Wieści z Gminy Poniec - nr 12 - Grudzień 2011

16
Nr 12 ISSN 2082-7679 Cena 1,50 zł www.poniec.eu Grudzień 2011 Szczęśliwych i zdrowych Świąt Bożego Narodzenia, rodzinnego ciepła i radości oraz wszelkiej pomyślności w nadchodzącym Nowym Roku życzą BURMISTRZ PONIECA JACEK WIDYŃSKI PRZEWODNICZĄCY RADY JERZY KUSZ Ojca Tomasza z Janiszewa droga do Afryki Minęły trzy miesiące od czasu, gdy spotkałam ojca Tomasza Przybyła. Rozmawialiśmy w domu jego dziadka Józefa Majchrzaka w Oporówku. Opowiadał o sobie, swoim powołaniu, o księżach werbistach i o misji, na którą właśnie się wybierał. A jechał w nieznane, do Afryki, konkretnie do RPA w Góry Smocze. Mówił, że jedzie w świat głosić Ewangelię i doprowadzać dusze do zbawienia. Obiecałam, że tuż przed świętami Bożego Narodzenia napiszę o tym po- słannictwie i o jego życiowych wyborach. Kiedy artykuł znajdzie się w gazecie, ojciec Tomasz będzie wiedział, że jest wtedy z nami, a my „odwiedzimy” go choć na chwilę. W czasie tych świąt bliscy powinni być przecież razem. - Może to zabrzmi dziwnie, ale choć nie mam niczego na włas- ność, to wszędzie gdzie jestem, mam dom – mówi ojciec Tomasz. - Mam dom dziadka i cioci w Opo- rówku, dom u rodziców w Lesznie i u rodzeństwa, czuję się w domu, gdy odwiedzam kolegów w rodzin- nym Janiszewie, jestem w domu u współbraci werbistów, w domu na misji. Jestem bogaty, choć cały mój majątek to zaledwie trochę osobistych rzeczy. Właśnie dom daje mi siłę i bogactwo. Jestem szczęśliwy. Ojciec Tomasz ma 34 lata. Jest pogodny, uśmiechnięty, z pasją opowiada o swoim życiu. Dziś jest pewien, że wybrał właściwą drogę. Ale wspomina, że przecież też się wahał. Jako chłopak mieszkał z ro- dziną w Janiszewie, a do szkoły chodził w Poniecu. Kończył pod- stawówkę, gdy na mszy świętej w Waszkowie ksiądz poświęcił mod- litwę powołaniom kapłańskim i mówił o seminarium duchownym. Wtedy pierwszy raz pomyślał, że może i on mógłby zostać księ- dzem. Ale porzucił tę myśl, bo nie miał odwagi wybrać się z małej wioski w wielki świat. Co będzie, jeśli się nie sprawdzi, jeśli to, co czuje nie jest powołaniem? Na to pytanie odpowiadał sobie także w szkole średniej, w Lesznie „u Ko- niora”. Wówczas podczas rekolek- cji szkolnych obejrzał film „Misja”. I po raz drugi zapragnął pójść ka- płańską drogą. Tym razem mi- syjną, z posłannictwem do afrykańskiego ludu. Ale i wówczas nie był jeszcze gotowy. Brakowało mu dojrzałości życiowej, może na- zwania swoich pragnień, pewnie dalej odwagi do podejmowania de- cyzji. Nieraz rozmawiał z księdzem Jarkiem, wikariuszem z ponieckiej parafii. Pamięta, jak powiedział mu: „Tomek, jeśli nie spróbujesz, nigdy sobie tego nie wybaczysz”. Ale do tej ostatecznej próby doszło dopiero w 2002 roku. W czasie ostatniej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. - Na spotkanie z papieżem po- (dokończenie na str.8) Togo - błogosławieństwo nowo narodzonych bliźniaków. Od godziny 7.00 zbiórka pieniędzy na rzecz WOŚP Sala widowiskowa w Poniecu: - pokaz Iluzjonisty - Kabaret - występy przedszkolaków - pokazy sekcji działających przy Gminnym Centrum Kultury w Poniecu oraz wiele innych atrakcji SERDECZNIE ZAPRASZAMY

description

 

Transcript of Wieści z Gminy Poniec - nr 12 - Grudzień 2011

Nr 12 ISSN 2082-7679 Cena 1,50 zł www.poniec.euGrudzień 2011

Szczęśliwych i zdrowychŚwiąt Bożego Narodzenia,rodzinnego ciepła i radościoraz wszelkiej pomyślności wnadchodzącym Nowym Roku

życzą

BURMISTRZ PONIECAJACEK WIDYŃSKI

PRZEWODNICZĄCY RADYJERZY KUSZ

Ojca Tomasza z Janiszewadroga do AfrykiMinęły trzy miesiące od czasu, gdy spotkałam ojca Tomasza Przybyła. Rozmawialiśmy wdomu jego dziadka Józefa Majchrzaka w Oporówku. Opowiadał o sobie, swoim powołaniu, oksiężach werbistach i o misji, na którą właśnie się wybierał. A jechał w nieznane, do Afryki,konkretnie do RPA w Góry Smocze. Mówił, że jedzie w świat głosić Ewangelię i doprowadzaćdusze do zbawienia. Obiecałam, że tuż przed świętami Bożego Narodzenia napiszę o tym po-słannictwie i o jego życiowych wyborach. Kiedy artykuł znajdzie się w gazecie, ojciec Tomaszbędzie wiedział, że jest wtedy z nami, a my „odwiedzimy” go choć na chwilę. W czasie tychświąt bliscy powinni być przecież razem.

- Może to zabrzmi dziwnie, alechoć nie mam niczego na włas-ność, to wszędzie gdzie jestem,mam dom – mówi ojciec Tomasz.- Mam dom dziadka i cioci w Opo-rówku, dom u rodziców w Leszniei u rodzeństwa, czuję się w domu,gdy odwiedzam kolegów w rodzin-nym Janiszewie, jestem w domu uwspółbraci werbistów, w domu namisji. Jestem bogaty, choć całymój majątek to zaledwie trochęosobistych rzeczy. Właśnie domdaje mi siłę i bogactwo. Jestemszczęśliwy.

Ojciec Tomasz ma 34 lata. Jestpogodny, uśmiechnięty, z pasjąopowiada o swoim życiu. Dziś jestpewien, że wybrał właściwą drogę.Ale wspomina, że przecież też się

wahał. Jako chłopak mieszkał z ro-dziną w Janiszewie, a do szkołychodził w Poniecu. Kończył pod-stawówkę, gdy na mszy świętej wWaszkowie ksiądz poświęcił mod-litwę powołaniom kapłańskim imówił o seminarium duchownym.Wtedy pierwszy raz pomyślał, żemoże i on mógłby zostać księ-dzem. Ale porzucił tę myśl, bo niemiał odwagi wybrać się z małejwioski w wielki świat. Co będzie,jeśli się nie sprawdzi, jeśli to, coczuje nie jest powołaniem? Na topytanie odpowiadał sobie także wszkole średniej, w Lesznie „u Ko-niora”. Wówczas podczas rekolek-cji szkolnych obejrzał film „Misja”. Ipo raz drugi zapragnął pójść ka-płańską drogą. Tym razem mi-syjną, z posłannictwem doafrykańskiego ludu. Ale i wówczasnie był jeszcze gotowy. Brakowałomu dojrzałości życiowej, może na-zwania swoich pragnień, pewniedalej odwagi do podejmowania de-cyzji. Nieraz rozmawiał z księdzemJarkiem, wikariuszem z ponieckiejparafii. Pamięta, jak powiedziałmu: „Tomek, jeśli nie spróbujesz,nigdy sobie tego nie wybaczysz”.Ale do tej ostatecznej próby doszłodopiero w 2002 roku. W czasieostatniej pielgrzymki Jana Pawła IIdo Polski.

- Na spotkanie z papieżem po-

(dokończenie na str.8)Togo - błogosławieństwo nowo narodzonych bliźniaków.

Od godziny 7.00zbiórka pieniędzy na rzecz WOŚP

Sala widowiskowa w Poniecu:- pokaz Iluzjonisty

- Kabaret- występy przedszkolaków

- pokazy sekcji działających przyGminnym Centrum Kultury w Poniecu

oraz wiele innych atrakcji

SERDECZNIE ZAPRASZAMY

[ 2 ] WIEŚCI Z GMINY PONIEC

“Wieści...” mają rok

Nie będziemy ukrywać, że uro-dzinowym ciastem najchętniej po-dzielilibyśmy się ze wszystkimiczytelnikami, bo to przecież ichświęto. Niestety, nie mogliśmy za-prosić kilku tysięcy osób, choć tyluczytelników jest z nami od roku.Zaprosiliśmy więc najmłodszych ito tych, którzy co miesiąc pukajądo Państwa drzwi i przynosząnowe „Wieści...”. A gościli ich: bur-mistrz Jacek Widyński, przewodni-czący Rady Jerzy Kusz i dyrektorGminnego Centrum Kultury MaciejMalczyk. Z zaproszenia skorzystalirównież nauczyciele, którzy wszkołach prowadzą dystrybucjęnaszej gazety: Aneta Piasecka,Magdalena Włodarczyk, OliwiaWojciechowska, Aleksanda Sko-rupska i Rosława Kędzierska. Naich ręce burmistrz gminy przekazałpodziękowania za pomoc i wręczyłdyplomy. Naprawdę było urodzi-nowo.

Rok działania to jeszcze nie ju-bileusz, ale skłania do przedsta-wienia pewnych statystycznychdanych. Przede wszystkim po-wiedzmy, że co miesiąc sprzeda-jemy 1200 egzemplarzy „Wieści...”A to znaczy, że nasz miesięczniktrafia do dwóch trzecich rodzin, akażdy egzemplarz czyta kilkaosób. Przez rok zamieściliśmy 520informacji i artykułów oraz 451zdjęć. Odwiedziliśmy 42 jubilatówi osób obchodzących imieniny.Przedstawiliśmy wszystkich rad-nych i sołtysów. Relacjonowaliśmykilkanaście imprez patriotycznych ikulturalnych. Pokazywaliśmy reali-zowane inwestycje i informowa-liśmy o podatkach oraz budżecie.Kilka osób zaprosiliśmy do roz-mów na łamach gazety. Co mie-

Grudniowe wydanie „Wieści z gminy Poniec” ma numer 12.A to znaczy, że nasz miesięcznik właśnie skończył rok. Jakna taką uroczystość przystało, zaprosiliśmy gości. Był oczy-wiście tort z okolicznościowym napisem i jedna świeczka.

siąc byliśmy także w szkołach iplacówkach kultury.

Ale chcielibyśmy też bardzo po-dziękować współpracownikom na-szego miesięcznika. Odpierwszego wydania na łamach„Wieści...” ukazują się teksty doty-czące historii regionu. Pisze je dlanas Grzegorz Wojciechowski. Po-rady weterynaryjne prowadziRoman Szymański, a wędkarskieMaciej Morchel. Informacje i zdję-cia przysyłają również nauczyciele.Dzięki nim gazeta jest ciekawsza itematycznie bogatsza.

I raz jeszcze wróćmy douczniów szkół. Bez przesadymożna powiedzieć, że są już na-szymi przyjaciółmi. Około stu znich co miesiąc roznosi gazetę.Pomagają redakcji i czytelnikom,ale również pracują dla samorzą-dów szkolnych. Od każdego nu-meru gazety dostają bowiem 50groszy. Te pieniądze przeznaczająna działalność samorządu, a więc

na nagrody, wycieczki, na pomocuczniom oraz na zakup potrzeb-nych pomocy. Ostatnio na przykładSamorząd Uczniowski Szkoły Pod-stawowej w Poniecu za zarobioneod czerwca pieniądze kupił lap-topa. Bardzo nas taka gospodar-ność cieszy. A czytelnicy, którzykupują gazetę, mogą być pewni,że część zapłaconych za „Wie-

ści...” złotówek po prostu wraca dodzieci.

Rok minął. Liczymy na to, żegrono naszych czytelników będziesię powiększać. Że będą Państwonas wspierać, podpowiadać te-maty i pisać listy. Bo tak jak przedrokiem, tak i teraz chcemy, by ga-zeta była naszą wspólną własno-ścią.

(has)

Numeryarchiwalne“Wieści...”

Przypominamy naszym czytel-nikom, że archiwalne numery“Wieści gminy Poniec” możnapobrać w formacie PDF zestrony internetowej:

www.poniec.euNa stronie znajduje się również

aktualny cennik reklam i ogło-szeń w naszym miesięczniku.

[ 3 ]WIEŚCI Z GMINY PONIEC

Śpiewać każdy może

Wydawca i redakcja: Gminne Centrum Kultury w Poniecu,ul. Szkolna 3, tel. 65 5731169Redaktor naczelny: Paweł KlakPrzesyłanie materiałów do gazety i archiwum PDF: www.poniec.euDruk: Trasmar LesznoSkład: HALPRESS, Leszno - www.halpress.eu

Zamieszczanie reklam i ogłoszeń - tel. 65 5731169

Wieści z gminy Poniec Nakład 1.500 sztuk

W przesłuchaniach wzięłoudział 16 uczestników, którzy wy-stąpili w trzech kategoriach wieko-wych: klasy I – III szkołypodstawowej, klasy IV – VI szkołypodstawowej oraz klasy gimnaz-jalne. Po wysłuchaniu wszystkichutworów jury w składzie: GrzegorzHerman – przewodniczący, Ale-ksander Maćkowiak, SławomirGwizdek, wybrało najlepszych wo-kalistów. Klasyfikacja przedsta-wiała się następująco: klasy I – III:1 miejsce – Zofia Woźna, 2miejsce – Klaudia Lipowczyk, 3miejsce – Oliwia Nowak, klasy IV –

W sobotę, 26 listopada, w sali widowiskowej w Poniecu od-były się gminne eliminacje do VIII edycji Powiatowego Kon-kursu Piosenki „Śpiewać każdy może”.

