi-sać eseje na temat idealnegoprowadzenia charakterów, sta-wiać Autorowi złote pomnikii zarzucić Was cytatami zewspomnianej dyskusji . Ale tegozrobić nie mogę, ponieważ –jakby to powiedziała River Song– „Spoilers!”, za co całkiemsłusznie godny byłbym randki zesznurem i suchą gałęzią. Powiemtyle – ten jeden rozdział, w któ-rym rzeczona rozmowa mamiejsce, jest dla mnie przykła-dem niedoścignionego mistrzo-stwa. Sami bez trudu odkryjecie,o czym mówiłem, kiedy już udaWam się dotrzeć do tego miej-sca w tekście.
Jest jedna kwestia, o którejnie sposób nie wspomnieć pod-czas pisania recenzji tego opo-wiadania – muzyka. Wszechobecnamuzyka. Jakby to nie wydawałosię dziwne, to podczas lekturynie trzeba słuchać niczego, by jąsobie umil ić. Tekst napisany jestw taki sposób, iż słyszymy jegomelodię, która w miarę odczyty-wania kolejnych zdań łączy sięw naszej głowie w zadziwiającąsymfonię, w której znajdziemyzarówno elementy czystej, ży-wiołowej radości, jak i ewentual-
9
ność naznaczoną smutkiem. Jużsame tytuły części rozdziałów ja-sno pokazują, że akurat tutajmelodia będzie nam towarzyszyćprzez całą lekturę.
Czas powoli przejść do kwe-sti i technicznych. Zacznijmy mo-że od języka, jaki został użyty donapisania „Background Pony”. Tocoś pięknego. Naprawdę trudnoznaleźć mi inne słowa. Przebo-gate opisy, wspaniale przemyśla-ne dialogi, a wszystko okraszonesporą zawartością idiomów i tympodobnych udoskonaleń. Całośćtworzy perfekcyjną harmonię,jednak tak naprawdę dostępnabędzie ona dla tych, którzy an-gielski znają co najmniej bardzodobrze. Nie ma co ukrywać – toopowiadanie napisane jest języ-kiem trudnym. Co do tłumacze-nia, to już się rozpoczęło, jednaknie jestem w stanie powiedzieć,kiedy uda mi się dostarczyć choć-by pierwszy rozdział – to musi byćperfekcja w każdym calu.
Czy każdy może przeczytaćten tekst? Jeżel i spojrzeć na za-wartość… ciężkich scen, to od-powiedź brzmi tak – nie ma tamniemal nic, co mogłoby urazićmłodszych czytelników. Osob-nym pytaniem jest, czy każdyzrozumie ten tekst? Tutaj z koleijestem zmuszony odpowiedziećprzecząco. Na pewno nie pole-cam go komuś jako pierwszegow życiu fanfika – do niego trzebatroszeczkę dojrzeć i najpierw za-poznać się z lżejszymi tekstami.No, ale jeżel i ktoś jest ambitnyi zechce się za niego zabrać… napewno nie będę zbyt nachalnieodwodził od podjęcia takiej de-cyzji .
Podsumowując – czytam du-żo opowiadań. Najwięcej angiel-skich, sporo polskich i, szczerzemówiąc, jeszcze nie natknąłemsię na tekst tej klasy, jaką repre-zentuje sobą Background Pony.Powiem więcej! To opowiadanie,
w którym nie znajduję żadnychwad. W mojej, jak zwykle wysocesubiektywnej, opinii Shortskirt-sandexplosions tym tekstemzdobył sobie niepodzielnepierwsze miejsce wśród fando-mowych pisarzy i, osobiściewątpię, czy uda mi się znaleźćtekst, który będzie w staniechoćby dorównać BackgroundPony. Nie mówiąc już o prze-wyższeniu go. Ocena końcowa?W tym wypadku uznałem, że su-che l iczby nie oddadzą w pełnitego, co myślę o opowiadaniu,które stawiam powyżej większo-ści „normalnych”, książek jakiezdarzyło mi się w życiu czytać,więc ograniczę się do trzechsłów: Arcydzieło i Arcymistrzo-stwo.
1 0
Sweet Apple CapersAutor: The RPGenius[Comedy] , [Random]
Pinkamena Diane Pie w fanfiku o tagu [random]? Samo to powinnodawać już jednoznaczną odpowiedź na pytanie, czego można się spo-dziewać. Mianowicie: wszystkiego. aTOM
Punkt wyjścia opowiadaniajest niezwykle prosty: otoPinkie Pie naszła ochota
na pyszny strudel z jabłkami.Jednakże jej plan napotyka naprzeszkodę w postaci braku naj-ważniejszego składnika. Wyruszawięc ona na farmę Applejack –tylko po to, aby odkryć, że po-marańczowa klacz wyjechałaz miasteczka, zaś opiekę nad sa-dem powierzyła swej wiernejpsinie, Winonie. Ta zaś nie manajmniejszego zamiaru pozwol ićnapędzanej struclowym głodemklaczy dobrać się do soczystych,czerwonych owoców.
Cała reszta fika to wykorzy-stywanie przez Pinkie coraz tonowszych (i bardziej zwariowa-nych) pomysłów na przechytrze-nie Winony. I wbrew pozoromtaki schemat wcale nie jest nud-ny! Największa siła opowiadaniależy w klasycznych gagach –i mam tu na myśl i prawdziweklasyki pokroju szaleńczych po-ścigów kojota za strusiem czypolowań Elmera na król ika Bug-
sa. Czytając, naprawdę czekałemtylko na moment, w którym Pin-kie wychyl iłaby się zza krzaka,rzucając tekstem typu: „Bądźciebałdzo, bałdzo cicho. Poluję najabułka, hehehehe”. Poziom hu-moru podsumuję krótko – już oddawna tak nie tarzałem się ześmiechu w trakcie jakiejś lektury.Śmiem twierdzić, że tutaj nie mazdania, po którym nie można bysię chociaż uśmiechnąć.
Choć lwią część opowiadaniastanowi walka Pinkie i Winony,przez ich konfl ikt przewija się teżspora ilość postaci pobocznych,niekoniecznie kucyków. I tak Pin-kie angażuje w swój bój choćbymałego al igatora czy pewnegowrednego król ika, oczywiściez okrutnym dla naszych przemę-czonych śmiechem przeponskutkiem. Wisienką na torcie jestostatnia scena, która doskonalewykorzystuje pewien typowy dlaserialu motyw, przerabiając gona różowo, oczywiście.
Język, którym napisany jest
fanfik, określ iłbym jako średnio-zaawansowany, głównie ze względuna opisy, w któych autor co jakiśczas raczy nas nieco bardziej skom-plikowanym słownictwem. Po-dobno ktoś tam gdzieś tammyśl i już nad tłumaczeniem, alepóki co jest to oddalona o jede-naście i pół tysiąca słów przy-szłość.
Podsumowując – to opowia-danie jest komedią, którą możnapodawać za wzór tego, jak pisać„randomowe” teksty. Z komplet-nie niezrozumiałych dla mnieprzyczyn została ona jednak za-pomniana i zagrzebana pod sto-sem milionów innych opowiadań.Tym bardziej namawiam, aby sięz nią zapoznać. Czytając, lepiejjednak robić to, od razu siedzącna podłodze, bo powiedzenie„spaść z krzesła ze śmiechu” jestw przypadku tego tekstu nie-wiarygodnie trafne.
11
Wieści z Pisarskiej Manufaktury
Fallout: Equestria –Project Horizons
Autor: Kingofhil ls[Grimdark] , [Cross-Over] , [Adventure]
Side-fic do Fal lout Equestria. Popularny prawie tak, jak oryginał,o wiele od niego dłuższy... i wciąż nieskończony. Czym jest? Jaki jest je-go sekret? Warto go polecić? KingofHil ls
Fallout:Equestria – ProjectHorizons mówi o przygo-dach Blackjack, pechowej
klaczy z ochrony Stajni 99,w której dominującą rolę odgry-wa płeć żeńska. Ogiery, zmusza-ne do niewolniczego seksuwyłącznie po to, by pojawiło sięnastępne pokolenie, nie majążadnych praw – nie znają nawetswoich dzieci. Co więcej, podwudziestym razie idą na śmierć,ponieważ uważani są za zbyt sta-rych. Główna bohaterka już pod-czas napadu łupieżców dowodzonychprzez okrutnego cyberkuca Deu-sa na jej rodzinną stajnię zmu-szona jest zabijać, by chronićsiebie i bl iskich. Po przetransfe-rowaniu tajemniczego pliku o na-zwie EC-1101 do swojego Pipbuck’aucieka wraz z jednym z kucykówziemnychi, zwanym P-21.
W ten oto sposób rozpoczynasię ich przygoda na nieprzyja-znych Pustkowiach, pełnych ra-dioaktywnych odpadów, dotkniętychplagą i – nowość w „Projekcie” –enerwacją. Zdani głównie na sie-
bie, od początku narażeni są naniebezpieczeństwa w postaci po-tworów czy Raiderów rozpano-szonych po okol icy. Podczaspodróży zwiedzają okol ice Ho-ofingtonu, najgorszego miastana całych equestriańskich pust-kowiach z zagadkowym Rdze-niem wznoszącym się w centrumi kryjącym wiele tajemnic. Czygłówna bohaterka i jej przyjacie-le odkryją przeznaczenie mon-strualnej budowli , tego nie wiejeszcze nikt... prócz samegoautora.
Główni pro-tagoniści
Blackjack, boha-terka opowieści, jużod początku nie małatwo. Przez całą hi-storię zostaje po-strzelona z dwieściealbo trzysta razy,czyl i – tak średnio l i-cząc – więcej, niżwszyscy jej przyjacielerazem wzięci. Nara-żona na najokrop-
niejsze z trudów equestriańskiegopustkowia, wraz z towarzyszamiodkrywa tajemnice sprzed dwóchwieków, rozgrzebując ciekawefakty dotyczące Mane Six alboKsiężniczki Luny. Sama głównapostać to masochistyczna klaczz pociągiem do osobników tejsamej płci , lubująca się w grachkarcianych i napojach wysoko-procentowych. Jej specjalnościąsą bronie palne, narzekanie i nie-
1 2
ustanne próby ratowania wszyst-kich wokół. Za każdą, nawet naj-mniejszą pomyłkę obwiniasiebie, jakby to od tego zależałlos całej Equestri i . Ma również„Najbardziej miękkie serce na ca-łych pustkowiach”, jak mawia jed-na z jej towarzyszek w późniejszychrozdziałach.
Jej przyjaciele również nieodstają od nienormalności. Pierw-szy spotykany przez nią kuc, P-21, początkowo jej nienawidzi(cóż, swoje powody ma...) . Mimoże z czasem zapomina o daw-nych krzywdach na rzecz tego,co dzieje się w jego życiu tu i te-raz, na zawsze zachowuje w pa-mięci obrazy sprzed lat. MorningGlory to szary pegaz, członkinisił specjalnych Enklawy, zwanychPułkiem Ochotniczym (ang. Vo-lunteer Corps), handlującychz ziemskimi kucykami. Blackjacki P-21 spotykają ją ukrywającąsię w wieży po tym, jak jej od-dział został rozbity. Rampage tokucyk, który z samego początkuzaskakuje swym szaleństwem,metodami rozwiązywania pro-blemów i rubasznym humorem,Lacunae jest z kolei fioletowymalicornem, a Scotch Tape to małaklaczka – i nic więcej niepowiem, bo byłby tospoiler.
HistoriaFabuła prowadzona jest bar-
dzo powoli ; zdarza się, że akcjajednego dnia opisana jest w 3-4rozdziałach. Pominę już fakt, żemimo iż fanfik jest o wiele dłuż-szy od oryginału, to jego czasakcji jest krótszy o ponad poło-wę. Mimo to historia prawiew ogóle nie nudzi – są fragmen-ty przegadane oraz takie z akcją,całkiem dobrze zrównoważone,przez co każdy znajdzie tu cośdla siebie. Co więcej, czytającProject Horizons, przynajmniejki lka razy zmuszony byłem choćna chwilę przerwać lekturę, byzwyczajnie ogarnąć, co się dziejei d laczego tak jest – autor tworzynieprzewidywalnie, niespodzie-wane zwroty akcji są codzienno-ścią, a śmiech połączony z facehoofemzdarza się aż za często. Mało te-go, znajduje się tu chyba wszyst-ko, co możl iwe. Od obrzydl iwychobrazów ofiar łupieżców, przezwalkę z ogromnym, wielogło-wym monstrum w fabryce narko-tyków, aż po masowe wdepnięciew zabójczą odmianę Poison Jo-ke’a ze wszystkimi tego konse-kwencjami – m.in. wybuchami
przy każdym kroku. Takie rzeczytylko w Project Horizons!
Faktura, czyli tłoopowiadania
Kilka słów o samym uniwer-sum. Wszystkie nazwy, postaciczy miasta mają związek z ory-ginalnym Fal lout:Equestria bądźjedną z części serii Fal lout. Jestsporo wzmianek o głównychbohaterach opowieści KKat, acz-kolwiek autor wprowadza teżkilka nowych faktów czy uroz-maiceń – jak wspomniana wcze-śniej enerwacja, nieznane wcześniejmiejsca bądź tajemnicza postaćzachowana w owym pliku, którysprawia tyle kłopotów przyjacio-łom.
Postacie poboczne są po-rządnie opisane. Każde z nich maswoją historię, charakterystycznecechy i naprawdę czuć, że żyjąone swoim życiem; że to nie sątylko kolejni NPC, którzy dadząci kolejne zadanie, podczas któ-rego po raz kolejny otrzymasz 15ran postrzałowych, dwie ciętei sporo poparzeń od miotaczaognia.
Miłe dla oka są równieższczegółowe opisy sytuacji , te-
renu i postaci. Mały obszar„operacyjny” fanfika po-zwala Somberowi wy-
czerpać l imit opisówprzyrody, dzięki cze-mu nie ma nic, cze-go czytelnik by sięnie dowiedział o ak-tualnym stanie po-gody, ukształtowaniu
powierzchni ziemi, odczu-ciach kuców czy szkieletach wa-lających się tu i ówdzie.
1 3
Klimat, a także kilkawad
Atmosferę bez problemumożna uznać za ciężką i mrocz-ną. Niektóre obrazy pozostająw głowie bardzo długo, a „Manesix” tych real iów boryka sięz problemami, o jakich nawet sięnie śniło Littlepip i jej świcie.Jednakże w pewnym momenciecałe opowiadanie staje się lekkomonotonne w swej grimdarko-watości. Somber dobitnie pró-buje przekazać, że Blackjack tonajbardziej pechowa klacz w ca-łych pustkowiach, rzucając na niąwszelkie maszkary i problemy,które wpadną mu do głowy.Niestety, stara się za bardzo,w efekcie czego po dłuższymczasie nie zaskakuje nas już pra-wie nic, co szanowny autor przy-gotował. Przez to właśnie poprzeczytaniu 32-go rozdziałubyłem w 90% przypadków pe-wien, że to, co może pójść źle,
na pewno pójdzie źle. I prawiezawsze miałem rację. Gorszejednak było u mnie uczucie, żeniektóre fragmenty pisarz wsa-dził tylko i wyłącznie po to, byzapchać dziurę, ewentualniew jakiś pokręcony sposób wytłu-maczyć zaistniały przed chwilą,dziwny incydent...
Czemu to jest takiedobre/złe?! – Podsu-mowanie
Cóż, na pewno ma z tymzwiązek pokrewność z oryginal-ną historią i uniwersum. Somberdość mocno wzorował się nasposobie pisania autorki „Fal lout:Equestria”, dzięki temu ci, którzyzakończyl i lekturę owego fikaz chęcią wrócil i do tego, co byłoim znane. Oprócz tego sam fakt,że dzieło zostało napisanew świetnym stylu bardzo zachę-ca ich do czytania. Nie wspomi-
nając już o wielu gagach, humorzei nawiązaniach do samej seriiFal lout. Do już i tak mocnych ar-gumentów dochodzą równieżwszystkie wspomniane wyżej punkty– fabuła, kl imat, rozwinięcie bo-haterów – co daje nam fanfika,którego po prostu żal nie prze-czytać.
1 4
W poszukiwaniu Dawnej ChwałyAutor: Alberich
[Pol itical ] , [Violence]
Skoro ostatnio wybrałem do „Wieści z Pisarskiej Manufaktury” polskieopowiadanie, to postanowiłem póki co kontynuować obraną wcześniejdrogę. Przed Wami „W poszukiwaniu Dawnej Chwały”. Dolar84
Kiedy zdarzyło mi się zapoznaćz doskonałymi „Zegarami” Al-bericha, zacząłem węszyć
w poszukiwaniu innych fanfików te-goż autora. Wkrótce udało mi się od-naleźć kolejne opowiadanie i, niezasypiając gruszek w popiele, rozpo-cząłem lekturę. Muszę powiedzieć, iżbyło to naprawdę niesamowite. Rzad-ko zdarza mi się zamieścić pierwszykomentarz pod tekstem po przeczy-taniu samego prologu – a tutaj wła-śnie taka sytuacja miała miejsce. Tatendencja utrzymywała się po kolej-nych rozdziałach, ponieważ autor za-dbał, by poziom rósł w miarę pisania.
Z czym mamy do czynienia? Uj-mując rzecz prosto a przaśno, Equ-estrię trafił szlag. Znowu. Populacjazostała wybita, wyginęła samoistnielub rozproszyła się po okolicznychkrajach, szukając ucieczki przed… nie-ciekawym losem. Canterlot zmieniłosię w gustowny sopel lodu i tym ra-zem moc Elementów Harmonii niezdołała zapobiec katastrofie. Zapyta-cie co z Powierniczkami? Oto kolejnatajemnica tekstu – czy są martwe?A może jedynie rozwiało je na czterystrony świata? W każdym razie, w jed-
nym z pomniejszych nadgranicznychmiasteczek zaczyna tworzyć się weso-ła kompania, której celem jest odnale-zienie wspomnianych klaczy, uratowanieEquestrii i ogólnie czynienie dobra(lub zła – w określonych okoliczno-ściach przyrody) wszelkiemu rojące-mu się po świecie paskudztwu. Napierwszy rzut oka wygląda to banal-nie, prawda? Nie dajcie się jednakzwieść – kunszt autora sprawia, iż sce-nariusz, który mógłby uchodzić za ab-solutnie sztampowy, zmienia sięw naprawdę doskonały tekst.
Zebrana drużyna to prawdziwecharaktery. Cudownie odmienny,a jednocześnie wspaniale się uzupeł-niający. Alberich dba o to, żeby każdaz postaci miała swoją historię i mogławchodzić w ciekawe interakcje z po-zostałymi. Tu nie ma się do czegoprzyczepić. Wróć! Skłamałem niecnie– szybkość zbierania drużyny jest zbli-żona do tej osiąganej przez światło,ale to jedyny, na dodatek subiektyw-ny, zarzut z mojej strony. Do rzeczo-nych postaci dodajcie świat, w którymutworzyło się wiele frakcji politycz-nych, a każda z nich ma jakieś swojepotrzeby, cele i zachcianki. Okraście to
wszystko świetnymi opisami i abso-lutnie fenomenalnymi dialogami,a wyjdzie Wam opowiadanie, nadktórym naprawdę warto spędzić kilkagodzin.
W Chwale znajdziemy równieżwiele różnych smaczków, niejedno-krotnie przywodzących uśmiech natwarz uważnego czytelnika. Wszystkoto sprawia, iż łakniemy nowych roz-działów, a ich dostarczanie ostatnionieco… kuleje. Dlatego oprócz faktu,że „W poszukiwaniu Dawnej Chwały”bezwzględnie zasługuje na pojawieniesię w naszej rubryce, to przyznaję, iżjest to z mojej strony coś, co zwykłemokreślać „dzierganiem makiawelicznejprzewalanki” w celu napędzenia no-wych fanów, którzy wraz z obecnymiwielkim głosem domagaliby się ko-lejnych porcji doskonałego tekstu.Tradycyjnie również apeluję o zosta-wianie komentarzy po lekturze opo-wiadania. Autor na pewno to doceni,a może nawet zostanie zachęcony doruszenia leniwych czterech liter (tak,miałem na myśli rękę) i wrzuceniaprzysłowiowego piątego biegu? Za-wsze warto mieć nadzieję…
1 5
Fallout Equestria: Crimson TideAutor: Samir Duran (aka Black Gal lant)
[Crossover] , [Violence] , [Przygoda] , [Dark]
Jako zagorzały fan łączenia światów Fal louta z MLP:FiM, cieszę się za-wsze, gdy widzę nowy fanfik osadzony w tym uniwersum, a już szczególnie,kiedy autorem jest nasz rodak. Dolar84
Opowiadanie FE: CrimsonTide zostało mi poleco-ne przez godne zaufa-
nia źródło, więc uznałem, iżwarto zapoznać się z nim bl iżej.Rzucam okiem i na wstępie nie-miłe zaskoczenie… Słowo „jed-norożka” zawsze podnosi miciśnienie. No, ale nic – marszczębrew i rozpoczynam lekturę. Wstępokazał się przyjemny w odbiorze,a nakreślona w nim fabuła cał-kiem interesująca. Sięgnąłemwięc do rozdziału pierwszegoi wkrótce zacząłem zgrzytać zę-bami. Szczerze mówiąc, wyglą-dało to na zlepek pomysłówz oryginalnego Fal louta i ProjectHorizons, wrzuconych do jedne-go worka i tworzących prowizor-kę na klej , drut i nieśmiertelnąszarą taśmę. Na szczęście niezrobiłem głupstwa i nie odłoży-łem opowiadania na bok. Dalszączęścią tekstu autor dowiódł, jakmylne potrafi być pierwsze wra-żenie.
Z czym więc spotkamy siępodczas kolejnej wędrówki poPustkowiu? Na wstępie poznaje-
my dwójkę bohaterów, co jużjest przyjemną odmianą. Na do-datek nie mamy tu sytuacji , iżznajdują się w świecie zewnętrz-nym, pozbawieni wszelkich zaso-bów i choćby elementarnejwiedzy o tym, co może ich cze-kać. Mam nadzieję, że w tymmomencie nie stanęła Wamprzed oczami dwójka idealniewyszkolonych zabójców mogą-cych zabić Al icorna dotknięciemkopyta. Autor postanowił ułatwićim życie, ale w nieco mniej oczy-wisty sposób. Po prostu dał impewną książkę i odrobinę wypo-sażenia. Tak w bardzo ogólnymzarysie zaczyna się przygodaSparkplug.
