s. 4 WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, KURIER · POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ,...

24
KURIER WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, galicyjski DWUTYGODNIK NIEZALEŻNE PISMO POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, BUKOWINY I PODOLA 31 lipca 2008 nr 14 (66) Dawni i obecni mieszkańcy Mariampola nad Dniestrem postawili w centrum miasta pomnik polskoukraińskiego pojednania Kupuj ąc nasze pismo, wspomagasz słowo polskie na Wschodzie Nasz partner w eterze W NUMERZE DODATEK SPECJALNY Wpłaty na rzecz powodzian z Ziemi Stanisławowskiej Administracja Obwodowa Ziemi Stanisławowskiej założyła konto charytatywne, na które wszystkie osoby o wielkim sercu mogą przekazywać środki dla powodzian na Przykarpaciu. Odbiorca: управління ресурсного забезпечення та господарського обслуговування Івано Франківської обласної державної адміністрації . ЄДРПОУ 33426782, р/р № 35425005001991 Bank odbiorca ГУДКУ в ІваноФранківській області МФО 836014. Obowiązkowy dopisek “для допомоги потерпілим унаслідок повені в ІваноФранківській області”. A oto rekwizyty bankowe dla osób, które będą przekazywały środki pieniężne zza granicy: Odbiorca: Upravlinnya resursnogo zabezpechennya O.D.A Account 2600900019529 COD 33426782 MFO 336688 Bank odbiorca: UKREXIMBANK IvanoFrankivsk branch 36083522 MFO 336688 EXBSUAUXIVF IRENA MASALSKA tekst MARIA BASZA zdjęcia 30 lipca, w upalne lipcowe przed- południe, przy ul. Smiływych, 5 we Lwowie zostały otwarte i poświę- cone nowe, dodatkowe pomieszczenia Działu Wizowego Konsulatu Generalnego RP we Lwowie. Mieszczą się w tym samym budynku, w którym są załatwiane formalności, związane z Kartą Polaka. Z okazji otwarcia została zorganizowana konfe- rencja prasowa. Gospodarzem konferencji prasowej był Konsul Generalny RP we Lwowie Ambasador Wies- ław Osuchowski. Przedstawił gości: Ministra Jana Borkow- skiego, sekretarza stanu w Mini- sterstwie Spraw Zagranicznych RP, zastępcę gubernatora Ziemi Najtrudniejsza polska placówka dyplomatyczna na świecie – to Lwów JEST NADZIEJA NA DOM POLSKI, PODWOJENIE ILOŚCI PRZEJŚĆ GRANICZNYCH I 50 KILOMETROWĄ STREFĘ MAŁEGO RUCHU GRANICZNEGO Lwowskiej Tarasa Batenkę, za- stępcę przewodniczącego Lwow- skiej Rady Obwodowej Lwa Za- charczyszyna, dyrektora Departa- mentu Konsularnego i Polonii w MSZ Wojciecha Tycińskiego. Oprócz dziennikarzy na spot- kanie przybyli także przedstawi- ciele organizacji polskich. Roz- mowy z dziennikarzami dotyczyły, jak się okazało, nie tylko wiz. O Domu Polskim we Lwowie Pan gubernator Taras Batenko zaznaczył, że Konsulat Generalny Republiki Czeskiej wydaje za- ledwie 300-400 wiz dziennie, to o wiele mniej, niż 1700 wiz, wyda- wanych w Konsulacie General- nym RP we Lwowie. „Następnym etapem ma być otwarcie nowego gmachu Konsulatu Generalnego RP we Lwowie, a potem – Domu Pol- skiego we Lwowie, co akurat się wiąże z przekazaniem społeczności ukraińskiejNarodnego Domu w Prze- myślu. Sądzę, że potrzeby społecz- ności polskiej Lwowa zostaną zaspokojone już w najbliższych latach”, - zaznaczył pan gubernator. „Cieszymy się, że działalność Konsulatu się rozwija. Jesteśmy gotowi nadal współpracować i świadczyć wszelką możliwą pomoc, aby nasi obywatele mo- gli szybko, sprawnie i w sposób cywilizowany dopełnić wszelkich przewidzianych w ustawodaw- stwie przepisów”, - powiedział pan Lew Zacharczyszyn. Następnie głos zabrał sekre- tarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych RP Jan Borkowski: Przecięcie symbolicznej wstęgi. Minister Jan Borkowski (od lewej), Konsul Generalny RP we Lwowie, Ambasador Wiesław Osuchowski Konsulat Generalny RP przy ul. Smiływych, 5 we Lwowie Następnym etapem ma być otwarcie nowego gmachu Konsulatu Generalnego RP we Lwowie, a potem – Domu Polskiego we Lwowie, co akurat się wiąże z przekazaniem społeczności ukraińskiej Narodnego Domu w Przemyślu. Sądzę, że potrzeby społeczności polskiej Lwowa zosta- ną zaspokojone już w najbliższych latach. Wielka powódź na Przykarpaciu s. 4 HALINA PŁUGATOR Rozmowy z Wojciechem Siemionem s. 8 MARCIN ROMER Dobrowolnie na Sybir s. 20 WOJCIECH GRZELAK „Szeszory2008” s. 12 DMYTRO ANTONIUK Pierwszy sierpnia dzień krwawy s. 18 SZYMON KAZIMIERSKI

Transcript of s. 4 WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, KURIER · POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ,...

Page 1: s. 4 WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, KURIER · POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, ... JEST NADZIEJA NA DOM POLSKI, ... mość, że psuje to wizerunek

KURIERWIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ,

galicyjskiDWUTYGODNIK

NIEZALEŻNEPISMO

POLAKÓWNA UKRAINIE

HALICKO�POKUCKIEJ, WOŁYNIA,BUKOWINY I PODOLA

31 lipca 2008nr 14 (66)

Dawni i obecni mieszkańcy Mariampola nad Dniestrempostawili w centrum miasta pomnik polsko�ukraińskiego pojednaniaKupując nasze pismo, wspomagasz słowo polskie na Wschodzie

Nasz partner w eterze

W NUMERZE � DODATEK SPECJALNY

Wpłaty na rzecz powodzian z Ziemi StanisławowskiejAdministracja Obwodowa Ziemi Stanisławowskiej założyła konto charytatywne, na które wszystkieosoby o wielkim sercu mogą przekazywać środki dla powodzian na Przykarpaciu.Odbiorca: управління ресурсного забезпечення та господарського обслуговування Івано�Франківської обласної державної адміністрації . ЄДРПОУ � 33426782, р/р № 35425005001991Bank odbiorca � ГУДКУ в Івано�Франківській області МФО 836014.Obowiązkowy dopisek � “для допомоги потерпілим унаслідок повені в Івано�Франківській області”.A oto rekwizyty bankowe dla osób, które będą przekazywały środki pieniężne zza granicy:Odbiorca: Upravlinnya resursnogo zabezpechennya O.D.AAccount 2600900019529 COD 33426782 MFO 336688 Bank odbiorca: UKREXIMBANKIvano�Frankivsk branch №36083522 MFO 336688 EXBSUAUXIVF

IRENA MASALSKA tekstMARIA BASZA zdjęcia

30 lipca, w upalne lipcowe przed-południe, przy ul. Smiływych, 5 weLwowie zostały otwarte i poświę-cone nowe, dodatkowepomieszczenia Działu WizowegoKonsulatu Generalnego RPwe Lwowie. Mieszczą się w tymsamym budynku, w którym sązałatwiane formalności, związanez Kartą Polaka. Z okazji otwarciazostała zorganizowana konfe-rencja prasowa.

Gospodarzem konferencjiprasowej był Konsul GeneralnyRP we Lwowie Ambasador Wies-ław Osuchowski. Przedstawiłgości: Ministra Jana Borkow-skiego, sekretarza stanu w Mini-sterstwie Spraw ZagranicznychRP, zastępcę gubernatora Ziemi

Najtrudniejsza polska placówka dyplomatyczna na świecie – to Lwów

JEST NADZIEJA NA DOM POLSKI, PODWOJENIE ILOŚCIPRZEJŚĆ GRANICZNYCH I 50 KILOMETROWĄ STREFĘMAŁEGO RUCHU GRANICZNEGO

Lwowskiej Tarasa Batenkę, za-stępcę przewodniczącego Lwow-skiej Rady Obwodowej Lwa Za-charczyszyna, dyrektora Departa-mentu Konsularnego i Poloniiw MSZ Wojciecha Tycińskiego.

Oprócz dziennikarzy na spot-kanie przybyli także przedstawi-ciele organizacji polskich. Roz-mowy z dziennikarzami dotyczyły,jak się okazało, nie tylko wiz.

O Domu Polskimwe Lwowie

Pan gubernator Taras Batenkozaznaczył, że Konsulat GeneralnyRepubliki Czeskiej wydaje za-ledwie 300-400 wiz dziennie, to owiele mniej, niż 1700 wiz, wyda-wanych w Konsulacie General-nym RP we Lwowie. „Następnymetapem ma być otwarcie nowegogmachu Konsulatu GeneralnegoRP we Lwowie, a potem – Domu Pol-skiego we Lwowie, co akurat sięwiąże z przekazaniem społecznościukraińskiej Narodnego Domu w Prze-myślu. Sądzę, że potrzeby społecz-ności polskiej Lwowa zostanązaspokojone już w najbliższychlatach”, - zaznaczył pan gubernator.

„Cieszymy się, że działalnośćKonsulatu się rozwija. Jesteśmygotowi nadal współpracowaći świadczyć wszelką możliwąpomoc, aby nasi obywatele mo-gli szybko, sprawnie i w sposóbcywilizowany dopełnić wszelkichprzewidzianych w ustawodaw-stwie przepisów”, - powiedział panLew Zacharczyszyn.

Następnie głos zabrał sekre-tarz stanu w Ministerstwie SprawZagranicznych RP Jan Borkowski:

Przecięcie symbolicznej wstęgi. Minister Jan Borkowski (od lewej),Konsul Generalny RP we Lwowie, Ambasador Wiesław Osuchowski

Konsulat Generalny RP przy ul. Smiływych, 5 we Lwowie

Następnym etapem mabyć otwarcie nowegogmachu KonsulatuGeneralnego RP weLwowie, a potem –Domu Polskiego weLwowie, co akurat sięwiąże z przekazaniemspołeczności ukraińskiejNarodnego Domuw Przemyślu. Sądzę, żepotrzeby społecznościpolskiej Lwowa zosta-ną zaspokojone jużw najbliższych latach.

