Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

399
Mieczysław Żywczyński Historia Powszechna 1789 - 1870 Przedmowa do siódmego wydania Zapotrzebowanie na książkę ks. Mieczysława Żywczyńskiego nie maleje, mimo że dzieło liczy sobie już ponad dwa dziesiątki lat. Przyczyna jego powodzenia, nie tylko w kręgach wyższych uczelni, tkwi przede wszystkim w wartości tej chyba już klasycznej syntezy. Równocześnie książka ta jest podstawą i punktem wyjścia do studiów historycznych na różnych etapach i najczęściej trafia do rąk studentów. Już sam choćby ten fakt rodzi potrzebę uwspółcześnienia jej treści. Nie jest bynajmniej łatwo powiedzieć, na czym ono powinno polegać i faktycznie polega. Przede wszystkim nie można zapominać, że dzieło powstało za panowania cenzury, w określonej rzeczywistości społeczno-politycznej. Truizmem byłby tu wywód na temat wpływu tych okoliczności na formułowanie sądów historycznych. Kwestią dyskusyjną pozostaje zawsze, na ile autor podporządkował się dogmatycznym schematom, w tym przypadku mającym swe źródło w materialistycznej teorii dziejów. Ks. Żywczyński niewątpliwie kładzie nacisk na rolę sił społecznych w procesie historycznym. Wielkie postacie historyczne są wyposażone w cechy osobowe i mają w tym procesie określone miejsce, wskazane w formie lakonicznych, lecz dosadnych stwierdzeń. W ten sposób historia pisana przez Żywczyńskiego nie jest anonimowa, a jednocześnie jest ona wolna od, mającej raczej walory komercyjne, heroizacji postaci. Jasny i ogromnie zwięzły, miejscami zbyt zwięzły styl, niepowtarzalne w swej wymowie sądy, zdecydowane cięcia, gdy chodzi o eliminowanie pewnych zjawisk z palety faktograficznej, wszystko to nosi tak wyraziste cechy osobowości Autora, iż zasada nietykalności tekstu wydaje się oczywista. Pewne uzupełnienia wywodów zawartych w książce wydają się jednak konieczne. Chodzi nie tylko o alternatywne poglądy proponujące wizję zjawisk dziejowych w wymiarze niezależnym od obowiązującej w latach siedemdziesiątych filozofii dziejów. Książka bowiem nie może być od nich całkowicie wolna, przy maksymalnej nawet autonomii Autora. Kluczowym punktem jego rozważań jest siła napędowa rozwoju społeczno-politycznego. Są nią warstwy wstępujące na arenę dziejową. Rozwój natomiast identyfikuje się z rewolucją. Dopiero jednak pełna świadomość klasowa proletariatu doprowadzi do radykalnej zmiany ustrojowej. Ta świadomość zaczyna dojrzewać pod koniec okresu omówionego w książce. Jej teoretyczne zręby dali Marks i Engels, a także wielu innych działaczy lewicowych. Teoria dialektyczna Marksa o narastaniu sprzeczności, które doprowadzą do zmian jakościowych, zatem ustrojowych, ma logiczne uzasadnienie. Ruch robotniczy był niewątpliwie silnym bodźcem przemian społecznych. Postęp jednak następował w wielu płaszczyznach i w dziedzinie cywilizacyjnej równie wiele zależało od czynników powodujących zmiany ewolucyjne. Siłą twórczą była tu burżuazja, co zresztą w książce mocno jest podkreślone, przy jednoczesnym akcentowaniu egoistycznych motywów leżących u podłoża postępu mieszczańskiego. Kształtowanie się świata trudno jednak zacieśnić do przyczyn związanych ze strukturami klasowymi. O wiele bardziej, choć zapewne mniej spektakularnie niż to bywa w przypadku rewolucji, wpływa na to bogato zróżnicowana infrastruktura cywilizacyjna. Jest ona w pewnym sensie klasowo neutralna. Należą do niej obok

Transcript of Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Page 1: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Mieczysław Żywczyński Historia Powszechna 1789 - 1870 Przedmowa do siódmego wydania

Zapotrzebowanie na książkę ks. Mieczysława Żywczyńskiego nie maleje, mimo że dzieło liczy sobie już ponad dwa dziesiątki lat. Przyczyna jego powodzenia, nie tylko w kręgach wyższych uczelni, tkwi przede wszystkim w wartości tej chyba już klasycznej syntezy. Równocześnie książka ta jest podstawą i punktem wyjścia do studiów historycznych na różnych etapach i najczęściej trafia do rąk studentów. Już sam choćby ten fakt rodzi potrzebę uwspółcześnienia jej treści. Nie jest bynajmniej łatwo powiedzieć, na czym ono powinno polegać i faktycznie polega. Przede wszystkim nie można zapominać, że dzieło powstało za panowania cenzury, w określonej rzeczywistości społeczno-politycznej. Truizmem byłby tu wywód na temat wpływu tych okoliczności na formułowanie sądów historycznych. Kwestią dyskusyjną pozostaje zawsze, na ile autor podporządkował się dogmatycznym schematom, w tym przypadku mającym swe źródło w materialistycznej teorii dziejów. Ks. Żywczyński niewątpliwie kładzie nacisk na rolę sił społecznych w procesie historycznym. Wielkie postacie historyczne są wyposażone w cechy osobowe i mają w tym procesie określone miejsce, wskazane w formie lakonicznych, lecz dosadnych stwierdzeń. W ten sposób historia pisana przez Żywczyńskiego nie jest anonimowa, a jednocześnie jest ona wolna od, mającej raczej walory komercyjne, heroizacji postaci. Jasny i ogromnie zwięzły, miejscami zbyt zwięzły styl, niepowtarzalne w swej wymowie sądy, zdecydowane cięcia, gdy chodzi o eliminowanie pewnych zjawisk z palety faktograficznej, wszystko to nosi tak wyraziste cechy osobowości Autora, iż zasada nietykalności tekstu wydaje się oczywista. Pewne uzupełnienia wywodów zawartych w książce wydają się jednak konieczne. Chodzi nie tylko o alternatywne poglądy proponujące wizję zjawisk dziejowych w wymiarze niezależnym od obowiązującej w latach siedemdziesiątych filozofii dziejów. Książka bowiem nie może być od nich całkowicie wolna, przy maksymalnej nawet autonomii Autora. Kluczowym punktem jego rozważań jest siła napędowa rozwoju społeczno-politycznego. Są nią warstwy wstępujące na arenę dziejową. Rozwój natomiast identyfikuje się z rewolucją. Dopiero jednak pełna świadomość klasowa proletariatu doprowadzi do radykalnej zmiany ustrojowej. Ta świadomość zaczyna dojrzewać pod koniec okresu omówionego w książce. Jej teoretyczne zręby dali Marks i Engels, a także wielu innych działaczy lewicowych. Teoria dialektyczna Marksa o narastaniu sprzeczności, które doprowadzą do zmian jakościowych, zatem ustrojowych, ma logiczne uzasadnienie. Ruch robotniczy był niewątpliwie silnym bodźcem przemian społecznych. Postęp jednak następował w wielu płaszczyznach i w dziedzinie cywilizacyjnej równie wiele zależało od czynników powodujących zmiany ewolucyjne. Siłą twórczą była tu burżuazja, co zresztą w książce mocno jest podkreślone, przy jednoczesnym akcentowaniu egoistycznych motywów leżących u podłoża postępu mieszczańskiego. Kształtowanie się świata trudno jednak zacieśnić do przyczyn związanych ze strukturami klasowymi. O wiele bardziej, choć zapewne mniej spektakularnie niż to bywa w przypadku rewolucji, wpływa na to bogato zróżnicowana infrastruktura cywilizacyjna. Jest ona w pewnym sensie klasowo neutralna. Należą do niej obok imponderabiliów, jak mentalność. sfera ideologiczno-światopoglądowa, religijna czy nawet świadomość narodowa, tradycja historyczna i wiele innych. Ta "Ideengeschichte" w książce się często gdzieś gubi. I choć trudno zaprzeczyć całkowicie wpływowi bytu na kształtowanie świadomości, to jednak bez paralelnego uznania odwróconego sensu tej tezy niełatwo zrozumieć procesy dziejowe. Każda synteza odsyła do dalszej lektury. Niniejsza nie stanowi wyjątku. Załączona bibliografia jest ogromna. Autor dokonał wyboru syntez, nawet starszych, przez co zasygnalizowano rozwój historiografii. Z monografii przytoczył chyba głównie te, do których w treści dzieła istnieje bezpośrednie odniesienie. Uzupełnienie literatury za okres 20 lat było więc postulatem oczywistym. Natomiast inne zagadnienie, i tu decydujący był już sąd subiektywny wydawcy, stanowi dobór literatury ilustrującej poszczególne wątki książki. Nie ograniczono się tu do kryterium zastosowanego przez Autora, ale sięgnięto do wybitniejszych monografii problemowych. Ich liczba wzrosła znacznie w stosunku do wydania pierwszego. Racje takiej, a nie innej selekcji są, jak już wspomniano, subiektywne, ale tylko do pewnego stopnia. Równie ważnym motywem była chęć wzbogacenia warsztatu, użytecznego może nie tyle dla przygodnego czytelnika, ile dla zawodowego historyka, zwłaszcza początkującego... Pierwsza edycja książki ks. Żywczyńskiego zbiega się z datą urodzin przeciętnego studenta, do którego rąk trafi wydanie siódme. Wielu potraktuje książkę jako podręcznik uniwersytecki (Autor tego określenia nie tolerował). Poglądy na dzieje będące przedmiotem rozważań ks. Żywczyńskiego zasadniczo się nie zmieniły. Rewizja ich jednak z pewnością nastąpi pod wpływem przemian w dziedzinie ustrojowo-politycznej. Książkę trzeba więc będzie konfrontować z wynikami badań, które dopiero są w zalążku. Nie po to, by rewidować faktografię. Z pewnością jednak, by odczytać na nowo sens dziejów w świetle doświadczeń, które przecież są i muszą być udziałem kolejnych pokoleń. Pozostaje mi do spełnienia miły obowiązek wyrażenia szczerej wdzięczności Seton Hall University w South Orange New Jersey (USA) za stworzenie warunków, zwłaszcza technicznych, dzięki którym mogłem z dużą oszczędnością czasu i trudu uzupełnić bibliografię i dokonać kwerendy potrzebnej do redakcji dzieła. Zygmunt

Page 2: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Zieliński Wstęp Książka niniejsza daje próbę syntezy dziejów powszechnych okresu 1789-1870. Takie ujęcie wymaga jednak paru wyjaśnień. Przede wszystkim nie ma zgody wśród historyków na temat, co to jest historia powszechna. W pracy swej starałem się uwzględnić dzieje wszystkich części świata z tego powodu, że już od XVIII w. można mówić o coraz żywszych kontaktach Europy nie tylko z Ameryką, lecz także z krajami Azji, częściowo zaś również i Afryki. Jest jednak rzeczą zrozumiałą, że najwięcej miejsca poświęciłem Europie i Stanom Zjednoczonym. Dzieje Polski przedstawiłem tylko w najogólniejszym zarysie, o ile to było konieczne dla wykazania ścisłego ich związku z dziejami innych państw i narodów. Podobnie potraktowałem dzieje Rosji w przekonaniu, że i ten ważny przedmiot musi być studiowany specjalnie, tego studium, podobnie jak i studium historii Polski, nie mogą przecie zastąpić nawet najobszerniejsze ustępy, poświęcone im w książce o historii powszechnej. Poza tym główną uwagę zwracałem oczywiście na rozwój ekonomiczno-społeczny i kulturalny, ale sporo miejsca poświęciłem także historii politycznej ze względu na znaczną rolę, jaką odgrywa ta dziedzina w wykształceniu dzisiejszego Czytelnika. Szczególny nacisk położyłem przy tym na związki łączące poszczególne narody, na zjawiska wspólne i na cechy swoiste każdego z nich. Dzieje omawiane przeze mnie zamykają się w latach 1789-1870, choć zdaję sobie sprawę z tego, że zagadnienie podziału historii powszechnej na okresy nie dla wszystkich historyków przedstawia się jednakowo. Nikt chyba nie wątpi w przełomowe znaczenie Wielkiej Rewolucji Francuskiej dla dziejów Europy, ale powstaje pytanie, czy rewolucji tej nie łączyć raczej z dziejami Oświecenia, którego była w pewnym sensie kontynuacją i zarazem uwieńczeniem. Niektórzy badacze sądzą, że jako oddzielny okres, jako "wiek XIX" historii powszechnej, można wydzielić okres 1815-1914. Wydaje się jednak, że takie ujęcie, słuszne może z punktu widzenia historii politycznej, jest mniej uzasadnione z punktu widzenia historii gospodarczo-społecznej. Pod koniec XVIII w. zaczęła się rewolucja przemysłowa w Anglii, na początku w. XIX we Francji, a stopniowo i w innych krajach. Około 1870 r. mamy już panowanie przemysłu maszynowego w wielu państwach Europy i w Stanach Zjednoczonych. Poza tym od końca XVIII w. zaczyna się intensywna walka burżuazji z reliktami ustroju feudalnego, a w związku z tym pojawia się tak charakterystyczna dla całego już następnego biegu lat ideologia, zwana liberalizmem. Podobnie jest z rozwojem nowożytnych ruchów narodowych. Ich początków należy oczywiście szukać znacznie wcześniej, ale nie ulega wątpliwości, że od początku XIX w. głównie od czasów napoleońskich, weszły one w nową fazę. Podobnie i trzecie najbardziej charakterystyczne dla czasów nowożytnych zjawisko, socjalizm. pojawia się, ściśle biorąc, nie dopiero po 1815 r., lecz już pod koniec XVIII w. (Babeuf, Buonarroti). Z tych wszystkich względów wydaje się, że czas od 1789 r do 1870 r. można uważać za okres dziejów, stanowiący pewną zwartą całość. Rzecz jasna, że nikt nie będzie się jednak upierał przy znaczeniu dat szczegółowych, tj. 1789 i 1870 r., bo ściśle biorąc pierwsza nowożytna rewolucja burżuazyjna zaczęła się w Ameryce już w 1776 r., a choć wydaje się, że była ideowo związana z filozofią Oświecenia i z ideologią rewolucji angielskich XVII w., to jednak bez tej rewolucji amerykańskiej nie sposób zrozumieć rewolucji burżuazyjnej we Francji. To prawda, ale dodać też trzeba, że wyraz swój ideologia rewolucyjna amerykańska znalazła w konstytucji z 1787 r., a zatem i w dziejach Stanów Zjednoczonych w końcu lat osiemdziesiątych XVIII w. zaczyna się nowy okres. Dla krajów pozaeuropejskich, a nawet i niektórych europejskich, przyjęte w książce niniejszej daty graniczne nie mają oczywiście tego samego znaczenia, nie można jednak powiedzieć, by go nie miały w ogóle, zwłaszcza gdy chodzi o datę końcową. Przecież w 1865 r. zakończyła się wojna secesyjna amerykańska i w roku tym zbudowano kolej transkontynentalną amerykańską, łączącą dwa oceany. W latach sześćdziesiątych XIX w. miały miejsce ostatnie interwencje zbrojne państw europejskich w Ameryce Łacińskiej, po 1865 r. zaczął się zarazem okres intensywnych prób ze strony Stanów Zjednoczonych uzależnienia jej od siebie. W latach sześćdziesiątych zaczęła się także utrwalać zależność Chin od państw kapitalistycznych Europy, w 1868 r. został ostatecznie stłumiony największy w dziejach nowożytnych Chin bunt chłopów. W latach 1868-1871 dokonała się rewolucja wewnętrzna w Japonii, zaczął się okres kapitalizmu. W latach 1864-1873 Rosja utrwaliła swe panowanie w Azji Środkowej. W ogóle zresztą w latach sześćdziesiątych państwa kapitalistyczne wchodzą w fazę energicznej walki o kolonie zamorskie, o podział świata. W sumie biorąc, choć to ostatnie zjawisko występuje jaskrawo dopiero w okresie następnym, to jednak można powiedzieć, że także w dziejach Azji i Afryki zaczyna się około 1870 r. nowy okres historii. Jako próba syntezy książka niniejsza musi być w pewnym sensie uproszczeniem opisu spraw bardzo często skomplikowanych, a zarazem selekcją faktów i zjawisk. Opis, być może, nie zawsze jest jasny. Selekcja może nie zawsze trafna, a w każdym razie nie zawsze dla wszystkich przekonująca. Takie niebezpieczeństwo grozi jednak każdej syntezie, tym bardziej gdy jest ona dziełem jednego autora i gdy autor ten tylko w minimalnym stopniu mógł się oprzeć wprost na źródłach i własnych badaniach, na ogół zaś dał tylko podsumowanie badań cudzych. Książka została pomyślana przede wszystkim jako pomoc dla studentów historii, choć może wydać się im zbyt obszerna. Sądzę jednak, że chcąc z niej korzystać jako z pomocy do egzaminu mogą łatwo niektóre partie opuszczać, zwłaszcza gdy chodzi o kraje i państwa mniej interesujące. Ich dzieje znalazły się w tej książce dlatego, że autorowi chodziło nie o podręcznik w ścisłym znaczeniu, ale o zarys dziejów powszechnych. Na końcu podaję dość obszerną

Page 3: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

bibliografię, ograniczając się jednak tylko do pozycji książkowych, a poza tym takich, które mają charakter zasadniczy. Prace popularnonaukowe cytuję tylko w tym wypadku, jeśli nie ma lepszych ściśle naukowych, zwłaszcza gdy chodzi o literaturę polską. 1789-1815 Rozdział pierwszy Francja przed rewolucją Już w drugiej połowie XVIII w. kapitalizm w Anglii, Francji i Holandii doszedł do takiego rozwoju, a filozofia Oświecenia wśród klas wyższych tak była rozwinięta, że istniejące dotąd w tych państwach feudalne formy ustrojowe stawały się coraz większą anomalią i musiały ustąpić pod naporem nowej klasy społecznej, burżuazji. Inaczej się to dokonało we Francji niż w Anglii lub Holandii, które były już krajami zaawansowanymi w rozwoju kapitalistycznym. W pierwszym z nich wstrząs był bardzo gwałtowny, gdyż tu kapitalizm natrafił na większe przeszkody, na większy konserwatyzm ekonomiczny i społeczny rządzących czynników feudalnych. Dlatego też, choć w związku z rozwojem kapitalizmu w Europie wszystkie prawie kraje europejskie przeszły przez stadium rewolucji burżuazyjnej, to jednak we Francji była ona najbardziej gwałtowna. W historiografii w. XIX nazwano ją Wielką Rewolucją Francuską lub po prostu Wielką Rewolucją i nazwy te, mimo rewolucji październikowej w Rosji w 1917 r. utrzymały się częściowo dotąd, choć druga z nich jest zbyt ogólnikowa. Należałoby mówić o Wielkiej Francuskiej Rewolucji Burżuazyjnej, choć ściśle biorąc, obejmuje się tą nazwą kilka rewolucji, jakie odbyły się we Francji w latach 1789-1799. Francja przed 1789 r. uchodziła za jedno z najpotężniejszych państw europejskich, choć jej obszar w Europie był nieco mniejszy niż obecnie. Nie należało do Francji miasto Awinion i hrabstwo Venaissin, poza tym kilka znacznych posiadłości należało do książąt Rzeszy Niemieckiej, formalnie zatem nie podlegało władzy króla francuskiego. Biskup strasburski natomiast, mając swą rezydencję we Francji, władał na wschód od Renu nad terytorium, które wchodziło w skład Rzeszy Niemieckiej. Położona na pograniczu francusko-hiszpańskim na południowych stokach Pirenejów Andora była państwem autonomicznym, w którym król francuski mianował swego namiestnika w porozumieniu z hiszpańskim biskupem z Urgel. Nieokreślona za to była sytuacja prawno-polityczna leżącej również na pograniczu hiszpańskim na północ od Pirenejów Nawarry. Jeszcze w 1789 r. jej przedstawiciele oświadczyli we francuskim Zgromadzeniu Narodowym, że ich kraj jest państwem od Francji niezależnym. Przed 1789 r. Francja była jednym z najludniejszych krajów w Europie. Miała wraz z Korsyką około 26 000 000 mieszkańców. tj. dwa razy więcej niż Wielka Brytania w Europie (ok. 13 000 000) i przeszło dwa razy więcej niż Hiszpania (ok. 10000000). Dorównywała Austrii (27000000) i niemalże osiągała liczebność ludności europejskiej Rosji (ok. 28000000), ale za to miała nad nimi tę przewagę, że ludność jej była bardziej jednolita. Istniały wprawdzie znaczne różnice kulturowe i nawet językowe między różnymi krajami Francji. Chłop z Normandii tylko z ogromnym trudem mógł się porozumieć z chłopem gaskońskim, tym bardziej że większość ludzi na wsi nie posługiwała się francuskim językiem literackim - ale mimo to mieszkańcy Francji stanowili społeczność dość zwartą pod względem etnicznym i religijnym, a to ostatnie było w XVIII w. nader ważne. We Francji ówczesnej 97% ludności zaliczało się do Kościoła katolickiego, a większość tej ludności, tj. około 84%. mieszkała na wsi. Kraj miał bowiem jeszcze charakter rolniczy. Spośród miast na czoło wysuwał się Paryż ze swoją przeszło półmilionową ludnością, ustępując w Europie tylko Londynowi (przeszło 900000) i Stambułowi (ok. 600000). Pod względem społeczno-prawnym Francja była państwem stanowym. Rozróżniano tylko trzy stany: kler, szlachtę i całą resztę ludzi wolnych, których oznaczano ogólnie mianem stanu trzeciego. Pod względem ekonomicznym jednak sytuacja była bardziej złożona. Ogólna liczba duchowieństwa świeckiego wynosiła ok. 70000 osób. Zakonników i zakonnic było w sumie ok. 60000. Duchowieństwo korzystało z 4 ważnych przywilejów: honorowego (pierwszeństwo przed wszystkimi), kultowego (tylko kult katolicki był publiczny), sądowniczego (księża mogli być sądzeni tylko przed sądami duchownymi) i podatkowego. Do Kościoła należało 10% ziemi uprawnej we Francji, miał on poza tym dochody z dziesięcin, jałmużn, różnego rodzaju rent, co obliczano przeciętnie na 180000000 do 200000000 liwrów rocznie. Powołując się na średniowieczną tradycję prawną, zwalniającą Kościół od ciężarów publicznych i ze względu na to, że utrzymywał on szkoły, szpitale i przytułki (choć miały one specjalne uposażenie), duchowieństwo było zwolnione od większości podatków, a w krajach przyłączonych do Francji od XVI w. zrównane pod tym względem ze szlachtą. W zamian za to kler płacił państwu rocznie tzw. zwykłą dziesięcinę, decima ordinaria, Od 400000 do 500000 liwrów oraz uchwalaną co pewien czas tzw. ofiarę darmową, donum gratuitum. Jej wysokość nie była ustalona. W 1775 r. uchwalono np. dać państwu 16000000 liwrów, a w 1780 r. aż 30000000, ale w niektórych latach nie dawano nic. Przeciętnie zatem w ciągu ostatnich czterech lat przed 1789 r. państwo otrzymywałoby 4250000, gdyby nie to, że na wpłatę ofiary darmowej zaciągano pożyczki, na których amortyzację pożyczano z kolei od państwa. W 1784 r. duchowieństwo było winne państwu z tego tytułu 134000000 liwrów. Faktycznie zatem z tego źródła państwo nie otrzymywało prawie nic. Pod względem społecznym kler był bardzo zróżnicowany. Biskupem tylko wyjątkowo mógł zostać nie szlachcic. Od 1783 r. wszystkie biskupstwa a było ich 130, jeśli nie liczyć czterech na Korsyce, były obsadzone przez szlachtę, niektóre z nich zresztą były faktycznie zarezerwowane tylko dla członków rodzin magnackich, wszystkie zaś - na ogół biorąc - były dobrze, choć niejednakowo uposażone. W odmiennej sytuacji materialnej znajdował się kler parafialny, rekrutujący się przeważnie z mieszczan i chłopów. Większość dochodów z lepszych parafii musiał on oddawać rekrutującym się ze szlachty patronom, biskupom, kapitułom, opatom, poza tym

Page 4: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

ponosił ciężary na rzecz państwa, on bowiem musiał się składać na ofiarę darmową i na zwykłą dziesięcinę. Wskutek tego wielu księży żyło w biedzie i prowadziło tryb życia na poziomie chłopów, patrząc często z zazdrością na bogactwa biskupów, opatów i członków kapituł. Nic też dziwnego, że wielu księży znalazło się potem w szeregach rewolucjonistów. Drugim stanem była szlachta. I wśród niej występowało znaczne zróżnicowanie. W zasadzie dzieliła się na szlachtę rodową (noblesse de race), czyli szlachtę po mieczu (noblesse d'epee) i szlachtę urzędniczą (noblesse de robe). Szlachcicem rodowym był ten, kto się urodził z ojca szlachcica. W skład "szlachty z ubrania" można było wejść przez piastowanie niektórych urzędów w sądownictwie królewskim i w administracji, ponieważ zaś we Francji ówczesnej, jak w całej zresztą niemal Europie, urzędy można było kupować, przeto wielu ludzi z burżuazji dzięki pieniądzom weszło w szeregi szlachty urzędniczej. Przywileje szlachty dzieliły się na honorowe i ekonomiczne. Do pierwszych należało prawo do posiadania herbu, do noszenia szpady, do specjalnej ławki w kościele. Od 1781 r. oficerem w wojsku mógł zostać tylko szlachcic, poza tym tylko dla szlachty były dostępne stanowiska biskupów. Do przywilejów ekonomicznych należało zwolnienie szlachty od wielu podatków (np. pogłównego) i ciężarów (szarwarki). Ale sytuacja ekonomiczna i moralna szlachty nie była jednakowa. Pod tym względem można było szlachtę podzielić na trzy grupy. Na czele szła szlachta dworska (noblesse de cour), właściwie arystokracja rodowa, dość nieliczna, bo licząca tylko ok. 4000 rodzin. Dawna tradycja frondy nie wygasła wśród niej całkowicie. Niezadowolenie miało zresztą ustawiczną podnietę wskutek kurczących się dochodów tej warstwy. Mieszkając stale w Paryżu lub Wersalu, w cieniu dworu królewskiego i dzięki niemu rozpróżniaczona, arystokracja ta interesowała się głównie życiem dworskim, zajmowała się intrygami i plotkami, wyładowując swe niezadowolenie w krytykowaniu wszystkiego, a w stosunku do króla przyjmując postawę służalczą na zewnątrz, a ironiczną, często złośliwą w rozmowach Zaocznych. Ściśle biorąc, ta grupa społeczna utraciła wiarę w sens dotychczasowego porządku rzeczy, ale ograniczała się tylko do jałowej krytyki. W istocie pragnęła jedynie zwiększenia swoich dochodów i możności odgrywania większej roli politycznej. Ludwik XIV ściągnął tę szlachtę do stolicy dla dobra monarchii, ale bezpośrednio przed 1789 r. wychodziło to monarchii na szkodę. Wspaniałe pałace i pełne roztaczających ogromny przepych próżniaków salony ostro kontrastowały z nędzą wielkiego miasta, jakim był Paryż. Kontrast ten musiał się rzucać w oczy i jego mieszczaństwu, ciężko pracującemu na chleb, i plebsowi, często głodującemu. Wywoływał zatem rozgoryczenie i niechęć do panującego ustroju i do monarchii. Przebywająca na wsi szlachta rodowa była ogromnie zróżnicowana pod względem ekonomicznym. Część żyła dostatnio w swoich zamkach i pałacach, utrzymując się z czynszów dzierżawnych i zajmując się głównie polowaniem, zabawami i grą w karty, a więc w gruncie rzeczy prowadząc życie równie próżniacze, jak szlachta dworska. Majątek szlachecki na wsi na mocy prawa pierworództwa dziedziczył najstarszy syn, dla młodych szukano posad w wojsku lub w Kościele, choćby nie mieli nawet do tych zajęć żadnego pociągu, albo też i wydzielano im kawał ziemi, z reguły o wiele mniejszy niż własność syna najstarszego. W ten sposób jednak rodzony brat bogatego właściciela mógł być właściwie biedakiem, zajęcie się handlem lub przemysłem groziło bowiem odebraniem przywilejów szlacheckich. Część szlachty z konieczności oddawała się tym zajęciom, deklasując się w ten sposób, ale większość tworzy "plebs szlachecki", żyjący na poziomie chłopów, ciężko pracujący, a w związku ze świadomością przynależności do klasy wyższej rozgoryczony na wszystkich i wszystko. Ta biedota herbowa zazdrościła bogatej szlachcie i bogatym mieszczanom, choć tymi ostatnimi pogardzała. Z niechęcią też patrzyła na bogatych duchownych, należących do tej samej klasy społecznej. Do szlacheckiego plebsu należała jednak i masa szlachty, która nie miała nawet kawałka ziemi, wegetowała na dworach wielkich panów, na stanowiskach niższych oficerów w armii lub chwytając się jakiegokolwiek zajęcia. Z ogółem szlachty łączyły ich herby, ambicje i pretensje, a oddzielała bieda. Z tej grupy rekrutowało się najwięcej ludzi niezadowolonych ze wszystkiego, nieubłaganych krytyków, libertynów i sceptyków religijnych, urodzonych rewolucjonistów. Trzecią z kolei w porządku znaczenia honorowego była szlachta urzędnicza. Szlachta rodowa odnosiła się do niej niechętnie, niekiedy nawet wrogo, odmawiała jej zwykle tytułu szlacheckiego, oburzała się z powodu nadawania noblesse de robe urzędów zarezerwowanych dla "prawdziwej" szlachty. W rzeczywistości jednak znaczenie szlachty urzędniczej było ogromne, miała bowiem wielkie majątki i wyróżniała się wykształceniem. Przez opanowanie parlamentów, tj. najwyższych sądów królewskich, jedynie ona mogła częściowo ograniczać samowolę królewską, gdyż rozporządzenia królewskie obowiązywały dopiero od chwili ich zarejestrowania przez parlament paryski, a rozporządzenia władz na prowincji dopiero po zarejestrowaniu ich przez odpowiedni parlament prowincjonalny. Świadoma swej potęgi, ale zdająca sobie zarazem sprawę z niechęci ku sobie szlachty rodowej, szlachta urzędnicza była w opozycji w stosunku do tradycji feudalnej i do władzy monarszej, która dawała pierwszeństwo szlachcie rodowej. Słynny Montesquieu należał do tej właśnie szlachty z ubrania. Charakterystyczne dla stosunków ówczesnych było to, że choć nosił wspaniały tytuł: Karol de Secondat baron de la Brede et de Montesquieu, uważany był jednak za coś gorszego niż zwykły szlachcic, którego jedynym tytułem do znaczenia było urodzenie. Ale mimo jej stanowiska antyfeudalnego, szlachta urzędnicza nie była czynnikiem postępu, w stosunku do stanu trzeciego żywiła bowiem, na ogół biorąc, jeszcze większą niechęć niż szlachta rodowa. Była to często niechęć parweniuszów, ludzi świeżo awansowanych, chcących zatrzeć swą niedawną przynależność

Page 5: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

społeczną i drażliwych na wszelkie uchybienia kastowe. Ludzie ci podkopywali znaczenie szlachty rodowej, ale łączyli się z nią, gdy chodziło o obronę wspólnych przywilejów szlacheckich. Trudno podać dokładnie liczbę szlachty przed rewolucją, najprawdopodobniej było jej od 170 000 do 200 000. Poza duchowieństwem i szlachtą resztę narodu, tj. 99%, nazywano stanem trzecim, ale pod względem prawnym zaliczali się do niego tylko mieszczanie i wolni chłopi. Mieszczaństwo było jeszcze bardziej zróżnicowane niż szlachta i kler. Pod względem ekonomicznym można wyróżnić wśród mieszczan w zasadzie parę grup społecznych. Do pierwszej należeli bogaci kupcy i przemysłowcy. Francja ówczesna była krajem uprzemysłowionym, przeważał wprawdzie drobny przemysł chałupniczy, ale w XVIII w. rozwijały się także szybko manufaktury. Rozwijało się też górnictwo, kopalnie rudy żelaza, węgla, cynku, miedzi. Słynne były tkaniny jedwabne i płótna francuskie, tapety, koronki, mydło, szkło i wyroby metalowe. Stosowanie w przemyśle wynalazków angielskich, obok licznych własnych, sprawiło, że przemysł francuski przekształcił się stopniowo w manufakturowy, zatrudniając setki robotników. Pozostawał on wprawdzie w tyle za angielskim, jednak mimo to i we Francji dał podstawę do wytworzenia się bogatej burżuazji przemysłowej. Jeszcze bogatsza była burżuazja handlowa, głównie dzięki handlowi wschodniemu (handel lewantyński - od levant - wschód - z franc.) i z koloniami. W handlu lewantyńskim Francja zajmowała pierwsze miejsce w Europie. Port w Marsylii był głównym pośrednikiem między Persją i Turcją a Europą Zachodnią. Podobną rolę odgrywały porty w Bordeaux i w Hawrze, w mniejszym stopniu także w Nantes w stosunku do kolonii amerykańskiej, choć tu Francuzi natrafili na poważną konkurencję angielską. Francuski import z kolonii amerykańskich wzrósł siedmiokrotnie w latach 1715-1789, zwłaszcza należąca do Francji od 1697 r. zachodnia część wyspy Haiti stała się perłą korony francuskiej, głównie dzięki plantacjom trzciny cukrowej, na których pracowali niewolnicy murzyńscy. Wraz z burżuazją przemysłową i kupiecką, najbogatszą grupę społeczną we Francji tworzyli właściciele plantacji, handlarze niewolników i bankierzy. Oni też właściwie byli głównymi wierzycielami korony, bo tylko od nich mógł pożyczać król, skoro szlachta była przeważnie zadłużona, a ofiara darmowa od kleru praktycznie nic nie dawała. Oni też głównie ratowali finanse państwa, zdając sobie jednak zarazem sprawę ze swego znaczenia, ale też i tym bardziej przykro odczuwając swą niższość społeczną w stosunku do dwóch pierwszych stanów i samowolną a fatalną politykę gospodarczą korony i jej uwarunkowanie feudalne. Taką pozostałością czasów feudalnych było m.in. istnienie wewnątrz kraju mnóstwa komór celnych na granicach prowincji, rozmaitych opłat wewnętrznych, różnego rodzaju, zależnie od prowincji i utrudnień, co sprawiło, że czasem było łatwiej towar jakiś importować z zagranicy niż przewieźć z prowincji do prowincji. Do trzeciej grupy mieszczaństwa należy zaliczyć intendentów prowincji, i poborców podatkowych, wyższych urzędników skarbowych i sądowych, a więc grupę urzędniczą, ściśle związaną z aparatem państwowym. Przy pomocy głównie tej grupy królowie francuscy narzucili krajowi władzę absolutną. Ta właśnie grupa faktycznie kierowała państwem, decydowała o ciągłości jego polityki. Francja XVIII w. była państwem w wysokim stopniu biurokratycznym, a jednak grupy tej nie uważano za kierowniczą, a jej rola społeczna była drugorzędna. Urzędnicy angielscy na analogicznych stanowiskach również nie należeli do grupy pod względem społecznym uprzywilejowanej, ale byli bogaci, mieli ogromne dochody. Urzędnicy pruscy i austriaccy byli skąpo wynagradzani, ale mieli odpowiednie do swoich funkcji znaczenie społeczne. Inaczej było we Francji, gdzie urzędnik mógł co prawda wejść do warstwy szlachty urzędniczej, ale tylko wyjątkowo, na ogół zaś - pozostając na swoim stanowisku - był uważany za coś gorszego niż przeciętny szlachcic czy ksiądz. Działo się tak dlatego, że obciążone ideologią feudalną państwo po prostu sprzedawało urzędy więcej dającemu, nie doceniało znaczenia biurokracji, traktowało ją jako przejściowych najemników, co jednak z kolei sprawiało, że i mieszczańscy urzędnicy państwowi nie poczuwali się wcale do odpowiedzialności za państwo, za jego politykę. Sprawowane przez siebie funkcje uważali tylko za środek utrzymania, a krytykując rząd, któremu służyli i którego błędy widzieli jaśniej niż ogół, podkopywali zarazem autorytet władzy państwowej. Czwartą grupą mieszczańską byli ludzie wykonywający tzw. wolne zawody: adwokaci, lekarze, nauczyciele, literaci, dziennikarze, uczeni, w sumie biorąc, grupa ogromnie niejednolita, ale na ogół niezależna od państwa, twórcy a częściej propagatorzy ideologii Oświecenia, która była owocem ich myśli narzucającym się tym silniej, im bardziej odczuwali anomalie otaczającego ich życia. Między tymi grupami mieszczaństwa nie było oczywiście ścisłych granic, nie miały one także tych samych poglądów politycznych. Łączyła je niechęć do stanowego układu społecznego. W ogromnej swej większości mieszczaństwo nie chciało rewolucji, ale było niezadowolone z przywilejów szlachty i rozgoryczone z powodu upośledzenia prawnego. Przeprowadzenie reform społecznych na drodze ewolucji okazało się jednak niemożliwe. Do powyższych grup mieszczaństwa należy jeszcze dodać liczną grupę drobnomieszczaństwa, złożoną z samodzielnych rzemieślników, drobnych kupców, drugorzędnych urzędników itd. Grupa ta nie miała, na ogół rzecz biorąc, tych ambicji, co cztery wyżej wymienione. Ekonomicznie była zresztą zależna od klas wyższych. Ale i ona ulegała, choć w stopniu ograniczonym, ideologii Oświecenia, mogła zaś stanowić siłę polityczną dzięki swej liczebności, reprezentowała bowiem ok. 3000000 ludzi. Na samym dole drabiny społecznej w miastach stał proletariat: robotnicy manufaktur, czeladnicy warsztatów rzemieślniczych i wszelka biedota miejska. Cała ta grupa liczyła ok. 2400000 ludzi. Na czoło

Page 6: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

jej wysuwali się oczywiście robotnicy, których liczba wzrastała ustawicznie w związku z rozwojem przemysłu. Poza nielicznymi wyjątkami dola robotników była ciężka, gdyż długość dnia roboczego i wysokość zarobków zależały całkowicie od woli przedsiębiorcy, poza tym zaś manufaktury stosowały u siebie surowy regulamin pracy, a w dodatku życie stawało się coraz droższe. Robotnicy zwykle pracowali od świtu do wieczora z przerwą na obiad. Nic też dziwnego, że strajki i bunty robotnicze były dość częste, że władze państwowe i przedsiębiorcy starannie pilnowali, by robotnicy nie zakładali towarzystw tajnych. Odmawiano zgody nawet na zakładanie związków wzajemnej pomocy w obawie, by nie ułatwiały one robotnikom spiskowania przeciwko przedsiębiorcom. Ale w 1789 r. Francja była krajem przeważnie robotniczym. Większość jej ludności (84-85%) mieszkała na wsi. Stosunki własnościowe były tu dość skomplikowane. Wprawdzie 4/5 wszystkich lasów, łąk i jezior pozostawało w posiadaniu króla, szlachty i Kościoła, ale za to 5/6 ziemi uprawnej należało do chłopów i miast. Była to jednak tylko własność faktyczna, nie zaś nominalna. Wytworzyła się ona w ten sposób, że już w średniowieczu panowie wypuszczali ziemię chłopom w dzierżawę w zamian za pewne świadczenia stałe i okolicznościowe i z zastrzeżeniem niektórych ze swoich praw, np. polowania i połowu ryb na tych terenach. Dzierżawione z ojca na syna grunty stawały się faktyczną własnością chłopów, którzy nie mogli już być z nich usunięci, choć świadczenia na rzecz pana musieli nadal uiszczać. Opłaty w XVIII w. opierały się przeważnie na dawnych umowach dzierżawczych, toteż właściciele starali się o powiększenie tych opłat. Uciążliwe także były niektóre świadczenia, jak np. usługi osobiste na rzecz pana, opłaty nadzwyczajne i prawa feudalne, jak np. polowanie na gruntach chłopskich. Mimo wszystko jednak ci chłopi-właściciele należeli do najbogatszych na wsi. Zwykle równie bogaci, czasem nawet bogatsi, byli wielcy dzierżawcy ziemi szlacheckiej i kościelnej, którzy z kolei wydzierżawiali ją kawałkami drobnym dzierżawcom, których sytuacja ze względu na wysoki czynsz dzierżawny (z reguły połowa plonów, stąd też zwano ich metayers - połownicy) przy utrzymaniu wszystkich świadczeń feudalnych była znacznie gorsza. Następną z kolei grupę społeczną na wsi stanowili winiarze, którzy na swych niewielkich zwykle działkach utrzymywali się tylko z uprawy winorośli. Najniżej stała ogromna, przeszło pięciomilionowa grupa bezrolnych, utrzymujących się z pracy najemnej u bogatych chłopów lub z pracy chałupniczej. Ale oprócz świadczeń na rzecz panów, na chłopach posiadających ziemię pod jakimkolwiek tytułem ciążyły dodatkowo świadczenia na rzecz państwa i Kościoła. Od wszystkich podatków szlachta i duchowieństwo były wolne, musiał je płacić mieszczanin, a przede wszystkim chłop. Ten ostatni niemal wyłącznie uiszczał podatek gruntowy (la taille), pogłowne (la capitotion) i podatek "dwudziestego grosza" (la vingtiem). Po wojnie siedmioletniej od 1763 r. podatki państwowe znacznie wzrosły. Po wojnie z Wielką Brytanią podniesiono je znowu w 1782 r. Do tego dochodziły opłaty na rzecz Kościoła w postaci dziesięcin niemal ze wszystkiego, co chłop mógł produkować. W rezultacie przeciętny drobny metayer musiał oddawać na rzecz seniora, Kościoła, państwa i wielkiego dzierżawcy przeszło 60% swoich dochodów. Reszta mogła wystarczyć w razie urodzaju, ale prowadziła chłopa do nędzy wtedy, gdy plony były niewielkie. Poza tym cały handel zbożem pozostawał w rękach prywatnych kupców, rezerw zaś nie robiono. Gdy w 1788 r. przyszedł nieurodzaj, okazało się, że niektórym okolicom grozi głód. Na przednówku w 1789 r. chleb osiągnął taką cenę, jakiej nie notowano przez ostatnie 100 lat. Po wsiach i drobnych miasteczkach ludzie przymierali głodem, a często i dosłownie umierali z głodu. Pojawiły się setki i tysiące żebraków, włóczęgów, nędzarzy proszących o chleb, a często próbujących go zdobyć siłą. Przedstawiony wyżej obraz stosunków na wsi nie odnosi się do całej Francji. Nie we wszystkich prowincjach stosunki były jednakowe. Różnice w stanie posiadania, wysokość ciężarów na rzecz seniorów były niekiedy ogromne. Ale na ogół biorąc, bezpośrednio przed 1789 r. tylko niewielka część chłopów żyła we względnym dostatku, powiększała drogą kupna swój stan posiadania, posyłała dzieci do szkół miejskich. Przeszło 113 żyła w nędzy, reszta zaś wegetowała w warunkach dość ciężkich, gdyż i na wsi francuskiej mamy ogromny przyrost ludności. Ale za to w przeciwieństwie do chłopów na wschodzie Europy 11112 chłopów francuskich było osobiście wolnych. Tylko 1 000 000 do 1 500 000 znajdowało się w stanie niewoli (servage). Nazywano ich mains mortables (od main morte - martwa ręka), byli zależni całkowicie od swoich właścicieli, nie mieli prawa sporządzania testamentów, gdyż wszystko, co posiadali, było własnością pana, bez którego zgody nie było im wolno zawrzeć nawet związku małżeńskiego. Od sierpnia 1779 r. chłopów niewolnych można było znaleźć tylko w dobrach kościelnych i szlacheckich. We Francji w 1789 r. istniały zatem ostre przeciwieństwa klasowe, pogłębiające się wskutek kryzysów gospodarczych. Historiografia konserwatywna zwykle lekceważy te ostatnie, podkreślając, że rewolucja dokonała się w kraju bogatym, zamożniejszym niż inne kraje europejskie i że została spowodowana wyłącznie przez ideologów burżuazji, nie była zatem nieunikniona. Pogląd ten jednak nadmiernie upraszcza sprawę genezy rewolucji. Prawdą jest bowiem, że Francja była krajem bardzo bogatym, ale dobrobyt był udziałem niewielkiej tylko części społeczeństwa. Prawdą jest także i to, że klasą społeczną, która w 1789 r. wystąpiła z programem gruntownych reform społecznych, była burżuazja, ale nie ulega wątpliwości, że walkę z feudalizmem prowadziła przy decydującej pomocy mas ludowych, pewne jest także, że choć nie miały one jeszcze świadomości klasowej, to jednak w latach osiemdziesiątych XVIII w. stała się siłą napędową rewolucji dzięki kryzysowi gospodarczemu, który przechodziła wówczas Francja. Kryzys ten, jak wszystkie wówczas na kontynencie

Page 7: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

europejskim, był spowodowany głównie sytuacją w rolnictwie. Rok 1788 był katastrofalny dla rolników wskutek burz i gradu, zboże i wino podrożało ogromnie, co pociągnęło za sobą w wielu okolicach nędzę i głód drobnych chłopów i biedoty miejskiej, a zarazem zachwiało rynkiem wewnętrznym wielu gałęzi przemysłu, zwłaszcza wełnianego i jedwabniczego. Odpowiedzialnością za to wszystko masy ludowe obarczały klasy uprzywilejowane, posądzając je nawet o świadome ukrywanie zboża w celu późniejszego sprzedania go z większym zyskiem. Do pogłębienia kryzysu przyczynił się także traktat handlowy z Wielką Brytanią, tzw. traktat Edena, zawarty w 1786 r. Opierając się na zasadzie swobodnej wymiany towarów wprowadzał on cła na produkty francuskie, wywożone do Wielkiej Brytanii, i na angielskie, importowane do Francji, w wysokości 10 do 12% zamiast kilkakrotnie większych dotychczasowych. Skorzystali na tym francuscy eksporterzy wina, które w Wielkiej Brytanii mogło skutecznie rywalizować z winem portugalskim, oraz eksporterzy porcelany, luster i mydła. Ale od jesieni 1788 r. wywóz wina francuskiego musiał się ogromnie zmniejszyć, a poza tym od samego początku wiele gałęzi przemysłu francuskiego spotkało się z poważną konkurencją tańszej produkcji ogromnie już rozwiniętego przemysłu angielskiego. Ponieważ w Wielkiej Brytanii wiele towarów, np. wełnianych, bawełnianych, metalurgicznych, było dużo tańszych niż we Francji, stąd też każdy eksporter angielski mimo 12% cła wprowadzał na rynek francuski rzeczy o wiele tańsze niż miejscowe, francuskie. Wszystko to pogłębiło kryzys w przemyśle francuskim, zaczęły się bankructwa manufaktur w Amiens, Abbeville, Lyonie, choć główną przyczyną kryzysu było załamanie się rynku wewnętrznego wskutek drożyzny środków żywności, te ostatnie były bowiem, jak mówiono, "termometrem fabryk". Na skutek kryzysu w wielu wsiach biedni chłopi znaleźli się w stanie zupełnej nędzy, zaczęła się mnożyć liczba włóczęgów i złodziei. Ogół chłopów żył w ustawicznej obawie przed "rozbójnikami" (brigands), powszechne też było rozgoryczenie z powodu ucisku feudalnego. W miastach dochodziło do rozruchów, wywoływanych przez biedotę miejską, rzemieślników i robotników. W Paryżu 28 IV 1789 r. wybuchło formalne powstanie na przedmieściu Saint-Antoine. Tłum zniszczył manufaktury dwóch znienawidzonych przemysłowców i stoczył zaciętą walkę z wojskiem królewskim. Powstanie zostało złamane kosztem kilkuset zabitych i rannych. Wywołane zostało rozgoryczeniem z powodu niskich zarobków, nie wystarczających na utrzymanie, ale było zarazem przejawem zdecydowanej chęci walki z istniejącym stanem rzeczy. Masy ludowe Paryża nie prowadziły walki politycznej, ale wynik zaczętego w 1789 r. ostrego konfliktu burżuazji z monarchią wiązały z nadzieją na poprawę swej doli. W tym sensie powstanie 14 lipca 1789, które doprowadziło do zdobycia Bastylii, było przedłużeniem powstania z 28 kwietnia. Rozdział drugi Rewolta uprzywilejowanych Już w drugiej połowie XVIII w. walka ideowa burżuazji z ustrojem feudalnym we Francji właściwie miała się ku końcowi. Ustrój ten istniał wprawdzie nadal, ale w jego słuszność wierzyła już tylko niewielka liczba ludzi, niemal wyłącznie spośród szlachty i wyższego duchowieństwa. Na tle silnych antagonizmów klasowych prędzej lub później musiało dojść do kryzysu rewolucyjnego. Narastał on stopniowo, przyspieszyła go sama monarchia swą polityką wewnętrzną i zagraniczną. Ludwik XIV miał jeszcze hegemonię w Europie, kulturze francuskiej zapewnił promieniowanie na całą Europę, był bożyszczem monarchów europejskich, ale przez ciągłe wojny doprowadził kraj niemal do ruiny finansowej. Jego następca, Ludwik XV żył dziedzictwem sławy i wielkości swego pradziadka, ale na skutek niemoralnego trybu życia, marnotrawstwa pieniędzy, a także przegranej wojny z Wielką Brytanią w latach 1756- 1763 i swej walki z parlamentami, które miały poparcie całej opozycji mieszczańskiej, ogromnie zdyskredytował nie tylko siebie, ale i monarchię w ogóle. Już pod koniec jego rządów zarówno burżuazja, jak i znaczny odłam szlachty był przekonany, że monarchia absolutna się przeżyła, że powinna być ograniczona przez reprezentantów społeczeństwa i zależna od praw, będących wyrazem woli ogółu. W tych warunkach tylko geniusz na tronie mógł był przywrócić monarchii dawny jej blask i powstrzymać proces rosnącej niechęci do władzy królewskiej. Ale takim geniuszem nie był Ludwik XVI (1774-1792), człowiek słaby, dość ograniczony, przy tym niezdecydowany. Jego żona, Maria Antonina, córka Marii Teresy austriackiej, kobieta inteligentna, ale płocha, lubiąca zabawy, była we Francji ogromnie niepopularna. Głośna w całej Europie stała się w 1784 r. tzw. sprawa naszyjnika (l'affaire du collier), który nabył kardynał de Rohan dla królowej, chcąc zdobyć jej względy. Maria Antonina była niewinna w całej tej aferze, kardynał zaś padł ofiarą oszustki, ale rozgłos, jakiego ta sprawa nabrała, ogromnie skompromitował i monarchię, i Kościół. Mirabeau widział w tym preludium rewolucji, a Napoleon I jedną z trzech jej przyczyn. Obok sprawy naszyjnika Napoleon wskazał jako przyczyny rewolucji przegranie wojny siedmioletniej oraz porażkę dyplomatyczną Francji w 1788 r. Opinia ta nadmiernie upraszczała sprawę, ale nie była całkiem pozbawiona słuszności. Monarchia absolutna we Francji przechodziła poważny kryzys moralny, nie cieszyła się już tym autorytetem, jaki miała jeszcze na początku XVIII w., w dodatku zaś znalazła się w ciężkiej sytuacji finansowej. Wojna siedmioletnia wykazała nie tylko słabość militarną Francji i pozbawiła ją wielu kolonii, ale zostawiła także ogromny, idący w setki milionów liwrów deficyt, powiększający się w dodatku ustawicznie pomimo dość dobrej sytuacji w kraju w latach 1763-1777, spowodowanej urodzajem zboża i wina. W chwili objęcia władzy przez Ludwika XVI deficyt ten wynosił ok. 300 000 000 liwrów. Generalny kontroler finansów, minister Anne Robert Turgot, musiał podjąć się ratowania państwa przed bankructwem, ale bez nakładania nowych podatków i zaciągania pożyczek. Postanowił więc poczynić liczne oszczędności w wydatkach dworu,

Page 8: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

opodatkować szlachtę i kler, a poza tym przeprowadzić reformy, które by przyspieszyły rozwój ekonomiczny kraju, takie jak swoboda handlu zbożem, zniesienie ograniczeń cechowych, zamiana szarwarków chłopskich na specjalny podatek itd. Podatek nałożony na szlachtę i kler był właśnie nowym podatkiem, który nie mógł być nałożony bez zgody tych stanów, król bowiem miał wobec nich zobowiązanie wynikające z systemu feudalnego, w którym zasada dotrzymania zobowiązań była obustronna. Mowa tu właściwie więc tylko o zwiększeniu podatków płaconych przez stan trzeci, co faktycznie było niemożliwe z racji ciążących na nim już ciężarów finansowych. Ponieważ 1774 r. był nieurodzajny, wskutek czego ceny zboża wzrosły ogromnie, doprowadziło to w paru miejscowościach, m.in. w Paryżu, do rozruchów, które zostały siłą stłumione. Nie mógł jednak Turgot przełamać opozycji możnych, zaniepokojonych zmniejszaniem się ich dochodów i zarzucających mu, że nie chce poprzeć powstania w Ameryce przeciwko Wielkiej Brytanii. Pod naciskiem żony oraz magnatów świeckich i duchownych król dał Turgotowi dymisję, a generalnym kontrolerem finansów, lecz bez stanowiska ministra, mianował bankiera genewskiego Jakuba Neckera. Necker skasował niektóre reformy poprzednika, zaciągnął parę pożyczek, które, jak się później okazało, były na ogół niekorzystne, ale poza tym, choć przeciwnik Turgota, poszedł częściowo jego drogą, proponując oszczędności w wydatkach dworu i opodatkowanie stanów wyższych. Widział jednak, że jest to zadanie bardzo trudne i dlatego postanowił zaapelować do opinii publicznej, ogłaszając w 1781 r. sprawozdanie ze stanu finansów państwa. Nie podawało ono istotnego stanu wydatków i dochodów, ale mimo to ujawnienie wydatków dworu rozgniewało szlachtę dworską, w dodatku zaś Necker naraził się i parlamentom, zwołując prowincjonalne zebranie stanów. Pod naciskiem tych samych czynników, co w 1776 r., król dał dymisję Neckerowi w 1781 r. Jego następcy nie próbowali już wracać do projektów opodatkowania szlachty i kleru, starali się tylko zaciągać pożyczki, choć na skutek wojny Francji po stronie Stanów Zjednoczonych przeciwko Wielkiej Brytanii w latach 1778-1783 deficyt państwowy zwiększył się jeszcze bardziej. Rozumiejąc, że sytuacja stała się bez wyjścia, generalny kontroler Calonne wystąpił w 1787 r. z całym programem gospodarczo-finansowym, w którym znowu była mowa o konieczności zmniejszenia wydatków dworu, zapłacenia przez kler długów zaciągniętych w stosunku do państwa, swobody handlu zbożem itd. Program ten, przedstawiony w 1787 r. zebraniu notablów, tj. powołanych przez króla przedstawicieli trzech stanów, głównie jednak szlachty i kleru, natrafił także na opozycję i Calonne, nie widząc wyjścia, atakowany gwałtownie przez szlachtę i kler, podał się do dymisji. Jego następca, minister arcybiskup Lomenie de Brienne, z konieczności musiał próbować robić to, co jego poprzednik, ale notable znów stawili opór. Jeden z nich markiz Maria Józef de La Fayette wyraźnie wskazał na konieczność zwołania Stanów Generalnych jako jedynie uprawnionych do obciążania podatkami całego kraju. De Brienne rozwiązał zebranie notablów, ale stanął wobec trudności nie do pokonania, gdy parlament paryski odmówił rejestrowania królewskich edyktów podatkowych, stojąc na stanowisku, że zezwolić na to mogą tylko Stany Generalne. Uwagę całej Francji zaprzątała wówczas sprawa naszyjnika, opozycja przeciw królowi stawała się modna, mogła liczyć na aprobatę wszystkich stanów. Ludwik XVI przybył wprawdzie 6 sierpnia 1787 na zebranie parlamentu i nakazał zarejestrowanie rozporządzenia o podatku gruntowym i stemplowym, ale nazajutrz parlament zapis ten unieważnił, za co jednak został skazany przez króla na wygnanie do Troyes. Zwiększyła się wówczas ogromnie popularność parlamentu. Większość burżuazji zapomniała o tym, że parlament bronił właściwie interesów klas uprzywilejowanych, w jego oporze widziano tylko przeciwstawienie się absolutnej monarchii. Niechęć do tej ostatniej zwiększyła się jeszcze bardziej, gdy 10 września 1787 r. stronnictwo mieszczańskie w Holandii, tzw. "patrioci", skierowało do Francji apel o pomoc przeciwko namiestnikowi Wilhelmowi V, który w celu utrzymania władzy absolutnej postarał się o pomoc zbrojną Prus. Program przebudowy państwa wysunięty przez "patriotów" zyskał sobie we Francji ogromną popularność. Burżuazja francuska chciała w gruncie rzeczy tego samego, toteż kiedy król ze względu na ciężką sytuację finansową we Francji nie odpowiedział na apel Holendrów, proszących o pomoc przeciwko Prusom, wzburzenie we Francji, mimo że król sprowadził parlament z powrotem do Paryża, ogromnie wzrosło, tym bardziej że do Holandii wkroczyły wojska pruskie, a rząd francuski zachował się wobec tego faktu zupełnie obojętnie. To było coś więcej niż porażka dyplomatyczna, to była klęska moralna monarchii, którą teraz wszyscy oskarżali o nieudolność. Hasło zwołania Stanów Generalnych stało się ogólne, choć wielu przedstawicieli stanów uprzywilejowanych wysuwało je tylko dla podkreślenia swej opozycji. Najmniej pragnęły ich zwołania parlamenty, obawiały się bowiem utraty swego znaczenia, ale dwór królewski nie zdobył się na wykorzystanie przeciwieństw, dzielących opozycję, lecz chciał ją złamać siłą. Aresztowano paru członków parlamentu paryskiego, wszystkim parlamentom odebrano szereg istotnych uprawnień, przy okazji zreformowano w ogóle proces karny, m.in. zakazano stosowania tortur. Reformy te były słuszne i kiedy indziej spotykałyby się z uznaniem, ale w 1788 r. na wszystkie samowolne posunięcia króla patrzono nieufnie. Burżuazja przyjęła nowe posunięcia monarchy obojętnie, stany uprzywilejowane zaś zdecydowanie wrogo. Parlamenty postanowiły stawić królowi opór, pewne były przy tym ogólnego poparcia. W Bearn (Nawarra) po zamknięciu gmachu parlamentu doszło do rozruchów. Podobnie było w Bretanii i w Delfinacie. W stolicy tej prowincji, Grenoble, wybuchło 7 czerwca 1788 r. formalne powstanie. Wojsko atakowane z dachów kamieniami i dachówkami (stąd nazwa journee des tuiles, dzień dachówek), wycofało się z

Page 9: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

miasta i parlament przywrócono w sposób uroczysty. W paru miejscowościach wojsko, dowodzone przez oficerów pochodzenia szlacheckiego, nie chciało tłumić rozruchów. Zebranie wyższego kleru ostro zaatakowało króla i na znak protestu uchwaliło złożenie tylko 1/4 ofiary darmowej (właściwie 1 800 000 liwrów zamiast 8 000 000 i to płatnej w ciągu dwóch lat), o jaką prosił monarcha. Wobec powszechnego oporu, ze względu na ciężką sytuację finansową i z uwagi na to, że nie można było liczyć na wojsko, król zdecydował się ustąpić i 24 sierpnia Lomenie de Brienne otrzymał dymisję. Na jego miejsce król powołał Neckera. Dawniejsza historiografia nie doceniła wypadków z lat 1787 i 1788, dopiero nowsza podkreśla, że była to przecież rewolucja. Ściśle biorąc rewolucja francuska zaczęła się nie dopiero w 1789 r ., lecz już o przeszło rok wcześniej, a pierwszą jej fazą była "rewolucja arystokratyczna". Rewolucja ta miała duże znaczenie dla dalszych dziejów Francji, wykazała bowiem, że król bez pieniędzy ma ręce związane, a zatem tylko za pomocą sprawy deficytu można atakować absolutyzm królewski. Po wtóre wykazała, że król nie może liczyć na wojsko i wreszcie ujawniła znowu rzecz, znaną co prawda już przedtem, że Ludwik XVI jest człowiekiem zbyt mało energicznym, by narzucić krajowi swą wolę. Te trzy pewniki stały się punktem wyjścia dla opozycji burżuazyjnej, która z kolei po szlachcie wystąpiła do walki już nie tylko z absolutyzmem monarszym, ale z samym ustrojem feudalnym. Necker odwołał reformy poprzednika. Parlamentom przywrócono dawne ich znaczenie. Dzięki stosunkom z bankierami Neckerowi udało się zaciągnąć pożyczki (82 000 000 liwrów) na bieżące wypłaty z kas państwowych, gdyż nawet one zostały już wstrzymane przez Brienna, ale sprawa deficytu państwowego pozostała nadal otwarta i zbliżał się moment, gdy już nie byłoby można dłużej pożyczać. Zmuszenie klas wyższych do płacenia większych podatków wciąż się nie udawało. Jedyną nadzieję wyjścia z impasu widziano teraz w Stanach Generalnych, tj. przedstawicielstwie wszystkich trzech stanów społeczeństwa, zwoływanych już od XIV w. wtedy, gdy król potrzebował pieniędzy lub poparcia całego narodu. Nie bardzo wiadomo było jednak, jak ma wyglądać sposób wybierania do tych Stanów i jaki ma być ich skład. Szlachta, kler i parlamenty chciały, by było tak samo jak w 1614 r., gdy po raz ostatni Stany Generalne zostały zwołane, ale wywołało to energiczne sprzeciwy mieszczaństwa, gdyż według ordynacji z 1614 r. tylko jego część miała prawo wyboru, a zatem nie całe mieszczaństwo było reprezentowane. Wysuwano ponadto żądanie, by liczba deputowanych ze stanu trzeciego była podwójna w stosunku do liczby z 1614 r. W gruncie rzeczy ambitnym przywódcom burżuazji już wtedy przyświecała myśl przeprowadzenia zasady o głosowaniu na zebraniach Stanów Generalnych nie stanami, jak było dawniej, lecz imiennie. Trzeba było zatem, by stan trzeci miał przynajmniej tyle głosów, ile dwa pierwsze razem. Mimo oporu notablów, powołanych do narady nad tą sprawą, król pod wpływem Neckera zgodził się 27 grudnia 1788 r. na żądanie burżuazji i 24 stycznia 1789 r. ogłosił zwołanie Stanów Generalnych na dzień 1 maja do Wersalu. Królowi chodziło właściwie tylko o uzyskanie pieniędzy. Prawdopodobnie tego samego pragnął i Necker, ale inaczej sądzili przywódcy burżuazyjni, nazywający się chętnie - podobnie jak ich koledzy holenderscy - patriotami. Nie tworzyli oni jeszcze żadnej organizacji, spotykali się i omawiali sprawy polityczne na zebraniach lóż masońskich, towarzystw naukowych i filantropijnych, w salonach niektórych arystokratów. W szczegółach różnili się ogromnie. Niektórym przyświecał wzór angielski, tj. kompromis szlachty i burżuazji: tych nazywano "anglikami". Inni byli zapatrzeni w przykład Ameryki, gdzie jedyną klasą rządzącą była burżuazja: tych nazywano "amerykanami". Ale wszyscy byli zgodni co do jednego: dotychczasowy ustrój się przeżył. Wyraz temu przekonaniu dawał cały szereg pamfletów i traktatów politycznych, które się ukazały w pierwszych miesiącach 1789 r., a przede wszystkim ogłoszona w styczniu tegoż roku broszura pt. Qu'est-ce que le tiers etat (Co to jest stan trzeci), której autorem był "amerykanin", kanonik i wikariusz generalny biskupa z Chartres, a zarazem członek wpływowej loży paryskiej Neut - Soeurs, ks. Emanuel Józef Sieyes (pisano także Sieys). Dowodził on, że stan trzeci to właściwie cały naród, bo tylko stanowiska zyskowne i honorowe są zajmowane przez stany uprzywilejowane, natomiast wszystkie prace konieczne do życia narodu wykonuje stan trzeci. "Jest on zatem wszystkim, ale wszystkim hamowanym i uciśnionym. Czym byłby bez stanów uprzywilejowanych? Wszystkim, ale wszystkim wolnym i kwitnącym". Reprezentacja stanu trzeciego to reprezentacja 25 000 000 ludzi. Reprezentacja szlachty i duchowieństwa to reprezentacja tylko 200 000 ludzi, myślących jedynie o swoich przywilejach. "Stan trzeci obejmuje wszystko, co należy do narodu, a wszystko, co nie jest stanem trzecim nie może się uważać za naród". Pamflet Sieyesa rozszedł się w ciągu paru tygodni (30 000 egzemplarzy). Był wyrazem poglądów mieszczaństwa francuskiego, któremu wskazywał cel działania, był zarazem wyraźną zapowiedzią rewolucji, choć w styczniu 1789 r. grupa ludzi formułująca wraz z Sieyesem zasady, którym dała wyraz, nie wiedziała jeszcze dokładnie, w jaki sposób ta rewolucja się dokona. Broszura Sieyesa wyrażała poglądy bliskie nie tylko mieszczaństwu, ale całemu stanowi trzeciemu. Może nawet bardziej jej twierdzenia odnosiły się do warstw najniższych, zatem chłopów. Mieszczaństwo należy tu pojmować szeroko, nie zawężając pojęcia do średniej i wielkiej burżuazji. Sieyes trafił do wszystkich, którym ciążył ustrój feudalny, i którzy w nim upatrywali przyczyny swego upośledzenia. Rozdział trzeci Stany generalne. Utworzenie konstytuanty Wybory do Stanów Generalnych odbywały się w atmosferze ogólnego podniecenia, spowodowanego kilkoma czynnikami. Burżuazja francuska zdawała sobie sprawę z doniosłości chwili, która mogła zdecydować o zmianie ustroju politycznego, tym bardziej że państwo przechodziło wówczas poważny

Page 10: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

kryzys gospodarczy i społeczny. Na skutek traktatu handlowego z Wielką Brytanią w 1786 r. zachwiał się cały przemysł tekstylny francuski, jego produkcja skurczyła się niemal o połowę, tysiące robotników znalazły się bez chleba. W wielu miastach pojawiły się całe bandy włóczęgów. Dochodziło często do zaburzeń. Występowali w nich ludzie, którzy dosłownie przymierali głodem. W Paryżu np. tacy nędzarze stanowili blisko 1/5 ogółu mieszkańców. Sytuacja pogorszyła się wskutek nieurodzajów w 1787 i 1788 r. Żyto podrożało o 100% w porównaniu z 1786 r. Burze i grad spowodowały także spadek urodzaju winogron, w dodatku zima w 1788/89 r. była niezwykle mroźna. Wszystko to razem stwarzało atmosferę pomyślną dla burżuazyjnych planów gruntownej zmiany ustroju Francji. Masy biedaków ogólnie biorąc czyniły przecież za wszystko odpowiedzialnym rząd królewski i mogły się łatwo stać narzędziem walki przeciw niemu i przeciw klasom uprzywilejowanym. Dotychczas burżuazja wszelkich kategorii nigdy nie dążyła do gruntownej zmiany ustroju, a zawsze starała się go dostosować do swoich potrzeb. Gruntowną zmianę ustroju, tzn. połączoną z rewizją prawa do własności, były gotowe poprzeć warstwy najbiedniejsze, ale w tym czasie ich bezpośrednim celem była walka o poprawę warunków bytowych. Rola burżuazji polegała na sterowaniu tą gotowością mas do podjęcia każdej walki z perspektywą. Dla tych warstw bowiem każda zmiana oceniana była pod kątem doraźnej korzyści,z kolei politycznie świadoma burżuazja miała na oku własny zysk polityczny, czyli przynajmniej partycypację we władzy, dotąd zastrzeżoną dla pierwszego i drugiego stanu. Burżuazja i liberałowie potrafili tę gotowość do walki warstw najniższych, nawet w dobie kształtowania się świadomej politycznie klasy robotniczej, odpowiednio do swoich potrzeb ukierunkować. Regulamin wyborów do Stanów Generalnych był bardzo skomplikowany. Wprawdzie szlachta i kler wybierały delegatów bezpośrednio na swoich zebraniach wyborczych, ale za to stan trzeci obowiązywało głosowanie pośrednie, dwustopniowe we wsiach, trzystopniowe w miastach. Wszędzie wyborcy dawali wybranym, przez siebie deputowanym wykazy swych skarg, potrzeb i pragnień (les cahiers des doleances). Są one ciekawym źródłem historycznym, na ich podstawie wiadomo bowiem nie tylko to, co w każdym okręgu chcieli zmienić wyborcy, ale i to, co chcieli zmienić w całej Francji, "cahiers" składają się bowiem zwykle z dwóch części: jedna omawia potrzeby lokalne, druga ogólnokrajowe. Ponieważ sporo cobiers zwłaszcza w Bretanii, Lotaryngii, Paryżu jest do siebie podobnych, przeto nie ulega wątpliwości, że w tych okolicach musiała działać uprzednio zorganizowana propaganda. Istotnie uprawiał ją książę orleański Ludwik Filip, kuzyn króla, rozsyłając do swoich majątków i swoich znajomych instrukcje przygotowane przez Laclose'a i "rozważania" redagowane przez Sieyesa. Propagandę uprawiały także loże masońskie, różne kluby "patriotów", "stowarzyszenia myśli" itp., a ponieważ członkowie tych ostatnich należeli przeważnie do wolnomularstwa, książę orleański zaś piastował wówczas godność wielkiego mistrza masonerii francuskiej, stąd też wysunięto nawet hipotezę, że to masoneria kierowała wyborami do Stanów Generalnych, a zatem świadomie dążyła do rewolucji. Przypuszczenie to jest nieuzasadnione, masoneria ówczesna we Francji rekrutowała się bowiem zarówno z burżuazji, jak i arystokracji. Należenie do wolnomularstwa było modne, starał się o to każdy działacz polityczny, każdy uczony i literat. Poszczególne loże i członkowie mieli różne poglądy filozoficzne i polityczne, często całkowicie odmienne, bo nie mogło być inaczej przy tak wielkiej liczbie ludzi. Również stojący formalnie na czele wolnomularstwa Wielki Wschód w Paryżu nie miał jednolitej doktryny. Wielki mistrz, książę orleański, pragnął za cenę pewnych ustępstw na rzecz burżuazji zdobyć tron dla siebie, ale najbardziej po nim wpływowy dygnitarz masoński, generalny administrator książę de Luxembourg, był gorliwym obrońcą przywilejów arystokracji. Poza tym Wielki Wschód nie mógł skupić wszystkich lóż pod swoją władzę, nie mówiąc o tym, że jego wpływy nie obejmowały całej Francji. Zresztą większość wolnomularzy sądziła to samo, co ogromna większość mieszczaństwa. Absolutyzm królewski i ustrój feudalny był skompromitowany. Widzieli to wszyscy, niezależnie od wpływu lóż masońskich. Dlatego też dość ogólnie cahiers des doleances podkreślały i przywiązanie do króla, domagały się natomiast ograniczenia absolutyzmu, zniesienia lettres de cachet, sprawiedliwych podatków, wolności słowa, skasowania cenzury i wreszcie konstytucji, którą jednak różnie rozumiano, choć najczęściej w znaczeniu jakiegoś nowego, trwałego porządku w państwie. Pewien radykalizm występował i w cahiers duchowieństwa francuskiego, skarżącego się na bogactwo i tryb życia biskupów, na zakony i papieża. Domagano się też ograniczenia władzy biskupów, skasowania bezużytecznych klasztorów, ograniczenia sum pieniędzy wysyłanych do Rzymu. Tu widać dobitnie, jak doły społeczne atakujące, niekiedy niezwykle skutecznie, struktury władzy, według nich winne ich nieszczęściu, równocześnie pozostawały bierne wobec wydarzeń, które mogły zadecydować o ich losie. Rozumie się tu wszystkie ruchy rewolucyjne, w istocie bowiem każdy z nich stwarzał okazję do zmian, także nie kontrolowanych. Problem rewolucji społecznej to zatem nie tylko kwestia świadomości klasowej i celowe jej wykorzystanie, ale przede wszystkim program o węższym zasięgu, polegający głównie na zaspokojeniu doraźnych potrzeb, zwłaszcza na walce z nędzą. W łonie stanu trzeciego były więc tendencje wzajemnie się wykluczające: burżuazja wyrażała chęć powiększenia stanu posiadania ugruntowanego udziałem we władzy, warstwy najuboższe popierały każdego, kto da więcej, bez ambicji przebudowy ustroju w drodze przejęcia władzy. Wybory do Stanów Generalnych nie wszędzie odbywały się w tym samym czasie. W Paryżu np. ukończono je 20 maja 1789 r., na Korsyce dopiero na początku czerwca. W sumie wybrano do maja 270 przedstawicieli stanu szlacheckiego, 291

Page 11: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

duchownych, w tym 205 proboszczów. Stan trzeci liczył 578 deputowanych. Pod względem społecznym wszyscy jednak deputowani do Stanów Generalnych byli członkami klas wyższych, nie został wybrany ani jeden chłop, nie znalazł się tu także żaden przedstawiciel proletariatu miejskiego. Stan trzeci reprezentowali głównie prawnicy, przeważnie adwokaci, poza tym kupcy, bankierzy, przemysłowcy, literaci, znalazło się tu także trzech księży i 11 szlachciców. Sławnych w całej Francji było tylko paru, jak np. astronom Bailly, literat Volney, kanonik Sieyes i znany ze swych przygód markiz de Mirabeau. Dwie trzecie członków stanu trzeciego oraz wielu ze szlachty i kilkunastu duchownych należało wprawdzie do wolnomularstwa, ale nie przesądzało to wcale jedności ich działania we wszystkim, gdyż wielki mistrz nie miał aż takiego autorytetu, by narzucić im swoją wolę. Zresztą sam nie pragnął rewolucji. Poza tym zaś żadna z sześćdziesięciu paru lóż istniejących wówczas w Paryżu, nie mogła rozkazywać pozostałym. W dniu 5 maja 1789 r. nastąpiło w Wersalu uroczyste otwarcie Stanów Generalnych. Zebranie odbyło się w pałacu królewskim. Od razu ujawniła się wśród burżuazji tendencja do obradowania wspólnego. Na wniosek Sieyesa stan trzeci postanowił zaprosić dwa pozostałe stany na wspólne obrady. Szlachta odmówiła, ale wśród kleru zaczęto się wahać. Niżsi duchowni zaczęli przychodzić na zebrania stanu trzeciego. Wtedy Sieyes na zebraniu 17 czerwca wysunął nową propozycję. Na jego wniosek uchwalono, że choć deputowani stanu trzeciego nie mogą sami tworzyć Stanów Generalnych, ale - ponieważ reprezentują 96% całego narodu - przeto uznają się za Zgromadzenie Narodowe (Assemblee Nationole). Jako najwyższa władza prawodawcza postanowiło ono tego samego dnia, że zezwala rządowi na pobieranie dotychczas istniejących podatków, ale wzywa zarazem obywateli do niepłacenia takich, które nie zostaną uchwalone przez Zgromadzenie Narodowe. Był to pierwszy wyraźnie rewolucyjny krok burżuazji. W sprawie zasadniczej ograniczono władzę królewską, wprowadzono de facto parlament z takimi samymi uprawnieniami, jakie miał parlament angielski, wszystko to jednak bez zgody króla. Wprawdzie 20 czerwca przewodniczący Zgromadzenia Bailly wyjaśnił, że uchwała powyższa wymaga sankcji królewskiej, ale było mało prawdopodobne, by można było ją uzyskać i większość deputowanych zdawała sobie z tego sprawę. Króla nie było w Wersalu, gdy zapadły tak ważne postanowienia. Gdy powrócił, kazał pod wpływem otoczenia wyznaczyć posiedzenie Stanów Generalnych na 22 czerwca, a tymczasem zamknąć pod pozorem remontu salę, w której się zbierał stan trzeci. Przewodniczący tego stanu Bailly dowiedział się o tym dopiero 19 czerwca i nie zdążył już zawiadomić kolegów. Gdy zatem nazajutrz zaczęli się oni zbierać w zwykłym miejscu, zastali drzwi zamknięte i straż królewską, broniącą wejścia do sali. Mżył drobny, ale bezustanny deszcz. Wielu deputowanych myślało rozejść się do domów, nie wiedząc, co dalej robić, gdy nadszedł deputowany, lekarz Józef Guillotin i poradził schronić się przed deszczem do budynku, przeznaczonego do gry w piłkę. Wyraźnie podnieceni udali się tam i stojąc dyskutowali nad wypadkami dnia. Przewodniczący Bailly był jednak zdecydowany odbyć formalne zebranie, sądząc, że Zgromadzenie Narodowe jest wszędzie tam, gdzie są jego członkowie. Wśród ogólnego podniecenia na wniosek deputowanego z Grenoble Jana Mouniera wszyscy z wyjątkiem jednego złożyli uroczystą przysięgę, że się nie oddzielą od Zgromadzenia Narodowego i będą się zbierać wszędzie, gdzie na to pozwolą okoliczności, dopóki nie zostanie ustanowiona konstytucja królestwa. Był to z prawnego punktu widzenia drugi akt wyraźnie rewolucyjny, idący znacznie dalej niż pierwszy, bo wyznaczał Zgromadzeniu nie tylko taką rolę, jaką spełnił parlament w Wielkiej Brytanii, ale ponadto, nie pytając się króla, przyznawał Zgromadzeniu Narodowemu prawo zmiany dotychczasowego ustroju. Co prawda, gdy minął pierwszy entuzjazm, pojawiły się obawy na temat następstw decyzji z 20 czerwca i wielu deputowanych sądziło, że posunięto się zbyt daleko. Król mógł zignorować akt Zgromadzenia lub też po prostu je rozwiązać, ale nieudolny Ludwik XVI nie zdobył się na żadną wyraźną decyzję, w dodatku niebacznie przełożył termin zebrania Stanów Generalnych na 23 czerwca, pozwalając w ten sposób przywódcom Zgromadzenia zyskać na czasie. Właśnie 22 czerwca deputowani stanu duchownego po bardzo ożywionych debatach, mimo opozycji prawie wszystkich biskupów, 149 głosami przeciwko 137 uchwalili połączyć się ze stanem trzecim. Dla Zgromadzenia Narodowego uchwała ta była o tyle ważna, że odtąd miało się ono składać nie tylko z przedstawicieli jednego stanu, poza tym zaś ten nowy sprzymierzeniec miał duży wpływ moralny na społeczeństwo. Gdy zatem 23 czerwca król otworzył zebranie Stanów w taki sposób, jak gdyby nic się w ich organizacji nie zmieniło i w mowie swej nakazał utrzymać sposób obradowania przez każdy stan oddzielnie, deputowani stanu trzeciego i większość kleru pozostała nadal na sali obrad po wyjściu króla, chcąc kontynuować obrady. Mistrz ceremonii markiz de Dreux Breze przypomniał zebranym rozkaz królewski, ale przewodniczący Bailly odpowiedział mu: "Sądzę, że naród zgromadzony (nation assemblee) nie może otrzymywać rozkazu". Mirabeau zawołał, że tylko bagnety mogą usunąć zebranych, ale przestraszywszy się własnego okrzyku postawił później wniosek o nietykalność członków Zgromadzenia Narodowego. Ten, kto by próbował pozbawić ich tego przywileju, popełniłby "zbrodnię stanu". Tym trzecim krokiem wyraźnie rewolucyjnym Zgromadzenie Narodowe ostatecznie przesądziło sprawę ustroju politycznego Francji. Miał się skończyć okres władzy absolutnej, a zacząć okres monarchii konstytucyjnej, w której rolę decydującą obok króla miał odgrywać parlament, złożony głównie z przedstawicieli burżuazji. Wszystko jednak zależało od króla, który mógł się zgodzić lub nie zgodzić na decyzję stanu trzeciego. De Dreux Breze poszedł ze skargą do króla, ten jednak, niewiele się zastanawiając, odpowiedział: "Nie chcą się rozejść? Dobrze, niech

Page 12: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

zostaną". Z punktu widzenia interesów monarchii był to niewątpliwy błąd. Polegał on z jednej strony na tym, że król nie starał się przejąć w swoje ręce inicjatywy w sprawie zmiany ustroju politycznego Francji, wszystko przecież działo się dotąd wbrew jego woli, z drugiej zaś strony błąd Ludwika XVI polegał na tym, że później pod wpływem otoczenia próbował się cofnąć i przy pomocy siły zbrojnej wrócić do dawnego stanu rzeczy, choć sprawa sytuacji finansowej zależała od Zgromadzenia Narodowego, a poza tym miało ono za sobą cały naród. Wobec decyzji królewskiej szlachcie i wyższemu duchowieństwu nie pozostawało nic innego, jak połączyć się ze Zgromadzeniem Narodowym, tym bardziej że opornych znieważano na ulicach. W dniu 27 czerwca król wydał zresztą formalny rozkaz połączenia się wszystkich stanów. Zachęcone tym Zgromadzenie Narodowe uznało się w dniu 9 lipca 1789 r. za Zgromadzenie Narodowe Konstytucyjne (Assemblee Nationale Constituante), rozumiejąc przez to, że jego zadaniem jest opracowanie w zgodzie z królem zasad nowego ustroju politycznego Francji, który by obowiązywał zarówno naród, jak i króla. "Rewolucja się skończyła bez rozlewu choćby jednej kropli krwi" mówiono w kołach burżuazji. W rzeczywistości jednak kończył się tylko pierwszy etap rewolucji burżuazyjnej: rewolucji prawników. Po rewolcie szlachty w 1788 r. dokonała się rewolucja burżuazji, ale na razie wszystko zależało od postawy dotychczasowych stanów uprzywilejowanych i od postawy otoczenia królewskiego. Rozdział czwarty Rewolucja ludowa w Paryżu Ustępstwo zrobione przez króla na rzecz stanu trzeciego było porażką dla monarchii i dla stanów uprzywilejowanych, toteż otoczenie królewskie było zdecydowane odwołać te ustępstwa i nie pozwolić na dalsze. Już 26 czerwca król zaczął ściągać wojsko pod Wersal. Wieść o tym wywołała ogromne wzburzenie w Paryżu, ale mimo to król pod wpływem otoczenia dał 11 lipca dymisję Neckerowi i kazał mu opuścić Francję w ciągu 24 godzin. Wywołało to panikę wśród burżuazji paryskiej. Obawiała się ona, że po rozpędzeniu Zgromadzenia Narodowego wszystko wróci do dawnego stanu, co spowoduje ruinę finansową państwa i jego niewypłacalność. Zaniepokojenie ogarnęło również całe mieszczaństwo Paryża. Wieść o usunięciu Neckera przyszła do Paryża 12 lipca, w niedzielę po południu, gdy na ulicach były tłumy większe niż zwykle. W Palais Royal, pałacu księcia orleańskiego, który otworzył swój ogród dla publiczności, jeden z mówców, Kamil Desmoulins, zakończył swe przemówienie okrzykiem: "Do broni!" Na placu Vendome tłum zaczął rzucać kamienie i cegły na oddział kawalerii, który jechał do pałacu Tuileries, a gdy żołnierze, płazując szablami, otworzyli sobie przejście,to w parę godzin później w całym Paryżu mówiono o rzezi ludu na placu Vendome. W nocy z 12 na 13 lipca zaczęły się napady na piekarnie i magazyny ze zbożem. Obawiano się bowiem, że w razie wojny domowej w mieście zabraknie chleba. Nad ranem 13 lipca i po raz drugi rano tłum wtargnął do klasztoru lazarytów, bo ktoś puścił plotkę, że zakonnicy magazynowali zboże. Klasztor został splądrowany i zdemolowany. Wypadki te przeraziły burżuazję Paryża. Obawiała się ona anarchii i rachunków, tym bardziej że policja zupełnie zawiodła. Wyborcy paryscy zebrali się w ratuszu przed południem i utworzyli stały komitet, który miał się zająć utrzymywaniem porządku w stolicy oraz zorganizowali gwardię mieszczańską mającą czuwać nad bezpieczeństwem mieszkańców. Całe miasto żyło jednak w atmosferze obawy nie tyle przed anarchią, ile raczej przed spiskiem arystokratycznym, który miał rzekomo na celu wygłodzić Paryż i zastraszyć go terrorem. Spisku obawiali się członkowie Konstytuanty, głośno o nim mówiono pod arkadami Palais Royal, wierzyli weń prawie wszyscy. Kamil Desmoulins wołał, że bataliony szwajcarski i niemiecki, z których głównie składało się wojsko królewskie, będą mordowały paryżan. Nikt nie miał wątpliwości, że należy się bronić. Gwardia mieszczańska nie miała jednak wystarczającej ilości broni, choć wszyscy pragnęli wziąć udział w obronie. Stały komitet nie chciał wprawdzie uzbrajać proletariatu paryskiego, ale nie mógł przeciwstawić się ogólnemu nastrojowi. Uzbrajali się wszyscy. Ponieważ najwięcej broni było zmagazynowane, jak sądzono, w koszarach Inwalidów i w Bastylii, przeto chciano ją stamtąd jak najprędzej zabrać. Z pierwszym obiektem sprawa poszła dość łatwo. Trudniej było wkroczyć do Bastylii. Ta stara, pochodząca z drugiej połowy XIV w. twierdza na przedmieściu Paryża została zamieniona już pod koniec średniowiecza na więzienie. Dawniej osadzano tu często ludzi, których jedyną winą było to, że nie podobali się królowi, ale w lipcu 1789 r. było tu tylko siedmiu więźniów: czterech fałszerzy, dwóch umysłowo chorych i jeden uwięziony na życzenie swego ojca. Cała załoga Bastylii składała się ze 125 żołnierzy, w tym 95 inwalidów. Na prośbę delegatów miasta komendant Bastylii Launay usunął wymierzone w miasto, ale nieczynne od przeszło stu lat armaty. Pozwolił także innemu delegatowi zwiedzić całą fortecę, wpuścił nawet tłum, gdy jednak ten ostatni chciał siłą wkroczyć do wnętrza, kazał dać ognia do atakujących. Paru z nich padło, część wycofała się w popłochu, ale ci, którzy mieli broń palną, zaczęli strzelaninę, na którą z Bastylii również odpowiedziano ogniem. Wkrótce jednak zaczęły napływać nowe tłumy w towarzystwie gwardii mieszczańskiej, prowadząc armaty zabrane z koszar Inwalidów. Załoga Bastylii nie była przygotowana do oblężenia i zresztą nie zamierzała się bronić. Pod jej wpływem Launay zgodził się na kapitulację, uzyskawszy od atakujących przyrzeczenie puszczenia wolno całej załogi i spuścił most zwodzony. Zaledwie jednak tłum wtargnął do twierdzy, zamordowano sześciu obrońców, a później i Launaya. Część załogi została ranna. Głowy zabitych obnoszono na pikach po mieście. Uwolniono także więźniów Bastylii, oklaskując ich jak bohaterów. Tegoż dnia zamordowano paru dygnitarzy miejskich. Ludwik XVI, którego zbudzono w nocy, by go zawiadomić o wypadkach Najjaśniejszy Panie, to rewolucja" - odparł książę de Liancourt. Istotnie, była to już prawdziwa rewolucja, rewolucja

Page 13: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

ludowa. Na tym właśnie polega znaczenie zdobycia Bastylii, choć legenda, która natychmiast zaczęła się tworzyć wokół tego faktu, wyolbrzymiła rolę Bastylii w owych czasach i zatarła prawdziwy obraz jej zdobycia. Sądzono, że była ona symbolem absolutyzmu królewskiego i dlatego już 15 lipca zaczęto jej burzenie. Część kamieni rozesłano do różnych miast francuskich jako symbole wolności, część zaś obrócono na budowę mostu na Sekwanie (dziś most Zgody - Pont de la Concorde). Wypadki paryskie z 14 lipca zaniepokoiły jednak burżuazję. Obawiała się ona nie tylko odwetu ze strony króla, ale i anarchii, dlatego też Stały Komitet Miejski wybrał Bailly'ego na mera Paryża, a komendę gwardii mieszczańskiej, którą teraz nazwano gwardią narodową, powierzył cieszącemu się powszechną popularnością ze względu na swój udział w wojnie o wyzwolenie Stanów Zjednoczonych La Fayette'owi. Ale obawa odwetu była płonna. Ludwik XVI nie dowierzał wojsku znajdującemu się pod Paryżem, liczył się poza tym z możliwością zaciętej obrony paryżan, dlatego też postanowił zwlekać, a tymczasem nie przeciągać struny. Mianował więc z powrotem Neckera, udał się 17 lipca do Paryża, wyznaczając jednak w sekrecie na wypadek, gdyby został pozbawiony wolności, regentem państwa swego brata Ludwika, hrabiego Prowansji, i protestując, choć również w tajemnicy, przeciw wszystkiemu, co się stało 15 lipca. Publicznie jednak aprobował nominację Bailly'ego i La Fayette'a i przyjął do swego kapelusza dwubarwną kokardę paryską. W skład jej wchodziły dwa kolory. niebieski i czerwony. Teraz między nie La Fayette wprowadził kolor biały królewski, co miało oznaczać zgodę króla z narodem. W ten sposób powstała francuska flaga narodowa. Rozdział piąty Rewolucja municypalna i chłopska, zniesienie przywilejów feudalnych Entuzjastyczne powitanie króla w Paryżu nie było wcale w oczach ludzi współczesnych całkowitym wyjaśnieniem sytuacji i wejściem Francji na drogę stopniowej, ale spokojnej przebudowy ustroju politycznego, jak tego pragnęła burżuazja. Król wcale się nie pogodził wewnętrznie z tym, co się stało. Część jego otoczenia, m.in. bracia królewscy i wielu arystokratów, opuściła Francję z obawy przed wystąpieniem ludu, co jednak dało podstawy do zwiększenia obaw tego ostatniego, że będą oni spiskować przeciwko nowemu ustrojowi i że mogą liczyć na pomoc arystokratów pozostałych w kraju. Tego spisku arystokratycznego obawiali się wszyscy, poczynając od proletariusza paryskiego czy lyońskiego, a kończąc na członkach Konstytuanty. Obawa ta, często zresztą później umyślnie podsycana przez ludzi, którym na tym zależało, będzie występować przez cały czas rewolucji i bez tej obawy, dochodzącej czasem niemal aż do obsesji, wiele faktów z dziejów rewolucji byłoby zupełnie niezrozumiałych. Strach przed spiskiem arystokratów sprawił także to, że burżuazja, której dzieło zostało uratowane 14 lipca przez lud Paryża, musiała wbrew woli i wbrew swoim interesom kontynuować sojusz z tym ludem. Był to sprzymierzeniec kłopotliwy, choć nie miał jeszcze, na szczęście dla burżuazji, świadomości klasowej. Burżuazja nie miała jednak wówczas innego wyjścia, sądząc zresztą, że uda się utrzymać lud tylko w roli jej narzędzia politycznego. Paryska rewolucja ludowa miała jeszcze inne, nie mniej ważne następstwa. Prawie we wszystkich miastach francuskich w drugiej połowie lipca naśladowano wzór paryski: burzono cytadele, arsenały, koszary, usuwano dotychczasowych urzędników i powoływano na ich miejsce ludzi popularnych spośród burżuazji, wyłaniano stałe komitety, wszędzie ponadto tworzono oddziały gwardii narodowej. Podczas tej tzw. rewolucji municypalnej władza królewska w miastach niemal całkowicie przestała istnieć. Przestano płacić podatki na rzecz państwa, poszczególne miasta stały się prawie zupełnie niezależne. W ciągu paru tygodni Francja zamieniła się właściwie na federację wolnych miast. Znacznie bardziej radykalna była rewolucja agrarna. Już od wyborów do Stanów Generalnych wiele wsi francuskich pozostawało w stanie silnego podniecenia. Powiększało się ono w miarę napływania wiadomości z Paryża, często przesadnych, zniekształconych przez podawanie ich z ust do ust. Chłopi wiele się spodziewali po Stanach Generalnych. Nastrój podniecenia i niezadowolenia zwiększał się na tle nieurodzaju z roku poprzedniego i ciężkiej zimy. Odmawiano uiszczania powinności feudalnych i dziesięcin, a ponieważ w paru miejscach pojawiły się większe liczby żebraków i włóczęgów, przeto wieś zaczęła się zbroić w obawie, że arystokraci zechcą się posłużyć bandami rozbójników w celu całkowitego przywrócenia dawnego stanu rzeczy. Wiadomości o tych bandach nie odpowiadały rzeczywistości, ale na ogół wierzono w nie. Przez większą część Francji przeszedł nastrój "wielkiego strachu" (Gronde Peur) przed arystokratami i rozbójnikami i przyspieszył rozwój wypadków. Zaczęły się napady na zamki i dwory oraz niszczenie archiwów pańskich, w których przechowywano wykazy powinności chłopskich. Chłopi sądzili, że w ten sposób zniszczą tytuły prawne panów. Podobne zjawisko miało się powtórzyć i w 1848 r. w Niemczech. W kilku miejscach spalono domy panów i ich samych wymordowano. Niektóre oddziały chłopskie terroryzowały okolice i uniemożliwiały nawet kontakty między miastami. Podczas rewolucji agrarnej od razu zaczął jednak występować antagonizm między burżuazją a chłopami. Sporo ziemi na wsi należało przecież do mieszczan, ale, co najważniejsze, w postępowaniu chłopów widziano zamach na zasadę własności prywatnej, dlatego też tam zwłaszcza, gdzie chłopi grozili bezpośrednio interesom miast, milicje miejskie i gwardie narodowe zaczynały tłumić rewolucję chłopską. W wielu miastach tworzono sądy nadzwyczajne w celu karania chłopów, którzy popełnili rabunki i zabójstwa. Ale o tym, by całkowicie stłumić bunt chłopski, nie było mowy i Zgromadzenie Narodowe, choć w swojej większości przeciwne chłopom, znalazło się w dość kłopotliwej sytuacji. Ucieczka jednak do siły zbrojnej i zaostrzenie represji były dość niebezpieczne, gdyż wzmacniało to pozycję króla i arystokracji.

Page 14: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Zdecydowano zatem, że książę d'Aiguillon wystąpi z projektem zrzeczenia się przez szlachtę przywilejów feudalnych. Na zebraniu Zgromadzenia, wieczorem 4 sierpnia, księcia d'Aiguillon uprzedził jednak zrujnowany arystokrata, wicehrabia Ludwik de Noailles, zwany Janem bez Ziemi, i zaskoczył wszystkich swoim wnioskiem, domagającym się dla uspokojenia prowincji zniesienia ciężarów feudalnych. Poparł go natychmiast książę d'Aiguillon. Nieopisany zapał ogarnął zgromadzonych. Zabierali głos arystokraci i biskupi, występując z coraz to nowymi potępieniami ustroju feudalnego. W sumie w ciągu tej pamiętnej nocy z 4 na 5 sierpnia 1789 r. powzięto kolejno kilkanaście decyzji antyfeudalnych: zniesiono ostatecznie niewolę chłopów (servoge), a poza tym sądownictwo senioralne, usługi osobiste chłopów, prawo pańskie do polowania na gruntach chłopskich i przywileje podatkowe szlachty. Uchwały z 4 sierpnia były wielkim zwycięstwem burżuazji, bo szlachta i duchowieństwo zostały teraz całkowicie pozbawione swoich przywilejów stanowych. Uchwalono właściwie równość prawną wszystkich obywateli. Ale nie było to bynajmniej całkowite zniesienie ustroju feudalnego, ciężary ekonomiczne chłopa pozostały bowiem nie zmienione. Zgodzono się tylko na to, że gminy będą je mogły wykupywać od właścicieli. Przedstawiciele burżuazji w Zgromadzeniu chcieli koniecznie utrzymać zasadę nienaruszalności własności prywatnej. Podczas dnia następnego aż do 11 sierpnia kontynuowano w atmosferze bardziej już spokojnej debaty nad sprawami wysuniętymi 4 sierpnia. Do praw feudalnych zaliczono także, mimo opozycji Sieyesa i innych księży, dziesięcinę kościelną. Wniosek o jej zniesienie postawił biskup Autun Talleyrand, który sądził, że będzie lepiej dla kleru, jeśli sam zgłosi zrzeczenie się tego, co prędzej czy później i tak będzie mu odebrane. Rozdział szósty Deklaracja praw człowieka i obywatela. Stronnictwa polityczne we francji 1789-1791 Dyskusja nad tym, jaka powinna być konstytucja Francji, toczyła się wśród członków Zgromadzenia od samego początku jego obrad. Już 14 lipca powołano w tym celu specjalną komisję. Uchwały powzięte w dniach 4-11 sierpnia przesądzały o charakterze tej konstytucji, ale dopiero 20 sierpnia zaczęto obrady nad wstępem do niej, który miał być jak gdyby kluczem do jej zrozumienia, określając jej podstawy. Przywiązując wielką wagę do jak najszybszego opracowania takiego wstępu, członkowie Zgromadzenia chcieli się zabezpieczyć przed ewentualnymi próbami powrotu do dawnego stanu rzeczy ze strony króla i arystokracji. Przyjęta jako prawo obowiązujące deklaracja praw umożliwiałaby im odwrót. Szli zresztą za wzorem Stanów Zjednoczonych, których konstytucja (1787) zawierała wprawdzie krótki wstęp, ale była poprzedzona przyjętą już w 1776 r. Deklaracją Niepodległości, podającą zasadnicze powody, którymi chciano usprawiedliwić oderwanie się od Wielkiej Brytanii. Ale nie tylko przykład brano z Ameryki. Na kontynencie konstytucja jako zbiór praw zasadniczych, które miały obowiązywać monarchię i cały naród, była czymś nowym. Nie znała jej także i Wielka Brytania, której ustrój kształtował się stopniowo i opierał na wielu aktach wydawanych w różnych czasach. Uchwalona przez Zgromadzenie Narodowe w dniu 26 sierpnia 1789 r. słynna Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela nie była jednak dziełem całkowicie oryginalnym, niektóre jej sformułowania przypominały zwłaszcza znaną członkom Zgromadzenia Deklarację Praw przyjętą w 1776 r. przez reprezentantów stanów Wirginia i Massachusets. Pamiętać jednak trzeba, że obydwie deklaracje powstały w tej samej atmosferze Oświecenia, dyktowała je walcząca o swe prawa, mająca podobne cele polityczne burżuazja. Nie można więc utrzymywać, że burżuazja francuska pozbawiona wzoru anglosaskiego byłaby niezdolna do zredagowania własnej Deklaracji Praw Człowieka (G. Lefebvre). Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela zaczynała się od stwierdzenia, że pragnie głosić prawa naturalne i niezbywalne człowieka. Są nimi wolność, własność, braterstwo i opieranie się uciskowi. Celem każdej organizacji państwowej jest zachowanie tych praw. W związku z tym Deklaracja głosiła zasadę suwerenności ludu, równość obywatelską wobec prawa, tolerancję religijną, wolność słowa i prasy, udział wszystkich pośredni i bezpośredni w uchwalaniu praw i podatków, odpowiedzialność urzędników. Ostatni, 17 paragraf Deklaracji, głosił, że ponieważ własność prywatna jest prawem nienaruszalnym i świętym, przeto nikt nie może być jej pozbawiony, jeśli nie wymaga tego w sposób widoczny konieczność publiczna i pod warunkiem wypłaconego uprzednio sprawiedliwego odszkodowania. Deklarację Praw Człowieka i Obywatela nazywa się zwykle aktem zgonu ancien regime'u, dodając zarazem, że sam zgon nastąpił już wcześniej. Jest to sąd słuszny, ale tylko w stosunku do ustroju politycznego dawnej Francji. Deklaracja ostatecznie likwidowała ustrój stanowy, ale za to ustalała uroczyście stosunki ekonomiczne oparte na prawie własności i swobodzie jednostki w dziedzinie gospodarczej. Mówiła o prawie opierania się uciskowi, ale chodziło tylko o ucisk polityczny a nie ekonomiczny, choć twórcy Deklaracji sądzili, że wraz ze zniknięciem pierwszego ustąpi i drugi. Uchwały z początku sierpnia i Deklaracja szły tak daleko w swoim burzeniu praw monarchii i przywilejów stanowych, że król nie chciał ich aprobować, bez tego zaś nie mogły się stać prawem obowiązującym. Opór monarchy irytował członków Zgromadzenia, tym bardziej że sytuacja ekonomiczna Francji była coraz cięższa i trzeba było zająć się nią jak najszybciej. Sądzono zaś, że do poprawy przyczyni się w wysokim stopniu nowa konstytucja. Ale rosnący upadek władzy państwowej i groźba ruiny finansowej państwa niepokoiły także Ludwika XVI, który wszystko to kładł na karb działalności Zgromadzenia i zdecydowany był użyć siły wojskowej w celu przywrócenia swego autorytetu. Na bankiecie, który urządzili oficerowie gwardii królewskiej dla oficerów pułku flandryjskiego 1 października w Wersalu, wśród podniecenia spowodowanego winem podeptano nawet kokardy trójkolorowe. Gdy wieść o tym przyszła do Paryża, wywołała tu

Page 15: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

ogromne wzburzenie. W pewnych kołach, do których należał La Fayette, powstała myśl sprowadzenia króla do stolicy, gdzie byłby mniej niebezpieczny. W dniu 5 października rano na przedmieściu Saint-Antoine rozpuszczono wiadomość, że Paryżowi grozi brak chleba i spowodowano manifestację paru tysięcy kobiet przed ratuszem. Ponieważ w ratuszu nie było ani mera Bailly'ego, ani komendanta gwardii La Fayette'a, przeto tłum poszedł za rzuconą przypadkiem czy przez agitatorów radą, by szukać chleba w Wersalu. Ograbiwszy kasy miejskie, kobiety ruszyły istotnie w kierunku rezydencji królewskiej. Przyłączyło się do nich parę tysięcy mężczyzn przebranych za kobiety, ale uzbrojonych. Cała ta maskarada obliczona była na to, że wojsko królewskie nie będzie walczyło z kobietami. Pochodowi przewodził woźny z ratusza Maillard. Król, zawiadomiony o niebezpieczeństwie zbyt późno, licząc prawdopodobnie na wierność swej gwardii, pozostał w Wersalu, gdy przybyły około północy tłum otoczył zamek, domagając się chleba i przyjęcia przez króla uchwały Zgromadzenia Narodowego. Dopiero teraz przybył z gwardią narodową i wojskiem, w sumie 20 000 ludzi, La Fayette, który do tej pory zachowywał się w stosunku do pochodu kobiet zupełnie bezczynnie. Noc przeszła spokojnie, częściowo na zabawie kobiet paryskich z żołnierzami. Rano 6 października tłum kobiet wtargnął do zamku, zabijając paru gwardzistów królewskich. La Fayette usunął wprawdzie napastników z zamku, ale królowi wskazał konieczność zastosowania się do woli ludu, który zgromadziwszy się przed zamkiem domagał się właśnie przeniesienia się króla do Paryża. Zastraszony Ludwik XVI zgodził się, i rozradowany tłum kobiet, żołnierzy, gwardzistów narodowych, niosąc na pikach głowy zamordowanych gwardzistów królewskich, poprowadził swego monarchę do stolicy. W dwa tygodnie później za królem przeniosło się tu Zgromadzenie Narodowe, stawszy się w ten sposób faktycznie również jeńcem miasta, tj. jeńcem tych, którzy potrafili organizować tłumy proletariatu paryskiego i przy ich pomocy wywierać nacisk na Zgromadzenie. W październiku 1789 r. wydawało się jednak, że panem sytuacji jest gen. La Fayette, który zresztą - choć do niedawna pracował na rzecz księcia orleańskiego - teraz świadomie dążył do zagarnięcia w swe ręce władzy dyktatorskiej. Chciał pogodzić króla i szlachtę z burżuazją i zarazem powstrzymać dalszy rozwój rewolucji, która mogłaby teraz stać się już niebezpieczna dla burżuazji. Przeliczył się jednak. Nie miał za sobą ani armii, ani ludu paryskiego, ani większości Zgromadzenia Narodowego. Król i królowa nie ufali mu. Zresztą i zdolności La Fayette' a nie dorównywały jego ambicjom. Mimo to wydawało się, że zwycięska burżuazja utrwali swe rządy, wprowadzając konstytucję. Zależało to jednak od Zgromadzenia Narodowego. Powstało i ono jednak z przedstawicieli trzech odrębnych stanów. Ślad tego podziału pozostał przez cały czas jego istnienia, aczkolwiek występujący w nim podział na grupy polityczne nie odpowiadał całkowicie podziałowi na stany. Zasiadająca na prawicy Zgromadzenia grupa arystokratów i wyższego kleru nie była jednolita w swych poglądach, ale występowała w zasadzie przeciw uchwaleniu konstytucji ograniczającej swobodę królewską i oponowała także przeciw kompromisowi z burżuazją. Zgadzała się na równość wszystkich obywateli, ale pragnęła silnej władzy dla króla i zachowania możliwie największych przywilejów szlachty i duchowieństwa. Mówcy prawicowi, zwłaszcza Maury, straszyli resztę Zgromadzenia radykalizmem mas ludowych. Druga z kolei grupa była dość zwarta pod względem ideowym. Sami nazywali się "przyjaciółmi konstytucji monarchistycznej", przeciwnicy zwali ich "anglikami" lub po prostu monarchistami. Pozostawali pod wpływem lektury Montesquieu i chcieli wprowadzić we Francji ustrój podobny do angielskiego, a zatem monarchię konstytucyjną, z tym jednak zastrzeżeniem, że król musi mieć wpływ na ustawodawstwo. Pozostałe trzy stronnictwa reprezentowały ideologię i interesy burżuazji. Najliczniejszą grupą w Zgromadzeniu Narodowym byli tzw. patrioci-konstytucjonaliści lub po prostu konstytucjonaliści. Rej wśród nich wodzili zwolennicy ustroju amerykańskiego, którego jednak nie chcieli wprowadzić bez istotnych zmian. Często i wiele mówili o prawach ludu, domagali się zniesienia niewolnictwa Murzynów, niektórzy żądali skasowania tytułów szlacheckich, ale przeciwni byli równemu prawu wyborczemu dla wszystkich. W grupie tej rej wodzili Sieyes, de Noailles, Talleyrand, Gregoire. W tej grupie najwięcej zwolenników miał La Fayette. Lewicę Zgromadzenia tworzyły dwie grupy, które uważano za demokratyczne. Pierwszą z nich nazwano lamethanami, gdyż należało tu trzech braci Lameth, Aleksander, Karol i Teodor, lub triumwiratem, bo rej wodzili Aleksander Lameth, Józef Bamave i Adrian Du Port. Żartowano czasem, że co Du Port myśli, to Lameth czyni, a Bamave mówi. Niesłusznie jednak, gdyż Barnave był w rzeczywistości najtęższą głową w tej grupie. Triumwirat uchodził za grupę demokratyczną głównie dlatego, że pragnął sprowadzić rolę króla niemal wyłącznie do czynności reprezentatywnych i wysuwał hasło równego prawa wyborczego. Stopniowo jednak grupa ta coraz bardziej zbliżała się w swoich poglądach do konstytucjonalistów. Bardziej konsekwentna, choć zarazem nieliczna była druga grupa lewicowa, różniąca się od triumwiratu tylko większą konsekwencją w wyznawaniu tych samych zresztą zasad. Należeli do niej m.in. ludzie, którzy stali się później sławni, jak Buzot, Petion, Robespierre, ale w Zgromadzeniu Narodowym nie odgrywali oni jeszcze większej roli. Całe Zgromadzenie porywał czasem swą wymową Mirabeau, przyznawano mu zresztą ogromne zdolności polityczne, ale nigdy całkowicie nie ufano. Był człowiekiem szalonej ambicji i zawsze potrzebował pieniędzy, dzięki czemu był w sekrecie na usługach księcia orleańskiego, a potem króla, choć i ten nie zawsze mu ufał. Nie mniejszy jednak, niż grupy wyżej wyliczone, wpływ na życie polityczne wywierały kluby polityczne i prasa. Kluby francuskie powstawały na wzór analogicznych angielskich. Za czasów monarchii

Page 16: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

absolutnej we Francji publiczna dyskusja polityczna była niemożliwa. Tematy polityczne omawiano zatem w salonach arystokratów, zebrania były tu często bardzo liczne, ale tylko z udziałem ludzi zaproszonych przez gospodarza. W Anglii natomiast, gdzie życie rodzinne było zawsze bardzo zamknięte, gdzie gości zapraszano do domu tylko wyjątkowo, życie towarzyskie toczyło się przeważnie w klubach wzorowanych zwykle na lożach wolnomularskich. Omawiano tam zatem sprawy ekonomiczne, społeczne, naukowe, rzadziej polityczne. Tę formę zrzeszania się, jak wiele zresztą zwyczajów angielskich, przeniesiono do Francji, przy czym jednak w klubach francuskich polityka, a więc to, co najbardziej ludzi interesowało, zajmowała najwięcej miejsca.Z chwilą zwołania Stanów Generalnych deputowani poszczególnych okolic schodzili się w kawiarniach w celu narady nad wspólnym postępowaniem. Trwałe jednak znaczenie zdobył najpierw Klub zwany Bretońskim. Deputowani Bretanii, prawie wyłącznie wolnomularze, którzy się zbierali razem jeszcze przed otwarciem Stanów Generalnych, utworzyli 30 kwietnia 1789 r. własny komitet (Comite de Bretagne), ale utworzyli zarazem także koło szersze, do którego mogli wchodzić i deputowani z innych okolic, a które nazywano Klubem Bretońskim. Zebrania odbywano początkowo w kawiarni. Uczestników obowiązywała tajemnica. Spośród głośniejszych deputowanych znaleźli się tu: Bailly, Sieyes, Mirabeau, bracia Lameth, ksiądz Gregoire i Robespierre. Po przeniesieniu Zgromadzenia Narodowego do Paryża klub uchwalił, że jego członkami mogą być nie tylko deputowani. Przyjęto też nazwę Stowarzyszenia Rewolucji (Societe de la Revolution), wynajęto na zebrania refektarz w klasztorze Dominikanów, zwanych w Paryżu jakobinami, na ul. Saint-Honore. Na początku 1790 r. zmieniono nazwę na Stowarzyszenie Przyjaciół Konstytucji i przeniesiono zebrania do biblioteki klasztornej, od maja 1791 r. wreszcie wprost do kościoła, z którego mnisi zostali już dawniej usunięci. We wrześniu 1792 r. ustalono wreszcie nazwę Stowarzyszenia Jakobinów Przyjaciół Wolności i Równości (Societe des Jacobins Amis de la Liberte et Egalite). Członkowie płacili składki i podlegali regulaminowi. Jakobini tworzyli od końca 1789 r. także filie na prowincji. W sierpniu 1790 r. działały 152 kluby jakobińskie, a w rok potem - około tysiąca. W 1789 r. Klub Bretoński skupił jeszcze ludzi o szerszym wachlarzu poglądów społecznych i politycznych i daleki był od radykalizmu, z którego zasłynęli później jakobini, ale już w kwietniu 1790 r. część deputowanych bardziej umiarkowanych, jak Sieyes, Mirabeau, La Fayette, Talleyrand, wycofuje się ze Stowarzyszenia Przyjaciół Konstytucji, choć nie zrywa z nim całkowicie, i tworzy Stowarzyszenie Roku 1789, w 1791 r. zaś elementy umiarkowane zakładają własny klub, który przyjął nazwę od miejsca obrad w klasztorze kongregacji cystersów zwanych feuillantami (od miejscowości Feuillant w południowej Francji). Poza tym każdy dystrykt Paryża urządzał także zebrania, na które mogli przychodzić wszyscy. Zebrania te nazywano często od miejsca, w którym się odbywały. Jedno z nich np. odbywało się w klasztorze Franciszkanów zwanych kordelierami (od sznura - la corde). Latem 1790 r. w dystrykcie kordelierów utworzono Stowarzyszenie Przyjaciół Praw Człowieka i Obywatela, zwane Klubem Kordelierów. Miało ono czuwać nad tym, by nikt nie łamał praw człowieka i obywatela i nad ujawnieniem zamachów tego rodzaju przed opinią powszechną. W klubie tym będzie później rej wodził Danton i Marat. Dzięki niewielkiej opłacie do klubu tego mogło należeć wielu ludzi z drobnego mieszczaństwa. Inne kluby miały mniejsze znaczenie. Znaczną rolę we francuskim życiu politycznym zaczęła odgrywać wówczas prasa, tym bardziej że ustała wszelka cenzura królewska i kościelna. Wszystkie dzienniki miały z początku żywot krótkotrwały z powodu niefachowej administracji, braku stałych prenumeratorów, a przede wszystkim braku środków finansowych. Większą rolę odgrywały pamflety, traktaty polityczne i ulotki, których publikowano całe mnóstwo. Naród, który dotąd nie brał żadnego udziału w życiu politycznym, teraz pasjonował się zagadnieniem ustroju państwowego, konstytucji, władzy państwowej. Publicysta szwajcarski Jakub Mallet du Pan powiedział, że każdy Francuz choćby najmniej kulturalny uważał się za zdolnego do ułożenia konstytucji. Wielu chodziło na zebrania Zgromadzenia Narodowego. Rozdział siódmy Konstytucja 1791 r. Obok sprawy konstytucji sprawą najbardziej palącą dla Konstytuanty przez cały czas był kryzys finansowy, który zaostrzał się coraz bardziej, o ile bowiem do 14 lipca 1789 r. podatków państwowych nie płaciła szlachta i duchowieństwo, o tyle po tej dacie nie płacił ich także spory odłam stanu trzeciego. Dwie pożyczki wewnętrzne, które przeprowadził w sierpniu Necker, nie dały spodziewanego wyniku. Państwo stanęło wobec groźby bankructwa, bo o pożyczce zewnętrznej wówczas nie mogło być mowy. Zaczęto wobec tego mówić o konieczności sięgnięcia po dobra kościelne. Już w Encyklopedii Turgot mówił o prawie rządu do zniesienia wszystkich fundacji kościelnych. Niektóre państwa katolickie już znacznie wcześniej starały się ograniczać wzrost majątków kościelnych. We Francji wśród burżuazji opozycja przeciwko posiadaniu przez Kościół majątków była tym większa, że uważano je za jedną z podstaw materialnych szlachty. W istocie niektóre rody szlacheckie przy pomocy dóbr kościelnych ratowały się przed bankructwem. Ten stan rzeczy sprawił, że ogół katolików i ogół księży we Francji nie widział pożytku z tych dóbr nawet dla samego Kościoła. W Konstytuancie zasiadło paru ludzi niewierzących, poza tym kilku skrajnych gallikanów, tj. zwolenników zależności Kościoła od państwa, było też trochę jansenistów, ale ci ostatni, choć przeciwni Rzymowi, Kościoła jednak gorąco bronili. Ogromną większość Zgromadzenia Narodowego stanowili ludzie religijni, wychowani przeważnie w szkołach zakonnych. W zaborze dóbr kościelnych widzieli nie tyle cios

Page 17: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

wymierzony przeciw Kościołowi, ile raczej odsunięcie szlachty od rządów w Kościele i uderzenie w jedną z jej podstaw materialnych. Sekularyzacja majątków kościelnych automatycznie zmniejszyła apetyty na prebendy kościelne; najlepiej zresztą widać to w krajach niemieckich po postanowieniu Głównej Deputacji Rzeszy z 1803 r., czyli po tzw. wielkiej sekularyzacji księstw duchownych. Skutkiem sekularyzacji był upadek szkół, a także wielu budowli sakralnych, których rujnacja trwała następnie przez cały XIX w., a spotęgowała się po 1905 r., kiedy po rozdziale między państwem a Kościołem, ten ostatni został ostatecznie wywłaszczony, nawet z obiektów kultowych. Obojętna na zabór mienia kościelnego była raczej tylko część zwolenników takich rozwiązań wśród duchowieństwa, księża obecni w Zgromadzeniu Narodowym (np. Talleyrand) nie byli bowiem typowymi reprezentantami tego stanu. Potwierdza to stosunek kleru do konstytucji cywilnej duchowieństwa z 12 lipca 1790 r. Wreszcie 10 października 1789 r. biskup z Aulun Talleyrand postawił wniosek, by Zgromadzenie Narodowe uznało dobra kościelne za własność narodową. W zamian za to duchowieństwu wypłacano by pensje. Wnioskodawca kierował się prawdopodobnie przekonaniem, że lepiej będzie, gdy samo duchowieństwo uprzedzi decyzję Zgromadzenia, która była nieunikniona i mogła być bardziej niekorzystna dla Kościoła. Nie jest wykluczone także, że obawiano się, iż ruina finansowa państwa wraz z jej następstwami społecznymi pociągnie za sobą również ruinę Kościoła. Dopiero teraz przywódcy stanu pierwszego stali się gotowi do ofiar, których do niedawna uparcie odmawiali. Arcybiskup z Aix dla uratowania dóbr kościelnych zaproponował państwu pożyczkę w wysokości 400 000 000 liwrów. Świadczy to o tym, że hierarchia kościelna zdawała sobie sprawę z następstw sekularyzacji. Natomiast dla szlachty i magnaterii sekularyzacja była po prostu mniejszym złem, gdyż rodziła nadzieje (płonne zresztą) zaspokojenia potrzeb państwa, dla których te dwie warstwy nie miały zrozumienia. Kościół miał więc sfinansować ten "ekonomiczny" etap rewolucji. Konstytucja cywilna kleru była w stosunku do Kościoła etapem polityczno-gallikańskim, który bez zaboru majątków kościelnych byłby trudny do zrealizowania, zważywszy ekonomiczną potęgę Kościoła. Jego wpływy w życiu publicznym można było zmniejszyć przynajmniej na pewien czas, łamiąc ją. Nie wszędzie następstwa tego były takie jak we Francji, gdzie Kościół poniósł wielkie straty moralne. W Niemczech sekularyzacja przyczyniła się pośrednio do wytworzenia się tego, co nieraz nazywa się Volkskatholizismus, a co wyraża się w społecznie rozbudowanym oddziaływaniu Kościoła. Gdyby Talleyrand zgłosił swój projekt o rok wcześniej, król zapewne nie zwoływałby Stanów Generalnych. Ale w październiku 1789 r. było już za późno. W dniu z listopada 1789 r. Zgromadzenie Narodowe 568 głosami przeciwko 346 uchwaliło, że wszystkie dobra kościelne są do dyspozycji państwa. Miano je sprzedać, by w ten sposób pokryć dług państwowy. W tym celu wypuszczono bony, które można było wymienić na ziemię kościelną, tzw. asygnaty. Stopniowo, w miarę sprzedaży tej ziemi, asygnaty wracały do kas rządowych i były niszczone. Całą operację wykonywano jednak dość nieudolnie. Trzeba było wypuszczać coraz to nowe asygnaty, które wreszcie stały się zwykłym pieniądzem papierowym, ale ponieważ obok nich istniały także pieniądze złote i srebrne, przeto pieniądze metalowe znikały z obiegu. Prowadzono nimi formalny handel, w stosunku do nich asygnaty miały coraz mniejszą wartość. Inflacja od 1791 r. zwiększała się ustawicznie, godząc poważnie w biedną ludność miejską. W styczniu 1792 r. asygnaty straciły w Paryżu 44% swojej wartości, ale w latach 1791 i 1792 nie było jeszcze widać wszystkich ujemnych skutków tej operacji. W każdym razie zabór dóbr kościelnych uratował wówczas państwo francuskie od bankructwa, poza tym przyczynił się do zmiany społecznej struktury wsi francuskiej. Ziemię kupowali początkowo tylko mieszczanie i bogaci chłopi, ale od połowy 1790 r., gdy zmniejszono parcele i wprowadzono opłaty ratalne, także i chłopi średnio zamożni. Wprawdzie ogromna grupa chłopów bezrolnych nie mogła z braku środków skorzystać wówczas z okazji nabycia ziemi, ale za to i uchwały sierpniowe z1789 r., i sprzedaż dóbr kościelnych sprawiły, że we Francji powstała silna klasa średnio zamożnego chłopstwa, które nie miało wprawdzie zrozumienia dla dalszego kontynuowania rewolucji, ale z konieczności musiało jej bronić w obawie przed powrotem ancien regime'u, sądzono bowiem, że w razie przywrócenia silnej władzy królewskiej i dawnego znaczenia Kościoła, czynniki te będą się starały o odebranie tych dóbr. Zjawisko to należy do tych, które tłumaczą sekret zwycięstwa rewolucyjnej Francji w XVIII w. Zabór dóbr kościelnych miał ujemne następstwa dla sprawy rewolucji burżuazyjnej. Przede wszystkim wywołał niechęć do rewolucji w kołach kościelnych w całej prawie Europie. O wiele bardziej doniosłe były następstwa pośrednie. Sekularyzacja majątków Kościoła pociągnęła za sobą sprawę utrzymania duchowieństwa zakonnego i świeckiego, przy czym należało określić, jakiej jego liczbie i w jakiej wysokości należało to utrzymanie zapewnić. Co do duchowieństwa zakonnego, to pod wpływem ideologii Oświecenia sądzono, jak zresztą i w innych krajach Europy, że uroczyste śluby zakonne są sprzeczne z zasadą wolności człowieka i dlatego też 13 lutego 1790 r. Zgromadzenie Narodowe uchwaliło, że państwo nie uznaje uroczystych ślubów zakonnych i znosi wszystkie zakony, w których składa się takie śluby. Zakonnikom i zakonnicom pozwolono pozostać jednak do śmierci w zakonie lub go opuścić. W tym drugim wypadku mieli otrzymać pensję. Pozostały tylko zakony i kongregacje zakonne, które się zajmowały nauczaniem, i charytatywne. Następnym ważnym aktem w stosunku do Kościoła było uchwalenie 12 lipca 1790 r. ustawy cywilnej o duchowieństwie (Constitution civile du clerge). Zmniejszała ona liczbę biskupów we Francji do 83, bo na tyle departamentów dzieliło się państwo. Liczba ta obejmowała i 10 metropolitów. Proboszczowie i

Page 18: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

biskupi mieli być w przyszłości wybierani, pierwsi przez zgromadzenie dystryktów, drudzy przez zgromadzenia departamentarne. Prawo wybieralności na proboszcza miał mieć ten, kto od 5 lat był księdzem, na biskupa zaś ten, kto był proboszczem przez lat 15. Wybranych proboszczów zatwierdzał biskup, biskupów zaś - metropolita. W razie odmowy wybrany mógł apelować do władzy świeckiej. Biskup nie mógł prosić papieża o zatwierdzenie wyboru, ale powinien napisać o tym wyborze do niego, jako głowy widzialnej Kościoła powszechnego w dowód jedności w wierze i wspólnoty z nim. Poza tym ustawa wyznaczała pensje biskupom, proboszczom i wikarym, przy czym uposażenie niższego kleru znacznie powiększono w stosunku do okresu poprzedniego. Ustawę tę nazwano cywilną w celu podkreślenia, że Zgromadzenie Narodowe zajmuje się tylko tymi sprawami, które należą do władzy świeckiej (we Francji od 1517 r. biskupów mianował król, teraz miał ich powoływać suwerenny naród). Z tego też powodu odrzucono wniosek, by Ludwik XVI postarał się o zgodę papieża na tę ustawę. Pozwolono jednak królowi prywatnie pertraktować z kurią rzymską na ten temat. W ten sposób po złamaniu znaczenia szlachty sądzono, że udało się obalić i drugi filar dawnego porządku, tj. kler. Szlachta przestała być jedynym posiadaczem ziemi właśnie z chwilą, gdy ziemia kościelna trafiła do rąk chłopów i mieszczan. Notabene należałoby odwrócić kolejność, gdyż znaczenie kleru podważono w pierwszej kolejności. Poza tym szlachta jako stan nigdy całkowicie nie utraciła swej pozycji politycznej, choćby dlatego, że władze rewolucyjne przestrzegały prawa własności prywatnej. Szlachta zatem, może tylko w nieco większym stopniu niż inne stany ucierpiała w okresach terroru. Konstytuanta starała się utrwalić swe dzieło. W dniu 27 listopada 1790 r. postanowiono, że wszyscy biskupi, proboszczowie i inni funkcjonariusze kościelni mają obowiązek złożenia przysięgi na ustawę cywilną, w przeciwnym zaś razie tracili swe stanowiska. Od razu jednak twórców ustawy spotkał zawód. W samym Zgromadzeniu tylko czterech biskupów i 1/3 duchownych złożyła wymaganą przysięgę, w całej Francji zaś złożyło ją blisko 50% księży, a więc mniejszość. W ten sposób ustawa wprowadziła rozdwojenie wśród kleru francuskiego i poważny odłam pchnęła do opozycji w stosunku do całego dzieła rewolucji. Nie mogąc się doczekać sankcji papieża, król Ludwik XVI, choć niechętnie, sankcjonował ustawę, dzięki czemu formalnie weszła w życie. Gorzej było z zastosowaniem jej w praktyce. Zaczęto wprawdzie w myśl ustawy wybierać biskupów, ale żaden z dotychczasowych nie zgodził się na udzielenie im konsekracji. Kościołowi konstytucyjnemu groziła śmierć w powijakach. Ocalił go Talleyrand, święcąc 24 lutego 1791 r. dwóch wybranych biskupów, ci zaś zaczęli święcić innych wybrańców ludu. W niektórych okolicach, zwłaszcza w północno-zachodniej Francji oraz we Flandrii, natrafili oni na silny opór ze strony części kleru i wiernych. Dochodziło do awantur i nawet formalnych rozruchów, tym bardziej że kluby jakobińskie i sprzyjające rewolucji koła mieszczaństwa udzieliły poparcia Kościołowi konstytucyjnemu. Już 7 maja 1791 r. Zgromadzenie Narodowe uchwaliło ustawę, ograniczającą swobodę wykonywania kultu przez księży, którzy odmówili przysięgi na ustawę cywilną. Rozdwojenie w społeczeństwie francuskim było tym groźniejsze, że jego część uważała odtąd walkę z rewolucją także za obowiązek sumienia. Zaciążyć to miało ogromnie na jej losach. Ustawa cywilna o duchowieństwie zraziła ostatecznie Ludwika XVI do Konstytuanty, tym więcej, że tę ustawę potępił wreszcie wyraźnie papież 10 marca i 13 kwietnia 1791 r. Ale i w stosunku do prawie wszystkich uchwał Zgromadzenia Narodowego król i jego otoczenie byli nastawieni wrogo. Liczono na jakąś pomoc zewnętrzną, próbowano skłonić króla Hiszpanii, by wystąpił wobec Zgromadzenia Narodowego z obroną swego kuzyna. Maria Antonina namawiała do podobnego kroku swego brata, cesarza Leopolda II. Gdy te nadzieje zawiodły, zdecydowano się na ucieczkę króla z Paryża. Doradzał ją już w maju 1790 r. Mirabeau, ale mu nie ufano i nie chciano realizować jego projektu, choć miał on wówczas większe widoki powodzenia, niż po śmierci tego doradcy (zm.2 kwietnia 1791). Projekt ucieczki przygotowany wiosną tegoż roku głównie przez przyjaciela królowej, Szweda, hrabiego Fersena, wydawał się jednak całkiem realny. Na czele armii w Lotaryngii stał rezydujący w Nancy marszałek Bouille, cieszący się uznaniem Zgromadzenia Narodowego za to, że stłumił bunt w wojsku zagrażający m.in. i Paryżowi. Umówiono się z nim, że podsunie on parę oddziałów wojska pod Paryż. Król miał się przedostać do jednego z nich, a zdobywszy w ten sposób wolność, miał wraz z armią pomaszerować na stolicę i narzucić jej swą wolę. Ucieczka się jednak nie powiodła. Spóźniła się bowiem o 5 godzin. W Varennes poznano króla, kareta królewska została zatrzymana. Pod eskortą wojska odwieziono go z powrotem do Paryża. 25 czerwca został internowany w swym pałacu i pilnie strzeżony. Zgromadzenie Narodowe zawiesiło go w czynnościach. Wzburzenie w Paryżu było ogromne, sądzono bowiem, że ucieczka Ludwika XVI miała być sygnałem do inwazji wojsk austriackich. Klub Kordelierów domagał się ogłoszenia republiki, Paweł Marat zaś nawet ogłoszenia dyktatury. Ale burżuazyjna większość członków Zgromadzenia przestraszyła się tego wzrostu radykalizmu, bała się, że istotnie Hiszpania i cesarz wystąpią w obronie króla, a jeszcze bardziej tego, że republika będzie miała charakter demokratyczny. Gdy zatem kordelierzy zorganizowali 17 lipca na Polu Marsowym wielką manifestację ludową, podczas której zbierano podpisy pod deklaracją, domagającą się detronizacji Ludwika XVI, rada miejska Paryża pod pretekstem, że zamordowano dwóch ludzi, wysłała gwardię narodową w celu rozpędzenia tłumu, gdy to nie pomogło, mer Bailly wysłał wojsko, które użyło ognia. Padło trupem paru żołnierzy i przeszło 50 manifestantów. Ta tzw. rzeź na Polu Marsowym wywołała przestrach wśród republikanów i radykałów politycznych. Zwycięzcami byli lamethanie, którzy jednak całkiem

Page 19: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

wyraźnie przechylali się teraz na stronę prawicy. Gdy zaś król zgodził się ostatecznie na udzielenie swej sankcji dla konstytucji, wydawało się, że rewolucja burżuazyjna została zakończona. W gruncie rzeczy znaczna większość Zgromadzenia Narodowego pragnęła utrzymać monarchię ze względu na sympatię, jaką cieszył się król w masach chłopskich i konieczność liczenia się z opinią zagranicy, a po nieudanej ucieczce zastraszony Ludwik XVI wydawał się burżuazji, zasiadającej w Konstytuancie, monarchą, którego można się już było nie obawiać. Wprawdzie rząd hiszpański skierował do Francji 1 lipca 1791 r. groźną notę w obronie Ludwika XVI, a cesarz i król pruski wydali 27 sierpnia na zamku w Pillnitz koło Drezna deklarację stwierdzającą, że sytuacja króla francuskiego jest przedmiotem zainteresowania wszystkich władców Europy, ale - choć podkopało to jeszcze bardziej zaufanie do króla we Francji - to jednak w istocie nie było realnym niebezpieczeństwem dla dzieła Konstytuanty. W ciągu dwóch lat, od czerwca 1789 r. do września 1791 r., dokonała się całkowita zmiana ustroju politycznego i społecznego we Francji. Wyrazem jej była konstytucja, której tekst otrzymał sankcję królewską 14 września 1791 r. Powstawała ona stopniowo, bo wstępem do niej była Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela uchwalona już 26 sierpnia 1789 r. W redakcji tekstu konstytucyjnego znać wpływ bieżących wypadków, tj. walki z monarchią i dawnymi stanami z jednej, a obaw przed masami ludowymi z drugiej strony. Konstytucja była wcieleniem w życie ideologii Oświecenia, próbą zastosowania pomysłów myślicieli XVIII w., zwłaszcza Montesquieu, Turgota i Condorceta oraz konstytucji amerykańskich (federalnej i stanowych), od których się jednak poważnie różniła w sformułowaniu na temat władzy wykonawczej. Biorąc w całości spełniała najważniejsze postulaty tej klasy społecznej, która dokonała rewolucji; dawała jej mianowicie nieograniczone możliwości swobodnego bogacenia się, uwalniała ją od krępującego nacisku państwa, zabezpieczała przed żądaniami robotników i biedaków. Jak dalece burżuazja obawiała się tych żądań, świadczy uchwalenie przez Konstytuantę 14 czerwca 1791 r. ogromną większością głosów prawa zaproponowanego przez adwokata Izaaka Le Chapeliera, które zakazywało robotnikom tworzenia organizacji, mających na celu zajmowanie się sprawą ich "rzekomych wspólnych interesów". Zakazane zostały również strajki. W dniu 20 czerwca prawo to rozciągnięto i na robotników rolnych. Wprawdzie to tzw. prawo Le Chapeliera dotyczyło także pracodawców, a poza tym miano przy jego uchwalaniu na myśli dawne organizacje cechowe, ale faktem jest, że główne jego ostrze było faktycznie skierowane przeciwko robotnikom. Nie weszło ono do konstytucji 1791 r., ale współcześni uważali je za jedną z zasadniczych podstaw konstytucji francuskiej. I choć konstytucje zmieniały się później, jednak prawo to przetrwało nie zmienione przez 70 lat. Dopiero w 1864 r. rząd francuski z pewnymi zastrzeżeniami zgodził się na istnienie organizacji robotniczych, a w 1884 r. przyznano robotnikom prawo tworzenia ich bez zastrzeżeń. Prawo Le Chapeliera pozostawało w widocznej sprzeczności z deklaracją konstytucji o wolności i równości wszystkich obywateli, ale i sama konstytucja oficjalnie nie uznawała tej równości. W myśl zasady Sieyesa, że prawdziwymi obywatelami są tylko właściciele, konstytucja dzieliła obywateli w zależności od ich stanu majątkowego na 4 kategorie: biernych, czynnych, elektorów i wybieralnych - eligibles. Pierwsi z nich byli pozbawieni prawa wyborczego, ponieważ nie mieli własności. Do drugiej kategorii mogli należeć ci, którzy ukończyli 25 lat, płacili podatki bezpośrednie w wysokości co najmniej trzydniowych zarobków (ich minimum i maksimum miało określać Zgromadzenie Prawodawcze) i nie byli w stanie zależności służebnej. Obywateli czynnych było we Francji ok. 4300 000. Wybierali oni elektorów Do grupy tej mogli należeć tylko właściciele i użytkownicy ziemi lub domów albo lokatorzy drogich mieszkań. Ludzi tak zamożnych było we Francji tylko ok. 50 000. Oni jedynie mieli prawo wybierania proboszczów, biskupów, sędziów, deputowanych do parlamentu i członków administracji lokalnej. Odpowiedni cenzus majątkowy musieli mieć także "wybieralni". W rezultacie więc na miejsce arystokracji rodowej Konstytuanta ustanawiała "arystokrację pieniądza" (A. Mathiez). Jak przed 1789 r., tak i po 1791 r. Francją miała rządzić nieliczna elita. Obecnie miała to być bogata i średnio zamożna burżuazja. Jeszcze większą niekonsekwencją w stosunku do zasady równości było odrzucenie przez Zgromadzenie Narodowe projektu zniesienia niewoli Murzynów. Zdecydował o tym wzgląd ekonomiczny i polityczny. Obawiano się podrożenia towarów kolonialnych, a zwłaszcza cukru, poza tym zaś plantatorzy francuscy na Santo Domingo grozili, że poddadzą wyspę Anglikom. Zacierając ślady przeszłości, Konstytuanta zniosła dawny historyczny podział kraju na prowincje i wprowadziła nowy podział na 83 departamenty, które z kolei dzieliły się na dystrykty, te zaś na kantony, składające się z gmin. Na czele każdej jednostki administracyjnej z wyjątkiem kanionu stała wybierana przez elektorów (w gminach przez obywateli czynnych) rada oraz, również wybierany, organ wykonawczy. Radom została poddana policja, gwardia narodowa, a częściowo także wojsko stacjonujące w danym okręgu administracyjnym. Posuwając tak daleko zasadę samorządu lokalnego, przeprowadzono całkowitą decentralizację władzy państwowej. Nie miała ona na prowincji żadnego przedstawiciela. Francja zamieniła się, jak żartowano wówczas, w 44 000 autonomicznych republik. Władzę prawodawczą w państwie miało sprawować jednoizbowe Zgromadzenie Prawodawcze, złożone z 745 deputowanych wybieranych na dwa lata. Władza wykonawcza należała do króla, który wprawdzie nie odpowiadał za swe czynności, ale miał ją wykonywać przez sześciu ministrów odpowiedzialnych przed Zgromadzeniem. W stosunku do uchwał tegoż król miał prawo weta zawieszającego, które jednak nie obowiązywało w wypadku gdy prawo odrzucone przez monarchę zostałoby uchwalone przez dwa następne Zgromadzenia. Burżuazyjna większość

Page 20: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Konstytuanty była dumna ze swego dzieła. Istotnie, była to pierwsza pisana konstytucja na kontynencie europejskim i pierwszy zarazem akt prawodawczy, który znosił podział na stany. Mówcy Konstytuanty byli zdania, że taka właśnie konstytucja najlepiej odpowiadała potrzebom Francji, choć w gruncie rzeczy odpowiadała tylko potrzebom tej części jej społeczeństwa, którą nazywali narodem (la nation) w odróżnieniu od obywateli biernych (le peuple). Rozdział ósmy Zgromadzenie prawodawcze. Początek wojny z Austrią Przed rozwiązaniem się Konstytuanta podjęła uchwałę 16 maja 1791 r. na wniosek Robespierre'a, że nikt z jej członków nie może piastować mandatu do Zgromadzenia Prawodawczego. Wnioskodawca sądził, że w ten sposób członkowie Konstytuanty dadzą dowód swej bezinteresowności. w rzeczywistości jednak popełniono poważny błąd, gdyż członkami władzy ustawodawczej stali się teraz ludzie nowi, bez doświadczenia parlamentarnego. Twórcy konstytucji nie mogli zatem bezpośrednio kierować wprowadzeniem jej w życie. Wydawało się jednak, że Zgromadzenie Prawodawcze, zwane w skróceniu Legislatywą, które zebrało się po raz pierwszy 1 października 1791 r., będzie kontynuowało tradycję Konstytuanty, utrwalając zdobycze burżuazji. Sam nawet skład Legislatywy mógł to zagwarantować. Nie było tu już przedstawicieli duchowieństwa i szlachty, ale za to grupą decydującą było 264 feuillantów. Mimo spięć wewnętrznych, spowodowanych ścieraniem się wśród nich wpływów lamethanów i La Fayette'a, feuillanci byli zwolennikami konstytucji 1791 r. Znacznie mniej liczną grupę ( 136 deputowanych) stanowiła lewica, złożona głównie z jakobinów. Znalazło się tu wielu świetnych mówców, jak Brissot, Vergniaud i Guadet. Niektórzy deputowani lewicy odznaczali się skrajnym radykalizmem, zwłaszcza trzej kordelierzy: eks-kapucyn Chabot, przyjaciel Robespierre' a, oraz Couthon i Basire, ale rej na lewicy wodziła grupa deputowanych, których od nazwisk przywódców zwano brissotystami lub rolandystami, potem zaś od nazwy departamentu, w którym wybrano paru ich przywódców, żyrondystami. Należeli do tej grupy wszyscy najwięksi mówcy Legislatywy. Przewodził formalnie żyrondystom dziennikarz Jakub Brissot. Za swą wyrocznię światopoglądową uważali jednak Jeana Condorceta. Faktycznie często kierowała nimi nie należąca do Zgromadzenia, ale skupiająca ich przywódców w swoim salonie, ambitna i namiętna Manon Roland de la Platiere. Żyrondyści nie mieli wyraźnie określonego programu politycznego. Reprezentowali głównie poglądy średniego mieszczaństwa i mając niewielki wpływ w samym Paryżu, starali się ograniczyć rolę stolicy. Dążąc do uchwycenia władzy w swe ręce, stale atakowali króla, religię i nie zaprzysiężone duchowieństwo. Pod wpływem sukcesów oratorskich swych przywódców chcieli rządzić Francją, nie orientując się należycie ani w pogłębiającym się już w niej ustawicznie kryzysie społecznym, ani w jej sytuacji międzynarodowej. Trzecią najliczniejszą grupą w Zgromadzeniu Prawodawczym byli tzw. niezależni, tworzący jego centrum (345 deputowanych), przeważnie monarchiści, ale dla interesu lub ze strachu gotowi zawsze poprzeć tych, którzy byli u steru. W 1791 r. jednak nie tylko Zgromadzenie Prawodawcze było czynnikiem decydującym o losach Francji. Takich czynników było kilka: dwór królewski, rada miejska Paryża z jakobinem Petionem na czele, kluby polityczne, zwłaszcza kordelierzy, i zebrania sekcji Paryża, na które przychodzili także obywatele bierni. W przeciwstawieniu do Zgromadzenia Prawodawczego Klub Kordelierów i zebrania większości sekcji hołdowały teraz ideologii republikańskiej i demokratycznej, chciały usunąć króla i wprowadzić w życie prawdziwą równość obywatelską. W kołach tych zaczęto też zastępować w stosunkach wzajemnych wyraz "pan" wyrazem "obywatel" (citoyen). Czynnikiem najbardziej aktywnym na tych zebraniach i stanowiącym główną podstawę dla kordelierów i jakobinów byli sankiuloci, zwani tak dlatego, że zamiast dawniej ogólnie używanych krótkich spodni (les culots) i pończoch nosili długie spodnie. Poza tym wyróżniali się noszeniem krótkich kurtek (Carmagnole) i czerwonych czapek z kokardą trójkolorową. Nie stanowili odrębnej klasy społecznej. Zaliczali się do nich sklepikarze, rzemieślnicy, czeladnicy, w mniejszym stopniu robotnicy, przeważnie zatem drobnomieszczaństwo. Właściwy proletariat odgrywał tu rolę drugorzędną. Sankiuloci byli zwolennikami równości politycznej, domagali się pomocy państwa dla biednych, ale nie byli przeciwnikami własności prywatnej. Nastroje rewolucyjne Paryża i wielkich miast francuskich miały realne podstawy nie tyle w tym, że władzę w kraju sprawowała - prawnie rzecz biorąc - tylko bogata burżuazja, ile przede wszystkim w ciężkiej sytuacji ekonomicznej mas ludowych, powstałej wskutek spadku wartości asygnat, inflacji i związanej z nią drożyzny, co z kolei było spowodowane niepłaceniem podatków w kraju. Wyjście z tej sytuacji feuillanci widzieli we wzmocnieniu władzy królewskiej i rządu. La Fayette ze swą grupą liczył ponadto na wojnę z cesarzem, który wystąpić musiał w obronie książąt Rzeszy, mających posiadłości we Francji. Ambitny generał sądził, że obejmie wówczas naczelne dowództwo i, korzystając ze stanu wojennego, powściągnie działalność lewicy. Natomiast żyrondyści, zdając sobie sprawę, że mogą dojść do władzy tylko po obaleniu króla, atakowali go ustawicznie, stawiając żądania, których nie chciał spełnić. Licytując się z feuillantami w utrwalaniu dzieła rewolucji, przeprowadzili oni w Zgromadzeniu surowe dekrety przeciwko emigrantom (31 X i 9 IX) i przeciwko księżom, którzy nie złożyli przysięgi na ustawę cywilną o duchowieństwie, choć król odmówił im swojej sankcji. Żyrondyści wyraźnie parli do wojny, licząc na to, że wówczas obejmą władzę, przy tym co do losów wojny byli spokojni w przekonaniu, że wojsko cesarskie nie będzie się chciało bić przeciw narodowi, który występuje w imię szczytnych haseł wolności uciskanych i braterstwa ludzi. "Nadszedł moment nowej krucjaty" - mówił 31 grudnia 1791 Brissot. - "Jest to krucjata o wolność powszechną". Wojny pragnął także dwór królewski, choć z

Page 21: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

zupełnie innych powodów. Konflikt międzynarodowy mógł wzmocnić władzę królewską, gdyż król według konstytucji był naczelnym wodzem, ale Ludwik XVI i jego dwór pragnęli przede wszystkim klęski Francji. Sądzili bowiem, że zwycięski cesarz, brat królowej, przywróci we Francji dawny porządek. Toteż nic dziwnego, że dwór popierał żyrondystów w ich zapale wojennym. "Głupcy - pisała Maria Antonina do Fersena 14 grudnia nie widzą. że służą nam". Tylko Robespierre był stanowczo przeciwny wojnie. nie wierząc, by narody przyjmowały życzliwie uzbrojonych misjonarzy i nie mając zaufania do armii francuskiej. Obawiał się ponadto dyktatury zwycięskiego generała. Pretekstem do wojny stała się sprawa emigrantów francuskich. Z Francji uciekli dwaj bracia królewscy. Ludwik hr. Prowansji i Karol hr. Artois, oraz parę tysięcy szlachty i duchownych. Rozproszyli się oni głównie po Niemczech i Anglii. Największe ich skupisko, ok. 4000, było w pobliżu granicy Francji, w Koblencji, należącej do księcia elektora trewirskiego. Hrabia Artois utworzył tu organizację, która pretendowała do roli rządu francuskiego, i zaczął tworzyć armię złożoną z emigrantów. Na żądanie żyrondystów król zgodził się 14 grudnia 1791 r. wysłać do elektora trewirskiego ultimatum, domagające się usunięcia emigrantów francuskich. Wyraził też zgodę na utworzenie armii dla zabezpieczenia granic Francji z tej strony. Żyrondyści i dwór królewski liczyli na to, że elektor jako członek Rzeszy zwróci się o pomoc do cesarza, a ten odrzuci ultimatum francuskie, co pociągnie za sobą wojnę. Omylili się jednak. Leopold II, zdając sobie sprawę ze słabości Austrii i zaniepokojony sytuacją na wschodzie, wojny nie chciał. Obiecał wprawdzie pomoc elektorowi w razie ataku francuskiego, ale pod warunkiem, że elektor usunie emigrantów. Cesarz liczył się z możliwością wojny i przygotowywał się do niej, zawierając przymierze z Prusami, zwlekał jednak z jej rozpoczęciem. Nie zrażeni tym żyrondyści wymusili na królu usunięcie rządu złożonego z feuillantów i powołanie nowego z żyrondystą Janem Rolandem na czele. Ministrem wojny i spraw zagranicznych został ambitny intrygant. generał Karol Dumouriez, który liczył na to, że zostanie łatwo zwycięzcą i na czele armii przywróci władzę króla, w imieniu którego będzie rządzić, choć dwór królewski w rzeczywistości i do niego nie miał zaufania, a Maria Antonina informowała potajemnie cesarza o jego planach wojennych. Dumouriez i żyrondyści sądzili, że Prusy nie wezmą udziału w tej wojnie. Dnia 25 marca 1792 r. Francja wystosowała ultimatum domagające się do 15 kwietnia wyjaśnienia w sprawie umów cesarza z innymi państwami, zaprzestania zbrojeń i grożąc wojną w razie odmowy. Ponieważ syn Leopolda II (zmarłego 1 marca) Franciszek II, nie będący jeszcze cesarzem, tylko królem Czech i Węgier ( tu był władcą dziedzicznym), nie odpowiedział, Zgromadzenie Prawodawcze wśród ogólnego entuzjazmu uchwaliło prawie jednomyślnie wypowiedzenie wojny. Wypowiedzenie skierowane było tylko pod adresem króla Czech i Węgier, gdyż cesarstwo jeszcze wakowało. Dopiero 12 lipca Franciszek II został wybrany na cesarza rzymskiego. Zapału Zgromadzenia nie podzielała tylko znikoma mniejszość, m.in. niewielka grupa wśród jakobinów, która odtąd zaczęła się coraz bardziej odsuwać od żyrondystów. Ci ostatni jednak sądzili, że dzięki wojnie umocnią się przy władzy, a zarazem utrwalą dokonane już dzieło rewolucji. Dla nich wojna była właściwie sprawą polityki wewnętrznej. Sukcesu zaś byli pewni, rzucając w swych przemówieniach propagandowych hasło "Wojna pałacom, pokój chatom". O tym, jaki był wówczas nastrój, świadczyła skomponowana przez młodego oficera, monarchistę Józefa Rouget de Lisle, co prawda na podstawie melodii zaczerpniętej z uwertury d'Alayraca, pieśń wojenna dla Armii Renu, zwana później Marsylianką (napisał ją w nocy z 25 na 26 kwietnia w pałacu mera w Strasburgu). W historiografii zajmującej się Rewolucją Francuską aż do ostatnich czasów toczy się dyskusja nad zagadnieniem, kto ponosi odpowiedzialność za rozpętanie wojny Francji z Austrią, wojny, która z przerwami miała toczyć się niemal ćwierć wieku i pochłonąć prawie tyle ofiar, co wojna trzydziestoletnia. Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa. Nie do utrzymania jest teza, której hołdowała większość pisarzy francuskich od 1792 r., że Francja została napadnięta, bo faktem jest, że to ona właśnie pierwsza wypowiedziała wojnę i że cesarz Leopold II, a nawet Franciszek II, wojny nie chcieli, choć dodać trzeba, że żyrondyści o tym nie wiedzieli i nie przewidywali, że Austrii pomogą Prusy. Inną tezę postawił historyk niemiecki Leopold Ranke w 1875 r. Według niego musiało prędzej czy później dojść do wojny między feudalną Europą a rewolucyjną Francją. Chodziło tu w istocie o starcie dwóch ustrojów i ideologii, które nie mogły spokojnie współistnieć. Teza ta jest dość ogólnie przyjmowana, choć i ona wywołuje pewne zastrzeżenia. Przecież na początku 1792 r. ustrój Francji nie odbiegał tak dalece od ustrojów innych państw europejskich, by współistnienie było niemożliwe. Nastąpiło to dopiero później. Postępująca radykalizacja społeczeństwa francuskiego nie była przyczyną, lecz następstwem wojen z Europą. Poza tym mimo zapału, z jakim Zgromadzenie Prawodawcze uchwalało wypowiedzenie wojny, właściwie nie leżała ona w interesie burżuazji francuskiej. Interes kraju lepiej rozumieli przedstawiciel bogatej burżuazji Talleyrand i przedstawiciel drobnomieszczaństwa Robespierre, obydwaj przeciwnicy tej wojny. Ponadto nawet żyrondyści wypowiadali ją nie feudalnej Europie, lecz tylko królowi Czech i Węgier, który, mimo całej niechęci do jakobinów i mimo całej życzliwości dla Marii Antoniny, wojnę podjął niechętnie, gdyż w 1791 r. niepokoił go przede wszystkim wzrost potęgi rosyjskiej, dokonujący się kosztem Turcji i Polski. Na wojnę jednak zgodzić się musiał, głównie w obronie członków Rzeszy, której był głową. W rezultacie zatem powiedzieć trzeba, że nierozważnie zaczęta przez żyrondystów wojna zaczęła dawać rezultaty, których się w 1791 r. nikt nie spodziewał. Dzięki niej jednak w samej Francji rewolucja się pogłębiała i musiała pociągnąć za sobą

Page 22: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

klęskę żyrondystów, a przepaść dzieląca Francję od Europy stawała się coraz większa, wskutek czego feudalna i konserwatywna Europa musiała toczyć walkę we własnej obronie. Rozdział dziewiąty Wpływ rewolucji francuskiej na kontynentalną Europę (1789-1791) Już pod koniec XVII w. od czasów Ludwika XIV, wpływ kultury francuskiej na klasy rządzące całej Europy Zachodniej i Środkowej był bardzo wielki. Na dworach monarszych naśladowano etykietę i zwyczaje dworu wersalskiego, moda przyjęta w Paryżu była wzorem dla wszystkich ludzi zamożnych, znajomość języka francuskiego i literatury francuskiej była wśród nich powszechna. Interesowano się żywo wszystkim- co się działo we Francji, toteż wydarzenia rewolucyjne w tym kraju wywołały ogólne zainteresowanie. Koła szlacheckie przyjęły je ze zdumieniem. Z zadowoleniem słuchano początkowo wieści o walce z absolutyzmem królewskim, zaniepokojono się jednak zniesieniem we Francji przywilejów stanowych. Inaczej natomiast odniosła się do francuskiego ruchu rewolucyjnego burżuazja w Ameryce i w Europie. W Stanach Zjednoczonych powitano go z uznaniem widząc w nim naśladownictwo rewolucji amerykańskiej. Słabsze echo znalazła Rewolucja Francuska w Ameryce Południowej, gdzie burżuazja była bardzo słaba, ale i tu szerzono, zwłaszcza w kołach wolnomularskich, Deklarację Praw Człowieka i Obywatela. W Europie odgłos rewolucji był znacznie silniejszy, choć niejednakowy. Najsilniejszy okazał się w tych krajach- w których dojrzewał kapitalizm, a zatem i burżuazja była potężniejsza i liczniejsza. W gruncie rzeczy zmierzała ona wszędzie do tego samego celu- jaki osiągnęła burżuazja północnoamerykańska i który zdobyła także, jak się zdawało burżuazja francuska. Hasła i osiągnięcia tej ostatniej były zatem tylko zachętą do energiczniejszych prób zmian ustroju feudalnego, wszędzie zresztą podejmowanych przy pomocy mas ludowych. Zaczęły się rozruchy w Kolonii- Trewirze i Spirze, na terenie Rzeszy Niemieckiej, oraz w Livorno i Florencji- na terenie Wielkiego Księstwa Toskanii. W Liege na wiadomość o zburzeniu Bastylii i o uchwałach paryskich z 4 sierpnia burżuazja przy pomocy rzemieślników i chłopów obaliła 16 sierpnia władzę księcia-biskupa. Uchwalona tu Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela z 16 września była bardziej radykalna niż francuska. Ten przykład zachęcił i inne miasta belgijskie do powstania przeciwko cesarzowi, gdyż niezadowolenie z reform cesarza Józefa II istniało w całym kraju, choć tylko część burżuazji z adwokatem Vonckiem na czele hołdowała hasłom idącym z Paryża. W Brukseli proklamowano uroczyście 10 stycznia 1790 r. utworzenie Zjednoczonych Stanów Belgijskich (Etats Belgiques Unis), przy czym po raz pierwszy wprowadzono oficjalnie wyrazy, belgijski" i "Belgia". Cesarz Leopold II z trudem opanował sytuację, wyzyskując brak zgody wśród powstańców i niechęć do haseł francuskich kleru, mającego ogromny wpływ na masy chłopskie. Musiał jednak cofnąć w Belgii prawie wszystkie reformy Józefa II. Również w Europie Środkowej powitano hasła Rewolucji Francuskiej z zapałem (filozofowie Kant, Fichte, historycy Schlozer i Muller, poeci Klopstock, Wieland, Schiller, Goethe), ale mieszczaństwo było tu jeszcze zbyt słabe, by swoim pragnieniom dać wyraz choćby tylko zbliżony do francuskiego. Żywym echem odbiły się wypadki rewolucyjne francuskie także w Polsce, zwłaszcza wśród stronnictwa sejmowego, które za wzorem amerykańskim i holenderskim nazywało się patriotycznym, oraz wśród mieszczaństwa polskiego. Sympatycy, jak zwłaszcza Franciszek Salezy Jezierski, Stanisław Staszic, Hugo Kołłątaj, początkowo też ksiądz Piotr Świtkowski, nie aprobowali wprawdzie wszystkiego, co się działo we Francji, ale z uznaniem przyjmowali wieści o likwidowaniu ustroju feudalnego. Postępowa publicystyka polska ustawicznie powoływała się na przykład Francji i wywierała w ten sposób wpływ na obrady Sejmu Czteroletniego, zwłaszcza w sprawie mieszczańskiej. W Hiszpanii rząd i inkwizycja ścigały pisma pochodzące z Francji i tych, którzy je posiadali. Paru intelektualistów (Jose Marchena, Vincento Santiyanez) musiało nawet uciekać z kraju z powodu manifestowania swej sympatii dla haseł rewolucji. Hasła te jednak nie przestawały oddziaływać na część burżuazji, choć dopiero później, w 1795 r. i następnych latach, podjęto także parę, nieudanych zresztą, prób powstania przeciwko absolutyzmowi. Żywe zainteresowanie wywołała rewolucja także w Rosji, zyskując tu wielu zwolenników wśród inteligencji, ale rząd carski zaczął od razu walkę z hasłami "wywrotowymi". Katarzyna II kazała w sierpniu 1790 r. wszystkim Rosjanom opuścić Francję, a do otoczenia mówiła, że Rosja nie może dopuścić do tego, by gdziekolwiek w Europie państwem rządzili szewcy. Filozof, prawnik i poeta Aleksander Radiszczew, za swą książkę Putiszestwie iz Pitierburga w Moskwu (Podróż z Petersburga do Moskwy) 1789 (opublikowaną w maju 1790), w której m.in. opisywał ciężką sytuację chłopów, widząc w nich siłę rewolucyjną, został w 1792 r. skazany na śmierć. W drodze łaski carowa zmieniła mu tę karę na 10 lat zesłania na Syberię. Pisarz i księgarz, a zarazem wolnomularz, Mikołaj Nowikow, za szerzenie postępowych poglądów, m.in. w dziedzinie pedagogiki, został w 1792 r. skazany na 15 lat więzienia, skąd go wprawdzie uwolnił car Paweł w 1796 r., nie dał mu jednak możności pracy literackiej i wydawniczej. Rozdział dziesiąty Wielka Brytania pod koniec XVIII w. Z żywym zainteresowaniem przyjęła wieści z rewolucyjnej Francji większość burżuazji angielskiej i ogół Irlandczyków. Ustrój polityczny Wielkiej Brytanii w XVIII w. był przedmiotem podziwu ze strony burżuazyjnych podróżników z kontynentu. Za wzorowy uważał go Montesquieu i Voltaire. Było to jednak nieporozumienie wynikające z nieznajomości specyfiki rozwoju społecznego Anglii i wstrząsającej nią walki klasowej, choć istotnie część burżuazji angielskiej była w o wiele lepszej sytuacji niż ogół burżuazji francuskiej. Anglia przeszła pierwszą fazę rewolucji burżuazyjnej już w XVII w., w XVIII w. weszła w

Page 23: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

fazę rewolucji przemysłowej, była zatem krajem znacznie bardziej zaawansowanym pod względem ekonomicznym i społecznym niż Francja. Częściowy kompromis między szlachtą i burżuazją już się w Anglii dokonał. W drugiej połowie XVIII w. weszła ona na drogę szybkiego rozwoju kapitalistycznego, choć zachowała zarazem wiele instytucji pozornie feudalnych. Władza królewska była ograniczona przez parlament, który uchwalał prawa, corocznie określał wysokość budżetu i mógł pociągać do odpowiedzialności ministrów królewskich. Utarł się też zwyczaj, że o składzie Rady Gabinetowej (Council Cabinet, właściwie rada ministrów) decydował przywódca większości parlamentarnej. Parlament składał się z dwóch izb. Do izby wyższej, zwanej Izbą Lordów, wchodzili biskupi anglikańscy (26), lordowie szkoccy ( 16) i lordowie dziedziczni angielscy (przeszło 300). Skład Izby Lordów nie był stały, król mógł bowiem mianować nowych lordów i to nawet spośród mieszczan. Izba niższa, zwana Izbą Gmin, składała się z posłów wybieranych przez hrabstwa (186). miasta (467) i uniwersytety (5). Możność brania udziału w wyborach uważana była nie za prawo, lecz przywilej, związany z posiadaniem własności- przede wszystkim ziemi. W hrabstwach głosowali właściciele ziemscy, a więc głównie szlachta, gdyż klasa wolnych gospodarczo chłopów była już bardzo nieliczna. Mieszczan, którzy nabywali dobra ziemskie, a tym samym zdobywali przywilej wybierania do Izby Gmin, było stosunkowo niewielu. W miastach udział w wyborach brała określona prawem zwyczajowym liczba mieszczan posiadających odpowiedni cenzus majątkowy. Ale uprawnienia wyborcze miast były bardzo nierówne. Niektóre w ciągu wieków zupełnie wyludnione (nazwano je "zgniłymi" lub "kieszonkowymi"), wybierały tylu posłów, ilu miasta, które się ogromnie rozwinęły. Nowsze, pod koniec XVIII w. już bardzo rozwinięte miasta (Manchester, Leeds, Birmingham), nie miały ani jednego mandatu poselskiego albo miały nieproporcjonalnie mało mandatów w stosunku do wielu hrabstw. I tak np. Londyn, liczący ok. 900 000 mieszkańców, wybierał 4 posłów, a słabo zaludnione hrabstwo Kornwalii (165 000) wybierało 44 posłów. Ponieważ w hrabstwach przywilej wybierania mieli tylko właściciele ziemscy, pozbawieni zaś tego przywileju byli dzierżawcy i najemni chłopi, przeto w niektórych okręgach wyborców mogło być paru albo nawet tylko jeden. W takich wypadkach wybór był właściwie nominacją, choć odbywał się i wówczas z zachowaniem zwyczajowych formalności. W miasteczkach miejscowy arystokrata lub bogaty mieszczanin kupował niekiedy głosy i w ten sposób decydował o wyborach. Podobne wypadki zdarzały się zresztą i w hrabstwach. Dzięki takiemu systemowi jeszcze w 1815 r. 252 arystokratów decydowało o 425 mandatach poselskich, czyli o większości w Izbie Gmin. Gentry (ogólna nazwa szlachty angielskiej) nie była jednak klasą zamkniętą. Mieszczanin, który nabył dobra ziemskie, zdobywał tym samym związane z nimi uprawnienia, choć oczywiście mogła to robić tylko bogata burżuazja. Nie było też wśród szlachty angielskiej takich uprzedzeń kastowych - jak wśród szlachty na kontynencie, gdyż angielscy właściciele ziemscy żyli nie tylko z renty dzierżawnej, lecz często inwestowali kapitały w rolnictwo, przemysł i handel, młodsi zaś synowie szlacheccy szli przeważnie do handlu, przemysłu lub bankowości. Anglia była zatem państwem rządzonym przez oligarchię szlachecko-burżuazyjną, wśród której przeważała jednak arystokracja ziemska. Ona miała decydujący wpływ w parlamencie i Kościele anglikańskim, jej przede wszystkim interesy reprezentowali rekrutujący się głównie z jej szeregów członkowie dwóch istniejących wówczas w Anglii stronnictw politycznych, torysów i wigów. Pierwsi z nich kładli większy nacisk na prawa króla i Kościoła, pod względem społecznym byli konserwatystami. Wigowie- mający w swych szeregach znacznie większą liczbę bogatej burżuazji niż torysi, starali się utrzymać ustrój- wytworzony w XVII w., a więc zachować znaczenie parlamentu, nie dopuścić do zwiększenia władzy królewskiej, ograniczyć prawa i przywileje Kościoła anglikańskiego. W związku z tym cieszyli się też poparciem tak zwanych dissenters, tj. protestantów, nie będących anglikanami. Kapitalizm nie natrafił w Anglii na tak liczne trudności, jak we Francji, i dlatego uniknęła ona tak gwałtownego wstrząsu, jak ten, przez który przechodziła Francja. Mimo to większość burżuazji, rosnącej szybko w miarę postępu rewolucji przemysłowej, musiała być w opozycji w stosunku do panującego systemu. Dyktowały to względy ekonomiczne i polityczne. Rządzącej krajem arystokracji ziemskiej zależało na utrzymaniu wysokich cen zboża jako jednego z głównych źródeł dochodu, dlatego też za pomocą ceł ochronnych broniła się przed importem tańszego zboża z Rosji, Polski i krajów amerykańskich, natomiast burżuazja dążyła do zniesienia ceł na zboże, gdyż nieograniczony jego wwóz musiałby wpłynąć na obniżenie cen chleba, a tym samym pociągnąć za sobą zniżkę płac robotniczych. Chcąc utrzymać i rozwinąć swe znaczenie ekonomiczne, burżuazja musiała zatem prowadzić także walkę polityczną o odpowiedni udział w parlamencie i w rządach krajem. Walka ta znalazła również poparcie ze strony tych grup społecznych, których sytuację ekonomiczną podkopała rewolucja przemysłowa, oraz tych, które dzięki tej rewolucji powstawały. Bankrutujący rękodzielnicy i tworząca się klasa robotnicza również widziała w reformie parlamentaryzmu jeden z najważniejszych środków do poprawy swej doli. Początek rewolucji we Francji spotkał się z bardzo żywym uznaniem wśród burżuazji angielskiej. Wigowie widzieli w tej rewolucji naśladownictwo rewolucji angielskiej z XVII w., część ich z Karolem Foxem na czele traktowała ją jako zachętę do walki o reformę parlamentu. Dissenters z entuzjazmem przyjmowali wieści z Francji. Wielu wybitnych intelektualistów (dramaturg i powieściopisarz Holcroft, poeta Woodsworth, chemik Priestley) oceniało tę rewolucję jako początek nowej ery, która musiała się zacząć także w Anglii. Bardzo licznych zwolenników znalazła też rewolucyjna Francja wśród

Page 24: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

drobnomieszczaństwa i robotników. Zaczęły powstawać stowarzyszenia "konstytucyjne" i kluby rewolucyjne, omawiające potrzebę reform. Noszono trójkolorowe kokardy francuskie. Czynniki reakcyjne dość wcześnie jednak wyczuły niebezpieczeństwo haseł Rewolucji Francuskiej. Wystąpił przeciwko nim kler anglikański, arystokracja ziemska i część burżuazji. Dzięki temu w wyborach do Izby Gmin w 1790 r. torysi odnieśli znowu zwycięstwo, które im pozwoliło na przeprowadzenie w 1791 uchwały o zwiększeniu ceł na zboże. Ale najbardziej do podkopania wpływu francuskiej ideologii rewolucyjnej w Wielkiej Brytanii, a częściowo także na kontynencie, przyczynił się zdolny publicysta, Irlandczyk z pochodzenia, Edmund Burke. Za młodu był gorącym zwolennikiem walk wyzwoleńczych Irlandczyków, Korsykańczyków i Polaków, występował przeciwko wojnie Wielkiej Brytanii z powstańcami amerykańskimi, piętnował nadużycia administracji brytyjskiej w Indiach, ale przeraził się wpływem Rewolucji Francuskiej w Irlandii i Belgii, gdyż to oznaczało - jego zdaniem - śmiertelne niebezpieczeństwo dla Wielkiej Brytanii. Burke sądził, że ta rewolucja może się stać początkiem kryzysu w całej Europie, a nawet na świecie, toteż wystąpił przeciwko niej zdecydowanie w książce Reflections on the Revolution in France (Uwagi nad rewolucją we Francji), 1790. W książce tej mającej formę listu otwartego do przyjaciela, Burke dowodził, że państwo jest to przez historię i tradycję tworzony organizm, który nie może być reformowany w swej istocie przez dekrety doktrynerów. Przeszłości nie można po prostu przekreślić jedną uchwałą. Podstawy państwa - zdaniem Burke'a - stanowią tron, religia i Kościół, rządzić zaś w państwie może tylko rozumna mniejszość. Powszechne prawo wyborcze, dające wszystkim, a więc i ciemnym masom, jednakowe prawa polityczne, byłoby szkodliwe dla państwa, które jednak powinno szanować podstawowe, nabyte w ciągu dziejów, prawa swych obywateli. Rewolucja Francuska, która niszczy arystokrację i podkopuje Kościół, to dzieło piekielne, to ruina kultury europejskiej, istotna bowiem droga do postępu - zdaniem Burke'a - to droga ewolucji, po której szła dotąd Anglia. W dziejach myśli politycznej XIX w. Burke odegrał ogromną rolę, stał się bowiem jednym z głównych teoretyków konserwatyzmu angielskiego, a częściowo i konserwatyzmu na kontynencie. Przeciwnikom rewolucji dostarczył skutecznej broni, później zresztą doradzał państwom europejskim, by także siłą zwalczały rewolucje u sąsiadów w myśl zasady, że "trzeba pomóc sąsiadowi gasić pożar" (zasada interwencji), co również często powtarzali konserwatyści na kontynencie w XIX w. Już w końcu 1791 r. pamflet Burke'a przetłumaczył na język niemiecki zdolny publicysta, późniejszy sekretarz i przyjaciel Metternicha, wrocławianin Fryderyk Gentz. Burke'emu odpowiedział słynny już w Ameryce publicysta Tomas Paine książką Rights of Man (Prawa człowieka), t. I w 1791 r., t. II w 1792, w której bronił zasady suwerenności ludu, domagał się zniesienia przywilejów rodowych i klasowych, wprowadzenia powszechnego prawa wyborczego, republiki demokratycznej. Książka Paine' a stała się niemal ewangelią rzemieślników i robotników angielskich, wyrywano ją sobie dosłownie z rąk. Po ogłoszeniu jednak drugiego jej tomu autor musiał uciec do Francji z powodu swego republikanizmu. W 1792 r. zresztą większość burżuazji angielskiej odnosiła się już zdecydowanie wrogo do haseł Rewolucji Francuskiej. Rozdział jedenasty Sytuacja międzynarodowa w latach 1789-1791 Z początku rząd brytyjski, na czele którego stał wówczas William Pitt młodszy, patrzył z zadowoleniem na wstrząs wewnętrzny, jaki przechodziła sąsiednia Francja, widząc w tym jej osłabienie na terenie międzynarodowym. Jeszcze 17 lutego 1792 r. premier Pitt, przedkładając projekt budżetu państwowego, zapewnił, że teraz Wielka Brytania może liczyć na 15 lat pokoju. Poseł angielski w Hadze Auckland wyraził się nawet, że, dopóki Francja znajduje się w tym stanie, to byle osioł może kierować brytyjskim Foreign Office (Ministerstwo Spraw Zagranicznych). Francja przecież przyczyniła się walnie do klęski Wielkiej Brytanii w jej wojnie ze zbuntowanymi koloniami amerykańskimi, a swą pomocą zadecydowała o ich zwycięstwie. Poza tym wpływy francuskie miały decydujące znaczenie na dworze sułtana tureckiego, a kupcy francuscy mieli monopol na handel z krajami tureckimi we wschodniej części Morza Śródziemnego. Anglia ustawicznie obawiała się poza tym powstania hegemonii Francji w Europie, gdyż to - w razie gdyby Francja była przy tym potęgą na morzu - mogłoby być nader groźne dla oddalonej tylko cieśniną od reszty kontynentu Wielkiej Brytanii. Za wroga nr 2 rząd brytyjski uważał wówczas Rosję, niepokoiła go bowiem jej polityka bałtycka i turecka. Wojna szwedzko-rosyjska (1787-1790), zakończona pokojem, kompromisowym wprawdzie, w Värälä 14 sierpnia 1790 r., dowiodła, że Szwecja ma groźnego przeciwnika na Bałtyku, który przestał już być morzem szwedzkim. Ale jeszcze bardziej niepokojąca dla Wielkiej Brytanii była sprawa Turcji, która zresztą obok sprawy polskiej stała się także centralnym zagadnieniem polityki międzynarodowej w Europie Wschodniej pod koniec XVIII w. Zaczęta w 1787 r. wojna Rosji i Austrii z Turcją ogromnie zaniepokoiła i Wielką Brytanię i Prusy. William Pitt obawiał się, że Rosja pokonawszy Turcję i usadowiwszy się na Kaukazie i w Persji zagrozi angielskiej drodze do Indii. Istotnie w 1791 r. mówiono w Petersburgu o możliwości wyprawy lądowej do tego kraju. Jeszcze bardziej były zaniepokojone Prusy, gdyż wzrost potęgi Austrii, w dodatku sprzymierzonej z Rosją i Francją, mógł doprowadzić do rewizji granic w Europie. Potężna Austria mogła upomnieć się o Śląsk, mogła też, jak tego pragnął cesarz Józef II, wymienić Belgię na Bawarię i stać się w ten sposób hegemonem w Europie Środkowej. Rząd pruski uważał niebezpieczeństwo za tym większe, że na skuteczną pomoc Wielkiej Brytanii nie mógł liczyć, gdyż część gabinetu Pitta i większość opinii publicznej była przeciwna wojnie w obronie Turków, których uważano za barbarzyńców i w których obronie nie były zaangażowane

Page 25: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

interesy handlowe Wielkiej Brytanii. Natomiast Rosja - według tej opinii - mogła być dobrym rynkiem zbytu dla towarów angielskich. Latem 1788 r. Pitt zmontował jednak przymierze Wielkiej Brytanii, Prus i Holandii. Wprawdzie na próżno Wielka Brytania i Prusy zachęcały do wojny z Rosją Szwecję, ale za to z Turcją Prusy zawarły formalne przymierze 31 stycznia 1790 r., obiecując latem tegoż roku wystąpić zbrojnie przeciwko Rosji i Austrii, byle tylko Turcy energicznie kontynuowali wojnę. W całej tej akcji protureckiej i antyrosyjskiej Prusy jednak najbardziej interesowały się Polską, o nią właściwie głównie im chodziło. Feudalna, rządzona przez krótkowzroczną, kierującą się tylko swoimi bezpośrednimi interesami, oligarchię szlachecką, Polska stawała się w XVIII w. coraz bardziej państwem wasalnym Rosji. W 1772 r. dokonano częściowego rozbioru Polski i Prusy otrzymały ziemie nadnoteckie, Pomorze Gdańskie, ziemię chełmińską i Warmię, przez co dokonało się połączenie Prus Wschodnich z resztą państwa pruskiego, ale nie otrzymały ważnego portu handlowego w Gdańsku i doniosłego punktu strategicznego - Torunia. Pierwsze zwłaszcza z tych miast było dla potrzebujących pieniędzy Prus, głównie na utrzymanie licznej armii - kąskiem bardzo łakomym. Daremnie próbowano jednak wytargować od Rzeczypospolitej te dwa miasta w zamian za pomoc w odzyskaniu zabranej przez Austriaków w pierwszym rozbiorze Małopolski. Podczas wojny rosyjsko-austriacko-tureckiej Polska mogła się stać czynnikiem ogromnie osłabiającym Rosję w tej wojnie. W latach 1773-1788 dokonała się w Rzeczypospolitej szlacheckiej doniosła ewolucja ideowa, dojrzewało nowe pokolenie podatne na wpływy Oświecenia. Pierwszy rozbiór nawet wielu konserwatystom otworzył oczy. Sejm rozpoczęty w 1788 r. miał obradować w czasie, gdy sytuacja międzynarodowa mogła uczynić Polskę znów podmiotem swoich losów. Rządzący nią magnaci chcieli z tego skorzystać, ale rozbieżności poglądów wśród nich były bardzo znaczne. Pewna grupa ze Szczęsnym Potockim i Ksawerym Branickim na czele pragnęła formalnego przymierza z Rosją w zamian za cofnięcie niektórych reform. Król i jego grupa chcieli skorzystać z sytuacji, by wzmocnić władzę królewską i zwiększyć armię, ale bez zrywania z Rosją, której się obawiano. Bardziej popularny jednak był program tych, którzy chcieli się teraz od Rosji uniezależnić. Na własne jednak siły nie liczono. Polska była zbyt słaba, by się przeciwstawić Rosji. Przywódcy Stronnictwa Patriotycznego, Ignacy Potocki i Adam Czartoryski, sądzili, że należy skorzystać z antagonizmu rosyjsko-pruskiego i oprzeć się na Prusach. Do króla żywili zresztą niechęć osobistą. Prusy od samego początku działalności sejmu prowokowały do wystąpień antyrosyjskich, zachęcała do tego i Wielka Brytania. Sejm (zwany później Czteroletnim) otwarto 6 października 1788 r., a już 13 października poseł pruski Buchholtz protestował przeciw projektom aliansu polsko-rosyjskiego i informował w swojej nocie posłów, że król pruski udzieli wszelkiej pomocy Polsce w jej staraniach o utrzymanie "niepodległości, wolności i braterstwa". Licząc na sojusz z Prusami, sejm powziął 20 października antyrosyjską uchwałę o utworzeniu stutysięcznej armii, poza tym, nie licząc się już ze zdaniem wszechmocnego dotąd w Polsce ambasadora rosyjskiego, dyskutowano sprawę przebudowy ustroju państwa. Wiele decyzji sejmu świadczy o tym, że, większość politycznie aktywnego społeczeństwa, zatem praktycznie szlachty, miała dość anarchii i rządów magnackich, zwłaszcza świadczyło o tym prawo o miastach królewskich, dające ich mieszkańcom częściowe równouprawnienie ze szlachtą. Zreformowano także sprawę podatków oraz administrację, utworzono komisje porządkowe w celu jej usprawnienia, przejęto na skarb państwa olbrzymie dobra biskupstwa krakowskiego. Wszystkie reformy miały charakter kompromisowy, nie chciano bowiem nadmiernie zrażać konserwatywnej opozycji, cieszącej się stale jeszcze silnym poparciem wśród szlachty. Zresztą i obóz postępowy, który je przeprowadzał, daleki był - poza wyjątkami - od zrzeczenia się swoich zasadniczych przywilejów. Całe to dzieło modernizacji państwa świadczyło o moralnych siłach większości obozu szlacheckiego, ale było już spóźnione, ratowało honor narodu, ale nie mogło uratować państwa. Niektórzy inicjatorzy reform słabo się orientowali w sytuacji międzynarodowej, nie znali nawet dobrze najnowszej historii swoich sąsiadów. Austriakom i Rosjanom nie wiodło się początkowo w wojnie z Turkami, dopiero po zdobyciu przez Rosjan twierdzy Oczaków w pobliżu ujścia Bohu, pod koniec 1788 r., sytuacja zaczęła się zmieniać na froncie rosyjskim, co ułatwiało także akcję Austriaków. Świetne zwycięstwa generała Aleksandra Suworowa pod Fokszanami (w południowej Mołdawii) i nad rzeką Rymnikiem (na południe od Fokszan) latem 1789 r. przyczyniły się do zupełnej zmiany położenia. Turcy zaczęli teraz ponosić klęski na obydwu frontach, co zwiększyło zdenerwowanie Prus. Starały się one o wywołanie powstania na Węgrzech, do spółki z Wielką Brytanią i Holandią podniecały powstanie belgijskie, zmobilizowały nad granicą austriacką znaczne ilości wojska, z Polską wreszcie zawarły 29 kwietnia 1790 r. formalne przymierze, gwarantując jej pomoc zbrojną, w razie gdyby jakieś państwo chciało się mieszać w jej sprawy wewnętrzne. W tej sytuacji Austria mogła w razie zwycięskiej wojny z Turkami powiększyć swoje posiadłości na Bałkanach, ale jednocześnie osłabić ogromnie swą pozycję w Europie Środkowej, a przede wszystkim w Rzeszy. Rozumiał to następca zmarłego 20 lutego 1790 r. Józefa II, jego brat Leopold II, i spróbował porozumienia się z Prusami za cenę wycofania się z wojny. Na burzliwej konferencji w Reichenbach (dziś Dzierżoniów na południowy wschód od Wrocławia), w której oprócz posłów pruskiego i austriackiego wzięli udział jako obserwatorzy posłowie angielscy, holenderski i polski, doszło 27 lipca 1790 r. do zawarcia konwencji austriacko-pruskiej, stosownie do której Austria miała się wycofać z wojny tureckiej bez nabytków terytorialnych. Pokój zawarto dopiero 4 sierpnia 1791 r. w Swisztowie (w Bułgarii na

Page 26: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

prawym brzegu Dunaju), poprzestając na drobnych poprawkach granicznych. Zwycięstwo dyplomatyczne Prus było jednak tylko częściowe. W gruncie rzeczy gotowe były zgodzić się na pewne nabytki Austrii, jeśli ta odda Polsce Galicję, za którą z kolei Prusy miały otrzymać Gdańsk i Toruń. Na to ostatnie jednak rząd polski się nie zgodził. Mimo wycofania się Austrii Rosja prowadziła wojnę nadal, odnosząc w niej poważne sukcesy. Doniosłe zwłaszcza było zdobycie szturmem przez Suworowa 24 grudnia 1790 r. twierdzy Izmaił nad Dunajem. Prusy były już gotowe do demonstracji zbrojnej w stosunku do Rosji, ale zawiodła je pomoc angielska. Poseł rosyjski w Londynie, Woroncow, rozwinął świetną propagandę. Szła mu na rękę opozycja przeciwko Pittowi, w rezultacie czego rząd brytyjski w kwietniu 1791 r. odrzucił propozycję Prus. W sytuacji międzynarodowej nastąpiło zatem odprężenie, gdy Stronnictwo Patriotyczne w Polsce z udziałem króla, licząc na słabość Rosji zajętej wojną turecką, zdecydowało się na parlamentarny zamach stanu i korzystając z nieobecności w Warszawie większości opozycji, przeprowadziło uchwalenie przez sejm 3 maja 1791 r. konstytucji. Przyjmowała ona zasadę suwerenności narodu, wprowadziła podział władzy w państwie, parlament dwuizbowy, tolerancję religijną, częściowe równouprawnienie mieszczan była niewątpliwie dowodem odrodzenia myśli politycznej w Polsce i poważnym krokiem ku wzmocnieniu państwa, ale była też zarazem wyzwaniem rzuconym Katarzynie II, która wcale nie myślała zrzec się swoich wpływów na rzecz Prus. Konstytucja była wyrazem wiary w siły narodu i jednocześnie nadziei na pomoc Prus, choć te, nie otrzymawszy Gdańska i Torunia, nie były zupełnie zainteresowane w obronie Polski. Część magnatów polskich nie myślała jednak wcale poddać się woli sejmu i nie uznawała konstytucji. Niezadowolony był spory odłam szlachty folwarcznej, bo konstytucja i wieści z Francji wywołały ferment wśród mieszczaństwa polskiego, zaczęły się też mnożyć wypadki oporu chłopów przeciwko uciskowi pańszczyźnianemu: Trzech feudałów. Rzewuski, Branicki i Szczęsny Potocki, otwarcie weszło na drogę zdrady, uchodząc z Polski do Petersburga, gdzie przedłożyli carowej projekt przywrócenia dawnego stanu rzeczy. Katarzyna II i bez ich pomocy była zdecydowana przywrócić protektorat rosyjski w Polsce. W Konstytucji 3 maja widziała wpływ znienawidzonej przez siebie Rewolucji Francuskiej, ale działalność zdrajców polskich była jej na rękę jako pretekst, że sami Polacy pragną obalenia reform narzuconych im przez jakobinów. Musiała jednak wpierw skończyć wojnę turecką, dzięki czemu Sejm Czteroletni korzystał z pokoju jeszcze przez rok i mógł uchwalić parę pozytywnych reform. Dopiero 9 stycznia 1792 r. podpisano w Jassach pokój rosyjsko-turecki, dzięki któremu Rosja zyskiwała wybrzeże Morza Czarnego między Bohem a Dniestrem i ostateczną zgodę Turcji na dokonany już w 1783 r. zabór Krymu. W stosunku do planów, jakie Katarzyna II miała na początku tej wojny, był to pokój mało korzystny, głównie z powodu Prus i Polski. Ta ostatnia mogła się przecież stać w przymierzu z Prusami niebezpiecznym sąsiadem Rosji. Wiosną zatem 1792 r. Katarzyna II, pewna życzliwej neutralności Prus i Austrii, zaczęła akcję przeciw Polsce. Zdradzieccy magnaci podpisali 27 kwietnia 1792 r. akt konfederacji w Petersburgu, choć ogłosili go pod fałszywą datą 14 maja w Targowicy, bo dopiero wtedy znaleźli się na skrawku zajętej przez Rosjan Polski. Formalnie zatem wracające z kampanii tureckiej wojska rosyjskie wkroczyły do Polski na prośbę samych Polaków. Obóz reformatorski nie przygotował jednak odpowiednio kampanii. Brak było w armii polskiej wyszkolonych oficerów. Jeden z dowódców armii, książę Ludwik Wirtemberski, okazał się zdrajcą, pozostali zaś nie wykazywali zdolności. Naczelne dowództwo sprawował król, który był zbyt odległy od terenu wojny, zresztą nie miał wiedzy wojskowej i w zwycięstwo nie wierzył. Ale przede wszystkim dysproporcja sił obu armii na niekorzyść Polaków była ogromna, niemal jak 3 do 1, a do wezwania pod broń szerokich mas narodu uciekać się nie chciano. Mimo paru pomyślnych potyczek armia polska cofała się ustawicznie aż do chwili, gdy Stanisław August, zwątpiwszy ostatecznie w pomoc pruską, przystąpił w lipcu 1792 r. do konfederacji targowickiej. Targowiczanie, chwyciwszy władzę w ręce przy pomocy wojsk rosyjskich, starali się zniszczyć całe dzieło Sejmu Czteroletniego. Ale nadmierne wzmocnienie wpływów rosyjskich w Polsce zaniepokoiło Wielką Brytanię, Prusy i Austrię. Rząd pruski ściągnął nawet pod koniec 1792 r. nad granicę wschodnią znaczne siły zbrojne w obawie, że Rosja sama zechce decydować o losach Polski i w ten sposób stanie się jeszcze groźniejszym sąsiadem. W Petersburgu już latem tegoż roku poseł pruski wystąpił z propozycją dania Prusom części ziem polskich, grożąc w razie odmowy wycofaniem się z wojny przeciwko rewolucyjnej Francji. Opinii publicznej próbowano jednak wmówić, że kwestia ta jest ściśle związana ze sprawą Rewolucji Francuskiej. Deklaracja Fryderyka Wilhelma II z 6 stycznia 1793 r., obwieszczająca wkroczenie wojsk pruskich do Polski, piętnowała zwolenników Konstytucji 3 maja jako prozelitów jakobińskich, zapowiadała, że nie może tolerować, by ta mniejszość narodu polskiego planowała wywrócenie porządku publicznego i by stale wyrządzała zniewagi państwu pruskiemu. Deklaracja wyjaśniała, że przygotowując wyprawę przeciwko Francji, Prusy nie mogą pozostawić za sobą tak niebezpiecznego wroga, jak polscy fakcjoniści i dlatego zajęcie przez wojska pruskie części Wielkopolski - to tylko środek ostrożności, zmierzający do ochrony granic własnych i przywrócenia porządku publicznego. Wzrost terytorialny Prus nie był na rękę Austrii, ale zgodziła się na to, chcąc otrzymać pomoc pruską w wojnie z Francją oraz pozyskać zgodę Prus na zamianę zbyt odległej i ulegającej wpływom francuskim Belgii na Bawarię. W ten sposób sprawa polska zaczęła się ściśle łączyć ze sprawą rewolucyjnej Francji. Akcję przeciwko Polsce tłumaczono koniecznością walki z szerzącym się jakobinizmem. Motywacja ta wystąpiła i w konwencji

Page 27: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

podpisanej w Petersburgu 23 stycznia 1793 r. przez pełnomocników Rosji i Prus. Rosja zobowiązała się trzymać swe wojsko lądowe i flotę na stopie wojennej tak długo, dopóki będą trwały zamieszki we Francji i w Polsce, i jako odszkodowanie za to otrzymywała ziemie na wschód od linii Druja - Pińsk - Zbrucz. Prusy przyrzekały prowadzić wojnę z Francją, a za to, tytułem zwrotu kosztów, dostawały część Polski po Częstochowę, Sochaczew i Działdowo. Zebrany przy pomocy nacisku okupantów sejm w Grodnie, ostatni sejm I Rzeczypospolitej (7 VI-23 XI 1793) został zmuszony do uznania zaboru rosyjskiego. Ale zgody na zabór pruski nie otrzymano, zadowolono się milczeniem przerażonych posłów polskich, zebranych w otoczonym przez wojsko rosyjskie zamku grodzieńskim. Dokonany w ten sposób drugi rozbiór Polski bynajmniej nie pogodził jej sąsiadów. Najbardziej niezadowolony był rząd austriacki i żałował poniewczasie zgody na rozbiór Polski, bo zamiana Belgii na Bawarię okazała się nierealna. Przeszkadzały temu Prusy, a potem także i sytuacja na froncie francuskim. W Wiedniu zaczęto zatem myśleć nad sposobem uzyskania ekwiwalentu kosztem Polski. Rząd rosyjski nie uważał rozbioru za pełny sukces, dlatego że wpływami w Polsce trzeba było dzielić się nadal z Prusami. Wiadomo też było, że nie pozwolą one, by ocalałą resztę Polski zagarnęła sama Rosja. Na razie Prusy uprawiały tylko szantaż polityczny, grożąc w razie niedopełnienia swych żądań wycofaniem się z wojny na zachodzie. Celem więc polityki rosyjskiej było zachęcanie obydwu państw niemieckich do jak największego angażowania się ich na zachodzie, by odwrócić ich uwagę od Polski. Prusy obłowiły się w 1793 r. ogromnie. Dostały co prawda tylko 1/4 w stosunku do tego, co otrzymała Rosja, ale za to kraj znacznie bardziej zaludniony i bogatszy. Była to jednak ludność całkowicie obca niemczyźnie, ciążąca ku Polsce i wroga, a poza tym nie ulegało wątpliwości, że Rosja będzie dążyła do aneksji reszty ziem polskich, przez co stanie się jeszcze bardziej groźnym sąsiadem. Pamiętano przecież w Berlinie, że w okresie wojny siedmioletniej w obliczu przymierza rosyjsko-austriackiego Prusy znalazły się o krok od zguby, toteż polityka pruska zmierzała teraz do jednego celu: popychać jak najbardziej Austrię do wojny na zachodzie i bacznie obserwować Rosję. W rezultacie zatem drugi rozbiór Polski nie tyle zbliżył ku sobie mocarstwa wschodnie, ile raczej pogłębił istniejące między nimi rozbieżności, a to odbiło się decydująco na losach rewolucyjnej Francji. Rozdział dwunasty Wojna Austrii i Prus z Francją. Druga rewolucja francuska Od kwietnia 1792 r. dzieje wewnętrzne Francji pozostawały w ścisłej zależności od losów wojny z państwami niemieckimi, pośrednio zaś od tego, co się działo w Polsce. Żyrondyści mylili się, że łatwe zwycięstwo w krótkiej wojnie da im władzę we Francji, dzięki czemu utrwalą dotychczasowe zdobycze rewolucji. W rzeczywistości bowiem wojna przybrała inny obrót i przyczyniła się do radykalnej zmiany oblicza rewolucji. Zaraz na początku spotkał żyrondystów zawód, liczyli bowiem na to, że uda im się stworzyć koalicję antyaustriacką, do której chcieli wciągnąć Wielką Brytanię. Ta odmówiła jednak, gdyż pragnęła klęski Francji. Jeszcze bardziej niemiłą niespodzianką był fakt, że wbrew temu, czego się spodziewali, do wojny przystąpiły i Prusy. Rząd pruski dał się do niej skłonić za cenę wycofania się Austrii z wojny tureckiej, a tym samym osłabienia sojuszu austriacko-rosyjskiego, i za cenę zgody Wiednia na udział Prus w rozbiorze Polski. Propagandą rewolucyjną niewiele się jeszcze w Berlinie przejmowano i nie była ona przyczyną wystąpienia Prus, choć na tę propagandę wiele liczono w Paryżu, wysyłając emisariuszy i tworząc aż pięć legionów złożonych z cudzoziemców: belgijski, leodyjski, germański, helwecki i sabaudzki. Liczono poza tym na własną szybką ofensywę. Ale tu czekał żyrondystów nowy zawód. Armia francuska była zupełnie do wojny nie przygotowana. Korpus oficerski składał się głównie ze szlachty, której przynajmniej połowa nie pragnęła wcale zwycięstwa, część zresztą od razu zdezerterowała. Żołnierze na ogół nie ufali swoim oficerom i często odmawiali spełniania rozkazów, zresztą dziennikarz Marat z Paryża wzywał wprost żołnierzy, by mordowali swych generałów jako wrogów rewolucji. Nawet zewnętrznie ta armia była niejednolita. Ogół żołnierzy nosił mundury niebieskie, ale ochotnicy i gwardia narodowa używali uniformów czerwonych, byli lepiej płatni i sami wybierali sobie oficerów. Wszystko to sprawiało, że wojsko francuskie przypominało raczej niekarne bandy niż zorganizowaną armię. Mimo to generał Dumouriez zaczął ofensywę na północy. Pierwsze spotkanie z Austriakami 30 kwietnia 1792 r. okazało wartość tej armii: na sam widok nieprzyjaciela żołnierze francuscy rzucili się do ucieczki ogarnięci paniką i przypisując wszystko zdradzie. Zamordowali ponadto swego dowódcę, generała Dillona, który próbował powstrzymać odwrót. Na skutek załamania się w ten sposób armii północnej zaczęła się cofać i armia sąsiednia, dowodzona przez La Fayette' a. Armia trzecia, nadreńska, pozostała zupełnie bezczynna. Oficerowie austriaccy dziwili się takiemu obrotowi sprawy. Pokpiwali nawet, że do pokonania sankiulotów wystarczą baty. Rząd pruski w obawie, że jego udział w konflikcie okaże się teraz zbyteczny i że Austria może się wzbogacić kosztem Francji, wypowiedział wreszcie tej ostatniej wojnę 6 lipca 1792 r. i zaczął się targować o udział w zdobyczy. We Francji wśród żyrondystów wrażenie klęski było przygnębiające, tym bardziej że 18 maja dowódcy armii oświadczyli, że wobec niekarności żołnierzy ofensywa jest niemożliwa. Niepowodzenia na froncie zachwiały znaczeniem żyrondystów. Próbowali oni zrzucić odpowiedzialność na zdrajców, głównie księży nie zaprzysiężonych, ale dekretu Zgromadzenia Prawodawczego skierowanego przeciw tym duchownym nie chciał sankcjonować król. Odmówił także zgody na rozwiązanie swej gwardii i stworzenie dla obrony Paryża gwardii narodowej. Wówczas żyrondyści, wyzyskując wrzenie mas ludowych spowodowane wiadomościami z frontu i brakiem żywności, zorganizowali 20 czerwca wielką

Page 28: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

manifestację przeciwko królowi (przywódcami byli piwowar Santerre, rzeźnik Legendre i Polak, kapitan Klaudiusz Łazowski). Zgody króla nie uzyskano jednak, ale za to wywołano oburzenie burżuazji. La Fayette proponował nawet królowi ucieczkę. Nie doszło do niej tylko wskutek nieufności króla, a zwłaszcza królowej do La Fayette'a. Była to zarazem porażka feuillantów, którzy nie chcieli zarówno wojny, jak i dalszych reform społecznych. W dniu 20 czerwca zwycięstwo odnieśli właściwie przywódcy mas ludowych Paryża, głównie jakobini, którzy nie sięgnęli wówczas po władzę tylko dlatego, że nad wszystkim górował strach przez inwazją, tym większy, że do akcji wchodziły już wojska pruskie, mające od czasu Fryderyka II sławę najlepszych w Europie. W dniu 11 lipca 1792 r. żyrondyści przeforsowali słynną uchwałę "La patrie en danger" (ojczyzna w niebezpieczeństwie), będącą w gruncie rzeczy ogłoszeniem stanu wojennego i wezwaniem do broni wszystkich obywateli. Ogłoszona dopiero w drugiej połowie lipca odezwa wywołała ogromny zapał wśród miejskich mas ludowych w całym kraju, podniecany wszędzie przez jakobinów. W samym Paryżu radykalny odłam jakobinów wskazywał wyraźnie na winowajców niebezpieczeństwa, którymi mieli być intryganci w Zgromadzeniu Prawodawczym i dwór królewski. To samo powtarzali teraz gwardziści, którzy przybyli na święto rocznicy zburzenia Bastylii w dniu 14 lipca. Ci z nich, którzy przybyli z Marsylii, ulegli wpływowi Robespierre' a i wprost występowali przeciwko Zgromadzeniu Prawodawczemu, jako zbyt mało energicznemu. Za swą pieśń bojową przyjęli i śpiewali w drodze kompozycję Rouget de Lisle'a, która teraz pod nazwą Marsylianki stawała się coraz bardziej popularna w całej Francji. Przeciwko królowi występowały również gwałtownie zebrania sekcji Paryża, które od 27 lipca obradowały bez przerwy. Przerażeni nastrojem mas Paryża i agitacją Robespierre' a żyrondyści próbowali porozumieć się z królem przez malarza Boze i po raz drugi przez Guadeta, ale Ludwik XVI odrzucił i tę szansę ratowania swojego tronu. Była ona co prawda zupełnie nierealna. Dwór królewski uważał, że jest nawet lepiej, gdy się szerzy anarchia, bo wtedy klęska jest bardziej pewna, i płacił w sekrecie agitatorom, m.in. Dantonowi. W Paryżu pod koniec lipca powszechnie panowało przekonanie, że odpowiedzialność za klęski na froncie ponoszą zdrajcy, wśród których na pierwszym miejscu wymieniano króla. Opanowane przez żyrondystów Zgromadzenie Prawodawcze posądzono o brak energii i o pobłażanie zdrajcom. Robespierre pisał w swym tygodniku "Le Defenseur de la Constitution" ("Obrońca Konstytucji"), że jest ono nawet bardziej niebezpieczne niż król. W tej atmosferze ogromna większość sekcji Paryża (47 na ogólną liczbę 48) domagała się usunięcia monarchy i zanosiło się na powstanie ludowe, gdy wtedy - 1 sierpnia - przyszła do Paryża wiadomość o manifeście księcia brunszwickiego z 25 lipca. Karol Wilhelm Ferdynand, książę brunszwicki, którego jeszcze przed rokiem niektórzy proponowali na króla Francji, objął w lipcu dowództwo połączonych wojsk pruskich i austriackich. Wprawdzie Austriacy toczyli wojnę już od kwietnia, ale posuwali się w ślad za cofającymi się Francuzami bardzo powoli, nie chcieli się zbytnio angażować na froncie, dopóki nie zrobią tego także Prusacy, obawiali się bowiem, że król pruski w ostatniej chwili odmówi udziału w wojnie i korzystając z zaangażowania się Austriaków, zagarnie zbrojnie elektorowi bawarskiemu Julich i Berg. Obawy te okazały się płonne. Od lipca maszerowały na Francję już trzy armie. W dniu 25 lipca armia środkowa, pruska, znalazła się nad granicą Francji i z tej okazji wódz naczelny wydał swą słynną odezwę, która głosiła, że sprzymierzeni monarchowie mają na celu tylko "szczęście Francji" i nie pragną się mieszać do jej spraw wewnętrznych, chcą jedynie oswobodzić króla, królową i ich rodzinę z niewoli. Ale odezwa dodawała zarazem: "Miasto Paryż i wszyscy jego mieszkańcy bez różnicy winni natychmiast i bez zwłoki ukorzyć się przed królem". Za wszystko co się dzieje, członkowie Zgromadzenia Prawodawczego, władz departamentowych, okręgowych, miejskich i gwardii narodowej mieli odpowiadać "własną głową przed sądem wojennym". Poza tym monarchowie sprzymierzeni dawali swe słowo cesarskie i królewskie, że "gdyby Zamek Tuileries został siłą zdobyty lub atakowany, gdyby Ich Królewskim Mościom, królowi, królowej i rodzinie królewskiej wyrządzono najmniejszy gwałt lub zniewagę... to wywrą zemstę przykładną i na zawsze pamiętną, wydając Paryż egzekucji wojennej i na całkowite zniszczenie, a buntowników, którzy tym zamachom są winni - na zasłużoną karę śmierci". Książę brunszwicki był człowiekiem Oświecenia, potępiał przywileje stanowe, nie znosił emigrantów francuskich, ale lekkomyślnie podpisał tekst przygotowany przez jednego z nich - Limone'a, sądząc, że przyspieszy koniec wojny. Popełnił jednak fatalny błąd, który przesądził zarówno losy króla, jak i losy wojny. W dniu 3 sierpnia Petion w imieniu 47 sekcji Paryża postawił w Zgromadzeniu Prawodawczym wniosek o detronizację króla. Sekcja przedmieścia Saint-Antoine 4 sierpnia postawiła w tej sprawie Zgromadzeniu ultimatum z terminem do 9 sierpnia, grożąc powstaniem. Królowi radzono ucieczkę, ale teraz odmówił, licząc na wierność gwardii narodowej i na Zgromadzenie, które w większości było jeszcze monarchistyczne. Tymczasem 9 sierpnia wieczorem tłumne zebranie sekcji, kierowane głównie przez Dantona, wybrało nowy powstańczy zarząd miejski, w którym rej wodzili Santerre, Legendre, eks-kapucyn Chabot, poeta Chónier, dziennikarz Hebert i inni, głównie przyjaciele Dantona. Komendant gwardii narodowej Jean Gailliot Mandat i generalny syndyk prokurator (przewodniczący organu wykonawczego rady miejskiej) Roederer zorganizowali wprawdzie obronę króla, ale pierwszy z nich został podstępnie zwabiony przez Dantona i zamordowany. Dowództwo gwardii objął Santerre. Rankiem 10 sierpnia tłumy gwardzistów, robotników z przedmieść i drobnomieszczaństwa paryskiego otoczyły Tuileries. Król z rodziną schronił się do Zgromadzenia

Page 29: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Prawodawczego, ale Szwajcarzy i zgromadzona w Tuileries szlachta stawiła napierającym zawzięty opór. W rezultacie jednak Tuileries zostały zdobyte (padło około 500 zabitych z ludu). Tłum wtargnął do zamku i wymordował paruset jego obrońców, w tym przeszło 500 Szwajcarów demolując przy tym całkowicie wnętrza zamku, cenne obrazy i rzeźby. Zastraszone w ten sposób Zgromadzenie Prawodawcze uchwaliło zawiesić króla w czynnościach aż do czasu, gdy o jego losach zadecyduje nowy parlament, powołało prowizoryczną Radę Wykonawczą, złożoną z sześciu ludzi (Danton i in.), określiło, że do nowego parlamentu, zwanego Zgromadzeniem Narodowym (Convention Nationale) mają prawo wybierać deputowanych wszyscy pełnoletni Francuzi, żyjący z własnej pracy. Król został aresztowany i osadzony w pałacu Luksemburskim, a potem w więzieniu w Temple. W Radzie Wykonawczej decydował o wszystkim Danton, mając teraz właściwie dyktatorską władzę, choć musiał się liczyć z nową radą miejską Paryża, w której od dnia 11 sierpnia znalazł się Robespierre, który w wypadkach z 10 sierpnia nie brał udziału ani też do nich nie nawoływał. Powstanie 10 sierpnia 1792, czasem nazywane Drugą Rewolucją, ma doniosłe znaczenie w dziejach Francji, a pośrednio i Europy. Obaliło ono władzę królewską i rządy burżuazji, przekreśliło burżuazyjną konstytucję z 1791 r., faktycznie wprowadzono republikę demokratyczną, choć dalej pod względem społecznym iść nie chciało. Na prowincji przyjęto powstanie sierpniowe zupełnie spokojnie, próby protestów zostały zresztą natychmiast zduszone, zwycięzcy w Paryżu zdawali sobie bowiem sprawę, że tylko siłą będą mogli się utrzymać przy władzy i powstrzymać od anarchii kraj, na ogół przywiązany jeszcze do monarchii i niektórych dawnych form, a poza tym zagrożony inwazją. Wysłano zatem na prowincję komisarzy, którzy mieli niemal nieograniczoną władzę aresztowania i karania. Pomagały im w tym lokalne komitety nadzoru (les comitets de surveillance), które przeprowadzały konfiskaty, wydawały cenniki na środki utrzymania, śledziły arystokratów i księży. W dniu 15 sierpnia Zgromadzenie Prawodawcze uchwaliło, że ojcowie, matki, żony i dzieci emigrantów są zakładnikami, odpowiadającymi za czyny tych ostatnich, 17 sierpnia uchwaliło utworzenie Nadzwyczajnego Trybunału Kryminalnego dla karania "zbrodni 10 sierpnia", 26 sierpnia postanowiono uwięzić wszystkich księży nie zaprzysiężonych, poza tym zresztą odebrano duchowieństwu akta stanu cywilnego, zakazano noszenia sutann i habitów. Jednocześnie skonfiskowano w kościołach dzwony, wszystkie przedmioty z brązu i miedzi na użytek wojska. W Paryżu i w całym kraju zaczął się okres "pierwszego terroru rewolucyjnego". Marat, Hebert, Chabot ustawicznie przy tym powtarzali, że ten terror jest zbyt łagodny. Tymczasem 19 sierpnia wojska pruskie przekroczyły wreszcie granicę i spychały armię Dumourieza w kierunku Paryża. Druga armia francuska, dowodzona przez Kellermanna, cofała się również. Dnia 23 sierpnia kapitulowała twierdza Longwy. W Paryżu ministrowie i większość Rady Wykonawczej mówili już o konieczności przeniesienia rządu i Zgromadzenia Prawodawczego do Tours. Przeciwstawił się temu z całą energią Danton, apelując do patriotyzmu swych ziomków, choć równocześnie zabezpieczał się na przyszłość, porozumiewając się z monarchistami. Decyzję Dantona o pozostaniu w Paryżu poparli żyrondyści, sądząc, że łatwiej im będzie w ówczesnej sytuacji złamać Komunę Paryską i objąć z powrotem władzę, a w ostateczności zrzucić odpowiedzialność za wszystko na Komunę i lewy odłam jakobinów. Lud Paryża wierzył jednak w zwycięstwo, a klęski na froncie przypisywał zdrajcom, przede wszystkim zdrajcom wewnątrz kraju. Danton w Zgromadzeniu Prawodawczym twierdził 28 sierpnia, że w samym Paryżu jest ich 30 000, Marat nawoływał do wymordowania ich. Rozsiewano wieści, że nawet ci, którzy są już w więzieniach, knują spisek przeciwko ojczyźnie. Paryski Komitet Nadzoru uważał, że należy zgładzić wszystkich uwięzionych. Gdy zatem 1 września przyszła do Paryża wiadomość, zresztą fałszywa, o kapitulacji Verdun (faktycznie poddało się 2 września), ostatniej twierdzy na drodze do Paryża, miasto ogarnęła psychoza strachu przed zdrajcami-spiskowcami. W tej atmosferze pod wpływem nawoływania Marata, za zachętą ze strony Komitetu Nadzoru, do którego 2 września wszedł i Marat, stawszy się jego spiritus movens, doszło w dniach od 2 do 5 września do masowych mordów. W Paryżu uzbrojone bandy kilkuset ludzi szły od więzienia do więzienia, zabijając więźniów politycznych oraz w ogromnej większości zwykłych przestępców, a nawet kobiety i młodzież w domu poprawczym. W sumie wymordowano w Paryżu około 1400 osób, w tym przeszło 200 księży. Na apel Komitetu Nadzoru podobne sceny powtórzyły się i w innych miastach Francji, pochłaniając w sumie prawdopodobnie od 10 000 do 12000 ofiar. Zastraszone Zgromadzenie Prawodawcze zachowało się wobec tzw. septembryzacji (od septembre - wrzesień) niemal zupełnie bezczynnie, podobnie jak i wszechwładny Danton, choć chwalił się później, że to on dał rozkaz "wytępienia konspiratorów i nędzników". "Chciałem, by cała młodzież paryska przybyła do Szampanii splamiona krwią, co dawało mi gwarancję jej wierności, chciałem oddzielić ją od emigrantów rzeką krwi". Masakry wrześniowe miały ogromne znaczenie w dziejach stosunku opinii europejskiej do rewolucji. Ich echo rozeszło się szeroko po Europie, wywołując wszędzie zarówno wśród szlachty, jak i mieszczaństwa, rosnącą niechęć do rewolucji, a rządom dając pretekst do tłumienia wszelkich przejawów krytyki wobec dotychczasowego ustroju. Echo to odezwało się i w rosyjskiej motywacji walki z polskim ruchem odrodzeniowym. Echa te miały doniosłe znaczenie i w dziejach samej rewolucji, bo wybory do trzeciego parlamentu rewolucyjnego, do Konwentu, odbyły się w atmosferze strachu przed przyznawaniem się do przekonań monarchistycznych. Większość narodu nie brała zresztą w tych wyborach udziału. Tego samego dnia, w którym odbyło się pierwsze zebranie Konwentu, 20 września,