Opowiadanie napisane jestlekkim i przystępnym językiem.Pochłania się je błyskawicznie,a po zakończeniu lektury czytel-nik ma ochotę natychmiast się-gnąć po kolejny rozdział. Cointeresujące, autor postanowiłwprowadzić kilka celowych zmianw stosunku do… wyposażeniadobrze znanego fanom orygina-łu. Jest to ciekawy zabieg i jasno
wskazuje na to, iż fabuła zostałaprzemyślana dogłębnie. Na do-datek miejsce akcji , jak i pewneenigmatyczne uwagi, które mo-żemy spotkać w tekście umiejęt-nie podsycają ciekawość i krążąpo głowie w formie irytującychpytań i domysłów.
Myślę, iż każdy fan Fal lout:Equestria powinien sięgnąć poCrimson Tide, a na pewno niebędzie zawiedziony, ponieważopowiadanie ma jedną absolut-nie niepodważalną zaletę – ide-alnie pasuje kl imatem do tego,co już wiemy o Pustkowiu. Coprawda chwilowo dostępne sąjedynie dwa rozdziały, jednakz tego co autor był uprzejmydonieść, wynika, że ten fakt jużwkrótce ulegnie zmianie, ku ra-dości jego czytelników. Nie po-zostaje nam więc nic innego,oprócz pełnego nadziei oczeki-wania na kolejne przygody kla-czy ze Stajni 69.
1 6
Publ icystyka
Przegląd muzycznygrudnia
Odsłona II: Chciałem być epicki, ale nadużywanie BAGprzestało być modne Irwin
Witam w drugiej odsłonie bardzo subiektywnego i wybiórczego przeglądu miesiąca. Nie ma onna celu dogłębnej anal izy i przedstawienia kawałków, a przybl iżenie sporej i lości dobrej i nie-docenianej twórczości oraz artystów i zerwanie ze swoistą łatką kiepskiego “łubudubu”, jaką
większość przylepia wesołej muzyce inspirowanej – mniej lub bardziej – MLP.
Trudno wyłonić dominujące wydarzenie czy kawałek tego miesiąca (od przyszłego numeru mam za-miar je selekcjonować i umieszczać tutaj; pojawią się także spotl ighty) – z pewnością zal icza się do nichspecial Forest Raina, zawierający oczywiście muzykę, wywiady czy czytanie opowieści. Na uwagę zasługujepojawienie się l iczącej trzy utwory EPki Al lLevelsAtOnce – Blue Room Acoustics. Mimo że autor stosujesystem Pay What You Want, to gdyby nie koszta przesyłki ze Stanów, bez cienia wahania zamiawiałbymfizyczny nośnik.
Ot i tyle! Do zobaczenia w styczniu!
Na początek zamieszczamdwa covery Hearts Strong asHorses. Do tej piosenki prawdo-podobnie będę wracał tak czę-sto, jak do Winter Wrap up czySmile song – bije na głowę na-wet Bats!
MandoPony – HeartsStrong as Horses
Prześwietny cover Mandopo-
ny, bardzo dobrze oddający ory-ginalne brzmienie utworuz genialnie podkreślonym przezpętlę perkusyjną rytmie, wręczzmuszającym do jego wybijania.Zdecydowanie kawałek, który nieopuści mnie przez dłuższy czas.
TAPS–We'veGotHearts
House – Odbiegający odoryginału cover o bardzo elek-
tronicznym brzmieniu. Zdecydo-wanie na plus.
All Levels at Once –Hopscotch [Acoustic]
Kawałek ze wspomnianejw tytule płyty. Zawiera stare ka-
1 7
wałki WszystkichPoziomówNarazw nowej, tytułowej formie, rów-nie dobre, a nawet lepsze niżwcześniej. 10/10 i znak jakości.Tym, którzy nie miel i stycznościz muzyką Poziomów, mogę tylkozalecić jak najszybszy kontaktz nią – według mnie to jedenz najbardziej wartych poleceniatwórców muzyki elektronicznej,do tego tworzący niesamowiciepozytywne utwory (poza takimiwyjątkami jak m. in. Depender).
4EverfreeBrony – OpenYourEyes (AviatorsCover)
Akustyk. Cover piosenki Avia-torsa, który wyszedł lepiej niżdobrze. Miło usłyszeć coś, co za-chowuje tekst i przesłanie pier-wotnego artysty bez epatowaniastylem, którym nasiąkły wszyst-kie jego kawałki.
Przewalski's Ponies –Full Moon (Leaving Ho-me)
Metal Pierwszy wydany kawa-łek tego zespołu od dłuższego
czasu, równie dobry co starszeelementy twórczości.
Replacer – I'm Daring(gość. Evdog & Poni1ke-nobi)
Rock. Bardzo przyjemny ka-wałek, wydany przy okazji poja-wienia się 10.000 subów nakanale replacera. Utwór przywo-dzi na myśl piosenki rockowez lat ‘60, tyle że z dobrze zaśpie-wanym tekstem o Daring Do.
SlyphStorm – SinkingShips (covering FiMFlam-Filosophy)
Elektroniczny cover SinkingShips z animacji FiMFlamFiloso-phy’ego (twórca min. Tubbywubby Pony Waifu). Bije na gło-wę oryginał dzięki idealniewspółgrającemu tłu muzyczne-mu, wokalowi i tekstowi. No,może brakuje specyficznej dlaFiMFlama animacji , orbitującejmiędzy autyzmem a geniuszem.
Radiarc – The Memoryof Adventure
Orkiestra. Bardzo, bardzodobry orkiestralny kawałek, którywręcz się prosi o wrzucenie jakotło do jakiejś epickiej animacjiczy opowiadania. Utwór jestwodą na młyn inspiracji .
BroniKoni – КакДёрпиноски искала
Rock. Powyżej podpisany niema pojęcia, o czym oni, do siana,śpiewają, ale brzmi niesamowiciepozytywnie i jest dobrze wyko-nane. Coś o puszystych futrach,podkowach i kucykach (uśmiech).
Synthis – Escape
Elektroniczny utwór Synthisa(wiem, macie artystę przed tytu-łem) z dobrym wokalem, tek-stem i charakterystycznymi dlatego artysty przejściami bassu.
1 8
Feather – Jea lousy(Synthis Remix)
Elektroniczny remix Sythisa wjego kl imacie, miejscami niecozalatujący charakterystycznymdla dubstepu tzw. dropem. Ra-czej na plus.
Indie Notes – Roadto Glory
Przyjemny, sentymentalnyakustyk. Brzmi bardzo podobniedo “Destiny” MatthewaMoisera,tyle że ma jeszcze tekst pasującydo nastroju utworu.
Nicolas Dominique –Silver Bell
Spokojny elektronik inspiro-
wany Fal lout: Equestria z fajnymiścieżkami bassowymi, budujący-mi podniosły kl imat.
Night Breeze – Sunsetof Life
Akustyk. Przez akompania-ment do gitary brzmi nieco fol-kowo. Bardzo dobre na tło dopisania.
PhonyBrony+ Feather –I'll Show You My Loyalty
Według mnie wyszedł niecozalatujący techniawką, ale niesa-mowicie pozytywny i przydatnyjako tło na jakąś imprezę kawa-łek. Warte wspomnienia zewzględu na wokal .
One Wing Ft. Pipsqu-eak – Spread YourWings
Electro z wyrapowanym tek-stem. Przejścia i wykonanie wo-kalu nieco przypominają tezastosowane w DoD, tyle że ana-
l izując je pod tym kątem, brzmiąnieudolnie... Taki osąd byłbybłędem, bo wyszły wcale przy-jemnie. Poza tym fajny akompa-niament w tle i dobrzeutrzymana dynamika.
One Wing Ft. Pipsqu-eak – Spread YourWings(TheDumplingz Orche-stral Remix)
Orkiestralny remix powyższe-go kawałka, pozbawiony wokalu.Wbrew pozorom wyszedł na-prawdę, naprawdę dobrze – za-chował nastrój powyższegokawałka, jednocześnie komplet-nie zmieniając jego odbiór.
1 9
Pegaz z Mieczem Łańcuchowym,czyli o historii fanów My LittlePony i Warhammera 40.000
Warhammer 40.000 i My Little Pony. Dwa kompletnie ze sobą sprzeczneuniwersa. Dlaczego więc jest tak wiele cross-overów z nimi związanych, dla-czego tak dużo artów, skąd tyle memów? Podobnie jak MLP, wszystko za-częło się od 4chana... Verlax
Wypadałoby zacząć naj-pierw od tego, jak po-wstał fandom Młota
Wojennego. Jest on dużo starszyod naszego, a pierwszą swą for-mę przybrał na 4chanie w dziale/tg/ (Traditional Gamers). Tabl icata powstała, by zjednoczyć fa-nów „tradycyjnych gier” planszo-wych, takich jak Dungeons&Dragonsczy Warhammer Fantasy Battle(stąd też i nazwa). /tg/ więc peł-niło swoją aż do czasu pojawie-nia się nowej gry bitewnej -Warhammera 40.000.
Wyjaśniając również laikom,Warhammer 40.000 to figurkowagra bitewna osadzona w świecieantyutopijnego miksu sciencefiction i fantasy, w którym trwaniekończąca się wojna. Jest swo-istą „adaptacją” WarhammerFantasy Battle, który w oryginaledzieje się w niemalże typowymświecie rodem z Tolkiena: z elfa-mi, Imperium Ludzi, orkami, go-blinami itp. Świat „nowoczesnego”Warhammera został jednak pod-niesiony do kolejnej potęgi. To
właśnie od Warhammera 40.000pojawiło się po raz pierwszyokreślenie „Grimdark” w słynnejsentencji : „in the grim darknessof the far future there is onlywar”. Samo uniwersum bardzoszybko zdobyło gigantyczną po-pularność i nie próbując się roz-pisywać na kilkanaście stron,można skrótowo powiedzieć, żeWarhammer 40.000 stworzyłdwa razy więcej memów, niżwszystkie pozostałe „gry trady-cyjne” razem wzięte. Z tych po-wodów /tg/ stało się synonimemfandomu Młota Wojennego,a nazwę działu równie dobrzemożna byłoby zmienić na /wh/.
Tak więc /tg/ było przejmo-wane przez fanów Warhammera,zaś coś takiego jak „bronies”jeszcze nie istniało. W roku 2010pojawił się sławetny artykuł kry-tykujący My Little Pony na stro-nie Cartoon Brew. Rozpoczął ongorącą dyskusję na 4chanie i za-częła się pojawiać grupa osób,która - o zgrozo! - stała się fana-mi tego serialu . Zaczęła się eks-plozja popularności, ale warto
zwrócić uwagę, że wtedy kucy-kowy fandom nie miał własnegodziału. „Kucykowa zaraza” ude-rzała we wszystkie działy 4chana,nawet niemające niczego, ale toabsolutnie niczego wspólnegoz My Little Pony. Tak właśniebronies dokonal i inwazji na /tg/.
Reakcja była dosyć oczywista,stosy, egzekucje, arty anty-MLP,Exterminatus i wszystko, co ty-powe dla jakże energicznychMłotkowych nerdów. Drednotyrozrywające Pinkie Pie na pół?Tak, to właśnie z tego okresu./tg/ przystąpiło do brutalnegokontrataku, w którym dziesiątkifanów Warhammera sol idarnieoznaczyło fanów kucyków jakodrugą co do wielkości plagę pofandomie furries.
Problem polegał na tym, żemimo tych szeroko zakrojonychdziałań bronies wygrywal i . Dla-czego? Problemem okazał sięchociażby sam Warhammer. Wal-ka Imperatora z Horusem, któryjest dowódcą legionu Wilków Lu-ny? Toż to kropka w kropkę wą-
20
tek walki Celesti i z Luną. ZakonKosmicznych Marines o dużo mó-wiącej nazwie Rainbow Warriors?Motyw walki z Chaosem oraz bógTzeentch, który jest zdumiewają-co podobny do Discorda? Bro-nies miel i mnóstwo materiału dopracy, a cross-overy zaczęły na-pływać wielkimi falami, dziesiątkiartów bombardowały dział /tg/,a stosy mimo że płonęły, to niewystarczały.
Wojna między fandomembronies a fandomem Warham-mera zakończyła się rozejmemwraz z powstaniem osobnegodziału dla fanów My Little Pony -/mlp/. Rysiki zostały odłożone,a Exterminatus odwleczone. Fan-dom /tg/ zgodnie stwierdził, żefandom furries jest znaczniegorszy i opuścił pole bitwy, byprowadzić krucjaty gdzie indziej.
Ale wróćmy do głównego
wątku. Dlaczego Warhammer40.000 i My Little Pony? Odpo-wiedź może się wydawać naiwna,ale po prostu przeciwieństwa sięprzyciągają. Zderzyły się tutajdwa kompletnie różne uniwersa,grimdarkowy Młot oraz noble-bright’owe MLP. Czasem to światWarhammera łagodzono do po-ziomu MLP, a czasem na odwrót,to kucyki zostawały wciągniętew brutalny świat, gdzie wojna ni-gdy się nie kończy. Inwazja Im-perium na Equestrię? Jest.Sponyfikowany wszechświat zewszędobylską Friendquisition?Jest. Komedia z orkowymi ko-mandosami wśród kucy? Jest.Sponyfikowana Herezja Horusa?Jest. Jakkolwiek by „rodowici” fa-ni Warhammera nie złorzeczyl i ,ta popularność MLP również po-mogła fandomowi Młotka. Cho-ciaż wciąż nie można uznać, żerelacje między /mlp/ a /tg/ sąprzyjacielskie, to na pewno sytu-
acja się uspokoiła.
Ale właśnie, co po tej bitwiepozostało? Setki artów, dziesiątkinajróżniejszych opowiadań, au-torskie systemy RPG do MLP,rozpiski ras do Pathfindera (al-ternatywa dla Dungeons&Dra-gons) oraz artykuł na 1d4chanie,Wikipedii , bądź celniej , Nonsen-sopedii fanów Warhammera.Tradycja jest kontynuowana podziś dzień, czego dowodem jestwielka popularność grupy War-hammer 40k na FimFiction orazcoraz to nowe cross-overy mię-dzy tymi dwoma uniwersami.Bogactwo ich wątków oraz roz-wój sceny pisarskiej to ciekawytemat, jednak niestety już nanastępny artykuł.
21
Wywiad z Kkat
Dzisiaj mamy niezmiernąprzyjemność przedsta-wić Wam wywiad prze-
prowadzony z autorką jednegoz najbardziej znanych fanfików,jakie powstały w naszym fando-mie. Przed Wami rozmowa prze-prowadzona z legendarną Kkat.
Verlax/Dolar84: Zacznijmyod podstaw. Czy możesz nampowiedzieć, gdzie mieszkasz i czymzajmujesz się w tak zwanym re-alnym życiu?
Kkat: Studia ukończyłamz tytułem licencjata ze sztukpięknych z dodatkowym fakulte-tem z języka angielskiego (pisar-stwo kreatywne), jednak obie terzeczy są moim hobby, a nie za-wodem. Moja dzienna (a raczejnocna) praca nie wiąże się z nimiw żaden sposób. Mieszkamw Stanach Zjednoczonych (naZachodnim Wybrzeżu). Oba-wiam się, że nic więcej w wywia-dzie nie zdradzę. Cenię sobieprywatność.
V/D84: Jak długo jesteś pe-gasis i jak wkroczyłaś w szeregifandomu?
Kkat: Muszę przyznać, że za-czynałam, nabijając się z kumpla,który kochał My Little Pony. Wy-tknął mi, że skoro nie oglądałamserialu , to nie mam podstaw, bygo osądzać, po czym wyzwałmnie na obejrzenie pięciu odcin-ków, czyl i poświęcenie jakichśdwóch godzin… po czym gdy-bym nadal miała zamiar z niegokpić, był gotów to zaakcepto-wać. Przy drugim odcinku mia-łam ochotę obejrzeć kolejne.Przy piątym połknęłam haczyk.Mam za co być wdzięczną przy-jacielowi, ponieważ nie tylkowprowadził mnie w świat tak cu-downego serialu i społecznościbronies, ale i wbił mi do głowyważną życiową lekcję, iż nie na-leży osądzać czegoś, o czym niema się zielonego pojęcia. Kiedywystartowałam z Fal lout: Equ-estria, został jednym z moich re-daktorów.
V/D84: Jak zaczęła się twojakariera pisarska?
Kkat: Nie nazwałabym pisa-nia karierą… to naprawdę wy-łącznie hobby. Jednak jakwspomniałam wcześniej , mamfakultet z kreatywnego pisania.Świetnie się złożyło, iż mogłamna wymagane dodatkoweprzedmioty wybrać coś, co ko-cham robić. Od zawsze cierpia-łam na n adm i a r wyobra źn ii pragnęłam podziel ić się z innymihistoriami rodzącymi się w mojejgłowie.
V/D84: Zmieńmy temat i weź-my na ruszt twoje legendarnearcydzieło – Fal lout: Equestria.Jak właściwie wpadłaś na pomysłnapisania czegoś takiego?
Kkat: Darzę głębokimi uczu-ciami zarówno serię Fal lout, jaki My Little Pony: Friendship isMagic. Do rozpoczęcia pisaniazainspirował mnie obrazek zna-ny jako „Fal lout: Pony Vegas”autorstwa Dana Shive – uroczeprzedstawienie Applejack wrzu-
22
conej w sponifikowaną scenerięrodem z Fal louta. Zaczęłam sięzastanawiać, jak mogłabym po-łączyć swoje dwie pasje, a kiedyjuż zaczęłam o tym myśleć, po-stanowiłam przekonać się, czyjestem w stanie to zrobić.
V/D84: Jak wyglądały twojestosunki z ekipą redaktorską?Czy byl i dla ciebie dużą pomocąpodczas pisania?
Kkat: Miałam świetny zespółredaktorów i korektorów. Pisa-łam Fal lout: Equestria średnioczterdzieści godzin na tydzień(robiąc raz na miesiąc tygodnio-wą przerwę). Mniej więcej ćwierćtego czasu zajmowały dyskusjez ekipą (jednym z powodów, dlaktórych jakość historii wzrastawidocznie po pierwszych kilkurozdziałach, jest fakt, że wcze-śniej nie zebrałam jeszcze swojejdrużyny). Otrzymałam równieżniesamowitą ilość rad od moichczytelników. Wskazywal i mi kiedyakcja zwalania tempo lub co wy-maga dodatkowych wyjaśnieńalbo szerszego omówienia. Dzię-ki nim wiedziałam, co robię do-brze, a gdzie idzie mi słabiej i todzięki ich pomocy mogłam napi-sać tak dobrą historię, jak to tyl-ko możl iwe.
V/D84: Z czym miałaś naj-większy problem (o i le miałaś ja-kiekolwiek) podczas pisania tejopowieści?
Kkat: Myślę, że największewyzwanie stanowiło znużenie pi-saniem. Stworzenie czegoś takwielkiego jak Fal lout: Equestriawymaga niesamowitej i lości pra-cy i to przez długi czas. Nawetpoświęcając na nie czterdzieścigodzin tygodniowo, napisanie
całości zajęło mi osiem miesięcy.Czytelnicy wytknęl i , iż częstotl i-wość pojawiania się kolejnychrozdziałów znacząco spadła wrazz przyjściem jesieni. Częściowobyło to spowodowane tym, żestawały się one dłuższe i bardziejzłożone, przez co wymagały wię-cej czasu, ale zmęczenie równieżodegrało w tym znaczącą rolę.Było nawet kilka tygodni, kiedynie pisałam wcale.
Wspomniane zmęczenie jużwcześniej było dla mnie zmorą.Przed Fal lout: Equestria zdarzałomi się zostawiać niedokończoneteksty, więc wiedziałam, że jeżel ipozwolę sobie na przerwę w pi-saniu przez dłuższy okres czasu,
to najprawdopodobniej nigdynie uda mi się skończyć i to na-pędzało mnie do kontynuowaniaprac. Nawet kiedy akurat nie pi-sałam, to stale robiłam notatki,przesiewałam pomysły czy słu-chałam muzyki, którą nazywam„Fal lout: Equestria – Inspiracje” –jest to moja playl ista zawierającautwory, które w jakimś stopniukojarzą mi się z opisywaną hi-storią i motywują mnie do dal-szej pracy. Jednak w tymwypadku nieskończenie lepsibyl i fani. Komentarze zawierająceszczegółowe rady, jak i wyja-śnienia ich punktu widzenia po-magały ożywiać mój zapał dopisania, kiedy zdarzało mu sięchwiać w posadach. Bez nich
23
Fal lout: Equestria nigdy by niepowstało.
V/D84: Czy zamierzasz pisaćwięcej opowiadań w uniwersumFal lout: Equestria? A może pla-nujesz stworzyć coś innego?
Kkat: Co jakiś czas kusi mnie,by tak zrobić, jednak są czynniki,przez które się na to nie zdecy-dowałam. Po pierwsze historiajest kompletna i nie prosi sięo kontynuację, a szczerze mó-wiąc, nie mam na pomysłu na ta-ką, która dotrzymałaby polaoryginałowi. Po drugie, stworzy-łam świat Fal lout: Equestria, żebyinni autorzy mogl i kreowaćw nim własne opowiadania i czu-ję, że to powinno być teraz ichpodwórko. Dodatkowo wieluz nich wypruwa sobie żyły, żebyich historie były „kanoniczne”względem mojej, nie chcę więcdorzucać nowego kanonu, którymógłby obrócić ich wysiłki wni-wecz. (Przy okazji jasno stwier-dziłam, że jakiekolwiek wymysłymojej osobistej wizji świata dlatego uniwersum nie powinny byćuznawane za prawdę objawionąw stosunku do opowiedzianej hi-storii i nie unieważniają jakiejkol-wiek treści opowiadań pobocznych).Po trzecie i ostatnie, jestem za-angażowana w tworzenie i testo-wanie tradycyjnego RPG Fal lout:Equestria, a kampanie tworzonew tym systemie w wielu wypad-kach posłużyły za początki moichpomysłów z opowiadania.