Wielka powódźnaPrzykarpaciu� s. 4HALINA PŁUGATOR

Rozmowyz WojciechemSiemionem� s. 8MARCIN ROMER

Dobrowolniena Sybir�s. 20WOJCIECH GRZELAK

„Szeszory�2008”�s. 12DMYTRO ANTONIUK

Pierwszy sierpniadzień krwawy�s. 18SZYMON KAZIMIERSKI

Page 2: s. 4 WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, KURIER · POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, ... JEST NADZIEJA NA DOM POLSKI, ... mość, że psuje to wizerunek

31 lipca 2008 * Kurier Galicyjski2

„Bardzo się cieszę, że mo-żemy się spotkać przy takiej okazji,kiedy się poprawia stan pracynaszego Konsulatu. Jesteśmy tymbardzo zainteresowani. Chcemy,żeby nasze partnerskie relacjez Ukrainą były też oparte o takierealne kontakty obywateli, o wza-jemny dostęp do swoich terytoriów,odwiedzanie się nawzajem i spot-kania, realizowanie różnych przed-sięwzięć. Lwów jest jedynymmiastem za granicą, do któregoprzyjechałem już po raz drugiw ciągu półrocza, a to dlatego, żeszczególnie tutaj mamy dużopracy i duże są potrzeby. Popra-wienie bazy lokalowej poprzezten wynajęty budynek – to tylkoczęść przedsięwzięć, które podej-mujemy.

To poprawi warunki działaniapracowników konsulatu orazzwiększy wydajność ich pracy. Totakże poprawi warunki obsłu-giwania obywateli Ukrainy, którzystarają się o wizy. W pierwszejpołowie przyszłego roku będzie-

my oddawali do użytku nowyobiekt Konsulatu Generalnego,więc przez kolejne miesiące

Służy temu, by zainteresowaćpaństwa unijne Ukrainą orazinnymi krajami, których granicesą na wschód od Unii. Serdeczniepaństwa wszystkich pozdrawiamw imieniu Ministra Spraw Zagra-nicznych Polski.”

O małym ruchu granicznymJan Borkowski: „Opinia Komisji

Europejskiej w sprawie szerokościpasa granicznego jest jedno-znaczna – powinno to być 30kilometrów, w szczególnych przy-padkach – ponad 30, tam, gdziegranice administracyjne tegowymagają. Od początku nego-cjacji z naszymi partneramiukraińskimi wskazywaliśmy na to,że chcielibyśmy interpretowaćzarządzenia Unii Europejskiej tak,żeby stworzyć maksymalnieszeroki pas, ale liczymy się z tym,że opinia Komisji Europejskieji całej Unii Europejskiej możewymuszać na nas trzymanie siępodejścia, że jest to 30 kilometrów.Chcielibyśmy być w zgodzie z

opinią Komisji Europejskiej, po to,żeby być wiarygodnymi wobecwszystkich państw Unii Europej-skiej. Jeśli będziemy przestrzegaliprawa europejskiego, możemy sięstarać o jego zmianę. Nasza wia-rygodność w Unii Europejskiej jestpotrzebna także Ukrainie, dlaktórej chcemy być i jesteśmyadwokatem. Podjęliśmy inicjaty-wę wspólnie z innymi państwami– Słowacją i Węgrami – takżesąsiadami Ukrainy. Uzyskaliśmypoparcie całej Grupy Wysze-hradzkiej, państw nadbałtyckichi państw skandynawskich. Zmie-rzamy do tego, żeby trwale zmie-nić zarządzenie Unii Europejskiej,żeby rzeczywiście w przyszłościposzerzyć ten pas do 50 kilomet-rów. Procedura zmiany prawaeuropejskiego jest długotrwała,

ale myślę, że w pierwszej połowieprzyszłego roku nastąpi zmianazarządzenia w tym aspekcie.Unia Europejska, do czasu posze-rzenia jej o inne kraje, nie widzia-ła problemu w tym, że strefa jesttylko 30-kilometrowa. My jesteśmyzwolennikami 50-kilometrowejstrefy. Chodzi nam też o to, żebyna 1 września był gotowy doku-ment, uprawniający do przekro-czenia granicy w ramach małe-go ruchu granicznego, żebymożna go było wydawać natych-miast, jak tylko wejdzie w życieumowa. Nawet, jakbyśmy wszyst-ko ustalili teraz ze stroną ukra-ińską, musimy jeszcze tę umowęratyfikować w polskim parlamen-cie, którego członkowie wrócąz wakacji. Na jesieni wprowadze-nie tej umowy jest możliwe, w każ-dym razie, zależy nam bardzo,żeby to przeprowadzić w tym roku.Mam zaproszenie od Minister-stwa Spraw ZagranicznychUkrainy, żeby rekomendowaćkonkretne rozwiązania naszympremierom.”

O lokalizacji nowegopomieszczenia Konsulatu

Wiesław Osuchowski: „Nieode mnie zależy, że jest taki, a nie

inny budynek. Przejrzeliśmy 20propozycji. To nie jest jakieś tampierwsze z brzegu pomieszczeniebiurowe, z którego się robi kon-sulat. Muszą być dotrzymane

pracowników z innych placóweki przenosi do Lwowa. Przy pełnejobsadzie zakładamy wydawanie2200-2400 wiz dziennie. Konsulei pracownicy – to też ludzie i trze-

osiągnąć postęp w tej sprawie.Jest specjalny zespół międzyre-sortowy, który się zajmujesprawami zagospodarowaniagranicy państwowej. My ponaszej stronie mamy zaplano-wane przedsięwzięcia inwestycyj-ne, dotyczące rozbudowy istnieją-cych przejść granicznych i bu-dowy nowych przejść granicz-nych. Nie tylko w związku z EURO2012, ale także ze względu namały ruch graniczny (są po-trzebne dodatkowe przejścia, nieobciążone samochodami cięża-rowymi). Plan jest taki, żebypodwoić liczbę drogowychprzejść granicznych, czyli zwięk-szyć ją do dwunastu. Każdeprzejście obejmuje obie stronygranicy, więc prowadzimy konsul-

tacje ze stroną ukraińską. Rozbu-dowuje się granice i umacnia sięje po to, żeby później zdemonto-wać – ma nadzieję, że przed namijest również taka perspektywa –po wejściu Ukrainy do UE.”

Po konferencji prasowejoficjalni goście przecięli symbo-liczną wstęgę, po czym ks. bpLeon Mały poświęcił pomiesz-czenia konsulatu i pobłogosławiłzebranych. Ufamy, że nowe lokumDziału Wizowego Konsulatu Ge-neralnego RP we Lwowie posłużyułatwieniu jego pracy, a w konsek-wencji nie tylko zwiększy się ilośćwydawanych wiz, ale też obywa-tele Ukrainy będą opuszczalikonsulat zadowoleni. Praca w

Najtrudniejsza polska placówka dyplomatyczna

Chcemy, żeby nasze partnerskie relacjez Ukrainą były też oparte o takie realne kontaktyobywateli, o wzajemny dostęp do swoich teryto-riów, odwiedzanie się nawzajem i spotkania,realizowanie różnych przedsięwzięć.

Unia Europejska, do czasu poszerzenia jej o innekraje, nie widziała problemu w tym, że strefajest tylko 30-kilometrowa. My jesteśmy zwolenni-kami 50-kilometrowej strefy.

Myślę, że pierwszy kolejny konsulat będziew części południowo-zachodniej Ukrainy.

Plan jest taki, żebypodwoić liczbę drogo-wych przejść granicz-nych, czyli zwiększyćją do dwunastu.

Taras Batenko - zastępcagubernatora Ziemi Lwowskiej

będzie następowało poprawia-nie warunków pracy Konsulatu,a przez to – ułatwienie dostępuobywatelom Ukrainy do Polski i dostrefy Schengen. Będziemy takżesię starali wykorzystać możliwościprawne, żeby wydłużyć okresy, naktóre będą wydawane wizy, żebyuprościć procedury. Będzie się todziało w najbliższym czasie. W tejczęści Ukrainy mieszka wielu Po-laków, którzy także chcą łatwychkontaktów ze swoimi rodzinami wPolsce. Pomocna temu jest KartaPolaka i wizy krajowe. Przygoto-wujemy się też do wprowadzeniaw życie umowy o małym ruchugranicznym. Zgodnie z przyjętymwcześniej planem, od stronytechnicznej będziemy gotowi na1 września. Pozostały do rozstrzyg-nięcia pewne problemy napoziomie politycznym. Te wszyst-kie nasze działania mieszczą sięw ogólnej polityce Polski wobecnaszych sąsiadów na Wschodzie.Temu służy polska inicjatywa,podjęta wspólnie ze Szwecją –„Partnerstwo Wschodnie”. Ta ini-cjatywa została podjęta przezRadę Europy w czerwcu br. Będziewypełniana treścią taką, żebyś-my się mogli porozumieć. Sąróżne – mniejsze i większe – pro-jekty. W niczym nie ogranicza toaspiracji Ukrainy i jej procesuzbliżania się do Unii Europejskiej.

specjalne przepisy bezpieczeń-stwa, łączności, związane z ru-chem kolejek, całą logistyką.Włożyliśmy ogromne pieniądze wadaptację tego pomieszczenia,m.in. zbudowaliśmy płot. Dziękujęwładzom obwodowym, że szybkozostała tu wyłożona lepsza droga.To jest pomieszczenie przejściowe.”

O nowym Konsulacie RPna Ukrainie

Jan Borkowski: „W tej chwilipoznajemy oferty poszczegól-nych miast, co do warunków,w jakich moglibyśmy otworzyć

nowy konsulat. Myślę, że w ciągudwu miesięcy będzie decyzjao lokalizacji nowego Konsulatu.Rozpatrujemy cztery lokalizacje –Stanisławów, Żytomierz, Winnicai Tarnopol. Przede wszystkim, tadecyzja ma na celu odciążenieKonsulatu Generalnego RP weLwowie. Myślę, że pierwszy kolejnykonsulat będzie w części połud-niowo-zachodniej Ukrainy. W naj-bliższym miesiącu przyjadą ekipytechniczne, które zapoznają się

z warunkami pomieszczeń,mogących być użytkowanymijako konsulat. Bardzo liczymytutaj na korzystne oferty władzmiejscowych.”

