Tea Book - Poezja

50

description

Zbiór najlepszych wierszy z pierwszego roku działania portalu "Herbatka u Heleny". Autorzy: Łukasz Jaworski, Agnieszka Kasprzycka, Marcin Lenartowicz, Patryk Przybyłowski, Władysław Ryś, Marcin Sztelak Łukasz Wrzalik

Transcript of Tea Book - Poezja

Tea BookPoezja

Najlepsze wiersze portalu„Herbatka u Heleny“

Łukasz JaworskiAgnieszka KasprzyckaMarcin LenartowiczPatryk Przybyłowski

Władysław RyśMarcin SztelakŁukasz Wrzalik

Herbatka u HelenyWrocław 2013

Redakcja, opracowanie graficzne i składAgata Sienkiewicz

KorektaDominika Plotzke

GrafikiAgnieszka Kasprzycka

Prawa autorskie do utworów oraz ilustracji pozostają własnością ich twórców.

www.herbatkauheleny.pl

5

Słów kilka...

Z poetami zawsze są problemy. Widać to chociażby po dzia-le poetyckim na naszym portalu. Najpierw tętnił życiem, po-tem wkradła się tam jakaś wojenna zawierucha, która o mało nie skończyła się likwidacją działu, aż w końcu zamienił się w spokojną oazę najwytrwalszych.

To tylko przykład, ale mam wrażenie, że wszędzie, gdzie spotykają się poeci, wygląda to tak samo. Dlaczego? W prozie sy-tuacja jest prosta: jest dobry pomysł albo go nie ma. Jest świetne wykonanie albo nie. A w poezji? Czy jest miejsce na ocenianie tam, gdzie do głosu dochodzą czasem najbardziej intymne uczu-cia? Czy można beznamiętnie dyskutować o czymś, co rzadko kiedy powinno być oczywiste? Czy może obyć się bez ognia tam, gdzie każdy nosi w sobie iskrę?

Ten tomik stanowi esencję tego, co w naszej portalowej poezji najlepsze. Siedmiu autorów, a każdy z nich inny, inaczej patrzący na świat, inaczej tworzący. Tym bardziej cieszy nas, że odnaleźli się w salonikowym rozgardiaszu i niestrudzenie dodają mu barw.

Helena Chaos

6

Imię i nazwisko: Łukasz JaworskiZnany także jako: tentypO autorze: "U Polaków lubię jedno - ich język. Kiedy inteligen-tni ludzie mówią po polsku, wpadam w eks-tazę. Jego brzmienie wywołuje we mnie dziwne obrazy, w których tle zawsze jest murawa z pięknej kolczastej trawy i buszujące w niej szersze-nie i węże[...] Jestem tym, który zgubił się w tłumie, tym któ-rego oślepiły syczące światła, jestem zerem, które widzi, jak wszystko wokół niego zostało zredukowane do farsy. Mijali mnie mężczyźni i kobiety w oparach płonącej siarki, odźwierni w wa-piennej liberii rozwierający szczęki piekła, chwała wsparta na kulach, skarlała w obliczu drapacza chmur, doszczętnie przeżuta przez kolczaste szczęki maszyn. Podążałem wśród wieżowców w stronę chłodu płynącego od rzeki i widziałem między żebrami ich szkieletów światła strzelające w górę jak rakiety.“*

Oczywiście kituję, żadnym zerem nie jestem, chyba że jak trzy szalone zera, lubię oddychać i milczeć, patrzeć w sufit jednego dnia, a drugiego gdziekolwiek, tyle, z Bogiem, którymkolwiek.

*Henry Miller

Łukasz Jaworski

7

A gdyby tak piwo...Gdyby piwo miało taliędelektowałbym się bardziejNiż Brahms‘em

Gdyby piwo miało noginie stałbym z nimpod sklepemtylko tańczył fandangoAl Pacino & Gabrielle Anwar na parkiecieScent of a woman

Gdyby piwo miało twarzostrożnie przysuwałbym je ku ustomw przedszkolu na huśtawkach w pierwszy niewinny pocałunek

Gdyby piwo miało dumęnie otwierałbym brutalnie zapalniczką kapsla w górętylko jak stanik nieśmiało pierwszej kobietyzdenerwowanymi opuszkami palcówże go zepsujęjak wszystkoczego dotknę

Gdyby piwo umiało mówićrzekłoby: daj mi spokójjak ciche czyste dziewczęta w kraciastych sukniach z bawełny

Gdyby tylko nie było puste po piętnastu minutach rozmowy jakta z wczorajktórej pełne tylko ustażaden argument

