Uwikłane. Pretty Little Liars 9

18

description

Sara Shepard: Uwikłane. Pretty Little Liars 9

Transcript of Uwikłane. Pretty Little Liars 9

Kraków 2012

SARA SHEPARD

UWIKŁANE

przełożył Mateusz Borowski

Kraków 2012

SARA SHEPARD

UWIKŁANE

przełożył Mateusz Borowski

Dla wszystkich czytelników i fanów serii Pretty Little Liars

„Zanim wyruszysz, by się mścić, wykop dwa groby”.

Konfucjusz

7

NIEKTóRE PRZyJAźNIE NIE uMIERAJą NIGDy

Znałaś kiedyś człowieka, który żył dziewięć razy? Musi przypominać tego szaleńca, który zeszłego lata złamał so-bie siedem kości, a i tak w tym sezonie poprowadził druży-nę lacrosse do zwycięstwa. Albo tę dwulicową sukę, która zawsze siadała koło ciebie na geometrii – choć ściąga-ła na klasówkach i potrafiła najlepszej przyjaciółce wbić nóż w plecy, zawsze z gracją lądowała na czterech łapach. Miau.

Związki też mogą żyć dziewięć razy. Przypomnij so-bie chłopaka, z którym na przemian kłóciłaś się i godziłaś przez okrągłe dwa lata. Albo przyjaciółkę, która knuła in-trygi za twoimi plecami, a ty i tak jej wybaczałaś. Tak na-prawdę nigdy jej nie skreśliłaś, prawda? Choć może trze-ba było.

Cztery śliczne dziewczyny z  Rosewood muszą stanąć twarzą w twarz ze swoją dawną przyjaciółką, która okazała

8

się ich najbardziej zaciekłym wrogiem, choć już myślały, że ich przyjaźń dawno temu poszła z dymem. I to dosłow-nie. Powinny jednak wiedzieć, że w Rosewood nic tak na-prawdę się nie kończy. Zaginione przyjaciółki żyją dalej i mają zamiar dopiąć swego.

Chcą się zemścić.

– Ostatnia na klifie płaci za kolację! – zawołała Spen-cer Hastings, zawiązała paseczki swojego bikini od Ralpha Laurena na podwójne węzełki i podbiegła na skraj urwi-ska, z którego rozciągał się widok na najpiękniejsze tur-kusowe morze, jakie w życiu widziała. I nie było w tym żadnej przesady, choć rodzina Hastingsów odwiedziła już wszystkie karaibskie wyspy, nawet te najmniejsze, na któ-re trzeba było lecieć prywatnym samolotem.

– Zaraz cię dogonię! – odkrzyknęła Aria Montgomery, zsuwając ze stóp klapeczki w hawajskich barwach i spina-jąc swoje czarnogranatowe włosy w bezładnego koka. Na-wet nie zdjęła bransoletek z nadgarstków, a w jej uszach nadal kołysały się kolczyki z piór.

– Z drogi! – Hanna Marin położyła dłonie na wąskich biodrach. To znaczy, miała nadzieję, że nadal są wąskie, choć tego popołudnia, świętując przybycie na Jamajkę, zjadła olbrzymi talerz smażonych muli.

Emily Fields nie pozostawała w  tyle. Rzuciła podko-szulek na duży płaski kamień. Kiedy dobiegła do krawę-dzi klifu i spojrzała w dół, zakręciło się jej w głowie. Stała nieruchomo, z dłonią na ustach, póki to okropne uczucie nie minęło.

9

Dziewczyny jednocześnie skoczyły ze skały do ciepłego tropikalnego morza. Wypłynęły na powierzchnię, śmiejąc się radośnie – bo wszystkie wygrały i przegrały! – i spo-glądając w górę na Klify, jamajski kurort położony nad sa-mym morzem. Na tle chmur stał różowy, ozdobiony deko-racyjnymi tynkami budynek, w którym mieściły się nie tylko ich pokoje, ale także sala do jogi, klub taneczny i spa. Kilka osób wypoczywało na ocienionych balkonach, inni sączyli koktajle na tarasie. Szumiały palmy i śpiewały eg-zotyczne ptaki. Z oddali dobiegały dźwięki bębnów, na któ-rych ktoś wybijał rytm Redemption Song Boba Marleya.

– To raj – wyszeptała Spencer. A pozostałe dziewczyny zamruczały pod nosem, przy-

takując jej.Wybrały idealne miejsce na spędzenie ferii wiosennych.

Tu było zupełnie inaczej niż w  Rosewood, gdzie miesz-kały. To prawda, że otoczone gęstymi  zielonymi lasami miasteczko pod Filadelfią wyglądało jak z  obrazka. Nie brakowało w  nim rozległych posiadłości, malowniczych szlaków do jazdy konnej, urokliwych starych stodół i ruin farm z siedemnastego wieku. Ale po tym, co się stało kil-ka miesięcy temu, dziewczyny bardzo potrzebowały zmia-ny otoczenia. Chciały zapomnieć o  Alison DiLaurentis, dziewczynie, którą uwielbiały i  podziwiały, którą każda chciałaby być i która próbowała je zamordować.

