SYMBOLE NARODOWEJ TO ŻSAMOŚCI - Alma Mater · nie zabrak ło tak że przedstawicieli w ładz...

6
ALMA MATER 65 K rakowska Herbaciarna Naukowa „Aromaty Wiedzy” już od ponad roku w każdy pierwszy czwartek miesiąca o godzi- nie 16 przyciąga do auli Polskiej Akademii Umiej ę tno ś ci t ł umy młodych ludzi zafascynowanych poszerzaniem swoich wiadomości, szczególnie z zakresu historii, literatury i sztuki. Edukacyjny projekt, zainicjowany przez Fun- dację Panteon Narodowy na Skałce, o którym na łamach „Alma Mater” pisaliśmy już wielokrotnie, skie- rowany jest nie tylko do uczniów, ale także do nauczycieli. Młodzi uczestnicy przedsięwzięcia mają możliwość wysłuchania wykładów najwybitniejszych profesorów UJ i PAU, biorą udział w dyskusjach, konkursach, wygłaszają własne referaty. Ich opiekunowie nato- miast mogą uczestniczyć w konkursach metodycznych na pisanie scenariuszy zajęć inspirowanych tematami spotkań Herbaciarni. Najlepsi i najaktywniejsi co miesiąc otrzymują dyplomy i różne atrakcyjne wyróżnienia, a nagrodą główną, przyznawaną raz w roku kilkunastu najzdolniejszym uczestni- kom projektu, jest kilkudniowy wyjazd za granicę – w ubiegł ym roku był a to trzydniowa wycieczka do Lwowa, w tym roku organizatorzy przewidują wyjazd do Wilna. Nic więc dziwnego, że Aromaty Wiedzy zyskały sobie już całkiem spore grono zwolen- ników, i to nie tyl- ko z Krakowa, ale również innych, nierzadko dość odległych, miast Małopolski. Sta- ł ymi bywalcami Herbaciarni są na przykład uczniowie i nauczyciele ze szkół w Wadowicach, Kętach, Andrychowie czy Gorlicach. Podczas nie- których spotkań aula PAU z trudem może pomieścić wszystkich goś- ci. Wychodząc takiemu zainteresowaniu naprzeciw, organizatorzy postanowili otworzyć Herbaciarnię również poza Krakowem! I tak, 15 stycznia 2009 roku Aromaty Wiedzy zainaugurowały działal- ność w Nowym Sączu. Licznie zgromadzonych w sali ratusza gości, wśród których nie zabrakło także przedstawicieli władz miasta, w tym wicepre- SYMBOLE NARODOWEJ TOŻSAMOŚCI Inauguracja Herbaciarni Naukowej w Nowym Sączu zydent Bożeny Jawor, powitał prezes Fundacji Marek Wasiak. W swym wystąpieniu poinformował, że spotkania Herbaciarni w Nowym Są czu odbywa ć si ę będą zawsze w tym samym miejscu w każdy drugi czwartek miesiąca o godzinie 16 i zawsze z udziałem znakomitych wykładowców. Prezes przedstawi ł najważniejsze cele działającej od trzech lat Fundacji. Mówi ł także o idei rozbudowy Panteonu Narodowego na Skałce, przypominaj ąc, że jego historia sięga 1880 roku, kiedy to mieszkań- cy Krakowa, czcząc 400. rocznicę śmierci słynnego historyka Jana Długosza, ponownie złożyli jego prochy w podziemiach kościoła. Nast ę pnie do delektowania się wiedzą przy aromacie herbaty zachęcała Katarzyna Lniany, koordynatorka tego edukacyjnego projektu. – Parzenie herbaty to sztuka, to proces. Trzeba odprawić niemal misterium, aby delikatne listki oddały skrywany w sobie aromat i smak. Za- pach unoszący się z dzbanka przyciąga smakoszy, kusi swym wyranowaniem, a wreszcie uzależnia od tej codziennej porcji przyjemności, czyli chwili spędzonej z liżanką w ręku, najlepiej w miłym towarzystwie. Z mądrością jest podobnie jak z herbatą: potrzeba zaangażowania i trudu, aby móc cieszyć się jej pełnym smakiem, po- znanie jej to sztuka. Katarzyna Lniany za- praszała młodych ludzi do odwiedzania strony internetowej www.skalka- panteon.pl, namawiała do pisania listów, przesyłania arty- kuł ów, dzielenia się przemyślenia- mi dotycz ą cymi Herbaciarni. Kulminacyj- nym punktem spotkania by ł jednak arcyciekawy wykład prof. Michała Rożka za- tytułowany Dramat polskich koron. Szczególnie należy podkreślić, że niezwykłym wydarze- niem towarzyszącym imprezie była prezentacja zrekonstruowa- nych polskich insygniów koronacyjnych – tak zwanej Korony Profesor Michał Rożek prezentuje replikę Korony Chrobrego Replika polskich insygniów koronacyjnych R. Pagacz-Moczarska

Transcript of SYMBOLE NARODOWEJ TO ŻSAMOŚCI - Alma Mater · nie zabrak ło tak że przedstawicieli w ładz...

