Teresa Ferenc Chwila wolna od nocy · 2016-11-18 · co ze szczupłej łodygi wznosi łuk...

1
Teresa Ferenc – ur. w 1934 r. Poetka, współpracowniczka dwumiesięcz- nika literackiego „Topos”. Autorka tomów wierszy: „Moje ryżowe po- letko” (1964), „Zalążnia” (1968), „Godność natury” (1973), „Ciało i pło- mień” (1974), „Małżeństwo” (1975), „Wypalona dolina” (1979), „Pieta” (1981), „Grzeszny pacierz” (1983), „Nóż za ptakiem” (1987), „Kradzione w raju” (1988), „Cztery twarze domu. Antologia rodzinna” (razem ze Zbi- gniewem Jankowskim i córkami Anną Janko i Mileną Wieczorek; 1991), „Wiersze” (1994), „Boże pole” (1997), „Psalmy i inne wiersze” (1999), „Dzieci wody” (2003), „Stara jak świat” (2004). W Stanach Zjednoczonych ukazał się jej wybór wierszy pt. „Swallowing Paradise” (1992). Lau- reatka Nagrody im. Stanisława Pię- taka, im. Św. Brata Alberta, im. Włodzimierza Pietrzaka, nagrody Klubu Krytyki Literackiej Gdańska Książka Roku 1979, nagrody Media Książce dla najlepszej książki kwar- tału, Nagrody Artusa dla najlepszej książki 2004 r. oraz Nagrody Fun- dacji Kultury. Wielokrotna stypen- dystka Ministerstwa Kultury. Za swoją społeczno-literacką działal- ność w latach 80. otrzymała medal 25-lecia Solidarności. Mieszka w Sopocie. Teresa Ferenc Chwila wolna od nocy Psalm poranny Wielu snem śmierci upadli, Co się wczoraj spać pokładli (...) Franciszek Karpiński Nie wiem czy jeszcze przywołam wiersz jak poranną pustułkę Czy zobaczę powój co ze szczupłej łodygi wznosi łuk triumfalny Czy ze słów jak z polan wyzwolę dla Ciebie biały dym lotną odrośl wiersza Nie wiem Ty wiesz Ciało wiersza Dla doktora Janusza Wiesława Kruszewskiego Nie umiem patrzeć Nie umiem widzieć Żyć nie potrafię Nie umiem pisać Wiersze nawet te z rumowiska przedarte na pół jak ojcowizna – To się załata zarośnie zażyje znowu będziesz bogata w dni noce lata – Kalendarz spłonął jak czasu anioł – Jeszcze ci uszka filiżanek z herbatą zadzwonią – Nie umiem myśleć nie umiem mówić Czuję dym – Właśnie kominek rozpalają – Posłużę za bierwiono Tyle papieru o nic tyle słów bez oddechu bez winy Tyle pacierzy zasklepionych w drewnianym różańcu – Ktoś czeka na twoje urodziny Właśnie cię ożywiamy Talita cum Sopot, 2009 Telefon Pamięci Mani R. Sześcioletni przyjaciel w dziecięcym szpitalu zgasł jak popołudnie Wczorajsze słońce zamknęło mu oczy Dziś Mania bliska jak serce Szukałyśmy kraski w zagajniku Spadła w wysoką trawę Na chwilę zgubiłyśmy się Telefon obudził mnie wczesnym rankiem Zatrzepotała pamięć Wyświetlił się sen: przyszła z twarzą zaszytą w długie ściegi trawy Usłyszałam odlot Drzewa oderwały się od ptasich skrzydeł Gwiazda leciała na drugą stronę światła Sopot, październik 2009 Dopisek do wiersza Bogdana Jaremina „Zabierac´, zostawiac´” To tylko wiersz a tyle w nim ciepła – jak nagie ciało pod powieką słowa Co jeszcze za szkło okularów schowasz Roztrzaska je nawałnica słońca A miało być ledwo muśnięcie Nawet wierność umiera od wybuchu światła Za murem cmentarza Ojcze Nasz odchodzi w inną stronę Zdrowaś Mario zasypia na gorącej łące Tylko pracowite Teraz dzwoni na wieczność Ogłuchły błądzisz nad pobliską wodą Śpiewający piasek – Terra Nuova gra ci poranny chorał chorał południa i wieczoru chorał Sopot, październik 2009 Cien´ pie˛c´dziesie˛cioletniej Dla Ani Pięćdziesiąt lat przemknęło jak cień Stoi w rachitycznym lasku Krzewy przerastają