Harmonogram pracyDziału Wizowego

Wiesław Osuchowski: „Będzie-my przyjmowali dokumenty od8.30 do 12.00. W tym nowympomieszczeniu jest szesnaścieokienek, w jednym okienku będąprzyjmowane – po godzinach –dokumenty dziennikarzy i dele-gacji oficjalnych. Zakładam, żepetenci nie będą stali pod kon-sulatem dłużej, niż trzy godziny.Będzie „żywa” kolejka. Musimy sięprzyznać do tego, że nie mogliś-my sobie poradzić z hakerami,którzy sprzedawali pod konsula-tem miejsca w Internecie. Zmie-niamy organizację pracy, żebywyeliminować pośredników. Na-prawdę nie trzeba szukać różnych„załatwiaczy”, bo oni najczęściejnic nie mogą załatwić. Wizakosztuje 35 euro, nie więcej, 80%wydawanych wiz jest bezpłat-nych. W najbliższym czasiedojedzie tu jeszcze pięciu konsuli.Pan minister Borkowski odwołuje

ba ich zrozumieć. Pracują na-prawdę ofiarnie. Do 1 sierpnianikt nie wziął u nas urlopu, to teżtworzy trudne sytuacje ludzkie.”

Jan Borkowski: „Korzystamz okazji, żeby podziękowaćAmbasadorowi Wiesławowi Osu-chowskiemu, oraz wszystkimpracownikom konsulatu. To jestnaprawdę najtrudniejsza pla-cówka polska na świecie. Tu jestpraca bez wytchnienia i w po-czuciu tego, że interesanci sąniezadowoleni. Chciałbym po-dziękować wszystkim pracowni-kom konsulatu za mobilizację.

Ten wysiłek jest nienormalny. Tonie jest placówka, na którą sięwyjeżdża za zasługi, tylko do

Ks. bp Leon Mały poświęca pomieszczenia konsulatu

ciężkiej pracy, ale też nie za karę!Są takie konsulaty, gdzie chodzitylko o oficjalną reprezentację.Nam tu chodzi o to, żeby tenkonsulat we Lwowie był miejscempromocji naszych wzajemnychkontaktów. Żeby każdy obywatelUkrainy miał jak najlepszeskojarzenia z Polską po kontakciez naszym konsulatem.”

O kolejkach na granicyJan Borkowski: „Mam świado-

mość, że psuje to wizeruneknaszych kontaktów i naszej współ-pracy. Odbieramy bardzo dużosygnałów od przewoźników,przedsiębiorców, zwykłych oby-wateli. Jeśli chcemy dobrzeukładać nasze relacje z Ukrainą,to musi nastąpić poprawa.Ministerstwo Finansów – jeśli cho-dzi o służby celne i MinisterstwoSpraw Wewnętrznych i Admini-stracji – jeśli chodzi o służbygraniczne – są naszymi partne-rami. Jest to przedmiotem zainte-resowania całej Rady Ministrów.Mamy nadzieję, że uda się nam

takich warunkach, jest, jak wiemy,niełatwa, życzymy, więc powodze-nia wszystkim pracownikom Kon-sulatu. Niech Wasza praca corazbardziej się przyczynia do rozwojudobrych kontaktów Ukrainy i Pol-ski, a także do porozumieniamiędzy obywatelami obu państw.

***

Nowe stanowiska pracy

WIZYTA SEKRETARZA STANUMSZ RP W STANISŁAWOWIE

29 lipca odbyło się spotka-nie zastępcy mera miastaStanisławowa Zenowija Fitelaz Sekretarzem Stanu MSZ RPJanem Borkowskim oraz Konsu-lem Generalnym RP we Lwo-wie, Ambasadorem WiesławemOschuchowskim. Tematem spot-kania było obejrzenie pomiesz-czeń, zaproponowanych dolokalizacji Konsulatu RP w Sta-nisławowie. Strony umówiły sięw sprawie przeprowadzeniaprzez specjalistów z Polskiekspertyzy oraz oceny warun-ków technicznych dla otwarciaw Stanisławowie polskiegourzędu konsularnego.

KomunikatRady Miejskiej Stanisławowa

Page 3: s. 4 WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, KURIER · POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, ... JEST NADZIEJA NA DOM POLSKI, ... mość, że psuje to wizerunek

3Kurier Galicyjski 31 lipca 2008Wiadomości galicyjskie

MARCIN ROMERRawa Ruska/Hrebenne. Gra-

nica Unii Europejskiej i resztyświata. Gdzieś w jednej trzeciejdługości terytorium dawnej I Rzecz-pospolitej.

19 lipca. Sobota. Godzinapierwsza w nocy. Podjeżdżamy naprzejście graniczne od strony

ukraińskiej. Kolejka jak na tutejszewarunki niepozorna. Tyle, że i nie-ruchliwa. Parę metrów na godzi-nę. Rozwidnia się. Docieramy wpobliże budek ukraińskiej strażygranicznej i celników.

Odprawa przebiega spraw-nie, cóż z tego, skoro zjechać z przej-ścia nie można. Polska strona nieprzyjmuje. Znów parę godzinstania. Jesteśmy wreszcie zapolskim szlabanem. Na maszciedumnie powiewają flagi: polskai unijna. Oficer polskiej strażygranicznej sprawnie dokonujeodprawy paszportowej. Zostałaodprawa celna. Długo, długo nic.

Impresje z podróżyGRANICA ŚWIATÓW

Wreszcie pojawia się młodyczłowiek w celniczym uniformie.Sprawdza stojące w kolejce ok. 10samochodów. Zbiera paszporty iznika w budynku. Zajmuje mu topół godziny. Wraca, rozdajepaszporty i znika na kolejne czter-dzieści minut. Sytuacja powtarzasię jak w zegarku. Jeden „rzut” –

ok.10 samochodów zajmuje ok.półtorej godziny. Tajemnica pra-wie dziesięciogodzinnego staniawyjaśniona. Umordowani, spoceni,głodni wjeżdżamy na terytoriumUnii Europejskiej. O to chodziło?

I jeszcze jedno pytanie? Czytrzeba było przez parę lat budo-wać wielkie przejście za milionyeuro, skoro nie stać nas na zatrud-nienie (i opłacenie!) paru facetówz obsługi (tak! jak by nie byłoobsługi!). Może wystarczyłobypostawić w polu budkę telefo-niczną z demobilu (no możedwie!). Efekt końcowy byłby niegorszy, a o ile taniej.

ZABÓJSTWOW CENTRUMLWOWA

17 lipca, około godz. 10.00, przywejściu do Lwowskiego KlubuSzachowego (ul. Fredry,1), strzała-mi, oddanymi z samochoduosobowego, prawdopodobniemarki Volkswagen Golf, zostałzabity Igor Kulczycki, właściciellwowskiej firmy budowlanej.Współwłaściciel tejże firmy, PawełFediw, został zraniony, leży w szpi-talu. Spalony samochód kileraznaleziono tego samego dnia zamiastem. Mieszkańcy kamienic,stojących w pobliżu miejscazabójstwa, kilkakrotnie składalizeznania. Milicja obieca, żewypłaci 100 tys. dolarów amery-kańskich świadkowi zabójstwa,który udzieli informacji, sprzyjają-cej ujęciu sprawcy przestępstwa.(IM)

Sensacja piłkarska:KP LWIW W SWYMPIERWSZYM MECZUW PREMIER LIDZEZWYCIĘŻYŁ MISTRZAUKRAINY

20 lipca lwowska drużynapiłkarska KP Lwiw w pierwszejturze ukraińskiej Premier Ligi nastadionie Ukraina we Lwowiezwyciężyła 2:0 obecnego mistrzaUkrainy, doniecki Szachtar. Auto-rami pierwszej sensacji piłkarskiejw tym sezonie są Wadym Panas iWałerij Fedorczuk. „Mamy mło-dych, skromnych chłopców, mamyzapomnieć o wynikach i praco-wać dalej. Moim zdaniem, choro-ba gwiazdorska nam nie grozi”, -tak skomentował sensacyjnezwycięstwo swej drużyny nadmistrzami Ukrainy główny trenerKP Lwiw Stefan Jurczyszyn. Wspom-niany mecz był debiutem KPLwiw, który przedostał się doPremier Ligi z I Ligi. (IM)

Czternastu studentów z Austrii,Hiszpanii, Francji, Korei Południo-wej, USA, Włoch oraz innychkrajów przybyło do Lwowa, abyratować zabytki światowegodziedzictwa kulturowego. Młodziwzięli udział w projekcie UNESCO„Patrimonito przystępuje dodzieła”. W ciągu dwóch tygodni,od 20 lipca do 3 sierpnia, zbadaliok. 1,5 tys. lwowskich zabytkówarchitektury. Na terenie miastapracowało 8 grup wolontariuszy,

którzy robili zdjęcia zabytkowychbudynków oraz opisywali stanfasad, tworząc w taki sposób bazędanych. Jeden z głównych celówprojektu – zwrócić uwagę miesz-kańców Lwowa na problemzachowania zabytków. Po zakoń-czeniu projektu odbył się okrągłystół. Projekt został sfinansowanyprzez Ministerstwo ds. Rodziny,Młodzieży i Sportu, Radę MiejskąLwowa oraz Lwowską ObwodowąAdministrację Państwową. (IM)

Studenci z różnych krajówświata pomagali w ratowaniulwowskich zabytków Na Rynku Lwowskim

wystąpiła orkiestradęta z Polski

We Lwowie przebywałamłodzieżowa orkiestra dęta„Dewta-Okulice”, która zawitała tupo drodze na Węgry. Młodzimuzycy wystąpili 25 lipca z kon-certem na Rynku lwowskim.Orkiestra powstała w 1936 r. i pierw-sze instrumenty muzyczne dlaniej zostały zakupione we Lwowie.To pierwsza wizyta muzyków naUkrainie. (IM)

We Lwowie startowałprojekt internetowy„Miasto wirtualne”

