Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

532
Project Gutenberg's Tajemnica Baskerville'ów, by Arthur Conan Doyle This eBook is for the use of anyone anywhere at no cost and with almost no restrictions whatsoever. You may copy it, give it away or re-use it under the terms of the Project Gutenberg License included with this eBook or online at www.gutenberg.net Title: Tajemnica Baskerville'ów dziwne przygody Sherlocka Holmes Author: Arthur Conan Doyle Translator: Eugenia ¯mijewska Release Date: October 15, 2010 [EBook #34079] Language: Polish

Transcript of Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Page 1: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Project Gutenberg's TajemnicaBaskerville'ów, by Arthur Conan Doyle

This eBook is for the use of anyoneanywhere at no cost and withalmost no restrictions whatsoever. Youmay copy it, give it away orre-use it under the terms of the ProjectGutenberg License includedwith this eBook or online atwww.gutenberg.net

Title: Tajemnica Baskerville'ów dziwne przygody Sherlocka Holmes

Author: Arthur Conan Doyle

Translator: Eugenia ¯mijewska

Release Date: October 15, 2010 [EBook#34079]

Language: Polish

Page 2: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

*** START OF THIS PROJECT GUTENBERGEBOOK TAJEMNICA BASKERVILLE'ÓW ***

Produced by Ewa "czupirek" Jaros and theOnline DistributedProofreading Team athttp://dp.rastko.net (this file wascreated from images generously madeavailable by CBN Polona- http://www.polona.pl)

Page 3: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf
Page 4: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf
Page 5: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

UWAGI DO WYDANIAELEKTRONICZNEGO

Zachowano oryginalną ortografię i interpunkcję, również w wypadkach,gdy odbiegały one od współcześnie przyjętych. Poprawiono natomiastomyłki, które wyglądały na błędy drukarskie. Poprawione frazyoznaczone są przerywaną linią, zaś po najechaniu nań myszką powinnapojawić się fraza oryginalna (przykład). Pełna lista naniesionychpoprawek oraz dalsze uwagi znajdują się na końcu tego dokumentu

Page 6: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

TAJEMNICABASKERVILLE'ÓW

Page 7: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf
Page 8: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Dziwne przygodySherlocka Holmes

PRZEZ

Conana Doyle'aPrzekład z angielskiego

EUGENII ŻMIJEWSKIEJ.

Dodatek do „SŁOWA”

Page 9: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

WARSZAWA.

D R U K I E M N O S K O W S K I E G O

15. ulica Warecka 15.

1902.

Дозволено ЦензуроюВаршава, 26 июля 1902 года

Page 10: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf
Page 11: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

I.

Pan Sherlock Holmes.

Pan Sherlock Holmes zwykł byłwstawać późno, o ile nie czuwał przezcałą noc, a zdarzało mu się to nieraz.Otóż owego dnia wstał wyjątkowowcześnie. Jadł śniadanie. Stałem przykominku. Schyliłem się i podniosłemlaskę, którą nasz gość zostawiłwczorajszego wieczoru. Był to kij gruby,z dużą gałką, utoczoną z drzewa; podgałką była srebrna obrączka, a na niejnapis: „Jakóbowi Mortimer M. R. C. S.

Page 12: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

od przyjaciół C. C. H.”, pod spodem zaśdata: „r. 1884”. Taką laskęstaroświecką, mocną, zapewniającąbezpieczeństwo, zwykli nosić starzylekarze.

— No, i cóż, Watson? Co panmyślisz o tej lasce? Jakie wyprowadzaszwnioski? — zapytał.

Holmes siedział, odwrócony domnie plecami; widzieć mnie nie mógł,a ja zachowywałem się tak cichutko, żenie mógł domyślić się, czem jestemzajęty.

— Masz pan chyba oczy z tyługłowy... — rzekłem.

— Mam przed sobą srebrny

Page 13: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

imbryk — odparł — ale powiedz mi,Watson, co myślisz o lasce naszegogościa? Skoro nie zastał nas w domui nie wytłómaczył celu swychodwiedzin, ta mimowolna pamiątkanabiera wielkiego znaczenia. Chciałbymteż wiedzieć, jakie pojęcie tworzyszsobie o tym człowieku?

— Sądzę — odparłem, trzymającsię metody dociekań mojegotowarzysza — że doktor Mortimer jestlekarzem średniego wieku, zażywającymszacunku; dowodzi tego ów upominekpacyentów.

— Dobrze, wybornie! —pochwalił mnie Holmes.

Page 14: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Sądzę dalej, że jest lekarzemprowincyonalnym i że po większejczęści odwiedza chorych pieszo.

— Dlaczego tak panprzypuszczasz?

— Bo laska, choć pierwotnieładna, jest tak zniszczona, że żadenlekarz miejski nie chciałby jej używać.Grube okucie żelazne starło się, codowodzi, że laska była w częstemużyciu.

— Słuszne rozumowanie —przytwierdził Holmes.

— A dalej, napis od przyjaciół z C.C. H. świadczy, że lekarz niósł pomocczłonkom jakiegoś klubu myśliwskiego

Page 15: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

(Hunting Club).

— Istotnie, Watson, przechodziszsam siebie — rzekł Holmes, zapalającpapierosa. — Muszę przyznać, żepańskie wnioski są słuszne. Mampojętnego ucznia. Wyświetliłeś kilkapunktów zupełnie ciemnych.

Nigdy jeszcze Holmes nie odzywałsię do mnie w sposób tak pochlebny.Cieszyłem się z jego uznania, na któreoddawna już usiłowałem zasłużyć,stosując jego metodę badań w sprawachkryminalnych.

Po chwili milczenia, odebrał milaskę i przypatrywał jej się gołemokiem. Następnie odłożył papierosa,

Page 16: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

odszedł z laską do okna i począł jej sięprzyglądać przez szkło powiększające.

— Ciekawe, bardzo ciekawe... —rzekł, wracając na swoje ulubionemiejsce przy kominku.

— Czy pan dopatrzył się jakiegonowego szczegółu, mogącego służyć zawskazówkę? — spytałem, spodziewającsię, że nic ważnego nie uszło mojejbaczności.

— Zdaje mi się, mój drogi Watson,że prawie wszystkie twoje wnioski byłymylne. Pod jednym tylko względemmiałeś słuszność, a mianowicie, żeposiadacz tej laski jest doktoremprowincyonalnym i że dużo chodzi.

Page 17: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— A więc nie omyliłem się?

— Na tym punkcie — nie.

— A na innych?

— Inne wywody były fałszywe.I tak, naprzykład, twierdzisz, że laskajest darem jakiegoś prowincyonalnegoklubu myśliwskiego. Ja przypuszczam,że ofiarowali ją lekarzowi pensyonarzeszpitala Charing Cross (C. C. H.).

— Przyznaję, że to jestprawdopodobniejsze. Jaki pan stądwyprowadza wniosek?

— Znana jest panu moja metodabadania. Zastosuj ją w praktyce.

Page 18: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Mogę to tylko wywnioskować,że przed osiedleniem się na wsi, tenlekarz praktykował w mieście.

— Sądzę, że możemy posunąć sięjeszcze dalej na drodze przypuszczeń.Ten dar został wręczony w chwili, gdydoktor Mortimer opuszczał szpital, abyrozpocząć praktykę na własną rękę.

— Prawdopodobnie.

— Jakież mógł on zajmowaćstanowisko w tym szpitalu? — albolekarza ordynującego, albo studenta-praktykanta. Zapewne to ostatnie, bodoktor szpitalny, z wyrobioną opiniąi liczną praktyką, nie opuszczazajmowanej pozycyi, aby się przesiedlać

Page 19: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

na prowincyę. Doktor Mortimer opuściłszpital przed laty pięciu, jak to wskazujedata na lasce. W owym czasie ukończyłzapewne uniwersytet, a więc upadapański wniosek, iż jest człowiekiemśredniego wieku. Doktor Mortimer malat trzydzieści niespełna, jestuprzejmym, dobrym, niezbyt ambitnym,roztargnionym. Ma psa trochę większegood jamnika, a mniejszego od wyżła.

Roześmiałem się niedowierzająco.Holmes zasiadł wygodnie w fotelui puszczał kłęby dymu.

— Nietrudno będzie przekonać się,który z nas dwóch ma racyę — rzekłem,zbliżając się do szafki biblioteczneji wyjmując z niej kalendarz z wykazem

Page 20: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

lekarzów angielskich, oraz ichżyciorysem. Z pośród wieluMortimerów, jeden tylko mógł być tym,o którego nam chodziło. Odczytałemgłośno:

„Mortimer Jerzy, lekarz powiatowyw Grimpen, Dartmoor, hrabstwo Devsu.Był studentem-praktykantem w szpitaluCharing-Cross od r. 1882 do 1884.Otrzymał nagrodę Jacksona za studyumz zakresu patologii porównawczej,zatytułowane: „Czy choroba jestzboczeniem?” Jest członkiemszwedzkiego Towarzystwapatologicznego, autorem wieluartykułów, jako to: „Kilka przykładówatawizmu” (drukowany w „Lancet” w r.1882), „Czy idziemy z biegiem

Page 21: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

postępu?” („Dziennik Psychologiczny”1883). Jest lekarzem powiatowym gminGrimpen, Thorsley i High Barrow”.

— Widzisz pan, że miałemsłuszność — rzekł Holmes. — Obstajędalej przy moich hypotezach, że doktorMortimer musi być uprzejmy, bo tylkoczłowiek uprzejmy dostaje takieupominki od swoich pacyentów; że niejest ambitny, bo inaczej nie opuszczałbyLondynu dla prowincyi, i że jestroztargniony, bo w razie przeciwnym,zamiast laski, zostawiłby swój biletwizytowy.

— Jakież są pańskie wnioski co dopsa?

Page 22: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Jego pies zwykł nosić laskęw zębach; ponieważ laska jest ciężka,więc ją trzyma pośrodku; w tem miejscuznać ślady psich zębów. Zęby są za dużena jamnika, za małe na wyżła. To możebyć... tak, to jest pinczer.

Holmes przeszedł przez pokóji stanął we framudze okna. W głosiejego było tyle głębokiego przekonania,że nie mogłem się wstrzymać, aby go niezapytać:

— Skąd taka pewność?

— Dla bardzo prostej przyczyny, żemam tego psa przed oczyma; stoi za temidrzwiami, a jego właściciel w tej chwiliwłaśnie do nich dzwoni. Proszę cię,

Page 23: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Watson, nie wychodź z pokoju. Jestpańskim kolegą, i pańska obecność możemi być przydatną. Nadchodzi ważnachwila. Zbliżają się kroki, które mogąstanowić o przeznaczeniu — złem czydobrem — niewiadomo. Ciekaw jestem,czego doktor Jerzy Mortimer zażąda odSherlocka Holmes, specyalisty odprzestępstw kryminalnych... Proszę!

Do pokoju wszedł nasz gość. Jegopowierzchowność zdziwiła mniebardzo. Nie wyglądał naprowincyonalnego lekarza. Był wysoki,szczupły, miał nos wązki, wysuwającysię ostro z pomiędzy oczuprzenikliwych, zasłoniętych ciemnymiokularami, w złotej oprawie. Ubrany byłw długi, poplamiony surdut, spodnie

Page 24: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

miał wystrzępione. Choć jeszcze młodywiekiem, był już przygarbiony; na jegotwarzy malowała się dobra wolawzględem ludzi. Wchodząc, zobaczyłodrazu laskę w ręku Holmesa i podbiegłku niej z okrzykiem radości.

— Tak się cieszę! — zawołał. —Nie byłem pewny, czym ją zostawiłtutaj, czy w biurze portowem. Gdybymją zgubił, sprawiłoby mi to wielkąprzykrość.

— Wszak to prezent? — rzekłHolmes.

— Tak, panie.

— Od pensyonarzy hotelu CharingCross...

Page 25: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Tak, od paru pacyentów. Dali miją na pąmiątkę mojego ślubu.

— Szkoda — rzekł Holmes,ściskając mu rękę.

— Czego pan żałuje? — spytałdoktor Mortimer ze zdziwieniem.

— Szkoda, że pan rozproszył mojewnioski — brzmiała odpowiedź. —A więc powiadasz pan, że to podarekślubny?

— Tak, panie. Ożeniłem sięi dlatego musiałem szpital opuścić;trzeba było założyć dom, postarać sięo praktykę samodzielną.

— No, i teraz zyskujesz pan sobie

Page 26: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

sławę na polu nauki — rzekłem.

— Wszak mam przyjemność mówićz panem Sherlock Holmes?

— Nie, to mój przyjaciel, doktorWatson.

— Miło mi pana poznać. Słyszałemo panu nieraz. Pozwoli mi pan, panieHolmes, zbadać swoją czaszkę. Odpierwszego rzutu oka spostrzegłem, żejest niezwykłą: zdradza zdolności,rzekłbym nawet — geniusz dedukcyjny.Taka czaszka byłaby ozdobą każdegomuzeum. Przyznaję, że jej panuzazdroszczę.

— Jesteś pan entuzyastą w swoimzawodzie, tak, jak ja w swoim — odparł

Page 27: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

detektyw — ale sądzę, że nieprzybywasz pan tu po raz wtóry jedyniew zamiarze zbadania mojej czaszki...

— Nie, panie, choć rad jestem, żezdarza mi się sposobność ku temu.Przybyłem do pana, panie Holmes, bouznaję własną niepraktyczność, a jestempostawiony wobec bardzo trudnegozagadnienia. Ponieważ pan jesteś drugimw Europie ekspertem w sprawachkryminalnych...

— Doprawdy? Czy wolno mizapytać, kto jest pierwszym?

— W oczach człowieka,przekładającego teoryę nad praktykę,pan Bortillon zajmuje niewątpliwie

Page 28: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

pierwsze miejsce.

— Więc czemuż pan nie zwróciszsię do niego?

— Powiadam, że jest onpierwszorzędny powagą, jako teoretyk.Ale pan, jako praktyk, zajmujeszpierwsze w w Europie — toniewątpliwe. Spodziewam się, żem pananie obraził...

— Trochę — odparł Holmesnawpół żartem — ale jako człowiekpraktyczny, chciałbym nareszciedowiedzieć się, co pana tutajsprowadza.

Page 29: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf
Page 30: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

II.

Przekleństwo roduBaskerville.

— Mam w kieszeni rękopis —rzekł doktor Jerzy Mortimer.

— Spostrzegłem to odrazu, gdyśpan wszedł do pokoju — odparłHolmes.

— Manuskrypt jest stary.

— Z ośmnastego wieku.

Page 31: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Skąd pan wie?

— Z pańskiej kieszeni wychodzipół cala papieru. Przyglądałem mu się,podczas gdyś pan mówił, a byłbymlichym rzeczoznawcą, gdybymz zewnętrznego wyglądu nie potrafiłokreślić daty rękopisu. Czytałeś panzapewne moją monografię w tymprzedmiocie. Otóż w tym wypadkusądzę, że manuskrypt datuje się z roku1730-go.

— Omyliłeś się pan o latdwanaście. Datowany jest z roku 1742-go.

Doktor Mortimer wyjął goz kieszeni.

Page 32: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Ten dokument rodzinny zostałpowierzony mojej pieczy przez sirKarola Baskerville, którego śmierćtragiczna poruszyła przed trzemamiesiącami całe Devonshire. Dodam, żebyłem jego osobistym przyjacielem,zarówno jak lekarzem domowym. Był toczłowiek dzielny, rozumny, praktycznyi tak samo, jak ja, nie podlegającyzłudzeniom wyobraźni. A jednak wierzyłświęcie słowom tego dokumentu i byłprzygotowany na rodzaj śmierci, którygo spotkał...

Holmes wyciągnął rękę pomanuskrypt i począł mu się bacznieprzyglądać.

— Zwracam pańska uwagę,

Page 33: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Watson, na kolejne używanie krótkiegoi długiego s. Jest to jedna zewskazówek, która mi pomogła dookreślenia daty.

Spojrzałem przez ramię na papier,pożółkły ze starości. Na pierwszejstronicy był nagłówek: „BaskervilleHall”, a pod spodem data: „1742”.

— To zapewne potwierdzeniejakiejś legendy — wtrącił Holmes.

— Rzeczywiście — przyznałdoktor Mortimer. — Legenda tycze sięrodu Baskervillów.

— Przypuszczam jednak, żepragniesz pan zasięgnąć mojej radyw sprawie aktualniejszej i bardziej

Page 34: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

realnej — rzekł Holmes.

— Tak. Chodzi mi o faktzagadkowy, który zdarzył się niedawno;muszę rozstrzygnąć zagadkę, w ciągudwudziestu czterech godzin. Alemanuskrypt jest krótki i ma ścisłyzwiązek z tą sprawą. Zatem odczytam gopanu, jeśli pan pozwoli.

Holmes skinął głową. Zasiadłwygodnie w fotelu, złożył ręce tak, żepalce stykały się z palcami, przymknąłoczy i słuchał z rezygnacyą.

Doktor Mortimer podsunąłmanuskrypt pod światło i głosemdobitnym czytał, co następuje:

— „Rozmaite pogłoski krążyły

Page 35: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

o Psie Baskervillów, lecz ja, pochodzącw prostej linii od Hugona Baskerville,słyszałem tę historyę z ust mojego ojca,który znowu słyszał ją od swojego, więcją spisuję z całą wiarą. Pragnąłbym,abyście i wy, moi synowie, nabraligłębokiego przekonania, żeSprawiedliwość, karcąca winę, może jąodpuścić, i że żadna kara nie jest takciężką, aby modlitwa i pokuta niezdołały jej zatrzeć. Niech te dziejenauczą was, że nie należy bać sięowoców przeszłości, lecz raczej byćostrożnym na przyszłość, aby dzikiechucie, za które nasz ród poniósł taksrogą karę, nie rozkiełznały się znowuna naszą zgubę.

„Dowiedzcie się więc, że za

Page 36: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

czasów Wielkiej Rewolucyi (polecamwam przeczytać dzieje tej epoki,skreślone przez lorda Clarendon); otóżw owych czasach w zamku Baskervillerządził Hugon, a był to, przyznać muszę,człowiek porywczy i bezbożnik.

„Sąsiedzi przebaczyliby łatwo toostatnie wykroczenie, bo nasza okolicanie słynęła nigdy religijności, ale niemogli mu przebaczyć wrodzonegookrucieństwa.

„Otóż ów Hugon pokochał (jeślimożna tem mianem nazwać tak dzikieuczucie), pokochał zatem córkęczynszownika, dzierżawiącego gruntaw pobliżu dóbr Baskerville. Aledziewczyna, będąc skromną,

Page 37: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

i bogobojną, obawiała się go, jakszatana. Otóż pewnego na jesieni,w dzień świętego Michała, ów Hugon naczele pięciu czy sześciu kompanów,zakradł się do farmy i uprowadziłdziewczynę, korzystając z chwili, gdyojciec i bracia jej byli nieobecni.

„Przywieźli biedaczkę na zameki osadzili ją w komnacie wieżowej,Hugon i jego towarzysze zasiedli donocnej uczty, wedle zwyczaju. Słyszącich pijackie wrzaski, dziewczynatruchlała, lecz była z natury dzielną,więc opanowała strach i postanowiłaratować się. Ogromna brzoza osłaniałai do dziś dnia osłania okno tej narożnejkomnaty. Dziewczę uczepiło się jejgałęzi i spuściło się po nich na dół,

Page 38: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

a dostawszy się na swobodę, łąkamii polami biegło do fermy swego ojca,oddalonej o trzy mile od zamku.

„Wkrótce potem, Hugon,zostawiwszy swoich kompanów przybutelkach i kartach, podążył do swojejofiary, a widząc, że ptaszek opuściłklatkę, jak szalony powrócił do komnatybiesiadnej, wytłukł szkło i wśródokropnych przekleństw i złorzeczeńzaprzysiągł, że odda ciało i duszędyabłu, jeśli ten dopomoże mu odzyskaćdziewczynę. Pijani towarzysze słuchaligo w przerażonem milczeniu, tylkojeden, gorszy, a może bardziej pijany odinnych, poddał myśl, aby za dziewczynąpuścić w pogoń psy podwórzowe.

Page 39: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

„Słysząc to Hugon, wybiegł przeddom, zwołał chłopców stajennych, kazałim osiodłać swoją klacz ulubionąi spuścić psy z łańcuchów; jednemu,najdzikszemu, dał do powąchaniachustkę dziewczyny, zostawionąw narożnej komnacie, i popędził przezłąki w noc księżycową.

„Towarzysze hulanki rzucili się dokoni, chwycili pistolety i pognali zaswoim amfitryonem, a było ich razemtrzynastu. Księżyc świecił jasno, pędziligalopem drogą, którą musiała uciekaćdziewczyna, jeśli podążyła do domu.

„Ujechali z półtory mili, gdyspostrzegli nocnego pastucha. Pytali go,czy nie widział brytanów. Wystraszony,

Page 40: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

odparł, że przed chwilą biegły za jakąśdziewczyną.

— „Ale widziałem coś więcej —mówił. — Hugon Baskerville pędziłtędy na swojej karej klaczy, a za nimleciał jakiś pies okropny, czarny, jakbyszatan wcielony. Niech mnie Bóg broni,żebym kiedy jeszcze miał spotkaćpodobnego potwora na mojej drodze.

„Pijani towarzysze cisnęlipastuchowi przekleństwo i pognalinaprzód. Ujechali jeszcze z pół mili.Nagle włosy stanęły im dębem zestrachu, bo oto przed nimi pędziła klaczkara, pokryta pianą, bez siodła i bezjeźdźca.

Page 41: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

„Towarzysze zbili się w gromadkę,bo ich strach oblatywał, lecz jechalidalej, choć każdy z nich, gdyby był sam,zawróciłby konia i uciekł do zamku, alejeden wstydził się drugiego. Człapiącwolno, zrównali się wreszciez brytanami; te, choć znane w całejokolicy ze swej zajadłości, leżały terazw rowie, wystraszone, i wyłyprzeraźliwie.

„Kompania zatrzymała się. Jeźdźcyotrzeźwieli odrazu. Jedni chcielizawracać, drudzy postanowili przekonaćsię, co zaszło. Księżyc świecił tak jasno,że można było szpilki zbierać.

„O milę dalej, na polu, sterczaływysokie kamienie. Pomiędzy nimi leżała

Page 42: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

dziewczyna, martwa, a obok niej HugonBaskerville — nieżywy.

„Ale nie ten widok, choć strasznyi niespodziany, najeżył włosy pijackiejkompanii; straszniejszy obrazprzedstawił się ich oczom: nadzwłokami Hugona stał pies czarny,ogromny, wyszczerzał zęby i błyskałślepiami. Jeden z towarzyszów padł namiejscu, rażony strachem, drugi utraciłzmysły, reszta hulaszczej kompanii dokońca życia nie zapomniała tegowrażenia.

„Taką jest, moi synowie, legendao psie, który od owego czasu trapiłnaszą rodzinę. Spisałem ją, abyściewiedzieli, jak się rzeczy istotnie miały

Page 43: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

i nie wierzyli krążącym baśniom. Niebędę, taił przed wami, że po tymwypadku, wielu mężczyzn w naszymrodzie umarło śmiercią nagłą, krwawąi tajemniczą. Jednak nie traćmy wiaryw miłosierdzie Boskie, które karciniewinnych, tylko do trzeciego lubczwartego pokolenia. OpatrznościBoskiej, moi synowie, was polecami ostrzegam, abyście nie przechodziliprzez tę łąkę po nocy, gdy złe duchy sąrozkiełznane.”

(To są przestrogi HugonaBaskerville, spisane dla jego synów,Rogera i Jana, z rozkazem, aby o temwszystkiem nie wspominali swejsiostrze, Elżbiecie).

Page 44: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Doktor Mortimer skończył czytać tęniezwykłą opowieść, nasunął na oczyokulary i spojrzał na pana SherlockaHolmes. Ten ziewnął i rzucił papierosaw ogień.

— No i cóż? — rzekł.

— Czy historya ta nie jestinteresującą?

— Zapewne, dla zbieracza starychlegend i baśni.

Doktor Mortimer wyjął z kieszenigazetę.

— A teraz, panie Holmes —

Page 45: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

rzekł — pokażę panu cośaktualniejszego. Oto dziennik „DevonCounty Chronicle” z dnia 14-go Majaroku bieżącego. Jest w nim opis faktów,odnoszących się do śmierci sir KarolaBaskerville, która zdarzyła się na kilkadni przed ową datą.

Mój przyjaciel nachylił się i począłsłuchać uważniej. Doktor Mortimerczytał:

„Niedawna i nagła śmierć sirKarola Baskerville, kandydataliberalnego z hrabstwa Devon, przejęłacałą naszą okolicę zdumieniem i trwogą.Jakkolwiek sir Karol Baskervillemieszkał w Baskerville Hall odniedawna, lecz jego uprzejmość, hojność

Page 46: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

i szlachetność, zjednały mu szacunektych wszystkich, którzy mieli z nim doczynienia. W dzisiejszej epoceparweniuszów miło jest widziećpotomka starożytnego a podupadłegorodu, odzyskującego fortunę swychprzodków i przywracającego świetnośćstaremu nazwisku.

„Sir Karol, jak wiadomo, zyskałduży majątek na spekulacyach w Afrycepołudniowej, a będąc z naturyprzezornym, nie kusił dalej szczęścia,które mogłoby się odwrócić od niego,jak to czyni z innymi, i zrealizowawszyswoją fortunę, powrócił do Anglii.

„Przed dwoma laty zaledwie osiadłw Baskerville Hall; znane są jego

Page 47: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

szerokie plany odnowienia starejsiedziby i wprowadzenia ulepszeńw gospodarstwie rolnem. Śmierćprzeszkodziła ich urzeczywistnieniu.

„Będąc bezdzietnym, pragnął, abycała okolica korzystała z jego fortunyi niejeden z sąsiadów ma ważne powodydo opłakiwania jego przedwczesnegozgonu. Donosiliśmy często na tychszpaltach o jego hojnych ofiarach nainstytucye publiczne.

„Śledztwo nie wyjaśniłodotychczas okoliczności,towarzyszących śmierci sir Karola.Krążą tu najdziwaczniejsze legendy,przypisujące ów nagły zgon działaniu siłnadprzyrodzonych.

Page 48: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

„Sir Karol był wdowcem, uważanogo powszechnie za dziwaka. Pomimodużej fortuny, miał przyzwyczajeniaproste, skromne. Personel służbowyw Baskerville Hall składał sięz kamerdynera, nazwiskiem Barrymore,jego żony, kucharki i gospodyni w jednejosobie. Oboje zeznają, że zdrowie sirKarola w ostatnich czasach byłonietęgie, że rozwijała się w nim chorobaserca, objawiająca się bladością,brakiem tchu i częstemi omdleniami.Doktor Jerzy Mortimer, przyjacieli domowy lekarz nieboszczyka, złożyłzeznanie w tym samym duchu.

„Sir Karol Baskerville zwykł byłco wieczór, przed pójściem naspoczynek, przechadzać się po słynnej

Page 49: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

alei wiązów przed zamkiem.Małżonkowie Barrymore opowiadają,że wieczorom 4-go maja, ich panoznajmił im, że nazajutrz wyrusza doLondynu i kazał pakować kuferek.

„Owego wieczoru wyszedł, jakzwykle, na przechadzkę, wśród którejwypalał cygaro.

„Z tej przechadzki już niepowrócił.

„O dwunastej Barrymore, widzącdrzwi frontowe jeszcze otwarte,zaniepokoił się, i wziąwszy latarnię,poszedł szukać swego pana. W ciągudnia deszcz padał, więc łatwo byłodojrzeć ślady stóp sir Karola wzdłuż

Page 50: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

alei. W połowie drogi jest furtka,prowadząca na łąkę.

„Były ślady, że sir Karol stał przyniej przez czas pewien, następnie skręciłznowu w aleję. Znaleziono jego trupa najej końcu.

„Pomiędzy innemi dotychczas niewyjaśniono jednego faktu, wynikającegoz zeznań Barrymora, a mianowicie, żeślady kroków jego pana zmieniły sięz chwilą, gdy stał przy furtce i że odtądszedł na palcach.

„Niejaki Murphy, cygan, handlującykońmi, znajdował się wówczas na łące,w pewnej odległości od nieboszczyka,ale sam przyznaje, że był pijany.

Page 51: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Powiada, że słyszał krzyki, ale nie możeokreślić, skąd wychodziły.

„Na ciele sir Karola nie byłośladów przemocy lub gwałtu, a chociażlekarz zeznaje, że wyraz twarzynieboszczyka był tak zmieniony, że on,doktor Mortimer, w pierwszej chwilipoznać go nie mógł, rzeczoznawcytłómaczą to anewryzmem serca, przyktórym zachodzą podobne objawy.

„Sekcya wykazała przedawnionąwadę serca, sędzia śledczy potwierdziłbadanie lekarskie. Pożądanem jest, abyspadkobierca sir Karola mógł objąćjaknajprędzej majątek i prowadzić dalejchlubną działalność, przerwaną taknagle i tak tragicznie.

Page 52: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

„Gdyby prozaiczne orzeczeniesędziego śledczego i rzeczoznawców niepołożyło końca romantycznymhistoryom, krążącym na temat owejśmierci, nie łatwo byłoby znaleźćwłaściciela Baskerville Hall.

„Domniemanym spadkobiercą jestpan Henryk Baskerville, syn młodszegobrata sir Karola. Ów młodzieniec przedkilku laty wyruszył do Ameryki.Zarządzono poszukiwania. Dowie się onzapewne niebawem o zmianie swegolosu”.

Doktor Mortimer złożył gazetę

Page 53: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

i wsunął ją do kieszeni, mówiąc:

— To są fakty, powszechnie znane.

— Dziękuję panu za zwróceniemojej uwagi na sprawę istotnieciekawą — rzekł pan Holmes. —Czytałem o niej, coprawda,w dziennikach, ale w owym czasiebyłem zajęty kameami, które zniknęłyz muzeum Watykańskiego. Chciałem sięprzysłużyć Papieżowi i straciłem z oczuto, co się jednocześnie działo w Anglii.Ten artykuł, powiadasz pan, zawierafakty, znane powszechnie?

— Tak.

— Zechciej więc pan uwiadomićmnie teraz o tem, czego nikt nie wie.

Page 54: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Sherlock Holmes oparł sięo poręcz fotelu i znowu złożył ręce tak,aby palce stykały się końcami.

— Uczynię to — rzekł doktorMortimer, zdradzając coraz większewzburzenie. — Powiem panu to, czegonie mówiłem jeszcze nikomu. Zataiłemto przed sędzią śledczym z pobudek,które pan zapewne zrozumie. Jakoczłowiek nauki, nie chciałem zdradzaćsię publicznie, iż wierzę w przesądy.Dalej, rozumiałem, że gdyby utwierdziłasię wiara w nadprzyrodzone siły,rządzące w Baskerville Hall, nikt niezechciałby objąć starego zamkuw posiadanie. Dla tych dwóchpowodów nie zeznałem przed sądemwszystkiego, co wiem — albowiem nie

Page 55: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

zdałoby się to na nic sędziemuśledczemu — ale z panem będę zupełnieszczery.

„Okolica jest mało zaludniona,rezydencye rzadkie, a siedzibywłościańskie rozrzucone na znacznejodległości od siebie.

„Widywałem często sir KarolaBaskerville, który był spragnionytowarzystwa. Oprócz p. Franklandw Lafterhall i naturalisty, p. Stapleton,w pobliżu niema ludzi inteligentnych. SirKarol był skryty, małomówny.Zbliżyliśmy się z powodu jego choroby,przytem łączyły nas wspólne upodobanianaukowe. Przywiózł wiele ciekawychwiadomości z Afryki Południowej.

Page 56: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Spędziliśmy niejeden miły wieczór narozprawach o anatomii porównawczej.

„W ciągu ostatnich paru miesięcyspostrzegłem, że system nerwowy sirKarola był nadwerężony. Wziął takdalece ową legendę do serca, że choć cowieczór odbywał spacery, nic go niemogło skłonić do wejścia na łąkę pozachodzie słońca. Prześladowała gowciąż obawa upiorów, i pytał mnienieraz, czym nie widział jakiegodziwacznego stworzenia i czym niesłyszał szczekania. Te pytania zadawałmi zawsze głosem drżącym.

„Wraziła mi się w pamięć jednaz moich wizyt u niego przed trzematygodniami. Stał w sieni. Gdym schodził

Page 57: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

z wózka, spostrzegłem, że patrzy poprzez moje ramię ze strachem w oczach.Odwróciłem się i spostrzegłem jakiśkształt dziwny, podobny do dużego,czarnego cielęcia. Przeleciało to po zamoim wózkiem.

„Sir Karol był tak wzburzony, żeposzedłem szukać tego osobliwegozwierzęcia. Ale nigdzie go nie było. Mójpacyent nie mógł się uspokoić. Zostałemz nim przez cały wieczór i wtedy,tłómacząc swe wzburzenie, opowiedziałmi całą tę historyę.

„Wspominam o tym drobnymepizodzie, gdyż nabiera on znaczeniawobec tragedyi, która potem nastąpiła;na razie nie przywiązywałem do tego

Page 58: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

wagi i dziwiłem się wzburzeniu sirKarola.

„Miał jechać do Londynu z mojejporady. Wiedziałem, że jest chory naserce i że ciągły niepokój źle wpływa najego zdrowie. Sądziłem, że paręmiesięcy, spędzonych na rozrywkach,uwolni go od tych mar i przywidzeń.Nasz wspólny przyjaciel, pan Stapleton,był tego samego zdania. I oto wynikłonieszczęście.

„Zaraz po śmierci sir Karola,kamerdyner Barrymore wyprawił domnie grooma Perkinsa; przybyłem doBaskerville Hall w godzinę pokatastrofie. Zbadałem wszystkie fakty,przytoczone w śledztwie. Szedłem

Page 59: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

śladami, pozostawionemi w AleiWiązów, obejrzałem miejsce przy furtce,gdzie sir Karol zatrzymał się,i zmiarkowałem, że od owego miejscaszedł na palcach i że nie było śladuinnych kroków, oprócz późniejszych,Barrymora. Wreszcie obejrzałemstarannie zwłoki, które pozostałynietknięte do mego przybycia.

„Sir Karol leżał nawznakz rozciągniętemi rękoma, jego twarzbyła tak zmieniona, że zaledwie mogłemją poznać. Na ciele nie było żadnychobrażeń. Ale Barrymore w tokuśledztwa uczynił jedno zeznaniefałszywe. Powiedział, że nie byłożadnych śladów dokoła trupa. Niespostrzegł ich, ale ja dostrzegłem —

Page 60: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

zupełnie świeże, w pobliżu.

— Czy ślady kroków?

— Tak.

— Męzkie, czy kobiece?

Doktor Mortimer patrzył na nasprzez chwilę dziwnemi oczyma,wreszcie odparł szeptem:

— Panie Holmes, były śladykroków... psa... olbrzymiego.

Page 61: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf
Page 62: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

III.

Zagadka.

Przyznaję, że gdym słuchał tegoopowiadania, przebiegały po mniedreszcze. I doktor był żywo poruszony.

— Widziałeś pan te ślady? —spytałem.

— Tak, na własne oczy; takwyraźnie, jak teraz widzę pana.

— I nic pan nie mówiłeś?

— Po co?

Page 63: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Dlaczego nikt inny nie dostrzegłtych śladów?

— Pozostały o jakie dwa łokcie odtrupa; nie zwrócono na nie uwagii jabym ich nie zauważył, gdybym niebył znał tej legendy.

— Dużo jest psów w okolicy.

— Tak, ale to nie był zwykły pies.Powiedziałem już panom, że byłogromny.

— Czy nie zbliżył się do trupa?

— Nie.

— Czy noc była jasna?

— Nie; pochmurna i wilgotna.

Page 64: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Ale deszcz nie padał?

— Nie.

— Jak wygląda aleja?

— Jest wysadzana dwoma rzędamiwiązów i opasana żywopłotem,wysokości 12 stóp. Sama aleja ma 8stóp szerokości.

— Czy jest co pomiędzyżywopłotem a aleją?

— Tak; po obu stronach biegnietrawnik, szerokości 6 stóp.

— O ile zrozumiałem, jest wejścieprzez furtkę?

— Tak; furtka prowadzi na łąkę.

Page 65: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Czy są inne wejścia?

— Niema.

— Tak, iż aby wkroczyć w AlejęWiązów, trzeba wyjść z domu, lub iśćprzez łąkę?

— Jest trzecie wejście przezaltanę, na drugim końcu alei.

— Czy sir Karol doszedł do tejaltany?

— Nie; znaleziono goo pięćdziesiąt łokci od niej.

— A teraz, zechciej mi panpowiedzieć, doktorze Mortimer —będzie to szczegół ważny — czy ślady,

Page 66: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

któreś pan spostrzegł, pozostały nażwirze, czy na trawie?

— Nie mogłem dojrzeć śladów natrawie.

— Czy ślady były po tej samejstronie, co furtka?

— Tak, po tej samej.

— Bardzo mnie pan zaciekawia.Jeszcze jedno pytanie. Czy furtka byłazamknięta?

— Zamknięta na kluczi zaryglowana.

— Jak jest wysoka?

— Ma około 4-ch stóp.

Page 67: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— A więc można ją łatwoprzesadzić?

— Tak.

— A jakie ślady znalazłeś pan przyfurtce?

— Żadnych, któreby mogły zwrócićuwagę.

— Czyżeś pan nie oglądał ziemidokoła?

— I owszem, oglądałem.

— I nie dostrzegłeś pan żadnychśladów?

— Były bardzo niewyraźne.Widocznie sir Karol stał tutaj przez pięć

Page 68: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

do dziesięciu minut.

— Skąd pan to wie?

— Gdyż popiół z cygara spadł dwarazy na ziemię.

— Wybornie. Znaleźliśmy kolegęwedle naszego serca. Prawda, Watson?Ale jakież to były ślady?

— Ślady stóp na żwirze. Innychznaków dostrzedz nie mogłem.

Sherlock Holmes uderzył rękąw kolano.

— Czemu mnie tam nie było! —zawołał. — Jest to wypadek bardzociekawy, dający obfite pole do

Page 69: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

naukowej ekspertyzy. Czemuż niemogłem odczytać tej żwirowej karty,zanim ją zatarły inne stopy! DoktorzeMortimer, że też mnie pan nie uwiadomiłwcześniej! Jeśli nam się nie udawyświetlić sprawy, całaodpowiedzialność spadnie na pana.

— Nie mogłem pana wzywać,panie Holmes, bo w takim raziemusiałbym ujawnić te fakty przed całymświatem, a mówiłem już, żem sobie tegonie życzył. Zresztą... zresztą...

— Czemu pan nie kończysz?

— Bywają dziedziny, niedostępnenawet dla najbystrzejszychi najdoświadczeńszych detektywów...

Page 70: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Chcesz pan powiedzieć, żewchodzi to w zakres rzeczynadprzyrodzonych?

— Tego nie twierdzę stanowczo.

— Ale pan tak myślisz w głębiducha.

— Od owej tragedyi doszły domojej świadomości fakty, sprzecznez ogólnemi prawami natury.

— Naprzykład?

— Dowiaduję się, że przed tąkatastrofą, kilku ludzi widziało na łąceniezwykłe stworzenie, podobne do złegoducha Baskervillów. Wszyscy mówią, żebył to pies ogromny, przezroczysty.

Page 71: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Wypytywałem tych ludzi — jeden z nichjest włościaninem, drugi kowalem,trzeci farmerem. Ich zeznania sąjednakowe. W całej okolicy zapanowałstrach przesądny. Nikt po nocy nieprzejdzie przez łąkę.

— I pan, człowiek nauki, wierzyw takie baśnie? — zawołał Holmes.

— Dotychczas moje badaniaogarniały świat zmysłów; usiłowałemwalczyć z chorobą, ale ze złymi duchamiwalczyć nie umiem. Zresztą musisz panprzyznać, że ślady stóp są dowodemmateryalnym. Pies Hugona nie był takżezjawiskiem nadprzyrodzonem skoromógł zagryźć na śmierć, a jednak miałw sobie coś szatańskiego.