ALMA MATER 65

Krakowska Herbaciarna Naukowa „Aromaty Wiedzy” już od ponad roku w każdy pierwszy czwartek miesiąca o godzi-

nie 16 przyciąga do auli Polskiej Akademii Umiejętności tłumy młodych ludzi zafascynowanych poszerzaniem swoich wiadomości, szczególnie z zakresu historii, literatury i sztuki. Edukacyjny projekt, zainicjowany przez Fun-dację Panteon Narodowy na Skałce, o którym na łamach „Alma Mater” pisaliśmy już wielokrotnie, skie-rowany jest nie tylko do uczniów, ale także do nauczycieli. Młodzi uczestnicy przedsięwzięcia mają możliwość wysłuchania wykładów najwybitniejszych profesorów UJ i PAU, biorą udział w dyskusjach, konkursach, wygłaszają własne referaty. Ich opiekunowie nato-miast mogą uczestniczyć w konkursach metodycznych na pisanie scenariuszy zajęć inspirowanych tematami spotkań Herbaciarni. Najlepsi i najaktywniejsi co miesiąc otrzymują dyplomy i różne atrakcyjne wyróżnienia, a nagrodą główną, przyznawaną raz w roku kilkunastu najzdolniejszym uczestni-kom projektu, jest kilkudniowy wyjazd za granicę – w ubiegłym roku była to trzydniowa wycieczka do Lwowa, w tym roku organizatorzy przewidują wyjazd do Wilna.

Nic więc dziwnego, że Aromaty Wiedzy zyskały sobie już całkiem spore grono zwolen-ników, i to nie tyl-ko z Krakowa, ale również innych, nierzadko dość odległych, miast Małopolski. Sta-łymi bywalcami Herbaciarni są na przykład uczniowie i nauczyciele ze szkół w Wadowicach, Kętach, Andrychowie czy Gorlicach. Podczas nie-których spotkań aula PAU z trudem może pomieścić wszystkich goś-ci. Wychodząc takiemu zainteresowaniu naprzeciw, organizatorzy postanowili otworzyć Herbaciarnię również poza Krakowem! I tak, 15 stycznia 2009 roku Aromaty Wiedzy zainaugurowały działal-ność w Nowym Sączu.

Licznie zgromadzonych w sali ratusza gości, wśród których nie zabrakło także przedstawicieli władz miasta, w tym wicepre-

SYMBOLE NARODOWEJ TOŻSAMOŚCIInauguracja Herbaciarni Naukowej w Nowym Sączu

zydent Bożeny Jawor, powitał prezes Fundacji Marek Wasiak. W swym wystąpieniu poinformował, że spotkania Herbaciarni

w Nowym Sączu odbywać się będą zawsze w tym samym miejscu w każdy drugi czwartek miesiąca o godzinie 16 i zawsze z udziałem znakomitych wykładowców. Prezes przedstawił najważniejsze cele działającej od trzech lat Fundacji. Mówił także o idei rozbudowy Panteonu Narodowego na Skałce, przypominając, że jego historia sięga 1880 roku, kiedy to mieszkań-cy Krakowa, czcząc 400. rocznicę śmierci słynnego historyka Jana Długosza, ponownie złożyli jego prochy w podziemiach kościoła.

Następnie do delektowania się wiedzą przy aromacie herbaty zachęcała Katarzyna Lniany, koordynatorka tego edukacyjnego projektu. – Parzenie herbaty to sztuka, to proces. Trzeba odprawić niemal misterium, aby delikatne listki oddały skrywany w sobie aromat i smak. Za-pach unoszący się z dzbanka przyciąga smakoszy, kusi swym wyrafi nowaniem, a wreszcie uzależnia od tej codziennej porcji przyjemności, czyli chwili spędzonej z fi liżanką w ręku, najlepiej

w miłym towarzystwie. Z mądrością jest podobnie jak z herbatą: potrzeba zaangażowania i trudu,

aby móc cieszyć się jej pełnym smakiem, po-znanie jej to sztuka. Katarzyna Lniany za-

praszała młodych ludzi do odwiedzania strony internetowej

www.skalka-pan teon .p l ,namawiała do

pisania listów, przesyłania arty-kułów, dzielenia się przemyślenia-mi dotyczącymi Herbaciarni.

