WaypointPress 04

33
[1] Kwiecień 2009 Numer 4 WITAMY W WAYPOINTPRESS! Wreszcie wyszło słońce i nadeszła upragniona rowerowa wiosna! W WAYPOINTRACE 2009 rozpoczęły się zapisy, nasze wydawnictwo stało się miesięcznikiem i ... no właśnie , co jeszcze słychać w świecie waypointcyklizmu??? Na uwagę każdego miłośnika rowerów zasługują zakończone właśnie Mistrzostwa Świata na Torze Kolarskim w Pruszkowie. Krytyczny felieton z tego wydarzenia znajdziecie w środku numeru. Niewątpliwie jednak już wkrótce czeka nas dużo bardziej ekscytująca impreza jaką będzie WAYPOINTRACE 2009. Ponadto w numerze znajdziecie rozmowę z LSTR TEAM o planowanej wyprawie rowerowej do Szwecji, a także wywiad z PUG Bielany zawodnikiem Waypointgame, który jest żywym dowodem na stopniowe odrywanie się gry od ruchu rowerowego i nabieranie przez nią pewnej uniwersalności. Miłośników wątków kryminalnych powinna zainteresować dalsza część sagi o Ricie oraz wywiad, jaki Waypoitpress przeprowadził na jej temat praktycznie u samego źródła. Mamy także nadzieję, że z mrocznych klimatów pomogą wydobyć się Wam nasze stałe działy, a szczególnie “Znalezione na Waypoincie”, które tym razem będzie potężną dawką informacji. Zachęcamy również do wzięcia udziału w KONKURSIE W nadchodzących Świętach Wielkanocnych życzymy Wam wszystkiego najlepszego i zapraszamy do lektury! Redakcja WPP WAYPOINT PRESS ZAPISY RUSZYŁY!!! CZYTAJ STR. 2 WAYPOINT RACE 2009 Spis Treści: Str. 1 Zapisy ruszyły - Waypointrace 2009 Str 3 Felieton - Pruszkowskie Mistrzostwa Str. 5 Postacie Waypointgame - Pug Bielany Str 7 Konkurs - Logo WPG Str 8 Waypointgame - 11 seria Str 9 LSTR TEAM - 3 kraje, 3 ludzi, 2000 km Str 15 Alleypiast - Tajemnica Str 16 Waypointgame - przeboje miesiąca Str 17 Alleypiast - Morderca Rity powrócił Str 20 Kalendarium Str 21Cała prawda o Ricie - wywiad Str 23 Wyprawy WPG Str 26 Znalezione na Waypoincie Str 28 Zmiany w Regulaminie WPG Str 30 Komiks UWAGA Konkurs! Str. 7

description

W kwietniowym numerze WaypointPressa znajdziecie m.in. historię Mrocznego Kosiarza; wywiad z zerozerosevenem, który zdradzi nam kuluary morderstwa Rity. Poznacie także opinię jednego z czołowych zawodników WaypointGame - PUGa Bielany na temat samej zabawy - co Mu przeszkadza, a co uważa za atut, to wszystko znajdziecie w wywiadzie na stronie 3. W gazecie nie mogło również zabraknąć informacji na temat WaypointRace, Mistrzostw Świata w kolarstwie torowym, WaypointGame, Alleypiasta oraz wycieczki rowerowej i komiksu. Rowerem po wojennej ścieżce poprowadzi Was zerozeroseven. Natomiast o wyprawie do Szwecji opowiedzą członkowie grupy LSTR.

Transcript of WaypointPress 04

[1]

Kwiecień 2009

Num

er 4

WITAMY W WAYPOINTPRESS!Wreszcie wyszło słońce i nadeszła upragniona rowerowa wiosna!

W WAYPOINTRACE 2009 rozpoczęły się zapisy, nasze wydawnictwo stało się miesięcznikiem i ... no właśnie , co jeszcze słychać w świecie waypointcyklizmu???Na uwagę każdego miłośnika rowerów

zasługują zakończone właśnie

Mistrzostwa Świata na Torze Kolarskim

w Pruszkowie. Krytyczny felieton z tego

wydarzenia znajdziecie w środku

numeru. Niewątpliwie jednak już

wkrótce czeka nas dużo bardziej

ekscytująca impreza jaką będzie

WAYPOINTRACE 2009.

Ponadto w numerze znajdziecie

rozmowę z LSTR TEAM o planowanej

wyprawie rowerowej do Szwecji, a także

wywiad z PUG Bielany zawodnikiem

Waypointgame, który jest żywym

dowodem na stopniowe odrywanie się

gry od ruchu rowerowego i nabieranie

przez nią pewnej uniwersalności.

Miłośników wątków kryminalnych

powinna zainteresować dalsza część

sagi o Ricie oraz wywiad, jaki

Waypoitpress przeprowadził na jej temat

praktycznie u samego źródła. Mamy

także nadzieję, że z mrocznych

klimatów pomogą wydobyć się Wam

nasze stałe działy, a szczególnie

“Znalezione na Waypoincie”, które tym

razem będzie potężną dawką informacji.

Zachęcamy również do wzięcia udziału

w KONKURSIE

W nadchodzących Świętach

Wielkanocnych życzymy Wam

wszystkiego najlepszego i zapraszamy

do lektury!

Redakcja WPP

WAYPOINT PRESSZAPISY RUSZYŁY!!!

CZYTAJ STR. 2

W A Y P O I N T R A C E 2 0 0 9Spis Treści:Str. 1 Zapisy ruszyły - Waypointrace

2009

Str 3 Felieton - Pruszkowskie

Mistrzostwa

Str. 5 Postacie Waypointgame - Pug

Bielany

Str 7 Konkurs - Logo WPG

Str 8 Waypointgame - 11 seria

Str 9 LSTR TEAM - 3 kraje, 3 ludzi,

2000 km

Str 15 Alleypiast - Tajemnica

Str 16 Waypointgame - przeboje

miesiąca

Str 17 Alleypiast - Morderca Rity

powrócił

Str 20 Kalendarium

Str 21Cała prawda o Ricie - wywiad

Str 23 Wyprawy WPG

Str 26 Znalezione na Waypoincie

Str 28 Zmiany w Regulaminie WPG

Str 30 Komiks

UWAGA

Konkurs!

Str. 7

[2]

Zapisy w Waypointrace 2009 ruszyły! 30 maja 2009 Wielkie Rowerowe Święto!13 marca 2009r. rozpoczęły się zapisy uczestników II

ogólnopolskiego wyścigu na orientację WAYPOINTRACE

2009. Rejestracja i start w wyścigu są darmowe pod

warunkiem dokonania zgłoszenia do 23 maja 2009r.

tj. najpóźniej na jeden tydzień przed wyścigiem.

W ubiegłym roku w imprezie wzięło udział

łącznie 221 zawodników, co postawiło ją

wśród największych rowerowych wyścigów

na orientację w Polsce. Już w pierwszym dniu

rejestracji na WAYPOINTRACE2009 swój udział

złosiło ponad 40 zawodników, a do chwili składu tego

tekstu jest już ich ponad 100. Pozwala to przypuszczać,

że tegoroczna impreza zgromadzi równie wielu

rowerzystów, a może nawet frekwencja będzie jeszcze

większa?

W samej formule wyścigu Organizatorzy nie dokonali

zmian. Zawody rozegrane zostaną w 3 kategoriach

PRO, FAN oraz FAMILY- drużyn rodzinnych.

Punkty terenowe rozmieszczone zostaną w

leśnych oraz industrialnych okolicach

Pruszkowa, co wymagać będzie od

zawodników pewnej wszechstronności w

zakresie orientacji w terenie miejskim jak i

typowo country. W następnym numerze WPP

postaramy się poprosić organizatorów o wywiad. Może

zdradzą nam kilka tajemnic przed startem? (MS)

Start w wyścigu jest bezpłatny!

ZAPISY RUSZYŁY!!!

[3]

FELIETON Pruszkowskie Mistrzostwa Krótka refleksja widza MŚ w kolarstwie torowym, Pruszków 2009

Zakończyła się największa tegoroczna impreza w świecie kolarstwa torowego – Mistrzostwa Świata w Pruszkowie. O wynikach sportowych można poczytać na fachowych portalach lub po prostu na stronie mistrzostw, więc nie ma sensu, abym te informacje tutaj dublował. Napiszę tylko, że zawody zostały uwieńczone fantastycznym pojedynkiem sprinterskim, który stał się ozdobą mistrzostw i z którego zwycięsko wyszedł Francuz Bauge. Szkoda, że Polacy daleko, ale trzeba przyznać, że robią postęp w stosunku do wrześniowych Mistrzostw Europy.

Coś więcej napiszę jednak o organizacji. Drogie bilety nie wróżyły wysokiej frekwencji Mistrzostwom Świata na pruszkowskim welodromie. Postanowiłem podejść do sprawy ekonomicznie: wybrać się na tor tylko w niedzielę, w pozostałe dni pozostając przed telewizorem.

Z telewizyjnych kanałów sportowych relacje prowadziły TVP Sport, Eurosport i RAI Sport. Wybrałem Eurosport z angielskim

komentarzem. Dawało mi to większy obiektywizm relacji oraz możliwość usłyszenia, co o Pruszkowie i Polsce sądzą zagraniczni goście.

Przez pierwsze trzy dni frekwencja wśród kibiców oscylowała koło 50-70%, większość przychodziła raczej z ciekawości, co można było zauważyć po znudzonych twarzach na telewizyjnych zbliżeniach. Tę nudę można zrozumieć, organizatorzy raczej nie mieli wizji stworzenia z zawodów atrakcyjnego widowiska dla typowego, nieobeznanego z kolarstwem torowym widza. Nużące komentarze spikerów i chwile ciszy w czasie, gdy następowała zmiana konkurencji powodowały, że zamiast kolarskiego święta z prawdziwego zdarzenia, na jakie Polska i Pruszków zasługują, otrzymaliśmy zawody, o których można głównie powiedzieć, że się po prostu odbyły. Większość osób kojarzy atmosferę podczas meczów siatkówki w Polsce lub też Pucharu Świata w skokach narciarskich w Zakopanem. Czy nie można było wzorować się chociaż trochę na tych imprezach? Wystarczyłby bardziej żywiołowy komentarz, więcej muzyki, może jakaś gra świateł. A tak, pozostał u mnie duży niedosyt z niewykorzystanego potencjału imprezy.

Natomiast w telewizji angielscy komentatorzy zachwycali się naszym welodromem: szybki i znakomicie „naświetlony” i to zarówno w dzień, za pomocą naturalnego światła, jak i po włączeniu sztucznego oświetlenia. Słowo „Pruszkow” padało w międzynarodowych relacjach wielokrotnie i na pewno była to wspaniała promocja dla miasta. W tym czasie, gdy brytyjskie, francuskie czy włoskie stacje przeprowadzały obszerne relacje z zawodów, Telewizja Polska jakby zapomniała o tak ważnej imprezie, a można nawet rzec, że traktowała ją jak „niechciany dar”. Kilkunastominutowa kronika zawodów transmitowana była w godzinach nocnych – kto to oglądał? Relacje w najważniejszym paśmie sportowych wiadomości (po informacyjnych „Wiadomościach”) trwały w okolicach 10 sekund. Żenada!