V/D84: Jaki jest twój ulubionyfanfik spoza świata Fal louta? I ja-kiej muzyki lubisz słuchać pod-czas czytania lub pisania?
Kkat: Nie czytałam takiej i lo-ści fanfików, żeby móc swobod-
nie wybrać swoje ulubione. Jesttak wiele dobrych opowiadań, żenigdy nie zdołam zapoznać się z większością z nich. Wspomnęjednak, że obecnie świetnie siębawię, czytając kilka osadzonychw świecie Fal lout: Equestria.
Moje muzyczne gusta są do-syć eklektyczne. Słucham dużomuzyki, pisząc, urządzając burzemózgów czy szukając inspiracji .Mam na YouTube playl istę zwa-ną „Fal lout:Equestria – Inspira-cje”, zawierającą melodia, któretowarzyszyły mi podczas tworze-nia, takie, które mnie inspirowa-ły, wszystkie piosenki, na którychopierały się te występującew fanfiku, i całkiem sporo muzykitworzonej przez ludzi z fandomu,zainspirowanych przez Fal lout:Equestria. (Niestety playl ista jestniekompletna, głównie z powo-du zmian w zasadach YouTube’a,które zaowocowały skasowaniemniektórych utworów).
V/D84: A teraz coś z zupełnie
innej beczki. Czy masz jakieśhobby? Co robisz w czasie wol-nym, a nie jest związane z kucy-kami?
Kkat: Moimi hobby są grykomputerowe i tradycyjne RPG(to drugie też związało się z ku-cykami dzięki grze Fal lout: Equ-estria, którą pomagam stworzyć).
V/D84: Co sądzisz o histo-riach, które oparte są na Fal lout:Equestria?
Kkat: Jestem pełna podziwudla kreatywności, talentu i hoj-ności, które okazal i fani Fal lout:Equestria, tworząc dla społecz-ności swoje własne prace, zain-spirowane napisaną przeze mniehistorią. Czuję się tym zaszczy-cona.
V/D84: Który z fanfików osa-dzonych w tym uniwersum jesttwoim ulubionym?
Kkat: Próbowałam zapoznać
24
się z wieloma pobocznymi histo-ria (jak również innych dzieł zeświata MLP), lecz niestety zagłę-biam się w teksty bardzo powoli ,a mój ograniczony „wolny czas”zwykle spędzam w inny sposób.Tu bardzo pomogły mi audiobo-oki stworzone przez niesamowi-tych bronies: CrazedRamblingsi Equestrian Narrator, gdyż mo-głam słuchać fanfików, na którenigdy nie znalazłabym czasu.
Ponieważ nie poznałam takwielu fanfików, jak bym chciała(moja l ista „muszę przeczytać”jest ogromna i stale rośnie), my-ślę, że przedkładanie jednegoopowiadania nad inne byłobyniesprawiedl iwe. Równocześniemuszę powiedzieć, iż większośćz tych, na które znalazłam czas,były bardzo dobre.
V/D84: Wróćmy do realnegożycia. Kto jest twoim ulubionympisarzem i czy masz jakąś ulu-bioną, nie powiązaną z MLPksiążkę?
Kkat: Trudno wybrać jednegoulubionego autora. Gdy pytająmnie, którzy pisarze miel i wpływna moje pisanie, zwykle wymie-niam Stephena Kinga, JossaWhedona, S. Andrew Swanna i J .Michaela Starczynskiego. Z tej l i-sty wybija się dwóch: Starczynski(ze swoim fenomenalnym seria-lem Babylon 5) jest największąinspiracją, jeżel i chodzi o two-rzenie epickich historii , oraz S.Andrew Swann, gdyż doskonalesię bawiłam przy każdej jegoksiążce. Z kolei przy książkachStephena Kinga to sytuacja z cy-klu „na dwoje babka wróżyła”(chociaż jak trafię na coś dobre-go, to jest to zazwyczaj wprostniesamowite), podobnie jak u H .
P. Lovecrafta (którego kreacjaświata zwykle przemawia domnie bardziej niż sama historia).No i jeszcze absolutnie fenome-nalna seria „Harry Potter” autor-stwa J .K. Rowling.
V/D84: Co do tej pory są-dzisz o sezonie czwartym?
Kkat: Bardzo mi się podoba.Odcinki to póki co czysta zaba-wa – świetny sposób, żeby spę-dzić sobotni ranek i czuć czystąradość. Było kilka potknięć (naprzykład wolałabym, żeby autor-ka książek o Daring Do opierałaje na przygodach swojej siostry),ale scenarzyści nie są w staniezadowolić wszystkich naraz, więcstwierdzam, że wykonują dobrąrobotę. Poza tym animacjaw tym sezonie stoi o poziom wy-żej niż w przeszłości.
V/D84: Kto jest najlepszymkucykiem? (Tak, to pytanie obo-wiązkowe.)
Kkat: Rarity. Jest niesamowitąpostacią, kiedy dobrze rozpisząjej sceny. Na dodatek jest mibl iska jako pisarce i podejrze-wam, że dotyczy to wielu innychbronies. W końcu jesteśmy bar-dzo kreatywną grupą, pełną ar-tystów, pisarzy, muzykówi innych. Wielu z nas chce ofia-rować coś tej społeczności przy-jaciół, w której się znaleźl iśmy.A Rarity jest artystką, tak samojak my. To dlatego była jednąz postaci, które najszybciej przy-swoiły sobie nową moc w od-cinku „Power Ponies” i władałanią bezbłędnie. Zaś w „Suited forSuccess” widzimy jej pragnieniestworzenia czegoś pięknego dlaprzyjaciółek. Widzimy starania,które włożyła w swoje bezinte-resowne wysiłki . Możemy siępod tym podpisać.
Tak samo możemy wczuć sięw ten ból , kiedy przelewamysiebie w jakiś projekt tylko po to,by spotkać się z obojętnością.Znamy tę frustrację, gdy próbu-
25
jemy uzyskać porządną opinię.(Dosłownie każdy artysta rozu-mie potrzeby i emocje kryjące sięza jej „Powiedz! Powiedz! Po-wiedz!”) Powodem, dla którego“Suited for Success” był tak nie-samowitym odcinkiem, jest to, żetak naprawdę nie był o robieniusukienek… opowiadał o hojnościi dawaniu czegoś w zamian.
I wtedy Rarity posunęła sięo krok dalej , poświęcając swojąkarierę, dziecięcy, a nawet życio-wy cel , by dać swoim przyjaciół-kom to, czego chciały. A kiedywszystko się sypnęło, wyszła nawybieg i przyjęła winę na siebie.Rarity okazjonalnie bywa chciwai zachowuje się jak artystka zespalonego teatru, ale w chwilach,które się l iczą, jest duszą hojno-ści i postacią, z którą nie tylkoczuję więź, ale którą również po-dziwiam.
V/D84: Czas na ostatnie py-tanie! Czy jako cudowna pisarkai autorka legendarnego dla tego
fandomuopo-wiadania, masz jakieśrady, których mogłabyś udziel ićpoczątkującym pisarzom?
Kkat: Trochę rad się znajdzie.
Po pierwsze: Zacznij pisać.Regularnie. Najtrudniejszą czę-ścią pracy autora jest początek.Odkryłam, że kiedy już się za-cznie, właściwe słowa przycho-dzą łatwiej, jednak ukończeniepierwszego zdania, a czasaminawet tytułu może być najtrud-niejszą częścią pracy.
Po drugie: Pisz dalej . Nawetjeżel i nie podoba ci się to, costworzyłeś – nie rezygnuj. Twójpoziom się poprawi, a im więcejsłów i stron ukończysz, tym bę-dziesz w tym lepszy.
Po trzecie: Pisz o czymś, cokochasz. Odkryjesz, że tworzeniedzieł o czymś, co lubisz lub naczym ci zależy, nie dość że jestłatwiejsze, to jeszcze bardziej sa-tysfakcjonujące.
Po czwarte: Jeżel i skrobieszcoś skomplikowanego, na przy-kład fanfika, to zanim zaczniesz(nieważne, czy zamierzasz ukoń-czyć całość, czy naszkicować je-den rozdział) , poświęć niecoczasu, by rozważyć ważne wyda-rzenia, drogi, którymi zamierzaszprowadzić historię i inne rzeczy,które masz zamiar umieścićw swojej opowiadaniu.
Popiąte: Czytaj. Znajdź
autorów, których teksty ci siępodobają, i zapoznaj się z nimi.Co jakiś czas zatrzymaj się i po-myśl , co w ich pisaniu najbardziejci się podoba.
Po szóste: Zapoznaj się z pu-łapkami, w które często wpadająpoczątkujący pisarze i postarajsię ich unikać. Na przykład: po-winieneś wiedzieć, kim jest bo-hater typu „Mary Sue” lubzwracać uwagę czy która z po-staci nie jest twoim odzwiercie-dleniem, i unikać tego typuzagrań.
Po siódme: Jeżel i to możl iwe,znajdź przyjaciół i wspierającecię osoby, które poddadzą twojąpracę surowej ocenie. Ta spo-śród moich rekomendacji możebyć najtrudniejsza do zreal izo-wania, jednak jeżel i nie usłyszyszopinii , jakiej pragniesz, to nieprzerażaj się i nie daj się odwieśćod pisania. Kontynuuj je, a po-prawisz swoje umiejętności.
Po ósme: Doceniaj przyjaznerady i ich słuchaj. Wysokiej jako-ści opinie i krytyka są nieocenio-nymi narzędziami, które pomogąci się doskonal ić. Z drugiej stronymusisz nauczyć się ignorowaćkrzywdzącą krytykę i nauczyć sięodróżniać ją od dobrej. Każdyartysta pragnie być oceniony, alepamiętaj , że jesteś odpowie-dzialny – przed sobą, swoim
26
tworem i swoimi fanami – za to,by starać się być coraz lepszym.A to polega na przyjmowaniuopinii od dobrych i racjonalnychczytelników, a unikaniu takich,które mogą przynieść ci szkodę.Jako że uważam to za kluczowe,to nieco rozwinę tę kwestię:
Dobry krytyk będzie cię za-chęcał (nawet jeżel i uważają, iżto, co napisal iśmy, jest chłamem)i może wyrazić chęć pomocy. Je-żel i ktoś wychodzi z taką ofertą,to nie pozwól sobie jej zignoro-wać. To, że ktoś wytyka ci coś, couważa za wady, może zaboleć,ale faktem jest, że często samiich nie zauważymy i potrzebuje-my kogoś innego do ich wskaza-nia (właśnie dlatego autorpowinien unikać sytuacji , gdziesam sprawdza swój tekst). Oczy-wiście można zignorować ich ra-dy, ale dopiero po ich uważnymrozważeniu, gdyż mogą intuicyj-nie wykryć coś, co pomoże ci pi-sać jeszcze lepiej.
Zły krytyk to każdy, kto usiłu-je zmieszać twoją pracę z błotem
tylko po to, żeby poczuć się le-piej , kto cię obraża i atakuje, sta-ra się ośmieszyć cię przed resztączytających, lub jest głównie za-interesowany promocją własnejtwórczości. Nawet jeżel i sednoich brutalnej opinii jest sensow-ne, to będą celowo przesadzaćlub zniekształcać obraz, żebywspółgrał z ich celem – celem,który nie jest pomaganiem ciw zwiększaniu twoich umiejęt-ności. A odrobina sensu, któramoże się pojawić w ich radach,nie jest warta porzucania wła-snych odczuć i zatruwania sobieprzyjemności przez brodzeniew szlamie, którym cię obrzucają.
Podsumowując: Bądź wy-brednym kl ientem. Potrzebujeszdobrych rad, które ci pomogą,więc wybieraj najlepsze możl iwe.Nie zadowalaj się tym, co ci niepomoże i oferowane jest przezludzi, którzy wcale nie chcą cirzeczonej pomocy udziel ić. I nieignoruj przydatnych opinii – onesą cenniejsze od złota.
Przechodząc do kolejnejkwestii… To, co napisałam po-wyżej, to nie są wszystkie czychoćby najważniejsze rady, jakiemoże otrzymać początkujący pi-sarz. Podaję więc l inki do na-prawdę świetnych poradnikówdla piszących:
An Introductory Guide toFanfiction: Writing
Pony Writing Guide
V/D84: I to by było na tyle.Raz jeszcze dziękujemy, że zde-cydowałaś się udziel ić nam tegowywiadu i życzymy powodzeniawe wszystkich przyszłych przed-sięwzięciach.
27
Sekrety Wieży ZegarowejCzęść 2
Witam ponownie! Tak jak zapowiedziałem ostatnio, „Sekrety...” stano-wić będą serię, dlatego też z wielką radością mogę Wam zaprezentowaćdrugi artykuł spod znaku terkoczących kół zębatych. Alberich
Z tego, co widziałem, wieluz Was pozytywnie sko-mentowało pojawienie się
moich porad, czym bardzo mnieuszczęśl iwil iście. Zapewniam, żedołożę wszelkich starań, byutrzymać jak najwyższy poziom.
Kolejny raz zapraszam też dodyskusji . Głoszone przeze mniepoglądy nie są prawdą objawio-ną, dlatego macie pełne prawoczasami się z nimi nie zgadzać,a przedstawiając rozsądne argu-menty, uczynicie zarówno siebie,jak i innych mądrzejszymi. Noi mnie przy okazji . Dalej teżprzyjmuję sugestie na to, jakieproblemy mam poruszyć.
Pozwolę też sobie zwrócićuwagę na pewną rzecz. Jak siębyć może domyślacie, w swoichartykułach przechodzę powoliod ogółu do szczegółu, tak więctematyka następnych „Sekre-tów...” będzie coraz bardziejkonkretna.
Dosyć tego smutnego gada-nia, do dzieła. Graj, muzyko!
Zło wcielone – sztu-ka cliffhangerów
Zaczniemy od mniejszego za-gadnienia, można nawet powie-dzieć, że „sztuczki”. Nie ma tuwiele do tłumaczenia, a efektymogą być co najmniej warto-ściowe. Sztukę tę z powodze-niem uskuteczniają scenarzyściserial i , mało kto opanował ją takdobrze jak oni. Musiel i nauczyćsię władać potęgą cl iffhangerów,gdyż jest to jeden z podstawo-wych zabiegów przykuwającychuwagę odbiorców.
Tutaj nie muszę wprowadzaćskomplikowanych definicj i anitłumaczyć długo, co to takiego,bowiem samo pojęcie jest intu-icyjne i proste. Najprościej bę-dzie posłużyć się obrazowymprzykładem:
Być może ktoś z was oglądał„Prison Break” (po polsku „Ska-zany na Śmierć”, ale to tłuma-czenie kojarzy mi się tylkoz pewnym dowcipem). W pierw-szym sezonie tego całkiem sym-patycznego serialu , już na
samym początku, twórcy zapre-zentowal i nam, jak wrednie po-trafią zabiegać o naszą uwagę.Pod koniec jednego z odcinkówjeden z wpływowych więźniówzaciągnął bohatera do bocznegopomieszczenia, gdy ci chodzil ipo spacerniaku. Żądał od niegoinformacji , by razem ze swoimipętakami włożył biedakowi palecu nogi między ostrza sekatora.„Powiedz mi to i tamto albo po-żegnaj się z palcem!” powiedział.Tu zbl iżenie na zafrasowanątwarz ofiary… I napisy końcowe.W tym właśnie momencie widzma ochotę wyrzucić telewizorprzez okno.
To właśnie nazywa się cl if-fhanger. Sztuczka tak wredna,jak przydatna.
Teraz od strony teoretycznej,jak się za to zabrać? Przedewszystkim cl iffhangery stosowaćmożemy tylko i wyłącznie wtedy,gdy w jakiś sposób porcjujemyinformację, czy to na rozdziały,kolejne części, czy nawet tomy.Można bawić się w ten sposób
28
zarówno jeśl i czytelnik ma do-stęp do następnej części, jak igdy tej możl iwości mu brakuje.W obu przypadkach zyskujemy.Być może tracił już siły na po-znawanie naszego tekstu, ale je-go ciekawość została tak podsycona,że z miejsca sięgnie po kolejnyrozdział – sukces. Jeśl i tej częścinie ma, będzie na nią bardziejczekał, szybko o nas nie zapo-mni – również plus.
Poprzez odpowiedni rozwójwydarzeń budujemy coraz więk-sze napięcie, coraz mocniejsząpotrzebę następnej informacji ,aż w końcu wykładamy w dosad-ny sposób jedną z nich, jedno-cześnie przerywając akcję. Towłaśnie formalna strona typowe-go cl iffhangeru. By nie być goło-słownym, zaprojektuję tu jakąśsytuację.
Mamy jakąś fabułę, sprowa-dzającą się do tego, że nasza ko-chana główna szóstka klaczybardzo narozrabiała. Starają sięuspokoić sytuację w pełnym za-mieszania Ponyvil le, rozwiązaćproblem, a potem zatuszowaćślady. Byłoby niedobrze, gdybyKsiężniczka się o tym dowiedzia-ła… Na szczęście wszystko jestjuż na dobrej drodze, dzielnebohaterki powol i przywracają sy-tuację do normalności, wszystkostaje się coraz przyjaźniejsze… Ażtu nagle do środka bibl ioteki,gdzie zbudowały sobie punktorganizacyjny, wbiega zdyszanaPinkie Pie, wołając: „Nie, nie, nie!Celestia przybyła wcześniej niżplanowała!” Krzyżowane spojrze-nia, ogólne przerażenie, wiado-mo, że za moment cała sprawasię wyda. W tym momencie koń-czymy rozdział.
Sposobów możnawymyśl ić dziesiątki,na przykład z innejstrony, skończyć akcjętuż przed głównymstarciem, gdy perfid-nie uśmiechająca sięChrysal is mówi dobiednej Twil ight „Cze-kałam na ciebie, nad-szedł czas!” Wiadomo,że to moment walki irozwiązania konfl iktu,ale poczekajmy z tymdo następnego roz-działu. Gdy czytelnikotworzy go ze słowa-mi: „Cholera, co tamsię dzieje?” na ustach,będzie to nasz sukces.
Jest też kilka rze-czy, których robić nienależy. Przede wszyst-
kim istnieje pewna różnica mię-dzy zakończeniem otwartym acl iffhangerem. Gdy nie planuje-my kontynuacji , to pierwsze niezrobi nikomu krzywdy, a to dru-gie wywoła jedynie nieprzyjemneodczucia. Ta sztuczka wywołujewiele emocji , trzeba zdać sobiesprawę, że jest obietnicą waż-nych, potrzebnych odbiorcy in-formacji . Jeśl i mu je damy,postąpimy fair, z korzyścią dlasiebie i dla niego. Jeśl i nie, od-czucia będą wyłącznie negatyw-ne. Dlatego proszę, unikajmy„pustych cl iffów”.
A teraz lećcie do swoich fikówi skorzystajcie z tej wiedzy. Możenazwałem to „sztuczką”, ale czypowiedziałem, że nawet wsztuczkach nie da się osiągnąćkunsztu?
Rodzynki w cieście –o wyrazistych „obiek-tach”
Jakoś zawsze lubiłem dygre-sje… Dlatego i tym razem zacznęod takowej. Powiem wam kilkasłów o historii języków progra-mowania. Od tego ogółu przej-dziemy do kolejnego tematu,który być może sol idnie ubarwiWasze opowiadania.
Programowanie zmieniało siędość szybko, dając coraz większemożl iwości programistom. Odjęzyków maszynowych, przezassemblera, aż po następną ge-nerację, strukturalną. Ciągle jed-nak istniał pewien problem, jakduże zespoły miały radzić sobiez naprawdę poważnymi projek-tami, by każdy człowiek mógłspokojnie odnaleźć się w kodzie.Wtedy właśnie pojawiło się roz-wiązanie, kolejny typ programo-
29
wania – obiektowe. Da się w nimtworzyć pojedyncze „cegiełki”zwane obiektami, które posiada-ją typowe dla siebie dane i spo-soby wykorzystania (zwanemetodami). Taki sposób był in-tuicyjny dla człowieka i pozwol iłtworzyć większe, bardziej złożo-ne programy.
No dobrze, ale co w związkuz tym? Wykorzystajmy tę wiedzęi przenieśmy obiekty na gruntnaszego opowiadania, być możerozumiejąc je trochę inaczej… alei tak bardzo się nam przydadzą.
Co rozumiem przez „obiekt”?Charakterystyczny, konkretny ele-ment świata, mający swoje spe-cyficzne cechy i pełniący w naszymopowiadaniu jakąś funkcję. Mo-że to być bohater, rasa, przed-miot, zjawisko (na przykład pogodowe),zaklęcie, co tylko przyjdzie namdo głowy. Przyczyna, dla którejwarto spojrzeć na tekst od tejstrony, jest bardzo prosta, otóżnasi czytelnicy też będą wyszuki-wać takie obiekty, nawet nie-świadomie. Dlatego przewidującto, zostawmy im trochę rzeczywyjątkowych i wyrazistych, bybardziej urozmaicić treść.
No to do dzieła, ki lka przy-kładów. Siadamy nad naszymopowiadaniem, gdzie być możejest już zarysowana jakaś fabuła,ale wszystko jeszcze jest ogólne.Dorzućmy drwa do ognia, wła-śnie poprzez dodanie obiektów.Z różnej strony:
– Bohaterowie. Tu jest najła-twiej, bo rozumie się to intuicyj-nie. Każdy ważniejszy ma szczególnywygląd, charakter, zachowanie,sposób wyrażania. Mała porada,jeśl i tylko mamy taką możl iwość,starajmy się, by każdy miał w so-
bie coś wyjątkowego, nawet jeśl ipełnią tylko epizodyczną rolę.Spójrzmy tylko, jak wyjątkowe iwyraziste są bohaterki z My LittlePony! Też miejmy takich bohate-rów, a nasz tekst stanie się lep-szy.
– Miejsca. Nawet nie zdajemysobie sprawy, jak wielka siła mo-że kryć się w lokacjach. Im bar-dziej dopracowany jest tegotypu obiekt, tym większa szansa,że czytelnik lepiej go zapamięta.Unikajmy „gdziekolwiek”, dopra-cowujmy miejsca. Jeśl i tworzymymiasto, niech będzie nietypowe,niech ma w sobie coś charakte-rystycznego, co odróżnią go odinnych miast. Jeśl i to las, skupmysię, by pokazać, co w sobie kryje,jakie cuda można w nim znaleźć,gdy tylko rozejrzymy się dooko-ła. Zamiast zwykłej karczmystwórz nietypową. Może od wej-ścia widać w nich jabłkoweozdoby, słychać śpiewy sadow-ników, w końcu sprzedają tamnajlepszy cydr między Manehat-tanem a Stal iongradem?!