Page 72: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Widzę, że pan przeszedłeś doobozu spirytystów. Ale zechciej mipowiedzieć jeszcze jedno, doktorzeMortimer. Jeżeli pan skłaniasz się kutakim zapatrywaniom, dlaczegoprzyszedłeś zasięgnąć mojej rady?Powiadasz pan jednym tchem, że niewarto przeprowadzać śledztwaw sprawie zabójstwa sir Karola,a jednocześnie prosisz mnie, żebym siętą sprawą zajął.

— Nie prosiłem o to.

— Więc w jaki sposób mogę panudopomódz?

— Radząc mi, co mam zrobić z sirHenrykiem Baskerville, który przybywa

Page 73: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

na dworzec Waterloo — doktorMortimer spojrzał na zegarek — zagodzinę i kwadrans — dokończył.

— Czy on jest spadkobiercą?

— Tak. Po śmierci sir Karolazasięgaliśmy wiadomości o tymgentlemanie i dowiedzieliśmy się, że mafermę w Kanadzie. Wedle naszychinformacyj, jest to młodzieniec bezzarzutu. Nie mówię teraz jako lekarz,lecz jako wykonawca testamentu sirKarola.

— Czy niema innych kandydatówdo spadku?

— Żadnego. Mógłby nim być tylkoRoger Baskerville, najmłodszy z trzech

Page 74: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

braci, z których sir Karol byłnajstarszym. Drugi brat, zmarłyprzedwcześnie, był właśnie ojcemowego Henryka. Trzeci, Roger, byłsynem marnotrawnym, żywą podobiznąduchową starego Hugona. Tyle nabroiłw Anglii, że nie mógł już tu przebywać,uciekł do Ameryki środkowej i umarłw roku 1876-ym na żółtą febrę. Henrykjest ostatnim z Baskervillów. Za godzinęi pięć minut mam go spotkać na dworcuWaterloo. Miałem depeszęz uwiadomieniem, iż przybył dziś doSouthampton. A teraz, panie Holmes,powiedz, jak mi radzisz postąpić?

— Dlaczego sir Henryk nie miałbywrócić do domu swych ojców?

Page 75: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Wydaje się to rzeczą naturalną,a jednak, jeśli weźmiemy pod uwagę, żekażdego z Baskervillów, który tamprzebywa, czeka śmierć nagłai gwałtowna... Jestem pewien, że gdybysir Karol mógł był ze mną mówić przedkatastrofą, byłby mi zakazałwprowadzać ostatniego z rodu do owejprzeklętej rezydencyi. Z drugiej strony,dobrobyt całej okolicy zależy odprzebywania dziedzica w BaskervilleHall. Całe dzieło, zapoczątkowane przezsir Karola, pójdzie w niwecz, jeśli niktnie zamieszka na zamku. Boję się, abydobro tej okolicy nie skłoniło mnie donielojalnego postąpienia z sirHenrykiem i dlatego proszę pana o radę.

Holmes zastanawiał się długą

Page 76: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

chwilę.

— Zatem — odezwał się —według pańskiego przekonania, jakaśsiła nieczysta grozi w tych stronachBaskervillom. Wszak pan w to wierzyświęcie?

— Gotów jestem przypuszczać, żetak jest.

— W takim razie, ta siła nieczystamoże pastwić się nad Baskervillemrównie dobrze w Londynie, jak i wDevonshire. Szatan, którego działaniebyłoby umiejscowione, nie byłbygroźnym.

— Starasz się pan ośmieszyć mojąobawę, panie Holmes. Lecz gdybyś sam

Page 77: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

widział te rzeczy nadprzyrodzone,odechciałoby ci się żartów. Z pańskichsłów miarkuję, że ów młodzieniec jestrównie bezpieczny w Londynie, jak i wDevonshire. Przybywa za pięćdziesiątminut. Cóż mi pan radzisz?

— Radzę wziąć dorożkę, zawołaćpsa, który skowyczy za drzwiamii jechać na dworzec Waterloo naspotkanie sir Henryka Baskerville.

— A potem?

— A potem nic mu pan niepowiesz, dopóki nie namyślę się w tymwzględzie.

— Jak długo potrzebujesz pannamyślać się?

Page 78: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Dwadzieścia cztery godziny.Poproszę cię, doktorze Mortimer, abyśmnie odwiedził jutro rano o dziesiątej.A zechciej przywieźć ze sobą sirHenryka Baskerville. To mi ułatwiwykonanie mego planu.

— Zrobię, jak pan chcesz.

Doktor zapisał godzinę namankiecie i wyszedł. Pan Holmeszatrzymał go na schodach.

— Jeszcze jedno pytanie —rzekł. — Powiadasz pan, że przedśmiercią sir Karola kilku ludzi widziałoto zjawisko na łące?

— Tak, trzech ludzi.

Page 79: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Czy który z nich widział jepotem?

— Nie wiem.

— Dziękuję panu. Dowidzenia.

Holmes powrócił na swojemiejsce. Był widocznie zadowolony.

— Wychodzisz, Watson? — rzekł.

— Czy potrzebujesz mojejpomocy?

— Nie, mój drogi. Poproszę cięo nią dopiero w chwili działania.Sprawa wyjątkowa. Przechodząc obokBradleya, zechciej wstąpić do sklepui każ mi przynieść paczkę

Page 80: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

najmocniejszego tytoniu. Jeżeli możesz,byłbym ci bardzo obowiązany, gdybyś tunie wracał przed wieczorem, a wtedyzestawimy nasze wrażenia i poglądy.

Wiedziałem, że samotność jestniezbędną mojemu przyjacielowiw chwilach, gdy zastanawiał się nadposzlakami spraw kryminalnych, gdywyciągał wnioski i tworzył teorye, któreokazywały się zawsze słusznemi. To teżcały dzień spędziłem w klubie i dopierookoło dziewiątej powróciłem domieszkania przy Bakerstreet.

Gdy drzwi otworzyłem, zdało misię, że w mieszkaniu był pożar; światłolampy ukazywało się jakby za czarnąmgłą. Po chwili zmiarkowałem, że dym

Page 81: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

pochodzi nie od ognia, lecz od mocnegotytoniu. Wśród kłębów ujrzałemHolmesa w szlafroku. Siedział w foteluz fajeczką w ustach. Na stole leżałokilka zwitków papieru. Odkaszlnąłem.

— Zaziębiłeś się? — spytał.

— Nie, ale można się tu udusić.

— Otwórz okno. Widzę, żespędziłeś cały dzień w klubie...

— Po czem to miarkujesz, Holmes?

— Jesteś rzeźwy, pachnący,w dobrym humorze. Nigdy nie domyśliszsię, gdzie ja byłem.

— Nie będę nad tem suszył głowy.

Page 82: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Powiesz mi sam.

— A więc byłem w Devonshire.

— Myślą?

— Tak. Moje ciało pozostało tutaj,na tym fotelu, i skonsumowało dwaolbrzymie imbryki kawy i niezliczonąmoc tytoniu. Po twojem wyjściuposłałem do Stamforda po mapę tejokolicy i błądziłem po niej przez dzieńcały. Pochlebiam sobie, że każda piędźziemi jest mi teraz dobrze znana.

— To zapewne mapa o wielkiejskali?

— Tak.

Page 83: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Rozwinął ją i położył na kolanie.

— Widzisz — mówił — oto łąka,a to — Baskerville Hall.

— Naokoło las.

— Istotnie. A oto Aleja Wiązów, nalewo od łąki. Tu jest wioska Grimpen,w której doktor Mortimer obrał swojągłówną kwaterę. W obrębie mil pięciumało jest ludzkich siedzib. Oto LafterHall. Tu — domek przyrodnikaStapleton. Tutaj dwie formy: High Torei Fulmire. O czternaście mil dalej —więzienie państwowe Princetown.Dokoła i pośrodku — łąki i trzęsawiska.Taki jest teren, na którym rozegrała sięowa tragedya. Postaramy się odtworzyć

Page 84: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

wszystkie jej sceny i akty.

— Miejscowość bezludna.

— Tak. Dyabeł mógł się na niejrozgościć...

— A zatem i pan skłaniasz się donadprzyrodzonych wyjaśnień...

— Sługami Dyabła mogą byćludzie z krwi i kości. Należyprzedewszystkiem rozstrzygnąć dwazagadnienia: popierwsze, czy zaszłazbrodnia? Powtóre: w jaki sposób jąspełniono? Jeżeli doktor Mortimer niejest w błędzie, jeśli okaże się, że mamydo czynienia z nadprzyrodzonemi siłami,w takim razie dochodzenia sądowe sąbezużyteczne. Ale musimy wyczerpać

Page 85: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

wszelkie inne hypotezy, zanimdojdziemy do tego wniosku. Możebyśzamknął okno. Znajduję, żeskoncentrowana atmosfera pomaga doskupienia myśli. Czy zastanawiałeś sięw ciągu dnia nad tą sprawą?

— Myślałem o niej dużo. Jestistotnie dziwna.

— Są w niej punktycharakterystyczne. I tak, naprzykład,zmiana śladów.

— Doktor Mortimer wyjaśnił tow ten sposób, że sir Karol szedł potemna palcach.

— Doktor powtórzył tylko to, cojakiś dudek powiedział na śledztwie.

Page 86: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Pocóżby sir Baskerville miał chodzić napalcach? Nie, on poprostu biegł,uciekał, aż wreszcie padł twarzą naziemię.

— Przed czemże uciekał?

— To właśnie należy wyświetlić!Są poszlaki, że już był wylękniony,zanim począł uciekać.

— Skąd wiesz?

— Przypuszczam, że nastraszyło gocoś, co ujrzał na łące. Ten widokpozbawił go przytomności, bo inaczejnie byłby uciekał w stronę przeciwną,zamiast biedz ku pałacowi. Jeżeliświadectwo cygana jest wiarogodne, —biegnąc, wołał o pomoc, a pędził tam,

Page 87: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

skąd pomoc w żaden sposób nadejść niemogła. Dalej: na kogo czekał owej nocyi dlaczego czekał w Alei Wiązów,zamiast w domu?

— Wiec sądzisz, że czekał nakogoś?

— Był niemłody, chory. Zapewnemógł był wyjść na spacer, ale nie w takąnoc, ciemną, wilgotną. Czemu stał przezpięć do dziesięciu minut przy furtce, jakto wywnioskował doktor Mortimerz popiołu cygara?

— Wszak sir Karol wychodził cowieczór?

— Wątpię, czy co wieczór podziesięć minut stawał przy furtce.

Page 88: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Wiemy nawet, że zwykł był unikać łąki.Przeciwnie, owego wieczora czekałprzy niej. Było to w wilię jego odjazdudo Londynu. Rzecz zaczyna sięrozjaśniać. Mój drogi, podaj miskrzypce. Mówmy o czem innem. Dajmypokój tej sprawie aż do przybyciadoktora Mortimer i sir HenrykaBaskerville.

Page 89: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf
Page 90: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

IV

Sir Henryk Baskerville.

Zjedliśmy wcześnie śniadanie.Holmes czekał na zapowiedzianąwizytę. Nasi klienci stawili siępunktualnie. Biła właśnie dziesiąta, gdydo pokoju bawialnego wszedł doktorMortimer, a za nim młody baronet.

Ten ostatni był niewielkiegowzrostu, silnie zbudowany, miał lat zetrzydzieści, włosy i oczy ciemne; gęsteczarne brwi nadawały jego twarzywyraz stanowczy, a nawet srogi. Z całej

Page 91: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

jego postawy i ogorzałego oblicza byłoznać, że dużo przebywał na świeżempowietrzu; wyglądał na skończonegogentlemana.

— Oto sir Henryk Baskerville —prezentował doktor Mortimer.

— Tak, jestem tu we własnejosobie, a co dziwniejsza, panie Holmes,że gdyby mój przyjaciel niezaproponował mi tej wizyty, samprzybyłbym do pana.

— Niechże pan siada. Czyżby odpańskiego przybycia do Londynuzdarzyłoby się panu coś niezwykłego?

— Zażartowano ze mnie. Dziś ranodostałem ten list.

Page 92: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Sir Henryk położył na stolekopertę; wszyscy nachyliliśmy się nadnią. Była to zwykła, szara koperta;adres: Sir Henryk Baskerville,Northumberland Hotel — wypisany byłdrukiem, stempel Charing Cross i datana kopercie z poprzedniego wieczora.

— Kto wiedział, że pan zatrzymasię w Northumberland Hotel? — spytałHolmes, spoglądając bystro na swegoklienta.

— Nikt nie mógł wiedzieć.Zdecydowałem się dopiero po spotkaniudoktora Mortimer.

— Doktor Mortimer mieszkał jużtam zapewne?

Page 93: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Bynajmniej. Zatrzymałem sięu znajomego — odparł doktor. — Niebyło żadnych poszlak, wskazujących, żechcemy stanąć w tym właśnie hotelu.

— Hm! ktoś widocznie śledzipańskie kroki.

Holmes wyjął z koperty papierdużego formatu, rozłożył go na stole. Naśrodku arkusza było jedno zdanie.Brzmiało w te słowa:

Jeżeli dbasz o życie, strzeż siętrzęsawiska

Tylko jedno słowo: „trzęsawiska”było wypisane drukowanemi literami,atramentem.[A]

Page 94: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— A teraz, panie Holmes — rzekłsir Henryk Baskerville — może mi panwytłómaczy, co znaczą te słowa i ktointeresuje się moją osobą?

— Cóż pan o tem myślisz, doktorzeMortimer? Musisz chyba przyznać, żeniema w tem nic nadnaturalnego.

— Nie, lecz te słowa mogą byćskreślone przez kogoś, kto wierzyw nadprzyrodzoną siłę, rządząca tąsprawą.

— Jaką sprawą? — podchwycił sirHenryk Baskerville. — Widzę, żepanowie jesteście lepiej odemniepowiadomieni o moich interesach.

— Zanim stąd wyjdziesz, sir

Page 95: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Henryku, będziesz wiedział to, coi my — oświadczył Sherlock Holmes.— Tymczasem zajmiemy się tymciekawym dokumentem. List zostałnaklejony i wrzucony do skrzynkiwczoraj wieczorem. Czy maszwczorajszy Times, Watson?

— Leży tutaj.

— Proszę cię o niego. Chcęzobaczyć wewnętrzną kolumnęz artykułem wstępnym.

Przebiegł okiem wzdłuż szpalty.

— Artykuł wstępny traktujeo wolnym handlu. Pozwólcie miodczytać z niego jeden ustęp:

Page 96: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

„Nie należy się łudzić, że taryfaprotekcyjna osłoni nasz przemysł. Takieprawo zmniejszy tylko obieg kapitałówi sprawi, że życie będzie droższemw Anglii. Jeżeli więc dbasz o swójdobrobyt, szanowny obywatelu, strzeżsię głosować za rzecznikami tej idei”.

— Cóż o tem myślisz, Watson? —zawołał Holmes, zacierając ręcez radości. — Czy nie znajdujesz, żewyrażone poglądy są bardzo głębokie?

Doktor Mortimer spojrzał naHolmesa z zaciekawieniem; sir Henrykbył widocznie zdziwiony.

— Nie znam się na taryfach —rzekł — ale nie widzę, aby te słowa

Page 97: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

miały nas wprowadzić na trop autoralistu.

— I owszem, Watson zna mójsystem. Czy zrozumiałeś znaczenie tegozdania dla naszej sprawy?

— Przyznaję, że nie widzę żadnejłączności pomiędzy temi słowamia przestrogą, zawartą w liścieanonimowym.

— A jednak, kochany Watson,łączność jest tak ścisła, że jednowypływa z drugiego. Życie, dbasz,strzeż się — czyż nie widzisz, skąd sąwzięte owe słowa?

— Masz pan słuszność! — zawołałsir Henryk.

Page 98: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Wszelkie wątpliwości rozpraszafakt, że słowa zostały wycięte w całości,nie zaś pojedynczemi literami, a nawetwidzimy dwa słowa wycięte razem:dbasz o...

— Doprawdy, panie Holmes, toprzechodzi wszelkie pojęcie! — rzekłdoktor Mortimer, patrząc na megoprzyjaciela ze zdumieniem. — Nie dość,że pan poznałeś odrazu, iż słowa zostaływycięte z dziennika, ale domyśliłeś się,z którego. Powiedz-że nam, jakimsposobem?

— Sądzę, że potrafiłbyś, doktorze,odróżnić czaszkę Murzyna od czaszkiEskimosa?

Page 99: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Naturalnie. Badanie czaszek —to moja specyalność.

— Dla moich oczu różnicapomiędzy burgosowemi czcionkamiartykułów wstępnych Timesaa petitowym drukiem pism wieczornychjest tak wielka, jak dla pana pomiędzyczaszką Eskimosa a Murzyna. Badaniedruków jest elementarzem wiedzydetektywa.

— O ile można przypuszczać, tesłowa zostały wycięte scyzorykiem.

— Nie; nożyczkami i to bardzoostremi i krótkiemi. Po wycięciunaklejono je gumą na papierze.

— Ale dlaczego słowo:

Page 100: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

trzęsawisko zostało wypisane ręcznie?

— Bo niema go w artykule.

— Czy coś jeszcze zwróciłopańską uwagę, panie Holmes? — pytałsir Henryk.

— Dostrzegam parę wskazówek,choć starano się zatrzeć wszelkie ślady.Adres wypisany literami drukowanemiręką niewprawną, ale skądinąd Timesjest czytywany przez ludziinteligentnych. Wyprowadzam stądwniosek, że autorem anonimu jestczłowiek wykształcony, który chceuchodzić za nieuka; sam fakt, że ukrywaswe pismo, dowodzi, że pan znasz, lubże mógłbyś poznać to pismo. Dalej:

Page 101: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

słowa nie są naklejone w prostej linii;i tak, naprzykład, życie nie jest naswojem miejscu właściwem. Toświadczy o niedbałości lubo wzruszeniu. Przypuszczam raczej toostatnie. Korespondent śpieszył sięwidocznie... ale dlaczego? Wiedział, żelist, wrzucony wieczorem, choćbynajpóźniej, dojdzie rąk sir Henrykanazajutrz przed jego wyjściem z hotelu.Czyżby ów nieznajomy bał się, że muprzerwą robotę?

— Wkraczamy teraz w dziedzinędomysłów — wtrącił doktor Mortimer.

— Powiedz pan raczej, że na poleprawdopodobieństw. Może to pannazwać domysłem, ale ja jestem pewien,

Page 102: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

że adres został skreślony w hotelu.

— Skąd pan to wie?

— Jeżeli panowie przyjrzycie musię dokładnie, to zmiarkujecie, żepiszący miał kłopot z pióremi atramentem. Pióro pryskało dwa razyw jednem słowie, i wyschło trzy razyprzy wypisywaniu tak krótkiego adresu,co dowodzi, że było bardzo małoatramentu w kałamarzu. Otóż w domuprywatnym rzadko się zdarza, abyatrament wysechł i żeby pióro byłow tak złym stanie. Ale wiadomo, czemsą pióra i kałamarze hotelowe. Sądzę, żebadając kałamarze w hotelach w pobliżuCharing Cross, znajdziemy wyciętynumer Timesa i zdołamy odszukać

Page 103: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

osobę, która ten list przesłała.

Obejrzał starannie papier, naktórym były przyklejone słowa, ale niemógł dojrzeć nic osobliwego.

— Czy zdarzyło się panu co jeszczeod chwili, gdyś pan przybył doLondynu? — spytał sir Henryka.

— Nic zgoła.

— Czy nie zauważyłeś pan, że panaśledzą?

— Nie. Któżby miał ochotę mnieśledzić? Nikt mnie tu nie zna.

— Czy nie miał pan jakiejniespodzianki?

Page 104: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Żadnej. Chyba tę tylko, że mizginął jeden but.

— Zginął panu but? A to w jakisposób?

— Znajdziesz go pan zapewne popowrocie do hotelu. Nie warto trudzićpana Holmes takiemi drobiazgami —przerwał mu doktor Mortimer.

— Przepraszam; to nie jestdrobiazg — zaprzeczył detektyw. —Jakże to było?

— Wystawiłem na korytarz obabuty do czyszczenia. Nazajutrz był tylkojeden. Posługacz nie wiedział, co sięstało z drugim. Kupiłem te buty wczoraji nie miałem ich wcale na nogach.

Page 105: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Jeżeli ich pan nie nosiłeś, czemuje dawałeś do czyszczenia?

— Buty przechodziły przez tyle rąkw sklepie, że potrzebują czyszczenia.

— A zatem wczoraj, po przyjeździedo Londynu, robiłeś pan sprawunki?

— Robiłem ich dużo. Towarzyszyłmi doktor Mortimer. Bo to muszę panuwyznać, że, pędząc życie swobodne, naświeżem powietrzu, zaniedbałem siętrochę, a trzeba było przygotować się doodegrania roli pana licznych włości.Pomiędzy innemi kupiłem te żółte buty,zapłaciłem za nie sześć szylingów. Aleukradli mi jeden, zanim je włożyłem nanogi.

Page 106: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— To dziwne. Na co może się zdaćjeden but? — zastanawiał się SherlockHolmes.

— A teraz, panowie — rzekłbaronet — czekam na spełnienieobietnicy. Chciałbym się dowiedziećo tem, co ukrywaliście przedemną.

— Pańskie żądanie jest słuszne —odparł Holmes. — Doktorze Mortimer,sądzę, że masz obowiązek opowiedziećsir Henrykowi to, coś nam opowiadał.

Otrzymawszy taką zachętę, lekarzwyjął papiery z kieszeni i przedstawiłcałą sprawę nowemu baronetowi.

Sir Henryk Baskerville słuchałuważnie, przerywając od czasu do czasu

Page 107: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

okrzykiem zdziwienia.

— Ha! widzę, żem otrzymałspadek, do którego przywiązana jestjakaś zemsta — rzekł wreszcie, gdyopowiadanie dobiegło końca. — Ma sięrozumieć, słyszałem o owym psie odczasów niepamiętnych, jeszcze z ustmoich nianiek. Dotychczas jednak nieprzywiązywałem wagi do tej legendy.Teraz widzę, że śmierci mojego stryjatowarzyszyły istotnie okolicznościtajemnicze. Panowie sami jeszcze niewiecie, czy ta sprawa wchodzi w zakresdziałania policyantów, czy też pastorów.A w dodatku dostaję ów listzagadkowy...

— Widać z niego, że ktoś śledzi

Page 108: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

łąkę i przyległe do niej pustkowiai trzęsawiska — rzekł doktor Mortimer.

— I że ktoś jest dla pana źleusposobionym, bo inaczej druga osobanie miałaby powodu ostrzegać goo niebezpieczeństwie.

— A może, dla wiadomych imprzyczyn, chcą oddalić stąd sir Henryka.

— I to jest możliwem, i wdzięcznyjestem panu, doktorze Mortimer, że mnietę myśl poddałeś. Obecnie chodzi o to,czy sir Henryk ma, czy też nie mawyruszyć do Baskerville Hall?

— Czemużby nie miał?

— Zdaje się, że panu tam grozi

Page 109: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

niebezpieczeństwo.

— Czy mówisz pano niebezpieczeństwie ze strony ludzi,czy też ze strony czworonożnego wrogaBaskervillów?

— Nasze badania to wykryją.

— Bądź co bądź, jestemzdecydowany. Niema w piekle takiegoszatana, ani na ziemi takiego człowieka,któryby mi przeszkodził zamieszkaćw domu moich przodków.

Przy tych słowach sir Henryk brwizmarszczył, z oczu posypały mu sięiskry. Widocznie śmiały duchBaskervillów nie wygasł w ostatnimpotomku rodu.

Page 110: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Teraz — mówił dalej — muszęzastanowić się nad tem, com siędowiedział. Chciałbym mieć godzinkęczasu do namysłu. Jest wpół dopierwszej. Wracam do hotelu.Możebyście panowie przyszli tam domnie na śniadanie o drugiej? Wówczasbędę mógł powiedzieć, co o temwszystkiem myślę.

— Dobrze. Stawimy się naoznaczoną godzinę.

— A zatem dowidzenia.

Po wyjściu naszych gości, Holmeszerwał się i zawołał:

— Watson, bierz kapelusz i laskę.Niema chwili czasu do stracenia.

Page 111: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Wybiegł z pokoju w szlafroku;w minutę potem ukazał się w surducie.Zbiegliśmy ze schodów. Na ulicyzobaczyliśmy sir Henryka i doktoraMortimer o paręset metrów przed sobą.Szli w kierunku Oxford street.

— Czy mam ich dogonići zatrzymać? — spytałem.

— Broń Boże! — odparł. — Twojetowarzystwo wystarcza mi najzupełniej.Ci panowie dobrze robią, że idą sięprzejść. Dzień ładny.

Szedł krokiem przyśpieszonym, ażdopóki przestrzeń pomiędzy namia tamtymi nie zmniejszyła się o połowę;następnie, trzymając się wciąż o sto

Page 112: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

łokci od nich, szedł za nimi przez całąOxford Street aż do Regent Street. Nasiprzyjaciele zatrzymali się raz przedwystawą sklepową. Holmes stanął także.Po chwili wydał cichy okrzykzadowolnienia. Spojrzałem w kierunkujego wzroku i zobaczyłem, że dorożkaz siedzącym w niej mężczyzną, którazatrzymała się po drugiej stronie ulicy,jedzie znowu dalej.

— Chodźmy, Watson. Trzeba musię przyjrzeć.

Dostrzegłem czarną, puszystą brodęi oczy, świdrujące nas po przez szybędorożki. W tejże chwili podniosło sięokienko w pudle, nieznajomy rzucił paręsłów woźnicy i dorożka pomknęła

Page 113: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

szybko w stronę Regent Street.

Holmes obejrzał się za drugą, alenie było żadnej niezajętej. Popędziłpieszo, ale dorożka jechała tak szybko,że niepodobna było jej dogonić.Niebawem zniknęła nam z oczu.

— Tam do kata! — zaklął mójprzyjaciel. — Tośmy się urządzili! Niedo darowania!...

— Kto to był? — spytałem.

— Nie mam pojęcia.

— Zapewne szpieg.

— Z tego, com słyszał odBaskervilla, przypuszczam, że od chwili

Page 114: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

jego przybycia do Londynu ktoś gośledzi, bo inaczej, skądby wiedziano takszybko, że stanął w hoteluNorthumberland? A jeżeli go śledziliw pierwszym dniu pobytu, niewątpliwiebędą śledzić dalej. Zauważyłeśzapewne, że podczas gdy doktorMortimer czytał, wyglądałemdwukrotnie przez okno.

— Spostrzegłem to.

— Otóż patrzałem, czy nikt nie stoipo przeciwnej stronie ulicy; ale nie byłonikogo. Mam do czynienia z przebiegłymlisem, a choć dotychczas nie mogęzmiarkować czy ów nieznajomy pragniezguby sir Henryka, czy też chce go przedniebezpieczeństwem uchronić, czuję, że

Page 115: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

trzeba się z nim liczyć. Po wyjściu sirBaskerville'a wybiegłem co tchu, abyzobaczyć jego cień. Ale ten człowiekwsiadł do dorożki, sądząc, że w tensposób nie zwróci na siebie uwagi.

— Oddaje go to na łaskę i niełaskędorożkarza. Szkoda, że niedostrzegliśmy numeru — zauważyłWatson.

— Mój drogi, czyż sądzisz, żemogłem przeoczyć tak ważny szczegół?Zapamiętałem numer dorożki... 2704.Ale tymczasem na nic się to nie zda.Zrobiłem wielkie głupstwo... Zamiastśledzić dorożkę zprzodu, trzeba byłozawrócić się i wsiąść do pierwszejlepszej, znajdującej się ztyłu. W ten

Page 116: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

sposób moglibyśmy jechać za nią, albokazać się zawieźć wprost doNorthumberland Hotel i tam czekać.Zbytnia gorliwość była wielkim błędem.Nasz przeciwnik nie omieszkał z niegoskorzystać.

Szliśmy powoli przez RegentStreet. Doktor Mortimer i jegotowarzysz oddawna już zniknęli namz oczu.

— Nie warto ich śledzić — rzekłHolmes. — Tamten już umknął i niepojawi się zapewne. Trzeba korzystaćz tych nici, które trzymamy w ręku. Czyzapamiętałeś twarz nieznajomego?

— Zapamiętałem tylko brodę.

Page 117: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— I ja także; wyprowadzam stądwniosek, że była przyprawiona.Wejdźmy tutaj.

Weszliśmy do hotelu. Zarządzającyprzyjął Holmesa z wielką radością.

— Jak widzę, pamiętasz, Wilson,drobną przysługę, którą miałemsposobność ci wyświadczyć — rzekłmój przyjaciel.

— Nie zapomnę jej nigdy.Uratowałeś mi pan honor i życie.

— Przesadzasz, mój drogi. Wszakmacie tu posługacza nazwiskiemCartridge, który wykazał dużo sprytupodczas śledztwa.

Page 118: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Tak; jest jeszcze u nas.

— Czy mógłbyś zadzwonić naniego? Dziękuję. A chciałbym teżzmienić pięciofuntowy banknot.

W sieni ukazał się chłopakczternastoletni, zwinny, wesołyi rozgarnięty. Stanął przed detektywemw postawie pełnej uszanowania.

— Proszę o spis hotelów. Dziękuję.Patrz, Cartridge: oto nazwiskadwudziestu trzech hotelów w pobliżuCharing Cross. Widzisz?

— Tak, panie.

— Zwiedzisz każdy z nich po kolei.

Page 119: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Dobrze, panie.

— Zaczniesz od dania szylingaportyerowi. Oto masz dwadzieścia trzyszylingi.

— Dobrze, panie.

— Będziesz mówił, że potrzebne cisą gazety wczorajsze, że szukaszważnego ogłoszenia, które miało byćumieszczone w jednej z nich, ale niewiesz — w której.

— Rozumiem, panie.

— W istocie będziesz szukałnumeru Timesa, w którym kilka słówzostało wyciętych nożyczkami. Oto jestjeden egzemplarz. Na tej stronicy. Czy

Page 120: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

poznasz ją?

— Poznam.

— Za każdym razem portyer,stojący we drzwiach, wezwie portyera,siedzącego w sieni — i temu dasz poszylingu. Oto dwadzieścia trzy szylingi.Zapewne na 23 razy — 20 razyusłyszysz, że spalono wczorajsze gazety;w trzech hotelach dadzą ci całą plikę;będziesz wśród niej szukał tego numeruTimesa. Prawdopodobnie go nieznajdziesz. Oto dziesięć szylingów nanieprzewidziane wydatki. Wypraw domnie depeszę przed wieczorem na BakerStreet. A teraz, Watson, musimydowiedzieć się o dorożkarza Nr. 2104,potem wstąpimy do galeryi obrazów

Page 121: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

przy Bond Street, dla zapełnienia sobieczasu do godziny drugiej.

Page 122: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf
Page 123: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

V.

Trzy nici urwane.

Sherlock miał niezwykły darzwracania dowolnie swoich myśliw jakimbądź kierunku. Przez półtorygodziny zapomniał o tej dziwnejsprawie; pochłonęły go obrazynowoczesnych mistrzów belgijskich,mówił tylko o sztuce, na którą miałpoglądy bardzo oryginalne.

O naznaczonej godzinie stanęliśmyprzed Northumberland Hotel.

Page 124: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Sir Henryk Baskerville czekapanów na pierwszem piętrze — rzekłportyer.

— Czy mogę zajrzeć do listywaszych gości? — spytał Holmes.

— I owszem.

Księga wykazywała, że dwie osobystanęły w hotelu, po zatrzymaniu się tamsir Henryka: niejaki Teofil Johnsonz rodziną, przybyły z Newcastle i paniOldmore ze służącą, z High Lodge,Alton.

— Zdaje mi się, że znam tegoJohnsona — rzekł Holmes doportyera. — Wszak to adwokat: siwy,utyka na nogę.

Page 125: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Przeciwnie: ten pan Johnson jestwłaścicielem kopalni węgla, bardzoruchliwy, w wieku pana.

— Jesteś w błędzie co do jegofachu.

— Bynajmniej. Znamy go od latkilkunastu; zawsze do nas zajeżdża.

— Ha! w takim razie, ja siępomyliłem. Pani Oldmore?... I tonazwisko jest mi znane. Daruj miciekawość, ale chciałbym wiedzieć, czyto moja znajoma.

— Jest to osoba niemłoda,bezwładna. Jej mąż był niegdyś meremw Gloucester. Ona zawsze do naszajeżdża.

Page 126: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Dziękuję za informacye. Widzę,że to kto inny. Nie znam tej pani...

Gdyśmy szli na górę, mójprzyjaciel szepnął:

— Wiemy już, że osoba, którainteresuje się losem sir Henryka, niestanęła w tym hotelu. Choć go śledzi,jednak boi się być śledzoną. Jest to faktbardzo znamienny. Ale... cóż to sięstało?...

Gdyśmy weszli na pierwsze piętro,naprzeciw nam wybiegł sir Henryk,widocznie wzburzony. W ręku trzymałstary but.

— Drwią sobie ze mnie w tymhotelu! — wołał — ale nauczę ich

Page 127: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

rozumu! Jeżeli but się nie znajdzie,popamiętają mnie tutaj!

— Szuka pan wciąż buta?

— Tak, ale nie puszczę tegopłazem!

— Wszak pan mówił, że but byłżółty?

— Tak; wzięli mi naprzód żółty,a teraz czarny. Miałem tylko trzy pary:nowe żółte, stare czarne i te oto lakierki.Wczoraj zniknął jeden od żółtej pary,a dziś jeden od czarnej. No, i cóż?Znalazłeś go? Mów.

Przed nami stał wystraszonyposługacz, Niemiec.

Page 128: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Nie znalazłem — odparł głosemdrżącym. — Szukałem wszędzie, alezginął bez śladu...

— Słuchaj: jeżeli ten but nieznajdzie się przed wieczorem, powiemzarządzającemu i wyprowadzę sięz hotelu.

— Znajdzie się! Obiecuję, żeznajdzie się.

— Pamiętaj! Przepraszam cię,panie Holmes, za tę scenę. Chociaż torzecz drobna, ale straciłem jużcierpliwość.

— To nie jest wcale drobiazg...

— Widzę, że pan przejął się tą

Page 129: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

stratą. Jak ją pan sobie tłómaczy?

— Nic jeszcze nie rozumiem; bądźco bądź, to dziwne, jak wszystko, co siępanu przytrafia od chwili powrotu dokraju. Ale mamy już kilka nici w rękui spodziewam się, że nie ta, to druga,doprowadzi nas do wykrycia prawdy.Możemy stracić trochę czasu nakroczeniu po fałszywym tropie, alewcześniej czy później, wejdziemy nawłaściwy.

Śniadanie przeszło bardzo wesoło.Nie mówiliśmy o tej sprawie, dopierogdyśmy wrócili do apartamentu sirHenryka, oznajmił nam swoją decyzyę.

— Jadę do Baskerville Hall —

Page 130: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

oświadczył.

— Kiedy?

— W końcu tygodnia.

— Ha! może pan dobrze robi.Jabym tak samo postąpił. Przekonywamsię coraz bardziej, że jesteś panszpiegowany tutaj, a wśród milionówludzi, nagromadzonych w stolicy, trudnojest wykryć tych pańskichprześladowców, czy opiekunów. Jeżelimają złe względem pana zamiary, mogąje wykonać, zanim zdołamy temuzapobiedz. Nie wiesz zapewne, doktorzeMortimer, że śledzono panów dzisiaj,gdyście wyszli z domu?

Doktor Mortimer zdziwił się.

Page 131: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Któż nas szpiegował?

— Na nieszczęście, nie potrafiętego powiedzieć. Czy wśród znajomychi sąsiadów pańskich w Dartmoor jestjaki mężczyzna z bardzo czarną i dużąbrodą?

— Nie... Ach, prawda...Barrymore, kamerdyner sir Karola, madużą, gęstą i czarną brodę.

— Tak? Gdzież jest terazBarrymore?

— Pilnuje pałacu.

— Trzebaby się przekonać, czy niebawi w Londynie.

Page 132: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— W jaki sposób?

— Daj mi pan blankiettelegraficzny. Napiszę: „Czy wszystkogotowe na przyjęcie sir HenrykaBaskerville?” Zaadresuję: „P.Barrymore, Baskerville Hall”. Jaka jestnajbliższa stacya telegraficzna?

— Grimpen.

— U spodu zamieszczamadnotacyę: „Telegram ma być oddany dorąk p. Barrymore. Jeżeli jest nieobecny,proszę odesłać depeszę sir HenrykowiBaskerville, Northumberland Hotel”.Przed wieczorem będziemy wiedzieli,czy Barrymore jest na swojemstanowisku w Devonshire.

Page 133: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Wybornie! — rzekł sirHenryk. — Ale powiedzże mi, doktorzeMortimer, co to za jeden ów Barrymore?

— Jest synem zmarłego klucznika.Od czterech pokoleń służyli rodowiBaskervillów i strzegli pałacu. O ilewiem, współczesny Barrymore i jegożona są bardzo porządnymi ludźmi.

— Mają zresztą spokojny kawałekchleba, mało roboty i cały pałac dorozporządzenia, skoro właścicielerzadko w nim przebywają.

— To prawda.

— Czy Barrymore zostałwymieniony w testamencie sirKarola? — pytał Holmes.

Page 134: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Oboje z żoną otrzymali popięćset funtów.

— Taak?... Czy wiedzieli, że jeotrzymają?

— Tak. Sir Karol lubił mówićo rozporządzeniach, zawartych w swoimtestamencie.

— To bardzo ciekawy szczegół.

— Mam nadzieję, że nie będzieszpan patrzył podejrzliwie na wszystkich,którzy otrzymali legaty od sir Karola, boi mnie zapisał tysiąc funtów — rzekłdoktor Mortimer.

— Doprawdy? Komuż jeszcze?

Page 135: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Jest kilka legatów na drobnesumki i duży zapis na cele dobroczynne.Reszta kapitałów przeszła na sirHenryka.

— Ile wynoszą?

— 740,000 funtów szterlingów.

Holmes podniósł brwi zezdziwienia.

— Anim przypuszczał, że suma jesttak wysoka — szepnął.

— Sir Karol uchodził za bogacza,ale i my nie mieliśmy pojęcia, że jest takdalece bogatym. Cały majątekz nieruchomościami wynosi przeszłomilion funtów.

Page 136: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Doprawdy? Takie pieniądzemogą wywołać pożądliwośći doprowadzić do zbrodni. Jeszcze jednopytanie, doktorze Mortimer.Przypuściwszy, że jakie nieszczęściespotka naszego przyjaciela — daruj mipan tę smutną hypotezę — kto wówczasodziedziczy majątek?

— Ponieważ Roger Baskerville,młodszy brat sir Karola, zmarł bezżenniei bezpotomnie, zatem majątekprzeszedłby na dalekich krewnych,Desmondów. Jakób Desmond jestniemłodym człowiekiem, pełniobowiązki pastora w Westmorland.

— Dziękuję panu. Te szczegóły sądla mnie bardzo ważne. Czy pan znasz

Page 137: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Jakóba Desmond?

— Znam. Przyjeżdżał kiedyśw odwiedziny do sir Karola. Jest to mążbogobojny, wielkich zasług i wielkiejbezinteresowności. Pamiętam, że niechciał przyjąć żadnego zasiłku od sirKarola, pomimo iż ten błagał go o to.

— Więc ten człowiek, takskromnych wymagań, zostałbyspadkobiercą olbrzymiej fortuny?

— Tak, o ile obecny właściciel nierozporządzi kapitałami inaczej.

— Wszak zrobiłeś już pantestament, sir Henryku?

— Nie, panie Holmes. Nie miałem

Page 138: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

czasu. Dopiero wczoraj dowiedziałemsię, jak stoją rzeczy. Ale, bądź co bądź,uważam, że pieniądze powinny iśćrazem z majątkiem ziemskim. Taka byławola stryja. Właściciel Baskerville Hallnie mógłby utrzymać rezydencyi w staniedawnej świetności, gdyby nie miałgotówki. Pałac, ziemia i pieniądzemuszą być w jednem ręku.