Kulminacyj-nym punktem

s p o t k a n i a b y ł jednak arcyciekawy

wykład prof. Michała Rożka za- tytułowany Dramat polskich koron. Szczególnie należy podkreślić, że niezwykłym wydarze-niem towarzyszącym imprezie była prezentacja zrekonstruowa-nych polskich insygniów koronacyjnych – tak zwanej Korony

Profesor Michał Rożek prezentuje replikę Korony Chrobrego

Replika polskich insygniów koronacyjnych

R. P

agac

z-M

ocza

rska

ALMA MATER66

Chrobrego oraz berła królewskiego i jabłka. Ta wyjątkowa prezenta-cja stała się możliwa dzięki fundatorowi tych cennych przedmiotów: antykwariuszowi Adamowi Orzechowskiemu. – To właśnie za jego myślą sądeccy złotnicy, znaw-cy kamieni szlachetnych, dokonali niesamowitego dzieła rekonstrukcji insygniów koronacyjnych uwiecznio-nych na rysunkach Wernera z 1764 roku – akcentował profesor Rożek. – Tak wyglądała korona, którą wkła-dali na swoje skronie niemal wszyscy polscy królowie od czasów koronacji Ludwika Wielkiego Węgierskiego, która odbyła się 10 listopada 1370 roku w katedrze na Wawelu.

Podczas swego wystąpienia pro-fesor opowiadał, jak wielkie wrażenie zrobiła na nim zrekonstruowana ko-rona, kiedy sześć lat temu zobaczył ją po raz pierwszy. – To kontakt z sacrum – podkreślał. – Ta korona ma magiczną moc przyciągającą, ale nie powinno się jej dotykać – jednocześnie przestrzegał profesor. – Kiedyś mogli sobie na to pozwolić wyłącznie arcybiskup gnieźnień-ski, który koronował króla, biskup krakowski oraz biskup kujawski (dziś włocławski), którzy byli współkoronatorami.

Profesor wyjaśnił również, dlaczego tę koronę nazywamy koroną chrobrowską, choć z Chrobrym nie miała nic wspólnego. Podobnie jak koronę królów węgierskich nazywamy koroną św. Stefana, a koronę królów czeskich – koroną św. Wacława. Otóż nazwa korony w danym państwie nadawana była niegdyś od pierwszego koronowanego w nim króla.

Jako ostatni koronę tę miał na głowie król Stanisław August Poniatowski, choć koronacja odbyła się nie w katedrze na Wawelu, lecz w Kolegiacie św. Jana w Warszawie. – Po koronacji na zlece-nie dworu dokonano inwentaryzacji korony, dzięki czemu do dziś zachowały się jej rysunki i opisy oraz dokładnie ją prezentujący

portret Stanisława Augusta Poniatowskiego, pędzla malarza Wernera – informował prof. Rożek. – Korona wróciła do Krakowa, gdzie przetrwała do jesieni 1795 roku, a więc do chwili, kiedy to Fryderyk

Wilhelm II wykradł polskie regalia z krakowskiego skarbca. Wiele wska-zuje na to, że zrabowane przedmioty, wśród których było w sumie sześć koron, cztery berła, cztery jabłka, dwa miecze, pas od miecza, dwa relikwia-rze w 1811 roku, przetopiono na złote monety, a klejnoty sprzedano.

Do dziś pozostała jednak legenda mówiąca o przetrwaniu polskich in-sygniów. Bardzo chce w nią wierzyć między innymi Adam Orzechowski. – Mam nadzieję, że oryginalna ko-rona wciąż czeka gdzieś na odkrycie – mówił podczas spotkania.

Po wykładzie młodzi ludzie mieli sporo pytań zarówno do pro-fesora, jak i do fundatora Adama Orzechowskiego. Pytali między innymi, gdzie obecnie są przechowywane insygnia i gdzie będzie można je podziwiać w przyszłości. Ciekawi byli również, jaki był koszt całego przedsięwzięcia i czy informacje o rekonstrukcji pol-skich insygniów dotarły do Muzeum w Wuppertalu w Niemczech.

Obaj bohaterowie spotkania długo i wyczerpująco odpowiadali na nurtujące młodych ludzi pytania, wyjaśniali wątpliwe kwestie, których, jak wiadomo, w tym temacie nie brakuje. Ich pasje i zaan-gażowanie docenili młodzi słuchacze, wielokrotnie nagradzając ich gromkimi brawami.