Jak mój bełkotmomentami

Łukasz Jaworski

8

Imię i nazwisko: Agnieszka KasprzyckaZnana także jako: Tomek i AgatkaO autorce: Słowem smoczego wstępu:

– Ano, łazi czasem takie wczepne drakoństwo za syjamskimi, jeść nie daje, spać nie pozwala, a i władzę w nogach odejmuje – bezradność, bezkrwistość, bezsenność, ups – kartka i grefelek obok poduszki, ale to nieporęt smokcz, a te gargamelskie niesfor-za tak mają, że wena jak kapryśna panna – wybrzydza i niczem nie daje się przekupić. Zarzuca taki bezwiedny nieporęt wędkę, a ona po długim niewczasie – łups, i oto w tak drobny makcz, więc bierze się ten chłopcz z taką za kark, za wałek i na stolnicę – urabiać, i ani mru mru się wyśmignąć – mizdrzy się taka i w głowie zasadza, a i chytrze oko zapuszcza, chichocząc – głodem bierze, więc nic tylko potulnie i z całym dobrodziejstwem inwentarza, bo ob-raza majestatu i kwasek cytrynowy na amen. – Wypisz, wymaluj – samyj zrącznyj tomgatek, wypsotnik nie byle skąd, jak tyl-ko z samiuteńskiego Pisza, zdąbski ma się rozumieć, wrzeszcz i bałamutnik, na ten czas akuratnie zwiślny. ;-))

Agnieszka Kasprzycka

9

nie samym chlebem

nie bierz jej nawet wtedy, kiedy się będzie podkładała!z troską wyrzuciłaś na bruk, zasiewając parszywe ziarno.chwasty wyrywa się gołymi rękami. zło trzeba wyplenić w zarodku! nie mniej niż słowa parzyły zwichnięte klamki.

skrzyp. skrzyp. wyważonymi drzwiami. dla równowagi wlewała się barbórkowa zima. to nic, że rozbieli kości aż popuszczą szczęki. skwierczące węgielki wydrzemią pokłady zdrzewiałych paproci.

skrzyp, skrzyp. tajemnice wyszeptane nocą dołożą cienirysom Jasnogórskiej Pani. Madonno, Czarna Madonno,jak dobrze twym dzieckiem być. O pozwól, Czarna Madonno...dodźwięczą znaczone paciorki w modlitwach o dobrego męża.

Agnieszka Kasprzycka

10

no proszę...

taka wesołość z ranaże uśmiech rozkleję na plakatachniech wzbogaca poranną dawkę ironii

weekend z karimatą w tlew ramach rodzinnego piknikuna gumolicie i przed telewizorem

w klimacie śniadaniowej trójki esik & diduś & dinuśmiło wakacyjnie i bez zbędnych gości

diduś nieźle wymiata słowem wzmacnia wypadający dyskłyka żywe piwo i dodatkowy magnez

w promocji mocna kawai ciastko z podwójną galaretkąwspomagająco uzdrowicielski masaż

szczupłe nadgarstki esika służąjak najbardziej do wszelkichoklepywań ugnieceń i tarmoszenia

po dawce kaszpirowskich dłonididuś jeszcze zgrabniej turla się i zapadatwardo w hipnotyczny sen

teraz to już prawdziwa jazdaw rzeczywistym świecie nie mamytyle czasu i miejsca do zabawy

Agnieszka Kasprzycka

11

z troski dotykamy się łokciamiuwypuklamy brzuchywzrokiem pasiemy po brzegi

w codziennym m nawet tabliczki sączekoladopodobne kruszą miazgę zębyw weekend nic z tych rzeczy

wszystko jest jakby większe i bardziejpoukładane sofy pasujądo reszty nie przywiązujemy

skupiamy na dinusiupsy wieszamy ostrożnie i pojedynczozawzięte są nieznośne uparte

szczekają klawiaturowymi łebkamitak szybko że słyszymy wszystkie spacje są całkiem przyjemne

dla uszu to nawet dobrze że następują kolejne i długiedojrzewamy do akcji w Matrixie

ostre strzały przechodzą nad głowami pewnie już czas ruszyćnogi porwać za pas

no ale kto jak kto…

Agnieszka Kasprzycka

12

Imię i nazwisko: Marcin Lenartowicz Znany także jako: unplugged, inseaO autorze: Urodzony w Babilonie, w roku kota. Astygmatyk. Nie bez powodu nie opuszczający nigdy/przenigdy hermetycznych piwnic czy najciemniejszych zakamarków pokoju, gdzie nie docie-ra żadne światło, a dźwięki zdają się być wyłącznie wyobraźnią. Koszmarem. Laureat wielu nieistniejących jeszcze nagród literackich, w tym Archanioła za rdzę. Doceniany głównie w pręgach, za nieposłuszeństwo, chęć do picia i nos – rosnący coraz bardziej w miarę rozwoju wypadków.Jeśli spotkasz go kiedyś na ulicy, pochyl głowę – to prawdopodob-nie będzie ostatni ptak.