VI: 1 miejsce – Wiktoria Wróbel, 2miejsce – Natalia Szynka, 3miejsce –Weronika Nowak, klasygimnazjalne: 1 miejsce – Magda-lena Wojciechowska, 2 miejsce –Zuzanna Wojciechowska, 3miejsce – Anastazja Kurek. Po-nadto wyróżnienie otrzymała Ża-neta Drożdżyńska. Wszyscyuczestnicy zostali nagrodzeni oko-licznościowymi dyplomami i upo-minkami. Zwycięzcy swoichkategorii zakwalifikowali się do fi-nału powiatowego konkursu, któryodbył się 4 grudnia w Ośrodku Kul-tury w Krobi.

Od siedmiu lat w Poniecu przy ulicy Piaskowej myśliwi z Koła Ło-wieckiego Diana prowadzą hodowlę bażantów. Osobą, która spra-wuje stałą opiekę nad tą hodowlą, jest Marek Stankowski, strażnikKŁ Diana. Podzielona na cykle jednoroczne hodowla rozpoczynasię w maju od zakupu piskląt. Jesienią myśliwi wypuszczają dolasów pierwszą partię około 400 sztuk ptaków, a na wiosnę drugąpartię około 300 sztuk. Oprócz hodowli bażantów prowadzą teżhodowlę blisko 800 sztuk kuropatw w Dzięczynie. To jedne z naj-bardziej chwalebnych czynów członków KŁ Diana dla dobra utrzy-mania właściwej równowagi niektórych gatunków dzikich zwierząt.

Zabawa wzorowana była na te-lewizyjnym teleturnieju „Jeden zdziesięciu”. Najpierw uczestnicy ry-walizacji losowali kolejność, wedługktórej odpowiadali na pytania opra-cowane przez organizatora, nau-czyciela Krzysztofa Blandzi. Pytaniaodczytywały Zuzanna Łuczak (klasaIIb) i Patrycja Chuda (klasa IIIb).Uzyskiwane przez uczestnikówkonkursu punkty odnotowywanebyły przez Paulinę Juskowiak zklasy IIa. Konkurs składał się zośmiu części. W każdej z nich gim-nazjaliści odpowiadali na trzy pyta-nia sprawdzające ich wiedzę zprzedmiotów humanistycznych. Do-tyczyły one między innymi lekturszkolnych, znajomości reguł grama-tycznych i ortograficznych, związ-ków frazeologicznych, przysłów,synonimów i antonimów oraz wie-

dzy z historii. Uczestnicy konkursuusłyszeli również pewne informacje,których wiarygodność potwierdzalilub zaprzeczali.

W konkursie wzięli udział gim-nazjaliści: Katarzyna Jesiak (klasaIa), Agata Machowska (klasa IIa),Adrian Staśkiewicz (klasa IIb), SaraKlonowska (klasa IIIa) i AgnieszkaŁasicka (klasa IIIb). Zwycięzcą„Jeden z pięciu” został Adrian Sta-śkiewicz, który zgromadził 16 punk-tów. Na drugim miejscu z 14punktami uplasowała się Agata Ma-chowska, a na trzecim - Sara Klo-nowska, która zgromadziła 12punktów. Czwarte miejsce ex aequozajęły Katarzyna Jesiak i AgnieszkaŁasicka, które zdobyły po 10 punk-tów. Laureat konkursu otrzymał wnagrodę album zatytułowany „Cudaświata”.

Jeden z pięciu„Jeden z pięciu” to konkurs wiedzy wszelakiej, do któregostanęło 4 listopada pięciu uczniów z Gimnazjum w Żyto-wiecku.

[ 4 ] WIEŚCI Z GMINY PONIEC

Nie zapomnij w styczniu

W języku hebrajskim znaczy„człowiek z ziemi”. Zwyczajowoimię to nadawano chłopcom uro-dzonym w Wigilię Bożego Naro-dzenia, a także synowi z bliźniątróżnej płci. Imię to jest symbolemdługowieczności i siły. Adam jestbardzo inteligentny, o analitycznymi niezależnym umyśle. Obowiąz-kowy i pracowity. Lubi majsterko-wanie i spotkania z przyjaciółmi.Jego kolorem jest czerwony, ro-śliną gruszka, zwierzęciem leo-pard, liczbą jedynka, znakiemzodiaku Byk. Imieniny obchodzirównież: 6 kwietnia, 16 maja i 9września.

Adamów jest w naszej gminie54. Najstarszy mieszka w Sarbino-wie i ma 84 lata. Natomiast naj-młodszy Adaś urodził się wczerwcu bieżącego roku w Po-niecu. I tym dużym, i tym małymAdamom życzymy, aby zawsze

spotykało ich dobro. W Poniecumieszka 22 Adamów, w Waszko-wie, Grodzisku, Drzewcach, Śmi-łowie i Sarbinowie - po 3, wMierzejewie, Dzięczynie, ŁęceMałej, Rokosowie i Żytowiecku -po 2, oraz w Miechcinie, ŁęceWielkiej, Teodozewie, Zawadzie,Czarkowie, Franciszkowie i Jani-szewie - po jednym.

(has)

Adam Sierakowskiz Ponieca

Adama - 24 XII

To pierwsza kobieta, stworzonaz żebra Adama. Imię wywodzi sięz hebrajskiego słowa „żyć”. A więcEwa to patronka ludzkiego rodu,ta, która dała życie. Niestety, Ewiepamięta się, że została wygnana zraju. Tak czy inaczej, dziewczyn-kom urodzonym w Wigilię rodziceczęsto dają to imię. Modne onobyło zwłaszcza w latach 30. i 40.XX wieku. Ewa jest kobietą nieza-leżną i nie ogranicza swobodyinnym. Ma wielkie poczucie odpo-wiedzialności. Jej temperamentsprawia, że wobec swojego wy-branka bywa zaborcza i władcza.Jak wszyscy lubi wygodę, ładneciuchy, uwielbia być w centrumuwagi. Jej kolorem jest niebieski,rośliną lilia, zwierzęciem gołębica,liczbą dwójka, a znakiem zodiakuPanna. Ewa obchodzi imieninyrównież: 14 marca, 23 kwietnia, 25lipca i 6 września.

W gminie mieszka 67 pań oimieniu Ewa. Najwięcej jest ich wPoniecu, bo aż 27. W Łęce Wiel-

kiej żyje 7 Ewek, w Rokosowie - 6,a w Łęce Małej - 5. Kolejno wy-mienić można: Bączylas, Sarbi-nowo i Żytowiecko - po 3,Waszkowo, Szurkowo i Drzewce -po 2 oraz Czarkowo, Zawadę, Teo-dozewo, Śmiłowo, Bogdanki, Dzię-czynę i Grodzisko - po jednej.Wszystkim życzymy, by zawszebyły zdrowe i szczęśliwe. Najstar-sza Ewa mieszka w Poniecu i ma81 lat, a najmłodsza jest z Roko-sowa i skończyła 15 lat. (has)

Ewa Kończakz Sarbinowa

Ewy - 24 XIIZ bukietem kwiatów do...

Pierwszego stycznia tradycyjnie witamy Nowy Rok. Ale tego dnia ob-chodzimy też Światowy Dzień Pokoju. To święto proklamował papieżPaweł VI, a Kościół katolicki czci je od 1968 roku.

W czasie uroczystości stulecia polskiej filatelistyki, w 1993 roku, po-stanowiono obchodzić Dzień Filatelisty. Na takie obchody wyznaczonodzień 6 stycznia.

Najpiękniejszymi, rodzinnymi świętami w styczniu są oczywiście: DzieńBabci i Dzień Dziadka. Żaden wnuk nie może zapomnieć, że przypadająone 21 i 22 stycznia.

I jeszcze kilka nietypowych styczniowych dni. 8 stycznia obchodzi sięDzień Sprzątania Biurka, 15 stycznia - Dzień Wikipedii, 24 stycznia - Świa-towy Dzień Środków Masowego Przekazu. Natomiast 25 stycznia jestOgólnopolskim Dniem Sekretarki i Asystentki. W naszej gminie takieświęto obchodzi pewnie okołu stu pań. Może szefowie firm i urzędów właś-nie tego dnia postawią kwiatek na biurkach swoich sekretarek. A 27 stycz-nia jest Dniem Dialogu z Islamem. Ten dzień ogłosiła KonfederacjaEpiskopatu Polski. (has)

POŻEGNANIEW ostatnich tygodniach

na zawsze odeszli od nas:

20. 11 - Polaszek Marianna, Teodozewo (1933)22. 11 - Gubańska Wiesława, Drzewce (1958)

Mieszkaniec Ponieca, lat 89, emeryt, były przewodniczącyMiejskiej Rady Narodowej i prezes Zarządu Koła ZwiązkuKombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych w Poniecu,mąż, ojciec córki i syna, zodiakalne Bliźnięta.

JANEM WIĘCŁAWSKIM

- W okresie powojennym stano-wisko przewodniczącego MiejskiejRady Narodowej odpowiadało stano-wisku dzisiejszego burmistrza. Azatem nie tylko stał Pan na czele Po-nieca, ale tworzył struktury władzytego miasta po zawierusze wojennej.

- Zanim zostałem przewodniczącymMiejskiej Rady Narodowej w Poniecu,tę samą funkcję pełniłem wcześniej wlatach 1954-1964 w Gozdnicy, w po-wiecie żagańskim. Zarówno Gozdnicajak i Poniec w momencie tworzeniaprzeze mnie Prezydium Miejskiej RadyNarodowej liczyły zaledwie 3 tysiącemieszkańców. W Gozdnicy miałem trud-niej niż w Poniecu, bo tam tworzyłemwładzę od zera. Gdy trafiłem do Po-nieca, już istniały zalążki lokalnej wła-dzy. Przewodniczącym byłem tu od1964 do 1972 roku. Później zostałemkierownikiem administracyjnym szpi-tala, a w wieku 60 lat jako kombatantprzeszedłem na emeryturę.

- Był Pan dobrym organizatorem,bo powierzano Panu odpowiedzialnefunkcje tworzenia różnych strukturwładzy.

- Zaraz po wojnie i demobilizacji zwojska, gdy ukończyłem kursy pożarni-cze w Poznaniu, wyjechałem jako osad-nik na Ziemie Zachodnie. Tampowierzono mi zadanie organizowaniaw zakładach pracy struktur zawodo-

wych straży pożarnych.- Podziwiam Pańską patriotyczną

postawę, ale skoro tworzył Pan wów-czas struktury władzy, to określonejwładzy politycznej.

- Kierunek polityczny był jasno okre-ślony i nikt o tym nie dyskutował.

- Niezmiennie od 1972 roku sze-fuje Pan organizacji kombatanckiej wPoniecu.

_ Gdy wybuchła wojna, miałem 17lat. Urodziłem się w Dębach Szlachec-kich w powiecie kolskim i tam otrzyma-łem mobilizację do wojska. Walczyłemw różnych miejscach, ale przeważniena froncie blisko zachodniej granicy.Wojna mocno odbiła się na moim zdro-wiu. Wiele razy spałem na betonie, a tospowodowało, że po wojnie musiałemsię poddać trepanacji czaszki. Szefujęorganizacji kombatanckiej w Poniecu iczuję się w to mocno zaangażowany.

- A co sprawiło, że pomimo do-tkliwych przejść wojennych, zostałPan strażakiem?

- Zawsze od dziecka chciałem byćstrażakiem, a dopiero po wojnie mogłyspełnić się moje marzenia. Nie było dlamnie istotne, że podczas wojny straci-łem na zdrowiu. Pasja była ważniejsza.Gdy zamieszkałem w Poniecu, przez 4kadencje byłem naczelnikiem Ochotni-czej Straży Pożarnej.

- W Poniecu mieszka Pan najdłu-żej w swoim życiu. Jakie jest tomiasto?

- W Poniecu mieszkam już 48 lat.Gdy do niego przyjechałem był zacofa-nym miastem, bez chodników, bez siecikanalizacyjnej, bez szkoły. Cieszę się,że udało mi się dla tego miasta wielezrobić. Do pracy dla dobra wspólnegonie trzeba było kiedyś nikogo przekony-wać. Wszyscy sobie pomagali, aby namsię lepiej żyło. Dziś za dużo się dysku-tuje, a za mało robi. A kto jest głośniej-szy, to czuje się ważniejszy. Możnaspotkać wielu nieuczciwych i nieżyczli-wych ludzi. Patrzę na to z przykrością,gdy we wspomnieniach mam lata po-wojenne.

W cztery oczy z...