We Lwowie działa już projektfotografii panoramicznej „Miastowirtualne”. W jego rozwój jestzaangażowane studio fotografiipanoramicznej Mezzanine. „Miastowirtualne” – to pojemne zdjęciaobiektów i wydarzeń miejskich.Różnią się od fotografii i wideotym, że zdjęcie jednego obiektujest robione niemalże w okamgnieniu – jak fotografia, alepojemna. W taki sposób zostałyjuż sfotografowane Moskwa,Sankt-Petersburg i Odessa. Pierw-sze zdjęcia we Lwowie zostałyzrobione w dniach 1-4 maja wtrakcie Dni Lwowa. Zdjęcia robifotograf Jurij Biełogołowski. Drugietap, obejmujący fotografowanieszczegółów architektonicznych,wnętrz, świątyń, został zaplano-wany na początek jesieni. (IM)

Na terenie pałacu hrabiegoBadeni w Busku (obwód lwowski)archeolodzy z Instytutu Arche-ologii Lwowskiego UniwersytetuNarodowego im. Iwana Frankiodkryli nowe pozostałości stolicywschodniosłowiańskiego plemie-

W BUSKU ZNALEZIONO OSADĘKULTURY CERAMIKI WSTĘGOWEJ RYTEJORAZ ŚLADY MONGOŁÓW

nia Burzan – obronnego groduBurzesk. Wśród odkrytych artefak-tów są rzeczy, wykonane z rogui kości, szklane bransoletki (miej-scowe oraz bizantyjskie), a takżewielka kolekcja ceramiki XIII-XVIwieku. (IM)

Kataklizm zniszczył ponadpięćdziesiąt mostów oraz zostałorozmytych 28 kilometrów dróg. Wsobotę, 26 lipca, bez prądu było52 miejscowości oraz dwie trzecieCzerniowiec. Podtopionych zostało1332 domów mieszkalnych, 1993działki, zniszczono 1151 ha po-wierzchni rolnej. Z podtopionych

budynków ewakuowano 406osób. Najbardziej ucierpiałypowiaty Putyl i Wyżnica, rozmytazostała przełęcz Szurdeńska.Odcięte miejscowości zaopatrzo-no w leki oraz artykuły spożywcze.Kilka wsi bukowińskich zostałozatopionych na skutek przerwaniazapory w Śniatyniu. (IM)

Powódź na Bukowinie

19 lipca, w obwodzie lwow-skim, minister Transportu i Łącz-ności Ukrainy Josyp Wińskyj, wziąłudział w uroczystościach otwarciadwóch odcinków nowych dróg.Po przecięciu wstęgi na odcinkuautostrady Stryj-Lwów, w pobliżuwsi Derewacz, minister udał się domiędzynarodowego przejściaRawa-Ruska przy granicy polsko-ukraińskiej, gdzie otwarto odcinekwyremontowanej drogi dojazdo-wej do przejścia granicznego.Ministrowi w uroczystościachtowarzyszył dyrektor PaństwowejSłużby Dróg Ukrainy UkrawtodorPetro Krawczuk, p.o. przewodni-czącego Lwowskiej ObwodowejAdministracji Państwowej MykołaKmit’ oraz przewodniczący Lwow-skiej Rady Obwodowej MirosławSenyk. Na uroczystości nieprzybyła jednak premier UkrainyJulia Tymoszenko, co zapo-wiadano wcześniej. Jak podkreślił

W obwodzie lwowskim otwarto180 km nowej autostrady

w swym wystąpieniu JosypWińskyj, odcinek autostrady Stryj-Brody (łącznie 180 km), to naj-większy odcinek drogi, wyremon-towany w tak krótkim terminie,przez ostatnie 15 lat. Dla budowytej drogi został wzięty kredyt wwysokości ok. 1 mld UAH, którytrzeba będzie spłacać w ciągu 10lat. (IM)

W obwodzie lwowskim zo-stanie stworzony specjalny pro-gram antykorupcyjny. O tym 21lipca, podczas konferencji praso-wej, oświadczył przewodniczącyLwowskiej Rady ObwodowejMirosław Senyk. Taka decyzja jestskutkiem ostatnich badań opiniispołecznej, gdyż ponad 29 % res-pondentów uważa, że pierwszo-rzędną sprawą władz powinnobyć zwalczanie korupcji. Przewod-niczący Lwowskiej Rady Obwodo-wej podkreślił, że będzie prosiłdeputowanych o przyznanieśrodków na program antykorup-cyjny. „Program ten powinien być

WŁADZE OBWODU LWOWSKIEGOSZUKAJĄ CHĘTNYCH DO POMOCYW ZWALCZANIU KORUPCJI

wielopoziomowy. Coś trzebazmienić w ustawodawstwie,trzeba zmienić niektóre proce-dury, no i, oczywiście, omówić rolęwładzy i organów bezpieczeń-stwa publicznego w zwalczaniukorupcji”, - dodał Mirosław Senyk.Zdaniem przewodniczącegoLwowskiej Rady Obwodowej,same władze obwodowe niezdołają uporać się z opraco-waniem wspomnianego progra-mu i trzeba będzie zaprosić dowspółpracy specjalistów w tymzakresie oraz obliczyć, ile będziekosztował program płatnikówpodatków. (IM)

17 lipca zastępca ministraTransportu i Łączności UkrainyWadym Hurżos odwiedził z wizytąroboczą Lwów i Tarnopol. WeLwowie zastępca ministra wziął

udział w naradzie, poświeconejstanowi przygotowań lwowskiegolotniska do EURO 2012. Podczasspotkania we Lwowie zostałyomówione kwestie rozwoju lotnis-ka, miedzy innymi, rekonstrukcjipasa startowego (jego przedłu-żenia o 700 m) oraz budowynowego terminalu pasażer-skiego. Natomiast w Tarnopolu

LWÓW OTRZYMA NOWYTERMINAL PASAŻERSKI,A TARNOPOL � OBWODNICĘ

Wadym Hurżos wziął udział w na-radzie, która odbywała się podprzewodnictwem premiera Ukra-iny Julii Tymoszenko i była po-święcona przygotowaniom infra-

struktury obwodu tarnopolskiegodo piłkarskich mistrzostw Europyw 2012 roku. Jednym z głównychwyników spotkania jest to, żeurzędnicy postanowili przyznaćdodatkowe fundusze na remont ibudowę dróg w regionie, w tym –na projekt budowy obwodnicymiasta Tarnopola. (IM)

Page 4: s. 4 WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, KURIER · POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, ... JEST NADZIEJA NA DOM POLSKI, ... mość, że psuje to wizerunek

431 lipca 2008 * Kurier Galicyjski

HALINA PŁUGATOR tekstMARCIN ROMER,WŁODZIMIERZ MACAPUŁAzdjęcia

Z powodu wielkiej powodzi naUkrainie najbardziej ucierpiałaZiemia Stanisławowska. Niedaw-ne obfite deszcze spowodowałyznaczne podniesienie poziomuwody w rzekach Ukrainy. PozaZiemią Stanisławowską, wodazalała obwody lwowski, czernio-wiecki, tarnopolski, chmielnicki,wołyński, odeski, mikołajowski.Na skutek powodzi ucierpiałytysiące budynków, zabudowańgospodarczych, zmyto setki hek-tarów pól, w Karpatach odnoto-wano spływanie potoków murowo-błotnistych. Najbardziej ucierpiałoPrzykarpacie.

Wylały wody PrutuW epicentrum klęski żywioło-

wej przebywała także korespon-dent „Kuriera Galicyjskiego”:

...Powiat Śniatyń. Tutejsi miesz-kańcy przywykli do powodzi. Prut,który wylewa dwa razy do roku,albo i częściej, wyrządza wieleszkód. Zapór tu prawie nie ma.Wszelkie prośby miejscowegokierownictwa, dotyczące tego, bywreszcie zostało wybudowanecoś, co ochroni ludzi oraz ichmajątek przed wielką wodą,pozostają bez echa. Niektórzywyżsi urzędnicy, nadymającbuzię, mówią, że brak na tośrodków. Ludzie mają nadzieję, żeprzed nieszczęściem uchroni ichjedynie Pan Bóg.

W tym roku Pan Bóg wystawiłludzi na próbę. Zostały zatopioneniemalże wszystkie wioski.

Wzdłuż drogi sprzątnięto pasyochronne. W burzliwym potokuPrutu płynie ludzki dobytek.Rzeka, która kilka godzin temubyła spokojna, teraz jest podobnado wzburzonego morza, któreniesie takie fale, jakich od 1969roku nikt tu nie widział. Kobietypłaczą, w rozpaczy załamującręce. Obok nich, trzymając sięspódnic matek, zawodzą dzieci.Mężczyźni biegają, nie wiedząc,co począć, babcie żegnają się iwznoszą oczy do nieba. Przezmoment się wydaje, że trafiliśmyna wojnę i za chwilę się rozpocz-nie strzelanina. Jednak, przednatarciem wojska można ucieclub się schować. Wobec żywiołuludzie są bezsilni, tym bardziej, żenieszczęścia nikt się nie spo-dziewał.

Na kogo chaty porzucić...W wioskach, które zostały

mniej zalane, z ust do ust przeka-zywane są wiadomości o znajo-mych i krewnych. W miejscowoś-ciach, które zostały odcięte odświata, rozpoczyna się ewakuacja.Miejscowi urzędnicy pracują

Wielka powódź

POPŁYNĘŁO... Z PRĄDEM RZEKwspólnie z ratownikami. Biorą naręce ciężarne kobiety i sparali-żowanych starców. Ratownicypomagają mieszkańcom wsizejść z dachów budynków i urato-wać zwierzęta. Nie zważając nanieszczęście, ludzie niechętniezostawiają swoje domy i dobytek,który zgromadzili przez lata.Świnie, krowy, kury i gęsi, które sięutopiły, ludzie opłakują, jak osobybliskie.