Marcin Lenartowicz

13

Marcin Lenartowicz

Cynamonz cyklu N.E.T

industrializm w czystej postaci– manufaktury napędzane cukrem i nikotynąkrwiozbieg któremu zabrakło odwagiżeby dostrzec przedwczesność w cienkiej strużce

.

jesteś moim postanowieniem poprawy– najmniejszym palcem stopy który nie drgnienawet bez tego obok zrośniętego z nimniedbale przypływem i echem każdego kroku

14

Hektolitr. Odpowiedź na wiersz Dominiki Kaszuby (kwiat_kalafiora) „Weronika próbuje napisać wiersz“.

Wylewa się i dodaje do tych co na rzemykujako relikt próba poznania prawdy – tu strumień a tam podcięta noga - kłoda weroniko

***

chodź tujedyna której muszę wytłumaczyćco jest na żarty

a czym można by opowiedzieć nawet bałtykczy zwykłe wyżej wymienione wymięteobdarte ze skóry i kategorii

nie zrozum mnie źleto nie tak że chcęwznosić chatki na pustynnych różach

pomogę bo w tej przez którą na mnie patrzyszdział się lęk że jeśli wystarczysz

zgłupieję

Marcin Lenartowicz

15

Ikarinerał.

po zamieszczali się rzędamiwzdłuż zdobycznej ściany

czekając na golgotę

spowiadają mi o nienakarmionychzłych z przemoknięciadrzewachktóre niekoniecznie specjalniechciały się tylko pochylić a przepadłyrozłamane na błahostki

tkwią teraz niczym relikwiew serwerach i bazach danychportali literackich

z woskiem przy skroni i coraz bliżej słońcaopalają się czyjąś tęsknotą

zupełnie jak my

Marcin Lenartowicz

16

Kostuch

zarażam cię znikaniem.jeszcze warstwa, czy dwie i zabraknieargumentów, mogących zabolećbardziej niż szmer– niestabilność co większych miastw których przyjdzie nam umrzeć za świat,nieobchodzący urodzin.

to esencja egoizmu, choć przecież płaczę– karmią mniekałuże, którym przysiągłem posłuszeństwo.– kapią pasmem wprost na wiatrrozrzucający włosy na siebie, czy na marne– z podłóg łatwiej w końcu zebrać czas,

przewodzenie.

Marcin Lenartowicz

17

18

Osiedla Herbat Niepodległych.

były w nich fontannyzniewieściałe sukienkamifalującymi na sznurkachnieopodal studni

były troski z makabrycznieobgryzionymi głowami– śladami rąk na szyjach z poliestru

gdybym tylko zechciał się obnażyćtuż przedoszczędziłbym im zadławień

nie musieliby łykać mniez całymi taborami guzików i zahaczeńutrudniających rozbiór

lub przełykanie

mogliby skupić się na przekąskachi wszcząć w końcu taniecna nieheblowanym

niemalowanym drewnie

krzyczeć w głos przekleństwapod moim adresemlub potłuc z kretesem moją strukturętak żebym nie mógł się już pozbierać

(odrodzić w żadnym stanie skupienia)

[dowodzić ostrości szkieł]

Marcin Lenartowicz

19

Ógl.

zatańcz z górami– niech tupot twoich stópspowolni bieg wydarzeńna tyle, żebyśmy potrafiliwspomagać się lataniem, na dwa.

niech widok z framug nie schniealbo, niech śnieg ograniczy siędo samych koniuszków i tak jużprzebarwionych,zbyt długim oddychaniem pod wodorostamiczy wspólnie z

niech słowa się plączą nagościączy też przysięgami,sprawiają nam szczytną radość wrazz obojgiem – dniem i ciemnością –zbanalnią się do granic czegokolwiek.

a niech to!

Marcin Lenartowicz

20

Imię i nazwisko: Patryk PrzybyłowskiZnany także jako: Zachary AnnO autorze: Lat: 22. Nie lubi: dużych miast, głupoty, gimbazy, etc. Lubi: muzykę, instrumenty, cynamon, K., kłamać, wymyślać i być chłopcem. Od 2010 roku próbuje pisać wiersze. Specjalista od niedokończonych opowiadań. Na Herbatce u Heleny obecny od fazy beta testów.