Nie sposób jednak było o  tym wszystkim zapomnieć. Choć od tamtych dramatycznych wydarzeń minęły już dwa miesiące, wspomnienia wciąż powracały, przyno-sząc z sobą przerażające wizje. Dziewczyny przypomina-ły sobie, jak Alison brała je za ręce i mówiła, że wcale nie nazywa się Courtney i nie jest bliźniaczą siostrą Ali, jak

10

twierdzili jej rodzice. Przekonała je, że ich najlepsza przy-jaciółka wróciła zza grobu. Nie mogły zapomnieć, jak Ali zaprosiła je do swojego domku w  górach, twierdząc, że wspólna wycieczka przypieczętuje odrodzenie ich przyjaź-ni. A wkrótce po przyjeździe Ali zaprowadziła je do sypial-ni na piętrze, nakłoniła do udziału w seansie hipnozy, tak jak w tamtą noc w siódmej klasie, kiedy zniknęła. Później wyszła, zaryglowała drzwi od zewnątrz, a  pod próg wsu-nęła list wyjaśniający, kim tak naprawdę była... i kim na pewno nie była.

Owszem, nazywała się Ali. Lecz jak się okazało, to nie z prawdziwą Ali dziewczyny przyjaźniły się przez cały ten czas. Listu, który dostały w domku w górach, wcale nie napisała ta sama dziewczyna, która na początku szóstej klasy wydobyła Spencer, Arię, Emily i  Hannę z  szarej szkolnej masy w czasie jednej z charytatywnych imprez. To nie była ta sama dziewczyna, z którą przez półtora roku wymieniały się ubraniami, plotkowały, rywalizowały i ba-wiły się na imprezach piżamowych. Przez cały ten czas przyjaźniły się z  Courtney, która udawała Ali od chwili, gdy zamieniły się miejscami na początku szóstej klasy. Tej Ali, prawdziwej Ali, nigdy nie poznały. A ona nienawidzi-ła ich z całego serca. To ona udawała A., przysyłała anoni-mowe wiadomości, zabiła Iana Thomasa, wywołała pożar w  lesie za domem Spencer, doprowadziła do aresztowa-nia dziewczyn, zabiła swoją siostrę bliźniaczkę Courtney – czyli i c h Ali – w tamtą noc, w czasie ich całonocnej im-prezy na zakończenie siódmej klasy. I  to ona planowała pozbyć się ich wszystkich raz na zawsze.

Kiedy tylko dziewczyny przeczytały ostatnią linijkę tego strasznego listu, poczuły ostry zapach dymu. Prawdziwa

11

Ali rozlała w całym domu benzynę i wznieciła pożar. udało im się uciec w ostatniej chwili, lecz Ali miała mniej szczęś-cia. Kiedy dom eksplodował, ona wciąż była w środku.

Ale czy na pewno? Wiele osób twierdziło, że udało się jej ujść z  życiem. Cała historia stała się głośna, a media zrelacjonowały ją w szczegółach, włącznie z zamianą toż-samości bliźniaczek. I  choć Ali zabijała z  zimną krwią, wiele osób fascynowało się nią. Co rusz ktoś twierdził, że widział ją w  Denver, Minneapolis czy Palm Springs. Dziewczyny próbowały o tym nie myśleć. Chciały żyć da-lej. Bez obawy o własne życie.

Na szczycie skały pojawiły się dwie osoby. Jedną z nich był Noel Kahn, chłopak Arii. Drugą – jej brat i chłopak Hanny, czyli Mike Montgomery. Dziewczyny podpłynęły do wykutych w skale schodków.

Noel podał Arii wielki puszysty ręcznik z  napisem „KLIFy, NEGRIL, JAMAJKA” wyhaftowanym czerwoną nitką w jednym rogu.

– Wyglądasz naprawdę seksownie w tym bikini. – No jasne. – Aria spuściła głowę i  spojrzała na swo-

je blade dłonie. Na pewno nie wyglądała jak te blond boginie wygrze-

wające się na jamajskiej plaży, które całe dnie spędzały na wcieraniu olejku do opalania w  swoje smukłe nogi i  ra-miona. Czy Noel nie gapił się na nie trochę zbyt długo? A może Aria wpadała w paranoję z powodu zazdrości?

– Mówię serio. – Noel uszczypnął Arię w pośladek. – Mam zamiar popływać tutaj z tobą na golasa. A jak poje-dziemy na Islandię, będziemy się wylegiwać nago w go-rących źródłach.