– Elementy czasu i kl imatu.Ostatnio pisałem coś o akcji nawyspie, to dobry pomysł, by rzu-cić coś o pogodzie. Powiedzmy,że dokładnie raz na tydzień, naprzykład w środy, przechodzi
tamtędy wielka burza, sztorm zpiorunami i zabójczo silnymwiatrem. Miejscowe kucyki jużsię do tego przyzwyczaiły, poprostu ten jeden raz w tygodniubarykadują się w domach, trak-tują to jak my poniedziałkowyranek. Jeśl i ładnie to opiszemy,zdobyl iśmy darmowy obiekt wy-sokiej jakości. A może w innymmiejscu świata kucyki podczassnu przenoszą się do jednego itego samego miejsca, w którymmogą ze sobą rozmawiać? Takierzeczy budują fika, kolekcjonuj-my je i dodawajmy.
– Przedmioty. Załóżmy, że wopowiadaniu wykreowaliśmy mie-cze ze smoczej stal i . Wiadomo onich, że są niezwykle rzadkie,bardzo cenne, a przede wszyst-kim diabelnie mocne i ostre. Do-dajmy jeszcze, że ich specyfikapozwala przełamywać słabszemagiczne bariery. Teraz, jeśl i tyl-ko będziemy się tego trzymać ijeśl i nie damy każdemu byleleszczowi takiej zabawki, czytel-nik, widząc tego rodzaju miecz,będzie wiedział, że sprawa jestpoważna. Nie musimy ograni-czać się do przygód i mil itariów.Tworzymy sobie bardziej… kul i-narnego, codziennego fika. Tamjako tego typu przedmiot dajmy
30
przyprawę z tęczy, najostrzejszydodatek do zup. Ot, taki sma-czek.
– Rel ikty. Po części to teżprzedmioty, ale niepowtarzalnelub takie, którym już nadal iśmyznaczenie (przykładowo senty-ment). To jest prawdziwa potę-ga! Na przykład Fluttershyposiada w zakamarkach swojejchatki jedną, jedyną porcję pra-dawnego panaceum. Może wy-leczyć nim niemal każdąchorobę. Teraz tylko czekać naodpowiednią okazję, nie możnaw końcu czegoś tak mocnegoużyć do walki z katarem… Budu-jemy powagę i niezwykłość. Mo-że Rarity trzyma gdzieś na półcepierwszy zaprojektowany przezsiebie kapelusz? Nie chodzi wnim, nie pokazuje go innym, aleod czasu do czasu lubi powspo-minać. A z bardziej przygodo-wych, magiczny klejnot, który,gdy znajdzie się na szczycie wie-
ży Canterlot, zaćmi słońce. Takiecoś może stać się osią wielkiejprzygody.
– Pospol ite obiekty. Jeśl i pi-szemy coś steampunkowego,będziemy wszędzie zostawiaćmaszyny parowe, węgiel i me-chanizmy zegarowe. Uznajmy naprzykład, że bardzo popularnestały się rewolwery kopytkowe…Każdy powinien mieć coś takie-go! Powol i przedstawiamy czy-telnikowi, jak to działa, gdypotem się z nimi oswoi, będziekojarzył je z naszym opowiada-niem, na przykład jako podsta-wową broń. Innym pomysłem,bardziej codziennym, mogą byćjabłka. Są wprawdzie lepsze igorsze, ale gdy uznamy, że sta-nowią jeden z podstawowychelementów diety kucyków, naglestają się istotne, można z tegocałkiem sporo wyciągnąć, od sa-dów, przez cydr, znawców i han-del , aż po perełki kul inarne.
Resztę zostawiam Wam.Mógłbym wypisać jeszcze dzie-siątki pomysłów na obiekty, alejestem przekonany, że sami ma-cie ich wystarczająco wiele. Po-zwolę sobie jeszcze dać pewienskrót tej teorii . Cenimy sobiewyrazistość, konsekwencję, po-mysłowość, ogólną jakość. Gdyobiekty będą dobre, czytelnikskojarzy je z naszym tekstem,jego ocena momentalnie skoczy.
Dziękuję Wam! Tym razem towszystko. Następnym razem cośz górnej półki, co nieco na temattworzenia tajemnic i splataniafabuły, to może być dla Was na-prawdę pomocne. Do zobacze-nia, zapraszam do dzielenia sięswoimi przemyśleniami!
31
Mały, lecz maksymal istyczny manifest transla-tologiczny w wersji kucykowej. solaris
Zapytacie pewnie skąd tenzawiły lead. Już odpowia-dam: jest on zaczerpnięty
z artykułu znamienitego polskie-go tłumacza i poety StanisławaBarańczaka, w którym krytyko-wał przekłady. A żeby nie byćgołosłownym i nie narazić się naoskarżenia o zawiść, sam przed-stawiał własne wersje tłumacze-nia. I tak zrobię też ja (wprawęw tym mam, bo na studiach zaj-mowal iśmy się krytyką rosyjskie-go i polskich tłumaczeń „Przewodnikapo zaginionym mieście” JosifaBrodskiego, warte przeczytania! ) .Przejdźmy jednak do sedna…
Na warsztat wziąłem odcinek„Power Ponies” z czwartego se-zonu z napisami od mwerecai Mystherii . Zacznijmy od tego,że jestem rozczarowany zwłasz-cza tym drugim przekładem,gdyż Mystheria mieszka w Wiel-kiej Brytanii , a potrafiła wyłożyćsię na prostych rzeczach. Ot,choćby takie: „doomsday devi-ce”, które przetłumaczyła jakoźle brzmiące w polszczyźnie „na-
rzędzie zagłady”, mwerec i japrzetłumaczyl iśmy to jako „ma-szyna zagłady” co brzmi o wielelepiej.
Tak samo bokiem wyszło My-stherii tłumaczenie „Mane-iac”,które ja i mwerec pozostawil iśmyw niezmienionej formie, jako„Mane-iaczki”, natural izowała wy-raz, ale jednocześnie go tak udziw-niła, że kole on w oczy w czasieoglądania odcinka. Podobny błądpopełnił mwerec, gdy przetłu-maczył „Mistress Mare-velous” jako„Mistrzyni Mare-velous”. Tłuma-czenie fragmentu jednej z posta-ci wygląda tak przerażająco, jak„Tęczółka” przy reszcie nieprzetłu-maczonych imion.
mwerec i Mystheria zaplątal isię okropnie w zdaniu, w którymTwil ight tłumaczy Spike’owi, żewie, co znaczy dobra lektura:
Oryginał:”If anypony understands what
it's l ike to get caught up in a re-al ly good book, it's me.”
mwerec:„Jeśl i jakiś kucyk ma zrozu-
mieć, co to znaczy dać się wcią-gnąć naprawdę dobrej książce,to jestem nim ja.”
Mystheria:„Jeśl i jakiś kucyk rozumie, jak
to jest wciągnąć się w bardzodobrą książkę, to jestem nim ja.”
Próby tłumaczenia słowow słowo jest niewybaczalne, bow tekście wyjściowym daje sięodczuć, że coś zostało zgubione,czegoś brakuje do pełni sensu,w tym przypadku będzie to„lepszy przykład kucyka”.
Moje tłumaczenie:„Nie ma lepszego przykładu
kucyka, który rozumie, czym jestnaprawdę wciągająca lektura, niżja”
Wychodzi także na wierzchnieznajomość idiomów przeztłumaczy, przez co wychodząpotworki takie jak:
Oryginał:„do our part”mwerec:„wykonać swoją część”Mystheria:„odegrać swoją część”
Krytyka tłumaczeń odcinka„Power Ponies”
32
mwerec jeszcze częściowo sięratuje, ale Mystheria, mówiąckolokwialnie, ostro się przeje-chała na tym idiomie. A wystar-czyło zajrzeć do pierwszegoz brzegu słownika angielsko-an-gielskiego, by zrozumieć jegoznaczenie (bo nie podejrzewamPolaków o brak znajomości oj-czystego języka, choć czasemi to mnie dobija u niektórych).
Moje tłumaczenie wyglądało-by po prostu tak:
„musimy zrobić swoje”
Problemem okazało się takżesłówko „henchponies”
mwerec:„sługusy”Mystheria:„kucopoplecznicy”mwerec zgubił grę słów, My-
stheria stworzyła trudnego dowymówienia dziwoląga. Ja zaśposzedłem w grę słów o troszkębardziej pejoratywnym znacze-niu, ale oddającym istotę tegosłowa.
Moje tłumaczenie:„przykucasy”
Żałośnie wręcz wyglądająpróby tłumaczenia rymowanychkwestii , czy to wierszyków, czy topowiedzonek, czy też piosenek,gdyż… one praktycznie nie ist-nieją.
Oryginał:„You can return to the place
you started / when the Mane-iacis... defeated. / Take a closer look/ to join the adventure in thisbook”
mwerec:„Możesz powrócić do miej-
sca, w którym zacząłeś, / gdyMane-iac zostanie pokonana. /Przyjrzyj się bl iżej , / aby dołączyćdo przygód tej książki.”
Mystheria:
„Możesz powrócić do pier-wotnego miejsca, / gdy Mane-iaczka zostanie pokonana. / Bl i-żej przypatrz się, / by dołączyćdo przygody w tym komiksie.”
Jeśl i dwa ostatnie wersy mająsię według Mystherii rymować,to dobrze, że nie bierze się zaartystyczne tłumaczenie piose-nek, bo zmuszanie do akcento-wania ostatniej sylaby w dwu-i więcej sylabowych słowach jawisię l i tylko jako brutalny gwałt najęzyku polskim.
Moje tłumaczenie jest o nie-bo lepsze od dwóch pozostałychi mam pełne prawo się nim oraztłumaczeniami piosenek szczycić:
„Tam gdzie historii zaczynasię bieg / wrócisz, a Mane-iacplan w gruzach legł. / Bl iżejokiem rzuć, / by przygodę dalejswoją snuć.”
Gry słów też nie najlepiej wy-szły naszym tłumaczom, otchoćby:
Oryginał:„Time for the mane event!”mwerec:„Pora na grzywę! ”Mystheria:„Czas na grzy-wóźdź progra-
mu!”Nie jestem pewien, czy mwe-
rec pojął grę słów, ale Mystheriają wyłapała. Przynajmniej starałasię jakoś oddać to w tłumacze-niu, choć wygląda to dziwaczniei ciężko jest ten stworzony przeznią neologizm przeczytać. Natłumaczenie mwereca spuśćmypo prostu zasłonę milczenia…
Moje tłumaczenie:„Czas na grzywny punkt pro-
gramu!”
Tak samo wygląda sprawaz tłumaczeniem „mane-raisingexperience”
Oryginał:„Wel l , this has been quite the
mane-raising experience.”mwerec:„Cóż, aż grzywa się zjeżyła na
głowie od tego ciekawego do-świadczenia.”
Mystheria:„Cóż, to było całkiem poru-
szające grzywę doświadczenie.”Tym razem to Mystheria „za-
plątała się we włosach”. Choćmożna stworzyć też neologizm,będący połączeniem „przeraża-jący” i „grzywa”.
Moje tłumaczenie:„Cóż, to było całkiem prze-
grzywiające doświadczenie.”
Ale mwerec i Mystheria po-tykają się także na najprostszychrzeczach, chociażby na zdaniu:
Oryginał:„Where'd she go?!”mwerec:„A ona gdzie?!”Mystheria:„Gdzie ona się podziała?!”Gdy przekład Mystherii jest
akceptowalny, tak mwerec zrobiłzdanie, które można wcisnąćw usta jakiegoś przygłupa, któ-rym Rainbow Dash na pewno niejest (mimo że nie lubi „jajogło-wych”).
Moje tłumaczenie:„Gdzie ona zniknęła?!”
Mystheria stworzyła też dzi-woląga w nazwie broni główne-go wroga bohaterek. Nie wiemczego i jak dużo trzeba byłoprzyjąć, by wykreować coś taksłabego, ale na pewno nigdy nieprzyjmę tego specyfiku obniża-jącego percepcję w aż takichilościach…
Oryginał:„The Hairspray Ray of Doom!”mwerec:
33
„Niszczycielski Lakier DoWłosów!”
Mystheria:„Spray styl izująco-promienio-
wy śmierci.”Moje tłumaczenie:„Lakierowy Promień Zagłady!”Problemy sprawiają też na-
wiązania do innych tekstów, fi l-mów itd., gdyż ani mwerec, aniMystheria nie zauważyl i wręczskopiowania frazy z innej popu-larnej swego czasu kreskówki,czyl i „Powerpuff Girls”! Pod ko-niec odcinka narrator używałwłaśnie takiej frazy:
Oryginał:„Once again, the day is saved
by—”mwerec:„I ponownie, dzień został ura-
towany przez…”Mystheria:„Ponownie dzień został ura-
towany przez…”Wystarczyło znaleźć tylko
gdzieś jakikolwiek odcinek „Ato-mówek” z dobrym tłumaczeniemod Cartoon Network i użyć funk-cjonującego ekwiwalentu.
Moje tłumaczenie:„I tak po raz kolejny zło oraz
występek…”
Nie podoba mi się też wpro-wadzanie egzotyzacji , która jestdziełem Mystherii , zaś mwereczupełnie nie zrozumiał tego ame-rykańskiego słówka, oznaczają-cego „przecznicę”. Chodzi mi o:
Oryginał:„Sixty-five blocks away”mwerec:„Sześćdziesiąt pięć bloków
dalej”Mystheria:„Sześćdziesiąt pięć przecznic
dalej”Bloki to totalna porażka, ale
jestem równie niezadowolony z prze-tłumaczenia tego słowa jako„przecznice”. Jest to przekładpoprawny, ale jednak wprowa-dza słowo egzotyczne, przeczni-ce w języku polskim jako takienie funkcjonują, dlatego zasto-sowałem nasze swojskie „ul ice”.
Moje tłumaczenie:„Sześćdziesiąt pięć ul ic dalej”
Końcówka odcinka u Mysthe-ri i też pozostawia wiele do ży-czenia, mwerec jeszczepróbował, ale Mystheria tak sięzaplątała w angielskim szykuzdania, że stworzyła przeciwień-stwo tego, co było w oryginale.Przyjrzymy się temu…
Oryginał:
„And I hope you real ize thatjust because we don't alwaysneed your help, it doesn't meanthat we don't think you're help-ful .”
mwerec:„Mam nadzieję, że zrozumia-
łeś, iż nawet gdy nie potrzebu-jemy twojej pomocy, to nieoznacza, że nie jesteś pomocny.”
Mystheria:„I mam nadzieję, że zdajesz
sobie sprawę, że tylko dlatego,że nie zawsze potrzebujemytwojej pomocy, nie uważamy cięza pomocnego.”
Moje tłumaczenie:„I mam nadzieję, że rozu-
miesz, że choć nie zawsze po-trzebujemy twojej pomocy, tonie oznacza to, że uważamy cięza nieprzydatnego.”
Generalnie wpadek było wię-cej, ale przytaczać ich wszystkichnie będę, gdyż starczyłoby ich nawypełnienie całego numeru.Tłumacze ci funkcjonują tylkodlatego, że na bezrybiu i rak ry-ba, a fandom potrzebuje jednaknapisów w języku ojczystym.Tym i innym błędom z tego od-cinka możecie się przyjrzeć wtabelce pod tym linkiem.
34
Bats! – RecenzjaSiódmego Epizodu
Kolejny odcinek MLP miał wszystko, co potrzebne, by osiągnąćsukces. Doskonałą animację, oryginalny pomysł oraz kapkę zabaw-nych dowcipów i gagów. Ale czego zabrakło? Sensu… Verlax
Myśl przewodnią całego epi-zodu można zawrzeć w tym jed-nym stwierdzeniu. „Bats!” jest jakamerykański horror klasy B. Graaktorska może i być dobra, anta-gonista może być bardzo intere-sujący i oryginalny, może nawetstraszyć i wywołać atak paniki ,ale po obejrzeniu należy natych-miast o nim zapomnieć. Im dłu-żej się o czymś takim myśl i , tymbardziej dociera do nas, że całal inia fabularna fi lmu była kom-pletnie bez sensu, a poszczegól-ne wątki były zogniskowanew doprawdy dziwny i nielogicznysposób. „Bats!” niestety czymśtakim jest. Nie oznacza to oczy-wiście, że epizod ten jest słaby,wręcz przeciwnie! Problem pole-ga na tym, że kilka dziur fabular-nych powoduje, iż jest on tylko„przeciętny”.
Krótko i zwięźle o fabule.Nadszedł kolejny sezon zbiera-nia jabłek, więc Applejack ruszana pole, by dokonać inspekcjidrzew. A tam szok i zgroza. Swe-et Apple Acres zostały zaatako-wane przez straszl iwe owocowe
wampirogacki, które zamiastkrwi wysysają soki z jabłek. CałaMane Six szybko się zbiera i dys-kutuje nad rozwiązaniem proble-mu. Głównymi postaciami są tuApplejack oraz Fluttershy, któreprzedstawiają dwa zgoła od-mienne pomysły na wyel imino-wanie zagrożenia. Ostateczniewygrywa opcja Applejack, postronie której stają przyjaciółki.Sposób ten okazuje się skutecz-ny, ale wywołuje bardzo dziwnyi naprawdę zaskakujący efektuboczny…
Zacznijmy może od samejidei. Doprawdy wspaniałe i ory-ginalne rozwiązanie, jak przed-stawić nową formę Fluttershyzostał zreal izowany w iście do-skonały sposób. I mówię „orygi-nalny” nie bez powodu, boscenariusz do niego został napi-sany na długo przed chociażbyopowiadaniem „Nosflutteratu”,które podobą ideę introdukowa-ło (niestety, bronies w większościmówią kompletne bzdury, gdystwierdzają, że twórcy „inspirująsię” twórczością fanów, ale to te-
mat na inny artykuł). Sekwencjez przemianą i jej zdolnościami sąrzeczywiście świetnie zreal izo-wane.
W trakcie epizodu mamy teżmożl iwość przysłuchania siępiosence o tytule „Bats” (jak ory-ginalnie! ) . Jest to piosnka na-prawdę niezła i poprzestałbymtylko na takiej ocenie, gdyby niefakt, że właśnie tutaj po razpierwszy pojawiają się zgrzytyw zarysie fabularnym. Otóż ma-my tutaj polemikę między Ap-plejack i Fluttershy na temattego, jak rozwiązać problemnietoperzy-wampirów. Założe-niem piosenki było przedstawie-nie, że Fluttershy została w tejpolemice pokonana, ponieważdo Applejack dołączyła resztaMane Six, zaś rozwiązanie „pro-ste i brutalne” zostało przegło-sowane. Ale co mnie bardziejintryguje i wybija z rytmu to fakt,że Fluttershy nie przedstawiłażadnych argumentów, któremogłyby kogokolwiek przeko-nać. Spójrzmy, Applejack mówio tym, że nietoperze niszczą jej
35
sad, podczas gdy Fluttershykontruje, że… nietoperze trosz-czą się o swoje potomstwo. Nodoprawdy, doskonały argument,Fluttershy, na pewno ich przeko-nasz! Dlaczego jednak jest toproblem, dopowiem trochę póź-niej...
Teraz może zanim wylejęwięcej jadu, troszkę o kwestiachpobocznych. Podobały mi siędel ikatne i wtrącone ze smakiemnawiązania do horrorów (cho-ciażby wszystkim znana nielo-giczna komenda: „Rozdziel ić się!”,która zwykła się kończyć strasz-nie źle) oraz trochę gagów i dow-cipów sytuacyjnych (chociażbyTwil ight w zabawny sposób wy-jaśniająca „problem” z Fluttershy).Innymi słowy, epizod ten poza„pewną jedną wadą” naprawdęnie ma się czego wstydzić.
A teraz czas przejść do w su-mie najważniejszego powodu,dla którego ten odcinek jest tyl-ko przeciętny. Otóż jest to lekcja,jaką otrzymujemy. Pozwolę so-bie zacytować:
Applejack: Be sure to put inthere that I came to see that my
short-term solution was a l ittleshort-sighted.
Fluttershy: And that you sho-uldn't let anypony pressure youinto doing something that youdon't think is right. Sometimesyou have to tel l even your clo-sest friends 'no' .
Warto przypomnieć, że MLPjest przede wszystkim bajką.Znaczy to, że poza tym, że celujew bardzo młodą publ ikę, to pre-zentuje również tej właśnie mło-dzieży jakiś morał, pełni równieżpewną funkcję edukacyjną. Pro-blem polega na tym tylko, że jeston kompletnie nielogiczny. Bozałóżmy teraz jeden, prosty ele-ment. „Twil ight nie psuje zaklę-cia”. Problem nietoperzy jestrozwiązany, okazuje się, że ideaApplejack była słuszna, Flutter-shy nie ma nic do gadania. I na-gle okazuje się, że winowajcącałego fiaska nie jest ani Apple-jack, ani Fluttershy, tylko właśnieTwil ight! (Ironia) Morał powinienbrzmieć, że Twil ight, będąc al i-cornem, powinna wreszcie sięnauczyć rzucać te zaklęcia w ja-kiś normalny sposób. Fluttershyzaś winna się wreszcie nauczyć,jak prowadzić polemikę i przed-
stawiać konkretne argumenty.Z ekoterroryzmu należy wyro-snąć (Koniec Ironii) .
Jest jednak coś znacznie gor-szego. Otóż ten mankament, tękompletną nielogiczność możnabyłoby wyel iminować dodaniemjednego prostego elementu.Wystarczyło powiedzieć, że za-klęcie miało efekt uboczny, po-nieważ Fluttershy użyła swojego„Stare” niezgodnie ze swą wolą.I tylko w takim wypadku morałmiałby sens. Niestety, czegośtakiego w tym epizodzie nie ma.Sam jestem zdziwiony, że takieewidentne błędy w scenariuszumogły się pojawić, i jest to tymbardziej smutne, że poza tądziurą fabularną Bats! naprawdęwyróżnia się w porównaniu doFl ight to the Finish czy też Da-ring Don’t.
