Strzemieszyce i Jaszaniawski.neostrada.pl/SiJ_28_2007.pdf · Strzemieszyce i Ja strona 1 ......

12
strona 1 Strzemieszyce i Ja Strzemieszyce i Ja Stowarzyszenie Przyjaciół Strzemieszyc nr 2(28), wrzesień 2007 Ezgemplarz bezpłatny O 10 Leciu SPS O sylwetkach Wpisanych w Dzieje Strzemieszyc O spotkaniu z księciem Sapiehą O pracowitych pszczołach O grze w scrabble ISSN 1507-2533 Warto przeczytać Od redakcji ... Festyn „Pożegnaie Lata w Strzemieszycach” Stowarzyszenie Przyjaciół Strzemieszyc zaprasza 8 i 15 września 2007r. na IX edycję festynu i koncert „Pożegnanie Lata w Strzemieszycach” Konkurs Najsympatyczniejszy Kundelek Początek września to powrót do szkoły po wakacjach. Wszyst- kim więc uczniom, nauczycielom i pracownikom placówek oświa- towych w imieniu Stowarzysze- nia Przyjaciół Strzemieszyc oraz redakcji życzymy wszystkiego najlepszego w roku szkolnym 2007/2008. Na początku tego miesiąca tradycyjnie Stowarzyszenie or- ganizuje festyn „Pożegnanie Lata w Strzemieszycach”. Tak jak i w poprzednich latach nie brak- nie na nim atrakcji (po szczegó- ły proszę zajrzeć na ostatnią stronę gazety). Sobota to roz- strzygnięcie konkursu „Najpięk- niejsza Posesja w Strzemieszy- cach”, występ Kapeli Ludowej ZPiT „Śląsk” , ogromna liczba lo- sowanych nagród, turniej piłkar- ski, koszykówki ulicznej, szacho- wy i konkursy na najmilszego psa i kotka. Piątkowy wieczór uświetnią wspaniali artyści scen polskich (i nie tylko) w repertuarze opery i operetki. Każdy kto był już na naszych koncertach – na pew- no będzie usatysfakcjonowany, a ci którzy jeszcze nie byli, tym razem nie mogą opuścić takiej okazji. Jak zwykle – na tej imprezie warto być. red.

Transcript of Strzemieszyce i Jaszaniawski.neostrada.pl/SiJ_28_2007.pdf · Strzemieszyce i Ja strona 1 ......

Page 1: Strzemieszyce i Jaszaniawski.neostrada.pl/SiJ_28_2007.pdf · Strzemieszyce i Ja strona 1 ... Krystyna Szaniawska. W skład Za-rządu weszli Irena Żak-Kluczna, Kry-styna Michalska,

strona 1Strzemieszyce i Ja

Strzemieszyce i Ja StowarzyszeniePrzyjaciół

Strzemieszycnr 2(28), wrzesień 2007Ezgemplarz bezpłatny

O 10 Leciu SPS O sylwetkach Wpisanych w Dzieje Strzemieszyc O spotkaniu z księciem Sapiehą O pracowitych pszczołach O grze w scrabble

ISS

N 1

507-

2533

Warto przec z y t a ć

Od redakcji ...

Festyn „Pożegnaie Lata w Strzemieszycach”

Stowarzyszenie PrzyjaciółStrzemieszyc

zaprasza8 i 15 września 2007r.

na IX edycję festynu i koncert

„Pożegnanie Lataw Strzemieszycach”

Kon

kurs

Naj

sym

paty

czni

ejsz

y K

unde

lek

Początek września to powrótdo szkoły po wakacjach. Wszyst-kim więc uczniom, nauczycielomi pracownikom placówek oświa-towych w imieniu Stowarzysze-nia Przyjaciół Strzemieszyc orazredakcji życzymy wszystkiegonajlepszego w roku szkolnym2007/2008.

Na początku tego miesiącatradycyjnie Stowarzyszenie or-ganizuje festyn „PożegnanieLata w Strzemieszycach”. Tak jaki w poprzednich latach nie brak-nie na nim atrakcji (po szczegó-ły proszę zajrzeć na ostatniąstronę gazety). Sobota to roz-strzygnięcie konkursu „Najpięk-niejsza Posesja w Strzemieszy-cach”, występ Kapeli LudowejZPiT „Śląsk” , ogromna liczba lo-sowanych nagród, turniej piłkar-ski, koszykówki ulicznej, szacho-wy i konkursy na najmilszegopsa i kotka.

Piątkowy wieczór uświetniąwspaniali artyści scen polskich(i nie tylko) w repertuarze operyi operetki. Każdy kto był już nanaszych koncertach – na pew-no będzie usatysfakcjonowany,a ci którzy jeszcze nie byli, tymrazem nie mogą opuścić takiejokazji.

Jak zwykle – na tej impreziewarto być. red.

Page 2: Strzemieszyce i Jaszaniawski.neostrada.pl/SiJ_28_2007.pdf · Strzemieszyce i Ja strona 1 ... Krystyna Szaniawska. W skład Za-rządu weszli Irena Żak-Kluczna, Kry-styna Michalska,

strona 2 Strzemieszyce i Ja

Realizacja projektu w ramachProgramu Socrates-Comenius wSzkole Podstawowej nr 5 w Dą-browie Górniczej zaowocowałakolejnym spotkaniem krajów part-nerskich. Tym razem miało onomiejsce na Łotwie. Nauczyciele iuczniowie naszej szkoły gościliod 27 maja do 1 czerwca 2007roku w Muzyczno – PlastycznejSzkole w m iej scowośc iJaunpiebalga.

Te kilka dni spędzone w towa-rzystwie szkół partnerskich, nadługo pozostaną w pam ięc iuczniów i nauczycieli. Ciekawiezaplanowany program spotkaniapozwolił nam na odwiedzenie wie-lu wspaniałych miejsc, spotkanieinteresujących ludzi, poznaniekultury, zwyczajów, tradycji i nie-których obrzędów tego niewiel-kiego kraju, a w szczególnościregionu, w którym mieliśmy przy-jemność przebywać.

Wielkie wrażenie wywarła nanas Ryga- stolica Łotwy, w któ-rej my- Polacy próbowaliśmy do-szukiwać się podobieństw do na-szego uroczego Krakowa, podob-

Comenius Meetingna Łotwie

nie zachwycił nas Rundale Pa-łac i Muzeum, gdzie mieliśmymożliwość zobaczenia „od kuch-ni” trwających na terenie pałacuprac konserwatorskich, a następ-nie uczestniczyliśmy w warszta-tach artystycznych, pod kierun-kiem wykwalifikowanego konser-watora zabytków.

W czasie trwania naszego spo-tkania, każdego dnia uczniowie inauczyciele brali czynny udziałw warsztatach artystycznych, or-ganizowanych na terenie SzkołyPlastycznej w Jaunpiebaldze.Dzięki tym warsztatom uczniowienie tylko poznawali nowe techni-ki artystyczne i możliwości ichpraktycznego wykorzystania, aleprzede wszystkim nawiązywaliwspólne kontakty, doskonali l iswoje umiejętności językowe po-przez twórcze działanie i w efek-cie końcowym przyczynili się dozorganizowania ciekawej wysta-wy prac małych artystów, będą-cej miłym podsumowaniem na-szego spotkania.

Aneta Żak

Ręce

Rączki kochane, maleńkie w kołysceRęce matki cierpliwe i dużeRęce wypoczęte i ręce strudzoneZłożone w modlitwie, zastygłew marmurze.

Te ręce czarne co to nimi właśniePrzypływa do nas ciepło w zimowewieczoryRęce białe i czarne splecionew uściskuRęce wydobywające muzyczneakordy

Ręce dla rodziny i matki i ojcaRęce w hospicjum, jakże one święte!Można by snuć rozważań bez końcaI te bezradne i te ręce małe

A te najważniejsze na krzyżu rozpięteI matczyne ręce pod krzyżem struchlałeJest tych rąk niezliczone cyfryWięcej jak gwiazd na niebieI ziaren rzuconych w zaorane poleNiech one więc będą miłości symbolem.

Kubala Zdzisława15.01.2007

Na co komu dzisiajpoezja?

Czas wieszczów już minął.Teraz króluje- SIEMA i WYPRZ.Prominenci myślą jak skrócić maturę.Inaczej jeszcze; śpieszyć się trzebaAby zepsuć naturę.Bo nie potrzebny już romantyzmWschodów i zachodów słońcaI szeptów kochanków o północy.Wystarczy SPOKOI zaszyfrowane NARA.Kto będzie wiedział kiedyśCo to znaczy kara?Wszystko w PORZU.Od poezji wara!