Page 30: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

dokonała się też ważna zmiana na froncie. Mimo sukcesów wojska prusko-austriackie posuwały się bardzo powoli, choć wypowiedział wojnę Francji także król sardyński Wiktor Amadeusz III (1773-1796) z niechęci do rewolucji i z obawy, by nie stracić okazji obłowienia się kosztem Francji. Na to powolne tempo operacji wojennych złożyło się kilka przyczyn. Między generałami pruskimi i austriackimi panowała wzajemna nieufność i niezadowolenie. Austriacy mieli wystawić armię równą pruskiej, w rzeczywistości wystawili tylko 30 000. Prusacy zaś 42 000 żołnierzy. Co prawda Prusacy pospieszyli się z liczbą wojska, by mieć większy udział w zdobyczy. Poza tym sprzymierzeni zawierzyli obietnicom emigrantów, że cała ludność będzie ich przyjmowała entuzjastycznie, tymczasem okazało się, że postawa ludności jest wroga, właśnie głównie ze względu na obecność emigrantów w armii księcia brunszwickiego. Chłopi obawiali się powrotu feudalizmu. Trzecim czynnikiem powodującym powolne posuwanie się inwazji, był od końca sierpnia stały deszcz, drobny, ale nieustanny, charakterystyczny zresztą dla tych okolic. Utrudniał on ogromnie posuwanie się po ówczesnych drogach. Dumouriez miał zamiar wejść do Belgii i w ten sposób odciągnąć nieprzyjaciela od marszu na Paryż, ale Rada Wykonawcza poleciła mu bronić zalesionego pasma Argonów, stanowiących dobrą osłonę Paryża od wschodu. Austriacy przedarli się jednak i przekroczyli rzekę Aisne. Dumouriez, zamiast cofać się w kierunku Paryża, posunął się na południe, nawiązując łączność z armią Kelermanna, który zajął stanowisko pod Valmy. Książę brunszwicki miał w ten sposób drogę do Paryża zupełnie wolną, ale za to za sobą całą armię francuską. Przygotował więc plan zniszczenia jej lub otoczenia, gdy niecierpliwy król pruski, który znajdował się przy armii, rozkazał Prusakom zaatakować Kellermanna 20 września 1792 r. Po parogodzinnej kanonadzie artyleryjskiej (40 000 wystrzałów) piechota pruska bez zapału wskutek nieustannego deszczu uszykowała się do ataku, ale na widok gotowych do akcji oddziałów francuskich książę brunszwicki dał rozkaz odwrotu. Prusacy doszli do przekonania, że wojna w kraju wrogim i nastawionym bojowo, jak o tym mówiły także wieści z Paryża, może być ciężka i długa. Król nie chciał się zatem w nią angażować, gdyż zachodziła obawa, że skorzysta z tego Katarzyna II i nie dopuści Prus do zagarnięcia części Polski. Władca Prus wolał mieć swe główne siły w pobliżu granic wschodnich. Nieznaczna potyczka pod Valmy, w której po obu stronach było ok. 400 zabitych i rannych, urosła potem dzięki legendzie do rzędu zwycięskiej dla Francji bitwy. Inna legenda głosiła, że książę brunszwicki mógł łatwo odnieść zwycięstwo. W rzeczywistości jednak kanonada pod Valmy była punktem zwrotnym w tej wojnie, była moralnym zwycięstwem Francuzów w tym znaczeniu, że pierwszy raz stawili czoło armii pruskiej, uchodzącej wówczas za najlepszą w Europie i nie cofnęli się, że - co więcej - Prusacy zaczęli odwrót w kierunku Luksemburga, pociągając za sobą i Austriaków, a to pozwoliło Francuzom przejść do ofensywy. Generał Montesquieu wkroczył do Sabaudii, której król uciekł na wyspę Sardynię. Wkrótce potem wojska francuskie zajęły Niceę i Bazyleę. W październiku Francuzi zwołali w Chambery Zgromadzenie Narodowe sabaudzkie, które uchwaliło przyłączenie kraju do Francji. W styczniu wcielono do niej również Niceę. W Bazylei utworzono republikę Raurację (w marcu 1793 r.) i wcielono ją do Francji. Równocześnie generał Custine zajął nad Renem 30 września 1792 r. Spirę, 5 października Wormację, 21 października Moguncję, w tej ostatniej witany entuzjastycznie przez burżuazję. Utworzono tu zaraz Towarzystwo Przyjaciół Wolności i Równości. Reński Konwent Narodowy, wybrany przy pomocy wojsk okupacyjnych, uchwalił wcielenie Moguncji do Francji. W ten sposób spełniło się dawne pragnienie polityków francuskich oparcia granicy o Ren. Cel ten przyjęli również przywódcy rewolucji. "Granice Francji - mówił 31 stycznia 1793 r. w Konwencie Danton - są wyznaczone przez naturę. Osiągniemy je w czterech punktach: nad oceanem, nad brzegiem Renu, w Alpach i Pirenejach". Ale decydujące miały być w tej wojnie zwycięstwa Dumourieza na północnym wschodzie, choć sam dowódca nie bardzo ich pragnął, bo wychodziły na korzyść jakobinom. Odrzucił Austriaków spod Lille, a 6 listopada dzięki dwa razy większej liczbie i zapałowi żołnierzy zadał klęskę Austriakom pod Jemappes (koło Mons), wskutek czego mógł zająć całą Belgię. Nie Valmy, lecz Jemappes było pierwszym doniosłym zwycięstwem, jakiego Francja nie znała już od początku XVII w. Ale w sumie biorąc nie zapał żołnierzy francuskich, lecz brak energii ze strony Austrii i Prus zadecydował o klęsce tych ostatnich. Brak ten zaś był spowodowany w poważnym stopniu sprawą polską. Klęska sprzymierzonych pozwoliła jakobinom wyzyskać zwycięstwo, które odnieśli 10 sierpnia 1792 r. w Paryżu, i zniszczyć przeciwników. Rozdział trzynasty Upadek monarchii we Francji. Początek pierwszej koalicji Zwycięstwo jakobinów w wyborach wrześniowych 1792 r. i zwycięstwa wojsk francuskich na froncie przesądziły sprawę monarchii we Francji. Nowe Zgromadzenie Narodowe - Konwent - było złożone teoretycznie z 749 deputowanych. Miało wprawdzie w swym łonie większość monarchistów, ale wielu z nich ze strachu nie przychodziło na zebrania, a prawie nikt nie miał odwagi przyznawać się do swych prawdziwych poglądów. Na zebraniach Konwentu bywało przeciętnie po 200 do 300 deputowanych. Publiczność obecna na sali stale mieszała się teraz do obrad, gwiżdżąc, wymyślając i grożąc deputowanym, nawet obrzucając ich różnymi przedmiotami. Prawicę Konwentu stanowili żyrondyści i ich zwolennicy, w sumie ok. 160 deputowanych. W samym Paryżu oparcia nie mieli, wyparci zostali stąd przez jakobinów, którzy usunęli ich całkowicie ze swego grona. Żyrondyści reprezentowali głównie interesy średniego mieszczaństwa, a w obawie przed wpływami opanowanego przez jakobinów Paryża bronili jak najdalej idącej autonomii prowincji. Stąd też zarzucano im, że dążą do przemiany Francji na federację miast. Lewicą stali się

Page 31: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

jakobini, a ponieważ zasiadali na górnych ławach - nazywano ich zwykle "górą" (la montagne) lub góralami (les montagnards). Podobnie jak żyrondyści, tak i górale nie stanowili grupy jednolitej, a ich poglądy tworzyły wachlarz dość rozwarty od umiarkowanego drobnomieszczańskiego liberalizmu aż niemal po socjalizm, a nawet swoisty komunizm. Poza tym znalazło się tu wielu karierowiczów i awanturników obok doktrynerów i ludzi głęboko oddanych sprawie Francji i ludu francuskiego. Najwybitniejszymi z górali byli: Danton, Marat i Robespierre, których ironicznie nazywano triumwirami. Najliczniejsze w konwencie było centrum, zwane pogardliwie "równiną" (la plaine) lub "bagnem" (le marais), złożone przeważnie z ludzi umiarkowanych, ale głosujących często ze względów oportunistycznych bądź za żyrondystami, bądź za góralami. Najwybitniejszym deputowanym centrum był Sieyes. Pierwszą kwestią, jaką zajął się Konwent, była sprawa króla i ustroju politycznego Francji. Już 21 września jakobin Collot d'Herbois postawił wniosek zniesienia monarchii. Poparł go gorąco Gregoire. W dniu następnym Billaud-Varenne zaproponował, by wszystkie akty publiczne datować w przyszłości od pierwszego dnia republiki. Ale pozostawała sprawa otwarta, co zrobić z królem? Jakobini domagali się jego śmierci, żyrondyści, nie chcąc sobie zrazić wyborców, którzy byli przeważnie monarchistami, gotowi byli poprzestać na detronizacji. Sprawę Ludwika XVI pogorszyło odnalezienie w Tuileries żelaznej szkatuły z jego korespondencją, z której wynikało niezbicie, że porozumiewał się z wrogami kraju i pragnął jego klęski, choć sam król wypierał się uparcie wszystkiego. Jakobini żądali głowy królewskiej. "Monarchia... jest wieczystą zbrodnią - mówił Saint-Just 13 listopada 1792 r. - i każdy ma prawo przeciwko niej powstać i wystąpić zbrojnie. Jest ona jednym z tych zamachów, którego nawet zaślepienie całego narodu nie może usprawiedliwić.- Nie można panować i być bez winy... Każdy król jest buntownikiem i uzurpatorem...". Obrońcy króla powoływali się na to, że Ludwik XVI jako król konstytucyjny był uwięziony, ale Robespierre wysunął argument bezpieczeństwa republiki. W mowie z 3 grudnia zastrzegał się, że jest przeciwnikiem kary śmierci, ale to jest wypadek wyjątkowy. "Nie chodzi tutaj o sprawę zwykłego procesu, Ludwik nie jest oskarżonym, wy nie jesteście sędziami... Nie macie wydać wyroku skazującego lub uniewinniającego jednostkę, macie zastosować środek zmierzający do utrzymania bezpieczeństwa publicznego... Ludwik musi umrzeć, ponieważ kraj musi żyć". Żyrondyści próbowali przeprowadzać sprawę przekazania sądu nad królem plebiscytowi, ale na to nie zgodzili się górale w obawie, że większość opowie się za uratowaniem króla. W rezultacie 15 stycznia 1793 r. zadecydowano, że "Ludwik Capet" jest winien zamachu na wolność narodu i na bezpieczeństwo państwa (707 głosami, poza tym 16 z zastrzeżeniem, 11 deputowanych wstrzymało się od głosowania; żyrondyści częściowo ze strachu głosowali za wnioskiem) i że wyrok nie będzie przedstawiony do zatwierdzenia narodowi. Przez cały czas posiedzenia publiczność obecna na galerii przerywała mówcom i groziła tym, którzy występowali w obronie króla. W dniu 16 stycznia zaczęło się najdłuższe w dziejach parlamentaryzmu francuskiego posiedzenie, trwało bowiem do późnego wieczora 17 stycznia, tj. 36 godzin bez przerwy; samo głosowanie trwało 23,5 godziny. Ponieważ 18 stycznia podniesiono wątpliwość w sprawie wyników głosowania, przeto powtórzono je jeszcze raz. Za wyrokiem śmierci padło teraz 387 głosów, przeciw - 334. 5 wstrzymało się od głosowania. Za śmiercią głosował także ks. orleański, nazywający się teraz (od września 1792 r.) Filip Egalite. W dniu 21 stycznia wyrok został wykonany. Rodzina królewska pozostała nadal w więzieniu. W tydzień potem brat króla, Ludwik hrabia Prowansji, ogłosił, że jest regentem Francji za małoletniego uwięzionego w Temple syna królewskiego Ludwika XVII. We Francji przejęto się tak mało tą proklamacją, że urzędowe pismo "Moniteur" ogłosiło ją 21 lutego w całości. Śmierć Ludwika XVI wykopała przepaść między monarchistami i ogromną większością katolików a rewolucją. Wszystkie czynniki konserwatywne widziały odtąd w republice zerwanie z dawną świetnością Francji i jej kulturą z jednej, a terror i wojnę - z drugiej strony. Ogromne też było wrażenie w całej Europie. Wprawdzie 30 stycznia 1649 r. został ścięty król angielski Karol I, ale na kontynencie europejskim skazanie króla było bez precedensu. Poza tym Karol I został ukarany za łamanie konstytucji. Natomiast w całej prawie Europie poza Wielką Brytanią każdy monarcha uchodził za pomazańca bożego, za osobę świętą i nietykalną, był w gruncie rzeczy właścicielem państwa, toteż ogół monarchistów europejskich uznał skazanie na śmierć Ludwika XVI za potworną zbrodnię, za czyn szatańskiego opętania. Odbywano wszędzie nabożeństwa żałobne i manifestacje, aby zohydzić królobójców. Wiadomość o straceniu Ludwika XVI wywołała ogromne oburzenie także w Wielkiej Brytanii. Tłumy zebrane przed pałacem królewskim w Londynie domagały się wypowiedzenia wojny królobójcom. I istotnie 24 stycznia 1793 r. uczynił to rząd brytyjski, polecając posłowi francuskiemu opuścić Anglię. Nie wiedząc o tym i Konwent 1 lutego wypowiedział wojnę Wielkiej Brytanii z powodu jej wystąpień antyfrancuskich. Formalnym powodem wojny dla Wielkiej Brytanii był wyrok śmierci na Ludwika XVI. W rzeczywistości jednak był to tylko pretekst. Rząd Williama Pitta młodszego oburzał się wprawdzie od samego początku na proces wytoczony królowi, ale uważał to za sprawę drugorzędną. Zaniepokoił się dopiero bitwą pod Jemappes i wtargnięciem Francuzów do Belgii. Już od XVIII w. Wielka Brytania starała się, by kraj ten nie należał do mocarstwa mającego hegemonię na kontynencie, a przede wszystkim, by nie należał do Francji. Chodziło przy tym nie tylko o uniknięcie niebezpieczeństwa inwazji, gdyż z wybrzeży francuskich było bliżej do Anglii niż z Belgii, choć co prawda podbój przez Francję Belgii, za czym łatwo mógł nastąpić i podbój Holandii,

Page 32: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

mógł zagrozić Anglii wzdłuż całego jej południowo-wschodniego wybrzeża. Niemniej istotny był dla Wielkiej Brytanii powód ekonomiczny. Handel brytyjski z Europą odbywał się głównie przez port belgijski w Antwerpii i przez porty holenderskie. Banki brytyjskie były ściśle związane z bankami belgijskimi i holenderskimi, toteż już w listopadzie 1792 r. po bitwie pod Jemappes Wielka Brytania była zdecydowana na wojnę z Francją, choć jako powód wojny wysuwała obronę prawa publicznego przez nowy rozbiór Polski. "Ale los Polski nie zagrażał angielskiej potędze morskiej" (G. C. Trevelyan). Najbardziej przejął się losem Ludwika XVI jego kuzyn, król hiszpański, Karol IV. Poseł hiszpański w Paryżu próbował interwencji w Konwencie i starał się przekupić paru działaczy rewolucyjnych, by nie dopuścić do procesu króla, ale żądali, m.in. Danton, sum zbyt wielkich. Hiszpania przystąpiła jednak do wojny nie z powodu śmierci króla. Już od początku XVIII w. łączył ją z Francją tzw. pakt familijny, na którym Hiszpanom ogromnie zależało, gdyż dzięki niemu mogli się łatwiej przeciwstawić Wielkiej Brytanii, która zagrażała na morzu hiszpańskiemu monopolowi handlu z Ameryką Południową. Gdy w 1790 r. doszło do wojny hiszpańsko-angielskiej z powodu konfiskaty przez Hiszpanię angielskich statków kupieckich w zatoce Nootka (część Oceanu Spokojnego na północ od granicy między Stanami Zjednoczonymi a Kanadą), Konstytuanta francuska odmówiła pomocy dotychczasowemu sprzymierzeńcowi. Hiszpania musiała wtedy ustąpić wobec żądań brytyjskich i - choć niechętnie - zbliżyć się do Wielkiej Brytanii. Przystępując do wojny, Hiszpania pociągnęła za sobą maleńką Parmę, Wielka Brytania zaś zmusiła do udziału w konflikcie Toskanię. Poza tym jednak sama Francja wypowiedziała wojnę Holandii i państwu Kościelnemu. Do koalicji antyfrancuskiej przystąpiło też Królestwo Neapolu i Portugalia. Udziału w wojnie odmówiła Katarzyna II, ale 25 marca 1793 r. przyrzekła rządowi angielskiemu swe poparcie polityczne, zabroniła handlu z Francją i tępiła u siebie wszelkie przejawy idei wolnościowych. W sumie, z wyjątkiem Danii, Szwecji, Szwajcarii i Turcji oraz niewiele znaczących Genui i Wenecji, wszystkie państwa europejskie znalazły się w obozie antyfrancuskim. "Oto z całą Europą - wołał Brissot w Konwencie - albo raczej ze wszystkimi tyranami Europy mamy teraz walczyć na ziemi i na morzu". Złożona z kilkunastu państw, jeżeli nie liczyć państewek niemieckich, koalicja antyfrancuska, dysponowała flotą wojenną trzykrotnie większą od francuskiej i armią lądową, liczącą na razie 310 000 ludzi, ale ta ostatnia mogła być podwojona, a nawet potrojona. Wydawało się, że dzięki olbrzymiej przewadze aliantów na lądzie i morzu otoczona zewsząd Francja zostanie zmiażdżona i zmuszona do kapitulacji, której głównym warunkiem miało być przywrócenie dawnego ustroju politycznego. - Ale tak się tylko wydawało. Przede wszystkim państwa, biorące udział w koalicji, nie miały wcale wspólnego celu w tej wojnie. Hasłem dla wszystkich była wprawdzie walka z rewolucją i obrona kultury europejskiej, ale właściwie każde miało swój własny cel na widoku, często kłócący się z celami innych. Nawet Wielkiej Brytanii, głównej organizatorce koalicji, chodziło nie tyle o zmianę rządu we Francji, ile raczej o wyrzucenie Francuzów z Belgii i o zagarnięcie kolonii francuskich. Podobnie zaborcze zamiary żywiły inne mocarstwa. Chodziło w istocie o częściowy rozbiór Francji i zupełnie wyraźnie o tym mówiono na konferencji przedstawicieli członków koalicji w Antwerpii (w kwietniu 1793). Żadne z państw nie chciało poświęcić na cele wojenne wszystkich swych sił, jakimi rozporządzało. Np. Wielka Brytania nie miała wcale zamiaru brać bezpośredniego udziału w wojnie lądowej, zachęcała do tego innych, wypłacając im na to zasiłki pieniężne. Na lądzie król angielski wystawił do walki tylko 14000 Hanowerczyków, jako książę elektor Hanoweru, a ponadto wziął na swój żołd ok. 8000 żołnierzy heskich. Zniszczyć jakobinów pragnął szczerze król pruski Fryderyk Wilhelm II, ale i teraz nie chciał się zbytnio angażować we Francji ze względu na sprawę polską, gdyż zwołany w celu ratyfikacji nowego rozbioru Polski sejm grodzieński godził się, choć z trudem, na ratyfikację zaboru rosyjskiego, ale stawiał bierny opór wobec żądań pruskich i dopiero w nocy z 22 na 23 września 1793 r. został zmuszony do kapitulacji. Przez cały ten czas Prusy musiały być przygotowane na różne niespodzianki, tym bardziej że np. Gdańsk i Toruń przeciwstawiły się w marcu zbrojnie chcącym do nich wkroczyć wojskom pruskim. Część armii Prusy musiały trzymać na wschodzie i po wrześniu 1793 r. z obawy przed Rosją, która mogłaby sama zagarnąć resztę Polski, i z obawy przed Austrią, która mogłaby zbrojnie zaatakować Bawarię. Austria również nie mogła wszystkich swych sił poświęcić wojnie z Francją ze względu na sprawę polską, tym bardziej że po utracie Belgii nabycie Bawarii stawało się coraz mniej realne i nie było pewności, czy Prusy wywiążą się ze swych przyrzeczeń. Najszczerzej może przejęto się wojną w Hiszpanii, do czego przyczyniło się swą propagandą duchowieństwo, nawołując do wojny świętej w obronie wiary, króla i ojczyzny. z całej graniczącej z Francją Katalonii napływali ochotnicy, z całej Hiszpanii ofiary w złocie i pieniądzach, ale nieudolny rząd hiszpański nie umiał tego zapału wyzyskać. Wiosną i latem 1793 r. koalicja odnosiła zwycięstwa. Naczelny wódz armii austriackiej, książę Fryderyk Josias sasko-koburski, pobił Dumourieza pod Neerwinden (na wschód od Brukseli) 18 marca, w dodatku Dumouriez wszedł w pertraktacje z wrogami, by móc samemu przywrócić porządek w Paryżu. Został jednak zdemaskowany i uciekł do nich wraz z księciem Ludwikiem Chartres, synem Filipa Egalite, późniejszym królem Francuzów. Austriacy zajęli całą Belgię, Anglicy oblegli Dunkierkę. Wyparto także Francuzów znad Renu, z Sabaudii i Nicei. Od południa wkroczyło do Francji 50 000 Hiszpanów i 5000 Portugalczyków. Tulon opanowany przez monarchistów poddał się Anglikom. Francja znalazła się w tym większym niebezpieczeństwie, że równocześnie na

Page 33: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

północnym zachodzie kraju wybuchło groźne powstanie chłopskie. Chłopi w wielu okolicach byli bardzo rozgoryczeni na burżuazję, zwłaszcza na kupców zboża i nabywców dóbr narodowych, choć także na właścicieli ziemskich w ogóle. Uchwaloną z zapałem przez Legislatywę wojnę ogromna większość chłopów francuskich przyjęła bardzo niechętnie. Ze służbą wojskową łączyła się tradycja wieloletniego oderwania od domu rodzinnego, złego traktowania, nawet bicia, toteż były z początku dezercje z wojska. Gdy zaś rząd zaczął w dodatku prześladować księży nie zaprzysiężonych, wówczas w wielu okolicach zaczęło się wrzenie i rozruchy lub otwarte powstania. Najsilniejsze z nich wybuchło na południe od ujścia Loary w Wandei. Lesisty i bagnisty teren ułatwił walkę z wojskami rządowymi. Powstanie zaczęło się 10 marca 1793 r. od rozbrajania gwardzistów narodowych oraz aresztowania i mordowania urzędników i księży zaprzysiężonych. W ciągu kilku tygodni powstanie rozszerzyło się na Bretanię, sięgnęło aż do Normandii. W Paryżu obawiano się nawet, że może ono objąć całą Francję. Hasłem powstańców stała się obrona religii i monarchii. Dowodzili nimi zarówno ludzie prości (woźnica Cathelineau, najdzielniejszy z przywódców w Wandei, leśniczy Stofflet), jak i szlachta (Charette, d'Elbee, La Rochejaquelein). Ponieważ nie była to armia regularna, przeto nie stosowała też ówczesnej taktyki wojennej. powstańcy rozsypywali się często w tyralierę, która potrafiła świetnie wyzyskać właściwości terenu. Tę nową taktykę zaczęły stosować później i wojska rządowe. Na szczęście dla rządu oddziały powstańcze nie działały zgodnie. Po zwycięskich potyczkach często rozchodziły się do domów. Poza tym miasto Nantes stawiło im opór, dzięki czemu nie mogły otrzymywać posiłków z Wielkiej Brytanii. Z innego nieco powodu wrzenie ogarnęło również niektóre miasta. Ustawiczny spadek wartości asygnat i w związku z tym drożyzna, niskie zarobki, brak dowozu żywności, wszystko to wywoływało rozgoryczenie mas ludowych w miastach, podsycane zresztą przez monarchistów, a niekiedy i przez żyrondystów. W Bordeaux, Marsylii, Nimes, Caen i innych ośrodkach doszło do rozruchów, a w Lyonie 29 maja do otwartego powstania. Rok 1793 był zatem najcięższy dla Francji. Niebezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne przyczyniło się jednak w sposób decydujący do wejścia rewolucji w zupełnie nową fazę. Rozdział czternasty Dyktatura jakobinów Rok 1793 i początek 1794 był najcięższym okresem dla Francji nie tylko ze względu na wojnę z wrogiem zewnętrznym. Rewolucja walczyła jednocześnie z powstaniem chłopskim i buntem miast. Sytuacja ekonomiczna kraju była nader ciężka. Toczyły się walki pomiędzy stronnictwami. Kryzys gospodarczy zaczął się już na początku 1792 r., gdyż urodzaj w 1791 r. był bardzo lichy, sytuacja pogorszyła się pod koniec 1792 r. Wskutek dezorganizacji życia gospodarczego, postępującej inflacji pieniądza papierowego i niskich zarobków rząd musiał się uciekać do rekwizycji zboża i wprowadzenia kart, których posiadacze mogli kupować środki żywności po cenach z góry wyznaczonych. Ale nie wszyscy mieli prawo do kart żywnościowych, poza tym były one niewystarczające dla zaspokojenia potrzeb ich posiadaczy. Zresztą nie zawsze można je było realizować. W obec braku dowozu do miast zboża, mięsa i nabiału ludność większych miast, a wśród nich i Paryża, często dosłownie przymierała głodem, wskutek czego dochodziło do rozruchów przed piekarniami. W dniu 10 marca 1793 r. obawiano się nawet powstania w Paryżu. Niektórzy z przywódców sankiulotów, tzw. wściekli (les enrages.) domagali się wprowadzenia cen maksymalnych i konfiskaty mienia bogatych. W radzie miejskiej Paryża hasła te przyjęli za swoje syndyk-prokurator Piotr Chaumette, i jego zastępca Jakub Hebert oraz Anacharsis Cloots. Pod wpływem ich agitacji większość Konwentu, choć niechętnie, musiała się zgodzić na ograniczenie swobodnego używania prawa własności. W dniu 11 kwietnia wprowadzono zatem przymusowy kurs asygnat i maksymalne ceny zboża. Ta ostatnia uchwała nie weszła jednak w życie. Sytuacja żywnościowa Paryża pogarszała się ustawicznie. W lipcu, sierpniu i wrześniu 1793 r. wybuchały rozruchy głodowe. z obawy przed nimi wprowadzono 26 lipca uchwałę przeciwko spekulantom, 11 września ustalono znowu ceny maksymalne na zboże, 29 września zaś ogólny cennik na żywność. Wprawdzie i on nie wszedł całkowicie w życie, a zupełne skasowanie handlu środkami żywności nigdy się nie udało, ale w każdym razie ostre wystąpienie w tej dziedzinie, utrzymywane siłą cenniki, rekwizycje, karty żywnościowe na chleb i mięso, przepisy o jakości chleba przyczyniły się do uratowania mas najbiedniejszych w wielkich miastach od skrajnej nędzy i głodu, choć całkowicie zagadnienia tego nigdy nie rozwiązały. Rozgoryczenie mas ludowych stało się siłą napędową rewolucji. Korzystały z niego poszczególne grupy polityczne w walce między sobą, korzystały także rządy rewolucyjne, kierując to rozgoryczenie przeciwko ogólnym sprawcom ciężkiej sytuacji Francji, tj. wrogowi zewnętrznemu i zdrajcom wewnętrznym. o tych zdrajcach, tj. agentach obcych mocarstw, ustawicznie mówiono. Przypisywano im ogromną rolę we wszystkich niepowodzeniach zewnętrznych i wewnętrznych, a nawet w trudnościach ekonomicznych, widziano ich w dawnej szlachcie i ich rodzinach, w księżach nie zaprzysiężonych, w nieudolnych oficerach, we wszystkich, którzy nie aprobowali kroków Konwentu i jakobinów. Towarzyszyła temu atmosfera strachu przed klęską militarną, a tym samym przed zwycięstwem sił wrogich rewolucji. Pamiętano groźby zawarte w manifeście księcia brunszwickiego, zresztą i potem słyszano podobne w odezwach generałów koalicji i ze strony szlachty na emigracji, a nawet ze strony niektórych żyrondystów. Okrucieństwa "białych", tj. monarchistów, w Wandei, w Bretanii, w Lyonie, Tulonie w stosunku do "niebieskich", tj. republikanów, były ostrzeżeniem dla tych ostatnich przed tym, co ich czeka w razie klęski, aczkolwiek zwykle odpowiadali równym okrucieństwem. Tę atmosferę strachu i wrogości wobec zdrajców podtrzymywały liczne czasopisma jakobińskie, innych zresztą od

Page 34: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

czerwca 1792 r. nie tolerowano, stowarzyszenia ludowe na prowincji, będące właściwie klubami jakobińskimi, które mogły decydować o wszystkim za pośrednictwem komitetów nadzoru, istniejących w każdej gminie i mających nieograniczoną władzę policyjną. Przede wszystkim atmosferę tę podtrzymywali jednak jakobini z Paryża. Mimo wspólnych zebrań nie stanowili oni partii politycznej w dzisiejszym znaczeniu. Nie mieli zwartej organizacji ani określonego programu społecznego. W zasadzie wyrażali pragnienia drobnomieszczaństwa. Prawo własności uważali za nienaruszalne i tylko na skutek nacisku mas ludowych godzili się na bardziej radykalne posunięcia ekonomiczne. To masy ludowe, ogólna atmosfera strachu, nędzy i osobiste ambicje pchały jakobinów do walki z żyrondystami, którzy w Konwencie przejęli tradycje i program średnio zamożnej burżuazji, a w związku z tym bali się mas ludowych Paryża i ich radykalizmu społecznego. Słabą stroną żyrondystów było to, że choć nie byli monarchistami i katolikami, to jednak chcieli koniecznie powstrzymać rozwój rewolucji, m.in. przez ograniczenie roli Paryża, choćby nawet przez przeniesienie stolicy do innego miasta. Ponieważ poza tym byli zwolennikami daleko idącej autonomii poszczególnych departamentów, wśród burżuazji prowincjonalnej bowiem mieli najwięcej zwolenników, przeto uważano ich za federalistów, czyli zwolenników przekształcenia Francji w federację drobnych republik na wzór Stanów Zjednoczonych. To jeszcze bardziej odsuwało od nich górali, którzy uważali, że tylko zwarta i jednolita Francja potrafi pokonać grożące jej wówczas przeciwności. Dlatego też żaden z żyrondystów nie został wybrany do utworzonego 5 kwietnia 1793 r. Komitetu Ocalenia Publicznego (Comite du Salut Public), który był aż do 1795 r. właściwym rządem Francji, choć prowizoryczna Rada Wykonawcza, nie mająca co prawda żadnego znaczenia, istniała nadal do 2 kwietnia 1794 r. W skład Komitetu weszło 7 członków centrum, wśród nich najzdolniejszy adwokat i dziennikarz Bertrand Barere de Vieuzac i dwóch górali, ale jego prawdziwym kierownikiem był Danton, który po raz drugi z kolei stał się najważniejszą figurą w rządzie rewolucyjnym. Żyrondyści odpowiedzieli atakiem na Heberta i pogróżkami pod adresem Paryża. "Gdyby doszło do znieważenia Konwentu - mówił 5 kwietnia Isnard - to oświadczam w imieniu Francji, że Paryż będzie zburzony tak, iż na brzegach Sekwany trzeba się będzie dopytywać, w którym stał miejscu". Wobec tego górale zdecydowali się na zamach stanu. W dniu 2 czerwca 1793 r. gwardia narodowa z Henriotem na czele i tłumy sankiulotów otoczyły Konwent, domagając się wydania 22 zdrajców. Przerażony Konwent na wniosek Couthona i Marata pozwolił na aresztowanie 29 swoich członków, w tym wszystkich przywódców żyrondystów. Zaczęła się dyktatura jakobinów, a z nią demokratyczna, choć w istocie drobnomieszczańska faza rewolucji. W tej atmosferze Konwent 3 czerwca 1793 r. uchwalił opracowanie nowego prawodawstwa cywilnego (praca ta została ukończona dopiero w 1803 r.), a 11 czerwca zaczął dyskusję nad nową konstytucją. Projekt jej opracował ostatecznie w ciągu dwóch tygodni przyjaciel Dantona, radykalny szlachcic Marie Herault de Sechelles. W dniu 24 czerwca 1793 r. Konwent uchwalił drugą konstytucję, czyli konstytucję roku I. Wstęp do niej stanowiła ujęta w 33 punktach nowa Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela, o wiele bardziej demokratyczna niż Deklaracja z 1789 r., choć podobna do niej przez podkreślenie nienaruszalności prawa własności. Poza tym pierwszy raz w dziejach postawiono tu zasadę (głównie, jak się zdaje, dzięki Robespierre'owi), iż państwo ma obowiązek zapewnić oświatę wszystkim swoim obywatelom, bo jest ona potrzebą wszystkich (art. 22), i pierwszy raz także stwierdzono, że państwo powinno pomagać biednym, dając zajęcie bezrobotnym, a środki utrzymania tym, którzy pracować nie mogą (art. 21). W konstytucji 1793 r. nie ustanawiano już podziału na obywateli czynnych i biernych. Każdy Francuz mający skończone 21 lat miał prawo wybierania, czynne i bierne. To powszechne prawo wyborcze było również nowością w dziejach Europy. Władzę prawodawczą sprawować miało wybierane co roku Ciało Prawodawcze. Najwyższa władza wykonawcza należała do Rady Wykonawczej, złożonej z 24 członków. Ustawy uchwalone przez Ciało Prawodawcze miały moc obowiązującą dopiero po wyrażeniu na nie zgody na referendum ludowym. Po uchwaleniu projektu konstytucji Konwent odwołał się w lipcu do referendum, które 1 801 918 głosami przeciwko 17 410 (przy czym 3/4 obywateli nie brało udziału w głosowaniu) wyraziło na nią swą zgodę. Ogłoszono ją 10 sierpnia i natychmiast spowodowano uchwalenie petycji ludowych, domagających się jej zawieszenia, co też uczyniono. Pozostała zatem martwą literą. Przeprowadzając ją, jakobini chcieli zjednać sobie opinię publiczną. W dziejach Europy XIX w. miała ona jednak doniosłe znaczenie, gdyż stała się później programem demokratów, a od połowy XIX w. także i socjalistów we Francji, podobnie jak dla burżuazji liberalnej ideałem pozostała konstytucja z 1791 r. We Francji 1793 r. ani jedna, ani druga były nie do zastosowania. Górale uważali, że raczej należy wzmocnić rząd centralny i zaostrzyć środki przymusu, tym bardziej że pod wpływem agitacji żyrondystów i monarchistów zaczęło się wrzenie w wielu miastach francuskich, a w Caen (w Normandii) żyrondyści, Buzot, Petion i Barbaroux, którzy uciekli z Paryża, rzucili wezwanie do marszu na Paryż. Zaczęły się zamachy na jakobinów. Miasta Bordeaux i Marsylia wysłały ostre noty do Paryża. W dniu 13 lipca młoda dwudziestopięcioletnia monarchistka Karolina Corday d' Armont zamordowała sztyletem Marata. W Lyonie skazano na śmierć mera Chaliera. W tym stanie rzeczy istotne znaczenie musiał mieć Komitet Ocalenia Publicznego, który zreformowano 10 lipca 1793 r. W dniu 27 lipca jego członkiem został Robespierre. Danton, wybrany ponownie 6 września, odmówił swego udziału, popełniając ogromny błąd życiowy. W dniu 20 września Komitet ukonstytuował się ostatecznie i w tym składzie przetrwał do 27 lipca 1794 r.

Page 35: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Sprawował on najwyższą władzę w sprawach wojny, pokoju i zwalczania kontrrewolucji, mianował generałów i ministrów, choć w teorii jego dekrety podlegały zatwierdzeniu przez Konwent. Poszczególni członkowie komitetu nie mieli z początku ściśle określonych zadań, ale stopniowo to nastąpiło. Wsławili się zwłaszcza dwaj inżynierowie: Łazarz Carnot i trzydziestoletni Klaudiusz Prieur-Duyernois, zwany Prieur de la Cote-d'Or, bo w departamencie o tej nazwie został wybrany do Konwentu, twórca pierwszej politechniki francuskiej, świetny wraz z Robertem Lindet organizator zaopatrzenia armii. Ale właściwie głową Komitetu Ocalenia Publicznego stał się od razu Robespierre, choć miał groźnych przeciwników w Komunie Paryskiej (hebertyści - grupa sankiulotów zwana tak od nazwiska przywódcy, Heberta) i w Konwencie (Danton i umiarkowani). Drugą bardzo poważną instytucją stał się Komitet Bezpieczeństwa Powszechnego (Comite de Surete Generale), istniejący właściwie już od czerwca 1792 r., ale zreorganizowany 14 września. Kierował on policją tajną i wyszukiwaniem wrogów rewolucji. W tym Komitecie rej wodzili Chabot, Vadier, Amar i słynny malarz David. Formalnie Komitet ten był podporządkowany Komitetowi Ocalenia Publicznego, ale faktycznie ich kompetencje nie były ściśle rozgraniczone i dochodziło między nimi do tarć. Przestępców politycznych sądził w trybie przyspieszonym Trybunał Rewolucyjny w Paryżu, na prowincji działały komisje specjalne. Poza tym Konwent i Komitet Ocalenia Publicznego wysyłały na prowincję swych reprezentantów, dając im nieograniczoną władzę, nawet karania śmiercią. Cały ten aparat administracyjny stosował w swoim postępowaniu przede wszystkim metodę terroru, jak to określono na zebraniu Komitetu 5 września 1793 r. Polegała ona na surowym karaniu faktycznych i domniemanych wrogów rewolucji. Określało ich bliżej uchwalone 17 września prawo o podejrzanych, do których zaliczono wszystkich księży nie zaprzysiężonych, całą szlachtę, emigrantów oraz ich rodziny, a nadto wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób okazali swą sympatię dla monarchii lub federacji, albo okazali się wrogami rewolucji. Każdy obywatel winien był mieć wówczas świadectwo swego pozytywnego stosunku do republiki (civisme - dosłownie: obywatelskość); odmawiano go podejrzanym, którzy byli zwykle karani więzieniem lub śmiercią. Ukarana śmiercią została m.in. królowa Maria Antonina ] 6 października, Filip Egalite 7 listopada, siostra króla Elżbieta, pierwszy przewodniczący Konstytuanty Bailly, Barnaye, 21 żyrondystów, pani Roland. Podobny terror panował i na prowincji, gdzie niektórzy reprezentanci Konwentu odznaczali się szczególnym okrucieństwem, zwłaszcza Carrier, eks-ksiądz Lebon, Tallien, Freron i Fouche. Carrier w Nantes obok gilotynowania i rozstrzeliwania zastosował topienie więźniów (noyades) w Loarze. W sumie wymordował w ciągu niecałych czterech miesięcy przeszło 4 000 ludzi. Po zdobyciu zbuntowanego Lyonu Konwent uchwalił 12 października dekret orzekający, że miasto to ma być zburzone z wyjątkiem niektórych domów, a jego nazwa wykreślona z listy miast republiki, na ruinach zaś miała być wzniesiona kolumna z napisem: "Lyon prowadził wojnę przeciwko wolności, Lyonu już nie ma". (Lyon af ait la querre a la liberte - L- von n'estplus). Burzenie miasta powoli zaczął Couthon, kontynuowali zaś energicznie Collot d'Herbois i Fouche, wydając także tysiące wyroków śmierci. Wykonywano ją między innymi zapędzając setki ludzi w ślepe ulice i strzelając do nich z armat. Na szczęście dla miasta Fouche związany z hebertystami naraził się Robespierre'owi i został odwołany. Burzenia miasta zaniechano. Już w 1792 r. wprowadzono kalendarz republikański z nowymi nazwami miesięcy, dzielonych na dekady, od 22 września 1792 r. (dzień pierwszy vendemiaire'a roku I). Rozpoczęto zdecydowaną walkę z Kościołem i klerem nie zaprzysiężonym i nieco łagodniejszą z klerem konstytucyjnym. Fouche w Nievre zainicjował usuwanie i niszczenie w świątyniach "zabytków ciemnoty", tj. obrazów i rzeźb religijnych. Jego przykład naśladował Chaumette w Paryżu i niektórzy komisarze na prowincji. W październiku 1793 r. zniszczono posągi i rzeźby religijne w katedrze paryskiej. Masowo demolowano wnętrza innych kościołów. Od biskupów i księży domagano się wyrzeczenia ich godności i wiary. Urządzano antyreligijne maskarady w katedrze paryskiej. Hebert i Chaumette urządzili 10 listopada uroczystości ku czci Rozumu, który symbolizowała artystka opery. Tę uroczystość naśladowano i na prowincji, zamieniając część kościołów na świątynie Rozumu, a nie zamykając. W St. Denis zniszczono groby królewskie i zabytki z okresu "barbarzyństwa". Ale tak gwałtowna dechrystianizacja, prowadzona głównie przez hebertystów, niepokoiła coraz bardziej umiarkowany odłam jakobinów z Dantonem na czele oraz grupę Robespierre' a, który zresztą zawsze był jej przeciwny, choć publicznie w Konwencie występował przeciw niej i przeciwko niszczeniu dzieł sztuki tylko Gregoire. Uważali oni, że dechrystianizacja zraża do Konwentu masy ludowe, które w większości były nadal katolickie, poza tym sądzili, nie bez słuszności, że w akcji antyreligijnej sporą rolę odgrywali prowokatorzy, agenci obcy, głównie angielscy, którym zależało na kompromitowaniu rewolucji na zewnątrz. Słusznie też przypuszczali, że główni inicjatorzy terroru antyreligijnego, Hebert, Chaumette i Fouche, pragnęli po prostu chwycić władzę w swe ręce. To przypuszczenie wydawało się tym bardziej realne, że ci ostatni jako przywódcy sankiulotów, którzy mieli decydujący wpływ na sekcje Paryża, mogli pociągnąć za sobą masy ludowe. A ponieważ najradykalniejszy odłam sankiulotów, tzw. wściekli (les enrages) i niektórzy hebertyści głosili także radykalne hasła społeczne, domagali się podatku progresywnego i utrzymania cen maksymalnych - co było ogromnie niepopularne wśród mieszczaństwa i chłopów, dlatego też ogół jakobinów i większość członków Konwentu widziała w tych grupach sankiulockich anarchistów i wrogów porządku publicznego. Danton zaatakował hebertystów pod pretekstem ich działalności dechrystianizacyjnej, Robespierre zarzucił im ponadto podejrzane

Page 36: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

stosunki pieniężne z cudzoziemcami, których posądzono o akcję szpiegowską i prowokatorską. Opanowany przez hebertystów Klub Kordelierów odpowiedział na to 4 marca 1794 r. próbą powstania ludowego w Paryżu. Nie powiodło się ono zupełnie, gdyż masy ludowe stolicy zrażone były wówczas do hebertystów, którzy sprawowali rządy w mieście, a jednak nie potrafili zapobiec rosnącej w nim nędzy. W dniach od 13 do 15 marca aresztowano czołowych hebertystów, między innymi Heberta, oraz grupę ludzi podejrzanych o szpiegostwo. Zgilotynowano ich 23 marca. Klub Kordelierów przestał istnieć. Sankiuloci stracili swoich najbardziej aktywnych przywódców, co sprawiło, że i większość sekcji Paryża zaczęła tracić zaufanie do Konwentu, do komitetów rządowych i do przywódców jakobinów. W ten sposób pozostały u władzy tylko dwa stronnictwa, zresztą oba jakobińskie: dantoniści i robespierryści. Danton, główny przeciwnik hebertystów, twierdził, że dalszy terror wobec zwycięstw na froncie jest już niepotrzebny, a występując w interesie chłopów i zamożnej burżuazji domagał się zniesienia maksimum cen na środki żywnościowe i skasowania utrudnień dla handlu i przemysłu- Masy ludowe Paryża nie mogły jednak przyjąć życzliwie burżuazyjnego programu Dantona i dlatego Robespierre mógł łatwo obalić swego rywala, którego posądził w dodatku, nie bez słuszności (choć nie miał na to dowodów), o pozostawanie na usługach Wielkiej Brytanii. Aresztowany w nocy z 29 na 30 marca Danton mimo świetnej obrony został skazany na śmierć i zgilotynowany 16 germinala (5 IV 1794). Wraz z nim zginęło 13 innych "wrogów republiki", między innymi Kamil Desmoulins i Herault de Sechelles, a 13 kwietnia hebertysta Chaumette, żony Desmoulinsa i Heberta i inni. Po obaleniu skrajnych (hebertystów) i umiarkowanych (dantonistów) dyktatorem Francji stał się w kwietniu 1794 r. Robespierre. Uważał on, pod wpływem Rousseau, którego był wielbicielem, że państwo bez religii istnieć nie może i że chcąc pogodzić ostatecznie masy ludowe z rewolucją, trzeba utrzymać religię. Ale w Kościele zarówno niekonstytucyjnym, jak i konstytucyjnym widział podporę kontrrewolucji i dlatego też przeprowadził w Konwencie 7 maja 1794 r. dekret, którego pierwszy artykuł mówił, że lud francuski uznaje istnienie Najwyższej Istoty oraz nieśmiertelność duszy ludzkiej. Sam kult Istoty Najwyższej został zainaugurowany obchodem w Paryżu 20 prairiala (8 VI). Wzór ten naśladowano i na prowincji. W dziedzinie socjalnej polityka Robespierre' a była wyrazem potrzeb drobnomieszczaństwa i chłopów. Utrzymywano nadal środki przeciw bogaceniu się, tj. rekwizycje i maksimum cen, ale próby strajków robotniczych w Paryżu surowo tłumiono, a na wsi stosowano nawet pracę przymusową chłopów bezrolnych na polach chłopów posiadaczy ziemi. Poza tym, mimo zwycięstw na froncie, Robespierre sądził, że rewolucja bynajmniej nie została zakończona, gdyż zagrażają jej nadal elementy monarchistyczne i skrajne oraz skorumpowanie fałszywych rewolucjonistów, które piętnował tym ostrzej, że miał skłonność do moralizatorstwa. Sam zresztą był osobiście uczciwy (l'Incorruptible). Ale w związku ze swym programem religijnym i politycznym uważał kontynuację terroru za konieczną. Dekrety Konwentu z 16 kwietnia i 8 maja zawiesiły działalność sądów rewolucyjnych na prowincji, przenosząc wszystkie sprawy do Paryża. Dekret z 22 prairiala (10 VI) odmawiał oskarżonym prawa posiadania obrońców, pozwalał trybunałowi rewolucyjnemu obywać się bez świadków. Uznawano tylko dwa wyroki: uniewinnienie lub karę śmierci. Zbrodnie przeciwko państwu określano tak szeroko- że każdego można było pociągnąć do odpowiedzialności, toteż nic dziwnego, że trybunał rewolucyjny, który od 1 kwietnia 1793 do 10 czerwca 1794 r., a więc w ciągu przeszło czternastu miesięcy, wydał 1251 wyroków śmierci, teraz wydał ich 1376 w ciągu 9 tygodni (od 10 VI do 27 VII). Był to tak zwany Wielki Terror. Zginął wtedy największy liryk francuski XVIII w. Andrzej Chenier, słynny prawnik Chrystian Malesherbes i genialny chemik Antoni Lavoisier. Ale rządy robespierrystów natrafiały na coraz liczniejszą opozycję. Katolików nie mógł zadowolić kult Najwyższej Istoty, który uważali za antyreligijny. Racjonaliści i ateusze zwalczali go również. Przede wszystkim jednak wroga Robespierre'owi była burżuazja francuska, przeciwna kontynuowaniu restrykcji w dziedzinie handlu i przemysłu. Chciała ona skorzystać ze zwycięstw francuskich na froncie i eksploatować kraje podbite, co utrudniała drobnomieszczańska taktyka Robespierre' a. W samym Konwencie w opozycji przeciw niemu połączyli się dawni hebertyści i dantoniści oraz przeciwnicy kontynuowania terroru, a także wszyscy spekulanci, którzy dzięki terrorowi zdobyli majątek, ale obawiali się o swój los, jak Barras, Tallien i Fouche. Gdy zatem 8 thermidora roku II (26 VII 1794) Robespierre zapowiedział zdemaskowanie nowego spisku i konieczność usunięcia zdrajców z Komitetu Ocalenia Publicznego i Komitetu Bezpieczeństwa Powszechnego, opozycja wiedziała, że nie ma chwili do stracenia. Fouche, Vadier, Tallien i inni w ciągu nocy obchodzili członków Konwentu, zwłaszcza wśród "bagna", strasząc ich przygotowanym na nich zamachem Robespierre' a. "Bagno" godziło się na obalenie dyktatora pod warunkiem zaprzestania terroru. Stosownie do omówionego planu, 9 thermidora (27 VII) Tallien przerwał mowę Saint-Juste' a, nie pozwolono mówić i Robespierre'owi. Wśród ogólnej wrzawy uchwalono aresztowanie Robespierre' a, jego brata Augustyna oraz Saint-Juste' a i Couthona, do których sam się dołączył Lebas. Na wiadomość o tym niektóre sekcje chwyciły za broń. Komuna wysłała oddział wojska, który uwolnił aresztowanych. Robespierre był panem sytuacji, ale nie umiał lub nie chciał jej wykorzystać. W gmachu ratusza obradowano bez przerwy, ale nie było ani wodza, ani planu działania. W dodatku silne wrażenie wywołała wiadomość, że Konwent pozbawił praw obywatelskich wszystkich zwolnionych oraz tych, którzy urządzili powstanie. Bierni wobec Konwentu od czasu swej klęski w marcu, sankiuloci nie zdobyli się teraz na otwartą z nim

Page 37: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

walkę. Zebrane przed ratuszem tłumy i wojsko zaczęły się powoli rozchodzić. W dniu 10 thermidora (28 VII) nad ranem oddziały Konwentu opanowały ratusz i ponownie aresztowały Robespierre'a i jego towarzyszy. Nazajutrz, tzn. 29 lipca, wszyscy z wyjątkiem Lebasa, który popełnił samobójstwo, zostali zgilotynowani. Wraz z nimi tegoż dnia i w ciągu dnia następnego do 5 sierpnia zginęło 104 przywódców jakobińskich i ludzi, których nienawidzili zwycięzcy, zwani odtąd termidorianami. W ten sposób zakończyła się dyktatura jakobinów, a z jej upadkiem zakończył się także okres rewolucji demokratycznej. Można nawet powiedzieć, że zakończyła się rewolucja w ogóle. Władzę objęła z powrotem burżuazja, tym razem jednak nie przy pomocy mas ludowych, lecz w drodze zamachu stanu. Rozdział pietnasty Wojna pierwszej koalicji z Francją. Sprawa polska w latach 1793-1795 Już podczas rewolucji zrodziła się legenda, powtarzana niekiedy i dziś, że Francję przed klęską ze strony koalicji ocalił tylko niesłychany zapał wojsk rewolucyjnych, spowodowany ich patriotyzmem. W rozszerzonej swej postaci legenda głosiła, że Francja mogła skupić wszystkie swe siły do obrony granic dzięki terrorowi, który zapewnił spoistość kraju, uniemożliwiając jego osłabienie przez kontrrewolucję od wewnątrz. Ale już od połowy XIX w. zaczęto rewizję tych legend. Okazało się, że choć tkwią w nich elementy prawdy, to jednak rzeczywistość była bardziej złożona, że zwycięstwo Francji jest zrozumiałe tylko na tle dziejów całej Europy. Dwie rzeczy były słuszne w legendzie rewolucyjnej. Przede wszystkim to, że za pomocą drakońskich często, co prawda, środków Komitet Ocalenia Publicznego potrafił opanować wewnątrz kraju i zastraszyć opozycję, która pragnęła klęski. Co więcej, dzięki jakobinom kraj zdobył się na ogromny wysiłek podczas wojny. Przed wojną Francja importowała stal ze Szwecji i z Wielkiej Brytanii, saletrę z Indii, siarkę z Sycylii, potas z Polski i Rosji, ale rząd angielski zastosował blokadę portów francuskich, statki państw neutralnych nie mogły do nich zawijać. Rozporządzeniem z 8 czerwca 1793 r. rząd Pitta objął zakazem nawet zboże, żeby wygłodzić Francję, 6 listopada objął blokadą także kolonie francuskie. W chwili zaczęcia wojny produkcja karabinów (650 miesięcznie) i armat (ok. 90 miesięcznie) we Francji była niewystarczająca. Komitet Ocalenia Publicznego rekwirował z całą energią zapasy koniecznych surowców w kraju, rozwinął krajową produkcję saletry, stali, potasu, organizował w bardzo ciężkich warunkach manufaktury broni i prochu, sprowadzał ponadto konieczne surowce przez Szwajcarię, Holandię, Danię i przez porty włoskie. Powołano do służby wszystkich uczonych, którzy mogli przyczynić się do skuteczniejszego prowadzenia wojny. Stworzono w kraju, dotąd głównie rolniczym, cały przemysł wojenny. Produkcja miesięczna armat wzrosła do 1700 sztuk, karabinów zaś do 16 00O. Rekwirowano dla armii z całą bezwzględnością dzwony kościelne i metale wszelkiego rodzaju, konie, zboże, wozy, bieliznę, obuwie. W dniu 23 sierpnia 1793 r. ogłoszono powołanie pod broń wszystkich mężczyzn od 18. do 25. roku życia (la levee en masse), zwalniając tylko tych, którzy byli potrzebni poza frontem. Tego wszystkiego mógł dokonać w ówczesnych warunkach tylko rząd nie liczący się z oporem. W sierpniu 1793 r. armia francuska liczyła około miliona ludzi, choć na froncie mogło być użytych tylko 600 000, ale i ta liczba dwukrotnie przewyższała liczbę wojsk koalicji. Nagląca konieczność sprawiła, że świeżo zaciężnych żołnierzy, często bez odpowiedniego przygotowania, wcielano do formacji już istniejących. Służby wojskowej uczyli się od starszych kolegów, często już w polu, w obliczu nieprzyjaciela. Ten tzw. amalgamat postanowiono istotnie już w lutym 1793 r., ale w 1794 r. decyzję tę w pełni wcielono w życie. Przywrócono karność w wojsku i zwrócono uwagę na jego wychowanie polityczne. Nad tym ostatnim czuwali komisarze Konwentu i Komitetu Ocalenia Publicznego, którzy mogli też zabierać głos w sprawie dowództwa i nawet usuwać nieodpowiednich oficerów. Niektórzy z tych komisarzy swą energią i odwagą przyczynili się do zwycięstwa, jak np. Saint-Just, Augustyn Robespierre i biskup Gregoire. o awansie w wojsku decydowały zasługi i zdolności, prosty żołnierz mógł dojść do rangi oficera a nawet generała (np. Hoche, Moreau). Nie usuwano jednak teraz starych oficerów, pochodzenie już nie odgrywało roli, pozbywano się tylko podejrzanych i nieudolnych. Zapał rewolucyjny występował w korpusie oficerskim często obok chęci awansu lub strachu przed odpowiedzialnością. Armie francuskie nie miały sztabu generalnego w dzisiejszym znaczeniu, nie miały też naczelnego dowództwa, rolę tę spełniał Komitet Ocalenia Publicznego, a w nim paru ludzi: Prieur de la Cote-d'Or, Saint-Just i Lindet, ale przede wszystkim (gdy zaś chodzi o strategię - niemal wyłącznie) inżynier Łazarz Carnot. W przeciwieństwie do armii koalicji rozwiniętych długimi liniami na ogromnych przestrzeniach, manewrujących tak, by szkodzić nieprzyjacielowi bez krwawych bitew, Carnot zalecał nagłe uderzenie wielkimi masami w jedno miejsce, tak by dokonać przełamania frontu i wyjść na jego tyły. Uderzenie to miało być przygotowane przez ofensywne wiązanie sił nieprzyjacielskich na całym froncie przy równoczesnym organizowaniu tu poza frontem masy uderzeniowej. Bitwy stawały się jednak w ten sposób ogromnie gwałtowne i krwawe, gdyż żołnierze francuscy atakowali wręcz na bagnety, często bez przygotowania artyleryjskiego. Taktykę Carnota stosowano jednak rzadko. Na wielką skalę zaczął to robić dopiero Bonaparte. Podczas bitwy posługiwano się często tyralierą, naśladując powstańców wandejskich. Ale mimo swej przewagi liczebnej, mimo całej energii Komitetu Ocalenia Publicznego i propagandy, nawołującej do obrony zagrożonej ojczyzny, armia francuska nie mogła mieć szans zwycięstwa w wojnie z koalicją, gdyby ta chciała użyć naprawdę wszystkich swych sił do wojny z Francją. Koalicja miała przecież w zapasie ogromne rezerwy ludzi, niewyczerpane zapasy surowców, wielokrotnie liczniejszą flotę wojenną, a w 1794 r. także opinię publiczną po swojej stronie. Szlachta i burżuazja były przerażone

Page 38: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

wiadomością o terrorze we Francji. Duchowieństwo katolickie i protestanckie mówiło o konieczności walki w obronie zagrożonego chrześcijaństwa. Mimo to od jesieni 1793 r. przestaje się powodzić koalicji (zwycięstwo Jourdana pod Vattignies koło Mons 16 października; odebranie Anglikom portu w Tulonie, głównie dzięki kapitanowi Bonaparte 19 grudnia; zwycięstwo Hoche'a 29 grudnia pod Wissemburgiem, na zachód od Saarbrücken), choć jeszcze do końca tegoż roku żadna ze stron nie ma widocznej przewagi. Wiosną 1794 r. sytuacja zmieniła się radykalnie. Austriacki szef sztabu generalnego, generał Karol Mack, opracował plan koncentrycznego ataku wojsk koalicyjnych z Belgii i znad Mozeli, ale otrzymał 29 maja rozkaz z Wiednia, by się trzymał w defensywie. Zastosował się do tego, nie otrzymał zresztą nowych sił. W tym samym miesiącu Dugommier wyparł Hiszpanów z Francji i wkroczył do Katalonii, a na froncie północnym dowódca armii Skaldy, Pichegru, pokonał w maju 1794 Austriaków pod Courtrai i Tourcoing koło Lille. Ważniejsze było zwycięstwo, które odniósł dowódca armii Sambry i Mozy (Sambra - lewy dopływ Mozy, wpadającej do Renu) Jourdan w bitwie pod Fleurus 26 czerwca 1794 r. Bitwa ta przesądziła o losach kampanii. Francuzi stopniowo zajęli całą Belgię i wkroczyli do Holandii. Koalicja nie wykazała tu żadnej zdecydowanej chęci walki. Francuzi zresztą wszędzie byli liczniejsi. Pod Fleurus odnieśli zwycięstwo głównie dzięki przewadze liczebnej. Istotne jednak przyczyny klęski koalicji tkwiły w polityce składających ją państw. Rząd hiszpański stracił chęć do energicznego prowadzenia wojny, skoro stwierdził, że chodzi w niej nie tyle o zniszczenie rewolucji i przywrócenie we Francji dawnej władzy królewskiej, ile raczej o rozbiór Francji i pozbawienie jej m.in. siły na morzu. Natomiast najważniejszych partnerów, którzy mogli zadecydować o klęsce Francji, tj. Austrię i Prusy, sparaliżowała i teraz sprawa polska. Wiadomość o zawartej przez rząd rosyjski i pruski konwencji, dzielącej Polskę między te dwa państwa, wywołała w Wiedniu ogromne oburzenie, które kierowało się głównie przeciw Prusom. Cesarz Franciszek II usunął dotychczasowego ministra spraw zagranicznych Cobenzla, następca tegoż baron Thugut, uczeń Kaunitza, prowadził politykę zdecydowanie antypruską, starając się o rekompensatę dla Austrii i odmawiając Prusom obiecanych subwencji, wskutek czego zmniejszyły one kontyngent wojska na froncie francuskim, a w lutym 1794 r. cofnęły je w głąb Westfalii i obiecały wziąć udział w dalszej wojnie pod warunkiem uzyskania subwencji angielskiej. Rząd pruski nie bez słuszności podejrzewał Austrię o to, że porozumiewa się z Rosją, by razem, ale bez Prus, dokonać nowego rozbioru Polski. O energicznym prowadzeniu wojny we Francji nie było mowy. Austriakom chodziło teraz tylko o niedopuszczenie wojsk francuskich w głąb Rzeszy. Powstanie polskie w kwietniu 1794 r. pogłębiło rozdział między Austrią a Prusami. Insurekcja w Polsce była następstwem wrzenia politycznego na ziemiach polskich i świadomych przygotowań ze strony emigracji polskiej w Saksonii. Francuski Komitet Ocalenia Publicznego chętnie patrzył na przygotowania powstańcze i zachęcał do nich Kościuszkę, udzielając dość mglistych zresztą obietnic pomocy. Początek ruchowi dało wojsko, którego część odmówiła spełnienia rozkazu redukcji. W dniu 23 marca 1794 r. przybył do Krakowa Kościuszko i tu nazajutrz ogłoszono akt powstania, który też wyznaczał Kościuszkę na naczelnika. Kościuszko i część jego otoczenia zdawali sobie sprawę z tego, że powołanie pod broń całego narodu na sposób francuski może dać powstaniu poważne szanse zwycięstwa, ale brak było broni, a nadto musiano się liczyć ze szlachtą i nie chciano mobilizować przeciw Polsce wszystkich zaborców, którzy walczyli z rewolucją. Naczelnik podkreślał zatem, że walczy tylko z Rosją, choć fakt, że w armii polskiej znaleźli się chłopi jako oddzielna formacja oraz powstania mas ludowych w Warszawie 17 i 18 kwietnia, a w Wilnie 22 i 23 kwietnia świadczyły, że insurekcja polska miała charakter narodowy i podobna była pod tym względem do francuskiej wojny rewolucyjnej. Utworzenie w Warszawie 24 kwietnia Klubu Jakobinów, a przede wszystkim ukaranie śmiercią dwóch biskupów i kilku magnatów zdrajców było dla rządów ościennych potwierdzeniem wersji o jakobińskim charakterze polskiego powstania. Rząd polski liczył na pomoc Francji, ta jednak w ówczesnych warunkach nie mogła jej udzielić. Komitet Ocalenia Publicznego uważał zresztą powstanie polskie za zbyt mało radykalne, choć ułatwiało ono ogromnie Francji wojnę z koalicją. Klęski Austriaków pod Courtrai, Touręoing i Fleurus były spowodowane tym, że Austria musiała trzymać znaczne siły w Galicji i na granicy pruskiej. Potrzebne tu były na wypadek konieczności wkroczenia do Polski i dla szachowania Prus, z którymi stosunki Austrii były coraz gorsze, Prusy bowiem nie chciały dopuścić do tego, by przez rozbiór Polski wzmocniła się jedynie Rosja i Austria i dlatego zostawiły na froncie francuskim tylko liczący 20 000 żołnierzy korpus generała Moellendorfa. Główne siły skupiły na pograniczu polskim i austriackim, a w czerwcu bez wypowiedzenia wojny i bez zaproszenia ze strony Rosji zaczęły akcję zbrojną przeciwko powstaniu polskiemu, przyczyniając się do klęski Kościuszki pod Szczekocinami 6 czerwca. Nieco później wkroczyli do Polski i Austriacy. W tych warunkach losy powstania były przesądzone, choć połączonym wojskom rosyjsko-pruskim nie udało się zdobyć Warszawy obleganej od lipca do września, tym bardziej że w sierpniu wybuchło na tyłach armii pruskiej powstanie w Wielkopolsce. Druzgocąca przewaga liczebna Rosjan i Prusaków zadecydowała jednak o losach powstania. W dniu 10 października generał rosyjski Fersen rozbił główne siły polskie pod Maciejowicami. Kościuszko dostał się do niewoli. W dniu 4 listopada generał Suworow zajął Pragę, a dwa tygodnie później powstanie ostatecznie się skończyło. Ale równocześnie generał francuski Jourdan wyrzucił armię Austrii i Rzeszy za Ren, w październiku Francuzi zajęli Kolonię i Bonn, pod

Page 39: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

koniec tego samego roku Prusacy całkowicie zaprzestali działań wojennych. W grudniu 1794 r. Pichegru wkroczył do Holandii. Tymczasem na wschodzie między zwycięzcami zaczęły się ostre targi o udział w łupach. Rządy rosyjski i austriacki były zdecydowane ograniczyć nabytki pruskie do minimum, co spowodowało, że Prusy zupełnie wycofały się z wojny na zachodzie i skupiły wszystkie siły wojskowe na wschodzie. W październiku król pruski dał zgodę na rokowania pokojowe z Francją, które zresztą już w czerwcu podjął w sekrecie pruski głównodowodzący generał Moellendorf. W tymże miesiącu na sejmie Rzeszy przerażony obrotem wojny arcybiskup elektor moguncki proponował, by Rzesza zawarła pokój z Francją. W styczniu 1795 r. sytuacja stała sie jeszcze bardziej napięta. W dniu 3 stycznia Rosja i Austria zawarły tajny układ w sprawie podziału ziem polskich i ewentualnej wojny z Turcją. Prusom wyznaczono niewielką część ziem polskich, w razie zaś ich zbrojnego ataku na jednego z partnerów drugi zobowiązywał się pomóc zaatakowanemu całą swoją siłą zbrojną. Gdy w ten sposób na wschodzie zanosiło się na wojnę między rozbiorcami Polski, równocześnie armia Pichegru zajmowała 17 stycznia Utrecht, 20 stycznia Amsterdam, 24 stycznia Hagę. Uwięzioną przez lody na zatoce Zuidersee flotę holenderską zdobyła kawaleria francuska. Stany Generalne Zjednoczonych Prowincji uchwaliły zmianę nazwy państwa i wprowadzenie nowego ustroju, zbliżonego do francuskiego. W dniu 9 lutego 1795 r. pierwsza wycofała się z koalicji Toskania, zawierając pokój z Francją w Paryżu, w nocy z 5 na 6 kwietnia także i Prusy podpisały w Bazylei pokój. Koalicja się rozpadła, na zachodzie zostały słabe siły Austrii, Wielkiej Brytanii i Rzeszy. Część członków Rzeszy domagała się zresztą również pokoju.Polska padła, ale jej powstanie uratowało rewolucję francuską" pisał Fryderyk Engels. "W ten sposób kryzys Polski nie przestawał utrzymywać z dala od Francji nie tylko Rosję, lecz także część wojsk pruskich i austriackich, a zakończył się przez rozkład koalicji na zachodzie. Za cenę swej niepodległości Polska przyczyniła się do ocalenia rewolucji" (G. Lefebvre). Co więcej, sprawa polska zaważyła ogromnie na dziejach Rzeszy Niemieckiej, gdyż pogłębiła rozbicie Niemiec. Rywalizacja między Austrią i Prusami istniała już od XVII w., w latach 1740-1756 weszła nawet w stadium wojny, ale formalnie Rzesza zawsze była jednością nadrzędną i na zewnątrz występowała zwykle solidarnie. Teraz nikt się z tym nie liczył. "Los Polski stał się losem całości Niemiec i wyrokiem śmierci na Święte Cesarstwo Rzymskie" (H. Srbik). Dzięki wycofaniu się Prus losy wojny Francji z resztą koalicji były przesądzone. Traktat pokojowy zawarty w Hadze między Francją a Holandią, która po zwycięstwie w niej średniomieszczańskich jakobinów w lutym 1795 r. zwała się Republiką Batawską, pozbawił tę ostatnią części jej terytorium, zmusił do zapłacenia kontrybucji i utrzymywania 25 000 żołnierzy francuskich. W dniu 22 lipca zawarła pokój w Bazylei i Hiszpania, tracąc na rzecz Francji tylko swą część wyspy Santo Domingo. Rozdział szesnasty Termidorianie i dyrektoriat Członków Konwentu, którzy wystąpili przeciwko Robespierre'owi, łączyło tylko jedno - strach przed nim, toteż gdy dyktator został obalony i ustał strach, ujawniła się cała sztuczność koalicji termidoriańskiej. Jej część lewicowa, jakobińska, współtwórcy terroru, sądziła, że wszystko pozostanie jak dotąd, a więc i dyktatura jakobińska, i demokratyczny charakter rządów, i nawet maksimum cen, ale ogromna większość Konwentu, złożona głównie z przedstawicieli średniego mieszczaństwa, aż do 9 thermidora zastraszona i bierna, teraz, poczuwszy swą siłę, pragnęła zapewnienia rządów burżuazji i utrzymania tylko niektórych zdobyczy rewolucji. Karierowicze i spekulanci spośród jakobinów, jak np. Barras i Tallien, teraz wyraźnie stanęli po stronie tej większości. W tych warunkach utrzymanie dotychczasowego reżimu stało się niemożliwe. Komitet Ocalenia Publicznego został pozbawiony swej władzy. Zreformowaną władzę wykonawczą powierzono zresztą aż piętnastu komitetom, doprowadzając w ten sposób do zupełnej jej decentralizacji. W obawie przed Komuną Paryską rozwiązano ją i podzielono miasto na kilka okręgów, z których każdy miał swój zarząd oddzielny. Strach przed jakobinami sprawił, że zamknięto ich klub w Paryżu, a istniejącym na prowincji stowarzyszeniom ludowym zabroniono utrzymywać między sobą łączność organizacyjną. Zaczęły się nawet napaści na jakobinów dokonywane przez tzw. złotą młodzież, tj. synów burżuazji, częściowo szlachty. Młodzi ludzie ubrani często dziwacznie dla podkreślenia swej niezależności od form dotąd obowiązujących (muscadins), napadali i bili na ulicach "terrorystów" i jakobinów. Zniesienie maksimum cen i wprowadzenie całkowitej swobody dla kupców i przemysłowców spowodowało ogromną zwyżkę cen, a zarazem nędzę mas ludowych. Obok dawnej burżuazji- której znaczenie nawet w czasie dyktatury jakobinów nie zostało poważnie naruszone, doszła teraz do głosu grupa społeczna ludzi, którzy się dorobili, nabywając od państwa często za bezcen majątki kościelne i szlacheckie lub spekulując na dostawach do armii i organizując do spółki z generałami rabunek krajów podbitych. W salonach, teatrach, kawiarniach królowały kobiety (pani Tallien, królowa Paryża). Bale, maskarady, tańce, spekulacje na asygnatach, których wartość od lipca 1794 r. spadała ustawicznie (latem 1795 r. straciły już 90% swej wartości nominalnej), pogoń za intratnymi stanowiskami, grabież majątku państwowego i defraudacje - oto zjawiska, które stale rzucały się w oczy wszystkim obserwatorom życia burżuazji w latach 1794-1799. Obok rozwijanego jak nigdy od 1789 r. przepychu i zepsucia pojawiła się jednak nędza, jakiej nie znały nawet czasy monarchii. Połowa mieszkańców Paryża całymi miesiącami nie miała nawet funta chleba dziennie. Ogonki przed sklepami spożywczymi i piekarniami były zjawiskiem stałym. Nigdy nie było w Paryżu tylu co wówczas żebraków, nędzarzy w łachmanach i ludzi przymierających głodem. Na tym tle zaczęła szybko rosnąć legenda o czasach dyktatury jakobińskiej i Robespierre'

Page 40: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

a, choć rojaliści próbowali także stworzyć legendę o dobrobycie za czasów monarchii. Wrzenie wśród mas ludowych Paryża wzrosło, gdy na początku 1795 r. zaczęto wydawać tylko pół funta chleba dziennie, przy czym i tego często brakowało, trzeba się więc było zadowolić tylko ryżem. Równocześnie obficie zaopatrzone restauracje były pełne bogaczy. Złorzeczono na ulicach, wysyłano petycje do Konwentu. W dniu 12 germinala roku II (1 IV 1795 r.) wybuchły rozruchy głodowe. Tłum biednych z przedmieść pod hasłem chleba, konstytucji - z 1793 r. i uwolnienia patriotów oblegał Konwent, ale dał się zbyć obietnicami i rozszedł się spokojnie. Po raz pierwszy od 14 lipca 1789 r. powstanie ludowe w Paryżu się nie udało. Masom ludowym brak było organizacji i przywódców, część jakobinów była zastraszona reakcją termidoriańską. Mimo to burżuazyjna większość w Konwencie przeraziła się możliwości powstania ludowego i zwróciła się o pomoc do wojska. Generał Pichegru wprowadził w mieście stan pogotowia wojskowego, poza tym Konwent skazał na deportację do Gujany kilku jakobinów. Towarzyszyły temu coraz liczniejsze napaści na jakobinów w Paryżu i na prowincji. Nic jednak nie zrobiono dla poprawy sytuacji gospodarczej mas ludowych Paryża. W kwietniu i maju pogorszyła się ona znacznie: w piekarniach sprzedawano po wyznaczonej cenie tylko po 2 uncje chleba na osobę, czasem nie sprzedawano go wcale, na wolnym rynku zaś chleb był kilkanaście razy droższy. Wskutek tego w dniu 1 prairiala roku III (20 V 1795 r.) doszło do nowej manifestacji ludowej. Tłum wtargnął do Konwentu z żądaniem chleba i konstytucji z 1793 r. Zabito przy tym jednego z deputowanych. Zastraszeni członkowie Konwentu zgodzili się na część żądań wysuniętych przez manifestantów i na powołanie rządu prowizorycznego, złożonego z 6 jakobinów, ale przewodniczący Konwentu starali się przeciągnąć zebranie tak długo, dopóki rezydujące poza Konwentem Komitety Ocalenia Publicznego, Bezpieczeństwa Powszechnego i Komitet Wojskowy nie zorganizowały pomocy. Rankiem z prairiala wojsko i gwardia narodowa usunęły siłą manifestantów z Konwentu. Konwent skasował wszystkie uchwały z dnia poprzedniego. W dniach następnych robotnicze sekcje Paryża próbowały jeszcze powstania, ale 23 maja zostało ono na przedmieściu Saint-Antoine złamane przez wojsko, któremu pomagała gwardia narodowa i "złota młodzież". Komisja Wojskowa skazała na śmierć 30 "złoczyńców" (les scelerats) i "krwiopijców" (les buveurs de sang), jak ich złośliwie nazywano, poza tym wielu ludzi skazano na galery lub więzienia. Podobne sceny powtórzyły się i na prowincji. Zaczęło się denuncjowanie, aresztowanie, więzienie wszystkich tych, którzy bądź byli jakobinami, bądź też okazywali dawniej sympatię dla ich rządów albo też głosili poglądy demokratyczne. Ten nowy kurs polityczny termidorianów wywołał wielkie nadzieje wśród monarchistów, którzy zresztą w ściganiu jakobinów wzięli gorliwy udział, tworząc kilka tajnych organizacji (np. Towarzysze Jehudy, Towarzysze Słońca). W całej Francji zaczął się tzw. biały terror w stosunku do "królobójców" i "terrorystów", grabiono ich mienie, często bito i zabijano. W dniu 5 maja 1795 r. monarchiści wymordowali w Paryżu 86 terrorystów, znajdujących się w więzieniach i mimo to zostali przez sąd uniewinnieni. Dziesiątkami mordowano jakobinów w innych miastach. Nawet niektórzy z termidorianów (Tallien, Barras) zastanawiali się, czy nie przywrócić we Francji monarchii konstytucyjnej. Królem miał być syn Ludwika XVI, dziesięcioletni Ludwik, więziony wraz z ojcem, a po jego śmierci oddany na naukę do szewca. Ale 8 czerwca ogłoszono, że młody Ludwik XVII umarł (choć fakt ten nie jest pewny, nie wykluczone, że został porwany) i tron objął po nim jego stryj, jako Ludwik XVIII, który jednak swą ogłoszoną w Weronie proklamacją, zapowiadającą przywrócenie stanów i kary na królobójców, przekreślił możność porozumienia się ze zwycięską we Francji burżuazją. Wypadki paryskie dodały otuchy i Wandejczykom do nowego powstania, tym bardziej że flota angielska wysadziła 25 czerwca na półwysep Quiberon oddział emigrantów. Współdziałały z nimi bandy chłopskie z Bretanii i Wandei, organizowane przez Cadoudala i Charette'a. Główne siły emigrantów i szuanów (zwanych tak od przezwiska, chat-huant - puszczyk, używanego przez jednego z pierwszych przywódców Cottereau) dały się jednak generałowi Hoche'owi wmanewrować z powrotem na półwysep Quiberon, a ponieważ Anglicy zawiedli z pomocą, powstańcy musieli kapitulować. W dniu 22 lipca wszyscy emigranci zostali rozstrzelani, puszczono wolno tylko chłopów. Zwycięzcy na zewnątrz i wewnątrz kraju termidorianie uchwalili nową konstytucję 5 fructidora roku III (22 VIII 1795 r.). Poprzedzała ją deklaracja praw, a w przeciwstawieniu do dawnych konstytucji także i obowiązków człowieka i obywatela. W ogólnym zarysie była podobna do deklaracji z 1789 r. Poza tym konstytucja władzę prawodawczą dawała parlamentowi dwuizbowemu: Radzie Pięciuset, złożonej z deputowanych liczących co najmniej 30 lat, która uchwalała projekt praw, i Radzie Starszych, z których każdy musiał mieć co najmniej 40 lat, która rezolucjom dawała moc prawną. Czynne prawo wyborcze miał każdy obywatel, liczący 21 lat i płacący podatek bezpośredni, ale bierne prawo wyborcze przysługiwało tylko obywatelowi dwudziestopięcioletniemu, będącemu właścicielem lub użytkownikiem majątku, przynoszącego dochód nie mniejszy od 150 do 220 dniówek pracy, a takich we Francji było nie więcej jak 30 00O. Władza wykonawcza miała należeć do pięciu dyktatorów wybieranych na 5 lat przez Radę Starszych spośród kandydatów wysuniętych przez Radę Pięciuset w ten sposób, że co roku ustępował jeden dyrektor i wybierano nowego. Ponadto konstytucja uznawała zasadę tolerancji religijnej (powtarzając zresztą uchwalony we wrześniu 1794 r. dekret o rozdziale Kościoła od państwa i dekret z lutego 1795 r. o wolności wyznań), całkowitej swobody handlu i przemysłu oraz nienaruszalność własności prywatnej. Trzecia konstytucja francuska miała zatem charakter na wskroś burżuazyjny i to w większym stopniu niż konstytucja z 1791

Page 41: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

r. Aby utrzymać się jak najdłużej przy władzy, uchwalono 30 sierpnia 1795 r., że do Rady Pięciuset i Rady Starszych musi być wybranych 2/3 spośród członków Konwentu. Dekret o 2/3 przesądzał nadzieje monarchistów, którzy sądzili, że na tle ogólnej niechęci mas ludowych do termidorianów uda się przeprowadzić w wyborach większość monarchistyczną i dlatego, licząc na to, że masy te nie przyjdą Konwentowi z pomocą, chcieli urządzić powstanie w Paryżu. Ale Barras, który został mianowany dowódcą armii wewnętrznej, powierzył stłumienie buntu swemu znajomemu, generałowi Bonaparte, ten zaś ściągnął pośpiesznie do Paryża artylerię i ogniem jej zaatakował pozyskane przez monarchistów oddziały gwardii narodowej 13 vendemiaire'a (5 X 1795 r.). Następstwem klęski monarchistów było ponowne wprowadzenie w życie dawnych praw o emigrantach i księżach opornych, których ogromna większość poparła zresztą sprawę monarchii. W przeddzień rozejścia się Konwent uchwalił jeszcze 3 brumaire' a roku IV (25 X) nową ustawę szkolną, tworzącą lub reorganizującą m.in. kilka wyższych szkół specjalnych. W dniu 8 brumaire' a roku IV (30 X 1795) ukonstytuowała się Rada Pięciuset i Rada Starszych. Wśród dyrektorów rolę główną odgrywał Barras. Zmienił się ustrój polityczny, ale w gruncie rzeczy pozostali "ci sami ludzie, te same środki". Nie uległy zmianie na lepsze stosunki ekonomiczne i społeczne, a nawet pogorszyły się, gdy Dyrektoriat próbował wprowadzić nowe pieniądze papierowe, co w efekcie doprowadziło do inflacji, która zrujnowała wielu ludzi. Państwo ratowało się zwiększeniem podatków pośrednich i rabowaniem krajów podbitych, w rezultacie jednak dyrektorianie stali się równie niepopularni, jak termidorianie i musieli lawirować między opozycją jakobińską i monarchistyczno-klerykalną, starając się tłumić jedną i drugą. Niebezpieczeństwo było tym większe, że obok jakobińskich pomysłów ograniczania nadużyć popełnianych przez kapitalistów i w ogóle bogaczy, pojawiły się także pomysły usunięcia samej istoty zła. Najradykalniejsze głosiła założona w marcu 1796 r. tajna organizacja zwana Sprzysiężeniem Równych, której inicjatorem był Grakchus (imię to przyjął w 1793 r., właściwie Franciszek) Babeuf (Marks nazwał ją "pierwszą czynną partią komunistyczną"). Pochodzący z Pikardii, gdzie walka klasowa chłopów z wielkimi właścicielami była silniejsza niż w innych prowincjach francuskich, Babeuf, drobny urzędnik, potem dziennikarz, zaczął swą działalność publiczną od krytyki prawa własności i stopniowo stworzył własną teorię komunistyczną. Jako cel Babeuf stawiał sobie wprowadzenie we Francji ustroju komunistycznego, w którym ziemia i środki produkcji byłyby własnością wspólną, choć rozdzieloną między różnych użytkowników, owoce ich pracy miały być również wspólną własnością. Z owoców tych każdy miał otrzymywać tyle, ile republika mogła mu dać. Doprowadzić do tego miało powstanie uciemiężonych, walka proletariatu i stopniowe uświadamianie go oraz rozszerzenie form komunistycznej własności. Przygotowaniem powstania zajął się tajny "dyrektoriat", złożony z 6 ludzi i mający agentów, którzy tworzyli nowe komitety tajne. W "dyrektoriacie" wyróżniał się obok Babeufa Toskańczyk, uważający się za Francuza, Filip Buonarroti, dawny komisarz Korsyki, potem reprezentant w Piemoncie, uwięziony po upadku Robespierre' a, współtwórcy spisku Babeufa. Wprawdzie większość członków organizacji "równych" nie była komunistami, składała się z jakobinów, którzy nie podzielali wszystkich poglądów Babeufa, ale wszyscy oni zgodni byli z nim w dążeniu do obalenia siłą rządów burżuazji. Liczyli na poparcie mas ludowych Paryża, choć 27 germinala roku IV (16 IV 1796) Rada Pięciuset i Rada Starszych uchwaliły karę śmierci dla tych, którzy by nawoływali do przywrócenia monarchii lub konstytucji z 1793 r., a więc na monarchistów i demokratów. W szeregach babuwistów znalazł się jednak zdrajca, który doniósł o istnieniu organizacji dyrektorowi Carnotowi. Przywódcy "równych" zostali aresztowani, Carnot domagał się surowych kar dla nich, mimo opozycji ze strony swych kolegów, którzy obawiali się bądź utraty popularności, bądź powrotu do czasów terroru. Ale próba zbrojnego powstania jakobinów w obronie uwięzionych, prawdopodobnie sprowokowana przez policję, pogorszyła ich sytuację. W dniu 26 maja 1797 r., dwaj spośród przywódców "równych" Babeuf i Darthe zostali skazani na śmierć, Buonarroti i 6 innych na dożywotnie więzienie, z którego wyszli dopiero w czasach konsulatu. Dwaj pierwsi popełnili samobójstwo w więzieniu, mimo to trupy ich zostały zgilotynowane 27 maja. W przeddzień śmierci Babeuf pisał do żony i dzieci: "Nie sądźcie, że odczuwam żal z tego powodu, że poświęciłem się dla najpiękniejszej sprawy. Choćby wszystkie moje wysiłki były dla niej bezużyteczne, ja spełniłem swe zadanie". W gruncie rzeczy spisek babuwistów nie miał widoków powodzenia. Ich komunizm był dla proletariatu paryskiego ideą zbyt nową i po prostu nierealną. Mimo to Babeuf głównie dzięki Buonarrotiemu, który popularyzował jego poglądy, wywarł później znaczny wpływ na europejski ruch socjalistyczny. Ideę wprowadzonej siłą dyktatury proletariatu przyjął prawdopodobnie od Babeufa pod koniec pierwszej połowy XIX w. Blanqui. Niektóre poglądy Babeufa odżyły w ideologii Związku Komunistów i w Manifeście Komunistycznym opracowanym przez Marksa i Engelsa. Jakobini ponieśli nową porażkę wskutek nieudanego spisku Babeufa, a ponieważ burżuazja ze strachu przed żyjącymi w nędzy masami ludowymi Paryża stawała się coraz bardziej konserwatywna, stąd też monarchiści liczyli na to, że czas pracuje na ich korzyść i przez bardzo ożywioną propagandę oraz zakładanie tajnych klubów chcieli przygotować sobie zwycięstwo w wyborach do rad prawodawczych, a przez nie powrót do monarchii. Poza tym pozyskali niektórych oficerów, m.in. generała Pichegru, deputowanych, dziennikarzy i wyższych urzędników. Również katolicy w olbrzymiej większości wszędzie utożsamiali się z monarchistami. W rezultacie zatem w wyborach wiosennych 1797 r. monarchiści odnieśli poważny sukces i szykowali się nawet do zamachu stanu.

Page 42: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Hasłem do rozpoczęcia akcji było postawienie w stan oskarżenia trzech dyrektorów. Ci jednak uprzedzili zamach, porozumiawszy się z dowódcą armii we Włoszech Bonapartem. Przysłany przez niego generał Augereau obsadził 17 fructidora roku V (3 IX 1797 r.) wojskiem gmachy, w których się zbierały rady ustawiczne, i aresztował wielu deputowanych. Jeden z dyrektorów został pozbawiony władzy, drugi zaś, Carnot, uciekł. Następnego dnia, tj. 18 fructidora, znacznie zmniejszona i zastraszona Rada Pięciuset uchwaliła unieważnienie wyborów w 49 departamentach i deportację 53 działaczy politycznych (w tym 2 dyrektorów), a ponadto przywróciła wszystkie prawa przeciwko emigrantom i księżom opornym. Z armii usunięto generałów prawicowych, zastępując ich kreaturami Barrasa i Bonapartego: zaczął się okres II Dyrektoriatu. Zamach stanu z 17-18 fructidora ujawnił zupełną bezideowość grupy burżuazyjnej, rządzącej wówczas Francją. Przywódcy tej grupy Barrasowi nie chodziło wcale o ratowanie republiki, lecz tylko o utrzymanie się na intratnym stanowisku. Zamach ten był dowodem, że czynnikiem najważniejszym stała się teraz armia i ambitni, bezideowi generałowie, ukazał też zarazem burżuazji francuskiej słabość reżimu, zagrożonego zarówno przez monarchistów, którzy pragnęli powrotu do dawnego stanu rzeczy, jak i przez jakobinów, którą to nazwą obejmowano teraz wszystkich, którzy w imieniu mas ludowych krytykowali gospodarkę burżuazji lub próbowali czynnie położyć jej kres. Pod wpływem agitacji monarchistycznej w dalszym ciągu walczyły w Normandii, Bretanii i Andegawenii oddziały szuanów, a w związku z ogólną nędzą i dezorganizacją administracji w wielu prowincjach rozwinął się ogromnie bandytyzm. Chłopi byli rozgoryczeni brakiem stałego pieniądza oraz ustawicznymi poborami do wojska i rekwizycjami. Katolików zrażało do II Dyrektoriatu prześladowanie księży, podjęte na nowo po 18 fructidora, i popieranie mających zastąpić chrześcijaństwo kultów: teofilantropijnego, szerzonego przez dyrektora La Revelliere'a, i kultu dekadowego, popieranego oficjalnie przez Dyrektoriat. W dodatku i na froncie zewnętrznym latem 1799 r. zaczęło się Dyrektoriatowi nie powodzić. Rozdział siedemnasty Wielka Brytania i Irlandia w latach 1795-1799 Po wycofaniu się Prus, Holandii i Hiszpanii z koalicji antyfrancuskiej cały ciężar wojny spoczął na Wielkiej Brytanii i Austrii. Dla obydwóch tych państw wojna z Francją była koniecznością nieuniknioną. Rząd Pitta oraz większość oligarchii brytyjskiej obawiała się potężnego sąsiada i wpływu ideologii rewolucyjnej, a poza tym wojna dawała początkowo klasom rządzącym znaczne korzyści. Na dotychczasowym przebiegu konfliktu Anglia zyskała sporo, zajmując kilka kolonii francuskich, m.in. francuskie Małe Antyle i część Santo Domingo w 1794 r., utwierdzając swe panowanie na morzu. Poza tym po utrąceniu konkurencji francuskiej Wielka Brytania zagarnęła niektóre nowe rynki zbytu w Europie, wzrósł też ogromnie brytyjski handel kolonialny. Wartość produktów importowanych przez Wielką Brytanię z Indii Zachodnich w 1791 r. wynosiła 4180 000 funtów szterlingów, a w 1798 r. wzrosła do 5410 000, w związku z tym podniosła się produkcja węgla i żelaza. Po zawarciu przez Holandię przymierza z Francją, Wielka Brytania zagarnęła w 1795 r. południowoafrykański Przylądek Dobrej Nadziei, ważne oparcie dla floty. Ale to wszystko nie wyrównywało strat i niebezpieczeństw, na jakie była wówczas narażona Wielka Brytania. Zasiłki w złocie wypłacane sprzymierzeńcom pociągały za sobą ustawiczne zwiększanie się długu państwowego i wzrost podatków, zwłaszcza pośrednich, co z kolei powodowało drożyznę. Rosło zatem rozgoryczenie mas ludowych, ujawniające się w postaci burzliwych zebrań i pochodów przed parlamentem, domagających się pokoju, reformy parlamentu i chleba. W latach 1794-1795 obawiano się nawet otwartego powstania i dlatego parlament wydał ustawy przeciwko agitatorom i nielegalnym zebraniom. Zawieszono nawet prawo Habeas Corpus z 1679 r. Niemal równie groźne były bunty wśród marynarzy. Źle traktowani, marnie odżywiani, przeciążeni pracą, ulegali propagandzie rewolucyjnej. W 1797 r. wybuchły kolejno dwa groźne bunty w Spithead i w Nore u ujścia Tamizy. Opanowano je z trudem, zgadzając się na pewną poprawę warunków bytu marynarzy. Ale najtrudniejszą sprawą do rozwiązania wydawała się sprawa Irlandii. Ujarzmiona ostatecznie w 1691 r. Irlandia była traktowana jak kolonia brytyjska. Dobra wytępionej wówczas lub pozbawionej majątków szlachty katolickiej oddano protestantom, z których większość nie przebywała później na wyspie, lecz wydzierżawiała swe dobra pośrednikom, od których z kolei, często jeszcze nie bezpośrednio, dzierżawili katoliccy chłopi. Pod koniec XVIII w. nie było już w Irlandii katolickich właścicieli ziemskich. Chłopi musieli płacić dziesięcinę duchownym anglikańskim i (do 1793 r.) pod groźbą kar pieniężnych brać udział w nabożeństwach anglikańskich. Katolikom nie wolno było zawierać związków małżeńskich z protestantami, zakazane były aż do 1792 r. szkoły katolickie. Wprawdzie w północno-wschodniej części Irlandii, w prowincji Ulster, ludność irlandzka przyjęła protestantyzm, ale większość jej wyznająca prezbiterianizm była również pozbawiona praw publicznych. Irlandia miała co prawda swój parlament złożony z 300 członków, ale 2/3 ich było po prostu mianowanych przez właścicieli ziemskich. Wszyscy zresztą członkowie parlamentu musieli być protestantami. Właściwe rządy należały do tzw. kliki zamkowej, tj. grupy arystokratów, którzy w stolicy stanowili rząd, zależny od gabinetu londyńskiego. Prześladowani w kraju rodzinnym, a także często wskutek nędzy, Irowie emigrowali głównie do Ameryki Północnej i w jej walce o niepodległość wzięli gorliwy udział. Zaniepokojona możliwością oddziaływania rewolucji amerykańskiej na Irlandię, arystokracja zgodziła się na pewne ustępstwa w stosunku do Irów. W 1780 r. cofnięto niektóre prawa antykatolickie i - bardzo niechętnie zresztą - pozwolono Irom prowadzić handel z koloniami brytyjskimi. W 1782 r. rozciągnięto na wszystkich Habeas Corpus Act,

Page 43: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

prezbiterianom dano bierne prawo wyborcze. Parlament angielski zgodził się na niezależność parlamentu irlandzkiego, prawo wyboru mieli jednak tylko protestanci. Ale skoro niebezpieczeństwo minęło, rząd brytyjski nie myślał kontynuować ustępstw na rzecz Irów. Sprawa już się jednak przedstawiała inaczej, bo tymczasem powstał silny ruch polityczny irlandzki, zmierzający do zdobycia pełni praw dla Irów. Ruch ten początkowo grupował prawie wyłącznie protestantów. Jego wódz, od 1775 r., członek parlamentu irlandzkiego, adwokat Henry Grattan, rzucił jednak hasło równouprawnienia i wspólnej walki protestantów i katolików. Rewolucja Francuska odbiła się silnym echem w Irlandii i obudziła nowe nadzieje. W 1791 r. protestant Teobald Wolfe Tone założył w Belfaście Stowarzyszenie Zjednoczonych Irów, które szło znacznie dalej niż Grattan. Sam Wolf Tone dążył nawet do całkowitej niepodległości Irlandii. Teraz, tylko pod wpływem strachu przed rewolucją, rząd brytyjski zgodził się na ustępstwa. W 1792 r. pozwolono na małżeństwa mieszane, w 1793 r. dano katolikom czynne, ale nie bierne prawo wyborcze i dostęp do niektórych niższych urzędów. Dalej jednak rząd brytyjski iść nie chciał i wicekról Fitzwilliam, który chciał przeprowadzić całkowite równouprawnienie katolików i protestantów, został w lutym 1795 r. odwołany. Rząd brytyjski bowiem, chcąc osłabić irlandzki ruch narodowy, poparł walki wyznaniowe, które zaczęły się teraz w Irlandii między chłopami katolickimi a właścicielami protestanckimi; po stronie tych ostatnich stanęli także lepiej od katolików usytuowani protestanci irlandzcy. Walka ta sparaliżowała ruch wolnościowy irlandzki. Rząd mógł łatwiej kontynuować represje przeciwko Zjednoczonym Irom. Pomocą była mu przy tym na wpół tajna organizacja Stowarzyszenia Orańskiego, stawiającego sobie za cel walkę z katolicyzmem wszelkimi środkami, nawet drogą bandytyzmu. Wolf Tone musiał opuścić kraj, wyjechał do Ameryki, a w 1796 r. do Francji, gdzie udało mu się nakłonić Dyrektoriat do wysłania ekspedycji morskiej dla poparcia powstania irlandzkiego w grudniu 1796 r. Wyprawą francuską złożoną z 15 000 ludzi dowodził generał Hoche. Wielka Brytania stanęła wobec śmiertelnego niebezpieczeństwa, tym bardziej że część marynarki brytyjskiej ogarnęło wrzenie rewolucyjne. Uratował ją jednak przypadek, bo wskutek burzy w zatoce Bantry (południowo-zachodnia Irlandia) okręty francuskie nie mogły zbliżyć się do brzegu i wróciły do Francji. Nowa próba generała Hoche' a dotarcia do Irlandii z pomocą floty hiszpańskiej nie doszła do skutku, gdyż admirał John Jervis zniszczył tę flotę 14 lutego 1797 r. w bitwie morskiej koło przylądka Sao Vicente (południowy zachód Portugalii). W dniu 11 października została zniszczona także flota holenderska, a tym samym przekreślona możliwość inwazji francuskiej w Irlandii. Rząd brytyjski i szlachta angielska zaczęły tu natychmiast surowe represje, co doprowadziło w 1798 r. do otwartego powstania. Źle zorganizowane, nie mające broni i amunicji, pozbawione jednolitego kierownictwa oddziały chłopskie prawie wszędzie uległy regularnemu wojsku, złożonemu częściowo z żołnierzy heskich i brunszwickich, oraz oddziałom tworzonym przez szlachtę spośród chłopów pańszczyźnianych i awanturników z Anglii. Klęska na wzgórzu Vinegar w czerwcu 1798 r. przesądziła ostatecznie o losie Irów. Powstanie zostało krwawo stłumione, w stosunku do pokonanych zastosowano represje, torturując i mordując winnych i podejrzanych, rabując ich mienie i paląc całe wsie. Była to zatem walka narodowa, ale i klasowa zarazem, a choć okrucieństwem odznaczali się i powstańcy, to jednak represje w stosunku do pokonanych były o wiele ostrzejsze i wcale nie miały mniejszych rozmiarów niż terror rewolucyjny we Francji, choć historiografia konserwatywna XIX w. podkreślała tylko pamięć o tym ostatnim, zapominając o równie okrutnym terrorze, stosowanym przez monarchię, arystokrację i kler anglikański. Jak wielka była wówczas obawa kół rządzących Wielkiej Brytanii inwazji francuskiej, świadczy fakt, że w styczniu 1797 r. ściągnięto dla obrony jej wybrzeży całą flotę wojenną z Morza Śródziemnego. W ogóle 1797 r. był najcięższy dla Wielkiej Brytanii w całych jej dziejach nowożytnych aż do II wojny światowej. Aby związać bliżej Irlandię z Wielką Brytanią, rząd Pitta postanowił znieść oddzielny parlament irlandzki i wprowadzić wybory wprost do parlamentu w Londynie. Za pomocą propagandy i przekupstwa udało się - z trudem co prawda - skłonić parlament dubliński do tego kroku. Poparła go większość katolików, którym Pitt obiecał równouprawnienie z protestantami. W 1800 r. wprowadzono zatem tzw. Unię, 100 deputowanych irlandzkich zasiadło w Izbie Gmin, 28 w Izbie Lordów. Okazało się jednak, że Pitt wprowadził w błąd katolików, bo o ich emancypacji ani król Jerzy III, ani parlament londyński nie chciał słyszeć, choć Pitt podał się do dymisji. Unia miała to tylko znaczenie, że silniej związała z Anglią protestantów irlandzkich, pogłębiając rozdział między nimi a katolikami oraz między katolikami irlandzkimi a Wielką Brytanią. Ale opozycja katolików w pierwszych dziesiątkach lat miała charakter legalny i dlatego angielskie koła rządzące nie śpieszyły się ze spełnieniem jej żądań. Rozdział osiemnasty Wojna kontynentalna w Europie w latach 1795-1797. Włochy pod koniec XVIII w. I dla rządu austriackiego wojna z Francją była koniecznością. Prowadząc wojnę, cesarz bronił zarazem Rzeszy Niemieckiej i swego w Rzeszy stanowiska, które byłoby zagrożone, gdyby zostawił drobne księstwa niemieckie ich losowi. Poza tym feudalny dwór wiedeński zupełnie szczerze nienawidził jakobińskiej Francji i obawiał się jej wpływu na Europę. Te obawy były całkiem realne. Wśród średniej burżuazji wiedeńskiej i budapeszteńskiej oraz części szlachty zaczęła się krytyka absolutyzmu, zaczęto mówić o konieczności ograniczenia władzy monarszej, złagodzenia cenzury i zniesienia niektórych przywilejów stanowych. W 1794 r. powstało nawet tajne Stowarzyszenie Równości i Wolności (mniej rozpowszechnione było Stowarzyszenie Reformatorów), które miało swe filie w miastach

Page 44: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

prowincjonalnych. Najliczniejsze były na Węgrzech z centralą w Budapeszcie. Tu na czele stał ksiądz Ignacy Józef Martinovic, matematyk i filozof, od 1783 r. przez kilka lat profesor akademii we Lwowie. Ten zwolennik Oświecenia już w roku 1792 nawiązał stosunki z jakobinami francuskimi i chciał wprowadzić ustrój demokratyczny także na Węgrzech. Ale ruch ten nie miał widoków powodzenia. Ogół szlachty był mu wrogi, mieszczaństwo zbyt słabe. Zresztą już w końcu 1794 r. policja wpadła na trop stowarzyszenia i aresztowała wielu jego członków. Proces prowadzono w sekrecie, obawiając się wpływu zeznań oskarżonych. W 1795 r. został stracony przywódca stowarzyszenia wiedeńskiego Hebenstreit, a wkrótce potem Martinovic i kilkunastu innych jakobinów. W Austrii zaostrzył się kurs policyjny, a literatura i prasa zostały poddane jeszcze surowszej cenzurze. Zakazano lektur dzieł filozofów Oświecenia, polecono spalić pisma Kanta. Ale prowadzenie wojny z Francją okazywało się coraz trudniejsze. Skarb był wyczerpany przez wojnę turecką i dotychczasową francuską i tylko dzięki pomocy finansowej brytyjskiej można było kontynuować wysiłek zbrojny. Teoretycznie wojnę prowadziła cała Rzesza z wyjątkiem Prus, ale faktycznie ciężar wojny spoczywał tylko na Austrii. Wprawdzie korpus oficerski austriacki odznaczał się dużą rutyną i pod względem wyszkolenia przewyższał oficerów francuskich, mógł się ponadto poszczycić kilku zdolnymi generałami, jak np. Clerfait, Wurmser, Mack, arcyksiążę Karol, ale konserwatyzm oficerów, uparte trzymanie się tradycji wojen z Prusami sprawiły, że nie chciano stosować taktyki, którą z powodzeniem posługiwał się przeciwnik. Żołnierz zaś austriacki dorównywał francuskiemu wytrwałością i odwagą, ale służył tylko z przymusu i chętnie dezerterował, czemu się trudno dziwić, skoro armia cesarska była wielonarodowa, poza tym zaś o jej szkolenie ideowe zupełnie nie dbano. W Wiedniu liczono sporo na wewnętrzne trudności Francji i dlatego odrzucano francuskie propozycje pokojowe w 1795 r. Po zawarciu trójprzymierza z Wielką Brytanią i Rosją 28 września 1795 r., które zasłaniało Austrię przed ewentualnym atakiem ze strony Prus, cesarz spodziewał się łatwego zwycięstwa nad rewolucją. Z początku wydawało się to nawet dość pewne po zwycięstwach Clerfaita i Wurmsera nad Renem jesienią 1795 r. Ale w 1796 r. sytuacja zmieniła się radykalnie. Wojna toczyła się nad Renem i we Włoszech, ale sztab generalny austriacki główną uwagę, tak jak i poprzednio, kierował na obronę linii Renu, obawiając się wtargnięcia Francuzów, a z nimi haseł rewolucyjnych do państewek Rzeszy. Front włoski wydawał się drugorzędny. Austria zresztą miała tu sojusznika w królu sardyńskim, a poza tym włoskie posiadłości Austrii, tj. księstwo Mediolanu i Mantui, były odgrodzone od reszty państwa austriackiego przez terytorium neutralnej Wenecji. Właściwej Austrii nie groziło zatem z tej strony niebezpieczeństwo. I w Paryżu lekceważono front włoski, gdyż zwycięstwo w tym kraju mogło dać co najwyżej klęskę Sardynii, ale nie przesądzało o zwycięstwie nad Austrią. Dlatego też dowództwo armii francuskiej nad środkowym Renem otrzymał doświadczony generał Jan Jourdan. Armię nad górnym Renem poprowadził mało jeszcze znany, ale świetnie zapowiadający się Jan Wiktor Moreau. Armię włoską Dyrektoriat na wniosek Carnota powierzył Bonapartemu, gdyż ten podjął się poprowadzić tu działania ofensywne. Armia ta była dotąd najbardziej zaniedbana pod względem materialnym. Nowy dowódca potrafił jednak zachęcić żołnierzy do walki nadzieją łatwego rabunku. Zawsze zresztą umiał wywierać ogromny urok na żołnierzy. Jego działania okazały się słuszne. Wprawdzie Jourdan i Moreau wkroczyli do Rzeszy i zmusili Badenię i Wirtembergię do zawarcia pokoju, a Bawarię do zawieszenia broni, ale arcyksiążę Karol pobił Jourdana pod Ambergiem 24 sierpnia 1796 r., pod Wurzburgiem 3 września i pod Altenkirchen 19 września, zmuszając go do ucieczki za Ren, wskutek czego wycofał się - zresztą bardzo zręcznie - i Moreau. Na froncie włoskim sytuacja przedstawiała się jednak zupełnie odmiennie, choć siły przeciwników były tu równe. Bonaparte objął komendę 27 marca w Nicei, a już w kwietniu, wyzyskując słabą łączność armii piemonckiej z austriacką, odniósł nad tą ostatnią parę zwycięstw i zepchnął ją na wschód, po czym w kilku bitwach rozbił siły piemonckie, wskutek czego król sardyński Wiktor Amadeusz III musiał prosić o zawieszenie broni w Cherasco 28 kwietnia, na mocy zaś pokoju w Paryżu 15 maja oddawał Francji Niceę i Sabaudię oraz zobowiązywał się wypłacić ogromną kontrybucję w pieniądzach i dziełach sztuki. Bonaparte tymczasem przechodząc przez terytorium Piemontu i Parmy, przekroczył rzekę Pad pod Piacenzą i znalazł się na tyłach armii austriackiej, wskutek czego musiała się ona cofnąć na północ, ale została pobita pod Lodi nad rzeką Addą (lewy dopływ Padu) i zepchnięta do twierdzy w Mantui. W dniu 16 maja Bonaparte odbył uroczysty wjazd do Mediolanu i natychmiast, bez porozumienia się z Dyrektoriatem, proklamował tu Republikę Lombardzką, po czym zmusił książęta Parmy (Ferdynanda) i Modeny (Herkulesa III) do zawarcia niekorzystnego pokoju w Paryżu.-Na początku czerwca 1796 r. armia francuska wkroczyła do Państwa Kościelnego i Bonaparte zmusił Piusa VI do zawarcia zawieszenia broni w Bolonii 23 czerwca. Papież zobowiązywał się m.in. oddać Francuzom Bolonię i Ferrarę, zapłacić 21 000 000 skudów, wydać im 100 dzieł sztuki i 500 cennych rękopisów, a ponadto skłonić katolików francuskich do lojalności wobec republiki (Breve z 5 lipca). Dyrektoriat nie był zadowolony z tych wszystkich samowolnych posunięć Bonapartego, ale tolerował je ze względu na ogromne sumy pieniędzy i skarby sztuki, które z Włoch wysyłano do Paryża, przy czym bogacili się także dyrektorzy. Rabunki wojsk francuskich były we Włoszech tak wielkie, że choć Francuzi wszędzie starali się usuwać dawne instytucje feudalne, to jednak zwolenników znajdowali tylko wśród średniej burżuazji, natomiast chłopi, oburzeni w dodatku na profanację kościołów, odnosili się wszędzie w stosunku do Francuzów wrogo i wszczynali nawet zbrojne

Page 45: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

powstania, które trzeba było krwawo tłumić. Mimo wszystko latem 1796 r. Bonaparte był panem Włoch, bo i król neapolitański Ferdynand IV zawarł z nim rozejm w Brescii 6 czerwca. Ale rząd austriacki nie mógł się pogodzić z myślą całkowitej utraty posiadłości i wpływów we Włoszech. W lipcu skierowano tu zatem dwie armie i Bonaparte wahał się już, czy nie zarządzić odwrotu, ale pod wpływem generała Augereau rzucił się naprzód na jedną - Davidowicza, i pobiwszy ją 3 sierpnia pod Lonato, na południowy zachód od jeziora Garda, zmusił do wycofania się w kierunku Tyrolu. Następnie zaś zwrócił się przeciwko drugiej - Wurmsera i zadał jej klęskę pod Castiglione, na południe od Lonato, 5 sierpnia 1796 r. Wurmser wycofał się do Mantui. Te zwycięstwa oraz propaganda francuska zelektryzowały mieszczaństwo włoskie, które również chciało teraz znieść dawne więzy feudalne i stworzyć państwo oparte na równości i wolności. Mediolan stał się ośrodkiem bardzo żywego włoskiego ruchu politycznego. W sierpniu wybuchło powstanie w Reggio nell' Emilia w państwie modeńskim, poparte przez Bonapartego, który zachęcił także przedstawicieli Modeny oraz miast papieskich Bolonii i Ferrary do proklamowania 16 października Republiki Cispadańskiej (z tej strony Padu - na prawym brzegu rzeki Pad, w przeciwieństwie do Republiki Lombardzkiej, którą teraz nazywano Transpadańską - z tamtej strony Padu), a nawiązując do tradycji starożytnego wojska rzymskiego, stworzył dwa legiony, lombardzki i cispadański. Rząd wiedeński próbował jeszcze raz położyć kres panowaniu francuskiemu we Włoszech. Nowa, złożona częściowo z wojsk wycofanych znad Renu armia austriacka, na czele której stał generał Józef Alvinczy, próbowała jednak daremnie, mimo początkowych sukcesów, przedrzeć się z północy do Mantui. W trzydniowej (15-17 XI 1796 r,) bitwie pod Arcole (na północny wschód od Mantui) Bonaparte, choć z trudem, powstrzymał ją jednak. Alvinczy wznowił atak zimą, ale został rozbity w drugiej trzydniowej bitwie pod Rivoli, na zachód od jeziora Garda (14 I 1797 r.), w następstwie czego pozbawiona żywności i amunicji załoga Mantui skapitulowała 2 lutego 1797 r. Zapowiedź i początkowe powodzenie ofensywne Alvinczy' ego obudziły żywe nadzieje w kołach antyfrancuskich Rzymu i Neapolu. Rząd papieski zerwał rokowania z Francuzami i wystawił 12 000 wojska, ale jedna dywizja Bonapartego wystarczyła, by cała ta armia zaczęła paniczny odwrót. Wobec tego rząd papieski musiał się zgodzić na bardzo niekorzystny pokój w Tolentino (na południowy zachód od Ankony, 19 II 1797 r.). Powtarzał on warunki rozejmu bolońskiego, ale ponadto m,in. zwiększył przeszło dwukrotnie sumę kontrybucji wojennej. Papież musiał w dodatku zrzec się formalnie Awinionu i całej północnej części Państwa Kościelnego. Co było jednak groźniejsze dla Państwa Kościelnego - wzrastała agitacja rewolucyjna wśród drobnomieszczaństwa i plebsu w Rzymie, podminowująca władzę doczesną papieża. Klęska Alvinczy'ego zadecydowała także o losach Wenecji. Wojna francusko-austriacka toczyła się już w 1796 r. na jej terytorium, choć bez jej zgody. Oligarchia wenecka nie potrafiła zdobyć się na politykę godną niepodległego państwa. Bonaparte tymczasem próbował przez swoich agentów sprowokować powstanie na terytorium lądowym Wenecji po to, by obalić jej rząd i tym łatwiej uczynić ją towarem na sprzedaż w zamian za pokój z Austrią. Przyszło mu to tym łatwiej, że biedota miejska i chłopi weneccy pod wpływem księży i szlachty byli nastawieni wrogo w stosunku do "bezbożnych" Francuzów. W dniach 17 i 18 kwietnia 1797 r. wymordowano w Weronie, zaskoczywszy ich znienacka, 400 żołnierzy francuskich, co przesądziło o losach "Najjaśniejszej Republiki" Weneckiej. Przerażony niepowodzeniem na wszystkich frontach, gdyż generał Hoche, który objął dowództwo po Jourdanie, groził Frankfurtowi, Moreau zaś posunął się w głąb południowych Niemiec, a przednie straże Bonapartego sięgnęły aż po przełęcz Semmering w pobliżu Wiednia, rząd austriacki zgodził się skwapliwie na preliminaria pokojowe w Leoben 18 kwietnia 1797 r., na mocy których Austria w zamian za straty w Niemczech i Włoszech miała otrzymać Wenecję. Wenecja była co prawda formalnie jeszcze państwem niepodległym, ale w maju 1797 r. Bonaparte zażądał od doży i senatu weneckiego kapitulacji pod pretekstem, że toczyli wojnę z Francją. Samo miasto Wenecja, rozłożone na wysepkach, mogło się bronić, mając liczną artylerię i flotę, ale oligarchia wenecka nie zdobyła się na odwagę. W dniu 12 maja doża wenecki Ludwik Manin wraz z Wielką Radą złożyli swą godność. Do miasta, w którym obwołano republikę, wkroczyli Francuzi. Decyzja Bonapartego w sprawie Wenecji była równie samowolna, jak i wszystko, co robił we Włoszech. Dyrektoriat oburzał się, ale większością głosów aprobował fakty dokonane, gdyż zwycięski generał w dalszym ciągu obsypywał Dyrektoriat hojnymi prezentami i zasilał skarb francuski sumami wyciskanymi z krajów włoskich. A ponieważ armia była do swojego generała przywiązana, dbał o nią zresztą i pozwalał rabować, przeto nic dziwnego, że mógł urządzić stosunki włoskie tak, jak chciał. Jedną z pierwszych jego czynności politycznych w północnych Włoszech było rozbudowanie armii utworzonych przez siebie republik, aby tym silniej związać je z Francją. Dlatego też przyjął, choć początkowo bardzo chłodno, przysłanego z Paryża przez Dyrektoriat gen. Henryka Dąbrowskiego, który przywiózł plan utworzenia z ochotników i jeńców Polaków, branych do niewoli przez wojska francuskie, oddziałów polskich przy boku armii francuskiej. Dyrektoriat nie chciał realizować tego planu przy armiach nadreńskich, gdyż tego zabraniała konstytucja, głównie jednak ze względu na Prusy, z którymi chciano utrzymać pokój, ale sądząc, że może on być realny w wojnie z Austrią, odesłał Dąbrowskiego do Bonapartego. Ten również nie mógł wiązać oddziałów polskich ze swą armią, ale uznał po pewnym wahaniu za korzystne istnienie ich przy legionie lombardzkim, tym bardziej że oddziały te odciążyłyby armię francuską w utrzymaniu pokoju we Włoszech, choć Dąbrowski i jego przyjaciele sądzili, że tworząc wojsko polskie, przekreślają

Page 46: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

tym samym dzieło rozbiorowe. Mieli przy tym nadzieję, że po klęsce Austrii i ewentualnie Prus wkroczą jako wybawcy do ojczyzny. W dniu 9 stycznia 1797 r. Dąbrowski podpisał z administracją generalną Republiki Lombardzkiej układ, powołujący do życia "legiony polskie posiłkujące Lombardię", traktując je jako "Polaków uzbrojonych na obronę wolności". Zaraz też Dąbrowski zaczął werbować jeńców z armii austriackiej do służby w legionach. Po preliminariach w Leoben Bonaparte, znowu samowolnie, zmusił oligarchiczną Republikę Genui do przekształcenia się w zależną od Francji demokratyczną Republikę Liguryjską (6 VI 1797 r.), a ponadto połączył 29 czerwca Republikę Lombardzką i Cispadańską w jedną "zjednoczoną i niepodzielną Republikę Cisalpińską" (z tej strony Alp), dołączył do niej część terytorium Wenecji, a później (10 X) dodał jeszcze część terytorium Szwajcarii (Valtellina), korzystając z tego, że mieszkający tu Włosi szwajcarscy skarżyli się na swych sąsiadów Niemców. Nowe republiki otrzymały ustrój polityczny zbliżony do francuskiego. Ich dyrektorów mianował sam Bonaparte. Mimo całej ograniczoności terytorialnej i zależności od francuskiego generała, Republika Cisalpińska była zapowiedzią nowej ery w dziejach Włoch, była pierwszym, w teorii demokratycznym, w rzeczywistości burżuazyjno-liberalnym państewkiem włoskim. Znaczny odłam burżuazji włoskiej powitał też ją z ogromnym uznaniem. Widziano w niej początek zjednoczenia całych Włoch i przekształcenia w nich ustroju feudalnego na nowożytny, burżuazyjny, a w każdym razie początek odrodzenia Włoch. Wyraz temu przekonaniu dawała rozwijająca się teraz bujnie prasa i poezja północnowłoska. Czerwono-biało-zieloną flagę, którą 27 grudnia 1796 r. przyjęła za swoją Republika Cispadańska, zaczęto odtąd uważać za flagę narodową włoską. Pokój ostatecznie zawarty z Austrią w Passariano, datowany w Campo Formio (na północny zachód od Triestu) 17 października 1797 r. przyniósł jednak wielu Włochom rozczarowanie, choć był tylko dokładniejszym sprecyzowaniem i uzupełnieniem ugody w Leoben. Ale o tym nie wiedziano, sądząc do tej pory, że Francja chce na serio utrzymania demokratycznej Republiki Weneckiej. Na mocy tego pokoju cesarz zrzekł się Lombardii, Belgii i posiadłości na zachód od Renu z wyjątkiem Kolonii, w zamian za to otrzymał terytorium państwa weneckiego aż po rzekę Adygę na zachodzie, przy czym jednak Wyspy Jońskie i południowa część wybrzeża weneckiego nad Adriatykiem miała pozostać przy Francji. Legionistom polskim, którzy liczyli na zupełny pogrom Austrii, pokój ten również sprawił rozczarowanie, tym bardziej że zawierający go zobowiązywali się nie udzielać poparcia "tym, którzy by chcieli jaką bądź szkodę wyrządzić którejkolwiek ze stron podpisujących pokój". Ale generalicja legionów, liczących wtedy blisko 8000 ludzi: Dąbrowski, Wielhorski, Kniaziewicz i inni, a także spiritus movens nastroju patriotycznego w legionach - Wybicki, nie załamali się. Legiony polskie pozostały nadal we Włoszech w służbie Republiki Cisalpińskiej, z którą Dąbrowski zawarł 17 listopada 1797 r. nową konwencję i związał się na lata najbliższe z dziejami Włoch, gdzie wpływy francuskie rozszerzały się coraz bardziej. Dyrektoriat, komisarze rządowi francuscy we Włoszech, zostawieni przez Bonapartego, który wyjechał do Paryża, generałowie, wszyscy łakomym okiem patrzyli na niezależny dotąd Rzym, w którym spodziewano się ogromnych skarbów. Ponieważ wskutek wojen w Europie zmniejszył się napływ pieniędzy do Rzymu, plebs rzymski burzył się ustawicznie i chętnie słuchał agitatorów. Podczas jednej z manifestacji ludowych 28 grudnia został przypadkiem zabity przez żołnierzy papieskich generał francuski Duphot. Była to świetna okazja do poddania i Rzymu panowaniu francuskiemu. W dniu 15 lutego 1798 r. do Wiecznego Miasta wkroczyły wojska francuskie. Proklamowano republikę i zniesienie świeckiej władzy papieża. Papież Pius VI został internowany i 20 lutego wywieziony z Rzymu do Sieny, potem do Florencji, wreszcie w marcu 1799 do Francji. Tu też w Valence umarł w 1799 r. z Toskanii starał się o interwencję państw europejskich w swojej obronie, ale tylko car rosyjski Paweł I okazywał zainteresowanie jego losem i chciał doprowadzić do zbiorowego wystąpienia mocarstw europejskich. Zraził się jednak, gdy przyjąwszy tytuł wielkiego mistrza zakonu maltańskiego otrzymał z dworu papieskiego i z Bawarii wiadomość, że zrobił to nieprawnie jako niekatolik. W Rzymie tymczasem oficerowie i urzędnicy francuscy zaczęli systematyczny rabunek zarówno własności kościelnej, jak i dóbr należących do dygnitarzy kościelnych i arystokracji. Wywożono masowo dzieła sztuki. Wiele z nich stało się zaczątkiem utworzonego w 1807 r. muzeum "Napoleońskiego" w Luwrze. Wszystko to wywoływało wiele rozgoryczenia, tym bardziej że w Rzymie burżuazja była zawsze bardzo słaba, masy ludowe zaś pozbawione nadal łatwego zarobku od pielgrzymów i turystów rychło znienawidziły Francuzów. Nękani rekwizycjami i rozgoryczeni ich stosunkiem do Kościoła chłopi i w Państwie Kościelnym również odnosili się do nich wrogo. W tłumieniu chłopskich buntów musieli brać jednak udział również legioniści polscy. Cały ten opór był daremny, wpływ francuski rozszerzał się bowiem coraz bardziej. Jedyne silniejsze państewko włoskie na północy, Piemont, było również podminowane przez agitację "jakobińską", choć tylko część burżuazji piemonckiej widziała korzyść w połączeniu Piemontu z Francją. Wpływ haseł Rewolucji Francuskiej przyspieszył także rewolucję społeczną w Szwajcarii. Kraj ten był związkiem 13 autonomicznych kantonów z rządem kantonu Berno na czele. Władzą najwyższą w poszczególnych kantonach były teoretycznie zgromadzenia ludowe, faktycznie jednak już od XVII w. wszędzie rządził bogaty patrycjat miejski, związany z licznymi jeszcze w kraju feudałami. Ten stan rzeczy wywoływał niezadowolenie chłopów i drobnomieszczaństwa oraz żywą krytykę ze strony średniej burżuazji, która domagała się stale większej centralizacji kraju i reform stosunków społecznych, a od 1789 r. zaczęła liczyć na pomoc francuską, choć Francja w ciągu

Page 47: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

następnych lat zagarnęła parę terytoriów szwajcarskich. W styczniu 1798 r. działacze liberalno-lewicowi, a zwłaszcza dawny wychowawca cara Aleksandra I, Fryderyk de Laharpe i Piotr Ochs, po uprzednim porozumieniu się z generałem Bonaparte i rządem francuskim, zainicjowali powstanie. Do Szwajcarii wkroczyły wojska francuskie, oddziały zbrojne kantonu Berno i tzw. prakantonów ( Urkantone) zostały pokonane. Referendum ludowe zebrane w Aarau uchwaliło wprowadzenie nowej, centralistycznej konstytucji, wzorowanej na francuskiej, nadając zarazem Szwajcarii nazwę Republiki Helweckiej. Zniesiono przy tym prawa feudalne i dziesięciny, pozyskując w ten sposób chłopów. Rolę decydującą odgrywali Laharpe i Ochs. Ale i w Szwajcarii rabunki Francuzów zaczęły szybko zrażać burżuazję i chłopów. Kontrybucja, którą musiały zapłacić oporne kantony, posłużyła Dyrektoriatowi we Francji do przygotowania wyprawy do Egiptu. Rozdział dziewiętnasty Wyprawa do Egiptu. Druga koalicja antyfrancuska, Zamach stanu 18 Brumaire'a Po zwycięstwach francuskich nad Austrią w 1797 r. jedynym poważnym przeciwnikiem Francji pozostała nadal Wielka Brytania. Ponieważ jednak inwazja na jej terytorium była niemożliwa z powodu słabości francuskiej floty wojennej, przeto minister spraw zagranicznych Talleyrand rzucił projekt wyprawy do Egiptu, po opanowaniu którego byłoby łatwo - jak sądził - sięgnąć do najważniejszej kolonii brytyjskiej, Indii. Do tego projektu zapalił się Bonaparte. Dyrektoriat zgodził się tym chętniej, że chciał się pozbyć z Paryża tego ambitnego i już popularnego generała. Myśl opanowania Egiptu nie była zresztą we Francji nowa. Wysuwano ją już w pierwszej połowie XVIII w., gdyż jej urzeczywistnienie utrwaliłoby pozycję Francji we wschodniej części Morza Śródziemnego, a tym samym zwiększyłoby obroty handlowe ze Wschodem. Egipt był krajem, w którym już w VII w. garść najeźdźców arabskich podbiła miejscową ludność chamicką, której większość przyjęła później islam. Pod względem politycznym kraj ten był zależny od Turcji, w imieniu sułtana rządził tu pasza, ale jego władza była czysto teoretyczna w stosunku do bejów, tj, naczelników okręgów, a zarazem wielkich właścicieli ziemskich, utrzymujących własne oddziały zbrojne, złożone m.in. z mameluków, tj. byłych niewolników, głównie z Kaukazu i Turcji. Panowanie tureckie w Egipcie utrzymywało się głównie dzięki wyzyskiwaniu sporów i walk między bejami. Podbój Egiptu w tych warunkach wydawał się łatwy. Utrzymywana w tajemnicy, starannie przygotowana ekspedycja francuska z Bonapartem na czele wyruszyła z Tulonu 19 maja 1798 r. Liczyła 65 statków wojennych i 280 transportowych, 16000 marynarzy, 38000 wojska, a oprócz tego 187 uczonych, literatów i artystów. Na szczęście nie napotkano przez cały czas floty brytyjskiej admirała Nelsona, który miał za zadanie przeszkodzić tej ekspedycji. Po drodze Francuzi zajęli wyspę Maltę, należącą do zakonu rycerskiego joannitów, zwanych też kawalerami maltańskimi. Twierdzę La Valletta oddał wielki mistrz von Hompesch bez wystrzału 13 czerwca 1798 r. W lipcu armia francuska przybyła do Egiptu, koło piramid rozbiła armię paszy i bejów, złożoną głównie z mameluków (21 VII 1798 r.), i wkroczyła do Kairu. Wprawdzie Nelson dowiedział się tymczasem o postoju floty francuskiej i zniszczył ją 1 sierpnia koło Abu Kir, a w ten sposób Francuzi zostali właściwie odcięci od ojczyzny, nie poniechali jednak podboju Egiptu, tłumiąc przy tym krwawo wszelkie próby oporu w okolicach już podbitych. Gdy zaś na skutek wyprawy egipskiej Turcja we wrześniu 1798 r. wypowiedziała Francji wojnę, wówczas Bonaparte wkroczył do Palestyny, by powstrzymać armię turecką, posuwającą się z północy na Egipt i rozbił ją pod górą Tabor 17 kwietnia 1799. W dalszym pochodzie na północ powstrzymało go dopiero bezskuteczne oblężenie twierdzy Saint-Jean d'Acre (Akka), bronionej świetnie przez emigranta francuskiego Phelippeaux. Gdy w dodatku w wojsku francuskim wybuchła epidemia, Bonaparte musiał się cofnąć, tym bardziej że pod Abu Kir wylądowała nowa dwudziestotysięczna armia turecka, którą jednak rozbił na początku sierpnia 1799 r. W Egipcie Francuzi postępowali tak, jakby mieli pozostać tu na zawsze. Naprawiano kanały, utworzono pocztę, otwarto pierwszą drukarnię, wydano zarządzenia o przestrzeganiu higieny, utworzono przedstawicielstwo narodowe, mianowane zresztą przez Bonapartego i mające tylko głos doradczy. Najtrwalszą jednak pozostałością pobytu Francuzów w Egipcie była praca uczonych, którzy opisywali i rysowali egipskie zabytki historyczne. Odpis napisu na płycie kamiennej z Rosetty (w języku egipskim pismem hieroglificznym i nowszym demotycznym oraz w przekładzie greckim) pozwolił później, w 1822 r., Janowi Champollionowi odczytać po raz pierwszy pismo hieroglificzne (sam kamień zabrali Anglicy w 1801 r. do Londynu). Przy tym wszystkim jednak Francuzi, mimo podkreślania swego szacunku dla islamu, natrafiali stale na opozycję Egipcjan, w październiku 1798 r. stłumili krwawo powstanie w Kairze. Sytuacja armii okupacyjnej stawała się wskutek tego coraz trudniejsza. Gdy zaś przyszły do Egiptu wiadomości o niepowodzeniach militarnych Francuzów w Europie, Bonaparte opuścił 22 sierpnia 1799 r. Egipt wraz z paruset ludźmi na dwóch statkach, zostawiając dowództwo nad pozostałą armią nieobecnemu w chwili tej ucieczki gen. Kleberowi. Aż do wyprawy egipskiej Wielka Brytania toczyła sama wojnę z Francją, ale we wrześniu 1798 r. udział w konflikcie wzięła Turcja, a w ślad za nią poszedł król neapolitański, nie mógł się bowiem zgodzić na hegemonię francuską we Włoszech i obawiał się wpływów propagandy rewolucyjnej z sąsiedniego Rzymu, opanowanego przez Francuzów. Zresztą decydująca o wszystkim żona bezwolnego i nieudolnego Ferdynanda IV, energiczna Maria Karolina, siostra Marii Antoniny, nienawidziła rewolucjonistów francuskich, w czym utwierdzała ją ponadto wpływowa przyjaciółka, żona posła brytyjskiego i kochanka admirała Nelsona Emma Hamilton. Za jej i Nelsona zachętą dwór neapolitański zdecydował się nawet na wyprawę zbrojną

Page 48: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

przeciwko Francuzom, podczas której zajęto Rzym. Ale wkrótce potem gen. Championnet rozbił armię neapolitańską w paru bitwach, zwłaszcza pod Civita Castellana (na północ od Rzymu) 4 grudnia 1798 r., odzyskał Rzym, do którego wkroczyła legia gen, Kniaziewicza, i pomaszerował na Neapol. Zdobył go 23 stycznia 1799 r. po trzydniowej walce ulicznej z plebsem neapolitańskim (lazzaroni). W Neapolu ogłoszono Republikę Partenopejską (Partenope było pierwotną nazwą miasta w czasach greckich). Niemal równocześnie została utworzona republika "demokratyczna" w Lukce (nad Morzem Tyrreńskim na zachód od Florencji). W lutym wypędzono króla Karola Emanuela II z Piemontu i zadecydowano przyłączyć ten kraj do Francji. W marcu musiał uciekać wielki książę toskański Ferdynand III, brat cesarza Franciszka II. Wpływy francuskie we Włoszech utwierdziły się zatem po odjeździe Bonapartego jeszcze mocniej. Ale sukcesy te były tylko przejściowe, gdyż do koalicji angielsko-turecko-neapolitańskiej przyłączyła się także Rosja i Austria. Już Katarzyna II przygotowywała się do interwencji zbrojnej przeciw rewolucyjnej Francji, Jej syn (jest mało prawdopodobne, że był nim naprawdę) i następca Paweł I (1796-1801) wprawdzie nienawidził matki, która go lekceważyła i miała nawet zamiar następstwo po sobie oddać wnukowi, w polityce wewnętrznej starał się postępować zupełnie odmiennie niż matka (np. między innymi uwolnił z wygnania Radiszczewa i z więzienia Tadeusza Kościuszkę), ale w polityce zagranicznej kontynuował jej politykę, bo również nienawidził rewolucji. Gdy zatem Turcja zwróciła się z prośbą o pomoc, Paweł I - zapewniwszy sobie pieniężną pomoc Wielkiej Brytanii - przystąpił do II koalicji antyfrancuskiej. Ponieważ korpus ekspedycyjny rosyjski mógł się dostać na plac boju tylko przez kraje austriackie i rząd wiedeński wyraził na to swą zgodę, wskutek tego Dyrektoriat wypowiedział wojnę Austrii. Toczone do tej pory rokowania między przedstawicielami Rzeszy i Francji w Rastatt (koło Karlsruhe, stolicy Badenii) zostały zerwane, kiedy 28 kwietnia 1799 r. huzarzy austriaccy zamordowali dwóch posłów francuskich i trzeciego ranili. Wojna II koalicji z Francją obfitowała z początku w klęski francuskie. Połączona flota rosyjsko-turecka pod dowództwem admirała Fiodora Uszakowa dotarła do Wysp Jońskich, skąd też wypędzono Francuzów. Anglicy zajęli Maltę, w Neapolu wybuchło powstanie kierowane z początku przez kardynała Ruffo, w którym wzięli udział głównie chłopi kalabryjscy. Poparły je lądujące tu z Korfu oddziały rosyjskie i tureckie. W czerwcu 1799 r. Neapol poddał się kardynałowi, republikanie uzyskali wprawdzie przy kapitulacji zapewnienie bezpieczeństwa życia, ale pod naciskiem admirała Nelsona umowa została złamana i kilkuset z nich wymordowano. Wojska francuskie wycofały się pospiesznie na północ, tam jednak Francuzom również się nie powodziło, zwłaszcza od czasu pojawienia się na tym terenie wojsk rosyjskich, na czele których stał znany już z kampanii tureckiej i polskiej gen. Aleksander Suworow. Po paru zwycięskich potyczkach zajął on Mediolan, a w trzydniowej (17-19 VI 1799 r.) bitwie nad rzeką Trebia (prawy dopływ Padu, na południowy wschód od Mediolanu) odrzucił wycofującą się z południa armię Macdonalda z powrotem w Apeniny. W bitwie tej odznaczyła się legia polska Dąbrowskiego bijąc się z ogromną zaciętością i osłaniając po bitwie odwrót lewego skrzydła wojsk francuskich. Dzięki temu i kilku następnym zwycięstwom Suworow opanował całą zachodnią część północnych Włoch. Ostateczne jednak złamanie sił francuskich było niemożliwe, dopóki okupowały one Szwajcarię, mając stąd możność wypadu bądź na południe do Piemontu i Lombardii, bądź na północ na tyły armii austriackiej operującej nad Renem. Niezmiernie trudne zadanie usunięcia Francuzów z górzystej Szwajcarii Austriacy jednak woleli przerzucić na Rosjan. Za zgodą cara Pawła I, który się nie orientował w sytuacji, Suworow miał atakować Szwajcarię od południa, natomiast druga armia rosyjska, którą dowodził Rimski-Korsakow, miała się posuwać z północy. Temu ostatniemu pomagały oddziały austriackie. Ale z powodu trudności terenowych i braków w zaopatrzeniu Suworow prowadził operacje bardzo powoli, a tymczasem dowódca armii francuskiej w Szwajcarii gen. Andre Massena rozbił Rimskiego-Korsakowa w dwóch bitwach pod Zurychem (4 VI i 25-27 IX). Ta druga bitwa miała znaczenie decydujące, uratowała Francję od klęski. Rosjanie zostali wyrzuceni ze Szwajcarii. Od marszu na południe powstrzymała Massenę z trudem armia rosyjska Rosenberga. Suworowowi pomogło to tylko częściowo. Uratowanie większej części swej armii zawdzięczał głównie bohaterstwu żołnierza rosyjskiego, przedzierającego się wśród ogromnych trudności m.in. przez Przełęcz Św. Gotharda i "Czarci Most" (Teufelsbrucke) nad przepaścią 25 września 1799 r. (uwieczniono to później wyrytym w skale, istniejącym do dziś napisem) i dalej na północ do Jeziora Bodeńskiego. Nie powiodło się także koalicji w Holandii, gdzie Anglicy wysadzili korpus ekspedycyjny księcia Yorku, działający również z pomocą przysłanych tu drogą morską oddziałów rosyjskich. Powstanie Holendrów, na które liczono, nie nastąpiło, wobec czego w październiku 1799 r. Anglicy ewakuowali Holandię, a wojsko rosyjskie wywieziono na wyspę Jersey. Oburzony na Austriaków i Anglików za niedostateczną pomoc dla oddziałów rosyjskich car Paweł I wycofał się jednak z koalicji antyfrancuskiej i odwołał swą armię, a dzięki temu niebezpieczeństwo grożące Francji ze strony II koalicji zostało zażegnane, choć wojna toczyła się nadal. Ale burżuazja francuska żyjąca pod wrażeniem początkowych klęsk pragnęła wreszcie pokoju, gdyż wojna utrudniała kontakt z koloniami i sprowadzanie surowców, zwłaszcza bawełny. W dodatku burżuazja ta żyła w stałej obawie przed niebezpieczeństwem wewnętrznym grożącym zarówno ze strony elementów lewicowych, jak i prawicowych. Wprawdzie 22 floreala roku VI (11 V 1798) Dyrektoriat znowu unieważnił wybory do rad prawodawczych, uniemożliwiając w ten sposób utworzenie się w nich większości jakobińskiej, ale

Page 49: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

niebezpieczeństwo wcale nie zostało całkowicie zażegnane, gdyż drobnomieszczaństwo i proletariat Paryża otaczały jakobinów nie słabnącą sympatią. Sprawa monarchii tymczasem była bardzo popularna wśród chłopów, rozgoryczonych ustawicznymi poborami do wojska. Działające jawnie i tajnie organizacje monarchistyczne cieszyły się prawie wszędzie ich poparciem. Wszechwładny dotąd Barras i jego klika musieli się zgodzić w maju 1799 r. na wybór do Dyrektoriatu Sieyesa, który nie krył swych zamiarów zmiany ustroju. W czerwcu 1799 r. zachęcone tym zwycięstwem rady prawodawcze obaliły pod różnymi pretekstami trzech dyrektorów. Od 30 prairiala VII r, (17 VI 1799) w skład Dyrektoriatu wchodzili: Barras, Sieyes, popularny wśród jakobinów gen. Merlin, jakobin Gohier i dawny żyrondysta Roger-Ducos. Układ ten świadczył o tendencjach lewicowych w łonie rad i tak to rozumieli jakobini, otwierając ponownie swój klub w Paryżu. Ponadto rady prawodawcze pod wpływem klęsk na froncie uchwaliły prawo o zakładnikach, czyniąc krewnych emigrantów odpowiedzialnymi za napady o charakterze politycznym, co wprawdzie było wymierzone przeciwko monarchistom, ale przypominało zarazem czasy terroru. Rady uchwaliły także przymusową pożyczkę progresywną, co ogromnie oburzyło burżuazję. Stworzony przed termidorianów ustrój polityczny okazywał się nie do utrzymania i dlatego przywódcy burżuazji, którzy latem 1799 r. dzielili z nimi władzę, tj. grupa Sieyesa, sądzili, że ponieważ nie może być mowy ani o powrocie do republiki z 1793 r., ani o restauracji monarchii, która nie chciała się zgodzić na żadne ustępstwa, przeto trzeba stworzyć ustrój zbliżony do monarchicznego. Myślano zatem o powołaniu generała, który zakończy wojnę, poskromi bandytyzm i działalność monarchistów, ale utrzyma silną ręką ówczesny ustrój społeczny i będzie w istocie ramieniem grupy, która go powołała. Już latem 1799 r. zastanawiano się nad tym, przy pomocy którego z generałów dokonać zamachu stanu (wymieniani byli: Jourdan, Joubert, Bernadotte i in.). I oto gdy sytuacja dla przeprowadzenia takiego zamachu całkowicie dojrzała, dowiedziano się, że 20 października wylądował w Frejus (na północny wschód od Tulonu) gen. Bonaparte i że wszędzie witano go owacyjnie. Spiskowcy burżuazyjni byli zdecydowani działać szybko. Była ich grupa dość znaczna: Sieyes, Roger-Ducos, Talleyrand, Fouche, paru generałów znajdujących się w Paryżu i co ważniejsze, bankierów z Ouvrardem na czele. Ci ostatni finansowali zamach. Przekupić dał się i Barras, który rozumiał, że nie ma już sposobu utrzymać się przy władzy. Rolę znaczną odgrywał w spisku młodszy brat Napoleona Bonaparte Lucjan, przewodniczący Rady Pięciuset. W dniu 18 brumaire' a roku VII (9 XI 1799), rano, na wniosek wtajemniczonego w spisek deputowanych Regniera, Rada Starszych uchwaliła przenieść siedzibę rad prawodawczych do Saint-Cloud pod Paryżem, a komendę nad garnizonem Paryża i gwardią oddać Bonapartemu. Straszono bowiem Radę Starszych powstaniem ludowym, w rzeczywistości zaś spiskowcy obawiali się, zresztą niepotrzebnie, że ludność Paryża może wystąpić w obronie ciał prawodawczych. Po decyzji Rady Starszych Sieyes i Ducos złożyli urząd dyrektorów, mniej chętnie zrobił to i Barras. Dwaj pozostali dyrektorzy zostali internowani w Pałacu Luksemburskim przez gen. Moreau. Następnego dnia w południe zebrały się obydwie rady w Saint-Cloud, zamek otoczyło wojsko. Obydwie rady próbowały wprawdzie oponować przeciwko zmianie ustroju politycznego, ale przewodniczący Rady Pięciuset Lucjan Bonaparte wezwał wojsko. Rada Pięciuset została rozpędzona. Zastraszona tym Rada Starszych powołała komisję złożoną z trzech konsulów. Reszta Rady Pięciuset wyznaczyła na konsulów Sieyesa, Ducosa i Bonapartego. Sieyes, jak i cała antyrewolucyjna grupa burżuazji, której był wyrazicielem, pragnął w gruncie rzeczy tego, co później nazywano konstytucyjną monarchią burżuazyjną, ale w rezultacie doprowadziło to do powstania rządu, wprawdzie burżuazyjnego, ale zarazem dyktatorskiego, gdyż Bonaparte nie myślał dzielić się władzą z kimkolwiek, choć jeszcze zachowywał pozory. W ten sposób w 1799 r. skończyła się ostatecznie Wielka Rewolucja Francuska. Sieyes, który brał czynny udział przy początku, równie aktywnie współdziałał przy jej likwidacji. Choć jeśli żywił jeszcze jakieś złudzenia, że będzie odgrywał ważną rolę w nowym ustroju, to już w grudniu rozwiał je Bonaparte, narzucając 13 grudnia opracowany przez komisję z Daunou na czele, ale poprawiony przez siebie, projekt nowej konstytucji, która miała obowiązywać od 4 nivose'a roku VIII (24 XII 1799). Tworzyła ona aż cztery zgromadzenia prawodawcze, władzę wykonawczą zaś powierzała na lat 10 trzem konsulom, z których pierwszym miał być Bonaparte, drugim prawnik Cambaceres, trzecim finansista Lebrun. Projekty praw mógł wysuwać tylko pierwszy konsul, redakcję dawała im Rada Stanu, omawiał Trybunat, przyjmowało lub odrzucało bez dyskusji Ciało Prawodawcze. Wybory były stopniowe, de facto z listy kandydatów powoływał członków rad prawodawczych sam rząd. Poza tym konstytucja roku VIII (tak ją nazywano) przyznawała niemal całą władzę wykonawczą i decydujący wpływ na władzę prawodawczą pierwszemu konsulowi. O prawach obywatela w konstytucji nie wspomniano. Rozdział dwudziesty Układ sił politycznych w Europie w latach 1801-1805 Powołanie nie koronowanego monarchy burżuazyjnego było we Francji w 1799 r. po prostu nieuniknione. Równocześnie jednak sytuacja tak się ułożyła, że tym monarchą mógł zostać tylko generał Bonaparte. Czynniki, które dały mu władzę, spodziewały się po nim dwóch rzeczy: zakończenia wojny i uporządkowania sytuacji wewnętrznej w kraju. Wykonanie pierwszego z tych zadań, tj. zakończenie wojny, ułatwił pierwszemu konsulowi car rosyjski Paweł I, który nie tylko wycofał się z II koalicji, ale nie krył swojej sympatii do Bonapartego jako pogromcy rewolucji, a w dodatku doprowadził w grudniu 1800 r. do wydania przez państwa bałtyckie wspólnej deklaracji o zbrojnej neutralności w stosunku do Wielkiej Brytanii. Równocześnie zaś Rosjanie wzmacniali swe

Page 50: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

garnizony na Wyspach Jońskich, z których już 21 marca 1800 r. utworzyli republikę pod nominalnym protektoratem sułtana, a poza tym zaopatrywali w broń i amunicję Czarnogórę, której władyka (biskup) Piotr I już dawniej utrzymywał ożywione stosunki z rządem carskim. W ten sposób polityka rosyjska przyczyniała Wielkiej Brytanii poważnych kłopotów i na Morzu Bałtyckim, i na Morzu Śródziemnym. Car Paweł I zarządził nawet wyprawę wojskową drogą lądową do Indii. Zachodziła ponadto obawa, że Rosja nie będzie popierała Austrii przeciwko Prusom. Monarchia habsburska musiała sama toczyć walkę z Francją. Bonaparte i teraz uważał równiny Lombardii za najważniejszy teren wojny i w tym celu, powierzywszy generałowi Moreau dowództwo nad armią nadreńską, sam przez Szwajcarię postanowił wkroczyć do Lombardii na tyły armii Melasa, oblegającej w Genui dowódcę francuskiej armii we Włoszech Massenę. Przejście przez Alpy Przełęczą Św. Bernarda było czynem bardzo trudnym, sztabowcom austriackim wydawało się nawet niemożliwe. Dopiero w ostatniej chwili zrozumieli swój błąd, gdy Bonaparte pospiesznie parł na południe. Bitwa decydująca została stoczona pod Marengo (na północny zachód od Genui) 14 czerwca 1800 r. Bonaparte został tu pokonany i zmuszony do odwrotu. Melas wysłał już nawet do Wiednia raport o zwycięstwie, ale pod wieczór zdążyła przybyć nieoczekiwanie dla Austriaków na plac boju, wysłana uprzednio na południe, dywizja generała Desaix i dokonała zmiany sytuacji. Napoleon później całą zasługę przypisał sobie. Gdy w parę dni później, 19 czerwca, Moreau pobił Austriaków pod Hochstadt (w pobliżu lewego brzegu Dunaju, na wschód od Ulm), a potem 3 grudnia w decydującej bitwie pod Hohenlindem (na wschód od Monachium) i otworzył sobie drogę do Wiednia, cesarz Franciszek II musiał się wreszcie zgodzić na zawarcie pokoju. Podpisano go 9 lutego 1801 r. w Luneville w Lotaryngii. W zasadzie był on powtórzeniem warunków pokoju w Campo Formio z pewnymi uzupełnieniami. Granicę Francji i Rzeszy wyznaczono na Renie. Pozbawieni swych posiadłości po lewej stronie tej rzeki książęta Rzeszy mieli być wynagrodzeni posiadłościami Kościoła, ale gwarantem wykonania tej decyzji została Francja, co dawało jej prawo mieszania się w sprawy wewnętrzne Rzeszy. Austria zachowała Wenecję; ponadto wypędzony z Toskanii arcyksiążę Ferdynand miał otrzymać salzburskie księstwo duchowne. W następstwie klęsk austriackich we Włoszech Francuzi opanowali ponownie Piemont i Lombardię, przywrócili Republikę Cisalpińską, z Toskanii Bonaparte stworzył królestwo Etrurii dla księcia parmeńskiego Ludwika Burbona, z królem neapolitańskim zawarł pokój, pozwalający na utrzymywanie załóg francuskich w paru portach neapolitańskich. Republice Cisalpińskiej nadał ustrój zbliżony do francuskiego i zmienił jej nazwę na Republikę Włoską, przy czym siebie polecił wybrać na jej prezydenta. Był zatem panem Włoch niemal nieograniczonym, jak na północy panem Republiki Batawskiej. Przed jego wolą musiał się ugiąć i papież Pius VII (1800-1823), wybrany w Wenecji pod opieką cesarza. Przybył on do Rzymu 3 lipca, ale legacji nie odzyskał, gdyż z rąk Austriaków przejęli je Francuzi, wkrótce potem zostały wcielone do Republiki Cisalpińskiej. Jedynym wrogiem Bonapartego pozostała Wielka Brytania. Jej sytuacja międzynarodowa poprawiła się wskutek wstąpienia na tron rosyjski cara Aleksandra I. Poza tym już 4 września 1800 r. skapitulował garnizon francuski na Malcie. W dodatku poprawiła się jej sytuacja na Morzu Bałtyckim, gdyż admirał Nelson napadł na słabszą od brytyjskiej flotę duńską i odniósł nad nią 2 kwietnia 1801 r. łatwe zwycięstwo, po czym zbombardował Kopenhagę, zmuszając tym Danię do wycofania się ze związku państw bałtyckich. Ale to wszystko nie zmniejszało niebezpieczeństwa inwazji francuskiej na Wielką Brytanię, którą zapowiadał Bonaparte. Społeczeństwo angielskie było zresztą wyczerpane wojną, a ponieważ w lutym 1801 r. ustąpił premier Pitt młodszy, przeto nowy rząd angielski Addingtona uznał za konieczne zgodzić się wreszcie na wysuniętą przez Bonapartego już w 1799 r. propozycję zawarcia pokoju. W październiku 1801 r. podpisano zatem preliminaria pokoju z Francją, Hiszpanią i Republiką Batawską w Londynie, a 25 marca 1802 r. traktat pokojowy z Francją w Amiens. Na mocy tego traktatu Wielka Brytania zatrzymywała zagarniętą Holandii wyspę Cejlon i zagarniętą Hiszpanii wyspę Trynidad (w pobliżu Wenezueli) oraz otrzymała udział w zarządzie holenderskiej kolonii Kraj Przylądkowy (Afryka Południowa), choć po upływie pół roku kolonia ta miała wrócić pod władzę Republiki Batawskiej. W zamian za to Wielka Brytania miała zwrócić wyspę Maltę zakonowi joannitów (kawalerów maltańskich) oraz wszystko to, co zabrała podczas ostatniej wojny, a poza tym umożliwić powrót wojskom francuskim z Egiptu. Francja zrzekła się tego kraju i zobowiązała się wycofać swe oddziały z Państwa Kościelnego i Królestwa Neapolu. I w Wielkiej Brytanii, i we Francji pokój ten wywołał z początku ogromną radość. Burżuazja brytyjska cieszyła się z możności odzyskania rynków zbytu dla wyrobów swego przemysłu, tym bardziej że wiele fabryk i manufaktur musiało przedtem zredukować produkcję. Liczba bezrobotnych i żebraków wzrosła do 14% ogółu ludności. Ale w gruncie rzeczy żadna ze stron, które zawarły pokój, nie myślała i nie mogła go dotrzymać. Wielka Brytania nie mogła się pogodzić na stałe z panowaniem Francuzów nad ujściem Renu i z hegemonią francuską w Europie Zachodniej. Francja nie mogła zaprzestać umacniania tej hegemonii. Właśnie w 1800 r, Bonaparte wcielił do Francji Piemont, Parmę i wyspę Elbę i przy pomocy posłusznego sobie sejmu Rzeszy w Ratyzbonie organizował stosunki niemieckie. Uzależnił ponadto od siebie całkowicie Szwajcarię. Chciał także zwiększyć dochody z posiadłości kolonialnych w Ameryce. W tym celu już w 1801 r. nabył od Hiszpanii Luizjanę, choć musiał ją sprzedać Stanom Zjednoczonym w 1803 r. Za ważniejsze jednak uważał utrwalenie władzy Francji na

Page 51: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

bogatych w trzcinę cukrową Antylach francuskich, a zwłaszcza na Haiti. Francuski dowódca wojskowy na tej wyspie, Murzyn gen. Toussaint-Louverture, był jej faktycznym władcą, a nawet 8 lipca 1801 r. ogłosił konstytucję, która mówiła tylko o nominalnym zwierzchnictwie Francji nad Haiti. Konstytucja obejmowała także należącą również do Francji (od 1795 r., choć zdobytą ostatecznie dopiero w 1801 r.) hiszpańską część Haiti, zwaną od XVI w. Santo Domingo. W celu obrócenia Haiti z powrotem w zwykłą kolonię, Bonaparte wysłał swego szwagra, gen. Leclerca z 20-tys. armią (w tym jedna półbrygada polska, na początku 1803 r. wysłano i drugą półbrygadę), która po paru tygodniach walki z oddziałami Toussainta opanowała wyspę. Toussaint został aresztowany i wywieziony do Francji (umarł w więzieniu 1803 r.). Równocześnie gen. Richepanse zajął zbrojnie wyspę Gwadelupę. Ale francuscy właściciele plantacji trzciny cukrowej nie wyobrażali sobie produkcji cukru bez pracy niewolniczej, choć niewola Murzynów w koloniach francuskich została zniesiona przez Konwent 4 kwietnia 1794 (16 plouviose' a roku II). Wprawdzie i po 1794 r. dawni niewolnicy podlegali obowiązkowej pracy przymusowej, gdy jednak w 1802 r. władze francuskie zaczęły na Antylach przywracać niewolę, na Gwadelupie i na Haiti wybuchło powstanie Murzynów, kierowane przez oficerów murzyńskich, Christophe'a i Dessalinesa. Operująca w bardzo ciężkich warunkach (zabójczy klimat, choroby zakaźne, zwłaszcza żółta febra) armia francuska nie mogła go złamać i po wielu porażkach musiała w listopadzie 1803 r. skapitulować, tylko garnizon Santo Domingo przetrwał do 1809 r. Dnia 1 stycznia 1804 r. została proklamowana niepodległość Haiti. W 1802 r. nie można było jeszcze tej katastrofy przewidzieć i dlatego też francuska polityka kolonialna również ogromnie niepokoiła Wielką Brytanię. Utrzymania pokoju z Wielką Brytanią pragnęli chłopi francuscy, gdyż otrzymali możność eksportu zboża i wina do Anglii. Ale większość burżuazji nie była nim zainteresowana, obawiała się bowiem konkurencji towarów angielskich nie tylko w krajach politycznie zależnych od Francji, ale nawet w samej Francji. W tych warunkach pokój był nie do utrzymania. Już w marcu 1803 r. doszło do ostrej wymiany not dyplomatycznych między kontrahentami, w maju zaś wrócono do stanu wojny. Bonaparte znów zaczął gromadzić w Boulogne wojsko, które miało dokonać desantu w Anglii, oraz kazał obsadzić porty neapolitańskie na Morzu Adriatyckim i Tyrreńskim, aby nie mogły być punktem oparcia dla floty angielskiej. Ponadto kazał zająć Hanower w celu przekazania go Prusom za cenę neutralności. Ze strony Prus istotnie nie zagrażało niebezpieczeństwo, dopóki ich przeciwniczka, Austria, pozostawała w dobrych stosunkach z Rosją. Król pruski Fryderyk Wilhelm III (1797-1840) powolny i ograniczony, konserwatywny, ale w Rewolucji Francuskiej widzący karę bożą na złych monarchów, był przeciwny aktywnemu angażowaniu się Prus w walkę z Francją. Starał się raczej o osłabienie Austrii. Pozycja tej ostatniej istotnie pogorszyła się po 1801 r., gdy sejm Rzeszy w Ratyzbonie zajął się sprawą wykonania decyzji pokoju w Luneville. Wpływ decydujący miał na tym terenie Bonaparte jako zwycięzca w wojnie z Rzeszą, liczył się zaś tylko z carem Aleksandrem I, który był kuzynem paru książąt niemieckich. Poza tym jednak zawarł przymierze z paroma wśród nich. W tych warunkach sejm Rzeszy powołał delegację, która, biorąc za podstawę projekt francusko-rosyjski, przedłożyła sejmowi projekt uchwały, datowany 25 kwietnia 1803 r. Decyzja sejmu przyjęła za punkt wyjścia sekularyzację dóbr kościelnych i mediatyzację, tj. wcielenie posiadłości rycerzy Rzeszy lub zbyt drobnych państewek, w tym 45 wolnych miast, do państw większych. W ten sposób przestało istnieć 112 "stanów Rzeszy" (Reichsstande) i przeszło 3 000 000 ludzi musiały zmienić swą przynależność państwową. Zyskały państwa niemieckie. Prusy za utracone po lewej stronie Renu 48 mil kwadratowych i 127 000 mieszkańców otrzymały 235,5 mil kwadratowych i blisko 600 000 mieszkańców. Bawaria za 255 mil kwadratowych i 730 000 mieszkańców otrzymała 290 mil kwadratowych i 880 000 mieszkańców. Analogicznie wynagrodzono inne księstwa. Wolnych miast zostało tylko sześć (było około 50): Hamburg, Lubeka, Brema, Frankfurt nad Menem, Augsburg, Norymberga. Nic dziwnego też, że nagle w ten sposób wzbogaceni książęta niemieccy związali się silnie z Francją. Bonaparte stał się faktycznym panem Rzeszy. To, o czym marzyli Walezjusze, Richelieu i Ludwik XIV, spełniło się dopiero teraz. Francja miała się odtąd liczyć tylko z dwoma państwami niemieckimi: Prusami i Austrią. Kilka drobnych państewek związanych z tymi dwoma nie wchodziło w rachubę. Ale właśnie te dwa mocarstwa były sobie wysoce niechętne i nie zanosiło się na to, by wystąpiły wspólnie w obronie Rzeszy. Jedynym zatem mocarstwem kontynentalnym w Europie, które mogło skutecznie przeciwstawić się Francji, była Rosja. W ostatnich latach swych rządów car Paweł I przechylał się wyraźnie na stronę Francji i dlatego już pod koniec 1799 r. poseł brytyjski w Petersburgu Whitworth przygotowywał usunięcie go z tronu. Wprawdzie musiał wkrótce opuścić Petersburg, ale pozostali spiskowcy (wicekanclerz Panin i gubernator Pahlen) pracowali nadal. W nocy z 23 na 24 marca 1801 r. Paweł I został uduszony w swojej sypialni. Tron objął jego syn, wtajemniczony w spisek, choć nie orientujący się, że dojdzie do zamordowania ojca. Aleksander I (1801-1825) był to świetny aktor na scenie, lubiący w razie potrzeby uchodzić za człowieka postępowego i wygłaszać liberalne frazesy. W gruncie rzeczy z przekonania był bezwzględnym autokratą, nie cofającym się nawet przed okrucieństwem. Gotów był dać dużą wolność swoim poddanym, zgodzić się nawet na wydanie konstytucji, ale pod warunkiem, że wszyscy będą bezwzględnie słuchali cara i spełniali jego wolę. Głęboko, zabobonnie religijny odczuwał stale potrzebę ekspiacji z powodu losu ojca. W religii widział przy tym podporę tronu

Page 52: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

i tamę przed rewolucją. Zetknąwszy się za młodu, głównie dzięki nauczycielowi Laharpe' owi, z ideologią Oświecenia, pod wpływem także otoczenia z lat młodzieńczych rozumiał, że absolutyzm monarszy w Rosji jest zachwiany przez opozycję szlachecką. Zdecydował się zatem na parę koniecznych reform, które miały rozbroić opozycję, bez naruszenia jednak istoty systemu. Ogromną rolę odgrywali przy tym przyjaciele młodego cara: radykalny za młodu, postępowy i prawy Paweł Strogonow, liberalny karierowicz Mikołaj Nowosilcow i przysłany do Petersburga już w 1795 r. przez rodziców, którzy chcieli ratować swój majątek przed konfiskatą, liberalizujący konserwatysta, książę Adam Czartoryski. Ten "triumwirat", jak go nazywano, dzielił się wpływem na cara ze zręcznym i układnym hr. Wiktorem Koczubejem. Nazywano ich zatem "nieoficjalnym komitetem". Poeta Dzierżawin nazwał ich niesłusznie "bandą jakobinów", gdyż w gruncie rzeczy pragnęli tylko zwiększenia praw politycznych szlachty i pewnych reform, upodobniających Rosję częściowo do Wielkiej Brytanii. Nie zrywając z Francją, rząd rosyjski patrzył jednak na rosnącą jej hegemonię w Europie z dużym zaniepokojeniem. Ale gdy okazał Bonapartemu swe niezadowolenie z powodu samowolnego wcielenia do Francji krajów włoskich, otrzymał odpowiedź, że znacznie wcześniej dokonano rozbiorów Polski. To wyjaśnienie rząd rosyjski odparował jednak stwierdzeniem, że Francja traktowała dotąd powiększenie swoich posiadłości po Ren i Alpy jako rekompensatę za polskie nabytki państw wschodnich. Bonaparte wiedział, że Rosja mogła być groźna, udzielając pomocy Austrii. Niepokoił go także stale rozwijający się wpływ rosyjski w Turcji oraz stosunki handlowe rosyjsko-tureckie. We Francji obawiano się, że handel lewantyński może przejść z rąk Francuzów w ręce Rosjan. Rosja natomiast obawiała się hegemonii Francji w Europie, a także wpływów francuskich na Bałkanach i w krajach niemieckich. Poważny wpływ na politykę zagraniczną cara Aleksandra I wywierał z początku ks. Czartoryski będący w latach 1802-1804 zastępcą (towarzysz) ministra spraw zagranicznych, a w latach 1804-1807 kierownikiem ministerstwa. Przyczynił się on do zerwania z Francją we wrześniu 1804 i do utworzenia koalicji antyfrancuskiej. Ponieważ w Rosji obawiano się, że Napoleon wysunie przeciw niej sprawę polską, stąd też i po stronie rosyjskiej zaczęto się nią interesować. Myślano o zmuszeniu Prus do udziału w koalicji, a w razie gdyby stanęły one po stronie Francji, o odebraniu im ziem zabranych Polsce i - po nieokreślonym zresztą terytorialnym powiększeniu - o utworzeniu z nich kraju autonomicznego, ale ściśle związanego z Rosją. W październiku 1805 r. Aleksander I był przyjmowany w należących do Czartoryskiego Puławach już niemal jako król mającego powstać państwa polskiego. Zagrożone Prusy zgodziły się jednak na przerzucenie wojsk rosyjskich przez swe terytorium, przez co odpadł powód do konfliktu. Car Aleksander pojechał wprost z Puław do Berlina. Przy trumnie Fryderyka II w Poczdamie przysiągł królowi pruskiemu wieczystą przyjaźń, którą 3 listopada 1805 r. ujęto w tymże Poczdamie w konwencji sojuszniczej. Nie zmuszała ona Prus do wojny z Francją, ale gwarantowała ich życzliwą dla Rosji neutralność w razie wojny rosyjsko francuskiej. Tym samym jednak Aleksander I zrzekał się projektów tworzenia państwa polskiego kosztem Prus. Rozdział dwudziesty pierwszy Dzieje wewnętrzne Francji w latach 1799-1813 Obok sprawy zakończenia wojny przed pierwszym konsulem stanęły jeszcze dwa zadania równej wagi i nie mniej trudne, tj. przywrócenie porządku wewnętrznego, przez co rozumiano uporządkowanie sprawy pieniędzy, ład i spokój w kraju, swobodny rozwój przemysłu i handlu, wolność religijną, zachowanie głównych zdobyczy rewolucji z dziedziny praw obywatelskich. Ogół społeczeństwa był zmęczony rewolucją i wojnami, pragnął pokoju, toteż chętnie poddawał się woli rządu, tym bardziej że po zwycięstwie pod Marengo można się już było nie obawiać niebezpieczeństwa zewnętrznego. Większość burżuazji pragnęła nawet wzmocnienia władzy Bonapartego, widząc w tym gwarancję stałości swego znaczenia. Żądza władzy Bonapartego zbiegła się w ten sposób z pragnieniem burżuazji, toteż nic dziwnego, że zorganizowany w 1802 r. plebiscyt dał 3 568 000 głosów przeciwko 8370 pozytywną odpowiedź na pytanie, czy Bonaparte ma być konsulem dożywotnim. W ten sposób wrócono właściwie do monarchicznej formy rządów, gdyż konsul dożywotni miał nie mniejszą władzę niż ostatni królowie oraz mógł wyznaczyć swego następcę. Jego popularność wzrastała zresztą w miarę, jak przeprowadzał dezyderaty burżuazji. Jedną z najpilniejszych była sprawa pieniędzy obiegowych, podatków i kredytów. Na sprawach finansowych Bonaparte się nie znał, ale położył na nie duży nacisk i dzięki paru zdolnym finansistom udało mu się je uporządkować, choć o powodzeniu tej akcji zadecydowało głównie zaufanie kraju do nowego rządu. Zorganizowano hierarchię urzędników podatkowych, szczególną wagę przywiązywano do podatków pośrednich. Już w 1802 r. udało się uzyskać równowagę budżetową. Ponieważ do asygnat nikt nie miał zaufania, przeto już 13 lutego 1800 r. utworzono kontrolowany przez rząd Bank Francji, mający prawo do wypuszczania w obieg nowych pieniędzy papierowych. Przyjmowano je z początku niechętnie i nieufnie, ale stopniowo zdobyły sobie zaufanie na równi z pieniądzem metalowym. W ten sposób powstrzymano inflację. Przywrócono także bezpieczeństwo na drogach publicznych, karząc surowo bandytyzm. Ogromny nacisk położono również na rozwój rolnictwa, a przede wszystkim przemysłu. Tym ostatnim Bonaparte interesował się nie mniej niż sprawą armii i to z dwóch względów. Sądził, że o bogactwie i potędze kraju decyduje rozmiar nadwyżki dochodu pochodzącego z eksportu towarów przemysłowych nad wydatkami związanymi z importem, i dlatego też ten ostatni chciał ograniczyć do towarów koniecznych, głównie do surowców potrzebnych dla przemysłu. Ale popierając industrializację miał na uwadze i

Page 53: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

stronę społeczną tego zagadnienia. Bonaparte pamiętał zaciętość, z jaką walczyły masy najbiedniejszych Paryża w czasach rewolucji. Sam mówił do ministra spraw wewnętrznych Jana Chaptala, że nie boi się powstań politycznych, do złamania bowiem takiego powstania w Paryżu wystarczy 1200 ludzi i 4 armaty, ale boi się rewolucji wywołanych przez bezrobotnych. Ta obawa wynikała oczywiście nie ze współczucia dla nich. Otaczając przemysł staranną opieką, widoczną m.in, w akcji budowy kanałów i dróg bitych, w stosowaniu ceł ochronnych i w tworzeniu instytucji reprezentujących interesy przemysłu (izby handlowe, stowarzyszenia popierania przemysłu), chciał go wprawdzie całkowicie uzależnić od państwa (izby doradcze rzemiosł i manufaktur, rady fabryk i manufaktur), ale zarazem troszczył się usilnie o rynki zbytu i możność taniego importu surowców. Nie cały obszar państwa traktował jednak pod tym względem jednakowo: na pierwszym miejscu stawiał interesy "starej Francji", tj. Francji w granicach z 1789 r., na drugim potrzeby Włoch i dopiero na trzecim interesy innych krajów przyłączonych do Francji po 1789 r. Te ostatnie, a tym bardziej państwa związane politycznie z Francją, miały być tylko rynkami zbytu dla przemysłu "starej Francji". W ten sposób jednak burżuazja francuska była zainteresowana w rozwoju terytorialnym państwa i w jego hegemonii nad Europą. To zainteresowanie skończyło się dopiero wskutek kryzysu gospodarczego pod koniec 1810 r. Ale przed tą datą zwycięskie wojny wychodziły na korzyść burżuazji francuskiej. Ze zwycięstw w czasach Dyrektoriatu korzystała tylko niewielka grupa ludzi: dyrektorzy i ich otoczenie, dostawcy dla armii, generałowie. Na zwycięstwach napoleońskich bogaciła się cała klasa społeczna i dlatego burżuazja popierała te wojny, a nawet po prostu popychała do nich Bonapartego. Zaborczych wojen napoleońskich nie można tłumaczyć tylko "imperializmem" samego Napoleona, jak to robiła dawna historiografia; częściową odpowiedzialność za nie ponosi również burżuazja francuska. Obejmując władzę z ramienia i w interesie burżuazji, Bonaparte zaczął też konsekwentnie realizować jej dawne pragnienie pogodzenia się z arystokracją, oczywiście na poziomie równości. Robił to, co było już realizowane w Anglii, a co się nie udało burżuazji w 1789 r. Przywrócono zatem teraz tytuły szlacheckie, emigrantom pozwolono wrócić pod warunkiem uznania nowego porządku, tworzono nową arystokrację, m.in. przez ustanowienie legii honorowej, której członkowie otrzymywali oprócz orderów nadanie ziemi i określone przywileje. Dogadzało to zresztą próżności pierwszego konsula, którego pałac w Tuileries stał się od razu niemal dworem monarszym. Obowiązywała tu oficjalna etykieta, kładziono nacisk na odpowiednie stroje. Obok generałów, ministrów i świeżo wzbogaconej burżuazji roiło się w tym pałacu od niedawnych przeciwników rewolucji, od przedstawicieli starej arystokracji, której poważny odłam pogodził się z nowym stanem rzeczy za cenę godności, pensji, orderów i posiadłości ziemskich. Wytworzyła się nowa arystokracja z elementów wrogich sobie dotąd, ale teraz złączonych tym samym interesem materialnym. Pogodzeniu dawnej Francji z Francją rewolucyjną miało służyć także zbliżenie się Bonapartego do Kościoła. Choć osobiście obojętny pod względem religijnym, dyktator Francji wiedział, że olbrzymia większość narodu francuskiego pozostała katolicka, a zatem że zjedna ją sobie i osłabi wpływy monarchistów przez przywrócenie swobody kultu. W Kościele widział poza tym ostoję porządku społecznego. "Ludzkość nie może istnieć - mówił pierwszy konsul - bez nierównego posiadania własności, a ta nierówność własności nie może istnieć bez religii". Ale pragnąc, by Kościół przyczyniał się skutecznie do trzymania mas w uległości wobec nowej władzy i nowego porządku społecznego, chciał zarazem, by to był Kościół współpracujący z państwem i od niego zależny. Dlatego też zaraz po objęciu władzy Bonaparte wydał kilka dekretów na korzyść Kościoła, swą życzliwość dlań podkreślał podczas kampanii włoskiej w 1800 r. i wreszcie zwrócił się 25 czerwca 1800 r. przez kardynała Martinianę do papieża z propozycją zawarcia ugody. Zaczęte w listopadzie pertraktacje doprowadziły wreszcie do podpisania 15 lipca 1801 r. w Paryżu konkordatu przywracającego w całej Francji swobodę kultu, dającego pierwszemu konsulowi prawo mianowania biskupów, nakładającego na biskupów obowiązek przysięgi na wierność i posłuszeństwo rządowi, przyznającego pensje duchowieństwu i wyrażającego zgodę papieża na dokonany przez rewolucję zabór dóbr kościelnych. Pierwszy konsul otrzymał w stosunku do Kościoła te same prawa i przywileje, jakie mieli dawniej królowie francuscy. Konkordat ten przetrwał aż do 1905 r. i stał się wzorem dla innych konkordatów zawartych przez różne państwa w XIX w. Podobny został zawarty i przez Republikę Włoską 16 września 1803 r. Konkordat oburzył monarchistów, gdyż widzieli w nim uznanie przez Kościół władzy uzurpatora. Oburzył także wielu dawnych działaczy rewolucyjnych, sądzących, że ogranicza on prawa państwa. Wobec tego rząd ogłosił konkordat wraz z tzw. artykułami organicznymi, uzależniającymi Kościół od państwa (prawo z 18 germinala roku X, tj. 8 IV 1802). Podobne artykuły ogłoszono w Republice Włoskiej. Utrwaleniu nowego porządku państwowego miała służyć także dokonana już w 1800 r. reforma administracji i sądownictwa. Zarówno stojący na czele departamentów prefekci, jak i kierujący powiatami podprefekci, gminami zaś merowie, mieli być mianowani przez głowę państwa. Niższych urzędników wyznaczali prefekci. Był to ustrój ściśle centralistyczny, w którym - w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii - nie było miejsca na samorząd. Ustrój ten przetrwał we Francji aż do dziś. Podobnie centralistyczny był ustrój hierarchii sędziów, choć w zasadzie utrzymano nieusuwalność sędziów. Ale głównym filarem stworzonego na przełomie XVIII i XIX w. we Francji państwa burżuazyjnego stał się kodeks cywilny, zapowiadany już w konstytucji 1791 r. i 1793 r. W związku z utrwaleniem nowego ustroju społecznego stał się ten kodeks po prostu koniecznością. Przygotowany przez komisję

Page 54: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

(minister Portalis, prawnicy Tronchet, Bigot de Preameneu i Malleville), przy czynnym udziale konsula Cambaceresa i częściowo samego Bonapartego kodeks cywilny Francuzów, zwany później napoleońskim, został ogłoszony 21 marca 1801 r. Miał charakter kompromisowy, chciano w nim utrzymać główne demokratyczne zdobycze rewolucji, ale zarazem zadośćuczynić interesom burżuazji i potrzebom państwa. Kodeks stwierdzał zatem wolność osobistą i równość obywateli wobec prawa, swobodę wyboru zawodu, wolność sumienia, świecki charakter małżeństwa, jednocześnie prawo własności prywatnej uważał za nienaruszalne (poza wypadkami wyjątkowymi, dyktowanymi koniecznością publiczną), podkreślał rolę męża (żona nie mogła dobrowolnie rozporządzać swoim majątkiem) i ojca w rodzinie (mógł nawet żądać uwięzienia dziecka). To podkreślenie motywowano tym, że państwo potrzebuje silnych rodzin. Poza tym kodeks ponawiał zakaz tworzenia robotniczych stowarzyszeń zawodowych. Odpowiadający interesom burżuazji kodeks napoleoński wywarł ogromny wpływ na prawodawstwo krajów zależnych politycznie od Francji. Naśladowano go później w Rumunii, we Włoszech, Argentynie i Urugwaju. Mimo poprawek i zmian częściowych przetrwał on w wielu krajach do ostatnich czasów. Znacznie mniejsze znaczenie miał wydany prawie równocześnie kodeks handlowy i kodeks karny. Wszystkie te reformy utrwalały władzę Bonapartego we Francji i wskutek tego irytowały monarchistów, podobnie jak Anglików niepokoiła budowa wielkiego obozu wojskowego w Boulogne. Ale ponieważ o powstaniu we Francji nie było co myśleć, wobec tego William Pitt, jak się zdaje, wysunął projekt zamachu na pierwszego konsula, podobnie jak to zrobiono z carem Pawłem I. Spisek się jednak nie udał, policja francuska wykryła go, 12 oskarżonych zostało zgilotynowanych, m,in. wódz szuanów bretońskich Jerzy Cadoudal, inni zostali ukarani więzieniem. Jednemu z nich, generałowi Moreau, karę więzienia zamieniono na wygnanie. Podczas śledztwa okazało się, że na czele spisku miał stanąć ktoś z rodziny Burbonów. Jeden ze szpiegów wskazał na przebywającego w Badenii w pobliżu granic Francji członka rodu Conde, księcia Ludwika d' Enghien, wobec czego Bonaparte za radą Fouche i Talleyranda kazał go porwać i sądzić. Schwytany w nocy z 14 na 15 marca 1804 r., skazany na śmierć przez sąd wojenny, książę został rozstrzelany 21 marca, choć faktycznie nic nie wiedział o spisku. To pogwałcenie prawa międzynarodowego zaszkodziło ogromnie opinii Bonapartego w Europie. Car Aleksander I zerwał stosunki dyplomatyczne z Francją. Śmierć ostatniego z rodu Conde rozdrażniła rojalistów, ale jeszcze bardziej wzmocniła autorytet Bonapartego wśród burżuazji francuskiej, która stale obawiała się powrotu na tron Burbonów. Fouche i inni nalegali na ogłoszenie władzy Bonapartego dziedziczną. Członek Trybunału Curee postawił wniosek, by Bonaparte został cesarzem (empereur). Decyzję taką powziął i senat 28 floreala roku XII (18 V 1804 r.), aprobował zaś plebiscyt 3 572329 głosami przeciwko 2579. Formalnie jednak republika istniała nadal. Napoleon nazywał się cesarzem dziedzicznym Francuzów, a nie cesarzem Francji, ale faktycznie od początku uważał się za monarchę takiego samego, jak inni monarchowie. Stworzył dwór z licznymi tytułami, nawiązującymi do czasów karolińskich. Nadawał je przede wszystkim członkom swojej rodziny. Poza tym jednak starał się nimi pozyskać dawnych działaczy rewolucyjnych. Na uroczystość koronacji w dniu 2 grudnia 1804 r. Napoleon zaprosił papieża Piusa VII Ten zgodził się, sądząc, że w ten sposób uzyska cofnięcie artykułów organicznych. Ale przy omawianiu sposobu koronacji Napoleon zastrzegł sobie, że podając koronę papież nie będzie używał słów tradycyjnych: "przyjmij koronę" (accipa coronam), lecz "niech cię ukoronuje Bóg" (coronat vos Deus). Uzgodniono także, że Napoleon sam sobie włoży koronę na głowę i podobnie uwieńczy swą żonę Józefinę. Późniejsza legenda przedstawiła te fakty jako pogwałcenie przez Napoleona ceremoniału koronacyjnego. W dniu 25 maja 1805 r. Napoleon koronował się także na króla Włoch (nie "Włochów") w Mediolanie, zastrzegając jednak, że po nim korona włoska nie będzie zjednoczona z francuską i że królem włoskim będzie jego syn naturalny lub adoptowany. W imieniu Napoleona władzę w królestwie włoskim objął jego pasierb wicekról Eugeniusz de Beauharnais. Tytuł cesarza dziedzicznego był ważniejszy w świetle ówczesnych poglądów od tytułu cesarza elekcyjnego, jaki nosił wybierany przez elektorów cesarz rzymski, toteż Franciszek II zaczął sondować opinię książąt Rzeszy, czy nie zgodziliby się na danie mu tytułu rzymskiego cesarza dziedzicznego. Ale ponieważ o zgodzie książąt, których większość była związana z Napoleonem, nie było mowy i, co więcej, zachodziła obawa, że Rzesza jako taka zostanie rozwiązana, wobec tego Franciszek II za radą hrabiego Ludwika Cobenzla ogłosił się 11 sierpnia1804 r. dziedzicznym cesarzem Austrii, a 8 grudnia włożył uroczyście w katedrze wiedeńskiej wydobytą ze skarbca koronę cesarza rzymskiego Rudolfa II, którą ten koronował się w 1576 r. Służyła ona odtąd cesarzom austriackim aż do 1918 r. Fakt ten był ostatecznym przekreśleniem, istniejącej co prawda tylko w teorii, jedności państw europejskich, złączonych w "świętym imperium rzymskim" z królem niemieckim jako cesarzem rzymskim na czele, który według poglądów średniowiecznych miał być monarchą najważniejszym, duchowym seniorem innych monarchów. Ale cesarstwo austriackie było tworem nowym tylko z nazwy, faktycznie bowiem zachowało swą strukturę, jaką otrzymało już w okresie światłego absolutyzmu za panowania Marii Teresy (1740-1780) i jej synów: Józefa II i Leopolda II. Tworem zupełnie nowym było cesarstwo francuskie. Już rewolucja zburzyła we Francji instytucje administracyjne, sądowe, kościelne, cywilne i społeczne ancien regime'u, Napoleon położył im kres ostatecznie (J. J. Chevalier), w tym sensie był kontynuatorem rewolucji. Z ancien regime'u utrzymał

Page 55: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

tylko pewne elementy (monarchia absolutna, przypominająca na zewnątrz dawną monarchię królewską z jej dworem i etykietą, nowa utytułowana i często nagradzana ziemią arystokracja książąt, hrabiów i baronów). W rezultacie powstało państwo zwarte, o jednolitym ustroju, scentralizowane i biurokratyczne. Temu państwu - rządzonemu absolutnie, tj. zależnemu właściwie od woli jednego despoty - miało służyć wszystko, a więc także Kościół, uzależniony od państwa, prasa całkowicie skrępowana przez cenzurę, literatura, wychowanie i szkolnictwo. Kulturze duchowej Napoleon wyznaczał tylko rolę propagandy na rzecz cesarstwa. Profesorom szkół wyższych i ich studentom Napoleon nie ufał, szkoły początkowe lekceważył. Za najważniejsze dla państwa uważał szkoły średnie i dlatego na nie zwrócił szczególną uwagę. Prawo z 10 maja 1806 r. ustalało, że wszyscy nauczyciele tworzą jedną korporację o określonych obowiązkach, zwaną uniwersytetem (l'Universite), dekret cesarski z 17 marca 1808 r. nadał mu ostateczną organizację. Szkoły prywatne nie zostały zakazane, ale nikt nie mógł być nauczycielem bez zgody wielkiego mistrza uniwersytetu, jednolity też był program nauczania, rolę religii zredukowano w nim do minimum. W ten sposób, zrywając z ancien regime' em, stworzono monopol państwowy w dziedzinie szkolnictwa. Uniwersytet ten przetrwał we Francji przez cały XIX wiek. Narzędziem panowania, na które Napoleon położył ogromny nacisk, była także policja, a właściwie 5 organizacji policyjnych od siebie niezależnych, rywalizujących ze sobą i śledzących się nawzajem, mających na celu nie tylko ściganie przestępstw, lecz także kontrolę całego życia publicznego i prywatnego. W rezultacie Francuzom "nie pozostało nic ze swobód publicznych z wyjątkiem swobody sumienia" i to z pewnymi ograniczeniami (G. Lefebvre), w innych jednak państwach europejskich na kontynencie nie było lepiej. Rozdział dwudziesty drugi Europa Środkowa w latach 1805-1807 Francuskie przygotowania wojskowe w Boulogne niepokoiły ogromnie Anglię, szukała zatem sprzymierzeńca na kontynencie do nowej rozprawy z Napoleonem. Prusy nie chciały się podjąć tej roli, tym bardziej że mogły bez walki otrzymać powiększenie swego terytorium, gdyż Francja ofiarowywała im zabrany w 1803 r. Anglikom Hanower. Austria wahała się ze względu na swą ciężką sytuację finansową po ostatniej wojnie, choć silna grupa na dworze wiedeńskim z arcyksięciem Janem i hrabią Stadionem na czele parła do nowej wojny, motywując jej konieczność tym, że Napoleon, tworząc Królestwo Włoch, a potem wcielając do Francji Genuę, zagrażał włoskim posiadłościom Austrii, a przez organizowanie Związku Reńskiego podkopywał niemal całkowicie jej znaczenie w Rzeszy. Ostatecznie jednak wahania te skończyły się pod naciskiem cara Aleksandra I, który miał do Napoleona urazę osobistą po skazaniu na śmierć księcia d'Enghien, a poza tym obawiał się, że opanowanie przez Francję krajów włoskich może być niebezpieczne dla rządzonych przez Rosję Wysp Jońskich. Wielka Brytania nie była zbytnio zadowolona z usadowienia się Rosjan na Morzu Śródziemnym. Williama Pitta, który w maju 1804 r. ponownie został premierem, irytowały ponadto fantastyczne plany Aleksandra I stworzenia federacji europejskiej, gdyż obawiał się hegemonii rosyjskiej na miejsce francuskiej, ale obawa przed Francją przeważała. W dniu 11 kwietnia 1805 r. zostało zawarte w Petersburgu przymierze rosyjsko-brytyjskie, przewidujące cofnięcie Francji do granic z 1792 r., utworzenie z Belgii i Holandii jednego państwa, zwołanie kongresu państw europejskich, który by dał podstawy nowemu prawu międzynarodowemu. Aleksander I ze swej strony już wcześniej zaczął wywierać nacisk na Austrię, Prusy, Szwecję i Neapol, by przyłączyły się do wojny z Napoleonem. W państwie neapolitańskim chciał wysadzić swe wojsko lądowe z Wysp Jońskich, na co zgodziła się w imieniu męża, Ferdynanda IV, Maria Karolina w traktacie neapolitańskim z 10 września 1805 r. Trudniej poszło ze Szwecją. I ona przechodziła pod koniec XVIII w. kryzys społeczny, widoczny w walce mieszczaństwa i średniej szlachty z arystokracją. Wyzyskując te walki, król Gustaw III (1771-1792) opierając się na wojsku, szlachcie i chłopach wprowadził absolutyzm, co jednak przypłacił życiem 16 marca 1792 r. (zabity przez spiskowca-arystokratę), choć oligarchom nie udało się uchwycić władzy. Królem został syn zmarłego, Gustaw IV Adolf (1792-1809), choć z początku wskutek jego niepełnoletności rządził młodszy brat Gustawa III Karol ks. Sodermanland (1792-1796). Gustaw IV podobnie jak ojciec, nienawidził Rewolucji Francuskiej i tylko konieczność liczenia się z opozycją mieszczańską powstrzymywała go dotąd od przystąpienia do akcji antyfrancuskiej. Teraz silną presję na Szwecję wywierał Aleksander I, grożąc w razie odmowy atakiem na Finlandię. Car rosyjski liczył nie tyle na armię szwedzką, ile potrzebne mu było pozwolenie na korzystanie z portu szwedzkiego Stralsund na Pomorzu, gdzie wysadzić chciał armię, która mogłaby pomaszerować na zajęty przez Francuzów Hanower. Gustaw IV zgodził się na to 1 marca 1805 r. w traktacie petersburskim. Ale przymierze z Wielką Brytanią natrafiło w Szwecji na poważne trudności. Za naturalnego wroga Szwecji uchodziła od XVI w. groźna konkurentka w handlu na Morzu Bałtyckim - Dania, a ta, niedobrowolnie co prawda, była związana od 1801 r, z Wielką Brytanią. Poza tym wzmacnianie Wielkiej Brytanii, która utrudniała Szwedom handel morski z państwami zachodnimi, nie leżało w interesie Szwecji. Sejm szwedzki musiał się na wojnę zgodzić, ale nie chciał dać na nią pieniędzy. Dopiero po długich targach doszło 3 października1805 r. w Beckasgog do ugody szwedzko-brytyjskiej. Ostatecznie więc III koalicja antyfrancuska złożona z Rosji. Wielkiej Brytanii, Austrii, Szwecji i Królestwa Neapolu została sformowana. Neutralne pozostały Prusy. Hiszpania już w 1804 r. stanęła po stronie Napoleona. Nie chciał tego co prawda ani król hiszpański Karol IV ani ogromna większość opinii publicznej, ale wojnę z Hiszpanią sprowokowała świadomie sama Wielka Brytania. Licząc na słabość tej monarchii burbońskiej,

Page 56: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

chciała pozbawić ją części posiadłości zamorskich i zniszczyć jej flotę wojenną. Istotnie, po bezprawnym zagarnięciu przez Anglików paru statków handlowych hiszpańskich wszechwładny ulubieniec królowej Marii Luizy, Manuel Godoy, zawarł z Francją przymierze zaczepno-odporne. Wojna morska zaczęła się wcześniej niż lądowa. Ponieważ flota wojenna brytyjska blokowała porty francuskie, z których można było dokonać desantu na Anglię, przeto Napoleon, aby ją odciągnąć, kazał połączonej flocie francuskiej śródziemnomorskiej i hiszpańskiej skierować się ku Antylom. Liczył na to, że Anglicy podążą w ślad za nią i będą jej szukać, podczas gdy ona szybko zawróci i ułatwi inwazję. Plan ten się nie udał, gdyż dowiedzieli się o nim Anglicy. Połączona flota zawróciła do portu Kadyks (Cadiz) w południowo-zachodniej Hiszpanii, ale na rozkaz Napoleona skierowała się znowu na morze. Koło przylądka Trafalgar zaatakował ją jednak 21 października 1805 r. admirał Nelson i zniszczył, choć sam padł podczas bitwy od kuli strzelca francuskiego. Bitwa pod Trafalgarem miała doniosłe znaczenie, gdyż przekreśliła ostatecznie potęgę Hiszpanii na morzu, a poza tym ugruntowała panujące już odtąd przez cały XIX w. przekonanie, że Wielka Brytania jest niezwyciężona na morzu. Nie wpłynęła jednak doraźnie na operacje lądowe. W ciągu miesiąca Napoleon przerzucił wszystkie swe siły znad Cieśniny Kaletańskiej i Morza Północnego na linię koncentracji wojsk, a w kilka dni później, 15 października 1805 r., pod Ulm zmusił do kapitulacji broniącą linii Renu, ale teraz otoczoną ze wszystkich stron, trzydziestotysięczną armię austriacką generała Macka. Zajął następnie nie obroniony Wiedeń i parł dość szerokim frontem na północny wschód, gdzie skoncentrowały się armie austriacko-rosyjskie. Do decydującej bitwy doszło pod Austerlitz (Sławków koło Brna na Morawach) 2 grudnia 1805 r. Uważając za uwłaczające dla siebie dalsze cofanie się i licząc na swą przewagę liczebną (87 000 Austriaków i Rosjan, 73000 Francuzów) cesarz Aleksander I i Franciszek I polecili Kutuzowowi - mimo jego ostrzeżeń - nie czekać na nadejście korpusów Bennigsena i arcyksięcia Karola, lecz stoczyć bitwę, nie bacząc na to, że Napoleon wmanewrował ich w dogodną dla siebie sytuację terenową. Bitwa trzech cesarzy zakończyła się ciężką klęską sprzymierzonych. Było to jedno z najświetniejszych zwycięstw Napoleona, a zarazem jedno z największych w historii powszechnej arcydzieł taktyki wojennej. Aleksander I uciekł po bitwie. Franciszek I prosił o rozejm, a 26 grudnia 1805 r. zawarł z Napoleonem pokój w Preszburgu (dziś Bratysława nad Dunajem), na mocy którego Austria traciła Wenecję, Istrię i Dalmację na rzecz Francji oraz Tyrol i Vorarlberg na rzecz Bawarii, a w zamian - jak na ironię - otrzymała tylko księstwo salzburskie, Berchtesgaden i ziemie Zakonu Krzyżackiego. Ale nie mniejszym ciosem było pozbawienie Austrii wszelkiego znaczenia w Rzeszy. Wyrazem tego było uznanie w traktacie pokojowym, a faktycznie mianowanie przez Napoleona książąt bawarskiego i wirtemberskiego królami, a margrabiego badeńskiego, landgrafa Hessen-Darmstadt i księcia Bergu wielkimi książętami, przy czym wielkim księciem Bergu Napoleon mianował swego szwagra, marszałka Joachima Murata. W ślad za tym poszła nowa mediatyzacja około siedemdziesięciu drobnych "stanów Rzeszy", rycerskich i miejskich. Zależni od Napoleona książęta utworzyli 12 lipca 1806 r. Związek Reński, ogłaszając cesarza Francuzów swoim protektorem i 1 sierpnia 1806 r. zadeklarowali swoje wystąpienie z Rzeszy, która w ten sposób przestała faktycznie istnieć. Na skutek groźnego ultimatum Napoleona cesarz Franciszek I zrzekł się 6 sierpnia tytułu cesarza rzymskiego. Stworzone w 962 r. cesarstwo przestało ostatecznie istnieć, a wraz z nim została zerwana więź łącząca wszystkie kraje niemieckie w jedną całość. Opinia publiczna przyjęła to jako koniec istnienia Niemiec, które x1stawały się w ten sposób tylko pojęciem geograficznym. Zupełnie analogicznie Napoleon urządzał stosunki polityczne i w innych zależnych od siebie krajach z tą różnicą, że starał się w nich na stanowiskach monarszych osadzać członków swojej rodziny lub ludzi ze swego otoczenia. Już w 1805 r. utworzył we Włoszech księstwo Lukki i Piombino dla swojej siostry Elizy Bacciochi. W 1806 r. Republika Batawska została zamieniona na Królestwo Holandii, jego królem został brat Napoleona Ludwik. Marszałek Massena wypędził z Neapolu na Sycylię króla Ferdynanda IV Królem neapolitańskim mianował Napoleon swego starszego brata Józefa. Talleyrand został księciem Benewentu, marszałek Bernadotte - księciem Pontecorvo. Obydwa te księstwa zostały utworzone z ziem papieskich. Marszałek Berthier otrzymał księstwo Neuchatel w Szwajcarii. Klęska Austrii była zarazem końcem III koalicji, a tym samym wielkim ciosem dla Wielkiej Brytanii. Zwycięstwo Napoleona przyśpieszyło zgon premiera Williama Pitta (23 I 1806), jednego z twórców wszystkich trzech koalicji antyfrancuskich. Rozbici na grupy torysi musieli teraz podzielić się władzą z wigami. Powołano rząd, na którego czele stanął torys William Grenville, ale ministrem spraw zagranicznych został wig Karol Fox, który natychmiast próbował porozumieć się z Francją, podobnie jak car Aleksander I. Rokowania w Paryżu nie dały jednak trwałego rezultatu, gdyż Napoleon starał się w tym samym czasie przez generała Sebastianiego o ugodę z Turcją, w czym Aleksander I widział zagrożenie Rosji. Unieważnił zatem podpisaną już ugodę, a w związku z tym i rząd brytyjski zerwał rokowania. Śmierć Foxa (13 IX 1806) pogrzebała ostatecznie nadzieje na zawarcie pokoju, gdyż tylko on w rządzie brytyjskim chciał go szczerze. Rokowania angielsko-francuskie wywołały jednak ogromne oburzenie na dworze pruskim, gdyż dowiedziano się tu, iż Napoleon chciał oddać Wielkiej Brytanii obiecany Prusom w grudniu 1805 r Hanower, choć już od lutego 1806 r. Prusy zamknąwszy na życzenie Napoleona swe porty dla floty brytyjskiej, znajdowały się faktycznie w stanie wojny z Wielką Brytanią. Fryderyk Wilhelm III, pod wpływem żony Luizy i wpływowej na dworze grupy wojennej, zarządził mobilizację i 1 października 1806 r. przesłał Napoleonowi

Page 57: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

ultimatum z terminem do 8 października (Napoleon otrzymał je 7 X), żądając m.in. usunięcia wszystkich wojsk francuskich z Niemiec i zgody na utworzenie związku państw północnoniemieckich pod protektoratem Prus. Król i otaczający go oficerowie liczyli na niezwyciężoność armii pruskiej, bo za taką od czasów Fryderyka II uchodziła, ignorowali zaś fakt, że zarówno pod względem społecznym i narodowym, jak i ze względu na swą strategię i taktykę nie dorównywała ona armii francuskiej. W Prusach stan szlachecki dostarczał oficerów, natomiast chłopi i mieszczanie byli w zasadzie obowiązani do służby wojskowej jako szeregowcy. W praktyce jednak brano do wojska tylko najbiedniejszych, zupełnie na losy państwa obojętnych. W dodatku po trzecim rozbiorze Polski przeszło 40% mieszkańców państwa stanowili Polacy i taki sam procent mieli w armii pruskiej. Chłopi-żołnierze z pochodzenia Niemcy, nie mieli jeszcze na ogół świadomości klasowej narodowej, nie mieli także przywiązania do państwa, które ich uciskało kontrybucjami, darmowymi robotami na rzecz panów i ciężką dwudziestoletnią służbą wojskową. Taktyka tej armii pozostała też nie zmieniona od czasów fryderycjańskich, operowała głębokimi kolumnami, nie znała tyraliery. Dowództwo armii spoczywało przeważnie w ręku ludzi starszych. Dowódca naczelny, książę brunszwicki, miał lat 71. Napoleon nie spodziewał się wystąpienia Prus, tym bardziej że lekceważył ich siłę wojenną, ale zdążył pchnąć z Francji w kierunku Prus i południowych Niemiec ok, 190 000 ludzi. W dniu 14 października 1806 r. zaatakował armię pruską księcia Hohenlohe pod Jeną (56000 ludzi przeciwko 50000) i korzystając z błędów przeciwnika, rozbił ją zupełnie. Sądził przy tym, że ma do czynienia z głównymi siłami pruskimi, podczas gdy te w liczbie około 60000 ludzi wycofały się już wcześniej na północ i tegoż samego dnia natknęły się pod Auerstedt na dwudziestosześciotysięczny korpus marszałka Davouta. Ten jednak potrafił wytrzymać atak i nawet zmusić armię pruską do cofnięcia się na wschód, dokonując przez to znacznie trudniejszego dzieła niż Napoleon pod Jeną, czego cesarz mimo wszystko nie mógł nigdy później darować Davoutowi. W ciągu jednego dnia, w tydzień po zaczęciu wojny, załamała się zatem armia, uchodząca za najlepszą w Europie, i zachwiało się państwo, które od końca XVII w. przyzwyczajone było do stale nowych zdobyczy. "W ciągu jednego dnia - pisała królowa pruska Luiza - los zburzył budowlę, nad której wzniesieniem wielcy ludzie pracowali przez dwa stulecia". W ślad za klęską armię pruską ogarnęła panika. Jedna za drugą twierdze poddawały się marszałkom napoleońskim. Pewien opór stawiał tylko generał Gebhard Blucher w Lubece, ale i on skapitulował 7 listopada. Wziętych w tym mieście do niewoli Szwedów marszałek Bernadotte potraktował bardzo łaskawie i obdarzył wolnością, czym zjednał sobie w Szwecji ogromną popularność. Armia napoleońska posuwała się na wschód niemal bez przeszkód. Szczecin poddał się kawalerii generała Lasalle' a 28 października. Napoleon nie przewidywał tak łatwego zwycięstwa. Wprawdzie 12 października zapowiadał królowi pruskiemu, że pokona go w ciągu miesiąca, tymczasem stało się to już w 2 dni po zapowiedzi. Wystarczyły 3 tygodnie do tego, by armia pruska przestała faktycznie istnieć. Los państwa pruskiego zależał już tylko od pomocy cara Aleksandra I. Stolica Prus, Berlin, przyjmowała 27 października Napoleona bardzo uroczyście, niemal tak, jak gdyby był pruskim królem - zwycięzcą. Okazało się, że mieszczaństwo pruskie nie miało ani większego przywiązania do swej feudalnej dynastii, ani głębszego sentymentu narodowego. Ale wkraczając do stolicy Hohenzollernów zwycięzca nie zapomniał o swoim głównym wrogu, o współorganizatorze IV koalicji, który pod Jeną i Auerstedt tylko częściowo się załamał. Głównego, śmiertelnego wroga widział wciąż w Anglii. "Inne wojny traktował raczej jako epizody, jako zjawiska wtórne" (E. Tarle). Był w tej postawie refleks dawnej tradycyjnej niechęci Francuzów do swoich sąsiadów zamorskich, było też przekonanie, że wszystkie trudności wewnętrzne Francji mają swoich sprawców w Anglikach, ale było, co więcej, przeświadczenie, że Wielka Brytania jest groźnym konkurentem gospodarczym, gdyż zagarnia kolonie francuskie, utrudnia przemysłowi francuskiemu dowóz surowców i uniemożliwia eksport. Zwalczając Anglię, Napoleon czuł prawie to samo, co cała niemal burżuazja francuska. Ale nie mogąc wojny prowadzić wprost, chciał złamać wroga środkami ekonomicznymi. Toteż 21 listopada 1806 r. podpisał w Berlinie dekret o blokadzie Wysp Brytyjskich, na mocy którego na całym kontynencie zależnym od Francji wszelkie stosunki z Wielką Brytanią, nawet listowne, zostały zakazane. Towary pochodzenia brytyjskiego, podobnie jak i okręty brytyjskie, podlegały konfiskacie. Każdy Anglik miał być traktowany jako jeniec wojenny. W rok później, 23 listopada i 17 grudnia 1807 r. w Mediolanie Napoleon rozciągnął blokadę także na statki neutralne, które zatrzymywały się w Anglii lub poddawały wymaganiom angielskim. Ta tzw, blokada kontynentalna miała obowiązywać wszystkie porty europejskie od Bałtyku aż po Adriatyk. Blokadę kontynentalną Napoleon uznawał za cios śmiertelny zadany Wielkiej Brytanii, podobnie jak bitwy pod Jeną i Auersterdt za cios ostateczny zadany Prusom. W rzeczywistości sprawa nie była tak prosta i wojnę z IV koalicją trzeba było przedłużyć, choć Napoleon uczynił wszystko, by jej koniec przyspieszyć. Już na początku wojny postanowił utworzyć znowu dwie legie polskie pod komendą generałów Zajączka i Wołodkiewicza, które by ściągały dezerterów i jeńców Polaków z armii pruskiej. Wezwał ponadto do Berlina Dąbrowskiego i Wybickiego, polecając im wydanie odezwy do Polaków (3 XI), nawołującej do powstania. I bez tego jednak ludność polska wszędzie witała Francuzów entuzjastycznie. "Nigdy nie widziałem ducha narodowego wyrażonego z taką siłą" - mówił marszałek Murat. W paru miejscach wypędzono władze administracyjne pruskie. Dużo zapału okazali chłopi i drobnomieszczaństwo, choć Dąbrowski, który zaczął

Page 58: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

organizować wojsko polskie, oparł się wyłącznie na szlachcie i burżuazji. Utworzona 14 stycznia 1807 r. Komisja Rządząca, której zadaniem miało być zorganizowanie administracji i tworzenie polskich oddziałów zbrojnych, składała się przeważnie z arystokratów. Mimo to zabór pruski wystawił stopniowo ok. 40000 żołnierzy, podzielonych na 3 legie, z generałami: księciem Józefem Poniatowskim, Zajączkiem i Dąbrowskim na czele. Rolę główną odgrywali tu dawni oficerowie legionowi, którzy obok doświadczenia wojskowego wnosili zarazem do armii polskiej tradycje oświeceniowe i demokratyczne, aczkolwiek niektórzy, np. Zajączek, wypierali się dawnych swych poglądów. Utrzymanie niezależności wyzwolonych w 1806 i 1807 r. ziem polskich zależało jednak od wyników wojny, która toczyła się nadal. Kampania zimowa 1806-1807 r, była niezwykle ciężka dla armii napoleońskiej i dla kraju. Na zniszczonym wojną Mazowszu zapanował wręcz głód, tu bowiem stoczono kilka bitew (najcięższe pod Pułtuskiem i Gołyminem), w których jednak Napoleonowi nie udało się odnieść decydującego zwycięstwa. Nie dała go także bitwa pod Iławą Pruską (8 II 1807). Napoleon z 60000 ludzi chciał wyjść na tyły cofającej się z zachodu osiemdziesięciotysięcznej armii rosyjskiej Bennigsena. Nie udało się to, bo choć Napoleon odniósł taktyczne zwycięstwo, to jednak Bennigsen potrafił wycofać się w kierunku Królewca. Obie strony poniosły tu jednak olbrzymie straty, w sumie padło 43000 ludzi. Po tej "rzezi iławskiej" Napoleon próbował zawrzeć z Prusami oddzielny pokój, m.in. za cenę zwrotu ziem polskich, ale Fryderyk Wilhelm III liczył jeszcze na zwycięstwo rosyjskie. Dopiero zwycięstwo Napoleona pod Frydlandem 14 czerwca 1807 r. położyło kres wojnie. Dwaj cesarze spotkali się na tratwie na rzece Niemen w Tylży 25 czerwca, 7 lipca podpisano traktat pokojowy francusko-rosyjski, 9 lipca zaś francusko-pruski. Na mocy pokoju tylżyckiego Prusy traciły swe ziemie na zachód od Łaby oraz ziemie zagarnięte w drugim i trzecim rozbiorze Polski, z pierwszych przyłączywszy do nich część Hanoweru, Brunszwik i Hesję Elektorską Napoleon utworzył Królestwo Westfalii, którego królem został jego brat Hieronim. Ziemie polskie ofiarowywał Aleksandrowi, ale ten nie przyjął oferty. Nie chciał się jednak zgodzić i na to, by otrzymały nazwę państwa polskiego. W następstwie kompromisu nazwano je Księstwem Warszawskim. Na księcia został powołany król saski Fryderyk August I, wnuk króla polskiego Augusta III. Rosja otrzymywała obwód białostocki, ale zrzekła się Wysp Jońskich oraz zdobytego w marcu 1806 r. portu Cattaro (Kotor) w Dalmacji, ponadto miała zerwać stosunki dyplomatyczne z Wielką Brytanią i ogłosić u siebie blokadę kontynentalną. W Tylży omawiano także sprawę Turcji i Szwecji. Pierwsza z nich była po wyprawie francuskiej do Egiptu w stanie wojny z Francją i opierała się na pomocy angielskiej i rosyjskiej, ale musiała się za to zgodzić na kontrolę rosyjską nad administracją Mołdawii i Wołoszczyzny oraz na okupację Egiptu przez Anglików w latach 1801-1803. Równocześnie z tym sułtan Selim III (1789-1807) przestraszony okazywaniem przez ludność chrześcijańską pomocy Austriakom i Rosjanom podczas wojen z nimi w latach 1787-1792, tolerował wzrost serbskiego samorządu lokalnego i władzy kneziów, tj. naczelników okręgów wiejskich. Serbowie bowiem pomagali mu w walce z janczarami, którzy nie chcieli się pogodzić z próbą sułtana ograniczenia roli feudałów tureckich. W grudniu 1801 r. janczarowie zajęli siłą Belgrad, zamordowali wezyra, zaczęli za pomocą mordów i grabieży przywracać dawny porządek wśród Serbów. Powstanie tych ostatnich w 1804 r. w Velievie zostało okrutnie stłumione, ale w tymże roku wybuchło znowu. Tym razem na jego czele stanęli Jerzy Petrowic, zwany Czarnym Jerzym, Karadjordje, bogaty handlarz świń, oraz Stanko Glawasz, przemytnik. Sułtan popierał ich, dopóki walczyli z janczarami, ale, gdy Serbowie nawiązali kontakt z rządem austriackim i rosyjskim, zaczął z nimi walkę. Rząd austriacki nie był jednak skłonny do popierania buntów, rząd rosyjski zaś, rywalizując nad Bosforem z wpływami francuskimi, nie chciał sobie zrażać Turcji. Zdani na własne siły Serbowie w najwyżej stojącym pod względem gospodarczym paszałyku belgradzkim usunęli siłą feudałów tureckich i odnieśli parę zwycięstw nad wojskami tureckimi. Gdy jednak sułtan pod wpływem posła francuskiego, generała Sebastianiego, usunął z Księstw Naddunajskich oddanych Rosji książąt Moruziego i Ypsilantiego i gdy Rosja zaczęła z tego powodu wojnę, obsadzając zbrojnie obydwa księstwa w 1806 r., Serbowie, mając teraz pomoc rosyjską, oblegli Belgrad w marcu 1807 r., zdobyli go i urządzili rzeź Turków. Sułtan Selim III musiał się zgodzić na uznanie faktycznej niezależności Serbii pod swoim co prawda zwierzchnictwem, tym bardziej że był zagrożony w samej Turcji, gdyż z Rosją była wówczas sprzymierzona Wielka Brytania i właśnie wiosną 1807 r. flota brytyjska podpłynęła pod sam Stambuł, a poza tym Anglicy wylądowali w Egipcie. Podczas spotkania w Tylży Napoleon omawiał z Aleksandrem plan podziału Turcji, ostatecznie jednak w Księstwach Naddunajskich miał pozostać status quo, tj, miały one pozostać przy Turcji, ale zachować przy tym pewną autonomię, pod kontrolą Rosji. Tej treści porozumienie przedstawiciele rosyjscy i tureccy zawarli 24 sierpnia. Car rosyjski wycofał się chwilowo ze swej polityki tureckiej i nawet zrzekł się w Tylży Wysp Jońskich na rzecz Francji, ale uważał swe ustępstwa za tymczasowe; poczynił je tylko pod naciskiem Napoleona i ze względu na to, że w zamian otrzymał wolne ręce w stosunku do Szwecji, w Tylży umówiono się bowiem, że obydwaj cesarze mają skłonić Danię i Szwecję do przyjęcia zwalczanej przez Wielką Brytanię zasady wolności mórz. Gdyby zaś Wielka Brytania się na nią nie zgodziła, obydwa te państwa miały zerwać z nią stosunki dyplomatyczne. Zgoda Danii na to żądanie byłaby niebezpieczna dla Wielkiej Brytanii o tyle, że flota duńska mogła łatwo zablokować cieśniny łączące Morze Północne z Bałtykiem. Dlatego też angielski minister spraw zagranicznych Jerzy Canning postanowił uprzedzić tę decyzję, żądając we

Page 59: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

wrześniu 1807 r. od Danii przymierza i gwarancji w formie wydania floty. Otrzymawszy odmowę, Anglicy zbombardowali Kopenhagę i uprowadzili całą flotę duńską. Z konieczności tedy i Dania znalazła się w obozie francusko-rosyjskim. Odmówiła natomiast przystąpienia doń Szwecja, w której od wieków istniał nastrój antyrosyjski mieszczaństwa i szlachty, król zaś Gustaw IV Adolf nienawidził rewolucji i Napoleona, tym bardziej że w wojnie 1805 r. utracił na rzecz Francji Pomorze Przednie oraz wyspę Rugię. Odmowa Szwecji była dla Rosji doskonałym pretekstem do wojny. Granica szwedzka przebiegała bowiem w pobliżu Petersburga. Mając znaczną przewagę liczebną, Rosjanie wyparli Szwedów w 1808 r. z Finlandii i na początku 1809 r. wkroczyli do samej Szwecji, gdzie pod wpływem tych niepowodzeń zdetronizowano Gustawa IV. Wybrany na króla jego stryj Karol XIII ( 1809 1818) na mocy pokoju z 5 września 1809 r. w Fredrikshamn zrzekł się Finlandii i Wysp Alandzkich, co dało Rosji panowanie nad wschodnią częścią Bałtyku, a nadto przystąpił do blokady kontynentalnej. W zagarniętej Finlandii Aleksander I utrzymał obowiązujące tam konstytucje z lat 1772 i 1789, a zatem m.in. sejm finlandzki oraz język szwedzki w administracji i sądownictwie. Na czele kraju postawiono Komitet Główny złożony z Finów i Rosjanina generał-gubernatora jako przewodniczącego. Uprawnienia tego ostatniego car ustawicznie rozszerzał i stopniowo, krok za krokiem, ograniczał autonomię Finlandii. Rozdział dwudziesty trzeci Francja w Europie w 1807-1813 Po złamaniu IV koalicji Francja zdobyła niewątpliwie hegemonię na kontynencie europejskim. Uroczyste spotkania Napoleona i Aleksandra I w Erfurcie (IX-X 1808) było zewnętrznym przejawem tej hegemonii. Na zjazd przybyło trzech królów, wirtemberski, saski i bawarski i liczni książęta niemieccy, nie mówiąc o tłumie ministrów i arystokratów. Wszyscy cisnęli się do Napoleona, który - jak pisał Talleyrand - trzyma losy Europy w swej wszechmocnej dłoni. Nie przybył cesarz Franciszek I, ale tylko dlatego, że go nie zaproszono. Nigdy dotąd w swoich dziejach Francja nie była równie potężna. Jej siła opierała się na wspaniałej armii i stałych zwycięskich wojnach, na towarzyszącym im potężnym rozwoju gospodarczym, na systemie państw i państewek satelickich, a pod względem moralnym na szerzeniu po całej Europie nowej ideologii antyfeudalnej. Na rozwój armii Napoleon kładł zawsze ogromny nacisk, nie zmieniając jednak zasad jej rekrutacji i ogólnej organizacji. Służba w wojsku trwała teoretycznie 5 lat. Powoływano do niej przez coroczne losowanie określoną z góry liczbę mężczyzn w wieku od 20 do 25 lat. Ludzie żonaci i wszyscy mający dzieci byli zwolnieni od służby wojskowej. Wylosowany mógł dać za siebie zastępcę, jeśli takiego znalazł i odpowiednio mu za to zapłacił. Dzięki temu bogaci w wojsku nie służyli. Rekrutowało się ono zatem z klas pracujących, a ponieważ służyło w nim także wielu starych żołnierzy i oficerów z czasów rewolucji, przeto w armii utrzymywał się nastrój radykalizmu społecznego. Szerzyła ona wszędzie hasła wolności i równości. Starsi, zasłużeni żołnierze, a częściowo z młodszych synowie szlachty i burżuazji służyli w specjalnej formacji wojskowej, zwanej gwardią cesarską. Żołnierze gwardii byli lepiej płatni, mieli ładniejsze uniformy, należenie do niej uważane było za zaszczyt, toteż tylko wyjątkowo przenoszono do niej poszczególnych żołnierzy lub całe oddziały z reszty armii. Rekruci byli od razu wcielani do pułków, służby uczyli się często niemal wprost na placu boju od kaprali i sierżantów lub starszych kolegów. W całej armii propagowano kult Napoleona. Nie był to jednak kult całkiem sztuczny. Dla starszych żołnierzy, dla kaprali, a ci decydowali o morale w armii, Napoleon był zawsze wrogiem królów i arystokratów, a przede wszystkim zwycięskim wodzem. Po 1805, a zwłaszcza po 1807 r. zmienił się poważnie charakter wojsk napoleońskich, gdyż obok regimentów czysto francuskich składały się one także z pułków niemieckich, włoskich, holenderskich, polskich, nawet hiszpańskich, przy czym pułki niefrancuskie Napoleon starał się umieszczać z dala od ojczyzny. Tak np. Hiszpanie stacjonowali w północnych Niemczech, Niemcy - w Hiszpanii, Polacy w Niemczech i Hiszpanii. W miarę jednak jak armia napoleońska stawała się wielonarodowa, słabła równocześnie jej siła bojowa. Poza tym marszałkowie i generałowie, obsypywani tytułami i majątkami, mieli coraz mniejszą ochotę porzucania wszystkiego po to, by znosić niewygody wojny. Wojna była jednak koniecznością, gdyż Napoleon pragnął utrzymać polityczną i ekonomiczną hegemonię Francji ze swoją rodziną na czele. Jego osobista ambicja znajdowała poparcie w opinii mieszczaństwa francuskiego. Główny wróg tej hegemonii i panowania Napoleona, Wielka Brytania, miała przed sobą zamknięte wszystkie porty Europy z wyjątkiem portugalskich, ale Portugalia nie chciała i nie mogła z nią zerwać. Wobec tego Napoleon zaczął przygotowywać armię ekspedycyjną, która jednak mogła wkroczyć do Portugalii tylko od strony lądu, a to wymagało zgody Hiszpanii. Godoy z początku się wahał w obawie przed wzmożeniem ataków angielskich na posiadłości hiszpańskie. Istotnie, w czerwcu 1806 r. Anglicy zajęli Buenos Aires i szykowali się do zdobycia Montevideo. Zostali jednak pokonani i musieli obydwa te miasta opuścić. Za cenę otrzymania części Portugalii Godoy zgodził się w traktacie w Fontainebleau (27 X 1807) na współudział Hiszpanii w wojnie z Portugalią. Ale gdy podczas marszu korpusu gen. Junota w kierunku Portugalii wojska francuskie obsadziły na stałe część terytorium Hiszpanii, Godoy zdecydował się na opór, król miał się przenieść do Sewilli. Nie dopuścił do tego w obawie przed utratą wpływów syn królewski, ks. Asturii Ferdynand, stojący na czele skrajnie konserwatywnej grupy arystokratów. Podburzony przez jego ludzi tłum wraz z wojskiem splądrował w nocy z 17 na 18 III 1808 r. pałac Godoya w Aranjuez. Dnia 19 marca ze strachu przed powtórzeniem podobnej sceny abdykował Karol IV. Tron objął Ferdynand VII, licząc na pomoc Napoleona. Gdy jednak przybył na konferencję z nim do Bajonny, dowiedział się, że cesarz

Page 60: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

uważa abdykację Karola IV za nieprawną. Odbyła się przy tym burzliwa scena spotkania Ferdynanda z rodzicami, których Napoleon ściągnął tu również. Ulegając groźbom, Ferdynand VII zrzekł się 6 maja 1808 r. pretensji do tronu. Podobnie zrobił i Karol IV 10 maja. Obydwóch jednak Napoleon zatrzymał we Francji i zmusił Radę Koronną Kastylii, aby proklamowała królem Hiszpanii swego brata Józefa, dotychczasowego króla neapolitańskiego. Zwołana do Bajonny junta (rada) przedstawicieli Hiszpanii uchwaliła pospiesznie konstytucję wzorowaną na konstytucji francuskiej, choć bardziej konserwatywną. Ale wojsku francuskiemu wszędzie zaczęto stawiać opór, co zmusiło Francuzów do wycofania się z Madrytu i pozbawiło kontaktu z Francją operującą w Portugalii armię Junota. Tworząca się już od samego początku legenda przedstawiała to powstanie tylko jako wyraz patriotyzmu narodu hiszpańskiego. W rzeczywistości jednak sprawa ta była dość skomplikowana. Hiszpanie ówcześni nie byli jeszcze narodem jednolitym, do zjednoczenia ich miało się dopiero przyczynić powstanie. Przed 1808 r. istniały w Hiszpanii silne separatyzmy prowincjonalne, widoczne m,in, w używaniu różnych narzeczy. Świadomość narodową miała tylko szlachta, wyższy kler i burżuazja. Pierwsza z nich kierowała się jednak tylko częściowo patriotyzmem, w równej zaś mierze lękała się teraz utraty swoich przywilejów stanowych i przebudowy feudalnej Hiszpanii w państwo burżuazyjne. Kler wyższy obawiał się zmniejszenia roli Kościoła i utraty swoich ogromnych majątków. Burżuazja natomiast częściowo oświadczyła się za Józefem Bonaparte, który mógł jej zapewnić swobodny rozwój i znaczenie, ale nie odgrywała w życiu kraju większej roli. Część jej zresztą straciła sporo pod względem gospodarczym, wskutek osłabienia kontaktów z Ameryką Łacińską i blokady kontynentalnej, dlatego też również była przeciwna królowi narzuconemu przez Francję. Chłopi i drobne mieszczaństwo byli w swojej masie obojętni wobec zagadnienia, kto jest prawowitym królem, ale z niechęcią odnosili się do ludzi obcych. Wszystkich zaś poruszyło hasło obrony religii, rzucone przez szlachtę i kler, zwłaszcza zakony. Kler liczył ok, 180000 osób, w tym ok. 50000 zakonników, na 12000000 mieszkańców Hiszpanii w Europie i wywierał ogromny wpływ na ludność. Nienawiść ku sobie powiększali sami Francuzi lekceważeniem uczuć religijnych ludu hiszpańskiego i rabunkami. Te ostatnie były nieuniknione, gdyż stałą Słabością armii napoleońskiej był brak dobrze zorganizowanego dowozu aprowizacji. Armia żywiła się w okolicy, w której przebywała, o ile jednak było to możliwe w Europie Środkowej, choć i tu prowadziło do ogromnego niszczenia zasobów miejscowej ludności, o tyle było utrudnione w górzystej, biednej Hiszpanii, zwłaszcza północnej, gdzie po przybyciu wojska ludność była w praktyce skazana na śmierć głodową. Taki system postępowania sprawiło i to, że Francuzi nie mogli gromadzić większych sił w jednym miejscu, gdyż brakowało dla nich żywności. Rozbijanie zaś armii na mniejsze grupy ułatwiało walkę z nimi wojsku i partyzantom hiszpańskim. Ci ostatni, aczkolwiek pozbawieni jednolitego kierownictwa, walczyli z ogromnym fanatyzmem i okrucieństwem, na co Francuzi odpowiadali tymi samymi metodami. Nad terenami nie zajętymi przez Francuzów władzę najwyższą sprawowała w teorii Najwyższa Junta Centralna (Junta suprema central) "Hiszpanii i Indii", utworzona w 1808 r. w Aranjuez, przeniesiona w 1809 r. do Sewilli, a w 1810 do Kadyksu. Chcąc zachęcić masy ludowe do walki i zarazem przelicytować Francuzów, wprowadzających reformy liberalne, Junta przeprowadziła wybory do parlamentu, który miał opracować konstytucję dla Hiszpanii. Tereny okupowane mieli reprezentować posłowie mianowani przez Juntę. Parlament ten (Kortezy) uchwalił 11 marca 1812 r. (głoszoną 19 III) konstytucję (pierwszą w dziejach Hiszpanii). Nie zrywała ona całkowicie z tradycją (tak np. zabraniała Hiszpanom wyznawania innej religii poza katolicką), na ogół jednak wzorowała się na konstytucji francuskiej z 1791 r. i napoleońskiej. Wprowadzała zatem suwerenność narodu (Hiszpanów w metropolii i w koloniach), podział władz naczelnych na prawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, jednoizbową władzę prawodawczą (Kortezy), odpowiedzialność ministrów, równość wobec prawa. Konstytucja ta uważana była w XIX w. w Hiszpanii i Włoszech za wzorową, choć ze strony reakcjonistów w Kortezach i w kraju spotkała się z silną opozycją. Kler hiszpański zwalczał ją jako bezbożną, oburzony zaś był na Kortezy, tym bardziej że zniosły one inkwizycję i chciały skonfiskować część dóbr kościelnych. Pionierzy i zwolennicy tych reform sami nazywali się "wolnościowcami" (liberales), przeciwników swych pogardliwie mianując "serwilistami" (serviles) ze względu na ich stosunek do absolutnej monarchii. Ale poza Kadyksem władza Najwyższej Junty i Kortezów była właściwie tylko nominalna, decydowali o wszystkim poszczególni dowódcy, tj. oficerowie, księża, mnisi, a czasem zwykli chłopi. Zajęci zaś byli przede wszystkim walką z najeźdźcą. Unikając większych bitew, szarpali oni poszczególne oddziały francuskie, przecinali łączność między nimi, utrudniali im dowóz amunicji i aprowizacji. Wydający rozkazy z daleka Napoleon nie orientował się w sytuacji, narażając często swe wojska na niepotrzebne straty. Spełniając taki rozkaz gen. Dupont podsunął się aż pod centrum powstania, Kadyks. Musiał się jednak cofnąć pospiesznie wskutek ogromnej przewagi otaczających go zewsząd sił nieprzyjacielskich. Pozbawiony żywności, odcięty od wojsk francuskich na północy, musiał kapitulować z 17000 ludzi pod Bailen (po prawej stronie górnego biegu rzeki Gwadalkiwir, na wschód od Kordowy) 22 lipca 1808 r. Był to ogromny cios moralny dla armii francuskiej, którego echo rozeszło się po całej Europie. Okazało się, że nie jest ona niezwyciężona. Dodało to powstańcom nowej energii i wywołało przestrach w otoczeniu króla Józefa. Uciekł on

Page 61: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

natychmiast z Madrytu. W ślad za tą klęską przyszła druga. Odcięty w Portugalii i nieustannie atakowany przez armię angielską Artura Wellesleya, którą rząd brytyjski pod wpływem Canninga zdecydował się wysłać na Półwysep Iberyjski, i przez oddziały portugalskie (naczelne dowództwo połączonych sił miał gen. Dalrymple), gen. Junot z 25 000 ludzi kapitulował w Cintra koło Lizbony 30 sierpnia 1808 r., zastrzegłszy sobie, że będzie wraz ze swoją armią odesłany do Francji, co Anglicy zresztą sumiennie wykonali. Klęski pod Bailen i Cintra zatarły pamięć o wszystkich dotychczasowych zwycięstwach francuskich w Hiszpanii i mogły się stać wstępem do całkowitego przekreślenia wpływu Napoleona na półwyspie. Nic też dziwnego, że cesarz zaraz po zjeździe w Erfurcie zaczął w listopadzie 1808 r, ofensywę w głąb Hiszpanii. Marszałkom napoleońskim udało się teraz bez większego trudu rozbić lewe i prawe skrzydło wojsk hiszpańskich. Przejście przez "rdzeń pacierzowy" Hiszpanii, tj. góry Sierra de Guadarrama wąwozem Somosierra, otwierającym drogę na Madryt, zdobył dla armii Napoleona 30 listopada 1808 r. świetną szarżą polski szwadron lekkiej kawalerii gwardii (szwoleżerów). "Heroizm nadludzki" (L. Madelin), "bohaterski atak" (A. Ballesteros y Beretta), okupiony blisko połową zabitych lub ciężko rannych, doprowadził do zdobycia w ciągu 8 minut 2,5 km trudnego górzystego terenu, bronionego przez 16 dział. Armia hiszpańska, broniąca gór, cofnęła się w popłochu. Junta Centralna uciekła z Madrytu, pod którym dzięki temu Napoleon znalazł się już 2 grudnia. Opanowawszy stolicę, wprowadził do niej ponownie swego brata. Poza tym ogłosił kilka reform, sądząc, że w ten sposób zjedna sobie opinię publiczną w Hiszpanii. Zniósł zatem prawa feudalne, skasował inkwizycję, zmniejszył liczbę klasztorów do 1/3, usunął cła wewnętrzne. Ale reformy te były niewykonalne, zresztą wojna trwała nadal, a poza tym Napoleon na wiadomość o knowaniach Talleyranda i Fouchego pospiesznie w styczniu 1809 r. wyjechał do Paryża. Pozostali w Hiszpanii marszałkowie, zwykle niezgodni ze sobą, również nie mogli jej ujarzmić, natrafiając prawie wszędzie na fanatyczny, nie liczący się z ofiarami opór (np. ośmiomiesięczne oblężenie Saragossy, podczas którego zginęło ok. 40000 ludzi). Hiszpanom pomagali czynnie Anglicy. Wprawdzie w styczniu 1809 r. marszałkowie Soult i Ney zmusili armię brytyjską Johna Moore'a (25000 ludzi) do ucieczki do Anglii, ale wkrótce potem przybyła do Portugalii nowa, licząca 35000 żołnierzy. Naczelne dowództwo objął znany już z walk w Indiach Artur Wellesley, a teraz wsławił się swoimi wyprawami w głąb Hiszpanii i nową taktyką podczas bitew, polegającą na stosowaniu w większym niż dotąd stopniu siły ognia piechoty, w którym załamywały się ataki francuskie. Marszałek Massena zepchnął go co prawda w 1810 r. aż do Torres Vedras pod Lizboną, ale z braku dostatecznych sił nie mógł go zniszczyć całkowicie. Była to zresztą ostatnia większa bitwa zwycięska Francuzów na Półwyspie Iberyjskim. Anglicy rabowali w Hiszpanii nie mniej niż Francuzi, ale za to bardziej systematycznie. Wojna zaczęła wreszcie ciążyć części ludności Hiszpanii, tym bardziej że niektórzy dowódcy francuscy, zwłaszcza gen. Ludwik Suchet w Aragonii w latach 1810-1811, swym humanitaryzmem potrafili ją sobie pozyskać. Nie miało to jednak wpływu na ogólną sytuację. Hiszpania do końca więziła bez przerwy 150000-200 000 żołnierzy Napoleona. Powstanie hiszpańskie poza tym dlatego było groźne dla reżimu napoleońskiego, że stało się głośne w całej Europie, budziło żywe wątpliwości co do jego siły i przyczyniło się do wzrostu rozbudzonych już i w Niemczech uczuć patriotycznych i niechęci do rządów francuskich. Grupa wroga Napoleonowi na dworze wiedeńskim, z kanclerzem hrabią Janem Filipem Stadionem i arcyksięciem Karolem na czele, postanowiła skorzystać z zaangażowania się Napoleona w Hiszpanii. Liczyła przy tym na podobne do hiszpańskiego powstanie w krajach niemieckich i na pomoc Prus, a ponieważ Napoleon był wówczas w ostrym konflikcie z papieżem, sądzono, że można się będzie odwołać także do uczuć religijnych katolików. Stadion był ponadto pewny, że Rosja nie wystąpi aktywnie przeciwko Austrii. Uzyskał też obietnice brytyjskiej pomocy finansowej. W ten sposób powstała V koalicja antynapoleońska, złożona z Austrii, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii i Portugalii. Operacje wojenne postanowiono prowadzić na trzech frontach. Wódz naczelny arcyksiążę Karol ze 130000 ludzi miał wkroczyć do Bawarii, arcyksiążę Jan z 30000 do Włoch i wreszcie arcyksiążę Ferdynand z taką samą siłą do Księstwa Warszawskiego, z którego - po zdobyciu go - chciano urządzić przedmiot przetargu z Prusami lub Rosją. Nadzieje na powstanie niemieckie zawiodły arcyksięcia Karola. Nie udało mu się też rozbić oddzielnie korpusów Davouta i Masseny. Po przegranej tzw. 5-dniowej bitwie, właściwie po paru bitwach w Bawarii (19-23 IV 1809), musiał się wycofać do Czech. Napoleon wkroczył do Wiednia. Wprawdzie poniósł w dniach 21-22 maja dwie porażki pod Aspem i Esslingen i tylko marszałkowi Massenie zawdzięczał, że klęska nie była większa, ale otrzymawszy posiłki, odniósł 6 lipca poważne zwycięstwo pod Wagram. Nie lepiej powiodło się arcyksięciu Janowi, który został pobity 14 czerwca pod Raab (obecnie Gyor), w pobliżu ujścia rzeki Raby do Dunaju, przez ścigającego go wicekróla Włoch, pasierba Napoleona, Eugeniusza Beauharnais. Większe szczęście miał z początku arcyksiążę Ferdynand, posuwając się za mniejszą o połowę armią księcia Poniatowskiego. Ale 19 kwietnia pod Raszynem natrafił na niespodziewany opór. Żołnierz polski nie załamał się mimo przewagi nieprzyjaciela. Wprawdzie Poniatowski musiał się cofnąć i oddać Warszawę, ale przerzucił się na prawy brzeg Wisły i posuwał się przez zabór austriacki na południe, zajmując Lublin, Sandomierz, Zamość i, wraz z Rosjanami, Kraków. Dalsza wojna była dla Austrii niemożliwa. Nie powiodło się także Anglikom, którzy po opanowaniu wyspy Walcheren chcieli się z niej przedostać do Antwerpii. Dnia 14 października 1809 r. podpisano w Schonbrunn w pałacu cesarskim pod Wiedniem pokój między Francją i Austrią.