Następne spotkanie Herbaciarni Naukowej w Nowym Sączu, zapewne w równie wyjątkowej atmosferze, zostanie zorganizo-wane 19 marca br., a gościem specjalnym będzie wówczas prof. Stanisław Grodziski, który wygłosi wykład Parlamentaryzm polski XVI wieku.

Rita Pagacz-Moczarska

□ Jest Pan nie tylko fundatorem, ale także inicjatorem tego wyjątkowego przedsięwzięcia, jakim niewątpliwie jest re-konstrukcja królewskiej korony, zwanej także Koroną Chro-brego, oraz jabłka i berła królewskiego z czasów koronacji Stanisława Augusta Poniatowskiego. Skąd pomysł, by podjąć takie wyzwanie?

■ Wszystko zaczęło się w 1970 roku od przypadkowego spotkania z prof. Karolem Estreicherem. Któregoś dnia, jako student historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, wraz ze znajomymi znalazłem się na dziedzińcu Collegium Maius. Niebawem pojawił się tam również profesor i zaczął z nami rozmawiać. Jednym z tematów, jakie przewinęły się podczas tej przypadkowej dyskusji, był właśnie wątek dotyczący niezwykłej historii polskich insygniów. Z przejęciem słuchałem opowieści profesora, który z namaszcze-

WOKÓŁ MAJESTATYCZNEGO BLASKURozmowa z Adamem Orzechowskim,

fundatorem repliki polskich insygniów koronacyjnych

niem podkreślał, że monety pruskie z 1811 roku mogą być wybite z przetopionych polskich insygniów. Zaintrygowało mnie to, bo już wtedy pochłonięty byłem pasją zbierania starych monet. Pamiętam też, że profesor powiedział, iż z zamiarem rekonstrukcji tak zwanej Korony Chrobrego nosił się jeszcze przed drugą wojną światową, ale bez powodzenia.

Tak się złożyło, że wkrótce po tym zdarzeniu udało mi się kupić cztery złote monety pruskie właśnie z 1811 roku. Były one przewier-cone, gdyż służyły jako wisiorki. Ciekawostką jest też to, że przywę-drowały do Polski z Afganistanu. Wtedy pomyślałem, że faktycznie dobrze byłoby zrekonstruować polskie insygnia koronacyjne.

□ Ten pomysł z czasów studiów przez wiele lat pozostawał w sferze Pana marzeń. Realnych kształtów zaczął nabierać dopiero w 2001 roku...

J. Leśn

iak

Spotkanie przyciągnęło tłumy młodych ludzi

ALMA MATER 67

■ Proszę mi wierzyć, że od tamtego pamiętnego spotkania z prof. Karolem Estreicherem często wracałem do tego po-mysłu, ale też dużo na ten temat czytałem. Cennym źródłem informacji były dla mnie książki profesorów Michała Rożka oraz Jerzego Lileyki. Na realizację młodzieńczych planów mogłem sobie pozwolić fi nansowo dopiero właśnie w 2001 roku. Jednak zanim grupie nowosądeckich złotników zleciłem odtworzenie polskich insygniów koronacyjnych, sporo czasu spędziłem w archiwach, bibliotekach i muzeach na terenie całej Polski, szukając materiałów, które pomogłyby mi wykonać rekonstrukcję jak najwierniej.

□ Jak długo trwało zbieranie niezbędnych do rekonstrukcji materiałów?

■ Około półtora roku.

□ Które spośród dokumentów, jakie udało się Panu zdobyć podczas tej długiej kwerendy, okazały się najistotniejsze przy rekonstrukcji?

■ Tak precyzyjna rekonstrukcja była możliwa dzięki temu, że po dokonaniu koronacji Stanisława Augusta Poniatow-skiego na zlecenie króla zrobiono inwentaryzację korony. W Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego znajdują się bardzo dokładne rysunki stroju koronacyjnego, autorstwa Jana Krzysztofa Wernera. Malarz ten w 1764 roku wykonał także portret ostatniego króla Polski, który można zobaczyć na Zamku Królewskim w Warszawie. Warto zaznaczyć, że jest to jeden z dwóch istniejących do dziś obrazów, na których namalowano Koronę Chrobrego.

Drugi portret, pędzla Marcellego Bacciarellego przed-stawia Bolesława Chrobrego i zdobi Gabinet Marmurowy, również na zamku warszawskim. W Muzeum Czartoryskich w Krakowie znajduje się jeszcze wykonany przez tego artystę rysunek Korony Chrobrego.

□ Jednak Korona Chrobrego z portretu Wer-nera różni się od tej z portretu Bacciarellego, a przecież oba obrazy powstały w stosunkowo niewielkim odstępie czasu. Czy wiadomo, skąd wzięły się te różnice?

