Układy złożone i ewolucja materii

47
Rozdział II U kłady złożone i ewolucja MATERII W jaki sposób ze złożonych, nieregularnych i chaotycznych stanów materii wyłania się porządek? W klasycznej starożytności złożoność zjawisk przyrodniczych filozofowie usiłowali zredukować do pierw- szych zasad. Obserwowaną nieregulamość i złożoność orbit planetarnych astronomowie próbowali sprowadzić, za pomocą modeli matematycz- nych, do regularnych i prostych ruchów sfer. Aż do Kopernika prostotę traktowano jako znak rozpoznawczy prawdy (podrozdz. 2.1). Wraz z Newtonem i Leibnizem teoria kinetycznych modeli ruchu została wzbogacona o pewien nowy element. Rachunek różniczkowy i całkowy pozwala uczonym obliczyć chwilową prędkość ciała oraz przedstawić ją za pomocą wektora stycznego do jego trajektorii. Pole wektora prędkości stało się jednym z podstawowych pojęć teorii układów dynamicznych. Teorie wszechświata Newtona i Einsteina sformułowano z pomocą w pełni deterministycznych modeli dynamicznych (podrozdz. 2.2). Poincare odkrył jednak, że modeli tych na dłuższą metę nie da się utrzymać (zagadnienie ruchu wielu ciał). Nawet w świecie w pełni zde- terminowanym założenie, iż demon Laplace’a może dokonywać dokład- nych wyliczeń wszechświata okazało się zwodniczą fikcją. Chaos może wystąpić nie tylko w kosmosie, ale i w świecie kwantowym (jako chaos kwantowy) (podrozdz. 2.3). Z metodologicznego punktu widzenia nieli- niowość jest koniecznym, ale niewystarczającym warunkiem chaosu. Umożliwia ona także tworzenie się uporządkowania. Emergencję struk- turalnej różnorodności we wszechświecie, od cząstek elementarnych aż do gwiazd i organizmów żywych, fizyka współczesna przedstawia mo- delowo za pomocą przejść fazowych oraz łamania symetrii stanów rów- U kłady złożone i ewolucja materii 27 nowagi (podrozdz. 2.4). Współczesne teorie superstrun nie dostarczają pełnego wyjaśnienia ewolucji materii jako narastającej złożoności. Zdu- mienie presokratyków, że „byt jest, a niebytu nie ma”, nie zostało uchy- lone. Lecz teoria układów złożonych zapoczątkowuje nowe podejście do badania struktur tworzenia w nanoświecie, które w nauce o materiałach znajduje zastosowanie w wyjaśnianiu samotworzenia się materiałów (podrozdz. 2.5). Z metodologicznego punktu widzenia istotne jest pyta- nie, jak w niezmierzonej mnogości danych pomiarowych można wyśle- dzić atraktory tworzenia się struktury. Kompleksowe wykrywanie da- nych oraz analiza szeregów czasowych są wyzwaniem dla współczesnej teorii układów złożonych. Rozdział ten zamyka opis stopni złożoności różnych atraktorów nieliniowej dynamiki (podrozdz. 2.6). 2.1. Kosmos Arystotelesa i logos Heraklita Od presokratyków fundamentalnym zagadnieniem filozofii przyrody było pytanie, jak porządek wyłania się ze złożonych, bezładnych i cha- otycznych stanów materii [2.1]. Zasługą presokratyków było to, że zło- żoność postrzeganych zjawisk przyrodniczych odnieśli do „pierwszych przyczyn” (ap/ij), „zasad”, czyli do pewnego ładu. Rozważmy kilka przykładów. Tales z Miletu (625-545 p.n.e.), o którym się powiada, że udowodnił pierwsze twierdzenia geometryczne, jest także pierwszym filozofem przyrody. Sądził, że tylko pierwsze przyczyny materialne mo- gą być prawdziwymi przyczynami wszystkich rzeczy. Za pierwszą przy- czynę Tales uważał wodę lub wilgoć. Twierdzenia tego dowodził, od- wołując się do obserwacji, że pożywienie i zarodki wszystkich rzeczy są wilgotne oraz że woda jest naturalnym substratem wilgotnych rzeczy. Anaksymander (610-545 p.n.e.), uczeń i współtowarzysz Talesa, wniósł do jego filozofii przyrody nowe elementy. Dlaczego woda winna być pierwszą przyczyną wszystkiego? Jest ona tylko jedną z wielu form materii, która pozostaje w nieustannych przeciwieństwach i napięciach: gorąco jest przeciwieństwem zimna, wilgoć przeciwieństwem sucho- ści... Dlatego Anaksymander przyjął, że „początkiem i pierwszą przy- czyną istniejących rzeczy” jest „bezkresne i nieokreślone” pierwotne tworzywo ( aneipov ), z którego powstały przeciwstawne formy materii. Musimy zatem wyobrazić sobie „bezkresną nieokreśloność” jako pier- wotny stan, w którym materia nie miała granic ni przeciwieństw i w konsekwencji wszędzie była taka sama. Był to zatem stan początko- wy całkowitej homogeniczności i symetrii. Stan symetrii poprzedza ła- manie symetrii, z którego powstaje świat oraz wszystkie widzialne prze- ciwieństwa i napięcia:

Transcript of Układy złożone i ewolucja materii

R o z d z ia ł II

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a MATERII

W jaki sposób ze złożonych, nieregularnych i chaotycznych stanów materii wyłania się porządek? W klasycznej starożytności złożoność zjawisk przyrodniczych filozofowie usiłowali zredukować do pierw­szych zasad. Obserwowaną nieregulam ość i złożoność orbit planetarnych astronomowie próbowali sprowadzić, za pom ocą modeli m atem atycz­nych, do regularnych i prostych ruchów sfer. Aż do Kopernika prostotę traktowano jako znak rozpoznawczy prawdy (podrozdz. 2.1). Wraz z Newtonem i Leibnizem teoria kinetycznych modeli ruchu została wzbogacona o pewien nowy element. Rachunek różniczkowy i całkowy pozwala uczonym obliczyć chw ilow ą prędkość ciała oraz przedstawić ją za pom ocą wektora stycznego do jego trajektorii. Pole wektora prędkości stało się jednym z podstawowych pojęć teorii układów dynamicznych. Teorie wszechświata N ewtona i Einsteina sformułowano z pom ocą w pełni deterministycznych modeli dynamicznych (podrozdz. 2.2).

Poincare odkrył jednak, że modeli tych na dłuższą metę nie da się utrzymać (zagadnienie ruchu wielu ciał). Naw et w świecie w pełni zde­term inowanym założenie, iż demon Laplace’a może dokonywać dokład­nych wyliczeń w szechświata okazało się zw odniczą fikcją. Chaos może wystąpić nie tylko w kosmosie, ale i w świecie kwantowym (jako chaos kwantowy) (podrozdz. 2.3). Z metodologicznego punktu w idzenia nieli­niowość jest koniecznym , ale niewystarczającym w arunkiem chaosu. Umożliwia ona także tworzenie się uporządkowania. Emergencję struk­turalnej różnorodności we wszechświecie, od cząstek elementarnych aż do gwiazd i organizmów żywych, fizyka współczesna przedstawia m o­delowo za pom ocą przejść fazowych oraz łam ania symetrii stanów rów-

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 2 7

nowagi (podrozdz. 2.4). W spółczesne teorie superstrun nie dostarczają pełnego wyjaśnienia ewolucji materii jako narastającej złożoności. Zdu­mienie presokratyków, że „byt jest, a niebytu nie m a”, nie zostało uchy­lone. Lecz teoria układów złożonych zapoczątkowuje nowe podejście do badania struktur tworzenia w nanoświecie, które w nauce o materiałach znajduje zastosowanie w wyjaśnianiu samotworzenia się materiałów (podrozdz. 2.5). Z metodologicznego punktu widzenia istotne jest pyta­nie, jak w niezmierzonej mnogości danych pomiarowych można w yśle­dzić atraktory tworzenia się struktury. Kompleksowe wykrywanie da­nych oraz analiza szeregów czasowych są wyzwaniem dla współczesnej teorii układów złożonych. Rozdział ten zamyka opis stopni złożoności różnych atraktorów nieliniowej dynamiki (podrozdz. 2.6).

2.1. Kosmos Arystotelesa i logos Heraklita

Od presokratyków fundamentalnym zagadnieniem filozofii przyrody było pytanie, jak porządek wyłania się ze złożonych, bezładnych i cha­otycznych stanów materii [2.1]. Zasługą presokratyków było to, że zło­żoność postrzeganych zjawisk przyrodniczych odnieśli do „pierwszych przyczyn” (ap/ij), „zasad”, czyli do pewnego ładu. Rozważmy kilka przykładów. Tales z M iletu (625-545 p.n.e.), o którym się powiada, że udowodnił pierwsze tw ierdzenia geometryczne, jest także pierwszym filozofem przyrody. Sądził, że tylko pierwsze przyczyny materialne m o­g ą być prawdziwymi przyczynami wszystkich rzeczy. Za pierw szą przy­czynę Tales uważał wodę lub wilgoć. Twierdzenia tego dowodził, od­wołując się do obserwacji, że pożywienie i zarodki wszystkich rzeczy są w ilgotne oraz że woda jest naturalnym substratem w ilgotnych rzeczy.

A naksym ander (610-545 p.n.e.), uczeń i współtowarzysz Talesa, w niósł do jego filozofii przyrody nowe elementy. Dlaczego woda winna być pierw szą przyczyną wszystkiego? Jest ona tylko jedną z w ielu form materii, która pozostaje w nieustannych przeciw ieństwach i napięciach: gorąco jest przeciwieństwem zimna, wilgoć przeciwieństwem sucho­śc i... Dlatego Anaksym ander przyjął, że „początkiem i pierw szą przy­czyną istniejących rzeczy” jest „bezkresne i nieokreślone” pierwotne tworzywo (aneipov), z którego powstały przeciwstawne formy materii. M usimy zatem wyobrazić sobie „bezkresną nieokreśloność” jako pier­wotny stan, w którym m ateria nie m iała granic ni przeciwieństw i w konsekwencji wszędzie była taka sama. Był to zatem stan początko­wy całkowitej homogeniczności i symetrii. Stan symetrii poprzedza ła­m anie symetrii, z którego powstaje świat oraz wszystkie widzialne prze­ciwieństwa i napięcia:

2 8 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

Przy powstawaniu tego świata oddzieliła się wieczna materia twórcza, a z niej ukształtowała się jakaś kula ognia wokół powietrza okalającego zie­mię, jak kora wokół drzewa. Następnie, kiedy pękła i rozpadła się w skoń­czone kręgi, zrodziło się słońce, księżyc i gwiazdy [2.2],

Późniejsze stany materii, jakie A naksym ander opisuje w swej kosmo- gonii, nie były bynajmniej chaotyczne, lecz częściowo określone przez nowy, rodzący się porządek. Podziw dla Anaksym andra rośnie, kiedy zapoznajemy się z jego wybiegającym daleko w przyszłość pojm ow a­niem ewolucji biologicznej. Twierdzi on, że pierwsi ludzie, których po­tomkowie szybko zdobyli samodzielność, zrodzili się ze zw ierząt żyją­cych w morzu. Do wyciągnięcia takiego wniosku doprowadziły go ob­serwacje niektórych gatunków rekina. Sto lat później na poparcie tezyo pochodzeniu ludzi z m orza przytaczano obserwacje skamielin zwierząt morskich. Trzecim słynnym m ilezyjskim filozofem przyrody jest Anak- symenes (zm. 525 p.n.e.), następca Anaksymandra. Zm ienność pojm o­wał on jako skutek działania zew nętrznych sił sprężania i rozprężania. Zgodnie z tym poglądem każdą postać materii m ożna traktować jako podstawową. Anaksymenes wybiera powietrze (aepa):

Kiedy [powietrze] rzednie, powstaje ogień, a gdy gęstnieje, staje się wiatrem, a później chmurą. Gdy jeszcze bardziej zgęstnieje, powstaje woda, następnie ziemia, później kamienie, a wszystko inne z nich. Przyjmował on także wieczny ruch jako źródło zmiany. - Zimnem jest to, powiada on, co spręża i ścieśnia materię, a ciepłem, przeciwnie - to, co rozpręża i rozrzedza [2.3].

Anaksymenes uznaje zatem istnienie zewnętrznych sił, za pośred­nictwem których wytwarzane są, i następnie przekształcane w inne, róż­ne stany materii ze wspólnego, pierwotnego tworzywa.

Heraklit z Efezu (ok. 500 p.n.e.), nazywany „ciemnym”, m a dla na­szego zagadnienia najdonioślejsze znaczenie. Język H eraklita je s t ezote­ryczny, raczej proroczy niż naukowy, pełen wnikliwych metafor. Od Anaksym andra przejmuje on teorię walki i napięć między przeciw ień­stwami w przyrodzie. Pierwotne tworzywo, źródło wszystkiego, samo się zmienia i dlatego jest tożsame z ogniem:

Wszystkim kieruje błyskawica (czyli ogień). - Tego porządku świata, tego samego dla wszystkiego, nie stworzył żaden z bogów ani ludzi, lecz był zaw­sze, jest i będzie wiecznie żywym ogniem, rozpalającym się miarowo i mia­rowo gasnącym [2.4].

Dalej Heraklit szczegółowo opisywał, jak wszelkie stany materii m ożna pojmować jako poszczególne formy pierwotnego tworzywa, ognia. W naszych czasach fizyk Werner Heisenberg stwierdził:

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 2 9

Można tu zauważyć, że poglądy fizyki współczesnej są w pewnym sensie niezwykle zbliżone do koncepcji Heraklita. Jeśli zastąpimy słowo „ogień” terminem „energia”, to jego twierdzenia będą niemal całkowicie się po­krywały z naszymi dzisiejszymi poglądami. Właśnie energia jest tą sub­stancją, z której utworzone są wszystkie cząstki elementarne, wszystkie atomy - a więc i wszystkie rzeczy. Jednocześnie jest ona tym, co powoduje ruch [...]. Energia przekształca się w ruch, w ciepło, w światło i w napięcie elektryczne. Można ją nazwać podstawową przyczyną wszystkich zmian w przyrodzie [2.5].

Świat m aterialny składa się z przeciwnych stanów i tendencji, które - pom im o to - są przez ukrytą harm onię utrzymywane w jedności:

To, co przeciwstawne, dąży do jedności, z tego, co różne, powstaje najpięk­niejsza harmonia (ap^ovia), i wszystko następuje poprzez walkę [2.6].

Ukryta harmonia przeciwieństw jest kosmicznym prawem Heraklita nazywanym przezeń „logosem ” (lóyoę).

Co się dzieje, gdy walka przeciwieństw dobiega końca? Według He- rakłita świat w kracza wtedy w końcowy stan absolutnej równowagi. Ten stan materii Parmenides z Elei (ok. 500 p.n.e.) opisywał jako (pustą) przestrzeń bez jakichkolw iek zmian i ruchów. M ateria jest wówczas wszędzie rozłożona równomiernie (hom ogeniczność) i żaden możliwy kierunek ruchu nie jest wyróżniony (izotropowość). Warto zauważyć, że nieskończoność uważano za coś niedoskonałego i dlatego przyjmowano skończony rozkład materii. Toteż Parmenides przedstawiał świat w po­staci niezmiennej, skończonej i jednorodnej kuli materialnej, w której nie m a ani czasu, ani ruchu, ani zmiany. Eleacka filozofia niezmiennego bytu była w rzeczywistości krytyką Heraklitejskiej filozofii ciągłej zm ia­ny, k tórą odrzucała jako zwykłe złudzenie zmysłowe. W późniejszym czasie jej historyczny wpływ zaznaczył się u Platona, w jego krytyce zwodniczej zmienności zmysłów przeciwstawionej prawdziwem u światu niezmiennego bytu Idei. Ale z punktu w idzenia filozofii przyrody świat opisywany przez Parmenidesa nie musi być zaprzeczeniem nauki Hera­klita. W jego kosm ogonii może być on w całości zinterpretowany jako osobliwy stan końcowy najwyższej postaci symetrii.

Ponieważ wodę, powietrze i ogień uznano za podstawowe elementy, łatwo można było uzmysłowić sobie, iż są one składnikami ostatecznego tworzywa świata. W tym kierunku poszedł Empedokles (4 9 2 ^ 3 0 p.n.e.), dodając czwarty, obok ognia, wody i powietrza, elem ent - ziemię. E le­m enty te swobodnie m ieszają się i w iążą ze sobą w różnych proporcjach oraz rozkładają i rozdzielają. Czym są, wedle Empedoklesa, stałe zasady ciągłych zm ian i ruchów w przyrodzie? Są nimi przede wszystkim owe cztery elementy, o których Em pedokles sądził, iż w yrastają z samej natu­

3 0 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

ry i przypadku (my/j), a nie ze świadomych zamierzeń. Zm iany są w y­woływane przez obopólne skutki działań tych elementów, czyli przez mieszanie i rozdzielanie:

Inną ci rzecz powiem: żadna z materialnych rzeczy nie ma narodzin, ani końca w niszczącej śmierci. Jest tylko mieszanie i rozdzielanie tego, co zmieszane [2.7].

Dwie podstawowe moce są odpowiedzialne za to wzajemne oddzia­ływanie elementów na siebie. Empedokles nazwał je „m iłością” (ę d ia ) , by wyjaśnić ich przyciąganie, oraz „waśnią” (veiKoę), by wyjaśnić odpy­chanie. Jest tu pewna analogia do dualizmu yin-yang filozofii chińskiej. Empedokles głosił naukę o stałym procesie przeobrażania, czyli łączenia się i oddzielania elementów, w jakim były one zawarte. Procesu tych transformacji w ogóle nie pojmował m echanistycznie (jak późniejsi ato- miści), lecz raczej fizjologicznie. Zachodzące w organizmach procesy metabolizmu przeniósł do przyrody nieożywionej.

W jego teoriach m edycznych równowaga jest pojm owana jako natu­ralne i proporcjonalne powiązanie części. Zdrowie to zatem szczególne zrównoważenie przeciwstawnych składników, a choroba powstaje wtedy, gdy któryś z nich zyskuje przewagę nad drugim. W świetle współczesnej bakteriologii, podkreślającej znaczenie przeciwciał w ludzkim ciele, stanowisko Empedoklesa jest zadziwiająco trafne.

Anaksagoras (499-426 p.n.e.) był zwolennikiem poglądu, który pod wielom a względam i jest uszczegółowieniem nauk jego poprzedników. Podobnie jak Empedokles rozwinął on teorię materii jako mieszaniny. Zastąpił jednak cztery elementy Em pedoklesa nieskończoną liczbą sub­stancji utworzonych z nasion (ajzśppaza) lub z jednakow ych pod wzglę­dem rozmiarów cząstek {opoipepr], ocbpam). Były one nieograniczone w swej liczbie i nieskończenie małe. M ateria została zatem uznana za nieskończenie podzielną. Nasuwa się tu skojarzenie z ideą nieskończo­nego continuum. W ten sposób Anaksagoras próbował także wyjaśnić mieszanie się barw. Twierdził, że śnieg jest, do pewnego stopnia, czarny, choć biel w nim dominuje. W szystko jest zawarte w każdej rzeczy, która różni się od innych tylko przew agą jednych elementów nad innymi.

W swej filozofii przyrody Anaksagoras usiłował dokładniej niż niektó­rzy jego poprzednicy, w sposób fizykalny, wytłumaczyć zjawiska zacho­dzące na niebie oraz ruchy, które w matematycznej astronomii Greków były opisywane jedynie kinematycznie. W kosmologii wychodził od poje­dynczego stanu początkowego: homogenicznego zmieszania materii. M ie­szaninę wprowadziła w ruch wirowy niematerialna siła początkowa, na­zwana przez Anaksagorasa „duchem” (vovę), powodująca oddzielanie się poszczególnych rzeczy stosownie do prędkości każdej z nich. W środku

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 31

tego wiru Ziemia zbiła się w jedną bryłę, olbrzymie zaś kawałki kamieni zostały odrzucone na zewnątrz i utworzyły gwiazdy. Świecenie gwiazd to skutek rozgrzania się ich masy spowodowanego olbrzym ią prędkością. Teoria wirów Anaksagorasa powraca w czasach nowożytnych u Descar- tes’a, a następnie, w udoskonalonej postaci, w teorii mechanicznego po­czątku systemu planetarnego K anta-Laplace’a.

W nowożytnych naukach przyrodniczych atomizm okazał się nadzwyczaj skutecznym program em badawczym. W historii filozofii teoria atomów Dem okryta jest często przedstawiana jako konsekwencja filozofii zmienności Heraklita oraz zasady niezmiennego bytu Parmeni- desa. Demokrytejskie odróżnienie „pełni” od „próżni”, maleńkich, nie­zniszczalnych atomów (aTOjiwę) i pustej przestrzeni, stanowi odpowied­nik Parmenidejskiego odróżnienia „bytu” od „niebytu” . H eraklitejską złożoność i zmienność traktowano jako skutek jednostkow ych rekonfigu- racji atomów. Przyjmowano, że pusta przestrzeń jest homogeniczna i izotropowa.

Atom y różnią się od siebie kształtem (,uoptpij), pozycją (Oćaię) i nie­jednakow ym ułożeniem (mCię) w m aterialnych połączeniach. Ułożenie atomów może być obrazowo porównane do następstwa liter w słowach, co pozwala przypuszczać, że idea atomizmu mogła się rozwinąć tylko w kulturach posługujących się alfabetem fonetycznym. W Chinach, gdzie zamiast takiego alfabetu używano znaków ideograficznych, pojęcie cząstki elementarnej było nieznane, a dom inującą pozycję zdobyła polo- wo-falowa koncepcja procesów przyrody. Demokrytejskie atomy poru­szają się z konieczności (cwdyKtj) w pewnym stałym wirze (Óivoę lub Sivq). W przeciwieństwie do późniejszej koncepcji Arystotelesa ruch oznacza jedynie zmianę położenia w pustej przestrzeni. W szystkie zjawi­ska, wszelkie stawanie się i zanikanie, są skutkami łączenia (aóyKpicrię) i rozłączania (SiÓKpicnę). Sumaryczne stany materii, takie jak gazy, cie­cze czy ciała stałe, są wyjaśniane różnicami atomów w natężeniu i zdol­ności ruchu. W świetle współczesnej krystalografii godne uwagi jest Demokrytejskie przekonanie, że nawet atomy ciał stałych podlegają lokalnym drganiom.

Platon w swym dialogu Timajos wprowadził m atem atyczny model atomizmu. W szystkie zmiany, mieszanie się elementów oraz ich oddzie­lanie, o którym mówili presokratycy, zostały sprowadzone do niezm ien­nych prawidłowości matematycznych. U Em pedoklesa klasyfikacja czte­rech elementów - ognia, powietrza, wody i ziemi - przeprowadzona była w oparciu o bezpośrednią ich dostępność w doświadczeniu. Teajtet do­konał pełnej klasyfikacji wszystkich regularnych ciał, jakie są możliwe w trójwymiarowej (euklidesowej) przestrzeni: czworościanów, ośmio- ścianów, dwudziestościanów, sześcianów i dwunastościanów. Platon

3 2 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

w ysunął zatem pomysł, by cztery elementy Em pedoklesa zinterpretować za pom ocą geom etrycznych brył.

Platon świadomie unikał nazywania elementów „atom am i” - można je było bowiem rozłożyć na pojedyncze figury płaskie. Czworościany, ośmiościany i dwudziestościany m ają boki składające się z trójkątów równobocznych, które, jeśli zostaną przepołowione, utw orzą trójkąty prostokątne o długościach boków 1, 2 i V3 • Z kolei przepołowione boki sześcianów, będące kwadratami, dają trójkąty prostokątne o długościach boków 1, 1 i x/2 . W rezultacie „ciecze”, takie jak woda, powietrze i ogień, m ogą wszystkie łączyć się ze so b ą natomiast ciało stałe składa się z brył ziemi, albowiem z różnych trójkątów tych brył m ożna utwo­rzyć tylko inne ciało stałe.

Platon stworzył pewien rodzaj fizyki cząstek elementarnych, w której określone elementy przekształcają się na wszystkie inne, a „cząstki ele­m entarne” (tzn. odpowiednie trójkąty składowe) „wzajemnie na siebie działają”, zgodnie z prawami geometrii. Przekształcanie tych elementów może być na przykład spowodowane ich krojeniem. Wedle Platona jest ono zależne od ostrości kątów danego ciała. Bryła o dostatecznie ostrych kątach zdolna jest przekroić wielościan, którego kąty są większe. Każdy czworościan, każdy sześcian, każdy ośmiościan, każdy dwudziestościan w każdym przypadku przekroić może następujący po nim wielościan, ale nie może przekroić tego, który go poprzedza lub który jest wielościanem tego samego typu, co on sam. W ypływa stąd ogólny wniosek ważny w filozofii przyrody: ogień może rozdzielić lub rozpuścić wszystkie elementy; natomiast ziemia tylko powietrze i wodę, powietrze - tylko wodę.

Platon kategorycznie twierdził, iż nie wszystkie elementy m ają tę sa­m ą wielkość. Aby m ożna było na przykład wyjaśnić, że ogień może przekształcić wodę w stanie stałym w wodę w stanie płynnym, należy przyjąć, że w stanie płynnym elementy są mniejsze i ruchliwsze, nato­m iast w stanie stałym większe.

W ygasanie ognia jest nazywane ochładzaniem, a stan całkowitego zaniku ognia - krzepnięciem. Ogień i powietrze bez przeszkód m ogą wnikać w odstępy między bryłami ziemi (sześcianami) bez ich rozpusz­czania. Zgęszczonego powietrze nie da się rozpuścić bez zniszczenia jego elementów. Zgęszczone powietrze jest bowiem najlepszym z m oż­liwych nagrom adzeniem konfiguracji ośmiościanów w danym obszarze. N awet ogień, którego bryły m ają kąty mniejsze od kątów brył wszyst­kich innych elementów, byłby niezdolny wcisnąć się w konieczne odstę­py między nimi bez zniszczenia ośmiościanów. W przypadku wody tylko ogień może rozłożyć w iększą kondensację. Odstępy m iędzy przylegają­cymi do siebie dwudziestościanami tw orzą pomiędzy swymi płaszczy­

UKŁADY ZŁOŻONE I EWOLUCJA MATERII 3 3

znami kąty, które nie pozw alają na wnikanie ani ziemi, ani powietrza. Tylko ogień (czworościany) zdolny jest przeniknąć i rozpuścić to połą­czenie elementów.

N ie ulega wątpliwości, że Platon zbudował wewnętrznie spójny m o­del matematyczny, z pom ocą którego można wyjaśnić różne stany złożo­ności i wzajemne oddziaływania substancji, o ile tylko zaakceptuje się - wprowadzone mniej lub bardziej arbitralnie - założenia początkowe niezbędne do interpretacji owych elementów. Oczywiście, wiele wnio­sków wypływających z zastosowania tego modelu jest dziwnych i po­zbawionych sensu. Ale mamy tu pierw szą w historii nauki próbę wytłu­maczenia materii oraz jej stanów prostymi prawami geometrii. Szczyto­wym punktem w rozwoju tego sposobu m yślenia jest współczesna fizyka cząstek elementarnych. Heisenberg wypowiedział następującą uwagę na ten temat:

Cząstki elementarne mają formę, jaką przypisywał im Platon, albowiem jest to forma matematycznie najpiękniejsza i najprostsza. Toteż ostatecznym źró­dłem zjawisk nie jest materia, lecz prawo matematyczne, symetria, forma matematyczna [2.8],

W starożytności i średniowieczu atomizm matematyczny Platona nie m iał zwolenników. Podstawowy problem, który w geometrycznej teorii materii Platona interesował jego następców, został postawiony już w Timajosie. Jak m ożna wytłumaczyć funkcjonowanie żywych organi­zm ów? Hipoteza stwierdzająca, że niektóre formy cielesne są tym, czym s ą by mogły spełniać pewne fizjologiczne cele (np. lejkowaty kształt przełyku m a umożliwiać odżywianie), nie może być w żadnym razie wywiedziona z teorii geometrycznego uporządkowania ciał stałych. Po­nadto idea w yjaśniania zm iennych i rytm icznych procesów życia za po­m ocą „twardych” i „m artwych” figur geom etrycznych ludziom żyjącym w tym czasie m usiała się wydawać całkowicie nienaturalna, spekulatyw- na i naciągana. Nawet obecnie wywołuje ona opory w zrozumieniu za­wiłości, które do współczesnych wyjaśnień naukowych w noszą skompli­kowane i abstrakcyjne teorie m atematyczne. W tym m iejscu rozważyć trzeba Arystotelesow ską filozofię przyrody.

Sw oją koncepcję „równowagi” w przyrodzie Arystoteles sformuło­wał, odwołując się głównie do sposobów funkcjonowania organizmów żywych - roślin i zwierząt. Życie oraz jego przebieg znamy z codzienne­go doświadczenia. Cóż bardziej naturalnego niż porównywanie i wyja­śnianie części świata, który jest nieznany i dziwny, za pom ocą czegoś, co dobrze znamy? Według Arystotelesa zadaniem nauki jest wytłumaczenie zasad oraz funkcji pełnionych przez złożoność i zmienność przyrody. Stąd krytyka filozofów przyrody, którzy utożsamiali prawa natury z po­

3 4 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

szczególnymi substancjami. Rośliny czy zwierzęta nie są po prostu sumą swych materialnych części. Ogół, który sprawia, że jednostkow y byt jest tym, czym jest, Arystoteles nazywał form ą (eidoę). To, co jest kształto­wane przez formę, zostało nazwane m aterią (vXrj). Form a i m ateria nie istniały jednak samoistnie, lecz były ujętymi w oderwaniu zasadami przyrody. Dlatego materię określano także jako możność (Svva/Liię) bycia formowaną. Dopiero gdy m ateria zostaje uformowana, rzeczywistość (evepyeia) staje się czymś realnym.