Page 62: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Ta ostatnia traciła m.in. Triest, resztę Istrii i Krainę na rzecz Francji. Salzburg na rzecz Bawarii, obwód tarnopolski na rzecz Rosji, ziemie polskie trzeciego zaboru na rzecz Księstwa Warszawskiego. Tyrolczycy, którzy już w kwietniu 1809 r. powstali przeciw panowaniu Bawarów, zostali przez Franciszka I pozostawieni własnemu losowi. W listopadzie zostali ostatecznie złamani, jeden z ich wodzów, walczący najdłużej, bohaterski oberżysta Andrzej Hofer, został 20 lutego 1810 r. na specjalny rozkaz Napoleona rozstrzelany. Opuszczenie Tyrolczyków, których zachęcano do powstania, było kompromitacją dla Austrii. Klęska i utrata 1/3 posiadłości była zepchnięciem Austrii do roli państwa wasalnego w stosunku do Napoleona. Nie poprawiło jej sytuacji pod tym względem małżeństwo ograniczonej i bez charakteru córki Franciszka I Marii Luizy z Napoleonem, zawarte za radą posła austriackiego w Paryżu, Metternicha w1810r. Prusy i Austria były pośrednio zależne od Francji, ale po zjeździe erfurckim kilka krajów stało się po prostu jej częścią integralną. Najpierw spotkało to państwo Kościelne. Napoleon zajął porty papieskie w Ankonie i Civitavecchia, żądał od papieża przystąpienia do blokady kontynentalnej i usunięcia wrogów Francji, a przede wszystkim Anglików. Poza tym, powołując się na Karola Wielkiego, traktował papieża jak swego wasala. Zatarg zaostrzał się, aż wreszcie Napoleon kazał zbrojnie zająć Rzym i ogłosił wcielenie państwa Kościelnego do Francji, choć go za to spotkała ekskomunika. Pod naciskiem Murata i z obawy przed powstaniem w Państwie Kościelnym dowódca garnizonu w Rzymie, gen. Miollis, polecił gen. Radetowi aresztować papieża, co też nastąpiło w dniu bitwy pod Wagram 6 lipca 1809 r. Napoleon był oburzony, ale sądził, że cofnięcie tego kroku pociągnęłoby jeszcze gorsze następstwa. Pod ścisłym nadzorem Pius VII został wywieziony do Savony, a stąd do Fontainebleau we Francji. Zabrano także do Francji archiwa papieskie z Rzymu i wszystkie bardziej wartościowe dzieła sztuki. Całe Włochy zostały zamknięte dla towarów angielskich. Pewne trudności w stosowaniu się do wymagań blokady robił król holenderski, brat Napoleona Ludwik. Napoleon narzucił go Niderlandom jako króla w 1806 r., grożąc w razie odmowy aneksją kraju. Ale od razu zaczęły się tarcia między braćmi. Napoleon chciał widzieć w królu holenderskim tylko wykonawcę swych rozkazów i przedstawiciela interesów Francji, Ludwik zaś pragnął być królem na serio i rozumiał, że konsekwentne trzymanie się blokady jest dla Holandii ruiną. Protestował poza tym przeciwko pobieraniu kontyngentów wojskowych ze swego państwa. Zatarg zaostrzał się, aż wreszcie Ludwik, nie widząc innego wyjścia, uciekł 2 lipca 1810 r. do Czech. W dniu 9 lipca Holandia została wcielona do Francji. Uzasadniono tę decyzję koniecznością geograficzną, tj. tym, że w Holandii mają ujście rzeki, których źródła znajdują się we Francji. Aby skuteczniej stosować blokadę, Napoleon zdecydował się przyłączyć do Francji w grudniu 1810 r. także miasta hanzeatyckie i całe wybrzeże Niemiec aż po Danię. M.in. usunięci zostali nominalny książę oldenburski Wilhelm I (nie będący w pełni władz umysłowych) i faktycznie za niego rządzący jego brat stryjeczny "książę biskup" Piotr I, kuzyn cara Aleksandra I, który się tym ogromnie oburzył. Sądzono nawet ogólnie, że z tego powodu zniósł w Rosji blokadę kontynentalną, choć faktycznie zrobił to jeszcze przed otrzymaniem wiadomości o usunięciu Piotra I, którego zresztą Napoleon chciał wynagrodzić księstwem erfurckim. W następstwie zbrojnej przemocy granice Francji sięgały aż po ujście Łaby na północnym wschodzie, od miasta Wesel aż po Bazyleę. Granica biegła Renem, potem okrążała Szwajcarię od zachodu, choć Genewę i kanton Valais również włączono do Francji. Szła następnie rzeką Sesia i Padem, dopiero na wschód od Parmy skręcała na południe, obejmowała Toskanię i zachodnią część Państwa Kościelnego. Poza tym bezpośrednio do Francji należała tzw. Iliria. Całe północno-wschodnie Włochy były w teorii oddzielnym państwem, ale rządził nimi Napoleon jako ich król. W Westfalii i Hiszpanii panowali jego bracia, w Królestwie Neapolu jego szwagier. Poza Prusami i Austrią wszystkie państewka niemieckie były skupione w Związku Reńskim (Rheinbund), pozostającym pod protektoratem Napoleona. I wreszcie ostatnim państewkiem satelickim było na wschodzie Księstwo Warszawskie. Z wolą cesarza Francuzów liczyły się wyraźnie Prusy, Austria, Dania i Szwecja. Wydawało się nawet, że ta ostatnia zwiąże się silniej z Francją, gdyż w 1810 r. król szwedzki Karol XIII adoptował marszałka Jana Bernadotte. Sejm szwedzki wybrał go na następcę tronu. Karolowi XIII chodziło o wodza dla armii szwedzkiej, liczył się bowiem z możliwością wojny z Rosją. W każdym razie i Szwecja była z początku ściśle związana z Francją. Pierwszy raz zatem w swoich dziejach niemal cała Europa była zjednoczona. To zjednoczenie było wprawdzie wymuszone orężem francuskim, przejawiało się w uleganiu woli jednego człowieka, dostarczaniu mu kontyngentów żołnierzy, stosowaniu jego zarządzeń o blokadzie kontynentalnej, ułatwianiu rozwoju przemysłu francuskiego. Ale nie można powiedzieć, że było ono czysto zewnętrzne i całkiem przejściowe. Dzięki zależności od Francji w krajach Europy ogromnie rozszerzyło się używanie języka francuskiego i znajomość kultury francuskiej, a przede wszystkim ówczesne francuskie poglądy społeczne i prawne. Podobna do francuskiej była konstytucja Włoch oraz wydana w 1807 r. konstytucja Księstwa Warszawskiego i Westfalii, w 1808 r. zaś Bawarii, Neapolu i Hiszpanii. Żadna z nich nie trwała długo, ale wszystkie zostawiły po sobie pamięć, której się zatrzeć nie dało. Trwalszy był w wielu krajach Kodeks Napoleona. Wszędzie natrafił on na opór szlachty i kleru, ale poza Włochami utrzymał się i po upadku Napoleona. W całej też prawie napoleońskiej Europie naśladowano francuski model państwa centralistycznego, opartego na równości wszystkich wobec prawa. Znoszono prawa i przywileje feudalne oraz uprawnienia cechów. Dawano burżuazji możność awansu politycznego. Wszystko zatem, co Francja osiągnęła na

Page 63: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

drodze rewolucji oddolnej, to reszta związanej z Francją Europy zdobywała na drodze odgórnej, dzięki swym władcom, którzy chcąc nie chcąc musieli upodobnić ustrój swoich krajów do ustroju francuskiego. Nigdzie, rzecz prosta, nie obeszło się bez kompromisów, przy czym w każdym kraju wyglądał on inaczej, choć najdalej bodaj posunięty był w Księstwie Warszawskim. Wiedząc o ogromnym tu znaczeniu szlachty, Napoleon tylko częściowo ograniczył jej przywileje społeczne. Miała zatem przewagę w izbie poselskiej Księstwa (60, od 1809 r. - 77 posłów wybieranych przez szlachtę na ogólną liczbę 100, od 1809 r. na 128 członków izby), w sądownictwie i administracji. Chłopi zyskali wolność osobistą, ale nie otrzymali ziemi. Niewielka ich część mogła jednak wraz z mieszczaństwem wybierać deputowanych do izby poselskiej. Księstwo miało poza tym silną władzę monarchiczną, podobnie jak inne państwa napoleońskie. Na wzór Francji kraj dzielił się na departamenty. Główny cel Księstwa Warszawskiego Napoleon widział w tym, że miało ono być jego bazą wojskową, dostarczać żołnierzy i pieniędzy, importować towary francuskie. Tę rolę podwójną pełniło ono mimo zniszczeń w latach 1806-1807 i 1809 r. i mimo obowiązującej i tu blokady, która uniemożliwiała wywóz zboża i drzewa do Wielkiej Brytanii. Ale choć eksploatowani ogromnie przez Francję, choć zamknięci w państewku wasalnym, obejmującym tylko część ziem polskich, wszyscy uświadomieni politycznie mieszkańcy Księstwa w swojej większości, tj, część szlachty i ogromna większość mieszczaństwa, byli oddani Napoleonowi. Przekreślił przecież dzieło rozbiorów, dał awans społeczny mieszczaństwu, zwiększył możliwość wpływów Oświecenia, ożywił nadzieje na pełne odrodzenie państwa polskiego. Nic tedy dziwnego, że mimo swoich niewielkich rozmiarów Księstwo Warszawskie było jednym z najważniejszych filarów hegemonii napoleońskiej w Europie. Rozdział dwudziesty czwarty Wielka Brytania w latach 1806-1813 W 1808 r. aż do końca bez przerwy w wojnie otwartej z Francją były tylko cztery państwa: Hiszpania, Portugalia, Sycylia i Wielka Brytania. Najwięcej krwawili Hiszpanie, najwięcej płacili Anglicy. Dla Wielkiej Brytanii wojna weszła w 1806 r. w nową fazę, o wiele cięższą od poprzedniej. Blokada kontynentalna, mimo znacznych w niej wyłomów poczynionych przez przemyt i mimo tzw. licencji, tj. pozwoleń na handel z Wielką Brytanią, które dawał sam Napoleon niektórym przemysłowcom francuskim, przyczyniła się ogromnie do wzrostu kryzysu w Wielkiej Brytanii. Wprawdzie wojna przynosiła korzyści właścicielom ziemskim dzięki wzrostowi cen na zboże, dlatego też rządzący od 1807 r. torysi tym bardziej byli przeciwni zawarciu pokoju z Francją, ale ogół społeczeństwa angielskiego odczuwał dotkliwie skutki konfliktu. Rozwijający się przedtem bardzo żywo, ale bezplanowo przemysł angielski doznał silnego wstrząsu wskutek utraty europejskich rynków zbytu. Zaczęły bankrutować manufaktury i fabryki, tysiące robotników znalazły się bez pracy i utrzymywały się tylko dzięki niewielkim zasiłkom ze strony gmin. Inni znowu musieli pracować za minimalne płace, często nie wystarczające nawet dla zaspokojenia głodu. A ponieważ chleb podrożał ogromnie, przeto masy biednej ludności miejskiej dosłownie głodowały, zwłaszcza w najcięższym dla Wielkiej Brytanii 1811 r. Główną jednak przyczynę swej nędzy widzieli robotnicy w zastępowaniu pracy ręcznej przez maszyny, toteż dochodziło często do ich niszczenia. Pierwszy, jak sądzono, zniszczył maszynę robotnik Ned Ludd (postać, jak się zdaje, legendarna), stąd naśladujących go nazywano luddytami lub luddystami. W 1812 r. wybuchło nawet niemal formalne powstanie przeciwko maszynom, krwawo stłumione przez rząd, 16 luddystów skazano na śmierć. Ale i niezależnie od tego groziło Wielkiej Brytanii na początku 1812 r. ogólne powstanie mas miejskich. Powstrzymała je jednak śmierć znienawidzonego premiera Spencera Parcevala (zamordowanego 11 maja 1812 r.), przede wszystkim zaś wycofanie się Rosji i Szwecji z blokady kontynentalnej. W ogóle jednak Wielką Brytanię od rewolucji wewnętrznej w latach 1803-1812 uratowały głównie dwa czynniki: strach przed inwazją francuską i ożywienie uczuć religijnych. Zręczna propaganda rządowa przedstawiała Napoleona jako antychrysta, który dąży do opanowania świata, a przede wszystkim Wysp Brytyjskich i wymordowania ich mieszkańców, przed osiągnięciem zaś tego celu chce ich wygłodzić. Na tle ciężkiej sytuacji ekonomicznej wśród ludności miast i miasteczek rozwinęła się poza tym bujnie już pod koniec XVIII w. religijność. Szukano w niej pociechy i zapomnienia o kłopotach doczesnych, stawała się ona formą ucieczki od rzeczywistości. "Ludność, żyjąca często w warunkach takich, że trudno dziś po prostu uwierzyć, by to było możliwe, szukała pociechy raczej w <<wewnętrznym świetle>> i nadziei na lepszy, inny świat niż w możliwości dokonania siłą zmian na świecie ziemskim". Od zwolenników idei rewolucyjnych odwracano się ze względu na ich "agnostycyzm" (E. M. Wrong). Związany silnie z monarchią i klasą rządzącą oficjalny Kościół anglikański (High Church) tracił co prawda zwolenników, ale za to zyskiwali ich tzw. dissenters, tj. członkowie sekt nie należących do Kościoła anglikańskiego, jak baptyści, kwakrzy, metodyści, unitarianie. Wspólną cechą tych sekt było wysuwanie na plan pierwszy nie tyle spraw dogmatycznych, ile raczej działalności charytatywnej, tj. pomagania żyjącym w nędzy członkom gmin. Zresztą i w Kościele oficjalnym zaczął się pod koniec XVIII w. tzw, ruch ewangelikalny, którego zwolenników nazywano Low Church (Niski Kościół), kładący nacisk na pomoc wzajemną i powrót do cnót ewangelicznych. Wyrazem ożywienia religijności było także założenie w 1804 r. Brytyjskiego i Zagranicznego Towarzystwa Biblijnego (British and Foreign Bible Society), wydającego Biblię w różnych językach, oraz ogromnie rozwijająca się działalność misyjna głównie dzięki metodystom i baptystom. Pojęcie Low Church istniało już w XVII w., kiedy używano go zamiennie z terminem latitudinarianizm, oznaczającym ruch

Page 64: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

adogmatyczny i kładący nacisk na indywidualizm w życiu religijnym, będący jedną z cech religijności i światopoglądu oświeceniowego. W ciągu XVIII w. Low Church był mało aktywny, na początku XIX w. odżył w połączeniu z ruchem ewangelikalnym silnie nawiązującym do tradycyjnego protestantyzmu. Stąd silny akcent położono na działalność charytatywną, praktykowanie czynnej pobożności (na sposób pietystyczny), ale oddalano się od Kościoła hierarchicznego. Cechy te przyjęło wiele sekt ewangelickich, bliskich kalwinizmowi. Dzięki tym czynnikom rząd i naród angielski mogły toczyć zaciętą, nieubłaganą wojnę z Napoleonem, odcinając go od kontaktu z krajami pozaeuropejskimi, subsydiując wszystkich jego przeciwników, utrudniając Europie zależnej od Napoleona import koniecznych surowców, prowadząc przez swoich agentów nie przebierającą w środkach propagandę przeciwko niemu, walcząc z nim wszędzie na morzu, a częściowo także i na lądzie. W okresie napoleońskim przeprowadził jednak rząd brytyjski reformę, która miała doniosłość światową - to jest zniesienie handlu niewolnikami. Z hasłem zniesienia niewoli Murzynów występowali już w końcu XVIII w. w Wielkiej Brytanii i Ameryce Północnej najpierw kwakrzy. Pod wpływem ideologii Oświecenia zaczęła się nawet dość żywa dyskusja w Stanach Zjednoczonych na temat niewolnictwa. Zwalczał je Beniamin Franklin i Tomasz Paine, toteż od 1776 r. w stanach północnych, w których niewolników prawie nie było, zaczęto wprowadzać prawa ograniczające niewolę. W 1787 r. Kongres Stanów Zjednoczonych zniósł zupełnie niewolnictwo na ziemiach, które miały być skolonizowane na północ od Ohio. Plantatorzy z Południa bali się bowiem konkurencji ze strony przyszłych osadników tego kraju i sądzili, że bez niewolników będzie ona ogromnie utrudniona. I we Francji w XVIII w. odzywały się liczne głosy z szeregów burżuazji za zniesieniem niewolnictwa. Po 1789 r. stały się one tym liczniejsze, że plantatorzy francuscy na Antylach niechętnie patrzyli na rozwój demokratyzacji Francji. Powstanie Murzynów na Santo Domingo w 1791 r. i proklamowanie w 1793 r. zniesienia niewoli w tej kolonii przyczyniło się do tego, że i Konwent powziął w 1794 r. analogiczną uchwałę w stosunku do wszystkich posiadłości francuskich. Ale ani Dyrektoriat, ani Napoleon nie uważali za stosowne trzymać się tej uchwały, łączność zresztą kolonii francuskich z metropolią była poza okresem 1802-1803 r. dość słaba, trudno więc było przeprowadzić w nich reformy społeczne. Wprawdzie zniesienie niewolnictwa proklamowała także Dania, ale nie ulegało wątpliwości, że głos główny, decydujący w tej sprawie, mogą mieć jedynie wielkie państwa kolonialne, tj. Hiszpania, Portugalia i Wielka Brytania. W pierwszych dwóch prawie nikt o takiej reformie nie myślał, mimo buntów Murzynów w ich koloniach. Żywo natomiast interesowano się tą sprawą w Wielkiej Brytanii. Poruszali ją zwłaszcza kwakrzy, metodyści, baptyści, w ogóle sekciarze, a poza tym różnego rodzaju humanitaryści, przeważnie wolnomularze. Ale aż do powstania kolonii amerykańskich wszystkie wysiłki humanitarystów angielskich nie miały widoków powodzenia. Sytuacja się zmieniła, gdy Stany Zjednoczone nie chciały sprowadzać cukru z Antyli brytyjskich ani kupować niewolników angielskich. W dodatku plantacje na Antylach francuskich były bardziej opłacalne dzięki żyzności tamtejszej gleby, nawet do Wielkiej Brytanii lepiej opłacało się sprowadzać cukier z Santo Domingo niż z brytyjskiej Jamajki. Toteż nic dziwnego, że w latach 1780-1787 na Jamajce zginęło z głodu 15 000 niewolników. Coraz liczniejsze zatem stały się głosy, domagające się zakazu handlu niewolnikami. Handel ten nie dawał już takich zysków jak dawniej, a poza tym plantatorom angielskim w Indiach Zachodnich niepotrzebna była dotychczasowa liczba niewolników. Już w 1787 r. premier William Pitt młodszy zachęcał członka Izby Gmin Williama Wilberforce'a do postawienia wniosku w Izbie o zniesienie handlu niewolnikami. Wielki humanitarysta, będący pod wpływem metodystów, pionier kierunku zwanego ewangelikalnym (nawrót do Ewangelii), podnoszący stale potrzebę religijnego i moralnego odrodzenia Anglii William Wilberforce, poświęcił odtąd tej sprawie resztę swego życia. Zwolenników miał coraz więcej, zwłaszcza w okresie wojen napoleońskich, gdy brytyjski handel niewolnikami z koloniami hiszpańskimi i francuskimi ustał niemal zupełnie. W 1805 r. już tylko 2% angielskiej floty morskiej służyło handlowi niewolnikami. Cukru zaś z Indii Zachodnich nie można było eksportować wskutek blokady. Tak np. w 1806 r. przywieziono cukru do Wielkiej Brytanii o 6000 ton za wiele i nie wiadomo było, co z nim robić. Nic zatem dziwnego, że mimo poważnej zresztą opozycji części konserwatystów Izba Gmin 27 marca 1807 r. uchwaliła głównie pod wpływem Karola Foxa zniesienie handlu niewolnikami (Abolition Act of Slavery). Od 1 stycznia 1808 r. obowiązywało ono we wszystkich posiadłościach Wielkiej Brytanii. Torysi starali się nie tylko o sumienne wprowadzenie w życie tego prawa, ale i rozszerzenie go na inne państwa, kierowali się zaś przy tym nie tyle humanitaryzmem, choć oficjalnie tylko ten moment podkreślano, ile raczej dążeniem do osłabienia ekonomicznego państw, opierających nadal, jak np. Hiszpania i Portugalia, swą gospodarkę na niewolnictwie. Rozdział dwudziesty piąty Stany Zjednoczone w latach 1789-1814 Wywalczywszy sobie niezależność od Wielkiej Brytanii, Anglosasi w Ameryce Północnej ukonstytuowali własne państwo dopiero w 1789 r., gdyż dopiero w tym roku weszła w życie opracowana przez Konwencję Konstytucyjną w 1787 r., uchwalona przez przedstawicieli 12 stanów 21 czerwca 1788 r., konstytucja i dopiero 6 kwietnia został wybrany na prezydenta Stanów Zjednoczonych - tak nazwało się nowe państwo - Jerzy Waszyngton. W 1791 r. konstytucja została uzupełniona poprawkami, które otrzymały nazwę Karty Praw. W tymże roku założono miasto, które miało być stolicą. Dla uczczenia pamięci wodza z czasów wojny wyzwoleńczej i pierwszego prezydenta nazwano je Waszyngtonem. Tu też w 1793 r. zaczęto budować pałac nazwany Kapitolem dla

Page 65: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Izby Reprezentantów i Senatu, a wkrótce potem tzw. Biały Dom, w którym od 1800 r. zamieszkał prezydent Stanów Zjednoczonych. Było to już dość wielkie państwo, obejmowało ono pas ziemi nad Atlantykiem sięgający na zachodzie rzeki Missisipi, na północy do linii Wielkich Jezior i Rzeki Św, Wawrzyńca, na południu aż do wąskiego pasa nad Morzem Karaibskim. Miało ok. 4000000 mieszkańców, ale w tym ok. 750 000 Murzynów, w 90% niewolników. Ludność zajmowała się głównie rolnictwem oraz uprawą tytoniu i bawełny. Zaczął się jednak rozwijać także przemysł tekstylny i żelazny, a także handel morski. Flota handlowa Stanów Zjednoczonych pośredniczyła między Ameryką Północną i Południową oraz między Ameryką i Europą. Docierała nawet do Chin, przywożąc z tego kraju herbatę i jedwab. Już pod koniec XVIII w. Stany Zjednoczone wysunęły się na drugie miejsce po Wielkiej Brytanii w handlu morskim na Atlantyku. Od samego początku jednak młode państwo stanęło przed poważnymi trudnościami wewnętrznymi i zewnętrznymi. powstało ono z kilkunastu kolonii, które przeciwko Wielkiej Brytanii złączył wspólny interes ekonomiczny i ogólny zapał, ale gdy minęło niebezpieczeństwo i zdobyto niezależność, okazało się, że między koloniami istnieją ogromne rozbieżności gospodarcze, społeczne i polityczne. Przemysł i handel morski skupiał się głównie w stanach północno-wschodnich, tu też najwcześniej wytworzyła się klasa bogatej burżuazji. Stany zachodnie i południowe miały charakter przeważnie rolniczy, ale i pod tym względem nie były jednolite, gdyż na Południu obok drobnych farmerów istniała silna grupa wielkich właścicieli ziemskich, gospodarujących w oparciu o masy Murzynów - niewolników. W związku z powyższym było rzeczą zupełnie zrozumiałą, że i w obrębie poszczególnych stanów istniały silne tarcia społeczne i polityczne. Toteż młode państwo, mimo zwycięstwa nad Wielką Brytanią, było bardzo słabe i zachodziła nawet obawa, czy się w ogóle utrzyma, czy nie połączy się ponownie z Anglią, tym bardziej że zwolenników takiego połączenia było bardzo wielu. Ogół obywateli Stanów uważał się nadal za Anglików, z Anglią łączyły ich także stosunki ekonomiczne. Ale rząd brytyjski nie próbował wyzyskać tej sytuacji, zresztą od 1791 r. zajęty był głównie wojną z rewolucyjną Francją, a ponieważ rewolucja burżuazyjna we Francji wydawała się Amerykanom zupełnie podobna do ich własnej, przeto wywołała wśród nich ogromny entuzjazm i znacznie osłabiła sympatie proangielskie. O losach młodego państwa zadecydowała jednak ambicja i interes kierowniczej części burżuazji amerykańskiej, zadowolonej ze swych praw politycznych i korzyści ekonomicznych. Grupa ta nie była bynajmniej jednolita, od samego początku dzieliła się na dwa różniące się zasadniczo stronnictwa, federalistów i republikanów. Pierwsi z nich rekrutowali się głównie z członków bogatej burżuazji, a więc właścicieli manufaktur i statków handlowych, wielkich kupców i bankierów. Stronnictwo to dążyło do stworzenia silnej władzy centralnej, która by mogła bronić skutecznie interesów własności prywatnej, do mas ludowych odnosiło się z głęboką nieufnością, a nawet pogardą. W przekonaniu, że prawdziwie silne i bogate może być tylko państwo monarchiczne, federaliści byli przeciwni autonomii poszczególnych stanów, chcieli zbudować monarchię (choć bez stałego monarchy, miał nim być bowiem wybierany na pewien okres czasu prezydent), silną władzę wykonawczą oraz klasę arystokracji, która powinna, według nich, mieć w państwie znaczenie decydujące, rekrutować się zaś miała z ludzi bogatych i wykształconych, poza tym częściowo z potomków tych, którzy się odznaczyli w wojnie o niepodległość. Najwybitniejszym ich przywódcą był z początku Aleksander Hamilton, syn kupca, sekretarz i adiutant Waszyngtona podczas wojny o niepodległość, świetny organizator. Drugie stronnictwo zwano początkowo antyfederalistami, oni sami przyjęli jednak nazwę republikanów, gdyż za wzór swój uważali starożytną republikę rzymską. Rekrutowali się głównie z drobnych i wielkich właścicieli ziemskich, mieli poparcie drobnych kupców i rzemieślników. Dążyli do utworzenia społeczności wolnych i równych właścicieli, choć nie byli bynajmniej demokratami, uważając niewolnictwo za rzecz naturalną. Sam zresztą wyraz demokracja miał i dla nich znaczenie ujemne, podobnie jak dla federalistów, celowo też nie został użyty w konstytucji Stanów Zjednoczonych. W przekonaniu, że silna władza centralna będzie dążyć do ograniczenia swobód obywateli i wprowadzenia nierówności prawnej republikanie starali się ograniczyć znaczenie tej władzy, za główny zaś środek do tego celu wiodący uważali jak najdalej idącą autonomię poszczególnych stanów. Najwybitniejszym przywódcą republikanów był z początku Tomasz Jefferson, wielki właściciel ziemski, autor deklaracji niepodległości z 1776 r., filozof będący pod silnym wpływem Oświecenia, liberał w poglądach i trybie życia, bardziej jednak teoretyk niż działacz, choć był właściwym twórcą Partii Republikańskiej. Pierwszy prezydent Stanów Zjednoczonych Waszyngton był federalistą, toteż choć sekretarzem stanu (kierownikiem polityki zagranicznej) mianował Jeffersona (był nim do 1794 r.), w polityce wewnętrznej decydowali jednak wyłącznie federaliści, a zwłaszcza sekretarz skarbu Hamilton, którego działalność w dziedzinie finansowej miała znaczenie zasadnicze. Przede wszystkim, aby "zademonstrować należyte poszanowanie prawa własności", polecił, mimo opozycji republikanów, spłacać wszystkie długi, zaciągnięte podczas wojny o niepodległość przez rząd federalny i rządy stanowe, co wzbogaciło spekulantów wśród burżuazji północno-wschodniej, którzy już przedtem wykupili ogromną większość kwitów, często za 10-15% ich nominalnej wartości. W celu zwiększenia dochodów państwa nałożył specjalny podatek na alkohol, pędzony z pszenicy, co ogromnie rozgoryczyło farmerów na Zachodzie, którzy posługiwali się alkoholem jako środkiem wymiennym, łatwiejszym do przewożenia niż pszenica. W Pensylwanii doszło nawet do "powstania o whisky" w 1794 r., stłumionego przy pomocy wojska, przy czym winnych i podejrzanych umieszczano w

Page 66: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

specjalnych obozach koncentracyjnych. Wszystko to zniechęcało farmerów coraz bardziej do federalistów i burżuazji z Północy. Najtrwalszą jednak reformą finansową Hamiltona było przeprowadzenie w Kongresie uchwały o utworzeniu banku federalnego (1790, otwarto go 1791), mającego prawo emisji banknotów. Decyzja ta zwiększyła centralizację władzy państwowej, zwalczali ją zatem republikanie jako niezgodną z konstytucją, ale Hamilton bronił tej decyzji powołując się na teorię "o prawach domniemanych" (implied powers), tj. takich, które nie są wyraźnie wymienione w konstytucji, ale wynikają logicznie z tych, które są w niej zawarte. Wprawdzie Hamiltonowi chodziło tylko o konkretny przypadek, mimo to jego teoria przyjęła się później ogólnie w Stanach Zjednoczonych i miała doniosłe znaczenie w ich dziejach, dzięki niej bowiem nie trzeba było zmieniać konstytucji. Pogłębiająca się walka republikanów z federalistami przejawiała się także w polityce zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Gdy w 1800 r. Napoleon nabył od Hiszpanii kraj na zachód od rzeki Missisipi, zwany Luizjaną, i Jefferson, który wtedy został prezydentem (1801-1809), widząc w tym powstrzymanie ekspansji państwa, odkupił ten kraj od Napoleona w 1803 r., część federalistów manifestowała ogromne oburzenie. Nabyty kraj miał głównie charakter rolniczy. Obawiali się zatem wzmocnienia wpływów właścicieli ziemskich kosztem burżuazji. Część federalistów chciała nawet wbrew swej własnej doktrynie przeprowadzić wystąpienie pięciu stanów północnych z federacji i utworzenie z nich oddzielnego państwa. Próbowali też wzniecić bunt Murzynów-niewolników na Południu i namówić Wielką Brytanię do zagarnięcia kraju nad rzeką Missisipi. Jefferson opanował jednak sytuację. Wielka Brytania nie mogła interweniować, gdyż właśnie w 1803 r. zaczęła znowu wojnę z Francją. Sprawa Luizjany była wyraźnym przejawem zjawiska, które występowało już wcześniej, a powtarzać się miało w historii Stanów Zjednoczonych niejednokrotnie, a mianowicie, że kłopoty wewnętrzne Europy były korzystne dla Ameryki (S. F. Bemis). I w 1803 r. Napoleon sprzedał Luizjanę głównie ze względu na kłopoty z powstaniem na Santo Domingo i z powodu grożącej wojny z Wielką Brytanią, nabycie zaś nowych terenów oznaczało dla Stanów Zjednoczonych wzrost ich terytorium niemal o 100%. Podczas wojny francusko-angielskiej Stany Zjednoczone próbowały z początku zachować neutralność i prowadzić handel z obydwiema stronami wojującymi, ale nie dało się to długo utrzymać, gdyż Wielka Brytania, silniejsza od Francji na morzu, nie dopuszczała statków amerykańskich do portów francuskich. Co więcej, statki wojenne brytyjskie dokonywały częstych rewizji na statkach Unii, poszukując tu zbiegłych marynarzy angielskich, których Amerykanie chętnie przyjmowali. W odpowiedzi na to prezydent Jefferson zabronił handlu i z Wielką Brytanią, i z Francją, co jednak pociągnęło za sobą poważny kryzys gospodarczy, a zarazem nowe pogorszenie stosunków z tą pierwszą. Gdy w dodatku agenci brytyjscy zaczęli popierać bunty Indian, prezydent James Madison zdecydował się w 1812 r. na wojnę. Popchnęli go do niej głównie ludzie młodzi,wychowani już w wolnym państwie amerykańskim, hołdujący głównie tendencjom antyfederalistycznym. Sądzili, że należy skorzystać z wewnętrznych kłopotów Wielkiej Brytanii, która wtedy przeżywała głęboki kryzys, i zagarnąć Kanadę. Ale federaliści byli przeciwni wojnie, w dodatku była ona źle przygotowana. Wprawdzie najniespodziewaniej flota amerykańska potrafiła zadać kilka porażek flocie brytyjskiej, ale za to na lądzie Anglicy zajęli Detroit, a w sierpniu 1814 r. gen. Ross zdobył i zburzył nawet Waszyngton. Spalony został częściowo także Biały Dom prezydenta. Decydującego zwycięstwa jednak żadna ze stron odnieść nie mogła i dlatego, gdy car Aleksander I zaproponował obu stronom swe pośrednictwo w zawarciu pokoju, doszło do pertraktacji w Gandawie (w Belgii, wówczas w Królestwie Niderlandów). Pokój gandawski podpisany 24 grudnia 1814 r. został zawarty na zasadzie status quo ante, w związku z czym obydwa państwa zwróciły zajęte przez siebie terytoria, a poza tym Anglicy zobowiązali się m.in. nie popierać w przyszłości Indian i zwrócić zabranych podczas wojny niewolników murzyńskich lub zapłacić ich wartość. Oprócz tego jednak dodano artykuł, który stwierdzał, że obydwie strony zawierając pokój będą się starać o zniesienie handlu niewolnikami, "tak niezgodnego z zasadami ludzkości i sprawiedliwości". Zdobycie Kanady nie udało się zatem Amerykanom. Co prawda mający decydujący głos we wschodniej Kanadzie wielcy właściciele ziemscy, głównie pochodzenia francuskiego, i wyższy kler francuski, mimo swej niechęci do rządów brytyjskich, woleli jednak zostać przy Wielkiej Brytanii niż przejść pod władzę głoszącej hasła demokratyczne burżuazji amerykańskiej, Kanada pozostała pod władzą króla angielskiego, choć wpływ postępowego prawodawstwa amerykańskiego oddziaływał później na nią poważnie, wyrażając się w rosnącej niechęci do angielskiego systemu rządów. Wojna 1812-1814 r. podkopała handel zagraniczny i częściowo przemysł Stanów Zjednoczonych, ale miała dla nich ogromne znaczenie moralne, gdyż zaczął się wówczas wyraźnie wytwarzać amerykański patriotyzm i nacjonalizm. Pierwszą wojnę z Wielką Brytanią w latach 1776-1783 traktowano jako wojnę o należne prawa. W przekonaniu wielu Amerykanów była to tylko wojna domowa w obrębie tego samego narodu. Natomiast drugą wojnę toczono już pod hasłem obrony własnego narodu, w obronie niepodległości narodowej, choć faktycznie była to z początku zwykła wojna zaborcza, w obronną zmieniła się dopiero w drugiej swej fazie. W latach 1812-1814 ostatecznie ustalono kształt flagi państwowej amerykańskiej (zmieniała się potem tylko przez dodawanie nowych gwiazd w miarę tworzenia nowych stanów). W 1814 r. poeta Francis Scott Key napisał pieśń The Star Spangled Banner, która stała się amerykańskim hymnem narodowym. Rozdział dwudziesty szósty Prusy w latach 1806-1812 Pogrom Prus w 1806 r. był nawet dla najbardziej konserwatywnych feudałów ogromnym wstrząsem, ale o jakimś

Page 67: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

konkretnym planie poważniejszych reform nie myślał ani ograniczony Fryderyk Wilhelm III, ani otoczona już za życia nimbem patriotki, wysławiana przez legendę Luiza, w gruncie rzeczy kobieta o dużym uroku osobistym, ale kierująca się w sądach o ludziach i polityce względami czysto uczuciowymi, przy tym konserwatystka i intrygantka. Potrzebę reform widziała jednak, i to już przed 1806 r., światlejsza część biurokracji, wielu intelektualistów i ogół burżuazji. Wpływy Oświecenia były zawsze w Prusach dość żywe, przykład zaś Rewolucji Francuskiej, która stworzyła silne i niezwyciężone państwo, nasuwał z konieczności porównanie ze starym feudalnym państwem pruskim, opartym tylko na szlachcie i wojsku, ale nawet część szlachty, zwłaszcza wschodniopruska, wśród której nie wygasły nigdy wzorowane na przykładzie dawnej szlachty polskiej tradycje antyabsolutystyczne, pragnęła ograniczenia władzy królewskiej na rzecz przedstawicielstwa klas wyższych oraz zmniejszenia ingerencji państwa w dziedzinie gospodarczej. Zwolennikiem dania większej swobody wewnętrznej miastom oraz reorganizacji rządu był także wpływowy minister spraw zagranicznych - Karol August von Hardenberg. Występował zwłaszcza przeciw dwutorowości władzy centralnej, tj. istnienia przy królu gabinetu obok rady ministrów. Organy te często sobie nawzajem przeszkadzały. Z powodu tej dwutorowości odmówił udziału w radzie ministrów powołany do niej przez króla, jako "myśląca, zdolna do wielkich koncepcji głowa", baron Karol vom und zum Stein. Oburzony Fryderyk Wilhelm III nazwał Steina w swoim rozkazie z 3 stycznia 1807 r. "zuchwałym, krnąbrnym, upartym i nieposłusznym sługą państwa", który nie ma na celu dobra państwa, lecz kieruje się tylko kaprysami, namiętnością i nienawiścią. Groził mu ponadto więzieniem. Ale w Tylży Napoleon zażądał ustąpienia Hardenberga, a na skargę króla, że nie ma go kim zastąpić, poradził mu powołać Steina. Napoleon liczył na to, że Stein będzie walczył z królem, co w rezultacie osłabiłoby rząd pruski. Była to jednak dziwna ironia losu, bo właśnie Stein okazał się zdecydowanym przeciwnikiem Napoleona, a przez swe reformy w państwie pruskim miał się przyczynić w wysokim stopniu do stworzenia z Prus poważnej siły antyfrancuskiej, potem zaś miał się stać jednym z motorów koalicji antynapoleońskiej. Stein nie był Prusakiem, ale już od 23. roku życia pozostawał w służbie administracji pruskiej. W 1804 r. został ministrem finansów i handlu. Głęboko przekonany o konieczności utrzymania przez szlachtę roli kierowniczej w państwie, uważał jednak zarazem za wskazane podnieść znaczenie burżuazji na wzór stosunków panujących w Wielkiej Brytanii, do której jeździł za młodu w 1778 r. Imponował mu także częściowo ustrój francuski. W dniu 30 września 1807 r. został mianowany ministrem spraw wewnętrznych z prawem nadzoru nad innymi ministerstwami, czyli kierownikiem rządu. Od razu też otoczył się ludźmi, którzy uważali, że pruski ustrój państwowy wymaga gruntownych reform. Już 9 października przeprowadził wydanie edyktu królewskiego, znoszącego dziedziczne poddaństwo chłopów, dającego chłopom swobodę poruszania się, wyboru zawodu i dysponowania ziemią. Edykt październikowy wprowadził ponadto swobodny handel ziemią. Możność wyboru zawodu bez utraty przywilejów stanowych otrzymała także szlachta. Do tej pory szlachcic pruski mógł być właścicielem ziemskim, oficerem, dyplomatą, sędzią, urzędnikiem lub duchownym, natomiast zajmując się handlem lub rzemiosłem tracił przywileje stanowe. Dobra szlacheckie mogła odtąd kupować i nieszlachta. Edykt październikowy (Oktoberedikt) był po prostu konieczny, jeśli Prusy miały nadal nie pozostawać w tyle za Wielką Brytanią i Francją. Steinowi chodziło o stworzenie gospodarki wiejskiej wolnej od więzów feudalnych, pozwalającej jednak szlachcie na zastąpienie dawnych feudalnych metod wyzysku chłopa nowymi i ułatwienie rozwoju kapitalizmu na wsi. Poza tym Stein i jego doradcy chcieli podnieść pod względem społecznym chłopów, aby uczynić z nich lepszych żołnierzy niż to było dotąd; pragnęli ponadto zapobiec na przyszłość możliwości wstrząsów socjalnych, z którymi od czasów Rewolucji Francuskiej liczono się dość poważnie. Reforma ta więc w gruncie rzeczy nie ograniczała właścicieli w ich władaniu ziemią, poza tym im samym powierzała sprawę regulacji stosunków wiejskich, ale mimo to wywołała żywe niezadowolenie konserwatywnych junkrów, którzy protestowali w pismach do króla, uważając ją za nieszczęście gorsze nawet niż bitwa pod Jeną. Drugą doniosłą reformę Steina wprowadziło rozporządzenie królewskie z 19 listopada 1808 r. o samorządzie miast. Dawało ono bogatszemu mieszczaństwu prawo wybierania własnych magistratów w miastach oraz możność swobodnego organizowania sprawy budownictwa, podatków, szkolnictwa, komunikacji itd. Reforma ta miała na celu zwiększenie udziału mieszczaństwa w sprawach państwowych, aczkolwiek Stein nie był wcale demokratą i o całkowitym równouprawnieniu wszystkich "poddanych" nie myślał wcale. Trzecią poważną reformą Steina był edykt królewski (24 XI 1808), znoszący królewską radę gabinetową i kolegialny zarząd ministerstw, a na ich miejsce wprowadzający za przykładem Rosji jednoosobowe kierownictwo w ministerstwie oraz radę państwa, do której obok ministrów mieli wchodzić radcy stanu, byli ministrowie, urzędnicy powoływani specjalnie przez króla oraz książęta z najbliższej rodziny królewskiej. Wprawdzie instytucja rady państwa nie weszła w życie, ale pozostał podział na ministerstwa według dziedzin życia państwowego. Nie dane było jednak Steinowi dokończyć dzieła reformy państwa. Toteż w dniu, w którym został podpisany dekret o reorganizacji rządu, Stein musiał prosić króla o dymisję. Zgubiła go niechęć junkrów. Postarali się o to, by jego nieostrożny list do generała heskiego Wittgensteina o ewentualnym powstaniu przeciwko Francuzom wpadł w ręce agentów francuskich. Napoleon kazał list ogłosić i zemścił się na Prusach podczas rokowań w Paryżu nad sprawami nie załatwionymi w Tylży. Układ zawarty 8 września 1808 r.

Page 68: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

określał wysokość zaległej kontrybucji na 140000000 franków, zmuszał Prusy do wydania trzech twierdz (Szczecin, Kostrzyn i Głogów) aż do czasu zapłacenia kontrybucji i wreszcie ustalał siłę zbrojną Prus na 42000 ludzi. Stanowisko Steina w rządzie pruskim było odtąd nie do utrzymania, tym bardziej że nie chciał się zgodzić na ów układ. W obawie przed aresztowaniem uciekł do Czech, a stąd do Rosji. Ale reform Steina nie dało się już cofnąć, Podjął ich kontynuację powołany z powrotem do władzy i mianowany kanclerzem minister spraw wewnętrznych, Hardenberg. Różnił się on poważnie w swoich poglądach od Steina. W przeciwstawieniu do tego ostatniego był raczej zwolennikiem światłego absolutyzmu. Imponowało mu państwo Napoleona I i choć daleki był od pomniejszania roli szlachty, chciał oprzeć się głównie na biurokracji i wprowadzić swobodną rywalizację ekonomiczną między miastem i wsią. Zaczął od "rewolucji z góry", tj. od sekularyzacji majątków kościelnych ewangelickich i katolickich w 1810 r., aby uzyskanymi z ich sprzedaży pieniędzmi móc spłacić kontrybucję. Wprowadził nowe prawo podatkowe, znoszące wszelkie dotychczasowe zwolnienia i pozwalające każdemu dowolnie uprawiać wybrany zawód w przemyśle i rzemiośle pod warunkiem uiszczenia opłaty. Tym samym zostały częściowo przekreślone ograniczenia cechowe, a to zjednało dla państwa burżuazję. I wreszcie 14 września 1811 r. uzyskał edykt królewski, uzupełniający edykt październikowy. Odtąd także chłopi posiadający grunty niedziedziczne byli zwolnieni od pańszczyzny i mogli stać się ich właścicielami pod warunkiem oddania od 1/3 do 1/2 posiadanej przez siebie ziemi. Ta tzw. regulacja (Regulierung) była kompromisem. Hardenberg chciał iść znacznie dalej na rzecz chłopów, ustąpił jednak z konieczności. Następne reformy (deklaracja królewska z 29 V i edykt z 14 IX) aż do 1816 r. sprecyzowały bliżej sytuację chłopa. Ostatecznie jednak wszystkie reformy agrarne w latach 1807-1816 doprowadziły do tego, że na wsi pozostały folwarki, ale obok nich utrzymały się tylko wielkie gospodarstwa chłopskie, jedne i drugie zaś zaczęły się stawać przedsiębiorstwami kapitalistycznymi, w których siłą najemną musieli się stać biedni i bezrolni chłopi. Również w dziedzinie wojskowej dokonano po 1807 r. poważnych reform. Inicjatorem ich był gen. Gerhard Schamhorst, syn chłopa hanowerskiego. Ukończył szkołę wojskową w państewku hr. Schaumburg-Lippe, w którym istniała powszechna służba wojskowa i gdzie zakazano bicia żołnierzy. Przeszedł potem do służby hanowerskiej, stąd zaś w 1801 r. do pruskiej, choć tu z powodu swego pochodzenia nie był życzliwie przyjęty, w 1804 r. został jednak nobilitowany. Mianowany dyrektorem Akademii Wojennej, parę razy występował z projektami reform w armii, lecz zawsze daremnie. Dopiero klęska 1806 r. sprawiła, że zdobył posłuch i możność przeprowadzenia swoich planów. Mianowany 25 lipca 1807 r. szefem wojskowej komisji reorganizacyjnej, czyli właściwie ministrem wojny, powołał zaraz do współpracy wielu ludzi młodych, którzy doceniali konieczność reform, jak np. Gneisenau, który stał się jego głównym doradcą, Grolman, Boyen, Clausewitz. Wcielając w życie dawne swe pomysły, oczyścił korpus oficerski z ludzi, którzy się skompromitowali nieudolnością w 1806 r., zniósł bicie żołnierzy, wprowadził możność awansu dla wszystkich bez względu na urodzenie, założył szkołę wojenną. Dzięki tym reformom Scharnhorst zmodernizował całkowicie armię pruską. Chciał ją ponadto uczynić armią narodową. Dotąd stosownie do tzw. Kantonreglementu z 1733 r. każdy pułk miał sobie przydzielony kanton, w którym przymusowo wybierał rekrutów spośród chłopów i biedaków w mieście. Służba wojskowa trwała 20 lat. Scharnhorst próbował wprowadzić krótszą, ale powszechną służbę wojskową. Projekt ten tylko częściowo wszedł w życie. Część powoływanych do wojska kantonistów zwalniano co miesiąc, powołując na ich miejsce nowych. W ten sposób tworzyły się rezerwy ludzi, którzy już znali trochę rzemiosło wojskowe, a poza tym znikł przedział dzielący żołnierzy od reszty społeczeństwa. Następcy Scharnhorsta rozwinęli później jego system, wprowadzając powszechną służbę wojskową. Nie udało mu się jednak utrzymać przy sobie najlepszych swoich współpracowników, gdyż nie cieszyli się sympatią króla i kliki dworskiej. Gneisenau wyjechał do Anglii, Grolman walczył w Hiszpanii, Boyen i Clausewitz wstąpili do armii rosyjskiej. Sam Scharnhorst, denuncjowany jako spiskowiec przed królem i przed Napoleonem, został w czerwcu 1810 r. usunięty z Ministerstwa Wojny, a potem i ze Sztabu Generalnego. Dano mu urlop bezterminowy i roztoczono nad nim nadzór policyjny, by mu przeszkodzić w czynnościach "antyrządowych". Dopiero później, tj. po 1815 r., przypomniano sobie o jego zasługach i podjęto dzieło, które on zaczął. Podnieść potencjał moralny Prus miały na celu reformy na polu szkolnictwa. Już król Fryderyk Wilhelm I wprowadził w 1717 r. obowiązek szkolny w tych miejscach, "gdzie są szkoły", ale szkół w wielu miejscach nie było. Fryderyk II w 1763 r. nakazał, aby w każdej gminie założono szkołę, ale o wykonanie tej uchwały, a tym bardziej o poziom szkolnictwa ludowego nie dbano wcale. Niewiele się poprawiło pod tym względem do końca XVIII w., Szkoły ludowe były przepełnione, nauczyciele niewykwalifikowani, stosowano metodę pamięciową, powszechnie bito dzieci. Mówiono wprawdzie o złych stronach tego systemu, ale właściwa poprawa zaczęła się dopiero na przełomie XVIII i XIX w., gdy w szkołach pruskich zaczęto stosować metodę pedagoga szwajcarskiego Jana Henryka Pestalozziego, domagającego się, by rozwijano siły tkwiące w dziecku, a nie narzucano mu form gotowych z zewnątrz. Wpływy tej metody poddał dyskusji Jan Gottlieb Fichte w Reden an die deutsche Nation (Mowy do narodu niemieckiego), które wygłaszał w Berlinie zimą 1807-1808 r. Mówiąc o konieczności odrodzenia Niemiec, uważał, że może się ono dokonać głównie przez szkołę jednolitą, kształcącą wszechstronnie człowieka, "narodową", która powinna być obowiązująca dla wszystkich, choć tylko zdolniejsi mogli

Page 69: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

ją całą ukończyć. Projekt ten częściowo zrealizował, powołany przez Steina na stanowisko szefa sekcji kultu i nauczania w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych Wilhelm von Humboldt, dotychczasowy poseł pruski w Rzymie. Choć nigdy dotąd nie zajmował się szkolnictwem, a nawet nie chodził za młodu do szkoły ucząc się w domu, esteta mający kult dla antycznego świata grecko-rzymskiego i sceptyk, rozumiał jako człowiek Oświecenia znaczenie oświaty i wierzył w nieograniczone możliwości swobodnie rozwijającego się umysłu ludzkiego. Celem oświaty, jego zdaniem, miało być jednak, zgodnie z ideologią Oświecenia, wyrobienie w każdym pełnego człowieczeństwa, Humanitat. Szkoła miała być odtąd jednolita dla wszystkich. Humboldt poznosił szkoły stanowe, m.in. rycerskie, tylko szkoły kadetów uratował Scharnhorst. Szkolnictwo miało być poza tym trójstopniowe (szkoły elementarne, gimnazja, uniwersytety). Całe nauczanie zostało upaństwowione, gdyż i szkoły prywatne mogły odtąd istnieć tylko za zgodą i pod nadzorem państwa, choćaż do marca 1872 r. inspektorami nad szkołami elementarnymi byli z reguły duchowni. Studia uniwersyteckie w całej prawie Europie miały za zadanie kształcić przez udzielanie pewnej sumy wiedzy i egzaminy, stawiały sobie zatem cel niemal wyłącznie pedagogiczny. Pierwszy wyłom w tym ogólnym stanie rzeczy zrobił już w pierwszej połowie XVIII w. uniwersytet w Getyndze, kładąc nacisk także na cel poznawczy, czysto naukowy. Wzór ten próbowały naśladować i inne uniwersytety niemieckie, zwłaszcza Jena i częściowo Halle. Zalecali go filozofowie Schelling i Fichte, ale zrealizował dopiero dawny student uniwersytetu w Getyndze Humboldt, tworząc w Berlinie uniwersytet, który miał cel i pedagogiczny, i naukowy, a dzięki swej dobrej organizacji i niewielkim opłatom (wysokość czesnego utrudniała np. studiowanie w Getyndze) ściągał studentów z całych Niemiec i pozwalał Prusom, co prawda dopiero po 1815 r. wpływać na całe życie duchowe niemieckie. Humboldt musiał wprawdzie ustąpić ze swego stanowiska w ministerstwie przed otwarciem uniwersytetu berlińskiego, ale pomysły tego wielkiego organizatora szkolnictwa kontynuowano. Ostatecznej organizacji gimnazjów dokonał w 1812 r. dawny współpracownik Humboldta Jan Wilhelm Suvem. Jednak już jesienią 1810 r. zaczął swą działalność uniwersytet stołeczny, mający cztery wydziały: teologii ewangelickiej, prawa, filozofii (tj. nauk humanistycznych i przyrodniczych, o nazwie "filozoficzny" zadecydował Fichte) oraz medycyny. Wśród profesorów znaleźli się wybitni uczeni, jak filozof i pedagog Johann Gottlieb Fichte, filozof oraz teolog Fryderyk Schleiermacher, urodzony we Wrocławiu, twórca koncepcji o na wskroś uczuciowym charakterze religii, rodzącym się z poczucia niewytłumaczalnej rozumowo zależności bytu człowieka od wszechświata. Odzwierciedla to poglądy filozoficzne Schleiermachera, który stawiał kwestię wiary poza kategoriami rozumowymi, ale jako teolog, w przeciwieństwie do niektórych protestanckich teologów liberalnych, miał on jednak dość jasny pogląd Chrystocentryczny: Chrystus jako źródło zarówno odkupienia, jak i wzorzec życia. uważał też zbawienie jako dopełnienie przez Chrystusa dzieła stworzenia, ale już w kategoriach łaski płynącej z Chrystusa jako Absolutu i Doskonałości, będącej przeciwieństwem grzechu nieodłącznego od ludzkiej natury. Schleiermacher akceptował religię tylko w sferze przeżyć duchowych, dlatego nie uznawał istniejących kościołów, zwłaszcza współpracujących z państwem (Staatskirchentum). Na uniwersytecie stołecznym wykładali też: prawnik, romanista Fryderyk von Savigny, twórca historycznej szkoły prawa, starającej się tłumaczyć prawo nie tylko na drodze czysto rozumowej egzegezy, ale także jako produkt rozwoju historycznego; prawnik i ekonomista Karol Eichhom, współtwórca szkoły historycznej prawa; historyk Barthold Niebuhr, który stosowaną dotąd głównie na uniwersytetach holenderskich, i to tylko w badaniach filologicznych, metodę krytyczną przeniósł do historii, zwłaszcza starożytnego Rzymu, a przez to pierwszy starał się jej nadać charakter naukowy. Te reformy w szkolnictwie miały doniosłe znaczenie, gdyż naśladowały je później i inne państwa niemieckie, uniwersytet pruski zaś stał się wzorem także dla uniwersytetów austriackich i rosyjskich. W sumie biorąc, Prusy przeszły po klęsce ogromną ewolucję wewnętrzną. Przeszły ją także całe Niemcy. Już pod koniec XVIII w., zaczął się tu wszędzie wśród mieszczaństwa i części szlachty powolny odwrót od postawy Weltburgertum i związanego z nią kosmopolityzmu. Pod wpływem haseł Rewolucji Francuskiej, pod wrażeniem siły narodu i państwa francuskiego zaczęto i w Niemczech mówić o wolności i równości "obywateli", o narodzie niemieckim, o roli Niemców, którą jednak z konieczności widziano przede wszystkim na polu kultury. Własnego państwa Niemcy wówczas nie mieli, było przecież wiele państw niemieckich. Ale hegemonia Francji nasuwała myśl o dawnej hegemonii Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Wobec własnego rozbicia politycznego i przemocy obcych, szukano pociechy w historii. Sprzyjał tym nastrojom i romantyzm, który zaczął się szerzyć w literaturze niemieckiej już w końcu XVIII w. Niektórzy romantycy, zajmujący w stosunku do otaczającej rzeczywistości postawę negatywną,widzieli w cesarstwie średniowiecznym ideał państwa bożego, który przeciwstawiali państwom sobie współczesnym. Twarde często, a zawsze oparte na ucisku ekonomicznym rządy francuskie w części Niemiec, ponadto zaś pogrom i okrojenie Prus oraz Austrii, budziły niechęć, a u wielu nawet nienawiść do okupantów (zwłaszcza u poety Ernesta Arndta) i pragnienie zjednoczenia Niemiec w jedno państwo. Ludzie tacy, jak Humboldt, Fichte, Schleiermacher i inni nie wyrzekli się wprawdzie całkowicie swej postawy "obywateli świata", ale gdy przyszło do rozprawy z Napoleonem, i ich także ogarnął zapał. W ten sposób, rozszerzając coraz bardziej swe panowanie nad krajami niemieckimi, Napoleon przyczynił się zarazem do budzenia niemieckiej świadomości narodowej. W "Mowach do narodu niemieckiego" przejawiał się już

Page 70: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

nawet nacjonalizm. Fichte twierdził bowiem, że naród niemiecki dzięki swemu nieskażonemu od prawieków językowi i swej kulturze stoi wyżej od innych narodów, a literatura i kultura niemiecka jest posłannictwem bożym dla ludzkości. "Mowy" stały się później niejako księgą świętą nacjonalizmu prusko-niemieckiego. Rozdział dwudziesty siódmy Księstwo Warszawskie i Rosja w latach 1807-1812. Klęska Napoleona w Rosji 1812 r. Utworzone z ziem popruskich w 1807 r., powiększone o ziemie poaustriackie w 1809 r., Księstwo Warszawskie było tworem sztucznym zarówno przez swą nazwę, jak i przez rolę, jaką miało pełnić. Wszyscy sąsiedzi, jak również i sam Napoleon, bali się użyć nazwy Polska, gdyż mogła ona spowodować ciążenie ku temu państewku Polaków z innych ziem polskich. Najbardziej obawiał się tego car Aleksander, tym bardziej że dawna Polska sięgała daleko na wschód. Obejmowała wprawdzie ziemie etniczne niepolskie, ale nowe państwo polskie mogło nawiązać do tradycji dawnego. Toteż zaraz po wojnie 1809 r. car podpisał w Petersburgu w styczniu 1810 r. konwencję z posłem francuskim Caulaincourtem deklarującą, że Królestwo Polskie nigdy nie będzie odbudowane, a imię Polski i Polaków ma zniknąć "na zawsze" ze wszystkich aktów oficjalnych i publicznych. Napoleon odmówił ratyfikowania tej konwencji. Nie myślał wprawdzie tworzyć Polski, ale też nie chciał, by tworzył ją Aleksander, który istotnie o takim projekcie mówił, gdyż w tym wypadku byłaby - w razie zgody Napoleona na tę konwencję - tworem antyfrancuskim. Obawy Napoleona były słuszne o tyle, że rządząca w Księstwie grupa magnatów była najściślej związana z magnatami polskimi w Rosji i, jeśli po stronie polskiej myślano o rozszerzeniu granic Księstwa, to miano na myśli głównie ziemie wschodnie dawnej Rzeczypospolitej. Bardzo nieliczne były głosy za przyłączeniem do Polski Śląska, choć jego masy ludowe, aczkolwiek jeszcze nie uświadomione narodowo, były niechętne feudałom i biurokracji pruskiej, gospodarczo zaś aż do 1811 r. Śląsk był dość silnie związany z Księstwem. Co więcej, zaczęła się utrwalać koncepcja, że Prusy w 1807 r. zrzekły się wszystkich swoich ziem polskich. Rządzone głównie przez magnatów pod ogólną dyrektywą francuską Księstwo Warszawskie wykazało jednak dużą energię życiową, wystawiając w sumie w ciągu swego istnienia przeszło 180000 dobrego i bitnego żołnierza, tworząc dobrze postawione szkolnictwo średnie i elementarne z Izbą Edukacyjną na czele, wykazując się grupą intelektualistów i działaczy postępowych, jak np. Stanisław Kostka Potocki, Bogumił Linde, Stanisław Staszic, Onufry Kopczyński i inni. Wszystko to, a nadto poza Księstwem fakt świetnego rozwoju uniwersytetu wileńskiego pod rektorem Janem Śniadeckim, liceum krzemienieckiego kierowanego przez Tadeusza Czackiego i Kołłątaja i wreszcie wiele dobrych szkół polskich, głównie gimnazjów, świadczyło o żywotności sprawy polskiej. Obawę przed jej wygrywaniem przez Napoleona podzielał teraz nie tylko Aleksander I, ale i rząd pruski, choć - pamiętając o powstaniu wielkopolskim w 1806 r. - nie wysuwał już projektów powrotu do stanu rzeczy z 1795 r. i lepszą gwarancję zachowania przy sobie części ziem polskich widział w oddaniu Księstwa Aleksandrowi, który ze względu na Rosję nie mógłby pozwolić na odbudowanie wielkiej, ekspansywnej Polski. Dawna, w czasach Burbonów aż do połowy XVIII w., polityka francuska dążyła do stworzenia we wschodniej części Europy związanej z Francją bariery z trzech państw: Szwecji, Polski i Turcji. Dwór francuski chciał mieć w nich narzędzie przeciwko cesarzowi, ewentualnie zaś i przeciwko Rosji. Napoleon wrócił do tej tradycji, ale tylko częściowo i nie zawsze konsekwentnie. Sprawę polską rozwiązał połowicznie, tworząc organizm sztuczny i słaby. Szwecji nie udało mu się utrzymać przy sobie. Rządzący w niej faktycznie następca tronu Karol (imię to przyjął w 1810 r.) Bernadotte zawsze (zwłaszcza od 1799 r. wskutek zawiści) czuł głuchą niechęć do Napoleona, a rozumiejąc interes Szwecji i w obawie przed operującą na Bałtyku flotą angielską, nie myślał wcale stosować szczerze blokady kontynentalnej. Odzyskanie Finlandii uważał za beznadziejne. Rekompensatę za to widział w zagarnięciu związanej z Danią Norwegii i w celu zdobycia na to zgody Aleksandra I już w 1810 r. nawiązał z nim poufną korespondencję, która doprowadziła w kwietniu 1812 r. do tajnego układu szwedzko-rosyjskiego. W maju do tego układu przystąpiła i Wielka Brytania. Nie lepiej powiodło się Napoleonowi w Turcji, w stosunku do której prowadził politykę chwiejną i nieszczerą, wysuwając projekt jej podziału między Francję i Rosję, jednocześnie zachęcając Turków do oporu w stosunku do żądań rosyjskich. Wobec tego Aleksander I nie wycofał wojsk z Mołdawii i wojna rosyjsko-turecka w kwietniu 1809 r. potoczyła się dalej. Prowadzona początkowo ze zmiennym szczęściem przybrała w 1811 r. dla Turków obrót niepomyślny, gdy wodzem rosyjskim został gen. Michał Goleniszczew-Kutuzow. Napoleon na próżno jednak liczył na odciągnięcie części sił rosyjskich przez Turków, gdyż Kutuzow zawarł z nimi pokój w Bukareszcie 28 maja 1812 r., na mocy którego Rosja otrzymywała Besarabię. Pokój ten zajął się też sprawą Serbii, z którą Turcy zaczęli w 1808 r. walkę na nowo. Nowy sułtan Mahmud II (od lipca 1808 r.) traktował Serbów jako buntowników, często przy tym obchodzono się z nimi okrutnie ("wieża czaszek" koło Niszu). Ale konieczność prowadzenia równocześnie wojny z Rosją nie pozwoliła Turcji na zaangażowanie większych sił wojskowych w Serbii. W pokoju bukareszteńskim sułtan zgodził się jednak tylko na amnestię dla Serbów i na autonomię, dość zresztą ograniczoną, dla ich kraju. Pokój ten nie był zbyt korzystny dla Rosji i dlatego Aleksander próbował zrzucić odpowiedzialność za przerwanie wojny z Turcją na Kutuzowa, choć właśnie armia rosyjska, wracająca z frontu tureckiego pod dowództwem Cziczagowa, przydała mu się ogromnie podczas wojny z Napoleonem, do której szykował się już po 1807 r. Starcie bowiem było nieuniknione z kilku powodów. Zarówno car osobiście, jak i całe jego otoczenie nienawidziło "uzurpatora" na tronie francuskim.

Page 71: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Podobne uczucia żywiła zresztą cała arystokracja w Rosji, ogromnie wpływowa. Jak dla wszystkich konserwatystów w Europie, tak i dla rosyjskich, Napoleon był zawsze wcieleniem rewolucji. Niechęć Aleksandra pogłębiała się wskutek klęsk, które poniósł w wojnie z Francją w 1805 i 1807 r. Rosła zarazem obawa w miarę przybliżania się wpływów francuskich aż do samych granic Rosji. Dla odwrócenia uwagi rosyjskiej opinii publicznej, oburzonej na pokój tylżycki, Aleksander I wrócił do polityki reform wewnętrznych, którymi chciał sobie pozyskać postępową część szlachty, choć zarazem myślał o częściowym przekształceniu politycznym Rosji według imponującego mu - mimo wszystko - wzoru państwa napoleońskiego. Projekt reform opracował w 1809 r. na życzenie cara sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych Michał Speranski. Projekt ten zachowywał nienaruszone poddaństwo chłopów i samowładztwo cara, przewidywał utworzenie namiastki parlamentu, zwanego tu Dumą państwową i powstanie samorządu lokalnego, ale tylko częściowo wszedł w życie. W 1810 r. car utworzył Radę Państwa, będącą zresztą tylko organem doradczym, w 1811 r. zreorganizował ministerstwa. Inne reformy proponowane przez Speranskiego, zwłaszcza próba wciągnięcia posiadaczy tytułów dworskich do służby państwowej i próba wprowadzenia egzaminów dla kandydatów na urzędy, natrafiły na silny opór szlachty, która nie bez słuszności posądzała projektodawcę o uleganie wpływom napoleońskim. Car poświęcił Speranskiego, skazując go w marcu 1812 r. na zesłanie. Tym samym przekreślał własną dotychczasową politykę reform i wiązał się z najbardziej wstecznymi elementami w państwie i wskutek tego, choć zdawał sobie sprawę, że nowe starcie z Napoleonem jest nieuniknione, nie zrobił prawie nic, by je przygotować. Nawet stan armii pozostał nie zmieniony, liczono tylko na dzielność żołnierza i na ogrom przestrzeni rosyjskiej, która mogła rozproszyć armię przeciwnika. Od 1810 r. konflikt zaostrzał się ustawicznie, choć i Napoleon, mimo swoich planów panowania nad Europą, pragnął termin wojny odłożyć, i Aleksander uważał, że nie jest do niej przygotowany. Przyłączenie do Francji północnych Niemiec, a m.in. Oldenburga, i wzmocnienie armii Księstwa Warszawskiego przez Napoleona, konszachty rosyjsko-szwedzkie i rosyjsko-pruskie, nowa rosyjska taryfa celna utrudniająca eksport francuski do Rosji i niemal jawne otwarcie portów rosyjskich dla okrętów brytyjskich w 1811 r. - wszystko to sprawiło, że już w tym roku obydwie strony koncentrowały swe siły zbrojne. Wojna była nieunikniona. Dla Rosji potęga francuska, wygrywająca kartę polską, była śmiertelnym niebezpieczeństwem. Trzymanie się dłużej blokady kontynentalnej groziło Rosji ruiną gospodarczą, gdyż nie mogła eksportować zboża i drzewa, a nie miała własnego, w pełni zaspokajającego potrzeby kraju przemysłu, zwłaszcza metalurgicznego. Napoleona pchała do wojny chęć utrzymania i zabezpieczenia swojej hegemonii w Europie, Aleksandra skłaniała nienawiść do "uzurpatora" i życiowy interes własnego narodu. W dniu 24 lutego 1812 r. w Paryżu Napoleon zmusił Prusy do zawarcia przymierza, które miało mu dać 20000 żołnierzy jako korpus posiłkowy oraz ogromne ilości żywności, środków komunikacji i amunicji, a nadto prawo przemarszu. W dniu 14 marca 1812 r. uzyskał 30000 ludzi od Austrii, której za to m.in. gwarantował, że nie pozwoli Rosjanom na zagarnięcie Księstw Naddunajskich. Odpowiedzią na to było ultimatum rosyjskie z 8 kwietnia, żądające od Napoleona wycofania się poza Łabę. Zareagował na nie zaczęciem wojny. Do wojny z Rosją Napoleon przygotował się starannie. Pod jego władzą pozostawały przeszło 72000000 mieszkańców Europy, nie licząc oczywiście Prus, Austrii i Hiszpanii. Rosja europejska liczyła ich tylko 31000000. Napoleon miał blisko milion żołnierzy, choć ok. 200000 musiał trzymać w Hiszpanii. Trudno ustalić liczbę wojsk wchodzących w skład tzw. Wielkiej Armii, która miała być bezpośrednio użyta w wojnie z Rosją. Najprawdopodobniej wynosiła ona w sumie ok. 674000 obecnych pod bronią i miała ok. 1300 armat. Armię czynną w czerwcu stanowiło ok. 444000 żołnierzy, dołączono później ok. 120000, jeżeli nie liczyć trzydziestotysięcznego korpusu austriackiego. Główna masa uderzeniowa pod dowództwem Napoleona składała się z 9 korpusów, z gwardii, z 4 korpusów kawaleri dowodzonej przez Murata. Za nią posuwał się wicekról włoski Eugeniusz Beauharnais z 80000 ludzi, na prawym skrzydle był król westfalski, kandydat na króla polskiego, Hieronim z 76000 ludzi i Schwarzenberg z korpusem austriackim, na lewym marszałek Macdonald z trzydziestotysięcznym korpusem francusko-pruskim. Armia rosyjska była z początku przeszło połowę mniejsza, liczyła ok. 218000 ludzi, a za to przeszło 900 armat. Główne siły Napoleona miała wiązać pierwsza armia w sile 120000 ludzi, na czele której stał generał Michał Barclay de Tolly. Armią drugą, liczącą przeszło 40000 ludzi, broniącą linii Bugu, dowodził Gruzin z pochodzenia, patriota rosyjski z przekonania, świetny generał, książę Piotr Bagration. Za tą armią stała również silna armia rezerwowa gen. Tormasowa, od południa z frontu tureckiego miała nadejść armia admirała Cziczagowa. Rosjanie mieli bronić swego kraju przed najazdem wojsk zebranych z całej Europy Zachodniej i Środkowej, w armii napoleońskiej bowiem służyli obok Francuzów Niemcy, Włosi, Szwajcarzy, Belgowie, Holendrzy, Duńczycy i Polacy. Ponieważ zaś rozróżniano wówczas wśród masy Niemców poszczególne narody w zależności od państw niemieckich, przeto nic dziwnego, że armię Napoleona nazwano "armią dwudziestu narodów". Najliczniejsi w niej byli Francuzi, stanowili jednak tylko najwyżej 35-40% całości. Polaków w Wielkiej Armii było ok. 98000, ściągnięto przy tym i oddziały polskie z Hiszpanii. Spośród wszystkich satelitów Napoleona Księstwo Warszawskie dostarczyło zatem najliczniejszego kontyngentu sił zbrojnych. Wojska różnych krajów Napoleon starał się pomieszać z oddziałami francuskimi, jedynie V Korpus, dowodzony przez księcia Józefa Poniatowskiego, był czysto polski, ale liczył tylko 35000 ludzi. Reszta była rozproszona po innych

Page 72: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

korpusach. Oficerowie i żołnierze polscy, tak jak i ogół szlachty w Księstwie, liczyli na to, że Napoleon odbuduje nareszcie Polskę, przez co jednak rozumiano tylko przyłączenie do niej ziem na wschodzie. Sam Napoleon podtrzymywał te nadzieje, mówiąc w odezwie do armii 22 czerwca, że zaczyna "drugą wojnę polską". Zwołany do Warszawy sejm nadzwyczajny wśród ogólnego entuzjazmu ogłosił stosownie do dawnego przedrozbiorowego zwyczaju akt konfederacji. Na marszałka konfederacji powołano starego księcia Adama Kazimierza Czartoryskiego, przez co chciano nawiązać do tradycji dawnej Rzeczypospolitej. Artykuł drugi tego aktu obwieszczał, że "Królestwo Polskie jest przywrócone i naród na nowo w jedno ciało złączony". Ale w rzeczywistości w zamiarach Napoleona przyszłość Polski nie przedstawiała się tak prosto, jak to sobie wyobrażali działacze polityczni z Księstwa. Do samego końca widział on w Polsce przedmiot przetargu dyplomatycznego i gotów był ją odstąpić carowi w zamian za spełnienie przez tegoż francuskich warunków pokojowych. Na "przywrócenie" Polski zgodził się dopiero w ostatniej chwili, gdy już wojna była nieunikniona, choć i nadal gotów był z tej sprawy się wycofać. Nie zobowiązał się poza tym do niczego, Polakom dawał tylko ogólnikowe obietnice, żądając jednak jak największego z ich strony wysiłku zbrojnego. Nie ulega jednak wątpliwości, że w razie klęski Rosji miał zamiar utrzymać znacznie powiększoną na wschodzie Polskę jako swe państwo wasalne. W zwycięstwo swoje Napoleon nie wątpił. Armia napoleońska górowała nad przeciwnikiem nie tylko liczbą, ale i jakością. Miała lepiej wyszkolony korpus oficerski, więcej saperów, nowszą artylerię. Napoleon sądził z początku, że Rosjanie uprzedzą go i wkroczą do Księstwa Warszawskiego, tu zatem nastąpi rozstrzygnięcie. Gdy to jednak się nie stało, główne siły francuskie przeszły przez Niemen i 24 czerwca 1812 r. wkroczyły do Cesarstwa Rosyjskiego. Napoleon był przekonany, że jedną lub dwiema bitwami złamie główne siły przeciwnika, a wtedy Aleksander I będzie zmuszony prosić o pokój. Wszystko to miało się dokonać w ciągu trzech, czterech tygodni. Żołnierze otrzymali racje chleba na 4 dni, w taborach było mąki na 20 dni. Iść na Moskwę Napoleon nie miał zamiaru. Liczył poza tym na to, że po wkroczeniu na Litwę znacznie powiększy swą armię. Miał jej dostarczyć utworzony w Wilnie Rząd Tymczasowy Litewski, złożony prawie wyłącznie z arystokratów polskich. Nadzieja ta okazała się zawodna, Litwa wystawiła tylko ok. 20000 żołnierzy, z których tylko część mogła być użyta w wojnie. Co gorsze, ogół chłopów litewskich i białoruskich, wiążąc z przyjściem Napoleona nadzieje na poprawę swej doli, zaczął żywszą niż przedtem walkę z uciskiem feudalnym, odmawiając w wielu miejscach wykonywania pańszczyzny i napadając na dwory, co jednak sprawiało, że i większość szlachty polskiej zachowywała się w stosunku do Napoleona nieufnie, a całą energię skierowała na walkę z ruchem chłopskim. Po stronie rosyjskiej nie było dokładnie określonego planu działania. W kwaterze głównej Aleksandra I, który z początku sprawował naczelne dowództwo, liczni Niemcy byli w ustawicznych zatargach z Rosjanami. Znajdowało się tu też sporo karierowiczów bez talentu lub teoretyków bez doświadczenia. Faktycznym wodzem był minister wojny, Barclay de Tolly, Niemiec szkockiego pochodzenia, oficer odważny, ale ostrożny, przy tym przekonany o niezwyciężoności Napoleona, a jako cudzoziemiec niepopularny w wojsku. Ogromną słabością naczelnego dowództwa rosyjskiego był także brak zgody wśród generałów. Kłócili się ze sobą ustawicznie, często ignorowali lub zmieniali rozkazy ministra wojny. W każdym razie nikt nie myślał wciągać Napoleona w głąb Rosji. Dokonało się to siłą rzeczy, gdyż Barclay de Tolly unikał wielkiej bitwy, nie chcąc się narazić na klęskę. Cofał się zatem ustawicznie, choć na żołnierzy wywierało to przygnębiające wrażenie i rodziło niebezpieczne nawet dla cara posądzenie o zdradę. Taktyki cofania trzymał się także Bagration, za którym w sposób nieudolny posuwał się król Hieronim Bonaparte. Wprawdzie oddzielony od głównej armii francuskiej korpus Davouta miał przeciąć drogę Bagrationowi i zniszczyć go pod Mińskiem, ale to się nie udało. Davout zadał mu porażkę pod Mohylewem, ale nie mógł go zniszczyć. Podobnie nie udało się Napoleonowi powstrzymać Barclaya ani pod Dryssą, ani pod Witebskiem, ani też przeszkodzić połączeniu się pierwszej i drugiej armii rosyjskiej pod Smoleńskiem. Napoleon stanął wobec alternatywy: albo zatrzymać się na linii Dniepru, ufortyfikować ją i dać odpoczynek armii, która po krwawej bitwie pod Smoleńskiem 17 sierpnia zmalała już, głównie wskutek chorób i dezercji, do 160000 ludzi, albo kontynuować pościg. Pierwsza możliwość przedłużałaby wojnę i byłaby przyznaniem się do niepowodzenia, gdyż Napoleon nie osiągnął dotąd żadnego poważnego zwycięstwa. Druga opierała się na złudnej nadziei, że wreszcie Rosjanie w obronie stolicy zdecydują się na walną bitwę, która skończy się ich klęską, i że zajęcie Moskwy zmusi cara do prośby o pokój. Wybrał on zatem drugą możliwość, opuszczając Smoleńsk w nocy 24 sierpnia. Tymczasem Aleksander I pod wpływem oburzenia na dotychczasowy przebieg wojny mianował wodzem naczelnym Kutuzowa, a ten, choć w zasadzie podzielał plany Barclaya, zdecydował się w celu uspokojenia opinii na bitwę pod Moskwą. Toczyła się ona w ciągu trzech dni od 5 do 7 września, koło wsi Borodino u ujścia rzeki Kałoczy do rzeki Moskwy, w pobliżu miasta Możajska. W momencie decydującym stało się możliwe obejście armii rosyjskiej i wydostanie się na jej tyły (plan Davouta, który próbował wykonać Poniatowski), a przez to zadanie jej decydującej klęski, ale Napoleon nie chciał wspomóc tej akcji rezerwą, jaką posiadał, tj. gwardią. Bitwa była ogromnie zacięta. Rosjanie stracili w niej ok. 500000 ludzi, m.in. poległ Bagration, Francuzi - ok. 30000. Obydwie strony przypisywały sobie zwycięstwo, właściwie jednak została ona nie rozstrzygnięta, choć przewagę taktyczną osiągnęli Francuzi. Kutuzow musiał się cofnąć. W dniu 14 września Napoleon wkroczył do Moskwy. Ale na próżno spodziewał się poselstwa od

Page 73: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Aleksandra I, choć parę razy proponował mu pokój. Znajdujący się wówczas w Petersburgu car rosyjski przechodził chwile depresji, ale otoczenie złożone z fanatycznych wrogów Napoleona, Rosjan i cudzoziemców (m.in. Stein, Arndt, córka Neckera pisarka nienawidząca Napoleona - Anna de Stael) wmawiało w niego, że jest przeznaczony do odegrania decydującej roli w walce z "tyranem Europy". Zajęcie Moskwy sprawiło Napoleonowi zawód, wojna nie była skończona. W dodatku 15 września wybuchł w Moskwie pożar, spowodowany prawdopodobnie przez nieostrożność uciekających z niej masowo mieszkańców lub cofających się żołnierzy rosyjskich, choć gubernator Moskwy Rostopczyn chwalił się później, że to on kazał miasto umyślnie podpalić. Spłonęła co prawda tylko część miasta, ale wywarło to przygnębiające wrażenie i na Napoleonie, i na jego armii, która liczyła wówczas już tylko ok. 90000 żołnierzy. Napoleon stanął przed alternatywą: albo przezimowania w Moskwie, albo pospiesznego odwrotu. Trzecia możliwość, tj. szybkie złamanie przeciwnika, już nie istniała. Wybrał drugą, gdyż armia była już na ogół zdemoralizowana i wycieńczona, komunikacja zaś z zapleczem coraz trudniejsza wskutek partyzantki rosyjskiej na tyłach, ataków kozackich i wrogiej postawy chłopów rosyjskich. Widzieli oni w Napoleonie antychrysta i wroga swej ojczyzny, ukrywali żywność i popierali partyzantkę, a często na wieść o zbliżaniu się "Francuzów" palili osiedla i uciekali do lasów, choć nierzadko występowali także przeciwko własnym obszarnikom. Napoleon chciał wracać nieco inną drogą, gdyż ta, którą szedł na Moskwę, była ogołocona z żywności i zniszczona, ale w bitwie pod Małojarosławcem 24 października powstrzymał go Kutuzow. Trzeba było iść z powrotem na Smoleńsk. Tymczasem dość wcześnie zaczęła się zima, do której armia francuska nie była wcale przygotowana. Mróz kilkunastostopniowy i zamiecie śnieżne pochłaniały tysiącami ofiary z Wielkiej Armii, szarpanej w dodatku ustawicznie atakami ścigających ją wojsk rosyjskich. Po wyjściu ze Smoleńska armia ta była już w stanie zupełnego rozkładu, choć jeszcze liczyła 24000 ludzi, drugie tyle chorych i maruderów. Tylko dzięki nieudolności dowódców rosyjskich i energii paru generałów napoleońskich (Davout, Ney, wicekról Eugeniusz, Poniatowski) uniknęła ona całkowitego zniszczenia. Miało to jednak nastąpić przy przejściu wojsk Napoleona przez rzekę Berezynę, gdzie groził im pogrom od trzech napierających z różnych stron armii rosyjskich: Wittgensteina z północy, Kutuzowa ze wschodu i Cziczagowa z południa. Napoleonowi udało się jednak wprowadzić w błąd atakujących, pozorując przejście pod Borysowem, podczas gdy główne jego siły przeprawiły się 28 i 29 listopada pod Studzianką przez dwa mosty, które z prawdziwym bohaterstwem zbudowali saperzy generała Eble. Wprawdzie dywizja broniąca przeprawy pod Borysowem została zniszczona całkowicie i mosty pod Studzianką spalone wreszcie ogniem artylerii rosyjskiej, ale uratowany Napoleon uciekł szybko przez Wilno i Warszawę, zostawiając dowództwo nad szczątkami swojej armii Muratowi. W styczniu 1813 r. wojska rosyjskie wkroczyły do Księstwa. Arystokracja polska natychmiast przerzuciła się na stronę rosyjską, ale książę Józef Poniatowski wraz z wojskiem pozostał wierny Napoleonowi i wycofał się przez Kraków na zachód. Z zaangażowania się Rosji w wojnę z Napoleonem skorzystała Turcja, podejmując nową próbę złamania ruchu niepodległościowego Serbów. Pozostawieni własnemu losowi, ulegli oni przewadze liczebnej wojsk tureckich; w 1813 r. Turcy zdobyli Belgrad. Tylko niewielka garść powstańców serbskich wraz z Czarnym Jerzym schroniła się na terytorium Węgier, gdzie ich jednak natychmiast aresztowano. W Serbii zaczął się znowu okres panowania terroru tureckiego. Pierwsze powstanie serbskie zakończyło się zatem niepowodzeniem, pierwsze odrodzone państwo serbskie przestało istnieć. Rozdział dwudziesty ósmy Zwycięstwo szóstej koalicji. Pierwszy pokój paryski 1814 r. Zajęcie Księstwa Warszawskiego przez wojska rosyjskie nie przesądzało jeszcze dalszego prowadzenia wojny, gdyż Prusy tylko formalnie związały się przymierzem z Napoleonem. Wprawdzie już 30 grudnia 1812 r, dowódca korpusu pruskiego w Wielkiej Armii, generał Johann von Yorck (pochodził z rodziny kaszubskiej Jarka-Gostkowskich, w 1814 r. otrzymał tytuł hr. von Wartenburg), zawarł na własną rękę z przedstawicielem rosyjskim gen. Dybiczem konwencję, na mocy której zobowiązał się nie walczyć z Rosjanami, ale król pruski uznał ją za nieważną i odebrał komendę Yorckowi. Za to później analogiczną konwencję z Rosjanami podpisał za zgodą swego rządu dowódca korpusu austriackiego Schwarzenberg. Część otoczenia Aleksandra I, m.in. generał Kutuzow, była przeciwna dalszej wojnie. Można było przecież teraz zawrzeć pokój na korzystniejszych warunkach, armia rosyjska zaś była bardzo wyczerpana. Ale Aleksander już pod koniec wojny uwierzył w swoją specjalną misję wybawcy Europy, a wiarę tę podtrzymywała w nim część otoczenia, m.in. Niemcy, którzy pragnęli uwolnienia swojej ojczyzny spod władzy francuskiej i wskazywali na wrogi Napoleonowi nastrój wśród ludności Prus. Zwycięstwa rosyjskie istotnie wywarły ogromne wrażenie w całej Europie, ale szczególnie w Prusach, do czego przyczyniły się także płomienne odezwy poety Ernesta Amdta. Silne echo znalazły one zwłaszcza wśród mieszczaństwa pruskiego, które sądziło, że po zwycięskiej wojnie z Napoleonem nastąpi w Niemczech ostateczny upadek feudalizmu. Niektórzy wierzyli nadto, że dokona się zjednoczenie Niemiec. "Mam tylko jedną ojczyznę, która nazywa się Niemcy - pisał Stein do swego przyjaciela 1 grudnia 1812 r. - Dla mnie dynastie w tej wielkiej chwili są całkowicie obojętne, są one tylko narzędziami. Moim pragnieniem jest, by Niemcy były tak wielkie i silne, aby mogły odzyskać swą samodzielność, niepodległość i narodowy charakter [Nationalitat]". Stein, który został mianowany przez cara tymczasowym zarządcą Prus Wschodnich, chciał postawić króla pruskiego przed faktami dokonanymi, przybywając do Królewca i zwołując tu sejm stanowy, który uchwalił w lutym 1813 r. powołanie pod

Page 74: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

broń mężczyzn od 17 do 40. roku życia (die Landwehr). Wahający się dotąd Fryderyk Wilhelm III pod naciskiem gróźb i obietnic rosyjskich oraz w obawie przed powstaniem ludowym przeniósł się z Berlina, w którym jeszcze znajdowali się Francuzi, do Wrocławia i tu zgodził się na układ z Rosją podpisany w Kaliszu w kwaterze Kutuzowa 28 lutego 1813 r. W dniu 16 marca wypowiedział wojnę Napoleonowi, ale już przedtem mianował gen, Scharnhorsta przewodniczącym komisji zbrojeń i powołał pod broń wszystkich obowiązanych do służby wojskowej. Wszyscy poza tym mieli wstępować do strzeleckich oddziałów ochotniczych (Freikorps), w kwietniu zaś wezwano do wojska także roczniki młodsze od 15 roku życia i starsze do lat 60, tworząc w ten sposób pospolite ruszenie (Landsturm). W sumie w ciągu paru miesięcy Prusy wystawiły ok. 280000 wojska. W całym kraju wojna o wyswobodzenie (der Befreiungskrieg) wywołała ogromny zapał. Deklamowano i śpiewano wiersze i pieśni Amdta, Komera, Uhlanda, a nastrój ten udzielił się także zachodniej części Niemiec. Połączone wojska pruskie i rosyjskie, na czele których po śmierci Kutuzowa stanął nieudolny marszałek rosyjski Wittgenstein, wyparły wprawdzie dowodzoną przez wicekróla Eugeniusza armię francuską, której towarzyszyła część wojsk polskich z gen. Dąbrowskim na czele, poza Łabę, ale skończyły się sukcesy wojsk carskich, gdy z nowymi siłami, zebranymi pospiesznie we Francji i w Związku Reńskim, zjawił się w końcu kwietnia 1813 r. nad Łabą Napoleon. Licząca około 150 000 ludzi armia napoleońska miała przewagę liczebną nad sojusznikami, posiadała jednak zbyt małą liczbę kawalerii, a to ogromnie utrudniało możność rozpoznania w terenie i ścigania przeciwnika. Mimo to Napoleon rozbił sprzymierzeńców pod Lutzen (na południowy zachód od Lipska) 2 maja oraz 20 maja pod Budziszynem (nad Sprewą w Saksonii), zgodził się jednak 4 czerwca na zawieszenie broni, które przedłużono później aż do 10 sierpnia. Ten nieoczekiwany krok Napoleona był spowodowany częściowo tym, że musiał powiększyć liczebność jazdy, przede wszystkim zaś postawą Austrii. Wzrost potęgi Rosji i Prus nie leżał w interesie państwa Habsburgów, ale też politycy austriaccy nie mogli się pogodzić z utratą znaczenia Austrii w Niemczech i z odcięciem od Adriatyku. Minister austriacki Metternich pragnął utrzymania się na tronie francuskim Napoleona, po którym panowałby urodzony w 1810 r. wnuk cesarza austriackiego Napoleon II, ale będąc przekonany o konieczności przywrócenia równowagi europejskiej, domagał się od Napoleona powrotu do stanu granic z 1792 r., zwrócenia państwu habsburskiemu Ilirii, Prusom zaś posiadłości na zachód od Łaby, a ponadto likwidacji Księstwa Warszawskiego. Rokowania toczyły się prawie bez przerwy, ale nie dały rezultatu, podobnie jak rozmowy Metternicha z Napoleonem 26 czerwca w Dreźnie. Metternich obawiał się, że zarówno w razie zwycięstwa Napoleona, jak i zwycięstwa aliantów Austria zostanie ukarana, jeśli pozostanie neutralna, ale ponieważ może odnieść korzyść, jak sądził, tylko w wypadku klęski Napoleona, przeto po cichu rokował z Wielką Brytanią i Aleksandrem I. W dniu 27 czerwca zawarł w sekrecie formalne przymierze z Rosją i Prusami w Reichenbach (obecnie Dzierżoniów), a Napoleonowi stawiał coraz większe wymagania. Ostatnia próba uratowania pokoju, tj. zjazd pełnomocników francuskich, austriackich, rosyjskich i pruskich w Pradze, szumnie nazwany kongresem praskim, w lipcu 1813 r. musiała zawieść, bo Napoleon nie chciał się zgodzić na powrót do stanu z 1792 r. Sprzymierzeńcy zresztą nie myśleli na serio o pokoju. W dniu 11 sierpnia o północy Metternich ogłosił zamknięcie obrad kongresu, a 12 sierpnia Austria wypowiedziała wojnę Napoleonowi. W ten sposób doszła do skutku ostatecznie VI koalicja złożona z Rosji, Prus, Austrii, Szwecji i Wielkiej Brytanii. Bez tej ostatniej wojna byłaby niemożliwa, ona bowiem ją finansowała. W sumie sprzymierzeńcy rozporządzali latem 1813 r. przeszło pół milionem ludzi pod bronią, podzielonych na 3 armie: północną ze szwedzkim następcą tronu Bernadottem na czele, śląską, którą dowodził pruski gen. Gebhard Blucher, i czeską, najsilniejszą, którą prowadził ks. Karol Schwarzenberg, będący zarazem wodzem naczelnym wojsk koalicji. W sztabie cara znajdował się jako doradca wojskowy były francuski generał Moreau. Napoleon przygotował się do tej wojny dość starannie, ale mógł zebrać z Francji, Niemiec, Holandii i Włoch tylko 250000 ludzi, a więc połowę tej siły, jaką rozporządzali przeciwnicy. Poza tym zaś rozporządzał teraz żołnierzem świeżo zaciągniętym, naprędce przećwiczonym, w dodatku - o ile znaczna część sprzymierzonych szła na wojnę z zapałem, o tyle większość wojsk Napoleona, a zwłaszcza oddziały niemieckie, walczyła tylko z musu. Z tych głównie powodów marszałkowie napoleońscy ponieśli szereg klęsk w sierpniu i wrześniu 1813 r. W dniu 8 października wystąpiła z bloku napoleońskiego Bawaria, co przesądziło o istnieniu Związku Reńskiego. Trzydniowa bitwa pod Lipskiem (16-19 X), zwana "bitwą narodów", zadecydowała o upadku hegemonii napoleońskiej w Europie. Klęska ta była nieunikniona, gdyż Napoleon miał siły o połowę mniejsze (150000:300000), a w dodatku w toku walk cała armia saska przeszła na stronę nieprzyjaciela. W bitwie tej brało udział i wojsko polskie, które mianowany 17 października marszałkiem Francji Poniatowski i Dąbrowski wyprowadzili z Księstwa. Zasłaniając odwrót, ciężko ranny Poniatowski utonął w rzece Elsterze 19 października. Przegrana pod Lipskiem sprawiła, że tylko z ogromnym trudem udało się Napoleonowi opanować panikę i wycofać z ocalałą siedemdziesięciotysięczną armią. Musiał się przy tym przebić przez zastępującą mu drogę armię austro-bawarską (Hanau, 30 X 1813). Ale w armii francuskiej wybuchł tyfus, wskutek czego wkraczając do Francji liczyła już tylko ok. 40000 ludzi. Wśród nich była i garść Polaków. Znacznie wcześniej wycofała się z Hiszpanii główna armia francuska dowodzona przez brata Napoleona, Józefa, i marszałka Jourdana. Mający znacznie większe siły generał Wellington rozbił ją zupełnie pod Vitoria (21 VI 1813). Mianowany wodzem naczelnym w Hiszpanii

Page 75: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

marszałek Soult powoli cofał się ku granicom Francji. Dnia 7 października Anglicy i Hiszpanie znaleźli się na terytorium francuskim. Hiszpania była dla Francji stracona. W listopadzie wojska koalicji przybliżyły się także do granic Holandii. Na wieść o tym w paru miastach holenderskich wybuchło powstanie. W Hadze monarchiści z hrabią Gijsbertem van Hogendorp na czele wezwali z Londynu księcia Wilhelma, syna ostatniego stadhoudera Wilhelma V, zmarłego w 1806 r. Ponieważ książę Wilhelm miał poparcie wojsk pruskich, które zajęły Holandię, przeto nie czekając na decyzję stanów, przyjął tytuł księcia suwerennego, obiecał jednak ogłosić konstytucję, co też istotnie nastąpiło 30 marca 1814 r. W Królestwie Włoch wicekról Eugeniusz, cofający się powoli pod naporem wojsk austriackich, ogłosił w październiku 1813 r. proklamację wzywającą Włochów do walki o niepodległość Włoch, natomiast król neapolitański Joachim Murat zaczął rokowania z Metternichem, proponując zerwanie z Napoleonem za cenę utrzymania się na tronie. W kwietniu 1814 r. wystąpił zbrojnie przeciwko Eugeniuszowi. Zmuszony do walki na dwa fronty, zagrożony w dodatku przez powstanie, które wybuchło w Mediolanie 20 kwietnia, Beauhamais zawarł z Austriakami ugodę, na mocy której zrzekł się władzy w Królestwie Włoch i wyjechał do swego teścia, króla bawarskiego Maksymiliana I. Włochy były dla Napoleona stracone, gdyż i Murat, który na razie utrzymał się przy władzy, zerwał z nim stosunki, a w maju 1814 r. wjechał uroczyście do Turynu król sardyński Wiktor Emanuel I, do Rzymu zaś wrócił papież Pius VII. I w samej Francji sprawa Napoleona przedstawiała się coraz gorzej. Już w styczniu 1814 r. armia koalicji liczyła we Francji przeszło pół miliona ludzi, armia napoleońska tylko ok. 150 000. Na powiększenie liczby wojska Napoleonowi brakowało już czasu i środków. Wprawdzie duch bojowy żołnierzy, nawet i młodych, świeżo zaciągniętych, był dobry, ale poważna część generałów widziała bezcelowość wojny i niedbale wykonywała rozkazy. W społeczeństwie mimo inwazji nie było zapału do wojny, choć do wkraczających na teren Francji wojsk koalicji odnoszono się mimo propagandy monarchistów niechętnie. Tylko w Szampanii pod wpływem gwałtów i rekwizycji, dokonywanych przez obce wojska, zaczęły się tworzyć oddziały partyzanckie do walki z najeźdźcą. Ale Napoleon nie chciał odwoływać się do mas ludowych, jak działacze Wielkiej Rewolucji w 1793 r., bał się nawet rewolucji ludowej, tym bardziej że do końca 1812 r. wśród biedoty wielkich miast był widoczny wrogi stosunek do reżimu, m.in. z powodu poborów do wojska. Większość burżuazji również nie chciała wojny, gdyż nie liczyła już na powrót dawnego dobrobytu, a od 1813 r. ponosiła straty wskutek kurczenia się rynków zbytu. W całej Francji monarchiści rozwinęli teraz żywą działalność, nawołując do pomagania obcym wojskom i przyjmując je entuzjastycznie. Z monarchistami zaczęło się wiązać w obawie o przyszłość wielu dygnitarzy napoleońskich, m.in. Talleyrand i Fouche. Ale sprzymierzeni monarchowie nie byli zgodni ani w sprawie przyszłej formy rządów we Francji, ani co do osoby jej przyszłego monarchy. Metternich zgadzał się na regencję Marii Luizy w imieniu jej syna Napoleona II, car Aleksander wysuwał kandydaturę Bernadotte' a, obydwaj byli zgodni tylko w tym, że Napoleon musi bezwzględnie ustąpić. Tak też postanowiono na kongresie w Chatillon, zakończonym układem czterech mocarstw w Chaumont 9 marca 1814 r. W deklaracji wówczas powziętej sprzymierzeni podkreślali z naciskiem, że oddzielają sprawę narodu francuskiego od sprawy Napoleona i że walczą tylko z tym ostatnim. Toteż wszystkie rokowania, jakie prowadził z nimi, były bezowocne. Ale choć w kilku często mistrzowsko rozgrywanych bitwach zadawał klęski poszczególnym korpusom aliantów, to jednak z braku dostatecznych sił nie mógł odnieść nad żadnym z nich zwycięstwa decydującego i nie był w stanie przeszkodzić marszowi armii Bluchera na Paryż. Mając do obrony stolicy 42000 ludzi, marszałkowie Marmont, Mortier i Moncey próbowali powstrzymać nieprzyjaciela w krwawej, zaciętej bitwie 30 marca. Odznaczyła się tu zwłaszcza gwardia narodowa i studenci politechniki paryskiej. Mimo tej klęski, Paryż można było jeszcze skutecznie bronić. Ale generałowie francuscy, zwłaszcza Marmont, nie wierzyli już w zwycięstwo. Masy proletariatu paryskiego były zresztą dość obojętne, burżuazja zaś pragnęła jak najprędzej zawrzeć pokój za cenę wyparcia się Napoleona. Paryż kapitulował nad ranem 31 marca, tegoż dnia wkroczyły do stolicy Francji, po raz pierwszy w jej dziejach, wojska pruskie i rosyjskie, a z nimi car Aleksander I i król Fryderyk Wilhelm III. Witała ich garść monarchistów, którzy byli pewni, że najeźdźcy wprowadzą na tron francuski Burbona. Nie było to zbyt pewne, bo tylko rząd brytyjski zdecydowanie popierał tę kandydaturę. O jej zwycięstwie zadecydowało jednak paru ludzi z Talleyrandem na czele, reprezentującym wówczas poglądy burżuazji. Aż do 1810 r. burżuazja francuska popierała Napoleona zdecydowanie, bo widziała w tym swój osobisty interes. Ale w listopadzie 1810 r. zaczął się we Francji ostry kryzys gospodarczy, spowodowany blokadą kontynentalną i kurczeniem się rynków zbytu dla przemysłu francuskiego. Zniszczone przez wojny i kontrybucje wojenne, nie mogące wskutek blokady eksportować do Wielkiej Brytanii zboża, kraje Europy Środkowej musiały zmniejszyć import towarów francuskich, głównie sukna, bawełny i jedwabiu, w dodatku i Rosja zamknęła swe granice dla francuskiej produkcji przemysłowej. Wszystko to odbiło się ogromnie na sytuacji gospodarczej Francji, powodując upadek licznych manufaktur i zwalnianie z pracy dziesiątków tysięcy robotników i chałupników. Dyrektor Banku Francji stwierdził melancholijnie 7 maja 1811 r., że handel francuski z krajami Europy Środkowej jest o wiele mniejszy, niż był wtedy, gdy Francja nie miała nad nimi hegemonii. Wszystko to zachwiało poważnie zaufanie burżuazji do Napoleona, choć pod koniec 1811 r udało mu się

Page 76: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

kryzys zażegnać, ale nie była ona zainteresowana w utrzymaniu na tronie człowieka, który nie dawał już takiej gwarancji dobrobytu, jak przed 1810 r. To nastawienie burżuazji wyzyskało w marcu i kwietniu 1814 r. paru ludzi wpływowych, a zwłaszcza Talleyrand. Pod jego wpływem senat francuski uchwalił 2 kwietnia detronizację Napoleona, który już nie mógł temu przeszkodzić. Na wieść o zagrożeniu przez Rosjan i Prusaków Paryża przybył on do Fontainebleau. Tu dowiedział się o kapitulacji stolicy. Otaczający go marszałkowie nie chcieli już dłużej walczyć, wobec czego 4 kwietnia abdykował na rzecz syna, za którego miała do czasu jego pełnoletności rządzić matka Maria Luiza. Car Aleksander I gotów był na to się zgodzić, tym bardziej że marszałek Macdonald zapewnił go, że armia francuska nie chce powrotu Burbonów. Ale tymczasem marszałek Marmont, którego armia zasłaniała Fontainebleau przed Austriakami, porozumiał się z Talleyrandem i w nocy z 4 na 5 kwietnia postarał się o otoczenie swej armii przez Austriaków. Dalsza walka Napoleona była już niemożliwa. W dniu 6 kwietnia musiał się zgodzić na abdykację bezwarunkową i tegoż dnia w Paryżu senat ogłosił "królem Francuzów" Ludwika XVIII, brata ostatniego króla francuskiego Ludwika XVI. Wbrew woli Metternicha, Hardenberga i brytyjskiego ministra Castlereagha, car Aleksander I przeforsował jednak 11 kwietnia ugodę z Napoleonem w Fontainebleau, na mocy której Napoleon zachowywał tytuł cesarski, otrzymywał dożywotnio w posiadanie wyspę Elbę i 2000000 franków rocznie, mógł mieć poza tym przy sobie 400 ludzi ze swojej gwardii. Cesarzowej Marii Luizie i synowi Napoleona oddano Parmę, matce cesarza i jego braciom wyznaczono pensje. W dniu 20 kwietnia Napoleon pożegnał się ze swoimi żołnierzami, żona nie chciała mu towarzyszyć. Epopea napoleońska wydawała się zakończona, choć jeszcze po abdykacji cesarza walczył na południu z inwazją angielsko-hiszpańską marszałek Soult, a Hamburga bronił po mistrzowsku w ogromnie ciężkich warunkach marszałek Davout. Pierwszy z nich poniósł klęskę stawiając opór kilkakroć silniejszej armii Wellingtona pod Tuluzą 10 kwietnia, drugi pozostał niezwyciężony do końca i dopiero osobisty rozkaz Ludwika XVIII zmusił go w maju 1814 r. do kapitulacji. Wojnę z Francją sprzymierzeni (Austria, Wielka Brytania, Prusy i Rosja) zakończyli podpisaniem w Paryżu 30 maja 1814 r. pokoju, na mocy którego Francja otrzymała te granice, jakie miała w 1792 r., o odszkodowaniach wojennych i o zwrocie zrabowanych przez Francuzów dzieł sztuki i archiwów nie było mowy. Inne sprawy europejskie związane z likwidacją systemu napoleońskiego miał uregulować kongres wszystkich państw, które brały udział w ostatniej wojnie "po jednej i drugiej stronie". W dniu 8 czerwca podpisał układ paryski przedstawiciel Szwecji, która zwracała Francji przyznaną sobie w 1813 r. przez rząd brytyjski wyspę Gwadelupę, 12 czerwca przedstawiciel Portugalii ze względu na ustalenie nowej granicy między francuską a brazylijską Gujaną, 20 lipca przedstawiciel Hiszpanii, której rząd chciał w ten sposób podkreślić jej mocarstwowość. Talleyrand próbował przypisać sobie zasługę tego, że Francja wyszła z wojny obronną ręką i że utrzymała częściowo kraje zdobyte podczas wojen rewolucyjnych. W rzeczywistości jednak sprzymierzeni obawiali się narzucać Francji zbyt ciężkie warunki pokoju, by nie obudzić we Francuzach chęci do walki odwetowej i aby nie utrudniać rządów Burbonom, po których spodziewano się polityki pokojowej. Metternich ponadto oszczędzał Francję, gdyż widział w niej partnera przeciwko hegemonii rosyjsko-pruskiej. Pokój paryski w 1814 r. zapowiadał także, że Holandia otrzyma powiększenie swego terytorium, rządowi brytyjskiemu chodziło bowiem o to, by na północy stworzyć silną tamę przeciwko ekspansji francuskiej i uniemożliwić tej ostatniej ponowne opanowanie ujścia Renu. Ponieważ Metternich nie nalegał na przyłączenie odległej i opanowanej przez rewolucyjne idee Belgii do Austrii, Castlereagh przeprowadził 26 czerwca 1814 r. zgodę mocarstw na zjednoczenie Niderlandów, tj. połączenie Belgii z Holandią. Aby wzmocnić nowe państwo, Wielka Brytania zwróciła mu zagarnięte podczas wojen napoleońskich kolonie z wyjątkiem Cejlonu, części Gujany i Przylądka Dobrej nadziei w Afryce. Ta sama polityka wzmacniania państw sąsiadujących z Francją sprawiła, że pod wpływem Castlereagha pokój paryski przyłączył do Królestwa Sardynii Genuę, państwo sardyńskie, zwane nadal Piemontem, miało stanowić również, razem z Austrią, tamę dla ekspansji francuskiej, a zarazem oparcie dla wpływów brytyjskich nad Morzem Śródziemnym. Ale w 1814 r. przegrała ostatecznie wojnę nie tylko Francja, lecz także jej najwierniejsi sprzymierzeńcy, Saksonia, Księstwo Warszawskie i Dania. Los pierwszych dwóch miał uregulować kongres wiedeński. Danię blokowała flota angielska. Rząd duński musiał za cenę pokoju odstąpić Wielkiej Brytanii wyspę Helgoland, ale pod koniec 1813 r. zaatakował Danię od strony lądu Bernadotte. Siły szwedzkie były przeważające, toteż Dania musiała się zgodzić na niekorzystne dla siebie warunki pokoju w Kilonii ( 14 I 1814), na mocy którego zrzekła się Norwegii, zatrzymując jednak należące formalnie do tej ostatniej Wyspy Owcze, Islandię i Grenlandię, otrzymując nadto Pomorze szwedzkie i wyspę Rugię. Norwegów nie pytano o zdanie, choć formalnie stanowili oni dotąd oddzielne państwo złączone unią rzeczową z Danią i mieli własnego wicekróla, którym był brat stryjeczny króla duńskiego, Fryderyka VI, książę Chrystian Fryderyk, późniejszy król duński. Zwołał on natychmiast do Eidsvoll sejm norweski (Storthing), który 17 maja (do dziś norweskie święto narodowe) 1814 r. ogłosił niepodległość Norwegii, uchwalił konstytucję wzorowaną na francuskiej z 1791 r. i obwołał królem księcia Chrystiana. Ale wojna ze Szwecją, którą popierał car Aleksander I, nie rokowała nadziei na zwycięstwo. Po długich pertraktacjach norwesko-szwedzkich ustalono wreszcie, że Norwegia będzie pozostawała w unii rzeczowej ze Szwecją, ale zachowa swą konstytucję, a więc także m.in. jednoizbowy (choć uchwalający prawa w dwóch

Page 77: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

wydziałach) parlament i że będzie miała trzech ministrów w rządzie sztokholmskim. W dniu 4 listopada 1814 r. Storthing norweski wybrał na króla władcę Szwecji Karola XIII, jako Karola I, a ten zaprzysiągł, niechętnie co prawda, konstytucję norweską. W 1816 r. Norwegia utworzyła własny bank narodowy i otrzymała prawo emisji własnych pieniędzy. Rozdział dwudziesty dziewiąty Kongres wiedeński Kongres pokojowy miał być zwołany do Wiednia w ciągu dwóch miesięcy od daty 30 maja, w rzeczywistości jednak przedstawiciele 16 zaproszonych państw zaczęli przybywać do Wiednia dopiero we wrześniu. W dniu 25 września wjechali uroczyście do stolicy Austrii car Aleksander I i król pruski Fryderyk Wilhelm III. Reprezentanci Austrii, Prus i Rosji byli zdania, że nie może być mowy o równości państw i że o wszystkich sprawach istotnych winny decydować cztery mocarstwa zwycięskie, reszta zaś członków zjazdu miała te decyzje po prostu przyjmować do wiadomości. Ale zaraz na początku Castlereagh wysunął żądanie, by do obrad czterech mocarstw przypuszczono także Francję i Hiszpanię, sądził bowiem, że z ich pomocą łatwiej mu będzie odgrywać rolę pośrednika w zarysowującym się już konflikcie między Rosją i Prusami z jednej a Austrią z drugiej strony. Mimo oporu przedstawicieli Prus musiano się zgodzić na to, że w sprawach ogólnych decydować będzie komitet sześciu państw. Talleyrand w raportach do króla francuskiego przedstawił tę decyzję jako swoją zasługę. Taki pogląd przedostał się nawet na długi czas do historiografii. W rzeczywistości jednak dopuszczenie Francji do udziału w komitecie głównych mocarstw było nieuniknione zarówno z uwagi na jej rolę polityczną, z którą musiano się liczyć, jak i ze względu na stanowczość Castlereagha, który już 23 września 1814 r., jeszcze przed przybyciem Talleyranda, groził, że Anglia nie będzie uważała za obowiązujące decyzje większości w komitecie czterech państw. Wskutek zupełnej nieudolności przedstawiciela Hiszpanii decydowało jednak o wszystkim nie sześć, lecz tylko pięć państw: Austria, Wielka Brytania, Prusy, Rosja i Francja. Do niektórych spraw powoływano do narad osiem państw, które podpisały pokój paryski, tj. prócz powyższych Szwecję i Portugalię. Poza tym do poszczególnych zagadnień powołano aż 10 komitetów. Faktycznie jednak o wszystkim przesądzały z góry rządy pięciu mocarstw. Zwołanie wszystkich członków kongresu ustawicznie odkładano i faktycznie nie zwołano ich nigdy. Kongresu zatem wszystkich zaproszonych państw nigdy nie otwarto ani też nie zamknięto, a więc formalnie nie odbył się nigdy. To, co skwapliwie zaraz po 1815 r. nazywano dla nadania temu dziełu większej doniosłości i co się nazywa kongresem wiedeńskim, było faktycznie kongresem pięciu mocarstw, których decyzje podpisywały w toku obrad pojedyncze państwa europejskie, a decyzję końcową wszystkie biorące udział w zjeździe, choć i tego podpisu nie dokonano na jakimś zebraniu ogólnym. Istnieje dość rozpowszechnione, nawet w części historiografii, mniemanie, że główną rolę na kongresie odegrał austriacki minister dworu cesarskiego i spraw zagranicznych Metternich, który wraz z baronem von Wessenbergiem reprezentował Austrię. Jest to jednak pogląd niesłuszny, bo w sprawach zasadniczych nie decydowała tylko zręczność tego czy innego dyplomaty, lecz stanowczość i znaczenie mocarstw, biorących udział w kongresie. Dowodem tego byli przedstawiciele Wielkiej Brytanii: z początku było ich dwóch, Robert Stewart wicehrabia Castlereagh i jego brat Karol Stewart. Pierwszy z nich nie znał nawet dobrze języka francuskiego, w którym toczyły się obrady, w polityce był dyletantem, nie orientował się w geografii, nie wiedział np., że Lipsk znajduje się w Saksonii i chociaż nie był równie zręczny, jak inni dyplomaci na kongresie, mógł przeprowadzić swą wolę, gdyż z Wielką Brytanią się ogromnie liczono. Brat jego był człowiekiem nietaktownym. Po Castlereagh reprezentował Wielką Brytanię zwycięzca w wojnie hiszpańskiej, książę Artur Wellington, jeden z najlepszych wówczas taktyków wojskowych, ale pozbawiony niemal zupełnie zręczności dyplomatycznej. A jednak rola Wielkiej Brytanii na kongresie była nie mniejsza niż rola Austrii. Rosję oficjalnie reprezentowali: zręczny dworak, Niemiec z Westfalii, Karol Nesselrode, junkier kurlandzki Gustaw Stackelberg i zniemczony książę Andrzej Razumowski. Towarzyszyło im paru doradców. W sumie jednak interesów Rosji miało bronić ośmiu cudzoziemców (m.in. ks. Adam Czartoryski) i jeden zniemczony Rosjanin. Prusy reprezentowali: kanclerz Hardenberg i Wilhelm von Humboldt, przeważnie niezgodni ze sobą, ale zawsze posłuszni królowi, ten zaś pozostawał pod wpływem Aleksandra I. Francja miała czterech przedstawicieli, ale decydował o jej polityce najzręczniejszy z nich, Talleyrand. Poza reprezentantami sześciu głównych państw znaleźli się w Wiedniu przedstawiciele i dziesięciu innych państw zaproszonych. Kongres zgromadził także dwóch cesarzy (austriacki i rosyjski) oraz czterech królów (pruski, duński, bawarski i wirtemberski). Przysłali poza tym swoich delegatów lub osobiście przybyli panujący książęta niemieccy, rycerze, którzy wskutek recesu reńskiego utracili swe tytuły, i wielu przedstawicieli miast. W sumie liczono przeszło 200 poselstw lub delegacji. Przybyło zaś wówczas do Wiednia około 100000 cudzoziemców z całej Europy, panujący i arystokracja przybywali często z żonami i ze znaczną świtą. Monarchowie byli gośćmi cesarza, ministrowie i inni uczestnicy kongresu lokowali się w pałacach arystokracji wiedeńskiej lub domach burżuazji. Przedstawiciele państw schodzili się od czasu do czasu na narady, ogół natomiast, a zresztą i większość dyplomatów, żył urządzanymi stale głównie przez cesarza i arystokrację wiedeńską zabawami tanecznymi, przyjęciami, przedstawieniami teatralnymi, koncertami, rewiami wojskowymi, wycieczkami za miasto. Uczty, flirty i miłostki, intrygi i bale to były najulubieńsze zajęcia ogółu. Słynął z nich zwłaszcza wywierający ogromny urok na wiedenkach car Aleksander I, częściowo rywalizował z nim tylko Metternich. Feldmarszałek austriacki ks. Karol de Ligne powiedział z dużą

Page 78: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

słusznością, że kongres "nie posuwa się idąc, lecz tańcząc" (Le Congres ne marche pas, il danse). Nic dziwnego też, że na zewnątrz kongres wyglądał jak jeden wielki, uroczysty festyn. Największe koszty ponosił cesarz austriacki, który jednak wydawał tylko pieniądze pożyczone od Wielkiej Brytanii i od bankiera Salomona Rothschilda, który zresztą finansował także pobyt wielu delegatów. Nad wszystkimi ważniejszymi osobistościami baczny nadzór roztoczyła świetnie zorganizowana austriacka tajna policja. Pokojówki, lokaje, arystokraci, damy z towarzystwa i z półświatka - wszyscy byli wciągnięci do udzielania informacji: kto, kiedy i jak długo u kogo bywał oraz o czym rozmawiał. Odpieczętowywano i czytano wszystkie listy, nawet ministrów austriackich, żony cesarza i arcyksiążąt, choć wszystkie były pieczętowane lakiem lub opłatkiem. W ten sposób jednak cesarz Franciszek I wiedział o wszystkim. Kongres wiedeński zwołano w chwili, gdy w całej Europie panowało ogólne pragnienie pokoju. Spodziewano się też, że zjazd monarchów i dyplomatów stworzy podstawy trwałego porządku politycznego. Tym się też kierowali decydujący na kongresie politycy, sądzili oni jednak, że trwały pokój należy oprzeć na "prawie publicznym", tj. takich normach, które są konieczne dla normalnego, pokojowego współżycia państw europejskich, ale przede wszystkim na dwóch wynikających z tego "prawa" zasadach podstawowych: równowagi europejskiej i legitymizmu. Nacisk na pierwszą z nich kładł zwłaszcza rząd brytyjski, który już od końca XVII w. dążył systematycznie do tego, by żadne z państw kontynentalnych nie miało hegemonii nad innymi, by - co więcej nawet - nie mogło po nią sięgnąć, by się nawzajem w swoim rozwoju mocarstwowym szachowały. W imię zasady "równowagi" państwa wschodnie dokonały rozbioru Polski i z tego samego powodu musiały zgodzić się na kongresie na traktowanie Francji jako równego im mocarstwa, które jednak musiało być szachowane przez Holandię, Prusy i Sardynię. Ze względu na normę "równowagi" Metternich, zrywając ze starą tradycją polityki austriackiej, starał się o zbliżenie Austrii do Prus, czyli o stworzenie silnego bloku środkowoeuropejskiego, który by mógł się przeciwstawić zarówno Francji, jak i Rosji. Ponieważ jednak król pruski, wbrew zresztą zdaniu swoich ministrów, był ściśle związany z Rosją, przeto Metternich dla utrzymania "równowagi" związał się ściślej z Francją i Wielką Brytanią. Iustum aequilibrium (sprawiedliwa równowaga) - była to zasada mechanistyczna, wytworzona w atmosferze charakterystycznego dla Oświecenia kosmopolityzmu. Nie liczyła się wcale z wolą mieszkańców tych krajów, które dzielono teraz do woli tylko dlatego, by jedno z państw nie było silniejsze od drugiego lub by mogło być wynagrodzone za straty poniesione gdzie indziej. Zasada legitymizmu, którą na kongresie operował głównie Talleyrand, była starsza niż zasada równowagi. Przekonanie o tym, że monarchowie chrześcijańscy mają władzę z woli bożej a nie z woli ludu, wytworzyło się już w średniowieczu, podobnie jak i przekonanie, że stanowią oni wielką rodzinę, czego przejawem był zresztą zwyczaj nazywania się nawzajem w korespondencji bratem lub kuzynem. Z tego powodu żaden monarcha nie mógł być prawnie pozbawiony władzy przez swoich poddanych i dlatego też wszyscy książęta, których usunęła rewolucja lub Napoleon, musieli wrócić na swe stanowiska. Troska o to była moralnym obowiązkiem innych członków "rodziny" monarchów europejskich. Wysuwając zasadę legitymizmu, chciano zarazem przeciwstawić się rewolucyjnym hasłom o suwerenności narodu, o prawie narodów do stanowienia o swoim losie. Zasady legitymizmu i równowagi europejskiej uzupełniały się nawzajem. Nie można było przecież dowolnie przydzielać państwom krajów i mieszkańców, gdyby przyszło pytać o zgodę ludności. Większość spraw na kongresie była już ustalona, gdy nagle 6 marca przyszły do Metternicha i do Wellingtona wiadomości o ucieczce Napoleona z Elby. Wśród zgromadzonych w Wiedniu dyplomatów zapanowała z początku konsternacja, postanowiono jednak nie przerywać obrad. Gdy zaś dowiedziano się, że Napoleon udał się do Francji, przedstawiciele ośmiu głównych państw reprezentowanych na kongresie w manifeście z 13 marca ogłosili go za "wroga i burzyciela porządku publicznego w świecie". W dniu 25 marca zaś Wielka Brytania, Austria, Prusy i Rosja zawarły przymierze wojskowe, mające na celu usunięcie Napoleona siłą. Monarchowie opuścili Wiedeń, udając się na wojnę, ale kongres obradował dalej aż do początku czerwca 1815 r. Najważniejszymi sprawami załatwianymi na kongresie były następujące: Saksonii, Księstwa Warszawskiego, Niemiec, Włoch, Niderlandów, Szwajcarii, niewolnictwa i norm obowiązujących w dyplomacji. Nie załatwiano ich kolejno, lecz często sprawy różne załatwiano równocześnie. Sprawą, która najwięcej zaprzątała uwagę liderów kongresu, był los Saksonii i Księstwa Warszawskiego. Metternich uważał za najprostsze rozwiązanie sprawy powrót do stanu przed rokiem 1807, ale na to nie zgodził się stanowczo car Aleksander I, miał zaś poparcie króla pruskiego, który pamiętał dobrze powstanie 1806 r. w swojej dzielnicy pruskiej i gotów był zrzec się praw do jej części w zamian za Saksonię. Król saski Fryderyk August I, który stał po stronie Napoleona do końca i 19 października został wzięty do niewoli w bitwie pod Lipskiem, miał zostać ukarany odebraniem swego dotychczasowego państwa, chciano mu dać jednak część państwa papieskiego, tzw. legacje. Ale projekt Aleksandra I natrafił na zdecydowany opór ze strony przedstawicieli Wielkiej Brytanii i Francji, do których pod wpływem antypruskiego stronnictwa na dworze wiedeńskim przyłączył się także Metternich. Większość opinii publicznej w Wielkiej Brytanii, częściowo pod wpływem działalności Czartoryskiego, pragnęła utworzenia niezależnej Polski, burżuazja angielska bowiem sądziła, że ze słabą Polską łatwiej byłoby utrzymywać korzystne stosunki handlowe, ale rząd uważał sprawę przywrócenia państwa polskiego za nierealną i poruszył ją jedynie z obawy przed wzrostem potęgi rosyjskiej. Castlereagha poparł Talleyrand stosownie do zasad

Page 79: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

dawnej polityki francuskiej, która dążyła do utrzymania w Niemczech małych i słabych państewek, które można by wygrywać jedne przeciw drugim. Minister francuski obawiał się, że Prusy, zagarnąwszy Saksonię, staną się zbyt silnym państwem niemieckim. Wolał zatem, by dostały ziemie polskie. Polaków zresztą nie lubił, uważając ich za naród niezdolny do posiadania własnego państwa. W dniu 23 października Castlereagh wysunął aż trzy projekty w sprawie Polski: albo przywrócenia Polski w granicach z 1772 r., albo w granicach z 1791 r., albo podział Księstwa taki, że Aleksander otrzymałby ziemie polskie aż po Wisłę, ale pod warunkiem, że nie przyjmie tytułu króla polskiego i że Prusy nie dostaną Saksonii. Pomysły te próbował poprzeć 24 października Metternich w rozmowie z carem, ale ten wybuchł takim gniewem, że - jak Talleyrand powiedział złośliwie - nawet z lokajem nie rozmawia się w ten sposób. Hardenberg ostrzegał przeciwników cara, że Rosja w razie konieczności zwiąże się z "jakobinami wszystkich krajów". Zresztą nawet większość arystokratów polskich bawiących w Wiedniu obawiała się, że Aleksander I przyjmie tytuł króla polskiego, gdyż sądzili, że jest on pod "wpływem demokratów: Laharpe'a i barona Steina". Wskutek nieustępliwości cara sytuacja zaostrzyła się do tego stopnia, że 3 stycznia 1815 r. głównie staraniem Castlereagha Wielka Brytania, Austria i Francja zawarły tajne przymierze, na mocy którego zobowiązały się działać wspólnie i udzielać sobie nawzajem pomocy zbrojnej, gdyby któryś z sojuszników został zaatakowany. Wkrótce potem do przymierza przystąpiła Bawaria, Holandia i Hanower. Ale był to tylko manewr dyplomatyczny. Sprzymierzeni nie chcieli i nie mogli prowadzić wojny, której ciężar musiałby spocząć tylko na Austrii. Przewaga militarna nad nimi Rosji i Prus była wówczas ogromna. Na szczęście Prusy zgodziły się wziąć tylko część Saksonii, byle otrzymać przy tym ważny ze względów strategicznych Toruń. W rezultacie 11 lutego 1815 r. cały konflikt zakończył się kompromisem, którego postanowienie powtórzono w "akcie końcowym" kongresu: Prusy otrzymały 2/5 Saksonii i 850000 "dusz" saskich, na wschodzie zaś departamenty poznański i bydgoski oraz miasto Gdańsk. Toruń, który miał być pierwotnie wolnym miastem, został również włączony do Prus. Austria otrzymała obwód tarnopolski i saliny wielickie wraz z okręgiem. Nie wiedziano, co zrobić z Krakowem, gdyż na posiadanie przez Rosję dwóch stolic Polski nie chciała się zgodzić ani Austria, ani Prusy. Stworzono zatem "wolne, niepodległe i ściśle neutralne" miasto Kraków pod opieką trzech państw sąsiednich. Reszta Księstwa Warszawskiego miała być związana "nieodwołalnie przez swą konstytucję" z Rosją. Dodano przy tym, że cesarz rosyjski przyjmie tytuł króla polskiego i nada temu krajowi "rozciągłość wewnętrzną, jaką uzna za stosowną". Polacy poddani Rosji, Austrii i Prus mieli otrzymać reprezentację i instytucje narodowe, jakie każdy z tych rządów uzna za stosowne. Ze strony Prus aktem mającym zrównoważyć ewentualne sympatie Polaków do cara jako "wskrzesiciela" Polski było utworzenie Wielkiego Księstwa Poznańskiego, mającego z woli króla pruskiego korzystać z pewnych przywilejów etnicznych i fasadowej autonomii (namiestnik, sejm) nadzorowanej przez naczelnego prezesa. Polacy nie zyskiwali tu określonego statusu politycznego, a tylko zaspokojenie narodowych aspiracji. Różnice w sytuacji Polaków w Prusach Zachodnich i W. Księstwie Poznańskim były jednak zasadnicze. Długofalowa polityka Prus była bowiem obliczona na pełną integrację ziem polskich z resztą Królestwa, co było sprzeczne z polskimi aspiracjami niepodległościowymi. Powstanie Listopadowe dało Prusom pretekst do poniechania eksperymentu, którego owocem było właśnie W. Księstwo Poznańskie. W istocie jego trwałość oznaczałaby zwycięstwo koncepcji "Prusaka mówiącego po polsku". Nie tylko zatem losy Królestwa Polskiego, ale i W, Księstwa Poznańskiego dowodzą, iż połowiczność w traktowaniu sprawy polskiej na kongresie wiedeńskim, dyktowana chęcią zaspokojenia rozbiorców, a zarazem uniknięcia wyraźnego aktu rozbioru Polski, nie tylko sprawy polskiej nie rozwiązywała, ale ją dopiero stawiała na wokandzie polityki europejskiej. Decyzje kongresu w sprawie Księstwa Warszawskiego dość ogólnie nazywa się "IV rozbiorem Polski". Powiedzenie to jednak słuszne jest tylko częściowo, gdyż chodziło jedynie o podział Księstwa, a więc części ziem polskich. Co do losu ziem pozostałych nikt nie wysuwał żadnych zastrzeżeń. Sprawa przywrócenia państwa polskiego na kongresie spotkała się z ogólną obojętnością. Wprawdzie w nocie oficjalnej 15 stycznia 1815 r. Castlereagh stwierdził, że utworzenie niepodległej Polski jest zasadą polityki brytyjskiej, ale twierdzenie to było obliczone tylko na poklask angielskiej opinii publicznej. Natomiast na kongresie Castlereagh wcale nie stawiał tej sprawy na serio. Twórcą wyłącznym Królestwa Polskiego był Aleksander I, który działał w tej sprawie wbrew zdaniu swoich niemieckich i rosyjskich doradców. Konserwatyści rosyjscy byli przeciwni łączeniu konstytucyjnego królestwa z absolutnym cesarstwem, bojąc się ujemnych wpływów pierwszego. Aleksander I jednak już dawniej wysuwał projekt utworzenia "państwa polskiego" pod swoim berłem. Ale nie tylko o dotrzymanie obietnic mu chodziło. Car pamiętał świetną postawę bojową wojsk polskich przy boku Napoleona, a ponieważ Rosja od zachodu nie miała naturalnej granicy, przeto nieobojętna była postawa zamieszkałych tu Polaków. Poza tym car, który już od 1813 r. wierzył w swą specjalną misję w Europie i marzył o roli wodza "ludów", chciał naprawić krzywdę jednego z tych ludów, by zjednać sobie popularność. Nieobca też Aleksandrowi zapewne była chęć dokonania eksperymentu z próbą konstytucyjnego, ale zależnego od siebie państewka. Miał zamiar prawdopodobnie rozciągnąć potem konstytucję i na Rosję, zawsze jednak w przekonaniu, że w ten sposób za cenę ustępstw na rzecz "ducha czasu" wzmocni swój tron. Powtarzał zatem w nieco innej formie i na mniejszym terenie eksperyment, który

Page 80: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

już próbował przeprowadzić przed pięcioma laty w Rosji. Bardziej skomplikowana była sprawa podziału i ustroju Niemiec. Znaczny odłam burżuazji niemieckiej spodziewał się, że po "wojnie o oswobodzenie" Niemiec nastąpi zjednoczenie wszystkich państewek w jeden organizm państwowy, choć nie było zgody na temat form ustrojowych tego zjednoczonego państwa niemieckiego. W każdym razie większość opinii publicznej i nawet większość książąt niemieckich wypowiadała się za przywróceniem cesarzowi Austrii tytułu cesarza rzymskiego. Ale przeciwny temu był Metternich, który sądził, że tytuł ten stracił już swe znaczenie i więcej przysparzałby Austrii kłopotów niż pożytku. W rezultacie utworzono tylko luźny Związek Niemiecki (Deutscher Bund), złożony z 34 państw (później 35) i 4 wolnych miast. Należeli do niego także z racji posiadania ziem niemieckich królowie Wielkiej Brytanii (Hanower), Holandii (Luksemburg) i Danii (Holsztyn). Celem Związku miało być "zachowanie zewnętrznego i wewnętrznego bezpieczeństwa Niemiec" oraz niezależności i nienaruszalności państw niemieckich. Organem Związku miał być stały sejm (Bundestag), złożony z dwóch izb: plenum, w skład którego wchodziło po czterech przedstawicieli pięciu państw i po jednym z państw pozostałych, oraz rada, w której miało zasiadać po jednym delegacie z 11 państw i 6 delegatów razem z pozostałych 28 państw. Przewodnictwo w Związku należało do Austrii. W teorii Związek Niemiecki miał spore uprawnienia i pod tym względem ustrój stworzony w 1815 r. był krokiem naprzód w stosunku do ustroju dawnej Rzeszy. W praktyce jednak wszystko zależało od woli Austrii i Prus, te zaś, jak przed rokiem 1804, kierowały się własnym interesem, narzucając zwykle swą wolę państwom mniejszym. Utworzenie "związku" było rozczarowaniem dla ogółu mieszczaństwa niemieckiego, a nawet dla patriotycznego odłamu szlachty. Wbrew temu, czego się spodziewano, pozostało dawne feudalne rozbicie, pozostały samolubne, konserwatywne dynastie. Niemcy nadal miały być właściwie pojęciem geograficznym. Zmieniła się za to poważnie konfiguracja terytorialna Rzeszy. Wbrew zasadzie legitymizmu nie przywrócono państewek skasowanych recesem reńskim w 1803 r. (z wyjątkiem państwa Hessen-Homburg), za to po długich targach, nie licząc się z wolą mieszkańców, ustalono, że Prusy oprócz części Saksonii i Księstwa Warszawskiego otrzymają Nadrenię i Westfalię oraz Pomorze Szwedzkie i Rugię. Bawaria miała się zrzec Tyrolu i Salzburga, a za to przyłączyć Palatynat Reński i Wurzburg. Szwajcaria miała otrzymać 3 kantony, Dania za Pomorze i Rugię miała dostać księstwo Lauenburg, Hanower podniesiono do rangi królestwa, parę zaś księstw do rangi wielkich księstw. Nie mniej skomplikowana była sprawa Włoch, gdyż w Neapolu panował jeszcze Joachim Murat, a legacje papieskie Metternich chciał zachować dla Austrii. Dopiero po usilnych staraniach, poparty przez państwa niekatolickie (Wielka Brytania i Rosja), przedstawiciel papieski kardynał Consalvi uzyskał przywrócenie całego Państwa Kościelnego papieżowi. Austria odzyskiwała z powrotem Lombardię, Wenecję i Dalmację. Księstwo Modeny zwrócono bratu stryjecznemu cesarza austriackiego Franciszkowi IV. Parmę otrzymała dożywotnio córka cesarza, żona Napoleona, o prawach syna nie było już mowy. Toskanię i Piombino z tytułem wielkiego księcia przywrócono młodszemu bratu cesarza Ferdynandowi. W ten sposób całe północne Włochy z wyjątkiem Piemontu znalazły się pod wpływem austriackim. Trudniejsza była sprawa z Neapolem, gdyż rządy Francji, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii chciały koniecznie usunąć stąd króla Joachima, natomiast Metternich zawarł z nim już 11 stycznia 1814 r. układ gwarantujący mu posiadanie Królestwa Neapolu, a nawet pozwalający na zabranie części Państwa Kościelnego. Minister austriacki chciał w ten sposób całkowicie usunąć Burbonów z Półwyspu Apenińskiego, sądził bowiem, że zagrożony przez nich Joachim będzie z konieczności związany z Austrią. Widząc jednak, że wobec stanowczego oporu Wielkiej Brytanii i Francji plan ten utrzymać się nie da, poza tym zaniepokojony radykalizmem społecznym Murata, Metternich przestał go w Wiedniu popierać. Istotnie, król neapolitański próbował się oprzeć na burżuazji i wysuwał hasło zjednoczenia Włoch, a widząc, że ogół kongresu jest mu niechętny, oświadczył się za Napoleonem, gdy ten uciekł z wyspy Elby. Murat postanowił zbrojnie dokonać zjednoczenia Włoch pod swoim berłem. Wkroczywszy do Państwa Kościelnego ogłosił 30 marca 1815 r. w Rimini słynny manifest do wszystkich Włochów, wzywający ich do zrzucenia obcego jarzma. Niewielu jednak znalazł zwolenników. Burżuazja neapolitańska była zbyt słaba i wojny nie chciała, masy ludowe były obojętne i ze względu na wybieranie rekruta Muratowi niechętne. Mimo początkowego powodzenia został on 3 maja 1815 r. pokonany przez Austriaków pod Tolentino i musiał swe państwo opuścić. Udał się na Korsykę, ale na wiadomość, że Neapol jest niezadowolony z rządów Burbonów, wrócił w październiku na półwysep, został jednak schwytany i 13 października rozstrzelany. Neapol i Sycylia zostały znów połączone pod berłem Ferdynanda IV Burbona, który dekretem z 8 grudnia 1816 r. zniósł dotychczasową unię rzeczową między swymi państwami, tworząc z nich jedno państwo Obojga Sycylii i w związku z tym przyjmując tytuł Ferdynanda I (1816-1825). Bez większych trudności kongres wiedeński zgodził się na połączenie Belgii z Holandią, co zresztą faktycznie dokonało się już wcześniej. Również w dziejach Szwajcarii kongres wiedeński odegrał doniosłą rolę. Republika Helwecka przetrwała tylko w teorii do 1803 r., była przy tym terenem wojny, z której wyszła częściowo zrujnowana ekonomicznie i stała się widownią walki politycznej między zwolennikami centralizmu i federalizmu. Położył temu kres Bonaparte, powołując przedstawicieli obu partii do Paryża i narzucając im 19 lutego 1803 r. nową konstytucję, tzw. akt pośrednictwa (l'acte de mediation), tworzący ze Szwajcarii związek 19 suwerennych kantonów ze wspólnym rządem na czele. Rządowi, który załatwiał tylko określone, wspólne dla całej Szwajcarii sprawy, przewodniczył szef

Page 81: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

rządu jednego z sześciu głównych kantonów, ale z reguły decydowała w sprawach ważniejszych wola Napoleona, dzięki czemu Szwajcaria musiała brać udział w wojnach napoleońskich i bojkotować u siebie towary angielskie. Po bitwie pod Lipskiem rząd szwajcarski ogłosił swą neutralność. Mimo to w 1814 r. wojska austriackie przeszły przez Szwajcarię. Klęska Napoleona dodała odwagi konserwatystom, którzy przy poparciu Metternicha chcieli przywrócić ustrój sprzed czasu rewolucji, a nawet włączyć Szwajcarię do Związku Niemieckiego lub związać ją z Austrią, ale przeciwstawiał się temu stanowczo pod wpływem Laharpe'a car Aleksander I. Poparł go Castlereagh, który w imię zasady równowagi w Europie nie chciał, by Szwajcaria stała się wasalem Austrii. Po długiej dyskusji, która zaczęła się już w Paryżu w maju 1814 r., "komitet szwajcarski" na kongresie postanowił utrzymać federację, która miała odtąd składać się z 22 suwerennych kantonów, choć jeden z nich Neuenburg (Neuchatel) był równocześnie księstwem, w którym panującym był król pruski Fryderyk Wilhelm III, a przez to należał do Rzeszy Niemieckiej (aż do 1857 r.). Równie ważnym postanowieniem kongresu było przyjęcie zasady o wieczystej neutralności Szwajcarii, ogłoszone jednak dopiero 20 listopada 1815 r. w Paryżu. Dyplomaci brytyjscy wysunęli na kongresie także konieczność natychmiastowego zakazu handlu niewolnikami. Wniosek ten postawili pod wpływem angielskiej opinii publicznej, ta zaś była oburzona na ten handel z pobudek religijnych i humanitarnych, a także dlatego, że plantacje bawełny w Stanach Zjednoczonych, na których pracowali Murzyni, stawały się coraz groźniejszym konkurentem dla plantacji brytyjskich. Po zakończeniu wojny w Europie mogły one zdobyć nowe rynki zbytu i rozwijać się jeszcze bardziej, do tego trzeba im jednak było nowych niewolników. Castlereagh próbował dla sprawy zakazu tego handlu pozyskać także dyplomatów papieskich. Ale zabiegi brytyjskie nie dały wyniku, gdyż nie chciała się zgodzić na nie Hiszpania, Portugalia i Francja, które stale potrzebowały nowych niewolników w swoich koloniach. W rezultacie 8 lutego 1815 r. osiem państw głównych uchwaliło deklarację o zniesieniu handlu niewolnikami, ale bez podania daty, odkąd ma ona obowiązywać, co w praktyce pozbawiło ją wszelkiego znaczenia, tym bardziej że posiadanie niewolników nie zostało zakazane. Niewolnictwo istniało zresztą nadal również w koloniach brytyjskich. Trwałym dziełem kongresu było uchwalenie przez osiem głównych państw regulaminu dyplomatycznego, przyjętego także przez inne państwa. Normował on sprawy przedstawicieli dyplomatycznych i z pewnymi poprawkami, dokonanymi w 1818 r. na kongresie mocarstw europejskich w Akwizgranie, przetrwał aż do XX w., częściowo zaś obowiązuje i obecnie. Po załatwieniu spraw najważniejszych konferencja pięciu mocarstw postanowiła ująć wszystkie ważniejsze decyzje w jednym akcie. Dokonano tego w tzw. akcie końcowym (acte final) 9 czerwca 1815 r., ale i do niego dodano jeszcze poprawki. Poprawiony egzemplarz odbył podróż po Europie w celu uzyskania podpisów, dopiero 20 sierpnia 1815 r. złożono go w archiwum kanclerskim w Wiedniu. Zwykle przedstawia się kongres wiedeński jako triumf reakcji i feudalizmu w Europie, podkreśla się też, że kongres zupełnie zignorował sprawy narodowościowe, że dzielił kraje i narody jak martwe przedmioty. Jest to sąd słuszny, a choć obrońcy kongresu przypominają, że jego uchwały zapewniły jednak Europie długie lata pokoju i pozwoliły burżuazji europejskiej na spokojną budowę wielu dzieł trwałych w dziedzinie nauki i techniki, to jednak dodać tu należy, że tę / długotrwałość uchwał kongresu tłumaczy się głównie tym, iż większość burżuazji wszędzie pragnęła pokoju, że w środkowej Europie mieszczaństwo było zresztą jeszcze zbyt słabe, świeże zaś wspomnienia Rewolucji Francuskiej tak odstraszające, że burżuazja wolała się podporządkować polityce feudalnych rządów niż walczyć. I dopiero gdy te wrażenia osłabną, a jednocześnie wzrośnie siła burżuazji, będzie ona próbowała wszędzie tam, gdzie zmiany nie dokonały się na drodze reform, przeprowadzić je na drodze rewolucji. Podkreślić też należy ogromną szkodę, jaką na tym kongresie poniosła sprawa polska. Wprawdzie car Aleksander I stworzył wbrew woli ogółu członków kongresu Królestwo Polskie i wyraz Polska, oficjalnie zakazany w 1795 r., został uroczyście przywrócony, to jednak zarazem powstało błędne mniemanie, że Polska to tylko owo Królestwo Polskie i że poza nim i poza Krakowem sprawa polska właściwie nie istnieje. Rozdział trzydziesty Cesarstwo "100-dniowe" W 18 dni po abdykacji Napoleona wylądował w Calais Ludwik XVIII i za pieniądze pożyczone od bankiera Natana Rothschilda, a pod osłoną wojsk koalicji, odbył swą podróż do Paryża, przyjmowany wszędzie na ogół dość chłodno. Brat młodszy króla Karol i otoczenie namawiali Ludwika XVIII, by wrócił do tradycji sprzed 1789 r. i rządził równie absolutnie, jak jego poprzednicy, ale car Aleksander I i rząd brytyjski ostrzegali króla przed powrotem do dawnej przeszłości. Zbyt słaby, by się z nimi nie liczyć, Ludwik XVIII poszedł na kompromis. Odrzucił wprawdzie projekt konstytucji przyjęty przez senat, ale nadał "kartę konstytucyjną", chcąc zaznaczyć w ten sposób dobitnie, że sam dobrowolnie określa, co wolno jego poddanym. Konstytucja utrzymywała zasadnicze zdobycze rewolucji, a więc równość wszystkich obywateli wobec prawa, równość podatkową, swobodę sumienia i wyznań, gwarantowała spokojne posiadanie dóbr "narodowych", nabytych podczas rewolucji i zatwierdzała tytuły szlacheckie z czasów napoleońskich. Ponadto wprowadzała parlament dwuizbowy, złożony z Izby Deputowanych, wybieranych przez ludzi o określonym cenzusie majątkowym, i z Izby Parów dziedzicznych, mianowanych przez króla. Parlament ten miał znacznie większą władzę niż w czasach napoleońskich. Ogół burżuazji francuskiej gotów był pogodzić się z rządami Burbonów, skoro ci zgodzili się na główne jej postulaty, ale od samego początku musiało dojść do zadrażnień, spowodowanych powrotem emigrantów i ekscesami monarchistów.

Page 82: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Nietaktowny brat króla Karol oraz dwaj jego synowie, Ludwik ks. Angouleme i Karol Ferdynand ks. Berry, zrażali wszystkich. Zaczęła także wracać arystokracja, szlachta emigracyjna, wyniosła, pogardliwa, jaskrawo lekceważąca wszystko to, co się działo we Francji w ciągu ostatnich dwudziestu kilku lat. Przybywali biskupi i księża emigranci i od razu zaczynali wojnę z duchownymi i biskupami mianowanymi przez Napoleona. Wszystko to wywoływało rozgoryczenie i niechęć do monarchii. Najbardziej niezadowolona była armia. Wprawdzie marszałkom i generałom napoleońskim Ludwik XVIII utrzymał tytuły i dochody, ale mianował wyższymi oficerami również niektórych emigrantów, którzy niedawno walczyli przeciwko Francji. W ten sposób wprowadził do armii rozdwojenie. Zwolnił poza tym z wojska kilkanaście tysięcy oficerów, dając im głodową emeryturę. Gorszy był los żołnierzy-inwalidów, którzy zostali skazani na żebraninę. Oburzenie rosło. Dawano mu wyraz w głośnej krytyce w kawiarniach, w prasie, nawet w próbach spisków wojskowych. Z opozycją wystąpił publicznie także sławny w całej Francji, uważany za bohatera narodowego, Carnot. Na tym tle zaczynał kiełkować kult Napoleona, który popierali teraz nawet wrodzy mu do niedawna jakobini. Wieści o tym, co się działo we Francji, dochodziły na wyspę Elbę. Napoleon, który początkowo zajął się gorliwie podniesieniem gospodarczym swego małego państewka, budował drogi, mosty, wodociągi, osuszał bagna, teraz postanowił wrócić do Francji i objąć w niej władzę ponownie. Liczył na niezadowolenie z rządów Ludwika XVIII, na ujawniający się w Wiedniu brak zgody wśród członków koalicji, ale prawdopodobnie liczył także na poparcie Austrii i sądził, że jeśli nie dla siebie, to dla syna utrzyma tron Francji. Nie jest wykluczone, że rolę prowokatora odegrał Metternich, wysyłając do Napoleona gen. Kellera. Podobną rolę odegrał może i rząd angielski. W dniu 1 marca 1815 r. Napoleon z oddziałem swojej gwardii wylądował na wybrzeżu francuskim i zaczął swój słynny "lot orła" ku Paryżowi. Wojsko wszędzie bez walki przechodziło na jego stronę. W stolicy Francji zapanowała konsternacja i oburzenie. Marszałek Ney obiecywał królowi, że przywiezie uzurpatora "w klatce żelaznej", ale i korpus Neya przeszedł na stronę cesarza. Marszałek prosił go o przebaczenie i otrzymał zaraz nominację na dowódcę armii. Paru innych marszałków wolało przezornie uciec. Zająwszy Paryż, Napoleon ogłosił opracowany przez Beniamina Constanta "akt dodatkowy do konstytucji cesarstwa", właściwie nową konstytucję, bardzo liberalną, wprowadzającą monarchię konstytucyjną i wolność prasy, czym chciał sobie zjednać burżuazję. Do mas drobnego mieszczaństwa i proletariatu, do jakobinów i teraz nie miał zaufania, choć tu najwięcej znalazł zwolenników, widziano w nim bowiem wodza w walce ze szlachtą i królami. Ale od początku nie ulegało wątpliwości, że utrzymać tron Napoleona może tylko armia, gdyż koalicja państw antynapoleońskich nie zgodzi się dobrowolnie na jego powrót, choć obiecywał jej trzymać się warunków pokoju paryskiego. W dodatku wybuchło wspierane przez Anglików powstanie w Wandei i próby powstań rojalistycznych na południu, w dolinie Rodanu i wokół Tuluzy. Powrót Napoleona nastąpił wówczas, gdy sprzymierzeni monarchowie nie zdemobilizowali jeszcze swoich wojsk. W Belgii pod Brukselą Wellington szybko zgromadził około 100000 ludzi, obok niego stanął pruski marszałek Blucher ze 150000. Austriacy i Prusacy posuwali w kierunku Renu 350000 żołnierzy, za nimi Rosjanie 225000. Stanowiło to w sumie ok. 800000 ludzi, podczas gdy francuski minister wojny marszałek Davout, który się okazał równie świetnym organizatorem jak taktykiem wojennym, mógł wystawić tylko 275 000, ale połowę tego musiała związać obrona granic od południa i południowego wschodu oraz zwalczanie ruchów rojalistycznych. Mając do dyspozycji tylko 124000 ludzi, Napoleon chciał zniszczyć w Belgii armię Bluchera i Wellingtona, zanim nadejdą Austriacy i Rosjanie. Kampania belgijska była dobrze pomyślana, ale fatalnie wykonana. Napoleon umieścił się między armiami przeciwnika. Ney zmusił do cofnięcia się Wellingtona pod Quatre-Bras, ale bez większych strat dla przeciwnika. Sam Napoleon zaatakował Bluchera pod Ligny, ale nie wsparty z winy Neya nie rozbił Prusaków, zmusił ich tylko do odwrotu i posłał za nimi 33000 ludzi marszałka Grouchy. Sam wraz z Neyem zaatakował ponownie Wellingtona pod Waterloo (dokładniej koło Mont-Saint-Jean w pobliżu Brukseli) 18 czerwca 1815 r. Siły przeciwników były niemal równe. Atak zaczęto późno (o godzinie 11 przed południem), Całą akcję prowadzono dość nieudolnie. Wellington wytrzymał jednak zaciekłe ataki frontalne przeciwnika przez całe popołudnie. Wieczorem na prawym skrzydle francuskim ukazała się armia Bluchera, który zmylił nieudolnego Grouchy'ego i szybko pospieszył na pomoc Wellingtonowi. Bitwa zamieniła się w paniczny odwrót Francuzów, tylko stara gwardia napoleońska cofała się powoli i w porządku. Klęska pod Waterloo była niewątpliwie spowodowana błędami Napoleona, Neya i Grouchy'ego, a zwłaszcza Neya, ale nie ona wyłącznie zadecydowała o przegranej wojnie. Wynik tej wojny był z góry przesądzony wobec słabości sił Napoleona w stosunku do sił przeciwników. Waterloo tylko przyspieszyło koniec drugiego okresu cesarstwa. Złamanemu zupełnie Napoleonowi paru ludzi jak Carnot, Davout i brat Lucjan radzili odwołanie się do mas ludowych i rzucenie hasła "ojczyzna w niebezpieczeństwie", ale on sam uważał, że nie dałoby to pożądanego wyniku. Zresztą grupa sprytnych polityków burżuazyjnych z Fouche'em na czele, w obawie przed nawrotem do rewolucji, postanowiła do tego nie dopuścić, pociągając za sobą zręcznie Carnota i Davouta. Utworzono rząd prowizoryczny, którego przewodniczący, Fouche, z całą energią pracował na rzecz powrotu Ludwika XVIII. Dawny "królobójca" zaniepokojony o swe tytuły i majątek, chciał, by król jemu głównie zawdzięczał tron. W dniu 8 lipca do zajętego przez Anglików i Prusaków Paryża przybył Ludwik XVIII. Opuszczony przez wszystkich, podpisawszy 22 czerwca ostatnią swą abdykację na rzecz syna Napoleona JI, po 113

Page 83: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

dniach "rządów" Napoleon udał się na wybrzeże zachodnie. Miał zamiar udać się do Ameryki, ale gdy to się okazało niewykonalne, oddał się listownie pod opiekę regenta angielskiego, księcia Jerzego, sądząc, że pozwoli mu się osiedlić w Anglii lub Ameryce. Statek angielski zawiózł go, tak jak to było umówione już w Wiedniu, na Wyspę Św. Heleny, znajdującą się przeszło 1800 km na zachód od południowego wybrzeża Afryki. Tu, traktowany z początku dość surowo, poświęcił się pisaniu listów, wspomnień oraz opowiadaniu paru przyjaciołom o swojej przeszłości i o tym, czego chciał dokonać. W ten sposób przyczynił się do wytworzenia legendy o sobie. Umarł na raka żołądka 5 maja 1821 r. Pokonanej Francji chciano narzucić ciężkie warunki pokojowe. Rząd brytyjski Liverpoola i Prusacy domagali się częściowego jej rozbioru i ogromnej kontrybucji wojennej. Hardenberg i Humboldt pragnęli przyłączenia do Prus Alzacji i części Lotaryngii oraz powiększenia Sardynii i Szwajcarii kosztem Francji, ale Castlereagh i car Aleksander I obawiali się, że wywoła to we Francji nastroje rewolucyjne i podkopie tron Ludwika XVIII. W obawie przed związaniem się Francji z Rosją Metternich, popierający początkowo żądania pruskie, zaproponował ugodę. W dniu 20 listopada 1815 r. został podpisany drugi pokój paryski. Francja miała pozostać w granicach z 1790 r., oddawała zatem Niderlandom, Prusom, Szwajcarii, Sardynii i Austrii, a ta Bawarii kilka okręgów, które jej przyznał pierwszy pokój paryski. Między innymi traciła cenny później z powodu swoich pokładów węgla i rudy żelaznej okręg Saary (La Sarre). Poza tym jednak musiała zapłacić 700000000 franków kontrybucji, do czasu zaś zapłacenia utrzymywać armię okupacyjną. Metternich nie zapomniał teraz o żądaniu zwrotu zagarniętych przez Francję, głównie z Włoch, dzieł sztuki i archiwaliów. Tegoż samego dnia cztery państwa zwycięskie ponowiły układ, zawarty przez nie w Chaumont 9 marca 1814 r., zobowiązując się do solidarnej i jednolitej polityki w stosunku do Francji i do zwoływania co parę lat kongresów wielkich mocarstw. Rozdział trzydziesty pierwszy Rozwój nauk przyrodniczych, techniki i przemysłu w pierwszej połowie XIX w. Pod koniec XVIII w. zaczyna się nowy okres w dziejach matematyki i nauk przyrodniczych. Niektóre z nich sięgają początkami starożytności, głównie greckiej. W nowy etap rozwoju weszły w okresie Odrodzenia, miały kilku wybitnych przedstawicieli i wiele wybitnych osiągnięć w czasach Oświecenia, ale o właściwym systematycznym ich rozwoju można mówić dopiero w XIX w. Stało się tak dzięki temu, że uprawiała je i popierała głównie burżuazja, widząc w nich jeden ze środków walki z ideologią feudalną i konserwatywną, a zarazem czynnik, za pomocą którego chciano zbudować nowy światopogląd, oparty na prawach natury i na rozumie. Dopiero w atmosferze wolnej od dawnych przesądów i w walce z nimi możliwy był rozwój nauki. Względy praktyczne dyktowały poza tym poparcie dla rozwoju techniki, choć między nauką tzw. czystą a techniką związek był jeszcze słaby. Wielu wynalazców nie miało często przygotowania teoretycznego, wielu zaś wybitnych przyrodników nie troszczyło się o zastosowanie praktyczne swych zdobyczy naukowych. Wspaniały rozwój wielu nauk przyrodniczych stał się jednak możliwy w XIX w. także dlatego, że zaczęły się one coraz bardziej opierać na matematyce, obserwacji i eksperymencie. Najściślej z matematyką związała się astronomia, co sprawiło, że niektóre odkrycia astronomiczne stały się możliwe głównie na podstawie obliczeń matematycznych. W ten sposób np. miejsce nie znanej dotąd planety wyznaczyli na niebie w 1845 r. astronom francuski Urban Le Verrier (1811-1877) i niezależnie od niego Anglik John Adams (1819-1892). Na podstawie obliczeń pierwszego z nich odkrył ją Niemiec Johann Galle (1812 1910) w 1846 r. Otrzymała nazwę Neptun. To były jednak wypadki wyjątkowe. Ogółu odkryć dokonywali za pomocą coraz to bardziej udoskonalonych teleskopów najsłynniejsi astronomowie: Anglik pochodzenia niemieckiego John Herschel (1792-1871) i Anglik William Rosse (1800-1867). W dziedzinie chemii nowy okres zaczął właściwie Anglik prof. John Dalton (1766-1844), który w swym Nowym systemie filozofii chemicznej (New System of Chemical Philosophy, t. I, 1808) dowodził, że materia jest zbudowana z atomów i cząsteczek i że wszystkie atomy jednego pierwiastka są jednakowe. Wysunął także pojęcie wzoru chemicznego. Sam Dalton sądził, że "człowiek nie jest w stanie rozbić atomu", mimo to jego teoria stała się podstawą rozwoju chemii. Nowy etap w dziejach tej nauki zaczęli: Szwed prof. Jan Berzelius (1770-1848) i Anglik prof. Humphry Davy (1778- 1829), twórca teorii elektrochemicznej, przez co zrewolucjonizowali chemię nieorganiczną. Davy odkrył ponadto dwa nowe pierwiastki (sód i potas) oraz pierwszy uzyskał światło łuku elektrycznego. Po wczesnym wycofaniu się z nauki Davy'ego, Berzelius był uważany za najwyższy autorytet w dziedzinie chemii nieorganicznej. Rozbudował teorię atomową, wprowadził do nauki symbole pierwiastków chemicznych. Sławy Berzeliusa nie przyćmiło nawet wzorowo prowadzone laboratorium chemiczne Francuza Józefa Gay-Lussaca (1778-1850), właściwego twórcy chemii fizycznej. Na nowe tory weszła także chemia organiczna, głównie dzięki pracom Francuza Jana Baptysty Dumasa ( 1800-1884) oraz Niemców - Fryderyka Wohlera (1800-1882) i Justusa Liebiga (1803-1873). Laboratorium tego ostatniego w Giessen zaćmiło sławę pracowni Gay-Lussaca, tym bardziej że Liebig pierwszy na wielką skalę zajął się problemem stosowania nawozów naturalnych w rolnictwie, rozwijając pomysły teoretyczne Francuza Mikołaja de Saussure (1767-1845), twórcy fizjologii roślin. Liebig zajmował się także fizjologią człowieka i zwierząt. Równie doniosłe odkrycia poczyniono w dziedzinie fizyki, dzięki czemu i ta nauka weszła w zupełnie nowe stadium. Największe postępy poczyniła zwłaszcza nauka o elektryczności od chwili, gdy fizyk duński Hans Oersted (1777-1851) odkrył w 1820 r. pole magnetyczne wytwarzane przez prąd elektryczny i stworzył teorię elektromagnetyczną, którą rozbudowali dwaj

Page 84: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Francuzi - Andrzej Ampere (1775-1836) i Dominik Arago (1786-1853). Ampere stwierdził ponadto, że prąd elektryczny płynący po spirali działa jak magnes i ogłosił prawo o oddziaływaniu prądu na magnes. W związku z tym Anglik William Sturgeon zbudował pierwszy elektromagnes, choć dopiero Amerykanin Józef Henry (1797-1878) zaczął stosować izolację drutów metalowych, a w 1831 r. skonstruował elektromagnes mogący podnosić ciężar 1 tony. Dla sprawy praktycznego zużytkowania energii elektrycznej ogromnie przyczynił się fizyk niemiecki Jerzy Ohm (1787-1859), który w 1826 r. określił stosunek między napięciem prądu a jego siłą motoryczną i oporem. Najbardziej jednak rozwinął tę gałąź fizyk angielski Michał Faraday (1791-1867). Ten genialny samouk, laborant z pracowni Davy' ego, potem jego następca na katedrze chemii w Londynie, stwierdził, że magnetyzm jest powszechną właściwością materii, dając w ten sposób podstawy elektrotechnice, oraz dowodził, że światło, ciepło i elektryczność są przejawami tej samej siły natury. Ale poza tym, jeszcze przed swymi badaniami nad tą dziedziną, Faraday zajmował się skraplaniem gazów (skroplenie chloru w 1823 r.). Znacznie słabszy był rozwój optyki i akustyki, choć i w tych dziedzinach porobiono ogromne postępy w stosunku do XVIII w. Prace Mikołaja Sadi-Carnota (1796-1832, syn wielkiego rewolucjonisty), Juliusza Roberta Mayera (1814-1878) i Jamesa Joule'a (1818-1889) dały początek termodynamice. Dość powolny był rozwój biologii ogólnej, gdyż posługiwano się jeszcze prymitywnym mikroskopem. Mimo to, już w latach 1838-1839 dwaj Niemcy, Teodor Schwann (1810-1882) i Maciej Schleiden (1804-1881), stwierdzili w swych badaniach, że organizmy żywe są zbudowane z komórek, a w połowie XIX w. Niemiec Rudolf Virchow (1821-1902) sformułował już nawet zasadę, że każda komórka powstaje z innej komórki (omnis cellula ex cellula). Inne nauki przyrodnicze również wykazywały znaczną żywotność i w nich rozentuzjazmowanym badaczom zawodowym i bardzo licznym jeszcze autodydaktom ukazywały się stale nowe dziedziny i nowe relacje między zjawiskami, silne też tarcia występowały między zwolennikami nowych, nie zawsze należycie udowodnionych hipotez a obrońcami poglądów dawnych i wygodnych. Tak np. w zoologii wielki skądinąd uczony, jeden z twórców anatomii porównawczej i paleontologii Jerzy Cuvier (1769-1832), bronił uparcie aż do śmierci zasady niezmienności gatunków zwierzęcych, zwłaszcza przeciwko Janowi Baptyście Lamarckowi (1744-1829), twórcy hipotezy transformizmu i Stefanowi Geoffroyowi Saint-Hilairemu (1772-1844), pierwszemu we Francji profesorowi zoologii (mianowany w wieku 21 lat). Podobnie w geologii ścierały się poglądy "neptunistów", którzy całą rzeźbę globu ziemskiego tłumaczyli działaniem wody, z poglądami wulkanistów, którzy wszystko wyjaśniali aktywnością dawnych wulkanów. Dopiero geolog i antropolog angielski Karol Leyell (1797-1875) dał początek geologii, wolnej od jednostronnych uogólnień. Temu ogromnemu rozwojowi nauki odpowiadał rozwój techniki. Aż do 1815 r. cała Europa kontynentalna pozostawała jednak pod tym względem daleko w tyle za Wielką Brytanią, choć w czasie wojen rewolucyjnych i napoleońskich również i Francja uczyniła w tej dziedzinie duże postępy. Znacznie skuteczniej rywalizowały w tym czasie z Wielką Brytanią Stany Zjednoczone, których burżuazja położyła ogromny nacisk na rozwój wynalazków technicznych. Pierwszeństwo jednak miała nadal Wielka Brytania, która przechodzi całkowicie w tym okresie na produkcję maszynową i silniki mechaniczne, coraz więcej też posługuje się węglem kamiennym jako źródłem energii. W przędzalnictwie zapanował już całkowicie przemysł fabryczny. Słabiej rozwijał się przemysł tkacki, jeszcze w 1813 r. było w Wielkiej Brytanii tylko 2400 krosien mechanicznych, ale już w 1820 r. było ich przeszło 12000, w 1833 r. zaś aż 83 000. Stopniowe ulepszenie maszyny parowej i stosowanie jej w coraz nowych dziedzinach przyczyniło się do ogromnego rozwoju przemysłu bawełnianego, wełnianego, górnictwa, hutnictwa i komunikacji, aczkolwiek w tej ostatniej dziedzinie wyprzedzili Anglików Amerykanie. Pochodzący z Pensylwanii Robert Fulton udoskonalił dawne pomysły (głównie Johna Fitcha, który, ze względu na to, że został wyśmiany i uznany za obłąkanego, popełnił samobójstwo w 1793 r.) statku parowego i zbudował nowy w sierpniu 1807 r. Statek ten nazwano "Clermont". Pierwszą swą podróż odbył na rzece Hudson między Nowym Jorkiem i Albany. Pod koniec tegoż roku niezależnie od Fultona, ale również w oparciu o projekt Fitcha zbudował statek parowy John Stevens. Wynalazki te dokonały stopniowo przewrotu w dziedzinie transportu wodnego, choć jeszcze do połowy XIX w. ogromna większość flot handlowych Europy składała się z żaglowców. Od 1830 r. koła łopatkowe statków zaczęto zastępować śrubą (pierwszy śrubowiec w 1839 r.). Już od 1818 r. zaczęto próbować statków zbudowanych głównie z żelaza. Pierwszy taki większy statek zbudowali w 1843 r. Anglicy, ale naprawdę zaczęto je stosować dopiero po 1854 r., gdy Anglik John Elder udoskonalił silnik parowy. Od 1863 r. zaczęto budować statki o konstrukcji stalowej. Zastosowanie maszyny parowej w komunikacji wodnej musiało pociągnąć za sobą próby użycia podobnej maszyny do komunikacji na lądzie. Posługiwanie się szynami przy trakcji kołowej znane było już od XVI w., ale choć pierwszy parowóz zbudował ok. 1797 r. Anglik Ryszard Trevithick, to właściwym wynalazcą kolei żelaznej był Jerzy Stephenson w 1814 r. Została ona otwarta 27 września 1825 r. na linii Darlington - Stockton w Anglii. W 1838 r. Wielka Brytania miała tylko 790 km linii kolejowych, w 10 lat później było ich ok. 8000, choć już wówczas Stany Zjednoczone miały pod tym względem przewagę. Wszystko to było ogromnym ułatwieniem dla rozwoju przemysłu angielskiego. Produkcja węgla kamiennego zwiększyła się w

Page 85: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Wielkiej Brytanii między 1815 r. a 1850 trzykrotnie, produkcja żelaza zaś ośmiokrotnie. Ale zarówno fabryki, kopalnie i huty, jak i koleje oraz statki handlowe należą do prywatnych właścicieli, bądź pojedynczych, bądź grupujących się w spółki. Powstają także liczne towarzystwa akcyjne. Łatwego kredytu udziela przedsiębiorcom Bank Anglii oraz liczne banki prywatne. Wielka Brytania staje się całkowicie krajem kapitalistycznym, tym bardziej że i rolnictwo angielskie przeszło po 1815 r. całkowicie na gospodarkę kapitalistyczną. Drugim z kolei krajem kapitalistycznym stawały się stopniowo Stany Zjednoczone, dla których Rewolucja Francuska i wojny napoleońskie były zjawiskiem na tyle korzystnym, że absorbowały uwagę i siłę Wielkiej Brytanii. Wiele energii burżuazja amerykańska skierowała także w kierunku ekspansji na zachód. Uciekający przed wyzyskiem w stanach wschodnich Amerykanie zagarniali ziemię Indianom i wśród ustawicznych z nimi walk tworzyli nowe osiedla, powstawały nowe stany. Ułatwiał to także rozkład monarchii hiszpańskiej oraz słabość południowo-zachodniego sąsiada Stanów Zjednoczonych - Meksyku. Na miejsce ludzi uchodzących na zachód kapitaliści amerykańscy przyjmowali chętnie imigrantów z Europy, głównie Irlandczyków i Niemców, bo ci pracowali taniej i byli elementem bardziej posłusznym niż Amerykanie. Po Wielkiej Brytanii pierwsze miejsce w Europie pod względem rozwoju ekonomicznego zajmowały w pierwszej połowie XIX w. Belgia (tu rewolucja przemysłowa zaczęła się już przed rokiem 1830), Francja i kraje nadreńskie. We Francji do1830 r. był to rozwój bardzo powolny. Utrwalenie się dzięki Wielkiej Rewolucji drobnej własności rolnej nie sprzyjało rozwojowi techniki w rolnictwie, na skutek izolacji politycznej nie mógł się rozwinąć eksport do krajów dalszych. Na przełomie XVIII i XIX w. poza manufakturami, pracującymi dla wojska i marynarki, inne były bardzo nieliczne, rozwój ich zresztą utrudniał ogólny brak zaufania dla kredytu i pieniądza papierowego. Przeciętny bourgeois francuski, podobnie jak włoski, zbierane przez siebie złoto obracał najchętniej na kupno ziemi, w XIX w. pieniądze lokował chętnie tylko w pożyczkach państwowych, bo to się wydawało najmniej ryzykowne. Napoleon kładł wprawdzie ogromny nacisk na rozwój przemysłu maszynowego, ale sam go równocześnie utrudniał przez zmniejszanie w kraju liczby ludzi zdolnych do pracy i przez pożyczki, wyciskające z kraju pieniądze na potrzeby wojny. Blokada kontynentalna i stała wojna z Wielką Brytanią przynosiła szkody nie tylko tej ostatniej, lecz także Francji, bo ograniczała jej handel zagraniczny i uniemożliwiała zapoznawanie się z techniką angielską. Zacofanie Francji w stosunku do Wielkiej Brytanii nie zmniejszyło się za czasów Burbonów. Dopiero w 1830 r. przemysł francuski wchodzi w nową, rewolucyjną fazę. Węgiel kamienny wypiera w przemyśle węgiel drzewny. Produkcja pierwszego z nich wzrasta z 1500000 ton w 1829 (1,8 t w 1831) do 5000000 w 1847 r. W 1830 było tylko 615 maszyn parowych, w 1847 r. jest ich ok. 5000. Liczba wielkich pieców z 29 w 1830 r. wzrosła do 107 w 1847. Maszyny zwyciężyły ogólnie w przędzalnictwie bawełny i wełny oraz w przemyśle tkackim bawełnianym. Tylko w przemyśle płóciennym, jedwabnym i tkackim wełnianym panował nadal dawny system chałupniczy. Przedsiębiorca zwykle sam sprowadzał surowiec, dawał go rzemieślnikom i zajmował się sprzedażą ich wyrobów. Ten szybki rozwój przemysłu francuskiego jest z początku głównie dziełem jednostek i finansują go przede wszystkim Anglicy. W manufakturach i fabrykach francuskich pracuje wielu inżynierów i robotników angielskich, w 1848 r. było ich ok. 15 000 w przemyśle metalurgicznym. Wolniej też niż w Wielkiej Brytanii i w Belgii rozwijały się we Francji koleje żelazne. Zaczęto je wprawdzie budować już w 1828 r., ale jeszcze w 1837 kolej zbudowana między Paryżem a Saint-Germain-en-Laye uchodziła, jak żartował dziennikarz Thiers, za zabawkę dla paryżan. Jeszcze w 1842 r. Francja miała tylko 570 km kolei żelaznych. Ponieważ jednak koleje przynosiły poważne zyski, wiele banków zaczęło więc ich szybką, choć na ogół bezplanową, rozbudowę. W 1850 r. Francja miała już 3083 km kolei żelaznych, choć nadal pozostawała w tyle za Wielką Brytanią (10 653 km), a nawet za Niemcami (6044 km). Mimo wszystko jednak jeszcze w 1848 r. Francja była krajem, w którym panowało rolnictwo, w przemyśle zaś przeważały drobne warsztaty i rzemiosło. Na ok. 6000000 ludzi zatrudnionych w przemyśle w 1846 r. (Francja miała wówczas 35400000 mieszkańców) robotników związanych z wielkim przemysłem było najwyżej 1300000. Nierównomiernie rozwijał się przemysł niemiecki. Dzięki zniesieniu w czasach napoleońskich ograniczeń cechowych przemysł w Nadrenii i w ogóle w krajach zachodnioniemieckich był znacznie silniejszy niż na wschodzie Niemiec, gdzie jego rozwój utrudniało z początku ustawodawstwo cechowe, niewola chłopów i uprzedzenia rządzących tu junkrów. Ponadto w całych Niemczech ogromną przeszkodę w uprzemysłowieniu kraju stanowiły liczne bariery celne, różnorodność prawodawstwa, wartości pieniędzy i cen. Już w 1818 r. Prusy zniosły jednak u siebie cła wewnętrzne, tworząc w ten sposób jednolity rynek wewnętrzny, a przez to dokonując ekonomicznego zjednoczenia wszystkich prowincji pruskich. Zwiększenie rynku zbytu i pruskie ustawodawstwo agrarne ułatwiły rozwój przemysłu w Westfalii i Nadrenii, wpłynęły także na potanienie jego produkcji, co z kolei sprawiło, że małe sąsiednie państwa niemieckie musiały dążyć do zawierania z Prusami umów handlowych. W 1828 r. Prusy zawarły unię celną z Hessen-Darmstadt, potem i z innymi państwami oddzielnie. W 1834 r. Związek Celny (Zollverein) obejmował Prusy, Bawarię, Wirtembergię i obydwie Hesje, w 1836 r. w jego skład wchodziło 26 państw niemieckich. Po 1815 r. niektóre państwa na zachodzie (Hanower, Oldenburg) wprowadziły z powrotem u siebie organizacje cechowe, ale i one cofnęły je przed 1848 r., natomiast Prusy utrzymały na zachodzie prawodawstwo z czasów napoleońskich, inne zaś państwa niemieckie stopniowo znosiły

Page 86: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

dawne utrudnienia ze strony cechów (pierwsze księstwo Nassau w 1819 r.). Ta swoboda oraz możność zatrudnienia uchodzących ze wsi chłopów wpłynęła korzystnie na rozwój przemysłu, który zwłaszcza po 1840 r. przybiera znaczne rozmiary. Jego ośrodkami obok Nadrenii stają się teraz Westfalia, Saksonia, Śląsk i Berlin. W drugim ćwierćwieczu XIX w. produkcja żelaza w Niemczech wzrosła już pięciokrotnie w stosunku do okresu poprzedniego - wydobycie węgla trzykrotnie. Pierwszą linię kolejową oddano w Niemczech do użytku między Norymbergą a Furth w 1835 r., w 1850 r. Niemcy miały już przeszło 6000 km linii kolejowych, w tym połowa przypadała na same Prusy. Ogólnie biorąc, pod względem przemysłowym Niemcy pozostawały jeszcze daleko w tyle za Wielką Brytanią i Francją, ale tempo ich rozwoju było szybsze niż w obydwu tych krajach. Gdy np, w latach 1820-1840 wartość produkcji fabrycznej w Wielkiej Brytanii wzrosła o blisko 60%, we Francji o 20%, to w Niemczech o 75%. Produkcja górnicza w Prusach pod koniec pierwszej połowy XIX w. dorównywała już francuskiej. Gorzej przedstawiała się sytuacja gospodarcza Austrii. Przemysł manufakturowy (zwłaszcza bawełniany i metalurgiczny) rozwijał się na większą skalę tylko w krajach niemieckich, w czeskich i Lombardii, choć i w nich był krępowany przez klasę rządzących państwem feudałów I tak np, chcąc czerpać zyski ze swych lasów utrudniali import węgla kamiennego z zewnątrz i produkcję węgla własnego, popierali natomiast wyrób węgla drzewnego. Przez całą pierwszą połowę XIX w. w "walce drzewa z węglem" w Austrii zwycięstwo było po stronie drzewa. Niezależnie od tych trudności kapitalizm przemysłowy nie mógł się rozwinąć w pozostałej części monarchii austriackiej wskutek istnienia w niej stosunków poddańczych. Burżuazji brak było taniego robotnika, była ponadto skrępowana w swej inicjatywie przez zacofane prawodawstwo feudalne. Pierwsza linia kolejowa została zbudowana w 1832 r. (z Linzu do Budweiss - dzisiaj Czeskie Budziejowice), ale jeszcze w 1854 r. Austria miała tylko 416 km kolei, tj. blisko 8 razy mniej niż o wiele mniejsze Prusy. Równie zacofane pod względem gospodarczym były kraje włoskie. Wyjątek stanowiła Lombardia, zresztą w ogóle północne kraje włoskie stały wyżej niż środkowe i południowe. Najgorzej przedstawiała się sytuacja w Państwie Kościelnym i w Królestwie Obojga Sycylii. W pierwszym z nich papież Grzegorz XVI (1831-1846) nie chciał się zgodzić na budowę kolei, w drugim Ferdynand I pozwolił na budowę niewielkiego odcinka, ale zabronił ruchu kolejowego w nocy oraz w niedziele i święta. Zacofana w dziedzinie przemysłowej była także Rosja. Jeszcze pod koniec XVIII w, manufakturowy przemysł metalurgiczny stał tu bardzo wysoko w porównaniu do Europy Zachodniej. Tak np. na przełomie XVIII i XIX w. produkcja surówki rosyjskiej przewyższała angielską i zajmowała pierwsze miejsce w świecie. Ale w warunkach gospodarki pańszczyźnianej nie dało się w tym samym tempie co na Zachodzie rozwinąć techniki, a tym bardziej przemysłu fabrycznego. Wiele doniosłych nieraz wynalazków, dokonywanych przez Rosjan (np. maszyna parowa, statek parowy) nie znajdowało w Rosji zrozumienia. W manufakturach, hutach i kopalniach obok robotników wolnonajemnych pracowali często chłopi pańszczyźniani, stosowano dawną technikę (węgiel drzewny, siła wody jako napęd mechaniczny), toteż już od początku XIX w. Rosja zaczęła pozostawać w tyle za krajami, w których dokonywała się szybciej rewolucja przemysłowa. W połowie XIX w. produkcja surówki w Rosji wynosiła już tylko 10% produkcji angielskiej. Przemysł rosyjski rozwijał się zatem bardzo powoli, zaczęto sprowadzać maszyny i narzędzia, głównie z Wielkiej Brytanii. Stosunkowo najlepiej rozwijał się przemysł sukienniczy i bawełniany, który najwcześniej, choć dopiero w drugiej połowie XIX w., wszedł na tory kapitalistyczne. Rewolucja przemysłowa w Rosji zakończyła się dopiero pod koniec XIX w. Ogólnie jednak biorąc, trzeba powiedzieć, że kilka krajów europejskich już w pierwszej połowie XIX w. wchodzi na drogę rozwoju kapitalistycznego. W Wielkiej Brytanii rewolucja przemysłowa zakończyła się ok. 1830 r. We Francji, Belgii i Niemczech proces ten dokonał się ostatecznie pod koniec pierwszej połowy XIX w., w innych krajach dopiero w drugiej połowie tego wieku. Ale nawet kraje zaawansowane pod względem przemysłowym przechodzą przed 1850 r. okres bardzo trudny, wzrostowi przemysłu nie towarzyszy bynajmniej wzrost ogólnego dobrobytu i zjawiskiem stałym, powtarzającym się cyklicznie co kilka lat, są kryzysy gospodarcze (1815-1818, 1825-1832, 1836-1839, 1846-1850, 1857-1858, 1866). W Wielkiej Brytanii zaczęły się one najwcześniej (1799, 1810). Pierwsze kryzysy angielskie pozostawały w związku z wojną angielsko-francuską, ale zarówno ich, jak i wszystkich kryzysów w przemyśle europejskim XIX w. przyczyną bezpośrednią była nadprodukcja, powstająca przede wszystkim wskutek egoistycznego i ekonomicznie błędnego postępowania burżuazji. W Wielkiej Brytanii np. dzięki wzrostowi liczby ludności zwiększyła się też ogromnie liczba ludzi poszukujących pracy, nieskrępowani niczym przemysłowcy i kapitaliści wiejscy mogli sobie wybierać tanich robotników. Na kontynencie europejskim od samego początku zresztą kapitaliści starali się o utrzymanie niskich płac roboczych. Memoriał liońskich fabrykantów jedwabiu z 1786 r. stwierdzał: "Aby zapewnić rozkwit naszych manufaktur, konieczne jest, by robotnik nigdy nie był w dobrobycie, by nie posiadał więcej niż potrzebuje do należytego odżywiania się i ubrania. W pewnej klasie ludu zbyt wielki dobrobyt zmniejsza pracowitość, sprzyja nieróbstwu i związanym z nim występkom. Fabrykanci Lyonu nie powinni zapominać, że niska cena za siłę roboczą nie tylko jest pożyteczna sama w sobie, ale że ponadto robi ona robotnika w wyższym stopniu pracowitym, dzielnym i bardziej ich woli uległym". W Niemczech jeszcze w XIX w. przez długi czas uchodziło za aksjomat, że robotnik, który zbyt wiele zarabia, jest rzadko kiedy dobrym robotnikiem. Na skutek niskich płac robotników powstawały coraz to nowe przedsiębiorstwa i rosła produkowana przez nie masa