[4]

Udając się ostatniego dnia na tor, chciałem się przekonać na ile moje wcześniejsze obserwacje są prawdziwe. Niestety nie przeżyłem niespodzianki. Będąc od samego początku niedzielnych zmagań, mogłem zobaczyć i poczuć jak rozwijała się atmosfera na torze. Na porannej sesji frekwencja była całkiem przyzwoita, bo trybuny wypełnione były w około 1/4, natomiast już pod wieczór zabrakło biletów. Kibice oprócz wspaniałego widowiska sportowego musieli się zmagać z ich spłycaniem przez parę „znakomitych” polskich spikerów. Co gorsza wchodzili oni w słowo oficjalnemu spikerowi UCI, przez co czasami nie można było niczego z ich komentarza zrozumieć. Samo zakończenie mistrzostw nie wypadło również zachwycająco. Organizatorzy poczekali aż prawie wszyscy kibice opuszczą obiekt i „po cichu” przekazali flagę UCI Kopenhadze – kolejnemu gospodarzowi MŚ w kolarstwie torowym.

Żeby nie było tylko negatywnie, muszę napisać, że widziałem na trybunach całe rodziny. Słyszałem rozmowy telefoniczne ludzi podekscytowanych rywalizacją na torze. Jeśli tylko nauczymy kibiców kolarstwa torowego to możliwe, że już wkrótce na pruszkowskim welodromie biletów będzie brakowało na długo przed każdą imprezą.

Żeby zacząć tę „naukę” już teraz warto wspomnieć w WaypointPress o najciekawszych dyscyplinach torowych. Konkurencje można podzielić na dwie grupy: - indywidualne zmagania z czasem,

- bezpośrednie ścigania się z innymi zawodnikami na torze.

„Czasówki rozgrywane” są na dystansach 1 km i 3 km, Szczególnie widowiskowe są wyścigi na dochodzenie, gdzie dwóch zawodników startuje po przeciwnych stronach toru, a wyjątkowo atrakcyjnie wygląda to w przypadku drużynowej jazdy na czas.

D o d r u g i e j g r u p y konkurencji zaliczany jest sprint. Jest to wyścig, w k t ó r y m d w ó c h zawodników ściga się na dystansie 3 okrążeń. Tak naprawdę p rawdz iwe ściganie rozpoczyna się n a o s t a t n i m k ó ł k u , wcześn ie j zawodn icy prowadzą „podchody”, kto pierwszy rozpocznie fi n i s z i z a s k o c z y przeciwnika. W rezultacie n i e r z a d k o m o ż n a zaobserwować sytuacje, w których obaj konkurenci

niemal zatrzymują się i czekają na ruch swojego rywala.

Atrakcyjnie prezentują się również konkurencje, w których startuje grupa zawodników. Przypominają one najbardziej wyścigi szosowe. W scratch’u zwycięża pierwszy na mecie, wcześniej zawodnicy muszą pokonać kilkadziesiąt okrążeń. Natomiast w wyścigu punktowym na co dziesiątym okrążeniu odbywa się lotny finisz, za który najlepsi otrzymują punkty. Zwycięzcą jest zawodnik, który uzbiera najwięcej punktów. Jedną z najbardziej trudnych do oglądania konkurencji jest madison – to wersja drużynowa wyścigu punktowego. W drużynie jest dwóch zawodników, przy czym w każdym momencie wyścigu ściga się tylko jeden zawodnik, drugi powoli „kręci kółka”. Zawodnicy zmieniają się w dowolnym momencie, poprzez charakterystyczne odepchnięcie zawodnika da jącego zmianę p rzez ko larza „schodzącego”. Już od początku madisona można stracić orientację, która drużyna jest pierwsza i kto się ściga w aktualnym momencie.Warto jeszcze wspomnieć o keirinie, szczególnie popularnym w krajach azjatyckich. Jest to rodzaj sprintu, w którym kilku zawodników podąża za stopniowo przyspieszającym motorem. Po jego zjeździe rozpoczyna się widowiskowy finisz.

Jak widać, kolarstwo torowe to nie tylko nudne jeżdżenie w kółko, ale istotną rolę w jego wielu konkurencjach odgrywa taktyka i strategia.

Adam

[5]

Wywiad z PUG Bielany rekordzistą WPG

pod względem odwiedzonych

waypointów w jednej serii

POST

ACIE

WAY

POIN

TGAM

E PUG BIELANYW lutym PUG odwiedził 48 lokalizacji, co pozwoliło mu zdobyć 409 punktów, a tym samym zająć pierwsze miejsce w tej serii. W grze bierze udział od przeszło pół roku. Do tej pory ustawił 4 waypointy i odwiedził 82 miejsca. W klasyfikacji generalnej zajmuje dziesiątą pozycję. Tylko czytając poniższy wywiad dowiecie się jaka jest zasadnicza różnica między OC a WPG, a także poznacie opinie PUGa o WaypointGame i wszystkim, co ma z tym związek.

[6]

Pierwsze skojarzenie ze słowem WaypointGame Nalepka.

Jak dowiedziałeś się o WPG? Szukałem czegoś w internecie i przypadkiem trafiłem na WaypointGame.

Kiedy zacząłeś jeździć w WPG? Jesienią ubiegłego roku.

WP, który najbardziej utkwił Ci w pamięci to...Bezapelacyjnie Willa Chowańczaka.

Jaki typ waypointów lubisz najbardziej: typowo miejskie, wiejskie, a może jakieś opuszczone tereny?Najbardziej lubię opuszczone budynki, stare fabryki, forty, kamienice. Lubię też połazić po lesie.

Całkiem niedawno byłeś aktywnym uczestnikiem Opencachingu, teraz więcej pojawiasz się na trasie WaypointGame. Skąd ta zmiana?Przypominają mi się początki na OC, mało ograniczeń i dowolność w zakładaniu waypointów. Ale w OC nadal się bawię. Te dwie gry znakomicie się uzupełniają.

Czy coś jeszcze Ci przeszkadzało w OC?Wprowadzono wiele ograniczeń na OC, dotyczących możliwości zakładania skrzynek w miejscach prywatnych i opuszczonych. Prawdopodobnie taka Willa Chowańczaka mogłaby obecnie nie przejść, wcześniej nie byłoby problemu

Czym różni się OC od WPG?Tam jest skrzynka tu nalepka

Skąd się wziął nick PUG Bielany?Haha, wiedziałem... PUG Bielany to drużyna piłkarska z Bielan, której jestem wiernym kibicem. Gra ona w klasie "A" (jest to siódma, przedostatnia liga w Polsce). PUG jest bardzo słabą drużyna. Ale nie sztuka jest kibicować tym najlepszym. Prawdziwym wyzwaniem jest dopingować klub, który gra w niskiej lidze i większość meczy przegrywa. Wtedy każdy wygrany mecz jest świętem.Skrót PUG to tajemnica drużyny i jej kibiców.PU

G B

IELA

NY

O S

OB

IECo sądzisz o oznaczaniu waypointów w prywatnych miejscach? Jeżeli są to miejsca opuszczone i nie pilnowane przez nikogo to czemu nie.

Czy jesteś zwolennikiem waypointów wirtualnych? Raczej jak jest możliwość to według mnie powinna być wlepka, ale to tylko moje zdanie.

Czy widzisz szanse rozwoju WPG i dlaczego? Dopóki nie wszystkie ciekawe miejsca są owlepkowane i graczy będzie przybywać to o rozwój można być spokojnym. Raczej bym nie pisał dużych artykułów do gazet o grze, jak to było w przypadku OC.

Jeśli mógłbyś coś doradzić początkującym waypointowcom, to co?Mniej patrzeć na tabelę wyników, tylko odwiedzać fajne miejsca. Chociaż sam przyznaję, w lutym jeździłem pod wynik. Miałem luźniejszy miesiąc w pracy i chciałem chociaż raz wygrać.

Co w WaypointGame byś zostawił, a co zmienił?W zasadzie podoba mi się tak jak jest. Może coś bym zmienił w punktacji w przypadku nie odnalezienia kodu przez zawodnika, ale niekoniecznie.

Niebawem odbędzie się druga edycja WaypointRace’u, czy będziemy mogli zobaczyć PUGa na starcie?Jeżeli to tylko jako kibic. Nie umiem jeździć na rowerze. Chyba że organizatorzy zapewnią mi rower z doczepianymi z boku kółeczkami. Na razie trzymam kciuki za wszystkich... (ML)

Uwaga!

Wywiad

[7]

KONKURSNALOGO WPGKONKURS NA LOGO WAYPOITGAME

WPG nie może sobie pozwolić na logo rodem z officeowych clipartów.

Ogłaszamy zatem Wielki Otwarty Waypointowy Multipłciowy Konkurs na Logo Waypointgame!

REGULAMIN KONKURSU

1. Konkurs trwa do 19.04.2009r włącznie. W tym czasie można zgłaszać prace.

2. Projekt w formacie dowolnym powinien być przesłany drogą elektroniczną na adres [email protected]

3. Prace może zgłaszać każdy.

4. Liczba projektów zgłoszonych przez jedną osobę jest nieograniczona

5. W dniach 20-26.04.2009 odbędzie się publiczne głosowanie nad przesłanymi pracami.

6. Głosować może każdy uczestnik WPG który do 26.04.2009 będzie zarejestrowany w systemie WPG2

7. Każdy głosujący oddaje jeden głos na dowolnie wybrany projekt

8. Projekt, który otrzyma największą liczbę głosów,

zostaje Logo Waypointgame

9. W przypadku uzyskania tej samej liczby głosów na miejscach 1, 2, 3, na kolejny tydzień ogłaszane jest głosowanie uzupełniające, w którym biorą udział projekty w obrębie danego miejsca "ex equo".

10. Nagrodą główną w konkursie jest uznanie wszystkich zawodników Waypointgame oraz stworzenie symbolu, który będzie znakiem rozpoznawczym jednej z najbardziej populanych gier terenowych w Polsce.CZYTAJ WIĘCEJ NAWAYPOINTGAME. BLOGSPOT.COM

[8]

62 ZAWODNIKÓW W 11 SERII WAYPOINTGAME!

Grono graczy sukcesywnie się powiększa. WaypointGame podbija ciągle nowe obszary. W minionej serii zawodnicy mogli odwiedzić ponad 60 zupełnie nowych waypointów. W zabawie pojawiły się nowe rejony do eksploracji (m.in. pomorze).