Aby powstrzymać wynikłąpanikę, do ratowników szybkodołączają milicjanci. Stróżeporządku zapewniają mieszkań-ców Pokucia, że w porzuconych

wsiach będą dyżurowały wzmoc-nione patrole. Jednak, zmęczeni,zmoknięci ludzie w rozpaczykrzyczą, że, zanim tu wrócą,wszystko zrabują szabrownicy. Jużnikomu nie ufają. Nikt się niespodziewa, że otrzyma należneodszkodowanie. Ludzie, płacząc,mówią, że urzędnicy, jak zawsze,wezmą pieniądze i podzielą jemiędzy sobą. Ktoś wspomina, że

osoby, które ucierpiały wskutekklęsk żywiołowych wcześniej, dotej pory nie otrzymały nic.

Samochody z ewakuowanymiludźmi wyruszają do Zabłotowa.Tam, w miejscowym szpitalu, jakmówi Roman Biłyk, przewodni-czący rady powiatu Śniatyń,został zorganizowany punkttymczasowego pobytu osób, któreucierpiały wskutek powodzi. W ra-zie potrzeby, ludzie otrzymująpomoc medyczną i gorące posiłki.Stąd wielu mieszkańców powiatuwyrusza do sąsiednich miast i ob-wodów, do swoich krewnych.

GórGórGórGórGóry obsuwy obsuwy obsuwy obsuwy obsuwają się na domają się na domają się na domają się na domają się na domyyyyySytuacja w powiatach gór-

skich była jeszcze bardziejzłożona. Góry, które zostały podto-pione, obsunęły się w stronę

ludzkich domów. W powiatachWerchowyna (Żabie), Nadwórna,Kosów i Bohorodczany wodazmieszała się z brudem. Ludziebudzili się, słysząc straszliwygrzmot i widząc błyskawice.Znikło światło, połączenia telefo-

niczne, nie działały telefony ko-mórkowe. Z ciepłego łóżka wystra-szone na śmierć dzieci od razustąpały do zimnej wody i z niesa-mowitym krzykiem biegły dorodziców.

Dziesiątki wiosek okazały sięzupełnie odcięte od świata. Lu-dziom się zdawało, że nastałkoniec świata. W niemej rozpaczygórale patrzyli, jak żywioł zmywaz dość ubogiej ziemi wszystko, cozostało posiane i posadzone. Za-miast pysznej zieleni teraz jest tuczarna pustka. W burzliwym wirzepłynęły za wodą zwierzęta do-mowe.

Przerażeni mieszkańcy wsiwybiegali z domów, łapiąc po-spiesznie dokumenty i wartościo-we przedmioty. Dokąd iść? Skąd

oczekiwać pomocy? Do nich poziemi i lesie się nie dojdzie, porzekach nie dopłynie, nawet poniebie, z powodu złej pogody, sięnie doleci. Ewakuowanie miesz-kańców Karpat rozpoczęło siędopiero wówczas, kiedy przestałypadać deszcze.

Płynęła, płynęła rzekaz... mostem

Kierownictwo powiatów, zes-poły ratowników, energetycy,służby drogowe i komunalnepracują w trybie całodobowym,próbując maksymalnie ewakuo-wać ludzi i uczynić wszystko, cotylko możliwe, aby zachować wcałości mosty i drogi. Podczas,gdy ewakuacja przebiegłasprawnie i w ciągu zaledwie kilkugodzin ewakuowano blisko 700

osób, to nic się nie udało zrobić wsprawie dróg i mostów.

Na Ziemi Stanisławowskiejzniszczeniu uległo ponad 30 mos-tów oraz setki kilometrów dróglokalnych i krajowych, a takżeumocnienia przybrzeżne i zapory.

Uszkodzone zostały nawet torykolejowe, dlatego zmienionyzostał ruch i rozkład jazdy pocią-gów. Pracownicy milicji drogowejzakazują wjazdu na tereny,ogarnięte klęską żywiołową, bezwyraźnej potrzeby.

Urzędniku, nie śpij,wstawaj, miasto ratuj!

Powódź dotknęła także stolicyPrzykarpacia. W Stanisławowiefaktycznie odcięte od miastaokazało się osiedle Pasieczna.Burzliwy brudny potok Bystrzycy

Sołotwińskiej zalał pompownięoraz stację trakcji elektrycznych,kotłownie oraz uszkodził most,łączący dzielnicę z miastem.Ludzie zostali pozbawieni światła,gazu i wody. Na moście przezcałą dobę dyżurowali pracowni-cy milicji. Puszczali tylko pieszych,z których większość patrzyła napowódź, jak na film. Dziesiątkiosób stały na moście i fotografo-wały żywioł. Szczególnie ciekaw-skich, którzy podchodzili za bliskodo brzegu awaryjnej budowli,milicjanci zaczęli przepędzać.

Wiktor Anuszkewiczus, prezy-dent miasta Stanisławowa, prosiłwszystkich mieszkańców o spokójoraz adekwatne zachowaniew warunkach sytuacji nadzwy-czajnej. W ciągu kilku dni zostałyewakuowane setki mieszkańcówpodmiejskich wiosek. Zostaliulokowani w zespole sportowymi w kilku szkołach. Jak mówi pre-zydent miasta, dopóki poziomwody nie zaczął się obniżać,żaden z urzędników miejskich nieprzebywał w domu. Ludzie spali

w pracy i znów ruszali na terenklęski.

Niech pomoże prezydent!Ci, którzy mieszkają tu od

dawna, twierdzą, że takiej po-wodzi nie było przez ostatnie 100lat. Zazwyczaj łagodne rzeki Pruti Dniestr wykazały swój narowistycharakter. Mykoła Palijczuk,przewodniczący administracjiobwodowej Ziemi Stanisławow-skiej, zaapelował o pomoc doMinisterstwa Sytuacji Nadzwy-czajnych oraz osobiście do Prezy-denta Ukrainy Wiktora Juszczenki.Głowa państwa przybył naZiemię Stanisławowską i pojechałdo powiatów, które najbardziejucierpiały wskutek klęski. Wkrótcedojechała premier Julia Tymo-szenko, która przerwała leczenie,a także pierwszy wicepremierOłeksandr Turczynow. Prezydentzapoznał się z przebiegiem zmiando budżetu. Jak poinformowanow administracji obwodowejw Stanisławowie, Wiktor Juszczenkowyraźnie powiedział, że od razupo zakończeniu prac z likwidacjiklęski żywiołowej mają być rozpo-częte prace, dotyczące budowydróg, mostów, zapór oraz umoc-nień. Wyniki działań powinny byćwidoczne już za miesiąc. Winnizostaną ukarani.

A jednak się uratowaliNa razie szczyt powodziowy

minął. W wielu powiatach ZiemiStanisławowskiej pracują czterypołączone drużyny wojskowychi służb drogowych z Ziemi Tar-

nopolskiej, Wołynia, Ziemi Ró-wieńskiej, Chmielnickiej, Lwowskieji Zakarpacia. Nurkowie badająrzeki Prut i Dniestr i nadal szukająofiar. Mieszkańcy Podkarpacia zpomocą wojskowych, ratownikóworaz stróżów prawa oczyszczajątereny z powalonych drzew, urzą-dzają kanały, odprowadzającewodę.

Ogółem na Ziemi Stanisła-wowskiej ucierpiało 14 powiatów,5 miast obwodowych. Zginęło 25osób, w tym – pięcioro dzieci. Bezłączności telefonicznej i energiielektrycznej pozostało 200 miej-scowości, zalanych zostało prawie20 tysięcy budynków i ponad 220kilometrów tras samochodowych,zniszczeniu uległo 75 procentplonów. Porzuconych wiosekbroni przed szabrownikami 1800stróżów prawa. Według wstęp-nych obliczeń, na skutek powodziPodkarpacie poniosło straty naponad 1,6 miliarda grywien,ostateczne dane zostaną przeka-zane wówczas, gdy opadniewoda.

Page 5: s. 4 WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, KURIER · POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, ... JEST NADZIEJA NA DOM POLSKI, ... mość, że psuje to wizerunek

5Kurier Galicyjski * 31 lipca 2008na Przykarpaciu

Sobota, 26 lipca. Po nocnychburzach, we Lwowie świeci słoń-ce. Wyruszamy wczesnym popo-łudniem.

- Uważaj! Centralny most w Sta-nisławowie – ten na ulicy Halic-kiej – jest uszkodzony i wyłączonyz ruchu. Trzeba wjechać przezDragomirczany i potem drogą,która wiedzie do miasta od po-wiatowego miasteczka Bohorod-czany – upominają mnie przeztelefon znajomi.

Za Bóbrką niebo ciemnieje. Pochwili dopadają nas strugi desz-czu. Huk piorunów. Ciemne nieboprzecinają błyskawice. PrzedRohatynem uspokaja się. Już nie-

daleko. Niestety… Milicjanci z po-sterunku milicji zaraz za miasteminformują, że tędy nie przejedzie-my. W Haliczu most nieprzejezdny.Do Kałusza tędy też nie da siędojechać. Jedyna otwarta jeszczedroga wiedzie na Stryj. To jakieś80 km w bok.

Po drodze sceny, jak z horroru.Tyle, że to jednak rzeczywistość.Zatopione po dach domy. Ludzieewakuujący się łódkami, ponto-nami. Obok szosy ląduje helikop-ter ze znakami MNS (MinisterstwoNadzwyczajnych Sytuacji). Tui tam woda przelewa się już przezdrogę. Stojący milicjant stara sięocenić, który z nadjeżdżających

Impresje z drogiPRZEZ WODĘ WIELKĄI BRUDNĄ, CZYLI PODRÓŻZE LWOWADO STANISŁAWOWA

samochodów może dać sobieradę przy przejeździe przezzatopiony odcinek. Te z niskimzawieszeniem nie mają szans.Pomimo tego, atmosfera przy tychprzymusowych przystankach jestniezwyczajna. Żadnych kłótni,swarów, narzekania. Wszyscy,włącznie z milicjantami i pracow-nikami MNS są dla siebie życzliwi,informują się nawzajem, radzą.