Page 87: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

towarowa, ale robotnicy, których liczba także się zwiększyła, nie mogli z powodu niewielkich zarobków nabywać wszystkich tych towarów. kupowała je tylko słabiej rosnąca pod względem liczebnym zamożna część społeczeństwa. Siła konsumpcyjna mas ludowych w ustroju kapitalistycznym XIX w. nie była wprost proporcjonalna do wzrostu produkcji. W tych warunkach nadmierna, przekraczająca chłonność rynku, produkcja w jednej gałęzi przemysłu pociągała za sobą osłabienie innych gałęzi, spadek kredytu, ucieczkę złota, bankructwa i bezrobocie. Drugą przyczyną kryzysów gospodarczych były częste w XIX w. nieurodzaje. Nieurodzaj pociągnął za sobą wzrost cen żywności, a wskutek tego malała jeszcze bardziej siła nabywcza mas ludności, następowała konieczność zmniejszenia lub całkowitego zahamowania produkcji w wielu przedsiębiorstwach przemysłowych, co znów powodowało rozruchy na tle nędzy i głodu. Po każdym kryzysie zaczynało się jednak ożywienie życia gospodarczego, ponowny rozwój produkcji, zapotrzebowanie na siłę roboczą, pogoń za nowymi rynkami zbytu, poszukiwanie kredytu, wzrost spekulacji giełdowej wskutek wzrostu wartości akcji. Ale mimo dość szybkiego rozwoju techniki wszędzie jeszcze na kontynencie europejskim rzemiosło górowało nad przemysłem manufakturowym i fabrycznym. Walka klasowa w miastach, zwłaszcza środkowo- i wschodnioeuropejskich toczyła się głównie między czeladnikami i majstrami oraz między chałupnikami i przedsiębiorcami, choć stopniowo w miarę rozwoju przemysłu maszynowego i upadku warsztatów rzemieślniczych ogół rzemieślników, a więc i biedniejący coraz bardziej majstrowie, walczył o utrzymanie dotychczasowego stanu rzeczy. Cechą charakterystyczną dla feudalnej produkcji przemysłowej były wiążące kupców i rzemieślników organizacje - cechy i korporacje. Ich zarządy dyktowały ceny i jakość wyrobów, określały nawet liczbę czeladników zatrudnionych przez poszczególnych majstrów i czas ich pracy, ograniczając w ten sposób swobodę ich działania, a zarazem hamując rozwój handlu i przemysłu maszynowego. Dlatego też burżuazja podjęła wszędzie walkę z ustawodawstwem cechowym i korporacyjnym. W 1791 r. wszelkie ograniczenia w rzemiośle i handlu zniosło francuskie Zgromadzenie Narodowe. W czasach napoleońskich rozciągnięto to prawo na wszystkie kraje zależne od Francji, m.in, i na zachodnie Niemcy. Przez całą pierwszą połowę XIX w. toczyła się walka burżuazji z korporacjami i cechami w całej Europie Środkowej i Południowej. Znoszenie korporacji rzemieślniczych lub też ograniczanie ich znaczenia było zresztą nieuniknione wskutek rozwoju manufaktur i fabryk. To ostatnie zaś sprawiło, że pracownicy niektórych działów rzemiosła nie mogli wytrzymać konkurencji i zmuszeni do obniżenia cen za swe wytwory staczali się do rzędu nędzarzy, nie mogących często zarobić nawet na najkonieczniejsze potrzeby. Szczególnie ciężka, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii, Belgii, Nadrenii i na Śląsku, była często sytuacja tkaczy płótna, gdyż płótno było wszędzie wypierane przez wyroby bawełniane. Lepsza była sytuacja w rzemiosłach jeszcze nie zagrożonych przez przemysł manufakturowy i fabryczny, jak np. krawiectwo, wyrób zegarków, wyroby z drewna. Tu występował jednak wyzysk czeladników przez majstrów, z tego też powodu dochodziło niekiedy do rozruchów w miastach. Ale znacznie gorsza była sytuacja robotników przemysłowych i w ogóle proletariatu miejskiego. Spowodowana była ona przede wszystkim tym, że aż do lat trzydziestych XIX w. nie było prawie żadnego prawodawstwa, ograniczającego swobodę działania przedsiębiorców w stosunku do robotników. Przedsiębiorcy fabryczni chętnie zatrudniali kobiety i dzieci, gdyż płacili im o wiele mniej niż mężczyznom za tę samą pracę. Wysokość zapłaty zależała zresztą całkowicie od fabrykanta. W Wielkiej Brytanii było regułą, że robotnicy nie mogli zarobić nawet na pożywienie i gminy miały obowiązek pomagać tym robotnikom, którym groziła śmierć głodowa. Ten stan rzeczy sprawiał, że przedsiębiorcy nie starali się o podniesienie płac robotniczych, większość robotników zaś była traktowana na równi z żebrakami. Odbierano im poczucie godności własnej, uniemożliwiano oszczędzanie, korzystanie z dóbr kulturalnych i lepsze wychowanie dzieci, gdyż stwierdzenie, że któremuś robotnikowi powodzi się nieco lepiej niż ogółowi, pociągało za sobą odebranie mu zasiłku od gminy. W razie zamknięcia manufaktury lub fabryki, a takie zjawiska powtarzały się często w okresach kryzysu, robotnicy byli po prostu wyrzucani i skazani wyłącznie na niewielką pomoc gminy i na żebraninę. W Wielkiej Brytanii zresztą bezrobocie było zjawiskiem chronicznym. W dodatku i koszty utrzymania były zawsze bardzo wysokie. Długość dnia roboczego dorosłych nigdy nie była określona, zależała całkowicie od fabrykantów, przeciętnie jednak wynosiła od 12 do 16 godzin (z 1-2 godzinną przerwą obiadową). Warunki pracy w manufakturach i fabrykach były bardzo ciężkie, pracowano zwykle w lokalach ciasnych, dusznych. O higienę pracy nie dbał nikt, wypadki przy pracy były bardzo częste. Robotnika okaleczonego przy pracy wyrzucano po prostu bez odszkodowania. Ponieważ ze względu na długość dnia roboczego robotnicy musieli mieszkać w pobliżu miejsca pracy, przeto koło fabryk powstawały zwykle osiedla robotnicze, często w postaci baraków, budowane pospiesznie i niedbale, urządzone prymitywnie i niehigienicznie. Niektórzy przedsiębiorcy w Wielkiej Brytanii zamiast zapłaty dawali robotnikom kwity do swoich sklepów i szynków, zwiększając przez to swe dochody, ale też zarazem jeszcze bardziej uzależniając robotników od siebie. Alkoholizm, przestępczość, prostytucja, choroby zakaźne, zwłaszcza weneryczne i tyfus były zjawiskiem towarzyszącym osiedlom robotniczym. Sytuacja ich nie wszędzie była co prawda jednakowa, zależała zwykle od dobrej woli przedsiębiorców, od podaży rąk do pracy, od popytu na wyroby danej manufaktury lub fabryki, ale na ogół była bardzo ciężka. Kapitalizm nowożytny wytwarzał w ten sposób klasę nowożytnych niewolników. Nawet

Page 88: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

konserwatywny polityk angielski Disraeli ironizował z burżuazji angielskiej, że entuzjazmowała się sprawą niewoli Murzynów, choć miała niewolników u siebie. Robotnicy różnili się od niewolników tym tylko, że nie mogli być bici i mieli wolność osobistą. Ale ta ostatnia była często teoretyczna, musieli się bowiem godzić na warunki stawiane przez kapitalistów. Burżuazja starała się nie dopuścić do tworzenia organizacji robotniczych i strajków. We Francji np. zabraniało ich prawo z 1791 r., w Wielkiej Brytanii prawo z 1799 r. Podobne zakazy wydawano później w innych krajach. Ale chcąc skutecznie rozwijać przemysł fabryczny i powiększać swe zyski, wielka burżuazja nie mogła ograniczyć się tylko do zwalczania dawnego ustawodawstwa cechowego i korporacyjnego i do walki z ruchem robotniczym. Musiała także podjąć walkę z rządami feudałów, uważających ziemię za główne źródło bogactwa i starających się przez nakładanie nadmiernych podatków pozbawić ją zysków. Musiała także starać się o wolność chłopów, gdyż w ten sposób mogła powiększyć liczbę tanich i zależnych od siebie robotników. Rozdział trzydziesty drugi Ideologia konserwatywna w Europie Dla całej arystokracji, duchowieństwa, zwłaszcza katolickiego, a nawet i burżuazji europejskiej Rewolucja Francuska była tragicznym przeżyciem, a pamięć o niej zaciążyła nad poglądami i postępowaniem tych czynników przez cały XIX w. Ustawicznie też obawiały się one powtórzenia podobnej rewolucji we Francji lub innym kraju. Z pojęciem rewolucji zaś łączono zawsze obawę przed utratą własności prywatnej, terrorem, anarchią i wojnami. Historiografia w pierwszej połowie XIX w. z nielicznymi wyjątkami, np. romantycznych historyków francuskich, mało zwracała uwagi na ekonomiczno-społeczne przyczyny zjawisk historycznych, toteż pod jej wpływem ogół widział w Rewolucji Francuskiej dzieło sztucznie zaczęte i dokonane przez garść awanturników. Najbardziej typowy reprezentant obozu wrogów rewolucji Metternich twierdził, że rewolucje powstają nie dlatego, że społeczeństwo jest chore, lecz dlatego, że zatruwają je rewolucjoniści, tj, ludzie zgrupowani w tajnych stowarzyszeniach, mający swój osobisty interes w obalaniu istniejącego stanu rzeczy, za pomocą kłamliwej propagandy wytwarzając sztucznie w społeczeństwie chęć do buntu. Aby nie dopuścić zatem do największego nieszczęścia, jakim jest rewolucja, należy wszędzie zwalczać jej zarzewie, tj. tępić rewolucjonistów. Podobne poglądy na rewolucję mieli niemal wszyscy konserwatyści XIX w. Ale to było tylko negatywne uzasadnienie stanu rzeczy przywróconego w Europie. Po upadku rewolucji liczni pisarze zajęli się także uzasadnieniem pozytywnym. W1816 r. profesor akademii w Bernie Karol Ludwik von Haller ogłosił pierwszy tom dzieła pt. Restauration der Staatswissenschaft (choć ostatni, szósty tom wyszedł dopiero w 1834 r.). Od razu stało się ono sławne i urosło niemal do roli ewangelii politycznej ogółu monarchów i arystokracji po 1815 r., gdyż dawało systematyczne ujęcie tych poglądów, które wszyscy podzielali. W publicystyce i historiografii późniejszej całemu okresowi lat 1815-1848 nadano nawet wziętą od Hallera nazwę okresu "restauracji", rozumiejąc w teorii przez restaurację powrót do oparcia się państwa o prawa natury, w rzeczywistości zaś przywrócenie dawnego stanu rzeczy. Państwo - zdaniem Hallera - jest tylko pełnym rozwinięciem rodziny. Jak ojciec w rodzinie tak i panujący ma pełnię władzy nad poddanymi, z natury zatem państwo jest patrymonialne (Haller pierwszy użył tego terminu). Władza monarchy- jego zdaniem - jest ograniczona tylko wymaganiami moralności i przywilejami, które dawniej panujący dał części swoich poddanych. Stąd też nie może być równości między poddanymi, a państwo musi być stanowe. W państwie patrymonialnym poddani nie mogą zatem powoływać się na swe prawa, lecz tylko na przywileje stanowe, na dawne historyczne układy, które jednak panujący powinien zachowywać. Konieczność walki z rewolucją uzasadniał także minister sardyński, Francuz z pochodzenia, hr. Józef de Maistre (1753-1821). Za młodu wolnomularz (z masonerią nie zerwał zresztą nigdy) był wyznawcą prowidencjonalizmu (wiara w bezpośrednie rządy boże nad światem), posuwającego się aż do przesady ("Bóg jest zawsze po stronie silniejszych batalionów"). państwo absolutne wyprowadzał z woli bożej i z prawa natury (człowiek jest z natury zły, stąd konieczność silnych rządów), z tego tytułu monarchowie muszą mieć władzę nieograniczoną, wyrocznią dla nich powinien być papież, nieomylny także w polityce. Wszelka rewolucja jest złem jako bunt przeciwko Bogu i naturze. tj. przeciwko "porządkowi", walka z rewolucją jest zawsze obowiązkiem, taka wojna "jest boska sama w sobie, ponieważ jest prawem świata". Za siewców ducha rewolucji de Maistre uważał protestantów i myślicieli Oświecenia, twierdził też, że katolicyzm - jako konserwatywny z natury - jest najlepszą podporą tronów. Poglądy de Maistre'a wywarły ogromny wpływ w krajach katolickich (zwłaszcza na czynniki oficjalne) i przetrwały częściowo aż do ostatnich czasów. Mniejszy wpływ wywarł wicehr. Ludwik de Bonald (1754-1840), przeciwstawiający demokracji chrześcijaństwo i odwołujący się w walce z rewolucją do "rozumu powszechnego" i tradycji ludów, a zarazem przeciwnik nadmiernej industrializacji ("im więcej w państwie jest maszyn mających pomóc człowiekowi, tym więcej jest ludzi, którzy są tylko maszynami"). Pod wpływem Burke' a i de Maistre' a pozostawał Adam Henryk Muller (1779-1829), Prusak z Berlina. konwertyta katolicki i dyplomata austriacki, dowodzący, że państwo idealne musi być stanowe i absolutne, bo takim je wytworzyła historia, choć powinno się zarazem opierać na etyce chrześcijańskiej i opiekować robotnikami. Przeciwników radykalnych i rewolucyjnych zmian w strukturze społeczeństwa nazywa się w tym okresie i później konserwatystami. Wyraz ten zyskuje sobie jednak prawo obywatelstwa dopiero po 1819 r., w którym polityk, powieściopisarz i poeta francuski Chateaubriand zaczął

Page 89: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

wydawać pismo monarchistyczne "Conservateur" (wychodziło w latach 1819 1830). Dopiero po 1832 r. stronnictwo polityczne w Wielkiej Brytanii, a mianowicie torysów, zaczęto nazywać konserwatywnym. Pojęcie konserwatyzmu nie było jednak jednoznaczne. Za konserwatystów bowiem uchodzili zarówno wszyscy reakcjoniści, którzy chcieli po prostu powrotu do stanu rzeczy przed rewolucją, jak i ci, którzy godząc się z pewnymi faktami dokonanymi, przeciwni byli gwałtownym zmianom w istniejącej rzeczywistości społeczno-politycznej i prawnej. Ogólnie jednak konserwatyści, z wyjątkiem angielskich, przyjmowali ustrój stanowy, nierówność ekonomiczną i nieograniczoną władzę monarchów jako czynniki będące wyrazem porządku ustanowionego przez Boga. W obawie zaś przed powrotem rewolucji odżegnywali się od wszystkich poważniejszych zmian i reform społecznych. Zwolenników reform społecznych konserwatyści nazywali komunistami lub anarchistami, sami zaś często uważali się po prostu za "obrońców porządku". Głównymi teoretykami konserwatyzmu byli Burke, Haller, Józef de Maistre, Ludwik de Bonald i Adam Muller, Następcy tej pierwszej generacji teoretyków konserwatyzmu rozwijali już ich myśli, głównie pod wpływem romantyzmu i filozofii Hegla, ale przez cały XIX w. nie brakło filozofów, broniących monarchii i ustroju stanowego. Jednym z największych w połowie tego wieku był Fryderyk Juliusz Stahl (1802-1861), Żyd z pochodzenia, świetny mówca, profesor prawa na uniwersytetach niemieckich i polityk. I on wyprowadzał władzę państwową z woli bożej, twierdził zatem, że źródłem wszelkiego prawa może być tylko państwo, nigdy zaś wola ludu. Wyznawcami konserwatyzmu byli wszyscy panujący europejscy, tę ideologię podzielała również cała arystokracja. Wszyscy oni jednak rozumieli, że trwałość istnienia monarchii i przywilejów stanowych nie da się uzasadnić na drodze czysto rozumowej. Wielu bowiem myślicieli Oświecenia (Locke, Montesquieu, Rousseau) właśnie w imię rozumu starało się ograniczyć prawa monarchy, a nawet wprowadzić republikę i demokrację. Zresztą i na Rewolucję Francuską konserwatyści pierwszej połowy XIX w. patrzyli jak na dzieło racjonalizmu i wprowadzenie w życie koncepcji filozofów XVIII stulecia. Dlatego też sądzili, że trzeba wrócić do religii i umocnić wiarę w Boga, bo tylko w ten sposób da się utrzymać istniejący porządek, Rozumiał to już Napoleon, narzucając w 1807 r. Kościołowi katechizm, który między innymi mówił obszernie o obowiązku posłuszeństwa dla cesarza, o płaceniu podatków i nieuchylaniu się od służby wojskowej. Podobne katechizmy wydawano później w innych państwach. Z tej politycznej funkcji religii zdawali sobie sprawę wszyscy monarchowie i wszystkie rządy XIX w., popierając wszędzie wyznania panujące, choć zarazem starając się o uzależnienie ich od państwa. A ponieważ również przedstawiciele wyznań chrześcijańskich widzieli w państwie walną pomoc w zwalczaniu bezbożności i państwu zawdzięczali swe oparcie materialne, przeto tym bardziej skłonni byli do umacniania przymierza z konserwatywnym państwem ówczesnym. Przymierze to, wyrażające się krótką formułą "ołtarz i tron", jest charakterystyczne dla całego okresu. Państwa ówczesne tym bardziej liczyły się z Kościołem katolickim i innymi kościołami chrześcijańskimi, że od końca XVIII w. zaczęło się prawie w całej Europie odrodzenie religijności dzięki romantyzmowi i na skutek kryzysu spowodowanego przez rewolucję i wojny napoleońskie. Wobec załamywania się dotychczasowych form społecznych i politycznych wielu z niewierzących przedtem członków arystokracji i szlachty, a nawet częściowo zamożnej burżuazji, szukało pociechy i punktu oparcia w religii. W niej też widziano jedyną siłę zdolną do utrzymania mas ludowych w ramach istniejącego prawa. Od niewiary lub obojętności przechodzi stopniowo do katolicyzmu wielu myślicieli i działaczy ówczesnych, jak np. Chateaubriand, de Maistre, Lamennais, Haller, Muller, poeta, filolog i historyk Karol Wilhelm Fryderyk Schlegel, poeta i historyk hrabia Fryderyk Stolberg, malarz Fryderyk Overbeck, historyk i świetny publicysta - Józef Gorres, a nawet kanclerz austriacki Metternich. Powstają ośrodki żywego katolickiego ruchu umysłowego, francuski w Paryżu, niemiecki w Munster (na początku XIX w.), w Wiedniu (w latach 1809-1820), w Landshut, potem w Monachium (w latach 1815-1848). Nie wszyscy, co prawda, działacze konserwatywni katoliccy godzą się z całkowitym podporządkowaniem Kościoła państwu, niektórzy z nich szukają przede wszystkim dyrektyw w Rzymie u papieża. W ostatnich latach okresu restauracji zaczyna się ich nazywać ultramontanami (ultra montes - za górami), ale i oni, i to nawet w wyższym stopniu, są zwolennikami konserwatyzmu politycznego i społecznego. Odrodzenie religii występuje także w krajach protestanckich, zwłaszcza w ośrodkach pietystycznych, tj. w tych kołach, które nawiązując do tradycji pietyzmu w XVII w. przeciwstawiały się oficjalnym, ściśle zależnym od panujących, kościołom, kładąc większy nacisk na przeżycia religijne i działalność charytatywną. Aby jednak nie dopuścić do szerzenia się "złych" wpływów poprzez książki i prasę, rządy konserwatywne starały się wszędzie utrzymać surową cenzurę. Cały sztab cenzorów, zwłaszcza w państwach Świętego Przymierza oraz w Hiszpanii i Włoszech, czuwał nad tym, by pisarze wprost lub ubocznie nie podważali istniejącego ustroju i nie atakowali tronu lub religii. Ogromny nacisk położono także na należyte funkcjonowanie policji tajnej, która swych informatorów rekrutowała ze wszystkich klas społecznych. Wzorem dla wielu krajów był system policyjny napoleoński, który się opierał aż na sześciu rodzajach policji, rywalizujących z sobą i śledzących się nawzajem. Uczono się na metodach, które pierwszy we Francji wprowadził minister policji Fouche w latach (1804-1814). W Austrii zdobył sobie smutną sławę stosowaniem tych metod minister policji hr. Józef Sedlnitzky. Rozdział trzydziesty trzeci Sprawa chłopska w Europie w latach 1815-1848 Głównym oparciem dla rządów konserwatywnych w Europie w pierwszej połowie XIX w. było prawie wszędzie wojsko. Każdy

Page 90: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

panujący uważał się zarazem za oficera i dawał się portretować zwykle w mundurze wojskowym, monarcha nie używający takiego munduru uchodził za anomalię. Stanowiska oficerskie w armii po 1815 r. prawie w całej Europie piastowała przeważnie szlachta. Najwięcej jednak, a w większości krajów całkowicie, rekrutów musieli dostarczać chłopi. Konserwatyści wszędzie najbardziej liczyli na ich wierność dla tronu. Europa w pierwszej połowie XIX w. miała jeszcze charakter przeważająco rolniczy. Na ok. 200000000 mieszkańców Europy w 1815 r. przeszło 90% mieszkało na wsi, z tej zaś liczby ok. 80% zajmowało się rolnictwem. Ten stan rzeczy niewiele się zmienił i pod koniec tego okresu, poza Wielką Brytanią, jeszcze w 1848 r. we Francji 75% ogółu mieszkańców utrzymywało się z rolnictwa. Sytuacja chłopów była w ówczesnej Europie ogromnie zróżnicowana. Najgorsza była na jej krańcach z wyjątkiem krajów skandynawskich, najlepsza we Francji, zachodnich Niemczech i w Skandynawii. W Anglii i Szkocji już na początku XIX w. niemal całkowicie zanikła drobna własność chłopska. Chłopi zostali pozbawieni środków produkcji na rzecz wielkich właścicieli, którzy tworzyli gospodarstwa o charakterze kapitalistycznym. Proces ten przyspieszało ogromne zapotrzebowanie na wełnę angielską oraz drożyzna zboża. Na wsi potrafili się ostać tylko chłopi bogaci, ale stanowili oni niewielki odsetek właścicieli ziemi, reszta byli to dzierżawcy i najemnicy - parobcy. Walka klasowa na wsi zaostrzyła się ogromnie, tym bardziej że w czasach wojny z Francją właściciele ziemi mieli ogromne dochody z uprawy zboża, co zwiększało przepaść między nimi a nędzarzami na wsi. Jeszcze w latach trzydziestych wyrazy "robotnik rolny" i "żebrak" uchodziły za synonimy. Sądzono też, że robotnik rolny kradnie zawsze, gdy ma do tego okazję, i że już dzieci swe uczy kłamać i kraść. Walka klasowa chłopów z arystokracją angielską przejawiała się istotnie w licznych kradzieżach i napadach rabunkowych, podpalaniu pałaców i zabudowań właścicieli-farmerów oraz w kłusownictwie, choć to ostatnie było szczególnie ostro karane, zwykle paroletnim więzieniem. Ale walka ta była ogromnie trudna dla klasy biednych chłopów i to z paru względów. Przede wszystkim dlatego, że rządy w kraju należały aż do 1830 r. do torysów, tj. partii wielkich właścicieli ziemskich, starannie czuwających nad tym, by stosunki na wsi nie uległy zmianie. Po wtóre zaś chłopom angielskim brak było jeszcze świadomości klasowej, a poza tym trudniej im było niż robotnikom stworzyć ruch zorganizowany, bez którego o skutecznej walce nie było mowy. Poza tym walkę tę łagodziły w Wielkiej Brytanii prawa o ubogich, zmuszając gminy do udzielania pomocy najuboższym, oraz ogromnie żywa działalność charytatywna sekt kalwińskich, choć obydwa te czynniki niewiele wpływały na poprawę sytuacji ogólnej robotników rolnych. W gruncie rzeczy zaczęła się ona poprawiać dopiero w drugiej połowie XIX w. w związku z rozwojem wielkiego przemysłu, który, zabierając część chłopów ze wsi, zmuszał landlordów i wielkich dzierżawców do nowych umów, pomyślniejszych dla drobnych dzierżawców i chłopów najemnych, oraz w związku z rozrostem kolonii angielskich, w których potrzeba było coraz więcej żołnierzy, marynarzy i urzędników a także osadników brytyjskich. Tworzenie brytyjskiego imperium kolonialnego było bowiem nie tylko dziełem rządu i niektórych śmiałych jednostek, lecz było także dziełem chłopa angielskiego, który wykazywał ogromną energię i wytrwałość, byle tylko nie wracać do smutnych warunków ekonomicznych i społecznych w ojczyźnie. W rezultacie jednak wskutek wyliczonych wyżej czynników Wielka Brytania uniknęła rewolucji agrarnej, co więcej, po 1815 r. mogła liczyć na swą flotę w rozgrywkach politycznych w Europie i w walkach z ludami kolorowymi, broniącymi się przed ujarzmieniem ze strony imperialistów brytyjskich. Wyższy stopień uświadomienia klasowego cechował chłopów skandynawskich, francuskich, zachodnioniemieckich i szwajcarskich. We Francji dzięki rewolucji chłopi zdobyli wolność i własność ziemską, aczkolwiek i po 1794 r. występowali, obok właścicieli, liczni chłopi-dzierżawcy i bezrolni, pracujący na stałe lub czasowo u bogatych sąsiadów. Istniały też nadal wspólne pastwiska, a próby ich podziału natrafiały na zdecydowany opór ze strony biedoty. Po 1814 r. wrócili na wieś liczni emigranci, szlachta zajmowała z powrotem ocalałe zamki i pałace, ale o odzyskaniu dawnych domen nie było już mowy. Kościół zrzekł się ich już w konkordacie z 1801 r., szlachta formalnie nie wyrzekła się ich nigdy, ale tylko na drodze wojny wewnętrznej mogłaby je była odzyskać. Masy chłopów-właścicieli, stwierdziwszy, że to niebezpieczeństwo już nie istnieje, tym bardziej były przywiązane do monarchii, że gwarantowała im swobodę wyznawania dawnej religii, tradycji i zapowiadała długi okres pokoju. Liczne wojny przed 1815 r. i związane z nimi "konskrypcje", tj. pobór do wojska, zraziły wielu chłopów francuskich do Napoleona. Pod względem umysłowym jednak ewolucja wsi francuskiej była bardzo powolna. Wracający szlachcic i niedawno mianowany proboszcz odzyskali w większości wypadków niemal od razu taki sam autorytet, jaki mieli do rewolucji, a ponieważ dzięki konkordatowi z 1801 r. i rządom monarchii kler niższy był bardziej zależny od biskupów niż w XVIII w., ci zaś po 1815 r. byli prawie wyłącznie konserwatystami (choć po roku 1848 rekrutowali się głównie z burżuazji), przeto kler wiejski przyczynił się ogromnie do ugruntowania monarchizmu wśród chłopów. Nic też dziwnego, że w większości prowincji francuskich chłopi byli główną podporą monarchii. Również i w zachodnich Niemczech dzięki rewolucji i Napoleonowi zniknęło w wielu krajach poddaństwo osobiste chłopów. Tylko król Hanoweru i książę elektor heski przywrócili je w 1815 r., ale to pociągnęło za sobą silny opór chłopów, popierany przez burżuazję. W 1830 r. zniesiono je zatem nieodwołalnie. W innych krajach zachodnioniemieckich chłopi byli przeważnie osobiście wolni. Ostatnie ślady zależności osobistej zniknęły w latach 1815-1830. Trudniej rzecz się przedstawiała w odniesieniu do ciężarów

Page 91: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

feudalnych i pańszczyzny, zresztą niewielkiej, gdyż folwarków na zachodzie było bardzo niewiele. Proces płacenia właścicielom ziemskim odszkodowań w zamian za zrzeczenie się praw feudalnych trwał na zachodzie Niemiec przez całą połowę XIX w. To wszystko sprawiało, że chłop zachodnioniemiecki był bardziej wrogi w stosunku do szlachty niż np. chłop francuski. Sytuację chłopów zachodnioniemieckich pogarszało ustawiczne dzielenie ziemi między dzieci. Gospodarstwa chłopskie stawały się coraz mniejsze, przeludnienie i nędza były cechami charakterystycznymi wsi zachodnioniemieckiej przed 1848 r. Panujący na zachodzie Niemiec wobec żądań ograniczenia władzy monarszej, wysuwanych przez burżuazję, nie mogli całkowicie liczyć na wierność swej, złożonej z chłopów armii. Dzięki temu w kilku krajach zachodnio i południowoniemieckich utrwaliły się rządy konstytucyjne (Hanower, Wirtembergia, Badenia, Hesja wielkoksiążęca i elektorska, Brunszwik). Inaczej przedstawiała się sprawa chłopska w Niemczech na wschód od Łaby, a więc głównie w państwie pruskim. Reforma agrarna, dokonana w latach 1807-1811, pozostawiła otwartą sprawę odszkodowania wielkich właścicieli ziemskich. Normowały ją tylko edykty królewskie z lat 1811, 1816, 1821, 1827, wydawane jednak pod kątem widzenia tychże właścicieli. Chłopi musieli płacić odszkodowanie w rencie zbożowej lub pieniężnej albo zrzekając się części swych gruntów. Regulację na miejscu przeprowadzali zwykle sami junkrzy. Co gorsza, chłopi zazwyczaj nie znali przepisów prawnych, w rezultacie ogromnie malała liczba drobnych gospodarstw rolnych, część chłopów musiała nawet zrzec się ziemi. Ostawały się tylko większe gospodarstwa, zwiększały ponownie swój areał folwarki. Junkrzy pruscy zyskali na reformie rolnej od razu ok. 400000 ha ziemi, a oprócz tego około 90000000 talarów, które mogli obrócić na melioracje rolne. Ale i w latach następnych wielu chłopów, nie mogąc podołać ciężarom pieniężnym związanym z należnościami za wyswobodzenie, musiało pozbywać się swych gruntów. W sumie w latach 1816 1859 chłopi stracili w związku z "wyzwoleniem" 1627000 morgów ziemi. Pozostali na wsi chłopi zostali jednak skrępowani ekonomicznie i politycznie przez wielkich obszarników. Folwarki stawały się przedsiębiorstwami typu kapitalistycznego, w których nie tylko produkowano zboże i inne rośliny dla rynku wewnętrznego i na eksport, głównie do Wielkiej Brytanii i Holandii, lecz zakładano także gorzelnie, cukrownie i cegielnie. Ci obszarnicy potrzebowali większej liczby robotników tylko w pewnych porach roku, np. w okresie żniw lub w czasie kampanii cukrowniczej, wówczas też chłop bezrolny mógł otrzymać zajęcie. Poza tym zaś żył w nędzy lub emigrował do miasta, gdzie tworzył rezerwową armię pracy dla przemysłu i często osiągał niewiele lepsze warunki bytu. Ale ogólnie biorąc wieś zachodnioniemiecka nie była przeludniona, chłop bezrolny mógł łatwiej niż na zachodzie znaleźć zajęcie na folwarku, był też bardziej od feudała zależny. Szkoła i religia luterańska wdrażały mu stałe posłuszeństwo wobec króla, który był głową Kościoła. Bunt był ciężkim grzechem. Poza tym część chłopstwa miała tu wiekową szczególną tradycję, jeszcze od czasów krzyżackich, posłuszeństwa na wzór zakonnego dla władzy, toteż armia pruska uchodziła za przywiązaną do tronu, karną, nie znającą oporów wewnętrznych, jak np. armia francuska lub nawet rosyjska w tym czasie. Całkowicie feudalne stosunki panowały w większej części monarchii Habsburgów, choć już cesarz Józef II (1780-1790) kilku patentami ujął stosunki pańszczyźniane w określone normy prawne, kładąc w ten sposób częściowo kres samowoli obszarników. Poza tym zniósł w pewnym stopniu poddaństwo chłopów, dając wolność osobistą chłopom bezrolnym i tym, którzy zdaniem obszarników nie byli na wsi konieczni. W praktyce jednak obszarnicy często lekceważyli prawa państwowe, co prowadziło do długich nieraz procesów z chłopami, a w związku z ogólną ciężką sytuacją tych ostatnich przyczyniło się do zaostrzenia w XIX w. walki klasowej na wsi. Walkę tę starała się wyzyskiwać biurokracja, rekrutująca się przeważnie z elementów mieszczańskich i niejednokrotnie łagodziła ostrze walki, tworząc wśród chłopów mniemanie o ojcowskiej roli cesarza, rzekomo krępowanego przez szlachtę. Najcięższą sytuację mieli chłopi w Czechach, na Węgrzech, w Krainie i w Galicji, gdyż istniało tu jeszcze faktyczne poddaństwo chłopów. W Czechach jednak część chłopów mogła znaleźć pracę w rozwijającym się tu dość żywo przemyśle, na Węgrzech rząd popierał eksport pszenicy i wina. Najgorzej było w Krainie i w Galicji, gdyż zboże było tu najtańsze, a małe karłowate gospodarstwa (ok. 60% gospodarstw poniżej 5 ha) nie mogły wyżywić rosnącej, a nie mającej odpływu ze wsi ludności chłopskiej. Lepsza była sytuacja w krajach czysto niemieckich państwa, gdyż tu część chłopów znajdowała pracę w przemyśle chałupniczym lub manufakturach wiedeńskich, część podobnie jak w Czechach - w górnictwie. O wiele cięższa była sytuacja chłopów rosyjskich. Własność pana dzieliła się tu (aż do 1861 r. w Rosji, do 1864 r. w Królestwie Polskim) nadal na ziemię pańską i chłopską. Za prawo korzystania z tej ostatniej chłopi musieli odrabiać pańszczyznę albo uiszczać panu świadczenia w gotówce lub w naturze, choć często łączono obowiązek pańszczyzny i świadczeń. W guberniach ściśle rosyjskich ziemia chłopska była pod zarządem miru, tj. całej gminy, która dzieliła ją co roku między poszczególne rodziny nie według ich potrzeb, lecz w stosunku do powinności pańszczyźnianych. Właściciel zachował jednak przy tym głos decydujący. Miał on poza tym prawo karania chłopa m.in. chłostą i prawo sprzedaży go z ziemią lub bez ziemi. Od liczby posiadanych "dusz" chłopskich zależała pozycja społeczna obszarnika (stąd satyra Gogola Martwe dusze). Stopniowe przechodzenie obszarników rosyjskich w XIX w. na produkcję kapitalistyczną skłaniało ich do zwiększenia pańszczyzny, zmniejszenia ilości ziemi chłopskiej i powiększenia świadczeń w naturze. Chłopi pańszczyźniani pracowali również w manufakturach i fabrykach, co było jeszcze

Page 92: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

uciążliwsze niż praca na roli, bo ta ostatnia musiała być intensywna tylko w niektórych porach roku. Najcięższą jednak formą wyzysku chłopskiego była tzw. miesiaczyna, polegająca na tym, że obszarnik całą swą posiadłość zamieniał na folwark i chłopom dawał tylko pożywienie i odzież. Pozostające w związku z rozwojem gospodarki kapitalistycznej na wsi coraz to nowe formy wyzysku wywoływały ze strony uciskanych chłopów opór, a nawet formalne bunty i powstania (ok. 1000 do 1855 r.), prawie zawsze okrutnie tłumione, gdyż godziły w podstawy istnienia klasowego szlachty. Wolni osobiście byli chłopi na Półwyspach Iberyjskim i Apenińskim i tu jednak przeważał system wielkiej własności wydzierżawianej zamożnym chłopom lub mieszczanom, którzy z kolei dzierżawili drobne kawałki ziemi na pastwiska lub ziemię omą chłopom biedniejszym. Biedny, zależny całkowicie od klęsk elementarnych i wypadków losowych, takich jak nieurodzaj, pomór owiec lub bydła, chłop hiszpański lub południowowłoski był równie ciemny, jak chłop rosyjski. Buntował się często i toczył zaciętą walkę ze swymi wyzyskiwaczami, ale brak mu jeszcze było uświadomienia klasowego. Zwykle wroga widział tylko w najbliższym swym obszarniku lub w obszarnikach w ogóle, poza tym był na ogół fanatycznie przywiązany do tronu i do panującej religii, różniąc się jednak pod tym względem od chłopa rosyjskiego, który często uciekał od cerkwi panującej do licznych sekt mających niekiedy charakter aspołeczny. Tylko kraje skandynawskie nie znały zjawiska niewoli włościan, choć i tu występowali chłopi siedzący od wieków na ziemiach pańskich, ale podział na klasy społeczne nie był tu tak wyraźny, miał charakter tylko ekonomiczny. Obok wielkich właścicieli, wydzierżawiających swe domeny lub obrabiających je przy pomocy wolnej siły najemnej, występowali wolni chłopi, gdyż w latach 1788-1810 dokonało się ostatecznie uwłaszczenie chłopów siedzących na ziemi "pańskiej". Przejście od jednej do drugiej klasy społecznej było uwarunkowane tylko zdobyciem odpowiedniego majątku. Wielu arystokratów to potomkowie wzbogaconych chłopów, choć nie brak było prób szlachty zmierzających do wprowadzenia lub utrzymania dawnych barier prawnych między stanami. Natrafiały one stale na silny opór chłopski. Cięższa za to była sytuacja drobnych chłopów i bezrolnych, wyzyskiwanych głównie przez chłopów bogatych i w praktyce pozbawionych znaczenia politycznego. W całej jednak Europie występowało charakterystyczne dla klasy chłopskiej zjawisko. W krajach o strukturze feudalnej toczyła ona walkę z feudałami, w krajach o ustroju kapitalistycznym walkę z wielkimi właścicielami ziemskimi i bogatymi chłopami. Ale poza krajami skandynawskimi była to walka tylko ekonomiczna. Nigdzie też nie była zorganizowana. Ruchy chłopskie miały z reguły charakter lokalny, zmierzały tylko do poprawy doli biednych chłopów. Chłopi nie prowadzili walki politycznej, prawie wszędzie byli głęboko przywiązani do tradycji, do kościołów i do monarchów, byli obojętni, często wrodzy hasłom liberalnym i konstytucyjnym. Pod względem politycznym nawet w Wielkiej Brytanii była to w swej masie najbardziej zacofana i reakcyjna klasa społeczna, przy jej pomocy monarchowie mogli tłumić ruchy wolnościowe, występujące wśród mieszczaństwa. Rozdział trzydziesty czwarty Liberalizm Nie było w XIX w. wyrazu bardziej popularnego wśród burżuazji i bardziej znienawidzonego w kołach konserwatywnych niż wyraz liberalizm. Dosłownie wzięty pochodzi on od łacińskiego przymiotnika wolny (liber). W znaczeniu politycznym po raz pierwszy został użyty przez Kortezy hiszpańskie w 1812 r., ale samo pojęcie liberalizmu, choć dość trudne do zdefiniowania, jest o wiele starsze. Powstało ono w środowiskach mieszczańskich i oznaczało początkowo reakcję przeciwko absolutyzmowi monarchów i nierówności stanowej, inaczej mówiąc przeciwko temu wszystkiemu, co utrudniało swobodny rozwój człowieka. Liberalizm w ogóle sięga zatem swoimi początkami Średniowiecza i Renesansu, ale liberalizm dziewiętnastowieczny jest dzieckiem Oświecenia, była to bowiem reakcja burżuazji w imię haseł Oświecenia przeciw ancien regime'owi, była to działalność burżuazji zmierzająca do uwolnienia jednostki z krępujących jej swobodę więzów tradycji, więzów stanowych i więzów absolutyzmu monarszego. Liberalizm był zarazem ideologią, w której punktem wyjścia była autonomia człowieka w stosunku do otaczającego go ustroju politycznego, społecznego i gospodarczego. I jako ideologia, i jako działalność liberalizm wystąpił najpierw w dziedzinie politycznej. Najwyraźniej przejawiało się to na początku Rewolucji Francuskiej, która rozpoczęła się pod hasłem liberalizmu, choć nazwy tej jeszcze nie używano. Ideologię liberalną burżuazja stosowała jednak także w dziedzinie gospodarczej, a potem również w dziedzinie religijnej, kulturalnej, nawet narodowej, stąd też można mówić o liberalizmie gospodarczym, religijnym, kulturalnym, narodowym itd. W każdym kraju wy glądało to, oczywiście w zależności od miejscowych warunków, inaczej, poza tym z biegiem czasu różne formy liberalizmu uległy ewolucji, ale zawsze wspólne dla nich wszystkich było dążenie do zagwarantowania nie skrępowanej swobody jednostki. Konsekwencją tego punktu wyjścia musiało być jednak także dążenie do oparcia stosunków publicznych na innej podstawie niż ta, która doprowadziła do nierówności i do skrępowania części społeczeństwa. Tą nową podstawą miało stać się prawo, które powinno obowiązywać zarówno panującego, jak i jego poddanych, a zarazem gwarantować stałość stosunków w państwie. Ale ponieważ w społeczności ludzkiej wszyscy powinni być wolni i równi (odrzucano przecież ustrój stanowy), przeto i prawa obowiązujące wszystkich mieli stanowić wszyscy. Dlatego też liberałowie polityczni starali się wszędzie wprowadzić ustrój konstytucyjny, wolność prasy, słowa, zebrań publicznych, zwalczali cenzurę i przywileje stanowe, z tego samego powodu domagali się także swobody religijnej i w ogóle wolności sumienia (liberalizm religijny). Państwo - zdaniem liberałów - powinno się ograniczyć tylko do pilnowania porządku i mienia

Page 93: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

obywateli. Stopniowo większość liberałów zaczęła się jednak przekonywać, że ich zasady mogą doprowadzić do poważnego niebezpieczeństwa dla ówczesnego ustroju społecznego. Jeśli bowiem prawo obowiązujące ma być wyrazem woli wszystkich członków społeczeństwa, to mogły o tym prawie, a więc i o ustroju polityczno-społecznym, zadecydować masy ludowe. Tych ostatnich liberałowie z początku nie brali pod uwagę, pod wpływem jednak zaburzeń chłopskich i rosnącego ruchu robotniczego zaczęli, zwłaszcza od lat 1847-1848, obawiać się ich bardziej niż absolutyzmu monarszego i przywilejów arystokracji, dlatego też utrzymywali wprawdzie zasadę równości i wolności, ale podkreślali stanowczo, że z pełni praw mogą korzystać tylko ludzie naprawdę wolni, t j. niezależni ekonomicznie i odpowiednio wykształceni. Od równości prawno-politycznej wykluczono zatem ludzi nie mających określonego cenzusu majątkowego i umysłowego. Pociągało to za sobą zwiększenie roli państwa, które miało bronić prawdziwych obywateli, a więc członków warstw wyższych, przed wystąpieniami ze strony najbiedniejszych i najciemniejszych. W związku z tą ewolucją dokonał się już w latach trzydziestych (a w Anglii nawet wcześniej) rozłam wśród liberałów na umiarkowanych i radykalnych, których ogólnie nazywano odtąd demokratami. Biorąc za punkt wyjścia dobro nie jednostki, jak liberałowie, lecz dobro ogółu, demokraci domagali się pełnej równości wszystkich obywateli, jednakowego prawa wyborczego, prawa do pracy i utrzymania dla wszystkich, ogólnie biorąc - republiki demokratycznej. Będący na początku XIX w. postawą postępową, liberalizm polityczny zaczął się zatem od połowy tego wieku zamieniać w postawę reakcyjną, antyspołeczną. U niektórych liberałów zjawisko to występuje zresztą już przed 1848 r. Liberałowie wschodniopruscy już w latach dwudziestych XIX w. dążyli do wprowadzenia w Prusach konstytucji i zniesienia przywilejów stanowych, ale przeciwni byli rozciągnięciu równości praw i swobodnemu rozwojowi narodowemu Polaków, jako stojących "niżej kulturalnie" od Niemców. Podobnie liberałowie angielscy byli przeciwni z tych samych powodów równouprawnieniu Irlandczyków z Anglikami. Odpowiednikiem liberalizmu politycznego był w dziedzinie gospodarczej liberalizm ekonomiczny, zwany też niekiedy laissefairyzmem (laissez faire - pozwólcie działać), głoszący konieczność wolności działania jednostki i wolności konkurencji w dziedzinie gospodarczej, a więc dążący do usunięcia z tej dziedziny zarówno dawnych ograniczeń, wprowadzonych np. przez organizacje cechowe, jak i wszelkiej ingerencji państwa np. w postaci ceł prohibicyjnych lub ochronnych, albo mieszania się do dziedziny stosunków między pracodawcami i pracownikami. Podobnie jak liberalizm polityczny, tak i liberalizm ekonomiczny miał swoich teoretyków już w XVIII w. Najgłośniejszym z nich był, uchodzący zwykle za jego twórcę, ekonomista szkocki Adam Smith (1723-1790). Jego poglądy rozwijano i w XIX w., próbując co prawda dostosować doktrynę zasadniczą do warunków lokalnych. Nie brak było i burżuazyjnych krytyków liberalizmu, jak np. pastor anglikański Tomasz Robert Malthus (1766-1834), który mówił o nierównomierności wzrostu ludności i środków utrzymania (pierwsza jego zdaniem rośnie w stosunku geometrycznym, drugie - w stosunku arytmetycznym), lub ekonomista i historyk genewski Jan Sismondi (1773-1842), który dowodził, że zasada swobodnej konkurencji doprowadzi do powstania wrogich sobie klas społecznych. Ale, ogólnie biorąc, burżuazja wszędzie hołdowała zasadom liberalizmu ekonomicznego, choć wszędzie zarazem starała się go zmodyfikować odpowiednio do potrzeb kraju i momentu historycznego. Będący następstwem nie skrępowanej swobody pracodawców wyzysk ekonomiczny pracujących i zjawisko nędzy liberałowie uważali za zło nieuniknione, próbowali zaś je zmniejszyć tylko przez rozwijanie swobodnej działalności charytatywnej. W ten sposób i liberalizm ekonomiczny, będący z początku - dopóki walczył z przesądami i ograniczeniami wprowadzonymi w okresie feudalizmu - czynnikiem postępu, stawał się stopniowo w miarę rozwoju przemysłu i wzrostu ludności ideologią wsteczną i antyspołeczną. Rozdział trzydziesty piąty Romantyzm Wyrazem ideologii Oświecenia w literaturze i sztuce był pod koniec XVIII w. głównie klasycyzm, szukający uzasadnienia norm estetycznych w wymaganiach rozumu, podporządkowujący w swoich dziełach interesy jednostek dobru ogólnemu, nawiązujący chętnie do tradycji antycznych, głównie rzymskich. Klasycyzm nie był prądem jednolitym, o ile bowiem w Niemczech miał charakter czysto estetyczny, o tyle np. we Francji dzięki przenikającemu go racjonalizmowi działał burząco w stosunku do wiekowych tradycji feudalnych, interesów stanowych i monarszych. W imię rozumu klasycy francuscy w okresie Wielkiej Rewolucji burżuazyjnej sławili wolność i równość, a tematy swej twórczości brali chętnie z dziejów republikańskiego Rzymu. A ponieważ i w szkolnictwie ówczesnym górowała łacina i greka, przeto i frazeologia wielu działaczy rewolucyjnych była przeniknięta cytatami i przykładami z literatury łacińskiej. Nawiązywanie do antyku było widoczne i w dziedzinie sztuk plastycznych, wzorów szukał w nim także najgłośniejszy malarz francuski na przełomie XVIII i XIX w., a zarazem wybitny rewolucjonista, Ludwik David (1748-1825). Ale już w końcu XVIII w. przeciwko klasycyzmowi zaczęła się rewolucja w postaci nowego kierunku, zwanego romantyzmem. Wystąpił on silnie najpierw w krajach germańskich, głównie w Anglii i w Niemczech, na początku XIX w. zaczął się szerzyć we Francji i Włoszech, po 1815 r. także i w krajach wschodnich. Będąc pierwotnie tylko kierunkiem w dziedzinie literatury i sztuk plastycznych, romantyzm stopniowo w pierwszej połowie XIX w., a u niektórych narodów, zwłaszcza wśród Polaków, i w drugiej jego połowie, zaciążył nad całym życiem umysłowym i uczuciowym. Ani nazwy, ani pojęcia romantyzmu nie udało się dotąd nikomu wyjaśnić w sposób ogólnie przyjęty. Można podać tylko jego genezę i charakterystykę. Jako kierunek

Page 94: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

literacki sięgał swoimi korzeniami daleko w przeszłość do średniowiecznej poezji trubadurów i epickich opowieści rycerskich. Pewne elementy właściwe dla literatury romantycznej występowały także u Szekspira i współczesnego mu poety Marlowe'a w XVII w., ale nowożytny romantyzm powstał dopiero w końcu XVIII stulecia jako reakcja przeciwko jednostronności Oświecenia i klasycyzmu. Romantyzm był zatem początkowo postawą opozycyjną, podobnie jak liberalizm. Słynny pisarz romantyczny Wiktor Hugo powiedział nawet, że romantyzm jest to liberalizm w literaturze. W rzeczywistości jednak romantyzm miał tylko tyle wspólnego z liberalizmem, że zawsze kładł nacisk na swobodny rozwój jednostki. Poza tym wszystko go od liberalizmu różniło. Liberalizm zresztą był ideologią burżuazji głównie w dziedzinie politycznej, społecznej i gospodarczej. Liberalizm ideologiczno-światopoglądowy zaczyna, zwłaszcza od połowy XIX w., kształtować postawy i wzorce życia indywidualnego i społecznego. Początki swobody światopoglądowej sięgają XVIII w., a nawet dalej wstecz. Jednakże po Wiośnie Ludów liberałowie dążyli wszędzie do wyeliminowania wpływów zachowawczych. Już wtedy zaczyna się epoka permanentnego Kulturkampfu. Liberałowie byli gotowi na kompromis polegający na wzmocnieniu administracji państwowej pod warunkiem, że ta popierać będzie laicyzację kultury (szkoły) i wszystkich dziedzin życia publicznego (m.in. dotyczy to małżeństw, rodziny, opieki społecznej). Romantyzm, aczkolwiek postulat wolności dochodzi w nim silnie do głosu, nie był liberałom światopoglądowo bliski. Każda natomiast postać liberalizmu identyfikuje się z ideologią pozytywizmu. W gruncie rzeczy wszystko sprowadza się do materialistycznej wizji świata. W tym względzie obie wymienione wizje świata są zgodne. W każdej innej dziedzinie (polityka, kultura, gospodarka) różnicowanie się, a nawet polaryzacja postaw i poglądów jest również cechą epoki, której początki mieszczą się jeszcze w ramach obowiązującej tu chronologii. Romantyzm był początkowo kierunkiem literackim, stopniowo zaś także swoistą postawą w dziedzinie nauk humanistycznych, nowym stylem w sztukach plastycznych i w muzyce, a nawet w obyczaju, modzie, życiu codziennym. Liberalizm świadomie nawiązywał do Oświecenia, kładąc nacisk na konieczność przebudowy państwa i społeczeństwa w imię wymagań rozumu, natomiast pisarze romantyczni kładli nacisk na pierwiastki uczuciowe, na przeżycia wewnętrzne człowieka, wyodrębniające go od innych ludzi i sprawiające często to, że był dla otoczenia niezrozumiały. W związku z tym, również w przeciwstawieniu do racjonalistycznej koncepcji Oświecenia, widzącej w człowieku głównie prawidłowo działający mechanizm, pisarze romantyczni widzieli w człowieku przede wszystkim organizm żywy, który trudno zrozumieć znając tylko prawa fizyczne. To porównanie przenieśli także na życie narodów. Zdaniem romantyków, narody również są odrębnymi od siebie organizmami, mającymi własny wzrost, młodość i dojrzałość, a przede wszystkim własnego"ducha", dlatego też wielu romantyków zajmowało się poezją i sztuką ludową, wierzeniami i podaniami ludowymi, bo głównie w "ludzie", tj. w stanie chłopskim, żył nie zmieniony przez kulturę "duch narodu". Postawa opozycyjna romantyków wobec istniejącej rzeczywistości sprawiała, że chętnie przeciwstawiali jej czasy dawne, głównie średniowiecze, jako antytezę świata nowożytnego, kierującego się rzekomo tylko rozumem, a zarazem jako okres, w którym swobodnie rozwijała się poezja ludowa i wierzenia ludowe. Ale i inne występujące często u romantyków cechy, jak czułostkowość, niepokój wewnętrzny, melancholia, skłonność do religijności i mistycyzmu, subiektywizm, są właściwie ogólnie charakterystyczne dla okresu kryzysu społecznego, jaki przeżywała Europa podczas stadium przejścia od ustroju feudalnego do burżuazyjnego. Romantycy rekrutowali się z różnych klas społecznych i głosili często diametralnie przeciwne poglądy społeczne i polityczne. Niektórzy np. apoteozowali średniowieczny ustrój stanowy i patriarchalną władzę monarszą (Chateaubriand we Francji i Novalis w Niemczech), dlatego też wielu konserwatystów chętnie popierało romantyzm ze względu na tkwiące w nim pierwiastki reakcyjne. Ale byli także romantycy, którzy głosili konieczność wolności ludów i walki z tyranią władców (Mazzini, Mickiewicz), przyspieszali swoimi pismami i działalnością odrodzenie i wyzwolenie narodowe. Romantykami bowiem mogli być i konserwatyści, i liberałowie i demokraci. W każdym zresztą kraju romantyzm miał inny charakter i w każdym z nich ulegał stałej ewolucji. Romantyzm stworzył wiele dzieł o trwałej wartości. Sławni byli, zwłaszcza w literaturze francuskiej: literacki apologeta katolicyzmu, monarchii i średniowiecza Franciszek Rene de Chateabriand (1768-1848), poeta, powieściopisarz i dramaturg, pesymista Alfred de Vigny (1797-1863), "król poezji romantycznej" a zarazem dramaturg i powieściopisarz Wiktor Hugo (1802-1885); w literaturze angielskiej: poeta Jerzy Byron (1788-1824) i powieściopisarz Walter Scott (1771-1832); w literaturze włoskiej powieściopisarz Alessandro Manzoni (1785-1873) i poeta Giacomo Leopardi (1798-1837): w literaturze amerykańskiej autor powieści o Indianach, o morzu i o rewolucji James Fennimore Cooper (1789 1851) oraz poeta i prekursor powieści kryminalnych Edgar Allan Poe (1809-1849); w literaturze polskiej Mickiewicz i Słowacki; w rosyjskiej Aleksander Puszkin (1799-1837) i liryk Michał Lermontow (1814-1841); w węgierskiej liryk Aleksander Petofi (1823-1849); w niemieckiej dramaturg Henryk von Kleist (1777-1811), genialny liryk i największy satyryk niemiecki w XIX w. Henryk (Harry) Heine (1797-1856), jeden z twórców noweli nowożytnej Ludwik Bome (1786-1837), dramaturg i powieściopisarz pochodzący ze Śląska Józef von Eichendorff (1788-1857). Nie był natomiast romantykiem, choć za młodu był bliski romantyzmowi, największy pisarz niemiecki na przełomie XVIII i XIX w. i jeden z najgłębszych wówczas pisarzy świata Jan Wolfgang Goethe (1749 1832), poeta,

Page 95: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

powieściopisarz, dramaturg, malarz, przyrodnik, filozof, a poza tym od 1777 r. minister księstwa sasko-weimarskiego. Ten genialny myśliciel, poruszający problemy ogólnoludzkie (zwłaszcza w Fauście), przeszedł tak jak większość burżuazji niemieckiej z pozycji buntu (w młodości) na pozycje konserwatywne; był ostatnim wielkim "klasykiem". W muzyce aż do początku XIX w. panował klasycyzm. Artyści zależeli często od kaprysu swoich mecenasów, którymi z reguły bywali także monarchowie. Utrata poparcia ze strony cesarza Józefa II dla Wolfganga Amadeusza Mozarta (1756-1791) sprawiła, że ten genialny, podziwiany w całej Europie muzyk musiał się utrzymywać z udzielania lekcji, a choć wrócił jeszcze do łask dworu wiedeńskiego, gdy umarł z przepracowania, ciało jego wrzucono do wspólnego grobu, jak człowieka nikomu nie znanego. Muzycy z okresu klasycyzmu nie starali się o ujawnienie w muzyce swoich przeżyć, ich twórczość była niemal bezosobowa. To, co czuł artysta, nikogo prawie nie obchodziło. Przewrót w tej dziedzinie dokonał się dzięki romantykom, którzy w swojej twórczości dawali pełny wyraz swoich uczuć i przeżyć, jak zwłaszcza w ostatnim okresie swego życia, stojący na przełomie jeszcze, Ludwik van Beethoven (1770-1827) i całkowicie już typowy dla romantyzmu Franciszek Schubert (1797-1828). W następnej generacji romantycznej najwybitniejsi byli Hektor Berlioz (1803-1869), Feliks Mendelssohn Bartholdy (1809-1847), Robert Schumann (1810-1856), Fryderyk Chopin (1810-1848). Zapalony dla idei rewolucyjnych, przygnębiony często kłopotami majątkowymi i rodzinnymi, tragiczny na skutek swej głuchoty pod koniec życia, ale mimo to tworzący do końca (IX Symfonia) wielki samotnik Beethoven był równie charakterystyczną postacią dla okresu romantycznego w ogóle, jak nerwowy, zagrożony obłędem, próbujący samobójstwa i umierający w szpitalu Schumann lub wreszcie jak nieuleczalnie chory na gruźlicę (?) Chopin. W sztukach plastycznych klasycyzm utrzymał się najdłużej (David i jego kontynuator malarz francuski Jan Ingres 1780-1867), rzeźbiarze: wenecjanin Antonio Canova 1757-1821, Duńczyk Bertel Thorvaldsen 1770-1844 i in.) i w XIX w. współistniał z romantyzmem, który miał poważne osiągnięcia głównie w malarstwie, znacznie mniejsze w architekturze, najmniejsze w rzeźbie. Najwybitniejszym malarzem romantycznym, a zarazem grafikiem był Francisco de Goya (1746-1828), największy malarz hiszpański od czasów Velasqueza. Obrazy i sztychy Goyi, przedstawiające m.in. okrucieństwo wojny z Francuzami, postacie zdegenerowanego dworu królewskiego i wizje wierzeń ludowych, są po prostu dokumentami historycznymi, a zarazem mimo swej przesady romantycznej rzucają światło na tragiczne przejścia narodu, który na przełomie XVIII i XIX w. utracił ostatecznie swą mocarstwowość, nie mogąc się wyzwolić z więzów feudalizmu i dawnych przesądów. Bardziej bojowym romantykiem, choć się romantyzmu wypierał, ale mniejszym od Goi malarzem, był Eugeniusz Delacroix (1798-1863). Ogromne znaczenie miał romantyzm dla rozwoju nauk humanistycznych, zwłaszcza historycznych. Spełniał tu podwójną rolę. Dla części romantyków historia była ucieczką od rzeczywistości, a czasem zajmowali się przeszłością, by, podobnie jak to było w literaturze pięknej, przeciwstawić przeszłość teraźniejszości. Dla innych w historii chodziło o egzotykę, o ciekawe, nie znane dotąd tematy. Ich prace historyczne często niewiele się zatem różniły od powieści historycznych. Luki w przekazach źródłowych uzupełniano fantazją, przeważnie nie wskazywano przy tym czytelnikowi, co skąd zostało zaczerpnięte. Kładziono za to duży nacisk na formę literacką, toteż nawet prace słynnych historyków romantycznych, wybitnych zresztą erudytów, Augustyna Thierry'ego (1795-1856) i jego brata Amadeusza (1797-1873), Juliusza Micheleta (1798-1874) we Francji, Tomasza Carlyle'a (1795-1881) i Tomasza Macaulaya (1800-1859) w Wielkiej Brytanii były zarazem arcydziełami literackimi. Niektórzy jednak z historyków romantycznych, zwłaszcza Francuzi, sięgali do przeszłości także w celu polemicznym, by wykazać brak uzasadnienia dla niektórych współczesnych im instytucji, np, przywilejów arystokracji, i dowieść zasług mieszczaństwa. Augustyn Thierry i Franciszek Guizot (1787-1874) dowodzili nawet istnienia walki klasowej w dziejach Francji, choć po zwycięstwie burżuazji w 1830 r. zaczęli się odżegnywać od własnych dawniejszych poglądów. W związku z ogromnym zainteresowaniem historią, popieranym zresztą przez rządy ówczesne, starano się ogłaszać drukiem najcenniejsze źródła historyczne (Monumenta Germaniae Historica od 1819 r., zainicjowane przez Steina, i analogiczne wydawnictwa w innych krajach), ale zarazem doskonalono także metodę badań. Po tym względem pionierami byli Barthold Niebuhr (1776-1831), który przez swą krytykę źródeł zmienił zupełnie obraz dziejów starożytnego Rzymu, i bardziej od niego wszechstronny, luźno związany z romantyzmem, interesujący się głównie dziejami politycznymi, Leopold Ranke (1795-1886), który stworzył najpopularniejszą szkołę historiograficzną. Rozdział trzydziesty szósty Ruchy narodowe Aż do początków XIX w. pojęcie narodu pokrywało się zwykle z pojęciem państwa, choć ogół ludzi nie miał jeszcze wyraźnej świadomości narodowej. Wyjątkiem były te narody, które pozbawiono własnej państwowości, m.in. od 1795 r. Polacy. Ale wśród nich powstanie nowożytnej świadomości narodowej wiąże się z wytworzeniem się burżuazji, działającej pod wpływem filozofii Oświecenia, choć wiąże się także z walką przeciwko najeźdźcy (powstanie kościuszkowskie z 1794). Podobnie też na Zachodzie pionierem ruchów narodowych była w wielu krajach burżuazja, przeciwstawiająca się absolutyzmowi monarchów w imię praw "narodu". Jednym z pierwszych teoretyków narodowości był pastor, filozof niemiecki, pochodzący z Prus Wschodnich, Jan Gotfryd Herder (1744-1803), który zajmując się żywo dyskutowanym w czasach Oświecenia zagadnieniem kultury, mówił o odrębnościach kultur ludowych i narodów, o duchu narodów, co potem przejęli romantycy. Ekspansja francuska w

Page 96: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

latach 1791-1814 połączona z wyzyskiem ekonomicznym i uciskiem krajów zajmowanych, wywoływała często w tych ostatnich uczucia wrogości wobec okupantów i przyczyniała się do obudzenia świadomości narodowej (Niemcy, Hiszpanie, Włosi). Napoleon świadomie zresztą odwoływał się do uczuć narodowych jako środka dywersji przeciwko Prusom, Austrii i Rosji. Do budzenia tych uczuć przywiązywali ogromną wagę romantycy. W pierwszej połowie XIX w. w każdym z krajów europejskich ruch narodowy miał swój specyficzny charakter. Jeśli chodzi o ruch narodowy niemiecki, to "wojna wyzwoleńcza" przeciwko Napoleonowi w 1812-1813 r. zawiodła nadzieje burżuazji. Nie nastąpiło ani osłabienie absolutyzmu monarszego, ani tym bardziej zjednoczenie Niemiec. Wielu młodych ochotników z 1813 r. wróciło do twardych feudalnych stosunków i nie mogło się z nimi pogodzić, tym bardziej że Niemcy w 1815 r. przechodziły kryzys ekonomiczny, spowodowany ogromnym zalewem rynku przez towary angielskie. Wskutek przerwania blokady kontynentalnej Anglicy starali się wykorzystać koniunkturę i sprzedać nagromadzone w ciągu ostatnich lat wyroby swego przemysłu, co się tym bardziej z początku udawało, że były one znacznie tańsze niż rodzime niemieckie. Ten stan rzeczy nie trwał jednak długo, gdyż wyniszczone wojną Niemcy nie mogły płacić. Burżuazja niemiecka ostro występowała teraz z żądaniem wprowadzenia ceł ochronnych. Nim to jednak nastąpiło, kryzys z 1815 r., choć w następnych latach stopniowo słabnący, bardzo przyczynił się do rozwoju świadomości narodowej. Krzewiła się ona głównie wśród młodzieży uniwersyteckiej i intelektualistów. Ostoją ruchu narodowego były zwłaszcza istniejące już od 1811 r. stowarzyszenia gimnastyczne, których twórcą był nauczyciel Fryderyk Jahn, oraz związki studenckie, których wzorem stał się Związek Studentów (Burschenschaft) założony 12 czerwca 1815 r. na uniwersytecie w Jenie, mający za godło "wolność, honor, ojczyzna". Związki te cieszyły się żywym poparciem liberalnych i romantycznych profesorów. Trzechsetna rocznica wystąpienia Lutra i trzecia rocznica bitwy pod Lipskiem stała się okazją dla studentów wszechnicy jenajskiej do urządzenia wielkiej manifestacji publicznej, na którą zaproszono kilkuset studentów z dwunastu uniwersytetów protestanckich w Niemczech do Eisenach i do Wartburga. Na zamku w Wartburgu 18 października 1817 r. wygłoszono kilka przemówień i wrzucono w ogień szereg książek, m.in. Kodeks Napoleona i dzieło Hallera oraz używany jeszcze w wojsku pruskim gorset ułański, perukę heską i austriacki kij kapralski. Uroczystości wartburskie wywołały żywe zaniepokojenie rządów niemieckich i cara Aleksandra I. Nastąpiło śledztwo i aresztowania, gdy zaś student Karol Sand zamordował 23 marca 1819 r. w Mannheim reakcyjnego dramaturga Augusta Kotzebuego za to, że ten wyśmiewał ideały związków studenckich, rządy niemieckie na zjeździe w Karlsbardzie (dziś Karlowe Wary w Czechach) w sierpniu 1819 r. postanowiły m.in. utworzyć policyjny nadzór nad uniwersytetami, sprawowany przez specjalnych komisarzy. Profesorowie głoszący "zgubne" poglądy mieli być usuwani. Wszystkie związki studenckie nie zatwierdzone zostały zabronione, poza tym uchwalono zaostrzyć cenzurę. Terror policyjny przyczynił się do osłabienia jawnego ruchu narodowego, ale po 1830 r. pod wrażeniem rewolucji lipcowej we Francji ruch ten odżył na nowo, choć zjednoczenie Niemiec na drodze oddolnej, tj. przez naród niemiecki, nie miało jeszcze w Niemczech wielu zwolenników. Wysuwała to hasło tylko część burżuazji, ale po utworzeniu Związku Celnego zapał jej osłabł. Poza tym ruch narodowy niemiecki nie miał jasno określonego celu działania. Obok zwolenników federacji państw, byli zwolennicy państwa jednolitego na wzór średniowiecznego cesarstwa, poza tym część burżuazji chciała widzieć na czele Niemiec cesarza austriackiego (koncepcja "wielkich Niemiec"), część wolałaby zaś króla Prus (koncepcja "małych Niemiec"). Ci ostatni pragnęli wyłączyć Austrię z przyszłego państwa niemieckiego, obawiali się że mogliby w nim odgrywać ważną rolę Węgrzy i Słowianie. Wśród zwolenników "małych Niemiec" zaczął się zresztą pod koniec pierwszej połowy XIX w. ujawniać nawet szowinizm narodowy. Ruch narodowy włoski miał częściowo podobny charakter, bo i Włochy były rozbite na wiele państw (w 1815. Sardynia, Parma, Modena, Lukka, Toskania, państwo Kościelne, Królestwo Obojga Sycylii i należące do Austrii Lombardia i Wenecja), Miały wprawdzie za sobą świetną przeszłość kulturalną (Renesans), ale od czasów starożytnych nie tworzyły jednego państwa. Tylko wśród nielicznej elity istniała świadomość istnienia jednego narodu włoskiego. Ruch zmierzający do zjednoczenia Włoch w jedno państwo narodowe nazwano w XIX w. Risorgimento. Wyraz ten, pojawiający się już po 1750 r., był pierwotnie synonimem wyrazu Rinascimento, oznaczającego "odrodzenie" kultury, dopiero w XIX w. stał się nazwą ruchu politycznego, a zarazem nazwą całego okresu w dziejach Włoch. Pionierem Risorgimento była przede wszystkim burżuazja i część drobnej szlachty północnych i środkowych Włoch. Przeciwstawiał się temu ruchowi ogół monarchów (najbardziej zaś papieże), ogromna większość arystokracji i wyższego kleru, obojętne na ogół były masy chłopskie. Na temat charakteru, zasięgu terytorialnego i granic czasowych Risorgimento poglądy są dość podzielone. Zaczyna się je od początków XVIII w. (w związku z Oświeceniem) lub nawet wcześniej albo od końca tego wieku, albo wreszcie od lat dwudziestych XIX w. Ogólnie jednak przyznaje się wielkie znaczenie w jego dziejach okresowi 1789-1815, choć jest sporne, czy Risorgimento zaczęło się pod wpływem francuskim, czy też wpływ ten przyspieszył tylko jego dojrzewanie. Pewne jest jednak, że fakt istnienia Królestwa Włoch przed 1815 r., deklaracje Napoleona i Murata zostawiły trwałe ślady w umysłach części burżuazji i drobnej szlachty włoskiej. Trudno się było pogodzić z tym, że Włochy na nowo stały się tylko pojęciem geograficznym. Zwolennicy zjednoczenia zdawali sobie jednak sprawę z tego, że głównym gwarantem rozbicia politycznego Włoch była Austria,

Page 97: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

zainteresowana tą sprawą o tyle, że do niej należały włoskie prowincje Lombardia i Wenecja. Stąd też ruch narodowy włoski był z jednej strony zwrócony przeciwko "Niemcom", z drugiej zaś nastawiony na zjednoczenie. Po 1815 r. to ostatnie wydaje się niemal nieosiągalne, stąd też u niektórych pisarzy występuje pesymizm (poeta Leopardi) i ucieczka przed rozważaniem rzeczywistości politycznej w dziedzinę historii, spotęgowana zwłaszcza przez romantyzm. Studia historyczne i powieści historyczne wysuwały zarazem krytyczne aluzje do smutnej rzeczywistości i apoteozowały dawną świetność kulturalną Włochów. Tylko mniejszość burżuazji próbowała dokonać wyzwolenia narodowego na drodze spisków i powstań. Podobny do włoskiego charakter miał ruch narodowy polski, bo i Polakom chodziło o zrzucenie jarzma obcego. Poza tym jednak różnił się od włoskiego zasadniczo. Polska ówczesna nie miała tak silnej i licznej burżuazji, nie stanowiła tak zwartego jak Włochy terytorium geograficznego. Ale w Polsce na początku XIX w. były silne tradycje niepodległego państwa szlacheckiego. Wszechwładna, uprzywilejowana ekonomicznie i społecznie szlachta nie mogła się pogodzić z utratą swojej roli politycznej w ramach państw zaborczych, stąd też szlachecki ruch narodowy polski był najsilniejszy w Europie. Przejawiał się w postaci religijnych lub często metafizycznych prób wytłumaczenia sensu niewoli (mesjanizm) oraz w postaci licznych spisków i prób powstańczych, zaczętych zaraz po trzecim rozbiorze. Udział w nich brała też i część burżuazji, dla której decyzje Sejmu Czteroletniego i Konstytucja 3 maja 1791 r. stały się krzepiącą na przyszłość legendą. W Wielkopolsce ruch narodowy mieszczaństwa polskiego wzrastał ponadto wskutek rywalizacji z popieraną przez państwo burżuazją niemiecką. Ale zarówno burżuazja Wielkopolski, jak i Królestwa Polskiego nie miała jeszcze większego znaczenia w życiu politycznym kraju. Rewolucyjnie i nacjonalistycznie było nastawione także biedne, upośledzone wskutek słabego rozwoju przemysłu, drobnomieszczaństwo. Poza Wielkopolską chłopi byli jeszcze na ogół pod względem narodowym bierni. Inaczej się przedstawia ruch narodowy tych ludów, które już przed wiekami utraciły swój byt państwowy, jak np. Czesi, Chorwaci, Serbowie, Bułgarzy, lub też nie miały swej państwowości nigdy, jak np. Słowacy, Białorusini. U tych ludów ruch narodowy przechodził przez dwie fazy. Samo odrodzenie narodowe było nieuniknione, odkąd zaczął się rozkładać feudalizm, ustępujący stopniowo, jak np. w Austrii, kapitalizmowi. W Czechach zaczął się ten proces w drugiej połowie XVIII w. w postaci walki drobnej burżuazji czeskiej przeciw bogatej burżuazji niemieckiej lub zniemczonej, a ponieważ równocześnie toczyła się, zaczęta już o wiele dawniej, walka klasowa chłopów czeskich z również niemiecką lub zniemczoną szlachtą, przeto tym łatwiej było o odrodzenie narodowe. Zagrożona konkurencją burżuazja i wyzyskiwani chłopi tym łatwiej i silniej uświadamiali sobie odrębność narodową w stosunku do klas panujących. Wzrastało wśród Czechów przywiązanie do języka ojczystego, budziło się zainteresowanie przeszłością, a potrzeby ekonomiczno-społeczne przyczyniały się do powstania odpowiedniej literatury, która zaczęła się teraz zajmować językiem i kulturą czeską. Czynili to nawet Niemcy, głównie filozof Gelasius Dobner ( 1719-1790), ale najwięcej Czesi, choć niektórzy z nich pisali z początku jeszcze w języku klas rządzących, tj. po niemiecku. W tym zatem języku pisał historyk i filolog Franciszek Marcin Pelcl (1734-1801), pierwszy profesor języka i literatury czeskiej na uniwersytecie praskim (od 1792), choć i on pod koniec życia (w latach 1791-1796) napisał dzieje Czech już w języku czeskim, doprowadzając je do XV w. W obronie języka czeskiego wystąpiło zresztą kilku pisarzy. Najwybitniejszym z nich okazał się syn żołnierza Józef Dobrovsky (1753-1829), wolnomyślny ksiądz, ale zarazem świetny filolog, "patriarcha filologii słowiańskiej", historyk i etnograf, utrzymujący żywe stosunki z Polakami, pisał przeważnie po niemiecku i czasem ulegał pesymizmowi w ocenie przyszłości narodu czeskiego, był jednak w gruncie rzeczy gorącym patriotą, a swymi pracami naukowymi położył podstawy dla rozwoju czeskiego języka literackiego. Zaczęły się ukazywać i książki czeskie, głównie dzięki Franciszkowi Prohasce (1749-1847), Wacławowi Krameriusowi (1753-1808) i Jósefowi Jungmannowi (1773-1847). Kramerius, syn wiejskiego krawca, bibliotekarz, zaczął wydawać pierwsze czasopismo w języku czeskim (od 1786). Nieco wcześniej zaczęto wystawiać w tym języku także sztuki dramatyczne (od 1771, ale na stałe dopiero od 1785). Wojny napoleońskie, a także rozwój przemysłowy Czech, przyczyniły się do tego, że ruch narodowy czeski wszedł w nową fazę - polityczną. Do tej pory nie miał on bowiem charakteru politycznego. Chłop i drobnomieszczanin czeski przestawał się wstydzić tego, że był Czechem, ale jeszcze nie myślał o prawach politycznych dla swego narodu. Teraz jednak rodził się, najpierw wśród burżuazji, ruch narodowy, przeciwstawiający się panowaniu szlachty i burżuazji niemieckiej także w imię tego, że były cudzoziemskie. Rząd austriacki widzący większe niebezpieczeństwo dla państwa w ruchu narodowym niemieckim, popierał częściowo ruch czeski. Zgodził się zatem w 1816 r., że wszyscy nauczyciele, uczący w gimnazjach czeskich, muszą znać język czeski. O prawa języka czeskiego zaczęła się upominać i niechętna biurokracji wiedeńskiej część szlachty czeskiej. Ona też utworzyła w 1818 r. w Pradze Muzeum Narodowe czeskie, które stało się ośrodkiem czeskiego życia umysłowego. Nowe pokolenie działaczy i pisarzy czeskich mówiło już wyraźnie o "obudzeniu się" całego narodu czeskiego, jak zwłaszcza poeta i filolog, Słowak piszący po czesku, Jan Kollar (1793 1852), poeta Władysław Celakowsky (1799-1852), poeta i filolog Wacław Hanka (1791-1861), który chcąc dowieść dawności literatury czeskiej posuwał się aż do fabrykowania falsyfikatów, etnograf, Słowak, Paweł Józef Safarik (1795-1861), historyk

Page 98: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Franciszek Palacky (1796-1876) i inni. Większość z nich utrzymywała stosunki z Polakami, interesowała się żywo literaturą polską, czerpiąc z niej nawet wzory językowe. Za to ruch narodowy słowacki nie wyszedł poza pierwszą fazę, etnograficzno-językową. Słowakom groziła madziaryzacja, której uległa już szlachta i większość mieszczaństwa słowackiego, zresztą dość nielicznego, gdyż Słowacja była krajem głównie pastersko-rolniczym. I tu jednak na skutek zaostrzenia się wyzysku feudalnego, częściowo zaś pod wpływem czeskim, zaczęło się odrodzenie, choć znacznie później i wolniej niż w Czechach. Najpierw, bo już w latach osiemdziesiątych XVIII w., ujawniło się ono pod wpływem Czech w zachodniej Słowacczyźnie. Jednym z głównych jego pionierów był filolog Ljudovit Stur (1815-1856). W pierwszej połowie XIX w. zaczęła się także nowa faza w dziejach ruchu narodowego ukraińskiego. Podzieleni w XVII stuleciu między Rosję i Polskę Ukraińcy, nazywający się zresztą do końca XIX w. Rusinami, byli rozbici także pod względem religijnym, gdyż część ich zamieszkała w Królestwie Polskim i w Galicji należała do złączonego z Rzymem Kościoła greckokatolickiego (unickiego). Ogólnie jednak nie zapomnieli o tradycjach wolnych kozaków i Chmielnickiego. Mimo to, choć prowadzili stałą walkę klasową z obszarnikami rosyjskimi i polskimi, i przez Rosjan, i przez Polaków nie byli uważani za odrębny naród. Pierwsi traktowali ich jako grupę etniczną rosyjską i nazywali "Małorosjanami", drudzy jako grupę etniczną polską, posługującą się narzeczem ruskim. W związku z tym ani Rosjanie, ani Polacy nie prowadzili wprawdzie w stosunku do Ukraińców świadomej polityki wynaradawiającej, ale mimo to warstwy wyższe ukraińskie, szlachta i bogate mieszczaństwo, wypierały się chętnie przynależności do klasy niższej, tj. ukraińskiej. Dopiero gdy wskutek rozkładu ustroju feudalnego zaczęła się na Ukrainie wytwarzać klasa burżuazji, powstał także świadomy ruch narodowy ukraiński. Jednym z jego pionierów był największy poeta ukraiński Taras Szewczenko (1814-1861). Na terenie rosyjskiej Ukrainy ruch ten był bardzo słaby, nawet niektórzy pisarze ukraińscy pisali nie tylko po ukraińsku, ale także po rosyjsku i ukraińsku. Hasła niezależności politycznej Ukraińcy rosyjscy, poza wyjątkami, nie wysuwali. Silniejszy był ruch narodowy na ziemiach należących do Austrii. Wprawdzie niektórzy Ukraińcy utrzymywali tu żywe stosunki z Polakami i chętnie czerpali wzory z literatury polskiej, większość jednak była Polakom niechętna. Ukraińcy ci w walce z Polakami szukali sprzymierzeńca w rządzie austriackim. Wysuwany po stronie polskiej w latach czterdziestych XIX w. pomysł księcia Adama Czartoryskiego i spolszczonego Ukraińca powieściopisarza Michała Czajkowskiego, powstania Ukraińców przeciwko Rosji i utworzenia z nich związanego z Polską państwa ukraińskiego nie miał wśród Ukraińców zwolenników. Wcześniej od ukraińskiego zaczęło się odrodzenie narodowe wśród Słowian południowych: Chorwatów, Słoweńców, Serbów, Czarnogórców. Dzieliła ich religia i świeża przeszłość historyczna. Chorwaci i Słoweńcy byli katolikami, Czarnogórcy i ogromna większość Serbów wyznawali prawosławie, część Bośniaków była muzułmańska. Rozbici byli także pod względem politycznym. Prawie wszyscy Chorwaci, Słoweńcy i niewielka grupa Serbów wchodzili w skład cesarstwa austriackiego, reszta w skład Turcji. Ale na początku XIX w. mieli także dwa własne ośrodki państwowe, Serbię i Czarnogórę. Państwo serbskie upadło wprawdzie w 1813 r., ale okrutne rządy tureckie i nadzieja na pomoc zwycięskiej w wojnie z Francją Rosji skłoniły Serbów do nowego powstania, na którego czele stanął kneź Miłosz Obrenowić. w kwietniu 1815 r. W obawie przed interwencją Rosji rząd turecki upoważnił paszę Belgradu do wyrażenia zgody na autonomię Serbii, choć tylko w formie ustnej, bez oficjalnego aktu pisanego. Miłosz został uznany za naczelnego knezia, sprawującego władzę wraz z paszą belgradzkim. Autonomia ta miała zakres bardzo ograniczony (sprawy podatków, sądownictwo) i nie opierała się na żadnym formalnym akcie prawnym sułtana, ale przekreślić jej już się Turcji nie udało, choć dopiero w ugodzie z Rosją, zawartej w Akermanie (dziś Białogród nad Dniestrem) 25 września 1826, sułtan zgodził się na przestrzeganie postanowień pokoju bukareszteńskiego z 1812 r. w stosunku do Serbów. Czarnogóry nigdy nie udało się Turkom ujarzmić całkowicie, choć była podzielona na kilka plemion, które występowały wspólnie w razie ogólnego niebezpieczeństwa. Poza tym jednoczył je jednak wspólny biskup prawosławny (władyka), będący zarazem władcą świeckim, wodzem i sędzią najwyższym. W latach 1697-1851 urząd władyki był w posiadaniu dynastii Petrowiciów gdyż od czasów biskupa Daniły każdy z biskupów starał się o wyznaczenie po sobie na urząd władyki krewniaka i tego właśnie Czarnogórcy zawsze "wybierali". Już władyka Daniło (1697-1735) nawiązał bliskie stosunki z Rosją. Były one silne i za czasów jego następców. Czarnogóra znalazła się odtąd pod protektoratem Rosji. Rząd rosyjski wspomagał władykę pieniędzmi i dostarczał broni podczas wojny z Turkami. Konsul rosyjski w Dubrowniku był głównym doradcą władyki. Najwybitniejszy z dynastii Petrowiciów, Piotr II Njegos (1830-1851), przyczynił się do utrwalenia centralizacji kraju, tworząc stały wspólny senat i sąd najwyższy. Założył poza tym pierwszą szkołę w Czarnogórze i pierwszą drukarnię. Sam zaś ponadto zajmował się poezją. Jego twórczość pozostawała pod wpływem pieśni ludowych i poety serbskiego Simy Milutinowicia. Ale niewielka, zacofana gospodarczo i kulturalnie Czarnogóra, nie mogła odegrać większej roli w dziejach Jugosłowian. Ich głównym ośrodkiem politycznym stało się inne państwo jugosłowiańskie - Serbia. Natomiast odrodzenie kulturalne zaczęło się najpierw wśród Jugosłowian w Austrii, głównie zaś wśród mieszczaństwa chorwackiego i słoweńskiego już pod koniec XVIII w. w związku z początkami kapitalizmu w Austrii. Nieco później zaczął się ten proces wśród Serbów austriackich. Te grupy etniczne mówiły odrębnymi narzeczami, miały bogatą poezję ludową i wiele prac literackich pisanych. Zasługą paru

Page 99: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

wybitnych pisarzy było utworzenie wspólnego języka literackiego, nawiązujące zresztą do prób podejmowanych już na początku XVII w, Językoznawca serbski Vuk Karadzić (1787-1864) opracował pierwszy słownik serbsko-chorwacki w 1818 r., jego prace kontynuował Serb, Jerzy Danicić (1825-1882). Myśl o jednym języku literackim popierał także twórca gramatyki języka słoweńskiego, przyjaciel Karadzicia Bartłomiej Kopitar (1780-1844). Wśród Chorwatów pionierem odrodzenia narodowego był Ljudevit Gaj ( 1809-1872), który w swym czasopiśmie literackim "Danica Ilirska", wychodzącym od 1835 r., posługiwał się dialektem używanym w okolicach Dubrownika. Ze względu na tradycje historyczne tej prowincji Gaj nazwał go językiem ilirskim. I Karadzić zresztą uważał, że narzecze dubrownickie winno się stać językiem literackim Jugosłowian. Ale mimo wspólnego języka literackiego plemiona jugosłowiańskie nie miały jeszcze w pierwszej połowie XIX w. wspólnej świadomości narodowej. W masach tworzyła się ona stopniowo. Utrudniało ją nie tylko rozbicie polityczne, ale i religijne. Duchowieństwo zarówno prawosławne, jak i katolickie przeciwne było łączeniu się ludzi o różnych religiach. Szczególnie prześladowany był Karadzić przez kler prawosławny. Ruch narodowy chorwacki kształtował się ponadto w ostrej walce klasowej chłopów i mieszczan chorwackich z feudałami węgierskimi, którzy chcieli cofnąć reformy wprowadzone przez Napoleona w Ilirii w latach 1809-1813 (m.in. wolność osobistą chłopów), obawiając się ich wpływu na masy chłopskie węgierskie. Gdy w 1843 r. ucisk madziarski wzrósł szczególnie, Gaj, który był zawsze realistą w polityce, uznał, że mniejszym złem będzie oparcie się na rządzie centralnym w Wiedniu. Rząd wiedeński chętnie stosował zasadę divide et impera i dlatego przeciwko Węgrom popierał Chorwatów, starając się jednak zarazem o nadanie ruchowi chorwackiemu charakteru konserwatywnego. Znacznie późniejsze i połączone z większymi trudnościami było odrodzenie narodowe Bułgarów. Jeszcze na początku XIX w. prawie nikt w Europie nie wiedział o istnieniu takiego narodu. Istotnie na południe od dolnego biegu rzeki Dunaju, niemal aż po pas nadbrzeżny Morza Egejskiego mieszkali Słowianie, mówiący różnymi, choć zbliżonymi do siebie dialektami. Najbliższymi sąsiadami grup bułgarskich byli Macedończycy, lud słowiański, najbardziej spokrewniony z Bułgarami, zamieszkujący obszar południowo-wschodniej Jugosławii, północno-wschodniej Grecji i południowo zachodniej Bułgarii. Dość liczne na tym obszarze, choć w mniejszości, były także grupy Turków. W związku z rozkładem feudalizmu w Turcji i, słabym co prawda, rozwojem w niej kapitalizmu, zaczęło się i na ziemiach bułgarskich pod koniec XVIII w. rozwarstwienie chłopów bułgarskich, wytworzyła się na wsi warstwa bogatych chłopów, zwanych czorbadżi, zajmujących się handlem bydła i poborem podatków, w mieście zaś warstwa rzemieślników, produkujących swe wyroby nie tylko dla zaspokojenia potrzeb miejscowych, ale i na eksport. Pogorszyła się także wskutek wzrostu kapitalizmu sytuacja chłopów wyzyskiwanych przez feudałów, przez Kościół i przez czorbadżich. To wszystko budziło reakcję społeczną uciskanych, ale ruch wyraźnie polityczny w Bułgarii pojawił się dopiero z powstawaniem klasy burżuazji w pierwszej połowie XIX w. Wytworzyła się ona głównie dzięki wzrastającemu eksportowi zboża, bydła i wyrobów rzemieślniczych. Występowano z początku głównie przeciwko panowaniu w Kościele i w szkole Greków, uważających wyłącznie siebie za klasę panującą i inteligencję. Wówczas bowiem wyższy kler stanowili niemal wyłącznie Grecy, językiem używanym podczas nabożeństw był język grecki, ludźmi wykształconymi w tym kraju byli niemal bez wyjątku Grecy lub ludzie mówiący po grecku, zhellenizowani. Przeciwstawiając się temu, duchowni bułgarscy i burżuazja bułgarska zaczęli kłaść nacisk na rozwój języka narodowego (pierwsza książka bułgarska została wydrukowana w 1806 r., a do 1826 r. ukazało się zaledwie 16 książek bułgarskich, z tego jedna tylko o treści świeckiej, tj. podręcznik do czytania). Wojny rosyjsko-tureckie w 1812 i 1828 r. rozbudziły nadzieje Bułgarów. Wielu z nich walczyło w szeregach rosyjskich, niektórzy najbardziej skompromitowani musieli z tego powodu opuścić kraj i przenieść się do Rosji. I poza tym zresztą spora grupa Bułgarów studiowała w Rosji, wpływ kultury i literatury rosyjskiej był też coraz większy. W latach czterdziestych XIX w. zaczął wywierać wpływ na Bułgarów także książę Adam Czartoryski, bądź osobiście na studiujących w Paryżu, bądź przez swych agentów, a zwłaszcza przez Michała Czajkowskiego i w Stambule wprost na inteligencję Bułgarii. Czartoryskiemu chodziło o sparaliżowanie wpływów rosyjskich i w tym celu dążył do utworzenia na Bałkanach federacyjnego państwa słowiańskiego, obejmującego Serbię i Bułgarię lub stworzenia z nich dwóch oddzielnych państw. W jednym i drugim wypadku suwerenność Turcji miała być jednak zachowana. Osłabieniu wpływów rosyjskich w Bułgarii miało także służyć popieranie katolicyzmu. Inny charakter miał ruch narodowy węgierski. W 1527 r. królem węgierskim został Habsburg Ferdynand I i odtąd Węgry złączyły się ściśle z cesarstwem, choć nie stały się nigdy częścią Rzeszy Niemieckiej. Każdy cesarz zostawał zarazem królem węgierskim. Pod względem politycznym państwo węgierskie nie przestało zatem istnieć, było połączone z Austrią tylko unią rzeczową, choć ze strony Habsburgów ustawicznie podejmowano próby zatarcia prawnej odrębności Węgier i traktowania ich jako prowincji austriackiej. Tak postępował zwłaszcza cesarz Józef II, ale nie osiągnął swego celu, choć wyrazem odrębności węgierskiej pod koniec XVIII w. było już tylko mianowanie na Węgrzech namiestnika królewskiego i sejm stanowy, rzadko zresztą zwoływany. Mimo to cesarze musieli się liczyć z Węgrami, gdyż kraj ten od pokoju karłowickiego z Turkami w 1699 r. obejmował połowę państwa Habsburgów, a po utracie Śląska był nawet większy, niż pozostała reszta posiadłości cesarskich. Tylko dzięki posiadaniu Węgier

Page 100: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Austria stała się mocarstwem, musiała się zatem liczyć z postawą Węgrów, ściśle biorąc z postawą szlachty węgierskiej, gdyż w okresie feudalizmu stanowiska klas niższych cesarze nie brali pod uwagę. Węgry pod koniec XVIII w. były krajem niejednolitym pod względem etnicznym i bardzo zacofanym pod względem gospodarczym i społecznym. Madziarzy stanowili najwyżej 1/3 ogółu mieszkańców kraju zwanego Królestwem Węgierskim. Reszta to Słowacy i Ukraińcy na północy, Chorwaci i Serbowie na południowym zachodzie i południu, Rumuni w Siedmiogrodzie oraz rozsiani po całym kraju Niemcy. Ale za to ogół szlachty tego kraju uważał się za Madziarów, tylko szlachta chorwacka zachowała swą odrębność narodową. Cały kraj miał charakter głównie rolniczy, przy czym cała własność ziemska należała do szlachty, zresztą bardzo zróżnicowanej, ale wszędzie gospodarującej w oparciu o niewolę chłopa i pańszczyznę. Miast było niewiele, ich mieszkańcy liczyli około 6% ludności całego kraju. O wszystkim decydowało paruset magnatów, z których niektórzy mieli po kilkanaście tysięcy hektarów ziemi. Świadomość odrębności narodowo-politycznej nigdy nie zanikła na Węgrzech, ale i tu ruch narodowy zaczął się wytwarzać dopiero pod koniec XVIII w. w warunkach podobnych do warunków polskich. O ile magnaci madziarscy byli często w opozycji w stosunku do rządu wiedeńskiego, ale była to opozycja czysto feudalna, obrona przywilejów przed centralizacją państwową, niechęć do wpływów magnatów niemieckich, o tyle drobna szlachta, coraz biedniejsza wskutek podziałów majątkowych i nie mająca widoków poprawy swej sytuacji w kraju zacofanym gospodarczo, odnosiła się bardzo niechętnie do cesarza i podatna była na hasła radykalne. Podobnie jak w Polsce, tak i na Węgrzech z tych przemian społecznych zdawała sobie sprawę część magnatów, zwłaszcza jeden z najwybitniejszych, hrabia Stefan Szechenyi, ale wyjście z tej sytuacji widział w przebudowie ustroju rolnego na wzór angielski, m.in. w oczynszowaniu chłopów i przejściu folwarku pańszczyźnianego na gospodarkę kapitalistyczną. Do tego jednak potrzebna była zgoda Wiednia, bo tylko wtedy Węgry mogły się stać eksporterem zboża i zwiększyć wywóz wina. Większość magnatów jednak nie miała zrozumienia dla programu Szechenyiego. Również i część tylko drobnej szlachty miała program polityczno-społeczny. Pracowali nad nim, podobnie jak w Polsce, nieliczni intelektualiści, za nimi szła drobna szlachta i burżuazja. Łączyło wszystkich tych intelektualistów hasło niezależności kraju, pragnęli w większym stopniu niż Szechenyi uniezależnienia Węgier od Wiednia, niektórzy zaś całkowitej niepodległości. Dzielił ich natomiast program społeczny. Część z nich domagała się reform o charakterze burżuazyjnym na wzór co najwyżej konstytucji francuskiej z 1791 r., ale część mniejsza co prawda - szła dalej, wysuwając hasła wolności i równości oraz ogłoszenia republiki. W związku z tym nazywano ich jakobinami. W latach 1794-1795 ruch ten na Węgrzech został złamany, ale pozostały stronnictwa, które można by nazwać szlacheckim i burżuazyjnym. Na czoło tego drugiego zaczął się wysuwać od 1840 r. Lajos (Ludwik) Kossuth, przeciwnik Szechenyiego, dziennikarz, pochodzący z biednej szlacheckiej rodziny protestanckiej. Jego dziennik "Pesti Hirlap", wychodzący od 1844 r., stał się organem całej inteligencji węgierskiej. Wszyscy jednak działacze polityczni węgierscy, podobnie jak polscy, zgodnie co prawda z ówczesnymi poglądami politycznymi, utożsamiali pojęcie państwa i narodu, sądzili, że wszyscy mieszkańcy Węgier powinni się uważać za Węgrów, uznawali na tym terenie tylko węgierskie prawa narodowe, co prowadziło do konfliktów, zwłaszcza z mającymi już dość rozwiniętą burżuazję Chorwatami. W XVIII stuleciu zaczęło się także odrodzenie narodowe Rumunów, którzy poza tzw, księstwami naddunajskimi, tj. Mołdawią i Wołoszczyzną, zamieszkiwali w większości Siedmiogród, Bukowinę i Besarabię. Księstwa miały co prawda własnych zarządców, hospodarów, mianowanych przez sułtana i nawet, niewielką zresztą, autonomię, ale hospodarami byli Grecy, w ręku Greków były także wszystkie wyższe urzędy świeckie i kościelne (Rumuni należeli do religii greckiej), sądownictwo, handel i przemysł manufakturowy, poza tym obydwa kraje miały charakter niemal całkowicie feudalny. Ziemia należała do wielkich właścicieli, bojarów, którym imponowała kultura grecka. Masy niewolnych chłopów i pasterzy żyły w nędzy i ciemnocie. Odrodzenie narodowe zaczęło się najpierw w Siedmiogrodzie na tle walki klasowej średniego mieszczaństwa rumuńskiego ze szlachtą węgierską. Nieco później, bo dopiero na początku XIX w., zaczęło się wśród mieszczaństwa Bukaresztu, Jass, Gałacza i innych miast na tle niechęci do Greków. Już w drugiej połowie XVIII w. rozwinęła się w Siedmiogrodzie poezja rumuńska (Vekerescu i jego dwaj synowie, Golescu), filologia i historiografia. W księstwach jednym z pionierów był Jerzy Lazar, pedagog i historyk, przybyły w 1816 r. do Bukaresztu. Ruch narodowy antyturecki i antygrecki zaczęli popierać nawet niektórzy z bojarów, hołdujący poglądom liberalnym. Po wielkim powstaniu chłopskim w 1821 r., kierowanym przez Teodora Vladimirescu, krwawo zresztą stłumionym, liberalni bojarowie wysunęli żądanie nadania obydwu krajom konstytucji. Rozwój narodowy został częściowo ułatwiony przez to, że sułtan z niechęci do Greków mianował hospodarami i wyższymi urzędnikami Rumunów. Rozwijała się literatura piękna, prasa i teatr rumuński. Liberał mołdawski Michał Kogelniceanu w swoim dzienniku "Dacia Literara" rozwijał w latach 1840-1848 program utworzenia Wielkiej Rumunii. Rozdział trzydziesty siódmy Tajne organizacje polityczne Dzieje polityczne XIX w. byłyby niezrozumiałe bez zwrócenia uwagi na rolę towarzystw tajnych, które powstawały w tych krajach, gdzie poziom kulturalny społeczeństwa był już dość wysoki, ale jawna opozycja i publiczna krytyka była niemożliwa. W świecie ówczesnym znane były trzy główne, niezależne od siebie typy towarzystw tajnych: muzułmański, chiński i europejsko-amerykański. Dwa pierwsze występowały już w

Page 101: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

średniowieczu, trzeci był najmłodszy, istniał dopiero od XVII w., choć i on miał poprzedników średniowiecznych w postaci tajnych organizacji wolnych budowniczych murarzy (wolnomularze) i organizacji kabalistyczno-okultystycznych. Towarzystwa tajne pierwszego typu powstawały na skutek często nadmiernego ucisku mas ludowych ze strony licznych sułtanów, emirów, paszów itp., tworzyły się pod hasłem powrotu do przestrzegania zaleceń Mahometa (pod tym względem były podobne do chrześcijańskich sekt średniowiecznych, które nawiązywały do zaleceń Ewangelii i Dziejów Apostolskich), miały zatem zawsze charakter religijno-społeczny, odznaczały się ogromnym fanatyzmem religijnym. W miarę zyskiwania zwolenników, wtedy, gdy istnienia grupy tajnej nie dało się ukryć, zamieniała się ona na sektę religijną i podejmowała otwartą walkę z władcą lub ustrojem politycznym (np. wahhabici w Arabii na początku XIX w., babici w Persji w połowie XIX w. i in.). Kierując się fanatyzmem religijnym, muzułmańskie towarzystwa tajne przeciwstawiały się jednak także wszelkim próbom reform w duchu europejskim, działały zatem hamująco na rozwój kultury krajów muzułmańskich, choć zarazem były niemal jedynym czynnikiem, powściągającym despotyzm ich władców. Podobna była geneza chińskich towarzystw tajnych, z tą jednak różnicą, że choć zawsze miały charakter religijny i często rozwijały kult niektórych bóstw, to jednak nie wysuwały - na ogół biorąc - hasła powrotu do jakiejś dawnej religii, lecz głosiły konieczność przywrócenia istniejącego rzekomo przed wiekami panowania sprawiedliwości społecznej i dobrobytu na świecie. Dla Chińczyków-buddystów łączyło się to przekonanie z wiarą w powtórne wcielenie Buddy, dla taoistów zaś i konfucjanistów z wiarą, że ten okres zainicjuje wielki reformator-nauczyciel, który pójdzie w ślady dawnych przodków, a przede wszystkim Konfucjusza. Zarówno towarzystwa tajne muzułmańskie, jak i chińskie miały niemal wyłącznie charakter ludowy, ich członkami byli zwykle chłopi i biedacy z wielkich miast, natomiast towarzystwa tajne typu europejsko-amerykańskiego miały charakter głównie burżuazyjny, tylko wyjątkowo tworzyła je arystokracja. Pod koniec XVIII w. najbardziej znane tajne towarzystwa polityczne tworzyli illuminaci i wolnomularze (free-masons, franc-macons, masoni). Związek illuminatów (oświeconych) powstał prawdopodobnie w 1776 r. w Bawarii i stąd rozszedł się po Niemczech, w niewielkim stopniu także we Francji. Organizacja ta uchodziła za najbardziej radykalną. Przypisywano jej, że stawia sobie za cel powrót ludzkości do stanu natury, w którym miało nie być państw, religii objawionej i podziału na stany społeczne, mieli zatem dążyć do wprowadzenia swoistego komunizmu. Legenda wyolbrzymiła znaczenie illuminatów, ich wpływom przypisywano nawet obalenie masonerii we Francji w 1793 r. i częściowo terror rewolucyjny. Wersja ta powstała prawdopodobnie stąd, że niektórzy z iluminatów toczyli walkę o wpływy z wolnomularzami. Na początku XIX w. połączyli się, jak się wydaje, ostatecznie z tymi ostatnimi. O wiele większe znaczenie miały loże masońskie (wolnomularskie), ogromnie rozpowszechnione w Europie Zachodniej i Ameryce Północnej, mniej natomiast w tych krajach, gdzie burżuazja była mniej liczna i słabsza, tj. w Europie Wschodniej i w Ameryce Południowej. Masoneria powstała w Anglii, toteż wszystkie najstarsze loże poza Anglią wzorowały się na angielskich i początkowo utrzymywały z nimi łączność, ale już ok. połowy XVIII w. prawie wszędzie została ona zerwana. W każdym państwie większość lóż tworzyła własną, niezależną organizację, wszystkie zaś na obszarze europejsko-amerykańskim łączyły tylko podobne formy organizacyjno-obrzędowe i podobna, choć w znacznie mniejszym stopniu, ideologia. Ta ostatnia bowiem kształtowała się w każdym państwie inaczej, zależnie od miejscowych warunków. W Wielkiej Brytanii masoneria skupiała w swych lożach całą prawie elitę umysłową oraz przedstawicieli zarówno burżuazji, jak i arystokracji, a dzięki temu łagodziła tarcia między tymi klasami społecznymi, a także tarcia między stronnictwami politycznymi w parlamencie. Ze względu na swój skład osobowy miały charakter umiarkowany, konserwatywny pod względem społecznym i politycznym. Na ogół też współpracowała z rządem brytyjskim. W wielu protestanckich krajach niemieckich, między innymi w Prusach, loże masońskie tworzyła głównie szlachta, popierały je rządy, toteż loże były często narzędziami w ręku tych ostatnich. Na ziemiach polskich zaboru pruskiego do 1806 r. loże wolnomularskie ułatwiały zbliżenie między Niemcami a częścią burżuazji i szlachty polskiej. Bardzo modne było wolnomularstwo we Francji aż do czasu dyktatury jakobinów. W latach 1792-1794 przeszło ono poważny kryzys. Zginął wówczas na gilotynie nawet wielki mistrz "Wielkiego Wschodu" francuskiego ks. Ludwik Filip Orleański. Zwycięska po 1794 r. burżuazja powołała loże masońskie na nowo do życia. Ale w 1799 r. dokonał się w masonerii francuskiej rozłam, oportunistyczna jej większość zaaprobowała dyktaturę Napoleona. Wszyscy marszałkowie napoleońscy, prawie wszyscy ministrowie, znaczny odłam oficerów francuskich - należał do wolnomularstwa, podobnie jak większość oficerów legionowych polskich oraz wielu oficerów i wyższych urzędników Księstwa Warszawskiego. Dopiero gdy po kryzysie ekonomicznym w 1811 r. zachwiało się zaufanie burżuazji do Napoleona, wówczas i popierająca go dotąd większość masonerii zaczęła się do niego odnosić niechętnie. Część wolnomularzy francuskich nie pogodziła się jednak z zamachem stanu 18 brumaire'a i, potępiając oportunizm większości, była przeciwna dyktaturze. Rekrutowała się ona głównie z dawnych jakobinów oraz oficerów niezadowolonych ze stałych wojen napoleońskich, m.in. z oficerów cudzoziemców, zwłaszcza Włochów. Wolnomularze ci połączyli się z inną organizacją tajną antynapoleońską, powstałą po 1800 r., tzw. filadelfami, dość prawdopodobne jest zresztą, że byli jej inicjatorami. Około 1807 r. powstała ponadto inna organizacja tajna, zwana adelfami, która stopniowo

Page 102: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

wciągnęła do swych szeregów większość filadelfów i wolnomularzy antynapoleońskich. Jednym z najwybitniejszych przywódców adelfów (a może ich twórcą) był znajdujący się w latach 1807-1813 na wygnaniu w Genewie dawny uczestnik spisku Babeufa Filip Buonarroti. Ale po 1815 r. - z dwóch głównie powodów - wolnomularstwo wszędzie zaczęło przechodzić kryzys. Już w 1791 r. powstała w kołach emigrantów francuskich, którzy nie zdawali sobie sprawy z istotnych przyczyn Rewolucji Francuskiej, legenda o spisku masońskim, który dał jakoby początek tej rewolucji. W końcu XVIII w. legendę tę rozwinął obszernie eks-jezuita Augustyn Barruel, obciążając odpowiedzialnością za rewolucję towarzystwa tajne, składające się - jego zdaniem - z republikanów, masonów i illuminantów. Po 1815 r., gdy czynniki feudalne starały się wszędzie przywrócić stosunki przedrewolucyjne i obalić przekonanie o anachronizmie tych stosunków, teza B arruela stała się bardzo modna. Dlatego też wszystkie próby powstań i rewolucji tłumaczono w kołach konserwatywnych działalnością głównie masonerii, co z kolei wywoływało represje w stosunku do niej. Tak np. w 1822 r. rozwiązał wolnomularstwo w Rosji car Aleksander I, w 1824 r. to samo uczynił i kazał uwięzić wielu masonów król hiszpański Ferdynand VII. Szczególnie surowo prześladowano ich w Portugalii. Drugim powodem kryzysu wolnomularstwa na kontynencie europejskim był jego oportunizm polityczny i kosmopolityzm. Podstawowa dla masonerii ideologia Oświecenia coraz mniej miała zwolenników pod koniec XVIII w., a tym bardziej w okresie romantyzmu. Ogromnego znaczenia nabierały za to towarzystwa tajne o charakterze bardziej demokratycznym i bardziej nacjonalistycznym. Szczególnie popularne stało się zwłaszcza węglarstwo (karbonaryzm), budzące grozę w środowiskach konserwatywnych pierwszej połowy XIX w. Początki "zakonu węglarzy" (bo i tak nazywano tę organizację) są nie znane, istnieje na ten temat kilka hipotez. Nie wiadomo nawet, czy powstał we Francji czy we Włoszech? Zwolennicy pierwszej z tych hipotez wywodzą węglarzy z dawnej, sięgającej może średniowiecza, organizacji zwanej compagnonnage (dosłownie: związek czeladników) grupującej drwali, przemytników i węglarzy (wypalaczy węgla drzewnego, charbonniers, stąd nazwa węglarstwa we Francji - charbonnerie). Twórcami węglarstwa we Francji mieli być masoni, będący w opozycji wobec masonerii oficjalnej, bądź masoni obrządku szkockiego, którzy zawsze zwalczali tę ostatnią, bądź też wojskowi nie należący do masonerii, ale wyznający poglądy demokratyczne, nawiązujące do Rousseau. We Włoszech mieli rozszerzać węglarstwo oficerowie, przybyli na południe Włoch z Józefem Bonaparte i Muratem, którzy popierali karbonariuszy w nadziei, że będą oni podkopywali wpływy usuniętego z Neapolu króla Ferdynanda IV, choć w rzeczywistości zaczęli oni zwalczać panowanie francuskie we Włoszech. Obok powyższego istnieje jednak pogląd, że węglarstwo powstało w południowych Włoszech, a początek mieli mu dać bądź Anglicy na Sycylii, bądź królowa Maria Karolina, lub wreszcie, co jest najprawdopodobniejsze, Iluminaci Włosi, działający na południu Włoch w końcu XVIII w. "Dobrzy kuzyni", jak sami się nazywali węglarze, mieli ustrój hierarchiczny. Wtajemniczeni wyższych stopni hołdowali, zdaje się, tym samym poglądom co illuminaci, ogół jednak stopni niższych pod wpływem warunków lokalnych wyznawał swoiste poglądy religijne (kult Chrystusa jako "pierwszej ofiary tyranów"). Węglarze stawiali sobie za cel zjednoczenie Włoch i wprowadzenie ustroju demokratycznego, stąd też mieli dziesiątki tysięcy zwolenników wśród drobnego mieszczaństwa i chłopów. Posługiwali się często nawet środkami gwałtownymi (skrytobójstwo). Łączyli się w "namioty" (vendita - namiot), te z kolei w prowincje, ale zwartej, ogólnokrajowej organizacji stworzyć we Włoszech nie potrafili. Na północy jednak przeważała inna organizacja tajna, adelfowie, którzy przeszli do utworzonego przez Buonarrotiego w 1818 r. stowarzyszenia Wzniosłych Mistrzów Doskonałych (Sublimi Maestri Perfetti, w skrócie SMP). Ci ostatni podporządkowali sobie na północy także karbonarów, za cel zaś stawiali wprowadzenie we Włoszech republiki demokratycznej, choć sam Buonarroti wraz z najwyżej wtajemniczonymi uważał, że celem dalszym jest wprowadzenie we Włoszech ustroju komunistycznego. Ale ogółowi "mistrzów doskonałych" i karbonarów celu tego nie zdradzano w przekonaniu, że nie dojrzał on jeszcze do tej idei. Dzięki swemu demokratycznemu, narodowemu i religijnemu charakterowi karbonaryzm w południowych Włoszech miał zwolenników także wśród niższego kleru. Węglarze wywołali w 1820 r. powstanie w Neapolu i na Sycylii, dopomogli do wybuchu powstania w 1821 w Piemoncie, częściowo przyczynili się do wybuchu powstania w 1831 w Modenie, Parmie i Państwie Kościelnym. Po niepowodzeniach ruchów rewolucyjnych w 1831 r., organizacje karbonarów upadają, ustępując miejsca organizacji "Młodych Włoch". Tylko z nazwy przypominała karbonarów organizacja "Karbonarsko-wojskowa" (Carboneria Militare) w latach 1851-1855. W 1820 r, niezależnie od karbonarów włoskich, ale na ich wzór, powstała również tajna organizacja karbonarów we Francji (Charbonnerie). Do 1830 r. była ona dość modna (między innymi kontakt z nią nawiązał La Fayette). Jej członkowie wzięli czynny udział w rewolucji lipcowej 1830 r., ale ponieważ wielu z nich po zwycięstwie objęło stanowiska rządowe, organizacja znalazła się w upadku. Jej resztki Buonarroti połączył z innymi organizacjami i dał nazwę: Węglarstwo Zreformowane, a w 1833 r,: Węglarstwo Demokratyczne Powszechne (Charbonnerie Democratique Universelle), kierowane z Paryża przez "namiot" najwyższy, od którego były zależne namioty narodowe (m,in. polski). Miało ono radykalny program społeczny (nacjonalizacja ziemi, sprawiedliwość dla robotników). Już w połowie trzydziestych lat XIX w. zaczęło ono jednak upadać. Organizacja pod nazwą karbonarów utrzymała się

Page 103: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

najdłużej w Hiszpanii, tu byli oni m.in. organizatorami rewolucji 1868 r. Po 1848 r. na ogół wszędzie zaczęły się jednak wysuwać na czoło towarzystw tajemnych loże wolnomularskie. Za urodzonych spiskowców w XIX w. uchodzili Włosi i Polacy. Tradycja polskich organizacji tajnych sięgała końca XVIII w. Tworzenie ich było następstwem niewoli politycznej, dlatego też miały one w przeciwieństwie do wolnomularstwa - prawie wyłącznie charakter polityczny. Po upadku powstania 1794 r. stały się one zjawiskiem stałym, bo już w 1796 r. powstała w Warszawie tajna organizacja polityczna, mająca powiązania z sympatykami w zaborze austriackim i rosyjskim. W 1797 r. na Podlasiu został odkryty spisek o charakterze społeczno-politycznym pod kierownictwem Franciszka Gorzkowskiego. W 1798 r. powstało w Warszawie tajne Towarzystwo Republikanów Polskich. Wielu oficerów legionowych, nie ufających Bonapartemu, wchodziło w kontakty z karbonarami, sądząc, że nie rządy ówczesne, lecz tylko powstanie ludów ujarzmionych: Włochów, Niemców i Polaków, przyniesie wszystkim narodom wolność. Po 1801 r. następuje zahamowanie działalności konspiracyjnej w Polsce, ale już w końcu 1810 r. odradza się ona, głównie wśród oficerów, rozkwita zaś po 1815 r. wśród studentów i oficerów. Cechą charakterystyczną tych tajnych związków był ich nacjonalizm, choć utrzymywano zwykle formy wolnomularskie. Również formy takie zachował major Walerian Łukasiński, tworząc w 1819 r. w Warszawie Wolnomularstwo Narodowe, dalekie od celów kosmopolitycznych właściwej masonerii, za cel bowiem stawiało sobie zdobycie niepodległości Polski. Ale szczególnie silny rozwój stowarzyszeń tajnych różnego rodzaju w całej prawie Europie występuje w latach 1830-1848. Tworzyli je studenci, oficerowie, robotnicy, głównie jednak burżuazja. Miały one różne formy organizacyjne, choć przeważały wolnomularskie i węglarskie. Towarzystwa tajne były potrzebą burżuazji ówczesnej, zwłaszcza średniej, ale były zarazem rzeczą modną. Każdy prawie działacz i myśliciel który był w opozycji w stosunku do ustroju panującego, należał do jakiegoś towarzystwa tajnego, choć większość w nich stanowili ludzie młodzi. Przeważnie jednak konspirowali Francuzi oraz emigranci polityczni z krajów, które zostały najbardziej pokrzywdzone przez kongres wiedeński lub były najsilniej pod względem politycznym uciskane. Rej zatem w ruchu podziemnym wiedli od 1830 r. Francuzi i Włosi, po tej dacie zaś także Polacy, w mniejszym stopniu Niemcy. Centralami konspiracji były te kraje i miasta, które najwięcej skupiały emigrantów, tj. Francja, Wielka Brytania, Szwajcaria i Belgia, z miast zaś przede wszystkim Paryż, Londyn, Bruksela i Genewa. Poszczególne organizacje tajne zwykle powstawały na wzór już istniejących, istniały zatem filiacje form, a niekiedy i filiacje ideowe. Podejmowano także próby tworzenia organizacji nadrzędnych, jednoczących działalność poszczególnych stowarzyszeń tajnych, ale próby te nie dawały rezultatów. Za to niektórzy z przywódców ruchu konspiracyjnego byli członkami równocześnie paru organizacji, a w całym ruchu spiskowym cieszyli się szczególnym autorytetem, jak np. Buonarroti, La Fayette, Mazzini, Lelewel. Mimo ogromnej swej złożoności, zależności od warunków lokalnych, usposobień narodowych ruch spiskowy w Europie wykazuje pewną prawidłowość. Jego nasilenie przypada na lata 1818 1820, 1829-1830, 1839, 1846-1848, tj. na lata kryzysów gospodarczych w Europie. Jest to zrozumiałe, dlatego że depresja ekonomiczna zwiększała liczbę niezadowolonych i popychała ich do organizacji, które chciały wprowadzić lepszy ustrój polityczno-społeczny, z drugiej zaś strony konspiratorzy liczyli na to, że w razie wybuchu powstania poprą ich masy ludowe. Ta ostatnia nadzieja była zwykle złudna wskutek tego, że członkowie towarzystw tajnych rekrutowali się głównie z kół średniej burżuazji, mało znali potrzeby mas ludowych, tym potrzebom byli zresztą obcy, nie mogli, a często i nie umieli, prowadzić wśród tych mas akcji uświadamiającej. Obok tajnych związków, zmierzających do zmiany ustroju politycznego i społecznego, istniały również reakcyjne organizacje tajne, tworzone przez rządy lub arystokrację w celu paraliżowania działalności związków radykalnych. Taką tajną organizacją był np. Zakon Orański, założony w 1795 r. przez arystokratów i urzędników protestanckich w Irlandii do walki z ruchem niepodległościowym Irlandczyków. Stopniowo Zakon Orański zdobył sobie wpływy i w Wielkiej Brytanii, zwłaszcza wśród oficerów i części torysów. Jego przywódcą stał się brat króla, Ernest August książę Cumberland. Dopiero po objęciu przez niego tronu hanowerskiego w 1837 r. działalność Zakonu Orańskiego uległa zahamowaniu. Czynniki konserwatywne we Włoszech tworzyły tajne związki do walki z karbonarami. Takim związkiem byli np. sanfedisti (od: santa fede - święta wiara) w Państwie Kościelnym oraz calderali (kotlarze?) w Królestwie Obojga Sycylii. Podobne organizacje istniały także w Hiszpanii i we Francji ("rycerze wiary"). Włochy jednak przez cały w. XIX były klasycznym krajem organizacji tajnych. Obok politycznych słynna była w Królestwie Neapolitańskim organizacja, zwana camorra (nazwa nie wyjaśniona), powstała prawdopodobnie już w drugiej połowie XVIII w. oraz na Sycylii maffia (nędza). Nie miały one wyraźnej ideologii politycznej, trudniły się rabunkiem, ale posiadały własne sądownictwo i egzekutywę, często terroryzowały administrację rządową. Rozdział trzydziesty ósmy Państwa świętego przymierza w latach 1815-1830 W układzie paryskim z 1815 r. po raz pierwszy znalazł swój wyraz akt, zawarty trzy miesiące wcześniej, zwany Świętym Przymierzem. Projekt oparcia wzajemnych stosunków między państwami na ustalonych z góry podstawach wysunął car Aleksander I już w 1804 r. pod wpływem swego wówczas przyjaciela Czartoryskiego, w instrukcjach dla Nowosilcowa, wysłanego do Londynu. Mówił w nich o konieczności takiego ustroju wewnętrznego państw, który by wiązał ściślej narody z ich rządami, a przez to zapobiegał rewolucjom, o obowiązku państw pomagania sobie nawzajem także i w trudnościach

Page 104: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

wewnętrznych (zasada interwencji), ale również i obowiązku pokojowego rozstrzygania konfliktów i o potrzebie powstania stałego związku państw (nie tylko mocarstw) pod przewodnictwem Rosji i Wielkiej Brytanii. O doniosłości projektu Czartoryskiego i Aleksandra I świadczy fakt, że niektóre ich pomysły zrealizowała dopiero Karta Narodów Zjednoczonych w 1945 r., choć w 1804 r. Czartoryskim kierowała głównie myśl dania większych swobód Polakom, obydwu zaś autorom chodziło o strach przed wpływami rewolucji i ekspansji francuskiej. Ze względu na to ostatnie zgodził się na rosyjski projekt premier William Pitt, odrzucił tylko pomysł wtrącania się państw w sprawy wewnętrzne sąsiadów. Dopiero jednak na zjeździe w Chaumont w marcu 1814 r. Castlereagh doprowadził do przymierza czterech mocarstw, które miało trwać także po wojnie i być gwarancją bezpieczeństwa zbiorowego w Europie. Myślano o zaproszeniu do tego przymierza i mniejszych państw, projektu tego jednak nie wykonano, gdyż na kongresie wiedeńskim doszło z powodu sprawy polskiej i saskiej do rozbicia przymierza mocarstw. Zjednoczył je dopiero powrót Napoleona do Francji. Równocześnie car Aleksander I postanowił temu zjednoczeniu nadać odmienny charakter niż proponował Castlereagh. Car rosyjski już od 1812 r. przeżywał wzrost uczuć religijnych, a po klęsce Napoleona w Rosji uwierzył w swą specjalną misję odrodzenia świata. Chętnie obcował z marzycielami religijnymi i mistykami, którzy go w tej misji utwierdzali, jak zwłaszcza Barbara Julia von Krudener, z którą się zetknął w czerwcu 1815 r., choć pomysł stworzenia federacji państw, rządzących się zasadami etyki chrześcijańskiej Aleksander I przejął prawdopodobnie od teologa i teozofa monachijskiego, Franciszka Baadera już w czerwcu 1814 r. Pogląd o konieczności powrotu do religii i oparcia na niej współżycia między narodami szerzył się zresztą wśród klas rządzących w całej Europie już od początku XIX w. na skutek strachu przed rewolucją. Pod wpływem wszystkich tych czynników car Aleksander I zaproponował w Paryżu 10 września 1815 r. cesarzowi austriackiemu i królowi pruskiemu utworzenie przymierza, rządzącego się w polityce wewnętrznej i zewnętrznej zasadami Ewangelii. W projekcie tym jednak Metternich poczynił pewne zmiany i dopiero ten poprawiony tekst przyjęto 26 września. Akt ten zaczynał się "W imię najświętszej i niepodzielnej Trójcy...". Trzej monarchowie deklarowali, że będą złączeni węzłami braterstwa i będą nawzajem okazywali sobie pomoc, że w rządach wewnętrznych i w stosunku do innych państw będą się kierowali nakazami religii chrześcijańskiej, sprawiedliwości, miłości i pokoju. Do przymierza tego, nazywanego ogólnie Świętym Przymierzem, zaproszono wszystkich władców europejskich z wyjątkiem sułtana Turcji jako niechrześcijańskiej, choć wytłumaczono jej rządowi, że przymierze nie jest skierowane przeciwko niej. Odmówił udziału tylko papież Pius VII z tego względu, że miało ono łączyć ludzi różnych wyznań chrześcijańskich. Regent Wielkiej Brytanii, książę Jerzy, wymówił się od podpisania tego aktu tym, że nie pozwala mu na to konstytucja, ale zasady wyrażone w nim aprobował. Do 1817 r. akt Świętego Przymierza podpisało w sumie 16 większych państw, nie licząc drobnych niemieckich. Car zwrócił się w 1820 r. z propozycją przystąpienia do tego sojuszu także do Stanów Zjednoczonych, ale otrzymał odpowiedź odmowną, motywowaną tym, że nie mieszają się one do spraw europejskich. Legenda wyolbrzymiła znaczenie Świętego Przymierza. Mówiono już zaraz po 1815 r., że jego celem była walka z ruchami wolnościowymi, że za pomocą religii chciało ono bronić porządku ustalonego na kongresie wiedeńskim. W rzeczywistości jednak nikt poza Aleksandrem I nie brał tego aktu na serio. Metternich, Castlereagh i inni żartowali z niego podobnie jak wszyscy podpisujący, ale nikt w Europie nie miał odwagi odmówić carowi. Związek zaś Rosji, Austrii i Prus istniał niezależnie od tego aktu. Mimo to sam pomysł Świętego Przymierza, gdy się abstrahuje od jego faktycznego celu i wykonania, miał jednak poważne znaczenie w dziejach prawa międzynarodowego, był on bowiem drugą z kolei w XIX w. próbą stworzenia stałej federacji państw europejskich i oparcia jej na trwałych, ustalonych z góry podstawach, choć właśnie przez swą ogólnikowość był cofnięciem się w stosunku do pierwszej próby. Do myśli o takiej federacji wracano niejednokrotnie w XIX stuleciu; urzeczywistniona została jednak dopiero w wieku XX. Po 1815 r. państwami Świętego Przymierza nazywano jednak tylko Rosję, Austrię i Prusy. W opinii ogólnej uchodziły one za zwarty blok, mający wspólne cele i wspólną politykę zagraniczną. W rzeczywistości jednak dzieliło je między sobą wiele spraw. W Wiedniu żywiono nadal nieufność do Prus i obawę przed tym, że będą chciały zająć w Związku Niemieckim stanowisko równorzędne do stanowiska Austrii. Prusy i Austrię niepokoiła polityka Aleksandra I. Ten ostatni wreszcie widział w Austrii przeszkodę w swojej polityce bałkańskiej. Posądzał ponadto Metternicha o to, że chce osłabić zdobyty po pokonaniu Napoleona autorytet Rosji w Europie. Ale na wszystkich "dworach północnych" (tak również nazywano rządy tych trzech państw) silniejsza od wzajemnych posądzeń i nieufności była obawa przed rewolucją i obawa przed utratą uzyskanych w 1815 r. zdobyczy i znaczenia w Europie. Właściwymi kierownikami polityki zagranicznej Świętego Przymierza byli tylko dwaj ludzie: Metternich i Aleksander I, nawzajem zresztą nie ufający sobie, Klemens Wacław Lothar von Metternich-Winneburg-Beilstein, od 1809 r. austriacki minister spraw zagranicznych, od 1821 r. zaś także kanclerz "domu, dworu i państwa", za główne swe zadanie uważał walkę z ideologią rewolucyjną, w której widział dążenie do zniszczenia "porządku społecznego" i niebezpieczeństwo dla Austrii. Liberalizm i ruchy narodowe uważał tylko za pretekst dla rewolucjonistów. Sam siebie uważał za "Europejczyka", był też w gruncie rzeczy kosmopolitą. W polityce zagranicznej uważał za konieczne utrzymanie

Page 105: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

zasady "równowagi" państw zarówno pod względem politycznym, jak i pod względem społecznym. Z tego powodu wbrew swoim poprzednikom na urzędzie kanclerskim pragnął dobrych stosunków z Prusami, bo to mogło być przeciwwagą w stosunku do Rosji i Francji. Ale zarazem chciał utrzymać wszędzie istniejący ustrój społeczny, gdyż zmiany pod tym względem w jednym z państw mogły oddziaływać ujemnie na państwa sąsiednie. W związku z tym wyznawał zasadę "interwencji", tj. prawo udzielania sobie nawzajem pomocy w tłumieniu ruchów rewolucyjnych. Realista w polityce, nie stworzył stałego, niezmiennego systemu politycznego, choć go o to posądzano. Sądził jednak, że odkrył prawa rozumu obowiązujące w życiu państw i narodów, choć nie potrafił jasno tych spraw określić. Jako człowiek bardzo zręczny potrafił zdobyć sobie całkowite zaufanie cesarza Franciszka I, a także narzucać często swój punkt widzenia Prusom i Rosji, które również przyjęły zasadę "interwencji". Ta solidarność państw Świętego Przymierza przejawiała się na urządzanych przez nie kongresach: w Akwizgranie w 1818 r., w Karlsbadzie w 1819, w Opawie w 1820, w Lublanie w 1821, w Weronie w 1822 r., z których wszystkie z wyjątkiem karlsbadzkiego zajmowały się sprawami interwencji. Dopiero gdy brytyjskim ministrem spraw zagranicznych został zdecydowany przeciwnik interwencji Jerzy Canning (w 1822 r.), i wskutek rosnącej niechęci cara do Metternicha, zaniechano zjazdów państw Świętego Przymierza, aczkolwiek solidarność polityczna w stosunku do ruchów rewolucyjnych łączyła je nadal. Ta sama antyliberalna, konserwatywna postawa cechowała także politykę wewnętrzną wszystkich tych państw. W Austrii cały okres 1815-1848 nazwano erą Metternicha, choć odpowiedzialny za politykę wewnętrzną był w równym co najmniej stopniu, jeszcze bardziej konserwatywny od swego ministra, cesarz Franciszek I, a właściwie rządząca państwem klika arystokratów. Była to polityka reakcyjna, krępująca całe życie polityczne, gospodarcze i umysłowe kraju. Poszczególne prowincje miały wprawdzie swe sejmy stanowe, ale były one bez znaczenia. Policja i cenzura uniemożliwiały wszelką swobodę działania i krytyki. Szkolnictwo miało przygotowywać ludzi uległych cesarzowi, nie myślących o żadnych zmianach. Nad szkołami wszystkich stopni rozciągnięto ścisły nadzór. "Nie potrzeba mi uczonych, potrzebni mi są tylko dobrzy, uczciwi poddani" powiedział cesarz Franciszek I do nauczycieli. Wybitny matematyk i logik, największy filozof czeski, Bernard Bolzano (1781-1848) został w 1819 r. pozbawiony katedry w Pradze i musiał żyć w nędzy z powodu swoich śmiałych poglądów społecznych i religijnych. Cenzura całymi latami wstrzymywała druk nawet jego prac matematycznych, inne zaś musiał wydawać anonimowo poza Austrią. Konserwatyzmem kierował się także rząd pruski, ale w Prusach, podobnie jak w innych państwach niemieckich, życie polityczne układało się zupełnie inaczej niż w Austrii. Ruch narodowy wiązał się ściśle w Niemczech z rosnącą opozycją burżuazji i części szlachty. I część szlachty bowiem, nie mogąc się pogodzić z utratą wielu dawnych przywilejów stanowych na rzecz absolutyzmu monarszego, była także w opozycji i wyznawała swoisty liberalizm. Ale najbardziej niezadowolona była burżuazja, zwłaszcza w Prusach. Przyłączenie uprzemysłowionej Nadrenii i Westfalii do tego państwa decydowało o jego sile. Związek Celny zwiększył jego rolę jeszcze bardziej, ale burżuazji przyniósł pewne tylko korzyści ekonomiczne, nie dał natomiast wpływu na losy państwa, a tym samym nie pozwolił burżuazji na pełne wyzyskanie możliwości ekonomicznych. Klasą rządzącą i krępującą nawet życie gospodarcze pozostali wielcy właściciele ziemscy. Wszelką opozycję rząd pruski tłumił przy pomocy cenzury i policji. W zgodzie z Metternichem i ulegając jego sugestiom wywierał także nacisk na inne państwa niemieckie, popychając je w kierunku reakcji. To ostatnie udało się tylko częściowo. Wprawdzie rządy Bawarii i Badenii próbowały znieść u siebie konstytucję, ale natrafiło to na zbyt silny opór burżuazji. Mimo nacisku z zewnątrz i własnych tendencji reakcyjnych monarchowie południowoniemieccy nie byli w stanie odebrać burżuazji zdobytych przez nią w czasach napoleońskich pozycji. Najbardziej jednak zacofana wśród państw Świętego Przymierza pozostawała Rosja. Zaniepokojony rosnącą w całej Europie opozycją liberalną i wzmagającym się wrzeniem wśród mas chłopskich car Aleksander I stawał się w swojej polityce wewnętrznej coraz bardziej reakcyjny. Właścicielom ziemskim przyznano prawo wysyłania chłopów na Syberię, Ministerstwo Oświaty nawet reakcyjny historyk Karamzin nazwał "ministerstwem zaciemnienia". Minister Golicyn roztoczył bowiem nadzór policyjny nad całym szkolnictwem, kładł nacisk na prawomyślność nauczycieli i uczniów. Cenzura tępiła wszelkie śmielsze myśli w literaturze i, w bardzo jeszcze słabej zresztą, prasie rosyjskiej. Największy poeta rosyjski Aleksander Puszkin tylko dzięki protekcji przyjaciół uniknął zesłania na Syberię. Rząd kładł ogromny nacisk na wykonywanie wszystkich praktyk religijnych, za pomocą religii chciano bowiem wzmocnić przywiązanie do tronu i zniszczyć w umysłach "grzesznego ducha" krytyki istniejącego ustroju. Symbolem całego reżimu stał się przyjaciel cara, okrutnik i ignorant, generał Arakczejew ("arakczejewszczyzna"), decydujący właściwie o wszystkim w komitecie ministrów. Nawet Golicyn został za jego sprawą w 1824 r. usunięty ze stanowiska. Aleksander I zmienił także swój stosunek do eksperymentu polskiego, stwierdziwszy, że opinia publiczna w Królestwie, wyrażana częściowo zresztą na sejmach (1818, 1820), nie tylko nie przyczyniła się do wzmocnienia jego autorytetu w Rosji i w Europie, ale pragnie na serio utrzymania jego autorytetu, obiecanych swobód politycznych, a nawet ich rozszerzenia. Toteż i w Królestwie car popierał reakcję, dając nieograniczone pełnomocnictwa swemu bratu, wielkiemu księciu Konstantemu, usuwając na życzenie biskupów postępowego ministra oświaty Stanisława

Page 106: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Potockiego, aprobując zaostrzenie cenzury i nadzór nad szkolnictwem i niewiele licząc się z konstytucją (po 1820 r. sejm zwołano dopiero w 1825). To postępowanie cara i uległego rządu, ale w większym stopniu także rozbudzone w czasach napoleońskich i nie zrealizowane nadzieje, wywoływały wśród drobnej szlachty i burżuazji opozycję, stawiającą sobie za cel przywrócenie Polski w granicach z 1772 r., działającą jednak przeważnie w ukryciu w postaci towarzystw tajnych (najgłośniejsze Towarzystwo Patriotyczne w latach 1821-1826), wzorowanych na masonerii lub karbonaryzmie. Najmniej silna opozycja była w Rosji. Dążenie do obalenia absolutyzmu carskiego i do zmiany ustroju feudalnego na burżuazyjny przejawiało się w Rosji już w końcu XVIII w. wśród myślicieli i działaczy, zgrupowanych głównie w masonerii. Wojny napoleońskie zetknęły część postępowej szlachty rosyjskiej z myślą polityczną Zachodu. W 1816 r. powstał tajny Związek Ocalenia Publicznego, stawiający sobie za cel walkę z ustrojem pańszczyźniano-samowładczym i wprowadzenie konstytucji. W 1818 r. przekształcił się on w Związek Dobra Publicznego, którego część (głównie Paweł Pestel) była za republikańską formą rządów. W 1821 r, organizacja ta rozwiązała się, na jej miejsce powstały dwie: na południu w Tulczynie bardziej radykalny republikański Związek Południowy i w Petersburgu więcej umiarkowany, opowiadający się za monarchią konstytucyjną Związek Północny. Utrzymywały one wzajemne kontakty, porozumiewały się także z polskim Towarzystwem Patriotycznym. Obydwa związki rosyjskie były zgodne z tym, że należy znieść poddaństwo chłopów i absolutyzm carski. Tego ostatniego chciano dokonać na drodze zamachu wojskowego. Spiskowcy ze Związku Północnego chcieli skorzystać z tego, że po zmarłym w Taganrogu Aleksandrze I (1825) tron miał objąć wyznaczony przez niego brat Mikołaj. Ale wskutek zdrady i braku jednolitego kierownictwa oddziały wojskowe zgromadzone przez spiskowców 14 grudnia (stąd nazwa dekabryści) 1825 r. w Petersburgu zostały otoczone i rozbite. Nie udała się i próba powstania na południu, podjęta przez złączone ze Związkiem Południowym Zrzeszenie Zjednoczonych Słowian. Po zwycięstwie Mikołaj I (1825-1855) zastosował wobec pokonanych okrutne represje. Powstanie dekabrystów było pierwszym jawnym wystąpieniem w Rosji przeciwko absolutyzmowi carskiemu i ustrojowi poddańczemu. Ale niepowodzenie tej próby umocniło carat w Rosji. W polityce zagranicznej Mikołaj I trzymał się uparcie zasad Świętego Przymierza, ale w pierwszych latach swych rządów do samego związku trzech państw niewielką przywiązywał wagę. Nie znosił Metternicha i w Austrii widział główną przeszkodę dla swej polityki tureckiej. Ze względu na nią starał się o zacieśnienie stosunków z Francją, a przede wszystkim z Wielką Brytanią. Sprawa Turcji, a przede wszystkim powstanie greckie, zachwiały solidarnością zewnętrzną państw Świętego Przymierza. Rozdział trzydziesty dziewiąty Francja w latach 1815-1830 Po powtórnym pokonaniu Napoleona zwycięzcy poradzili Ludwikowi XVIII powołać rząd z Talleyrandem i Fouche'em ("występek idący pod ramię ze zbrodnią", jak powiedział słynny pisarz i polityk monarchistyczny Chateaubriand). Ale rząd ten nie mógł się utrzymać wobec opozycji monarchistów. Zirytowani przejściem wielu oficerów i urzędników na stronę Napoleona w okresie "stu dni", zaczęli oni teraz występować gwałtownie zarówno przeciwko ludziom Napoleona, jak i przeciwko dawnym rewolucjonistom. Zaczął się tzw. biały terror, nieoficjalny i oficjalny. Pierwszy z nich rozgorzał głównie na południu. Podburzani chłopi mordowali oficerów, żołnierzy i urzędników napoleońskich. Napadały na nich także różne zorganizowane bandy monarchistów. Terror oficjalny stosował rząd, opierając się na uchwałach złożonej prawie wyłącznie ze skrajnych monarchistów Izby Deputowanych. Wprowadzono zatem w życie kilka praw wyjątkowych, wytoczono procesy sądowe wielu oficerom. Genialny malarz David i "organizator zwycięstwa" Carnot musieli pójść na wygnanie. Najgłośniejszy stał się proces marszałka Neya. W następstwie wyroku Izby Parów ten "najdzielniejszy z dzielnych" oficer został rozstrzelany za "zdradę" 7 grudnia 1815 r. Ale cała ta gwałtowna reakcja monarchistyczna, dążąca do jak najszybszego zatarcia śladów rewolucji i cesarstwa, doprowadziła do scementowania rewolucjonistów, bonapartystów i liberałów w jeden blok opozycyjny nienawidzący jednakowo Burbonów, szlachty i kleru. Zaczął się pogłębiać podział społeczeństwa francuskiego na dwa wrogie sobie obozy: monarchistyczno-klerykalny i rewolucyjno-liberalny. Z początku przeważał pierwszy, gdyż Izba Deputowanych, wybrana w 1815 r., była zdecydowanie reakcyjna (niezrównana - introuvable), była "bardziej monarchistyczna" niż sam król. Ludwik XVIII pragnął wprawdzie powrotu do ancien regime'u, ale obawiał się wstrząsów rewolucyjnych, ulegał zresztą naciskowi posłów angielskiego i rosyjskiego, którzy doradzali umiarkowanie. Dlatego też rozwiązał Izbę Deputowanych, która wysuwała program zbyt skrajny a w dodatku domagała się, by rząd, a nawet król, stosował się do woli większości Izby. Ale monarchiści nie byli poza tym jednolici w swoich poglądach na ustrój państwa. Ogromna większość stała na stanowisku ścisłego związku państwa z Kościołem (gallikanizm), część jednak była przeciwna przywilejom kleru, a zwłaszcza jezuitów. Część chciała obniżyć cenzus majątkowy wymagany do tego, by móc być wyborcą, sądzili bowiem, że w ten sposób będą mogli wziąć udział w wyborach chłopi, na których monarchiści bardzo liczyli. Wszyscy jednak pragnęli zatrzeć wszelkie ślady rewolucji i czasów napoleońskich, a więc m.in. skasować ustrój szkolny wprowadzony przez Napoleona, znieść konkordat, przywrócić wielką własność ziemską emigrantom itp. Tylko część monarchistów, m.in. ministrowie Richelieu (premier w latach 1815 1818) i Decazes (premier w latach 1818-1820), występowała za całkowitym utrzymaniem konstytucji. Niektórzy zwolennicy tej grupy, tzw. doktrynerzy z Royer-Collardem i

Page 107: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Guizotem na czele pragnęli porozumienia z liberałami. Wszyscy monarchiści liczyli na poparcie ze strony Kościoła. Istotnie też ogół klem we Francji utożsamiał sprawę monarchii ze sprawą katolicyzmu, dzięki czemu cała opozycja antymonarchistyczna była wroga Kościołowi, z początku mogła się ona skupiać tylko w organizacjach tajnych, masońskich i karbonarskich. Monarchiści i katolicy przeciwstawiali im własną organizację tajną tzw. Rycerzy Wiary (Les chevaliers de la foi), założoną w 1807 r. przez Bertiere' a de Sauvigny i ogromnie wpływową po 1815 r. Opozycja wyolbrzymiała jednak jej znaczenie. Popularnie nazywano ją "kongregacją", niesłusznie zresztą, gdyż właściwa "kongregacja" (la congregation), choć kierowana przez tych samych ludzi, zajmowała się przez pięć podległych sobie stowarzyszeń głównie akcją charytatywną i dewocyjną, większego znaczenia jednak nie miała. Burżuazja francuska, która była początkowo gotowa pogodzić się z monarchią Burbonów, widząc, że program "ultrasów" jest przede wszystkim antyburżuazyjny, zaczęła uprawiać coraz wyraźniej szą opozycję. Po wyborach 1817 r. miała ona w Izbie Deputowanych własne stronnictwo tzw. niezależnych, później zwanych liberałami. Przywódcami ich byli bankierzy Jakub Lafitte i Casimir (to imię weszło potem w skład nazwiska) Perier. Teoretykiem ich był używany za autorytet także poza Francją Beniamin Constant. Rząd Decazesa, pragnąc poparcia bogatej burżuazji, przechylał się na stronę "niezależnych", gdy jednak przewidywany na następcę tronu bratanek królewski Karol ks. Berry został w 1820 r. zamordowany przez robotnika-republikanina, Ludwik XVIII pod wpływem rodziny wszedł znowu na drogę reakcji, choć premier Richelieu (w latach 1820-1821) był jej osobiście przeciwny. Jego miejsce jednak zajął ograniczony hrabia Józef Villele, który - mimo zmiany na tronie - utrzymał się aż do 1828 r. Nowy król, brat poprzednika, Karol X (1824-1830) był przeciwnikiem konstytucji. Sądził też, że tylko zbytnia słabość zgubiła Ludwika XVI. Uważał za konieczną walkę z liberalizmem, oparcie się na arystokracji i na Kościele. Wzmocnieniu tych czynników miało służyć prawo, karzące śmiercią za świętokradztwo (1825), prawo o miliardzie odszkodowania dla emigrantów (1825), prawo ograniczające wolność prasy (1827) odrzucone zresztą przez Izbę Parów. Rządy Karola X zraziły ostatecznie burżuazję do Burbonów, a w dodatku zaniepokoiły bardzo licznych we Francji nabywców dóbr szlacheckich i kościelnych z czasów rewolucji. Zresztą i gallikańska część monarchistów była przeciwna rządowi ze względu na jego klerykalizm. Walka o interpretację konstytucji we Francji interesowała żywo wszystkie rządy europejskie, które obawiały się nadal powtórzenia w tym kraju rewolucji, ale również i liberalną burżuazję innych krajów, która we francuskiej opozycji liberalnej widziała wzór dla własnego postępowania. W całej tej walce politycznej warstwy niższe nie brały udziału. W 1815 r. Francja była jeszcze krajem na ogół rolniczym, przemysł w stosunku do angielskiego był jeszcze słabo rozwinięty, pracowano zwykle systemem chałupniczym, choć już od końca XVIII w. zaczęły się rozwijać także manufaktury. Najliczniejsza klasa społeczna we Francji, tj. chłopi, przyjęła powrót Burbonów dość nieufnie. Wprawdzie część chłopów zwłaszcza na południu dała się pociągnąć szlachcie i księżom do ekscesów przeciwko zwolennikom Napoleona, ale większość obawiała się przywrócenia więzów feudalnych i dziesięcin kościelnych, a przede wszystkim konieczności zwrotu dóbr kościelnych i szlacheckich. Z niechęcią jednak odnosili się chłopi i do myśli o przywróceniu republiki, gdyż pozostawiła w ich umysłach wspomnienie rekwizycji i terroru. Najwyższy wśród chłopów był kult Napoleona, który nie słabł, choć długie lata spokoju, praca monarchistycznego i wpływowego na wsi kleru, a także osłabienie obawy przed powrotem ancien regime' u stopniowo pogodziły większość chłopów z Burbonami. Wyżej pod względem umysłowym od chłopów stali, na ogół biorąc, robotnicy. Ich sytuacja materialna była zwykle bardzo ciężka, organizacje zawodowe i próby oporu przeciwko dyktowanym przez przedsiębiorcę warunkom pracy były przez prawo zabronione. Nawet burżuazyjny ekonomista, Jan de Sismondi, badający stosunki w przemyśle ówczesnym, pisał w1817 r., że "przychodzi niekiedy pokusa przeklinać... wynalazek manufaktur, gdy się widzi, do czego doprowadziły tych, którzy zostali stworzeni jako nam podobni". Wśród robotników i czeladników istniała tylko jedna, na wpół tajna, dość zresztą wówczas rozpowszechniona organizacja - compagnonnage, ale jej działalność ograniczała się tylko do udzielenia pomocy należącym do niej członkom i większego znaczenia nie miała. Na rozwój przemysłu i towarzyszącą mu przebudowę społeczeństwa zaczęło jednak zwracać uwagę wielu ekonomistów, filozofów i filantropów, snuć nawet poczęto fantastyczne projekty stworzenia zupełnie nowej organizacji społecznej na drodze reform, które miały przeprowadzać same klasy rządzące. Pisarze ci współczuli klasie robotniczej i chcieli jej pomóc, ale w procesie przebudowy społecznej wyznaczali jej rolę bierną. Niektórzy z nich dążyli nawet do pokojowego wprowadzenia w życie ideału społeczeństwa, w którym nie byłoby własności prywatnej, a przynajmniej nie byłoby zbyt jaskrawych różnic majątkowych. Ze względu na nierealistyczny charakter tych pomysłów nazywa się cały ten kierunek socjalizmem utopijnym. Za jednego z pierwszych przedstawicieli tego kierunku uchodzi Henryk de Saint-Simon (1760-1825), choć właściwie był raczej jego poprzednikiem. Zwracał on uwagę na to, że ludzkość przechodzi kryzys społeczny, którego przejawem jest trwający bez przerwy stan rewolucji. Trzeba zatem zakończyć rewolucję (terminer la revolution), co jednak nie nastąpi przez zastąpienie państwa feudalnego przez państwo burżuazyjne, lecz przez stworzenie nowego społeczeństwa, rządzonego przez ludzi pracy (chłopi, rękodzielnicy, robotnicy, fabrykanci, kupcy), bankierów i techników, przy czym władzę dyktatorską będą mieli tylko najodpowiedniejsi, fachowcy. Dzięki rozwojowi i tępieniu próżniactwa rozwinie się ogromnie bogactwo ogólne, nie

Page 108: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

będzie biedaków, robotnicy będą mieli odpowiedni udział w owocach swej pracy. Pod koniec życia Saint-Simon wystąpił nawet z pomysłem stworzenia nowej religii, "nowego chrześcijaństwa". Saint-Simon nie stworzył systemu, ale dał początek szkole, na czele której stali aż do pokłócenia się w 1830 r. Armand Bazard i Bartłomiej Enfantin. Saintsimoniści domagali się zniesienia dziedziczenia dóbr, socjalizacji środków produkcji oraz urządzenia społeczeństwa według formuły:"każdemu stosownie do jego zdolności, każdej zdolności stosownie do jej dzieła" (a chacun selon ses capacites, a chaque capacite selon ses oeuvres). Saintsimoniści stawali się jednak coraz bardziej zamkniętą w sobie sektą, a ponieważ niektórzy głosili czasem i poglądy dziwaczne (Enfantin o wspólności kobiet), dlatego też mieli coraz mniej zwolenników, wywarli jednak pewien wpływ na następne pokolenie socjalistów utopijnych. Przeciwnikiem saintsimonistów był kupiec Karol Fourier (1772-1837), który, pragnąc znieść istniejący - jego zdaniem - chaos społeczny i biedę, ale z zachowaniem zarazem wolności osobistej wszystkich, proponował tworzenie organizacji spółdzielczych, falang, mieszkających każda we własnym falansterze, choć zachowujących własność prywatną. Z takich falang miało się z czasem składać całe społeczeństwo. Samemu Fourierowi nie udało się utworzyć na dłuższy okres żadnego falansteru, zresztą ani fourieryzm, ani saintsimonizm nie wywarły większego wpływu na robotników francuskich. Rozdział czterdziesty Państwa włoskie w latach 1815-1830 Największe rozczarowanie przeżywała po 1815 r. burżuazja włoska, gdyż kongres wiedeński nie tylko przekreślił ideę zjednoczenia Włoch, ale reakcja przeciwko czasom napoleońskim miała tu szczególnie konserwatywny charakter. W Piemoncie król Wiktor Emanuel I edyktem z 21 maja 1814 r. przywrócił prawodawstwo z 1770 r., a więc wszystkie przywileje arystokracji i kleru, dziesięcinę, wykluczenie protestantów od wszelkich urzędów, tortury w sądownictwie, a nawet odznaki żółte dla Żydów. Oprócz tego unieważnił wszystkie awanse urzędnicze i wojskowe dokonane po 1798 r. Wyroki sądowe, zapadłe po tej dacie i zmiany tytułów własności utraciły swą ważność, wycięto nawet drzewa w ogrodzie botanicznym, posadzone w czasach napoleońskich. W Państwie Kościelnym zniesiono nawet szczepienie ospy, oświetlenie ulic i zakazy żebraniny, gdyż to wszystko wprowadzili Francuzi. W państwie neapolitańskim wstrzymano wykopaliska w Pompejach tylko dlatego, że prowadzono je przed 1815 r. Nawet tereny, które w poprzednim okresie zaczęto uprawiać, teraz musiały być z powrotem obrócone na nieużytki. Wszędzie też w krajach włoskich zniesiono Kodeks Napoleoński. Wróciło dawne chaotyczne, w każdej prowincji inne, prawodawstwo oraz przywileje sądowe arystokracji i kleru. W Państwie Kościelnym przywrócono ponadto inkwizycję i surową cenzurę na wszystkie druki. Już w 1815 r. Święte Officium rozsądzało 737 skarg o herezję, głównie przeciwko dawnym zwolennikom rewolucji i liberałom. Zwolenników Napoleona i Murata ścigano zresztą na całym półwyspie. Pewne próby reform podjęte w Państwie Kościelnym w 1816 r. dzięki kardynałom Sali i Consalviemu tylko częściowo weszły w życie na skutek opozycji grupy kardynałów tzw. zelanti (gorliwi). Rozbiciu politycznemu Włoch towarzyszyło rozbicie ekonomiczne. Liczne granice celne, osiem odmiennych systemów pieniężnych oraz różne rodzaje miar i wag utrudniały wzajemną wymianę handlową, uniemożliwiały rozwój przemysłu na większą skalę. Wyjątek pod tym względem stanowiły tylko Lombardia i Wenecja, jako związane gospodarczo z krajami austriackimi. Jedwab lombardzki rozchodził się po całej monarchii habsburskiej. Rząd austriacki tłumił wprawdzie wszelką swobodę polityczną w krajach włoskich, ale poza tym w dziedzinie gospodarczej a nawet i kulturalnej był o wiele bardziej liberalny niż rządy innych państw Italii. Pod względem gospodarczym i kulturalnym nie tylko jednak Lombardia i Wenecja, lecz także Piemont i Toskania stały wyżej niż reszta Włoch. Piemont zawsze ulegał wpływom kulturalnym francuskim, w Toskanii zaś wciąż żywe były tradycje Oświecenia, zresztą w. ks. toskański Ferdynand III (1790-1803 i 1814-1824), młodszy brat cesarza austriackiego Franciszka I, kontynuował pod wpływem otoczenia politykę światłego absolutyzmu. Dla przemysłu północnych Włoch najbliższym i jedynie możliwym rynkiem zbytu były inne kraje włoskie, poza tym w krajach północnych, wyżej stojących również pod względem rozwoju kulturalnego, istniała świeża tradycja państwa włoskiego z czasów napoleońskich. Te dwa czynniki, gospodarczy i kulturalny, przyczyniły się głównie do tego, że Lombardia, Piemont i Toskania stały się ośrodkami żywego rozwoju narodowego włoskiego i jednym z dwóch głównych ośrodków ruchu, zmierzającego do zjednoczenia Włoch. Drugim ośrodkiem stał się Neapol, bogate miasto handlowe, którego burżuazja dotkliwie odczuwała zacofanie nie umiejącej wyjść poza stare formy feudalne polityki Burbonów. Pionierami ruchu byli na północy początkowo filadelfi, na południu karbonariusze. Zachętą do powstania było zwycięstwo rewolucji w Ameryce Południowej i w Hiszpanii. Liczono też na pomoc mas ludowych wskutek kryzysu gospodarczego, jaki przeżywały i Włochy w latach 1817-1820. Wybuch nastąpił nagle. Na wiadomość o rewolucji w Hiszpanii garść karbonarów cywilnych (z księdzem Minichini na czele) i wojskowych wywołała w lipcu 1820 r. w Królestwie Neapolitańskim powstanie, choć nie potrafili poprowadzić go do zwycięskiego końca, odstępując kierownictwo liberałom. Przestraszony król Ferdynand I zaprzysiągł konstytucję wzorowaną na hiszpańskiej z 1812 r. Władza prawodawcza przeszła w ręce opanowanego przez liberałów parlamentu, Sycylię, która chciała teraz zdobyć autonomię, zmuszono jednak do podporządkowania się władzy Neapolu. Rewolucja w Hiszpanii, zabójstwo ks. Berry we Francjii, rewolucja w Królestwie Neapolitańskim zaniepokoiły ogromnie państwa Świętego Przymierza. Metternich chciał natychmiast, zgodnie z tajnym układem austriacko-neapolitańskim, przeprowadzić

Page 109: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

austriacką interwencję zbrojną we Włoszech, ale nie zgodził się na nią car Aleksander I. Interwencji w Hiszpanii stanowczo przeciwstawiła się Wielka Brytania. Wobec tego sprawę odłożono do kongresu państw wschodnich w Opawie (X 1820) i dopiero tu Aleksander I, zirytowany w dodatku opozycją na sejmie warszawskim, zgodził się na interwencję austriacką w Królestwie Neapolitańskim. Na kongres w Lublanie (I 1821) zaproszono króla Ferdynanda I. Łamiąc swe zobowiązania i przysięgi, prosił on o pomoc przeciwko zbuntowanym poddanym. Był to potrzebny dla państw Świętego Przymierza pretekst, choć i bez tego Metternich nalegał na interwencję. Istotnie wojska austriackie wkroczyły do Królestwa Obojga Sycylii, łatwo pokonały armię neapolitańską, dowodzoną przez gen, Guglielmo Pepe, bez oporu wkroczyły do Neapolu, przywracając dawny porządek. Nim jednak skończyła się ta ekspedycja, filadelfi i karbonariusze wywołali na początku 1821 r. powstanie wojskowe także w Piemoncie, domagając się ogłoszenia konstytucji, wzorowanej również na hiszpańskiej z 1821 r., oraz utworzenia federacji państw włoskich z królem Sardynii na czele. Konserwatywny król Wiktor Emanuel I wolał jednak abdykować na rzecz brata Karola Feliksa. Do przybycia tegoż regencję miał sprawować kuzyn króla Karol Albert ks. Carignano. Ambitny, ale zmienny regent zaprzysiągł wprawdzie konstytucję, ale dowiedziawszy się, że nie aprobuje jej król Karol Feliks (1821-1831), uciekł ze stolicy (Turyn). Połączone wojska austriackie i królewskie opanowały teraz łatwo sytuację, przywracając dawny stan rzeczy. Śledztwo policji austriackiej wykazało, że konspiracja była bardzo żywa także w Lombardii i w Wenecji. Nastąpiły aresztowania. Przywódcy spisku (Confalonieri, Pallavicino i in.) zostali skazani na karę śmierci, którą jednak zamieniono im na więzienie. Jeden z zasądzonych, karbonariusz, wybitny dramaturg i poeta, Silvio Pellico (1789-1854) opisał swoje dziesięcioletnie uwięzienie w pamiętniku (Le mie prigioni) wydanym w 1832 r., będącym aktem oskarżenia polityki austriackiej. Przetłumaczony na wszystkie prawie języki europejskie, zaszkodził on Austrii więcej niż przegrana bitwa. W Państwie Kościelnym ruch rewolucyjny był słabszy, ale za to nieustanny, mimo uroczystych potępień i surowych represji stosowanych zwłaszcza przez surowego i konserwatywnego papieża Leona XII (1823-1829). Rozdział czterdziesty pierwszy Hiszpania i powstanie w Ameryce Południowej i Środkowej Od XVI w. cała Ameryka, Środkowa i Południowa z wyjątkiem Brazylii i Gujany oraz część Ameryki Północnej i niektóre z wysp Antyli (Kuba, Puerto Rico oraz część środkowa i wschodnia wyspy Santo Domingo) należały do korony hiszpańskiej. Podzielona była na cztery wicekrólestwa: Nową Hiszpanię (Meksyk), Nową Grenadę (Santa Fe de Bogota), Peru (Lima) i La Plata (Buenos Aires) i cztery kapitanie generalne (Gwatemala, Kuba, Wenezuela, Chile). Zarówno wicekrólów, jak również wszystkich wyższych urzędników i biskupów mianował król spośród Hiszpanów z metropolii. Pod względem ekonomicznym hiszpańska Ameryka była całkowicie zależna od Hiszpanii i z nikim poza tym bez zgody króla nie wolno jej było utrzymywać stosunków handlowych. Hiszpanie zaś traktowali ją tylko jako teren eksploatacji, tj, jako taniego dostawcę złota, srebra, bawełny, trzciny cukrowej, tytoniu. Ale ponieważ przemysł hiszpański był bardzo słabo rozwinięty, a Wielka Brytania i Francja starały się przeszkodzić stanowiącemu dla nich konkurencję eksportowi południowoamerykańskiemu, przeto hiszpańska Ameryka eksportowała głównie złoto i srebro. Pod względem społecznym ludność jej składała się z kilku warstw, przy czym każda z nich z pogardą patrzyła na wszystkie pozostałe. Klasą rządzącą, w ręku której był najwyższy zarząd kraju pod względem politycznym i kościelnym oraz ogromne dobra, byli Hiszpanie przysłani tu z metropolii. Odnosili się oni z lekceważeniem do Hiszpanów urodzonych w Ameryce, tzw. Kreolów. Niektórzy z Kreolów mieli olbrzymie majątki ziemskie, poza tym piastowali niższe urzędy świeckie i kościelne, zajmowali się handlem i przemysłem. Stanowili oni właściwie burżuazję amerykańską. Niżej stali mieszańcy pochodzący od rodziców, z których jedna osoba była białej rasy, druga zaś kolorowej. Ci tzw. Metysi lub Mestycy nie byli jednak grupą jednolitą, gdyż nawet to, czy jedno z rodziców było Indianinem czy Murzynem, wpływało na położenie społeczne ich potomka. Metysi mieli dostęp do najniższych funkcji w administracji i do mniej znaczących stanowisk w Kościele, poza tym trudnili się na ogół drobnym handlem i rzemiosłem. Za coś gorszego od nich uchodzili Indianie, stanowiący przeszło połowę ludności hiszpańskiej Ameryki. Byli oni ogromnie zróżnicowani pod względem ekonomicznym, kulturalnym i językowym. Tak np. w wicekrólestwie Nowej Hiszpanii Indianie mówili 20 językami. Indianie wszędzie żyli po wsiach w warunkach prymitywnych, które prawie nie uległy zmianie od XVI w. Część z nich była w skrajnej nędzy i umierała z głodu. Większość Indian nie znała języka hiszpańskiego, a w wielu okolicach nigdy się nawet nie stykała z Hiszpanami, zachowując swą dawną kulturę i religię. Za niższą od nich grupę byli uważani mieszańcy Indian i Murzynów, przeważnie osobiście wolni, żyjący wśród Hiszpanów i u nich pracujący. Grupą najniżej stojącą byli Murzyni niewolnicy pracujący na roli, w kopalniach i na plantacjach, stanowiący część inwentarza w dobrach mających pełne prawa Hiszpanów i Kreolów. Najwyższą potęgą duchową był Kościół katolicki. Do niego należało kierownictwo całym szkolnictwem i blisko połowa ziemi uprawnej. Miał on też nadzór nad całym życiem duchowym kraju przez swą cenzurę i trybunały Świętego Officium (inkwizycję), które surowo karały za wystąpienia przeciwko wierze lub moralności. Nie pozwalały one na żadną swobodę myśli, na żadną krytykę Kościoła lub króla. W katechizmach główny nacisk kładziono na ślepe posłuszeństwo papieżowi i królowi. Kler jednak zarówno świecki, jak i zakonny był na ogół ciemny i pogrążony w kwietyzmie, toteż 3/4 wiernych było tylko z imienia

Page 110: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

katolikami. W podobnych warunkach ekonomicznych i kulturalnych znajdowała się należąca do Portugalii Brazylia, choć Metysi odgrywali tu większą rolę, a Portugalczycy urodzeni w Brazylii nie byli tak upośledzeni jak hiszpańscy Kreole, większy handel zaś prowadzono oficjalnie nie tylko z Portugalią, lecz i z Wielką Brytanią. Największe dochody przynosił tu eksport bawełny i kawy. Hiszpania w drugiej połowie XVIII w., tj. w czasach króla Karola III (1759-1788), weszła częściowo na drogę reform w duchu Oświecenia. Starano się ograniczyć przywileje wyższego kleru (usunięcie jezuitów w 1767 r., konflikty z papieżem), unowocześnić administrację, zwiększyć dochody państwa. To ostatnie było tym bardziej konieczne, że Hiszpania prowadziła parę niepomyślnych wojen (z Wielką Brytanią 1762-1763, 1777 1783, nieudana wyprawa przeciw Algierii 1783), co zwiększyło wydatki państwowe. Ten system reform starano się zastosować także w koloniach amerykańskich. Przede wszystkim wprowadzono i tu istniejący w metropolii już od 1718 r. podział terytorium państwowego na intendentury (intendencias). Intendentom podlegały sprawy finansowe i gospodarcze. Chodziło głównie o zwiększenie dochodów państwa. Pierwsza intendencja została utworzona 1777 r. w Caracas, obejmowała dzisiejszą Wenezuelę. Intendenci teoretycznie podlegali wicekrólom, ale faktycznie byli od nich niezależni, a ponieważ mieli ważne funkcje do spełnienia, stąd też mogli być nimi tylko Hiszpanie z metropolii. To wejście na drogę większego uzależnienia kolonii od metropolii, zwłaszcza pod względem politycznym i finansowym, musiało się spotkać z reakcją ze strony Kreolów, z których wielu hołdowało ideologii Oświecenia, tworzyło loże wolnomularskie, czytywało dzieła "filozofów", tj. myślicieli Oświecenia. W większości krajów Ameryki Łacińskiej ogół Kreolów był równie niechętny królowi i arystokracji hiszpańskiej jak ogół burżuazji francuskiej w stosunku do swego monarchy i własnej arystokracji. I w Ameryce, podobnie jak we Francji, mówiąc o "prawach narodu" nie myślano wcale o masach ludowych, toteż podobnie jak we Francji chłop był często obojętny lub wrogi w stosunku do republiki, tak i Indianin amerykański nie interesował się tym, kto będzie rządzić w kraju, skoro sytuacja Indian miała pozostać bez zmian. Kreole hiszpańscy odwoływali się co prawda do ich przeszłości. Już po zaczęciu walk z Hiszpanami często przypominano im tzw. czarną legendę i nawiązywano do tradycji dawnych kultur indiańskich. "Czarną legendę" (leyenda nera) nazywali Hiszpanii wszystkie ujemne sądy o swym postępowaniu zarówno w Ameryce, jak i w Europie. Opinie takie rozgłaszali zwłaszcza Anglicy, Holendrzy i Włosi. Wypominając później Hiszpanom z metropolii ich postępowanie i idealizując dawną przeszłość indiańską (Kreole chilijscy nazywali się często w pierwszych dziesiątkach lat XIX w. Araukanami) nie zrobiono jednak nic, aby poprawić sytuację ekonomiczną i kulturalną Indian. W większości krajów środkowo- i południowoamerykańskich Kreole tworzyli grupy najaktywniejsze, ale bynajmniej nie najbardziej liczne. Jeśli nie liczyć Indian, to w wielu krajach najwięcej było mieszańców (Metysów), ale w ogromnej większości byli oni bierni pod względem politycznym. Najchętniej jednak starali się podkreślać swą jedność z Kreolami. Rosnącemu ze względów ekonomicznych i politycznych niezadowoleniu Kreolów amerykańskich argumentów teoretycznych dostarczała literatura Oświecenia. W nową, aktywną fazę weszło ono pod wpływem wydarzeń zewnętrznych. Powstanie Stanów Zjednoczonych wywarło silny wpływ na umysły, jeszcze większy zaś burżuazyjna Rewolucja Francuska. Jej hasła były popularne zwłaszcza w mieście Bogota, które już od drugiej połowy XVIII w. było żywym ośrodkiem życia umysłowego. Pod wpływem północnoamerykańskim Franciszek de Miranda, pochodzący z Caracas w Wenezueli, już w 1790 r. rzucił hasło niepodległości hiszpańskiej Ameryki, a w 1806 r. próbował nawet, zresztą bezskutecznie, wywołać powstanie w Wenezueli. Dawny, eksploatacyjny, opierający się na panowaniu garstki ludzi, system rządzenia był już nie do utrzymania w Ameryce XIX w. Odmowa uznania Józefa Bonapartego za króla była dla Kreolów tylko okazją do ujawnienia autonomistycznych tendencji. Zgrupowani głównie w radach miejskich (cabildos), chcieli oni obalić lub ograniczyć znaczenie arystokracji hiszpańskiej. Dążenia te ułatwił fakt, że także kler i arystokracja wystąpiła przeciwko Józefowi I, ale ponieważ król dawny Karol IV, podobnie jak Ferdynand VII, formalnie abdykował, Bonapartego zaś za króla uznać nie chciano, przeto zarówno w Hiszpanii, jak i w hiszpańskiej Ameryce doszło do głosu mieszczaństwo (w Ameryce tylko zamożne) i drobna szlachta. W Hiszpanii władzę tymczasową objęły rady prowincjonalne (junty), których delegaci utworzyli radę centralną w Sewilli. Za tym przykładem i w hiszpańskiej Ameryce doszło do utworzenia licznych, opierających się na radach miejskich junt, które zaczęły ograniczać władzę dotychczasowych urzędników królewskich, a nawet ich usuwać. Ponieważ spotkało się to z oporem dygnitarzy hiszpańskich i ostrym protestem ze strony władz powstańczych hiszpańskich w metropolii, przeto część postępowych Kreolów wystąpiła z hasłem suwerenności narodu. W imię tej zasady już w 1810-1811 r. powstanie przeciwko arystokracji hiszpańskiej objęło całą hiszpańską Amerykę z wyjątkiem Peru (do którego należała dzisiejsza Boliwia). Zwoływane przez junty kongresy "narodowe" uchwalały wolność poszczególnych krajów (Wenezuela, Argentyna, Paragwaj, Kolumbia, Ekwador, Chile), tylko w Meksyku, gdzie Kreole nie mieli większego znaczenia, wicekról nie dopuścił do utworzenia junty. Tu jednak również wybuchło powstanie. Miało ono charakter przede wszystkim społeczny. Kierujący nim ksiądz katolicki Miguel Hidalgo, a po rozstrzelaniu tegoż w 1811 r, Metys ksiądz Jose Maria Morellos (również rozstrzelany w 1815 r.) wysuwali hasło zwrócenia Indianom ziemi i zniesienia niewolnictwa. Po pierwszych niepowodzeniach jednak arystokracja hiszpańska, mając poparcie Kościoła i wyzyskując niezgodę powstańców oraz brak poparcia dla nich w masach

Page 111: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Indian, przeszła już w 1812 r. do kontrofensywy. Załamało się powstanie w Wenezueli, gdzie schwytany został, wskutek zdrady, Miranda. Nie powiodło się i Kartagenie na północy (Kolumbia). Już 11 listopada 1811 r. ogłosiła ona swą niepodległość, choć dopiero po opanowaniu stolicy kraju, Bogoty, proklamowano niepodległość Nowej Grenady (16VII 1813), ale w 1816r. wojska hiszpańskie, które przybyły z Europy, stłumiły tu powstanie. Ruch rewolucyjny nie zakończył się jednak i mimo powrotu w Hiszpanii tron Ferdynanda VII odżył na nowo, najpierw w Argentynie, gdzie w 1814 r. dowództwo wojskowe objął przybyły z Hiszpanii oficer Jose de San Martin. W dniu 9 lipca ogłosiła swoją niepodległość Argentyna, co stało się zachętą dla innych krajów na południu Ameryki hiszpańskiej, tym bardziej że w 1817 r. San Martin przy pomocy partyzanta chilijskiego Bernarda O' Higginsa wyzwolił również część Chile. Niezależnie od tego walkę partyzancką prowadził, choć ze zmiennym początkowo powodzeniem ambitny i wytrwały Wenezuelczyk Simon Bolivar. Ostatnia jego wyprawa, podjęta z republiki Haiti za pomocą zasiłków pieniężnych angielskich w 1816 r., doprowadziła stopniowo do wyzwolenia Wenezueli i Kolumbii. Na kongresie w Angostura (obecnie Ciudad Bolivar nad rzeką Orinoko) wybrano na prezydenta Bolivara, a 19 grudnia 1819 r. proklamowano utworzenie republiki Kolumbii (tzw. Wielkiej Kolumbii), w skład której miał wejść ponadto Ekwador. Powstanie w Ameryce Południowej zaniepokoiło państwa Świętego Przymierza, ale - zdając sobie sprawę ze słabości Hiszpanii - proponowano jej, by weszła na drogę ustępstw w stosunku do swych krajów amerykańskich, zresztą pomysłom zbrojnej pomocy dla Hiszpanii przeciwstawiła się na kongresie w Akwizgranie (1818) Wielka Brytania, licząc na to, że w razie niepowodzenia Hiszpanów sama obejmie monopol handlu z krajami południowoamerykańskimi. Ale uparty reakcjonista Ferdynand VII i jego otoczenie nie chcieli słyszeć o żadnych ustępstwach, tym bardziej że byłyby one zachętą dla liberalnej opozycji w samej Hiszpanii, tu zaś po 1814 r tłumiono ją bardzo ostro za pomocą więzienia i licznych wyroków śmierci. W kraju tym panował system "despotyzmu teokratycznego", absolutyzm królewski miał bowiem sprzymierzeńców w trybunałach inkwizycji i w ogromnej większości ciemnego i fanatycznego kleru hiszpańskiego, wskutek czego jednak część opozycji była nie tylko republikańska, ale i zdecydowanie antyklerykalna, a w powstańcach amerykańskich widziała swoich sprzymierzeńców. Gdy zatem pod koniec 1819 r. rząd hiszpański przygotował w Kadyksie wielką wyprawę do Ameryki, oficerowie spiskowcy z Rafaelem Riego na czele postanowili do niej nie dopuścić, ogłaszając 1 stycznia 1820 r. powstanie. Rozszerzyło się ono szybko na liczne miasta, czym przerażony Ferdynand VII zgodził się na przyjęcie konstytucji z 1812 r. i powołał rząd liberalny. Ale nie miał on widoków na utrzymanie się przy władzy, gdyż masy chłopskie podburzane przez kler urządziły powstania przeciwko "heretykom". Ponadto liberałowie byli z sobą niezgodni, część ich parła do wprowadzenia republiki i rozdziału Kościoła od państwa. Rozgorzała zawzięta wojna domowa. Ferdynand VII prosił o pomoc państwa Świętego Przymierza. Na kongresie w Weronie (1822), odbytym z udziałem Francji, wezwano tę ostatnią do interwencji zbrojnej w Hiszpanii. Armia francuska ("100000 synów św. Ludwika", w rzeczywistości około 60000) z monarchistycznymi oddziałami hiszpańskimi łatwo pokonała wojska wierne rządowi i przywróciła władzę absolutną Ferdynanda VII, który teraz zaprowadził system rządzenia jeszcze bardziej zacofany i okrutny niż to było przed 1820 r. Absolutyzm teokratyczny wszedł w swą szczytową, choć zarazem ostatnią już fazę (1823-1834). Te wydarzenia w Hiszpanii bardzo ułatwiły szerzenie się ruchu niepodległościowego w Ameryce. W 1820 r. wybuchło znowu powstanie w Meksyku. Na stronę powstańców przeszedł tu i opierając się na armii i Kościele ogłosił się w 1821 r. cesarzem jako Augustyn I (1821 1823) ambitny oficer Iturbide. W tymże roku ogłosiła swą niepodległość Nikaragua, Honduras, Kostaryka, Gwatemala, Salwador, a Panama połączyła się z Wielką Kolumbią. Panowanie hiszpańskie ograniczyło się do Peru, którego wicekról potrafił zorganizować znaczną armię złożoną przeważnie z Indian. Do Peru wkroczył jednak od południa San Martin, uniemożliwiając w ten sposób ogłoszenie w Limie niepodległości Peru (1821), z północy zaś wezwany przez tegoż na pomoc, Bolivar. San Martin pod naciskiem Bolivara musiał się wprawdzie osobiście z akcji wycofać w lipcu 1822 r., ale Bolivar przy pomocy Kreolów i Metysów peruwiańskich kontynuował walkę. W bitwie pod Ayacucho (w Peru na południowy wschód od Limy) 9 grudnia 1824 r. gen. Antoni Sucre złamał wojska hiszpańskie. Bitwa ta rozstrzygnęła ostatecznie o niepodległości Ameryki Południowej, choć lokalne walki w paru okolicach trwały nadal. Bolivar i wielu ambitnych Wenezuelczyków pragnęło zjednoczenia całej hiszpańskiej Ameryki. Udało im się nawet zwołać w tej sprawie kongres państw południowoamerykańskich do Panamy w 1826 r., ale nie wszystkie państwa przysłały tu swoich przedstawicieli. Zjednoczenie okazało się niewykonalne, dlatego że w Ameryce nie było wspólnej bazy materialnej dla takiego zjednoczenia i brak było jednolitej klasy społecznej, która by widziała w tym zjednoczeniu własny interes. Niemałą rolę odgrywał także brak wyrobienia politycznego kreolskich pionierów niezależności, ich ogromne ambicje, niezgoda i upór. Sam Bolivar musiał się zgodzić na to, że część Peru utworzyła w 1825 r. oddzielną republikę nazwaną ku jego czci Boliwią. Po śmierci zaś "oswobodziciela Ameryki" w 1830 r. rozpadła się także Wielka Kolumbia na republiki Kolumbię, Wenezuelę i Ekwador (Panama oddzieliła się od Kolumbii dopiero w 1903 r.). Najpóźniej uzyskał niepodległość Urugwaj, o który walczyły ze sobą Argentyna i Brazylia, choć już od 1810r. część Kreolów urugwajskich dążyła do niepodległości i ze względu na rywalizację handlową urugwajskiego portu w Montevideo z argentyńskim portem w Buenos Aires, przeciwna była połączeniu

Page 112: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

się z Argentyną. Dopiero w 1825 r. grupie tej udało się (wyprawa "trzydziestu trzech") wyzwolić kraj spod władzy Brazylii, która w 1826 r. ostatecznie zgodziła się na jego niepodległość. Hiszpania nie mogła już przeszkodzić uzyskaniu niepodległości przez państwa południowoamerykańskie, choć w 1823 r. próbowały jej w tym pomóc państwa Świętego Przymierza, których rządy sądziły, że po francuskiej interwencji zbrojnej w obronie Ferdynanda VII należy zorganizować zbiorową akcję zbrojną w celu zmuszenia i jego amerykańskich poddanych do posłuszeństwa. Projekt ten ogromnie zaniepokoił Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone. Wielka Brytania otrzymała już od hiszpańskiego rządu powstańczego w 1808 r. oficjalne pozwolenie na handel z krajami hiszpańskimi i czerpała odtąd z tego handlu ogromne zyski. Anglicy, nieoficjalnie co prawda, pomagali Amerykanom dostawami broni i amunicji. W wojnie brało również udział paru oficerów angielskich. Obawiano się zatem, że wskutek interwencji europejskiej, w której główną rolę musiałaby odegrać flota francuska, Wielka Brytania mogłaby stracić swe znaczenie handlowe w Ameryce całkowicie lub częściowo na rzecz Francji. Dlatego też Castlereagh, a jeszcze bardziej jego następca na stanowisku ministra spraw zagranicznych Jerzy Canning, stanowczo protestowali przeciwko interwencji Świętego Przymierza w Ameryce. Przeciwne jej były i Stany Zjednoczone. Korzystając wprawdzie z trudnej sytuacji Hiszpanii zmusiły ją do ustąpienia w 1819 r. Florydy, ale w stosunku do powstania w Hiszpanii zachowały neutralność. W obawie jednak, że sama Wielka Brytania będzie czerpać korzyści handlowe z krajów południowoamerykańskich, rząd Stanów Zjednoczonych pierwszy uznał niepodległość tych krajów, by poprzez stosunki dyplomatyczne łatwiej nawiązać z nimi stosunki handlowe. Poza tym, licząc na to, że Święte Przymierze wskutek protestu Wielkiej Brytanii nie będzie interweniowało zbrojnie w hiszpańskiej Ameryce, prezydent James Monroe (1817-1825) w orędziu do Kongresu 2 grudnia 1823 r. uroczyście proklamował zasadę, że Stany Zjednoczone nie mieszają się do spraw państw europejskich, ale będą uważały wszelkie próby europejskie mieszania się w sprawy polityczne państw amerykańskich lub nabywania nowych terytoriów w Ameryce za akt wrogi w stosunku do Stanów Zjednoczonych. Tę deklarację streszcza się zwykle jako hasło "Ameryka dla Amerykanów". Doktryna Monroego była obliczona głównie na pozyskanie sobie sympatii mieszkańców hiszpańskiej Ameryki dla Stanów Zjednoczonych. W 1823 r. żadne z państw europejskich nie przywiązywało do tej "doktryny" większej wagi. Nabrała ona znaczenia dopiero pod koniec XIX w., choć od razu była wytyczną polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Oficjalne uznanie przez Wielką Brytanię Meksyku, Argentyny i Kolumbii w 1825 r., a potem i innych państw południowoamerykańskich, skłoniło także inne mocarstwa do pogodzenia się z ich niezależnością. Z ogromnych swoich posiadłości kolonialnych Hiszpania ocaliła tylko wyspy Kubę i Puerto Rico w Ameryce oraz Filipiny w Azji. Na Kubie nie wybuchło powstanie, gdyż Kreole kubańscy musieli się liczyć z łatwością atakowania ich wyspy przez flotę hiszpańską, a poza tym byli jeszcze pod wrażeniem niedawnego powstania Murzynów na wyspie Haiti w 1793 r., a niewolnicy murzyńscy stanowili ok. 37% mieszkańców Kuby obok 16% Mulatów. Trwałe utrzymanie niezależności wydawało się zresztą mało prawdopodobne i dlatego, że już od końca XVIII w. Kubę i ze względów ekonomicznych (jedne z bogatszych w świecie plantacji trzciny cukrowej), i z powodu jej sytuacji geograficznej pragnęły zagarnąć zarówno Stany Zjednoczone, jak i Wielka Brytania. I jedno, i drugie państwo wstrzymywała tylko obawa wojny z kontrpartnerem, wolały zatem, by wyspa ta należała do słabej Hiszpanii. Toteż, gdy w 1836 r. królowa regentka hiszpańska Maria Krystyna chciała sprzedać Kubę Francji, sprzeciwiła się temu zdecydowanie Wielka Brytania. Na kontynencie Ameryki Łacińskiej najdłużej utrzymała związek z metropolią Brazylia. Do tego kraju uciekł z Portugalii książę regent Jan w 1807 r. W 1815 r. ogłosił on Brazylię królestwem, które miało być połączone unią rzeczową z Portugalią. Było to ustępstwo obliczone na pozyskanie sobie Kreolów brazylijskich, którzy byli niezadowoleni z rządów Portugalczyków, traktujących Brazylię nadal jako zwykłą kolonię. Gdy jednak w Portugalii wybuchła w 1820 r. rewolucja liberalna i Jan VI (król od 1816) przeniósł się w obawie o tron do metropolii, zostawiając w Brazylii syna Pedro, gdy w dodatku Kortezy portugalskie nie chciały rozciągnąć swobód konstytucyjnych na Brazylię, wówczas wybuchło w niej powstanie (ogłoszenie niepodległości 7 IX 1822 r,). Don Pedro musiał zgodzić się na konstytucję i przyjąć tytuł cesarza Brazylii w 1822 r. Wojska portugalskie zostały ostatecznie z kraju usunięte w 1825 r. Rozdział czterdziesty drugi Turcja i powstanie Grecji Mimo swych ogromnych rozmiarów Turcja już pod koniec XVIII w. była państwem słabym wskutek rozkładu w niej ustroju feudalnego, wzrostu uświadomienia narodów uciskanych i niepomyślnych wojen prowadzonych głównie z Rosją. Na szczycie drabiny feudalnej w państwie padyszacha mogli stać wyłącznie wyznawcy islamu. Do nich należała większość ziemi uprawnej i wszystkie ważniejsze stanowiska państwowe, choć chrześcijanom zostawiono prawo własności i swobodę wyznania, dzięki czemu w europejskiej Turcji Kościół prawosławny mógł utrzymać ogromne posiadłości ziemskie, a w związku z tym i znaczny autorytet moralny, a zarazem mógł stać się ostoją ruchu oporu wśród narodów bałkańskich. Rzemiosło i handel turecki były w ręku chrześcijan. Wyzysk ze strony panów tureckich wywoływał częste powstania chłopskie wśród Serbów, Bułgarów i Greków. Dopiero jednak pod koniec XVIII w. zaczyna się wśród nich szerzyć świadomy ruch narodowy. Dość słaby był on jeszcze wśród Rumunów, Serbów i Bułgarów, znacznie silniejszy wśród Greków. Mając w swoim ręku patriarchat w Konstantynopolu, opanowali oni przezeń wszędzie wyższe godności kościelne na półwyspie, choć to

Page 113: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

budziło do nich niechęć ze strony niższego kleru słowiańskiego i rumuńskiego. Poza tym spośród Greków, zwłaszcza konstantynopolitańskich (tzw. fanariotów od Fanar, jednego z przedmieść Stambułu), Turcy rekrutowali tłumaczy, oficerów floty, dyplomatów i nawet gubernatorów krajów naddunajskich. I wreszcie, mimo konkurencji ze strony Żydów i Ormian, Grecy potrafili skupić w swoim ręku większą część handlu tureckiego. Ich znaczenie wzrosło, gdy podczas Rewolucji Francuskiej przejęli uprawiany dotąd głównie przez Francuzów tzw. handel lewantyński, a jeszcze bardziej dzięki blokadzie kontynentalnej, gdy stali się głównymi pośrednikami handlowymi między Europą Zachodnią a Wschodem. W samej Grecji Grecy zawsze niechętnie znosili uciążliwe jarzmo tureckie. Samowolni, uznający tylko siłę, często nie liczący się nawet z rozporządzeniami władz centralnych, lekceważący swych chrześcijańskich poddanych, feudałowie tureccy nie pozwolili nawet na druk książek greckich w Grecji. Wszystkie wówczas wychodziły poza Grecją. Toteż już pod koniec XVIII w. zaczęły się pojawiać towarzystwa tajne, eterie (etaireia - stowarzyszenie, w starogreckim - heteireia), których celem było dążenie do niepodległości. Wielkie nadzieje wiązano z wojnami rosyjsko-tureckimi. Taką nadzieję obudziła też zwycięska wojna Rosji z Napoleonem. W związku z tym w Odessie w 1814 r. powstała nowa eteria zwana Filike Etaireia (dosłownie Przyjacielskie Stowarzyszenie). Ona to właśnie pod wpływem wiadomości o ruchu rewolucyjnym w hiszpańskiej Ameryce i Włoszech, licząc przy tym na pomoc rosyjską, dała w 1821 r. hasło powstania ludów bałkańskich przeciw Turkom. Ale próba, którą podjął, wkraczając w 1821 r. do Mołdawii, przywódca etairei a zarazem adiutant cara ks. Aleksander Ypsylanti zawiodła, gdyż chłopi i mieszczanie rumuńscy byli niechętni Grekom, ci bowiem sprawowali najwyższe godności w administracji kraju. Mimo to w parę miesięcy potem etaireia zaczęła powstanie w kontynentalnej Grecji, rozszerzając je także i na wyspy. W 1822 r. Zgromadzenie Narodowe greckie zwołane do Epidauros, proklamowało niepodległość Grecji, zniesienie niewoli i konstytucję. Odpowiedzią Turcji na powstanie były m.in. ogromne rzezie Greków w Stambule i w tych okolicach, gdzie Turcy stanowili większość mieszkańców. Stłumić jednak powstania Turcy nie potrafili, choć wśród powstańców zaczęły się silne tarcia, a nawet w 1824 r. wojna domowa między stronnictwem, opierającym się głównie na masach chłopskich, a stronnictwem, mającym po swej stronie kupców, właścicieli statków i mieszkańców wysp. Sułtan Mahmud II (1808-1839) wezwał na pomoc paszę Egiptu, Mohameda Alego. W ciągu dwóch lat syn tegoż, Ibrahim-pasza, wyzyskując niezgodę Greków, opanował większą część kraju objętego powstaniem, w 1825 r. zdobył bronione po bohatersku Missolungi, a w 1827 r. Ateny, wszędzie przy tym dokonując masowych rzezi Greków. Bliskie upadku powstanie zostało jednak uratowane przez interwencję Rosji, Wielkiej Brytanii i Francji. Z początku wprawdzie zarówno dwa te ostatnie państwa, jak i państwa "północne" były przeciwne powstaniu, widząc w nim próbę wyłomu w porządku ustalonym przez kongres wiedeński, choć opinia całej prawie Europy była po stronie Greków (filhellenizm). Car Aleksander I zaczął się w końcu niepokoić ogólną sympatią wszystkich klas narodu rosyjskiego dla Greków i zmniejszeniem handlu czarnomorskiego, spowodowanym zamknięciem przez Turków cieśnin na morzu Marmara. Mimo to ograniczył się tylko do prób pośrednictwa. Większą znacznie aktywność w sprawie greckiej przejawiał jego następca Mikołaj I, chciał bowiem podnieść swój autorytet, mocno osłabiony przez powstanie dekabrystów. Obawiał się poza tym, że Grecy zwrócą się o pośrednictwo do Wielkiej Brytanii. Również Canning był zaniepokojony możliwością wystąpienia zbrojnego Rosji, które mogłoby złamać Turcję, i dlatego zaproponował Mikołajowi I wspólny nacisk na Turcję, by przyznała Grekom autonomię. Do koalicji tej przystąpiła także Francja (traktat londyński w lipcu 1827). Gdy jednak flota egipsko-turecka spotkała się koło Navarino (20 X 1827) z wysłaną w celu blokady wybrzeży greckich flotą angielsko-francusko-rosyjską i, niebacznie zacząwszy z nią walkę, została niemal całkowicie zniszczona, wówczas sułtan ogłosił "wojnę świętą". Wojna ta była nie na rękę Wielkiej Brytanii i Francji. Metternich nazwał bitwę pod Navarino katastrofą, król angielski Jerzy IV powiedział, że wolałby dowódcy swej floty Codringtonowi wysłać nie order, lecz stryczek. Obydwa te państwa obawiały się, że Rosjanie mogą pokonać Turcję i objąć protektorat nad Turcją, dlatego też zastrzegły, że same postarają się o usunięcie Turków z Grecji, Rosja zaś miała prowadzić walkę na innych terenach. Konferencja londyńska trzech państw z 22 marca 1829 r. obiecywała Grecji niepodległość w granicach do linii Arta-Wolos z obowiązkiem płacenia sułtanowi rocznego trybutu. Ale dopiero pod naciskiem, dość słabym zresztą, floty brytyjskiej i armii lądowej (w Morei) francuskiej (straciła tylko 25 ludzi), Turcy ewakuowali Grecję, gdy tymczasem w latach 1828-1829 gen. rosyjski Paskiewicz zajął część Armenii, a na Półwyspie Bałkańskim gen. Dybicz mimo silnego oporu Turków dotarł aż do Adrianopola (Edirne), który kapitulował 19 sierpnia 1829 r. Mikołaj I jednak, licząc się z opozycją Wielkiej Brytanii i Austrii, nie dał rozkazu marszu na Konstantynopol, lecz zgodził się na zawarcie pokoju adrianopolskiego (14 IX 1829), na mocy którego Rosja otrzymała wschodnią Armenię, kaukaskie wybrzeże Morza Czarnego, zabezpieczenie swoich interesów handlowych u ujścia Dunaju i na Morzu Czarnym, potwierdzenie autonomii Serbii, Mołdawii i Wołoszczyzny (te dwa ostatnie kraje oraz Silistria miały być okupowane przez Rosjan aż do czasu zapłacenia przez Turcję odszkodowania za wojnę). W sprawie Grecji Turcja przyjęła uchwałę konferencji londyńskiej. Ostatecznie w Londynie 3 lutego 1830 r. zgodzono się na plan niepodległości Grecji, ale w nieco zmniejszonych granicach (Peloponez, środkowa Grecja, część Tesalii, kilka wysp). Pokój adrianopolski wzmocnił poważnie stanowisko Rosji

Page 114: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

na Wschodzie, ale ogromnie osłabił łączność państw Świętego Przymierza, gdyż zniszczył równowagę między Austrią i Rosją na Bałkanach, a przez to przekreślił solidarność tych państw. Ponadto zaś zbliżył Francję do Rosji, zrażając wskutek tego do tej ostatniej Wielką Brytanię. Równowaga europejska ustalona na kongresie wiedeńskim została w ten sposób zachwiana. Wśród Greków pokój adrianopolski i umowa londyńska wywołały głębokie rozczarowanie, gdyż zostawiły Turcji kraje zamieszkane w większości przez Greków, jak część Tesalii i Epir, a poza tym i szereg wysp greckich, m.in. Kretę. Niezależnie od tego w Grecji zaczęły się znowu gwałtowne walki stronnictw, toczone jednak przy zupełnej obojętności ogromnej większości chłopów, którzy spod władzy panów tureckich przeszli teraz pod władzę nowej arystokracji greckiej, wzbogaconej przez nadanie ziemi potureckiej. Capodistrias, prezydent od 1828 r., został zamordowany przez członków wrogiej mu rodziny w 1831 r. W kraju zapanowała anarchia powiększana przez walki rodów i intrygi stronnictw. W 1833 r. Wielka Brytania, Francja i Rosja narzuciły wprawdzie Grekom jako króla osiemnastoletniego księcia bawarskiego Ottona, ale rządząca za niego początkowo regencja, a później i on sam nie starał się przeprowadzić żadnych reform wewnętrznych, nie mógł więc uspokoić kraju, a ponieważ próbował w polityce zagranicznej oprzeć się na Rosji, przeto natrafił na wrogie sobie intrygi angielskie. W dodatku po nieudanym powstaniu Greków na Krecie przeciwko Turkom w 1841 r. częściową odpowiedzialnością obciążono Ottona. Niezadowolenie ogólne podsycali agenci angielscy, wyzyskując ostry kryzys ekonomiczny wstrząsający młodym państwem. Grupa ambitnych polityków greckich dokonała w 1843 r. zamachu stanu i zmusiła króla do zgody na konstytucję, zresztą dość konserwatywną, uchwaloną w 1844 r. przez Zgromadzenie Narodowe. Doniosłe znaczenie miał pokój adrianopolski w dziejach Księstw Naddunajskich, tj, Mołdawii i Wołoszczyzny. Zarząd ich objął liberalizujący gen. rosyjski Paweł Kisielow, zwolennik umiarkowanych reform społecznych, zwłaszcza poprawy doli chłopów. W 1831 r. uzyskał on od sułtana zgodę na tzw. regulamin organiczny dla księstw, na mocy którego hospodarowie mieli być wybierani przez Zgromadzenia Narodowe, przy czym jedno z nich w każdym księstwie, złożone co prawda prawie wyłącznie z bojarów, miało być stałym organem doradczym hospodara. Uregulowano także sprawę podatków. Natomiast na reformy społeczne nie zgodzili się sami bojarowie. W 1833 r. skończyła się rosyjska okupacja wojskowa w księstwach, ale i później rządzili w nich faktycznie konsulowie rosyjscy. Rozdział czterdziesty trzeci Ruchy rewolucyjne w latach 1830-1832, ich geneza i następstwa W 1815 r. zatriumfowała wszędzie w Europie arystokracja i wykorzystując ogólne pragnienie pokoju, starała się stworzyć stan rzeczy podobny do tego, jaki istniał przed rewolucją. Ale ten system konserwatywny trudno było utrzymać przez dłuższy czas. Załamał się on w Ameryce Południowej, chwiał się w całej Europie Zachodniej, był coraz większą anomalią dla rosnącej w siłę, w miarę rozwoju przemysłu i handlu, burżuazji. Dorastało nowe pokolenie, które nie pamiętało Rewolucji Francuskiej i wojen napoleońskich, entuzjazmowało się sprawą powstania amerykańskiego i sprawą grecką. W 1815 r. ustalono "porządek" w imię haseł Oświecenia, ale dla ludzi dorastających po tej dacie były one obce. Postawą ogólną młodych był romantyzm, wyżywali się zaś w organizacjach tajnych. Burżuazja wprawdzie zdawała sobie w większości sprawę z własnej słabości i nigdzie nie pragnęła przewrotu rewolucyjnego, lecz tylko złagodzenia reakcyjnego systemu rządów i zniesienia ograniczeń krępujących rozwój życia gospodarczego. Mimo to w kilku krajach doszło do rewolucji wskutek kryzysu gospodarczego, występującego po 1825 r. Masy proletariatu miejskiego poparły tak energicznie żądania burżuazji, że poszła ona dalej, niż zamierzała pierwotnie. Ruch rewolucyjny zaczął się we Francji, gdzie król Karol X coraz wyraźniej okazywał lekceważenie dla konstytucji a po uchwaleniu przez 221 członków Izby Deputowanych w marcu 1830 r., w odpowiedzi na mowę tronową, adresu stawiającego zasadę odpowiedzialności ministrów przed Izbą, rozwiązał ją. Gdy zaś członkowie opozycji zostali wybrani po raz drugi, Karol X ogłosił 26 lipca (podpisane 25 VII) 1830 r. cztery rozporządzenia (ordonnances), którymi rozwiązywał Izbę jeszcze nie zebraną, wprowadzał cenzurę prewencyjną i nowe prawo wyborcze, na mocy którego mogli wybierać deputowanych niemal wyłącznie właściciele ziemscy, pozbawiona zaś została prawa wyboru większość burżuazji a wraz z nią blisko 3/4 dotychczasowych wyborców. Król liczył na to,że niedawną zwycięską wyprawą przeciwko Algierii (VI-VII 1830) zdobył sobie popularność i nie potrzebuje obawiać się opozycji. Burżuazja jednak zrozumiała ordonnances jako dążenie do usunięcia jej z życia politycznego. W imieniu dziennikarzy jeden z redaktorów wpływowego pisma "Le National" Adolf Thiers, ogłosił protest, a następnego dnia, tj. 27 lipca, kierowane przez republikanów (Godfryd Cavaignac, Franciszek Raspail) tłumy studentów, gwardzistów i robotników zaczęły na ulicach Paryża wznosić barykady i atakować gmachy rządowe. Rząd, na którego czele stał skrajny reakcjonista, mający rzekomo wizje z nieba, ks. Polignac, był zupełnie zaskoczony. Mianowany dowódcą armii w Paryżu, marszałek Marmont był niepopularny w wojsku, gdyż w 1814 r. zdradził Napoleona. W dniu 28 lipca powstańcy opanowali ratusz, a 29 lipca wojsko musiało się wycofać z miasta. Rewolucja lipcowa (zwana też Les trois glorieuses - 3 dni chwały) w Paryżu przesądziła o panowaniu Burbonów we Francji. Karol X abdykował 2 sierpnia na rzecz wnuka, Henryka ks. Bordeaux, ale w obawie przed aresztowaniem uciekł z rodziną do Wielkiej Brytanii. Wśród zwycięzców zaczął się jednak rozłam. Burżuazja zdobyła władzę rękami mas ludowych Paryża, ale wcale nie pragnęła republiki. W obawie przed nią część burżuazji gotowa była nawet pogodzić się z Karolem X, gdyby chciał być monarchą konstytucyjnym. Większość

Page 115: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

jednak, której przewodzili Thiers, La Fayette i bankier Laffitte, nie miała już do niego zaufania. Nie chciała wprawdzie zrywać z monarchiczną formą rządów, gdyż obawiała się republiki, z którą łączyła się tradycja Konwentu i terroru, ale pragnęła wprowadzić monarchię konstytucyjną, opartą głównie na burżuazji. Temu celowi miała służyć znowu konstytucja podkreślająca odpowiedzialność ministrów przed parlamentem, ale bardzo niewiele zmniejszająca cenzus wyborczy, i temu celowi miał służyć nowy monarcha, wybrany najpierw na namiestnika państwa, a 7 sierpnia na "króla Francuzów", Ludwik Filip I orleański, syn Filipa Egalite. Powstała właściwie monarchia burżuazyjna, do władzy doszli bankierzy, przemysłowcy, adwokaci, dziennikarze burżuazyjni. Masy ludowe inspirowane przez republikanów ujawniały swe rozczarowanie i gniew przez dość liczne rozruchy i zamachy w latach 1830-1835 (spalenie pałacu arcybiskupa w Paryżu w 1831 r., rozruchy w Paryżu i Lyonie). Ale spotkały się one z energicznym przeciwdziałaniem burżuazji zadowolonej ze swego "króla mieszczańskiego" (le roi bourgeois), choć początkowo nie zawsze zgodnej co do charakteru jego rządów. Tzw. Stronnictwo Ruchu (Le Parti du Mouvement - La Fayette, Laffitte), opierając się głównie o średnie i drobne mieszczaństwo, pragnęło rozszerzenia jego praw politycznych i przekształcenia Francji w monarchię częściowo demokratyczną. Stronnictwo Oporu (Le Parti de Resistance - Guizot, Casimir Perier), reprezentujące głównie interesy bogatej burżuazji, utrzymywało, że utworzony w 1830 r. ustrój jest najlepszy, gdyż ma charakter pośredni między ustrojem arystokratycznym a demokratycznym. Sam jednak Ludwik Filip, pod względem taktyki zręczny i zimny oportunista, w rzeczywistości starał się przede wszystkim o uznanie swej władzy za prawowitą przez rządy europejskie, odżegnywał się od popierania rewolucji, poza tym chciał nie tylko panować, lecz i rządzić, choć zawsze w oparciu o burżuazję, poza którą nie widział narodu. W 1830 r. jednak nie zdawano sobie jeszcze sprawy z tego, jak będą wyglądały rządy Ludwika Filipa. Opinia reakcyjna w Europie była zgodna z opinią opozycji liberalnej w przewidywaniu możliwości rozszerzenia rewolucji z Francji na inne kraje. Spodziewano się też, że Francja poprze zbrojnie ich ruchy rewolucyjne. Zanim jednak Mikołaj zdążył się porozumieć z Metternichem i królem pruskim na temat ewentualnej wspólnej interwencji zbrojnej we Francji, wybuchło powstanie w Belgii. Kongres wiedeński uznał połączenie Holandii z Belgią pod berłem króla Wilhelma I (1815-1840), syna ostatniego przed rewolucją namiestnika Niderlandów Wilhelma V, księcia Nassau. Nowy król poza tym jako odszkodowanie za utracone w czasie tworzenia Związku Reńskiego posiadłości w Niemczech otrzymał Wielkie Księstwo Luksemburg, które zostało połączone z Niderlandami unią personalną, ale było nadal częścią Rzeszy Niemieckiej. Państwo Wilhelma I było jednak tworem sztucznym, połączeniem dwóch krajów o odmiennych dziejach, tradycji, kulturze i języku. Nadana państwu w 1815 r. konstytucja upośledzała Belgów. Holandia liczyła 2500000 mieszkańców, Belgia zaś 3 500000, ale w Izbie Niższej Stanów Generalnych kraje te miały mieć równą liczbę reprezentantów, co wywoływało niezadowolenie, tym bardziej że i w mianowanej przez króla Izbie Wyższej znalazła się większość Holendrów. Belgia wprawdzie nie była krajem jednolitym. Jej północną część zamieszkiwali głównie Flamandowie, mówiący językiem zbliżonym do holenderskiego, w części południowej natomiast przeważali mówiący po francusku Walonowie. Cała Belgia była katolicka. Wpływowy, zwłaszcza w rolniczej Flandrii, kler katolicki był przeciwny unii z protestancko-kalwińską Holandią i mieszaniu się króla w sprawy kościelne. Wpływowa w uprzemysłowionej Walonii burżuazja była obojętna pod względem religijnym, ale za to niechętna rządowi ze względu na jego politykę ekonomiczną, popierającą głównie przemysł i handel holenderski, i niezadowolona z jego postępowania autokratycznego. Podobnie rozgoryczeni byli chłopi flamandzcy, gdyż rząd pozwalał na łatwy import zboża z zewnątrz, co obniżało ceny zboża we Flandrii. Na tle ogólnej niechęci do rządu nastąpiło w 1827 r. zbliżenie liberałów i klerykałów belgijskich, w 1828 r. ich "unia" była rzeczą dokonaną. Do jej umocnienia przyczynił się bardzo swymi pismami francuski publicysta katolicko-liberalny - Lamennais, który aż do 1834 r. wywierał ogromny wpływ na większość katolików belgijskich. Unioniści zaczęli i w Stanach Generalnych i w całej Belgii silną opozycję przeciwko reżimowi holenderskiemu, choć nie chodziło im o oderwanie się od Holandii. Ale wiadomość o rewolucji lipcowej wywołała ogromne wrażenie w Brukseli, podtrzymywane w dodatku przez prasę liberalną i agitację. Wystawienie 25 VIII opery Aubera Niema z Portici zawierającej momenty rewolucyjne stało się okazją do rozruchów antyrządowych, te zaś zamieniły się w otwarte powstanie. Wprawdzie kierująca nim burżuazja bała się rewolucji i gotowa była wejść w pertraktacje z królem pod warunkiem jego zgody na reformy liberalne, ale król sądził, że uda mu się stłumić ruch przy pomocy wojska. To się jednak nie udało, Bruksela obroniła się w walkach ulicznych (23-24 IX), wkrótce zaś potem większa część Belgii była wolna. Złożony z liberałów i katolików rząd prowizoryczny proklamował 4 października 1830 r. niepodległość Belgii. Ale król holenderski wcale nie dał za wygraną, odwołując się we wrześniu do Rosji, Austrii, Prus i Wielkiej Brytanii o pomoc w stłumieniu "buntu". Mikołaj I gotów był interweniować, choć od zbiorowej interwencji wymawiała się Austria, zaniepokojona sytuacją we Włoszech. Nie miały chęci brać udziału w wojnie także Prusy, obawiały się bowiem, że Belgowie zwrócą się o pomoc do Francji, co w rezultacie może pociągnąć za sobą wojnę europejską. Istotnie, rząd francuski pod naciskiem opinii publicznej, licząc w dodatku na to, że Belgia połączy się z Francją, zapowiedział już w sierpniu, że w stosunku do swoich sąsiadów nie uzna głoszonej przez państwa wschodnie zasady interwencji. Najbardziej jednak wytworzoną sytuacją

Page 116: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

zaniepokojony był angielski rząd Wellingtona, który pragnął nie dopuścić zarówno do zagarnięcia Belgii przez Francję, jak i interwencji rosyjsko-pruskiej nad Renem i jedyne wyjście z sytuacji widział w uznaniu niepodległości Belgii. Angielskiemu ministrowi spraw zagranicznych Aberdeenowi udało się w porozumieniu z posłem francuskim, starym Talleyrandem, doprowadzić do konferencji pięciu mocarstw w Londynie, na której następca Aberdeena, Palmerston, przeprowadził wreszcie 20 grudnia 1830 r. uchwałę o niemożliwości połączenia Belgii z Holandią, tj, faktycznie o niepodległości Belgii. Przeciwko temu zaprotestował król Wilhelm I, licząc wciąż na interwencję zbrojną rosyjsko-pruską. Była ona nierealna, ale wówczas sądzono, że nie doszło do niej z powodu powstania w Królestwie Polskim 29 listopada 1830 r. Królestwo nie miało silnie rozwiniętej burżuazji, rządziła nim szlachta. Najbardziej pod względem politycznym aktywne jej odłamy (tj. skupiony wokół księcia Adama Czartoryskiego i wokół braci Niemojowskich) były w opozycji w stosunku do rządu, ale nie chciały rewolucji. Bardziej jednak niezadowolone były masy drobnomieszczańskie i plebejskie wskutek kryzysu gospodarczego, w którym znalazło się Królestwo jesienią 1830 r. Ogromne wrażenie w Królestwie wywarła wiadomość o rewolucji lipcowej, a jeszcze większe rewolucja belgijska. Ogłoszenie w prasie mobilizacji wojska, które miało wyruszyć przeciwko Belgom (czym chciano ich zastraszyć) i obawa przed aresztowaniami z powodu wykrytego spisku skłoniły spiskowców ze Szkoły Podchorążych Piechoty do zaczęcia powstania 29 listopada. Poparł je lud Warszawy, na stronę powstańców przeszła i część polskiego garnizonu wojskowego, a ponieważ główny dowódca wojsk w Królestwie w. ks, Konstanty nie wykazał większej energii, powstanie łatwo zwyciężyło w Warszawie i rozszerzyło się na całe Królestwo, choć władzę naczelną utrzymały czynniki konserwatywne. Zarówno dotychczasowa, tylko nieco rozszerzona, Rada Administracyjna, w którrej główną rolę odgrywał ks. Lubecki, jak i utworzony 3 grudnia Rząd Tymczasowy, jak wreszcie i dyktator - gen. Chłopicki starali się, podobnie jak burżuazja francuska i belgijska, nie dopuścić do przekształcenia się powstania w rewolucję społeczną. Tylko pod naciskiem radykalnego Towarzystwa Patriotycznego, mającego oparcie w drobnomieszczaństwie warszawskim, sejm uchwalił detronizację Mikołaja I, choć zarówno większość sejmu, jak i powołany w styczniu Rząd Narodowy z księciem Adamem Czartoryskim na czele chciał tylko, podobnie jak burżuazja belgijska, utrzymać monarchię konstytucyjną i niezależność od obcego władcy. Wśród narodów sąsiadujących z Polakami powstanie listopadowe wywołało najżywsze echo wśród Węgrów, przyczyniając się u nich do wzrostu opozycji w stosunku do rządów absolutnych monarchii wiedeńskiej. Średnia szlachta węgierska domagała się teraz bardzo stanowczo reform politycznych. Zmierzały one do przekształcenia Węgier w monarchię konstytucyjną, w której jednak chciano, podobnie jak w Królestwie Polskim, utrzymać ustrój stanowy. Życzliwość dla powstania polskiego okazywało jednak całe społeczeństwo węgierskie. Powstanie polskie uniemożliwiło państwom Świętego Przymierza energiczniejszą akcję w stosunku do Belgii. Mikołaj I nie mógł grozić interwencją, Prusy zaś same nie chciały aktywnie poprzeć króla holenderskiego ze względu na obawę wojny z Francją. W dniu 20 stycznia 1831 r. konferencja mocarstw w Londynie uchwaliła ostatecznie podstawy rozdziału Belgii od Holandii, nazajutrz zaś na wniosek posła pruskiego zdecydowano, że Belgia będzie państwem wieczyście neutralnym (pierwsze naruszyły tę neutralność Niemcy w 1914 r.). Inspirator tego wniosku Palmerston chciał uspokoić Holandię i zabezpieczyć na przyszłość ujście Renu przed ewentualnym atakiem ze strony Francji. W dniu 7 lutego 1831 r. kongres belgijski uchwalił konstytucję najbardziej obok szwajcarskiej liberalną ze wszystkich wówczas istniejących konstytucji europejskich, proklamowała bowiem suwerenność ludu, równość wszystkich wobec prawa, odpowiedzialność ministrów przed parlamentem, dwuizbowy parlament (Izbę Deputowanych i Senat), rozdział Kościoła od państwa, wolność prasy i wyznania, samorząd prowincji, gmin. Liberałowie utrzymali jednak, zgodnie ze swoją ideologią polityczną, cenzus pieniężny dla wyborców do parlamentu, uniemożliwiając przez to masom ludowym wpływ na życie polityczne państwa. Pod tym względem konstytucja belgijska pozostawała w tyle za szwajcarską. Powstanie polskie było w znacznie gorszej sytuacji niż belgijskie. Mimo dobrego przygotowania technicznego i dzielności żołnierza, armia polska była liczbowo o wiele słabsza od rosyjskiej i miała niewielkie zaplecze terenowe. Część generalicji pamiętającej klęskę 1812 r. i w ogóle ludzi stojących na czele rządu nie wierzyła w zwycięstwo, ale odwołać się do mas ludowych nie chciała w obawie przed rewolucją socjalną. Zachęceni przykładem Belgii, liczyli oni na pomoc państw zachodnich, częściowo zaś nawet na antagonizm austriacko-rosyjski. Ale rząd francuski bardzo nieśmiało i tylko pod naciskiem opinii publicznej próbował interweniować w Petersburgu. Ludwik Filip chciał pozyskać sobie uznanie monarchów konserwatywnych i rozproszyć ich obawy przed powrotem Francji na drogę rewolucji. Te obawy podzielał Palmerston, który sądził, że nie wskazane jest osłabianie sytuacji Rosji jako przeciwwagi w stosunku do Rewolucji Francuskiej. Obydwa zresztą mocarstwa zachodnie odrzucały zasadę interwencji. Tylko kongres belgijski, by ułatwić mocarstwom zajęcie się sprawą polską, zgodził się 9 lipca 1831 r. na proponowane przez konferencję londyńską 18 artykułów pokoju z Holandią, choć ogół Belgów uważał je za niekorzystne. Klęska polska pod Ostrołęką (26 V 1831 r,) była momentem zwrotnym w dziejach powstania. Nieudolność generałów polskich i brak wiary w sens walki przyspieszyły koniec wojny polsko-rosyjskiej. Niemal bez przeszkody rosyjski wódz naczelny Paskiewicz posunął się na północ, przeszedł przez Wisłę pod Osiekiem i zagroził Warszawie od zachodu. W dniu 8 września 1831 r.