[ 5 ]WIEŚCI Z GMINY PONIEC

Bibliotekawiodąca

Biblioteka GCK w Poniecu jużpo raz drugi otrzymała sprzęt kom-puterowy w ramach ProgramuRozwoju Bibliotek, realizowanyprzez Fundację Rozwoju Społe-czeństwa Informacyjnego. Miało tomiejsce w ubiegłym roku, ale wów-czas biblioteka GCK była jedynieplacówką partnerską w ramachprogramu, a zatem należało się jejznacznie mniej sprzętu. Wspólniez filią biblioteki w Żytowiecku do-stały po jednym komputerze sta-cjonarnym i urządzeniuwielofunkcyjnym. Pod koniec 2010roku placówka wystartowała po-nownie z pismem o wsparcie jejdziałalności w ramach II rundy Pro-

Biblioteka Gminnego Centrum Kultury w Poniecu wzbogaciłasię o nowoczesny sprzęt komputerowy, projekcyjny i foto-graficzny. To wsparcie udzielone wiodącym bibliotekomgminnym w celu ich dalszego rozwoju.

gramu Rozwoju Bibliotek. Pozy-tywna odpowiedź przyszła na po-czątku 2011 roku. Ponieckabiblioteka zaprosiła do partnerstwaw projekcie biblioteki z Wąsosza,Góry i Śmigla. W rezultacie wgrudniu przyjechał do Ponieca da-rowany sprzęt: laptop, drukarkaA3, urządzenie wielofunkcyjne A4,projektor, ekran, aparat fotogra-ficzny, oprogramowanie Windows7i Office 2010. Filia w Żytowieckuotrzymała zestaw komputerowy, awszystkie biblioteki partnerskie:zestawy komputerowe i urządze-nie wielofunkcyjne. Od początkutrwania Programu Rozwoju Biblio-tek pracownicy GCK uczestniczą

w warsztatach informatycznychoraz szkoleniach z zakresu roz-woju i zarządzania bibliotek.Sprzęt, który udało się pozyskaćdla biblioteki GCK, będzie terazsłużył na potrzeby czytelników, atakże na rzecz statutowej działal-ności GCK.

Program Rozwoju Bibliotek wPolsce jest realizowany przez Fun-dację Rozwoju Społeczeństwa In-formacyjnego, którą utworzyłaPolsko-Amerykańska Fundacja

Wolności, partner Fundacji Billa iMelindy Gates. Przedsięwzięciema na celu ułatwić polskim biblio-tekom publicznym dostęp do kom-puterów, Internetu i szkoleń. Mapozwolić przeobrazić te placówki wnowoczesne, wielofunkcyjne cen-tra informacyjne, kulturalne i edu-kacyjne, animujące takżeaktywność obywatelską. W efekciewsparcie otrzyma blisko 3350 pla-cówek bibliotecznych z ponad ty-siąca gmin.

W Zawadzie wykonany został odcinek 75 metrów chodnika z be-tonowej kostki brukowej. Wykonawcą robót było PrzedsiębiorstwoUsługowo-Budowlane Brukpol ze Strzelec Wielkich. Koszt inwe-stycji wyniósł 20. 000 zł.

W tym roku w Szkole Podstawowej w Poniecu obok popularnychandrzejek (29 listopada) obchodzone były także zapomniane jużkatarzynki (24 listopada), czyli dzień wróżb wyłącznie dla chłop-ców. Uczniowie klas IV wraz z wychowawcami spotkali się w gro-nie swych zespołów klasowych i spędzili popołudnie przy muzyce,tańcach i wróżbach z okazji katarzynek. Było lanie wosku przezklucz, wróżby ze szpilkami, talerzami, kartami i oczywiście nieobeszło się bez układania butów przez próg. W wesołej atmosfe-rze minęła także dyskoteka szkolna z okazji andrzejek dlauczniów klas IV – VI, a przygotowana przez członków SamorząduUczniowskiego. Wróżby przyjmowano z przymrużeniem oka; za-równo szkolne panny jak i kawalerowie dawali upust swej pomy-słowości w odczytywaniu przyszłości z różnych znaków. W tymsamym czasie uczniowie klas I - III bawili się ze swymi wycho-wawcami w zespołach klasowych. Bez zabaw andrzejkowych nieobeszło się także w Zespole Szkół Szkoła Podstawowa i Gim-nazjum w Żytowiecku. Uczniowie bawili się tam na dyskotekach 4,21 i 23 listopada.

W Zespole Szkół w Żyto-wiecku 28 listopada zostały za-prezentowane przedstawieniaprofilaktyczne uczniom klas IV-VI szkoły podstawowej i I-III gim-nazjum.

Przedstawienia miały tytuły:„Wyjść poza schemat” i „Pętla zda-rzeń”. Dotyczyły one problemówtypowych dla środowisk, w którychprzebywają dzieci i młodzież: uza-leżnienia, przemocy rówieśniczej,bezpieczeństwa w szkole i pozanią. Zaprezentowane programyprofilaktyczne postawiły sobie za

cel m. in. aktywizację młodych wi-dzów. Niejako wciągały ich w prze-mawiającą do wyobraźnisceniczną historię, stawiały w sy-tuacji analogicznej do tej, której do-świadczał główny bohater.Uświadomiły ponadto, że oni, jak iich bliscy mogą stać się celem po-dobnych, karygodnych zachowań.Wykonawca przedstawień - Impre-sariat Artystyczny „Inspiracja” - po-głębił wiedzę uczniów na tematasertywności, uczył przyjmowaniazachowań pożądanych w sytua-cjach trudnych bądź konfliktowych.Aktorzy pokazali uczniom także,gdzie w trudnych przypadkach na-leży szukać pomocy.

Profilaktycznie

[ 6 ] WIEŚCI Z GMINY PONIEC

Panie Dyrektorze!- Wybiło Panu właśnie 80 lat

życia. Jak Pan świętował tęokrągłą datę?

- Rok 2011 jest dla mnie wyjąt-kowy. Nie tylko obchodzę w nim 80lat życia, ale dokładnie od 60 latmieszkam w Poniecu, z czego 50lat oddałem w służbie dla tej ziemi ispołeczeństwa. 29 listopada zosta-łem z tej okazji uhonorowany ser-decznymi życzeniami, kwiatami ipamiątkami podczas uroczystości,na którą przybyło szczególnie wielunauczycieli emerytów i rencistów.Ciepłe życzenia otrzymał też DymitrBińczarowski, który obchodzi w tymroku 85. urodziny.

- Niedawno pisaliśmy na ła-mach gazety o nauczycielu gim-nazjum w Poniecu, któryotrzymał nagrodę ministra edu-kacji narodowej. Tymczasemokazuje się, że Pan nawet dwu-krotnie otrzymał podobną na-grodę i jest to jedyny takiprzypadek w historii tej gminy.

- Nagrodę przyznał mi ówczesnyminister oświaty i wychowania JerzyKuberski. Najpierw nagrodę zespo-łową trzeciego stopnia otrzymałemwspólnie z Czesławą Bińczarowskąw 1972 roku. Następnie nagrodępierwszego stopnia dostałem w1977, a obie były uhonorowaniemwybitnych osiągnięć w pracy dydak-tycznej i wychowawczej. Dziś nie-wielu młodych nauczycieli o tymwie.

- Nauczał Pan w czasach, w

Rozmowa z Mieczysławem Krauze, znanym i zasłużonym nauczycielem i gminnym dyrekto-rem szkół w Poniecu, działaczem społecznym, przewodniczącym ponieckiej Sekcji Emery-tów i Rencistów Związku Nauczycielstwa Polskiego.

których dość powszechnie nau-czycielom okazywano wielki sza-cunek i darzono ich dużymautorytetem. Mówiono do Pana„Panie Profesorze!”?

_ Mówiono do mnie zawsze„Panie Dyrektorze!”, nawet wtedy,gdy nim już nie byłem, nawet do dzi-siaj. Uczniów nie trzeba było spe-cjalnie nakłaniać do tego, aby umieliokazywać szacunek. Dawniej pano-wała większa dyscyplina w szko-łach, nauczycieli darzonoautorytetem, a granica międzyuczniem a nauczycielem nie byłabrutalnie przełamywana. Uważam,że nawet w stosunku do innychnauczycieli potrafiłem utrzymać po-trzebny dystans. Nadmierne spou-falanie się nauczycieli oraztraktowanie przez nich uczniów jakswoich kolegów jest niewłaściwe.

- Czy tak jest obecnie w szko-łach gminy Poniec?

- Nie. Mówię o zjawisku ogólno-krajowym, właściwym dla czasów, wktórych obecnie żyjemy. Tymcza-sem pocieszające jest to, że wszkołach w małych miastach, takichjak Poniec, i wsiach, takich jak Ży-towiecko i Sarbinowo, zjawisko tonie jest tak silnie obecne.

- Jednym słowem, nauczy-ciele mają dzisiaj gorzej niż kie-dyś, bo odebrano im wiele praw,a dodano uczniom. Pewnie dla-tego ucierpiał na tym ich autory-tet. Czy Pan też tak uważa?

- Tak, zgadzam się z Panem.Dodam jeszcze, że nauczyciele odwielu lat mają coraz gorzej. Z jednejstrony otrzymują coraz większe wy-nagrodzenie w związku ze zdoby-waniem kolejnych stopni awansuzawodowego. Z drugiej strony, teniewielkie różnice w wynagrodzeniuidą niewspółmiernie do wzrostuwszystkich cen w sklepach iwzrostu pensji w innych sektorach.Dlatego nauczyciele zawsze dodat-kowo dorabiali po swoich obowiąz-kowych zajęciach, aby móc trochęlepiej żyć. Kiedyś dorabiali w szko-łach, w których byli zatrudnieni, pro-wadzeniem różnych kółekzainteresowań, na które nie brako-wało pieniędzy. Dzisiaj na kółka,poza informatycznymi i sportowymi,nie ma pieniędzy.

- Dlatego pozostaje wielubyłym nauczycielom z ponieckiejsekcji emerytów i rencistów po-wspominać dawne piękneczasy...

- Nie zawsze były takie piękne,ale lubimy wspominać czasy, w któ-rych byliśmy w pełni aktywni zawo-dowo. Temu właśnie służy naszasekcja. Rozwiązujemy problemynasze wspólne i każdego z osobna,materialne i nie tylko. Organizujemysobie rekreację i życie kulturalne, aprzede wszystkim integrujemy się.

- Życzę Panu stu lat i więcej wzdrowiu i radości.

- Dziękuję serdecznie.ROZMAWIAŁ PAWEŁ KLAK

W klasach I-III Szkoły Podstawowej w Poniecu obchodzony był 25 listopada Światowy Dzień Pluszowego Misia.Z tej okazji szkolne bibliotekarki: Danuta i Edyta Wojciechowskie zorganizowały konkurs na największego misiaoraz spotkanie z najbardziej znanymi misiami - bohaterami bajek, filmów i piosenek. Tak samo uroczysty dzieńobchodzony był w Przedszkolu Samorządowym w Poniecu. Natomiast kilka dni później dzieci wzięły udział w za-bawie andrzejkowej, której największą atrakcją były wróżby i czary przybyłych wróżek.

[ 7 ]WIEŚCI Z GMINY PONIEC

Prawdziwehistorie

Tuż za domem, gdzie miesz-kałam, był spory kawałek ziemi,który sąsiedzi podzielili na nie-wielkie działki. To było możedziesięć, piętnaście grządek dlakażdego. Nikt tego nie ogradzałpłotem ani siatką, więc tenogród był jakby wspólny. Napewno do wszystkich należałyścieżki, piaskownica i kawałekudeptanego „boiska”, gdzieurządzaliśmy zabawy. A byłokomu się tam bawić, bo w ka-mienicy mieszkało dziewięć ro-dzin. Prawie wszyscy mielidzieci, więc kiedy zbieraliśmysię w ogrodzie, czasem byłonas dwudzieścioro.

Najpierw opowiem o tej gru-szy. Rosła na naszej działce ibyła najwyższym drzewem wogrodzie. Gruszki nie były możenajsmaczniejsze, ale mama coroku robiła z nich dżemy i kom-poty. Dla dzieciaków to byłodrzewo - test. Każdy, kto trochędorastał, musiał się na todrzewo wdrapać. Jeśli dosięgałostatnich gałęzi, znaczyło, żejest już duży. Na tę gruszęwchodziły i dziewczyny, i chło-pacy. Ja oczywiście też. Ale wewspomnieniach ta grusza za-wsze kojarzyła mi się zGwiazdką.

W tym miejscu muszę za-mieścić pewną dygresję. Mamjuż skończone sześćdziesiąt lat,więc łatwo obliczyć, że mojedzieciństwo przypadało na latapięćdziesiąte. To były trudnelata, a rodziny, w których praco-wał tylko ojciec, właściwiemożna było zaliczyć do bied-nych. W tamtej kamienicy chybawszyscy byli biedni. W ogrodzienikt nie sadził choinek czy ja-kichkolwiek ozdobnych roślin, ao iglakach nawet nie wiedziano.Grządki obsadzało się warzy-wami, pod płotem rosły „święto-

To pewnie dziwne, ale zawsze w okresie Bożego Narodzeniaprzypomina mi się ogród w moim rodzinnym domu. Zwykle oogródkach mówi się latem albo wiosną, kiedy wokół robi sięzielono, a ja przez tyle już lat przywołuję wspomnienia zogrodu właśnie w grudniu. A to przez gruszę, która tam rosłai która na Gwiazdkę zawsze zmieniała się w bożonarodze-niowe drzewko. Przyznaję, że o tym ogrodzie przed laty opo-wiadałam moim dzieciom, a teraz już wnukom. Widocznie cośw tych opowieściach jest, skoro maluchy często proszą„Babciu, opowiedz jeszcze o ogródku”.

janki”, a tuż przy ścieżkachowocowe drzewa. Ta bieda, awłaściwie skromna codzien-ność, dotyczyła każdego są-siada. No może poza jednym,który w ogródku miał altankę.Ale o tym później.

Wracam więc do gruszy.Wszystkie dzieciaki z podwórkachciały mieć jak najpiękniejsząchoinkę. Ja z moim tatą jeździ-łam do lasu poszukać tej dodomu. Nie wiem, jak to sięwtedy załatwiało z leśniczym,ale bez choinki nigdy nie wraca-liśmy. Lecz dzieciaki chciałymieć „swoją” wspólną, na dwo-rze. A że nie mogliśmy jej kupić,pomyśleliśmy o najwyższej naogródku gruszy. To z tegodrzewa przez kilka lat w Wigilięrobiliśmy choinkę. Najpiękniejwyglądały na niej „sople lodu”. Awiecie z czego je robiliśmy?Jedna z sąsiadek podarowałanam stare prześcieradła. Pocię-liśmy je na wąskie paski i z nichdziewczynki plotły długie warko-cze. Do dziś pamiętam, jak„spływały” po mojej gruszce.Chłopacy dowieszali jabłka, or-zechy, jakieś plecionki z drutu.Nie było piękniejszej choinki.