■ Udało się to ustalić dzięki bardzo dokład-nej analizie ikonografi cznej i wnikliwym studiom historycznym przeprowadzo-nym przez prof. Jerzego Lileykę. Otóż, gdy w 1764 roku insygnia koronne przywieziono do Warszawy na korona-cję Stanisława Augusta Poniatowskiego, okazało się, że nie są w najlepszym stanie. Na odnowienie przed koronacją zabrakło jednak czasu, dlatego też, zgodnie z poleceniem króla,

uczyniono to po uroczy-stościach koronacyjnych. Zmieniono wówczas ro-dzaj i ułożenie niektórych kamieni.

Po dokładnym zba-daniu dostępnych doku-mentów okazuje się, że rysunki oraz portret au-torstwa Wernera prezen-tują koronę z początków panowania Stanisława Augusta, zatem wyglą-dem bliższą tej z czasów Władysława Łokietka, natomiast obraz Baccia-rellego był późniejszy i na nim uwieczniona została korona po ozdobieniu. To przedstawienie Korony Chrobrego dokumentuje z kolei jej wygląd przed pruską grabieżą.

□ Co sprawiło, że do rekonstrukcji wybrał Pan koronę namalowaną przez Wernera?

■ W tej sprawie konsultowałem się ze specjalistą od insygniów profesorem Michałem Rożkiem, który utwierdził mnie w przekonaniu, że koro-na uwieczniona na rysunkach i obrazie Jana Krzysztofa Wernera jest najbliższa wizerun-kowi legendarnej Korony Chrobrego.

Bardzo zależało mi na odtworzeniu ko-rony, którą w dniu koronacji nosił Stanisław August Poniatowski.

□ Z profesorem Michałem Rożkiem po-czątkowo konsultował się Pan wyłącznie telefonicznie. Kiedy doszło do pierwszego spotkania?

Fundator repliki polskich insygniów koronacyjnych – Adam Orzechowski

Replika berła koronacyjnegoStanisława Augusta Poniatowskiego

K. F

ałow

ski

ALMA MATER68

■ Do prof. Michała Rożka pierwszy raz zadzwoniłem wiosną 2003 roku. Miałem wtedy tylko odkuty korpus korony i chciałem za-sięgnąć rady, jak zrobić kasty, w których mają być okute kamienie, jak oprawić perły. Gdy profesor dowiedział się, w jakiej sprawie telefonuję, początkowo potraktował mnie z dużym dystansem, ale w kolejnych rozmowach zacząłem dostrzegać w jego głosie zaciekawienie i entuzjazm, co – przyznaję – dodało mi większej motywacji do dalszych działań.

Natomiast pierwsze nasze spotkanie odbyło się w moim antykwariacie w Nowym Sączu 10 listopada 2003 roku. Przygotowałem się do tej wizyty jak na egzamin. Na wszelki wypadek zgromadziłem sterty książek i różnych innych materiałów, by w razie uwag lub pytań profesora móc na nie odpowiedzieć w oparciu o konkretne dokumenty. Podczas tego spotkania profesor Rożek po raz pierwszy zobaczył koronę. Ucieszy-łem się, kiedy na jej widok zabłysły mu oczy.

Wtedy nie było jeszcze ani berła, ani jabłka, które powstały nieco później.

W sprawie rekonstrukcji insygniów koro-nacyjnych, prócz profesora Michała Rożka, konsultowałem się również z prof. Jerzym Lileyką z Warszawy, a także Wojciechem Bochnakiem, konserwa-torem złotnictwa w Muzeum Narodowym w Krakowie, Romanem Bobrowem – kustoszem Muzeum Narodowego w Warszawie, oraz ojcem Janem Golonką – kustoszem skarbca klasztoru oo. Paulinów na Jasnej Górze. Bez tych wszystkich osób trudno byłoby mi sa-memu dotrzeć do materiałów archiwalnych, nierzadko dostępnych wyłącznie badaczom. Dlatego w tym miejscu bardzo im za okazaną mi pomoc dziękuję.

□ Kiedy po raz pierwszy korona została po-kazana publicznie?

■ Pierwsza prezentacja repliki korony odbyła się 10 listopada 2003 roku w Muzeum Okręgowym w Nowym Sączu. Publicznie szerszemu gronu osób pokazano ją jednak dopiero rok później – 3 maja 2004 roku w Bazylice św. Małgorzaty oraz 11 września 2004 roku w ratuszu w Nowym Sączu. Od 30 lipca do 30 września 2005 roku kopia Korony Chrobrego wraz z berłem i jab-łkiem była prezentowana w kaplicy na zamku w Starej Lubovni. W dniach od 13 grudnia 2005 do 12 marca 2006 roku repliki polskich insygniów koronacyjnych można było zobaczyć w Muzeum Okręgowym w Nowym Sączu na wystawie Potop szwedzki, natomiast między 8 czerwca a 30 września 2007 insygnia prezentowane były na zamku w Malborku na wystawie Imagines potestatis.□ Insygnia koronacyjne zostały poświęcone przez miejscowego księdza w Starej Lubovni podczas mszy świętej 29 września 2005 roku. Dlaczego taka uroczystość nie odbyła się na przykład w Krakowie?