Kubala Zdzisława20.01.2007

Page 3: Strzemieszyce i Jaszaniawski.neostrada.pl/SiJ_28_2007.pdf · Strzemieszyce i Ja strona 1 ... Krystyna Szaniawska. W skład Za-rządu weszli Irena Żak-Kluczna, Kry-styna Michalska,

strona 3Strzemieszyce i Ja

Do odważnych światnależy

Strzemieszyce w 1975 r. zostałyprzyłączone do Dąbrowy Górniczej.

Po wielu latach od tej daty, grup-ka patriotów i pasjonatów - regio-nalistów strzemieszyckich uznała,że ta ważna miejscowość znanaod XI wieku nie może zniknąć zmapy Polski, a tożsamość tej miej-scowości winna być solidnie utrwa-lona w Zagłębiu Dąbrowskim.

Stąd zrodziła się myśl powoła-nia organizacji, która nie da po-grześć tej ziemi, bowiem historiajej jest bardzo bogata w wydarze-nia polityczne i ekonomiczne

W dniu 30 czerwca 1997 r.zebrało się grono założyciel iSTOWARZYSZENIA, którzypodjęli trud kultywowania trady-cji Strzemieszyc.

Grupę założycielską stanowili:Elżbieta Bagińska- Wartak, Wa-cław Mucha, Paweł Duraj, Zdzi-sław Papierniak’ Michał Fusiarski,Stefan Paluch, Dariusz Kmiotek,Ryszard Paluch, Jan Kmiotek, Lu-dwik Pypłacz, Krzysztof Kopeć,Witold Skrzypczyk, Helena Ko-peć, Krystyna Szaniawska, Joan-na Kulig, Maciej Szaniawski, Ry-szard Łuckoś, Mariusz Trąba, Ma-rian Milka, Romuald Wartak

Pełnomocnikami zostali PawełDuraj, Maciej Szaniawski i JanKmiotek.

Tymczasową siedzibą Stowarzy-szenia było IV Liceum Ogólno-kształcące im. K. K. Baczyńskie-go w Strzemieszycach przy ul.Obrońców Pokoju 7.

Przygotowany został statut Sto-warzyszenia i w dniu 5 września1997 r. zostało zgłoszone do reje-stracji w sądzie wojewódzkim w

Katowicach. Po kilku wizytach zuzupełniającymi dokumentami STO-WARZYSZENIE PRZYJACIÓŁSTRZEMIESZYC zostało zareje-strowane za staraniem DariuszaKmiotka, który własnym sumptemsfinansował opłaty rejestracyjne.

Na pierwszym walnym zgroma-dzeniu w dniu 5 grudnia 1997 r.wybrano zarząd SPS w składzie:Paweł Duraj – Prezes Zarządu, JanKmiotek - wiceprezes, Maciej Sza-niawski - wiceprezes, Joanna Kulig– sekretarz, Michał Fusiarski -skarbnik.

Wybrany zarząd przygotował re-gulamin organizacyjny posiedzeńzarządu, zakres obowiązków człon-ków zarządu, regulamin obrad wal-nego zgromadzenia, program dzia-łania na dwa lata i kalendarz dyżu-rów członków zarządu.

Po trzech latach działalności zewzględu na różnicę poglądu co dopracy STOWARZYSZENIA zrezy-gnował z funkcji Paweł Duraj i JanKmiotek.

Wybrano nowy zarząd pod prze-wodnictwem Macieja Szaniawskie-go w składzie: Jarosław Haberko,Beata Podgórska i Michał Fusiarski.

Nowy program działania STO-WARZYSZENIA ZDOMINOWAŁROLĘ KULTUROTWÓRCZĄ społe-czeństwa Strzemieszyc Stowarzy-szenie zaczęło organizować odczy-ty, konkursy, imprezy rozrywkowo-kulturalne, spotkania z ciekawymiludźmi.

Na szczególną uwagę zasługujefakt wydawanie gazetki, organuSTOWARZYSZENIA PRZYJACIÓŁSTRZEMIESZYC, p.t.. „STRZEMIE-SZYCE I JA”, redagowanej przez

zespół Maciej Szaniawski, ElżbietaBagińska-Wartak, Joanna Kulig. Wgosób kompetentnych pismo to zasłu-guje na wysoką ocenę.

Minęło 4 lata i prezesurę objęłaKrystyna Szaniawska. W skład Za-rządu weszli Irena Żak-Kluczna, Kry-styna Michalska, Wanda Rachwał iDanuta Krzystanek-Żak. Nowy za-rząd pod jej kierownictwem zaktywi-zował działalność kulturalną, włącza-jąc do programu konkurs poprawnejpisowni języka polskiego, ciekawąimprezę ”Pożegnanie Lata w Strze-mieszyacach” oraz konkurs na naj-pięknieszą posesję.

Zainicjowane przez K. Szaniawskąkoncerty zyskały znakomitą reno-mę i stanowią duże wydarzenie kul-turalne w Strzemieszycach.

Był też inicjatorką przyznawaniatytułu „Wpisany w Dziej Strzemie-szyc”. Od marca 2007 roku funkcjęPrezesa Zarządu SPS ponownie pełniMacjiej Szaniawski, a w skład Zarzą-du wchodzą: Irena Żak-Kluczna,Wanda Rachwał i Ewa Cabała.

Po dziesięciu latach działalnościSPS znalazło mocne oparcie w spo-łeczeństwie strzemieszyckim. Z sa-tysfakcją można powiedzieć, że celeokreślone statutem zostały osiągnię-te. Dowodem akceptacji STOWA-RZYSZENIA jest stan ilościowy.Obecnie SPS liczy 112 członków.

Należy życzyć wszystkim człon-kom SPS kolejnych 10 lat znakomi-tych osiągnięć.

Wrzesień 2007r.Jan Kmiotek

DZIESIĘĆ LAT ISTNIENIASTOWARZYSZENIA

PRZYJACIÓŁSTRZEMIESZYC

Jan Kmiotek

Page 4: Strzemieszyce i Jaszaniawski.neostrada.pl/SiJ_28_2007.pdf · Strzemieszyce i Ja strona 1 ... Krystyna Szaniawska. W skład Za-rządu weszli Irena Żak-Kluczna, Kry-styna Michalska,

strona 4 Strzemieszyce i Ja

Lecz na razie leje tylko w nocy.Później będzie padało także wdzień, choć początkowo z przerwa-mi. W tej sytuacji jedziemy naszymStarem w reprezentacyjnych garni-turach do domostwa państwa Sapie-hów, których poznaliśmy już przyróżnych okazjach będąc w Nairobi.Trzyhektarowa rezydencja położonaza miastem, w fachowo urządzonymuroczym ogrodzie będącym specjal-nością Pani domu. Parterowy długidom z werandą opleciony pnącza-mi jak żywo przypomina stylowydworek z polskiej wsi, są nawet pe-largonie i malwy, choć tutejszy kli-mat wyraźnie tym kwiatom nie od-powiada. Wnętrze zaskakuje swąpolskością. Wszystko tu przypomi-na ojczyznę, meble, dywany, por-celana, obrazy przodków, starabroń, żadnych myśliwskich trofeów,żadnych „afrykanów”. Pan EustachySapieha jest synem przedwojenne-go ministra spraw zagranicznych,księciem z urodzenia z Różańskiej– hetmańsko-kanclerskiej linii Sa-piehów, ułanem spod Kocka, więź-niem oflagu. Jest żona AntoninaMaria Sapieżanka z Siemieńskich,popularna „Didi”. Jest najmłodszaMarylka, którą poznaliśmy już wcze-śniej na imieninach w hotelu Holi-day Inn, jest Kasiunia i Anulka, trzydorodne córy. Wszyscy pracują wrodzinnym przedsiębiorstwie „Sapie-ha Tours-Safari Limited” zajmującymsię głównie organizacją wyprawłowieckich. Całymi tygodniami prze-bywają w buszu z klientami. Orga-nizują obozy myśliwskie dla śmie-tanki europejskiej i amerykańskiej,