— Masz pan słuszność. Dzielę teżnajzupełniej pańskie zdanie i pod innymwzględem, znajdując, że pan powinieneśwyruszyć natychmiast do Devonshire.Ale nie możesz pan jechać sam.

— Doktor Mortimer wraca ze mną.

— Doktor Mortimer będzie zajęty

Page 139: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

praktyką, zresztą mieszka o parę mil oddworu. Pomimo najlepszych chęci niemógłby służyć panu pomocą w raziepotrzeby. Nie, sir Henryku, musisz wziąćze sobą człowieka zaufania, którybypana nie opuszczał na krok.

— Czyżbyś pan chciał ze mnąjechać, panie Holmes?

— W razie konieczności, stawięsię natychmiast, ale teraz mam ważnąsprawę i nie mogę opuścić Londynu.Przedstawiciel pierwszorzędnego rodujest trapiony przez łotra i wyzyskiwacza.Muszę zapobiedz skandalowi.

— Może mi pan kogo poleci naswoje miejsce?

Page 140: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Holmes położył mi rękę naramieniu.

— Jeżeli mój przyjaciel zechcepanu towarzyszyć — rzekł — to nikomunie mógłbyś pan tak zaufać, jak jemu.

Propozycya zaskoczyła mniezupełnie znienacka. Zanim jednakzdążyłem odpowiedzieć, Baskervillewyciągnął do mnie rękę.

— Mam nadzieję, że mi pan tegonie odmówisz — rzekł. — Gdybyś panchciał wyświadczyć mi tę łaskę, będępanu wdzięcznym do końca życia.

Nęciły mnie zawsze niezwykłeprzygody, a w dodatku pochlebiała miskwapliwość, z jaką sir Henryk przyjął

Page 141: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

tę propozycyę.

— Pojadę z przyjemnością —odparłem.

— I będziesz mi donosiło wszystkiem — rzekł Holmes. — Gdyprzyjdzie kryzys, co jest nieuniknionem,wskażę ci, jak masz postąpić. Sądzę, żeza dni kilka będziesz gotów do drogi.

— Mogę jechać w sobotę —oświadczyłem.

— A więc spotkamy się o godzinie10-ej minut 30 na dworcu Waterloo —rzekł sir Henryk.

Nagle wydał okrzyk zdziwienia.Podbiegł do łóżka, schylił się i z pod

Page 142: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

nocnej szafki wydobył but żółty.

— Mam moją zgubę! — zawołał.

— Oby wszystkie przykrościzostały równie szybko usunięte — życzyłmu Sherlock Holmes.

— To jednak dziwne! — zauważyłdoktor Mortimer. — Przeszukałemstarannie cały pokój przed śniadaniem...

— I ja także — wtrącił sirBaskerville.

— Wtedy nie było buta.

— Zapewne posługacz podrzuciłgo w czasie naszej nieobecności.

Posłaliśmy po Niemca, ale

Page 143: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

twierdził, że o niczem nie wie i nieumiał wyjaśnić tego dziwnegozdarzenia.

Więc znowu jedna zagadkapowiększyła szereg drobnych tajemnic,następujących tak szybko po sobie. Nielicząc już śmierci sir Karola, w ciągudwóch dni wpadaliśmy z jednegozdziwienia w drugie, łamiąc sobiegłowę: to nad drukowanym listem, tonad zjawieniem się szpiegów, nadzniknięciem żółtego, to czarnego buta.Odnalezienie żółtego było nowymsękiem.

Holmes nie odzywał się, jadąc zemną na Baker Street; po jegościągniętych brwiach domyślałem się, że

Page 144: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

waży w myśli te wszystkie okolicznościi wysnuwa z nich wnioski. Przez całepopołudnie, aż do wieczora, siedziałw obłokach dymu.

Przed samym obiadem wręczonomu dwie depesze: Pierwsza brzmiaław te słowa:

„Doniesiono mi, że Barrymore jestna miejscu.

Baskerville”.

Treść drugiej depeszy byłanastępująca:

„Zwiedziłem dwadzieścia trzyhotele wskazane, ale nie mogłem znaleźćowego Timesa.

Page 145: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Cartwright”.

— A więc obie moje nicizerwane — rzekł Holmes. — Nic mnietak nie podnieca, jak niepowodzenie.Musimy szukać innej drogi.

— Pozostaje jeszcze dorożkarz,który woził nieznajomego.

— Telefonowałem do biurapolicyi, aby dowiedziano się o jegonazwisku. Ktoś dzwoni. To możeodpowiedź?

Było to coś więcej. Do pokojuwszedł dorożkarz we własnej osobie.

— Doniesiono mi z policyi, żektoś, mieszkający pod tym adresem,

Page 146: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

wypytuje o Nr. 2704 — rzekł ówczłowiek o twarzy dobrodusznej. —Jeżdżę już siedem lat i nikt na mnienigdy skargi nie wnosił, więc bardzomnie to zadziwiło i przyjechałem, żebysię dowiedzieć, co pan ma przeciwkomnie.

— Nie mam przeciwko wam niczgoła, mój przyjacielu — odparłHolmes — a właściwie mam dla waspół suwerena, jeżeli potraficieodpowiedzieć jasno i dokładnie na mojepytania.

— Dzisiaj widocznie dobrydzień — szepnął dorożkarz. — Czempanu mogę służyć?

Page 147: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Przedewszystkiem podaj miswój adres, na wszelki wypadek.

— John Clayton, Turpey-Street Nr.3. Stoję z dorożką, na Shipley-Yard,w pobliżu dworca Waterloo.

Sherlock Holmes zapisał to sobie.

— A teraz, Clayton, powiedz miwszystko, co wiesz, o panu, który stałpod tym domem o dziesiątej rano,a potem kazał ci jechać za dwomagentlemanami przez Regent-Street.

Dorożkarz spojrzał na niego zezdziwieniem.

— Cóż ja panu mam mówić, kiedypan sam wie wszystko — odparł. — Ten

Page 148: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

pan powiedział mi, że należy do policyi,że jest detektywem, i kazał milczeć.

— Mój przyjacielu, sprawa jestbardzo ważna, i możesz się znaleźćw trudnem położeniu, jeśli zachowaszto, co wiesz, dla siebie — rzekłHolmes. — A więc ten pan ci mówił, żejest detektywem?

— Tak, proszę pana.

— A kiedy ci to powiedział?

— Wysiadając z dorożki.

— Czy wymienił swoje nazwisko?

— Tak.

Holmes rzucił mi tryumfujące

Page 149: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

spojrzenie.

— To było bardzo nieostrożnie —rzekł. — Jak się nazywa?

— Sherlock Holmes.

Nigdy jeszcze nie widziałemmojego przyjaciela tak zdumionym.Spuścił głowę i milczał. Wreszciewybuchnął śmiechem.

— A to szczwany lis! Zadrwiłsobie ze mnie. Lubię takich! Powiedział,że się nazywa Sherlock Holmes?

— Tak.

— Dobrze. Powiedz mi teraz,w którem miejscu wsiadł do dorożki

Page 150: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

i co było potem?

— Zawołał na mnie o wpół dodziesiątej na Trafalgar Square.Powiedział odrazu, że jest detektywemi ofiarował mi dwie gwinee, jeżeli przezcały dzień będę spełniał jego rozkazy i onic pytać nie będę. Zgodziłem sięchętnie. Naprzód pojechaliśmy pod hotelNorthumberland i czekaliśmy tam, ażdwóch gentlemanów wyszło. Wsiedli dodorożki. Jechaliśmy za nimi; wysiedligdzieś tutaj w pobliżu.

— Weszli do tego domu?

— Nie pamiętam dokładnie, alemój gość widział i zapamiętał.Stanęliśmy opodal i czekaliśmy półtory

Page 151: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

godziny. Potem ci gentlemanowieprzeszli mimo nas, mój pan kazał mijechać powoli przez Baker-Street,a potem przez Regent Street, do połowy.Wtedy gentleman spuścił okienkoi krzyknął, żebym jechał prosto nadworzec Waterloo, co koń wyskoczy.Zaciąłem szkapę i dojechaliśmyw dziesięć minut. Wysiadając, odwróciłsię do mnie i rzekł: — „Może ciekawbędziesz dowiedzieć się, kogo wiozłeś?Jestem Sherlock Holmes”.

— A nie widziałeś go już potem?

— Nie.

— Jakże ten pan Sherlock Holmeswyglądał?

Page 152: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Dorożkarz podrapał się w głowę.

— Nie tak łatwo go opisać. Miałmoże lat czterdzieści, był średniegowzrostu, ze dwa cale niższy od pana,ubrany był porządnie, miał dużą, czarnąbrodę, przyciętą spiczasto, i był bardzoblady.

— Jakie miał oczy?

— Nie wiem.

— Nie zapamiętałeś nic więcej?

— Nie.

— Masz swoje pół suwerena;dostaniesz drugie pół, jak mi doniesieszcoś więcej. Dobranoc.

Page 153: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Dobranoc panu i dziękuję.

John Clayton wyszedł, uradowany.

— Urwała się trzecia nić! —zawołał Holmes. — To sprytny hultaj!Wiedział, gdzie mieszkam, w jakiminteresie sir Henryk przybył do mnie;poznał mnie na Regent-Street; domyśliłsię, że spostrzegłem numer dorożkarza,że go sprowadzę, i dlatego wymieniłmoje nazwisko. Powiadam ci, Watson,mamy przeciwnika nielada.Zaszachowano mnie w Londynie. Życzęci lepszego powodzenia w Devonshire.Mam wyrzuty sumienia, że cię tamposyłam. Sprawa nieczysta. Możemy sięśmiać, ale ci powiem, że chciałbym cięjuż widzieć tutaj z powrotem.

Page 154: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf
Page 155: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf
Page 156: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

VI.

Baskerville Hall.

Sir Henryk Baskerville i doktorMortimer byli gotowi do drogi i w dniuoznaczonym wyruszyliśmy doDevonshire. Sherlock Holmes odwiózłmnie na dworzec i udzielił ostatnich radi wskazówek.

— Nie będę bałamucił twegowłasnego sądu, poddając ci mojepodejrzenia — mówił. — Pragnę tylko,abyś mi donosił o faktachz największymi szczegółami. Pozostaw

Page 157: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

mi wysnuwanie z nich wniosków.

— O jakich faktach chceszwiedzieć? — spytałem.

— Chcę wiedzieć o wszystkiem, cosię zdarzy, choćby to napozór nie miałożadnego związku z naszą sprawą; pragnęzwłaszcza poznać stosunki młodegoBaskervilla z sąsiedztwem, orazwszelkie szczegóły, odnośne do śmiercisir Karola. Jedno wydaje mi siępewnem, a mianowicie, że pan JerzyDesmond, najbliższy spadkobierca, jestczłowiekiem bezinteresownym i że nieon był sprawcą morderstwa. Możemy gozupełnie pominąć. Szukajmy wśródnajbliższego otoczenia sir Henryka.

Page 158: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Czy nie należałobyprzedewszystkiem pozbyć sięmałżonków Barrymore?

— Byłoby to wielkąnieostrożnością. Jeżeli są niewinni,stałaby się im krzywda; jeśli są winni,ułatwiłoby im to zatarcie śladów. Nie!trzeba ich zatrzymać, ale nie spuszczaćz nich oka. Jest tam jeszcze groom. Jestdwóch dzierżawców w pobliżu łąki. Jestdoktor Mortimer, ale ten wydaje mi sięzupełnie uczciwym; jest jego żona,o której nic nie wiemy. Dalej jest panFrankland z Lafter-Hall i jeszcze parusąsiadów. Tym wszystkim sąsiadommusisz przyglądać się bacznie, abypoznać dokładnie ich charakter, ich cele,upodobania i t. d.

Page 159: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Uczynię, co tylko w mej mocy.

— Wszak masz broń przy sobie?

— Tak, na wszelki przypadekwziąłem rewolwer.

— Niech cię nie opuszcza we dniei w nocy; bądź w zbrojnem pogotowiu.

Nasi przyjaciele znaleźli jużprzedział pierwszej klasy i czekali naplatformie.

— Nie mamy żadnych wieści —odparł doktor Mortimer w odpowiedzina pytanie Holmesa. — Jednego tylkojestem pewien, a to, że nas już nieśledzono przez te dwa dni ostatnie.Wychodziliśmy zawsze pod opieką

Page 160: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

tajnego policyanta, który nicpodejrzanego nie dostrzegł.

— Mam nadzieję, że trzymaliściesię panowie razem?

— Prawie ciągle; wczorajwyjątkowo spędziłem całe popołudnieu sir Henryka w muzeum chirurgicznem— odparł doktor Mortimer.

— Było to wielkąnieostrożnością — rzekł Holmesz zadumą. — Proszę cię, sir Henryku,nie wychodź nigdy sam, bo może cięspotkać wielkie nieszczęście. Czyznalazł się drugi but?

— Przepadł z kretesem.

Page 161: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Do widzenia — mówił Holmes,gdy pociąg ruszył — a pamiętaj, sirHenryku, jedno zdanie z owej legendy:po zachodzie słońca unikaj łąkii przyległego trzęsawiska.

Podróż była przyjemna; czaszeszedł mi na zawiązywaniu bliższejznajomości z moimi towarzyszami i nabawieniu się z pieskiem doktoraMortimera.

Po paru godzinach zazieleniałypola, przez okno wagonu widać byłopasące się trzody. Młody Baskervilleprzyglądał się krajobrazowi z widoczną

Page 162: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

przyjemnością, zwłaszcza, gdyśmywjechali w jego rodzinne Devonshire.

— Od chwili, gdym je opuścił,objechałem świat dokoła — mówił —a nie widziałem nigdzie nic podobnego.

— Wszyscy obywatele Devonshiredzielą pańskie zdanie — wtrąciłem. —Żadna okolica nie wzbudza takwielkiego przywiązania w swoichmieszkańcach, jak ta właśnie.

— To zależy od rasy — tłómaczyłdoktor Mortimer. — Dość spojrzeć naokrągłą czaszkę sir Henryka, abypoznać, że jest celtyckiego pochodzenia,a Celtowie mają wrodzony zapałi zdolność przywiązywania się do ludzi

Page 163: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

i kraju. Głowa biednego sir Karola byłanawpół galijska, nawpół celtycka.Wszak pan, sir Henryku, opuściłeśBaskerville-Hall w bardzo młodymwieku?

— Miałem zaledwie lat dziesięć,gdy mój ojciec umarł. Zresztą nie znampałacu, mieszkaliśmy w ustronnymdworku na południowem wybrzeżu.Stamtąd pojechałem wprost do Ameryki.Cały ten kraj jest dla mnie tak obcymi nowym, jak dla doktora Watson,a chciałbym już jaknajprędzej zobaczyćłąkę i przyległe trzęsawisko.

— Pańskie życzenie już sięspełniło.

Page 164: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Doktor Mortimer wskazywał namprzez szybę rozległą pustą przestrzeń.

Był to widok smutny, ponury.Baskerville przyglądał mu się zewzruszeniem, jako pobojowisku, naktórem rozegrywały się tragiczne losyjego rodziny.

W jego brwiach ściągniętych,w zarysie ust znać było niezłomną wolęi energię.

Pociąg zatrzymał się przy małejstacyjce. Wysiedliśmy z wagonu. Podrugiej stronie dworca czekał nasamerykan, zaprzężony w dwa rosłekonie.

Nasz przyjazd był widocznie

Page 165: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

wypadkiem dnia, gdyż obstąpili nastragarze, a naczelnik stacyi ze swoimsztabem przyglądali nam się ciekawie.Zastanowił mnie widok dwóch rosłychchłopów w mundurach żołnierskich;stali, oparci na karabinach i niespuszczali z nas oka.

Stangret, o twarzy surowej, powitałsir Henryka ukłonem. Zajęliśmy miejscaw wehikule, konie pomknęły szybko;mijaliśmy schludne fermy, otoczoneogródkami, ale woddali szarzały wciążoparzeliska.

Amerykan wjechał na bocznądrogę; mknęliśmy wśród łąk żyznychi pól uprawnych. Przy każdym zakręcie,ujawniającym nowe horyzonty,

Page 166: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Baskerville wydawał ciche okrzykizachwytu. Minęliśmy lasek dębowy;zeschłe liście uściełały drogę nowemudziedzicowi. Można to było poczytywaćza złą wróżbę...

— Hola! cóż to znaczy? — zawołałdoktor Mortimer, gdyśmy wyjechali napole.

Jak wryty w ziemię, stał żołnierz nakoniu, z bagnetem przez ramię.

— Co to znaczy, Perkins? — spytałznowu doktor Mortimer.

Stangret odwrócił się ku nami rzekł:

— Trzy dni temu, jakiś więzień

Page 167: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

uciekł z więzienia w Princetown;wszystkie drogi kołowe i wszystkiedworce w pobliżu strzeżone są przezwojsko. Nie podoba się to naszymfermerom.

— Powinni być radzi. Policyapłaci dobrze za wiadomości o zbiegach.Można zarobić kilka funtów.

— Ale można też stracić głowę, botaki nie daruje i gardło poderżniekażdemu, kto policyę na jego tropwsadzi.

— Cóż to za jeden?

— Nazywa się Seldon.Wpakowano go do więzienia zamorderstwo w Notting-Hill.

Page 168: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Pamiętałem dobrze tę sprawę, boHolmes interesował się nią, z powoduniezwykłego okrucieństwa mordercy.Złagodzono mu karę śmierci nadożywotnie więzienie: został uznanyniepoczytalnym; sędziowie nie mogliuwierzyć, aby dopuścił się takpotwornej zbrodni, będąc przyzdrowych zmysłach.

Nasz amerykan toczył się terazbrzegiem trzęsawiska, najeżonegowysokiemi kamieniami. Widok byłgroźny. Nawet sir Henryk przestał sięzachwycać krajobrazem.

Żyzna okolica pozostała za nami;mieliśmy przed sobą ziemię szarą,jałową, zrzadka ukazywała się ludzka

Page 169: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

siedziba, opasana murem z kamieni.Wreszcie wjechaliśmy w jar głęboki;roztoczyła się znowu zieleń drzew, a woddali ukazały się dwie strzeliste wieże.Stangret wskazał biczem.

— To Baskerville Hall —oznajmił.

Pan tej rezydencyi, z roziskrzonemioczyma przyglądał się swojej siedzibie.

W parę minut potem wjeżdżaliśmyjuż w pałacową bramę, staroświecką,sklepioną; po chwili ukazał nam sięgmach, przebudowany za południowo-afrykańskie złoto sir Karola.

Turkot kół zamierał na zwiędłychliściach, stare drzewa tworzyły tunel nad

Page 170: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

naszemi głowami. Baskerville drgnął,widząc tę aleję.

— Czy to było tutaj?... — spytałpółgłosem.

— Nie; Aleja Wiązów jest podrugiej stronie — objaśnił go doktorMortimer.

— Nie dziw, że stryj miewał złeprzeczucia. Ten liściasty tunel możenajodważniejszego człowieka przejąćstrachem. Oświecę go lampamielektrycznemi. Za pół roku tendziedziniec będzie nie do poznania.

Minęliśmy ciemną aleję,i szerokim, wzniesionym podjazdemzajechaliśmy przed pałac.

Page 171: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Środkowy korpus ozdobiony byłwspaniałym portykiem; po bokachwznosiły się wieże, średniowieczne,zębate, ze strzelnicami.

— Witaj nam, sir Henryku! Witajw domu swych przodkóww Baskerville-Hall!

Z temi słowami pod portyk wyszedłmężczyzna wysoki, blady, i otworzyłdrzwiczki amerykana. Po za nim stałakobieta; pomagała mu wyjmowaćkuferki.

— Pozwoli pan, że, nie zsiadając,odjadę do domu — rzekł doktorMortimer. — Czeka na mnie żona.

— Jakto? Nie chce pan zostać na

Page 172: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

obiad?

— Chętniebym został i oprowadziłpana po tej rezydencyi, ale Barrymorespełni to lepiej odemnie. Muszę wracać.Dowidzenia! A proszę pamiętać, żejestem na pańskie usługi o każdej porzednia i nocy.

Amerykan potoczył się znowuciemną aleją. Sir Henryk przestąpiłpróg, ja za nim.

Znaleźliśmy się w ogromnej,sklepionej sieni, z wiązaniami z belekdębowych. W staroświeckim kominkupłonął ogień. Obaj wyciągnęliśmy ręcezziębnięte, a rozgrzawszy się,wodziliśmy oczyma po ścianach,

Page 173: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

zawieszonych zbrojami, strzelbamii myśliwskimi trofeami.

— Tak sobie właśnie wyobrażałemtę siedzibę — mówił sir Henryk. —Typowa rezydencya angielskiegoszlachcica. Gdy pomyślę, że moiprzodkowie żyli tu przez pięć wieków,ogarnia mnie dziwne wzruszenie.

Barrymore, zaniósłszy kuferki donaszych pokojów, wrócił i stał przydrzwiach, jako wytrawny służbista, niechcąc przerywać naszej rozmowy.

Był to mężczyzna lat średnich,niezwykłej urody, o twarzy bladej,z dużą czarną brodą i regularnymirysami.

Page 174: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Czy jaśnie pan każe podaćobiad? — zapytał.

— Już gotów?

— Gotów. Jaśnie pan znajdziewodę ciepłą w swojej ubieralni. Mojażona i ja będziemy starali się dogadzaćjaśnie panu, dopóki nie znajdzie nowejsłużby.

— Więc chcecie mnie opuścić?

— Warunki zmieniły się. My dwojewystarczaliśmy sir Karolowi, ale jaśniepan zechce zapewne żyć dworniej,przyjmować gości i będzie potrzebowałwięcej służby.

— Więc chcecie mnie opuścić? —

Page 175: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

powtórzył sir Henryk. — Wszak twojarodzina służyła mojej przez kilkapokoleń. Przykroby mi było rozpoczynaćnowe życie od zrywania tak dawnegostosunku.

Zdało mi się, że dostrzegamwzruszenie na chłodnej twarzykamerdynera.

— I nam będzie przykro —odparł — ale byliśmy oboje bardzoprzywiązani do sir Karola; jego śmierćwstrząsnęła nas do głębi. Ten dom budziw nas tak smutne wspomnienia, żewolelibyśmy go opuścić.

— Cóż zamierzacie uczynić?

— Chcielibyśmy rozpocząć jakiś

Page 176: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

interes. Hojność sir Karola dostarczyłanam środków po temu. Może jaśnie panzechce obejrzeć swoją rezydencyę.

Nad sienią była oszklona galerya.Prowadziły do niej podwójne schody.Z tej galeryi wychodziły dwa korytarze,wiodące do pokojów sypialnych. Mój,przylegał do sypialni sir Henryka. Taczęść domu była widocznieprzybudowana: pokoje jasne, urządzonenowocześnie, zaopatrzone we wszelkiewygody.

Za chwilę zeszliśmy do jadalni.Była to komnata wysoka, staroświecka,przedzielona na dwie części: w jednej,do której wchodziło się po trzechschodkach, za dawnych czasów jadali

Page 177: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

suzerenowie, zaś w niższej — wasale.Sklepione sufity nadawały jeszczepowagi tej komnacie, która przy świetlepochodni, wśród gwaru uczty, bywałanieraz jasną i wesołą, ale teraz,w blasku lampy, przyświecającej dwomgentlemanom we frakach, wydawała sięanachronizmem.

Wszystkie cztery ściany byłyozdobione wizerunkami przodków,poczynając od rycerzy z czasówElżbiety, a kończąc na przedostatnimwłaścicielu Baskerville-Hall.

Mówiliśmy mało i przyznam, żebyłem rad, gdy obiad skończył sięi mogliśmy wyjść do bilardowegopokoju na cygaro.

Page 178: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Niezbyt wesoła rezydencya... —rzekł sir Henryk. — Przypuszczam, żemożna się do niej przyzwyczaić, ale narazie czuję się nieswój. Nic dziwnego,że mój stryj stał się dziwakiem. Połóżmysię wcześniej. Może jutro, przy blaskusłonecznym, te komnaty przedstawią namsię weselej.

Przed udaniem się na spoczynek,podniosłem roletę i wyjrzałem przezokno. Widok był na trawnik przedportykiem. Pośrodku stały dwa dęby,miotane wiatrem, Księżyc, w ostatniejkwadrze, przeświecał blado przezchmury. Zdala widniały nagie skały, a poza niemi trzęsawisko.

Spuściłem roletę, nie chcąc patrzeć

Page 179: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

dłużej na ten ponury krajobraz.

Page 180: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Byłem zmęczony, a jednak usnąćnie mogłem; obracałem się z boku nabok. Na dole zegar wybijał kwadranse,po za tem panowała cisza grobowa.

Nagle przerwał ją płacz niewieści.Usiadłem na łóżku i począłemnasłuchiwać. Przez pół godzinyczekałem w natężeniu, ale oprócz płaczunie usłyszałem nic zgoła.

Page 181: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf
Page 182: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

VII.

Stapleton z Merripit-House.

Świeżość następnego porankarozproszyła smutne wrażenie, jakie nanas obu wywarła rezydencyaBaskervillów. W świetle promienisłonecznych, ślizgających się po starychzbrojach, sala jadalna wydała nam sięweselszą, gdyśmy zasiedli do śniadania.

— Widzę że to była wina naszegousposobienia, nie zaś dworu — mówiłbaronet. — Byliśmy wczoraj zmęczenidrogą, zziębli, więc wszystko ukazywało

Page 183: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

nam się w ponurem świetle. Dziśjesteśmy rzeźwi, wypoczęci, to też domwydaje nam się weselszym.

— A jednak nie wszystko było grąwyobraźni — odparłem. — Czy pansłyszał wczoraj płacz?

— Istotnie, zdawało mi się, żesłyszę zawodzenie żałosne. Natężyłemsłuch, ale płacz ustał; więc byłempewien, że mi się śniło.

— Ja słyszałem płacz najwyraźnieji mógłbym ręczyć, że płakała kobieta.

— Trzeba to sprawdzić —oświadczył sir Henryk.

Zadzwonił na Barrymora i spytał

Page 184: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

go o wyjaśnienie tej zagadki. Zdało misię, że blada twarz kamerdynera zbladłajeszcze bardziej.

— W domu są tylko dwiekobiety — odparł. — Mleczarka, któraśpi w drugiem skrzydle i moja żona. Codo mojej, mogę ręczyć, że nie płakała.

A jednak, mówiąc to, kłamał.

Po śniadaniu, spotkałem mrs.Barrymore w sieni. Słońce padało na jejtwarz chłodną, płaską i brzydką. Duże,wyraziste oczy były zaczerwienione;spojrzała na mnie z pod zapuchłychpowiek.

A więc to ona płakała wśród nocy;mąż wiedział o tem napewno. Jednak

Page 185: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

zaprzeczył nam. Jaki miał w tem cel?Dlaczego ona płakała?

Ten blady mężczyzna z czarnąbrodą wydawał mi się podejrzanym. Onpierwszy znalazł trupa sir Karola;o okolicznościach, towarzyszących jegośmierci wiedzieliśmy tylko to, coBarrymore opowiadał. Zaczynałemprzypuszczać, że to on, Barrymore,ukrywał się w dorożce i śledził sirHenryka. Broda była podobna.Wprawdzie według rysopisudorożkarza, rzekomy Sherlock Holmesbył niższego wzrostu, lecz rysopisybywają niedokładne.

Trzeba było tę rzecz sprawdzić.Ale w jaki sposób? Przedewszystkiem

Page 186: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

należało dowiedzieć się od pocztmistrzaw Grimpen, czy telegram został oddanydo własnych rąk Barrymora.

Po południu sir Henryk chciałzałatwić korespondencyę; mogłem udaćsię do Grimpen. Był to spacer niedaleki,droga wiodła brzegiem trzęsawiska.

W Grimpen były tylko dwiemurowane budowle: austerya i domdoktora Mortimera. Pocztmistrzutrzymywał jednocześnie sklepikkorzenny.

— Naturalnie — odparł na mojepytanie — depesza została wręczonapanu Barrymore, stosownie do życzenia.

— Kto ją wręczył?

Page 187: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Mój chłopak. Słuchaj-no, James,wszak w zeszłym tygodniu oddałeśtelegram do rąk pana Barrymorew Baskerville-Hall?

— Tak, ojcze.

— Do rąk własnych? — spytałem.

— Był wtedy na strychu, więc niemogłem oddać mu do rąk, ale wręczyłemdepeszę jego żonie, która powiedziała,że ją zaraz zaniesie mężowi.

— Czy widziałeś pana Barrymore?

— Nie, proszę pana; mówiłem już,że był na strychu.

— Jeżeliś go nie widział, to skądże

Page 188: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

wiesz, że był na strychu?

— Jego własna żona musiała chybawiedzieć, gdzie się obraca — wtrąciłpocztmistrz. — Czyżby nie dostałdepeszy? Jeżeli zaszła pomyłka, niechsam Barrymore wniesie skargę.

Na nicby się zdały dalsze pytania.Mimo wybiegu Holmesa, niepozyskaliśmy pewności, że Barrymorenie był wtedy w Londynie. On, któryostatni widział sir Karola żywym, chciałmoże pierwszy zobaczyć swego nowegopana.

Ale jaki mógł mieć celw prześladowaniu rodziny Baskerville?

Przypomniała mi się dziwna

Page 189: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

przestroga, wycięta ze wstępnegoartykułu Timesa. Kto ją przesłał? On,czy też ktoś, kto chciał pokrzyżowaćjego plany?

Może kamerdyner chciałzabezpieczyć sobie w dalszym ciąguspokojne i niezależne stanowiskow pałacu, w którym podczasnieobecności właścicieli byłprawdziwym panem?...

Ale taki cel byłby niedostatecznąpobudką do zbrodni.

Sam Holmes powiadał, że nigdyjeszcze nie zdarzyła mu się sprawa takzawiła. Pragnąłem już jak najprędzejoddać ją w ręce mego przyjaciela.

Page 190: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Tok moich myśli został przerwanyodgłosem kroków. Ktoś biegł za mnąi wołał mnie po nazwisku.

Odwróciłem się, pewien, że ujrzędoktora Mortimer, lecz ku mojemuzdziwieniu, zobaczyłem nieznajomego.

Był to mężczyzna niewielkiegowzrostu, o twarzy wygolonej, o włosachciemnych, gładko przyczesanych; mógłmieć lat trzydzieści parę do czterdziestu.Przez ramię zwieszała mu się puszka,w jednej ręce niósł siatkę do łowieniaowadów.

— Daruje mi pan mojąnatarczywość, doktorze Watson — rzekł,podbiegając do mnie zdyszany — ale tu,

Page 191: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

na tych piaskach, żyjemy bez ceremonii.Prezentacye odbywają się naturalnie.Słyszał pan już o mnie od naszegowspólnego przyjaciela, doktoraMortimer. Jestem Stapleton z MerripitHouse.

— Poznałbym pana po siatce —odparłem, bo wiadomo mi, że panStapleton jest naturalistą — ale w jakisposób pan mnie poznał?

— Byłem u Mortimera i pokazał mipana przez okno. Ponieważ idę w tęsamą stronę, więc dogoniłem pana. Czysir Henryk już wypoczął po podróży?

— Najzupełniej.

— Obawialiśmy się tu wszyscy, że

Page 192: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

nowy baronet, po tragicznej śmierci sirKarola, nie zechce zamieszkać tutaj.Spełnia ofiarę, zagrzebując się w takiemustroniu; ale okolica na tem zyskai powinna mu być wdzięczna.Spodziewam się, że sir Henryk nie żywiprzesądnych obaw?

— Jest na to zbyt rozumny.

— Ma się rozumieć, słyszałeś jużpan legendę o psie, prześladującym tęrodzinę?

— Słyszałem.

— To dziwna, jak tutejsiwłościanie są łatwowierni: każdy z nichgotów przysiądz, że widział psa nawłasne oczy.

Page 193: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Pan Stapleton mówił toz uśmiechem, ale z oczu jego byłowidać, że przywiązuje wiarę do tychpogłosek.

— Owa legenda oddziałała nawyobraźnię sir Karola — ciągnąłdalej — i pewien jestem, żesprowadziła śmierć nagłą.

— W jaki sposób?

— Sir Karol był takzdenerwowany, że ukazanie się psamogło go zabić. Zdaje mi się, że ujrzałistotnie jakieś dziwne stworzenie w AleiWiązów... Obawiałem się zawszeanewryzmu serca, bo byłem bardzo doniego przywiązany.

Page 194: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Skąd pan wiedział o wadzieserca?

— Od mego przyjaciela, doktoraMortimer.

— Zatem sądzisz pan, że jakiś piesścigał sir Karola i że biedak zmarłskutkiem strachu?

— Czy pan znasz jaki inny powódśmierci?

— Dotychczas nie wyprowadzamwniosków.

— A pan Sherlock Holmes czywyraził już swój pogląd na tę sprawę?

Zdziwiło mnie takie pytanie. Można

Page 195: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

je było wziąć za zasadzkę, ale twarzmówiącego była chłodna i obojętna,więc moje podejrzenia musiałypierzchnąć.

— Nie dziw, że znam pańskiestosunki ze słynnym detektywem — rzekłpan Stapleton. — Wszak wiadomopowszechnie, iż jesteście w przyjaźni zesobą. Gdy doktor Mortimer wymienił mipańskie nazwisko; domyśliłem sięodrazu, że pan Sherlock Holmes wziąłw swoje ręce tę sprawę i że pan tuprzybyłeś z jego ramienia. Rzecznaturalna, że chciałbym się dowiedzieć,co pan Sherlock Holmes o tem myśli.

— Nie potrafię pana objaśnićw tym względzie.

Page 196: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Czy zamierza odwiedzić nasząokolicę?

— Chwilowo nie może opuścićLondynu; ważniejsze sprawypochłaniają jego czas i uwagę.

— Szkoda wielka! Możebywyświetlił tę tajemnicę... Gdybyś panpotrzebował wskazówek, gotów jestemsłużyć. Może mi pan powie, w jakisposób zamierzasz pan prowadzićsprawę, a kto wie, czy nie mógłbymudzielić panu pomocy...

— Przybyłem tu w odwiedziny domego przyjaciela, sir Henryka, i niepotrzebuję żadnej pomocy.

— Jesteś pan ostrożny. To się

Page 197: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

chwali! — rzekł Stapleton — a jazostałem ukarany za natręctwo i nieponowię już propozycyi, uczynionej zeszczerego serca i w najlepszej chęci.

Doszliśmy do ścieżki, wiodącejprzez piaski i trzęsawiska. Na prawosterczał odłam skały; po za nią,w pewnej odległości, unosił się dymz komina.

— Ta ścieżka prowadzi doMerripit-House — rzekł Stapleton. —Może mnie pan zechce zaszczycićswojemi odwiedzinami?

Miałem ochotę odmówić zewzględu na sir Henryka, aleprzypomniałem sobie, że jest zajęty

Page 198: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

korespondencyą; nie mogłem mudopomódz, a z drugiej strony, Holmeskazał mi poznawać sąsiedztwo. Więcprzyjąłem zaproszenie pana Stapletoni weszliśmy razem na ścieżkę.

— Dziwne to trzęsawisko —mówił, wskazując mi olbrzymiąpłaszczyznę, pokrytą piaskamii trawą — dla nieoswojonego okawydaje się monotonnem i smutnem, alekto się przyzwyczai do tych falpiaszczystych; dla tego mają one uroknieprzeparty, a zawierają tyletajemnic!...

— Pan je zgłębiłeś?

— Mieszkam tu od lat dwóch

Page 199: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

zaledwie. Tutejsi mieszkańcy moglibymnie nazwać obcym przybyszem.Osiedliliśmy się tutaj wkrótce poprzybyciu sir Karola, ale mojeupodobania przyrodnicze skłaniają mniedo ciągłych wędrówek, to też poznałemkażdą niemal piędź ziemi. Sądzę, że nikttutaj nie zna jej lepiej odemnie.

— Czy okolica jest tak trudną dopoznania?

— Bardzo trudną. Widzisz pan,naprzykład, tę rozległą równinę napółnoc, obramowaną wzgórzami. Czydostrzegasz pan co niezwykłego?

— Widzę, że możnaby galopowaćpo tej równinie.

Page 200: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Wielu już przypłaciło życiemtaką chętkę. Czy widzisz pan zieloneplamy, któremi usiana jest tapłaszczyzna?

— Są to zapewne kępki traw.

Stapleton roześmiał się.

— To tak zwane Grimpen-Mire,[1]

błota nieprzebyte. Jeden krok fałszywy,a śmierć pewna. Niedalej, jak wczoraj,widziałem na własne oczy, jak zapadłw nie młody źrebak. Pochłonęło gotrzęsawisko. Niebezpiecznie jestzapuszczać się tutaj nawet wśród letniejsuszy, ale podczas jesiennych roztopówmiejsce to jest cmentarzem, a jednakpotrafię przejść i wrócić bezpiecznie

Page 201: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

przez sam środek bagna. Widzisz pan?...znowu jakiś źrebiec ugrzązł w błocie...

Istotnie dostrzegłem cośszamocącego się; po chwili wysunęłasię długa szyja i rozległ się okrzykprzeraźliwy. Drgnąłem. Mój towarzyszbył chłodniejszy odemnie.

— Już po nim! — rzekł. —Pochłonęło go bagno. Dwóch źrebcóww dwa dni! Niebezpiecznie zapuszczaćsię na te trzęsawiska.

— Pan jednak przebywa je bezszwanku? — wtrąciłem.

— Tak; po długich wędrówkachznalazłem parę ścieżek bezpiecznych.

Page 202: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Co panu zależało na przebyciutych błot?

— Widzi pan te wzgórza woddali?To jak wyspy, odcięte od świata. Rosnątam rzadkie krzewy i fruwają niezwykłemotyle. Warto się trudzić po takie okazy.

— I ja spróbuję.

Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

— Niechże pana Bóg strzeże odtakich prób! Miałbym pańskie życie nasumieniu! — zawołał. — Pan niewróciłbyś z tej wycieczki. Mnie zadrogowskaz służą rośliny.

— Cóż to takiego?... — zawołałem.

Page 203: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Z oddali doleciało jakbyszczekanie. Niepodobna byłozmiarkować, skąd płynie ten głosokropny.

Stapleton spojrzał na mniez zagadkowym wyrazem twarzy.

— Dziwne te bagna, prawda? —rzekł jakby z dumą.

— Co to takiego? — spytałem.

— Włościanie powiadają, że topies Baskervillów upomina sięo zdobycz. Słyszałem ten głos parę razy,ale nigdy jeszcze tak wyraźnie, jakdzisiaj.

Dokoła nie było widać żadnego

Page 204: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

żywego stworzenia.

— Jesteś pan człowiekiemwykształconym. Wszak pan nie wierzyszw przesądy? Jakże pan tłómaczy sobie tegłosy? — spytałem.

— Stwardniałe błoto, pękając,wydaje czasem takie jęki — odparł.

— Nie, nie; to był głos żywegostworzenia.

— Czyś pan kiedy słyszał wabieniebłotnego ptaka, zwanego bąkiem?

— Nie.

— To okaz, zaginiony już, aleprzetrwał może tutaj. Wszystko możliwe

Page 205: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

na takich bagnach. Nie zdziwiłbym się,gdyby ten głos był wabieniem ostatniegobąka w Europie.

— Bądź co bądź, w życiu mojemnie słyszałem podobnego dźwięku.

— Tak, to pustkowie zawiera dużodziwnych rzeczy. Spojrzyj pan na towzgórze. Co pan dostrzegasz?

Cały stok był usiany okrągłemi,foremnemi kamieniami.

— Co to takiego? — spytałem.

— To siedziby naszychczcigodnych przodków. Człowiekprzedhistoryczny zaludniał gęsto tebagna, a ponieważ od tych czasów nikt

Page 206: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

tu nie mieszkał, ich jaskinie pozostałynietknięte. Widzi się tam łoża, stołki,misy...

— Z jakiej epoki?

— Neolitycznej zapewne.

— Cóż ci ludzie robili?