Podsumowując, wielka szko-da, że taki niby mały mankamentw moim odczuciu ten odcinekzaprzepaścił. Naprawdę, to byłepizod z gigantycznym poten-cjałem, który jednak w ostatecz-nym rozrachunku jest tylkoi wyłącznie przeciętny.
36
Jesteśmy Apple!
Kiedy pierwszy raz usłyszałem o fabule tego odcinka, to nie mogłemuwierzyć, że twórcy serialu mogl i wpaść na coś takiego. Od tej chwil iwysyłałem do Hasbro moje myśl i , które brzmiały „Proszę, tylko tegonie zwalcie!”. Myhel l
Czy udało im się zaspo-koić mój gust? Zapra-szam do recenzj i odcinka
„Pinkie Apple Pie”!
A ten rozpoczął się całkiemnormaln ie. Twi l ight Sparkle za-częła się bawić w genealog ię,czyl i poszukiwała więzi , jakiemogły łączyć różne rody kucy-ków. Jakby tego było mało, todo jej domku bezceremonia ln iewkroczyła Pinkie Pie i postano-wiła sobie pogrzebać w wyni-kach jej badań. Tuta j naprawdęcała historia ma początek. Na-sza imprezowa klacz na swójsposób odczytała , że jest spo-krewnienia z klanem Apple!Dlaczego na swój sposób? Po-nieważ ostatnie nazwisko, któreróżowa klacz uważała za swoje,było rozmazane i n iemożl iwedo odczytania . No cóż, aby do-wieść prawdy, cała rodzina sa-downików z Ponyville postanowiławraz z Pinkie Pie udać się dokuzynki Granny Smith , Gold ieDel icious, która jako jedynamogła dowieść tej tezy. Czas
pakować manatki i ruszać w dro-gę!
Duszą seria lu jest oczywiściemuzyka! Tym razem autorzyi wokal iści odwal i l i kawał do-brej roboty, racząc nas wspa-niałą piosenką. Idealnie wpasowałasię w treść odcinka, pokazu jącwięź, jaka łączy członków mafi iApple i da je mnóstwo radościoraz… komicznych sytuacj i . Obytwórcy miel i więcej zapału dotworzenia takich kawałków!
Widać, że animacja na tleinnych odcinków znacznie siępoprawiła . Animatorzy musiel ipewnie popracować nieco cię-żej , a le ich efekty nie są nie-zauważalne. Da się zauważyćzmianę mimiki twarzy oraz samruch postaci , n ie mówiąc jużo warunkach pogodowych.Gdyby producenci zawsze miel ityle chęci , to na pewno pod-niosłoby to prestiż seria lu . N ie-stety, wszyscy wiemy, jakin iekiedy potrafi być ich zapał…
37
Czas na moją u lubionączęść! Nowe postacie! Tym ra-zem pojawiła się tylko jedna,kuzynka Granny Smith . Gold ieDel icious, bo właśnie tak sięnazywa, jest wręcz charakteremwyjętym z naszego świata .Chociaż bl iżej się przypatru jąc,zwrot „kociara” nabiera przyniej nowego znaczenia , bow końcu kto ma dom zapełnio-ny gratami i kotami , a do tegojeszcze trzyma w n im geparda?No cóż, tuta j random sięgnąłzenitu .
Możemy zauważyć, że Has-bro zrobiło pewien ukłonw stronę fandomu. Wszyscypamiętamy scenę, w której Ap-ple Bloom iście tanecznym kro-kiem wyrzuci ła mapę za burtę?A piosenkę, którą w tym czasieśpiewała? No właśnie! Jeśl i ktośzna Twi l ightl icious i porównago do sceny przedstawionejw seria lu , to na pewno zauwa-ży, że są niemalże identyczne!Ciekawi mnie, i le jeszcze nie-
spodzianek szyku ją d la nastwórcy…
Podsumujmy!Odcinek wypadł wręcz ge-
nia ln ie i spokojn ie można gozal iczyć do tych naj lepszychw seria lu . N iesie ze sobą stary,dobry i wartościowy morał,który wręcz trzeba wprowadzićdo swojego życia . N ie potrafięznaleźć żadnej wady, z powoduktórej musiałbym wystawić niż-szą ocenę. Widać, że w ten epi-zod twórcy włożyl i całe swojeserce, dopracowując go i wy-puszczając niemal w perfekcyj-nej postaci . Oby tak dalejHasbro! Trzymamy kciuki !
Plusy:
+ Maksymalnie zakręcona Pin-kie!
+ Postać Gold ie Del icious.+ Zachowanie Granny Smith, któ-re wręcz zwala z nóg .
+ Big Macintosh i jego trady-cyjne rozgadanie.
+ Rozśmieszające do łez sce-ny z Apple Bloom.
+ Ogólnie przedstawienie ro-dziny Apple jako całości .
+ Oczywiście piosenka!+ Rola zwierząt w tym odcin-ku . Tego nie da się zapo-mnieć!
M inusy:
Brak!
Ocena końcowa: 10!/10
38
I'm all muscles!
Equestriańskie Igrzyska zbl iżają się wielki krokami, a kwal ifikacje donich idą pełną parą. Myhel l
Reprezentacja z Ponyvil lestaje w szranki z naj lep-szymi lotnikami jakich wi-
działa cała kraina, a pośródpegazów występujących w imie-niu dobrze znanego nam mia-steczka jest Rainbow Dash, któraodegra w tym epizodzie najważ-niejszą rolę…
Odcinek nie zaczyna się zbytoptymistycznie. Nowo wybranadrużyna lotników z Ponyvil le mazapewnić kwal ifikację miasta donajbardziej prestiżowych zawo-dów w Equestri i . Najciekawszyjednak okazuje się skład zespołu,próbującego tej sztuki dokonać.Jest to dosyć dziwne, gdyż za-wodnikami będą… Fluttershyoraz Bulk Biceps, którego miel i-śmy już okazję poznać jako jednąz postaci epizodycznych. Tutajdostał swoje pięć minut i wyko-rzystał je wręcz perfekcyjnie.Mogę wam obiecać, że uśmieje-cie się widząc akcje z nim zwią-zane. Latanie jest dla niegoproste jak budowa czołgu T34,przez co w powietrzu zbyt długo
się nie utrzymuje… Ale nie! Has-bro postanowiło zrobić sobie jajai umieściło go w drużynie. Naszczęście nadał się tam idealnie,a obserwując go można stwier-dzić, że jest to postać barwnai na pewno zjedna sobie wielufanów. A Fluttershy? Znamy jądoskonale, więc dobrze wiemyjaki poziom umiejętności lotni-czych sobą reprezentuje. Jednakczy taki zespół musi oznaczaćporażkę? Niekoniecznie! Rain-bow Dash, która jest ostatnimczłonkiem tej drużyny, wierzy, żedzięki niej samej uda im się za-kwal ifikować do Igrzysk. Znającjej podejście i umiejętności, jestto bardzo prawdopodobne. Jed-nak prawdziwy problem pojawiasię dopiero wtedy, gry drużyniez Cloudsdale zabraknie jednegozawodnika. Kuszona propozycjąwspółpracy, RD będzie musiaławybrać pomiędzy byciem lojalnąwobec swojej drużyny, a możl i-wością wystąpienia z naj lepszymilotnikami w Equestri i .
Odcinek został bardzo rozbu-dowany. Otrzymal iśmy skompli-
kowany problem, z którym naszgłówny bohater musi sobie po-radzić. Mimo tego, iż taki sche-mat powtarza się coraz częściej ,to nadal mi się nie znudził i bez-wiednie akceptuję go, będącwpatrzony w akcję, jaką prezen-
39
tuje epizod. Tutaj trzeba po-chwal ić twórców, gdyż znów do-brze oddal i charakter postaciutrzymujących to wszystkow jednym kawałku. Dostal iśmydużą dawkę zaskoczenia, alei przewidywalności, ponieważz łatwością możemy się domyśl ićjak skończy się odcinek. Jest topewna wada, ale powtarza sięona na tyle często, że przestaje-my ją zauważać. Może kiedyśfandom naprawdę się zdenerwu-je i powie na głos co o tym my-śl i , ale do tego jeszcze dalekadroga.
Zahaczę jeszcze o postacie,które grały pierwsze skrzypcew tym odcinku. Bulk Bicepsa wy-kreowano na najbardziej rozpo-znawalną postacią tego epizodu,został genialnie dopracowanyi naprawdę się cieszę, że mo-głem go oglądać i śmiać sięz sytuacji z nim związanych. To,co wyprawiał ten pegaz-kultury-
sta, doprowadzało mnie do nie-kontrolowanych wybuchów rechotu,choć jednej rzeczy nie potrafiępojąć. Jak ogier o masie czterechdorosłych kucyków mógł unieśćsię w powietrze na skrzydłach,które wyglądały jak żywcem zdję-te ze Scootaloo? No cóż, chybanie powinno czepiać się praw fi-zyki obowiązujących w Equestri i .O i le w ogóle istnieją tam po-dobne prawa. Pozostaje jeszczekwestia fenomenalnego wejściaDerpy. Zamiast pojawić się jakzazwyczaj w tle, ukazała się w sa-mym centrum wydarzeń. To bar-dzo miła odmiana, bo to właśnieona jest moją ulubioną epizodycz-ną postacią. Ciekawi mnie tylko,czy twórcy coś jeszcze dla niejplanują? Mam osobistą nadzieję,że tak!
Podsumujmy. Odcinek jestpełen komicznych sytuacji , trzy-ma w pewnym napięciu, ale niejest aż tak wspaniały, jak dwa
poprzednie epizody. Fajnie teżznów zobaczyć Wonderbolts,których mogl iśmy tym razempoznać jako zwykłe kucyki po-pełniające błędy. Niestety, epic-kości tutaj ciut zabrakło, a szkoda,gdyż odcinek idealnie się do te-go nadawał.
+ Bulk Biceps i związane z nimakcje
+ Derpy znowu w centrum wy-darzeń!
+ Bardzo urokliwe miejsce, w któ-rym rozgrywała się fabuła
+ Pojawienie się gryfów+ Postać Soarina+ Powrót Wonderbolts…– …ale w stylu gorszym, niżmogl ibyśmy się spodziewać
– Chwiejąca się na krawędzi lo-jalność Rainbow Dash
– Kreacje Rarity. Stać ją na wielewięcej!
Ocena Ogólna: 6.5/10
40
WinniśmyŚmiać się
czy Płakać?Nie aż tak dawno temu mogl iśmy doświadczyć
wielkiego poruszenia w mediach w związku z po-grzebem Ważnego Człowieka. Jak wiadomo, incy-dent z Głową Wielkiego Państwa oraz zbieraninąpol ityków wszelakich był głośno odnotowanyw środkach masowego przekazu. Pewnej Osobiezdarzyło się bronić rzeczoną Głowę w dosyć intere-sujący sposób. Mianowicie stwierdziła, że pogrzebtak Ważnego Człowieka jest wydarzeniem rado-snym, albowiem stanowi równocześnie świętowa-nie całego Dobra, jakie ten Ważny Człowiek dla nasdokonał. Zatrzymajmy się na chwilę i zupełnie od-suńmy się od pol ityki. Zadajmy tytułowe pytanie.W obl iczu śmierci i ceremonii ostatecznego poże-gnania winniśmy Śmiać się czy Płakać?
Ciężko jednak ze smutkiem zerwać, albowiemrodzina zwykła przecież żałować utraty członkaswej famil i i , kogoś bardzo istotnego dla ich życia.Główne założenie pytania brzmi: czy człowiekowi
wystarczą Wspomnienia, by móc zachować we-wnętrzny spokój, czy też brak fizycznej obecnościzmarłego jest zbyt potężny, by móc go ignorować.Horacy zdaje się nie dotykać tej kwestii , gdy przy-chodzi do opisywania stoickiej postawy w obl iczuśmierci. “Opanowany w godzinie klęski, obcy sza-łom radości, takim pamiętaj być zawsze na zgonskazany Del iuszu”. Ale właśnie, co Horacy rzekłbyrodzinie Del iusza? Synowi, córce jego? Nie czujętego w żadnym stopniu. Czy jest w tej sytuacjimiejsce na głośną i radosną celebrację chwaleb-nych czynów zmarłego? Może, ale nie wydaje misię to być w porządku.
Osobiście uważam, że gdy przychodzi do poże-gnania kogoś, l iczy się przede wszystkim pamięćpo nim, coś co żyje znacznie dłużej od niego. Cy-ceron mówił, iż życie jest krótkie, lecz sława nie-śmiertelna. Pamięć żyje najdłużej. A d la dobra tejPamięci winniśmy się Śmiać czy Płakać? To trudnepytanie, tyczące się już dogłębnie psychiki ludzkiej.A ja? Ja jeszcze jestem młody i zdarzyło mi się byćświadkiem pochówku tylko jednej, prawdziwie bl i-skiej mi osoby. Wracam do tego zdarzenia myśla-mi, i gdzieś zdają mi się świtać te wszystkie dni,które z nią spędziłem, ten smak potraw, który mi tawielce bl iska osoba czyniła. Nie jestem w staniewrócić do nich z sentymentem, lecz tylko z gorzkąmelanchol ią. Ale do dziś pamiętam i przyrzekamnigdy nie zapomnieć.
Verlax
41
Czasamiczuję sięartystą
Stoję na wysokim kl ifie, wdychając powietrzeprzesycone potem, tuszem i starym papierem.Wiatr rozwiewa mi włosy, gdy kieruję swe bystrespojrzenie, planując wykonanie swoich niecnychplanów, szkiców oraz konceptów twórczości. Jed-nym ruchem ręki zmuszam legiony, zastępy, a cza-sem i hordy słów do uległości i kierowania ich doszturmu na fortecę artyzmu (nie myl ić z auty-zmem). Przeciwko krucjatom obłudy, krytykanctwa,ignoracji , a nade wszystko - nudy, wykorzystujęswoje wierne środki poetyckie, takoż zastawiamniespodziewane zwroty akcji . Owijam wokół palcadusze małych umysłów, korzystając z przewrotne-go, ironiczno-satyrycznego humoru. Esteci padająna kolana i czczą niczym bóstwo, gdy widzą kunsztzastosowany w opisach. Znikają kiel iszki wódki,whisky czy pośledniejszych napojów, zamienianena kolejne stronice starannie zaplanowanej (bądźnie) powieści. W ruch idzie cały determinizm,wszystkie czynniki, które Autor wchłonął niczymgąbka, całe umiejętności wyszl ifowane w setkachwiększych i mniejszych potyczek z groźną, śmier-dzącą niczym dół kloaczny, chcącą jednocześnierozszarpać na części i uwieść jego psychikę Sztuką.
Jednak gdy już wydasz swoje dzieło i u jawnisz jena widok mniej i bardziej poślednich umysłów, po-jawia się wątpl iwość, rodzi się strach dominującynad chęcią pisania i rzucający swój złowrogi cień nakażde, zastosowane w celu opisania świata przed-stawionego, narzędzie - lęk przed tym, że jest sięgrafomanem. Tworzącym chłam dla chłamu i wci-nający je razem z równie upośledzonymi amatora-mi uciech duchowych niskiego sortu, do tegozachwalającego swój towar (bynajmniej nie mu-chom).
Gdy już rozplanujesz akcję i weźmiesz się zapierwsze akordy symfonii l iter, zerkasz kątem okana twórczość innych artystów. Przekrój jest różny -
od sztuki niezłej , prawie dorównującej twojej, pofanfiki nadające się co najwyżej do wydruku, pod-tarcia tyłka, spalenia i zatopienia w kwasie. I -o ironio losu! - te drugie często cieszą się sporąpopularnością, co zmusza Cię do konfrotacji swojejtwórczości z wypocinami pośledniejszego umysłu.Stawiasz w jednym rzędzie swoje wspaniałe dzieło,powstałe wskutek wielu przemyśleń oraz głębokichbadań historycznych i nadęte hormonami i marze-niami erotycznymi wypociny gimnazjal isty. I tylkogdzieś w tyłomózgowiu szamocze się smętna myśl(OBOŻECZYJAJESTEMTAKISAM?).
Jest do doskonały powód, by nie rzec - pretekst,by zamiast pisać, pogrążyć się melanchol i i i głośnonarzekać na niesprawiedl iwość dziejową, determi-nizm oraz resztę bzdetów. Na szczęście to czas,kiedy autor wyjmuje wyświechtaną p(oni)uentęz szafy. Może nie potrafisz pisać, frajerze, ale przy-najmniej czerpiesz z tego masę zabawy. Każdymoże wyjść z przeciętności, ale mało kto potrafizrobić coś więcej. Brakuje pierwiastka, który przy-ciągnąłby i zmusił do czytania. Zamiast narzekać -staraj się doskonal ić warsztat i pomysły, kopw książkach i szukaj inspiracji wszędzie, nawet podłóżkiem. Wykorzystuj to, że jesteś równie miernyjak wszyscy inni i rozpocznij wesołą wymianę do-świadczeń. Komentuj dobrze, z jajem i kopem - inniprawdopodobnie odwdzięczą się tym samym (albonazwą Cię złymczłowiekiem i będą grozić popeł-nieniem twojego samobójstwa). W ten sposób na-wet jeśl i nie wskoczysz na następny, lepszy poziompisania, to przynajmniej rozwiniesz umiejętnościanal izy i krytycznego (HEHEHEHE) myślenia.
Podsumowując, życzę wam sukcesów na dalszej,wyboistej drodze artysty. Jako pisarze macie o tylegorzej od malujących, że nasze przybory są na ogółniejadalne, więc szczęście się przyda. Ach - i jeśl ipiszecie Human in Equestria, korzystając z wy-świechtanych, nudnych motywów, mam nadzieję,że będziecie się prażyć w specjalnie przygotowa-nym dla was kręgu piekła.
Irwin
42
Różowiutkieokulary
Słowem wstępu – tyle się mówi o tym, jak to wszelakiefandomy spaczają ludzi (ciekawe, czemu dotyczy to akuratzainteresowań typu MLP czy Airsoft, ale jeśli chodzi o OneDirection, lub inne tego typu cośki, to wszystko jest jużw porządku. Co z tego, że dzieją się tam rzeczy, o jakich fi-lozofom się nie śniło). Jednak według mnie, aż tak źle niejest, a w tej serii artykułów przedstawię dwa punkty widze-nia, negatywny oraz pozytywny. Jak się pewnie orientujeciepo tytule, dziś zaprezentuję tę „dobrą” stronę.
O! Patrz, różowe okulary!Zaczynając od początku… Nie mówię, że jako ogół fa-
nów jesteśmy kryształowo czyści, bo i u nas można nieste-ty znaleźć sporo złych cech. W każdym razie…
Może je założę, co ty na to?Jako pierwszy poruszę temat naszej moralności. Zasady
typowego Brony’ego są proste, a na dodatek szlachetnew odniesieniu do reszty społeczeństwa, w którym roi się odwszelakiej maści hejterów i świata pełnego znieczulicy. Coprawda, nie każdy z nas przestrzega tych zasad, bo nie jestto jednak jakaś znakomicie wielka grupa, cytując Szymbor-ską: „Nie wszyscy, nie większość, a nie mniejszość nawet”.A specjalnie dla tych, którzy o owych niepisanych regułachzapomnieli, postaram się je teraz przytoczyć.
Najpierwmoże podstawa, którą każdy w fandomie zna,a przynajmniej znać i przestrzegać powinien.
„Love and tolerance”–Miłośći tolerancja.
Jednak zasady wykreowane przez serial również mająspore znaczenie. Postawy reprezentowane przez bohaterki:
– Szczerość.– Śmiech – A raczej optymistyczna postawa w stosunku
do życia.– Szczodrość/Hojność.–Dobroć.– Lojalność – Bo kto chciałbymieć przyjaciela, który po-
rzuci go przy pierwszej lepszej okazji?
– Przyjaźń – Bo magii bym raczej tutaj nie wpisał, alemagia przyjaźni brzmi już lepiej.
No i co ważniejsze morały:– Przyjaciele są ważni, nie odrzucaj ich.– Toleruj inność.–Wierz w siebie.–Nie zdradzaj sekretów.–Wybaczaj.– Nie przejmuj się, jeśli coś nie wychodzi.– Bądź cierpliwy.
Powyższe zasady przedstawione są w mocno „okrojo-nej” wersji, a mimo to wciąż reprezentują jakieś wartości.Morał tej części artykułu jest prosty: nie jesteśmy bandąidiotów, którzy upodobali sobie pastelowe kucyki, jesteśmyteż ludźmi z zasadami (tak z grubsza).
Człowieku, te okulary to był świetnypomysł!
Co ciekawe, nie tylko kwestia kultury, ale i nasze zdol-ności przedstawiają wysoki poziom. Wydawać by się mo-gło, że My Little Pony to bajka skierowana docelowo domałych dziewczynek, więc dużo z niej nie wyniesiemy.A jednak ta kreskówka daje nam ogromne pole do popisu– zobaczmy ile artów/fanfików/figurek/pluszaków/utwo-rów/animacji zalewa dziennie Internet. Dodatkowo, niemusimy się tu specjalnie ograniczać, przecież oprócz zwy-kłych pastelowych pucyków, spotyka się także ich „mrocz-ne wersje”, humanizacje czy anthro. Więc nie stawiajmysami sobie barier, tylko twórzmy, twórzmy, twórzmy!
Powoli robi się za cukierkowo, zdej-muję to
Reasumując: aż tak źle nie jest. Ten fandom łączy ludzi.Jak mówi pewne zmodyfikowane na potrzeby artykułuprzysłowie: „Nie taki brony straszny, jak go malują”.
To już naprawdę koniecJeśli dotarłeś do tego momentu, bardzo dziękuję Ci za
uwagę, drogi czytelniku. Powodzenia w dalszym życiu. Ijeszcze jedna sprawa do Was – jeśli macie jakieś uwagi,niezależnie czy chodzi o dziurę logiczną, czy błąd językowy,piszcie do mnie i mówcie, co w tych artykułach chcieliby-ście zmienić. Czekam na wasze propozycje i uwagi!