która płaci olbrzymie sumy za od-strzał słonia, bawoła, antylopy lublwa. Nieraz kilka tygodni trwa tro-pienie zwierzyny, nie można prze-cież ustrzelić pierwszego napotka-nego osobnika. Wszystko trzebaprzewidzieć, od rezerwacji lotów,poprzez restauracje, hotele, trans-port, informacje od chwili przybyciaaż do odlotu. Namioty, obozy w bu-szu, łącznie z natryskami z ciepłąwodą, wyposażenie, prowiant, per-sonel obozowy, pojazdy, broń, alerównież ściąganie skóry, preparowa-nie, konserwacja i wysyłka trofeówjak i przeróżne licencje i zezwole-nia należą do zwykłych obowiązkówbiura. Naturalnie państwo Sapieho-wie mieszkający tu od 1947 rokuznają doskonale tereny AfrykiWschodniej. Znają też dokładniezwyczaje zwierząt, gdzie je możnaznaleźć, gdzie i kiedy wędrują i ja-kie mają zwyczaje. Wielu z tych tu-rystów mierzy niestety powodzenie„safari” wyłącznie według ilości tro-feów, jakie może zabrać do domu.Zawodowi tropiciele z plemienia Wa-langulu naprowadzą ich bezbłędniena przeznaczoną do odstrzału zwie-rzynę, a oni muszą tylko trafić i wtym miejscu klient przeważnie za-wodzi. Zadaniem pana Eustachegojest dobić ranne zwierzę, aby się niemęczyło. Jest to niezmiernie waż-ne wtedy, gdy zraniona ofiara za-cznie szarżować na swego prześla-dowcę. Ale wiele osób przybywa niepo to, aby strzelać, lecz po prostudla spotkania z ostatnimi stadamiafrykańskich zwierząt w swobodnejucieczce, co stanowi dla wielu kul-

minacyjny punkt ich pobytu w Afry-ce. Ci są tutaj najmilej widziani. Sampan Sapieha nie poluje nigdy, po pro-stu nie lubi strzelać do zwierząt, robito tylko z zawodowej konieczności.Polując przez całe życie, aktywnieczy pasywnie, prywatnie lub zawo-dowo, dla przyjemności bądź dlazarobku, w moim wieku mam jużtylko trzy miłości myśliwskie – mówipan Eustachy. Są to słonka, głuszeci cietrzew. Zabierzcie mi wszystkiesłonie, lamparty, lwy czy bawoły, by-lebym mógł tylko usłyszeć chrap-nięcie lub gwizd ciągnącej słonki imiał w rękach strzelbę, z której bymna pewno nie strzelił, bo i po co?Jestem myśliwym, który poluje tyl-ko dla przyjemności polowania, anie dla strzelania. Nie muszę strze-lać, ale chcę polować, a tego bezbroni nie da się zrobić i muszę jąmieć przy sobie z pełnym prawemużycia. Jeśli tego nie mam czujęsię turystą. Dla mnie przed wojnąjedyną rozrywką było wsiąść na ko-nia i jechać na polowanie, góry nieinteresowały mnie nigdy. W Keniikonia nie mam, choć nadal jestemzawodowym myśliwym. Cała rodzi-na Sapiehów mówi biegle po angiel-sku, niemiecku, francusku, zna su-ahili i miejscowe języki plemienne.Nic też dziwnego, że folklor tegokraju nie ma dla nich tajemnic. Wdomu rozmawia się wyłącznie popolsku. Jeśli pani Antonina usłyszysłowo po angielsku to zaraz jestawantura. Tym parszywym języ-kiem nikt w moim domu mówił niebędzie. Wierzcie mi, opowiada panSapieha, jak nieszczęśliwi są ci bo-gaci ludzie, których obsługujemy,nie mają nic z życia zniszczonegoprzez pieniądz. Z otwartymi usta-mi słuchamy jego niezwykłychprzygód na safari, jest wspaniałymgawędziarzem, opowiada barwnie,obrazowo, a tematów w tym fachunigdy nie zabraknie.

Pani Antonina prezentuje nam zdumą swój ogród, funkcjonalnie za-planowany z wyraźnym podziałemna ukrytą część użytkową i rozległą,doskonale zestawioną częśćozdobną. Poza safari jest to jej ulu-bione zajęcie, planowanie i urządza-nie ogrodów. Ja z uwagi na niezłąznajomość roślin zostałem zarazokrzyknięty „badylarzem”. Droga dodomu wysypana zielonkawym tłucz-niem, zobaczcie tylko, po czymchodzicie mówi gospodarz domu.Schylamy się i rzeczywiście, podnogami mamy zielony zoizyt, a wnim prawdziwe rubiny (czerwony ko-

Ostatnie dniw Afryce

Wielki Piątek 1975 roku w Nairobi budzi się pochmurny,szary. Wiszą wkoło deszczowe chmury, niskiepodbarwione, jest przyjemnie chłodno, ale nie pada.Zbliża się pora deszczowa w Afryce Wschodniejoczekiwana przez całą przyrodę.

Ryszard Łuckoś

Page 5: Strzemieszyce i Jaszaniawski.neostrada.pl/SiJ_28_2007.pdf · Strzemieszyce i Ja strona 1 ... Krystyna Szaniawska. W skład Za-rządu weszli Irena Żak-Kluczna, Kry-styna Michalska,

strona 5Strzemieszyce i Ja

rund – rubi corundum). To z czasówkiedy państwo Sapiehowie eksploato-wali kopalnie rubinów w Tanzanii, wpobliży góry Longido o nazwie Lon-gido-Mine. Nie zrobili jednak więk-szego interesu w tej branży i zanie-chali wydobycia. Zgodnym stadem rzu-ciliśmy się wszyscy na kamyki w dro-dze, przesiewając je skwapliwie w na-dziei znalezienia rubinowych bryłek. Wjednej chwili z alpinistów staliśmy sięzapalonymi poszukiwaczami skarbów.Wielką uciechę mieli gospodarze, niemogąc nas wyrwać z gorączki poszu-kiwania szlachetnych kamieni, od któ-rych obrywały się kieszenie reprezen-tacyjnych marynarek.

Długą drogę przebyli państwo Sa-piehowie zanim trafili do Afryki. PanEustachy, oficer kawalerii, we wrze-śniu 1939 roku poszedł na wojnę. Poklęsce pod Kockiem dostał się doniewoli niemieckiej i do końca wojnyprzesiedział w oflagu, aby w końcudotrzeć szczęśliwie do strefy angiel-skiej. Ojciec pana Eustachego, któ-ry pozostał w ich rodzinnej posiadło-ści w Spuszy (obecnie Białoruś),został aresztowany przez Rosjan iwywieziony do Moskwy na Łubian-kę, gdzie został skazany na śmierć.Wykonanie wyroku przeciągało się,po czym z powodu przejście ZSRRna stronę aliantów „złagodzono” mukarę śmierci na 15 lat ciężkich ro-bót. Z chwilą tworzenia armii polskiej,generałowi Andersowi udało się wy-ciągnąć go z wojskiem z Rosji i przezBliski Wschód dostał się do Nairobiw Kenii. Matka pana EustachegoTeresa z Lubomirskich opuściławcześniej Spuszę i udało jej się jesz-cze przedostać przez Wiedeń doLondynu. Koniec wojny zastał pana

Eustachego w Belgii dokąd prze-dostał się w nadziei znalezienia ja-kiejś szansy dla siebie wśród zna-jomych ze studiów, które tu ukoń-czył. Tutaj też poznał panią Anto-ninę Siemińską „Didi”, wielką pa-triotkę Polkę, jej posiadłość w Krze-pinie została upaństwowiona, dokraju wracać już nie mogła. Jakoże w Belgii nie mieli co robić, apożoga wojenna zabrała im wszyst-ko co znali i kochali i oboje nie mielijuż ojczyzny, ulegli więc namowomznajomych, rodziców oraz własnymmłodzieńczym tęsknotom z przy-godą w Afryce i zdecydowali się nawyjazd do Kenii.

Z armią gen. Andersa wyszło zRosj i około 115 000 osób z 1700 000, których Rosjanie wywieźlina Sybir. Anglicy umieścili 20 000uchodźców ewakuowanych z Ro-sji w Afryce Wschodniej. Tutaj teżznaleźli się rodzice pana Eustache-go, bez środków do życia. Tu wKenii zaczynali dokładnie od zera,pracując ciężko, aby przeżyć. Pro-wadzili tartak, handlowali złomem,zakładali plantację kawy, kopali ru-biny, aby w końcu pozostać wier-nym swej agencji myśliwsko-tury-stycznej, która dała wreszcie sta-bilizację całej rodzinie.