— Paśli trzody na stokach gór,osuszali bagna, wyrabiali broń i sprzętyz kamienia. Tak, to bagno jest ciekawąkartą dziejową. Ale przepraszam pana...

Stapleton urwał nagle i podążył zajakimś rzadkim okazem motyla. Ścigałgo zapamiętale, podskakiwał, kręcił sięwkółko.

Page 207: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Ubawiony tem przyrodniczemintermezzo, postanowiłem czekać narezultat pościgu. Wtem doleciał mnieznowu odgłos kroków. Obejrzałem sięi zobaczyłem kobietę, zdążającą kumnie.

Szła od strony Merripit-House.Domyśliłem się odrazu, że to jest missStapleton, bom słyszał o jejniepospolitej urodzie. Jakoż nawetw stolicy taka piękność musiałabyzwrócić uwagę a olśniewała wprost natem pustkowiu. Byłem tembardziejzdumiony, że miss Stapleton stanowiłazupełny kontrast ze swoim bratem. O ileon był blady, szczupły, o tyle onawspaniale rozwinięta; o ile onniepozorny, o tyle ona wytworną. On

Page 208: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

miał włosy i oczy szare, płećwyblakłą — ona była brunetką tak silną,że podobnych nie widuje się w Anglii.Miała rysy nadzwyczaj regularne, oczyogniste, usta prześlicznie wykrojonei płeć z gorącym rumieńcem. Wydawałasię, jakby cudownem, nadprzyrodzonemzjawiskiem na tle ponurego krajobrazu.Oczy jej biegły niespokojnie za bratem,przyśpieszyła kroku i zrównała się zemną. Uchyliłem kapelusza i chciałem sięprzedstawić, lecz nie dała mi dojść dosłowa.

— Wyjeżdżaj pan stąd!... —szepnęła. — Wracaj natychmiast doLondynu....

Spojrzałem na nią ze zdumieniem.

Page 209: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Oczy jej pałały, nóżka uderzała o ziemię.

— Po co mam wracać? —zagadnąłem.

— Nie mogę panu tegowytłómaczyć — odparła głosemprzyciszonym — ale na miłość Boską,zastosuj się pan do mojej rady. Wyjedźpan stąd i nigdy tu nie wracaj.

— Ależ ja zaledwieprzyjechałem...

— Dlaczego pan nie chcezrozumieć, że ta przestroga ma pańskiedobro na względzie? Raz jeszczepowtarzam: wracaj pan do Londynuzaraz, dziś wieczorem. Opuść to strony.Cicho!... Mój brat nadchodzi. Nie mów

Page 210: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

mu pan o tem ani słowa... Proszę mizerwać parę storczyków z tej kępytraw — rzekła innym zupełniegłosem. — Mamy dużo dzikichstorczyków. Lubię ten kwiat.

Stapleton zaniechał pościgui wracał zdyszany.

— Skądże się tu wzięłaś, Beryl? —rzekł ostro.

— Widzę, że jesteś zmęczony —zagadnęła.

— Tak, goniłem motyla. Pięknyokaz; spotyka się go rzadko, zwłaszczana jesieni.

Mówił to lekko, ale patrzał na

Page 211: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

siostrę badawczo i groźnie.

— Zapoznaliście się, państwo, jakwidzę — rzekł. — Prezentacya jużzbyteczna.

— Tak; prosiłam właśnie sirHenryka, żeby zerwał dla mnie paręstorczyków.

— Więc bierzesz pana...

— Sadziłam, że to sir HenrykBaskerville — wtrąciła.

— Pani się myli — rzekłem. —Jestem tylko jego przyjacielem.Nazywam się Watson.

Rumieniec oblał jej śliczną

Page 212: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

twarzyczkę. Była widocznie zmieszana.

— Zaszło nieporozumienie... —rzekła.

— Nie mieliście przecież dużoczasu na rozmowę — wtrącił jej brat,przeszywając ją wzrokiem badawczym.

— Mówiłam do doktora Watson,jak do stałego mieszkańca tych stron, niezaś do gościa. Ale może pan zechce nasodwiedzić w Merripit-House?

Przyjąłem zaproszenie. Droga byłaniedaleka, wiodła brzegiem łąki. Dom,przerobiony widocznie ze starej fermy,wznosił się wśród drzew niewielkich,otoczony był murowanym parkanom;wyglądał smutno i ponuro.

Page 213: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Otworzył nam drzwi stary,mrukliwy służący. Mieszkanie byłoobszerne, w urządzeniu znać było rękękobiecą. Patrząc przez okno na te bagna,usiane kamieniami, zastanawiałem się,co mogło skłonić tak wykształconegomężczyznę i tak piękną kobietę doobrania tutaj siedziby.

— Dziwisz się pan zapewne, żerozpięliśmy tutaj namioty? — rzekłStapleton, jakby w odpowiedzi namojemyśli. — A jednak dobrze nami czujemy się szczęśliwi. Prawda,Beryl?

— Zupełnie szczęśliwi —potwierdziła, bez zapału.

Page 214: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Miałem szkołę w jednemz hrabstw północnych — mówiłStapleton — ale ten rodzaj pracy nieodpowiadał mojemu temperamentowi,chociaż obcowanie z dziećmi, urabianieich umysłów, miało dla mnie dużo uroku.Losy popchnęły mnie jednak na innądrogę. Wybuchła epidemia. Ofiarą jejpadło trzech chłopców z mojej szkoły;ucierpiała skutkiem tego na opinii i niemogła już utrzymać się dalej. Naraziłomnie to na dużą stratę pieniężną; ale żalmi tylko zmarłych dzieci; dla siebie nieżałuję tego, bo mam czas oddawać sięmoim ulubionym badaniom i znalazłemtu obfite pole do studyów nad botanikąi zoologią. Siostra dzieli mojeupodobania przyrodnicze. Mówię to,

Page 215: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

żeby panu ułatwić rozwiązanie zagadki,nad którą pan zastanawiał się, patrząc naoparzeliska.

— Dziwiłem się istotnie, żepaństwo obrali tę okolicę, w którejpobyt musi być smutny, zwłaszcza dlapani.

— Jest mi tu dobrze —oświadczyła.

— Mamy książki, mamy naszezajęcia naukowe, zresztą mamysąsiadów. Doktor Mortimer jestczłowiekiem uczonym w swoimzakresie, biedny sir Karol był miłymtowarzyszem. Widywaliśmy go często,i jego śmierć była dla nas ciosem. Jak

Page 216: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

pan uważa, czy bez natręctwa, mógłbymzłożyć dziś wizytę sir Henrykowi?

— Jestem pewien, że będzie panurad.

— A więc odwiedzę gopopołudniu. Pragnąłbym, o ile możności,uprzyjemnić mu pobyt w tych stronach,zanim przywyknie do ponurej okolicy.Może pan zechce obejrzeć mój zbiórmotyli? Sądzę, że niema obfitszegow całej Anglii południowej.

Nie mogłem przyjąć zaproszenia;pilno mi już było do mego towarzysza.Balem się o niego, byłem mimowoli podwrażeniem smutnego krajobrazu,a zapewne i ostrzeżeń miss Stapleton,

Page 217: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

wypowiedzianych tak poważnie,uroczyście niemal, że musiały osłaniaćjakąś tajemnicę. To też, mimo naglącychzaprosin na śniadanie, pożegnałemrodzeństwo i wracałem do dworu tąsamą ścieżką.

Musiała być jednak inna krótszadroga, bo zanim doszedłem do gościńca,ku wielkiemu mojemu zdziwieniuujrzałem miss Stapleton, siedzącą nakamieniu przy drodze.

— Wybiegłam naprzód, aby pana tuspotkać, nie wzięłam nawetkapelusza — mówiła zdyszana. Chcępana prosić, abyś zapomniał mojesłowa. Nie tyczyły się pana.

Page 218: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Nie mogę ich zapomnieć, missStapleton — odparłem. — Jestemprzyjacielem sir Henryka, chodzi mio jego bezpieczeństwo. Niechże mi paniwytłómaczy, dlaczego radzisz mu paniopuścić te strony i wracać do Londynu?

— To był kaprys kobiecy, doktorzeWatson. Gdy mnie pan poznasz,przekonasz się, że nie zawsze umiemwytłómaczyć pobudki moich słówi czynów.

— Nie, nie, pamiętam, jak głospani drżał, pamiętam, jak pani na mniepatrzała z trwogą. Na miłość Boską,bądź ze mną szczera, miss Stapleton. Odpierwszej chwili, gdym zawitał w testrony, czuję coś złowróżbnego

Page 219: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

w powietrzu. Stąpamy jakby po owychzielonych kępach na bagnie, lada chwilamożemy w nich utonąć, a nikt nie chcenam wskazać, gdzie jestniebezpieczeństwo. Powiedz mi pani, coznaczyły jej słowa, a wzamian obiecuję,że je powtórzę sir Henrykowi.

Na twarzy miss Stapleton odbiłosię wahanie, ale trwało krótko.

— Przywiązujesz pan zbyt wielkąwagę do moich słów — odrzekła. Obojez bratem zmartwiliśmy się bardzośmiercią sir Karola. Odwiedzał nasczęsto, mówił z przejęciem o klątwie,ciążącej nad jego rodem. Nie dziw, żepo jego tragicznej śmierci gotowa byłamuwierzyć w słuszność jego obaw,

Page 220: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

a widząc jego spadkobiercę,przedstawiciela tejże rodziny, uważałamsobie za obowiązek przestrzedz goo możliwem niebezpieczeństwie. To byłjedyny cel moich słów.

— Ale na czem oweniebezpieczeństwo polega?

— Słyszałeś pan legendę o psie?

— Nie wierzę w te brednie.

— Ale ja wierzę. Jeżeli pan mawpływ na sir Henryka, wywieź go panz tej okolicy. Świat szeroki. Dlaczegosir Henryk ma koniecznie mieszkać tutaj,gdzie mu grozi niebezpieczeństwo?

— Dlatego właśnie, że grozi. Taki

Page 221: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

już jego charakter. Jeżeli pani nie możeprzytoczyć mi ważniejszego powodu, totym argumentem nie zdołam go skłonićdo opuszczenia Baskerville-Hall.

— Nie mogę przytoczyć innegopowodu, bo żadnego innego nie znam.

— Jeszcze jedno pytanie, missStapleton. Jeżeli w słowach pani niebyło ukrytego znaczenia, to dlaczego niechciałaś, aby je brat usłyszał?

— Mój brat pragnie, żeby dwór byłzamieszkany, bo sądzi, że obecnośćwłaściciela jest konieczną dla dobraokolicy. Gniewałby się na mnie, gdybywiedział, że radzę sir Henrykowiopuścić te strony. Spełniłam swój

Page 222: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

obowiązek i nic już więcej nie dodam.Muszę wracać, bo brat domyśli się, żemrozmawiała z panem. Dowidzenia!

Odeszła, pozostawiając mnie napastwę obaw i niepokojów o sirHenryka.

Page 223: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf
Page 224: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

VIII.

Pierwsze sprawozdaniedoktora Watson.

Od owego punktu będę przepisywałmoje własne listy do Sherlocka Holmes,albowiem odtwarzają owe wypadki,myśli i podejrzenia z większądokładnością, niż moja pamięć.

Baskerville-Hall, 13 października.

Kochany Holmes! Moje poprzednielisty i depesze powiadamiały ciędokładnie i szczegółowo o wszystkiem,

Page 225: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

co się działo w tym ponurym zakątku.

Im dłużej tu bawię, tem bardziejczuję się smutny i zaniepokojony. Tebagna rzucają cień na duszę. Zdaje misię, żem się przeniósł nietylko do innegokraju, ale i w inną epokę, że żyjęw czasach przedhistorycznych.

Kamienne siedziby naszychprzodków zasiewają gęsto oparzelisko,i dziwić się należy, dlaczego oniosiedlali się w tych bagnach?Przypuszczam, że to był szczeptchórzliwy, stroniący od wojowniczychsąsiadów, a trzęsawisko byłonajpewniejszą przeciw nim warownią.

Te hypotezy nie mają jednak nic

Page 226: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

wspólnego z mojem posłannictwem i niezaciekawią twojego praktycznegoumysłu. Wiem, jak ci jest obojętnem, czyziemia obraca się dokoła słońca, czy teżdzieje się odwrotnie. Wracam dofaktów, tyczących się sir HenrykaBaskerville.

Jeżeliś nie otrzymywał sprawozdańprzez parę dni ostatnich, to tylkodlatego, że do dziś nie było o czempisać. Dzisiaj zdarzyła się okolicznośćniezwykła, lecz zanim ci ją opowiem,muszę cię obznajmiċ z innemi stronamisytuacyi.

Wspomniałem ci już o zbiegłymwięźniu, który się ukrywa wśród bagien.Według wszelkiego

Page 227: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

prawdopodobieństwa, opuścił już testrony, co jest pożądanem dlamieszkańców, żyjących na pustkowiu.

Dwa tygodnie już minęło od jegoucieczki, a dotychczas nikt go niewidział i nikt o nim nie słyszał. Łatwowprawdzie ukryć się na temtrzęsawisku, usianem głazami, któresłużyły za schronienieprzedhistorycznemu człowiekowi, aleniema tam żadnego pożywienia; sądzimyzatem, że uciekł, a okoliczni fermerzyzaczynają nabierać otuchy.

W pałacu jest nas czterech silnychmężczyzn; możnaby się obronić w danymrazie; ale przyznaję, żem się obawiało Stapletonów. Mieszkają na zupełnem

Page 228: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

pustkowiu, o parę mil od ludzkichsiedzib, trzymają tylko służącegoi kucharkę. Brat jest wątły i niezbytsilny, siostra, jakkolwiek rosła i dobrzezbudowana, nie mogłaby stawić oporutakiemu zbójowi. Gdyby ich napadł,byliby na jego łasce i niełasce. SirHenryk jest o nich zatrwożony; dawał imna wszelki wypadek grooma Perkinsa,ale Stapleton odmówił stanowczo.

Nasz baronet zaczyna interesowaćsię żywo piękną sąsiadką. Nicdziwnego, że wśród życia takjednostajnego szuka rozrywki, a dziwićsię można tem mniej, że pannaprześliczna. Jest w niej coś gorącego,podzwrotnikowego; sprzecznośćpomiędzy nią a chłodnym, brzydkim

Page 229: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

bratem — zdumiewająca. Chociaż i onrobi wrażenie wulkanu, przysypanegopopiołami. Ma widocznie wielki wpływna siostrę; zauważyłem, że miss Beryl,mówiąc, spogląda wciąż na niego, jakgdyby szukała aprobaty. On ma w oczachgroźne błyski, a zacięte usta zdradzająnaturę twardą i nieubłaganą. Byłbyciekawem studyum dla ciebie.

Złożył wizytę Baskervillowinazajutrz po naszym przyjeździe, a zaraznastępnego poranku zaprowadził nas namiejsce, wsławione legendą o okrutnymHugonie. Jest to daleka, kilkomilowawycieczka przez łąkę i trzęsawiska,a miejsce samo tak ponure, że mogłonatchnąć pomysłem do krwawej legendy.Sterczą na niem dwa olbrzymie,

Page 230: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

spiczaste głazy; sir Henryk byłwzruszony i kilkakrotnie zapytywałStapletona, czy doprawdy wierzyw oddziaływanie sił nadprzyrodzonychna bieg naszego życia.

Pytał wesoło, ale było widać, żebierze tę rzecz poważnie. Stapleton byłostrożny w odpowiedziach, ale możnabyło poznać, że powstrzymuje się odwyrażenia swoich myśli ze względu naspokój baroneta. Opowiedział nam kilkawypadków, w których starożytne rodybyły prześladowane przez jakąś siłęnieczystą i zostawił nas pod wrażeniem,że przywiązuje wiarę do owej legendy.

Wracając z tej wycieczki, zaprosiłnas na śniadanie do Merripit-House

Page 231: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

i wtedy sir Henryk poznał missStapleton. Od pierwszej chwili zrobiłana nim wielkie wrażenie, a jeśli się niemylę, było zobopólne. Od owego dnia,baronet bywa tam codzień. Dzisiajzaprosił na obiad rodzeństwo. Możnabysądzić, że taki maryaż powinien byćmile widzianym przez Stapletona, jednakspostrzegam niezadowolenie na jegotwarzy, ilekroć sir Henryk zbliża się dojego siostry, lub okazuje swój zachwyt.Tłómaczę to sobie egoistycznemprzywiązaniem, bo życie przyrodnika natem pustkowiu byłoby jeszczesmutniejsze, gdyby go nie opromieniałamiss Beryl. Wątpię, czy Stapletonposunie tak dalece egoizm, aby sięsprzeciwić temu świetnemu małżeństwu,

Page 232: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

choć widocznie nie życzy sobiezażyłości pomiędzy siostrą a baronetem;parę razy przeszkadzał im w rozmowiesam na sam.

Bądź co bądź, trudno mi będzieteraz spełnić twoje polecenie: abymnigdy nie opuszczał sir Henryka.Sprzykrzyłbym mu się prędko, gdybymchodził za nim, jak cień.

Onegdaj, we czwartek, doktorMortimer był u nas na śniadaniu. Przywykopaliskach w Long-Dawn udało musię znaleźć czaszkę przedhistorycznegoczłowieka. Jest uradowany. Trudnoo większego entuzyastę i maniaka.

Po śniadaniu przybyli

Page 233: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Stapletonowie. Na prośby sir Henryka,doktor zaprowadził nas wszystkich doAlei Wiązów, aby nam pokazać, jak sięrzeczy miały owej nocy.

Aleja jest długa, po obu stronachszerokie żywopłoty, za nimi — trawniki.Na końcu alei wznosi się letni domek,rodzaj altany. W połowie drogi jestfurtka, prowadząca na łąkę, za którą leżytrzęsawisko. Furtka jest drewniana,biała, ma klamkę i zasuwę. Pamiętałemtwoją hypotezę i starałem się odtworzyćw myśli katastrofę.

Stojąc przy tej furtce, biedny sirKarol ujrzał coś, co go tak wystraszyło,że stracił przytomność i zaczął biedzprosto przed siebie, aż mu tchu zbrakło

Page 234: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

i padł nieżywy z wycieńczenia i trwogi.Uciekał liściastym tunelem. Co gowystraszyło? Pies zwyczajny, pasterski,czy też jakieś stworzenie fantastyczne,widmowe? Była-li w tem ręka ludzka,czy też moc nadprzyrodzona? Możeblady Barrymore wie o tem zdarzeniudaleko więcej, niż mówi? Jakiekolwiekjest rozwiązanie zagadki, ostatniem jejsłowem — zbrodnia.

Poznałem jeszcze jednego sąsiada,pana Frankland z Lafter Hall. Mieszkao cztery mile od nas. Jest to człowiekniemłody, siwy, temperamentucholerycznego, zawołany pieniacz; półmajątku stracił na procesy. Nie chodzimu o przedmiot sporny, lecz o samproces. Czasami zamyka drogę

Page 235: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

publiczną i zmusza gminę do pozywaniago przed sądy. Innym razem wdziera sięw drogę prywatną, dowodząc, że służyładawniej do publicznego użytku. Znawszystkie prawa obyczajowe, niekiedyużywa swych wiadomości na korzyśćwłościan z Fernworthy, a czasemprzeciwko nim; bywa niesionyw tryumfie przez wieś, lub palony ineffigie, stosownie do swej działalności.

Ma obecnie siedem procesów,które zapewne pochłoną resztę jegofortuny.

Po za tą manią wydaje siędobrodusznym, poczciwym staruszkiem;wspominam o nim dlatego tylko, żeś mipolecił opisywać ci wszystkie osoby,

Page 236: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

które spotykam i o których słyszę.

Obecnie pan Frankland ma nowarozrywkę: przez wyborny teleskop,dniami całemi z dachu swego domuwypatruje zbiegłego więźnia. Gdybyżtylko na tem poprzestał! ale on chcepodobno wytoczyć proces doktorowiMortimer za otwarcie grobuprzedhistorycznego bez pozwoleniapotomków, a to skutkiem... czaszkiz epoki neolitycznej, odgrzebanejw Long-Dawn. Bądź co bądź urozmaicanam jednostajność życia i wprowadzado niego trochę komicznego pierwiastku.

A teraz, doniosłszy ci o zbiegłymwięźniu, opisawszy ci rodzeństwoStapleton, doktora Mortimer i pana

Page 237: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Frankland z Lofter-Hall, powiem ci cośbardzo ciekawego o Barrymorze i oniezwykłych zdarzeniach zeszłej nocy.

Naprzód słówko o telegramie,któryś wysłał z Londynu, a który miałnam służyć za dowód obecnościBarrymora w pałacu.

Donosiłem ci już, że, sądząc zesłów pocztmistrza, doszedłem doprzekonania, iż ta próba niczego niedowiodła. Mówiłem o tem sirHenrykowi, a on, ze zwykłą sobieszczerością, wezwał Barrymorai zapytał go, czy dostał telegram.Barrymore odpowiedział twierdząco.

— Czy chłopiec oddał ci go do

Page 238: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

rąk? — pytał sir Henryk.

Barrymore spojrzał zezdziwieniem.

— Nie — odparł po namyśle —byłem wtedy na strychu, ale moja żonaodniosła mi zaraz depeszę.

— Czyś odpowiedział na nią sam?

— Prosiłem żony, żeby mniewyręczyła.

Po obiedzie wszczął znowu tęsprawę z własnego impulsu.

— Nie rozumiałem, dlaczego mniejaśnie pan pytał o ów telegram —rzekł. — Czy zrobiłem co

Page 239: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

niewłaściwego?

Sir Henryk uspokoił go w tymwzględzie i ofiarował mu część swojejgarderoby, ponieważ nadeszły jużgarnitury, obstalowane w Londynie.

Mrs. Barrymore zaciekawia mnie.Jest to niewiasta gruba, ociężała,poważna, wygląda na purytankę. Trudnosobie wyobrazić osobę mniej wrażliwą,a jednak opowiedziałem ci już, żemsłyszał wyraźnie jej płacz pierwszejnocy naszego pobytu w Baskerville-Hall; potem widziałem nieraz ślady łezna jej twarzy. Musi mieć jakoś wielkązgryzotę. Czasami zastanawiam się, czyjej nie trapią wyrzuty sumienia,a chwilami posądzam Barrymora, iż jest

Page 240: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

tyranem.

Zauważyłem w nim odrazu cośniezwykłego; ale to, com widział zeszłejnocy, utrwala mnie w najgorszychposądzeniach.

A jednak sam fakt może się wydaćbłahym.

Wiesz, że mam sen lekki, a odchwili, gdym tu przybył w charakterzeanioła-stróża, sypiam z otwartemioczyma, jak zając.

Otóż wczorajszej nocy, okołodrugiej, obudził mnie odgłos kroków,przechodzących obok mojego pokoju.Wstałem, uchyliłem drzwi i wyjrzałem.Po korytarzu sunął długi cień, rzucany

Page 241: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

przez mężczyznę, zakradającego się napalcach ze świecą w ręku. Był w koszulii spodniach, szedł boso, powoli i bardzoostrożnie, w całem jego zachowaniubyło coś tajemniczego.

Korytarz przecięty jest balkonem,znajdującym się nad główną sieniąi portykiem, ale biegnie dalej po jegodrugiej stronie. Gdym stanął przybalkonie, ów cień dotarł już był dodrugiego końca korytarza; po blaskuświatła zmiarkowałem, że wszedł dojednego z przyległych pokojów.

Ponieważ wszystkie te pokoje sąnieumeblowane, przeto cel wędrówkistawał się jeszcze bardziejzagadkowym. Światło błyszczało stale

Page 242: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

w jednym punkcie. Zajrzałem do tegopokoju przez drzwi uchylone.

Barrymore stał pod oknem i trzymałświecę przy samej szybie. Zwrócony byłdo mnie profilem; widziałem na jegotwarzy wyczekiwanie i niepokój. Przezchwilę stał nieruchomo, wreszcie cośmruknął, machnął ręką i świecęodstawił.

Uciekłem do mego pokoju.Niebawem doleciały mnie znowu cichekroki. Barrymore wracał.

Przez długi czas nie mogłem sięuspokoić, tysiączne myśli i podejrzeniaprzelatywały mi po głowie. Już w pół-śnie usłyszałem zgrzyt klucza we

Page 243: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

drzwiach, ale nie mogłem umiarkować,w których.

Co to wszystko znaczy — niewiem, lecz w każdym razie dzieją sięw tym domu rzeczy dziwne, nie rokującenic dobrego. Wcześniej, czy później,wyświetlimy zagadkę. Nie chcę ciębałamucić mojemi przypuszczeniami,albowiem żądasz tylko faktów.

Miałem dziś rano długą rozmowęz sir Henrykiem i obmyśliliśmy plankampanii. Znajdziesz go w moimnastępnym liście.

Page 244: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf
Page 245: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

IX.

(Drugie sprawozdaniedoktora Watsona).

Światło na bagnie.

Baskerville-Hall, 15października.

Kochany Holmes!

Pozostawiłem cię wprawdzie długobez wiadomości, za to dziś pragnę cięodszkodować.

Page 246: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Fakty następowały tak szybko posobie, że trudno było je spisywać.Donosiłem ci, żem widział Barrymora,zakradającego się po nocy ze światłemw ręce do pustego pokoju. Teraz mamcałą wiązankę nowin. Rzeczy wzięłyobrót niespodziewany, w ciągu dwu dniostatnich wyświetliła się niejednazagadka, a inne zaciemniły się jeszczebardziej. Sam osądź.

Nazajutrz, przed śniadaniem,poszedłem do pustego pokoju,nawiedzonego przez Barrymora nocyubiegłej. Okno, przez które przechodził,wychodziło na zachód i odznaczało siętem od innych, że był z niego najbliższywidok na bagno. Jest tam puste miejscepomiędzy dwoma drzewami, przez które

Page 247: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

widać zblizka łąkę i oparzelisko,wówczas, gdy z innych okien widok nanie jest dalszy i zasłoniony.

Czyżby Barrymore upatrywał kogoślub czegoś na bagnie? Noc była takciemna, że przy najlepszym wzrokuniepodobna było nic dojrzeć. Więc jakiżbył cel tych obserwacyj?

W pierwszej chwili sądziłem, że tointryga miłosna. Dlatego zakradał sięboso, dlatego był niespokojny.Barrymore jest niezwykle pięknymmężczyzną i może mieć powodzenieu kobiet — ta hypoteza wydała mi sięprawdopodobną. Zgrzyt klucza w zamkuświadczył może o potajemnem wyjściuna schadzkę.

Page 248: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Takie wysnuwałem wnioski;opowiadam ci je, chociaż rezultatwykazał ich bezpodstawność.

Sądząc, że nie mam prawazachowywać ich dla siebie, zwierzyłemsię z nich przed sir Henrykiem,opowiedziawszy mu wpierw, comwidział. Był mniej zdziwiony, niżmogłem przypuszczać.

— Wiem, że Barrymore chodzi ponocy — oświadczył. — Kilka razysłyszałem jego kroki w korytarzuo jednej i tej samej godzinie.

— Więc może co nocy chodzi dookna?

— Może. W takim razie schwytamy

Page 249: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

go na gorącym uczynku i przekonamy sięo celu jego wędrówek. Ciekaw teżjestem, jakby postąpił Holmes nanaszem miejscu?

— Sądzę, że zrobiłby to samo, copan zamierzasz — odparłem. — Bojęsię tylko, aby Barrymore nie usłyszałnaszych kroków.

— Ma słuch tępy; zauważyłem tojuż nieraz. Zatem dziś wieczoremzaczaimy się w moim pokoju.

Sir Karol był rad widocznie; tanowa wyprawa była urozmaiceniemnudnego życia.

W pałacu panował ruchgorączkowy. Baronet sprowadził

Page 250: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

architekta z Londynu, zaś z Plymouth —stolarzy i dekoratorów; nie szczędziłkosztów, aby przywrócić dawny blasksiedzibie swoich przodków.

Skoro pałac zostanie urządzony,brak w nim będzie tylko — pięknej panidomu.

Między nami mówiąc, łatwodomyślam się, kto mógłby zająć tomiejsce. Baronet zakochany po uszyw naszej pięknej sąsiadce, missStapleton.

Lecz na drodze tej miłości istniejąprzeszkody. Niedalej, jak dziś, sirHenryk miał przykrą niespodziankę.

Po naszej rozmowie o Barrymorze,

Page 251: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

wziął czapkę i wyszedł. Ja za nim.

— Towarzyszysz mi, Watson?... —zapytał z widocznym niezadowoleniem.

— To zależy od tego, dokąd panidzie; jeżeli na łąkę i bagno, pójdęz panem.

— Właśnie tam podążam.

— Wszak pan wie, co mi poleciłHolmes... Przykro mi, że się panunarzucam, ale nie mogę puścić panasamego na trzęsawiska.

Sir Henryk położył mi rękę naramieniu.

— Mój drogi — rzekł

Page 252: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

z uśmiechom — Sherlock Holmes,pomimo swej przenikliwości, nieprzewidział tego, co wynikło od czasu,jak zamieszkałem nad bagnem. Wszakmnie rozumiesz?... I jestem pewien, żenie zechcesz przeszkadzać mi w takiejchwili.

Byłem w trudnem położeniu,a gdym tak stał zafrasowany, mójtowarzysz odwrócił się i poszedł przezłąkę.

Czyniłem sobie wyrzuty, że gopozostawiam własnemu losowi. A nużgo spotka nieszczęście!...

Na samą myśl o tem, krew uderzyłami do głowy.

Page 253: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Może jeszcze nie zapóźno, możezdołam go dogonić...

Podążyłem w kierunku, w którymsir Henryk odszedł, ale nic mogłem godostrzedz, aż wreszcie ukazał mi się nazakręcie drogi, tam, gdzie ścieżka,wiodąca przez trzęsawisko, odbiega odgościńca.

Skręciłem w bok, i zamiast iść zanim, wspiąłem się na mały pagórek,skąd było widać całą równinę.Ukrywszy się za skałą, śledziłem jegokroki.

Uszedł ścieżką dobre pół mili, gdynagle zobaczyłem zbliżającą się kuniemu pannę Stapleton.

Page 254: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

A więc to była schadzkaumówiona...

Przywitawszy się, szli dalej,bardzo wolno; z poruszenia rąkmiarkowałem, że miss Beryl o coś goprosi.

Namyślałem się, co robić.Wstrętnym jest szpiegować przyjaciela;w danych okolicznościach było to moimobowiązkiem; lecz gdyby mu groziłoniebezpieczeństwo, byłem zadaleko, abynieść pomoc. Więc cóż począć?Wahałem się między poczuciemdelikatności a obowiązku.

Tymczasem sir Henryk i jegotowarzyszka stanęli na ścieżce.

Page 255: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Rozmawiali bardzo żywo. Naglespostrzegłem, że nie ja jeden jestemświadkiem ich spotkania. Ujrzałem cośzielonego, zawieszonego w powietrzu.Przyjrzawszy się, zobaczyłem, że tosiatka na motyle.

Szedł Stapleton. Był daleko bliżejod młodej pary, niż ją i widoczniepodążał ku niej.

Wtem sir Henryk objął wpół missStapleton; zdawało mi się, że ona bronisię od uścisku. Pochylił się nad nią,chciał ją pocałować — zasłoniła sięręką.

Nagle odskoczyli od siebie.Spłoszył ich Stapleton. Pędził co tchu,

Page 256: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

wymachiwał rękoma, a gdy się z nimizrównał — tupał nogami i zapewnekrzyczał i robił wymówki sirHenrykowi. Ten widocznieusprawiedliwiał się.

Wreszcie Stapleton skinął nasiostrę, która po chwili wahania poszłaza nim, rzuciwszy spojrzeniebaronetowi.

On stał długo, jak wryty, wreszcieodszedł krokiem powolnym, z głowązwieszoną.

Co to wszystko znaczyło? Niemogłem pojąć, lecz byłem wzburzonywidokiem tej sceny. Zbiegłem zewzgórza i spotkałem się z sir

Page 257: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Henrykiem.

— Watson! — zawołał. — Skądżesię tu wziąłeś? Czyżbyś mnie śledziłwbrew mojej woli?

Wyznałem mu prawdę.W pierwszej chwili oczy zapałały mugniewem, lecz rozbroiła go widoczniemoja szczerość; koniec końców —roześmiał się.

— Możnaby sądzić, że takiepustkowie sprzyja samotności,a jednak — mówił żartobliwie —niepodobna konkurować bezświadków... Smutne to zresztą konkury.Gdzieżeś się ukrywał?

— Za temi skałami, na wzgórzu.

Page 258: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Czy widziałeś, z której stronyjej brat przyszedł?

— Z przeciwnej.

— Czy on robi na tobie wrażeniewaryata?

— Nie.

— Od pierwszej chwili wydał misię nienormalnym, a teraz gotów jestemprzypuścić, że mnie, albo jemu brakniepiątej klepki. Słuchaj, Watson: żyjesz jużze mną parę tygodni, powiedz miszczerze, czyś nie spostrzegł we mniejakiego umysłowego zboczenia? Jakznajdujesz: czy mógłbym być dobrymmężem dla kobiety ukochanej?

Page 259: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Zdaje mi się, że najlepszym.

— Wszak on nic nie może zarzucićmojemu stanowisku społecznemu. Więccóż ma przeciwko mojej osobie? Nieskrzywdziłem nikogo, żyłem uczciwie.A jednak nie pozwala mi dotknąć bodajkońca jej paluszków.

— Czy wręcz zabronił?

— Tak, i powiedział mi wieleinnych przykrych rzeczy. Mówię ci,Watson, choć znam ją od paru tygodni,czuję, że z żadną kobietą nie byłbym takszczęśliwy, jak z nią; a zdaje mi się, żei ona odpłaca mi wzajemnością.W oczach kobiety bywają błyski,wymowniejsze od słów. Ale ten

Page 260: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

nieznośny brat nie pozwala nam sięporozumieć. Dziś po raz pierwszyzdarzyła mi się sposobność widzieć jąsam na sam. Cieszyło ją to widocznie,choć nie chciała słuchać moichwynurzeń miłosnych. Wracała wciąż dojednego przedmiotu, ostrzegając mnieo grożącem niebezpieczeństwiei dowodząc, że póty nie będzie miałaspokoju, dopóki ja tych stron nieopuszczę. Powiedziałem jej, że nie pilnomi odjeżdżać, skoro ona tu przebywa,i że jeśli dba istotnie o mojebezpieczeństwo, to opuści tę okolicęwraz ze mną, i prosiłem o jej rękę.Zanim jednak zdążyła mi odpowiedzieć,ten jej utrapiony brat wpadł między nas,jak kula. Był blady z gniewu, trząsł się,

Page 261: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

a z jasnych oczu padały pioruny.

Jak śmiałem przemawiać w tensposób do jego siostry? — wołał. —Czy dlatego, że jestem baronetem, towszystko mi wolno?...

Tłómaczyłem mu, że nie potrzebujęwstydzić się moich uczuć dla miss Beryli że mam nadzieję, iż zaszczyci mnieswoją ręką.

Nie polepszyło to sprawy.Stapleton rozwścieczył się na dobre.I mnie zbrakło cierpliwości.Odpowiedziałem mu, za ostro zewzględu na jej obecność.

Skończyło się na tem, że on odszedłz siostrą, a ja powracam, jak niepyszny.

Page 262: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Wytłómacz mi, co to znaczy, a będę ciwdzięczny do śmierci.

Dawałem kilka wyjaśnień, ale niezadowoliły sir Henryka, bo istotnie, comożna mu zarzucić?

Przemawia za nim tytuł, fortuna,charakter, wiek i uroda. Jedyny zarzut,jaki możnaby mu czynić — to, żefatalizm ściga jego rodzinę. AleStapleton, jako człowiek uczony, niepowinienby przywiązywać wagi doprzesądów.

To też nie pojmuję, dlaczegoodrzuca jego zabiegi, nie pytając nawet,czy siostra jest mu przychylna, a dziwimnie nadto, że ona słucha go ślepo.

Page 263: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Nasze domysły na ten tematprzerwał sam Stapleton, który przybyłpo południu, aby przeprosić baroneta zaswoją porywczość.

Po długiej rozmowie sam na samz sir Henrykiem w jego gabinecie,wyszli pogodzeni. Dlaprzypieczętowania zgody, zaprosił nasna obiad do Merripit-House.

— Dziwny to człowiek — rzekł domnie sir Henryk po jego odejściu. —Nie mogę zapomnieć wzroku, jakimmnie piorunował dziś rano, ale mimo tomuszę przyznać, że teraz znalazł sięprzyzwoicie.

— Czy wytłómaczył swe

Page 264: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

postąpienie?

— Mówił, że siostra jest muwszystkiem na świecie. Żyli zawszerazem, ona mu była jedynymtowarzyszem. Sama myśl o utraceniu jejdoprowadza go do rozpaczy. Niespostrzegł mojej skłonności ku Beryl,a gdy ją ujrzał w moich objęciach,ogarnął go taki gniew samolubny, żestracił przytomność i nie odpowiada zaswoje słowa i czyny. Przepraszał jednaki uznawał, że byłoby szaleństwem chciećzatrzymać przy sobie kobietę tak piękną,jak jego siostra. Jeżeli ma go opuścić, toon, Stapleton, woli, żeby poślubiłasąsiada, mieszkającego tak blizko, niżkogokolwiek innego. Ale musi oswoićsię z tą myślą. Gotów jest mi przyrzec

Page 265: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

jej rękę, jeżeli wzamian zobowiążę sięsłowem honoru, że przez trzy miesiącenie wspomnę jej o miłości, nie będęstarał się widywać jej sam na sami zadowolę się zwykłym stosunkiemtowarzyskim. Obiecałem mu to solenniei rzeczy na tem stanęły.

A więc jedna z tajemnic jużwyjaśniona. Uczuliśmy grunt pod nogamiw bagnie, po którem błądzimypoomacku.

Wiemy już teraz, dlaczegoStapleton patrzał niechętnie nakonkurenta siostry; chociaż ten konkurentjest jedną z pierwszych partyj w kraju.

A teraz przechodzę do innej nici,

Page 266: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

którą wyciągnąłem ze splątanegomotka — do przyczyny łez paniBarrymore i tajemniczych nocnychwędrówek jej męża.

Powinszuj mi, Holmes, i przyznaj,że nie zawiodłem twego zaufania. Tazagadka została wyjaśniona w jednąnoc.

Napisałem: „w jedną noc”,właściwie jednak stało się to w ciągudwóch nocy, albowiem pierwsze próbychybiły.

Siedziałem z sir Henrykiem w jegopokoju do trzeciej zrana, ale nie doleciałnas żaden inny szmer, oprócz głosuzegaru. Wreszcie usnęliśmy obaj na

Page 267: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

krzesłach.

Niezrażeni tem, postanowiliśmypróbę ponowić. Następnej nocyzgasiliśmy lampkę, i zapaliwszypapierosy, czekaliśmy, co będzie dalej.

Godziny wlokły się powoli. Wybiłapierwsza, druga; już nas sen morzył, gdynagle obaj wyprostowaliśmy się nakrzesłach. Doleciał nas odgłos kroków.

Zakradały się cichutko i wreszcieumilkły w oddali. Wtedy baronet drzwiotworzył i wyszliśmy na palcach.

Barrymore minął już galeryę,korytarz był pogrążony w ciemnościach.

Doszliśmy na palcach do drugiego

Page 268: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

skrzydła w chwili, gdy kamerdynerwsuwał się do pokoju, na końcukorytarza. Zamknął drzwi za sobą.Podsunęliśmy się cichutko, stąpającostrożnie, w obawie, aby nas niezdradziło skrzypnięcie podłogi.Zajrzeliśmy przez dziurkę od klucza.Barrymore stał przy oknie ze świecąw ręku.

Nie ułożyliśmy planu kampanii, alebaronet uważa prostą drogę zanajkrótszą i najwłaściwszą. Nienamyślając się, wszedł do pokoju.Barrymore odskoczył od okna.

— Co ty tu robisz? — zapytał gosir Henryk.

Page 269: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Nic, proszę pana.

Był tak wystraszony, że świecapodskakiwała mu w ręku.