Osiągamy Stryj. Przejeżdżamyprzez most na wzburzonej, rozla-nej rzece o tej samej nazwie.Jedziemy teraz na Dolinę, potemKałusz. Woda wszędzie równoz szosą. Deszcz wzmaga się. Mimodnia jest prawie ciemno. Kałusz

osiągamy… za późno. Na kolejnymposterunku otrzymujemy informa-cję, że ostatni łączący Stanisławówze światem most w Dragomir-czanach przełamał się…

Ktoś pyta jak dotrzeć do Koło-myi. Trzeba wrócić do Stryja,potem 200 km na Tarnopol i naHorodenkę. Może stamtąd sięuda. To razem ponad 300 km. Stądjest ok. sześćdziesiąt. Nam radząjechać na Pasieczną (przedmieś-cie Stanisławowa). Zostawicietam samochód na parkingu,a dalej na piechotę. Pieszychprzez most przepuszczają. Docho-dzi północ. Jesteśmy w Stanisła-wowie. Po drugiej stronie mostu.

SŁOWA WSPÓŁCZUCIAOFIAROM POWODZI

NA UKRAINIEKościół Rzymskokatolicki na Ukrainie wyraża szczere słowa

współczucia z powodu ofiar, na skutek powodzi na terenie Za-chodniej Ukrainy. Naszym współczuciem obejmujemy wszystkierodziny, którym wielka woda zabrała to, co było dla nich najcen-niejszym – życie osób z rodziny oraz bliskich; ludzi w sile wieku idzieci. Tysiące osób straciło życiowy dobytek, przez zatopieniemieszkań, budynków gospodarczych oraz pól uprawnych.

Niech Bóg miłosierdzia przyjmie do swojej chwały duszezmarłych oraz udzieli pomocy w jak najszybszych likwidacjachzniszczeń.

Wraz z naszymi modlitwami zachęcamy wszystkich dowzajemnej pomocy materialnej wszystkim poszkodowanym.

Z darem modlitwy

Marian Kardynał Jaworskiarcybiskup-koadiutor Mieczysław Mokrzycki

LISTY WSPARCIAPod adresem Rady Miasta

Stanisławowa nadchodzą listy zesłowami wsparcia. Nadsyłają jeprezydenci i społeczność miastsiostrzanych Stanisławowa:Opola, Lublina, Chrzanowa. Wyra-żają oni swoje współczucie i żal zpowodu straszliwych skutkówpowodzi, która odebrała ludziomżycie i spowodowała ogromneszkody. Władze miast siostrzanychStanisławowa informują, iż przy-gotowują do wysłania artykułypierwszej potrzeby: żywność,materace i kołdry. (NK)

POWÓDŹ SPOWODOWAŁAWSTRZYMANIE RUCHUKOLEJOWEGO NA ODCINKULWÓW�UŻHOROD

Silne deszcze (przekraczająceo 148–184 % normę miesięczną),które przeszły nad zachodnimiobwodami Ukrainy w dniach 22-26 lipca, spowodowały licznepowodzie w górskich rejonach,położonych w basenie Dniestrui Stryja. Woda zniszczyła tory ko-lejowe na odcinku Stary Sambor-Striłky, co spowodowało wstrzy-manie ruchu pociągów na liniiLwów-Użhorod. Na 88-kilometro-wej trasie trwają prace remonto-we. Powódź zniszczyła równieżdrogi dojazdowe do 31 miejsco-wości w rejonie drohobyckim,żydaczowskim, skolskim orazstarosamborskim. (IM)

ŚLADAMIPRZESZŁOŚCI

W dniach, 14-27 lipca, w po-wiecie Brody zorganizowanoobóz międzynarodowy. W ciągudwóch tygodni osiemnastu wo-lontariuszy z Białorusi, Niemiec,Polski i Ukrainy sprzątało i upo-rządkowywało tereny klasztoruw miejscowości Podkamień orazzamku i Cmentarza Żydowskiegow Brodach. Na zakończenieobozu, wolontariusze przygoto-wali folder turystyczny o cieka-wych miejscowościach powiatuBrody oraz prospekt o historiiPodkamienia, a także wystawęzdjęć o Podkamieniu i Brodach.Wszystkie materiały, zebraneprzez wolontariuszy, zostałybezpłatnie udostępnione do wy-korzystania w celu promocjiregionu. Obóz „Śladami przeszłoś-ci” został zorganizowany przywsparciu finansowym Fundacjiim. Stefana Batorego oraz Fun-dacji Pamięć i Przyszłość. (IM)

OFICJALNA WIZYTADELEGACJI Z RZESZOWA

W dniach 21-22 lipca z wizytąoficjalną w Stanisławowie prze-bywała delegacja z siostrzanegoRzeszowa. Byli to Dariusz Popek,zastępca dyrektora wydziałuinwestycji europejskich oraz ArturBarłowski, radny z Rzeszowa.W trakcie spotkań omówionowspólny projekt polsko-ukraiński,opracowany przez przedstawi-cieli Urzędu Miasta Rzeszowa,omówiono kwestię współpracymiast, nawiązania dwustronnychkontaktów między szkołami. Projektprzewiduje podniesienie poziomukwalifikacji pracowników urzędówobu miast w kierunku przygo-towania propozycji projektowychdo zainwestowania środkówunijnych. Realizacja projektuzostała zaplanowana na lata2009-2011. Poza tym, członkowiedelegacji odwiedzili szkołę ogól-nokształcącą we wsi Uhirniki,spotkali się z jej wójtem. W trakciewizyty do szkoły muzycznej nr 2im. W. Barwińskiego wręczonopłyty CD z informacjami o SzkoleMuzycznej nr 2 w Rzeszowie i na-graniami koncertów z udziałemnajlepszych uczniów. (NK)

25 lipca, w TarnopolskimPałacu Kultury „Berezil” z okazjiobchodów 1020 rocznicy chrztuRusi-Ukrainy, odbyła się uroczystaakademia, poświecona jubileu-szowi. W spotkaniu udział wzięliprzedstawiciele władz obwodo-wych i miejskich, duchowieństworóżnych wyznań, naukowcy orazprzedstawiciele organizacji spo-łecznych. W ramach obchodów,

Z OKAZJI 1020 ROCZNICY CHRZTURUSI�UKRAINY W TARNOPOLUSTANĄŁ SZEŚCIOMETROWY KRZYŻ

27 lipca, na pl. Teatralnym odbyłosię nabożeństwo ekumeniczne, anastępnie ulicami Tarnopolawyruszyła uroczysta procesja. Poniej na brzegu Stawu Tarnopol-skiego ustawiono 6-metrowyjubileuszowy krzyż. Ustawieniukrzyża towarzyszyło bicie wdzwony we wszystkich świąty-niach Tarnopola. (IM)

Zbiorowe groby z okresu IIwojny światowej nie interesująnikogo z przedstawicieli władzy.Interesują się nimi tylko tzw. czarniarcheolodzy, którzy zarabiajątysiące dolarów, rabując grobyżołnierzy i sprzedając zdobyte wtaki sposób rzeczy we Lwowie lubKijowie. O tym 21 lipca, podczaskonferencji prasowej, poświę-conej uszanowaniu żołnierzy,którzy zginęli podczas II wojnyświatowej, poinformował prezesTowarzystwa Poszukiwania OfiarWojny „Pamięć” Lubomyr Hor-bacz. „Zgodnie z zapisami usta-wodawstwa ukraińskiego, wszyst-kie miejsca walk wojennychznajdują się pod ochroną pań-stwa. Ale, przez cztery lata

W OBWODZIE LWOWSKIM CZARNI ARCHEOLODZYRABUJĄ GROBY ŻOŁNIERZY Z OKRESU II WOJNY ŚWIATOWEJ

istnienia naszego towarzystwa,nie słyszałem, aby został zatrzy-many, chociażby jeden czarnyarcheolog. W tym okresie naszetowarzystwo znalazło i pocho-wało ok. 600 żołnierzy, ale nieotrzymaliśmy ani grosza pomocyod państwa”, - podkreślił LubomyrHorbacz. Jak opowiedział prezesTowarzystwa Poszukiwania OfiarWojny „Pamięć”, czarni archeolo-dzy, rabując groby żołnierzy,niekiedy nawet nie chcą z powro-tem pochować ich kości. „W tymroku natrafiliśmy właśnie na ob-rabowane groby, ale nie zdołaliś-my pochować porozrzucanychkości, gdyż władze obwodowe nieznalazły na to pieniędzy”, - podsu-mował Lubomyr Horbacz. (IM)

Uczestnicy polskiej misjiarcheologicznej „Tyritake” braliudział w pracach badawczychantycznego miasta na południuUkrainy. O tym poinformowanow trakcie konferencji prasowejw Muzeum Narodowym w War-szawie. Prace wykopaliskoweprzebiegają przez pięć lat w ra-mach programu „Miasto BosforuTyritake”. Jak twierdzą archeolo-dzy, zaplanowano tu nie tylko

POLACY ODNOWIĄ „TYRITAKE”wykopaliska, ale też różnorodnebadania miejscowości. UdziałPolaków w projekcie jest związanyz badaniami i rekonstrukcjąprastarego grodu na skałachUkrainy Południowej. W przyszłościna terenie wykopaliska planujesię utworzenie parku archeolo-gicznego i miejscowego muzeum,gdzie mają być przechowywanewyniki prac. (HP)

„Jestem przekonany, żesamodzielne finansowanie przy-gotowań do EURO-2012 przezmiasto jest złą drogą i do niczegodobrego nie doprowadzi. Takierozwiązanie mogą proponowaćtylko ci politycy, którzy dobrzewiedzą, że do 2012 roku nie będąponosić za nic odpowiedzial-ności. Chcę uprzedzić lwowian, żeprzed zatwierdzeniem prac bu-dowlanych na EURO-2012 na kosztmiasta, społeczność powinnazażądać u władz gwarancji, żeich pieniądze nie przepadną.A szczerze mówiąc, jest takieryzyko, bo istnieją obiektywnepodstawy, by sądzić, że EURO-2012może się nie odbyć na Ukrainiei to wcale nie z winy Lwowa”. O tym24 lipca, podczas konferencjiprasowej, mówił Prezes HonorowyKlubu Piłkarskiego „Karpaty”,Perto Dyminski. „Projekt EURO-2012– to mniej więcej taki plan pię-cioletni, jak za czasów ZwiązkuSowieckiego. By zrealizować taki