Co roku przed Wigilią wspo-minam mój ogródek, ale tak na-prawdę to wspominamdzieciństwo. Pewnie sobie jeidealizuję, bo tęsknię do młodo-ści, do bliskich, których już niema i do kolegów z podwórka,którzy rozbiegli się gdzieś poPolsce. Ale i tak myślę, że tamtetrudne lata niosły ze sobą coś,czego nie da się zamienić napieniądze czy na dobra, którymiotaczamy się dzisiaj. Chyba dla-tego moje wnuki tak chętnie słu-chają opowieści z ogródka.Czują, że było w nich jakieściepło.

Opowiadałam im ostatnio,

jak moja mama z sąsiadkamismażyła powidła w ogrodzie.Śliwki oczywiście zrywaliśmyrazem i wszyscy je drylowa-liśmy, czyli usuwaliśmy pestki.Kilka wrzucało się do kotła, boponoć dodawały powidłomsmaku. Skąd nasza sąsiadkamiała taki duży gar do smażeniapowideł, nie mam pojęcia. Alepamiętam, jak rozpalaliśmyognisko i jak przez kilka godzindokładaliśmy gałęzi do pale-niska. A mama i sąsiadki ciąglemieszały te śliwki. Bardzo lubi-łam tamte powidła.

Z tym moim ogródkiem mamteż trudne wspomnienia. Tużobok furtki znajdowała się stu-dzienka. Na niej zawsze leżałataka drewniana podłoga, abynie wpaść do środka. Przy stu-dzience był płot z siatki, bo zanim jeden z sąsiadów hodowałkury. Koniecznie chciałam tekury zobaczyć z bliska i wesz-łam na studzienkę. Pech chciał,że podłoga się zarwała. To byłysekundy, jak znalazłam się wwodzie. Zdążyłam złapać siatkęod płotu i tak zawisłam, zanu-rzona po szyję. Kilkanaścieminut wołałam o pomoc.

Kiedyś na ścieżce w ogródkuurządziliśmy sklep. To nie byłwarzywniak, bo przecież wa-rzyw nikt by nie kupował mającswoje, a prawdziwy sklep z to-warami. Najpierw przez kilka ty-godni je „produkowaliśmy”. Jarobiłam poduszki na kanwie. To

były wzory wypełniane wełną,krzyżykowym ściegiem. Odziwo, poduszki bardzo się po-dobały i sprzedałam ich kilka.Dziś wiem, że te parę złotych,które za nie dostałam, pomogłymamie dotrwać do pierwszego.Takie to były czasy. Zarabiałamteż w inny sposób. Kilku sąsia-dów chodziło na ryby. Potrzebo-wali robaków na zanętę. Kiedypadał deszcz, z wilgotnej ziemiw ogrodzie wychodziły rosówki.Zbierało się je wczesnym ran-kiem. Mieliśmy chociaż na cu-kierki.

Powiem więc jeszcze o tej al-tance. Stała na działce jednegoz sąsiadów. Była z drewna, zszybkami ze wszystkich stron.Co kilka lat sąsiad malował jąna inny kolor. Boże, jak myśmymarzyli o takiej altance. Do tejsąsiad zapraszał nas czasem,częstował tam sokiem, ciast-kami. Jego córka wyprawiała wniej imieniny. Było cudownie.Ale takiej altanki nigdy nie mia-łam. Co z tego, że dziś mammurowaną. Zawsze tęskniłamdo tamtej. A kiedy mówię o tymwnukom, wiem, że rozumieją.

Za kilka dni będzie Wigilia.Znowu przypomnę sobie mojąświąteczną gruszkę. Wspomi-nam ją jak coś najcenniej-szego, mimo że tak naprawdęrodziła cierpkie owoce. Ależyczyłabym każdemu takiejgruszy. Także dzisiaj.

SPISAŁAHALINA SIECIŃSKA

[ 8 ] WIEŚCI Z G

Ojca Tomasza z Janiszewa djechałem do Krakowa – wspominaojciec Tomasz. - Wiem, że PanuBogu nie stawia się warunków, alewówczas pomyślałem, że jeśli zo-baczę Ojca Świętego z bliska, tobędzie znak z nieba, że Bóg mniewybrał. Że mam kontynuowaćJego misję na Ziemi. Znalazłemsię przy Wawelu, stałem jednąnogą na płocie, w ręce trzymałemaparat. Nie miałem żadnej pewno-ści, że papież pojedzie właśnie tądrogą. I nagle Go zobaczyłem,dwa metry ode mnie, w papamo-bile. Już był chory, słaby, ale prze-cież był. Tamtej chwili nigdy wżyciu nie zapomnę. Przez momentznalazłem się w jakiejś innej prze-strzeni, jakby ogarnięty nieziem-skim uczuciem. Wiedziałem, że tobyło wołanie od Boga „idź za mną”.Skończyły się wątpliwości.

Już po dwóch tygodniach To-masz Przybył trafił do Arcybisku-piego Seminarium Duchownego wPoznaniu. Tam studiował przeztrzy lata, ciągle myśląc o Afryce.Ojciec Święty kochał wszystkichludzi, ale mieszkańców Afryki umi-łował ponad wszystko, zwłaszczadzieci. Ojciec Tomasz czuł podob-nie, wiedział, że jego misją jest tra-fić do Afryki i tam nieść KrólestwoBoże. Dlatego zdecydował sięopuścić seminarium w Poznaniu ikontynuować formację w Zgroma-dzeniu Słowa Bożego. W dniuMatki Bożej Częstochowskiej w2005 roku trafił do Misyjnego Se-minarium Duchownego KsiężyWerbistów.

Zgromadzenie Słowa Bożegopowstało w 1875 roku w Holandii.

Jest zgromadzeniem misyjnym,wysyła pasterzy na cały świat.Mają oni głosić Ewangelię w miejs-cach, gdzie jest nieznana i umac-niać wiarę, gdy jest niestabilna.Ojciec Tomasz mówi, że właśniedo tego powołał go Bóg. Czasemzadaje Mu pytanie, dlaczego nieod razu werbiści. Ale Pan Bóg tylkosię uśmiecha. Ojciec Tomasz zło-żył śluby wieczyste we wrześniu2009 roku, a święcenia kapłańskiew maju 2010 roku. Jest misjona-rzem werbistą.

- Miałem trzy lata na to, by ro-zeznać się, czy to jest moja droga– dodaje ojciec Tomasz. - Czter-nastu zaczynało ze mną nowicjatw Nysie. Zostało nas trzech.Ależaden z nas już nie ma wątpliwo-ści. Wiemy, że tam, daleko naświecie musimy wziąć odpowie-dzialność za Kościół, ale i za każ-dego człowieka. Przez rok byłem wGhanie, a teraz wyruszam do RPA.Może na całe życie.

I opowiada ojciec Tomasz o Af-ryce.

Ghana jest o jedną trzeciąmniejsza niż Polska. Ma około 20milionów ludzi i 4 tysiące różnychkościołów. Kościół katolicki to za-ledwie kilkanaście procent całości.Większość stanowią tak zwane„kościoły jednego człowieka”. Kto-kolwiek ma siłę przebicia, ogłaszasię prorokiem czy apostołem i od-prawia modły, organizuje show,nawet jeśli ma tylko kilku wyznaw-ców. A ludzie są tam bardzo bogo-bojni, na każdym sklepie,samolocie, łódce, na domach spo-tyka się napisy: „Jezus z Tobą”, „Wimię Boga”, „Pan jest moim Paste-

rzem”. Mieszkańcy są bardzo mili,przyjaźnie nastawieni do obcokra-jowców. Ale w większości bardzobiedni. Ich całe życie toczy się napodwórku, przed glinianą chatą.Dzieci pracują od najmłodszychlat, a do szkoły chodzi zaledwie copiąte z nich. Najczęściej misjona-rze budują szkoły i opłacają dzie-ciom naukę. Ksiądz jest tamwszystkim – budowniczym, urzęd-nikiem, prawnikiem, lekarzem. Jestz tymi ludźmi na co dzień, czasemchroni ich przed wyznawcami róż-nych sekt.

W Ghanie ojciec Tomasz uczyłsię języka angielskiego i obserwo-wał życie prowincji oraz poszcze-gólnych parafii. Poznawał teżmentalność ludzi Afryki. To nie jestłatwe. Nieraz przychodziło mu roz-mawiać z kobietami, których mę-żowie mieli po kilka żon, a oneodtrącone musiały same wyżywićdzieci. Albo z tymi, na które rzu-cono klątwy i pozostały napiętno-wane oraz samotne. Uczył się ichjęzyka i ich widzenia świata.Wszystko po to, by wejść w afry-kańską kulturę z katolicką religią,ale zachować to, co cenne i dobre,a eliminować wszystko, co prowa-dzi do zła. To jest zadanie na lata,może na całe stulecia. Ojciec To-masz wie, że jest tylko małym „ka-myczkiem” w tym ogromnymzadaniu. Ale tak właśnie pojmuje

swoje powołanie. Mówi, że żyjemy wKrólestwie Bożym i że do tego Królestwama prawo każdy człowiek. Przecież PanJezus powinien być obecny na wszyst-kich ołtarzach świata. Afrykanie mająprawo do Eucharystii, tylko ktoś musi znią do nich przyjść. Przychodzą więcmisjonarze. Kapłani werbiści niosą wiaręw 75 krajach. Jest ich ponad 6 tysięcy,

(dokończenie ze str.1)

Bizana - ojciec Tomasz rozpoczął pierwsząpracę misyjną w kościele lokalnym w RPA.

Ghana Kwasi Fante - z dziećmiudającymi sie nad staw po wodę.

Wizyta w Togo w czasie świąt wielkanych. Na zdjęciu podczas koncemszy św. z o. Teodorem Piechotą.

[ 9 ]GMINY PONIEC

droga do Afryki

w tym około 10 procent Polaków.- Taki dar dostałem od Boga – mówi

ojciec Tomasz. - To nie jest łatwe życie,ale nie znam innego miejsca na ziemi,gdzie byłbym bardziej ludziom potrzebny.W Republice Południowej Afryki trafię donajmłodszej prowincji na północnymwschodzie kraju. Jadę w nieznane.Wiem, że w tej prowincji jest ponad milion

mieszkańców i tylko dziewiętnastukapłanów. Będziemy głosić SłowoBoże, w kościele, a więc tak zwa-nej stacji głównej i wokoło dwu-dziestu kapliczkach. Do niektórychz nich jest prawie trzysta kilomet-rów. W górach trzeba będzie po-konywać dziesiątki kilometrówkonno lub pieszo. Ale warto, wszę-dzie tam na nas czekają ludzie.Wiem, że katolików jest około dwu-stu, ale kilka lat temu było dwu-dziestu. Może za pięć, dziesięć latbędą ich tysiące. Oni potrzebująpasterza i pokazania drogi. Wie-rzę, że będą szczęśliwi.

Kapłanom pomagają katechi-ści. To miejscowi, bez których niedałoby się prowadzić parafii. Po-magają tłumaczyć kazania, jeżdżądo kapliczek, odprawiają nabożeń-stwa, wspólnie z misjonarzami bu-dują świątynie, szkoły, prowadządokumenty, bywa, że wiozą komuśżywność. Bo tej oczywiście za-wsze brakuje. Najczęściej je siętam przemielone ziarno kukurydzyzmieszane z wodą i gotowane wżeliwnych garnkach. Albo ciastogotowane w liściu bananowca –gliniaste, kwaśne, jedzone nazimno. I jest ryż oraz miód, którysmakuje jak przypalony. Ojciec To-masz był częstowany też kotem,szczurem, jaszczurką. Musiałspróbować. Ludzie jedzą tam to,co mają. A zdarza się, że nie mająprawie nic.

- Niedawno spotkałem się z ko-legami szkolnymi w Janiszewie –mówi ojciec Tomasz. - Każdy opo-wiadał o swojej życiowej drodze.Ja jeden zostałem „kawalerem”.

Nie wiem, czy więcej poświęciłem,czy więcej dostałem od życia. Zos-tawiam tu oczywiście bliskich, zos-tawiam nasz język, uczę sięnowego świata, który od naszego,europejskiego, dzieli przepaść. Aleza to daję ludziom coś wartościo-wego, prowadzę ich do zbawienia.Czy można chcieć więcej?

Ojciec Tomasz obiecał nam, żeczasem prześle do redakcji zdjęciaz mieszkańcami Gór Smoczych.Ma nadzieję, że będzie tam inter-netowe połączenie. Chciałby ko-rzystać z niego, by „zobaczyć” sięz rodziną, z przyjaciółmi, napisaćdo współbraci. Póki co wie, że wRPA nie jest zbyt bezpiecznie,zwłaszcza dla białych mieszkań-ców. Musi być ostrożny, roztropny.To przecież ma być jego dom nadługie lata. Już teraz uczy się ję-

zyka klikowego ludu Xhosa. Tenjęzyk ma tylko 7 klików, ale roz-mowę nim można opanować do-piero po kilku latach. Na szczęściebiskupem diecezji Kolestat, gdzieojciec Tomasz będzie pracował,jest Polak. Pozostali kapłani tomieszkańcy Indii, Konga, Filipin,Rodezji. Rodzimych powołań pra-wie nie ma. Ale kiedyś na pewnoprzejmą oni pieczę nad Kościołemkatolickim w Afryce.

