Zwrot 11/2008

52
11 2008 CZESKIE WYBORY I POLSKIE ORIENTACJE P okłosie pleneru

description

Magazyn regionalny. Wychodzi w Cz. Cieszynie, Rep. Czeska.

Transcript of Zwrot 11/2008

Page 1: Zwrot 11/2008

11 2008

CZESKIE WyBORy I POLSKIE ORIENTACJE

CZESKIE WyBORy I POLSKIE ORIENTACJE

Pok

łosie

plen

eru

Page 2: Zwrot 11/2008

ilustrowana kronika Miesiąca kPaździernik 20082 W Międzygeneracyjnym Uniwersytecie Re-

gionalnym ZG PZKO w Cz. Cieszynie wykład pt „Zaolziański zjazd literatów polskich. Marzec 1939” wygłosił dr Kazimierz Kaszper.

2 W Cz. Cieszynie w turnieju piłki nożnej Me-moriał Alojzego Adamca walczyli zawodnicy

klas 6-9 PSP. Zwyciężyła drużyna z Jabłonkowa.

3 W lokalach Biblioteki Regionalnej przy ryn-ku Masaryka w Karwinie Frysztacie otwarto

wspólną wystawę malarstwa i grafiki Alicji Bar-tulcowej, ekslibrisów Zbigniewa Kubeczki oraz fotografii Agaty Kalety.

4 W I Euroregionalnym Jesiennym Jarmarku w Łomnej Dolnej wziął udział m. in. zespół

Oldrzychowice, przedszkolacy i uczniowie miej-scowej PSP, a zespół Klubu Młodych MK PZKO w Łomnej Dolnej zaprezentował spektakl „Siedzi sobie zając”.

4 Ponad stu uczestników dotarło do mety Zło-tego Rajdu w Koszarzyskach, imprezy sporto-

wo-kulinarno-sprawnościowej dla uczniów PSP.

4 Gościem spotkania klubowego w MK PZKO Karwina Nowe Miasto, podczas którego

smażono placki, był Józef Chmiel, który snuł opo-wieści o starej Karwinie.

5 W Mistrzowicach odbyły się XXXII Otwarte Mistrzostwa PZKO w Biegach Przełajowych

o memoriał Wandy Delong. Wzięło w nich udział 67 zawodników, w kategorii drużyn zwyciężyła Łomna Dolna.

6 Na spotkanie klubowe połączone ze smaże-niem placków zaprosił Klub Kobiet i zarząd

MK PZKO w Boguminie.

8-12 W Trzyńcu zorganizowany został fe-stiwal 30 filmów polskich, czeskich

i słowackich XVI Trzynieckie Babie Lato Filmowe. Imprezami towarzyszącymi były także koncerty oraz wystawa grafik Bronisława Liberdy.

9 W Cz. Cieszynie odbył się Konwent Prezesów PZKO.

10 W czeskocieszyńskiej Dziupli, klubie Sto-warzyszenia Młodzieży Polskiej, odbył się

wernisaż wystawy fotografii Jana Myrdacza.

11 Scena Polska Teatru Cieszyńskiego w Cz. Cieszynie zaprezentowała polską pra-

premierę nowej sztuki Václava Havla „Odejścia” (reż. Józef Czernecki).

11 W Domu PZKO w Lesznej Dolnej odbyła się druga edycja Przeglądu Kapel Ludo-

wych Trójstyku, połączonego z pieczeniem plac-ków. Zaprezentowały się kapele: Oldrzychowice z Oldrzychowic, Kapela Bartka Rybki z Koniako-wa, Capkovci ze Skalitego, Zorómbek z Cz. Cieszy-na, Olza z Cz. Cieszyna.

11 W Trzyńcu odbył się koncert PZŚ Hutnik (dyr. Cezary Drzewiecki) i jego gości.

11 Wycieczkę do Opawy zorganizowało MK PZKO Cz. Cieszyn Centrum.

11-12 Na wystawę „Cztery pory roku” zaprosiło MK PZKO Cz. Cieszyn

Mosty.

12 W Cz. Cieszynie i Cieszynie gościli pre-zydenci RC i RP Václav Klaus i Lech Ka-

czyńskiS

12 Zespół teatralny MK PZKO w Wędryni zagrał w Goleszowie przedstawienie

„Rybka we czworo”.

12 W MK PZKO w Wierzniowicach założony został z inicjatywy gospodarza Domu

PZKO i do niedawna szefa Klubu Młodych Józefa Kubatki Klub Seniora.

14-15 Delegacja Kongresu Polaków w RC z prezesem Józefem Szy-

meczkiem na czele wyjechała do Warszawy na spotkanie z prezesem Fundacji „Pomoc Pola-kom na Wschodzie” Jerzym M. Nowakowskim, prezesem Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Maciejem Płażyńskim, dyrektorem Departamen-tu Konsularnego i Polonii Ministerstwa Spraw Zagranicznych Wojciechem Tycińskim, wicemini-strem spraw zagranicznych Janem Borkowskim oraz prezesem Fundacji „Semper Polonia” Mar-kiem Hauszyldem.

15 W Białej Galerii Teatru Cieszyńskiego w Cz. Cieszynie otwarto wystawę prac

gimnazjalistek, członkiń kółka plastycznego przy

Gimnazjum Polskim w Cz. Cieszynie, oraz ich na-uczyciela Władysława Kubienia pod nazwą „Prze-nikanie III”.

M

ARIA

N SI

EDLA

CZEK

Page 3: Zwrot 11/2008

ilustrowana kronika Miesiąca kPaździernik 200815 W Karwinie spotkali się na jesiennej

zbiórce członkowie Harcerskiego Kręgu Seniora „Zaolzie”. Gościli członków HKS „Korzenie” z Cieszyna oraz HKS „Skaut” z Radlina.

17 Na zaproszenie Zaolziańskiego Towarzy-stwa Fotograficznego gościł na Zaolziu

artysta fotografik Jindřich Štreit, autor wstępu do książki Kazimierza Suchanka „Bliscy mojemu sercu”S

17-20 W VII Światowym Przeglądzie Teatrów Polonijnych w Rzeszo-

wie wzięły udział także zespoły z Zaolzia: z MK PZKO Wędrynia oraz Milików Centrum. Wędry-nianie zaprezentowali „Rybkę we czworo” (reż. Janusz Ondraszek), milikowianie „Z deszcza pod rynnym” W. Młynka (reż. Halina Wacławek). Ze-spół z Wędryni z okazji 105-lecia istnienia odzna-czony został Złotym Medalem.

18 Na Wykopki zaprosiło MK PZKO w Suchej Górnej, w programie wystąpili przed-

szkolacy i uczniowie PSP oraz zespół regionalny Olšina z Orłowej.

18 W MK PZKO w Nieborach odbyło się Spo-tkanie Jesienne. W programie znalazły się

jesienne wróżby Izabeli Kraus-Żur, mini wystaw-ka „Jesienne klimaty” oraz pieczenie placków.

18-19 W Cieszynie wspominano 90. rocznicę powołania Rady Naro-

dowej Księstwa Cieszyńskiego. Program obcho-dów zawierał m. in. wystawy, wykład historyczny Krzysztofa Nowaka, odtworzenie fragmentu prze-biegu pierwszego posiedzenia Rady Narodowej Księstwa Cieszyńskiego, wystąpienie europosła Jana Olbrychta, prapremierowe wykonanie przez Orkiestrę Smyczkową Euroregionu „Śląsk Cieszyń-ski” oraz Chór Akademicki Harmonia „Dwóch Psal-mów dla Cieszyna” Wiesława Cienciały.

18-19 Podczas IV Międzynarodowego Festiwalu „Gaude Cantem” im.

K. Fobera w Bielsku-Białej Dyplom Złoty zdobył chór mieszany Canticum Novum (dyr. Leszek Kali-na), Dyplom Srebrny PChM Collegium Canticorum (dyr. Halina Goniewicz-Urbaś), Dyplom Brązowy szkolny chór dziecięcy Trallala (dyr. Beata Brzó-ska), wszystkie z Cz. Cieszyna.

18-19 Na wystawę robót ręcznych oraz książki polskiej, połączoną

ze sprzedażą, zaprosił zarząd MK PZKO oraz Klub Kobiet w Mistrzowicach.

19 Na coroczny Koncert Jesienny do Domu Zdrojowego w Karwinie Darkowie zapro-

siło MK PZKO w Karwinie Darkowie. W programie zaprezentowali się: chór mieszany Lira z MK PZKO Darków (dyr. Beata Pilśniak-Hojka), Orkiestra Szkoły Muzycznej im. J. Zarębskiego z Inowro-cławia (dyr. Adam Kozłowski) oraz PZŚ Hutnik z Trzyńca (dyr. Cezary Drzewiecki) z solistą Włady-sławem Czepcem.

21 Do 28 listopada prezentowana jest w sie-dzibie Kongresu Polaków w Cz. Cieszynie

wystawa „Trzy miesiące samostanowienia – Śląsk Cieszyński od października 1918 do stycznia 1919”.

21 Na zaproszenie Klubu Seniora na spotka-nie do MK PZKO w Karwinie Raju przybyła

redaktor naczelna „Głosu Ludu” Beata Schönwald i szef Wydawnictwa Pol-press Marek Słowiaczek oraz Tadeusz Wantuła i Dariusz Branny, przedsta-wiciele Kongresu Polaków.

22 Gali wręczenia po raz 26. Nagrody im. Karola Miarki w Bibliotece Śląskiej w Ka-

towicach towarzyszył wernisaż wystawy o dzia-łalności PZKO.

23 Coroczną wycieczkę na Targi Książki do Krakowa zorganizowało Stowarzyszenie

Przyjaciół Polskiej Książki.

23 Na spacer po Błędowicach wybrali się członkowie Klubu Nauczycieli Emerytów.

24-25 W klubie SMP Dziupla w Cz. Cieszynie odbył się pod hasłem

„Wyjdźcie z piwnic i garażów” konkurs amator-skich zespołów rockowych, w którym zwyciężył Fat Skewers z Sobieszowic, na zakończenie zagra-ła grupa Charlie Straight.

24-28 Chór mieszany Melodia z Na-wsia (dyr. Aleksandra Zeman)

przebywał na zgrupowaniu w Zakopanem.

25 Spotkanie z folklorem ku pamięci Jó-zefa Ondrusza zorganizowało MK PZKO

w Stonawie. W programie artystycznym wystąpił chór Stonawa, zespół Dziecka ze Stonawy. Impre-zie towarzyszyła wystawa, przygotowana przez Ośrodek Dokumentacyjny KP.

25 Jesienny wieczór świetlicowy z prelekcją Wiesława Chrząszcza o wyprawie w Hi-

malaje i smażeniem placków zorganizowało MK PZKO w Rychwałdzie.

25 MK PZKO w Dąbrowej i Orłowej przygoto-wały świetlicę jesienną z udziałem Sceny

Bajka Teatru Cieszyńskiego.

25-26 MK PZKO w Hawierzowie Błę-dowicach zaprosiło do swojego

Domu PZKO na wystawę „Czym interesują się se-niorki i seniorzy z Błędowic”.

28 W Domu Zdrojowym w Karwinie Dar-kowie odbył się Koncert Jubileuszowy

z okazji 80-lecia chóru mieszanego Dźwięk oraz śpiewactwa w Karwinie Raju. Oprócz chóru jubi-lata, działającego przy MK PZKO w Karwinie Raju, wystąpił Chór Akademicki VŠB-TU z Ostrawy oraz Jakub Tomanek (skrzypce) i Anna Tomanek (for-tepian). Dyrygentami Dźwięku są obecnie Halina Goniewicz-Urbaś i Tomasz Piwko, kierownikiem organizacyjnym Antoni Tomanek.

28 I Rajd Młodych nowych członków PZKO odbył się w Mostach k. Jabłonkowa.

Zwiedzono m. in. mostecką Drzewiónkę „Na Foj-stwiu”, Dom PZKO, Szańce.

29 W Siemianowicach Śląskich odbyła się w ramach programu „Młodzież w dzia-

łaniu” konferencja informacyjno-promocyjna projektu „Demokracja i co z tego?”. Jednym z or-ganizatorów Konferencji było Gimnazjum Polskie w Cz. Cieszynie.

29 Zwycięzcami mistrzostw PSP we florbalu, które przebiegły w Suchej Górnej, została

drużyna z Karwiny.

M

ARCI

N KA

MIń

SKI

Page 4: Zwrot 11/2008

miesięcznik regionalny

nr ewidencyjny MK ČR E 389

IČO 442771

Rok LIX, nr 708

Wydawca: Polski Związek

Kulturalno-Oświatowy w Republice Czeskiej

przy wsparciu finansowym Ministerstwa Kultury Republiki Czeskiej

oraz Senatu Rzeczpospolitej Polskiej, za pośrednictwem

Fundacji Pomocy Polakom na Wschodzie

Redakcja: Kazimierz Kaszper redaktor naczelny

[email protected]

Czesława Rudnik redaktor

[email protected]

Anna Ludwinsekretariat

[email protected]

Rada Redakcyjna: Wanda Cejnar, Ewa Gołębiowska,

Ireneusz Hyrnik, Kazimierz Jaworski, Daniel Kadłubiec, Danuta Koenig, Bronisław Ondraszek, Władysław

Owczarzy, Kinga Iwanek-Riess, Wojciech Riess, Jan Ryłko,

Otylia Toboła, Mariusz Wałach

Adres redakcji: ul. Strzelnicza 28, P. O. BOX 97

737 01 Český Těšín (Czeski Cieszyn)tel. i faks: 558 711 582

www.zwrot.cz

Redakcja obrazu i skład: Marian Siedlaczek

[email protected]

Druk: FINIDR, sp. z o. o. Czeski Cieszyn

Redakcja zastrzega sobie prawo skracania tekstów, zmiany tytułów, nie zwraca

materiałów niezamówionych.

Cena prenumeraty rocznej 360 Kc, do uiszczenia przekazem pocztowym

lub bezpośrednio w redakcji.

Wysyłka pocztowa na podstawie umowy nr 701 001/02 z Przedsiębiorstwem

Państwowym POCZTA CZESKA, oddział Morawy Północne.

Cena egzemplarza 30 Kc

Numer zamknięto 14. 10. 2008

Zdjęcie na stronie tytułowej Hala Sikora

ISSN 0139-6277

11 2 0 0 84

I Konkurs dla dotychczasowych prenumeratorówPrawidłowe odpowiedzi:1. 70.2. Aurelia Śliż.3. W Trzyńcu.Zwycięzcą został Zdzisław Fierla z Karwiny.

II Konkurs dla nowych prenumeratorówPrawidłowe odpowiedzi:1. Semper Polonia. 2. Rudolf Paszek.3. b) wirtualizacją serwerów.Zwyciężczynią została Elżbieta Przyczko z Cz. Cieszyna.

R o z s t R z y g n i ę c i e e d y c j i P a ź d z i e R n i k o w e j

Losowanie odbyło się 14. 11. 2008 w redakcji „Zwrotu” z udziałem red. red. Czesławy Rudnik i Kazimierza Kaszpera.

KonKurs dla dotychczasowych PRenuMeRatoRów „zwRotu”

1 Którą rocznicę powołania do życia Rady Narodowej Księstwa Cieszyńskiego obchodzono w 2008 r.?

2 Który z aktorów Sceny Polskiej otrzymał nagrodę za najlepszą kreację aktorską na VIII Festiwalu Teatrów Moraw i Śląska?

3 W którym mieście znajdują się zakłady produkcyjne firmy Karton-Pak Zbigniewa Pieczonki, zajmujące się m. in. wytwarzaniem opakowań z tektury?

Imię i nazwisko __________________________________________

Adres _________________________________________________

Telefon ________________________________________________

Prenumeruję „Zwrot” od roku _________________________________

KonKurs dla nowych PRenuMeRatoRów „zwRotu”

1 Podaj imię i nazwisko tegorocznej laureatki Nagrody im. K. Miarki pochodzącej ze Śląska Cieszyńskiego.

2 Którą rocznicę urodzin obchodzi w grudniu 2008 r. dyrygent Alojzy Kaleta?

3 Czym zajmuje się m.in. cieszyńska firma Karton Pak Zbigniewa Pieczonki: a) drukiem książek, b) produkcją opakowań z tektury, c) wytwarzaniem ozdób choinkowych?

Imię i nazwisko __________________________________________

Adres _________________________________________________

Telefon ________________________________________________

Zamawiam prenumeratę „Zwrotu” na rok _________________________

KonKursy z atraKcyjnymi nagrodamiRedakcja „zwrotu” ogłosiła na rok 2008 konkursy dla dotychczasowych i nowych prenumeratorów. wśród uczestników w każdej kategorii są rozlosowywane nagrody rzeczowe wartości minimum 1500 kc. we listopadzie sponsorem nagród jest firma kaRton-Pak. dodatkowo w grudniu 2008 wszyscy uczestnicy konkursów miesięcznych wezmą udział w losowaniu nagrody głównej – weeken-

dowego pobytu w jednym z ośrodków wczasowych w Polsce.

Odpo

wie

dzi p

rosim

y prz

esył

ać d

o 7.

12. 2

008

pod

adre

sem

: M

iesię

czni

k „Zw

rot”,

Stře

lničn

í 28,

737

01

Česk

ý Těš

ín

lub

pocz

tą e

lekt

roni

czną

: inf

o@zw

rot.c

z

Odpo

wie

dzi p

rosim

y prz

esył

ać d

o 7.

12. 2

008

pod

adre

sem

: M

iesię

czni

k „Zw

rot”,

Stře

lničn

í 28,

737

01

Česk

ý Těš

ín

lub

pocz

tą e

lekt

roni

czną

: inf

o@zw

rot.c

z

Page 5: Zwrot 11/2008

RAPORT

czeskie wyBOry i pOlskie OrieNTacje

Nasi pOsłOwie

WYDARZENIA

zaOlzie w XX wiekU cieszyŃski klUcz

dO NiepOdleGłOŚci Nie BÓjmy siĘ swej przeszłOŚci

pOTeNcjał myŚli i dUcHa dUkTem zaOlziaŃskieGO

wspOmiNaNia pOTrzeBNy FesTiwal

POLSKIE ŚLADY

repaTriaNci w sTrONĘ prUdNika pOlacy w OsTrawie

OSOBOWOŚĆ MIESIĄCA

jÓzeF pOdOla

HORYZONTY

ENERGETYKA • IRAK • CZECZENIA pOlONia kOmUNikacja ciekawOsTki i seNsacje

DUŻA KLASA!psp HawierzÓw BłĘdOwice

SZLAKIEM KÓŁ PZKO

HawierzÓw miasTO

HISTORIE ZE SMAKIEM

czekOlada

POZNAJMY SIĘ!OFerTa arTysTyczNa

kÓł pzkO

INSPIRACJE

EDUKACJA • LITERATURA REGION • TEATR

PRZĘDZIWO PAMIĘCI

alOjzy kaleTa

SALON SZTUKI

TadeUsz ramik

ZTF PRZEDSTAWIA

pleNer GUTy

CIESZYŃSKIE PANOPTIKUM

zaByTki kOlei ŻelazNycH

RECENZJE

OBcOwaNie z HaVlem

PÓŁKA Z KSIĄŻKAMI

Śpiewaj paNU cały dzieŃ… cHwalcie O dziaTki NajwyŻszeGO

PANA • PIERWSZA NIEPODLEGŁOŚĆ SPOD PIÓRKA I PIÓRA • KALENDARZ

ŚlĄski

ANEKS

BUdziciele i zwierzcHNicy

TRYBUNA CZYTELNIKÓW

sTaNisław kONdziOłka daNiel kadłUBiec

SZKATUŁKA

aNNa kaNTOrOwa

KRZYŻÓWKA • KONKURSY

© B

RONI

SŁAW

LIBE

RDA

M

ARIA

N SI

EDLA

CZEK

s p i s t r e s c i

Alojzy Kaleta nie zdobył dyplomu żadnej uczelni muzycznej, rozwijał jednak swoje zdolności pod kierunkiem nauczycieli mu-zyki. W gimnazjum pomagał mu m. in. Eu-geniusz Fierla. Poza tym jest absolwentem kursów dyrygenckich, harmonii uczył się u samego Stefana Stuligrosza.

OLGA GORGOL tka z przędziwa pamięci dyrygenta Alojzego Kalety historię pasjonata i społecznika – na str. 30.

Później pan Kurka zmarł i pani Maria po-nownie wyszła za mąż. Po miesiącu jednak znów owdowiała i jako samotna już kobie-ta ponownie złożyła wizytę rodzicom. Tato w przypływie dobroci postanowił jej nawet zapisać testamentalnie ten pokój i krowę. Od tej pory ilekroć pani Maria przyjeżdża-ła, to zawsze mówiła: „Pamiętaj Adam, że ja mam u ciebie pokój na górze i krowę w stajni. Sam mi to zapisałeś w testamencie”. Wiedzia-ła, że traktuje się ją jak członka rodziny.

OPOWIEŚĆ o losach repatriantów ze wschodu na Opolszczyźnie – na str. 12.

L I B E R D I A N A

C zesi kompletnie nie interesują się swoją histo-rią. Jak są u nas jakieś święta, to idę ja, jesz-cze kilka osób, z młodych nikt. Jak się Czesi tak będą odnosić do swojej tożsamości, to może ich za sto lat w ogóle nie będzie? Jak jest święto polskie jest pełno ludzi, całe szko-ły idą za sztandarami. Polacy są patriotami, zawsze nimi byli. Ja wolę ten polski model. Choć jak tak popatrzeć z boku, to co oni z tego mają? Katyń?

ZAOLZIE W XX WIEKU – to projekt Ośrodka KARTA i warszawskiego Domu Spotkań z Historią – na str. 6.

Ukonstytuowanie się Rady Naro-dowej Księstwa Cieszyńskiego (19. 10. 1918) było ukoronowa-niem zapoczątkowanego na fali Wiosny Ludów (1848) ruchu od-rodzeniowego w Cieszyńskiem. Ruch ten skupił się początkowo na działaniach rehabilitujących język i kulturę polską w zdominowa-nym przez żywioł niemiecki re-gionie. Jego widomym znakiem było przede wszystkim polskie pi-smo „Tygodnik Cieszyński”, prze-kształcone później w „Gwiazdkę Cieszyńską”. Niebawem jednak ruch odrodzeniowy objął wszyst-kie dziedziny życia społeczno-kulturalnego, oświatowego i go-spodarczego.

GALERIA cieszyńskich działaczy naro-dowych na str. 42.

Kadaj dżiwenas o Gadże a Poljaka, Deżo.(Tu kiedyś żyli Czesi i Polacy, Deżo.)

Page 6: Zwrot 11/2008

6 11 2 0 0 8

raport

Wybory do władz wojewódzkich i uzupełniające do Senatu RC, kóre przebiegały w dniach 17-18.10. i 24-

25.10.2008, zakończyły się spektakularnym zwycięstwem socjaldemokratów (ČSSD) i porażką obywatelskich demokratów (ODS). Różnica zdobytych i utraconych mandatów była tak przepastna, że nie tylko zachwiała tradycyjnie dobrym samopoczuciem człon-ków ODS, ale postawiła pod znakiem zapyta-nia zasadność dalszego sprawowania władzy przez rząd koalicyjny, sterowany wszak przez ODS. Wkrótce zaś, podczas tworzenia władz wojewódzkich klimat powyborczej frustracji, chaosu i bezmała paniki ogarnął całą scenę polityczną i przyssane do niej ośrodki opi-niotwórcze. Tym razem za sprawą zadeklaro-wanej przez socjaldemokratów gotowości do tworzenia większościowych koalicji z komu-nistami; pojawił się otóż staro-nowy problem legalności partii komunistycznej w Republice Czeskiej.

Wszystko to razem, łącznie z widmem zbliżającej się prezydencji RC w Unii Euro-pejskiej, postawiło przed obywatelami repu-bliki pytanie, w jakim kraju właściwie żyją? Demokratycznym, praworządnym i proeuro-pejskim czy w doktrynerskim, autokratycz-nym, zaściankowym? Było to jednocześnie pytanie o stopień wyzwolenia się naszych elit politycznych z właściwych komunizmo-wi ideologicznych schematów myślowych na rzecz nieschematycznego, bliskiego ho-ryzontom humanistycznym, myślenia de-mokratycznego. Bo demokracja to nie tylko rodzaj wentylu bezpieczeństwa łagodzącego na poziomie życia społecznego, politycznego i gospodarczego skutki drapieżnej kapitali-stycznej gry wolnorynkowej, to również swo-isty kodeks etyczny utrzymujący stosunki międzyludzkie na pożądanym poziomie po-szanowania drugiego człowieka. Oczywiście, że wynikające z demokracji zasady postę-powania są wszędzie łamane przez żądnych władzy i pieniędzy ludzi, tudzież nigdzie nie występują w stanie krystalicznie czystym, chodzi jednak, jak zawsze, o skalę zjawiska. Ta zaś wynika ze świadomości obowiązu-jących praw i norm. Otóż ta świadomość jest właśnie w Czechach znikoma. Legła w gruzach pod ciśnieniem, po pierwsze, utoż-

samienia kapitalizmu z wolnym rynkiem a wolnego rynku z dekalogiem, po drugie zaś – skażenia polityki (i umysłów w ogóle) przez jeden jedyny, powszechnie zrozumia-ły i nigdy niemodyfikowany strategiczny cel „aksamitnej rewolucji” 1989 r., którym było odsunięcie komunistów od władzy i oczysz-czenie życia gospodarczego z ograniczeń właściwych totalitaryzmowi.

Rewolucyjny saMozachwyt i PostkoMunistyczne ignoRanctwoCzechosłowacja przyłączyła się do rewolu-cyjnego wrzenia jako ostatnie środkowo-europejskie państwo bloku wschodniego i – co charakterystyczne – natychmiast za-częła przekuwać swe oczywiste outsiderstwo w narodotwórczy mit zdecydowania i mę-stwa. Pragę i inne czeskie miasta zalały wtedy samochwalcze ulotki o treści: „Po-lákům to trvalo 10 let, východním Němcům 10 měsíců a nám 10 dnů”. Niebawem jeden ze znanych praskich aktorów, twórca jednego z pierwszych prywatnych teatrów, oświadczył w ankiecie „Práva”: „Poláci se modlili, Němci přebíhali na Západ, a my jsme vyšli do ulic”.

Przegląda się w tych wypowiedziach nie tylko bezkrytyczny samozachwyt (nar-cyzm), ale także, a może przede wszyst-kim, pospolite ignoranctwo. Socjalistyczna Czechosłowacja miała ambicje przodowa-nia wschodniemu blokowi we wszystkim, o czym decydował bądź tylko napomykał Kreml. Konsekwentnie zatem wyrugowała z systemu gospodarczego własność i przed-siębiorczość prywatną (stuprocentowa ko-lektywizacja wsi była okrętem flagowym jej propagandy; dziennikarze ostrawscy regularnie wytykali swoim katowickim ko-legom, że nie dość stanowczo tępią prywat-ne rolnictwo), zaś w ramach wychowywania „nowego” człowieka-bezwolnego narzędzia reżimu ograniczyła do minimum dopływ obiektywnej informacji zza żelaznej kurty-ny (czescy dysydenci nieraz przyznawali po 1989 r., że polska telewizja była dla nich źró-dłem wiedzy o świecie, literaturze i sztuce Zachodu). A dla bezkolizyjnego poruszania się po okresach historycznych dostarczyła „nowej” młodzieży poręczny schemat wyzy-

skiwacza i wyzyskiwanego (każdy kandydat na studia rozpoczynał na egzaminie wstęp-nym charakterystykę feudalizmu i kapitali-zmu od potępienia ich ze względu na „nie-sprawiedliwe” stosunki własnościowe).

Tak ukształtowany (zdeprawowany) czło-wiek, przeciętny, „stary” i „młody”, obywatel socjalistycznej republiki stanął pod koniec 1989 r. przed rozwartą nagle przestrzenią geograficzną, polityczną, kulturową i inte-lektualną, której nie umiał zagospodarować. Nie umiał i – co gorsza – nie chciał. Czecho-Słowacja federacyjna, później Republika Czeska była jedynym środkowoeuropejskim krajem dawnego bloku sowieckiego, który najdłużej utrzymywał niedemokratyczny podział ludzi na lepszych i gorszych. Ta swo-ista spuścizna totalitarnej pychy i pogardy dla człowieka wyrażała się m.in. w stosowa-niu potrójnych cen w hotelach – wyższych dla zachodnich cudzoziemców, średnich dla byłych obywateli demoludów, niższych dla krajowców. Albo w ruganiu mediów za to, że nie informowały o podróży pana premiera poza opłotki stolicy państwa.

wiedza nieMile widzianaTotalitarne przypadłości o wiele groźniej dały jednak znać o sobie na poziomie edu-kacji społecznej. Państwa ościenne – a wi-dać to szczególnie wyraźnie na przykładzie Polski – podjęły ogromny wysiłek, by wy-posażyć ludzi w wiedzę o nowym świecie, którego mieli zostać pełnoprawnymi oby-watelami, tymczasem akurat Czechy poczu-ły się wolne od tego obowiązku. Prasa co-dzienna – nb. z powodu niekonsekwentnie przeprowadzonej modernizacji zakładów poligraficznych nadal ukazująca się w wer-sji „sałatowej”, co np. w Polsce od dawna jest nie do pomyślenia – a z nią radio i telewizja nie publikują rzetelnych analiz przemian jakie zachodzą w świecie polityki Zachodu. O tym ciągle jeszcze można się dowiedzieć z – coraz bardziej czarno-białej, trzeba przy-znać – prasy polskiej.

Horyzont wiedzy redaktorów dobrze, jak się zdaje, ilustrują wpadki TV Nova, która np. wiadomości o zamieszkach w Izraelu opatrzyła wypowiedzią b. premiera Szymo-na Peresa, ale na pasku pod obrazem infor-

Czeskie wybory i polskie orientacje

Page 7: Zwrot 11/2008

11 2 0 0 8

mowała: „Mówi obywatel Jerozolimy”. Ostat-nio zaś CTV w związku z wyborem Baracka Obamy na prezydenta USA i rozlewającym się stamtąd kryzysem finansowym nadała w „Wydarzeniach, komentarzach” dyskusję ideologiczną o… wyższości ekonomicznego liberalizmu nad państwowym regulowanym kapitalizmem. Ani słowa o neorealistycznej orientacji prezydenta-elekta i jej antagoni-stycznej pozycji wobec neokonserwatyzmu i neoliberalizmu wyznawanego przez prezy-denta Busha jr.! Ani wzmianki o dokonują-cych się w teorii ekonomii korektach i prze-sunięciach akcentów! Pokaz zastygnięcia świadomości na szkolnym poziomie „złego” komunizmu i „dobrego” kapitalizmu.

Oto są źródła takiej, a nie innej orientacji wyborczej obywateli republiki. Przeświad-czenie o swej „odwiecznej” europejskości ożenione z ignorancją i brakiem rzeczywi-stej wiedzy o współczesnym świecie ogra-niczyło ich horyzont do wyboru między niezrozumiałą ideologią ODS a miłą domo-wemu rachunkowi ekonomicznemu socjal-ną demagogią ČSSD.

wybóR Mniejszego złaW tym kontekście dziwi nieco jednoznacz-na – jak wynika z kampanii przedwybor-czej prowadzonej za pośrednictwem „Głosu Ludu” – orientacja Kongresu Polaków na ODS. Żywotnym interesem polskiej mniej-szości narodowej jest, po pierwsze, stawia-nie na partie proeuropejskie, które gotowe są przenosić z kontynentu na grunt państwa czeskiego regulacje gwarantujące mniej-szościom równość praw. Tymczasem ODS, jak wiadomo, taką partią nie jest nawet w oficjalnych deklaracjach. Wcale bym się nie dziwił, gdyby zapowiadająca czeską pre-zydencję w Unii Europejskiej słynna telewi-zyjna reklama z piramidami kostek cukru i szyderczym napisem „Evropě to osladíme” okazała się dziełem stronnika ODS i Václava Klausa. Po drugie, naszym priorytetem mo-głaby być partia, która rzeczywiście byłaby w stanie wprowadzić do organów przedsta-wicielskich kandydatów narodowości pol-skiej. Rozumiem, że ten narodowy punkt widzenia niekoniecznie musi korespondo-wać z opcją obywatelską KP, ale ze sztuką politycznej skuteczności – jak najbardziej.