Patryk Przybyłowski

21

zakorzenionyUtwór inspirowany poezją Dominiki Kaszuby.

jej głos przebija się przez ściany. jest cięższy, ciemniejszy,zapada oczy. za każdym krzykiem wspominamy czasyodległe jak grzeszny spokój.

patrząc na mnie nie szukasz ratunku – próbujesz zrozumieć dlaczego żyje w świecie krzyków, kurw i obcych twarzy, a guzy rosną bez uderzenia.

Patryk Przybyłowski

22

z wierszy nocnych (K. wychodzi nad ranem)Najbardziej dedykowany.

K. uczy zegarki chodzićrównolegle z nowym życiem. Szlaki przecierają sięi już nie są tak nieznajome, jak ludzie z bloku naprzeciwkoalbo ci z własnego mieszkania.

Wieczory bywają cięższe i bardziej przytłaczająceniż brak kolorów za oknem. K. czasami potrzebujepoczuć ciepło rąk na swoim ciele. Zamyka oczy, ogrzewa od wewnątrz. Nie mówi, że kocha,

nie słowami.

***

Bez końca.

Patryk Przybyłowski

24

Imię i nazwisko: Władysław Ryś Znany także jako: stary krabO autorze: Urodził się w Zawadzie k/Nowego Sącza jesz-cze przed II. Wojną Światową. Wyrósł w Beskidzie Wyspow-ym, studia rolnicze skończył w Krakowie, mieszka w Tarnowie. Na emeryturze zamarzył mu się powrót w czasy dzieciństwa, strony rodzinne, górskie krajobrazy. Czyni to, pisząc rymowane wiersze, stosowane często w poezji ludowej, mające znamiona użytkowości i okazjonalności. Wiele w nich pogody i prostoty, także wrażliwości na szczegóły topograficzne i kulturowe. Część z nich dedykowana jest konkretnym osobom, członkom rodziny, przyjacielowi, później także poetom, których twórczość jest mu szczególnie bliska. W tym stylu wydaje dwa tomiki wierszy, w 1999 roku "Położę kwiat skromny“, zaś rok później "Mlecz to mniszek, mniszek - maj“.Otwarty na krytykę, publikuje swoje utwory m. in. w "Nieszufla-dzie“, "Poezji polskiej“, także w "Fabrica Librorum“. W roku 2003 wydaje zbiorek wierszy "Rozpogodzenia“ i wreszcie w 2007 - "Dwugłos“. Jego utwory drukowane były też w czasopismach, jak Akant, Angora, Iskra czy Kozirynek oraz w almanachach konkursowych czy zbiorowych antologiach, firmowanych przez in-ternetowe portale poetyckie i literackie. Najchętniej wkleja jednak swoje wiersze na literackich forach, gdzie spotyka się z podobnymi pasjonatami poezji i innych, krótkich zwłaszcza, form literackich.

Władysław Ryś

25

Edukacja równoległa

w klimacie tajemniczości poznawałemznaczenie kształtów kolorów i symbolikart do gry w oko zechcyka czy durniadzwonki żołędzie i aureole świętych

stacje męki pańskiej pociągały grozą obcego lecz rozpoznawalnego światałysych pagórków pod gradową chmurągołych kolan mieczy nitowanych hełmów

doceniłem solidną robotę cieślinie całkiem jeszcze świadomy gdzie i po codźwigają do kanta ociosane belki

odpowiedzi mamy sklejały obrazyw opowieści a srebrniki przydawały się judaszkowi na cukierki lub rekontrę

Władysław Ryś

26

Selektywnie

Coś musiało się zdarzyć. Chyba jestem już stary,wolniej chodzę, przystaję i sapię.Mam szalików bez liku, okularów trzy pary,jak głupiemu nanieśli mi czapek.

A rozumek mam mały, za to lubię pochwały.Jak coś zginie – pamiętam, że miałem.Dziad Mróz nosił prezenty, czy Mikołaj zmurszały –nie pamiętam. Od kogo dostałem?

Czuję zapach śmietany i poziomek z polany,widzę klacze pijące w potoku,głowę wciskam w podołek, bo ząb mleczny wyrwany...Nie pamiętam wydarzeń z przed roku.

Miewam jeszcze przebłyski: radbym chwalić się wszystkimi zapisać swe myśli dojrzałe,zanim spalą się deski, a w nich szczątki doczesne...Oj, do czego ja rymu szukałem?