- Naszym zadaniem jest przedewszystkim chronić tych, którzy jużsą w Kościele katolickim – wyjaś-nia ojciec Tomasz. - Aby od Ko-ścioła nie oderwały ich sekty. I abypokazali innym, że można żyć ina-czej i szczęśliwie. Chciałbym, żebytych szczęśliwych były tysiące.

HALINA SIECIŃSKA

anoc-elebry

Benin, Beterou - z wizytą u kate-chisty. Pamiątkowe zdjęcie z jegorodziną.

Umzimkhulu - podczas święceń kapłańskich pierw-szego lokalnego kapłana o. Davida Dlamini OSPPE(pierwszy w historii wyświęcony paulin w RPA).

[ 10 ] WIEŚCI Z GMINY PONIEC

Szybki jak Kiler

Dla większości niezaznajomio-nych z tematem rajdów samocho-dowych to „czarna magia”. Naszczęście, to wszystko nie jest takstraszne jak mogłoby się wydawać.Rajdowcy mają swój bardzo specy-ficzny język, ale wystarczy poznaćparę podstawowych pojęć, by płyn-nie i szybko poruszać się po klasy-fikacjach, wynikach, listachzgłoszeń i wielu innych tabelkach,które przy okazji rajdu możemy zo-baczyć.

Kierowcy rywalizują w najróż-niejszych maszynach. Wszystko za-leży od gustu, pieniędzy, a czasemumów ze sponsorami. Samochody,którymi startują, są na tyle różno-rodne i mają tak rozbieżne rozwią-zania technologiczne, różnice mocylub pojemności, że wyrównana ry-walizacja pomiędzy kierowcamistartującymi tymi samochodami jestpraktycznie niemożliwa. W tym celuw rajdach już od początku ich ist-nienia wprowadzono podział naklasy i grupy tak, aby walka pomię-dzy kierowcami była porównywalna.Samochód rajdowy tylko z zewnątrzprzypomina zwykłe cywilne pojazdy.W praktyce są one poddawanedość dużym modyfikacjom.

- Ja jeżdżę mocno zmodyfiko-wanym oplem corsa 1, 6 GSI w kla-sie 3 - mówi Piotr Kuropka. -Świetnie się w nim czuję, ale nieukrywam, że kiedyś chciałbym gozamienić na auto z napędem nacztery koła, np. subaru. Tam od-czuwa się jeszcze większą adrena-linę.

Samochody rajdowe podzielonesą na grupy N i A lub występują też

W środowisku kierowców rajdowych ma ksywę Kiler. Jest szybki jak błyskawica na swoimmocno zmodyfikowanym oplu corsa. W tym samym tempie Piotr Kuropka z Ponieca osiągaimponujące wyniki.

poza tą klasyfikacją. Grupa N nazy-wana jest często grupą samocho-dów seryjnych bądź produkcyjnychi charakteryzuje się niewielką liczbądozwolonych modyfikacji w samo-chodzie. Poza tą klasyfikacją sąjeszcze samochody, które możnadowolnie modyfikować, gdzie jedy-nym do spełnienia warunkiem przezkierowcę jest posiadanie przezniego kasku oraz polisy OC i NNW.W praktyce samochody te to takiemałe „potworki”, które jeżdżą głośnoi szybko, a czasem dysponują owiele większą mocą niż pojazdy wgrupach N i A. Mają też lepsze ha-mulce i skrzynie biegów, które po-zwalają lepiej przyspieszać orazpóźniej i pewniej hamować.

Litery A i N oznaczają, do jakiejgrupy zalicza się dany samochód, aciąg, czyli A8, A7, A6, A5 lub N4, N3,N2, N1, N0 oznacza klasę, do którejzalicza się samochód, np. N1 – do1400 cm3 pojemności skokowej sil-nika (np. volkswagen polo, nissanmicra). Piotr Kuropka jak na raziejeździ w rajdach w klasie 3, ale pozapodziałem na grupy, obecnym namistrzostwach Polski.

- Rajdy samochodowe to sport,który wymaga wyjątkowej koncen-tracji i refleksu, a także zwinności iznakomitego zdrowia - przekonujePiotr Kuropka. - Może trudno będziekomuś w to uwierzyć, ale po każ-dym rajdzie czuję się okropnie zmę-czony nie tylko psychicznie, aległównie fizycznie. Plecy i kark po-trafią tak mocno boleć, że następ-nego dnia po rajdzie potrzebujęsolidnie odpocząć.

Rajdy samochodowe są formą

sportu samochodowego, w którejrywalizacja odbywa się na drogachpublicznych, całkowicie lub czę-ściowo otwartych dla ruchu drogo-wego. Trasa rajdu składa się zzamkniętych dla ruchu odcinkówspecjalnych (OS) oraz otwartych dlaruchu odcinków drogowych, łączą-cych kolejne odcinki specjalne.Celem zawodów jest jak najszybszepokonanie odcinków specjalnychoraz przejechanie całej trasy rajduw czasie określonym przez organi-zatora. Podstawą kwalifikacji jestsuma czasów uzyskanych na od-cinkach specjalnych, powiększonao kary czasowe nałożone przez sę-dziów. W rajdach samochodowychrywalizują dwuosobowe załogi,składające się z kierowcy i pilota.

- Rajdy samochodowe traktujęwyłącznie jako hobby, jako fajnespędzenie wolnego czasu - mówiPiotr Kuropka. - To sport dla do-świadczonych kierowców i pasjona-tów, który potrafi pochłonąć sporodomowego budżetu, nie dając w za-mian żadnych pieniędzy. To takżeniebezpieczny sport dla osób o sil-nych nerwach.

Aby spróbować swoich sił jako

kierowca rajdowy, wystarczy posia-dać zarejestrowany i ubezpieczonysamochód. Warto się zapisać doAutomobilklubu lub Klubu zrzeszo-nego w Polskim Związku Motoro-wym. Karierę rajdową zaczyna się zreguły od udziału w KJS-ach (Kon-kursowej Jeździe Samochodem).

- Moja przygoda z rajdami roz-poczęła się w 2008 roku - wspo-mina Piotr Kuropka. - Od kilku latznam się ze świetnym leszczyńskimrajdowcem Piotrem Rudzkim, któryzresztą jest stałym klientem mojejfirmy, w której można zaopatrzyć sięw dowolne opony z całego świata,także te rajdowe. Pewnego dnia za-prosił mnie do udziału w rajdzie wroli swojego pilota. A mnie tak się tospodobało, że sam zacząłem jeź-dzić.

Piotr Kuropka do roli pilota za-prosił swojego pracownika, MarcinaMaćkowskiego. To zwinny, wyspor-towany chłopak, który ma dosko-nały zmysł w terenie. Razem tworzązgrany zespół. Biorą udział w im-prezach typu KJS, Super OS i RallySprint. Od zeszłego roku osiągająduże sukcesy. Zdobyli już tytuł Mist-rza Ostrowa Wlkp. 2010, KierowcyRoku 2010 Kartodrom Gostyń, 1.miejsce w klasyfikacji generalnej wRajdzie Konstruktor 2011 i RajdzieYeti 2011 w Lesznie, 1. miejsce wklasie 3 i 9. miejsce w klasyfikacjigeneralnej w ogólnopolskim RajdziePleszewskim 2011.

- Rok 2011 był najlepszym jakdotąd dla mnie sezonem, ale wprzyszłym roku także nie zamie-rzam odpuścić i mocno powalczę -dodaje Kiler.

Mikołajkowy turniej piłkar-ski o puchar Bartosza Bosac-kiego został rozegrany 5grudnia w Zespole Szkół wŻytowiecku. Bohater turniejubył dwudziestokrotnym repre-zentantem Polski w piłce noż-nej, uczestnikiem MistrzostwŚwiata w 2006 roku, wielolet-nim kapitanem drużyny LechPoznań. Organizatorami tur-nieju byli: dyrektor szkoły Ma-riusz Kędzierski, KrzysztofBlandzi oraz nauczyciele wy-chowania fizycznego - To-masz Bartz, Łukasz

Kubeczka i Krzysztof Żurczak. W zawodach rywalizowali uczniowie klas I-III,reprezentujący szkoły podstawowe z Jezierzyc Kościelnych (powiat lesz-czyński), Lubinia (powiat kościański), Pępowa, Ponieca, Pudliszek i Żyto-wiecka. Zwycięzcami turnieju zostali młodzi piłkarze z Pępowa, którzy wfinale sędziowanym przez Bartosza Bosackiego pokonali swych rówieśni-ków z Pudliszek 2:1. W meczu o trzecie miejsce zawodnicy z Ponieca roz-gromili piłkarzy z Jezierzyc Kościelnych 6:0. Piąte miejsce przypadłożytowieckim futbolistom, którzy po rzutach karnych pokonali swych przyja-ciół z Lubinia 3:1. Trzy najlepsze zespoły nagrodzone zostały okoliczno-ściowymi pucharami, a ich zawodnicy medalami. Drugą część wizytyBartosza Bosackiego stanowił mikołajkowy konkurs wiedzy o piłce nożnejdla gimnazjalistów. Dziesięć pytań konkursowych odczytywał gość z Poz-nania. Zwycięzcą rywalizacji został Dawid Przewoźny (III b), który w nagrodęotrzymał kalendarz drużyny Lecha na rok 2012. Na drugim miejscu uplaso-wał się Jakub Wawrzynowicz (III b), a na trzecim Adrian Staśkiewicz (II b).Później gość odpowiadał na pytania zadawane przez gimnazjalistów, roz-dał dziesiątki autografów i przez kilkanaście minut pozował do zdjęć.

[ 11 ]WIEŚCI Z GMINY PONIEC

Szesnaścioro uczniów (trzy dziewczyny i trzynastu chłopców) zewszystkich klas gimnazjalnych rywalizowało 17 października wŻytowiecku w szkolnym konkursie wiedzy o sporcie pt. „Kibic ja-kich mało”. Uczestnicy rywalizacji rozwiązywali test, składającysię z siedmiu zadań otwartych. Musieli napisać m. in., jakie dys-cypliny sportowe uprawiają wskazani sportowcy, z ilu grup składasię piłkarska Liga Mistrzów i kto jest trenerem żużlowej reprezen-tacji Polski. Ponadto szkolni znawcy sportu do nazwisk polskichsiatkarzy dopisywali ich imiona, odpowiadali na pytania, jakie pań-stwa reprezentują popularni żużlowcy i w jakich miastach mająswe siedziby znane drużyny piłkarskie. Laureatem konkursu zos-tał Dawid Przewoźny z klasy IIIb, który na 35 punktów możliwychdo zdobycia zgromadził ich 30. Na drugim miejscu z 29 punktamiuplasował się Bartosz Romek, także uczeń klasy IIIb. Trzeciemiejsce zajęła Agata Andrzejewska z klasy IIb, zdobywczyni 27punktów. Wspomniani uczniowie otrzymali w nagrodę słodycze.Organizatorem konkursu był Krzysztof Blandzi.

4 grudnia w Szkole Podstawowej w Sarbinowie zamiast tradycyj-nego Festynu Mikołajkowego, który organizowany jest od 15 lat,odbył się Festyn Zimowy. Część artystyczna imprezy w nowej od-słonie nie była związana z jasełkami, ale wyłącznie z zimną porąroku. Uczniowie zaprezentowali się w zimowych inscenizacjach,deklamując bałwankowe wiersze i śpiewając śnieżne piosenki.Ich rodzice włożyli zaś dużo wysiłku w przygotowanie kawiarenkiz pysznym ciastem. Nauczyciele zaś przygotowali dzieci do wy-stępów oraz zadbali o wystrój szkoły. Jak co roku występy małychartystów bardzo się podobały i nagradzane były gromkimi bra-wami. Z największym aplauzem spotkały się występy najmłod-szych milusińskich. Przedszkolaki i klasa 0 zaprezentowały się naprzykład w zimowym pokazie mody. Podczas imprezy można byłozrobić małe świąteczne zakupy na kiermaszu książek, stroików iozdób gwiazdkowych. Wszyscy spędzili w Sarbinowie wspaniałepopołudnie, a opuszczali szkołę z uśmiechem na twarzy.

Zgodnie z wieloletnią tradycją członkowie Klubu Seniora Złota Je-sień spotkali się 9 grudnia z okazji zbliżających się świąt BożegoNarodzenia. Podzielili się opłatkiem, złożyli sobie najserdeczniej-sze życzenia, a następnie zasiedli przy wspólnym wigilijnym stole.Co prawda do tej jednej najważniejszej wieczerzy wigilijnej byłyjeszcze dwa tygodnie, ale nie zabrakło na talerzach staropolskichpierogów, smażonego karpia, kapusty z grzybami i makiełek. Za-brakło jedynie świątecznej, śnieżnej aury za oknem. Natomiastjak śnieg posypały się często powtarzane życzenia, najcenniej-sze dla osób w podeszłym wieku, czyli życia w zdrowiu i radości,aby nadchodzący rok nie był gorszy od tego, który przeżyliśmy.Specjalne życzenia otrzymały dwie najstarsze członkinie ZłotejJesieni: Władysława Monika Woźna ze Śmiłowa, która ma 95 lat,oraz Irena Handszu z Ponieca, która ma 90 lat.

Najlepsi studenci

Za najlepsze wyniki w naucew roku akademickim 2010/2011studenci gminy Poniec otrzy-mują od 2009 roku stypendia.Gratyfikacja finansowa wynosiw tym roku 630 zł brutto. Sty-pendia przyznaje Urząd Miejskiw Poniecu po akceptacji rad-nych miejskich.