Pani Antonina proponuje nambarszcz czerwony z kopytkami.Prawdziwa uczta dla nas żywiącychsię już cztery miesiące konserwa-mi. Służąca Mureni serwuje wspa-niałe danie, a my rewanżujemy siękaszą gryczaną, przysmak na daw-nych ziemiach wschodnich, które-go darmo szukać w Afryce. PanEustachy był ostatnio w Europie,pytamy co czuje gdy wraca do Ke-

nii. To jest teraz mój dom. Tu miesz-kają ostatni ludzie na świecie, któ-rzy się jeszcze śmieją. Jak się lą-duje i widzi ten uśmiech, to jest jed-nak wielka przyjemność. W Euro-pie wszyscy chodzą z minami jak-by im rodzinę wymordowano. Terazwrócić do Polski czy Europy jużbym nie mógł z uwagi na klimat.Jeśli się mieszka w Nairobi na rów-niku, na płaskowyżu położonym nawysokości 1600 – 1800 m n.p.m.,gdzie temperatura nie spada nigdyponiżej +180C, a wilgotność powie-trza jest niewielka to klimat Polskiwydaje się zbyt surowy. Jednak gdysię ląduje na tym śmiesznie małymlotnisku w Warszawie, to człowiekczuje jak mu coś w sercu stuka. Aczy w Nairobi jesteście państwo roz-poznawani jako Polacy. To śmiesz-ne, ale dla Murzyna biały obojętnieskąd przybył to tylko „muzungu” (su-ahili). Osobne słowo to „kaburu” dlabiałych z Afryki Południowej. Byłemrównież w Spuszy obecnie Białoruś.Z posiadłości Sapiehów, liczącej 8tys. hektarów, tartaku, stawów ryb-nych i obejścia pałacowego liczą-cego 8 budynków nie pozostało nic.Dosłownie jednej cegły nie znala-złem. A jednak tamto miejsce mniewzrusza – a reszta świata jest miobojętna. Takich sosen jak w Spu-szy i takiego zapachu nie ma ni-gdzie. Korzenie mam na Białorusi.Ale trudno abym Białoruś nazywałswoją ojczyzną. Ja bardzo staro-modnie – jestem obywatelem Wiel-kiego Księstwa Litewskiego i Rze-czypospolitej Obojga Narodów.

Wieczorem z nieukrywanymiłzami w oczach żegnamy przemi-łych, arcyciekawych, dowcipnych iwesołych gospodarzy. Było nam tudobrze jak w domu, był to dla naskawałek polskiej ziemi, choć spalo-nej afrykańskim słońcem. Jakżeprzykre są pożegnania.

Ryszard Łuckoś

Książe Eustachy SapiehaRóżański zmarł 2 marca 2004 rokui został pochowany w Nairobi. ŻonaAntonina Maria Siemińska „Didi” jestpochowana w kaplicy ogrodowejw Nairobi, zmarła w 1997 roku.

Wnuki Eustachego rozumieją popolsku, tradycje polskie znają,ale Polakami już niestety nie są.

Page 6: Strzemieszyce i Jaszaniawski.neostrada.pl/SiJ_28_2007.pdf · Strzemieszyce i Ja strona 1 ... Krystyna Szaniawska. W skład Za-rządu weszli Irena Żak-Kluczna, Kry-styna Michalska,

strona 6 Strzemieszyce i Ja

Po wyzwoleniu w 1945 r. grupaświatłych obywateli Strzemieszyczawiązała komitet utworzenia gim-nazjum i liceum koedukacyjnego. Ini-cjatorem był mgr Czesław Ejzer-man, właściciel apteki przy ul. War-szawskiej. Starania tego komitetuprzyniosły efekt i uzyskano zgodęna utworzenie filii gimnazjum i li-ceum im. Waleriana Łukasińskiegow Dąbrowie Górniczej.

Na p.o. dyrektora tej szkoły ku-ratorium wyznaczyło mgra Stanisła-wa Klimczyka.

Moje wspomnienie nie stanowiżyciorysu tego znakomitego peda-goga ale jest tylko refleksją ucznia.

Wpisany w Dziej Strzemieszyc

Sylwetka profesoraStanisława Klimczyka

Nie jest to życiorys a jedynie wspo-mnienie o moim Koledze i Przyja-cielu. Urodził się w 1932 r. w Strze-mieszycach w rodzinie robotniczej.W czasie okupacji uczęszczał doszkoły Makarczyńskiego. W 1945r. został przyjęty do otwartego gim-nazjum w Strzemieszycach.

W 1951 r. uzyskuje maturę i roz-poczyna studia na SGGW, Wydz.Leśnictwa w Warszawie. Po ukoń-czeniu studiów w 1956 r. pracuje wróżnych zakładach w woj. katowic-kim. W 1973 r. powołany zostaje nastanowisko wiceprzewodniczącegoPowiatowej Rady Narodowejw Bę-dzinie. Po reformie administracyjnejw 1975 r. podejmuje pracę w Hucie

Katowice na stanowisku zastępcygł. Specjalisty ochrony środowi-ska. W 1989 r. zostaje wybranymradnym a wkrótce objął stanowi-sko wiceprezydenta Dąbrowy Gór-niczej. Funkcję tę pełni przez dwiekadencje. W pracy w UrzędzieMiejskim wykazał się dużą wiedząi fachowością jak i otwartym po-glądem na rozwój miasta. Cechu-je Go skromność i uczciwość orazspecyficzne poczucie humoru.Będąc na stanowisku wiceprezy-denta podjął „patriotyczny” trudrozbudowy szkół w Strzemieszy-cach. Zadbał również o gazyfika-cję i telefonizację Strzemieszyc.

Kilka lat, aż do śmierci, był pre-

zesem Zagłębiowskiej Izby Go-spodarczej, przyciągając inwesto-rów do restrukturyzowanego prze-mysłu Zagłębia Dąbrowskiego. Wswej działalności administracyjnejwykazał szczególną troskę o prze-kształcenie Szkoły nr 5

w nowoczesną placówkę oświa-tową XXI wieku, co może naoczniekażdy stwierdzić. Leszek w naszymgronie był moim najserdeczniejszymkolegą. Nasza przyjaźń trwała odprzedszkola do zgonu tego niezwy-kłego człowieka. Jako członek SPSwłączył się aktywnie w jego dzia-łalność przekazując swoje doświad-czenie organizacyjne w ukierunko-wanie działalności Stowarzyszenia.

W styczniu 2000 r. po długotrwa-łym zmaganiu się z groźną chorobą,odszedł od nas na zawsze wspa-niały człowiek związany duchem isercem ze Strzemieszycami.

Wrzesień 2007 r.Jan Kmiotek

WSPOMNIENIEO LESZKU MODELSKIM

Otwarcie tej placówki naukowejnastąpiło w dniu 1 września 1945 r.Prof. Klimczyk podjął się bardzotrudnego zadania, gdyż miał do dys-pozycji tylko 4 puste klasy w szko-le za remizą. Udało się zatrudnićznakomitych pedagogów.

Prof. Klimczyk był absolwentemU.J., Wydz. Chemii. W naszej szko-le uczył matematyki, fizyki i chemii.

Sytuacja polityczna w latach stali-nowskich powodowała, że nie liczyłysię umiejętności a tylko zaangażowa-nie polityczne. W 1949 r., po 3,5 la-tach kierowania tą szkołą, został usu-nięty ze stanowiska dyrektora i zeszkoły. Przeszedł do gimnazjumŁukasińskiego do Dąbrowy Górniczej.

Jak już wspomniałem, dyrektoro-wi udało się zaangażować znako-mitych nauczycieli. Wymienię tyl-ko niektórych - państwo Zauchowie,do dziś będących legendą szkoły,panią Bagińską, panią Kaczmar-czyk, pana Jaworskiego.

Po zmianie dyrektora szkoły,duch dyrektora Klimczyka krążyłpo szkole jeszcze kilka lat, wspo-

minany z szacunkiem.Prof. Stanisław Klimczyk to wiel-

ka postać w społeczeństwie strzemie-szyckim, który swoją charyzmę prze-kazał wielu wychowankom w Strze-mieszycach i w Dąbrowie Górniczej.

Kiedy po 2o latach od ukończe-nia gimnazjum w Strzemieszycach,gościłem grupę nauczycieli, będącdyrektorem technicznym Z.Chem.”STREM”, oprowadziłem zaintereso-wanych po zakładzie i zrobiłem wy-kład o technologii, na zakończeniespotkania dyr. Klimczyk dziękującmi za przyjęcie, wyraził się bardzopochlebnie o mojej wiedzy chemicz-nej, nazywając mnie swoimuczniem. Było to zaszczytne wyróż-nienie i kolejna ocena dokonanaprzez tego niezwykłego człowieka.

Prof.. Klimczyk przez wiele latchorował na układ trawienny.

Zmarł w dniu 10 VI 1969r prze-żywszy 63 lata i pochowany jest nacmentarzu w Strzemieszycach.

Wrzesień 2007r.Jan Kmiotek

Page 7: Strzemieszyce i Jaszaniawski.neostrada.pl/SiJ_28_2007.pdf · Strzemieszyce i Ja strona 1 ... Krystyna Szaniawska. W skład Za-rządu weszli Irena Żak-Kluczna, Kry-styna Michalska,

strona 7Strzemieszyce i Ja

W dniu 7 września 1943 r. Niemcyotoczyli duży obszar leśny na Ni-wie k. Strzemieszyc i zacieśniającpierścień zbliżyli się do „bunkra”,który był siedzibą partyzancką gru-py pod komendą „Ordona”.