Prawdą jest natomiast, że w tegorocz-nych wyborach nie było dobrego wyjścia i w orientacji KP zwyciężyła, jak się zda-je, opcja mniejszego zła. Ale tylko trochę mniejszego. kazimierz kaszper

Parlament Najwyższy organ władzy w państwach demokratycznych. Członków parlamentu, posłów, z reguły wybierają wyborcy w wyborach po-

wszechnych. Parlament pełni funkcję ustawodawczą, uchwala budżet państwa oraz kon-troluje organy wykonawcze. W Polsce nazywany sejmem. Parlamentem można również na-zwać budynek, gmach, w którym obraduje sejm. Wyraz parlament przejęty został z języka francuskiego, gdzie parlement znaczy „rozmowa” a parler „rozmawiać”.

Poseł Polski odpowiednik deputowanego, członka parlamentu lub jego niższej izby, przedstawiciel wyborców swego okręgu, przed którymi ponosi odpowiedzialność.

deputowany W niektórych krajach: członek parlamentu lub innych władz wy-bieralnych. W Polsce deputowanym jest poseł (członek niższej izby

polskiego parlamentu – Sejmu) lub senator (członek wyższej izby parlamentu – Senatu). Wyraz deputowany pochodzi z języka francuskiego, w którym député oznacza „posła”.

demokracja parlamentarna Forma rządów, w której władzę spra-wuje lud poprzez swoich przedsta-

wicieli, posłów wybieranych w wyborach. Wyraz demokracja pochodzi z greckiego, gdzie δημοκρατία (czyt. demokratia) znaczyło już w starożytności „rządy ludu”, jest to złożenie dwóch wyrazów δημος (demos) oznaczającego „lud” i κρατεω (krateo) „rządzę”.

radny Członek rady gminy lub miasta, powiatu itp., wybierany w wyborach samorzą-dowych (po czesku radní). Wyraz radny pochodzi od radzić, rada i pośrednio

z niemieckiego Rat „rada” (zob. pożyczkę z niemieckiego Rathaus „ratusz”). Dawniej radne-go nazywano rajcą (zauważ pary rada i rajca, zdrada i zdrajca).

izba Poselska Niższa izba parlamentu Republiki Czeskiej (po czesku Posla-necká sněmovna Parlamentu České republiky). Jest odpowied-

nikiem polskiego Sejmu. Tworzy ją 200 przedstawicieli wybieranych raz na 4 lata w wybo-rach powszechnych.

senat Wyższa izba parlamentu po polsku i po czesku nazywana tak samo. Senatem nazywamy również kolegium szkoły wyższej, współdziałające z rektorem

w sprawach dotyczących organizacji i rozwoju szkoły. Wyraz senat wywodzi się ze starożyt-nego Rzymu, gdzie senatus oznaczał pierwotnie radę starców (od senex – „stary”), działają-cą jako organ doradczy króla a w okresie republiki senatus był głównym organem rządzą-cym, decydującym o polityce zagranicznej i wewnętrznej państwa.

wybory Proces, w którym obywatele wybierają spośród zgłoszonych kandydatów swoich przedstawicieli do organów władzy (po czesku volby). Wybory są

podstawowym mechanizmem demokracji parlamentarnej, kiedy wyborcy wybierają poli-tyków, którzy będą sprawowali władze i będą wpływali na los państwa. Metodą dokonywa-nia wyborów jest głosowanie. W Polsce ustawa określająca sposób przeprowadzania kon-kretnych wyborów nazywana jest ordynacją wyborczą albo ustawą o wyborze.

Frekwencja wyborcza Odsetek osób uprawnionych do głosowania, które oddały swój głos w czasie wyborów bądź referen-

dum. W niektórych przypadkach, np. w czasie referendum, dla ważności głosowania wyma-gana jest przynajmniej 50-procentowa frekwencja.

lokal wyborczy Pomieszczenie, w którym wyborcy mogą oddawać swoje gło-sy w wyborach. W większości krajów na potrzeby lokalu wy-

borczego adaptuje się pomieszczenia instytucji publicznych – szkół, bibliotek itp. W lokalu wyborczym powinny znajdować się: godło państwowe, urna mogąca pomieścić wszystkie oddane karty do głosowania, pomieszczenia lub osłony zapewniające tajność głosowania, a także – przybory do pisania i plakaty informujące o sposobie głosowania i warunkach ważności głosu. Na zewnątrz lokalu powinna być wywieszona flaga państwowa.

i r e n e u s z a h y r n i k as ł o w n i k w y r a z ó w P o t r z e b n y c h

7

Page 8: Zwrot 11/2008

11 2 0 0 88

raport

i 1919-1920 okRes sPoRu Sejm Ustawodawczy, Warszawa Paweł Bobek (1919-1920) Karol Junga (1919-1920) Jerzy Kantor (1919-1920) Ryszard Kunicki (1919-1920) Józef Londzin (1919-1920) Tadeusz Reger (1919-1920)

ii1925-1938 czechosłowacja Sejm, Praga Karol Śliwka 1925-1929, 1929-1935, 1935-1938 Leon Wolf 1925-1929, 1935-1938Jan Buzek 1929-1935Emanuel Chobot 1929-1935

iii1938-1939 zaolzie w Polsce a) Sejm Śląski, Katowice Franciszek Bajorek (1938-1939) Józef Berger (1938-1939) Augustyn Łukosz (1938-1939) Rudolf Paszek (1938-1939)

b) Senat Rzeczpospolitej Polskiej Leon Wolf (1938-1939)

iV1946-1960 czechosłowacka RePublika (ludowo-deMokRatyczna) Zgromadzenie Narodowe Wybory 1946: Alfred Kaleta (1946-1948) Wybory 1948: Paweł Trombik (1948-1954), Józef Kadura (1951-1954) Wybory 1954: Gustaw Przeczek (1954-1960), Ernest Sembol (1954-1960) Wybory 1960: Józef Swoboda (1960-1964)

V1961-1971 czechosłowacka RePublika socjalistyczna Zgromadzenie NarodoweWybory 1964: Eryk Monczka (1964-1971) Czeska Rada Narodowa Wybory 1969: Józef Macura (1969-1971)

Vi1971-1989 czechosłowacka RePublika socjalistyczna Wybory 1971Izba Ludowa: Karol Michalski (1971-1976) Izba Narodowa: Karol Bocek (1971-1976) Czeska Rada Narodowa: Alojzy Foltyn (1971-1976) Józef Macura (1971-1976) Henryk Połednik (1971-1976)

wyboRy 1976Izba Ludowa: Karol Michalski (1976-1981) IzbaNarodowa: Karol Bocek (1976-1981) Henryk Połednik (1976-1981) Czeska Rada Narodowa: Władysław Niedoba (1976-1981)

wyboRy 1981Izba Ludowa: Karol Michalski (1981-1986) Izba Narodowa: Karol Bocek (1981-1986) Henryk Połednik (1981-1986) Czeska Rada Narodowa: Władysław Niedoba (1981-1986)

wyboRy 1986 Izba Ludowa: Karol Michalski (1986-1990) Izba Narodowa: Henryk Połednik (1986-1990) Czeska Rada Narodowa: Władysław Niedoba (1986-1990)

Vii1990-1992 czesko-słowacka RePublika FedeRacyjna wyboRy 1990Izba Ludowa: Danuta Branna (1990-1992) Władysław Niedoba (1990-1992) Izba Narodowa: Roman Zelenay (1990-1992) Czeska Rada Narodowa: Tadeusz Wantuła (1990-1992)

wyboRy 1992Izba Ludowa: Halina Dorda (1992) Stanisław Gawlik (1992)

Viii1993-2008 RePublika czeska wyboRy 1996Izba Poselska: Wawrzyniec Fójcik (1996-1998)

wyboRy 2000Senat: Andrzej Feber (2000-2006)

wyboRy 2002Izba Poselska: Marian Bielesz (2002-2004) Senat: Edward Matykiewicz (2002-2008)

wyboRy 2004Senat: Igor Petrov (2004-2010)

Nasi posłowie(Lista opracowana przez dr. Stanisława Zahradnika)

Page 9: Zwrot 11/2008

11 2 0 0 8 9

wyniki wyboRów w województwie MoRawsko-śląskiM(frekwencja: 38,6%)

1. ČSSD ...................................................47.69%2. ODS .....................................................27,69%3. KSČM ..................................................16,92%4. KDU-ČSL .............................................. 7.69%

województwo MoRawsko-śląskie Henryk Małysz, Sucha Górna (lista KSČM, 4. miejsce na liście) Stanisław Konkolski, Piotrowice (KDU-ČSL, 10) Jan Tomiczek, Trzanowice (KDU-ČSL, 16) Jan Czudek, Cz. Cieszyn (KDU-ČSL, 54) Wawrzyniec Fójcik, Cierlicko (SZ, 56) Igor Petrov, Trzyniec (OK, 1) Bogusław Chwajol, Orłowa (OK, 5) Roman Wróbel, Bystrzyca (OK, 13) Zygmunt Stopa, Jabłonków (OK, 21) Władysław Niedoba, Kocobędz (OK, 30) Bogusław Raszka, Wędrynia (OK, 32) Piotr Dyszkiewicz, Karwina (OK, 36) Barbara David, Cierlicko (OK, 48) Tadeusz Siwek, Rychwałd (OK, 54) Stanisław Kołorz, Hawierzów (OK, 60) Eugeniusz Kiedroń, Sucha Górna (OK, 66) Helena Bubik, Olbrachcice (OK, 69) Jan Szotkowski, Cz. Cieszyn (NHŽK, 1) Renata Górecka, Cz. Cieszyn (NHŽK, 5) Karol Cieślar, Cz. Cieszyn (D, 6) Tadeusz Cichy, Cz. Cieszyn (ODS, 19) Mariusz Zawadzki, Trzyniec (ODS, 63)

senat (obwód nr 75 obejmujący część regionu karwińskiego) Petr Trojek (ODS) Radek Sušil (ČSSD) Peter Halák (SZ) Vladimír Pelc (SDŽ) Eduard Matykiewicz (KSČM) Andrzej Feber (NK)

Kandydaci reprezentujący m. in. mniejszość polską

L E G E N D A (kolejność wg list do głosowania)

1 KSČM – Komunistyczna Partia Czech i Moraw 12 KDU-ČSL – Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna – Czechosłowacka Partia Ludowa 18 SZ – Partia Zielonych 24 OK – Osobowości Województwa 31 NHŽK – Nie tylko strażacy i przedsiębiorcy dla województwa 37 SDŽ – Partia Godnego Życia 44 D - Demokracja 47 ODS – Obywatelska Partia Demokratyczna 48 ČSSD – Czeska Partia Socjalno-Demokratyczna

M

ARIA

N SI

EDLA

CZEK

Page 10: Zwrot 11/2008

wydarzenia

Organizatorzy – Ośrodek KARTA i Dom Spotkań z Historią zaprosili do udziału w debacie pod hasłem „Zaolzie w XX

wieku – spór polsko-czeski“ przede wszyst-kim historyków. Zbigniew Gluza, prezes Ośrodka KARTA poprowadził dyskusję po-święconą historii Zaolzia i relacjom polsko-czeskim, w której udział wzięli m.in. prof. Mečislav Borák z Uniwersytetu Śląskiego w Opawie, Krzysztof Szelong, dyrektor Książ-nicy Cieszyńskiej, Grzegorz Gąsior, historyk z Uniwersytetu Warszawskiego, specjali-zujący się w historii Śląska Cieszyńskiego, Jan Sechter, Ambasador Republiki Czeskiej w Polsce. W trakcie spotkania pokazane zostały unikatowe polskie fi lmy propagan-dowe z 1938 r., poświęcone wydarzeniom związanym z historią Zaolzia. Obrazy opisują przebieg wydarzeń z polskiej per-spektywy. Pokazują dni poprzedzające wy-buch konfl iktu, wiec na placu Piłsudskiego w Warszawie, wkroczenie polskich wojsk na Zaolzie, reakcje miejscowej ludności, wizytę

marszałka Rydza-Śmigłego. Ostatnim ele-mentem jest defi lada Zaolziaków w Warsza-wie – 11 listopada 1938 r.

Debata stanowi część projektu Zaolzie w XX w., którego główną intencją jest polsko-czeski dialog na temat wspólnej przeszłości – by ułatwić wzajemne zro-zumienie wydarzeń XX w.; w rocznice: 90. (październik–listopad 1918), 70. (paź-dziernik 1938) i 40. (sierpień–październik

1968) najcięższych, kryzysowych momen-tów historii.

Ambasador Jan Sechter powiedział: „To, że relacje polsko-czeskie są najlepsze w dzie-jach obu narodów jest frazesem, ale warto go powtarzać, także dlatego, że nasze obustron-ne relacje mogą być jeszcze lepsze.“

Historycy zaś zgodnie orzekli, że pro-blem Zaolzia w polsko-czeskiej historii jest „bolesną i wciąż otwartą raną“, ale nie nale-ży się przez to zniechęcać, ale gromadzić jak najwięcej historycznych faktów.

Wg prof. Mečislava Boráka, historiogra-fi a w Czechach zdecydowanie za mało zaj-muje się losami Polaków na Zaolziu. – Nie wiem jak to się stało, ale po prostu nasze społeczeństwo nie jest zainteresowane tym tematem – stwierdził.

Jak podkreślił, „ludzkie doświadczenie – czy po stronie polskiej, czy po stronie cze-

skiej – jest zawsze subiektywne, gdzie każdy ogląda historię własnymi oczyma, ale to nie znaczy, że historycy nie powinni gromadzić jak najwięcej faktów“. Jak dodał, „w tej spra-wie najważniejszy jest obustronny szacunek“.

Z kolei według polskiego historyka Krzysztofa Szelonga z Książnicy Cieszyń-skiej, czeska historiografi a unika porusza-nia problemu Zaolzia, a jeżeli już to robi, to jednocześnie prowadzi „politykę historycz-ną“. Jak podkreślił, „czescy historycy pod-porządkowują swoją pracę lepiej lub gorzej rozumianym interesom państwa czeskiego“.

W trakcie wydarzenia odbył się werni-saż wystawy portretów Polaków i Czechów mieszkających na Zaolziu – „Tożsamość. Za-olzie“, autorstwa Moniki Bereżeckiej i Moni-ki Redzisz, znanych jako duet Zorka Project.

Portrety przedstawiają różne pokolenia i narodowości ludzi mieszkających na Zaol-ziu. Autorki zdjęć spotkały się z kilkunasto-ma osobami, które opowiedziały im swoje historie, związane z poczuciem tożsamości

(ich fragmenty publikujemy w ramkach). Okazało się, że niemal każdy ma odmien-ną wizję swojej przynależności narodowej. Mieszkańcy Zaolzia – Polacy, Czesi, Ślązacy, Żydzi – tworzą niecodzienną, barwną mozai-kę, a ich życie opowiedziane fotografi cznymi kadrami, jest świadectwem wielokulturowo-ści i wyjątkową opowieścią o Śląsku Cieszyń-skim. Wystawa wpisuje się w projekt „Zaolzie w XX wieku“ i w styczniu 2009 r. prezentowa-

Zaolzie w XX wiekuPod koniec października w warszawskim Domu Spotkań z Historią

miało miejsce wydarzenie bez precedensu: setka osób przyszła wysłuchać wykładów i wziąć udział w dyskusji na temat Zaolzia.

Tutejsi Czesi są niedoinformowani. I chociaż wywodzą się z etnicznych rodzin

polskich, w ogóle tego nie wiedzą. Dopiero jak im powiedzieć: spójrz na napisy w ko-ściele, zobacz, że wszystkie czeskie szkoły powstały dopiero po 1920 roku, to oczy im się otwierają. Rodzimych Czechów w 1920

roku tutaj nie było w ogóle!

Moja żona czuje się Czeszką, choć korzenie chyba ma tutejsze, polskie. Nasze dzieci

chodziły do czeskiej szkoły, i to nie był dla mnie żaden problem. Moja córka w Irlandii przedstawia się dziś jako Czeszka. Gdybym miał wybór pomiędzy Pragą a Warszawą,

wybrałbym chyba Pragę. Ma ładniejszą architekturę.

Czuję się niewątpliwie Polakiem, ale Star-sze pokolenie wiąże polskość z folklorem,

góralskością. Patrzą na wszystko, co nowo-czesne, jak na wrogie, bo kosmopolityczne. Tożsamość polska to dla nich Wołodyjowski

i Chopin.

Za dziesięć lat zostanie tu może jedna polska podstawówka, może jedna klasa

w liceum. Uczniowie polskiego liceum uży-wają jakiegoś przerażającego kodu języko-wego; tam już prawie nie ma polskich słów. Kto za sto lat będzie wiedział, że tu Polacy

mieszkali i byli na swoim?

Rodzice posłali nas do czeskiej szkoły. Prze-ważyły względy praktyczne – po czeskiej

szkole dzieci będą miały więcej możliwości. Ja na szczęście czytałam wcześniej trochę po czesku, więc dałam sobie radę, ale w mojej klasie były dzieci, które nie znały po czesku

ani słowa.

11 2 0 0 810

Page 11: Zwrot 11/2008

na będzie w Śląskim Zamku Sztuki i Przed-siębiorczości w Cieszynie. Duży materiał złożony z części wystawianych zdjęć i towa-rzyszących im tekstów został opublikowany w „Dużym Formacie“ – dodatku do „Gazety Wyborczej“ z 3. 11. 2008.

Spotkanie rzecz jasna nie przyniosło jednoznacznych odpowiedzi w kwestiach winy czy odpowiedzialności za wydarzenia o kluczowym znaczeniu dla Zaolzia, nie to zresztą było jego celem. Ważne jest to, że – pomimo niegasnących emocji – ludzie zainteresowani problematyką i fenomenem Zaolzia mogą na żywo konfrontować swoje

wspomnienia i refl eksje z opiniami histo-ryków. Zaolzie zyskuje w ten sposób rzadką szansę zaistnienia w szerszym kontekście polskiej świadomości historycznej. Wystawa zdjęć mieszkańców Zaolzia i towarzyszą-cych im tekstów doskonale uzupełnia temat, poszerzając go o wymiar współczesny.

OPR. MS

A wiecie, dlaczego na Śląsku Cieszyńskim jest najlepsza pogoda w całych Czechach? W ra-

diu mówią, że wokół burze, a tu u nas słonko świeci? Bo tu mieszkają Polacy,

a oni się często modlą.

Ale boli, gdy Czesi są dyskryminowani. Nasze szkoły są zamykane, a polskie zostają, mimo że dzieci jest mało. Nauczyciele dostają wię-cej dotacji! Bo Polacy robią z tego problem narodowościowy, uderzają aż do Pragi, jak

są uciskani! Musi minąć cała generacja, żebyśmy się pogodzili. Memu synowi jest już

wszystko jedno.

Polacy są bardziej kolektywni: jeszcze się dziecko nie urodziło, a już je zapisują do PZKO. Czesi to indywidualiści, izolują się.

Polacy mają mnóstwo organizacji i dostają na swoją działalność dużo pieniędzy od

czeskiego rządu. Są może trzy chóry czeskie i dziesięć polskich! To nie jest źle, my powinni-

śmy się od Polaków uczyć. Czesi nie robią nic.

Jak jestem w Polsce, mówię, że jestem Polakiem; jak w Czechach, to że Czechem.

Tak jest prościej.Moja siostra wyszła za Czecha i posłała

dziecko do czeskiego przedszkola. Ja się nie denerwuję jak większość Polaków z Zaolzia, że oto nasza mniejszość straciła przyszłego

członka. Ona uważa, że będzie miało łatwiej-sze życie. Ja myślę, że może łatwiejsze, ale i

nudniejsze. Powiem odważnie, że jednak Polacy mają tu większy potencjał, właśnie ze względu na to, że od urodzenia

muszą się borykać z problemem narodowo-ściowym. Są odważniejsi, na przykład o wie-

le częściej wyjeżdżają do pracy za granicę.

Fragment wystawy autorstwa Monik: Bereżec-kiej i Redzisz (Zorka Project) w Domu Spotkań z Historią w Warszawie – na drugim planie przemawia Krzysztof Szelong, dyrektor Książnicy Cieszyńskiej.

M

ARIA

N SI

EDLA

CZEK

1111 2 0 0 8

Mama nas też chciała posłać do niemieckiej szkoły, ale tata był kolejarzem; na kolei po-

wiedzieli mu, że jeśli będzie posyłał dzieci do innej szkoły niż czeskiej, to go skierują

w głąb kraju. Nauczyłem się więc czeskiego, nabyłem czeskie wykształcenie, zacząłem

myśleć jak Czech i, można powiedzieć, stałem się Czechem.

Świadomie o swojej narodowości zacząłem myśleć jakieś trzy lata temu. Dzisiaj nie przy-

znaję się do czeskiej narodowości, tylko do śląskiej. Kiedy obserwuję tych Czechów, to

sobie myślę, że to nie jest mój charakter. Co prawda moja żona mówi, że żaden

ze mnie Ślązak, tylko Czech i że sąsiadki będą się śmiać, jak się podpiszę jako Ślązak.

Page 12: Zwrot 11/2008

12 11 2 0 0 8

wydarzenia

Główne uroczy-stości odbyły się 18.10. w Cie-szynie. Zapo-czątkowały je: złożenie kwia-tów pod tablicą pamiątkową na Domu Narodo-wym oraz wer-nisaże wystaw w Książnicy C i e s z y ń s k i e j – „W drodze do Ziemi Obiecanej. Cieszyńscy Polacy 1848-1918” i „Trzy miesiące samostanowienia – Śląsk Cieszyński od października 1918 do stycznia 1919”. Następnie podczas uroczy-stej akademii w Teatrze im. A. Mickiewicza wykład na temat historycznej roli Rady Na-rodowej Księstwa Cieszyńskiego w zakresie odzyskania politycznej suwerenności regio-nu wygłosił Krzysztof Nowak a Jan Olbrycht, poseł do Parlamentu Europejskiego, przed-stawił m.in. wydarzenia cieszyńskie w kon-tekście przemian środkowoeuropejskich. Punktami kulminacyjnymi akademii były: odtworzenie przez aktorów Sceny Polskiej TC przełomowych momentów gorącej cie-szyńskiej jesieni 1918 r. oraz prapremierowe wykonanie kompozycji Wiesława Cienciały „Dwa psalmy dla Cieszyna” przez Orkiestrę Smyczkową Euroregionu Śląsk Cieszyński i Chór Akademicki Harmonia.

Ofi cjalne zakończenie obchodów na-stąpiło w dniach 8-9.11. w Teatrze im. A.

Mickiewicza. Aktorzy SP TC ponownie za-prezentowali inscenizację wydarzeń prowa-dzących do powstania Rady Narodowej KC, po czym zespoły artystyczne z obu brzegów Olzy wystąpiły w montażu śpiewaczo-ta-neczno-muzycznym, wzbogaconym o pokaz piramid w wykonaniu wędryńskich Gimna-stów. W niedzielę natomiast zaaranżowano „Spacer szlakiem wyzwolenia”, prowadzący wzdłuż obiektów związanych z powołaniem RDKC.

11.11. do obchodów regionalnej rocznicy odzyskania niepodległości nawiązały ob-chody rocznicy ogólnopaństwowej, podczas których wręczono doroczne nagrody, tzw. Laury Srebrnej Cieszynianki, szczególnie zasłużonym dla regionu osobom. Prestiżowy Laur Honorowy Złotej Cieszynianki przy-padł w tym roku Jerzemu Pilchowi, pocho-dzącemu z Wisły pisarzowi i felietoniście.

W przygotowaniu uroczystości jubile-uszowych 90. rocznicy powstania RNKC

ucz e st n icz y l i również – po raz pierwszy w takiej skali i natężeniu – przedstawicie-le środowiska z aol z ia ńsk ie-go, związane-go zwłaszcza z Kongresem Polaków, który był obok Urzę-du Miasta Cie-

szyna głównym ich organizatorem. W tym kontekście do rangi historycznego symbolu urasta fakt, iż pod tablicą pamiątkową na Domu Narodowym główne przemówienia wygłosili burmistrz Cieszyna Bogdan Fi-cek i prezes KP Józef Szymeczek. Autorem nowego scenariusza wystawy „Trzy mie-siące samostanowienia – Śląsk Cieszyński od października 1918 do stycznia 1919” był Marian Steff ek, kierownik Ośrodka Doku-mentacji KP, a jej nowego układu grafi cz-nego Marian Siedlaczek, grafi k „Zwrotu”. Z kolei do współautorów okolicznościowej publikacji „Pierwsza Niepodległość. Pola-cy na Śląsku Cieszyńskim w 1918 roku” na-leżeli zaolziańscy historycy J. Szymeczek i Stanisław Zahradnik. Zaś w akademii ju-bileuszowej i w koncercie oprócz aktorów SP TC brały udział liczne zaolziańskie ze-społy folklorystyczne, muzyczne, taneczne i gimnastyczne.

pw

Cieszyński klucz do niepodległościTrzy tygodnie trwały obchody rocznicy odzyskania niepodległości

przez Księstwo Cieszyńskie

Wiec w Cieszynie za przyłączeniem do Polski, 27 października 1918 r.

Zdję

cie ze

zbio

rów

Ksią

żnicy

Cies

zyńs

kiej

Page 13: Zwrot 11/2008

11 2 0 0 8 13

wydarzenia

M

ARIA

N SI

EDLA

CZEK

Oderwana przez kilka wieków od Polski ziemia cieszyńska utworzyła przed 90 laty, dokładnie 19.10.1918 r., Radę Narodową dla Księstwa Cieszyńskiego. Rada wydała Mani-fest do ludności i opierając się na zasadach noty Wilsona, uznanych przez wszystkie koalicyjne państwa, oraz na jednomyślno-ści i zgodzie ludności śląskiej, wyrażonej na olbrzymich wiecach ludowych w Orłowej, Boguminie i Cieszynie, proklamowała uro-czyście przynależność państwową Śląska Cieszyńskiego do Polski. W rezultacie objęła nad Śląskiem Cieszyńskim władzę.

Cieszyn stoi u poczęcia narodzin pań-stwa polskiego. Był pierwszym autentycznie wolnym polskim miastem. Rada Narodowa dla Księstwa Cieszyńskiego naszkicowała scenariusz, według którego Kraków i War-szawa uczyły się marszu w kierunku wolno-ści. Pamiętna jest noc z 31 października na 1 listopada 1918 r., kiedy wojsko polskie ob-jęło w posiadanie miasto Cieszyn i większą część Śląska Cieszyńskiego. Reprezentanci Rady Narodowej, Jan Michejda, Tadeusz Reger i Józef Londzin, starali się uregulować stosunki z Czechami i w rezultacie doszło do podpisania pamiętnej umowy z 5 listopada w Orłowej. W pracach Rady wielką aktyw-nością wykazywali się Polacy z lewego brze-gu rzeki Olzy.

Tym większe rozczarowanie nastąpiło po napadzie wojsk czeskich na Śląsk Cieszyński w styczniu 1919 r. i ostatecznym podziale Śląska Cieszyńskiego. Polakom z lewej stro-ny Olzy nie było dane umożliwione wstąpić do ich wymarzonej, sprawiedliwej wolnej Polski. Zostali w marszu.

Dziś, w zupełnie innych warunkach, w czasach demokratycznych, Polacy w Re-publice Czeskiej nadal pozostają wierni tradycjom swych przodków. Polska została w ich sercach. Ich ojczyzną stała się mowa polska. Honor przodków, język, tradycje i kulturę z całym jej bogactwem przelewają w serca swoich następców, w serca kolejnych pokoleń Polaków na Zaolziu. W tym celu za-łożyli dziesiątki organizacji społecznych, re-ligijnych czy gospodarczych, utrzymują sieć

szkolnictwa polskiego i bibliotek, własny teatr amatorski i profesjonalny, podejmują cały szereg innych inicjatyw. Pomimo tych starań ubywa… serc. A te, co pozostały nie zawsze biją zgodnym rytmem. Stale jednak istniejemy.

Nie da się ukryć, nawet przy zastosowaniu najbardziej wyszukanych dyplomatycznych zaklęć, że niekiedy na Zaolziu pojawiają się pewne kłopoty. Osobiście jestem przekona-ny, że przyczyną tego zjawiska jest systema-tyczne niedocenianie dorobku zaolziańskich Polaków. Jakby się stale czegoś bano.

Nie bójmy się swej przeszłości. Starajmy się poznać prawdę, ma oczyszczającą moc. Niedomówienia czy kłamstwa rozbudza-ją lęk i podsycają stereotypy. Pamiętajmy

o przeszłości i budujmy wspólną przyszłość jako równorzędni partnerzy, Polacy i Cze-si, gospodarze ziemi cieszyńskiej. Nadzieja tkwi w Unii Europejskiej, w owym drogo-wskazie na przyszłość. Idźmy w tym kierun-ku. Bądźmy otwarci i oceńmy obiektywnie i sprawiedliwie wielkie dzieła naszych prod-ków, na przykład takie, jakim bezsprzecznie było powołanie Rady Narodowej Księstwa Cieszyńskiego.

józef szymeczekprezes kongresu polaków

w republice czeskiej(Przemówienie wygłoszone na rynku w Cieszynie dnia 18.10.2008 z okazji

jubileuszu 90-lecia powołania Rady Narodowej Księstwa Cieszyńskiego)

Nie bójmy się swej przeszłości

Page 14: Zwrot 11/2008

Po raz 26. została przyznana Nagroda im. Karola Miarki. W tym roku uroczystość wręczenia najważniejszego śląskiego odznaczenia, któ-rym honorowane są osoby szczególnie zasłużone dla upowszechnia-nia kultury regionu i legitymujące się pokaźnym dorobkiem, odbyła się 22.10. w Bibliotece Śląskiej w Katowicach.

Laureatami zostali: Andrzej Balcerek, prezes zarządu, dyrektor generalny Górażdże Cement S.A.; dr Józef Musioł, prawnik, pisarz, publicysta, działacz kultury; prof. dr hab. Stanisław Sławomir Nicieja,

historyk i historyk sztuki XIX i XX w., b. rektor Uniwersytetu Opol-skiego, senator V kadencji; Małgorzata Kiereś, etnograf, dyrektor Muzeum Beskidzkiego w Wiśle; prof. dr hab. Ryszard Szwed, histo-ryk, pracownik naukowy Akademii im. J. Długosza w Częstochowie.

Trwający ponad dwie godziny akt wręczania nagród przekształ-cił się za sprawą laureatów w spektakl intelektualnej precyzji i ora-torskiej maestrii. Ich finezyjne opowieści o własnej drodze twórczej i związanych z nią zmaganiach organizacyjnych dostarczyły słucha-czom nie tylko oczywistej satysfakcji poznawczej i estetycznej, uzmy-słowiły im także, jak wielkim potencjałem myśli i ducha dysponuje obecnie śląski makroregion. Poza wszystkim innym, poznanie to sta-nowiło swoiste memento dla liczebnej delegacji zaolziańskiej, która musiała zastanowić się nad treściami, głębią i kierunkiem składnika edukacyjnego uprawianej zwłaszcza przez PZKO działalności.