Najważniejszymi warunkami dootrzymania gminnego stypendiumstudenckiego są: wiek do 30. rokużycia, bycie studentem dowolnejuczelni i dowolnego trybu naucza-nia, bycie mieszkańcem gminy, atakże posiadanie średniej ocen z

nauki 4, 5 w minionym roku aka-demickim. W ubiegłym roku było12 takich studentów, a w tym rokuaż 19. Stypendia otrzymali: AnnaKaczmarek, Agnieszka Pierzchała,Klaudia Józefiak, Kornelia Ham-pelska, Bartłomiej Siama, IzabelaMochalska, Natalia Goldmann,Iwona Gryczka, Małgorzata Wasi-lewska, Filip Majchrzak, NataliaJuśkiewicz, Martyna Skorupska,Magdalena Małek, Damian Wuj-czak, Marlena Wyskok, Magda-lena Godziewska, AdamNaskrętski, Piotr Napierała i EwaMalczyk.

[ 12 ] WIEŚCI Z GMINY PONIEC

PONURY ADWENT

Wysiedlenia w powiecie gostyń-skim rozpoczęły się 4 grudnia 1939 r.Odbywały się one zazwyczaj wcześ-nie rano lub późnym wieczorem. Wy-siedleńcom dawano od 15 minut dopół godziny na spakowanie się.Wolno im było zabrać tylko 12 kg ba-gażu ręcznego na osobę i pieniądzew kwocie 200 zł. Pozostały majątekmusieli pozostawić niemieckim kolo-nistom, którzy przejmowali ich domy igospodarstwa. Listy rodzin do wy-siedlenia były wcześniej sporządzoneprzez władze hitlerowskie, przywspółpracy miejscowych Niemców.Obejmowały one głównie rodziny roz-strzelanych, powstańców wielkopol-skich, nauczycieli, działaczyspołecznych, ziemian, zamożniej-szych mieszczan i rolników.

Z całego powiatu rodziny wysied-lonych zwożono do punktu zbornego,mieszczącego się w klasztorze Filipi-nów na Głogówku. Tam rodziny prze-trzymywano przez kilka dni, anastępnie wywożono w towarowychwagonach do Generalnego Guberna-torstwa, czyli okupowanych przezNiemców ziem Polski wschodniej.Pierwszy transport wyruszył z Gosty-nia 8 grudnia 1939 r. Na dworzec ko-lejowy zawieziono ludzi i bagażewozami. Mimo dużego mrozuznaczny odsetek wysiedlanych sta-nowiły kobiety z małymi dziećmi. Po-dróż trwała zazwyczaj 2 do 3 dni, aodbywała się w prymitywnych warun-kach – w bydlęcych wagonach, bezzapasu wody i żywności.

Poniec i okolice zostały objęteakcją wysiedleńczą kilka dni późniejniż Gostyń. Około 10 grudnia zaczęłyrozchodzić się wieści, które rodzinymają zostać wysiedlone. O atmosfe-rze pełnego niepokoju wyczekiwaniamożna przeczytać w relacjach, którezostały spisane przez uczniów SzkołyPodstawowej i Gimnazjum. Jedna znich, autorstwa Ewy Danielczak, za-wiera opis wysiedlenia mieszkańcówDrzewiec.

„W grudniu 1939 r. mieszkańcyDrzewiec dowiedzieli się, że więk-szość z nich będzie wysiedlona. Mojaprababcia Tekla Fillman nie bardzo wto wierzyła, twierdząc, że zostawiąnaszą rodzinę w spokoju.

- Może i będą wysiedlać – mówiła– ale tych bogatych. Nas zostawią wspokoju! Myliła się jednak bardzo.

Dnia 10 grudnia 1939 r. przyszedłdo mieszkania moich dziadków nowowybrany sołtys wsi Drzewce Giesler ipoinformował, że dziadkowie będąwysiedleni. Wolno zabrać tylko to, cokto ma na sobie oraz żywność na trzydni – poinformował. – Niczego zabie-

rać „na zapas” nie wolno.Babcia jednak dzień wcześniej, w

wielkiej tajemnicy, dowiedziała się odniemieckiej sąsiadki Senft, że naza-jutrz rodzina będzie wysiedlona.Miała więc najpotrzebniejsze rzeczyprzygotowane, w tym małą poduszkę,która później okazała się bardzo przy-datna.

Aby dobytek nie wpadł w ręceNiemców, babcia wieczorem przepę-dziła dwie świnie do innej sąsiadki,Heleny Rzeźnik, natomiast krowębabci brat Walenty Jokś przeprowa-dził do kuzyna – Jana Joksia. Jan nadrugi dzień ową krowę zaprowadziłwłaścicielowi majątku Pijanowice,Niemcowi Kunzemu, gdzie Walentybył ogrodnikiem.

Stosując się do polecenia sołtysadziadkowie moi wyszli z jedną torbą,w której było trochę żywności.Wszystko inne pozostało na miejscu.Ze łzami w oczach, pod bronią, dziad-kowie zostali odprowadzeni do szosy.Tam dołączyli do wozu leśniczegoSkibińskiego. Razem ruszyli w kie-runku Gostynia.

Za Skibińskim jechały inne wozy zwysiedlonymi mieszkańcami Drze-wiec, Ponieca i Śmiłowa. Na jednym znich jechała moja prababcia Tekla Fil-lman ze swoją najmłodszą córką Jad-wigą. Nieco później do rodzinydołączył mój pradziadek FranciszekFillmann”.

Zachował się również opis wy-siedlenia rodziny Wojtkowiaków zMiechcina, spisany przez MonikęKuźniak. Jest on świadectwem, jakróżnie reagowali niemieccy sąsiedzina wyrzucanie Polaków: „13 grudnia1939 r. do wsi wjechał niemiecki oku-pant. Kiedy wtargnęli do domu babci,zastali tylko same dzieci, ponieważmama babci wyjechała do rodziny,która mieszkała w pobliskiej wsi. Żoł-nierze kazali wyjść wszystkim zdomu. Kiedy rodzina była w komple-cie, załadowano ich na furmanki, za-kazując zabrania jakichkolwiekbagaży. Jednak przyjaźnie nastawienisąsiedzi niemieccy wrzucili im na wózdwie pierzyny, aby nie pomarzli, azwłaszcza najmłodszy brat babci,który miał zaledwie pół roku. Kiedywyjeżdżali z wioski, niemieccy miesz-kańcy Miechcina krzyczeli do wysied-lonych: „Wy polskie świnie, wy tu jużnie wrócicie” i rzucali w nich kamie-niami. Babcia była odważna i krzy-czała, że wróci.”

Ponury grudzień 1939 r. nie za-kończył fali wysiedleń. Miały onemiejsce jeszcze kilkakrotnie, a naj-większe ich nasilenie przypadło na1940 r. Wśród wysiedlonych była

wówczas rodzina Poprawskich. Spi-sana 50 lat po wojnie relacja przezMarcina Poprawskiego tak oddajedramatyczny moment wysiedlenia:„Wiosną 1940 r. o godzinie 4:00 nadranem do drzwi naszego mieszkaniaul. Kusza 36 zapukała policja nie-miecka. Weszła do domu i rozkazałaopuścić mieszkanie w 15 minut, po-zwalając zabierać najpotrzebniejszerzeczy. Następnie odebrano nam klu-cze i zaplombowano drzwi. Zaprowa-dzono nas do dużej sali ( w latach 90.był tu sklep „Jedynka”), gdzie prze-trzymywano nas i inne rodziny podnadzorem policji około tygodnia. Na-stępnie przyjechał transport, który wy-wiózł nas i inne rodziny do miastaŁódź. W naszych domach zamiesz-kały niemieckie rodziny. W Łodziumieszczono nas w starych fabry-kach przez około 3 tygodnie. Tam roz-dzielano młodych, powyżej 18 lat, odrodzin i przetrzymywano w innych po-mieszczeniach. Następnie wysyłanoich do Niemiec na przymusowe ro-boty. Pozostałym zabierano pienią-dze i kosztowności. Nocą, podeskortą żandarmów niemieckich, za-prowadzono nas ulicami Łodzi na ła-downię towarową kolejową izaładowano po 40 osób do wagonówtowarowych. Na następną noc zawie-ziono nas na stację kolejową Wilko-łak pod Kraśnikiem, gdzie czekaliNiemcy oraz sołtysi z pobliskich wio-sek. Po opuszczeniu wagonów każdysołtys otrzymał po 10 osób i wywoziłdo swej wioski. Ja i moja rodzina zos-tała skierowana do wioski KoloniaBiała Woda, gmina Urzędów, powiatKraśnik. Przebywaliśmy tam do 1945r. i wróciliśmy do Ponieca. W domuzastaliśmy puste pomieszczenia, bez

mebli. Powodem wysiedlenia mojejrodziny było to, że mój dziadek byłpowstańcem wielkopolskim”.

Wielu mieszkańców Ponieca iokolic doświadczyło podobnego losu.Sporządzony po wojnie wykaz obej-muje 74 rodziny i księdza JózefaSztukowskiego, którego wysiedlonodo miejscowości Buranów. Nie po-dano niestety, ilu członków liczyłakażda z wymienionych rodzin. Dla-tego dokładna liczba wysiedlonychmieszkańców gminy Poniec jesttrudna do ustalenia. Licząc jednak conajmniej 4 osoby na rodzinę możnazałożyć, że wysiedlono co najmniej300 osób. Prawdopodobnie jednakjest to liczba większa, zważywszy, żerodziny były wówczas liczniejsze niżobecnie. Można również z dużymstopniem prawdopodobieństwa zało-żyć, że prezentowana lista nie jestkompletna. Dobrze byłoby, aby po jejpublikacji, czytelnicy zechcieli zgłosićdo niej swoje uwagi i uzupełnienia.

źródła:Archiwum Państwowe w Lesznie,

akta miasta Ponieca, sygn. 90, s. 17– 19

Zbiory biblioteki Szkoły Podsta-wowej w Poniecu – relacje spisaneprzez uczniów Ewę Danielczak, Mo-nikę Kuźniak, Marcina Popraw-skiego

Internet: http://www. gostyn. info.pl/index. php?option=com_con-tent&view=article&id=420:-pierwsze-wysiedlenia-gostynian-do-generalnego-gubernatorstwa-&catid=106:gosty&Itemid=18 (do-stęp 1. 12. 2011).

GRZEGORZ WOJCIECHOWSKI

W grudniu 1939 rou nie było radosnej atmosfery oczekiwania świąt Bo-żego Narodzenia. Mieszkańcy Ponieca i okolic ciągle byli jeszcze podwrażeniem październikowych egzekucji, a już nowe, niepokojące wie-ści dochodziły z całej Wielkopolski, którą okupacyjne władze hitlerow-skie przemianowały na Kraj Warty (Warthegau). Namiestnik RzeszyArtur Greiser uznał Polaków za "element niegodny do włączenia w spo-łeczeństwo niemieckie" i zarządził masowe wysiedlenia. W miejsce wy-rzuconych Polaków władze hitlerowskie sprowadzały niemieckichosadników. Planowały one przekształcić ziemie zachodniej Polski w„tereny czysto niemieckie”.

Ze wspomnień czasów okupacji Kierunekwysiedlenia

Listawysiedlonych osób

Tarnów Franciszek Bartkowiak, Antoni Grzesiak, Franciszek For-nalik, Henryk Marcinkowski, Franciszek Baksalary, JanKrystkowiak, Józef Kociałkowski, Gwidon Skopiński, Wa-lenty Krygier, Edmund Olsztyński, Maria Piotrowska, IgnacyKłak, Klemens Sikorski, Stanisław Balcerzak, FranciszekPakosz, Stanisław Ratajczak, Franciszka Andrzejewska,Helena Mietlińska, Edward Ledworowski, Wanda Jacko-wiak, Jan Szymański, Franciszek Pieprzyk, Szczepan Kło-pocki, Maksymilian Karczmarek, Wincenty Garnczarczyk,Katarzyna Wolna, Aleksander Pawlicki, Witold Polaszyk,Antoni Wróblewski, Stanisław Zdanowski, Józef Rosik, Ju-lian Musiołowski, Antoni Malczewski, Józef Litwin, RomanCichowski, Stanisława Grześkowiak, Wiktoria Skrzypczak,Maria Szczepaniak, Stanisław Andrzejczyk, Paweł Baksa-lary, Stanisława Baksalary, Stanisław Dykiert, Antoni Kubik,Władysław Krajeński, Kadzban, Misiaczyk, Antoni Nowak,Antoni Niedzielski, Tekla Roenspiss, Rozalia Szymkowiak,Kazimiera Skrzypczak, Józef Tajbel

Lublin Piotr Włodarczyk, Pelagia Michalska, Franciszka Skrzyp-czak

Radom Jan Kokociński, Andrzej Perdon, Pelagia Król, FranciszekJaździński

Kraśnik Ignacy Poprawski, Maciej Galon, Aniela Kaźmierczak, Sta-nisława Joachimiak

Niemcy Franciszek Gill, Teodor Żyto, Ignacy Fitzner, FranciszekSkrzypczak, Józef Hoffmann, Wiktoria Galewska

Rawa Mazo-wiecka

Ignacy Dudek

Rozwadów Walenty KoniecznyLimanowa Helena LewińskaPiotrków Jan KrawczykŁasicz Maria Urbaniak

[ 13 ]WIEŚCI Z GMINY PONIECKalendarium

ponieckieDziało się w grudniu:

1717, 30 grudnia – Król August II wydał we Wschowie przywilej, namocy którego w Poniecu ustanowiono trzy nowe jarmarki: pierwszy przedniedzielą po święcie Oczyszczenia Marii ( 2 lutego), drugi po święcie św.Anny ( 26 lipca), trzeci w niedzielę następującą po św. Marcinie (11 listo-pada). Tym samym liczba jarmarków wzrosła do ośmiu.

1918, 3- 5 grudnia – W Poznaniu obradował Sejm Dzielnicowy. Poniecreprezentowali: Ludwik Łazarski i Franciszek Ratajczak.