Postrzegane przez nas realne istoty żywe podlegają ciągłym zm ia­nom. W tym punkcie rację miał Heraklit, a nie Parmenides, który zmiany uważał za iluzoryczne. Jednakże, wedle Arystotelesa, Heraklit m ylił się, gdy utożsam iał zmiany z pojedynczą substancją (ogniem). Zmiany te Arystoteles wyjaśniał trzec ią obok materii i formy, zasad ą mianowicie brakiem formy (<rrś p ^ a ię ) , który jest znoszony przez odpowiednią zmianę. M łode zwierzęta czy dzieci są małe, słabe i niedojrzałe. W zra­s ta ją ponieważ stosownie do swej naturalnych skłonności (formy) winny stać się duże, silne i dojrzałe. Przyjęto tu zatem, że ruch (icwrjmę) jest w ogólności zm ianą przechodzeniem od możności do urzeczywistnienia, „aktualizacją potencji” (jak mówiono w średniowieczu). Zadaniem fizyki było badanie ruchu w przyrodzie w tym ogólnym znaczeniu. Przez przy­rodę ((póaię) - w przeciwieństwie do wytwarzanych przez człowieka dzieł sztuki lub narzędzi technicznych - rozumiano wszystko, co zasadę ruchu ma w sobie. Jeśli Arystotelesowskie określenia przyw odzą myśl, by przede wszystkim rozpatrywać procesy życia roślin, zwierząt i ludzi - w tej postaci, w jakiej jaw ią się w codziennym doświadczeniu - to w y­dają się one w pełni wiarygodne i trafne. Przyroda nie jest jakim ś zbio­rowiskiem kamieni, które dowolnie m ożna dzielić na części. Przyrodę wyobrażano sobie jako racjonalny organizm, którego poruszenia są zara­zem konieczne i celowe. Arystoteles wyróżnił trzy rodzaje ruchu: zmianę ilościow ą polegającą na wzroście lub zm niejszaniu się wielkości, zm ia­nę jakościow ą będącą zm ianą w łaściwości, oraz zmianę przestrzenną dokonującą się przez zmianę umiejscowienia. Przyczynowość ma, wedle Arystotelesa, cztery aspekty interpretowane jako przyczyny zmiany. Dlaczego roślina rośnie? Rośnie, bo (1) wzrost um ożliw iają jej składniki materialne (causa m aterialis), (2) wzrastanie określa jej funkcje fizjolo­giczne (causa form alis), (3) wzrost pobudzają warunki zewnętrzne, np. składniki odżywcze w ziemi, woda, światło (causa efficiens), (4) sto­sownie do jej przyczyny celowej dojrzewanie jest osiąganiem doskonałej formy (causa finalis).

Aby więc wyjaśnić m aterię w znaczeniu węższym, nazyw aną później nieorganiczną częścią przyrody, Arystoteles posługiwał się tymi samymi zasadami, które najwyraźniej zostały zaczerpnięte z obserwacji cykli

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 3 5

rozwojowych roślin, zwierząt i ludzi. Tu też rozpoczynał od bezpośred­niego doświadczenia. To, z czym się stykamy, nie jest w ielością jakichś określonych i odrębnych części składowych przyrody. Doświadczamy raczej pewnych charakterystycznych cech, takich jak ciepło i zimno, w ilgotność i suchość. Połączenia tych cech tw orzą następne pary, które określają poszczególne elementy: gorące-suche (ogień), gorące-w ilgotne (powietrze), zim ne-w ilgotne (wodę), zim ne-suche (ziemię). Pary gorą- ce-zim ne oraz w ilgotne-suche są wykluczone jako warunki obowiązują­ce równocześnie. Dlatego są tylko cztery elementy. W nioskowanie to było później krytykowane jako arbitralne, lecz ilustruje ono Arystotele- sow ską m etodę - wychodzenie nie od abstrakcyjnych modeli m atem a­tycznych, lecz bezpośrednio z doświadczenia. Ogień, powietrze, woda i ziemia bardziej lub mniej, w większym lub m niejszym stopniu, zawarte są w realnych ciałach i podlegają ciągłej transformacji. Według Arysto­telesa usunięcie z wody zim na za pom ocą ciepła daje powietrze, a usunięcie z powietrza wilgoci daje ogień. Zmiany przyrody są inter­pretowane jako procesy dojrzewania i przekształcania.

Jak taka - w przeważającej m ierze - organicystyczna filozofia przy­rody mogłaby dostarczyć fizycznych wyjaśnień matematycznemu przyrodoznawstwu, gdyby w tym czasie ono istniało? Uważano, iż są tylko dwa podstawowe ruchy w przestrzeni - po linii prostej i po okręgu. Dlatego sądzono, że m uszą istnieć jakieś elementy, ku którym te podsta­wowe ruchy w naturalny sposób są skierowane. Ruchy innych ciał były wyznaczone przez te elementy oraz przez ich naturalne ruchy; ich prze­bieg był następstwem tego, który z dwu czynników uzyska przewagę. Za ruch najbardziej doskonały uważano ruch po okręgu. Tylko ruch dosko­nały zachodzi bez zdążania do jakiegokolw iek celu; miało to tłumaczyć, dlaczego należy go traktować jako elem ent wieczny, niezniszczalny Ruch ten był piątym elementem (kwintesencją), z którego utworzone były, jak sądzono, niezm ienne sfery niebios oraz gwiazdy. Bezustanne zmiany w obrębie świata ziemskiego (podksiężycowego) równoważyła niezmienna regularność świata niebiańskiego (ponadksiężycowego). Te transformacyjne procesy łączono z czterema elementami oraz z przysłu­gującymi im ruchami po linii prostej, szczególnie z prostoliniowym ru­chem ku centrum świata, do którego zdążały - jako do swych miejsc naturalnych - ciężkie elementy ziemi i wody, oraz z prostoliniowym ruchem ku peryferiom sfery księżycowej, do której zdążały elementy lekkie.

Do ruchów naturalnych zaliczano także swobodne spadanie. Jednak Arystoteles, inaczej niż Galileusz, nie zaczynał od pojedynczych ruchów jako wyidealizowanych sytuacji eksperymentalnych. Swobodne spadanie ciał rozważał w połączeniu z jego kom pleksowym otoczeniem; sił tarcia

3 6 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

(„dyssypacji”) nie traktował jako osobnego czynnika. Podczas swobod­nego opadania ciało zanurza się w powietrze, podobnie jak kamień w wodę. Arystoteles pojm ował więc swobodny spadek nie jako ruch przyśpieszony w próżni, lecz jako proces hydrodynamiczny. Zakładał, że ciało spada ze stałą prędkością v, która je s t wprost proporcjonalna do ciężaru ciała p i odwrotnie proporcjonalna do gęstości ośrodka d (tj. powietrza), czyli, stosując w spółczesną notację, v ~ p/d. Jednocześnie równanie to dostarczyło Arystotelesowi argumentu przeciwko istnieniu próżni atomistów. W próżni o gęstości d = 0 wszystkie ciała musiałyby spadać nieskończenie szybko, co oczywiście jest niemożliwe.

Typowym przykładem ruchu wym uszonego (przez człowieka) jest rzut, który także tutaj jest rozpatrywany w jego kom pleksowym otocze­niu „dyssypatywnych” sił. Według Arystotelesa ciało nieożywione może poruszać się tylko pod wpływem stałej, zewnętrznej przyczyny ruchu. Wyobraźmy sobie wóz na wyboistej drodze w Grecji, który zatrzymuje się, gdy osioł (lub niewolnik) przestaje go ciągnąć czy pchać. Dlaczego jednak kamień po rzuceniu go ręką porusza się dalej? Według A rystote­lesa w pustej przestrzeni nie ma oddziaływania na odległość. Toteż twierdził on, że miotacz wprawia w ruch otaczające kam ień powietrze, które popycha kam ień dalej. Prędkość v ruchu wym uszonego byłaby więc proporcjonalna do siły wywołującej ten ruch: v ~ K/p. Oczywiście, nie je s t to matematyczne ujęcie zależności między mierzonymi wielko­ściami, a raczej form uła wyrażająca proporcjonalność jakościow ych czynników, która w tej algebraicznej postaci po raz pierwszy pojawiła się w perypatetycznej fizyce średniowiecza. W przeciw ieństwie zatem do dynamiki Galileusza i Newtona w dynamice Arystotelesa każda (prosto­liniowa) zmiana położenia wymaga jakiejś przyczyny ruchu (siły). Śre­dniowieczna teoria impetusu zm odyfikowała dynamikę Arystotelesa, wiążąc przyczynę ruchu z „im petem ” tkwiącym w ciele wprawionym w ruch, a nie z działaniem przenoszonym przez zewnętrzny nośnik.

Jak perypatetyczna dynamika wyjaśnia kosmiczne praw a nieba? Centryczna symetria kosmologicznego m odelu została oparta na (nie­wymuszonym) obrotowym ruchu sfer, który traktowano jako naturalny dla elementu „niebiańskiego”, oraz na teorii naturalnego umiejscowienia w centralnym punkcie kosmosu. Już Ptolem eusz umiejscowienie Ziemi tłumaczył, odwołując się do izotopii tego modelu oraz do pewnego ro­dzaju sylogizmu racji dostatecznej. Jeśli wszystkie kierunki są całkowi­cie równorzędne, nie ma powodu, dla którego Ziemia winna się poruszać w jakim ś jednym , a nie innym kierunku.

Centryczno-sym etryczny model z Z iem ią w centrum świata przed­stawił Platon, nauczyciel Arystotelesa. W modelu tym niebo obraca się w prawo wokół osi nieba przecinającej Ziemię. Słońce, Księżyc i planety

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 3 7

obracają się w lewo po sferach, które m ają różne odległości od Ziemi. Najbliżej Ziemi położona jest sfera Księżyca, po której kolejno następują sfery M erkurego, Wenus, Słońca, M arsa, Jowisza i Saturna. Powłoka znajdująca się najdalej od centrum unosi sferę gwiazd stałych. Wedle koncepcji platońsko-pitagorejskiej cykle obrotowe są ze sobą powiązane za pom ocą liczb całkowitych. Istnieje wspólna wielokrotność wszystkich czasów obrotu, po upłynięciu których wszystkie planety znajdą się do­kładnie w tym samym położeniu. Ruch każdej planety wywołuje okre­ślony dźwięk, tak iż tony zrodzone z ruchów sfer tw orzą łącznie harmo­nię sfer w sensie dobrze uporządkowanej skali muzycznej. Geom etrycz­na, arytm etyczna i estetyczna symetria kosm osu przenika cały w szech­świat jako harm onijna muzyka sfer. W niedługim czasie ten skrajnie symetryczny model kosm osu został zakwestionowany przez dokładne obserwacje. Trudnym problemem okazała się nieregulam ość orbit pla­netarnych, zwłaszcza powrotne ruchy planet. N ieregulam ość ta była czymś niepokojącym, zwłaszcza dla filozofów z tradycji pitagorejskiej, którzy niebo - w przeciwieństwie do Ziemi - pojmowali jako dziedzinę wiecznej symetrii i harmonii.

Aby zredukować złożoność ruchów na niebie, Platon postawił słynne pytanie: jak „uratować” , tzn. jak kinem atycznie wytłumaczyć, regularne i prawidłowe ruchy obrotowe postrzeganych planet? Posłużenie się do­kładnym modelem obserwowanych krzywizn stało się możliwe, gdy A poloniusz z Pergi (ok. 210 p.n.e.) stwierdził, iż trzeba porzucić koncep­cję wspólnego środka sfer i jednocześnie utrzymać sferyczny kształt ruchu planet oraz jednakow ą prędkość sfer. Zgodnie z tym pomysłem planety obracają się ruchem jednostajnym po sferach (epicyklach), któ­rych wyobrażone środki poruszają się jednostajnie po w ielkich okręgach (dyferentach) wokół punktu centralnego (Ziemi). Dzięki odpowiedniemu dobraniu prędkości i średnicy dwu ruchów obrotowych oraz zmianie kierunku ich ruchów stało się możliwe skonstruowanie nieoczekiwanie bogatego zbioru krzywych, które znalazły także częściowe zastosowanie w astronomii, od Ptolemeusza aż do Keplera. Utrzym ano zatem sferycz­ną symetrię poszczególnych modeli, choć nie miały już one jednego, wspólnego środka, lecz wiele różnych środków.

Omówione niżej przykłady wykorzystania metody epicykli-dyfe- rentów pokazują, jak w ielką liczbę pozornych form ruchu m ożna otrzy­mać poprzez odpowiednie składanie jednostajnych ruchów obrotowych [2.9]. Dzięki tem u Platońska filozofia, stwierdzająca, iż poza zmiennymi zjawiskami istnieje wieczny i niezm ienny świat form, staje się bardziej zrozumiała. N a rysunku 2.1. eliptyczna orbita jest utworzona przez zło­żenie ruchu dyferentu z ruchem epicyklu. Rysunek 2.2 przedstawia za­m kniętą cykloidę. W ten sam sposób m ożna również przedstawić zmień-

3 8 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

ne odległości między planetami a Ziemią. W zasadzie nawet figury posiadające kąty m ogą być w taki sposób otrzymane. Kiedy średnica epicyklu zbliża się do średnicy dyferentu, powstaje linia prosta. Jeśli zmieni się prędkość wschodnio-zachodniego ruchu planety poruszającej się po epicyklu, mającym ten sam kierunek, przez odpowiednie składanie ruchu epicyklu z ruchem dyferentu m ożna otrzymać nawet trójkąty i prostokąty.

Rys. 2.1. Dyferencjalno-epicykliczny model elipsy

Rys. 2.2. Dyferencjalno-epicykliczny model cykloidy

Rozpatrując obrót ciała niebieskiego po jednym epicyklu, którego środek porusza się po jakim ś innym, m ożna otrzymać rozm aite orbity eliptyczne, krzywe symetryczne w zględem odbicia, krzywe okresowe, a także krzywe nieokresowe i asymetryczne. Z punktu widzenia czysto matem atycznego i kinematycznego postawiony przez Platona problem „ratowania zjawisk” jest w zupełności rozwiązany. Toteż Platońskie sprowadzenie złożoności do jednostajnego ruchu obrotowego (zmodyfi­kowane przez Apoloniusza i Ptolemeusza) zasadniczo oddziałuje na naukę po dziś dzień. Tak czy inaczej, nie może być obalone przez zjawi­skowy opis zakrzywionych torów. W szczególności chodzi bowiem o to, iż nie tylko zm iana pozycji Ziemi i Słońca w tzw. przewrocie kopemi- kańskim, ale również zastąpienie przez Keplera orbit kołowych eliptycz­nymi w ydają się czymś drugorzędnym. Obydwa te ujęcia m ożna wszak­że wywieść ze złożenia ruchów obrotowych dokonanego zgodnie z m e­todą epicykli-dyferentów. To z kolei nasuwa dwa pytania: (1) Jak w spo­sób matem atyczny dowieść tego twierdzenia? (2) Jeśli jego dowód jest możliwy, dlaczego nie odgrywa ono większej roli w dzisiejszych nauko­w ych zastosowaniach teorii krzywych? Aby odpowiedzieć na pierwsze

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 3 9

pytanie w sposób ścisły i ogólny, m usimy odwołać się do aparatury poję­ciowej współczesnej geometrii analitycznej. Ale historycznie biorąc, już Kopernik i K epler wiedzieli, w jaki sposób krzywe, którymi się posługiwali (elipsy), można skonstruować w oparciu o metodę epicy­kli-dyferentów.

Należy przede wszystkim pamiętać, że punkty na płaszczyźnie można przed­stawić za pomocą liczb zespolonych z = x + iy = re" o współrzędnych kartezjań- skich (x, y) lub zespolonych (r, 6). Dodawanie liczb zespolonych wyraża zatem wektor dodawania [2.10]. Jednostajny ruch obrotowy wokół punktu centralnego c, o promieniu p i okresie T można przedstawić równaniem:

z = c + pei(am/T) + a) = c + PqGkU/T) + (2.1),

gdzie / jest czasem ruchu, a zaś początkową fazą punktu. Weźmy teraz punkt A poruszający się zgodnie z równaniem z = f (t). Niech punkt B porusza się wzglę­dem A po okręgu o promieniu p, okresie T i początkowym kącie biegunowym a. Ruch punktu B wyraża wtedy równanie:

z = f{ i)+ p e a*i,rr) + ia (2.2).

Ruch punktu B można przedstawić na pewnym epicyklu, którego środek ob­raca się wokół punktu A. Dodanie nowego epicyklu jest matematycznie wyrażo­ne przez dodanie do wyrażenia z nowego składnika pe(2m,/T) + Oczywiście, dla pewnej liczby zespolonej a i- 0 i pewnej liczby rzeczywistej k, p e 2m,T] = p e a e2m'/T) = aek‘ . W przypadku ruchu wstecznego T oraz k są ujemne. Ruch będący skutkiem złożenia n epicykli jest wtedy wyrażony przez równanie:

i k , t . i k j t , . i k j /^> z = a^e 1 +a2e 2 +... + ane " (2.3).

Rozważmy najpierw ruch okresowy na płaszczyźnie z = / ( t) (czyli o okresie 2ji). Załóżmy, ż e /je s t funkcją ciągłą ze skończoną wariacją. Wówczas/ można przedstawić za pomocą szeregu zbieżnego jednostajnie:

/(O = X c»e'"' (2-4)-

Dlatego można matematycznie dowieść, że / ( t) da się w przybliżeniu przed­stawić za pomocą sumy:

N

SN (0 = 2 Cne“" (2‘5)n=-N

z dowolnym stopniem dokładności przy rosnącym N.

4 0 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

Funkcja/jest jednostajnie zbieżna. Dlatego dla dowolnie małego e > 0 moż­na znaleźć współczynnik N0 taki, że dla wszystkich A' > A'0 i dla każdego t

\f (0 - Sjv(0I < e (2-6).

W astronomii twierdzenie to oznacza, że tor ruchu jednostajnego (o skoń­czonej wariacji) można z dowolnym stopniem dokładności przybliżać za pomocą skończonych superpozycji ruchów po epicyklach.

Oczywiście posługiwaliśmy się dotąd jedynie superpozycją epicykli o okre­sach ±2k, ±7t, ±2/37r, ±M2n, ±2/5k, .... Dlatego, w szczegółowych przypadkach, możliwe jest wykorzystanie jedynie superpozycji współmiernych, które w zgo­dzie z tradycją pitagorejską można przedstawić za pomocą stosunków między liczbami całkowitymi. W rzeczywistości jednak, jeśli dopuścimy okresy nie­współmierne, również krzywe nieokresowe dadzą się przybliżać za pomocą superpozycji epicykli. Twierdzenia tego, dotyczącego funkcji quasi-okresowych, w 1932 dowiódł matematycznie Harald Bohr [2.11]. Na pytanie drugie - dlacze­go metoda epicykli-dyferentów została w wyjaśnianiu torów ruchu zarzucona - nie można odpowiedzieć, odwołując się do obserwacji brakujących krzywych. Pod względem matematycznym obserwowane krzywe - jakkolwiek byłyby egzotyczne - z zasady (przy spełnieniu powyższego, bardzo szerokiego mate­matycznie, układu warunków) nadal mogą być wyjaśniane za pomocą pocho­dzącej od Platona i Apoloniusza starożytnej strategii redukcji złożoności ruchów.

Najważniejszym problemem jest jednak w tym przypadku pytanie, jakim ruchom „naprawdę” podlegają planety - złożonym, jednostajnym i niewymuszonym ruchom obrotowym, które oglądane z Ziemi zdają się mieć tory eliptyczne, czy może w rzeczywistości ich eliptyczne tory są wymuszone przez jakieś siły? Problemu tego nie można rozwiązać geo­metrycznie i kinematycznie, lecz tylko dynamicznie, tzn. przy wykorzy­staniu odpowiedniej teorii sił, a więc z pom ocą fizyki.

Ptolemeusz stosował, oprócz metody epicykli-dyferentów, fikcyjne punkty równowagi, względem których jednostajne ruchy obrotowe, odnie­sione do Ziemi jako centrum, robiły wrażenie niejednostajnych. M etoda ta okazała się użyteczna w prowadzeniu obliczeń, ale naruszała centralną symetrię, skutkiem czego wydawała się założeniem ad hoc, które nie jest zbyt przekonujące z punktu widzenia filozofii przyrody. Spotkało się ono przeto z kry tyką głównie Kopernika. Powody, dla których Kopernik umie­ścił Ziemię w miejscu Słońca, były głównie kinematyczne. M ożna było w ten sposób uzyskać pewne uproszczenie kinematycznego opisu oraz w iększą symetrię. W modelu heliocentrycznym powrotne ruchy planet można interpretować jako skutek corocznego obrotu Ziemi, która według Kopernika porusza się dużo wolniej niż planety zewnętrzne (Mars, Jowisz i Saturn) oraz szybciej niż planety położone bliżej Słońca (Merkury i We­nus). Jako filozof przyrody Kopernik był w yznawcą całkowicie konser­watywnego punktu widzenia. Osiągnięcie większej prostoty w pojmowa­

l i KŁADY ZŁOŻONE I EWOLUCJA MATERII 41

niu „naturalnego” ruchu obrotowego uważał wszakże za oznakę bardziej wiernego zbliżenia się do rzeczywistości.

Niezachwiana niczym wiara w prostotę cechowała również Johannesa Keplera, pierwszego wielkiego matem atyka nowożytnej astronomii. W swym M isterium cosmographicum z 1596 K epler ponownie usiłował wyrazić odległości w systemie planetarnym za pom ocą m odelu regular­nych brył naprzemiennie wpisanych i opisanych na sferach. Planety Sa­turn, Jowisz, Mars, Ziemia, Wenus i M erkury odniesione są do sześciu sfer um ocowanych wewnątrz każdej innej i rozdzielonych w tej kolejno­ści przez sześcian, czworościan, dwunastościan, dwudziestościan i ośmiościan. Oczywiście spekulacje Keplera nie dadzą się uogólnić tak, by m ożna je było dostosować do odkrycia, w późniejszym czasie, Urana, N eptuna i Plutona.

Kepler nie pogrążał się jednak w platońskich spekulacjach, był bo­wiem przede wszystkim fizykiem. Jego Astronomia Nova z 1609 jest unikalnym zapisem dociekań, które krok po kroku - pod naciskiem w y­ników dokładnych pomiarów - rozkładają stare, platońskie pojmowanie prostoty. W przeciwieństwie do Kopernika Kepler uzupełnia swe kine­m atyczne rozważania oryginalnymi argumentami z dziedziny dynamiki. Słońce nie jest już, jak u Kopernika, traktowane jako byt pozbawiony fizykalnych funkcji, jako kinematycznie niewspółśrodkowy punkt, lecz jako dynamiczna przyczyna ruchu planet. Nowym zadaniem stało się matematyczne obliczenie tych sił. Podana przez Keplera interpretacja dynamiczna, odwołująca się do pól magnetycznych, była jedynie pew ną początkow ą (i fałszywą) spekulacją. Sukces przyszedł później, wraz z teorią grawitacji Newtona.

Także w innych kulturach prostota świata niebiańskiego („ponadksię- życowego”) i złożoność świata ziemskiego („podksiężycowego”) stano­w ią powszechnie znany przedm iot rozważań. Weźmy taoistyczną filozo­fię przyrody w starożytnych Chinach. Jest ona z pew nością osadzona w micie i logicznie mniej zasadna niż grecka filozofia przyrody, w w ięk­szym stopniu odwołuje się do intuicji i empatii. Pomimo to są między nimi pewne analogie. Taoizm przedstawia przyrodę jako wielki organizm rządzony cyklicznymi ruchami i rytm am i - trwającym od narodzin aż do śmierci cyklem życia pokoleń, dynastii i poszczególnych ludzi, następ­stwem pór roku, nocy i dni, pojawianiem się i układem gwiazd na niebie. W szystko jest powiązane ze wszystkim innym. Rytmy następują po sobie podobnie jak fale na wodzie. Jakie siły są ostateczną przyczyną tego działania przyrody? Tak jak u Empedoklesa, w taoizm ie wyróżnia się dwie przeciwstawne moce, yin i yang, których rytmiczne narastanie i słabnięcie rządzi światem. W księdze Kuei Ku Tzu (IV wiek p.n.e.) czytamy: „Yang cyklicznie wraca do swego początku. Yin osiąga swój

4 2 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

szczyt i ustępuje m iejsca yang” [2.12], Wedle Arystotelesa każdy byt jednostkow y nosi w sobie samym naturalne cele oraz źródła ruchów. Podobnie w taoizmie, yin i yang determ inują wewnętrzne rytmy po­szczególnych rzeczy, a siły te zawsze pow racają do swych początkowych stanów. Taoistyczny model cyklicznych przem ian w astronomii jest pod­staw ą kalendarza, w meteorologii - cyklów wodnych. W fizjologii sta­nowi punkt odniesienia w pojmowaniu fizjologicznego łańcucha pokar­mowego i układu krążenia. Jego ogromna sugestywność ma swe źródło w naturalnym rytmie życia, którego działania ludzie dośw iadczają każ­dego dnia, kształtując swe podejście do życia. Przyroda jaw i się tu jako celowo działający organizm.

Warto zaznaczyć, że chińska filozofia przyrody nie posługiwała się pojęciem atomu i dlatego nie rozwinęła matematycznej mechaniki sfor­mułowanej ju ż w epoce renesansu. Jej centralną koncepcją jest harm o­niczny model przyrody pojmowanej jako rytmiczne pulsacje i pola, które sprawiają, że wszystko jest ze wszystkim powiązane. Nie dziwi przeto, że preferowała ona zagadnienia akustyczne i od początku zaabsorbowana była zjawiskami magnetycznymi i elektrostatycznym i. Poglądy taoistów bardziej przypom inają filozofię przyrody stoików niż filozofię Arystote­lesa. Również tu dyskusje koncentrują się na badaniu procesów tw orzą­cych kontinuum podobne do fal wodnych. Kontinuum stoików to pneu- ma, której napięcia i pulsacje są uważane za czynniki determinujące poszczególne stany przyrody. Różnorakie ukształtowania przyrody są tylko przejściowymi strukturami formowanymi przez zmienne napięcia pneumy. Nowożytne myślenie oczywiście skwapliwie wykorzystuje modele regularnych fal wodnych czy dźwiękowych albo pól m agnetycz­nych. Niemniej ani stoicka, ani taoistyczna baza heurystyczna nie do­prowadziła do zbudowania fizycznej teorii zjawisk akustycznych lub magnetycznych, porównywalnej z m echaniką Galileusza opartą na ato- mistycznej filozofii przyrody. W yłanianie się porządku ze złożonych, bezładnych i chaotycznych stanów materii przedstawiano jedynie w sposób jakościowy, wykorzystując różne modele Ziemi i nieba.

2.2. Wszechświat Newtona i Einsteina oraz demon Laplace’a

Od starożytności astronomowie i filozofowie byli przekonani, że ru­chy ciał niebieskich są rządzone prostymi prawami geometrii. Prostotę uważano nie tylko za wymóg oszczędnej metodologii, ale również - tak sądził jeszcze Kopernik - za własność prawdy. Dlatego teorie astrono­

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 4 3

miczne od Platona po Kopernika stwierdzały: redukuj pozorną złożoność układu niebieskiego do prostego schematu takich czy innych rzeczywi­stych ruchów! Prostych składników dostarczały podstawowe pojęcia geometrii Euklidesa: okrąg (kompas) i linia prosta (liniał). W przeci­wieństwie do prostoty świata nadksiężycowego podksiężycowy świat ziemski wydawał się naprawdę złożony. Jego dynamiki nie można było opisać matematycznie; w każdym razie w ram ach systemu geometrii Euklidesa było to niewykonalne. Z tego pow odu m atem atyczny atomizm Platona został w krótkim czasie zapoznany. Arystotełesowskie przekona­nie o jakościowej złożoności dynamiki przyrody, która z zasady jest niepodatna na matematyzację, aż do renesansu kładło się cieniem na badaniach naukowych.

Pierwsi fizycy, na przykład Galileusz, odrzucili odgraniczenie „pro­stego” świata nadksiężycowego od „złożonego” świata podksiężycowe- go. Byli oni przekonani, że dynamikę przyrody w yznaczają te same pro­ste zależności m atematyczne, obowiązujące na niebie i ziemi. Technicz­nie rzecz ujmując, Galileusz - wyodrębniwszy niektóre dające się zaob­serwować i zmierzyć wielkości oraz pominąwszy inne ograniczenia ru­chu - dokonał uproszczenia dynamiki (na przykład swobodnego spada­nia). Zbudował prosty matematyczny model pewnej wyidealizowanej sytuacji eksperymentalnej. Rzecz jasna, nawet astronomiczne modele starożytności uwzględniały tylko niektóre parametry, takie jak prędkość kątow ą czy pozycje planet, a pomijały skom plikow aną wielorakość in­nych czynników (np. gęstość, masę, tarcie sfer niebieskich). Ze w spół­czesnego punktu widzenia nawet presokratycy w swych jakościowych „m odelach” kompleksowej dynamiki przyrody wyróżniali pewne „para­m etry” główne (np. wodę, ogień, powietrze i ziemię).

Ogólnie biorąc, system fizyczny, biologiczny czy społeczny można obserwować w różnych stanach. Od starożytności strategie tworzenia modeli obserwowanych zjawisk mogły się zmieniać, ale cel, jaki służy ich budowaniu, w pewnym sensie jest ten sam: chodzi o ukazanie dyna­m iki zm iennych stanów obserwowanego systemu. Oczywiście, rzeczy­wiste stany nie m ogą być opisane tylko przez niektóre dające się obser­wować parametry, ale zakłada się, że jest to możliwe. W przypadku wczesnej astronomii i mechaniki był to pierwszy krok ku matematycznej idealizacji, który doprowadził do zbudowania geometrycznego modelu układu wyidealizowanych stanów, dzisiaj nazywanych przestrzenią sta­nów modelu. M odele współczesne różnią się od „m odeli” przyrody pre- sokratyków nie tylko sw ą m atem atyzacją i mierzalnością, ale również tym, że dawniej przyjmowano, iż wzajemne związki między aktualnymi stanami pewnego rzeczywistego układu a geometrycznymi punktami m odelu są ontologicznie konieczne. We współczesnym pojmowaniu

4 4 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

systemu związki te są pew ną fikcją, k tórą podtrzymuje się przez wzgląd na sam ą teorię, możność dokonywania przewidywań.

Najprostszym systemem jest model z jednym parametrem. Już w cze­sne doświadczenia m edyczne ze ssakami dowodziły, że stan zdrowia i choroby m ogą pozostawać w korelacji z param etrem temperatury. U wielu zwierząt obserwowalne cechy zachowania związane są z ich stanami emocjonalnymi: postawione uszy psa są powiązane ze stanem jego niepokoju, a szczerzenie kłów to pewien jakościow y „param etr” stopnia rozdrażnienia. Połączenie obydwu tych postaw daje bardziej adekw atną charakterystykę stanu emocjonalnego psa. Pozycja planety w średniowiecznej kosmologii może być wyznaczona przez jej prędkość kątow ą i umiejscowienie. Dla określenia stanów innych układów może być potrzebna znajomość więcej niż dwóch cech (np. w przypadku stanu zdrowia ssaka - temperatury, ciśnienia krwi i częstości pulsu).