Władysław Ryś

28

Imię i nazwisko: Marcin SztelakZnany także jako: Marcin SzO autorze: Urodzony w 1975 roku, obecnie mieszka we Wrocławiu.Interesuje się poezją i ogólnie literaturą, historią, szczegól-nie starożytną.Pisze od zamierzchłych czasów podstawówki, ale na ujawnie-nie zdecydował się około 4 lat temu. Członek Grupy Poetyckiej Wars, uczestnik II Warsztatów Poetyckich Salonu Literackiego w Turowie oraz 18 Warsztatów Literackich Biura Literackiego we Wrocławiu.Jak na razie najpoważniejszym osiągnięciami są wyróżnienie w XVII Konkursie Poetyckim im. Marii Pawlikowskiej-Jasnorzew-skiej i VI Ogólnopolskim Konkursie "O Wawrzyn Sądecczyzny“, oraz wyróżnienie w III Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim "O granitową strzałę”, wyróżnienie w VIII Ogólnopolskim Konkur-sie Literackim "O Kwiat Azalii”, wyróżnienie w VII Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim im. Zdzisława Morawskiego. Jeden z ośmiu finalistów V OKP "O granitową strzałę”. Jego wiersze drukowano w tomikach pokonkursowych oraz almanachach.W grudniu 2012 roku został wydany jego debiutancki tomik pt. "Nieunikniona zmiana smaku” (nakładem krakowskiego wydaw-nictwa Miniatura).

Marcin Sztelak

29

Absolutnie nieciekawa mitologia

Świat umrze za trzy miesiące, dwa dni i pięć godzin,bo nigdy się nie narodził – powiedział Szatan,albo ktoś o podobnym wyrazie twarzy.

Zdanie żywcem wyjęte z curriculum ulicznychsprzedawców chłamu.Taki nędzny zaświat, że aż się nie chceporuszać powiekami. O artykulacji głoseknie wspominając.

Na pocieszenie można usłyszeć, praktyczniew każdym barze: cuda wciąż się zdarzają.Niestety te najdrobniejsze, niewidoczne gołym okiem. A tu nikogo nie stać na zbrojenie.

Będzie trwał wiecznie, ten czy inny.Za karę, lub na pamiątkę – zaśmiał się Szatan,albo ktoś o podobnym tembrze głosu.

Marcin Sztelak

30

Defragmentacja. Dwie kobiety

IOd kiedy śmierć jest tylko pretekstemdo strachu, tęsknię.W dzieciństwie to było dużo prostsze,potwory mieszkały w szafie albo pod łóżkiem.

Kochanie, zapalę światło – uciekną,gdzie pieprz rośnie. IIZe złamanych przysiąg rodzą się najgorszewiersze. Jest też druga strona– można je rozebrać z liter. Wtedy pachną skwaśniałym odorem bramy.Oksymoron.

Obyś nigdy nie poznał jego nieuchronności.

III

Czterowymiarowość może znużyć,szczególnie w aspekcie drobinek kiepsko zmielonej kawy na zębach.Gubiąc się w niuansach semantyki,wysysam ból ostatnich dotyków.

Prawdziwi nie płaczą, klną na stojąco,gotowi na zawał.

IVTo naprawdę kiepska fraza, alesypiam z twoim zdjęciem.

Marcin Sztelak

31

Sentymentalne przeżuwanie kalendarzyw zastępstwie poszukiwańpuenty.

Pamiętaj, jest taka nagość, która boli od opuszków po pożądanie.

VZ przyzwyczajenia nie zmieniam upodobań,zakończenia piszą się same.Wciąż jestem gwoździem do twojej trumny.Kolokwializm.

W życiu potrzebne są słowa nigdyniewypowiadane.

inwokacja

powiedz mi, jak nigdy– będzie dobrze –mamo.

Marcin Sztelak

32

Didaskalia z cyklu: Kurwa mać

Pani z GPS mówi:„przekroczyłeś dozwoloną prędkość.“I to jest głos na temat – wolność;

nie piliśmy brudzia.

Sąsiadka nocami słucha jedynie słusznego radia:„nie znajdujemy znamion czynu zabronionego.“I to jest głos na temat – równość;

moi goście chodzą na palcach.

Mężczyzna przed zamkniętą kratą śmietnika:„żyj i pozwól zdechnąć innym.“I to jest głos, którego się nie słucha;

brak miejsca na dopowiedzenie.

Marcin Sztelak

33

Kościół ustającej pomocy

Przerwa w modlitwie – piach w oczy sypnie,kolana zabolą. Może szybka zmiana wyznania,ale strach. Czysto teologiczny.