Po kilkugodzinnej walce wszyscy– 14 osób – broniący się partyzancizostali zastrzeleni. Straty Niemcówwyniosły 20 zabitych i kilkudziesię-ciu rannych. Ciała ich zostały prze-wiezione do Strzemieszyc i ułożo-ne na skrzyżowaniu ulic Rudna-Strzemieszycka. W miejscu tymstoi obecnie pomnik upamiętniają-cy te wydarzenia.

Działalność partyzancka ppor.Henryka Jana Miltona ps. „Ordon”opisana dość dokładnie przez zna-komitych znawców tematu walkiwyzwoleńczej, historyków dr JanaPrzemszę-Zielińskiego, płka dr Mie-czysława Starczewskiego i dr hab.Annę Glimos-Nadgórską. Uzupeł-nienie tych opracowań dokonali gen.Zygmunt Walter-Janke „W Armii Kra-jowej na Śląsku” i Juliusz Niekrasz„Z dziejów AK na Śląsku”.

W rocznicę tych tragicznych wy-darzeń chciałbym przypomnieć Za-głębiakom a szczególnie mieszkań-com Strzemieszyc o tym fragmen-cie walki z okupantem niemieckimzwłaszcza, że moją wiedzę o gru-pie „Ordona” poszerzył strzemieszy-czanin pan Mieczysław Witas,krewny jednego z partyzantów tejgrupy, Henryka Stelmacha oraz syn„Ordona” pan Jan Foltyn, mieszka-jący w Dąbrowie Górniczej.

Oddział partyzancki powstał w 1941r. skupiający początkowo kilku „spa-lonych” i poszukiwanych przez Niem-ców ludzi należących do organizacjiodwetowych. Pierwszymi partyzanta-mi byli Wacław Hejczyk ps. „Sęp”,

Jerzy Tajer, Kazimierz Sroka,Bogdan Sokół, Edward Frydrych ps.„Sztywny” i Pochalski. Grupa ta roz-rosła się tak, że w 1943 r. liczyłajuż ok. 30 osób. Początkowo dzia-łalność obejmowała gromadzeniebroni, żywności i umundurowanianiemieckiego. Teren działania roz-szerzał się i obejmował Zagłębie ipo stronie General. Gubernatorstwaokolice sięgające aż po Ojców. Tamteż była jedna z „ziemianek” party-zanckich. Działanie grupy szczegól-

Strzemieszycka grupaAK „Ordona”

nie w 1943 r. dawało się mocno weznaki okupantowi. Grupa „Ordona”podporządkowana była Inspektora-towi AK Sosnowiec.

Nie sposób wymienić wszystkichakcji przeciw Niemcom gdyż świad-kowie odeszli do wieczności a i wdokumentach nie ma wiele.

Historycy wymienieni na wstępietego artykułu podają szereg doko-nań. Przytoczę szczególnie zna-czące, a to:

- opanowanie posterunku Grenz-schutzu z Zedermanie i zdobycie broni

- obluzowanie szyn na trasie Sław-ków-Bukowno i ostrzelanie posterun-ków policji kolejowej

- wykolejenie pociągu z rudą po-między Sławkowem a Olkuszem

- zniszczenia silników samoloto-wych na wagonie w Szczakowej

- zniszczenie urzędu celnego wTrzebini

- przejęcie 172 tys. marek z kon-woju „Drezdner Banku” w Sosnow-cu, przeznaczonych na wypłatę pra-cownikom kop. Hr. Renard

- zniszczenie magazynów żyw-ności u zakonnic w Strzemieszy-cach

- opanowanie magazynu broniWehrmachtu w Szczakowej

- wykonanie wyroków śmierci nakonfidentach gestapo Kosibeju zeStrzemieszyc, Wieczorku z Zawier-cia, Wacławie Wójciku i sołtysieGrybskim ze Strzemieszyc.

Dokonano również zamachu naWitkowskiego z Sosnowca, nie uda-nego oraz wymierzono karę chłostyM. Padziurze w Borze Biskupim.

W akcji likwidacji udział wzięła całażandarmeria i policja z Olkusza i po-wiatu olkuskiego, Sławkowa, kompa-nia szkoły policyjnej w Maczkach,orkiestra policyjna, oddział policji kry-minalnej i gestapo z Sosnowca. Zapomoc partyzantom spalono w Strze-mieszycach dom wraz z BronisławąHeliak i jej dwojgiem dzieci.

Mieszkańcom Strzemieszyc naogół znane są niektóre fakty z tamtych

lat ale uważam, że nie jest znana po-stać dowódcy Henryka Jana Miltona ps.„Ordon”. Sylwetkę tę nakreślił syn, JanFoltyn, w rozmowie ze mną w czasieprzygotowywania tego artykułu.

Henryk Jan Milton urodził się w1903 r. Niestety nie udało się usta-lić miejsca urodzenia. Ojciec Hen-ryka, Zygmunt Milton, był pracow-nikiem PKP i kilka lat pracował nastacji w Strzemieszyce Północnejako telegrafista. Zmarł w 1934 r.Rodzina Miltonów mieszkała wStrzemieszycach przez kilkadzie-siąt lat. Siostra „Ordona” pani Re-des zmarła kilka lat temu.

H.J. Milton po dojściu do pełno-letności powołany do wojska, ukoń-czył szkołę podoficerską. Po odby-ciu służby wojskowej pracuje w za-kładzie krawieckim. Jest bardzozdolnym krawcem. Wkrótce wy-jeżdża do Francji aby udoskonalićswe umiejętności i szyć na modęparyską. Żądny poznania światazaniechał krawiectwa i wstąpił doLegii Cudzoziemskiej. Przypusz-czalnie skierowany został do Algie-rii. Wiadomym jest, że Milton znałkilka języków tj. niemiecki, francu-ski, angielski i rosyjski. Wg syna,J. Foltyna, w Legii była okazja doich nauki, gdyż żołnierzami byli lu-dzie posługujący się tymi językamioprócz rosyjskiego.

Nie wiadomo ile lat służył w Le-gii. Przypuszczalnie ok. sześciu. Pozakończeniu kontraktu w Legii Cu-dzoziemskiej przebywał jakiś czaswe Francji i trudnił się niezbyt legal-nymi interesami. Z Francji zostałwydalony. Znalazł się w Niemczechgdzie przebywa prawie rok. Co robiłtego nie wiadomo.

Wszedł w kolizję z prawem i zostałskazany. Spryt i inteligencja pozwoliłamu ujść z niemieckiej sprawiedliwo-ści. W 1937 r. znalazł się w Polsce.

W 1939 r. Milton jako st. sierżantbierze udział w kampanii wrześnio-wej. Na przedpolach Warszawy

Jan Kmiotek

Dokończenie na stronie 10

Page 8: Strzemieszyce i Jaszaniawski.neostrada.pl/SiJ_28_2007.pdf · Strzemieszyce i Ja strona 1 ... Krystyna Szaniawska. W skład Za-rządu weszli Irena Żak-Kluczna, Kry-styna Michalska,

strona 8 Strzemieszyce i Ja

EFEKTY PRACY PSZCZÓŁRODZINA PSZCZELA

Ryszard Paluch

MLECZKO PSZCZELE

Pierwsze wiadomości o mleczkupszczelim pochodzą z 1672 roku.Zawdzieczamy je holenderskiemulekarzowi i przyrodnikowi Johanno-wi Swommerdanowi. Wzrost zain-teresowania mleczkiem pszczelimzapoczątkowało wydanie w 1953 r.broszury francuskiego pszczelarzadr.A.Caillas p.t. ,,Pszczoły źródłemmłodości i witalnośći”. Wówczaswiele pasiek , głównie we Francji,przestawiono na produkcję tegopszczelego specyfiku. W tym teżczasie dokonywano doświadczeń zzastosowaniem mleczka w pedia-trii, a także w leczeniu neuropsy-choz oraz chorób krwi. Stwierdzo-no w mleczku pszczelim obecnośćwitaminy B12 odkrytej wcześniejw 1948 r. w wątrobie. To wtedy za-częto leczyć mleczkiem pszczelimwrzody na dwunastnicy. Badania tetrwają nadal.

Okazało się, że rozwój matkipochodzącej z tego samego jaja,z którego rozwija się pszczoła ro-botnica, wpływa rodzaj i jakośćpodawanego jej pokarmu – wła-śnie mleczka.