Page 117: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

stolica Królestwa skapitulowała. Szczątki armii polskiej poddały się Prusakom i Austriakom, a kwiat inteligencji polskiej udał się na emigrację. Ale przez cały czas powstania nawet Rosja i Prusy skłaniały króla holenderskiego, który nie chciał się zgodzić na proponowane mu granice z Belgią, do ugodowości, tym bardziej że obawiano się francuskiej interwencji zbrojnej. Tylko stanowczy protest rządu brytyjskiego sprawił, że tronu belgijskiego nie objął syn Ludwika Filipa. Na króla Belgów został wybrany 4 czerwca 1831 r. Leopold ks. sasko-koburski (Sachsen-Coburg-Gotha). Ale sprawa granicy jego państwa była nadal otwarta. Wilhelm I, nie chcąc się pogodzić z utratą części Luksemburga i Limburgii, zaczął wojnę, wysłane jednak przez Ludwika Filipa wojska francuskie usunęły z Belgii Holendrów ("kampania dziesięciodniowa") w sierpniu 1831 r. Pod wrażeniem ujawnionej wówczas słabości Belgii konferencja mocarstw w Londynie, uchwalając ostatecznie granice Belgii 14 października 1831 r. przyznała jej tylko zamieszkaną przez Walonów część Luksemburga. Mimo to, licząc nadal na poparcie Prus i Rosji, która świeżo złamała powstanie polskie, Wilhelm I uparcie odmawiał swej zgody na pokój z Belgią, a nawet zbrojnie zajął Antwerpię. Odebrała ją nowa wyprawa francuska w grudniu 1832 r. Dopiero jednak w 1839 r. Holandia zgodziła się na traktat londyński, regulujący jej granice z Belgią i gwarantujący neutralność tej ostatniej. Wybuch powstań w Paryżu, Brukseli i Warszawie zachęcił także karbonariuszy włoskich do czynnego wystąpienia, choć mogli liczyć na powodzenie tylko tam, gdzie nie było rewolucji w 1820 r. W lutym 1831 r. wybuchło powstanie w Modenie, Bolonii i Parmie, wkrótce zaś rozszerzyło się na większą część Państwa Kościelnego. Wszędzie jednak burżuazja, która objęła kierownictwo ruchu, starała się nie dopuścić do rewolucji społecznej, poprzestając na reformach polityczno-liberalnych, na skutek czego masy ludowe przyjęły powstanie dość obojętnie. Wzięła w nim udział tylko część drobnomieszczaństwa. Nie wysunięto też programu zjednoczenia Włoch, lecz tylko kwestię praw politycznych, głównie mieszczaństwa w poszczególnych krajach. Rząd powstańczy w Bolonii ogłosił jednak 8 lutego 1831 r. zniesienie władzy doczesnej papieża. Odezwa przewodniczącego w Komitecie Wojskowym, gen. Józefa Grabińskiego, wskazywała Włochom w ich walce o niepodległość przykład Polaków. Powstanie włoskie było nowym ciosem w dzieło traktatu wiedeńskiego, choć najbardziej zaniepokoiło rząd austriacki. Metternich był zdecydowany na interwencję zbrojną w obawie przed rozszerzeniem się rewolucji na włoskie posiadłości Austrii. Mimo protestów rządu francuskiego, wojska austriackie wkroczyły do krajów objętych powstaniem i łatwo pokonały wszędzie wojska powstańcze, przywracając władzę papieża oraz księcia Modeny i księżny parmeńskiej. W obawie przez całkowitą utratą wpływów wśród Włochów, którzy liczyli na pomoc francuską, premier Casimir Perier nalegał na papieża, by zgodził się na pewne reformy liberalne. To samo, choć w mniejszym zakresie, doradzał papieżowi i Metternich, który obawiał się, że nadmierne represje i odmowa wszelkich zmian ze strony rządu papieskiego pociągnie za sobą w Państwie Kościelnym nowe powstanie, któremu Francja przyjdzie z pomocą, ale Austria, występując zbrojnie w obronie status quo we Włoszech byłaby zmuszona prowadzić wojnę sama bez pomocy Rosji, walczącej z powstaniem polskim. W rezultacie konferencja przedstawicieli sześciu państw w Rzymie wręczyła papieżowi 21 maja 1831 r. memorandum, doradzające pewne reformy. Rząd papieski nie myślał ich dokonywać, gdy zaś wojska papieskie zaczęły popełniać ekscesy na terenach zajętych, wybuchło tu w 1832 r. nowe powstanie. I tym razem na prośbę Rzymu stłumili je Austriacy. Ale wtedy rząd Periera wysłał także ekspedycję wojskową do Ankony. Pozostała ona w tym mieście aż do 1838 r., tj. do czasu opuszczenia Państwa Kościelnego przez wojska austriackie. Te fakty ujawniły całą słabość rządu papieskiego, gdyż tylko przy pomocy obcej potrafił on stłumić u siebie ruch powstańczy. Odmowa zaś wprowadzenia reform, które doradzały nawet państwa reakcyjne, wywołała wśród burżuazji Państwa Kościelnego rozgoryczenie, stale już odtąd rosnące. Papieże, w tym także Grzegorz XVI, nie zgadzali się bowiem na reformy ustrojowe, które głównie polegałyby na odklerykalizowaniu administracji Państwa Kościelnego i upodobnieniu jej do administracji reszty państw europejskich. Usiłowano jednak przeprowadzić wiele reform ekonomicznych oraz zaprowadzić i usprawnić samorząd lokalny. Przeciwko inicjatorowi tych reform, kardynałowi sekretarza stanu Tomasso Bernettiemu, wystąpił jednak Metternich w obawie, by liberalizacja stosunków w Państwie Kościelnym nie poszła zbyt daleko. Nawet o wiele bardziej od Bernettiego konserwatywny następca, Luigi Lambruschini, nie unikał reform polepszających sytuację materialną Państwa Kościelnego. Grzegorz XVI osobiście zlustrował od strony ekonomicznej cały kraj. Istota zła polegała jednak nie tyle na braku reform ekonomicznych, choć państwo Kościelne było gospodarczo słabe, ile na zdecydowanym odrzuceniu myśli o reformach strukturalno-ustrojowych. Wynikało to jednak z przyczyn głębszych, sięgających samej istoty Państwa Kościelnego - swoistej przecież anomalii, zwłaszcza w czasach nowożytnych. Ale zarówno burżuazja Państwa Kościelnego, jak i burżuazja w całych Włoszech, zraziła się także do karbonariuszy, którzy wywołali dwa nieudane powstania (1820 i 1831) i to o charakterze tylko regionalnym. Od 1831 r. zaczął pozyskiwać zwolenników młody (1805-1872) adwokat Józef Mazzini, który zerwał z karbonaryzmem i na wygnaniu w Marsylii założył w 1831 r. nowe tajne stowarzyszenie Młode Włochy (Giovine Italia), stawiając sobie wyraźnie za cel dążenie do odrodzenia moralno-religijnego narodu włoskiego i do zjednoczenia Włoch w formie republiki. Włosi mieli jednak zarazem współpracować z innymi narodami walczącymi o wolność. Wspólnym celem miała być obejmująca całą ludzkość federacja bratnich republik. Niezwykła bezinteresowność, wiara w słuszność sprawy i entuzjazm Mazziniego jednały

Page 118: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

mu wielu zwolenników wśród średniego mieszczaństwa włoskiego. Zarazem zaś stał się on w opinii wszystkich rządów włoskich człowiekiem niesłychanie groźnym i znienawidzonym. Rewolucja lipcowa znalazła żywy oddźwięk także wśród burżuazji zachodnioniemieckiej. W Brunszwiku wybuchło we wrześniu 1830 r. powstanie, które zmusiło księcia brunszwickiego Karola do ucieczki, władzę objął jego brat Wilhelm. W Lipsku i Dreźnie doszło do walk ulicznych. Pod wpływem wrzenia rewolucyjnego panujący w Hesji Elektorskiej, Saksonii i Brunszwiku zgodzili się w 1831 r., a Hanoweru w 1833 r., na proklamowanie konstytucji, zresztą mało liberalnych. Przemarsz emigrantów polskich, udających się po upadku powstania listopadowego przez Niemcy do Belgii, Francji i Wielkiej Brytanii, stał się dla mieszczaństwa zachodnioniemieckiego okazją do manifestowania sympatii dla "bojowników o wolność" i wrogiego stosunku do absolutyzmu. Tworzono Związki Polskie (Polenvereine), zbierające składki dla Polaków. Przyjmowano ich wszędzie i goszczono uroczyście. Inną formą ujawniania opozycji były dla części burżuazji liczne zebrania masowe urządzane z różnych okazji. Szczególnie głośny stał się obchód rocznicy konstytucji bawarskiej zorganizowany na zamku Hambach w Palatynacie 27 maja 1832 r. Palatynat należał od 1815 r. do Bawarii, która traktowała go niemal jak kraj podbity, wywołując tym opozycję wśród wszystkich klas społecznych. Dlatego też uroczystość 27 maja przygotowywali zgodnie zarówno liberałowie (Wirth), jak i demokraci (Siebenpfeiffer). Przybyło też na nią około 25 000 ludzi z Palatynatu, Badenii i Hesji. Specjalnie przyjechali na to zebranie Jan Czyński w imieniu komitetu Lelewela i Tadeusz Krępowiecki w imieniu Polskiego Towarzystwa Demokratycznego. W pochodzie niesiono sztandary czarno-czerwone-złote (takie jakich używały oddziały powstańcze podczas antynapoleońskiej wojny wyzwoleńczej w 1813 r.). Obok nich niesiono biało-czerwony sztandar polski oraz czarny, jako symbol żałoby. W atmosferze ogólnego zapału mówiono o konieczności zjednoczenia Niemiec i utworzenia "konfederacji republik europejskich" (m.in. Polski, Węgier i Włoch), śpiewano pieśni rewolucyjne, m.in, zaś po niemiecku Jeszcze Polska nie zginęła (Noch ist Polen nicht verloren). Zebranie w Hambach nie miało większego znaczenia politycznego, ale za to duże znaczenie moralne, tu bowiem po raz pierwszy w dziejach Niemiec mówiono o wolności i jedności Niemiec oraz o konieczności powstania Polski. "Uroczystości hambachskie" skłoniły sejm Związku Niemieckiego do wydania w lipcu 1832 r. praw zakazujących zebrań i mów politycznych oraz zaostrzających cenzurę. Mimo to radykali niemieccy, zgrupowani głównie w organizacjach karbonarskich, podjęli próbę utworzenia republiki niemieckiej. Miała ona powstać w wyniku przygotowywanej na 1833 r. przez karbonariuszy francuskich, niemieckich i polskich rewolucji we Francji i Niemczech oraz powstania polskiego we wszystkich trzech zaborach, projektowanego przez Lelewela. To ostatnie miał rozpocząć wysłany z Francji do Galicji pułkownik Józef Zaliwski, który jednak ograniczył zasięg wyprawy tylko do zaboru rosyjskiego. Mimo to próba wywołania tu powstania w marcu 1833 r. nie powiodła się zupełnie. Nie udało się także grupie młodych radykałów niemieckich i polskich opanować 3 kwietnia 1833 r. stolicy Związku Niemieckiego, Frankfurtu nad Menem. Sejm związkowy powołał centralną komisję śledczą, która aresztowała blisko 2000 osób. W Niemczech zaczął się nowy okres reakcji politycznej. Rewolucja lipcowa wywarła ogromny wpływ także na Szwajcarię, w której po 1815 r. władzę sprawowała prawie wszędzie konserwatywna burżuazja, choć opozycji chłopskiej i liberalno-mieszczańskiej udało się przeprowadzić zniesienie poddaństwa chłopów. Na wiadomość o rewolucji lipcowej wrzenie ogarnęło całą Szwajcarię. W wielu kantonach jesienią 1830 r. doszło do rozruchów, w rezultacie których we wszystkich kantonach wprowadzono zasadę, że żadna zmiana konstytucji nie może być dokonana bez uchwalenia jej przez zgromadzenie kantonalne wszystkich obywateli (referendum ludowe). Oni też wybierali w każdym kantonie radę kantonu, czyli tzw. Wielką Radę, do której należała władza prawodawcza. Zebranie delegatów wszystkich kantonów (tzw. Tagsatzung) jako czynnik koordynujący zostało oczywiście utrzymane. Wprowadzono poza tym wszędzie równość wobec prawa,wolność słowa, prasy, stowarzyszeń, zebrań oraz zniesiono wszelkie ograniczenia w zajmowaniu się handlem i przemysłem. Ale wprowadzenie w życie tych postanowień pociągnęło za sobą ogromnie żywą walkę stronnictw politycznych, tym bardziej że kantony szwajcarskie ulegały intrygom państw sąsiednich oraz wpływom licznie przybywających emigrantów politycznych polskich, włoskich i niemieckich. W rezultacie Szwajcaria stała się jakby w miniaturze odbiciem wszystkich tendencji politycznych i społecznych oraz religijnych nurtujących ówczesną Europę. W Szwajcarii także Mazzini przygotował zbrojną wyprawę, która miała obalić rządy króla sardyńskiego Karola Alberta. Wzięli w niej udział Włosi, Polacy i Niemcy. Równocześnie zaś miało wybuchnąć powstanie w Genui pod wodzą Józefa Garibaldiego. Nie doszło do niego, a Garibaldiemu z trudem udało się uciec. Natomiast "wyprawa sabaudzka" kierowana przez nieudolnego czy też przekupionego gen. polskiego Girolamo Ramorino zakończyła się klęską w 1834 r. i spowodowała energiczne wystąpienie państw "wschodnich" i Sardynii przeciwko Szwajcarii. Tylko interwencja Francji i Wielkiej Brytanii przyczyniła się do uratowania swobód demokratycznych w Szwajcarii, ale musiała ona usunąć większość emigrantów politycznych. Mazzini jednak pozostał i 15 kwietnia 1834 r. utworzył w Biel (kanton Berno) tajną organizację pod nazwą Młoda Europa, która miała koordynować działalność komitetów narodowych, tj. Młodych Włoch, Młodej Polski, Młodych Niemiec itd. Odcinając się od liberałów, Mazzini i współpracujący z nim Polacy, Szwajcarzy i Niemcy oraz Włosi wysuwali pod wpływem obserwacji stosunków szwajcarskich program demokratyczny. Przyszła Europa miała być

Page 119: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

urządzona podobnie do federacji kantonów szwajcarskich. W latach 1830-1832 zakończył się pierwszy etap walki burżuazji o władzę polityczną w państwach zachodnioeuropejskich. Pełne zwycięstwo odniosła burżuazja tylko we Francji i Belgii, gdyż w stolicach tych krajów dokonała się rewolucja, w której wzięły udział masy ludowe. O wyniku we Francji zadecydował proletariat, który działał pod wpływem dawnej, wrogiej Burbonom tradycji rewolucyjnej, a poza tym w wysuwanych przez burżuazję hasłach widział krok naprzód w kierunku poprawienia swej doli. Ale klasa robotnicza była jeszcze w Paryżu dość nieliczna. Proletariat paryski nie miał zatem jeszcze świadomości klasowej i dlatego był tylko narzędziem w rękach ambitnych przywódców mieszczańskich, którzy zresztą ze strachu przed swoim sojusznikiem i pod wpływem pamięci o dyktaturze jakobińskiej nie wyciągnęli wszystkich konsekwencji ze zwycięstwa. Utrzymali zatem władzę królewską i arystokrację rodową, choć tej ostatniej odebrali przywileje polityczne, zachowali silną centralizację kraju, przypominającą czasy napoleońskie. W teorii społeczeństwo francuskie rewolucji 1830 r. skkładało się z dwóch klas: "burżuazji i ludu, klasy, która kupuje pracę, i klasy która ją sprzedaje" (Lamennais w piśmie "Avenir" - 19 X 1830). W rzeczywistości jednak największe korzyści ze zwycięstwa czerpała tylko plutokracja: bankierzy, wielcy kupcy, fabrykanci, tworząca nową arystokrację burżuazyjną. We Włoszech burżuazja poniosła klęskę, gdyż była tu wszędzie bardzo słaba a w dodatku niejednolita w działaniu i niekonsekwentna, co było jednak zrozumiałe w kraju rozbitym politycznie i ustawicznie zagrożonym przez potęgę militarną Austrii. W zachodnich Niemczech burżuazja tylko minimalnie poprawiła swą sytuację. Właściwie utrzymała swe pozycje dotychczasowe, za to na wschodzie nawet nie próbowała walki z arystokracją. Była tu jeszcze zbyt słaba i siły swe musiała zużywać przede wszystkim w zwalczaniu krępującego jej rozwój ustroju cechowego i korporacyjnego. Lata 1830-1832 stanowiły jednak ważną datę w dziejach społecznych Niemiec, gdyż przykład Francji, Belgii i Wielkiej Brytanii działał zachęcająco, przyczyniając się do powstania silnych nastrojów opozycyjnych. Powstanie polskie nie miało charakteru burżuazyjnego, ale dzięki temu, że było jedyną w Europie Wschodniej walką zbrojną o wolność, budziło sympatię dla sprawy polskiej wśród opozycyjnej burżuazji zachodnioeuropejskiej. Sympatie te pogłębiała emigracja polska, która mimo wewnętrznego rozbicia i często namiętnego zwalczania się jej odłamów rozwinęła żywą działalność na rzecz sprawy polskiej zarówno u rządów europejskich, jak i wśród mieszczaństwa. Dzięki powstaniu i emigracji sprawa polska w większym stopniu niż kiedykolwiek przedtem stała się jednym z zagadnień ogólnoeuropejskich. Ponadto zaś polscy emigranci przyczyniali się ogromnie do wzrostu nastrojów opozycyjnych i rewolucyjnych w stosunku do istniejącego porządku politycznego w całej Europie Środkowej. Rozdział czterdziesty czwarty Monarchia burżuazyjna we Francji w latach 1830-1848 We Francji znaczenie decydujące zdobyła w 1830 r, bogata burżuazja i starała się to znaczenie utrzymać, przeciwstawiając się uparcie zarówno wszelkim reformom społecznym i ruchowi robotniczemu, jak próbom utrzymania przywilejów arystokracji. Izba Wyższa parlamentu złożona z parów piastujących częściowo swe stanowiska dziedzicznie, w większości arystokratów, miała się od 1831 r. składać z członków mianowanych przez króla spośród określonej kategorii osób, niemal wyłącznie burżuazji. Burżuazja ta, podobnie jak angielska, starała się o utrzymanie nieograniczonego prawa inicjatywy prywatnej. Pod względem gospodarczym liberalizm gospodarczy stał się po prostu dogmatem. Właściwie od 1830 r. zaczął się we Francji trwający już odtąd bez przerwy okres rządów burżuazji. Do ludzi najbogatszych należeli wielcy przedsiębiorcy, armatorzy oraz bankierzy, zwłaszcza "król giełdy" Rothschild oraz Eichtal i Hottinguer. Ta bogata burżuazja popierała rządy Ludwika Filipa, który sam był ogromnie oszczędny i hołdował hasłu rzuconemu podobno przez premiera Guizota oraz podzielanemu przez ogół "bogaćcie się" (enrichissez vous). Tę atmosferę, w której żyła wówczas burżuazja francuska, świetnie przedstawił w swoich powieściach, zwłaszcza w czterdziestu tomach Komedii ludzkiej, Honore de Balzac (1799-1850), opisując życie "prywatne na prowincji, paryskie, polityczne, wojskowe, wiejskie" Francji tych czasów. W tych powieściach wszyscy właściwie myślą i mówią o jednym tylko temacie - pieniądzach. Spekulacje na giełdzie, transakcje pieniężne, procenty, posagi, spadki, majątki, bankructwa, procesy sądowe - oto czym żyła głównie większość burżuazji francuskiej w świetle powieści genialnego obserwatora, jakim był Honoriusz Balzac, który sam również grał na giełdzie i zawsze potrzebował pieniędzy. Ale rewolucja lipcowa obudziła wielkie nadzieje także wśród średniej burżuazji, która jednak szybko zaczęła się rozczarowywać. Okazało się bowiem, że miejsce arystokracji rodowej zajęła pod rządami nowego króla arystokracja pieniądza, sam zaś król zdradzał coraz bardziej tendencje absolutystyczne, które zdawały się uniemożliwiać wszelką zmianę w kierunku demokracji mieszczańskiej. Dzięki naciskowi władz administracyjnych podczas wyborów i przekupywaniu deputowanych, rząd miał zwykle większość w Izbie Deputowanych, która wskutek tego nie wyrażała opinii ogółu mieszczaństwa (le pays legal - kraj oficjalny i le pays reel - kraj rzeczywisty). W latach 1830-1840 rządy zmieniały się często. W 1840 r. premierem został marszałek Mikołaj Soult, główną rolę jednak odgrywał w jego gabinecie minister spraw zagranicznych Franciszek Guizot, wybitny historyk, ale uległy królowi przeciwnik wszelkich zmian, choć opinia publiczna coraz głośniej domagała się obniżenia cenzusu pieniężnego dla kandydatów na posłów i zakazu łączenia w jednej osobie mandatu poselskiego i funkcji urzędniczych. Rząd Soulta - Guizota utrzymał się jednak aż do września 1847 r., po czym król mianował premierem Guizota. Opozycja wskutek tego rosła. Uprawiała ją stale większość arystokracji,

Page 120: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

"legitymiści", ta zaś miała jeszcze wielkie wpływy wśród chłopów. Przeciwny królowi był także poważny odłam hierarchii kościelnej, widząc w nim uzurpatora. Najsilniejsza jednak była opozycja mieszczaństwa złożona z trzech odłamów. Najznaczniejszy był republikański, nawiązujący do tradycji Wielkiej Rewolucji, aczkolwiek skłócony wewnętrznie, nie mający jednolitego programu społecznego. Republikanie skupiali jednak nie tylko całą opozycję średnio i drobnomieszczańską, mieli też zawsze poparcie mas ludowych wielkich miast i przy ich pomocy wywoływali powstanie robotnicze. Gdy zaś w 1835 r. Korsykanin Fieschi dokonał na króla zamachu ("maszyna piekielna" ) i gdy wskutek tego we wrześniu tegoż roku ograniczono silnie wolność słowa i prasy, republikanie przeszli do opozycji tajnej. Będące pod ich wpływami, złożone przeważnie z rzemieślników, Stowarzyszenie Pór Roku (kierownicy Blanqui i Barbes) urządziło w Paryżu powstanie 12 maja 1839 r., również zresztą krwawo stłumione. W opozycji do rządów Ludwika Filipa pozostawali także bonapartyści, rekrutujący się spośród drobnej burżuazji i oficerów. Sprowadzenie zwłok Napoleona do Paryża w 1840 r. nie tylko nie rozbroiło bonapartystów, jak spodziewał się rząd, ale raczej podsyciło kult cesarza. Bonapartyzm opierał się na legendzie o rzekomo demokratycznym cesarstwie, które miało jakoby nieść wolność narodom i dążyć do ich zjednoczenia z Francją na czele. Po śmierci syna cesarskiego Napoleona, zwanego II (umarł jako książę Reichstadt w Schonbrunn pod Wiedniem na gruźlicę 22 VII 1832 r.) bonapartyści nadzieje swe związali głównie z Ludwikiem Napoleonem Bonaparte, synem byłego króla holenderskiego Ludwika (?) i ambitnej pasierbicy Napoleona I Hortensji Beauharnais. Próbował on już w 1836 r. w Paryżu i w 1839 w Strasburgu, zresztą bezskutecznie, wzniecić powstanie przeciw rządom Ludwika Filipa. Także i część katolików, tzw katolicy liberalni, była w opozycji wobec monarchii orleańskiej. Początkowo grupował ich Lamennais, który głosił konieczność uniezależnienia się Kościoła od państwa i zajęcia się przezeń sprawą społeczną, poza tym domagał się wolności religii, prasy i stowarzyszeń. Potępiony za to w 1832 r. encykliką Mirari vos przez papieża Grzegorza XVI i atakowany przez konserwatystów, Lamennais zerwał w 1834 r. z Kościołem i stał się wyznawcą socjalizmu. Ale ogół jego dawnych zwolenników pozostał w Kościele, głosząc nadal, choć w bardzo złagodzonej formie hasła katolicyzmu liberalnego (Montalembert). W 1840 r. już większość burżuazji była przeciwna rządowi, choć dobrobyt jej wzrastał ustawicznie wskutek rozwoju przemysłu i handlu. Ale popierając rozwój ekonomiczny kraju, rząd Ludwika Filipa i posłusznego mu we wszystkim Guizota uprawiał zarazem konserwatyzm polityczny, popierał tylko interesy elity burżuazyjnej, a licząc na większość w parlamencie lekceważył nastroje społeczeństwa, które nie miało ani pełnej wolności prasy, ani prawa tworzenia organizacji politycznych i zebrań publicznych. Ogół burżuazji był coraz bardziej zaniepokojony tendencjami absolutystycznymi króla i jego polityką zagraniczną. Jej niepowodzenia w Szwajcarii, we Włoszech i w Turcji narażały na szwank nie tylko interesy polityczne Francji, ale również ekonomiczne, a popieranie w Europie Środkowej polityki Metternicha uważano we Francji za kompromitowanie jej znaczenia moralnego. Po 1840 r. hasło "reformy" stało się ogólne, rozumiano przez nie zmianę systemu parlamentarnego i uniemożliwienie nacisku administracji na przebieg wyborów. Drobnomieszczaństwo domagało się ponadto rozszerzenia prawa wyborczego. Ale wraz z rozwojem przemysłu rozwijała się we Francji także klasa antagonistyczna w stosunku do burżuazji, tj. klasa robotnicza. Ruch robotniczy we Francji miał już za sobą tradycję jakobińską i sprzysiężenie Babeufa, ale aż do lat trzydziestych XIX w. był jeszcze bardzo słaby wskutek powolnego rozwoju przemysłu manufakturowego i fabrycznego. Sytuacja tej klasy społecznej, rozwijającej się szybko już w czasach napoleońskich, a jeszcze szybciej po 1830 r., była równie jak w Wielkiej Brytanii bardzo ciężka. I we Francji wysokość zarobków zależała całkowicie od przedsiębiorcy, długość dnia roboczego wynosiła od 14 do 17 godzin, do pracy angażowano także kobiety i dzieci od 6 lat, gdyż można im było mniej płacić niż dorosłym. Mieszkający zwykle w złych warunkach higienicznych, ulegający nadmiernie łatwo epidemiom, wyzyskiwani przez przedsiębiorców, w większości niedożywieni, a czasem dosłownie (zwłaszcza podczas braku pracy) głodujący, robotnicy uważani byli za zło konieczne, za element w masie swej podejrzany i niemoralny. Istniało wprawdzie parę stowarzyszeń robotniczych wzajemnej pomocy (m.in. le compagnonnage), ale nie miały one prawie żadnego znaczenia. Na podstawie prawa Le Chapeliera z 1791 r. wszelkie organizacje robotnicze były zabronione. Jeszcze w 1840 r. prokurator królewski stał na stanowisku, że "robotnicy nie mają prawa porozumiewać się, by poprawić swój los". Premier Casimir Perier oświadczył w parlamencie, że "trzeba, aby robotnicy dobrze wiedzieli, iż nie ma dla nich lekarstwa poza cierpliwością i rezygnacją". Każdy robotnik musiał mieć stale przy sobie dowód pracy. Jeśli wziął od przedsiębiorcy jakąś sumę a conto przyszłych poborów, co się zresztą zdarzało bardzo często, sumę tę wpisywano mu do tego dowodu, a przed jej zwrotem lub odpracowaniem nie mógł opuścić zakładu pracy. Przedsiębiorcy bardzo chętnie i ogólnie praktykowali ten zwyczaj, gdyż pozbawiał on w praktyce robotników swobody zmiany zakładu pracy. Ogół burżuazji francuskiej uparcie nie chciał widzieć sytuacji klasy robotniczej, nie reagował na tę sytuację ani rząd, ani Kościół. Ale mimo braku organizacji zawodowych, mimo prawodawstwa, ograniczającego swobodę ruchu, mimo represji, walka klasowa robotników wzmogła się po 1830 r. Do otwartego powstania doszło pod koniec 1831 r. w Lyonie, gdzie właściciele manufaktur jedwabiu, chcąc przeciwstawić się skutecznie konkurencji jedwabiu angielskiego, stale obniżali zarobki pracowników, tak, że ci mogli otrzymać wreszcie za piętnastogodzinny dzień

Page 121: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

pracy tylko 0,9 franka, choć przeciętny zarobek pracownika gdzie indziej wynosił ok. 2 fr. Doprowadzeni do skrajnej nędzy pracownicy liońscy, nie mogąc uzyskać określenia minimum zarobków, zaczęli 20 listopada strajk protestacyjny, gdy zaś wojsko zaczęło strzelać i zabijać manifestantów, podjęli walkę uliczną i opanowali miasto (20-21 XI), wywieszając czarne sztandary z napisem "żyć pracując lub umrzeć walcząc". W walce tej padło około 1000 ludzi. Tylko z ogromnym trudem udało się dwudziestotysięcznej armii marszałka Soulta zdobyć Lyon. Powstanie liońskie miało na celu wyłącznie poprawę sytuacji ekonomicznej, nie miało charakteru świadomej walki klasowej, ujawniło jednak po raz pierwszy siłę rewolucyjną francuskiej klasy robotniczej, choć ściśle rzecz biorąc, nie byli to jeszcze robotnicy, lecz rzemieślnicy. Inne wystąpienia proletariatu nie przebiegały tak gwałtownie, strajki jednak, zwłaszcza od 1833 r., powtarzały się ustawicznie. Nie mając własnych organizacji robotnicy chętnie popierali opozycję republikańską, republikanie też kierowali zwykle ruchem robotniczym, wyzyskując go w politycznej walce z rządem. Oni też wywołali nowe powstanie robotnicze w kwietniu 1834 r. w Lyonie po zamknięciu przez rząd kierowanego przez nich robotniczego stowarzyszenia wzajemnej pomocy oraz w parę dni później powstanie w Paryżu, spowodowane aresztowaniem wielu członków republikańsko-demokratycznego Stowarzyszenia Praw Człowieka. Obydwa powstania zostały krwawo stłumione, podobnie jak paryskie z 1839 r. Drugie powstanie liońskie, podobnie zresztą jak i powstanie paryskie, tym się różniło od pierwszego liońskiego, że wysuwało nie tylko postulaty ekonomiczne, lecz także polityczne. Przymierze z republikanami nie dało robotnikom żadnych korzyści klasowych, toteż od czasu wielkiego kryzysu ekonomicznego w latach 1839-1840 zaczęli prowadzić walkę sami, choć sojuszu politycznego z republikanami nie zerwali całkowicie (strajki 1840 r. w Paryżu, strajk w Rive-de-Gier w 1844 r., powstanie tkaczy w Lodeve w 1845 r. i wiele mniejszych strajków w całej prawie Francji). Zaczęły powstawać tajne i półjawne organizacje robotnicze. W Paryżu powstała nawet robotnicza spółdzielnia produkcyjna w 1840 r., wydająca własne pismo "Atelier" (Zakład Pracy). Ale aż do 1848 r. ruch robotniczy nie był ruchem masowym, najaktywniejszy w nim udział brali rzemieślnicy, zwykle czeladnicy, a ogromna większość robotników przystępowała do walki tylko pod wpływem nędzy. Nie potrafili założyć trwałych organizacji własnych, kierujących ruchem. Nic też dziwnego, że i po 1840 r. sytuacja robotników we Francji nie uległa poprawie. Tylko z powodu głosów alarmujących o rosnącym wskutek nędzy braku ludzi do wojska (na 10000, powołanych do wojska w 10 najbardziej uprzemysłowionych departamentach było ok, 9000 chorych lub niezdolnych fizycznie do służby wojskowej) parlament uchwalił w 1841 r. prawo zakazujące zatrudniania w fabrykach, górnictwie i hutnictwie dzieci poniżej 8 lat. Dzieci od 8 do 12 lat mogły pracować, ale nie więcej niż 8 godzin na dobę, młodzież zaś od 12 do 17 lat nie więcej niż do 12 godzin. Z tego wprawdzie 1-1,5 godz. liczono na przerwę obiadową, pozostawało jednak 6,5 godz. pracy dla dzieci, 10-10,5 dla młodzieży. Ale i to prawo na ogół nie weszło w życie z powodu braku sankcji i braku nadzoru. Po 1830 r. znacznie więcej było pomysłów przebudowy społeczeństwa, pojawiły się nowe koncepcje w łonie zresztą tego samego socjalizmu utopijnego i zwiększył się ich wpływ na robotników. Fourieryzm wszedł w nową fazę, gdy po śmierci Fouriera głównym teoretykiem tego kierunku stał się Wiktor Considerant (1808-1893), niezmordowany propagator spółdzielni produkcyjnych. Nowy ideał społeczeństwa propagował dawny saintsimonista, wykształcony drukarz, Piotr Leroux (1797-1871), pragnący grupować ludzi stosownie do ich uzdolnień w zakłady i komuny, z których miało się składać państwo. Nieubłaganym krytykiem ówczesnego ustroju społecznego był po swym odejściu od Kościoła w 1834 r. Lamennais. Wprawdzie jego poglądy, przeniknięte religijnością, nie składały się na jakiś określony system, były jednak ogromnie popularne, tym bardziej że za pomocą religii zwalczał to, co klasy panujące próbowały za pomocą religii utrwalić. Paru ludzi starało się zresztą stworzyć także socjalizm chrześcijański (Konstantyn Pecqueur 1801-1887, Filip Buchez 1796-1865). Pod wpływem Fouriera nauczyciel potem dziennikarz Ludwik Blanc (1811-1882) rzucił w 1840 r. hasło nowej organizacji pracy. Każdy człowiek powinien - zdaniem Blanca - otrzymać narzędzia pracy i odpowiednie wykształcenie, każdy też musi otrzymać możność pracy (tę zasadę głosił już przed nim Considerant), w tym celu państwo powinno tworzyć wielkie zakłady pracy, wówczas zniknęłyby przedsiębiorstwa prywatne i dałoby się regulować produkcję i konsumpcję. Ideał pełnego komunizmu propagował w swym dziele Podróż do Ikarii w 1841 r. (stąd nazwa komunizmu ikaryjskiego) Stefan Cabet (1788-1856), który sądził jednak, że ten ideał da się wprowadzić w życie na drodze pokojowej. Ideę komunizmu, ale w stylu Babeufa, propagowali natomiast Ludwik August Blanqui (1805-1881) i Armand Barbes (1809 1870). Rozumiejąc jednak, że klasy rządzące nigdy się dobrowolnie nie zgodzą na komunistyczną przebudowę społeczeństwa, Blanqui i Barbes byli zdania, że trzeba je do tego zmusić przez rewolucję, dlatego też wzięli aktywny udział w ruchu konspiracyjnym i kierowali powstaniem paryskim 1839 r, Blanqui'emu udało się potem uciec, Barbes tylko dzięki staraniom Wiktora Hugo uniknął śmierci. W 1840 r. stał się sławny drukarz i korektor Piotr Józef Proudhon po wydaniu broszury pt. Co to jest własność? (Qu'est-ce que la propriete?). Pisał w niej, że własność jest kradzieżą, uznawał jednak posiadanie, jeśli jest związane z pracą. Drobną własność ziemską uważał zresztą za konieczną. System swój Proudhon rozwijał stopniowo, dopiero w 1846 r. ogłosił główne swe dzieło Systeme des contradictions economiques, ou philosophie de la misere (System sprzeczności gospodarczych, czyli filozofia nędzy). Sądził on, że tylko wielka własność, zdobyta na drodze

Page 122: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

wyzysku, jest kradzieżą, należy jednak popierać drobnych producentów indywidualnych lub zrzeszonych w stowarzyszeniach. Proudhon odrzucał państwo jako czynnik przemocy, sądząc, że najszczęśliwsze jest społeczeństwo, które żyje w stanie anarchii, tj. bez rządu w znaczeniu wówczas przyjmowanym, lecz rozbite na autonomiczne gminy. Rozkwit swój przeżywał anarchizm dopiero po 1846 r., ale i przedtem miał już wielu zwolenników we Francji. Wszystkie te kierunki myśli miały charakter utopijny, choć niektóre zawarte w nich pomysły były słuszne, dopiero jednak w 1848 r. miał się stać głośny kierunek nowy, socjalizm naukowy, a wraz z nim i w związku z rewolucją 1848 miała się zacząć nowa faza w dziejach socjalizmu i to nie tylko francuskiego. Rozdział czterdziesty piąty Wielka Bbrytania w latach 1815-1846 Wielka Brytania wygrała wojnę z Francją, co więcej, ona głównie - jak wówczas sądzono - zadecydowała o załamaniu się hegemonii francuskiej w Europie. Następstwem tego było ogromne jej znaczenie moralno-polityczne. Mocarstwa kontynentalne europejskie musiały się z nią liczyć we wszystkich ważniejszych sprawach międzynarodowych. Opierając się na tym, i dbając o własne bezpieczeństwo, Wielka Brytania tym bardziej konsekwentnie starała się utrzymać w Europie zasadę równowagi sił. W związku z tym rząd brytyjski starał się nie dopuścić do odzyskania przez Francję dawnego jej znaczenia, usiłował utrzymać równowagę między Austrią i Prusami w Niemczech a między Austrią i wpływami francuskimi we Włoszech, popierał Piemont w jego dążeniu do utrzymania niezależności ekonomicznej i politycznej od Francji i Austrii, przeciwdziałał polityce Rosji w Europie i Azji. Wojny z Francją miały także ogromne znaczenie w dziejach imperium brytyjskiego. Zaczęło się ono tworzyć już w XVII w. Powstanie Stanów Zjednoczonych zamknęło pierwszą fazę jego dziejów. "Stare imperium kolonialne" (Old colonial empire) obejmowało w 1783 r. (pokój wersalski między Wielką Brytanią z jednej a Stanami Zjednoczonymi i Francją z drugiej strony) Kanadę (faktycznie tylko wschodnią część dzisiejszej Kanady), część Hondurasu (dziś Belize), wyspy Bermudy, Jamajkę, parę wysp spośród Małych Antyli, drobne punkty oparcia w środkowej części zachodniego wybrzeża Afryki, w Indiach Wschodnich tylko Bengal i Hajdarabad oraz parę punktów oparcia na wybrzeżu (m,in. Madras i Bombaj), całą Australię i wiele wysp polinezyjskich - ale tylko w teorii, gdyż poza wybrzeżem południowo-wschodnim Australii stałego związku między tym krajem a Wielką Brytanią jeszcze nie ustanowiono. Wszystkie kolonie, z wyjątkiem Indii, podlegały ministrowi wojny (secretary forwar and colonies). Jeszcze na początku XIX w. interesowano się nimi niewiele, dość ogólne było nawet mniemanie, że są one dla Wielkiej Brytanii, z wyjątkiem Indii, bezużyteczne, poza tym obawiano się, że w ślad za częścią kolonii amerykańskich pójdą zamieszkane przez białych Kanada i Australia. Zainteresowanie koloniami zaczęło się dopiero w latach trzydziestych XIX w., głównie w związku ze wzrostem ludności Wysp Brytyjskich. Na przełomie XVIII i XIX w. przyrost naturalny ludności w Wielkiej Brytanii, zwłaszcza w miastach, był znacznie większy niż np. w sąsiedniej Francji. W latach 1789-1801 liczba mieszkańców Wysp Brytyjskich wzrosła z 13000000 do 16000000, podczas gdy we Francji zwiększyła się niewiele (z 26000000 do 27000000), Już w 1793 r. prawnik i filozof, twórca tzw. utylitaryzmu (tj. uznania za główne kryterium słuszności w etyce i prawie zasady pożytku społecznego), Jeremiasz Bentham (1748-1832) wystąpił z propozycją kierowania do kolonii nadmiaru ludności. W ślad za nim pomysł ten propagowali na początku XIX w. niektórzy radykałowie angielscy, ale najwięcej zrobił w tej sprawie Edward Gibbon Wakefield (1796-1862), który w 1830 r. założył specjalnie w tym celu Stowarzyszenie Kolonizacyjne (Colonization Society). Wytyczne dla niego opracował już w 1829 r. w głośnym Liście z Sydney (A Letter from Sydney, napisanym w więzieniu). Wakefield - a z nim i inni, jak ich nazywano "radykalni imperialiści" - sądził, że do kolonii nie należy wysyłać przestępców, jak to często dotąd robiono, lecz zwarte grupy ludzi, odpowiednio dobranych, mających środki pieniężne na kupno ziemi od rządu i zagospodarowanie się (biednym należało pomóc). Osadnicy powinni mieć przy tym te same prawa polityczne, jakie mieli w kraju ojczystym, a zatem i własne ciała prawodawcze. Praw tubylców nie brał pod uwagę. Wakefield nie znalazł z początku zrozumienia w rządzie angielskim. Stopniowo jednak zaczęto realizować najpierw jego pomysł systematycznej kolonizacji (utworzenie Australii Południowej, 1836, kolonizacja Nowej Zelandii, 1839), a później i pomysł autonomii kolonii zamieszkanych przez białych. W dziejach Imperium Brytyjskiego system ten miał ogromne znaczenie, gdyż głównie dzięki niemu skolonizowane przez Brytyjczyków kraje utrzymały swą łączność polityczną z Wielką Brytanią. Do czasów napoleońskich Wielka Brytania miała na morzu, a więc i w koloniach, potężnych rywali: Francję, Holandię i Hiszpanię. Oddzielnie brane każde z tych państw było słabsze od niej, ale połączone razem mogły być bardzo groźne. Po 1815 r. to niebezpieczeństwo już nie istniało, Wielka Brytania zdobyła niekwestionowaną hegemonię na morzach. Zaczęła się nowa faza dziejów Imperium Brytyjskiego. Wielka Brytania powiększyła swój stan posiadania w Kanadzie, Indiach, Afryce i Australii, starając się w większym stopniu niż w XVIII stuleciu stosować zasadę wiązania ekonomicznego kolonii z metropolią. Przynoszą one (zwłaszcza Indie Wschodnie) ogromne dochody burżuazji angielskiej, toteż polityka brytyjska ma tym bardziej na celu niedopuszczenie do rozrostu potęgi morskiej państw europejskich i zabezpieczenie przewagi angielskiej, zwłaszcza na Atlantyku i na Morzu Śródziemnym. Ogólnie zaś biorąc, Wielka Brytania starała się utrwalić na morzu ten stan rzeczy, który istniał w 1815 r. To potężne imperium, wpływające decydująco na losy Europy, jest zarazem nadal główną potęgą gospodarczą świata. W latach 1832-1870 Wielka Brytania weszła już w ostatnie stadium

Page 123: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

rewolucji przemysłowej, tj. maszynowy okres kapitalizmu, Technika maszynowa (wyłącznie jednak maszyna parowa) opanowuje stopniowo jedną po drugiej gałąź przemysłu. Około połowy XIX w. główną gałęzią przemysłu staje się przemysł ciężki. Ten rozwój przemysłu powstaje w związku z ogromnym wzrostem wydobycia węgla i żelaza. Wydobycie węgla w ciągu lat 1815-1848 zwiększyło się przeszło trzykrotnie (z ok. 20000000 do 65 000000 t), produkcja surówki ośmiokrotnie (z ok. 285000 do 2285000 t). Towarzyszył temu szybki rozwój kolei żelaznych, łączących ośrodki przemysłowe i porty oraz rozwój budowy mostów żelaznych i tuneli (tunel pod Tamizą w Londynie, zbudowany przez Brunela w 1825-1843). Wielka Brytania stała się głównym eksporterem węgla (w 1828 r. 250000 t, w 1848 r. już 2250000), żelaza, wyrobów żelaznych, bawełnianych i wełnianych. Importowała najwięcej bawełny i wełny. Giełda w Londynie stała się najważniejszą giełdą świata. Ułatwieniu rozmów na odległość służył zainstalowany po raz pierwszy w 1837 r. na linii Londyn-Blackwall telegraf, wynaleziony przez Cooke' a i Wheatstone' a (takiego samego wynalazku dokonał w Ameryce Morse). Ułatwiona też została korespondencja pocztowa przez wprowadzenie w 1839 r. znaczków pocztowych zamiast uiszczanych dotąd opłat odbiorcy (naśladowały ten przykład od 1846 Stany Zjednoczone, od 1848 Rosja, od 1849 Francja, a po 1850 inne państwa europejskie). Równocześnie jednak Wielka Brytania przeżywała poważne trudności wewnętrzne. Miała nawet trudności z własnymi monarchami. Za umysłowo chorego króla Jerzego III władzę jako regent objął ks. Walii, od 1820 król Jerzy IV (1820-1830). Niezrównoważony, lubiący przepych i mocne trunki, stał się ogromnie niepopularny wskutek prób rozwodu z żoną Karoliną ks. brunszwicką, którą posądzał publicznie o życie niemoralne. Sprawa ta podzieliła całą Wielką Brytanię na dwa obozy, większość jednak, zwłaszcza masy ludowe, była po stronie królowej. Następca Jerzego IV Wilhelm IV (1830-1837) mniej od brata inteligentny, ale poza tym bardzo do niego podobny, stał się również niepopularny z powodu swego życia prywatnego. Autorytet moralny monarchii zaczął wzrastać dopiero po 1837 r., gdy królową została osiemnastoletnia bratanica ostatnich królów i zarazem siostrzenica króla Belgów Leopolda I Wiktoria (1837-1901). Ogólnie uważana za przystojną, wrażliwa na pochlebstwa, uparta, o umyśle dość ograniczonym, ale sumienna, pozyskała sobie powoli popularność swą odwagą, wprowadzeniem pewnych oszczędności w życiu dworu i rzekomą postępowością. W 1840 r. poślubiła swego brata stryjecznego ks. Alberta Sachsen-Coburg-Gotha (książę małżonek), który jako jej doradca pośrednio wpływał na rządy. Związek z Koburgami zwiększył zresztą wpływy młodej królowej w Europie, gdyż ród ten miał przez związki małżeńskie znaczenie międzynarodowe. Wiktoria jako kobieta nie mogła być jednak zarazem monarchą Hanoweru. Trwająca od 1714 r. unia personalna tego kraju z Wielką Brytanią uległa w 1837 r. zerwaniu, Królem Hanoweru został stryj Wiktorii Ernest August II (1837-1851). Miało to jednak tę korzyść dla Wielkiej Brytanii, że nie musiała odtąd wiązać swych interesów w Europie z interesami Hanoweru. Znacznie większe i zasadnicze trudności miała Wielka Brytania w innych dziedzinach. Przede wszystkim ekonomiczne. Korzystając ze zwycięstwa nad Francją, rzuciła ona w 1815 r. na rynki europejskie ogromne ilości swych wyrobów przemysłowych, nagromadzonych w okresie blokady kontynentalnej, ale rychło okazało się, że Europa jest zbyt biedna, by za nie płacić. Zaczęła się ponadto bronić przed nimi za pomocą ceł ochronnych, a to musiało zahamować częściowo produkcję w Wielkiej Brytanii i wywołać w niej kryzys. Co więcej, okazało się także, że państwa europejskie nie mogą spłacić swych długów wojennych, zaciągniętych w Anglii przed 1815 r. W dodatku od 1814 r. do Wielkiej Brytanii zaczęło masami napływać tańsze od miejscowego zboże z Ameryki i Rosji. Cena zboża spadła o przeszło połowę. W celu ochrony interesów właścicieli ziemskich i dla powstrzymania odpływu złota rząd torysowski hr. Roberta Liverpoola przeprowadził w parlamencie tzw. prawa zbożowe (com laws), wprowadzając wysokie cła na zboża importowane. Ale następstwem uchwalenia tych spraw było ogromne wzburzenie mas ludowych w miastach, tym silniejsze, że w przemyśle zaczął się kryzys po chwilowym wzroście ożywienia stosunków handlowych z Europą i zarobki robotników zaczęły maleć. W dodatku rząd brytyjski w1815 r. rozpuścił większą część niepotrzebnej już teraz armii lądowej (w 1812 r. liczyła ok. 250000 żołnierzy) i marynarki wojennej. Wszyscy zwolnieni z wojska szukali teraz pracy. Na domiar złego 1816 r. był nieurodzajny. W związku z powyższym ożywiła się działalność radykałów. Tak nazywano wszystkich przeciwników dotychczasowego systemu politycznego w Wielkiej Brytanii. Radykałowie przewodzili na licznych mityngach, domagających się reformy parlamentu. Organizował je zwłaszcza były krawiec, a wówczas księgarz Francis Place. Bardzo ostro z licznymi pamfletami i w tanim tygodniku dla mas wystąpił radykał i przywódca robotników William Cobbett, zwalczając także burżuazję. W paru miejscach doszło do ostrych wystąpień antyrządowych i rozruchów, mówiono nawet o konieczności marszu do Londynu z masową petycją do Izby Gmin. Przerażony tym rząd Liverpoola przeprowadził zawieszenie prawa Habeas Corpus z 1679 r., które zakazywało więzić obywatela angielskiego dłużej niż dobę bez sądu i zabronił zebrań masowych. Gdy mimo to 16 sierpnia 1819 r. zaczął się olbrzymi mityng (ok. 50000 ludzi, w tym kobiety i dzieci) na St. Peter's Field koło Manchesteru (wołano: "wolność lub śmierć", "precz z prawami zbożowymi"), rząd użył do jego rozpędzenia wojska. Zabito 11 ludzi, kilkaset osób (w tym ok. 100 kobiet) raniono. Po tej tzw. masakrze w Peterloo (ironiczna aluzja do Waterloo, obydwa zwycięstwa - jedno nad Napoleonem, drugie nad ludem angielskim odniósł ten sam rząd Liverpoola), rząd przeprowadził 6 praw (głośne six acts), ponawiających zakaz zebrań i nakładających wysokie opłaty na czasopisma, by uniemożliwić

Page 124: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

publikowanie prasy radykalnej (prawo to zniesiono dopiero w 1836 r.). Wzburzenie mas ludowych było tak wielkie, że klasy rządzące obawiały się rewolucji ludowej. Ale masy ludowe nie miały ani określonego programu działania, ani przywódców, chcących je poprowadzić do rewolucji. Nawet najbardziej radykalni z radykałów ówczesnych dążyli tylko do reformy parlamentu. Z konieczności pewnych ulepszeń zdawali sobie sprawę również młodzi torysi, którzy po ustąpieniu paru nieprzejednanych (jak Eldon, Castlereagh) weszli do gabinetu Liverpoola. Byli to: Robert Peel (od 1821 sekretarz spraw wewnętrznych), Jerzy Canning (od 1822 sekretarz spraw zagranicznych) oraz zbliżony do nich, od 1823 minister handlu, William Huskisson. Ogólnie nazywano tę grupę peelitami, canningitami lub liberalnymi torysami. Ten nowy rząd Liverpoola miał przeciwko sobie większość torysów, ale poparli go wigowie. Dzięki temu udało się przeprowadzić kilka posunięć, takich jak np. zmniejszenie ceł ochronnych, złagodzenie prawa karnego, uwolnienie wielu aresztowanych, popieranie emigracji do kolonii, ułatwienia dla obcych statków, przybywających do Wielkiej Brytanii z towarami. W 1824 r. poseł radykalny Józef Hume, działając w myśl instrukcji Place'a postawił w Izbie Gmin wniosek o uchwalenie prawa o organizacjach robotniczych. Uchwalone przez parlament, nie orientujący się w swej większości w tym, o co naprawdę chodzi, prawo Hume' a znosiło zakazy zrzeszania się robotników i legalizowało ich związki zawodowe. Powstało natychmiast wiele związków robotniczych, zaczęły się strajki, organizowane zwłaszcza przez Place' a, domagano się podwyżki płac. Pod wpływem głosów oburzenia przedsiębiorców parlament w 1825 r. ograniczył możność strajków, ale nie miał odwagi cofnąć prawa Hume' a. Prawo z 1825 r. nie zahamowało ruchu strajkowego robotników. Jego rozwój nie był łatwy, gdyż przedsiębiorcy chętniej zatrudniali robotników nie należących do związków robotniczych. Ruch robotniczy jednak rósł w siłę, tym bardziej że już w latach 1825-1832 związki zawodowe zaczęły się łączyć, do czego nawoływał zwłaszcza przywódca przędzarzy, Irlandczyk i katolik, John Doherty. Ustępstwa rządu Liverpoola na rzecz robotników przyczyniły się do chwilowego rozładowania sytuacji rewolucyjnej w Wielkiej Brytanii. Do wzmocnienia pozycji rządu pomogła także zmiana prawodawstwa w stosunku do katolików. Sprawa tych ostatnich łączyła się głównie ze sprawą Irlandii, w samej Anglii bowiem katolików pochodzenia angielskiego było niewielu, poza liczną biedotą pochodzenia irlandzkiego. Unia z 1801 r. zawiodła nadzieje Irlandczyków, gdyż dotychczasowy ustrój ekonomiczny i społeczny Irlandii nie uległ zmianie. Na skutek tego wśród Irlandczyków zaczęło się po 1801 r. znowu wrzenie (nieudane powstanie Roberta Emmeta w 1803 r.) i ożywiona działalność organizacji tajnych i półjawnych. Najsilniejszą jednak stał się jawny Komitet Katolicki, zamieniony w 1823 r. na Stowarzyszenie Katolickie, na czele którego stanął świetny mówca i agitator, choć w gruncie rzeczy konserwatysta, Daniel O'Connel. Ale arystokracja angielska była przeciwna wszelkim zmianom w Irlandii, gdyż dzięki posiadaniu tu prawie całej własności ziemskiej (katolicy mogli być tylko dzierżawcami) czerpała ogromne zyski z tego kraju, który ponadto, wskutek przeludnienia, dostarczał tanich robotników dla przemysłu angielskiego. Zresztą w ogóle w Anglii odnoszono się niechętnie do Irlandczyków jako katolików i obawiano się ustawicznie ich konszachtów z wrogami zewnętrznymi. W oczach znacznej większości Anglików każdy katolik to był Irlandczyk, a tym samym potencjalny wróg Anglii. Po opanowaniu sytuacji wewnętrznej w Wielkiej Brytanii utworzono znowu rząd reakcyjnych torysów z Arturem Wellingtonem na czele (I 1828), choć wszedł do niego także Peel. Ale i ten rząd musiał się obawiać niebezpieczeństwa irlandzkiego. Hasło równouprawnienia katolików z anglikanami było tym bardziej popularne, że wzrastała opozycja przeciwko uprzywilejowanemu stanowisku Kościoła anglikańskiego, związanego z arystokracją i popierającego niepopularnych królów. W 1827 r. z inicjatywy wiga Henryka Broughama powstał uniwersytet w Londynie, dostępny także, w przeciwieństwie do uniwersytetów istniejących, dla sekciarzy i wolnomyślicieli (stąd nazywano go "bezbożnym zakładem przy ul. Gower"), nie mający wydziału teologicznego i nie wymagający od studentów egzaminu z religii. W 1828 r. sam rząd przeprowadził w parlamencie równouprawnienie dissenterów z anglikanami. Wreszcie zdecydował się na przeprowadzenie prawa o emancypacji katolików (catholic relief bill) w 1829 r., dopuszczającego ich do zasiadania w parlamencie i do piastowania większości urzędów państwowych (katolik nie mógł być królem, lordem kanclerzem i wicehrabią Irlandii). Ale w 1829 r. pogłębił się znacznie kryzys gospodarczy, trwający zresztą już od 1825 r., a w dodatku rewolucja w 1830 r. we Francji i Belgii zaniepokoiła klasę rządzącą w Wielkiej Brytanii, stać się bowiem mogła przykładem dla angielskiej burżuazji i mas ludowych. Rząd Wellingtona został obalony, a nowy rząd, wiga Karola Greya, złożony z wigów i canningitów (William Melboume, John Russell, Henry Palmerston) po złamaniu oporu króla i opozycji Izby Lordów (król zagroził jej mianowaniem dodatkowej liczby lordów wigów) przeprowadził w 1832 r. bill o reformie wyborczej w Anglii i Walii, oddzielnie uchwalono analogiczne ustawy dla Szkocji i Irlandii, w sumie zatem trzy ustawy, ogólnie jednak zwane reformą z 1832 r. Reforma ta zrywała ostatecznie z tradycyjnym poglądem, według którego przywilej brania udziału w wyborach do Izby Gmin był związany z posiadaniem ziemi. Skasowała ona 56 "zgniłych" okręgów wyborczych, w 20 zostawiła tylko po jednym mandacie, a uzyskane w ten sposób 143 mandaty rozdzieliła między ludne hrabstwa i miasta, które dotąd w Izbie Gmin nie były reprezentowane. Poza tym jednak prawo udziału w wyborach mieli właściciele dochodu rocznego i - co było nowością - dzierżawcy długoterminowi, jeśli płacili przynajmniej 10 funtów dzierżawy, i

Page 125: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

krótkoterminowi, jeśli płacili 50 funtów. W okręgach miejskich prawo głosu otrzymali ci wszyscy, którzy posiadali nieruchomości przynoszące rocznie co najmniej 10 funtów dochodu lub co najmniej tyle warte. Reforma 1832 r. nie od razu weszła w życie, poza tym miała charakter ograniczony. Chłopi dzierżawcy mniejszych kawałków ziemi, bezrolni, w miastach zaś ci wszyscy, którzy nie posiadali nieruchomości - a zatem ogromna większość narodu - nie otrzymali możności wyboru swych reprezentantów do Izby Gmin. Reforma oznaczała w gruncie rzeczy kompromis; dla dziejów politycznych Wielkiej Brytanii miała jednak znaczenie ogromne, gdyż przekreślała decydującą dotąd rolę właścicieli ziemskich. Aby brać udział w życiu politycznym, nie trzeba już było nabywać ziemi, gentry musiała się podzielić władzą z bezrolnymi "lordami bawełny i żelaza". Ustawy z 1832 r. rozczarowały masy ludowe, które się żywo interesowały ich losami, ale rządy wigów ograniczały się tylko do drobnych prób poprawy sytuacji robotników. W 1833 r. na wniosek lorda Ashleya przywrócono dawne, z 1819 r. prawo ograniczające pracę dzieci w przemyśle tekstylnym, zakazano używać ich do prac w nocy i utworzono urząd inspektorów pracy. Mimo to jeszcze w 1834 r. w manufakturach, fabrykach i kopalniach brytyjskich pracowało przeszło 56000 dzieci w wieku od 5 do 15 lat, zatrudnionych od godz, 5-6 do 20-21, często bitych, gdy ustawały w pracy. Kobiety pracowały dłużej, bo aż do 16 godzin na dobę. I po reformie 1832 r. Wielka Brytania składała się zatem z "dwóch narodów". Reforma 1832 r. spełniła główne postulaty radykałów, toteż ich większość nie widziała już potrzeby popierania ruchu robotniczego, robotnicy sami zresztą zerwali z nimi prawie zupełnie, mając już własnych przywódców, wśród których na czoło wysuwali się John Doherty i Robert Owen. Ten drugi stał się szczególnie głośny. Syn chłopa, robotnik, urzędnik, potem filantropijny właściciel manufaktury, Owen (1771-1858) dążył do tego, aby z owoców rewolucji przemysłowej korzystali wszyscy, co stanie się możliwe wówczas - jak sądził - gdy nastąpi zniesienie własności prywatnej. Ale drogę do tego widział nie w walce klas, lecz w wychowaniu robotników i tworzeniu przez nich organizacji zawodowych i spółdzielni. Już w 1828 r. nazywano system Owena socjalistycznym, choć właściwie Robert Owen był jednym z twórców brytyjskiego ruchu syndykalistycznego. Poza tym założył w 1833 r. Ogólnokrajowy Związek Związków Zawodowych (National Trades Union), grupujący wkrótce ok. 500000 robotników. Unia wysuwała żądania ośmiogodzinnego dnia pracy, głosowania powszechnego i demokratycznego oraz corocznych wyborów do parlamentu. Za pomocą dwóch ostatnich środków chciano zmienić ustrój społeczny Wielkiej Brytanii. Rząd Greya pod wpływem przerażonych przemysłowców odpowiedział na to represjami, a ponieważ wzburzenie ogarnęło i wieś, parlament uchwalił w 1834 r. prawo o ubogich. Do tej pory gminy wiejskie były od 1795 r. obowiązane pomagać niewystarczająco opłacanym robotnikom rolnym, od 1834 r. zabroniono wypłacania pomocy tym, którzy by przebywali poza tworzonymi teraz specjalnie domami pracy (workhouses), nazywanymi przez ludność "bastyliami biedaków". Odcięci zwykle od rodziny, marnie wynagradzani, uciekali z tych domów, powiększając liczbę proletariatu miejskiego. Ale nie tylko opór rządu sprawił, że ruch syndykalistyczny dał niewielkie rezultaty. W większym jeszcze stopniu przyczyniła się do tego niezgoda jego przywódców, brak ściśle określonego wspólnego celu i uświadomienia klasowego robotników oraz zwartej i konsekwentnej grupy kierowniczej. Sam Owen wycofał się z życia politycznego. Podczas kryzysu ekonomicznego w latach 1836-1839 ruch robotniczy ożywił się znowu. Przywódcy najaktywniejszego z początku Londyńskiego Stowarzyszenia Robotników (London Working Men Association), założonego przez Williama Lovetta i innych, byli zdania, że tylko opanowanie władzy politycznej w państwie przez robotników pozwoli na gruntowne reformy społeczne w Wielkiej Brytanii, choć na ogół nie byli zwolennikami socjalizmu. Opracowany przez Lovetta przy pomocy Place' a program, złożony z sześciu punktów, stawiał za cel ruchu robotniczego uzyskanie powszechnego prawa wyborczego, dorocznego parlamentu, tajnego głosowania, pensji dla posłów, zniesienia cenzusu majątkowego dla posłów, równych okręgów wyborczych. Zaproponowane w 1837 r. "sześć punktów" stało się główną treścią petycji do Izby Gmin, gdy poparł je silny związek robotniczy z Birrningham pod koniec tegoż roku. Petycję tę nazwaną "kartą ludu" (people's charter, stąd nazwa czartystów), przedstawiono na masowym, ok. 150000 ludzi liczącym zebraniu w Glasgow, potem także i w innych ośrodkach robotniczych. Wszędzie była przyjmowana z entuzjastycznym uznaniem. W gruncie rzeczy nie była ona czymś nowym w życiu politycznym angielskim, powtarzała bowiem na ogół dawny program Owena, poza tym miała charakter czysto polityczny, mimo to miała w dziejach angielskiego ruchu robotniczego ogromne znaczenie, gdyż skupiała całą klasę robotniczą i stała się jej programem. Od samego jednak początku wśród przywódców czartystów nie było zgody na temat sposobu wprowadzenia "karty" w życie. Znaczna większość, z Lovettem i Johanem Cleave'em na czele, opierająca się na zamożniejszych grupach robotników i na rzemieślnikach, stała na stanowisku walki legalnej (moral force party). Mniejszość, której przewodził zubożały właściciel ziemski, Irlandczyk Feargus O'Connor, olbrzym o "głosie grzmotu", była zwolenniczką środków radykalnych, takich jak strajki powszechne, a nawet otwarte powstanie (physical force party). Grupa ta, poza większością górników, skupiała przeważnie zubożałych rękodzielników i robotników niewykwalifikowanych, pod względem narodowym jednak przeważnie Irlandczyków, dzięki czemu nigdy nie mogła liczyć na większą popularność nawet wśród robotników angielskich. Słabą stroną ruchu czartystowskiego było i to, że nie poparły go robotnicze związki zawodowe, choć wielu ich członków brało udział w tym ruchu. Związki te stały

Page 126: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

na błędnym stanowisku, że walka polityczna jest niezgodna z ich celem. W roku 1838 zanosiło się na to, że postulaty czartystów zostaną spełnione, ale choć ich petycja zdobyła 1 250000 podpisów, konwent delegatów czartystowskich nie mógł się zdobyć na śmiałą i konsekwentną linię postępowania (II-V 1839). Izba Gmin olbrzymią większością głosów odrzuciła petycję, rząd wiga Melbourne'a aresztował wielu strajkujących robotników i ich przywódców, a gdy w Newport, w południowej Walii, górnicy próbowali 3 listopada 1839 r. wzniecić powstanie, zostało ono krwawo stłumione przez wojsko (14 zabitych, 50 rannych), po czym nastąpiły masowe aresztowania, wielu przywódców skazano na śmierć i tylko z obawy przed wzburzeniem mas ludowych karę tę zamieniono na deportację. Ruch czartystów został na pewien czas złamany, Odrodził się już w 1840 r. zmieniając jednak swój charakter. Utworzone wówczas Ogólnokrajowe Stowarzyszenie Czartystów (National Charter Association) miało zwartą organizację (statut, członkowie, komitet wykonawczy), było zatem pierwszą partią polityczną robotników. Od 1841 r. głównym jej przywódcą był wypuszczony z więzienia O'Connor. I teraz jednak przedłożona Izbie Gmin petycja czartystów została odrzucona, choć znacznie gorsze dla nich następstwa miało poparcie, jakiego udzielili wielkiemu ruchowi strajkowemu, który z powodu kryzysu ogarnął Wielką Brytanię w 1842 r. Strajki i rozruchy (m.in. tzw. rozruchy wentylowe, zaczynające się od usuwania wentyli z kotłów) zostały jednak przez rząd Peela stłumione. Czartyzm zaczął zamierać, liczba członków Stowarzyszenia spadła z 50000 (w 1841) do 4000, stało się ono jednak partią całkowicie proletariacką. Jej przywódcy nie zaniechali żywej działalności politycznej, niektórzy nawiązali łączność ze związkiem "bratnich demokratów" a przez nich z ruchami robotniczymi i demokratycznymi innych krajów. W latach 1847-1848 czartyzm wystąpił po raz trzeci jako masowy ruch polityczny proletariatu. Ale już przed 1847 r. zaznaczyły się pozytywne i trwałe ślady w dziejach angielskiego ruchu robotniczego, będące częściowo zasługą czartystów. Robotnicy wywalczyli niektóre prawa, jak np. zakaz pracy kobiet i dzieci poniżej 7 lat pod ziemią (1842), zakaz pracy dzieci w niektórych gałęziach przemysłu (1844), przyjęcie 10 i półgodzinnego dnia pracy jako maksimum dla kobiet i młodzieży w przemyśle tekstylnym (1847). Ponadto robotnicy rozwinęli w okresie czartystowskim żywy ruch spółdzielczy (pierwsza spółdzielnia powstała w 1844 r. w Rochdale koło Manchesteru, jej program opracował Howarth; większość "pionierów" rochdalskich była czartystami). Czartyści przyczynili się do powstania obfitej literatury, zajmującej się problemami proletariatu. Ich walka wywarła silny wpływ na młodego Engelsa. Walka z ruchem robotniczym wpłynęła hamująco na burżuazję, która dzięki temu nie czyniła większych wysiłków, by pogłębić zwycięstwo, odniesione w 1832 r., choć decydujący wpływ na rządy krajem miała nadal arystokracja ziemska i bogata burżuazja, wybierając dzięki stosowaniu korupcji więcej posłów do Izby Gmin, niżby to wynikało z ustawy 1832 r. Jedynymi poważniejszymi reformami było tylko: uchwalone w 1835 r. prawo o miastach (municipal corporations act), rozszerzające udział ich mieszkańców w samorządzie miejskim (prawo to było konsekwencją reformy 1832), odebranie Kościołowi anglikańskiemu w 1836 r. aktów stanu cywilnego wszystkich nieanglikanów i oddanie ich prowadzenia urzędom państwowym, utworzenie w 1839 r. nadzoru państwowego nad szkołami, otrzymującymi zasiłki od państwa. Znaczenie ogólnoludzkie miało zniesienie w 1833 r. niewolnictwa w całym Imperium Brytyjskim (prawo to obowiązywało od 1 VIII 1834), co było zresztą konsekwencją zakazu handlu niewolnikami, uchwalonego już w 1807 r., aczkolwiek do uchwalenia prawa z 1833 r. przyczynił się najbardziej Wilberforce (zmarł w 1833). Wszystkie te reformy przeprowadzili wigowie, którzy sprawowali władzę w latach 1830-1841 z paromiesięczną przerwą w latach 1834-1835. Nieumiejętna polityka finansowa spowodowała w 1841 r. ich upadek. Władzę objął po raz drugi rząd canningity Peela (1841-1846), złożony z tych torysów, którzy się pogodzili z reformą 1832 r. Peel przywrócił wprawdzie wprowadzony przez Pitta podczas wojny z Napoleonem i zniesiony w 1816 r. podatek dochodowy, dotykający głównie burżuazję, ale starał się ją pozyskać zniesieniem niektórych ceł na surowce importowane i walką z ruchem robotniczym. Rozdział czterdziesty szósty Azja zachodnia i południowa w pierwszej połowie XIX w. Już w XVIII w. wszystkie części świata znane były wprawdzie Europejczykom, ale tylko w najogólniejszym zarysie, w sposób bardzo powierzchowny. Nie znali natomiast zupełnie Azji Środkowej, Indii poza wybrzeżem i Bengalem, Chin z wyjątkiem stolicy i paru innych miast przybrzeżnych, Japonii poza portem Nagasaki, Afryki Środkowej i większej części Australii, nie mówiąc o wyspach Polinezji oraz ogromnych połaciach Ameryki Południowej i zachodniej części Ameryki Północnej. Do niektórych z tych krajów próbowali docierać misjonarze chrześcijańscy oraz awanturnicy wszelkiego rodzaju i podróżnicy. Ale w wieku Oświecenia zapał misyjny ogromnie zmalał, poza tym za słaby był jeszcze bodziec ekonomiczny do poznawania i zdobywania nie znanych tajemniczych krajów, gdyż Wielka Brytania niedawno weszła w fazę rewolucji przemysłowej, w innych krajach europejskich miało to nastąpić dopiero w XIX w., wszędzie bowiem pionierem ruchu kolonialnego i nawet misyjnego była burżuazja, a ta była w XVIII w. klasą zbyt słabą i miała niewielki jeszcze wpływ na politykę rządów. Do zahamowania tego ruchu przyczyniły się także wojny w Europie na przełomie XVIII i XIX w. Misje protestanckie, zwłaszcza amerykańskie, kładły silny nacisk na pracę cywilizacyjną (katolicy poszli za tym wzorcem znacznie później) i przez to o wiele ściślej współdziałały z porządkiem kolonialnym, zatem także z inicjatywami burżuazji. Misje katolickie, zwłaszcza w omawianym okresie, były bardzo uzależnione od Kongregacji Rozkrzewienia Wiary, czyli od centrali rzymskiej, co często kłóciło się

Page 127: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

nawet z tradycjami patronackimi Portugalii i Hiszpanii, a częściowo także Francji, choć na podstawie odmiennej zasady prawnej. Związki misji katolickich z władzami czy organizacjami świeckimi były nieuniknione, nawet gdy chodzi o sferę materialną (korzystanie placówek misyjnych z dochodów z handlu). Nie równało się to jednak inspirowaniu misji, zwłaszcza przez burżuazję. W tym świecie nie znanym Europejczykom nie było ani jednego kraju, który by im dorównywał pod względem technicznym. Nawet państwa o bardzo starych tradycjach kulturalnych, jak Indie, Chiny i Persja (Iran) były zacofane w stosunku do Europy. Temu zacofaniu pod względem technicznym, niejednakowym zresztą, odpowiadał i zacofany ustrój społeczno-polityczny. Wśród Indian oraz u części Murzynów w Afryce Środkowej, a także częściowo wśród Arabów na Półwyspie Arabskim występował jeszcze ustrój rodowy lub plemienny. Ogólnie jednak przeważał już absolutyzm władców i własność prywatna, w krajach zaś najbardziej zaawansowanych (prawie cała Azja) panował feudalizm, tym zwykle różniący się od europejskiego, że największy władca sprawował władzę nieograniczoną także pod względem religijnym (sułtan turecki jako kalif, czyli głowa duchowna mahometan; tenno japoński, nie sprawujący jednak władzy bezpośrednio). W krajach tych poważną rolę odgrywała już burżuazja, ale była to burżuazja kupiecka, w dziedzinie bowiem produkcji przemysłowej przeważało wszędzie rzemiosło, bardzo rzadko występowały manufaktury (w Chinach, Japonii, Korei, Persji). Największymi z państw azjatyckich były w pierwszej połowie XIX w. Chiny i Turcja. W teorii władza sułtana tureckiego jako kalifa rozciągała się na Półwysep Bałkański, północne wybrzeże Afryki i Azję Przednią, choć w praktyce poszczególni paszowie i bejowie Maroka, Algierii, Tunezji, Trypolisu i Egiptu zdobyli sobie na początku XIX w. niezależność, podobnie jak i kilku emirów w Arabii. Potomków dawnych arabskich zdobywców wybrzeży Afryki Północnej, zmieszanych w ciągu wieków z liczniejszą od nich wielokrotnie koczowniczą ludnością autochtoniczną, nazywano ogólnie Arabami, choć różnili się znacznie dialektami i obyczajami od Arabów zamieszkujących Arabię, Palestynę, Syrię i Mezopotamię (Irak). Wspólny język mieli tylko w pisowni. Arabowie zapuszczali się jako misjonarze islamu, kupcy i handlarze niewolników także w głąb Afryki, której część północna oraz wybrzeże wschodnie uległo dzięki temu daleko idącej islamizacji. Islam wyznawali także mieszkańcy Azji Przedniej i Środkowej (Turkiestan, Afganistan, Beludżystan - obecnie Pakistan, Kaszmir, liczne grupy w Indiach, zwłaszcza w Bengalu). Ogarniający wiele grup etnicznych (Turcy, Armenoidzi w Syrii i Libanie, Arabowie w Arabii i Egipcie, Cyrenajczycy w Trypolisie, Berberowie, Kurdowie, Persowie, Afganowie, Hindusi), islam nie stworzył jednak silnej więzi religijnej i kulturalnej. Istniejący od średniowiecza podział mahometan na sunnitów (sunna - tradycja przyjmowana jako źródło wiary obok Koranu) i szyitów (częściowo odrzucali sunnę, Koran interpretowali alegorycznie) przetrwał do ostatnich czasów, ale oprócz tego w związku z walkami społecznymi i etnicznymi odwoływano się często, podobnie jak i w średniowiecznej Europie, do argumentacji religijnej, tworząc sekty religijne, zwykle ogromnie fanatyczne. Najgłośniejsza wahhabici (założona przez Abd-al-Wahhaba 1703-1787) opanowała na początku XIX w. Mekkę, Medynę i całą Arabię Środkową. Wprawdzie kres jej panowaniu politycznemu położył pasza Egiptu w 1819 r., ale sekciarze ci rozeszli się po Mezopotamii (Iraku) i Indiach, podkopując wszędzie za pomocą propagandy religijnej władzę feudałów muzułmańskich. Podobnie radykalny pod względem społecznym charakter miała sekta babitów (od bab - brama) w Persji, której inicjatorem w 1843 r. był Seid Mirza Mohammed. Babici, zbliżeni swym charakterem do arian polskich w XVI w., chcieli zreformować w duchu racjonalistycznym dogmatykę muzułmańską, kładli nacisk na życie etyczne, na miłość bliźniego, wyzwolenie kobiety, potępiali wojnę, wyzysk, oszustwo. Przeciwko sekciarzom wystąpił kler szyicki oraz szach i feudałowie Persji. Po złamaniu zbrojnego powstania mas ludowych babickich na północy kraju w 1850 r., twórca sekty został powieszony, a w dwa lata później wymordowano parę tysięcy jego zwolenników. Wielu ocalałych przy życiu uciekło do Turcji, część pracowała nadal w ukryciu. Do rzędu większych państw w Azji należały także na północnym wschodzie Korea, Japonia oraz na południowym wschodzie Birma, Syjam (Tajlandia), Kambodża (Kampucza), Laos i Annam (Wietnam). Birma zamieszkana przez ludy różniące się językiem i kulturą, ale wszystkie pochodzenia chińskiego, ulegała kulturze indyjskiej i chińskiej, lecz bardziej kulturze indyjskiej. Ludy te zostały ostatecznie złączone w połowie XVIII w. w jedno państwo, które potrafiło oprzeć się w latach 1765-1769 agresji chińskiej stając się dzięki temu w pełni niezależne. Pod koniec XVIII w. zaczęli się Birmą interesować Anglicy. Wojny napoleońskie powstrzymały ich ekspansję, ale w latach 1824-1826 próbowali znowu zbrojnie ją uzależnić. Birma musiała się zrzec części swego terytorium. Następstwem drugiej wojny (1852) było odcięcie Birmy od morza. Najwybitniejszy z nowożytnych władców birmańskich, król Mindon (1853-1878), próbował znaleźć poparcie w Europie, a nawet w Stanach Zjednoczonych, ale tylko trudności, jakie miała wówczas Wielka Brytania w Indiach, sprawiły, że złagodziła ona nacisk na Birmę (do 1886). Cztery pozostałe państwa na południowym wschodzie ulegały wpływom kultury chińskiej. Pozostawały one ze sobą w ustawicznych wojnach. Syjam aż do końca XVIII w. ustawicznie atakowała Birma i tylko z trudem zdobył sobie niezależność, gdy zaś w XIX stuleciu niebezpieczeństwo birmańskie osłabło, zaczął ekspansję w kierunku Półwyspu Malajskiego i Kambodży. Na pierwszym z tych terenów spotkał się z przeciwdziałaniem Anglików, na drugim natrafił na opór Wietnamu, który również chciał dokonać podboju Kambodży. Ostatecznie w 1845 r. na podstawie socjalnej ugody Kambodża miała

Page 128: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

pozostać pod wspólną opieką syjamsko-wietnamską. W pierwszej połowie XIX w. pojawiły się próby angielskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej i Stanów Zjednoczonych (od 1833), zmierzających do uzyskania od Syjamu korzystnych umów handlowych. Równie silnym państwem na Półwyspie Indochińskim był Annam (obecnie Wietnam). Tu w końcu XVIII w. powstanie ludowe pozbawiło władzy ród Nguyenów, ale ocalały z pogromu jeden z nich Nguyen-Anh zdołał z powrotem uchwycić władzę w 1787 r. i utrwalić ją przy pomocy misjonarza francuskiego biskupa Pigneau de Behaine, który okazał się zręcznym taktykiem wojskowym i organizatorem armii. Ten misjonarz-polityk liczył na to, że Nguyen-Anh zjednoczy cały Półwysep Indochiński i jako wasal francuski otworzy swój kraj dla katolicyzmu i wpływów francuskich. Władcy Annamu istotnie udało się ujarzmić Kambodżę i Tonkin (na północy), w 1802 r. ogłosił się cesarzem Annamu, przyjmując imię Żja Long. Ale wskutek zahamowania polityki kolonialnej francuskiej na początku XIX w. pomoc francuska dla Żja-Longa osłabła, co pozwoliło Syjamowi podjąć walkę o wpływ na Kambodżę. W Annamie zresztą wśród ludności panowała silna niechęć do Francuzów, którym przypisywano część odpowiedzialności za twarde rządy cesarza, przeciwko chrześcijanom agitowali także kapłani buddyjscy i konfucjańscy; toteż syn i następca Żja-Longa, gorliwy konfucjanin Min-Mang (1820-1841) wypędził w 1825 r. wszystkich Europejczyków i zaczął prześladowanie chrześcijan, a tej samej polityki izolacjonistycznej trzymali się i jego następcy. Państwem buforowym między Syjamem i Annamem był Laos, utrzymujący swą niepodległość dzięki nieprzebytym puszczom, które go dzieliły od sąsiadów. Ale w 1836 r. Syjam również uczynił je państwem wasalnym, stając się teraz najsilniejszym państwem na Półwyspie Indochińskim. Rozdział czterdziesty siódmy Ekspansja światowa państw europejskich w pierwszej połowie XIX w. Długi okres pokoju po 1815 r. w Europie ułatwił rządom i kapitalistom europejskim powiększenie terytoriów posiadanych poza Europą. Nabywanie nowych ziem poprzedzała zwykle działalność wszelkiego rodzaju awanturników, szukających przygód, często zaś także podróżników i misjonarzy. W ślad za tymi wszystkimi szli często kupcy, przybywaniu Europejczyków towarzyszyły także próby narzucenia krajowcom wpływów politycznych, a niekiedy wyzysk ekonomiczny, alkoholizm i choroby, zwłaszcza weneryczne. Spośród państw kolonialnych dwa tylko, Hiszpania i Holandia, nie brały w XIX w. żywszego udziału w ruchu kolonialnym. Pierwsza z nich, mimo utraty olbrzymich terenów w Ameryce, nie zmieniła swego systemu na terenach pozostałych. Za to Holandia zwiększyła wyzysk w koloniach już posiadanych. Generalny gubernator holenderskich Indii Wschodnich, Jan Van den Bosch zaczął w 1830 r. stosować, głównie na Jawie i Sumatrze, tzw. system kultur, polegający na tym, że każdy rolnik musiał poświęcić 1/3 (w praktyce więcej) ziemi pod uprawę określonych produktów (trzcina cukrowa, kawa, herbata, tytoń, pieprz, bawełna itp.) i sprzedawać je państwu po z góry ustalonych cenach. Chłopi indonezyjscy nie mieli często czasu na uprawę własnej ziemi, wskutek czego nieraz cierpieli głód, zwłaszcza w latach 1848-1850. Portugalczycy mieli tylko małe skrawki wybrzeża w Angoli, Mozambiku i w Indiach. Głównym towarem, który niemal aż do połowy XIX w. wywozili z posiadłości afrykańskich, byli Murzyni. Nie mogli należycie eksploatować swych paru wysepek Antyli Duńczycy i dlatego już w 1792 r. znieśli u siebie handel niewolnikami, choć niewolnictwo skasowali dopiero w 1848 r. Nowe kolonie zdobywali w pierwszej połowie XIX w. już tylko Rosjanie, Amerykanie ze Stanów Zjednoczonych, Anglicy i Francuzi. Kolonizacja rosyjska była głównie dziełem państwa, które kierowało się przede wszystkim względami politycznymi, a dopiero na drugim miejscu ekonomicznymi, przy czym często ambitni i chciwi oficerowie oraz urzędnicy nadgraniczni prowokowali państwo do aneksji. Już pod koniec XVIII w. do Rosji należała cała Syberia aż po Ocean Spokojny wraz z Kamczatką, a nadto odkryta pod koniec XVIII w. Alaska. Olbrzymie te obszary były rządzone przez naczelników okręgowych, mających prawie nieograniczoną władzę, którzy jednak nie mogli wszędzie dotrzeć, a wskutek tego władztwo rosyjskie na Syberii było poza miastami i punktami handlowymi i strategicznymi przeważnie nominalne. Na Syberię kierowano za karę przestępców oraz zesłańców politycznych, zmuszając ich do pracy w kopalniach lub zostawiając im swobodę osiedlania się i gospodarowania w wyznaczonych okolicach. Przenoszono tu także od czasu do czasu niewielkie liczby chłopów lub do okolic nadgranicznych także Kozaków. Osadnictwo to nie było jednak, poza wyjątkami, planowe. Większość zesłańców po odbyciu kary wracała do ojczyzny. Najwięcej wśród nich było Polaków, których na Syberię wywożono masami, zwłaszcza po 1794, 1831 i 1863 r., wskutek czego była ona w XIX w. ich "drugą ojczyzną". Ze względu na słaby rozwój przemysłu maszynowego Rosji i brak komunikacji Rosjanie nie mogli wyzyskiwać bogactw naturalnych Syberii, nie stosowali zatem w stosunku do jej ludów systematycznego wyzysku ekonomicznego ani rusyfikacji. Świadoma rosyjska ekspansja państwowa szła w dwóch kierunkach, na tereny między Uralem a górnym Irtyszem (Azja środkowa) oraz na Kaukaz. Na pierwszych przebywało parę ludów koczowniczych (Kazachowie, Turkmeni, Kirgizi i in.) i osiadłych (Uzbecy, Tadżycy), zależnych - częściowo nominalnie - od trzech państw feudalnych: Kokandy, Chiwy i Buchary. Ustawiczne walki plemienne i rodowe oraz wojny między tymi państwami sprawiły, że terytoria te musiały się stać przedmiotem agresji ze strony Rosji, Chin i Wielkiej Brytanii. Najbardziej niebezpieczna była agresja rosyjska, gdyż Rosja była zainteresowana tymi krajami zarówno pod względem ekonomicznym, jak i politycznym. Eksportowała tu swe wyroby przemysłowe (sukno, wyroby bawełniane i wełniane, cukier, tytoń), sprowadzała zaś przede wszystkim bawełnę. Ale ponieważ ze względów handlowych zaczęli się Azją Środkową od 1830 r. interesować coraz żywiej

Page 129: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

także Anglicy, przeto aby ich uprzedzić, Rosjanie zaczęli ekspansję zbrojną i stopniowo w pierwszej połowie XIX w. opanowali ziemie zamieszkane przez Kazachów (Kazachstan), tworząc tu natychmiast liczne osiedla zamieszkane przez Kozaków i chłopów rosyjskich. Podjęli także parę wypraw wojskowych przeciwko Kokandzie. Ekspansję tę zahamowała dopiero chwilowo wojna krymska. Ekspansja rosyjska na Kaukaz zaczęła się już w końcu XVIII w. podczas wojen z Turcją, przy czym rządowi rosyjskiemu chodziło początkowo o utrwalenie swego władania nad północnym wybrzeżem Morza Czarnego. Już pod koniec XVIII w. granica posiadłości rosyjskich biegła wzdłuż rzek Kubania i górnego Tereku. Wstrząsana walkami feudałów, z których niektórzy byli na żołdzie rosyjskim, zagrożona przez Persję, związana handlowo z Rosją, Gruzja poddała się w 1801 r. tej ostatniej. Od tej zaś daty rozpoczął się systematyczny podbój Kaukazu przez Rosję, chcącą utrzymać swe zdobycze przed zakusami Turcji i Persji, zachęcanych do wystąpień antyrosyjskich przez Wielką Brytanię. Wyzyskując niezgodę ludów kaukaskich, posługując się często przekupstwem lub terrorem, ale przeważnie dzięki walce prowadzonej w bardzo ciężkich warunkach górskich rząd carski stopniowo opanował Kaukaz już przed 1830 r. Turcja musiała się z tym pogodzić w adrianopolskim traktacie pokojowym (1829). Już wcześniej zrzekła się swych pretensji Persja w 1813 i 1828 r. W wielu krajach kaukaskich panowanie rosyjskie miało jednak charakter tylko nominalny. Uzależnieni od surowych rządów wojskowych i często nieuczciwej administracji carskiej górale kaukascy stale organizowali powstania zbrojne, wysuwając jako główną ich przyczynę obronę zagrożonej religii muzułmańskiej. Ogromnym fanatyzmem religijnym i nienawiścią do Rosji odznaczali się zwłaszcza wyznawcy tarikatu (drogi do zbawienia), zwani muridami, w Dagestanie, na których czele stanął w 1834 r. odważny i zdolny wódz, a przy tym dobry organizator - Szamil. Powstańcy walczyli zacięcie, ale wskutek wyczerpania i zdrady zaczęli po 1847 r. ponosić klęski, a w 1859 r. Szamila wzięto do niewoli. Podobnie groźne dla caratu było powstanie Adygejczyków w północno-zachodnim Kaukazie pod wodzą Muhammeda Ekmina w latach 1836-1859. Dopiero w 1864 r. ostatecznie złamano ruch powstańczy na Kaukazie i zaprowadzono wszędzie surowe rządy wojskowe, wysiedlając przy tym na Syberię setki tysięcy górali kaukaskich (w latach 1858-1864 ok. 400000) i sprowadzając na ich miejsce chłopów rosyjskich. Górali kaukaskich próbowała podtrzymywać w walce Wielka Brytania, aby uniemożliwić zagrożenie Turcji przez Rosję od strony Kaukazu, pomoc ta jednak okazała się mało skuteczna. Podobnie obawa przed ekspansją rosyjską w kierunku Indii podyktowała brytyjskiemu gubernatorowi generalnemu w Indiach, lordowi Aucklandowi, wyprawę zbrojną do Afganistanu w celu rozciągnięcia na ten kraj protektoratu brytyjskiego. Wyprawie, zaczętej w 1839 r., udało się nawet zająć stolicę kraju Kabul, ale ogólne powstanie ludności zmusiło armię brytyjską w 1841 r. do odwrotu, podczas którego prawie cała licząca ok. 16000 ludzi armia została zimą 1841-1842 wytępiona. Afganistan utrzymał swą niepodległość jako państwo buforowe między Rosją a Indiami. Udało się za to Wielkiej Brytanii po 1815 r. gdzie indziej zdobyć kolonie lub powiększyć istniejące. W 1819 r. angielska Kompania Wschodnioindyjska kupiła od miejscowego sułtana wyspę Singapur, której stolica stała się bardzo ważnym punktem handlowym. W 1839 r. zagarnięto Aden. W latach 1839-1840 Nowozelandzka Kompania Handlowa dokonała aneksji Nowej Zelandii. W 1839 r. awanturnik angielski James Brooke pomógł jako doradca wojskowy sułtanowi kraju Brunei na wyspie Borneo stłumić bunt Sarawaków i z tego tytułu otrzymał prawo dzierżawy podatków, a już wkrótce potem z doradcy stał się protektorem sułtana, który w 1846 r. musiał nadto odstąpić Wielkiej Brytanii ważną pod względem handlowym i strategicznym wyspę Labuan. Zaczęto też rozszerzać kolonię Kraj Przylądkowy w Afryce, skąd wycofali się w 1837 r. na północny wschód tworząc tu republikę Natal osadnicy holenderscy, Boerzy, niezadowoleni ze zniesienia niewolnictwa przez Wielką Brytanię i pragnący utrzymać swój niezmieniony sposób gospodarowania na roli. Ucisk miejscowej ludności murzyńskiej przez Boerów dał jednak Anglikom pretekst do wmieszania się w sprawy wewnętrzne Natalu. W 1843 r. gubernator Kraju Przylądkowego Harry Smith anektował Natal, ale większość Boerów wyniosła się na zachód, tworząc kosztem Murzynów nową republikę Oranię, na którą z kolei znowu napadł Smith w 1848 r. i wcielił ją do posiadłości brytyjskich. Boerzy wycofali się na północ i zorganizowali republikę Transwaal. Ale za największą swą kolonię Anglicy zawsze uważali Indie, konglomerat ludów, języków (głównych było osiem), kultur i religii. Spośród tych ostatnich najbardziej rozpowszechniony był hinduizm, niewielki odsetek wyznawców wyznawał dżinizm i buddyzm, ulegające stopniowo hinduizmowi, na północnym zachodzie i na wschodzie przeważał islam, ale obok wymienionych istniało wiele sekt różnego rodzaju (najbardziej aktywna sekta Sikhów w Pendżabie), wyznawców miał irański parsyzm i chrześcijaństwo. Religia, a zwłaszcza hinduizm, wywierała ogromny wpływ na życie społeczne w Indiach (podział na kasty). Anglicy często wyzyskiwali antagonizm między mahometanami i hinduistami. Teoretycznie aż do 1858 r. Indie były pod władzą muzułmańskiego padyszacha, rezydującego w Delhi, ale pod koniec XVIII w. była ona tylko teoretyczna w stosunku do całej plejady emirów (książąt mahometańskich), radżów (książąt hinduskich), maharadżów (książąt, od których zależeli inni książęta) i brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej, której interesów bronił gubernator generalny bengalski. Jeszcze w 1798 r. Anglicy władali tylko Bengalem i częścią wybrzeża wschodniego Indii u ujścia rzeki Godawari, przy czym kierowali się od początku i aż do końca swych rządów w Indiach zasadą władania "pośredniego", tzn. zostawiali miejscowych książąt, ale

Page 130: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

zawierali z nimi traktaty, uzależniające ich od Kompanii, tereny bezpośrednio do niej należące były stosunkowo nieliczne. Długa rywalizacja angielsko-francuska w Indiach zakończyła się wprawdzie zwycięstwem Anglików, ale nie przekreśliła zupełnie wpływów francuskich. Na pomoc Francji liczył sułtan Majsuru, Tipu, kontynuujący w 1782 r. zaczętą już przez jego ojca w 1780 r. wojnę z Anglikami. Liczyli na nią także Maratowie. Po wybuchu wojny z Francją w 1793 r. rząd brytyjski obawiał się, że będzie ona próbowała przy pomocy książąt indyjskich obalić rządy angielskie w Indiach. Obawy te wzrosły w związku z wiadomościami o przygotowywaniu przez rząd francuski wyprawy do Egiptu, skąd mógł łatwiej zagrozić panowaniu brytyjskiemu w Indiach, toteż gubernatorem generalnym mianowano w kwietniu 1798 r. jednego z najlepszych znawców spraw indyjskich, markiza Ryszarda Wellesleya (starszego brata Artura). Już w 1799 r. zmusił on ostatecznie do korzystnego dla Kompanii traktatu sułtana Tipu. W dwóch wojnach (1801 i 1802-1803) pokonano Maratów. W 1803 r. Anglicy wkroczyli do Delhi, cesarzowi odtąd zostawiono tylko tytuł i przyznano pensję. Wellesley pierwszy zaczął w stosunku do książąt indyjskich stosować politykę tzw. przymierzy subsydiarnych (policy of the subsidiary alliances), tzn. zamiast wypłacać im subsydia, jak to robiono dotąd, zmuszał ich do subsydiowania oddziałów wojskowych brytyjskich. Wellesley zapoczątkował systematyczny podbój Indii, ale właśnie dlatego został w 1805 r. odwołany. Zarzucono mu, że kraj przez niego podbity jest zbyt wielki, by mógł dawać zyski (too large for a profitable management). Dopiero po upadku w Europie hegemonii Napoleona, którego interwencji w Indiach Anglicy ustawicznie się obawiali, podjęli oni znowu energiczną politykę ujarzmiania tego kraju. Przede wszystkim ze względu na zarzuty, że na handlu z Indiami bogacą się tylko członkowie Kompanii Wschodnioindyjskiej, zmieniono w 1813 r. jej statut, dopuszczając do handlu z Indiami (z wyjątkiem handlu herbatą) także kupców prywatnych. Przyczyniło się to ogromnie do większego zainteresowania Indiami pod względem gospodarczym i do pogłębienia ich zależności politycznej od Wielkiej Brytanii. W latach 1814-1816 zmuszono siłą do uznania protektoratu brytyjskiego Nepal. W 1818 r. złamano ostatecznie konfederację Maratów. W1824-1826 zagarnięto część Birmy. W 1843 wbrew traktatom opanowany został podstępem emirat Sindh (cyniczna relacja gen. Napiera o zwycięstwie w jednym słowie: peccavi - zgrzeszyłem). W 1846 poddał się Kaszmir. Silne państwo stworzyli już po 1761 r. w Pendżabie Sikhowie. Maharadża Randżit Singh (1792-1839), najwybitniejszy władca indyjski w czasach nowożytnych, próbował je zorganizować na sposób europejski, reformując prawodawstwo, popierając naukę i sztukę (choć sam był analfabetą) oraz przemysł krajowy, a także przez stworzenie przy pomocy oficerów francuskich armii nowożytnej. Dopiero po śmierci Randżita, korzystając ze słabości jego następcy, Anglicy w dwóch wojnach (1845-1846, 1848-1849) pokonali Sikhów. Pendżab dostał się pod protektorat brytyjski, ale poza tym - co było również dla panowania brytyjskiego w Indiach doniosłe - Sikhowie dostarczali odtąd Anglikom oddziałów najlepszych i najwierniejszych żołnierzy. W 1849 r. całe Indie były już pod panowaniem brytyjskim, sprawowanym przez kilkuset emirów i radżów, w paru zaś krajach bezpośrednio przez Kompanię Wschodnioindyjską i przez generalnego gubernatora, którego władza ogromnie wzrosła od 1833 r., w którym nadano mu tytuł generalnego gubernatora Indii i ograniczono na jego rzecz zakres praw Kompanii. W 1835 r. wycofano pieniądze ze znakami cesarza z Delhi (któremu zresztą ostatni raz złożył hołd gubernator w 1813 r,), wprowadzono zaś pieniądze Kompanii. W tymże roku wprowadzono do szkół obowiązek uczenia się języka angielskiego, co przyczyniło się w poważnym stopniu do zjednoczenia kraju, bo w tym języku wszyscy mieszkańcy Indii mogli się odtąd porozumiewać między sobą. Proces zjednoczenia ułatwiała także wspólna, choć obca władza naczelna. Garstka Anglików (przeciętnie ok. 100000 ludzi) potrafiła rządzić krajem o blisko 200000000 mieszkańców, stosując metody wyzyskiwania sporów i walk ich książąt oraz różnice kulturalne, językowe i religijne (te ostatnie zwłaszcza między mahometanami i hinduistami), dzięki przekupstwu, groźbom, podstępom, niedotrzymywaniu umów i terrorowi, choć nie można powiedzieć, że tak postępowali wszyscy Anglicy w Indiach. Anglicy starali się przeprowadzić w Indiach pewne pożyteczne reformy w dziedzinie administracji i higieny, zakazywali niektórych zwyczajów barbarzyńskich (np, palenia żon po śmierci mężów), rozbudowywali środki komunikacji. Ale wszystko to było podporządkowane celowi ekonomicznemu, tj. wyzyskowi kraju. Ludność Indii musiała płacić podatki skarbowi brytyjskiemu, stanowiące w sumie dochód olbrzymi, który umożliwiał Wielkiej Brytanii w znacznej mierze walkę z Francją na przełomie XVIII i XIX w. oraz utrzymywanie olbrzymiej floty i panowanie na morzu. Ale poza tym Indie dostarczały tanich surowców (głównie bawełna, jedwab, metale szlachetne, siarka, trzcina cukrowa i korzenie), a nadto stały się świetnym rynkiem zbytu. Dla pogłębienia chłonności tego rynku zaczęto niszczyć już pod koniec XVIII w. dobrze prosperujący przemysł indyjski, likwidowano klasę rzemieślników indyjskich, zabroniono wywozu indyjskich wyrobów przemysłowych do Wielkiej Brytanii, starano się nadać krajowi charakter wyłącznie rolniczy, popierając przy tym wielkich właścicieli ziemskich, traktowanych zresztą przeważnie jak dzierżawców własności angielskiej. O podniesienie poziomu rolnictwa indyjskiego nie dbano, ogólnie też hamowano rozwój oświaty i szkolnictwa, tak by Hindusi zawsze czuli swą niższość wobec Europejczyków. Tej zasady w stosunku do ludów kolorowych trzymali się zresztą Anglicy, jak i w ogóle Europejczycy, we wszystkich swych koloniach. W wyniku takiej polityki Indie były "perłą" korony brytyjskiej, bogaciły Wielką Brytanię, ale równocześnie stały się krajem, w którym rozwój gospodarczy i kulturalny

Page 131: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

został siłą zahamowany, w którym głodowały dziesiątki milionów ludzi i dochodziło do częstych rozruchów głodowych i powstań. Inne kolonie Wielka Brytania uważała za mniej cenne. Były one dwojakiego rodzaju: takie, w których zamieszkiwała dość liczna ludność biała (Kanada, Indie Zachodnie, Kraj Przylądkowy, Australia), i takie, w których tylko wojskowi i urzędnicy należeli do rasy białej. Z pierwszych najważniejsza była Kanada z dość liczną ludnością francuską. Dla przeciwwagi chętnie popierano tu osadnictwo angielskie. Zaludniona przez Europejczyków była jednak tylko niewielka część południowo-wschodnia Kanady. Słabo zaludniony i to tylko przez ludność indiańską i eskimoską był północny Labrador oraz cały lesisty i górzysty kraj na zachód od Zatoki Hudsona. Obawa przed tym, by Kanada nie chciała pójść w ślady Stanów Zjednoczonych, zmusiła rząd brytyjski do poważnych zmian w systemie kolonialnym na tym terenie. W 1791 r. utworzono tu dwie prowincje: Dolną Kanadę (w której przeważali Francuzi) ze stolicą Quebec i Górną Kanadę, której stolicą od 1797 r. było Toronto. Przy gubernatorach tych prowincji utworzono zgromadzenia narodowe, których członków wybierała zamożniejsza ludność, oraz rady prawodawcze, powoływane w większości przez gubernatorów spośród arystokracji. Gubernatorzy jednak mieli prawo unieważniania decyzji obydwu tych organów. Nieliczenie się gubernatorów z "aktem konstytucyjnym" i popieranie przez nich arystokracji, a w Dolnej Kanadzie ograniczanie praw ludności francuskiej, wywoływało silną opozycję, której przewodziło stronnictwo tzw. reformatorów. Jeden z nich, republikanin Wiliam Mackenzie, dał w 1837 r. hasło do powstania w Górnej Kanadzie, a Ludwik Papineau w francuskiej Kanadzie. Powstanie, nie otrzymawszy spodziewanej pomocy od Stanów Zjednoczonych, zostało krwawo stłumione, "akt konstytucyjny" został zawieszony. Ale w celu przywrócenia porządku w Kanadzie został do niej wysłany w maju 1838, jako gubernator generalny, lord John Durham (1792-1840), zwolennik poglądów Wakefielda, który mu zresztą towarzyszył. Już w parę miesięcy później Durham został odwołany z powodu zbyt łagodnego postępowania, ale po powrocie opracował raport, w którym omawiał nie tylko sprawy Kanady, ale rozwinął także poglądy "radykalnych imperialistów", a zwłaszcza Wakefielda, na to jak powinien wyglądać ustrój polityczny kolonii brytyjskich, zamieszkanych przez białych. Ten właśnie raport stał się później podstawą organizacji prawnej Wspólnoty Brytyjskiej. W 1840 r. rząd brytyjski połączył Dolną i Górną Kanadę z jednym gubernatorem i parlamentem na czele, przy czym z tym ostatnim liczono się już znacznie więcej, choć dopiero zięć Durhama, gubernator lord Elgin (w latach 1847 1854) zaczął, stosownie do instrukcji z Londynu, powoływać ministrów zależnie od większości w parlamencie (rząd Baldwina i Lafontaine' a, 1848 r.). Odtąd już stale o składzie rządu decydowała większość w parlamencie. Rząd Mac Naba i Morina, korzystając z trudności Wielkiej Brytanii w Europie (wojna krymska), dokonał wreszcie w 1854 r. reformy zasadniczej w dziejach Kanady, przeprowadzając sekularyzację majątków kleru anglikańskiego i zniesienie przywilejów wielkich właścicieli ziemskich. Od 1854 r. rządzą w Kanadzie jej premierzy, gubernatorzy mają faktycznie znaczenie podrzędne. Australia była uważana za kolonię karną, przysyłano tu od 1788 r. przestępców, choć w XIX w. przybywali także osadnicy brytyjscy, zwłaszcza od początku tego wieku, gdy oficerowi Mac Arthurowi udało się wyhodować przez krzyżowanie gatunek owiec, dający bardzo wartościową wełnę. Odtąd Australia staje się jednym z największych eksporterów wełny, później zaś także pszenicy. W latach 1851-1855 masowo wydobywano tu złoto, co ściągnęło do tego kraju dziesiątki tysięcy ludzi. Ludność kolonii Wiktoria wzrosła wówczas z 70 000 do 333 000 ludzi. Pod względem politycznym Australia stanowiła początkowo jedną kolonię Nową Południową Walię ze stolicą w Sydney. W miarę rozwoju kolonizacji zaczęto od 1829 r. tworzyć nowe kolonie. Od 1840 r. zaprzestano deportacji przestępców do Nowej Południowej Walii, a od 1851 r. przestano ich wysyłać także do innych kolonii australijskich. Za przykładem Kanadyjczyków Australijczycy domagali się stale ograniczenia władzy gubernatorów na rzecz powoływanych przez ludność miejscową organów prawodawczych. W 1842 r. rząd brytyjski zgodził się na to częściowo, w 1850 r. powiększono znaczenie tych ostatnich, ale dopiero w latach 1852-1856 utrwaliła się zasada, że członkowie rad wykonawczych (tj. ministrowie) mogą być powoływani przez gubernatorów tylko za zgodą ciał prawodawczych i są przed tymi ciałami odpowiedzialni. Podobne przywileje, po rozwiązaniu w 1850 r. Kompanii Nowozelandzkiej, otrzymali w 1852 r. biali mieszkańcy Nowej Zelandii. Dopiero w rok potem prawo wyboru do własnego zgromadzenia prawodawczego, mającego co prawda szczupły zakres władzy, otrzymali ludzie biali w Kraju Przylądkowym. Oprócz tych kolonii Wielka Brytania posiadała liczne wyspy na Oceanie Spokojnym, Gujanę i część Antyli w Ameryce, a nadto wiele stacji handlowych lub wojskowych w Afryce. Inaczej przedstawiała się sprawa kolonii francuskich. Podczas wojen z Wielką Brytanią, Francja utraciła większą część swych kolonii. Ocalało jej tylko kilka wysp w archipelagu Antyli i na Oceanie Indyjskim oraz Gujana i parę stacji handlowych na wybrzeżach Senegalu i Gwinei. Rządy Restauracji niewiele dbały o zdobywanie nowych kolonii, gdyż Wielka Brytania, z którą na morzu trzeba się było liczyć, nalegała na stosowanie zakazu handlu niewolnikami, a kolonie bez niewolników uchodziły za nieopłacalne. Główny ich produkt na eksport, cukier z trzciny cukrowej, znalazł bowiem groźnego konkurenta w tańszym europejskim cukrze buraczanym. Rząd francuski został raczej wciągnięty w sprawy kolonizatorskie głównie przez armatorów i kupców (zwłaszcza w Bordeaux) oraz misjonarzy. Właściwa jednak ekspansja kolonialna Francji zaczęła się od zajęcia w 1830 r. miasta Algieru i jego okolicy, co oficjalna legenda przedstawiła jako wyprawę karną,

Page 132: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

spowodowaną obrazą konsula francuskiego przez deja Algieru, pośrednio zaś piractwem Algierczyków, któremu chciano położyć kres. Algieria na początku XIX w. była feudalnym państwem nominalnie podlegającym Turcji, ale faktycznie niezależnym, rządzonym przez deja, od którego na wybrzeżu zależeli trzej bejowie, a w głębi kraju na południu nominalnie liczni naczelnicy rodów i plemion koczowniczych. Pas wybrzeża miał kilka ludnych i zamożnych miast, które utrzymywały żywe stosunki handlowe z Francją poprzez Marsylię. Dość wysoko też stało w Algierii rolnictwo. W okresie Wielkiej Rewolucji Algieria była głównym eksporterem zboża do Francji. Część Algierczyków zajmowała się przez całe wieki piractwem, podobnie jak inni mieszkańcy wybrzeży afrykańskich Morza Śródziemnego oraz wielu Europejczyków na różnych morzach świata. W wojnie z Francją i Hiszpanią Wielka Brytania oficjalnie nawet aprobowała korsarstwo, Ale bezpośrednio przed 1830 r. piractwo algierskie miało już minimalne znaczenie, nie większe zresztą niż piractwo marokańskie i tunezyjskie. Z innego jednak powodu zaostrzyły się stosunki między Algierią a Francją. Dej domagał się zapłaty za dostarczone Francuzom przed 1815 r. zboże, ale wskutek intryg konsula francuskiego i kupców-spekulantów francuskich nie mógł otrzymać całej należności. Podczas jednej z konferencji na ten temat w 1827 r. dej Hussein uderzył konsula chustką. W trzy lata później król Karol X ten właśnie fakt, mimo wyjaśnień obronnych deja, uznał za obrazę Francji i za uzasadnienie wojny, chcąc w rzeczywistości odwrócić uwagę publiczną od spraw polityki wewnętrznej. Latem 1830 r. armia francuska gen. Bourmonta zdobyła miasto Algier i niewielki pas wybrzeża, choć wywołało to zaniepokojenie Wielkiej Brytanii i oburzenie burżuazji francuskiej, niechętnej wojnie i wydatkom z nią związanym. Ale rząd brytyjski miał wówczas poważne kłopoty wewnątrz kraju i z powodu Belgii, burżuazja zaś francuska szybko pogodziła się z myślą o zagarnięciu kraju, który mógł dostarczać tanich surowców (wełna, jedwab, bawełna) i żywności, a zarazem być bliskim rynkiem zbytu. Zaczęto zatem systematyczny podbój całej Algierii. Już 22 lipca 1834 r. król Ludwik Filip ogłosił kraj ten posiadłością francuską. Ale fakt ten stał się możliwy tylko dzięki zajęciu części kraju i ugodzie z emirem (naczelnym wodzem) plemion arabskich, przeciwstawiających się inwazji, Abd-el-Kaderem, który uznał króla Francuzów za suwerena kraju. Żadna ze stron nie dotrzymała jednak ugody i dlatego w 1835 r. walka zaczęła się na nowo. Trwała aż do 1847 r. (z przerwą 1837-1839). Mianowany gubernatorem generalnym Algierii gen. Thomas Bugeaud de la Piconnerie, stosując nową taktykę walki, wzorowaną na taktyce Abd-el-Kadera, pokonał w 1844 r. Marokańczyków, którzy udzielali Algierczykom pomocy, a potem i tych ostatnich. Abd-el-Kader dostał się w 1847 r. do niewoli. Prawie cała Algieria dostała się pod panowanie francuskie, tylko w paru miejscach stawiali jeszcze opór zbrojny Kabylowie aż do 1857 r., choć i po tej dacie wybuchały drobne, sporadyczne ich bunty. Rozdział czterdziesty ósmy Hiszpania i Portugalia w latach 1833-1846 Represje stosowane przez króla Ferdynanda VII w ostatnim dziesięcioleciu jego rządów (1823-1833) nie mogły zniszczyć opozycji burżuazyjnej, która nie wyrzekła się chęci likwidacji absolutyzmu i feudalizmu w Hiszpanii, ale musiała kontynuować swą działalność tylko w formie organizacji tajnych, głównie zaś wolnomularstwa. Ponieważ jednak następcą tronu był brat króla jeszcze bardziej od niego reakcyjny, Don Karlos, przeto opozycji zależało ogromnie na niedopuszczeniu go do tronu. Gdy zatem umarł Ferdynand VII w 1833 r., zostawiając mianowaną przez siebie następczynię, trzyletnią córkę Izabellę, za którą do jej pełnoletności miała jako regentka rządzić matka jej Maria Krystyna, opozycja poparła tę ostatnią, choć Don Karlos na zasadzie prawa salickiego (starofrankońskiego) z 1713 r. również ogłosił się królem. W Hiszpanii zaczęła się wojna domowa. Podobnie już wcześniej zaczęła się wojna w Portugalii, gdzie po śmierci Jana VI w 1826 r. jego syn, cesarz brazylijski Don Pedro, zrzekł się tronu portugalskiego na rzecz swej córki Marii, ale z decyzją tą nie pogodził się brat Pedra Don Miguel i ogłosił się królem. Miguela poparła większość arystokracji i kleru. Maria, która utrzymała się tylko na Azorach, miała po swej stronie burżuazję. I Miguel, i Karlos jako zwolennicy absolutyzmu zyskali moralne poparcie Rosji, Austrii i Prus, ale Wielka Brytania pociągnąwszy za sobą Francję zdecydowana była nie dopuścić do ich czynnego wmieszania się w sprawy Półwyspu Iberyjskiego. Co więcej, gdy Austria i Rosja odnowiły w 1833 r. w Munchengraetz swój sojusz w sprawach polskich i tureckich, do którego zgłosiły akces także Prusy w Berlinie, i gdy trzy te państwa proklamowały ponownie zasadę interwencji, brytyjski minister Palmerston doprowadził w 1834 r. do utworzenia czwórprzymierza Wielkiej Brytanii, Francji, Hiszpanii i Portugalii, z której niedawno przedtem Miguel został ostatecznie przy pomocy wojsk hiszpańskich usunięty. Ale "serdeczne porozumienie" (entente cordiale) Wielkiej Brytanii i Francji w sprawie Hiszpanii i Portugalii było tylko pozorne, obydwu państwom chodziło bowiem o uzyskanie w zamian za pomoc korzystnych traktatów handlowych, przy czym każde z nich starało się o monopol w tej dziedzinie, co prowadziło do poważnych tarć między nimi. W rezultacie pomoc brytyjsko-francuska dla Marii Krystyny była znikoma i niewiele wpłynęła na wynik wojny domowej, która rozgorzała zwłaszcza w północnej i środkowej Hiszpanii. Za Don Karlosem opowiedziała się większość arystokracji, zwłaszcza na północy, poza tym ogromna większość kleru i wreszcie Katalończycy oraz Baskowie, których separatyzm narodowy był zawsze bardzo silny, a którzy sądzili, że konserwatywny Don Karlos nie będzie uprawiał polityki centralistycznej. Marię Krystynę, która zresztą osobiście nie różniła się w swych poglądach od Karlosa, popierała ogromna większość burżuazji, postępowa i antyklerykalna część arystokracji, koła urzędnicze i wojskowe. Masy chłopskie szły przeważnie za miejscowym duchowieństwem.

Page 133: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

W gruncie rzeczy była to zatem walka między arystokracją i Kościołem a burżuazją o to, czy Hiszpania będzie nadal państwem feudalnym, czy stanie się nowożytnym państwem burżuazyjnym. Walka toczona z ogromną zaciętością obfitowała też w liczne wypadki okrucieństwa, jak np. palenie z zemsty całych osad, mordowanie jeńców oraz kobiet i dzieci. Postępowano w stosunku do siebie nawzajem podobnie, jak w stosunku do wojsk francuskich w latach 1808-1812. Grozę powiększała panująca w 1834 r. w środkowej Hiszpanii cholera. W związku z nią w Madrycie i paru innych miastach doszło do mordowania mnichów i burzenia klasztorów. Wreszcie w 1839 r. udało się ostatecznie rządowi pokonać karlistów, a Don Karlos uciekł do Francji, co jednak wcale nie zapewniło Hiszpanii spokoju. Burżuazja hiszpańska była zbyt słaba i zbyt mało wyrobiona politycznie. W dodatku czynnikiem wpływającym na rządy była stale także armia. Oficerowie, nawet pochodzący z klasy mieszczańskiej, starannie kontynuowali dawne tradycje feudalnego rycerstwa i konkwistadorów, a korzystając z ciemnoty służących w wojsku chłopów i kierując się głównie osobistymi ambicjami, byli najbardziej rewolucyjnym choć przeważnie bezideowym elementem w kraju. Wśród przeciwników Don Karlosa ujawniły się dwa główne kierunki: umiarkowani (moderatos), grupujący bogatą burżuazję, znaczny odłam kleru i liberalizującą część szlachty, oraz progresistos, rekrutujący się głównie ze średniego i drobnego mieszczaństwa. Wśród postępowców występowały jednak już od 1837 r. tendencje republikańskie, a nawet, wprawdzie rzadziej, socjalistyczne, choć ogólnie biorąc byli oni zwolennikami ideologii demokratycznej. Maria Krystyna z konieczności próbowała się oprzeć na umiarkowanych, ale w 1840 r. zmusił ją do zrzeczenia się władzy i wyjazdu za granicę opierający się na postępowcach gen. Espartero, który stał się dyktatorem. Od tego czasu stało się zresztą zwyczajem w Hiszpanii, że generał, stojący na czele rządu, sięgał natychmiast po władzę dyktatorską. Rządy Espartero wywołały żywą opozycję umiarkowanych i nawet części postępowych. Zainicjowanego przez nią powstania Espartero nie mógł stłumić i opuszczony przez własnych żołnierzy uciekł w 1843 r. do Wielkiej Brytanii. Ale i umiarkowani nie potrafili się utrzymać przy władzy, mieli bowiem zbyt mało zwolenników. Silne zaplecze społeczne miały właściwie tylko dwa kierunki skrajne: konserwatyści (arystokracja, kler i chłopi) i radykalni postępowcy (drobnomieszczaństwo i proletariat wielkich miast). Ogłoszona w 1843 r. pełnoletnią Izabella II była zdecydowaną reakcjonistką, ale decydujący o wszystkim szef rządu i faktyczny dyktator gen. Narvaez był zwolennikiem umiarkowanego konserwatyzmu, choć wprowadzona w 1845 r. konstytucja miała charakter wyraźnie reakcyjny. W sąsiedniej Portugalii panowanie ogłoszonej w 1834 r. pełnoletnią Marii II da Gloria (1834-1853) również obfitowało w rewolty i wstrząsy społeczne, choć arystokracja i kler miały tu mniejsze znaczenie. Dwór trzymał się konstytucji z 1826 r., dającej znaczne uprawnienia królowej, choć opozycja liberalna domagała się przywrócenia konstytucji z 1822 r. Rozdział czterdziesty dziewiąty Państwa włoskie w latach 1832-1846 We Włoszech po 1832 r. pogłębiał się ostro kontrast między interesami i dążeniami rządów i klasy panującej z jednej strony a dążeniami burżuazji z drugiej strony. Wszystkie rządy włoskie były zdecydowanie konserwatywne, opierały się tylko na szlachcie i duchowieństwie, których przywileje uważano za niewzruszone. Szczególnym jednak konserwatyzmem odznaczał się król Obojga Sycylii Ferdynand II (1830-1859) i papież Grzegorz XVI (1831-1846). Ale burżuazję włoską, mającą dawne tradycje historyczne i będącą pod silnym wpływem burżuazji angielskiej i francuskiej, cechowała już wysoko rozwinięta świadomość polityczna. Wszędzie też ogół mieszczaństwa był niechętny i wrogi rządom, choć tylko niewielka jego część przyjmowała ideologię Mazziniego i za jego inspiracją próbowała od czasu do czasu urządzać powstania. Nie udał się jednak w Królestwie Neapolitańskim wybuch w Cosenza ani wyprawa dwóch braci Bandiera, synów admirała austriackiego, w 1844 r. Wojsku Ferdynanda II pomogli w chwytaniu powstańców chłopi. Podobnie nie udały się powstania w Państwie Kościelnym, w 1843 r. w Bolonii i w 1845 r, w Rimini, nie mówiąc o kilku mniejszych, które nie wyszły poza granice rozruchów. Ruch rewolucyjny załamywał się wobec zupełnej obojętności chłopów i braku poparcia ze strony większości burżuazyjnej. Ta ostatnia wciąż obawiała się rewolucji społecznej, a w miarę niepowodzeń mazzinizmu i towarzyszących im represji zrażała się do niego coraz bardziej. Mimo to tylko bogata burżuazja, kupcy i bankierzy popierali lokalne rządy włoskie, ogół nie wyrzekł się dążeń do zjednoczenia politycznego i ekonomicznego Włoch. Główną przeszkodą na drodze do osiągnięcia tego celu były liczne bariery celne, oddzielne w każdym państwie prawodawstwo, przywileje arystokracji i kleru, ciemnota mas ludowych, dlatego też większość burżuazji hołdowała liberalizmowi we wszystkich jego postaciach: ekonomicznemu, politycznemu i religijnemu. Pod względem politycznym można jednak wyróżnić wśród liberałów włoskich tego okresu dwa kierunki: umiarkowany i radykalny, zwany także federalizmem republikańskim. Umiarkowani (moderati) w obawie przed rewolucją stawiali sobie cel minimalny, osiągalny na drodze legalnej, to jest federację państw włoskich, które jednak miały być monarchiami konstytucyjnymi. Filozof i historyk, za młodu związany z mazzinizmem i dlatego w 1833 r. wypędzony z Turynu, ksiądz Vincenzo Gioberti, w głośnym dziele Del primato morale e civile degli Italiani (o prymacie moralnym i kulturalnym Włochów, Bruksela 1843) dowodził, że moralnym przywódcą tej konfederacji powinien zostać papież. Gioberti wyrażał nadzieję, że papiestwo pogodzi się z kulturą nowożytną i stanie się narodowowłoskie. Właśnie ze względu na wyznaczenie papiestwu poważnej roli w dziele zjednoczenia Włoch zwolenników Giobertiego, a często i

Page 134: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

wszystkich liberałów umiarkowanych, nazywano neogwelfami. Inny liberał, piszący również na emigracji, hr. Cesare Balbo, w książce wydanej trzy miesiące później pt. Delle speranze d'Italia (o nadziejach Włoch) 1843, patrzył mniej optymistycznie na rolę papiestwa i dlatego rolę kierowniczą wśród państw włoskich chciał oddać Piemontowi. Podobnego zdania był powieściopisarz Massimo d' Azeglio, opisując nadużycia w Państwie Kościelnym w książce Degli ultimi casi di Romagna (o ostatnich wypadkach w Romanii) 1846. Wprawdzie byli także liberałowie umiarkowani, którzy chcieli utrzymać tylko niektóre z istniejących państw włoskich (np. gen. Giacomo Durando chciał zostawić tylko Sardynię i Neapol), ale wszystkich ich łączyło dążenie do stworzenia federacji włoskiej, pragnienie odebrania Austrii jej posiadłości włoskich i wpływu we Włoszech oraz obawa przed rewolucją i niechęć do mazzinizmu. Federację państw włoskich stawiali sobie za cel również liberałowie radykalni (Giuseppe Ferrari, Carlo Cattaneo i in.), którzy ze swym programem wystąpili wcześniej niż umiarkowani. Radykałowie nie wierzyli w to, by monarchowie włoscy byli zdolni do reform, poza tym w papiestwie widzieli główną przeszkodę na drodze zjednoczenia Włoch, a w katolicyzmie wroga kultury i postępu, dlatego też chcieli obalić wszędzie władzę monarszą i wprowadzić republiki oraz znieść władzę doczesną papieża. Ich ideałem była federacja republik włoskich na wzór Szwajcarii lub Stanów Zjednoczonych. Ale i oni nie byli zwolennikami całkowitej demokracji, bali się rewolucji socjalnej i mas ludowych, choć gotowi byli posłużyć się nimi dla przeprowadzenia rewolucji politycznej. Sądzili przy tym, iż pomoże im, zwłaszcza w uchyleniu niebezpieczeństwa ze strony Austrii, Francja. Pod tym względem także różnili się od liberałów umiarkowanych, którzy zawsze obawiali się wpływu republikanów i jakobinów francuskich, ulegali zaś chętnie wpływom angielskim. Rząd brytyjski widział we Włoszech jedno ze źródeł antagonizmu francusko-austriackiego, gdy jednak od 1842 r. antagonizm ten zaczął słabnąć, rząd brytyjski uznał za konieczne popieranie na całym Półwyspie Apenińskim dążenia do reform liberalnych. Sądzono, że sprowokują one interwencję austriacką, to zaś z konieczności pociągnie za sobą konflikt Austrii z Francją. Rozdział pięćdziesiąty Kraje niemieckie i Austria w latach 1833-1846 Na drogę rewolucji przemysłowej kraje niemieckie weszły dopiero w latach trzydziestych XIX w., choć nie wszystkie w jednakowym stopniu. Najwcześniej, bo już przed 1830 r., zaczęła się ona w Nadrenii, związanej do1815 r. gospodarczo i politycznie z Francją, mającej własny węgiel i żelazo. Zapoczątkowany tu już wówczas przemysł fabryczny rozwijał się żywo po 1815 r., mając obszerny rynek zbytu w różnych regionach państwa pruskiego, z którym Nadrenia została połączona. W Saksonii i na Śląsku rozwijał się szczególnie przemysł tkacki, posługujący się jednak aż do lat trzydziestych przeważnie systemem chałupniczym. Stopniowo jednak w zasięgu przemysłu manufakturowego i fabrycznego, głównie po 1830 r., znalazła się nie tylko Nadrenia, Westfalia, Saksonia i Śląsk, lecz także pozostałe kraje zachodnioniemieckie oraz Berlin i część Bawarii. Produkcja surówki w Niemczech w latach 1825 1850 wzrosła pięciokrotnie w stosunku do okresu 1800-1825. W 1827 r. zaczął budować swe zakłady w Essen słynny później Alfred Krupp, w 1837 r. w Berlinie August Borsig. Rozpoczął się żywy rozwój żeglugi parowej i kolei żelaznych. Miasta Krefeld, Elberfeld, Barmen - na zachodzie, Mannheim, Esslingen, Augsburg, Norymberga - na południu, Chemnitz w Saksonii oraz Berlin - stały się wielkimi ośrodkami przemysłowymi. Industrializacji towarzyszył upadek rzemiosła, które nie było w stanie konkurować z przemysłem manufakturowym i fabrycznym, co jednak wywoływało nędzę i rozgoryczenie rzemieślników i chałupników. Szczególnie ciężka, zwłaszcza w Nadrenii i na Śląsku, była sytuacja tkaczy płótna, gdyż płótno było wszędzie wypierane przez wyroby bawełniane. Tak np. część śląskich tkaczy chałupników w latach czterdziestych XIX w. musiała wyprzedawać meble, bieliznę, ubranie, gdyż zarobki nie wystarczały nawet na kupno żywności. Tak np. w Peterswalden (dziś Pieszyce w pow. dzierżoniowskim) radosnym zdarzeniem w rodzinie tkacza był fakt, gdy mógł on pozwolić sobie na kartofle i mleko. Gdy jednak w 1844 r. dwaj nieuczciwi przedsiębiorcy w tychże Pieszycach i Bielawie zdecydowali się obniżyć zapłatę za sztukę płótna ( 140 łokci) z 15 groszy srebrnych na 12 (zwykle płacono gdzie indziej do 42 gr), wówczas doszło do otwartego powstania (4-6 VI), które zostało krwawo stłumione przez wojsko. Wrzenie jednak wśród chałupników śląskich nie ustawało, sytuację ich zresztą stale pogarszał fakt zależności feudalnej od właścicieli ziemskich, którym musieli uiszczać czynsze gruntowe od przędzenia, opłaty zamiast pańszczyzny i inne. W związku ze stopniowym upadkiem rzemiosła cechy i organizacje rękodzielników ustawicznie domagały się utrzymania dawnego prawodawstwa regulującego jakość produkcji i ceny, podczas gdy burżuazja przemysłowa żądała wolności w dziedzinie produkcji i płac. Niemniej ostry kryzys społeczny występował i na wsi niemieckiej wskutek przeludnienia i nędzy na zachodzie, a w całych Niemczech wskutek istnienia nadal reliktów feudalizmu w postaci praw i przywilejów wielkich właścicieli ziemskich (prawa policyjne, polowanie na gruntach chłopskich, wyznaczanie rekrutów, liczne opłaty na rzecz dworu). Przejawy oporu chłopskiego rosły ustawicznie, miały one jednak zawsze charakter lokalny i chodziło w nich o cele doraźne. Nigdy nie wybuchały bunty skierowane przeciwko monarchom. Sytuacja materialna i moralna robotników w przemyśle niemieckim była równie ciężka, jak w Anglii i Francji. Dopiero w 1839 r. zabroniono w Prusach zatrudniać w fabrykach, górnictwie i hutnictwie dzieci poniżej lat 9, młodzież od lat 9 do 12 mogła pracować tylko 10 godzin na dobę (z przerwą obiadową 1,5 godz,), choć i w tym państwie kierowano się przy tym tylko troską o zdrowie rekruta. Ale ponieważ rewolucja przemysłowa w

Page 135: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Niemczech zaczęła się dopiero w XIX w., po angielskiej, przeto niemiecka klasa robotnicza była bardziej dojrzała politycznie niż klasa robotnicza angielska na początku rewolucji i dlatego też działacze niemieccy pierwsi dali początek teorii socjalizmu naukowego. Nie od razu jednak do tego doszło. Pierwsze pomysły radykalnej przebudowy społeczeństwa pojawiły się w Niemczech już przed 1830 r. Szerzył je urzędnik pruski w Trewirze Ludwik Gall (1791-1863), pozostający głównie pod wpływem Fouriera. Usunięty za karę ze swego stanowiska nie przestał snuć nadal utopijnych pomysłów. Dla właściwej roli ruchu robotniczego i on nie miał zrozumienia, choć był niewątpliwie prekursorem socjalizmu niemieckiego. Ruch robotniczy niemiecki natrafił na większe trudności niż angielski i francuski, silniejsze bowiem w Niemczech było stanowisko kościołów i bardziej absolutny, zwłaszcza w Prusach, system polityczny. Kościoły ówczesne, zarówno katolicki, jak i w wyższym jeszcze stopniu ewangelicki, uczyły tylko rezygnacji, państwa zaś karały surowo wszelkie przejawy buntu. Prześladowani w Niemczech działacze demokratyczni, robotnicy i rzemieślnicy, uciekali do Szwajcarii i Francji. W tych też krajach z początku szerzyły się wśród emigrantów niemieckich teorie rewolucyjne. W Paryżu emigranci utworzyli w 1830 r. Niemiecki Związek Ludowy, a po jego przymusowym rozwiązaniu Niemiecki Związek Banitów (Deutscher Bund der Geachteten) w 1834 r. z Jakubem Venedeyem i prof. Teodorem Schusterem na czele. Niektórzy z "banitów" głosili idee socjalistyczne, ale nie miały one ogólnego uznania i dlatego też w 1836 r. dokonał się w związku rozłam. Schuster i inni utworzyli wówczas Związek Sprawiedliwych (Bund der Gerechten) o tendencjach komunistycznych. Na zamówienie "sprawiedliwych" krawiec Wilhelm Weitling (1808-1871), będący pod wpływem francuskich socjalistów utopijnych, zwłaszcza Fouriera, napisał w 1838 r. "pierwszą niemiecką książkę komunistyczną o większym znaczeniu" pt. Die Menschheit, wie sie ist und wie sie sein solle (Ludzkość, jaka jest i jaka być powinna). Ale wskutek represji ze strony rządu francuskiego, w związku z powstaniem republikańsko-robotniczym w Paryżu w1839 r. ważniejsi członkowie Związku Sprawiedliwych pouciekali do Szwajcarii, Belgii i Anglii. W Londynie Związek wznowił swą działalność, rolę decydującą po paru latach zaczęli w nim odgrywać Marks i Engels. W samych Niemczech o tego rodzaju organizacjach nie mogło być mowy, przemycano jednak do kraju ich pisma. Głębokie wrażenie zrobiło zwłaszcza główne dzieło Weitlinga Garantien der Harmonie und Freiheit (Gwarancje harmonii i wolności) 1842 r., w którym poszedł znacznie dalej niż współcześni mu francuscy socjaliści utopijni. Rozumiejąc bowiem, że sprzeczność interesów klasy posiadającej i klasy robotniczej jest niepokonalna na drodze ewolucji, sądził, że może ona być usunięta tylko na drodze rewolucji. Poza tym jednak Weitling nie rozumiał roli historycznej proletariatu, a samą rewolucję wyobrażał sobie naiwnie jako spontaniczny odruch doprowadzonego do nędzy proletariatu, po czym nastąpiłaby od razu republika komunistyczna. Pod względem politycznym w Niemczech po 1830 r., a ściślej od 1833 r. zaczęła się nowa faza reakcji. Konferencja ministrów państw niemieckich w Wiedniu (1834) postanowiła zaostrzyć cenzurę i zwiększyć kary za należenie do tajnych organizacji politycznych. W większości małych państw niemieckich musiano się temu podporządkować, w niektórych panujący otwarcie lekceważyli swe zobowiązania konstytucyjne, choć tylko w Hanowerze król Ernest August II (1837-1851) samowolnie pozbawił mocy prawnej liberalną konstytucję z 1833 r. i przywrócił dawniejszą z 1819 r. Ostoją reakcji w Niemczech była nadal Rosja, Austria i Prusy. Zięć króla pruskiego Fryderyka Wilhelma III, szwagier króla wirtemberskiego, Fryderyka Wilhelma I, poza tym spokrewniony lub spowinowacony z innymi książętami niemieckimi, car Mikołaj I czuł się niemal jak członek ich grona, ich braci i synów zatrudnił w swej armii, sprawami niemieckimi interesował się żywo i czuwał nad tym, by bez jego zgody nic w nich zasadniczej nie uległo zmianie. Utrudnienia w rozwoju przemysłu i handlu, wysuwanie na pierwsze miejsce interesów i przywilejów feudałów, nierówność praw politycznych, zwłaszcza w Prusach, wszystko to musiało pogłębiać opozycję burżuazji niemieckiej. Nie miała ona jednak jednolitego programu politycznego. Większość, a w tej liczbie prawie wszyscy przemysłowcy, bankierzy i wielcy kupcy, domagała się wprowadzenia wszędzie konstytucji liberalnych na wzór francuskiej lub przynajmniej reformy na wzór angielskiej z 1832 r. oraz wolności ekonomicznej i oparcia Związku Celnego państw niemieckich na bardziej liberalnych zasadach. Hasła zjednoczenia politycznego Niemiec nie wysuwali i przeciwni byli powszechnemu prawu wyborczemu. Głośny Staats-Lexikon (będący encyklopedią wiedzy o państwie), który w 1834 r. wydali dwaj głośni teoretycy liberalizmu niemieckiego, Karol van Rotteck i Fryderyk Dahlmann, uważał odsunięcie mas ludowych od udziału w wyborach do ciał prawodawczych za zupełnie słuszne. Tylko mniejsza część burżuazji, rekrutująca się głównie z adwokatów, lekarzy i profesorów, a zatem część średniej burżuazji, wysuwała hasła demokratyczne. Najbardziej konsekwentnymi ich zwolennikami byli jednak niektórzy pisarze. Romantyzm niemiecki, który wyżywał się w kulcie dla średniowiecza i przez to przyczynił się pośrednio do utrwalania feudalizmu, wywołał w literaturze reakcję, zwaną ogólnie "Młodymi Niemcami" ( Das junge Deutschland). Jej głównymi przedstawicielami byli: dziennikarz i poeta Ludwik Borne (1786-1837), Harry (Henryk) Heine (1797-1856), powieściopisarz Karol Gutzkow (1811-1878), powieściopisarz, obrońca Polaków Henryk Laube (1806-1884). W pismach swych atakowali oni ideologię feudalną i obłudę burżuazji. Wszyscy wprawdzie musieli przeważnie przebywać na emigracji, a w 1834 r. sejm Związku Niemieckiego zakazał rozpowszechniania ich pism, mimo to rozchodziły się one potajemnie, choć większego wpływu nigdy nie miały. Największym autorytetem w dziedzinie

Page 136: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

filozofii niemieckiej był Jerzy Wilhelm Hegel (1770-1831), twórca najpełniej rozwiniętego systemu idealistycznego. Heglizm ogromnie zaciążył nad umysłami inteligencji niemieckiej pierwszej połowy XIX w. Reakcjoniści pruscy uzasadniali na podstawie tego systemu kult dla państwa, gdyż Hegel twierdził, że państwo jest najwyższą formą ewolucji obiektywizującego się ducha absolutnego. Ale część heglistów, tzw. lewica heglowska, działająca głównie od 1838 r, (Arnold Ruge, Bruno Bauer, Karol Marks), oraz zbliżony do niej Ludwik Feuerbach uznawali za trwałą wartość heglizmu tylko jego metodę dialektyczną, niektórzy zaś zastąpili pojęcie absolutnego ducha pojęciem materii, a ponieważ ówczesne kościoły stanowiły podporę państwa, stąd też niektórzy hegliści zaczęli także krytykę podstaw kościołów. Dawid Fryderyk Strauss w swym Leben Jesu (1835) dowodził, że ewangelie są zbiorem mitów. Wywołało to ogólne oburzenie i Strauss cofnął niektóre swe twierdzenia, ale w IV wydaniu książki (1839) odwołał ustępstwa i wrócił do dawnego swego poglądu. Feuerbach widział w religii rzutowanie pragnień ludzkich poza grób, a w chrześcijaństwie czynnik wrogi kulturze i postępowi (Wesen des Christentums 1814 - Istota chrześcijaństwa; Wesen der Religion 1845). Ci z wymienionych (Strauss, Bauer), którzy byli teologami, budowali swe teorie nie tylko na podstawie metody Hegla, ale rozwijali nowy rodzaj teologii protestanckiej, przyjmując całkowitą dowolność w interpretacji Biblii (stąd teologia liberalna) prowadzącą przeważnie do całkowitej negacji chrześcijaństwa. Ale i w dziedzinie wyznaniowej rządy niemieckie natrafiały na opozycję. W wielu gminach luterańskich burżuazja domagała się zniesienia zależności kościelnej od monarchii i autonomii Kościoła. Większe trudności miał rząd pruski, gdyż król Fryderyk Wilhelm III, chcąc zjednoczyć luteran i kalwinów w swym państwie wydał obowiązujące ich wspólnie przepisy liturgiczne (tzw. unia w 1817, 1821 r., prawo obowiązujące od 1834 r.), co wywołało rozgoryczenie jednych i drugich. Na największe jednak trudności natrafił rząd pruski ze strony Kościoła katolickiego, ponieważ pragnął utrzymać swą nieograniczoną władzę nad wydziałami teologicznymi uniwersytetów i domagał się przyjęcia przez Kościół prawa państwowego o małżeństwach mieszanych. Z tych dwóch powodów zaczął konflikt z rządem arcybiskup koloński Klemens August von Droste-Vischering, zabraniający studentom teologii uczęszczania na wykłady profesorów, będących zwolennikami potępionego przez Rzym hermezjanizmu Jerzego Hermesa (1775-1831), który dał próbę rozumowego uzasadnienia dogmatów. Szukanie racji rozumowych (filozoficznych) na wytłumaczenie (nie uzasadnienie) treści dogmatów cechuje także dawną teologię scholastyczną. Hermes natomiast usiłował teorię poznania Kanta przenieść na grunt teologii, nie kwestionując wszakże ani potrzeby, ani istoty Objawienia. Sądził jednak, że jego treść (istnienie Objawienia teoretycznie zawsze budzi wątpliwość) przyjmuje autonomiczny rozum ludzki jako moralny pewnik wynikający z konieczności natury etycznej. Słowem człowiek swym rozumem praktycznym, badając warunki własnego istnienia, może sobie uzasadnić prawdy objawione. Samo Objawienie uznał Hermes za fakt historyczny, który jednak automatycznie nie odkrywa przed człowiekiem prawdy transcendentnej, czyni to bowiem autonomiczny rozum ludzki, przez co człowiek, poznając prawdy nadprzyrodzone, nie narusza swej godności ludzkiej, na co skazywałaby go ślepa wiara, czyli bierna recepcja Objawienia. Nauka Hermesa jest więc poszukiwaniem systemu filozoficznego, ułatwiającego ówczesnemu człowiekowi akceptacje Objawienia, którego Hermes, w przeciwieństwie do wielu liberalnych teologów protestanckich, nie kwestionuje. Hermes wprowadzał do myślenia teologicznego zbyt krańcowy racjonalizm i dlatego teoria jego została przez Kościół odrzucona. Arcybiskup koloński zabronił też swym księżom błogosławić małżeństwa mieszane, które nie zobowiążą się uroczyście przed ślubem, że wszystkie dzieci wychowają po katolicku. Z tego powodu został aresztowany i internowany w Minden (1837), ale za zachętą Rzymu w sprawie małżeństw mieszanych wystąpił także arcybiskup gnieźnieński i poznański Marcin Dunin (1838), gdy zaś wbrew woli króla opuścił Berlin, w którym mu kazano przebywać, został aresztowany i internowany w Kołobrzegu. Wypadki te wzburzyły opinię katolicką i liberalną w całych Niemczech, znalazły żywe echo także i w katolickich masach ludowych, przyczyniając się do wytworzenia jednolitego frontu politycznego katolików i liberałów przeciwko rządowi pruskiemu. Wielkie nadzieje wiązała burżuazja pruska z wstąpieniem na tron nowego króla Fryderyka Wilhelma IV (1840-1861), który uchodził za przeciwnika twardych rządów swego protestanckiego ojca. Od razu jednak ta nadzieja okazała się złudna. Nowy monarcha, uczuciowy, niezrównoważony romantyk, apoteozujący średniowiecze, nie lubił wprawdzie militaryzmu i biurokracji, ale jednocześnie był przekonany o boskim pochodzeniu władzy monarszej, liberalizm i rewolucję uważał za zło apokaliptyczne. W postępowaniu ulegał stale naciskowi otoczenia i swego szwagra, cara Mikołaja I. Wprawdzie zwolnił internowanych biskupów i przywrócił na katedry paru usuniętych przed 1840 r. profesorów, ale nie chciał słyszeć o zwołaniu przedstawicielstwa stanów całego państwa, choć mu to nawet ojciec w testamencie zalecił. Dopiero w 1842 r. zwołał zebranie delegatów prowincjonalnych sejmów stanowych (takich "sejmów" było osiem, m.in. na Śląsku i w W. Ks. Poznańskim), ale tylko dla narady nad sprawą kolei żelaznych. Chodziło o to, czy ma je finansować państwo i czy przy ich rozbudowie brać pod uwagę tylko związek prowincji ze stolicą, czy także związek między prowincjami. Ale na zebraniu wysunięto postulat zwołania przedstawicielstwa ogólnopaństwowego, toteż król - przerażony w dodatku nieudanym zresztą zamachem na swoje życie w 1844 r. - wystąpił w tymże roku z projektem takiego przedstawicielstwa, choć dopiero w 1847 zwołał wybranych przez sejmy stanowe delegatów na wspólne obrady. Nowa instytucja otrzymała nazwę "sejmu zjednoczonego" (Vereinigter Landtag). Był to pierwszy w

Page 137: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

dziejach Prus parlament, choć reprezentował tylko niewielką część społeczeństwa i choć król przyznał mu tylko głos doradczy. "Nigdy nie zgodzę się - mówił o projektach konstytucji na otwarciu tego <<sejmu>> - aby między naszego Pana Boga na niebie a ten kraj wtargnął pisany arkusz na wzór drugiej opatrzności, tak byśmy rządzili wraz z paragrafami i przez nie zastąpili dawną, świętą wierność". W rezultacie takiego stanowiska Fryderyk Wilhelm IV przyczynił się jeszcze bardziej do pogłębienia kryzysu w państwie. Poważny kryzys wewnętrzny przechodziła także Austria mimo pozornego spokoju na zewnątrz. W 1835 r. umarł tu cesarz Franciszek I, pozostawiając dwóch synów, Ferdynanda i Franciszka Karola. Pierwszy z nich był niedorozwinięty umysłowo i w dodatku epileptyk, aby jednak w umysłach poddanych nie mogła powstać myśl, że pierwszy syn cesarski może być nienormalny, cesarz Franciszek I wyznaczył na swego następcę Ferdynanda, polecając mu zarazem w testamencie, by kontynuował rządy konserwatywne (regiere und verandere nichts - rządź i nic nie zmieniaj). Faktyczne rządy w imieniu Ferdynanda I (1835-1848) miała sprawować konferencja państwowa (Staatskonferenz), złożona z arcyksięcia Ludwika i dwóch ministrów, Metternicha i hr. Franciszka Kolovrata. Dwaj ostatni nie lubili się nawzajem i zwalczali za pomocą intryg. Kolovrat na przekór Metternichowi podkreślał swój antyklerykalizm i liberalizm, ale w rezultacie "rząd trzech starców", jak nazywano konferencję, trzymał się w polityce zagranicznej i wewnętrznej konserwatyzmu. Ówczesna opinia publiczna w Austrii obwiniała za cały ten system niemal wyłącznie Metternicha, przypisując mu niesłusznie władzę dyktatorską. W rzeczywistości jednak korzystał on z wielkiej swobody działania tylko w dziedzinie polityki zagranicznej, na sprawy wewnętrzne miał wpływ ograniczony, nie zawsze też zgadzał się w tej dziedzinie z pozostałymi członkami konferencji i z kamarylą dworską, której większość go zresztą nie lubiła. Tak np. chętnie widział rozwój ruchów narodowych w Austrii, zwłaszcza słowiańskich, był zwolennikiem ograniczonej co prawda autonomii poszczególnych krajów austriackich przeciwstawiając się w ten sposób liberałom austriackim, którzy dążyli do większego centralizmu w państwie. Zdawał też sobie sprawę z rosnącej siły kapitalizmu i niebezpieczeństwa rewolucji, grożącej Austrii i Europie, ale wszelkim poważniejszym reformom w systemie rządzenia był przeciwny nie tylko dzięki własnym poglądom, lecz także w przekonaniu, że mogą się okazać zgubne dla istnienia państwa austriackiego. To przekonanie podzielała cała konferencja, toteż przez cenzurę, policję i całkowicie od państwa zależny Kościół starano się tępić wszelkie tendencje wolnościowe i izolować państwo od "złych" wpływów zewnętrznych, na skutek czego Austrię ówczesną nazywano "Chinami Europy". Ale cały ten system rządów, utrudniający rozwój kapitalizmu i burżuazji, prowadzący kraj do ruiny gospodarczej, budził coraz ostrzejszą opozycję zarówno wśród burżuazji niemieckiej, skrępowanej starym prawodawstwem feudalnym i pozbawionej znaczenia politycznego, jak i wśród poważnego odłamu szlachty, która pragnęła większego centralizmu, ograniczenia przywilejów kleru a także, w związku z przechodzeniem na kapitalistyczny sposób produkcji wiejskiej, uregulowania sprawy chłopskiej. Większość opozycji burżuazyjnej wysuwała hasła liberalne i antyklerykalne (m.in. poeta i dramaturg Franciszek Grillparzer). Znaczna mniejszość była zwolennikami demokracji, m.in. grupa inteligencji niemieckiej, nazywająca się "Młodą Austrią". Dla sytuacji wewnętrznej państwa groźne były także ruchy narodowe, zwłaszcza Włochów i Polaków a częściowo Czechów. Burżuazja lombardzka i wenecka zupełnie wyraźnie chciała swe kraje oddzielić od Austrii i konspirowała przeciw państwu, podobnie jak drobna szlachta i mieszczaństwo galicyjskie. Niezadowolenie rosło także na Węgrzech. Już Franciszek I musiał pod wpływem opozycji węgierskiej zwołać w 1825 r. sejm węgierski, nie zwoływany od 1812 r. Musiał także zgodzić się na używanie języka węgierskiego w sejmie, prawodawstwie i administracji. Po 1830 r. zaczęła na Węgrzech dojrzewać także opozycja liberalna, grupująca część średniej i drobnej szlachty oraz burżuazję. Chciała ona wprawdzie utrzymać związek z Austrią, ale zarazem przekształcić Węgry w państwo liberalne i konstytucyjne. Ale nie tylko zła sytuacja gospodarcza, opozycja liberalna i kłopoty narodowościowe osłabiały państwo Habsburgów, gdyż poza tym wszędzie zaostrzała się walka klasowa chłopów, tym bardziej że w Austrii obowiązywała jeszcze pańszczyzna. Prędzej czy później kryzys wewnętrzny musiał doprowadzić Austrię do rewolucji. Rozdział pięćdziesiąty pierwszy Rosja w latach 1825-1853 Podczas długiego panowania Mikołaja I (1825-1855), czyli w tzw. epoce mikołajowskiej, Rosja weszła w fazę stale pogłębiającego się kryzysu ustroju feudalnego, choć ustrój ten car chciał utrzymać za wszelką cenę. Młodszy brat Aleksandra I Mikołaj już z dzieciństwa wyniósł kult tradycji i karności militarnej, najlepiej czuł się na placu defilady wojskowej i od wszystkich żądał wojskowego posłuszeństwa. Poza tym już podczas procesu dekabrystów, wyciągając od niektórych z nich zeznania osobiście, wykazał zdolności inkwizytorskie, a zarazem nieubłaganą mściwość. Autokrata z głębokiego przekonania zerwał z frazeologią liberalizującą swego brata. Uparty, niczym nie zrażający się w swych zasadniczych poglądach, uważał utrzymanie samowładztwa i prawosławia w Rosji za swój święty obowiązek, podobnie jak i walkę z "duchem rewolucyjnym" w całej Europie. Nie ufając po powstaniu dekabrystów nawet szlachcie, oparł się tylko na arystokracji i na Cerkwi, po 1830 r. nie znosił Polaków (zawsze ich zresztą nie lubił) i katolicyzmu. Tłumieniu spisków i walce z "duchem rewolucyjnym" miał służyć specjalnie III oddział kancelarii carskiej z gen. Benckendorffem na czele, który wykazał duże zdolności szpiegowskie i prowokatorskie. W 1826 r. zaostrzono cenzurę nad prasą, literaturą i pracami naukowymi, nawet przyrodniczymi i lekarskimi. We wszystkich tępiono "nieuzasadnione mędrkowania"

Page 138: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

(umstwowanija). Prawo z 1828 r. wprowadziło zasadę szkolnictwa stanowego, każdy mógł ukończyć co najwyżej tylko taką szkołę, jaka była dozwolona dla stanu, do którego należał. Wprowadzono poza tym do szkół kary cielesne. Według instrukcji ministra oświaty Uwarowa całe szkolnictwo miało służyć samowładztwu cara, prawosławiu i "narodowości" (narodnost'). Dwór Mikołaja I rozumiał potrzebę pewnych reform w dziedzinie kodyfikacji prawa i w sprawie chłopskiej. Ale w pierwszej z nich dokonano tylko zebrania wszystkich ważniejszych praw od 1649 do 1825 r. (Połnoje sobranije zakonow Rossijskoj Impierii - Pełny zbiór praw carstwa rosyjskiego, 45 tomów) i praw wydanych w okresie mikołajowskim (6 tomów) oraz zbioru praw obowiązujących (Swod zakonow). Natomiast w sprawie chłopskiej rząd ograniczył się do powoływania rozważających to zagadnienie "tajnych" komitetów i niewielkiej poprawy sytuacji chłopów w dobrach państwowych (reforma Kisielowa w 1839), ponadto zaś w guberniach ukraińskich wprowadził tzw. inwentarze, regulujące powinności chłopów, co miało zapobiec samowoli polskich obszarników. Ale cała ta dyskusja nad sprawą chłopską nie była dyktowana żadnymi względami humanitarnymi, a nawet gospodarczymi, gdyż zacofany ogół szlachty nie chciał ich widzieć, lecz stałym wzrostem liczby buntów chłopskich. Od 1826 do 1834 r. było ich 148, od 1835 do 1844 już 216, w latach zaś 1851-1855 aż 474. W latach trzydziestych XIX w. zaczął się rozwijać w Rosji przemysł maszynowy wypierając powoli manufakturę, rozwój ten jednak był hamowany przez system pańszczyźniany i brak zrozumienia dla industrializacji ze strony rządu. Mimo ogromnych bogactw naturalnych Rosja eksportowała do Europy Zachodniej prawie wyłącznie zboże i drewno, natomiast pod względem przemysłowym była od niej, a zwłaszcza od Anglii, zależna. Burżuazja nie odgrywała takiej roli w Rosji, jak burżuazja zachodnioeuropejska. Nie była nawet w tym samym stopniu pionierem rozwoju technicznego, gdyż składała się głównie z kupców, zainteresowanych w niewielkim stopniu zmianą stosunków produkcyjnych. Zresztą znaczny odsetek manufaktur należał do obszarników. Poza tym reżim mikołajowski ułatwił wprawdzie działalność ekonomiczną burżuazji nakładając wysokie cła na towary importowane, które mogły być konkurencją dla przemysłu rosyjskiego, ale zarazem odgradzał burżuazję od innych stanów. Z tego powodu, jak również i ze względu na swą małą liczbę, burżuazja rosyjska nie mogła odegrać żadnej roli politycznej, mimo to że Rosja weszła już wówczas w fazę rozwoju produkcji kapitalistycznej. Czynnikiem opozycji stała się zatem część szlachty, przede wszystkim zaś literaci, publicyści, naukowcy i studenci, choć krytyka stosunków panujących wówczas w Rosji była ogromnie utrudniona przez cenzurę lub przez szykany w stosunku do ludzi postępowych. Filozofa Piotra Czaadajewa, który w 1836 r. ogłosił List filozoficzny o absolutyzmie rosyjskim, uznano za obłąkanego. Największy poeta rosyjski Puszkin był stale śledzony. Świetny liryk Mikołaj Lermontow, który w wierszu Śmierć poety napiętnował atmosferę samowładztwa carskiego, z powodu której - jego zdaniem zginął (w pojedynku 1837) Puszkin, został za rozpowszechnianie tego wiersza aresztowany, zdegradowany i zesłany na Kaukaz. Mimo to system mikołajowski znalazł obrońców wśród pisarzy z kręgu tzw. słowianofilów. Wprawdzie i oni głosili konieczność zniesienia pańszczyzny, ale potępiając "zgniły" Zachód twierdzili, że Rosja musi iść własną, oryginalną drogą, tj. trzymać się samowładztwa i prawosławia. Przeciwnikami ich byli tzw. zapadnicy (zapad - zachód), tj. zwolennicy kultury zachodniej. Sądzili oni, że Rosja musi pójść drogą kapitalizmu. W przeciwstawieniu do słowianofilów zapadnicy byli liberałami. Lewe skrzydło zapadników stanowili z początku, choć stopniowo oddalali się od nich coraz bardziej, Hercen i Bieliński. Publicysta i socjolog Aleksander Hercen niewiele mógł zdziałać w kraju, ale stał się groźny dla caratu po swym wyjeździe za granicę ( 1847), prowadząc tu nieubłaganą walkę z reżimem carskim. Krytyk literacki Wissarion Bieliński stał się jednym z twórców ruchu demokratyczno-rewolucyjnego w Rosji. Zamaskowana opozycja występowała i w literaturze pięknej. Najpełniejszy wyraz temu dał Mikołaj Gogol (komedia Rewizor, 1836; powieść Martwe dusze, t. I 1842), który jednak stopniowo przeszedł na pozycje reakcyjne, wystąpiwszy w 1847 r. w obronie poddaństwa chłopów i absolutyzmu carskiego. Napiętnował to wystąpienie w liście do Gogola Bieliński, a list ten w tysiącach egzemplarzy, zresztą ręcznie pisanych, rozchodził się po całej Rosji. Tylko śmierć ( 1848) uratowała autora listu od więzienia. Znaczny wpływ na rosyjską opinię postępową wywierało także po 1844 r. koło inteligentów w Petersburgu, zorganizowane przez Michała Butaszewicza-Pietraszewskiego (tzw. pietraszewcy), wyznające ideologię rewolucyjno-demokratyczną. Rewolucja 1848 r. na Zachodzie spotkała się z żywą sympatią postępowej inteligencji rosyjskiej, choć zarazem przyczyniła się także do wzmocnienia reakcyjnego kursu polityki carskiej zarówno zewnętrznej (interwencja na Węgrzech), jak i wewnętrznej (zesłanie na Syberię przywódców pietraszewców, zmiany w programie szkolnictwa). Rozdział pięćdziesiąty drugi Sprawa Polska w latach 1831-1846 Rozbiory związały ziemie polskie z losami państw zaborczych. Ziemie te weszły w skład państw feudalnych, które silniej niż Anglia i Francja broniły swego dawnego ustroju, a ponieważ i Polska w okresie rozbiorów była państwem feudalnym, przeto nic dziwnego, że polski feudalizm był nawet bardziej konserwatywny niż pruski lub austriacki, pruski bowiem np. musiał się liczyć z silną burżuazją zachodniej części państwa, a poza tym Prusy i Austria miały silną, złożoną częściowo z mieszczan biurokrację. Zajmowanie się przez szlachtę niemiecką czy austriacką handlem lub przemysłem nie było uważane za poniżające. Inaczej było na ziemiach polskich, zwłaszcza w zaborze rosyjskim i austriackim. Mentalność szlachecka nadawała ton całemu życiu umysłowemu i obyczajowemu, ciążyła nad psychiką całego narodu. W tej atmosferze,

Page 139: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

pozbawiona w dodatku nawet takiego poparcia rządowego, jakie otrzymywała burżuazja w Prusach i Austrii, klasa burżuazji polskiej, nie mająca własnych silnych tradycji miejskich, kształtowała się wolno i z trudem. Nie była nawet jednolita pod względem pochodzenia narodowego, poważny odsetek najaktywniejszych jej elementów stanowili bowiem Niemcy i Żydzi, miała też bardzo słabo rozwiniętą świadomość klasową i nie stanowiła czynnika rewolucyjnego, jak burżuazja na Zachodzie. Była zresztą stosunkowo dość nieliczna. W Galicji przemysł rozwijał się bardzo słabo, lepiej natomiast w zaborze pruskim, choć natrafiał na poważną konkurencję przemysłu zachodniopruskiego. Silna w tym zaborze była tylko drobna burżuazja polska, ale i ona musiała toczyć walkę z drobnomieszczaństwem niemieckim. W Poznaniu np. Polacy stanowili tylko połowę ludności, ale liczba polskiej burżuazji w tym mieście była proporcjonalnie jeszcze mniejsza. W Królestwie Polskim przemysł rozwijał się stosunkowo najlepiej, już przed 1850 r. zaczęły się tu pojawiać fabryki. Ale korzystająca często z pomocy finansowej państwa burżuazja była związana z rządem, częściowo także z właścicielami ziemskimi, poza tym była dość niejednolita pod względem narodowościowym (sporo Niemców). Aż do połowy XIX w. przemysł na ziemiach polskich nie odgrywał zatem większej roli, klasa robotnicza dopiero się formowała, przeważało jeszcze rzemiosło i dlatego, podobnie jak w krajach niemieckich, czynnikiem rewolucyjnym w miastach byli głównie drobni majstrowie i czeladnicy. Inaczej przedstawiała się sprawa chłopska. Tylko w zaborze pruskim znikła całkowicie pańszczyzna, ale za to pozostał, podobnie jak w innych krajach pruskich, liczny proletariat rolny, przeważnie tzw. komornicy. Obawa przed nim łączyła obszarników polskich z niemieckimi i kazała im ulegać reakcyjnemu rządowi pruskiemu. Klasa posiadająca, nie wyłączając polskiego ziemiaństwa, miała bez wątpienia swój interes i z państwem pruskim łączył ją konserwatyzm oraz obawa przed przewrotem społecznym i zagrożeniem własnego stanu posiadania. Dla drugiej połowy XIX w., kiedy orientacje polityczne ziemiaństwa wielkopolskiego bardzo się zróżnicowały, należy jednak pogląd ten przyjmować z dużą ostrożnością. Szlachta polska była tu bowiem także główną podporą tzw. ruchu narodowego. Wraz z duchowieństwem skutecznie propagowała ona solidaryzm narodowy, stępiając tym samym antagonizmy na tle społecznym i gospodarczym. Najcięższa jednak do rozwiązania była sprawa pańszczyzny w Królestwie i Galicji. Istnienie pańszczyzny utrudniało ogromnie rozwój kapitalizmu i dlatego nawet wielu liberalizujących obszarników było zwolennikami zastosowania pruskiego wzoru w załatwieniu sprawy. Konserwatywna większość była jednak temu przeciwna, nie widziała bowiem dla siebie interesu w zmianie stosunków. Sytuację pogarszała wielka liczba chłopów bezrolnych żyjących w skrajnej nędzy. Pańszczyzna, zależność od obszarników, mała rentowność ziemi wskutek zacofanych sposobów gospodarowania i dzielenie jej na coraz mniejsze działki, przeciążenie podatkami, wszystko to wywoływało ustawiczne wrzenie wśród chłopów przejawiające się w postaci licznych suplik do władz rządowych, świadomego niewykonywania swych obowiązków i otwartych buntów. Był to ruch rewolucyjny, ale nie miał charakteru politycznego. Do szlacheckich konspiracji politycznych chłopi odnosili się nieufnie, czasem wręcz wrogo, choć ze strony spiskowców nie brak było wysiłków dla pozyskania sobie "młodszych braci". Tylko spisek księdza Ściegiennego z lat 1842-1844 pociągnął chłopów, miał bowiem charakter polityczny i społeczny, przeraził on jednak zarówno władze carskie, jak i obszarników polskich. Upadek powstania listopadowego pociągnął za sobą fatalne następstwa polityczne dla wszystkich trzech zaborów. W najcięższej sytuacji znalazło się oczywiście Królestwo Polskie. Mikołaj I, nie uznając już zobowiązań traktatu wiedeńskiego, zostawił Królestwu tylko pozorną autonomię ("statut organiczny" z 1832 r., który zresztą nie wszedł w życie). Surowe rządy namiestnika ks. Paskiewicza, rozpoczęte od karania winnych "buntu", zmierzały do utrzymania kraju w wierności dla monarchii poprzez represje, ograniczanie ruchu umysłowego i umacnianie społecznego znaczenia szlachty. Ale i inne zabory odczuły dotkliwie upadek powstania. Do 1830 r. w obawie, by polscy poddani nie ciążyli ku Królestwu, rządy pruski i austriacki nie szczędziły w stosunku do nich obietnic i drobnych ustępstw. Ten stan rzeczy zmienił się po 1831 r., ustępując dążeniom do jak najściślejszego złączenia ziem polskich z resztą zaborczego państwa. Szczególnie dotkliwie odczuwała to Galicja, która z resztą monarchii musiała dzielić ucisk polityczny, a pod względem kulturalnym stała się niemal równie zacofana, jak Królestwo Polskie. Ze wszystkich zaborów najwyżej stał wówczas zabór pruski mimo polityki germanizacyjnej naczelnego prezesa W. Ks. Poznańskiego Edwarda Flottwella (do 1840). Rząd pruski, mający poważne kłopoty z opozycją burżuazji na zachodzie, był za słaby, by prowadzić energiczną politykę unifikacyjno-germanizatorską w Poznańskiem. Powstała tu dość wysoko stojąca prasa oraz kilka organizacji kulturalnych i gospodarczych, wychodziły polskie dzieła naukowe - choć wszystkim kierowała głównie szlachta i kler odżegnujący się od popierania spisków. Kler nie był warstwą jednolitą ani gdy chodzi o pochodzenie społeczne, ani opcje polityczne. Wyjaśnienia wymagałoby też pojęcie spisku. W rozumieniu władz (w tym przypadku pruskich, ale można to rozciągnąć także na innych zaborców) do działalności spiskowej zaliczano m.in. nauczanie w duchu polskim młodzieży gimnazjalnej, pomoc dla powstania listopadowego, organizowanie społeczeństwa polskiego w 1848 r., nie mówiąc o popieraniu powstania. We wszystkich tych akcjach kler był stosunkowo licznie obecny. W procesie berlińskim 1846-1848 wśród skazanych na śmierć (wyroku nie wykonano) znalazł się też ksiądz. Księży za robotę spiskową ganiła encyklika Grzegorza XVI Cum primum z 9 czerwca 1832 r. Można śmiało przyjąć, iż biorąc pod uwagę stosunek procentowy do liczby

Page 140: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

katolików, a nadto wymogi prawa kościelnego, obecność księży w działalności tajnej była nie bez podstaw przedmiotem troski władz państwowych i kościelnych. Te ostatnie także w omawianym okresie miały trudności w zachowaniu złotego środka. Przykładem niech będzie akcja arcybiskupa gnieźnieńskiego i poznańskiego Leona Przyłuskiego przeciwko tzw. dysmembracji Wielkiego Księstwa Poznańskiego w latach 1848-1849 i jego późniejsze, w dobie reakcji próby pojednawczej polityki w stosunku do rządu. Większe możliwości rozwoju kulturalnego miało Wolne Miasto Kraków, ale pod względem politycznym było skrępowane przez rezydentów trzech mocarstw rozbiorowych. Najpełniej jednak polska działalność polityczna mogła się rozwinąć na emigracji: we Francji, Wielkiej Brytanii i Szwajcarii. Ujawniły się tu w sposób jaskrawy wszystkie dodatnie i ujemne cechy ówczesnego społeczeństwa polskiego: skrajny indywidualizm, gwałtowne spory, wzajemne szkodzenie sobie, ale zarazem obfita twórczość umysłowa, głównie w dziedzinie myśli polityczno-społecznej i poezji. Pod względem politycznym emigracja rozbiła się na obozy odpowiadające tym, jakie istniały wówczas w Europie: klerykałowie, zwani ultramontanami, skupiający się głównie przy zgromadzeniu zakonnym zmartwychwstańców, konserwatyści pod kierownictwem ks. Adama Czartoryskiego, demokraci prawicowi w Towarzystwie Demokratycznym Polskim, demokraci socjalizujący, należący do Gromad Ludu Polskiego. Stosunkowo najmniej było liberałów, choć liberalizmowi hołdowali niektórzy ludzie Czartoryskiego i część prawicowych demokratów. Przyszłą Polskę wszyscy sobie wyobrażali w granicach z 1772 r., niektórzy zaś, pod wpływem romantyzmu oraz pod wpływem ówczesnej beznadziejności i religijnego tłumaczenia sensu dziejów, ulegali mistycyzmowi i przypisywali przeżyciom narodu polskiego specjalne znaczenie (Polska jako mesjasz narodów). Możność odzyskania niepodległości część emigrantów wiązała ze zmianą konstelacji politycznej w Europie i ewentualną wojną państw (obóz Czartoryskich), część zaś z ogólną wojną ludów przeciwko despotom, a przede wszystkim z powstaniem narodowym w samej Polsce (demokraci). W jednym wszakże wszyscy emigranci jako pochodzący niemal wyłącznie z zaboru rosyjskiego byli zgodni, a mianowicie w nienawiści do caratu, widząc w nim niemal jedyną przeszkodę w odbudowaniu Polski. To jednostronne nastawienie sprawiało, że mało mówiono o innych zaborach, a poza tym propaganda emigrantów przyczyniała się do wytworzenia na Zachodzie poglądu, że Polska to właściwie tylko dawne Królestwo Polskie. Walka emigracji z caratem toczyła się głównie w dwóch dziedzinach, dyplomatycznej i spiskowej. Ludzie ks. Czartoryskiego rozwijali gorączkową działalność w całej niemal Europie, by szkodzić caratowi. Udawało się to w wysokim stopniu. Osłabienie wpływów rosyjskich w Stambule i na Półwyspie Bałkańskim, a nawet w Anglii i w Rzymie było dziełem ks. Czartoryskiego. Nie mniej dotkliwe dla caratu były spiski i próby powstań, podejmowane bądź przez emisariuszy demokratycznych, bądź przez ludzi w kraju, czasem tylko mającymi luźny związek z emigracją. wszystkie one kończyły się co prawda nieszczęśliwie i wywoływały tylko zwiększenie represji, ale były ustawicznym protestem przeciwko obecnemu panowaniu, przypominały stale o sprawie polskiej, osłabiały panowanie caratu na ziemiach polskich, a pośrednio i jego pozycję międzynarodową. W swej polityce europejskiej, w stosunku do Austrii i Turcji, carat musiał się liczyć z niepewnością posiadania swych ziem polskich. Sprawa polska przyczyniła się do tego, że Mikołaj I zbliżył się ponownie do Austrii, przez co związek państw Świętego Przymierza został powtórnie scementowany, choć po 1830 r. nie leżało to już w interesie Rosji. Rozdział pięćdziesiąty trzeci Sprawa "wschodnia" w latach 1829-1844 Przez "sprawę wschodnią" rozumiano w XIX w. problem Turcji i jej krajów wasalnych, wszystko zaś, co się działo na wschód od państwa tureckiego, nazywano wówczas sprawami "dalekiego wschodu". Rozkład feudalizmu tureckiego i słabość polityczna Turcji już w XVIII w. były tak daleko posunięte, że powstał wówczas projekt podziału Turcji między państwa europejskie, głównie między Rosję i Austrię. W XIX w., zwłaszcza po powstaniu Greków i wojnie rosyjsko-tureckiej, sprawa wschodnia stała się znowu ogromnie aktualna. Nad Bosforem zaczęła się jednak walka między czterema państwami, z których każde miało odrębne cele. Rosja dążyła do opanowania Stambułu i cieśnin, co dałoby jej wyjście na Morze Śródziemne, a poza tym ułatwiłoby ogromnie opanowanie Półwyspu Bałkańskiego. Przeciwna temu była Austria, która Półwysep Bałkański uważała za teren własnej ekspansji gospodarczej i politycznej. Wielka Brytania jednakowo obawiała się usadowienia się Rosjan nad Bosforem i wzmocnienia państwa tureckiego. Tę drugą możliwość uważano wprawdzie za mało prawdopodobną, ale pierwsza wydawała się zupełnie realna, groźna zaś o tyle, że Rosjanie mogli zagrozić brytyjskiemu szlakowi komunikacyjnemu i wogóle związkowi z Indiami. Poza tym zbyt silny w Turcji wpływ polityczny i handlowy rosyjski mógł być niebezpieczny dla rozwijającego się coraz żywiej brytyjskiego handlu ze Wschodem. Wzgląd gospodarczy był miarodajny również dla Francji. W interesie każdego z tych mocarstw leżało utrzymanie słabej Turcji, osiągnięcie zaś przez któreś z nich zbyt silnego wpływu nad Bosforem spotykało się natychmiast ze wspólnym przeciwdziałaniem trzech pozostałych. Tylko bardzo nieliczni ludzie spośród tych, którzy rządzili Turcją, zdawali sobie sprawę z grożącego jej niebezpieczeństwa. Ale i oni za najważniejszą reformę uważali tylko reorganizację armii, a poza tym sądzili, że należy manewrować między wpływami obcymi, wygrywając antagonizmy mocarstw. Taki też program miał Mahmud II (1808-1839), najwybitniejszy z sułtanów tureckich XIX w. Sądząc, że główną przeszkodą na drodze modernizacji Turcji jest korpus janczarów, Mahmud II zlikwidował ich całkowicie, każąc ich wszystkich wytępić. Sprowadzał poza tym oficerów cudzoziemskich, od 1836 r. głównie

Page 141: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

pruskich (Helmut von Moltke), którzy jednak niewiele mogli zrobić wskutek słabej znajomości języka i wrogiego stosunku muzułmanów. Słabość sułtanatu umiał wyzyskać ambitny pasza Egiptu Mehmed Ali (Mohamed Ali - po arabsku), z pochodzenia Macedończyk. Za młodu kupiec, potem oficer, wreszcie dowódca korpusu Albańczyków, półanalfabeta, ale ogromnie zręczny, zostawszy w 1805 r. paszą Egiptu zlikwidował Mameluków, wymordowawszy w 1811 r. ich bejów. Dążył do zupełnej niezależności od sułtana i stworzenia silnego państwa egipskiego. Ściągał do pracy nad modernizacją Egiptu Francuzów. Popierał szkolnictwo i naukę, budował kanały irygacyjne i komunikacyjne, położył nacisk na uprawę bawełny. Stworzywszy regularną armię, złożoną z fellahów, potrafił przez swego syna, Ibrahima, opanować Sudan na południu, a na wschodzie święte miejsca muzułmanów, Mekkę i Medynę, kładąc w tych miastach kres panowaniu wahhabitów w 1819 r. Zwycięstwa egipskie zaniepokoiły Wielką Brytanię i Rosję, gdyż potężny wasal sułtana mógł wzmocnić siłę Turcji, a nawet pokusić się o sułtanat. Powstanie silnego państwa egipskiego na drodze do Indii wydawało się Wielkiej Brytanii szczególnie niebezpieczne. Niebezpieczeństwo wzrosło, gdy pasza Egiptu zażądał od sułtana wydania mu obiecanej w zamian za pomoc przeciwko powstańcom greckim Syrii, a spotkawszy się z odmową zajął ją zbrojnie, przekroczył góry Taurus w południowej części Azji Mniejszej i rozbił Turków pod Konya (1832), zagroziwszy w ten sposób Stambułowi. Przerażony sułtan Mahmud II zwrócił się o pomoc do mocarstw europejskich. Interweniowała natychmiast tylko Rosja. Flota rosyjska wpłynęła do Bosforu, a 5000 żołnierzy wylądowało koło Stambułu w Azji Mniejszej, zagradzając Egipcjanom drogę do stolicy. Po raz pierwszy w historii wojsko rosyjskie jako sprzymierzeniec sułtana znalazło się pod Carogrodem. Pod naciskiem Wielkiej Brytanii, Francji i Austrii Mehmed Ali zgodził się jednak na pokój w Kutahya (1833), który dał mu dożywotnio Palestynę, Syrię i Cylicję. Ale i Mikołaj I uzyskał za swą pomoc od sułtana układ tajny w Stambule, zwany od miejsca pobytu wojsk rosyjskich układem w Hunkjar-Iskelesi, na mocy którego m.in. sułtan zgodził się na opiekę cara nad wyznawcami religii greckiej w Turcji i zobowiązał się zamknąć cieśniny dla wrogów Rosji. Car otrzymał prawo mieszania się w sprawy wewnętrzne Turcji i stawał się jej protektorem. Układ ten zaniepokoił rząd austriacki, ale konieczność współdziałania państw Świętego Przymierza w walce z ruchem rewolucyjnym, zwłaszcza polskim, sprawiła, że na konferencji cara, cesarza austriackiego i kronprinza pruskiego w Munchengratz we wrześniu 1833 r. stwierdzono z naciskiem zgodność polityki trzech państw w stosunku do Polaków, Rzeszy Niemieckiej i Turcji. Powstrzymany przed Stambułem Mehmed Ali zaczął tymczasem wzmacniać swe przyjazne stosunki z Francją, która wprawdzie nie chciała upadku Turcji, ale popierała paszę Egiptu w nadziei zdobycia przez niego trwałego oparcia politycznego i gospodarczego na Wschodzie. Francja była głównym odbiorcą bawełny egipskiej. Zdecydowanie jednak w obronie Turcji wystąpiła Wielka Brytania. Jej minister spraw zagranicznych Palmerston zręcznie podkopywał wpływy rosyjskie nad Bosforem, potrafił też skłonić sułtana do powierzenia Anglikom reorganizacji floty tureckiej. W 1838 r. Turcja zawarła z Wielką Brytanią traktat handlowy, ograniczający do minimum cła wwozowe na towary angielskie i pozwalający Anglikom na handel wewnątrz Turcji. Wkrótce potem taki sam traktat zawarła i Francja. Umowy te przyczyniły się do upadku rzemiosła tureckiego. Turcja stawała się rynkiem zbytu i źródłem surowców dla państw zachodnich. Za namową Wielkiej Brytanii sułtan w 1839 r. sam zaczął wojnę z paszą egipskim, by mu odebrać Cylicję i Syrię, ale w bitwie pod Nizib (w Syrii) Ibrahim, którego doradcą był Francuz Seves (Soliman pasza), zniszczył zupełnie armię turecką, równocześnie zaś flota turecka przeszła na stronę egipską. W tym momencie umarł Mahmud II, zostawiając zupełnie nieudolnego syna, którego nie chciał uznać Mehmed Ali, sądząc, że sam z pomocą Francji zostanie władcą całego imperium tureckiego. To mogło jednak sprowokować wystąpienie Rosji i dalsze uzależnienie od niej Turcji. Aby do tego nie dopuścić, Palmerston porozumiał się z Metternichem, a przez niego skłonił Rosję i Prusy do wspólnego wystąpienia w obronie status quo w Turcji. Traktat londyński z 15 lipca 1840 r., podpisany przez Wielką Brytanię, Rosję, Austrię, Prusy i Turcję, stwierdzał konieczność utrzymania tego status quo. We Francji, której na konferencję londyńską nie zaproszono, zapanowało ogromne oburzenie, sam zaś traktat przyjęto jako dążenie do upokorzenia Francji, jako "Waterloo dyplomatyczne". Prasa nacjonalistyczna we Francji zaczęła grozić "Europie" rozpętaniem rewolucji, domagała się wypowiedzenia traktatu z 1815 r. i oparcia granicy o Ren, co z kolei wywołało oburzenie w całych Niemczech. Konserwatyści i liberałowie niemieccy licytowali się w protestach, by pokazać, że są obrońcami wielkości Niemiec i patriotami. Podniecenie we Francji i w Niemczech trwało jeszcze po uspokojeniu się sytuacji na Wschodzie. Z tego czasu pochodzą znane pieśni niemieckie: Sie sollen ihn nicht haben (Nie mogą go mieć) Mikołaja Beckera, wówczas najpopularniejsza, Wacht am Rhein (Maksa Schneckenburgera, ogromnie popularna w drugiej połowie XIX w.) i wreszcie najgłośniejsza Deutschland uber alles (Niemcy ponad wszystko), którą ułożył profesor z Wrocławia August Hoffmann von Fallersleben na wzór starej pieśni austriackiej (Oesterreich uber alles), melodię wzięto z austriackiego hymnu państwowego. Do wojny jednak w 1840 r. nie doszło, gdyż nie chciał jej na serio żaden z ówczesnych rządów. Ludwik Filip dał dymisję "małemu Napoleonowi", Thiersowi, powołując na jego miejsce Soulta i anglofila Guizota. Mehmed Ali toczył wojnę sam, ale w Syrii propaganda turecka za pomocą pieniędzy angielskich pobudziła mieszkańców do powstania, a w dodatku flota brytyjska, turecka i austriacka zaczęły bombardować porty syryjskie. Egipcjanie wycofali się z Syrii, ponieważ Anglicy blokowali Aleksandrię

Page 142: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

grożąc bombardowaniem, Mehmed Ali, opuszczony przez Francję, musiał skapitulować. Utrzymał wprawdzie, głównie dzięki Metternichowi, swą dziedziczną władzę w Egipcie, ale pod protektoratem sułtana, poza tym stracił Kretę, Palestynę, Syrię i Cylicję, zobowiązał się zredukować armię, zlikwidować stocznie i rozciągnąć na Egipt traktat handlowy brytyjsko-turecki z 1838 r. W ten sposób możność stworzenia suwerennego państwa egipskiego została przekreślona na przeszło sto lat. Nieco później Wielka Brytania, Rosja, Francja, Austria, Prusy i Turcja podpisały w Londynie (1841) konwencję, na mocy której Bosfor i Dardanele zostały zamknięte na zawsze dla wszystkich okrętów wojennych, a więc i rosyjskich, co było przekreśleniem układu w Hunkjar-Iskelesi. Palmerston odniósł świetne zwycięstwo. Hegemonia gospodarcza i polityczna Wielkiej Brytanii na Bliskim Wschodzie została ustalona. Znaczenie Francji w świecie muzułmańskim, a także i w Europie, ogromnie zmalało, ale równocześnie z tym zmalał również autorytet Ludwika Filipa wśród burżuazji francuskiej. Porażkę poniósł także Mikołaj I, który jednak sądził, że zrównoważy ją rozłam wśród zgodnie dotąd przeciwko Rosji działających państw zachodnich. Co więcej, car rosyjski doszedł do przekonania, że w sprawie wschodniej należy się liczyć tylko z Wielką Brytanią, a ponieważ nie wyrzekł się myśli zagarnięcia Stambułu, dlatego też sądził, że cel ten osiągnie, jeśli Wielkiej Brytanii zaproponuje podział spadku po "chorym człowieku", tj. Turcji. Po 1841 r. dyplomacja rosyjska zaczęła przygotowywać teren w Londynie dla tej koncepcji. Możliwość jej sondował sam Mikołaj I podczas swej wizyty u królowej Wiktorii w Londynie w 1844 r. Rozdział pięćdziesiąty czwarty Stany Zjednoczone w latach 1814-1850 Okres po 1815 r. Amerykanie nazwali erą optymizmu (właściwie era of good feeling - dosłownie era dobrego samopoczucia). Państwa europejskie nie mieszały się do spraw Stanów Zjednoczonych, choć wojna 1812-1814 okazała słabość tego państwa. Uwagę najwięcej zainteresowanej sprawami amerykańskimi Wielkiej Brytanii pochłaniała głównie obawa przed Francją, a w ten sposób wolne od niebezpieczeństwa zewnętrznego Stany Zjednoczone mogły się swobodnie rozwijać. Cztery problemy były wówczas w życiu amerykańskim najważniejsze: ekspansja terytorialna, rozwój przemysłu krajowego, ustalenie ustroju politycznego, stosunek do Kanady i innych państw amerykańskich. Nabycie w 1803 r. Luizjany przesądziło o losie hiszpańskiej Florydy, do której zresztą już od początku XIX w. kierowało się osadnictwo amerykańskie. Już w 1811 r. było ono tak silne, że osadnicy mogli proklamować niezależność Florydy od Hiszpanii, choć dopiero w 1819 r. ta ostatnia została wreszcie wskutek kłopotów z Ameryką Południową zmuszona do odstąpienia tego półwyspu Stanom Zjednoczonym. Równocześnie z tym zaczęła się ekspansja amerykańska na zachód, czyli w kierunku górnego biegu rzek Missouri i Arkansas. Ziemie te były zamieszkane przez liczne plemiona koczownicze Indian, utrzymujących się głównie z rybołówstwa i polowania na bizony. Indianie stali na niskim poziomie kulturalnym i toczyli między sobą ustawiczne walki, które potrafili wyzyskiwać Amerykanie. Awanturnicy wszelkiego rodzaju, a więc poszukiwacze przygód, przestępcy, zagrożeni lub ścigani wyrokami sądowymi, a ponadto biedacy i sekciarze udawali się przede wszystkim na Dziki Zachód, a w ślad za nimi osadnicy, zagarniając lub kupując za bezcen ziemie od Indian: legalnie, częściej podstępnie, bardzo często za pomocą "wody ognistej" albo za pomocą siły oręża. Indianie byli tępieni lub wycofywali się na zachód, po opanowaniu zaś całego terenu tworzono dla tych, którzy zaniechali walki, specjalne rezerwaty, których obszar zresztą ustawicznie zmniejszano, nie dotrzymując umów. Tragedią Indian było to, że nie umieli zmienić trybu życia; w związku z kurczeniem się ich terenów łowieckich i wytępieniem bizonów (Amerykanie tępili je umyślnie) znikały podstawy bytu Indian. Reszty dokonało pijaństwo, gruźlica i choroby weneryczne. Obydwie strony walczyły zacięcie, stosując często okrucieństwo (skalpowanie jeńców) i podstęp. Tak np., nie mogąc przez kilkanaście lat złamać na Florydzie Osceoli, wodza Indian Seminolów, którego ponadto poparli Murzyni, Amerykanie zaprosili go na konferencję pokojową i łamiąc swe uroczyste przyrzeczenia aresztowali go i uwięzili (1832). Na tereny wydarte Indianom przybywały coraz to nowe fale osadników, gdyż emigracja do Stanów Zjednoczonych z Europy ogromnie wzrosła, zwłaszcza po 1840 r. Tylko w latach 1840-1855 przybyło tu przeszło 3500000 emigrantów, głównie Irlandczyków i Niemców. Pierwszych wyganiał z ojczyzny przede wszystkim głód, drugich ciężkie warunki ekonomiczne i polityczne. Jechali jednak po 1840 r. do Ameryki także prześladowani w Europie emigranci polityczni innych narodów, takich jak Węgrzy, Polacy, Włosi, Hiszpanie oraz ze względów ekonomicznych Anglicy i Włosi. Od drugiej połowy XIX w. również i ci emigranci europejscy biorą żywy udział w pochodzie na Zachód. W związku z ekspansją powstawała potrzeba tworzenia nowych stanów. Już w 1792 r. utworzono nowy stan Kentucky, a w 1796 stan Tennessee. W 1821 r. Unia liczyła już 23 stany, dopiero jednak w 1845 r. utworzono nowy, Teksas. Kraj ten należał przedtem (od 1823) formalnie do Meksyku, choć zamieszkany był przez Indian. Rząd meksykański zgodził się jednak na amerykańskie osadnictwo w tym kraju. W1836 r. osadnicy ci, korzystając z anarchii w Meksyku, ogłosili niepodległość Teksasu, a w 1845 uchwalili połączenie go ze Stanami Zjednoczonymi. Pociągnęło to za sobą wojnę meksykańsko-amerykańską (1846-1848), wskutek której Meksyk stracił nie tylko Teksas, ale i cały kraj na zachód od Teksasu, tj. większą część swego terytorium (pokój w Guadalupe-Hidalgo, 1848). Równocześnie z tymi wypadkami Stany Zjednoczone uzyskały zgodę Wielkiej Brytanii na wyznaczenie granicy kraju Maine w 1842 r. i Oregonu w 1846 r. Od 1853 r., w którym poseł amerykański w Meksyku Gadsden kupił od Meksyku kawał pustynnego kraju na południe od Arizony, Stany Zjednoczone otrzymały

Page 143: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

na południu te granice, które posiadają obecnie. Ale tylko antagonizm między stanami południowymi i północnymi sprawił, że nie zabrano Meksykowi więcej ziemi. Część polityków amerykańskich domagała się nawet zagrabienia całego Meksyku, a przynajmniej jego północnej części. Chciano także dokonać podboju Kuby, Santo Domingo i Nikaragui, przez którą miano zamiar przekopać kanał, łączący Ocean Atlantycki ze Spokojnym. Projektowi temu energicznie przeciwstawiła się Wielka Brytania. Tej ekspansji terytorialnej towarzyszył ogromny rozwój ekonomiczny kraju, przy czym coraz wyraźniej występowały różnice między stanami północnymi i południowymi. W tych ostatnich rozwijała się głównie uprawa bawełny, trzciny cukrowej i tytoniu. W 1820 r. wyprodukowano głównie na południu ok. 320000 bel bawełny, w 1850 r. liczba ta wzrosła już do 2000000, w 1861 r. do 5000000. Stany Zjednoczone stały się głównym eksporterem bawełny do Europy. Na północy rozwijał się przede wszystkim przemysł, chroniony zresztą przez cła na towary obce, przeciwko czemu protestowały stale stany południowe, domagające się stosowania liberalizmu ekonomicznego. Produkcja węgla na północy wzrastała ogromnie. W 1820 r, wynosiła ona tylko ok. 50000 ton, ale w 1860 r. już przeszło 13 300 000 ton. Rozwijał się bardzo silnie także przemysł hutniczy, żelazny i włókienniczy. Już w 1850 r. wartość produkcji przemysłowej była wyższa od produkcji rolnej, choć gdy chodziło o eksport amerykański, to 3/5 zajmowała w nim bawełna. Rozwojowi przemysłu towarzyszyły liczne wynalazki: żniwiarka Mac Corrnicka (1834); kombajn (1836, praktycznie zaś 1860); wrębiarka do węgla (1843); maszyna do pisania (1828); maszyna do szycia (1829); maszyna szewska (1846); rewolwer Colta (1835); zapałki fosforowe (1848) itd., które dopiero znacznie później przeszły do Europy. W 1840 r. odkryto w Kalifornii złoto, co natychmiast zaczęło tu ściągać dziesiątki tysięcy awanturników, chcących się szybko wzbogacić, choć tylko niewielu to się udało. Dzięki złotu Kalifornia stała się szybko krajem bogatym, ale nagłe obniżenie wartości złota przyczyniło się z początku do pogorszenia sytuacji mas pracujących. Przez cały zresztą ten okres toczyła się ostra walka klasowa, zwłaszcza na północy, trudna dla robotników wskutek konkurencji ze strony europejskich emigrantów na wschodzie a Chińczyków na zachodzie. Robotnicy amerykańscy mieli liczne związki zawodowe (Trade Unions), które choć opanowane przez burżuazję przeprowadziły już w 1835 r. w Filadelfii zasadę dziesięciogodzinnego dnia pracy (six to six - od 6 do 6 z dwugodzinną przerwą w przeciwstawieniu do dark to dark - od zmroku do zmroku). Stopniowo wprowadzono tę zasadę i w innych stanach. Ciężka także była sytuacja robotników rolnych, a nawet i drobnych farmerów, którzy nie mogli wytrzymać konkurencji z obszarnikami, ale w najgorszym położeniu byli Murzyni. Na blisko 4000000 Murzynów tylko ok. 200000 zdołało się wykupić z niewoli przed 1861 r., ale i ci ostatni, choć wolni osobiście musieli nosić specjalne oznaki, mieszkać w określonych dzielnicach, nie mieli żadnych praw politycznych, byli ogólnie - nawet przez przeciwników niewolnictwa - pogardzani. Ekspansja terytorialna, ogromny rozwój przemysłu i handlu, dojście do głosu nowego pokolenia, które nie pamiętało już wojny o niepodległość wszystko to wpłynęło na głębokie zmiany wśród burżuazji amerykańskiej. Dawni federaliści nazywani teraz wigami, a czasem narodowymi republikanami skupiali nadal te same siły, co i przed 1812 r., a ponieważ byli zwolennikami ceł ochronnych, mieli za sobą poparcie przemysłowców na północy. Poważną ewolucję przeszli antyfederaliści, którzy teraz ogólnie nazywali się demokratami. Skupiając głównie robotników wielkich miast, a także wielkich i małych farmerów domagali się zniesienia lub ograniczenia ceł wwozowych, utrzymania niewoli Murzynów, zniesienia decydujących o życiu ekonomicznym kraju "banków Stanów Zjednoczonych" (pierwszy istniał w latach 1791-1811, drugi powstał w 1816 r.). Doszli do władzy, gdy wódz ich Andrew Jackson został w 1829 r. (wybrany w 1828 r.) prezydentem. Irlandczyk z pochodzenia, robotnik, osadnik, potem generał, pogromca Indian, obszarnik i właściciel niewolników, polityk bez skrupułów i demagog stał się niemal bożyszczem mas ludowych. On pierwszy wprowadził do życia amerykańskiego tzw. rotation in office, tj. zwyczaj, że zmiana na stanowisku prezydenta pociągała za sobą zmianę wyższych urzędników. Nazywano to także systemem łupów (spoils system), choć samo żądanie "łupu dla zwycięzców" wysuwano już dawniej. Jackson utworzył rezerwaty dla Indian i wbrew woli Kongresu rozwiązał "banki Stanów Zjednoczonych". Ale wkrótce po odejściu od władzy Jacksona (był prezydentem w latach 1829-1837) zaczęły się tarcia wśród demokratów. Demokraci z Północy i Zachodu oraz wigowie byli przeciwni niewolnictwu. Spór między nimi a zwolennikami niewoli Murzynów zaostrzył się ogromnie w 1819 r., gdy terytorium Missouri, na którym istniała niewola, zwróciło się do Kongresu z petycją o przyznanie mu praw stanu. Z trudem tylko zręczny wig, Henry Clay, doprowadził w 1820 r. do kompromisu (tzw. "kompromis co do Missouri" Missouri compromise), na mocy którego niewolnictwo w stanie Missouri zostało dozwolone, ale dla równowagi został przyjęty w poczet stanów także kraj Maine (na północnym wschodzie), w którym nie było niewoli. Poza tym przyjęto, że na terytorium Luizjany niewolnictwo nie może się rozciągać na północ od równoleżnika 36°30'. Kompromis ten nie na długo jednak zażegnał spory między stanami wolnymi i niewolniczymi, gdyż zajęto nowe tereny na zachodzie i północnym zachodzie, w stosunku do których moc obowiązująca kompromisu z 1820 r, była wątpliwa. Po zwycięstwie demokratów w wyborach 1829 r. republikanie znowu zaostrzyli walkę z niewolnictwem. Znowu z ogromnym trudem Clay przeprowadził w 1850 r. nowy kompromis. Konflikt między stanami został zażegnany na kilka lat. W dwóch tylko sprawach republikanie i wszyscy demokraci byli zgodni, tj. w sprawie Indian i w sprawie ekspansji handlowej i terytorialnej, choć ta ostatnia

Page 144: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

była jeszcze hamowana przez Wielką Brytanię. Rozdział pięćdziesiąty piąty Kraje Dalekiego Wschodu w pierwszej połowie XIX w. Aż do XIX w. tylko jednostki spośród Europejczyków, misjonarze i kupcy hiszpańscy, portugalscy, holenderscy, rosyjscy docierali na Daleki Wschód, nie występowały tam natomiast państwa europejskie jako takie. Ale w XIX stuleciu rozwijający się żywo kapitalizm europejski musiał sięgnąć i do krajów Dalekiego Wschodu, tym bardziej że Azja Środkowa, Indie, Filipiny i Archipelag Malajski były już pod jego wpływami. Zetknięcie się z brutalnym, chciwym zysku kapitalizmem europejskim przyczyniło się z początku do tego, że kraje Dalekiego Wschodu stały się jeszcze bardziej konserwatywne, stawiając swą kulturę wyżej od europejskiej, co jednak czyniło je tym bardziej słabymi w stosunku do państw europejskich. W XIX w. największym państwem w Azji Wschodniej były Chiny, należała bowiem do nich Mandżuria, Mongolia, część Turkiestanu oraz państwa wasalne, Korea i Tybet. Nad tym olbrzymim państwem panowała od XVII w. dynastia mandżurska, choć jej władza poza północną częścią Chin właściwych była tylko nominalna i ograniczała się do pobierania opłat. Całe państwo chińskie, jak również i Korea, miało ustrój feudalny. Na czele drabiny feudalnej stał cesarz, bogdychan, otoczony licznym dworem, na którym panowała surowa etykieta, oraz sztabem urzędników (Portugalczycy rozszerzyli w Europie ich nazwę malajską jako mandarynów), rekrutowanych na podstawie odpowiednich egzaminów i tworzących całą hierarchię. Najwyżsi z nich, rządzący prowincjami, byli zwykle na wpół niezależni wskutek słabości władzy centralnej. Niżsi urzędnicy, licho opłacani, utrzymywali się głównie z łapówek. Większość urzędów można było zdobyć tylko za pieniądze, edykt cesarski z 1838 r. określił nawet taksę opłat na najważniejsze stanowiska. Własność ziemska była ogromnie zróżnicowana. Wolni osobiście chłopi przeważnie dzierżawili uprawianą przez nich ziemię. Renta feudalna wynosiła często większość plonów, na skutek czego w razie nieszczęśliwych wypadków losowych wieś chińska często przeżywała głód. Walka chłopów z uciskiem feudalnym łączyła się jednak zwykle z walką przeciwko znienawidzonej obcej dynastii i mandżurskiej klasie rządzącej. Z trudem tylko Mandżurom udało się złamać w latach 1796-1804 powstanie chłopskie w północnych Chinach zainicjowane przez tajną sektę polityczno-religijną Biały Lotos. Ale i później prawie we wszystkich prowincjach stale wybuchały podobne powstania, kierowane przez tajne organizacje o różnych nazwach (Triada, Pięść Sprawiedliwości i Pokoju, Rozum Niebiański i in.) i różnych celach, zgodne jednak w nienawiści do dynasti Ts'ingów. Ale dwór mandżurski potrafił wyzyskiwać sprzeczności interesów poszczególnych prowincji i zwykle przy pomocy części feudałów powstania te okrutnie tłumił. W rezultacie jednak Chiny, zwłaszcza północne, przedstawiały często obraz anarchii. Umieli z tego skorzystać cudzoziemcy europejscy. Pod koniec XVIII w. rząd chiński, zrażony do intryg próbujących się tu dostać przez Kanton Europejczyków, wzmocnił swą izolację. Uroczyste poselstwa angielskie do cesarza w latach 1793 i 1816 nie dały rezultatów. Cesarz Kiu-King (1796-1820) zaczął w 1815 r. prześladować dość licznych już (ok. 200000 osób) chrześcijan. Jego syn Tao-Kuang (1820-1850) wstrzymał z początku prześladowanie, ale w 1830 r. podjęli je niektórzy naczelnicy prowincji. Głównymi punktami handlu z cudzoziemcami były: na północy Kiachta (nad rzeką Selenghą, na południe od jeziora Bajkał), dokąd przyjeżdżali kupcy rosyjscy, i na południu port Kanton (dokąd pierwotnie przybywali przede wszystkim Portugalczycy z należącej do nich od 1557 r. wyspy Makau (Macau), ale w XVIII w. także Anglicy i Amerykanie. Kupowali głównie jedwab i herbatę. Rosjanie i Amerykanie wymieniali zwykle towary chińskie na futra. Anglicy płacili srebrem, ale w XVIII w. wprowadzili i własny środek wymienny, opium. Użycie tego narkotyku ogromnie się rozszerzyło w Chinach, stawszy się aż do XX w. prawdziwą klęską społeczną. Niszczył on zdrowie setek tysięcy ludzi i wywoływał odpływ srebra do kieszeni kupców angielskich, dlatego też cesarze zakazywali importu opium, zawsze jednak daremnie. Wreszcie w 1839 r. rząd chiński skonfiskował kupcom angielskim w Kantonie znaczne ilości opium i trochę innych towarów. Wywołało to ogromne oburzenie w Wielkiej Brytanii na "barbarzyńców" chińskich i skłoniło rząd brytyjski do ekspedycji wojennej do Chin w 1840 r. Zajęła ona wyspę Hongkong i blokowała Kanton. Namiestnik prowincji zgodził się na konwencję handlową, która jednak Anglikom wydawała się niewystarczająca, nie zatwierdził jej zresztą i rząd cesarski i dlatego flota i wojsko brytyjskie podjęły w 1841 r. akcję na nowo, bombardując szereg miast, niektóre zaś ponadto okupując zbrojnie. Flota i armia chińska nie były przygotowane do wojny z rozporządzającymi dużą siłą ognia wojskami brytyjskimi, były w dodatku dość nieliczne, gdyż ze względu na stałe bunty prowincji rząd chiński nie mógł ściągnąć swych wojsk w jedno miejsce. Gdy wreszcie Anglicy zagrozili stolicy - Pekinowi, cesarz Tao-Kuang musiał się zgodzić na traktat chińsko-brytyjski w Nankinie ( 1842), na mocy którego Wielka Brytania otrzymywała "na wieczne czasy" wyspę Hongkong, otwarcie pięciu portów chińskich dla handlu i pobytu w nich obywateli brytyjskich, prawo eksterytorialności dla tych ostatnich i dla specjalnych dzielnic, prawo utrzymywania w tych portach swych okrętów wojennych, kontrybucję równoważną 20000000 funtów. O opium w traktacie nie było mowy, ale jego eksport do Chin kupcy brytyjscy zwiększali teraz ustawicznie. Ustępstwa Chin na rzecz Wielkiej Brytanii skłoniły także inne państwa do żądania podobnych traktatów, otrzymały je zatem w 1844 r. Stany Zjednoczone i Francja, a później także Rosja, Belgia i Szwecja. Stany Zjednoczone ponadto wymogły na rządzie chińskim swobodę dla misji chrześcijańskich, a Francja oprócz tego uzyskała dla katolików zwrot skonfiskowanych im dawniej przez rząd chiński świątyń. Chrześcijaństwo zaczęło się szybko szerzyć w Chinach. W połowie XIX w.