Najbardziej aktywnymi zawodnikami WaypointGame w marcu byli: DarekKlemens, cbull i mementomori, którzy uzyskali ponad dwukrotną przewagę punktową nad czwartym zawodnikiem 11. serii – Qr3aqiem. Rywalizacja pomiędzy tą trójką zawodników była zacięta, aż do samego końca. Pierwsze miejsce w klasyfikacji kobiecej przypadło zawodniczce majabiiii, która jednocześnie zajęła szóste miejsce w klasyfikacji generalnej.

Na miesiąc przed decydującą walką o pierwsze miejsce sytuacja w pierwszej trójce wydaje się być jasna. Ostatnia seria prawdopodobnie pozwoliła cbullowi utrzymać prowadzenie oraz zwiększyć dystans do zajmującego trzecie miejsce Adama.

A może nasi komentatorzy są w błędzie! Do końca sezonu pozostało ciągle jeszcze około miesiąca. Czy to wystarczy, aby kompletnie zmienić klasyfikację? Przekonacie się o tym śledząc na bieżąco stronę www.waypointgame.pl (ML)

WYNIKI SERII 11

KLASYFIKACJA GENERALNA PO SERII 11

[9]

Zdobyć Sztokholm na rowerach

[10]

LSTR TEAM Adam Skop (księgowy) – Student trzeciego roku Geologii na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. na poważnie zajął się kolarstwem, wcześniej korzystał z roweru sporadycznie. Jeden ze współzałożycieli Mazowieckiej Grupy LSTR. Jego pasją są podróże. W zasadzie każdą wolną chwilę poświęca na rower (także zimą). Specjalizuje się w długich dystansach dobowych i wyznaczaniu sobie nowych barier do pokonania. Pomysłodawca i główny organizator wyprawy do Szwecji.

Radosław Średnicki (Szogun) – Student pierwszego roku Geografii na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2003 r. bliżej i dalej podróżował po okolicy swojego miejsca zamieszkania, poznając tajniki i piękno rowerowej pasji. W 2007 roku dołączył do Grupy LSTR i wspólnie rozpoczęli wielkie rowerowe eskapady. Pasjonat długich i nocnych wyjazdów rowerowych. Wytrwały w dążeniu do postawionych sobie celów. Jego pomysłów na wyprawy starczyłoby dla niejednego rowerzysty.

Kaczy – Ukończył Ekonomię a od 2008 r. jest studentem Geografii na Uniwersytecie Warszawskim. Wędrowiec, podróżnik i globtroter. Jazdę na rowerze przeplata z długimi pieszymi wyprawami. Od wielu lat zafascynowany zdobywaniem świata na wszelkie możliwe sposoby. Ma na koncie wiele pieszych wypraw i jako jedyny z uczestników wyprawy odwiedził wcześniej Szwecję rowerem. Dusza towarzystwa i świetny kompan podróży. Dla wszystkich znany po prostu jako ”Kaczy”.

Od 2007 roku współtworzą Rowerową Grupę LSTR. Rowerzyści, przyjaciele i jedna wielka rowerowa rodzina połączona pasją odkrywania tego, co nowe i nieznane. Przejechali wspólnie tysiące kilometrów i zwiedzili kawał naszego pięknego kraju… Nie tylko podróżują, biorą także aktywny udział w życiu lokalnej rowerowej społeczności. Współpracując z lokalnymi gazetami, podnoszą świadomość rowerową w okolicy, propagują zdrowy tryb życia i walczą o przywileje dla kierujących jednośladami.

Po dwóch latach przemierzania polskich szlaków zdecydowali się wyrwać z objęć ojczyzny, podejmując się zdobycia Półwyspu Skandynawskiego. Nasz magazyn objął patronatem ich wyprawę, która odbędzie się dopiero za kilka miesięcy. Zaglądamy do nich, a b y z o b a c z y ć j a k r a d z ą s o b i e z przygotowaniami do swojej pierwszej dalekiej zagranicznej eskapady...

Adam i Radosław

[11]

Działacie od dwóch lat jako LSTR. Dużo ludzi z wami jeździ?

A: Nie prowadzimy jako takiej listy i ewidencji ludności w Teamie. Jesteśmy otwartą grupą, kto chce wsiada na siodełko i rusza z nami. Nasza dewiza to „nic na siłę”. Nie da się przecież zmusić nikogo do jazdy. Jednak są z nami ludzie, którzy przyłączyli się i zostali.R: Aktywnie jeżdżących rowerzystów mamy około 10. A załogowanych czytelników odwiedzających nasze forum regularnie około 20. Ale to tylko liczby, a wszyscy wiemy, że liczy się jakość, a nie ilość.

Sezon zimowy już prawie za nami. Aktywnie spędziliście ten czas?

K: Tak, kiedy wszyscy dookoła chowają jednoślady do piwnic, my tylko zmieniamy opony, ubiór i pedałujemy nadal. W tym roku działo się dużo więcej niż jeszcze

rok wcześniej, poza tym było wiele ciekawiej, bo i więcej śniegu spadło! A: Nie ma nic bardziej urokliwego, niż skrzypienie kół na białym puchu. Rozpoczęliśmy klasycznymi małymi i lokalnymi wypadami za miasto, ale podczas całego zimowego sezonu nie zabrakło i większych wyjazdów, jak wyprawa do Wyszogrodu czy Pułtuska. Na koniec był wypad wzdłuż Nadbużańskiego Szlaku Rowerowego…

Czy jest coś, co powstrzymuje was przed wyjściem na rower?

A: Oczywiście pogoda. Choć i ten temat umiejętnie da się ominąć. Jeśli wyjeżdżamy i nie pada to choćby zapowiadało się na deszcz, tłumaczymy sobie, że „złapał nas na trasie” i wracać się już nie opłaca. Wiele tegorocznych wypadów tak się skończyło, z rana sucho, po południu śnieżyca. Poza tym nie ma złej pogody na rower…

Kaczy

[12]

Myślałem, że odpowiesz „awaria”…

A: Z awarią poradzić sobie można prędzej czy później, a zimowej śnieżycy nie da się przestawić na słońce kluczem imbusowym.

Słuszna uwaga! Macie już jakieś pomysły na następny rok?

R: Mamy, ale innego, że tak powiem, „kalibru”. Rok 2009 będzie mniej obfity jeśli chodzi o ilość wyjazdów, natomiast

szykujemy się do większej, naszej pierwszej poważnej wyprawy za granicę. Chcemy zdobyć Sztokholm i zwiedzić Szwecję. Jednak nie bagatelizujemy sezonu, przed nami jeszcze aktywna majówka. A: Jeśli wszystko ułoży się po naszej myśli, LSTR wyruszy w kilka stron Kraju! Rowerzyści z naszej grupy ruszą na Jurę (Ojcowski Park Narodowy), pojadą w Tatry i na Sądecczyznę (Zakopane - Krynica Górska) oraz w kierunku Olsztyna… Do szwedzkiej eskapady wszak jeszcze sporo czasu!

A jak wam idą przygotowania? Wspomniałeś, że pierwszy raz ruszacie za granicę.

R: Rzeczywiście, w tym roku zdecydowaliśmy się opuścić kraj. Nie robimy tego bynajmniej z powodu znudzenia polskimi szlakami. Chcemy zwyczajnie poczuć trochę odmienności, poznać inne kultury i spojrzeć na naszą pasję oczami innych kultur. Będzie to dla nas bardzo budujące doświadczenie i po części kolejny krok na drodze do odkrycia nieznanego…

Przed Wyprawą...

[13]

Dlaczego wybraliście Szwecję? Co zaważyło na tej decyzji?

R: Adam podczas jednej z wrześniowych wypraw wpadł na pomysł, że trzeba wybrać się nad Morze Bałtyckie. Zgodnie doszliśmy do wniosku, że Pomorze to za mało. Chcieliśmy zrobić to inaczej… I tak z burzy mózgów podczas wieczornych rozmów przy ognisku zdecydowaliśmy się właśnie na Szwecję. A: Ludzie pytają nas gdzie jedziemy. Wtedy odpowiadamy „nad morze” – a konkretnie do Sztokholmu – śmiech.

Brzmi nieźle. Taka wyprawa wymaga dłuższego planowania. Jak sobie poradziliście z organizacją?

K: No, nie jest tajemnicą, że Adam sporo zrobił dla tego wyjazdu. To on pomógł postawić to wszystko na nogi. My pomogliśmy tylko ubrać to w ciekawe miejsca a papierkową robotę z ubezpieczeniami załatwialiśmy wspólnie.R: Wyjazd niby jak każdy inny, w którym braliśmy udział, jednak pod wieloma aspektami różni się od tych krajowych. Nie wystarczy wziąć komórkę, portfel i sakwy… A: Najwięcej problemów chyba sprawiło dokładne dopasowanie terminu wyprawy. Wszyscy jesteśmy studentami i na kierunkach na jakich studiujemy wakacje nie są tylko czasem odpoczynku. Wielu z nas ma obowiązkowe praktyki wakacyjne, które skutecznie uniemożliwiały nam sprecyzowanie dat i terminów. No ale w końcu udało się i wszystko wskazuje na to, że jesteśmy na dobrej drodze.

[14]

Wspomniałeś o nakładach finansowych. Jak zamierzacie sobie z tym poradzić? Macie jakichś sponsorów?

K: Najwięcej funduszy zejdzie na promy. Wyspy miedzy Danią i Szwecją, mimo że połączone mostami, nie są dostępne dla jednośladów. Musieliśmy więc wliczyć w to przeprawę promową. Większość finansów jakie przeznaczamy na wyprawę to efekt ciężkiej pracy studenta w ciągu roku.R: Nieocenioną pomoc okazała nam firma CROSSO, dzięki której cała ekipa szwedzka została wyposażona w sakwy po bardzo korzystnych cenach! Zniżki dostali także pozostali rowerzyści z naszej grupy.A: Ludzie z Crosso bardzo szybko znaleźli z nami wspólny język i bez większych problemów udało nam się doprecyzować

sponsoring naszego wyjazdu! Negocjacje przebiegły w miłej i przyjaznej atmosferze, co potwierdziło nasze przekonanie do tej firmy! Doskonałe produkty jakie oferują, sprawdzały się już wielokrotnie na naszych wyjazdach i wiemy, że w skandynawskich warunkach zmiennej pogody również nie zawiodą!! Uchyl proszę rąbka tajemnicy waszego szwedzkiego wyjazdu – czy jest już coś więcej wiadomo na temat daty i trasy?

Tak, rzeczywiście dziś wiemy już o wiele więcej niż kilka miesięcy temu, ostatnio kiedy rozmawialiśmy. Bez większych obaw mogę już spokojnie ujawnić datę kiedy rozpoczniemy. Grupa LSTR wyruszy 15 lipca ze Szczecina. Trasa zakłada przejazd przez pojezierza północnych Niemiec i dotarcie do Dani a następnie przeprawę przez wyspy do Szwecji, gdzie rozpocznie się główny etap wyjazdu. Z miejscowości Helsingborg udamy się zachodnią częścią Półwyspu Skandynawskiego, następnie na wysokości wielkich jezior odbijemy w głąb kraju, aby po odwiedzeniu

tych przepięknych akwenów dotrzeć do Morza Bałtyckiego i południowo-wschodnim brzegiem Skandynawii od południa

Zdobyć Sztokholm!