Podczas gdy larwy pszczół i trut-ni karmione są mleczkiem tylkoprzez trzy pierwsze dni, larwa mat-ki pszczelej żywi się nim przez całyokres żerowania, aż do chwili za-sklepienia matecznika. Pożywie-niem jedno-, dwu-, trzydniowych larwpszczelich i trutowych jest wydzie-lina gruczołów gardzielowych mło-dych 3-10 dniowych pszczół karmi-cielek zwana właśnie mleczkiempszczelim. Gruczoły te stanowiączęść układu pokarmowego psz-czoły. Mieszczą się one w przed-niej części głowy. Na rozwój i czyn-ność wydzielniczą gruczołów gar-dzielowych wpływa spożywanieprzez pszczoły karmicielki znacz-nych ilości pyłku kwiatowego –pierzgi przy czym o jakości mlecz-ka decyduje głównie jego roślinnepochodzenie. Mleczko pszczele jestpółpłynną, dość gęstą substancjąbarwy jasnokremowej. Smak macierpko – kwaśny lub cierpko –gorzkawy, ostry. Posiada właściwo-ści bakteriobójcze .

Ileż to pszczoły muszą wyprodu-kować mleczka, aby móc zaspoko-ić potrzeby pokarmowe tysięcylarw? Karmienie larw zaczyna się

prawie tuż po ich wylęgu a kończygdy mają siedem dni.

Karmienie larwy matecznej takbogatym w substancje odżywczemleczkiem pszczelim skraca czasrozwoju matki. Pokarm ten powo-duje m.innymi rozwinięcie się sięnarządów rozrodczych matki – jejjajników. Pozwala jej to w okresierozwoju rodziny na składanie śred-nio 2000 jaj dziennie o ogólnej wa-dze przekraczającej dwukrotnie cię-żar jej ciała.

JAD PSZCZELI

Decyzję o leczeniu jadem powi-nien podjąć lekarz. Skutki takiej te-rapii zależą bowiem od osobniczejwrażliwości na apitoksyny. Wstrząsanafilaktyczny spowodowany poda-niem jadu może mieć skutek śmier-telny. Jednak jad pszczeli jest oddawna środkiem leczniczym iuśmierzającym ból. Jego właściwo-ści lecznicze znali i doceniali jużstarożytni Egipcjanie. W celachleczniczych ucierali oni pszczoły,dawali na bolesne miejsca, prze-ciw reumatyzmowi. W dzisiejszychczasach jad pszczeli w wielu kra-jach jest wysoko ceniony i corazszerzej stosowany. Gruczoły jado-we mieszczą się u pszczoły /ro-botnicy i matki/ w tylnej części od-włoka . Truteń ich nie ma. Jad gro-madzi się w rozszerzonej końco-wej części przewodu wyprowadza-jącego – zbiorniczku jadowym. Jadwytwarzają dwa rodzaje gruczołów.Jeden z nich większy, w tylnej czę-ści odwłoka, stanowi część apara-tu żądłowego pszczoły.Gruczoł tenprodukuje jad o odczynie kwaśnym.Drugi gruczoł mniejszy o kształ-cie woreczka, produkuje ciecz oodczynie lekko alkalicznym i służy

Dokończenie z poprzednieog numeru

Page 9: Strzemieszyce i Jaszaniawski.neostrada.pl/SiJ_28_2007.pdf · Strzemieszyce i Ja strona 1 ... Krystyna Szaniawska. W skład Za-rządu weszli Irena Żak-Kluczna, Kry-styna Michalska,

strona 9Strzemieszyce i Ja

do zwilżania aparatu żądłowego ineutralizacji resztek jadu. Żądło jestnarządem obronnym. Pszczoły uży-wają go w sytuacji zagrożenia doobrony własnej, gniazda. Wbite wskórę żądło wraz ze zbiorniczkiemjadowym i własnym węzłem nerwo-wym zagłębia się coraz bardziej.Wprowadzenie przez pszczołężądła do ciała jest bardzo bolesne.Po ukłuciu powstaje wokół miejscaużądlenia mała, biała, nieco na-brzmiała otoczka. Po kilku minutachskóra czerwienieje, zaczyna swę-dzieć i w miejscu działania jadu do-chodzi po 16 – 20 minutach do obrzę-ku, który ustępuje po 2 – 3 dniach.Wbite żądło należy czym prędzejwyciągnąć podważając je paznok-ciem lub nożem, aby nie dopuścićdo wnikania jadu wgłąb ranki. W celuzmniejszenia bólu zaleca się uką-szenia pocierać octem, rabarbarem,cebulą, propolisem, mydłem.

WOSK

Jest produktem pszczelim wy-twarzanym przez młode pszczoły wwieku 8 – 15 dni. Wytwarzają gokosztem pobieranego przez nie mio-du lub cukru, jest wydzieliną gruczo-łów woskowych znajdujących się nabrzusznej stronie odwłoka pszczo-ły robotnicy skąd wypływa kanali-kami na powierzchnię oskórka i za-styga w postaci białych łuseczekwoskowych. Pojedyncza łuseczkama grubość 0,5 mm i waży 0,0008– 0,002 g. Na jeden kilogram wo-sku trzeba 1 miliona łuseczek. Wciągu swego życia pszczoła możewyprodukować ilość wosku nie prze-kraczającą połowy ciężaru jej ciała.W dobrych warunkach jedna rodzi-na może w ciągu sezonu wyprodu-kować 2 – 3 kg. Wosku

Ryszard Paluch

Przy opracowaniu powyższego ma-teriału korzystałem z informacji za-wartych w książce: ,,Pszczołyleczą’’ Ferdynand Jośko

SCRABBLE to gra znana na całymświecie. Jednak powiedzieć tylko tyleo SCRABBLE, to za mało. Gra wSCRABBLE wzbogaca zasób słow-nictwa, ćwiczy ortografię i gramaty-kę oraz umiejętności matematycz-ne. Uczy korzystania ze słowników.Gra w SCRABBLE to pożytecznie iprzyjemnie spędzony czas.

W naszej szkole, w świetlicyszkolnej, w SCRABBLE grająuczniowie wszystkich klas, odpierwszoklasistów po uczniów kla-sy szóstej, ciesząc się od 5 lat tymsamym zainteresowaniem.

Jako jedyna szkoła w Strzemie-szycach, reprezentujemy nasze lo-kalne środowisko na turniejachSCRABBLE. Corocznie bierzemyudział w turniejach organizowanychna szczeblu miejskim i regional-nym, uzyskując wysokie miejsca.Ubiegły rok szkolny był wyjątkowypod względem sukcesów.

W październiku 2006 roku wzię-liśmy po raz pierwszy udział w IVMISTRZOSTWACH POLSKI SZKÓŁW SCRABBLE w Zabrzu, organizo-wanych przy współudziale PolskiejFederacji Scrabble. Drużyna w skła-dzie Weronika Pless (uczennica kla-sy VI-ej) i Sylwia Górnik ( uczenni-ca klasy VI-ej) zajęła III miejsce. WV REGIONALNYM TURNIEJU

SCRABBLE w Sosnowcu drużynaw składzie: Weronika Pless, SylwiaGórnik, Joanna Szczechla, Marty-na Wołczyk (uczennice klasy VI-ej)zajęła II miejsce a Weronika Plessuzyskała I miejsce w klasyfikacjiindywidualnej. Z końcem ubiegłegoroku szkolnego drużyna odniosłakolejne sukcesy. W IX edycji MIĘ-DZYSZKOLNEGO TURNIEJUSCRABBLE w Dąbrowie Górniczejdrużyna zajęła I miejsce, w klasyfi-kacji indywidualnej Weronika Plesszajęła II miejsce.

Kolejny raz braliśmy także udziałw MIĘDZYSZKOLNYM TURNIEJUSCRABBLE SYSTEMEM BELGIJ-SKIM w Sosnowcu, gdzie naszadrużyna zajęła II miejsce.

Podczas uroczystości podsumo-wania osiągnięć uczniów naszegomiasta w roku szkolnym 2006/2007uczennice Weronika Pless i SylwiaGórnik otrzymały dyplomy gratula-cyjne za osiągnięcia w SCRABBLEa opiekun drużyny otrzymała listgratulacyjny od Prezydenta Miasta.

Zachęcamy serdecznie uczniówinnych szkół do gry w pasjonująceSCRABBLE.

mgr Marta Trzebińskaopiekun drużyny

nauczyciel SP nr 2

Scrabble

Page 10: Strzemieszyce i Jaszaniawski.neostrada.pl/SiJ_28_2007.pdf · Strzemieszyce i Ja strona 1 ... Krystyna Szaniawska. W skład Za-rządu weszli Irena Żak-Kluczna, Kry-styna Michalska,

strona 10 Strzemieszyce i Ja

Arkania to spokojny kraj. Jego stolicąjest miasto Evarell. Królem Arkanii jestBoran II. Jest on mądrym, rozważnym iuczciwym królem, który dba o swoichpoddanych. Jest jednak stary i schoro-wany. Na głowie kłębią się nielicznewłosy. Swoimi piwnymi oczami co-dziennie przypatruje się ścianom i roz-myśla nad sposobami rozwoju miastai pomocy mieszczanom.