— Przyszedłem zobaczyć, czy oknozamknięte... Zamykam codzień wszystkieokna, żeby się złodziej nie zakradł.

— Tak, zwłaszcza tutaj, na... drugiepiętro. Słuchaj, Barrymore — rzekł —postanowiliśmy obaj zmusić cię dopowiedzenia prawdy. Im prędzej jąwyznasz, tem lepiej dla ciebie. Dośćtych kłamstw. Gadaj! Coś tu robił?

Spojrzał na nas z rozpaczą, załamałręce bezradnie.

— Nie robiłem nic złego —

Page 270: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

szepnął. — Trzymałem świecę w oknie.

— A dlaczego ją trzymałeś?

— Niech mnie pan o to nie pyta.Daję panu słowo honoru, że to cudzatajemnica. Nie mogę jej wyjawić.Gdyby chodziło tylko o mnie,wyznałbym panu całą prawdę.

Page 271: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Błysnęła mi nagła myśl. Wziąłemświecę, którą Barrymore postawił był naoknie.

— To zapewne sygnałumówiony — rzekłem. — Zobaczmy,jaka będzie odpowiedź.

Podniosłem świecę w góręi trzymałem ją tak, jak on przed naszemwejściem. Pomimo ciemności, boksiężyc był zasłonięty chmurami, widaćbyło drzewa, a dalej łąkę. Wtemzobaczyłem blade światełko na bagnie.

— Jest sygnał! — zawołałem.

— Nie, proszę pana, to nic nieznaczy — przerwał mi Barrymore. —

Page 272: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Upewniam pana, że to przypadkowe.

— Poruszaj świecą, Watson —zawołał baronet. — Widzisz? I tamtoświatło rusza się... Czy i teraz, łotrze,będziesz przeczył, że dawaliście sobiesygnały?... Chodź-no tutaj. Mów, kto jesttwoim wspólnikiem i jaki knujeciespisek?

Twarz kamerdynera pociemniała odtłumionego gniewu.

— Nie powiem! — oświadczyłbutnie. — To moja rzecz, nie pańska.

— W takim razie wynoś się zarazz mego domu!

— Dobrze. Jeśli trzeba, to trudno.

Page 273: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— I żebyś mi się nie pokazywał naoczy! To wstyd, hańba!... Twoja rodzinasłużyła mojej przez kilka pokoleń, a tyknujesz przeciwko mnie spiski?...

— Nie, nie przeciw panu.

Słowa te były wypowiedzianegłosem kobiecym. Na progu stała paniBarrymore, jeszcze bledsza od męża.

— Wynosimy się stąd, Elizo —oznajmił jej kamerdyner. — Pakuj naszerzeczy.

— O, John! John! Ja cięzgubiłam!... To wszystko moja wina, sirHenryku, moja wyłącznie... On niewinien. Robił to dla mnie, bo go o toprosiłam.

Page 274: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Mów pani, wytłómacz, co toznaczy? — zawołał sir Henryk.

— Mój nieszczęsny brat umieraz głodu, tam, na bagnie... Nie możemy goopuścić... To światło jest sygnałem, żeprzygotowaliśmy dla niegopożywienie... a tamto światełkowskazuje, gdzie mamy je przynieść...

— A więc brat pani jest...

— Zbiegłym więźniem...mordercą... Seldon.

— To prawda — przytwierdziłBarrymore. — Mówiłem, że tajemnicanie moja i że nie mam prawa jejzdradzić. Ale teraz sir Henryk przekonałsię, że to nie był spisek przeciw niemu...

Page 275: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Takie jest zatem wyjaśnienienocnych wędrówek i światła w oknie.

Sir Henryk i ja patrzaliśmy na tękobietę ze zdumieniem. Czyż podobna,aby osoba tak przyzwoita i poważnamiała w swoich żyłach tę samą krew, cosłynny zbrodniarz?...

— Tak, panie — mówiła jakbyw odpowiedzi na nasze myśli. — Mojepanieńskie nazwisko było Seldon, a tomój brat młodszy... Psuliśmy go za jegolat dziecinnych, wszystko mu byłowolno, więc nabrał przekonania, żeświat istnieje dla jego przyjemności...Gdy dorósł, wdał się w złetowarzystwo, zaczął hulać i jeszczegorzej... Wpędził naszą biedną matkę do

Page 276: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

grobu, a nasze nazwisko błotemobryzgał. Upadał coraz niżej, wreszciespełnił tę ostatnią zbrodnię... Ale dlamnie jest on zawsze małymchłopaczkiem z jasnymi kędziorami,którego niańczyłam, jako starsza siostra.Dlatego uciekł z więzienia. Wiedział, żeja tu jestem i że mu nie odmówiępomocy... Przywlókł się do nas,wycieńczony, zgłodniały, ścigany przezpolicyę. Cóż miałam począć?...Wzięliśmy go, zamknęli na strychu,żywiliśmy go, przyodziali. Po powrociejaśnie pana, brat sądził, że będziebezpieczniejszy na bagnie, i tam sięukrywa. Z dnia na dzień spodziewaliśmysię, że opuści te strony, lecz dopóki tujest, my nie możemy go opuścić. Jeżeli

Page 277: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

kto zawinił, to ja, nie mój mąż; on goukrywał i żywił, przez wzgląd na mnie...

W głosie jej była szczerość.

— Czy to prawda,Barrymore?... — zapytał sir Henryk.

— Tak, panie, święta prawda.

— Ha! nie mogę mieć ci za złe, żeśuległ prośbom żony. Wracajcie oboje dowaszego pokoju. Pomówimy o tem jutro.

Wyjrzeliśmy znowu przez okno. SirHenryk otworzył je; chłodny wiatrsmagnął nas po twarzach. Daleko nabagnie, płonęło blade światełko.

— Dziwna rzecz, że on nie boi się

Page 278: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

zdradzać swej obecności... — rzekłbaronet.

— Może tak światło umieścił, żewidać je tylko z tego punktu.

— Jak ci się zdaje: czy to stąddaleko?

— Półtorej mili, dwie najwyżej.O ile mogę zmiarkować, jest tow pobliżu Cleft-Tor.

— Nie musi to być daleko, jeśliBarrymore codzień zanosi tam żywność.Słuchaj, Watson, schwytam tego łotra!

I mnie ta sama myśl przeszła przezgłowy. Wszak Barrymore nie wyjawiłnam tajemnicy dobrowolnie, lecz pod

Page 279: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

naciskiem; nie byliśmy więczobowiązani do sekretu, a totembardziej, że chodziło o łotra, wobecktórego ustawały wszelkie względywspółczucia. Obowiązkiem naszym byłooddać go w ręce sprawiedliwości,uniemożliwić mu dalsze zbrodnie.Gdybyśmy go oszczędzili, mogliby toprzypłacić życiem sąsiedzi,Stapletonowie naprzykład.

Niepokój o nich wpływał zapewnena to postanowienie sir Henryka.

— Pójdę z tobą — oświadczyłem.

— A zatem bierz rewolweri wdziewaj buty — (byliśmy obaj boso,żeby ciszej stąpać). — Im wcześniej

Page 280: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

wyruszymy, tem lepiej. Łotr może ladachwila zgasić światło i nie odszukamygo po nocy.

W pięć minut byliśmy już gotowii wyruszyliśmy na ową niebezpiecznąekspedycyę.

Noc była pochmurna, wilgotna, odczasu do czasu księżyc wyłaniał się z poza chmur, a gdyśmy doszli do bagna,począł kropić drobny deszczyk.

Światło wciąż płonęło.

— Czy masz rewolwer? —spytałem.

— Mam nóż myśliwski — odparłsir Henryk.

Page 281: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Musimy wpaść na niegoznienacka, bo mówią, że silny, jak lew.Powalimy go, zanim zdoła stawić namopór.

— Ciekaw jestem, coby też Holmespowiedział na naszą wyprawę — rzekłbaronet. — To godzina duchów; grasująteraz po bagnie... — dodał nawpółżartobliwie.

Jakby w odpowiedzi na te słowa,po trzęsawisku rozległ się ów głosprzeraźliwy, który już raz słyszałemw pobliżu Grimpen-Mire. Wiatr niósł gowśród nocnej ciszy; z początku było tociche warczenie, niebawem przeszłow straszne wycie. Baronet zbladłi chwycił się mojego rękawa.

Page 282: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Na miłość Boską, co to takiego,Watson? — spytał szeptem.

— Nie wiem. Podobno ten głosrozlega się często po bagnie —odparłem. — Już go raz słyszałem.

Zaległa znowu cisza, przerażająca,złowroga. Staliśmy, nasłuchując, ależaden dźwięk nie wpadł nam w ucho.

— Watson... — szepnął baronet —to było szczekanie psa!...

W jego głosie brzmiał strachtłumiony.

— Jakże okoliczni mieszkańcytłómaczą sobie to przeraźliwewycie? — zapytał.

Page 283: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Ktoby tam uważał na to, comówią ludzie prości.

— Powiedz mi jednak, co mówią?

Zawahałem się.

— Powiadają, że to szczekanie psaBaskervillów — odparłem.

Milczał długo.

— Tak, to był pies — rzekłwreszcie. — Szczekał bardzo daleko,w stronie Grimpen-Mire...

— Trudno określić, skąd głosdolatywał.

— Powiadam ci, że stamtąd,Watson. A ty jak sądzisz? Czy to było

Page 284: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

szczekanie?... Nie jestem dzieckiem.Możesz mi prawdę powiedzieć.

— Po raz pierwszy słyszałem tengłos, idąc ze Stapletonem. Tłómaczyłmi, że to wabienie rzadkiego ptaka.

— Nie, nie, to był pies. Czyżbyistotnie legenda została osnuta na faktachprawdziwych? Czyżby istotnie groziłomi niebezpieczeństwo?... Co o temmyślisz, Watson?

— Jestem pewien, że nie.

— Hm! Co innego było śmiać sięz tych baśni w Londynie, a rzecz innastać tutaj, wśród ciemności na bagniei słyszeć ten głos przeraźliwy. Mójbiedny stryj! Wszak widziano wyraźnie

Page 285: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

ślady łap wielkiego psa przy jegozwłokach... Wszystko to łączy się zesobą. Nie jestem tchórzem, Watson, leczto szczekanie ścięło mi krew w żyłach.Dotknij mojej ręki.

Była zimna, jak marmur.

— Jutro śmiać się będziesz z tejprzygody — rzekłem, aby go uspokoić.

— Wątpię; ten głos pozostanie mina zawsze w pamięci. Cóż mi radziszzrobić?

— Wracać do domu.

— Nie. Przyszliśmy tutaj, abyschwytać mordercę i nie cofniemy sięw pół drogi. Chodźmy! Co ma być, niech

Page 286: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

się stanie.

Stąpaliśmy powoli wśródciemności. Światełko płonęło wciążw jednym punkcie. Chwilami zdawałonam się, że jest blizkiem, to znów żebardzo odległem. Wreszciezmiarkowaliśmy, w której stronieświeci.

Niedaleko od nas, w szczeliniepomiędzy dwiema skałami, chroniącemiją od wiatru, stała świeczka w lichtarzu.Nie było jej widać z żadnego innegopunktu, tylko od strony Baskerville-Hall.Zrąb skalny zasłaniał nas przed oczymazbiega. Pełzając ostrożnie,doczołgaliśmy się pod świecę.

Page 287: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Co teraz? — szepnął sir Henryk.

— Czekajmy. On musi byćw pobliżu. Trzeba zajrzeć. Zobaczymygo może.

Jakoż zaledwie tych słówdomówiłem, w szczelinie skalnej, nadświecą ukazała nam się twarz potworna,zwierzęca, zorana dzikieminamiętnościami, żółta, jak wosk.Zbrodniarz był zarosły po same oczy.Tak wyglądali zapewne nasiprzodkowie, zamieszkujący te bagnaw przedhistorycznej epoce.

Morderca wodził niespokojnymwzrokiem dokoła, jak zwierz, gdy godoleci odgłos nagonki.

Page 288: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Coś widocznie wzbudziło jegopodejrzliwość. Może Barrymore zwykłbył dawać mu sygnał, o którym niewiedzieliśmy, a może złoczyńca miałinny powód do obawy, bądź co bądźstrach malował się na jego dzikiejtwarzy.

Lada chwila mógł cofnąć sięi zniknąć wśród ciemności.Wyskoczyłem z mojej kryjówki, sirHenryk za mną. Zbrodniarz zakląłprzeraźliwie i zrzucił ogromny kamień.Roztrzaskał się on o skałę, o którąopieraliśmy się przed chwilą.Szczęśliwym zbiegiem okolicznościksiężyc przedarł się właśnie przezchmury i oświecił bagno.

Page 289: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Zbiegliśmy z pagórka, goniącuciekającego co tchu Seldona.Przeskakiwał z kamienia na kamień, zeskały na skałę, jak dziki kozioł.

Mogłem powalić zbrodniarzaodrazu wystrzałem z rewolweru, leczwziąłem go dla obrony w razie napaści,nie zaś dla zabijania człowiekabezbronnego.

Obaj z sir Henrykiem biegamyznakomicie; przekonaliśmy się jednakniebawem, że nie zdołamy go dopędzić.W świetle księżyca widzieliśmy długojego szerokie bary i kabłąkowate nogi,aż wreszcie ukazał nam się, jako małypunkcik na skraju widnokręgu.

Page 290: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Biegliśmy do zupełnego braku tchu,ale przestrzeń pomiędzy namia uciekającym Seldonem zwiększała sięustawicznie. Wreszcie, zdyszani,usiedliśmy na skale, patrząc za nim,dopóki nam nie znikł z przed oczu.

W chwili tej właśnie zdarzyła sięrzecz dziwna i niespodziewana.Odpocząwszy, wstawaliśmy, aby wracaćdo domu, bośmy już zaniechali dalszegopościgu. Księżyc w pełni zachodził zajedną z wyższych skał; wtem na jejszczycie ujrzałem postać męską,wyglądającą jak posąg.

Nie myśl, że to było złudzeniezmysłów. O ile mogłem zauważyć, był tomężczyzna wysokiego wzrostu, szczupły.

Page 291: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Stał z założonymi na krzyż rękoma, zespuszczoną głową, jak gdyby wpatrywałsię w tę pustą przestrzeń.

To może duch bagna... Bądź cobądź, nie był to Seldon, gdyż ten przedchwilą znikł był w kierunku wręczprzeciwnym. Zresztą owa postać byładaleko wyższa i szczuplejsza.

Chciałam pokazać to zjawiskobaronetowi, lecz w chwili, gdym sięodwrócił, postać już zniknęła. Na tleksiężycowej tarczy odrzynały się skały,lecz żywy posąg nie stał już na ichszczycie.

Chciałem pójść i przekonać się, coto było, ale baronet nie miał ochoty

Page 292: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

szukać nowych wrażeń. Nie dostrzegłowego dziwnego zjawiska i wmawiałwe mnie, że mi się przywidziało, bo nieodczuł wrażenia, które mnie wstrząsnęłodo szpiku kości.

— To zapewne jaki strażnikziemski. Bagno roi się od nich od czasu,gdy Seldon uciekł z więzienia.

Ha! kto wie, czy takie wyjaśnienienie jest prawdziwem; chciałbym jednakto stwierdzić.

Dziś mamy zamiar donieśćzarządowi więziennemu w Princetown,gdzie ma szukać zbiega. Jednak szkoda,że nie zdołaliśmy go sami schwytać.

Takie są przygody ostatniej nocy.

Page 293: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Musisz przyznać, Holmes, że mojesprawozdanie jest bardzo szczegółowei dokładne. Wiele faktów pozostaje dowyjaśnienia; przedstawiam ci je bezkomentarzy, aby ci nie przeszkadzaćw wyprowadzaniu wniosków.

Postąpiliśmy naprzód na drodzeodkryć. Znamy już przyczynę nocnychwędrówek Barrymorów — a to ułatwiasytuacyę.

Lecz trzęsawisko zawiera jeszczewiele tajemnic niewyjaśnionych. Możew następnym liście zdołam rzucić na nieświatło. Byłoby najlepiej, gdybyś mógłsam przyjechać.

Page 294: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf
Page 295: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

X.

Wyjątek z dziennikadoktora Watsona.

Do tego punktu w mojemopowiadaniu posiłkowałem się listami,pisywanymi do Sherlocka Holmes.Odtąd, dla odświeżenia pamięci, muszęzaglądać do mego dziennika z owegoczasu. Przytoczę kilka ustępów,zaczynając od dnia, następującego ponaszym pościgu.

16 października.

Page 296: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Drobny deszczyk kropi bezustanku.Cały dom spowity w gęstą mgłę; to siępodnosi, to opada, ukazując łąkęi trzęsawisko. W pałacu i na dworzesmutno.

Baronet przebywa reakcyę powczorajszem podnieceniu. Ja sam czujędziwny niepokój, widzę niemalzbliżające się niebezpieczeństwo, a jesttem groźniejsze, iż nie potrafimy gookreślić.

Powodów do obawy nie braknie.Cały szereg okoliczności złożył się nawzbudzenie w nas przesądnego strachu:naprzód tajemnicza śmierć poprzedniegowłaściciela tej rezydencyi; dalej —pogłoski, krążące po okolicy, wreszcie

Page 297: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

te zagadkowe odgłosy na bagnie.Słyszałem je dwa razy na własne uszy...

Wszystko to wyłamuje się z podzwykłego porządku rzeczy i praw natury:pies widmowy, legendowy, pozostawiaślady stóp i wyje przeraźliwie.Stapleton nawet wierzy w jego istnienie,a doktor Mortimer, pomimo swejwiedzy, przekonany jest, że widziałjakieś nadprzyrodzone stworzenie.

Ja, choć nie jestem uczonym, jak cidwaj panowie, nie mogę jednak w touwierzyć; byłoby to zejść do poziomuumysłowego włościan okolicznych,którzy gotowi przysiądz, że widzieli psa,ziejącego ogniem i siarką.

Page 298: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Holmes nie słuchałby nawetpodobnych baśni — i ja powinienembyć na nie głuchym.

Lecz fakty są faktami, a na własneuszy dwa razy słyszałem szczekanie nabagnie. Przypuśćmy, że jest tam jakiśpies zdziczały — byłoby towyjaśnieniem tych wszystkich zagadek.

Lecz gdzież taki pies ukrywa się?Gdzież znajduje pożywienie? Dlaczegonikt go nie widzi we dnie?...

Pomijając nadprzyrodzone czynnikiw tej sprawie, pozostaje działalnośćludzka: ów blady mężczyzna, śledzącynas z dorożki, i ostrzeżenie, przesłanesir Henrykowi. To są fakty realne, lecz

Page 299: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

owym nieznajomym może być zarównoprzyjaciel, jak i wróg. Gdzież on terazprzebywa? Czy pozostał w Londynie?Czy też nas śledzi tutaj? Może to on byłowym wysokim, szczupłym mężczyzną,którego widziałem w świetle księżycana szczycie skały?

Co prawda, widziałem bardzoniewyraźnie i przelotnie, lecz jestempewien, że to nikt z okolicy, bo znam jużwszystkich sąsiadów. Był wyższy odStapletona, szczuplejszy od Franklanda.Mógłby to być Barrymore; alepozostawiliśmy go w domu, i zpewnością nie wyszedł za nami.

A więc śledzi nas jakiśnieznajomy — zapewne ten sam, co

Page 300: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

w Londynie. Gdybym zdołał goschwytać, możeby to wyjaśniłowszystkie te zagadki. Całą moją energięwytężę, aby tego celu dopiąć.

W pierwszej chwili chciałemzwierzyć się sir Henrykowi z moichzamiarów, ale po namyśle zaniechałemtego zamiaru. Baronet jestzdenerwowany — nie chcę zwiększaćjego niepokoju. Będę działał na własnąrękę.

Dziś popołudniu mieliśmy drobnezajście. Barrymore prosił sir Henrykao posłuchanie. Rozmawiali przyzamkniętych drzwiach w gabinecie.Siedząc w sali bilardowej, słyszałemsłowa urywane i domyślałem się, o co

Page 301: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

chodzi. Po chwili baronet drzwiotworzył i wezwał mnie.

— Barrymore ma żal do nas —rzekł. — Znajduje, żeśmy źle postąpiliwobec niego, ścigając Seldona, skoroon, z własnej woli, tajemnicę nampowierzył.

Kamerdyner stał przed nami,bledszy, niż zwykle, i widać było, żehamuje się z trudnością.

— Wyraziłem się może zbytostro — rzekł, tłómacząc się. —Przepraszam jaśnie pana. Ale coprawda, byłem zdziwiony, że panowiechcieli schwytać Seldona. Tennieszczęśnik ma już dość biedy z policyą

Page 302: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

i nie spodziewa się zapewne, że gościgają gentlemenowie...

— Gdybyś nam się zwierzyłz własnej i nieprzymuszonej woli,byłaby rzecz inna — przekładał mubaronet — ale powiedziałeś nam,a właściwie twoja żona powiedziałanam prawdę pod naciskiem, więc mamyręce rozwiązane.

— Nie sądziłem, że jaśnie panbędzie z tego korzystał...

— Ten człowiek jest szkodliwymdla całej okolicy. Dużo jest domkówodludnych na łące i trzęsawisku, choćbynaprzykład willa pana Stapleton: stoi nauboczu. W razie napaści, któż przyjdzie

Page 303: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

z pomocą?... Dopóki ten łotr tutajgrasuje, nikt nie jest pewnym życia.

— On nie napadnie na żaden dom.Ręczę panu za to słowem honoru.Zresztą za kilka dni opuści te strony.Poczyniliśmy już przygotowania, aby gowyprawić do południowej Ameryki. Namiłość Boską, błagam panów, niewydawajcie go w ręce policyi!

— Co ty na to powiadasz,Watson? — zapytał mnie sir Henryk.

Wzruszyłem ramionami.

— Jeżeli istotnie ma opuścićAnglię, uwolni to kraj od utrzymywaniajednego więcej łotra — odrzekłem.

Page 304: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Ale czy można być pewnym, żeprzed wyjazdem nie wyrządzi krzywdynikomu?

— Jaśnie panie, byłoby toszaleństwem z jego strony.Zaopatrzyliśmy go we wszystko, czegomu potrzeba. Nową zbrodniąwprowadziłby tylko policyę na swójtrop.

— To prawda — przyznał sirHenryk — a więc Barrymore...

— Niech Bóg nagrodzi to jaśniepanu — przerwał kamerdyner, zeszczerym wybuchem wdzięczności. —Moja żona nie przeżyłaby drugi raztakiej hańby...

Page 305: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Poprostu sprzyjamyi dopomagamy łotrowi... Ale nie chcęwtrącać pani Barrymore do grobu...i jeśli Seldon opuści te strony i zachowasię spokojnie, będę milczał.

Kamerdyner skłonił się głębokoi zmierzał ku drzwiom, ale zawahał sięi przystąpił znowu do sir Henryka.

— Jaśnie pan był dla mnie takdobry — szepnął — że chciałbym sięmu odwdzięczyć wedle możności. Ja coświem i powinienem był powiedzieć towcześniej, ale wykryłem to poskończonem śledztwie. Tyczy się tośmierci sir Karola...

Obaj z sir Henrykiem zerwaliśmy

Page 306: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

się na równe nogi.

— Wiesz, w jaki sposóbumarł?... — zagadnął baronet.

— Nie, jaśnie panie, tego niewiem.

— Więc cóż?

— Wiem, dlaczego był przy furtceo tej godzinie. Czekał na kobietę.

— Na kobietę? On?...

— Tak, panie.

— Jakże się ona nazywa?

— Nazwiska nie znam, mogę tylkowymienić pierwsze litery.

Page 307: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Skąd je znasz, Barrymore?

— Sir Karol otrzymał list tego dniarano. Zwykle dostawał dużo listów, bowiedziano o jego dobrem sercu, i każdyw kłopocie udawał się do niego. Alewtedy był tylko ten jeden list, więc gozauważyłem. Nosił stempel pocztowyCoombe-Tracey, adres był wypisanykobiecą ręką.

— No i cóż?

— Zapomniałem już o tymszczególe, gdy przed paru tygodniami,moja żona, porządkując w gabinecie sirKarola — (pozostał nietknięty od jegośmierci) — otóż moja żona znalazław popiele z kominka niedopalony

Page 308: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

szczątek listu; były na nim wypisanesłowa: „Proszę i zaklinam pana, abyś tenlist spalił i przyszedł do furtkio dziesiątej.” Pod spodem były litery L.L.

— Czy masz ten niedopalonykawałek?

— Nie; gdyśmy go poruszyli,rozsypał się.

— Czy sir Karol otrzymywałpoprzednie listy, pisane takimcharakterem?

— Nie przeglądałem jegokorespondencyi, a nie byłbym zauważyłtego listu, gdyby nadszedł z poczty wrazz innemi.

Page 309: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Nie wiesz, kto może być owa L.L.?

— Nie, jaśnie panie; sądzę jednak,że gdybyśmy zdołali to wykryć,dowiedzieliśmy się czegoś więcejo śmierci sir Karola.

— Nie pojmuję, Barrymore, jakmogłeś przemilczeć o tak ważnymszczególe...

— Miałem własne kłopoty —biedę z Seldonem, a przytem byliśmyoboje bardzo przywiązani do sir Karola,więc woleliśmy zamilczeć o temodkryciu; nie mogło to już pomódznaszemu biednemu panu, a tam, gdziewchodzi w grę kobieta, lepiej jest być

Page 310: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

ostrożnym.

— Baliście się, aby to niezaszkodziło jego opinii?

— Tak. Ale teraz, gdy jaśnie panokazał nam tyle dobroci, uważam sobieza obowiązek wyznać to jaśnie panu.

— Dobrze, Barrymore, możesz jużodejść.

Gdy drzwi zamknęły się zakamerdynerem, sir Henryk zwrócił siędo mnie:

— No i cóż, Watson, co powiadaszna to nowe światło?

— Zwiększa ono jeszcze

Page 311: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

ciemności, otaczające nas zewsząd.

— I ja tak sądzę. Lecz gdybyśmyzdołali wyśledzić, kto jest L. L., możebyto wyświetliło całą sprawę. Bądź cobądź, już o tyle zyskaliśmy, że wiemy, iżjest ktoś, kto może wyjaśnić namprzyczynę śmierci sir Karola. Jakuważasz: co nam teraz uczynić należy?

— Trzeba przedewszystkiemuwiadomić o tem Holmesa. Damy muklucz, którego szuka tak dawno; jestemprawie pewien, że potrafi z niegoskorzystać.

Poszedłem zaraz do mego pokojui spisałem naszą ranną rozmowę, aby jąposłać Holmesowi.

Page 312: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

W ostatnich czasach był widoczniebardzo zajęty; otrzymywałem od niegolisty krótkie, bez żadnych uwag o tem, comu donosiłem, prawie bez wzmianeko naszej misyi. Sprawa o wyzyskpochłania go zupełnie, a jednak i tutajdzieje się tyle rzeczy dziwnych, żemógłby zainteresować się niemi żywiej.

17 października.

Przez cały dzień deszcz padał.Myślałem o mordercy na bagnie. Ciężkozawinił, to prawda, ale też ciężkoodpokutowuje swą zbrodnię. Potemzastanawiałem się nad tajemniczymnieznajomym, który nas śledziłz dorożki. Jeżeli to on ukazał mi się natle księżycowej tarczy, musi teraz

Page 313: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

moknąć. Wieczorem wziąłem płaszczi wyszedłem na bagno. Wiatr smagałmnie po twarzy, deszcz lał się zakołnierz. Dotarłem do skały Black-Tor,na której szczycie stał wówczasnieznajomy. Z jej wyżyn spojrzałem naszarą równinę.

Na lewo, wśród gęstych chmur, ponad drzewami sterczały wieżyceBaskerville-Hall. Były to jedyne oznakiżycia; dokoła pustka i cisza, nigdzie niemogłem dojrzeć śladów owej postaciwidmowej, którą dostrzegłem parę dnitemu.

Wracając, spotkałem doktoraMortimer. Jechał wózkiem. Poczciwydoktor okazuje nam dużo życzliwości,

Page 314: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

odwiedza nas prawie codzień. Zaprosiłmnie do swego wehikułu i odwiózł dodomu. Spostrzegłem, że jest smutny;skarżył mi się, że mu zginął ulubionypiesek: wybiegł na bagno i już niewrócił. Starałem się go pocieszyć,dowodząc, że się odnajdzie, aleprzypomniał mi się źrebak, któryw moich oczach zatonął w błotachGrimpen-Mire. Wątpię, czy doktorzobaczy już swego ulubieńca.

— Wszak pan zna tuwszystkich? — zagadnąłem doktora.

— Zdaje mi się — odparł.

— Czy nie mógłby mi panwymienić kobiety, której inicyały są: L.

Page 315: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

L.?

Szukał w pamięci.

— Nie — rzekł wreszcie. — Jest tuwprawdzie kilka rodzin cygańskich,o których nic nie wiem, lecz znamwszystkich farmerów i obywateliokolicznych z imienia i nazwiska.Poczekaj pan... — rzekł nagle. — JestLaura Lyons — inicyały L. L., ale onamieszka w Coombe-Tracey.

— Kto to taki? — spytałem.

— Córka starego Franklanda.

— Jakto? Więc ten dziwak macórkę?

Page 316: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Ma. Wyszła za artystę,nazwiskiem Lyons, który przybył tu dlamalowania okolicy. Opuścił żonę, choćmówią, że i ona nie jest bez winy.Ojciec wyparł jej się. Biedna kobietama ciężkie życie...

— Z czegóż się utrzymuje?

— Stary Frankland płaci jej pewnąkwotę miesięcznie, ale nie dużo, bo jegowłasne interesy są zagmatwane.Niepodobna było jej opuścić i dać jejsię zmarnować zupełnie. Kilka osóbz sąsiedztwa postarało się dostarczyć jejuczciwego zarobku. Stapleton, sir Karol,no i ja wreszcie zrobiliśmy dla niej, cosię dało. Kupiono jej maszynę dopisania, i w ten sposób zarabia.

Page 317: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Doktor Mortimer pytał o powódmoich indagacyj; zaspokoiłem jegociekawość, nie mówiąc mu prawdy: poco tyle osób ma wiedzieć o tym liście?

Jutro rano pojadę do Coombe-Tracey, a jeśli zdołam zobaczyć sięz ową mrs. Laurą Lyons, podejrzanejreputacyi, jedno ogniwo zostanieoderwane od tajemniczego łańcucha.Nabieram przebiegłości: gdy doktorMortimer nacierał, chcąc dowiedziećsię, dlaczego interesuję się panią Lyons,napytałem go podstępnie, do jakiegotypu należy czaszka pana Frankland;dzięki temu, do końca naszej wycieczkinie słyszałem o niczem innem, tylkoo kraniologii. Nie darmo tyle latprzebywam w towarzystwie Sherlocka

Page 318: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Holmes.

Pozostaje mi już tylko zanotowaćjeden fakt z owego dnia, a mianowicie,moją rozmowę z Barrymorem. Dał mi doręki nowy atut. Myślę go użyć.

Mortimer pozostał na obiedzie,potem obaj z baronetem grali w écarté.Kamerdyner przyniósł mi kawę dobiblioteki; skorzystałem z tego, aby muzadać parę pytań.

— No i cóż, czy Seldon opuścił jużte strony? — rzekłem — czy jeszczegrasuje?

— Spodziewam się, że już go tuniema; nie dawał znaku życia od dnia,gdy po raz ostatni zaniosłem mu

Page 319: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

żywność.

— Czy widziałeś go wówczas?

— Nie, panie, ale nie było jużprowiantów, gdym przyszedł po razdrugi.

— A więc Seldon je zabrał?

— Takby można przypuszczać;chyba, że je wziął tamten...

Spojrzałem na kamerdynera zezdziwieniem.

— Zatem wiesz, że drugi człowiekkryje się na bagnie?

— Tak, panie, wiem.

Page 320: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Czyś go widział?

— Nie.

— Skąd wiesz o nim?

— Mówił mi Seldon przedtygodniem. Tamten ukrywa się także, ale,o ile mogę zmiarkować, nie jestwięźniem. To mi się wcale niepodoba... — dodał tajemniczo.

— Słuchaj, Barrymore —rzekłem. — Przybyłem tu w interesietwojego pana. Powiedz mi otwarcie: coci się nie podoba?

Wahał się, jak gdyby żałowałswego odezwania, lub nie mógł znaleźćsłów do wyrażenia myśli.

Page 321: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Jakieś niebezpieczeństwo grozisir Henrykowi... — rzekł wreszcie. —Byłoby najlepiej, gdyby wyjechał doLondynu.

— Cóż cię zaniepokoiło?

— Powiem panu szczerze:przewiduję nowe nieszczęście... Po cotamten ukrywa się na bagnie?... To niezapowiada nic dobrego dlaBaskervillów. Chciałbym już, żebynowa służba zwolniła mnie z dozoru nadpałacem.

— Czy mógłbyś mi co powiedziećo tym nieznajomym? Co o nim myśliSeldon? Czy odnalazł jego kryjówkę?Czy dowiedział się, co on tu robi?

Page 322: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Widział go parę razy, ale tamtenjest skryty. W pierwszej chwili mójszwagier miał go za szpiega, aleniebawem przekonał się, że to gentlemani że działa na własną rękę w jakimś celutajemniczym.

— Czy Seldon nie odszukał jegokryjówki?

— Wie, że nieznajomy chowa sięw jednej z jaskiń na stoku góry, tam,gdzie to mieszkali dawni ludzie.

— A skąd dostaje żywność?

— Seldon wypatrzył, że jakiśchłopak zaopatruje go we wszystko. Tenchłopak chodzi do Coombe-Tracey.

Page 323: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Dobrze, Barrymore. Pogadamyjeszcze o tem.

Po odejściu kamerdynera,zbliżyłem się do okna i spojrzałem naciemną łąkę. Noc była chłodna,wietrzna. Jakież pobudki mogły skłonićczłowieka do ukrywania się na bagnieo takiej porze roku?... Tam, w tej jaskinijest klucz do tajemnicy. Przysięgamsobie, że muszę ją odkryć, i to w ciągudwudziestu czterech godzin.

Page 324: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf
Page 325: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

XI.

Nieznajomy, ukrywający sięw jaskini.

Wyjątek z dziennika, stanowiącyostatni rozdział opowiadania,doprowadził mnie do 18-gopaździernika, to jest do dnia, w którymte dziwne wypadki zaczęły sięrozplątywać. Fakty następnych dnipozostały tak żywo w mojej pamięci, żemogę je opowiedzieć bez zaglądania donotatek.

Page 326: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Zaczynam więc od dnia,następującego po tym, w którymwykryłem dwa bardzo ważne fakty:a więc naprzód, że pani Laura Lyonsz Coombe-Tracey pisała do sir KarolaBaskerville i wyznaczyła mu spotkanieo godzinie, w której śmierć znalazł;powtóre, że człowiek, przebywający nabagnie, ukrywa się w jednej z jaskiń nastoku góry.

Znając te dwa fakty, miałem w rękuoręż, który mógł mi pomódz dowyjaśnienia tej krwawej zagadki.

Nie mogłem podzielić sięzdobytemi wiadomościami z baronetem,albowiem doktor Mortimer pozostał dopóźnej nocy. Nazajutrz jednak przy

Page 327: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

śniadaniu opowiedziałem sir Karolowite okoliczności i spytałem, czy chce mitowarzyszyć do Coombe-Tracey.

W pierwszej chwili miał ochotęjechać, ale po namyśle uznaliśmy obaj,że będzie lepiej, abym wyruszył sam natę wyprawę. Należało odjąć wizyciewszelki charakter uroczysty. Zostawiłemwięc sir Henryka w domu i pojechałemna zwiady.

Łatwo mi przyszło dowiedzieć sięo adresie mrs. Lyons. Mieszkaław dobrym punkcie, w środku miasta.Zostałem odrazu wprowadzony przezschludną pokojówkę do bawialni. PaniLyons siedziała przy maszynieRemingtona; zerwała się na moje

Page 328: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

powitanie, lecz ujrzawszy nieznajomego,zmieszała się i spytała, czego sobieżyczę.

Na pierwszy rzut oka, mrs. Lyonsrobiła wrażenie osoby niezwyklepięknej: miała oczy i włosy złocisto-*brunatne, cerę świeżą, usta ponsowe.Byłem zachwycony jej urodą, leczprzyjrzawszy się bliżej, dostrzegłemostry wyraz ust i oczu, psujący ogólnąharmonię. Bądź co bądź, znajdowałemsię wobec kobiety ślicznej, i terazdopiero uczułem, że moje zadanie jesttrudne. Cóż mogłem jej odpowiedzieć?

— Znam ojca pani — rzekłem,tłómacząc tem moje przybycie.

Page 329: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Niema nic wspólnego pomiędzymną a ojcem — odparła chłodno. — Niezawdzięczam mu nic zgoła, i jegoznajomi nie są moimi. Gdyby nie sirKarol Baskerville i paru innychprzyjaciół, umarłabym z głodu, choćmam ojca...

— Właśnie przybywam do paniw sprawie nieboszczyka sir Karola —oświadczyłem.

Spojrzała na mnie ze zdziwieniem.

— Cóż mogę panu o nimpowiedzieć? — rzekła, bawiąc sięłańcuszkiem od zegarka.

— Wszak go pani znała?

Page 330: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Mówiłam już panu, że wiele muzawdzięczam. Jeżeli mogę pracować naswoje utrzymanie, to głównie dziękijego dobroci dla mnie.

— Czy pani z nimkorespondowała?

Dziwny błysk zapalił się w jejoczach.

— Dlaczego mnie pan pyta? —rzekła ostro.

— Aby pani oszczędzićpublicznego skandalu. Lepiej, że jadowiem się prawdy, niż żeby zostałaujawniona wobec świata...

Milczała długo; wreszcie spojrzała

Page 331: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

na mnie z tłumionym gniewem.

— Dobrze, odpowiem —rzekła. — O co panu chodzi?

— Czy pani korespondowała z sirKarolem? — ponowiłem moje pytanie.

— Naturalnie, pisywałam do niego,aby mu podziękować za jego delikatnośći wspaniałomyślność.

— Czy pani zapamiętała datyswoich listów?

— Nie.

— Czy pani widywała sir Karola?

— Tak, parę razy, gdy przyjeżdżałdo Coombe-Tracey. Żył w osamotnieniu.

Page 332: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Lubił świadczyć dobrodziejstwaz ukrycia...

— Jeżeli widywał panią tak rzadkoi otrzymywał od pani nieczęste listy,skądże mógł być do tego stopniapoinformowany o jej interesach, abyprzychodzić jej z pomocą, jak to panisama zeznała?

Odrzekła mi na to bez namysłu:

— Kilku sąsiadów znało mojesmutne dzieje; złączyli się, aby miprzyjść z pomocą; między innymi panStapleton, przyjaciel sir Karola, był dlamnie bardzo dobry. Przez niego baronetpoznał moje przykre położenie.

Wiedziałam istotnie, że sir Karol

Page 333: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

uczynił Stapletona swoim jałmużnikiem,więc uwierzyłam tym słowom.

— Czy pani kiedy pisała do sirBaskervilla, prosząc go o widzenie sięna cztery oczy? — ciągnąłem dalej.

Pani Lyons poczerwieniała.

— Dziwne to pytanie... — rzekła,udając obrażoną.

— Przykro mi, ale muszę jepowtórzyć.

— A więc — nie; nie wyznaczałammu nigdy spotkań.

— Ani w dzień śmierci sirKarola?... — rzekłem z naciskiem.

Page 334: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Rumieniec znikł z jej twarzy,w jednej chwili zbladła śmiertelnie.Usta jej poruszyły się bezdźwięcznie,wyszeptała „nie” tak cicho, żedomyśliłem się raczej, niż usłyszałem tosłowo.

— Zapewne pamięć zawodzipanią... — rzekłem — bo mógłbymnawet przytoczyć jeden ustęp z jej listu,a mianowicie: „Proszę i zaklinam, abyśpan ten list spalił i stawił się przy furtceo dziesiątej wieczorem”.

Była blizką omdlenia, zapanowałajednak nad sobą.