1918, 10 grudnia – W Poniecu utworzono Radę Ludową na czele z ks.L. Skrzydlewskim, co było kolejnym krokiem w przygotowaniu do przeję-cia władzy w mieście przez Polaków.

1939, 12 – 13 grudnia – Okupacyjne władze hitlerowskie wysiedliłypierwszą grupę mieszkańców Ponieca i okolic. Był to początek akcji wy-rzucania Polaków z domów, kontynuowanej w późniejszym okresie. ( zob.artykuł: „Ponury Adwent”).

1945, 25 grudnia – Odbyła się pierwsza msza święta w dawnymewangelickim kościele w Waszkowie. Świątynia została poświęcona iprzejęta na potrzeby Kościoła katolickiego.

1945, ostatnie dni grudnia – W Janiszewie funkcjonariusze UrzęduBezpieczeństwa aresztowali pięciu młodych ludzi i wywieźli ich do sie-dziby UB w Gostyniu. Aresztowanie było skutkiem prowokacji. Funkcjo-nariusze podali się za żołnierzy Armii Krajowej, którym aresztowani, nieprzeczuwając podstępu, ujawnili posiadaną broń.

1990, 9 grudnia – Odbyła się druga tura wyborów prezydenckich. Wgminie Poniec zwyciężył Lech Wałęsa, jednakże na terenie wiejskim naj-więcej głosów zebrał, podobnie jak w pierwszej turze (25 listopada), Sta-nisław Tymiński.

1996, grudzień – Zakończyła się działalność produkcyjna ponieckiejmleczarni, zakładu o długoletniej tradycji.

GRZEGORZ WOJCIECHOWSKI

Najstarszy w gminie

Lekarz weterynariiRoman Szymański radzi...

„Przy żłobie”Franciszka Kobryńczuka

W Ciechanowcu krowa krowiePowiedziała w ludzkiej mowie:- Nie pchaj gęby mi do żłobu,

bo nie starczy dla na obumarchwi, otrąb i buraków,

ulubionych mych przysmaków!Ta odrzekła: - Mam w nadmiarze

brukwi, rzepy i ziemniaków.Mogę część ci oddać w darzeza dwa kilo twych buraków.Ta odrzekła: - Jestem dojną,

przeto pan mój należyciejuż od świtu ręką hojną

karmi co dzień mnie obficie.Z ciebie nie jest sztuka dojna,Lecz jałówka, więc dziewucha.Musisz teraz być przystojna,

by cię pojął jakiś buhaj.Musisz się odżywiać chudo,

by wyglądać jak to cudo.Ta odrzekła: - Dobra rada!

Wyjść mi za mąż już wypada.

W związku z nadchodzącymi świętami Bożego Narodzeniaproponuję przypomnienie sobie podania ludowego, głoszą-cego, że w noc wigilijną zwierzęta mówią ludzkim głosem.

Czy pomożesz mi w tym dziele?Ta odrzekła: - Już nie cielę

jesteś przecie. Wiosna blisko.Wnet wyjdziemy na pastwisko.Towarzystwo znajdziesz męskie

i zakończysz dni panieńskie.Krowa wartość ma pieniężnąwtedy, kiedy jest zamężną.

Ta odrzekła: - W ludzkim rodzieJest odwrotnie. Żeńska młodzież

bywa w cenie, nie mężatki.Jej rodzice – tata z mamą

Czynią w związku z nią wydatki,żeby szybko wyszła za mąż.Ta odrzekła: - Ludzki rodzajNa dziwactwa ma urodzaj.

Ale siedźmy obie cicho,gdyż w oborze nie śpi licho.Burek może panu donieść,jako sługa mu przymilny,

o czym owce, krowy, koniemówią w wieczór wigilijny.

Wesołych Świąt

Stanisław Łopiński ma 94 lata i jest najstarszym mieszkańcem wsiKopanie, a jednym z najstarszych w gminie Poniec. Urodził się w 1917r. w Łęce Wielkiej. Do Kopani przeprowadził się za żoną po ślubie wwieku 27 lat. Z zawodu jest murarzem. Całe życie zawodowe przepra-cował w tej profesji, najdłużej w ekipie remontowo-budowlanej PGRKopanie, a później do emerytury w PGR Gola. Wychował dwie córkiUrszulę i Wandę oraz syna Hieronima, który niestety już nie żyje. PanStanisław ma 7 wnuków i aż 14 prawnuków. 6 lat temu odeszła na za-wsze jego żona. Wieloletnia praca w murarce z jednej strony wyraźniego zmęczyła, a z drugiej strony - zaprawiła do niezłej kondycji. Obec-nie pan Stanisław bardzo lubi oglądać telewizję, śledzić najnowsze wy-darzenia lokalne i krajowe, słuchać radia, a kiedy tylko nadarza sięokazja, daje odpocząć na tapczanie swoim nogom. Tylko z pozoru lubileniuchować całymi dniami, bo kiedy wreszcie nazbiera więcej siły iprzemyśleń, potrafi wybrać się na długi, nawet całodzienny spacer.Córka Wanda, z którą obecnie okresowo mieszka, musi później długoszukać ojca i zastanawiać się, gdzie go tym razem nogi poniosły. Zcórką mu się zresztą bardzo dobrze żyje, co wyraźnie podkreśla pod-czas rozmowy. Gotuje mu smaczne obiady, a w tym czasie on możebez reszty oddać się rejestrowaniu programów telewizyjnych. Pan Sta-nisław jest w świetnej formie. Co ciekawe, deklaruje, że nigdy nie paliłpapierosów i nie przesadzał z alkoholem, a przecież był murarzem, któ-rego czasem trudno wyobrazić sobie bez tytoniowego dymku. Za to nastarość codziennie wypija kieliszek mocnego trunku, tak dla poprawykrążenia krwi. Życie emerytalne spędza z uśmiechem na twarzy, choćnajbardziej jednego mu żal. Nie może przeboleć, że wokół jego domuw Kopani nie ma już królików, kur i kaczek, które tak uwielbiał hodo-wać. Spędzał ze zwierzętami każdą wolną chwilę do czasu, gdy przy-szło mu żyć w samotności po śmierci żony. Od tamtego czasu na zimęzamieszkuje z córką w Poniecu, przez co zwierzęta musiałyby zostaćw Kopani same.

[ 14 ] WIEŚCI Z GMINY PONIEC

Rozwiązanie powstanie po przeniesieniu liter oznaczonych cyframi od 1 do 15 do odpo-wiednich kratek poniżej. Prawidłowe rozwiązanie należy przepisać na kartkę i wysłać lub do-starczyć do Gminnego Centrum Kultury w Poniecu. Rozwiązanie można też przesłać e-mailemna adres [email protected]. Prosimy pamiętać o podaniu imienia, nazwiska i ad-resu zamieszkania. Wśród nadawców prawidłowych odpowiedzi wylosujemy nagrodę. Na roz-wiązania czekamy do 10 stycznia. Rozwiązanie poprzedniej krzyżówki brzmiało PAMIĘTAJMYO LEŚNYCH ZWIERZĘTACH. Nagrodę wylosowała Jolanta Talarczyk z Żytowiecka. Za-praszamy do GCK po odbiór nagrody.

HOROSKOPBaran 21.03-19.04

Grudzień to czas, w którym możnapodejmować ważne decyzje. Zdobądźsię na stanowczość i załatw wszystkiesprawy. Już teraz warto zaprosić ro-dzinę na sylwestra. Pomyśl zwłaszczao tych, których dawno nie widziałeś.

Byk 20.04-20.05Nie przesadzaj z domowymi obo-

wiązkami. Ostatnie dni przed świętamilepiej wypoczywaj. Tuż po Gwiazdcespodziewaj się miłej wizyty. A w stycz-niu zaplanuj chociaż kilka dni urlopu.

Bliźnięta 21.05-21.06Natłok obowiązków sprawi, że za-

braknie Ci czasu na to, co najważniej-sze. A najważniejsza jest rodzina. Ktośoczekuje Twojej rady i pomocy. Zasta-nów się, kto to. W okresie międzyświą-tecznym zapomnij o pracy.

Rak 22.06-22.07Nie wszystko będzie układało się po

Twojej myśli, zwłaszcza w pierwszej po-łowie stycznia. Ale pamiętaj, że każdazła passa kiedyś mija. Tuż obok jestprzyjaciel. W święta oczekuj niespo-dzianki.

Lew 23.07-22.08Na drugą połowę grudnia nie planuj

żadnych dużych przedsięwzięć. W tymczasie możesz być bardzo potrzebnyrodzinie. O sobie też pomyśl, więcej wy-poczywaj i skontroluj zdrowie. Finansebędą lepsze.

Panna 23.08-22.09Przed Tobą dużo dobrych dni.

Można powiedzieć, że wszystko, czegosię dotkniesz, zamieni się w złoto. Wsprawach uczuciowych być może spełnisię Twoje najskrytsze marzenie. Spot-kasz dawnego przyjaciela.

Waga 23.09-22.10Koniec roku to zawsze czas podsu-

mowań. Jeśli starczy Ci odwagi, właś-nie teraz mogłbyś „przemeblować”swoje życie. Ale pamiętaj, że każdazmiana wymaga konsekwencji. Ktoś bli-ski oczekuje zaproszenia na święta.

Skorpion 23.10-21.11Przed Tobą bardzo ciepłe, rodzinne

święta. Ale styczeń będzie trudny,zwłaszcza w pracy. Przygotuj się nazmiany, które mogą przewrócić Twojeżycie „do góry nogami”. Pamiętaj, że wewszystkim pomogą Ci bliscy.

Strzelec 22.11-21.12W najbliższych tygodniach będzie

jak w piosence - trochę słońca, trochędeszczu. Zwolnij tempo w pracy, bo wy-siądzie Ci zdrowie. Święta przeznaczna rozmowy z bliskimi. I koniecznie wy-bierz się na kilkudniowy wypoczynek.

Koziorożec 22.12-19.01Nagły przypływ energii pozwoli Ci

na uregulowanie wszystkich zaległychspraw. Nowy rok będziesz mógł zacząćod zera. Ale uporządkuj też swoje rela-cje z bliskimi. Poświęć im więcej czasu.Pod choinką znajdziesz wymarzonyprezent.

Wodnik 20.01-18.02Dla Wodników najbliższe tygodnie

będą nieco zagonione. Nagle spadnąna was dodatkowe obowiązki. Koniecz-nie poproście o pomoc. W drugiej poło-wie stycznia może dojść donieoczekiwanego spotkania z kimś bar-dzo miłym.

Ryby 19.02-20.03Nie przesadzaj ze świątecznymi wy-

datkami. Nie każdy prezent musi byćtaki drogi. Ktoś ciągle o Tobie myśli. Od-powiedz na jego życzenia. W styczniupoświęć chociaż tydzień dla zdrowia.

(: (: HUMOR :) :)Na lekcji biologii pani pyta dzieci:- Kto z was zna roślinę na literę

„ż”?Grześ się zgłasza i mówi:- Żywopłot, proszę pani.

* *Spotykają się dwie znajome:- Czy Twoja córka wyszła już za

mąż? - pyta jedna.- Moją córkę, moja droga, stać

na to, żeby za mąż wyjechać!* *

Kowalski w sklepie spożywczymogląda kurczaki:

- Jakieś małe te kurczaki... Czyjutro będą większe?

- Nie, nie będą. Przecież są mar-twe!

Wigilijna zupa

Logogryf dla dzieci

Od jednej z czytelniczek otrzyma-liśmy przepis na zupę makową. Oka-zuje się, że w jej domu taką zupęgotowała prababcia, babcia, mama, ateraz ona sama. Zupę makową jadasię w wigilijny poranek, na śniadanie.Do tej zupy zawsze podawać trzebachlebek pszenny z rodzynkami.Jedno i drugie robi osobiście.

A oto przepis na zupę: Zagotowaćnależy 3 litry wody. Do niej trzeba dodać7 łyżek wcześniej zmielonego maku iszczyptę soli. Zupę gotować około 5minut. Potem zaciągnąć ją 1/2 szklankisłodkiej śmietany połączonej z 2 łyż-kami mąki. Całość zagotować i przy-prawić cukrem, a jeśli trzeba, jeszczesolą. Zupa powinna mieć konsystencjęgęstej śmietany.

A do niej chlebek. Bierzemy 1 kgmąki, 8 żółtek, 10 dag rodzynek, łyżkęstopionego masła, szklankę mleka i 10dag drożdży. Wszystko mieszamy i wy-rabiamy dość gęste ciasto, takie jak napyzy. Ciasto wkładamy do dwóch kory-tek i pieczemy przez 45 minut.

A potem już tylko zapraszamy ro-dzinę do stołu. Oczywiście na wigilijneśniadanie. Smacznego!

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10

11 12 4 1 6 7 8 13 1 9 14 15

Pomieszczeniedla tuczników

7

Najwyższe góryEuropy

Duży samolotpasażerski

MieszkaniecDacji, przodek

RumunaMałpa z rodzinykoczkodanów 11

Gra towarzyskana tablicy lubszachownicy

8

13 2Ćwiczebny po-cisk karabinowyImię wielu królów

duńskich 12 6

Czerwony punktnad nosemhinduskichelegantek

9 1

Drobna monetaLaosu

Człowiek,persona

Solenizantz 19 maja

Cztery równe .....kwadratu

Wierzba szara

5

Prosty lub ostryw geometrii

Bieg konia

4 3

Otropienie zwie-rzyny w języku

myśliwych10

Wirująca za-bawka na jednej

nóżce14

Młynarska. pre-zenterka prowa-dząca programy

TV 15

T

Ciekawe

Krzyżówkaz nagrodą

Zestaw kosmetykówmęskich

*Ludzie urodzeni w święta tozwykle osoby pełne optymizmu,takie, które wierzą w swoją szczę-śliwą gwiazdę. W dzieciństwie by-wają niesforne, mają mnóstwopomysłów, czasem trudno za niminadążyć. Szybko zyskują przyjaciół,ale też łatwo je zranić. Są wrażliwei źle znoszą krytykę.