Gorgon
43
Po prostupociągnij za spust…
Szaleństwo to ciągłe mówienie, robienie tego samego w nadziei , żecoś się zmieni. Nie będziesz potrafił dostrzec tego za pierwszym razem,ale w końcu przejrzysz na oczy. Zobaczysz wtedy, że wszystko kręci sięw jednym, szalonym kole. Myhel l
Płyta w napędzie, dalej , da-lej , dalej… No w końcu!Kolejna odsłona tej serii
nareszcie zagościła na moimkomputerze. Podchodziłem doniej dosyć sceptycznie, gdyż by-łem już do niej uprzedzony z po-wodu poprzedniej części, którabyła jak dla mnie niemalże klapą.Nie wierzyłem, że coś może jesz-cze podźwignąć to uniwersumi dać mu taką popularność, jakąposiadała stara, dobra jedynka…Mimo to włączyłem programi już po chwil i rozpoczęła sięmoja przygoda na Rook Island,przypieczętowana ogniem i cier-pieniem głównego bohatera. Za-cznijmy więc od początku.
Historia zaczyna się w mo-mencie, gdy Riley, brat główne-go protagonisty, postanawiawybrać się wraz z przyjaciółmi nawycieczkę z okazji zdobycia l i-cencji pi lota. Nie byle jaka oka-zja, wiadomo, trzeba to oblać.Ich celem stają się wyspy Rook,niezbyt popularne, ale porośnię-te dżunglą, w czym właśnie tkwi
urok tego miejsca. Sam niewiem, dlaczego wybral i akurat tęlokal izację. Może ze względu nabrak pol icj i? Nie doszukujmy sięszczegółów. Już niedługo miałoich spotkać coś o wiele gorszegoniż dwóch mężczyzn w mundu-rach, zajadających pączki…
I fly l ike paper, get high l ike pla-nes,
If you catch me at the borderI got visas in my name
If you come around here, I make'em al l day
I get one down in a second ifyou wait
Podczas jednej z wycieczeknaszej kochanej paczce zachciałosię skoków spadochronowych.Ubral i się w kombinezony, sko-czyl i w przestrzeń i wylądowal iw samym środku lasu… Nie było-by w tym nic strasznego, gdybynie to, że już przyczail i się nanich piraci , handlarze żywym to-warem. Po złapaniu i uwięzieniunaszych bohaterów spotykamyVaasa, który jest przywódcą pira-tów. Ta barwna i genialnie wy-
kreowana postać zrobiła na mnieduże wrażenie. Jak można prze-cież stworzyć krwiożerczegoszaleńca, który potrafi mówić…z pewnym sensem? No cóż, tenwariat nie do końca bierze swojeofiary na poważnie i zostawia jez tylko jednym strażnikiem. Aku-rat się złożyło, że w jednej klatcesiedziel i Grant i Jason Brody.Grant, który był byłym wojsko-wym, z łatwością poradził sobieze strażnikiem, wysyłając go dokrainy wiecznych łowów, tymsamym zdobywając klucz doklatki i wychodząc z niej . Udałoim się znaleźć swoje rzeczy i jużmiel i zacząć wymyślać plan od-bicia towarzyszy, gdy przyczajo-ny Vaas wysłał pocisk, którydosięgnął szyi Granta. Chyba niktz was nie myśl i , że przeżył, nie?Trzeba dodać jakiś smaczek grze,więc twórcy pomyślel i , że zemstabędzie najlepsza. Nie pomylil i się.
Szef piratów postanawia urzą-dzić sobie polowanie i każe Ja-sonowi uciekać do dżungl i , a ten,ku jego zdziwieniu, ucieka. Nocóż, na pewno pomogło mu to,
44
że zwodzony most, który biegłnad rwącą rzeką, zerwał się. Od-ratowany i naznaczony dziwnymtatuażem przez jakiegoś czło-wieka, staje się symbolem walkio wolność, a tajemnicze plemięuczy go umiejętności prawdzi-wego wojownika i zabójcy, którema zamiar wykorzystać w boju itym samym przyczynić się douratowania najbl iższych.
Jednak nie samą fabułą czło-wiek żyje… Ubisoft wrzucił gra-czy w sam środek wyspyzewsząd otoczonej morzem. Cona niej znajdziemy oprócz bujnejrośl inności i ogromnego, otwar-tego świata? Oczywiście małewioski, pojazdy, tajemnicze miej-sca, podwodne jaskinie, a towszystko oplecione przepiękną idopracowaną grafiką, która po-trafi wciągnąć nawet kogoś, ktood FPS’ów trzyma się z daleka.Czy ukończenie całego wątku fa-bularnego oznacza również ko-niec gry jednoosobowej?Oczywiście, że nie! Gra pozosta-wia nam mnóstwo zadań po-bocznych, które potrafiąwciągnąć i mimo tego, że sąmonotonne, to również potrafiąnas wciągnąć niczym bagno.
Rozbudowanie rozgrywki rów-nież nasyciło mnie swoją aurą.
Bohater oprócz tego, iż dostajecałą masę broni do wykorzysta-nia, to może je jeszcze modyfi-kować pod swoje potrzeby.Dzięki temu możemy zmienić sięw chodzącą maszynę do zabija-nia lub w cichego mordercę.Bardziej opłaca nam się ta drugaopcja i nawet sama gra taktwierdzi, nagradzając nas więk-szą ilością doświadczenia i pie-niędzy za ciche wyel iminowaniewrogów i przejęcie ich bazy.Przeciwnicy nie będą jednak stal ii czekal i , aż poślesz im kulę włeb, lecz sami będą cię atakować,chować się za osłony, a w razieczego wezwą nawet posiłki , takwięc miej się na baczności!
Oprawa audio/video równieżodegrała swoją rolę. Muzyka złatwością dopasowuje się do kl i-matu i sytuacji , w jakiej się obec-nie znajdujemy. Nie możemy teżzapomnieć o aktorach, którzypodkładal i głosy pod postaciewystępujące w grze. Wspanialewczul i się oni w swoje role, cze-go serdecznie im gratuluję, gdyżtakiego serca czasami zabraknienawet w prawdziwym filmie.
Na szczęście, przynajmniejdla mnie, nie znalazłem zbytwielu negatywnych rzeczy, którezmieniłyby moją opinię… Były
drobne skazy, to prawda, alegracz bardzo szybko o nich za-pomina. Są to drobne błędy wgrafice i mechanice gry (np. nie-widzialnie ściany) czy lekko za-kręcona fabuła, która możeodrobinę nas omamić. Oprócztych rzeczy nie zauważyłem nicinnego, co mogłoby mi psuć za-bawę.
Podsumujmy. Far Cry 3 jestkolejnym diamentem, który mo-że, a wręcz musi pojawić się nakomputerze gracza, a tym bar-dziej fana serii czy gatunku.Otrzymal iśmy grę, która potrafidać prawdziwego kopa, a na jejokładce powinno zostać nakle-jone ostrzeżenie ,,Produkt si lnieuzależniający i niebezpieczny dlaludzi o słabych nerwach”. Tak,dobrze słyszycie. Gra naprawdęwykazuje pełną dojrzałość i niewszyscy będą potrafi l i ją w pełnirozumieć… A ty? Czy tobie udasię odkryć wszystkie jej tajemni-ce? Czy może polegniesz i spo-czniesz w masowej mogile? Poprostu złap pada w swoje ręce isię przekonaj. Ja już to zrobiłem.
+ Otwarty świat i wszystkie ko-rzyści, jakie z niego wynikają.
+ Oprawa audio/video+ Wspaniały kl imat+ Rozgrywka, która wciąga nabardzo długie godziny.
+ Zakręcona fabuła…– … która w pewnym momen-cie potrafi omamić gracza.
– Drobne błędy w mechanicegry.Ocena końcowa: 9.5/10
45
Co mają współczesne gry? Fenomenalną grafikę. Mil ionydostępnych opcji i strategii . Zabójczą muzykę. Czego zaśczęsto im brakuje? Tak zwanej „miodności”. Dolar84
Podpierając się tym, co na-pisałem na wstępie, za-praszam Was do
przeglądu kilku naprawdę sta-rych gier, które choć pod wzglę-dem grafiki i dźwięku mogłyprzerażać, to dysponowały wy-mienioną wcześniej miodnością(określenie zakoszone ze starychnumerów Secret Service) i do-skonałą grywalnością. Tym ra-zem nie będę zamęczał Wasprzydługim nudzeniem i przejdęod razu do rzeczy:
1. Q*bert
W 1982 roku przedstawionoprostą, acz niesamowicie wcią-gającą grę, przy której niejedna
osoba spędziła długie godziny.Niby wszystko było proste i ba-nalne – widzimy przed sobą pi-ramidkę, po której skaczemytakim niedorobionym Cthulhu,zmieniając kolory pól na wyma-gane do zwycięstwa. Banalne,prawda? Oczywiście twórcy niebyl iby sobą, gdyby nie podsunęl inam kilku antagonistów, gania-jących nas po całej planszy lubzłośl iwie zmieniających koloryzaznaczonych wcześniej pól . Do-dając do tego niespotykaną re-akcję naszego bohatera w chwil ijego śmierci (wydawał dźwięki,które do złudzenia przypominałyprzysłowiowe rzucanie mięsem),otrzymujemy przepis na wyjąt-kowo udaną rozrywkę. Na doda-tek zadbano o przyzwoitypoziom trudności, przez co grapotrafiła wciągnąć jak bagnoi niejednokrotnie doprowadzałado sytuacji , w której gracz wtó-rował swemu bohaterowi, gdypo raz n-ty padał ofiarą purpu-rowego węża o wdzięcznymimieniu Coily.
2. Alley Cat
Kolejna z opisywanych gierpojawiła się na rynku w 1983 naAtari i w 1984 na PC. Tym razembohaterem był sympatyczny da-chowiec, który, czując zew miło-ści, postanowił zadbać o przedłużeniegatunku, docierając do mieszka-jącej w budynku kotki. Niestetywyglądało na to, iż cały światsprzysiągł się przeciwko niemu.Nie dość, że ganiał go pies,a próby dostania się do otwar-tego okna były utrudniane przezlatające buty, to na dodatekprzed rozszerzaniem własnej puligenów musiał wykonać przeróż-ne zadania. A to wypić mlekoz miski w pokoju pełnym śpią-cych buldogów, wyłapać rybkiw akwarium, unikając jednocze-śnie węgorzy elektrycznych i tympodobne sprawy. W sumie jego
Zgryźliwy Tetryk Poleca:Przegląd Gier Przedpotopowych
Część 1
46
los nie był godny pozazdroszcze-nia – co chwila coś usiłowało zrobićmu krzywdę, ale wytrwały graczmógł w końcu dotrzeć do upra-gnionego celu, mając przy tymmasę zabawy (i nieodzownegozgrzytania zębami). A to wszystkozostało zamknięte w 4 kolorachstandardu CGA i okraszone dźwię-kami z PS Speakera. I wiecie co?Człowiek się tym nie przejmował,usiłując uciec przed kolejnym wy-słanym w jego stronę pociskiemlub pędzącym z mordem w oczachpsiakiem.
3. Soko-Ban
Tym razem sięgniemy do Japo-nii, gdzie gra o tym tytule zostaławypuszczona na rynek we wcze-snych latach 80-tych. W roku 1988doczekała się swojej wersji dosto-sowanej do DOS-a i od tamtegoczasu powstała cała masa jej klo-nów. Nie mogło być inaczej, skoromamy do czynienia z układankąlogiczną, gdzie w kolejnych eta-pach musimy ustawiać skrzynie naprzyporządkowanych im miejscachi nie zablokować się przy okazji. Cowpłynęło na taką popularność So-ko-Bana? Prawdopodobnie fakt, iżprzy całej swej prostocie jest to graskomplikowana, a poziom trudno-ści przedstawianych nam planszrośnie na tyle szybko, iż trudno sięnią znudzić, a przy tym czasamitrzeba nieźle wysilać mózgownicę,żeby nie znaleźć się nagle w sytu-acji bez wyjścia. Proste, a grywalneniemal ponad ludzkie pojęcie.
4. Tetris
Któż nie zna tej gry? Nieśmier-telne spadające klocki, którychprawidłowe ustawianie odpowie-dzialne jest w środowisku graczyza całe wory wyrwanych z głowywłosów i l iczne nieprzespane no-ce. A wszystko zaczęło się, kiedyw 1984 roku gra została wypusz-czona na rynek radziecki. Dopie-ro trzy lata później pojawiła sięna półkach amerykańskich skle-pów, reklamowana jako „SovietMind Game”, i zdobyła gigan-tyczną popularność, która w pewnymstopniu utrzymuje się po dziśdzień. Założenia są proste – z gó-ry ekranu lecą klocki o różnych kształ-tach, a gracz, odpowiednio nimimanewrując, musi układać jew polu gry. Kiedy uda mu sięutworzyć l inię, zostaje ona ska-sowana, a na l iczniku punktówpojawia się okrągła sumka. Na-turalnie z kolejnymi etapamiszybkość spadania elementówwzrasta i trzeba się nieźle na-gimnastykować, żeby nie dać sięim przytłoczyć. I to właściwiewszystko, co trzeba wiedzieć o tejgrze. Nie potrzebowała niczegowięcej, żeby przetrwać i na stałezapisać się w pamięci graczy.
5. Arkanoid
Pora na ostatnią grę w pierw-szej części przeglądu. To kolejnaz wydanych w latach osiemdzie-siątych, niesamowicie miodnychpozycji, w którą nawet dzisiajmożna z przyjemnością pograć.Zasada jest prosta – mamy plat-formę, od której odbija się piłeczkazbijająca ustawione na szczyciepola gry cegiełki. Naszym zada-niem jest pozbycie się ich wszyst-kich i niedopuszczenie, by rzeczonapiłeczka opuściła pole gry. W mo-mencie oczyszczenia planszy prze-chodzimy do kolejnego, zwyklenieco bardziej skomplikowanegoetapu. W niektórych wersjach gryz rozbitych cegiełek spadają różneprzedmioty, które mogą ułatwićbądź utrudnić rozgrywkę. Co naj-zabawniejsze, nasza platforma jestw rzeczywistości statkiem ko-smicznym – tak, tak, moi drodzy:Arkanoid ma fabułę, chociaż taknaprawdę potrzebna mu jest onajak dziura w moście, gdyż równiedoskonale poradziłby sobie bezniej. Jeżeli chcecie, zagrajcie – tylkozarezerwujcie sobie wcześniej kilkawolnych godzin.
Na tym kończę pierwszą częśćPrzeglądu Gier Przedpotopowych.Za miesiąc może nawet wrzucę ta-kie, które pojawiły się około 1990roku. Mam nadzieję, że te krótkieopisy zachęcą Was do przyjrzeniasię wymienionym klasykom, a mo-że nawet do sięgnięcia po któryśz nich w ramach sprawdzenia, w cosię kiedyś grało.
47
Helloween –„Straight Out of Hell”
Prosto z piekielnych czeluści nadchodzi… solaris
. . .no właśnie. Nadchodzi co?Nowy album Hel loween ukazałsię 18 stycznia 2013 roku. Pośrednio udanym według mnie „7Sinners”, które „przeciążyło” mu-zykę zespołu, pojawił się nowykrążek, choć wydane w 2010 ro-ku „Unarmed – 25th Anniversa-ry” wskazywało raczej na dążeniew strony zabawy stylami mu-zycznymi.
Zespół ma na koncie wielkiehity, ale bl iższe dalekiej prze-szłości, jak teraźniejszości. Niesposób wspomnieć o takichutworach jak „I Want Out”, „Fu-ture World”, „Keeper of the Se-ven Keys”, „Dr Stein”, „PerfectGentleman” czy „Revelation”.Zwłaszcza ten pierwszy należyznać i odsłuchać, do czego Wasw tym miejscu zachęcam.
Co nam teraz zaserwują po-pularne Dynie?
„Nabataea”Otwieracz opowiada historię
ludu Nabatei. Widać pewne nie-
ścisłości w opisie, gdyż na przy-kład nie ma informacji o budowaniupiramid, pismo będące mieszan-ką greki, straocerkiewnosłowiań-skiego i aramejskiego, czywyraźna inspiracja ludami Ame-ryki Środkowej, a już kłamstwemjest, że:
They lived without king or queen
or ruler
Cóż, Nabatejczycy miel i swo-ich królów, ale wszystko urwałosię, gdy przyszl iRzymianie, któ-rzy dokładniezniszczyl i więk-szość dorobkutamtejszychmieszkańców,a do naszychczasów nieostało się zbytdużo zabytków,a wśród nichzachowanyw dobrym sta-nie szerokoznany, choćbydzięki fi lmowi
„Indiana Jones i ostatnie krucja-ta” (tak, tak, ta świątynia w skaleto Petra, stol ica Nabatei! )
Wracając do muzyki – bardzomiłe dla ucha dźwięki, zmianytempa, przyspieszenie pod ko-niec utworu i cudowna wręczpraca perkusji , w której możnadoszukiwać się inspiracji thra-shem; album zaczyna się na-prawdę obiecująco… Zresztą,możecie posłuchać tego kawałkasami.
48
„World of War”Ta piosenka zmusza nato-
miast do zastanowienia się nadtym światem. Światem, w którymcały czas toczą się jakieś walki ,a wojny są uznawane za najlep-szy sposób rozwiązywania pro-blemów. Dostaje się zwłaszczaAmerykanom, chociażby TaskForce jest nazwane „brudną du-szą amerykańskich instytucji”.Można by określ ić „World ofWar” za agresywny, metalowyprotest song. Generalnie do za-stanowienia się nad sensowno-ścią wojen…
„Live Now!”To utwór o porzuceniu wła-
snego strachu i podawaniu przezpodmiot l iryczny pomocnej dłoń(co się wszyscy uwzięl i na tenmotyw?). Słabszy od kawałkaTurbo i zdecydowanie gorszy odpiosenki Arii .
„Far From The Stars”Traktuje on o pysze człowie-
ka, ślepej wierze we własną siłęi ludzkiej chęci kontrol i wszyst-kiego. W refrenie pojawia się„wyższa istota”, której nie może-my ujrzeć, a która zapewni lep-sze życie podmiotowi. I właśnieten trącący chrześcijaństwem re-fren i chór psują wydźwięk kryty-ki ludzkości. Plusem jest tutaj zato galopująca muzyka, taka jakpowinna być w tego typu pio-senkach.
„Burning Sun”Nie zwalniamy tempa, a na-
wet je troszkę podkręcamy feno-menalnym wokal Derisa, uderzającymw te same nuty co Halford z Ju-das Priest (kolejne podobieństwokrążka Turbo do tego Hel lowe-
enowego, ktoś się tu chyba in-spirował, hm?). Utwór zasłużenieotrzymuje gwiazdkę dla najlep-szego kawałka z płyty, a wszyst-ko dzięki wspaniałej solówcei świetnej współpracy wszystkichgitarzystów, co potęguje brzmie-nie, a wszystko okraszone monu-mentalnym chórem, choćby dlatej piosenki warto przesłuchaćten album!
”Waiting For The Thun-der”
Typowo rockowy kawałek,w którym ponoć l inię klawiszowąskomponował Deris po pijaku,choć tematyka znowu oklepana– przygotowania do walki boha-tera. Choć akurat w środku albu-mu można uznać go za miłyprzerywnik, w innym miejscukłułby uszy niemiłosiernie.
„Hold Me In YourArms”
Było coś thrashowego, byłocoś rockowego, było też klasycz-nie - coś power metalowego,czas na bal ladę. Pokazuje, żeczłowiek zawsze będzie potrze-bował czegoś, bez czego okazujesię tylko słabą istotą, niepotrafią-cą wykorzystać swojej mocy… Tocoś to miłość. Miłość „aż do koń-ca mojego życia”. Cóż dodawaćwięcej? Bardzo dobry utwór.
„Wanna Be God”Niewiele brakło, by to „Wan-
na Be God” dostał gwiazdkę.Nietypowy utwór, bo… śpiewanya capel la z del ikatnym wspar-ciem perkusji . Dopiero pod ko-niec wchodzi reszta zespołu doakcji .
„Straight Out OfHell”Wracamy do power metalo-
wej „młócki”. Tytułowy utwór maw sobie to coś. Właściwie nie masię do czego przyczepić, choć nictakże nie wyróżnia się in plus. Ot,typowa, sol idna piosenka w tymskomponowana w owym nurcie.
„Asshole”Nie mogło zabraknąć też ka-
wałka, w którym tekst jest bar-dziej , ekhem… dosadny, o czymświadczy choćby sam tytuł.Brzmienie typowe dla hard’n’he-avy i tekst, w którym dobitnieprzedstawione jest jak wyglądakonstrukcja psychiczna ludzkiejistoty.
„Years”Utwór, który spokojnie mógł-
by znaleźć się na takim klasykujak „Keepers of the Seven Keys.Part I”. Radosna galopada w iściehel loweenowskim stylu, okra-szona orkiestrowym akompa-niamentem. Jest cośenergetycznego w tym kawałku,może fraza, że „całe życie jestw Twoich rękach”
„Build up strength so life can‘t
turn awkward, avoid the pigeon-
holes
Free your mind to choose from
the good things that come your
way”
„Make Fi re CatchThe Fly”
Początek nasuwa skojarzeniaz mroczną muzyką Al ice’a Co-opera, a potem następuje przy-spieszenie. Dobra praca perksuji ,choć tekst nie rzuca akurat nakolana. Może po prostu wolębardziej „radosne” i „grające z kon-
49
wencją” kawałki.
„Church Breaks Down”
Nie trafia do mnie ten utwór,choć wychodziłem z siebie, bycokolwiek docenić, to nie ma tunic wartego odnotowania. Ba!Nie podoba mi się praktyczniewszystko, ot, taki kawałek na za-sadzie – „Musimy coś wrzucić, bozostało trochę miejsca”.
„Another Shot Of Life”Bonusowa piosenka, pocho-
dząca z EPki „Burning Sun”. Zde-cydowanie powinna znaleźć sięna płycie w miejscu miernego„Church Breaks Down”. Świetnyrefren, niezłe, lekko dociążonegitary i znowu bardzo dobra l inia
perkusyjna. Pozostawia uczuciechęci odtworzenia albumu jesz-cze raz.
„Burning Sun (Ham-mond version)”
Ostatnim utworem jest jużopisane „Burning Sun” w wersjiz organami Hammonda. Czy jesłychać? Tak. Czy naprawdę byłowarto je dodawać? Moim zda-niem nie. Całość jest na pewnolepsza od poprzedniego albumu,choć za wyczyn bym tego nieuznał.