Jeśli parametry te są liczbami, odpowiednie przestrzenie stanów m o­gą być przedstawione za pom ocą przestrzeni geometrycznych. Wartości dwu liczbowych parametrów może reprezentować pojedynczy punkt w dwuwymiarowej przestrzeni stanów przedstawionej za pom ocą płasz­czyzny geometrii Euklidesa. Obserwowane zmiany aktualnego stanu układu m ożna przedstawić za pom ocą pewnej krzywej w przestrzeni stanów. Jeśli każdemu punktowi na tej krzywej odpowiada jakiś czas obserwacji, otrzymujemy trajektorię modelu. W niektórych przypadkach wygodnie jest wprowadzić inną w spółrzędną czasu, a zmieniające się parametry stanu przedstawić za pom ocą szeregów czasowych. Taki ro­dzaj reprezentacji nazywa się wykresem trajektorii.

Dynamiczne pojęcia, jakim i posługiwano się w średniowieczu, obej­m ują oba typy reprezentacji. Około roku 1350 paryski scholastyk Nicole Oresme wprowadził pojęcie graficznych reprezentacji (lub geometrycz­nych konfiguracji) natężenia jakości. Oresme rozważał głównie przypa­dek jakości liniowej, której rozciągłość jest m ierzona pewnym odstępem albo liniowym odcinkiem przestrzeni lub czasu („długość jakości”). W y­sunął on postulat, by natężenia jakości w każdym punkcie interwału mierzyć w tym punkcie rzędną pionow ą („szerokością jakości”). Wiel­kość liniowej jakości jest przedstawiona za pom ocą układu dwu param e­trów. W przypadku ruchu jednostajnie przyspieszonego w danym prze­dziale czasowym, odpowiadającym długości A B (rys. 2.3), szerokość w każdym punkcie odcinka AB jest rzędną PQ, której długość wyraża prędkość w danym momencie [2.13], Prosta D C układu to wykres tra­jektorii przedstawiającej stan prędkości. Tak zwana zasada M ertona w y­wodzi się bezpośrednio z geometrycznej weryfikacji rysunku 2.3: z wzo­ru na powierzchnię trapezu na rysunku 2.3 w ynika bowiem, że całkowita przebyta odległość s = Vi (V0 + V/)t.

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 4 5

Być może interpretacja ta wzięła się stąd, że powierzchnię tę potrakto­wano jako składającą się z wielu pionowych („niepodzielnych”) odcinków, z których każdy przedstawia prędkość w bardzo krótkim („nieskończenie małym”) czasie. Zasada M ertona pokazuje, że nawet w bardzo wczesnym okresie powstawania koncepcji przestrzeni stanów dobra reprezentacja geometryczna jest nie tylko pożyteczną wizualizacją, ale i dostarcza no­wego zrozumienia pojęć dynamiki. Oczywiście Oresme i M erton chcieli tylko zmatematyzować podobną do Arystotelesowskiej fizykę jakościową. Ale ich badania stały się w Europie powszechnie znane i doprowadziły do powstania dzieła Galileusza. W swoich słynnych Discorsi (1638) Galileusz wprowadził podstawowe pojęcia nowożytnej mechaniki i podał dobrze znany wzór s = !4 at2 na ruch jednostajnie przyspieszony (swobodne spa­danie), a także jego dowód, do którego dołączony jest geometryczny wy­kres przypominający koncepcje Oresm e’a.

Rys. 2.3. Współrzędne jakości liniowej Oresme’a

Newton i Leibniz wzbogacili teorię dynam icznych systemów o nowe pojęcia. Rachunek różniczkowy i całkowy pozwala obliczyć chwilową prędkość jako pochodną funkcji prędkości oraz przedstawić ją w postaci wektora stycznego do odpowiedniej krzywej (rys. 2.4a). Pole wektora prędkości stało się jednym z podstawowych pojęć teorii systemów dy­namicznych (rys. 2.4b). Rachunek różniczkowy służy wyznaczaniu tra­jektorii, które określają wektory prędkości. I odwrotnie, rachunek całko­wy pozwala wyznaczyć trajektorie w oparciu o wektory prędkości.

Strategia m odelow ania układu dynam icznego rozpoczyna się od w yboru przestrzeni stanów, w której obserw acje m ogą być reprezento­wane przez poszczególne param etry. Przeprow adzane obserwacje um ożliw iają w yznaczenie w ielu trajektorii w przestrzeni stanów. R a­

4 6 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

chunek różniczkow y N ew tona i Leibniza pozw ala znaleźć w ektor prędkości w każdym punkcie tych krzyw ych, co um ożliw ia określenie w każdym punkcie właściwej im tendencji dynam icznej. Pole w ektora prędkości w yznacza się poprzez przyporządkow anie każdem u punkto­wi przestrzeni stanów jakiegoś w ektora prędkości. Przestrzeń stanów w ypełniona trajektoriam i je s t nazyw ana „portretem fazow ym ” systemu dynam icznego (rys. 2.4c). To podstaw ow e pojęcie teorii układu dyna­m icznego zostało po raz pierw szy w prow adzone przez Henriego Poin- carego. Pole w ektora prędkości w yprow adza się z portretu fazowego poprzez różniczkow anie [2.14].

Rys. 2.4a-c. Geometryczna reprezentacja systemu dynamicznego: prędkość chwilowa jako wektor styczny (a), pole wektora prędkości (b), portret fazowy (c)

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 4 7

Oczywiście pole w ektora prędkości obrazuje dynamikę pewnego konkretnego, odpowiednio wym odelowanego układu. W rzeczywistości, aby odkryć dynamiczne tendencje układu przedstawionego przez odpo­wiednie pole wektora prędkości, konieczne są dokładne, trwające długi czas obserwacje. K onstrukcja m odelu przebiega właściwe tylko wtedy, gdy (a) wektor prędkości obserwowanej trajektorii jest w każdym punk­cie taki sam jak wektor wym agany przez układ dynam iczny oraz (b) pole wektorowe m odelu jest gładkie. Słowo „gładkie” intuicyjnie znaczy, że nie m a ono żadnych przerw ani ostrych kątów. W przypadku jednow y­miarowej przestrzeni stanów pole wektorowe m ożna przedstawić za pom ocą wykresu na płaszczyźnie. Wykres ten jest gładki, jeśli jest ciągły oraz gdy ciągła jest także jego pochodna. Historycznie biorąc, warunek (b) jest odpowiednikiem słynnej zasady ciągłości Leibniza, odgrywającej pierw szorzędną rolę w systemie pojęciowym klasycznej fizyki.

Rys. 2.5. Trajektoria układu dynamicznego w polu wektorowym

Czynność modelowania m ożna ogólnie podsum ować następująco. M odel dynamiczny tworzy się na użytek pewnej sytuacji eksperym ental­nej. W yobraźmy sobie narzędzia badawcze takich fizyków, jak Galileusz i N ew ton lub biologów obserwujących pewne organizmy czy nawet so­cjologów badających jakieś grupy społeczne. M odel dynamiczny składa się z przestrzeni stanów oraz z pola wektorowego. Przestrzeń stanów jest pew ną przestrzenią geom etryczną (tzn. płaszczyzną euklidesow ą czy, ogólniej biorąc, rozm aitością topologiczną) sytuacji eksperymentalnej. Pole wektorowe przedstawia charakterystyczne tendencje stanów podle­

4 8 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

gających zmianom i jest nazywane dynam iką modelu. Jak m ożna znaleźć trajektorie, czyli określić zachowanie systemu? Form alnie biorąc, pro­blem ten rozwiązuje się, tworząc portret fazowy systemu. Oznacza to, że m usimy skonstruować trajektorie układu dynamicznego. Jeśli dana jest przestrzeń stanów oraz („gładkie”) pole wektorowe, krzywa w przestrze­ni stanów jest trajektorią układu dynamicznego, jeśli jej w ektor prędko­ści pokrywa się z polem wektora rozum ianym jako wektory styczne (rys. 2.5). Punkt odpowiadający czasowi zero jest nazywany początko­wym stanem trajektorii. Zakłada się, że trajektorie te opisują zachowanie układu obserwowanego przez jakiś odcinek czasu. Fizycy byli ponadto na tyle ambitni, iż dążyli do w ysnuwania przewidywań nieskończenie daleko sięgających w przyszłość i wyliczania biegu przyrody tak, jak gdyby była ona ogrom nym zegarem.

Rozważmy wszechświat Newtona, który wydaje się skuteczną apli­kacją teorii układów dynamicznych, skonstruowaną przy pom ocy m ate­matycznych narzędzi opracowanych przez Newtona, Leibniza, Eulera i innych. Newton odkrył trzy prawa rządzące ruchem ciał materialnych. Pierwsze prawo (lex inertiae) mówi, że ciało porusza się ruchem jedno­stajnym po linii prostej, jeśli nie działa na nie żadna siła. Jeśli jakaś siła na nie działa, to jest ona równa jego masie pomnożonej przez przyspie­szenie (drugie prawo). Podstawy systemu uzupełnia trzecie prawo: każ­demu działaniu zawsze towarzyszy równe m u przeciwdziałanie. W szech­świat Newtona składa się z cząstek poruszających się w przestrzeni speł­niającej prawa geometrii Euklidesa. Przyspieszenia tych cząstek są w y­w oływane działającymi na nie siłami. Siłę działająca na każdą cząstkę oblicza się, dodając do siebie, zgodnie z prawem dodawania wektorów, wszystkie siły pochodzące od innych cząstek. Jeśli siłą tą jest grawitacja, działa ona przyciągająco na dwa ciała, a jej wielkość jest proporcjonalna do iloczynu mas obu ciał i odwrotnie proporcjonalna do kw adratu odle­głości między nimi. Rzecz jasna, istnieć m ogą także inne rodzaje sił.

Drugie prawo New tona było w rzeczywistości pojmowane jako uni­wersalny wzorzec stosujący się do wszystkich sił przyrody w makro- i mikrokosmosie. Gdy zadana jest określona siła, Newtonowski schemat przekształca się w ścisły system równań dynamicznych. Jeżeli położenia, prędkości i masy różnych cząstek są znane w jakim ś jednym czasie, ich położenia i prędkości są matematycznie określone dla całej przyszłości. Krótko mówiąc, stan ciała w Newtonowskim wszechświecie jest wyzna­czony przez dwa param etry - położenie i prędkość. N ewtonowskie tra­jektorie są wyznaczone przez dynamiczne równania ruchu. Jeśli znane są stany początkowe, zachowanie Newtonowskiego w szechświata wydaje się w zupełności zdeterminowane. Ten rodzaj determ inizm u miał ogrom ­ny wpływ na filozofię osiemnastego i dziewiętnastego wieku. Dynamika

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r i i 49

New tona była pojm owana jako podstaw ow a nauka o modelowym przed­stawianiu przyrody. Ale m echanistyczne modele są ważne tylko w gra­nicznych przypadkach braku tarcia i eksperymentalnie nigdy nie są w pełni osiągalne. Przyroda jest tak złożona, że fizycy woleli skupiać się na badaniu nienaturalnych („sztucznych”) przypadków granicznych. Przekonamy się później, że wiara fizyków w proste prawa była przyczy­n ą całkowitego pom ijania złożoności początkowych warunków i ograni­czeń, skutkiem czego wykreowano iluzoryczny model deterministycznej i w pełni obliczalnej natury.

Według Newtona, istnieje tylko jeden świat materialny w jednej ab­solutnej czasoprzestrzeni, w której możemy wybierać względne układy odniesienia. Oznacza to, że w przypadku każdych dwu zdarzeń m ożna rozstrzygnąć, czy są one równoczesne lub czy zachodzą w tym samym miejscu. Absolutna przestrzeń New tona jest matematycznie reprezento­w ana przez trójw ym iarow ą przestrzeń Euklidesa, której metrykę wyzna­czają pomiary przeprowadzane za pom ocą linijek, natomiast czas jest traktowany jako jednow ym iarow a przestrzeń Euklidesa o współrzędnej t mierzonej przez standardowe zegary.

Rys. 2.6a. Model czasoprzestrzeni Newtona jako przestrzennych warstw równoczesnych zdarzeń i trajektorii jednostajnych ruchów inercyjnych (linie proste) i przyspieszeń (krzywa)

Z racji swej absolutnej równoczesności czterowymiarowa czasoprze­strzeń Newtona jest rozwarstwiona na maksymalne podzbiory równocze­snych zdarzeń. Każda warstwa jest pew ną m ożliwą do wyodrębnienia trójwym iarową hiperpłaszczyzną t = t (z) zdarzenia z, oddzielającą swą przyczynową przyszłość, która ma warstwę t> t (z), od swej przyczynowej

5 0 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

przeszłości, która ma warstwę t < t (z). N a rysunku 2.6a trzecia współrzęd­na przestrzenna została pominięta, by przedstawić każdą warstwę jako dwuwymiarową płaszczyznę. Ta przyczynowa struktura opiera się na Newtonowskim założeniu istnienia dowolnie szybkich sygnałów, z pomo­cą których odbywa się chwilowe oddziaływanie na odległość [2.15],

b) c)

Rys. 2.6b, c. Czasoprzestrzenny stożek Minkowskiego (b), paradoks bliźniąt: odległość Minkowskiego RQ jest większa od sumy odległości RS i SQ (c)

Relatywne przestrzenie N ewtona precyzyjnie przedstawił Lange jako inercyjne układy odniesienia dla swobodnego ruchu ciała odbywającego się po linii prostej ze stałą prędkością. N ie m a znaczenia, którym z wielu m ożliwych układów inercjalnych będziem y się posługiwać. Odpowied­nich współrzędnych dostarczają poszczególne transform acje z jednego systemu inercjalnego do drugiego (tzw. transform acje Galileusza). Trans­formacje te są zgodne z prawami mechaniki. Ponieważ każda transfor­macja Galileusza ma dziesięć param etrów (jeden param etr czasu oraz po trzy parametry obrotu, stałej prędkości i przesunięcia), m ożna stąd w y­prowadzić dziesięć praw zachowania. N a przykład Galileuszowska nie- zmienniczość współrzędnej czasu implikuje prawo zachowania energii. W układach niebędących układam i inercjalnymi zachodzą typowe zjawi­ska. Na dysk obracający się względem gwiazd stałych działają radialne siły, których transformacje Galileusza nie m ogą wyeliminować. Krótko

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 5 1

m ówiąc, w Newtonowskiej czasoprzestrzeni ruchom jednostajnym przy­sługuje absolutne pierwszeństwo względem ruchów przyspieszonych. Ich strukturę określa grupa transformacji Galileusza.

N a początku dwudziestego w ieku Einstein wykazał, że Newtonowski model czasoprzestrzeni stosuje się jedynie do ruchów mechanicznycho niewielkiej prędkości względem prędkości światła c. Elektrodynamika M axwella opiera się na fakcie, iż prędkość c jest niezależna od jakiego­kolwiek ruchom ego układu odniesienia. W elektrodynamice Newtonow ­skiej prawo dodawania prędkości oraz niezmienniczość Galileusza nie m ogą być więc prawdziwe. Podstawowe założenia szczególnej teorii względności Einsteina (1905) to stała prędkość światła, niezmienniczość praw fizyki względem wszystkich inercjalnych układów odniesienia („szczególna zasada w zględności”) oraz przyjęcie wspólnych ram prze- strzenno-czasowych dla elektrodynamiki i mechaniki. M atematycznym modelem relatywistycznej czasoprzestrzeni Einsteina jest czterowymia- rowa geometria M inkowskiego. Czterowymiarowość nie powinna być dla nas zaskoczeniem, bo także czasoprzestrzeń N ewtona ma trzy (karte- zjańskie) współrzędne przestrzeni oraz jed n ą w spółrzędną czasu.

Przez wzgląd na prostotę jednostki dobiera się w ten sposób, że pręd­kość światła rów na się jeden, skutkiem czego jednostki długości i czasu są wzajem nie wymienialne. Każdy punkt w czasoprzestrzeni reprezen­tuje jakieś zdarzenie zachodzące w pewnym punkcie przestrzeni. Ponie­waż jednak cząstka trwa w czasie, nie jest ona reprezentowana przez punkt, lecz przez linię nazyw aną linią świata cząstki. Aby zobrazować m odel M inkowskiego, układ czasoprzestrzeni przedstawiam y jako po­siadający standardow ą współrzędną czasu m ierzoną w kierunku werty­kalnym oraz dwie współrzędne przestrzenne mierzone w kierunku hory­zontalnym (rys. 2.6b) [2.16].

Cząsteczki poruszające się ruchem jednostajnym są przedstawione za pom ocą prostych, cząsteczki poruszające się z przyspieszeniem - przez linie krzywe. Ponieważ cząsteczki światła (fotony) poruszają się ruchem jednostajnym z prędkością światła c, ich linie świata są prostymi nachy­lonymi do pionu pod kątem 45°. Tworzą one stożek świetlny, którego wierzchołek umieszczony jest we wspólnym dla wszystkich prostych punkcie 0. M odelem relatywistycznej czasoprzestrzeni M inkowskiego jest układ stożków świetlnych um iejscowionych we wszystkich punktach czasoprzestrzeni.

Linia świata fotonu leży zawsze w całości na powierzchni stożka świetlnego, natom iast linia świata każdej cząsteczki materialnej, poru­szającej się ruchem przyspieszonym lub jednostajnym z prędkością m niejszą niż c, musi zawsze w całości leżeć wewnątrz stożka. Ponieważ cząsteczki materialne lub fotony nie m ogą poruszać się szybciej od

5 2 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

światła, tylko linie świata położone na powierzchni i wewnątrz stożka świetlnego są powiązane fizycznymi przyczynami. Dane zdarzenie jest nazywane późniejszym niż punkt 0, jeśli w przyszłości m a stożek leżący ponad punktem 0. Jeśli natom iast m a w przeszłości stożek leżący poniżej punktu 0, nazywa się zdarzeniem wcześniejszym niż punkt 0. Stożek świetlny określa zatem kauzalną strukturę czasoprzestrzeni.

Zasadnicza różnica między modelem M inkowskiego a zw ykłą repre­zentacją euklidesow ą polega na tym, że długość linii świata jest utożsa­miana z czasem, jak i m ierzą fizyczne zegary. W przeciwieństwie do Newtonowskiego założenia o absolutności czasu jego pom iar staje się więc zależny od drogi. Pokazuje to wyraziście tzw. paradoks bliźniąt. Na rysunku 2.6c jeden z braci bliźniaków pozostaje na Ziemi R, poruszają­cej się bardzo wolno ruchem jednostajnym , natomiast drugi z ogrom ną prędkością, b liską prędkości światła, udaje się w podróż w kierunku pobliskiej gwiazdy S. Z geometrii M inkowskiego wynika, że brat, który odbył podróż, po swym powrocie na Ziemię (punkt Q) będzie wciąż młody, podczas gdy brat, który pozostał w domu, zestarzeje się. Nie jest to oczywiście naukowa fikcja, lecz pewna konsekwencja czasowego pom iaru długości linii świata M inkowskiego. W przeciwieństwie do zwykłej interpretacji euklidesowej odległość M inkowskiego RQ jest w iększa od sumy odległości R S i SQ. W niosek ten został eksperym ental­nie potwierdzony w przypadku cząstek elementarnych poruszających się z ogrom ną prędkością bliską c.

Transformacja Lorentza wyraża niezmienniczość praw fizyki wzglę­dem poszczególnych układów inercjalnych w czasoprzestrzeni M inkow­skiego. Czasoprzestrzeń New tona oraz niezmienniczość Galileusza są granicznym przypadkiem układów, w których ruch odbywa się z m ałą prędkością względem stałej c (np. ruch planet na niebie czy ruch kul bilardowych). Koncepcja Einsteinowskiej czasoprzestrzeni jest więc w istocie nie tyle rewolucyjnym zerwaniem z Newtonem, ile raczej szczytowym punktem rozwojowym klasycznej fizyki.

Ważnym pojęciem, wprowadzonym po raz pierwszy do fizyki kla­sycznej przez Leibniza, jest energia składająca się z energii kinetycznej T i energii potencjalnej układu U. Praca wykonana przez punktow ą masę przem ieszczającą się od punktu 1 do punktu 2 odpowiada różnicy m ię­dzy energią kinetyczną w tych punktach. Jeśli praca ta nie zależy od drogi m iędzy punktami 1 i 2, wówczas odpowiednie pole sił nazywa się polem zachowawczym. Siły tarcia nie są zachowawcze. W szystkie siły jednokierunkowe m uszą być zachowawcze, ponieważ droga od jednego punktu do drugiego jest w tym przypadku linią prostą (tarcie m ożna tu pominąć). Całkowita energia T + U je st stała w zachowawczym polu siły.

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 5 3

Ważnym zastosowaniem mechaniki N ewtona jest oscylator harm o­niczny, np. wahadło o małej amplitudzie albo drgania ciężaru um ocowa­nego na sprężynie. Oscylator harmoniczny to modelowe pojęcie wyko­rzystywane we wszystkich działach fizyki, a nawet w chemii i biologii. Weźmy na przykład elektromagnetyczne fale świetlne, gdzie oscylacjom podlegają natężenia pola elektrycznego i magnetycznego. Również w technice pojęcie drgań harm onicznych jest dobrze znane; przykładem m ogą być drgania prądu elektrycznego w cewce i kondensatorze, w któ­rych odpowiednikiem tarcia jest opór elektryczny. W filozofii osiemna­stego i dziewiętnastego w ieku wahadło było symbolem m echanistyczne- go wszechświata, który wydawał się całkowicie zdeterminowany i m oż­liwy do obliczenia za pom ocą równań ruchu Newtona.

Rys. 2.7a, b. Układ dynamiczny (wahadło) (a) w dwuwymiarowej prze­strzeni stanów (cylinder kołowy) (b) [2.17]

Wahadło można zatem uznać za klasyczny przykład metody dynamicz­nego modelowania. W modelu tym zakłada się, że pręt jest bardzo lekki, choć zarazem sztywny. Punkt zaczepienia zupełnie nie m a tarcia. Ciężarek umieszczony na końcu pręta jest ciężki, lecz bardzo mały. Siła grawitacji stale ciągnie go w dół. Na rysunku 2.7a wahadło jest narysowane na dwu­wymiarowej płaszczyźnie; kąt a oznacza jego odchylenie, F je s t siłą przy­ciągania grawitacyjnego, siła działająca wzdłuż pręta wynosi F cos a, siła powodująca ruch powrotny F sin a. Aby wyobrazić sobie dynamiczne zachowanie wahadła, musimy posłużyć się dynamicznym modelem prze­

5 4 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

strzeni stanów i portretu fazowego. Stan wahadła jest w pełni określony przez zm ienną kątow ą a (a = 0 i a = 2n oznacza ten sam kąt) oraz pręd­kość kątow ą v. M amy więc dwuwymiarową przestrzeń stanów, którą moż­na przedstawić za pom ocą cylindra kołowego (rys. 2.7b). Pionowy okrąg w środku cylindra oznacza stany zerowe prędkości kątowej v = 0. Prosta biegnąca od frontu ku tylnej stronie cylindra to oś zerowego wychylenia a = 0. W początku układu współrzędnych (a, v) = (0, 0) wahadło jest w spoczynku i zajmuje najniższe położenie [2.17].

Rys. 2.8a, b. Portret fazowy wahadła w cylindrycznej przestrzeni stanów(a) oraz jego rozcięcie na płaszczyźnie (b)

Kiedy tarcia nie ma i powietrze nie stawia oporu, niewielkie przesu­nięcie wahadła w lewo wywołuje jego nieprzerwany ruch w obydwie strony. Odpowiadająca tym oscylacjom trajektoria w przestrzeni stanów jest pewnym cyklem lub zam kniętą pętlą. W położeniu górnym działają­ce siły rów now ażą się i wahadło pozostaje w niestabilnej równowadze. Lekkie odchylenie w lewo powoduje jego opadanie w praw o oraz wzrost prędkości. Prędkość kątowa osiąga maksimum, gdy ciężarek znajduje się w dolnym punkcie swego ruchu. Podnosząc się w górę, wahadło zwalnia. W położeniu górnym znów osiąga równowagę. Kiedy jednak zostanie mocno popchnięte w prawo, jego prędkość kątowa staje się dość duża. Zawracając, wahadło zwalnia, nie na tyle jednak, by w położeniu gór­nym zatrzymać się. Wahadło obraca się wtedy zgodnie z kierunkiem ruchu w skazówek zegara. Odpowiadająca m u trajektoria w cylindrycznej przestrzeni stanów jest pewnym cyklem. W przeciwieństwie do oscyla­cji, odbywających się powoli, wahania szybkie zataczają kręgi wokół cylindra. Dzięki w ielokrotnym pom iarom ruchu w ahadła można uzyskać portret fazowy tego dynamicznego m odelu (rys. 2.8a). M amy tu dwa

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r i i 5 5

punkty równowagi: u góry znajduje się punkt siodłowy, w początku układu współrzędnych - wir, który nie jest granicznym punktem sąsied­nich trajektorii. Portret fazowy widać lepiej, gdy cylinder jest rozcięty wzdłuż prostej biegnącej od frontu do tylnej strony cylindra, przecinają­cej górny punkt siodłowy (rys. 2.8b).

Rys. 2.8c. Portret fazowy wahadła z tarciem

Jeśli układ nie jest zamknięty i - tak jak w rzeczywistości fizycznej - uwzględniamy tarcie, punkt równowagi w początku układu współrzędnych

5 6 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

nie jest już wirem (rys. 2.8c). Stał się on spiralnym rodzajem punktowego atraktora. Ponieważ z powodu tarcia ruch wahadła ustaje, każda trajekto­ria, która przedstawia powolny ruch wahadła w pobliżu najniższego poło­żenia, asymptotycznie zbliża się do tego granicznego punktu.

W dwu lub więcej wym iarach m ogą występować inne rodzaje tra­jektorii i granicznych zbiorów. Asymptotycznym zbiorem granicznym trajektorii może być na przykład pew ien cykl (rys. 2.9), a w trzech w y­miarach może pojawić się torus albo nawet inne zbiory graniczne, bar­dziej lub mniej dziwne.

4k

W' 11s \\ ii r\ \W \rV /b*

K

1/ W11

✓ ----j / — ft \11MAŁ- . _ _......

Rys. 2.10. Portret fazowy z dwoma punktowymi atraktorami, dwoma otwartymi zbiorami zbieżnych trajektorii oraz separatorem

Zbiory graniczne um ożliw iają tworzenie modeli układów zm ierzają­cych do stanów równowagi. Kluczowymi pojęciami są zbiory graniczne nazywane atraktorami [2.18], M atematycznie biorąc, pew ien zbiór gra­niczny (punkt graniczny, cykl, torus itp.) jest nazywany atraktorem, jeśli zbiór wszystkich trajektorii asymptotycznie zbliżających się do tej grani­cy je s t otwarty. M ówiąc obrazowo, atraktory zaw ierają w sobie w ięk­szość trajektorii położonych w sąsiedztwie pewnego zbioru granicznego. Spośród wszystkich zbiorów granicznych reprezentujących m ożliw ą równowagę układu dynamicznego atraktory są najważniejsze. W przy­padku gdy zbiorem granicznym jest punkt, atraktor reprezentuje równo­wagę statyczną. Jeśli natomiast zbiorem granicznym jest jakiś cykl, atraktor wyznacza periodyczną równowagę oscylacji. Drgania wahadła,

U KŁADY ZŁOŻONE I EWOLUCJA MATERII 5 7

sprężyny czy instrumentu m uzycznego to tylko niektóre spośród m echa­nicznych sposobów wykorzystania tej prawidłowości. Jak zobaczymy później, periodyczna równowaga układów dynam icznych wykonujących drgania odgrywa znaczącą rolę w fizyce, chemii, biologii i naukach społecznych.

Typowy portret fazowy posiada wiele atraktorów. Portret fazowy moż­na podzielić na różne obszary zbieżnych trajektorii. Granice podziału na­zywane są separatorami. Rysunek 2.10 przedstawia dwa punktowe atrakto­ry, dwa otwarte zbiory zbieżnych trajektorii oraz ich separator.

Rys. 2.11 a, b. Dwa zegary jako oscylatory z dwoma cyklami będącymi przestrzeniami stanu

W rzeczywistości układ dynamiczny nie może być rozważany w ode­rwaniu od innych układów. Aby otrzymać bardziej adekwatny model, m usim y zbadać dwa powiązane ze sobą układy. Prostego przykładu do­starczają dwa sprzężone ze sobą zegary. Taki szczególny układ po raz pierwszy rozważał w siedemnastym stuleciu Christian Huyghens. Za­uważył on, że dwa zegary zawieszone na tej samej ścianie zdążają do synchronizacji. Zjawisko to jest spowodowane nieliniowym sprzęganiem dokonującym się za pośrednictwem sprężystej ściany. Z dwu dynam icz­nych układów m ożna wszakże utworzyć jeden układ, będący iloczynem

5 8 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

kartezjańskim dwu przestrzeni stanów. N iewielkie zaburzenia tego zło­żonego układu nazywane są sprzęganiem się układów. Geometryczny model stanu takiego układu konstruuje się w następujący sposób [2.19]:

Zegary A i B są pewnym i rodzajami oscylatora. Ażeby zobrazować asymptotyczne zachowanie dwóch oscylatorów, ich chwilowe zachowa­nie zostało pominięte, a przedstawiony na płaszczyźnie euklidesowej dwuwymiarowy model stanu z cyklem granicznym wokół początku układu współrzędnych o dwu param etrach (położenia i prędkości) zastą­piono samym tylko cyklem granicznym. Stan oscylatora A je st określony przez kąt a odpowiadający jego okresowi (rys. 2.1 la), stan oscylatora B przez kąt /? (rys. 2.11 b).

Aby wyznaczyć przestrzeń stanów złożonego układu dwu oscylato­rów, rozważmy cykl graniczny zegara A w płaszczyźnie poziomej. Każ­dy punkt tego poziom ego cyklu reprezentuje pewien okresowy stan A. Punkt taki traktujemy jako środek cyklu granicznego zegara B ustawio­nego prostopadle do poziomej płaszczyzny zegara A (rys. 2.1 lc). Każdy punkt takiego pionowego cyklu reprezentuje jakiś okresowy stan B. Para (a, fl) obu okresów reprezentuje stan układu złożonego [2.20],

Jeśli oscylator A jest zatrzymany w okresie a, a oscylator B zatacza pełny cykl, wypadkowy punkt okresu zatacza cykl przedstawiony na rysunku 2 .l ic . Jeśli także oscylator A zatacza pełny cykl, pionowy cykl na rysunku 2 .l i c obraca się wokół cyklu poziomego, zakreślając torus przedstawiony na rysunku 2 .l id . Przestrzenią złożonego stanu układu dwóch oscylatorów jest zatem torus, który jest iloczynem kartezjańskim obu cyklów. Faktyczny model stanu dwu oscylatorów jest oczywiście czterowymiarowy, a nie jedynie dwuwymiarowy, jak na naszym uprosz­czonym rysunku.