Aria się zarumieniła.

12

Noel szturchnął ją łokciem. – Cieszysz się z naszej wycieczki na Islandię, prawda? – Oczywiście!Noel zrobił jej niespodziankę i kupił bilety na samolot

dla Arii, Hanny, Mike’a i dla siebie. Mieli polecieć na Is-landię na wakacje. Wszystkie koszty pokrywała niezwykle bogata rodzina Kahnów. Aria nie potrafiła odmówić. Spę-dziła trzy idylliczne lata na Islandii, po tym jak zniknę-ła Ali, i c h Ali. Ale jednocześnie nie potrafiła się cieszyć z tej wycieczki i coś jej mówiło, że nie powinna tam jechać. Sama nie wiedziała, skąd te złe przeczucia.

Kiedy dziewczyny włożyły swoje sarongi, plażowe su-kienki i – w wypadku Emily – za duży podkoszulek z ur-ban Outfitters z napisem „MERCI BEAuCOuP”, Noel i Mike zaprowadzili je do stolika w restauracji mieszczą-cej się na wielkim tarasie. Przy barze stało mnóstwo osób, które podobnie jak oni przyjechały tutaj na ferie wiosenne. Wszyscy flirtowali i pili szoty. W rogu siedziało kilka dziew-czyn w krótkich sukienkach i sandałkach na wysokich ob-casach. Rozmawiały i chichotały radośnie. Wysocy, opaleni chłopcy w szortach, dopasowanych koszulkach polo i adi-dasach stukali się butelkami piwa i rozmawiali o sporcie. W powietrzu czuło się pulsowanie, które niosło z sobą obiet-nicę zakazanych flirtów, pijanych wspomnień i nocnych kąpieli w basenie ze słoną wodą, który należał do hotelu.

Ale w  powietrzu unosiło się coś jeszcze i  dziewczyny natychmiast to wyczuły. Tak, na pewno podekscytowanie... lecz także jakieś nieokreślone zagrożenie. Wydawało im się, że w czasie jednej z tych szalonych imprez mogą się bawić na całego... albo wpaść w poważne tarapaty.

13

Noel wstał od stolika. – Napijemy się czegoś? Na co macie ochotę? – Dla mnie piwo – powiedziała Hanna. Spencer i Aria kiwnęły głowami. – A ty, Emily? – spytał Noel. – Dla mnie piwo imbirowe. – Dobrze się czujesz? – Spencer dotknęła jej ramienia.

Emily rzadko imprezowała, ale przecież w czasie wyciecz-ki mogła sobie pozwolić na małe szaleństwo.

– Muszę... – Emily zasłoniła dłonią usta. Na chwiej-nych nogach wstała od stolika i pobiegła do łazienki.

Wszyscy patrzyli za nią, jak przepycha się przez tłum, a potem znika za różowymi drzwiami. Mike zrobił kwaś-ną minę.

– Czy to zemsta Montezumy? – Nie wiem... – odparła Aria. Jak ognia wystrzegali się wody z kranu. Ale Emily od

czasu pożaru nie była sobą. Kochała Ali. Powrót dziewczy-ny, którą uważała za swoją najlepszą przyjaciółkę i w któ-rej była zakochana na zabój, był dla niej szokiem. A kie-dy ta okazała się zabójczynią, serce Emily rozpadło się na tysiąc kawałków.

Ciszę przerwał dźwięk telefonu Hanny. Wyciągnęła ko-mórkę ze słomianej torby plażowej i jęknęła.

– No cóż, to już oficjalna decyzja. Mój tata ubiega się o miejsce w Senacie. Ten wieśniak, który prowadzi jego kampanię wyborczą, prosi mnie o  spotkanie, gdy wrócę do Rosewood.

– Naprawdę? – Aria wzięła Hannę pod rękę. – Hanno! To fantastycznie!

14

– Jak wygra, będziesz jego Pierwszą Córeczką! – po-wiedziała Spencer. – Twoje zdjęcie znajdzie się we wszyst-kich plotkarskich czasopismach.

Mike przysunął swoje krzesło do krzesła Hanny. – Mogę być twoim osobistym tajnym agentem?Hanna sięgnęła do stojącej na stoliku miseczki i wzięła

garść chipsów bananowych. – To nie ja będę Pierwszą Córeczką, tylko Kate – po-

wiedziała z pełnymi ustami.Teraz prawdziwą rodziną jej ojca została jego przyrod-

nia córka i jej matka. A Hanna ze swoją mamą zostały od-trącone.

Gdy Aria pocieszająco poklepała dłoń Hanny, zabrzę-czały bransoletki na jej nadgarstku.