- Królu! – Zawołał giermekwpadając do sali tronowej – nieopo-dal miasta znajduje się stara jaski-nia, przechodzący tamtędy kupcy za-uważyli w niej coś bardzo dziwnego,wręcz przerażającego!

- Co takiego zauważyli? – Coś wielkiego, czerwonego, naj-

prawdopodobniej jakąś żywą istotę.Twierdzą, że mógł to być smok!

Król skoczył na równe nogi.- Czy ci kupcy nie próbują nas oszu-

kać? A może próbują wywołać panikęw Evarell?

– Nie, królu to niemożliwe, są bar-dzo wiarygodni, a poza tym, niektórzymieszkańcy Evarell także zauważyliróżne dziwne zjawiska. Mówią też, żezdarzało się znajdywać rozszarpanena strzępy zwierzęta na błoniach.

Zszokowany król usiadł na tronie.Nie wiedział co ma uczynić w takiej sy-tuacji. Wiadomo, że smoka trzeba siępozbyć, ale w jaki sposób? Wtem, doSali wchodzi rycerz, dobrze znany kró-lowi. Rycerz ten miał na imię Arumel, ibył uważany za najlepszego rycerza wmieście. Miał on długie, czarne włosysięgające aż do kolan. Był silny i do-brze zbudowany, oczy miał niebieskie.

- Słyszałem, że Evarell boryka się zestrasznym problemem – rzekł rycerz.

- Tak, Arumelu, miasto jest w nie-bezpieczeństwie, i nie wiem jak temuzaradzić.

Król wstał i zaczął się przechadzaćpo wielkiej Sali tronowej, myśląc jakrozwiązać problem.

- Usiądź przyjacielu – wymamrotałkról nie przerywając myślenia.

- Dziękuję.Rycerz usiadł na jednym z krzeseł

przeznaczonych dla posłańców z in-nych miast i krajów. Krzesła, jak i całakomnata była zdobiona. Niezwyklepiękny materiał obszywany złotymi

Przygoda w Arkanii Wiktor Piwowarczyk

Konkursowa bajka

nićmi, dawał siedzącemu poczucie,ze jest kimś ważnym. Cała sala byłapełna złotych naczyń i świeczników.Ściany były pokryte wymyślnymi ma-lowidłami, przedstawiającymi po-przednich królów i ich małżonki. Przezśrodek biegł szeroki czerwony dywan,również pięknie zdobiony.

Arumel patrząc na malowidła, za-smucił się. Jego małżonka namalo-wała te obrazy. Zaraz po skończeniupracy nad mini wybuchła epidemianieznanej choroby Nagle, rycerz wstał.

- Ja spróbuję pokonać tę bestię.Król natychmiast obrócił się w jego

stronę.- Dziękuję Ci Arumelu, sądzę, że

powinieneś wyruszyć natychmiast.Zgadzasz się na to?

- Tak królu. Będę gotów o świcie. –Arumel wstał i wyszedł z sali.

Zaraz po wyjściu z pałacu królaposzedł do zamkowej zbrojowni. Przy-witał go tam stary przyjaciel o imieniuDerik.

- Witaj Arumelu! Słyszałem o two-jej wyprawie do jaskini.

- Witaj, tak wyruszam natychmiasti potrzebuję odpowiedniego sprzętu.

Arumel sięgnął po miecz. Wziąłtakże zbroję, hełm i tarczę, wszystko znajlepszej jakości stali. Derik pomógłmu w zakładaniu zbroi.

- Teraz przyjacielu mogę tylko życzyćci powodzenia!

- Dziękuję Derik, mam nadzieję, żejeszcze się kiedyś spotkamy.

Rycerz wsiadł na konia i wyruszyłw drogę. Mimo, iż jaskinia znajdowa-ła się tuż obok miasta była ulokowa-na na wysokim wzgórzu. Droga jestbardzo ciężka i męcząca. Tuż za mia-stem były tereny uprawne a ziemiatam była miękka i pulchna, więc niedało się iść bardzo szybko. Sam Aru-mel ważył dużo, a odziany w zbrojębył naprawdę ciężki, więc zapadał siępo kolana w wilgotnym mule. Szedłtak przez ponad pół dnia. Dalej, znaj-dowały się piękne łąki. Była wtedywiosna więc wszędzie było czuć za-pach kwiatów. Całą łąkę pokrywałyniezliczone tulipany, stokrotki, storczy-ki i wiele innych kwiatów. Arumel po-stanowił pozostać tu i odpocząć. Dałkoniowi trochę wody i przywiązał go

dostaje się do niewoli niemieckiej, zktórej uciekł. Pod koniec 1939 r. po-wrócił do Strzemieszyc. Jest poszu-kiwany przez Niemców. Posługuje sięprzynajmniej dwoma fałszywymi „pal-cówkami” i to utrudniło aresztowanie.Ukrywa się przy pomocy rodzin Fol-tynów i Heliaków. Po utworzeniu gru-py partyzanckiej oprócz działalności„zbrojnej” Milton zorganizował bazęprodukowania dokumentów. Drukowa-no również kartki żywnościowe po-czątkowo w bazie leśnej o nie ustalo-nym miejscu a później w Grabocinie.Tymi sprawami zajmowali się Bole-sław Machera, Stanisław Machera,Helena Stępniewska i Edward Miga.Pod koniec 1943 r. Niemcy zlikwido-wali drukarnię w dziwnych okoliczno-ściach. Aresztowano 3 osoby z wy-mienionej czwórki. Zdołał uciec Bole-sław Machera.

H.J. Milton związany był z paniąReginą Foltyn. Rodzina Foltynówukrywała Miltona od początku woj-ny. Ze związku tego pochodzi syn,Jan Foltyn, ur. 9 lutego 1944 r. a więckilka miesięcy po śmierci ojca. Wkwietniu 1944 r. matka Jana, ReginaFoltyn została aresztowana i osa-dzona w więzieniu w Sosnowcu.Niemcy byli dobrze poinformowani iznali nazwiska partyzantów oraz po-wiązania rodzinne. W Sosnowcu paniRegina przebywała przez pewienczas, stąd zabrano ją do więzieniaw Mysłowicach i tu się ślad urywa.

Przeglądając dokumenty zbrodnioświęcimskich znalazłem zapis, że26 maja 1944 r. do bloku 11 w Oświę-cimiu przywieziono z Mysłowic wie-lu więźniów skazanych przez kato-wicki sąd doraźny na śmierć. Wśródskazanych i rozstrzelanych była mło-da kobieta o imieniu Reginka. Byćmoże była to Regina Foltyn, żona le-gendarnego partyzanta „Ordona”.Małym dzieckiem osieroconym opie-kowała się babka Helena Foltyn.

Pośmiertnie Henryk Jan Miltonzostał awansowany do stopnia pod-porucznika i odznaczony KrzyżemWalecznych.

Wrzesień 2007Jan Kmiotek

Strzemieszycka grupa AK„Ordona”

Dokończenie ze strony 7

Page 11: Strzemieszyce i Jaszaniawski.neostrada.pl/SiJ_28_2007.pdf · Strzemieszyce i Ja strona 1 ... Krystyna Szaniawska. W skład Za-rządu weszli Irena Żak-Kluczna, Kry-styna Michalska,

strona 11Strzemieszyce i Ja

Bajka to została napisana w2004r. przez ucznia klasy 3 SPnr 5 Wiktora Piowowarczykai zdobyła I nagrodę o Ogólnopol-skim Konkursie na Bajkę.

do pobliskiego drzewa, po czym roz-palił ognisko. Usiadł na zeschniętympniu przewróconego przez wiatr drze-wa, spojrzał w górę i zaczął oglądaćniebo i gwiazdy.

- Ale piękne! – pomyślał. Wpatry-wał się jeszcze przez długą chwilę,po czym zasnął.

Następnego dnia obudziło gowschodzące słońce. Arumel otworzyłoczy, rozejrzał się. Nagle skoczył na rów-ne nogi i z przerażeniem uświadomiłsobie, że koń uciekł. Przegryzł sznur,którym został przywiązany do drzewa ipobiegł do lasu. Arumel usiadł na zie-mi załamany. Musiał teraz iść pieszo,co będzie niezwykle męczące, a dowalki potrzebne jest dużo energii.Ochotnik wstał i zaczął pakować rzeczydo plecaka. Po dwudziestu minutachbył gotowy do dalszej drogi.