Refleksje w okolicach witraży pełne słońce.Szept umierającego Łazarza, albo wibracjakomórki:

mój doradca kredytowy twierdzi, że przez dziuryw portfelu widać podszewkę świata.Więc wyruszam na poszukiwanie Graala.

Niedaleko, dwie przecznice. Sklep z pamiątkami„Tysiąc sto jeden drzazg z pala Słupnika”. I pokuszenie, na które sam się wodzę,w bramie, z puszki.

Później do spowiedzi, jako pokuta:łyk żywej wody, pióro żar-ptaka.Legendy, bajki, lecz ziarno zasiane.

Na ugorze. Nie wzejdziesłowo.

Jednak dane.

Marcin Sztelak

34

Na indeksie zakazanych

Kopii nie robi się dosłownie – powiedział Adamw łóżku, po wypędzeniu.Być może w przeczuciu Kaina. Lub stanął muogryzek w gardle.Było małe, kwaśne – zwykła gderać Ewa przed kolacją.Wąż milczał jak zaklęty.

Nowy eden zlokalizowano obok schodów,w ciasnej izbie z dominującym zapachempleśni.Abel w pocie czoła uprawiał ogródeksąsiadów. Worek jabłek dla matki i sześć kilomarchewki.Brat uśmiechnięty sardonicznie knułw swoim kącie.Zbrodnie i inne wynalazki.

Niepiśmienni z naprzeciwka wieszczyli,niekoniecznie potop i inne dopusty;prawdopodobnie mieli rację:później historia potoczyła się jak zwykle– do nieuniknionego końca.

Marcin Sztelak

35

Paradoks temporalny

Brak miejsc. Od jutra ciągłe opady, rzęsistei rzewne. Bramy zgrzytają.Deficyt smaru.

A parasole w lombardach, liczenie na łut niepoważne wraz ze wzrostem liczby zegaróww najbliższej przestrzeni mieszkalnej.

Transcendentalny bełkot proroków na puszczy,wołają: na początku była cisza, później zaczęliśmyzamykać trupy w szafie.

Uzdrawiająca lobotomia, słowa w niby wierszu,ale z parciem na prozę. W ostateczności sam sobiedłoń podam, wbiję gwóźdź kończący.

Nic nowego, fotomontaż w dokumencie tożsamości;papier, papier, a drzewa umierają stojąc,nawet te, z których robimy trumny.

Marcin Sztelak

36

Pitavalz cyklu: Ecie-pecie

ISkazany za brak chusteczki do nosa.Na dwadzieścia pięć lat ciężkich robót.

W sentencji wyroku można przeczytać:Jednostka wybitnie autodestrukcyjna,spożywa, pali, a ponadto te wiersze.Ani słowa o miłości, czy słońcu– mrok i zgnilizna moralna.

IIZ raportu strażnika oddziału dla szczególnie niebezpiecznych:

Nie rokuje żadnej nadziei na resocjalizację,osobiście żałuję, że nie ma już najwyższegowymiaru. Niestety ostatni kat zszedł z posterunku,na zawał. (Jego żona dostała medal).

IIIPisze nadal.

Marcin Sztelak

37

Póki my żyjemy

I co?

Mało wzruszające – kilka wyklepanych modlitw, ostrysmak i zapach pożegnania.Może tylko głuchy odgłos spadającej ziemi,ale to przychodzi później, w nocy, z dogasającympapierosem.

Szczerze – słowa miałem ułożone wcześniej,w którymś tam deszczu albo wietrze uparcie gaszącym płomień.

Oprócz tych kilku, na śmierćniewypowiedzianych.

I nic– listopad mamo.

Marcin Sztelak

38

Samba Megiddo

Lepienie z gliny bez dbałości o formęzgubi nas zbytnia wiara w prognozy pogody; nadciągają zlodowacenia, glacjały pod podszewką łóżka.

Mówią:wszystko bez zmian, ciśnienie minimalnie wzrośnie,drobne opady na zachodzie. Mieścimy się w normie.

W ramach zbierania chrustu defragmentacja starych listów, w przypływie romantyzmurozdartych na tysiąc jeden drobiazgów.

Piszą:Dla oszczędności zjadaj jabłka z ogryzkiem,zrób zapasy cukru i mąki w markecie;nie grozi nam wojna ani inne nieszczęście, ale warto.

W nocy słyszałem podzwonne, ktoś krzyczał: nie będziecie się tu śmiercić, tańczyćdo kurwy nędzy.

W rytmie synkopowanym, po rozżarzonych węglach.