■ Z prośbą o uroczyste poświęcenie zrekonstruowanej Korony Chro-brego oraz jabłka i berła zwracałem się do kilku kapłanów w Polsce,

ale moje prośby pozostały bez echa. Natomiast zaproponowano mi to na Słowacji, kiedy ostatniego dnia wystawy odprawiano mszę za Rzeczypospolitą Polską, obrońców Jasnej Góry i bohaterów potopu szwedzkiego. Dziekan spiski przywiózł wówczas kielich mszalny, który był używany podczas mszy koronacyjnej królów węgierskich,

i na zamku w starej Lubovni przy pieśni Gaude Mater Polonia w wykonaniu zespołu Turliki, który śpiewał pod Krokwią dla Jana Pawła II, korona została poświęcona.

Muszę przyznać, że zrobiło to na mnie ogromne wrażenie, zwłaszcza kiedy nad koroną pojawił się ten XII-XIII-wieczny kielich.

□ Dysponował Pan opisami i rysunkami korony. Nie miał Pan jednak dokładnych jej wymiarów. Jak poradził sobie Pan z tym problemem?

■ Najpierw wykonywałem modele korony z kartonu. Korona Bolesława Chrobrego złożona była z dziesięciu tak zwanych porcji, czyli segmentów, natomiast korona Stanisława Augusta liczyła osiem porcji, połączonych zawiasami i sztyftami. Dziewiąty, węższy,

segment służył do ewentualnego powiększenia obwodu korony ze względu na peruki, które wówczas noszono.

Kiedyś może pokażę te modele, bo dzięki nim widać, jak ważny przy rekonstrukcji korony był każdy szczegół.

Pamiętam też, jak tworzyłem setki układanek z kamieni, bo wiadomo, ile znajdowało się ich w koronie, ale dokładnej informacji – gdzie, nie było. Szczegółowy rysunek Wernera przedstawiający

jeden z segmentów był niestety czarno-biały. W pewnym momencie jednak kamienie same się ułożyły.

□ Prace nad samą koroną trwały blisko rok. Wykonywało ją jednocześnie kilku złotników, zresztą podobnie jak oryginalną koronę.

■ Wszystkie czynności wykonywano ręcznie, metodami sprzed wielu wieków. Wykorzystane zostały między innymi techniki odlewania, cyzelowania, repusowania, kucia. Od początku bowiem zależało mi, by zgadzał się każdy szcze-gół. Na przykład w berle, tak jak w oryginale, umieszczono popękany szmaragd. Złoto, które użyto przy rekonstrukcji, musiało mieć tyle samo karatów co oryginał – od 16 do 18. Istotny był również sposób mocowania kamieni.

Ogromną pracę wykonał metaloplastyk Józef Walczyk. Jego zasługą jest wykucie korpusu korony oraz wykonanie berła i jabłka królewskiego. Jako konserwator zabytków pomagał również w wy-konaniu projektów i rysunków. Niezbędne odlewy zrobił złotnik z Nowego Sącza Stanisław Nowak. Wielkiej precyzji wymagała także obróbka kamieni, która jest dziełem szlifi erza Jana Tołysza. Córka pana Jana, Kaja Tołysz, oprawiała perły. Oprawą kamieni zajmował się natomiast mój syn Radosław Orzechowski. Część klejnotów zdobiących koronę wykonał Paweł Mikulec. Wdzięczny

Marcello Bacciarelli, Portret Bolesława Chrobrego ze Szczerbcem

Jan Krzysztof Werner, Portret króla Stanisła-wa Augusta w koronie uprzywilejowanej,

fragment obrazu

Ze z

bior

ów Z

amku

Kró

lew

skie

go w

War

szaw

ieZe

zbi

orów

Zam

ku K

róle

wsk

iego

w W

arsz

awie

ALMA MATER 69

jestem także Andrzejowi Hildebrandtowi z Loriki i Jackowi Szymańskiemu z Bractwa Miecza i Kuszy, którzy pomogli w szu-kaniu średniowiecznych przedstawień lwów. Dzięki ich pomocy możliwe było odtworznie przypuszczalnego wyglądu kamienia i z pomocą mikroskopu wyrytowano zagadkowego lwa. W uzyskaniu od-powiednich kamieni pomagali mi Barbara Bezkorowajny-Niemiec i Jan Świderski, a informacji o przypuszczalnym pochodzeniu kamieni w oryginalnej koronie udzielał inżynier geolog Andrzej Bezkorowajny. Muszę przyznać, że wobec wszystkich uczest-niczących w tym przedsięwzięciu osób byłem bardzo wymagają-cy. Nierzadko kazałem po-prawiać pewne czynności, coś przerabiać.