– Jesteś od niej lepsza i dobrze o tym wiesz.Hanna przewróciła oczami. Nie wierzyła Arii, choć była

jej wdzięczna za to, że próbowała ją pocieszyć. Ta straszna historia z Ali miała przynajmniej jeden pozytywny skutek. Cała czwórka na nowo się zaprzyjaźniła i więź między nimi była teraz mocniejsza niż w siódmej klasie. Przyrzekły so-bie dozgonną przyjaźń. Nic nie mogło ich już rozdzielić.

Noel przyniósł drinki i wszyscy stuknęli się szklankami, wykrzykując po jamajsku: „Mon!”, czyli „Na zdrowie!”. Emily wróciła z  łazienki i  choć nadal wyglądała na cho-rą, uśmiechnęła się radośnie i napiła się piwa imbirowego.

Po kolacji Noel i Mike poszli zagrać w cymbergaja na automatycznym stole ustawionym w  kącie. DJ podkrę-cił muzykę i z głośników popłynęła piosenka Alicii Keys. Kilka osób ruszyło na parkiet. Wysoki, postawny chłopak z  falistymi brązowymi włosami spojrzał Spencer prosto w oczy i gestem zaprosił ją do tańca.

15

Aria szturchnęła Spencer. – No dalej, Spence!Spencer odwróciła wzrok i zarumieniła się. – Ale brzydal! – Będzie idealną odtrutką na Andrew – zachęcała ją

Hanna.Spencer do niedawna chodziła z Andrew Campbellem,

który zerwał z nią miesiąc temu. Jak twierdził, całe zamie-szanie wokół Ali i A. było dla niego „zbyt wielkim wyzwa-niem”. M i ę c z a k.

Spencer jeszcze raz spojrzała na parkiet. No dobra, mu-siała przyznać, że ten chłopak świetnie wyglądał w  płó-ciennych szortach khaki i wsuwanych butach. Dostrzegła emblemat na jego polo. „uNIWERSyTET PRINCE-TON”. Właśnie na tę uczelnię chciała się dostać.

Hanna rozpromieniła się, bo również zauważyła logo na koszulce.

– Spence! To znak! Moglibyście razem zamieszkać w akademiku!

Spencer odwróciła wzrok. – I tak się nie dostanę.Dziewczyny spojrzały po sobie zdumione. – Oczywiście, że się dostaniesz – szepnęła Emily.Spencer duszkiem dopiła piwo, ignorując zaniepoko-

jone spojrzenia przyjaciółek. Tak naprawdę przez ostat-nie miesiące opuściła się w  nauce. To chyba zrozumia-łe, biorąc pod uwagę, że próbowała ją zabić osoba, która udawała jej najlepszą przyjaciółkę. W zeszłym semestrze była na dwudziestym siódmym miejscu w klasie. Z tak słabymi ocenami nie miała szans dostać się na dobrą uczelnię.

16

– Wolę posiedzieć z wami – powiedziała Spencer. Nie chciała myśleć o szkole w czasie ferii.

Aria, Emily i Hanna wzruszyły ramionami i jeszcze raz stuknęły się szklankami.

– Za nas – powiedziała Aria. – Za przyjaźń – dodała Hanna.Każda z  nich poczuła nagle, jak ogarnia ją ogromny

spokój, i po raz pierwszy od wielu tygodni nie pomyślały odruchowo o tragicznych wydarzeniach z przeszłości. Nie przypomniały sobie żadnej wiadomości od A. Teraz Rose-wood wydawało im się miasteczkiem na planecie z jakie-goś innego układu Słonecznego.

DJ puścił stary przebój Madonny, a Spencer wstała od stolika.

– Wszystkie idziemy na parkiet.Dziewczyny poderwały się do tańca, gdy nagle Emily

ścisnęła ramię Spencer i przyciągnęła ją do siebie. – Nie ruszaj się. – Co? – Spencer gapiła się na Emily. – Dlaczego?Emily miała oczy jak spodki. Wpatrywała się w coś, co

zauważyła obok krętych schodów. – P o p a t r z.Dziewczyny popatrzyły w  tym samym kierunku

i  zmrużyły oczy. Na schodach stała szczupła blondynka w jasnożółtej sukience. Miała wielkie, niebieskie oczy, po-malowane na różowo usta i bliznę nad prawą brwią. Na-wet z takiej odległości widać było na jej ciele wiele blizn: pomarszczoną skórę na ramionach, szramy na szyi i ślady po okaleczeniach na nogach. Jednak mimo tych blizn wy-dawała się piękna i pewna siebie.

– O co ci chodzi? – wyszeptała Aria.

– Znasz ją? – zapytała Spencer. – Nie widzicie? – wyszeptała Emily drżącym głosem. –

Przypatrzcie się dobrze. – Niby na co mamy patrzeć? – zapytała cicho Aria.

W jej głosie słychać było zatroskanie. – Ta dziewczyna. – Emily spojrzała na przyjaciółki.

Była blada i miała sine usta. – To... A l i.