przez nią dlatego nie mogę dojrzeć koloru oczu Wypływa z nich deszcz jak z chmurnego nieba Chciałabym jej uchylić światła ale ukrywa się Uplotła sobie kosz z deszczowej radości Mieszka w nim smakując widoki nieba przez szparki w wiklinie Kroplami życie płynęło i płynie Sopot, maj 2008 Chwila wolna od nocy Za ścianą ciemność ujadała ciężkim kaszlem Pies biegał wzdłuż drogi wyrzucony z jadącego auta Sny wpadały bez pukania jakby nie było ścian ani drzwi Moi umarli patrzyli oczami tak ciemnymi że noc chowała się za las Zbiegłam w dół żeby prędzej świt mnie rozwidnił żebym odnalazła drogę do swojej bezdomności Czytanie Ksie˛gi Zamykam oczy widzę stół – ostatnią wieczerzę Jezus właśnie przygarnia głowę Jana Świecą srebrniki Jezus wie że będą przez Judasza odrzucone Że Judasz się powiesi Że będzie mu odpuszczone Czytający Księgę nie dogoni bożych słów więc się jąka jak płomyk ledwo wywołany z kamienia Otwieram oczy uszy na światło mowy Dzień się zaczyna Zmartwychwstały wywołuje moją duszę do ponownego istnienia W pomnożonej wielości zmysłów zaczynam na nowo oddychać W bożym oknie pojmuję czego nie pojęłam Dziewczynka ze skakanka˛ I ty zakwitniesz będzie z ciebie róża lub nasturcja Nosisz w sobie żywe płomienie Gdzie spadniesz wypalisz sobie miejsce na korzenie Będzie zadyszka Będą klucze na szyi Do jakich drzwi się dopasujesz Kto cię uratuje kto zepsuje Kto zgarnie cię z deski jak babkę z piasku Arkusze poetyckie dwumiesie˛cznika TOPOS | Redakcja serii i fotografie autorki: Tadeusz Da˛browski | Opracowanie graficzne: Przemek De˛bowski Ge˛siarka Ojcze wciąż patrzysz przeze mnie jak przez szybę Przyglądasz się swoim światom Dziwię się że jeszcze grozisz mi palcem bo płoszę sąsiadowi gęsi z taką radością że przedwieczerz tarza się ze śmiechu a powietrze gęga i podnosi skrzydła Stoję w otwartej furtce z gęsim piórem w ręce W szybie domu ostatni promień waha się z odejściem To wszystko żyje w ciężkiej kropli czasu która należy do ciebie do mnie do siebie jak fala do morza 27 maja 2008 Wydzieranie wiersza Trwa wydzieranie wiersza gdy chłodem zawiało od północy osaczyło szronem drapieżnymi ptakami lodu Biel połamanych skrzydeł bije po rękach stopach Mój on jest: to głos chmury dudniącej po krach Mój: uderza o brzeg ostro rozbryzgana fala Wiersz niedokończony zamarza na wargach kruszy się wysypuje jak morska sól Niczyj jest Pestki Świt spływa po gałęzi kropla goni kroplę poranek jabłko odsłania Z chmury zrywa się szpak ostro w miąższ owocu Sypią się pestki Mam ich pełne usta S ´ wit w szczecin´skim klasztorze II Dzień przełamywał się z nocą gdy w jasnej przerębli świtu stanęłam jak otwarte okno W klasztorze śpiewał chór w strugach melodii wiatr unosił pióra i liście Ptaki już obudzone polatywały nad głową Byłam w Betlejem u wrót Jerozolimy oglądałam wesele w Kanie tańczyło we mnie boskie wino z wody Powoli dobiegł sens pieśni że liść na gałęzi już ze snu wstaje spod balkonu wylatuje szpak na powitanie Ciebie Ciebie i Ciebie w trzech osobach w które wierzę lecz nie pojmuję Widok na z˙ycie Szorstką gałęzią łozy twarz osłania w płochliwej ciemności Zagasła gwiazda Rozpadły się gniazda dziś już bez miłości Na skraju dnia i nocy na chwiejnym konarze dzieci jak z wiotkiej paproci Przeciąg z ziemi do nieba wciąga nie tylko starców koty myszy sowy Oczy osłania skrzydłem krążącego jastrzębia 4 maja 2008