Rys. 2.1 lc, d. Przestrzeń stanów układu złożonego dwóch oscylatorów (torus jako iloczyn kartezjański dwóch cykli)

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 5 9

Aby otrzymać portret fazowy dynamicznego zachowania układu zło­żonego, m usimy zbadać pole wektorowe oraz trajektorie w przestrzeni stanów torusa. Załóżmy najpierw, że każdy zegar jest całkowicie obojęt­ny na stan drugiego. W takim przypadku zegary nie są ze sobą sprzężo­ne. Trajektoria punktu na torusie, która odpowiada okresowi czasu każ­dego zegara, obraca się wokół torusa. Jeśli prędkość, z jak ą chodzi każdy zegar, jest stała, trajektoria na spłaszczonym prostokątnym modelu toru­sa jest linią prostą (rys. 2.12). Nachylenie tej prostej określa stosunek tempa, w jakim chodzi zegar B, do tempa zegara A. Jeśli dwa zegary chodzą w tym samym tempie, stosunek ten równa się jeden. Jeśli wska­zu ją one ten sam czas, m ają identyczne okresy. Trajektoria na spłaszczo­nym torusie jest wówczas przekątną przedstaw ioną na rysunku 2.12a.

Drobna zmiana w układzie wywołuje nieznaczną zmianę tempa lub częstotliwości oscylatorów. Trajektoria na torusie przekształca się wtedy z trajektorii periodycznej w trajektorię ąuasi-periodyczną lub trajektorię obracającą się nie raz, lecz wiele razy (rys. 2.12b). Jeżeli dwa oscylatory są sprzężone (na przykład dwa zegary zawieszone przez Huyghensa na tej samej ścianie), do dynamicznego modelu reprezentującego układ niesprzę­żony musi być dodane pewne małe pole wektorowe. Godnym uwagi twierdzeniem geometrycznej analizy jest teza, że splot trajektorii na torusie jest strukturalnie niezmienny w tym sensie, że małe zakłócenia nie powo­dują znaczącej zmiany portretu fazowego. Wniosek ten znalazł ekspery­mentalne potwierdzenie w zaobserwowanym już przez Huyghensa zjawi­sku synchronizacji dwóch zegarów zawieszonych na tej samej ścianie.

a) b)

Rys. 2.12a, b. Portrety fazowe układu złożonego dwóch oscylatorów o okresie identycznym (a) oraz o okresach nieznacznie różniących się od siebie (b)

6 0 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

Oscylatory dostarczają podstawowego dynam icznego paradygmatu tworzenia modeli przyrody Nie ograniczają się one bynajmniej do zasto­sowań w mechanice. W dziewiętnastym wieku Herm ann von Helmholtz w ynalazł oscylator elektryczny, a lord Rayleigh badał połączone układy oscylatorów w lampie próżniowej zastosowane do pierwszej transmisji radiowej. W wieku dwudziestym van der Pol wykorzystał dalszy rozwój elektroniki częstotliwości radiowych dla zrozumienia działania oscylato­rów sprzężonych.

We wszechświecie newtonowskim przykładami oscylatorów sprzężo­nych są ruchy układów wielu ciał. Co m ożna ogólnie powiedzieć o m e­chanice układów składających się z kilku poruszających się mas punk­towych, które wzajemnie na siebie oddziałują? Układ z dwom a punkto­wymi masami ma proste i ścisłe rozwiązania. W przypadku zagadnienia dwu ciał z dwoma punktowymi masami i izotropowymi siłami central­nymi niewiadome (jest ich dwanaście) są wyznaczane przez prawa za­chowywanych wielkości (jest ich dziesięć) oraz przez newtonowskie prawa ruchu dla dwóch cząstek. Wyrażając newtonowskie prawa ruchu za pom ocą wektora różnicy r i zredukowanej masy n = m tm 2/(mi + m2) obydwu mas punktowych m\ i m 2, m ożna sprowadzić zagadnienie dwu ciał do zagadnienia ruchu pojedynczej masy punktowej, które ma już rozwiązanie. Galileusz zakładał wcześniej, że Ziemia porusza się wokół Słońca, które jest w spoczynku. Sprowadzał zatem ruchy na niebie do prostego przypadku zagadnienia dwu ciał. Jak wszyscy wiemy, w rze­czywistości Słońce porusza się wokół wypadkowego, leżącego wewnątrz Słońca, środka mas planet tworzących Układ Słoneczny. Ale założenie to jest oczywiście nadal niedokładne, ponieważ wokół Słońca porusza się jednocześnie wiele planet, które wzajem nie oddziałują na siebie.

Innego przykładu problem u wielu ciał dostarcza zjawisko potrójnego zderzenia trzech kul bilardowych. Przy założeniu, że kule zderzają się tylko parami i że żadnych zderzeń dodatkowych nie ma, sytuacja spro­wadza się do zagadnienia dwóch ciał. Gdy droga ruchu kul jest płaska, rezultat zależy od stanu początkowego. Stosunkowo małe zmiany stanu początkowego pow odują tylko niewielkie zmiany końcowe. Jeśli trzy kule zderzają się jednocześnie, wynikające stąd zachowanie w sposób zasadniczy zależne jest od tego, które kule zderzą się najpierw. A zatem w przeciwieństwie do zasady ciągłości Leibniza - k tórą Leibniz, w swej krytyce Kartezjańskich badań zderzeń, posłużył się jako czymś podsta­wowym - rezultat zależy skokowo od danych początkowych. Ponieważ zachowanie fizyczne w całej przyszłości i przeszłości jest matematycznie w zupełności określone przez położenia i prędkości kul czy planet, we wszechświecie newtonowskim zagadnienie wielu ciał, dotyczące kul bilardowych lub planet, może być przedstawiane za pom ocą modeli de­

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 61

terministycznych. Jednak w praktyce modele te, gdyby ich używać do prognoz długoterminowych, są zawodne. W przypadku teorii planetarnej komputerowe symulacje zachowań na wiele milionów lat w przyszłość m ogą prowadzić do ogromnych błędów, albowiem początkowe położenia i prędkości nie są dokładnie znane. N ieznaczna zm iana danych począt­kowych może nagle spowodować kolosalną zmianę końcową. Taka nie- regulam ość w zachowaniu jest czymś charakterystycznym, gdy chodzio zagadnienie w ielu ciał. N aw et w rzeczywistości całkowicie zdeterm i­nowanej założenie dem ona Laplace’a, wedle którego m ożna przewidzieć odległy bieg zdarzeń w newtonowskim wszechświecie, okaże się w koń­cu rodzajem zwodniczej fikcji.

2.3. Układy Hamiltona, chaos nieba i świat kwantowy

W osiemnastym i dziewiętnastym stuleciu wydawało się, że newto­nowska mechanika odsłania odwieczny porządek przyrody. Z dzisiejsze­go punktu w idzenia newtonowskie układy ciał to tylko pewien użyteczny rodzaj systemu dynamicznego, którym posługujem y się w konstruowa­niu modeli przyrody. Ażeby ustalić początkowy stan newtonowskiego układu, trzeba znać położenia i prędkości wszystkich jego cząstek. W połowie dziewiętnastego wieku m atem atyk William Hamilton wpro­wadził nadzwyczaj elegancki i skuteczny formalizm [2.21]. Owocnym pomysłem Ham iltona było opisanie układu zachowawczego poprzez tzw. hamiltonian H, będący funkcją całkowitej energii układu (równej sumie energii kinetycznej i potencjalnej) zdefiniow aną za pom ocą uogólnio­nych położeń i uogólnionych pędów. Jeśli prędkość cząstki jest, najpro­ściej mówiąc, tempem zmiany położenia w czasie, jej pęd równa się prędkości pomnożonej przez jej masę. Za pom ocą drugiego prawa ruchu Newtona układy newtonowskie opisywane są w term inach przyspieszeń, będących tempem zmiany tempa zmiany położenia. M atematycznie są one zatem wyrażane równaniami drugiego stopnia. W formalizmie Ham iltona w ystępują dwa układy równań. U kład pierwszy opisuje, jak zm ieniają się w czasie pędy cząstek, układ drugi - jak zm ieniają się w czasie położenia. Równania Ham iltona opisują tem pa zmiany wielko­ści (np. położenia czy pędu). Otrzymujemy zatem uproszczony zapis matematyczny, zawierający równania pierwszego stopnia, które - rzecz jasna - są deterministyczne. Układy dynamiczne n swobodnych cząstek w przestrzeni o trzech niezależnych kierunkach m ają 3n współrzędnych położenia oraz 3n współrzędnych pędu.

6 2 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

Po wyborze właściwego ham iltonianu równania Hamiltona można wykorzystać do scharakteryzowania każdego układu dynamicznego - nie tylko układów newtonowskich. Naw et w elektrodynamice M axwella równania podobne do równań Ham iltona opisują tem po zmian w czasie pól elektrycznych i magnetycznych. Jedyna różnica polega na tym, że równania M axwella są równaniami pola o nieskończonej liczbie para­metrów potrzebnych do opisania układu, a nie równaniami cząstek. W równaniach M axwella wektory pola zaczepione w każdym punkcie przestrzeni są odpowiednikami skończonej liczby param etrów z trzema współrzędnymi położenia i trzem a współrzędnymi pędu dla każdej cząstki. Równania H am iltona znalazły także zastosowanie w szczególnej oraz (w nieco zmodyfikowanej postaci) ogólnej teorii względności. N a­wet rewolucyjne zastąpienie przez Bohra mechaniki klasycznej m echa­niką kw antow ą dokonało się w ramach formalizmu Hamiltona. Zastoso­wania te zostaną omówione później. W tej chwili zaznaczmy jedynie, że równania Ham iltona dostarczają uniwersalnego formalizmu dla tw orze­nia w fizyce modeli dynam icznych układów.

Odpowiednie przestrzenie stanów pozw alają unaocznić ewolucję układu dynamicznego w każdej jego „fazie” . Dlatego nazywa się je prze­strzeniami fazowymi. W układach o n cząstkach przestrzenie fazowe m ają 3« + 3/7 = 6n wymiarów. Pojedynczy punkt przestrzeni fazowej reprezentuje całkowity stan danego, być może złożonego, układu n czą­stek. Równania Ham iltona określają trajektorię punktu fazowego w prze­strzeni fazowej. M ówiąc ogólnie, opisują one tem pa zmian każdego punktu fazowego i dlatego w yznaczają pole wektorowe przestrzeni fa­zowej, określając tym samym całą dynamikę odpowiedniego układu.

Z empirycznych zastosowań wiadomo, że stany dynam icznych m o­deli nie m ogą być m ierzone z dow olną dokładnością. M ierzona wartość danej wielkości zm ienia się pod wpływem oddziaływania aparatury po­miarowej, warunków otoczenia itd. Odpowiednie punkty fazowe skupio­ne są w pewnych m ałych, sąsiadujących ze sobą obszarach. Zasadniczym problemem jest pytanie, czy trajektorie zaczynające się w sąsiednich stanach początkowych są lokalnie stabilne, w tym znaczeniu, że m ają sąsiednie stany końcowe. N a rysunku 2.13a pewien obszar stanu fazy R 0 stanów początkowych o czasie zero pod wpływem działania pola w ekto­rowego przemieszcza się w czasie t w kierunku obszaru R, (oczywiście, przy takim przedstawieniu przestrzeni fazowej ogrom na liczba faktycz­nych w spółrzędnych musi być pom inięta) [2.22].

Podobne stany początkowe prow adzą w tym przypadku do podob­nych stanów końcowych. Założenie to jest niczym innym, ja k klasyczną zasadą przyczynowości w yrażoną w języku dynamiki Hamiltona: po­dobne przyczyny w yw ołują podobne skutki. W przeszłości filozofowie,

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 6 3

od Leibniza do M axwella, akceptowali tę zasadę. W ydawało się, iż gwa­rantuje ona stałość procesu m ierzenia oraz - pom im o zauważalnego stopnia niedokładności pomiarowej - um ożliwia przewidywanie.

a)

Rys. 2.13a, b. Obszar stanu fazy R„ o czasie zero pod wpływem dynamiki Hamiltona przemieszcza się w czasie t w kierunku obszaru R, (a) [2.22]; Według twierdzenia Liouville’a objętość początkowego obszaru w prze­strzeni fazowej pozostaje w dynamice Hamiltona niezmieniona, ale jego kształt efektywnie rozciąga się we wszystkich kierunkach (b) [2.22]

Należy podkreślić, że reprezentacja wyrażona za pom ocą formalizmu Hamiltona generuje pewne ogólne twierdzenie dotyczące przyczynowości klasycznych układów dynamicznych. Zgodnie ze słynnym twierdzeniem matematyka Liouville’a objętość każdego obszaru przestrzeni fazowej musi pozostawać niezmieniona w każdej dynamice Hamiltona - a zatem również w każdym zachowawczym układzie dynamicznym. W konse­kwencji przedstawiona na rysunku 2.13a wielkość początkowego obszaru R0 w każdej dynamice Hamiltona nie może wzrastać, jeśli przez „wiel­kość” rozumieć objętość przestrzeni fazowej. Ale jej zachowanie nie w y­klucza, że kształt początkowego obszaru może podlegać zmianom i roz­ciągać się na wielkie odległości w przestrzeni fazowej (rys. 2.13b) [2.22].

W yobraźmy sobie kroplę atramentu rozlew ającą się w dużej objętości wody, która znajduje się w jakim ś naczyniu. Z tw ierdzenia Liouville’a nie wynika, że ten możliwy w przestrzeniach fazowych proces gwaran­tuje lokalną stabilność trajektorii. Naw et bardzo niewielka zmiana da­nych początkowych m oże wywołać dużą końcow ą zmianę. Zagadnienie w ielu ciał w mechanice nieba oraz zderzenia kul bilardowych pozostają problemami, które - pomimo ich deterministycznej dynamiki -

6 4 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

są nierozwiązalne dla długich przedziałów czasowych. Z twierdzenia L iouville’a w ynikają jednak pewne ogólne wnioski dotyczące końco­wych obszarów, które m ożna przedstawić za pom ocą dynamiki Ham ilto­na, czyli zachowawczych układów dynamicznych. W róćmy do przed­stawionego na rysunku 2.8c portretu fazowego wahadła z tarciem, które nie jest układem zachowawczym i m a inny punkt równowagi początko­wej. O ile układ niezachowawczy posiada wężykowaty typ atraktora punktowego (rys. 2.14a), o tyle układ zachowawczy ma w ir (rys. 2.14b), który nie jest atraktorem [2.23],

Rys. 2.14a, b. Atraktor punktowy układu niezachowawczego (a), wir układu zachowawczego (b)

N a rysunku 2.14a trajektorie są przyciągane przez pew ien punkt pola, a rozm iar obszaru początkowego zm niejsza się. Na rysunku 2.14b tra­jektorie okrążają wir, a rozm iar obszaru początkowego pozostaje nie­zmieniony. W ychodząc zatem z tw ierdzenia Liouville’a, m ożna ogólnie stwierdzić, że w każdym układzie zachowawczym punkty przyciągania są z konieczności niemożliwe. Zm niejszanie się obszarów początkowych m ożna łatwo zobrazować także za pom ocą trajektorii cykli granicznych. Z tych samych, m atem atycznych (apriorycznych) racji w ypływa wnio­sek, że również cykle graniczne jako atraktory będą w układach zacho­wawczych niemożliwe.

W nioski te są konsekw encją ogólnego tw ierdzenia matematycznego stosującego się do układów Hamiltona. N ależy pamiętać, że zachowaw­cze układy fizyczne, jak systemy planetarne, wahadła czy swobodnie opadające ciała, to tylko niektóre empiryczne egzemplifikacje układów Hamiltona. Układy Ham iltona są zdefiniowane przez pew ien szczególny typ równań m atem atycznych (równań Hamiltona). W łasności układów Ham iltona w ynikają z matematycznej teorii odpowiednich równań.

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 6 5

M ożliwość m odelowego wykorzystania układów H am iltona świadczy więc o tym, iż na drodze rozważań epistemologicznych jesteśm y zdolni przewidzieć pewne aprioryczne własności rzeczywistości, na przykład to, że jakakolw iek statyczna równowaga granicznego atraktora punkto­wego czy periodyczna równowaga atraktora cyklu granicznego jest niemożliwa.

Taki punkt w idzenia jest pod względem filozoficznym zbieżny z epi­stem ologią Kanta w jej zmodyfikowanym w pewien sposób znaczeniu. Jeśli zakładamy m atem atyczną strukturę dynam icznych układów, m oże­my wówczas, rzecz jasna, wysnuwać aprioryczne tw ierdzenia o em pi­rycznych modelach, niezależnie od ich empirycznych zastosowań w poszczególnych naukach. Jednakże epistemologia Kanta oraz podej­ście do dynamicznego układu różnią się od siebie: mam y nie tylko jakiś jeden system kategorialny (układy typu newtonowskiego), ale wiele rodzajów systemów, z pom ocą których m ożna - z większym czy m niej­szym powodzeniem - tworzyć modele rzeczywistości. Fizykalista czy redukcjonista nie może więc wykorzystać układów zachowawczych nawet w naukach kognitywnych i ekonomii.

K olejną aprioryczną konsekw encją (zachowawczych) układów Ha­m iltona są trajektorie nieregularne i chaotyczne. W osiemnastym i dzie­więtnastym w ieku fizycy i filozofowie byli przekonani, że przyrodę opi­sują równania ruchu New tona czy Hamiltona, czyli że przyszłe i m inione stany wszechświata m ogą być w zasadzie obliczone, o ile tylko począt­kowe stany teraźniejszych zdarzeń są dobrze znane. Od strony filozo­ficznej przekonanie to ilustruje pojęcie demona Laplace’a, który - po­dobnie jak olbrzymi kom puter - bez jakichkolw iek fizycznych ograni­czeń może przechowywać i obliczać wszystkie konieczne stany. Od stro­ny matematycznej w iara w demona Laplace’a polegać musi na przyjęciu założenia, że układy są w klasycznej mechanice całkowalne, czyli że zawsze m ają rozwiązania. Już w 1892 Poincare wykazał, że niecałko- walne zagadnienie trzech ciał mechaniki klasycznej może prowadzić do całkowicie chaotycznych trajektorii [2.24]. Około sześćdziesiąt lat póź­niej Kołmogorow (1954), Arnold (1963) i M oser (1967) dowiedli słyn­nego tw ierdzenia KAM, mówiącego, że w przestrzeni fazowej mechaniki klasycznej ruch nie jest ani całkowicie regularny, ani całkowicie niere­gularny, ale że typy trajektorii są znacząco uzależnione od obranych w arunków początkowych [2.25],

Ponieważ m echanika stanowi empirycznie dobrze potwierdzony dy­namiczny model układu Hamiltona, twierdzenie KAM obala tradycyjny pogląd na świat „ponadksiężycowy” . N iebo nie jest światem wiecznej regularności - ani w znaczeniu kosm osu Arystotelesa, ani w znaczeniu demona Laplace’a. Rzecz jasna, nie jest ono siedzibą bogów. M imo to

6 6 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

niebo nie jest całkowicie bezładne. Jak w ynika z teorii układów Ham il­tona, w większym czy m niejszym stopniu cechuje się ono zarazem re­gularnością i nieregulamością. O wiele bardziej, niż sądzili nasi przod­kowie, zdaje się przypom inać nasze codzienne życie. Z tego punktu w i­dzenia układy Ham iltona m ogą być traktowane przez pewnych autorów jako kuriozalne. Rozważmy jednak teraz kilka m atem atycznych faktów.

Jednym z najprostszych przykładów układu całkowalnego jest oscyla­tor harmoniczny. Równania ruchu danego układu całkowalnego o n stop­niach swobody w praktyce są takie same, jak równania układu n niesprzę- żonych oscylatorów harmonicznych. Odpowiednia przestrzeń fazowa ma 2n wymiarów, n współrzędnych położenia i n współrzędnych pędu. Dla oscylatora harmonicznego o n = 1 otrzymujemy okrąg, a dla oscylatora0 n = 2 torus (por. rys. 2 .lid ) . N całek ruchu zacieśnia trajektorie w 2«-wymiarowej przestrzeni fazowej układu całkowalnego do «-wymia­rowej rozmaitości, która ma konfigurację ^-wymiarowego torusa. Dla układu całkowalnego o dwu stopniach swobody w czterowymiarowej przestrzeni fazowej trajektorie można przedstawić na torusie. Zamknięte trajektorie występują tylko wtedy, gdy stosunek częstotliwości odpowied­nich oscylatorów jest wymierny (rys. 2.15). Jeśli jest on niewymierny, trajektoria nigdy się nie zamyka i pokrywa gęsto cały torus [2.26].

Niecałkowalny układ mechaniki nieba zanalizowali w 1964 Henon1 Heiles. M odel dynamiczny składa się z całkowalnej pary oscylatorów harm onicznych powiązanych niecałkowalnymi członami współrzędnych trzeciego stopnia. Jeśli początkowy stan m odelu o dwu współrzędnych położenia q\, q2 i dwu współrzędnych pędu p t, p 2 jest znany, jego całko­wita energia E jest określona przez odpow iednią funkcję Ham iltona za­leżną od tych współrzędnych. Trajektorie układu poruszają się w cztero­wymiarowej przestrzeni fazowej po trójwymiarowej hiperpłaszczyźnie wyznaczonej równaniem H (qu q i,P \,P i) = E.

Rys. 2.15. Układ całkowalny z dwoma stopniami swobody na torusie i zamkniętą trajektorią

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 6 7

Rys. 2.16a-d. Przekroje Poincarego dla układu Henona-Heilesa [2.27]

Wartości E można wykorzystać do zbadania współistnienia ruchów re­gularnych i bezładnych, wynikających z twierdzenia KAM. Przy małych wartościach E układ dynamiczny zachowuje się regularnie, natomiast przy wartościach dużych staje się chaotyczny. Ażeby zobrazować tę zmianę zachowania, rozważmy punkty przecięcia trajektorii z dwuwymiarową płaszczyzną o współrzędnych q \'\ q i (przekrój Poincarego). Dla E = 1/24 (rys. 2.16a) i E = 1/12 (rys. 2.16b) przekrój Poincarego wskazuje punkty przecięcia zdeformowanych w pewien sposób torusów, będących oznaką regularnego ruchu. Powyżej krytycznej wartości E = 1/9 większość toru-

6 8 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

sów - choć nie wszystkie - znika oraz pojawiają się przypadkowo rozsiane plamki nieregularnych punktów. Dla E = 1/8 (rys. 2.16c) odwzorowanie Poincarego przedstawia pewien stan przejściowy, w którym współistnieją ze sobą ruchy regularne i bezładne. Dla E = 1/6 (rys. 2 .lód) ruch wydaje się niemal zupełnie nieregularny i chaotyczny [2.27],

Empirycznej egzemplifikacji powyższej zależności dostarcza zagad­nienie trzech ciał, występujące w mechanice nieba. Zagadnienie to jest niecałkowalne. Rozważmy ruch Jowisza, zakłócający ruch pewnego asteroidu okrążającego Słońce (rys. 2.17).

A steroid i Jowisz są traktowane jako dwa oscylatory o pewnej czę­stotliwości drgań. Zgodnie z twierdzeniem KAM , zależnie od stosunku częstotliwości m ożna wyróżnić stabilne i niestabilne ruchy asteroidu.

M usimy w ogólności zdawać sobie sprawę z tego, że zarówno tra­jektorie stabilne, jak i niestabilne są matematycznie dobrze określone. W rezultacie nawet niecałkowalne zagadnienia w ielu ciał podpadają pod deterministyczny model świata. M etaforycznie m ożna powiedzieć, że Bóg Leibniza i Newtona nie miałby żadnych trudności w przewidywaniu regularnych i nieregularnych trajektorii sub specie aeternitatis i nie m u­siałby obliczać ich postępu krok po kroku. Obserwowane zachowanie chaotyczne nie jest wywołane ani ogrom ną liczbą stopni swobody (ruch trzech ciał na niebie ma stosunkowo niewiele stopni swobody), ani nie­pew nością ludzkiej wiedzy. N ieregulam ość ma sw ą przyczynę w nieli­niowości równań Hamiltona, która sprawia, że trajektorie, które począt­kowo ze sobą sąsiadują w granicznym obszarze fazy wykładniczo od­dalają się od siebie. Ponieważ ich warunki początkowe m ogą być m ie­rzone jedynie ze skończoną dokładnością błędy zaś rosną wykładniczo, odległego w czasie zachowania tych układów nie m ożna przewidzieć. Pod względem matem atycznym warunki początkowe są określane przez wartości rzeczywiste, które m ogą być liczbami niewym iernym i z nie­skończoną liczbą cyfr po przecinku. Komputerowe obliczenia będą obar­czone coraz większym błędem, w miarę, jak pom iar wyrażany będzie coraz w iększą liczbą cyfr.

M akrokosmos mechaniki nieba - asteroidy, planety, gwiazdy i ga­laktyki - jest determinowany współwystępowaniem regularnej i bezład­nej dynamiki. Deterministyczny chaos nieba jest możliwy tylko lokalnie i dlatego może wywoływać katastrofy kosm iczne, których z zasady nie da się wykluczyć. A co się dzieje w m ikrokosmosie m echaniki kw anto­wej, w kwantowym świecie fotonów, elektronów, atomów i cząsteczek? Czy chaos istnieje w świecie kwantów? Ażeby odpowiedzieć na to pyta­nie, m usim y najpierw przypomnieć kilka podstawowych pojęć związa­nych z układami Ham iltona i przestrzeniam i fazowymi, dotyczących obiektów w kwantowym świecie [2.28],

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 6 9

Rys. 2.17. Zakłócenia ruchu asteroidu powodowane przez Jowisza

W 1900 M ax Planck wysunął tezę, że drgania elektromagnetyczne rozchodzą się w określonych porcjach zwanych kwantami, których ener­gię E wyraża zależność E = hv, gdzie v jest częstotliwością drgań, a h pew ną stałą („kwantem Plancka”). Wedle dwudziestowiecznej fizyki niewielki kwant Plancka, obok olbrzymiej prędkości c światła Einsteina, jest drugą podstaw ow ą stałą przyrody. Twierdzenie Plancka zostało eks­perymentalnie potwierdzone m.in. przez zjawisko prom ieniowania ciała czarnego. W 1923 Louis de Broglie wysunął hipotezę, że nawet czą­steczki materii powinny czasem zachowywać się jak fale. Częstotliwość v fali de Broglie’a dla danej cząstki m spełnia równanie Plancka. Korzy­stając ze słynnego wzoru Einsteina E - m c 2 („masa jest szczególnym stanem energii i dlatego może być przekształcona w energię prom ienio­wania”), otrzymujemy zależność, która mówi, że v jest związane z m równaniem hv = mc2. Wynika stąd, że w świecie kwantowym drgania pól z daną częstotliw ością m ogą odbywać się tylko dla skokowych w ar­tości masy zależnych od stałych Plancka i Einsteina. Oczywiście w świe­cie kwantowym zjawiska m ogą być zarazem traktowane jako fale i kor- puskuły. Tzw. dualizm korpuskulam o-falowy został dobrze potwierdzo­ny przez wiele doświadczeń, które - zależnie od warunków ekspery­m entalnych - ujawniły cechy fal lub cząstek w takich układach kw anto­wych, jak fotony czy elektrony.

W 1913 Niels Bohr wprowadził „planetarny” model atomu, który z zadziw iającą dokładnością wyjaśniał obserwowane i m ierzone dyskret­ne poziomy energii oraz częstotliwości w idm a fal. Zasady Bohra głosiły, że m om ent pędu elektronów na orbitach atomowych może przyjmować wartości będące całkow itą w ielokrotnością h = h!2n. Sukces jego teorii, choć była ona hipotezą przyjętą ad hoc, ujawnił tylko wagę pewnego

7 0 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

przybliżonego modelu geometrycznego, który musi być wywiedziony z dynamicznej teorii świata kwantowego. Teoria ta jest odpowiednikiem klasycznej mechaniki N ewtona czy Hamiltona, wyjaśniającej podane przez Keplera prawa ruchu planet. Dynamikę świata kwantowego od­kryła mechanika kwantowa Heisenberga i Schrodingera, która stała się podstaw ow ą teorią materii fizyki dwudziestego wieku.

Główne pojęcia mechaniki kwantowej m ożna heurystycznie wprowa­dzić przez analogię do odpowiednich pojęć mechaniki Hamiltona, o ile uwzględni się pewne konieczne modyfikacje zależne od stałej Plancka. Procedura ta nosi nazwę zasady korespondencji Bohra (rys. 2.18). I tak w mechanice kwantowej klasyczne wektory, takie ja k położenie czy pęd, m uszą być zastąpione odpowiednimi operatorami spełniającymi pew ną nieprzem ienną (nieklasyczną) relację, która zależy od stałej Plancka. Jeśli h maleje nieskończenie (h —> 0), otrzymujemy dobrze znane prze­mienne zależności, np. położenia i pędu, które pozw alają mierzyć oby­dwa wektory z nieograniczoną dokładnością. Bezpośrednią konsekwen­cją nieprzmiennych zależności jest w mechanice kwantowej zasada nie­oznaczoności Heisenberga Ap Aq > hl2. Jeśli mierzy się położenie q z dokładnością Aq, zakłóceniu ulega pęd p m ierzony z dokładnością Ap. Oczywiście w świecie kwantowym nie ma trajektorii czy orbito dokładnie określonych wartościach położenia i pędu cząstki. Dobrze znane orbity elektronowe Bohra stanow ią zaledwie przybliżoną ilustrację geom etryczną [2.29],

Rys. 2.18. Zasada korespondencji Bohra

Zgodnie z zasadą korespondencji Bohra klasyczne układy opisywane przez funkcję Hamiltona m uszą być zastąpione układami kwantowymi (np. elektronami czy fotonami), opisywanymi przez operator Hamiltona zależny od operatorów (położenia i pędu), a nie od wektorów. W fizyce

U KŁADY ZŁOŻONE I EWOLUCJA MATERII 71

klasycznej stany układów Ham iltona są określone przez punkty prze­strzeni fazowej. W mechanice kwantowej analogicznym pojęciem jest przestrzeń Hilberta. Stany układu kwantowego są opisywane przez wektory przestrzeni Hilberta generowanej przez wektory własne operato­ra Hamiltona.

Aby nieco dokładniej zilustrować ten m atematyczny przykład, w y­obraźmy sobie pojedynczą cząstkę. W mechanice klasycznej stan cząstki jest określony przez jej położenie w przestrzeni i pęd. W mechanice kwantowej każde pojedyncze położenie, w jakim cząstka może się zna­leźć, jest jakąś pojedynczą m ożliw ością należącą do zbioru wszystkich m ożliwych położeń o współczynnikach zespolonych. M am y zatem zło­żoną funkcję położenia, tak zw aną funkcję falow ą y (x). Dla każdego położenia x wartość y/ (x) oznacza amplitudę prawdopodobieństwa zna­lezienia cząstki w x. Prawdopodobieństwo znalezienia cząstki w jakim ś ustalonym i niewielkim przedziale wokół tego położenia otrzymuje się przez obliczenie kwadratu modułu amplitudy \y j{x)f. Funkcja falowa wyznacza także amplitudy dla różnych możliwych pędów. Przestrzeń Hilberta jest zatem złożoną przestrzenią stanu układu kwantowego.