*Tradycja strojenia choinekbombkami nie jest zbyt długa. Oka-zuje się, że ten pomysł przywędro-wał do nas z Niemiec, i to dopiero wXIX wieku. Pierwszą bombkę wy-produkowano w hucie szkła w Lau-chen. Firma znajdowała się naskraju bankructwa i właściciel właś-nie wtedy wymyślił produkcję „ba-niek” z cieniutkiego szkła. Bombkiprzyjęły się natychmiast i jak nie-trudno się domyślić, uratowały hutę.

Wystarczy odgadnąć 7 wyra-zów i wpisać je do diagramu. Li-tery, które znajdą się w środkowejkolumnie, stworzą dwuwyrazowerozwiązanie.

Znaczenie wyrazów: 1/ Córkazałożycielka Krakowa, nie chciałaNiemca. 2/ Broń biblijnego Dawidaw walce z Goliatem. 3/ Barwnatkanina na podłodze pokoju. 4/Stalowe belki tworzące tor kole-jowy. 5/ Płynie przez Śrem i Poz-nań. 6/ Krasula w oborze. 7/ Rówwykonywany na placu budowy podfundamenty i piwnice.

Rozwiązanie logogryfu należywysłać do redakcji. Wśród zwy-cięzców rozlosujemy dwie nagrodyniespodzianki. Na rozwiązaniaczekamy do 10 stycznia.

1234567

opracowanie strony: (has)

[ 15 ]WIEŚCI Z GMINY PONIEC

Nowe przedszkole

Do Akademii Przedszkolaka,bo taką nazwę przyjęła placówka,uczęszcza 84 dzieci w wieku odtrzech do sześciu lat. Cztery od-działy przedszkolne to: Biedronki iŻabki (3-4 latki), Pszczółki (5-latki)i Motylki (6-latki). Najwięcej malu-chów jest z Łęki Wielkiej (26), a na-

W Łęce Wielkiej od 10 listopada działa nowe Przedszkole Sa-morządowe. Jest piękne, bajecznie kolorowe, schludne wkażdym calu. Rodzice mają powody do radości, że ich po-ciechy poznają życie w takich warunkach. Nauczycielki mająsatysfakcję z pracy w nowym obiekcie.

stępnie w kolejności z Żytowiecka(14), Bączylasu (11), Rokosowa(10), Grodziska (8), Bogdanek (5),Teodozewa (4), Łęki Małej (3), Ko-pani (1), Maciejewa (1) i Oporówka(1).

- Przedszkole przewidziane jestmaksymalnie dla 100 dzieci -

Biedronki: wychowawczyni grupy Biedronek - Iwona Brzeskot,pomoc – Justyna Juskowiak. 3- i 4-latki: Antoś Juskowiak, Maja Kar-pińska, Dawid Klupsch, Borys Gunia, Mateusz Andrzejewski, Mi-chalinka Ciesielska, Zachariasz Harendarz, Wiktoria Jańczak, KingaJędryczka, Filip Matysiak, Kacper Mikołaj Karólak, Jagoda Kędzia,Zuzanna Rosik, Martyna Walczak, Kasia Walkowiak, Jakub An-drzejewski, Miłosz Danielczak, Oliwia Dudka, Piotr Gruszka.

Żabki: wychowawczyni grupy Żabek - Grażyna Maćkowiak, pomoc– Barbara Rzeźnik. 3- i 4-latki: Michalina Biegała, Hubert Bzdęga,Żaneta Bzdęga, Szymon Dudziak, Ania Kluczyk, Maksymilian Kmie-cik, Esterka Machowiak, Marysia Markowska, Wiktor Rzeźnik, ArekWłodarczyk, Kacper Antkowiak, Adrian Bujak, Szymon Dziubała,Krystian Kaźmierczak, Michał Łuczak, Adrian Przeor, Alan Ptak,Paulina Ratajska.

Pszczółki: wychowawczyni grupy Pszczółek - Dorota Kaźmierczak.5-latki: Adrian Balcerowiak, Tomasz Bartlewski, Mikołaj Biegała, Oli-wier Dudka, Patryk Dudkiewicz, Szymon Frąckowiak, Dominik Ha-siński, Anastazja Jastrzębska, Krystian Jesiak, Zuzanna Jędryczka,Kacper Juskowiak, Zofia Juskowiak, Jakub Kalemba, Jakub Karó-lak, Romana Kaźmierczak, Ania Klonowska, Wiktor Kurasiak, Wik-toria Pakosz, Karol Paterczyk, Kasia Paurowicz, Wiktoria Przeor,Kasia Rosik, Jacek Stróżyński, Marysia Stróżyńska.

Motylki: wychowawczyni grupy Motylków - Izabela Harendarz-Małecka. 6-latki: Wiktoria Antkowiak, Damian Brzeskot, ZuzannaCiesielska, Miłosz Dolata, Klaudia Drożdżyńska, Zuzanna Du-dziak, Roksana Dziubałka, Sandra Gunia, Amelia Jędryczka, Ma-teusz Jańczak, Nikola Karólak, Patrycja Kluczyk, Natalia Kołcz,Patryk Kozłowski, Oliwia Kurasiak, Jakub Macedoński, TomaszMachowski, Anna Michałek, Oliwia Musialska, Natalia Nowak, Ka-rolina Nyc, Laura Nowaczyk, Kacper Pakosz, Piotr Romek.

mówi Grażyna Pierzchała, dy-rektorka placówki. - Na pewnoliczba zwiększy się nam w kolej-nych latach w stosunku do obec-nego stanu. Jak na razie zajęciaodbywają się tylko w systemie 5-godzinnym, bo na więcej godzinnie było zainteresowania. Wzwiązku z tym obiadki, które są do-wożone, rodzice muszą dodat-kowo wykupić dla swoich dzieci.

Dotychczas nie zostały urucho-mione płatne zajęcia ponadpod-stawowe z rytmiki i językaangielskiego ze względu na niskiezainteresowanie. Być może będąw przyszłym roku. Od 10 listopada,kiedy to rozpoczęły się zajęcia wnowym przedszkolu, zatrudnionajest dodatkowo nowa nauczy-

cielka. Pozostali pedagodzy włącz-nie z panią dyrektor przeszli zmieszczącej się jeszcze do nie-dawna w tym samym budynku fi-lialnej szkoły podstawowej. Dodzieci podchodzą ze szczególnąstarannością, stwarzając im sytua-cje, w których mają możliwość rea-lizowania swoich potrzeb,zainteresowań, dążeń do samo-dzielności i niezależności. Na po-wstałej właśnie przedszkolnejstronie internetowej www. akade-miaprzedszkolaka. net. pl wycho-wawcy deklarują piękną maksymę:„Dla nas dziecko to kawałek nieba,który odwiedził ziemię, bez nichnie ma nieba”. Wierzymy, że takjest.

[ 16 ]

IDĄ ŚWIĘTA * IDĄ ŚWIĘTA

Poniecki ratusz znowu piękny. Ilumi-nacja została włączona 9 grudnia.

Aby pachniałoAromaty, które kojarzą się z

Wigilią, wprowadzają nas wdobry nastrój i zwiększają naszepoczucie bezpieczeństwa. Za-pach głęboko zapada w pod-świadomość i nawet po latachprzywołuje związane z nimpiękne chwile. Dlatego nie po-winno go zabraknąć w żadnymdomu. Świąteczne dni powinnypachnieć korzeniami, anyżem,cynamonem, cytryną - po prostuBożym Narodzeniem. Jak je wy-wołać?

Są na to proste sposoby.Można na przykład wybrać 15lasek cynamonu podobnej długo-ści, obłożyć nimi świecę, obwiązaćrafią lub ozdobnymi sznureczkamii umieścić w wieńcu z gałązek.Wieczorem zapalić. Ciepło świecynagrzeje cynamon i roztoczy w po-koju delikatny aromat.

Małe woreczki z lnu lub ba-wełny można wypełnić mieszankąsuszonej mięty, szałwii, melisy,lipy, marzanny. Potem porozkładaćje w różnych miejscach sypialni.

Po kilku godzinach poczujemy sięjak w ogrodzie.

Piękną dekoracją stołu mogąbyć koszyczki z pomarańczy.Ostrym nożykiem wyciąć trzeba znich miąższ i do środka wsypaćprzyprawy korzenne, goździki,gałkę muszkatołową, przyprawędo pierników. Będzie pięknie pach-niało.

Szklankę wody wystarczy wlaćdo rondelka, wsypać do niego cy-namon, kilka goździków, łyżeczkęcukru i gotować na maleńkimogniu przez pół godziny. Taka mie-szanka wypełni kuchnię silnymaromatem.

A można też spryskać kilkomakroplami perfum zimne żarówki.Po zapaleniu przez kilka godzinroztaczać będą wspaniały zapach.Albo skropić stroiki lub bukiety kil-koma kroplami olejku cytryno-wego. Można też na rozgrzanąpłytę kuchenną wrzucić odrobinęzmielonej kawy. Pomysłów jest na-prawdę wiele. Ważne, by było ład-nie i pachnąco. W końcu toprzecież święta.

(has)

Od kiedy kartki?Pierwszą kartkę z życzeniami z

okazji Bożego Narodzenia wysłałw 1842 roku 16-latek z LondynuWiliam Maw Egley. W następnymroku w Wielkiej Brytanii pojawiłysię kartki zrobione na prywatne za-mówienie dyrektora Muzeum Wik-torii i Alberta w Londynie.Natomiast w Ameryce świątecznekartki w 1875 roku wprowadził na

rynek urodzony we Wrocławiu LoisPrang. On też, jako pierwszy,umieścił na nich wzory bożonaro-dzeniowe i zorganizował konkursna najpiękniejsze kartki świą-teczne. Zwyczaj wysyłania życzeńna specjalnych kartonikach upo-wszechnił się w świecie dopiero napoczątku XX wieku. Do Polski do-tarł pod koniec XIX wieku. Dziś coroku przekazuje się kilka milionówtakich przesyłek.

(has)

Konkurs dla najmłodszychTen Gwiazdor szedł z prezentami do naszych dzieci. Niestety, po

drodze pomieszał wszystkie paczuszki. Teraz nie wiadomo, jakie upo-minki ma w swoim worku. Ale tonie jest wielki kłopot. Wystarczypołączyć części poszczególnychwyrazów i dowiedzieć się, co miałprzynieść dzieciom Gwiazdor. A

zatem do dzieła! Znajdźcie trzyukryte prezenty w paczuszkach.

Napiszcie, jakie to niespo-dzianki, a my wśród auto-rów prawidłowychodpowiedzi rozlosujemy tenagrody. I oczywiście wrę-czymy je zwycięzcom. Od-powiedzi można przesłaćlistem pod adresem re-dakcji. Można też wysłać

e-mail na adresgazeta@gck. poniec. euNie zapomnijcie podaćswojego imienia, nazwiskai adresu.

(has)

Magicznebakalie

Na świątecznym stole niemoże zabraknąć bakalii, ponie-waż:

- Daktyle to symbol radości. Po-prawiają nastrój, a daktylowy kom-pot jest zastrzykiem energii iznakomicie gasi pragnienie.

- Figi oznaczają zasobność, do-statek i spokój. Ułatwiają trawienie.

- Mak jest prastarym symbolempłodności. Zapewnia też kolorowei spokojne sny.

- Migdały są znakiem odrodze-nia życia.

- Morele przeciwdziałają zmę-czeniu i ułatwiają trawienie.

- Sezamowe ziarenka są boskąprzyprawą zapewniającą dobrobyt.Znakomicie likwidują niestraw-ność.

- Rodzynki rozweselają panie,a u każdego regulują przemianęmaterii.

(has)

Choinka - drzewko życia

Bożonarodzeniowe drzewko mapogański rodowód, sięgający IIwieku naszej ery. Wówczas to są-dzono, że siły natury przechodzą zjednej istoty na drugą, a dotykającdrzewka, człowiek odpędza złemoce, przyciągając płodność i do-brobyt. W polskiej mowie nazywanoją wiechą, jeglijką, pobłażniczką, cozawsze oznaczało wierzchołeksosny uwieszony pod sufitem. Takiegałązki wieszano w domu, ale też woborach i stajniach.

Kościół nie od razu zaakcepto-wał ten niechrześcijański obyczaj.Okazało się jednak, że magia tegodrzewka jest tak wielka, że niemożna było z nią walczyć. Osta-

Trudno sobie wyobrazić Boże Narodzenie bez choinki. Wy-daje nam się, że była z nami zawsze, a przecież tak nie jest.Jako obyczaj chrześcijański przywędrowała do nas z Alzacjiw drugiej połowie XVIII wieku, a na Podkarpacie dopiero poII wojnie światowej.

tecznie choinka stała się symbolembiblijnego drzewa wiadomościzłego i dobrego, a jej wieczna zie-loność - nadzieją nieba. Kolorowełańcuchy na choince symbolizująwęża kuszącego Ewę swym bla-skiem. Jabłuszka są rajskimi owo-cami, a gwiazdka na czubkudrzewka - Gwiazdą Betlejemską.Orzechy symbolizują wciąż odra-dzającą się miłość, a pierniki - jadłocodzienne.

Choinkę ubrać trzeba w dzieńwigilijny po zachodzie słońca. Takaby gotowa była, kiedy na niebiezabłyśnie pierwsza gwiazdka, acała rodzina zasiądzie do stołu.

(has)