Akcent zaolziański był silnie obecny na uroczystości. Za sprawą dyrektora Biblioteki Śląskiej, prof. dr. hab. Jana Malickiego, w holu zostały zainstalowane wystawy: fotograficzna „Zaolzie” Martyny Radłowskiej-Obrusnik (w wersji multimedialnej prezentowana była również podczas koncertu Orkiestry Salonowej Hilarego Drozda) oraz historyczna, ilustrująca działalność PZKO, opracowana przez Sekcję Historii Regionu pod kierunkiem Mariana Steffka. Otwarcia tej ostatniej dokonał prezes ZG PZKO Zygmunt Stopa. Zaolziańskie motywy pojawiły się również w liście Jerzego Kronholda, konsula generalnego RP w Ostrawie, adresowanym do dyrektora Biblioteki. J. Kronhold został laureatem Nagrody im. K. Miarki w 1993 r.

kk

Małgorzata kiereśJedyna laureatka tegorocznej Nagrody im. K. Miarki ze Śląska Cieszyńskiego pochodzi z Istebnej. Niezależnie od prowadzenia Muzeum Beskidzkiego w Wiśle, systematycznie pracuje z młodzieżą licealną w Cieszyńskiem, wykłada na Uniwersytecie Śląskim w Cieszynie, a jako prelegentka współpracuje z PZKO. Była juror-ką m.in. Festiwalu Folkloru Górali Polskich w Żywcu, Przeglądu Zespołów Kolędniczych „Ży-wieckie Gody”, Festiwalu Folkloru Ziem Górskich w Zakopanem oraz przeglądów dziecięcych ze-społów folklorystycznych w Wiśle i wiejskich ze-społów artystycznych w Brennej. Prowadziła też konferansjerkę Tygodnia Kultury Beskidzkiej. Jest autorytetem w dziedzinie kultury i histo-rii górali Beskidu Śląskiego. Była konsultantką przy produkcji ponad 30 reportaży filmowych z tego zakresu, a także prelegentką i współor-ganizatorką licznych sesji folklorystycznych. Posiada w swoim dorobku ok. 100 artykułów popularnonaukowych. Jest laureatką m.in. Na-grody im. J. Ligonia i Nagrody Ministra Kultury „Animator Roku 1999”.

nawrócony na polskośćKarol Miarka (1825-82) należy do grona najbar-dziej zasłużonych dla polskości Górnego Śląska działaczy narodowych. Urodzony w Pielgrzy-mowicach w pow. pszczyńskim, pobierał nauki w gimnazjach w Pszczynie i Gliwicach oraz w seminarium nauczycielskim w Głogówku. Uległ wtedy zgermanizowaniu. Świadomość przynależności do narodu polskiego odzyskał pod wpływem ks. Bogedaina oraz wizytatora szkół rejencji opolskiej J. Chociszewskiego. Pod tym względem ten wycinek jego biografii przy-pomina okres nawrócenia Jana Kubisza z Koń-skiej, który do polskości powrócił w przerwie między studiami w cieszyńskim gimnazjum, pod wpływem końszczan: nauczyciela i sekre-tarza gminnego Adama Pinkasa oraz agronoma Jerzego Buzka. Miarka zaczął pisać po polsku, nawiązał współpracę z „Gwiazdką Cieszyńską” P. Stalmacha, w 1866 r. ożenił się nawet z cieszy-nianką Emilią Zanibalówną. W latach 60. XIX w. funkcjonował zatem jako aktywny uczestnik cieszyńskiego ruchu odrodzenia narodowego, publikując na łamach „GC” powieść „Górka Kle-

mensowa” i sztukę „Kultura” (też „Kulturnik”). W 1865 r. ogłosił słynną rozprawę „Głos woła-jącego na puszczy górnośląskiej czyli o stosun-kach ludu polskiego na Górnym Śląsku”.

W 1869 r. nawiązał współpracę ze „Zwiastu-nem Górnośląskim”, założył w Królewskiej Hucie własne pismo „Katolik” oraz księgarnię i rozpo-czął działalność wydawniczą. Na wzór cieszyń-skiej Czytelni Ludowej powołał do życia Kasyno Katolickie, a po jego rozwiązaniu Koło Towarzy-skie w Królewskiej Hucie. Był też założycielem „Poradnika Gospodarskiego” poświęconego obronie interesów ludności wiejskiej. Nie usta-wał w działalności literackiej i publicystyznej. Z jego inicjatywy ukazał się w 1873 r. w Kra-kowie album pt. „Wisła. Księga zbiorowa ku uczczeniu 25-letniej rocznicy pracy na polu dzienikarskim Pawła Stalmacha”.

Za działalność narodową wielokrotnie sta-wał przed sądem, władze wytoczyły mu 28 pro-cesów, z których 16 zakończyło się wyrokami skazującymi. Po odsiedzeniu ostatniego wyro-ku w więzieniu w Pszczynie powrócił załamany fizycznie do Cieszyna, gdzie zmarł 15.8.1882 r.

wydarzenia

11 2 0 0 814

Potencjał myśli i ducha

Otwarcia wystawy dokumentującej dorobek PZKO dokonali prof. dr hab. Jan Malicki oraz prezes ZG PZKO Zygmunt Stopa.

KA

ZIM

IERZ

KAS

ZPER

Page 15: Zwrot 11/2008

Jest mi przykro, że nie mogę wziąć udziału w uroczystości wręczenia Nagrody im. Karo-la Miarki za rok 2008. Propozycja wystąpie-nia w sali Biblioteki Śląskiej była dla mnie kuszącym wyzwaniem, miałem, zgodnie z sugestią, mówić o Zaolziu, którego dzieje w tym roku wpisują się w okrągłe roczni-ce. Niestety bieżące obowiązki na miejscu w Ostrawie nie pozwalają mi na realizację naszej umowy.

Chcąc jednak w jakiejś mierze zadość-uczynić, opiszę krótko pomysł, który propozy-cja Pańska wywołała. W trakcie penetrowania biblioteki, którą zgromadziłem na bliski mi temat historii Śląska Cieszyńskiego, sięgną-łem kolejny raz po pękaty tom zatytułowany „Śląsk za Olzą”, autorstwa Pawła Hulki-La-skowskiego, pisarza, który swoje losy osobiste związał z Cieszynem, gdzie też jest pocho-wany na cmentarzu ewangelickim, i który swój tytuł do sławy literackiej zyskał dzięki niezrównanemu tłumaczeniu z czeskiego na polski „Przygód dobrego wojaka Szwejka”. Je-śli dziś myślimy i mówimy o Szwejku, to za

każdym razem przypominamy sobie zdania z tej sławnej epickiej historii, tak trafnie wy-rażone po polsku przez jej tłumacza. Wydany w 1938 r., a więc równo siedemdziesiąt lat temu „Śląsk za Olzą”, to opowieść o podróży Hulki-Laskowskiego na teren znajdujący się dziś w granicach Republiki Czeskiej, a dawniej będący integralną częścią Księstwa Cieszyń-skiego. Ta podróż niespiesznego przechodnia, używając metafory Jerzego Stempowskiego, w sposób wyczerpujący, miejsowość po miej-scowości, wieś po wiosce rejestruje polskie ślady na Zaolziu.

Gdybym więc miał dziś zaproponować sposób zwiedzania krainy za rzeką Olzą, oparłbym się o punkt odniesienia, jaki sta-nowi dla mnie dzieło Hulki-Laskowskiego. Konfrontacja z miejscami, które on zobaczył i utrwalił, byłaby z pewnością zaskakują-ca. Upłynęło siedemdziesiąt lat, zmieniły się linie papilarne tej ziemi. Jednocześnie widzimy dziś lepiej pionierów i krzewi-cieli polskości, niektórzy z nich pozostają w zapomnieniu. Dla pamięci więc, niech Pan

pozwoli Profesorze, że wymienię tych kilka nazwisk: Józef Kiedroń – jego podpis figu-ruje pod decyzją o budowie portu w Gdy-ni, Gustaw Morcinek – autor legendarnego opowiadania o Łysku z pokładu Idy, Stani-sław Hadyna – ten, który unieśmiertelnił helokanie w pieśni i w hejnale miasta Cie-szyna i wielu innych.

Żałuję, że ten dukt wspominania, który staram się w krótkim liście do Pana ewo-kować, nie może być dalej kontynuowany. Wyrażę na koniec, mam nadzieję, nie tylko moje przeświadczenie, że wspomniane oso-bistości przynależą do ślaskiego panteonu, nie mniej niż Karol Miarka, więc przywo-łanie ich w tym miejscu, o tej porze i z tej okazji jest całkowicie uzasadnione.

Pozdrawiam Pana, Panów Wojewodów, a przede wszystkim Laureatów Nagrody im. Karola Miarki.

jerzy kronholdkonsul generalny

rzeczypospolitej polskiej w ostrawie

Dnia 8.11. zakończył się organizowany przez Teatr Cieszyński w Cz. Cieszynie VIII Festi-wal Teatrów Moraw i Śląska. W ciągu pięciu dni publiczność z całego regionu, w tym szczególnie tłumna z czeskocieszyńskich szkół średnich obejrzała 9 przedstawień konkursowych w wykonaniu zespołów z Cz. Cieszyna (5), Opawy (1) i Ostrawy (3) oraz 3 gościnne (Martin, Płock, Praga).

Jury w składzie Marie Bokowa, Zuzana Jindrowa, Jan Hyvnar, Kazimierz Kaszper, Jiří P. Kříž i Emil Orzechowski pod honoro-wym przewodnictwem burmistra Cz. Cie-szyna Víta Slováčka postanowiło udzielić 4 równorzędne nagrody: Scenie Czeskiej TC za systematyczne

upowszechnianie kultury teatralnej poza granicami regionu, i to nie tylko z uwagi na 3 inscenizacje zaprezentowane w ra-mach Festiwalu, ale także z uwzględnie-niem całego jej repertuaru;

zespołowi aktorskiemu Sceny Kame-ralnej Arena w Ostrawie za wyczucie

i trafne oddanie stylu cra-zy komedii „Pension pro svobodné pány”;

Karolowi Suszce (na zdję-ciu obok) za dojrzałe ak-torstwo celnie oddające rozwój postaci Giuseppe Verdiego w inscenizacji Sceny Polskiej TC „Vida Verdi”;

inscenizacji „Eugeniusza Oniegina” w wykonaniu Teatru P. Bezrucza w Ostrawie i reżyserii Jana Mikuláška za niekonwencjonalne ujęcie klasycznej historii miłosnej.

Tytuł najlepszego spektaklu Festiwalu jury przyznało „Kytici”, inscenizacji zre-alizowanej przez studentów ostrawskiego Konserwatorium i Gimnazjum im. Janáčka pod kierunkiem reżysera Bedřicha Jansy i nadzorem pedagogicznym Aleksandry Ga-snárkowej.

Nagrodę dla początkującego aktora dy-rektor TC K. Suszka przyznał Ivo Sedláčkowi

z Konserwatorium i Gimnazjum im. Janáčka w Ostrawie. Natomiast po raz pierwszy obra-dujące jury studenckie postanowiło uhono-rować nagrodą Tomáša Dastlíka za kreację roli tytułowej w „Eugeniuszu Onieginie”.

Sponsorami nagród byli: Finclub Plus s.a., Garsys sp. z o.o, Steeltec CZ sp. z o.o., Art Work pp. Pščolków i Simpo CZ sp. z o.o.

Ósmy rocznik Festiwalu stał na bar-dzo wysokim poziomie, i to zarówno pod względem repertuarowym, jak artystycz-nym. Uwzględniając dodatkowo wysoką frekwencję na widowni, wypada uznać tę inicjatywę Teatru Cieszyńskiego za wielce pożądaną, trafnie spełniającą oczekiwania wielonarodowej publiczności przygranicz-nego regionu. st

1511 2 0 0 8

Duktem zaolziańskiego wspominania(List Jerzego Kronholda do Jana Malickiego)

Potrzebny festiwal

KA

TEřI

NA C

ZERN

á

Page 16: Zwrot 11/2008

16 11 2 0 0 8

polskie ślady

Ona: Maria Soroczyńska z domu Kasprzyk, urodzona w Prężynce w powiecie prudnic-kim. Rodzice pochodzili z Kozłowa w woje-wództwie tarnopolskim. Nieżyjący już ojciec Adam był rolnikiem, matka Anna rolniczką, obecnie na emeryturze.

On: Tadeusz Soroczyński, urodzony w Busku nad Bugiem. Ojciec Jan był rolnikiem, matka Stefania rolniczką. Oboje nie żyją.

Poznali się na wsi, aktywne lata zawodo-we przeżyli już jako małżeństwo w Opolu. Oboje byli nauczycielami, później On – już jako uznany poeta – trafił do służby społecz-nej, był sekretarzem Opolskiego Towarzy-stwa Kulturalno-Oświatowego, dyrektorem Wydziału Kultury Urzędu Wojewódzkiego i dyrektorem Wydziału Spraw Społecznych Urzędu Marszałkowskiego w Opolu. Będąc sekretarzem OTKO, przybył w drugiej po-łowie lat 70. na Zaolzie i zainicjował współ-pracę opolskich środowisk twórczych i na-uczycielskich z PZKO. Teraz Ona-emerytka i On-rencista inwalidzki żyją z matką Anną w domu w Prężynce.

Prężynki ani sąsiedniej Prężyny nie ma na mapach ani w atlasach samochodowych. To niewielkie wioski należące do gminy Lu-brza. Jadąc przez powiatowy Prudnik trafia się po kilku kilometrach na przejście gra-niczne w Trzebini-Arnultovicach i kierując się na Krnov i Opawę można po 3-4 godzi-nach dojechać na Zaolzie.

swoje Miejsce na zieMiW 1945 r. rejony wschodnie dawnej Rzeczy-pospolitej Polskiej zostały objęte ruchem przesiedleńczym. Wysiedlano całe wsie, po-wiaty, województwa.

Ona: Z opowieści rodziców wiem, że je-chało się pociągiem towarowym. To był bar-dzo długi pociąg, bo ludzie zabierali ze sobą cały swój dobytek. Wszystko, także konie, krowy, kury… Co chwila się zatrzymywali, bo trzeba było krowy wydoić, coś upitrasić do jedzenia.

On: Jechałem z bratem, pamiętam, że często latał do ogrodów po jabłka. Dlatego podróż trwała bardzo długo, co najmniej dwa tygodnie. Z rolnikami jechał ksiądz Adamiak, późniejszy biskup opolski. Była też nasza nauczycielka Janina Czabaj.

Ona: O tak, pociągiem moich rodziców podróżował ksiądz Zawadecki, proboszcz z Kozłowa. Zabrał ze sobą całą zakrystię – szaty, naczynia liturgiczne, monstrancje, kielichy, obrazy. Część tego wyposażenia tra-fiła wraz z nim do parafii gdzieś w okolicach Kluczborka, ale później niektóre przedmio-ty przekazał do kościółka w Prężynce. Ob-raz Świętej Rodziny nad ołtarzem pochodzi właśnie z Kozłowa.

To był ostatni transport ze wschodu – późny lipiec 1945 roku. Pociąg zatrzymał się w Prudniku, mężczyźni wyszli rozejrzeć się po okolicy. Doszli do Prężynki, a tam

– sami swoi! I postanowili zostać. W taki sposób okolice Prudnika zostały zasiedlo-ne przez kozłowian. Kozłów z przysiółkami liczył do trzech tysięcy mieszkańców. Ale w Prężynce wszystkie gospodarstwa były już zajęte i rodzice nie bardzo mieli się gdzie podziać, ostatecznie zamieszkali u pani Kra-wuczki, Ślązaczki. To był wyjątek, bo Prę-żynka była w zasadzie niemiecka, a Pręży-na śląska. W 1945 roku w Prężynce zostało tylko kilka rodzin niemieckich: pani Maria Kurka z mężem Alojzym, pani Krawuczka oraz rodziny Brűcknerów i Wiestubów. Po roku rodzice przenieśli się do domu nad „Źródełkiem pod lipami”, którego właściciel wyjechał do Niemiec.

Nasza rodzina składała się wtedy z ojca, matki, dwojga dzieci, dziadków i brata ojca, który w 1947 wrócił z wojny. I kiedy już się wydawało, że jesteśmy jakoś urządzeni, w 1956 roku władze stwierdziły, że jezior-ko jest ogromnym zbiornikiem wody, którą będzie się zasilać wodociągi miejskie. Dom został przeznaczony do rozbiórki. Dziadek otrzymał zastępczy w Lubrzy, a rodzicom nie pozostało nic innego, jak odkupić do-mek od Niemca, Alojzego Kurki. On jeszcze tu sobie dorabiał jako murarz, ale siostry miał już w Niemczech. Pomiatali nimi. Jego żona Maria pracowała w zasadzie tylko za żywność. Nie byli w stanie obrobić nawet hektara pola, jaki jeszcze mieli. Wiadomo

RepatrianciDomek rodzinny

Metznerów z początku XX w. Właściciele

w pierwszych powojen-nych latach mieszkali

jeszcze w Prężynce.

Page 17: Zwrot 11/2008

1711 2 0 0 8

było, że lada dzień wyjadą. I rzeczywiście, w grudniu 1957 przenieśliśmy się do opusz-czonego już domu.

Dziadkowie i rodzice nigdy jednak nie przywykli do nowego miejsca zamieszkania. Pamiętam, że babcia zawsze powtarzała: „Oj, dzieci, dzieci, za trzy miesiące wracamy na swoje”. Albo taka rzecz. Niemcy nigdy nie zabierali całego majątku ze sobą, zostawiali w stodołach ukryte w czasie wojny rzeczy. Dziadek nieraz znajdował w słomie jakieś paczki, kapy na łóżko, naczynia, ale natych-miast pakował to drewnianych skrzyni, z którymi tu przyjechali, zabezpieczał sia-nem i mówił: „Nie będziemy tego używać, bo za trzy miesiące wracamy”. I tak ciągle wracali. Babcia bardzo tęskniła do Polski na Ukrainie, do końca nie była przekonana, że może tu zostać na zawsze.

Pojednanie Po latachOna: Pod koniec lat 70. państwo Kurkowie przyjechali do Prężynki z pierwszą wizy-tą po rozstaniu w 1957 roku. Traktowali tę podróż wyłącznie sentymentalnie, zwiedzali strony rodzinne pana Alojzego, który pocho-dził z Gąsiorowic koło Strzelc Opolskich, ale mieszkali u moich rodziców. Pan Alojzy wy-chodził każdego wieczoru w okolice starego domku nad źródełkiem i po dwóch-trzech godzinach dumania kuśtykał z powrotem oparty na miotle. Bo on miał kiedyś złama-ną nogę i teraz dawało mu się to we znaki. Bardzo serdeczny to był sąsiad, dlatego miło sobie spędzał czas z rodzicami. Absolutnie nie było żadnej mowy o jakichś roszcze-niach majątkowych.

Później pan Kurka zmarł i pani Maria ponownie wyszła za mąż. Po miesiącu jed-nak znów owdowiała i jako samotna już kobieta ponownie złożyła wizytę rodzicom. Spała w pokoiku na górze, była traktowa-na jak członek rodziny. Tato w przypływie dobroci postanowił jej nawet zapisać testa-mentalnie ten pokój i krowę. Poszedł z tym do sołtysa i prosił o urzędowe potwierdzenie dokumentu. Od tej pory ilekroć pani Maria przyjeżdżała, to zawsze mówiła: „Pamiętaj Adam, że ja mam u ciebie pokój na górze i krowę w stajni. Sam mi to zapisałeś w testa-mencie”. Oczywiście żartowała. Wiedziała, że traktuje się ją jak członka rodziny.

Oprócz pani Marii pojawiały się tu jej siostry, które wyjechały stąd w wieku kil-ku, kilkunastu lat. Stale przyjeżdżają też inni Niemcy – wysiedleni w 1945 roku lub ich dzieci. Odwiedzają domy, które opu-

ścili, albo o których słyszeli z opowiadań, biesiadują z ich nowymi mieszkańcami, po prostu przyjaźnią się. Nigdy nie słyszałam, by ktokolwiek z nich powiedział „to jest na-sze”. Przeciwnie, cieszą się, że domy są wy-remontowane, obejścia posprzątane. Często pojawia się pastor Walter Klose, który się tu urodził i wychował, nauczył się nawet po polsku, więc można z nim porozmawiać. Kiedyś przyjechał z dwoma paniami, sie-dzimy, rozmawiamy, w pewnym momencie jedna z nich wygląda przez okno i mówi: „O, z tego domu na górce pochodzi moja ro-dzina”. I wychodzi odwiedzić tamtych pań-stwa. Tak więc stosunki między nami są jak najbardziej poprawne. Zdarzyło się nawet, że pewnego razu spotkały się przy ognisku trzy nacje: pani Maria z Niemiec, moje ku-zynki z Ukrainy i my oczywiście. Każdy mó-wił w swoim języku, a mimo to doskonale się porozumiewaliśmy.

Ale takim serdecznym łącznikiem mię-dzy niemieckimi wysiedleńcami a polskimi repatriantami jest pani Maria. Ilekroć przy-jeżdża, zawsze odwiedza wszystkich swoich dawnych sąsiadów. Idzie do pani Szołomiń-skiej, bo pamięta, że jak jej było ciężko, to pani Szołomińska dawała jej trochę mąki, jakieś jajka. Idzie do pani Ozimkowej, bo ona zawsze ją ratowała jakimś prowiantem na przednówku. A kiedy u nas wszystko było na kartki, to pani Maria przysyłała paczki. Cza-sami do naszej włożyła coś i napisała: „To dla pani Ozimkowej” a „to dla Duralowej”. I trze-ba było zanieść im. A jak przyjeżdżała osobi-ście, to zawsze miała prezent dla każdej.

sPlatanie PotaRganych więziPomimo iż kolejne pokolenia repatriantów zapuszczają korzenie na ziemi opolskiej, do dziś nie udało im się zawiązać mocniejszych więzi społecznych. Spotykają się co najwyżej w rodzinach i na mszy w kościele, żyją jed-nak w izolacji. Jakby ciągle nie chcieli uwie-rzyć, że tutaj są u siebie w domu i powinni tę nadaną im przez historię przestrzeń spo-łeczno-kulturową jakoś zagospodarować.

On: Wychodzę z założenia, że każdy musi żyć na swoim, bo tylko wtedy można zacząć oddychać pełną piersią. Tymczasem tutaj ciągle jakby pokutuje wczesnorepatrianc-ka świadomość tymczasowości, dla której wszystkie istotne treści godziwego życia pozostały na wschodzie. Postanowiłem to zmienić i na jednym ze swoich spotkań au-torskich zaproponowałem postawienie obe-lisku z tablicą upamiętniającą nasz wspólny etos. Na zakończenie zapytałem „pomoże-cie?” – i wszyscy zaczęli klaskać.

Ona: To prawda, ale potem każdy czekał, kto pierwszy weźmie się za sprowadzenie kamienia. No i wyszło, że inicjator powinien ten kamień przytaskać. Trwało to parę mie-sięcy, dopiero mąż kuzynki zrobił fotogra-fie kamieni i kazał coś wybrać. Ale tak na-prawdę znalazł i przywiózł od handlarza ze Smolarni właściwy obelisk mój brat Janek. Komitet Budowy go zaakceptował i można było zacząć szukać pieniędzy. Kwestowali-śmy od domu do domu, ludzie sporo dali, ale bez pomocy sołtysa, wójta gminy i sta-rosty powiatowego niewiele byśmy wskórali. W końcu 22 lipca 2007 roku doszło na placu

Tadeusz Soroczyński przed obeliskiem upamiętniającym etos repatriantów ze wschodu.

KA

ZIM

IERZ

KAS

ZPER

Page 18: Zwrot 11/2008

18 11 2 0 0 8

polskie ślady

W stronę Prudnika jeździłem z Opola już niezliczoną ilość razy – czy to do samego miasta, czy też – przejazdem dalej – do Jarnołtówka, Pokrzywnej lub Głuchołaz. Niejeden raz też już widywałem – ze wznie-sienia szosy przed Lubrzą – rozległą panora-mę Przedgórza i Gór Opawskich. A przecież podczas ostatniej mojej, w ubiegłą sobotę, podróży w tamte strony, kiedy to pasmo górskie – od Biskupiej Kopy aż po Pradziada – zarysowało się wyraziście na tle odsłonię-tego nad nim niespodziewanie przezroczy-stego, jasnoniebieskiego nieba, chwyciło mnie za gardło dawno nieznane wzruszenie i zachwyt krajobrazem, jakby zobaczonym po raz pierwszy, a przecież zarazem odzy-wającym się do mnie zapamiętanymi wyraź-nie dawnymi słowami i opowieściami. To są słowa i opowieści, jakie w tych stronach, w tym krajobrazie, zapisywali żyjący tu kiedyś pisarze – chociażby czeskojęzyczni Óndra Łysohorski z Frydka nad Ostrawicą oraz uro-dzony i żyjący na Morawach Petr Bezrucz, niemieckojęzyczny August Scholtis, z pol-skojęzycznych zaś Ludwik Bielaczek z Twor-kowa, niedaleko Raciborza oraz Rafał Urban z Głogówka. Pisarze językowo-kulturowego pogranicza. Które nie znało zmieniających się granic państwowych. Zresztą słowo lite-rackie ignoruje i gardzi granicami i namięt-nościami polityczno-państwowymi. Pogra-nicze literacko-językowe to przenikające się nawzajem pogranicze duchowe – pograni-cze magiczne, odsłaniające przed oczami pisarza niewidzialne dla innych okolice urzeczeń, dramatów, tajemnic i wzruszeń, jakie namiętności i małe kalkulacje małych, domorosłych polityków pojąć nie są w stanie i nigdy też je zrozumieć nie próbowały. Są to więc, prędzej czy później, pisarze samotni. Tym bardziej wyraziści. Tym bardziej niepo-wtarzalni. Tym bardziej w sobie wolni.

W tę sobotę pojechaliśmy po raz pierwszy do Prężynki. Do zamieszkałego tam od kilku lat, wraz z żoną, Tadeusza Soroczyńskiego. Wielu z nas pamięta go z lat, kiedy mieszkał w Opolu. Zapisał się w historii naszego mia-sta jako animator kultury, przez pewien czas także jako kierownik, czy też dyrektor Wy-działu Kultury Urzędu Wojewódzkiego. Nade wszystko zaś jako poeta.

W stronę Prudnika

kościelnym do odsłonięcia obelisku i tabli-cy z inskrypcją: „Wysiedleni w 1945 roku z Kresów Wschodnich tu – na ziemi śląskiej – znaleźli swój nowy dom i pokochali jako własny. Mieszkańcy Prężynki”.

On: Na tym się nie skończyło. Jeszcze mieszkając w Opolu zastanawialiśmy się z Jankiem, bratem Marysi, nad upiększeniem kościółka w Prężynce – jedynego miejsca, w którym spotykają się wszyscy mieszkań-cy wsi. I postanowiliśmy wstawić witraże w dwa okna nawy ołtarzowej. Była to, przy-znaję, nasza prywatna inicjatywa, podjęta częściowo z uwagi na pamięć ojca Marysi, który przez 40 lat był tam kościelnym.

Ona: I rzeczywiście złożyli zamówienie u witrażysty. Ociągał się trochę, bo jest bardzo obłożony pracą, ale w 2008 roku, na święto patronki Marii Magdaleny, które przypada na 22 lipca, witraże zostały odsłonięte. My zafundowaliśmy witraż z postacią patronki, Janek z żoną Heleną – z wizerunkiem św. Jana Apostoła. Jeden witraż kosztował „po

znajomości” niecałe cztery tysiące złotych, gdyby był robiony dla kogoś obcego, koszto-wałby co najmniej siedem tysięcy. Sam czysty witraż, czyli kolorowe szkiełka – bez żadnych postaci czy motywów roślinnych.

Odnowiony kościół z witrażami i obeli-skiem w sąsiedztwie zaczyna być celem już nie coniedzielnych, ale codziennych bezma-ła spacerów prężynkowych repatriantów ze wschodu. Z budulca wiary zaczyna się z wolna przekształcać w budulec zbiorowej pamięci. W źródło dumy z przynależności do wspólnoty kulturowej, którą wysoka po-lityka możnych tego świata skazała w Jałcie i Poczdamie na nieistnienie.

stanisław karczewski

Według danych uzyskanych na Uniwersytecie Opolskim ludność napływowa, czyli repatrian-ci ze wschodu, stanowiła w powiecie opolskim 28,7% ogółu ludności, a w powiecie prudnic-kim 44,7%.

Rodzina Metznerów przed domem pp. Soroczyńskich w Prężynce podczas wizyty z końca lat 80. XX w. W środku z kwiatami dobry duch kontaktów polskich repatriantów i niemieckich wysiedleńców,

pani Maria Kurka.

Page 19: Zwrot 11/2008

1911 2 0 0 8

Ostrawa, Ostrawa,hezkie miasto dycki, je tam dużo Czechów,ale od Wieliczki.

Jeszcze w okresie międzywojennym nucono tę pieśń w Mariańskich Górach, Przywozie, Gruszowie, Kończycach Małych i innych dzielnicach metropolii północnomorawskiej. Kto ją nucił i dla-czego, po krótce opowiemy, zanurzając się najpierw w historię.

exodus z galicjiDruga połowa XIX wieku to czas wzmożo-nej emigracji Polaków za pracą. Szukali jej na kontynencie europejskim, za oceanem, w krajach bliskich i dalekich, zwłaszcza ci z terenów najbiedniejszych. Galicja należa-ła do nich przede wszystkim, bowiem była najbardziej zacofana gospodarczo i społecz-nie, świadomość narodowa równała się tu prawie zeru, a analfabetyzm ludności sięgał 70%. W kopalniach soli, mówimy bowiem o Galicji podkrakowskiej, tylko niewielu za-rabiało na chleb, toteż na wsiach panowała bieda. Inaczej było na Śląsku i nadgranicznej strefie morawskiej, szczególnie w okolicach hut i kopalń. W latach 1830-1870 wydo-bycie węgla w Karwinie i Ostrawie szybko

rosło także na skutek rozmachu hutnictwa w Trzyńcu i Witkowicach, a rozwój sieci kolejowej odegrał w tym również znaczącą rolę. Wobec powyższego na ziemie galicyj-skie docierali agenci, wysyłani przez właści-cieli kopalń ostrawsko-karwińskich, zdający sobie sprawę z sytuacji materialnej i świa-domościowej tamtejszej ludności, i ściągali jej męską część nad Ostrawicę, w mniejszym stopniu na tereny karwińskie, do pracy pod-ziemnej za obietnice nie zawsze spełniane. Za każdego zwerbowanego robotnika cze-kała ich gratyfikacja, toteż robili wszystko, by ich liczba była jak największa. Od lat 60. XIX wieku do pierwszej wojny światowej udało się w ten sposób pozyskać 34 tysią-ce Galicjan, którzy wówczas stanowili 39 % wszystkich robotników Zagłębia.

kategoRie eMigRantów i ich MotywyZamożniejsi wyjeżdżali do Ameryki, syno-wie ubogich gospodarzy, komorników zaś do Ostrawy. Najmłodsi mieli po 14-15 lat, większość stanowili jednak mężczyźni do-rośli. Opuszczali rodziny, bo zmuszała ich do tego nędza, a oferowane zarobki, jak na wa-runki galicyjskie, były atrakcyjne. Młodych kusił nowy świat, nowe przygody, wyrwanie się spod opieki rodziców. Ostrawa była po-kusą wolności, jakby ziemią obiecaną, gdzie można było kupić porządne ubranie, zegarek

Polacy w OstrawieMieszkał przy ruchliwym skrzyżowaniu ulic Wrocławskiej i Nysy Łużyckiej. Ale jego opol-skie wiersze – jego wyobraźnia, żyjące w niej obrazy i motywy – wyrosłe były w Szonowie między Głogówkiem a Głubczycami, wsi jego wczesnej młodości. Do tej wsi przybył wraz z rodzicami po wojnie jako kilkuletni wysie-dleniec z kresowego Buska w Tarnopolskiem. Po szkolnych, studenckich i nauczycielskich epizodach w Głogówku, Raciborzu i znowu w Głogówku, po rozdziale urzędniczym w woje-wódzkim Opolu, znowu – po bardzo trudnym doświadczeniu zdrowotnym – zdecydował się powrócić na wieś, do domu rodzinnego jego żony, zasiedlonego po wojnie przez jej rodzi-ców, również wygnańców z tego kresowego województwa tarnopolskiego.