K auzalną dynamikę stanów kwantowych określa cząstkowe równanie różniczkowe nazywane równaniem Schrodingera. Klasyczne dane ob­serwacyjne zawsze kom utują z określonymi wartościami. Natom iast nieklasyczne dane obserwacyjne układów kwantowych zasadniczo nie kom utują z żadnym wektorem własnym i - w konsekwencji - z żadną określoną w artością własną. Wartości danych obserwacyjnych stanu kwantowego m ogą być obliczone jedynie statystycznie.

Zasadniczą w łasnością formalizmu kwantowego Schrodingera jest zasada superpozycji, która ma charakter liniowy. Rozważmy dwa od­działujące na siebie układy kwantowe (np. parę fotonów emitowanych w przeciwnych kierunkach przez to samo źródło światła). Naw et w ów ­czas, gdy przy dużych odległościach ich fizyczne oddziaływanie znika, pozostają one w pewnej wspólnej superpozycji stanów, których nie m oż­na oddzielić czy umiejscowić. Dane obserwacyjne dwu układów kw an­towych w takim splątanym (czystym) kwantowym stanie superpozycji m ogą mieć jedynie nieokreślone wartości własne. Zasada superpozycji czy liniowości mechaniki kwantowej ukazuje współzależność (spląta­nych) stanów sprzężonych układów; ich istnienie zostało bezsprzecznie potwierdzone przez eksperymenty EPR. Filozoficznie biorąc, całość (kwantowa) jest czymś więcej niż sum ą jej części. Brak umiejscowienia jest fundam entalną w łasnością świata kwantowego, odm ienną od w ła­sności klasycznych układów Ham iltona [2.30]. Do zagadnienia tego wrócimy, gdy rozważać będziemy emergencję umysłu-mózgu oraz sztuczną inteligencję (rozdz. 4-5).

7 2 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

Zasada korespondencji Bohra skłania do postawienia pytania, czy cha­otyczny ruch występujący w klasycznych układach Hamiltona prowadzi do braku uporządkowania w odpowiednich układach kwantowych [2.31]. Dokonując krótkiego przeglądu podstawowych pojęć mechaniki kwanto­wej, wspomnieliśmy o pewnych zmianach, których należy się spodziewać przy przejściu od układów chaotycznych w sensie klasycznym do odpo­wiadających im układów kwantowych. W przeciwieństwie do mechaniki klasycznej mechanika kwantowa pozwala wysuwać jedynie przewidywa­nia statystyczne. Choć równanie Schrodingera jest liniowe w sensie zasady superpozycji i może być dokładnie rozwiązane (np. dla oscylatora harmo­nicznego) i choć funkcja falowa jest przez to równanie ściśle określona, nie znaczy to, że własności stanu kwantowego m ogą być ściśle obliczone. Możemy obliczyć jedynie gęstość prawdopodobieństwa znalezienia fotonu czy elektronu w danym punkcie czasoprzestrzeni.

Z racji zasady nieoznaczoności Heisenberga w świecie kwantowym nie m a trajektorii. Dlatego określenie chaosu poprzez wykładniczo zwiększające się oddzielenie sąsiednich trajektorii w układach kwanto­wych jest niemożliwe. Godna uwagi jest również inna konsekwencja zasady nieoznaczoności, która dotyczy chaosu. W róćmy do klasycznej przestrzeni fazowej z obszarami chaosu przedstawionej na rysunku 2.16. Z zasady nieoznaczoności wynika, że punktów w 2«-wymiarowej prze­strzeni fazowej w danej objętości hn nie da się rozróżnić. Przyczyną jest to, że chaotyczne zachowanie m niejsze niż h" nie może być w mechanice kwantowej opisane. Przewidzieć m ożna jedynie zachowanie regularne poza obszarem chaosu. W tym sensie bardzo mała, lecz skończona w ar­tość stałej Plancka może niwelować chaos.

W mechanice kwantowej odróżnia się układy stacjonarne niezależne od czasu oraz zależne od czasu układy Hamiltona. W układach ze stacjo­narnym hamiltonianem równanie Schrodingera może być zredukowane do liniowego zagadnienia wartości własnej, które pozwala obliczyć po­ziomy energii, np. atomu wodoru. Dopóki poziomy te są dyskretne, do­póty funkcja falowa ma przebieg regularny i chaosu nie ma. Powstaje pytanie, czy są jakieś różnice między widmem energii układu kw anto­wego o ustalonej granicy w sensie klasycznym a układem kwantowym, którego klasyczny odpowiednik zawiera chaos. Hamiltoniany zależne od czasu są wykorzystywane do sporządzenia opisu ewolucji czasowej, np. cząstek elementarnych i molekuł.

Według zasady korespondencji Bohra chaos kwantowy można stwierdzić, wychodząc od badania pewnych klasycznych układów Ha­miltona. M ogą być one całkowalne, prawie całkowalne lub chaotyczne. Trajektorie na hiperpłaszczyznach energii m ogą być zatem regularne, prawie regularne lub prawie chaotyczne. W wyniku kwantyzacji funkcji

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 7 3

Hamiltona, polegającej na zastąpieniu wektorów położenia i pędu odpo­wiednimi operatorami, otrzymujemy operator Ham iltona odpowiedniego układu kwantowego. N astępnie możem y wyprowadzić równanie Schrodingera i równanie wartości własnych. M ożna teraz postawić pyta­nie: czy własności systemu klasycznego z jego całkowalnym, prawie całkowalnym oraz chaotycznym zachowaniem m ożna przenieść do od­powiedniego układu kwantowego? Jak będzie wyglądać widmo, funkcje w łasne? Pytania te m ożna zebrać pod nagłówkiem: „chaos kwantowy’ . S ą na przykład obliczenia dowodzące, że widm o energii swobodnej cząstki kwantowej poruszającej się po pętli stadionu, dla której ruch w sensie klasycznym jest chaotyczny, drastycznie różni się od w idm a takiej cząstki poruszającej się po okręgu, dla której ruch w sensie kla­sycznym jest regularny.

''n a)

r S s .

b)T\sl

n1 _ nI p

C) n d)

A r %

t \ i/ . V . .0 1 2 3s 3 i 2' 3 s

Rys. 2.19a-d. Dwa sprzężone oscylatory o regularnej (a) i prawie cha­otycznej dynamice klasycznej, (b) atom wodoru w jednorodnym polu magnetycznym z regularną (c) i prawie chaotyczną dynamiką klasyczną (d) [2.32]

N a rysunku 2.19 rozkład odległości między sąsiednimi poziomami jest zilustrowany dwoma przykładami [2.32], Rysunek 2.19a, b przed­stawia układ składający się z dwu sprzężonych oscylatorów o dwu róż­nych w artościach w spółczynnika sprzężenia. N a rysunku 2.19a dynam i­ka odpowiedniego układu klasycznego jest regularna, na rysunku 2.19b prawie chaotyczna. Rysunek 2.19c, d przedstawia atom wodoru w jedno­rodnym polu magnetycznym. O ile odpowiednia dynam ika klasyczna na rysunku 2.19c jest regularna, o tyle dynam ika klasyczna na rysunku

7 4 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

2.19d jest prawie chaotyczna. Przypadki zachowań regularnych i cha­otycznych różnią się od siebie odmiennym rozkładem poziom ów energii (Poissona i Wignera), który m ożna obliczyć, rozwiązując odpowiednie równanie Schródingera. Znalazły one potwierdzenie w wielu symula­cjach komputerowych oraz w pom iarach laboratoryjnych w ykorzystują­cych spektroskopię laserową. W tym sensie kwantowy chaos nie jest żadną ilu z ją lecz pew ną złożoną strukturalną w łasnością świata kwan­towego. Układy Ham iltona są pewnym kluczem um ożliwiającym od­krywanie chaosu w makro- i mikrokosmosie. M a się rozumieć, iż nie powinniśm y jednak mylić złożonych struktur m atem atycznych determ i­nistycznego chaosu z potocznym wyobrażeniem nieporządku.

2.4. Układy zachowawcze i dyssypatywne. Wyłanianie się porządku

Odkąd Poincare opracował mechanikę nieba (1892), na podstawie m atem atycznych rozważań m ożna było wysnuć wniosek, że pewne ukła­dy mechaniczne, których czasow ą ewolucję określają nieliniowe rów na­nia Hamiltona, m ogą działać chaotycznie. Dopóki jednak uczeni nie dysponowali odpowiednimi narzędziami badania układów niecałkowal- nych, dopóty deterministyczny chaos był traktowany jako zwykła cieka­wostka. W pierwszych dekadach dwudziestego wieku odkryto wiele num erycznych metod, pozwalających przynajmniej w przybliżeniu ra­dzić sobie z m atem atyczną zaw iłością nieliniowych równań różniczko­wych. Moc obliczeniowa współczesnych szybkich kom puterów oraz wyrafinowana technika eksperymentalna stały się podstaw ą obecnych sukcesów nieliniowego podejścia do systemów złożonych w naukach przyrodniczych i społecznych. Komputerowe wizualizacje modeli nieli­niowych ułatw iają interdyscyplinarne zastosowania, które m ają ważkie konsekwencje w wielu gałęziach nauki. W 1963 meteorolog Edward Lorenz, uczeń znanego matem atyka Birkhoffa [2.33], zauważył, że dy­namiczny układ opisywany za pom ocą układu trzech nieliniowych rów ­nań różniczkowych pierwszego rzędu prowadzić może do całkowicie chaotycznych trajektorii. Z matem atycznego punktu w idzenia nielinio­wość jest koniecznym, lecz niewystarczającym warunkiem chaosu. Jest warunkiem koniecznym, ponieważ liniowe równania różniczkowe moż­na rozwiązać za pom ocą dobrze znanych procedur matem atycznych (transformacje Fouriera) i nie otrzymać chaosu. Układ Lorenza, wyko­rzystujący model dynamiki pogody, różni się od układów Ham iltona a la Poincare głównie sw ą dyssypatywnością. Ujmując rzecz obrazowo,

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 7 5

m ożna powiedzieć, że układ dyssypatywny nie jest zachowawczy, lecz „otwarty” ; posiada on zewnętrzny param etr kontrolny, który można ze­stroić z krytycznymi wartościami powodującym i przechodzenie w chaos.

Dokładniej rzecz ujmując, zarówno układy zachowawcze, jak i dys­sypatywne są opisywane nieliniowymi równaniam i różniczkowymi x = F (x , X), w których nieliniowa funkcja F wektora x = (xu ... , xd) zale­ży od zewnętrznego param etru kontrolnego X. O ile dla układów zacho­wawczych, zgodnie z twierdzeniem Liouville’a, elementy objętości w odpowiedniej przestrzeni fazowej zm ieniają swój kształt, lecz zacho­w ują wraz z upływem czasu objętość, o tyle elementy objętości układów dyssypatywnych stopniowo kurczą się (por. rys. 2.13, 2.14) [2.34],

Odkrycia determ inistycznego m odelu turbulencji dokonał Lorenz, który badał przebieg procesów atmosferycznych decydujących o pogo­dzie. Nagrzewana przez Słońce Ziemia ogrzewa atmosferę od dołu. Ze­wnętrzna przestrzeń, która jest zawsze wychłodzona, absorbuje ciepło z zewnętrznej powłoki atmosfery. N iższa warstwa powietrza usiłuje wzbić się w górę, a wyższa opada w dół. Ten ruch warstw został m ode­lowo przedstawiony w kilku eksperym entach Benarda. Prądy powietrzne w atmosferze m ożna sobie wyobrazić jako przekroje warstw. Ruchy ścierających się ze sobą mas powietrza gorącego i zimnego przedsta­w iają zawirowania nazwane komórkami Benarda. U noszą one nagrzane powietrze ruchem kolistym ku górze, a zimne powietrze opada w dół. A tm osfera składa się zatem z w ielu trójwym iarowych kom órek Benarda ściśle stłoczonych jak sześciokątna siatka. Śladów takich atm osferycz­nych wirów m ożna dopatrzyć się w regularnych wzorcach pagórków i dolin na pustyniach, na zaśnieżonych polach czy górach lodowych.

W typowym eksperymencie Benarda ciekła warstwa jest ogrzewana od dołu w polu grawitacyjnym (rys. 2.20a). Nagrzana ciecz na dole przem ieszcza się do góry, a zimny płyn na górze opada w dół. Ruchy te przeciw staw iają się siłom lepkości. Dla m ałych różnic temperatury S T lepkość dominuje, ciecz pozostaje wtedy w spoczynku, a ciepło przeno­szone jest równomiernie drogą przewodnictwa cieplnego. Zewnętrzny param etr kontrolny układu jest tzw. liczbą Rayleigha Ra prędkości, która jest proporcjonalna do AT. D la krytycznej wartości Ra stan cieczy staje się niestabilny i zaczyna się wykształcać struktura stacjonarnych zawi­rowań konwekcji (rys. 2.20b) [2.35].

Poza graniczną w artością Ra obserwujemy przechodzenie w ruch chaotyczny. Skomplikowane równania różniczkowe, opisujące ekspery­m ent Benarda, Lorenz uprościł do trzech nieliniowych równań różnicz­kowych w ystępujących w jego słynnym modelu. Każde równanie róż­niczkowe opisuje tempo zmiany - zmiennej X , wyrażającej prędkość cyrkulacji strumienia cieczy, zmiennej Y, charakteryzującej różnicę tem-

7 6 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

peratury między wznoszącymi się i opadającymi składnikami cieczy, zmiennej Z, wyrażającej odchylenie pionowego przekroju temperatury od jego wartości równowagowej. Z równań tych wynika, że dowolny elem ent objętości danego obszaru w odpowiedniej przestrzeni fazowej wykładniczo kurczy się wraz z upływem czasu. Model Lorenza jest więc dyssypatywny.

a)

T

T+AT

/ / / / / / / / / / / / / / '/ / // / / / / // / /

/ / / / / / // / / / / / ,' / / ' / / / / / - / ,

Rys. 2.20a, b. Eksperyment Benarda: nagrzewana warstwa cieczy

Zjawisko to m ożna zobrazować komputerowo, obliczając trajektorie generowane przez trzy równania modelu Lorenza. Przy spełnieniu pew­nych warunków pojedynczy obszar w trójwymiarowej przestrzeni fazo­wej jest przyciągany przez trajektorie zataczające jedną pętlę w prawo, następnie kilka pętli w lewo, potem znów w prawo itd. (rys. 2.21) [2.36],

Tory tych trajektorii znacząco zależą od warunków początkowych. Niewielkie zmiany ich wartości m ogą spowodować wystąpienie torów, które będą nagle odchylać się od starych, zataczając wiele różnych pętli. Z powodu swego dziwnego wyglądu, podobnego do dwóch oczu sowy, obszar przyciągania fazy Lorenza został nazwany „dziwnym atrakto- rem ” . Dziwny atraktor jest oczywiście chaotyczny. Jaka jednak struktura topologiczna sprawia, że trajektorie układają się coraz bliżej siebie, nie przecinając się wzajemnie? Oto przykład objaśniający definicję tzw. wymiarów fraktalnych [2.37]:

Niech M będzie podzbiorem atraktora w ^-wymiarowej przestrzeni fazowej. Załóżmy, że przestrzeń fazowa jest pokryta przez sześciany o długości krawędzi e. Niech N (e) będzie liczbą sześcianów, które mieszczą w sobie jakąś część atraktora M Jeśli e zdąża do zera (e —► 0), ujemna granica stosunku logarytmu iV (e) i loga- rytmu e, tzn. D = - lim ln N (e) / ln e, jest nazywana wymiarem fraktalnym.

Jeżeli atraktor jest punktem (rys. 2.14a), wymiar fraktalny wynosi ze­ro. W przypadku stałego cyklu granicznego (rys. 2.9) w ym iar fraktalny wynosi jeden. Ale w układach chaotycznych wym iar fraktalny nie jest liczbą całkowitą. W ogólności wymiar fraktalny można obliczyć jedynie

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 7 7

numerycznie. W przypadku m odelu Lorenza dziwny atraktor ma wymiar D ~ 2.06 ± 0.01.

t Z

Rys. 2.21. Atraktor Lorenza

Innym układem dyssypatywnym, w którym ruch chaotyczny był ba­dany eksperymentalnie, jest reakcja B iełousowa-Żabotyńskiego. W tym chemicznym procesie cząstka organiczna jest utleniana przez jony brom ­kowe; utlenianie jest katalizowane przez układ redoksy. Tempo zmiany stężenia reagentów w danym układzie reakcji chem icznych jest opisywa­ne przez układ nieliniowych równań różniczkowych z nieliniow ą funk­cją. Zmienna będąca wskaźnikiem chaotycznego zachowania jest w re­akcji Biełousow a-Żabotyńskiego stężeniem jonów w układzie redoksy. Przy odpowiedniej kom binacji reagentów eksperymentalnie zaobserwo­wać można nieregularne oscylacje tego stężenia. W skaźnikami oscylacji są oddzielnie zabarwione kręgi. To oddzielenie jest w spaniałą ilustracją nieliniowości. Do ewolucji liniowej stosowałaby się zasada superpozycji. W takim wypadku oscylujące kręgi nakładałyby się na siebie i wzajem ­nie przenikały.

Odpowiednie rów nania różniczkowe są autonomiczne, czyli formal­nie nie zależą od czasu. W symulacjach kom puterowych jest często rze­czą w ygodną badać przepływ w układzie dynamicznym opisywany rów ­naniami różniczkowymi, stosując dyskretne równania, pozwalające zna­leźć punkty przecięcia trajektorii za pom ocą (d - l)-w ym iarow ego

7 8 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

odwzorowania Poincarego w odpowiedniej J-wym iarowej przestrzeni fazowej (por. rys. 2.16). Poszukiwane punkty oznacza się przez

Rys. 2.22a-c. Krzywa logistyczna jako odwzorowanie rekurencyjne dla parametru kontrolnego a = 4A = 2 (a), a = 4/. = 3,2 (b) i a = 4k = 4 (c)

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 7 9

x (l) , x (2 ),..., x{ń), x(n + 1), gdzie n je st rosnącą liczbą punktów czaso­wych. Odpowiednie równanie dla punktu x (n + 1), następującego po punkcie x(n) = (x \(n ),..., xd- :(«)), m a postać x(n + 1 ) = G (x(n), i ) . W y­chodząc od przepływów, m ożna uogólnić klasyfikację układów zacho-

Rys. 2.23a, b. Sekwencja okresowego podwajania bifurkacji (a) oraz ob­szar chaosu odwzorowania logistycznego powyżej ac = 4AC (b)

8 0 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

wawczych i dyssypatywnych na odwzorowania Poincarego. Dyskretne równanie odwzorowania jest nazywane dyssypatywnym, jeśli prowadzi do ścieśniania objętości w przestrzeni fazowej.

Znanym przykładem odwzorowania dyskretnego je s t tzw. odwzoro­wanie logistyczne, które znalazło wiele zastosowań zarówno w naukach przyrodniczych, jak i społecznych. Przy zastosowaniu dość prostych metod symulacji komputerowej odwzorowanie to pozwala zilustrować podstawowe pojęcia opisujące przechodzenie złożonych systemów dy­namicznych od nieliniowości do chaosu. Rozważmy krótko ten przykład. Odwzorowanie logistyczne jest matematycznie określone rekurencyjnym (nieliniowym) odwzorowaniem drugiego stopnia x„ + l = axn (1 - x„) przedziału 0 < x < 1 na siebie, w którym param etr kontrolny a ma warto­ści 0 < a < 4 . Kolejne wartości funkcji x \, x 2, x3,... m ożna obliczyć za pom ocą prostego kom putera kieszonkowego. Dla a < 3 kolejne wartości funkcji zdążają to pewnego punktu stałego (rys. 2.22a). Jeśli a przekra­cza pew ną krytyczną wartość « i, po pewnym okresie przejściowym ko­lejne wartości dokonują periodycznych skoków m iędzy dwoma warto­ściami (rys. 2.22b). Jeśli a rośnie dalej ponad pew ną krytyczną wartość a2, długość okresu periodycz nych zm ian ulega podwojeniu. Jeśli a wzrasta jeszcze bardziej, okres zmian każdorazowo podwaja się przy osiągnięciu pewnych krytycznych wartości a\, a2,.. . . Jednak po przekro­czeniu krytycznej wartości ac, rozwój staje się coraz bardziej nieregular­ny i chaotyczny (rys. 2.22c) [2.38].

Przedstawioną na rysunku 2.23a sekw encją okresowego podwajania bifurkacji rządzi prawo regularności odkryte przez Grassmanna i Thom ae’ego, stosujące się do odwzorowania logistycznego. Prawo to Feigenbaum uznał za uniw ersalną własność całej klasy funkcji (stała Feigenbauma) [2.39], Rysunek 2.23b przedstawia chaos panujący w za­kresie wartości w iększych od ac.

Na rysunkach 2 .24a-c odwzorowania x„ na xn + 1 są przedstawione dla różnych parametrów kontrolnych, co um ożliwia wykreślenie odpowied­nich atraktorów o punkcie stałym, okresowych oscylacjach między dwoma punktami oraz całkowitym braku regularności, który nie posiada żadnego atraktora czy okresowości.

Trochę dziwne, że prosta matematyczna prawidłowość, jak ą jest od­wzorowanie logistyczne, powoduje skomplikowane bifurkacje i chaos możliwy w prezentowanych na rysunkach 2.23a, b przekształceniach. Konieczną, lecz niew ystarczającą przyczyną tego stanu rzeczy jest nieli­niowość równania. W tym kontekście stopnie narastania złożoności są określane przez narastające rozwidlenia, które prow adzą do chaosu jako bardziej złożonego, fraktalnego scenariusza. Każde rozwidlenie repre­zentuje m ożliw ą gałąź rozwiązania równania nieliniowego. Od strony

U KŁADY ZŁOŻONE I EWOLUCJA MATERII 8 1

fizykalnej rozwidlenia te ukazują fazy przechodzenia od stanu rów now a­gi do nowych możliwych stanów równowagi. Jeśli przez równowagę rozumieć stan symetrii, faza przechodzenia oznacza załamanie się syme­trii pod wpływem sił fluktuacji.

Rys. 2.24a-c. Atraktory odwzorowania logistycznego dla różnego para­metru kontrolnego: atraktor o punkcie stałym (a), oscylacja okresowa (c), chaos(b)

Symetria jest matem atycznie zdefiniowana przez inwariantność pew ­nych praw względem kilku transformacji m iędzy odpowiednimi układa­

8 2 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

mi odniesienia, w jakich pozostaje obserwator. W tym znaczeniu syme­tria praw Keplera jest określona przez transformacje Galileusza (por. rys. 2.6a). Prawa hydrodynamiki, opisujące oddolne ogrzewanie warstwy cieczy (rys. 2.20a), są inwariantne względem wszystkich horyzontalnych przesunięć. Równania reakcji chemicznych (w nieskończenie rozciągłym środowisku) są inwariantne względem wszelkich przesunięć, obrotów i przekształceń układu odniesienia używanego przez obserwatora [2.40].

Niemniej jednak owe wysoce symetryczne prawa pozw alają na przej­ścia fazowe do stanów cechujących się m niejszą symetrią. W przypadku eksperymentu Benarda rozgrzana warstwa cieczy staje się niestabilna, co powoduje powstanie stacjonarnych zawirowań konwekcji (rys. 2.20b). To przejście fazowe oznacza złamanie symetrii, ponieważ drobne fluktu­acje zm uszają zawirowania do wyboru jednego z dwu możliwych kie­runków. Nasz przykład pokazuje, że przejście fazowe oraz złamanie symetrii wywołane jest zm ianą zewnętrznych param etrów i ostatecznie prowadzi do wykształcenia nowej makroskopowej i przestrzenno-czaso- wej struktury układu oraz wyłonienia się porządku.

Oczywiście fluktuacje cieplne obarczone są pew ną niepew nością czy, precyzyjniej mówiąc, cechują się pewnym prawdopodobieństwem. Cząstkę, przypadkowo zaw racaną w biegu lub popychaną naprzód (ruchy Browna), m ożna opisać stochastycznym równaniem, które zmianę prawdopodobieństwa rozkładu ujmuje jako funkcję czasu. Jednym z najważniejszych narzędzi pozwalającym obliczyć prawdopodobień­stwo rozkładu danego procesu jest tzw. równanie główne. Ażeby w y­obrazić sobie ten proces, rozważmy cząstkę poruszającą się w trzech wym iarach sieci krystalicznej.

Prawdopodobieństwo znalezienia układu w punkcie x i czasie t ro­śnie, gdy zmiany rozpoczynające się w jakim ś innym punkcie x ’ zdążają do rozpatrywanego punktu („wzrost”). Zmniejsza się ono, gdy zmiany przekraczają ten punkt („spadek”). Ponieważ „wzrost” tw orzą wszystkie zmiany zachodzące między punktami początkowymi x ’ a x, jest on w y­nikiem ich zsumowania. Każdy składnik tej sumy jest określony praw­dopodobieństwem znalezienia cząstki w punkcie x ’ pom nożonym przez prawdopodobieństwo zmiany (w jednostce czasu) przy przejściu od x ’ do x. Analogicznie m ożna znaleźć „spadek” dla zmian po przekroczeniu punktu x. Dlatego tem po zmiany prawdopodobieństwa rozkładu procesu opisywane jest stochastycznym równaniem różniczkowym i zależy od różnicy między „wzrostem ” a „spadkiem ” .

Fluktuacje są wywoływane niezliczoną liczbą przypadkowo poruszają­cych się cząsteczek. Przykładem są tu molekuły cieczy. Rozdwojenie sto­chastycznego procesu może być zatem wywołane wyłącznie przez zmianę rozkładu probabilistycznego. Rysunek 2.25 przedstawia zmiany funkcji

U KŁADY ZŁOŻONE I EWOLUCJA MATERII 8 3

prawdopodobieństwa. Na rysunku 2.25a funkcja ma kształt ostrego piku z pojedynczym atraktorem, na rysunku 2.25b rozkład prawdopodobień­stwa jest płaski, zaś na rysunku 2.25c - gdy parametr kontrolny przekracza pew ną krytyczną wartość - ma on dwa maksima z dwoma atraktorami. Wykres 2.25c przedstawia stochastyczne złamanie symetrii [2.41],

a) b)

*o

c)

Rys. 2.25a-c. Funkcja prawdopodobieństwa z pojedynczym atrakto­rem (a), rozkład płaski (b), stochastyczne złamanie symetrii przez dwa atraktory (c)

Złożoność oznacza tu, że układ cechuje ogromna liczba stopni swobo­dy. Poprzez oddziaływanie z zewnątrz można zmieniać jego stopnie swo­body. Na przykład przy podniesionej temperaturze cząsteczki pary wodnej poruszają się swobodnie bez jakiejkolwiek wzajemnej korelacji. Kiedy temperatura się obniża, tw orzą się kropelki cieczy. To makroskopowe zjawisko zachodzi wtedy, gdy cząsteczki dzieli od siebie pewna uśrednio­na odległość, umożliwiająca wzajem ną korelację ruchu. W punkcie zama­rzania woda przekształca się w kryształki lodu, cechujące się niezmiennym uporządkowaniem cząsteczek. Od bardzo dawna dobrze znano te przejścia fazowe. Rozmaite nagromadzenia takich stanów mogły przyczynić się do wysunięcie filozoficznych koncepcji, które głosiły, że woda stanowi pod­stawowy składnik materii (por. podrozdz. 2.1).

Drugi przykład zaczerpnięty jest z nauk technicznych. Po przekro­czeniu pewnej krytycznej wartości nagrzewany m ateriał ferrom agne­tyczny traci swe magnetyczne właściwości. Ale gdy tem peraturę się obniży - odzyskuje je. M agnetyzm jest m akroskopow ą własnością, którą na poziomie m ikroskopowym m ożna wyjaśnić zm ianą stopni swobody. Ferrom agnetyk składa się z w ielu m agnesów atomowych. Przy podnie­sionej tem peraturze atomowe magnesy skierowane są w przypadkowych kierunkach. Dlatego na poziomie makroskopowym nie obserwuje się żadnego namagnesowania. Poniżej temperatury krytycznej atomowe magnesy ustawione są w pewnym m ikroskopowym porządku, dając m akroskopow ą własność nam agnesowania (rys. 4.9a). W obydwu przy­padkach pojawienie się m akroskopowego porządku zostało wywołane

8 4 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

obniżeniem temperatury. Struktura ta została utworzona bez straty ener­gii w niższej temperaturze. Jest ona zatem pewnym rodzajem zachowaw­czej (odwracalnej) samoorganizacji. Jej fizycznej interpretacji dostarcza prawo rozkładu Boltzmanna stwierdzające, że struktury z m niejszą ener­gią w ystępują głównie w niskich temperaturach.

Istnieją jednak układy, które swego uporządkowania i działania nie zaw dzięczają obniżeniu temperatury, lecz podtrzym ywaniu strumienia energii i materii. Dobrze znanymi przykładami są tu systemy żywe, jak rośliny i zwierzęta, które przysw ajają energią biochemiczną. Przetwarza­nie tej energii może prowadzić do wytwarzania makroskopowych struk­tur, ja k wzrastanie roślin czy przem ieszczanie się zwierząt. Lecz takie wyłonienie się porządku jest bez wątpienia czymś typowym dla syste­mów żywych (por. rozdz. 3). Jest to rodzaj dyssypatywnej (nieodwracal­nej) samoorganizacji dalekiej od równowagi cieplnej, k tórą znajdujemy zarówno w fizyce i chemii, jak też w biologii.

Jak dobrze wiadomo, z drugiego prawa termodynamiki wynika wnio­sek, że układy zamknięte, które nie w ym ieniają energii i materii ze swym otoczeniem, przekształcają się w układy nieuporządkowane, bliskie rów ­nowagi cieplnej. Stopień nieporządku mierzy się w ielkością nazyw aną „entropią” . Drugie prawo mówi: w układach zam kniętych entropia zaw­sze rośnie do pewnej wartości maksymalnej. Kiedy na przykład ciało chłodne styka się z ciałem ciepłym, wym iana ciepła sprawia, iż obydwa ciała uzyskują tę sam ą temperaturę, czyli ten sam stopień nieuporządko- wania i jednorodności cząsteczek. Kiedy wlewamy kroplę mleka do kawy, mleko rozlewa się tak, iż w końcu powstaje pewna nieuporządko­wana i jednorodna mieszanina kawy z mlekiem. Procesu odwrotnego nigdy się nie obserwuje. Wedle drugiego prawa termodynamiki, procesy są zatem nieodwracalne i m ają jeden tylko kierunek [2.42],

Przykładem zaczerpniętym z hydrodynamiki jest opisana na początku rozdziału 2.4 niestabilność Benarda. Kiedy ogrzewana w arstwa cieczy (rys. 2.20a) osiąga wartość k ry tyczną pojawia się pewien makroskopo­wy ruch (rys. 2.20b). Z nieuporządkowanego i jednorodnego stanu wyła­nia się przeto dynamiczna, dobrze uporządkowana struktura przestrzen­na, która utrzymuje się tak długo, jak długo układ jest podtrzymywany przez strumień energii.