Bardzo malownicza i

zróżnicowana trasa! Jak długo planujecie być za granicą?Całość wyprawy jaka została zaplanowana opiera się na około 35 dniach podróży. W tym czasie chcemy się zmieścić i zrealizować większość założonych celów, jednak wiele z naszych

ustaleń zweryfikuje trasa i pogoda. Dokładny termin

powrotu nie jest nam znany co powiem szczerze nie bardzo nas

martwi – śmiech.

Czeka was wielki dystans do pokonania – nie czujecie obaw?

R: Pewne obawy zawsze są, w końcu pokonamy na tej wyprawie ponad 2000km, z pełnym obciążeniem, po obcojęzycznych krajach, z dala od domu i kraju, jednak nie wsiadamy na rower pierwszy raz! Znamy swoje możliwości i znamy możliwości ludzi, z którymi jedziemy. Wszystko układamy tak, aby całość przebiegła sprawnie i abyście mogli przeczytać o naszym wyjeździe ciekawą relację już we wrześniu!

Ruszacie z kopyta, ale nie można wam odmówić dobrej organizacji. Wydaje się, że wszystko macie już pod kontrolą. Pozostaje teraz tylko czekać do lipca…

A: Nikt z nas nie będzie przez ten czas siedział biernie, tego nawet w początkowych planach nikt nie zakładał – śmiech. Za pasem majówka i wiele pomniejszych wyjazdów!

Z uwagą będziemy przyglądać się waszym poczynaniom i czekamy na wrześniowa Relację!

R: Nie zawiedziemy na pewno!

(ML)

[15]

Alleypiast pt. “Tajemnica pruszkowskiego sabotażysty” - otworzył nowy sezon Alleypiastowy!

Na przełomie 2008/2009 odbyło się sześć wyścigów, a także wielkie święto piastowsko-pruszkowskiego alleycata – jego piąte urodziny, uwieńczone dwudniowymi zawodami.

Zdecydowanym triumfatorem ostatniego sezonu jest Adam. Pokonał 41 konkurentów, wygrywając aż 5 na 8 wyścigów! W pozostałych, trzech imprezach nikomu nie udało się zepchnąć Go poza podium. Drugie miejsce w Pucharze Alleypiasta 2008/2009 zajął Kemot, organizator 33% alleyów w minionym sezonie: Desantowego oraz Niezapominajki. Do Kemota należy zwycięstwo na Europiaście! Na trzecim miejscu w klasyfikacji

generalnej, a zarazem na pierwszym w klasyfikacji damskiej, znalazła się Magda. Co prawda nie udało się Jej wygrać żadnego alleypiasta, ale Jej systematyczność przyniosła efekty. Wystartowała w 4 wyścigach, a 2 zorganizowała sama. Oprócz medalowej trójki jedynym zawodnikiem, któremu udało się wziąć udział we wszystkich zawodach w sezonie 2008/2009 jest Grzesiek, który zajął 6. miejsce w klasyfikacji.

Czy za rok Adam po raz trzeci będzie triumfował w Pucharze Alleypiasta? To będzie zależało tylko od Ciebie! Wystartuj w alleyu i podejmij walkę z najlepszymi, a przy okazji spędź miło czas z sympatycznymi ludźmi :)

Zapraszamy!

(ML)

Niezapominajka – wyścig zorganizowany z okazji urodzin Zosi. Podczas Niezapominajki mieliśmy okazję poznać ulubione miejsca Jubilatki, trasy spacerowe, jej miejsce urodzenia itp.

Europiast – wyścig związany z odbywającymi się w tym czasie Mistrzostwami Europy w piłce nożnej. Zadaniem każdego zawodnika było skompletowanie drużyny Alleypiasta na piłkarskie zawody Europiasta w regulaminowym czasie 90 minut.

Poznaj Brwinów* Alleycat – historyczne miejsca Brwinowa i okolic mogliśmy poznać dzięki Dyźkowi.

Alleycat Mostówka – pierwszy wyścig Alleypiasta odbywający się w Otwocku. Zawodnicy na odwiedzanych punktach zetknęli się m.in. z mostownicą, przyczółkiem, izbicą i dźwigarem.

Desantowy Alleycat – Alleypiast rozgrywający się na terenie Błonia i okolic. Meta wyścigu znajdowała się w zagrodzie, w której mogliśmy podziwiać „egzotyczne” zwierzęta: lamy, osła, kucyka, kozy i wiele innych.

Urodzinowy Alleypiast – jedyny w historii wyścig, który miał aż 15 organizatorów! Urodzinowy Alleypiast łączył w sobie punkty ze wszystkich odbytych wyścigów odbytych do piątych urodzin.

Urodzinowy Sprint – wyścig trasą pierwszego Alleypiasta, którego trasa mieściła się całkowicie w Piastowie.

Alleypiast Mikołajkowy – znany jest również pod kryptonimem „akcja ratunkowa – prezent”. Wyścig polegał na odnalezieniu przez zawodników – Reniferów prezentów zgubionych przez św. Mikołaja.

ALLEYPIASTY 2008Tajemnica!

[16]

Waypoint #716

Wehikuł czasu

Współrzędne:52.228831, 21.008616

Wartość:1

Założyciele:clao, ana

Data publikacji:22.03.2009 21:50 (seria 11)

Opis:

Fotoplastikony wymyślono w Niemczech w drugiej połowie XIX wieku. Nowy wynalazek szybko zdobył ogromną popularność, dawał bowiem przeciętnemu człowiekowi możliwość obejrzenia nawet najodleglejszych zakątków świata, za cenę niedrogiego biletu wstępu, bez podejmowania trudu i niebezpieczeństw podróży.

Fotoplastikon został założony ok. roku 1905 i jest obecnie jedynym takim obiektem na świecie zachowanym in situ, czyli w miejscu oryginalnej eksploatacji.

Fotoplastikon znajduje się w Alejach Jerozolimskich 51. Aby odwiedzić to miejsce należy wejść w bramę i na podwórzu kierować się na prawo, mijając rzeźbę po lewej stronie.

Waypoint #697

[BIA] Tajemnicza Wyspa

Współrzędne:53.186711, 23.299577

Wartość:7

Założyciel:mariano

Data publikacji:10.03.2009 10:30 (seria 11)

Opis:

"(...) Ludzie jednak powiadają, że w sierpniowe noce przy pełni księżyca, z wyspy na jeziorze Komosa dobiegają dziwne odgłosy. Czasami słychać płacz, a innym razem rozdzierający krzyk."

Co strasznego stało się na wyspie? Czy na wyspie są duchy? Czy wyspa jest przeklęta? Na te pytania można uzyskać odpowiedź czytając całą legendę.

Wyspa znajduje się na jeziorze Komosa, które tak naprawdę jest sztucznym zalewem zbudowanym w XIX wieku na rzeczce Pilnicy.

Kod znajduje się na drzewie rosnącym po środku wyspy.

Waypoint #692

Wieżą - fortyfikacje nadmorskie(pomorskie)

Współrzędne:54.369158, 18.766279

Wartość:10

Założyciel:leman

Data publikacji:08.03.2009 15:42 (seria 11)

Opis:

Wieża znajduje się na czerwonym szlaku turystycznym rozpoczynającym się na gdańskich Stogach.

Jest nieco zrujnowana i wejście na nią bez sprzętu jest praktycznie niemożliwe.

Waypoint został założony na wewnętrznej stronie belki pierwszej kondygnacji. Także nie trzeba się wspinać, wystarczy go znaleźć.

Więcej info o szlaku:http://www.pomorskie.pttk.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=240&Itemid=67

Waypointowe Przeboje Miesiąca Wiosna! Znakomita większość zawodników zwiększyła swoją aktywność w zdobywaniu i oznaczaniu waypointów. Do zabawy dołączyło dużo nowych osób z różnych rejonów Polski, co zaowocowało nowymi punktami, m.in. w Gdańsku, Białymstoku, okolicach Łodzi oraz w rejonie Warszawy. Wybór był jak zwykle bardzo trudny, zwłaszcza w aspekcie rozgorzałej ostatnio dyskusji na temat atrakcyjności waypointów.

[17]

Pruszków - Tworki.

Zimowy wieczór, styczeń 2005. Młoda dziewczyna, znana w branży rozrywkowej pod pseudonimem Rita, zostaje w okrutny sposób zamordowana, a jej ciało, porzucone w lubieżnej pozycji, znaleziono przy mostku nad Utratą. W efekcie pospiesznych działań, których inspiracja nie jest zupełnie jasna, rzekomy morderca, doktor Frank ze Szpitala Psychiatrycznego w Tworkach, zostaje ujęty w niespełna dwie godziny od popełnienia zbrodni.

Luty 2005.

Pruszków i okolice obiega niepokojąca wiadomość o serii morderstw, jakie miały mieć miejsce w różnych rejonach Pruszkowa. Miasto opanowuje panika. Tymczasem policja dementuje wszelkie informacje o kryminalnych zgonach: "16 stycznia nad rzeką Utratą znaleźliśmy zwłoki kobiety, która pośliznęła się i wpadła do wody." Rita musiała więc być wyjątkowo pechową osobą, skoro potrafiła utopić się w płytkich wodach Utraty. Po sprawnej akcji uświadamiającej w stołecznej prasie ("Nożownik, którego nie było", GW, 28.02.2006) i lokalnej telewizji, sprawę domniemanych morderstw udało się prędko wyciszyć.

Listopad 2006.

Morderca Rity powrócił... Seria kolejnych morderstw wstrząsnęła

mieszkańcami Pruszkowa. Ten sam charakter zbrodni, to samo ułożenie ciała. Wróciły dawne wątpliwości. Tym razem niepokój ogarnął również stróżów prawa. Na fali trwających od roku licznych kontroli, Prokuratura Okręgowa zarządziła wznowienie śledztwa w sprawie głośnego zabójstwa prostytutki w Tworkach. Przebywający w zakładzie karnym na Rakowieckiej lekarz psychiatrii Samuel Frank po blisko dwóch latach odzyskuje nadzieję na wolność.

Tymczasem dynamizm działań mordercy przybiera na sile. W obliczu zastanawiającej bezsilności organów ścigania i w poczuciu własnej pomyłki sprzed lat, agent zerozeroseven podejmuje się przeprowadzenia - tym razem już całkowicie niezależnej - akcji.

18 listopada o symbolicznej 18:11

dwudziestu jeden tajnych śledczych gromadzi się, podobnie jak w dniu dokonania pierwszego morderstwa, na placu Jana Pawła II. Zadanie: na podstawie zdobytych przez kierującego akcją materiałów zlokalizować miejsca ostatnich ośmiu morderstw, przeszukać je i znaleźć psychopatycznego mordercę.