Z szosy prudnickiej Prężynki nie widać, choć to tylko 1,5 kilometra. Bo wieś po pro-stu położona jest we wgłębieniu dookolnej wyżynnej równiny; można też trafniej po-wiedzieć wygina się i skręca jak sprężyna – Pransina zapisano jej nazwę po raz pierwszy już w 1223 roku.

I jak w takiej wiosce znaleźć dom poety, ten jego nowy, ostateczny środek świata? Ale już przed bramą pierwszego domu czterech mini-strantów z kolędowego obchodu księdza pro-boszcza, jakby i na nas czekało. Zatrzymałem samochód i zapytałem po prostu, czy wiedzą coś o poecie, który tu we wsi mieszka? – Pew-nie! – odpowiedzieli niemal chórem. – To nie-daleko stąd, taki najbardziej biały dom we wsi!

Najbardziej biały! Inaczej być nie mogło! Ciepła, przyjazna gościnność starej kobiety Anny, matki Marii, żony Tadeusza, w której milczących oczach można się było domyśleć wielu obrazów z jej życia. Ciepły, spokojny dom, w którym Tadeusz Soroczyński nadal i jakby na nowo pisze wiersze. Dał mi kilka do przeczytania – to są wiersze oszczędne w słowa, głębokie w odczuwaniu tego miejsca. I wciąż zadziwione urodą świata, odczytujące tajemne, choć dla niego czytelne znaki czasu i miejsca, w którym teraz żyje. Zbiór 44 tutaj powstałych wierszy nosi tytuł – jakże mogło-by być inaczej – „Mój środek świata”.

Środek świata Tadeusza Soroczyńskiego. Było już ciemno, kiedy mnie wyprowadził do przydomowego sadu. Prawie po omacku pokazywał mi posadzone przez nich i rosną-ce już coraz wyżej drzewa tego jego środka świata. Jakbym odczuwał w tej ciemności głęboki, uspokojony oddech tego miejsca.

jan goczoł

(Gawęda nadana 13.1.2007 r. przez Radio Opole w ramach audycji „Porozmawiajmy o tym i owym”.)

M

ARIA

N SI

EDLA

CZEK

Page 20: Zwrot 11/2008

11 2 0 0 820

polskie ślady

(szczególny znak wartości), wyrobić się to-warzysko, najeść się do syta. Był to po pro-stu wielki świat, który nobilitował, stawał się modą, drugim domem dla emigrantów, a dla ich potomków nawet domem pierwszym.

kaRieRa zawodowaNa co mógł liczyć taki Galicjanin, słabo wy-kształcony, nie znający języka, nie umiejący się poruszać w świecie? Zostawał więc po-mocnikiem w kopalni, pachołkiem przy ko-niach, spinał wózki, po roku awansował na ładowacza (wozacza), więc węglem je napeł-niał, potem pchał ku szybu, a jak dobrze się spisywał, zostawał hajerem, czyli rębaczem. Sztygar był dla niego nieosiągalny, toteż gene-ralnie zasilali oni warstwę niewykwalifikowa-nych pracowników kopalnianych. Harowali ciężko, po 12 godzin na dobę, od r. 1901 mieli lepiej, bowiem trzy godziny mniej spędzali pod ziemią. Prace były akordowe, więc często można było słyszeć, że w Wieliczce nie napra-cowali się tyle za tydzień, ile w Zagłębiu za jedną szychtę. Ponadto w kopalni panowała dyscyplina, rygor, przeważała praca zespoło-wa, do czego Galicjanie, pracujący najczęściej indywidualnie na swoich poletkach, musieli dopiero przywykać. Mieli inaczej ukształto-waną mentalność, nawyki, toteż ich adaptacja do nowego środowiska była nieraz bardzo bolesna. Zamiast raju, przeżywali piekło. Czasem, chcąc uzyskać jakiś profit, schlebiali nadzorowi (choć nie tylko oni), sztygarom, inżynierom, stając się lizóniami, piętnowa-nymi przez towarzyszy pracy. Trafiali do opo-wiadań komicznych, które okazywały się karą o wiele dotkliwszą niż pobicie czy inne sank-cje, bowiem rozchodziły się po całej kopalni. Trudno było wytrzymać tę presję otoczenia.

waRunki bytu i PRobleM świadoMościJak się rzekło, warunki zarobkowe i cywili-zacyjne były w Ostrawie nie do porównania z tymi w Galicji. Robotnicy mogli tu liczyć na deputat węgla i drewna, na tanie mieszkanie w tzw. kasarniach z dużymi wspólnymi izba-mi, czasem nocowali w prywatnych domach, gdzie nazywano ich kusternikami, bowiem stołowali się tutaj, czyli brali kust. Bywało, że na stole był biały chleb, mięso, słonina, kawa i herbata. O czymś takim w Małopol-sce im się nawet nie śniło. Nie śniło im się też o takiej, jak w Ostrawie, ilości szynków, gospód,więc picie gorzałki było na dziennym porządku, tym bardziej, że rodzicie, rodzina, byli daleko. Dla wielu była to tragedia.

Jak zauważyliśmy, świadomość klasowa i narodowa Galicjan była nikła. Jednak pod koniec XIX wieku zaczęły tu powstawać or-ganizacje polityczne, zawodowe, oświatowe i sportowe (np. Siła), przeobrażające spo-sób myślenia Polaków, a generalny przełom w tym względzie spowodowało krakowskie Towarzystwo Szkoły Ludowej, powołujące, z myślą o swoich krajanach, którzy założyli tu rodziny, w jedenastu dzielnicach dzisiej-szej Ostrawy szkoły polskie, szczególnie lu-dowe. Pierwsza z r. 1902 znalazła pomiesz-czenie w tzw. Zofiówce, domu koło Domu Polskiego w Morawskiej Ostrawie, w r. 1908 polskie dzieci mogły uczęszczać do swo-jej szkoły w Gruszowie, Michałkowicach, Przywozie, w rok później w Hermanicach, Kończycach Małych, Mariańskich Górach, Witkowicach, Radwanicach…. W tych naj-dzielniejszych (w Gruszowie, Morawskiej Ostrawie, Witkowicach, Polskiej Ostrawie) nauka trwała do wybuchu II wojny świa-towej, a o przyczynach ich zaniku wiele by mówić. Zasadniczo były dwie: asymilacja i reemigracja Galicjan. Czeski nadzór kopal-niany preferował robotników uległych, dają-cych się łatwo wynarodowić. Ten, kto posłał dziecko do szkoły czeskiej, był lepiej trakto-wany, nie tracił pracy, mieszkania itp. Zresz-tą tak było nie tylko w Zagłębiu. Procesowi temu sprzyjała wzmiankowana już niziutka świadomość bycia Polakiem. Stanie się Cze-chem uważali, zwłaszcza młodzi, za przywi-lej, znak wyższości, stąd Galicjanie żadnym sposobem nie polonizowali Ostrawy. Wręcz przeciwnie – zasilali żywioł czeski.

Źródłem zaświadczającym ten fakt są cmentarze ostrawskie, pełne polskich na-zwisk graficznie zbohemizowanych. Wystar-czy również przerzucić książkę telefoniczną tego miasta, by uzyskać obraz tego zjawiska - Goláb to Gołąb, Graček (Graczek), Graca, Musial (Musiał), Trembač (Trembacz), Bie-goň, Kravčík (Krawczyk), Měščák (Miesz-czak), Pščolka (Pszczółka), Vrubel (Wróbel), Oslizlok (Ośliźlok), Tesarčík (Tesarczyk), Slo-nčík (Słończyk), Hadamčík (Hadamczyk), Gruščík (Gruszczyk), Duží (Duży), Grošek (Groszek) itd. itp.

Byli i tacy, lecz prawie wyłącznie w Za-głębiu Karwińskim z dominującą auto-chtoniczną ludnością polską, którzy pozo-stali wierni swej ojczyźnie, nawet stali się znanymi działaczami narodowymi. Dość tu wymienić Matusika, Jacaka, Wierzgonia, Curzydłę, Kapiasa, Stolarza i wielu jeszcze innych. Znaleźli oparcie w bardzo wyrobio-

nym miejscowym środowisku polskim, któ-re było skuteczną tamą dla ich asymilacji. Galicjanie w Karwińskiem byli jednak tylko odpryskiem fali, która głównym nurtem spłynęła do Ostrawy.

ReeMigRacja i jej wPływy w galicjiNie wszyscy opuścili zachodnią Małopolskę na zawsze. Niektórzy w Ostrawie pracowali krótko, parę miesięcy, chcieli zarobić i wró-cić, kupić pole, wybudować dom. Inni wra-cali pod naciskiem rodziców, którzy wzywali ich do objęcia gospodarstwa, bowiem sami nie mogli już pracować. Jeszcze inny charak-ter miała reemigracja po r. 1918, 1920 i 1938, czyli po powstaniu Republiki Czechosło-wackiej, po podziale Śląska Cieszyńskiego. Wielu Galicjan nie chciało przyjąć obywa-telstwa czeskiego, a po r. 1938 narażeni byli na szykany i inne niedogodności w związku z anekcją Zaolzia przez Polskę. Wracali głównie starsi, działacze narodowi (ich dzie-ci najczęściej zostawały), którzy osiedlili się w dwupiętrowym gmachu w Wieliczce, zwa-nym plebiscytowym. Długo żyli w izolacji, bowiem byli inni, czyli obcy, organizowali własne życie, mieli własne zabawy, swoją orkiestrę, swój własny świat, wyniesiony z Ostrawy.

Powracający emigranci zarobkowi zaczę-li się krytycznie odnosić do wsi galicyjskiej – piętnowali małe wyrobienie polityczne jej mieszkańców, dystans między robotnikami i inteligencją, brak demokracji, solidarności, rzetelności w pracy, brud, nieporządek, niski poziom oświaty. Kupowali domy, zupełnie inaczej urządzali ich wnętrza, dbali o czy-stość, mieli inne potrzeby kulturalne (ku-powali gazety, książki), odznaczali się ubra-niami skrojonymi na miarę, posiadaniem zegarka itd., stąd wchodzili w krąg ludzi za-możniejszych, lepszych, mających autorytet wśród sąsiadów i powodzenie u dziewczyn. Uchodzili za obytych w świecie, słuchano ich zatem uważnie, nieraz powierzano im przewodnictwo w gminie. Nie wszystkim się to podobało, lecz co było robić, skoro ten najgorszy, który przyszedł ze Śląska, był lep-szy od najlepszego z miejscowych. Burzyli stare nawyki, tradycyjne wartości, kazali inaczej myśleć. Byli także ważnymi nosicie-lami wpływów językowych i kulturowych, i to w obu kierunkach. Ale to już zupełnie inne, obszerne zagadnienie, na które nie ma tu miejsca.

daniel kadłubiec

Page 21: Zwrot 11/2008

osobowość miesiąca

2111 2 0 0 8

Po wymuszonej przez wybuch II woj-ny światowej przerwie w działalności bystrzycki chór ponownie zaczął pisać

swoją historię w 1945 r., kiedy dyrygentury podjął się J. Lasota. Jego miejsce zajęli póź-niej nauczyciel Władysław Cieślar i profesor gimnazjalny Jan Samlicki. Od 1993 r. by-strzyckim Polskim Chórem Ewangelickim Luterańskiego Kościoła Ewangelickiego Augsburskiego Wyznania (LEKAW) kieruje Józef Podola.

lokalne insPiRacje To jedna z najbardziej charakterystycz-nych postaci zaolziańskiego podbeskidzia – niewysoki, lekko przygarbiony, życzliwie uśmiechnięty mężczyzna, który regular-nie przemieszcza się środkami masowej komunikacji między Trzyńcem, Bystrzycą i Cz.Cieszynem.

Talent muzyczny odziedziczył zapew-ne po ojcu Rudolfie, u którego jeszcze jako kilkuletni chłopak pobierał lekcje gry na skrzypcach i z którym doświadczał radości wspólnego muzykowania. Następnie uczył się gry na fortepianie w Szkole Muzycznej w Trzyńcu i uczęszczał na prywatne lekcje gry na organach oraz nauki harmonii i kom-pozycji do profesora Karola Hławiczki. Edu-kację zakończył zaś – o ile w muzyce kończy się ona kiedykolwiek – na zgłębianiu sztuki dyrygowania zespołów śpiewaczych u Karo-la Wronki.

sPołecznikowskie iMPulsyZ ruchem śpiewaczym w łonie Kościoła ewangelickiego związał się w 1960 r., za-kładając i prowadząc do 1976 r. przy parafii w Trzyńcu zespół wokalny Kwintet. Jedno-cześnie zaczął się udzielać w trzynieckim chórze Lutheran Chorus, z którym koncer-tował w wielu krajach Europy.

– Trudno przecenić dokonania Józefa Podoli – mówi Bogusław Czernek, pre-

zes i drugi dyrygent bystrzyckiego chóru, były długoletni przewodniczący MK PZKO w Trzyńcu Końskiej, dyrygent chóru MK PZKO w Trzyńcu Podlesiu i członek Chóru Nauczycieli Polskich. – To człowiek o nie-przeciętnych zdolnościach – muzyk, orga-nista, kompozytor i niezwykle zapobiegliwy organizator życia śpiewaczego w parafiach luterańskich na Zaolziu.

– Nieprzeciętna osobowość! Zanurzony nieomal od półwiecza w nurcie chrześci-jańskiego śpiewactwa nad Olzą, J. Podola uczestniczył we wszystkich ważnych dla tego ruchu przedsięwzięciach i wpływał na jego jakościowe przemiany. I to nie tyl-ko jako dyrygent, ale także kompozytor, który opracował ok. sto utworów na zespo-ły wokalne, organowe i instrumentalne. A jako współautor wzbogacił luterańską społeczność o publikacje: „Melodie litur-giczne Śląskiego Kościoła Ewangelickiego” oraz „Choralnik” w wersji polsko-czeskiej – dodaje prof. Alojzy Suchanek, wykładowca UŚ w Cieszynie, kierownik i dyrygent licz-nych chórów zaolziańskich.

więzi twóRcze i konFesyjnePan Józef nie ma skłonności autoreklamiar-skich, zamiast mówić o sobie, woli praco-

wać i przygotowywać plany kolejnych arty-stycznych ofensyw. Wie, że dla przeciętnego odbiorcy liczą się spektakularne imprezy, w rodzaju np. cyklicznych koncertów czy wieczorów kolęd, które z powodzeniem od 40 lat organizuje w Trzyńcu, ale z punktu widzenia chórzystów ważne są także kon-takty z innymi zespołami. Dzięki nim bo-wiem podtrzymywane są w regionie zarów-no twórcze, jak konfesyjne więzi społeczne, a to z kolei rzutuje na poczucie zespołowej wspólnotowości. Dlatego sporo czasu po-święca na utrzymywanie przyjacielskich stosunków z bystrzyckim zborowym chó-rem czeskim, trzynieckim Lutheran Chorus oraz z zespołami w Brennej (Magnificat), Goleszowie, Ustroniu, Wiśle Czarnem czy w Ilanowie na Słowacji. Wszystkie wy-mienione chóry regularnie koncertują w Bystrzycy. Szczęśliwym zrządzeniem losu udało mu się te kontakty poszerzyć i poza region, na Czechy i Polskę, a także Niemcy i Danię, gdzie swego czasu koncertował i występował w charakterze organisty.

Prowadzony przez niego Polski Chór Ewangelicki LEKAW liczy obecnie 32 człon-ków, śpiewa przede wszystkim na nabożeń-stwach w Bystrzycy.

jan kołder

Józef Podola – autorytet mierzony pracąW 1928 r. zasługą nauczyciela Jana Lasoty powstał w ewangelickim zborze w Bystrzycy Młodzieżowy Chór Kościelny.

Liczący 36 śpiewaków zespół organizował własne koncerty, uczestniczył też w systematycznie wtedy urządzanych

zjazdach Związku Ewangelickiej Młodzieży (w Bystrzycy odbyły się one w 1927 i 1934 r.).

Śpiewactwo w ZEM osiągnęło w okresie międzywojennym wymiar masowy:

Związek zrzeszał wtedy 22 chóry i 756 aktywnych członków.

Józef Podola urodził się 20.9.1933 r. w Trzyńcu. Od 1951 r. pełni obowiązki sekreta-rza parafii Śląskiego Kościoła Ewangelickiego AW w Trzyńcu, od 1967 kierownika kancelarii Rady Kościelnej w Cz. Cieszynie oraz organisty i kierownika zespołów śpiewaczych parafii w Trzyńcu i Bystrzycy. Jest m.in. laureatem Róży Lutra, odznaczenia przyznawanego przez Pa-rafię Ewangelicko-Augsburską w Tomaszowie Mazowieckim za wybitne zaangażowanie w dzieło muzyczne i śpiewacze, a także Złotej Odznaki Honorowej Polskiego Związku Chó-rów i Orkiestr z siedzibą w Warszawie.

Page 22: Zwrot 11/2008

wywiadenergetyka

22 11 2 0 0 8

Powrót kontyngentu

polonia

Rano 28.10.2008 na lotnisku w Goleniowie wylądował samolot z ostatnimi polskimi żołnierzami wracającymi z misji w Iraku. Tym samym polska misja stabilizacyjna w rejonie została zakończona.

Operacja Iracka Wolność rozpoczęła się 20.3.2003 r. Polska skierowała wtedy w re-jon walk elitarną jednostkę GROM, okręt zabezpieczenia logistycznego „Kontradmi-rał Xawery Czernicki” oraz pluton likwidacji skażeń.

W maju 2003 r. Polska otrzymała propo-zycję wzięcia udziału w misji stabilizacyjnej w Iraku i objęcia kontroli wojskowej nad południowo-centralnym sektorem (South Central Zone). W konsekwencji Polska zo-bowiązała się do wysłania kontyngentu woj-skowego do Iraku w liczbie 2500 żołnierzy, co uczyniła w sierpniu 2003 r.

Polska misja początkowo miała trwać rok. Przedłużyła się jednak do 5 lat. W tym czasie zmieniał się jej charakter – z początkowych działań stabilizacyjnych przekształciła się

w misję szkoleniową, w której polscy żołnierze szkolili irac-kich policjantów oraz żołnierzy. Znaczącemu zmniejszeniu ule-gała także polska strefa.

Podczas 5 lat misji w Ira-ku zginęło 28 Polaków, w tym 22 żołnierzy, 3 byłych wojsko-wych pracujących w firmach ochroniarskich, 2 dziennikarzy i jeden funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu.

ACŹródło: Internet

Polska atomowaW rządowej strategii energetycznej znalazła się wzmianka o powstaniu pierwszej w Pol-sce elektrowni jądrowej. Jak mówi wicemi-nister gospodarki Adam Szejnfeld, pierwsza elektrownia powstanie do 2030 r.

Pomimo iż są to bardzo odległe plany, wiceminister gospodarki uważa, iż o tym przedsięwzięciu należy rozsądnie myśleć już w tej chwili. Jak wiadomo, Donald Tusk pod-czas pobytu w Chinach poprosił o pomoc przy budowie premiera Korei Południowej. Jeśli chodzi o kwestię lokalizacji elektrowni Adam Szejnfeld mówi: „Dla tych ewentual-nych elektrowni mamy dwa miejsca, które są już w pewnym zakresie sprawdzone pod kątem przydatności. Jest to na pewno Żar-nowiec, ale też Klempicz w województwie wielkopolskim”.

Rząd powinien przeprowadzić analizy, aby dowiedzieć się na ile elektrownia jądro-wa jest w stanie uniezależnić Polskę energe-tycznie oraz czy jest to opłacalne. Budowa jednej elektrowni atomowej to koszt ok. 25 mld złotych, a to w przybliżeniu 10% rocznego budżetu państwa.

Jak mówi Przemysław Gosiewski z PiS-u, „jesteśmy otwarci na dyskusję o udziale w energetyce atomowej. Chcę powiedzieć jasno jednak, że nie do końca jestem prze-konany czy Polskę, która ma wiele działań inwestycyjnych, stać dzisiaj na rozpoczęcie inwestycji wartej 24 miliardy złotych”. Go-siewski preferuje, aby Polska bardziej zaan-gażowała się w budowę elektrowni jądrowej na Litwie.

Mieszkańcy Pomorza na początku lat 90. sprzeciwiali się budowie elektrowni w Żarnowcu. Spodziewane są kolejne pro-testy, jednak tym razem zwolenników po-wstania elektrowni jest znacznie więcej, niż w poprzednich latach. Co więcej, rośnie licz-ba zwolenników budowy wśród ludzi mło-dych. AR

Źródło: Internet

irakh o r y z o n t y

wyborczy sukcesW niedzielę 26.10.2008 odbyła się II tura wyborów parlamentarnych na Litwie. Po przeliczeniu niemal wszystkich głosów wynika, że koalicję będzie tworzyła centro-prawica, na czele z liderem konserwatystów Andriusem Kubiliusem. Do Sejmu dostało się także trzech Polaków z Akcji Wyborczej Polaków na Litwie (AWPL).

Ze Związku Polaków na Litwie man-daty zdobyli: prezes ugrupowania Michał Mackiewicz, wicedyrektor administracji w samorządzie Wilna Jarosław Narkiewicz i przewodniczący partii Waldemar Toma-szewski.

– Nasz wynik jest dobry. Od czasu wpro-wadzenia na Litwie dla partii mniejszości progu wyborczego w 1996 r., po raz pierw-szy będziemy mieli trzech posłów, a nie dwóch. Po prawie 20 latach niepodległości kraju nie tracimy lecz wzmacniamy pozycję – skomentował wybory Tomaszewski. Jak powiedział, frekwencja w całej Litwie wy-niosła około 30 proc., a w niektórych miej-scowościach zamieszkałych przez Polaków nawet 70 proc.

Czym przysłuży się obecność trzech po-słów AWPL w litewskim Sejmie? – Nieza-leżnie od tego, kto będzie tworzył koalicję, nasze poparcie będzie zależało od spełnie-nia głównych postulatów – przyspieszenia i zakończenia procesu zwrotu ziemi, uregu-lowania kwestii publicznego używania na Wileńszczyźnie języka polskiego jako języka mniejszości narodowej, a także zagwaranto-wania oświaty w języku polskim – powie-dział przewodniczący ugrupowania.

PRŹródło: Internet

„zabłąkane” rakietyJak donosi rosyjski dziennik „Izwiestija”, w Czeczenii znalezione zostały dwa zestawy rakietowe wyprodukowane w Polsce.

Według moskiewskiej gazety, znalezione rakiety to zestawy GROM, stanowiące od-powiednik rosyjskich zestawów Igła. Gazeta podaje także, iż jeden z nich odnaleziono już po użyciu, drugi natomiast miał być gotowy do użycia.

– Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że do Czeczenii trafiły one z Gruzji, która zakupiła je w Polsce za po-średnictwem Ukrainy. Cały ten łańcuszek prawdopodobnie był kontrolowany przez służby specjalne USA – pisze dziennik.

„Izwiestija” wyraźnie podkreślają, iż nie wiadomo, ile takich zestawów trafiło w ręce czeczeńskich bojowników. – Przedstawiciele rosyjskich służb specjalnych mają nadzieję, że te dwa znalezione, to jedyne – dodaje au-tor artykułu. PC

Źródło: Internet

czeczenia

Page 23: Zwrot 11/2008

komunikacja ciekawostkii sensacje

11 2 0 0 8

h o r y z o n t y

23

Polska przymierza się do kolejnej dużej inwestycji w branży komunikacyjnej. Rów-nolegle z budową autostrad, których odcin-ki połączyły już np. Dolny Śląsk z Górnym i Małopolską, uruchomiona zostanie budo-wa Kolei Dużych Prędkości (KDP). Zakłada się, że pociągi o standardzie i prędkości po-równywalnych z francuskimi TGV wyruszą na nią nie wcześniej niż za 12 lat.

Rządowy plan przewiduje w ramach KDP budowę zupełnie nowej linii, nazywa-nej potocznie Ygrekiem (jej kształt będzie przypominał tę właśnie literę). Połączy ona Warszawę z Łodzią i Kaliszem, a następnie – po rozwidleniu – z Poznaniem i Wro-cławiem. Pociągi na Ygreku będą mogły osiągać prędkość 300 km/godz. Jednocze-śnie modernizacji ulegnie Centralna Ma-gistrala Kolejowa (CMK), łącząca od lat 70. XX w. Warszawę z Katowicami i Krakowem. Obecnie na jednym z jej odcinków pociągi

mogą osiągać prędkość 200 km/godz., poza nim jednak nie większą niż 160 km/godz. Po przebudowaniu wszystkich przejazdów przez tory na bezkolizyjne i zainstalowaniu nowoczesnego systemu sterowania ruchem nowe składy mają jeździć po CMK z prędko-ścią 250 km/godz. Równolegle modernizacji powinny ulec linie łączące m.in. Gdańsk ze Szczecinem, Warszawą, Lublinem, Bydgosz-czą, Poznaniem, Wrocławiem, Katowicami, Krakowem i Przemyślem oraz Białystok z Warszawą i Radomiem.

O tempie budowy Ygreka i modernizacji dotychczasowych linii zadecydują możliwo-ści fi nansowe państwa. Przewiduje się, że koszt budowy Ygreka – łącznie z wykupem gruntów – przekroczy 28 mld zł. Jeśli liczyć wydatne skrócenie czasu podróży, inwesty-cja może się okazać wysoce opłacalna.

CKŹródło: „Polityka”

kolej dużych prędkości cegiełki życiaNaukowcy z University of California w San Diego ponownie przeprowadzili słynny eks-peryment prof. Stanleya Millera. Na począt-ku lat 50. odtworzył on pierwotną atmosferę Ziemi, składającą się z metanu, amoniaku, pary wodnej i wodoru. Następnie przepusz-czał przez nią iskry elektryczne, odgry-wające rolę błyskawic. Po pewnym czasie w mieszaninie pojawiło się 13 aminokwa-sów – cegiełek, z których składają się białka, jeden z podstawowych budulców żywych organizmów. Uczeni, używając starej apa-ratury Millera, uzyskali podobny rezultat – z tym że dzięki najnowszej aparaturze po-miarowej wykryli w mieszaninie dodatkowe 10 aminokwasów. Ich zdaniem to kolejny dowód, że życie mogło samoczynnie po-wstać z materii nieożywionej.

gen przeciw ślepocieNaukowcom z Harvard Medical School oraz Massachusetts General Hospital (MGH) udało się częściowo przywrócić wzrok la-boratoryjnym myszom cierpiącym na śle-potę. Uczeni dokonali tego metodami te-rapii genowej – „wstawili” do DNA myszy prawidłowo działający gen odpowiedzialny za produkcję pewnego białka w pręcikach i czopkach siatkówki. Według Richarda Ma-slanda z MGH Cellular Neurobiology Labo-ratory już niedługo ta metoda znajdzie za-stosowanie w leczeniu niektórych rodzajów ślepoty u ludzi.

zanik lodowcówPrzed 2050 r. znikną lodowce jakie przetrwa-ły jeszcze w Pirenejach. Do takiego wniosku doszli hiszpańscy badacze z uniwersytetów w Madrycie i Valladolid.

Obecnie jest w Pirenejach 21 lodowców o łącznej powierzchni 450 ha, 10 po stro-nie hiszpańskiej oraz 11 po francuskiej. Od 1880 r. zniknęły już 94 lodowce w tym ma-sywie górskim.

Źródło: „Polityka”, „Rzeczpospolita”

tRasatRasatRasaobecny czas obecny czas obecny czas PRzejazduPRzejazduPRzejazdu

czas PRzejazdu czas PRzejazdu czas PRzejazdu Po uRuchoMieniu kdPPo uRuchoMieniu kdPPo uRuchoMieniu kdP

Warszawa – ŁódźWarszawa – ŁódźWarszawa – Łódź 1.301.301.30 0.450.450.45

Warszawa – PoznańWarszawa – PoznańWarszawa – Poznań 2.452.452.45 1.30 1.30 1.30

Warszawa – WrocławWarszawa – WrocławWarszawa – Wrocław 5.005.005.00 1.301.301.30

Warszawa – SzczecinWarszawa – SzczecinWarszawa – Szczecin 5.305.305.30 3.153.153.15

Warszawa – BerlinWarszawa – BerlinWarszawa – Berlin 6.006.006.00 3.453.453.45

Łódź – PoznańŁódź – PoznańŁódź – Poznań 3.153.153.15 1.151.151.15

Łódź – WrocławŁódź – WrocławŁódź – Wrocław 4.004.004.00 1.151.151.15

Poznań – Kraków/KatowicePoznań – Kraków/KatowicePoznań – Kraków/Katowice 6.156.156.15 3.153.153.15

Szczecin – Kraków/KatowiceSzczecin – Kraków/KatowiceSzczecin – Kraków/Katowice 8.308.308.30 5.005.005.00

Gdańsk – WrocławGdańsk – WrocławGdańsk – Wrocław 7.007.007.00 4.004.004.00

Gdańsk – ŁódźGdańsk – ŁódźGdańsk – Łódź 6.006.006.00 3.00 3.00 3.00

Białystok – SzczecinBiałystok – SzczecinBiałystok – Szczecin 8.158.158.15 5.005.005.00

Lublin – SzczecinLublin – SzczecinLublin – Szczecin 8.458.458.45 5.005.005.00

Rzeszów – SzczecinRzeszów – SzczecinRzeszów – SzczecinRzeszów – SzczecinRzeszów – SzczecinRzeszów – Szczecin 10.3010.3010.3010.3010.3010.30 6.30 6.30 6.30 6.30 6.30 6.30

Page 24: Zwrot 11/2008

duża klasa!

z kaRt histoRiiOd 1911 r. uczą się polskie dzie-ci w Błędowicach Dolnych, dziś dzielnicy Hawierzowa, w tym samym budynku szkolnym. Jego budowę rozpoczęto we wrześniu 1910 r., a już w październiku na-stępnego roku odbyła się kolau-dacja. 9.10.1911 po raz pierwszy zasiedli w ławkach uczniowie. Uroczystość oddania szkoły do użytku publicznego odbyła się nieco później, bo 8.11., i była wielkim świętem dla miesz-kańców wioski; samych dzieci, biorących udział w otwarciu, doliczono się około sześciuset. Szkoła miała składać się z dwu-nastu klas, ale wydająca zezwo-lenie na budowę Śląska Krajowa Rada Szkolna w Opawie zgodzi-ła się tylko na dziesięć klas, nie było też sali gimnastycznej ani mieszkania dla woźnego.

Po 1920 r. w ramach Repu-bliki Czechosłowackiej nadzór nad szkołą objęła Krajowa Rada Szkolna w Opawie. Na mocy rozporządzenia w 1922 r. szko-ła miała siedem klas, w 1927 r. pozostała tylko jako szkoła lu-dowa, gdyż otwarta została nowa

prywatna szkoła wydziałowa, do której zapisało się dwustu uczniów.

Dobre dla szkoły lata prze-rwał wybuch II wojny światowej, podczas wojny w szkole mieściły się niemieckie urzędy. Budynek został zniszczony do tego stop-nia, że naukę w nim rozpoczęto dopiero w 1948 r. Polscy ucznio-wie, których już w lipcu 1945 r. zapisało się do polskiej szkoły 139, korzystali w międzyczasie z lokali w szkole czeskiej.

Lata 50. były okresem roz-kwitu, szkoła polska liczyła po-nad 200 uczniów. Potężna asy-milacja na zaolziańskich kresach powodowała jednak szybki uby-tek Polaków, zamykano mniejsze polskie szkoły w okolicy i błę-dowicka podstawówka powoli stawała się szkołą zbiorczą. Za-częli do niej uczęszczać nie tyl-ko uczniowie z innych dzielnic nowego Hawierzowa, z Miasta, Podlesia, Szumbarku, Żywocic, z Suchej Średniej i Dolnej, ale też z Datyń, Cierlicka, a nawet Trza-nowic i Sobieszowic. W latach 1966-68 budynek doczekał się generalnego remontu.

szkoła wielu talentówBłędowicką placówkę edukacyj-ną śmiało można nazwać kuźnią talentów. Szkoła uczy i wycho-wuje, ale stwarza też dogodne warunki do rozwoju osobowości i wszelakich zdolności swoich podopiecznych. Efektem jest dobra punktacja w olimpiadach przedmiotowych, konkursach recytacji, śpiewu, tańca, zawo-dach sportowych.