— Więc już niema w Angliigentlemenów!... — szepnęła z goryczą.

Page 335: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Pani krzywdzisz pamięć sirKarola — rzekłem. — On ten list spalił,ale można odczytać list nawet pospaleniu... Czy pani przyznaje się dotych słów?

— Tak, napisałam je! — zawołałanagle — napisałam. Nie potrzebuję sięzapierać! Nie mam powodu wstydzićsię. Chciałam prosić sir Karolao pomoc. Sądziłam, że mi jej udzieli porozmowie na cztery oczy i dlategoprosiłam go, żeby stawił się u furtki.

— Ale czemu o takiej godzinie?...

— Bo dowiedziałam się właśnie,że wyjeżdża nazajutrz do Londynu i żejego nieobecność potrwa kilka miesięcy.

Page 336: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Były powody, dla których nie mogłamprzybyć tam wcześniej.

— Dlaczego wyznaczyłaś mu panispotkanie w ogrodzie, nie zaś w pałacu?

— Czy pan sądzi, że kobieta możebezkarnie odwiedzać mężczyznębezżennego o takiej godzinie?

— I cóż się stało, gdyś paniprzybyła do furtki?

— Nie stawiłam się wcale.

— Mrs. Lyons, trudno mi w touwierzyć.

— Przysięgam panu na wszystko,co mi jest świętem i drogiem, że mówię

Page 337: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

prawdę. Nie pojechałam, bo mi cośprzeszkodziło.

— Co takiego?

— To sprawa osobista, prywatna.Nie mogę powiedzieć.

— A zatem przyznaje pani, żewyznaczyła sir Karolowi spotkanieo godzinie i na miejscu, gdzie goznaleziono trupem; przeczy pani jednak,że stawiła się na miejscu umówionem...

— Mówię prawdę.

Zadałem jej jeszcze kilka pytań,chcąc ją skłonić do wyznań, alenadaremnie.

Page 338: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Mrs. Lyons — rzekłem,wstając — bierze pani na siebie wielkąodpowiedzialność i stawia się paniw trudnem położeniu. Jeżeli będęzmuszony wezwać pomocy policyi,wtedy dopiero przekonasz się pani, jakdalece jesteś skompromitowaną. Gdybyśpani była niewinną, to w pierwszejchwili nie zaprzeczyłabyś, żeś pisałatego dnia do sir Karola.

— Zaprzeczyłam, w obawie, abynie wyciągnięto z tego wnioskówfałszywych i żeby nie być wplątanąw skandal.

— A dlaczego zależało pani takbardzo na tem, aby sir Karol ów listspalił?

Page 339: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Jeżeli pan go przeczytał, to musipan wiedzieć, dlaczego.

— Nie mówiłem, żem czytał całylist.

— Przytoczyłeś pan jeden ustępdosłownie.

— Tak, dopisek. List, jak już raznadmieniłem, został spalony i nie możnago było odczytać. Raz jeszcze pytampanią: dlaczego nalegałaś, aby sir Karolspalił list, który otrzymał w dniu swojejśmierci?

— To sprawa czysto osobista.

— Tembardziej powinno panichodzić o oszczędzenie publicznego

Page 340: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

śledztwa.

— A więc powiem panu. Słyszałpan zapewne o mojej smutnej historyii musi pan wiedzieć, że wyszłam za mążzbyt pośpiesznie i że miałam powódtego żałować.

— Słyszałem.

— Moje życie było szeregiemprześladowań ze strony męża, któregonienawidzę. Prawo jest po jego stronie.Lyons każdej chwili może zażądać, abymz nim żyła. Przed napisaniem owegolistu do sir Karola, dowiedziałam sięwłaśnie, że jest sposób odzyskaniawolności, lecz że wymaga to znacznychkosztów. Byłoby to dla mnie spokojem,

Page 341: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

szczęściem, wszystkiem na świecie.Znałam hojność sir Karola i sądziłam, żegdy usłyszy te smutne dzieje z moichwłasnych ust, dopomoże miniewątpliwie.

— Więc dlaczego pani nie poszłana miejsce umówione?

— Bo otrzymałam pomoc z innegoźródła.

— Czemuż więc nie uprzedziłaśpani o tem sir Karola?

— Byłabym to uczyniła, gdybymnazajutrz nie wyczytała w dziennikachwiadomości o jego śmierci.

Słowa pani Lyons były dość

Page 342: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

logicznie powiązane, nie mogłem jejzłapać na sprzeczności. Pozostawałotylko sprawdzić, czy istotnie w owymczasie przedsięwzięła krokirozwodowe.

Wierzyłem, iż tej nocy nie byław Baskerville-Hall, bo widzianobykonie i wehikuł przy furtce; takawycieczka nie utrzymałaby sięw tajemnicy. Mrs. Lyons mówiła więcprawdę, lub część prawdy.

Wyszedłem zniechęcony. Więcznowu rozbijałem się o mur,zagradzający dalszą drogę odkryć!A jednak, im bardziej przypominałemsobie każdy rys jej twarzy i każdesłowo, tem pewniejszy byłem, że nie

Page 343: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

powiedziała mi wszystkiego.

Bo i czemuż zbladła w pierwszejchwili? Czemu nie odrazu przyznała siędo listu?... Niewątpliwie byławinniejszą, niż się przedstawiała.

Musiałem tymczasowo poprzestaćna jej informacyach i zwrócić się podalsze, w inną stronę — ku jaskiniomnaszych przedhistorycznych przodków.

Ale niełatwo było odnaleźćnieznajomego na podstawie ogólnikowejwskazówki. Barrymore powiedział mi,że nieznajomy ukrywa się w jednejz jaskiń, ale takich jaskiń było mnóstwona każdym kroku. Pamiętałem jednakskałę, na której ukazała mi się postać

Page 344: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

w blasku księżyca. Ta skała, Black-Tor(Czarne Wrota) miała mi służyć zadrogowskaz. Od niej miałem zacząćposzukiwania. Obiecywałem sobie, żeznajdę nieznajomego i że musi miwyznać, dlaczego tu przebywa. Łatwiejmu było umknąć na Regent-Street, niż natej otwartej równinie. Wyśliznął siępomiędzy palcami wielkiego Holmesa.Jakiż byłby dla mnie tryumf, gdybym gozdołał schwytać!

Dotychczas w mojem śledztwie niedopisywało mi szczęście — terazuśmiechnęło się do mnie. Zwiastunemdobrej wieści był pan Frankland.

Stał właśnie przy furtce swegoogrodu, wznoszącego się przy gościńcu.

Page 345: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Dzień dobry, doktorzeWatson! — zagadnął mnie w chwili,gdym przejeżdżał mimo jegosiedziby. — Daj koniom odpocząć,a sam zechciej wstąpić do mnie nakieliszek wina.

Nie żywiłem dla niego uczućprzyjaznych po tem com słyszał o jegopostępowaniu z córką, ale chciałemjaknajprędzej odprawić groomaPerkinsa z wehikułem i końmi.Korzystając więc ze sposobności,wysiadłem i kazałem powiedzieć sirHenrykowi, że wrócę dopiero na obiadi że przyjdę pieszo.

Wszedłem do domu Franklanda.

Page 346: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Powinszuj mi pan! — zawołałna wstępie. — Jest to dla mnie dzieńpamiętny; zapiszę go sobie czerwonymołówkiem, przyniósł mi bowiemzadowolenie podwójne: naprzód, dał misposobność wykazania im, że nie możnadeptać prawa bezkarnie: odkryłemdokument, stwierdzający, że przez parkstarego Middletona, o sto yardów oddworu, powinna iść droga publiczna.Nauczę tych magnatów, że nie wolno impozbawiać zwykłych śmiertelnikówtego, co im się słusznie należy. Im sięzdaje, że prawo własności istnieje tylkodla nich. Nie miałem tak miłego dnia odchwili, gdym pozwał sir Johna Morlando bezprawne polowanie w jegowłasnym lesie. Ta sprawa kosztowała

Page 347: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

mnie dwieście funtów, ale ją wygrałem,bo na podstawie starych akt dowiodłem,iż ta część lasu należy do włościan.Muszę pana objaśnić, że nie byłemwcale interesowany. Działam zawszedla dobra publicznego. Ot, i drugasprawa nie obchodzi mnie osobiście,a jednak wykryłem rzecz bardzo ważną.

Przed chwila, myślałem: podjakimby pozorem wymknąć się oddziwaka; teraz zaczynał mniezaciekawiać, ale znając jego przekornąnaturę, wiedziałem, że nic mi nie powie,jeśli się zdradzę z ciekawością.

— Chodzi zapewne o jaki nowyproces? — rzekłem obojętnie.

Page 348: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Ho, ho! mój chłopcze, źle siędomyślasz. Słyszałeś zapewne o zbiegu,ukrywającym się na bagnie?

Drgnąłem mimowoli.

— Czyżbyś pan znał jegokryjówkę? — zagadnąłem.

— Nie mógłbym jej oznaczyćdokładnie, ale moje wskazówkioddałyby usługę policyi. Czy nieprzychodziło panu na myśl, iż jedynymsposobem schwytania tego łotra, jestwyśledzić, skąd i gdzie otrzymujeżywność; po takim tropie najłatwiejdojść do jego kryjówki.

Dowodzenie było bardzo logiczne.

Page 349: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Bezwątpienia — odparłem —ale skąd pan wie, że on kryje się nabagnie?

— Wiem, bo na własne oczywidziałem tego, który mu nosiprowianty.

Zaniepokoiłem się o Barrymora.Niebezpiecznie było dostać się napastwę przekornego starca. Jegonastępne słowa zdjęły mi kamieńz serca.

— Zdziwi się pan, słysząc, żedostarcza mu żywności dziecko —rzekł. — Widuję małego chłopaka przezmój teleskop, umieszczony na dachu.Idzie zawsze jedną i tą samą ścieżką,

Page 350: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

o jednej i tej samej godzinie. A gdzieżbychodził, i po co, jeśli nie dlaprowiantowania więźnia?

Dzięki Bogu! Frankland był nafałszywym tropie. Udawałem, że tawiadomości jest mi zupełnie obojętną.

Już Barrymore mówił mi, żenieznajomego obsługuje chłopak.A więc Frankland odkrył ślad postacitajemniczej, nie zaś Seldona. Jeżelipotrafię wydobyć z niego więcej faktów,oszczędzi mi to czasu i trudu.Niedowiarstwo mogło jedynie skłonićFranklanda do udzielenia mi bliższychinformacyj.

Widząc, że nie przywiązuję wagi

Page 351: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

do jego słów, zaperzył się,poczerwieniał jeszcze bardzieji spojrzał na mnie złośliwie.

— Więc pan wątpi? — zawołał. —Spojrzyj pan przed siebie. Widziszskałę, zwaną Black-Tor? Sterczy nanagim pagórku, wśród dzikiej,kamienistej płaszczyzny. Pan sądzi, żeten chłopak jest pastuchem? Pozwólsobie powiedzieć, że to przypuszczeniejest niedorzeczne. Niema tam ani źdźbłatrawy, więc cóżby skubała trzoda, a beztrzody niema pastucha.

Odpowiedziałem pokornie, żeuznaję nietrafność mojej hypotezy.Rozbroiło go to, skłaniając do dalszychwynurzeń.

Page 352: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Wierzaj mi pan, że zanimwyrażę mój sąd, staram się go oprzeć napewnych danych. Widuję chłopakaz zawiniątkiem codziennie, a czasemdwa razy na dzień. Poczekaj panchwilkę. Jeżeli mnie oczy nie mylą, cośporusza się na górze...

Od danego miejsca dzieliło naskilka mil, lecz mogłem wyraźnie dojrzećczarny punkcik.

— Chodź pan, chodź — zawołałFrankland, biegnąc na górę. —Zobaczysz pan na własne oczyi przekonasz się, że na wiatr nie mówię.

Na dachu ustawiony był olbrzymiteleskop. Frankland spojrzał przez niego

Page 353: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

i krzyknął z radości:

— Śpiesz się, doktorze, boprzejdzie na drugą stronę góry!...

Istotnie ujrzałem malca, niosącegozawiniątko na plecach. Wspinał się podgórę powoli. Gdy doszedł do szczytu,ujrzałem wyraźnie jego drobną postać natle nieba. Rozejrzał się dokoła, jakgdyby obawiał się pogoni, następniespuścił się drugim stokiem.

— No i cóż? Mam racyę? —zagadnął Frankland.

— Tak, widziałem chłopca nawłasne oczy; z jego zachowania sięmożna poznać, że spełnia jakąś misyępotajemną.

Page 354: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— A jaką, łatwo się domyśleć...Ale nie pisnę słówka przed policyąi pana proszę o sekret. Ani słowa,pamiętaj!...

— Jeżeli panu na tem zależy...

— Tak, chcę im zrobić na złość.Postąpili ze mną nikczemnie w sprawieprzeciw włościanom. Nie myślędopomagać konstablom. Pan jużodchodzi?... Nie puszczę! Musimy„oblać” to odkrycie.

Nie dałem się jednak uprosići potrafiłem go odwieść od zamiarutowarzyszenia mi do Baskerville-Hall.Trzymałem się gościńca, dopóki mógłmnie widzieć, następnie skręciłem

Page 355: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

w bok i dążyłem w stronę góry, po którejprzeszedł chłopak.

Wszystko mi sprzyjało;postanawiałem skorzystaćz okoliczności i dziś jeszcze tę tajemnicęwykryć.

Słońce już było na zachodzie, gdymdoszedł do szczytu góry. Cała równinabyła pogrążona w ciszy grobowej. Niebyło nigdzie chłopca. Rozglądając siędokoła wśród rozrzuconych kamieni,dojrzałem trzy, tak ułożone, że mogłysłużyć za kryjówkę. Serce zabiło wemnie żywiej. Tu musiał przebywaćnieznajomy.

Zbliżywszy się, spostrzegłem dwa

Page 356: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

kamienie, stojące prostopadle; jedenleżał na nich poziomo. Wszedłem do tejskalistej nory, a przyznaję, że z pewnąobawą. Miejsce było puste, ale byływ niem ślady, że zamieszkiwała jeludzka istota. Na płaskim, wygrążonymkamieniu, który zapewne służyłprzedhistorycznemu człowiekowi założe, była kołdra, zawinięta w pled, naziemi pozostał jeszcze popiół odzagaszonego ogniska, obok były rondelkii blaszana konewka z wodą, w drugimrogu dostrzegłem butelkę z ginem.Pośrodku był płaski kamień, w rodzajustołu; leżało na nim zawiniątko — tosamo zapewne, które przez teleskopwidziałem na plecach chłopaka.Rozwiązałem je — był tam bochenek

Page 357: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

chleba, wędzony ozór i dwa słoikiowocowych konserwów. Podprowiantami leżał kawałek papieru.Wziąłem go do rąk i w świetle zapałkiodczytałem te słowa, skreśloneołówkiem, ręką niewprawną:

— „Dr. Watson pojechał doCoombe-Tracey”.

Przez chwilę stałem z kartkąw ręku, nie rozumiejąc, co znaczy touwiadomienie. A więc śledzono nie sirHenryka, lecz mnie... Tajemniczynieznajomy, nie mogąc sam mnie tropić,polecił to owemu chłopcu. Ten donosiłmu zapewne o każdym moim kroku.

Szukałem innych kartek, ale

Page 358: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

napróżno; nie mogłem też znaleźćniczego, coby mnie objaśniłoo zamiarach człowieka, który obrał takdziwne miejsce pobytu. Bądź co bądź,odznaczał się spartańskiemiobyczajami... Wśród dni słotnych kapałomu pewno na głowę, kostniał z zimnawśród chłodnych nocy, a jednak nieopuszczał swej kryjówki. Ważny celprzykuwał go zapewne do tej nory...Poprzysiągłem sobie, te stąd nie wyjdę,dopóki nie dowiem się, czy ten człowiekjest naszym przyjacielem, czy wrogiem.

Page 359: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Słońce już spuszczało się nisko,w blasku złota i purpury; po jednejstronie sterczały wieże Baskerville-Hall, po drugiej były bagna Grimpen-Mire, a w bok na prawo, wznosił siędom Stapletonów. W naturze był rozlanyspokój, tylko moja dusza byławzburzona. Usiadłem u wejścia dojaskini i czekałem na przybycie jejlokatora.

Nareszcie doszedł mnie odgłosjego kroków. Wsunąłem sięw najciemniejszy kącik i wyjąłemrewolwer z kieszeni. Kroki umilkły,nagle cień zasłonił otwór.

— Mamy piękny wieczór, kochany

Page 360: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Watson — rzekł głos, dobrze miznany. — Sądzę, że ci będzie lepiej napowietrzu, niż tutaj...

Page 361: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf
Page 362: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

XII.

Śmierć na bagnie.

Przez chwilę siedziałem z zapartymoddechem, oczom własnym nie wierząc,wreszcie odzyskałem głos, powróciła miprzytomność, a jednocześnie spadłz serca kamień odpowiedzialności. Takigłos ironiczny, chłodny, miał tylko jedenczłowiek na świecie.

— Sherlock! — zawołałem.

— Wychodź, a proszę cię, bądźostrożny z rewolwerem.

Page 363: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Stanąłem w kamiennym otworzei ujrzałem Holmesa o parę kroków przedsobą. Siedział na kamieniu i patrzał namnie wesoło. Był blady, wychudzony,miał twarz ogorzałą, ale bieliznę takczystą, a brodę tak starannie wygoloną,jak gdyby znajdował się w swojemmieszkaniu przy Baker-Street.

— Jakże się cieszę, że to ty! —zawołałem, ściskając mu rękę.

— A czy się nie dziwisz? —zagadnął.

— Przyznaję, że tak.

— I ja jestem zdziwiony —odrzekł. — Nie spodziewałem się, żeodnajdziesz moją kryjówkę, a tem mniej,

Page 364: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

że cię tu zastanę. Spostrzegłem twąobecność dopiero, gdym było dwadzieścia kroków od tej jaskini.

— Poznałeś mnie po odbiciu stóp?

— Nie, Watson, nie umiałbymrozróżnić twoich śladów z pośródinnych. Lecz gdy chcesz mnie wywieśćw pole, radzę ci używać innychpapierosów, bo ilekroć ujrzę munsztukz marką fabryczną Broadley, Oxford-Street, zawsze się domyślę, iż mójprzyjaciel Watson jest w pobliżu. Patrz,rzuciłeś niedopalony papieros, zapewnew chwili, gdyś zdecydował się wejść dotej jaskini.

— Istotnie.

Page 365: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Tak przypuszczałem, a znająctwoją odwagę, byłem pewien, żezaczaiłeś się z rewolwerem w garści,czekając na powrót „lokatora” tejsiedziby. A więc sądziłeś, że to jajestem zbrodniarzem?

— Nie wiedziałem, kim jesteś, alepoprzysiągłem sobie wykryć tajemnicę.

— Kiedy się dowiedziałeśo przebywaniu drugiego człowieka nabagnie? Dostrzegłeś mnie może owejnocy, gdy byłem tak nieostrożnyi stanąłem na tle tarczy księżycowej?

— Tak, wtedy cię ujrzałem.

— I niewątpliwie zaglądałeś podwszystkie kamienie, zanim natrafiłeś na

Page 366: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

moją kryjówkę?

— Nie; dostrzeżono twojegochłopaka i to mi posłużyło zadrogowskaz.

— Dojrzał go zapewne starygentleman przez teleskop. Gdymzobaczył po raz pierwszy blask odsoczewki, nie mogłem zmiarkować, coto takiego.

Wstał i wszedł do jaskini.

— Ha! widzę, że Cartwrightprzyniósł mi prowianty... Jesti zabazgrany papier. A więc jeździłeś doCoombe-Tracey?

— Tak.

Page 367: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Żeby się rozmówić z paniąLaurą Lyons?

— Nieinaczej.

— Dobrze. Bardzo dobrze! Naszewywiady szły równoległymi drogami,a gdy połączymy badania, musimydotrzeć do dna prawdy.

— Cieszę się ogromnie, że tujesteś, bo już nerwy zaczynały miodmawiać posłuszeństwa. Ale jakimsposobem znalazłeś się na bagnie i co tuporabiasz? Sądziłem, ze siedziszspokojnie przy Baker-Street i zajmujeszsię sprawą o wyzysk.

— Chciałem, żebyś tak sądził.

Page 368: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Więc używasz mnie do roboty,a jednak mi nie ufasz... — zawołałemz goryczą. — Zdaje mi się, żezasłużyłem na zaufanie.

— Mój drogi, jesteś poprostunieoszacowany; w wielu razach oddałeśmi znakomite usługi, jestem ciwdzięczny i mam nadzieję, że miprzebaczysz ten fortel. Dopuściłem gosię poczęści ze względu na ciebie:znając niebezpieczeństwo, na jakie sięnarażasz, chciałem je zbadać sam, namiejscu. Gdybym przebywał z tobą i zsir Henrykiem, dzieliłbym zapewnewasze poglądy na tę sprawę, a mojaobecność zmusiłaby naszegoprzeciwnika do zdwojonej baczności.W obecnym stanie rzeczy dokonałem

Page 369: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

tego, czegobym nie mógł zrobić,mieszkając w Baskerville-Hall, a wdodatku pozostaję w ukryciu. W chwilipotrzeby, wystąpię z całą energią i siłą.

— Ale czemuż ukrywałeś sięprzedemną?

— Bo w razie przeciwnym niewstrzymałbyś się od komunikowania sięze mną; zechciałbyś mnie zaopatrywaćw lepsze jadło, cieplejszą odzieżi wprowadziłbyś tamtych na mój ślad.Przywiozłem ze sobą Cartwrighta —pamiętasz tego malca z hotelu — onmyślał o mnie: przynosił mi chlebi czystą bieliznę. Czegóż mi więcejpotrzeba? Dał mi przytem parę bystrychoczu i parę zwinnych nóg, co jest

Page 370: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

pożądane.

— A więc moje listy byłyniepotrzebne?

Holmes wyjął paczkę listów.

— Oto twoje sprawozdania —rzekł. — Dostawałem je z 24 godzinnemopóźnieniem i oddały mi znaczne usługi.Muszę cię pochwalić za gorliwośći spryt, których dowiodłeś w tejniezwykłej sprawie.

Serdeczne słowa Holmesarozproszyły mój żal do niego,tembardziej, iż czułem, że lepiej sięstało, żem nie wiedział o jegoprzebywaniu na bagnie.

Page 371: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— A teraz opowiedz mi twojąwizytę u mrs. Lyons — rzekł. —Nietrudno mi było domyśleć się, żejeździłeś do niej, gdyż wiem, że onajedna w Coombe-Tracey może namdostarczyć potrzebnych informacyj.Coprawda, gdybyś nie był rozmówił sięz nią dzisiaj, ja byłbym do niej poszedłjutro.

Słońce już zaszło, powietrzeochłodziło się. Weszliśmy do jaskini.Usiadłszy na kamieniu obok Holmesa,opowiedziałem mu moją rozmowęz panią Lyons.

— To bardzo ważny szczegół —poświadczył. — Wypełnia lukę, którejnie zdołałem pokryć. Wiesz zapewne, że

Page 372: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

pomiędzy tą damą a Stapletonemzachodzą bardzo blizkie stosunki?...

— Nie wiedziałem.

— To rzecz pewna... Widują się,pisują do siebie, są w porozumieniuserdecznem... Ta wiadomość jestniebezpiecznym orężem w naszem ręku.Gdyby tylko udało się zniechęcić doStapletona jego żonę!...

— Żonę?

— Teraz ja udzielę ci garstkęinformacyj wzamian za te, których ty midostarczyłeś. Dama, uchodząca tutaj zamiss Stapleton, jest wistocie jego żoną.

— To niemożliwe! Czyżby on

Page 373: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

pozwalał sir Henrykowi starać sięo własną żonę...

— Co mu to szkodzi, że sir Henrykzakochał się? On ze swojej strony, jak tosam spostrzegłeś, dokładał wszelkichstarań, aby sir Henryk nie objawiał i niewynurzał swych uczuć... Powtarzam ci:ta piękna dama jest nie siostrą, lecz żonąStapletona.

— Więc czemuż ta komedya?

— Stapleton przewidywał, że onamoże mu oddać usługi w charakterzeosoby wolnej.

Wszystkie moje posądzenia ożyły.Ten człowiek chłodny, nieprzenikniony,do którego od pierwszej chwili wstręt

Page 374: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

uczułem, wydawał mi się terazpotworem o słodkim uśmiechu.

— On, nie kto inny, jest naszymwrogiem; on nas śledziłw Londynie!... — oświadczył Holmes.

— A ostrzeżenie wyszło zapewneod niej?

— Niewątpliwie — potwierdziłmój przyjaciel.

— Jakim sposobem dowiedziałeśsię, że ta kobieta jest jego żoną? —spytałem.

— Dzięki temu, że on sam wyjawiłci pewien szczegół ze swego życia;sądzę, że musiał żałować tej

Page 375: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

nieostrożności. Przy pierwszem z tobąspotkaniu mówił, że kierował kiedyśszkołą w północnej Anglii. Otóż niemanic łatwiejszego, jak wytropićnauczyciela. Istnieją agencye szkolne, zapomocą których można dowiedzieć sięszczegółów z życia każdego nauczyciela,a tembardziej kierownika zakładu. Pokrótkiem badaniu stwierdziłem, że jednaszkoła została zamknięta z powoduokropnych nadużyć. Nazwisko jejkierownika było inne; ten człowiekzniknął bez śladu. Rysopis zgadzał się,a gdy jeszcze dowiedziałem się, że ówprzełożony odddawał się z zapałementomologii, nie miałem już żadnychwątpliwości.

— Jeżeli ta kobieta jest istotnie

Page 376: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

jego żoną, jakiż jego stosunek do paniLyons?

— Twoja rozmowa z tą damęrzuciła właśnie światło na ten punktciemny. Nie wiedziałem, że pani Lyonschce się rozwodzić. Widocznie manadzieję wyjść za Stapletona.

— A gdy się zawiedzie w tychnadziejach?

— Ha! wtedy odda się na naszeusługi. Przedewszystkiem musimy obajwidzieć się z nią jutro. Ale czy nieznajdujesz, Watson, że zbyt długopozostawiłeś pupila bez swej opieki?...Twoje miejsce obecnie w Baskerville-Hall.

Page 377: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Ostatnie promienie słońca gasły nazachodzie.

— Jeszcze jedno pytanie —rzekłem, wstając. — Wszak międzynami nie powinno być sekretów.Powiedz mi, jaki on ma w tem cel?

Holmes zniżył głos.

— Jego celem jest...morderstwo — chłodne, wyrafinowane— odparł. — Nie pytaj mnieo szczegóły. Oplątuję go w sieci, tak, jakon — sir Henryka. Jednego tylkoobawiam się, a mianowicie, żeby on niewykonał swego zamiaru, zanimbędziemy gotowi do walki. Jeszczejeden dzień, dwa najwyżej, a będę

Page 378: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

w stanie zmierzyć się z tym łotrem, aletymczasem strzeż sir Henryka; żałujęnawet, żeś go dziś opuścił.

Straszny jęk przerwał ciszę. Krewzamarła w mych żyłach.

— Co to takiego? — zawołałem.

Holmes zerwał się na nogi,wybiegł przed jaskinię, nastawił ucha.

— Cicho! — szepnął — cicho!

Ten sam jęk powtórzył się bliżej,dźwięczał w nim strach i ból.

— Skąd to dochodzi? — spytałHolmes szeptem.

— Zdaje mi się, że ztamtąd —

Page 379: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

odparłem, wskazując na lewo.

— Nie, nie — zaprzeczył.

I znowu rozdarł ciszę okrzyk, pełenrozpaczy i trwogi. Towarzyszył mu terazdziki pomruk.

— To pies! — zawołał Holmes. —Biegnijmy na pomoc! Prędzej! Prędzej!

Rzucił się naprzód, ja za nim. Poraz trzeci, do uszu naszych doleciał jękludzki i straszne warczenie. Stanęliśmy,nasłuchując. Znowu zaległa cisza.

Holmes załamał ręce. Nigdyjeszcze nie widziałem go tak bezradnym.

— Zapóźno już, zapóźno!... —

Page 380: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

mówił z rozpaczą. — Że też siedziałemtu, jak bałwan, z założonemi rękoma!...A ty, jak mogłeś wypuścić z opieki sirHenryka!...

Biegliśmy dalej wśród ogarniającejnas mgły i coraz większych ciemności.

— Czy nic nie widzisz? — spytałmnie Holmes.

— Nie — odparłem.

— A to co takiego? — zawołałnagle.

Dało się słyszeć rzęrzenie.Dolatywało z po za nagiej skały,sterczącej przed nami. Podbiegliśmyi oczom naszym przedstawił się straszny

Page 381: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

widok. U stóp skały, twarzą, do ziemi,z rozpostartemi rękoma, leżał mężczyznajuż martwy. To rzęrzenie było jegoostatnim oddechem.

Potarłem zapałkę — w jej świetleujrzeliśmy coś od czego krew zastygłanam w żyłach; martwe zwłoki sir KarolaBaskerville.[B]

Znaliśmy obaj kraciasty garnitur —ten sam, w którym ukazał nam się po razpierwszy w mieszkaniu Holmesa.Zapałka zgasła, a z nią nadziejaw naszych sercach.

— Nie daruję sobie nigdy, żem gozostawił samego... — szepnąłem.

Page 382: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Ja jestem jeszcze winniejszy,Watson. Dla „zaokrąglenia”i „uzupełnienia” dowodów naraziłemżycie mojego klienta... Jest tonajwiększy cios, jaki mnie kiedykolwiekspotkał w moim fachu!... Ale skądmogliśmy przewidzieć, że pomimonaszych próśb i ostrzeżeń puści się samna to przeklęte bagno?...

— I pomyśleć, że słyszeliśmy jegojęki i nie mogliśmy nadbiedz muz pomocą.... Gdzież jest ten piesprzeklęty? Lada chwila może wyskoczyćz za skały... A gdzie Stapleton?Pociągniemy go do odpowiedzialności!

— Tak, nie omieszkam tegouczynić — mówił Holmes. — Stryj

Page 383: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

i synowie zostali zamordowani! — tonie ulega wątpliwości. Jednegowystraszono na śmierć samym widokiemtego zwierza, które wziął zanadprzyrodzone zjawisko; drugi spadł zeskały, uciekając przed tym potworem...Ale trzeba wykazać łączność pomiędzypsem i jego ofiarą. Jakże dowiedziemyistnienia tego czworonożnegopotwora?... Sir Henryk umarł widocznieskutkiem upadku. Ale pomimo całejswej przebiegłości, Stapleton niewymknie się z rąk policyi!...

Staliśmy nad zwłokami, bezradniwobec katastrofy, która obróciław niwecz wszystkie nasze zabiegi.Wreszcie zeszedł księżyc; weszliśmy naszczyt skały, z której spadł nasz

Page 384: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

nieszczęśliwy przyjaciel i ogarnęliśmyokiem ponurą płaszczyznę, osrebrzonąteraz łagodnym blaskiem księżyca.

Daleko, w stronie Grimpen-Mire,błyszczało żółte światełko. Płonęło ononiewątpliwie w domu Stapletona.Zacisnąłem pięść w bezsilnym gniewie.

— Aresztujmy go zaraz! —krzyknąłem.

— Nie mamy jeszcze dowodów —przekładał Holmes. — Ten nędznik jestprzebiegły, potrafi się bronić. Chodzinie o to, co wiemy, lecz o to, co zdołamydowieść. Jeden krok fałszywy,a wyśliźnie nam się pomiędzy palcami.

— Cóż nam teraz pozostaje?

Page 385: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Będziemy radzili jutro; dziśtrzeba pomyśleć o oddaniu ostatniejposługi przyjacielowi.

Zeszliśmy ze skały i zbliżaliśmy siędo zwłok, oświetlonych teraz księżycem.

— Trzeba sprowadzić ludzi —rzekłem. — We dwóch nie przeniesiemygo do Baskerville-Hall. Co ci jest? Czyśoszalał?...

Holmes, patrząc na trupa, śmiał się,ręce zacierał. Cóż się stało mojemuprzyjacielowi, tak poważnemuzazwyczaj?...

— Broda! Broda! Ten człowiekmiał brodę! — wołał.

Page 386: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Brodę? — podchwyciłem.

— To nie sir Henryk. To mójsąsiad — skazaniec!

Z gorączkową skwapliwościąodwróciliśmy zwłoki twarzą doksiężyca. Nie było wątpliwości:skrwawione czoło, zapadłe oczy, rudabroda — tak to Seldon.

W jednej chwili zrozumiałem, jaksię rzeczy miały. Baronet mówił mi, żeswoją starą garderobę ofiarowałBarrymorowi. Widocznie Barrymore, naprośbę żony, obdarzył nią Seldona, abymu ułatwić ucieczkę. Buty, czapka,garnitur — wszystko było sir Henryka.Straszny los spotkał więźnia, ale ten

Page 387: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

człowiek zasłużył na karę i byłby jąponiósł z ramienia sprawiedliwości.Wytłómaczyłem Holmesowi przyczynęnaszej pomyłki.

— To ubranie jest powodemśmierci Seldona — rzekł. —Oczywiście przyuczano psa poznawaćsir Henryka po odzieży. Rozumiem teraz,dlaczego but znikł z hotelu; pies zwęszyłzapach ubrania na skazańcu i gonił go.Jedno tylko mnie zastanawia: jakimsposobem Seldon wśród ciemności mógłwidzieć, że go pies ściga?...

— Słyszał warczenie, tak jak my.

— Samo warczenie psa niewystraszyłoby go tak dalece, żeby

Page 388: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

wzywał pomocy, zdradzając swąobecność i narażając się, że goschwytają strażnicy. Z jego okrzykówmiarkuję, że odbiegł spory kawał odmiejsca, z którego pies go spłoszył.

— A ja nie rozumiem, dlaczego tenpies został spuszczony dziś właśnie.Sądzę, że nie zawsze jest na swobodzie.Jeżeli Stapleton spuścił go z łańcucha, tochyba spodziewał się, że sir Henrykbędzie przechodził przez bagno.

— Cóż teraz zrobić z tym trupem?Niepodobna zostawić go tutaj na pastwędzikiego ptactwa.

— Najlepiej złożyć go w jednejz jaskiń, dopóki nie uwiadomimy

Page 389: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

policyi.

— Masz słuszność — przyznałHolmes. — Udźwigniemy go chyba wedwu? Ale patrz... Watson... to on!... Coza zuchwalstwo!... Ani słowa przed nimo naszych podejrzeniach... ani słowa! boinaczej, wszystkie moje plany pójdąw niwecz.

Ujrzałem światełko cygara.W blasku księżyca widziałem wyraźniedrobną postać naturalisty. Spostrzegłszynas, zatrzymał się, ale po chwili szedłdalej.

— Kogo ja widzę! — rzekł. —Jeśli mnie oczy nie mylą, doktor Watson.Nie spodziewałem się spotkać pana

Page 390: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

tutaj... Co to takiego?... Ktoś zostałranny... Nie, to niepodobna... Naszprzyjaciel, sir Henryk!...

Podbiegł i nachylił się nadzwłokami. Słyszałem jego oddechprzyśpieszony, cygaro z rąk mu wypadło.

— Kto to? Kto to taki? — szeptał.

— To Seldon, więzień, który zbiegłz Princetown.

Stapleton zbladł okropnie, alenadludzkim wysiłkiem zapanował naduczuciem gorzkiego zawodu. Przenosiłwzrok z Holmesa na mnie i ze mnie naHolmesa.

— Co za okropna sprawa! —

Page 391: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

mówił. — Jakże on umarł?

— Skręcił kark, spadając z tejskały. Spacerowałem właśnie z moimprzyjacielem, gdy doleciał nas krzykprzeraźliwy.

— I ja ten krzyk słyszałem. Towłaśnie sprowadza mnie tutaj. Byłemniespokojny o sir Henryka...

— Dlaczego właśnie o sirHenryka?... — spytałem.

— Bo miał przyjść do mnie.Ponieważ się spóźniał, wyszedłem najego spotkanie i wtedy usłyszałemokrzyk... Ale, prawda... — i znowuprzeniósł wzrok a mojej twarzy na twarzHolmesa — czyście panowie nie

Page 392: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

słyszeli nic więcej, oprócz tegookrzyku?

— Nie, a pan? — spytał Holmes.

— I ja nie.

— Więc co znaczy to pytanie?

— Myślałem o legendach,krążących wśród wieśniaków... Podobnosłychać szczekanie wśród nocy... Byłemciekawy, czy i teraz rozlegały siępodobne dźwięki...

— Niceśmy nie słyszeli —odparłem.

— A jak panowie tłómaczą sobieśmierć tego łotra?

Page 393: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Przypuszczam — mówiłem —że coś go wystraszyło; uciekał, biegł naoślep, aż mu się noga powinęła i spadłz tej skały głową na dół. Zabił się namiejscu, bo skała wysoka i z tej stronyprostopadle spuszcza się w kotlinę;druga jej strona łączy sięz płaskowzgórzem. Biegnąc, więzieńw przerażeniu swem nie spostrzegł, żestoi nad przepaścią.

— To bardzo prawdopodobne —przyznał Stapleton i westchnąłz widoczną ulgą, jak gdyby kamień spadłmu z serca. — A cóż pan o tem myśli,panie Holmes?

— Przypuszczam to samo, co mójprzyjaciel.

Page 394: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Spodziewaliśmy się pana odchwili, gdy zjechał tu doktor Watson.Zjawiasz się pan w chwili tragicznej...

— Mam nadzieję, że wyjaśnieniemojego przyjaciela zostanie uznane jakojedynie możliwe. Bądź co bądź,wracając jutro do Londynu, wywiozęstąd przykre wspomnienie...

— Więc pan wraca jutro?

— Taki mam zamiar.

— Spodziewam się, że pańskiebadania rzucą światło na tajemnicząsprawę, która zajmuje nas od parumiesięcy.

— A ja wątpię — odrzekł Holmes

Page 395: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

z doskonale udaną szczerością. —Detektyw w swoich wywodach zwykłopierać się na faktach, nie zaś nalegendach ludowych. To sprawa trudnai zawiła. Nie spodziewam się jejrozwikłać.

Stapleton spojrzał na niego bystro,potem zwrócił się do mnie:

— Chętniebym zaproponowałprzeniesienie tego biedaka do nas, aleboję się wystraszyć siostrę. NajlepiejSeldonowi twarz zakryć, a zwłoki będąbezpieczne do jutra rana.

Takeśmy też zrobili. Stapletonzapraszał nas do siebie, alewymówiliśmy się i obaj podążyliśmy do

Page 396: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Baskerville-Hall. Naturalista powróciłsam.

— Trzymamy go już prawie... —mówił Holmes. — A jaka przytomnośćumysłu! Co za zimna krew!... Jak śmiałopatrzał na zwłoki tego, którego uważałza swoją ofiarę... Mówiłem ci jużw Londynie, a teraz powtarzam, że niemiałem jeszcze tak groźnegoprzeciwnika.

— Żałuję, że nas widział.

— I ja żałowałem w pierwszejchwili; ale nie było innej rady.

— Jak sądzisz: czy świadomość, żejesteś tutaj, wpłynie na jego plany?

Page 397: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Zmusi go do ostrożności, a możeskłoni do ostatecznych czynów. Jakwielu mądrych zbrodniarzy, jestzapewne zbyt zaufany w swoim rozumiei wyobraża sobie, że nas w polewywiedzie.

— I czemuż nie aresztujemy gozaraz?

— Drogi Watson, ty jesteśstworzony na człowieka czynu.Pierwszym twoim popędem jest —działać. Ale przypuściwszy, że goaresztujemy dziś wieczorem, cóż namz tego przyjdzie? Nie zdołamy mu nicdowieść. Gdyby mu dopomagałczłowiek, moglibyśmy znaleźć dowody;ale choćbyśmy odszukali psa, nie

Page 398: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

pomoże nam zaciągnąć pętlicy na szyiswego pana.

— Mamy przecież dowód.