Cała grupa rusza ku Mrocznej Strefie, między Jerozolimskimi i Poznańską. Zmasowany atak następuje z obydwu stron. Wśród krzaków i uschłych traw

odnajdujemy wypalone miejsce. Ktoś zdążył się już zatroszczyć o zatarcie śladów. Jedynie płonący znicz domaga się pomsty popełnionej w tym miejscu zbrodni.

Badanie kolejnych punktów wymaga podziału rowerowej grupy. Większość decyduje się na okolice ulicy Jarzębinowej, ja jadę na Żbików. Widzę tylko jednego cyklistę, który dokonał podobnego wyboru, to Kosu. Jednak migoczące czerwone światło prędko ucieka w dal nieprzebytej Poznańskiej. Tymczasem odbieram telefon od zerozerosevena: o 19:30 mam się stawić w miejscu o podanych współrzędnych (wstępnie oceniam na Tworki), gdzie według najnowszych informacji może pojawić się poszukiwany. Zaaferowany nagłą wiadomością dojeżdżam aż do Żbikowskiej - za daleko. Wracam do strumienia, nad którym powinna znajdować się feralna kładka, gdzie odnaleziono ciało staruszki, której nie udało się wrócić z listopadowego nabożeństwa za zmarłych. Odnajduję wąską dróżkę wzdłuż strumienia. Prędko robi się na tyle ciemno, że mam problem z utrzymaniem się na ścieżce. Po prawej widzę posępne mury żbikowskiego kościoła. W końcu gubię twardy grunt i wjeżdżam na zarośnięte pole. Wokół robi się jakoś dziwnie... Widzę tylko gęsty mrok, a po twarzy przebiega mi uczucie nieprzyjemnej wilgoci. Nagle słyszę niewyraźne nawoływania. Po chwili z ciemności wyłania się osobnik z czołówką. To znów Kosu!

MORDERCA RITY POWRÓCIŁMieszkańcami Pruszkowa ponownie zawładnął strach. Morderca Rity, który – jak dotąd wierzono – został ujęty wysiłkiem grupy pruszkowskich rowerzystów, niespodziewanie powrócił! Szybko zyskał sławę w całej Polsce oraz mroczny przydomek Kosiarza... Policja jest dziwnie bezsilna... i tylko cykliści są w stanie uratować mieszkańców i powstrzymać falę brutalnych mordów. Czy się im uda? Dowiecie się tego, czytając relację z pościgu, który odbył się 18.11.2006 w Pruszkowie.

Czy to jest prawdziwy Kosiarz?

[18]

Co za ulga.

Okazuje się, że już odnalazł miejsce, w którym wyzionęła ducha nieszczęsna leciwa niewiasta. W tym zadaniu pomógł zresztą znicz pozostawiony tu chyba przez pozgonnie wierne koleżanki z kościelnej ławki. Przeczesujemy okolicę w poszukiwaniu śladów zbrodni. Zresztą, policja powinna była uczynić to wcześniej. Mimo wszystko odnajdujemy zagadkową karteczkę ze znakiem trupiej czaszki. Niesmaczny dowcip?

Orientujemy się,

że prędko zbliża się godzina, na którą w okolicach Tworek zaplanowano zasadzkę na nieuchwytnego mordercę. Spiesznie kierujemy się więc w stronę ulicy Kowalskiego, która powinna być gdzieś w pobliżu żbikowskich glinek. Prowadzi Kosu, który w tych okolicach czuje się znacznie lepiej. Ścieżką, którą zamierzała dalej kroczyć niefortunna niewiasta, wydostajemy się z przeklętych i ciemnych rejonów. Na Żbikowskiej zaczepiamy pewną miłą panią, która podobnie jak my porusza się na rowerze. Musieliśmy chyba zrobić nieprzyjemne wrażenie, bo miłej pani nagle odjęło mowę, poszerzyło źrenice i dodało pary w nogach. Nie dając jednak za wygraną, zdążyliśmy jeszcze zadać pytanie "czy droga po prawej to ulica Rysia". "Tak, tak..." - wybełkotała nieświadomie i zniknęła. Tak, tak! Taki terror wprowadził ten bezwzględny zabójca, że nikt już nikomu nie ufa. Zalękniona cyklistka brzydko nas okłamała, co okazało się, gdy dojechaliśmy do niejakiej "Żytniej", której brak w Pruszkowie. Stery ponownie przejmuje Kosu. Wracamy na żwirową Żbikowską, która miała być Rysią. Trochę odczuwa się zmianę jakości jazdy. Największe problemy ma przewodnik. Zaparowane okulary plus zupełna ciemność plus gęste dziury to ostatecznie mocne uderzenie, po którym czołówka doznaje półobrotu i przyświeca prosto w oczy. W pewnym czasie poruszania się w zupełnych ciemnościach, poobijany Kosu rozpoznaje szukaną Kowalskiego. Po jakichś czterystu

metrach jazdy w tej bezludnej okolicy, z prawej strony drogi przez gołe gałęzie samotnego drzewa przebija się przerażające pomarańczowe światło...

Trzecie miejsce zbrodni.

Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc. Dokładne oględziny i znów ten sam znak: trupia czaszka. Nie ma czasu na dalsze poszukiwania, zostało tylko piętnaście minut na dostanie się do Tworek. Kosu sprawnie wyprowadza nas z rejonów będących pod kontrolą sił nieczystych, by wjechać w bardzo oryginalną ulicę Narodową. Można by przypuszczać, że to stąd wywodzi się nasz psychopata. Jednak zapewnienia kolegi śledczego, że styl działania jego sąsiadów zdecydowanie odbiega od zachowania zabójcy Rity, przekonały mnie, że mordercy trzeba szukać gdzie indziej. Dalej przy prosektorium Szpitala Kolejowego, do którego owego zimowego wieczoru doktor Pavulon odwiózł spiesznie ciało Rity, a potem 3-go Maja do kładki nad torami, Majową i Jerozolimskimi do Tworek.

Szpital Tworki.

Na jego 57 hektarach rozgrywały się rozmaite historie, również i te kryminalne. Punkt podany przez zerozerosevena identyfikuję bez problemu. Ruiny budynku na obrzeżach szpitalnego parku. Do niedawna leżał tam także 126p w stanie podobnego rozkładu, co nieruchomość, do której zmierzamy. W jakim celu? Otóż:

Jedna z zaprzyjaźnionych szpitalnych pielęgniarek doniosła o mężczyźnie, który co wieczór, dokładnie o tej samej porze błąka się w okolicach cmentarnego prosektorium i w pobliżu Utraty. Informację tę szybko sprawdzono. W pobliskich ruinach niewielkiego budynku znaleziono zakrwawione narzędzia rolnicze... Postanowiono więc urządzić zasadzkę w Tworkach.

Bramą główną wjeżdżamy na teren szpitala. Stare ceglane budynki oświetlone niespokojnym pomarańczowym światłem potęgują

nasze zdenerwowanie. Przejeżdżamy przez cały teren szpitalnego parku, mijając między innymi pawilon VIIIB, w którym - z tego co widać po nowych szybach i kratach - zdążono już po niedawnej ucieczce przeprowadzić niezbędne remonty oraz ulokować nowych pacjentów. Cmentarz przyszpitalny z prosektorium omijamy z lewej strony. Dojeżdżamy do bramy na stawy rybne w Pęcicach i skręcamy w kierunku Malich. Po dwustu metrach docieramy do celu.

19:27. Czekamy w ukryciu,

z nadzieją, że dotarliśmy na czas. Cisza. Od stawów znów zalatuje nieprzyjemną wilgocią. Nagle ze strony Tworek daje się słyszeć szelest deptanych liści. Kroki stają się coraz wyraźniejsze. Nikogo jednak nie możemy dostrzec. Naraz naszym oczom ukazuje się przerażający widok. Czarna postać dzierżąca w swym ręku zakrwawioną kosę. Zaskoczeni oddajemy po jednym strzale. Niecelnie. Zamaskowana postać wyciąga w naszym kierunku swą długą białą rękę - "Do zobaczenia w krypcie!", po czym widzimy błysk kosy i ciemna sylwetka szybko znika w pobliskich zaroślach.

Ko...ko...ko...Kosiarz! - stwierdzamy odzyskując świadomość. Podjęta przez nas próba odnalezienia Kosiarza w mrocznym szpitalnym parku zakończyła się niepowodzeniem. Może ukrył się w jednym z magazynów? Może zbiegł na teren stawów? Może obserwuje nas z ukrycia?

Czas kontynuować penetracje miejsc zbrodni. W okolicach podpiastowskiej Jarzębinowej, której kształt nie wiedzieć czemu okoliczna ludność powiązała z diabelską podkową, ma znajdować się "kamień nieczystej mocy", przy którym odkryto ciało z fatalnej serii. Przebijamy się do ulicy Grunwaldzkiej. Przy Tesco mijamy policję i żywo dyskutujących kierowców dwóch pozginanych aut. Do Jarzębinowej zamierzamy dotrzeć od Morskiej, jednak tu brak przejazdu. Wracamy do

[19]

Grunwaldzkiej i do zagubionej ulicy przebijamy się przez zarośniętą łąkę. Jest kamień! A na nim płonący znicz. Odnajdujemy trupią czaszkę i prędko opuszczamy przeklęty krąg Jarzębinowej.

Następnym celem są tereny zakładów w Ursusie.

Punkt na trasie, którą codziennie pokonuje Kosu. On więc prowadzi. Szosowe odcinki. Tysiąclecia, Warszawska, Orłów Piastowskich, Czerwona Droga -> Zakłady. Wymarłe przemysłowe tereny wywierają przytłaczające wrażenie. Autostradowym Posagiem Siedmiu Panien zbliżają się dwa niezidentyfikowane światła. Okazuje się, że inna znajoma ekipa śledcza również przeszukuje Ursus. Dojeżdżamy do jednej z bocznych dróg zakładowych i orientujemy się, że przejechaliśmy skręt w lewo. Trzeba wrócić do torów kolejowych. Łamane płyty betonowe, kawałki asfaltu, szkło, zwałki ziemi - tak wygląda teraz trasa wzdłuż torów zakładowych prowadzących do kolejnego punktu. Po przejechaniu trzystu metrów można już dostrzec nieruchome światła rowerów. Oto i nasz cel. Na wyłożonym płytami chodnikowymi szerokim placu odnajdujemy tajne wejście do kanału. Takie otoczenie musi być najprzyjemniejsze Mrocznemu Kosiarzowi. Pobieżne oględziny ujawniły następne narzędzia zbrodni - trzy sierpy i tasak - w stanie wskazującym na niedawne użycie. Zabezpieczamy śmierć niosące narzędzia i spiesznie żegnamy kwaterę mordercy.