Planował tego dnia dojść do jaski-ni i zmierzyć się z przerażającą be-stią, która tam zamieszkała. Arumelobciążony sprzętem potrzebnym dodokonania tego zmęczył się już po kil-ku kilometrach marszu. Rycerz mu-siał odpoczywać coraz częściej i co-raz dłużej. Po ośmiu godzinach, po-stanowił zatrzymać się na niedużejpółce skalnej, i pozostać tam na noc.

Od jaskini dzieliło go jeszcze tylko czte-ry lub pięć godzin marszu, lecz był on jużtak wyczerpany, że zasnął jak dziecko.

Arumel otworzył oczy. Był jeszcześrodek nocy, lecz obudziło go dziwnewarczenie i piski. Spojrzał w górę, izobaczył wielkiego, czerwonego smo-ka. Rycerz odskoczył jak oparzony iskrył się za pobliskim drzewem. Wtym momencie smok wypuścił zeswoich nozdrzy strumień ognia. Drze-wo zajęło się błyskawicznie i Arumelmusiał natychmiast znaleźć inną kry-jówkę. Rozejrzał się dookoła, nie zo-

baczył nic, oprócz niedużego kamie-nia sięgającego mu do pasa, leżące-go obok drzewa. Nie namyślając siędługo, rycerz skoczył na bok i skrył sięza kamieniem. Był jednak zbyt wolny,ponieważ smok uderzył go ogonem.

Arumel zawył z bólu, poczuł bowiemokropny, przeszywający ból w nodze. Leżałna ziemi przez chwilę, próbując dojść dosiebie. Gdy ból był na tyle mały, że mógłwstać, wychylił się lekko, aby zobaczyćgdzie jest smok. Wyjął miecz, i pobiegł wjego stronę. Potwór zareagował błyska-wicznie i uderzył rycerza w brzuch. Arumelodleciał na kilka metrów i uderzył głową oostre jak brzytwa skały. Ból był nie do znie-sienia. Wojownik poczuł gorącą krew spły-wającą mu po czole.

Musiał walczyć. Jeżeli nie będziesię bronił smok rozszarpie go nastrzępy. Rycerz podniósł z ziemi mieczi zaczął walczyć z bestią i z bólem, któ-ry otępiał umysł. Arumel zręcznie bro-nił się przed atakami smoka, uchylałsię przed niebezpiecznymi płomie-niami i sam próbował zranić bestię.Po krótkiej walce, zauważył jednak, żeskóra smoka jest pokryta twardymi jakkamień łuskami, które uniemożli-wiają jej rozcięcie. Arumel próbowałzadawać różne ciosy, w różne częściciała, lecz nic to nie dawało. W pew-nym momencie wojownik zauważyłniewielki kawałek odsłoniętej skórytuż pod brodą smoka. To mogła byćjego ostatnia szansa, więc długo sięnie namyślając skierował klingę mie-cza w to miejsce. Trafił. Miecz przebiłskórę smoka. Po klindze zaczęła spły-wać czarna, smocza krew. Smok zawyłi zaczął się trząść. Arumel puścił mieczi odsunął się na bezpieczną odległość.Po chwili smok upadł martwy na zie-mię. Rycerz w pierwszej chwili poczułradość, że pokonał bestię nękającą

miasto, lecz nagle zrobił się niezwyklesenny. Upadł na ziemię, zamknął oczy izasnął.

Rano, Arumel obudził się i wstałna równe nogi. Smok nadal leżał tam,gdzie upadł w nocy. Rycerz zauważyłwielki pazur leżący na ziemi, musiałsię ułamać podczas walki. Wojownikschował trofeum do plecaka, i wyru-szył w drogę powrotną do domu. Szedłtą samą ścieżką co dwa dni wcze-śniej, lecz tym razem szedł z góry nadół, więc nie odpoczywał prawie wca-le. Tęsknił za domem. Gdy doszedłnad łąkę koło pól uprawnych posta-nowił zdrzemnąć się tylko kilka godzini wyruszyć w dalszą drogę. Jak posta-nowił tak też uczynił. Po niecałych pię-ciu godzinach pomaszerował przezbagniste tereny w kierunku miasta.

Szedł przez jakiś czas, kłaniając sięrolnikom pracującym na polach. Ro-botnicy patrzyli na niego spode łba,widocznie nie wiedząc, czego doko-nał. Gdy tylko doszedł do miasta przy-witały go tłumy ludzi, pytających się,czy udało mu się pokonać smoka.Arumel opowiedział całą historię lu-dziom. Wieść ta rozniosła się po ca-łym zamku błyskawicznie. Rycerz po-szedł prosto do zamku, gdzie już cze-kał na niego król.

- Witaj bohaterze! – wykrzyknął ra-dośnie król.

- Witaj królu – Odrzekł Arumel kła-niając się.

- Słyszałem o twoich dokonaniach,i sądzę, że należy ci się nagroda.

- Dziękuję za uznanie, ale nie przyj-mę żadnej nagrody. Najlepszą na-grodą dla mnie jest radość ludzi, któ-rym pomogłem.

- Dobrze, będzie jak uważasz –odrzekł król.

- Teraz jednak muszę odpocząć –powiedział rycerz.

- Dobrze, idźArumel wyszedł z sali i udał się do

swojego domu. Był bardzo wyczerpanyostatnimi zdarzeniami, bolała go dotego zraniona głowa, musiał odpocząć.

Wszedł do sypialni i położył się nałóżku.

- Ciekawe, jakie przygody jeszczemnie czekają… - pomyślał i zasnął.

Page 12: Strzemieszyce i Jaszaniawski.neostrada.pl/SiJ_28_2007.pdf · Strzemieszyce i Ja strona 1 ... Krystyna Szaniawska. W skład Za-rządu weszli Irena Żak-Kluczna, Kry-styna Michalska,

strona 12 Strzemieszyce i Ja

Redaktor naczelny: Maciej Szniawski. Zespół Redakcyjny: Elżbieta Bagińska-Wartak, Ewa Szaniawska,Magda Błaszczyk oraz Współpracownicy. Skład komputerowy: Maciej Szaniawski. Osoby te wszystkie swe działania wykonały bezpłatnie.

Korespondencję prosimy nadsyłać na adres : Stowarzyszenie Przyjaciół Strzemieszyc, ul. Strzemieszycka 390, 42-530 Strzemieszyce; e-mail: [email protected]: DRUKARNIA NOVA, tel. 0501 439 077

6 września 2007 roku10.00 – Międzyszkolny Turniej Piłki Nożnej

7 września 2007 roku10.00 – Turniej szachowy dla dzieci i młodzieży12.00 – rozstrzygnięcie konkursu na plakat „Miasto bez śmieci”

8 września 2007 roku 9.00 – konkurs „Najsympatyczniejszy kundelek”, wystawa plakatów „Miasto bez śmieci”, turniej tenisa stołowego 9.30 – warsztaty teatralne dla uczniów klas III 9.35 – „Cyrk na scenie” pokazy iluzjonistyczne10.40 – zawody pływackie dla dzieci, młodzieży i dorosłych11.15 – popis gry na perkusji Patryka Hajdysa11.30 – konkurs „Najmilszy kotek”, turniej gry w warcaby11.45 – gry i zabawy dla milusińskich, biegi na 60 metrów (klasy IV-VI, gimnazja, dorośli), wyścigi w workach (kategoria dziewczęta i chłopcy, klasy IV-VI, gimnazja)12.15 – wyciskanie sztangi na ławce poziomej, konkurs piosenki dziecięcej12.30 – Streetball (koszykówka uliczna – zespoły 3 osobowe)14.45 – uroczyste otwarcie festynu15.00 – występ Kapeli Ludowej ZPiT „Śląsk”, rozdanie nagród w konkursie „Najpiękniejsza Posesja w Strzemieszycach”, losowanie nagród

14 września 2007 roku18.00 – Koncert muzyczny „Niezapomniane Melodie”,

wernisaż prac malarskich młodych talentów (w przerwie koncertu)

Stowarzyszenie PrzyjaciółStrzemieszyc

i Szkoła Podstawowa nr 5zapraszają

„Pożegnanie Lata w Strzemieszycach”w Szkole Podstawowej nr 5

na IX edycję festynu

Sponsorzy Główni

Sponsorzy

Urząd Miejski w Dąbrowie Gór. Alba MPGK Sp. z o.o.

M Serwis Sp. z o.o.MTM Wytwórnia Artykułów

z Tworzyw SztucznychWarszawa

Salon FryzjerskiAndrzej Szatan

StowarzyszeniePrzyjaciół Strzemieszyc

Romuald KacprzykFirma „Dikappa”Jan i Dariusz Kmiotek

Przewóz OsóbCzesław Koziak

Sklep Metalowo-BudowlanyUsługi Remontowe

„MET-BUD”Ryszard Dmitrzak

Radna Rady Miejskiej DGKrystyna Szaniawska

Transport CiężkiKazimierz Maligłówka