□ Ile waży korona?

■ Najprawdopodobniej tyle samo co korona ory-ginalna, czyli 1,28 kilo-grama.

□ Ile kamieni jest w ko-ronie?

■ 11 rubinów syntetycznych, 88 szmaragdów, szafirów i granatów o średnicy 12–26 mm, 184 kamienie o średnicy 4–5 mm, 56 kamieni o średnicy 0,25 mm oraz 80 pereł. W sumie ponad 400 kamieni, co mniej więcej pokrywa się z opisem skarbca z 1733 roku.

□ Zrekonstruowaną dzięki Panu koroną interesuje się wielu kolekcjonerów i miłośników regaliów z całego świata.

■ Stale ktoś do mnie dzwoni lub kontaktuje się przez internet. W styczniu tego roku otrzymałem na przykład telefon z Japonii.

I w marcu do Nowego Sącza, by zobaczyć koronę, przyjedzie delegacja historyków sztuki z tego kraju.

□ Ile kosztowało Pana wykonanie korony?

■ Szczerze mówiąc – dokładnie nie wiem. By korona mogła powstać, trzeba było wykonać tyle czynności, że trudno to

wszystko obliczyć. Czasami na przykład jakiś drobiazg niezbędny w procesie tworzenia kosztował więcej niż

jakiś kamień. Dla mnie jednak najważ-

niejsze jest to, że udało mi się zrealizować wielkie marzenie z czasów mło-dości.

Pamiętam, jak bar-dzo byłem szczęśliwy,

gdy do korony zosta-ły doczepione ostatnie klejnoty i dopięta aksa-mitna czapeczka... Nie

mogłem wtedy oderwać od niej oczu. Siedziałem przed nią i przyglądałem

się jej od 2 w nocy do 6 rano!

□ A czy to prawda, że ak-samit na poduszkę pod ko-

ronę zamawiał Pan w Lyo-nie?

■ Prawda. Chodziło mi o to, by materiał był możliwie najbliższy

oryginalnemu. Zresztą przypadkowo dzięki temu zamówieniu taki sam materiał otrzymały korony Augusta III, okazało się bowiem, że aksamitu zamówiłem za dużo, i fi rma, która po-średniczyła w transakcji, zaproponowała pozostałą jego część zamkowi warszawskiemu.

KORONA• 60 dag złota • 60 dag srebra • 11 rubinów syntetycznych• 88 szmaragdów, szafirów i granatów o średnicy 12–26 mm • 184 kamienie o średnicy 4–5 mm • 56 kamieni o średnicy 0,25 mm • 80 pereł• pół metra jedwabnego aksamitu w kolorze królewskiej

purpury • wysokość 26 cm, średnica zewnętrzna 20 cm, średnica

wewnętrzna 18,5 cm

ZREKONSTRUOWANE POLSKIE INSYGNIA KORONACYJNE W LICZBACH

BERŁO• 1,1 kg srebra złoconego • 3 diamenty • 3 rubiny • szafir, szmaragd i topaz • długość 72 cm, szerokość 3,5–11 cm

JABŁKO• 15 g złota • ponad 40 dag srebra złoconego • 2 rubiny • 4 perły • wysokość 17,5 cm, średnica 14 cm

Replika Korony Chrobrego

ALMA MATER70

□ W różnych miejscach na świecie zamawiał Pan też kamienie...

Kamienie przy koronie oryginalnej najprawdopodobniej pocho-dziły z Indii, nie było wówczas jeszcze kamieni afrykańskich, bo nie istniały tamtejsze kopalnie, a Ameryka jeszcze nie była odkryta. W zre-konstruowanej koronie są więc kamienie europejskie i indyjskie.

Niektóre kamienie zamawiałem przez internet. Ciekawostką jest, że w berle zamiast szafi ru jest niebieski topaz w odpowiednim kolorze. Stało się tak dlatego, że za taki szafi r musiałbym zapłacić gigantyczną kwotę 150 tysięcy dolarów! A ten topaz ręcznie szlifowany otrzymałem zupełnie bezinteresownie od pewnej nowojorskiej fi rmy.