Wracamy na Czerwoną Drogę,

by odnaleźć ulicę Przejazdową na Ursusie-Gołąbkach. Dojeżdżając do torów PKP, zatrzymujemy się na chwilę - dzwoni błądzący po Zakładach Mechanicznych agent Kaczor. Tymczasem nadjeżdża najmocniejsza grupa tej sobotniej akcji. Osiem osób jadących zrównoważonym tempem od strony cmentarza. Zaskakujący widok. Ruszamy dalej, na poszukiwanie samotnego krzyża. Znowu bezludne tereny. Mijamy cmentarz, a za nim ledwie dostrzegalnym kształtem zarysowuje się wysoki drewniany krzyż. Krążą już wokół niego śledczy Alien i Adam, na różne

sposoby próbując odczytać niewyraźny napis na poziomej belce. Nawet złączona siła czterech świateł niewiele ułatwiła to zadanie. Przestroga wyryta na krzyżu brzmi: "Ratuj duszę swoją!". Drugi raz nie trzeba powtarzać. Już mnie tu nie ma...

Ostatni ślad prowadzi do popegeerowskich Reguł.

Po rozmaitych narzędziach rolniczo-zbrodniczych, z jakimi Kosiarz jest zaznajomiony, można podejrzewać, że wiejskie tereny są mu domem. Wracamy do Orłów Piastowskich, a potem Keniga, Orląt Lwowskich, przez tory i Kajetańską do Regulskiej. Kawałek spokojnej prostej, żeby przygotować się na przeżycia w być może rodzinnych stronach zbrodniarza z kosą. Półtora kilometra i skręcamy w Wiejską. Park majątku w Regułach tonie w mroku. Kosu

znów dotkliwie tego doświadcza, gdy najeżdża na nieukończoną wybrukowaną ścieżkę. Takie miejskie aspiracje parku w Regułach. Jednak zaraz za wąskim strumieniem następuje zdecydowana odmiana. Nad uschłymi trawami pól unoszą się złowrogie mgły. Ciężka wilgoć osiada na twarzach (albo to zimne stróżki potu dają takie wrażenie). W tym miejscu jeszcze niedawno stał komin. Nikt nie wie, jak wiele tajemnic Mrocznego Kosiarza uleciało wraz z dobywającym się z jego wnętrza dymem. Sprawdzamy pole w poszukiwaniu jakichś śladów. Komina co prawda już nie ma, ale być może uda się nam znaleźć miejsce ukrycia popiołów. Po dłuższej chwili odkrywamy kamienną płytę wgłębi pola. Z trudem odsuwamy potężny kamień. Naszym oczom ukazuje się szara zawartość grobowca.

Makabryczne odkrycie

mobilizuje nas, by jak najprędzej dotrzeć do umówionego miejsca spotkania z koordynującym akcję agentem zerozeroseven. Kryminalne tereny opuszczamy ulicą Okopową - najkrótszą drogą do kwatery dowództwa w Piastowie.

Mroczna tajemnica seryjnego mordercy z Pruszkowa została

zdemaskowana. Czy jednak wystarczy to do zidentyfikowania i schwytania groźnego psychopaty? Finału historii wciąż brak…

Grzesiek

[20]

Kalendarium to dział poświęcony rowerowym wyścigom, pieszym rajdom oraz imprezom integracyjnym społeczności WaypointGame’owej. Śledząc ten kalendarz na pewno nie ominie Cię żadna taka interesująca impreza w nadchodzącym miesiącu. Dział ten tworzycie również Wy – czytelnicy, więc jeśli posiadacie informacje na temat jakiegoś ciekawego wydarzenia– piszcie!

KIEDY? CO?25 kwietnia będziecie mieli okazję wziąć udział w poszukiwaniach skarbu! Skrzynia wypełniona drogocennymi przedmiotami została ukryta wiele lat temu w okolicach Pruszkowa i tylko czeka aż jakiś śmiałek wydobędzie z niej to co najcenniejsze. Wyścig, którego główną nagrodą będzie owiany legendą skarb, odbędzie się 25 kwietnia. Zawodnicy wystartują o godzinie 18:30 z placu mieszczącego się pomiędzy ulicami: Powstańców, Śląską i Dobrą. Więcej informacji o Alleypiaście, zasadach i jego idei znajdziecie pod adresem www.alleypiast.waw.pl.

W kwietniu odbędzie się impreza, na którą wiele osób czekało cały rok - Harpagan... czyli 100 km w 12h w opcji pieszej, a 200 km w 12h w opcji rowerowej. Pewnie część z Was sądzi, że ukończenie takiego wyścigu nie jest wcale takie trudne, bo w końcu aby zaliczyć wszystkie punkty i dojechać do mety całą trasę należy pokonać ze średnią prędkością nie przekraczającą 17 km/h. Jednak punkty dobierane w szczególny sposób są trudne do odnalezienia, a zawodnicy niejednokrotnie zbaczają z leśnych szlaków wyścigu. W rezultacie tytuł Harpagana otrzymuje niewielu zawodników. Więcej informacji na: www.harpagan.gda.pl/rajd

Dla najbardziej wytrwałych zawodników, którzy spróbują się zmierzyć z legendarnym Harpaganem, dobrym treningiem będzie Otwocki Preharp. Jest to już kolejna edycja tej imprezy. Wyścig polega na zaliczeniu jak największej ilości punktów kontrolnych w czasie 7 godzin. Każdy punkt posiada swoją wagę, a zwycięzcą zostaje zawodnik, który otrzyma największą ilość punktów. Wyścig jest oczywiście imprezą na orientację, a jego optymalna trasa nie powinna przekraczać 100km. Zapraszamy 4.04 do Muszli koncertowej w Parku Miejskim w Otwocku na godzinę 8:00, kiedy to rozpocznie się rejestracja zawodników. Szczegółowe informacje na: www.otwock.org.pl/phpBB2/viewtopic.php?t=2553

KALENDARIUM

25 kwietnia 2009

17 kwietnia 2009

4 kwietnia 2009

[21]

Wiadomo, że imię Rity było tylko pseudonimem, którego używała w pracy. Nigdzie natomiast nie pojawia się jej prawdziwe nazwisko. Cała historia wydaje się przez to mało wiarygodna.

Cóż, pewnie niejeden z czytelników WPP się zdziwi, ale Rita istniała naprawdę. Nazywała się Rita Gurecka, a więc nie był to pseudonim tylko prawdziwe imię. Mieszkała na Żbikowie, potem w Pruszkowie na ul. Drzymały. Tak naprawdę wolała żeby mówić do niej Klaudia. Chodziła do SP11, już wtedy bardzo interesowała się chłopakami. Po ukończeniu podstawówki nie uczyła się dalej. Od czasu do czasu widywano ją na mieście.

Jednak w całej sprawie Rity jest ciągle wiele niejasności. Gazeta Wyborcza powołując się na informacje policji podała, że "29 stycznia nad rzeką Utratą znaleziono zwłoki kobiety, która pośliznęła się i wpadła do wody". Przesunięcie 13-dniowe można tłumaczyć jeszcze stosowaniem innego kalendarza, ale historia z utonięciem w Utracie... Każdemu, kto widział poziom rzeki zimą, powinno to dać wiele do myślenia.

Tak, w historii Rity jest wiele niejasności, ale nie tam gdzie się tego spodziewamy. Rita faktycznie

została zamordowana, ale nie w roku 2005, tylko kilka lat wcześniej, w 2001.Późniejsze doniesienia Gazety to mistyfikacja utkana z kilku wcześniejszych relacji i faktu, że na kanwie tego tragicznego wydarzenia zorganizowany został Alleypiast. Ktoś to wszystko poskładał i wyszła mu notatka do prasy...

CAŁA PRAWDA O RICIE

W poprzednim numerze Waypointpress mogliśmy przeczytać relację z alleypiastowej akcji pościgowej zorganizowanej po morderstwie młodej mieszkanki Pruszkowa w styczniu 2005 roku. Poniżej fragment rozmowy z zerozerosevenem - inicjatorem operacji “Kto zabił Ritę?” - a na co dzień pracownikiem lokalnych organów ścigania

[22]

Czy to oznacza, że w fabule “Kto zabił Ritę?” znaleźć można ziarnko prawdy?

Zdecydowanie tak. I to więcej niż ziarnko...

Zatem jakie są fakty?

Na pewno Rita była prostytutką. Choć coś sprawiło, że zerwała z tym zawodem. Pracowała w lesie, na drodze łączącej obecnie Maximusa z Sękocinem. Swego czasu często ją tam widywano. Potem już znacznie rzadziej, a na rok przed śmiercią nie pojawiała się już wcale. Mieszkała w Pruszkowie, nie miała dzieci, ani rodziny. Była samotna. To są fakty. Przypuszcza się, że była wciągana w życie pruszkowskiego świata przestępczego. Na pewno spotykała się z morfinistą Podbudnikiem, lekarzem ze szpitala tworkowskiego, który stał się protoplastą dr. Franka. Nie wykluczone, że robili wspólnie nie tylko interesy takie jak sprzedaż szpitalnej morfiny, ale przeprowadzali jakieś eksperymenty na pacjentach. To jest najbardziej niejasny wątek w biografii Rity. Mówią o handlu narządami, choć ja myślę, że mogło to być jeszcze coś innego...

Czyli...

Czy ja wiem.. Voodoo, czarna magia... Rita i ten psychiatra mieli już nieźle pokręcone we łbach.

Jak zginęła Rita?

Ciało wyłowiono z Utraty i początkowo myślano, że to po prostu utonięcie. Sekcja zwłok wykazała jednak, że Rita się nie utopiła. Co więcej, była w chwili śmierci praktycznie trzeźwa (0,2 promila, czyli tyle co po wypiciu dwóch kieliszków szampana), bez śladu innych narkotyków, lub obcych substancji we krwi.

Co było zatem przyczyną śmierci?

Do końca nie wiadomo. Była zdrowa, nie była nosicielem HIV, organizm w granicach normy fizjologicznej wieku. Oficjalna przyczyna to: “ustanie akcji serca”, i tyle.

A przyczyna nieoficjalna?

Umarła ze strachu.

Słucham!?

Tak po sekcji powiedział lekarz: “Ktoś lub coś musiało ją przerazić do tego stopnia, że umarła.” Zabawne, nie?

W wyniku śledztwa podobno jednak pojmano, a następnie skazano zabójcę.

Wrobiono w to zabójstwo Podbudnika, czyli naszego “dr. Franka”, miał tak spaprany życiorys, że nie było to trudne. Zarzucili mu coś w stylu: próba gwałtu ze skutkiem śmiertelnym (śmiech). Uciekł po 3 miesiącach. Wyskoczył z nieokratowanego okna w izbie sądowej. Ponownie dał o sobie znać z Nowej Zelandii, gdzie też ulokował się w szpitalu psychiatrycznym, ale to już zupełnie inna historia.

Wiem, że uważasz to za największą pomyłkę policji. Czy możesz dziś ujawnić, czyje matactwa zadecydowały o takim losie dochodzenia?