Daję jednak sol idne 6,5/10.Nie 7, gdyż pod koniec odrobinęsię dłuży. 14 kawałków, z czegoniektóre robione jakby na siłę,byle zapchać wolne miejsce, bylewykonać plan.
50
Święta, święta i po świętach
Czyl i czyń dobrze. Gorgon
Miałem zamiar wysłaćten artykuł do pierw-szego numeru, jednak
nie wyrobiłem się (raczej Gorgonto leń i nie chciało mu się robić –bardziej prawdopodobne). W każ-dym razie w momencie, gdy toczytacie, święta już się dawnoskończyły. Chciałbym Wam za-dać jedno ważne pytanie. Czyw okresie świątecznym zrobil iściecoś dobrego?
O czym on mówi?Prezenty prezentami, ale jak
się przyjęło mawiać „Radość da-wania jest większa niż radośćz dostawania”. Co to ma do rze-czy? Otóż chodzi tutaj o nasi nasze sumienie.
Społeczeństwo – dzi-siejszy Scrooge.
Chyba każdy z nas zna „Opo-wieść wigil i jną”. To dobrze, gdyżbędę się tu sil ił na dość częsteporównania. Enjoy!
Zacznijmy od kwestii dzisiej-szego społeczeństwa. Jesteśmy
wszyscy w większym lub mniej-szym stopniu nastawieni na zyski łatwą zdobycz. Nie ma w tymnic złego, dzisiejszy świat wymu-sza to na nas (poszukiwanie pra-cy, utrzymanie się, czy nawetw szkole, gdzie występuje „ja-śniepaństwo”, którzy zmiesza cięz błotem tylko dlatego, że maszmniej od nich). Już widzę waszeironiczne uśmieszki, myśl icie:„Boże, to przecież pisze dwuna-stolatek, co on wie o życiu”. Otóżodpowiadam: nie, nie wiem nico życiu, jednak lubię obserwo-wać ludzi i ich reakcje, a mam nato dużo czasu. Wiem, że ta wizjaświata jest pesymistyczna, ale pi-szę, co widzę (oczywiście niemuszę mieć racji) . N ie przedłuża-jąc, wracam do głównego wątku.Nasze skomercjal izowane społe-czeństwo jest bardzo podobnedo Ebenezera Scrooge’a. Wyma-gamy, idziemy po trupach i w więk-szości przypadków nie patrzymyna innych. Jednak musimy tozmienić i nauczyć się być dobry-mi. Jeszcze raz przypomnę, Scro-oge na początku był zgorzkniałym,chciwym starcem. Czy pamięta-
my, co go zmieniło? Zobaczyłzło, które czynił, jak skończyz taką postawą i jaki kiedyś był.W tym momencie mógłbym do-łączyć zdjęcia wygłodniałych dzieci,domów zniszczonych przez hu-ragany czy zwierząt zabitychprzez śmieci. Jednak nie zrobiętego. Zamiast tego przypomnij-my sobie czasy, kiedy nasza wizjaświata nie była spaczona przezzło. W ramach eksperymentuspróbujmy przez tydzień utrzy-mywać taką postawę: być weso-łym, nie myśleć o bólu świata,zaś naszym jedynym problememjest to, że cukierków nie wystar-czyło dla wszystkich (Pamiętacieten smutek, zwłaszcza kiedy nasteż one ominęły?). Mogę wamz góry zapewnić, że się nie uda.Przy najbl iższej okazji złamie nasjakiś poważny problem, jak cho-ciażby alert pogodowy czyśmierć jakiegoś urzędnika pań-stwowego. Jednak pomyślmy,jakie piękne byłoby wtedy naszeżycie.
Teraz kwestia zgoła inna – napewno każdy z nas dostał coś na
51
Boże Narodzenie (niezależnie,czy kartkę z życzeniami, czy no-wy telefon). Ale co z ludźmi z ro-dzin mniej zamożnych?
Po tak długim wprowadzeniumam zamiar poruszyć właśnie tedwa zagadnienia.
Dawać i być obdaro-wywanym.
Ta kwestia będzie teoretycz-nie krótka i prosta. Dostajemyprezenty, to świetnie, ale co z in-nymi? Są ludzie, dla których paj-da chleba jest błogosławieństwem.Okażmy trochę współczucia i em-patii. Nawet jeśli nie jesteśmy w stanieobdarować jakiegoś bezdomne-go/biednego krewnego, to może-my wziąć udział w świątecznychzbiórkach jedzenia i zabawek. Przy-pomnijmy sobie jeszcze raz Scro-oge’a – podarował jedynie trochęwięcej pieniędzy pracownikowi,przez co pomógł mu w utrzyma-niu syna. To by było na tyle w tej
kwestii .
Mała rzecz, a cieszy.Tu zaczynają się schody. O i le
obdarowanie kogoś może byćkłopotl iwe, gdy sami nie jeste-śmy w stanie związać końcaz końcem czy znajdujemy sięw trudnej sytuacji . Z kolei tutajmożemy naprawdę pomóc, wy-starczy okazać dobre serce. Po-dejdźmy do schorowanej osobyna ul icy i spytajmy się jej , czy ja-koś pomóc. Jeśl i wciąż mieszka-my z rod zi n ą – wysprzą ta jmydom/mieszkanie. Jesteśmy uta-lentowani artystycznie – wyjdźmyna ul icę i sprzedajmy nasze dzie-ła, a choć część pieniędzy komuśprzekażmy. Znamy kogoś samot-nego w naszej okolicy – odwiedź-my go, porozmawiajmy i zaprośmyna herbatę. Jest to mała rzecz,ale i tak cieszy. Możemy czynićdobro bez praktycznie najmniej-szego wysiłku. Bądźmy jak Pinkiei roztaczajmy wokół radość (wresz-
cie brak przyrównania do „Opo-wieści wigil i jnej”, wiem, że sięz tego cieszysz)!
Kiedy ten dziec iakprzestanie nawijać?
W tym artykule to już wszyst-ko. Pewnie po lekturze maciewrażenie, że prawię wam morały,ale tak nie jest. Niech nie do-padnie nas obojętność. Pozbądź-my się ignorancji (dla przykładu –leży na ziemi i nie oddycha, napewno jest pijany). Niech będzietak przynajmniej przez jedną nocw roku. Pamiętajmy jednak, żekażdy dzień jest dobry, by kogośuszczęśl iwić. Bądźmy jak odmie-niony Scrooge – cieszmy się ży-ciem, pomagajmy ludziom w potrzebieoraz nie dajmy się znieczul icy.Tym chyba pozytywnym akcen-tem kończę.
52
Transformers: The Movie –recenzja filmu
Powiedzcie szczerze, z czym kojarzy się wam wyraz “Transformers”?Pewnie tylko z fi lmami w reżyserii Michała Zatoki, pełnymi eksplozji ,efektów specjalnych i wypiętą pupą Megan Fox. Ares Prime
Ale trylogia Baya nie byłaprzecież pierwszym ob-razem z robotami z pla-
nety Cybertron. Wcześniej byłomnóstwo innych generacji figu-rek, serial i , o genialnych komik-sach nie wspomnę. Dziś skupimysię na pierwszej animacji kino-wej, który dla każdego fanaTFów jest niczym Bibl ia. Otoprzed wami recenzja obrazuTransfomers: The Movie z roku1984.
Zanim Bóg stworzył Wszech-świat, była pustka. A zanim po-wstał fi lm, były dwa sezonykreskówki. Kinówka stanowi po-most między sezonem drugimi trzecim. Dla wielu była pretek-stem, aby pozbyć się starych po-staci i wrzucić kompletnie nowe.Tutaj naprawdę umiera i g inietyle postaci, że za pierona się ichnie zl iczy. W każdym razie jużw pierwszych scenach pojawiasię gigantyczna planeta z rogamii kłami, po czym na przystawkęzżera inną planetę, jej mieszkań-ców, budynki i cywil izację. I to
bez żadnej popitki. Oto poznaje-my jednego z antagonistów –Pożeracza Światów, WcielenieChaosu… Antagonistę Primusa,Niszczyciela, czyl i Unicrona.
Dalej mamy ciekawą czołów-kę, w której otrzymujemy infor-macje na temat tego, co siędziało przez 20 lat między nima sezonem drugim. Decepticonyprzejęły Cybertron, a Autobotysiedzą na dwóch otaczającychgo księżycach i próbują go od-bić. Niestety brak im energonu,aby przeprowadzić atak. Opti-mus Prime wysyła swoich żołnie-rzy na Ziemię, aby przywieźl ibrakujące zapasy. Zły Megatronprzechwytuje jednak wiadomościi sam postanawia działać. Napa-da na statek, wybija wszystkieAutoboty i używając statku jakozasłony, chce powbijać na palepozostałe na Ziemi Boty.
Tak z grubsza wygląda wstęp.Co mamy dalej? Całą plejadęnowych postaci – żółtodziobaHot Roda, starego weterana Ku-pa, walecznego Springera, opie-
kunczą i zwinną Arcee, poważnegoi odpowiedzialnego Ultra Ma-gnusa, szybkiego Blurra…. Dużoich, nie? Jak wspominałem –stare precz, witaj nowe. Ci ko-leżkowie są nowymi bohaterami,spychającymi starych na emery-turę lub do grobu. Później dołą-czają nowi, barwni herosi i złoczyńcy,ale ja spoilerować nie będę. Zabardzo.
Autoboty i Decepticony robiąto, co umieją robić najlepiej –walą się po mordach, strzelajądo siebie, fruwają po niebiei rzucają epickimi tekstami nastosach trupów. Sceny bitewi walk od strony technicznej zo-stały dobrze zreal izowane w po-równaniu z serialem. Są efektownei przejrzyste, fundują nam cał-kiem solidną dawkę robociej prze-mocy. Ale nie brak tu też elementówchwytających za serce… a takimjest śmierć Optimusa Prime.
Mówię wam, ludzie, kiedy tenfi lm miał premierę, dzieciaki wyłypo salach kinowych i wychodziłyz kina. Oprimus Prime, jedyna
53
postać, którą można śmiało po-równywać do Celesti i podwzględem zdolności przywód-czych, tutaj ginie. I to jest poka-zane – wielki wódz umiera nastole, żegnając się z towarzysza-mi broni. Dodajmy do tego po-nurą, wzruszającą muzykę, elementprzepowiedni oraz majestatycz-ny głos Petera Cul lena i mamyjedną z najbardziej epickich scenw animowanej kinematografii .Coś pięknego… chl ip… przepra-szam, aż się wzruszyłem… chl ip…
Decepticony też dostały no-wych bohaterów. Nasz ulubionyZdrajca przez wielkie Z, czyl iStarscream, doprowadza do stwo-rzenia Galvatrona – nowego sługiUnicrona, który rozkazuje muzniszczyć Matrycę Przywództwa,jedyną rzecz zdolną go zl ikwido-wać. Galvi pozyskuje władzę, roz-wala Stara i knuje własne plany.Jak to się skończy? A fi lm sobieobejrzyjcie, do siana, ja nie będęspoilerował!
Ale co sprawia, że obraz takzapada w pamięć? Jednym z je-go filarów jest muzyka autorstwaStana Busha. Serio, fi lm nie osią-gnąłby takiego fenomenu, gdy-by nie genialne utwory i efektyaudio. Legendarny już The To-uch czy też Dare To Be Stupidto wizytówki tej animacji . Resztadźwięków i piosenek też wpadaw ucho, melomani się nie zawio-dą.
Kolejną sprawą są dialogii teksty bohaterów – legendarnecytaty i powiedzonka weszły jużdo subkultury, z lubością są dalejcytowane w fandomie TF. Jestich masa, łatwo je zapamiętaći są zabawne. Również aktorzypodkładający głosy pod postacie
dużo odegral i . Peter Cul len,Frank Wel ler, Chris Latta, EricIdle, a nawet Leonard Nimoy, in-nym znany jako Spock ze StarTreka, który podkłada tu głospod Galvatrona.
Fi lm nie ustrzegł się też po-myłek i jak naprawdę nie lubięnarzekać i wytykać wad, to tumuszę, bo pan Dolarowaty namnie l iczy. Po pierwsze – czynnikludzki, o zgrozo. Uważacie, żeniektórzy bohaterowie z Equ-estria Girls byl i wnerwiający? Toobejrzyjcie sobie postać Daniela,dzieciaka, który pałęta się podnogami Botów, płacze jak bóbri robi za ogólną przeszkadzajkę.DO SZKOŁY, MAŁOLACIE, A NIEPRZESZKADZASZ STARSZYM! TUWOJNA SIĘ TOCZY, A NIE ŻŁO-BEK! Uf… Uniosłem się…
Kolejna sprawa – Hot Rod.Młody Autobot z mnó-stwem odwagi i niedo-borem rozumu w procesorze.Cwaniakowaty typek,czego nie cierpię. OK,miał parę fajnych mo-mentów, ale to przeztego typa zabil i Opti-musa. Później trochę sięzrehab i l i towa ł, co n i ezmienia faktu, że to ma-tołek jakich mało. Zda-rzyły się też błędyw animacji ,czasem widzimy na ekra-nie postacie, które 3 mi-nuty temu były martwe.Zmartwychwstanie? Ej,no ja wiem, że w ko-miksach nikt długo tru-pem nie pozostaje, alew fi lmie źle to wygląda.Na szczęcie takich mo-mentów jest mało.
Transformers: TM był kamie-niem milowym w rozwoju całegotego uniwersum. Dał nam masęnowych postaci, ki lka niewyja-śnionych okol iczności, pełnoepickich momentów, cytatówi zabawy. O i le dla przeciętnegozjadacza chleba obejrzenie tegofilmu bez minimalnej wiedzy, ktojest kim, będzie dziwne i możeniezrozumiałe, to warto poświę-cić czas na jego zobaczenie. Niepożałujecie, kinówka jest na-prawdę dobra. Jeśl i miałbym muwystawić ocenę, to byłaby tomocna 4 z plusem. Na piątkętrochę mu niestety brakuje. W każ-dym razie powinniście go sobieobejrzeć. Bo warto. Polecam. Ateraz… transform and rol ltout!
54
Dzieło[Adventure] [Fantasy] [Sl ice of Life]
Autor: Hoffman
Środek nocy, las Everfree. Po mokrej od deszczu ziemi niespokojnie stąpał dostojny, ubrany w czerwo-no-złote szaty i charakterystyczny kapelusz czarodzieja jednorożec. Chciał galopować, jednakże jegozmęczone ciało mu na to nie pozwalało. Po jakimś czasie, pocieszony faktem, że nic go nie ściga, ogieroparł się o jedno z drzew, by trochę odsapnąć i zebrać siły. Jego odpoczynek nie trwał jednak długo. Bezwątpienia coś czaiło się na niego, jakieś dzikie stworzenie, ukryte między zniekształconymi, przerażającymidrzewami, przyczajone za wijącymi się krzewami. Jednorożec nie miał żadnych wątpl iwości. To nie byłszum liści na wietrze, ani żaden rwący potok, płynący nieopodal . To był potwór, któremu najwyraźniejburczało w brzuchu.
Po kilkunastu trzymających w niepewności minutach, ogier dotarł na miejsce. Zmęczony i ubłocony,ujrzał królewski zamek, oświetlany przez blade światło Księżyca, w którym to kilka dni temu uwięziona zo-stała księżniczka Luna... N ie, to nie była ona. To była przepełniona zawiścią i żądzą władzy NightmareMoon. To właśnie w jej sprawie, na polecenie księżniczki Celesti i , do zamku przybył Spirit Mal ice, jedenz nadwornych magów, służących interesom Equestri i . Jeden z gwardzistów, widząc zadrapania na twarzyjednorożca oraz jego poszarpane, ubłocone szaty, natychmiast zerwał się z miejsca.
– Sir, co się stało? – zapytał z niepokojem rosły ogier ubrany w srebrną zbroję. – Pańskie przybycieopóźniło się o godzinę! Księżniczka umiera ze strachu! I co się stało z karetą?
– Powoli , powol i . Waćpan raczy pozwol ić mi złapać oddech – odparł niechętnie Spirit Mal ice. – Cóż…Nie spodziewal iśmy się tego. Zaatakowały nas potwory, bestie o skrzydłach nietoperza i pazurach jaku mantykory. W rzeczy samej, te wybryki natury przypominały mantykory, aczkolwiek były nieco większei miały zdeformowane pyski – wytłumaczył jednorożec.
– Któż ośmiel iłby się stworzyć taką potworność, bo na pewno nie natura… – szepnął do siebie gwar-dzista, po czym znów zwrócił się do maga. – W każdym razie, rozumiem, że załoga jest…
– Nie wyciągajmy pochopnych wniosków. Wszyscy zdołal iśmy uciec o czasie, jednakże rozdziel i l iśmysię. Byłbym rad, gdyby wysłano oddział poszukiwawczy – poprosił Mal ice, po czym skierował swe krokiw stronę bramy zamkowej.
– Oczywiście, ale sir… – Gwardzista zatrzymał jednorożca, by zwrócić mu uwagę na ubłoconą szatę,ubrudzone w wielu miejscach futro i nieuczesaną grzywę, sterczącą spod kapelusza. – Czy nie sądzi pan,że wobec obl icza księżniczki Celesti i , taki stan jest... nieco niestosowny?
– Wartości kucyka nie ocenia się po jego wyglądzie – mruknął zimno Spirit Mal ice, po czym wszedł dozamku, zostawiając na głównym korytarzu ślady z błota.
Będąc w środku, jednorożec robił dobrą minę do złej gry. Starał się nie zwracać uwagi na podejrzl iwe,dosyć znaczące spojrzenia gwardii i starszyzny, która także została wezwana w związku z ostatnim incy-dentem. Zachowując pozorną pewność siebie, Spirit Mal ice udawał, że jest w pełni sił i zachowywał się tak,jakby jego szaty wciąż były w doskonałym stanie. Szybkim krokiem pokonał główny korytarz, a następniewielkie schody, aż w końcu znalazł się w hal i chwały. Jednorożec odnalazł wzrokiem najbl iższego strażnikai zapytał o księżniczkę Celestię. Jak się okazało, władczyni Equestri i przebywała w komnacie swej siostry.
55
Spirit Mal ice powoli przekroczył próg pomieszczenia. To, co zastał wewnątrz, wprawiło go w przygnę-bienie. Niegdyś purpurowe zasłony dziś były kruczoczarne, zupełnie jakby ktoś umarł. Większość mebl ii dzieł sztuki pokrywał jakiś dziwny, czarny popiół, zaś lustro było osmalone magicznym ogniem. W ogóle,w powietrzu wisiało coś dziwnego, niepokojącego. Z każdą kolejną sekundą jednorożec czuł się coraz go-rzej, jakby wkroczył na przeklęty, zabroniony obszar. Po chwil i namysłu ogier uniósł kopyto i przesunąłnim po jednej z rzeźb, zdobiących pomieszczenie.
– Ten popiół… Wygląda jak efekt jakiejś klątwy – szepnął do siebie jednorożec.– Ach, pan Spirit Mal ice? Proszę wybaczyć, nie zauważyłam, jak pan wchodził.
Słysząc głos księżniczki Celesti i , pełen zakłopotania jednorożec gwałtownie się odwrócił. Mając przedsobą majestatyczną władczynię Equestri i , nie myślał zbyt długo. Z pokorą i szacunkiem ukłonił się, po-zdrawiając swoją panią i przepraszając za swoje maniery oraz, del ikatnie mówiąc, niestosowny ubiór.
– Tak, właśnie chciałam się zapytać, czy wszystko w porządku – powiedziała łagodnie Celestia. – Za-tem… Co się stało?
– Najjaśniejsza pani – zaczął jednorożec, wciąż korząc się przed księżniczką. – To naprawdę długa hi-storia i , jeśl i można, byłbym więcej niż szczęśl iwy, gdybym mógł opowiedzieć ją przy fi l iżance herbatyw królewskim ogrodzie.
– Oczywiście. Chętnie jej wysłucham – odpowiedziała Celestia.– Dziękuję. Jeszcze raz proszę o wybaczenie mojego stanu. Ufam, że z racji wagi sytuacji , nie wyciągnie
pani konsekwencji?– Ależ skąd! – zaprzeczyła pani Słońca.– Dziękuję. Oczywiście, gdyby pani odpowiedź była inna, z pokorą zniósłbym swoją karę – jednorożec
powoli uniósł głowę. – A zatem jak mogę pani pomóc?
Księżniczka Celestia zaprowadziła Spirit Mal ice’a na drugi koniec komnaty, po czym trzy razy uderzyłakopytkiem w ścianę, a dokładniej we właściwą cegłę, jaśniejszą od pozostałych. Na ten znak poruszyła siękamienna płyta, na której stało wielkie lustro, a obok niego parawan i manekiny, na których spoczywałysuknie wieczorowe. Po kilku minutach płyta całkowicie schowała się pod podłogą. Gdy mechanizm zasko-czył, władczyni Equestri i wskazała swemu zaufanemu magowi ukryte schody, prowadzące w dół.
Nie wiedząc, czego się spodziewać, Spirit Mal ice posłusznie udał się za księżniczką. Ku jego zaskocze-niu, sekretne schody prowadziły do tajnego przejścia, za którym znajdowało się prywatne laboratoriumksiężniczki Luny. Ciasne, klaustrofobiczne wręcz miejsce, wypełnione dziwnymi naczyniami, zwojami i sta-rymi księgami. Znajdujący się w nim sprzęt alchemiczny pozwalał na przeprowadzenie całkiem skompli-kowanych eksperymentów.
– Jest mi wstyd, ale aż do tej pory nie miałam pojęcia o tym pomieszczeniu – Celestia rozejrzała się polaboratorium. – Nie wiem też, kto skonstruował mechanizm otwierający przejście do niego prowadzące.Pokój ten znajduje się dokładnie między wielką bibl ioteką a galerią sztuki.
– Proszę mi wybaczyć. Nie zaglądałem do planów zamku – powiedział jednorożec.– Proszę nie robić sobie kłopotu. Tego miejsca nie ma na planach. Wiele lat temu Luna musiała w ta-
jemnicy przede mną zlecić budowę tego miejsca. Ale to nie dlatego pana wezwałam.
Celestia wskazała na rozwinięte zwoje, spoczywające na dębowym biurku. Zaraz potem przelewitowałanań dwie księgi, a także niewielką, kamienną tabl icę, w której wyryte zostały alchemiczne symbole.