Transcript of Teresa Ferenc Chwila wolna od nocy · 2016-11-18 · co ze szczupłej łodygi wznosi łuk...

Page 1: Teresa Ferenc Chwila wolna od nocy · 2016-11-18 · co ze szczupłej łodygi wznosi łuk triumfalny Czy ze słów jak z polan wyzwolę dla Ciebie biały dym lotną odrośl wiersza

Teresa Ferenc – ur. w 1934 r. Poetka, współpracowniczka dwumiesięcz-nika literackiego „Topos”. Autorka tomów wierszy: „Moje ryżowe po-letko” (1964), „Zalążnia” (1968),

„Godność natury” (1973), „Ciało i pło-mień” (1974), „Małżeństwo” (1975),

„Wypalona dolina” (1979), „Pieta” (1981), „Grzeszny pacierz” (1983),

„Nóż za ptakiem” (1987), „Kradzione w raju” (1988), „Cztery twarze domu. Antologia rodzinna” (razem ze Zbi-gniewem Jankowskim i córkami Anną Janko i Mileną Wieczorek; 1991), „Wiersze” (1994), „Boże pole” (1997), „Psalmy i inne wiersze” (1999),

„Dzieci wody” (2003), „Stara jak świat” (2004). W Stanach Zjednoczonych ukazał się jej wybór wierszy pt.

„Swallowing Paradise” (1992). Lau-reatka Nagrody im. Stanisława Pię-taka, im. Św. Brata Alberta, im. Włodzimierza Pietrzaka, nagrody Klubu Krytyki Literackiej Gdańska Książka Roku 1979, nagrody Media Książce dla najlepszej książki kwar-tału, Nagrody Artusa dla najlepszej książki 2004 r. oraz Nagrody Fun-dacji Kultury. Wielokrotna stypen-dystka Ministerstwa Kultury. Za swoją społeczno-literacką działal-ność w latach 80. otrzymała medal 25-lecia Solidarności. Mieszka w Sopocie.

Teresa FerencChwila wolna od nocyPsalm poranny

Wielu snem śmierci upadli,Co się wczoraj spać pokładli (...) Franciszek Karpiński

Nie wiem czy jeszczeprzywołam wierszjak poranną pustułkę

Czy zobaczę powójco ze szczupłej łodygiwznosi łuk triumfalny

Czy ze słów jak z polanwyzwolę dla Ciebie biały dymlotną odrośl wiersza

Nie wiemTy wiesz

Ciało wiersza

Dla doktora Janusza Wiesława Kruszewskiego

Nie umiem patrzećNie umiem widziećŻyć nie potrafię

Nie umiem pisaćWierszenawet te z rumowiskaprzedarte na półjak ojcowizna

– To się załata zarośnie zażyjeznowu będziesz bogataw dni noce lata

– Kalendarz spłonąłjak czasu anioł

– Jeszcze ci uszka filiżanekz herbatą zadzwonią

– Nie umiem myślećnie umiem mówić Czujędym

– Właśnie kominek rozpalają

– Posłużę za bierwionoTyle papieru o nictyle słów bez oddechubez winyTyle pacierzy zasklepionychw drewnianym różańcu

– Ktoś czeka na twoje urodzinyWłaśnie cię ożywiamyTalita cum

Sopot, 2009

Telefon

Pamięci Mani R.

Sześcioletni przyjacielw dziecięcym szpitaluzgasł jak popołudnieWczorajsze słońcezamknęło mu oczy

Dziś Maniabliska jak serceSzukałyśmy kraskiw zagajnikuSpadła w wysoką trawęNa chwilę zgubiłyśmy się

Telefonobudził mnie wczesnym rankiemZatrzepotała pamięćWyświetlił się sen:przyszła z twarzą zaszytąw długie ściegi trawyUsłyszałam odlotDrzewa oderwały sięod ptasich skrzydeł

Gwiazda leciałana drugą stronę światła

Sopot, październik 2009

Dopisek do wiersza Bogdana Jaremina „Zabierac, zostawiac”

To tylko wiersza tyle w nim ciepła –jak nagie ciało pod powieką słowaCo jeszcze za szkłookularów schowaszRoztrzaska je nawałnica słońca

A miało być ledwo muśnięcie

Nawet wierność umieraod wybuchu światłaZa murem cmentarza Ojcze Naszodchodzi w inną stronęZdrowaś Mario zasypia na gorącej łąceTylko pracowite Terazdzwoni na wieczność

Ogłuchły błądzisznad pobliską wodąŚpiewający piasek – Terra Nuovagra ci poranny chorałchorał południai wieczoru chorał