Ja zostałem odsunięty od śledztwa praktycznie po tygodniu. Czy ktoś mataczył? Trudno powiedzieć. Nie wykluczone, że komuś zależało na wrobieniu Podbudnika, może był też jakiś głębszy motyw… Nie zapominajmy, że Rita miała kontakty i z Kiełbasą i z całą resztą ówczesnego “Pruszkowa”. W sumie może to nie było morderstwo, a zdarzenie zostało dopiero później wykorzystane do prywatnych rozgrywek?

O błędach w śledztwie zorientowałeś się zapewne już w lutym, kiedy miasto obiegła wieść o nowych ofiarach Nożownika. Powstała panika. Ludzie bali się wychodzić po zmroku.

Masz na myśli Kosiarza? Nie, to był fałszywy trop. Ludzie zaczęli żyć legendą. Wątek Rity rzeczywiście jednak powrócił. W zupełnie nieoczekiwany sposób.

Czy mógłbyś powiedzieć coś więcej?

To dość skomplikowane. Rita nie miała krewnych. Zatem, po paru dniach, o przekazanie ciała do celów naukowych zwróciła się Wojskowa Akademia Medyczna. Prokuratura długo zwlekała. Pojawiły się problemy z transportem, potem chyba jakaś, niby to, rodzina się upomniała... Dość, że ciało Rity zaległo w policyjnych, czy to uczelnianych lodówkach na dobre i wszyscy o nim zapomnieli. Do czasu aż zniknęło.

Zniknęło!?

Tak, zniknęło i kuriozalnie szybko znalazło się w piwnicy opuszczonej plebanii w Pęcicach. Znaleźli je robotnicy budowlani. Było nienaruszone za wyjątkiem jednego, hmm, dość istotnego szczegółu.

Co to za szczegół?

Ricie ktoś wyciął serce i zabrał ze sobą.

To fascynujące. Czy udało się dowiedzieć czegoś więcej?

Od tamtej pory śledztwo tkwi w martwym punkcie.

Dziękuję za rozmowę. (GP)

KIM

BYŁ

A R

ITA

? CZ

Y TO

BYŁ

O M

OR

DER

STW

O?

[23]

Jedziemy w stronę pruszkowskich warsztatów kolejowych, a w zasadzie istniejącej tam obecnie firmy logistycznej. Pomimo, że nie mamy czasu dokładnie poznać wszystkich znajdujących się tam osobliwości, musimy choćby rzucić na nie okiem. Oprócz rampy kolejowej z tablicami upamiętniającymi tragedię powstańców warszawskich, dostrzeżemy liczne wieże wartownicze. Jest ich tam co najmniej 5. Ponadto, niedaleko głównej bramy natkniemy się na doskonale zachowany niemiecki bunkier typu “LS-Rundbau” (zamieniony obecnie na podręczną komórkę), a na ścianach charakterystycznego

budynku dyrekcji ZNTK wypatrzymy strzałkę prowadzącą do kolejnego schronu. W trakcie zwiedzania (konieczne jest uzyskanie zgody zarządzającego terenem) uwagę przykuwa także inny obiekt: tajemnicza, metalowa wieża niemalże na wprost starej bramy wjazdowej. Pochodzenie tego bunkra-wartowni nie jest jasne, przypuszcza się jednak, że jest to wieżyczka rosyjskiego pociągu pancernego typu “Krasnoje Sormowo”. Warto przyjrzeć się z bliska temu solidnemu kawałkowi historii. Mając na uwadze trwające w pobliżu intensywne prace budowlane, wkrótce może już być za późno...

ROWEREMNA WOJENNEJ ŚCIEŻCE

Pruszków nigdy nie był sceną spektakularnych działań wojennych, zawieruchy

dziejów raczej go omijały, a w historii wojennej zasłynął

głownie z ulokowania w nim niemieckiego obozu

przejściowego Durchgangslager 121. Nie

oznacza to jednak, że w naszym mieście i okolicach brak militarnych pamiątek.

Jest ich bardzo dużo, zarówno tych starszych, jak i pochodzących z nieodległych

czasów PRLu. Dzisiaj zamienimy cywilne ciuchy na

wojskowy mundur i podążymy lepiej lub gorzej

widocznym śladem przeszłości. Baczność!

Spocznij! Na rowerze do przodu, marsz!

Trudność: 3

Dystans: ok. 40 km

Trasa: Pruszków - Brwinów -

Podkowa Leśna - Dębak - Stara Wieś - Rusiec - Nadarzyn -

Strzeniówka - Komorów - Pruszków

[24]

Z terenów byłego ZNTK przedostajemy się na drugą stronę torów kładką przy stacji PKP. Tuż przy niej, jeszcze po stronie Żbikowa, natykamy się na niewielki kopczyk z zasypanym wejściem. Czyżby kolejny schron? Na to wygląda, choć całkowitej pewności nie ma. Mniejsze wątpliwości budzi za to niepozorna górka w rogu Parku Sokoła. Pan Jacek Olecki, autor książki “Wojenne Tajemnice Warszawy i Mazowsza”, stanowiącej inspirację dla tej wycieczki, sugeruje, że jest to niemiecki schron typu “LS-Splittergraben”.

Porzucamy bunkry i kierujemy się do Brwinowa wzdłuż torów PKP. Po lewej stronie mijamy tzw. pola parzniewskie, na których jak wieść niesie znajdowało się kiedyś lotnisko wojskowe. Niestety, ślady po nim są dzisiaj trudne do

odnalezienia, niemniej nadal możemy się tam natknąć na lotnisko... modelarskie. W Parzniewie możemy na chwilę zatrzymać się przy miejscu pamięci poświęconym żołnierzom 36 pp Legii Akademickiej, a niejako przy okazji obejrzeć murowany spichlerz z XIX w. Przemierzając okolicę warto pamiętać, że była ona świadkiem wydarzeń zwanych “Bitwą pod Brwinowem”. W trakcie krwawych walk we wrześniu ’39 zginęło tu co najmniej 120 polskich żołnierzy, a ponad 200 zostało rannych. Po dojechaniu do Brwinowa możemy obejrzeć mieszczący się w parku miejskim tzw. pałac Kowalskiego. To w nim zlokalizowany był wówczas szpital polowy, co upamiętnia stosowna tablica. Dzisiaj miejsce robi druzgoczące wrażenie - pałac popadł w absolutną ruinę...

WYPRAWY WPG

Jednostka Rusiec

[25]

Mijając stojący na brwinowskim rynku pomnik poświęcony ofiarom bitwy, jedziemy w stronę Lasów Młochowskich. Kierujemy się znakami szlaku czerwonego, co pozwoli nam ominąć najbardziej ruchliwe ulice. Już na terenie rezerwatu, możemy odwiedzić mogiły żołnierzy AK zamordowanych przez hitlerowców. Do kilku grobów prowadzą umieszczone na szlaku strzałki, jednak znalezienie wszystkich siedmiu kopczyków nie jest zadaniem łatwym i może stanowić osobną wyprawę (bliższe wskazówki można znaleźć w opisie waypointa: “#266 Bohaterskim szlakiem” na www.waypointgame.pl.).

Tuż przed białym budynkiem leśniczówki opuszczamy szlak czerwony i skręcamy w prawo. Naszym celem jest teraz bardziej współczesny obiekt militarny, czyli opuszczona jednostka wojsk rakietowych na Dębaku. Kompleks znajduje się tuż za czynnym ośrodkiem dla uchodźców. Aby dostać się na teren jednostki, poruszamy się po prawej stronie ośrodka, wzdłuż siatki ogrodzenia. Po kilkuset metrach docieramy do dużej wyrwy w betonowym murze pomalowanym w barwy ochronne. Omówienie organizacji oraz elementów infrastruktury “Dębaka” wykracza poza krótki opis tej wycieczki. Dużo więcej szczegółów na temat tego, oddanego do użytku w latach 70-tych, dywizjonu

wyposażonego w wyrzutnie rakiet “Wołchow”, można znaleźć na forum: www.werttrew.fora.pl.

Na “Dębaku” można spędzić cały dzień, jednak zachowajmy trochę sił, bo przed nami eksploracja jeszcze jednej bazy. Tym razem obieramy azymut na Rusiec. Dojeżdżamy do Starej Wsi i na granicy z Nadarzynem przekraczamy szosę katowicką. Omijając hotel “George” jedziemy ulicą Główną, następnie skręcamy w lewo w ul. Agrestową, a potem w prawo w Radarową. Po dojechaniu do lasu, na pierwszym skrzyżowaniu skręcamy w lewo i po kilkuset metrach docieramy do otwartego wjazdu na teren jednostki. W odróżnieniu od “Dębaka” ten obiekt jest dużo mniej zdewastowany. W porównaniu jednak do stanu jeszcze sprzed roku widać dużą różnicę na niekorzyść. W weekendowe popołudnia obywają się tu regularne bitwy paintballowe. Zaszywając się gdzieś bezpiecznie, np. w jednym z licznych schronów, możemy poczuć się przez chwilę jak wojenni obserwatorzy...

Wracamy przez Nadarzyn, do którego docieramy charakterystyczną drogą z betonowych płyt. Dalej jedziemy przez Strzeniówkę i Komorów, wjeżdżając do Pruszkowa od południa.Spocznij! (zerozeroseven)

WYPRAWY WPG

[26]

... nie UFO!

Jest to element naziemny systemu radionawigacji bliskiego i średniego zasięgu VOR/DME oznaczony jako VOR/DME WAR. System będący połączeniem dwóch systemów: kątowego VOR i odległościowego DME pomaga określać pozycję samolotom przelatującym w okolicy

System VOR (VHF Omnidirectional Range) jest najpopularniejszym kątowym systemem radionawigacyjnym. Jego zasada działania podobna jest do działania latarni morskiej. Radiolatarnia nadaje wiązkę sygnału radiowego, która obraca się 30 razy na sekundę. ...Równocześnie nadawana jest faza stała we wszystkich kierunkach zmodulowana tonem 30 Hz. Informacja o azymucie obliczana jest przez porównanie

obu sygnałów w pokładowym odbiorniku zamontowanym w każdym samolocie. Radiolatarnie VOR wykorzystują pasmo radiowe 108-118 MHz, ta w Zaborówku nadawała na częstotliwości 114.9 MHz.

System pomiaru odległości DME (Distance Measuring Equipment) służy do określania odległości między samolotem, a stacją naziemną. Należy zaznaczyć, że jest to odległość nachylona, tzn. odczyt zależy od wysokości lotu. Pomiar jest inicjowany przez zestaw pokładowy, który wysyła pary impulsów radiowych, nazywanych zapytaniem. Stacja naziemna odbiera te zapytania i odpowiada na nie, wprowadzając stałe opóźnienie 50 mikrosekund...

Czy to UFO? Nie

to….

Jednym z pierwszych waypointów opublikowanych w nowej wersji WaypointGame był oznaczony przez cbulla tajemniczy obiekt znajdujący się w Zaborówku. Był to, przypominający swym kształtem UFO, obiekt radiolokacyjny. Ale co to właściwie jest i jak działa?