Innym przykładem, pochodzącym z dynamiki cieczy, jest przepływ cieczy wokół cylindra. Zewnętrznym parametrem kontrolnym jest tu liczba Reynoldsa Re prędkości cieczy. Przy małej prędkości przypływ jest jednorodny (rys. 2.26a). Przy prędkościach w iększych pojawia się nowa struktura makroskopowa z dwoma wirami (rys. 2.26b). Przy jesz­cze większych - wiry zaczynają oscylować (rys. 2.26c-d). Przy pewnej wartości krytycznej po drugiej stronie cylindra pojawia się nieregularna

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r i i 8 5

i chaotyczna struktura przepływu turbulentnego (rys. 2.26e). Rysunki 2 .26a-e są m apą możliwych atraktorów z jednym lub wielom a punktami stałymi, bifurkacjami, oscylacjami, quasi-oscylacjami, a w końcu frak- talnym chaosem [2.43].

d)

e)

Rys. 2.26a-e. Makroskopowa struktura dynamiki cieczy po drugiej stro­nie cylindra w zależności od rosnącej prędkości cieczy jako parametru kontrolnego: stan jednorodny (a), dwa wiry (b), oscylacje (c), quasi-oscy- lacje (d), chaos (e)

Znanym przykładem zaczerpniętym ze współczesnej fizyki i techniki jest laser. Laser zbudowany w oparciu o ciało stałe składa się z pręta

8 6 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

zawierającego domieszkę określonych atomów. Każdy atom jest pobu­dzany przez doprowadzaną z zewnątrz energię, która powoduje emisję impulsów świetlnych. Zw ierciadła umieszczone na obu końcach pręta służą selekcji tych impulsów. Jeśli impulsy rozchodzą się wzdłuż osi, są wielokrotnie odbijane i pozostają dłużej wewnątrz lasera, natom iast im­pulsy rozchodzące się w innych kierunkach w ychodzą na zewnątrz. Przy małej mocy pompowania laser działa tak jak lampa, ponieważ atomy em itują impulsy świetlne niezależnie od siebie (rys. 2.21 a). Począwszy jednak od pewnej wartości mocy, atomy drgają zgodnie, co powoduje emisję jednego monochrom atycznego impulsu o nieograniczonej długo­ści trwania (rys. 2.27b) [2.44],

Rys. 2.27a, b. Wykresy fal emitowanych przez lampę (a) i laser (b)

Promień lasera stanowi przykład w yłaniania się makroskopowego po­rządku możliwego dzięki dyssypatywnej (nieodwracalnej) sam oorgani­zacji dalekiej od równowagi termicznej. Jako urządzenie wymieniające i przetwarzające energię, laser jest bez wątpienia układem dyssypatyw- nym dalekim od równowagi termicznej.

Dawniej uczeni musieli odwoływać się do demonów lub mitycznych sił przeobrażających elementy układów w nowe wzorce porządku. Sa- moorganizację dyssypatywną m ożna jednak wyjaśnić - podobnie jak samoorganizację zachowawczą - pew ną ogólną praw idłow ością k tórą precyzyjnie ujm ują dobrze znane metody matematyczne. Rozważmy pierw szą lepszą strukturę, na przykład jednorodną ciecz czy zachodzącą przypadkowo emisję lasera. Przyczyną niestabilności takiej struktury jest zmiana parametrów zewnętrznych, która ostatecznie powoduje wyłonie­nie nowej makroskopowej struktury czasoprzestrzennej. Niedaleko od

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 8 7

punktu równowagi m ożna wyróżnić stabilne i niestabilne ruchy wspólne lub drgania. Ruchy niestabilne zaczynają oddziaływać i wpływać na ruchy stabilne, które w skutek tego m uszą być wyeliminowane. Hermann Haken sugestywnie nazwał ten proces „zasadą podporządkowania” . Rze­czywiście, począwszy od pewnego progu, ruchy stabilne są „podporząd­kowywane” niestabilnym.

Ten sposób zachowania jest w matematyce dobrze znany jako tzw. eliminacja adiabatyczna szybko m alejących zmiennych, na przykład z głównego równania, opisującego zmianę prawdopodobieństwa w da­nym układzie. Oczywiście elim inacja ta um ożliw ia znaczącą redukcję stopni swobody. Pojawienie się nowej struktury jest następstwem faktu, że utrzymująca się niestabilność pełni funkcję parametrów porządkowa­nia określających m akroskopowe zachowanie układu. Ewolucję param e­trów m ikroskopowych opisuje równanie różniczkowe. W przeciw ień­stwie do m ikroskopowych własności poszczególnych elem entów układu (np. atomów i molekuł) parametry porządkowania w yznaczają m akro­skopowe własności całego układu. W przypadku lasera niektóre powoli zmieniające się („nietłum ione”) amplitudy niestabilnych ruchów czy zaburzeń m ogą służyć jako parametry porządkowania, albowiem uzy­skują one dominację nad układem atomów. W języku biologii równania param etru porządkowania opisują proces „współzawodnictwa” i „selek­cji” między różnymi rodzajami ruchów. Rzecz jasna, są to tylko m etafo­ryczne sformułowania, które m ożna doprecyzować za pom ocą w spo­mnianych wyżej technik matematycznych [2.45].

Podsumowując, układ dyssypatywny, przy pewnej wartości progowej, może stać się układem niestabilnym i zaniknąć, umożliwiając wyłonienie nowej struktury. Ponieważ wprowadzenie odpowiednich parametrów porządkowania jest skutkiem eliminacji ogromnej liczby stopni swobody, emergencja porządku dyssypatywnego pociąga za sobą radykalną reduk­cję złożoności. Struktury dyssypatywne to podstawowe pojęcie teorii systemów złożonych. W książce tej używane są one dla zobrazowania procesów badanych przez nauki przyrodnicze i społeczne. N ieodwracal­ność struktur dyssypatywnych przypom ina znaną sentencję Heraklita, że nie można dwa razy wejść do tej samej rzeki. N ieodwracalność narusza oczywiście symetrię czasu charakterystyczną dla klasycznego (Hamilto- nowskiego) świata New tona i Einsteina. Ale klasyczny pogląd okaże się pewnym szczególnym przypadkiem w świecie, który podlega stałym zmianom. Heraklit wszakże wierzył w porządkujące prawo, harm onizu­jące przypadkowe oddziaływania i wytwarzające nowe stany uporząd­kowanej materii. N ależy upewnić się, czy matematyczny model układu dyssypatywnego będzie zdolny wyrazić uniwersalne własności takiego prawa.

8 8 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

Ogólny schemat ewolucji materii m ożna oprzeć na zunifikowanej teorii oddziaływań fizycznych (rys. 2.28). Standardowe modele ewolucji kosmicznej, które w ynikają z ogólnej teorii względności Einsteina, m u­szą być wyjaśnione przez prawa mechaniki kwantowej. W chwili obec­nej dysponujemy zaledwie kilkom a matem atycznym i modelami ewolucji kosmicznej, które jedynie częściowo zostały przetestowane i sprawdzone w doświadczeniu. Niemniej modele te oparte są na ogólnej idei, że emergencja struktur o rosnącej złożoności (cząstek elementarnych, ato­mów, molekuł, planet, gwiazd, galaktyk) może być wyjaśniona przez kosmiczne przejścia fazowe lub łam anie symetrii [2.46].

prawa ruchu planet

prawa swobodnego spadku itd. na Ziemi

elektryczność

magnetyzm

teoria Maxwella

elektrodynamikakwantowa

oddziaływanie słabe

superunifikacja

oddziaływanie silne

I---------- J| wielka unifikacja

Rys. 2.28. Zunifikowane oddziaływania fizyczne

Przyjmuje się, iż w ewolucji kosmicznej stan początkowy jest niemal jednorodny i symetryczny. N ie m ożna w nim wyróżnić oddzielnych czą­stek elementarnych, ale cząstki m ogą przekształcać się jedne w drugie. W trakcie ewolucji kosmicznej urzeczywistnione zostały kolejne warto­ści krytyczne, przy których osiągnięciu dochodziło do łam ania symetrii wywoływanego odchyleniami i fluktuacjami, skutkiem czego wyłaniały się nowe cząstki i oddziaływania. Jak powiedział Pierre Curie: „C ’est la dissymetrie, qui cree le phenom ene” („To brak symetrii tworzy zjawi­ska”) [2.47], M usimy jednak pam iętać, że kosmiczny proces łamania

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 8 9

symetrii i przejścia fazowe są matem atycznym i ekstrapolacjami ekspe­rymentów i teorii fizyki wysokich energii.

Fizyka współczesna wyróżnia cztery podstawowe oddziaływania - elektromagnetyczne, silne, słabe oraz grawitacyjne. M atematycznie są one wyrażane przez tzw. pola cechowania. Celem fizyki cząstek elementarnych jest zunifikowanie czterech rodzajów oddziaływań w jedno fundamentalne oddziaływanie odpowiadające początkowemu stanowi wszechświata. Dla wysokich energii osiągnięto już w akceleratorze w CERN unifikację od­działywań elektromagnetycznych i słabych (rys. 2.28). Unifikacja oznacza, że w stanie bardzo wysokiej energii cząstki, które „czują” oddziaływanie słabe (elektrony, neutrina itp.), oraz te, które „czują” oddziaływania elek­tromagnetyczne, nie m ogą być odróżnione. Można je opisać za pom ocą tej samej grupy symetrii [U (l) x SU(2)], co znaczy, że są one niezmiennicze względem transformacji tej grupy. Przy pewnej ściśle określonej krytycz­nej wartości niższej energii symetria przekształca się w symetrię częścio­w ą [U (l) i SU(2)] odpowiadającą oddziaływaniom elektromagnetycznym i słabym.

Złamanie tego rodzaju symetrii fizycznie oznacza przejście fazowe związane z em ergencją dwu nowych fizycznych oddziaływań i odpowia­dających im cząstek elementarnych. Proces spontanicznego łam ania symetrii jest dobrze znany. N a przykład jajko, które jem y na śniadanie, nie jest stabilne w swym symetrycznie pionowym ustawieniu. Każde najmniejsze zaburzenie powoduje jego spontaniczny powrót do asyme­trycznego, lecz energetycznie stabilnego położenia poziomego. Przejście fazowe ferrom agnetyka ze stanu, w którym nie wykazuje on właściwości magnetycznych, do stanu, w którym właściwości te posiada, jest wywo­łane obniżeniem jego temperatury do pewnego krytycznego punktu. Elementarne dipole spontanicznie obierają jeden z dwu możliwych kie­runków m agnetycznych, łamiąc symetrię spinu obrotowego i powodując wyłonienie się nowej makroskopowej własności (namagnesowania).

Z łożoną różnorodność barionów (protonów, neutronów itd.) i m ezo­nów, podlegających oddziaływaniom silnym, tw orzą tzw. kwarki, mające trzy stopnie swobody, tzw. kolory - czerwony, zielony i niebieski. Bario- ny są na przykład zbudowane z trzech kwarków, które m ają trzy różne kolory. Kolory te są kom plem entarne w tym znaczeniu, że hadron jest w swym otoczeniu neutralny (nie ma żadnego koloru). M atematyczna grupa symetrii [SU(3)], charakteryzująca transformację koloru kwarków, jest dobrze znana.

Po unifikacji oddziaływań elektrom agnetycznych i słabych fizycy bę­d ą chcieli dokonać „wielkiej unifikacji” oddziaływań elektrosłabych i silnych, a na koniec „superunifikacji” wszystkich oddziaływań. Jest kilka program ów badawczych dotyczących superunifikacji, np. teorie

9 0 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

supergrawitacji i superstrun. Od strony matematycznej polegają one na przejściu do bardziej ogólnych struktur symetrii („grup cechowania”) zawierających częściowe symetrie czterech podstawowych oddziaływań. Jeśli zaś chodzi o techniczną stronę zagadnienia, kolejne szczeble unifi­kacji m ożna urzeczywistnić, zwiększając wartości wysokich energii. Ale „wielka unifikacja” w ym aga stanów energii, których nie da się wytwo­rzyć laboratoryjnie. Dlatego wnioski dotyczące wielkiej unifikacji, które w ynikają z fizyki wysokich energii, m ogą być potwierdzone jedynie drogą analizy pewnych konsekwencji dających się testować laboratoryj­nie lub obserwować we wszechświecie (np. rozpad protonów). Superuni- fikacja wszystkich oddziaływań wymagałaby nieskończenie rosnących stanów energii, których prawa fizyczne nie są jeszcze znane.

Teoria tzw. inflacyjnego wszechświata zakłada wczesny wszechświat0 małych rozmiarach, lecz ogromnej energii („kwantowa próżnia”), który pod wpływem siły odpychania stanu kwantowej próżni („antygrawita- cji”) gwałtownie powiększa sw ą m akroskopow ą wielkość. To kosmiczne przejście fazowe pozwala wyjaśnić dobrze znane własności, jak ie obser­wujemy we wszechświecie, np. względnie jednorodny rozkład gwiazd1 materii. W trakcie rozszerzania pewne drobne odchylenia od symetrii i jednorodności m ogły być wzmacniane, aż stały się na tyle duże, by m ożna było wytłumaczyć obserwowane struktury wszechświata. W roz­szerzającym się wszechświecie gęstość materii nieznacznie zm ienia się przy przechodzeniu od jednego punktu do drugiego. Grawitacja mogła zatem sprawić, że obszary o większej gęstości spowolniły swe rozsze­rzanie i zaczęły się ścieśniać. Te lokalne zdarzenia doprowadziły do powstania galaktyk i gwiazd [2.48],

W yłanianie się strukturalnej złożoności wszechświata, od cząstek elementarnych aż po organizmy żywe, tłumaczy się ogólnie przejściami fazowymi, które związane są z łam aniem symetrii stanów równowagi (rys. 2.29, 2.30). W tym znaczeniu kosm iczna ewolucja materii jest sa­moistnie organizującym się procesem w yłaniania zachowawczych i dys- sypatywnych struktur. M usimy jednak pamiętać, że kosm iczna samoor­ganizacja pozostaje dziś jedynie, jak mówił Kant, „regulatyw ną ideą badań” : mamy bardziej lub mniej wiarygodne modele dynamiczne, które w mniejszym czy większym stopniu są empirycznie potwierdzone. Sam początek ewolucji kosmicznej jest dotąd nieznany.

Jeśli weźmiemy pod uwagę jedynie prawa ogólnej teorii względności Einsteina, wówczas - jak matematycznie dowiedli tego Roger Penrose i Stephen Hawking - standardowe m odele ewolucji kosmicznej m ają pew ną osobliwość, k tórą m ożna interpretować jako W ielki Wybuch, tzn. jako wyłonienie się wszechświata z punktu matematycznego. Jeśli jed ­nak ogólną teorię względności (czyli relatyw istyczną teorię grawitacji

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c ja m a t e r ii 9 1

Einsteina) będziemy rozważać łącznie z m echaniką kw antow ą która posługuje się nie czasem rzeczywistym, lecz zespolonym, wtedy - czego matematycznie dowiódł Hawking - możliwy jest pewien „gładki” model kosmiczny, bez jakiegokolw iek początku, który po prostu istnieje w zgo­dzie z matematycznymi prawami zunifikowanej relatywistycznej fizyki kwantowej [2.49],

Rys. 2.29. Wyłanianie się strukturalnej różnorodności we wszechświecie od cząstek elementarnych po galaktyki [2.48]

Twierdzenia o osobliwościach Penrose’a i Hawkinga oparte są na hi­potezie małych obszarów przestrzeni, w których czasoprzestrzeń jest tak dalece zakrzywiona, że grawitacja staje się nieskończenie duża. Istnienie takich osobliwości, w postaci na przykład czarnych dziur, jest metodolo­gicznie wątpliwe. Ponieważ prawa klasycznej i relatywistycznej fizyki nie stosują się do obszarów o nieskończonej krzywiźnie, przewidywanie zda­rzeń w czasie nie jest w nich możliwe. Oczywiście konsekwencje takiego stanu rzeczy są o wiele bardziej dramatyczne niż wykładniczo rosnące

9 2 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

trudności przewidzenia odległej przyszłości w chaotycznie zachowujących się systemach. Dlatego James B. Hartle i Stephen Hawking wysunęli m o­del wszechświata bez osobliwości, w którym obowiązują zarówno prawa mechaniki kwantowej, jak i ogólnej teorii względności, a rzeczywistą oś czasu zastępuje oś urojona (w sensie liczb rzeczywistych i urojonych) [2.50]. W przeciwieństwie to teorii względności Einsteina w modelu Haw- kinga trzy osie przestrzeni, wraz z zespoloną osią czasu, są podstawą za­mkniętego, wczesnego wszechświata kwantowego bez granic i brzegów. Taka czasoprzestrzeń nie tylko mogłaby istnieć zawsze, ale i każde zda­rzenie fizyczne mogłoby być wyjaśnione zgodnie z jej prawami. W m o­delu tym tradycyjne wyobrażenie wszystkiego, co jakoś się „zaczyna” lub jest „wytwarzane”, metodologicznie nie daje się uzasadnić i traktowane jest jako produkt ludzkiej wyobraźni dostosowanej do ograniczonych aspektów czasoprzestrzeni codziennego doświadczenia.

Rys. 2.30. Ewolucja materii z rosnącą i malejącą złożonością [2.51]

Teoria Hawkinga nie tylko jest matem atycznie spójna, ale i zasadni­czo poddaje się eksperym entalnem u testowaniu. Dlatego m a ona status teorii naukowej - nie jest zw ykłą spekulacją. Jedną z przetestowanych konsekwencji modelu bez osobliwości są czarne dziury, w których wszystkie linie fotonów („wiązki św iatła”) nie zanikają całkowicie, lecz pow racają jako możliwe do zarejestrowania promieniowanie. W yjaśnie­nie początkowej osobliwości wszechświata tkwi w m ożliwości kwanto­

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a MATERII 9 3

wych fluktuacji, które są skutkiem relacji nieoznaczoności. Ale czarne dziury, wytwarzając promieniowanie, pochłaniają energię i masę. Z cza­sem rozpadną się całkowicie, a wraz z nimi zginie również historia życia związanych z nimi gwiazd. W ich m iejsce pojawi się we wszechświecie przerw a w pamięci. W ynikałoby stąd, iż wraz z załam aniem się struktur galaktycznych przechodzący do stanu próżni wszechświat bez własności w ejdzie w stadium „kosmicznej choroby Alzheim era” .

W czesny i niezm ienny wszechświat kwantowy H awkinga przypom i­na niezmienny byt Parmenidesa. Jednakże zasada nieoznaczoności utrzymuje, że wczesny wszechświat nie m ógł być całkowicie jednorod­ny: położenia i prędkości cząstek musiały podlegać fluktuacjom i ce­chowały się pew ną nieokreślonością. W szechświat musiał więc przebyć okres gwałtownej ekspansji opisywanej przez model rozszerzającego się wszechświata. Ekspansja ta, na przestrzeni odpowiednio długiego czasu, doprowadziła do powstania naszego złożonego świata. Równowaga świata parm enidejskiego załamała się i pod wpływem działania podsta­wowego prawa fizyki kwantowej przekształciła w ewoluujący i złożony świat Heraklita - przy założeniu, że czas jest „gładki”, pozbawiony ja ­kichkolwiek osobliwości.

Kosmologiczny model wszechświata „wiecznego” , bez początkui końca, już w 1948 roku opracowali Hermann Bondi, Thomas Goldi Fred Hoyle. Autorzy ci nie tylko zakładali jednorodność i izotropię przestrzeni w każdym momencie czasu („zasada kosm ologiczna” stan­dardowych modeli W ielkiego Wybuchu), ale także jednorodność i izo­tropię czasu. Ich „doskonała Zasada Kosm ologiczna” , która stwierdza, że wszechświat w całości wygląda tak samo nie tylko w każdym punkciei w każdym kierunku, ale i w każdym czasie - prowadzi do modelu stanu stacjonarnego. Według H ubble’a zachodzi pewien związek między prze­sunięciem prążków widm ku czerwieni a w zrastającą odległością odda­lających się galaktyk. Jeśli zatem liczba galaktyk przypadająca na jed ­nostkow ą objętość jest niezmienna, m uszą pojawiać się nowe galaktyki, by wypełnić luki w rozszerzających się oczkach skoordynowanej siatki powiązanych ruchów. W ytłumaczenie ciągłej kreacji materii z koniecz­ności wymagało więc przyjęcia pewnej hipotezy ad hoc wysuwanej przez kosmologię stanu stacjonarnego.

We w spółczesnych kosm ologiach stanu ąuasi-stacjonam ego tę oso­bliw ą hipotezę o przypadkowej i nielokalnej kreacji materii wyjaśnia się lokalnym powstawaniem nowych galaktyk we wszechświecie, które ma m iejsce wszędzie i w każdym czasie. Przyjmuje się, że warunki lokal­nych wielkich wybuchów spełnione są w centrach starych galaktyko ogromnej masie. O wieku galaktyki zdają się także świadczyć przesu­nięcia prążków widm ku czerwieni. Jednorodna ewolucja, prowadząca

9 4 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

do w yłaniania się, po globalnym Wielkim W ybuchu, kolejno cząstek elementarnych, atomów, molekuł, galaktyk, gwiazd (rys. 2.29), jest zastąpiona autokatalityczną sam oreprodukcją wszechświata, który nie ma początku ani końca, ale w którym m ają miejsce lokalne narodziny, rozwój i śmierć galaktyk. Stare, umierające galaktyki tw orzą w tym przypadku materię dla nowych galaktyk - tak jak rośliny i zwierzęta noszą w sobie zarodek nowego życia. Uniwersalna dynamika jaw i się jako gigantyczny, nigdy niekończący się, nieliniowy i cykliczny proces materii [2.51].

Być może jednak prawa mechaniki kwantowej otw ierają luki (czy „kanały”), które um ożliw iają uniknięcie fatum, jakie rządzi naszym wszechświatem. Wedle ogólnej teorii względności prędkość podróży kosmicznej nie może być w iększa od prędkości światła. Ponieważ tory promieni świetlnych są zaginane przez pola grawitacyjne, podróżnicy w czasie m uszą przebywać zakrzywione szlaki w czasoprzestrzeni z ogrom ną prędkością, ograniczoną prędkością światła. Dlatego żeby uniknąć rozerwania czasoprzestrzeni przez pole grawitacyjne, dla eksplo­racji obszarów czasoprzestrzeni należałoby używać ogromnych dróg objazdowych. Zgodnie z zasadą nieoznaczoności Heisenberga kwantowe fluktuacje mogłyby otwierać istniejące przez krótką chwilę kanały w czasoprzestrzeni. Prawa mechaniki kwantowej pozw alają przypusz­czać, że kanały takie m ożna by wykorzystać jako momentalne drogi szybkiego dostępu, położone między zakrzywionymi strefami czasoprze­strzeni. Jeżeli jednak nasz wszechświat nie jest światem jedynym , lecz splata się jakąś fraktalną rozm aitością z wielom a innymi rozwidlonymi wszechświatami (hipotezę taką stawia Andrei Linde w swej teorii infla­cyjnej), wówczas kanały mogłyby być również używane jako drogi ucieczki ze wszechświata, który, starzejąc się, wchodzi w kosmiczny okres choroby Alzheimera i w miarę, jak traci sw ą energię, staje się co­raz bardziej wrogi życiu.

Z teologicznego punktu widzenia modele te nie potrzebują jakiego­kolwiek stwórcy, ponieważ zakłada się, że świat był i zawsze będzie czymś samowystarczalnym oraz zdolnym do samoorganizacji. Pod względem matematycznym modele te m ogą być bardzo eleganckie. Ale oceniając rzecz z punktu widzenia metodologii, m usimy przyznać, że nie stworzyliśmy dotąd kompletnej i spójnej teorii łączącej mechanikę kw antow ą z relatyw istyczną teorią grawitacji, która mogłaby wyjaśnić ewolucję materii oraz jej rosnącą złożoność. Zdobyliśmy jedynie pew ­ność co do tego, jakie pewne własności winna posiadać taka zunifikowa­na teoria. W chwili obecnej proponuje się różne ujęcia teorii strun w celu uzyskania unifikacji na podstawowym poziom ie cząstek elementarnych. Jeśli wszystkie rodzaje oddziaływań m iędzy cząsteczkami elementamy-

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 9 5

mi - grawitacyjne, silne, słabe i elektromagnetyczne - są generowane przez drgające struny, jest szansa uniknięcia ostatecznej utraty informacji w czarnych dziurach starzejącego się wszechświata: dzięki drgającym membranom strun o jeszcze większej liczbie wymiarów informacja m o­głaby się gromadzić w substrukturze materii [2.52].

2.5. Złożone systemy nanoświata i samotworzące się materiały

Procesy samoorganizacji związane z ew olucją materii można obser­wować od poziom u cząstek elementarnych poczynając, a na kosmicznej strukturze galaktyk kończąc. Są one interesujące nie tylko z epistemicz- nego punktu widzenia, ale i z racji swych zastosowań w naukach o m ate­riałach oraz w biologii. Dla oddzielenia nauki o materiałach od naukio życiu ogromne znaczenie m ają systemy supram olekulam e. M olekular­na samoorganizacja polega na spontanicznym wiązaniu się cząstek w warunkach równowagi w stabilne i strukturalnie dobrze określone agregaty o wymiarach 1—102 nanometrów (1 nm = 10 9 m = 10 A).

Zależnie od punktu widzenia danej dyscypliny za nanostruktury uwa­ża się agregaty małe, znane z codziennego doświadczenia, lub bardzo duże. Dla chemików nanostrukturami są molekularne nagromadzenia atomów o liczbie od 103 do 109 i o masie cząsteczkowej od 104 do 10l() daltonów. Z punktu widzenia chemii są one zatem ogromnymi supramo- lekułami. Dla m olekularnych biologów nanostruktury m ają rozmiary dobrze znanych przedmiotów, od prostych substancji białkowych aż do wirusów i organizmów komórkowych. Ale dla inżynierów m ateriało­wych i elektroników nanostruktury sytuują się w obszarze granicznym dzisiejszej m ikroelektroniki i są dosyć małe [2.53],

Naukę o nanoświecie zapoczątkowało bystre spojrzenie pewnego wybitnego fizyka. W artykule zatytułowanym Na dnie je s t sporo miejsca Richard Feynman oświadczył:

Prawa fizyki, tak jak je pojmuję, nie wykluczają możliwości manipulowania rzeczami w skali atomowej. Zasadniczo byłoby możliwe [...], aby fizyk do­konał syntezy każdej substancji chemicznej, jaką zna chemik [...]. Jak? Umieść atomy tam, gdzie mówi chemik, a otrzymasz substancję. Zagadnie­niom chemii i biologii udzieli się ogromnego wsparcia, jeśli nasza zdolność pojmowania tego, co robimy, i co robią rzeczy na poziomie atomowym, zo­stanie w końcu rozwinięta - jest to rozwój, którego, jak sądzę, nie da się uniknąć [2.54],

9 6 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

Sw ą fizyczną ideę nanoświata Feynm an wysunął w późnych latach pięćdziesiątych. Wiara w nowy świat wym aga dla swego utrzymania nowych narzędzi obserwacji i pomiaru. Od początku lat osiem dziesią­tych nanoświat m ożna badać za pom ocą m ikroskopu tunelowego. U schyłku lat osiemdziesiątych Erie Drexler nakreślił rew olucyjną wizję technicznych możliwości:

Przyroda pokazuje, że molekuły mogą być traktowane jak maszyny, ponie­waż w oparciu o taki mechanizm działają rzeczy ożywione. Enzymy są mo­lekularnymi maszynami, które tworzą, rozbijają i ponownie porządkują wią­zania utrzymujące razem inne molekuły. Mięśniami poruszają molekularne maszyny, które ciągną za sobą poszczególne włókna. DNA pełni rolę syste­mu zmagazynowanych danych przenoszącego cyfrowe dyrektywy do mole­kularnych maszyn, rybosomów, wytwarzających cząsteczki białka. Z kolei cząsteczki białka stanowią zasadniczą część opisywanego tu mechanizmu molekularnego [2.55].