O FINANSOWANIUPRZYGOTOWAŃ DO EURO 2012

projekt, potrzeba przynajmniejdyscypliny wykonawczej i stabil-nego finansowania. Przy czym, wnaszych czasach należy szukaćnie pieniędzy, a sposobów pełne-go zagospodarowania przyzna-nych środków. Mówienie dzisiaj:„my zaczniemy finansować zbudżetu”, nie wiedząc, co należyfinansować, to, co najmniej, nie-rozsądne” – dodał Petro Dyminski.Petro Dyminski opowiedział rów-nież o swoim spotkaniu z przed-stawicielami firmy „Alpina”, którawygrała przetarg na budowęstadionu we Lwowie. Firma zapre-zentowała mu nawet nie projekt,a coś na kształt projektu propo-zycji. „Otóż Andrij Sadowyj wrazz deputowanymi chce inwestowaćpieniądze nie wiedząc, w co” –podkreślił Perto Dyminski. Jedno-cześnie zaznaczył, że przy sprzyja-jących warunkach „Alpina” jestw stanie postawić nowy stadionw 24 miesiące. (IM)

Wioską siostrzaną Szewczen-kowa w powiecie Dolina podStanisławowem stała się wioskaGrodziec gminy Ozimek powiatuOpole. Na zaproszenie starostypowiatowego Henryka Lakwydelegacja ukraińska odwiedziłaPolaków. Mieszkańcy Szewczen-kowa uczestniczyli w festiwalukultur, na którym po raz pierwszyzostała zaprezentowana kulturaukraińska. Wójt wspomnianej wsiukraińskiej, Igor Łopuch, przewod-

niczący Towarzystwa Samorzą-dów Lokalnych, pozytywniezaskoczony, mówi, że doświad-czenie sąsiadów warto studio-wać i przejmować. W tym roku,w ramach MiędzynarodowegoFestiwalu Bojków, delegacjaoficjalna z Grodźca będzie prze-bywała w Szewczenkowie. Powizytach zapoznawczych zosta-nie podpisana umowa o współ-pracy partnerskiej między powia-tami Dolina i Opole. (HP)

Szewczenkowo spotyka się z Grodźcem

Page 6: s. 4 WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, KURIER · POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, ... JEST NADZIEJA NA DOM POLSKI, ... mość, że psuje to wizerunek

631 lipca 2008 * Kurier Galicyjski

MARIA BASZAtekst i zdjęcia

22 lipca, podczas uroczys-tości odpustowych, które miałymiejsce w kościele św. MariiMagdaleny we Lwowie, odbyłosię także wprowadzenie do tejświątyni kopii cudownego obra-zu Matki Boskiej Częstochow-skiej. Obraz został umieszczonyw specjalnie przygotowanymołtarzu, tuż obok ołtarza głów-nego. Mszy św. przewodniczyłi homilię wygłosił koadiutorArchidiecezji Lwowskiej ks. abpMieczysław Mokrzycki. Nauroczystość przybyli kapłanioraz wierni z okolicznych parafiilwowskich i spoza Lwowa. Przy-był także Konsul Generalny RPwe Lwowie, Ambasador WiesławOsuchowski z małżonką. Nabo-żeństwo uświetniła orkiestraz Medyki.

Uczestnicy uroczystości zgro-madzili się na dziedzińcu przy-kościelnym, aby z rąk zakonnikówpaulińskich przyjąć obraz, któryzostał poświęcony w kaplicycudownego obrazu Matki Bos-kiej w Częstochowie. Parafra-

Miejsce to jest święte

CZARNA MADONNA W KOŚCIELEMARII MAGDALENY WE LWOWIE

Rusi i Litwy. „A skądże mi to, żeMatka Pana mego przychodzido mnie” – powtórzył za św.Elżbietą słowa, którymi powitałaswą młodą krewną – Miriamz Nazaretu, przychodzącą doniej tuż po zwiastowaniu aniel-skim. „Matka Boska przybywa dotego kościoła, aby pocieszyćswój lud, przybywa tu, aby za-

św. Marii Magdaleny zaznaczył,że dziś nikogo z przybyłych na tęuroczystość nie wita, ponieważwita Matkę Boską. Wszystkim nato-miast, dziękuje za przybycie. Hie-rarcha przypomniał, że to tu, weLwowie przez króla Jana Kazimie-rza Matka Boska została miano-wana Królową Korony Polskiej.

Zostało odczytane pismo,wystosowane przez generałapaulinów o. Izydora Matuszew-skiego, z okazji przekazania ko-pii obrazu Matki Boskiej Często-chowskiej parafii św. MariiMagdaleny.

„W dyplomacji nie wypadasię wzruszać”, – powiedział Kon-sul Generalny RP we Lwowie,Ambasador Wiesław Osuchow-ski, który pomimo tego nie po-trafił ukryć swego wzruszenia,gdy przemawiał w kościeleśw. Marii Magdaleny. Dyploma-ta podkreślił, że Polacy zawsze,w ciągu dziejów szukali opiekiu Matki Boskiej i ją znajdowali.„To ogromna radość, że kopiatego wyjątkowego obrazu będziew tym kościele” – zaznaczył.„Zarazem, mam jakiś żal i nie-spełnienie, że pięć lat moichzabiegów dyplomatycznycho zwrot tej świątyni zakończyłysię niepowodzeniem. Przecież,w demokratycznym państwienajważniejszą rzeczą jest obro-na mniejszości narodowych. To

Parafianie kościoła św. Marii Magdaleny wraz ze swymduszpasterzem - bp Leonem Małym przyjmują obraz MatkiBoskiej Częstochowskiej

Największym skarbem JasnejGóry jest Cudowny WizerunekMatki Bożej. Dzięki niemu JasnaGóra stała się bardzo szybkonajwiększym sanktuarium maryj-nym w kraju, który w ówczesnymczasie miał już wiele sławnychmiejsc pielgrzymkowych. Faktutego nie wyjaśnia ani legenda,która przypisuje autorstwo Ikonyśw. Łukaszowi Ewangeliście, aniprotekcja królewskiej pary Jad-wigi i Władysława Jagiełły; przy-czyna musi być głębsza.

Jasnogórski Obraz od samegopoczątku zasłynął cudami, którenadały rozgłos Maryjnemu Sank-tuarium i ściągały tłumnie piel-grzymów z całego kraju i z Europy.

Potwierdzeniem łask, otrzymy-wanych przez wiernych za po-średnictwem Bogarodzicy, sąrozliczne wota, dynamicznyrozwój samego miejsca kultu

są święte prawa do wyznania,praktyk religijnych, do własnegokościoła” – dodał Konsul Ge-neralny Rzeczypospolitej.

W swojej homilii abp Mo-krzycki przypomniał scenęewangeliczną, opisującą gości-nę u niejakiego Szymona,podczas której Maria Magda-lena drogocennym olejkiemomywała nogi Pana Jezusa

Prośby biskupa Leona Ma-łego, aby umożliwić wiernymwstęp do kościoła na modlitwę,w godzinach, w których nie manabożeństw, są bezskuteczne.

Zwierzchnikiem kościołaMarii Magdaleny jest ukraińskieMinisterstwo Kultury. Świątyniąadministruje podległy mu dy-rektor. Parafia katolicka jest jegopetentem. W świątyni organizo-

i swoimi włosami je ocierała.Wówczas Jezus wypowiedziałbardzo ważne dla niej słowa:„Odpuszczone są jej licznegrzechy, ponieważ bardzoumiłowała”. „Ciężar grzechówczasami przygniata i nas. Każenam jechać do Lourdes, doCzęstochowy, czy iść w piel-grzymce na Kalwarię” – powie-dział hierarcha. „Przez grzechoddalamy się od Boga, jednidalej, drudzy – bliżej. Naprzykładzie Marii Magdaleny,Bóg wzywa nas wszystkich dopowrotu. Wzywa nas poprzezsłowa, – kto bardziej umiłował,temu więcej będzie odpusz-czone” – zaznaczył kaznodzieja.

Delegacja parafian św. MariiMagdaleny złożyła wiązankękwiatów przy obrazie MatkiBoskiej Częstochowskiej. Poetkalwowska, p. Alicja Romaniukprzeczytała wiersz, który napi-sała specjalnie na tę okazję.

Ks. abp Mieczysław Mokrzycki głosi homilię

Konsul Generalny RP we Lwowie, Ambasador WiesławOsuchowski z małżonką podczas Mszy św.

zując słowa króla Jana Kazi-mierza, bp Leon Mały, nazwałMatkę Boską, obecną w kopiiikony Jasnogórskiej – KrólowąKorony Polskiej – Królową Polski,

znaczyć, że miejsce to jest święte.Tu lud Boży będzie czcić swojąMatkę” – podkreślił bp Leon.

Bp Leon Mały, który pełniobowiązki proboszcza parafii

wane są imprezy sponsorowane,rozwieszane reklamy opłacają-cych je firm. Nad sceną deko-racje – wisiał tu już i ukraińskipoeta Taras Szewczenko i przy-wódca UPA Stepan Bandera.W gablocie, przed wejściem dokościoła, rozwieszono plakaty,nie ma tabliczki, informującejo wielowiekowej historii „salikoncertowej” – zaznacza Kata-rzyna Hejke z „Gazety Polskiej”,w artykule „Taras łypie na ołtarz”(28.12.2005).

Od tego czasu nic się niezmieniło. Pomimo tego, wspól-nota parafialna jest żywa i pręż-na. Zrzesza osoby w różnymwieku: dzieci, młodzież i osobystarsze. Funkcjonuje zgodnie zeskromnymi możliwościami. Je-dynie kilka razy do roku władzepozwalają parafii korzystaćz organów…

KGKGKGKGKG

i wzrastający ciągle ruch pąt-niczy. Należy podkreślić, iż naJasnej Górze nigdy nie odno-towano żadnych objawień maryj-nych, jak to miało miejsce w pra-wie wszystkich większych sank-tuariach świata. Tajemnicą,sercem, życiem i magnesem,przyciągającym do Jasnogór-skiego Sanktuarium, jest Cudow-ny Wizerunek. Bez niego JasnaGóra byłaby zbiorem budynków,pamiątek, dzieł sztuki; możepięknym i bogatym, lecz mart-wym muzeum.