Uczniowie odnoszą sukcesy na polu śpiewaczym, ale kolejne Festiwale Piosenki Dziecięcej to nie tylko udział w konkursie, ale także praca przy jego orga-nizacji. Główny ciężar przygoto-wania odbywającego się zawsze w Hawierzowie koncertu finało-wego FPD spoczywa na barkach Macierzy Szkolnej PSP w Błę-dowicach. Zaś zespołem, który przede wszystkim kojarzy się z tą szkołą i FPD, jest śpiewający w latach 90. dziewczęcy zespół Anki. Imprezy szkolne i pezetka-owskie inaugurowały też często błędowickie mażoretki.

Kiedy w 2001 r. szkoła świę-towała swoje 90-lecie, chwa-liła się m.in. prowadzonymi

w ramach zajęć pozalekcyjnych kółkami zainteresowań: drama-tyczno-recytatorskim, folklory-stycznym, śpiewaczym, rytmiki, sportowym, językowym, kom-puterowym, przyrodniczym, akwarystyki, gotowania, robót ręcznych. Każdy uczeń mógł tu znaleźć coś dla siebie. W ramach cierlickiej drużyny harcerskiej działał zastęp harcerski, młodsi mieli swoją gromadę zuchową Biedronki.

Najnowszą historię działań na polu podtrzymywania tra-dycji ludowych regionu, w któ-rych zaangażowani są uczniowie szkoły, tworzą regionalne zespo-ły folklorystyczne Błędowianie i Mali Błędowianie. Znane są już dobrze daleko poza własną miej-scowością, cieszą się uznaniem i zdobywają sukcesy.

W 2005 r. powstało przy PSP Szkolne Koło Krajoznawczo-Tu-rystyczne „Błędowniczek”. Or-ganizuje wycieczki regionalne i wypady w teren umożliwiające poznanie bliższej i dalszej okoli-cy pod kątem historii, geografii czy biologii. Jego członkowie zwiedzili także Pragę, Kraków, Bochnię, Sztramberk, Ostrawę. Głównym zadaniem SKKT jest propagowanie zdrowego stylu życia poprzez uprawianie aktyw-nego wypoczynku i turystyki.

Od ub. r. szk. pracuje w szko-le organizacja uczniowska. Jej głównym celem jest swoboda

11 2 0 0 824

Szkoła Podstawowa Hawierzów Błędowice

http://psp-bledowice.ic.cz

Page 25: Zwrot 11/2008

l i c z b a u c z n i ó w (wybór):

1927/28 2001945/46 1391953/54 2101989/90 1341996/97 1212000/01 1002006/07 79

d y R e k t o R z y s z k o ły1876-1906 Jerzy Klimosz1906-1920 Jan Klimsza1927-1939, 1945 i 1948-1949 Franciszek Toman1945-1946 Adolf Folwarczny1949-1950 Jan Żwak1950-1952 Edward Klimsza 1952-1961 Franciszek Szopa1961-1963 Gustaw Słowik1964-1966 Franciszek Buzek1967-1970 Karol Poncza1970-1975 Adolf Folwarczny1975-1982 Helena Heinz1982-1989 Halina Urbaś-Kunčík1989-1998 Wanda Hellerod 1998 r. Roman Kaderka

2511 2 0 0 8

P e R ły w k o R o n i eWiesław Adam Berger – pisarz.

Alina Farna-Podskalska – sopranistka, solistka opery Narodo-wego Teatru Morawsko-Śląskiego w Ostrawie.

Jan Monczka – aktor warszawskiego Teatru Narodowego, reżyser.Janusz Klimsza – reżyser teatralny, aktor, autor adaptacji sce-

nicznych, tłumacz, scenograf, poeta.Józef Rozbrój – artysta malarz, scenograf.

Roman Chmiel – artysta grafi k.

działania i realizacji pomysłów uczniów. Własne przemyślenia mogą też młodzi ludzie publiko-wać na łamach ukazującego się w szkole od kilkunastu lat pisma „Echo spod ławek”.

W latach 90. błędowicka PSP współpracowała ze Szko-łą Podstawową im. J. Kukuczki w Jastrzębiu Zdroju. Kontakty z dziećmi z Polski są bardzo po-mocne w nauce języka polskiego. Szkoła podkreśla też pozytywne wartości płynące z bycia dwuję-zycznym. I chociaż uczniów uby-wa, nie brakuje błędowickiej PSP optymizmu, wyrażającego się w zdaniu: „Jest nas mało, bo zo-stało czyste ziarno”.

SUKCESy (wybór)

2006/2007 Kangur: Dorota Nowak, Karolina Chmiel – 1 m.Olimpiada matematyczna:Dorota Nowak – 1 m.

Konkurs przyrodniczy o Afryce: klasa VII – 1 m. Olimpiada języka czeskiego: Dominika Czech – 2 m.

Mistrz Ortografi i: Dominika Czech – 2 m., Karolina Chmiel – 3 m. 2007/2008 Kangur: Dorota Nowak – wyróżnienieOlimpiada matematyczna: Dorota Nowak – 1 m. Pitagoriada: Dorota Nowak – 1 m.

Konkurs języka angielskiego: Patrycja Szuścik – 3 m. Konkurs literacki (poezja): Teresa Bilan – 1 m.

Śląskie Śpiewanie: Mali Błędowianie – 1 m.

CZ

ESŁA

WA

RUDN

IK

Page 26: Zwrot 11/2008

11 2 0 0 8

w szeregu walki o pokójOstatnie plenarne zebranie Powiatowego Zarządu PZKO zostało poświęcone przede wszystkim omówieniu przygotowań uroczy-stego dnia 1 maja. Dwójki agitacyjne z miej-scowych kół PZKO wywiązały się ze swego zadania dobrze. Porozmawiały z obywate-lami na różne tematy aktualne, a najwięcej o wojnie bakteriologicznej w Korei. Opowia-dały obywatelom także o liście napisanym przez towarzysza Rudolfa Babkę, byłego sekretarza powiatowego KPCz w Karwinie a obecnie przebywającego w Korei, który w tym liście w właściwym świetle przedstawił sytuację na Korei. Pisze on między innymi: „Lubię dzieci, a widząc te najmniejsze głodne, półnagie i wynędzniałe, uświadamiam sobie tym bardziej, do czego jest zdolny impreria-lizm. Przeżyłem 4-godzinowy nalot na Fen-jan. W taki sam sposób jak niemieckie hordy faszystowskie zniszczyły Warszawę, niszczą imperialiści amerykańscy za wolnością tę-skniącą Koreę”. Komisja pierwszomajowa przy Powiatowym Komitecie Wykonawczym FN, w skład której wchodzili i członkowie PZKO, oceniła dodatnio pracę wszystkich uczestników agitacji i jest pewna, że i nasze święto pracy wypadnie jak najpomyślniej. Oprócz referentów okręgowych wygłoszą także przemówienia w języku polskim na manifestacjach w Orłowej tow. Adolf Kubecz-ka, w Karwinie 1-Mieście tow. Bogumił Goj a w Karwinie 2 tow. Stemliński Franciszek. Powiatowy Zarząd PZKO apeluje ponownie do wszystkich swoich członków PZKO, aby gremialnie wzięli udział w pochodzie 1-ma-jowym, ponieważ obecnością naszą zado-kumentujemy wszyscy, że stoimy w jednym szeregu walczących o pokój i socjalizm.

(Zarząd Powiatowy PZKO w Karwinie z apelem do swych członków.

GL nr 51, 1.5.1952)

wieczorek osiągnął celDnia 19.4. odbyło się w sali Sokoła w Orłowej „mewro” orłowskich gimnazjów, zorganizo-wane przez zarządy uczniowskie tych szkół

26

entuzjazM sPołecznikówKoło PZKO w Hawierzowie Mieście, często nazywane też Centrum, założono 6.2.1955, pierwszym prezesem wybrany został Sta-nisław Ślusarczyk. Potem kierowali Kołem m.in. Reinhold Michalski, Piotr Przeczek,

Józef Wita i Oswald Siwek, który funkcję tę pełni do dnia dzisiejszego.

W pierwszym okresie działalności Koło posiadało również swoje zespoły. W latach 1957-64 istniał zespół taneczny. Chore-ografię, opartą na pierwiastkach tańców

W środku blokowiska

szlakiem kół pzko

Miejscowe Koło PZKO w Hawierzowie Mieście jest rówieśnikiem miasta,

na terenie którego powstało. Obejmuje przestrzeń składającą się niemal

wyłącznie z osiedli dużych bloków mieszkalnych, których cechą szczegól-

ną jest anonimowość. Mieszkańcy centrum Hawierzowa to ludność na-

pływowa. Także Polacy, którzy tu znaleźli swój nowy dom, wyrwani zostali

z innego krajobrazu. Kiedy zapuszczali w nowym miejscu swoje korzenie

i zakładali Koło PZKO, pełni byli optymizmu. Minęło 50 kilka lat i wyrosły

kolejne pokolenia, utożsamiające się już z Hawierzowem jako swoim

miastem rodzinnym, ale niekoniecznie afiszujące się polskimi korzeniami.

Garstka działaczy pezetkaowskich zastanawia się, czy to oni popełnili

gdzieś błąd, który spowodował zobojętnienie wielu hawierzowian na

sprawy narodowe.

Obrady Zarządu Koła

Page 27: Zwrot 11/2008

11 2 0 0 8

z okazji Miesiąca przyjaźni czechosłowacko-polskiej. Na zagajenie odśpiewano „Hymn młodzieży demokratycznej”. Potem tow. Jędrzejczyk powitał młodzież, podkreślając ważność współpracy młodzieży polskiej z czeską. Program rozpoczęło polskie gimn. pedagogiczne swym dobrze przygotowa-nym montażem. Drugi punkt wypełniło cze-skie gimn. pedagogiczne. Oprócz śpiewów zbiorowych wystąpiło duo akordeonowe. Również polskie gimnazjum, oprócz chóru II klasy, wystawiło chór mieszany, który od-śpiewał kilka pieśni. Czeskie gimn. oprócz sola skrzypcowego i akordeonowego wysta-wiło scenę z „Ożenka” Gogola. Po programie nastąpił wieczorek zapoznawczy. Ten wspól-ny wieczorek orłowskich szkół osiągnął swój cel – pogłębił i wzmocnił przyjaźń uczniów polskich i czeskich zakładów.

(Pogłębiamy przyjaźń między studentami. GL nr 52, 4.5.1952)

słownik trudnych terminówStosunkowo duży aktyw zebrał się w hotelu „Piast” w Cz. Cieszynie na zebranie konsty-tucyjne Komisji Słownictwa Polskiego, która powołała do życia 12 podsekcji. Wstępne, zagajające przemówienie wygłosił sekretarz polityczny PZKO tow. Pietrus. Z kolei prze-mawiał dyr. pol. szk. śr. tow. Milerski, doko-nując szczegółowej analizy projektu powo-łania do życia KSP. Rola jej sprowadzi się przede wszystkim do opracowania słownika trudnych terminów i zwrotów, które czę-sto nie znajdują właściwego odpowiednika w języku polskim. Chodzić będzie głównie o słownictwo techniczne. KSP ma za zadanie stworzyć bazę tych słów, które by odpowia-dały pojęciowo terminologii czeskiej, a nie pozostawały w niezgodzie z duchem języka polskiego. W obszernej i wyczerpującej dys-kusji wszyscy obecni na sali wypowiedzieli się za koniecznością powołania do życia KSP. Do najbliższych zadań będzie należało opracowanie i wydanie słownika dla potrzeb (przede wszystkim) społeczeństwa polskie-go na czeskim Śląsku Cieszyńskim, biorące-

27

ludowych, przygotowywała Marta Foldy-na. Przez cztery lata śpiewał, pod batutą Ludwika Kocura, chór mieszany. W latach 60. znany był na całym Zaolziu wywodzący się z hawierzowskiego Koła zespół jazzowy braci Foldynów.

Daleko poza granice Hawierzowa sięga-ła sława Klubu Młodych „Pod Arkadami”. W czasach, kiedy przewodzili mu Henryk Kiedroń i Bogdan Kiszka, spotykali się młodzi ludzie na wystawach malarskich,

organizowane były wie-czory, na które zapraszano znane osobistości zaolziań-skie. Koło liczyło wtedy 450 osób, wielu członków było bardzo aktywnych. Mnóstwo osób przychodzi-ło na kameralne przecież w zamyśle imprezy. Począt-kiem upadku, jak dosad-nie nazywają stan obecny członkowie zarządu, było zamknięcie polskiej szkoły.

Miał też swój okres świetności założony w po-łowie lat 60. Klub Propo-zycji. Powstał z inicjatywy miejscowych działaczy Reinholda Michalskiego i Oswalda Siwka oraz mieszkającego wtedy w Hawierzowie pisarza Wła-dysława Sikory. W ramach Klubu Propozycji odbywały się spotkania z pisarzami

i prelegentami ZG PZKO. Próba odnowienia działań Klubu w latach późniejszych spaliła na panewce, zabrakło słuchaczy.

działalność klubowaPrzez 35 lat Koło miało swoją siedzibę „Pod Arkadami”. Kiedy trzeba było zacząć płacić wysokie sumy za wynajęcie, pezetkaowcy musieli zrezygnować z tego lokalu. Poszu-kiwania nowej świetlicy dzięki staraniom prezesa Oswalda Siwka, ówczesnego prze-wodniczącego Klubu Emerytów Józefa Fol-

hawierzów miasto

Spotkanie Klubu Kobiet

Prezes Oswald Siwek

Page 28: Zwrot 11/2008

11 2 0 0 8

go czynny udział w realizacji zadań planu pięcioletniego.(Powołanie do życia Komisji Słownictwa

Polskiego. GL nr 53, 6.5.1952)

gimnazjum wieczorowePrzy Polskim Gimnazjum w Cz. Cieszynie istnieje od 2 lat kurs dla pracujących. Od 1 września będzie on według rozporządze-nia Ministerstwa Szkolnictwa i Sztuki no-sił nazwę: Szkoła Wieczorowa. Będzie ona równorzędna z normalnym gimnazjum. Nauka w niej będzie trwała 4 lata i obejmie cały materiał nauczania, przewidziany dla gimnazjum. Tygodniowy wymiar godzin wyniesie 18. Nauka odbywać się będzie w godzinach od 15 do 19. Ukończenie Szkoły Wieczorowej upoważniać będzie do przystąpienia do egzaminu dojrzałości, rów-noznacznego z maturą gimnazjalną. Taka sama szkoła, jak w Cz. Cieszynie, powstanie z początkiem roku szkolnego 1952-53 rów-nież i przy Gimnazjum Polskim w Orłowej. Na pierwszy rok nauczania w Szkole Wie-czorowej mogą zapisać się kobiety i męż-czyźni, którzy ukończyli 4 klasy szkoły śred-niej (wydziałowej) a ponadto mają już 2 lata pracy w przemyśle, w kopalniach, handlu, biurze itp. Na drugi ewentualnie trzeci rok nauczania mogą zapisać się ci kandydaci, którzy wykażą się świadectwem ukończenia jednej lub dwu klas szkoły III stopnia, tzn. Gimnazjum, szkoły handlowej itp.

(Wpisy do szkół wieczorowych. GL nr 54, 8.5.1952)

Przy pustej saliW Cz. Cieszynie zainicjowano pochwały godne, bo pożyteczne imprezy kulturalne, wprowadzając tzw. „Piątki muzyczne”. Do wykonania programu jednego z ostatnich wieczorów zaproszono grono profesorów i uczniów Państwowej szkoły muzycznej z Cieszyna. Szkoła wysłała do Czes. Cieszyna swe asy, z cenionym u nas i znanym dyrek-torem Drozdem w czele. Była dalej pianist-ka prof. Irena Myrdaczówna, śpiewaczka

szlakiem kół pzko

28

warcznego i członka zarządu MK Rudolfa Fronca uwieńczone zostały sukcesem. Od 1999 r. Koło ma do swojej dyspozycji lokal Klubu Emerytów, dawny ośrodek agita-cyjny w centrum miasta przy ul. Matuška, którego właścicielem jest przyjazne dla Klubu miasto. Dwa, trzy razy w miesiącu w czwartki schodzą się tu członkowie Koła PZKO, w przeważającej większości senio-rzy, panie należące do Klubu Kobiet i pa-nowie z Klubu Emerytów.

– Koło rozciąga się od Błędowic po Szumbark – mówi prezes Oswald Siwek – rozproszenie na tak dużym obszarze utrudnia na co dzień łączność z bazą człon-kowską. Z powodów bezpieczeństwa wej-ścia do bloków są zamykane i problemem bywa dotarcie do niektórych osób. Baza członkowska mocno się starzeje, mało jest nowych młodych członków. Toteż nie ma dziś w Kole żadnego zespołu. Kierujemy się w stronę pracy klubowej.

– Prędzej czy później czeka nas połą-czenie z innym Kołem – prognozuje Józef Wita. – Ci, którzy czują potrzebę pracy społecznej, przejdą może do Błędowic czy do Suchej. Niektórzy już są członkami zespołów w sąsiednich MK, np. śpiewają w chórze Suszanie.

W Hawierzowie Mieście pozostał Klub Kobiet i Klub Emerytów. Klub Kobiet za-łożony został w 1969 r., obecnie liczy ok. 20 pań, które spotykają się regularnie, kie-rowniczką jest Irena Wita. Zapraszają pre-legentów, same uczestniczą w wystawach w innych MK. Jak wszędzie, na ich barkach spoczywa organizacja imprez od strony kulinarnej. 18.11.1976 rozpoczął swoją działalność Klub Emerytów. Założony zo-stał przez Antoniego Adamka, prowadzony był przez Jana Nendzę, Józefa Bieleckiego, Józefa Folwarcznego, od 2002 r. kieruje nim Józef Wita.

Na wycieczce w Luhaczowicach

Page 29: Zwrot 11/2008

11 2 0 0 8

Br. Morysówna i skrzypek Stanisław Supik. Program był piękny, urozmaicony, przy tym przystępny dla każdego. Wykonawcy wywią-zali się ze swego zadania znakomicie, zdo-byli serca i sympatie słuchaczy. Jedna rzecz jednak każdego z obecnych zastanowiła. Sala była niemal pusta. Wprawdzie koncert rozafiszowano, nie podano jednak wyko-nawców. Któż ponosi winę? Ktoś gości za-prosił, a potem sam zapomniał przybyć. Nie było nikogo, kto by był gości przywitał, nie było zastępcy Komisji Oświatowej miasta Cz. Cieszyna ani szkół muzycznych.

(Goście bez gospodarza. GL nr 56, 13.5.1952)

Pzko pracodawcąDział Gospodarczy PZKO przyjmie do swych przedsiębiorstw: dziewczynę do pomocy w kuchni w schronisku na Kozubowej, ku-charkę do schroniska na Kozińcu, 2 dziewczy-ny do kuchni do Hotelu Piast w Cz. Cieszynie, 1 dziewczynę do kuchni do Domu Robotni-czego w Trzyńcu. Zgłoszenia przyjmują nasze przedsiębiorstwa względnie Dział Gospodar-czy PZKO Cz. Cieszyn, Hotel Piast.

(Dział Gospodarczy PZKO. GL nr 57, 15.5.1952)

udane przedstawienieW dniach 9 i 11 maja 1952 wystawiali uczniowie polskiej szkoły ludowej w Kar-winie 6-Stalingradzie sztukę teatralną Ewy Szelburg-Zarębiny pt. „Za siedmioma gó-rami”. Była to piękna impreza na terenie Stalingradu. Sztuka się udała. Stało się tak zasługą nauczycielki Stalowej, która sztukę wyćwiczyła, dalej całego grona nauczyciel-skiego i kolektywu rodziców na czele z ma-larzami kulisów Taczkiem i Fierlą. Wszyscy młodzi aktorzy wykonali swe role bardzo dobrze. Trzeba tu jednak wyróżnić Jaćka (Szymik), Pasibrzucha (Czendlik), Dusigro-sza (Szarowski), króla (Gojka), Dziada leśne-go (Lotter) i matkę (Biegoniówna).

(Sztuka „Za siedmioma górami” w Stalingradzie. GL nr 58, 18.5.1952)

29

PRobleM wielkich MiastKoło ma swoje stałe coroczne akcje. W lu-tym są to Walentynki. W maju smażenie jajecznicy z okazji Dnia Matki odbywa się w gościnnych Olbrachcicach. W czerwcu organizowana jest wycieczka autokarowa. W październiku zapraszają pezetkaowcy na gulaszówkę, w tym roku świetnie bawi-li się nad Zaporą Cierlicką. W grudniu ma miejsce wigilijka. Niektóre akcje są więc wyjazdowe i może wziąć w nich udział większa ilość osób, taka, która w świetlicy nie mogłaby się pomieścić.

Corocznie, od założenia Koła, organizo-wany jest bal. Bal to impreza, na której po-winno się zarobić, toteż organizatorzy zde-gustowani są faktem, że wielu uczestników przynosi ze sobą alkohol. Sprzątają potem po balu puste butelki i już się nie dziwią, że tak źle poszła sprzedaż trunków.

– Obecnie – mówi Józef Wita – 95 pro-cent bawiących się na balu osób stanowią Czesi. Pytanie brzmi: gdzie są nasi. Co jest przyczyną tego, że nie przychodzą na im-prezy. Zgnilizna, niechęć czy, jak ja to na-zywam, lenistwo intelektualne?

Działacze zastanawiają się nad różnica-mi między MK na wsiach i w miastach. Lu-dzie w miastach są zbyt wygodni. Na wsi, gdzie wszyscy się znają, wstydem przed są-siadami byłoby nie podjąć biletów na bal, nie dać produktów do pieczenia ciastek. Starsi dawali i w miastach, średnia genera-cja już zobojętniała. Nie czuje zupełnie tej wewnętrznej potrzeby, żeby się schodzić, spotykać, choćby tylko po to, by porozma-wiać. Tak więc problem nie polega na bra-ku organizatorów.

– Jesteśmy w stanie zorganizować wiele akcji – mówi Józef Wita – problemem po-zostaje frekwencja.

czesława rudnik

hawierzów miasto

Page 30: Zwrot 11/2008

historie ze smakiem

HA

LA S

IKOR

A

Gorzka woda” według rdzennych mieszkańców amazońskiej dżun-gli to napój królów, arystokracji i uczestników obrzędów religijnych. Historia czekolady, bo o niej mowa,

sięga czasów starożytnych (900 lat p.n.e.). Jako pierwsi kakaowce zaczęli uprawiać Olmekowie, twórcy jednej z najstarszych cywilizacji Ameryki Środkowej. Niemniej prawdziwy kult czekolady rozwinęli Majo-wie. Przygotowanie wywaru odbywało się w specjalny sposób: ziarna prażono najpierw na glinianym piecu a następnie tłuczono między dwoma kamieniami. Do uzyskanego proszku dolewano wrzącej wody i mieszano aż do ukazania się bąbelków. Później doda-wano ostrej papryki, muszkatu oraz miodu lub mąki kukurydzianej. Dokładne recep-tury na przyrządzanie i przyprawianie cze-kolady oraz opisy wszelkich rytuałów z nią związanych pozostawili Majowie w tzw. Ko-deksach – wielokolorowych zwojach i ma-nuskryptach zapisanych złożonym pismem hieroglificznym.

Zwyczaj spożywania czekolady przejęli od Majów Aztekowie. Wprowadzili jednak swo-je innowacje: woleli napój chłodny i wzbo-gacony o inne dodatki smakowe, np. wanilię oraz suszone płatki kwiatów, które nadawały czekoladzie określony kolor: czerwony, bia-ły bądź czarny. Aztekowie cenili ziarna ka-

kaowe tak wysoko, że uczynili z nich swoją monetę obiegową a picie czekolady stało się luksusem i rozrzutnością, na którą mało kto mógł sobie pozwolić. Za 10 ziarenek kaka-owca można było nabyć królika na obiad. Jeszcze w drugiej połowie XIX w. ziarna peł-niły w Meksyku rolę banknotów.

Chociaż Krzysztof Kolumb jako pierw-szy z Europejczyków „odkrył” czekoladę, to garstka ziaren kakaowca przywieziona przez niego na Stary Kontynent nie wywoła-ła wielkiego poruszenia. Dopiero Ferdynand Cortez zwrócił uwagę na szczególne właści-wości czekolady. A raczej zwrócił uwagę na słowa Montezumy, ówczesnego władcy Az-teków, który stwierdził, że nigdy nie udaje się do haremu bez wypicia tego brązowego napoju. Ponoć usłyszawszy te słowa wszyscy żołnierze Corteza wychylili swe kubki z cze-koladą do dna. Sam Cortez, kiedy w 1527 r. wrócił do kraju, zawsze miał na swym biur-ku dzban pełen czekolady.

Na „szczęście” dla wszystkich Europej-czyków, siostry misjonarki przystąpiły do „chrystianizacji” chocholate. Uznały bo-wiem, że diabeł drzemie w mocnych przy-prawach i ku ogólnej uciesze ostrą paprykę zastąpiły wanilią, cukrem i bitą śmietaną. W samej Hiszpanii, gdzie w 1580 r. otwarto pierwszą fabrykę czekolady, napój ten zrobił taką furorę, że delektowano się nim nawet

podczas nabożeństw. I chociaż przez bli-sko 100 lat Hiszpanie pilnie strzegli swojej tajemnicy, wyjawienie sposobu uprawy, jak i wywóz zdrowego ziarna zarodowego kara-ne były śmiercią. Mimo to, nie zdołali utrzy-mać monopolu.

W kronice towarzyskiej „Mercure de France” czytamy, że już w 1682 r., w czasie podwieczorku wydanego przez króla w Wer-salu, podano gościom kakao, które bardzo przypadło im do gustu. W 1750 r. czekola-da dotarła do Szwajcarii. Tam też w 1875 r. Daniel Peter z Vevey wymyślił czekoladę mleczną. Właśnie w Vevey, w 1819 r. w fa-bryce François Louisa Caillera wyprodu-kowano pierwszą tabliczkę czekolady. Ro-dzynki, orzechy i migdały, jako dodatki do słodkiego przysmaku, wprowadzili Włosi. Kolorowo opakowane bombonierki uważa się za wynalazek Belgów, chociaż pierwszą bombonierkę wyprodukowała angielska fir-ma Cadbury w 1866 r.

Napoju Azteków przygotowywanego wg sekretnej receptury kucharzy Montezu-my możemy skosztować nie tylko w muzeum czekolady w Birmingham w Anglii, ale też we własnej kuchni. Wystarczy, że podgrzeje-my mleko z odrobiną wanilii, dodamy miód i rozprowadzone odrobiną wrzątku kakao a następnie cynamon, gałkę muszkatołową i chili. izabela kraus–żur

słODyCZ „gORZKIEj“ WODy

30 11 2 0 0 8

Page 31: Zwrot 11/2008

3111 2 0 0 8

poznajmy się!

A M ATO R S K I E Z E S P O Ły T E AT R A L N Ed z i e c i ę c e

dRoPs – Mk Pzko olbrachcice Działa od 1988 r.

Repertuar sztuki polskich i rodzimych autorów Kierownik i reżyser Jadwiga Czap

Kontakt 596 428 131

gaPa ii – Mk Pzko nieboryDziała od 1996 r.

Repertuar sztuki polskich i rodzimych autorów Kierownik i reżyser Halina Sikora-Szczotka

Kontakt 732 778 506; [email protected]

młodzieżowe i dorosłe działające regularnie bądź okazyjnie

zespół estradowo-kabaretowy przy chórze „sucha”Mk Pzko sucha górna Repertuar sztuki kabaretoweReżyser Władysław Dzwigoń

Kontakt 775 394 366; [email protected]

kabaret aPRoPoMk Pzko cierlicko kościelec i Mk Pzko stanisłowice

Repertuar sztuki kabaretoweReżyseria i kierownictwo Jan Przywara

Kontakt [email protected]

zespół teatralnyMk Pzko Żuków dolny oraz Mk Pzko sibica

Repertuar sztuki rodzimych autorów Reżyser Halina Wojnar

Kontakt Renata Huppert; [email protected]

zespół teatralny Mk Pzko ligotka kameralna

Repertuar sztuki rodzimych autorów Kontakt Joanna Szpyrc tel. 558 694 949; [email protected]

zespół teatralny Mk Pzko śmiłowice Repertuar sztuki (zwłaszcza komedie) rodzimych autorów

Kierownik i reżyser Ewa Bársony Kontakt 776 781 041; [email protected]

zespół teatralny Mk Pzko wędrynia Repertuar sztuki polskich, czeskich, światowych i rodzimych autorów

Reżyser Janusz OndraszekKontakt 732 765 205; [email protected]

zespół teatralny Mk Pzko nawsie

i Mk Pzko jabłonkówRepertuar „Zabijaczka”

Kontakt Halina Rusz; [email protected]

zespół teatralny i kabaretowy klubu MłodychMk Pzko nydek

Repertuar sztuki rodzimych autorów, kabarety własnego autorstwa Reżyseria i kierownictwo Maryla Martynek i Olga Suszka

Kontakt M. Martynek tel. 775 074 439; [email protected] O. Suszka; [email protected]

zespół teatralny Mk Pzko Milików Repertuar sztuki rodzimych autorów Reżyser i kierownik Halina Wacławek

Kontakt 728 177 129; [email protected]

zespół teatralny Mk Pzko łomna dolna Repertuar sztuki rodzimych autorów

Kontakt Tadeusz Sikora; [email protected] Adam Szczuka tel. 775 053 943; [email protected]

zespół teatralny Mk Pzko bukowiec Repertuar sztuki rodzimych autorów

Reżyser Józef JachnickiKontakt Bogdan Czepczor tel. 776 044 883; [email protected]

zespół teatralny Mk Pzko jasienieRepertuar sztuki rodzimych autorów

Kontakt Halina Rusz; [email protected]

Oferta artystyczna kół PZKOPrzy kołach Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego

działają różnego rodzaju zespoły śpiewacze, muzyczne,

taneczne czy teatralne, które zarówno pod względem pozio-

mu artystycznego, jak skali repertuaru mogą zadowolić nie

tylko odbiorców lokalnych. Niezależnie jednak od tego,

większość z nich pozostaje anonimowa: nie jest znana szersze-

mu szerszemu ogółowi, a swoje programy prezentuje

praktycznie raz w roku i to przed rodzimą publicznością.

Dlatego dążąc do zapewnienia im większej satysfakcji,

a także kierując się potrzebą zintegrowania naszego środo-

wiska artystycznego, Rada Kultury przy ZG PZKO postanowiła

uruchomić projekt „Poznajmy się!”. Zakłada on, że koła będą

zapraszać na swoje imprezy kulturalne zespoły z innych

miejscowości. Tytułem zachęty w poszczególnych numerach

„Zwrotu” jest publikowana aktualna lista działających przy

kołach zespołów. To pierwszy krok, reszta należy do Państwa.

Page 32: Zwrot 11/2008

edukacja literatura

11 2 0 0 832

i n s P i r a c j e

europejski podręcznik do historiiW Warszawie zakończył się cykl dyskusji organizowanych przez niemieckie instytu-cje na temat europejskiego podręcznika do historii. Debatę młodzieży z Europy Środ-kowo-Wschodniej zorganizowały Instytut Goethego i fundacja Pamięć, Odpowiedzial-ność i Przyszłość.