□ Gdzie ostatecznie znajdzie miejsce replika Korony Chrobrego wraz z berłem i jabłkiem królewskim?

■ Jeszcze nie wiem. Zawsze marzyłem, by korona, jako mój de-pozyt, znalazła się w skarbcu koronnym na Wawelu lub w skarbcu katedralnym...

Tak czy inaczej, bardzo chciałbym, by insygnia zostały pokazane w Krakowie i udostępnione tam szerszej publiczności.

□ Może dobrą okazją do zorganizowania krakowskiej wystawy byłaby 25. rocznica śmierci profesora Karola Estreichera, przy-padająca w tym roku?

■ Może.

□ W Muzeum w Wuppertalu w Niemczech, jak wiadomo, zgro-madzono niemal wszystkie kopie insygniów koronacyjnych, zarówno z terenu Europy, jak i kopie faraońskich nakryć głowy, brakuje tam tylko jednej korony polskiej. Czy muzeum zainteresowało się Pana przedsięwzięciem?

■ Tak. Poproszono mnie o zdjęcia zrekonstruowanych insyg-niów.

□ Do wykonania korony użyto trzech złotych monet pruskich, wybitych w 1811 roku. Istnieje więc prawdopodobieństwo, że jakiś ślad tego kruszcu może pochodzić z korony orygi-nalnej.

■ Mam nadzieję, że nie. Bo wciąż po cichu liczę na to, że ory-ginalna korona nie została przetopiona i że kiedyś jednak się odnajdzie.

□ Może zatem i to Pana marzenie kiedyś się spełni. Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Rita Pagacz-Moczarska

Stanisław August Poniatowski za zgodą sejmu koronował się w Warszawie 25 listopada 1764 roku. Z Krakowa przywieziono

Koronę Chrobrego i pozostałe niezbędne w liturgii koronacyjnej przedmioty. Wszystko zapakowano do żelaznej skrzyni i w asyście gwardii konnej przywieziono do Warszawy. W końcu sierpnia klejnoty pokazano w jednej z sal zamku warszawskiego. Wcześniej obejrzał je prymas Wła-dysław Łubieński. Wspo-minał to wydarzenie: Po obiedzie byłem w zamku widzieć korony ze skarbu krakowskiego przywiezio-ne i inne klejnoty Rzeczy-pospolitej w senatorskiej izbie, gdzie liczny konkurs byl dam i państwa, także biskup chełmiński nie znaleziony z kluczem, ka-załem otworzyć ślusarzo-wi. Oglądaliśmy koronę od Ottona cesarza ze złota czystego i drugą królowej, trzecią węgierską po Lu-dwiku, czwartą szwedzką arcypiękną po Zygmuncie III, piątą homagialną, dwa berła i cztery łańcuchy arcypiękne. Korony potrzebują reparacji; są i dwa światy okrągłe. Oddałem to wszystko do skarbowej komisji.

Zadziwia w opisie Łubieńskiego brak Szczerbca, o którym skądinąd wiadomo, że był użyty podczas koronacji ostatniego króla polskiego.

MITOLOGIA KORONZaraz po uroczystościach koronacyjnych insygnia wróciły do

Krakowa. Skarbcem się zbytnio nie przejmowano, bardziej zajęto się archiwum koronnym, którego część zwieziono do Warszawy. Zabrano wtedy ewangeliarz koronacyjny, służący do odbierania przysięgi od króla podczas ceremonii liturgicznej. Po roku 1794 wywieziony do Rosji, podzielił smutny los wielu naszych zabytków,

które podczas rozbiorów przepadły bez wieści.

Za Stanisława Au-gusta Poniatowskie-go Koronę Chrobrego i Szczerbiec raz jesz-cze przywieziono do Warszawy. Posłużyły nadwornemu malarzo-wi Marcellemu Baccia-rellemu jako rekwizyty do malowania portretu Bolesława Chrobrego, który wraz z innymi wi-zerunkami polskich mo-narchów zdobił Gabinet Marmurowy na zamku warszawskim. Wtedy

też Bacciarelli zrobił rysunek korony koronacyjnej. Przetrwał on burze dziejowe i znajduje się w Muzeum Czartoryskich w Kra-kowie. Wydaje się, sądząc z analizy tegoż rysunku, że korona oryginalna była zrobiona w drugiej połowie XIV wieku. Z czasem ta czternastowieczna korona obrosła w legendę. Posłużyła do niemal wszystkich naszych koronacji.

Hełm, grot i korona przypisywane Kazimierzowi Wielkiemu; znalezisko sandomierskie, (Skarbiec Katedralny na Wawelu), fotografi a ze zbiorów Muzeum UJ

S. K

olow

ca