Marcin Sztelak

39

Siedem. Ambiwalentny dzień tygodnia

Żegnaj lub do widzenia.

Przejrzewam wolno wraz z blaknięciem kolejnych grzechów świata;w nieżyjących językach nazywano je cudami.

Twój krzyk narusza delikatną strukturęzamków z piasku. Przecież otulałem cię wiatrówką,delikatnie, w strachu, że zaśnieszzanim dojdzie.

Patrz – deszcz meteorytów, nie mam życzeńw bliskich okolicach końca spirali galaktycznej.

Pora na trudną sztukę puentowaniażycia,ale

zresztą mogło być gorzej, jak na przykład:Józek nie zakąsza, jego żona jest płodna,chociaż ciężko z brzuchem,cóż – regularność kalendarzyka.

Prosta historyjka, ty wzruszasz kącikiemoka. Bełkoczę: instynkt.Prychasz. Więc do widzenia albo żegnaj.

Marcin Sztelak

40

Spiski. Kalendarium

Ludzie są dzisiaj niedobrzy – powtarza Malinowskispod dwójki, pożyczając siódmą w tym miesiącuszklankę cukru; (piąty stycznia).

Starsza pani na trzecim piętrze, obłęd w oczach,wygania diabła z wycieraczki. Ten kurczowo trzyma swoją ostatnią deskę ratunku; (żar modlitwy).

Listonosz analfabeta rozrzuca po klatce listy polecone. Zawsze spadają znaczkiem na dół – stwierdza, drąc mundur o skrzynki; (samoświadomość urzędnika).

Dzieci lepią bałwana zapominając o anatomii. Bez znaczenia – w telewizji odwilż. Najpóźniej jutro rano,jeśli nie dziś wieczorem; (bez intymnych szczegółów).

Ziemia drży, tramwaj albo ruchy górotwórcze. Nade mną piętro, pod piwnica. Nie uciekam, za oknem sosna krzywo uśmiechnięta; (anomalia tektoniczna).

Marcin Sztelak

41

Trzy i pół zwrotki oraz puenta

Pierwsza:Wrzesień, ubieram choinkę. I to jest trzecia stronamonety. Żółciaka, chociaż narodowy bank polski wycofujego z krwiobiegu. Bez nadziei na reemisję.

Druga:Wchodzą znaki przystankowe, takie jak: Achtung minen,Danger high voltage. Języki obce w niepoprawnychdłoniach. Zdjęcia poklatkowe wszystkich zjedzonychposiłków. Braki niepozwalające usnąć w pokojuducha.

Pół:Moja dobra wola kończy się tuż poopuszczeniu łóżka. Dużo później podprogowe dywagacje:Kochanie, otwórz, na zewnątrz deszcz, mokre policzki.

Trzecia:Tymczasem dobrzy ludzie wznoszą modły: i odpuść nam winy, jako i my sobie odpuszczamy.Jeden z dobrych uczynków – miłosierdzie plus vat; zgodnie ze stawką operatora.

A w puencie:Rzeczy tak pewne, jak najlepsza matka

Marcin Sztelak

42

Umiejętności niezbędne.Prorocze mamrotanie

Mam najcichszą pralkę po tej stronie wielkiej wody,siła mięśni ma przyszłość, szczególnie w obliczuzagłady cywilizacji.

Po nas przyjdą ludy koczowników z rozwianym włosemledwie udomowionych koni.Może nawet świeżo poznanym ogniem,wilkiem w roli psa.

Być może nie zaczną od składania ofiarna przydrożnych kamieniach.Tylko upieką podpłomyki. Obficie posmarowanedzikim miodem będą najsmaczniejszenad strumieniem.

Zapewne wśród nich narodzą się poeci i wojownicy.O ile zamienią role będzie dobrze,jeśli nie - tak samo. Historia zatoczy koło,media będą relacjonować wojnyi trzęsienia ziemi. Na żywo.

Pełen złych przeczuć, poobijanymi palcami, próbujęopanować sztukę tworzenia pierwotnychnarzędzi. Raczej nic z tego nie będzie.

Marcin Sztelak

43

Wiersz wysmażony

Wręczam niewerbalniebukiet kwiatów z okazji dnia nienarodzonychcudów. Ściskam sobie rękę w podzięce.Pełen niewiary klękam przed plastikowym obliczem świętej z Tijuany.

Zadośćuczyniłem rytuałom, mimo wszystkomarzy się pogrzeb wikinga albo inna sina dal. Tymczasem straszy perspektywanocnych milczeń do lustra, powolnego usychaniakalendarzy.