ZNALEZIONE NA WAYPONCIE

[27]

Dzięki temu opóźnieniu, niezależnemu od stacji naziemnej, odbiornik pokładowy jest w stanie określić czas przebiegu sygnału w obie strony i wyznaczyć odległość. Każdy zestaw pokładowy DME ma inną charakterystykę wysyłania zapytań, dzięki czemu jest w stanie odróżnić odpowiedź na swoje zapytanie od innych. Pojedyncze urządzenie naziemne jest w stanie jednocześnie obsługiwać zapytania z ponad 100 urządzeń pokładowych. Dokładność systemu wynosi 3% mierzonej odległości, lecz nie więcej niż 900m.

Wskazania systemu VOR były zbyt mało dokładne, na zakłócenia miał wpływ znajdujący się w pobliżu radiolatarni las oraz rozbudowujące się w okolicy osiedle. Jedynym sposobem wyeliminowania zakłóeń było zastosowanie bardziej odpornego na nie urządzenia DVOR (Doppler VOR). Wiązka sygnału radiowego o zmiennej fazie jest w tym przypadku wytwarzana na zasadzie efektu Dopplera. Jest ona obracana w kierunku odwrotnym do ruchu wskazówek zegara (odwrotnie niż w klasycznym VOR). Efekt obrotu uzyskuje się przez przełączanie 50 anten umieszczonych wokół anteny środkowej, w odległości bliskiej 2.5 długości fali (około 6.5 m). Pomimo odmiennej zasady pracy radiolatarni, DVOR jest w pełni kompatybilny z klasycznymi odbiornikami.

Wszystkich zainteresowanych tematem odsyłam na stronę http://heading.pata.pl/ poświęconą lotniczym systemom nawigacyjnym. Kemot

Obiekt radiolokacyjny

po przebudowie

ZNALEZIONE NA WAYPONCIE

Dodatkowym wyposażeniem typowej stacji naziemnej są złożone systemy kontroli sygnału i podtrzymywania pracy. System monitorujący analizuje sygnał radiolatarni odbierany przez jej własne odbiorniki. Jeżeli zmiany parametrów sygnału wychodzą poza zakres tolerancji, urządzenie monitorujące włącza zestaw rezerwowy i zgłasza alarm systemu przez linię telefoniczną. W razie uszkodzenia systemu antenowego (albo innego, które rzutuje na pracę obu zestawów nadawczych) radiolatarnia jest wyłączana - emisja niepełnowartościowego sygnału jest niedopuszczalna.

6 września 2008 roku obiekt VOR/DME WAR został wyłączony z użycia. A to między innymi przez... EURO 2012! W celu zapewnienia wymaganej na czas Mistrzostw przepustowości polskiej przestrzeni, Polska Agencja Żeglugi Powietrznej musiała przyspieszyć modernizację naziemnej infrastruktury. „Nasz obiekt” został zburzony, a na jego miejscu zbudowano nowy, większy i lepiej zabezpieczony, który od dnia 7 maja bieżącego roku nosić będzie nazwę DVOR/DME WAR. A co oznacza ta jedna litera różnicy w nazwie?

[28]

ZMIANY W REGULAMINIEUWAGA! Od 1 maja 2009r. planowane jest wprowadzenie istotnych zmian do Regulaminu WPG. Prosimy wszystkich o zapoznanie się z przestawionymi poniżej modyfikacjami i zgłoszenie ewentualnych uwag drogą emailową na adres: [email protected] lub wzięcia udziału w dyskusji na Forum.

Główne zmiany w stosunku do aktualnego Regulaminu

BEZWLEPKOŚĆ

Usunięty został zapis zezwalający na zarejestrowanie waypointa bez umieszczenia na nim vlepki. Oznacza to, że w myśl zmienionego regulaminu nie będzie można zgłaszać tzw. “waypointów wirtualnych”, a także waypointów, w przypadku których kod nie został umieszczony na wlepce a np. jest numerem latarni czy telefonu z wiszącego w pobliżu ogłoszenia.

OCHRONA PRAW AUTORSKICH

Wprowadzony został zapis zakazujący umieszczania na platformie WPG jakichkolwiek treści naruszających prawa autorskie lub linkowania do takich treści.

PRAWA DO MATERIAŁÓW NA PLATFORMIE WPG

Ujednoznaczniono kwestię zachowania wszelkich praw do materiałów umieszczonych na stronie WPG przez ich właścicieli. Wprowadzono zapis dający prawo do wykorzystania tych materiałów przez operatora strony WPG.

OPERATOR STRONY INTERNETOWEJ WPG

Wprowadzono pojęcie operatora strony internetowej WPG. Należy zwrócić uwagę, że operator nie jest organizatorem gry i nie przysługują mu z tego tytułu żadne prawa ani obowiązki.

DEZAKTYWACJA WAYPOINTA I SEZON STARTOWY

Drobne doprecyzowaniaWprowadzono także określenie terminów klasyfikacji zawodników w ramach danego sezonu startowego.

[29]

I. Zasady oznaczania waypointów a. Waypoint powinien być oznaczony w terenie z zachowaniem powszechnie obowiązujących zasad współżycia

społecznego oraz przy poszanowaniu środowiska naturalnego.

b. Oznaczenie waypointa dokonywane jest poprzez umieszczenie w danym miejscu kodu waypointa zgodnie z załączonym wzorem.

c. Oznaczający waypointa dokłada starań, aby trwałość waypointa była adekwatna do planowanego czasu jego aktywności.

d. Dopuszczalne jest oznaczanie multi-waypointów, tj. waypointów prowadzących do innych waypointów.

e. Niedozwolone jest umieszczanie na stronie internetowej Waypointgame jakichkolwiek treści naruszających prawa autorskie. Niedozwolone jest także linkowanie do innych witryn jeśli istnieje podejrzenie, że może naruszać ona prawa autorskie.

f. Osoba publikująca treści na stronie internetowej Waypointgame zachowuje prawa autorskie do tych treści. Jednocześnie zgadza się na wykorzystanie tych treści nieodpłatnie, wyłącznie do celów promocyjnych, przez operatora strony internetowej Waypointgame pod warunkiem podania ich autorstwa.

II. Publikacja waypointów

a. Bezwzględnym warunkiem publikacji informacji o danym waypoincie jest jego wcześniejsze oznaczenie. Publikacja waypointa przed jego oznaczeniem w terenie jest niedozwolona.

b. Po oznaczeniu w terenie informacja o waypoincie może być publikowana w dowolnym czasie. System publikacji dostępny jest 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu.

c. Zawodnicy mają prawo opublikować dowolną liczbę waypointów.

d. Publikujący waypointa może ustalić datę i godzinę jego publikacji oraz termin dezaktywacji, po przekroczeniu którego waypoint staje się nieaktywny. Czas pomiędzy datą i godziną publikacji oraz jego dezaktywacją, nazywa się okresem aktywności.

e. Waypoint bez terminu dezaktywacji jest aktywny do momentu zgłoszenia jego dezaktywacji (punkt IV.5) lub zdezaktywowania przez ustawiającego.

f. Po upływie okresu aktywności waypoint nie może być reaktywowany.g. Okres aktywności waypointa nie może być krótszy niż 24 godziny.

III. Punktacja za publikację waypointów

a. Za opublikowanie waypointa zawodnik otrzymuje 5 punktów pod warunkiem odwiedzenia danego waypointa przez 3 zawodników (samodzielnie lub w grupie).

b. Każdy kolejne zdobycie waypointa zwiększa stan punktowy "dodającego" o 1.c. Maksymalna liczba punktów, którą można uzyskać za oznaczenie i publikację jednego waypointa wynosi 15.

d. W przypadku gdy jednego waypointa dodała grupa zawodników liczbę punktów dzieli się przez liczbę zawodników w grupie.

e. Opublikowanie waypointa zwiększa liczbę zaliczonych waypointów znajdujących się na koncie zawodnika (zawodników) publikującego (publikujących) o 1.

IV. Zgłaszanie zdobycia waypointów

a. Zgłoszenie zdobycia waypointa dokonywane jest poprzez podanie w systemie internetowym stosownego oznaczenia kodowego.

b. Pierwszy zdobywca waypointa otrzymuje 10 punktów, każdy kolejny o 1 punkt mniej.

c. Waypointy można odwiedzać w grupie, w tym przypadku liczba suma zdobytych punktów dzielona będzie przez liczbę zawodników w grupie.

d. Po odwiedzeniu waypointa przez 10 zawodników, każdy kolejny odwiedzający otrzymuje 1 punkt (nie można "wyzerować" waypointa).

e. W przypadku nie odnalezienia oznaczenia kodowego lub odnalezienia go w stanie uniemożliwiającym odczytanie kodu zawodnik zgłasza, Nieaktywność waypointa. Waypoint taki zostanie oznaczony w systemie jako waypoint "prawdopodobnie zdezaktywowany". Dezaktywacja waypointa następuje, gdy drugi zawodnik (grupa zawodników) potwierdzi, że waypoint stał się nieaktywny. Obaj zawodnicy (grupy) dostają punkty.

f. Osoba, która opublikowała dany waypoint może go reaktywować (chyba że wygasł on sam z powodu ustawienia daty automatycznej dezaktywacji).

V. Klasyfikacja a. Gra podzielona jest na serie.

b. Czas trwania serii jest na stały i wynosi 1 miesiąc kalendarzowy.

c. O kolejności zawodników w klasyfikacji danej serii decyduje: liczba zdobytych punktów, liczba odwiedzonych waypointów i liczba dodanych waypointów.

d. Osoba będąca na pierwszym miejscu w danej serii po jej podliczeniu otrzymuję liczbę "dużych punktów" równą liczbie zawodników uczestniczących w danej serii. Kolejne osoby otrzymują odpowiednio mniej "dużych punktów".

e. Sezon startowy trwa 12 serii: od 1 maja do 30 kwietnia. Po tym terminie rozpoczyna się klasyfikacja zawodników w ramach kolejnego sezonu startowego.

TEKS

T NOW

EGO R

EGUL

AMIN

UTE

KST N

OWEG

O REG

ULAM

INU

[30]

[31]

[32]

[33]

REDAKCJA:Magdalena LusaGrzegorz PacanMirosław SzczepańskiŻRÓDŁA:w w w . w p g . a l l e y c a t . p l ,w w w . a l l e y p i a s t . w a w . p l ,w w w . w a y p o i n t r a c e . p l ,http://waypointgame.blogspot.com

ZDJĘCIA:zbiory WaypointGame iAlleypiast,Tomasz Wasiak (Kemot),Mateusz Ambroziak(momentomori)Grzegorz Pacan (Grzesiek)Adam WojciechowskiTomasz Zając (Zajączek)Ac1, Jacekdusz oraz internet

WAYPOINTPRESSCzasopismo internetowe

Magazyn Grupy Rowerowej Alleypiast

Kontakt: [email protected]