Page 145: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

było już przeszło 500000 chrześcijan, m.in, także i dlatego, że misjonarze i ich wierni byli pod opieką państw obcych. Masowe wtargnięcie wyrobów obcego przemysłu na rynek chiński przyczyniło się do częściowej ruiny rzemiosła chińskiego, które nie mogło wytrzymać konkurencji z tańszą, maszynową produkcją cudzoziemców. Stały odpływ srebra i spowodowana tym jego drożyzna w kraju pociągała za sobą obniżkę cen za produkty rolne, co z kolei powiększało nędzę chłopów, tym bardziej że czynsz dzierżawny uiszczali oni w srebrze lub w miedzi według kursu srebra. Nienawiść chińskich mas ludowych do dynastii, do obcych, do chrześcijaństwa znajdowała nadal ujście w stałych buntach w różnych prowincjach i miastach. W połowie XIX w. państwo chińskie znalazło się o krok od rewolucji socjalnej. Mongolię ujarzmili Mandżurowie ostatecznie dopiero w XVIII w., choć bunty Mongołów powtarzały się i później. By utrzymać tu swe panowanie, cesarze chińscy starali się ustawicznie o rozdrabnianie posiadłości książąt mongolskich i o izolację kraju zarówno od wpływów rosyjskich, jak i chińskich, dzięki czemu Mongolia była krajem bardziej zacofanym niż kraje sąsiednie. Tylko do Mongolii Zewnętrznej docierały z trudem poprzez kupców wpływy rosyjskie, do Rosji też uciekali zagrożeni w ojczyźnie Mongołowie. Izolacja od Chin bardzo powoli się zmniejszała, gdyż aż do połowy XIX w. import chiński do Mongolii był obłożony wysokim cłem i tylko wskutek przekupstwa dygnitarzy chińskich była w ogóle możliwa wymiana handlowa mongolsko-chińska. Korea była wasalem Chin od XVII w. Król koreański otrzymywał od cesarza chińskiego inwestyturę i musiał mu płacić corocznie znaczną daninę, poza tym jednak Chińczycy nie wtrącali się do stosunków wewnętrznych Korei. Pod względem społecznym feudalizm koreański różnił się tym od chińskiego, że ustrój stanowy był w Korei bardziej utrwalony niż w Chinach, a przejście ze stanu niższego do wyższego znacznie trudniejsze, w związku z tym egzaminy urzędnicze mogli zdawać tylko członkowie klas wyższych. Wśród ogółu były silne związki rodowe i zwyczaj dziedzicznej zemsty, dlatego też rody i grupy szlacheckie zawzięcie się zwalczały. Wśród grup szlacheckich, będących w opozycji wobec grup wpływowych na dworze, znajdowali posłuch myśliciele, głoszący potrzebę rewizji lub nawet częściowego odrzucenia konfucjanizmu oraz chrześcijanie, choć rząd zwalczał obydwie te tendencje. Na lata 1801, 1839 i 1846 przypadły krwawe prześladowania chrześcijan, którzy zresztą nigdy nie mieli w Korei większej liczby wyznawców (najwyżej do kilkunastu tysięcy). Prześladowanie z 1846 r. stało się pretekstem dla rządu francuskiego do wystąpienia zbrojnego przeciwko Korei, ale ponieważ kapitalizm europejski nie widział w ujarzmieniu Korei żadnych korzyści gospodarczych, przeto Francja ograniczyła się tylko do demonstracji, której zresztą nie poparło żadne inne państwo. Rząd koreański nie zmienił swego stosunku do chrześcijan, a przerażony tym, co państwa chrześcijańskie robiły współcześnie w Chinach, tym bardziej uprawiał politykę izolacji. Ale największe trudności sprawiały feudałom koreańskim stałe bunty chłopskie lub bunty szlachty, popieranej przez chłopów. Wprawdzie już od 1801 r. chłopi stopniowo zyskują wolność osobistą, ale położenie ich jest bardzo ciężkie głównie z powodu obowiązku oddawania na rzecz państwa części płodów rolnych. Tym się tłumaczą częste ich bunty. Największy z nich został zainicjowany w 1811 r. przez arystokratę Hong Gien Ne. Bunt ten został z trudem złamany w 1813 r. Około połowy XIX w. bunty zaczęły się na nowo. Na czele Japonii (Nippon) stał "syn nieba", tenno, w Europie zwany zwykle mikado, z najstarszej dynastii świata, otoczony w Japonii kultem religijnym, ale od początku XVII w. nie mający żadnej faktycznej władzy. Państwem od 1603 r. rządził w imieniu tenna szogun, tzn. najwyższy dowódca wojskowy, podobnie jak w państwie Merowingów frankijskich. Szogunowie pochodzili z rodziny Tokugawa, stąd też okres lat 1603-1867 nazywa się okresem Tokugawów. Wraz z szogunem do klasy panującej należeli wielcy feudałowie (daj-myo), książęta na wpół niezależni. Wszyscy chłopi byli w teorii osobiście wolni, ale przytwierdzeni do dzierżawionej przez nich ziemi, co czyniło ich wolność pozorną, w rzeczywistości zaś część chłopów pozostawała w położeniu niewolników. Poza chłopami klasą najliczniejszą byli samurajowie, szlachta obowiązana do spędzania połowy czasu w Edo (dziś Tokio) na dworze szoguna, który się ich stale obawiał. Praktyka dawania przez chłopów ryżu jako renty feudalnej przyczyniła się do powstania klasy kupców, skupujących ryż lub wymieniających go na inne towary. Ci kupcy i lichwiarze (ronin) dochodzili do ogromnych majątków i często w sposób zamaskowany kupowali nawet ziemię od samurajów i daimiosów, toteż nienawiść drobnej szlachty i chłopów zwracała się przede wszystkim przeciwko lichwiarzom i kupcom zwłaszcza w latach nieurodzaju. Od XVII w. szogunowie w obawie o swą władzę i aby utrzymać nie zmieniony ustrój feudalny prowadzili politykę izolacji. Tylko Holendrom wolno było przybywać do portu w pobliżu Nagasaki, natomiast uparcie odmawiano nawiązania stosunków handlowych z Rosjanami i Anglikami, a nawet Chińczykami. Ta polityka izolacji była ułatwiona również dlatego, że w Japonii głównie wśród chłopów, istniał na skutek nędzy obowiązek dzieciobójstwa (mabiki) zwłaszcza dziewczynek. Dzięki temu liczba mieszkańców Japonii wzrosła w latach 1726-1846 tylko o ok. 360000 (z 26100000 na 26460000). W tym samym tempie (tj. o 0,01% rocznie) wzrastała aż do lat siedemdziesiątych XIX w. W XIX w. jednak i ustrój feudalny japoński wszedł w fazę poważnego kryzysu. Władzy szoguna i izolacji Japonii nie dało się już utrzymać. Rosnące rozwarstwienie wsi na chłopów bogatych, chłopów zadłużonych i bezrolnych nędzarzy, potężniejąca klasa kupców, niezadowolonych z rozporządzeń utrudniających rozwój handlu, powstanie manufaktur i nowej klasy przemysłowców, pauperyzacja części samurajów, stałe bunty chłopów i ucieczka do miast, powstanie w miastach - wszystko to było przejawem kryzysu wewnętrznego Japonii. Po powstaniu kierowanym przez Osio

Page 146: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Heihatiro w 1837 r. sami szoguni próbowali pewnych reform, ale dopiero uderzenie z zewnątrz na początku drugiej połowy XIX w. miało dać początek głębokim zmianom ustrojowym w Japonii. Rozdział pięćdziesiąty szósty Geneza ruchów rewolucyjnych z lat 1846-1849 w 1848 r. we Francji, Niemczech, Austrii i Włoszech wybuchła rewolucja, którą w historiografii polskiej nazywa się zwykle "wiosną ludów". Nie wszędzie miała ona jednakowy charakter. We Francji stanowiła tylko pewien etap w politycznym rozwoju państwa burżuazyjnego, przewrót w ramach tej samej formacji, natomiast w Europie Środkowej była to rewolucja burżuazyjna. Dla centralnej części kontynentu miała ona ogromne znaczenie, ale właściwie była tylko najważniejszym momentem ruchów rewolucyjnych, które ogarnęły niemal całą Europę, trwały zaś od 1846 do 1849 r., a choć nie wszędzie wybuchały w tym samym czasie, to jednak wszystkie były powiązane przez podobną ideologię i przez to, że powodzenie rewolucji w jednym kraju było zachętą do podobnej rewolucji w innym. Taką zachętą był przede wszystkim wybuch w burżuazyjnej Francji, od której wszędzie spodziewano się pomocy, dlatego też w 1848 r, ruchy rewolucyjne środkowoeuropejskie osiągają swój punkt szczytowy. W niektórych krajach dopiero w tym roku rewolucja właściwie wybuchła, można by nawet mówić po prostu o rewolucji 1848 r, w Europie Środkowej. Z polskiego jednak i ogólnoeuropejskiego punktu widzenia bardziej uzasadnione wydaje się zdanie, że rewolucja w tym roku była drugim etapem, co prawda najważniejszym i istotnym, europejskich ruchów rewolucyjnych. W związku z powyższym całość dziejów ruchów rewolucyjnych z lat 1846-1849 można podzielić na dwa okresy. Pierwszy obejmuje lata 1846-1847 i jest niejako wstępem do właściwej, ogólnej rewolucji, której dzieje stanowią drugi etap tych ruchów, kończący się w 1849 r. Ten drugi okres można z kolei podzielić na trzy fazy. 1) fazę zwycięstw rewolucji, od stycznia do maja 1848 r. włącznie, 2) fazę przesilenia rewolucji, od czerwca do października 1848 r., i wreszcie 3) fazę - odpływu i likwidację rewolucji, kończącą się, na ogół biorąc, w 1849 r. W każdym kraju ruch rewolucyjny miał inną genezę, można jednak wskazać parę czynników, które występowały u początków wszystkich ówczesnych ruchów rewolucyjnych obok czynników specyficznych dla każdego ruchu. Takim czynnikiem ogólnym poza Francją był przede wszystkim rozwój przemysłu i burżuazji, pozostający w coraz większej niezgodności z formami politycznymi i społecznymi ancien regime'u. Formacja kapitalistyczna wszędzie rozsadzała ramy dotychczasowego ustroju. Burżuazja musiała dążyć do usunięcia ograniczeń gospodarczych, pozostałych po ustroju feudalnym, do zniesienia korporacji zawodowych i cechów, do zniesienia pozostałości feudalizmu na wsi, by łatwiej zdobyć siłę roboczą i powiększyć rynek wewnętrzny, do ograniczenia władzy feudałów, którzy popierali głównie interesy rolnictwa. Ponieważ feudałowie nie myśleli wcale o dobrowolnym zrzeczeniu się swych praw i przywilejów, przeto rewolucja w wielu państwach była nieunikniona. Wybuch rewolucji we Francji tylko przyspieszył rewolucję w niektórych innych krajach, ale nigdzie nie odegrał roli decydującej. Ruchy rewolucyjne były i dlatego wówczas nieuniknione, że od lat dwudziestych i trzydziestych XIX w., czyli od ostatnich niepowodzeń burżuazji, upłynął spory okres, wyrosło nowe pokolenie, które nie przeżywało klęski, nie było w równym stopniu co ludzie starsi przejęte obawami przed jej powtórzeniem, a pod wpływem także literatury i nauki było zarazem o wiele bardziej krytyczne w stosunku do istniejących jeszcze form feudalnych niż pokolenie starsze. Wielu bowiem pisarzy wszczepiało czytelnikom, choć zwykle ubocznie, ducha buntu przeciwko istniejącemu stanowi rzeczy, jak np. we Francji Wiktor Hugo, a nawet Aleksander Dumas ojciec. Ich rolę burzycielską czynniki konserwatywne zrozumiały od razu, postarawszy się o umieszczenie ich dzieł na indeksie, podobnie zresztą jak i dzieł Balzaca. W Anglii krytykę ówczesnych stosunków dał Karol Dickens, choć w sposób pogodny i pełen humoru. Przedstawił zwłaszcza snobizm arystokracji i fatalny system opieki nad ubogimi oraz wady szkolnictwa prywatnego, choć zarazem pisał także o ograniczonym horyzoncie myślowym burżuazji. W literaturze niemieckiej, włoskiej i polskiej występowano bardziej bojowo przeciwko pozostałościom feudalizmu i uciskowi. W pierwszej z nich robili to głównie pisarze ze szkoły "Młodych Niemiec", zwłaszcza Heine, Laube i Gutzkow, obok nich zaś poeta Ferdynand Freiligrath, choć ten dopiero w 1844 r. przeszedł na pozycje liberałów. W Austrii najbardziej utalentowanym przeciwnikiem "systemu Metternicha" był dramaturg i poeta Franciszek Grillparzer, zresztą wielki patriota austriacki. Poza tym przeciwko istniejącemu stanowi rzeczy występowała w Austrii znaczna większość pisarzy, choć mogła działać tylko ubocznie ze względu na ostrą cenzurę, za to wiele pism anonimowych, pamfletów, drukowanych przeważnie za granicą i przerzucanych do Austrii, godziło wprost w panujący tam system. Nigdzie w Europie po 1840 r. nie mówiono tak często o konieczności "postępu", jak w Austrii. Ten wyraz "postęp" wywierał wówczas niemal magiczny wpływ na umysły, a zawierał w sobie przekonanie o tym, że system istniejący musi się bezwzględnie skończyć. Mieszczaństwo niemieckie w Austrii, które nie przeżywało goryczy niepowodzeń ani w 1820 r., ani w 1830 r. było już po 1840 r. dojrzałe do rewolucji. Poglądy liberalne szerzyła także ówczesna literatura włoska. Nawet katolicy, jak Alessandro Manzoni i Massimo Taparelli d'Azeglio, piętnowali samowolę feudałów. Poeta Giuseppe Gioacchino Belli swymi ironicznymi sonetami w latach 1830-1837 i 1843-1847 więcej zdyskredytował w opinii włoskiej władzę doczesną papiestwa niż wszystkie powstania i rozruchy, do których dochodziło w Państwie Kościelnym przed 1845 r. Nawet największy liryk włoski XIX w., głęboki pesymista Giacomo Leopardi, który nie wierzył w skuteczność żadnych reform politycznych, zaatakował jednak tych myślicieli katolickich, którzy za pomocą katolicyzmu uzasadniali absolutyzm monarchii. Polska literatura romantyczna miała

Page 147: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

nieco inny charakter, jej najwięksi przedstawiciele żyli bowiem na emigracji, byli przejęci głównie myślą odzyskania ojczyzny, a za jej największego wroga uważali carat, toteż przeciw niemu kierowali najsilniejszy atak (Mickiewicz), w mniejszym stopniu przeciw feudalizmowi i innym władcom absolutnym. Większość pisarzy, słynnych w połowie XIX w., hołdowała liberalizmowi, utrwalała poglądy liberalne na ustrój społeczny, domagała się zrealizowania głównych postulatów liberalnych. Ale byli także pisarze, którzy wysuwali i hasła demokratyczne, mówili o wyzysku i krzywdzie, piętnowali również i burżuazję, jak zwłaszcza Borne, Freiligrath, Dickens, Hugo, Lamennais (ogromnie popularny wśród emigrantów polskich), węgierski powieściopisarz Józef Eötvös, poeta Aleksander Petofi, Juliusz Słowacki i in. Nie byli to jednak pisarze socjalistyczni, tych było bardzo niewielu i nie mieli większego wpływu, dlatego też burżuazja nie widziała w literaturze demokratycznej niebezpieczeństwa, chętnie ją nawet czytała i popierała jako jednego sprzymierzeńca więcej w walce przeciwko wspólnemu wrogowi. Ogromny rozwój nauk ścisłych przyczynił się także do rozszerzania się światopoglądu pozytywistycznego, antyfeudalnego i antyklerykalnego, wzmacniał pewność siebie burżuazji, gdyż głównie jej przedstawiciele studiowali te właśnie nauki i dokonywali coraz to nowych odkryć. Ale mimo wszystko, choć niezmienność form polityczno-społecznych stawała się coraz większą anomalią, to jednak sama burżuazja w Europie Środkowej była jeszcze zbyt słaba, a jej większość zbyt mało wojownicza, by wywołać rewolucję. Większość burżuazji szła ku rewolucji, ale jej nie pragnęła. Ruchy rewolucyjne inicjowała przeważnie inteligencja, zwykle zaś różne towarzystwa tajne, przeważnie formami zbliżone do wolnomularstwa, grupujące liberałów i radykałów. W niektórych krajach ruchy te poparli chłopi, robotnicy fabryczni i proletariat miejski, ale o nastrojach rewolucyjnych tych grup zadecydowała nie propaganda mieszczańska i nie rozwój świadomości klasowej, lecz pogorszenie się sytuacji ekonomicznej. W latach 1846-1848 cała niemal Europa przeżywała okres głodu, ostatni na tak wielką skalę głód aż do I wojny światowej. W trzech kolejnych latach 1845-1847 prawie wszędzie zaraza zniszczyła kartofle, co dotknęło szczególnie te kraje, w których były one jednym z głównych składników pożywienia, zwłaszcza Irlandię. W 1846 r, sytuacja stała się tragiczna i w Europie Środkowej, gdyż nie urodziły się nie tylko kartofle, lecz i zboże we Francji, Niemczech i Włoszech. Urodzaj na zboże był w 1847 r. niewiele lepszy. Niemiecki Związek Celny, który zawsze eksportował zboże, musiał je teraz importować. W 1846 r. sprowadził 165000000 litrów, a w 1847 przeszło 250000000. Zboże wszędzie podrożało, w Prusach o 100%, w niektórych okolicach Francji nawet więcej. Głód i tyfus stały się zjawiskiem bardzo częstym, zwłaszcza w miastach, tym bardziej że do miast ciągnęły za chlebem tysiące chłopów. W licznych miejscowościach Francji i Niemczech doszło do rozruchów z powodu głodu, a wojsko musiało rozpraszać tłumy plądrujące sklepy. W Berlinie przez cztery dni (21-24 IV 1847) trwała tzw, rewolucja kartoflana, tłumy proletariatu budowały barykady i kamieniami atakowały wojsko. Drożyzna zboża pociągnęła za sobą upadek wielu przedsiębiorstw. Wzrosło wszędzie bezrobocie i nędza. We wszystkich miastach pełno było żebraków, zwiększyła się liczba przestępstw, tak np. w Berlinie w 1846 r. ok. 10% ludności żyło z prostytucji i przestępstw. Wzrosła emigracja do innych krajów, zwłaszcza do Ameryki. W 1840 r. np. wyemigrowało z Niemiec ok. 34000 ludzi, ale w 1846 r. już 93000, w 1847 r. ok. 100000. Zrozpaczone masy ludowe stały się w 1848 r. armią, walczącą pod wodzą burżuazji. Pragnąc poprawy swej doli stały się narzędziem w ręku polityków burżuazyjnych. Ogromną rolę w ruchach rewolucyjnych lat 1846-1849 odegrały także sprawy narodowościowe. Działacze rewolucyjni wysuwali często hasła wyzwolenia lub zjednoczenia narodowego. O zjednoczenie narodowe walczyli Niemcy i Włosi, o własne państwo narodowe Polacy i Węgrzy, częściowo też Czesi. Przedstawiciele innych narodów nie stawiali sprawy, na ogół biorąc, równie stanowczo, ale i oni żądali przynajmniej autonomii narodowej. Ruchy narodowe były wszędzie poza Anglią i Francją siłą napędową rewolucji. Rozdział pięćdziesiąty siódmy Mazzini. Powstanie polskie w 1846 r. Początek ruchom rewolucyjnym lat 1846-1849 dali Włosi i Polacy. We Włoszech, zwłaszcza w Państwie Kościelnym, wrzenie rewolucyjne, podtrzymywane głównie przez zwolenników Mazziniego, istniało bez przerwy, a wzmogło się po 1845 r., choć zarówno jego sposób walki (zamachy na policję i urzędników), jak i jego hasła demokratyczne zrażały zamożniejszą burżuazję. Starała się ona zatem wziąć kierownictwo ruchem w swoje ręce. Zaczęte przez mazzinistów powstanie w Rimini we wrześniu 1845 r. zakończyło się nieoczekiwanie zredagowanym przez Karola Fariniego manifestem do "monarchów i ludów" Europy, który wysunął program tak umiarkowanie liberalny, że mogłoby się z nim pogodzić nawet państwo absolutne. Wzmogli także swą działalność liberałowie umiarkowani i neogwelfowie, choć Mazzini nie zrezygnował ze swoich metod walki i z dążenia do republiki. Słabością jego jednak było zawsze niedocenianie postawy mas chłopskich. Wprawdzie praca nad uświadomieniem chłopów musiała być dość długa, ale mazziniści zaniedbali ją zupełnie. Od 1843 r. ożywił się także ruch rewolucyjny na ziemiach polskich, przy czym jego inicjatorami byli teraz nie emisariusze emigracji, lecz działacze krajowi. Po 1844 r. ruch ten osłabł tylko w Królestwie wskutek załamania się spisku, w którym brał udział Ściegienny, silny za to był w zaborze pruskim i austriackim, tu bowiem istniały dużo większe możliwości spiskowania. I w Prusach, i w Austrii istniała silna opozycja liberalna przeciw rządowi, a poza tym rosło też wrzenie mas ludowych. Nawet car Mikołaj I obawiał się (nieco później co prawda), że tym razem

Page 148: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

rewolucja wybuchnie nie we Francji, lecz we Włoszech, Niemczech i Austrii. Spiskowcy polscy byli w kontakcie z opozycją demokratyczną niemiecką, a prawdopodobnie także z rewolucjonistami włoskimi. Według informacji, które posiadał Metternich, rewolucjoniści liczyli na to, że wybuch powstania w Galicji zwiąże siły wojskowe Austrii, umożliwiając tym samym powstanie w jej włoskich posiadłościach i w środkowych Włoszech, to ostatnie zaś całkowicie sparaliżuje siły cesarstwa Habsburgów i w Europie Środkowej. Powstanie polskie w 1846 r. nie udało się jednak. W sprawie istotnej, tj. stosunku do chłopów, spiskowcy polscy nie mieli jednolitego programu. Odłam lewicowy pragnął powstania ludowego (Kamieński, Dembowski), większość liberalna chciała utrzymania kierownictwa szlachty, z tym jednak, że miano przeprowadzić uwłaszczenie chłopów. Ogromnym ciosem dla spisku było aresztowanie jego uczestników w zaborze pruskim pod koniec 1845 r. i na początku 1846, spowodowane głównie zdradą paru arystokratów. Mimo to działacze galicyjscy zdecydowali się na wszczęcie powstania. W dniu 22 lutego 1846 r. powstańcy opanowali Kraków, skąd bez walki wycofali się Austriacy. Poza Krakowem powstanie załamało się jednak wobec antyfeudalnej, ale zarazem wrogiej powstaniu postawy chłopów, podniecanych zresztą przez lokalne władze austriackie. Chłopi mordowali masami (przeszło tysiąc ludzi) właścicieli ziemskich, oficjalistów dworskich i księży. Ta ostra walka klasowa chłopów galicyjskich wprawiła w poważne zakłopotanie rząd wiedeński, ale tłumaczenie Metternicha, że chłopi bronili tylko "ustalonego porządku", zdyskredytowało jeszcze bardziej rząd w oczach przestraszonych feudałów, a tym bardziej liberałów w Austrii i całych Niemczech. Rzeź galicyjska, o której przygotowanie posądzano, choć niesłusznie, rządowe koła wiedeńskie, przyczyniła się do wzrostu opozycji przeciwko Metternichowi i do podkopania jego autorytetu nawet w kołach szlacheckich na Zachodzie. Następstwem klęski powstania były represje we wszystkich trzech zaborach oraz wcielenie Krakowa do Austrii. Ten ostatni akt, uzgodniony już dawniej między Mikołajem I a Metternichem, spotkał się tylko z oporem Prus, gdyż utrata Krakowa pozbawiała je ważnego rynku zbytu, a tym samym pogłębiała ich kryzys gospodarczy, pod naciskiem jednak Mikołaja I król pruski zgodził się na likwidację "ogniska rewolucji", za jaki uważano Kraków. Oficjalnie przeciw temu naruszeniu postanowień kongresu wiedeńskiego z 1815 r. protestowała tylko Wielka Brytania i Francja, ta ostatnia zresztą tylko pozornie, gdyż minister spraw zagranicznych Guizot starał się o dobre stosunki z Metternichem w celu uzyskania jego poparcia w Hiszpanii i na Wschodzie. Rozdział pięćdziesiąty ósmy Włochy od czerwca 1846 do początku marca 1848 r. Rzeź galicyjska wywołała ogromne oburzenie we Włoszech, zwłaszcza w kołach liberałów i demokratów. I tu bowiem panowało przekonanie, że sprawcą rzezi był rząd austriacki, głównie zaś Metternich. Obawiano się zatem, że w razie wybuchu powstania włoskiego rząd austriacki i rządy włoskie uciekną się do podobnych środków. Ruch rewolucyjny włoski uległ zatem chwilowemu zahamowaniu, wzmogły się natomiast wpływy liberałów, którzy pragnęli zjednoczenia na drodze pokojowej i wojny z Austrią, o ile ta nie zrzekłaby się posiadłości włoskich dobrowolnie w zamian za nabytki na Półwyspie Bałkańskim. Nadzieje na pokojowe zjednoczenie wzrosły, gdy 1 czerwca 1846 umarł ogólnie nie lubiany papież Grzegorz XVI, 16 czerwca zaś został wybrany kardynał Jan Mastai-Ferretti, który przyjął imię Piusa IX. O jego wyborze zadecydowali kardynałowie tzw. umiarkowani, którzy sądzili, że rządy Grzegorza XVI były zbyt konserwatywne i że państwo Kościelne wymaga poważnych reform, Pius IX zaś miał opinię człowieka postępowego. Z tego wyboru ucieszył się i Metternich, który był zdania, że pewne reformy wytrąciłyby broń agitacyjną liberałom włoskim. Stosownie do zwyczaju swych poprzedników Pius IX ogłosił 17 lipca 1846 amnestię dla przestępców politycznych znacznie szerszą wprawdzie niż amnestia poprzednich papieży, ale zawierającą również szereg ograniczeń. Mimo to została ona przyjęta we Włoszech z entuzjazmem, jako posunięcie liberalne. Ten entuzjazm wzrastał, gdy papież zaczął przeprowadzać pewne reformy. Zgodził się m.in. na koleje żelazne i oświetlenie gazowe ulic, złagodził znacznie cenzurę polityczną, utworzył doradczą w sprawach ogólnopaństwowych radę państwa (consulta di stato), do której powołał ludzi świeckich, stworzył radę ministrów, zapowiedział powołanie gwardii cywilnej w Rzymie. Były to reformy pod względem politycznym bez większego znaczenia, ale jako kontrast w stosunku do rządów Leona XII i Grzegorza XVI a także pod wpływem nastrojów neogwelfickich wydawały się początkiem nowej, liberalnej ery w dziejach papiestwa. Sądzono, że Pius IX spełni przewidywania Giobertiego, stając na czele zjednoczonych Włoch. W rzeczywistości był od tego daleki. Nie był wcale liberałem w żadnym tego słowa znaczeniu, nie żywił nawet sympatii liberalnych. Był w gruncie rzeczy takim samym konserwatystą, jak i jego poprzednicy, choć pewne reformy - zresztą drugorzędne - uważał za nieuniknione, godził się także na unię celną z Toskanią i Piemontem, a nawet - jak się zdaje - na ligę defensywną państw włoskich, ale nigdy nie hołdował neogwelfizmowi. Polityk bardzo słaby, bez żadnego zresztą programu politycznego, ulegał radom posła francuskiego w Rzymie de Rossiego, ale nawet i to wzmacniało z początku popularność papieża, ponieważ jego poprzednik pozostawał pod silnym wpływem znienawidzonego we Włoszech Metternicha. Pius IX zaczął stopniowo ulegać nastrojom i owacjom ze strony ludności rzymskiej i zgadzać się na posunięcia, których potem żałował. Ale ponieważ o tym ostatnim nie wiedziano, przeto powstała natychmiast legenda o papieżu liberalnym. Rozeszła się ona po całych Włoszech, a nawet po całej Europie. Żaden papież w XIX w. nie był tak popularny, jak "Pio nono". Jego postępowanie musiało wpływać i na innych władców włoskich. Do reform

Page 149: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

liberalnych zachęcał ich zresztą Palmerston, wysyłając latem 1847 w specjalnej misji do monarchów włoskich lorda Minto. Politycy brytyjscy nie pragnęli co prawda zjednoczenia Włoch, sądzili jednak, że przez pewne reformy liberalne, odpowiadające życzeniom burżuazji, uspokoi się jej opozycję i osłabi wpływy francuskie we Włoszech. Polityka wewnętrzna Piusa IX miała zatem pełne poparcie Palmerstona, tym bardziej że papież, wbrew swojej zresztą woli, zmusił innych władców włoskich do zmiany postępowania. W. ks, toskański Leopold II (1824-1859) również zgodził się na swobodę prasy i utworzenie gwardii cywilnej. W Piemoncie Karol Albert dał dymisję nie lubianemu ogólnie konserwatyście Solaro della Margherita i zapowiedział szereg reform. Tylko król Obojga Sycylii Ferdynand II nie chciał słyszeć o ustępstwach, licząc na pomoc Austrii, choć tymczasem na południu kraju masy głodujących chłopów napadały na zamki i dwory, obszarnicy zaś uciekali do miast. Burżuazja, ośmielona także zwycięstwem radykalnych liberałów w Szwajcarii, wszędzie domagała się reform, koła liberałów neapolitańskich i sycylijskich nawiązały przy tym łączność z liberałami rzymskimi i toskańskimi. Ale wszystkie żądania zmiany ustroju spotkały się z odmową króla, a próby powstań w Messynie i w Kalabrii zostały stłumione przy pomocy wojska. Nie udało się za to zdławić powstania w Palermo w styczniu 1848 r. Głodujący tam proletariat przejawiał ogromną nienawiść do reżimu walcząc na barykadach, kierowali nim lewicowi liberałowie. Wojsko neapolitańskie musiało się wycofać, a ponieważ i w Neapolu groziła rewolucja o tyle niebezpieczniejsza, że wzięłyby w niej udział tłumy głodujących nędzarzy, przeto przerażony Ferdynand II pod wpływem liberałów zapowiedział 2 stycznia 1848 r. nadanie konstytucji, a 10 lutego ją ogłosił. Wzorowana na konstytucji hiszpańskiej z 1820 r. była mało liberalna, mimo to w życiu Włoch miała duże znaczenie, gdyż inni władcy włoscy musieli pójść w ślady Ferdynanda II, wszędzie bowiem liberałowie, opierając się na masach ludowych, żądali teraz wprowadzenia ustroju konstytucyjnego. W dniu 8 lutego w obawie przed rewolucją zgodził się na to król Sardynii Karol Albert, 16 lutego powołał rząd z Cesare Balbo na czele i 4 marca ogłosił "statut fundamentalny królestwa" wzorowany na konstytucji francuskiej z 1830 r. Statut ten był jedyną konstytucją, która przetrwała we Włoszech po 1849 r. stała się ona potem (od 1861) konstytucją ogólnowłoską i w tym charakterze obowiązywała aż do 1925 r., tj. do czasów faszyzmu. W dniu 11 lutego zgodził się na konstytucję także w. ks. toskański i 17 lutego ją ogłosił. Została nią objęta Toskania i Lukka, której książę (Karol) abdykował w 1847 r. na rzecz Leopolda II. Już tylko Państwo Kościelne, Parma (Karol II) i Modena (Franciszek V) były rządzone nadal absolutnie, ale te dwa ostatnie państwa zostały obsadzone teraz na życzenie ich książąt przez wojsko austriackie. Pius IX bez pomocy z zewnątrz był bezsilny. Pod wpływem żądań ulicy oraz wiadomości z Paryża i on zatem 14 marca ogłosił "statut fundamentalny dla rządów doczesnych w państwach św. Kościoła", podobny do innych konstytucji włoskich, ale z poważnymi ograniczeniami. Wszystkie te konstytucje miały charakter umiarkowanie liberalny (dwie izby, w tym wyższa, tj. senat, mianowana przez monarchę, ograniczone prawo wyborcze, parlamentarna odpowiedzialność ministrów, równość wszystkich wobec prawa, wolność prasy) i świadczyły o zwycięstwie, częściowym co prawda, liberalizmu we Włoszech. Rewolucja liberalna, która w Europie Środkowej miała się dopiero dokonać wiosną 1848 r., we Włoszech dokonała się już wcześniej. Ale to stanowiło tylko część programu burżuazji włoskiej, drugą sprawą nie mniej ważną była sprawa zjednoczenia. Unia celna Piemontu, Toskanii i Państwa Kościelnego obejmowała tylko część Włoch. Bardziej ogólne i bardziej ścisłe zjednoczenie, choćby tylko ekonomiczne, musiało natrafić na opór Austrii z dwóch względów: wskutek rozwoju gospodarczego Włoch przemysł austriacki i lombardzki mógł utracić swój rynek zbytu, a poza tym pewne było, że zjednoczone Włochy upomną się o Lombardię i Wenecję, które zresztą ze względów narodowych i politycznych były wrogie rządom austriackim. W Mediolanie w styczniu 1848 r. doszło do rozruchów i licznych aresztowań głównie z powodu manifestacyjnego powstrzymywania się ludności od palenia tytoniu i napaści na palących ostentacyjnie cygara wojskowych austriackich. Podobne rozruchy powtórzyły się i w innych miastach. Sprawa powstania przeciwko Austriakom i poparcie go przez państwa włoskie była właściwie równie przesądzona już na początku 1848 r., jak i sprawa wystąpienia zbrojnego Austrii. Rozdział pięćdziesiąty dziewiąty Wojna domowa w Szwajcarii Rewolucja burżuazyjno-liberalna zaczęła się także w Szwajcarii już przed 1848 r. i była właściwie, podobnie jak we Francji, tylko kontynuacją rewolucji z 1830 r. Tarcia polityczne w Szwajcarii były tym ostrzejsze, że łączyły się z nimi spory na tle wyznaniowym, katolików z protestantami i liberałów, zwanych radykałami, z klerem katolickim i protestanckim. Zwłaszcza kler katolicki, a przede wszystkim jezuici, byli uważani przez liberałów za ostoję konserwatyzmu. Gdy liberałowie zdobyli większość w wielkiej radzie kantonu w Zurychu, natychmiast powołali na katedrę uniwersytecką Dawida Fryderyka Straussa w 1839 r., co jednak pod wpływem kleru protestanckiego wywołało w kantonie ogromne oburzenie i nawet wojnę domową, w której udział wzięli ochotnicy z innych kantonów. Rządy liberałów w Zurychu zostały obalone. W 1841 r. liberalny kanton Argowia (Aargau) zdecydował u siebie zniesienie klasztorów i proponował usunięcie jezuitów ze Szwajcarii. Przeciwko temu zaprotestowały natychmiast kantony katolickie, a jeden z nich, kanton Lucerna, sprowadził jezuitów i oddał im szkolnictwo średnie. Liberałowie z Argowii i Berna próbowali przy pomocy oddziałów ochotniczych obalić rząd lucerneński. To się nie udało, ale sprawiło, że siedem kantonów katolickich utworzyło specjalny związek dla swej obrony, Sonderbund (nazwa potoczna, oficjalnie nazywał się Schutzvereinigung). Jego istnienie nie było sprzeczne z

Page 150: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

konstytucją z 1815 r., ale mogło się stać niebezpieczne dla jedności Szwajcarii, toteż radykałowie, zdobywszy w maju 1847 r. większość w zgromadzeniu delegatów kantonów (Tagsatzung) żądali od Sonderbundu rozwiązania się i usunięcia jezuitów. Kantony katolickie liczyły na pomoc Metternicha, który, podobnie jak car rosyjski i król pruski, z niechęcią i niepokojem patrzył na rozwój radykalizmu szwajcarskiego, obawiając się jego promieniowania na kraje sąsiednie. Mówiono nawet o konieczności interwencji zbrojnej państw wschodnich w celu przywrócenia w Szwajcarii takiego stanu rzeczy, jaki zaprowadził kongres wiedeński, ale przeciwko temu protestowała Wielka Brytania i Francja twierdząc, że państwa wschodnie nie mają prawa powoływać się na kongres wiedeński, skoro złamały jego postanowienia w Krakowie. Guizot gotów był wprawdzie poprzeć żądania "dworów północnych", ale zdecydowanie przeciwstawiał się im Henry Palmerston, który przeciągał rokowania, co radykałowie szwajcarscy uważali za zachętę do szybkiego działania. Istotnie, gdy kantony katolickie odmówiły spełnienia żądania zgromadzenia delegatów, to ostatnie rozpoczęło akcję zbrojną. W ciągu trzech tygodni w listopadzie 1847 r. wojska Sonderbundu zostały rozgromione, organizacja ta rozwiązana, w jej kantonach zmienił się skład wielkich rad. Noty protestacyjne Austrii, Prus i Rosji rząd szwajcarski odrzucał. Ich wymiana przeciągała się aż do rewolucji lutowej we Francji. Porażka dyplomatyczna państw Świętego Przymierza w Szwajcarii zachwiała ich dotychczasowy autorytet zwłaszcza we Włoszech. Okazało się, że zasady interwencji już się utrzymać nie da wobec oporu Wielkiej Brytanii, której znaczenie polityczne teraz wzrosło. Natomiast chwiejna i niezdecydowana polityka Guizota przyczyniła się do osłabienia autorytetu monarchii orleańskiej we Francji i we Włoszech. Liberałowie włoscy zaczęli teraz stanowczo pokładać swe nadzieje w Wielkiej Brytanii. Palmerston istotnie wszędzie we Włoszech doradzał wprowadzenie reform liberalnych - sądząc, że przeciw temu będzie musiała wystąpić Austria, a to poróżni ją z Francją, która z kolei wskutek tego będzie bardziej ustępliwa w sprawach spornych brytyjsko-francuskich. Zwycięstwo radykałów szwajcarskich i rady Palmerstona zachęciły liberałów włoskich do energiczniejszego działania. W samej jednak Szwajcarii zwycięstwo mogło być w pełni wykorzystane dopiero po wybuchu rewolucji w Paryżu i Wiedniu. Dopiero w marcu 1848 r. kanton Neuchatel (Neuenburg) uchwalił oddzielenie się od Prus, a na jesieni tegoż roku zgromadzenie ludowe większości kantonów (15 1/2 kantonów przeciwko 6 1/2) uchwaliło nową konstytucję obowiązującą od 12 września 1848 r. Ze związku państw Szwajcaria stała się państwem związkowym, w którym uprawnienia kantonów znacznie ograniczono na rzecz złożonej z dwu izb władzy prawodawczej i liczącej siedmiu członków "rady związku", która miała sprawować władzę wykonawczą. Ta konstytucja obowiązywała do 1874 r.,w którym dokonano jej rewizji. W Neuchatel władza księcia, przywrócona formalnie w 1852 r., przetrwała do 1857 r. Rozdział sześćdziesiąty "Widmo komunizmu" w latach 1846-1849. Początki socjalizmu naukowego Działający od 1839 r. w Londynie niemiecki Związek Sprawiedliwych rozwinął żywą działalność, nadając zarazem swej organizacji charakter wybitnie międzynarodowy przez nawiązanie łączności z czartystami i z Komunistycznym Komitetem Korespondencyjnym, założonym przez Marksa i Engelsa w Brukseli. Ci dwaj działacze zaczęli się teraz wysuwać na czoło socjalistycznego ruchu robotniczego. Starszy z nich Karol Marks urodził się 5 maja 1818 r. w Trewirze (zmarł 14 III 1883 w Londynie). Był synem adwokata. Studiował na uniwersytecie w Bonn i Berlinie prawo i filozofię. W 1841 r. zdobył na uniwersytecie w Jenie stopień doktora filozofii za rozprawę o filozofii Epikura i miał zamiar poświęcić się pracy naukowej, ale zrażony atmosferą panującą wówczas na uniwersytetach niemieckich, odstąpił od zamiaru habilitacji i poświęcił się pracy dziennikarskiej, nie zaprzestawszy jednak studiów nad filozofią i ekonomią polityczną. Już na uniwersytecie zbliżył się do lewicy heglowskiej, pracował też w opozycyjnym piśmie "Rheinische Zeitung", został nawet w 1842 r. jego redaktorem. Ale w 1843 r. pismo zostało przez rząd pruski zamknięte, redaktor zaś musiał się przenieść w listopadzie 1843 r. do Paryża, gdzie zetknął się z Cabetem i Proudhonem. Usunięty na żądanie rządu pruskiego z Francji, Marks przeniósł się w lutym 1845 r. do Brukseli, gdzie wraz z Engelsem rozwinął żywą działalność wśród robotników. Założył także Niemieckie Towarzystwo Robotnicze, nie zaprzestając usilnej pracy naukowej i publicystycznej. Fryderyk Engels urodził się 28 listopada 1820 r. w Barmen (zmarł 6 X 1895 w Londynie), był synem zamożnego fabrykanta tekstylnego o poglądach konserwatywnych. W 1838 r. został wysłany do Bremy w celu nauczenia się zawodu kupieckiego. W latach 1841-1842 przebywał w związku z odbywaniem służby wojskowej w Berlinie i tu się zetknął z lewicą heglowską, uległ także wpływowi Feuerbacha. To pogłębiło w nim rozbrat z ideologią środowiska rodzinnego, zaczęty zresztą dawniej, już w domu rodzinnym bowiem głęboko wrażliwy Engels zauważył obłudę zamożnej burżuazji, zupełnie niewrażliwej na nędzę wyzyskiwanych przez siebie robotników. Wkrótce po tym stwierdził, że to zjawisko jest ogólne, gdyż w 1842 r. wysłano go do Manchesteru w Anglii jako agenta wielkiej przędzalni, której współwłaścicielem był jego ojciec. Owocem pobytu Engelsa w Anglii było wydane w 1845 r. arcydzieło literatury socjalistycznej Die Lage der arbeitenden Klassen in England (Położenie klasy robotniczej w Anglii). W 1843 r., po blisko dwuletnim pobycie w Anglii, Engels wrócił do Niemiec. W 1845 r. zaprzyjaźnił się w Paryżu z Marksem i odtąd już przyjaźń ich miała trwać do końca. Obydwaj działacze utrzymywali żywe kontakty zarówno ze Związkiem Sprawiedliwych, jak i z inną organizacją, Bratnich Demokratów (Fratemal Democrats), powstałą w 1845 r., która próbowała skupić działaczy demokratycznych całej Europy. W Brukseli

Page 151: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Marks został poza tym wiceprezesem Demokratycznego Towarzystwa Zjednoczenia Wszystkich Krajów (1847). Z tych wszystkich organizacji najbardziej radykalny okazał się Związek Sprawiedliwych, skupiający ludzi reprezentujących niemiecką klasę robotniczą. Zjazd tego Związku w czerwcu 1847 r. w Londynie (z udziałem Engelsa jako przedstawiciela gminy paryskiej) uchwalił zmianę nazwy na Związek Komunistów i opracował wytyczne programowe ruchu. Następny zjazd Związku Komunistów (koniec listopada - początek grudnia 1847) zatwierdził statut związku i polecił opracowanie programu Marksowi i Engelsowi. Poleceniu temu dali wyraz, pisząc w styczniu 1848 r. płomienny Manifest partii komunistycznej (Manifest der kommunistischen Partei), ogłoszony drukiem po raz pierwszy w Londynie w lutym 1848 r. Był to pierwszy skrócony wykład socjalizmu naukowego, pierwszy realny program postępowania dla ruchu socjalistycznego. W chwili ukazania się nie wywarł on jednak większego wpływu na ruchy robotnicze w Europie, gdyż nie były one jeszcze zorganizowane i nie miały ze sobą bliższej łączności. Za to na kołach rządzących i wśród burżuazji zrobił wrażenie ogromne, był bowiem wyzwaniem rzuconym całemu panującemu wówczas porządkowi społecznemu. "Widmo krąży po Europie - widmo komunizmu. Wszystkie potęgi starej Europy połączyły się do świętej nagonki przeciw temu widmu: papież i car, Metternich i Guizot, francuscy radykałowie i niemieccy policjanci" - tak rzecz oceniali w styczniu 1848 r. Marks i Engels w Manifeście Komunistycznym. Istotnie, "widmo komunizmu" wywarło ogromny wpływ na przebieg ruchów rewolucyjnych w latach 1846-1848, przy czym rolę zasadniczą odegrały nie tyle organizacje komunistyczne, ile raczej ogólne ówczesne pojęcie komunizmu. Grup i kierunków socjalistycznych i komunistycznych było wiele przed 1848 r. Wszystkie zgodne w potępieniu ówczesnego ustroju społecznego, ale poza tym różniły się ogromnie w poglądach na cel i środki swej działalności. O ile Marks, Engels i Blanqui pragnęli rewolucji społecznej, o tyle np, fourieryści chrześcijańscy dążyli tylko do nieznacznych poprawek w istniejącym stanie rzeczy. Zwarty logiczny system oparty na obserwacji historii Marks i Engels dopiero tworzyli. Prawie wszyscy pozostali socjaliści i komuniści (wyraźnej granicy między nimi jeszcze nie było) wysuwali pomysły mniej lub więcej utopijne. Poza tym wpływ na masy ludowe wszyscy ci radykałowie mieli poza Francją stosunkowo niewielki, ale i we Francji był on paraliżowany przez brak wspólnego programu, tarcia wzajemne (np. Cabeta i Blanqui'ego) i ugodowość niektórych w stosunku do rządu i istniejących form własności prywatnej. Wszystko to było wodą na młyn arystokracji i burżuazji, ale mimo to całość dążeń socjalistów i komunistów napawała obydwie te klasy przerażeniem. W języku potocznym tych klas wszystkie te dążenia nazywano komunizmem, do komunistów zaliczano często także wszelkich przeciwników ówczesnego ustroju politycznego. Dla konserwatystów takich jak Metternich komunistami byli nie tylko Proudhon i Lamennais, ale nawet przywódcy powstania krakowskiego w 1846 r. Nie był to wprawdzie pogląd ogólny, ale także w kołach burżuazji przez komunizm rozumiano powszechnie gwałtowne zniesienie własności prywatnej, obalenie władzy monarchów, walkę z religią, grabież, mordy i anarchię. Obawa przez "komunizmem" hamowała antyfeudalne wystąpienia liberałów, korzystali oni wprawdzie z pomocy mas ludowych, ale po 1848 r. bali się ich więcej niż nawet absolutyzmu monarchów, gotowi też byli do kompromisu z tymi ostatnimi za cenę obrony własności prywatnej i swobody w dziedzinie ekonomicznej. Rewolucji społecznej bynajmniej nie chcieli. Za to część konserwatystów, wychodząc z założenia, że masy ludowe, a zwłaszcza chłopi, są przywiązane do tronu i że trzeba tylko więcej filantropii, by pozostały w spokoju, już w latach czterdziestych wysuwała koncepcję oparcia się monarchii na masach ludowych przeciwko burżuazji. W Niemczech taki pogląd głosili cieszący się zaufaniem Fryderyka Wilhelma IV reakcjoniści, grupujący się w klubie przy ulicy Wilhelma (Klub der Wilhelmstrasse), a zwłaszcza Józef von Radowitz. "Wśród niższych i najliczniejszych klas ludności są nasi naturalni sprzymierzeńcy" - pisał w 1846 r. I dla liberałów, którzy przeciwstawiali się feudalizmowi, ale bali się mas ludowych, i dla feudałów, którzy przeciwstawiali się żądaniom burżuazji, a chcieli się oprzeć na masach ludowych, wybuch rewolucji w 1848 r. był zaskoczeniem, choć jedni i drudzy obawiali się już dawniej, że prędzej lub później okaże się ona nieunikniona. Rozdział sześćdziesiąty pierwszy Rewolucja lutowa we Francji W 1846 r. monarchia orleańska weszła w stadium groźnego kryzysu, choć nie zdawał sobie z tego sprawy ani stary, siedemdziesięciodwuletni król, ani jego prawa ręka, minister Guizot. Najgroźniejszy był kryzys gospodarczy, spowodowany nadprodukcją lat ostatnich i nieurodzajem w 1846-1847 r, Wzrosło ogromnie zapotrzebowanie na kredyt i pieniądz, podniosła się stopa procentowa, a tymczasem Bank Francji musiał się pozbywać rezerw złota na kupno zboża. Zaczęło się masowe bankructwo manufaktur i fabryk i związane z tym bezrobocie. Burżuazja przemysłowa, która zawsze niezadowolona była z popierania przez króla głównie burżuazji finansowej, występowała teraz przeciwko rządowi, który - jej zdaniem - był głównym sprawcą kryzysu. O to samo oskarżało rząd cierpiące najwięcej drobnomieszczaństwo i proletariat. Rząd zresztą i bez tego był wewnątrz kraju skompromitowany licznymi procesami i oskarżeniami w 1847 r. o nadużycia finansowe ludzi, związanych z reżimem (m.in, proces dwóch byłych ministrów), na zewnątrz zaś swoją polityką zagraniczną. Opinia publiczna była oburzona kapitulacją w sprawie Krakowa, utratą wpływów Francji w Szwajcarii i ich osłabieniem na Wschodzie, w Hiszpanii i we Włoszech. Tą ostatnią sprawą interesowano się szczególnie, gdyż we Włoszech umacniały się teraz wpływy angielskie, a to oznaczało nie tylko zmniejszenie politycznego wpływu Francji w tym kraju, lecz również i gospodarczego na Morzu Śródziemnym. Wprawdzie w

Page 152: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

parlamencie rząd miał większość po swej stronie, ale parlament nie reprezentował należycie poglądów kraju, o zmianie zaś reformy wyborczej Guizot nie chciał słyszeć. Wobec tego przywódcy opozycji zaczęli dawać wyraz swej krytyce rządu podczas specjalnie organizowanych przyjęć masowych, bankietów (wino było tanie we Francji), na których pod pozorem toastów wygłaszano przemówienia. Takie bankiety znane były już dawniej, ale od połowy 1847 r. (pierwszy w dniu 9 VII) rozpowszechniły się po całej Francji, gromadząc setki ludzi. Przemawiali na nich opozycjoniści wszelkich odcieni, republikanie i monarchiści. Jeden z najpopularniejszych wówczas ludzi, poeta i historyk Alfons de Lamartine, którego pamfletem politycznym pt. Histoire des Girondins (Historia Żyrondystów, 8 tomów, 1847) zachwycali się wszyscy, nawet robotnicy, sądził, że dzięki tym bankietom dokona się "rewolucja sumienia publicznego, rewolucja pogardy". Zaniepokojony bankietami rząd Guizota zabronił wreszcie odbycia bankietu, zapowiedzianego na 22 lutego 1848 r. w Paryżu ("ręką policji chcecie zamknąć usta kraju" - powiedział Lamartine). Organizatorzy ulegli, ale przybyłe na bankiet tłumy robotników, rzemieślników i studentów, dowiedziawszy się 22 lutego o zakazie, zaczęły manifestacje antyrządowe. Powtórzyły się one nazajutrz, na niektórych ulicach wzniesiono barykady, a ponieważ gwardia narodowa odmówiła udziału w rozpraszaniu manifestantów i nawet próbowała przeciwstawić się wojsku, król dał dymisję rządowi Guizota. Wieczorem mimo to w dzielnicy robotniczej manifestacje się powtórzyły. Na bulwarze Kapucynów przed gmachem Ministerstwa Spraw Zagranicznych tłum spotkał się z wojskiem. Jeden strzał (nie jest wyjaśnione dotąd, z której padł strony) spowodował bez rozkazu strzelaninę żołnierzy, którzy sądzili, że zostali zaatakowani. Padło 52 zabitych i 74 rannych. Wieść o tym rozeszła się szybko po całym Paryżu. W nocy miasto pokryło się barykadami, nazajutrz zaś, tj. 24 lutego, zaczęła się wszędzie walka z wojskiem, którego część zresztą przeszła na stronę powstańców. Przerażony Ludwik Filip abdykował na rzecz wnuka, hr. Paryża (Ludwika Filipa), i uciekł ze stolicy. Ale zwycięskie tłumy nie chciały słyszeć o monarchii. W Izbie Deputowanych ukonstytuował się rząd prowizoryczny, powiększony następnie na ratuszu o 4 członków, w skład którego weszli republikanie (m.in. Lamartine), jeden socjalista (Ludwik Blanc) i jeden robotnik (Albert). Zapanowała atmosfera pozornej swobody, obfitująca w uroczystości i pochody, sadzenie "drzew wolności", przemówienia m.in. o braterstwie ludów i pomocy dla Polski. Powstały liczne nowe kluby polityczne i dzienniki. Rząd proklamował republikę i zniósł karę śmierci (25 II), pod naciskiem żądań ludowych przyjął zasadę głosowania powszechnego do parlamentu (2 III), zniósł niewolnictwo w koloniach (4 III) oraz ogłosił wolność prasy i zebrań. Ale robotnikom i rzemieślnikom chodziło także o poprawę ich sytuacji ekonomicznej. Ze strachu przed nimi rząd zgodził się 26 lutego na utworzenie warsztatów narodowych w celu zatrudnienia bezrobotnych. Sprawami robotniczymi miała się zajmować specjalna komisja, zwana luksemburską (zbierała się w pałacu Luksemburskim), na czele której stanął Blanc i Albert. Od samego jednak początku większość rządu, zwłaszcza wpływowy Lamartine i fizyk Dominik Arago, starała się pozyskać sobie burżuazję i nie dopuścić do poważniejszych reform społecznych. Ponieważ rewolucja z 24 lutego wywołała ucieczkę złota z obiegu, a przez to kryzys finansowy, przeto minister finansów Garnier-Pages w celu zażegnania go próbował różnych środków, a m.in. wprowadził podatek nadzwyczajny 45 centimów od każdego franka podatków bezpośrednich, co ogromnie rozgoryczyło zwłaszcza chłopów i ułatwiło szerzenie się wśród nich nastroju wrogiego republice. Ten skutek nie był oczywiście zamierzony przez rząd tymczasowy, natomiast jego stosunek do warsztatów narodowych był od początku niechętny, obawiano się bowiem gromadzenia się większej liczby robotników w jednym miejscu. Zgrupowani w oddziały na wzór wojska, zwykle bez względu na ich przygotowanie do tego czy innego zawodu, musieli często wykonywać prace, które nie były konieczne. W ten sposób wróg socjalistów, minister Marie i prawicowy republikanin dyrektor Thomas zrobili parodię tego, czego pragnął Blanc. Warsztaty narodowe skupiające ze względu na kryzys ówczesny kilkadziesiąt tysięcy robotników w samym Paryżu (ok. 100000 - V 1848) były ogromnym ciężarem dla państwa i zrażały jeszcze bardziej chłopów i mieszczaństwo francuskie do robotników. W tych warunkach odbyły się 23 kwietnia pierwsze w historii Francji demokratyczne wybory (4 VI wybory uzupełniające), ale nic dziwnego, że dały one ogromne zwycięstwo burżuazji. Wybrano tylko kilku socjalistów (Blanc, Cabet, Proudhon). Ogromną większość Zgromadzenia Konstytucyjnego (V 1848 - V 1849) stanowili prawicowi republikanie, którym przewodził m.in. Lamartine, Arago i Marie. Przywódcy robotników próbowali wzniecić powstanie. W dniu 15 maja tłumy robotników, manifestujące pod hasłem żądania pomocy dla Polski, opanowały pałac zebrań Zgromadzenia, ogłosiły je za rozwiązane, powołano nowy rząd z Blanquim na czele. Ale powstanie było źle przygotowane, ogarnęło część proletariatu paryskiego i dlatego po 5 godzinach zostało stłumione. Dokonano licznych aresztowań, zamknięto kluby robotnicze, rozwiązano komisję luksemburską. Ze strachu przed robotnikami nawet wielu działaczy szczerze republikańskich (m,in, Wiktor Hugo) zaczęło się domagać skasowania warsztatów narodowych. Po długiej dyskusji uchwalono 30 maja przyjąć w tej sprawie wniosek hr. Falloux, potem uzupełniono go jeszcze, wreszcie 22 czerwca ogłoszono, że robotnicy od 18, do 25. roku życia mogą wstąpić do wojska lub będą skreśleni z listy bezrobotnych, wszyscy inni mają być odesłani na prowincję do osuszania bagien i budowy dróg i mostów lub w razie odmowy również zostaną skreśleni. Ten akt banicji robotnicy, wśród których było wielu żonatych, przyjęli z oburzeniem. Gdy jednak ich protesty masowe nic nie pomogły, pozostała im tylko

Page 153: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

alternatywa: umierać z głodu lub walczyć. W dniu 23 czerwca zaczęło się powstanie we wschodniej, zamieszkanej głównie przez robotników, części Paryża. Tym razem jednak robotnicy byli osamotnieni, mieli przeciwko sobie nawet drobnomieszczaństwo Paryża. Obdarzony przez Zgromadzenie Konstytucyjne władzą niemal dyktatorską minister wojny, gen. Ludwik Cavaignac miał pod swymi rozkazami armię, gwardię narodową i złożoną z mętów społecznych tzw. gwardię ruchomą, w sumie siły większe niż siły robotników, którzy w dodatku do dłuższej walki nie byli przygotowani. Mimo to trwała ona aż do 26 czerwca. Po zaciętej obronie opór robotników został złamany. Padło w czasie boju parę tysięcy ludzi, przy czym oddziały rządowe wymordowały ok. 1500jeńców. Po zakończeniu walki w Paryżu zapanował "biały terror". Aresztowano ok. 25000 ludzi, z tego uwięziono przeszło 11000, spośród nich 4300 deportowano do kolonii. Poza tym zawieszono wiele dzienników demokratycznych, zabroniono zebrań i przemówień. Masakra robotników paryskich świadczyła o ostatecznym zerwaniu liberalnej burżuazji z ruchem robotniczym. Liberałowie w obawie przed żądaniami robotników woleli pójść na ugodę z najbardziej reakcyjnymi elementami, wbrew swej doktrynie aprobowali nawet dyktaturę wojskową, a w ten sposób znowu przygotowywali drogę monarchii absolutnej. A ponieważ w 1848 r. uwaga prawie całej burżuazji europejskiej była zwrócona na Francję, stąd też jej przykład był zachętą do energicznych wystąpień liberalnej burżuazji przeciwko robotnikom również w innych krajach. Wypadki czerwcowe były kompromitacją dla demokratów i wszelkiego rodzaju radykałów republikańskich. Tylko niektórzy z nich mieli odwagę potępić masakrę robotników (Lemennais, pisarka George Sand), większość albo ją aprobowała, albo uważała za zło nieuniknione i dopiero później zrozumiała swój błąd, tym bardziej że wśród większości robotników zniknęła teraz wiara w sens sojuszu z republikanami i zaczęły zdecydowanie przeważać wpływy socjalistyczne. Walki czerwcowe miały jednak ogromne znaczenie moralne. Było to pierwsze zbrojne wystąpienie klasy robotniczej. Dopiero teraz też burżuazja francuska zrozumiała, że istnieje oddzielna klasa społeczna, klasa robotnicza. Aż do czerwca 1848 r. prawie wszyscy burżuazyjni przywódcy rewolucji podzielali wiarę w lud jako coś jednolitego, czym można było dowolnie kierować. Sądzili, że skoro osiągnie się zasadniczy postulat polityczny, tj, głosowanie powszechne, dzięki któremu lud będzie decydował o losach państwa, to tym samym i oni jako kierownicy tego ludu będą kierować państwem. Wystąpienie klasy robotniczej przestraszyło nawet tych burżuazyjnych działaczy rewolucyjnych, którzy dążyli nie tylko do zmiany form politycznych, ale i do przeobrażeń społecznych, do utworzenia "republiki socjalnej". Okazało się, że klasa robotnicza zmierza do zasadniczej przebudowy społeczeństwa. W owym czasie świadomość klasowa tej warstwy, tylko w pewnym stopniu proletariackiej, nie była jeszcze dojrzała do wysunięcia konkretnego programu przebudowy społeczeństwa. Marks dopiero prognozuje przemiany, jakie muszą nastąpić w drodze rewolucji socjalnej. Robotnicy w Paryżu walczyli więc o byt. Ich klęska świadczyła o tym, iż jako warstwa społeczna byli osamotnieni, co z pewnością można uznać już jako budulec świadomości społecznej zmierzającej ku przebudowie systemu. Widać to w 1870 r. w czasie Komuny Paryskiej, choć i wtedy trudno mówić o programie zasadniczej przebudowy społeczeństwa. Należy też odróżniać teorię rewolucji socjalnej wypracowywaną przez przywódców socjalistycznych od działania mas robotniczych dążących do zwycięstwa w walce z systemem kapitalistycznym. Istotne było także prawne zabezpieczenie warunków pracy. Uchwalona 4 listopada 1848 r. konstytucja dyktowana była obawą przed ruchem robotniczym i zarazem przed powrotem monarchii, chciano mocnego ciała prawodawczego i dlatego licząc na konserwatyzm chłopów wprowadzono głosowanie powszechne, ale zarazem i jedną izbę prawodawczą w obawie przed możliwością tarć w razie istnienia dwu izb. Prezydent miał być wybierany przez plebiscyt co cztery lata, ale tylko jeden raz. Decyzję o plebiscycie przeforsował głównie Lamartine, przypuszczał bowiem, że ze względu na swą popularność będzie wybrany na to stanowisko. Plebiscyt z 10 grudnia 1848 r. jemu właśnie dał najmniej głosów (ok. 18000). Głosami chłopskimi i mniejszej części mieszczaństwa przy silnym poparciu ze strony kleru wybrany został na prezydenta Ludwik Napoleon Bonaparte (5 500000 głosów). "Rzeźnik czerwcowy", Ludwik Cavaignac, otrzymał około 1500000 głosów. Rozdział sześćdziesiąty drugi Rewolucja w państwach niemieckich Obok przyczyn ogólnych, które składały się na genezę wszystkich rewolucji 1848 r., w krajach niemieckich występowały ponadto przyczyny specjalne, właściwe tylko tym krajom: kryzys rzemiosła, sprawa chłopska, sprawa zjednoczenia narodowego. W latach czterdziestych XIX w. sytuacja rzemieślników i rękodzielników ustawicznie się pogarszała, w okresie jednak kryzysu 1846-1847 stała się szczególnie ciężka, gdyż wzrosły koszty utrzymania, liczba zaś klientów zmalała. Przemysł niemiecki nie został dotknięty w tym samym stopniu co przemysł Francji, gdyż jako stosunkowo słabo rozwinięty nie znał jeszcze na ogół zjawiska nadprodukcji, a wytwarzając taniej niż rzemieślnicy mógł łatwiej, mimo braku kredytu, przetrwać kryzys. Nic też dziwnego, że w latach 1846-1848 elementem najbardziej rozgoryczonym i najbardziej rewolucyjnym w Niemczech byli nie robotnicy, lecz rzemieślnicy, drobni majstrowie i czeladnicy oraz proletariat miejski. Już przed 1848 r. rozruchy w miastach niemieckich były zjawiskiem dość częstym. Wskutek nieurodzaju i głodu setki i tysiące chłopów, zwłaszcza na zachodzie i południu, wędrowały za pracą i chlebem do miast, powiększając tu liczbę głodującego plebsu, część zaś wraz z poszukującymi pracy rzemieślnikami i robotnikami emigrowała do Szwajcarii, Holandii, a zwłaszcza do Stanów Zjednoczonych. Największe wzburzenie jednak panowało w przeludnionych wsiach południowo-zachodnich Niemiec. W latach

Page 154: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

1846-1848 zanosiło się tu, podobnie jak w w. XVI, na wybuch rewolucji agrarnej. Mniej groźnie przedstawiała się sytuacja na wschodzie, w Poznańskiem i na Pomorzu, choć i tu biedota wiejska ciągnęła do miast, plądrowała sklepy, urządzała rozruchy, a po wsiach rabowała i podpalała budynki folwarczne. Wszędzie jednak prawie wszyscy chłopi ze szczególną niechęcią odnosili się do feudałów, widząc w istniejących jeszcze na wsi formach feudalnych główne źródło swej niedoli. Czynnikiem rewolucyjnym była także burżuazja niemiecka, którą wzburzenie mas ludowych zmusiło teraz do energiczniejszego działania, gdyż nie chciała utracić całkowicie swego wpływu na bieg wypadków. Najpierw wystąpiła burżuazja w Wielkim Księstwie Badenii, które było najbardziej zagrożone przez rewolucję agrarną a zarazem najbardziej podatne na wpływy sąsiedniej Francji. Już 12 września 1847 r. lewicowi liberałowie badeńscy na zebraniu w Offenburgu pod przewodnictwem Gustawa von Struve i Fryderyka Heckera wysunęli obok postulatów liberalnych także postulat utworzenia parlamentu ogólnoniemieckiego. Podobne, choć bardziej umiarkowane żądania wysunął zjazd liberałów z południowo-zachodnich i południowych Niemiec w Hoppenheim koło Darmstadtu 10 października 1847 r. Wiadomość o wypadkach paryskich wywołała w całych Niemczech ogólne podniecenie. Zaczęły się zwoływane przez działaczy liberalnych masowe zebrania, na których żądano zwykle wolności prasy, sumienia, zawodu i zebrań, wprowadzenia sądów przysięgłych, gwardii narodowej i parlamentu ogólnoniemieckiego. Już 5 marca 1848 r. w Heidelbergu zjazd 51 liberałów z Badenii, Hesji, Wirtembergii, Nassau, Bawarii i Prus (był i jeden z Wiednia) podjął inicjatywę zwołania tego parlamentu i powołał komisję, złożoną z 7 członków, by przygotowała odpowiedni projekt. W dniu 12 marca przedłożono go Radzie Związku Niemieckiego we Frankfurcie, ta zaś stosownie do projektu postanowiła zwołać na 31 marca parlament tymczasowy (Das Vorparlament) do Frankfurtu nad Menem. Uchwała zjazdu heidelberskiego była samowolna, opierała się jednak na przekonaniu, że spełnia pragnienie ogólne i że książęta niemieccy będą musieli wyrazić na nią zgodę. To ostatnie wydawało się nieuniknione dlatego, że równocześnie w całych południowych Niemczech książęta w obawie przed rewolucją przyrzekli, aczkolwiek niechętnie, spełnić żądania liberałów. Sądzono zatem, że zgodzi się także cesarz oraz król pruski. Istotnie w ciągu pierwszej połowy marca władcy Badenii, Wirtembergii, Hessen-Darmstadt, Nassau i Bawarii powołali rządy złożone z liberałów, zgodzili się na ogłoszenie niektórych praw liberalnych i na konstytucję. Monarchowie południowoniemieccy ustępowali dlatego, że nie mogli liczyć na wojsko. Jeszcze bardziej jednak niż żądania burżuazji przeraził ich bunt chłopski, który się zaczął od początku marca w Badenii i przerzucił stopniowo w tymże miesiącu, choć z mniejszą siłą, na Hessen-Darmstadt, Nassau, Nadrenię, Westfalię, Wirtembergię, Bawarię i Saksonię, później zaś, w słabszej co prawda formie na Meklemburgię i Śląsk. Wrzenie wśród chłopów ogarnęło także Pomorze, Brandenburgię, Czechy i Austrię. W Badenii i krajach sąsiednich włościanie plądrowali i burzyli dwory i zamki, niszczyli i palili dokumenty z tytułami własności i przywileje szlacheckie. Rabunki i podpalanie budynków dworskich było dość częste także na całym obszarze Rzeszy, przerażeni feudałowie uciekali więc z wielu okolic do miast i gotowi byli poprzeć żądania burżuazji w zamian za pomoc w tłumieniu ruchu chłopskiego. W rzeczywistości jednak, choć masowy, nie był on groźny. Chłopi nie umieli stworzyć ogólniejszych organizacji, wysuwali tylko żądania ekonomiczne i to bardzo ograniczone, zawsze ściśle lokalne, zwykle po dokonanym burzeniu lub po otrzymaniu od pana obietnicy zrzeczenia się przywilejów feudalnych sami rozchodzili się do domów lub dawali się łatwo rozpraszać oddziałom wojskowym, często też ulegali perswazjom liberałów. W każdym razie byli oni z początku siłą napędową rewolucji burżuazyjnej. Powodzenie tej ostatniej w Niemczech zależało jednak od postawy Austrii i Prus. Do Berlina wieść o wypadkach paryskich przyszła już 26 lutego, w marcu stała się wiadomością ogólnie znaną. Zaczęły się tu zaraz odbywać masowe zebrania, głównie z udziałem rzemieślników, robotników i studentów, dochodziło też do starć ulicznych z policją i wojskiem, ale król odmawiał wszelkich ustępstw, licząc na pomoc Rosji i Austrii. W tej ostatniej jednak również nie było już spokoju. Reform domagali się zebrani w dniu 3 lutego liberałowie z sejmu Dolnej Austrii, tegoż dnia żądanie konstytucji wysunął sejm węgierski w Preszburgu, poza tym zaczęły się masowe zebrania w Wiedniu, Pradze, Budapeszcie, Mediolanie. Osobą najbardziej znienawidzoną był wówczas w Wiedniu Metternich, toteż 12 marca wręczono cesarzowi petycję studentów wiedeńskich domagających się usunięcia starego kanclerza, 13 marca studenci i robotnicy zaczęli wznosić barykady, doszło do drobnych starć z wojskiem, było paru zabitych. Wobec tego dwór cesarski postanowił poświęcić Metternicha, sądząc, że za tę cenę uniknie rewolucji. Po pewnym wahaniu zgodzono się także na utworzenie gwardii narodowej i uzbrojenie studentów, obiecano też ogłosić później konstytucję. W dniu 15 marca skończyła się pierwsza "rewolucja" wiedeńska. Do poważniejszej walki nie doszło. Metternich nie zgodził się na propozycję marszałka Windischgraetza, by przy pomocy wojska przywrócić "porządek". W sekrecie wyjechał do Wielkiej Brytanii. A ponieważ w ogólnym przekonaniu był najbardziej odpowiedzialny za cały system rządowy austriacki, dlatego też sądzono, że wraz z ustąpieniem Metternicha skończył się i sam system. Było to ogromne nieporozumienie, ale stworzyło atmosferę dla wyrażanych teraz głośno żądań liberalnych i narodowych w całej monarchii, na skutek czego państwo Habsburgów niemal nagle przestało być ostoją reakcji w Europie Środkowej. Przeraziło to opierającego się dotąd króla pruskiego i 18 marca rano zgodził się na zniesienie cenzury prasy i zwołanie sejmu. Tegoż dnia po południu zaczęła się w związku z tym przed zamkiem

Page 155: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

królewskim ogromna manifestacja, która miała wyrazić królowi podziękowanie. Domagano się zarazem wycofania wojska z miasta. Podczas manifestacji wystąpiło jednak wojsko, dwa nie wyjaśnione strzały spowodowały chwilową panikę tłumu, pod wieczór zaczęto na ulicach budować barykady. Rozgorzała zacięta walka uliczna z wojskiem, trwająca do rana dnia następnego. Wojsko (12500 ludzi i 36 armat), umiejętnie kierowane przez gen, von Prittwitza, miało przewagę. Ale walka nie była jeszcze rozstrzygnięta, zachodziła nadto obawa, czy żołnierze się nie zachwieją. Wobec tego Fryderyk Wilhelm IV pod wpływem próśb delegacji z miasta, a wbrew radom brata Wilhelma, w specjalnej odezwie An meine lieben Berliner (Do moich kochanych berlińczyków) zgodził się na wycofanie wojska z Berlina pod warunkiem usunięcia barykad i przywrócenia spokoju w mieście. Żołnierzy zastąpiła gwardia obywatelska. Monarcha ogłosił ponadto amnestię dla więźniów politycznych, m.in. dla Polaków. W dniu 20 marca zaprowadzono ich w triumfalnym pochodzie przed zamek. Wśród ogólnego entuzjazmu przemawiał Ludwik Mierosławski i Karol Libelt. Aby sobie pozyskać ludność, król ogłosił poza tym 21 marca manifest Do narodu niemieckiego obiecujący dość ogólnikowo "organizację konstytucyjną" państwa. Ale akt ten, nie podpisany zresztą, nie zrobił żadnego wrażenia. Nie wierzono kłamliwemu i tchórzliwemu monarsze, upokorzono go w dodatku, gdy 22 marca podczas pogrzebu 183 ofiar walki musiał się pokazać na zamku i na skutek wołań z tłumu odsłonić głowę (Hut ab) i skłonić ją (verbeug dich) przed tymi, którzy zginęli podczas powstania przeciwko jego absolutyzmowi i ustrojowi feudalnemu. Lud Berlina odniósł zwycięstwo, choć nie mając organizacji i przywódców nie potrafił go wykorzystać. Perspektywa pogłębiania się rewolucji istniała jednak nadal. Ocaliła przed nią monarchię pruską burżuazja. W dniu 29 marca prezesem ministrów został nadreński liberał, bogaty przemysłowiec Ludolf Camphausen, w rządzie znaleźli się i inni liberałowie nadreńscy (Dawid Hansemann, Alfred von Auerswald), zwołany 2 kwietnia Landtag pruski ograniczył się do zatwierdzenia wolności prasy, zebrań, stowarzyszeń i wyznania oraz do podkreślenia swego prawa w sprawie uchwalania budżetu. Liberałowie pruscy nie próbowali nawet skutecznie utrwalić swych rządów, pozostawili całą dawną administrację, nie zrobili nic, by zmniejszyć znaczenie junkrów, zgodzili się nawet na powrót wojska do Berlina 30 i 31 marca 1848 r. Na tę minimalistyczną postawę liberałów wpłynęły głównie trzy czynniki: strach przed reakcją, przed sprawą polską a przede wszystkim przed rewolucją społeczną. Siły reakcji nie były bynajmniej złamane. Junkrzy, ogół oficerów, ogromna większość pastorów i znaczny odłam księży katolickich przygotowywali już kontrrewolucję. Poza tym obawiano się ogromnie interwencji zbrojnej cara Mikołaja I. Pod wpływem tej obawy zaczęto nawet forytować Polaków, na wiecach często mówiono o konieczności przywrócenia Polski. W Poznańskiem występowało również w 1847 r. wrzenie wśród biedoty wiejskiej i rzemieślników, choć po żniwach tego roku nieco złagodniało. Działał także ruch spiskowy, choć dość niejednolity, bo ścierały się w nim elementy szlacheckie i demokratyczne. Na wiadomość o wypadkach paryskich spiskowcy poznańscy zgodzili się na powołanie 20 marca Komitetu Narodowego, w którym jednak przewagę mieli konserwatyści. Na wzór komitetu poznańskiego tworzyły się komitety lokalne, które właściwie przejęły władzę z rąk zastraszonych landratów. Także i na Pomorzu, w Chełmnie, powstał tymczasowy Komitet Narodowy, mający jednak znacznie mniejsze znaczenie. Od samego początku komitet poznański zaczął tworzyć oddziały wojskowe, nad którymi dowództwo objął Ludwik Mierosławski. Liberalny rząd pruski godził się na to z początku, sądząc, że oddziały te, wkraczając do Królestwa i wywołując w nim powstanie, utrudnią Rosji zbrojną interwencję w Niemczech. Car Mikołaj I nie rozpoczął jednak akcji zbrojnej, a Niemcy z Poznańskiego w obawie przed ewentualnym przyłączeniem tego kraju do przyszłej Polski zaczęli naciskać rząd berliński, by wojska polskie rozbroił i przywrócił znaczenie administracji niemieckiej. Wskutek tego komisarz królewski gen. Willisen skłonił Komitet Narodowy do redukcji polskich sił zbrojnych (układ w Jarosławcu 11 IV 1848). Ponieważ jednak obawa wojny z Rosją upadła, reakcyjne i szowinistyczne elementy niemieckie domagały się całkowitego rozwiązania tych sił, na co zgadzała się również i prawicowa większość Komitetu Narodowego, który się zresztą pod koniec kwietnia rozwiązał. Nie czekając nawet na rozkazy z Berlina wojska pruskie rozbiły obóz polski pod Książem 29 kwietnia, pod Miłosławiem 30 kwietnia poniosły porażkę, ale pod Wrześnią 2 maja znowu pokonały Polaków. W dniu 9 maja pozostałe oddziały polskie skapitulowały. Wojsko pruskie i oddziały ochotnicze kolonistów niemieckich popełniły jednak przy tym szereg rabunków i gwałtów. To zwycięstwo armii i szowinistów niemieckich, ułatwione zresztą postawą większości obszarników polskich, którzy bali się wzmocnienia w Poznańskiem elementu chłopskiego, najliczniejszego w oddziałach polskich, wzmacniało zarazem reakcję w Prusach i było ciosem ogromnym dla sprawy polskiej w ogóle, tym bardziej że równocześnie spotkał ją dotkliwy cios w Galicji, gdyż w Krakowie Austriacy unicestwili w tym samym czasie próbę powstania. Prawdą więc jest, że po ugodzie jarosławieckiej ziemiaństwo wielkopolskie obawiało się reakcji chłopów, nie mogąc spełnić danych im obietnic społecznych i gospodarczych. Armia powstańcza traciła jednak rację bytu także z innego względu. Okazało się bowiem, że oczekiwana wojna Prus z Rosją nie nastąpi. Nadto rewolucja społeczna, której, słabe zresztą, zapowiedzi na południu W, Księstwa się pojawiły, pomogłaby przede wszystkim do całkowitego zniszczenia potencjału polskiego, będącego w rękach warstw posiadających. Nic dziwnego, że te, w większości zaangażowane w dziele tzw. reorganizacji W. Księstwa Poznańskiego, a często w powstaniu, usiłowały później ratować nie tylko siebie, ale także szerzej rozumiany interes

Page 156: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

narodowy. Akcję liberałów pruskich i w ogóle niemieckich hamowała także obawa przed akcją robotników przemysłowych, którzy wprawdzie nie niszczyli maszyn (poza paru wyjątkami), ale na zebraniach masowych i podczas strajków domagali się podwyższenia płac i legalizacji organizacji robotniczych. Zagrożona w ten sposób burżuazja musiała się zbliżyć do zagrożonych przez ruch chłopski feudałów, to zaś odbiło się na działalności parlamentu tymczasowego we Frankfurcie (31 III-3 IV 1848). Od razu dokonał się tu rozłam wśród jego uczestników na radykałów (właściwie demokratów), którzy chcieli znieść władzę książąt, i na umiarkowanych. Ci ostatni mieli przewagę i dlatego parlament tymczasowy przyjął wprawdzie zasadę powszechnego i równego prawa wyborczego, ale sposób przeprowadzenia wyborów zostawił poszczególnym rządom, nie protestował przeciw funkcjonującej nadal Radzie Związkowej i rozwiązał się, nie czekając na wybory do parlamentu ogólnoniemieckiego. Powołał tylko w celu wykonania swych uchwał komisję pięćdziesięciu, w której większość mieli liberałowie. Obradowała ona wraz z siedemnastoosobowym komitetem Rady Związkowej. Widząc tę kompromisowość liberałów, część demokratów badeńskich (Hecker, Struve, Herwegh, Sigel) zdecydowała się wprowadzić republikę za pomocą powstania zbrojnego, wskutek czego rząd badeński zwrócił się o pomoc do Bundestagu. Tę republikę niemiecką ogłoszono w Konstancji. Ale akcja zbrojna, źle przygotowana, zawiodła. Nie poparli jej liberałowie i część demokratów. W dodatku legiony niemiecki i polski, organizujący się we Francji pod dowództwem ogólnym Herwegha, powstrzymane przez władze francuskie, nie zdążyły przybyć na teren walki. W dniu 20 kwietnia pod Kandem powstańcy zostali rozbici przez wojska heskie. Inne drobne oddziałki powstańcze w Badenii oraz grupę Herwegha rozbroiły wojska heskie, wirtemberskie i bawarskie. Z pokonanymi obchodzono się wprawdzie łaskawie, ale nieudana próba republikanów osłabiła ogromnie siły lewicowe w Niemczech. Większe kłopoty przeżywała wówczas monarchia habsburska ze względu na ruchy rewolucyjno-narodowe zwłaszcza we Włoszech, na Węgrzech, w Czechach i w Galicji oraz ze względu na niepewność sytuacji w samym Wiedniu i słabość rządu centralnego, dlatego też w przyszłym parlamencie ogólnoniemieckim rolę decydującą mieli odegrać deputowani z Prus i krajów zachodnioniemieckich. Do parlamentu tego miano wybierać we wszystkich krajach, wchodzących w skład Związku Niemieckiego, oraz w Prusach Wschodnich i Zachodnich, a także w niemieckiej części W Ks. Poznańskiego, liczono się bowiem z możliwością, że część,zamieszkana w większości przez Polaków, zostanie przyłączona do mającego wkrótce powstać - jak sądzono - państwa polskiego. Nie objęto zatem wyborami krajów włoskich Austrii (Lombardia i Wenecja) oraz Węgier i Galicji. Czechy i część Chorwacji, jako należące dawniej do Rzeszy, a potem do Związku Niemieckiego, miały prawo wybierać, ale większa część Czechów zbojkotowała wybory. Wybory do parlamentu frankfurckiego nie były demokratyczne, prawie wszędzie wykluczono z nich warstwy najbiedniejsze, choć nie wszędzie stosowano pod tym względem jednakową praktykę. Poza tym wskutek braku wyrobienia politycznego robotników i rzemieślników grupy te nie wysuwały swych kandydatów, rzemieślnicy np, mieli w parlamencie frankfurckim tylko czterech deputowanych, robotnicy ani jednego, deputowanych drobnomieszczańskich było znacznie mniej niż ze średniej burżuazji. Na 573 deputowanych (XI 1848) było poza tym 38 obszarników, 49 profesorów uniwersytetu, 32 nauczycieli gimnazjalnych, 64 adwokatów, 93 wyższych urzędników. Był to pierwszy w historii parlament ogólnoniemiecki. Po raz pierwszy przedstawiciele narodu niemieckiego razem zebrani mogli się wypowiedzieć na temat ustroju politycznego i społecznego Niemiec i na temat stosunku do sąsiadów. Posiedzenia plenarne parlamentu frankfurckiego, otwartego 18 maja 1848 r., odbywały się w kościele protestanckim św. Pawła (Paulskirche). Kluby i stopniowo tworzące się stronnictwa obradowały w różnych kawiarniach i restauracjach hotelowych. Skrajna prawica ze skrzydłem protestanckim (m.in, von Vincke) i katolickim (von Radowitz, Dollinger i in,) liczyła ok. 50 deputowanych; była konserwatywna i wroga rewolucji. Centrum liczące przeszło połowę ogółu deputowanych, pod względem politycznym rozbite na cztery grupy, stało na stanowisku suwerenności ludu, ale nie chciało zasadniczo zmieniać ustroju. Lewica chciała zerwania z istniejącymi rządami i określenia przez parlament ustroju zjednoczonych Niemiec. Dzieliła się ona jednak w poglądach na charakter tego zjednoczenia. Lewica umiarkowana (Robert Blum, Johann Itzstein, Karol Vogt i in.) chciała republiki federacyjnej opartej na burżuazji. Znacznie liczniejsza od niej skrajna lewica (Wilhelm Zimmermann, Arnold Ruge, Juliusz Frobel) zdradzała tendencje socjalistyczne, choć wyraźnie socjalizmu bronił tylko jeden z jej uczestników, członek Związku Komunistów, przyjaciel Marksa i Engelsa Wilhelm Wolff. Parlament zaczął obrady w chwili, gdy w Prusach występowało już przesilenie rewolucji, a nawet w państwach południowych burżuazja w obawie przed rewolucją socjalną szukała pomocy u książąt i wojska. W dodatku ogromnej większości członków parlamentu frankfurckiego brak było doświadczenia parlamentarnego. Nie opracowano z góry odpowiedniego regulaminu obrad, stąd też setki posłów popisywały się długimi, często uczonymi mowami ("88 Professoren - Vaterland du bist verloren"). I tak np. na temat, kto powinien stać na czele państwa, przemawiało w ciągu 8 dni aż 223 mówców, wreszcie wybrano na regenta arcyksięcia Jana, dlatego że był Habsburgiem, a więc reprezentantem tradycji całych Niemiec i cesarstwa, a jednocześnie nie lubił Metternicha i był ożeniony (morganatycznie) z córką naczelnika urzędu pocztowego. Zniesiono Radę Związkową (ostatnie zebranie 29 VII). Powołano 9 sierpnia rząd państwa niemieckiego

Page 157: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

z księciem Karolem von Leiningen na czele, choć równocześnie w dalszym ciągu panowali wszędzie dawni książęta i przede wszystkim od ich woli zależało wykonanie uchwał frankfurckich. Żywą dyskusję wywołała w parlamencie sprawa polska. Z ramienia rządu pruskiego gen. Pfuel w Poznańskiem aż trzy razy przeprowadzał jego podział na część polską i niemiecką, przy czym na tę ostatnią przypadło przeszło 3/5 całego terytorium Wielkiego Księstwa. Protestowali przeciwko temu Polacy, oficjalnie zaprotestował i rząd francuski, widząc w tym "czwarty rozbiór Polski". Mimo to w części niemieckiej Poznańskiego przeprowadzono wybory do parlamentu frankfurckiego. Polacy wysłali tylko jednego posła (Janiszewskiego, po nim Libelta), by uroczyście zaprotestował przeciwko temu i złożył mandat. Ale życzliwy na początku rewolucji stosunek burżuazji niemieckiej do Polaków zmienił się po upadku powstania poznańskiego, tym bardziej że nie obawiała się już ona wojny z Rosją. Wyrazem tej zmiany były obrady w dniach 24-27 lipca, zaczęte referowaniem uchwały komisji prawa międzynarodowego przez profesora uniwersytetu wrocławskiego, historyka Stenzla. Przeciwko dzieleniu Poznańskiego i w obronie sprawy polskiej wystąpili gorąco Robert Blum i Arnold Ruge, rzeczowo niesłuszność podziału uzasadniał również historyk Dollinger, ale za utrzymaniem "rozbioru W. Księstwa" i przeciw podnoszeniu sprawy polskiej opowiadała się ogromna większość parlamentu. Poglądy tej większości wyrażał przywódca jednej z grup centrum Wilhelm Jordan, twierdząc, że Niemcom prawo do Poznańskiego dał miecz i pług. Niemcy zatem mają za sobą prawo silniejszego oraz wyższość kulturalną i religijną nad Polakami. W rezultacie 242 głosami przeciwko 31, przy 188 częściowo umyślnie nieobecnych, parlament frankfurcki uznał ważność mandatów wybranych już posłów i ogłosił przyłączenie większości części Poznańskiego do Rzeszy. Burżuazyjna większość zgromadzenia kierowała się tu nie tylko nacjonalizmem, chciała bowiem także pozyskać sobie rząd pruski, aby wzmocnić swój autorytet, co jednak nie nastąpiło, gdyż sejm pruski w październiku 1848 uznał całość Poznańskiego za część składową Prus. Rząd pruski jednak zgodził się na określenie linii demarkacyjnej przez gen. Schaffer-Bernsteina, była ona jeszcze bardziej niekorzystna dla Polaków niż poprzednia. Tylko niewielki skrawek Poznańskiego uznano za polski. Echa rezolucji frankfurckiej były w Niemczech słabe. Oburzenie wyrażali tylko demokraci, mimo to jedynie kolońskie Towarzystwo Demokratyczne pod przewodnictwem Marksa uchwaliło protest przeciw decyzji parlamentu frankfurckiego. Podobnie w sprawie Tyrolu uchwalono, że większość tego kraju powinna należeć do Rzeszy. Natomiast niezależności narodu czeskiego prawie wszyscy, nawet z lewicy, byli przeciwni ("byłoby to występkiem przeciwko wszelkim prawom ludzkości" - mówił poseł Henryk Giskra). Tylko Robert Blum i Amold Ruge mieli odwagę bronić tej sprawy. Niektórzy z deputowanych poruszali poza tym sprawę niemieckości Alzacji, Lotaryngii, nawet Kurlandii i Inflant. Wilhelm Jordan twierdził, że "wszyscy, którzy mieszkają w Niemczech, są Niemcami, nawet gdyby nie byli Niemcami z pochodzenia i z języka". Były to jeszcze poglądy mniejszości, ale zaczęły się już utrwalać wśród burżuazji niemieckiej. Do prawdziwego starcia między demokratyczną lewicą a liberałami w parlamencie frankfurckim doszło dopiero przy omawianiu sprawy szlezwicko-holsztyńskiej. Zamieszkany przeważnie przez Niemców i należący do rzeszy Niemieckiej Holsztyn oraz niemiecki tylko w południowej swej części Szlezwik były księstwami złączonymi z Danią osobą wspólnego monarchy, dziedziczącego tron w linii męskiej. Ale w styczniu 1848 r. królem duńskim został Fryderyk VII (1848-1863), który nie miał męskiego następcy tronu. Pod naciskiem opinii duńskiej chciał on wcielić obydwa księstwa lub przynajmniej ich część do Danii, ale przeciwko temu powstali Niemcy i zwrócili się o pomoc do Związku Niemieckiego. W jego imieniu wojska pruskie w kwietniu 1848 r. zajęły księstwa, w maju wkroczyły do Jutlandii. Usadowieniu się Prus u wyjścia na Bałtyk były dawniej zawsze przeciwne Francja, Rosja i Wielka Brytania, ale dwa pierwsze państwa nie chciały wojny z Prusami. Najbardziej oponował Palmerston, który się bał, że zjednoczone Niemcy utrudnią handlowi brytyjskiemu kontakt z Bałtykiem. Ponieważ pewne było, że Wielka Brytania nie będzie toczyć wojny sama, przeto Prusy miały wszelkie szanse utrzymania księstwa, ale Fryderyk Wilhelm IV nie chciał korzystać z poparcia liberałów i zawarł z Danią zawieszenie broni w Malmo (26 VIII 1848), na mocy którego księstwami do czasu ich podziału według życzenia mieszkańców miała rządzić w imieniu jednak króla duńskiego mieszana komisja prusko-duńska z duńskim ministrem na czele. Przedstawiciela frankfurckiego rządu Rzeszy nawet nie dopuszczono do obrad w tej sprawie, co było ogromną kompromitacją dla parlamentu frankfurckiego, w którym powstało teraz ogromne oburzenie. Pod jego wpływem 5 września parlament odmówił ratyfikacji układu w Malmo, ale już w parę dni potem w obawie, że Prusy nie będą się z tym liczyć, uchwałę tę cofnął. Demokraci uznali to za zdradę rewolucji i wywołali powstanie studentów, rzemieślników, robotników i chłopów. W samym Frankfurcie zostało ono stłumione 19 września, ale w Badenii demokrata Struve proklamował republikę 21 września. I tu jednak ruch został szybko złamany. Odtąd też zaczęto mówić "gegen Demokraten helfen nur Soldaten" (przeciwko demokratom pomagają tylko żołnierze). Burżuazję niemiecką w parlamencie frankfurckim postawiono przed alternatywą: demokracja i zjednoczenie Niemiec za cenę rewolucji czy wprowadzenie pewnych swobód liberalnych za cenę kompromisu z reakcją. Wybrała to drugie. Rozdział sześćdziesiąty trzeci Ruchy rewolucyjne 1848 r. w Austrii W skład Austrii wchodziły narody o różnej strukturze gospodarczo-społecznej i różnym stopniu rozwoju kulturalnego, dlatego też ich ruchy rewolucyjne cechuje ogromna różnorodność. Wystąpiły tu bowiem trzy rodzaje antagonizmów. 1) antagonizm

Page 158: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

w stosunku do rządu cesarskiego, 2) antagonizmy narodowe, 3) antagonizmy społeczne. Wszystkie pozostawały ze sobą w ścisłym związku, często hamowały się nawzajem sprawiając, że rewolucja 1848 r. w Austrii nie mogła być jednolita, a tym samym nie mogła zwyciężyć. Niechęć do rządu wiedeńskiego była ogólna, ale nie we wszystkich krajach jednakowa. Najdalej posuwali ją Włosi, Węgrzy, Polacy i Czesi. Pierwsi z nich chcieli w ogóle oderwać się od Austrii. Węgrzy pragnęli odrębnego państwa przy zachowaniu co prawda unii z Austrią. Polacy myśleli o własnym państwie, choć tego postulatu jeszcze wyraźnie nie stawiali. Czesi natomiast nie wysuwali żądania odrębnego państwa, domagali się jednak przebudowy Austrii na państwo federacyjne, w którego rządach mieliby równy głos z Niemcami. Za to narody słabsze, jak Ukraińcy, Rumuni i Chorwaci, szukali oparcia przeciwko współmieszkającym z nimi narodom właśnie w rządzie wiedeńskim. W całej monarchii były też silne antagonizmy narodowe. W Czechach czesko-niemiecki, w Galicji polsko-ukraiński, w Tyrolu, Lombardii i Wenecji włosko-niemiecki, w Krainie niemiecko-słoweński, w Siedmiogrodzie, na Słowacczyźnie, w Chorwacji, Sławonii i Wojwodinie antagonizm Węgrów z mieszkańcami tych krajów, Rumunami, Słowakami, Chorwatami i Serbami. Te antagonizmy narodowe pozostawały w ścisłym związku z konfliktami społecznymi. W Galicji Wschodniej np. chłopi byli Ukraińcami, szlachta i większość burżuazji Polakami. Podobnie było na ziemiach dawnego państwa węgierskiego. Szlachta na Słowacczyźnie, w Siedmiogrodzie, w Slawonii, częściowo w Chorwacji była madziarska lub częściowo zmadziaryzowana, chłopi byli Słowakami i Rumunami, Serbami i Chorwatami. Wprawdzie zarówno w tych dwóch krajach, jak i we wszystkich pozostałych chłopi nie mieli jeszcze przed rewolucją uświadomienia narodowego, ale toczona przez nich wszędzie już dawniej walka klasowa zaostrzyła się znacznie w latach 1846-1849 w ogólnej atmosferze rewolucyjnej, pociągając za sobą wzrost uświadomienia narodowego. Taką ewolucję, choć bynajmniej nie jednakową, przeszli zwłaszcza Ukraińcy galicyjscy, Rumuni siedmiogrodzcy, Serbowie w Wojwodinie, Słoweńcy, Chorwaci i Słowacy. Przed 1846 r. rząd wiedeński wszędzie przeciwstawiał się dążeniom narodowym jako niebezpiecznym dla spoistości państwa, choć już od czasów Józefa II nie uprawiał także świadomie polityki germanizacyjnej. Okazywała się ona zresztą niemożliwa, gdyż po prostu Niemców było zbyt mało, administracja opierała się więc nie tylko na nich, lecz i na znających język niemiecki Czechach. Ale od 1846 r. zagrożona ruchem rewolucyjnym biurokracja austriacka zaczęła wyzyskiwać antagonizmy społeczne i narodowe, od 1848 r. zaś na tę drogę wszedł także rząd centralny, co mu ogromnie ułatwiło przezwyciężenie ruchów rewolucyjnych, aczkolwiek stało się bardzo niebezpieczne, gdyż rozbudzone lub ożywione przy częściowej pomocy monarchii wiedeńskiej ruchy narodowe stały się później groźnymi siłami odśrodkowymi w państwie. Tak było z Ukraińcami, którzy zaczęli ciążyć ku Rosji, i z Rumunami, którzy swe sympatie kierowali ku sąsiedniej Wołoszczyźnie. Zjawiska te były oczywiście nieuniknione i nie wywołał ich rząd austriacki, ale do ich wzmocnienia znacznie się przyczynił. Nie tylko w Galicji, ale również w Czechach i na Węgrzech już przed 1848 r. rozwijała się działalność spiskowa przygotowująca rewolucję. W 1846 r. powstała w Czechach organizacja tajna zwana Repeal (na wzór Irlandczyków, którzy się domagali "odwołania" unii z Anglią), która postawiła sobie za cel walkę z absolutyzmem, wyzwolenie chłopów i utworzenie republiki demokratycznej. Repeal grupowała głównie demokratów zarówno Czechów, jak i Niemców, nie miała jednak poparcia większości burżuazji, która pragnęła tylko wprowadzenia w Czechach reform liberalnych. O oderwaniu się całkowicie od Austrii nikt jeszcze jednak nie myślał. Po lutowych wypadkach paryskich Repeal przeszła do energiczniejszej działalności, ogłaszając 8 marca 1848 r. publicznie żądanie zwołania sejmu czeskiego i zniesienia cenzury oraz wzywając prażan na masowe zebranie w dniu 11 marca. Uchwaliło ono obszerną petycję do cesarza (sejm, zniesienie pańszczyzny, wolność słowa, zebrań, organizacji itp.) i powołało tzw. Komitet Świętowacławski (w łaźniach św. Wacława odbywało się zebranie). Na Węgrzech żądania wyszły od sejmu, gdzie już 3 marca dziennikarz Ludwik Kossuth postawił wniosek o petycji do cesarza, domagającej się wprowadzenia konstytucji na Węgrzech. Poświęcając pod wpływem rozruchów w Wiedniu Metternicha i dając parę obietnic liberalnych, dwór wiedeński liczył na to, że powstrzyma rewolucję. Był to tylko dowód braku rozeznania w sytuacji, burżuazja niemiecka bowiem nie chciała poprzestać na obietnicach, lecz pragnęła przekształcenia Austrii w centralistyczne państwo liberalne, średnia i drobna szlachta madziarska dążyła do utworzenia własnego państwa konstytucyjnego, związanego unią rzeczową lub przynajmniej osobową z Austrią, burżuazja włoska dążyła do oddzielenia się od monarchii wiedeńskiej w ogóle, burżuazja czeska wysuwała hasło autonomii. Zastraszony rząd wiedeński musiał pogodzić się z faktem, że węgierski sejm stanowy, głównie pod wpływem liberałów, uchwalił w marcu 1848 r. ustawy konstytucyjne w Preszburgu (Bratysława). Co więcej, Ferdynand I pojechał specjalnie do Preszburga i tu, jako król węgierski, sankcjonował je 11 kwietnia. Ustawy te wprowadzały dwuizbowy parlament, odpowiedzialność ministrów przed parlamentem, swobodę prasy, reformy społeczne na wsi (zniesienie pańszczyzny, sądów pańskich, dziesięciny kościelnej, opłat i posług na rzecz dworu), choć zarazem utrzymywały feudalny charakter izby wyższej, wysoki cenzus wyborczy, a ponadto pozbawiały prawa wyborczego chłopów bezrolnych i małorolnych oraz biedotę miejską, chcąc w ten sposób uniemożliwić udział w wyborach biednej na ogół chłopskiej ludności niemadziarskiej. Sejm węgierski wprowadził zatem wiele reform liberalnych, ale nie chciał pogłębienia rewolucji. "Ograniczenia reform społecznych i przemilczenie problemu

Page 159: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

narodowościowego zawęziły dzieło rewolucji i podcięły je w zarodku" (W. Felczak). Na razie jednak nie było to jeszcze widoczne. W wystąpieniu Węgrów liberałowie krajów austriackich widzieli przede wszystkim zerwanie z absolutyzmem monarszym i z feudalizmem. Postępowanie Węgrów stało się odtąd przykładem dla innych narodów Austrii, która musiała iść na ustępstwa, gdyż współcześnie (w drugiej połowie marca) utraciła prawie całą Lombardię i Wenecję. W całej monarchii tworzyły się już komitety narodowe, złożone z przedstawicieli burżuazji i liberalizującej szlachty, domagano się uznania praw języków narodowych w administracji i sądownictwie oraz reform liberalnych. Zebrane 25 marca chorwackie Zgromadzenie Narodowe żądało dla Chorwacji tego samego, co otrzymali Węgrzy oraz osobnej armii chorwackiej z własnym wodzem (banem) na czele, którym mianowano płk. Józefa Jelacicia, stojącego blisko dworskich kół austriackich. Ciężkim problemem dla liberałów ówczesnych była sprawa chłopska. Pod wpływem kryzysu gospodarczego i przykładu rabacji galicyjskiej chłopi w kilku krajach austriackich (na Węgrzech, w Austrii, Siedmiogrodzie, Rusi Zakarpackiej) zaczęli rozruchy, domagając się zniesienia pańszczyzny i więzów feudalnych. Liberałowie wszędzie chętnie godzili się na te żądania, zgodnie jednak ze swą doktryną nie chcieli przyznać chłopom na własność ziemi. Sejm węgierski w Bratysławie pod wpływem pogłoski, że Petofi chce iść na Bratysławę na czele chłopów, uchwalił 18 marca zniesienie pańszczyzny, ale pod warunkiem, że chłopi zapłacą za to odszkodowanie właścicielom. Uchwała ta była dyktowana strachem przed chłopami, odpowiadała jednak ówczesnym poglądom liberałów. Ale reakcjoniści austriaccy, podobnie jak niemieccy, już przed 1848 r. byli zdania, że sprawa monarchii może znaleźć najsilniejsze oparcie tylko w klasie chłopskiej i byli zdecydowani zgodzić się w stosunku do chłopów na te same ustępstwa, na które godzili się liberałowie. Zaczęli zatem wszędzie propagandę wśród chłopów na rzecz monarchii. W opinii większości ciemnych jeszcze, nieuświadomionych chłopów, musiała wygrać ta ostatnia, gdyż dawała im to, co liberałowie mimo propagandowych frazesów dopiero obiecywali przeprowadzić. Gdy zatem nawet ta część szlachty, która przyjęła program liberalny, zaczęła się domagać zniesienia pańszczyzny, reakcyjne koła wiedeńskie zdecydowały się na wykonanie tego, ale w imieniu rządu centralnego. W Czechach patent cesarski z 28 marca, ogłaszający prawo chłopów do wykupu pańszczyzny i innych ciężarów feudalnych, został wydany na żądanie feudałów. Natomiast gdy w Galicji Komitet Narodowy krakowski i Rada Narodowa lwowska zdecydowały się stanowczo w kwietniu 1848 r. przeprowadzić zniesienie pańszczyzny, gubernator Franciszek von Stadion, uprzedzając ten krok, w ostatniej chwili ogłosił zniesienie jej 22 kwietnia, choć jeszcze nie miał nawet na to pozwolenia cesarskiego. Nadeszło ono dopiero później, ale w Wiedniu umyślnie je antydatowano. Polityka liberałów w sprawie agrarnej odbiła się fatalnie na losach rewolucji, bo masy chłopskie, które wszędzie je początkowo popierały, stopniowo zaczęły się do niej zrażać, a choć nie zaprzestały walki klasowej, to jednak nienawiść ich kierowała się nie przeciwko rzekomo sprawiedliwemu cesarzowi, lecz przeciwko feudałom zarówno reakcyjnym, jak i liberalizującym, natomiast w stosunku do wolnościowego programu burżuazji chłopi byli coraz bardziej obojętni, a w Galicji Wschodniej, w Siedmiogrodzie, na Węgrzech nawet wrodzy. Pierwsze niepowodzenia zaczął ponosić w 1848 r. polski ruch rewolucyjny. Jak wszędzie, tak i w Galicji po powstaniu wiedeńskim zaczęto w miastach organizować komitety, we Lwowie 19 marca uchwalono liberalną petycję do cesarza, którego proszono zarazem o pomoc w zdobyciu przez Polskę niepodległości. Zastraszona biurokracja niemiecka musiała tolerować działalność komitetów, masowe wiece oraz tworzenie gwardii narodowej w Krakowie i we Lwowie, ale po zniesieniu pańszczyzny podniosła głowę i gdy w odpowiedzi na zakaz wyrobu broni i niewyrażenie zgody na powrót emigrantów w Krakowie doszło do rozruchów ulicznych, gen. Castiglione zaczął 26 kwietnia bombardować miasto. Kraków uległ, Komitet Narodowy i gwardia narodowa zostały rozwiązane. Była to pierwsza poważna porażka ruchu rewolucyjnego w 1848 r., choć jeszcze i dla Galicji nie decydująca, gdyż w innych krajach Austrii ruch rewolucyjny nadal się wzmagał. Sprawa polska w Galicji była jednak hamowana głównie przez trzy czynniki: obojętność chłopów, obojętność, a nawet często niechęć poważnego odłamu bogatej szlachty do rewolucji, konflikt polsko-ukraiński. W stosunku do Ukraińców nawet demokraci polscy stali na stanowisku nacjonalistycznym. Wyzyskiwała to biurokracja austriacka, budząc przy pomocy Kościoła unickiego niechęć do Polaków w ogóle. Utworzona 2 maja we Lwowie Narodowa Rada ruska z biskupem przemyskim Jachimowiczem na czele stała się narzędziem w ręku władz cesarskich. W rezultacie jednak losy ruchu polskiego zależały od powodzenia ruchu rewolucyjnego w innych krajach monarchii, gdy zaś temu ostatniemu zaczęło się niepowodzić, sprawa polska była przesądzona. Gdy pod wpływem trzeciego powstania wiedeńskiego (6 X - 1 XI) doszło i we Lwowie 1 i 2 listopada do walk ulicznych, gen. Hammerstein zbombardował miasto. W Galicji zapanował reżim wojskowy, rozwiązano wszystkie organizacje polityczne, a wielu działaczy liberalnych i demokratycznych aresztowano. Nieco inny charakter miał czeski ruch rewolucyjny. W Czechach burżuazja była silniejsza niż w Galicji. Wysuwając hasła liberalne, miała z początku przeciwko sobie tylko niemieckich i zniemczonych feudałów. Burżuazja niemiecka natomiast popierała z początku czeski ruch liberalny, gdyż jego tendencje pokrywały się z jej dążeniami. Wysłana do cesarza 28 marca 1848 r. przez Komitet Świętowacławski druga petycja o autonomię miała jeszcze ogólne poparcie. Gdy jednak Czesi odmówili udziału w parlamencie frankfurckim, a zarządzone wybory zbojkotowali w większej części kraju, wówczas burżuazja

Page 160: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

niemiecka przestała popierać Czechów, osłabiając przez to ich opozycję przeciw absolutyzmowi wiedeńskiemu. Ale i poza tym opozycja czeska nie była jednolita. Jak w całej Europie Środkowej, tak i w Czechach składała się ona z odłamu liberalnego i demokratycznego. Demokraci czescy, nawiązując do programu Repeal, byli zwolennikami zniesienia pańszczyzny i pełnej niezależności Czech, opierali się zaś w miastach na proletariacie i studentach. Liberałowie poprzestawali na autonomii, dążyli do przekształcenia Austrii w państwo federacyjne, które powinno oderwać się od Rzeszy Niemieckiej. Odpowiadając odmownie frankfurckiej komisji pięćdziesięciu na propozycję udziału w wyborach do parlamentu Rzeszy liberał czeski Palacky dodawał przy tym, że widzi w Austrii gwarantkę rozwoju narodów słowiańskich i że "gdyby państwo austriackie nie istniało już od dawna, to w interesie Europy i nawet ludzkości należałoby się starać, by stworzyć je jak najprędzej". Gdy mimo to rząd wiedeński nakazał wybory, wówczas w 47 okręgach (na 68) zbojkotowano je, na 18 wybranych posłów było tylko kilku Czechów. Ale po wybuchu 26 maja powstania wiedeńskiego liberałowie czescy zapewniali cesarza przez specjalnego delegata (Riegera) o swym przywiązaniu do monarchii. Program federacyjny miał wielu zwolenników, także wśród Chorwatów i Serbów. Sądzili oni, że tylko porozumienie się wszystkich Słowian może stworzyć w Austrii siłę równorzędną Niemcom i Węgrom. Zwołanie parlamentu ogólnoniemieckiego nasunęło niektórym działaczom (m.in. Jędrzejowi Moraczewskiemu) myśl podobnego zebrania delegatów wszystkich Słowian w Austrii. Taki projekt rzucił 20 kwietnia Chorwat Iwan Kukuljević. Postanowiło go wykonać grono liberałów czeskich i polskich, zebranych w Pradze 30 kwietnia. W rozpoczętym 2 czerwca zjeździe słowiańskim w Pradze wzięli udział Czesi (m.in. Safarik, Palacky, Havlicek), Polacy (m.in. Jerzy Lubomirski, Karol Libelt), Chorwaci, Serbowie, Słoweńcy (m.in. Stanko Vraz), Słowacy (Ljudovit Stur), Ukraińcy (m.in. H. Hynyłewicz) i Dalmatyńczycy, Na czele zjazdu stanął Palacky, jego zastępcami byli Vraz i Lubomirski. Zebrani dzielili się na trzy sekcje: czesko-słowacką, polsko-ukraińską i jugosłowiańską, każda z nich wydelegowała 16 swych członków do tzw. Wielkiego Komitetu, Od samego jednak początku na zjeździe wystąpiły silne tarcia między liberalną większością a demokratyczną mniejszością, której jednym z przywódców był Libelt. Poza tym liberałowie czescy wysuwali koncepcję zjednoczenia wszystkich Słowian austriackich (austroslawizm), na co początkowo nie godzili się Polacy. Lewica zjazdu (Karol Libelt) chciała związku wszystkich narodów słowiańskich. Zjazd został nagle przerwany wybuchem powstania w Pradze w dniach 12 17 czerwca 1848, wywołanym przez elementy radykalne (Karol Sladkovsky, Józef Fric i in.), rozgoryczone na władze austriackie w Pradze za popieranie legalistów czeskich i wskutek prowokacji ze strony wojska. Najpierw zaczęły się walki uliczne, od 14 czerwca gen. Windischgraetz zaczął bombardować miasto i zmusił je 17 czerwca do kapitulacji, W Czechach zaczęła się reakcja, choć ze względu na niepokojącą sytuację na Węgrzech i ze względu na wybory do parlamentu władze austriackie próbowały się oprzeć na burżuazji liberalnej, która była przeciwna powstaniu czerwcowemu. Punktem newralgicznym w okresie całej Wiosny Ludów była dla rządu austriackiego postawa stolicy, tj. Wiednia, który bynajmniej nie uspokoił się po powstaniu marcowym, gdyż kamaryla dworska oraz prezes ministrów (od 21 III) hr. Franciszek Kolovrat i jego następca hr. Karol Ficquelmont (od 4 IV) próbowali tylko zyskać na czasie, starając się zarazem pozyskać sobie część burżuazji, z obawy przed postawą stolicy i pod wpływem niepokojących wiadomości z prowincji arcyksiążęta i rząd Ficquelmonta zdecydowali się wreszcie na ogłoszenie 25 kwietnia 1848 r., obiecanej przez cesarza manifestem z 15 marca, konstytucji. Wzorowana była na konstytucji belgijskiej i częściowo badeńskiej. Ogłosił ją w swoim imieniu (stąd nazwa "oktrojowana", czyli nadana z góry) cesarz. Nie obejmowała włoskich krajów monarchii oraz Węgier, uznając tym samym ich odrębny charakter prawny jako krajów połączonych tylko unią z cesarstwem. Konstytucja wprowadzała wolność wiary i sumienia, wolność prasy, słowa, zebrań, tworzenia organizacji, odpowiedzialność ministrów, uzależniała wprowadzanie nowych praw od zgody izb ustawodawczych, tj. Izby Deputowanych i Senatu. Do tego ostatniego mieli wchodzić członkowie dworu cesarskiego oraz ludzie mianowani przez cesarza, a ponadto delegaci wielkich właścicieli ziemskich. Ogłoszona wkrótce potem ordynacja wyborcza wprowadzała przy wyborach do Izby Niższej wysoki cenzus wyborczy i podział wyborców na czynnych i biernych. Konstytucja ta spełniała główne postulaty zamożnej burżuazji, ale wywołała ogromne oburzenie drobnomieszczaństwa wiedeńskiego, wśród którego rej wodzili studenci, stanowiący główne oparcie złożonego w większości z demokratów Centralnego Komitetu Politycznego. Rząd, na którego czele stał od 4 maja Pillersdorff, na próżno dążył do rozwiązania Komitetu, który coraz bardziej stanowczo domagał się zmiany konstytucji i zwołania parlamentu, a wreszcie spowodował 15 maja wielką manifestację studentów i proletariatu oraz budowę barykad w stolicy (drugie powstanie wiedeńskie). Rząd zgodził się na uznanie konstytucji za tymczasową i na pewne w niej zmiany, ale przygotowywał się do złamania opozycji. Wstępem do tej akcji było wywiezienie cesarza 17 maja ze stolicy, co zaniepokoiło ogół mieszczaństwa wiedeńskiego, gdyż Ferdynand I (zwany "dobrym") był popularny, poza tym Wiedeń był przywiązany do Habsburgów, którym - jak sądzono - wszystko zawdzięczał. Licząc na te nastroje wiedeńczyków, Pillersdorff ściągnął do miasta większą liczbę wojska i zażądał 26 maja rozwiązania legionu akademickiego. Nie udało się to, gdyż masy rzemieślników i robotników stanęły po stronie studentów, a poza tym żołnierze okazywali sympatię manifestantom. Rząd cofnął swe żądania, w Wiedniu władzę faktyczną objął Komitet Bezpieczeństwa,

Page 161: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

opanowany w większości przez ludzi, którzy chcieli spokoju i powrotu cesarza. Komitet nie miał żadnej polityki ogólnej, nie próbował poważnie odegrać roli decydującej w państwie, wobec powstania czerwcowego w Pradze zachował się biernie, nie potrafił nawet opanować trudnej sytuacji gospodarczej Wiednia. W mieście, wskutek wywoływanego często przez samych przemysłowców zastoju w przemyśle, wzrosła liczba bezrobotnych, zaczęła się drożyzna i nędza. W dniach 21 i 23 września odbyły się demonstracje robotników domagających się podwyżki zarobków. Zostały one krwawo stłumione przez gwardię narodową, co jednak doprowadziło do starcia demokratów z liberałami w łonie Komitetu, tak że ten wreszcie się rozwiązał, stracił zresztą znaczenie już w lipcu, gdyż 22 tego miesiąca zebrał się w końcu parlament ogólnoaustriacki (Reichstag). Na 383 posłów było w nim 190 Słowian, ale ponieważ obok nich znaleźli się i Włosi, przeto Niemcy stanowili mniejszość. Wielu deputowanych nie znało nawet języka niemieckiego, zwłaszcza chłopi, których było około 90. Czynnik decydujący stanowili liberałowie, równie jak i dwór obawiający się rewolucji społecznej, choć chcieli na serio stworzyć z Austrii państwo konstytucyjne, natomiast kamaryla dworska choć niezgodna (tarcia arcyksięcia Jana z otoczeniem cesarza, m.in. z jego bratową, ambitną arcyksiężną Zofią) godziła się na ustępstwa nieszczerze, licząc na pomoc armii, która miała już na swym koncie stłumienie powstania w Krakowie i Pradze oraz klęskę Włochów w Lombardii. Licząc na armię cesarz, który przybył do Wiednia 12 sierpnia, potępił zbyt samowolną, jak twierdził, politykę rządu węgierskiego i mógł wywierać nacisk na sejm wiedeński. Ten ostatni był zgodny w sprawie ogólnych praw liberalnych, jak np. w sprawie wolności sumienia, prasy, stowarzyszeń, ale za to z trudem posłowie niemieccy przeforsowali decyzję o używaniu w parlamencie tylko języka niemieckiego. Ostrą różnicę zdań wywołała sprawa chłopska. Wszyscy się zgodzili na postawiony 26 lipca przez Niemca morawskiego, demokratę Jana Kudlicha wniosek o zniesieniu pańszczyzny, ale gwałtowną dyskusję wywołała sprawa indemnizacji właścicieli ziemskich. Chłopi i demokraci mieszczańscy domagali się zniesienia pańszczyzny bez odszkodowań, ale na to nie chcieli się zgodzić konserwatyści i liberałowie. W rezultacie uchwalono, że za skasowanie dotychczasowych usług i świadczeń feudałom należy się odszkodowanie, które muszą częściowo uiścić sami chłopi, częściowo zaś państwo. Ta decyzja przyczyniła się ogromnie do podkopania znaczenia parlamentu wiedeńskiego. Sankcjonowane 7 września przez cesarza prawo o pańszczyźnie biurokracja interpretowała chłopom w ten sposób, że cesarz zwolnił ich od pańszczyzny, ale sejm kazał im za nią płacić. Niezależnie od tego jednak feudałowie zaczęli widzieć w sejmie wroga, chłopi natomiast uważali odtąd parlament za niepotrzebny, utrudniający cesarzowi ich wyzwolenie. To zadecydowało o losach sejmu i ruchu liberalnego w Austrii. Jak wszędzie w Europie Środkowej, tak i w Austrii ruch ten na jesieni 1848 r. przechodził poważny kryzys. Liberałowie bali się mas ludowych, zrazili sobie chłopów, ale byli zbyt słabi, by swą wolę narzucić feudałom. W Wiedniu drobnomieszczaństwo przestało ufać liberałom, podobnie jak proletariat, parlament zaś stracił wszelkie znaczenie dla cesarza i dla mas ludowych Wiednia. Zbyt późno zrozumieli demokraci wiedeńscy, że sprawa demokracji w Austrii jest zależna od zwycięstwa powstania węgierskiego i gdy rząd nakazał stacjonowanemu w Wiedniu wojsku wyruszyć przeciwko Węgrom, wezwali 6 października masy ludowe do przeszkodzenia temu wymarszowi. Sprawca rozkazu, minister wojny Latour, został powieszony, ale cesarz i część posłów uciekli do Ołomuńca, gdyż w Wiedniu wybuchło powstanie. Jego przywódcy liczyli na pomoc chłopów i odsiecz węgierską. Jedna i druga zawiodła, gdyż chłopi już byli obojętni wobec rewolucji mieszczańskiej, Węgrzy zaś nie potrafili się zdecydować na przebicie się do Wiednia przez otaczający to miasto kordon wojsk Windischgraetza i Jelacicia. Przybyli do stolicy Austrii delegaci parlamentu frankfurckiego (Robert Blum, Maurycy Hartmann i Juliusz Frobel) nie byli w stanie już pośredniczyć w konflikcie. Chociaż burżuazja wiedeńska była przeciwna walce, ale nie chcieli słyszeć o kapitulacji studenci, rzemieślnicy i robotnicy. Wprawdzie załamał się wreszcie, nieudolny zresztą, dowódca, oficer - poeta Wacław Messenhauser, ale prawie do końca walczył jego zastępca, polski gen. Józef Bem. W dniu 31 października palące się,pozbawione żywności i wody, pełne chorych na cholerę miasto wreszcie kapitulowało. Bem zdążył uciec na Węgry, ale za to rozstrzelano wszystkich pozostałych przywódców powstania, m.in. Bluma i Messenhausera. Setki powstańców wtrącono do więzienia. Parlamentowi cesarz kazał przenieść się do Kromieryża na Morawach. Właściwym zwycięzcą była armia. Mianowany 1 listopada na życzenie gen. Windischgraetza prezesem rady ministrów ks, Feliks Schwarzenberg powiedział później, że Austrię ocaliło nieposłuszeństwo trzech generałów (Radetzky'ego, Windischgraetza i Jelacicia), w rzeczywistości jednak do zwycięstwa reakcji w Austrii przyczyniła się obok armii sama burżuazja, która i tu w obawie przed rewolucją socjalną wolała pójść na kompromis z feudałami. Zwycięski dwór postanowił także pozbyć się figuranta na tronie. Ferdynand I musiał abdykować w Ołomuńcu. Jego młodszego brata Franciszka Karola nastraszono wizją ducha ich ojca - Franciszka I.L Ambitna żona arcyksięcia Franciszka Zofia bawarska przeprowadziła wreszcie ogłoszenie 2 grudnia cesarzem swego syna 18-letniego Franciszka Józefa I (1848-1916), ale właściwie decydowała za niego z początku tylko ona wraz z gen. Windischgraetzem i Jelaciciem, choć znaczenie największe, niemal dyktatorskie, miał tylko pierwszy z nich. Z upadkiem Wiednia zakończył się jednak tylko pierwszy etap w walce o utrzymanie państwa austriackiego, pozostawał do przebycia

Page 162: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

dla monarchii drugi, znacznie cięższy, tj. pokonanie powstania węgierskiego. Rozdział sześćdziesiąty czwarty Rewolucja 1848 r. we Włoszech Rewolucja marcowa w Austrii dała wreszcie północnym Włochom możliwość zjednoczenia. W dniu 22 marca 1848 r. bez walki wycofał się garnizon austriacki z Wenecji. Ogłoszono tu republikę z Danielem Maninem na czele. Po pięciodniowej (18-23 III 1848) walce ulicznej wycofał się z Mediolanu (do czworoboku twierdz - Mantua - Werona - Peschiera - Legnago) marszałek Radetzky. Powstanie objęło prawie całą Lombardię, Wenecję, Parmę i Modenę. W całych Włoszech urządzono tłumne zebrania, domagające się wojny z Austrią, tysiące ochotników śpieszyło na północ, by w tej wojnie wyzwoleńczej wziąć udział. Opinia ogólna wskazywała na króla Sardynii, Karola Alberta, jako wodza ruchu ogólnowłoskiego. Było to ogromne nieporozumienie. Karol Albert nie lubił Austrii, równie jak i Francji, gdyż ich lekceważenie państwa piemonckiego drażniło jego ambicję. W gruncie rzeczy był autokratą, bardziej troszczącym się o interes dynastii niż o sprawę narodową. Często niezdecydowany, ulegający wpływom, nie miał poza tym ani zdolności wojskowych, ani politycznych. Na wojnę z Austrią zgodził się tylko pod naciskiem opinii i z myślą, że w razie zwycięstwa uwolni się od hegemonii Wiednia. Ale ogółowi Włochów potrzebny był wódz moralny. Żaden inny monarcha włoski nie nadawał się do tej roli, toteż Karola Alberta od razu otoczyła legenda. Tak np. hasłem narodowym stało się jego powiedzenie z 1846 r.: "L'Italia fara da se" (Italia utworzy się sama), choć w rzeczywistości król nie był nawet zwolennikiem federacji państw włoskich. Wojnę z Austrią rozpoczął pod koniec marca, w ślad za nim uczyniła to także Toskania. Papież Pius IX tolerował udział ochotników ze swego państwa w wyprawie przeciwko Austriakom, tolerował także utworzenie się w Rzymie z inicjatywy Mickiewicza 29 marca legionu polskiego, ale w allokucji z 29 kwietnia kategorycznie się zastrzegł, że jako głowa Kościoła wojny prowadzić nie może. Wskutek tego utracił jednak od razu swą popularność, choć tłumaczył później, że nie chce występować przeciwko zapałowi narodowemu. Słabego poparcia sprawie wojny udzielił król Ferdynand II, który z początku wysłał, choć niechętnie, wojsko i flotę na północ, ale odwołał je w maju 1848 r., gdyż liberałowie i demokraci neapolitańscy pod wpływem wiadomości o zdobyczach rewolucji we Francji i Niemczech domagali się zmian w konstytucji, Sycylia zaś żądała autonomii. Mimo słabego poparcia z środkowych i południowych Włoch Włosi mieli jednak przewagę liczebną nad Austriakami, ludność Lombardii wszędzie ułatwiała akcję włoską. Popierał ją także przybyły 7 kwietnia do Mediolanu Mazzini, wstrzymując się na razie od propagandy republikańskiej. Ale w Lombardii coraz bardziej było widoczne, że Karolowi Albertowi chodziło tylko o powiększenie państwa piemonckiego, a nie o zjednoczenie Włoch, a to zaczęło razić burżuazję, w dodatku król okazał się wodzem nieudolnym. Dowodzona przez niego armia nie odznaczała się zresztą duchem bojowym. Po paru mniejszych bitwach Radetzky w trzydniowej bitwie (23-25 VII) pod Custozzą (na południowy zachód od Werony) zadał 27 lipca 1848 r. ciężką klęskę wojskom króla Karola Alberta i zmusił je do szybkiego odwrotu, 5 sierpnia zajął Mediolan, 9 sierpnia przekroczył granice Piemontu. Zgodził się jednak na zaproponowane przez gen. Salasco zawieszenie broni, które oddawało Austrii Lombardię i Wenecję oraz wpływ w Parmie i Modenie. Tylko w Lombardii walczył jeszcze świetny partyzant Józef Garibaldi, ale i ten w końcu sierpnia musiał uciec do Szwajcarii. Klęska pod Custozzą przyczyniła się do wzrostu tendencji radykalnych i republikańskich we Włoszech, gdyż sądzono, że monarchowie zawiedli w sprawie zjednoczenia. W Rzymie Pius IX coraz bardziej tracił popularność i dlatego zgodził się na powołanie 16 września nowego rządu nominalnie z kardynałem Soglia, faktycznie z prof. Pellegrino Rossi na czele, który chciał uratować prestiż papieża, wysuwając program poważnych reform gospodarczych i społecznych w państwie oraz ligi politycznej monarchów włoskich, ale nie chciał wojny z Austrią, gdyż nie ufał Karolowi Albertowi. Rossi natrafił jednak na opozycję ze strony konserwatywnych kardynałów, jak i radykałów. Ci ostatni pragnęli zostawić papieżowi tylko władzę kościelną, natomiast władzę świecką w Państwie Kościelnym chcieli objąć sami, by m.in. móc prowadzić wojnę wyzwoleńczą, która by się zakończyła zjednoczeniem Włoch jako republiki. W dniu 15 listopada Rossi został zamordowany przez syna jednego z przywódców opozycji (Brunettiego, zwanego "podobnym do Cycerona", Ciceruacchio), a 16 listopada z trudem tylko garść gwardii szwajcarskiej powstrzymała tłumy od wtargnięcia do pałacu papieskiego na Kwirynale. Zastraszony papież mianował rząd, złożony z radykałów, ale równocześnie wobec korpusu dyplomatycznego protestował przeciwko niemu, a wreszcie 24 listopada uciekł w przebraniu do Gaety w państwie neapolitańskim i 4 grudnia zaapelował do państw europejskich o pomoc w przywróceniu "porządku" w Państwie Kościelnym. Mimo to zebrane w Rzymie Zgromadzenie Konstytucyjne uchwaliło 9 lutego 1849 zniesienie władzy doczesnej papieża i przekształcenie Państwa Kościelnego w Republikę Rzymską. Wkrótce potem (21 II) uciekł także do Gaety w. ks. toskański Leopold II, a w Toskanii powstał rząd tymczasowy złożony z demokratów. Rozdział sześćdziesiąty piąty Przesilenie rewolucji we Francji. Napoleon III Powołany przez elementy konserwatywne na stanowisko prezydenta Francji Karol Ludwik Napoleon Bonaparte, syn młodszego brata Napoleona I, Ludwika (?) i pasierbicy Napoleona Hortensji Beauhamais, nawet dla otoczenia uchodził za sfinksa, co wynikało niewątpliwie z licznych sprzeczności w jego postępowaniu. Wolnomularz i karbonariusz, powiązany różnymi tajnymi zobowiązaniami, za młodu, niemal nagle po śmierci syna Napoleona I w 1832 r. wyniesiony na czoło bonapartystów, nie odznaczał się wielką inteligencją, miał za to ogromną ambicję i upór, ale przy tym dużą

Page 163: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

wrażliwość i umiejętność zjednywania sobie ludzi. Chciał dorównać wielkiemu stryjowi i skorzystać z legendy napoleońskiej, według której Napoleon miał rzekomo dążyć do zapewnienia Francji dobrobytu i hegemonii w Europie oraz pomagać narodom uciśnionym. Legendę tę podtrzymywał i podkreślał, że kieruje się tymi samymi zasadami. Poza tym jednak i pod wpływem własnego temperamentu i z chęci naśladowania Napoleona I prowadził politykę ściśle osobistą, nie licząc się nawet z własnymi ministrami, ale robił to zwykle w sposób konspiracyjny. Osobiście obojętny pod względem religijnym popierał jednak z początku katolików, gdyż im zawdzięczał stanowisko prezydenta. Wybory do Zgromadzenia Prawodawczego 13 maja 1849 dały zresztą ogromną przewagę monarchistom i katolikom. Reprezentujące ich stronnictwo "porządku" otrzymało ok, 450 mandatów poselskich, demokraci i socjaliści różnych odcieni ok. 180, republikanie, czyli tzw, umiarkowani tylko ok. 70. Nawet Lamartine nie został wybrany. Wprawdzie aż 40% uprawnionych do głosowania nie wzięło udziału w wyborach, ale świadczyło to tylko o apatii kraju wobec rządu. Większość Francuzów nie chciała właściwie republiki, lecz powrotu do takiego systemu, jaki panował za czasów Ludwika Filipa. Republikanie próbowali pozyskać sobie masy ludowe Paryża, protestując przeciwko wysłanej, już w kwietniu zresztą, do Rzymu, w celu pomocy papieżowi, ekspedycji wojskowej gen. Oudinota. Widzieli w niej pogwałcenie konstytucji i 13 czerwca urządzili na znak protestu manifestację. Wypadła ona bardzo słabo. Masy ludowe nie wzięły w niej udziału, gdyż pamiętały dobrze zachowanie się republikanów przed rokiem, dla monarchistyczno-klerykalnej większości Zgromadzenia dało to jednak pretekst do pozbycia się opozycji. Rząd wprowadził ograniczenie wolności prasy i zebrań oraz stanu oblężenia. Stronnictwo "porządku" mające za swego wodza konserwatystę Montalemberta, przeprowadziło ponadto dwie doniosłe ustawy. Prawo z 15 III 1850 r., zaprojektowane przez ministra Falloux, pozwalało na zakładanie średnich i wyższych szkół prywatnych, wprowadzało biskupów do rad uniwersyteckich, kierujących szkołami państwowymi, dawało duchowieństwu nadzór nad wszystkimi szkołami, by osłabić wpływ "czerwonych" nauczycieli, i wreszcie upoważniało biskupów do mianowania dowolnie nauczycieli zakonników. Prawo o udziale w wyborach z 31 maja 1850 r. wprowadzało określone wymagania od wyborców, dzięki czemu bliska 1/3 ich część została pozbawiona możności brania udziału w wyborach do Zgromadzenia Prawodawczego. Obydwa prawa były dyktowane strachem przed wpływami lewicy, demokratów i socjalistów, a przede wszystkim lękiem przed masami ludowymi. "Widmo komunizmu" unosiło się nadal nad burżuazją francuską, dlatego też katolików i monarchistów poparli nawet wolterianie i liberałowie. Słynny antyklerykał i wolterianin prof. Wiktor Cousin miał wówczas powiedzieć: "Chodźmy, by rzucić się w objęcia biskupów, tylko oni mogą nas dziś ocalić". Monarchiści chcieli nawet, posiadając większość w Zgromadzeniu, wprowadzić z powrotem monarchię, ale nie mogli się zgodzić co do osoby monarchy. Wszystko to jednak, a zwłaszcza prawo wyborcze, sprawiało, że Zgromadzenie Prawodawcze stawało się coraz bardziej niepopularne, do czego przyczyniała się zresztą i propaganda bonapartystów. W lipcu 1851 Bonaparte zażądał od zgromadzenia rewizji konstytucji, gdyż chciał zostać wybrany po raz drugi. Gdy Zgromadzenie odrzuciło to żądanie, dokonał przy pomocy kilku oddanych sobie generałów zamachu stanu. W nocy z 2 na 3 grudnia 1851 wojsko aresztowało czołowych przywódców monarchistów i republikanów, a 3 grudnia kilkuset posłów. Republikanie na próżno odwoływali się do pomocy mas ludowych Paryża. Bonaparte był dość popularny wśród robotników, gdyż mówił o konieczności poprawy ich doli, pamiętali zresztą o masakrze czerwcowej, urządzonej przez republikanów. Toteż tylko w dwóch dzielnicach robotnicy próbowali walki z wojskiem, ale opór ich został krwawo stłumiony. Tę i podobne próby oporu ze strony chłopów i drobnomieszczaństwa w paru miejscowościach na prowincji Bonaparte zręcznie przedstawiał jako powstania "czerwonych". Aresztowania po zamachu stanu objęły zresztą na prowincji głównie republikanów lewicowych i socjalistów, co wywołało zadowolenie burżuazji i katolików. Montalembert widział teraz w Bonapartem "zwycięzcę anarchii". Zorganizowany w tych warunkach plebiscyt dał 20 i 21 grudnia 1851 r. ogromną większością (7439000 głosów przeciwko 640000) prezydentowi prawo zmiany konstytucji. Ogłoszona 14 stycznia 1852 r. wzorowana na konstytucji napoleońskiej, dawała ogromną władzę prezydentowi. Wybierany na lat 10, miał on być odpowiedzialny tylko przed narodem. Władza prawodawcza miała się składać aż z trzech izb: mianowanej przez prezydenta rady stanu, opracowującej projekty praw, wybieranego ciała prawodawczego o władzy dość ograniczonej i mianowanego senatu, który miał czuwać nad zgodnością praw z konstytucją, moralnością, religią itd. Równocześnie za pomocą cenzury i zakazu zebrań Bonaparte starał się zdławić wszelką opozycję. Prefekci i podprefekci musieli wykonywać nadzór nad tym i przygotowywać wybory kandydatów prezydenta do izb prawodawczych. Dopiero będąc całkowicie pewny sukcesu, Bonaparte zapowiedział w Bordeaux 9 października 1852 r., że wprowadzi cesarstwo. W miesiąc potem uchwalił to senat, a zatwierdził 21 listopada plebiscyt większością 7 800000 przeciwko 250000, choć przeszło 2000000 wstrzymały się od głosowania. W związku z ogłoszeniem cesarstwa senat odpowiednio zmienił konstytucję. Zwycięstwo swe Napoleon III (1852 1870) zawdzięczał i teraz masom chłopskim i większości burżuazji. Widziano w nim człowieka, który Francji zapewni spokój wewnętrzny i nie dopuści do rewolucji socjalnej. Cesarstwo poparli gorąco katolicy, widząc w nim tamę nie tylko przed socjalizmem, ale i przed liberalizmem. Sądzili ponadto, że cesarz będzie bronił świeckiej władzy papieża. Nawet robotnicy głosowali za

Page 164: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

cesarzem, pamiętali bowiem dobrze o stosunku do nich republikanów burżuazyjnych. Ruch rewolucyjny we Francji znalazł wreszcie swój finał w postaci monarchii równie absolutnej, jak monarchia Napoleona I.L Zezwolono na istnienie tylko prasy rządowej i paru dzienników umiarkowanych, ściśle zresztą kontrolowanych przez cenzurę. Położono nacisk na rozbudowę policji tajnej, która śledziła nawet wykłady uniwersyteckie. Kilku wybitnych profesorów, jak historycy Guizot i Michelet, filozof Wiktor Cousin, historyk literatury i filozof Edgar Quinet, pozbawiono katedry. Część opozycjonistów poszła na wygnanie, jak np. republikanin Wiktor Hugo, lub wycofała się na razie z życia politycznego, jak np. monarchista, socjolog i historyk Aleksy de Tocqueville. Opozycja monarchistyczna była rozbita, bo nie mogła się zgodzić na wspólnego pretendenta do tronu, poza tym osłabiła ją ogromnie postawa kleru, republikanie mieli, niewielki zresztą, wpływ tylko wśród średniego mieszczaństwa w wielkich miastach. O legalnej opozycji nie było mowy, gdyż w wyborach do ciała prawodawczego rząd zawsze wystawiał swych kandydatów oficjalnych, których administracja popierała wszelkimi środkami. Napoleon III oparł się na starannie dobieranej wyższej administracji (ogromne znaczenie mieli prefekci), na armii, której dano nowe wspaniałe mundury i lepsze wynagrodzenie, na duchowieństwie katolickim, które otrzymało większe pensje, nadzór nad szkolnictwem i częściowo nad niższą administracją oraz nieograniczoną możliwość tworzenia nowych organizacji zakonnych i świeckich, i wreszcie na bogatej burżuazji, która nie musiała się już obawiać strajków i buntów robotniczych. spośród niej zresztą rząd głównie wybierał kandydatów na członków izb prawodawczych i w jej interesie z początku prowadził gospodarczą politykę protekcjonistyczną. Rozdział sześćdziesiąty szósty Klęska rewolucji w Prusach i w małych państwach niemieckich Wybrane 1 i 8 maja 1848 r. pruskie Zgromadzenie Narodowe było w swym składzie bardziej demokratyczne niż Zgromadzenie francuskie, liczyło bowiem tylko 27 obszarników, przeważali zaś chłopi, nauczyciele, rzemieślnicy (28), pastorzy (zwłaszcza sekciarscy), drobni urzędnicy. Zgromadzenie pruskie miało także silne oparcie w proletariacie Berlina. W dniu 4 czerwca urządził on ogromną manifestację, podczas której po raz pierwszy w Berlinie niesiono ogromny sztandar. W dniu 14 czerwca studenci i robotnicy, niosąc czerwone sztandary, zaatakowali arsenał i po zajęciu go zabrali broń, choć po paru dniach oddali ją na skutek perswazji parlamentu. Było to już ostatnie zwycięstwo rewolucji w Prusach, choć jeszcze na wiadomość o ataku wojska na manifestujący tłum w Świdnicy (31 lipca), podczas którego żołnierze zabili 14 ludzi i wielu ranili, Zgromadzenie Narodowe podjęło 9 sierpnia uchwałę wzywającą rząd do wydania rozkazu oficerom, by trzymali się z dala od dążeń reakcyjnych i republikańskich i szczerze przyczyniali się do konstytucyjnej organizacji państwa. Oporni w stosunku do tego rozkazu mieli być usuwani z wojska. Od jesieni 1848 r. konserwatyści zaczynają jednak odzyskiwać dawne znaczenie i coraz mniej liczą się z parlamentem berlińskim. W dniu 13 września król mianował niepopularnego gen. Wrangla dowódcą wojskowym w Berlinie i Marchii, 22 września powołał rząd ze zwycięzcą powstania polskiego, gen. Pfuelem na czele, a gdy okazał się zbyt mało energiczny, prezesem ministrów z woli króla został 2 listopada zdecydowanie reakcyjny hr. Fryderyk Wilhelm von Brandenburg. syn morganatyczny króla Fryderyka Wilhelma II, Zgromadzenie Narodowe protestowało wobec króla przeciw tej nominacji, ale ten tylko przyjął adres i nie odrzekł nawet słowa. Poseł demokratyczny z Królewca Jan Jacoby powiedział wówczas do króla: "Nieszczęściem królów jest, że nie chcą słuchać prawdy". Mimo to hr. Brandenburg 9 listopada polecił Zgromadzeniu przenieść się do miasta Brandenburg, a gmach, w którym się odbywały zebrania, otoczyło wojsko. Rząd rozwiązał gwardię narodową i ogłosił w Berlinie stan oblężenia. Dzienniki lewicowe zostały zawieszone. Większość członków parlamentu zebrała się wprawdzie w hotelu i uchwaliła 15 listopada odezwę do "narodu pruskiego", by nie płacił podatków rządowi, ale było to już ostatnie zebranie członków tego parlamentu w Berlinie. W mieście panowało wprawdzie ogromne wzburzenie, ale demokraci nie mieli odwagi wezwać ludu do powstania w obawie, że zostanie ono złamane, podobnie jak niedawno w czerwcu praskie i październikowe wiedeńskie. Rzeczywiście Fryderyk Wilhelm IV zgromadził w Berlinie i w jego okolicy 80000 żołnierzy i 170 armat, a triumf Habsburgów nad rewolucją spędzał mu sen z oczu. Do walki parła go zresztą klika feudałów, zwana parlamentem junkrów, którą już latem 1848 r. utworzyli von Kleist-Retzow, von Below-Hohendorf, von Bulow Cummerov i młody, trzydziestotrzyletni Otto von Bismarck. Prawicowi posłowie pruscy zebrali się 27 listopada w Brandenburgu tylko po to, by 5 grudnia 1848 r. usłyszeć rozkaz królewski o rozwiązaniu parlamentu pruskiego. Tegoż samego dnia król pruski nadał (stąd i jej nazwa: oktrojowana) swemu państwu nową konstytucję. Gwarantowała ona równość wobec prawa, wolność prasy, stowarzyszeń, nauczania i wyznań, odpowiedzialność ministrów przed dwuizbowym parlamentem. Do jego izby niższej miał prawo wybierać w głosowaniu dwustopniowym "każdy niezależny Prusak" (Jeder selbstandige Preusse) w wieku 24 lat, który nie utrzymywał się z jałmużny publicznej, do izby wyższej natomiast tylko ludzie płacący określony podatek dochodowy. Według tej konstytucji król miał prawo veta absolutnego, mógł też w razie potrzeby poza parlamentem wydawać rozporządzenia z mocą ustawy, ogłaszać stan wojenny i zawieszać prawa podstawowe. Armia była zwolniona od przysięgania na konstytucję. Konstytucja ta była mieszaniną elementów liberalnych i absolutycznych, nie podobała się więc konserwatystom, świadczyła jednak o tym, że król i jego otoczenie bali się jeszcze rewolucji i chcieli sobie pozyskać burżuazję, robiąc dla niej parę, zresztą dość pozornych ustępstw. W atmosferze odradzających

Page 165: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

się wpływów reakcji Zgromadzenie Narodowe we Frankfurcie zaczęło pracę nad przygotowywaniem konstytucji ogólnoniemieckiej. Większość liberałów z północnych i zachodnich Niemiec pragnęła zjednoczenia z wyłączeniem Austrii, czyli utworzenia tzw. małych Niemiec, na czele Niemiec chciała widzieć króla pruskiego. Natomiast liberałowie austriaccy i południowoniemieccy byli zwolennikami rozwiązania "wielkoniemieckiego", tj. zjednoczonych Niemiec z Austrią na czele. Wszyscy przy tym pragnęli utrzymać federację państw istniejących. Demokraci nie mieli również jednolitej koncepcji, większość z niechęci do Prus popierała również takie rozwiązanie, ale poza tym część z nich, obawiając się wpływów zarówno junkrów, jak i arystokratów austriackich, chciała stworzenia republiki federalnej ze słabą władzą centralną na wzór Szwajcarii. Część natomiast dążyła do utworzenia jednolitej republiki, z którą narody słowiańskie i Węgrzy mogłyby pozostawać w unii rzeczowej. W dniu 28 marca 1849 r. ogłoszono wreszcie konstytucję uchwaloną przez parlament frankfurcki. Tworzyła ona z Niemiec federację państw z dziedzicznym cesarzem, wspólnym rządem i dwuizbowym parlamentem (przedstawicielstwo całego narodu i przedstawicielstwo państw) na czele, poszczególnym państwom pozostawiono obszerną autonomię. Tegoż dnia 290 głosami przy 248 wstrzymujących się od głosowania na cesarza wybrano króla pruskiego Fryderyka Wilhelma IV. W ten sposób pierwsza w dziejach reprezentacja narodowa prawie całych Niemiec zakończyła swoje dzieło, nie orientując się jednak w zmienionej już całkowicie sytuacji. Król pruski gotów był przyjąć koronę cesarską, ale na drodze wyboru przez królów i książąt, nie uznawał natomiast suwerenności narodu, toteż prywatnie nazywał tytuł sobie proponowany "świńską koroną" (Schweinkrone) i oficjalnie odpowiedział odmownie, nie chciał także uznać konstytucji frankfurckiej, a gdy nowy sejm pruski, wybrany w styczniu 1849 r., wyraził swe uznanie dla niej, król 27 kwietnia rozwiązał drugą izbę (tj. niższą) i zawiesił pierwszą izbę, a w dodatku skoncentrował później większe oddziały wojska w pobliżu Frankfurtu. Było to ostateczne przekreślenie dzieła, dokonanego w kościele św. Pawła we Frankfurcie. Później nieco na drogę reakcji wszedł cesarz austriacki. Przeniesiony do Kromieryża parlament austriacki wybrał na swego przewodniczącego Polaka Franciszka Smolkę, jako człowieka bardzo taktownego i uczestnika powstania przeciwko absolutyzmowi. Deputowani słowiańscy tworzyli tu dość zwarty blok, dążący do utrzymania Austrii jako państwa federacyjnego. Popierała ich część Niemców demokratów. Za to większość deputowanych niemieckich pragnęła zachować dawny centralizm niemiecki z pewnymi drobnymi ustępstwami na rzecz narodów słowiańskich. W rezultacie po przedyskutowaniu wielu projektów przyjęto projekt podziału państwa na kraje koronne. Każdy z nich miał mieć własny sejm (Landtag) oraz autonomię polityczną, kulturalną i finansową. W krajach koronnych zamieszkanych przez więcej niż jedną narodowość, mniejszość w każdym jednolitym pod względem narodowościowym okręgu miała posiadać swój sejm okręgowy (Kreistag) i również autonomię, choć władzą główną byłby Landtag kraju koronnego. Władzą prawodawczą dla całego państwa miał być parlament dwuizbowy; przy czym izbę wyższą stanowiliby delegaci Landtagów i Kreistagów. W projekcie konstytucji zostały poza tym zagwarantowane wszystkie podstawowe wolności obywatelskie. Ale rząd Schwarzenberga, choć zajęty nadal wojną z Węgrami, lekceważył parlament kromieryjski i jego koncepcję ustrojową. W dniu 4 marca 1849 r. ogłoszono niespodziewanie opracowaną przez Stadiona konstytucję nadaną przez cesarza Franciszka Józefa I, a 7 marca wojsko obsadziło salę obrad parlamentu kromieryskiego, nie dopuszczając do niej deputowanych. Według konstytucji oktrojowanej Austria miała być państwem jednolitym, krajom koronnym dano wprawdzie sejmy, ale pozbawione większego znaczenia. Po przekreśleniu pracy parlamentu ogólnoniemieckiego we Frankfurcie, pruskiego w Berlinie i austriackiego w Kromieryżu reakcja zwyciężyła niemal w całych Niemczech. Wiosną 1848 r. prawie nikt w Niemczech nie wątpił, że zaczęła się nowa liberalna epoka w ich dziejach. Na wiosnę 1849 r. wszystko wydawało się przekreślone. Złożyło się na to wiele czynników, z których najważniejszymi były: sytuacja ekonomiczna, zmiana taktyki reakcji i samych liberałów. Rok 1848 był urodzajny, staniała żywność. Po okresie stagnacji ekonomicznej i bezrobocia zaczął się znowu rozwijać przemysł i rzemiosło, a to wszystko zmniejszało nastroje opozycyjne wśród burżuazji, częściowo zaś także wśród chłopów, rzemieślników i robotników. Poza tym przestraszona sukcesami liberalnej burżuazji wyższa biurokracja i feudałowie zmienili swą taktykę i zaczęli starannie wyzyskiwać słabe strony postępowania liberałów. Przede wszystkim odebrali tym ostatnim poparcie ze strony chłopów. Trzymając się uparcie swego dogmatu o nienaruszalności własności prywatnej burżuazja liberalna nie zrobiła nic dla chłopów, ograniczyła się do obietnic, choć korzystała z pomocy chłopów aż do lata 1848 r. Tymczasem junkrzy pruscy to wszystko, co burżuazja obiecywała chłopom, wprowadzili w życie, zrzekli się zatem swych przywilejów sądowniczych i policyjnych na wsi, tworzyli instytucje łatwego kredytu. Patent króla pruskiego z 5 grudnia 1848 r. obiecywał poprawę doli ludności wiejskiej, "która jest - jak pisał - specjalnie bliska naszemu sercu", zapowiadał ponadto zniesienie przywilejów feudalnych i skasowanie przywilejów podatkowych szlachty. Dekret rządowy z 20 grudnia znosił zobowiązania służebne chłopów na Śląsku. W dniu 2 stycznia 1849 r. zniesiono sądownictwo szlacheckie na wsi. Podobnie w Austrii rząd wykonał to, co liberałowie tylko obiecywali. W dniu 14 marca 1849 r. i tu rząd zniósł ciężary feudalne na wsi. Były to właściwie ustępstwa niewielkie, ale były faktem a nie obietnicą, w dodatku zaś ciemnym na ogół masom chłopskim łatwo było wytłumaczyć, że zawdzięczają je tylko monarsze. Reakcjoniści nie zapomnieli również o rzemieślnikach i robotnikach, którzy tak ogromną rolę odegrali na

Page 166: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

wiosnę 1848 r. "Parlament junkrów" postawił sobie za zadanie obronę pracowników przeciwko przedsiębiorcom, wzywał do przywrócenia dawnych korporacji rzemieślniczych. Program ten prawie wszędzie przejęli feudałowie, przeciwstawiając się liberalizmowi ekonomicznemu, potępiając wyzysk robotników i czeladników. W celu rewizji prawodawstwa ekonomicznego minister handlu w Prusach von der Heydt zwołał 17 stycznia 1849 komitet złożony z 20 przedsiębiorców i kupców oraz 24 rzemieślników. Rozkaz gabinetowy Fryderyka Wilhelma IV z 9 lutego 1849 r. zapowiadał ograniczenie wolności ekonomicznej przemysłowców. Ta polityka demagogicznych obietnic i spełniania rzeczy koniecznych, które jednak burżuazja tylko obiecywała, sprawiła także, że w wybranej w 1849 r. izbie niższej parlamentu pruskiego rząd mógł liczyć na 184 głosy, opozycja tylko na 160, przy czym chłopi i drobnomieszczanie popierali reakcję i absolutyzm, przeciwko liberałom burżuazyjnym. Ale najważniejszym czynnikiem spośród tych, które zadecydowały o klęsce rewolucji, była taktyka samej burżuazji niemieckiej i to zarówno bogatszej, jak i średniej. Nie umiała się ona zdobyć na energiczną walkę. Rewolucjonista rosyjski Bakunin tak później charakteryzował te czasy. "Rewolucja, która jak gdyby spadła z nieba i nie kosztowała ani cierpień, ani krwi, wywołała wśród Niemców złudzenie co do siły oporu ich rządów i własnej mocy. Dyskutowali i śpiewali, bohaterowie w słowach, ale dzieci w czynach, myśleli, że wystarczy zmarszczyć brwi, by rządy już drżały". Ale co było ważniejsze, burżuazja w obawie przed naruszeniem prawa własności i szerzeniem się haseł demokratycznych, ze strachu przed możliwością rewolucji socjalnej, w rzeczywistości jeszcze nierealnej wówczas, wyrzekła się realizacji własnego programu. Była przeciwna nowemu powszechnemu prawu wyborczemu. Przyczyny tego wyjaśnił najlepiej Karol Marks w "Neue Rheinische Zeitung", dowodząc, że burżuazja pruska nie była taką klęską społeczną, jak francuska w 1789 r., że reprezentowała tylko pewne nowe interesy w społeczeństwie jeszcze starym, stąd też nie miała wiary we własne siły ani zaufania do ludu, była uniżona w stosunku do klas wyższych, drżała przed niższymi, ale zawsze kierowała się tylko egoizmem. Między innymi potępił on i politykę narodowościową burżuazji niemieckiej, pisząc 18 czerwca 1848 r.: "Naród, który w całej swej przeszłości pozwalał się używać jako narzędzie ucisku w stosunku do innych narodów, taki naród musi dopiero dowieść, że się rzeczywiście zmienił. Musi tego dowieść, inaczej niż przez parę połowicznych rewolucji... Rewolucyjne Niemcy powinny były w stosunku do narodów sąsiednich wyrzec się całej swej przeszłości, powinny były wraz z własną wolnością proklamować wolność ludów, które dotąd uciskały. A co zrobiły dotąd rewolucyjne Niemcy? Ratyfikowały całkowicie ujarzmienie Włoch, Polski, a teraz i Czech przez żołdactwo niemieckie". Wiosną 1849 r. większość liberalnej burżuazji niemieckiej pogodziła się z reakcją feudalną, nie pogodziła się tylko część demokratów, którzy mieli nadal silne wpływy wśród drobnomieszczaństwa. Chcieli oni zmusić rządy do przyjęcia konstytucji frankfurckiej. Na wieść, że król saski Fryderyk August II odmówił jej przyjęcia, wybuchło w maju powstanie w Dreźnie. Równocześnie zaczęło się powstanie w paru miejscowościach Nadrenii, Westfalii, Palatynatu i Badenii, ale królowie saski, bawarski i w. ks. badeński Leopold zwrócili się o pomoc do Prus. W Dreźnie przez 5 dni toczyły się zacięte walki uliczne z wojskiem saskim i pruskim, dopiero 9 maja miasto zostało zdobyte kosztem paruset zabitych. Klęska drezdeńska powstrzymała od wybuchu Lipsk, Turyngię i Frankonię. Główną rolę w powstaniu odgrywali: rosyjski rewolucjonista Bakunin, adwokat Samuel Tzschimer i zecer Stefan Bom. Na barykadach walczył m,in. muzyk Ryszard Wagner. W Nadrenii i Westfalii doszło do wybuchu w paru miastach z powodu powołania przez rząd Landwehry, czyli roczników, które odbyły służbę wojskową. Prawdziwe walki uliczne stoczono w maju w Elberfeld i Iserlohn. W Palatynacie powstanie wybuchło na wiadomość, że król bawarski nie uznaje konstytucji frankfurckiej. W dniu 17 maja utworzono rząd prowizoryczny, w którym najważniejszą osobą był lekarz Karol von Ester, dowództwo wojskowe objął Ferdynand Fenner von Fenneberg, a po jego porażce gen. polski Franciszek Sznajde. W armii palatyńskiej walczył m.in. jako ochotnik Fryderyk Engels. Powstanie to złamali Prusacy w dniach 11 18 czerwca 1849 r. W Badenii powstanie rozpoczęło wojsko, podminowane przez propagandę demokratów, którym chodziło nie tyle o obronę konstytucji, ile raczej o wprowadzenie republiki. W Offenburgu utworzono 13 maja rząd tymczasowy, przeniesiony 16 maja do Karlsruhe, z nieudolnym Lorenzem Brentano na czele. Przybyło tu wielu emigrantów niemieckich, m.in. Struve, inż. Maks Becker, wypędzony z Francji socjalista, eks-porucznik pruski August Willich. Rząd rewolucyjny nie wykazał jednak żadnej energii, nie nawiązał nawet ścisłej łączności z powstaniem w Palatynacie. Dopiero na początku czerwca dowództwo wojskowe objął przybyły z Włoch gen. Ludwik Mierosławski. Miał on pod swymi rozkazami 45000 ludzi, ale z tego najwyżej ok. 20000 znało służbę wojskową, przeważali ochotnicy, źle uzbrojeni i niekarni. Armia pruska była znacznie silniejsza i dlatego Mierosławski nie mógł utrzymać linii Neckaru, cofnął się pod Waghausel, tu 20 czerwca uległ silniejszemu nieprzyjacielowi. Ostatecznie rozbity został przez przeszło cztery razy większe siły pruskie na linii Murg, dowództwo po nim objął Sigel, duszą oporu był nadal Struve. W dniu 23 lipca 1849 r. padła twierdza Rastatt, ostatni punkt oporu powstańców badeńskich. Sądy wojskowe pruskie działające w imieniu w. ks, badeńskiego skazały powstańców na karę śmierci lub więzienia. W kraju zaczął się żywy ruch emigracyjny. Wszystkie powstania niemieckie wiosną 1849 r. zostały złamane wskutek militarnej przemocy pruskiej, słabego przygotowania wojskowego, braku powiązania wzajemnego różnych centrów rewolucji, obojętności chłopów i większości robotników, ale także wskutek zdrady burżuazji, która

Page 167: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

często traktowała powstańców jako komunistów, choć na ogół nie mieli konkretnego programu społecznego i prawie nigdzie nie wyszli poza ideologię drobnomieszczańską. Jeszcze przed kapitulacją twierdzy Rastatt skończył swój żywot i parlament frankfurcki, który obradował dalej, choć opuściła go większość posłów. Pozostało tylko ok, 100 posłów centrum i lewicy. Próbował go popchnąć do energiczniejszej działalności Marks, wydalony 11 maja z Kolonii, ale było to już beznadziejne. Marks udał się do Paryża, Engels pojechał do oddziału Augusta Willicha w Badenii. Zagrożony zbliżaniem się wojsk pruskich parlament nieznaczną większością głosów zdecydował 30 maja 1849 r. przenieść się do Stuttgartu, na co zgodził się rząd wirtemberski wbrew woli króla. Tu powołano nawet nowy, pięcioosobowy rząd Rzeszy, którego jednak już nikt nie uznawał. Wreszcie król Wilhelm I (1816-1864), wiedząc, że ma za sobą poparcie większości burżuazji, ściągnął do Stuttgartu wojsko, a w dniu 17 lipca rząd wirtemberski zażądał od posłów frankfurckich, by opuścili miasto. Nazajutrz próbowali urządzić pochód, ale zostali rozpędzeni przez kawalerię. Ostatnie zebranie odbyli 19 lipca 1849 r., w cztery dni później padła twierdza Rastatt. Przyszłość Niemiec miała zależeć tylko od ich książąt. Rozdział sześćdziesiąty siódmy Klęska Włoch w 1849 r. Cavour Na przełomie 1848 i 1849 r. w środkowych i północnych Włoszech ogromnie wzrosły tendencje republikańskie. Zawsze były one żywe w Lombardii, której mieszczaństwo opowiedziało się za Karolem Albertem tylko w nadziei, że pomoże on usunąć z Włoch Austriaków, ale zraziło się do niego po klęsce pod Custozą. W samym Piemoncie powołany w grudniu rząd Giobertiego nie mógł już wprowadzić w życie planu federacji państw włoskich, bo papież Pius IX odrzucał tego rodzaju pomysły, a rzymski rząd republikański nie ufał królowi sardyńskiemu. Gioberti ustąpił, ale nowy rząd sardyński Rattaziego wyraźnie sympatyzował z radykałami politycznymi, którzy podobnie jak demokraci i liberałowie innych krajów włoskich pragnęli wojny z Austrią, tym bardziej że ta ostatnia była nadal zajęta walką z Węgrami. Pod naciskiem opinii Karol Albert zdecydował się zerwać zawieszenie broni, 2 marca 1849 r. (działania zbrojne zaczęto 20 marca). Dowództwo wojsk sardyńskich objął już 15 lutego gen. Wojciech Chrzanowski, który po bitwie pod Novarą został szefem sztabu generalnego. Dobry sztabowiec, ale dowódca przeciętny, Chrzanowski nie znał nawet języka swych podwładnych, przeceniał ich wartość bojową, w dodatku natrafił na niechęć generałów piemonckich. Jego plan strategiczny został przekreślony zaraz na początku kampanii wskutek tego, że dywizja gen. Ramorino z nie wyjaśnionego powodu (zdrada lub niedołęstwo: Ramorino został za to rozstrzelany wyrokiem sądu wojennego) pozwoliła głównej armii austriackiej Radetzky'ego przejść rzekę Ticino koło Pawii i wyjść na tyły armii Chrzanowskiego. Ten mógł kontynuować marsz w kierunku Mediolanu, który był gotów do powstania. Stracił jednak wiarę w zwycięstwo i zaczął odwrót, który się zakończył decydującą klęską pod Novarą 23 marca. Dalsza wojna była niemożliwa. Karol Albert, który daremnie szukał śmierci na polu bitwy, abdykował tegoż dnia na rzecz syna Wiktora Emanuela II (1849-1878) i nazajutrz wyjechał do Portugalii. Poseł francuski 26 marca pośredniczył w zawieszeniu broni w Novarze na dość ciężkich warunkach dla Piemontu, który musiał zredukować armię i zgodzić się na okupację części swego terytorium aż do czasu zawarcia pokoju. Radetzky'emu wystarczyło zatem 4 dni na pobicie silniejszej (w armii operacyjnej 74000 przeciw 97000) armii piemonckiej. Broniła się jeszcze tylko twierdza Brescia, w której nie wiedziano o rozejmie, i przez cały czas od początku 1848 r. Wenecja. Brescię zdobył 31 marca po zaciętej walce gen. Haynau, popełniając przy tym ogromne okrucieństwa ("hiena z Brescii"). Wenecja, atakowana od strony lądu i morza, broniła się aż do sierpnia. Duszą obrony był bohaterski dyktator, Żyd z pochodzenia, Daniel Manin. W Toskanii dyktator Guerrazii i elementy konserwatywne nawiązały po bitwie novarskiej porozumienie z Radetzkym i z w. księciem. W kwietniu 1849 r. wojska austriackie zajęły Modenę, Parmę i Toskanię. Znajdujący się we Florencji legion polski udał się do Republiki Rzymskiej, w której tymczasem na wiadomość o klęsce pod Novarą Zgromadzenie Konstytucyjne powołało 29 marca obdarzony władzą dyktatorską triumwirat (Armellini, Saffi i Mazzini). Rzym był zagrożony teraz przez Austrię i Neapol, które papież Pius IX z Gaety prosił o zlikwidowanie rewolucji w swym państwie. Ale na utrwalenie się w ten sposób hegemonii austriackiej na Półwyspie Apenińskim nie mógł się zgodzić rząd francuski, katolicy francuscy domagali się zresztą od niego energicznie pomocy dla papieża. Republikanie francuscy natomiast, głoszący zasadę wolności ludów i nie chcący sobie zrażać liberalnej opinii włoskiej, byli przeciwni walce z republiką. W rezultacie wysłano do Rzymu ekspedycję wojskową gen. Oudinota, by przywróciła władzę papieża, ale od tego ostatniego żądano zgody na wprowadzenie pewnych instytucji liberalnych. Pius IX stanowczo odmówił. x1Podobnie nieugiętą postawę zachował triumwirat rzymski. Próba Oudinota wkroczenia mimo to do Rzymu zakończyła się porażką. Dopiero zwycięstwo we Francji monarchistyczno-klerykalnej prawicy w wyborach majowych 1849 r. i obawa przed interwencją w Rzymie wojsk austriackich, które już wkroczyły do państwa Kościelnego, skłoniły prezydenta Ludwika Napoleona do energicznego działania. Po miesiącu oblężenia, podczas którego odznaczał się zwłaszcza Garibaldi na czele legionu włoskiego oraz legion polski i garść Polaków, dowodzona przez płk. Aleksandra Izensmid-Milbitza, gen, Oudinot zdobył Rzym 3 lipca. Mazzini i szereg republikanów uciekło do Anglii. Garibaldi po bohatersku przebił się do San Marino, tu rozwiązał swój legion, a sam schronił się do Piemontu. Większość Polaków wyjechała na wyspę Korfu. Władza papieska została przywrócona w całej pełni, gdyż rządowi francuskiemu nie udało się uzyskać od papieża obietnicy zmiany systemu rządów

Page 168: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

absolutnych. Z wyjątkiem Piemontu i Toskanii w całych Włoszech zapanowała reakcja, czego wyrazem były masowe procesy ludzi biorących udział w rewolucji 1848 r. Najbardziej surowo postępowały rządy austriacki, papieski i neapolitański, najłagodniej w. ks. toskański, choć i on pod naciskiem Austrii cofnął w 1852 r. swą zgodę na konstytucję. Król neapolitański swojej nie odwołał, ale w praktyce zupełnie ją ignorował. Tylko król sardyński Wiktor Emanuel II nie tylko utrzymał konstytucję, ale się do niej stosował. Robił tak na przekór Austrii, której nienawidził, oraz dlatego że musiał się liczyć z burżuazją. Wojna z Austrią wyczerpała kraj, tym bardziej że na skutek zawarcia z nią pokoju w Mediolanie (VIII 1849) Piemont musiał zapłacić znaczne odszkodowanie. Na łagodniejsze warunki rząd austriacki zgadzał się tylko pod warunkiem wyrzeczenia się konstytucji i flagi państwowej zielono-biało-czerwonej, która w 1848 r. została uznana za ogólnowłoską. Odmówiwszy zgody na te żądania, Wiktor Emanuel II zdobył sobie ogromną popularność we Włoszech, ale dla ratowania finansów musiał zabiegać o poparcie burżuazji. Ta ostatnia jednak, mając wpływ na rządy, starała się o przeobrażenie Piemontu w nowoczesne państwo liberalne. Cel ten można było osiągnąć tylko przez usunięcie przywilejów szlachty i Kościoła. Pierwsze było łatwiejsze, gdyż ci feudałowie piemonccy, którzy sami gospodarowali na roli, przeszli już dawniej na kapitalistyczny sposób produkcji i mieli wspólne interesy z burżuazją. Duchowieństwo natomiast posiadało ogromne dobra, nie przynoszące państwu żadnych prawie korzyści, poza tym zaś korzystało z wielu przywilejów uniezależniających je od państwa i miało wpływy na masy ludowe. W 1850 r. stojący na czele rządu Massimo d'Azeglio przeprowadził zatem, mimo bardzo ostrej opozycji kurii rzymskiej i całego prawie kleru, tzw. prawa Siccardiego, ograniczające liczbę świąt kościelnych, znoszące niezależność kleru od sądów świeckich i tzw. prawo azylu oraz ograniczające możność darowizn materialnych na rzecz Kościoła. W obronie tego prawa wystąpił m.in. hr. Kamil Benso di Cavour. W tymże roku d'Azeglio postarał się o mianowanie go ministrem handlu i rolnictwa. W dwa lata później Cavour został prezesem ministrów i, z krótką przerwą w 1859 r., sprawował tę funkcję aż do swej śmierci w 1861 r., wywierając na całą politykę zagraniczną i wewnętrzną Piemontu wpływ niemal decydujący. Syn Włocha i Francuzki Cavour nigdy nie nauczył się dobrze władać włoskim językiem literackim, raz tylko w życiu był we Florencji, ani razu w Rzymie, choć znał dobrze Francję i Wielką Brytanię. Ta ostatnia zwłaszcza imponowała mu ogromnie. Dobrze gospodarujący właściciel ziemski, dopiero w 1847 r. zaczął się żywo interesować polityką, wydając wraz z Cesare Balbo i innymi czasopismo pt. "Il Risorgimeto". Późniejsza, choć tworząca się zarazem po śmierci Cavoura, legenda przypisywała mu wysuwanie od początku planu zjednoczenia całych Włoch, ale na to brak dowodów. W rzeczywistości tylko stopniowo dzięki sukcesom politycznym Cavour kształtował swe plany, które jednak nie wychodziły poza koncepcję stworzenia królestwa północnowłoskiego, choć polityka Cavoura przyczyniła się później do zjednoczenia całej Italii. Świetny dyplomata musiał stale lawirować między konserwatywnym królem, kamarylą dworską i arystokracją a demokratami i radykałami liberalnymi, był równie bowiem niechętny przywilejom arystokracji i kleru, jak wszelkim koncepcjom demokratycznym, a tym bardziej socjalistycznym. W dziedzinie ekonomicznej, obawiając się możliwości przymierza obszarników i bogatej burżuazji, popierał interesy średniego mieszczaństwa, czyli klasy najbardziej wówczas aktywnej we Włoszech, to zaś jednało mu popularność w całych Włoszech, pośrednio zaś ułatwiło sprawę zjednoczenia narodowego. W gruncie rzeczy zatem realizował to, czego nie udało się dokonać rewolucji w latach 1846-1849. Rozdział sześćdziesiąty ósmy Węgierski ruch rewolucyjny w latach 1848 1849 W związku z kryzysem ekonomicznym i wzrostem nastrojów rewolucyjnych w całej Europie, także i na Węgrzech wzrasta w 1847 r. opozycja przeciwko centralizmowi wiedeńskiemu. Jej głównym leaderem był liberalny dziennikarz Lajos Kossuth, ale nie mniejszą popularnością, zwłaszcza wśród drobnego mieszczaństwa, cieszył się poeta Szandor Petofi, twórca "Młodych Węgier" w 1847 r., domagający się całkowitego uwolnienia chłopów i niezależności państwowej. On też był właściwym inicjatorem powstania w marcu 1848 r., choć kierownictwo ruchem przejęła od razu liberalna szlachta z Kossuthem i z Deakiem na czele. Zastraszony dwór wiedeński zgodził się na konstytucję i w związku z tym na utworzenie oddzielnego rządu węgierskiego (hr. Batthyany), ale próbował potem zmniejszyć jego znaczenie i nie chciał znieść całkowicie zależności feudalnej chłopów, co wywołało z kolei manifestacje antykrólewskie w Peszcie i rozruchy chłopskie. Tylko konieczność prowadzenia walki we Włoszech zmusiła dwór habsburski do dalszych ustępstw wobec Węgrów, a nawet do ponownego cofnięcia obietnic poczynionych Chorwatom. Ruch rewolucyjny węgierski nie miał jednak ogólnego, wyraźnie określonego celu, a poza tym natrafił na silne przeszkody wewnętrzne. Ogół szlachty węgierskiej pragnął tylko autonomii, liberalizujący odłam szlachty i większość mieszczaństwa dążyły do stworzenia państwa węgierskiego z cesarzem jako królem węgierskim na czele. Tylko niewielka grupa średniej i drobnej szlachty oraz mieszczaństwa chciała całkowitej niezależności od Habsburgów. Z początku przeważający był kierunek drugi, jego przedstawicielem był Kossuth. Ale zwolennicy wszystkich trzech kierunków w poglądzie na obszar i charakter państwa węgierskiego rozumowali podobnie jak współcześni polscy działacze polityczni, tj. mieli na myśli państwo w granicach historycznych z jednym panującym narodem. Nawet liberałowie węgierscy niewiele liczyli się z faktem, że w Siedmiogrodzie, który chcieli przyłączyć do Węgier, było tylko ok. 25% Węgrów i niemal 60% Rumunów, a podobnie niewielka liczba Węgrów była także w Chorwacji i na Słowacczyźnie. Jedyny program,

Page 169: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

jaki działacze węgierscy mieli w sprawie Słowian i Rumunów, to ich madziaryzacja. Sytuację pogarszała dość ostra walka klasowa chłopów ze szlachtą węgierską. Właśnie ze względu na swych chłopów, należących do innych narodowości, szlachta węgierska bardziej stanowczo niż szlachta innych krajów habsburskich domagała się autonomii Węgier. Chodziło o to, by sprawy chłopskie regulował sejm złożony tylko z Węgrów, a nie centralny, opierający się częściowo na liberalnej burżuazji, rząd wiedeński. Ale też ta sama szlachta nie chciała wojny z Habsburgami w obawie, że podburzą oni przeciw szlachcie chłopów, jak to było w Galicji w 1846 r. W rezultacie zatem tylko okoliczności zewnętrzne i błędy polityczne zarówno dworu wiedeńskiego, jak i partii Kossutha doprowadziły do zaostrzenia stosunków między Węgrami i cesarzem. Dwór wiedeński przez cały 1848 r. starał się przeciągać sprawę, gdyż miał trudności w krajach austriackich i groźbę wojny z państwami włoskimi. Trzymano się zatem polityki obietnic, zgadzania się na ustępstwa i potem ich odwoływania, a równocześnie robienia obietnic Chorwatom, Rumunom, Serbom i Słowakom. Działacze polityczni tych narodów zwykle wierzyli tym obietnicom, ignorując to, że cesarz i arystokracja chciała ich użyć tylko jako narzędzia przeciwko Węgrom, z których szlachtą miała zresztą wspólne poglądy społeczne. Przy pomocy oddanego całkowicie Habsburgom bana Chorwacji gen. Józefa Jelacicia dwór wiedeński organizował przeciwko Węgrom wojsko, złożone z Chorwatów. W Siedmiogrodzie marszałek Puchner uzbrajał rumuńską i niemiecką gwardię narodową i organizował powstania antywęgierskie. Ruch polityczny węgierski cieszył się ogromną sympatią Polaków, setki ich - głównie z Galicji - udawały się na Węgry, by walczyć jako ochotnicy, choć z początku działacze węgierscy przyjmowali ich chłodno, chcąc uniknąć konfliktu z Rosją. Sytuacja polityczna zmieniła się jednak pod koniec lata, po bombardowaniu Pragi i pokonaniu Włochów Rząd austriacki zaczął formalną wojnę z Węgrami, wysyłając przeciwko nim armię Jelacicia i licząc przy tym, że część armii węgierskiej bić się nie będzie. Rachuby te były o tyle słuszne, że część generałów węgierskich, a m.in. Gorgey, była przeciwna zrywaniu z Habsburgami. Utworzony 8 października Węgierski Komitet Obrony z Kossuthem na czele teraz dopiero zaczął na serio przygotowywać wojnę, chętnie też przyjmowano do wojska Polaków, m.in. generałów Henryka Dembińskiego i Józefa Bema. Gdy zaś pod koniec 1848 r. nacisk wojskowy austriacki się zwiększył, Kossuth, będący wówczas niemal dyktatorem, zgodził się nawet na utworzenie legionu polskiego z gen. Józefem Wysockim na czele. Więcej wsławił się jednak w Siedmiogrodzie ogromną brawurą i zdolnościami wojskowymi gen. Bem. W styczniu 1849 r. zanosiło się już na upadek powstania węgierskiego, gdy Windischgraetz zajął Budę i Peszt, tym bardziej zaś w lutym, gdy naczelny wódz węgierski Dembiński wycofał się ze swą armią po nie rozstrzygniętej zresztą bitwie pod Kapolna. W dniu 4 marca cesarz Franciszek Józef I manifestem ołomunieckim włączył Węgry do ziem cesarstwa, przekreślając w ten sposób ich niezależność. Rząd i sejm węgierski wycofały się jednak do Debreczyna, tu zaś pod wpływem Kossutha ogłoszono 14 kwietnia "deklarację niepodległości" i detronizację Habsburgów. Głową państwa został Kossuth. Słabością Węgrów były jednak nadal dwuznaczna postawa części magnatów i generałów węgierskich, zwłaszcza Gorgeya, oraz niemożność porozumienia się z innymi narodami mimo wysiłków ze strony życzliwego Węgrom Adama Czartoryskiego i jego agentów. Kossuth nie zgodził się także na przerzucenie walki na teren Galicji. Nie uniknął jednak tego, czego się najbardziej obawiał. Nie mogąc stłumić powstania, które się jednak przedłużało i nawet odnosiło zwycięstwa, rząd Schwarzenberga zwrócił się w maju 1849 r. O pomoc do cara Mikołaja I, który zgodził się chętnie, gdyż obawiał się, że w razie zwycięstwa Węgrów Niemcy zostaną zjednoczone przez Prusy, co dałoby Rosji potężnego i groźnego sąsiada, a poza tym bał się, że wybuchnie powstanie w Galicji, co na nowo wysunęłoby na porządek dzienny sprawę polską, niepokoiła go wreszcie możliwość wybuchu rewolucji w Mołdawii i Wołoszczyźnie. Kossuth daremnie próbował zdobyć poparcie Francji i Wielkiej Brytanii. Rząd francuski, który siłą tłumił wolność Włochów w Rzymie, nie mógł nawet protestować przeciwko akcji Mikołaja I, natomiast Palmerstonowi zależało na utrzymaniu silnej Austrii. Mając do czynienia z przeważającymi siłami austriacko-chorwackimi i rosyjskimi, Węgrzy musieli ulec, tym bardziej że naczelny wódz węgierski, gen. Gorgey, świadomie dążył do kapitulacji. Dopiero w sierpniu 1849 r. objął dowództwo naczelne Bem, ale uległ 9 sierpnia przemocy wojsk Haynaua pod Temeszwarem. Gorgey uznał to za dobry pretekst do kapitulacji 13 sierpnia, pod Vilagos. Paskiewicz wydał jeńców generałowi Haynau. Kossuth i grupa działaczy węgierskich oraz szczątki legionu polskiego, a m.in. Wysocki, Dembiński i Bem uciekli na terytorium tureckie. Schwytanych oficerów i polityków węgierskich rozstrzeliwał gen. Haynau. Węgry potraktowano jako prowincję państwa austriackiego, oddzielono też od nich Siedmiogród, Wojwodinę i Chorwację. Ale choć do uratowania Austrii przyczynili się także Rumuni i Słowianie, to jednak i oni odczuli na sobie zwycięstwo absolutyzmu cesarskiego. Siedmiogrodowi odebrano autonomię, za język urzędowy uznano niemiecki. W Chorwacji sejm protestował przeciwko oktrojowanej konstytucji z 1849 r., ale po klęsce Węgrów o dalszych protestach nie mogło być mowy. Nie spełniono także obietnicy autonomii danej Serbom, ograniczono się tylko do stworzenia nowej prowincji (Serbska Wojwodina oraz Banat Temeszki), w której co prawda sytuacja prawna Serbów była lepsza niż przed 1848 r. Rozdział sześćdziesiąty dziewiąty Próba "odgórnego" zjednoczenia Niemiec w latach 1849-1850 Z zaangażowania się Austrii w sprawy włoskie i jej walki z powstaniem węgierskim chciał skorzystać rząd Pruski, by wzmocnić swe stanowisko w Niemczech. Ideę zjednoczenia Niemiec pod przewodnictwem Prus wysuwali zresztą i

Page 170: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

niektórzy konserwatyści niemieccy chcieli jednak, by dokonało się to odgórnie, tj. nie na mocy uchwały przedstawicieli narodu, lecz z inicjatywy książąt niemieckich. Promotorem takiego rozwiązania był zwłaszcza przyjaciel Fryderyka Wilhelma IV Józef Maria von Radovitz. Natrafiło to jednak na trudności ze strony państw południowoniemieckich, zwłaszcza Bawarii i Wirtembergii, które uważały za korzystniejszy dla siebie dualizm austriacki) pruski w Rzeszy, gdyż ze względu na swe położenie geograficzne mogły odgrywać rolę trzeciej siły. Radowitz doprowadził zatem tylko do związku "trzech królów" Prus, Saksonii i Hanoweru 28 maja 1849 r., warunkowego zresztą, i ograniczył się do idei unii państw północnoniemieckich z Prusami na czele. Konstytucję dla tej unii uchwalił zjazd przedstawicieli sejmów z północnych Niemiec w Erfurcie w maju 1850 r. Ale austriacki prezes ministrów Schwarzenberg był stanowczo tej unii przeciwny i zawarł skierowane przeciw niej przymierze z Bawarią i Wirtembergią, co spowodowało wycofanie się z Uni Saksonii i Hanoweru. Zarówno Prusy, jak Austria zwróciły się zresztą o poparcie do cara Mikołaja I, którego uważano za arbitra w sprawach Europy Środkowej. Car rosyjski był przeciwny utworzeniu silnych Prus, które stopniowo przez wciąganie nowych państewek niemieckich mogły się przeobrazić w silne, zjednoczone Niemcy. Toteż w Warszawie w końcu maja 1850 r. oświadczył przybyłym, kr. Wilhelmowi pruskiemu i Schwarzenbergowi, swe życzenie utrzymania Związku Niemieckiego w formie z 1815 r. Kryzys niemiecki zaostrzył się jednak wskutek sprawy Holsztyna i Hesji Elektorskiej (Hessen-Kassel). W Szlezwiku i Holsztynie po wycofaniu się w 1848 r. Prusaków władzę objął ponownie król Duński Fryderyk VII, ale Niemcy holsztyńscy nie chcieli uznać jego władzy. Ponieważ jednak Holsztyn był częścią federacji niemieckiej, która została utworzona na miejsce Związku Niemieckiego, przeto król duński zwrócił się do niej, by mu pomogła stłumić rewolucję jego poddanych. Prusy w kwietniu 1849 r. nie uznawały istnienia federacji, ale uznawała ją Austria, która 19 kwietnia 1850 r. ogłosiła zwołanie sejmu federacji we Frankfurcie i rząd pruski musiał się liczyć z możliwością wysłania wojsk austriackich do Holsztyna. W Hesji Elektorskiej natomiast rząd chciał zwiększyć podatki bez zgody stanów, co było niezgodne z konstytucją i dlatego kraj odmówił płacenia, przestraszony w. książę uciekł do Frankfurtu i choć był członkiem unii pruskiej, prosił o pomoc również konfederację. Hesja Elektorska jednak wraz z Hanowerem znajdowała się między zachodnimi i wschodnimi krajami Prus - toteż ewentualne usadowienie się w niej wojsk austriackich Prusy musiały uważać za groźbę dla swych interesów życiowych. Aby zamanifestować swój protest, Prusy ogłosiły w listopadzie 1850 r. mobilizację wojska i próbowały uzyskać w sprawie Holsztyna poparcie Wielkiej Brytanii. Ta jednak wolała, by Holsztyn należał do słabej Danii, toteż odmówiła, natomiast Schwarzenberg skierował 25 listopada do Prus ultimatum, domagające się demobilizacji. Prusy ogarnął ogromny zapał wojenny. Pokonanie Austrii uważano za łatwe, ale poparł ją car Mikołaj I, podsuwając dwa korpusy wojsk pod granicę pruską. Prusy musiały ustąpić, nowy prezes ministrów baron Otto von Manteuffel zgodził się 29 listopada 1850 r. w Ołomuńcu na zrzeczenie się unii pruskiej i ustępstwo w sprawie Holsztyna i Hesji. Ta "kapitulacja" w Ołomuńcu była ogromnym upokorzeniem Prus. Na konferencji książąt niemieckich w Dreźnie w maju 1851 r. postanowiono przywrócić dawny Związek Niemiecki, utworzony w 1815 r. Zjednoczenie ogólne Niemiec uniemożliwiła postawa cara Mikołaja I, który jednak zarazem odrzucił propozycję przywrócenia związku państw Świętego Przymierza. Mikołaj I uważał bowiem, że sprawa polska, która do tej pory pociągała za sobą konieczność istnienia tego związku, nie jest już niebezpieczna, poza tym obawiał się, że na wznowienie Świętego Przymierza Wielka Brytania i Francja odpowiedzą wrogim mu nowym przymierzem, a tego chciał uniknąć, by mieć wolne ręce na Wschodzie. Rozdział siedemdziesiąty Ruchy rewolucyjne 1848 r. w Portugalii, Hiszpanii, Belgii, Danii, Szwecji, Wielkiej Brytanii i na Półwyspie Bałkańskim Ruchy rewolucyjne pod koniec pierwszej połowy XIX w. nie były zjawiskiem tylko środkowoeuropejskim. Ponieważ struktura gospodarczo-społeczna w krajach Europy Zachodniej była wszędzie podobna, dlatego też i w nich musiało dojść do wystąpienia mieszczaństwa i w ogóle elementów liberalnych przeciwko istniejącemu stanowi rzeczy. Rewolucja lutowa we Francji nie wywołała tych wystąpień, w niektórych bowiem krajach rozpoczęły się już przed 1848 r. Tak np. było m.in. w Portugalii, gdzie rewolucja zaczęła się już na początku kryzysu ekonomicznego w 1845 r. Trwające od 1842 r. rządy dyktatorskie Antoniego Costa-Cabrala stały się wówczas szczególnie znienawidzone i przez liberałów, i przez masy ludowe. Nie mogąc opanować powstania chłopskiego, musiał on uciec w maju 1846 r. do Hiszpanii. Ale liberałowie, którzy objęli władzę (premier Saldanha), nie mieli zamiaru przeprowadzać żadnych reform społecznych, liczyli zresztą na pomoc angielską. Wówczas masy ludowe na północy przechyliły się na stronę pretendenta do tronu, don Miguela, który miał moralne poparcie Austrii i Rosji. Jego zwycięstwo mogło być uważane za sukces reakcji i mogło zachęcić do nowej walki również karlistów hiszpańskich, dlatego też Palmerston w celu poparcia związanych ekonomicznie z Wielką Brytanią liberałów portugalskich zorganizował zbrojne wystąpienie flot Wielkiej Brytanii, Francji i Hiszpanii w obronie Marii II. Powstanie upadło w czerwcu 1847 r., liberałowie więc dzięki pomocy z zewnątrz utrzymali swe decydujące znaczenie. Ponieważ jednak i w Portugalii, tak jak wszędzie w Europie, stawiali na pierwszym planie tylko swe interesy ekonomiczne, dlatego też wśród średniego i drobnego mieszczaństwa zaczęło zyskiwać wpływy bardziej demokratyczne stronnictwo radykalne. Także i w Hiszpanii wskutek kryzysu gospodarczego w latach 1845-1847 istniało silne rozgoryczenie wśród chłopów i proletariatu

Page 171: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

miejskiego, gdy zaś przyszła wiadomość o rewolucji lutowej w Paryżu, wzmogła się opozycja przeciwko rządom dyktatorskim gen. Narvaeza. Na skutek tego Narvaez rozwiązał Kortezy 26 marca 1848 r. "Postępowi" odpowiedzieli na to nieudaną próbą powstania, zorganizowaną przez płk. Gandara. Większe rozmiary przybrało natomiast powstanie mas ludowych Madrytu wieczorem 26 marca. Zostało ono wprawdzie po zaciętej walce (przeszło 200 zabitych) stłumione, ale podobne powstania wybuchły także w kilku miastach Hiszpanii i w Madrycie po raz drugi (7 maja). Narvaezowi udało się przy pomocy wojska stłumić rewolucję dzięki temu, że miał po swej stronie cały kler, arystokrację i ogół liberałów. Jak w innych krajach, tak i tu liberałowie, choć przeciwni dyktaturze, poparli ją jednak ze strachu przed rewolucją socjalną. Narvaez zresztą również liczył się z liberalną burżuazją tylko z obawy przed rewolucją. Poważny kryzys przeżywała od 1845 r. Belgia wskutek nieurodzaju zboża i kartofli. Zastój w przemyśle występował zresztą już dawniej. Zacofany pod względem technicznym przemysł belgijski nie mógł wytrzymać konkurencji z przemysłem angielskim. W związku z tym zaczęły sobie zdobywać zwolenników hasła głoszone przez Towarzystwo Demokratyczne, założone w październiku 1847 r. Skupiało ono demokratów i socjalistów, ale nigdy nie potrafiło pociągnąć nawet większości rzemieślników i robotników. Próby urządzenia powstania w marcu 1848 r. przez emigrantów, przebywających we Francji, również się nie udały. Liberałowie, którym król Leopold I powierzył rządy (rząd Rogiera) w sierpniu 1847 r., uzyskali już taką pozycję, o jaką walczyła burżuazja w innych krajach. Dla pozyskania sobie zwolenników zmniejszyli zresztą w 1848 r. cenzus wyborczy. Ze strachu przed rewolucją socjalną współdziałali z nimi i katolicy. Obydwa stronnictwa obawiały się poza tym, że obalenie monarchii i ogłoszenie republiki w Belgii może pociągnąć za sobą zagarnięcie ich kraju przez Francję, a tym samym wojnę z Wielką Brytanią, która by się na to ostatnie nigdy nie zgodziła. Dlatego też w wyborach czerwcowych 1848 r. demokraci ponieśli klęskę. Liberałowie woleli ugodę z monarchią i klerykałami niż republikę demokratyczną. W Belgii ruch rewolucyjny 1848 r. przyczynił się do utrwalenia już istniejących rządów liberałów, natomiast w Holandii dał im znaczenie, którego przedtem nie mieli. Kraj ten do 1830 r. miał głównie charakter rolniczy. Tylko niewielka garstka Holendrów zdobywała ogromne zyski na eksploatacji kolonii. Ale po oderwaniu się Belgii konieczność zmusiła Holendrów do rozwoju własnego przemysłu. Obok kupców i bankierów zaczęli zyskiwać znaczenie właściciele manufaktur, wzrastała liczba robotników w miastach. Autokratyczny, nie chcący pójść na żadne ustępstwa w stosunku do liberałów król Wilhelm I, którego w dodatku opinia oskarżała o utratę Belgii, natrafiał na coraz większe trudności, tak że w 1840 r. zrzekł się tronu. Wiadomość o rewolucji paryskiej tak przestraszyła jego następcę Wilhelma II (1840-1849), że sam zgodził się na oddanie władzy liberałom i rewizję konstytucji z 1815 r. Ogłoszona w 1848 r. nowa konstytucja miała już charakter liberalny. W państwach skandynawskich, tj. Szwecji, Norwegii i Danii, rok 1848 jest również datą bardzo ważną. W pierwszej z nich istniał od czasów średniowiecza sejm stanowy, złożony z przedstawicieli szlachty, kleru luterskiego, mieszczaństwa i chłopów, ale w pierwszej połowie XIX w. był faktycznie opanowany przez szlachtę i we wszystkim ulegał królowi. Ostatni królowie z dynastii holsztyńsko-gottorpskiej, Gustaw IV (1792 1809) i Karol XIII (1809-1818), niewiele się liczyli z opozycją stanów. Jeszcze wyraźniejsze tendencje absolutystyczne przejawił ich następca Karol XIV Jan Bernadotte (1818-1844). Ten eks-jakobin, żonaty z córką kupca, w 1810 r. wybrany na następcę tronu i przez Karola XIII adoptowany, a już wówczas faktyczny rządca kraju, choć koronowany dopiero w 1818 r., starał się rządzić w Szwecji na wzór Napoleona, którego zresztą nie znosił. Absolutyzm królewski natrafił jednak na silną opozycję zwłaszcza ze strony średniego mieszczaństwa, głównie inteligencji, niezadowolonej zwłaszcza z zacofanego prawa wyborczego. Obiecał je zmienić syn Karola XIV Oskar I (1844-1859), ale dopiero w 1848 r. zajęto się żywiej tą sprawą, gdyż pod wpływem francuskiej rewolucji lutowej w Sztokholmie powstało stowarzyszenie walki o reformę wyborczą, żądające wprowadzenia bardziej demokratycznej reformy wyborczej. W dniach 18-21 marca doszło nawet do walk ulicznych z wojskiem w Sztokholmie. Liberałowie przerazili się tym wystąpieniem drobnomieszczaństwa i nie udzielili poparcia jego żądaniom, toteż projekt zmiany prawa wyborczego, ogólnie żywo dyskutowany, ostatecznie upadł w 1850 r. W sąsiedniej autonomicznej Norwegii tytuły szlacheckie zostały zniesione już w 1821 r. Ogół Norwegów stanowili wówczas chłopi i rybacy. Burżuazja była dość nieliczna i składała się głównie z kupców. W 1848 r. pod wpływem rewolucji w Paryżu doszło tylko do masowych demonstracji, podczas których wiele mówiono o demokracji. Jedyną trwałą pozostałością po 1848 r. była organizacja rzemieślników i drobnych chłopów, którą kierował Marcus Thrane. Żądała ona głosowania powszechnego i podwyżki płac, a choć w 1851 r. została rozwiązana, to jednak sam ruch przetrwał i później. Wybitnie liberalny charakter miał w 1848 r. ruch rewolucyjny tylko w Danii. I tu opozycja liberalna zaczęła się już wcześniej, domagając się od Chrystiana VIII (1839-1848) konstytucji. Za rządów jego następcy Fryderyka VII (1848-1863) doszło w marcu 1848 r. do manifestacji ludowych w Kopenhadze. Przestraszony król zgodził się na konstytucję, konflikt z Prusami i Rzeszą Niemiecką powstrzymał jednak jej uchwalenie. Nastąpiło to w 1849 r. i było zwycięstwem głównie liberalnej burżuazji nad wielkimi właścicielami ziemskimi. Burżuazję poparli drobni chłopi i drobnomieszczaństwo. Wiosna ludów nie ominęła także Serbów, Greków i Rumunów. Wśród Serbów pod zaborem tureckim ruch wolnościowy był bardzo słaby, ale dość silny wśród wyżej pod względem kulturalnym stojących Serbów w państwie Habsburgów,

Page 172: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

przy czym kierował się głównie przeciwko miejscowej szlachcie węgierskiej. Na czele ruchu stanęli studenci, duchowni i inteligencja mieszczańska. Jako przywódcy wyróżniali się zwłaszcza inż. Stratimirović i student Miletić. Zwołana przez metropolitę Rajacicia w maju 1848 r Skupsztina (zgromadzenie przedstawicieli narodu) domagała się swobody rozwoju narodowego Serbów i połączenia z królestwem chorwacko-słoweńsko-dalmackim. Ale na żądania te nie chcieli się zgodzić Węgrzy, Serbowie zatem, zresztą głównie pod wpływem metropolity austrofila Rajacicia i duchowieństwa, poparli rząd wiedeński, biorąc żywy udział w wojnie z Węgrami. W rezultacie jednak po stłumieniu powstania węgierskiego wszystko wróciło do dawnego stanu rzeczy, o autonomii nie było już mowy, tylko Rajacić otrzymał nagrodę w postaci tytułu patriarchy karłowickiego, co jeszcze silniej związało go z Wiedniem. W Grecji na wiadomość o rewolucji w Europie Środkowej zbuntowało się kilka garnizonów wojskowych. W całym kraju zaś domagano się od króla Ottona I zachowania konstytucji z 1844 r. na co zresztą musiał się zgodzić. Wzburzenie ogarnęło także należącą do Turcji Tesalię i zależne od Wielkiej Brytanii "Stany Zjednoczone z Wysp". na jednej z nich. Kefalinii, wybuchło nawet powstanie. Ruchy te jednak zostały stłumione. Większe rozmiary przybrała w 1845 r. rewolucja w Księstwach Naddunajskich, gdyż liberalni bojarowie i burżuazja mogli tu wyzyskać niezadowolenie rozgoryczonych mas chłopskich, tym bardziej że i tu w 1847 r. był nieurodzaj, a w jego następstwie głód. Ale w Mołdawii hospodar Michał Sturdza (1834-1849) stłumił opozycję represjami, pomógł mu zresztą w czerwcu 1848 r. car Mikołaj I, wprowadzając do Mołdawii dwunastotysięczny korpus wojska. Silniejsza okazała się rewolucja na Wołoszczyźnie, gdzie już od 1843 r. przygotowywało ją towarzystwo tajne Sprawiedliwość i Braterstwo, skupiające przedstawicieli burżuazji i liberalnych bojarów. Hospodar Jerzy Bibescu (1842-1848) nie mógł stłumić opozycji opierającej się na masach chłopskich i zrzekł się władzy. Ale w utworzonym już wcześniej rządzie tymczasowym znaczna większość zgadzała się na program liberalny (swoboda słowa, prasy, sumienia, przedstawicielstwo narodowe). nie chciała natomiast naruszać prawa własności bojarów na korzyść chłopów. Liberałowie zawiedli zatem nadzieje mas chłopskich. Nie potrafili także obronić niezależności kraju. W lipcu 1548 r. na Wołoszczyznę wkroczyły wojska tureckie, witane życzliwie przez część bojarów, którzy się bali rewolucji społecznej. Pod wpływem radykalnego demokraty Mikołaja Balcescu rząd tymczasowy zdecydował się na wojnę z Turkami i zebrał wojsko, ale jego dowódca Magheru za radą konsula brytyjskiego nie chciał walczyć. Wielka Brytania obawiała się bowiem, że jeśli sami Turcy nie stłumią powstania, to zrobią to Rosjanie, ponawiając przy tym okupację księstw. Turcy istotnie zajęli Wołoszczyznę, ale w maju 1549 r. musieli zawrzeć z Rosją konwencję, na mocy której zniesiono w księstwach wybory hospodarów i wybieralne zgromadzenie narodowe. Hospodarów miał co pięć lat mianować w porozumieniu z rządem rosyjskim sułtan, do pomocy mieli oni mieć również mianowane przez niego rady. Aż do ustalenia "porządku" w księstwach miały w nich pozostać oddziały tureckie i rosyjskie. Rozdział siedemdziesiąty pierwszy Wielka Brytania w latach 1846-1849 Tylko Wielka Brytania uniknęła rewolucji w latach 1846-1849. Niektórzy przypisywali to spokojnemu charakterowi narodowemu Anglików, natomiast słynny historyk angielski Thomas Macaulay ( 1800 1859) w swej History of England (Historii Anglii), z dumą przeciwstawiając rewolucję angielską 1688 r. rewolucjom europejskim 1848 r. dowodził, że Wielka Brytania swój pokojowy rozwój zawdzięczała rządom parlamentarnym, przede wszystkim liberalizmowi wigów. Takie przekonanie, rozpowszechnione także poza Wielką Brytanią, przyczyniło się w poważnym stopniu do wysuwania przez liberałów w wielu krajach po 1849 r. sugestii, by monarchowie dobrowolnie wprowadzili pewne instytucje liberalne, bo to ich zabezpieczy przed rewolucją. W rzeczywistości jednak w Wielkiej Brytanii nie było w latach 1846-1849 rewolucji, gdyż sytuacja społeczna i polityczna była tu zupełnie inna niż na kontynencie europejskim. W państwach Europy Środkowej klasą rewolucyjną była burżuazja, w Anglii natomiast burżuazja już nie musiała walczyć o zasadnicze prawa polityczne, mogło jej chodzić tylko o ich rozszerzenie, ale tego nie robiono w obawie przed tym niebezpieczeństwem, którego słabo uprzemysłowione kraje Europy Środkowej jeszcze nie przeżywały, to jest przed rewolucją proletariatu, a ponadto w obawie przed irlandzkim ruchem rewolucyjnym. W latach czterdziestych XIX w. cała burżuazja angielska domagała się tylko reform o charakterze ekonomicznym, przede wszystkim zaś zniesienia ceł na zboże, bo to pociągnęłoby za sobą obniżkę płac robotniczych, a tym samym i obniżkę kosztów produkcji. Hasło zniesienia ceł ochronnych za zboże było popularne i wśród robotników, mimo stałych ostrzeżeń ze strony czartystów, którzy wskazywali na niebezpieczeństwo związane z wprowadzeniem tego hasła w życie. Szczególnie aktualne stało się ono w związku z kryzysem ekonomicznym, który dotknął także i Wielką Brytanię. W 1845 r. zaraza zniszczyła plony kartofli w Irlandii, choć zboże urodziło się obficie. W roku następnym kartofli zasadzono tu bardzo mało. w dodatku plony ich wskutek zarazy były znowu bardzo nędzne, poza tym w latach 1846-1847 nie urodziło się i zboże. Mimo to chłopi irlandzcy jako dzierżawcy musieli płacić pełną należność właścicielom i podatki. W Irlandii zaczął się dosłownie głód. W sumie z głodu i wskutek chorób z nim związanych, a pośrednio wskutek angielskiego reżimu umarło w Irlandii przeszło milion ludzi, półtora miliona musiało opuścić kraj, udając się za chlebem częściowo do Anglii, głównie jednak do Ameryki Północnej. W samej Anglii sytuacja nie była tak tragiczna, ale i tu wskutek nieurodzaju chleb znacznie podrożał. Wobec tego pod naciskiem powszechnego żądania burżuazji (potężna Anti-Corn Law League, Liga przeciwko prawu zbożowemu, kierowana przez radykała Cobdena) i

Page 173: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

w obawie przed rozruchami głodowymi rząd Peela przeprowadził w Izbie Gmin w lutym 1846 r. ustawę o zniesieniu ceł na zboże. W czerwcu uchwaliła ją również Izba Lordów, choć w tym samym czasie koalicja wigów, którzy dążyli do władzy, i torysów, uważających Peela za zdrajcę, obaliła jego rząd. Nowy rząd wiga Johna Russella (VII 1846-II 1852) opierał się na koalicji wigów i peelitów. Zniesienie cel na zboże oznaczało poświęcenie interesów arystokracji ziemskiej interesom przemysłu. głęboko więc oburzyło angielską gentry, natomiast burżuazja uważała je za swój triumf. Ta klasa społeczna już w 1832 r. przestała być czynnikiem potencjalnie rewolucyjnym, a w roku 1846 stała się właściwie czynnikiem konserwatywnym. Zniesienie ceł na zboże przyczyniło się do zwiększenia kryzysu w Europie, bo spekulanci europejscy zaczęli wywozić zboże do Wielkiej Brytanii, ale przyczyniło się także do pogorszenia sytuacji Irlandczyków, gdyż wskutek potanienia cen na zboże musieli go więcej sprzedawać, chcąc uiścić tenutę dzierżawną, choć urodzaje znacznie się zmniejszyły. Dla umierających z głodu w Irlandii różni filantropi z kontynentu i z Ameryki przysyłali znaczne sumy pieniędzy, ale władze angielskie dawały zasiłki tylko tym, którzy mieli najwyżej 1/4 akra ziemi. Chłopi posiadający więcej ziemi postawieni zostali przed alternatywą zrzeczenia się dzierżawy lub śmierci głodowej. Wprawdzie ludowy trybun irlandzki, pod koniec życia coraz bardziej konserwatywny, O'Connell (zmarł w 1847 w Genui) i wyższy kler irlandzki powstrzymywał swój naród od buntu, ale tajne organizacje skupiające młodych (Naród, Młoda Irlandia) oraz jawna, założona w styczniu 1847 r. Konfederacja Irlandzka nie były równie oportunistyczne i w Irlandii groziło powstanie. Katastrofalna sytuacja Irlandczyków i rosnące w związku z ich napływem do Anglii bezrobocie, zwróciły baczną uwagę Stowarzyszenia Czartystów, ale i teraz lekarstwo na wszystkie bolączki widzieli tylko w przygotowaniu nowej (trzeciej z koleii petycji do parlamentu o wprowadzenie w życie "6 punktów". Wiadomość o wybuchu rewolucji lutowej w Paryżu wywarła silne wrażenie w Wielkiej Brytanii. Zaniepokoiła burżuazję, ale ożywiła także nadzieję proletariatu. W Londynie i Glasgow odbyły się wielkie demonstracje bezrobotnych. Czartyści zaczęli zbierać podpisy pod petycją. O'Connor zapowiedział pochód 100 000 ludzi z petycją podpisaną przez 5716 000 ludzi do Londynu. W rzeczywistości podpisów zebrano tylko jedną 1/3, a samego pochodu nie wpuścił 10 kwietnia 1848 r. do stolicy stary lord Wellington, któremu przerażony rząd Russella powierzył jej obronę. W tym celu Wellington zebrał aż 170000 policjantów-ochotników. Ruch czartystowski został złamany. Nastąpiły liczne aresztowania w całym kraju. Przyczyn niepowodzenia tego ruchu było kilka. Cała arystokracja i burżuazja angielska przeraziła się możliwości rewolucji na wzór francuskiej z XVIII w. Czartyści zostali okrzyczani jako jakobini i mieli przeciw sobie 4/5 narodu angielskiego, nawet ludzi z klas niższych, a także wszystkie kościoły i sekty religijne. Poza tym, czartyści z uznaniem pisali o rewolucji lutowej we Francji, choć w Wielkiej Brytanii panowało ogólne oburzenie na Francję nawet w kołach robotniczych, gdyż rząd francuski usunął kilkuset robotników angielskich z Francji. Przywódcom czartystowskim brak było w 1848 r. jednolitego programu, a także zdolności organizacyjnych. Poza tym w masach czartystów rząd utrzymywał mnóstwo szpiegów i prowokatorów, którzy paraliżowali i kompromitowali cały ruch. Ale jedną z najważniejszych przyczyn ostatecznego niepowodzenia ruchu było to, że nie został on poparty przez całą klasę robotniczą. Wśród robotników angielskich już wcześniej bowiem dokonał się rozłam. Część ich coraz bardziej przestawała być rewolucyjna dzięki rosnącemu dobrobytowi, będącemu następstwem między innymi wyzysku ludów kolonialnych. Zaczęła się wytwarzać swoista arystokracja robotnicza, która była na tyle zamożna, że mogła brać udział i w wyborach do parlamentu. Ta arystokracja robotnicza wodziła rej w związkach zawodowych, które po 1843 r. zaczęły zmieniać swój charakter. Cechami charakterystycznymi trade unionów w latach 1843 1860 było gromadzenie funduszów na cele związków (m.in. na finansowanie strajków), opłacanie zarządu i brak zainteresowania problemami, które nie dotyczyły spraw płac członków związku danej gałęzi przemysłu. Był to program oportunistyczny, wytworzył się on pod wrażeniem niedawnych klęsk ruchu robotniczego i pod wpływem elity robotniczej, która weszła na drogę kompromisu z burżuazją. Mimo klęsk niektórzy czartyści, zwłaszcza energiczny Ernest Jones, nie zaprzestali pracy próbując przez urządzanie wieców przekonać klasę robotniczą o konieczności walki w obronie "karty". Porozumiewali się także z Konfederacją Irlandzką, gotowi byli poprzeć powstanie w Irlandii, urządzając również powstanie w Anglii. Do tego jednak nie doszło. Rząd zawiesił Habeas Corpus Act i dokonał tu, jak również i w Irlandii, masowych aresztowań. Powstanie przygotowane przez Konfederację latem 1848 r. nie udało się zupełnie. We wrześniu 1848 r. ruch czartystowski i rewolucja irlandzka zostały ostatecznie złamane. Anglia uniknęła rewolucji, choć liczba ludzi aresztowanych w latach 1847 1848 była nie mniejsza niż w innych państwach europejskich po zdławieniu w nich rewolucji. Trzeba też dodać, że mimo rządów parlamentarnych i "pokojowego charakteru" angielskiego, ale głównie dzięki podziwianemu skądinąd w Europie reżimowi angielskiemu, zginęło w państwie angielskim w latach 1846-1848 więcej ludzi z powodu głodu i nędzy niż we wszystkich innych krajach europejskich razem wziętych z powodu głodu i walk rewolucyjnych. Burżuazja angielska była zwycięzcą w 1848 r. Rząd Russella kontynuował zdecydowanie politykę popierania jej interesów ekonomicznych. Taki cel miało zwłaszcza zniesienie w 1849 tzw. aktów nawigacyjnych (z lat 1650, 1651, 1660, 1663 i 1672), zakazujących obcym statkom handlu z koloniami brytyjskimi i pozwalających na przywożenie towarów kolonialnych do Angliii tylko na statkach angielskich. Było to uznaniem swobody handlu