Uprościwszy język do granic percepcji wyciągam za uszy poetę z kapelusza; wielka wyprzedaż ze znacznym rabatem dla par z długim stażemsamotności.

Na koniec postawcie mnie na panteonie nieistniejących,aczkolwiek wielkich.I wybaczcie – nie zgrzeszyłem:mową, uczynkiem, zaniedbaniem.

Marcin Sztelak

44

Zapomniana sztuka ręcznego prania

Z tyłu głowy wibruje telefon, ostatnia pieśńNibelungów. Amatorzy mocnych wrażeńgłaskają gołębie, my – na karuzeli,wdychamy miasto.

Później bezwstydnie śnimy umarłych i dziecio oczach starców. Farmakopea doraźnychśrodków halucynogennych.

Zresztą w ciemnych zaułkach to niepotrzebne,tu można spotkać szczególnych przechodniów.Niektórzy z nich na pewno są martwi.

Byt jest sikaniem do wanny – to byłaby zagadkadla Freuda. Dla tych, którzy byli po tej stroniechodnika to oczywiste. Jak butelki zwrotnelub złomowanie pralek.

Marcin Sztelak

46

Imię i nazwisko: Łukasz WrzalikZnany także jako: BoobicO autorze: Rocznik 90, wielbiciel angielskiego futbolu, rosyj-skiej literatury, keczupu oraz cynamonu, który mógłby wciągać nosem. W wolnych chwilach nierób, w chwilach zajętych - nierób zakonspirowany. Tworzy wyłącznie wtedy, gdy powinien zajmować się studiami. Antymężczyzna – nieustannie zaczyna, lecz nigdy nie udaje mu się skończyć.

Łukasz Wrzalik

47

Nawiedzenie

Nie mam dzisiaj nic dla ciebie prócz kruchego ciasta ziemimiędzy gardłem a zębem oświecenia,między płytą z marmuru a dnem dołka,nad którym zawsze lubiłem się kołysać.

kiedy tak tkwiłem w kropce, trzeba byłowbić mi w łeb wykrzyknik. wykrzywić gow znak pytający o wszystko to, o czym strach nawet pomyśleć.

a tak – włóczysz się nocą po klubach,szukając cienia, który włóczy się za tobą:chwiejący się, rozbity jak fontanna kałużyna znoszonym płaszczu.i palisz, choć dotąd brzydziła cię mgłalotnych nawyków, uzależnień i skrajności, w które zwykłem raz po raz popadać.twoje szare, pomarszczone ręce niosą żałobę,dziś jednak po raz pierwszy od dawnazataczasz się w koronkowych majtkachkoloru zarżniętego wieprza.

niejeden osioł skusi się na takąmarchewkę – splunie, nadgryzie, zostawi trochę następnemu pisanemu małą literą.wielkiej nikt już nie nadpisze. wielka to stygmat.

Łukasz Wrzalik

48

Spis treści

Łukasz Jaworski .................................................................................6A gdyby tak piwo... ..................................................................7

Agnieszka Kasprzycka ......................................................................8nie samym chlebem ...................................................................9no proszę .................................................................................10

Marcin Lenartowicz ........................................................................12cynamon ................................................................................13hektolitr .................................................................................14Ikarinerał ...............................................................................15kostuch ...................................................................................16osiedla herbat niepodległych ..............................................18Ógl ..........................................................................................19

Patryk Przybyłowski .......................................................................20zakorzeniony .........................................................................21z wierszy nocnych (K. wychodzi nad ranem) .......................22

Władysław Ryś .................................................................................24Edukacja równoległa ...........................................................25Selektywnie ............................................................................26

Marcin Sztelak .................................................................................28Absolutnie nieciekawa mitologia ........................................29Defragmentacja. Dwie kobiety ...........................................30Didaskalia ..............................................................................32Kościół ustającej pomocy .....................................................33Na indeksie zakazanych .......................................................34Paradoks temporalny ...........................................................35Pitaval .....................................................................................36Póki my żyjemy .....................................................................37

49

Samba megiddo ....................................................................38Siedem. Ambiwalentny dzień tygodnia .............................39Spiski. Kalendarium .............................................................40Trzy i pół zwrotki oraz puenta ..........................................41Umiejętności niezbędne. Prorocze mamrotanie...............42Wiersz wysmażony ...............................................................43Zapomniana sztuka ręcznego prania .................................44

Łukasz Wrzalik ................................................................................46Nawiedzenie ..........................................................................47

Niepoważny portal okołoliteracki

Herbatka u Helenywww.herbatkauheleny.pl