N anotechnologia pozwoli umiejscowić i połączyć atomy w sposób podobny do procesów zachodzących w organizmach żywych. Złożone organizmy, jak rośliny i zwierzęta, w ykorzystują mechanizm m olekular­ny w procesie wytwarzania i usuwania defektów na poziom ach kom ór­kowym i subkomórkowym. Komórkę m ożna traktować jako wytwórnię nanomaszyn produkującą molekularne prototypy - białko, kwas nukle­inowy, lipidy i wielocukry. Są one wykorzystywane do wytwarzania energii, przekazywania informacji, samoreplikacji, samonaprawiania sięi poruszania. N a przykład rybosomy są komórkowymi nanomaszynami, odczytującymi informację z łańcuchów RNA potrzebną do wytworzenia aminokwasów białek. Przypom ina to montaż aut przez roboty w przem y­śle samochodowym. M ikroorganizmy biologiczne zostały zinterpretowa­ne jako systemy komórkowe poruszane i kontrolowane przez nanoma- szyny. N a przykład bakteria escherichia coli, aby obracać się w płynach, wykorzystuje ogonki przypom inające pejcz. Ogonki te, tak jak śmigło, są napędzane przez biochemiczne nanomaszyny. Nanom aszyny składają się z białek znajdujących się w błonach powodujących obrót ogon- ków-pejczy. Podobnie jak silniki elektryczne używ ają one wałów i w ir­ników. Ale podobieństwo nanom aszyn do silników elektrycznych ma jedynie wartość poglądową. Do wytworzenia pola m agnetycznego bio­chemiczna nanom aszyna nie zużywa energii elektrycznej; ażeby wpra­wić w obrót wał, zm ienia ukształtowanie molekuł w biochemicznym procesie rozkładu ATP [2.56],

Inżynieria genetyczna i programowanie komputerowe zapoczątkowały rozwój nowych materiałów. Wykorzystując specjalne asemblery o wielko­ściach rzędu rozmiarów bakterii, nanotechnologia umożliwi dokładną

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c ja m a t e r ii 9 7

kontrolę i stałe manewrowanie molekularnymi strukturami. Szybko dzia­łający enzym jest w stanie przetworzyć w ciągu sekundy prawie milion molekuł i nawet bez urządzeń transmisyjnych oraz mechanizmu napędo­wego może umieścić now ą cząsteczkę w odpowiednim miejscu, gdy tylko stara zostanie z niego usunięta. Drexler zakładał, że ramię asemblera było­by około pięćdziesiąt milionów razy krótsze niż ramię człowieka i dlatego mogłoby się poruszać w przód i w tył około pięćdziesiąt milionów razy szybciej. Wedle poglądu Feynmana takie maszyny mogłyby przechwyty­wać pojedyncze atomy, wybiórczo wykorzystując kleiste ramiona, by na­stępnie łączyć je razem, tak jak klocki Lego, aż do wystąpienia wiązań chemicznych. Kierując się analogią do programowania komputerowego, m ożna przypuszczać, że uniwersalne syntezatory chemiczne działają po­dobnie jak uniwersalny komputer wykorzystujący nanotechnologię. Mo­dele pożądanych molekuł można byłoby przedstawiać na ekranie kompu­tera, a odpowiedni asembler umożliwiłby m asową produkcję potrzebnych substancji. Być może pewnego dnia specjalnie zaprojektowane nanourzą- dzenia o wielkości bakterii zostaną zaprogramowane tak, iż będą hamować choroby niszczące tętnice czy rozwój raka komórek albo naprawiać uszkodzenia starzejących się komórek. M ożna by je było wprowadzać do organizmu jako zaprogramowane na samozniszczenie lub na zintegrowa­nie się z komórkami ciała. W ciąż jeszcze naukow ą fikcją wydaje się twierdzenie, że rozmieszczone w mózgu inteligentne nanourządzenia po­zwalałyby kopiować struktury myślowe oraz przesyłać treści zawarte w umyśle. Kopię czyjejś osobowości i pamięci można byłoby wtedy prze­chowywać, a nawet aktualizować jako pew ną formę naturalnie wytworzo­nej sztucznej inteligencji.

Nanostruktury są złożonymi systemami, które najwyraźniej leżą po­środku między fizyką ciała stałego, supram olekulam ą chem ią i m oleku­larną biologią. Wynika stąd, iż badania nanostruktur m ogą dostarczać wskazówek dotyczących zarówno pojawienia się życia, jak i wytwarza­nia nowych materiałów. Ale umiejętności zapanowania nad nanostruktu- ram i nie m ożna posiąść tradycyjnym sposobem konstrukcji m echanicz­nej. Nanostruktury nie są wytworzonymi przez człowieka narzędziami czy maszynami składającymi się z poszczególnych części, tak jak zegar, silnik czy komputer. Dlatego m usimy zrozumieć zasady samoorganiza­cji, którymi nanostruktury rządzą się w przyrodzie. Następnie powinni­śmy jedynie ustalić odpowiednie warunki, w jakich jednostkow e skład­niki nanostruktur łączą się ze sobą w spontaniczny układ. Aby osiągnąć termodynamiczne minimum, składniki te dostosow ują swe wzajemne położenia bez jakiejkolw iek pomocy ze strony człowieka.

Idea supram olekulam ych oddziaływań swój historyczny początek ma w znanej metaforze Emila Fischera (1894), który selektywne oddziały­

9 8 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

wanie molekuł opisał za pom ocą zasady zamka i klucza. Dzisiejsza che­mia organiczna dalece wykroczyła poza punkt, od którego rozpoczął się jej rozwój. Żeby utworzyć duże, strukturalnie dobrze określone agregaty atomów, molekularne samoagregaty łączą w sobie wiele cech syntezy kowalencyjnej i niekowalencyjnej. Siły poszczególnych oddziaływań van der Wasala oraz wiązania wodorowe w porównaniu z typowymi wiązaniami kowalencyjnymi są słabe, rzędu wielkości energii cieplnej. Dlatego dla osiągnięcia molekularnej stabilności samoagregatów potrze­ba w ielu słabych, niekowalencyjnych oddziaływań. Biologia zna dużą liczbę systemów złożonych, które istnieją w nanoskali (np. proteinyi wirusy) i tw orzą się w skutek samonagromadzeń. Aby utworzyć odpo­wiednio dużą całość, systemy żywe łączą w sobie wiele słabych oddzia­ływań m iędzy związkami chemicznymi. Jak jednak wytworzyć strukturyo wym iarach i złożoności cechującej struktury biologiczne bez posługi­wania się biologicznymi katalizatoram i lub m ateriałem informacyjnym, który zakodowany jest w genach?

Otóż zachowanie polegające na zdolności do samoorganizacji wyka­zuje także wiele systemów niebiologicznych. Co więcej, systemy te do­starczają przykładów korzystnej interakcji. M olekularne kryształy są samozorganizowanymi strukturami. Ciekłe kryształy to samodzielnie organizujące się fazy, które cechuje uporządkowanie pośrednie między uporządkowaniem kryształów i lipidów. Micele, zawiesiny i lipidy w y­kazują ogrom ną rozm aitość zachowań polegających na samoorganizacji. Przykładem takiego procesu jest tworzenie się kaskady polimerów, dają­ce molekularne bifurkacje superstruktur o fraktalnym uporządkowaniu [2.57], Ich synteza opiera się na architektonicznym wzorze drzew. D late­go ten rodzaj supramolekuł nazywa się dendrytami (od gr. słowa dendron - drzewo, polimer). W ytwarzanie dendrytów legło u podstaw dwu za­sadniczych typów monom erycznego wzrostu. Struktura dywergentna ma swój początek w centrum i rozrasta się w kierunku zewnętrznym poprzez powtarzające się kolejno rozwidlenia. Struktura konwergentna powstaje na peryferium i tworzy się w kierunku wewnętrznym w ustalonej liczbie transformacji. Struktura dywergentna przenosi centra reakcji chem icz­nych od środka na peryferium, generując wokół środka sieć rozwidlo­nych odgałęzień. Rozwidlenia te rosną wykładniczo aż do osiągnięcia pewnego krytycznego stanu o maksymalnej wielkości. Tak jak m oleku­larne gąbki, tw orzą one struktury fraktalne, zawierające mniejsze czą­steczki, które - kontrolując cały proces - m ożna oddzielić od siebie w celu ich wykorzystania w medycynie.

Przykładami m olekuł z wewnętrznym wydrążeniem są cząsteczki Buckm instera Fullera, które tw orzą duże kulki węgla [2.58], Stabilność takich złożonych skupisk jest utrzymywana dzięki ich wysoce geome­

trycznej symetrii. Cząsteczki Buckm instera Fullera sw ą nazwę wzięły od układu kopuł geodezyjnych skonstruowanych przez amerykańskiego architekta Richarda Buckm instera Fullera (1895-1983). Skupisko ato­m ów węgla C60 ma w dużym stopniu Platońską symetrię atomowych pięciokątów, składających się na kom pletnie zam kniętą sferoidę.

UKŁADY ZŁOŻONE I EWOLUCJA MATERII 9 9

Rys. 2.31. Duże supramolekulame skupisko („wielkie koło”) przedsta­wione za pomocą układu kulek i prętów - przykład systemu złożonego bliskiego stanu równowagi [2.59]

Cząsteczki z wewnętrznym wydrążeniem m ożna otrzymać za pom ocą chem icznych szablonów i matryc służących do w ytwarzania złożonych struktur molekularnych. D rogą samodzielnego grom adzenia uzyskano pojedyncze skupiska atomów cechujące się dużymi rozmiarami, porów­nywalnymi do m ałych substancji białkowych. Rysunek 2.31 przedstawia kulkowo-prętowy model największego pojedynczego skupiska (700 ciężkich atomów), opracowany na podstawie analizy rentgenowskiej. Skupisko to, składające się ze 154 atomów molibdenu, 532 atomów tlenu

1 0 0 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

i 14 atomów azotu, posiada masę cząsteczkow ą około 24 000. To wysoce symetryczne „wielkie koło” otrzymał drogą syntezy Achim M uller oraz jego współpracownicy [2.59]. Duże skupiska m ogą się cechować wyjąt­kowym i własnościami strukturalnymi i elektrycznymi - są tu poziomyo różnym stopniu nam agnesowania charakterystyczne dla poszczegól­nych struktur ciała stałego. Poziomy te m ają pierwszorzędne znaczenie w nauce o materiałach. G odną uwagi w łasnością strukturalną jest obec­ność wewnątrz dużego skupiska wydrążenia o wielkości rzędu nanom e­trów. W ykorzystanie szablonów oraz dobór odpowiednich układów m o­lekularnych przypomina zasadę zam ka i klucza Fischera.

« o

Rys. 2.32. Samoistna organizacja nanokryształów („kropli kwantowych”)[2.60]

M olekularne wydrążenia m ożna wykorzystać jako pojem niki na inne substancje chemiczne, a nawet na leki, które trzeba wprowadzić do ludz­kiego organizmu. Substancją białkow ą zawierająca zmagazynowane żelazo i w ystępującą w wielu wyższych organizmach jest ferrytyna. Jest ona niezwykłym systemem typu gospodarz—gość, składającym się z organicznego gospodarza (aproteiny) i zm iennego nieorganicznego gościa (magazynowanego żelaza). Stosownie do zewnętrznej potrzeby żelazo może być albo z systemu-usuwane, albo z powrotem wchłaniane. Częstokroć stwierdzano, że budowa złożonych agregatów chemicznych, takich jak polioksometalaty, opiera się na regularnych i w ypukłych wie- lościanach, podobnych do brył Platona. Ale ich wspólnych właściwości elektrycznych i/lub m agnetycznych nie można wyprowadzić ze znanych w łasności składowych elementów. Zgodnie z chwytliwym zwrotem „od cząsteczek do tworzywa” chemia supram olekulam a wykorzystuje „pla­ny” samoorganizacji zachowawczej, by wytwarzać złożone materiałyo rozm iarach rzędu nanom etrów i nowych właściwościach katalitycz­nych, elektrycznych, elektrochemicznych, optycznych, magnetycznych

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 1 0 1

i fotochemicznych. M ateriały posiadające te wielorakie cechy są nad­zwyczaj interesujące.

Badanie nanoświata i zastosowania nanotechnologii są uw arunkowa­ne m ożliwościam i wykorzystania precyzyjnych narzędzi obserwacjii pomiarów. Rozdzielczość skaningowa m ikroskopu została zwiększona dzięki zbudowaniu skaningowego m ikroskopu tunelowego, za pom ocą którego można, podobnie jak za pom ocą wiecznego pióra, obrazować molekularne struktury o wielkości rzędu nanometra. C ienką emulsję molekuł tiolowych nazywa się „nanoatram entem ”. W niewielkiej kropli wody molekuły tiolowe samoistnie łączą się ze sobą, tworząc monowar- stwę. Nanokryształy składające się z kilkuset atomów m ogą samoistnie utworzyć jony kadmu, selenu oraz organiczne cząsteczki o strukturze podobnej do piłki (rys. 2.32). Poddane działaniu promieni ultrafioleto­wych fluoryzują, przybierając pew ną barwę. Można je zatem wykorzy­stać, na przykład w medycynie, jako znaczniki („krople kwantowe”) molekuł, kom órek i substancji. Złożone układy cząsteczek węgla, przy­bierając postać cienkich rurek o średnicy 1 nanometra, m ogą się samo­istnie organizować w pewne katalizatory i wzorniki. Symetryczne upo­rządkowanie w iązań daje w efekcie ich ogrom ną twardość oraz w ytrzy­małość. Nanorurki węglowe mogłyby znaleźć zastosowanie jako prze­wodniki w zm iniaturyzowanych chipach, niepodlegające ograniczeniom technologii krzemowej.

Faktem bez precedensu, mogącym wywołać rewolucyjne zmiany w rozwoju komputerów chemicznych, są supram olekulam e tranzystory. We współczesnej elektronice zaobserwować można silny zwrot ku bada­niom nanostruktur, które przyczynić się m ogą do skonstruowania małychi szybkich urządzeń oraz przechowywania ogromnych zasobów inform a­cji. M ożna sobie również wyobrazić wykorzystanie nanostruktur poza obrębem elektroniki. M ogą być one stosowane jako komponenty mikro- sensorów lub jako katalizatory i elementy rozpoznawania, działające analogicznie jak enzymy i receptory w systemach żywych. W naturalnej ewolucji bardzo duże i złożone systemy molekularne są stopniowo w y­twarzane także w procesach sterowanych przez geny. Procesy samoorga­nizacji zachowawczej nanom olekulam ej chemii są reakcjami niemają- cymi żadnego wpływu na geny. Jedynie zręczne połączenie samoorgani­zacji zachowawczej i niezachowawczej mogłoby zapoczątkować ewolu­cję prebiotyczną przed pojawieniem się genów. Lecz nawet w trakcie ewolucji złożonych organizmów m usiała się pojawić samoorganizacja zachowawcza. Otwarte („dyssypatywne”) układy fizyczne i chemiczne tracą sw ą strukturę, gdy energia i m ateria na ich wejściu ulega zatrzy­m ywaniu lub jest zm ieniana (np. laser, reakcja BŻ). Systemy organiczne (jak komórki) potrafią zachować większość swych struktur przez stosun­

1 0 2 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

kowo długi czas. Aby utrzymać jednak swe struktury z dala od rów no­wagi cieplnej, potrzebują one energii i materii w pewnym przedziale czasu. Zasady rządzące sam oorganizacją zachow aw czą i dyssypatywną zostały niegdyś odkryte w toku technicznej ewolucji człowieka i otwo­rzyły nowe drogi technologicznem u ich wykorzystaniu.

Kompleksowe podejście systemowe otwiera przed techniką m ożli­wość wyposażania materiałów w rosnącą liczbę atrybutów, jakie przy­sługują organizmom żywym. Samoregulacja i samoadaptacja do zm ien­nego otoczenia to dobrze znane zdolności systemów żywych. M ożna je potraktować jako specyficzne formy samoorganizacji, otwierające sys­tem y na zmienne otoczenie. Analogicznie, technicy dążą do stworzenia złożonych układów materialnych, m ogących odczuwać swój własny stan oraz stan swego otoczenia, na które mogłyby reagować. Spektakularny­mi przykładami są materiały stosowane w budowie mostów, które m ogą wykrywać korozję i przeciwdziałać niszczeniu wsporników, budowle, których usztywnienie przeciwdziała wstrząsom sejsmicznym, a także powłoki samolotów samorzutnie wykrywające niebezpieczeństwo zm ę­czenia materiału.

Serwomotory są materiałami, które zdolne są zmieniać swe własności stosownie do zmian stanów układu [2.61], N a przykład piezoelektryk ceramiczny oraz polim ery działają albo tak jak sensory ciśnienia, albo jak serwomotory mechaniczne. Polaryzacja elektryczna kryształu lub struktur m olekularnych umożliwia przetwarzanie działających na nie sił m echanicznych na prąd elektryczny albo przeciwnie - pozwala prze­kształcać impulsy elektryczne na drgania mechaniczne. Piezoelektryczne polimery m ożna umieścić na powłoce okrywającej ramię robota, ażeby zwiększyć stopień jego czułości (i umożliwić na przykład czytanie tekstu napisanego brajlem).

Innym przykładem podobnie działających materiałów są stopy z tzw. pam ięcią kształtu, które można wykorzystać jako serwomotory. Poniżej pewnej kontrolnej wartości zmiany temperatury pamięć kształtu przewodu elektrycznego przybierać może dowolnie nadaną jej postać. Kiedy prze­wód jest podgrzany powyżej tej zmiany, wraca ona do swojej pierwotnej postaci. Inżynierowie chcą włączyć pamięć kształtu metalu do układu materialnego znajdującego się w stanie o niskiej temperaturze. Ilekroć jest on ogrzewany, wywiera pew ną siłę. Zmiana generowanej siły ma miejsce wtedy, gdy w krystalicznych ziarnach stopu atomy dokonują przełączeń między różnymi geometrycznymi ustawieniami. Przypuszczalnym wyko­rzystaniem takich sterowniczych struktur mogłoby być na przykład ich użycie w celu powstrzymania korozji mostów czy skrzydeł w samolotach.

Są nawet takie serwomotory, które przy przechodzeniu ze stanu cie­kłego w stały w sposób odwracalny zm ieniają swe m echaniczne właści­

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a MATERII 1 0 3

wości. Składają się one z drobnych, spolaryzowanych cząsteczek cera­m iki lub polim eru zawieszonych w cieczy, podobnie jak olej silikonowy. Poddane działaniu silnych pół elektrycznych ciecze takie przekształcają się w substancję o strukturze w łókien i sieci, która zagęszcza m ateriał w ciało stałe przypom inające żel. Gdy pole elektryczne zostanie wyłą­czone, struktura ta znika i materiał znów staje się cieczą. Inne zastoso­wania to światłowody działające podobnie jak materialne sensory. W ła­sności takich, cienkich jak włos, włókien zależą od zmian temperatury, ciśnienia oraz od innych fizycznych czy chemicznych warunków panują­cych w materiałach. M ożna je traktować jako „szklane nerw y” dostar­czające optycznych sygnałów świadczących o wewnętrznym „zdrowiu” materiałów.

W spółcześni naukowcy niekiedy nazyw ają te systemy materiałami żywymi czy wręcz „inteligentnymi” . O celu tych badań mówi się cza­sem, iż zm ierzają one do „ożywienia świata nieożywionego” [2.62], Z filozoficznego punktu widzenia slogan ten wydaje się powrotem do wyjściowego punktu tradycji alchemicznej. N iektórzy filozofowie nauki być może m ają prawo, by krytykować to słownictwo jako nienaukowy animizm. Jednakże z punktu widzenia systemów złożonych jest w tym wszystkim pewne racjonalne jądro. Szczególne cechy samoorganizacji niekoniecznie są powiązane ze świadomym zachowaniem opartym na działaniu systemów nerwowych. N ie są one nawet uzależnione od biolo­gicznych katalizatorów czy inform acyjnych struktur zakodowanych w genach. M iędzy tzw. światem nieożywionym a ożywionym nie ma zatem żadnej luki. W ewolucyjnym rozwoju materii dostrzegalne są systemy o większym lub mniejszym stopniu organizacji. Nie ulega w ąt­pliwości, że zrobiliśmy właśnie pierwszy krok prowadzący do zrozum ie­nia pełni ich możliwości.

Nasuwa się pytanie, czy w świetle przyszłej techniki realna jest wizja robotów zdolnych do samoreprodukcji. Byłyby one odpowiednikiem jakiejś nowej formy pasożytniczego życia. Chorobotwórcze bakterie czy komórki rakotwórcze są przykładami niebezpiecznych, samoreplikują- cych się systemów biologicznych. Wirusy komputerowe, zdolne repli­kować łańcuchy bitów, to, jak dotychczas, pierwsze wirtualne przykłady sztucznych, samoistnie organizujących się systemów. Znaczenie spo­łecznych następstw rozm nażania się nanorobotów podkreślał Bill Joy, czołowy naukowiec Sun M icrosystems [2.63]. Joy twierdzi, iż nieprzy­jazne dla życia czynniki sprawcze mogłyby przekształcić się w populacje urzeczywistnionych czynników biochem icznych o rozm iarach rzędu nanometrów. Jako autonomiczne, dążące do realizacji własnych celów byty mogłyby one zagrozić fundamentom ludzkiego życia. Richard E. Smalley, laureat Nagrody Nobla z chemii za odkrycie fullerenów,

1 0 4 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

odrzuca koncepcję nanorobotów niepodatnych na zewnętrzne sterowanie [2.64]. Nawiązując do hasła Feynmana, iż „na dnie jest sporo m iejsca”, Smalley twierdzi, że nie potrzeba zbyt wiele miejsca, ażeby m ożna było kierować pojedynczymi atomami przy pomocy atomowych narzędzio wielkości rzędu nanometrów. Ograniczenie to nazywa problemem grubych i lepkich palców: „palce” nanorobota są nie tylko za duże („gru­be”), ale i zbyt lepkie, ponieważ atomy, z jakich się sk ładają będą przy­legać do atomu, który byłby poruszony. Obraz palców, jakim się posłu­guje Smalley, podkreśla fakt, że współczesna technologia nanom etryczna nie m a żadnych odpowiedników. Ewolucja systemów żywych wytw o­rzyła wzory biochem icznych nanom aszyn i nie ma powodu, by nie w ie­rzyć, że podobne maszyny nie mogłyby działać w oparciu o inne m ate­riały. Jednakże strategia technologiczna powinna, w odpowiednich gra­nicach, nawiązywać do idei samoistnej organizacji naturalnej, a nie do przestarzałej idei m echanicystycznego wybierania i um ieszczania ato­mów w nanoskali za pom ocą szczypców. Powinniśmy poszukiwać nie asemblerów, lecz samoasemblerów. Z punktu widzenia nauk kom pute­rowych idea uniwersalnego wytwórcy każdego typu struktury - nie w y­kluczając swojej własnej - bynajmniej nie jest dziwna. Uniwersalna m aszyna Turinga (por. rozdz. 5.2) została już urzeczywistniona przez kom putery ogólnego zastosowania, pracujące w oparciu o programy dowolnego typu. Dlaczego miałoby to być niemożliwe w nanoskali?

2.6. Wykrywanie złożonych danych i analiza szeregu czasowego

W ygląda na to, iż zrozumienie działania w przyrodzie złożonych systemów dynamiki nieliniowej dostarczyć może trafnych modeli ewo­lucji materii. Skąd jednak pewność, że nasze m odele są w łaściwe? M a­tem atyczna teoria nieliniowej dynamiki w yróżnia odmienne rodzaje zależnych od czasu równań, generujących różne typy zachowania - punkty stałe, graniczne cykle oraz chaos. W zastosowaniach odnosi się je do naturalnych układów mikro-, nano- i makroświata. Ażeby sformuło­wać odpowiednie równanie dynamiczne, posłużyć się m usim y interpre­tacją jakiegoś szczegółowego zjawiska. N a przykład podana przez Lo­renza interpretacja dynamiki pogody doprowadziła do sformułowania znanych równań nieliniowych, które specjaliści zastosowali również do opisu działania systemów biologicznych i ekonomicznych.

Z metodologicznego punktu widzenia jest to odgórny sposób tw orze­nia modelu: zaczynamy od przyjęcia m atem atycznego m odelu systemu

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 1 0 5

przyrody i dedukujemy jego zachowanie, rozwiązując odpowiednie rów ­nania dynamiczne spełniające pewne początkowe i dodatkowo ustalone warunki. Rozwiązania te m ożna przedstawić w postaci geometrycznych trajektorii w przestrzeni fazowej układu dynamicznego oraz dokonać ich klasyfikacji za pom ocą różnych typów atraktorów. S ą one prognozami typów zachowań, jakie spodziewamy się zaobserwować w wyspecjali­zowanych dziedzinach badania. Jeśli określone kryteria są spełnione, z zadanych równań m ożna wyprowadzić zwłaszcza dynamikę chaotycz­ną. W praktyce jednak m usimy często stosować podejście przeciwne, oddolne. Fizycy, chemicy, biolodzy czy lekarze zaczynają od wykrywa­nia danych w nieznanej dziedzinie badań. M ają oni do czynienia jedynie ze skończonym szeregiem danych pomiarowych, odniesionym do cza­sowych zdarzeń zachodzących w jakim ś układzie dynamicznym. Na podstawie tych danych m uszą odtworzyć zachowanie układu, aby od­gadnąć właściwy m u typ równania dynamicznego. Dlatego oddolne po­dejście jest nazywane analizą szeregów czasowych [2.65]. W wielu przypadkach znamy układ, z którego pochodzą dane. Celem analizy szeregów czasowych jest wówczas zbudowanie czarnej skrzynki, która gromadzi na swym wejściu dane pomiarowe, a na swym wyjściu dostar­cza m atem atycznego m odelu ich opisu. W praktyce realna strategia ba­dań jest połączeniem odgórnego podejścia do tworzenia modelu z oddol­nym podejściem cechującym analizę szeregów czasowych.

Podejście oddolne wychodzi od wyników pomiarów jako danych, a nie od wyidealizowanych zmiennych modelu. Dane pomiarowe w przybliżeniu odpow iadają zmiennym dynamicznego modelu. Różnice nazywane są błędem pomiarowym, który może być spowodowany w ie­loma różnymi czynnikami zakłócającymi. Zakłócenia pomiarów w iążą się z fluktuacją danych, które odbiegają od dobrze określonego zacho­wania i są przypadkowe. Podczas gdy szum pomiarowy jest wywołany wewnętrznym zachowaniem rzeczywistego układu, również oddziaływa­nia zewnętrzne dają w efekcie pewien rodzaj zakłóceń. Ażeby zreduko­wać złożoność tworzonego modelu, należy wykluczyć wiele czynników oddziaływania zewnętrznego. Zewnętrzny wpływ na faktyczne zacho­wanie układu jest traktowany jako przypadkowe zakłócenie oddziałujące na mierzone wartości zmienne modelu.

W klasycznej teorii pomiaru błąd pom iaru wyznacza się metodami statystyki, jak na przykład współczynnik korelacji czy funkcja autokore­lacji. Lecz takie standardowe procedury nie pozw alają odróżnić danych pochodzących od modeli liniowych i nieliniowych. W nieliniowej anali­zie danych dane pom iarowe są już na wstępie wykorzystywane do od­tworzenia dynamiki układu w pewnej zrekonstruowanej przestrzeni fa­zowej. Prostym przykładem może być, omówione w rozdz. 2.4, rów na­

1 0 6 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

nie różnicowe odwzorowania logistycznego. N ieliniowe równanie x t + 1 =f(x t) wyraża związek między x,+ 1 a x,. W zajemna zależność x t+ \i x, została graficznie przedstawiona na rys. 2.24. Gdyby nie było żadne­go szumu pomiarowego, m ożna byłoby pom iar danej D, w czasie t utoż­samić ze zm ienną x,. N ic więc dziwnego, że rozrzut danych pom iaro­wych D , + 1 w stosunku do D, ukazuje ten sam związek, który ukazuje model.

Jeśli gromadzi się dane pochodzące od układu dynamicznego o cią­głym czasie, który opisują równania różniczkowe, a nie równania różni­cowe, odpowiednia płaszczyzna czy przestrzeń fazowa musi być zrekon­struowana w oparciu o pom iar danych takiego ciągłego układu. H eury­styczną koncepcją jest w tym wypadku założenie, iż pom iar danych w rekonstruowanej przestrzeni fazowej ukazuje takie samo dynamiczne zachowanie, ja k trajektorie w przestrzeni fazowej dynamicznego modelu. Weźmy na przykład dane generowane przez oscylator harm oniczny opi­sywany równaniami różniczkowym i drugiego stopnia d 2x /d t2 = - bx. O dpowiednią płaszczyznę fazow ą w yznaczają zmienne x i y , które są określone przez dwa równania różniczkowe pierwszego stopnia dx/dt = v oraz dy/dt = - bx. Załóżmy, że pom iar szeregu czasowego D{t) = x(t) przebiega bez zakłóceń. Ażeby odtworzyć płaszczyznę fazow ą na pod­stawie pom iaru danych, pamiętać trzeba, że stan układu w danej chwili t jest na płaszczyźnie fazowej przedstawiony przez punkt (x, y). Czasowy szereg pom iarów daje nam w każdej chwili jedynie jed n ą współrzędną D = x. Ale inną w spółrzędną v = dD/dt można obliczyć z równania róż­niczkowego pierwszego stopnia w przestrzeni fazowej. Zależność dD/dt od D daje ciągłą płaszczyznę fazową. N a nieciągłej płaszczyźnie fazo­wej, przedstawiającej zależność pomiarów danych D ,+ , od D t, trajektoria ukazuje takie samo cykliczne zachowanie, jak na ciągłej płaszczyźnie fazowej modelu.

W ogólnym przypadku dynamikę płaszczyzny fazowej opisuje układ równań różniczkowych dx/dt f(x , v) i dy/dt - g (x, y). W niektórych przypadkach można zmierzyć jedynie wielkość x. Możliwe jest jednak obliczenie dx/dt i otrzymanie w ten sposób wartości/ (x, y), która także zawiera pewną informację o y. Informacja ta często wystarcza, by zrekonstruować dynamikę trajektorii z płaszczyzny fazowej (x, y). Pierwszą pochodnąx po czasie t obliczamy z dobrze znanego wzoru:

dx(t)ldt= lim[x(t + h) - x(t)\lh. h—>0

Szereg czasowy pomiarów D(t) = x(t) bez zakłóceń składa się z pomiarów danych D0, D u D2,... dokonywanych w nieciągłym czasie t = 0, 1, 2, ... . P o ­chodną x po czasie t można w przybliżeniu wyrazić przez różnicę pomiarów odpowiednich danych

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 1 0 7

dDJdt = [Dl+h-D , ]lh, gdzie h= 1,2, . . . .

Najmniejsza użyteczna wartość h wynosi 1. Niekiedy jednak lepiej wybrać większe opóźnienie czasowe h. Kreśląc zależność D , , h od D„ płaszczyznę fa­zową układu dynamicznego można często zrekonstruować bez bezpośredniego mierzenia zmiennej y modelu. W przypadku tym dynamika w zrekonstruowanej płaszczyźnie fazowej (D„ D, + /,) jest podobna do dynamiki w pierwotnej płasz­czyźnie fazowej (x, y) układu dynamicznego.

Nieliniowe układy dynamiczne, generujące chaos, m uszą być opisywa­ne przez co najmniej trzy równania. Na przykład atraktor Lorenza (rys. 2.21) powstaje w przestrzeni fazowej o trzech współrzędnych x(t), y(t) i z(t), którą opisują trzy nieliniowe równania różniczkowe. N a rysunku 2.33a przedstawiony jest szereg czasowy pomiarów danych D, pochodzą­cych z układu Lorenza. Jeśli możliwy jest pomiar tylko jednej zmiennej D(t) = x(t), atraktor Lorenza w przestrzeni fazowej (D„ D, h, D, _ 2h) (rys. 2.33c) można z dużym przybliżeniem do pierwotnego atraktora Lo­renza odtworzyć w przestrzeni fazowej (x, y, z) (rys. 2.33b). Mówiąc ogól­nie, szereg czasowy można zanurzyć w /?-wymiarowej przestrzeni o p współrzędnych Df = (Dh D, /„ D, 2h, ■■■, A - ( p - i)ft) i czasie opóźnienia h. Zgodnie z twierdzeniem Takensa o zanurzeniu [2.66] zarówno w przypad­ku układów o czasie ciągłym, jak i nieciągłym zrekonstruowana dynamika jest geometrycznie podobna do dynamiki pierwotnej. Sekwencja punktów wytwarzanych przez zanurzony szereg czasowy nazywa się trajektorią szeregu czasowego.