Czterech uczestników debaty finałowej wyłoniono w konkursie. Polka Barbara Wa-silewska została na drodze losowania przy-dzielona do Niemki. Ich zadaniem było bro-nienie pomysłu wspólnego podręcznika do historii. – Zostałam co prawda wylosowana, ale jest to zgodne z moimi przekonaniami – mówiła po debacie.

Przeciw wspólnej książce występowa-li przedstawiciele Czech i Łotwy. – Istnieje obawa, że w takim projekcie historię Europy będą opowiadać przedstawiciele najwięk-szych państw. W niemieckich podręczni-kach nic się nie wpomina o Karolu IV, któ-rzy rządził częścią Niemiec, a dla Czechów jest bohaterem narodowym – mówiła Lucie Žáková z Czech. Wtórował jej Łotysz Mar-tins Silis. – Obawiam się, że we wspólnym podręczniku europejskim nie znalazłoby się miejsce dla takich faktów jak okupacja Ło-twy od 1940 r. Choćby dlatego, że protesto-wać przeciw temu będą Rosjanie, którzy nie uważają tego okresu na okupację – mówił.

B. Wasilewska twierdziła, że wspólna historia państw europejskich nie oznacza wspólnej interpretacji. – Książka mogłaby składać się z dwóch części. W jednej byłyby pokazane fakty, w drugiej zaś rozmaite spoj-rzenia, poglądy i interpretacje- postulowała.

Wspierała ją Niemka Wiebke Neelsen. – Mogłoby być tak, że pierwsza część byłaby dla wszystkich obligatoryjna, zaś część dru-ga byłaby fakultatywna – proponowała.

– 18 lat niepodległości i jeszcze krótszy udział nowych krajów w Unii Europejskiej to zbyt krótki okres, by mówić o wspól-nej ocenie historii – przekonywał Łotysz. – Przykład starych krajów Unii pokazuje, że nawet 50 lat we Wspólnocie to za mało, by uzgodnić jedną wersję. Kraje takie jak Polska, ale jeszcze bardziej kraje bałtyckie, które tak długo były pod sowiecką okupacją, muszą najpierw umocnić własną tożsamość narodową – stwierdził.

Po zakończeniu debaty większość mło-dzieży opowiedziała się za wspólnym pod-ręcznikiem do historii. CG

Źródło: „Rzeczpospolita”

sceptycyzm profesora– Fundacja Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość od dłuższego czasu jest sku-tecznym narzędziem realizacji niemieckiej polityki historycznej – powiedział prof. Mariusz Muszyński, były członek kurato-rium fundacji. – Niemcy mają oczywiście do tego prawo, ale Polacy winni brać z nich przykład i podejmować takie same działa-nia. Wizja wspólnego podręcznika musia-łaby być kompromisem. A o taki kompromis między potomkami ofiar i sprawców będzie trudno.

nowa MasłowskaDorota Masłowska napisała świetną, grote-skową książkę – komedię o Polakach. Zu-pełnie inną niż poprzednia ciemna sztuka „Dwoje biednych Rumunów…” i inną niż wszystko, co powstało do tej pory. Tytuł „Między nami dobrze jest” brzmi jak wers musicalowej piosenki, chociaż oczywiście „dobrze” pojawia się tu w ironicznym kon-tekście. Bo, co jak co, ale natury prześmiew-cy Masłowska nie straciła. Za to zyskała, jak można wnioskować, większą świadomość.

Po pierwsze inny jest język. Ten chakate-rystyczny „popsuty” niemal zanikł. Owszem, słychać znany z jej książek slang gazetek re-klamowych, pseudojęzyki pseudointeligen-tów, którzy powołują się (nie czytając) na „Hokelbeta” (Houellebecqa), ale pojawia się też staranna, staroświecka mowa, jak sprzed wojny. Po drugie Masłowska tym razem nie tylko wyszydza sztuczną rzeczywistość, ale zajmuje się przede wszystkim polską toż-samością. Czy chcemy, czy nie, ciąży na nas II wojna światowa, zapisana na ulicach i w murach domów. Czy ktoś przypuszczał jeszcze niedawno, że Masłowska będzie zaj-mować się tym, że nasza przeszłość jest cią-gle żywa? I proszę, oto niespodzianka.

Rzecz dzieje się między trzema poko-leniami kobiet. Każda z nich: staruszka, córka i wnuczka, żyje w innej rzeczywisto-ści. Babcia opowiada ciągle o wojnie, która wnuczkę, czyli metalową dziewczynkę, nic nie obchodzi. Córka czyta gazetkę rekla-mową „Nie dla ciebie”. Ich świat jest jednym wielkim brakiem – nie jadą na wakacje, nie dzwonią komórkami, których nie posiadają, nie mają własnego pokoju, bo tu „każdy chce jakoś żyć”. Bohaterki nie chcą być Polkami, tylko „normalnymi ludźmi”, Europejkami. I są skazane na nieistnienie. A tymczasem przeszłość jest jedyną rzeczą, która nie jest oszukana i spreparowana. Szkoda więc, że Polacy tak usilnie chcą być nikim.

Ten nowy ton w pisaniu Masłowskiej po-kazuje jej możliwości. Dawni krytycy „Woj-ny polsko-ruskiej” teraz mogą zrewidować swoją niechęć. Wielbiciele tylko umocnią się w swojej sympatii.

IGOR KOŚCIELNIAKŹródło: „Polityka”

Aleg

oria

Hist

orii

– ak

waf

orta

, ok.

160

0

Page 33: Zwrot 11/2008

teatrregion

11 2 0 0 8 33

i n s P i r a c j e

„seksmisja“ z MonczkąW praskim teatrze Divadlo U hasičů odbyły się 30. 10. i 7. 11. premierowe przedstawienia teatralnej adaptacji słynnej polskiej kome-dii filmowej „Sekmisja”. W głównych rolach dwójki bohaterów, którzy po dobrowolnej hibernacji ocknęli się w świecie kobiet, re-żyser Roman Štolpa obsadził Mojmíra Ma-děriča oraz Jana Monczkę – pochodzącego z Zaolzia aktora Teatru Narodowego w War-szawie.

Fantastyczno-naukowa „Seksmisja” zo-stała nakręcona w 1984 r. przez Juliusza Machulskiego, jej akcja rozpoczyna się w 1991 r., bohaterowie budzą się z hiberna-cji w 2044 r. Główne role w tym kultowym filmie kreowali Jerzy Stuhr (Maks) i Olgierd Łukaszewicz (Albert). Do czeskich kin „Sek-smisja” trafiła w 1985 r. KK

nowa skoczniaW Wiśle Malince oddano do użytku nowy obiekt narciarski – skocznię o punkcie kon-strukcyjnym 120 m. Skoczkowie testowali obiekt 22. 10. 2008, pierwsze duże zawody, Mistrzostwa Polski w skokach i kombina-cji norweskiej, rozgrano na nim w dniach 24-26. 10. 2008.

W piątek Adam Małysz odsłonił Aleję Gwiazd Sportu na wiślańskim rynku. Hono-rowy mieszkaniec Wisły wraz z żoną pojawi-li się na rynku po godz. 19. Małysz odsłonił dwie odlane z brązu tablice, z których jedna jest poświęcona jego osobie. – Jestem nie-zmiernie szczęśliwy i dziękuję wam za ten honor – mówił podczas uroczystości wie-lokrotny Mistrz Świata i Polski w skokach narciarskich.

W sobotę o godz. 16 rozpoczęła się seria próbna do indywidualnego konkursu o Mi-strzostwo Polski. Najldalej w serii próbnej lądował A. Małysz – 132,5 m. Przed pierw-szą serią konkursową nastąpiło uroczyste nadanie skoczni imienia A. Małysza.

Po części oficjalnej rozegrano konkurs, który wygrał Małysz. Schodząc z podium powiedział: „Pomnik wskoczył na pomnik”.

Na konferencji prasowej były trener Małysza, obecnie prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner powiedział m.in.: „Skocznia jest dobra. Zawsze do koń-ca pozostaje niepewność, jak się sprawdzi w praktyce. Teraz już wiemy, że będzie to skocznia przede wszystkim do treningu, ale w przyszłości będzie można tu organizować imprezy najwyższej, światowej rangi. Do tego czasu tu się jeszcze wiele zmieni, trzeba będzie dobudować trybuny. Na Malince pa-nują na ogół dobre warunki atmosferyczne, więc prawdopodobieństwo odwoływania konkursów z powodu złej pogody jest małe.

W niedzielny poranek na skoczni roze-grano drużynowe Mistrzostwa Polski, które wygrała drużyna Wisły Zakopane w skła-dzie: Wojciech Skupień, Klemens Murańka, Marcin Bachleda oraz Łukasz Rutkowski. Drugie miejsce zajęła drużyna Małysza – Wisła Ustronianka, w której oprócz Mi-strza Polski znaleźli sie: Paweł Słowiok, Ra-fał Śliż i Piotr Żyła. AC

Źródło: Internet

Malinka (1933-2001)Skocznia w Malince powstała w 1933 r. Pierwszym jej rekordzistą został Mieczy-sław Kozdruń, który osiągnął odległość 41 metrów. W 1953 dokonano pierwszej po-ważnej modernizacji obiektu. Od 1958 roz-grywały się na nim prestiżowe międzynaro-dowe zawody o Puchar Beskidów. Kolejna przebudowa odbyła się w latach 1966-67.

Na fali sukcesów Adama Małysza w 2001 podjęto decyzję o zburzeniu starej konstrukcji obiektu K 105 i wybudowaniu na jej miejscu nowej skoczni narciarskiej o punkcie konstrukcyjnym K-120. Ostatnie oficjalne zawody na starej skoczni w Ma-lince to Mistrzostwa Polski w 2001. Wtedy też padł ostatni rekord skoczni – 112,5 m Wojciecha Skupienia. Dalej skoczył Robert Mateja – 119 m, ale skoku nie ustał i nie został on zaliczony.

Akt erekcyjny pod budowę skoczni nar-ciarskiej podpisał p Aleksander Kwaśniew-ski 28.10.2003 r. Budowa nowego obiektu od podstaw rozpoczęła się zimą 2004. Dnia 5.9.2005 r. odbyło się uroczyste wmurowa-nie aktu erekcyjnego w budynek główny skoczni. Planowaną datę ukończenia budo-wy zmieniano kilkakrotnie – w lipcu 2006 podczas prac na stoku osunęła się ziemia, co znacząco przedłużyło przebudowę obiektu. Prace ostatecznie zakończono latem 2008.

Page 34: Zwrot 11/2008

11 2 0 0 834

przędziwo pamięci

lata sielskie Pochodzi z Wędryni Zaolzia. Urodził się 7.12.1928 jako najmłodszy z trójki dzieci. Ojciec pracował w Hucie Trzynieckiej.

Już jako kilkulatek poznał na własnej skórze, co oznacza być Polakiem w innym kraju, choć u siebie. Kiedy uczęszczał do trzeciej klasy, ojciec musiał go przenieść wraz z bratem do czeskiej szkoły.

Inaczej straciłby pracę i rodzina pozostała-by bez środków do życia. W 1938 r. powró-cił do polskiej szkoły. Ale nadszedł rok

1939, a wraz z nim okupacja hitlerowska. Zamknięto polskie szkoły, podstawowa

edukacja możliwa była tylko w szkole niemieckiej. Po jej ukończeniu jednak

jako Polak nie mógł uczyć się dalej, w niemieckiej szkole średniej nie

było dla niego miejsca.Dzieciństwo to przede

wszystkim czas beztro-ski w domu rodzinnym.

I pierwsze przymiarki do muzykowania. Bo

w domu Kaletów na „Nowych Dworach”

chętnie grano

Kiedy w grudniu 1998 r. pytano go, jak się czuje jako siedemdziesięciolatek, odpowiedział, że okropnie,

bo osiągnął już wiek uważany za podeszły. Chociaż podobno wygląda młodziej.

Minęło 10 lat i Alojzy Kaleta przygotowuje się do kolejnego jubileuszu życiowego.

Humor nadal go nie opuszcza, ciągle nie wygląda na swoje lata.

Nie brakuje mu pomysłów i energii, nie ma czasu na odpoczynek.

i śpiewano. Nie było niedzieli bez obecności ko-goś z krewnych czy znajomych.

– A gdzie na Śląsku Cieszyńskim siada razem kilka osób, tam się

przecież śpiewa – wyjaśnia.Dziadek ze strony matki,

Paweł Szuścik, opanował kil-ka instrumentów, grywał na wiejskich festynach. Matka i siostra Joanna pięknie śpiewały, ich repertuar skła-dał się przede wszystkim ze

śląskich pieśni. Pierwszym in-

strumentem mu-zycznym, na któ-rym próbował

grać Alojzy, była gita-

ra. Kiedy podczas

M

ARIA

N SI

EDLA

CZEK

Przygody życiowe Alojzego Kalety

Page 35: Zwrot 11/2008

3511 2 0 0 8

wojny nie chodził do szkoły i pasł krowy, brzdąkał na strunach i uczył się akordów. Gitarę przysłał mu z Niemiec brat Franci-szek, który wywieziony został tam na ro-boty.

edukacja z batutą w teczcePo wojnie rozpoczął naukę w Gimnazjum Polskim w Cz. Cieszynie. Właściwie powi-nien być w klasie szóstej, ale ponieważ za-liczył przerwę wojenną w swojej edukacji, poszedł do czwartej, zaufał słowom dyrek-tora Henryka Bolka, że tak będzie dla niego lepiej.

– No i w gimnazjum wciągnęła mnie ta muzyka już na dobre – śmieje się.

Zaczął śpiewać w chórze szkolnym, pró-bował dyrygować. Odkrył w sobie również zdolności organizacyjne. Założył z kolegami zespoły: kwartet i oktet wokalny.

Po maturze poszedł na studia do nieda-lekiej Ostrawy, w Wyższej Szkole Górniczej studiował metalurgię. Dalej rozwijał swoje zainteresowania muzyczne, był członkiem oktetu męskiego przy tej uczelni. Prowadził chór akademicki oraz pezetkaowski, z sen-tymentem wspomina próby, które odbywały się w Domu Polskim.

– Młodzież była wtedy entuzjastycznie nastawiona do śpiewu chóralnego.

Alojzy Kaleta nie zdobył dyplomu żadnej uczelni muzycznej, rozwijał jednak swoje zdolności pod kierunkiem nauczycieli mu-zyki. W gimnazjum pomagał mu m.in. Eu-geniusz Fierla. Poza tym jest absolwentem kursów dyrygenckich, harmonii uczył się u samego Stefana Stuligrosza.

PRzygoda z haRFą i nie tylkoPo studiach jako inżynier metalurgii rozpo-czął pracę w Hucie Trzynieckiej. Prowadził chór męski Groń w Bystrzycy, współpraco-wał też jako dyrygent z chórem mieszanym z Wędryni. Sam śpiewał 10 lat w chórze mę-skim przy Klubie Zakładowym Huty Trzy-nieckiej, którego w 1954 r. był współzałoży-cielem. Został członkiem Chóru Nauczycieli Polskich.

Początek nowego etapu w jego działalno-ści społecznej na polu śpiewactwa chóralne-go nastał w 1957 r., kiedy przeprowadził się do Cz. Cieszyna. Tu trafił akurat na okres za-stoju w pracy zespołów śpiewaczych. I udało mu się go przerwać.

– Nie chciało się wierzyć, że przed wojną było w tym mieście siedem chórów – wspo-mina.

W 1949 r. Karol Hła-wiczka założył wpraw-dzie w Cz. Cieszynie chór męski, a później miesza-ny pod nazwą Harfa, ale po kilku latach wyjechał do Polski. Chór pozostał bez dyrygenta.

Za namową byłych chórzystek Kaleta zgo-dził się w 1958 r. popro-wadzić chór Harfa. Co ciekawe, był to wtedy tylko chór żeński. Od 1971 r. dyrygował też chórem męskim i mie-szanym. Swoją przygodę z Harfą, jak dowcipnie nazywa współpracę z chórem żeńskim, za-kończył po 33 latach.

czas PodsuMowań 6 grudnia br. odbędzie się w Teatrze Cie-szyńskim uroczysty koncert na cześć Lojzka Kalety, jak z wielką sympatią mówią o nim nie tylko chórzyści, z okazji jego osiemdzie-siątych urodzin.

Na 60 lat pracy dyrygenckiej jubilata składa się prowadzenie 16 zespołów mu-zycznych. Jako organizator ruchu muzycz-nego na Zaolziu był w latach 1973-91 pre-zesem Zrzeszenia Śpiewaczo-Muzycznego i do dnia dzisiejszego uczestniczy w jego działalności.

– Nie prowadzę już Harfy, ale jestem jesz-cze członkiem Chóru Nauczycieli Polskich, dyrygentem chóru Godulan-Ropica i współ-pracuję z mostecką Przełęczą – dodaje.

Przez długie lata był wiceprezesem Za-rządu Głównego PZKO.

– Jako bezpartyjny – śmieje się – bo za-wsze musiał być również jakiś bezpartyjny. Pisałem wtedy też do „Zwrotu”.

W jego biografii jest i epizod teatralny, był konsultantem muzycznym Sceny Pol-skiej Teatru Cieszyńskiego i, jak wspomina, zagrał nawet w jednym z przedstawień.

Posiada najwyższe odznaczenia PZKO z wpisem do Złotej Księgi (1982). W latach 70. otrzymał dyplomy ówczesnego Towa-rzystwa Łączności z Polonią Zagraniczną za promowanie kultury polskiej za grani-cą i umacnianie więzi patriotycznych. Jego dokonania muzyczne nagrodzono Odznaką Złotą z Laurem Polskiego Związku Chórów i Orkiestr, w 2004 r. za całokształt pracy ar-

tystycznej i dyrygenckiej otrzymał Nagrodę im. S. Moniuszki.

– Nigdy nikomu nie mówiłem, że mam odznaczenie Zasłużony dla Kultury Polskiej, a to jest przecież odznaczenie najwyższe – uzupełnia z właściwym sobie czarem oso-bistym i skromnością.

zaPoMniani więźniowieJest jeszcze jedna dziedzina działalności społecznej Alojzego Kalety, która wycho-dzi poza jego zainteresowania muzyczne. To Polski Związek Byłych Więźniów Poli-tycznych w RC, jedna z organizacji zaolziań-skich zrzeszonych w Kongresie Polaków. Została założona w 1998 r., nawiązywała do Klubu Gusenowców. Kaleta został sekreta-rzem Związku po śmierci swojego teścia Ka-rola Polaka, inicjatora jego powstania. Wraz z prezesem Janem Ruckim przygotowywał wydanie książki wspomnień byłych więź-niów, ale w 2005 r. prezes nieoczekiwanie zmarł. Sprawa publikacji pozostała otwarta.

Osobiście nie ma złudzeń co do tego, że organizacja ta nie ma przyszłości. Pozostało jednak jeszcze jedno ważne zadanie do speł-nienia.

– Związek trochę się rozproszył – mówi. – Ale mamy zgromadzonych dużo materia-łów archiwalnych, dokumentów i chcieliby-śmy to wydać. Część jest już opracowana. Trzeba tylko znaleźć środki finansowe na ten cel. Żeby ocalić od niepamięci losy wo-jenne naszych przodków.

olga gorgol

Page 36: Zwrot 11/2008

36 11 2 0 0 8

salon sztuki

Page 37: Zwrot 11/2008

3711 2 0 0 8

tadeusz ramik

urodził się 27. 10. 1940 r. w Karwinie. Jest absolwentem WPSW (UMPRUM) w Ostrawie. Do lat 80. dwudziestego wieku mieszkał na Zaolziu, gdzie uczestniczył w działa-niach Sekcji Literacko-Artystycznej przy ZG PZKO, potem przeniósł się do Gdańska. Członek Polskiego Związku Ar-

tystów Plastykow, przez jakiś czas pracował w komisji rewizyjnej gdańskiego oddziału Związku. Uczestniczył w przeszło 150 wysta-wach w kraju i za granicą. Jest laureatem licznych nagród i wyróż-nień w międzynarodowych konkursach graficznych.

Chociaż sztuka Tadeusza Ramika niewątpliwie ewoluuje, to na-wet po latach z górą dwudziestu, jego obrazy i grafiki pozostają rozpoznawalne. Przebywając w dużym mieście, w prężnym cen-trum kulturalnym ma, być może, lepsze warunki rozwoju, może bardziej twórcze środowisko, więcej podniet, różnorodnych ar-tystycznych inspiracji, ale to wciąż ten sam Tadeusz Ramik, który tutaj malował smutne krajobrazy zdewastowanej Karwiny i suro-we w swej urodzie Tatry. Tam maluje fragmenty starego Gdańska, jakieś mistyczno-symboliczne wizje, zbudowane z fragmentów miasta, okien, chmur, tajemniczych postaci i niesamowitego świa-tła zalewającego strumieniami i przenikającego krajobraz. Maluje krajobrazy morskie a może górskie, bo jedne od drugich czasem trudno odróżnić, są podobnie dynamiczne i tak samo dramatyczne. Na niektórych obrazach, zwłaszcza na grafikach przedstawiających dawny Gdańsk, pojawiają się tarcze zegarów, cyfry, symbole upły-wającego czasu – zestawione z trwającymi od wieków gmachami, podkreślają ulotność życia, nieuchronność przemijania.

W stosunku do prac z okresu „karwińskiego”, nowsze obra-zy Ramika są na pewno bardziej kolorowe. Być może wynika to z miejsca, w którym artysta się znajduje, a może z wewnętrznej potrzeby bardziej precyzyjnego oddania wizji artystycznej. Cha-rakterystycznym rysem wielu jego obrazów pozostał motyw gwał-townego podziału kompozycji, rozdarcia, za pomocą pionowej smugi światła, albo przeciwnie, ciemnej szczeliny. To jakby znak firmowy Tadeusza Ramika, wieloznaczny i wielowarstwowy, któ-rym od lat zwraca uwagę na dwoistość rzeczy: światło i ciemność, dobro i zło, sacrum i profanum. anna maria rusnok

Page 38: Zwrot 11/2008

wywiad zaolziańskie towarzystwo FotograFiczne

38

M

ILAN

PRZ

yByL

A

plenerguty2008P

lenery jesienne Zaolziańskiego Towarzystwa Fotograficznego należą do „stałych fragmentów gry“ tego ugrupowania. Odby-wają się zawsze w malowniczych miejscowościach beskidzkich, skąpanych w barwach jesieni. Kilka ostatnich edycji odbyło się

w Łomnej Górnej, natomiast w tym roku fotograficy skorzystali z go-ścinności gospodarzy guckiego Domu PZKO i rozbili obóz właśnie tam, pod stokami Jaworowego. Same Guty – wieś na pozór nieciekawa i jakby chaotyczna w układzie przestrzennym – dysponują jakimś nie-uchwytnym, niemal „czakramowym“ klimatem. Pomimo kiepskiej po-gody czterdziestka – w zdecydowanej większości młodych – fotogra-fików płci obojga szlifowała swój warsztat. W programie pleneru nie zabrakło też całodniowej eskapady do Sztramberka, Hukwald i Przy-bora, pracy w studio oraz spotkań z uznanymi mistrzami fotografii. Wernisaż dorocznej wystawy poplenerowej odbędzie się 19 grudnia w Klubie „Dziupla“ w Cz. Cieszynie a w tym miejscu prezentujemy kilka ciekawszych prac powstałych w trakcie wrześniowych warsztatów.

ms NA

TALI

A UR

BUŚ

Page 39: Zwrot 11/2008

39

P r z e d s t a w i a

MAR

IAN

SIED

LACZ

EK

WOJ

TEK

RACZ

KOW

SKI

M

ICHA

Ł VES

ELý

M

ICHA

Ł WAŁ

ACH

RO

MAN

CHM

IEL

Page 40: Zwrot 11/2008

cieszyńskie panoptikum

40 11 2 0 0 8

Zabytki kolei żelaznychWiek XIX, zwany też wiekiem pary, zna-mionował się przede wszystkim rozwo-jem przemysłu i transportu, zwłaszcza kolejowego. James Watt już w 1765 r. za-czął nosić się z zamiarem wykorzystania maszyny parowej do napędzania wozu, ale pierwszy, poruszający się po dro-dze pojazd napędzany parą skonstru-ował w 1769 r. Francuz Nicolas Joseph Cugnot. Również Cieszyńskie ma się czym pochwalić, bo pochodzący z Bier k. Skoczowa Józef Bożek (1782-1835) przedstawił w 1815 r. w Pradze własnej konstrukcji pojazd drogowy napędzany maszyną parową (w 1817 pokazał łódź parową).

Jednakowoż pierwszą „lokomotywę”, czyli pojazd poruszający się po szynach zbudował w 1803 r. Ryszard Trevithick Dopiero jednak Anglik George Stephenson korzystając z ówczesnych konstrukcji zbudował w 1814 r. lokomotywę parową, która zaczęła regularnie przewozić ła-dunki. Zadecydowała o tym budowa trasy Stockton-Darlington, gdzie był on inżynierem. Tutaj 27.9.1825 r. rozpoczął się transport nie tylko towarowy, ale i osobowy. Myśl techniczna Stephensona wytrzymała próbę czasu – przejęte z angielskich kolei kopalnianych jego konstruk-cji lokomotywy obsługiwały odcinek Brzeclaw-Brno, pierwszą trasę kolei żelaznej na terenie dzisiejszej RC; rzutowało to również na przy-jęcie obowiązującego rozstawu kolei 4' 8,5'', czyli obecnie 1435 mm.

„diabelski wynalazek”Początki kolejnictwa w Monarchii Austro-Węgierskiej przypadają na pierwsze dziesięciolecia XIX w. Z obszarem Śląska Cieszyńskiego wiąże się budowa tzw. Kolei Północnej Cesarza Ferdynanda z Wied-nia do Galicji (k.k. priv. Kaiser-Ferdinand-Nordbahn), która dotarła do Bogumina w 1847 r. Warto odnotować, że miejcowy ksiądz Josef Plasuň ostro wystąpił wtedy przeciwko „diabelskiemu wynalazkowi” i pozyskał na swoją stronę władze miasta, które w końcu odmówiły wpuszczenia kolei do grodu nad Odrą (podobnie było w Jabłonko-

wie). Wysłano wtedy do Wiednia depu-tację na czele z owym księdzem, która uzyskała od cesarza zgodę na odchy-lenie trasy w kierunku południowym. Na bagnach w miejscu przyszłego dwor-ca rósł wtedy las, wkrótce jednak wokół niedużego dworca, raczej stacji kolejo-wej, wyrosło całe nowe miasto (Nowy Bogumin). Stąd następnie ruszyła w kierunku wschodnim budowa Kolei Koszycko-Bogumińskiej.

Największy ruch lokomotyw paro-wych przypada na lata 50. ub. wieku, kiedy to np. w ówczesnej Czecho-słowacji lokomotywy spalały w ciągu roku 8 mln ton węgla kamien-nego i brunatnego. Wtedy też po torach na całym świecie poruszało się 250 tys. lokomotyw parowych. W Czechosłowackich Kolejach Pań-stwowych koniec ruchu tych lokomotyw nastał w 1980 r. Pod koniec XX w. parowozy praktycznie zniknęły z większości kolei. Pozostały tylko w Chinach, natomiast w innych regionach zaczęto je wykorzy-stywać wyłącznie dla potrzeb turystyki, czy też jako atrakcje uroczy-stości jubileuszowych związanych z budową tras kolejowych, a także jako urozmaicenie różnych dni (np. z okazji Dni Karwiny kursowały ze starego dworca w Karwinie Frysztacie do Piotrowic i z powrotem). Najszybszą lokomotywą parową była angielska Liner A4-Mallard, któ-ra w trakcie bicia rekordu osiągnęła prędkość 203,5 km/godz.

zMieRzch PaRowozówDziś niektóre lokomotywy parowe jeszcze okazyjnie jeżdżą, znikoma część służy jako różnego rodzaju „pomniki”, zdobiąc dworce i zakła-dy pracy. Z reguły idzie o mniejsze parowozy, przypadkowo gdzieś odkryte i odkupione jako złom, następnie odrestaurowane przez pasjonatów i poddane remontom kapitalnym. Szkoda, że w regionie nie widać już owych lokomotyw-pomników. Kilka jeszcze niedawno mogliśmy spotkać koło dworców w Boguminie czy Kuncziczkach,

Pocztówka dokumentująca budowę kolejowego połączenia Cieszyna z Suchą z dworcem kolejowym w Łąkach.

Napis „Kais.-Ferd.-Nordbahn”, czyli Kaiser-Ferdinand Nord-bahn (Kolej Północna Cesarza Ferdynanda) na budynku

dworca kolejowego w Bielsku-Białej.

Noworenesansowy dworzec kolejowy w Cz. Cieszynie (pocztówka).

Page 41: Zwrot 11/2008

11 2 0 0 8 41

FOT.

ZE ZB

IORÓ

W A

UTOR

A

a pochodzący z Huty Trzyniec mały parowóz ustawiono w 1995 r. obok zakładowego muzeum. Jest to lokomotywa typu 11 792 wyproduko-wana w fabryce lokomotyw Orenstein-Koppel w Berlinie Drewitz.

Wyłączone z ruchu parowozy przechowywano też w lokomoty-wowniach (Jabłonków), niestety często były dewastowane przez zło-miarzy lub z powodu braku środków na remonty sprzedawane na złom, a w najlepszym przypadku zabierane do nowo powstających muzeów kolejnictwa. W najbliższej okolicy zdeponowana jest loko-motywa parowa typu 423.041 we Frydku. Do nas może przyjechać parowóz typu 433.002 z Ostrawy lub z Wałaskiego Międzyrzecza, a typu 464.202 z Ołomuńca.

Rozkwit zabytkowych dwoRcówInaczej ma się rzecz z dawnymi, zabytkowymi dworcami kolejowymi, które zostały objęte troskliwą opieką restauratorską. Na naszych ła-mach wspominaliśmy już o odrestaurowanym noworenesansowym dworcu i węźle kolejowym w Cz. Cieszynie z 1888 r., zaprojektowa-nym przez architekta Kolei Północnej Cesarza Ferdynanda Antona Dachlera. Na terenie Śląska Cieszyńskiego jest wiele takich obiek-tów, wystarczy wspomnieć dworzec w Boguminie, który przed kilku laty został poddany pracom konserwatorskim i modernizacyjnym. Spośród mniejszych zabudowań stacyjnych warto zwrócić uwagę na znajdujące się np. w Bystrzycy, Nawsiu czy Mostach k. Jabłonkowa, które albo już zostały, albo wkrótce zostaną odrestaurowane.

Niestety niektóre obiekty znamy tylko z fotografi i i pocztówek. Na jednej zachował się widok budowy połączenia kolejowego Cie-szyna z Suchą oraz dworzec w Łąkach nad Olzą – obecnie otynkowa-ny i przebudowany. Zachowały się też zdjęcia z budowy wiaduktu na trasie do Hawierzowa w latach 60. ub. wieku. Przedwojenny wiadukt uwidoczniony jest też na cyklu zdjęć przedstawiającym zniszczenia

spowodowane przez ustępujące wojsko polskie. Wiele zabytkowych dworców znajduje się na prawym brzegu Olzy,

m.in. w Czechowicach-Dziedzicach, który – zaniedbany – czeka na swoją szansę. Ciekawostką może się poszczycić zabytkowy dworzec w Bielsku, gdzie na elewacji od strony miasta można znaleźć napis „Kais. Ferd.-Nordbahn”, czyli Kolej Północna Cesarza Ferdynanda.

PasjonaciW zakresie ratowania zabytków kolejnictwa wiele pozytywnych działań podejmują miłośnicy historii, często skupieni w różnego rodzaju towarzystwach i klubach. Pasjonatom tym zawdzięczamy nie tylko specjalne podróże pociągami ciągniętymi przez parowozy, ale też wydawanie opracowań hitorycznych. Np. z okazji 90. i 100. rocznicy uruchomienia połączenia z dawnej Karwiny do Piotrowic Towarzystwo Kolejarskie Lokomotywownia Bogumin wydało bro-szurki o tej trasie, a na istniejącym jeszcze odcinku, dziś już tylko bocznicy obsługującej zakłady przemysłowe, zorganizowało prze-jażdżki zabytkowymi składami. Natomiast w Karwinie przygoto-wano przejazdy zabytkowymi składami ciągniętymi przez parowóz. A całkiem niedawno, przed wyborami do senatu i władz okręgu od-była się tam jazda propagandowa jednej z partii.

władysław owczarzy

Nieistniejący już dworzec w dawnej Karwinie – pocztówka sprzed 1905 r.