– Moja siostra, powodowana zazdrością, już od dłuższego czasu planowała zamach na mnie… Tak są-dzę. Szukała sposobu na wzmocnienie swojej mocy – słowa te z trudem przechodziły Celesti i przez gardło.
56
– To znaczy na znalezienie energii si lniejszej, niż energia Elementów Harmonii? – zapytał jednorożec.– Dokładnie. Panie Spirit Mal ice, podczas gdy właściwe osoby zajmą się tajemnicą istnienia tego labo-
ratorium, pan zajmie się tym, nad czym pracowała moja siostra – oznajmiła pani Słońca. – Chcę wiedzieć,co badała, co starała się osiągnąć i czy te badania w jakimś stopniu wpłynęły na nią i doprowadziły doszaleństwa. Dam panu własne laboratorium i wszystko, czego tylko będzie pan potrzebował.
– O-oczywiście – wyjąkał zszokowany jednorożec.– To bardzo odpowiedzialne zadanie. Proszę, by wszystko pozostało tajemnicą. O postępach w bada-
niach proszę zawiadamiać bezpośrednio mnie.– Tak, moja pani. – Ogier ukłonił się z pokorą.– Na razie wiem tylko tyle, że jakaś nieznana, zła energia przepływa przez zamek i zmienia wszystko to,
co znal iśmy do tej pory. Jeśl i dowie się pan, nad czym pracowała moja siostra, być może pozna pan takżesposób na złamanie tej… Klątwy.
– Na rozkaz waszej wysokości. Na chwałę waszego majestatu i wolnej Equestri i .
Spirit Mal ice z trudem dusił w sobie dumę, wymieszaną z nieopisaną satysfakcją i radością. Otrzymałtak odpowiedzialne i ważne zadanie od samej władczyni Equestri i ! Od jego powodzenia zależało dobrokraju! Istotnie, po tym, jak księżniczka Luna zmieniła się w Nightmare Moon, a następnie została wygnanana Księżyc, nic już nie było takie samo. Ktoś musiał znaleźć przyczynę tego incydentu i sposób na prze-ciwdziałanie jego skutkom. A tym kimś miał być właśnie on! Z całą pewnością była to wielka szansa, którejSpirit Mal ice nie mógł zmarnować.
***
Trzy miesiące później.
Przechadzając się między stołami, na których stały przyrządy alchemiczne i naczynia o przedziwnychkształtach, Spirit Mal ice z niecierpl iwością oczekiwał na przybycie księżniczki Celesti i . Spoglądając na wa-żone mikstury oraz osadzone na specjalnych stojakach katal izatory energii magicznej, ogier przeglądałzwoje, na których zapisał rozszyfrowaną wiadomość, którą zostawiła po sobie księżniczka Luna na ka-miennej tabl icy, na długo zanim uległa przemianie w Nightmare Moon.
Jednorożec nie dbał już o porządek. Jako jednoosobowy zespół badawczy, poświęcał dnie i noce nabadania i eksperymenty, starając się zrozumieć działania Luny i dowiedzieć się, co usiłowała stworzyć. Dojego laboratorium regularnie przybywały nowe księgi i niezbędne do eksperymentów el iksiry. Specjalnyoddział gwardzistów co jakiś czas wybierał się do lasu Everfree na polowanie, by pozyskać krew mantykor.Jak się okazało, był to bardzo ważny składnik, bez którego niemożl iwe było stworzenie czarnych el iksirów.El iksiry te zwiększały moc magiczną tego, kto je spożył i bez nich zaklęcie syntezy nie byłoby wystarczają-co silne, by zreal izować procesy alchemiczne, które księżniczka Luna opisała w swym dzienniku.
Wreszcie władczyni Equestri i pojawiła się w laboratorium. Spirit Mal ice natychmiast ukłonił się i powitałją, nie szczędząc komplementów i nie ukrywając swej radości.
– Bardzo ci dziękuję. Możesz powstać. Ufam, że jesteśmy sami? – zapytała Celestia.– Naturalnie – odparł ogier. – Nikt nas nie szpieguje, wszystko, co wiem ja, wie również pani i tylko pa-
ni.– Znakomicie. – Celestia uśmiechnęła się. – Zatem czego się dowiedziałeś?– Przede wszystkim pragnę przekazać pani kopię zwoju, na którym zapisałem treść wiadomości, którą
pańska siostra pozostawiła na kamiennej tabl icy – oznajmił ogier, wręczając swej władczyni zwój. – Jed-nocześnie pragnę przeprosić za niezadowalające tempo mojej pracy, jednakowoż przypominam, że po-śpiech jest wrogiem nauki.
57
– Rozumiem to. – Pani Słońca skinęła głową.– Przypuszczam, że potajemne badania pańskiej siostry nie miały zbyt wiele wspólnego z jej przemianą.
Co prawda jeszcze tego nie rozgryzłem, że też pozwolę sobie na tak trywialne określenie, ale jestem nadobrej drodze.
– A cóż to znaczy? – ciekawiła się księżniczka.– Sądzę, że księżniczka Luna pracowała nad stworzeniem, czy też raczej odtworzeniem prastarego ar-
tefaktu, o którym wielokrotnie wspominano w legendach, które studiowała – mówił ogier. – Bazując na jejdzienniku oraz na właściwych księgach, za które jeszcze raz serdecznie dziękuję, staram się odtworzyćwyniki badań pańskiej siostry.
– Czy to jest to, o czym... rozmawial iśmy ostatnim razem? – zapytała z niepokojem Celestia.– Najprawdopodobniej tak. Potrzebuję jeszcze trochę czasu. Proszę mi wierzyć, staram się jak mogę, by
rozwiązać tę zagadkę – zapewniał jednorożec.– Ufam panu jako jednemu z moich najzdolniejszych nadwornych magów, również jako wybitnemu al-
chemikowi. Proszę mnie źle nie zrozumieć, jednakże przypominam, że pewne dziedziny alchemii i magii sązakazane – powiedziała władczyni Equestri i z powagą w głosie.
– Oczywiście, rozumiem to… Aczkolwiek obawiam się, że doprowadzenie badań do końca będzie wy-magało wykroczenia poza granice ustanowione przez wasz majestat. Proszę rozwinąć zwój. To dla mniebardzo ważne.
Celestia w milczeniu spełniła prośbę Spirit Mal ice’a. Prostym zaklęciem rozwinęła długi zwój, a następ-nie poczęła czytać jego zawartość. Po tym, jak przebrnęła przez zapisane w starożytnym języku inkantacjeoraz objaśnienia alchemicznych wzorów i symbol i , przeszła do opisu słownego procesu magicznego. To,co przeczytała, przyprawiło ją o szok i pot, który powoli spływał po jej skroniach, dając Mal ice’owi znak, żemoże kontynuować.
– Jeśl i nie chodzi o to, o czym już wspominałem, to z całą pewnością chodzi o energię. Czystą, skon-centrowaną energię, która w założeniu ma na stałe, że tak powiem, zrosnąć się z układem nerwowym ma-ga, a także jego umysłem. Wszystko na zasadzie nierozerwalnej więzi – tłumaczył jednorożec. –Najwyraźniej pani siostra chciała przede wszystkim przewyższyć mocą waszą wysokość, a także zabezpie-czyć się na wypadek, gdyby wasz majestat zechciał jej energię zneutral izować.
– Elementy Harmonii? – zapytała niepewnie księżniczka.– Chociażby – przytaknął ogier.– I do przeprowadzenia eksperymentu potrzebna jest… moja krew?– Krew al ikorna. To jest właśnie owe wykroczenie poza granice, o których wspominałem. Wiem, że to
brzmi szalenie, ale to jedyny sposób. Proszę mi zaufać. Nie zawiodę. Mam szansę dowiedzieć się, czy cho-dzi o ten artefakt, czy też o coś innego – mówił Spirit Mal ice, nakłaniając Celestię do podjęcia sprzyjającejjego badaniom decyzji . – Pańska siostra znała legendy. Wiedziała o mitycznej parze al ikornów, która miałastworzyć ten świat. Wierzyła w dziedzictwo krwi i proroctwa, znała także starożytny język i prastare inkan-tacje. Na pewno wiedziała, co robi. Może czuła, że powoli zmienia się w Nightmare Moon i poprzez swojedzieło chciała temu zapobiec? A może pragnęła stworzyć nową energię, by w pełni uzdrowić kraj po tym,co zrobił z nim Discord? A może…
– Wystarczy. Rozumiem – wtrąciła księżniczka Celestia, chcąc przerwać słowotok swego rozmówcy. –Nie podoba mi się to, ale zgadzam się. Utoczę krew, dostarczę wszystkie potrzebne składniki.
– Znakomicie! – jednorożec nie krył swego zadowolenia. – Jest mi niezmiernie miło, że mą władczyniąjest osoba tak wspaniałomyślna, jeśl i chodzi o naukę.
– O naukę? Nie sądzę. Raczej o ciekawość. Pozdrawiam – mruknęła beznamiętnie zmieszana Celestia,po czym opuściła laboratorium Spirit Mal ice’a.
Jednorożec odprowadził panią Słońca wzrokiem. Wyczuwał w jej głosie nutkę zwątpienia, co było nieconiepokojące, jednakże ogier wiedział, że jak tylko ta zobaczy ostatecznie wyniki jego badań, zrozumie, że
58
było warto. Tu już nie chodziło wyłącznie o rozwiązanie zagadki badań Luny. Chodziło o moc.
***
Miesiąc później.
Ten dzień z całą pewnością nie należał do najlepszych dni w karierze Spirit Mal ice’a. Krew księżniczkiCelesti i , a także ekstrakty z Elementów Harmonii pozwol iły na wejście w zupełnie nową fazę badań. Eks-perymenty nabrały tempa, a plan księżniczki Luny nareszcie został przez jednorożca zrozumiany. Ba! Le-gendy o stworzeniu tego świata zostały zrozumiane! Spirit Mal ice odtworzył legendarny artefakt, jednakżebył z nim jeden problem. Aby odblokować jego moc i w pełni wyzwol ić jego energię, potrzebny był jesz-cze jeden składnik. To właśnie on był powodem dzisiejszej wizyty Celesti i w jego laboratorium. Nie, to niebyła wizyta. To było wtargnięcie. Pani Słońca bynajmniej nie miała dobrych wieści dla nadwornego maga.
– Cóż to ma znaczyć?! – dziwił się jednorożec. – Już prawie ukończyłem dzieło pańskiej siostry! Dlacze-go…
– Daruj sobie – prychnęła zimno księżniczka Celestia, marszcząc brwi. – Wiem o wszystkim, co próbo-wałeś zrobić.
– Ależ najjaśniejsza pani! – protestował Spirit Mal ice. – Przecież nie zrobiłem nic złego! Wasz majestato wszystkim wiedział!
– Doprawdy? – Celestia uniosła głowę w teatralnym geście. – Już od dłuższego czasu mam na ciebieoko. Nie mogę uwierzyć w to, jaki masz tupet, stojąc tu przede mną i kłamiąc w żywe oczy.
– Moja pani… Proszę wybaczyć, ale nie rozumiem?– Poprosiłeś o zakazane księgi. Dałam ci je. Poprosiłeś o krew mantykor i drogie, rzadkie zioła. Dałam ci
je. Potem potrzebowałeś mojej krwi i ekstraktów z Elementów Harmonii . Zgodziłam się i na to – władczyniEquestri i westchnęła. – Ostatniego składnika nie mogę ci dać i nigdy nie pozwolę ci go pozyskać na wła-sne kopyto. To absolutnie zakazana dziedzina alchemii. Tej granicy nie wolno ci przekroczyć.
– Ależ moja pani!– Milcz! – warknęła Celestia. – Nadużyłeś mego zaufania. Wiem, że próbowałeś porwać innych na-
dwornych magów. Wiem, co planowałeś. To okropne!
Spirit Mal ice zbladł, słysząc te słowa. Nie przypuszczał, że księżniczka dowie się o jego planach. Zimnypot zaczął spływać po skroniach jednorożca, on sam zaś nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa. Ogierniepewnie cofnął się i schował do kieszeni dzieło księżniczki Luny… Nie, jego dzieło.
– Ten las jest przeklęty, ten zamek jest przeklęty… A ty oszalałeś, tak jak moja siostra. Niebawem za-kończy się budowa nowego zamku. Equestria otrzyma nową stol icę. Odetniemy się od przeszłości, byz dumą kroczyć ku przyszłości – oznajmiła surowo Celestia. – Ponieważ wiele dla mnie zrobiłeś, daruję ciwinę, jeśl i oddasz mi ten artefakt. Chcę go, teraz! – zażądała klacz.
– N-nigdy! Twoja siostra długo pracowała nad nową energią, pragnęła zyskać moc znaną z legend,należała jej się! To jej dzieło! Moja praca! – krzyczał wyprowadzony z równowagi jednorożec. – Bałaś sięjej wiedzy i energii , więc się jej pozbyłaś! Ze mną ci się nie uda!
Po tym, jak Spirit Mal ice wygarnął księżniczce Celesti i wszystko, co leżało mu na sercu, rzucił czar tele-portujący, by uciec od sprawiedl iwości. Wierzył, że jest jedynym prawowitym spadkobiercą dzieła księż-niczki Luny i że miał święte prawo je dokończyć. Był zdeterminowany, dlatego też postanowił porzucićksiężniczkę Celestię, której tak bardzo ufał. Artefakt należał do niego i tylko do niego. To była jego praca.
***
59
Trzy tygodnie później.
Z powrotem w lesie Everfree. Sprawy przybrały niekorzystny obrót. Bez ostatniego składnika, artefaktulegał stopniowej dezintegracji i wymagał regularnych regeneracji alchemicznych, jeśl i miał pozostaćw całości. Spirit Mal ice został zmuszony do pracy w bardzo trudnych warunkach. Regularnie wybierał siędo najgłębszych zakątków lasu, by zdobyć potrzebne zioła. Mikstury ważył, korzystając ze zwyczajnychbutelek i sprzętu skradzionego z pobl iskich miasteczek. Pozostając w ukryciu, z trudem utrzymywał arte-fakt w jednym kawałku, marząc, że pewnego dnia nareszcie go ukończy.
Po wyryciu w ziemi alchemicznych symbol i , jednorożec skupił w sobie energię. Jego róg rozbłysnął,a nakreślone przez niego kształty zajarzyły się. Leżący między nimi artefakt pokrył się czerwoną aurą, poczym błysnął karmazynową łuną. Spirit Mal ice otworzył oczy i syknął ze złości. Coś poszło nie tak, gdyżproces miał się zakończyć zupełnie inaczej. Wykonując w głowie szybkie rachunki, zauważył, że zapomniało ki lku nasionach i soku ze sterczywisielców – rzadkich kwiatów rosnących w sercu lasu Everfree.
Jednorożec schował artefakt do kieszeni, po czym rzucił zaklęcie rozpraszające ciemności i wybrał sięna poszukiwanie potrzebnych mu składników. Po raz kolejny zapuścił się w mroczne puszcze, będące do-mem przerażających bestii . Ogier w ogóle nie czuł strachu. Porzucił swój status społeczny, porzuciłwszystkich tych, którym do tej pory ufał. Wiedział, że za wszelką cenę musiał dokończyć dzieło. Tylko tosię l iczyło.
Spirit Mal ice po wielu godzinach dotarł do serca puszczy. Nie zastanawiając się zbyt długo, za pomocąmagii wyciągnął swój nóż łowiecki, po czym zabrał się za ścinanie potrzebnych kwiatów. Ściekającą z ichprzeciętych łodyg ciecz zatrzymał w niewielkim słoiczku, po czym rozejrzał się w poszukiwaniu ścieżkiprowadzącej na zachód. Chciał jak najszybciej znaleźć drzewa, których owoce zawierały potrzebne mu na-siona. Wędrówka zajęła mu dwa kwadranse. Miał szczęście, gdyż po drodze nie napotkał żadnych dzikichkreatur. Nie minęło wiele czasu i nasiona powędrowały do sakiewki jednorożca.
– No, jak tylko zetrę was na proch, staniecie się składnikiem, jakiego potrzebuję – powiedział ogier,spoglądając na zebrane nasiona, po czym schował sakiewkę i ruszył w drogę powrotną do swej kryjówki.
Spirit Mal ice od wielu dni żył sam w przeklętym lesie. Nie rozmawiał z żadnymi kucykami. Zebraneskładniki , stworzone mikstury, leśne rośl iny i dzikie zwierzęta były jego jedynymi towarzyszami. Wędrującprzed siebie i oświetlając swym rogiem drogę, ogier zastanawiał się, w jaki sposób pozyska ostatni skład-nik, którego potrzebował, by ostatecznie dokończyć dzieło. Wiedział, że nie przeżyje w lesie zbyt długo.Musiał koniecznie coś wymyśl ić.
Stan głębokiej kontemplacji przerwał wrzask i jasny strumień światła, skierowany prosto w jego oczy.Spirit Mal ice zląkł się, zupełnie jak wtedy, gdy Celestia oświadczyła, że zna jego plany. To była królewskagwardia, która od wielu dni szukała go po całej okol icy.
– Spirit Mal ice! Jesteś aresztowany! – zawołał gwardzista.– Otoczyl iśmy cię! Nie masz dokąd uciec! Poddaj się! – krzyczał inny opancerzony ogier.
Jednorożec rozejrzał się. Faktycznie, otaczał go krąg silnych, zwartych, uzbrojonych po zęby gwardzi-stów. Na niebie można było zobaczyć ubrane w lekkie pancerze pegazy. W oddal i Spirit Mal ice dostrzegłRapid Streama, nadwornego maga, z którym swego czasu konkurował i na którego planował zamach.Walka nie miała sensu. Siły Celesti i miały przewagę l iczebną, zaś Mal ice był zmęczony i głodny, a jegoenergia była na wyczerpaniu.
60
Ogier zdecydował się na desperacki krok. Wytężając resztki sił, rzucił specjalną magiczną barierę, byochronić się przed nieprzyjaciółmi. Broń gwardzistów nie była w stanie się przebić, a magia Rapid Streamapotrzebowała kilku chwil , zanim mogła zagrozić Mal ice’owi. Te kilka chwil w zupełności wystarczyło. SpiritMal ice położył artefakt na ziemi, po czym uniósł swe kopyto ku Księżycowi w pełni, na którym widniałprofi l Nightmare Moon.
– Na spuściznę twych przodków, na przepełnione boskością twe obl icze! O, wielka Nightmare Moon,ześl i j mi moc, błagam cię! – zawołał ze wszystkich sił Spirit Mal ice.
Księżyc rozbłysnął białą łuną, podobnie jak róg ogiera. Ziemia zadrżała, a ciemne chmury zaczęły zata-czać kręgi nad jednorożcem, przerażając wysłaną za nim gwardię. Czując przypływ energii , Spirit Mal icezetknął swój błyskający róg z artefaktem, po czym zaczął recytować inkantację w starożytnym języku.
– Leveau mercier du bois chaloitte. Secoise entienne mais pois de morte. Mortiesma l ieu de vocier demieu vochette. Leveau mercier du bois chaloitte! Secoise entienne mais pois de morte! Mortiesma l ieu devo…
W pewnej chwil i artefakt błysnął czerwonym światłem, oślepiając Mal ice’a. Z jego ciała momentalnieuciekło życie, zaś ono samo uległo błyskawicznej dezintegracji . Ziemia zadrżała jeszcze raz, a z centrumciemnych kręgów na niebie spłynął strumień czerwonej energii . Księżyc błysnął raz jeszcze. Gdy RapidStream przejrzał na oczy, Spirit Mal ice’a już nie było. Pozostał po nim jedynie rozgrzany, mieniący sięczerwonawym światłem metal iczny przedmiot. Jednorożec sam nie wiedział, co o tym myśleć.
– Sir, co się stało? – zapytał jeden z gwardzistów.– Jeszcze nie wiem, ale się dowiem – mruknął Rapid Stream, oglądając artefakt. – Zadanie wykonane.
Celestia chciała artefakt… Więc go dostanie – wypowiadając ostatnie słowa, jednorożec uśmiechnął sięprzebiegle.
Rapid Stream nie miał pojęcia, że to, co podniósł z ziemi było kompletnym, legendarnym artefaktem,dziełem księżniczki Luny, naznaczonym przez Nightmare Moon, a ostatecznie dokończonym przez SpiritMal ice’a.
***
Setki lat później.
Dokończyłem dzieło księżniczki Luny… Nie, dzieło Nightmare Moon! Nigdy nie czułem się tak spełnio-ny. Teraz już naprawdę wszystko rozumiem i nie dziwię się, że Celestia zrobiła to, co zrobiła. Ona się bała!Bała się, że ktoś będzie od niej si lniejszy, doskonalszy! Cóż, teraz już nic nie zmieni przeznaczenia. Ostat-nim składnikiem artefaktu była dusza kucyka… Moja dusza! Nareszcie, potężny Amulet Al ikorna jest kom-pletny, a ja jestem jego częścią! Na chwałę prawowitej władczyni Equestri i , N ightmare Moon i jejnieskończonej mocy!
Jak wspaniale jest rozumieć jedną z największych tajemnic Equestri i… Po tylu latach nadal czuję wielkąmoc, dzięki której mogę manipulować innymi. Nareszcie znalazłem właściwą osobę. Zdeterminowaną,żądną potęgi, gotową przekraczać kolejne granice, by dążyć do doskonałości. O tak, moja droga, usłyszmój głos. Rób, co ci każę i mów, co ci każę, a moja moc będzie twoja.
– Teraz pragnę zemsty! Będę rzucać zaklęcia, dopóki się nie zgodzisz. Więc? Co ty na to? – zapytałapewna siebie Trixie, prowokując Twil ight Sparkle do walki.
61
Autor komiksów: Pony BerserkerOpracowanie graficzne: MLOTłumaczenie: Dolar84
62
63
Autor komiksów: AgrolOpracowanie graficzne: MLOTłumaczenie: solaris
64
Masz dryg do pisania, lubisz malowaćwirtualnym pędzlem, a może masz inny
specjalny talent?
Dołącz do redakcji MANEzette.Zapewniamy... No, w sumie to nic niezapewniamy, bo nic z tego nie mamy,ale i tak dołącz :) Więcej informacji w
poście na forum.