Rys. 2.33a. Pomiar szeregu czasowego układu Lorenza [2.67]

Wybór chaotycznej dynamiki w praktyce jest dość trudny. Jak roz­strzygnąć, że szereg czasowy danych pom iarowych nie jest wytwarzany przez nieregularne szumy, lecz przez wysoce ustrukturyzowane, cha­otyczne atraktory? Chaotyczny atraktor określa trajektoria w granicznym obszarze przestrzeni fazowej, k tórą cechuje aperiodyczne zachowanie oraz duża czułość na warunki początkowe. Kryteria te - determinizm, graniczność, aperiodyczność i duża czułość — można sprawdzać wielom a

1 0 8 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

metodami analizy szeregów czasowych. U kład jest deterministyczny, gdy przyszłe zdarzenia są przyczynowo warunkowane przez zdarzenia przeszłe. N a przykład równanie różnicowe x,+ x = f(x ,) jest determ ini­styczne, jeśli f ( x t) m a tylko jed n ą wartość dla każdej wartości x, i gdy przyszłą wartość x , + 1 m ożna obliczyć za pom ocą funkcji / z wcześniej­szej wartości x t.

Rys. 2.33b, c. Trajektoria w przestrzeni fazowej (x, y, z) (b) i zrekonstru­owana trajektoria przestrzeni fazowej (D„ D, /), „,) z czasem opóź­nienia h atraktora Lorenza (c) [2.68]

Jak rozstrzygnąć, że pomiary danych przeszłego zdarzenia D, determinują przyszłe zdarzenia D , + Załóżmy, iż pomiarów dokonuje się do chwili T oraz że przewidzenie wartości w czasie T + 1 jest możliwe. Można ponownie posłużyć się wspomnianą wcześniej metodą zanurzania szeregu czasowego w /(-wymia­rowej przestrzeni o czasie opóźnienia h. Zanurzony punkt w czasie T, reprezen­tujący przeszłe zdarzenia, to D, = (Dr, D, l)T fp l)h). Przeszukujemy skończoną resztę zanurzonego szeregu czasowego w ścisłym otoczeniu D,, nazywanym Dc o czasie c. Ponieważ Dy przylega do Dc, można oczekiwać, że zgodnie z deterministyczną dynamiką zmierzona wartość Dc + i będzie bliska Dt+ ,. Przewidywane DT, i jest zatem identyczne ze zmierzoną wartością Dc+l. Różnica między wartością przewidywaną a DT+ j jest przewidywanym błędem, który stanowi wskaźnik ścisłości prognozy. Ściślejszy determinizm posługuje się uśrednioną wartością wielu przewidywanych błędów.

Dynam ika jest ograniczona, jeśli utrzymuje się w pewnym skończo­nym obszarze przestrzeni fazowej i niż zdąża do wielkości nieskończo­nych wraz z upływem czasu. W przypadku występowania zakłóceń tra­

UKŁADY ZŁOŻONE i EWOLUCJA MATERII 1 0 9

jektorie rozciągają się nieograniczenie w całej przestrzeni fazowej. Atraktor chaotyczny zawsze jest ograniczony w pewnym obszarze prze­strzeni fazowej. Praktycznie jednak dane pom iarowe zawsze pozostają w pewnym skończonym przedziale, ponieważ wszechświat fizyczny jest skończony. Ich skończoność jest zatem związana z pojm owaniem stacjo- nam ości. Szereg czasowy jest stacjonarny, jeśli średnie i standardowe odchylenie jest w całym szeregu takie samo. Aperiodyczność oznacza, że stany układu dynamicznego nigdy nie w racają do poprzednich wartości. Lecz wartości stanów m ogą mniej lub bardziej zbliżać się do wcześniej osiągniętych wartości. Aperiodyczność jest więc stopniowalna. Jak w y­znaczyć stopień aperiodyczności danych pomiarowych?

Tak jak przedtem, zanurzmy szereg czasowy pomiarów w p -wymiarowej przestrzeni z opóźnieniem czasowym h. Każdy punkt D, = (D r, D t D T-(p-\ )h) reprezentuje stan układu dynamicznego w czasie t. Odległość dwóch stanów jest mierzona odległością między dwoma punktami i oraz j i wynosi dy = |D, - Dy| (rys. 2.34). Jeśli szereg czasowy jest okresowy i ma okres T, wartości stanów wielokrotnie po­w tarzają się zgodnie ze zmianami T. W przypadku tym odległość Sj punktów odpowiadających czasom t i j równa się zero dla |/ - j\ = nT, gdzie n = 0, 1 , 2 , . . . . Jeśli odległość D, od D, jest m niejsza od pewnej odległości r, stopień periodyczności i aperiodyczności m ożna wyznaczyć z wykresów rekurencji punktów (/, /)■

Rys. 2.34a, b. Wykresy rekurencji periodycznej dla odwzorowania drugiego stopnia xl+, = 3,52x,(l -x ,) (p = 2 ,r = 0.001) (a) i aperiodycznej dla odwzo­rowania chaotycznegox,+ 1 = 4x,(l - x t) (p = 2, r = 0.001) (b) [2.69]

Wykresy takie pokazują, jak zrekonstruowana trajektoria powraca lub powtarza się. Ilość kropek na w ykresie rekurencji wskazuje, ile razy trajektoria zbliża się na odległość r do wartości poprzedniej. Jeśli m ie­

1 1 0 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

rzone szeregi czasowe D, i Dy są mniejsze niż r dla i * j , całka korelacji C(r) określa gęstość punktów (i, j ) na wykresie rekurencji (rys. 2.34). Całka korelacji jest wygodnym pojęciem przy badaniu chaotycznych szeregów czasowych [2.70]. Jeśli odległość r rośnie, na wykresie reku­rencji pojawia się wiele punktów o rosnącej gęstości C(r). Dla układów periodycznych charakterystyczne krzywe C(r) są płaskie. Jeśli układ jest chaotyczny, krzywe te m ają łagodne nachylenie, a jeśli działa przypad­kowo, są one bardzo strome.

M iędzy całką korelacji a pojęciem wym iaru fraktalnego zachodzi ważny związek (por. rozdz. 2.4). Rozważmy punkty rozrzucone na pew ­nej powierzchni znajdujące się w odległości nie większej niż r względem danego punktu odniesienia położonego na dwuwymiarowej płaszczyźnie (np. w obrębie koła o prom ieniu r i powierzchni nr2) lub w trójw ym ia­rowej przestrzeni (np. wewnątrz kuli o prom ieniu r i objętości 4/3tut3). W ogólnym przypadku liczba punktów rozrzuconych w danym obiekcie przestrzeni v-wymiarowej, znajdujących się w odległości mniejszej od r, je st proporcjonalna do r . Całkę korelacji wprowadzono jako miarę gę­stości punktów rozrzuconych na odległość nie w iększą niż r względem punktu odniesienia w ykresu rekurencji. Całka korelacji punktów rozrzu­conych w pewnym v-wymiarowym obiekcie jest proporcjonalna do r \ czyli C(r) = q r , gdzie (/jes t stałym współczynnikiem proporcjonalności. W ymiar korelacji v v-wymiarowego obiektu można obliczyć, logaryt- mując to równanie: log C(r) = v log r + log q. Ażeby znaleźć wym iar korelacji v, należy sporządzić wykres logC(r) jako funkcji log r i określić nachylenie otrzymanej linii. M etodę taką m ożna również zastosować do w yznaczenia wymiaru fraktalnego obiektu.

W badaniu szeregu czasowego wym iar korelacji służy niekiedy do określania atraktorów. Dobrze wiadomo, że chaotyczne atraktory cechuje często samopodobieństwo i m ają one wym iar fraktalny. Jeśli szereg cza­sowy jest generowany przez układ chaotyczny, trajektoria szeregu cza­sowego, rekonstruowana na podstawie pomiaru danych poprzez zanu­rzenie, ma takie same własności topologiczne jak pierwotny atraktor układu, o ile tylko zanurzony wym iar jest dostatecznie duży. Takens w ykorzystał metodę określania odpowiedniego wym iaru zanurzenia dla rekonstrukcji atraktora: Jeśli pierwotny atraktor ma wym iar v, wówczas wym iar p = 2v + 1 odpowiada zanurzonej przestrzeni rekonstruowanego atraktora. M etoda ta nie dostarcza jednak żadnej procedury wykrywania chaotycznego atraktora, albowiem jego istnienie, na podstawie pomiaru danych, zostało założone w celu określenia jego wymiaru.

Inny sposób opisu chaotycznej dynamiki polega na pomiarze stopnia jej czułości na dane początkowe. Rozpatrzmy dwie trajektorie, wychodzące od prawie takich samych danych początkowych. W układzie o dynamice cha­

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 111

otycznej nawet niewielka różnica warunków początkowych spowodować może pojawienie się dwu trajektorii, które po upływie krótkiego czasu będą wykładniczo oddalać się od siebie (rys. 2.35). W przypadku tym odległe w czasie przewidywanie jest trudne, ponieważ dane początkowe można mierzyć ze skończoną dokładnością. Nawet ułamkowe odchylenia w pomia­rze danych m ogą doprowadzić do całkowicie odmiennych przewidywań. Tu tkwi przyczyna niepowodzeń prognoz pogody, gdy jest ona chaotycznai niestabilna. Teoretycznie biorąc, ruch skrzydeł motyla może spowodować globalną zmianę biegu wypadków. „Efekt motyla” można mierzyć za pomo­cą tzw. wykładnika Lapunowa. Trajektoria x(t) wychodzi od pewnego stanu początkowego x(0). Jeśli jej wzrost dokonuje się wykładniczo, jest on w przybliżeniu określony wyrażeniem |x(/)| ~ \x(0)\eAl. Wykładnik A jest mniejszy od zera, jeśli trajektoria jest przyciągana przez atraktor, tak jak punkty stałe czy orbity. Jest on większy od zera, jeśli jest rozbieżny i czuły na bardzo małe zakłócenia stanu początkowego.

Rozważmy równanie różnicowe x,+, =f(x,) oraz dwa sąsiednie położenia x0 i Vo w przestrzeni fazowej. Stosując wielokrotnie funkcję f otrzymujemy x, = /(* , !) = / ( x 0) i * = /(* ,_ !) = /'O o), gdzie t = 0, 1, 2,... . Jeśli wielokrotne użycie funkcji/sprawia, że położenia x, i y, oddalają się od siebie wykładniczo, wówczas ich odległość wynosi \y, - x,| = [y(> - x0\eAI, gdy A > 0. Gdy czast —> 00, wtedy (1/0 Ly, - x,\ / [v0 - x0\ -> A. Jeśli tor trajektorii zawarty jest w pew­nym ograniczonym obszarze, wykładnicze oddalenie pojawia się tylko wtedy, gdy początkowe położenia są bardzo bliskie siebie. W przypadku tym zmniej­szamy różnicę \y0- x 0\, zanim określimy granicę dla t —> co. Wykładnik Lapuno­wa trajektorii x,=/ (x0) można wyznaczyć za pomocą stałej

A = lim 1 / / lim ln | y t - xt | / 1 y 0 - x() |< - > co \yQ - x 0 | - » o

= lim \/t lim ln | f ' ( y 0) - 1 f ‘(xa) | / | y 0 - x0 |/-I

= lim \ / t ln | d f '( x 0)/x0 \= lim l / r X ln I d f(x i )/xi \ .t - > CO t - * 00 i = 0

W przypadku ciągłego układu dynamicznego opisywanego równaniami różniczkowymi trajektoria jest wektorem x(0 o wykładniku Lapunowa A = lim sup l/x ln |x(0|. Wykładnik Lapunowa jest miarą współczynnika konwer­gencji i dywergencji sąsiednich trajektorii układu dynamicznego. W układzie M-wymiarowym n wykładników Lapunowa A\ > A2 > ... A„ opisuje różne rodzaje atraktorów. W przypadku atraktorów niechaotycznych można wyróżnić asympto­tycznie stabilną równowagę dla A, < 0 (i = 2,..., n), asymptotycznie stabilny cykl graniczny dla/!, - 0 i A, < 0 (i = 2,..., n), asymptotycznie stabilny podwójny torus dla A 1=A2 = 0 i A, < 0 (i = 3,..., ń) oraz asymptotycznie stabilny m-torus dlaA, = ...A m = 0 i A, < 0 (i = m+ 1,. . . , n). Układ chaotyczny musi mieć co najmniejjeden dodatni wykładnik Lapunowa. W przypadku trzech wymiarów chaos jest możliwy tylko wtedy, gdy A l >0, A2- 0 , A t < 0 \ gdy A3< -A \.

1 1 2 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

< R a ' X mx2 V t; A (t)~ A(0)exp(A.t)

Rys. 2.35. Wykładnicza zależność warunków początkowych mierzona wykładnikiem Lapunowa A [2.71]

Tabela 2.1. Złożoność dynamiki atraktorów w układach trójwymiaro­wych [2.72]

U kłady dynamiczne m ożna klasyfikować za pom ocą atraktorów, któ­re cechuje rosnąca złożoność - od punktów stałych, periodycznychi quasi-periodycznych, aż po zachowania chaotyczne. Klasyfikacji atrak­torów m ożna dokonać różnymi metodami, np. w oparciu o charaktery-

U k ł a d y z ł o ż o n e i e w o l u c j a m a t e r ii 1 1 3

styczne struktury szeregów czasowych, natężenie widma, portrety fazo­we w przestrzeni fazowej, wykładniki Lapunowa, wym iary fraktalne czy pom iar przepływu informacji (entropii Kołm ogorow a-Sinaja). M etody te szczegółowo zostaną omówione w podrozdziale 5.3. Tabela 2.1 daje przegląd stopni dynamicznej złożoności, tworzącej ramy prezentowane­go w tej książce kom pleksowego podejścia dynamicznego.

P r z y p is y

Rozdział I

1.1 Mainzer, K., Schirmacher, W. (eds.), Quanten, Chaos und Damonen. Erkenntnis-theoretische Aspekte der modernen Physik, B.I. Wissenscha- ftsverlag, Mannheim 1994.

1.2 Stein, D.L. (ed.), Lectures in the Sciences o f Complexity, Santa Fe Insti- tute Studies in the Sciences of Complexity, vol. 1. Addison-Wesley, Re- dwood City, CA, 1989; Jen, E. (ed.), Lectures in Complex Systems, Santa Fe Institute Studies in the Sciences of Complexity, vol. 2, 1990; Stein, D.L. (ed.), Lectures in Complex Systems, Santa Fe Institute Studies in the Sciences of Complexity, vol. 3, 1991; Kurdyumov, S. P., Evolution and self-organization laws in complex systems, „Intern. J. Modem Physics C”, vol. 1, no. 4 (1990), s. 299-327.

1.3 Nicolis, G., Prigogine, I., Exploring Complexity. An Introduction,W.H. Freeman, New York 1989.

1.4 Haken, H., Synergetics. An Introduction, wyd. 3, Springer, Berlin 1983.1.5 Mainzer, K., Symmetries in Naturę, De Gruyter, New York 1995 (wyd.

niem.: Symmetrien der Natur, 1988).1.6 Chua, L.O., CNN: A Paradigm for Complexity, World Scientific, Singa-

pore 1998.

Rozdział II

2.1 Pochodzenie historycznych źródeł cytatów w rozdz. 2.1 zob. Mainzer, K., Symmetries in Naturę, De Gruyter, New York 1994 (wyd. niem.: 1988), rozdz. 1.

2.2 Diels, H., Die Fragmente der Yorsokratiker, wyd. 6, korekta W. Kranz,vol. 3, Berlin 1960/1961 (w skrócie: Diels-Kranz), 12 A 10 (Pseudo-Plutarch).

2.3 Diels-Kranz 13 A 5, B 1.2.4 Diels-Kranz 22 B 64, B 30.2.5 Heisenberg, W., Fizyka a filozofia, tłum. S. Amsterdamski, Warszawa

1965, s. 47.2.6 Diels-Kranz 22 B 8.2.7 Diels-Kranz 31 B 8.

4 8 4 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

2.8 Heisenberg, W., Die Plancksche Entdeckung und die philosophischen Grundlagen der Atomlehre, [w:] Heisenberg, W., Wandlungen in den Grundlagen der Naturwissenschaften, S. Hirzel, Stuttgart 1959, s. 163.

2.9 Zob. też Hanson, N.R., Constellations and Conjectures, Boston 1973, s. 101.

2.10 Odpowiednich obliczeń dokonał N.R. Hanson (zob. op. cit., przyp. 9, s. 113).

2.11 Bohr, H., Fastperiodische Funktionen, Berlin 1932.2.12 Forke, A., Geschichte der alten chinesischen Philosophie, Hamburg

1927, s. 486; Feng Yu-Lan, A History o f Chinese Philosophy, vol. 2, The Period o f ClassicalLearning, Princeton, NJ 1953, s. 120.

2.13 Mainzer, K., Geschichte der Geometrie, B. I., Wissenschaftsverlag, Mannheim-Wien-Zurich 1980, s. 83; Edwards, C.H., The Historical Development o f the Calculus, Springer, Berlin 1979, s. 89.

2.14 Mainzer, K., Geschichte der Geometrie (zob. przyp. 13), s. 100; Abra­ham, R.H., Shaw, C.D., Dynamics - The Geometry o f Behavior, cz. 1, Aerial Press, Santa Cruz 1984, s. 20.

2.15 Audretsch, J., Mainzer, K. (eds.), Philosophie und Physik der Raum-Zeit,B.I. Wissenschaftsverlag, Mannheim 1988, s. 30.

2.16 Audretsch, J., Mainzer, K. (eds.), Philosophie und Physik der Raum-Zeit (zob. przyp. 15), s. 40; Weyl, H., Raum, Zeit, Materie. Vorlesung uber Allgemeine Relativitatstheorie, Wissenschaftliche Buchgesellschaft, Darmstadt 1961 (reprint wyd. 5. z 1923), s. 141.

2.17 Mach, E., Die Mechanik. Historisch-kritisch dargestellt, Wissenschaftli­che Buchgesellschaft, Darmstadt 1976 (reprint wyd. 9. 19331, s. 149; Abraham, R.H., Shaw, C.D., Dynamics - The Geometry o f Behavior (zob. przyp. 14), s. 57.

2.18 Ruelle, D., Smali random pertubations o f dynamical systems and the definition o f attractors, „Commun. Math. Phys.” 82 (1981), s. 137-151; Abraham, R.H., Shaw, C.D., Dynamics - The Geometry o f Behavior (zob. przyp. 14), s. 45.

2.19 Analityczne opracowanie zagadnienia por. Stauffer, D., Stanley, H.E., Od Newtona do Mandelbrota. Wstęp do fizyki teoretycznej, tłum. Ł.A. Turski, Warszawa 1996, s. 26-30.

2.20 Nicolis, G., Prigogine, I., Die Erforschung des Komplexen (zob. rozdz. I, przyp. 3), s. 132; Abraham, R.H., Shaw, C.D., Dynamics - The Geometry ofBehavior (zob. przyp. 14), s. 168, 174.

2.21 Analityczne opracowanie zagadnienia por. Mainzer, K., Symmetries in Naturę (zob. przyp. 1) rozdz. 3.31; Stauffer, D., Stanley, H.E., From Newton to Mandelbrot (zob. przyp. 19), s. 24.

2.22 Arnold, V.I., Metody matematyczne mechaniki klasycznej, tłum. P. Ku­charczyk, Warszawa 1981; Davies, P.C.W, The Physics ofTime Asymme- try, Surrey University Press, London 1974; Penrose, R., Nowy umysł ce­sarza, tłum. P. Amsterdamski, Warszawa 1995, s. 208-209.

2.23 Lichtenberg, A.J., Liebermann, M.A., Regular and Stochastic Motion, Springer, Berlin 1982; Schuster, H.G., Chaos deterministyczny. Wprowa­dzenie, tłum. P. Pepłowski, K. Stefański, Warszawa 1993, s. 189.

P r z y p is y 4 8 5

2.24

2.25

2.262.27

2.28

2.29

2.30

2.31

2.32

2.33

2.34

2.35

2.36

2.37

2.38

2.39

Poincare, H., Les methodes nouvelles de la mecaniąue celeste, Gauthier- Villars, Paris 1892.Arnold, V.I., Smali Denominators II, Proof o f a theorem o f A.N. Kolmo- gorov on the preservation o f conditionally-periodic motions under a smali perturbation o f the Hamiltonian, „Russ. Math. Surveys” 18 (1963), s. 5; Kołmogorow, A.N., On Conservation o f Conditionally- Periodic Motions for a Smali Change in Hamilton's Function, „Dokł. Akad. Nauk.” USSR 98 (1954), s. 525; Moser, X., Convergent series expansions o f ąuasi-periodic motions, „Math. Anm.” 169 (1967), s. 163. Por. Arnold, V.I., Metody...-, Schuster, H.G., Chaos..., s. 161.Henon, M., Heiles, C., The applicability o f the third integral o f the mo­tion: Some numerical experiments, „Astron. J.” 69 (1964), s. 73; Schus­ter, H.G., Deterministic Chaos (zob. przyp. 23), s. 150; rysunki 2.16a-d od M.V. Berry, [w:] S. Joma (ed.), Topics in nonlinear dynamics, „Am. Inst. Phys. Conf. Proc.”, vol. 46 (1978).Szczegółowe opracowanie matematyczne zagadnienia por. np. Staufer, D., Stanley, H.E., Od Newtona..., s. 119 i n.Mainzer, K., Symmetrien der Natur (zob. przyp. I), s. 423; Primas, H., Muller-Herold, U., Elementare Quantenchemie, Teubner, Stuttgart 1984 (zawiera elementarne wprowadzenie do niezmienniczej w sensie Galile­usza mechaniki kwantowej, rozdz. 3).Audretsch, J., Mainzer, K. (eds.), Wieviele Leben hat Schrodingers Katze? B. I. Wissenschaftsverlag, Mannheim 1990.Gutzwiller, M.C., Chaos in Classical and Quantum Mechanics, Springer, Berlin 1990.Friedrich, H., Chaos in Atomen, [w:] Mainzer, K., Schirmacher, W. (eds.), Quanten, Chaos und Damonen (zob. przyp. 1, rozdz. 1); Friedrich, H., Wintgen, D., The hydrogen atom in a uniform magnetic field, „Phy­sics Reports” 183 (1989), s. 37-79.Birkhoff, G.D., Nomelles recherches sur les systemes dynamiąues, „Mem. Pont. Acad. Sci. Novi Lyncaei” 1 (1935), s. 85.Enz, C.P., Beschreibung nicht-konservativer nicht-linearer Systeme I-II, „Physik in unserer Zeit” 4 (1979), s. 119-126, 5 (1979), s. 141-144 (II). Lorenz, E.N., Deterministic nonperiodic flow, „J. Atoms. Sci.” 20 (1963), s. 130; Schuster, H.G., Deterministic Chaos (zob. przyp. 23), s. 9.Eckmann, I.P, Roads to turbulence in dissipative dynamical systems, „Rev. Mod. Phys.” 53 (1981), s. 643; Komputerowa symulacja przedsta­wiona na rys. 2.21 opublikowana przez O.E. Lanforda, Turbulence Semi- nar, [w:] Bernard, P., Rativ, T. (eds.), Lecture Notes in Mathematics 615, Springer, Berlin 1977, s. 114.Mandelbrot, B.B., The Fractal Geometry o f Naturę, Freeman, San Fran- sisco 1982; Grassberger, P., On the Hausdorff dimension o f fractal at­tractors, „J. Stat. Phys.” 19 (1981), s. 25; Lichtenberg, A. J., Liebermann, M.A., Regular and Stochastic Motions (zob. przyp. 23).Collet, P., Eckmann, J.P., Iterated Maps o f the Interval as Dynamical Systems, Birkhauser, Boston 1980 (zob. przyp. 2.22-24).GroBmann, S., Thomae, E., Imariant distributions and stationary corre-

4 8 6 P o z n a w a n ie z ł o ż o n o ś c i

lation fimctions o f one-dimensional discrete processes, „Z. Naturforsch.” 32 A (1977), s. 353; Feigenbaum, M.J., Quantitative universality for a class o f nonlinear transformations, „J. Stat. Phys.” 19 (1978), s. 25.

2.40 Mainzer, K., Symmetrien der Natur (zob. przyp. 1).2.41 Por. Nicolis, G., Prigogine, I., Die Erforschung des Komplexen (zob.

przyp. 3, rozdz. 1), s. 205.2.42 Por. Prigogine, I., From Being to Becoming - Time and Complexity in

Physical Sciences, Freemann, San Fransisco 1980; idem, Introduction to Thermodynamics o f Irreversible Processes, Wiley, New York 1961.

2.43 Rys. 2.26 pochodzi z: Feynman, R.P., Leighton, R.B., Sands, M., Feyn- mana wykłady z fizyki, tłum. S. Bażański, Z. Białynicka-Birula, A. Len­da, t. 2, cz. 2, Warszawa 2001.

2.44 Haken, H., Synergetics (zob. przyp. 4, rozdz. 1), s. 5.2.45 Ibidem, s. 202; Haken, H., Advanced Synergetics. Instability Hierarchies

o f Self-Organizing Systems and Devices, Springer, Berlin 1983, s. 187; Weinberg, S., Gravitation and Cosmology. Principles and Applications o f the General Theory o f Relatmty, Wiley, New York 1972.

2.46 Por. Mainzer, K., Symmetrien der Natur (zob. przyp. 1), rozdz. 4.2.47 Curie, P., Sur la symetrie dans les phenomenes physiąues, „Journal de

Physique” 3 (1894), s. 3.2.48 Audretsch, J., Mainzer, K. (eds.), Vom Anfang der Welt, Beck, C.H.,

Miinchen ("1990); Mainzer, K., Symmetrien der Natur (zob. przyp. 1),s. 515; Fritzsch, H., Vom Urknall zum Zerfall. Die Welt zwischen Anfang undEnde, Piper, Miinchen 1983, s. 278.

2.49 Hawking, S.W., Krótka historia czasu. Od wielkiego wybuchli do czar­nych dziur, tłum. P. Amsterdamski, Warszawa 1990; Hoyle, F., Burbrid- ge, G., Narlikar, J.V., A quasi-steady State cosmological model with cre- ation o f matter, „Astrophys. Journal” 410 (1993), s. 437 457.

2.50 Hartle, J.B., Hawking, S.W., Wave function in the universe, „Physical Review” D 28 (1983), s. 2960-2975; Mainzer, K., Hawking, Herder, Freiburg 2000.

2.51 Audretsch, J., Mainzer, K. (eds.), Vom Anfang der Welt (zob. przyp. 48), s. 165.

2.52 Greene, B., The Elegant Universe: Superstrings, Hidden Dimensions, and the Quest for the Ultimate Theory, W.W. Norton & Co, New York 1999; Hawking, S.W., The Universe in a Nutshell, Bantam Books, New York 2001; Mainzer, K., The Little Book o f Time, Copemicus Books, New York 2002.

2.53 Whitesides, G.M., Mathias, J.P., Seto, C. T., Molecular self-assembly and nano-chemistry: A chemical strategy for the synthesis o f nanostructures, „Science” 254 (1991), s. 1312-1319.

2.54 Feynman, R., There’s plenty o f room at the bottom, „Miniaturization” 282(1961), s. 295-296.

2.55 Drexler, K.E., Nanotechnology summary, „Encyclopedia Britannica Science and the Futurę Yearbook 162” (1990); por. też Drexler, K.E., Nanosystems: Molecular Machinery, Manufacturing, and Computation, John Wiley & Sons, New York 1992.

P r z y p is y 4 8 7

2.56 Whitesides, G.M., The once and futurę nanomachine, „Scientific Ameri­can” 9 (2001), s. 78-83.

2.57 Newkome, G.R. (ed.), Advances in Dendritic Macromolecules, JAI Press, Greenwich, Conn. 1994.

2.58 Curl, R.F., Smalley, R.E., Probing C60, „Science” 242 (1988), s. 1017— 1022; Smalley, R.W., Great balls o f carbon: The story o f Buckminsterful- lerene, „The Sciences” 31 (1991), s. 22-28.

2.59 Muller, A., Supramolecular inorganic species: An expedition into a fa- scinating rather unknown land mesoscopia with interdisciplinary expectations and discoveries, „I Molecular Structure” 325 (1994), s. 24; „Angewandte Chemie” (wyd. międzynarodowe w jęz. ang.) 34 (1995), s. 2122-2124; Muller, A., Mainzer, K., From molecular systems to more complex ones, [w:] Muller, A., Dress, A.,Vogtle, F. (eds.), From Simpli- city to Complexity in Chemistry - and Beyond, Vieweg, Wiesbaden 1995, s. 1-11.

2.60 Rys. 2.32 jest ryciną sporządzoną przez Bryana Christie: „Spektrum der Wissenschaft Spezial” 2 (2001), s. 22.

2.61 Dry, C.M., Passive smart materials for sensing and actuation, „Journal of Intelligent Materials Systems and Structures” 4 (1993), s. 415.

2.62 Amato, I., Animating the materiał world, „Science” 255 (1992), s. 284-286.

2.63 Joy, B., Why the futurę doesn ’t need us, „Wired” 4 (2000).2.64 Smalley, R.E., O f chemistry, love and nanobots, „Scientific American” 9

(2001), s. 76-77.2.65 Abarbanel, H.D.I., Analysis o f ObservedData, Springer, New York 1996;

Kanz, H., Schreiber, T., Nonlinear Time Series Analysis, Cambridge University Press, Cambridge 1997.

2.66 Takens, F., Detecting strange attractors in turbulence, [w:] Rand, D.A., Young, L. S. (eds.), Dynamical Systems and Turbulence, Springer, Berlin 1981, s. 336-381.

2.67 Kapłan, D„ Glass, L., Understanding Nonlinear Dynamics, Springer, New York 1995, s. 310 (rys. 6.20).

2.68 Kapłan, D., Glass, L., Understanding Nonlinear Dynamics (zob. przyp. 67), s. 310 (rys. 6.21), s. 311 (rys. 6.22).

2.69 Kapłan, D., Glass, L., Understanding Nonlinear Dynamics (zob. przyp. 67), s. 316 (rys. 6.26), s. 317 (rys. 6.28).

2.70 Grassberger, P., Procaccia I., Characterization o f strange attractors, „Physical Review Letters” 50 (1983), s. 346-349.

2.71 Deco, G., Schurmann, B., Information Dynamics: Foundations and Applications, Springer, New York 2001, s. 17 (rys. 2.6).

2.72 Chen, G., Moiola, J.L., An overview o f bifurcation, chaos and nonlinear dynamics in control systems, [w:] Chua, L.O. (ed.), „Journal of the Franklin Institute Engineering and Applied Mathematics”, Philadelphia 1995, s. 838.