FOT.

ZE ZB

IORÓ

W A

UTOR

A

Lokomotywa typu 11 792 wyprodukowana w fabryce Orenstein-Koppel w Berlinie Drewitz obok Muzeum HT w Trzyńcu.

Nieistniejący już dworzec w dawnej Karwinie – pocztówka sprzed 1905 r.

Dworzec w Boguminie (także na pocztówce obok).

FOT.

ZE ZB

IORÓ

W H

T I M

IAST

A TR

ZyńC

A

Page 42: Zwrot 11/2008

ReCe

nZJe

11 2 0 0 842

Václav Havel – najpierw dysy-dent, potem prezydent, pisarz i filozof uznawany w świecie, autor dramatów, które zaszere-gowano do nurtu teatru absur-du, i „Odejść”, sztuki najnowszej, traktującej o mechanizmach władzy – zasługuje na pewno, by poświęcić mu więcej uwagi. A tymczasem egzemplifikuje znane przysłowie o tym, że nie jest się prorokiem we własnym kraju. Ani autorytetem dla wielu, niestety. Towarzyszący jego prezydenturze program odnowy etycznej ujęty w haśle „prawda i miłość musi zwy-ciężyć nad kłamstwem i nie-nawiścią” nie znalazł ogólnego posłuchu, częściej był trakto-

wany z przymrużeniem oka czy wręcz wyśmiewany. Aktualność hasła przypomina Havel w swo-jej sztuce, zabrzmi ono w finale „Odejść”.

Głośno też powinno być o tym, że „Odejścia” V. Havla w SP to polska prapremiera, tytuł oryginalny „Odcházení”, tłumaczenie na polski Andrzej S. Jagodziński. Ale teatrowi w Cz. Cieszynie podobno nie wolno wyrażać się w ten spo-sób. Bo gra po polsku, ale nie w Polsce. Prawo do nazywania spektaklu prapremierą polską zaklepała sobie Izabela Cywiń-ska, która wystawia „Odejścia” w warszawskim Teatrze Ate-neum, premiera w listopadzie

br., w roli głównej Piotr Fron-czewski.

Prapremiera światowa dra-matu miała miejsce w Pradze w maju br., w Teatrze Archa wyreżyserował go David Ra-dok, rolę Kanclerza zagrał Jan Tříska, wybitny odtwórca „Kró-la Leara”. We wrześniu odbyła się pierwsza zagraniczna ob-cojęzyczna premiera, było to w Londynie w teatrze Orange Tree. W sobotę 11 paździer-nika o godz. 17.30 rozpoczął się premierowy spektakl w Cz. Cieszynie w reżyserii Józefa Z. Czerneckiego, a o 19.00 zagra-no „Odejścia” w Hradcu Králo-vé. Hradeckie Klicperovo diva-dlo zaprezentowało, jak ocenili krytycy, najbardziej Havlowskie przedstawienie. Reżyserował je Andrej Krob, przyjaciel autora. V. Havel pojechał na premierę do Hradca.

Scena Polska TC również wysłała zaproszenie do autora sztuki. Przed premierą odczy-tano list, w którym V. Havel przeprasza, nie może przybyć, bo wcześniej obiecał, że będzie w Hradcu. Dziękuje za zaintere-sowanie jego sztuką, być może uda mu się obejrzeć któreś z następnych przedstawień.

„Odejścia” wyszły drukiem, w wydawnictwie Respekt,

wcześniej niż zrealizowane zostały w formie scenicznej. We wstępie do wydania książ-kowego V. Havel zamieścił słowa cytowane potem często w artykułach prasowych. Napi-sał mianowicie, że tekst sztuki to dopiero półprodukt, albowiem, jak wiadomo, sztuki przezna-czone są do grania, a nie do czy-tania. Niby prawdziwe, a jednak przekorne to stwierdzenie, bo „Odejścia” śmiało polecić moż-na jako lekturę do poduszki. Zagłębienie się w tekst Havla jest prawdziwą rozkoszą arty-styczną. Zwłaszcza, kiedy ma się przed oczyma postać autora, a przede wszystkim w uszach jego głos i sposób mówienia, z charakterystycznym „że?” na końcu zdania (które można by na polski przetłumaczyć jako „czy nie tak?”, „czyż nie mam racji?”), wypowiadanym z pew-ną dozą nieśmiałości i jakby powątpiewania czy niepewno-ści, wynikającej jednak raczej z relatywizmu pojęć niż z nieja-sności własnych przekonań.

Argumentem przemawia-jącym za zaszeregowaniem „Odejść” do lektur jest również tzw. czytanie Havla. Pierwsze odbyło się w brneńskim Teatrze Husa na provázku 1 kwietnia, wziął w nim udział aktywnie i autor, czytano akt pierwszy, drugie miało miejsce tamże we wrześniu, kiedy V. Havel sam przeczytał publiczności całą swoją sztukę. W czerwcu polskie tłumaczenie A. Jagodzińskiego opublikował „Dialog” i czytano „Odejścia” w Warszawie.

W teatrze czeskocieszyń-skim także zabrzmiał prawdzi-wy głos Václava Havla. Realiza-torzy spektaklu w SP skorzystali z nagrania praskiego Teatru Archa, gdzie słyszaną tylko z głośników osobę dramatu na-zwaną Głos zagrał sam Havel. Przekład symultaniczny czytał w SP reżyser przedstawienia Józef Czernecki. W londyńskich „Odejściach” rolę tę nagrał Ha-vel po angielsku. Inaczej było w Hradcu Králové, gdzie Głos to postać widoczna na scenie i in-

Obcowanie z Havlemczyli

Polityka na dywanikuNie było fanfar ani fajerwerków z okazji premiery „Odejść”

Václava Havla w Scenie Polskiej TC w Cz. Cieszynie.

Ba, nie było nawet hucznych zapowiedzi, a potem głośnych

recenzji w prasie regionalnej. A przecież chodziło

o wydarzenie artystyczne.

KA

TEřI

NA C

ZERN

á

Page 43: Zwrot 11/2008

11 2 0 0 8 43

ReCenZJegerująca wprost w bieg zdarzeń, pozostawiająca jednak widzowi wybór i nienarzucająca ewi-dentnych skojarzeń z samym Havlem.

Głos, w domyśle: autor, ogromnie wzbogaca tekst sztuki. Niekiedy zwraca się do aktorów i daje im wskazówki, jak powin-ni grać. Innym razem tłumaczy i jakby usprawiedliwia się, dla-czego napisał daną scenę tak, a nie inaczej, i jak mogłaby jeszcze wyglądać. Jego dygresje dotyczą jednak nie tylko spraw warsztatowych, stają się wstę-pem czy pretekstem do szer-szych rozważań filozoficznych. Wszystkie wypowiedzi nacecho-wane są jednocześnie charak-terystyczną dla Havla ironiczną autorefleksyjną manierą. Głos, na dźwięk którego akcja zostaje zawsze na chwilę zatrzymana, daje dramatowi inny, bardziej metafizyczny wymiar.

Temat odejść należy pojmo-wać w sposób jak najbardziej ogólny, uniwersalny, tłumaczył w wywiadach Havel. Jedne rze-czy i sprawy odchodzą, inne przychodzą, niektóre odchodzą, ale potem wracają. Nigdy już nie powróci raz przeżyty dzień. Rozważania egzystencjalne na temat odchodzeń snuł jeszcze przed aksamitną rewolucją. I wtedy zaczął pisać sztukę o kanclerzu, który stracił władzę i nie potrafił się z tym faktem pogodzić. Wydarzenia, które nastąpiły po listopadzie 1989 r. i wyniosły autora do urzędu prezydenckiego, spowodowa-ły kilkunastoletnią przerwę w pisaniu „Odejść”. Do sztuki powrócił po opuszczeniu Hrad-czan i „odejściu” na polityczną emeryturę, bogatszy o doświad-czenia, których wcześniej nie znał z autopsji. Wykorzystał je, jako świetny obserwator, przede wszystkim w szczegółach, ogól-nego zarysu nie zmienił.

Inspiracje znalazł także, na co sam zwraca uwagę, w lite-raturze dramatycznej, głównie u Szekspira i Czechowa. Trage-dia króla Leara w „Odejściach” zamienia się w tragikomedię

osadzoną wprost w wycinanym wiśniowym sadzie. Polski widz mógłby jeszcze w scenie, którą autor nazwał fantasmagorycz-nym chaosem, doszukać się da-lekich ech Wyspiańskiego i jego chocholego tańca, a nawet tanga rodem z Mrożka. Zresztą Izabe-la Cywińska w związku z reali-zacją „Odejść” nazwała V. Havla właśnie czeskim Mrożkiem, a na wspólne cechy pisarstwa Havla i Mrożka zwrócili uwagę także czescy literaturoznawcy.

W teatrze w Cz. Cieszynie już pierwsze spojrzenie na de-korację sceniczną każe przy-puszczać, że chodzić będzie o bardziej realistyczną reali-zację dramatu. Autorka sceno-grafii Anna Franta umieściła w ogrodzie kanclerza nowocze-sne meble ogrodowe, przytulną altankę, na proscenium małą czynną fontannę. W tle widocz-ny jest kawałek płotu i zarys domu, nad którym wisi ele-ment symboliczny, serce, znane z autografów Havla, znak miło-ści, lecz, jak okaże się w finale, również tej za pieniądze. Akto-rzy stąpają po udającym traw-nik jasnozielonym dywanie z długim włosiem, znanym już zresztą widzom, bo w zeszłym sezonie walali się po nim drwa-le uczestniczący w rozmowach przy wycinaniu lasu. Teraz też czatują za sceną, by w odpo-wiedniej chwili przystąpić do likwidacji wiśniowego sadu. Od razu w pierwszej scenie, zgod-nie z sugestią autora dramatu, występuje laptop i podobne no-woczesne przedmioty, świad-czące o tym, że rzecz dzieje się współcześnie. Przewodnim mo-tywem muzycznym jest „Oda do radości”.

Nie wiadomo, dlaczego Vi-lem Rieger (Ryszard Malinow-ski), bohater dramatu, przestał być kanclerzem. Poznajemy go w otoczeniu Ireny (Małgorzata Pikus – najlepsza rola w tym spektaklu), jego długoletniej przyjaciółki, oraz nieodstępu-jącej jej niemal na krok i wyko-nującej natychmiast wszystkie jej polecenia przyjaciółki Mo-

niki (Anna Paprzyca), a tak-że trzymającej się najczęściej z tyłu, ale starającej się również mieć coś do powiedzenia w tym domu Babci (Halina Paseková), matki Riegra. W rozmowie, która dotyczy głównie spraw życia codziennego, prym wie-dzie Irena. Pomocnikowi Osval-dowi (świetnie odnalazł się w Havlowskiej atmosferze Pa-weł Niedoba, tworząc wyrazistą postać drugoplanową) wydaje polecenia, które zawierają do-kładny opis czynności, jak goto-wać ziemniaki, wieszać pranie, wyrzucać śmieci.

Ten satyryczny obrazek obyczajowy przerywa wejście dziennikarza Jacka (Ryszard Pochroń) i fotografa Boba (Ja-kub Tomoszek) z dziennika „Fuj”. Rieger z Viktorem (Ma-riusz Osmelak) u boku udzie-la wywiadu. Viktor to były sekretarz Hanusza (Tomasz Kłaptocz), byłego sekretarza Riegra. Hanusz zajmuje się inwentaryzacją przedmiotów byłego kanclerza, te z pieczątką są własnością państwa. Mimo ciągłych ingerencji Ireny wypo-wiedzi Riegra dla prasy zmie-niają płaszczyznę dialogów i przesuwają je w stronę wielkiej polityki. Centrum myślenia po-litycznego kanclerza stanowił zawsze człowiek, państwo jest dla obywatela, a nie na odwrót i tym podobne deklaracje, odbie-rane powszechnie jako frazesy, składa Rieger. Zresztą pisma „Fuj” nie interesuje polityka, ale sensacje.

Riegra odwiedza zapowia-dany przez ogrodnika Knoblo-cha (Grzegorz Widera) wicemi-nister i późniejszy wicepremier Vlastuś Klein (Janusz Kaczmar-ski starał się chyba w tej roli o parodię odczytywanego przez wiele osób w postaci Kleina obecnego prezydenta RC, co wyszło mu średnio). O tym, że musi opuścić willę, dowiadu-je się Rieger jako ostatni. On i wszystkie osoby z jego najbliż-szego otoczenia w nowej sytu-acji szukają dla siebie miejsca. Cofa pomocną dłoń starsza cór-

ka Riegra Vlasta (Lidia Chrza-nówna) z niewiele mówiącym mężem Albinem (ciekawa rola Dariusza Waraksy). Przytula się natomiast do ojca chodzą-ca własnymi drogami młodsza córka Zuzana (Katarzyna Woj-czyk). Odjeżdża, oczywiście z Moniką, Irena, dla której do-bry pretekst stanowi nakrycie Riegra ze zmysłową Beą (Anna Konieczna) w altanie. Wróci, do tej pory zawsze wracała, wzdy-cha z nadzieją były kanclerz.

Klein, któremu doradza te-raz Viktor, planuje w miejscu wiśniowego sadu wybudować centrum handlowe i rozrywko-we, w przebudowanej willi po-wstanie dom publiczny. Rieger może zostać doradcą doradcy byłego doradcy. Niedopowie-dzenie, czy tak się stanie, po-zwala mu do końca sztuki za-chować twarz.

Reżyser Józef Czernecki za-ufał autorowi sztuki i wierząc, że tekst, którego mocnym atu-tem są igraszki słowne, sam się obroni, a widzowie i tak będą doszukiwać się w osobach dra-matu postaci z czeskiej sceny politycznej, mimo że nie chodzi-ło o utwór z kluczem, stworzył przedstawienie realistyczne, z pewną jednak przestrzenią na dystans i autoironię. Przedłu-żając pierwszą część spektaklu, poprzestawiał nieco akcenty, pozostawiając głównemu bo-haterowi czas na oddech przed najbardziej dramatycznymi dla niego momentami.

Wyraźnie przemawia do wyobraźni widza scena finało-wa. Klein stoi w ogrodzie sam, oparty o stół rękami z zaciśnię-tymi pięściami. Reszta postaci zgromadziła się za metalowym płotem i wygląda jak w klatce.

czesława rudnik

Václav Havel: „Odejścia”. Tłumaczenie Andrzej S. Jagodziń-ski, reżyseria Józef Z. Czernecki, scenografia Anna Franta, opraco-wanie muzyczne Zbigniew Siwek. Prapremiera w języku polskim: Scena Polska Teatru Cieszyńskiego, Cz. Cieszyn 11.10.2008.

Page 44: Zwrot 11/2008

44 11 2 0 0 8

półka z książkami

śpiewaj Panu cały dzień…Śpiewnik przeznaczony wyłącznie do użytku wewnętrznego w celach ewangelizacji. Wydanie 5 poprawione i uzupełnione. Parafia św. Elżbiety, Cieszyn 2008, s. 412.

chwalcie o dziatki najwyższego Pana.Śpiewnik dla dzieci. Wydanie 2 poprawione. Cieszyn 2008, s. 58.

Od czasu gdy w łonie Kościoła katolickiego w Polsce rozpoczęły działalność różnego ro-dzaju ugrupowania młodzieżowe, zwłaszcza tzw. oazy, niebywale wzrosło zapotrzebowa-nie na popularną, utrzymaną w modnych rytmach, piosenkę religijną. Rozwój tej swo-iście rozrywkowej formy życia religijnego obejmował coraz to szersze kręgi, aż w koń-cu stał się najbardziej charakterystycznym znakiem społeczności katolickiej. Gitara i wodzirej w osobie najczęściej siostry za-konnej to dziś najłatwiej rozpoznawalne symbole aktywności parafialnej. Śpiewają zresztą nie tylko grupy oazowe czy zawiązy-wane na okres ferii zespoły sportowo-tury-styczne i pielgrzymkowe, ale także kapłani, chórki katechetyczne i przykościelne chóry dziecięce.

W Cieszynie za Olzą, gdzie przy każdej z licznych parafii działa jakiś mniejszy lub większy zespół śpiewaczy, na czoło tej for-my życia religijnego wysunęła się przed laty parafia św. Elżbiety. Jest to zasługa prężnie tam działającej siostry Jadwigi Wyrozum-skiej, założycielki i kierowniczki chóru oraz zespołu teatralnego. Przy czym nie ograni-cza się ona wyłącznie do prowadzenia tych

ansambli, ale rozwija, i to z powodzeniem, również działalność wydawniczą. Sygna-lizowane tu śpiewniki są tego najlepszym dowodem.

Popularnością cieszy się zwłaszcza „Śpie-waj Panu cały dzień…”, którego piąte już wydanie zawiera 866 różnego rodzaju pieśni – od konfesyjnych przez liturgiczne, ma-ryjne po biesiadne, popularne i regionalne. O rozkwicie pieśni religinej w Polsce świad-czy m.in. fakt, że większość z pomieszczo-nych w śpiewniku powstała niedawno, na fali wzmiankowanego przykościelnego ruchu śpiewaczego. Niepokój może budzić akurat stosunkowo niska wartość literacka tekstów, chociaż wypada sobie uzmysłowić, że ich celem jest wyzwolenie spontanicz-nej potrzeby chwalenia Boga, a nie wyszu-kanej formy osobistego wyznania wiary. Pod tym względem współczesna polska piosenka sakralna jest swoistą ludyczną odmianą murzyńskiego gospel. Wszak pochodząca z języka staroangielskiego nazwa gospel (od słów god spell) oznacza dobrą nowinę (ewangelię) o zbawieniu w Jezusie Chrystusie.

Pierwsza niepodległość. Polacy na śląsku cieszyńskim w 1918 roku.Publikacja wydana z okazji jubileuszu 90-lecia powołania Rady Narodowej Księstwa Cieszyń-skiego 1918-1920. Biuro Promocji i Informacji Urzędu Miasta, Cieszyn 2008, s. 152.

Formalnie idzie o publikację zbiorową, ale z uwagi na fakt, że autorem zdecydowanej większości artykułów jest wytrawny cie-

szyński historyk Krzysztof Nowak, można ją uznać za jego pracę monograficzną. Poza nim autorami poszczególnych przyczyn-ków są: Ivo Baran („Między Orłową a Pol-ską Ostrawą”), Jiří Friedl („Zemský Národ-ní Výbor pro Slezsko”), Józef Szymeczek („Duchowieństwo katolickie i ewngelickie”) i Stanisław Zahradnik jako współautor z Nowakiem tekstu „Między Trzyńcem a Ja-błonkowem”.

O cieszyńskim odrodzeniu narodowym w drugiej połowie XIX w. i jego kulminacji, powołaniu Rady Narodowej Księstwa Cie-szyńskiego w październiku 1918 r., zwykło się pisać – zwłaszcza w publicystyce oko-licznościowej – w kategoriach heroicznego patriotyzmu. Ton beznamiętnej relacji za-czął się sporadycznie pojawiać w pracach akademickich badaczy, m.in. u Bogdana Cybulskiego („Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego 1918-1920”, Opole 1980), An-drzeja Stępniaka („Kwestia narodowa a spo-łeczna na Śląsku Cieszyńskim pod koniec XIX i w początkach XX wieku”, Katowice 1986), w końcu trafił i do historiozofii regio-nalnej (np. prace Edwarda Buławy i Roberta Danela „Świt nad Olzą”, Cieszyn 1988, oraz E. Buławy „Pierwsi szermierze ruchu na-rodowego na Śląsku Cieszyńskim”, Cieszyn 1997). Jednakowoż w duchu bezwzględnego szacunku dla faktów i ich kontekstu społecz-no-politycznego omawia dzieje Śląska Cie-szyńskiego w ich najbardziej dynamicznym okresie przede wszystkim Nowak w aktual-nej publikacji.

Książka warta jest polecenia każdemu mieszkańcowi Śląska Cieszyńskiego, cho-ciaż z uwagi na sposób ujęcia tematu, liczne

Page 45: Zwrot 11/2008

kalendarz śląski 2009. Redaktor odpowiedzialny: Kazimierz Santarius. Współpraca: Anna Ludwin, Czesława Rudnik, Natalia Riess. Redakcja techniczna, opracowanie graficzne, skład: Marek Santarius. Wydał: Zarząd Główny PZKO w RC, Cz. Cieszyn, listopad 2008, s. 240.

To już 45. rocznik zaolziańskiego almana-chu społeczno-kulturalnego. Pomimo wie-lu historycznych i tożsamościowych zawi-rowań, jakie od pierwszego rocznika, czyli bardzo jeszcze przaśnego Kalendarza Gło-su Ludu na rok 1946, boleśnie doświadcza-ły naszą społeczność, ta forma wydawnicza ma się akurat bardzo dobrze i bynajmniej nie świadczy o zastoju w zakresie zaolziań-skiej autorefleksji.

Kalendarz tradycyjnie składa się z czte-rech części: z kalendarium, kroniki wyda-rzeń 2007/08, almanachu publicystyczno-historyczno-literackiego oraz dodatku rozrywkowego, tym razem zręcznie uło-żonego z tekstów gwarowych i dowcipów słownych. Powiedzmy od razu, że każda z tych części została zredagowana w spo-sób celowy i przemyślany, z uwzględnie-niem – nie zawsze u nas przestrzeganych – zasad właściwych dla dramaturgii kom-pozycji. Ten coraz istotniejszy we współ-czesnym edytorstwie wymóg zrealizowa-no nie tylko dzięki stosownemu układowi tekstów, ale także poprzez właściwą ich strukturyzację (wprowadzenie, śródtytu-ły, uzupełniające „ramki” biograficzne…) oraz wyposażenie w arcyciekawy materiał dokumentalny i ilustracyjny. Widać, że redaktor odpowiedzialny za całość ściśle współpracował w tym zakresie z autora-mi i z grafikiem-fotografikiem w jednej osobie (vide np. zdjęcia i archiwalia do tekstów Henryki Bittmar o Boguminie, Daniela Kadłubca o prof. Janie Szczepań-skim, Elżbiety Przyczko o Ośrodku Doku-mentacyjnym Kongresu Polaków czy Ja-nusza Bittmara o Magdalenie Martynek). Dramaturgię kompozycji wymownie dotwarzają szlachetnie czarno-białe zdję-cia bądź fotoreportaże Marka Santariusa (intryguje zwłaszcza ten zatytułowany „61. Gorolski Święto w Jabłonkowie na zapleczu”!).

Na osobną uwagę zasługuje kalenda-rium, wzbogacone o całostronicowe syl-wetki (tekst i zdjęcia) przedsiębiorczych rzemieślników i animatorów kultury przede wszystkim z drugiej strony Olzy.

Z punktu widzenia perspektyw rozwojo-wych Zaolzia to niezwykle cenna inicja-tywa, sugeruje bowiem, że zachowanie i rozwój regionalnej esencji kulturowej w warunkach kapitalistycznych nie-koniecznie musi być uzależnione tylko i wyłącznie od darczyńców czy subwen-cji państwowych, ale także – z upływem czasu coraz pilniej! – od umiejętności wprzągnięcia jej w wolnorynkowy sys-tem podaży i popytu. Pod tym względem szczególnie cenna jest inicjatywa Mikro-regionu Górolsko Swoboda, polegająca na promowaniu ginących zawodów oraz pro-duktów regionalnych. Informacja o niej otwiera zresztą dział kalendarium.

Tytułem wprowadzenia do części pu-blicystyczno-historycznej zamieszczono obszerne materiały Kazimierza Santariusa „Tama czechizacji: szkoła sztygarów i gim-nazjum” (mowa o placówkach oświatowych z początku XX w. w Dąbrowej i Orłowej) oraz Wilhelma Franka „Tempus fugit – czas ucieka” (o pierwszych latach działalności Polskiego Gimnazjum Realnego w Cz. Cie-szynie). Teksty te wyznaczają niejako ładu-nek ideowy wiodącego działu, a więc i ca-łego kalendarza. Idzie oczywiście o ducha patriotyzmu – ten nieodzowny składnik każdej zaolziańskiej publikacji, która ma ambicje nie tylko prezentować dokonania pokoleń, ale i współtworzyć świadomość narodową współczesnych.

kazimierz kaszper

11 2 0 0 8 45

reprodukcje dokumentów, bogaty serwis fo-tograficzny oraz szczegółowe kalendarium lat 1918-20 może również dostarczyć wiele satysfakcji poznawczych czytelnikowi spoza regionu.

zbigniew niemiec: spod piórka i pióra.Publikacja towarzysząca jubileuszowej wystawie fotografii, grafik i rzeźb autora. Galeria „Na Go-jach”, Ustroń, sierpień 2008, s. 36.

Osobliwa książeczka, która wiernie oddaje szerokość pasji artystycznych i zaintereso-wań społeczno-kulturalnych autora. Zawiera w zasadzie teksty publicystyczne i gwarowe próbki literackie Z. Niemca, omówienia jego twórczości i drogi życiowej oraz reprodukcje grafik, obrazów i zdjęcia rzeźb.

Książeczkę trafnie, jak się zdaje, charak-teryzuje nota wstępna, w której czytamy m.in.: „Obojętnie jakim mu się przyjdzie posługiwać narzędziem – słowem, pędzlem, rylcem, piórkiem – Niemiec zawsze będzie przekazywał jakąś cząstkę prawdy właściwej ziemi cieszyńskiej. Będzie tropił niepokoją-ce piękno jej górskiego krajobrazu i medyto-wał nad jego cywilizacyjnymi bliznami. Bę-dzie szukał ewangelicznych cnót w twarzach i dłoniach górali, a także śladów mocy ży-wiołów ognia i wody w kruszejących góral-skich chałupach. Obojętnie czy zechce pole-mizować z rzeczywistością, czy błogosławić tradycji, zawsze będzie się do tej ziemi mo-dlił – wzywał ją na świadka i swej miłości, i swej rozpaczy”.

Na marginesie warto z podziwem i szczyptą zazdrości odnotować, że publika-cja ta jest kolejną z długiego szeregu ksią-żek zainicjowanych i zrealizowanych przez ustrońskie środowisko twórcze skupione przy Wydziale Kultury tamtejszego Urzędu Miasta.

Page 46: Zwrot 11/2008

aneks

11 2 0 0 846

Ukonstytuowanie się Rady Naro-dowej Księstwa Cieszyńskiego (19.10.1918) było ukoronowaniem

zapoczątkowanego na fali Wiosny Lu-dów (1848) ruchu odrodzeniowego w Cieszyńskiem. Ruch ten skupił się początkowo na działaniach rehabili-tujących język i kulturę polską w zdo-minowanym przez żywioł niemiecki regionie. Jego widomym znakiem było przede wszystkim polskie pismo „Tygo-dnik Cieszyński”, przekształcone później w „Gwiazdkę Cieszyńską”. Niebawem jednak ruch odrodzeniowy objął wszyst-kie dziedziny życia społeczno-kultural-nego, oświatowego i gospodarczego.

Do głównych animatorów cieszyń-skiego odrodzenia narodowego zalicza się m.in.: Pawła Stalmacha (1824-91), Andrzeja Cinciałę (1825-98), Andrzeja Kotulę (1822-91) i Jana Śliwkę (1823-74). W nstępnej fazie istotną rolę ode-grał też olbrachcicki ród Michejdów – bracia Franciszek (1848-1921), Jan (1853-1927), Karol (1855-1924), Jerzy (1860-1928), Józef (1874-1942) i Paweł (1887-1940). Publikowane biogramy dotyczą osób związanych już bezpośrednio z Radą Narodową Księstwa Cieszyńskiego.

jeRzy szczuRek (1892-1941)Nauczyciel, jeden z uczestników przewro-tu wojskowego w Cieszynie (1918), twórca i komendant Milicji Polskiej Księstwa Cie-szyńskiego. Urodził się w Kostkowicach, ukończył seminarium nauczycielskie w Cie-szynie. Po wybuchu I wojny światowej został wcielony do wojska austriackiego. Jesienią 1918 wziął czynny udział w opanowaniu cieszyńskiego garnizonu wojskowego. Do sierpnia 1920 r. był także komendantem Polskiej Organizacji Wojskowej. Po odzy-skaniu niepodległości poświęcił się głównie pracy zawodowej. Uczył w Szkole Ćwiczeń żrzy Seminarium Nauczycielskim języka polskiego i śpiewu. Należał do współpra-cowników „Miesięcznika Pedagogicznego”, próbował również sił w literatirze. Najważ-niejszą jego pracą stała się książka „Z wiel-kich dni Śląska Cieszyńskiego”. Spośród pię-ciu zaplanowanych tomów ukazały się trzy: „Przewrót polityczny i wojskowy”, „Pułk pie-choty ziemi cieszyńskiej” oraz „O Milicjach

Ludowych w latach 1918-1920”. Działalność społeczną rozwijał m.in. w Polskim Towa-rzystwie Gimnastycznym „Sokół” oraz w To-warzystwie Ludoznawczym.W 1938 r. został przeniesiony do Radlina, w 1939 r. uszedł przed okupantem do Hrubieszowa, skąd powrócił do Cieszyna. Odmówił podpisania volkslisty, został atresztowany przez gestapo i skierowany do obozu koncentracyjnego w Dachau, a następnie do Mauthausen-Gu-sen, gdzie zginął 16.12.1941 r. Staraniem syna jego prochy zostały przeniesione do cmentarz w Cieszynie.

dR jan Michejda (1853-1927)Adwokat, poseł do Sejmu Śląskiego w Opa-wie (1860-1918) i Rady Państwa w Wied-niu (1911-18). Prezydent Rządu Krajowego w Cieszynie. Urodził się w Olbrachcicach, ukończył niemieckie gimnazjum ewange-lickie w Cieszynie, w latach 1871-75 stu-diował prawo na UJ i na uniwersytecie w Wiedniu. Stopień doktora nauk prawnych UJ uzyskał w 1877 r. W 1882 r. otworzył w Cieszynie kancelarię adwokacką, od 1880 brał czynny udział w działalności polskich stowarzyszeń społeczno-kulturalnych i go-spodarczych. Był jednym ze współzałoży-

cieli Macierzy Szkolnej Księstwa Cie-szyńskiego, przyczynił się do powstania w Cieszynie pierwszego na Śląsku Cie-szyńskim gniazda „Sokoła”, współza-łożyciel Związku Spółek Rolniczych w Księstwie Cieszyńskim (1908). Był działaczem Stronnictwa Narodowego, przyczynił się do założenia i upań-stwowienia polskiego gimnazjum w Cieszynie, do powstania polskiego se-minarium nauczycielskiego w Cieszy-nie-Bobrku oraz do powstania zimowej szkoły rolniczej i szkoły gospodyń wiej-skich w Końskiej. Wraz z T. Regerem i ks. J. Londzinem tworzył ścisłe kole-gium Rady Narodowej Księstwa Cie-szyńskiego. Uchwałą tejże Rady został naczelnikiem Tymczasowego Rządu Krajowego Księstwa Cieszyńskiego (do 31.3.1921). Podczas walk o Śląsk Cie-szyński był trzykrotnie aresztowany i więziony przez Czechów (w Cieszynie, Opawie, Ołomuńcu). Po podziale Śląska Cieszyńskiego został mianowany przez Rząd RP komisarzem Cieszyna, a na-stępnie burmistrzem.

tadeusz RegeR (1872-1938)Działacz ruchu robotniczego, poseł do Rady Państwa , publicysta. Urodził się w Nowym Jorku, lata dzieciące i młodość spędził w Galicji, w 1892 r. podjął studia farma-ceutyczne na UJ w Krakowie. Jako aktywny działacz społeczny i narodowy od 1890 r. współpracował z pismami socjalistycznymi „Robotnik” i „Siła”. W1895 r. przeniósł się do Poręby na Śląsku Cieszyńskim, z jego inicja-tywy doszło do założenia w 1895 r. Komitetu Agitacyjnego i Prasowego w Łazach. W dwa lata później założył „Równość”, pierwsze pi-smo socjalistyczne na Śląsku Cieszyńskim. W latach 1903-20 był redaktorem „Robot-nika Śląskiego”, należał do władz naczelnych PPSD Galicji i Śląska. Z ramienia tej partii uzyskał w pierwszych powszechnych wybo-rach do parlamentu wiedeńskigo w 1907 r. mandat, z którego zrezygnował na rzecz I. Daszyńskiego. Sam wszedł do Rady Pań-stwa w następnych wyborach w 1911 r. Był głównym inspiratorem, jednym z założycie-li (1908) i wieloletnim przewodniczącym Stowarzyszenia „Siła”, prowadzącego dzia-łalność kulturalno-oświatową i sportową

Budziciele i zwierzchnicy

Członkowie Rady Narodowej dla Księstwa Cieszyńskiego. Od lewej: ks. Józef Londzin, Dorota Kłuszyńska,

Ryszard Kunicki, Paweł Bobek.