Page 174: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

międzynarodowego, ale najbardziej zaawansowana pod względem przemysłowym, panująca na morzach i posiadająca najwięcej kolonii Wielka Brytania nie obawiała się konkurencji. Dzięki zniesieniu aktów nawigacyjnych wzrósł ogromnie handel międzynarodowy imperium brytyjskiego, tym bardziej że tytułem wzajemności i inne państwa łatwiej otwierały swe porty dla statków angielskich. Rozdział siedemdziesiąty drugi Bilans ruchów rewolucyjnych w latach 1846-1849 Wiosna Ludów ogarnęła całą Europę niemal bez wyjątku, bo nawet w Rosji w latach 1848-1849 wzrosły ogromnie wystąpienia przeciwko poddaństwu i pańszczyźnie, przyczyniając się do pogłębienia kryzysu ustroju absolutystyczno-pańszczyźnianego. Europejskie ruchy rewolucyjne z końca pierwszej połowy XIX w. miały zatem szerszy zakres terytorialny niż Wielka Rewolucja z końca XVIII w., która objęła swym wpływem, poza Francją, tylko niektóre kraje europejskie. Z tego też względu, mimo ostatecznego niepowodzenia na zewnątrz, Wiosna Ludów odegrała także większą rolę w życiu ogółu narodów europejskich, niż Wielka Rewolucja Francuska, choć była tej ostatniej niejako kontynuacją i równie jak ona stanowi epokę w dziejach myśli politycznej i społecznej. Ponadto, w przeciwieństwie do Rewolucji Francuskiej, zainicjowanej przez część szlachty i bogatą burżuazję, ruchy rewolucyjne lat 1846-1849 zaczęły się na tle kryzysu gospodarczego wśród drobnomieszczaństwa, rzemieślników i chłopów, a pierwszymi ich przywódcami byli najczęściej liberałowie lewicowi, radykalni i demokraci, dopiero stopniowo kierownictwo obejmowali liberałowie, którzy chcieli wszędzie wprowadzić narodowe państwo konstytucyjne, oparte na zasadach liberalnych. Poza tym jednak w każdym kraju ruch rewolucyjny miał inny charakter, choć w każdym też zarazem - ze względu na różne czynniki, które wzięły udział w ruchu - był on ogromnie niejednolity, cele uczestniczących w nim klas społecznych i grup politycznych często kłóciły się ze sobą. Było to słabością rewolucji lat 1846-1849, tym większą, że do antagonizmów społecznych i politycznych przyłączyły się antagonizmy narodowe. Głoszone przez Mazziniego i Mickiewicza, przez demokratów - zwłaszcza włoskich i polskich - hasło braterstwa ludów okazało się nierealne. Co więcej, od Wiosny Ludów zaczyna się wprawdzie nowa faza w dziejach rozwoju świadomości narodowej wielu ludów europejskich (Chorwaci, Rumuni siedmiogrodzcy, Ukraińcy, Słowacy), ale zarazem zaostrzenie antagonizmów narodowych (niemiecko-polski, niemiecko-duński, chorwacko-węgierski, ukraińsko-polski, czesko-niemiecki, słowacko-węgierski). Ruchy rewolucyjne z połowy XIX w. były z początku wszędzie zwycięskie, gdyż brały w nich udział masy ludowe, ale masy te nie miały wyrobienia politycznego, a w związku z tym nie miały też wyraźnego ogólniejszego celu i programu, często chodziło im o cel doraźny, przeważnie gospodarczy, brak też było masom ludowym odpowiednich przywódców, bo ci, którzy na początku stanęli na czele ruchu, również nie mieli zwykle przygotowania politycznego ani programu działania. Taki program mieli wprawdzie liberałowie, ale obejmowanie przez nich kierownictwa ruchem było wszędzie równoznaczne z jego zahamowaniem, stąd w części historiografii Wiosny Ludów wysunięto nawet twierdzenie o zdradzie rewolucji przez burżuazję. W rzeczywistości jednak liberalna burżuazja postępowała zgodnie ze swym interesem klasowym. Kontynuować rewolucję mogła tylko w oparciu o masy ludowe, ale wówczas musiałaby się zgodzić na przekreślenie swego dogmatu o nienaruszalności prawa własności prywatnej i dogmatu o nieskrępowanej wolności gospodarczej wewnątrz kraju. Zachwianie się tych dwóch dogmatów i rewolucję społeczną burżuazja uważała za większe zło niż powrót do stanu sprzed 1846 r. Z drugiej strony i masy ludowe, zawiedzione w stosunku do liberałów, dały się pociągnąć demagogicznym ustępstwom ze strony kół reakcyjnych i albo pomagały tłumić rewolucję liberalną, albo też zachowywały się wobec walki rządów z liberałami obojętnie. Podczas Wiosny Ludów ujawniła się ogromna rola armii. Prawie wszędzie była ona narzędziem w ręku dowódców. W Badenii walczyła po stronie rewolucji, gdyż za rewolucją oświadczyli się wydający rozkazy oficerowie, w Prusach walczyła z rewolucją, gdyż antyrewolucyjny był korpus oficerski. We Francji w lutym 1848 r. wojsko walczyło słabo przeciwko powstańcom, ponieważ chwiali się oficerowie i niepopularny był komendant - marszałek Bugeaud; w czerwcu 1848 r. wojsko pod dowództwem gen. Cayaignaca biło się zacięcie z robotnikami Paryża, których hasła były obce, a nawet wrogie oficerom i chłopskiej masie żołnierskiej. Z tego sposobu zachowania się wojska podczas Wiosny Ludów monarchowie wyciągnęli słuszny dla nich wniosek, kładąc większy niż dotąd nacisk na dobór konserwatywnego korpusu oficerskiego i przeprowadzając wszędzie zasadę "trzymania armii z dala od polityki". Tak częste przed 1848 r. wypadki konspiracji oficerskich są odtąd bardzo rzadkie. Podobnie jak po Wielkiej Rewolucji Francuskiej, tak i po Wiośnie Ludów reakcyjne rządy europejskie z wyjątkiem Piemontu zaczęły znowu gorliwie popierać religię i Kościoły. Tak było we Francji, w Prusach i Austrii. Kler katolicki w Prusach i Austrii zgadzał się z początku z żądaniami liberałów, ale potem poparł reakcję, toteż konstytucja pruska zarówno z 1848 r., jak i zmieniona później z 1850 r. przekreśliła całą wiekową politykę kościelną Hohenzollernów, dając Kościołowi pełną swobodę i poparcie państwa. Podobnie postąpił rząd austriacki w 1850 r. W 1855 r. zawarł z papieżem konkordat, dający Kościołowi stanowisko wysoce uprzywilejowane. To związanie się dworów monarszych z Kościołem i wzajemne poparcie ożywiło antyklerykalizm wśród liberałów i demokratów, gdzie zaś liberałowie zdobywali wpływ na rządy, jak np. w państwach południowoniemieckich, tam dochodziło do zerwania z Kościołem (w Badenii i Wirtembergii) lub poważnych ograniczeń jego roli (Bawaria, Hessen-Darmstadt). Wszędzie po 1848 r. utrzymały się dawne systemy rządów,

Page 175: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

wszędzie zwyciężyła reakcja. Przywódcy rewolucyjni, którzy przeżyli klęskę i nie znaleźli się w więzieniach, pouciekali do Anglii ( Mazzini. Kossuth, Marks, Ruge), mniej wybitni uchodzili do Ameryki. Ale ogólna sytuacja polityczna po 1848 r. w Europie nie była taka, jak po 1815 r. Przede wszystkim skompromitowane wyszło z rewolucji państwo austriackie. Utrzymało ono wszystkie swe posiadłości, wzmocniło centralizm państwowy, ale okazało się to możliwe tylko dzięki pomocy cara Mikołaja I. Stał się on teraz niemal arbitrem Europy, decydował zwłaszcza w sprawach niemieckich. Ruchy rewolucyjne lat 1846 1849 zostawiły jednak i trwałe ślady w życiu narodów europejskich. Poza Rosją wszędzie zniknęła ostatecznie pańszczyzna i prawie wszędzie inne więzy feudalne na wsi, przez co został ogromnie przyspieszony proces emancypacji chłopów. Sardynia, Holandia i Dania zdobyły sobie liberalną konstytucję. We Francji i Belgii obniżono cenzus wyborczy. Pozostała konstytucja w Prusach, co dla dziejów Niemiec a częściowo i Europy Środkowej miało doniosłe znaczenie. Król i feudałowie nie mieli odwagi znieść tej konstytucji, starali się tylko ograniczyć jej znaczenie. Po rozwiązaniu 27 kwietnia 1849 r. Izby Posłów Fryderyk Wilhelm IV ogłosił 30 maja nową ordynację wyborczą, na skutek czego część burżuazji bojkotowała wybory. Ale dzięki temu nowa Izba Posłów (od 7 VIII) miała większość konserwatywną i mogła dokonać zmiany konstytucji. Ogłoszona 31 stycznia 1850 r. powtarzała ona to, co było już w konstytucji z 1848 r., ale poza tym określała, że sejm państwa będzie się składał z 2 izb: Izby Panów (Herrenhaus) i Izby Posłów. Pierwsza z nich na podstawie ordynacji z 7 maja 1853 r. miała się składać z członków dziedzicznych (członkowie dworu królewskiego, rodu Hohenzollernów i powołani przez króla właściciele ziemscy) i dożywotnich ( wyżsi dygnitarze państwowi, przedstawiciele szlachty, wielkich miast, uniwersytetów, ale wszyscy na podstawie nominacji królewskiej). Wyborcy do "drugiej" izby dzielili się na podstawie ordynacji z 30 maja 1849 r. na trzy klasy stosownie do płaconego przez nich w danym okręgu wyborczym podatku. Każda klasa głosowała oddzielnie, wybierając własnych elektorów (Wahlmanner), przy czym klasa płacąca więcej podatków, choć mniej liczna od klasy mniej płacącej, wybierała na ogół tyluż elektorów co ta ostatnia. Zebrani elektorowie wybierali posła do parlamentu w głosowaniu jawnym i ustnym. Zarówno konstytucja z 1850 r., jak i ordynacje wyborcze obowiązywały w Prusach aż do 1918 r. Poza tym ruchy rewolucyjne w latach 1846-1849 przyczyniły się ogromnie do ożywienia świadomości narodowej wielu narodów, zwłaszcza tych, które nie miały własnego państwa lub dawno je utraciły. Ogólnie biorąc, od Wiosny Ludów zaczął się proces gruntownego przekształcania się społeczeństw w Europie. Poza Francją, po raz pierwszy wzięły udział w życiu politycznym masy ludowe, po raz pierwszy wystąpiła aktywnie klasa robotnicza, po raz pierwszy od czasów Wielkiej Rewolucji Francuskiej w życiu społeczeństw europejskich wystąpiły w stopniu masowym dążności demokratyczne. Trwałym rezultatem Wiosny Ludów było także zachwianie się autorytetu warstw panujących. Występowano przecież przeciwko wiekowym prawom i zwyczajom, chronionym przez religie i Kościoły, przez sankcje nie tylko czysto prawne - doczesne, ale i religijne - wieczne. Wiara w słuszność tych praw i sankcji w dziedzinie społecznej i politycznej została teraz w wysokim stopniu zachwiana w całej już niemal Europie. Rozdział siedemdziesiąty trzeci Rozwój przemysłu i rolnictwa po 1848 r. Ruchy rewolucyjne pod koniec pierwszej połowy XIX w. miały doniosłe znaczenie nie tylko dla dziejów gospodarczo społecznych Europy. W Europie Środkowej Wiosna Ludów była często przejawem ogromnego nieporozumienia, które fatalnie zaciążyło na jej losach. W Niemczech, w Czechach i prowincjach zachodnich państwa Habsburgów pierwsze wystąpienia rewolucyjne były dziełem głównie rękodzielników, zubożałych rzemieślników, zwłaszcza czeladników i uczniów rzemieślniczych. Ludzie ci buntowali się nie tyle przeciwko konserwatywnym formom rządów, ile raczej przeciwko wkraczającemu do ich krajów przemysłowi fabrycznemu, walczyli o byt, nienawidzili maszyn jako takich. W czerwcu 1848 r. zebranie delegatów drukarzy w Moguncji, reprezentujące 141 miast, uchwaliło m.in. petycję do parlamentu frankfurckiego, domagającą się ograniczenia przemysłu maszynowego. W lipcu tegoż roku kongres krawców we Frankfurcie domagał się zamknięcia sklepów sprzedających gotowe ubrania i zniesienia wolności przemysłowej. Ten ostatni postulat wysuwali rzemieślnicy w Lipsku, Halle, Augsburgu, Bonn, Bremie i innych miastach niemieckich. Jednogłośnie też został potępiony liberalizm ekonomiczny na kongresie rzemieślniczym, który skupił delegatów z całych Niemiec w Hamburgu w czerwcu 1848 r. W marcu 1848 r. tkacze w Chemnitz protestowali przeciwko wprowadzaniu maszyn tkackich i budowaniu fabryk tekstylnych, podobnie było w wielu miastach nadreńskich. Woźnice manifestowali przeciwko kolejom żelaznym, żeglarze przeciwko statkom parowym. Ale liberałowie, którzy wszędzie starali się objąć kierownictwo ruchem rewolucyjnym, mieli diametralnie odmienne poglądy. Chodziło im właśnie o całkowitą swobodę w dziedzinie przemysłowej, o zniesienie wszelkich ograniczeń, stawianych produkcji przemysłowej przez cechy i korporacje czy nawet przez państwo. Wśród praw zasadniczych uchwalonych przez parlament frankfurcki, figurowało także prawo swobodnego wykonywania przez jednostkę wszelkiego zawodu. Poza tym komitet ekonomiczny parlamentu przygotowywał specjalny kodeks prawa przemysłowego. Praca ta nie została wprawdzie ukończona, ale nie ulegało wątpliwości, że parlament stoi na stanowisku liberalizmu ekonomicznego i taki też charakter miałby ów kodeks. Wszystko to coraz bardziej zrażało rzemieślników do działaczy rewolucyjnych. Niechęć ta pogłębiała się, tym bardziej że przemysłowcy wobec masowych wystąpień rzemieślników i robotników zwykle uciekali się do pomocy policji i wojska. Najbardziej

Page 176: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

drastyczny wypadek miał miejsce na przedmieściu Berlina Kopenick. Kopiący kanał robotnicy zniszczyli tu pompę mechaniczną, a za to ok. 100 robotników usunięto z pracy. W odpowiedzi robotnicy urządzili 16 października 1848 r. manifestację i zaczęli budować barykady. Doszło do walki z gwardią cywilną, padło ok. 10 zabitych, było kilkudziesięciu rannych. Konserwatyści zacierali ręce z radości z powodu tej walki gwardii mieszczańskiej z "suwerennym ludem", jak szydziło pismo konserwatystów. W rezultacie rosnącej rozbieżności między interesami burżuazji a interesami pracowników, pierwsza coraz wyraźniej kapitulowała przed rządem, pracownicy zaś obojętnieli dla haseł liberalnych. Obawiając się więcej burżuazji niż drobnomieszczaństwa i sądząc, że rzemieślników i robotników da się pozyskać drobnymi ustępstwami i obietnicami, rządy niemieckie po 1848 r. weszły na drogę reakcji częściowo i w dziedzinie ekonomicznej, wracając do dawnego ustawodawstwa, krępującego swobodę w przemyśle, i popierając tworzenie nowych korporacji rzemieślniczych. W dniu 9 lutego 1849 r. kontrolę przemysłu przez organizacje zawodowe wprowadziły Prusy, a już 15 czerwca 1848 r. Hanower, stopniowo zaś także i kilka innych państw niemieckich. Poza tym, by zjednać robotników, wydawano rozporządzenia, ograniczające pracę dzieci w zakładach przemysłowych (prawo z 16 V 1853). Dzieci do lat 12 nie przyjmowano do pracy, młodzież od 12 do 14 lat mogła pracować tylko 6 godzin, ale jedynie podczas dnia, musiała ona ponadto chodzić do szkoły publicznej lub fabrycznej. Nad zachowaniem tych przepisów mieli czuwać specjalni inspektorzy. Łamiący prawo przemysłowcy byli karani grzywną. Ale ograniczanie swobody przemysłu w Niemczech nie dało się długo utrzymać. W wielu dziedzinach rzemiosło nie mogło wytrzymać konkurencji z przemysłem fabrycznym, liczba rzemieślników bezrobotnych wzrastała podobnie jak rosła liczba niezależnych przedsiębiorstw a zwłaszcza zatrudnionych przez nich robotników. Na masowym zebraniu przedstawicieli rzemieślników pruskich w Berlinie w sierpniu 1860 r. potępiono swobodę ekonomiczną jako źródło rozkładu społeczeństwa. Utworzona 15 września 1862 r. w Weimarze Niemiecka Unia Rzemieślników postanowiła toczyć "walkę na śmierć i życie" przeciwko "pladze i oszustwu liberalnych warunków przemysłowych". Ale były to już tylko jałowe protesty przeciwko wprowadzonej przez państwa niemieckie swobodzie ekonomicznej. W grudniu 1859 r. zgodziła się na nią Austria, w 1860 Nassau, w 1861 Saksonia, w latach 1862-1868 Bawaria, w latach 1868-1869 Prusy. Jednak już przed tymi datami stopniowo od połowy lat pięćdziesiątych wolność ekonomiczna faktycznie wchodziła w życie. Podejmowane przez rzemieślników próby ograniczenia rozwoju przemysłu fabrycznego nie miały szans powodzenia głównie z powodu bujnego rozwoju techniki w Europie i Ameryce, co powodowało obniżenie cen na wyroby fabryczne. W latach 1848-1871 Europa wchodzi w fazę ogromnego rozwoju techniki, zaczętego wprawdzie już pod koniec XVIII w., ale teraz ogromnie przyspieszonego. Doskonali się dawne wynalazki i czyni nowe. W 1851 r. położono podwodny kabel elektryczny przez kanał La Manche między Dover w Anglii a Calais we Francji. Sposób budowy kabli udoskonalił później fizyk niemiecki Werner Siemens. W 1866 r. telegraf stosowano już powszechnie. W 1861 r. fizyk niemiecki Reis podjął skuteczną próbę przesyłania mowy ludzkiej na odległość (telefon). W 1849 r. zastosowano sprężone powietrze w górnictwie brytyjskim, a w 1852 r. zaczęto stosować wrębiarki tarczowe do węgla. Ogromnie udoskonalono pomyślaną już w 1831 r. przez fizyka angielskiego Faradaya prądnicę elektryczną i wynalezioną przez Davy'ego lampę łukową, choć zastosowanie praktyczne tej ostatniej przed 1870 r. było jeszcze niewielkie. Od połowy XIX w. prawie wszędzie zwyciężają stalówki do pisania, stosowane zresztą już od 1828 r. Po 1848 r. zaczyna się produkować zapałki. W 1861 r. pojawiają się szewskie maszyny do szycia, wynalezione przez Szkota Mc Kaya. W 1856 r. technik angielski Henryk Bessemer wynalazł ulepszoną metodę wytwarzania stali z surówki żelaznej (stal bessemerowska), co miało znaczenie ogromne, gdyż umożliwiło masową produkcję stali. Inżynierowie francuscy Emil i Piotr Martinowie opracowali metodę wytapiania stali w piecach płomiennych, ulepszoną w 1867 r. przez inżyniera niemieckiego, pracującego w Anglii, Wilhelma (Williama) Siemensa, brata Wernera Siemensa. Po wielu próbach inżynier niemiecki Mikołaj Otto wynalazł w 1867 r. silnik gazowy. Po 1848 r. podjęto masową produkcję zegarków kieszonkowych, maszyn do szycia Howe' a (z początku ręcznych), rolniczych (żniwiarki, grabiarki, kosiarki siana) oraz broni odtylcowej (rewolwery Colta). Przeglądowi nowych wynalazków, nowych maszyn poświęcano wystawy międzynarodowe, na które zjeżdżały dziesiątki tysięcy ludzi z różnych krajów ( 1851 - Londyn, 1855 - Paryż, 1862 - Londyn, 1867 - Paryż). Tę ostatnią zwiedziło 11000000 ludzi. Technika ówczesna mogła się szczycić także szeregiem nowych mostów żelaznych, tuneli (najsłynniejszy pod górą Mont Cenis, 12 km długości, budowany w latach 1855-1870) i kanałów. Z tych ostatnich największy i najgłośniejszy był Kanał Sueski. Kanał łączący Morze śródziemne z Czerwonym zbudowali już faraonowie (Ramzes II), odnawiany potem parokrotnie, uległ zasypaniu przez piaski pustyni w VII w. Myśl wykopania nowego rzucił Napoleon, podjęli ją saintsimoniści, zwłaszcza Prosper Enfantin, poparł Metternich, wykonaniu przeszkodzili jednak Anglicy. Pierwszy plan opracował na polecenie Napoleona inż. Lepere, drugi - inż. austriacki Włoch Negrelii w 1847 r. Projekt kanału wysunął ponownie dawny saintsimonista, były konsul francuski w Egipcie Ferdynand de Lesseps. Otrzymawszy dzięki poparciu Napoleona III zgodę Saida paszy, utworzył on towarzystwo akcyjne dla budowy kanału. Mimo przeszkód ze strony rządu angielskiego, który skłaniał do protestów sułtana tureckiego i podburzał robotników, kanał zbudowano w latach 1859 1869. Tylko do 1864 r. pracowali przy nim wyłącznie robotnicy arabscy, po tej dacie

Page 177: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

pracowali robotnicy najemni różnych narodowości. Kanał uroczyście otwarto 16 listopada 1869 r. Z tej racji po raz pierwszy została wystawiona 17 listopada w Kairze specjalnie z myślą o tej uroczystości skomponowana opera Aida Józefa Verdiego. Okres od połowy XIX w. staje się zarazem okresem panowania żelaza i węgla, którego wydobycie w połowie XIX w. 190000000 ton) wzrasta dziesięciokrotnie w stosunku do końca XVIII w. 19000000). Jako materiału pędnego zaczęto w latach pięćdziesiątych używać najpierw w Ameryce, a potem i w Europie nafty. Tylko w latach 1859-1865 jej produkcja w Ameryce wzrosła z 9000 do 4000000 hektolitrów. Największy rozwój przemysłu po 1848 r. wykazywała Wielka Brytania. Tu było największe wydobycie węgla kamiennego (56000000 t w 1850 r., tj. ok. 2/3 produkcji europejskiej), tu najbardziej rozwinął się przemysł maszynowy, bawełniany, sukienniczy, budownictwo okrętów, wagonów kolejowych. Flota brytyjska zarówno wojenna, jak i handlowa była największa w świecie tak pod względem tonażu, jak i liczby jednostek pływających. Sieć kolejowa została bardzo silnie rozbudowana (17000 km). Na drugim miejscu w Europie pod względem rozwoju gospodarczego stała jeszcze Francja. Napoleon III popierał interesy kapitalistów kosztem robotników. państwo gwarantowało obligacje, wypuszczane przez coraz liczniejsze towarzystwa akcyjne z ograniczoną odpowiedzialnością. Rozbudowywano sieć kolejową, tak że w 1870 r. liczyła ona 18000 km. Produkcja węgla wzrosła w latach 1850-1870 z 5000000 do 13000000 ton, produkcja żelaza z 600000 do 1 800000 ton i zajmowała drugie miejsce w Europie po Wielkiej Brytanii. Zakłady metalurgiczne w Le Creusot, kierowane przez braci Schneiderów, stały się słynne w całej Europie. Za ogromny cios uważali przemysłowcy zawarcie przez Napoleona III traktatu handlowego z Wielką Brytanią w 1860 r., na mocy którego obydwa kraje obniżyły cła na towary importowane. Wprawdzie zyskali na tym francuscy eksporterzy jedwabiu, win, koniaków i przedmiotów zbytku, ale do Francji zaczęły napływać tanie wyroby tekstylne, co zmusiło przemysłowców francuskich do obniżki cen, choć byli z tego bardzo niezadowoleni. Traktat miał jednak tę stronę dodatnią dla przemysłu francuskiego, że zmusił go do modernizacji metod pracy. Pod wpływem traktatu handlowego brytyjsko-francuskiego także i niemiecki Związek Celny zerwał z protekcjonizmem, zawierając w 1862 r. z Francją traktat handlowy na zasadzie największego uprzywilejowania wzajemnego. Po zniesieniu ograniczeń, stawianych przez ustawodawstwo korporacyjne, przemysł niemiecki zaczął się bardzo szybko rozwijać, prześcigając w niektórych dziedzinach Francję. Sprzyjał temu rozwój sieci kolejowej, wynoszącej w 1870 r. już 20 000 km, a więc najgęstszej na kontynencie europejskim. Produkcja węgla, która jeszcze w 1848 r. wynosiła tylko ok. 4400 000 ton, w 1871 r. po przyłączeniu Alzacji i Lotaryngii do Rzeszy liczyła już przeszło 29500000, przewyższając dwukrotnie francuską i wysuwając się na drugie miejsce w Europie (po brytyjskiej). Produkcja żelaza natomiast ustępowała francuskiej, wynosząc jeszcze w 1848 r. ok. 211000 t, w 1857 r. ok. 500000 t, choć w 1871 r. już przeszło 1 500000 t. Obok tego zaczął się w Niemczech rozwijać świetnie przemysł chemiczny, również konkurujący coraz skuteczniej z francuskim. Laboratorium chemiczne Liebiga w Giessen stało się równie sławne, jak laboratorium założone przez Józefa Gay-Lussaca (zm. 1850) w Paryżu. Z innych krajów europejskich tylko Belgia, Czechy, Styria, Dolna i Górna Austria, częściowo Lombardia i Piemont mogły się wykazać poważnym rozwojem przemysłu. Cechą charakterystyczną przemysłu europejskiego już przed 1870 r. jest rosnąca koncentracja środków produkcji w rękach coraz mniejszej liczby ludzi i firm przemysłowych. Tak np. fabryka amunicji Alfreda Kruppa (założona w 1811 r. przez jego ojca Fryderyka) w Essen miała w 1851 r. tylko 704 pracowników, w 1861 r. już 2000, a w 1870 r. ok. 16000. Już w 1857 r. w niemieckim przemyśle żelaznym utworzył się syndykat, który dyktował ceny. Podobne zjawiska występowały i w innych krajach. Tworzenie wielkich przedsiębiorstw, kolei żelaznych, linii okrętowych było uzależnione od posiadania odpowiedniego kapitału pieniężnego. Zdobywano go zwykle przez tworzenie towarzystw akcyjnych, których rozkwit zaczyna się już od połowy XIX w. W Wielkiej Brytanii brało je pod opiekę prawo z 1858 r., we Francji z 1863 r., w związku z tym w każdym państwie ogromną rolę odgrywały giełdy. Giełdy londyńska, paryska i amsterdamska stały się potęgami, z którymi musiały się liczyć państwa. Proudhon w swym Manuel du speculateur a la bourse (Podręcznik grającego na giełdzie) pisał w 1853 r., że jest to epoka, dla której dekalogiem, filozofią, polityką, moralnością, ojczyzną i Kościołem jest giełda. Ogromną rolę w ówczesnym życiu gospodarczym odgrywały banki. Było ich kilka kategorii. Do najważniejszych należały emisyjne, w zasadzie prywatne, ale pod nadzorem państwa, które było ich udziałowcem. Miały prawo wypuszczać pieniądze papierowe proporcjonalnie do ilości posiadanych rezerw złota. Tego ostatniego stale jednak przybywało wskutek odkryć w Kalifornii i Australii. Dzięki temu w latach 1851-1870 weszło w obieg tyle złota, ile w latach 1500-1850. Pieniądze papierowe były w powszechnym użyciu w przeciwieństwie do okresu poprzedniego. Obok banków emisyjnych jak grzyby po deszczu wyrastały banki wszelkiego rodzaju, skupiające kapitały dzięki oszczędnościom w nich lokowanym lub akcjom, albo wreszcie operacjom handlowym i przemysłowym. Zaczęła się już specjalizacja wśród banków. Tak np. niektóre banki zajmowały się tylko poszczególnymi gałęziami produkcji lub eksploatacją linii kolejowych. Bank rodziny Pereire finansował budowę kolei w Hiszpanii, finansista Juliusz Mires koleje w Państwie Kościelnym. I wśród banków występuje tendencja do koncentracji. Małe banki stają się zupełnie zależne od wielkich, te zaś łączą się w organizacje wspólne albo toczą zaciętą walkę o utrzymanie stanowiska wyłącznego. Szczególnie zacięta np, była we Francji i w Austrii walka banków Pereire'ów i

Page 178: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Rothschildów, tym ostrzejsza, że pierwsi mieli wprawdzie przewagę we Francji i ogromne wpływy w Austrii, ale Rothschildowie, paryski i wiedeński, otrzymywali pomoc od Rothschildów londyńskiego, frankfurckiego i neapolitańskiego. Już bowiem od początku drugiej połowy XIX w. wielki kapitał staje się kosmopolityczny, działa nie licząc się z granicami politycznymi (np. Bank Baringa w Londynie, Hope' a w Amsterdamie, banki Rothschildów w Londynie, Frankfurcie, Paryżu, Wiedniu i Neapolu). Poza tym banki już wówczas wpływały poważnie na przebieg walk politycznych, ułatwiając np. sukcesy niektórych rządów. Ułatwiały one zwycięstwo rządów (np, Napoleona III we Francji - bankierzy Adolf Fould i bracia Pereire; reakcję w Austrii w 1849 r. - Rothschildowie wiedeńscy, działalność premiera sardyńskiego Cayoura - londyński dom Rothschildów, działalność Bismarcka - Bleichroder, Warschauer, Meyissen), często decydując o ich polityce (np. bankierzy francuscy, m.in. Rothschildowie, nie zgodzili się na silniejsze poparcie przez Napoleona III sprawy polskiej w 1863 r.). Po 1850 r. w życiu ekonomicznym Europy występują periodyczne kryzysy międzynarodowe, podobnie jak w pierwszej połowie tego wieku. Po kryzysie w latach 1846-1847 następny wielki kryzys zaczął się w Stanach Zjednoczonych w 1857 r. Nieurodzaj zboża pociągnął tu za sobą osłabienie zbytu dla nadmiernie rozbudowanej produkcji przemysłowej. Dołączyło się do tego zachwianie możliwości dalszego lokowania kapitałów w kolejnictwie. Bankructwo banku Ohio Life and Trust Company w sierpniu pociągnęło za sobą bankructwo wielu banków amerykańskich i europejskich, m.in. banku braci Izaaka i Emila Pereire Credit Mobilier. Następny kryzys w maju 1866 r. został spowodowany wstrzymaniem eksportu bawełny ze Stanów Zjednoczonych do Europy wskutek amerykańskiej wojny domowej, wzrostem importu bawełny z Indii i Egiptu i nagłym w 1865 r. nawiązaniem przerwanych stosunków handlowych z Ameryką, co wszystko razem przyczyniło się do wytworzenia chwilowego chaosu w stosunkach kredytowych Ameryki i Europy. Był to wprawdzie w przeciwieństwie do dawnych kryzysów głównie kryzys kredytu, ale i on wywołał krótkotrwałą depresję w życiu gospodarczym. Ogromny rozwój wynalazków technicznych i przemysłu wywierał swój wpływ na rolnictwo, choć znacznie mniejszy w Europie niż w Ameryce. Wzrost liczby ludności zmuszał rolników, zwłaszcza w Ameryce, do zabierania pod uprawę coraz to nowych ziem, leżących dotąd odłogiem. We Francji zaczęto forsownie osuszać niektóre okolice, w Holandii rozbudowywano w szybszym tempie tamy, powiększając w ten sposób tereny uprawne. Technika uprawy niewiele się zmieniła, gdyż w Europie nowsze narzędzia rolnicze stosowano tylko w wielkich majątkach ziemskich. Używanie nawozów sztucznych należało do bardzo rzadkich eksperymentów. Ale rozwój nauk rolniczych przyczynił się do wzrostu produkcji, tak np, zbiór zboża we Francji w latach 1850-1860 wzrósł z 80000000 do 100000000 kwintali. Rośliny uprawne pozostały te same z wyjątkiem buraków, które zdobyły sobie w tym okresie Francję i Austrię. Cukier buraczany wypierał wszędzie cukier z trzciny cukrowej. Wzrosła także produkcja kartofli. Wzrosła ogromnie w związku z powiększeniem się zapotrzebowania na mięso w miastach hodowla bydła i trzody chlewnej. Tylko w Wielkiej Brytanii w dalszym ciągu zamieniano pola na pastwiska dla owiec. Sytuacja chłopów nie uległa tu zmianie, jak również i we Francji, poprawiła się natomiast w Niemczech, Austrii i Rosji. W dwóch pierwszych nastąpiło to już w 1848 i 1849 r. Pruskie prawo agrarne z z marca 1850 r. zniosło niektóre powinności wobec junkrów, od niektórych jednak chłopi musieli się wykupywać ratami pieniężnymi, płatnymi w ciągu 41 lat, lub ziemią, co w rezultacie przyczyniło się do wzrostu siły ekonomicznej obszarników. Dzięki nowej rencie gruntowej mogli oni przyspieszyć rozbudowę przemysłu rolnego (cukrownie, gorzelnie, krochmalnie), co łączyło ich pod względem ekonomicznym z plutokracją miejską. W Rosji poważne reformy na wsi zaczęto dopiero w 1861 r. Rozdział siedemdziesiąty czwarty Sprawa robotnicza. Socjalizm W drugiej połowie XIX w. sytuacja robotników poprawia się nieco w porównaniu z okresem poprzednim. Wszędzie wchodzi w życie prawodawstwo ochronne w stosunku do kobiet i dzieci. Zarobki robotników powoli, ale ustawicznie, na ogół biorąc, wzrastają. Było to częściowo następstwem większej niż przed 1850 r. stabilizacji życia ekonomicznego, mniejszego wahania cen zwłaszcza na żywność (w latach 1851-1871 nie ma w Europie poważniejszych nieurodzajów), wzrostu przemysłu fabrycznego i zapotrzebowania na robotników. Częściowo zaś było to następstwem walki samych robotników o poprawę swej doli, mimo bowiem niewielkiej i relatywnej poprawy zarobków dola ta była nadal bardzo ciężka, gdyż istotne warunki pracy robotników nie uległy zmianie (12-17-godzinny dzień pracy, nieproporcjonalnie niskie w stosunku do cen żywności i ubrania zarobki, fatalne warunki pracy w fabrykach, brak ubezpieczeń społecznych itp.). W rezultacie walka klasowa robotników z kapitalistami zaostrza się po 1850 r., przede wszystkim wskutek kryzysu gospodarczego w 1857 r., tym bardziej że po rewolucjach 1848 r. robotników, zwłaszcza w Anglii i Francji, cechuje wyższy stopień uświadomienia klasowego. Środkami tej walki były najczęściej jeszcze objawy biernego oporu, rzadziej strajki, bezpośrednimi zaś celami (poza Anglią) uzyskanie prawa zakładania organizacji zawodowych, podwyższenie zarobków, skrócenie dnia roboczego do 12 godzin, zdobycie praw politycznych. Poza tym jednak w każdym kraju ruch robotniczy kształtował się inaczej. W Wielkiej Brytanii po klęsce czartyzmu (1848) i po załamaniu się wielkiego strajku blacharzy (1849), robotnicy zaprzestali walki czynnej i manifestacji. Związki zawodowe uległy poważnym zmianom organizacyjnym. Wzorem dla nich stała się Krajowa Federacja Mechaników, zainicjowana przez przywódcę związku zawodowego w Manchesterze Newtona, utworzona ostatecznie w 1851 r. na

Page 179: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

kongresie w Birrningham, grupująca mechaników całej Wielkiej Brytanii. Federacje tworzyły również inne związki zawodowe, co niewątpliwie dawało im ogromną siłę. Związki zawodowe grupowały jednak niemal wyłącznie robotników wykwalifikowanych, a działalność swą przejawiały w postaci tworzenia stowarzyszeń pomocy dla starych i chorych robotników oraz osieroconych rodzin, ponadto zaś starały się podnieść oświatę wśród robotników. Ogólną tendencją związków było niedopuszczenie do nadmiaru podaży rąk do pracy, dlatego też popierały emigrację. Federacje i komitety centralne kongresów robotników danej branży pośredniczyły podczas zatargów robotników z pracodawcami; strajki popierano tylko w ostateczności. W 1858 r. zaczęły powstawać w wielkich ośrodkach przemysłowych rady międzyzwiązkowe, w 1860 r. utworzyły się one w Edynburgu, Glasgow, Sheffield, Liverpoolu, a w 1861 r. w Londynie. Ta ostatnia miała kontakty z innymi radami. Były to potęgi, z którymi musieli się liczyć kapitaliści. Z obawy przed tą potęgą konserwatyści (rząd Derby) przeprowadzili tzw. Second Reform Act (1867), rozszerzający prawo wyborcze na szerokie koła średniego i drobnego mieszczaństwa. Ale ani do centralizacji związków zawodowych, ani do utworzenia partii robotniczej w Wielkiej Brytanii jeszcze nie doszło. Zamożniejsi robotnicy uważali się zresztą raczej za część klasy średniej. We Francji panował po 1848 r. formalny strach przed robotnikami, których traktowano tylko jako zło konieczne. Policja czuwała wszędzie nad tym, by nie urządzali zebrań i nie tworzyli organizacji. Ale Napoleon III zdawał sobie sprawę z tego, że mogli oni stać się poważnym sprzymierzeńcem w walce z burżuazją, a ponieważ w latach 1860-1864 zaczął tracić jej poparcie, przeto pozwolił delegacji robotników pojechać na wystawę londyńską w 1862 r., ułaskawił przywódców strajku drukarzy w tymże roku, przeprowadził w kwietniu 1864 r. uchwalenie ustawy dającej robotnikom możność zrzeszania się i nawet urządzania strajków, choć poczyniono przy tym wiele zastrzeżeń (prawo z 25 V 1864). Było to przekreślenie słynnego prawa Le Chapeliera z 1791 r. Ale przywódcy robotników francuskich nie myśleli wcale stać się tylko straszakiem w ręku cesarza przeciwko burżuazji. Jeszcze przed uchwaleniem prawa z 25 maja ogłosili oni w gazecie "L'Opinion Nationale" z 17 lutego ",manifest sześćdziesięciu", opracowany przez Tolaina, przedstawiający ciężkie warunki społeczne robotników francuskich domagających się m.in. równego prawa wyborczego, wolności prasy, zebrań, rozdziału Kościoła od państwa, darmowego i obowiązkowego nauczania na stopniu elementarnym, wolności prasy. Był to program demokratyczny, na który Napoleon III nie mógł się zgodzić, toteż od 1867 r, rząd cesarski staje się coraz bardziej wrogi ruchowi robotniczemu, ten zaś z kolei przechodzi do ostrej opozycji wobec reżimu, mimo osobistych sympatii części robotników dla Napoleona III. W Niemczech aż do 1862 r. istniały tylko oświatowe związki robotnicze. Ogromnym uznaniem wśród nich cieszyły się poglądy prawnika i polityka Hermana Schultze-Delitzscha ( 1808-1883), który poprawę doli rzemieślników i robotników wiązał z tworzeniem przez nich spółdzielni, które mogłyby służyć im pomocą w razie potrzeby, a także rozporządzać środkami produkcji. Pierwszą taką spółdzielnię założył Schulze-Delitzsch w 1850 r. Pod względem politycznym związki robotnicze były pod wpływem lewicowych liberałów i demokratów. Ale w miarę rozwoju przemysłu i zwiększania się liczby robotników rosło ich uświadomienie klasowe i coraz mniej im odpowiadało kierownictwo działaczy burżuazyjnych. Dlatego też popularność wśród robotników zdobył pochodzący z Wrocławia filozof i publicysta, człowiek o ogromnej ambicji, Ferdynand Lassalle (1825-1864). Rozwijając pogląd liberalnego ekonomisty Dawida Ricardo (1772-1823), że zwiększenie zarobków robotnikom nie poprawi na czas dłuższy ich sytuacji (bo wzrost zarobków - jak sądził Ricardo - zwiększa rozrodczość robotników, a tym samym i zwiększa podaż rąk do pracy, co Lassalle nazwał "żelaznym prawem płacy" - ehernes Lohngesetz, dosłownie: spiżowe), Lassalle sądził, że tylko zdobycie środków produkcji przez robotników może zmienić ich dolę. Uzależniał to jednak od wprowadzenia w Niemczech równego prawa głosu w wyborach do parlamentu, gdyż tylko państwo demokratyczne - jak sądził - da robotnikom środki na zakładanie spółdzielni produkcyjnych. Marząc o odegraniu wielkiej roli politycznej, skorzystał z tego, że w 1862 r. grupa robotników w Lipsku wystąpiła ze związku oświatowego. Podejmując ich inicjatywę, utworzył w maju 1863 r. Powszechny Niemiecki Związek Robotniczy (Allegemeine Deutscher Arbeiterverein). Będący wówczas w walce z parlamentem pruskim prezes ministrów Bismarck wysuwał hasło równego prawa wyborczego, strasząc w ten sposób opozycję wejściem do parlamentu przedstawicieli mas ludowych, które rzekomo popierały politykę rządu, i dlatego wszedł w kontakt z Lassallem, który zresztą aprobował sprawę zjednoczenia Niemiec pod hegemonią Prus. Do partii Lassalla weszły jednak tylko pruskie związki robotnicze, natomiast w niechętnych Prusakom krajach południowoniemieckich związki robotnicze utworzyły w 1863 r. wspólny związek, będący jednak nadal pod wpływem liberałów, z którymi zerwano dopiero na zjeździe w Mannheim 10 czerwca 1866, łącząc się z demokratyczną Niemiecką Partią Ludową. Również i w Saksonii związki robotnicze nie poddały się Lassallowi. Stojący na czele lipskiego związku oświatowego August Bebel i uczeń Marksa Wilhelm Liebknecht doprowadzili na zjeździe delegatów związków południowoniemieckich i saskich w 1869 r. w Eisenach (stąd nazwa "eisenachczycy") do utworzenia pierwszej marksistowskiej partii robotniczej pod nazwą Sozialdemokratische Arbeiterpartei (Socjaldemokratyczna Partia Robotnicza). W Prusach jednak wpływ utrzymała partia Lassalla. Obydwie partie były zresztą jeszcze bardzo nieliczne, w 1870 r. ta ostatnia liczyła ok, 14000, członków, partia Bebla zaś ok. 10000. W innych krajach sprawa organizacji robotniczych przedstawiała się jeszcze gorzej. Tak np. we Włoszech, i to tylko

Page 180: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

północnych, istniały robotnicze stowarzyszenia wzajemnej pomocy, dopiero po 1859 r. zaczęły one powstawać i w środkowych Włoszech. Już jednak od 1853 r. przedstawiciele stowarzyszeń piemonckich zbierali się na kongresach (pierwszy z nich w Asti), urządzanych periodycznie i nabierających coraz większego znaczenia w miarę wzrostu liczby stowarzyszeń. Od 1860 r. (VIII kongres w Mediolanie) zaczęły one wysuwać żądania o charakterze politycznym, pozostawały jednak głównie pod wpływem mazzinistów, a do 1864 r. Bakunina. Europejskim ruchom robotniczym brak też było jakiejś stałej międzynarodowej organizacji nadrzędnej, koordynującej ich działalność i opracowującej wspólne wytyczne teoretyczne. Nie mógł się tej roli podjąć Związek Komunistów, który po wrześniu 1849 r. wznowił swą działalność, gdyż już w rok potem dokonał się rozłam w jego komitecie centralnym, urzędującym w Londynie. Przeciwstawiając się projektowi wpływowej grupy członków tego komitetu przygotowywania nowej rewolucji w Niemczech jako nierealnemu w ówczesnych warunkach, większość członków pod wpływem Marksa i Engelsa przeniosła siedzibę komitetu do Kolonii, choć pozostali w Londynie utworzyli nowy komitet centralny. Gdy jednak władze pruskie zlikwidowały komitet koloński, skazując w październiku i listopadzie 1852 r. siedmiu jego członków na paroletnie więzienie, wówczas 17 listopada 1852 r. rozwiązał się również Związek Komunistów w Londynie. Wydarzeniem ogromnie doniosłym dla ruchu robotniczego w całej Europie było spotkanie robotników francuskich z angielskimi podczas wystawy w Londynie latem 1862 r. Ze wspólnych rozmów powstała myśl utworzenia stałej organizacji, na której zebraniach można by omawiać taktykę obrony wspólnych interesów. Nim do tego doszło, już 22 lipca 1863 r. w Londynie robotnicy z różnych krajów manifestowali swój protest przeciwko polityce caratu i sympatie dla walczącego narodu polskiego. Na wielkim mityngu robotników różnych narodowości w hali Św, Marcina (Saint Martin' s Hall) w Londynie 28 września 1864 uchwalono wreszcie utworzenie Międzynarodowego Stowarzyszenia Robotników (I Międzynarodówka) i powołano pięćdziesięcioosobowy komitet, w celu opracowania statutu i programu, złożony z Anglików, Francuzów, Niemców, Włochów (mazziniści), Szwajcarów i (dwóch Polaków. Zebrał się on 5 października 1864 r. W I Międzynarodówce brał udział także Marks, reprezentujący tu robotników Niemiec, a potem także Holandii i (od 1870 Rosji. On też opracował statut związku oraz Manifest inauguracyjny, będący programem jego działalności. Nawiązując do Manifestu komunistycznego z 1848 r. Marks w sposób zwięzły, ale jasny przedstawił ówczesną sytuację kapitalizmu, burżuazji i robotników, wskazał na metody walki klasy robotniczej, kończąc wezwaniem proletariuszy wszystkich krajów do łączenia się. Mówił jednak także i o narodach uciskanych. m.in. o Polakach. W statucie Międzynarodówki Marks podkreślał stanowczo, że wyzwolenie klasy robotniczej powinno być dokonane przez nią samą. Organizacja Międzynarodówki była na wskroś demokratyczna. Władzą naczelną miał być corocznie zwoływany kongres delegatów, który powoływał ze swego grona komitet centralny, zwany później generalnym, dla kierowania sprawami Stowarzyszenia aż do następnego kongresu. Siedzibą komitetu miał być Londyn. Równocześnie z uchwałą o utworzeniu Międzynarodówki wybrano także tymczasowy komitet centralny, złożony z przedstawicieli robotników 6 krajów europejskich (w tym i Polski), mający m.in, za zadanie przygotować zwołanie I Kongresu Międzynarodówki. W 1865 r. nie udało się tego przeprowadzić, poprzestano tylko we wrześniu tegoż roku na nieoficjalnej konferencji. Pierwszy kongres odbył się dopiero w dniach 3-8 września 1866 r. w Genewie z udziałem 60 delegatów, reprezentujących sekcje Międzynarodówki i różne związki zawodowe z Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec i Szwajcarii. Marks nie brał udziału w tym kongresie, ale jego poglądy miały licznych zwolenników. Stoczyli tu oni ostrą walkę ideową z przedstawicielami proudhonizmu. Twórca tego kierunku, Piotr Józef Proudhon (1809-1865), nie żył już wprawdzie, miał licznych stronników, głównie wśród robotników francuskich. W rezultacie jednak na I Kongresie zwyciężyli marksiści. Kongres zatwierdził statut, opracowany głównie przez Marksa, podkreślił konieczność walki politycznej (a nie tylko ekonomicznej) proletariatu, wysunął żądanie ośmiogodzinnego dnia roboczego, zrównania praw mężczyzn i kobiet, zniesienia stałego wojska. Mimo opozycji delegatów francuskich, lekceważących zagadnienia narodowe, marksiści przeforsowali żądanie przywrócenia niepodległości Polski (podobnie jak na konferencji z 1865), w Polakach bowiem widzieli siłę groźną dla caratu, a ten ostatni uważali za główny filar reakcji europejskiej. Na II Kongresie Międzynarodówki w dniach 2-8 września 1867 r. w Lozannie proudhonistom udało się przeprowadzić uchwałę, zalecającą stowarzyszenia produkcyjne jako najlepszy środek poprawy doli robotników, ale było to już ostatnie ich zwycięstwo, w innych zresztą sprawach ponieśli porażkę. Mimo to komitet generalny stanął wobec poważnych trudności ze strony dwóch innych grup politycznych: tradeunionistów brytyjskich i zwolenników Bakunina. Pierwsi z nich gotowi byli do kompromisu z liberałami w zamian za rozszerzenie prawa wyborczego na masy robotnicze, poza tym zaś byli przeciwni poruszaniu przez Międzynarodówkę sprawy irlandzkiej. Wprawdzie brytyjska ustawa wyborcza z lutego 1867 dawała prawo głosu tylko części robotników, mimo to ich przywódcy zaczęli się przeciwstawiać radykalnemu programowi Międzynarodówki. Bardziej niebezpieczny dla niej był jednak Michał Bakunin (1814-1876) i jego zwolennicy. Pochodzący ze szlachty oficer rosyjski, żyjący od 1840 r. na Zachodzie, gdzie uległ wpływom heglizmu i socjalizmu, Bakunin brał żywy udział w ruchu rewolucyjnym, walczył w Pradze i w Dreźnie w 1848 r. Rząd saski wydał go Austriakom, a ci rządowi carskiemu w 1851 r. Mimo poniżającej "spowiedzi", w której potępiał swą

Page 181: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

dotychczasową działalność, został skazany na pobyt dożywotni na Syberii, skąd nie przestał jednak wysyłać do rządu pokornych błagań o amnestię. W 1861 r. uciekł z Syberii i opromieniony aureolą bojownika o wyzwolenie mas ludowych zaczął się uważać za znawcę spraw robotniczych, a nawet chciał uchodzić za wodza światowego ruchu robotniczego. Z tego też powodu musiał zetknąć się z Marksem. Początkowe uznanie wzajemne zamieniło się jednak we wzajemną nienawiść i walkę. Przeciwstawiając się marksizmowi, Bakunin nie stworzył jednak własnej koncepcji socjologicznej, najwięcej podobał mu się anarchizm Proudhona, odrzucający wszelki polityczny ucisk jednostki, a więc także państwo i dyktaturę proletariatu. Bakunin poszedł jednak jeszcze dalej, dążąc do kompletnego rozbicia istniejących form politycznych, a ponadto nie miał zrozumienia nawet dla kultury, którą wytworzył Zachód w swych dziejach. W przeciwstawieniu do marksistów, którzy dążyli do zwycięstwa klasy robotników i na nich się opierali, Bakunin dążył do stworzenia wielkiej federacji autonomicznych gmin, w których miało nie być podziału na klasy społeczne, dojście zaś do tego celu widział w rewolucji społecznej, dokonanej głównie przez elementy wykolejone ("lumpenproletariat"). Pierwszą próbę odegrania decydującej roli w światowym ruchu robotniczym podjął Bakunin na III Kongresie Międzynarodówki w Brukseli (6-19 IX 1868), proponując połączenie jej z popieraną przez siebie szwajcarską Ligą Pokoju i Wolności, co się jednak nie udało. Na kongresie tym ponieśli porażkę także proudhoniści, gdyż mimo ich oporu uchwalono zniesienie własności prywatnej ziemi,lasów, kopalń i kolei żelaznych. IV Kongres odbył się w Bazylei w dniach 6-11 września 1869 r., grupując przedstawicieli dziewięciu krajów, w tym po raz pierwszy Stanów Zjednoczonych. Wezwał on robotników do tworzenia związków zawodowych i łączenia ich w organizacje ogólnopaństwowe, wypowiedział się przeciwko uciskowi carskiemu w Polsce i brytyjskiemu w Irlandii, potępił wyzysk kolonialny ludów kolorowych. I na tym kongresie marksiści, choć nie byli czynnikiem decydującym, nie dopuścili jednak do opanowania Międzynarodówki przez Bakunina, który w 1868 r. założy w Genewie Międzynarodowe Przymierze Demokracji Socjalistycznej, mające być częścią Międzynarodówki, ale w rzeczywistości zmierzające do objęcia nad nią władzy, co się jednak nie udało. Wprawdzie bakuninizm zyskiwał sobie coraz więcej zwolenników w krajach romańskich, głównie wśród Włochów i Hiszpanów, ale w innych krajach wpływ Międzynarodówki przeciwstawiającej się anarchizmowi Bakunina, miał już zdecydowaną przewagę. Kongresy Międzynarodówki zajmowały się głównie opracowaniem wytycznych dla ruchu robotniczego, natomiast komitet generalny, poszczególne sekcje i stowarzyszenia, związane z Międzynarodówką, starały się wszędzie ten ruch organizować i aktywizować. Pomagały strajkującym w Wielkiej Brytanii, Belgii i Szwajcarii, wskazywały masom ludowym w różnych krajach konkretne problemy polityczne. Wojna prusko-francuska 1870 r. zahamowała świetnie rozwijającą się działalność I Międzynarodówki. Następny jej kongres, zresztą przedostatni, odbył się dopiero w 1872 r. w Hadze. Ale pod koniec lat sześćdziesiątych XIX w. siłą łączącą ruchy socjalistyczne w świecie była nie tylko organizacja międzynarodowa. Taką siłą zaczęła się stawać coraz bardziej także teoria naukowa, której wykład dał Karol Marks w Manifeście komunistycznym i potem w manifeście z 1864 r., ale znacznie obszerniej w pracy Zur Kritik der politischen Okonomie (Krytyka ekonomii politycznej) w 1859 r., najpełniej jednak w pierwszym tomie słynnego dzieła Das Kapital. Kritik der politischen Okonomie, Hamburg 1867 (Kapitał). Rozdział siedemdziesiąty piąty Religia w konfrontacji ze światem około połowy XIX w. Przez cały wiek XIX religie w dalszym ciągu wywierały ogromny wpływ na życie wszystkich społeczeństw świata, przyczyniając się do zachowania istniejących kultur, form społecznych i obyczajowych, a zarazem do utrzymania poczucia obcości, często nawet niechęci w stosunkach między wyznawcami odmiennych wierzeń. Ewolucja wielkich religii była przy tym bardzo powolna, choć ok. połowy XIX w. na ogół biorąc i w ich dziejach zaczyna się, choć nie wszędzie w jednakowym stopniu, nowy okres. Tak np. w Azji i Afryce reakcją na zetknięcie się z białymi był często wzrost fanatyzmu religijnego. Najbardziej ekspansywny - mimo podziału na sunnitów i szyitów, a poza tym na wiele sekt - islam uległ już w XVIII w. zahamowaniu w swym parciu na wschód, do Indii, Chin i Indonezji. Około połowy XIX w. uległa osłabieniu także działalność misjonarzy islamu w Afryce wskutek zmniejszenia się zapotrzebowania na niewolników. Dotąd bowiem handlarze "żywym towarem" nawiązując stosunki handlowe z władcami murzyńskimi, uprawiali często zarazem i propagandę religijną. Inna wielka religia azjatycka - hinduizm, choć również bynajmniej nie jednolity w różnych krajach Indii (sekty. wisznuizm, sziwaizm i in.), rozwijał się w dalszym ciągu kosztem buddyzmu. Przenikanie do Indii wpływów angielskich przyczyniało się do wzrostu wśród mas fanatyzmu religijnego, przejawiającego się nawet w rozruchach i powstaniach, z których największe było powstanie w 1857 r. Tylko nieliczni spośród myślicieli hinduskich próbowali zreformować religię hinduską, usuwając z niej pewne praktyki, które uważali za barbarzyńskie (np. palenie na stosie wraz z nieboszczykiem pozostałej po nim żony). Ruch ten, częściowo racjonalistyczny, propagował od 1828 r. radża Ram Mohan Roy (ruch Brahma samadż). Takich prób było stopniowo, zwłaszcza w drugiej połowie XIX w., więcej, ale wszystkie natrafiały na silną opozycję ogromnej większości Hindusów. Zetknięcie się z Europejczykami wpłynęło także na ożywienie się buddyzmu i to zarówno jego starszej postaci (Hinayana w Azji Południowo-Wschodniej), jak i nowszej (Mahayana w Azji Wschodniej), mających zresztą mnóstwo odmian lokalnych. Poprzez ogromną liczbę mnichów buddyzm utrzymywał masy ludowe w kwietyzmie większym jeszcze niż rywalizujący z nim na terenie Chin, bardziej od niego zabobonny, kładący

Page 182: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

ogromny nacisk na magię, fanatyczny taoizm. Taoiści stawiali Europejczykom, ale zarazem i wszelkiemu postępowi w dziedzinie kultury, znacznie większy opór niż buddyści. Konfucjanizm w Chinach - nie będący, ściśle biorąc, religią, lecz raczej postawą etyczną (choć w ujęciu mas ludowych była to także religia) - nie prowadził do takiego fanatyzmu, ale przez nadmierny nacisk na kult przodków i posłuszeństwo dla starszych podtrzymywał konserwatyzm i dlatego był szczególnie popierany przez cesarzy chińskich. Etyka konfucjańska była rozpowszechniona także w Korei i Japonii, w tej ostatniej obok buddyzmu i szintoizmu. Dopiero po 1868 r. (w okresie Meidżi) próbowano szintoizm uczynić religią panującą w Japonii (kult cesarza). Ze wszystkich wielkich religii największą ewolucję przeszło w XIX w. chrześcijaństwo. Stosunkowo najmniej uległ jej wschodni odłam, prawosławie, choć w XIX w. liczba jego wyznawców znacznie się powiększyła. W 1839 r. został skasowany w cesarstwie rosyjskim Kościół greckokatolicki, a jego członkowie (ok. 2 000 000) wcieleni do Cerkwi prawosławnej. Już na kilka lat przedtem zaczęto intensywną pracę nad nawracaniem na prawosławie ludów Syberii, choć systematyczne misje zaczęto tu prowadzić dopiero w drugiej połowie XIX w. (utworzenie Centralnego Towarzystwa Misyjnego w Petersburgu, 1865). Ponieważ prawosławie w Rosji było usilnie popierane przez carat i było mu całkowicie podporządkowane (car był głową Cerkwi), stąd też wśród chłopów w wielu okolicach szerzyły się sekty religijne, mające często charakter bardzo radykalny pod względem społecznym, równie wrogie Cerkwi panującej, jak i państwu. Protestantyzm przeżywał na początku XIX w., w czasach romantyzmu, podobnie jak i katolicyzm, okres renesansu (w Niemczech Erweckung), co przejawiło się m.in. w próbach wzmocnienia organizacji kościelnej i roli dogmatyki. Ten tzw. konfesjonalizm był po 1848 r. silnie popierany przez państwa niemieckie (Prusy, Saksonia, Hanower) jako podpora konserwatyzmu, ale dlatego też niechętna mu była większość burżuazji, hołdując tzw, teologicznemu racjonalizmowi, lekceważącemu na ogół stronę dogmatyczną w religii i przeciwstawiającemu się uzależnieniu Kościoła od panujących (w Kościele luterańskim monarcha był głową kościoła, Landesbischof). Tę postawę zaczęto w drugiej połowie XIX w. nazywać liberalnym protestantyzmem. Część inteligencji niemieckiej szła jeszcze dalej. Teologowie i filozofowie, należący do tzw. lewicy hegeliańskiej (młodohegelianie), zaczęli kwestionować nawet wartość historyczną Biblii i odrzucali uchodzące dotąd za absolutnie pewne dane teologii o początkach chrześcijaństwa (Strauss, Ferdynand Chrystian Baur, Bruno Bauer). Część inteligencji niemieckiej uznała za jedynie sensowny ateizm (Feuerbach, Marks). Teologia protestancka niemiecka promieniowała wprawdzie na kraje protestanckie w Europie, mimo to protestantyzm nie przechodził w nich takiego kryzysu jak w Niemczech. W równym za to stopniu, choć częściowo tylko z podobnych powodów, w stadium kryzysu wszedł związany z monarchią (i tu panujący jest głową Kościoła) mało aktywny Kościół anglikański. Ożywienie religijne na początku XIX w. przejawiło się w Wielkiej Brytanii wzrostem wpływów katolicyzmu i większą aktywnością sekt. Katolicyzm szerzył się głównie wśród arystokracji, częściowo wśród inteligencji angielskiej (katolikiem został m.in. w 1845 r. teolog John Henry Newman, twórca koncepcji o ewolucji katolicyzmu, poza tym konserwatysta), nie zyskiwał natomiast zwolenników w masach ludowych angielskich i szkockich, choć w 1850 r. papież Pius IX przywrócił stałą organizację kościelną w Wielkiej Brytanii, co dało katolicyzmowi w tym kraju możność łatwiejszego rozwoju. W masach większym powodzeniem cieszyli się dissenters. O ile w 1801 r. w Anglii (bez Szkocji) Kościół anglikański (High Church) liczył ok. 4300000 członków, a dissenters tylko ok. 640000, to w 1851 miał 5 300000, dissenters natomiast ok. 5 000000. Zniesienie w 1854 r. (ostatecznie w 1871) resztek zależności tych dissenters od Kościoła anglikańskiego było tylko pogodzeniem się z faktycznym stanem rzeczy. Już od połowy XIX w. zaczyna się wśród mas ludowych angielskich szerzyć dechrystianizacja. Klasycznym krajem sekt protestanckich były Stany Zjednoczone. Tu było sekt najwięcej, ponieważ cieszyły się pełną swobodą. Najliczniejsi i najbardziej wpływowi byli metodyści i baptyści, i jedni, i drudzy zresztą podzieleni na parę odłamów. Wielka różnorodność sekt odpowiadała trybowi życia i nastrojom ówczesnego społeczeństwa amerykańskiego. Obok sekt, aprobujących całkowicie i ustrój społeczny, i pogoń za zyskiem, jako sprawdzianem błogosławieństwa bożego, i nawet niewolnictwo, występowały sekty, potępiające w mniejszym lub w większym stopniu to wszystko (mennonici, kwakrzy, mormoni) lub oczekujące szybkiego końca świata (adwentyści). Kościoły i sekty odgrywały w życiu amerykańskim ważną rolę, gdyż zajmowały się także działalnością charytatywną, a poza tym aż do połowy XIX w. w ich ręku było niemal całe szkolnictwo. Rosnący liczbowo wskutek imigracji z Europy katolicyzm był niechętnie widziany przez protestantów amerykańskich, a napływający z Europy katolicy, przeważnie Irlandczycy i Niemcy, przybywający tu głównie za chlebem, traktowani byli jako coś gorszego. Robotnicy amerykańscy uważali ich za równie niepożądanych, jak wolnych Murzynów, byli bowiem konkurencyjną siłą roboczą. Życie w stanie permanentnej niższości wywoływało w masie katolików amerykańskich uczucie alienacji w stosunku do społeczeństwa, w którym żyli, przejawiające się w izolowaniu się od ogółu. Nic dziwnego też, że katolicy w Stanach Zjednoczonych byli jedną z najbardziej konserwatywnych grup społecznych. Należy jednak dodać, że katolicyzm w USA w omawianym okresie bardzo dynamicznie się rozwinął i zaczął wychodzić z getta, do jakiego zepchnęła go dominacja protestancka i w którym trwał do początku XIX w. Katolicy teraz osiedlali się w stanach o najsilniejszej dynamice rozwoju gospodarczego i demograficznego, jak Illinois, New Jersey, Nowy Jork, tworząc tam zwarte

Page 183: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

społeczności, co z kolei umożliwiało rozwój organizacji kościelnej. Posiadali najbardziej rozbudowaną sieć szkolnictwa. Zaczął dojrzewać typowy dla Ameryki Północnej katolicyzm o cechach, które dziś można by nazwać preekumenizmem, a pod koniec XIX w. zyskał sobie miano amerykanizmu i został potępiony przez Stolicę Apostolską. Następujące dane ilustrują dynamizm katolicyzmu amerykańskiego do lat siedemdziesiątych XIX w.: do 1808 r. na całe USA była jedna diecezja w Baltimore, w tymże roku utworzono cztery dalsze. W 1866 r. było siedem metropolii i 43 diecezje. W 1820 r. katolicy liczyli 195000, w 1870 r. - 4504000. W tym samym czasie ludność biała wzrosła z 7866797 do 33 589377. Katolicy powiększyli swą liczbę 23 razy, a cała ludność biała wzrosła nieco ponad cztery razy. Katolicyzm zwiększał swój stan posiadania także w Afryce oraz w Azji, tu najwięcej wśród buddystów. Najbardziej odporny w stosunku do katolicyzmu był taoizm i islam. Katolicyzm poza Europą szerzyły rozwijające się bujnie po 1815 r. misje katolickie, przeważnie francuskie. Natomiast w Europie po okresie odrodzenia religijnego w pierwszej połowie XIX w. katolicyzm wszedł po 1848 r. w fazę trwałego kryzysu. Wprawdzie rządy europejskie, z wyjątkiem caratu i Włoch po 1861 r., nie próbowały ograniczać jego roli społecznej i politycznej, poza tym zaś wierne katolicyzmowi pozostały masy chłopskie, ale po 1848 r. zaczął on powoli tracić wpływ na klasę robotniczą, stale zaś niechętny mu był, a często nawet wrogi, poważny odłam liberalnej burżuazji. Przywódcy ruchu robotniczego wskazywali na konserwatyzm społeczny czynników miarodajnych w Kościele i posługiwanie się przez nie religią dla utrzymania istniejących stosunków ekonomiczno-społecznych. Istotnie, jedyny klucz do rozwiązania sprawy społecznej, czynniki rządzące w Kościele widziały w nawoływaniu bogatych do miłosierdzia, a biednych do cierpliwości na tym świecie. Tylko bardzo nieliczni spośród działaczy katolickich próbowali wyjść poza ten schemat, wskazując na jego nierealność i podkreślając konieczność prawnego zagwarantowania robotnikom minimum egzystencji. Głównym pionierem tego kierunku we Francji był Lamennais, który stworzył mimo swego wycofania się z Kościoła całą szkołę (dominikanin Jan Baptysta Lacordaire; pochodzący z rodziny żydowskiej prof. Fryderyk Ozanam, zarazem twórca jednej z form zorganizowanej akcji charytatywnej). W Niemczech głównym pionierem tego kierunku był po 1848 r. ks. Wilhelm Ketteler. Ale żaden z nich nie wysuwał żądania zasadniczej zmiany ustroju społecznego. Ci teoretycy, a w przypadku Kettelera i ks. Adolfa Kolpinga także praktycy, nie dążyli do przebudowy systemu społecznego determinowanego wówczas przez liberalną ekonomikę kapitalistyczną. Politycznych zmian ustrojowych domagali się jednak wyłącznie socjaliści, żądający uspołecznienia środków produkcji. Było to jednak w praktyce możliwe jedynie w socjalistycznym ustroju państwowym. Weryfikacja tej tezy marksowskiej miała dokonać się dopiero w XX w. niemalże równolegle z przeobrażeniami następującymi w państwach kapitalistycznych, gdzie przy całkowitym odrzuceniu socjalistycznej struktury państwa czy społeczeństwa zrealizowano w przeciwieństwie do wielu państw socjalistycznych większość postulatów bytowych będących w programach walki o emancypację klasy robotniczej. Tak więc teza historiografii marksistowskiej widząca jedynie w poczynaniach socjalistycznych walkę o sprawę robotniczą jest uproszczeniem usuwającym w cień wysiłki innych środowisk społecznych, w tym także chrześcijańskich, zmierzających, jak np. w Niemczech kolpingowskie Gesellenvereiny, do budowania świadomości społecznej i kulturalnej robotników. Stanowiło to nie tylko podstawę moralności społecznej, ale także konsekwentnej walki o prawa dla robotników, prowadzonej przez nich samych. Nie zmienia to faktu, iż robotnicy będący pod wpływem socjalizmu utrwalali w sobie niechęć do Kościoła, umieszczając go często nie bez racji po stronie warstw posiadających. Z innych powodów niż robotnicy niechętny Kościołowi był odłam burżuazji liberalnej. Liberałowie ponieśli klęskę podczas Wiosny Ludów, ale była to klęska chwilowa. Nie zdobyli nigdzie poza Szwajcarią władzy politycznej i musieli wszędzie podejmować walkę na nowo przy pomocy innych środków. Robiły to organizacje burżuazyjne, najskuteczniej w tych państwach, które miały ustrój konstytucyjno-parlamentarny, jak Wielka Brytania, Belgia, potem zaś także Włochy. Ale liberalizm, jako ideologia nie tylko polityczna, nie poniósł bynajmniej klęski w latach 1848-1849. Nawet rządy konserwatywne musiały się pogodzić z postulatami liberalnymi w dziedzinie prawa karnego i cywilnego. Młoda inteligencja, nawet pochodzenia szlacheckiego, również hołdowała na ogół liberalizmowi, domagając się np. wolności prasy, zebrań, słowa, religii i sumienia. Nawet większość konserwatystów odżegnywała się w drugiej połowie XIX w. od zasady nietolerancji religijnej. Większość postulatów liberalnych przyjmował także znaczny odłam burżuazji katolickiej, pragnący zarazem pozostać wiernym nakazom Kościoła. Nazywano ich katolikami liberalnymi, najaktywniejsi byli we Francji, Belgii, w Niemczech i we Włoszech. Można ich zgrupować w kilka kierunków. Tylko jeden z nich (Lamennais i inni wyżej wymienieni) chciał także reform społecznych, co sprawiało, że uważano go, częściowo słusznie, za demokratyczny, częściej nazywano go katolicyzmem społecznym. Kierunek ten nie cieszył się sympatią u czynników kierujących Kościołem. Inne kierunki katolicyzmu liberalnego różniły się między sobą znacznie w poglądach na stosunek Kościoła do państwa i na to, co można przyjąć z ogólnej doktryny liberalnej. Ogólnie biorąc, przyjmowały zasadnicze postulaty liberałów (państwo konstytucyjne, ale także i wolność wyznań), ale poza tym były zgodne w swym konserwatyzmie społecznym i w walce z ruchem robotniczym. Socjalizmu bali się wszyscy liberałowie jednakowo, zarówno katoliccy, jak i niewierzący. Okres największego rozwoju katolickiego liberalizmu to lata 1848-1864. Katoliccy przeciwnicy liberalizmu, zwani przeważnie ultramontanami, również nie byli zgodni w

Page 184: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

swych poglądach politycznych i społecznych, choć większość hołdowała ideologii de Maistre' a, ale wszyscy byli wyznawcami konserwatyzmu, obrońcami zasady "ołtarz i tron", państwa wyznaniowego i stanowego układu społeczeństwa. Główną ostoją ultramontanizmu i konserwatyzmu katolickiego była kuria rzymska. Papież Pius IX po krótkim okresie próby kompromisu z liberałami (1846-1848) stał się jednym z najbardziej reakcyjnych papieży XIX w. Zagrożony w swym państwie przez ruch narodowy włoski, przez liberałów i demokratów, głęboko przekonany zarazem o konieczności posiadania własnego, nie uszczuplonego państwa, zwalczał nie tylko ten ruch, ale także zarówno socjalizm, jak i liberalizm. Wreszcie po kongresie katolików liberalnych w Mechlinie, gdzie program liberalny rozwinął Karol Montalembert (w sierpniu 1863), i po kongresie uczonych katolickich w Monachium, gdzie historyk Dollinger mówił o niezależności nauki (we wrześniu 1863), papież uroczyście encykliką Quanta cura (8 XII 1864) potępił główne "błędy nowożytne", tj. racjonalizm, gallikanizm, socjalizm a także wolność prasy, sumienia, równość wyznań wobec prawa i w ogóle całą doktrynę liberalną. Do encykliki został dołączony wykaz (syllabus) błędów, ogólnie tylko wspomnianych w encyklice. Do takich błędów zaliczono m.in. niezależność filozofii od objawienia, tolerancję religijną, zasadę nieinterwencji, możność wypowiadania posłuszeństwa "prawowitym władcom", nawet w imię miłości ojczyzny, zasadę rozdziału Kościoła od państwa. Na końcu za błąd uznano zdanie, że papież może i powinien pogodzić się "z postępem, z liberalizmem i z kulturą nowożytną". Akt papieski był przekreśleniem katolicyzmu liberalnego, który odżył dopiero po 1878 r. (tj, po śmierci Piusa IX), ale już pod inną nazwą (demokracja chrześcijańska). Ogólnie jednak akt ten nie powstrzymał szerzenia się ideologii liberalnej, przyczynił się za to do wzrostu antyklerykalizmu, choć większości liberałów, zwłaszcza we Francji, Belgii i Włoszech, wcale nie było to na rękę. Liberałowie ci, przerażeni rosnącym w siłę ruchem robotniczym, a zwłaszcza socjalizmem, pragnęli wzmocnić znaczenie państwa i Kościoła. O ile przed 1848 r. chcieli państwu zostawić najwyżej rolę polityczną, pilnowanie porządku publicznego, o tyle teraz sądzili, że musi ono być na tyle silne, by klasom posiadającym zapewnić skuteczną obronę. Z tych też powodów większość liberałów pragnęła utrzymania wpływu Kościoła na masy, ale nie widząc możności kompromisu z oficjalnymi czynnikami w Kościele zaczęła zwalczać jego znaczenie polityczne, tj - jak mówiono - katolicyzm polityczny. Pius IX na próżno liczył na pomoc rządów katolickich i na przywiązanie mas ludowych. Starał się przy tym o wzrost spoistości Kościoła, o zwiększenie w nim centralizmu i autorytetu papieża. Głównie temu ostatniemu celowi miał także służyć zwołany w grudniu 1869 r. sobór watykański, na którym mimo silnej opozycji biskupów spoza Włoch - ogłoszono dogmat nieomylności papieża w sprawie wiary i moralności. Sobór ten został przerwany wskutek zajęcia Rzymu przez państwo włoskie we wrześniu 1870 r. Wszyscy biskupi opozycjoniści poddali się decyzji soboru, ogromna ich większość motywowała zresztą swój sprzeciw na soborze tylko tym, że ogłoszenie dogmatu należy jeszcze odłożyć. Mimo postępującego procesu laicyzacji, zwłaszcza wśród inteligencji i w środowisku robotniczym, Kościół katolicki, nie we wszystkich krajach zresztą jednakowo, zmienia wyraźnie styl oddziaływania. Pojawiają się nowe formy duszpasterstwa polegające na aktywizacji biernych dotąd mas wiernych. W Niemczech, a częściowo także we Francji, ułatwiają to powstające licznie organizacje katolickie, obejmujące wszystkie stany. Uwspółcześnienie katechizacji, m.in. dzięki działalności Michała Sailera, pomaga w formowaniu światopoglądu katolickiego. Jeszcze większy udział mają w tym uczeni katoliccy, jak Józef Gorres czy Adam Mohler, a także Ignaz Dollinger, do czasu swego odejścia od Kościoła w wyniku nieprzyjęcia dogmatu nieomylności papieża. Poczucie odpowiedzialności za Kościół wzmogło się w masach katolickich wskutek tzw. Kulturkampfu, którym to mianem można określić walkę liberałów z wpływami kościelnymi przede wszystkim, choć nie tylko, w krajach niemieckich. Kościół katolicki nie w pełni dostrzegał rozmiar czekającej go konfrontacji z, generalnie biorąc, ateistycznym światopoglądem, którego siłę napędową stanowiły w równej mierze środowiska liberalne i marksistowsko-komunistyczne. W czasie pontyfikatu Piusa IX sprawiał wrażenie oblężonej twierdzy, która jednak gorączkowo przygotowuje się do obrony. Stąd zapewne owa nader widoczna tendencja umacniania centralizmu rzymskiego. Rozdział siedemdziesiąty szósty Nauka, literatura, sztuka i muzyka w drugiej połowie XIX w. Wraz ze zwycięstwem przemysłu fabrycznego około połowy XIX w. zaczęła się nowa faza w dziejach nauki, do czego przyczyniła się także klęska romantyzmu politycznego w latach 1848-1849. Zwłaszcza w Niemczech i we Francji wielu ludzi spośród burżuazji z tym większą pasją oddaje się teraz nauce, im mniejszą mają szansę odegrania roli aktywnej w polityce. Od połowy XIX w. zaczyna się w środowiskach mieszczańskich nawet kult nauki, jako czynnika, za pomocą którego będzie można opanować świat. Załamanie się wiary w możność zwycięstwa wzniosłych haseł politycznych przyczyniło się poza tym do zwycięstwa realizmu w życiu, a także w nauce i literaturze. W nauce panujący na ogół stał się pozytywizm, częściowo zaś nawet materializm. Nazwa pozytywizm zawdzięczała swe rozpowszechnienie filozofowi francuskiemu Augustowi Comte, który poglądy swe przedstawiał już od 1830 r., choć dość sławny stał się dopiero od połowy wieku, ale sam kierunek myślowy, objęty tą nazwą, przyjął się w nauce niezależnie od Comte' a, był on charakterystyczny dla tych uczonych, którzy w swych badaniach opierali się tylko na faktach, odrzucali zaś wszelkie założenia metafizyczne i filozoficzne. Za naukowe uważano to, co się dało stwierdzić "pozytywnie", a więc bez uciekania się do czynników transcendentnych. Istnienia tych ostatnich uczeni pozytywistyczni nie negowali, ale sądzili, że nie jest to sprawa

Page 185: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

nauki (agnostycyzm). Od połowy XIX w. staje się jednak dość popularny w nauce także materializm. Gdy chodzi o wyniki badań nauk matematycznych i przyrodniczych, to trudno powiedzieć, by lata 1848-1870 stanowiły jakiś okres zamknięty. Jest on raczej okresem wstępnym do wspaniałego rozwoju tych nauk w następnym okresie, a zarazem przejściowym między tym ostatnim a okresem przed Wiosną Ludów. Przejściowość ta polega na tym, że właśnie w latach 1848-1870 zaczął się dokonywać ogromny postęp w dziedzinie organizacji nauki. Świadome roli nauki rządy tworzyły katedry i laboratoria naukowe na uniwersytetach, ułatwiano druk rozpraw naukowych. Gdy np. w 1850 r. wychodziło rocznie ok. 300 prac z dziedziny chemii, to w 1873 r. ukazywało się ich już ok. 800. Dzięki rozwojowi komunikacji i ułatwionemu porozumiewaniu się na odległość, wynikami naukowymi dzielono się natychmiast z całym światem. Twórcami jednego z głośniejszych odkryć w tym okresie byli fizyk Gustaw Kirchhoff (1824-1887) i chemik Robert Bunsen (1811-1899), którzy dokonali analizy spektralnej w latach 1857-1860, co natychmiast zastosowano w badaniach astronomicznych. Podobnie doniosłe było odkrycie periodycznego układu pierwiastków w 1869 r. przez chemika rosyjskiego Dymitra Mendelejewa (1824-1907). Najdłużej trwające jednak zainteresowanie spowodował podróżnik i biolog angielski Karol Darwin (1809-1882), który swym dziełem The Origin of Species 1859 (O pochodzeniu gatunków) utrwalił teorię ewolucji organizmów. Powstało jednak natychmiast zagadnienie ewolucji człowieka, choć dopiero w 1871 r. Darwin i na to pytanie odpowiedział pozytywnie (The Descent of Man, 1871). Ogromny był także rozwój medycyny, a niektóre jej zdobycze miały znaczenie rewolucyjne. Tak np. zastosowanie przez lekarza angielskiego Jamesa Simpsona w 1847 r. chloroformu podczas operacji chirurgicznej, przyczyniło się ogromnie do rozwoju chirurgii i położyło kres wielu cierpieniom ludzkim. Uprzedzenia i przesądy hamowały jeszcze rozwój medycyny. I tak np. lekarz węgierski Ignacy Semmelweiss (1818-1865) przez całe życie musiał przekonywać swych kolegów, że śmiertelność noworodków i ich matek pozostaje głównie w związku z przenoszeniem infekcji na rękach i instrumentach m.in. przez samych lekarzy. Mimo to powoli medycyna rozwijała się stale (zwłaszcza chirurgia, oftalmologia, ginekologia), choć była jeszcze dość bezsilna wobec wielkich epidemii np. cholery w latach 1847-1851 w Belgii, Wielkiej Brytanii Francji i Rosji i w 1869 r. we Francji. Niemniej żywo rozwijały się i inne dziedziny wiedzy. W filozofii najbardziej rozpowszechniony był pozytywizm, choć poza Anglią był on wszędzie raczej metodą naukową niż systemem. Tylko w Anglii Herbert Spencer od 1860 r. zaczął pracę nad zbudowaniem systemu, opartego na teorii ewolucji. W Niemczech obok licznego jeszcze grona zwolenników Hegla zaczęli się pojawiać zwolennicy powrotu do Kanta (profesor z Heidelberga - Kuno Fischer). Coraz liczniejszy jednak stawał się obóz materialistów, choć większość ich tłumaczyła np. zjawiska psychiczne w sposób dość wulgarny. Jakub Moleschott (1822-1893), autor Der Kreislauf des Lebens 1852 mówił m.in.: "bez fosforu nie ma myśli" (ohne Phosphor kein Gedanke). Zoolog genewski, Karol Vogt (1817-1895), autor ogromnie popularnego Kohlerglaube und Wissenschaft 1855, twierdził, że "myśli stoją w tym samym mniej więcej stosunku do mózgu, co żółć do wątroby i uryna do nerek". Podobne stanowisko zajmował przyrodnik Ludwik Buchner (1824-1899), autor głośnego dzieła Kraft und Stoff 1854. Od przesady tego mechanistycznego materializmu byli wolni Marks i Engels, którzy przeciwstawiając się metafizycznym koncepcjom niezmiennego bytu rozwinęli materializm dialektyczny. Na ogół jednak filozofia nie cieszyła się wielkim uznaniem wśród przedstawicieli nauk szczegółowych. Przyrodnicy unikali jej sądząc, że sama nauka, którą uprawiali, może zastąpić filozofię. Zasadnicze znaczenie miała natomiast Wiosna Ludów dla nauk humanistycznych. Do tej pory badacze humanistyczni, poza nielicznymi wyjątkami, lekceważyli rolę mas ludowych w dziejach. Romantycy mówili wprawdzie o ludzie, o "duchu ludowym", ale lud traktowali często jak dodatek do burżuazji, jako niemą dekorację. Taki pogląd po 1848 r. utrzymać się nie dał, skoro lud wziął aktywny udział w rewolucji, a przy tym często walczył po stronie burżuazji. Trzeba było zatem rozszerzyć w nauce pogląd o narodzie również na masy ludowe, a zarazem większą uwagę zwrócić na zachodzące wokoło procesy społeczne. Poza tym odwrót od idealizmu romantycznego, pozytywizm i realizm, posunięty czasem aż do materializmu, cechował także nauki humanistyczne po 1848 r. Wielkie pionierskie syntezy powstałe w latach 1849-1870 charakteryzowało zatem odrzucenie wszelkich założeń metafizycznych, teologicznych i wszystkiego, co w ogóle uważano za legendarne lub idealistyczne. Liberalny profesor prawa rzymskiego Teodor Mommsen ( 1817 1903) ogłosił w latach 1854-1856 Romische Geschichte (Historię rzymską 3 tomy, poza tym wyszedł tylko t. V w 1885 r., IV nigdy nie został napisany), w której odrzucił jako legendy wszystko to, co dotąd przyjmowano o początkach Rzymu. To odrzucanie legend zaczął wprawdzie już na początku XIX w. Barthold Niebuhr, ale Mommsen podjął jego metodę z całą konsekwencją. Samouk Henry Thomas Buckle (1821-1862) zastosował w swej History of Civilisation in England (t. I i II, 1857-1861, więcej nie wyszło) metody przyrodnicze do historii. Cała historia ludzkości została tu uzależniona całkowicie od podłoża materialnego: klimatu, temperatury, gleby, fauny i flory, podkreślono rolę jednostek, a podmiotem dziejów stały się masy ludowe pojęte jako wyższy gatunek zwierzęcy. W historiografii ta przyrodnicza historia Buckle' a nie zdobyła sobie uznania, ale czytelników miała bardzo wielu, silny wpływ wywarła także na Spencera. Podobnie wolną od dawnych założeń metodę zastosował w historii literatury Hipolit Taine (1828-1893), wydający w 1863 r. swą Histoire de la litterature anglaise, 3 t., w której twórczość wielkich pisarzy tłumaczył

Page 186: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

wpływem rasy, środowiska i momentu dziejowego, dzieje literatury i w ogóle dzieje kultury pojmował czysto naturalistycznie. Podobnie naturalistyczną, a przy tym wolną od wszelkich założeń wyznaniowych, historię początków chrześcijaństwa postanowił opracować filolog, historyk i filozof Ernest Renan (1823-1892). Wstępem do niej było Vie de Jesus 1863 (Życie Jezusa), które od razu stało się sławne i rozchwytywane w całej Europie, mimo że zrywało zupełnie z tradycyjnym, teologicznym poglądem. Rząd Napoleona III pod naciskiem kół kościelnych odebrał Renanowi katedrę w College de France, samo zaś dzieło Kościół uznał za bluźniercze, ale to wszystko zwiększyło tylko liczbę zwolenników Renana wśród liberalnej burżuazji i zachęciło go do kontynuowania swych badań. W 1866 r. ukazali się jego Les Apotres (Apostołowie), w 1869 r. Saint Paul, choć całą historię początków chrześcijaństwa ukończył tomem VII dopiero w 1883 r. Dzieła Mommsena, Buckle'a, Taine'a, Renana, choć różne od siebie metodą i przedmiotem, odpowiadały liberalnej burżuazji, która w walce z krępującymi jej rozwój autorytetami nawracała do tradycji XVIII w., chwytając ponownie za oręż nauki, nie cofającej się przed najdalej idącą rewizją panujących poglądów. W literaturze pięknej natomiast występuje kilka kierunków. Pisze nadal jeszcze wielu ludzi z poprzedniej epoki, posługujących się tymi samymi koncepcjami estetycznymi (Wiktor Hugo, Uhland w Niemczech, Grillparzer w Austrii i Mickiewicz), ale zjawia się także rozczarowanie spowodowane załamaniem się nadziei, obudzonych w 1848 r., i zwycięstwem reakcji (zwłaszcza w Niemczech). jednocześnie następuje odwrót od romantyzmu, zainteresowanie się losem mas ludowych (Les Miserables - Nędznicy. W Hugo w 1862 r.) i realizm, choć nie brak także pisarzy, nie liczących się - podobnie jak wielu uczonych ówczesnych - z żadnymi autorytetami i więzami narzuconymi (Les fleurs du mall - Karola Baudelaire'a 1857 r., przekł. polski Kwiaty grzechu 1894). Ci ostatni byli jednak zjawiskiem wyjątkowym. Burżuazja potępiała zresztą oficjalnie jako niemoralne utwory zbyt jaskrawo przedstawiające jej życie prywatne. Poezje Baudelaire' a i powieść Madame Bovary Gustawa Flauberta (1821-1880) ściągnęły na autorów w 1857 r. wyroki sądowe, potępiające te dzieła jako niemoralne. Baudelaire (1821-1867) mógł swe Kwiaty wydać dopiero w 1866 r. w Brukseli. Za to oburzenie na Flauberta przeszło bardzo szybko, było zresztą całkiem sztuczne, skoro nie oburzano się np. na dramaty Aleksandra Dumasa młodszego (1824-1895) (m.in. La dame aux camelias - Dama Kameliowa 1852, poświęcona życiu kurtyzany), i na kilka innych o życiu "półświatka" oraz na operetkę Orfeusz w piekle (1858) kompozytora francuskiego Jakuba Offenbacha, kpiącą i z tradycji muzycznej, i z moralności mieszczańskiej. Ogólnie biorąc literatura piękna po 1848 r. stała się odbiciem życia w takim stopniu, jak nigdy przedtem. Wszystkie prądy umysłowe, nurtujące społeczeństwo burżuazyjne, wszystkie jego obawy, pragnienia, nastroje znalazły w niej wyraz. Dzięki temu literatura w większym nawet stopniu niż nauka i krępowane w większości krajów cenzurą dziennikarstwo stała się potęgą, wpływającą także na życie polityczne. Powieść Wiktora Hugo Nędznicy bardziej się przyczyniła do zdyskredytowania monarchii i państwa policyjnego niż całe lata debat parlamentarnych. Powieść Harriet Beecher Stowe (1811-1896) Uncle Tom's Cabin (przekł. polski pod tyt. Chatka wuja Tomasza 1858 i parę następnych pol. wyd. pod tyt. Chata wuja Toma), bardziej podkopała niemoralny system niewolnictwa w Ameryce niż dziesiątki traktatów filantropijnych. Nowa faza rozwoju zaczęła się także w dziejach sztuk plastycznych z wyjątkiem architektury, choć masowe pojawienie się nowego materiału budowlanego, żelaza, postawiło przed nią nowe możliwości. Najpopularniejszym stylem był w tym okresie neogotyk. W rzeźbiarstwie klasycyzm przestał być ok. połowy XIX w. stylem panującym, na jego miejsce nie powstał żaden nowy trwały styl, zaczęto za to stosować eklektyzm, tj. harmonizowanie elementów branych ze stylów dotychczasowych. Wyjątkiem był, starający się o możność oddania życia w ruchu, pionier ekspresjonizmu, Francuz Jan Carpeaux ( 1827 1875). W połowie XIX w. zaczął się nowy okres i w dziejach malarstwa. I tu, jak w literaturze, następuje - choć nie od razu i nie bez oporów - odwrót od romantyzmu i zwycięstwo realizmu. Największych twórców w tej dziedzinie ma wówczas Francja: Honoriusz Daumier (1808-1879), Jan Franciszek Millet (1814-1875), Edward Manet (1832-1883), początkowo Gustaw Courbet (1819-1877), choć tylko on podkreślał najbardziej swój realizm. Dopiero w latach sześćdziesiątych zaczyna się powoli stawać modny nowy styl - będący zresztą kontynuacją realizmu impresjonizm. W połowie XIX w. trudno za to mówić o nowym okresie w muzyce zachodnioeuoropejskiej. Wprawdzie w latach 1847-1849 zmarli wielcy kompozytorzy, Feliks Mendelssohn-Bartholdy (1847), Fryderyk Chopin (1849), a od 1851 zaczął święcić triumfy, uchodzący już odtąd za największego muzyka włoskiego w drugiej połowie XIX w. - Giuseppe Verdi (Rigoletto), ale wszystko to nie oznacza zamknięcia jednego i powstania nowego stylu. W muzyce nadal święci triumfy romantyzm, choć można w nim wyróżnić parę kierunków. Twórca jednego z nich, Francuz Hektor Berlioz (1803-1869), kładł nacisk na rozbudowę orkiestry, by wywołać nowe, nie znane efekty, by w muzyce instrumentalnej mogły znaleźć własny wyraz osobowość ludzka i jej działanie. Posługiwał się przy tym w swych symfoniach motywami przewodnimi, które uwydatniały instruktywność muzyki, z tego względu nazywano ją muzyką programową, słuchaczom rozdawano czasem programy wyjaśniające sens utworu. We Francji Berlioz nie spotkał się ze zrozumieniem, dopiero wyjazdy do Niemiec (1843), a potem do Rosji przyniosły mu triumfy. Pod wpływem Berlioza, a od połowy XIX w. pod wpływem Wagnera, był genialny pianista, Węgier Franciszek Liszt, twórca rapsodii jako formy muzycznej, którego twórczość przypada na lata 1848-1862. Opera włoska przeżywała

Page 187: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

swe odrodzenie w twórczości Verdiego, był on doskonałym wyrazicielem nastrojów społeczeństwa włoskiego po klęsce 1848 r. Ogólnie biorąc, w muzyce aż do połowy XIX w. przeważały wpływy włoskie, mniej francuskie. Przeciwko temu w operze, którą uważano wówczas za dzieło muzyczne najważniejsze, zaczęła się w wielu krajach reakcja (Moniuszko, Halka1858; Czech Fryderyk Smetana Sprzedana narzeczona 1866), ale najsilniejszy protest przeciwko italianizmowi wyszedł z Niemiec. Własny styl i tematykę stworzył muzyk, poeta i filozof Ryszard Wagner (1813-1883), którego życie i twórczość była w wysokim stopniu odbiciem tego, co przeżywało w XIX w. mieszczaństwo niemieckie. W młodych latach zetknął się z nędzą i głodem, choć komponował już od jedenastego roku życia, a mając lat 20 był dyrektorem chóru i tworzył operę. Jak większość niemieckiej inteligencji mieszczańskiej marzył o stworzeniu wielkich i wolnych Niemiec i choć miał stanowisko dyrektora saskiej orkiestry królewskiej (od 1842), był demokratą, a przekonaniom swym dał wyraz walcząc na barykadach w Dreźnie w maju 1849 r. Rozgoryczony ("z takim narodem nie można robić rewolucji") uciekł do Francji, potem do Szwajcarii. Dopiero w 1864 r. król bawarski Ludwik II, który chciał z Monachium stworzyć centrum kultury niemieckiej, podobnie jak Berlin był centrum politycznym, sprowadził Wagnera do Bawarii. Na lata 1849-1870 przypada nowy, może najwspanialszy, okres jego twórczości. Dążenie do przezwyciężenia kompleksu własnej niemocy i niemocy społeczeństwa po nieudanej rewolucji, z czym jednak trudno się było pogodzić, znalazł swój wyraz w rewolucji muzycznej Wagnera. Łączenie w utworze muzycznym melodii, języka i ruchu w jedną zharmonizowaną (Allkunstwerk), ale przede wszystkim podkreślającą, a nawet po prostu miażdżącą słuchacza siłę, było artystycznym wyrazem tej rewolucji. Rozdział siedemdziesiąty siódmy Wielka Brytania w latach 1848-1870 Na skutek nieudania się w 1848 r. rewolucji w Wielkiej Brytanii uchodziła ona w Europie za państwo najlepiej rządzone. Silny rozwój ekonomiczny, spokój wewnętrzny pozornie znacznie większy niż w innych państwach, ekspansja kolonialna zahamowana tylko na krótko powstaniem w Indiach, konserwatywna polityka zagraniczna uczyniły z niej w latach 1848-1870 pierwszą potęgę świata. Dały jej moralną hegemonię w Europie w tym znaczeniu, że żadne poważniejsze zmiany polityczne w Europie nie mogły się dokonać bez zgody Wielkiej Brytanii. Rządy w niej sprawowali w latach 1846-1868 na przemian wigowie (1846-1852 rząd Russella, 1855-1858 i 1859-1865 Palmerstona, 1865-1866 ponownie Russella) i torysi (1852-1859 i 1866-1868 rząd Derby'ego, 1868 Disraeliego), tylko w latach 1852-1855 istniał rząd koalicyjny Aberdeena, złożony z wigów i liberalnego odłamu torysów, ale faktycznie partią rządzącą w całym okresie po 1846 r. byli wigowie, którzy przejęli niemal całkowicie program liberalny. Poważnej ewolucji ulegli jednak i konserwatyści, którzy po klęsce w 1846 r. zrozumieli, że dawnych przywilejów arystokracji nie da się utrzymać i dlatego akceptowali częściowo program liberalny. Wysuwający się coraz bardziej na ich przywódcę świetny mówca i pisarz, człowiek o szerokich horyzontach, zręczny polityk, Beniamin Disraeli był zdania, że konserwatyści muszą podejmować reformy, które są konieczne i nieuniknione, lecz przeprowadzać je w sposób ewolucyjny. W gruncie rzeczy tegoż zdania byli i wigowie, co sprawiało, że obydwa stronnictwa licytowały się nawzajem w niektórych sprawach raczej drugorzędnych, zgodne zaś były w rzeczach istotnych. Do tych ostatnich należało utrzymanie stanu rzeczy w Irlandii i utrzymanie dotychczasowego podziału społecznego w samej Anglii. W Irlandii kryzys 1846 r. dotknął także właścicieli ziemskich. Wielu z nich było poważnie zadłużonych w stosunku do państwa. W 1849 r. Izba Gmin uchwaliła (Encumbered-Estates-Act), że takie zadłużone majątki mają być przymusowo sprzedane. Wielu ze szlachty angielskiej utraciło swe dobra. Nabywali je nowi kapitaliści, często zwykli spekulanci, pochodzenia zarówno angielskiego, jak i irlandzkiego, ale nie chłopi irlandzcy. Nowi posiadacze zaczęli natychmiast dokonywać rewizji istniejących umów dzierżawnych z chłopami, żądając podwyższenia tenuty dzierżawnej. Ponieważ chłopi, przeważnie gospodarujący w sposób zacofany i dlatego nie mogący zwiększyć dochodu z ziemi, stawiali opór, dokonywano ich eksmisji, nie zważając na nakłady, jakie poczynili w dzierżawionych przez siebie gospodarstwach. W rezultacie w latach 1849-1856 dokonano przeszło 50000 eksmisji, przeszło 250000 Irlandczyków musiało porzucić uprawianą przez siebie ziemię. Wysuwane przez posłów irlandzkich projekty odszkodowania dzierżawców, którzy dokonywali melioracji, a jednak byli eksmitowani, parlament angielski stale odrzucał. Nędza i głód panowały w dalszym ciągu na wsi irlandzkiej. Wędrujący zaś do miast brytyjskich Irlandczycy byli źle widziani nawet przez robotników angielskich jako ludzie podejmujący się każdej pracy za każdą cenę, a przy tym skłonni do wszelkich występków. Wigowie i torysi byli jednak zgodni w tym, by nic nie zmieniać w stosunkach irlandzkich. W 1861 r. premier Palmerston zawarł nawet ugodę z przywódcą opozycji torysowskiej hr. Edwardem Derby, by żadnych projektów w sprawie irlandzkiej nie wprowadzać na sesję parlamentu. Sytuacja musiała jednak ulec zmianie, gdyż do Irlandii w latach sześćdziesiątych zaczęli wracać emigranci irlandzcy z Ameryki, a m.in. członkowie założonego tam w 1858 r. towarzystwa tajnego "fenianów" (od nazwy gwardii legendarnego bohatera Finna Mac Cumailla), stawiającego sobie za cel utworzenie republiki irlandzkiej na drodze walki zbrojnej, m.in. terrorystycznej. W Irlandii zaczęły się zamachy na policjantów, urzędników i właścicieli ziemskich. Mimo to klasy rządzące w Anglii były dumne ze swego liberalizmu, a przywódcy polityczni zarówno konserwatywni, jak i liberalni często występowali przeciwko uciskowi politycznemu we Włoszech, Turcji i na ziemiach polskich pod władzą caratu. Najczęściej robił

Page 188: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

to najpopularniejszy wówczas człowiek w Wielkiej Brytanii, długoletni minister spraw zagranicznych (w latach 1830-1834, 1835-1841, 1846-1852), dwa razy premier (1855-1858, 1859-1865) Henry John Temple wicehr. Palmerston. Nie lubiany przez konserwatystów europejskich i przez królową Wiktorię, często samowolny i gwałtowny, umiejący odwołać się od zdania kolegów w rządzie do opinii społeczeństwa, "stary Pam" (Old Pam) uchodził w Europie za patrona ruchów liberalnych i rewolucyjnych, w kraju własnym jednak był bardziej konserwatywny niż torysi i aż do śmierci (w 1865) przeciwstawiał się projektom zmiany ordynacji wyborczej wysuwanym przez liberałów w 1854 i 1860 r. oraz przez konserwatystów w 1859 r., choć co prawda ani jednym, ani drugim nie chodziło o dopuszczenie ogółu społeczeństwa do prawa głosu, lecz tylko o cele doraźne w walce z przeciwnikami. Po śmierci Palmerstona kanclerz skarbu państwowego (chancellor of the exchequer) William Gladstone poparty przez premiera Johna Russella wniósł w 1866 r. znowu projekt rozszerzenia prawa wyborczego w hrabstwie, co osłabiłoby na prowincji wpływ arystokracji, ale spotkał się z gwałtowną opozycją w Izbie Gmin ze strony konserwatystów i części liberałów. Rząd Russella upadł, władzę objął konserwatywny rząd hr. Derby, w którym kanclerzem skarbu państwa został Disraeli. Ale konserwatyści nie mieli większości w Izbie Gmin, w kraju zaś ogólna opinia domagała się reformy prawa wyborczego (demonstracja robotnicza VII 1866 w Londynie), wigowie uznali ją wręcz za cel najbliższy. Zdając sobie sprawę, że jest to nieuniknione i, aby nie dopuścić do reformy w brzmieniu proponowanym przez wigów, Disraeli przeforsował w parlamencie w sierpniu 1867 r. reformę znacznie dalej idącą. Wprowadzała ona częściowo nowy podział okręgów wyborczych i rozszerzała prawa wyborcze na zamożniejszych robotników w miastach. Robotnicy wiejscy oraz część robotników miejskich była nadal pozbawiona prawa głosu. Reforma 1867 r. zwiększyła wprawdzie liczbę wyborców z 1 366000 na 2500000, a więc stanowiła poważny krok w kierunku demokratyzacji Wielkiej Brytanii, nie wprowadzała jednak wcale zasady równouprawnienia politycznego. Konserwatyści brytyjscy, podobnie jak to czynili konserwatyści niemieccy, chcieli tylko zjednać sobie poparcie drobnomieszczaństwa przeciwko burżuazji. Zwiększyli zatem liczbę wyborców na wsi i wśród robotników, niechętnych liberałom. Konserwatystom nie udało się jednak utrzymać przy władzy. Ustawiczne wrzenie i akcja terrorystyczna w Irlandii wzburzyły angielską opinię publiczną, w wyborach 1868 r. zwyciężył odłam liberałów z Gladstonem na czele, gdyż domagał się on reform, które - jak twierdził - mogłyby uspokoić Irlandczyków. Istotnie rząd Gladstone' a (1868-1874) przeprowadził w Irlandii w 1869 r. rozdział Kościoła anglikańskiego od państwa, odbierając pierwszemu jego przywileje feudalne, a w 1870 r. uchwalono zakaz samowolnych eksmisji w Irlandii i obowiązek odszkodowania dla dzierżawców za melioracje. Dzierżawcy irlandzcy otrzymali ponadto prawa wyborcze. W Wielkiej Brytanii wprowadzono powszechny obowiązek szkolny, katolików dopuszczono do szkół wyższych. Od czasów Gladstone' a wigowie stali się ostatecznie partią liberalną. Rozdział siedemdziesiąty ósmy Wojna krymska i jej następstwa Wojna turecko-egipska w latach 1839 1840 wykazała ogromną słabość polityczną Turcji, toteż po tej wojnie każde z mocarstw, mających z nią bliższe stosunki (Rosja, Wielka Brytania, Francja i Austria) starało się uzależnić ją od siebie, zwalczając przy tym wpływy innych państw. Dążenia te były dyktowane nie tylko motywami czysto politycznymi, lecz także ekonomicznymi. Rosyjski handel czarnomorski przewyższał o przeszło 50% handel przechodzący przez porty bałtyckie i białomorskie, konkurował skutecznie z handlem angielskim i francuskim w Turcji i Persji. Mając zaś protektorat nad Mołdawią i Wołoszczyzną Rosja utrudniała morski eksport zboża z tych krajów do Anglii. Co więcej, zachodziła obawa, że handel rosyjski może sięgnąć i do wschodnich części Morza śródziemnego. Wszystko to stwarzało poważne niebezpieczeństwo dla handlu brytyjskiego, tym bardziej że wpływy rosyjskie rozciągały się także na Persję i Afganistan. Wielka Brytania była zatem zdecydowana nie dopuścić do opanowania ekonomicznego Turcji przez Rosję i dlatego starała się paraliżować wpływy rosyjskie nad Bosforem, zabiegała o wzmocnienie militarne Turcji, gotowa była do kompromisu z Francją na Wschodzie, aby ewentualnie nawet na drodze wojennej powstrzymać ekspansję rosyjską. Dla Austrii ekspansja rosyjska była również niebezpieczna. Rosja utrudniała handel austriacki idący Dunajem ku Morzu Czarnemu, poza tym wpływy rosyjskie na Bałkanach i w Turcji rząd austriacki musiał uważać za początek okrążenia ekonomicznego i politycznego Austrii od wschodu i południa. Poważne interesy handlowe i finansowe miała w Turcji, Syrii i Egipcie także burżuazja francuska, a choć uważała burżuazję angielską za niebezpiecznego rywala na tym terenie, to jednak znacznie więcej obawiała się zwichnięcia dotychczasowej równowagi przez wzrost ekspansji rosyjskiej. Nie orientując się należycie w sytuacji, Mikołaj I sądził po 1849 r., że jest to świetna okazja do akcji antytureckiej. Był pewny, że Austria pozostanie neutralna, choćby z tytułu wdzięczności za pomoc rosyjską przeciw Węgrom. Liczył też na to, że Wielka Brytania nie dojdzie do porozumienia z Francją ze względu na swą głęboką nieufność do Napoleona III. Skoro zatem Francja, w rozumieniu Mikołaja I, była izolowana, Wielka Brytania zaś sama wojny prowadzić nie mogła, przeto najlepiej było - jego zdaniem dokonać podziału Turcji lub wpływów w Turcji między Rosję i Wielką Brytanię z zachowaniem zachodniej części Półwyspu Bałkańskiego dla Austrii, która w dodatku, by uspokoić obawy brytyjskie co do cieśnin, miała otrzymać pieczę nad Dardanelami. Taki plan wysunął Mikołaj I na początku 1853 r. w rozmowach z posłem brytyjskim, lordem Seymourem w Petersburgu. Pretekstem do tej akcji była dla cara sprawa tzw. miejsc świętych w Palestynie, będących pod opieką katolickich i

Page 189: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

prawosławnych mnichów, między którymi dochodziło do częstych sprzeczek i bójek, przy czym rząd turecki stawał to po jednej, to po drugiej stronie, często zależnie od zysków, jakie z tego ciągnął, choć po 1850 r., pod wpływem Napoleona III, zaczął forytować katolików. Wysłany do Turcji nietaktowny ambasador rosyjski, ulubieniec cara, ks. Mienszykow zażądał w maju 1853 r. od sułtana Abd-ul-Medżida I w formie ultymatywnej uregulowania sprawy miejsc świętych i uznania prawa Rosji do opieki nad wszystkimi prawosławnymi w Turcji. Ponieważ spełnienie tego żądania dawałoby carowi prawo mieszania się w sprawy wewnętrzne państwa tureckiego, przeto sułtan odmówił, tym bardziej że podtrzymywała go w oporze Wielka Brytania i Francja, które natychmiast zawarły w tej sprawie specjalną ugodę. Nie wierząc w jej trwałość Mikołaj I próbował wywrzeć nacisk na Turcję, zajmując w lipcu 1853 Mołdawię i Wołoszczyznę. Gdy zawiodły próby załagodzenia konfliktu, wysuwane przez Francję i Austrię, floty brytyjska i francuska wpłynęły do cieśnin, a zachęcony głównie postawą Wielkiej Brytanii sułtan wypowiedział Rosji wojnę w październiku 1853 r. Już jednak w następnym miesiącu admirał rosyjski Paweł Nachimow rozbił źle dowodzoną flotę turecką w bitwie morskiej koło Synopy. Rząd i opinia publiczna angielska były zaskoczone tą klęską, Palmerston jednak parł do wojny, pociągnął też za sobą próbującego jeszcze pośredniczyć Napoleona III, który zresztą w przymierzu z Wielką Brytanią i w klęsce Rosji widział możność zainicjowania w Europie zmian terytorialnych, które by przekreśliły dzieło kongresu wiedeńskiego. Połączone floty brytyjska i francuska wpłynęły na Morze Czarne. Od Rosji zażądano w lutym 1854 r. ewakuacji Księstw Naddunajskich, gdy zaś to nie nastąpiło, wypowiedziano jej 31 marca wojnę, choć sprzymierzeni mogli ją prowadzić tylko na morzu. Opanowanie Wysp Alandzkich na Bałtyku nie udało się jednak. Korpus, który wylądował koło Warny, został zdziesiątkowany przez cholerę, wobec czego wysadzono we wrześniu 1854 r. inny, znacznie większy, na Krymie. Już przedtem jednak (w sierpniu) Rosjanie wycofali się z Księstw Naddunajskich pod naciskiem Austrii. Wprawdzie arystokracja i koła wojskowe austriackie były za utrzymaniem solidarności państw Świętego Przymierza, ale rząd Buola ("ministerium jednosylabowe": Buol, Bach, Thun, Krauss i 3 o dłuższym nazwisku) nie chciał okupowania ważnych dla handlu austriackiego części Dunaju przez Rosję, a poza tym obawiał się, że w razie odmowy na żądania sprzymierzonych skłonią oni państwa włoskie do wojny z Austrią i poprą powstanie Włochów w Austrii. W dodatku zresztą Napoleon III groził Austrii poruszeniem sprawy polskiej, choć nie godził się na to brytyjski minister spraw zagranicznych Clarendon, któremu chodziło tylko o złamanie Rosji. Nie mogąc się zdecydować ani na przystąpienie do wojny, ani na prawdziwą neutralność, rząd Buola w porozumieniu z Wielką Brytanią i Francją wysunął w sierpniu 1854 r. pod adresem Rosji cztery żądania ("cztery punkty". zrzeczenie się protektoratu nad Księstwami Naddunajskimi, swoboda żeglugi na Dunaju, rewizja konwencji o cieśninach z 1841 r., zrzeczenie się żądań opieki nad prawosławnymi w Turcji). Ponieważ car Mikołaj I nie chciał się zgodzić na to ultimatum, Austria pod naciskiem sprzymierzonych chciała ogłosić mobilizację wojsk, czemu jednak oparły się Prusy. Nie mogąc uzyskać austriackiej pomocy militarnej, Wielka Brytania i Francja skłoniły do wzięcia udziału w wojnie Sardynię. Premier sardyński, Cavour, zgodził się na to w nadziei, że na przyszłym kongresie pokojowym zostanie poruszona sprawa włoska. Wysłany na Krym 15-tysięczny korpus sardyński nie odegrał jednak już żadnej roli. Rosja była fatalnie nie przygotowana do wojny, a jej dowództwo wojskowe (Mienszykow) zupełnie nieudolne. Armii rosyjskiej brakowało amunicji, żywności, lekarstw, choć obdarty i często głodny żołnierz rosyjski walczył świetnie. Wojna ta była kompromitacją caratu i tak to rozumieli wszyscy ludzie postępowi w Rosji, pragnąc po prostu klęski, która by otworzyła oczy narodowi rosyjskiemu na rozkład moralny systemu, stworzonego przez carat. Sprzymierzeńcy wylądowali na Krymie i odnieśli parę zwycięstw dzięki nieudolności większości generałów rosyjskich i brakom w zaopatrzeniu podległych im wojsk. We wrześniu 1855 r. gen. Pelissier zdobył po trzymiesięcznym oblężeniu Sewastopol, broniony nieudolnie przez Gorczakowa i po bohatersku przez niższych oficerów i żołnierzy, choć Anglicy i Francuzi również walczyli tu zacięcie. Upadek Sewastopola nie oznaczał końca wojny, tym bardziej że w listopadzie 1855 r. gen, Mikołaj Murawiow zdobył twierdzę Kars w tureckiej Armenii. Ale wśród sprzymierzonych wciąż rosły różnice poglądów na cele wojny. Rząd brytyjski chciał kontynuować wojnę aż do zupełnej klęski Rosji, Napoleon III natomiast pragnął nie tyle pokonania Rosji, ile raczej zmian terytorialnych w Europie oraz poruszenia sprawy polskiej i włoskiej. W obawie przed tymi planami król pruski Fryderyk Wilhelm IV radził nowemu carowi rosyjskiemu Aleksandrowi II ( 1855-1891; Mikołaj zmarł już 1 III 1855) zgodę na "cztery punkty", rząd austriacki zaś groził interwencją zbrojną. Ulegając tej presji Aleksander II zgodził się na pokój w Wiedniu 1 lutego 1856 r. i przyjął 30 marca warunki pokojowe, wysunięte w traktacie paryskim, podpisanym przez przedstawicieli Wielkiej Brytanii, Francji, Sardynii, Austrii, Prus i Rosji. Na mocy tego traktatu Rosja zrzekła się zdobyczy terytorialnych na Kaukazie, prawa utrzymywania floty wojennej na Morzu Czarnym, które uznano za zneutralizowane, protektoratu nad Księstwami Naddunajskimi, które zachowały swą autonomię pod protektoratem Turcji i gwarancją państw zawierających pokój paryski. W ten sposób Rosja straciła wszystkie korzyści polityczne, jakie miała w basenie Morza Czarnego od XVIII w. i od pokoju adrianopolskiego. Właściwym zwycięzcą została jednak tylko Wielka Brytania, której udało się złamać nacisk rosyjski na Turcję. Napoleon III odniósł jedynie sukces moralny, gdyż pokój zawierany był w Paryżu. Zdając sobie sprawę z braku realnych korzyści cesarz Francuzów już podczas rokowań

Page 190: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

pokojowych starał się nawiązać przyjazne stosunki z Rosją, obiecując jej w zamian za przychylność dla swej polityki włoskiej poparcie rosyjskich planów rewizji traktatu paryskiego. Pierwsze zbliżenie zostało potwierdzone przez spotkanie Napoleona III z Aleksandrem II w Stuttgarcie we wrześniu 1857 r. Poważną porażkę polityczną w wyniku wojny krymskiej poniosła Austria. Była ona teraz zupełnie izolowana w Europie. Swą agresywną neutralnością zraziła sobie Rosję, ale nie pozyskała ani Wielkiej Brytanii, ani Francji. Traktat paryski 1856 r. stwierdzał zarazem ostateczny koniec Świętego Przymierza. Rozbieżności między interesami Austrii i Rosji oraz Austrii i Prus były tak wielkie, że o utrzymaniu ich solidarnej na ogół dotąd postawy w Europie nie mogło już być mowy. Wynik wojny krymskiej przekreślił także rozbudzone w czasie jej trwania nadzieje Polaków na odzyskanie niepodległości. Napoleon wysuwał wprawdzie sprawę polską, ale nigdy wyraźnie, rząd brytyjski z wyjątkiem Palmerstona był jej przeciwny w obawie przed rewolucją w Europie i zmianą w niej równowagi sił, choć się zgodził na utworzenie na swoim żołdzie dywizji polskiej Władysława Zamoyskiego. Uznany przez Wielką Brytanię i Francję za oficjalnego reprezentanta sprawy polskiej ks. Adam Czartoryski miał nadzieję, że zwycięskie mocarstwa wymuszą na Rosji i Austrii przywrócenie Polski, co jednak nie nastąpiło, a nawet z powodu protestu Austrii nie pozwolono użyć dywizji polskiej na placu boju. Czynną rolę odegrał za to pułk kozaków sułtańskich, który utworzył dawny agent Czartoryskiego Michał Czajkowski (Sadyk Pasza), popierający z początku Zamoyskiego, ale pod koniec wojny zwalczający go zacięcie. Czajkowski swymi intrygami przyczynił się do podkopania wpływów polskich w Turcji. Rozdział siedemdziesiąty dziewiąty Włochy w latach 1849 1865 Klęska poniesiona w 1849 r. tylko na pewien czas powstrzymała proces zjednoczenia Włoch. Był on jednak nieunikniony, choć co prawda w pierwszych dziesiątkach lat po klęsce nieunikniony tylko w północnych Włoszech. Te ostatnie weszły bowiem na drogę rozwoju kapitalistycznego, dzięki coraz liczniejszemu stosowaniu maszyn zwiększyły ogromnie swój przemysł, zwłaszcza jedwabniczy, bawełniany i metalurgiczny, choć nadal jeszcze w pierwszym i drugim przeważała manufaktura. Na tory kapitalistyczne zaczęła wchodzić również gospodarka obszarnicza. Właściciele ziemscy zwiększali produkcję pszenicy, ryżu, oliwy, jedwabników. Nie mogąc się utrzymać, drobni dzierżawcy stawali się robotnikami, szukającymi pracy w manufakturach lub u kapitalistów wiejskich, do których częściowo należy zaliczyć także bogatych chłopów-właścicieli tworzących burżuazję wiejską. Rozwinięty ogromnie w latach 1846-1849 ruch narodowy włoski sprawił, że granice polityczne między krajami włoskimi odczuwano jako szczególną anomalię. Środkowe i południowe Włochy pozostały nadal krajami przeważnie rolniczymi, ale to tym bardziej skłaniało burżuazję północnowłoską do wysuwania sprawy zjednoczenia, gdyż kraje te mogły stać się dobrym rynkiem zbytu dla przemysłu z północy. Na przeszkodzie temu stały jednak granice celne i zacofana gospodarka w Państwie Kościelnym i Królestwie Obojga Sycylii. W obydwu tych państwach panował system drobnych dzierżaw lub latyfundiów, w których blisko połowę ziemi obracano na pastwiska. Stanowiący ogromną większość ludności chłopi na południu żyli na bardzo niskim poziomie kulturalnym i nie mogli być odpowiednimi odbiorcami przemysłu północnowłoskiego. Pozyskać ich dla sprawy włoskiej można było tylko przez radykalną reformę agrarną, tej jednak burżuazja teraz nigdzie nie wysuwała. Liberalna burżuazja włoska po 1849 r. poprzestawała zatem na programie federacji państw włoskich i dlatego zarówno ze względów gospodarczych, jak i społecznych popierała politykę Cavoura. Plan zjednoczenia Włoch na drodze rewolucji i utworzenia z nich jednej republiki demokratycznej wysuwali tylko mazziniści, choć i oni nie mieli wyraźnego programu agrarnego, jakkolwiek występowali przeciwko wielkiej własności ziemskiej. Ale po upadku republiki rzymskiej wpływy mazzinistów bardzo osłabły. Kilka prób powstania, przedsięwziętych przez mazzinistów opierających się na drobnomieszczaństwie, nie powiodło się (1852 w Mantui, 1853 w Mediolanie i Turynie, 1857 w Livorno, zabicie ks. parmeńskiego Karola III w 1854 i próba powstania w 1856 r. w Neapolu - zranienie króla Ferdynanda II) i jeszcze bardziej zraziło liberałów do Mazziniego. Możliwość zjednoczenia Włoch choćby tylko w formie federacji zależała jednak głównie od Austrii, mającej nadal - mimo garnizonu francuskiego w Rzymie - hegemonię na Półwyspie Apenińskim. Ale po wojnie krymskiej Austria była izolowana w Europie, ofiarowały jej przymierze tylko Prusy, ale za cenę uznania równości praw politycznych w Rzeszy. Z tej sytuacji międzynarodowej chciał skorzystać Napoleon III, by z pomocą Rosji, do której zbliżył się już w 1856 r., przekreślić dzieło kongresu wiedeńskiego. Kongres ten ogólnie uchodził za przypieczętowanie klęski Napoleona I, jakakolwiek więc zmiana w jego postanowieniach terytorialnych byłaby triumfem dla Francji i wzmocnieniem tronu Napoleona III. Najchętniej dokonałby tej zmiany, zdobywając dla Francji przedłużenie granicy na Renie, ale obawiał się oporu Prus i popierającej je Rosji, zaczął zatem wysuwać program zmian terytorialnych we Włoszech kosztem Austrii. Łączyło się to z drugą ulubioną ideą Napoleona III, którą odziedziczył, jak sądził, po swym wielkim stryju, tj. ideą popierania praw narodów uciskanych, a przede wszystkim włoskiego. Pomysły Napoleona III aprobował car Aleksander II, sądząc, że przyjaźń z Francją i zaangażowanie Austrii na Zachodzie ułatwi mu rewizję postanowień pokoju paryskiego na Bliskim Wschodzie. Decyzję cesarza Francuzów przyspieszył wykonany na niego 14 stycznia 1858 r. przez Włocha Feliksa Orsiniego nieudany, choć kosztujący wiele ofiar (156 osób, w tym 2 zabitych i 6 zmarłych wkrótce po tym) zamach bombowy, będący prawdopodobnie próbą wykonania wyroku zemsty karbonariuszy na

Page 191: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

dawnym członku ich organizacji. Napoleon III skorzystał jednak z zamachu, publikując skwapliwie listy przedśmiertne Orsiniego (autentyczność ich jest sporna, być może pisał je Juliusz Favre z inspiracji lub pod dyktandem Napoleona), twierdząc, że Francja i jej cesarz nie zaznają spokoju, dopóki Włochy nie zdobędą niepodległości. Listy te posłużyły Napoleonowi III do uspokojenia opozycji katolickiej, przeciwnej wojnie z Austrią i popieraniu Piemontu. Wkrótce potem cesarz zaprosił Cavoura na tajną konferencję w Plombieres-Les-Bains (VII 1858), na której omówiono plan postępowania. Do porozumienia doszło tym łatwiej, że ani Napoleon III, ani Cavour nie dążyli do zjednoczenia całych Włoch. Cavour chciał tylko powiększenia Piemontu o Lombardię i Wenecję przez utworzenie z nich królestwa północnowłoskiego oraz federacji państw włoskich z królem sardyńskim na czele. Plan ten aprobował cesarz sądząc, że po usunięciu Austrii z Włoch hegemonię nad nimi obejmie Francja. W zamian za poparcie Piemontu miała ona otrzymać Sabaudię i Niceę, w których zresztą przeważała ludność francuska. Ponadto z Toskanii, Parmy, Modeny i krajów papieskich Romanii, Marche i Umbrii miano utworzyć królestwo środkowowłoskie, papieżowi chciano zostawić tylko Rzym i kraj nad Morzem Tyrreńskim (Komarchię), Królestwo Obojga Sycylii miało pozostać w dawnych granicach. Całe Włochy zostałyby zatem zredukowane do czterech państw, które utworzyłyby federację pod honorowym przewodnictwem papieża, a faktycznym króla sardyńskiego, czyli północnowłoskiego. Przypieczętowaniem niejako całej ugody miało być małżeństwo córki Wiktora Emanuela II Klotyldy z bratem stryjecznym Napoleona III ks. Napoleonem. Dopiero jednak na parę dni przed ich ślubem, w styczniu 1859 r. zawarto formalne przymierze francusko-piemonckie. Już w Plombieres-Les-B ains Cavour wziął na siebie zadanie sprowokowania wojny z Austrią, ale sprawa nie była łatwa, gdyż Napoleon III się wahał. Dopiero gdy 3 marca 1859 r. tajną umową w Petersburgu zapewnił sobie neutralność Rosji, której obiecał poparcie w sprawie wschodniej, mógł wystąpić bardziej stanowczo. Tymczasem na pomoc Prus Austria liczyć nie mogła, bo powstrzymywała je Rosja, a poza tym Prusy żądały naczelnego dowództwa na wypadek, gdyby przyszło prowadzić wojnę nad Renem. Tylko Wielka Brytania dość żywo broniła status quo we Włoszech i proponowała kongres europejski w tej sprawie, na co gotów był się nawet zgodzić Napoleon III, zaniepokojony agitacją rewolucyjną Cavoura w środkowych Włoszech. Ale koła wojskowe austriackie były zdania na podstawie znajomości stanu bojowego wojsk sardyńskich, że choć armia austriacka nie była przygotowana do wojny, to jednak zwycięstwo nad Sardynią będzie łatwe i położy na długo kres jej prowokacjom. Pod naciskiem generałów rząd Buola skierował 12 kwietnia 1859 r. ultimatum do Sardynii, domagające się przerwania jej zbrojeń. Po odrzuceniu go przez Cavoura, Austria rozpoczęła wojnę. Austriacki wódz naczelny gen, Gyulai chciał się ograniczyć do defensywy, a otrzymawszy polecenie z Wiednia przejścia do ofensywy, wykonał je bardzo nieudolnie (umyślnie), pozwalając dzięki temu przeciwnikowi na przejęcie inicjatywy, Sytuacja Austriaków pogorszyła się, gdy do Italii wkroczyła szybciej niż się spodziewano - dzięki kolei żelaznej - stutysięczna armia francuska pod naczelnym dowództwem Napoleona III, który w odezwie z 3 maja 1859 r. zapowiedział, że wyzwoli Włochy aż po Adriatyk. W wojnie brał udział także ochotniczy korpus "strzelców alpejskich" Garibaldiego. Przyjęty bardzo niechętnie przez rząd sardyński, pozbawiony artylerii i kawalerii, nie zaopatrywany należycie przez dowództwo sardyńskie, dokonywał on jednak cudów waleczności na północnym terenie wojny, w Alpach, choć na przebieg wojny większego wpływu nie wywarł. O losach wojny zadecydowała głównie armia francuska, w niewielkim zaś tylko stopniu sardyńska. Armia francuska była nie przygotowana do wojny. Napoleon III nie mający większych zdolności strategicznych, potrafił jednak spożytkować błędy przeciwnika, kierował się zaś w całej kampanii planem inspirowanym przez uchodzącego wówczas za jednego z najlepszych strategów, gen, Henryka Jominiego. Dobrze przygotowana, ale stosunkowo nieliczna armia sardyńska (ok. 40000 ludzi) w niewielkim tylko stopniu wpływała na losy kampanii. Po kilku drobniejszych klęskach (pod Montebello, Palestro, Vercello) Austriacy przegrali wreszcie wielką bitwę pod Magentą (4 VI). Nie oznaczało to jednak jeszcze końca wojny. Armia austriacka, nad którą objął teraz naczelne dowództwo sam cesarz (faktycznie dowodził gen. Hess), nie została zniszczona i mogła w oparciu o "czworobok twierdz" kontynuować wojnę. Franciszek Józef I sądząc jednak, że energiczna akcja armii austriackiej pociągnie Prusy do wypowiedzenia wojny Francji, zaczął ofensywę, która się zakończyła 24 czerwca klęską pod Solferino (na południe od jeziora Garda). Bitwa toczona na linii długości ok, 20 km była ogromnie zacięta, przerwała ją dopiero wielka burza, która ułatwiła odwrót Austriakom. Straty francuskie wynosiły przeszło 10000 zabitych i rannych (we wszystkich wojnach o Risorgimento od 1848 do 1870 Włosi stracili 6000 zabitych i ok. 20000 rannych). Pod Solferino znalazł się przypadkiem przybyły tu w celu zawarcia z Napoleonem III układu handlowego finansista szwajcarski Jan Henryk Dunant. Okropny wygląd pobojowiska, rannych cierpiących i umierających z braku szybkiej pomocy sanitarnej natchnął go myślą założenia międzynarodowej organizacji pomocy rannym żołnierzom. Pomysł ten został zrealizowany ostatecznie w 1863 r. w postaci międzynarodowego Czerwonego Krzyża, którego głównym organizatorem był prawnik szwajcarski Gustaw Moynier. Współcześnie z bitwą pod Solferino odbyła się bitwa pod San Marino, w której Wiktor Emanuel II pokonał gen. austriackiego Benedeka, nie miała ona jednak większego znaczenia. Zanosiło się na ostatnią decydującą bitwę, gdy niespodziewanie 6 lipca Napoleon III zaproponował cesarzowi Franciszkowi Józefowi zawieszenie broni. W dniu 11 lipca nastąpiło spotkanie dwóch cesarzy, 12 lipca

Page 192: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

obydwaj oraz król sardyński podpisali preliminaria w Villafranca (na wschód od Solferino). Opinia publiczna piemoncka widziała w tym zdradę Napoleona III, Cavour na znak protestu podał się nawet do dymisji. W rzeczywistości jednak Napoleon III musiał zakończyć wojnę głównie z trzech powodów. Natychmiast po jej zaczęciu wybuchło przy udziale agentów Cavoura już w kwietniu 1859 r. powstanie w Toskanii, a w. ks. Leopold II musiał uciekać. Wkrótce zaś potem dotychczasowi władcy zostali usunięci także z Parmy i Modeny, w ślad za tymi krajami poszły prowincje papieskie. Wszędzie tworzono rządy prowizoryczne, które ogłaszały wśród ogólnego entuzjazmu połączenie się z Piemontem, na co król Wiktor Emanuel zawsze wyrażał zgodę. Przekreślało to plany Napoleona III, w dodatku musiał się liczyć z opinią katolików francuskich, oburzonych na zmniejszenie Państwa Kościelnego. Drugim powodem była postawa Prus, obawiających się, że po zmiażdżeniu Austrii Napoleon zwróci się przeciwko nim, by zdobyć granicę Renu na północ od Alzacji. Ale jeszcze ważniejsza była postawa Rosji. Zgodziła się ona wprawdzie być neutralną i tylko dzięki temu wojna 1859 r. stała się w ogóle możliwa, rząd rosyjski przestraszył się jednak rewolucji we Włoszech, której przykład mógł podziałać zachęcająco na Polaków w Austrii i Rosji, tym bardziej że Cavour pertraktował z emigrantem węgierskim Kossuthem w sprawie utworzenia legionu węgierskiego po stronie Piemontu i powstania na Węgrzech, to ostatnie zaś mogłoby pociągnąć za sobą rewolucję na ziemiach polskich. Na podstawie preliminariów pokojowych w Villafranca Austria zrzekła się tylko Lombardii i to na rzecz Francji, dopiero od niej otrzymała Lombardię Sardynia, choć taka decyzja była dla niej upokarzająca. Poza tym do Toskanii, Parmy i Modeny mieli wrócić dawni władcy, prowincje papieskie miały być oddane papieżowi. Postanowiono też, że wszyscy władcy włoscy, nie wyłączając cesarza Austrii, utworzą federację z papieżem na czele. Postanowień tych nie można było jednak wprowadzić w życie, gdyż rządy powstańcze w Toskanii, Romanii oraz parmeńsko-modeński zwołały zgromadzenia narodowe, te zaś latem 1859 r. uchwaliły połączenie tych krajów z Piemontem. W pokoju między Austrią, Francją i Sardynią, podpisanym ostatecznie w Zurychu 10 listopada 1859 potwierdzono wprawdzie ugodę z Villafranca, ale wobec nowej sytuacji w środkowych Włoszech zgodzono się, że sprawę usuniętych władców załatwi przyszły kongres pokojowy. Do jego zwołania nie doszło jednak, o łącznej zaś interwencji francusko-austriackiej w obronie tych władców nie było mowy, ponieważ cesarz Franciszek Józef nie ufał Napoleonowi III, kategorycznie zaś nie zgadzał się na nią brytyjski rząd Palmerstona. Cavour, który 20 stycznia 1860 r. znowu objął rządy, łatwo zatem skłonił Napoleona do zgody na plebiscyt w środkowych Włoszech. Prawie jednogłośnie ludność ich opowiedziała się w marcu 1860 r. za przyłączeniem do Piemontu, choć papież Pius IX, który już 17 czerwca 1859 r. ekskomunikował wszystkich inicjatorów powstania w swym państwie, ogłosił znowu ekskomunikę (26 III 1860) na wszystkich sprawców "grabieży" Państwa Kościelnego, a 28 września potępił uroczyście zasadę nieinterwencji. Po przyłączeniu Toskanii, Parmy, Modeny i Romanii do Królestwa Sardynii, Wiktor Emanuel II zgodził się wreszcie na odstąpienie Francji Nicei i Sabaudii. Po przeprowadzeniu w nich plebiscytu 15 kwietnia 1860 r. zostały one przyłączone do Francji. Zyskało to niewątpliwie Napoleonowi III sympatię we Francji, ale zaniepokoiło Wielką Brytanię i Prusy, obawiające się, że z kolei sięgnie on po nabytki na północy. Ale rewolucja raz zaczęta we Włoszech przez Napoleona III i Cavoura, choć jej nie przewidywali, umożliwiona zaś dzięki korzystnej sytuacji międzynarodowej, a głównie antyaustriackiej polityce Rosji, nie dała się już powstrzymać. Wojna w 1859 r. z Austrią wywołała silne wrażenie również wśród mieszczaństwa w państwie Obojga Sycylii, tym bardziej że Cavour proponował ich królowi Ferdynandowi II sojusz antyaustriacki. Propozycja ta została odrzucona, ale na Sycylii rozpoczął się ruch powstańczy, w Genui zaś utworzył się komitet złożony z emigrantów sycylijskich, przeważnie mazzinistów (m.in. adwokat Franciszek Crispi) w celu poparcia tego ruchu. Komitet powziął inicjatywę poparcia powstania przez wyprawę zbrojną, na czele której stanął Garibaldi. Cavour był wrogiem mazzinistów, a więc i Garibaldiego, ale tolerował spisek, udając, że nic o nim nie wie. Liczył prawdopodobnie na to, że wyprawa się nie powiedzie, ale przysporzy kłopotów państwu Obojga Sycylii i skłoni je do przymierza z Piemontem. Stało się inaczej. Śledzony starannie przez agentów Cavoura Garibaldi, mając dwa statki i na nich ok. 1200 ludzi (wyprawa "tysiąca" la spedizione del mille), wylądował 11 maja 1860 r. w Marsali na Sycylii. Znalazło się wśród nich kilkunastu oficerów polskich, spośród których Konstanty Ordon kierował artylerią, był także lekarz, a potem głośny geograf i socjolog rosyjski Leon Miecznikow. Rozbiwszy wojska królewskie pod Calatafimi 15 maja, Garibaldi, pozyskując coraz więcej ochotników, bez większego trudu opanował Sycylię. W dniu 8 sierpnia wylądował w Kalabrii, 7 września wkroczył triumfalnie (z 10 ludźmi) do Neapolu, 1 października rozbił znowu przeszło dwa razy liczniejszą armię neapolitańską nad rzeką Volturno. Przerażony król Franciszek II uciekł do twierdzy Gaeta. O zwycięstwie Garibaldiego nie zadecydowała jednak wyłącznie jego ogromna brawura i męstwo "tysiąca", lecz przede wszystkim postawa drobnomieszczaństwa, a zwłaszcza chłopów. Garibaldi pod wpływem mazzinistów obiecał na Sycylii i w Królestwie Neapolitańskim rozdanie na własność chłopom ziemi rodziny królewskiej, gminnej i miejskiej oraz zniesienie niektórych, szczególnie uciążliwych dla chłopów, przywilejów arystokracji i kleru. W niektórych okolicach chłopi zaczęli nawet zajmować ziemię latyfundystów. Przestraszony tym obrotem sprawy i możliwością wkroczenia Garibaldiego do nie zajętych jeszcze przez Piemont krajów Państwa Kościelnego, Marche i Umbrii, Cavour uzyskał zgodę Napoleona III na ich zajęcie. Wojska piemonckie pokonały

Page 193: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

łatwo armię papieską, po czym wkroczyły do państwa Obojga Sycylii. Garibaldi, stawiając wyżej sprawę zjednoczenia niż swój program społeczny, podporządkował się królowi sardyńskiemu i nie poparł Mazziniego, który chciał zwołać w Neapolu zgromadzenie narodowe, które by zadecydowało o losach Włoch. Plebiscyt w październiku 1860 r. na terenie państwa Obojga Sycylii i w listopadzie na terenie Marche i Umbrii zadecydował ogromną większością o połączeniu się tych krajów z Piemontem. W dniu 13 lutego 1861 r. padła Gaeta, a król Franciszek II uciekł do Rzymu. W dniu 18 lutego zebrał się w Turynie złożony z przedstawicieli wszystkich krajów złączonych z Piemontem pierwszy parlament ogólnowłoski. Na mocy jego uchwały Wiktor Emanuel II przyjął 17 marca tytuł króla Włoch. Ale zwycięstwo na południu Piemont zawdzięczał nie tylko rewolucji i Garibaldiemu. Rozwojem wypadków na południu Włoch rząd austriacki był tak oburzony, że gotów był interweniować zbrojnie, ale wobec postawy Francji chciał sobie zapewnić pomoc Prus i Rosji. W dniach 25-27 października 1860 r. odbył się nawet zjazd Aleksandra II, Franciszka Iózefa I i regenta Prus Wilhelma w Warszawie. Ale i teraz nie udało się wskrzesić Świętego Przymierza. Nie widząc możliwości uzyskania od Austrii swobody postępowania na Bliskim Wschodzie, car rosyjski nie chciał jej popierać we Włoszech i zrzec się dobrych stosunków z Francją. Podobnie nie pragnęły tego i Prusy, choć o niepowodzeniu konferencji zadecydował głównie Aleksander II. W 1862 r. car oburzający się dotąd na aneksje dokonywane przez Piemont, uznał królestwo włoskie pod warunkiem jednak, że Włochy nie będą popierały polskiego ruchu niepodległościowego. Stworzone przez rewolucję, umożliwioną dzięki pomyślnej sytuacji międzynarodowej, państwo włoskie stanęło od razu wobec ogromnych trudności wewnętrznych i zewnętrznych. Dług państwowy, głównie z powodu wojny, był olbrzymi (300000000 lirów). Młodemu państwu groziło po prostu bankructwo. Poza tym poszczególne prowincje miały odmienną tradycję historyczną i odmienną strukturę gospodarczo-społeczną, brak więc było między różnymi krajami włoskimi spoistości wewnętrznej. Zwłaszcza masy ludowe południa rozgoryczone były cofnięciem zapowiedzianych przez Garibaldiego reform i próbami wprowadzenia wszędzie prawodawstwa piemonckiego. Na południu klęską społeczną był bandytyzm, który wprawdzie w Państwie Kościelnym i w Królestwie Neapolitańskim był zjawiskiem stałym, ale teraz rozszerzył się ogromnie wskutek zwiększenia liczby bandytów resztkami dawnej armii neapolitańskiej. Miał zresztą swego patrona w osobie przebywającego w Rzymie eks-króla Franciszka II. Ponadto w całym prawie państwie systematyczną opozycję wobec rządu uprawiała większość kleru katolickiego, inspirowana przez Watykan. Wytworzyło się zresztą w tej dziedzinie błędne koło, opozycja kleru drażniła bowiem liberałów i skłaniała ich do uchwalenia praw antyklerykalnych (zakaz publikowania aktów papieskich i biskupich, zamykanie klasztorów i konfiskata ich mienia), co z kolei prowadziło do nowych protestów papieża i biskupów. Liberałowie włoscy byli w tym trudniejszej sytuacji, że stale obawiali się rewolucji społecznej. Obrona przed nią była główną troską zarówno Cavoura (zm, 6 VI 1861), jak i jego prawicowo-liberalnych następców, masy ludowe bowiem nawet na północy były dość obojętne dla sprawy zjednoczenia. Ogromna ich większość ulegała wprawdzie wpływom kleru, który nie głosił haseł radykalnych pod względem społecznym, ale do proletariatu miast docierała propaganda mazzinistów, którzy obok haseł demokratycznych wysuwali także, choć mniej śmiało, niektóre poglądy socjalistyczne. Po 1864 r. zaczął się szerzyć wśród robotników na północy wpływ Bakunina. Wielkie trudności miał rząd włoski również i na zewnątrz. Ogólna opinia burżuazji i inteligencji włoskiej domagała się przyłączenia do państwa Wenecji i Rzymu, ale pierwsze było niemożliwe bez wojny z Austrią, drugie zaś groziło konfliktem z całym światem katolickim, a przede wszystkim z Francją. Wprawdzie król Wiktor Emanuel II i rządy włoskie podjęły kilka prób porozumienia z papieżem, któremu chciano zostawić część Rzymu i zagwarantować swobodę w dziedzinie czysto kościelnej, ale próby te nie dawały żadnego rezultatu. Pius IX był zdania, że bez własnego państwa nie może być całkowicie wolny, na propozycje ustępstw odpowiadał stale przecząco <.non possulnus- nie możemy), w czym utwierdzał go zresztą kardynał sekretarz stanu Giacomo Antonelli, zdecydowany przeciwnik państwa włoskiego. A jednak rządy włoskie nie mogły zrzec się dążenia do opanowania Rzymu także i pod naciskiem zwolenników Mazziniego, którzy tym argumentem posługiwali się przeciwko rządowi turyńskiemu. Próba Garibaldiego zdobycia Rzymu w sierpniu 1862 r. została wprawdzie udaremniona przez wojsko królewskie pod Aspromonte, on sam zaś wzięty do niewoli, ale istniała obawa powtórzenia się takich prób z inicjatywy mazzinistów. Gdy we wrześniu 1864 r. rząd Marka Minghettiego zawarł konwencję z Napoleonem III, na mocy której wojsko francuskie opuściło Rzym, ale w zamian za to Włochy zobowiązały się nie atakować posiadłości papieskich i przenieść stolicę z Turynu do Florencji, wywołało to ogromne oburzenie, zwłaszcza w Piemoncie. Dopiero nowy rząd, na czele którego stanął gen. Alfons Lamarmora, przeprowadził w parlamencie ratyfikację umowy i przeniósł stolicę w czerwcu 1865 r. Ze względu na postawę Napoleona III zawieszono więc na razie starania o zdobycie Rzymu. Korzystając jednak z zaostrzającego się konfliktu prusko-austriackiego, wysunięto sprawę Wenecji. Rozdział osiemdziesiąty Sytuacja międzynarodowa w latach 1856-1863. Powstanie styczniowe Klęska dwóch najbardziej reakcyjnych mocarstw europejskich, Rosji w 1855 r. i Austrii w 1859 r., wprowadziła nowy układ sił międzynarodowych i zdawała się zapowiadać początek nowej, liberalnej ery w Europie. Rozpadło się Święte Przymierze, Za najważniejsze mocarstwo europejskie uchodziła Francja, która mimo dyktatury Napoleona III miała opinię państwa liberalnego i popierającego dążenia

Page 194: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

narodowościowe w krajach europejskich. Wielka Brytania po wojnie krymskiej odgrywała mniejszą rolę w Europie, gdyż w latach 1857-1859 zajęta była przede wszystkim sprawą tłumienia wielkiego powstania w Indiach, ponadto wraz z Francją toczyła wojnę imperialistyczną w Chinach, w 1861 r. interweniowała na drodze dyplomatycznej wraz z Francją i Hiszpanią w Meksyku, co razem uniemożliwiało ostrzejsze przeciwstawienie się planom Napoleona III w Europie. W latach 1861-1865 musiała główną uwagę zwrócić na wojnę domową w Stanach Zjednoczonych, gdyż mógł być z nią związany los Kanady. W Europie zresztą Wielka Brytania, choć przeciwna zmianom terytorialnym, popierała wszędzie ruchy liberalne w przekonaniu, że wprowadzając ustrój liberalny, państwa unikają rewolucji społecznej, ich władcy zaś skrępowani wolą narodu są mniej wojowniczy. Z Napoleonem III rząd brytyjski utrzymywał stosunki na ogół dobre, choć zarówno premierowi Palmerstonowi, jak i ministrowi spraw zagranicznych Russellowi chodziło nie o popieranie awanturniczych planów rewizji uchwał kongresu wiedeńskiego, wysuwanych przez cesarza Francuzów, lecz o kontrolowanie i powściąganie jego zamiarów. Z tego powodu poparli i sprawę zjednoczenia Włoch, sądząc, że prędzej czy później staną się przeciwwagą Francji na Morzu Śródziemnym. Dobre stosunki łączyły Wielką Brytanię także z Rosją i Prusami, tym ostatnim zaś stosunki te były potrzebne ze względu na rywalizację z Austrią na terenie Rzeszy. Chodziło o niedopuszczenie do przymierza francusko-austriackiego. Korzystna sytuacja międzynarodowa umożliwiła powstanie państwa włoskiego oraz zjednoczenie w 1861 r. Księstw Naddunajskich w jedno państwo. Dzięki tej sytuacji niezależność polityczną zdobyła w 1858 r. Czarnogóra, a częściowo także Serbia od 1856 r. Główną zasługę z powodu tych zmian na Półwyspach Apenińskim i Bałkańskim opinia publiczna przypisywała zwykle Napoleonowi III, który stawał się niejako oficjalnym opiekunem narodów uciśnionych. Na nowy liberalny kurs zanosiło się także w mocarstwach będących dotąd ostoją konserwatyzmu i główną zaporą przed rewolucją w Europie. W Prusach 7 października 1858 r. zrzekł się władzy nieuleczalnie chory nerwowo Fryderyk Wilhelm IV Regentem wówczas, a w 1861 r. królem Prus po śmierci brata, został Wilhelm I (1861-1888, cesarz niemiecki 1871-1888). Mniej niż brat inteligentny, poza tym ciasny, interesujący się głównie wojskiem, prostolinijny i uczciwy, gdy nie chodziło o nabytki terytorialne, typowy junkier pruski, Wilhelm I za życia brata był nadzieją wszystkich reakcjonistów. W 1848 r. musiał nawet uciekać z Berlina. Ale ponieważ Fryderyka Wilhelma IV pod koniec życia otaczali skrajni reakcjoniści, których Wilhelm I osobiście nie znosił, przeto zdawało się, że zacznie swymi rządami "nową erę" w Prusach. Niejako potwierdzeniem tej nadziei było mianowanie przez regenta prezesem ministrów księcia Karola Hohenzollerna, arystokratę o sympatiach liberalnych. Nic też dziwnego, że w wyborach do sejmu skrajna prawica zdobyła tylko 59 mandatów, liberałowie natomiast 210. W polityce zagranicznej nowy rząd starał się utrzymać dobre stosunki z Rosją i Francją. Z tą ostatnią dlatego, że obawiał się możliwości jej ekspansji w kierunku Renu, a po wtóre liczył na jej poparcie w stosunku do Austrii. "Nowa era" skończyła się bezpowrotnie, gdy 8 października 1862 r. Wilhelm I, nie mogąc złamać opozycji w parlamencie występującej głównie przeciwko trzyletniej służbie wojskowej, mianował za radą otoczenia, głównie gen. Roona, choć niechętnie, prezesem rady ministrów Ottona von Bismarck-Schonhausena. Nowy minister znany już był ze swoich reakcyjnych poglądów, ale w 1862 r. mało kto mógł przewidzieć, w jakim stopniu będzie je realizować. Po 1849 r. najbardziej reakcyjnym obok Rosji mocarstwem była Austria. Nawet oktrojowanej konstytucji z 4 marca 1849 r. nie wprowadzono w życie, cesarz zniósł ją zresztą patentem z 31 grudnia 1851 r. (patent sylwestrowy). Celem czynników rządzących nie był jednak powrót do absolutyzmu sprzed 1848 r., mniej dbano o interesy feudałów niż w Austrii "przedmarcowej", mniej także niż to było współcześnie w Prusach. Austria po 1849 r. weszła także na drogę rozwoju kapitalistycznego, rząd nie utrudniał go teraz, a nawet raczej popierał. Rozbudowano koleje żelazne, zniesiono cła wewnętrzne, usunięto - choć dopiero w 1859 r. - więzy cechowe krępujące rozwój przemysłu i handlu, utworzono izby przemysłowo-handlowe. W związku z tym zaczęła się powoli zmieniać struktura społeczna Austrii, rosło znaczenie ekonomiczne burżuazji. Ale na rządy państwem nie miała ona prawie żadnego wpływu. Sprawujący w latach 1848-1852 władzę niemal dyktatorską prezes ministrów ks. Feliks Schwarzenberg dążył do uczynienia z Austrii państwa silnego, dlatego też popierał jej rozwój ekonomiczny (zasłużył się tu zwłaszcza zdolny minister handlu w latach 1848-1851 Karol Bruck), poza tym miało to być państwo wewnętrznie jednolite i zwarte, a zarazem utrzymujące prymat w Związku Niemieckim. Schwarzenberg opierał się na armii, zresztą bezpośrednio podległej cesarzowi, na części arystokracji i na ludziach pochodzenia mieszczańskiego (Bruck, Bach, szef sztabu generalnego Henryk Hess). Osoba cesarza Franciszka Józefa I z początku pozostawała w cieniu, dopiero po śmierci Schwarzenberga (1852) zaczął wywierać rosnący odtąd wpływ na losy państwa. Człowiek młody (został cesarzem mając 18 lat), słabo przygotowany do roli, którą miał pełnić, choć pracowity i sumienny, zawsze więcej kierujący się rozumem niż uczuciem, Franciszek Józef I był głęboko przekonany o wyjątkowej roli dziejowej Habsburgów i o boskim pochodzeniu władzy cesarskiej. Konserwatysta i arystokrata z przekonania, był jednak często oportunistą w postępowaniu i ulegał doradcom, wśród których na czoło wysuwał się od lipca 1849 obok Schwarzenberga, a po śmierci tegoż zajmując pierwsze miejsce, minister spraw wewnętrznych (do VIII 1859) Aleksander Bach, stąd też system polityczny panujący w Austrii od lipca 1849 do maja 1859 nazywano systemem Bacha. Za młodu liberał i

Page 195: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

przeciwnik Metternicha, Bach należał do tych ludzi spośród burżuazji austriackiej, którzy pogodzili się z nowym kursem polityki wewnętrznej i widzieli nawet interes swój i swej klasy w umacnianiu centralizacji. Twórcą systemu nie był, kontynuował tylko energicznie to, co już zaczął Schwarzenberg, przerastał go jednak zrozumieniem dla problemów wewnętrznej organizacji państwa, któremu chciał nadać w większym stopniu charakter centralistyczno-biurokratyczny. Znaczenie armii pozostało nadal nienaruszone, choć nie podejmowano w niej żadnych reform; korpus oficerski utrzymał swój dawny arystokratyczny charakter. Po 1849 r. rozbudowano aparat policyjny, a utworzony w 1852 r. Najwyższy Urząd Policyjny (Oberste Polizeibehorde) był niezależny od ministra spraw wewnętrznych. Położono nacisk na cenzurę. Bach starał się usilnie o stworzenie zhierarchizowanej, służącej wiernie centralizmowi państwowemu, organizacji urzędniczej, decydującej o wszystkim. Celem biurokracji była także germanizacja kraju, na wyższe stanowiska administracyjne na Węgrzech, w Czechach i w Galicji mianowano bowiem przeważnie Niemców, choć rząd nie pragnął wcale, by wszyscy mieszkańcy Austrii czuli się Niemcami, lecz aby uważali się za Austriaków, bo byli austriackim narodem państwowym (osterreichische Staatsnation). Obok armii i biurokracji filarem systemu miał być także Kościół katolicki. Usunięto paru biskupów, skompromitowanych w oczach rządu podczas Wiosny Ludów, jeszcze surowiej ukarano masę księży, ale za to dzięki zawartemu z papieżem Piusem IX w 1855 r. konkordatowi biskupi, mianowani zresztą nadal przez cesarza, otrzymali nadzór nad całym szkolnictwem początkowym i średnim oraz kontrolę nad prasą i książkami. Katolicyzm stał się faktycznie religią państwową ("cesarsko-królewski Kościół katolicki" - jak mówiono), a kler podporą reakcji politycznej. Ale cały ten system polityczny zachwiał się nagle wskutek przegranej w 1859 r. wojny z Francją i Piemontem. Wojna ta ujawniła nie tylko braki przygotowania wojskowego Austrii, ale i jej słabość wewnętrzną. W Wiedniu na serio obawiano się ponownego powstania Węgrów, nie można też było liczyć na wierność Czechów, Polaków, Serbów. Austria musiała wejść na drogę ustępstw liberalnych, o dalszym trzymaniu się dawnego systemu w rządach wewnętrznych nie mogło być mowy, gdyż w razie nowej wojny lub rewolucji państwo mogło się po prostu rozpaść. Na czele nowego rządu stanął bardziej umiarkowany konserwatysta hrabia Jan von Rechberg und Rithenlowen, ministrem spraw wewnętrznych został w trzy miesiące później po ustąpieniu Bacha magnat galicyjski hrabia Agenor Gołuchowski, któremu cesarz powierzył opracowanie projektu reformy państwa. Tę reformę zapowiedział cesarz patentem z 5 marca 1860 r., a nową "konstytucję" ogłosił 20 października 1860 r. ("dyplom październikowy). Termin przyspieszono, gdyż na zjeździe monarchów w Warszawie Franciszek Józef chciał wystąpić jako władca spokojnego, wewnętrznie skonsolidowanego państwa. Omylił się jednak. Dyplom październikowy zapowiadający utworzenie sejmów krajowych, których delegaci mieli wchodzić do istniejącej już Rady Państwa, rozczarował i oburzył wszystkich. Oburzona zwłaszcza była liberalna burżuazja niemiecka, na Węgrzech zaś szlachta i burżuazja, gdyż nawet konstytucja oktrojowana z 1848 r. była bardziej liberalna. Cesarz dał zatem dymisję Gołuchowskiemu, na jego miejsce został mianowany prawicowy liberał Antoni Schmerling, który przygotował nową "konstytucję", ogłoszoną patentem cesarskim z 26 lutego 1861 r. Wprowadził on dwuizbową Radę Państwa, przy czym deputowanych do izby niższej miały wybierać sejmy krajowe, złożone z reprezentantów czterech "kurii" (obszarnicy, izby handlowe, miasta, gminy wiejskie). Ściśle centralistyczna, uwzględniająca główne interesy Niemców, z nieznacznymi tylko ustępstwami na rzecz Węgrów, konstytucja ta wywołała oburzenie na Węgrzech i w krajach słowiańskich. Węgrzy i Włosi z Wenecji zbojkotowali udział w Radzie Państwa, Czesi przybyli, ale od razu zaczęli opozycję. Konserwatyści galicyjscy domagali się również, choć mniej stanowczo, autonomii. Austria znalazła się znowu w stadium ostrego kryzysu, tym bardziej niebezpiecznego, że w polityce zagranicznej była wówczas zupełnie odosobniona. Na drogę reform wewnętrznych musiała wejść także Rosja carska. Wojna krymska ujawniła całą słabość dotychczasowego systemu jej rządów. Nieurodzaje, kryzys ustroju poddańczego, zaostrzenie się nędzy wskutek wojny, prowadziło do zwiększenia chłopskiego ruchu antyfeudalnego. Cała prawie inteligencja i nawet część arystokracji, podkreślając kompromitację caratu podczas wojny krymskiej, domagała się reform politycznych (na emigracji Hercen, w kraju Mikołaj Czernyszewski i Mikołaj Dobrolubow). Podobnie część właścicieli, w obawie przed rewolucją chłopską, wysuwała hasło reformy agrarnej. Car Aleksander II, choć reakcjonista podobnie jak ojciec, musiał ustąpić pod naciskiem opinii ogólnej, zgadzając się wreszcie ukazem z 19 lutego (3 II nowego stylu) 1861 r. na długo przygotowywaną reformę sytuacji chłopów. Reforma ta znosiła niewolę chłopów, pozwalała im na wykupienie od panów niewielkich kawałków ziemi, dawała zaś nieco większe parcele, z których mieli jednak uiszczać czynsz lub pańszczyznę. Ukaz z 1861 r. był krokiem naprzód, gdyż dawał chłopom wolność osobistą i ułatwiał Rosji przekształcenie się w państwo burżuazyjne, ale właściwie był równocześnie usankcjonowaną prawnie grabieżą ziemi chłopskiej przez obszarników, toteż wywołał w setkach miejscowości bunty chłopskie, które jednak krwawo stłumiono. Ukaz potępili także liberałowie, choć tych w Rosji było niewielu, rekrutowali się zaś głównie spośród szlachty. W obawie przed rewolucją społeczną skłaniali się jeszcze bardziej do kompromisu z monarchią niż liberałowie zachodnioeuropejscy. Zdecydowanie za to przeciwko reformie z 1861 r. wystąpił stale rosnący w siłę po wojnie krymskiej obóz demokratyczny, widzący w absolutyzmie carskim główną przeszkodę na drodze wszelkiego postępu. Opozycja demokratyczna mogła jednak znajdować wyraz tylko w postaci

Page 196: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

tajnych organizacji i tajnej prasy. Najwybitniejszą z nich była Ziemia i Wola założona w 1861 r. Początek jej dało paru demokratów: Ogariow, bracia Sierno-Sołowiewiczowie, Obruczew i inni. Utworzyła ona sekcje w paru miastach, wydawała proklamacje, choć rewolucji podjąć nie mogła zarówno z powodu braku uświadomienia politycznego mas ludowych Rosji, jak i z powodu oporu liberałów. Przegrana Rosji w wojnie krymskiej, wstąpienie na tron rosyjski Aleksandra II, którego uważano za człowieka postępowego, zjednoczenie Włoch, ogromna rola w Europie Napoleona III, który uchodził za patrona ruchów narodowościowych - wszystko to obudziło znowu nadzieje Polaków zaboru rosyjskiego, choć zarówno szlachta obszarnicza, jak i burżuazja zajęły tylko postawę wyczekującą, jedynie zaś aktywna stała się młoda inteligencja, głównie studenci zarówno Akademii Medycznej i Szkoły Sztuk Pięknych w Warszawie, jak i studiujący na uniwersytetach rosyjskich oraz oficerowie Polacy w Rosji. Pewien wpływ na tę inteligencję wywierała emigracja polska, zwłaszcza Ludwik Mierosławski. Wyłącznie konspiracyjna z początku akcja tych grup zaczęła się od czerwca 1860 r. ujawniać głównie w postaci organizowania manifestacji patriotyczno-religijnych w Warszawie. Jedna z nich, 27 lutego 1861 r., zakończyła się krwawo, gdyż wojsko zaatakowało pochód, kładąc trupem pięciu i raniąc kilkunastu jego uczestników. Nie osłabiło to jednak, mimo usiłowań kół burżuazyjnych i ziemiańskich, działalności kół spiskowych, tym bardziej że drobnomieszczaństwo Warszawy było ogromnie wzburzone. Nowa masakra bezbronnych uczestników pochodu 8 kwietnia 1861 r. pogorszyła sytuację władz rządowych i przeciwników rewolucji. Nastrój wrogi rządowi rozszerzył się na mieszczaństwo w całym zaborze rosyjskim. Równocześnie jednak w związku z reformą chłopską w cesarstwie zaczął rosnąć na sile również w Królestwie chłopski ruch oporu, choć działacze rewolucyjni (czerwoni) nie potrafili nim pokierować ani związać go z własnym programem politycznym. Ten ostatni był zresztą dość nieokreślony. Liczono właściwie na to, że w związku z rosyjskim ruchem rewolucyjnym i przy pomocy Napoleona III uda się wywalczyć niepodległość zaboru rosyjskiego. Nie tak daleko szedł program margrabiego Aleksandra Wielopolskiego, którego, jako ugodowego Polaka, cesarz rosyjski - zastraszony możliwością rewolucji - mianował w maju 1862 r. naczelnikiem rządu cywilnego przy namiestniku Konstantym, młodszym bracie cara Aleksandra II. Wielopolski dążył w dalszej perspektywie do przywrócenia Królestwu tego stanu prawnego, jaki miało po kongresie wiedeńskim, na razie zaś starał się o spolszczenie administracji i szkolnictwa w Królestwie. W sprawie chłopskiej wysunął program minimalny, mogący zadowolić feudałów. W społeczeństwie nawet szlacheckim i burżuazyjnym Wielopolski nie znalazł jednak zwolenników. W dodatku swym pomysłem imiennej branki do wojska, zamiast stosowanej ostatnio branki przez losowanie, przyspieszył wybuch powstania. Rewolucyjny Komitet Centralny samą decyzję zbrojnego wystąpienia powziął większością głosów na tle ogólnego podniecenia w kraju i w obawie przed wyprowadzeniem z Królestwa 10 000 młodzieży, wyznaczając jako datę rozpoczęcia powstania noc z 22 na 23 stycznia 1863 r., zarazem zaś przyjął nazwę Tymczasowego Rządu Narodowego, choć reprezentował tylko Polaków zaboru rosyjskiego. Powstanie nie było jednak ani należycie przygotowane pod względem militarnym, ani nie mogło liczyć na poparcie całego społeczeństwa. Większość szlachty obszarniczej była mu w gruncie rzeczy przeciwna, większość chłopów obojętna, choć Tymczasowy Rząd Narodowy wydał dwa dekrety uwłaszczające chłopów (za odszkodowaniem dla właścicieli ziemskich), Ale pracę uświadamiającą wśród chłopów zbyt słabo rozwinięto, toteż w niektórych okolicach chłopi ustosunkowali się wrogo wobec powstania (podobnie co prawda zachowywali się często wrogo wobec ruchów wolnościowych chłopi włoscy, niemieccy i francuscy). Mimo to, mając poparcie części szlachty, części chłopów, prawie całego średniego i drobnego mieszczaństwa oraz większości proletariatu miejskiego, powstańcy potrafili prowadzić walkę partyzancką aż do jesieni 1864 r. Koła demokratyczne i socjalistyczne całej Europy odniosły się z żywą sympatią do powstania. Wyrażali ją z naciskiem Wiktor Hugo, Kossuth, Mazzini, Garibaldi, Bakunin, Hercen, Marks i Engels. Moralne poparcie dla powstańców okazywała zresztą opinia publiczna w całej prawie Europie, m.in. także rosyjskie koła demokratyczne. Wielu Rosjan wzięło nawet czynny udział w akcji przeciwko caratowi. Natomiast rządy mocarstw europejskich odniosły się do tej sprawy dość obojętnie, choć Wielka Brytania i Austria były zadowolone z zewnętrznych kłopotów Rosji. Sytuacja zmieniła się dzięki Bismarckowi. Pruski prezes ministrów prowadził na terenie Rzeszy walkę dyplomatyczną z Austrią. Tę walkę mógł wygrać tylko wtedy, gdyby Francja i Rosja pozostały neutralne. Ale na początku 1863 r. obydwa te mocarstwa pozostawały w dobrych stosunkach ze sobą, Rosja zaś zawsze dotąd starała się o utrzymanie równowagi wśród państw niemieckich. Poza tym Bismarck obawiał się, że rząd rosyjski, nie mogąc stłumić powstania, pójdzie na daleko idące ustępstwa w stosunku do Polaków lub wycofa się z Królestwa. W obydwu wypadkach musiałoby się to odbić na postawie Polaków w zaborze pruskim. Bismarck sądził nawet, że musiałby zająć zbrojnie Królestwo, gdyby wycofali się z niego Rosjanie, ale to znów groziłoby konfliktem z Austrią, Francją i Wielką Brytanią, a tego chciał uniknąć. Niezależnie od tego, Bismarck chciał zdobyć atut w sporze z opozycją liberalną, występującą stale w parlamencie pruskim przeciwko zwiększeniu wydatków na wojsko. Z tych powodów zaproponował przez gen. Alvenslebena rządowi rosyjskiemu współpracę w walce z powstaniem. Rosyjski minister spraw zagranicznych (w latach 1856-1882 książę Aleksander Gorczakow), a nawet i car, uważali tę propozycję za kompromitującą dla Rosji, ale z obawy przed równie kompromitującą możliwością przedłużania się insurekcji polskiej i ze względu na wzrost

Page 197: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

ruchu rewolucyjnego w Rosji zgodzili się na konwencję, pozwalającą m.in. wojskom rosyjskim walczącym z powstaniem, nawet przekraczać granice Prus (8 II 1863), choć starali się przy tym sprowadzić całą sprawę do umowy niemal czysto policyjnej. Konwencję Alvenslebena Bismarck uważał za swój poważny sukces polityczny. Ale wkrótce przestraszył się jej następstw i zaczął twierdzić, że inicjatywa wyszła od Rosji, bagatelizując przy tym znaczenie konwencji, gdyż rząd francuski i brytyjski uznały ją za nadanie sprawie powstania charakteru międzynarodowego. Premier brytyjski Palmerston i minister spraw zagranicznych John Russel zaniepokoili się zbliżeniem rosyjsko-pruskim, co w związku z już istniejącym zbliżeniem rosyjsko-francuskim stwarzało dla Rosji możliwość rewizji na wschodzie postanowień traktatu paryskiego z 1856 r. Napoleon III sądził, że tylko dzięki dobrym stosunkom z Rosją i Prusami potrafi zmienić na korzyść Francji mapę polityczną Europy, ale uległ naciskowi sympatyzującej z Polakami opinii, zwłaszcza antyrosyjsko nastawionych klerykałów francuskich. W dniu 17 kwietnia 1863 r. Francja, Wielka Brytania, a pod naciskiem Francji także Austria (19 IV) złożyły w Petersburgu noty, domagające się większych swobód w Królestwie. Do tego wystąpienia przyłączyły się także Włochy, Hiszpania, Portugalia, Dania, Szwecja i Turcja. Rząd rosyjski, choć z początku zaniepokojony możliwością odżycia koalicji antyrosyjskiej z czasów wojny krymskiej, odrzucił te noty, obiecując jednak amnestię Polakom, pod warunkiem, że złożą broń. Ponieważ jednak powstanie trwało nadal, a nawet, licząc na interwencję Europy i pod wpływem obietnic francuskich, wzmogło się, przeto Francja, Wielka Brytania i pod naciskiem Austria skierowały pod adresem Rosji 17 czerwca nowe noty z dalej idącymi, ujętymi z 6 punktach żądaniami, nie wychodzącymi jednak poza żądanie autonomii Królestwa, tj. poza projekty Wielopolskiego. Tym razem, widząc, że nie zachodzi obawa wojny, Gorczakow stanowczo odpowiedział odmownie. Była to kompromitacja dla Wielkiej Brytanii i Francji, Russell jednak ograniczył się do ostrych wprawdzie, ale ustnych wystąpień przeciwko Rosji, która - jego zdaniem - złamała postanowienia kongresu wiedeńskiego. Natomiast Napoleon III wystąpił w listopadzie 1863 r. z projektem zwołania kongresu europejskiego, który by się jednak zajął nie tylko sprawą Polaków w zaborze rosyjskim. Pomysł ten spotkał się z ogólnym sprzeciwem. Gorczakow nie mógł się zgodzić na roztrząsanie przez ów kongres wewnętrznych spraw Rosji, tym bardziej że powstanie było już prawie zlikwidowane. Austria obawiała się poruszenia sprawy swoich włoskich posiadłości. Ale odpowiedział odmownie Russell, wiedząc, że sprawa polska jest tylko pretekstem dla Napoleona III, zarazem zaś obawiając się, że na tym kongresie dojdzie do ponownego zbliżenia francusko-rosyjskiego i że Napoleon III w zamian za poparcie przez Rosję swoich planów w stosunku do Wenecji i Nadrenii zgodzi się na projekty rosyjskie w sprawie wschodniej. W rezultacie budząca w powstańcach złudne nadzieje dyplomacja mocarstw tylko przedłużała tragiczną, beznadziejną walkę. Ale w 1863 r. dokonały się także poważne zmiany w stosunkach między mocarstwami. Przekreślone zostały ostatecznie napoleońskie plany rewizji granic na zachodzie Europy. Napoleon III poniósł porażkę dyplomatyczną, której nie dało się już naprawić. Do 1856 r. cesarz Francuzów zawdzięczał swe sukcesy dyplomatyczne głównie Wielkiej Brytanii, w latach 1856-1863 głównie Rosji. Tymczasem w 1863 r. współpraca brytyjsko-francuska poważnie osłabła, rosyjsko-francuska zaś została przekreślona. Z akcji dyplomatycznej 1863 r. Francja wyszła upokorzona i dość osamotniona. Zerwanie Francji z Rosją ułatwiło za to Prusom uprawianie bardziej energicznej polityki w stosunku do Austrii i małych państw niemieckich. Rosja zaś po 1863 r. była jeszcze bardziej niechętna Austrii niż po 1856 r. Rozdział osiemdziesiąty pierwszy Ameryka Północna w latach 1850-1869 Przed 1870 r. do hegemonii politycznej w świecie poza Europą zmierzały wyłącznie państwa europejskie: Wielka Brytania i Francja. Dopiero po tym roku jako partner tych dwóch mocarstw zaczęły się stopniowo, ale wyraźnie wysuwać Stany Zjednoczone. Wcześniejszą ich ekspansję zahamowały trudności wewnętrzne tego państwa, których jednak Wielka Brytania nie potrafiła należycie wyzyskać, choć miała pod swą władzą Kanadę, gdyż kolonia ta, głównie dzięki zaangażowaniu się Wielkiej Brytanii w wojnie z Rosją w latach 1853-1855, stała się na wpół niezależna. Rząd brytyjski nie próbował zmienić tego stanu rzeczy w obawie, by Kanadyjczycy nie zaczęli ciążyć ku Stanom Zjednoczonym, tym bardziej że po zakończeniu wojny krymskiej w Kanadzie zaczął się kryzys gospodarczy, spowodowany konkurencją zboża rosyjskiego na rynkach europejskich, które w okresie wojny zdobyła sobie Kanada. Nieurodzaje w 1857 r. pogłębiły kryzys gospodarczy, choć to skłoniło Kanadyjczyków do bardziej energicznej kolonizacji krajów na zachód od Górnej Kanady i Zatoki Hudsona. Kryzys ten był co prawda przejściowy, natomiast stale trudności sprawiały kolonii kanadyjskiej tarcia, będące następstwem dokonanej w 1840 r. unifikacji kraju. Protestanccy Anglicy z Górnej Kanady z niechęcią odnosili się do katolickich Francuzów w Dolnej Kanadzie. Pierwsi mieli wprawdzie przewagę liczebną, ale władzy w kraju przejąć nie mogli, gdyż groziło to wojną domową, niebezpieczną ze względu na sąsiedztwo Stanów Zjednoczonych. Z tego samego powodu również rząd brytyjski był przeciwny zaostrzaniu sytuacji. Jedyne wyjście z niej widziano za wzorem południowego sąsiada w utworzeniu z Kanady państwa federacyjnego, na co już w 1860 r. wyraził zgodę rząd brytyjski. Pod wpływem jednak toczącej się wkrótce potem wojny domowej w Stanach Zjednoczonych konferencja delegatów Dolnej i Górnej Kanady w październiku 1864 r. w Quebecu uchwaliła, że Kanada będzie konfederacją autonomicznych prowincji, ale z dość silnym rządem centralnym, choć przedstawiciel korony brytyjskiej,

Page 198: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

gubernator, miał mieć nadal tylko uprawnienia monarchy konstytucyjnego. Na uchwałę tę zgodził się i rząd brytyjski 29 marca 1867 r., zaaprobował ją parlament brytyjski, przyjmując tzw. akt o brytyjskiej Ameryce Północnej (British North America Act). Dla odróżnienia od zwykłych kolonii, zależnych całkowicie od Wielkiej Brytanii, Federacja Kanadyjska (prowincje Ontario, Quebec, Nowy Brunszwik, Nowa Szkocja) otrzymała oficjalną nazwę dominium (dominion of Canada). Znacznie większe trudności wewnętrzne przechodziły w tym czasie Stany Zjednoczone. Dawny antagonizm między stanami południowymi i północnymi zaostrzył się ogromnie w latach 1857-1861 ze względów ekonomicznych i ideowych. W stanach północnych skupił się głównie przemysł amerykański, tu znajdowało się 4/5 wszystkich zakładów przemysłowych i kopalni, 2/3 wszystkich kolei żelaznych. Do tych stanów dążyli emigranci z Europy, bo tu łatwiej mogli znaleźć pracę i utrzymanie. Natomiast stany południowe miały prawie wyłącznie charakter rolniczy. Uprawiano tu obok zboża kukurydzę, trzcinę cukrową i tytoń, ale przede wszystkim rozwinięto na ogromną skalę produkcję bawełny, którą eksportowano do Europy. W przeciwstawieniu do stanów północnych, stany południowe stosowały system pracy niewolniczej, koniecznej - jak sądzono - na plantacjach. W 11 stanach południa na 9 000 000 mieszkańców było ok. 4 000 000 niewolników Murzynów, przy czym ok. 77 000 południowców miało po jednym Murzynie, ok. 200000 miało nie więcej niż po 10 Murzynów, a tylko 2300 plantatorów miało po stu i więcej niewolników. W sumie biorąc Murzyni byli własnością tylko ok. 7% mieszkańców Południa. Sytuacja Murzynów-niewolników była pod względem prawnym bardzo ciężka. Dzieci ich chrzczono i wychowywano po chrześcijańsku, ale nie wolno ich było uczyć czytać i pisać. Częste też były bunty Murzynów, powodowane ciężkimi warunkami bytu, choć o świadomości klasowej tych niewolników trudno jeszcze mówić. W większości stanów, tj. w 23, niewolnictwo już było zniesione. Tu kapitalizm opierał się na pracy ludzi wolnych, choć ich sytuacja faktycznie w wielu fabrykach i kopalniach nie była lepsza od sytuacji niewolników u niektórych plantatorów na Południu. Wystąpienia przeciwko niewolnictwu w Stanach Zjednoczonych datują się od samego początku ich istnienia. Początkowo czyniono to ze względów czysto ideowych, humanitarnych - takie motywy wysuwała część wolnomularzy amerykańskich, bądź religijnych - tak postępowały niektóre sekty protestanckie, zwłaszcza kwakrzy i menonici. W Europie w związku z rozwojem kapitalizmu i w miarę szerzenia się haseł liberalnych i humanitarnych niewolnictwo znoszono już w okresie Restauracji. W 1816 r. handlu niewolnikami zakazała w swoich koloniach Francja, w 1817 r. - Hiszpania, w 1823 r. - Portugalia, choć samo posiadanie niewolników nadal tolerowały. W 1834 r. oficjalnie zniosła niewolnictwo we wszystkich swoich posiadłościach Wielka Brytania, w 1847 r. Dania, w 1848 r. Francja. W Stanach Zjednoczonych ruch abolicjonistyczny ożywił się po 1830 r. Abolicjonizm był jednak silny tylko na Północy, bardzo słaby natomiast na Południu, tu bowiem jego wprowadzenie w życie groziło interesom decydujących o wszystkim magnatów-plantatorów. Abolicjonistom przeciwstawiano argumenty rasistowskie o niższości rasy czarnej. Poglądy tego rodzaju rozpowszechnione były także i na północy, choć najwięcej zwolenników miały na Południu. Aż do połowy niemal XIX w. większość opinii publicznej w Stanach Zjednoczonych była obojętna dla sprawy Murzynów. Ta ostatnia nabrała szczególnego znaczenia i stała się hasłem bojowym dla polityków Północy dopiero wtedy, gdy zaostrzyły się przeciwieństwa ekonomiczne i polityczne między stanami północnymi i południowymi. W związku z ogromnym rozwojem przemysłu europejskiego, szukającego rynków zbytu także w Ameryce, przemysłowcy północnoamerykańscy domagali się w interesie przemysłu amerykańskiego polityki ceł ochronnych, czemu przeciwni byli jednak plantatorzy z Południa, obawiający się, że kraje europejskie odpowiedzą na to podniesieniem ceł na ich bawełnę i tytoń. Wprawdzie pierwsi mieli przewagę w 23 stanach, ale wydanie ogólnie obowiązującego prawa było niemożliwe z dwóch powodów. Przede wszystkim dlatego, że według dość rozpowszechnionego poglądu, podzielanego przez znaczny odłam demokratów, poszczególne stany mogły się takiemu prawu nie podporządkować, a nawet wystąpić z Unii stanów Ameryki Północnej. Już w 1832 r. z taką pogróżką wystąpiła Karolina Południowa. Po wtóre zaś było niemożliwe i dlatego, że partia demokratów, broniąca interesów farmerów i związana z magnatami Południa, była zbyt silna i przeważnie decydowała o wyborze prezydenta (w latach 1828 do 1860 w siedmiu wyborach prezydentów pięć razy zwyciężyli demokraci). W celu energiczniejszego działania przywódcy wigów utworzyli w 1854 r. partię, którą nazwali republikańską. Postawiła ona sobie za cel wzmocnienie władzy centralnej w państwie, wprowadzenie ceł ochronnych i zniesienie niewolnictwa. Wpływy republikanów bardzo wzrosły, gdyż wskutek obniżenia przez prezydenta - demokratę Franklina Pierce'a (1853-1857) - ceł na towary importowane, ilość tych ostatnich tak się zwiększyła (w 1855 wartości ok. 97000000 dolarów, w 1856 - 139 000 000 dolarów), że przyczyniła się w znacznym stopniu do wywołania kryzysu gospodarczego w 1857 r. Obarczając za to odpowiedzialnością stany południowe i demokratów, republikanie pozyskali wielu zwolenników nawet wśród farmerów i drobnomieszczaństwa na Północy. Gdy zaś w tymże roku zbiegły z południa Murzyn-niewolnik Dred Scott prosił sąd o przyznanie mu wolności, gdyż żył w stanie, w którym nie było niewoli, a Sąd Najwyższy orzekł, że Scott mimo to nie przestał być niewolnikiem, wówczas wśród demokratów dokonał się rozłam. Demokraci północni pod wodzą Stefana Amolda Douglasa zerwali z południowymi i to zadecydowało o wyborze w 1860 r. kandydata republikanów Abrahama Lincolna, gdyż głosy demokratów w sumie liczniejsze, rozbiły się między trzech

Page 199: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

kandydatów. Pierwsza odpowiedziała na wybór Lincolna Karolina Południowa, ogłaszając 20 grudnia 1860 r. swe wystąpienie (secesję - stąd nazwa wojna secesyjna) z Unii. Za nią w pierwszej połowie 1861 r. poszło 10 innych stanów, tworząc razem Skonfederowane Stany Ameryki. Wybrały one na prezydenta Jeffersona Davisa, który miał rezydować w Richmond, w stanie Wirginia i przyjęły nową konstytucję. Ale już przedtem Karolina Południowa zaczęła akcję zbrojną. Ponieważ na terenie portu jej stolicy Charleston znajdował się Fort Sumter, którego garnizon był wierny Unii i nie chciał się poddać, zbombardowano go i zmuszono do kapitulacji 12 kwietnia 1861 r. O ile secesja zaskoczyła przywódców republikańskich i gotowi byli dla zachowania Unii nawet do tolerowania niewolnictwa, o tyle w napaści na Fort Sumter widzieli wypowiedzenie wojny i fakt ten w swojej propagandzie starali się wykorzystać na niekorzyść Południa. Siły konfederatów i federalistów (północnych) były bardzo nierówne. Stany południowe nie mogły wystawić tej liczby wojska co północne, w dodatku zaś musiały trzymać część armii wewnątrz kraju w obawie przed buntami Murzynów. Żołnierze południowi górowali jednak nad północnymi na ogół biorąc lepszym przygotowaniem bojowym, byli to bardzo często dawni myśliwi zahartowani w trudach, obeznani z walką. Mieli dobry korpus oficerski, gdyż większość oficerów Stanów Zjednoczonych rekrutowała się dotąd z Południa, mieli także i świetnych generałów, wśród których wyróżniał się dotychczasowy dyrektor wyższej szkoły wojskowej, świetny taktyk, Robert Lee, mianowany na początku wojny wodzem naczelnym konfederatów, oraz arystokrata Tomasz Jonatan Jackson. Demokraci z Południa liczyli jednak nie tylko na swą armię, lecz także na sympatię na Północy wśród farmerów i robotników, gdyż republikanie mieli główne oparcie wśród przemysłowców. Poza tym zaś przywódcy stanów południowych byli pewni, że znajdą poparcie u państw europejskich, które nie będą się mogły obejść bez ich bawełny. Dalszy jej brak musiałby skłonić także i stany północne do zawarcia pokoju, jeśli chciały uniknąć kryzysu gospodarczego. Federaliści mieli po swej stronie 23 stany i 2200O000 ludności, toteż w sumie powołali pod broń ok. 2 000 000 ludzi (konfederaci tylko 850 000), ale brak im było odpowiednio przygotowanego korpusu oficerskiego. Dopiero podczas wojny wyrobiło się kilku generałów jak zwłaszcza William Tecumseh Sherman, za młodu oficer, potem bankier i wreszcie znów oficer, oraz Ulisses Simpson Grant, oficer, następnie farmer i kupiec, na końcu z powrotem oficer. Co ważniejsze jednak, federaliści mieli w ręku całą flotę wojenną i dzięki niej blokowali porty południowe, nie dopuszczając do kontaktów konfederatów z Europą. Przede wszystkim jednak rozwinęli u siebie szeroką propagandę abolicjonistyczną. Za główną przyczynę wojny podawali sprawę zniesienia niewoli Murzynów, propaganda federalistów bowiem przedstawiała tę wojnę jako walkę o demokrację, prawa człowieka, honor i dobro ludzkości, podczas gdy konfederaci twierdzili, że walczą w obronie swej wolności. W rzeczywistości jednak niektórzy generałowie federalni niechętnie odnosili się do Murzynów, a wkroczywszy na tereny przeciwników nie uwalniali Murzynów, często pomagali plantatorom tłumić ich bunty. Sprawę zniesienia niewoli Murzynów popierała znaczna większość opinii wśród federalistów, choć i na Południu, także podczas wojny, miała ona garść zwolenników (np. gen. Lee i wielu jego oficerów). Mimo to Lincoln zwlekał z ogłoszeniem aktu abolicji sądząc, że dzięki temu łatwiej dojdzie do porozumienia z konfederatami, choć sam był przeciwnikiem niewoli. "Moim głównym celem w tej walce - pisał - jest zachowanie Unii, a nie utrzymanie lub skasowanie niewolnictwa". I dopiero gdy coraz bardziej było widoczne, że o przerwaniu wojny bez zwycięstwa jednej ze stron nie może być mowy, Lincoln pod naciskiem tzw. radykałów (odłam republikanów), którzy opanowali utworzony w kwietniu 1862 r. Komitet Prowadzenia Wojny (Committee on the Conduct of the War) ogłosił 23 września 1862 proklamację głoszącą, że jeśli do 1 stycznia 1863 stany "zbuntowane" nie wrócą do Unii, to ich niewolnicy otrzymają wolność i będą mogli swobodnie wstępować do armii Stanów Zjednoczonych. Na ten akt odpowiedział prezydent Davis orędziem, w którym wyrażał swe oburzenie na "tych, którzy usiłują dokonać najohydniejszego czynu, jaki notują kroniki ludzkich win". Wobec tego 1 stycznia 1863 Lincoln ogłosił dekret o zniesieniu niewolnictwa na całym obszarze Stanów Zjednoczonych, choć dopiero po śmierci Lincolna akt abolicji wszedł do konstytucji jako "trzynasta poprawka" (Thirteenth amendment) 18 grudnia 1865 r. Dekret Lincolna dawał niewolnikom wolność osobistą, ale bez ziemi, na której pracowali. Nie otrzymali także równych z białymi praw politycznych. Zasięg terytorialny dekretu był z początku dość ograniczony, obejmował tylko 3 stany, Maryland, Delaware i Wirginię Zachodnią, które mimo istnienia w nich niewoli nie zerwały z Unią. Na stany południowe rozciągano go stopniowo po ich opanowaniu. Miał on jednak ogromne znaczenie moralne. Z entuzjastycznym uznaniem przyjęła go opinia w całej Europie, a zwłaszcza w Wielkiej Brytanii, co sprawiło, że interwencja brytyjska na rzecz stanów Południa stała się prawie niemożliwa. Poza tym akt Lincolna przesądził sprawę ugody lub kompromisu z Konfederacją. Ponadto zaś spotęgował działalność Murzynów na rzecz Unii w całych Stanach Zjednoczonych. Wprawdzie na Południu nie wybuchło ogólne powstanie niewolników, jak się tego prawdopodobnie spodziewano w Waszyngtonie, ale wszędzie Murzyni zgłaszali się masowo do wojska Unii, a na Południu wzrosła liczba buntów i sabotaży. Do ożywienia ruchu murzyńskiego przyczyniło się także paru działaczy murzyńskich, najwięcej zaś Fryderyk Douglass. Syn Murzynki i białego, choć nie znał rodziców i sam sobie wybrał nazwisko, był z początku niewolnikiem, uciekł od swego właściciela w 1838 r. na Północ, pracował jako robotnik, ale zarazem brał żywy udział w ruchu abolicjonistycznym jako mówca i

Page 200: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

dziennikarz. Był jednym z twórców partii republikańskiej i nawet kandydował na stanowisko wiceprezydenta w 1856 r. W ogólnym bilansie wojny Murzyni przyczynili się poważnie do zwycięstwa Unii. Stanowili oni ok. 13% armii federalnej (200000 na froncie i drugie tyle na tyłach) i ok. 25% floty (29500). Duże usługi oddawali także informacjami o ruchach armii konfederackiej. Wybuch wojny powitano po obydwu stronach z dość dużym zapałem, który zaczął jednak słabnąć w miarę przedłużania się walki. Ochotników do wojska zgłaszało się coraz mniej, toteż w 1862 r. rząd Konfederacji wprowadził obowiązek służby wojskowej, pozwalając jednak na wykupywanie się opłacaniem zastępców, co przyjęto z ogromnym oburzeniem wśród drobnych farmerów i ludności miejskiej. Podobną ustawę mobilizacyjną przyjęto w 1863 r. na Północy. I tu również ze względu na forytowanie bogatych spotkała się ona z powszechnym oburzeniem. W wielu miastach urządzano wrogie manifestacje i rozruchy. Największe miały miejsce w Nowym Jorku (13-15 VII 1863), gdzie demolowano domy polityków i mordowano Murzynów, obciążając ich winą za wojnę. Tylko przy pomocy wojska udało się stłumić rewoltę, padło przy tym ok. 1000 zabitych i rannych. Częste też były po obydwu stronach wypadki dezercji, choć przeważały w armii federalistów (ok. 15%). Na Północy niechęć do służenia w wojsku podsycali zwolennicy konfederatów oraz niektórzy działacze robotniczy z obawy, że uwolnienie Murzynów, a przez to zwiększenie liczby ludzi potrzebujących pracy, może wpłynąć na obniżenie płac robotniczych. Ogromna większość działaczy robotniczych i robotników na Północy poparła wojnę, wzięło w niej udział wielu przywódców socjalistycznych. Tworzyły się także robotnicze oddziały narodowe, m.in. w kwietniu 1861 zorganizował się "legion polski" w Nowym Jorku. Wojna była prowadzona z ogromną zaciętością, niekiedy nawet z okrucieństwem w stosunku do przeciwników. Federaliści traktowali często konfederatów jak zwykłych buntowników, konfederaci zaś federalistów jako najeźdźców. Buntujących się Murzynów południowcy karali torturami, wieszaniem i paleniem żywcem. Poza tym armie obydwu stron często mordowały jeńców, niszczyły zasiewy, paliły umyślnie całe wsie i miasta rabując, a niekiedy zabijając także ludność cywilną. W walce wzięły udział pośrednio także kobiety jako sanitariuszki, kucharki, robotnice w zastępstwie mężczyzn, agitatorki. A ponieważ poza tym cały prawie przemysł jednej i drugiej strony został zmobilizowany do celów wojennych i ponieważ zarówno Północ, jak i Południe rozwinęły ogromną propagandę i to w skali dotąd w dziejach wojen nie spotykanej, czyniąc z niej niejako nowy rodzaj broni, przeto można powiedzieć, że była to pierwsza w historii "wojna totalna" (S. Płoski). Wojna domowa w Ameryce, zwana też secesyjną, trwała blisko cztery lata (1861-1865), pociągnęła za sobą znacznie więcej ofiar niż wojna wyzwoleńcza 1774-1783, trwalsze też pozostawiła ślady. W historiografii amerykańskiej występowała często tendencja do bagatelizowania tego konfliktu lub do zacierania jego istotnego charakteru. Podkreślano często tylko jego stronę polityczną jako wojny o zachowanie Unii, osądzono surowo działaczy Północy, którzy rzekomo zbyt ostro stawiali sprawę Murzynów, próbowano bronić stany południowe, w których Murzynom miało jakoby wcale nie być gorzej przed zniesieniem niewoli niż po tym fakcie. W rzeczywistości jednak wojna secesyjna była drugą rewolucją amerykańską i to rewolucją w ściślejszym znaczeniu niż pierwsza. Wojna ta bowiem przekształciła strukturę społeczną Stanów Zjednoczonych. Wyzwoliła ok. czterech milionów Murzynów, przekreśliła ogromną dotąd rolę wielkich właścicieli ziemskich-plantatorów, zwiększyła znaczenie burżuazji przemysłowej. Udział mas ludowych w tej wojnie nadał jej zarazem charakter rewolucji burżuazyjno-demokratycznej. W pierwszej fazie wojny (1861-1862) przewaga była po stronie południowców. Lee i Jackson odnieśli kilka zwycięstw na froncie północno-wschodnim, choć równocześnie na froncie zachodnim gen. Grant posunął się dość daleko wzdłuż prawego brzegu rzeki Missisipi. W 1863 r. wojna weszła w fazę decydującą. Gen. Lee przeszedł rzekę Potomac na północy i zagroził Waszyngtonowi, ale z braku odpowiednich sił musiał po zaciętej trzydniowej (1-3 VII 1863) bitwie pod Gettysburgiem cofnąć się na południe, co miało znaczenie zasadnicze dla losów wojny, podczas gdy Grant odniósł poważne zwycięstwo pod Vicksburgiem na lewym brzegu Missisipi i przeciął łączność między wschodem i zachodem Południa. Odtąd konfederaci znaleźli się wszędzie w defensywie, utrudnionej ogromnie wskutek słabości własnego przemysłu wojennego i braku ludzi. Grant wprawdzie został odwołany na północ i w czerwcu 1864 r. zaczął oblegać Richmond, ale jego następca generał Sherman dotarł do morza, a potem śmiałym marszem przez stany Alabamę i Georgię, Karolinę Południową i Północną, które ogromnie przy tym spustoszył( na trasie długości 500 km i szerokości 80 km niszczył całkowicie wszystkie osiedla, zostawiał zupełną pustynię, ludność mordowano tysiącami), dotarł do stanu Wirginia i tu połączył się z Grantem. Otoczony przez przeważające siły federalistów gen. Lee podpisał akt kapitulacji w Appomattox 9 kwietnia 1865 r. Wojna była skończona. O jej wyniku zadecydowała przewaga liczebna w ludziach i materiale wojennym stanów północnych, ich wyższa technika (rozwój kolei żelaznych, telegraf), ich panowanie na morzu, częściowo zaś także wytrwałość prezydenta Lincolna i jego otoczenia, wśród którego wyróżniał się wojowniczy sekretarz stanu William Henry Seward. Państwa europejskie nie pomogły skutecznie stanom południowym, choć brak bawełny i spowodowana tym jej drożyzna przyczyniły się poważnie do wywołania w Europie kryzysu gospodarczego. Rząd brytyjski uznał wprawdzie Konfederację za stronę wojującą i tolerował budowę dla niej krążowników w stoczni angielskiej, ale poza tym nie chciał się wyraźnie angażować po żadnej stronie z obawy o Kanadę. Przedłużanie zresztą wojny secesyjnej,

Page 201: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

osłabiającej Stany Zjednoczone, leżało w interesie Wielkiej Brytanii, która w dodatku miała sporo kłopotów w Europie z powodu planów Napoleona III Francja zaangażowała się w popieranie swego kandydata na tron meksykański. Jego zwycięstwo było możliwe tylko w razie słabości Stanów Zjednoczonych. Napoleon III proponował wprawdzie Wielkiej Brytanii i Rosji w 1862 r. wspólne wystąpienie w celu zapośredniczenia pokoju między konfederatami i federalistami, ale Palmerston i Russell wahali się. Na początku 1863 r. ponowił swą propozycję, ale również bezskutecznie. Wielka Brytania odmówiła, Rosja zaś pragnęła zwycięstwa stanów północnych, które mając dość silną flotę, mogły stanowić w pewnym stopniu przeciwwagę Anglii na morzu. Licząc się zresztą z możliwością wojny z mocarstwami zachodnimi z powodu sprawy polskiej w 1863 r., Rosja wysłała swą flotę bałtycką do portów amerykańskich, skąd mogłaby łatwiej szkodzić handlowi brytyjskiemu na Atlantyku. Oficjalnie była to wizyta sympatii dla państwa, które - podobnie jak Rosja - zniosło u siebie niewolę. Wojna secesyjna odbiła się bardzo ujemnie na republice północnoamerykańskiej. Pochłonęła przeszło 600000 zabitych lub zmarłych od ran, przeszło milion rannych, zrujnowała całe połacie kraju. Zbiory bawełny dopiero w 10 lat później dorównają zbiorom z 1861 r. Zniszczono dziesiątki miast i tysiące osiedli, na Południu setki tysięcy Murzynów obdarzonych nagle wolnością, ale nie posiadających żadnej własności, znalazło się w nędzy, niewiele gorszej niż setki tysięcy żołnierzy, zwolnionych z wojska i również na próżno szukających pracy. Dług państwowy zresztą wzrósł do trzech i pół miliarda dolarów, a jego brzemię, podobnie jak i ciężary podczas wojny, najbardziej odczuli drobni farmerzy, drobnomieszczaństwo i robotnicy. Tylko parę tysięcy spekulantów porobiło majątki na dostawach broni, amunicji i żywności oraz dzięki inflacji. W tych warunkach "odbudowa" (reconstruction, jak powszechnie mówiono) kraju była dość powolna, tym bardziej że związana była z ostrą walką stronnictw politycznych, kierujących się głównie interesem klasowym. Prezydent Lincoln pragnął wprawdzie ogłosić amnestię i jak najprędzej wprowadzić znów stany południowe do Unii, ale już 14 kwietnia 1865 r. został zamordowany przez fanatycznego południowca. Jego następca, dotychczasowy wiceprezydent Andrew Johnson (1865-1869), chciał kontynuować jego politykę, natrafił jednak na zdecydowany opór ze strony mających większość w Kongresie republikanów, z których część kierowała się uczuciem zemsty, większość jednak chęcią wykorzystania zwycięstwa. Postawiony w stan oskarżenia o zdradę i nadużycie władzy Johnson tylko wskutek braku po stronie przeciwnej jednego głosu do wymaganej większości 2/3 głosów w sądzie nie został skazany. Udało się za to republikanom pozbawić prawa głosu wszystkich skompromitowanych południowców, poza tym, zdając sobie sprawę z tego, że masy ludowe nie będą już ich nadal popierały, republikanie rozwinęli ogromnie żywą agitację wśród nie umiejących czytać i pisać, dających się łatwo unieść obietnicom, Murzynów, by sobie ich pozyskać. Dzięki temu, opierając się głównie na bogatej burżuazji, republikanie mogli w 1869 r. odnieść zwycięstwo i wybrać na prezydenta uczciwego osobiście, ale ograniczonego gen. Granta. W tym też okresie Stany Zjednoczone przez nabycie Alaski zyskują na kontynencie amerykańskim te granice terytorialne, jakie mają obecnie. Odkryta w XVIII w. przez Rosjan Alaska była od 1799 eksploatowana i administrowana przez Kompanię Rosyjsko-Amerykańską. Ze względu na zbytnią odległość tego kraju i jego minimalną dochodowość, carat zdecydował się go odstąpić Stanom Zjednoczonym, sądzono bowiem w Petersburgu, że Alaska będzie w ten sposób krajem buforowym między posiadłościami rosyjskimi i kanadyjskimi, związanymi z Wielką Brytanią. Układem 30 marca 1867 r. w Waszyngtonie Alaska została sprzedana za 7,2 mln dolarów. Rozdział osiemdziesiąty drugi Ameryka Łacińska w latach 1830-1870 W 1824 r. skończyło się ostatecznie panowanie Hiszpanii na kontynencie Ameryki Łacińskiej. W 1835 r. prawie wszystkie dziś istniejące państwa środkowo i południowoamerykańskie, z w wyjątkiem Panamy, były już niezależne. Wszystkie (z wyjątkiem Brazylii) powstały na drodze rewolucji i przez cały wiek XIX nie mogły się wyzwolić z następstw tej rewolucji i spod brzemienia długiej tradycji kolonialnej niewoli, o tworzeniu nowych państw decydowali niekiedy ambitni oficerowie i politycy, zwykle lokalne grupy feudałów albo burżuazji, kierującej się również ambicją lub względami rodowymi, klanowymi, a czasem dorywczym, bezpośrednim interesem gospodarczym. Nie doceniano warunków geograficznych, ekonomicznych, a w związku z tym i możliwości utrzymania niezależności gospodarczej i politycznej. Mimo panowania wszędzie podobnej kultury i języka państwa amerykańskie nie potrafiły stworzyć trwałej, łączącej je organizacji. Utworzona w 1819 r. republika Wielka Kolumbia, złożona z Nowej Grenady (dzisiejsza Kolumbia), Wenezueli i Ekwadoru, rozpadła się po wystąpieniu w 1829 r. Wenezueli i w 1830 r. Ekwadoru. Nie utrzymała się nawet nazwa Kolumbia, gdyż dopiero w 1863 r. Nowa Grenada przyjęła tytuł Stanów Zjednoczonych Kolumbii. Podobnie nie utrzymała się inna federacja - powstała w 1823 r. z dawnego kapitanatu Gwatemali, Stany Zjednoczone Ameryki Środkowej (Estados Federatos de Centro-America) - w skład której weszła Gwatemala, Salwador, Honduras, Nikaragua i Kostaryka. Ale już w 1838 r. przeprowadził wystąpienie z federacji ambitny dyktator Kostaryki (Braulio Carillo), w roku następnym wystąpiła Gwatemala; federacja się rozpadła. Tym bardziej nie mogło być mowy o stworzeniu jakiejś organizacji ogólnoamerykańskiej, mimo wysuwanych od czasu do czasu na ten temat postulatów. Długie panowanie hiszpańskie było fatalną szkołą polityczną, opierało się bowiem na rządach despotycznych niewielkiej grupy ludzi nad masami, zwykle odmiennymi pod względem rasowym, w stosunku do których panujący czuli zwykle pogardę. Cechę

Page 202: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

kastowości odziedziczyły grupy rządzące w większości państw środkowo- i południowoamerykańskich. Biali odnosili się z lekceważeniem do ludzi o skórze kolorowej. Metysi nie lubili białych i lekceważyli Murzynów i Indian, zresztą tylko w Meksyku, Paragwaju i Peru Metysi mieli poważny wpływ na rządy, a wszędzie poza tym decydowali w życiu politycznym biali, to znaczy Kreole lub biali wraz z Metysami. Indianie i Murzyni byli wszędzie, z wyjątkiem Paragwaju, pozbawieni znaczenia, choć wszędzie stopniowo znoszono niewolnictwo np. w Wenezueli w latach 1818 1854, najdłużej utrzymało się w Brazylii. Brak wyrobienia politycznego u ogółu rządzących, wraz z głęboką obojętnością polityczną niższych klas społecznych, ułatwiały ambitnym jednostkom zagarnianie władzy i ustawiczne zmiany ustroju politycznego. Caudillismo (caudillo - wódz) było i jest w dziejach Ameryki Łacińskiej zjawiskiem stałym, mającym dawną tradycję. Na własną rękę działali zwykle wielcy konkwistadorzy w XVI w., władzę niemal absolutną mieli często wicekrólowie i intendenci hiszpańscy. W oparciu o własne oddziały zbrojne i często nie licząc się z nikim, działali w okresie wojny przeciwko panowaniu metropolii hiszpańskiej ambitni "wodzowie" powstańczy. Na tle ogólnej obojętności politycznej mas mieszkańców kraju, ambitny oficer, który potrafił zapewnić sobie poparcie armii, mógł prawie zawsze chwycić władzę w państwie i zmusić parlament do wybrania go na prezydenta, ale władzę piastował tak długo, dopóki nie obalił go inny caudillo. Toteż w niektórych krajach te dyktatury wojskowe zmieniały się bardzo często. Tak na przykład Kolumbia w latach 1830-1870 miała 14 prezydentów, Wenezuela - 18, Peru - 16, Kostaryka i Nikaragua po 20. Tylko republiki mające jednolitą bazę ekonomiczno-społeczną rzadko zmieniały szefów państwa. Każdy caudillo nie działał sam, bywał niekiedy narzędziem grupy społecznej, częściej kliki, kierującej się przede wszystkim osobistym interesem. Dla utrwalenia swej władzy niektórzy "wodzowie" przeprowadzali nawet liberalne konstytucje i postępowe reformy. Można nawet powiedzieć, że większość reform postępowych państwa amerykańskie zawdzięczają właśnie dyktatorom, a nawet - ponieważ w wielu państwach między rządami jednego a drugiego dyktatora często panowała anarchia i prawo silniejszego - ludność pragnęła niekiedy nadejścia nowego dyktatora. Mimo wszystko caudillismo miało ogromnie ujemne znaczenie w amerykańskim życiu politycznym, podtrzymywało bowiem niepewność sytuacji politycznej, sprzyjało tendencjom absolutystycznym "wodzów", często półinteligentów, utrwalało ich zależność od klik i kapitałów obcych, nieliczenie się z wolą społeczeństwa, a w związku z tym i brak wyrobienia politycznego i poczucia odpowiedzialności za państwo. Te walki o władzę i zmiany form rządów pozostawały często w związku z zaciętymi walkami "liberałów" z "katolikami". Pierwsi rekrutowali się głównie spośród burżuazji, związanej zwykle z obcym, przeważnie francuskim i angielskim kapitałem, dążącej poprzez reformy społeczne do zwiększenia liczby tanich robotników. "Katolikami" nazywano konserwatystów, którzy opierali się reformom społecznym, a w walce o obronę istniejącego stanu rzeczy chętnie wysuwali hasło obrony religii i Kościoła, ten ostatni zresztą, mając dobra ziemskie i liczne przywileje stanowe, stał prawie zawsze po ich stronie. W dziejach Ameryki Łacińskiej XIX w. można wyróżnić dzieje Brazylii i dzieje krajów hiszpańskich. Brazylia nie przeszła rewolucji, zdobyła niepodległość bez walki i bez zrywania z Portugalią. Cesarz Pedro I (1822-1831) rządził tak, jakby Brazylia była w dalszym ciągu kolonią, co wywoływało takie rozgoryczenie Kreolów, że musiał w 1831 r. abdykować. Długie panowanie jego syna Pedro II (1831-1889, od 1840 pełnoletni) zaoszczędziło krajowi tych wstrząsów, przez jakie przechodziły inne państwa południowoamerykańskie, choćaż do 1848 r. zanosiło się na to, że Brazylia będzie federacją lub rozpadnie się. Cesarzowi udało się jednak opanować tendencje decentralistyczne. Dzięki rosnącemu eksportowi bawełny, cukru i kawy Brazylia stale potrzebowała rąk do pracy, Indian bowiem do niej nie używano. W latach 1831-1851 sprowadzono do kraju około miliona Murzynów niewolników, choć już w 1850 r. handel nimi został zakazany. Przybywało też już od 1816 r. wielu białych z Europy, w latach 1840-1889 przybyło około 800000. Brazylia była krajem konstytucyjnym, ale stosownie do konstytucji z 1824 r. tylko niewielka liczba mieszkańców mogła wybierać członków izby deputowanych, od której zależał rząd. Krajem rządziły właściwie dwie, będące zresztą w częstej walce, grupy oligarchiczne: wielcy właściciele ziemscy (fazendeiros) i bogata burżuazja. Po stronie pierwszych stał cesarz i Kościół, toteż liberałowie brazylijscy, w większości należący do wolnomularstwa, często zwalczali Kościół i krytykowali nadużycia władzy cesarskiej. Rozpatrując dzieje krajów hiszpańskich na kontynencie amerykańskim, można je podzielić na pięć grup: Meksyk, Ameryka Środkowa, Kolumbia i Wenezuela, państwa nad Oceanem Spokojnym, państwa w basenie La Plata. I. Najwięcej, bo aż 26 szefów państwa w latach 1823-1870 (w tym 26 od 1830), miał Meksyk. Cesarza Augustyna I obalili tu w 1823 r. dawni oficerowie powstańczy i utworzyli republikę federacyjną, która jednak natrafiała na ogromne trudności wskutek walk politycznych Kreolów z Metysami i katolików z liberałami oraz wskutek intryg Wielkiej Brytanii, która chciała uzależnić gospodarczo od siebie kraj, mający opinię bardzo bogatego. Co parę lat następowały tu rewolty, dokonywane na przemian przez kreolskich konserwatystów katolickich lub przez liberałów, zwykle Metysów. Korzystając z tego, Stany Zjednoczone objęły w posiadanie w latach 1846-1848 przeszło połowę terytorium meksykańskiego, w tym najbogatszą w żyzną ziemię i minerały część Meksyku. Dopiero jednak po obaleniu dyktatury Antoniego de Santa Anna (Santana) w 1855 r., w Meksyku zaczął się tzw. okres reformy, gdy do władzy doszli znów liberalni Metysi, których głównym przywódcą

Page 203: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

był Indianin Benito Juarez. Przeprowadzone przez niego w 1856 r. prawo Lerdo (od wnioskodawcy Miguela Lerdo), zabraniające Kościołowi posiadania dóbr ziemskich, i konstytucja z 1857 r., wprowadzające rozdział Kościoła od państwa, wywołały wśród kleru i części katolików ogromne oburzenie, które znalazło swój wyraz w formie otwartego powstania. Na skutek tego nowe prawa Lerdo z 1859 r. wprowadziły całkowitą konfiskatę własności kościelnej, (z wyjątkiem świątyń), zamknięcie klasztorów i śluby cywilne. Wojska rządowe niszczyły kościoły i rozstrzeliwały duchownych. Ale Juarez (wybrany już w maju 1858 r.) nie mógł opanować trudnej sytuacji finansowej, w dodatku zaś Wielka Brytania, Francja i Hiszpania wystąpiły z żądaniem odszkodowania za straty materialne swoich obywateli. Gdy zaś Juarez zawiesił spłatę długów zagranicznych, państwa te wysłały do Meksyku w styczniu 1862 r. (Hiszpania już w grudniu 1861) swe ekspedycje zbrojne i zajęły port Veracruz. Na mocy ugody w Soledad Anglicy i Hiszpanie powstrzymali się od dalszej akcji, ale Napoleon III, pod wpływem finansistów francuskich i żony, postanowił stworzyć w Meksyku państwo, będące przeciwwagą w stosunku do Stanów Zjednoczonych, oparte na Francji. Silna wyprawa wojskowa francuska gen. Foreya (23000 ludzi), entuzjastycznie przyjmowana przez kler i katolików, zdobyła stolicę kraju, miasto Meksyk. Gen. Forey zwołał zgromadzenie notablów, prawie wyłącznie konserwatystów, ci zaś 10 lipca 1862 r. proklamowali monarchię i koronę cesarską ofiarowali wskazanemu przez Napoleona III bratu cesarza Austrii Maksymilianowi. Armia francuska jednak, dowodzona teraz przez ambitnego intryganta, generała Bazaine' a musiała nadal walczyć z partyzantką republikanów. Cesarz Maksymilian pod wpływem żony Charlotty, córki króla belgijskiego Leopolda I, chcąc zjednać sobie popularność w Meksyku, gotów był pogodzić się z dokonanym już faktem rozsprzedaży dóbr kościelnych i z wolnością wyznań oraz zawrzeć konkordat na wzór napoleońskiego z 1801 r., ale to wywołało ostry sprzeciw papieża Piusa IX i wyższego kleru meksykańskiego, który skłaniał się nawet do wywołania powstania przeciwko liberalnej polityce nowego cesarza. Zwalczany przez konserwatywny kler i przez republikanów, podkopywany przez intrygi Bazaine'a, Maksymilian mógł liczyć tylko na poparcie Francji. Ale w 1865 r. skończyła się wojna domowa w Stanach Zjednoczonych. Zaczęły się one natychmiast domagać wycofania wojsk francuskich z Meksyku. Pod naciskiem tych żądań Napoleon musiał ustąpić. W lutym 1867 r. opuściły Meksyk ostatnie oddziały francuskie. Maksymilian został schwytany przez republikanów i rozstrzelany 19 czerwca 1867 r. w Queretaro. Jego żona Maria Charlotta, będąca wówczas we Francji w celu uzyskania pomocy dla męża, na wiadomość o jego śmierci dostała pomieszania zmysłów. W Meksyku wybrano ponownie na prezydenta Juareza (zm. 1872). Wyprawa meksykańska była kompromitacją Napoleona III. Francja straciła kilka tysięcy ludzi, nic w zamian nie osiągając, a nawet przekreślając swoje wpływy w Ameryce. Ale co więcej, konieczność trzymania 1/5 zawodowej armii francuskiej w Ameryce musiała wpływać także i na politykę w Europie. W latach 1862-1867 Francja nie mogła właściwie grozić wojną - ani Rosji w 1863 r., ani Prusom w 1866 r. II. Wydawało się, że kraje Ameryki Środkowej, które w 1823 r. utworzyły federację pod nazwą Stany Zjednoczone Ameryki Środkowej, pozostaną zjednoczone. Twór ten jednak się nie utrzymał, a co więcej, 5 republik środkowoamerykańskich było odtąd niemal w nieustannej walce ze sobą. W dodatku znaczne wpływy miała na tym terenie Wielka Brytania. Brytyjski punkt oparcia w Ameryce Środkowej, Honduras Brytyjski (dziś Belize), odstąpiony w 1815 r. Hiszpanii, wolny w 1821, przyłączył się ponownie do Wielkiej Brytanii i został rozszerzony kosztem Gwatemali. W 1862 r. został uznany jako kolonia brytyjska. Na duże trudności natrafiła Nikaragua, gdy w połowie XIX w. - po odkryciu złota w Kalifornii - stało się szczególnie aktualne zagadnienie kanału łączącego Atlantyk z Pacyfikiem. Już w 1829 r. specjalna kompania handlowa północnoamerykańska chciała przystąpić do budowy takiego kanału poprzez Nikaraguę, ale z zastrzeżeniami wystąpiła Wielka Brytania, gdyż karaibski brzeg Nikaragui należał do popieranego przez Anglię "państwa" Indian - Moskitów. W rezultacie układem amerykańskiego sekretarza stanu Claytona i przedstawiciela brytyjskiego Bulwera w 1850 r. w Waszyngtonie postanowiono, że żadna ze stron nie rości pretensji do wyłącznego panowania nad ewentualnym kanałem lub jakimkolwiek krajem Ameryki Środkowej. O słabości tych krajów świadczył również fakt, że w 1855 r. do Nikaragui przybył z garścią ludzi 32-letni awanturnik amerykański William Walker, finansowany przez kapitalistów ze Stanów Zjednoczonych, opanował stolicę i kazał się wybrać na prezydenta. Miał nawet zamiar złączyć państwa środkowoamerykańskie i przywrócić handel Murzynami. Stany Zjednoczone uznały władzę Walkera, ale przeciwstawiły się państwa środkowoamerykańskie, a opór przeciwko niemu skutecznie podniecała Wielka Brytania. W 1857 r. jego wyprawa morska została zatrzymana przez flotę brytyjską. Wydany władzom Hondurasu został skazany na rozstrzelanie w 1860 r. Afera Walkera pogrzebała ostatecznie sprawę kanału poprzez Nikaraguę. III. Kraje na północy, w których zaczęła się walka niepodległościowa przeciwko Hiszpanii, były najmniej indiańskie, gdyż tu od dawna istniało najsilniejsze osadnictwo hiszpańskie. Toteż w XIX w. w krajach tych nie było takiego podziału na elitę rządzącą i masę Indian, jak w innych. Przeważali tu biali i Metysi. W Wenezueli było poza tym kilka procent Murzynów. Nazwana ku czci "odkrywcy" Ameryki Kolumbia stale zmieniała nazwę, co pozostawało w związku z ustawicznymi w tym państwie walkami wewnętrznymi. Dzięki eksportowi złota, srebra i kawy istniała tu również dość silna burżuazja. Bogota była uważana za Ateny Ameryki Łacińskiej, choć rywalizowało z nią miasto Kartagena, jedno z ognisk Oświecenia w Ameryce

Page 204: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Łacińskiej. Ta burżuazja, zbierająca się w licznych lożach masońskich, wyznająca liberalizm, była w ciągłej walce z latyfundystami i popierającym ich klerem. Ale obok tego konfliktu charakterystycznego zresztą dla całej Ameryki, w Kolumbii istniał zawsze silny konflikt między poszczególnymi prowincjami, który wynikał stąd, że Hiszpanie złączyli siłą na początku XVI w. obszary zamieszkane przez różne plemiona indiańskie o odmiennej kulturze. Ten antagonizm przetrwał do czasów nowożytnych i ujawniał się stale w dziejach Kolumbii. Po 1830 r., jedność utrzymywał przy pomocy siły dyktator gen. Francisco Santander (1832-1837), popierany przez konserwatystów, ale po rozłamie wśród nich w 1849 r. władzę chwycili liberałowie (gen. Jose Lopez, 1849-1853), którzy przeprowadzili zniesienie niewolnictwa, wprowadzili głosowanie powszechne do parlamentu i sądy przysięgłych, ale nie potrafili utrzymać jedności kraju. W 1858 r. Kolumbia stała się już związkiem ośmiu luźno związanych ze sobą państw pod nazwą Konfederacja Granadyjska (Confederacion Granadian). Z trudem w 1863 r. udało się liberałom przywrócić trwały związek pod nazwą Stany Zjednoczone Kolumbii (Estados Unidos de Colombia), do tej pory państwo nosiło nazwę potoczną Nowa Granada. Przez cały okres od 1830 r. liberalizm w Kolumbii był silniejszy niż w innych krajach Ameryki Łacińskiej, dlatego też stale toczyła się tu walka z konserwatystami i z klerem. Już konstytucja 1832 r. wprowadziła rozdział Kościoła od państwa. Walkę z Kościołem podjął w 1849 r. prezydent Jose Lopez oraz w 1863 r. dyktator Tomas de Mosquera ( 1862-1864). Ta polityka antyklerykalna naraziła nawet Kolumbię na wojnę z Ekwadorem. I w sąsiadującej z Kolumbią Wenezueli, zwanej "Francją Ameryki", bardzo silny był liberalizm, ale mimo to do 1831 r. rządzili tu stale dyktatorzy, poczynając od Metysa Jose Paeza (1831 1847), który domagał się skazania Bolivara na wygnanie, posądzając go o tendencje monarchiczne. Paeza obalili bracia Monagas, którzy przez swe nieliczenie się z prawem doprowadzili kraj do anarchii; od 1857 r. anarchia przeszła w stan chronicznej wojny domowej, której położył wreszcie kres dyktator Antonio Guzman Blanco w 1870 r. IV. Caudillos rządzili także w najbardziej (obok Boliwii i Peru) zacofanym państwie południowoamerykańskim Ekwadorze. Był to kraj rolniczy, w większości indiański, mający nieliczną, ale za to bardzo radykalną burżuazję w miastach: Quito i portowym Guayaquil. Walka obozu konserwatywno-klerykalnego z liberalnym była tu szczególnie ostra. Prezydent Vicente Rocafuerte (1835-1839) został obalony tylko za próbę stosowania tolerancji religijnej. Program liberalny wysunął znów dyktator Jose Urbina (1851-1856), m.in. znosząc niewolnictwo (1852), wprowadzając bezpłatne nauczanie w szkołach początkowych i usuwając z kraju jezuitów. To doprowadziło do wstrząsów wewnętrznych. Zwycięski dyktator Gabriel Garcia Moreno ( 1859-1865 i 1869 1875) wprowadził rządy teokratyczne. Konstytucja z 1869 r. przyznawała prawa polityczne tylko katolikom, całe szkolnictwo zostało poddane klerowi katolickiemu, który miał także cenzurę nad prasą i widowiskami. Ekwador uchodził niemal za wzór państwa katolickiego. Z powodu swego konserwatyzmu i zwalczania wszelkiej krytyki Garcia Moreno był znienawidzony przez liberałów, a w 1875 r. został zamordowany. Równie zacofanym państwem była Boliwia, do 1879 r. mająca jeszcze własne wybrzeże nad Pacyfikiem. I tu z reguły rządzili dyktatorzy, zdobywający władzę na drodze zamachów zbrojnych. Ambitny caudillo gen. Andres Santa Cruz (1829-1839) chciał stworzyć w środku Ameryki Południowej wielkie państwo związkowe, proklamując po pokonaniu Peru federację boliwiańsko-peruwiańską w 1835 r. Ale przeciw temu natychmiast zaprotestowała Argentyna, Chile zaś zaczęło wojnę z Boliwią. Federacja została rozwiązana w 1839 r. Był to ostatni moment, w którym Boliwia odgrywała jeszcze poważniejszą rolę polityczną w stosunkach międzynarodowych. Po obaleniu dyktatora Manuela Belzu (1848-1855), który bezskutecznie starał się zmniejszyć znaczenie Kreolów, dzieje Boliwii to okres anarchii lub tyranii. Wpływy hiszpańskie najdłużej utrzymały się w Peru, choć tu na początku XIX w. było bardzo niewielu białych ( 13-15%). Ale właśnie ze względu na swą małą liczbę, posiadający do niedawna intratne stanowiska przy wicekrólu, Kreole byli lojalni wobec metropolii. Ciemni, żyjący na ogół w nędzy, zatrzymani w swym rozwoju kulturalnym Indianie peruwiańscy byli w XIX w. elementem biernym. Ponieważ Peru oderwało się od Hiszpanii tylko pod naciskiem z zewnątrz, stąd też rząd hiszpański nie chciał uznać niepodległości tego kraju. Peru było zresztą krajem kontrastów. Mimo wiekowej niewoli Indianie peruwiańscy najdłużej zachowali przywiązanie do Hiszpanii. Kraj najbogatszy z amerykańskich w złoto i srebro miał w XIX w. ogromną większość mieszkańców nędzarzy. W tymże wieku sytuacja ekonomiczna Peru zaczęła się poprawiać, ale nie dzięki jego bogactwom mineralnym (których eksploatacja już w XVIII w. zresztą zupełnie zmalała), lecz dzięki pokładom guano na wyspach Chincha i na wybrzeżu oraz w mniejszym stopniu dzięki eksploatacji saletry na południu. Wywóz tego guano dawał wprawdzie największe dochody kapitalistom francuskim, ale częściowo i państwu. Dla elity peruwiańskiej zaczął się okres dobrobytu, do czego przyczynił się zręczny i energiczny dyktator Ramón Castilla (1845-1851 i 1855-1862), Indianin z pochodzenia. Ale w kraju głodujących milionów Indian, masami chorujących na gruźlicę, brak było ludzi do pracy przy eksploatacji guano, a nawet do pracy na plantacjach bawełny. Za pośrednictwem Portugalczyków zaczęto zatem sprowadzać z wyspy Makau kulisów Chińczyków. Większość ich (ok. 80%) Portugalczycy po prostu pozyskiwali przemocą, ogół zaś podstępem. W sumie przywieziono do Peru ok. 85 000 Chińczyków, traktując ich niemal jak niewolników. Stali się oni dla elity peruwiańskiej jednym z czynników dobrobytu, który doszedł do szczytu za prezydentury Jose Balta (1868-1872). Budowano wprawdzie drogi bite,

Page 205: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

tunele, mosty, koleje żelazne, ale zarazem marnotrawiono ogromne pieniądze. Bezplanowość gospodarki publicznej i demoralizacja życia politycznego doprowadziły po 1870 r. do kryzysu gospodarczego. Pomimo swej wielkości, Peru (trzecie z kolei państwo w Ameryce Południowej) nigdy nie odgrywało większej roli politycznej. Gdyby nie zbrojny opór Chile, Peru byłoby połączone z Boliwią. Przez Hiszpanię, uznającą przecież niezależność innych krajów amerykańskich, Peru było traktowane przez cały czas jako zbuntowana kolonia. Decyzja Santo Domingo w 1861 r. przyłączenia się do Hiszpanii i utworzenie w Meksyku związanego z Francją cesarstwa zachęciło rząd hiszpański w 1862 r. do podjęcia próby przywrócenia, choćby tylko częściowego, panowania hiszpańskiego w Ameryce. Wyzyskano zatem drobne nieporozumienie finansowe z Peru i w 1861 r. za pomocą floty wojennej zajęto część wysp Chincha. Pociągnęło to za sobą protest Stanów Zjednoczonych i Chile, na co Hiszpania odpowiedziała blokadą wybrzeża chilijskiego. Teraz jednak utworzyła się antyhiszpańska koalicja Chile, Boliwii, Ekwadoru i Peru (1865), choć wojnę na morzu prowadziło właściwie tylko Chile. Hiszpania musiała się liczyć także z protestami Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza po upadku wpływów francuskich w Meksyku, zresztą w 1868 r. w Hiszpanii wybuchła rewolucja. Ale dopiero w 1871 r. Hiszpania zrzekła się swych pretensji do Peru. Tak się skończyła ostatnia próba uzależnienia politycznego części Ameryki od mocarstwa europejskiego. Spośród państw "nad Pacyfikiem" zawsze najsilniejsze było Chile, kraj ostrych kontrastów między białymi i Indianami, między latyfundystami, hacendados i żyjącymi w nędzy chłopami indiańskimi, między elitą złożoną z Kreolów, a pozbawioną niemal zupełnie praw politycznych olbrzymią większością złożoną z Indian. Mimo tych kontrastów Chile, podobnie jak Paragwaj, najrzadziej zmieniało konstytucję i najmniej miało prezydentów (od 1831 do 1871 tylko 4, a w ogóle w okresie 1818-1871 tylko 7), wszyscy w dodatku umarli własną śmiercią. Już w 1833 r. dyktator konserwatysta Joaquin Prieto (1831-1841) przeprowadził konstytucję, zainicjowaną przez swego przyjaciela "ministra dyktatora" Diego Portalesa, która mimo ataków ze strony liberałów przetrwała aż do 1925 r. W latach czterdziestych XIX w. zaczął się w Chile ogromny rozwój górnictwa (miedź, srebro, węgiel). Pierwszymi organizatorami byli głównie cudzoziemcy, m.in. były uczestnik powstania listopadowego prof. Ignacy Domeyko, świetny geolog i mineralog, właściwy twórca szkolnictwa chilijskiego. Górnictwo to było głównie w ręku kapitalistów angielskich, ale mimo to Chile stało się najbogatszym krajem południowoamerykańskim, miało dobrze rozwiniętą sieć kolejową i liczną flotę handlową. W tych warunkach uprzywilejowane stanowisko latyfundystów stawało się coraz większą anomalią. Zrozumiał to dyktator Manuel Montt (1851-1861, "dziesięciolecie Montta", decennio Montt), próbując zmniejszyć przywileje zarówno ich, jak i Kościoła, ale robiąc to wszystko w sposób arbitralny. Próbę powstania Montt złamał przy pomocy robotników i drobnomieszczaństwa. Następny dyktator Jose Perez zaczął politykę wyraźnie liberalizującą (1861-1871). V. Dorzecze La Platy-Parany uchodziło na początku XIX w. za najbogatszy kraj w Ameryce Południowej. Buenos Aires było, podobnie jak Kartagena i Caracas na północy, żywym ogniskiem kulturalnym, wiążącym Amerykę Południową z Europą i z Ameryką Północną. Z tego też miasta wyszedł ruch niepodległościowy antyhiszpański. Ogarnął on całe dorzecze, w 1818 r. utworzono państwo Zjednoczone Prowincje La Plata (dzisiejsza Argentyna, Boliwia, Paragwaj i Urugwaj), ale była to tylko decyzja słowna, która nigdy nie weszła w życie. Zresztą nawet formalnie zerwał z nią Paragwaj w 1822 r., Boliwia i Urugwaj w 1825 r., reszta nosiła odtąd nazwę Republika Argentyńska, choć zanosiło się na to, że i ta reszta się rozpadnie. Rozbieżności między interesami latyfundystów i wielkich hodowców owiec i bydła a burżuazją z Buenos Aires i arystokracją z najbliższych okolic stolicy były w XIX w. zbyt wielkie. Pierwsi byli zwolennikami federacji prowincji, drudzy centralizmu, nazwano ich unitarystami. Lata 1826-1831 to okres anarchii w Argentynie, która dzieliła się wówczas na parę zwalczających się republik. Na czele każdej stał inny caudillo, choć w teorii władzę najwyższą miał prezydent "konfederacji". Sytuacja zmieniła się, gdy w 1835 r. dyktatorem został dawny goucho (tzn. pilnujący stada w pampasach), potem wielki właściciel ziemski i wreszcie gubernator prowincji Argentyny, półanalfabeta płk Juan Manuel de Rosas. Mając poparcie arystokracji i kleru katolickiego, przy pomocy oddziałów zbrojnych złożonych z gauchos i Murzynów zjednoczył Argentynę w jedno scentralizowane państwo. Zrobił to jednak przy pomocy drakońskich środków, łamiąc okrutnie wszelki opór i tępiąc wszelką krytykę swej osoby. Policja jawna i tajna organizacja policyjna (mozorco) tysiącami więziły, torturowały i mordowały ludzi. Portrety dyktatora noszono na procesjach kościelnych wraz z obrazami religijnymi, jego samego otaczał zresztą kult niemal religijny. Mniej szczęścia miał w polityce zagranicznej. W 1833 r. Wielka Brytania zagarnęła Falklandy, które z winy rządu argentyńskiego były prawie bezpańskie (do 1766 należały do Francji). Przez cały czas swych rządów Rosas toczył wojnę z Urugwajem, do którego uciekali unitaryści i przeciwnicy dyktatury argentyńskiej. Flota argentyńska blokowała Montevideo, ale to narażało na straty Francję i Wielką Brytanię, toteż odpowiedziały blokadą ujścia La Platy (do 1848 r.). Z trudności de Rosasa skorzystało Chile zajmując wyspy wokół Cieśniny Magellana. Ale dopiero powstanie pod wodzą Justo de Urquiza (dyktator 1852-1860) i klęska pod Monte Caseros w 1852 r. zmusiły de Rosasa do ucieczki do Anglii. Mimo swych drakońskich rządów demagog de Rosas był bardzo popularny wśród drobnomieszczaństwa i biedoty argentyńskiej, dla nich przecież nie był groźny. Legenda o de Rosasie przetrwała aż do XX w. Niezależnie od niej wydaje się, że można go jednak uważać za głównego twórcę nowożytnej Argentyny.