— Ani jednego — same tylkoprzypuszczenia i wnioski. Sądwyśmiałby nas, gdybyśmy stanęli wobecniego z takim materyałem dowodowym.

— Wszak możemy się powołać naśmierć sir Karola...

— Znaleziono go martwym bezżadnych śladów gwałtu, bez rani skaleczeń. Obaj wiemy, że umarłz przestrachu, wiemy także, kto gowystraszył, ale w jaki sposóbprzelejemy tę wiarę w dwunastusędziów przysięgłych?... Jakież ślady

Page 399: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

pies pozostawił na zwłokach?...Naturalnie, wiemy, że żaden pies nieruszy martwego ciała; wiemy dalej, żesir Karol wyzionął ducha, zanim godogoniło to dzikie zwierzę. Wiemy, alepowinniśmy tego dowieść — a niepotrafimy.

— Fakt, który się zdarzył dzisiaj,nie jest-że ważną poszlaką?

— Nie zdołamy wykazać związkupomiędzy psem a śmiercią tegoczłowieka. Zresztą, nie widzieliśmy psa;słyszeliśmy go tylko, a nie możemydowieść, że gonił Seldona lub kogobądź.Nie, mój drogi, musimy pogodzić sięz myślą, że trzeba czekać i działaćz ukrycia.

Page 400: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Jakie masz plany?

— Spodziewam się wiele po paniLyons i mam nadzieję, ze jutropozyskamy choć jeden dowód.

Nie mogłem go skłonić dowyrażenia jaśniej swych zamiarów.Szedł w milczeniu aż do samego pałacu.

— Czy wejdziesz? — spytałem.

— Ma się rozumieć; dalszeukrywanie się jest zbyteczne. Słuchaj,Watson: nie wspominaj sir Henrykowio psie. Wszak baronet został zaproszonyjutro na obiad do Stapletonów?

— I mnie prosili.

Page 401: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Musisz się wymówić. Onpójdzie sam. To łatwo urządzić. A terazchodźmy. Spóźniłeś się wprawdzie naobiad, ale przybywamy w samą porę nakolacyę.

Page 402: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf
Page 403: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

XIII.

Zastawianie sieci.

Sir Henryk był bardziej rad, niżzdziwiony widokiem Holmesa;spodziewał się bowiem, że ostatniewypadki skłonią go do przybycia. Niemógł jednak zrozumieć, dlaczego mójprzyjaciel nie wziął z sobą żadnychbagażów. Zaopatrzyliśmy go wewszystko, czego potrzebował,a następnie, przy sutej wieczerzy,opowiedzieliśmy baronetowi nasząprzygodę, z opuszczeniem pewnych

Page 404: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

szczegółów.

Ale wpierw czekał mnie przykryobowiązek uwiadomienia Barrymorówo śmierci Seldona. Dla męża było toponiekąd dobrą nowiną, ale żona na tęwieść rozpłakała się rzewnie. W oczachwszystkich ów zbrodniarz był potworemi wyrzutkiem społeczeństwa; onawidziała w nim zawsze chłopakaz jasnymi kędziorami, którego nosiła naręku i kochała, jak własne dziecko.

Niema tak złego mężczyzny, poktórymby nie płakała kobieta...

— Po wyjściu Watsona — mówiłbaronet — snułem się z kąta w kąt,wierny mojej obietnicy: nie

Page 405: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

zapuszczania się samemu na bagno pozachodzie słońca. Teraz jednak żałuję, żenie przyjąłem zaprosin Stapletona, którydo mnie pisał nad wieczorem. Gdybymbył poszedł, spędziłbym wieczórweselej.

— Nie wątpię o tem — rzekłHolmes. —Ale, prawda, zapomniałempanu powiedzieć, żeśmy go już opłakali.Byliśmy pewni, że to pan umarł.

Sir Henryk spojrzał na niego zezdziwieniem.

— Ten biedak był ubrany od stópdo głowy w pańską odzież. Obawiamsię, że Barrymore, który mu jejdostarczył, będzie miał zatarg

Page 406: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

z policyą...

— Wątpię. Nie było żadnychznaków.

— To szczęśliwie dla niego,a nawet i dla nas, gdyż i pan nie jest bezzarzutu w tej sprawie. Pociąganoby panado odpowiedzialności za to, że, znająckryjówkę zbiegłego więźnia, nieuwiadomiłeś o niej policyi... Jakosumienny detektyw, powinienbym nawetaresztować pana i całą służbępałacową...

— Zanim pan spełni tenobowiązek — mówił baronetżartobliwie — może się dowiem, jakstoi nasza sprawa? Czyś pan jej

Page 407: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

zawiłości rozplątał? My z Watsonemtyle wiemy dziś, co na początku.

— Mam nadzieję, że zdołamwyświetlić tajemnicę. Sprawa istotniebardzo skomplikowana, dużo w niejpunktów ciemnych, ale spodziewam sięrzucić na nie światło,

— My tutaj z Watsonemstwierdziliśmy tylko jeden fakt:szczekanie psa na bagnie. Słyszeliśmy jewyraźnie, więc to nie legenda aniprzesądy. Gdybyś pan zdołał schwytaćtego psa, byłbyś najpierwszymdetektywem na świecie.

— Mam nadzieję, że go schwytami nałożę mu kaganiec, ale potrzebuję

Page 408: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

pańskiej pomocy.

— Rozporządzaj pan mną do woli.Zrobię, co pan zechcesz.

— A więc poproszę pana, abyśsłuchał mnie ślepo.

— I owszem.

— Jeżeli pan zastosujesz się domoich wskazówek i poleceń, nie pytająco ich przyczynę, to uda mi się możerozwikłać tajemnicę. Nie wątpię...

Urwał nagle i zapatrzył się w jedenpunkt nad moją głową. Światło padałona jego twarz nieruchomą, jakby wykutąz kamienia.

Page 409: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Co pan tam widzisz? — zawołałsir Henryk.

Patrząc na Sherlocka, spostrzegłem,że tłumi wewnętrzne wzburzenie. Rysyjego były chłodne, jak zwykle, w oczachjednak płonął dziwny ogień.

— To był zachwyt znawcy... —rzekł po chwili, wskazując rządportretów, wiszących na przeciwległejścianie. — Watson nie wierzy mojemuznawstwu, ale to przez zazdrość, gdyżnasze poglądy na sztukę są niezgodne.Według mnie, ta galerya portretów jestwspaniała.

— Miło mi to słyszeć — odrzekłsir Henryk, patrząc na mego przyjaciela

Page 410: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

ze zdziwieniem. — Na malarstwie nieznam się: wolę ładnego konia, niż cennyobraz. Nie sądziłem, że pan masz czasoddawać się takim zamiłowaniom...

— Nie mogę być obojętny naarcydzieła, gdy je mam przed oczyma —odparł Holmes. — Mógłbym sięzałożyć, że ta dama w niebieskiejatłasowej sukni i ten sędziwy mążw peruce, wyszli z pod pędzlaReynoldsa. Wszak to wszystko portretyrodzinne?

— Tak, wszystkie.

— Czy pan zna imiona i daty?

— Barrymore próbowałwtajemniczyć mnie w rodowody i zdaje

Page 411: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

mi się, żem zapamiętał jego wykład.

— Któż jest ów gentlemanz teleskopom w ręku?

— To admirał Baskerville; służyłw Indyach Zachodnich pod Rodneyem.A ten w niebieskim fraku, to sir WilliamBaskerville, który był przewodniczącymw izbie gmin za czasów Pitta.

— A ów jeździec, naprzeciwkomnie, w aksamitnym spencerze?

— O! ten wart, aby o nimpowiedzieć słów parę. On jest sprawcąnieszczęść naszej rodziny. To właśniekrwawy Hugon, który wypuścił sforępsów na tę nieszczęśliwą dziewczynę...

Page 412: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Spojrzałem na portret z wielkiemzaciekawieniem.

— Nigdybym się nie domyślił, żeto on — rzekł Holmes. — Twarzłagodna, spokojna, tylko w oczach...płomienie. Wyobrażałem go sobietęższym i groźniejszym.

— Niema wątpliwości, że to on.Na odwrotnej stronie płótna jest imięi data — rok 1647.

Mój przyjaciel umilkł, ale nieodrywał oczu od portretu. Dopiero ponaszem rozejściu się na spoczynekdowiedziałem się, dlaczego to płótnobudzi w nim tak żywo zaciekawienie.

Zaprowadził mnie znowu do

Page 413: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

jadalni ze świecą w ręku i przysunął jądo portretu.

— Co cię uderza? — zapytał.

Ogarnąłem wzrokiem duży kapeluszz piórami, złociste loki i koronkowykołnierz; wpatrywałem się w rysychłodne, surowe. Nie było w nichnamiętności, lecz niezłomna, okrutnawola; tryskała ona z oczu stalowych,zdradzały ją usta wązkie, zaciśnięte.

— Czy ten portret przypomina cikogo ze znajomych? — pytał Holmes.

— Z dolnej części twarzy trochępodobny do sir Henryka.

— Istotnie. Ale poczekaj.

Page 414: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Wskoczył na krzesło, i trzymającświecę w lewej ręce, prawą osłoniłszeroki kapelusz i włosy.

— Chryste Panie! — zawołałem.

Z ram obrazu wyłoniła się twarzStapletona...

— Ha! spostrzegłeś wreszcie! —rzekł Holmes. — Moje oczy sąprzyzwyczajone do badania samychtwarzy, bez akcesoryj toaletowych.Pierwszą zaletą detektywa jestpoznawać ludzi pod przebraniem.

— Ależ to nadzwyczajne! —mówiłem, nie mogąc ochłonąćz podziwu. — Ten obraz mógłby byćjego portretem!

Page 415: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Tak, to fizyczny dowódatawizmu i moralnego podobieństwa.Studya nad portretami rodzinnymi mogąnas przejąć wiarą w wędrówkę dusz.Ten człowiek jest z rodu Baskervillów,to nie ulega wątpliwości.

— I dlatego dybie na sukcesyę...

— Naturalnie. Portret wypełniłlukę w moich poszukiwaniach.Trzymamy go. Watson! gotów jestemzałożyć się, że jutro wpadnie w mojesieci, tak, jak motyle, za którymi sam sięugania. Wezmę go na szpilkę i dołączędo mojej kolekcyi zbrodniarzy.

Wybuchnął śmiechem, co mu sięrzadko zdarzało.

Page 416: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Nazajutrz wstałem bardzowcześnie, ale Holmes już mniewyprzedził. Był ubrany do wyjścia.

— Mamy cały dzień swobodny —mówił, zacierając ręce z radości. —Sieci już zastawione, brakuje tylkomotyla.

— Czy już wychodziłeś?

— Wysłałem do Princetownwiadomość o śmierci Seldona. Mamnadzieję, że nikt z was nie będzieniepokojony w tej sprawie.Porozumiałem się już także z wiernymCartwrightem; krążył około mojej nory,jak pies nad grobem swego pana.Musiałem go uspokoić że jestem zdrów

Page 417: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

i cały.

— Cóż dalej?

— Przywitamy sir Henryka. Ha!oto i on!

— Dzień dobry, Holmes — rzekłbaronet, wchodząc do jadalni. —Wyglądasz na dowódcę, naradzającegosię z szefem swego sztabu przed bitwą.

— Bo też tak jest. Watsonotrzymuje rozkazy.

— I ja gotów jestem ich wysłuchać.

— Wszak Stapleton zaprosił panadzisiaj na obiad?

— Spodziewam się, że i panowie

Page 418: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

pójdziecie ze mną. Oni są bardzogościnni i ręczę, że przyjmą wasz otwartemi rękoma.

— Obaj z Watsonem musimy jechaćdo Londynu.

— Do Londynu?

— Tak; nasza obecność jestpotrzebniejsza tam, niż tutaj.

— Miałem nadzieję — oświadczyłbaronet — że nie opuścicie mnie,dopóki ta sprawa się nie wyświetli. Coja tu będę robił sam na tem pustkowiu?

— Kochany panie, musisz zaufaćmi ślepo i zrobić to, co powiem.Oświadczysz pan Stapletonom, że

Page 419: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

mieliśmy wielką ochotę panutowarzyszyć, lecz że ważne interesypowołały nas do Londynu.Spodziewamy się wrócić niebawem.Czy pan zechce powtórzyć im todosłownie?

— Jeżeli panu na tem zależy.

Widziałem, że baronet jestniezadowolony z naszego wyjazdu i żema do nas żal, iż go opuszczamy.

— Kiedy chcecie jechać? — spytałchłodno.

— Zaraz po pierwszem śniadaniu.Wstąpimy do Coombe-Tracey. Watsonpozostawia tutaj kuferek, jako dowód, żewróci niebawem. Napisz kilka słów do

Page 420: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Stapletona, przepraszając go, że niemożesz korzystać z jego zaprosin.

— Mam ochotę jechać z wami —rzekł baronet. — Co mnie tu wiąże?

— Dałeś mi pan słowo, żezastosujesz się do moich poleceń, a japowiadam panu, abyś został.

— Ha! w takim razie zostanę.

— Jeszcze słówko. Do Merripit-House pojedziesz pan amerykanem.Odeślesz zaraz konie i oświadczysz, żezamierzasz powrócić pieszo.

— Mam iść przez bagno?

— Tak.

Page 421: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Ależ to sprzeciwia się pańskimpoprzednim zaleceniom! Ostrzegaliściemnie obaj, abym po zachodzie słońca niewychodził na bagno, ani na łąkę.

— Tym razem możesz pan iśćbezpiecznie. Gdybym nie ufał pańskiejodwadze i zimnej krwi, nie dawałbympanu takiej rady. Wierzaj mi pan, że tojest niezbędne.

— A więc dobrze.

— Ale jeśli panu życie miłe, niezbaczaj z drogi; musisz iść prostościeżką, wiodącą z Merripit-House doGrimpen-Road.

— Dobrze, zapamiętam.

Page 422: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Chciałbym wyruszyć stąd zarazpo śniadaniu aby stanąć w Londynieprzed wieczorem.

Byłem zdziwiony takimprogramem; choć poprzedniego dniaHolmes wspominał Stapletonowi, żejedzie nazajutrz do miasta, nie sądziłemjednak, że mnie zabierze ze sobą i niemogłem zrozumieć, dlaczegow najważniejszej chwili schodzi zestanowiska. Milczałem wszelako,wiedząc, że trzeba go słuchać biernie.

Pożegnaliśmy naszego przyjacielai w parę godzin potem byliśmy nadworcu w Coombe-Tracey. Koniezostały odesłane do domu. Na platformiestał niewielki chłopczyna.

Page 423: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Co pan rozkaże? — zapytałHolmesa.

— Pojedziesz tym pociągiem doLondynu. Zaraz po przybyciuzatelegrafujesz do sir HenrykaBaskerville w mojem imieniu, proszącgo, aby kazał poszukać papierośnicy,którą zostawiłem u niego i odesłał ją naBaker-Street.

— Słucham pana.

— Zapytaj na stacyi, czy niemalistu do mnie.

Chłopak wrócił z telegramem,Holmes podał mi go. Przeczytałem, conastępuje:

Page 424: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

„Depesza otrzymana. Przybywamz niepodpisanym rozkazem. Będę o g. 5m. 40. Lestrade.”

— To odpowiedź na mój telegram,wyprawiony dziś rano. Będziemypotrzebowali jego pomocy. Człowieksprytny i odważny. A teraz, Watson,sądzę, że nic nam nie pozostaje, jakodwiedzić twoją znajomą, panią LauręLyons.

Zaczynałem pojmować plankampanii. Holmes za pośrednictwembaroneta chciał przekonać Stapletonów,żeśmy wyjechali istotnie, a mytymczasem zjawimy się w chwiligrożącego niebezpieczeństwa.

Page 425: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Ów telegram z Londynu, o którymsir Henryk wspomni zapewne, rozwiejepodejrzenia naturalisty.

Sieci były już zastawione.

Pani Laura Lyons znajdowała sięw swojem biurze. Sherlock Holmesprzystąpił do rzeczy wprost zeszczerością, która ją wprowadziław kłopot.

— Badam okoliczności,towarzyszące śmierci sir KarolaBaskerville — oświadczył. — Mójprzyjaciel, doktor Watson, uwiadomiłmnie o treści swojej rozmowy z panią,wiem także to, coś pani zamilczała...

— Cóżem zamilczała?

Page 426: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Wyznałaś pani, że sir Karol najej prośbę miał znajdować sięo dziesiątej przy furtce — wiemy, żeo tej godzinie śmierć go spotkała. Niewyjaśniłaś pani: jaki stosunek zachodzipomiędzy tymi dwoma faktami.

— Nie są w żadnym stosunku dosiebie.

— Byłby to dziwny zbiegokoliczności. Sądzę jednak, że zdołamywykazać związek pomiędzy jednymfaktem a drugim. Chcę być z paniązupełnie szczerym. Poczytujemy ten„wypadek” za morderstwo; podejrzanymjest nietylko przyjaciel pani, mr.Stapleton, lecz i jego żona...

Page 427: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Mrs. Lyons zerwała się na równenogi.

— Jego żona?... — krzyknęła.

— Tak. Rzecz wyszła na jaw.Osoba, która dotychczas uchodziła zajego siostrę, jest właściwie jego żoną...

Pani Lyons usiadła znowu, jej palceściskały poręcz fotela z taką siłą, że ażpaznogcie zbielały.

— Jego żona! — szeptała. — Jegożona! Więc on jest żonaty!...

Sherlock Holmes rozłożył ręce, jakgdyby chciał powiedzieć, że niema na torady.

Page 428: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Chcę mieć dowód. Jeśli panpotrafisz stwierdzić te słowafaktami... — Nie dokończyła, głoszamarł w jej piersi.

— Przybyłem, uzbrojonyw dowody, wiedząc, że ich panizażąda — oświadczył Holmes,wyjmując paczkę papierówz kieszeni. — Oto fotografia małżonków,zdjęta przed kilku laty w York. Zapisanisą w księgach zakładu fotograficznegojako „państwo Vandelour”, ale łatwopoznać i ją, i jego. Dalej — trzyrysopisy małżonków Vandeleur; mążw owym czasie był kierownikiem szkołyprywatnej w St-Oliver. Rysopisy zostałynadesłane przez osoby wiarogodne.Odczytaj je pani, a przekonasz się, czy

Page 429: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

odpowiadają wyglądowi pana Stapletoni jego domniemanej siostry.

Przebiegła okiem listy i pogrążyłasię w milczeniu. Skostniała jakby z bólu.

— Panie Holmes — rzekławreszcie — ten człowiek obiecywał, żemnie poślubi, jeśli uzyskam rozwód.Okłamał mnie, zdradził. Wyobrażałamsobie, że on działa dla mnie — terazwidzę, że byłam tylko narzędziemw jego ręku. Nie potrzebujędochowywać mu tajemnicy, skoro on niedochował mi wiary!... Nie myślę goosłaniać przed skutkami jego niecnychczynów. Pytaj mnie pan, o co tylkochcesz — nic nie zataję. Przysięgampanu, iż pisząc ten list, nie wiedziałam,

Page 430: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

że narażam na niebezpieczeństwo sirKarola, który był dla mnie lepszym odrodzonego ojca.

— Wierzę pani święcie — odparłSherlock Holmes. — Opowiadaniebyłoby dla pani bardzo przykrem, więcmoże lepiej ja powiem, jak się rzeczymiały, a pani będzie prostowałaniedokładności lub omyłki. WszakStapleton radził pani napisać ten list?

— Podyktował mi go.

— Przypuszczam, że skłonił panią,dowodząc, że sir Karol chętnie poniesiewydatki na rozwód.

— Nieinaczej.

Page 431: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— A gdy pani list posłałaś,odradził jej przybyć na miejsceumówione.

— Mówił, że mu ambicya niepozwala, aby człowiek obcy łożył nataki cel, i że choć sam jest niezamożny,poświęci ostatni grosz na usunięcieprzeszkód, zagradzających nam drogę doszczęścia.

— A potem wyczytałaś paniwiadomość o śmierci w gazeciemiejscowej?

— Tak.

— Następnie kazał pani przysiądz,że nie wspomnisz nikomu o swym liściedo sir Karola?

Page 432: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Mówił, że śmierć jesttajemniczą i że mogliby mniepodejrzewać o zabójstwo. Wystraszyłmnie takim argumentem i zmusił domilczenia.

— A czy pani miałaś jakiewątpliwości?

Milczała długo, wreszcie rzekła:

— Być może, bo go znam. Alegdyby dochował mi wiary, niezdradziłabym go nigdy.

— Bądź co bądź, wyszłaś pani z tejsprawy obronną ręką — przekładał jejHolmes. — Miałaś go pani w swejmocy, a jednak żyjesz. A terazpożegnamy panią. Dowidzenia

Page 433: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

niebawem!

— Nasza sprawa zaczyna sięzaokrąglać — mówił Holmes, gdyw parę minut potem staliśmy na dworcu,oczekując londyńskiego pociągu. — Jestto najdziwniejsza zbrodnia, jaka sięzdarzyła w naszem stuleciu. Badaczekryminologii pamiętają podobnywypadek w roku 1866 w Grodnie,a drugi w północnej Karolinie w roku1878, ale obecny fakt ma swojeodrębności. I teraz nawet, po wykryciuszczegółów, nie wiem jeszcze, w jakisposób Stapleton przyczynił się dośmierci sir Karola. Mam jednak

Page 434: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

nadzieję, że to się wyświetli przedpółnocą.

Kuryer londyński wbiegł na peronz sykiem i gwizdem. Z wagonupierwszej klasy wyskoczył mężczyznakrępy, o twarzy wesołej. PowitałHolmesa z takiem uszanowaniem, jakoficer głównodowodzącego armią.

— Czy jest co nowego? — spytał.

— Zdaje się, że obecna sprawanarobi hałasu — odparł mój przyjaciel,zacierając ręce. — Mamy dwie godzinywolne. Trzeba zjeść obiad i nabrać siłdo działania. Po obiedzie przejdziemysię po łące; świeże powietrze wyrugujez twoich płuc nagromadzoną w nich

Page 435: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

mgłę londyńską. Wszak jesteś tu po razpierwszy? Mam nadzieję, że niezapomnisz tych odwiedzin...

Page 436: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf
Page 437: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

XIV.

Pies Baskervillów.

Jedną z wad Sherlocka Holmes —jeśli można to nazwać wadą — jestskrytość. Nie zwykł wyjawiać swoichplanów nikomu, aż do ostatniej chwili.Jest to wynikiem jego naturydespotycznej i samodzielnej, alei próżności potrosze. Lubi wprowadzaćw zdumienie i zachwyt nad swymgeniuszem wywiadowczym. Zresztą taskrytość płynie może i z ostrożności,która nie pozwala mu wypowiadać się

Page 438: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

przed nikim. Bądź co bądź, jest toprzykrem dla otoczenia.

Niecierpliwiło mnie to często, alenigdy do tego stopnia, jak owegowieczora. Czekało nas zadanie trudnei niebezpieczne, mieliśmy działaćwspólnie, a jednak Holmes niewyznaczał nam roli. Mówiliśmyo przedmiotach pobocznych, niemających nic wspólnego ze sprawą.

Mój przyjaciel wynajął na dworcudorożkę i kazał się wieźć doBaskerville-Hall. Wysiedliśmy przybramie. Zapłacił dorożkarza i odprawiłgo do Coombe-Tracey, poczem kazałnam iść ze sobą w stronę Merripit-House.

Page 439: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Czy masz broń? — zapytałLestrada.

— Nie rozstaję sięz rewolwerem — odparł detektyw. —We dnie jest jak przylepiony do kieszenimoich spodni, a w nocy — do mojejpoduszki.

— To dobrze. Mój przyjaciel i jajesteśmy w zbrojnem pogotowiu.

— Cóż pan rozkażesz?

— Czekać.

— Ha! nie jest to miła robota,zwłaszcza wśród takiego otoczenia. Cóżza pustkowie!... — mówił Lestrade,oglądając się dokoła.

Page 440: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Widzisz te światełka w oddali?To Merripit-House, cel naszejwycieczki. Teraz musimy iść na palcachi mówić szeptem.

O dwieście yardów przed domem,Sherlock kazał nam stanąć.

— Poczekamy tutaj — szepnął. —Te kamienie na prawo stanowiąwyborną osłonę. Zaczaisz się za nimi,Lestrade. Wszak byłeś w tym domu,Watson? Rozkład mieszkania jest ciznany. Widzisz okno oświetlone?

— To od kuchni.

— A tamto, po drugiej stronie?

— To od jadalnego pokoju.

Page 441: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Proszę cię, zakradnij się pod teokna i zobacz, co oni tam robią, ale namiłość Boską, ostrożnie, żeby niezmiarkowali, że są śledzeni.

Stąpałem powoli, im palcach;zgięty wpół, doszedłem do miejsca, skądbyło widać okno jadalni.

Przy okrągłym stole siedziałodwóch mężczyzn: sir Henryk i Stapleton.

Byli zwróceni do mnie profilem.Obaj palili cygara i popijali kawę.Przed nimi stała butelka z winem.Stapleton rozprawiał żywo, baronet byłblady i roztargniony. Może trapiła gomyśl o samotnym powrocie przez tofatalne trzęsawisko.

Page 442: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Po chwili Stapleton wstałi wyszedł z pokoju. Sir Henryk wypiłhaust kawy i zaciągnął się dymemcygara. Usłyszałem skrzypniecie drzwii chrzęst żwiru: ktoś szedł po drugiejstronie muru. Wyjrzałem ostrożniei zobaczyłem naturalistę. Stąpał powoli,zakradał się jakby, wreszcie stanąłu drzwi bocznej oficyny. Kluczzazgrzytał w zamku, po chwili doszedłmnie dziwny odgłos, jakby warczenia.Stapleton zabawił parę minut i wróciłdo domu. Widziałem, jak wszedł dopokoju, w którym pozostawił był sirHenryka.

Wróciłem do moich towarzyszów,aby zdać raport Holmesowi.

Page 443: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— A więc powiadasz, że dama jestnieobecna? — pytał, wysłuchawszymnie do końca.

— Niema jej w jadalnym pokoju.

— We wszystkich innych pokojachciemno? Gdzie też się ukrywa?...

Nad trzęsawiskiem unosiły siębiałe opary; księżyc, świecący jasno naniebie, nie zdołał ich rozproszyć. Całaokolica wydawała się posypanaśniegiem.

— Przeklęta mgła! — mruczałHolmes. — Ogarnie nas niebawem,a wtedy wszystko stracone. To jednomoże mi szyki pomieszać. Ale mamnadzieję, że nie będziemy już długo

Page 444: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

czekali. Dziesiąta. Sir Henryk wyjdzielada chwila. Ta mgła stanowi o jegożyciu...

Noc była jasna; po za obrębemoparów widać było Merripit-House.Tylko dwa okna były oświecone. Wtemświatło zgasło w kuchni; pozostało tylkow pokoju jadalnym, w którym mordercai jego ofiara siedzieli przy kieliszkachi cygarach. A tymczasem mgła spowijałacoraz szerszą przestrzeń, muskała jużdom Stapletona. Zniknął w niej mur nadrugim końcu ogrodu, czubki drzewwynurzały się jeszcze z po za oparów.Holmes przestępował z nogi na nogę.Był zaniepokojony.

— Jeżeli nie wyjdzie za kwadrans,

Page 445: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

cała robota na nic. Za pół godziny niebędziemy mogli dojrzeć rąk własnych...

Uklęknął i przyłożył ucho do ziemi.

— Dzięki Bogu! słyszę jegokroki... — szepnął.

Rozległo się miarowe stąpanie.Kroki stawały się coraz głośniejszei wyraźniejsze, dochodziły do nas przezmgłę, jak przez zasłonę, i oto naglepojawił się ten, na którego czekaliśmy.

Przeszedł ścieżką obok nasi podążył dalej, a idąc, oglądał się naprawo i lewo, z widocznym niepokojem.

— Pst! — szepnął Holmes. —Baczność!

Page 446: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Mgła była już o pięćdziesiątyardów przed nami. Wytężaliśmy wzrok,czując, że wyłoni się z niej cośstrasznego. Spojrzałem na Holmesa. Byłblady, wpatrywał się w jeden punkt, ustamu drgały. W chwili tej Lestradekrzyknął i padł twarzą do ziemi.Zerwałem się, nie wypuszczającpistoletu z garści, choć krew zamarła miw żyłach na widok strasznego zjawiska,które wyskoczyło z za mgły...

Był to pies olbrzymi, czarny, jakwęgiel, ale nie pies zwyczajny. Jegorozwarta paszcza ziała ogniem, z oczusypały się iskry, cały pysk był jakbyw płomieniach. Najstraszniejsza zmoranie mogła być straszniejszą od tegopiekielnego zwierza, wyłaniającego się

Page 447: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

ku nam z ciemności.

Dziki zwierz biegł śladami naszegoprzyjaciela w podskokach...

Byliśmy tak przerażeni temzjawiskiem, że nie wystrzeliliśmyw porę. Pies przebiegł mimo nas.Holmes i ja daliśmy ogniarównocześnie; zwierzę, ugodzonewidocznie, jęknęło przeraźliwie, lecznie zatrzymało się w swym szalonympościgu.

Sir Henryk, który już był daleko,obejrzał się; widziałem w blaskuksiężycu, że stanął przerażony i podniósłręce do góry.

Jęk psa rozproszył nasze przesądne

Page 448: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

obawy. Jeśli kula raniła zwierzę, a więcbyło nie widmem, lecz rzeczywistością,— mogliśmy je zabić.

W życiu mojem nie widziałemnikogo, pędzącego tak szybko, jakHolmes owej nocy. Biegłem za nim, alemnie wyprzedził. Słyszeliśmy przedsobą warczenie psa i wołanie o pomocsir Henryka. Nadbiegłem w chwili, gdyrozjuszone zwierzę rzuciło się na swąofiarę, powaliło ją na ziemięi wyszczerzało zęby. Z dzikiem wyciemi jękiem bólu dogorywający pies zwaliłsię na baroneta.

Skoczyłem naprzód i przyłożyłempsu pistolet do łba, ale wystrzał byłzbyteczny. Czworonożny prześladowca

Page 449: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

rodu Baskervillów już nie żył...

Nachyliliśmy się nad sirHenrykiem. Mój przyjaciel odetchnąłswobodniej, widząc, że nasza pomocprzyszła w porę. Lestrade wlałbaronetowi do ust parę kropel wódki.Sir Henryk spojrzał na nas przerażonemioczyma.

Page 450: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Co to? — szepnął. — Co totakiego?...

— Zabiliśmy złego ducha roduBaskervillów. Już nie ożyje!... —zawołał Holmes.

U stóp naszych leżało olbrzymiapsisko, wielkości młodej lwicy; był tomieszaniec wyżła i brytana. Zagasłeoczy świeciły jeszcze, zakrwawionypysk ział ogniem.

Powiodłem ręką po łbiekudłatym — moje palce zabłysływ ciemności...

— Fosfor! — rzekłem.

Page 451: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Szatański pomysł! — mówiłHolmes, nachylając się nad martwemzwierzem. — Przepraszam cięnajmocniej, sir Henryku, że musiałemcię narazić na taki przestrach.Domyślałem się, że wypuszczą psa, alenie sądziłem, że go wpierw posmarująsiarką, aby wydawał się piekielnympotworem...

— Ocaliłeś mi pan życie!

— Wystawiając je naniebezpieczeństwo. Czy możesz panwstać o własnej sile?

— Dajcie mi jeszcze wódki. Tak!A teraz podtrzymajcie mnie chwilkę, bojeszcze drżą mi nogi. Co pan teraz

Page 452: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

rozkaże?

— Przedewszystkiem musisz panodpocząć. Jeżeli poczekasz tu na nas,odprowadzimy pana do domu.

Sir Henryk był jeszcze blady i niemógł utrzymać się na nogach.Posadziliśmy go na kamieniu.

— A teraz do dzieła — mówiłHolmes. — Każda chwila jest droga.Mamy już dowód zbrodni, chodzijeszcze o schwytanie zbrodniarza.

Zostawiliśmy sir Henrykai podążyliśmy ku domowi Stapletona.

— Słyszał wystrzały i domyślił się,że jego „sztuka” wyszła na jaw. Nie

Page 453: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

zastaniemy go już — mówił Holmes.

— Kto wie: gęsta mgła stłumiłazapewne huk rewolweru, a zresztąprzestrzeń dość znaczna; mógł niesłyszeć.

— Sądzisz, że czekał na rezultatw domu? To go me znasz. Ręczę, żewyszedł za psem, aby go przywołać poskończonej „robocie”. Gotówbym sięzałożyć, że go niema w Merripit-House.Swoją drogą, przetrząśniemy dom odstrychu do piwnic.

Frontowe drzwi były otwarte;weszliśmy, ku zdziwieniu starego sługi,który stał w sieni. Z wyjątkiem jadalni,wszędzie panowały ciemności, ale

Page 454: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Holmes wziął ze stołu lampę i chodziłz nią od pokoju do pokoju. Nie byłonigdzie Stapletona.

Jeden z pokojów na górze byłzamknięty na klucz.

— Ktoś tam jest! — zawołałLestrade. — Słychać oddech. Proszędrzwi otworzyć!

Odpowiedział nam jęk. Holmesuderzył pięścią w klamkę; wyskoczyła,drzwi stanęły otworem. Wbiegliśmy dopokoju z pistoletami w garści.

Nie było w nim Stapletona. Oczomnaszym przedstawił się dziwnyi niespodziany widok.

Page 455: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Pokój był rodzajem muzeum;w gablotach i na ścianach były rozpięterzadkie okazy motylów. Pośrodkupokoju był słup, postawiony tu zapewnedla podtrzymania starej belki, grożącejzawaleniem. Do tego słupa uwiązanabyła postać ludzka; w pierwszej chwilinie mogliśmy poznać: czy to mężczyzna,czy kobieta. Jeden ręcznik ściskał jejgardło i okręcony był naokoło słupa,drugi zakrywał dolną część twarzy. Całapostać była spowita w prześcieradło.

W mgnieniu oka rozerwaliśmy pęta;na ziemi u stóp naszych leżała paniStapleton. Gardło miała sine i śladypaznogci na twarzy i ciele.

— Nędznik!... — zawołał Holmes

Page 456: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

z oburzeniem. — Dawaj no tu flaszkęz wódką — rzekł do Lestrada. — Trzebają posadzić na krześle i rozcierać.

Otworzyła oczy.

— Co się z nim stało? —szepnęła. — Czy uciekł?

— Nie umknie tak łatwo.

— Ja mówię nie o nim, ale o sirHenryku. Czy ocalony?

— Tak.

— A pies?

— Nie żyje.

Odetchnęła swobodniej.

Page 457: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

— Dzięki Bogu! Widzicie,panowie, jak ten łotr obszedł się zemną!...

Wysunęła ręce z rękawów — byłyokryte sińcami.

— Ale to najmniejsza — ciągnęładalej. — On zdeptał moją duszę, poniżyłją... Wszystko znosiłam: osamotnienie,poniewierkę, dopóki mogłam wierzyćw jego miłość; ale i tu spotkał mniezawód...

Wybuchła płaczem.

— Nie masz pani powodu gooszczędzać — rzekł Holmes. —Powiedz nam, gdzie się ukrywa? Jeślimu pomagałaś w złem, dopomóż nam złe

Page 458: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

powetować.

— Jedno jest tylko miejsce,w którem mógł się schronić: dawnakopalnia ołowiu, w samym środkumoczarów. Tam trzymał psa na uwięzi;wiem, że robił przygotowania, aby tamsię ukryć.

Holmes przysunął lampę do okna.

— Patrzcie — mówił — co zamgła! Nikt dzisiaj nie zdoła dotrzeć doGrimpen-Mire.

Klasnęła w ręce. Oczy jej zabłysły.

— On dojdzie, ale wyjść nie zdoła,bo wśród mgły nie zobaczy gałęzi,któreśmy powtykali razem, aby mu

Page 459: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

wskazywały drogę do Grimpen-Mire.Szkoda, że nie mogłam ich dzisiajwyrwać, bo byłby na waszej łasce...

Pogoń stawała się niemożliwą,dopóki mgła nie opadnie. Tymczasempozostawiliśmy Lestrada na stanowiskuw Merripit-House, a sami wraz z sirHenrykiem wróciliśmy do Baskerville-Hall.

Niepodobna już było ukrywaćprzed nim historyi Stapletonów. Zespokojem przyjął wiadomość, że ta,którą pokochał, była żoną, nie siostrąowego łotra. Lecz wzruszenie tej nocywstrząsnęły mu nerwy. Dostał gorączki.Posłaliśmy po doktora Mortimer.

Page 460: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Gdy baronet podźwignął sięz łóżka, dla odzyskania równowagiduchowej, pod opieką tego zacnegolekarza wyruszył w podróż naokołoświata. Wrócił zdrów moralniei fizycznie.

Zbliżam się do końca tej dziwnejopowieści; starałem się przelaćw czytelników obawy, które trapiły nastak długo i skończyły się tak tragicznie.

Nazajutrz po opisanych wypadkach,mgła ustąpiła i pod przewodnictwempani Stapleton zdołaliśmy dotrzeć dopunktu, skąd ścieżka prowadziła na

Page 461: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

moczary.

Nieszczęśliwa kobieta zeskwapliwością, świadczącą o głębokiejurazie do tego człowieka, który jej życiezmarnował i podeptał jej godnośćniewieścią, starała się nas wprowadzićna trop jego.

Od owego punktu, rząd wetkniętychw błoto gałęzi wskazywał kępki ziemi,po których można było przejść suchąnogą. Jeden krok fałszywy mógł naso śmierć przyprawić. Raz tylko jedenujrzeliśmy ślad, że ktoś przechodził tąniebezpieczną drogą. Wśród zielskai trawy wyzierał jakiś czarny przedmiot.

Holmes schylił się, aby go

Page 462: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

podnieść, przyczem pośliznęła mu sięnoga; gdybyśmy go nie podtrzymali,byłby wpadł w to błoto bezdenne.Podniósł się trzymając w ręku stary but.Wewnątrz, na podeszwie, była wypisanafirma: „Meyers, Toronto”.

— Warto było wziąć błotnąkąpiel! — wołał. — Jest to zaginionybut sir Henryka.

— Stapleton rzucił go tu zapewnewśród ucieczki.

— Niewątpliwie. Trzymając tenbut, wprowadzał psa na trop sirHenryka... Odgłos wystrzału zwiastowałStapletonowi, że zasadzka chybiona.Łotr uciekał z tym butem w ręku. Tu

Page 463: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

właśnie go rzucił. A zatem do tegomiejsca doszedł bezpiecznie.

Mieliśmy się dowiedzieć jeszczeinnych szczegółów, choć wiele rzeczypozostało niewyjaśnionych. Niepodobnabyło znaleźć śladów na bagnie,albowiem błoto zalewało je odrazu.Minąwszy najgłębsze moczary,szukaliśmy odbicia stóp na twardym jużgruncie. Nadaremnie. Jeśli świadectwoziemi było wiarogodne, Stapleton niedoszedł do wyspy, ku której dążył wśródmgły.

Grimpen-Mire pochłonęłonędznika. Jego kości spoczywajązapewne wśród nieprzebytychtrzęsawisk...

Page 464: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Natomiast znaleźliśmy dużo śladówpo nim na wyspie, gdzie psa ukrywał.W jednym z opuszczonych domków byłprzykuty do ściany łańcuch; pogryzionekości świadczyły, że pies był tutajwięziony. Opodal leżał szkielet małegopinczerka.

— Patrzcie! toż to faworytMortimera! — zawołał Holmes. —Stapleton potrafił ukryć psa, ale niezdołał stłumić jego wycia. Mógł byłwprawdzie trzymać go w oficynieMerripit-House, ale byłoby toryzykownem. Zdecydował się na takikrok ostatniego dnia, gdy wszystkopostawił na jedną kartę. Maść w tej otoblaszance jest zapewne mieszaninęsiarki i fosforu, którą pies był

Page 465: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

wysmarowany. Tym sposobem,korzystając z legendy, ów łotrwystraszył na śmierć sir Karola. Nicdziwnego, że Seldon uciekałz wrzaskiem. Wszak nasz przyjaciel, sirHenryk, a i my także, nie mogliśmy sięwstrzymać od okrzyku wobec takiegozjawiska. Był to pomysł piekielny! —chodziło nietylko o wystraszenie ofiary,lecz i o utrudnienie śledztwa, albowiempies, ziejący ogniem, przejmowałwłościan okolicznych strachemprzesądnym i odejmował im ochotęścigania tego potwora. Mówiłem ci tojuż raz w Londynie, Watson, a terazpowtarzam, że Stapleton byłnajniebezpieczniejszym łotrem, z jakimzdarzyło mi się spotkać w życiu.