Page 47: Zwrot 11/2008

4711 2 0 0 8

wśród młodzieży robotniczej na Śląsku Cie-szyńskim. W latach 1914-17 odbywał służbę w legionach, początkowo w charakterze ko-misarza Legionów Polskich w Cieszynie, od 1915 r. jako oficer frontowy. W 1917 r. wzno-wił działalność poselską w Wiedniu. Wraz z pozostałymi posłami Śląska Cieszyńskiego złożył w Radzie Państwa deklarację doma-gającą się przyłączenia regionu cieszyńskie-go do odradzającego się państwa polskiego. Pełnił godność jednego z trzech prezyden-tów Rady Narodowej Księstwa Cieszyń-skiego. W 1919 r. został powołany do Sejmu Ustawodawczego, mandat do Sejmu RP uzy-skał też w wyborach w 1922, 1928 i 1930 r. Od 1919 wchodził w skład Rady Naczelnej PPS, w Cieszyńskiem skupiał wokół siebie całe życie partyjne PPS. Po podziale Śląska Cieszyńskiego interesował się położeniem mniejszości narodowej w Czechosłowacji. Zmarł 15.10. w Bystrej, został pochowany w Cieszynie.

ks. józeF londzin (1863-1929)Kapłan katolicki, działacz narodowy i społeczny, pisarz. Urodził się w Zabrzegu w pow. bielskim, ukończył niemieckie gim-nazjum w Bielsku oraz teologię w Semi-narium Teologów Polskich w Ołomuńcu. Obowiązki kapłańskie pełnił w Strumieniu i Międzyrzeczu, od 1890 r. w Cieszynie, gdzie włączył się w nurt pracy narodowej i społecznej, przejmując m.in. redakcję „Gwiazdki Cieszyńskiej”, której był następ-nie przez 40 lat redaktorem. W 1895 r. za-angażował się na rzecz otwarcia gimnazjum polskiego w Cieszynie, włączył się także w działalność Macierzy Szkolnej Księstwa Cieszyńskiego, w której w latach 1903-04 pełnił funkcję prezesa. W latach 1907-18 był posłem do parlamentu wiedeńskiego. Nałeżał do współtwórców i elitarnej grupy prezydentów Rady Narodowej Księstwa Cie-szyńskiego, w 1919 został posłem do Sejmu Ustawodawczego RP w Warszawie, w 1928 r. zostały wybrany senatorem RP. W latach 1927-28 pełnił funkcję burmistrza Cieszy-na.W 1906 r. powołał do życia towarzy-stwo oświatowo-humanitarne „Opieka nad kształcącą się młodzieżą im. błog. Melchiora Grodzieckiego”, które zabiegało o budowę internatów dla kształcącej się młodzieży polskiej w Cieszynie. Od 1904 r. aktywnie działał jak skarbnik i prezes w towarzy-stwie kulturalno-oświatowym „Dziedzictwo błog. Jana Sarkandra dla ludu polskiego na Śląsku”. Był założycielem Polskiego To-

warzystwa Ludoznawczego (1901), działał i pełnił odpowiedzialne funkcje w wielu or-ganizacjach, w tym również w Polskim To-warzystwie „Beskid Śląski”. Przyczynił się do budowy dwóch pierwszych polskich schro-nisk – na Ropiczce (1913) i Stożku (1922). Posiada duże zasługi jako historyk, twórca zbiorów muzealnych i bibliograf. Bibliogra-fia jego prac sporządzona przez L. Brożka w 1930 r. liczy 125 pozycji. Wśród biblio-grafów szczególnie ceniona jest jest jego „Bibliografia druków polskich w Księstwie Cieszyńskim od roku 1716 do roku 1904” (Cieszyn 1904), jak i dwuczęściowe uzupeł-nienie do tej pracy (1922). Jego bogaty zbiór książek przeszedł na własność „Dziedzic-twa błog. Jana Sarkandra”, niestety w czasie II wojny światowej uległ on zniszczeniu. Zmarł 21.4.

doRota kłuszyńska (1874-1952)Działaczka ruchu robotniczego, senator, po-seł. Urodziła się w Tarnowie, po wyjściu za mąż za dr. H. Kłuszyńskiego zamieszkała na Śląsku Cieszyńskim. Od 1900 r. była człon-kiem PPSD Galicji i Śląska, następnie prze-wodniczącą Centralnego Wydziału Kobiet, redaktorką „Głosu Kobiet”. W 1918 r. została powołana na członka Rady Narodowej Księ-stwa Cieszyńskiego, później została człon-kiem prezydium RNKC i kierowała rozbraja-niem Austriaków w Boguminie oraz obroną dworca kolejowego podczas wojny czesko-polskiej. W 1920 r. działała wśród emigracji polskiej w USA, po powrocie do kraju osiadła w Łodzi. W latach 1925-35 piastowała mandat do Senatu RP, przez cały czas była związana z PPS, po II wojnie światowej była członkiem władz naczelnych PPS. Posłanka do Sejmu Ustawodawczego PRL, w październiku 1952 wybrana na posła do Sejmu PRL.

Paweł bobek (1883-1945)Nauczyciel, działacz ludowy i narodowy, poseł na Sejm RP. Urodził się w Końskiej, ukończył Seminarium Nauczycielskie w Cieszynie. Był członkiem tajnej patrio-tycznej organizacji młodzieżowej „Jedność”. W 1903 podjął pracę nauczycielską w oko-licy Ustronia, w 1906 przeniósł się na Śląsk Zaolziański i włączył do działalności oświa-towej i narodowej prowadzonej przez grupę nauczycieli skupionych wokół „Głosu Ludu Śląskiego”. Był nauczycielem szkoły ludo-wej w Błędowicach Dolnych, kierownikiem szkoły w Datyniach Dolnych, uczestniczył w działalności Polskiego Towarzystwa Pe-

dagogicznego, w 1907 został wybrany wi-ceprezesem jego Zarządu Głównego, w la-tach 1911-18 był redaktorem organu PTP „Miesięcznik Pedagogiczny”. W 1913 zo-stał nauczycielem w polskim Seminarium Nauczycielskim na Bobrku w Cieszynie, równocześnie podjął działalność niepodle-głościową. W 1914 został członkiem Komi-sji Wojskowo-Aprowizacyjnej Naczelnego Komitetu Narodowego w Cieszynie oraz Komitetu Ratunkowego dla ofiar wojny na ziemiach polskich. Związany z Polskim Zjednoczeniem Narodowym, w 1918 r. został jednym z organizatorów ośrodka konspiracyjnego w Cieszynie i powołanej następnie Rady Narodowej Księstwa Cie-szyńskiego, w której pełnił kolejno funkcje sekretarza, wiceprezesa i prezesa. Od mar-ca 1919 poseł na Sejm Ustawodawczy RP. Doprowadził do uformowania się PSL na Śląsku Cieszyńskim, w 1920 zadeklarował w imieniu śląskich ludowców wejście w szeregi PSL Piast i został członkiem jego Rady Naczelnej, później wiceprezesem jego Zarządu Głównego. Redaktor „Głosu Ludu Śląskiego”. W latach 1931-38 członek Rady Naczelnej, w latach 1936-38 Naczelnego Ko-mitetu Wykonawczego Stronnictwa Ludowe-go. Po wybuchu wojny został wywłaszczony, dalsze lata spędził w zakładzie leczniczym w Rybniku. W styczniu 1945 wywieziony wraz z innymi pacjentami i zamordowany w nieznanym miejscu.

Źródło: „Słownik biograficzny ziemi cieszyńskiej” Józefa i Stefanii Bojdów

Członkowie Rady Narodowej dla Księstwa Cieszyńskiego. Od lewej: Tadeusz Reger,

ks. Eugeniusz Brzuska, Kazimierz Piątkowski.

Zdję

cie ze

zbio

rów

Ksią

żnicy

Cies

zyńs

kiej

Page 48: Zwrot 11/2008

TRyB

UnA czy

teln

ików

11 2 0 0 848

Takie pytanie nasunęło mi się, kiedy przeczytałem suchą notatkę w „Głosie Ludu”, że w nowym roku szkolnym nie zostanie otwarta pierwsza kla-sa w Gimnazjum Polskim im. J. Słowackiego w Karwinie Frysztacie. W nowym roku szkolnym 2008-09 czynne są zatem tylko trzy klasy, nieba-wem będą dwie i… co dalej?

Nie chodzi przecież o byle co, lecz o zanik stuletniej instytucji oświatowej, będącej poważnym wyznacznikiem naszej polskiej tożsamości. I znowu będziemy się dowiadywali, że coś zanika i się kończy. A pęcznieć będą tylko kronikarskie zapisy o ta-kich ubytkach.

Skąd się to wszystko bierze, dlaczego tak jest? Wydaje mi się, że brakuje nam wyobraźni, pomysłu, koncepcji, jak i w ja-kim kierunku powinniśmy po-dążać, by społeczeństwo polskie na Zaolziu nie zanikło, rozmyte w nowym kształcie społeczno-politycznym, ekonomicznym, kulturowym.

zaPRzePaszczona szansaWracając do rzeczy, czyli zaniku polskiej placówki gimnazjalnej w Karwinie Frysztacie, posta-nowiłem skonfrontować swoje wyobrażenia z poglądami przy-jaciół, znajomych i aktywistów społecznych. Okazało się, że zrobiłem dobrze, bo wyszło na jaw, że akurat na temat karwiń-skiego „gimpla” każdy ma swoje zdanie i brakuje jednoczącej wykładni, co z tym fantem zro-bić.

W pierwszej kolejności wy-pada powiedzieć, że los placów-ki bynajmniej nie zależy od Cze-chów, lecz od nas samych. Czesi zresztą, przy aktywnym zaan-gażowaniu doc. dr. B. Chwajola, wysupłali 50 mln kc – tytułem częściowej rekompensaty za utracony budynek gimnazjum

w Orłowej Obrokach – z prze-znaczeniem na budowę nowego obiektu gimnazjalnego w Orło-wej Lutyni Górnej, który miał służyć „po równo” uczniom polskim i czeskim. Obiekt rze-czywiście stanął, sęk jednak w tym, że Polacy wcale nie za-mierzali tam przenosić swojej alma mater. Dlaczego? Trudno powiedzieć, bo co człowiek, to inne stanowisko. Gdyby znala-zły się wtedy chociaż dwie oso-by o identycznych poglądach, przeważyłyby szalę na korzyść nowej inwestycji.

ile głów, tyle RacjiA jakich „prawd” ostatecznie wysłuchałem? Oto niektóre z nich.

„Na jaką cholerę nam dwa gimnazja? Przed wojną nas było sto tysięcy i wystarczył jeden gimpel, a dziś nas je do gorści, za chwile i do Cieszyna będzie za mało kandydatów.” „Do karwińskigo gimpla niema wert posyłać dziecka, bo tam je nisko poziom nauczania.” „Dyrektorka Hermanowa je za-interesowano, aby miała w Cie-szynie trzi piyrsze klasy i tymu niechuje Karwine padnyć.” „Je mało dziecek i co bedymy ko-gosi agitować aż posło dziecka tam albo tam, dyć to je jedno i tak nas uż nima.” „Dyć tam na wyrchu je wszystko jedno, óni majóm insze starości, a ni czy mómy w Karwinie gimpel, czy ni. Możne, że gdyby to było w Trzyńcu albo w Jabłonkowie, to by se inaczy starali, a to co je u nas na dolinach, to ich nie ob-chodzi. Eszcze tak przed wybo-rami do Kongresu se przidóm podziwać, a tak na co dziyń na to kaszlóm.” „Staś, dej pokuj, óni uż to downo odłożyli ad akta, przeca o tym, że ubywo dziecek i że taki sóm trendy wiymy uż trzicet roków. I co? I nic! A teraz naroz udowómy zakoczónych.” „Jaki mo tyn gimpel zaplecze?

Dolno Lutyń – dziecek na dwa futbalowe manszafty. Wielko Karwina – uż jyny jedna wy-działówka, a za chwile tam bydzie tela dziecek, jak dzisio w Lutyni. Nó i Błyndowice, kie-re majóm wygodniejsze połą-czyni z Cieszynym. I co chcesz robić?”

od bezsilności do Rezygnacji Takich i podobnych argumen-tów nasłuchałem się wiele. Za-skoczył mnie fakt, że nie wyni-kały one z agresji wobec kogoś czy czegoś, ale raczej z bezsil-ności i rozgoryczenia, że nic się w tej materii, i nie tylko w tej, nie dzieje.

Odniosłem wrażenie, że lu-dzie jak gdyby stracili wiarę w sens zmagań o zachowanie status quo naszej społeczności. Jakby została w którymś mo-mencie przerwana kontynu-acja zmagań, które rozpoczęli nasi poprzednicy dawno temu, jeszcze po Wiośnie Ludów, i kontynuowali w okresie mię-dzywojennym. Nie zahamował tej aktywności ani wybuch II wojny światowej – wręcz od-wrotnie.

Dziś żyjemy w komforto-wych warunkach i nikt nam niczego nie nakazuje, nie musi-my też uważać na słowa ani na to, co robimy, by nie poszczuć przeciw sobie władzy. Mamy na swej stronie przepisy prawne, poparcie w strukturach Unii Europejskiej. Polski nie dzie-li już od nas szlaban szykan i upokorzeń na przejściach gra-nicznych – możemy być z Ma-cierzą w stałym i serdecznym kontakcie. Tymczasem właśnie teraz bycie Polakiem przesta-ło być wykładnią własnego ja, dumnym powodem do kształ-towania własnej osobowości, impulsem do uszlachetniania postaw obywatelskich. Czyżby i w tym przypadku dał o sobie

znać podobny syndrom, jaki za-istniał w związku z Gimnazjum Polskim w Karwinie Frysztacie, kiedy to nieprawdy, półprawdy, pomówienia pozostały niewyja-śnione i stały się powtarzanymi „prawdami” odstręczającymi ludzi od zaangażowania?

nadzieja w PRacy od PodstawTak czy inaczej, z tymi pseu-doprawdami trzeba się będzie zmierzyć, by wyprostować po-gięte opinie o naszej przeszłości i teraźniejszości. Ten trud trze-ba podjąć, jeśli ma mieć sens pozytywna ostatecznie decyzja, wedle której jeśli w przyszłym roku szkolnym zgłosi się do klasy pierwszej odpowiednia ilość uczniów, to zostanie ona otwarta i karwińskie gimna-zjum, ta dobra placówka oświa-towa, będzie mogło nadal żyć i prowadzić swoją misję wycho-wawczo-edukacyjną.

Tę wyjaśniającą, prostującą przekręty pracę należy pod-jąć od zaraz. Powołanych do tego celu, odpowiednich i na dobrym poziomie instytucji mamy wiele. Trzeba tylko, by sobie postawiły w tej materii konkretne cele i skoordynowały postępowanie. I może uda się zachować przy życiu karwińską kontynuatorkę szlachetnych tradycji orłowskiej alma mater.

Usłyszałem też i taką opinię: „Co fórt mówimy o alma mater, kiedy ona się skończyła z dniem przeprowadzki do Łazów? Po-tem to już były inne szkoły i inne budynki, a tę prawdziwą węgiel pochłonął”. Tak, to praw-da, ale prawdą jest również, że żywymi pomnikami Polskie-go Gimnazjum Realnego im. J. Słowackiego na Obrokach w Orłowej są jego absolwenci oraz absolwenci tych niby-szkół kontynuatorek. Dowo-dem ochoczy udział wielu osób w przygotowywaniu uroczysto-ści jubileuszowych na stulecie orłowskiego gimnazjum.

A zatem – do dzieła!STANISŁAW KONDZIOŁKA

były prezes Zarządu Głównego PZKO

trzy klasy i… co dalej?

Page 49: Zwrot 11/2008

11 2 0 0 8

ożywające koło

O podcieszyńskim mosteckim kole PZKO rzadko się w ostatnich latach słyszało. W październiku jednak pojawiły się na terenie wsi afisze, zapraszające na jesienną wystawę pt. „Cztery pory roku”. Nowy prezes, znany społecznik, Władysław Kristen, i kilku innych człon-ków na czele z dynamiczną Marią Dywor, postanowiło udowodnić, że w Mostach można i trzeba pracować.

Zaproszono do współdziałania także gości z Polski, co znacznie podniosło rangę imprezy. Adam Krzywoń z Goleszowa, długoletni prezes cieszyńskiego Towarzystwa Miłośników Ogrodów, wystawił sugestywne alpinarium, obrazujące całoroczny kołobieg przyro-dy, Anna Karpeta zaś wyeksponowała estetyczne wartości suchych kwiatów, Stefania Bojda swoimi obrazami w konwencji A. Muchy wprowadziła atmosferę baśniowości i wartości kolorystyczne, har-monizujące z prezentowanymi owocami, przetworami, nalewkami, nawet żywymi pszczołami z oznakowaną matką.

Wszystko to bardzo pięknie wypełniło salę Domu PZKO, a gdy do tego dodać smaczny bufet, nadzorowany przez Marylę Knoll, mamy wszystko, czego potrzebuje udana impreza. Jest zatem wielka nadzieja, że mosteckie Koło PZKO stanie na nogi, bowiem wystawa (11-12.10.) była tego znaczącą zapowiedzią. DANIEL KADŁUBIEC

Mistrzowice

zawsze miła, uśmiechnięta, pełna optymizmu, pozytywnej energii.

darzyła ludzi wokół siebie szczęściem, radością. nie znała słów nie da się, nie chcę, nie potrafię.

wiele miała w życiu ról. kochająca matka, troskliwa siostra, odlotowa babcia i prababcia, zacięta turystka, kobieta na pełny etat, poetka,

działaczka… pomagała, aczkolwiek sama niekiedy

potrzebowała pomocy.dobra, pogodna, życzliwa, kochająca życie

nad wszystko. los zadecydował inaczej.

taka była anna kantorowa (22.6.1938 – 15.11.2008)na zawsze niech pozostanie w naszych sercach.

Ż y c i eJakże to życie jest krótkie – jak leci, widzisz dopiero w obliczu śmierci.Gdy stracisz kogoś, kto Ci był drogi,z kim przeszedłeś przez życie kawał drogi.

Przesuwa się Twoje życie jak na ekranie,wszystkie przeżycia dobre, złe, skłamane.Dopiero teraz widzisz, żeś i Ty ubliżył,i prosisz w duchu swego bliskiego, aby Ci przebaczył.

Już człowiek niczego nie może wrócić,tylko żyć i jeden drugiemu przebaczyć.Pamiętajcie ludzie, że dokąd żyjecie,jeden drugiemu nie ubliżajcie!!!

Bo później, gdy stracisz swego drogiego,żadne płacze ani bóle nie wrócą czasu straconego.Bierz swego bliskiego z wszystkimi wadami,bo również i Ty nie jesteś idealny!

Jeśli chcesz kogoś zmienić i wciąż szukasz w nim błędu,zmień siebie samego i nie rób wokół siebie zamętu.Każdy z nas ma w sobie wiele dobrego, ale i złego,więc szukaj w drugich, a zobaczysz, że znajdziesz więcej szlachetnego.

anna kantorowa

49

szkatułka

WŁA

DySŁ

AW K

RIST

EN

Page 50: Zwrot 11/2008

50 11 2 0 0 8

Pytanie nr 1: Wiosna LudówPytanie nr 2: Konstanty Ildefons GałczyńskiPytanie nr 3: Jan Pietrzaknadesłano 2 odpowiedzi w kat. b). Książkę wartości ok. 600 kc wylosowała Elżbieta Štěrba-Molenda z Cz. Cieszyna. nadesłano 16 odpowiedzi w kat. c). nagrodę w postaci prenumeraty na r. 2009 (dla siebie lub wskazanej osoby) oraz nagrodę rzeczową wartości 1000 kc wylosowała Danuta Białożyt z Gródka.Losowanie z udziałem red. red. Czesławy Rudnik i Kazimierza Kaszpera odbyło się 14.11.2008 r.nagrody zostaną wręczone podczas grudniowego spotkania Szyndzielni „Zwrotu”. Uczestników kon-kursów prosimy o podawanie wraz z rozwiązaniem swojego nr. telefonu.

h i s t o r i a

W listopadzie 1972 r. francuscy pielgrzy-mi zapytali biskupa Wenecji Albina Lucia-no, czy istnieje możliwość wyboru papieża nie-Włocha? – Widzę co najmniej dwóch kandydatów – odrzekł Luciano i wymienił nazwisko arcybiskupa Wiednia Franza Ko-eniga. Dodał jednak, że „w wieku, który był świadkiem Auschwitz, nie ma mowy, by pa-pieżem został ktoś z krajów germańskich”. – Jeśli chodzi o drugiego, to jest on właśnie biskupem Oświęcimia – dodał. Ponad pięć lat później to jednak arcybiskup Luciano został papieżem Janem Pawłem I. Jego krótkiemu pontyfikatowi towarzyszył stygmat śmierci; odszedł na zawsze 29.9.1978 r., w 24 dniu sprawowania władzy. Ów wymieniany przez niego biskup Oświęcimia, w czasie konklawe arcybiskup Krakowa, został wybrany pa-pieżem 16.10.1978 r. Od 1523 r. na Stolicy Piotrowej zasiadł kardynał nie-Włoch. Spra-wował urząd do 2.4.2005 r., przekształcając swój pontyfikat w jeden z najdonośniejszych w dziejach papiestwa.

Pytanie 1 Jakie imię przybrał kar-dynał Karol Wojtyła po wyborze na papieża w 1978 r.? Pytanie 2 W którym mieście nad Olzą działały w 1930 r. Zakłady Drukarskie i Wydawnicze Karola Prochaski? Pytanie 3 Podaj imię i nazwisko polskiego skoczka narciarskiego, którymi została ochrzczona skocznia w Wiśle Malince.

Odpowiedzi z zaznaczeniem KONKURS POLSKA można przesyłać pocztą i w formie elektronicz-nej na [email protected]. Termin ich nadsyłania mija 7. 12. 2008.

konkurs polska

l i t e r a t u r a i s z t u k a

Na polskiej literaturze i sztuce okresu mię-dzywojnia w XX w. wyraźne piętno odcisnęły kierunki awangardowe. Historia literatury wymienia m.in. futuryzm i awangardę kra-kowską, historia sztuki m.in. funkcjonalizm, kubizm, konstruktywizm, uprawiane przez takie ugrupowania jak Blok, Praesens czy a.r.

Przełomowy w historii polskiej awangar-dy plastycznej był r. 1923, w którym miała miejsce Wystawa Nowej Sztuki w Wilnie. Jej uczestnicy, w większości artyści warszawscy, doprowadzili w 1924 r. do powstania grupy Blok (od pisma „Blok”, które ukazywało się w latach 1924-26). Grupa, w której skład wchodzili m.in.: Mieczysław Szczuka, Hen-ryk Stażewski, Władysław Strzemiński, Mie-czysław Schulz, określała się jako „blok ku-bistów, konstruktywistów i suprematystów”. Postulatem sztuki konstruktywistycznej było objęcie swym zasięgiem wszystkich dziedzin twórczości, a więc także kompozycji twór-czości. W tym zakresie istotne dokonania miał M. Szczuka, który w 1924 opracował w technice fotomontażu zbiór wierszy futu-rystów Brunona Jasieńskiego i Anatola Ster-na „Ziemia na lewo”, wkrótce także poemat Sterna „Europa” i okładkę do poezji Włady-sława Broniewskiego.

Ze Śląskiem Cieszyńskim kojarzy się na-tomiast działalność późniejszej grupy a.r. i związanego z nią W. Strzemińskiego. Otóż problemy formy obiektywnej budowanej w oparciu o wymierne układy przestrzenne Strzemiński rozciągnął i na druk, którego każda strona winna była być komponowana wg miary i liczby. Wybitnym osiągnięciem w tym zakresie był zaprojektowany przez niego układ wierszy w tomie Juliana Przybo-sia „Z ponad”, który został złożony w Zakła-dach Drukarskich i Wydawniczych Karola Prochaski w 1930 r.

Zakres tematyczny konkursu dotyczy zjawisk związanych z Polską, jej historią, kulturą, na-uką, literaturą, sztuką, sportem itp. Co miesiąc publikujemy trzy pytania. Żeby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy poprawnie odpowiedzieć: a) na jedno z nich – zwycięzca otrzymuje książkę wartości ok. 200 Kc; b) na dwa z nich – zwycięzca otrzymuje książkę war-tości ok. 600 Kc; c) na wszystkie trzy – zwycięz-ca otrzymuje prenumeratę „Zwrotu” na 2008 r. (dla siebie lub wskazanej osoby) oraz nagrodę rzeczową wartości 1000 Kc. Nagrody książko-we sfinansowało Stowarzyszenie „Wspólnota Polska“.

Rozwiązanie edycji PaździeRnikowej

s P o r t

Podczas rozgrywanych w Wiśle Malince Let-nich Mistrzostw Polski w skokach narciar-skich i kombinacji norweskiej (25-28.9.2008), zbudowana tam od podstaw i otwarta kilka dni wcześniej nowa skocznia narciarska otrzymała imię wybitnego polskiego skocz-ka. Na obiekcie tym, który podczas letnich mistrzostw był pokryty igelitem, w sezonie 2008/09 po raz pierwszy rozegrane zostaną zawody Pucharu Kontynentalnego.

Page 51: Zwrot 11/2008

Wśród autorów prawidłowych rozwiązań rozlosowane zostaną nagrody książkowe.

Rozwiązanie dodatko-we prosimy przesyłać na adres pocztowy lub [email protected] do 7 grudnia.

Rozwiązanie krzyżówki z nr 10/2008:ZUPEŁNIE SZCZERA SPOWIEDŹ MOŻLIWA JEST TYLKO PRZED BOGIEM

Nagrody książkowe wylosowali:

Otto Santarius z Orłowej i Władysław Szkopek z Hawierzowa.

Gratulujemy!

5111 2 0 0 8

POZIOMO:1 źródło5 odłam wyznaniowy10 odcinek czasu w dziejach

Ziemi11 nakłanianie do czegoś12 ostry w szpitalu13 miejscowość w Toskanii14 zadzior16 nieforemny pakunek17 wojskowy bufet20 mściciel w czarnej masce21 niechęć23 tropikalny komar27 powtarza się w piosence28 wiązania przy jukach31 koreański FIAT33 ognistowłosy34 chroni kończynę Smo-

larka38 podstępne działanie43 przepis na schabowego45 bogini Jutrzenki46 założyciel państwa

słowiańskiego na Mora-wach

48 matka Achillesa49 konkurent Kubicy53 nadaje kierunek statkowi55 staropolski herb szla-

checki

56 samiec świni domowej60 kondygnacja budynku61 duża srebrna moneta62 marka aparatu fotogra-

ficznego63 zbiornik wodny64 kobiecy przedmiot kultu65 sztaba metalowa66 naziemna małpa wąsko-

nosa67 komendant reduty na

WoliPIONOWO:1 końcowa część tułowia2 do pieczenia mięs3 jedno z imion Małego

Rycerza4 biblijna rzeka5 ostatni dyktator Portuga-

lii6 kogutek na głowie

7 znawca ludzkiego ciała8 podnieta9 szczątki ludzkie15 bogini przeznaczenia18 udrzewiona droga 19 okres godowy ryb22 Utah lub Michigan24 gwiazdozbiór równikowy25 broni różę26 barwna na niebie29 drapieżnik z rodziny del-

finów 30 stan w USA32 najdłuższa rzeka subkon-

tynentu indyjskiego34 służy do wytwarzania

moczu35 kolega Pszczółki36 kamień piekielny37 przełożony meczetu39 1/100 $

40 półwysep w Chorwacji41 twórca dzieła 42 centrum atomu44 ma Monikę za dziewczy-

nę47 motyl dzienny z rodziny

południc50 złota moneta francuska51 gryzoń ziemnowodny

hodowany na futro52 rywal Żywca54 pogodny utwór poetycki57 patronka poezji miłosnej58 zwany także diabłem

morskim59 Laskowik z kabaretu TEY

Podpowiedź do rozwiąza-nia dodatkowego: SENTENCJA ANTHONy’EGO EDENA

oPr. BIKI

Page 52: Zwrot 11/2008

MIEJSKIE CENTRUM KULTURy W RUDZIE ŚLąSKIEJ

ul. niedurnego 69WWW.MCKRUDASL.PL

Każdy, kto chce sprawdzić, jak sto lat temu pracowały drukarnie, musi od-wiedzić Rudę Śląską. Dzięki jednemu z drukarzy zachowały się tu prawdzi-we cuda techniki.

Ruda Śląska zawdzięcza zabytek Joachimowi Koszykowi. Przez wiele lat pracował tu jako drukarz. Począt-kowo w firmie Prodryn, a w 1992 r. wydzierżawił maszyny i otworzył własną drukarnię typograficzną. Gdy zdecydował się odejść na emeryturę, maszyny oddał miastu. Dzięki niemu w podziemiach Miejskiego Centrum Kultury przy ul. Niedurnego można zwiedzać zabytkową drukarnię.

Najstarsza z maszyn typu Heidel-berg powstała w 1897 r. Kolejne są

trochę młodsze. Wyprodukowano je w 1908 i 1910 r. Są jeszcze: maszy-na Augsburg z 1903 r., gilotyna typu Excelsior do cięcia papieru, maszyna perforacyjna (można dzięki niej dru-kować np. bilety), blokówka (to urzą-dzenie do zszywania bloczków) i no-życe do tektury.

Najważniejsza jest zecernia, bo po cóż drukarskie maszyny, jeśli nie ma czcionek. W piwnicach rudzkiego MCK w zecerni jest dziś kilkadziesiąt typów czcionek o rozmaitej wysoko-ści. Największe mają 10,5 cm.

Dobry zecer potrafił z zamknięty-mi oczami znaleźć każdą czcionkę. Litery układał w kątnikach, potem umieszczał je w maszynie, przykręcał

śrubami i jeszcze na wszelki wypadek uderzał z góry drewnianym młot-kiem. Wszystko po to, żeby litery nie wypadły – farba drukarska jest tłusta i mogłaby je wyciągnąć.

Adam Nowak, rzecznik rudzkie-go magistratu, przypomina, że starą drukarnię można nie tylko zwiedzać. – Każdy gość może sobie wydruko-wawć tu wizytówkę. Przez jakiś czas po śmierci pana Koszyka mieliśmy z tym problem, ponieważ nikt nie wiedział, jak obsługiwać maszyny. Na szczęście udało nam się znaleźć oso-bę, która się na tym zna. Wystarczy zadzwonić do MCK i umówić się na wizytę – dodaje rzecznik.

przemysław jedlecki

LITERKI PANA KOSZyKA