Page 206: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Po ustąpieniu de Rosasa zaznaczyły się znowu tendencje federalistyczne, a Buenos Aires wystąpiło nawet (1852 r.) z federacji, tworząc własne państwo. Stolicą Argentyny stała się Parana. Rozbicie to było jednak nie do utrzymania. Buenos Aires potrzebowało zaplecza gospodarczego, Argentyna zaś nie mogła się obejść bez tego portu. W 1859 r. Urquiza pokonał zbuntowane miasto w bitwie pod Cepeda. Ale już w 1862 r. w bitwie pod Pavon, ostatniej bitwie o jedność Argentyny, zwyciężył gubernator Buenos Aires, Bartolome Mitre (dyktator 1860-1868). Dopiero teraz Argentyna zaczęła się stawać jednym z najsilniejszych państw południowoamerykańskich, choć nadal nie mogła powstrzymać ekspansji Chile na południu ani uzależnić od siebie Urugwaju, a to ostatnie było zawsze celem polityki argentyńskiej. Urugwaj (nazwa oficjalna Republica Oriental del Uruguay) utrzymał swą niepodległość głównie dzięki rywalizacji argentyńsko-brazylijskiej, choć płacił za nią drogo stałą anarchią podsycaną przez tych sąsiadów, a nawet wojną domową. Najdłuższy okres takiej anarchii, zwany "wielką wojną", trwał od 1839 do 1852 r. Formalnie była to walka zwolenników obalonego w 1838 r. prezydenta Manuela Oribe ("biali", od białej odznaki na kapeluszu) ze zwolennikami jego następcy, gen. Fructuoso Rivera (colorados, kolorowi - od opaski barwnej na ramieniu), trudniej powiedzieć, o co naprawdę chodziło w tej wojnie poza porachunkami osobistymi. Pozostały po niej jednak nazwy na oznaczenie stronnictw politycznych, "kolorowi" reprezentowali później głównie gauchos i Indian. Podczas wielkiej wojny odznaczył się, walcząc po stronie "kolorowych" jako generał i dowódca legionu włoskiego, Józef Garibaldi w latach 1843-1846. Państwem buforowym, podobnie jak Urugwaj, był także Paragwaj, w większym jeszcze stopniu zależny od rywalizacji swych sąsiadów. Urugwajowi jednak pomogła Wielka Brytania i Francja, nie miały one natomiast żadnego interesu w pomaganiu Paragwajowi. W Paragwaju Indianie Guarani, mający za sobą tradycję komunizującego, ale zarazem centralistycznego, wdrażającego posłuszeństwo, ale i dającego ogółowi pewne elementy kultury nowożytnej, państwa jezuickiego z lat 1631-1767, stali wyżej pod względem kulturalnym od Indian sąsiadów. Poza tym w Paragwaju było zawsze bardzo niewielu Kreolów, ogół mieszkańców stanowili Guarani. Aż do początku XIX w. kraj był zależny od wicekrólestwa La Platy. Gdy do Paragwaju przyszła wiadomość o abdykacji prawowitego króla hiszpańskiego i obowiązku nieuznawania uzurpatora Bonapartego, rada miejska (cabildo) w Asunción utworzyła rewolucyjną juntę (związek), ta zwołała kongres ogólnokrajowy, obradujący w czerwcu 1810 r., na którym uchwalono niezależność i od Hiszpanii, i od Buenos Aires. Junta rewolucyjna Argentyny również wypowiedziała posłuszeństwo metropolii, ale nie chciała się zgodzić na decyzję Paragwaju i jego "bunt" chciano stłumić siłą. W bitwie pod Tacuari, w marcu 1811 r. najeźdźcy argentyńscy zostali odparci. W maju 1811 r. Paragwaj wystąpił ze Zjednoczonych Prowincji La Plata, które w teorii istniały na terenach dawnego wicekrólestwa. Głównym inspiratorem uchwały o niepodległości był prawnik z Asunción dr Jose Gasparo Tomas Rodriguez de Francia, dzięki niemu też kongres przedstawicieli kraju, zwołany do Asunción, uchwalił w październiku 1813, że Provincia del Paraguay będzie się odtąd zwała Republica del Paraguay. W tymże roku Francia został (wraz z innym przywódcą powstania, oficerem Fulgencio Yegros) konsulem, ale już w 1816 r. dożywotnim dyktatorem i władzę sprawował aż do śmierci w 1840. Dr Francia rozwiązał wszystkie cabildos, nie zwoływał kongresu, ale wprowadził równość wszystkich wobec prawa, pozbawiając Kreolów, nielicznych zresztą w tym kraju, wszelkich przywilejów. Również i kler pozbawił znaczenia politycznego. Skasował św. inkwizycję, znosił klasztory, sam mianował proboszczów, sprzedał majątki kościelne, przeznaczając fundusze stąd uzyskane na budowę szkół i na armię, czyniąc z Paragwaju - jak mówiono - "Prusy Ameryki Południowej", choć korpusu oficerskiego nie rozbudował. Bezinteresowny, wrażliwy na krzywdę, już za życia otoczony kultem niemal religijnym, postawił sobie ambitny cel: uczynienie z Paragwaju silnego państwa demokratycznego. Zmierzał do tego drogą, którą uważano wówczas za jedynie możliwą, tj. drogą twardych rządów dyktatorskich. Utrzymał niepodległość Paragwaju mimo stałych zakusów przeciw niemu ze strony Argentyny. Uczynił z Paragwaju pierwsze i zarazem jedyne w XIX w. państwo amerykańskie, w którym Metysi i Indianie byli pełnoprawnymi obywatelami, jedyne w Ameryce Południowej państwo prawdziwie demokratyczne. Można nawet powiedzieć, że dr Francia był jednym z twórców narodu paragwajskiego. To państwo wolnych chłopów i drobnych mieszczan nie znało - w przeciwieństwie do innych państw - anarchii i rewolt oficerów. Ujemną stroną polityki dr. Francii było izolowanie kraju od wpływów zewnętrznych. Paragwaj zwano nawet "Chinami Ameryki". Następcą dr. Francii był jego siostrzeniec Carlos Antonio Lopez (dyktator 1844-1862, ale już od 1841 konsul), który odstąpił od zasady, że tylko państwo może zajmować się handlem zagranicznym i upaństwowił ziemie gminne indiańskie, wydzierżawiając je jednak zaraz chłopom. Zaczęła dzięki temu powstawać klasa swoistej burżuazji kupieckiej i warstwa bogatych chłopów, ale mimo to Paragwaj pozostał nadal najbardziej demokratycznym krajem amerykańskim, mającym już silną świadomość narodową. Tylko dzięki temu Paragwaj mógł stoczyć ciężką walkę o niepodległość. Walkę tę sprowokował dyktator Francisco Solano Lopez (1862-1870, syn poprzednika), który - licząc na armię paragwajską - chciał zapewnić swemu państwu odpowiednią swobodę w korzystaniu z ujścia La Platy do oceanu i dlatego zaczął niebacznie wojnę z popierającą w Urugwaju stronnictwo "kolorowych" Brazylią, a chcąc interweniować w Urugwaju wysłał armię przez terytorium argentyńskie. To sprawiło, że Brazylia i Urugwaj zawarły przymierze skierowane przeciwko Paragwajowi,

Page 207: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

finansowane w dodatku przez Wielką Brytanię. Wprawdzie przeciwko temu trójprzymierzu bardzo energicznie zaprotestował rząd peruwiański, zapowiadając, że nie dopuści do tego, by z Paragwaju uczynić "amerykańską Polskę", protestowała także Kolumbia i Chile, ale mimo to wojna toczyła się w latach 1864-1870. Po paru początkowych sukcesach Lopez zaczął ponosić klęski, wojska sprzymierzonych wkroczyły do Paragwaju, choć cała jego ludność, a nawet kobiety i dzieci, brała udział w obronie, stawiając heroiczny opór najeźdźcom. W wojnie tej zginęło przeszło 90% ludności męskiej Paragwaju, a w ogóle z przeszło 500000 mieszkańców ocalała mniej niż połowa i to przeważnie kobiety i dzieci. Reszta wyginęła wskutek działań wojennych, chorób zakaźnych lub została wymordowana, gdyż gen. brazylijski, zięć cesarza Pedro II, ks. Orleański, hr. Gaston d'Eu kazał zabijać nawet kobiety i dzieci. Paragwaj stracił część swego terytorium, przez lat 10 był okupowany przez najeźdźców i zaczął zmieniać swą strukturę społeczną, upodabniając się do krajów sąsiednich. Wojna ta miała jednak znaczenie ogólnoamerykańskie, bo w jej następstwie powstał później konflikt graniczny z Argentyną, a potem z Boliwią. W obu interweniowały Stany Zjednoczone i inne państwa. VI Hiszpania utrzymała swe panowanie tylko na wyspach amerykańskich z wyjątkiem Santo Domingo. Zachodnia część tej wyspy, zwana Haiti, należąca od 1697 r. do Francji, wolna od 1803, była widownią stałych, często krwawych walk Murzynów z Mulatami, które doprowadziły wreszcie do utworzenia w 1808 r. dwóch państw, murzyńskiego i mulackiego. Część wschodnia, przy której pozostała nazwa hiszpańska Santo Domingo, po przejściowych w latach 1795-1806 rządach francuskich, wróciła pod panowanie Hiszpanii, ale w 1821 r. oddzieliła się od niej i utworzyła republikę. W 1820 r. zjednoczył z powrotem mulacką i murzyńską część Haiti Mulat Jean Pierre Boyer (prezydent 1818-1843), a w 1822 r. połączył je z Santo Domingo. Ale jedność państwowa wyspy nie utrzymała się długo z powodów ekonomicznych i kulturalnych: w Haiti przeważało rolnictwo i język francuski, w Santo Domingo pasterstwo i język hiszpański, poza tym większość mieszkańców Haiti stanowili Murzyni, w Santo Domingo zaś Mulaci i biali. Toteż gdy w Haiti zaczęły się rozruchy Murzynów przeciwko Mulatom, w Santo Domingo wybuchło w 1843 r. powstanie, na czele którego stanął bogaty hodowca Pedro Santana (dyktator 1844-1861 z przerwami), w 1844proklamowano republikę, która miała się odtąd zwać Dominikana (Republica Dominicana). W obawie jednak przed wpływami z Haiti rządzący w Dominikanie wielcy właściciele ziemscy i hodowcy przeprowadzili przyłączenie się jej do Hiszpanii w 1861 r. Wywołało to natychmiast protesty Haiti i innych państw południowoamerykańskich, w Dominikanie zaczęły się rozruchy, w 1865 r, ponownie została ogłoszona niezależną republiką. W Haiti po oddzieleniu się Santo Domingo władzę znowu przejęli Murzyni. Wybrany w 1847 r. na prezydenta Murzyn gen. Faustyn-Robespierre-Napoleon Soulouque, wyzyskując nienawiść biedoty murzyńskiej do burżuazji, rekrutującej się głównie z Mulatów, inspirował w kwietniu tegoż roku rzeź tych ostatnich w całym państwie. W 1849 r. Soulouque przyjął tytuł cesarza (Faustyn I, 1849-1859), nie pierwszy zresztą, bo już w 1804 r. taki tytuł przyjął prezydent Dessalines (Jakub I), biorąc za wzór Napoleona I, Soulouque, podobnie jak jego poprzednik, otaczał się wielkim przepychem, związane z tym marnotrawstwo pieniędzy i ogromne okrucieństwa doprowadziły w 1859 r. do powstania i przywrócenia republiki. Haiti było poza Afryką jedynym państwem murzyńskim, poza tym spośród państw murzyńskich tylko Haiti i utworzona w 1822 r. przez wolnych Murzynów amerykańskich Liberia w Afryce (biorąca jednak udział w handlu niewolnikami) miały ustrój konstytucyjny, aczkolwiek w Haiti istniał on tylko w teorii. Wszystkie państwa Ameryki Łacińskiej były uzależnione w większym lub mniejszym stopniu od kapitalistów obcych, głównie brytyjskich, częściowo zaś także francuskich. Dopiero ok. połowy XIX w, zaczęli z nimi rywalizować kapitaliści amerykańscy, rozciągając swe wpływy z początku przede wszystkim na kraje sąsiadujące ze Stanami Zjednoczonymi, tj. Meksyk, państwa środkowoamerykańskie i Antyle. Przedmiotem stałego zainteresowania tych kapitalistów były zwłaszcza kolonie hiszpańskie Puerto Rico i Kuba, eksportujące cukier do Stanów Zjednoczonych. Kuba zwłaszcza była w tak dobrej sytuacji gospodarczej, że stale sprowadzała niewolników murzyńskich i wolnych najemników, m.in. Hindusów i Chińczyków (w 1860 r. było ich ok. 70000). Popierano zatem na Kubie ruch oporu przeciwko rządowi hiszpańskiemu w nadziei, że wolna Kuba stanie się z konieczności zależna od Stanów Zjednoczonych. W 1854 r. rząd amerykański formalnie zaproponował Hiszpanii, by sprzedała swą wyspę. Zebrani w związku z tą sprawą w Ostendzie trzej przedstawiciele Stanów Zjednoczonych przy rządach Wielkiej Brytanii, Francji i Hiszpanii uchwalili na ten temat deklarację (Ostend Manifesto), przesłaną z Akwizgranu sekretarzowi stanu Williamowi Marcy 18 października 1854, charakterystyczną dla ówczesnej frazeologii polityków północnoamerykańskich: "Stany Zjednoczone mają obowiązek starać się o kupno Kuby. Nasza historia nie pozwala nam na nabycie wyspy Kuby bez zgody Hiszpanii, chyba że to byłoby usprawiedliwione wielkim prawem samoobrony. Skoro zaofiarowaliśmy Hiszpanii cenę o wiele przewyższającą wartość Kuby i skoro spotkało się to z odmową, to powstaje pytanie, czy Kuba, będąc w posiadaniu Hiszpanii, nie zagraża poważnie naszemu wewnętrznemu pokojowi i istnieniu naszej drogiej Unii. Jeśli na to pytanie odpowiedzieć twierdząco, to my - mając po swej stronie wszelkie prawo boskie i ludzkie - będziemy usprawiedliwieni, odrywając Kubę od Hiszpanii, o ile będziemy mieli siłę". Wprawdzie pod wpływem ogólnego oburzenia w Europie Zachodniej, a nawet w Stanach Zjednoczonych, Marcy, zresztą zwolennik przyłączenia Kuby choćby za pomocą prowokacji, musiał publicznie wyrazić swą dezaprobatę dla manifestu

Page 208: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

ostendzkiego, nie można go jednak uważać za akt bez znaczenia. Jego współautorem był przecież dawny sekretarz stanu (1845-1849), a później prezydent (1857-1861) James Buchanan, który właśnie dzięki swej polityce aneksjonistycznej w stosunku do Kuby zwyciężył w wyborach na prezydenta. W Kubie widziano potencjalną bazę dla mocarstw europejskich, gdyby chciały zaatakować Stany Zjednoczone. Poza tym rozeszły się wieści, że Hiszpania chce znieść na Kubie niewolnictwo, a to mogło oddziaływać demoralizująco na Murzynów w stanach południowych Stanów Zjednoczonych. Do kupna Kuby mimo podwyższonej ceny (130 000 000 dolarów, w 1848 r. dawano tylko 100 000 000) nie doszło, ale akcji zbrojnej nie podjęto w obawie, że Hiszpania zostanie poparta przez Wielką Brytanię, choć wielu Kubańczyków, nie licząc na to, by Hiszpania chciała zmienić swój system rządów, było gotowych do powstania i przyłączenia swego kraju do Stanów Zjednoczonych. Powstanie to wybuchło w 1868 r. w ślad za rewolucją w Hiszpanii. Rząd powstańczy, na czele którego stał Carlos Manuel de Cespedes, proklamował zniesienie niewolnictwa i tolerancję religijną. Cespedes i wielu działaczy kubańskich pragnęło, by Kuba weszła w skład Stanów Zjednoczonych jako jeden ze stanów, mimo to nie poparły one zbrojnie powstania i nawet nie przyznały Kubie praw strony wojującej, obawiając się - jak się wydaje - w dalszym ciągu ewentualnej interwencji ze strony Wielkiej Brytanii. Ograniczono się tylko do zaproponowania rządowi hiszpańskiemu uznania niepodległości Kuby w zamian za odszkodowanie, którego wypłata miała być zagwarantowana przez Stany Zjednoczone. Powstanie zakończyło się dopiero w 1878 r. Kuba pozostała jeszcze pod władzą Hiszpanii. Rozdział osiemdziesiąty trzeci Sprawa zjednoczenia Niemiec w latach 1859-1866. Klęska Austrii W 1848 r. nie udało się burżuazji niemieckiej dokonać zjednoczenia Niemiec. Było ono jednak nieuniknione głównie z dwóch powodów: ekonomicznego i ideowo-politycznego. Ogromny rozwój przemysłu niemieckiego w drugiej połowie XIX w., dość gęsta sieć kolejowa wszystko silnie wiązało kraje niemieckie i przekreślało separatyzm książąt i rządów. Poza tym większość państewek należała do Związku Celnego, dyktującego wszędzie ceny, zawierającego w imieniu wszystkich członków związku umowy handlowe z państwami obcymi. Korzyści gospodarcze przyciągnęły do Związku Celnego także państwa, które w 1834 r. utworzyły konkurencyjny Steuerverein (Hanower, Brunszwik, potem Oldenburg, Badenia, Nassau i inne). Kolejno w latach czterdziestych przystępowały one do związku, w 1854 r. uczynił to najważniejszy z nich Hanower. Wprawdzie w obrębie Związku występowały często tarcia wynikające z odmiennej struktury państw członkowskich, zerwanie jednak ze Związkiem było dla państw mniejszych faktycznie niemożliwe ze względów gospodarczych. Właściwie zatem, choć udział poszczególnych państw w Związku Celnym był dobrowolny i zawsze tylko tymczasowy, to jednak dzięki niemu Niemcy były już faktycznie zjednoczone, miały wspólną bazę gospodarczą. Zjednoczenia Niemiec pragnęli demokraci i socjaliści niemieccy (m.in. Marks i Engels), a dzięki nim i większość robotników niemieckich. Ku zjednoczeniu parł także rozbudzony w 1813 r., potem ożywiony w 1848 r. dzięki rewolucji, i w latach 1859-1860 dzięki przykładowi Włoch, ruch narodowy niemiecki. Hołdowała mu przede wszystkim burżuazja niemiecka, a nawet część drobnomieszczaństwa i arystokracji. Ze względów gospodarczych i ze względu na dość ogólne pragnienie większości oświeconej części narodu niemieckiego sprawa zjednoczenia Niemiec dojrzała już całkowicie do realizacji. Na przeszkodzie temu mogły stanąć tylko trudności zewnętrzne, tj. opozycja Francji i Rosji, które dotąd zwykle uniemożliwiały zmianę ustroju Niemiec. Ale właśnie od 1863 r. wytworzyła się dla tej zmiany wyjątkowo korzystna sytuacja międzynarodowa. Rosja od czasu wojny krymskiej była wrogo nastawiona wobec Austrii i choć w zasadzie niechętna zmianom organizacyjnym w Niemczech, to jednak w konflikcie prusko-austriackim stawała po stronie Prus. Silne Prusy wydawały się rządowi rosyjskiemu mniej niebezpieczne niż silna Austria. Napoleon III popierał sprawę Włoch przeciwko Austrii, zależało mu więc na tym, by tej ostatniej Prusy nie przyszły z pomocą. Poza tym był przeciwny wprawdzie zjednoczeniu Niemiec, ale przeceniając siły Austrii popierał Prusy, sądził, że zawsze będą one szachowane przez Austrię i z tego powodu muszą utrzymywać dobre stosunki z Francją. Zresztą w 1863 r. załamała się przyjaźń francusko-rosyjska, a w związku z tym osłabł połączony nacisk Francji i Rosji na państwa niemieckie. W chwili, gdy sprawa zjednoczenia Niemiec dojrzała już od wewnątrz i miała korzystne warunki zewnętrzne, pozostawało jeszcze otwarte pytanie, kto sfinalizuje ostatecznie tę sprawę. Ponieważ burżuazja niemiecka zawiodła już w latach 1848-1849, przechodząc wszędzie na stronę reakcyjnych rządów, przeto zjednoczenie mogło się dokonać tylko odgórnie przez Prusy lub Austrię. Cesarz austriacki był od 1815 r. formalnym przewodniczącym Związku Niemieckiego, mógł liczyć w Niemczech na większość książąt i konserwatystów, na część liberałów, którzy byli niechętni junkierskim Prusom oraz na większą część katolików, którzy przeważnie nie mieli sympatii do protestanckich Hohenzollernów. Ale mimo to w walce o hegemonię w Niemczech Austria była w gorszej sytuacji niż Prusy, w razie konfliktu zbrojnego nie mogła bowiem liczyć na wierność swych obywateli. Na zewnątrz zaś była odosobniona politycznie, a co gorsza zagrożona w swoich posiadłościach włoskich i zmuszona do bacznej uwagi na rosyjski plan ekspansji ku wschodowi. Musiała się obawiać Włoch, za którymi stał Napoleon III - na zachodzie, Rosji - na wschodzie i Prus - na północnym zachodzie. Prusy miały i na terenie niemieckim i na terenie międzynarodowym znaczną przewagę nad Austrią. Związały już ze sobą kraje niemieckie pod względem gospodarczym, miały za sobą większość liberałów i ogromną większość protestantów. W tych warunkach

Page 209: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

wystarczyło Prusom prowadzić politykę trochę bardziej niż dotąd energiczną w Niemczech, by korzystając z sytuacji międzynarodowej zjednoczenie gospodarcze i uczuciowe uzupełnić zjednoczeniem politycznym. Dawna nacjonalistyczna, szerząca kult wielkich monarchów lub wodzów narodu, historiografia niemiecka twierdziła uparcie, że zjednoczenie Niemiec było dziełem jednego człowieka - Bismarcka. Bagatelizowała ona jednak zarówno całe tło sprawy zjednoczenia, jak i to, że zjednoczenie było nieuniknione i że w latach 1863-1870 Prusy miały wszystkie dane po swej stronie, by go dokonać. Bismarck wyrażał tylko potrzeby chwili dziejowej, aczkolwiek nie ulega wątpliwości, że dzięki walorom osobistym przyspieszył znacznie, podobnie jak Cavour, proces zjednoczenia i nadał mu specyficzne piętno. Otto von Bismarck był z pochodzenia i z przekonania junkrem pruskim "do szpiku kości", zdecydowanym konserwatystą i wrogiem liberalizmu politycznego. "Niemcy patrzą nie na liberalizm Prus, ale na ich potęgę" - powiedział zaraz w pierwszej mowie po objęciu stanowiska prezesa ministrów. "Wielkie zagadnienia chwili dziejowej rozstrzyga się nie przez wojny i uchwały większości - to stało się wielkim błędem w 1848 i 1849 r. - lecz krwią i żelazem". Przy tym wszystkim był na wskroś realistą, umiejącym się liczyć z polityczną rzeczywistością, dlatego też, choć pogardzał poglądami mas ludowych, chętnie czasem odwoływał się do nich, gdy chodziło o przeciwstawienie się liberałom. Tych ostatnich nie znosił, ale po 1866 r., licząc się z koniecznością poparcia, wszedł z nimi w przymierze przeciwko odłamowi konserwatystów, którzy jego politykę zwalczali. Obejmując władzę w 1862 r., nie reprezentował Bismarck żadnej nowej koncepcji, żadnego planu odmiennego od tych, które już istniały w gronie otaczających króla reakcjonistów. Chodziło mu tylko o utrzymanie autorytetu króla wobec parlamentu, a właściwie o odebranie przedstawicielstwu narodowemu wszelkiego znaczenia, i o wyparcie Austrii ze Związku Niemieckiego. W gruncie rzeczy Bismarck uważał się przede wszystkim za Prusaka, za wasala króla pruskiego i przyznawał, że gdyby kiedyś stanął wobec konfliktu swego poczucia pruskiego z niemieckością, to nie wahałby się ani chwili z wyborem, uczucie narodowe poświęciłby przywiązaniu do króla pruskiego. Doniosłość jego roli polegała tylko na tym, że politykę swą prowadził zręcznie i konsekwentnie, choć trzeba dodać, że o jej wynikach zadecydowała nie tylko jego zręczność, lecz także wyjątkowo pomyślna sytuacja międzynarodowa. W 1862 r. przed objęciem władzy przez Bismarcka, Wilhelm I nie mogąc złamać oporu parlamentu nosił się nawet z myślą abdykacji na rzecz syna Fryderyka. Bismarck jednak niewiele się przejął wolą przedstawicieli narodu, choć odmówili mu uchwalenia budżetu. Jego mowie w parlamencie w styczniu 1863 r. zarzucił jeden z posłów (Schwerin), że streszcza się ona w zdaniu "siła przed prawem". Bismarck nie użył tego zdania dosłownie, ale istotnie tej zasady się trzymał. Rządził bez uchwały o budżecie, potem zaś rozwiązał sejm. Podobnie lekceważąco zachował się wobec nowego sejmu, również złożonego w większości z opozycji. Faktycznie przez 4 lata (1862-1866) niemal ignorował uchwały sejmowe, podkreślając, że jest zależny tylko od króla. W czerwcu 1863 r. ponadto, wbrew konstytucji, a nawet mimo opozycji następcy tronu, wprowadził surową cenzurę prasy. Najwięcej jednak energii włożył w działalność skierowaną przeciwko Austrii, nie dopuszczając do proponowanej przez nią reformy organizacji Związku Niemieckiego i wciągając Austrię do wspólnej z Prusami akcji w sprawie "księstw północnych", tj. Szlezwika, Holsztynu i złączonego z tym ostatnim Lauenburga. Sprawę "księstw" przy tym tak skomplikował, że ogół nie mógł się często zorientować, po czyjej stronie jest słuszność. "Tylko trzy osoby ją zrozumiały", żartował Palmerston: "jedna - to książę Albert, ale on już umarł. Druga to pewien profesor niemiecki, ale ten dostał pomieszania zmysłów, Trzecią jestem ja, ale znowu wszystko zapomniałem". Z początku była to sprawa prosta. W 1850 r. Dania zerwała układ zawarty w Malmo w 1848 r. z Prusami, ale Wielka Brytania, Rosja i Szwecja zapośredniczyły pokój i wojska pruskie zostały z księstw wycofane. Podpisany przez przedstawicieli Austrii, Francji, Wielkiej Brytanii, Rosji i Szwecji protokół w Londynie z 2 sierpnia 1850 r. gwarantował ówczesne granice Danii. Następny zaś protokół podpisany również w Londynie 8 maja 1852 r. przez te same państwa oraz Prusy i Rosję uznawał istniejące w Danii prawo dziedziczenia tronu w linii żeńskiej jako obowiązujące także w księstwach. Ale bezdzietny Fryderyk VII, chcąc zapewnić swemu następcy duńskiemu i szwagrowi Christianowi posiadanie księstw, dekretem z 1863 r. ogłosił wcielenie Szlezwiku do Danii, choć księstwa stanowiły całość i miały swój własny ustrój wewnętrzny odmienny od duńskiego. Gdy zaś 15 listopada 1863 umarł Fryderyk VII i tron w Danii objął po nim Christian IX, całe Niemcy ogarnął zapał patriotyczny. Domagano się uznania w księstwach jako ich monarchy księcia Chrystiana Fryderyka Augustenburga, gdyż ten pochodził z bocznej wprawdzie, ale męskiej linii książąt szlezwicko-holsztyńskich, miał zatem w księstwach większe prawo do tronu. Domagano się poza tym utrzymania dotychczasowego ustroju księstw. Uchwalona przez sejm związkowy ekspedycja wojskowa złożona z oddziałów hanowerskich i saskich wkroczyła do Holsztyna. Liczono przy tym, że stojąca na czele Związku Niemieckiego Austria nie dopuści do odpadnięcia księstw od Niemiec. Był to moment, w którym inteligencja niemiecka, nawet częściowo w Prusach, i to zarówno burżuazja, jak i szlachta, stawiała na Austrię. Mogła ona wówczas odegrać rolę decydującą, gdyż miała za sobą ogólną sympatię, ale cesarz Franciszek Józef, a zwłaszcza minister spraw zagranicznych konserwatysta Rechberg widzieli w wyrazie woli narodu tendencje rewolucyjne. Z tego skorzystał Bismarck, przekonując łatwo Rechberga o konieczności wspólnego wystąpienia nie Związku Niemieckiego jako takiego, lecz tylko Austrii i Prus. Już wówczas bowiem Bismarck dążył do zagarnięcia księstw

Page 210: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

przez Prusy, ale nie chcąc sobie zrażać opinii niemieckiej, chciał się posłużyć Austrią jako narzędziem. Austria i Prusy zaczęły zatem w lutym 1864 r. wojnę z Danią. Był to moment wyjątkowo pomyślny dla Bismarcka, gdyż nie musiał się obawiać energicznego protestu ze strony państw, które podpisały protokoły londyńskie. Rosja czuła się zobowiązana w stosunku do Prus z racji konwencji Alvenslebena. Napoleon III był zrażony do Wielkiej Brytanii jej odmową wzięcia udziału w proponowanym przez niego kongresie na temat sprawy polskiej. Wielka Brytania nie mogła wystąpić sama. W ten sposób los Danii był związany z następstwami powstania styczniowego, a jej klęska nieunikniona. Wojska prusko-austriackie pod dowództwem marszałka Wrangla, działając według planu gen, Moltkego, łatwo złamały opór o wiele słabszej armii duńskiej. Zajęły Szlezwik, pokonały Duńczyków w bitwie pod Duppel, opanowały cały Półwysep Jutlandzki. Ponieważ konferencja mocarstw w Londynie nie mogła się zdobyć na wspólne wystąpienie, Dania musiała na mocy pokoju w Wiedniu (20 X 1864 r.) zrzec się księstw na rzecz Austrii i Prus, tracąc w ten sposób 2/5 swoich posiadłości. Wysunięta w Londynie propozycja plebiscytu w Szlezwiku doczekała się urzeczywistnienia dopiero w 1920 r. W Niemczech sądzono, że zwycięzcy osadzą na tronie szlezwicko-holsztyńskim księcia Augustenburga, pragnęła tego zresztą Austria i Bismarck gotów był to zrobić, ale z takimi zastrzeżeniami, że sam książę powiedział: "Wolałbym raczej jako prosty chłop sadzić kartofle niż w takich warunkach być księciem szlezwicko-holsztyńskim". Wobec tego w księstwach, mimo oburzenia opinii niemieckiej, ustanowiono kondominium, tj. wspólne rządy austriacko-pruskie. Wojsko Związku Niemieckiego zostało z Holsztyna usunięte. Ale Bismarck zaczął robić tu władzom austriackim trudności i stwarzać fakty dokonane. Tak np. w kwietniu 1876 r. przeniósł bazę pruskiej floty wojennej z Gdańska do Kilonii. W rezultacie zatem sama Austria zaproponowała w Gastein w sierpniu 1865 r. Prusom podział księstw. Prusy miały objąć w zarząd Szlezwik, Austria zaś Holsztyn. Ugoda w Gastein podkopała ogromnie autorytet Austrii w opinii niemieckiej, która liczyła stale na to, że cesarz jako przewodniczący Związku Niemieckiego będzie bronił niezależności księstw w ramach Związku i osadzi, zgodnie z wolą ich mieszkańców, na tronie księcia Augustenburskiego. Podobnie oceniono ten fakt i poza Niemcami. Minister brytyjski Jerzy Clarendon nazwał aneksję księstw "najhaniebniejszym czynem w polityce międzynarodowej od czasów rozbiorów Polski". Prowokowana ustawicznie w Holsztynie Austria gotowa była zrzec się swoich praw do księstw północnych, ale w zamian za zgodę Prus na reorganizację Związku Niemieckiego, a przynajmniej w zamian za pomoc w razie ataku Włoch na swe posiadłości włoskie. Ale na tę ostatnią propozycję Bismarck nie chciał się zgodzić, w sprawie zaś pierwszej wysuwał projekt utworzenia parlamentu niemieckiego powołanego na drodze powszechnego głosowania, na co jednak nie chciała się zgodzić Austria w obawie, że ten parlament ofiaruje koronę Niemiec, podobnie jak to było w 1849 r., królowi pruskiemu. Zbrojny konflikt był zatem nieunikniony, ale na zaczęcie walki Bismarck zdecydował się dopiero po spotkaniu się z Napoleonem III w Biarritz (X 1865 r.) i zapewnieniu sobie neutralności Francji oraz po zawarciu w Berlinie 8 kwietnia 1866 r., pod naciskiem kół wojskowych, przymierza z Włochami, choć je osobiście lekceważył. Dopiero teraz Austria postanowiła zwołać parlament holsztyński, by zadecydował o losach swego kraju, i zwrócić się do sejmu związkowego we Frankfurcie, by wystąpił w obronie praw księstwa szlezwicko-holsztyńskiego jako członka Związku. Prusy odpowiedziały na to wkroczeniem wojsk do Holsztyna, a gdy rada związkowa uchwaliła mobilizację sił wojskowych, zaczęły wojnę. Sztab pruski przygotowywał ją starannie od paru lat, natomiast ani Austria, ani pozostałe państwa niemieckie zupełnie nie były do niej przygotowane i nie uzgodniły swych posunięć militarnych. Państwa południowe nie zdążyły nawet się zmobilizować, gdyż w ciągu dwóch tygodni w czerwcu 1866 r. pruski gen. Manteuffel zajął Hanower, w lipcu wojska pruskie na zachodzie osiągnęły linię Menu. Ale główne rozstrzygnięcie nastąpiło na froncie austriackim. Armia pruska dorównywała austriackiej pod względem liczebnym (258000 Prusaków przeciwko 261000 Austriaków), ale przewyższała ją techniką i ogólnym poziomem wyszkolenia żołnierzy, miała też o wiele lepsze dowództwo. Pruskie iglicówki (Zundnadelgewehr) były o wiele lepsze niż przestarzałe karabiny austriackie. Armia pruska biła się lepiej, przeciętny żołnierz pruski stał wyżej pod względem umysłowym od austriackiego. Mówiono nawet, że wojnę tę wygrał niemiecki nauczyciel, co było o tyle prawdą, że szkoły pruskie wdrażały uczniom ducha militaryzmu. Prusacy mieli dobrze przygotowany korpus oficerski i świetnego szefa sztabu generalnego, gen. Helmuta Moltke, który kierował całą kampanią. Austriacki wódz naczelny gen. Ludwik von Benedek był natomiast zupełnie nieudolny, nie potrafił też wyzyskać paru poważnych błędów przeciwnika, które mogły zadecydować o losach wojny. Po pierwszych niepowodzeniach Benedek załamał się i tylko na życzenie cesarza stoczył 3 lipca 1866 r. decydującą bitwę pod Sadową (w pobliżu Koniggratz, dziś Hradec Kralowe, na południowy zachód od Kłodzka). Losy bitwy ważyły się z początku i był nawet moment dla Prusaków tak krytyczny, że znajdujący się w pruskiej kwaterze generalnej Bismarck myślał o popełnieniu samobójstwa. Na szczęście dla nich, do akcji zdążyła wejść armia kronprinca, tzw. śląska. Klęska Austriaków była zupełna, a droga do Wiednia otwarta. Bitwa pod Sadową zaskoczyła rządy i opinię w Europie. Napoleon III liczył na długą i nie rozstrzygniętą wojnę. Teraz niektórzy z jego otoczenia, m.in. żona Eugenia, doradzali mu demonstrację zbrojną w obronie Austrii, a ponieważ i car Aleksander II zdradzał zaniepokojenie rozwojem wypadków, Bismarck, sądząc, że sytuacja Prus może być niebezpieczna, zaczął tworzyć legion węgierski, przy pomocy którego chciał wywołać powstanie na

Page 211: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Węgrzech, nosił się nawet z zamiarem apelu do mas ludowych niemieckich, ogłoszenia konstytucji z 1849 r., a oprócz tego sprowokowania powstania polskiego w zaborze rosyjskim. Ale Napoleon III był ciężko chory, nie mógł się zdobyć na energiczne wystąpienie, zgodził się na propozycje pruskie, nic w zamian nie żądając, ale też i nie zdając sobie sprawy, że przesądza los Francji i własny. Rząd rosyjski zachował się zupełnie spokojnie. Na froncie włoskim Austriakom powodziło się lepiej, gdyż arcyksiążę Albrecht pokonał bez trudu przeszło dwa razy liczniejszą armię włoską pod Custozzą 24 czerwca i od dalszego marszu w głąb Włoch powstrzymała go tylko konieczność odesłania części wojska na front pruski. Ale co więcej, w bitwie morskiej koło wyspy Lissa 20 lipca admirał austriacki Wilhelm Tegetthof zniszczył niemal całkowicie dwukrotnie liczniejszą, bardziej nowoczesną i lepiej wyposażoną flotę wojenną włoską. W parę dni potem na obydwu frontach, włoskim i pruskim, Austriacy podpisali zawieszenie broni. Król pruski i generałowie chcieli możliwie jak najbardziej wyzyskać zwycięstwo, zagarniając część posiadłości austriackich (część Czech i Śląsk Cieszyński) i saskich, ale oparł się temu stanowczo Bismarck, nie chciał robić z Austrii nieubłaganego wroga, co więcej, przewidywał, że w razie ewentualnego konfliktu z Francją, będzie mógł sobie zapewnić jej neutralność. Preliminaria pokojowe prusko-austriackie zostały podpisane 26 lipca w Nikolsburgu (dziś Mikulor), pokój zaś 23 sierpnia 1866 r. w Pradze. Na mocy tego pokoju Austria zgodziła się na rozwiązanie Związku Niemieckiego i nową organizację Niemiec bez swego udziału, na zrzeczenie się swych praw do Szlezwika i Holsztyna oraz na zapłacenie kosztów wojennych w wysokości 40000 000 talarów pruskich. Pokój został zawarty bez udziału Włochów. Mimo przegranej wojny domagali się oni Wenecji oraz zamieszkanych w większości przez Włochów Trydentu i Triestu, ale ponieważ tych żądań nikt nie poparł, otrzymali na mocy pokoju w Wiedniu 3 października tylko Wenecję i to za pośrednictwem Napoleona III. W rezultacie sama Austria poniosła niewielkie straty materialne. Wenecję gotowa była oddać nawet bez wojny, kontrybucja wojenna była niezbyt wysoka. Ale straty moralne Austrii były o wiele większe. Zaczęta w XVIII w. rywalizacja prusko-austriacka o to, kto stanie na czele Niemiec, zakończyła się klęską Austrii. Pozostała ona wprawdzie nadal mocarstwem, ale przestała być mocarstwem niemieckim. W Prusach liberalna burżuazja niemiecka poparła zaborczą politykę Bismarcka. W wyborach lipcowych 1866 r. do pruskiej izby niższej konserwatyści otrzymali 123 mandaty, podczas gdy w 1863 r. mieli ich 38. Poniosły za to porażkę te stronnictwa liberalne, które do tej pory zwalczały politykę Bismarcka. Parlament pruski we wrześniu 1866 r. zalegalizował niezgodne z konstytucją, tj. bez uchwalenia budżetu pobieranie podatków i opłat przez rząd. W śród liberałów dokonał się przy tym rozłam. Większość ich pod wpływem sukcesów oręża pruskiego, ze strachu przed bezwzględnością Bismarcka i w nadziei na korzyści ekonomiczne dla burżuazji z powiększenia Prus, głosowała za legalizacją. Większość ta stworzyła w październiku 1866 r. nową partię, narodowo-liberalną (National liberale), aprobującą prawie wszystkie posunięcia Bismarcka. W ten sposób jednak burżuazja niemiecka wyrzekła się swych dawnych ideałów politycznych i przyczyniła się do utrwalenia ustroju, opartego na junkierstwie i militaryzmie. Co prawda i Bismarck, zdając sobie sprawę ze znaczenia liberałów w państwach zachodnio- i południowoniemieckich, starał się zachować pozory prawa. Projekt prawa o wcieleniu do Prus Hanoweru, Hesji Elektorskiej (Hessen-Kassel), Nassau i miasta Frankfurt, został przedłożony do aprobaty pruskiej Izbie Posłów i Izbie Panów we wrześniu 1866 r. Już w czerwcu 1866 r. Bismarck zaprosił 19 państw północnoniemieckich (na północ od Menu) do utworzenia wraz z Prusami nowej organizacji państwowej pod nazwą Związek Północnoniemiecki (Norddeutscher Bund). Nie mogły się oprzeć, zgadzając się na zwołanie sejmu (Reichstag) konstytucyjnego, powołanego na drodze wyborów powszechnych i bezpośrednich. Nowy Reichstag, wybrany 12 lutego 1867 r., złożony w większości z liberałów i popierających Bismarcka konserwatystów uchwalił 17 kwietnia 1867 r. z pewnymi, nieistotnymi zresztą, zmianami zaproponowany przez tegoż projekt konstytucji, który następnie zaaprobowały parlamenty poszczególnych państw. Nowa konstytucja została ogłoszona jako obowiązująca 1 lipca 1867 r. Tworzyła ona właściwie państwo związkowe (a nie związek państw), w którym Prusy miały głos decydujący. Władza prawodawcza w tym państwie należała do rady związkowej (Bundesrat) i sejmu (Reichstag). W pierwszej z nich zasiadało 43 przedstawicieli, w tym 17 pruskich. Do sejmu wybierali wszyscy obywatele w głosowaniu tajnym, powszechnym i bezpośrednim. Władza wykonawcza należała do kanclerza (został nim Bismarck), który był odpowiedzialny przed prezydentem związku, a zarazem królem Prus. Ten ostatni miał władzę ogromną, posiadał bowiem prawo absolutnego weta przeciwko wszelkim zmianom konstytucji oraz przeciwko zmianom prawodawstwa w dziedzinie wojska, marynarki i ceł. Był wodzem naczelnym wojsk Związku, decydował o wojnie i pokoju, i o stanie oblężenia. Władza prezydenta Związku była dziedziczna. Obok Reichstagu nadal miały jednak funkcjonować parlamenty w każdym z państw wchodzących w skład Związku. Poza Związkiem Północnym pozostały państwa południowoniemieckie. Bismarck, licząc się z ewentualnym protestem Napoleona III, nie odważył się jeszcze skorzystać ze zwycięstwa i zmusić je do trwałego połączenia się z Prusami. Większość burżuazji południowoniemieckiej, część liberałów i ogół klerykałów byli przeciwni bliższym związkom z militarno-junkierskim i protestanckim państwem pruskim. Ale Bismarck potrafił przestraszyć rządy Bawarii, Wirtembergii i Badenii groźbą zagarnięcia przez Francję ziem po lewej stronie Renu i uzależnienia od niej południowych Niemiec.

Page 212: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

W sierpniu 1866 r. wszystkie te państwa zawarły zatem z Prusami tajną umowę wojskową, na mocy której król pruski otrzymywał na wypadek wojny na pięć lat naczelne dowództwo nad ich wojskiem. W ślad za umową wojskową poszła unia gospodarcza. W lipcu 1867 r. Bismarck skłonił państwa południowe do zawarcia nowej umowy handlowej i celnej, podpisanej 8 lipca. Na tej podstawie w celu opracowania prawodawstwa celnego została powołana specjalna rada związkowa, złożona z delegatów Związku Północnego i rządów państw południowych, oraz wybrano w głosowaniu powszechnym i bezpośrednim spośród członków Reichstagu i posłów do parlamentów południowoniemieckich "parlament celny" (Zollparlament). Ale nie cały naród niemiecki chciał iść bez zastrzeżeń pod komendę Prus i Bismarcka. Opozycja najsilniejsza była w Hanowerze i Bawarii, zresztą i w samych Prusach część mieszczaństwa obawiała się takiego zjednoczenia, jakie przeprowadzał Bismarck. Prusom przeciwna była część konserwatystów, przywiązanych do dawnych monarchów, część liberałów i ogromna większość katolików. Ci ostatni nie kryli swej sympatii dla Austrii zarówno ze względów religijnych, jak i dlatego, w czym byli zresztą zgodni z konserwatystami, że ich zdaniem - Bismarck zbyt gwałtownie zrywał z tradycją konserwatywnych Niemiec cesarskich. Obawiali się jego radykalizmu społecznego, który widzieli w zasadzie wyborów powszechnych. Nawet konserwatyści pruscy nie aprobowali tej zasady, choć Bismarck - również konserwatysta - wysunął ją tylko dlatego, by pociągnąć ku Prusom Niemców z państw zachodnich i południowych mających tradycje liberalne. W gruncie rzeczy bowiem Bismarckowi chodziło nie tyle o stworzenie wielkiego państwa niemieckiego, ile raczej o potęgę Prus, o sprusaczenie Niemiec. Największe poparcie znalazł u tej części liberałów, która w wielkim państwie pruskim widziała korzyści ekonomiczne, a w jego sile ochronę przed rewolucją społeczną. Nic też dziwnego, że do tych właśnie liberałów się zbliżył i ich zaczął popierać. Wojna 1866 r. miała doniosłe znaczenie także dla dziejów wewnętrznych Austrii, gdyż wykazała znowu całą jej słabość. Zresztą zarówno cesarz, jak i wpływowy minister spraw zagranicznych (od X 1866 r., od II 1867 r. ponadto prezes ministrów) Fryderyk von Beust myśleli o rewanżu w stosunku do Prus. Największe obawy budziła postawa Węgrów i dlatego w ich ściślejszym związaniu z monarchią widzieli wzrost siły państwa. W prawdzie w sierpniu 1866 r. na zjeździe przywódców politycznych słowiańskich w Wiedniu (m.in. Palacky, Rieger, Chorwat biskup Strossmayer, Agenor Gołuchowski), część wypowiedziała się za programem federalistycznym, tj. za podziałem Austrii na pięć krajów autonomicznych (dwa austriackie, Czechy, Węgry z Kroacją, Galicja), ale program ten natrafił na opozycję Sloweńców, Ukraińców i Niemców z Tyrolu, a ponadto nie zdobył uznania u cesarza. Pod wpływem żony Elżbiety i Beusta gotów był raczej zgodzić się na postulaty, które już w czerwcu 1866 r. wysunął, głównie pod wpływem Franciszka Deaka, sejm węgierski (zwołany w grudniu 1865 r.). Zgodził się także na nie z niewielkimi zmianami w styczniu 1867 r. W lutym przywrócono konstytucję węgierską z 1848 r. zmieniając w niej te ustępy, które mówiły o związku z Austrią, ponadto zaś cesarz mianował pierwszy rząd węgierski, na czele którego stanął hr. Juliusz Andrassy, choć ten został w 1850 r. skazany za udział w rewolucji na powieszenie i dopiero w 1860 wrócił do kraju. W dniu 3 kwietnia 1867 r. sejm węgierski uchwalił ostatecznie proponowaną ugodę, a 12 czerwca zatwierdził ją cesarz. Na mocy tej tzw, ugody (Ausgleich, dosłownie wyrównanie) cesarstwo austriackie i królestwo węgierskie zostały ze sobą połączone unią personalną i rzeczową. Każde z tych państw miało własny ustrój wewnętrzny, własny parlament i rząd. W celu załatwiania spraw wspólnych miały się zbierać corocznie delegacje parlamentów obu państw, po 60 członków z każdego, i obradować na przemian w Wiedniu i Budapeszcie. Do zagadnień wspólnych zaliczono sprawy polityki zagranicznej, wojska i skarbu, w związku z tym utworzono trzy wspólne ministerstwa, przy czym pierwszym wspólnym ministrem spraw zagranicznych został w grudniu 1867 r., mianowany już w czerwcu kanclerzem państwa, Beust. Oficjalnie obydwa państwa nazywały się od 1868 r. Monarchią AustriackoWęgierską (Austro-Węgry), oddzielnie zaś brane jedno nazywało się Królestwem Węgierskim, drugie oznaczano jako "Królestwa i kraje reprezentowane w radzie państwa" (Die im Reichsrate vertretenen Konigreiche und Lander). Potocznie jednak to ostatnie nazywano Cislitawią, Węgry zaś Translitawią (od granicznej na niewielkim zresztą odcinku rzeki Litawa). Zawierając "ugodę" Węgry domagały się, by ustrój wewnętrzny Austrii był analogiczny do tego, jaki gwarantowała im konstytucja z 1848, dlatego też cesarz zatwierdził 21 grudnia 1867 r. zmiany w konstytucji z 1861 r. Ustawa zasadnicza z 1867 r., zwana też "konstytucją grudniową", obowiązywała w Austrii aż do 1918 r. Organizacja władzy prawodawczej przedstawiała się w obydwu państwach podobnie. Parlament węgierski składał się z izby poselskiej i izby magnatów. Chorwacja miała własny sejm, którego delegaci zasiadali w parlamencie węgierskim. Parlament austriacki (Reichsrat) obejmował Izbę Deputowanych (Haus der Abgeordneten) i Izbę Panów (Herrenhaus). W skład tej ostatniej wchodzili dożywotnio członkowie dynastii, wyżsi dygnitarze, biskupi i ludzie "zasłużeni" dla państwa, Kościoła, nauki i sztuki - wszyscy jednak mianowani przez cesarza, w skład Izby Deputowanych wchodzili natomiast delegaci sejmów krajowych. Każdy bowiem z krajów, wchodzących w skład Austrii, miał niewielką autonomię. Sejmy krajowe, złożone z wirylistów (tj. członków z urzędu) i z posłów wybieranych, mogły decydować w sprawach nie zastrzeżonych dla parlamentu wiedeńskiego. Ugoda z 1867 r. dała właściwie na Węgrzech panowanie szlachcie i burżuazji węgierskiej, a więc przede wszystkim Węgrom, w Austrii natomiast głównie Niemcom (szlachcie i burżuazji) i szlachcie polskiej. Nie

Page 213: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

wzmocniła jednak państwa w tym stopniu, jak się tego spodziewali jej twórcy. Niezadowoleni byli z niej nawet liberałowie niemieccy, twierdząc, że poczyniono zwłaszcza w dziedzinie ekonomicznej zbyt wiele ustępstw dla Węgier, stosownie bowiem do specjalnej umowy finansowej z Austrią w 1867 r. miały one pokrywać wspólne koszta utrzymania państwa austro-węgierskiego tylko w 30%, a dług państwowy jedynie w 24%. Rozgoryczona była burżuazja czeska, domagając się w dalszym ciągu wprowadzenia w życie federacji w ramach państwa austriackiego i odmawiając udziału w Radzie Państwa. Pięćsetlecie urodzin bohatera narodowego Jana Husa w lipcu 1868 r. (choć prawdopodobnie urodził się w 1369 r.) stało się okazją do antyniemieckich manifestacji Czechów, na co jednak rząd odpowiedział ogłoszeniem w Pradze stanu oblężenia i represji, Czesi mimo to nie zaniechali opozycji. Coraz silniej też przejawiali sympatie prorosyjskie, zamanifestowane zresztą już w maju 1867 r. udziałem Palackyego i Riegera w zjeździe słowiańskim w Moskwie. W Galicji rządzący dotychczas krajem konserwatyści weszli po powstaniu styczniowym na drogę polityki rezygnacji z dążeń niepodległościowych, a za to wysuwali program szerokiej autonomii w ramach sfederalizowanego państwa austriackiego. Dlatego też już 10 grudnia 1866 r. pod wpływem lojalnego namiestnika Gołuchowskiego, uchwalili adres do cesarza, kończący się słynnym zdaniem "Przy Tobie Najjaśniejszy Panie stoimy i stać chcemy". Ugoda austriacko-węgierska z 1867 r. rozczarowała Polaków. Utworzone w 1868 r. Towarzystwo Narodowo-Demokratyczne z Franciszkiem Smolką na czele wysunęło ponownie program federacji, ale projekt Smolki nie przeszedł w sejmie galicyjskim. Zamiast tego 24 września 1868 r. sejm uchwalił projekt rozszerzenia autonomii Galicji. W rezultacie pod wpływem konserwatystów pogodzono się z dualizmem austro-węgierskim za cenę rozszerzenia praw języka polskiego w szkolnictwie, administracji i sądownictwie. O tej ugodowości konserwatystów zadecydowała obawa przed ponownym zaprowadzeniem stanu wojennego w Galicji, jak to było w 1864 r., oraz lęk przed zbliżeniem Austrii do Rosji. Najwięcej zaś obawa o to, że rząd wiedeński będzie próbował oprzeć się w Galicji na chłopach i Ukraińcach. W rezultacie zatem, ponieważ tylko Czesi bardzo ostro zwalczali ugodę z Węgrami, utrzymała się ona, choć wzmocniła monarchię habsburską w niewielkim stopniu. Rozdział osiemdziesiąty czwarty Państwa i narody półwyspu Iberyjskiego w latach 1848-1870 W Hiszpanii utworzona w 1848 r. koalicja arystokracji, kleru i burżuazji nie dała się długo utrzymać, wskutek czego ustąpić musiał w 1851 r. opierający się na niej, ale skłaniający się raczej ku liberałom, dyktator gen. Ramon Maria Narvaez. W kraju zapanowała reakcja. Zawarty w 1851 r. konkordat z Rzymem uznawał za jedynie dozwoloną w Hiszpanii religię katolicką, inne były zakazane. Kościołowi zwrócono prawie wszystkie, ogromne zresztą, majątki, oddano mu znów decydujący wpływ na wychowanie młodzieży i naukę, choć poziom umysłowy i moralny kleru był bardzo niski. Poza tym ponownie skrępowano prasę, a wszelkie przejawy opozycji surowo tępiono. W polityce zagranicznej Hiszpania już na początku XIX w. utraciła wszelkie znaczenie. Mimo świetnej pozycji geograficznej i bogactw naturalnych (węgiel, ruda żelaza, cynk, mangan i ołów) nie odgrywała też większej roli w handlu światowym. Wszystko to rozgoryczało coraz więcej burżuazję, która dzięki, powolnemu co prawda, rozwojowi przemysłu była już znacznie silniejsza niż na początku XIX stulecia. Dlatego też, gdy w 1854 r. nowego puczu wojskowego dokonał generał O' Donnell, poparła go część arystokracji i burżuazja, przerażona wrzeniem rewolucyjnym chłopów i proletariatu w niektórych miastach (IV rewolucja - 1854 do 1856 r.). Ale czternastoletnie rządy partii burżuazyjnych idących razem z częścią umiarkowanych właścicieli ziemskich (1854-1868) nie przeprowadziły żadnych reform społecznych, nie zrobiły nic dla podniesienia umysłowego i moralnego kraju. Burżuazja hiszpańska znalazłszy się u władzy, okazała się równie konserwatywna, jak dawniej feudałowie, choć tymczasem dokonywał się stale, choć powoli, rozwój uświadomienia mas drobnomieszczańskich i rosło niezadowolenie wśród chłopów i proletariatu wielkich miast. Coraz więcej zwolenników zyskiwali republikanie i socjaliści. Nowa rewolucja w 1868 r. dała władzę w kraju generałom Serrano (szef regencji) i Prim (prezes ministrów), którzy, choć byli zwolennikami "umiarkowanych", musieli- licząc się z opozycją - wyrazić zgodę na detronizację znienawidzonej ogólnie Izabelli II i na przyjęcie w 1869 r. nowej konstytucji. Czyniła ona z Hiszpanii monarchię konstytucyjną i po raz pierwszy w dziejach Hiszpanii wprowadziła swobodę wyznania, osłabiając przez to rolę kleru, choć wcale nie dała Hiszpanii trwałego spokoju. Równocześnie bowiem już w 1868 r. wybuchła w Hiszpanii rewolucja społeczna. Po raz pierwszy wystąpił w wielu miastach do walki o swe prawa proletariat, który dotąd odgrywał rolę drugorzędną, teraz jednak w związku z rozwojem kapitalizmu był już bardzo liczny (przeszło milion ludzi), choć jeszcze zbyt słabo zorganizowany, by odegrać rolę decydującą. Ogólnie biorąc, Hiszpania była w latach 1848-1868 krajem, w którym burżuazja była zawsze bardzo słaba i chcąc zmienić ustrój kraju, mogła jedynie konspirować, a nadzieje na zmianę sytuacji wiązać tylko z armią, gdyż - choć jej wodzowie nie byli wcale ludźmi postępowymi - to jednak dla osiągnięcia swych ambitnych celów potrzebowali pieniędzy, a to ich często uzależniało od burżuazji. Kościół i armia były czynnikami decydującymi w życiu politycznym Hiszpanii. Upór elementów feudalnych wywoływał zaciętość ze strony ich przeciwników. W ciągu sześćdziesięciu lat Hiszpania przeżywała kilkanaście puczów wojskowych i kilkadziesiąt powstań ludowych w różnych okolicach, pięć razy dokonywała rewolucji (1808-1812, 1820-1823, 1833-1843, 1854-1856, 1868), sześć razy zmieniała konstytucję (1820, 1834, 1837, 1845, 1855, 1869), rządzona zaś była na przemian bądź przez absolutnych monarchów, bądź przez dyktatorów-generałów, przez feudałów lub

Page 214: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

sprzymierzoną z ich częścią burżuazję. Tylko w pewnym stopniu podobne do dziejów Hiszpanii były dzieje Portugalii. Kraj ten miał charakter prawie wyłącznie rolniczy, choć burżuazja kupiecka i bankierska odgrywały już w nim znaczną rolę. Przemysłu nowoczesnego nie było, Kraj był zależny ekonomicznie od Wielkiej Brytanii, która starała się nie dopuścić ani do zwycięstwa elementów feudalnych, ani radykalno-burżuazyjnych. Dlatego też konserwatyści portugalscy, tzw. regeneradores (odrodzeniowcy), wśród których było i wielu bogatych mieszczan, zgadzali się na wzór konserwatystów brytyjskich na pewne reformy, natomiast lewicowi liberałowie, zwący się później i w Portugalii postępowcami i demokratami, dążyli tylko do ograniczenia roli feudałów. Po 1848 r. przewagę mieli regeneradores. Królowa Maria II (1834-1853) powołała wprawdzie znowu do władzy Costa-Cabrala w 1849 r., ale obalił go w 1851 r. pucz wojskowy marszałka Saldanha, który próbował się oprzeć na porozumieniu obydwu partii liberalnych i przeprowadził pewne reformy, jak np, głosowanie bezpośrednie do Izby Deputowanych, obniżenie cenzusu wyborczego, samorząd miejski. Saldanha był właściwie dyktatorem za rządów regenta księcia Ferdynanda koburskiego (1853-1855), wdowca po Marii II i na początku rządów ich syna Piotra V (1855-1861), pierwszego z dynastii koburskiej. Później jednak objęli rządy znów "postępowcy" i sprawowali je także za panowania młodego brata Piotra, Ludwika (1861-1889), jednego z najlepszych władców Portugalii w czasach nowożytnych. Nie przeprowadzili oni jednak żadnych reform społecznych, o życiu kraju decydowali nadal latyfundyści i kupcy, a masy chłopskie żyły w nędzy. Rozdział osiemdziesiąty piąty Belgia, Holandia i państwa skandynawskie w latach 1848-1870 W Belgii zawarte w 1848 r. porozumienie liberałów z katolikami nie trwało długo, ale do poważniejszych starć między tymi dwoma stronnictwami nie doszło głównie z dwóch powodów. Przede wszystkim po dojściu do władzy Napoleona III obawiano się stale, że będzie on próbował zagarnąć Belgię na drodze porozumienia z Prusami jako rekompensatę za swą neutralność. W 1866 r. Bismarck gotów był się na to zgodzić. Dlatego też i król Leopold I (1830-1865) i jego syn Leopold II (1865-1909) w polityce zagranicznej opierali się na Wielkiej Brytanii. W południowej części Belgii, wśród Walonów, istniały tendencje do połączenia się z Francją, ale mający największe wśród nich wpływy liberałowie nie widzieli w tym połączeniu żadnych korzyści ekonomicznych. Raził ponadto antyliberalny cezaryzm Napoleona III. Natomiast na północy Belgii, wśród Flamandów, istniała tradycyjna jeszcze od czasów Rewolucji Francuskiej niechęć do Francuzów, głównie zaś na chłopach flamandzkich opierała się partia katolicka. Poza tym pod względem ideologicznym belgijskie partie polityczne różniły się bardzo poważnie. Liberałowie stali na stanowisku tolerancji religijnej, wolności słowa, druku, zebrań i stowarzyszeń, domagali się jednolitej szkoły świeckiej. Katolicy odrzucali wszystkie te postulaty, zgadzali się na szkołę jednolitą, ale wyznaniowo katolicką, w braku tejże chcieli utrzymać swe szkoły prywatne, subwencjonowane jednak przez państwo. Walka o szkołę toczyła się w Belgii przez cały czas. Mimo to liberałów z katolikami łączyła nie tylko obawa przed Napoleonem III, ale także lęk przed ruchem chłopskim, gdyż w Belgii przeważała drobna własność chłopska, przede wszystkim jednak przed ruchem robotniczym. Belgia już przed 1848 r. weszła w stadium "rewolucji przemysłowej", choć pierwsze organizacje robotnicze zaczęły tu powstawać dopiero w latach sześćdziesiątych. Już jednak latem 1865 r. kilka z nich, głównie dzięki agitacji socjalisty Cezara De Paepe, utworzyło belgijską sekcję I Międzynarodówki, choć dopiero w 1867 r. parlament belgijski uchwalił prawo, pozwalające robotnikom na zrzeszanie się,odwołując tym samym obowiązujące dotąd w Belgii prawo Le Chapeliera. Rząd liberalny zgodził się na to ustępstwo niechętnie, gdy zaś w marcu 1868 r. wybuchł strajk górników w Charleroi, stłumiono go krwawo. Siłą także złamano strajk w kwietniu 1869 r. Słabością belgijskiego ruchu robotniczego było m,in.to, że pozostawał on przeważnie pod wpływem proudhonistów, silny zaś był tylko wśród Walonów (oni zamieszkiwali najbardziej uprzemysłowioną część kraju). Obawa przed robotnikami przyczyniła się do osłabienia walki partii katolickiej z liberalną i dlatego też liberałowie utrzymywali się przy władzy (od 1847 r., z przerwą w latach 1855-1857) aż do 1877 r., choć musieli w stosunku do katolików godzić się na poważne ustępstwa. W Holandii po 1848 r. nadal rządzili liberałowie, którym przewodził profesor, Jan Thorbecke,premier w latach 1849-1853. Wprawdzie syn i następca króla Wilhelma II, Wilhelm III (1849-1890) był zwolennikiem absolutyzmu, ale musiał się liczyć z większością w parlamencie, w którym przewagę mieli liberałowie. Tych ostatnich popierali i katolicy, liczący w Holandii około 1/3 ogółu mieszkańców, głównie na południu. O ile bowiem w państwach o większości katolickiej katolicy byli przeciwnikami programu liberałów (np. w Belgii, Francji, państwach włoskich, Hiszpanii), o tyle popierali go wszędzie tam, gdzie byli w mniejszości, a więc i w Holandii, gdyż tu partia liberalna domagała się m.in. swobody prasy, wyznań, możności zakładania szkół prywatnych i odebrania szkołom państwowym charakteru wyznaniowo-kalwińskiego. Wprawdzie rząd Thorbecka upadł wskutek swej zgody na utworzenie w Holandii katolickiej hierarchii kościelnej w 1853 r., co wywołało ogromne oburzenie w śród ludności kalwińskiej i wzmogło wpływy partii, zwanej "antyrewolucyjną", ale w 1857 r. liberałom udało się wprowadzić państwową szkołę świecką, obok której jednak mogły istnieć prywatne szkoły wyznaniowe. Dopiero w latach sześćdziesiątych zaczął się stopniowy rozłam i wśród "antyrewolucjonistów", i liberałów. Część pierwszych przestała kłaść główny nacisk na momenty wyznaniowe, wysuwając na plan pierwszy hasła konserwatywno-

Page 215: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

społeczne. Zaczęli ich też popierać katolicy, posłuszni antyliberalnym wystąpieniom papieża Piusa IX. Wśród liberałów natomiast zaczął się rozłam na tle stosunku do kolonii. Część chciała wprowadzić nowe metody ich eksploatacji. Z tego rozłamu pragnął skorzystać Wilhelm III, aby oddać rządy partii "antyrewolucyjnej". To się jednak udało tylko na dość krótko i w rezultacie do 1871 r. krajem rządzili właściwie liberałowie. Od 1839 r. z Holandią było połączone unią personalną Wielkie Księstwo Luksemburg, kraj głównie rolniczy zamieszkany przez ludność katolicką, mówiącą dialektem germańskim. Utworzone na kongresie wiedeńskim w 1815 r. i połączone unią rzeczową z Holandią, choć nadal miało być częścią Związku Niemieckiego, przyczyniło się ono w 1830 r. do powstania belgijskiego, ale wskutek wojny holendersko-belgijskiej w 1838 r. zostało z powrotem związane z koroną Holandii. W 1866 r. Napoleon III w zamian za neutralność w wojnie prusko-austriackiej chciał otrzymać zgodę Prus na zabór Luksemburga przez Francję. Król Wilhelm III zgadzał się na to, ale niespodziewanie sprzeciwił się temu Bismarck. W rezultacie Napoleon III uzyskał tylko wycofanie garnizonu pruskiego z twierdzy Luksemburg. Luksemburg pozostał państwem niezależnym pod władzą wielkiego księcia, którym był nadal zawsze król holenderski, ale aż do 1918 r. należał do niemieckiego związku celnego. Poza tym zaś na mocy uchwały konferencji mocarstw w Londynie w 1867 r. miał pozostawać wieczyście neutralny. W Szwecji i Norwegii ślady rewolucji 1849 r. nie mogły być trwałe, gdyż obydwa te kraje miały jeszcze charakter rolniczy. "Rewolucja przemysłowa" zaczęła się na Półwyspie Skandynawskim dopiero w końcu lat pięćdziesiątych XIX w. Wreszcie jednak pod jej wpływem i pod naciskiem chłopów, przechodzących na kapitalistyczny system produkcji, musiało dojść mimo oporu króla Karola XV (1859-1872) do ograniczenia wpływów szlachty i kleru luterskiego. W 1865 r. minister sprawiedliwości (do 1876 r. minister ten był przewodniczącym rady ministrów) Ludwik Geer przeprowadził reformę parlamentu (Riksdag). Miał on się składać z dwóch izb. Do izby wyższej dzięki wysokiemu cenzusowi pieniężnemu wchodzili głównie przedstawiciele arystokracji ziemskiej. Zasadę cenzusu majątkowego utrzymano i w wyborach do izby niższej, ale ponieważ był on o wiele mniejszy, przeto w skład tej izby weszli głównie przedstawiciele średniej burżuazji i chłopów. Ci ostatni zresztą, utworzywszy w 1867 r. partię agrarną, stali się najsilniejszą partią w państwie. W dziedzinie stosunków międzynarodowych Szwecja nie odegrała większej roli. Wprawdzie podczas wojny krymskiej część opinii szwedzkiej była za wystąpieniem po stronie koalicji antyrosyjskiej, aby odzyskać Finlandię, ale pod wpływem nieudolnego i mało energicznego prowadzenia wojny przez aliantów na Bałtyku oraz z obawy przed późniejszym rewanżem rosyjskim Szwecja nie wystąpiła przeciw Rosji, zadowalając się tylko jej zgodą na neutralizację Wysp Alandzkich. Pewien wpływ na zagraniczną politykę Szwecji wywarła także postawa Norwegów, którzy nie zaprzestali manifestowania swej niechęci do unii ze Szwecją, w 1859 r. zaś wystąpili z żądaniem zniesienia urzędu namiestnika królewskiego. Tę niechęć pogłębiała także odmienność struktury społecznej tych dwóch krajów. W Norwegii przeważała drobna własność chłopska. Ludźmi bogatymi byli tylko właściciele statków handlowych i eksporterzy ryb i drewna. W parlamencie zasiadali głównie przedstawiciele demokracji chłopskiej. Najbardziej spośród krajów skandynawskich zaawansowana pod względem gospodarczym była Dania, głównie dzięki swej ogromnej flocie handlowej i eksportowi swoich produktów rolnych i mięsa do Anglii. Miała dość liczną i bogatą burżuazję, lokującą swe kapitały także w inwestycjach na terenie Szwecji i Norwegii. Odniósłszy w 1849 r. zwycięstwo nad konserwatywną monarchią, liberałowie duńscy musieli jednak toczyć ciężką walkę polityczną o utrzymanie konstytucji, której przeciwny był król Fryderyk VII. Miał on zadanie ułatwione o tyle, że w polityce wewnętrznej wysuwał na czoło sprawę utrzymania przy Danii Szlezwiku i Holsztyna, w których liberałowie niemieccy już od 1832 r. domagali się autonomii. Liberałowie duńscy przeforsowali w konstytucji 1849 r. unifikację Danii ze Szlezwikiem. Tylko całkowicie niemiecki Holsztyn miał mieć ustrój odrębny. Ale reforma ta spotkała się z gwałtowną opozycją burżuazji i szlachty niemieckiej w obydwu księstwach. Opozycja ta wzrosła jeszcze bardziej, gdy król przeprowadził w 1855 r. nową konstytucję, dającą księstwom tylko pozory odrębności. Liberałowie duńscy, którzy po 1855 r. wrócili do władzy, zaczęli dążyć do "danizacji" Szlezwiku, choć Niemcy w księstwach mieli poparcie Prus i opinii całych Niemiec. Dania liczyła na pomoc Szwecji i Wielkiej Brytanii. Konflikt duńsko-pruski przyczynił się zresztą do żywego rozwoju tzw. skandynawizmu, tj. projektów wspólnego działania państw skandynawskich, a nawet zjednoczenia ich w jedno państwo federalne. Skandynawizm nie wyszedł jednak nigdy poza sferę planów i dążeń jednostek. Pomoc szwedzka dla Danii okazała się zawodna, zresztą konserwatyści szwedzcy nie mieli sympatii dla liberałów duńskich. Dopiero klęska Danii w wojnie z Prusami i Austrią przyczyniła się do osłabienia pozycji politycznej liberałów duńskich. Podobnie jak w Prusach część ich poszła na kompromis z wielkimi właścicielami ziemskimi. Nowa konstytucja z 1866 r., wprowadzająca wysoki cenzus pieniężny w wyborach do izby wyższej, mającej te same prawa co i izba niższa, dała konserwatystom decydujący wpływ na rządy. Przez cały czas jednak główną siłą społeczną w Danii, podobnie jak w Norwegii, była klasa chłopska. Chłopi duńscy mieli wyższy stopień uświadomienia klasowego niż chłopi innych krajów, wyżej też stali pod względem oświaty, głównie dzięki tzw. uniwersytetom ludowym, których pomysł rzucił pastor Nikolai Grundtvig. Pierwszy z nich powstał w 1844 r., założono jeszcze parę, ale ogromny rozwój zaczął się dopiero po 1864 r. (54 zamiast 11

Page 216: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

dotychczasowych). Sam Grundtvig, odważny i niezależny poeta, był przez oficjalny Kościół luterski często zwalczany, choć w mniejszym stopniu niż współczesny mu Soren Kierkegaard (1813-1855), pesymistyczny filozof i psycholog, przeciwnik współczesnego sobie chrześcijaństwa, twórca w filozofii tzw egzystencjalizmu, największy filozof skandynawski XIX w. Rozdział osiemdziesiąty szósty Państwa i narody Półwyspu Bałkańskiego w latach 1855-1870 Wojna krymska miała zasadnicze znaczenie w dziejach narodów Półwyspu Bałkańskiego. Wykazała ona ogromną słabość Turcji, która tylko dzięki pomocy Zachodu potrafiła utrzymać swe posiadłości w Europie. Rząd turecki musiał się zgodzić na wydanie przez sułtana w 1855 r. i włączenie do traktatu pokojowego w Paryżu 1856 r. obszernej deklaracji praw ludności chrześcijańskiej (tzw. hatti humajun). Ta ostatnia otrzymała równouprawnienie z muzułmanami, prawo posiadania na własność ziemi, swobodę wyznania i nauczania, obietnicę reformy sądownictwa i podatków. Państwo tureckie miało utracić swój dotychczasowy, teokratyczny charakter. Reforma ta jednak natrafiła na wiele przeszkód zarówno ze strony lokalnych władz tureckich, przywykłych do samowoli, jak i chrześcijan, których rząd chciał powołać do służby wojskowej. Wprawdzie przeciwko niezachowywaniu traktatu paryskiego protestowała kilkakrotnie Rosja, ale rząd turecki zawsze znajdował poparcie ze strony Wielkiej Brytanii. Fatalny stan finansów, powstanie w Bośni i Hercegowinie w latach 1858-1861 oraz nacisk Francji i Rosji, zmusiły sułtana Abd-ul-Aziza (1861-1876) do przeprowadzenia paru drobnych reform (m.in. udziału chrześcijan w wyborach komunalnych), ale prawdziwego równouprawnienia chrześcijan z muzułmanami nie przeprowadzono. Proponowanej przez Rosję autonomii grup chrześcijańskich przeciwstawiała się Wielka Brytania i Francja w obawie, że grupy te będą ulegały wpływom rosyjskim. Turcja pozostała nadal państwem teokratyczno-feudalnym. Burżuazja turecka była jeszcze zbyt słaba, by wpływać na losy państwa. Jednym z dowodów tego zacofania był fakt, że dopiero w 1870 r. Francuzi, Belgowie i Austriacy zaczęli budować pierwsze koleje żelazne w Turcji. Ale rozbudzonych ruchów narodowych Turcja nie była już w stanie zahamować. Wojna krymska przyspieszyła emancypację Słowian i Rumunów. W stosunku do Mołdawii i Wołoszczyzny, czyli tzw. Księstw Naddunajskich, traktat paryski 1856 r. postanowił, że w każdym z nich zostanie zwołany divan, tj. przedstawicielstwo narodowe, które poda projekt rewizji dotychczasowego ustroju, specjalna komisja zaś złożona z przedstawicieli mocarstw miała te projekty zbadać i ewentualnie wprowadzić w życie. Ale wybory do divanów w lipcu 1857 r. okazały się zwykłym oszustwem władz tureckich ("wybory rumuńskie"), wobec czego Napoleon III, poparty przez Rosję i Prusy, zażądał unieważnienia tych wyborów, grożąc Turcji zerwaniem stosunków dyplomatycznych. Powołane przez nowe wybory divany wypowiedziały się we wrześniu za połączeniem obydwu księstw, choć nie mogły się zgodzić co do osoby wspólnego księcia. Zwołana przez Napoleona III, głównie w porozumieniu z carem Aleksandrem II, konferencja w Paryżu w maju 1858 r., nie przeprowadziła wprawdzie, wobec oporu Turcji, Wielkiej Brytanii i Austrii, zjednoczenia księstw, ale mimo to pod wpływem przedstawicieli francuskich w Jassach i Bukareszcie Rumuni w 1859 r. wybrali w obydwu księstwach tego samego hospodara, pułkownika Aleksandra Kuzę, na co sułtan zgodził się pod naciskiem Napoleona III w 1861 r., choć z zastrzeżeniem, że unia tych dwóch księstw ma być tylko personalna i tymczasowa. Tymczasem książę Aleksander Jan I Kuza proklamował unię uroczyście ("Rumuni! Zjednoczenie zostało dokonane, utworzony został naród rumuński") 23 grudnia 1861 r. Wspólne zgromadzenie narodowe zaczęło swe obrady w Bukareszcie, który stał się odtąd stolicą Rumunii. Nazwa państwa (po rumuńsku Romhia) była nowa. Przyjęto ją (w 1862 r.) pod wpływem ogólnie w kraju rozpowszechnionej teorii o pochodzeniu Rumunów od Rzymian z rzymskiej prowincji Dacji. Nowe państwo pozostało wprawdzie i nadal pod zwierzchnictwem sułtana, któremu musiało płacić trybut, ale zwierzchnictwo to było raczej formalne. Znacznie większe okazały się trudności wewnętrzne Rumunii. Była ona jeszcze państwem feudalnym. Chłopi nie mieli własnej ziemi, olbrzymie jej obszary należały także do Kościoła prawosławnego. W administracji panowało powszechne przekupstwo. Pod względem kulturalnym ścierały się w Rumunii dwa wpływy, francuski, któremu hołdowała głównie burżuazja, i rosyjski, bardzo popularny wśród bojarów. W związku z ustrojem gospodarczym kraju i wpływami obcymi, w Rumunii wytworzyły się dwa stronnictwa: tzw. biali, reprezentujący głównie interesy bojarów i Kościoła, oraz tzw. czerwoni, będący wyrazem interesów burżuazji. Rządy zmieniały się ustawicznie. Od lutego 1862 r. do grudnia 1870 r. Rumunia miała kolejno aż 14 rządów. Z pomocą liberałów książę Aleksander odważył się w 1862 r. na sekwestr dóbr klasztornych, co jednak wywołało oburzenie czynników konserwatywnych. Stało się ono jeszcze większe, gdy monarcha, idąc za wzorem cara Aleksandra II, chciał przeprowadzić uwłaszczenie chłopów. Wobec tego książę w 1864 r. dokonał zamachu stanu, rozwiązując opanowany przez białych parlament i organizując na wzór Napoleona III plebiscyt, który przyznał monarsze prawo do ogłoszenia statutu o organizacji państwa (w V 1864 r.). Zdobywszy w ten sposób władzę dyktatorską, książę Aleksander przeprowadził reformę agrarną (VII 1864 r.). Chłopi otrzymali 3/4 uprawianej dotąd przez siebie ziemi, właściciele ziemscy mieli dostać odszkodowanie. Był to krok naprzód w dziejach społecznych Rumunii, choć przez swą połowiczność raczej pogorszył jej sytuację wewnętrzną. Chłopi stracili część ziemi, na zostawionych im kawałkach roli mogli tylko z trudem wegetować; część zresztą w ogóle pozbawiono ziemi. Feudałowie byli natomiast początkowo ogromnie oburzeni. Korupcja dworu książęcego i

Page 217: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

autokratyzm monarchy wywołały także opozycję liberalną. W lutym 1866 r. książę Aleksander został zmuszony do ucieczki z kraju. Powołano rząd prowizoryczny. Popularny w kraju liberał Jan Bratianu przeforsował w porozumieniu z Napoleonem III w kwietniu 1866 r. wybór na księcia Rumunii księcia Karola Hohenzollern-Sigmaringena. Nowy książę, katolik i oficer pruski, był synem dawnego pruskiego prezesa ministrów, kuzynem króla pruskiego Wilhelma I, ale zarazem wnukiem Stefanii Beauharnais pasierbicy Napoleona I. Wkrótce po wstąpieniu na tron zgodził się na uchwalenie dość liberalnej, częściowo na wzorze belgijskim opartej, konstytucji, która jednak nie wpłynęła na zmianę stosunków w kraju, gdzie ogromna większość mieszkańców była w nędzy, blisko połowa zaś nie umiała nawet czytać. Sam książę Karol zresztą był również autokratą, choć postępował bardzo zręcznie. Wpływom rosyjskim i francuskim starał się zawsze przeciwstawiać wpływy austriackie. Dzięki wojnie krymskiej także i Serbia zwiększyła swą faktyczną niezależność od Turcji. Serbia pozostawała od 1829 r. pod faktycznym protektoratem Rosji a nominalnym Turcji. Drugi książę serbski, Miłosz Obrenović (1817-1839), o umysłowości i manierach despoty tureckiego, musiał abdykować wskutek opozycji bojarów, popieranych przez Turcję i Rosję. Jego drugi syn Michał (1839-1842), próbował kontynuować politykę poprzednika, ale został obalony przez powstanie, którym kierował Tomasz Wuczić Periszić. Jednym z głównych inspiratorów przewrotu był agent ks. Czartoryskiego w Stambule, Michał Czajkowski, któremu chodziło o osłabienie wpływów rosyjskich w Serbii. Na księcia został wybrany przez skupsztinę (sejm) syn Czarnego Jerzego Aleksander (1842-1858), człowiek słaby, ulegający wpływom otoczenia, w którym już po paru latach wysunął się na czoło minister spraw wewnętrznych Ilija Garasanin, jeden z największych polityków serbskich XIX w. Pozostając w bliskich kontaktach z agentami ks. Czartoryskiego, Czajkowskim i Franciszkiem Zachem (agentem w Serbii) i częściowo pod ich wpływem, Garasanin opracował w końcu 1844 r. plan zjednoczenia narodów jugosłowiańskich w jedno wielkie, niezależne całkowicie państwo jugosłowiańskie, rolę decydującą przyznawał oczywiście Serbii, która miała stopniowo powiększać swe terytorium, liczył przy tym na poparcie Francji. W związku z tym planem rozwinął szeroką działalność propagandową wśród Słowian zachodniej części Półwyspu Bałkańskiego, wśród Serbów austriackich, nawiązał kontakt z władyką czarnogórskim Piotrem II. Echa Wiosny Ludów odbiły się i w Serbii, w 1848 r. utworzono w Belgradzie specjalny komitet do kierowania ruchem wyzwoleńczym narodów jugosłowiańskich w Turcji i Austrii, inteligencja serbska, skupiona głównie w istniejącym od 1842 r. stowarzyszeniu literackim "Drużyna", nieliczna jeszcze co prawda, domagała się, by przyszłe państwo wielkoserbskie miało charakter liberalny. Zwycięstwo reakcji w Europie przekreśliło wszystkie te plany. Pod naciskiem Rosji Garasanin otrzymał w 1852 r. dymisję, a już w 1849 r. Serbia znalazła się znowu pod protektoratem rosyjskim. Skończył się on dopiero dzięki wojnie krymskiej. W 1853 r. sułtan potwierdził autonomię Serbii. Pokój paryski 1856 r. utrzymał wprawdzie wasalną zależność Serbii od sułtana, ale - podobnie jak Księstwa Naddunajskie - otrzymała ona gwarancję międzynarodową w miejsce rosyjskiej. Pokój paryski miał i doniosłe znaczenie ekonomiczne dla Serbii, gdyż ustanowił swobodę żeglugi na Dunaju, co ułatwiło handlowi serbskiemu dostęp do Morza Czarnego. W 1849 r. utrwalił się w Serbii absolutyzm księcia, wywoływał on jednak coraz silniejszą opozycję. W obawie przed powstaniem ks. Aleksander Karadjordjewić musiał się zgodzić w 1858 r. na zwołanie skupsztiny, która jednak pozbawiła go tronu, powołując na jego miejsce starego księcia Miłosza Obrenowicia, choć zarazem domagała się wprowadzenia rządów konstytucyjnych. Ale i Miłosz był zdecydowanym absolutystą, zgodził się tylko na częste zwoływanie skupsztiny. Za jego rządów Serbia stała się jednak faktycznie niezależna od Turcji, choć nadal musiała uznawać zwierzchnictwo sułtana, płacić mu trybut i tolerować załogi tureckie. Zmiana tego stanu rzeczy stała się celem jego syna Michała (1860-1868) i premiera Ilii Garasanina (w latach 1862-1867). Skorzystali oni z częstych awantur między Serbami i Turkami w Belgradzie i ze spowodowanego tym bombardowania miasta przez garnizon turecki w 1862 r., by zażądać usunięcia Turków z Serbii w ogóle. Powzięli także ambitny projekt stworzenia wielkiego państwa jugosłowiańskiego, złożonego z Serbii, Czarnogóry i Bułgarii. Wstępem do jego realizacji miało być powstanie Słowian przeciwko Turkom. Rumunia i Grecja przyrzekły swoje poparcie. Zaniepokojeni tym Turcy zgodzili się nawet na wycofanie ostatnich swoich garnizonów z Serbii, która dzięki temu stała się faktycznie niezależna (1867). Projektom księcia Michała położyła kres jego śmierć. Został on zamordowany przez agentów rodu Karadjordjewiciów, popieranego przez rząd austriacki, który był ogromnie zaniepokojony planem utworzenia państwa jugosłowiańskiego. Rządy w imieniu czternastoletniego kuzyna Michała, Milana (1868-1888), objęła regencja. Liberałom udało się wówczas wprowadzić nową konstytucję (1869) i utworzyć parlament jednoizbowy, o którego składzie decydować mieli jednak tylko ludzie mający pewien cenzus majątkowy oraz sam książę. Najwcześniej jednak całkowitą niezależność od Turcji zdobyła sobie Czarnogóra, dzięki stałej pomocy rosyjskiej i polityce pierwszego świeckiego swego księcia Daniły (1851-1860), który umiał zręcznie godzić zwalczające się gwałtownie rody czarnogórskie, a zarazem organizować obronę kraju. Pokonanie przez brata Daniły, Mirka, wyprawy tureckiej (1858) zapewniło krajowi faktyczną niepodległość. I dla Grecji wojna krymska miała ogromne znaczenie. Król Otton i większość Greków z niechęci do Turków i do mieszających się brutalnie w sprawy greckie Anglików chcieli wystąpić podczas tej wojny po stronie Rosji, ale Wielka Brytania i Francja zmusiły Grecję do ogłoszenia neutralności, ponadto zaś wojska ich zajęły miasto portowe

Page 218: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Pireus w 1854 r., opuściły je zaś dopiero w 1857 r. Wszystko to skompromitowało politykę proangielską, choć na skutek przegrania wojny krymskiej przez Rosję straciła na znaczeniu także partia prorosyjska, najbardziej popierana przez króla, coraz bardziej zresztą niepopularnego z powodu otaczania się Niemcami i nieokazywania należytej pomocy greckiemu ruchowi niepodległościowemu na Krecie. Po paru nieudanych rewoltach ostatnia wreszcie rewolucja wojskowa w Atenach, w październiku 1862 r., częściowo inspirowana przez agentów angielskich, tak przestraszyła Ottona I, że abdykował i opuścił Grecję. Aby przeforsować własnego kandydata na tron grecki, rząd Palmerstona zrzekł się w 1863 r. na rzecz Grecji Wysp Jońskich, będących od 1815 r. pod protektoratem brytyjskim. Głównie wskutek zabiegów Wielkiej Brytanii królem został młodszy syn Chrystiana IX duńskiego Jerzy I (1863-1913), który wkrótce został szwagrem brytyjskiego następcy tronu Edwarda (późniejszy Edward VII) a w parę lat później i rosyjskiego Aleksandra (Aleksander III). Nowy monarcha zgodził się na uchwalenie liberalnej konstytucji w 1864 r. Ale sprawa grecka nie ograniczała się tylko do państwa greckiego. Grecy zamieszkiwali większość należących jeszcze do Turcji wysp na Morzu Egejskim. Ciążyły one ku Grecji. W 1866 r. powstanie na Krecie opanowało większą część wyspy i utworzono rząd prowizoryczny, domagając się połączenia z Grecją. Nie zgodziła się na to jednak Wielka Brytania. Konferencja mocarstw w Paryżu w 1869 r. pozostawiła Kretę Turcji pod warunkiem, że wyspa otrzyma autonomię. Hamowane w swoim rozwoju politycznym, zmierzającym do urzeczywistnienia tzw, wielkiej idei (tj. zjednoczenia Greków), państwo greckie, rozwijało się jednak świetnie pod względem ekonomicznym dzięki korzystnemu położeniu geograficznemu. Tak np. marynarka handlowa grecka wzrosła z 86000 ton w 1838 r. do 269000 ton w 1858 r., podwojono areał ziemi uprawnej, wzrósł eksport oliwy, wina, rodzynek. Ateny zarazem stały się stolicą kulturalną Greków. Ale burżuazja grecka odgrywała nadal ogromną rolę także w państwie tureckim. Prawie cały handel i przemysł turecki pozostawał w jej ręku. Stolicą gospodarczą Grecji były nie Ateny, lecz Konstantynopol. Rozdział osiemdziesiąty siódmy Kraje Dalekiego Wschodu w drugiej połowie XIX w. Na początku drugiej połowy XIX w. Chiny, Japonia i Korea znalazły się w stadium ostrego kryzysu, spowodowanego penetracją chciwej zysków burżuazji europejskiej i amerykańskiej i załamaniem się pod wpływem tej penetracji ustroju feudalnego. Najcięższy kryzys przechodziły Chiny, wstrząsane ustawicznymi powstaniami chłopskimi. Najgroźniejszym z nich był dla dynastii mandżurskiej i dla feudałów chińskich bunt wywołany przez sektę, której organizatorem od 1847 r. był nauczyciel wiejski Hung-Su-tsuan. Zetknął się on z biblią i literaturą religijną protestancką i zaczął jako "młodszy brat Jezusa" głosić równość ludzi, konieczność sprawiedliwego podziału dóbr, a nawet swoisty komunizm. Pozyskał wielu zwolenników, z których najzdolniejszym jako organizator i wódz okazał się robotnik Jang-Siu-tsing. Do sekty zaczęli się garnąć chłopi i biedota miejska, co zaniepokoiło ogromnie rząd pekiński. Aresztowanie paru sekciarzy doprowadziło w 1851 r. do wybuchu powstania, które stopniowo ogarnęło część środkową wschodnich Chin, położoną nad dolnym biegiem rzeki Jangcy. Przywódcy powstania ogłosili utworzenie państwa Tai-Ping (Wielka Szczęśliwość), uczestników ruchu nazywano również tajpingami. W państwie tym ziemię rozdawano chłopom, zniesiono niewolnictwo, wprowadzono ustrój komunistyczny. Nadwyżkę produkcji chłopi mieli oddawać do magazynów państwowych. Wprowadzono także obowiązek szkolny, szczepienie ospy, zakaz krępowania nóg dziewczynkom i noszenia przez mężczyzn warkoczy oraz nakaz pracy dla wszystkich. Rząd mandżurski znalazł się w bardzo trudnej sytuacji. Stłumił wprawdzie w sposób okrutny w 1853 r. inne powstanie chłopskie (w okolicach Szanghaju i Amoy dziś Xiamen) zainicjowane przez towarzystwo tajne Triada, ale wobec tajpingów był z początku bezsilny. Państwo tajpingów przetrwało aż do 1864 r., ale upaść musiało z trzech głównie powodów. Tajpingowie walczyli z nadużyciami feudalizmu, ale nie potrafili stworzyć nowego systemu produkcji. Główną wartością pozostała nadal ziemia. Obdarowywanie nią zasłużonych wojowników i urzędników przyczyniło się do wytworzenia w "Niebieskim państwie wiecznej szczęśliwości" (Tai-Ping Tien-Kuo) nowej klasy feudałów, a w związku z tym do wyzysku klasowego i niezadowolenia uciskanych. Poza tym poszczególne prowincje chińskie różniły się od siebie znacznie językiem, kulturą, zwyczajami. Rządowi mandżurskiemu nietrudno było wyzyskiwać te różnice i rekrutować w prowincjach, nie objętych powstaniem, chłopów do walki z tajpingami. O klęsce tych ostatnich zadecydowało także udzielenie pomocy rządowi mandżurskiemu przez państwa europejskie i Stany Zjednoczone, choć nadeszła ona nie od razu i Chiny musiały za nią drogo zapłacić, z początku mocarstwa obce obojętnie patrzyły na ruch tajpingów. Wielka Brytania nawet nawiązała z nimi stosunki handlowe. Ale niewiele się one opłacały, bo tajpingowie nie chcieli kupować opium. Wojna domowa w Chinach była jednak zbyt ponętną okazją dla państw obcych, by nie miały z niej skorzystać. Wyzyskując fakt aresztowania przez rząd chiński piratów, popieranych przez Anglików, rząd brytyjski zaczął w 1856 r. wojnę z Chinami, bombardując Kanton, a ponieważ to wywołało falę nienawiści Chińczyków do kupców i misjonarzy europejskich, przy czym paru zamordowano, przeto Wielka Brytania mogła już spokojnie powoływać się na prześladowanie swoich obywateli. Przyłączyła się do akcji przeciwko Chinom także Francja w 1857 r. również rzekomo z powodu zabicia misjonarza francuskiego, choć faktycznie wspólną akcję w celu "otwarcia" Chin doradzał już w 1855 r. minister Aleksander Walewski. Bombardowaniem Kantonu i atakiem na wybrzeża Morza Żółtego w pobliżu Pekinu zmuszono rząd cesarski do

Page 219: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

zawarcia w czerwcu 1858 r. pokoju w Tiencinie. Chiny zobowiązały się do zapłacenia ogromnej kontrybucji, otwarcia swoich portów dla handlu zagranicznego i dania swobody poruszania się po całym państwie kupcom i misjonarzom europejskim. Podobny układ Chiny musiały zawrzeć ze Stanami Zjednoczonymi i Rosją. Na rzecz tej ostatniej, już wcześniej nieco, traktatem w Ajgunie Chiny zrzekły się kraju po lewej stronie rzeki Amur. Ale traktatów tiencińskich nie myślała dotrzymywać żadna ze stron. Rząd pekiński traktował obce mocarstwa jako barbarzyńców, w stosunku do których żadna obietnica nie obowiązuje, te ostatnie zaś sądziły, że korzystając ze słabości przeciwnika można by osiągnąć o wiele więcej. Wyprawa w 1859 r. wprawdzie im się nie udała, ale ponowna w 1860 r. była lepiej przygotowana. Wojska francuskie i angielskie zdobyły Taku i Tiencin, rozbiły armię chińską na moście Palikiao, rozgrabiły i spaliły rezydencję cesarza (Juanmjuan), pełną zabytków sztuki chińskiej, i zajęły Pekin. Układy w Pekinie 1860 r. były potwierdzeniem układów tiencińskich, ale poza tym Chiny musiały zapłacić ogromną kontrybucję i zgodzić się na wywóz kulisów (prostych robotników) do posiadłości brytyjskich, francuskich i amerykańskich. Rosja za pośrednictwo otrzymała kraj między rzeką Ussuri a oceanem (Kraj Ussuryjski). Regent Chin Kung po śmierci bogdyhana Wen-Tsunga (zm. 1861) zawarł ponadto w latach następnych kilka niekorzystnych dla Chin traktatów handlowych z Prusami, Holandią, Portugalią, Belgią, Włochami, Hiszpanią i Austrią. Kapitalizm europejski i amerykański dążył w ten sposób do uczynienia z Chin kraju kolonialnego, dostarczającego łatwych zysków, a nawet faktycznych niewolników (kulisi). Popierano wprawdzie i misje religijne, ale w oczach kapitalistów misjonarze mieli być pionierami ich wpływów. Rządy brytyjski i francuski niepokoiły się jednak stanem anarchii w Chinach, gdyż mogła ona uniemożliwić eksploatację tego kraju. Zdecydowały się zatem pomóc rządowi pekińskiemu w walce z powstaniem chłopskim, a zwłaszcza w walce z tajpingami, choć ci ostatni i bez tego byli w coraz trudniejszej sytuacji. W latach 1862-1864 rząd pekiński przy pomocy Anglików, Francuzów i Amerykanów złamał ostatecznie tajpingów. W 1864 r. został zdobyty Nankin, a Hung-Su-tsuan popełnił samobójstwo. Powstanie tajpingów tliło się wprawdzie aż do 1868 r., a bunty chłopskie pojawiały się także w innych prowincjach, ale mimo to rząd pekiński był już panem sytuacji wszędzie z wyjątkiem Junnanu na południu (kraj graniczący z Birmą, Laosem i Wietnamem) oraz prowincji zachodnich (Turkiestan Chiński), które w 1867 r. oderwały się od Chin, tworząc odrębne państwo Dżeti-Szer (Siedmiogród) ze stolicą w Kaszgarze. Poparli je Anglicy w obawie przed wpływami rosyjskimi. Dopiero w 1873 r. Chiny położyły kres niezależności Junnanu, w 1878 r. - Dżeti-Szer. Ale zwycięstwo nad tajpingami nie wzmocniło Chin wewnętrznie, nie zmienił się w tym kraju system rządów. Potrzebę reform zaczęła rozumieć tylko niewielka garść ludzi z regentem księciem Kungiem na czele, okazując jednak zarazem ogromną służalczość wobec Europejczyków. Ogół nienawidził jednak "białych diabłów", którzy przyjeżdżali do Chin bogacić się i zrażali wszystkich swą pychą i chciwością. Ta nienawiść otaczała także misjonarzy chrześcijańskich, gdyż nie podlegali oni prawodawstwu chińskiemu, podobnie jak w ogóle chrześcijanie. To pociągało wielu Chińczyków do nowej wiary, bo w ten sposób zdobywali stanowisko uprzywilejowane. Misje chrześcijańskie były zatem drobnymi niezależnymi państewkami. Poza tym cudzoziemcy, zwłaszcza Anglicy, eksploatowali bogactwo Chin; 5/6 eksportu chińskiego przechodziło przez ich ręce, ich banki ciążyły nad życiem gospodarczym państwa chińskiego, ich opium niszczyło zdrowie milionów ludzi. W latach 1868-1870 doszło znowu do narodowych wystąpień chińskich przeciwko cudzoziemcom, zwłaszcza przeciwko kupcom i misjonarzom francuskim w Tiencinie, ale wojna prusko-francuska uniemożliwiła Francji i Wielkiej Brytanii wykorzystanie tej okazji. "Otwarcie" przemocą Chin przez białych przeraziło klasę panującą w Korei, ale ogromna większość feudałów sądziła, że należy się trzymać ostrzejszego niż dotąd izolacjonizmu. Tego samego zdania był i rządzący w latach 1863-1874 regent (tewonkun) Li-Ha-Yn, sprawujący władzę w zastępstwie swego niepełnoletniego syna Li-Dze Hwana, choć rozumiejący zarazem potrzebę pewnych reform społecznych dla umocnienia monarchii i podniesienia jej autorytetu. Tewonkun pozwolił zatem ludziom nieszlacheckiego pochodzenia obejmować urzędy państwowe, zniósł kilka klasztorów konfucjańskich, powiększył armię i uzbroił ją w karabiny z bagnetami, wprowadził nowe podatki. Ale polityka fiskalna rządu odbijała się ujemnie na sytuacji chłopów, na skutek czego wybuchały bunty, zawsze okrutnie tłumione. Wśród zrażonych do religii konfucjańskiej chłopów zaczęło się szerzyć chrześcijaństwo, co jednak wywołało zaniepokojenie tewonkuna, toteż w 1866 r. spowodował krwawe prześladowanie chrześcijan (parę tysięcy ofiar). W odpowiedzi na to Francja wysłała do Korei ekspedycję karną, ta jednak została odparta (1866), podobnie jak podjęta później w celach głównie rabunkowych wyprawa amerykańska (1871). Zwycięstwa te odniesione głównie dzięki temu, że kapitalistom europejskim nie zależało zbytnio na usadowieniu się w ubogiej, ich zdaniem, Korei, jeszcze bardziej przyczyniły się do ugruntowania jej izolacjonizmu. Osłabł on dopiero po 1874 r., gdy przeciwnicy tewonkuna zaczęli szukać poparcia w Japonii. Zbrojne "otwarcie" Chin zaniepokoiło również Japończyków. Szogun i oddani mu książęta obawiali się interwencji obcej, tym bardziej że w kraju narastała coraz silniejsza opozycja przeciwko nim, złożona z części arystokracji i samurajów. Częste zaś bunty chłopskie były wprawdzie skierowane przeciwko feudałom w ogóle, mogły być jednak wyzyskane przez opozycję do walki z rządem. Na zewnątrz szoguni trzymali się także polityki izolacji, choć nie tak radykalnej, jak w Chinach i Korei, pozwalano bowiem na stosunki handlowe nie tylko z Chińczykami, lecz także (od

Page 220: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

1841 r.) z Holendrami (co prawda, w jednym tylko porcie Nagasaki, gdzie jednak nie wolno było przywozić książek i rękopisów, w których byłaby mowa o Europejczykach i chrześcijaństwie). Mimo to kultura holenderska wywierała pewien wpływ zwłaszcza na mieszczaństwo japońskie, głównie w dziedzinie techniki i medycyny. Ale w drugiej połowie XIX w. Japonia nie mogła już utrzymać swojej izolacji. Państwo to nie nęciło wprawdzie Europejczyków w tym stopniu co Chiny, o których bogactwie krążyły w Europie legendy, ale coraz więcej interesowało Stany Zjednoczone, które opanowawszy wybrzeża Oceanu Spokojnego szukały na nim punktów oparcia dla swej floty. Już w 1820 r. amerykańscy misjonarze osiedlili się na wyspie Honolulu, w archipelagu Hawajów. W 1843 r. osiadł tu amerykański agent dyplomatyczny, a w 1849 r. Stany Zjednoczone zawarły z Honolulu traktat pokojowy, deklarując równocześnie, że nie pozwolą, by Hawaje dostały się pod władzę jakiegokolwiek innego mocarstwa. Mimo oficjalnych zaprzeczeń rządu amerykańskiego, Hawaje stały się krajem wasalnym Stanów Zjednoczonych. Następnym etapem ich ekspansji miała się stać Japonia, która mogła być rynkiem zbytu dla amerykańskiego przemysłu tekstylnego i punktem oparcia dla walki o udział w eksploatowaniu Chin. Już w 1846 r. komodor amerykański Biddle proponował rządowi japońskiemu traktat pokojowy, ale spotkał się z odmową. W 1853 r. próbę tę ponowiono, tym razem oficjalnie. W dniu 8 lipca flota wojenna amerykańska (4 okręty) wpłynęła do zatoki Yedo, stając na redzie portu Uraga. Widok tej floty i huk jej armat wywołał przerażenie Japończyków. Dowódca komandor Perry przywiózł szogunowi dary i list prezydenta, proponujący pokój, na odpowiedź jednak dał pół roku. Wkrótce po Perrym przybył na czele floty rosyjskiej do Nagasaki admirał Putiatin z podobnymi propozycjami, ale nie uzyskał nic. Za to Perry, przybywszy z flotą wojenną (9 okrętów z bardzo liczną artylerią) po raz drugi w lutym 1854 r., wymusił na szogunie układ w Kanagawie (obecnie część Jokohamy) 31 marca 1854 r., otwierający dla handlu z Ameryką dwa porty japońskie i dający w nich obywatelom amerykańskim stanowisko uprzywilejowane. W październiku tegoż roku Japonia zawarła podobny układ z Wielką Brytanią, w lutym 1855 r. z Rosją (3 porty i zrzeczenie się Kuryli). W ślad za tymi ustępstwami szogun musiał poczynić dalsze. Nowy układ ze Stanami Zjednoczonymi 17 lipca 1857 r. otworzył im 8 portów i wreszcie trzeci, z 29 lipca 1858 r. dał im ponadto liczne przywileje handlowe i osobiste dla obywateli amerykańskich. W tymże roku Japonia zawarła podobny układ z Rosją, Wielką Brytanią i Francją. Układy te wywołały ogromne oburzenie w Japonii. Wszyscy przeciwnicy rodu Tokugawa, w ręku którego znajdował się szogunat, wyzyskiwali teraz momenty religijne i polityczne, aby podkopać w opinii ogólnej znienawidzony ród i odebrać mu władzę. Szogun musiał się zgodzić na utworzenie rady książąt dla omawiania ważniejszych spraw. Ale znacznie bardziej niebezpieczna dla szoguna była opozycja samurajów, mieszczan i chłopów. Pierwsi z nich chcieli, korzystając z okazji, wyzwolić się spod zależności szoguna. Przyczyny opozycji mieszczan i chłopów były znacznie głębsze. W Japonii ustrój feudalny przechodził w połowie XIX w. poważny kryzys, gdyż wytworzyły się już w niej nowe siły produkcyjne, powstawały coraz liczniejsze manufaktury (16 godzin dziennie pracy; zatrudniano również dzieci od 8 lat), coraz silniejsza stawała się burżuazja, zwłaszcza kupcy, o wiele bogatsi niż samuraje, a nawet bogatsi od daimiosów. Przeszło 3/4 majątku narodowego mieli w swoim ręku kupcy. Ustrój cechowy był w upadku. Napływ tanich towarów obcych na skutek układów z lat 1854-1858 zahamował wiejską produkcję chałupniczą i rzemiosło. Wzrósł wprawdzie eksport jedwabiu i herbaty, ale na tym zyskiwali tylko właściciele ziemscy i kupcy, natomiast sytuacja biednych chłopów znacznie się pogorszyła. Odpowiedzialnością za ten stan rzeczy obarczano szoguna i cudzoziemców, przeciwko tym ostatnim urządzano manifestacje, na skutek czego flota brytyjska bombardowała w sierpniu 1863 r. Kagoshimę, a we wrześniu 1864 r. wraz z flotą francuską, holenderską i amerykańską Shimonoseki. Zajęte wojną domową Stany Zjednoczone niewiele mogły się zajmować sprawami japońskimi, ale z tego tym więcej korzystała Wielka Brytania, narzucając w 1865 r. Japonii nowy układ handlowy, co jednak przyczyniło się do wzrostu nienawiści wobec cudzoziemców i szoguna. Poszczególni daimiosi i samuraje wprost odmawiali posłuszeństwa szogunowi. Jego sytuację pogorszyły bunty chłopskie spowodowane nieurodzajem ryżu. W 1860 r. było ich 12, w 1866 r. zaś aż 43. Szogun nie mógł opanować sytuacji. W latach 1867 1868 wybuchło przeciwko niemu prawdziwe powstanie pod hasłem powrotu tenno do władzy. Pokonany w bitwie w 1868 r. szogun Jeszinobu (Keiki) zdał się na łaskę cesarza Mutsuhito (1867-1912, okres ten nazwano Meidzi, tj. "światłe rządy"), który już 3 stycznia 1868 r. objął władzę bezpośrednio. W tymże roku ogłosił on dekret o ustroju państwa (pierwsza konstytucja japońska), tworzący radę rządową oraz do pomocy jej ciało doradcze, złożone z dwóch izb, choć tylko wyższa, złożona z arystokracji, miała pewne znaczenie. Kilka następnych dekretów cesarskich ograniczyło władzę książąt, a w 1871 r. zniosło ją całkowicie, dzieląc kraj na prefektury. Poza tym zaczęto tworzyć aparat biurokratyczny, reorganizować wojsko i flotę wojenną, a ponieważ bunty chłopskie nie słabły (w 1869 r. było ich aż 48), rząd zaczął przygotowywać reformę agrarną. Nową władzę poparli zastraszeni buntami chłopskimi kupcy i przemysłowcy, sądząc, że teraz zaczyna się nowa era w dziejach Japonii. Istotnie od 1868 r. zaczął się w Japonii okres kapitalizmu, dzięki czemu mogła ona wyprzedzić w rozwoju Chiny i Koreę. Rozdział osiemdziesiąty ósmy Ruch kolonialny państw europejskich w drugiej połowie XIX w. W związku z ogromnym rozwojem techniki w Europie i w Stanach Zjednoczonych oraz w związku ze wzrostem siły burżuazji w wielu krajach europejskich, rozpoczął się około połowy XIX w. nowy okres w dziejach europejskiego

Page 221: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

ruchu kolonialnego, trwający do lat siedemdziesiątych XIX w. Starano się głównie o nowe źródła korzyści handlowych, nawiązując korzystne traktaty handlowe, nowe kolonie zaś zdobywano głównie z powodów politycznych. Pod tym względem okres ten był kontynuacją okresu poprzedniego, zarazem jednak był także wstępem do następnego - imperialistycznego, gdyż już w połowie XIX w. zaczęła się na niektórych terenach ostra rywalizacja, która w latach siedemdziesiątych zamieni się w walkę o podział świata na strefy wpływów, w walkę o surowce dla przemysłu fabrycznego i o rynki zbytu. Można zatem powiedzieć, że okres lat 1848-1872 miał w dziejach ruchu kolonialnego charakter przejściowy. Najbardziej zacofanymi państwami kolonialnymi pozostały nadal Hiszpania i Portugalia, nie chcąc znieść u siebie nawet niewolnictwa, choć na zakaz handlu niewolnikami musiały się zgodzić pod naciskiem Wielkiej Brytanii. Nie mniej zacofany był kolonializm holenderski. Wprawdzie w 1862 r. również Holandia zniosła niewolnictwo, ale utrzymała je na Wyspach Indonezyjskich. System upraw przymusowych doprowadził tu do nędzy wolnych chłopów. Zaczęto nawet przywracać wspólnoty gminne. Chłopi często porywali się do buntów, które tłumiono okrutnie. W rezultacie jednak Holandia czerpała ze swoich kolonii olbrzymie zyski, dzięki którym mogła przeprowadzać u siebie system budowy tam i kanałów, dlatego też większość liberałów holenderskich odrzucała projekty zniesienia "systemu kultur". Zniesiono go dopiero w 1870 r., ale tylko częściowo, utrzymano bowiem nadal "kultury" kawy. W Indonezji najpierw zaznaczyła się tak charakterystyczna dla całego następnego okresu w dziejach kolonialnych walka o kolonie między państwami europejskimi. Choć sułtanat Brunei na wyspie Borneo znajdował się pod nominalnym protektoratem Holandii, to jednak Wielka Brytania systematycznie dążyła do uzależnienia od siebie całego sułtanatu. W sekrecie przed Anglikami konsul Stanów Zjednoczonych narzucił sułtanowi układ, pozwalający na eksploatację części kraju przez kapitalistów amerykańskich. Zaniepokojeni tą konkurencją brytyjską i amerykańską Holendrzy zaczęli systematyczny podbój pozostałej części Borneo. Dokonali tego w latach 1854-1860 przy pomocy zdrady i przemocy, mimo zaciętej obrony zwłaszcza ludności chińskiej. Równocześnie z tym utrwalili także swą władzę na Sumatrze i mniejszych wyspach, choć monopolu handlowego nie udało im się tu utrzymać. Poważnej zmianie uległa w tym okresie polityka kolonizacyjna Wielkiej Brytanii. W stosunku do kolonii zamieszkanych przez liczne grupy ludności białej opinia angielska okazywała mało zainteresowania. Nie można ich było tak eksploatować, jak kolonie "kolorowe", poza tym istniała obawa, że mogą się oderwać od macierzy. "Te przeklęte kolonie - pisał w 1852 r. sławny później imperialistyczny minister Disraeli - wszystkie będą za parę lat niepodległe. Są one tylko kamieniem młyńskim, przywiązanym do naszej szyi". Istotnie, autonomię zdobyła sobie Kanada, pewien samorząd uzyskały także inne. Gdy w 1846 r. rząd brytyjski zniósł przywileje dla importu cukru z Indii Zachodnich do Wielkiej Brytanii, oburzeni plantatorzy tego kraju odmówili płacenia podatków. Spór trwał aż do 1854 r. i zakończył się udzieleniem Jamajce autonomii, choć gdy w 1865 r. wybuchło tu powstanie Murzynów, rząd przywrócił dawne prawo kolonialne. Toteż główną uwagę rząd i burżuazja angielska skierowały na zawieranie korzystnych układów handlowych z władcami krajów "kolorowych" oraz na umocnienie i poszerzenie pozycji brytyjskich w Azji i w Afryce. W Afryce utrzymano dawne kantory handlowe, zajmujące się ongiś zakupem niewolników. Stały się one punktem wyjścia dla utworzenia kolonii Sierra Leone, Złotego Wybrzeża i Nigerii. Za to na południu wycofano się w 1854 r. z kraju Orania jako nieopłacalnego, wobec czego ponownie zajęli go Burowie i utworzyli w nim własne państwo na wzór Transwaalu. W obydwu, jak również w Kraju Przylądkowym, Murzyni nie mieli żadnych praw politycznych, należały one tylko do Burów, zaś w Kraju Przylądkowym do wszystkich białych. Dopiero odkrycie w 1869 r. diamentów w Oranii dało początek brytyjskiej polityce aneksjonistycznej w stosunku do państw burskich. Ale najwięcej interesowała większość angielskiej opinii publicznej sprawa eksploatowania krajów azjatyckich, zwłaszcza Chin i Indii. W Chinach trzeba się było podzielić wpływami z innymi mocarstwami, ale za to starano się umocnić w Indiach i stworzyć wielkie imperium brytyjskie w Azji Środkowej, złożone z państw wasalnych. Ten ostatni plan udał się tylko częściowo, gdyż natrafił na przeciwdziałanie ze strony Rosji. Utrwalenie panowania brytyjskiego w Indiach również napotkało ogromne trudności. Szczególnie groźne było powstanie w Delhi i w środkowej części Indii w latach 1857-1858 zaczęte przez służących w armii brytyjskiej żołnierzy Hindusów (sipajów), których poparły elementy niezadowolone ze zmian wprowadzanych przez Anglików. Powstanie to miało charakter rasowo-religijny. Kierowali ruchem przeważnie feudałowie, wyzyskujący niechęć mas ludowych do cudzoziemców i nowości. Celem przywódców był tylko powrót do dawnego stanu rzeczy, toteż nie potrafili uczynić powstania ogólnonarodowym, nie umieli także nim kierować. Mimo to tylko dzięki pomocy wiernego Anglii plemienia Gurkhów, żołnierzy Sikhów, większości książąt oraz części feudałów, Anglicy z trudem stłumili to powstanie. Obydwie strony odznaczały się przy tym ogromnym okrucieństwem. Ponieważ w 1857 r. powstańcy opanowali Delhi i uznali władzę cesarza Bahadura Szacha, przeto Anglicy po odzyskaniu Delhi skazali na śmierć dwóch jego synów, samego zaś Bahadura pozbawili tytułu padyszacha i skazali na wygnanie w 1858 r. Tytuł cesarski przywrócono dopiero w 1877 r., przyjęła go wówczas królowa Wiktoria. W 1858 r. odebrano także władzę nad krajem Kompanii Wschodnioindyjskiej, miał ją odtąd sprawować gubernator generalny jako wicekról, zależny od sekretarza stanu dla spraw Indii w Londynie. Prawo uchwalone przez parlament brytyjski w 1861 r. (Indian Council Act) określało sposób ogólnego administrowania

Page 222: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

krajem. Zreformowano system podatkowy i sądownictwo. Utworzono trzy uniwersytety, które choć dostępne tylko dla bogatych i lojalnych Hindusów zaczęły jednak kształcić nową inteligencję hinduską. Już przed 1848 r. zdarzały się wypadki bezpośredniego uzależniania księstw indyjskich od Kompanii Indyjskiej, gubernator w latach 1848-1856 James Dalhousie zrobił z tego system, który odtąd stosowali często i jego następcy. W teorii polegał on na zabieraniu przez rząd tych księstw, w których zmarli władcy nie zostawili prawowitych następców, ale w praktyce chwytano się i innych pretekstów. Ogólnie jednak biorąc, utrwalano feudalizm, wzmacniano władzę książąt indyjskich i wpływy elementów reakcyjnych, a popierano partykularyzmy dzielnicowe i lokalne, organizowano armię, w której jednak stanowiska oficerskie miały być niedostępne dla Hindusów. Poza tym w celu lepszego ujarzmienia i eksploatowania kraju zaczęto budować koleje żelazne, szosy, kanały, popierano - choć w stopniu niewielkim - rozwój przemysłu bawełnianego i górnictwa. Mimo to, wskutek braku planowej gospodarki, przeludnienia, niskiego stanu rolnictwa i ciemnoty, dziesiątki milionów Hindusów żyło w nędzy i głodowało. Prawie co rok setki tysięcy umierały z głodu. W nową fazę weszła od 1848 r. francuska polityka kolonialna. W 1848 r. zniesiono niewolnictwo jako "zamach na godność ludzką". Wstęp do konstytucji z 4 listopada 1848 r. (art. 5) mówił, że Francja nie będzie podejmowała żadnych wojen zaborczych i nigdy nie użyje swych sił przeciwko wolności innego narodu. Dotychczasowe kolonie ogłoszono za "terytorium francuskie". Miały one wybierać deputowanych do parlamentu paryskiego, wprowadzono w nich ponadto taki sam podział administracyjny, jaki istniał we Francji. Algierię podzielono na trzy departamenty. Reformy te otworzyły przed ludźmi "kolorowymi" możliwość zdobycia praw politycznych i dlatego wywołały natychmiast protesty ze strony kolonistów francuskich, a zwłaszcza ze strony oficerów kolonialnych przywykłych do samowoli, uzasadnianej niepewnością sytuacji w koloniach. Zresztą wbrew zapewnieniu konstytucji kontynuowano bez przerwy wojny z nie pokonanymi dotąd Arabami w Kabylii i przeprowadzano stałe "pacyfikacje" na terenach już podbitych. Burżuazja francuska wcale nie myślała wiązać się na stałe obietnicami poczynionymi w atmosferze zapału rewolucji 1848 r., tym bardziej zaś nie myślał o tym prezydent, a potem cesarz Bonaparte. W 1852 r. odebrał on koloniom prawo wybierania do parlamentu francuskiego. Utrzymał wprawdzie władzę prefektów, ale poddał ich gubernatorom, którymi byli zawsze wojskowi. Francja zaczęła poza tym energiczną politykę zdobywania nowych kolonii i zawierania nowych traktatów handlowych z władcami "kolorowymi". Dwa były głównie tego powody. Zwycięska burżuazja francuska szukała nowych sposobów bogacenia się, od 1852 r. zaczęły powstawać banki kolonialne, finansujące wyprawy i handel z koloniami, poza tym zaś Napoleon III, nie mogąc osiągnąć sukcesów terytorialnych w Europie, starał się o nie poza Europą. W Algierii pretekstem do tego była jego "europeizacja" i dobro samych Arabów. Napoleon III zapewniał, że nie jest ona kolonią, lecz "państwem arabskim", Arabowie zaś są Francuzami, różniącymi się tylko swoją religią. Podczas podróży do Algierii w 1865 r. podawał rękę wszystkim Arabom, z którymi się stykał (w rzeczywistości dopuszczano do spotkania z cesarzem tylko agentów policji). Były to jednak tylko puste frazesy i gesty, podbój reszty kraju i utrwalanie w nim władzy armii oraz spekulantów francuskich trwały nadal. Popierano tylko osadnictwo białych i ich interesy (w 1851 r. było tam 130 000 Europejczyków, w 1856 r.- 160000, w 1866 r. - 220000, osadzonych na ziemiach konfiskowanych Arabom). O dobro ogromnej większości (około 3 000000) dbano niewiele, toteż nic dziwnego, że ogół ludności arabskiej żył w nędzy. Głód i epidemia w latach 1867-1868 pochłonęły przeszło 300000 ofiar. Nawet według spisu rządowego ludność Algierii zmniejszyła się w latach 1866-1872 o pół miliona. W polityce ekspansjonistycznej na Wschodzie posługiwano się często pretekstem obrony misji chrześcijańskich. Istotnie od XVI w. Francja sprawowała protektorat nad chrześcijanami w państwie tureckim, ogólnie biorąc na Bliskim Wschodzie. Na przełomie XVIII i XIX w. o tym zwyczaju prawnym zapomniano, ale po 1815 r. konsulowie francuscy zaczęli go znów stosować. Napoleon III zaś podniósł go do rzędu praw i obowiązków Francji, rozciągając na cały Wschód (z wyjątkiem Indii) aż po Chiny. W imię tego protektoratu wysłano w 1860 r. ekspedycję zbrojną do Libanu, w którym muzułmańscy Druzowie urządzili rzeź chrześcijańskich Maronitów, choć na skutek protestu Wielkiej Brytanii rząd francuski uzyskał tylko to, że odtąd sułtan miał mianować gubernatorem Syrii chrześcijanina. Tytułem protektora chrześcijan posługiwał się Napoleon III także w układach z Koreą i Chinami. Każdy misjonarz katolicki w Chinach musiał mieć paszport francuski. W imię obrony chrześcijaństwa i handlu francuskiego zaczęto także walkę z Wietnamem, którego władca Ty-Dyk (1848-1883), kontynuując politykę izolacji, skazał na śmierć paru misjonarzy katolickich. Wprawdzie wyprawa przeciwko Chinom nie pozwoliła Francuzom rozwinąć energiczniejszej akcji w stosunku do Wietnamu, a nawet ekspedycja francuska została oblężona w Sajgonie (186O-1861), ale armia, wracająca z Chin, uwolniła ją i dokonała podboju kraju, leżącego u ujścia rzeki Mekong (Dolna Kochinchina, potem zwana po prostu Kochinchiną), który na mocy traktatu z 1863 r. przyłączono do Francji. Łatwość, z jaką to przeprowadzono i przypuszczenie, że rzeką Mekong da się eksploatować Chiny, zachęciła oficerów francuskich do rozszerzenia zdobyczy. W 1867 r. rozciągnięto protektorat francuski nad Kambodżą, odstępując jednak dwie jej prowincje Syjamowi w zamian za zrzeczenie się zwierzchnictwa nad resztą. Za mniej ważne uważano wówczas we Francji opanowanie Senegalu. W kraju tym już od XVI w. Francuzi mieli faktorię handlową w Saint-Louis oraz zagarniętą w XVII w. Holendrom, potem zdobytą przez Anglików, ale w 1815 r. odzyskaną wysepkę Goree. Ponieważ w przemyśle europejskim rosło

Page 223: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

zapotrzebowanie na sprowadzaną z Senegalu gumę arabską i olejki pistacjowe, stąd też kupcom francuskim coraz więcej zależało na wyrwaniu tego handlu z rąk Maurów, których dwa państwa z prawej strony rzeki Senegalu uzależniły od siebie położone na południe od niej kraje murzyńskie stanowiące niebezpieczeństwo również dla osiedli francuskich. Zaproponowany przez miejscowych Francuzów Napoleonowi III na stanowisko gubernatora gen. Ludwik Faidherbe dokonał w latach 1854-1865 podboju całego kraju, wyzyskując zręcznie antagonizm mauro-murzyński i posługując się wojskiem złożonym z krajowców. W administracji opierał się najchętniej na Mulatach. Przez okazywanie tolerancji i zewnętrznego szacunku dla islamu pozyskał sobie również Maurów. Założone w 1857 r. miasto portowe Dakar miało się stać z czasem najważniejszym francuskim portem wojennym i handlowym w Afryce Zachodniej. Na cały ten rozwój francuskich posiadłości kolonialnych niechętnie patrzył rząd i burżuazja angielska, a częściowo także amerykańska. Ta ostatnia nie pozwoliła Francuzom usadowić się na Hawajach. Wielka Brytania próbowała nie dopuścić do opanowania w latach 1853-1864 przez Francuzów Nowej Kaledonii (na wschód od Australii) oraz Madagaskaru. Na tej wielkiej wyspie bez przerwy walczyły ze sobą wpływy brytyjskie i francuskie, posługując się intrygami, przekupstwem i buntowaniem poddanych. W dziejach rosyjskiej polityki kolonizacyjnej nowy okres zaczął się dopiero po zakończeniu wojny krymskiej. Wówczas to opanowano ostatecznie Kaukaz, a w latach 1858-1860 uzyskano zgodę Chin na opanowanie Kraju Ussuryjskiego. Założone tu w 1860 r. miasto Władywostok miało się stać najważniejszym portem wojennym na Oceanie Spokojnym. Ale przede wszystkim ekspansja rosyjska skierowała się ku muzułmańskiej Azji Środkowej, gdzie istniały trzy prowadzące ustawicznie walki ze sobą państwa feudalne: Chiwa, Buchara i Kokanda obok na wpół niezależnych drobnych feudałów i plemion koczowniczych i politycznych. Ekspansja ta była nieunikniona z powodów ekonomicznych i politycznych. Przemysł rosyjski, zwłaszcza tekstylny, po wyparciu go z Chin przez fabrykaty angielskie, potrzebował nowych rynków zbytu, gdyż rosyjski rynek wewnętrzny rozwijał się zbyt słabo. Poza tym na skutek braku dowozu bawełny amerykańskiej z powodu wojny secesyjnej w Stanach Zjednoczonych wzrosło w Rosji zapotrzebowanie na bawełnę z Azji Środkowej. Cele ekonomiczne mogłaby Rosja osiągnąć i bez podboju wojskowego, gdyby nie to, że w niektórych okolicach panowała ustawiczna wojna, ogromnie utrudniająca handel, a poza tym zachodziła obawa, że kraje te dostaną się pod wpływ Wielkiej Brytanii. Polityka brytyjska wyraźnie dążyła do objęcia protektoratu nad muzułmańskimi państwami i ludami Azji, zwłaszcza Środkowej. Rosja nie mogła do tego dopuścić, bo mogłoby to w przyszłości doprowadzić do przecięcia dróg najłatwiej łączących ją z Syberią. Z tych powodów rząd carski świadomie dążył do uzależnienia Azji Środkowej. Pod pretekstem obrony Kazachów prowadzono zatem bez przerwy walkę z chanatem Kokandy, w latach 1864-1865 zaś otwartą wojnę, podczas której zdobyto po zaciętej walce Taszkent (1865). Rozdrażniony niemożnością zagarnięcia tego miasta i pod wpływem kleru muzułmańskiego emir Buchary ogłosił w 1868 r. przeciwko Rosji "wojnę świętą", która miała zmobilizować wszystkich muzułmanów do walki z "niewiernymi", Ale i to hasło okazało się niewystarczające do przełamania niechęci plemiennych i nieufności w stosunku do emira Buchary. Popierała go wprawdzie Kokanda, ale neutralna pozostała Chiwa. Mimo to walczące w bardzo trudnych warunkach terenowych i w krajach ogarniętych powstaniem wojsko rosyjskie (generał Kaufman) tylko dzięki ogromnej wytrwałości żołnierza wywalczyło zwycięstwo. Władcy Buchary i Kokandy musieli się uznać za wasalów cara rosyjskiego. Fakt ten przekreślił zarazem ambitne plany brytyjskie w stosunku do Azji Środkowej, ale na prowadzenie wojny z Rosją Wielka Brytania pozwolić sobie nie mogła, musiała więc zgodzić się na układ z rządem carskim, określający strefę wpływów. Rosjanie mieli nie mieszać się do spraw Afganistanu, Wielka Brytania zaś do spraw Chiwy. W 1873 r. została pokonana przez Rosjan i ta ostatnia. Państwom wasalnym w Azji Środkowej Rosja zostawiła pozornie samodzielność, ale zabrała im część terytorium, obłożyła kontrybucją i zmusiła do zawarcia traktatów handlowych, uzależniających je całkowicie. Od 1873 r. zaczął się nowy okres w dziejach rosyjskiego systemu kolonialnego. Rozdział osiemdziesiąty dziewiąty Afryka Około połowy XIX w. zaczyna się nowy okres także w dziejach wielu krajów Afryki, gdyż w 1847 r. powstała pierwsza niezależna republika murzyńska w Afryce, Liberia. W 1848 Francja zniosła niewolnictwo, na skutek czego Murzyni w Senegalu, a stopniowo i w innych krajach afrykańskich zdobywanych przez Francję otrzymali - przynajmniej w teorii - równouprawnienie z Francuzami i Arabami, w 1850 r. Złote Wybrzeże zostało ogłoszone kolonią brytyjską (po odłączeniu go od kolonii Sierra Leone, utworzonej w 1808 r.), w 1852 powstało państwo holenderskie Burów, Transwaal, w 1854 podobne, Orania, a co ważniejsze, po 1850 r. zaostrzono kontrolę nad statkami przewożącymi niewolników afrykańskich przez Atlantyk. Wzrasta także w Europie zainteresowanie Afryką, czego wyrazem jest wzrost liczby udających się tu misjonarzy, zwłaszcza kwakrów, metodystów i katolików, przy czym ci ostatni stopniowo wysunęli się na plan pierwszy. Zwiększa się także liczba podróżników, z których największą sławę w świecie zdobył angielski misjonarz i geograf David Livingstone (1813-1873) w paru podróżach od 1840 r. On pierwszy z Europejczyków przeszedł w poprzek Afrykę Południową od ujścia rzeki Zambezi do Luandy (na południe od ujścia Konga) i z powrotem w latach 1853-1856, ale i później dokonał szeregu odkryć geograficznych w południowo-wschodniej Afryce. Zagubionego w dżungli, nie mającego od dwóch lat kontaktu z Europą Livingstone'a uratował w listopadzie 1871 r. wysłany na jego poszukiwanie Henryk Morton

Page 224: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Stanley, z którego nazwiskiem wiąże się nowy okres w dziejach podróży do Afryki. Celowi poznawczemu towarzyszy w wyższym niż dotąd stopniu cel handlowy i polityczny. Badania naukowe nad dziejami i kulturą ludów afrykańskich zaczęły się, ściśle biorąc, pod koniec XVIII w., gdy w Londynie w 1788 r. powołano do tego celu Brytyjskie Towarzystwo Afrykańskie. W Wielkiej Brytanii przede wszystkim zaczęła się zmiana stosunku do Murzynów, tu bowiem w 1787 r. powstał dzięki kwakrom (Granville Sharp i Thomas Clarkson) "Komitet dla zniesienia handlu niewolnikami" (w rok potem i w Paryżu powstało Stowarzyszenie Przyjaciół Czarnych z udziałem najwybitniejszych przywódców Stanu Trzeciego), w tymże 1787 r. wywieziono z Wielkiej Brytanii 411 Murzynów (dojechało 130), by utworzyć z nich kolonię ludzi wolnych w Sierra Leone. Ważnym etapem w dziejach Afryki był także fakt francuskiej okupacji Egiptu 1798-1801. Od tej pory zainteresowanie Afryką wzrastało ustawicznie, choć najświetniejszy okres badań naukowych w tej dziedzinie zaczął się dopiero po II wojnie światowej. Mimo to przeszłość Afryki jest jeszcze najmniej znana w stosunku do dziejów innych części świata. W ciągu wieków poprzednich wytworzyło się w Afryce kilkanaście odrębnych kultur, a języki i narzecza (przeszło 1000), którymi mówiły ludy Afryki, można by ująć w cztery grupy: chamito-semicką, sudańską-gwinejską (właściwie około 10 grup po obydwu stronach równika), bantu (na południe od powyższej) i khoin (w południowo-zachodniej Afryce). Wskutek ustawicznych walk słabsze plemiona musiały się wycofać na tereny gorsze, często w głąb dżungli, co pociągało za sobą ich izolację i zacofanie kulturalne. Zasadniczo jednak w Afryce podstawą życia społecznego był ustrój rodowy, patriarchalny, z wyjątkiem Afryki Zachodniej i Środkowej, gdzie ustrój rodowy istniał również, ale o przynależności do klanu, a więc i o dziedziczeniu własności, decydowało należenie do linii macierzystej, tj. pokrewieństwo przez matkę. Ustrój społeczny i polityczny plemion afrykańskich cechowała ogromna różnorodność: od pierwotnej wspólnoty rodowej aż po własność prywatną typu feudalnego na północy, przy czym wasalem mogła być nie tylko jednostka, ale całe plemię. Najogólniej jednak, gdy chodzi o ustrój polityczny i kulturę, trzeba rozróżniać plemiona będące w zasięgu panowania islamu i resztę plemion afrykańskich. Islam z różnymi wprawdzie zabarwieniami lokalnymi panował w XIX w. na północ od linii idącej (w przybliżeniu) do dzisiejszego Dakaru na wschód poprzez całą Afrykę (z wyjątkiem Etiopii) oraz nad kilkusetkilometrowym pasem Afryki Wschodniej aż po zwrotnik Koziorożca. Ale penetracja handlowa ludów wyznających islam sięgała jeszcze dalej, bo aż po rzekę Kongo na wschód od jej górnego biegu i na północ od środkowego. Miało to ogromne znaczenie dla dziejów tej części Afryki, gdyż dzięki stosunkom handlowym i religii (m.in. pielgrzymki do Mekki) ulegała ona wpływom kulturalnym świata arabskiego (znajomość języka arabskiego, niektóre formy życia politycznego oraz społecznego, np. lekceważący stosunek do kobiet). Najsilniej zislamizowana była północ, tj. kraje położone między Morzem Śródziemnym a Saharą, teoretycznie zależne do 1914 r. od Turcji: Egipt, Libia, Algieria i Maroko, wszystkie z ludnością osiadłą w pobliżu wybrzeża lub rzeki Nilu i ludnością koczowniczą w głębi kraju. Pierwszy z nich, dzięki korzystnemu położeniu geograficznemu i wpływom zachodnim (zwłaszcza od czasów wyprawy Napoleona), stał najwyżej pod względem kulturalnym. Po usunięciu inwazji francuskiej 1801 r. faktycznie niezależny stał się za rządów paszy, nazywającego się jednak kedywem (wicekrólem), Mehmeda Alego (1805-1848, zm. 1849) najsilniejszym państwem arabskim rozciągającym swój protektorat na wschodni Sudan i część Libii. Mehmed Ali podjął projekt stworzenia państwa jednoczącego wszystkich Arabów, choć do realizacji tego nie dopuściła Wielka Brytania. Potrafił za to przeprowadzić szereg reform w dziedzinie administracji, sądownictwa, wojskowości, które kontynuował będący pod wpływem francuskim syn Mehmeda Alego Said pasza (1854-1863) oraz energiczny syn Ibrahima paszy Ismail pasza (1863-1879), któremu sułtan formalnie przyznał w 1867 r. tytuł kedywa. Zainicjowany już przez Mehmeda, rozpoczęty w 1859, dokończony w 10 lat później, Kanał Sueski otworzył przed państwem egipskim nowe możliwości ekonomiczne i kulturalne, choć główne zyski z kanału miał tylko pasza i akcjonariusze, z początku przeważnie Francuzi. Zagarnięcie przez Francję Algierii wywołało wzrost fanatyzmu religijnego i niechęci do Europejczyków w Maroku i Tunezji, choć ta ostatnia nie zaprzestała ożywionych stosunków handlowych z Francją. Sułtan Maroka Abd-ar-Rahman (1822-1859) popierał nawet walczących o swą wolność Algierczyków, a zachęcali go do tego agenci brytyjscy. W 1843 r. Maghreb zaczął nawet wprost wojnę z Francją, ale po klęsce na lądzie i zbombardowaniu przez flotę francuską Tangeru i Mogadoru (na południe od Casablanki) musiał zawrzeć pokój w Tangerze w 1844 r. ustalający granicę z posiadłościami Francji. Odtąd Maroko pogrążyło się w jeszcze większej izolacji w stosunku do wpływów europejskich. Silne arabskie państwo w XIX w. powstało także w Afryce Wschodniej. Władcy z Arabii już w średniowieczu tworzyli punkty oparcia w Afryce Wschodniej dla celów handlowych. W XVIII w. iman Omanu (w południowo-wschodniej Arabii) zlikwidował portugalskie punkty oparcia w Afryce na południe od równika i wcielił je wraz z okolicą do państwa omańskiego. Iman Said (1806-1856) przeniósł nawet stolicę swego państwa z Maskatu w Arabii do Zanzibaru w 1832 r. Said (Sejjid Said ibn Sułtan) uzależnił od siebie całą wschodnią Tanganikę, a jego oddziały zbrojne docierały, głównie po niewolników, aż do linii Wielkich Jezior. Na północy podbił Mombasę (dziś port w Kenii). Zawarł także umowy handlowe ze Stanami Zjednoczonymi (1837), Wielką Brytanią (1841) i Francją (1844), był wyraźnie popierany przez Anglię, której konsul był jego głównym doradcą. Wprawdzie po śmierci Saida Oman odłączył się od Zanzibaru, ale to ostatnie państwo

Page 225: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

przetrwało jako jedno z najsilniejszych w Afryce Wschodniej. Oprócz wymienionych w Afryce istniało, głównie w Sudanie, wiele drobnych państewek muzułmańskich o nie ustalonych granicach i na różnych stopniach, zmieniającej się zresztą często, niezależności. Wspólną ich wszystkich słabością był system niewolnictwa i nadmierna rola różnych lokalnych marabutów (obrońcy wiary, święci) oraz swoisty feudalizm arabski. Marabuci w imię zasady zachowania nieskażonej wiary mahometańskiej inspirowali często krwawe walki plemienne, byli czasem wyrazicielami potrzeb i pragnień mas, ale równie często narzędziem w ręku ambitnych władców, a najczęściej po prostu zwykłymi fanatykami. O swoistości feudalizmu afrykańskiego decydowały warunki geograficzno-ekonomiczne. Tylko na wybrzeżu można było na stałe uzależnić wodzów koczowniczych plemion Sudanu, prowadzących ze sobą ustawiczne walki z powodów zwykle ekonomicznych, choć motywowanych przeważnie względami religijnymi lub obowiązkiem zemsty rodowej. Od tych trudności nie była wolna Etiopia, właściwie federacja trzech "państw" z nominalnym królem (negus) na czele. Zjednoczył je w latach 1853-1856 jeden z feudałów, Kassa, jako cesarz Teodor II (1855-1868), odbierając siłą władzę swym wasalom, w związku z tym przybrał tytuł cesarza (właściwie "król królów", negus negesti). Kiedy jednak zaczął robić trudności misjonarzom i kupcom angielskim, spowodował tym brytyjską interwencję wojenną, a nie mogąc się jej skutecznie przeciwstawić, po przegranej bitwie zastrzelił się. Etiopia wpadła znów w stan anarchii. Poza zasięgiem bezpośrednich wpływów arabskich żyły plemiona murzyńskie nad Zatoką Gwinejską, przybyłe z północy, ale w XIX w. już przeważnie osiadłe, zajmujące się rolnictwem, mające za sobą starą tradycję kulturalną mimo bardzo trudnych warunków klimatycznych i częstych napadów z północy. W XIX w. tworzyły one kilka państw o granicach nie ustalonych (dżungla). W dzisiejszym Burkina Faso (do 1981 r. - Górna Wolta) istniała federacja Mosów, rządzonych przez władcę będącego zarazem kapłanem ("pan świata"). Na wschód od nich (wybrzeże Białej Wolty w dzisiejszej Ghanie) rozsiadła się federacja spokrewnionych z nimi Aszantów. Na południe od tych dwóch "państw" rozciągało się na wybrzeżu Królestwo Fantów, utrzymujących żywe stosunki handlowe ze stacjami handlowymi Anglików, Holendrów i Duńczyków. Dostarczali na wymianę kości słoniowej, "piasku złotego" i aż do początku XIX w. niewolników. Ponieważ tych ostatnich porywali we wsiach Aszantów, wytworzyła się stąd rosnąca nienawiść i chroniczny stan wojny tych narodów. Pokonani parokrotnie (1806, 1811, 1814) Fantowie szukali pomocy u Anglików, ale w 1824 Aszantowie zadali klęskę wyprawie angielsko-fantowskiej (zginął w niej gubernator Sierra Leone i Złotego Wybrzeża Macarthy). Nowa wyprawa angielska 1826 pokonała Aszantów, ale pokojowe z nimi stosunki zapanowały dopiero wówczas, gdy kapitan Mac Lean potrafił ich nakłonić do układów handlowych ( 1831, 1841), dzięki którym stali się ważnymi dostawcami dla Anglii głównie oleju palmowego. Aż do 1902 r. Aszantowie nie dali się jednak uzależnić pod względem politycznym. Na wschód od rzeki Wolty rozciągało się silnie scentralizowane, mające rozbudowany aparat administracyjny, królestwo plemienia Fonów, Dahomej, będące aż do końca XVIII w. lennem państwa Jorubów, Ojo. W skład armii Dahomeju wchodził oddział (3000 do 5000) kobiecy, odznaczający się podobno szczególnym okrucieństwem. Królowie Dahomeju (Gheso 1818-1858 i jego następca Gle-Gle) potrafili zręcznie wyzyskiwać rywalizację kupców i oficerów angielskich i francuskich. Aż do początku XIX w. istniały w zachodniej części dzisiejszej Nigerii i północnego Dahomeju państwa plemienia Jorubów. Pozostało po nich tylko państwo Ojo (na wschód od Dahomeju) stale atakowane, zwłaszcza od północy, przez plemię Fulanów oraz sąsiadujący z nim od wschodu (nad dolnym Nigrem) Benin. Obydwa słynęły jeszcze w XIX w. z artystycznych wyrobów przedmiotów metalowych. Rzeźbiarstwo w tych krajach osiągnęło bardzo wysoki poziom. Benin, podobnie jak Dahomej, wsławił się poza tym handlem niewolnikami, który osłabł dopiero wtedy, gdy w 1851 r. flota brytyjska zdobyła Lagos, z którego w 1861 r. utworzono pierwszą w rejonie Zatoki Gwinejskiej kolonię brytyjską. Do największego znaczenia spośród krajów w tym rejonie doszła w Beninie władza kapłanów (król był narzędziem w ich ręku), wyrażająca się m.in. w stałych i licznych ofiarach krwawych z ludzi, co wprawdzie występowało u wszystkich ludów gwinejskich, ale w Beninie osiągnęło szczególne nasilenie (stolica "miasto krwi"). Wysoki poziom kultury osiągnęły w dawnych wiekach niektóre państwa południowo-zachodniej Afryki, zwłaszcza Loango (dzisiejszy południowy Gabon) i na południe od niego Kakongo, Angoi (na północ do ujścia rzeki Kongo), Kongo, Angola i Benguela. Wszystkie utrzymywały żywe stosunki handlowe z Portugalczykami, którzy próbowali tu obok handlu szerzyć także chrześcijaństwo, ale jeszcze w latach 1804-1815 wysyłani do szkoły portugalskiej na wybrzeżu kuzyni króla Kongo otrzymywali pewną liczbę niewolników na koszty utrzymania. Mało znane są losy w XIX w. państw Afryki Środkowej, takich jak feudalna Uganda (na północ od jeziora Wiktoria), choć od połowy XIX w. przybywali tu podróżnicy europejscy poszukujący źródeł Nilu. Równie mało znane było państwo Urundi (między jeziorami Tanganika i Wiktoria) i inne, Na samym południu Afryki, w Kraju Przylądkowym, już w XVIII w. Holendrzy ujarzmili Hotentotów i Buszmenów, nie udało się natomiast zapanować nad wojowniczym i o wysokiej kulturze plemieniem Zulusów, tylko nominalnie uznających zwierzchnictwo białych. Ze zmieszania Murzynów i plemion przybywających w ciągu wieków morzem z Cejlonu, Indonezji a nawet Polinezji, wytworzyły się plemiona zamieszkujących Madagaskar - Malgaszów. Królowie plemienia malgaskiego Merina zjednoczyli pod koniec XVIII w. całą wyspę, w XIX w. państwo malgaskie miało swój okres świetności mimo zakusów na ujarzmienie go ze

Page 226: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

strony rywalizujących zresztą ze sobą ustawicznie Francuzów i Anglików. Ale zbyt daleko idąca w stosunku do nich uległość króla doprowadziła w 1863 r. do rewolucji, w której wzięły udział masy ludowe, choć kierowali nią wielcy właściciele ziemscy, a przede wszystkim premier Raynilayarivona, faktyczny odtąd aż do 1896 r. rządca wyspy przy boku trzech kolejno królowych (jako ich mąż). Od 1863 r. Madagaskar miał pisaną konstytucję. Niektóre państwa afrykańskie były zatem w XIX w. bardzo silne i pod wieloma względami osiągnęły wysoki stopień kultury, ale mimo to całą Afrykę toczyła już od XVII w. ciężka, śmiertelna choroba, decydująca o jej wewnętrznej słabości. Chorobą tą było niewolnictwo. Afryka w przeciwstawieniu do Europy nie wyszła ze stadium niewolnictwa, ale co gorsza - w XVII w. wzrosło ono ogromnie. Niewolników murzyńskich stale potrzebowali plantatorzy bawełny w południowych stanach Ameryki Północnej i plantatorzy trzciny cukrowej Ameryki Środkowej i Południowej, zarówno hiszpańscy, jak i portugalscy. Importowały ich także kraje arabskie, w mniejszej jednak liczbie, gdyż nie były tak gospodarczo rozwinięte. Arabowie kupowali Murzynów do swych haremów, jako służbę domową lub do swych oddziałów wojskowych. Ale już pod koniec XVIII w. Arabowie stali się masowymi dostawcami Murzynów także dla kupców zachodnich. Arabski zasięg nabywania Murzynów był nawet większy niż zachodni, obejmował całą Afrykę Środkową. Nabywano niewolników w sposób dwojaki: przez bezpośrednie porywanie lub drogą kupna od władców murzyńskich. Pierwszy sposób w handlu zachodnim zarzucono już w XVIII w., bo ludy przybrzeżne stawiały porywającym coraz silniejszy opór. Polowanie na ludzi praktykowali już tylko niektórzy władcy muzułmańscy, zwłaszcza Zanzibaru. Ogólniej praktykowany był sposób pośredni. Zwycięski w walce z przeciwnikiem wódz czy król murzyński starał się wziąć jak najwięcej jeńców i sprzedawał ich handlarzom zachodnim na wybrzeżu lub wędrującym niemal po całej Afryce Północnej i Środkowej kupcom arabskim, a ci większość "towaru" odstępowali kupcom zachodnim. Nacisk na branie jeńców zwiększał się w miarę tego, im bardziej "towar" ten był poszukiwany i opłacalny. Niektórzy władcy sprzedawali własnych poddanych, urządzając na nich czasem prawdziwe polowania z nagonką. Sprzedaż niewolników dawała władcom ogromne dochody, ale zarazem zmuszała do utrzymywania stałej, dobrze uzbrojonej armii (broń nabywano od białych za niewolników), pociągała za sobą wzrost liczby ustawicznych wojen, a zatem również ogólny stan niepewności. Wiele krajów przekształciło się w państwo militarno-łupieżcze, wytwarzające naokoło panikę (np. Dahomej, Benin, zwłaszcza Zanzibar), plemiona słabsze chroniły się w dżungli schodząc na niższy stopień kultury, upadało rolnictwo i rzemiosło, znikały z powierzchni wsie i miasta, rosła wzajemna nienawiść plemienna i fanatyzm. Wojny motywowano zwykle względami religijnymi, zwycięstwo pociągało za sobą konieczność pogotowia wojennego w obawie przed odwetem. W sumie biorąc Afryka traciła nie tylko środki produkcji, ale cofała się stale także pod względem kulturalnym i moralnym. Handel niewolnikami zniosła w 1802 r. Dania (niewolnictwo w 1847), w 1807 Stany Zjednoczone i Wielka Brytania (niewolę w 1834). Potępił ten handel kongres wiedeński w 1815 r., zniosła go w 1816 Francja (niewolę w 1848), w 1817 Hiszpania, w 1823 Portugalia. Już po 1815 r. Wielka Brytania proklamowała zasadę rewizji, przez państwa nie uznające handlu niewolnikami, statków płynących z Afryki do Ameryki na północ od równika (od 1842 także i na południe od niego). Niewolnicy mieli być uwalniani bez odszkodowania. Rewizji dokonywały umyślnie wysłane na Atlantyk statki wojenne brytyjskie. Ale zasady tej nie uznały Stany Zjednoczone i Francja, gdyż wzmacniała ona panowanie brytyjskie na morzu. Nie przyłączyła się do niej po uzyskaniu niepodległości Brazylia. Francja zgodziła się na nią dopiero w 1833 r., wycofała w 1841, ponownie akceptowała tę zasadę w 1845. W 1841 r. uznała ją Rosja, Austria i Prusy. Mimo to wyniki rewizji były niewielkie, uwalniano po parę tysięcy Murzynów rocznie, dziesięciokrotnie więcej przewozili ich głównie amerykańscy i brytyjscy handlarze żywym towarem zwykle na Kubę, skąd rozwożono ich dalej. Handel ten osłabł jednak, gdy w 1850 r. flota brytyjska w imię wyższości prawa moralnego nad prawem międzynarodowym zagarnęła brazylijskie statki niewolnicze u wybrzeży Brazylii, a skończył się niemal zupełnie, gdy do układu w sprawie wzajemnej kontroli statków przystąpiły w 1862 r. Stany Zjednoczone. Handel wschodni był jednak uprawiany nadal, zakazy na zachodzie przyczyniły się tylko do zwiększenia podaży na wschodzie i do obniżenia cen za sprzedawanych, choć na zachód już ich nie wywożono. Handel na wschodzie nie zmniejszył się nawet wtedy, gdy w 1876 r. ogłosiła zniesienie niewoli Turcja, a w 1877 Egipt. Niewola istniała jednak nadal w muzułmańskiej Afryce Wschodniej i Abisynii, skąd w dalszym ciągu przewożono niewolników-Murzynów do krajów arabskich. Był to już jednak handel stosunkowo niewielki (od kilku do kilkunastu tysięcy rocznie), w zasadzie po 1850 r. ta najgorsza plaga Afryki weszła w stadium likwidacji, choć zostawiła po sobie fatalne następstwa przez przyczynienie się do powstrzymania gospodarczego i kulturalnego rozwoju tej części świata. Poniechawszy nie opłacającego się już w XIX w. eksploatowania Afryki z materiału ludzkiego państwa ludzi białych zaczęły forsowną eksploatację jej bogactw naturalnych (z początku kość słoniowa, indygo, guma, bawełna, złoto, ziarna palmowe, z których wytwarzano olej - używano go głównie do oświetlania). W okresie następnym przystąpiły wprost do podziału Afryki pomiędzy siebie. Rozdział dziewięćdziesiąty Wojna francusko-niemiecka w latach 1870-1871 W przeddzień 1870 r. cztery mocarstwa (Wielka Brytania, Francja, Rosja i Stany Zjednoczone) weszły na drogę opanowania nie znanego dotąd świata pozaeuropejskiego, do nich też należała hegemonia poza Europą. W Europie natomiast podobną hegemonię sprawowało 5 mocarstw: Francja, Wielka Brytania, Rosja, Austro-Węgry i

Page 227: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Prusy. Cztery główne sprawy były wówczas przedmiotem tarć między tymi mocarstwami: sprawa polska, turecka, rzymska i niemiecka. Pierwsza z nich wyglądała po powstaniu styczniowym na zlikwidowaną, ale po 1866 r. wskutek przebudowy wewnętrznej państwa austriackiego odżyła znowu na terenie międzynarodowym. Możność udzielenia Polakom galicyjskim autonomii zaniepokoiła i zbliżyła do siebie rządy Prus i Rosji. Na zjeździe w Ems (1-4 VI 1870 r.) król pruski i car rosyjski przy udziale Bismarcka, ustalili wspólne postępowanie w tej sprawie, co sprawiło, że rząd austriacki natychmiast zaczął uspokajać obydwóch sąsiadów, że sprawy polskiej nie będzie popierał. Podobne zapewnienie dał już w 1869 r. carowi Napoleon III. Mimo to na dworze rosyjskim nieufność do Austro-Węgier nie osłabła, tym bardziej że obydwa mocarstwa różnił także stosunek do sprawy Turcji i jej wasali na Półwyspie Bałkańskim, choć tu wpływy rosyjskie krzyżowały się także z wpływami angielskimi i francuskimi. Rosja daremnie liczyła tu na pomoc Francji, gdyż ta nie chciała sobie zrażać Wielkiej Brytanii, z którą i bez tego miała kilka, drobnych co prawda, zatargów poza Europą. O ile jednak sprawa polska i sprawa Turcji mogły być uważane w 1870 r. za nieaktualne, o tyle dwie pozostałe zagrażały pokojowi w Europie. W Rzymie stacjonował garnizon francuski, uniemożliwiający zajęcie tego miasta przez Włochy. Zdobycie Rzymu Włochy uważały jednak za konieczne zarówno ze względów ekonomicznych, jak i politycznych. Do Rzymu jako siedziby papieża płynęły ogromne sumy pieniędzy ze świata katolickiego, a prócz tego sporo pieniędzy od turystów. Chodziło o to, by i państwo włoskie mogło z tego "importu" korzystać. Poza tym zajęcie Rzymu byłoby zakończeniem zjednoczenia Włoch, dałoby im sławną, tradycyjną stolicę. Za tę cenę rząd włoski gotów był do zawarcia przymierza z Francją i nawet do wystąpienia po jej stronie w razie konfliktu z Prusami, bez Włoch zaś praktycznie niewykonalne było przymierze wojskowe francusko-austriackie. Propozycje takiego sojuszu ze strony Francji rząd austriacki zawsze uzależniał od udziału Włoch. Ale na wycofanie garnizonu z Rzymu Napoleon III nie chciał się zgodzić ze względu na francuską opinię katolicką, na której mu bardzo zależało. Co prawda ta pomoc austriacka była w rzeczywistości złudna, bo już w 1868 r. car Aleksander II obiecał królowi pruskiemu uniemożliwienie udziału Austrii w ewentualnej wojnie Prus z Francją. Ogólną uwagę zwracała na siebie także sprawa zjednoczenia Niemiec, choć w samych Niemczech nie wszyscy ujmowali ten problem jednakowo. Większość burżuazji południowoniemieckiej godziła się na jedność gospodarczą, ale była przeciwna takiemu zjednoczeniu politycznemu, do jakiego dążyły Prusy. Bismarck i pruskie koła rządzące musieli się z tą opozycją liczyć, tym bardziej że car Aleksander II był szwagrem króla wirtemberskiego Karola i brał w obronę Wirtembergię, a bez dobrych stosunków z Rosją Prusy nie mogły dokonać żadnych zmian w Europie. Bismarck miał swoisty pogląd na zjednoczenie Niemiec. Jako junkier pruski i konserwatysta nie chciał się zgodzić na rozpłynięcie się Prusaków w wolnym narodzie niemieckim, wolał raczej utrzymanie separacji państw południowoniemieckich pod hegemonią Prus. Rozumiał jednak, że do takiego zjednoczenia może dojść tylko w razie wojny, bo wtedy z konieczności Bawaria i Wirtembergia podporządkują się Prusom. Zwycięstwo nad Francją obaliłoby poza tym mit o słabszych od niej Prusach i dałoby Niemcom hegemonię w Europie. Wojny pragnął także junkierski korpus oficerski w Prusach, parli do niej generałowie z szefem sztabu von Moltke na czele. Okazją do rozpętania wojny stała się sprawa obsadzenia tronu hiszpańskiego. Po detronizacji Izabelli II hiszpański prezes ministrów gen. Prim za radą paru ludzi ze swojego otoczenia, opłacanych przez rząd pruski, wysunął jako kandydata do tronu hiszpańskiego księcia Leopolda Hohenzollern-Sigmaringena, oficera pruskiego. Do kandydatury tej zapalił się Bismarck z dwóch względów, po pierwsze z obawy, że w razie jej nieprzyjęcia Hiszpania zaproponuje koronę któremuś z książąt bawarskiej rodziny królewskiej Wittelsbachów, co podniosłoby znaczenie Bawarii i utrudniło zjednoczenie Niemiec, a po wtóre popierał kandydaturę Leopolda w przekonaniu, że w ten sposób doprowadzi do upokorzenia Francji lub do wojny z nią. Bismarck nie żałował pieniędzy na przekupywanie dygnitarzy hiszpańskich, a poza tym za pomocą intryg skłonił także przeciwnego z początku tej kandydaturze króla pruskiego do wyrażenia na nią swej zgody. Całą sprawę trzymano w tajemnicy, chcąc postawić Francję przed faktem dokonanym. Zanim jednak Kortezy zdążyły proklamować nowego króla, dowiedziano się o tym w Paryżu. Francuski minister spraw zagranicznych Gramont uznał to za próbę zagrożenia Francji i zachwianie równowagi europejskiej. Z jego polecenia ambasador francuski Benedetti interweniował u znajdującego się na kuracji w Ems króla pruskiego, ten zaś, bez zgody Bismarcka, postarał się o to, że ojciec księcia Leopolda wycofał w imieniu syna jego kandydaturę. Mimo to we Francji oburzenie było tak wielkie, że pod jego wpływem Gramont polecił Benedettiemu zażądać od króla deklaracji, że aprobuje zrzeczenie się kandydatury Leopolda i że także w przyszłości na nią nie pozwoli. Wilhelm I zgodził się na pierwsze żądanie, ale na drugie w sposób uprzejmy zresztą, odpowiedział odmownie, o czym zawiadomił Bismarcka depeszą z Ems 13 lipca 1870 r. Bismarck opublikował w prasie skrót tej depeszy, zniekształcając świadomie jej sens tak, że wyglądało to na afront króla wobec posła francuskiego, a przez ogół czytelników mogło być uważane za zerwanie stosunków dyplomatycznych z Francją. Prowokacja Bismarcka udała się, gdyż we Francji depeszę emską przyjęto jako zniewagę i wypowiedzenie wojny. W atmosferze podniecenia, które tylko nieliczni (np. Thiers) starali się powstrzymać, francuskie ciało prawodawcze ogromną większością głosów (101 przeciwko 47) uchwaliło kredyty wojenne, a Napoleon III wypowiedział wojnę Prusom (19 VII 1870 r.). Prusy były świetnie przygotowane do wojny.

Page 228: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

Dobrze zorganizowany korpus oficerski miał za sobą doświadczenia wojenne z 1866 r., niemiecki sztab generalny (szef gen. Helmut von Moltke) starannie przygotował plan mobilizacji i plan operacyjny, artyleria niemiecka była lepsza i liczniejsza, Francja była natomiast do wojny nie przygotowana, żyła jeszcze tradycją zwycięstw Wielkiej Rewolucji i Napoleona, wierzyła w legendę o swej niezwyciężoności. Francuski korpus oficerski odznaczał się często brawurą, ale na ogół nie posiadał odpowiedniego przygotowania nawet w zakresie czytania map wojskowych. Armia francuska miała wprawdzie lepsze karabiny (Chassepota, których pociski niosły do 1800 m, pruskie o połowę mniej), ale była gorzej zorganizowana, gorzej wyszkolona, mniej liczna (300000, Prusaków 450000), nawet ubrana nieodpowiednio (niebieska kurtka, czapka i spodnie czerwone), co ułatwiało Prusakom celność strzałów. Dowództwo francuskie liczyło na szybkie wkroczenie do Niemiec, na błyskawiczne zwycięstwo, które skłoniłoby do wystąpienia Austrię i Włochy. Ale mobilizacja francuska nie przygotowana zawczasu odbywała się chaotycznie, oficerowie i żołnierze całymi tygodniami szukali swych oddziałów, te ostatnie często nie mogły znaleźć swych baz zaopatrzenia w mundury, broń i amunicję. Cały francuski plan strategiczny spełzł na niczym, co pozwoliło Prusakom przejąć inicjatywę i od razu przejść do ofensywy. Na początku sierpnia po kilku porażkach marszałek Marie Edme Mac Mahon musiał opuścić Alzację. W dniu 9 sierpnia armia pruskiego następcy tronu obległa Strasburg, równocześnie zaś francuski dowódca armii lotaryńskiej marszałek Achille Bazaine, mimo drobnych sukcesów na początku, wycofał się pod twierdzę Metz, co jednak nie przeszkodziło temu, że ciężko chory Napoleon III zrzekł się naczelnego dowództwa na jego rzecz. Tymczasem Mac Mahon pod Chalons-sur-Marne zaczął gromadzić armię, która miała zasłonić Paryż. W Paryżu pierwsze wieści o klęskach w Alzacji wywołały oburzenie proletariatu i rozruchy, które jednak stłumiono, ale za to cesarzowa, będąca regentką w zastępstwie znajdującego się przy armii Mac Mahona cesarza, powołała nowy rząd (hr, Palikao). Mac Mahonowi inspirowano z Paryża szybki i śmiały marsz w kierunku Metzu i połączenie się z Bazainem. Ten plan się nie udał, gdyż rozgłosiła go prasa francuska, a poza tym Mac Mahon posuwał się zbyt wolno, w rezultacie zaś wycofał się do Sedanu, ale został otoczony przez przeważające siły niemieckie. Ciężko ranny oddał dowództwo gen. Ducrotowi. Były szanse wycofania się na północny zachód, ale zmarnował je przysłany z Paryża nowy dowódca armii, gen, Wimpfen, chcący przebić się przez pierścień wojsk niemieckich. Po paru nieudanych próbach przebicia się, zamknięta w Sedanie, pozbawiona amunicji i żywności osiemdziesięciotysięczna (nie licząc 14000 rannych) armia francuska skapitulowała 2 września 1870 r. Do niewoli dostał się Napoleon III wraz z Mac Mahonem i 39 generałami. Była to klęska bez precedensu w historii Francji, tym większa wówczas, że zwolnione spod Sedanu wojska niemieckie Moltke mógł rzucić w kierunku Paryża. Tu na wiadomość o klęsce wybuchło 4 września powstanie robotników i drobnomieszczaństwa. Kierowali nim demokraci i socjaliści, mimo to i teraz udało się liberałom, działającym zgodnie ze zwolennikami dynastii orleańskiej, chwycić władzę w ręce. Po ogłoszeniu przez adwokata Leona Gambettę na posiedzeniu ciała prawodawczego upadku dynastii Bonapartów, na ratuszu ukonstytuował się rząd Obrony Narodowej, w którym zasiedli liberalni republikanie (gen. Trochu, Juliusz Favre, Gambetta i inni), a tylko jeden radykalny demokrata (Rochefort). Nie wszedł do rządu, ale wpływał nań orleanista Thiers. Nowa władza nie chciała odwoływać się do mas ludowych w obawie przed rewolucją społeczną, liczyła na interwencję Wielkiej Brytanii, Rosji i Austrii, pragnęła zakończyć wojnę zrzucając odpowiedzialność na Napoleona III. Cały ten program okazał się nierealny, Rząd Gladstona uważał, że tylko silne na lądzie Niemcy są mniejszym złem niż silna także i na morzu Francja. Rosja czekała tylko na moment wyzyskania sytuacji we Francji, by przekreślić decyzję kongresu paryskiego z 1856 r. w sprawie Morza Czarnego, toteż zaraz po klęsce sedańskiej kanclerz rosyjski Gorczakow powiadomił w październiku rządy europejskie, że Rosja nie uznaje decyzji o neutralności Morza Czarnego. Ale gorszy los spotkał Francję na froncie. Ambitny, lecz zupełnie nieudolny marszałek Bazaine nie uznał republiki, ale nie rozwinął także żadnej działalności wojennej w złudnej nadziei, że przy pomocy swej armii przywróci cesarstwo. Otoczony wreszcie całkowicie, po wyczerpaniu żywności i amunicji, musiał wraz ze stupięćdziesięciotysięczną armią kapitulować w Metzu 27 października 1870 r. Niemcy mogli teraz zwiększyć armię oblegającą Paryż. Z otoczonej stolicy wydostał się balonem członek rządu Gambetta i w Tours zaczął organizować odsiecz, powołując pod broń przeszło 600000 ludzi. Do obrony Francji zgłosił się także z oddziałem ochotników Garibaldi oraz kilkuset Polaków, nie licząc tych, którzy walczyli w Paryżu (Jarosław Dąbrowski). Ale żadnej z armii organizowanych na prowincji (armie Loary. północna, wschodnia) nie udało się przebić do oblężonego Paryża. Walczyły one wprawdzie z zapałem, brak im było jednak odpowiednich dowódców (poza wyjątkami), organizacji, często zaopatrzenia. Ale i armia zamknięta w Paryżu, choć z początku liczniejsza od armii oblegającej, nie potrafiła się przebić. I o jej słabości decydowały wymienione już przyczyny, a co więcej - Prusacy mieli dobry wywiad w mieście. Wreszcie w Paryżu zapanował głód, jedzono koty, szczury, korę z drzew i liście, a ponieważ podróż Thiersa do Londynu, Petersburga i Wiednia z prośbą o interwencję nie dała rezultatu, rząd Obrony Narodowej zgodził się w Wersalu 28 stycznia 1871 r. na bardzo ciężkie warunki zawieszenia broni, podyktowane przez rząd ogłoszonego przed dziesięciu dniami cesarstwa niemieckiego, a wśród nich na oddanie fortyfikacji Paryża i rozbrojenie broniącej go armii, przy czym preliminaria pokojowe miało zatwierdzić specjalnie wybrane (8 lutego) Zgromadzenie Narodowe. O wyniku wyborów zadecydowali głównie chłopi, na ogół

Page 229: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

konserwatywni, przywiązani do monarchii i Kościoła. Toteż większość Zgromadzenia Narodowego, obradującego w Bordeaux, składała się z monarchistów. Ale i w miastach odbiła się na wyborach chęć zakończenia wyczerpującej wojny i obawa przed rewolucją socjalną. W rezultacie zatem i deputowani republikanie byli prawie wyłącznie prawicowymi liberałami. Zgromadzenie w Bordeaux z najwyższą nieufnością patrzyło na Paryż, którego proletariat bronił się z zapałem przeciwko Niemcom, ale zarazem chciał w życiu Francji odegrać taką rolę, jaką odegrał ongiś w latach 1792-1794. W dniu 28 lutego Zgromadzenie Narodowe, mimo protestu deputowanych z Alzacji i Lotaryngii, zatwierdziło preliminaria pokojowe, uzgodnione parę dni temu przez Thiersa i Favre' a z Bismarckiem w Wersalu. Były one bardzo ciężkie dla Francji. Zobowiązywała się ona do oddania Niemcom całej Alzacji (z wyjątkiem twierdzy Belfort) i 1/3 Lotaryngii, zapłacenia 5 miliardów franków w złocie, utrzymywania na swym terytorium okupacyjnej armii niemieckiej aż do czasu zapłacenia tej sumy. W zamian za pozostawienie Francji Belfortu wojska niemieckie miały wkroczyć do Paryża, choć w rzeczywistości ze względu na wrogą postawę ludności miasta odbyły tylko defiladę na Polach Elizejskich. Rozdział dziewięćdziesiąty pjerwszy Zjednoczenie Niemiec i Włoch Pokój zawarty między Niemcami i Francją we Frankfurcie nad Menem 10 maja 1871 r. powtarzał warunki preliminariów, poza tym określał dokładnie granice między Francją a Niemcami, ustalał daty zapłacenia kontrybucji francuskiej, pozwalał do 1 października 1871 r. mieszkańcom odstąpionych Niemcom krajów optować na rzecz Francji. Klęska Francji przyspieszyła ostatecznie sprawę zjednoczenia Niemiec. Stanowisko rządu francuskiego w stosunku do kandydatury ks. Leopolda Bismarck potrafił wyzyskać w Niemczech, przedstawiając Francję jako wroga, pragnącego upokorzenia Niemiec i jako agresora. Pod wpływem wywołanego tym podniecenia nawet protestujące przeciwko kandydaturze Leopolda rządy Wirtembergii, Bawarii i Hesji same zgłosiły swój udział w wojnie, która w ten sposób stała się ogólnoniemiecka. Bismarck chciał skorzystać z tego nastroju i z wojny, by ostatecznie zakończyć sprawę zjednoczenia i skłonić państwa południowoniemieckie do przystąpienia do Związku Północnego, który odtąd zwałby się Związkiem Niemieckim. Natrafiło to jednak na ogromne trudności ze względu na opór zarówno królów Wirtembergii i Bawarii, jak i samego króla pruskiego Wilhelma I. Dwaj pierwsi wiedzieli, że zjednoczenie jest nieuniknione, ale zgadzali się tylko na utworzenie organizacji, podobnej do Świętego Cesarstwa Niemieckiego, w której zachowaliby własne wojsko, administrację, sądownictwo, finanse. Król bawarski żądał nawet równouprawnienia z Prusami w kierownictwie Związku Niemieckiego i wspólnego prowadzenia polityki zagranicznej. Król pruski natomiast obawiał się zmniejszenia tej władzy, jaką miał dotąd w Prusach. Przez parę miesięcy musiał Bismarck i ludzie mu oddani pertraktować z rządami południowoniemieckimi, stosując nacisk, groźby, próby skłócenia ich, a nawet przekupstwo, nim wreszcie zgodzono się, że powiększony o Badenię, Wirtembergię, Bawarię i Hesję Związek Północnoniemiecki będzie się zwał odtąd Rzeszą Niemiecką (Deutsches Reich), na jego zaś czele stanie król pruski jako cesarz. Ale i ten ostatni tytuł był długo dyskutowany. Na tytuł "cesarza Niemiec" nie chcieli się zgodzić królowie i książęta, gdyż to przekreślało znaczenie ich własnych tytułów. Na tytuł - "cesarza Niemców" (na wzór "cesarza Francuzów") nie godził się Wilhelm I, bo to implikowało uznanie suwerenności narodu i mogło urazić Austrię. W rezultacie miał pozostać tytuł "cesarz niemiecki" (der deutsche Kaiser). Aby uniknąć wrażenia, że król pruski przyjmuje ten tytuł jako wyraz woli narodu lub też, że przyjmuje go samowolnie, Bismarck potrafił skłonić ulegającego nastrojom i niezrównoważonego króla bawarskiego Ludwika II, by ten na piśmie "w imieniu całej niemieckiej ojczyzny na podstawie zjednoczenia jej książąt" zaproponował Wilhelmowi I tytuł cesarza niemieckiego. Chciano przez to podkreślić, że król pruski przyjmuje nową godność od równych sobie monarchów. Aktu oficjalnego ogłoszenia cesarstwa dokonano w sali lustrzanej pałacu wersalskiego 18 stycznia 1871 r. w rocznicę przyjęcia tytułu królewskiego przez księcia pruskiego w Królewcu (18 I 1701 r.). W Wersalu zgromadzili się książęta, dygnitarze państwowi, delegacje pułków. W ten sposób cały akt miał charakter niemal czysto wojskowy, naród niemiecki zawiadomiono tylko odezwą cesarza głoszącą, że przyjmuje on godność cesarską. Zjednoczenie, o którym marzyli Niemcy, dokonało się zatem odgórnie bez udziału przedstawicieli narodu. Zostało mu po prostu narzucone. Burżuazja niemiecka, przejęta widokiem korzyści materialnych i nabytków terytorialnych, już po 1848 r. weszła zresztą na drogę kompromisu z feudalnymi książętami i junkrami. Upokarzający dla niej sposób zjednoczenia nie wywołał żadnych zastrzeżeń. Wprost przeciwnie - wszystko, co zrobił Bismarck, przyjmowano z entuzjazmem. I na tej wojnie, podobnie jak w 1866 r., skorzystali Włosi, gdyż Napoleon III musiał wycofać garnizon francuski z Rzymu. Jeszcze raz rząd włoski próbował załatwić sprawę rzymską na drodze rokowań z papieżem Piusem IX, proponując mu zagwarantowanie suwerenności i pełną swobodę oraz część Rzymu (Citta Leonina), ale znów spotkał się ze zdecydowaną odmową, wobec czego 20 września 1870 r. wojska włoskie wkroczyły do Rzymu, nie zajmując jednak przyznanej papieżowi dzielnicy. Ale ponieważ rząd papieski obawiał się w niej powstania przeciwko papieżowi, przeto papieski sekretarz stanu kardynał Antonelli prosił szefa armii włoskiej o zajęcie również tego terytorium. Plebiscyt zorganizowany w Rzymie (także i na owym terytorium, choć tu bez uprzedniej zgody rządu włoskiego) dał za przyłączeniem Rzymu do Włoch 133681 głosów, przeciwko zaś tylko 1507. W odpowiedzi na to Pius IX 1 listopada 1870 r. ekskomunikował wszystkich sprawców i uczestników zaboru Rzymu. Próbował także

Page 230: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

sprowokować interwencję lub protesty państw europejskich. Austro-Węgry i Hiszpania odmówiły. Do Bismarcka w Wersalu udał się w listopadzie 1870 r. arcybiskup gnieźnieńsko-poznański Ledóchowski, ale również spotkał się z odmową. Bismarck zgadzał się tylko na ewentualne udzielenie papieżowi schronienia w Niemczech, w razie gdyby ten musiał opuścić Rzym. Zjednoczenie Włoch zostało zatem dokonane dzięki zwycięstwu Niemiec i za pomocą oręża, choć w imię innej zasady niż ta, której hołdowali twórcy zjednoczenia Niemiec. To ostatnie przeprowadzono formalnie jako wyraz woli panujących, we Włoszech natomiast oparto się wszędzie formalnie na woli narodu, ujawnionej przez plebiscyt. Ale i we Włoszech nie oznaczało to wcale faktycznego zwycięstwa liberalizmu, a tym bardziej demokracji nad średniowiecznym pojęciem panującego jako właściciela państwa. Król i rząd włoski po prostu musieli posługiwać się zasadą samostanowienia narodu, gdyż tylko dzięki niej mogli skutecznie walczyć z nie uznającym tej zasady papieżem, ale w praktyce jej nie uznawali. W stosunku zaś do ludów "kolorowych" nie uznawał jej żaden rząd europejski, nie uznawały nawet rządy, sprawowane przez liberałów. Zjednoczenie Niemiec miało ogromne znaczenie w dziejach Europy, a nawet w historii świata. Przyczyniło się ono nie tylko do zjednoczenia Włoch i zapoczątkowania nowej fazy w dziejach sprawy rzymskiej, ale ponadto zmieniło radykalnie dotychczasowy układ sił w Europie, dając w niej hegemonię Niemcom. Miało ogromne znaczenie także i pod względem ekonomicznym. Wzbogacona miliardami francuskimi i bogactwami naturalnymi Lotaryngii, nie krępowana gospodarczo, choć uległa pod względem politycznym, burżuazja niemiecka weszła teraz na drogę intensywnej konkurencji kapitalistycznej z burżuazją angielską i francuską, co odbiło się nie tylko na dziejach Europy, lecz pośrednio i na dziejach świata. W gruncie rzeczy zatem burżuazja niemiecka przegrała w 1870 r. walkę polityczną, ale wygrała pod względem gospodarczym, co w rezultacie zmusiło później feudałów do podzielenia się z nią władzą. Zakończenie Spośród wszystkich narodów ogromny skok pod wieloma względami zrobiły w okresie 1789-1870 narody Europy i Stanów Zjednoczonych. Nawet pod względem demograficznym. Europa licząca w 1800 r. 187 mln mieszkańców miała ich w 1850 r. 266 mln, 310 mln w 1870, 401 mln w 1900, podczas gdy Azja w latach 1800, 1850, 1900 miała odpowiednio (prawdopodobnie, gdyż liczby nie są zupełnie pewne) po 602 mln, 749 mln, 937 mln, Afryka zaś tylko 90 mln, 95 mln, 120 mln. Szybciej niż w Europie wzrastała ludność tylko w Ameryce (25 mln, 59 mln, 144 mln), ale i w niej rosła głównie dzięki imigracji z Europy. Ten gwałtowny wzrost ludności europejskiej dokonał się mimo paru wojen i mimo grasowania chorób zakaźnych. Najwięcej ofiar przez cały XIX w. pochłaniała gruźlica, po niej sporadycznie (w Europie Środkowej 1831-1835, 1855, 1866) cholera. Z dawnych chorób zakaźnych cofnął się na półwyspy południowe i do Skandynawii trąd. Zmalała od końca XVIII w., dzięki stosowaniu szczepionki za przykładem lekarza angielskiego Edwarda Jennera (1749-1823), nagminna dotąd ospa. Choroby zakaźne pochłaniały znacznie więcej ofiar niż wojny w tym samym czasie i kraju. Ale mimo epidemii, wojen, mimo ogromnej śmiertelności dzieci, mimo częstych lat głodu wskutek nieurodzaju, ludność Europy szybko wzrastała, głównie wskutek rozwoju medycyny i higieny, a przede wszystkim wskutek rozwoju uprawy ziemniaków. Największy skok jednak w stosunku do innych części świata zrobiła Europa w dziedzinie technicznej, naukowej i społecznej. W XIX w. Europa i Stany Zjednoczone przechodzą stopniowo od warsztatu rzemieślniczego i manufaktury do przemysłu maszynowego i fabrycznego. Wszędzie dokonuje się rewolucja przemysłowa, a wraz z nią we Francji nagła, w innych krajach powolna rewolucja społeczna. Wszędzie o władzę w państwach walczy burżuazja, choć jej rozwojowi towarzyszy rozwój klasy antagonistycznej, proletariatu, aczkolwiek przez cały ten okres nie jest on jeszcze dla niej groźny. Wiek XIX to zarazem wiek maszyny parowej, żelaza i stali, wiek rozkwitu nauk technicznych i przyrodniczych. Czynniki te w ręku burżuazji zrewolucjonizowały Europę pod względem ekonomicznym i społecznym, przyczyniły się do zmiany jej oblicza kulturalnego, a zarazem ułatwiły ekspansję ekonomiczną i polityczną w innych częściach świata. Już od XVII w. w związku z przemianami ekonomicznymi i społecznymi zaczęła się dokonywać także rewolucja w dziedzinie umysłowej (Oświecenie), ale aż do końca XVIII w. nie miała ona jeszcze charakteru masowego, teraz dopiero staje się ogólna, jako wyraz przekonań całej prawie burżuazji. Wywodząca się z Oświecenia ideologia burżuazji, liberalizm w różnych swych postaciach, natrafiła na opory ze strony czynników konserwatywnych (panujący, feudałowie, Kościoły, niektóre sekty religijne). Racjonalizm burżuazji wywołał na początku XIX w. reakcję w postaci romantyzmu. W rezultacie jednak wzbogacona dzięki romantyzmowi o nowe wartości ideologia liberalna stała się w drugiej połowie XIX w. na ogół panująca. W związku z szybkimi przemianami ekonomicznymi i społecznymi nastąpił ogromny, znacznie szybszy niż w okresach poprzednich, rozwój nauk przyrodniczych i społecznych. Kilka dziedzin wiedzy dopiero teraz nabrało charakteru naukowego (m.in. biologia, geologia, spośród społecznych ekonomia polityczna, historia gospodarcza i społeczna), niektóre powstały dopiero w tym okresie (m.in. socjologia). Największe jednak tempo osiągnęła technika. W ciągu 80 lat omawianego przez nas okresu rozwijała się ona szybciej niż przez setki lat poprzednich. Wiek XIX w Europie to zarazem okres, w którym budzą się do życia dawne, żyjące dotąd jakby w uśpieniu, niektóre narody środkowej i południowo-wschodniej Europy, a cała Europa z fazy, w której panował kosmopolityzm, przechodzi w fazę rozwoju kultur narodowych. Rozwijają się literatury narodowe. Nie posiadające dotąd niezależności politycznej narody starają się ją zdobyć, rozsadzając ramy, powstałych dawniej, na zasadach

Page 231: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

mechanicznego powiększenia swych terenów, państw wielonarodowościowych. W XIX w. Europa wysunęła się na czoło świata i nawet weszła na drogę jego opanowania. Przez swych misjonarzy, podróżników, kupców, a w ślad za nimi przez swe wyprawy wojskowe, zaczęła rozciągać władzę nad krajami w innych częściach świata żyjącymi dotąd własnym życiem i nie rozwijającymi się równie szybko. Ta ekspansja wprawdzie dopiero się zaczęła, ale miała być już odtąd nie powstrzymana. Dokonywała się w imię "wyższości" kultury europejskiej nad innymi kulturami. Europejczycy z dumą przeciwstawiali im swą kulturę, tj. naukę, technikę, religię, nawet swój ustrój polityczny i społeczny. Ale cały ten wspaniały rozwój Europy w XIX w. miał i drugą stronę. Burżuazja obalała wprawdzie ustrój feudalny, ale tylko w tym celu, by zdobyć władzę i stworzyć własny typ państwa, opartego na nowej hierarchii społecznej i nowym pojęciu własności. Rozwijająca się liczebnie w miarę rozwoju przemysłowego klasa robotnicza w małym tylko stopniu korzysta z owoców rewolucji przemysłowej i kulturalnej. Zaostrza się walka klasowa. Prowadzona przez klasę robotniczą z początku dość chaotycznie i bez ogólnego programu, stała się ona po 1848 r. stopniowo zorganizowana i konsekwentna. Trzeba jednak stwierdzić, że w omawianym okresie ruch robotniczy był jeszcze dość słaby. Wszędzie uzyskali stopniowo wolność osobistą chłopi (na zachodzie mieli ją już wcześniej), ale na wsi feudalizm utrzymał się najdłużej. W tych zaś krajach, w których wielka własność przeszła do produkcji kapitalistycznej, zaczął się wytwarzać proletariat wiejski, którego tylko część odchodziła do miast. Najliczniejsza na wsi klasa, wolni chłopi, nie ma ani tego znaczenia politycznego, jakie ma burżuazja i feudałowie wiejscy, ani też - na ogół biorąc - nie osiąga tego poziomu kulturalnego, jaki charakteryzuje już nawet drobnomieszczaństwo. W większości krajów Europy chłopi są nadal podporą tronu, siłą napędową konserwatyzmu, narzędziem walki feudałów z burżuazją. W pozostałych częściach świata okres 1789-1870 ma również specyficzne znaczenie. Wszystkie (z wyjątkiem Kuby i Panamy) państwa amerykańskie powstają w tym okresie, wszystkie są dziełem nie ludności autochtonicznej, lecz sui generis burżuazji amerykańskiej. W Stanach Zjednoczonych wzrost imperializmu brytyjskiego, próby traktowania Ameryki jako kolonii, mającej tylko obowiązki wobec metropolii, ale pozbawionej równych z tą ostatnią praw, próby - podejmowane w kraju mającym już silną burżuazję, w dodatku przejętą hasłami Oświecenia - musiały doprowadzić do wojny domowej, z powodów zaś raczej drugorzędnych doprowadziły do niepodległości USA, państwa typowo burżuazyjnego. Dzieje Stanów Zjednoczonych w XIX w. to dzieje państwa rządzonego przez burżuazję, przejawiającą tu wszystkie, te same niemal cechy charakterystyczne, jakie towarzyszyły tej klasie w Europie, choć tu nie zawsze mogły znaleźć równie pełny wyraz. W Ameryce Łacińskiej do oderwania od Hiszpanii doprowadziła również nie większość autochtoniczna (Peru, liczące do 85% Indian, było najdłużej ostoją wpływów politycznych hiszpańskich), ta była raczej lojalna wobec Hiszpanii, lecz mniejszość kreolska lub złożona z Kreolów i Metysów (w Meksyku). Żywa opozycja przeciwko rządom hiszpańskim zaczęła się dopiero wtedy, gdy Hiszpania, podobnie jak Wielka Brytania, weszła na drogę większego uzależnienia kolonii. Wojna z początku tylko domowa, ułatwiona jednak zerwaniem komunikacji z metropolią na przełomie XVIII i XIX w., przekształciła się głównie w związku z nieustępliwością polityczną Hiszpanii w wojnę secesyjną. Ale zwycięska mniejszość kreolska łacińsko-amerykańska, od kiedy stała się jedyną klasą panującą, przejęła wszystkie cechy charakterystyczne dla dawnego panowania hiszpańskiego. Stała się (poza Meksykiem, gdzie była zbyt słaba) nową arystokracją, odizolowaną od mas ludowych indiańskich i murzyńskich. A ponieważ tym masom brak było uświadomienia klasowego i narodowego, ponieważ z braku rozwiniętego przemysłu fabrycznego zbyt słaba była w Ameryce klasa robotnicza, przeto w państwach amerykańskich zaczął się okres walk w obrębie tej samej właściwie klasy panującej (choć często walk między właścicielami ziemskimi a bogatą burżuazją), walk rodów lub grup zwykle bezideowych, walk ambitnych przywódców (caudillo - wódz) lub oficerów, posługujących się ciemnymi, nieuświadomionymi politycznie masami ludowymi. Wysuwano często przy tym hasła konserwatywne lub liberalne. Pod względem gospodarczym Ameryka Łacińska była często uzależniona od kapitałów obcych, zwłaszcza brytyjskiego, w mniejszym zaś stopniu także francuskiego i północnoamerykańskiego. I w dziejach Azji w XIX w. zaczyna się nowy okres. Jej część środkowa została faktycznie uzależniona od państw europejskich (Rosji i Wielkiej Brytanii). Kraje Dalekiego Wschodu uległy im tylko częściowo, ale i w Chinach, i w Japonii penetracja białych doprowadziła do kryzysu. Następuje powolny upadek ekonomiczny i polityczny Chin, choć zarazem od połowy XIX w. zaczyna się reakcja mas ludowych przeciwko feudalizmowi i uzależnieniu od obcych. Tylko Japonia wychodzi zwycięsko z kryzysu politycznego przez rewolucję odgórną. W dziejach tego kraju kończy się w drugiej połowie XIX w. okres feudalizmu i izolacji. Dla Europejczyków były to sprawy "Dalekiego Wschodu", bardziej dla nich interesująca, jako jedno z najważniejszych zagadnień międzynarodowych, była sprawa "wschodnia", tj. sprawa widocznego już od końca XVIII w. i trwającego przez cały tu omawiany okres rozkładu państwa tureckiego. Rozkład ten znajduje wyraz w usamodzielnieniu się narodów bałkańskich i w pierwszych próbach usamodzielnienia się krajów arabskich. Udało się to tylko Egiptowi, w którym najpierw zakończył się na przełomie XVIII i XIX w. okres wiekowego kwietyzmu politycznego. Częściowo tylko arabskiemu Libanowi, który uzyskał w 1861 r. ograniczoną autonomię. Bardziej doniosłe przemiany przechodziła Afryka. Przeżywała ona w XIX w. kryzys, spowodowany przez

Page 232: Żywczyński Mieczysław, Historia powszechna 1789-1870, Warszawa 1996

niewolnictwo, kończące się wprawdzie w tym okresie, ale ze skutkami trwającymi przez cały w. XIX. Państwa europejskie znosiły w Afryce niewolę osobistą, ale zaczęły jej ujarzmianie polityczne i ekonomiczne. Europejczycy dawali Murzynom pewne wartości kulturalne, choć zarazem przynosili ze sobą choroby zakaźne i alkoholizm. Najogólniej jednak biorąc Europejczycy przodują w kulturze światowej, sięgają po panowanie nad światem. Ogromna większość ludów i narodów wchodzi z nimi w pośredni lub bezpośredni kontakt, często ulega ich wpływom, dodatnim i ujemnym. W każdym razie Europejczycy wszędzie wytwarzają ferment, dzięki któremu w dziejach całego świata zaczyna się stopniowo nowy okres. Następuje modernizacja pojęć, kryzys dawnych form politycznych i społecznych, rośnie uświadomienie etniczne, tętno przemian dziejowych staje się szybsze niż w okresach poprzednich. 1/ 1