Page 466: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf
Page 467: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf
Page 468: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

XV.

Rzut oka wstecz.

W końcu listopada Holmes i jaw wieczór ciemny i dżdżystysiedzieliśmy przy kominku w naszejbawialni na Baker-Street. Mójprzyjaciel był w wybornym humorzei skorzystałem z tego, aby go wybadaćo nieznane mi dotychczas szczegółysprawy Baskerville.

Sir Henryk i doktor Mortimerbawili w Londynie, gotując się dodalekiej podróży, która miała wzmocnić

Page 469: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

nerwy baroneta.

— Cała ta sprawa była jasnąi prostą z punktu widzenia rzekomegoStapletona — mówił Holmes,w odpowiedzi na moje pytanie. — Dlanas zaś, którzyśmy nie znali jegopobudek i celów, wydawała siętajemniczą i zawiłą. Znajdziesz mojepoglądy pod literą B w moich aktachkryminalnych.

— Wolałbym, żebyś mi toopowiedział żywem słowem.

— Dobrze, ale nie ręczę zadokładność. Pamięć może mnie mylić.Otóż moje badania wykryły, że portretrodzinny nas nie zawiódł. Ten łotr był

Page 470: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

synem Rogera Baskerville, młodszegobrata sir Karola; wywędrował doAmeryki z bardzo złą reputacyą. Ożeniłsię tam z Beryl Garcia, najpiękniejsząkobietą w Costa-Rica,a sprzeniewierzywszy znaczną sumęz publicznych funduszów, zmieniłnazwisko na Vandeleur, uciekł do Angliii założył szkołę dla chłopcóww Yorkshire. Do obrania tego zawoduskłoniła go znajomość, zawartaw drodze powrotnej z nauczycielemsuchotnikiem, niejakim Fraser. Weszliw spółkę. Dopóki Fraser żył, szkoła szładobrze i prowadzona była z poczuciemobywatelskich obowiązków, ale po jegośmierci zyskała jaknajgorszą opinię, aswreszcie okryła się hańbą. Vandeleur

Page 471: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

uznał za stosowne zmienić nazwisko.Jako Stapleton, z resztkami ukradzionychpieniędzy, z pięknymi zbioramientomologicznymi przesiedlił się doAnglii południowej.

Muzeum Brytańskie objaśniło mnie,że był powagą na polu owadoznawstwa;odkrył dużo gatunków, które nosząnazwisko Vandeleur.

Ten nikczemnik zbadał zapewneswoje stosunki rodzinne i dowiedziałsię, że jedno tylko życie ludzkie stoipomiędzy nim a olbrzymią fortuną.Przypuszczam, że w chwili osiedlaniasię w Devonshire nie miał jeszczewytkniętego jasno planu; lecz że odpoczątku żywił złe zamiary, świadczy

Page 472: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

o tem fakt, iż żonę swą podawał jakosiostrę. Widocznie miał już wtedyprojekt użycia jej za narzędzie, choć niewiedział jeszcze, jakiemi drogamidojdzie do celu.

Przedewszystkiem postarał sięosiąść jaknajbliżej siedziby swychprzodków, powtóre — nawiązaćprzyjazny stosunek z sir KarolemBaskerville, oraz z jego sąsiadami.

Baronet opowiedział mu samo psie, prześladującym ich ród,i zgotował tem sobie śmierć okropną.Stapleton — gdyż tak go będę nazywałw dalszym ciągu — wiedział, że sirKarol ma wadę serca i że gwałtownewstrząśnienie może go zabić; wiedział

Page 473: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

też, że jest przesądnym i że wierzy w tęlegendę.

Nikczemnik poznał odrazu, jakąmoże stąd korzyść osiągnąć; obmyśliłdla baroneta śmierć niezawodną, zaktórą nikt nie mógł być pociągnięty doodpowiedzialności.

Przeprowadził swój plan bardzozręcznie. Zwyczajny łotr byłby użył psarozjuszonego — on nadał mu jeszczepozory piekielnej bestyi. Kupiłnajdziksze i największe psisko, jakiemógł dostać u handlarzy Ross andMangles w Londynie. Przywiódł go dostacyi North Devon, odległej odBaskerville-Hall i nadłożył ogromnykawał drogi, idąc łąką i moczarami, aby

Page 474: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

go nikt nie spostrzegł. Wpierw wynalazłdla niego schronienie w Grimpen-Mirei tam go odrazu wprowadził. Trzymał gona łańcuchu i czekał sposobności. Aleniełatwo było ją znaleźć.

Stary baronet nie wychodził nigdyza obręb pałacu po zachodzie słońca.Kilkakrotnie Stapleton czyhał na niegoz psem, lecz bezskutecznie. Wtedy-tookoliczni włościanie widzieli ogromnepsisko, co spowodowało wskrzeszenielegendy.

Stapleton miał nadzieję, że jegożona zdoła doprowadzić sir Karola dozguby, lecz natrafił na niespodziewanyopór. Nie chciała rozkochywać staregogentlemana; oni groźby, ani nawet kije

Page 475: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

nie zdołały ją skłonić do tak niecnegowspólnictwa. Stapleton musiał działaćsam.

Pomogła mu dobroczynność sirKarola. Zacny starzec, zwiedzionypozorami, polubił Stapletona i za jegopośrednictwem świadczył dużo dobrego,między innymi pani Laurze Lyons.Stapleton poznał ją przypadkowo,zainteresował się niby jej losemi wzbudził dla niej współczuciew litościwem sercu baroneta; że zaśpotrafił zyskiwać względy kobieti przedstawił się jako kawaler, wkrótcezdobył nietylko zaufanie, lecz i sercepięknej Laury; dawał jej też dozrozumienia, że się z nią ożeni, jeśli onarozwiedzie się z mężem.

Page 476: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Usłyszawszy, że sir Karol, z poradydoktora Mortimer, zamierza opuścićBaskerville-Hall, postanowił działaćbezwłocznie, w obawie, aby ofiara niewysunęła się z jego szponów. Skłoniłzatem panią Lyons do napisania listu,w którym błagała baroneta o przybyciedo furtki ogrodowej w przeddzień jegowyjazdu do Londynu. Następnie odradziłjej stawić się na miejscu umówionem.

Wracając wieczorem z Coombe-Tracey, spuścił psa z łańcucha,posmarował go fosforemi przyprowadził do furtki, wiedząc, żestary gentleman zjawi się przy niej odstrony pałacu.

Pies, poszczuły przez swego pana,

Page 477: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

przeskoczył przez furtkę i ścigałbiednego baroneta; ten uciekał aleja,widzów, wołając o pomoc. Pies biegłtrawnikiem, baronet aleją żwirową;dlatego pozostały tylko ślady jegokroków.

Widząc, że leży bez ruchu, pieszbliżył się zapewne, obwąchał go, a gdypoczuł, że już nie żyje, zawrócił się.Stapleton przywołał go, odprowadził doimprowizowanej budy w Grimpen-Mirei uwiązał znowu na łańcuchu.

Śmierć sir Karola pozostałaniewyjaśniona; władze policyjne łamałysobie głowę nad jej przyczyną, okolicabyła w strachu, wreszcie oddano sprawęw nasze ręce.

Page 478: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Rozumiesz piekielny podstęp tegołotra; tak się urządził, że nie można byłoznaleźć śladów zbrodni, ani wytoczyćprocesu mordercy. Jedyny jego wspólnikzdradzić go nic mógł. Obie kobiety,wplątane w tę sprawę: pani Stapletoni pani Laura Lyons, miały pewnepodejrzenia; mrs. Stapleton wiedziałanawet o złych zamiarach męża względemsir Karola, a także o istnieniu psa. Mrs.Lyons nie miała wprawdzie pojęcia anio jednem, ani o drugiem, leczzastanowiło ją, że śmierć staregogentlemana wynikła o godzinie,wyznaczonej na spotkanie z nią. Obiekobiety znajdowały się jednak podwpływem tego łotra — nie miał powoduobawiać się zdrady z ich strony.

Page 479: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Pierwsza część szatańskiegozadania była spełniona, pozostawaładruga, trudniejsza.

Stapleton mógł na razie niewiedzieć o istnieniu spadkobiercyw Kanadzie. Bądź co bądź, dowiedziałsię o tem wkrótce po śmierci sir Karolaod swego przyjaciela, doktora Mortimer,który go też uwiadomił o przybyciu sirHenryka.

Pierwszą myślą Stapletona byłozapewne zgładzić go ze świataw Londynie. Stracił zaufanie do żony odchwili, gdy nie chciała mu pomagaćw nastawianiu sideł na sir Karola. Bałsię jednak zostawić ją samą na dłuższyczas, dlatego wziął ją ze sobą do

Page 480: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Londynu.

Doszedłem, że zamieszkaliw hotelu Mexborough, przy CravenStreet. Stapleton zamykał żonę na klucza sam, przyprawiwszy brodę, dlaniepoznaki, śledził każdy krok doktoraMortimer, jeździł za nim na Baker-Street, a następnie na dworzec i dohotelu Northumberland.

Żona domyślała się jego planów,lecz obawiała się ostrzedz upatrzonąofiarę. Gdyby list wpadł w ręceStapletona, jej własne życie byłobyw niebezpieczeństwie.

Jak wiemy, wpadła na myślwycięcia z gazety słów, któremi

Page 481: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

ostrzegała baroneta. List doszedł rąkbaroneta i był pierwsza zapowiedziąniebezpieczeństwa.

Stapleton postarał się o but sirHenryka, aby w razie danym wyzyskaćwęch psa i wprowadzić go na tropofiary.

Posługacz hotelowy dostarczył muobuwia, za hojną pewnie opłatą; leczpierwszy but wykradziony, był nowy;Stapleton kazał go podrzucić i dostałdrugi, noszony. Ten drobny faktwprowadził mnie odrazu na domysł, żeprześladowca sir Henryka chce użyć psado swych celów.

Nazajutrz baronet przybył tutaj;

Page 482: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Stapleton śledził go w dorożce. Sądzącz tego, że mnie znał i wiedział, gdziemieszkam, gotów jestem przypuścić, żejuż poprzednio miał powody obawiaćsię mojej działalności wywiadowczeji ze nie był nowicyuszem na poluzbrodni.

W ciągu trzech lat ostatnichokradziono w Devonshire cztery dwory.W żadnym wypadku złoczyńcy niezostali ujęci. Wreszcie w maju rokubieżącego zrabowano Folkstone-Court,przyczem został zabity służący, którypierwszy dostrzegł zamaskowanegozłodzieja.

Mógłbym ręczyć, że był nimStapleton, który w ten sposób zasilał

Page 483: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

swe fundusze. Mieliśmy dowód jegobezczelności w tem, że podał mojenazwisko dorożkarzowi. Zrozumiałwtedy, iż go śledzę i że nie będzie mógłspełnić swych zamiarów w Londynie.Powrócił do Devonshire i oczekiwałtam przybycia baroneta.

— Przepraszam cię — rzekłem. —Czy mógłbyś mi wyjaśnić, kto żywił psapodczas pobytu Stapletona w Londynie?

— Ważna to kwestya — odparł. —Zastanawiałem się nad nią i doszedłemdo przekonania, że Stapleton miałwspólnika. W Merripit-House był starylokaj, Antoni. Wiem, że pozostawału niego w służbie conajmniej lat kilka,bo widziano go za czasów, gdy

Page 484: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Stapleton był kierownikiem szkoływ Yorkshire. Ten człowiek musiałwiedzieć, że Beryl jest żoną, nie siostrąjego pana. Po zamachu na sir Henryka,Antoni zniknął bez śladu.

Otóż to imię, rzadkie w Anglii, jestbardzo pospolite w Hiszpanii i wAmeryce hiszpańskiej. Ów służący,również jak i pani Stapleton, mówił poangielsku płynnie, lecz z akcentemmiękkim, południowym. Widziałem samAntoniego, idącego do Grimpen-Mireścieżką, wytkniętą przez Stapletona.Zapewne ten, podczas jegonieobecności, żywił psa, choć zapewnenie wiedział, do jakiego celu jestprzeznaczony.

Page 485: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Teraz słówko o mojej działalnościw czasie, gdyś przebywał z sirHenrykiem w Baskerville-Hall.Pamiętasz może, jak oglądając papier,na którym były przyklejone słowa,wycięte z Timesa, badałem znak wodny;trzymałem wtedy papier przy oczach.Otóż zaleciała mnie subtelna wońbiałego jaśminu.

Jest siedemdziesiąt pięć gatunkówperfum, które każdy detektyw powinienrozróżniać; wiele wypadków zależy odszybkiego poznawania perfum. Jaśminnaprowadził mnie na domysł, że listzostał przesłany przez kobietę. Jużwtedy moje podejrzenia zwróciły się kuStapletonom.

Page 486: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Wiedziałem więc o istnieniu psa i omiejscu zamieszkania mordercy, zanimwyruszyliście do Devonshire.

Postanowiłem śledzić Stapletona.Oczywiście nie mógłbym tego dokonać,przebywając z wami, albowiem łotrmiałby się na baczności. Zwiodłemwszystkich, nie wyłączając ciebie,i zjawiłem się potajemnie, wówczas,gdy sądziliście wszyscy, że bawięw Londynie.

Ukrywałem się przeważniew Coombe-Tracey, chroniąc sięw jaskini na moczarach tylko wtedy, gdymoja obecność na polu działania byłaniezbędną. Cartwright w przebraniuchłopca wiejskiego, oddawał mi

Page 487: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

znaczne usługi. Dostarczał mipożywienia i czystej bielizny. Podczasgdym ja śledził Stapletona, on śledziłciebie, tak, że wiedziałem o każdymtwoim kroku.

Mówiłem ci już, że twoje raportydochodziły mnie szybko, odsyłano mi jenatychmiast z Baker-Street do Coombe-Tracey. Przydały mi się bardzo,zwłaszcza biografia Stapletona.Pomogła mi ona wykryć jego tożsamośći stosunek do pięknej towarzyszki.

Sprawa powikłała się przezucieczkę więźnia Seldona i jegoporozumienie się z Barrymorami. I tęzawiłość rozplątałeś, choć i jadoszedłem do tego samego wyniku, na

Page 488: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

mocy własnych spostrzeżeń.

W chwili, gdyś mnie odnalazł namoczarach, miałem już w ręku wszystkienici spisku, lecz nie posiadałemmateryału dowodowego, z którymmógłbym stanąć przed sądem.

Nawet zamach na sir Henryka,który skończył się śmiercią Seldona,nieszczęsnego więźnia, nie mógł nampomódz do wykazania zbrodniczościStapletona.

Nie było innej rady, jak goschwytać na gorącym uczynku, a w tymcelu musiałem użyć sir Henryka,z narażeniem jego nerwów. Przyznaję, żemoja w tem wina: trzeba było

Page 489: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

poprowadzić sprawę inaczeji oszczędzić naszemu klientowi tejprzykrości, ale nie mogłem przewidzieć,że ten łotr posmaruje psa siarką i żeowej nocy będzie mgła, dzięki czemu sirHenryk nie mógł widzieć z oddaliczworonożnego sprzymierzeńcaStapletona, który wyskoczył znienackai przestraszył tego odważnegoczłowieka. Zresztą doktor Mortimeri wezwani specyaliści upewniają, żenasz przyjaciel powróci niebawem dorównowagi i że odzyska spokój ducha,zachwiany nietylko tym wypadkiem, leczi sercowym zawodem.

Pozostaje mi już tylko zaznaczyćrolę pani Stapleton. Mąż wywierał nanią wpływ demoniczny; niewiadomo,

Page 490: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

czy go bardziej kochała, czy też się bała.Bądź co bądź, słuchała go niewolniczo,stawiając mu opór wtedy tylko, gdychciał ją zmusić do wspólnictwaw zbrodni. Pragnęła ostrzedz sirHenryka, bez narażenia męża;próbowała kilkakrotnie, leczbezskutecznie.

Stapleton był zdolny do zazdrości:widząc, że baronet zaleca się do jegożony, choć to leżało w jego zamiarach,nie mógł jednak powstrzymać się odgwałtownego wybuchu. Opamiętawszysię, udawał, że sprzyja rodzącemu sięuczuciu, zapraszał sir Henryka doMerripit-House, w nadziei, że wcześniejczy później nadarzy się sposobnośćwciągnięcia go w zasadzkę.

Page 491: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Nagle w dniu, oznaczonym nazamach, żona oświadczyła sięprzeciwko niemu. Do uszu jej doszławieść o nagłej śmierci zbiegłegowięźnia na moczarach, a że wiedziała, iżpies trzymany jest tam na uwięzi,domyśliła się, jaką śmierć Stapletongotuje sir Henrykowi, tembardziej, gdymąż przyprowadził psa i zamknął gow oficynie.

Owego wieczora, przedprzybyciem sir Henryka na obiad, wśródmałżonków wynikła sprzeczka. Berylnazwała męża zbrodniarzem;rozwścieczony, chcąc ją dotknąćboleśnie, oznajmił jej, że kocha inną.

To brutalne wyznanie zerwało

Page 492: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

ostatnie pęta, łączące ją z nędznikiem,i wznieciło w jej sercu nienawiśći pragnienie zemsty.

On spostrzegł tę zmianę,i obawiając się, aby go nie zdradziła,uwiązał ją do słupa i zamknął na klucz.Pewien był, że po dokonanej zbrodni,gdy cała okolica przypisywać będzieśmierć sir Henryka przekleństwu,ciążącemu na jego rodzie, on, Stapleton,zręcznem kłamstwem i pochlebstwemzdoła odzyskać uczucie swej żony,skłonić ją do milczenia i do przyjęciafaktów dokonanych.

Na tem polu spotkałby go zawódniewątpliwy. Kobieta, w której żyłachpłynie krew hiszpańska, nie zapomina

Page 493: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

podobnej urazy.

Oto i wszystko, co wiem o tejciekawej sprawie. Jedno tylko pozostajedo wyjaśnienia: w jaki sposóbStapleton, doszedłszy do sukcesyi, byłbywyjaśnił, dlaczego tak długozamieszkiwał w pobliżu Baskerville-Hall pod przybranem nazwiskiem?W jaki sposób byłby się upomniało spadek, bez zwrócenia podejrzeń?

Pani Stapleton zeznaje, iż jej mążmiał w tym względzie kilka projektów:albo upomnieć się o sukcesyę z Amerykipołudniowej i tam dowieść swejtożsamości i uzyskać fortunę, nieprzyjeżdżając do Anglii; albo dostarczyćjakiemu wspólnikowi potrzebnych

Page 494: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

legitymacyj i za jego pośrednictwemspadek otrzymać; albo prowadzić samsprawę na miejscu, lecz pod innąpostacią zewnętrzną, w takiemprzebraniu, żeby nikt poznać go niemógł. Znając go, jestem pewien, żewybrnąłby z tych trudności.

A teraz, mój drogi, dość już o tejsprawie. Kosztowała nas niemało trudu.Zasłużyliśmy na rozrywkę. Dziś dają„Hugonotów”. Wziąłem lożę. Czyśsłyszał kiedy Reszków? Ubierzemy sięzaraz i przed widowiskiem pojedziemyna obiad do pierwszorzędnejrestauracyi. Dobrze?...

Page 495: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

K O N I E C .

Page 496: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf
Page 497: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

PRZYPISY[1] Mire — błoto.

Page 498: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf
Page 499: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

SPROSTOWANIA[A] Sprostowanie. Na str. 35-ej, w w.14 i 13 od dołu, zam.: „Tylko jednosłowo: „trzęsawiska” było wypisanedrukowanemi literami,atramentem”, — powinno być: „Tylkojedno słowo: „trzęsawiska” byłowypisane atramentem, reszta zaśdrukowanemi literami”.

[B] Sprostowanie. Na str. 189,w poprzednim dodatku, zakradła siępomyłka druku: zamiast „martwezwłoki sir Karola Baskerville”, —powinno być: „martwe zwłoki sirHenryka Baskerville”.

Page 500: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf
Page 501: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf
Page 502: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

UWAGI DO WYDANIA ELEKTRONICZNEGOZachowano oryginalną ortografię i interpunkcję, również w wypadkach, gdyodbiegały one od współcześnie przyjętych. Poprawiono natomiast omyłki, którewyglądały na błędy drukarskie.

Powieść drukowana była w odcinkach; w dwóch wypadkach zdarzyło się, żew numerze późniejszym wydrukowano sprostowanie dotyczące omyłki drukarskiejw numerze wcześniejszym. Sprostowań tych nie naniesiono w niniejszej wersjitekstu, zachowano natomiast ich treść w formie przypisów, dodając odniesienia donich w odpowiednich miejscach w tekście. Są to przypisy oznaczone literami,w odróżnieniu od przypisów oznaczonych cyframi, które w tekście występowałyfaktycznie jako przypisy.

NIEKONSEKWENCJE w tekście (niekorygowane)

W trakcie redagowania wersji elektronicznej zwrócono także uwagę naniekonsekwencje występujące w oryginalnym tekście. Niekonsekwencji tych niekorygowano. Poniższa lista wskazuje na różnice w pisowni podobnych słów lub

Page 503: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

zwrotów, liczby w nawiasach oznaczają ilość wystąpień danej formy w tekście.

Oxford street (1);Oxford Street (1);Oxford-Street (1);Lafter-Hall (2, w tym jedno poprawione z „Lofter-Hall”),Lafterhall (1)farmerem (1);farmerów (1);farmy (1);fermerów (1);fermerzy (1);fermę (1);fermy (3)4 Maja (1);4 maja (1)Baskerville'a (1);Baskervilla (3)Baskerville-Hall (23);Baskerville Hall (10)„zauważył Watson.” - powinno być „zauważyłem”; w oryginale w tym miejscu

Page 504: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

nie ma odniesienia do tego, kto mówi.

POPRAWKI wprowadzone do tekstu

strona było2 Canon'a Doyle'a5 „r. 1884”9 wysuwają y13 Baaskerville16 głosy16 Baskerwille22 Stupleton23 ocyma27 przysznać27 Pie,33 skrzypce

Page 505: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

44 -- Zwiedzisz każdy z nich pokolei,

47 Glocester48 zdołomy49 pałacu50 pytał Holmes?51 bardze52 wyobył52 dziwna59 Lofter-Hall62 pederznie63 ocozyma63 doktór66 ułyszałem87 pierwiastku87 Lafter-Hall

Page 506: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

91 Zdrzyt

93 Baryl95 grążącem96 bęędę97 do do105 naganki106 szczycie,110 Stepleton111 któz112 Combe-Tracey119 wyruszy121 Coombe-Tracy127 rzełem135 Musisz143 bąoź

Page 507: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

154 Ow155 która,

155 ścikały165 muzem170 prytanie179 do tknąć

Page 508: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

End of Project Gutenberg's TajemnicaBaskerville'ów, by Arthur Conan Doyle

*** END OF THIS PROJECT GUTENBERG EBOOKTAJEMNICA BASKERVILLE'ÓW ***

***** This file should be named 34079-h.htm or 34079-h.zip *****This and all associated files of variousformats will be found in: http://www.gutenberg.org/3/4/0/7/34079/

Produced by Ewa "czupirek" Jaros and theOnline DistributedProofreading Team athttp://dp.rastko.net (this file wascreated from images generously madeavailable by CBN Polona- http://www.polona.pl)

Page 509: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Updated editions will replace theprevious one--the old editionswill be renamed.

Creating the works from public domainprint editions means that noone owns a United States copyright inthese works, so the Foundation(and you!) can copy and distribute it inthe United States withoutpermission and without paying copyrightroyalties. Special rules,set forth in the General Terms of Usepart of this license, apply tocopying and distributing ProjectGutenberg-tm electronic works toprotect the PROJECT GUTENBERG-tm conceptand trademark. ProjectGutenberg is a registered trademark, andmay not be used if youcharge for the eBooks, unless youreceive specific permission. If youdo not charge anything for copies ofthis eBook, complying with therules is very easy. You may use this

Page 510: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

eBook for nearly any purposesuch as creation of derivative works,reports, performances andresearch. They may be modified andprinted and given away--you may dopractically ANYTHING with public domaineBooks. Redistribution issubject to the trademark license,especially commercialredistribution.

*** START: FULL LICENSE ***

THE FULL PROJECT GUTENBERG LICENSEPLEASE READ THIS BEFORE YOU DISTRIBUTEOR USE THIS WORK

To protect the Project Gutenberg-tmmission of promoting the freedistribution of electronic works, byusing or distributing this work(or any other work associated in any waywith the phrase "ProjectGutenberg"), you agree to comply with

Page 511: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

all the terms of the Full ProjectGutenberg-tm License (available withthis file or online athttp://gutenberg.net/license).

Section 1. General Terms of Use andRedistributing Project Gutenberg-tmelectronic works

1.A. By reading or using any part ofthis Project Gutenberg-tmelectronic work, you indicate that youhave read, understand, agree toand accept all the terms of this licenseand intellectual property(trademark/copyright) agreement. If youdo not agree to abide by allthe terms of this agreement, you mustcease using and return or destroyall copies of Project Gutenberg-tmelectronic works in your possession.If you paid a fee for obtaining a copyof or access to a ProjectGutenberg-tm electronic work and you donot agree to be bound by the

Page 512: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

terms of this agreement, you may obtaina refund from the person orentity to whom you paid the fee as setforth in paragraph 1.E.8.

1.B. "Project Gutenberg" is aregistered trademark. It may only beused on or associated in any way with anelectronic work by people whoagree to be bound by the terms of thisagreement. There are a fewthings that you can do with most ProjectGutenberg-tm electronic workseven without complying with the fullterms of this agreement. Seeparagraph 1.C below. There are a lot ofthings you can do with ProjectGutenberg-tm electronic works if youfollow the terms of this agreementand help preserve free future access toProject Gutenberg-tm electronicworks. See paragraph 1.E below.

1.C. The Project Gutenberg LiteraryArchive Foundation ("the Foundation"or PGLAF), owns a compilation copyright

Page 513: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

in the collection of ProjectGutenberg-tm electronic works. Nearlyall the individual works in thecollection are in the public domain inthe United States. If anindividual work is in the public domainin the United States and you arelocated in the United States, we do notclaim a right to prevent you fromcopying, distributing, performing,displaying or creating derivativeworks based on the work as long as allreferences to Project Gutenbergare removed. Of course, we hope thatyou will support the ProjectGutenberg-tm mission of promoting freeaccess to electronic works byfreely sharing Project Gutenberg-tmworks in compliance with the terms ofthis agreement for keeping the ProjectGutenberg-tm name associated withthe work. You can easily comply withthe terms of this agreement bykeeping this work in the same formatwith its attached full ProjectGutenberg-tm License when you share it

Page 514: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

without charge with others.

1.D. The copyright laws of the placewhere you are located also governwhat you can do with this work. Copyright laws in most countries are ina constant state of change. If you areoutside the United States, checkthe laws of your country in addition tothe terms of this agreementbefore downloading, copying, displaying,performing, distributing orcreating derivative works based on thiswork or any other ProjectGutenberg-tm work. The Foundation makesno representations concerningthe copyright status of any work in anycountry outside the UnitedStates.

1.E. Unless you have removed allreferences to Project Gutenberg:

1.E.1. The following sentence, withactive links to, or other immediateaccess to, the full Project Gutenberg-tm

Page 515: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

License must appear prominentlywhenever any copy of a ProjectGutenberg-tm work (any work on which thephrase "Project Gutenberg" appears, orwith which the phrase "ProjectGutenberg" is associated) is accessed,displayed, performed, viewed,copied or distributed:

This eBook is for the use of anyoneanywhere at no cost and withalmost no restrictions whatsoever. Youmay copy it, give it away orre-use it under the terms of the ProjectGutenberg License includedwith this eBook or online atwww.gutenberg.net

1.E.2. If an individual ProjectGutenberg-tm electronic work is derivedfrom the public domain (does not containa notice indicating that it isposted with permission of the copyrightholder), the work can be copiedand distributed to anyone in the UnitedStates without paying any fees

Page 516: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

or charges. If you are redistributingor providing access to a workwith the phrase "Project Gutenberg"associated with or appearing on thework, you must comply either with therequirements of paragraphs 1.E.1through 1.E.7 or obtain permission forthe use of the work and theProject Gutenberg-tm trademark as setforth in paragraphs 1.E.8 or1.E.9.

1.E.3. If an individual ProjectGutenberg-tm electronic work is postedwith the permission of the copyrightholder, your use and distributionmust comply with both paragraphs 1.E.1through 1.E.7 and any additionalterms imposed by the copyright holder. Additional terms will be linkedto the Project Gutenberg-tm License forall works posted with thepermission of the copyright holder foundat the beginning of this work.

1.E.4. Do not unlink or detach or

Page 517: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

remove the full Project Gutenberg-tmLicense terms from this work, or anyfiles containing a part of thiswork or any other work associated withProject Gutenberg-tm.

1.E.5. Do not copy, display, perform,distribute or redistribute thiselectronic work, or any part of thiselectronic work, withoutprominently displaying the sentence setforth in paragraph 1.E.1 withactive links or immediate access to thefull terms of the ProjectGutenberg-tm License.

1.E.6. You may convert to anddistribute this work in any binary,compressed, marked up, nonproprietary orproprietary form, including anyword processing or hypertext form. However, if you provide access to ordistribute copies of a ProjectGutenberg-tm work in a format other than"Plain Vanilla ASCII" or other formatused in the official version

Page 518: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

posted on the official ProjectGutenberg-tm web site(www.gutenberg.net),you must, at no additional cost, fee orexpense to the user, provide acopy, a means of exporting a copy, or ameans of obtaining a copy uponrequest, of the work in its original"Plain Vanilla ASCII" or otherform. Any alternate format must includethe full Project Gutenberg-tmLicense as specified in paragraph 1.E.1.

1.E.7. Do not charge a fee for accessto, viewing, displaying,performing, copying or distributing anyProject Gutenberg-tm worksunless you comply with paragraph 1.E.8or 1.E.9.

1.E.8. You may charge a reasonable feefor copies of or providingaccess to or distributing ProjectGutenberg-tm electronic works providedthat

Page 519: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

- You pay a royalty fee of 20% of thegross profits you derive from the use of Project Gutenberg-tmworks calculated using the method you already use to calculate yourapplicable taxes. The fee is owed to the owner of the ProjectGutenberg-tm trademark, but he has agreed to donate royaltiesunder this paragraph to the Project Gutenberg Literary ArchiveFoundation. Royalty payments must be paid within 60 daysfollowing each date on which you prepare (or are legally required toprepare) your periodic tax returns. Royalty payments shouldbe clearly marked as such and sent to the Project GutenbergLiterary Archive Foundation at the address specified in Section 4,"Information about donations to the Project Gutenberg LiteraryArchive Foundation."

- You provide a full refund of any money

Page 520: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

paid by a user who notifies you in writing (or by e-mail)within 30 days of receipt that s/he does not agree to the terms of thefull Project Gutenberg-tm License. You must require such auser to return or destroy all copies of the workspossessed in a physical medium and discontinue all use of and allaccess to other copies of Project Gutenberg-tm works.

- You provide, in accordance withparagraph 1.F.3, a full refund of any money paid for a work or areplacement copy, if a defect in the electronic work is discovered andreported to you within 90 days of receipt of the work.

- You comply with all other terms ofthis agreement for free distribution of Project Gutenberg-tm works.

Page 521: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

1.E.9. If you wish to charge a fee ordistribute a Project Gutenberg-tmelectronic work or group of works ondifferent terms than are setforth in this agreement, you must obtainpermission in writing fromboth the Project Gutenberg LiteraryArchive Foundation and MichaelHart, the owner of the ProjectGutenberg-tm trademark. Contact theFoundation as set forth in Section 3below.

1.F.

1.F.1. Project Gutenberg volunteers andemployees expend considerableeffort to identify, do copyrightresearch on, transcribe and proofreadpublic domain works in creating theProject Gutenberg-tmcollection. Despite these efforts,Project Gutenberg-tm electronicworks, and the medium on which they maybe stored, may contain"Defects," such as, but not limited to,

Page 522: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

incomplete, inaccurate orcorrupt data, transcription errors, acopyright or other intellectualproperty infringement, a defective ordamaged disk or other medium, acomputer virus, or computer codes thatdamage or cannot be read byyour equipment.

1.F.2. LIMITED WARRANTY, DISCLAIMER OFDAMAGES - Except for the "Rightof Replacement or Refund" described inparagraph 1.F.3, the ProjectGutenberg Literary Archive Foundation,the owner of the ProjectGutenberg-tm trademark, and any otherparty distributing a ProjectGutenberg-tm electronic work under thisagreement, disclaim allliability to you for damages, costs andexpenses, including legalfees. YOU AGREE THAT YOU HAVE NOREMEDIES FOR NEGLIGENCE, STRICTLIABILITY, BREACH OF WARRANTY OR BREACHOF CONTRACT EXCEPT THOSEPROVIDED IN PARAGRAPH 1.F.3. YOU AGREE

Page 523: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

THAT THE FOUNDATION, THETRADEMARK OWNER, AND ANY DISTRIBUTORUNDER THIS AGREEMENT WILL NOT BELIABLE TO YOU FOR ACTUAL, DIRECT,INDIRECT, CONSEQUENTIAL, PUNITIVE ORINCIDENTAL DAMAGES EVEN IF YOU GIVENOTICE OF THE POSSIBILITY OF SUCHDAMAGE.

1.F.3. LIMITED RIGHT OF REPLACEMENT ORREFUND - If you discover adefect in this electronic work within 90days of receiving it, you canreceive a refund of the money (if any)you paid for it by sending awritten explanation to the person youreceived the work from. If youreceived the work on a physical medium,you must return the medium withyour written explanation. The person orentity that provided you withthe defective work may elect to providea replacement copy in lieu of arefund. If you received the workelectronically, the person or entityproviding it to you may choose to give

Page 524: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

you a second opportunity toreceive the work electronically in lieuof a refund. If the second copyis also defective, you may demand arefund in writing without furtheropportunities to fix the problem.

1.F.4. Except for the limited right ofreplacement or refund set forthin paragraph 1.F.3, this work isprovided to you 'AS-IS' WITH NO OTHERWARRANTIES OF ANY KIND, EXPRESS ORIMPLIED, INCLUDING BUT NOT LIMITED TOWARRANTIES OF MERCHANTIBILITY OR FITNESSFOR ANY PURPOSE.

1.F.5. Some states do not allowdisclaimers of certain impliedwarranties or the exclusion orlimitation of certain types of damages.If any disclaimer or limitation setforth in this agreement violates thelaw of the state applicable to thisagreement, the agreement shall beinterpreted to make the maximumdisclaimer or limitation permitted by

Page 525: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

the applicable state law. Theinvalidity or unenforceability of anyprovision of this agreement shall notvoid the remaining provisions.

1.F.6. INDEMNITY - You agree toindemnify and hold the Foundation, thetrademark owner, any agent or employeeof the Foundation, anyoneproviding copies of Project Gutenberg-tmelectronic works in accordancewith this agreement, and any volunteersassociated with the production,promotion and distribution of ProjectGutenberg-tm electronic works,harmless from all liability, costs andexpenses, including legal fees,that arise directly or indirectly fromany of the following which you door cause to occur: (a) distribution ofthis or any Project Gutenberg-tmwork, (b) alteration, modification, oradditions or deletions to anyProject Gutenberg-tm work, and (c) anyDefect you cause.

Page 526: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Section 2. Information about theMission of Project Gutenberg-tm

Project Gutenberg-tm is synonymous withthe free distribution ofelectronic works in formats readable bythe widest variety of computersincluding obsolete, old, middle-aged andnew computers. It existsbecause of the efforts of hundreds ofvolunteers and donations frompeople in all walks of life.

Volunteers and financial support toprovide volunteers with theassistance they need are critical toreaching Project Gutenberg-tm'sgoals and ensuring that the ProjectGutenberg-tm collection willremain freely available for generationsto come. In 2001, the ProjectGutenberg Literary Archive Foundationwas created to provide a secureand permanent future for ProjectGutenberg-tm and future generations.

Page 527: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

To learn more about the ProjectGutenberg Literary Archive Foundationand how your efforts and donations canhelp, see Sections 3 and 4and the Foundation web page athttp://www.pglaf.org.

Section 3. Information about theProject Gutenberg Literary ArchiveFoundation

The Project Gutenberg Literary ArchiveFoundation is a non profit501(c)(3) educational corporationorganized under the laws of thestate of Mississippi and granted taxexempt status by the InternalRevenue Service. The Foundation's EINor federal tax identificationnumber is 64-6221541. Its 501(c)(3)letter is posted athttp://pglaf.org/fundraising. Contributions to the Project GutenbergLiterary Archive Foundation are taxdeductible to the full extent

Page 528: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

permitted by U.S. federal laws and yourstate's laws.

The Foundation's principal office islocated at 4557 Melan Dr. S.Fairbanks, AK, 99712., but itsvolunteers and employees are scatteredthroughout numerous locations. Itsbusiness office is located at809 North 1500 West, Salt Lake City, UT84116, (801) 596-1887, [email protected]. Email contact linksand up to date contactinformation can be found at theFoundation's web site and officialpage at http://pglaf.org

For additional contact information: Dr. Gregory B. Newby Chief Executive and Director [email protected]

Section 4. Information about Donationsto the Project GutenbergLiterary Archive Foundation

Page 529: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Project Gutenberg-tm depends upon andcannot survive without widespread public support and donations tocarry out its mission ofincreasing the number of public domainand licensed works that can befreely distributed in machine readableform accessible by the widestarray of equipment including outdatedequipment. Many small donations($1 to $5,000) are particularlyimportant to maintaining tax exemptstatus with the IRS.

The Foundation is committed to complyingwith the laws regulatingcharities and charitable donations inall 50 states of the UnitedStates. Compliance requirements are notuniform and it takes aconsiderable effort, much paperwork andmany fees to meet and keep upwith these requirements. We do notsolicit donations in locationswhere we have not received written

Page 530: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

confirmation of compliance. ToSEND DONATIONS or determine the statusof compliance for anyparticular state visit http://pglaf.org

While we cannot and do not solicitcontributions from states where wehave not met the solicitationrequirements, we know of no prohibitionagainst accepting unsolicited donationsfrom donors in such states whoapproach us with offers to donate.

International donations are gratefullyaccepted, but we cannot makeany statements concerning tax treatmentof donations received fromoutside the United States. U.S. lawsalone swamp our small staff.

Please check the Project Gutenberg Webpages for current donationmethods and addresses. Donations areaccepted in a number of otherways including including checks, onlinepayments and credit card

Page 531: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

donations. To donate, please visit:http://pglaf.org/donate

Section 5. General Information AboutProject Gutenberg-tm electronicworks.

Professor Michael S. Hart is theoriginator of the Project Gutenberg-tmconcept of a library of electronic worksthat could be freely sharedwith anyone. For thirty years, heproduced and distributed ProjectGutenberg-tm eBooks with only a loosenetwork of volunteer support.

Project Gutenberg-tm eBooks are oftencreated from several printededitions, all of which are confirmed asPublic Domain in the U.S.unless a copyright notice is included. Thus, we do not necessarilykeep eBooks in compliance with anyparticular paper edition.

Page 532: Tajemnica Baskerville'ow_ dziwn - Arthur Conan Doyle.pdf

Most people start at our Web site whichhas the main PG search facility:

http://www.gutenberg.net

This Web site includes information aboutProject Gutenberg-tm,including how to make donations to theProject Gutenberg LiteraryArchive Foundation, how to help produceour new eBooks, and how tosubscribe to our email newsletter tohear about new eBooks.