Sopot, październik 2009

Cien piecdziesiecioletniej

Dla Ani

Pięćdziesiąt lat przemknęło jak cieńStoi w rachitycznym laskuKrzewy przerastają przez niądlatego nie mogę dojrzeć koloru oczuWypływa z nich deszcz jak z chmurnego niebaChciałabym jej uchylić światłaale ukrywa sięUplotła sobie kosz z deszczowej radościMieszka w nim smakując widokinieba przez szparki w wiklinie

Kroplami życiepłynęłoi płynie

Sopot, maj 2008

Chwila wolna od nocy

Za ścianąciemność ujadała ciężkim kaszlemPies biegał wzdłuż drogiwyrzucony z jadącego auta Sny wpadały bez pukaniajakby nie było ścian ani drzwi Moi umarli patrzyli oczami tak ciemnymiże noc chowała się za lasZbiegłam w dółżeby prędzej świt mnie rozwidniłżebym odnalazła drogę do swojej bezdomności

Czytanie Ksiegi

Zamykam oczywidzę stół – ostatnią wieczerzę

Jezus właśnie przygarniagłowę JanaŚwiecą srebrnikiJezus wie że będąprzez Judasza odrzuconeŻe Judasz się powiesiŻe będzie mu odpuszczone

Czytający Księgęnie dogoni bożych słówwięc się jąka jak płomykledwo wywołany z kamienia

Otwieram oczy uszyna światło mowy

Dzień się zaczynaZmartwychwstały wywołuje moją duszędo ponownego istnienia

W pomnożonej wielości zmysłówzaczynam na nowo oddychaćW bożym oknie pojmujęczego nie pojęłam

Dziewczynka ze skakanka

I ty zakwitnieszbędzie z ciebie różalub nasturcjaNosisz w sobie żywe płomienieGdzie spadnieszwypalisz sobiemiejsce na korzenie

Będzie zadyszkaBędą klucze na szyiDo jakich drzwi się dopasujeszKto cię uratujekto zepsuje

Kto zgarnie cię z deskijak babkę z piasku

Arkusze poetyckie dwumiesiecznika TOPOS | Redakcja serii i fotografie autorki: Tadeusz Dabrowski | Opracowanie graficzne: Przemek Debowski

Gesiarka

Ojczewciąż patrzysz przeze mniejak przez szybęPrzyglądasz się swoim światomDziwię się że jeszcze grozisz mi palcembo płoszę sąsiadowi gęsiz taką radościąże przedwieczerz tarza się ze śmiechua powietrze gęga i podnosi skrzydła

Stoję w otwartej furtcez gęsim piórem w ręceW szybie domu ostatni promieńwaha się z odejściemTo wszystko żyjew ciężkiej kropli czasuktóra należy do ciebie do mnie do siebiejak fala do morza

27 maja 2008

Wydzieranie wiersza

Trwa wydzieranie wierszagdy chłodem zawiało od północyosaczyło szronemdrapieżnymi ptakami loduBiel połamanych skrzydełbije po rękach stopach

Mój on jest:to głos chmurydudniącej po krach

Mój: uderza o brzegostro rozbryzgana fala

Wierszniedokończonyzamarza na wargachkruszy się wysypujejak morska sól

Niczyj jest

Pestki

Świt spływa po gałęzikropla goni kroplęporanek jabłko odsłaniaZ chmury zrywa się szpakostro w miąższ owocu

Sypią się pestkiMam ich pełne usta

Swit w szczecinskim klasztorze II

Dzień przełamywał się z nocągdy w jasnej przerębli świtustanęłam jak otwarte oknoW klasztorze śpiewał chórw strugach melodii wiatrunosił pióra i liściePtaki już obudzonepolatywały nad głowąByłam w Betlejemu wrót Jerozolimyoglądałam wesele w Kanietańczyło we mnie boskie wino z wody

Powoli dobiegłsens pieśniże liść na gałęzijuż ze snu wstajespod balkonu wylatuje szpakna powitanieCiebie Ciebie i Ciebiew trzech osobachw które wierzęlecz nie pojmuję

Widok na zycie

Szorstką gałęzią łozytwarz osłania w płochliwej ciemnościZagasła gwiazdaRozpadły się gniazdadziś już bez miłości

Na skraju dnia i nocyna chwiejnym konarzedzieci jak z wiotkiej paprociPrzeciąg z ziemi do niebawciąga nie tylko starcówkoty myszy sowy

Oczy osłaniaskrzydłem krążącego jastrzębia

4 maja 2008