Obraz namalowany jest nadrewnianej tablicy o wymiarach:122,2/82,2/3,5 cm. Przedstawia onNajświętszą Maryję Pannę w po-staci stojącej z Dzieciątkiem Jezusna ręku. Maryja jest frontalniezwrócona do wiernych, co pod-kreśla przede wszystkim Jej domi-nujące oblicze. Twarz Dzieciątka

oscyluje w kierunku patrzącego,choć nie zatrzymuje na nimwzroku. Obydwie twarze łączywyraz zamyślenia, jakby pewnejnieobecności i powagi. Prawypoliczek Matki Bożej znaczą dwierównolegle biegnące rysy, prze-cięte trzecią na linii nosa. Na szyiwystępuje sześć cięć, z którychdwa są widoczne dość wyraźnie,cztery zaś pozostałe – słabiej.Jezus spoczywa na lewym ramie-niu Maryi, przyodziany w sukien-kę koloru karminowego. W lewejręce trzyma księgę, prawą zaśunosi ku górze w charakte-rystycznym geście nauczyciela,władcy lub do błogosławieństwa.Prawa ręka Maryi spoczywa napiersi. Niebiesko-granatowa suk-nia i tego samego koloru płaszczMaryi ozdobione są motywamizłocistych lilii. Nad czołem Dzie-wicy namalowana została sześ-

cioramienna gwiazda. Głównetło Obrazu jest koloru niebiesko-zielonego, który przechodzi w od-cień morskiej fali. Dominującymelementem Ikony są złote nimbywokół głowy Maryi i Jezusa, którezlewają się w jedną kompozycję,stanowiąc bardzo charakterys-tyczny detal kontrastujący z ciem-ną karnacją twarzy postaci.

Obraz Matki Bożej Jasnogór-skiej zalicza się do ikon, określa-nych nazwą Hodegetria. Określe-nie to oznacza Tę, która prowadzi.Ikona przedstawia Maryję -Matkę Boga z Dzieciątkiem Jezus,które jest Synem Bożym i Jej Sy-nem. W tym znaczeniu Ikona Jas-nogórska jest przekazem wyda-rzenia biblijnego, które uobecnia,pobudza do refleksji i skłania domodlitwy.

Pobożny przekaz przypisujeautorstwo Obrazu św. Łukaszowi

Ewangeliście, który namalowaćmiał go na deskach stołu, przyktórym spożywała posiłki ŚwiętaRodzina. Nie ustalono dotychczasdokładnej daty powstania Obra-zu. Ostatnie badania wskazują natrzynasto-, czternastowiecznepochodzenie obecnego malo-widła (nie Obrazu). NaprawaObrazu, a nie przemalowanie –jak podawały to wcześniejszepublikacje - w Krakowie w latach1430-1434 po obrazoburczymnapadzie, miała miejsce później.

Obraz Matki Bożej Jasnogór-skiej (Częstochowskiej) ma cechyikony, chociaż w ścisłym tego słowaznaczeniu ikoną nie jest. TwarzMatki Bożej jest koloru brązu (mio-du), co jest związane ze sposobemmalowania ikon. Twarz jest ciemnarównież dlatego, że ma dużo warstwwerniksu, który z czasem ciemnieje.

źródło: www.jasnagora.pl

CUDOWNY OBRAZ MATKI BOSKIEJ CZĘSTOCHOWSKIEJ

Page 7: s. 4 WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, KURIER · POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, ... JEST NADZIEJA NA DOM POLSKI, ... mość, że psuje to wizerunek

7Kurier Galicyjski * 31 lipca 2008

OKIENKOLIRYCZNEPOETÓWLWOWSKICHPowitanie CudownegoObrazuMatki BoskiejCzęstochowskiej

Ktoś zapyta: jakimi drogami,jakimi łaskami? Czy to cud?Na pewno to modłynam pomogły,że Cudowny obrazMatki Boskiej Częstochowskiejw darze od ojców paulinówotrzymał lwowski lud.

Madonno ukochana,na kolanach zawierzamy Tobieakt oddania.Bądź nam Matką i Królową!W tym kościele nam potrzebajeszcze bardzo wiele.Pozwól by mógł przyjśćdo CiebieKażdy, jeśli tylko chcei powierzyć troski, bóle,kiedy będzie bardzo dobrze,albo może nawet źle.

Cudowny Obraz tu zostanieby znów radość nam wróciła,boś lwowiaków pokochała,serca wierne i oddane,co się modłąby wróciło co zabrane.

Niech się przetrzepielgrzymkowy nowy szlaki zobaczą w Twym Obliczu –Przenajświętszej Trójcy znak.

Lwów 22.07.2008 r. kościół MariiMagdaleny

Alicja Romaniuk

* * *Przybyłaś do nas ze Swej StolicyHetmanko Nasza! Polski Królowo!Aż z Jasnej Góry! O CiemnolicaDo nas, rozbitków starego Lwowa.

Z wielkim wzruszeniem,z wielkim poddaniem,Ze łzami w oczach za Taki Cud.My Cię witamy, Matko i Pani,My, ludzie Lwowa,naród Twój, lud!

Dziś Częstochowa nam zagranicaI ciężki dla nas nastał ten czas,A Ty zechciałaś, Bogurodzico,Z nami, we Lwowie,zamieszkać wraz,

My polecamy Ci nasze troski,A Ty je zanieś do Niebios BramI przed Synowy Majestat BoskiSzepnij łaskawie!Dopomóż nam!

Umiłowana, Łaskawa Pani,Przed Twym obrazemklęcząc w podzięce,Łzy próśb i wzruszeń niesiemCi w dani,Serc westchnień,kwiaty pełne naręcze.

Przez tyle wieków, Polski Ostojo,Umiłowany strzeżesz nasz Kraj,My, ludzie Lwowa, Polski i TwoiPod Twą obronę. Pomoc Swą daj.

Stanisława Nowosad,Lwów, 22 lipca 2008

ŹRÓDŁO I PAMIĘĆ RAKOWCA

Przy źródle

Kościół św. Walentego

Wewnątrz świątyni

Figura Matki Boskiej

KONSTANTY CZAWAGAtekst i zdjęcia

Codziennie wielu mieszkań-ców „bezwodnego” Lwowa wyru-sza z pustymi plastikowymibutlami do bliższych i dalszychźródeł w Brzuchowicach, Winni-kach, Truskawcu, Morszynieoraz do Rakowca.

„Woda w Rakowcu pomagana wszelkie choroby, - przeko-nywała mnie starsza pani, któranapakowała pustymi butelkamiplecak i dwie torby na wózku. –Już nie mogłam chodzić, taknogi mnie bolały. To, proszę pa-na, wystarczyło pochodzić tamprzez tydzień po zimniej wodziei zapomniałam o bólu. A teraztylko w Rakowcu nabieram

wody do picia, do kuchni. Mó-wią, że w tej wodzie jest nawetsrebro. Trzeba korzystać z tegoźródełka, dopóki go nie spry-watyzowali…”

Przy dwudziestym drugimkilometrze szosy Lwów-Stry jskręcamy na lewo, gdzie pomię-dzy zielonymi pagórkami nadpotokiem Zubrza zachowała sięniewielka wieś Rakowiec. Przednami wzdłuż wąskiej drogi stojądziesiątki autokarów, busikówi samochodów osobowych.Dalej idziemy z pielgrzymami.Ścieżka prowadzi przez most,potem pod lasem do kapliczki.Zimna woda ze źródła napełniakąpielisko, po którym brodzi,zataczając koła, blisko setkiludzi, starych i młodych, nawetdzieci. Odmawiają różaniec,śpiewają nabożne pieśni.

„Jeszcze nikt tutaj się nieprzeziębiał, - stwierdzają piel-grzymi. – Są tacy ludzie, że nawetw zimie chodzą tutaj, ażebywzmocnić swoje zdrowie.”

Od źródełka kamiennymischodami wchodzimy do nie-dawno wzniesionej na górzecerkiewki greckokatolickiej. Jest

otwarta, w środku modlą się lu-dzie. Niestety, żadnej informacjio źródełku tam też nie ma.

Miejscowa kobieta, która sprzą-tała koło świątyni, powiedziała, żeprzed II wojną światową do tegoźródła przychodzili wierni z pro-cesjami, z cerkwi i kościoła, po-nieważ w Rakowcu mieszkaliUkraińcy i Polacy. Obecnie rodzinpolskich już nie ma.

„Stąd widać kościół, - wska-zała na wysoką budowlę wśród

drzew. – Proszę tylko uważać, jakbędziecie wchodzić do środka.Wewnątrz jest uszkodzonesklepienie, uważajcie, ażeby nicnie spadło wam na głowę.”

Dookoła kościoła pozostałyprzedwojenne murowane domy.Można przypuścić, gdzie znaj-dowała się szkoła, poczta, poste-runek policji. Z kronik i materia-łów archiwalnych dowiadujemysię, że w drugiej połowie XVwieku właścicielem Rakowcabył Piotr z Czesybiesów. W 1615roku ta wieś należała do Miko-łaja Narajowskiego herbu Janina,miecznika lwowskiego, oraz doKrzysztofa Leśniowskiego, woj-skiego żydaczowskiego. 410 lat

temu, w roku 1598, Narajowskiufundował parafię rzymskoka-tolicką. A w 1623 roku Elżbietaz Leśniowskich Humnicka upo-sażyła częścią majątku lwowskiklasztor jezuitów. Inna częśćRakowca była własnością sióstrbenedyktynek. Aż do początkuXX wieku Rakowiec pozostawałrozdzielony między różnymiwłaścicielami. Jako jeden z nichw kronikach figuruje AlfredPotocki. Pod koniec XIX wieku

dziedzicem własności większejbył Dawid Abrahamowiczherbu Burczak, poseł na SejmKrajowy galicyjski. Na początkuXX wieku część Rakowca nale-żała do Romana Potockiego,reszta – do Izaaka Gerstmanai klasztoru benedyktynek. Przywejściu do wsi po starej drodzepozostał stary zarośnięty cmen-tarz, gdzie zachowało się jeszczeniemało krzyży i figur, możnaodczytać nazwiska byłych pol-skich mieszkańców Rakowca.

Stoi pusty kościół parafialnypw. św. Walentego, który byłwzniesiony w latach 1822-1856,jako czwarty z kolei po kościo-łach drewnianych. Wymurowa-

ny z kamienia, z ceglanymiszczytami. Nawa trójprzęsłowaz węższym i niższym prezbite-rium, zamkniętym półkoliście.Fasada trójpolowa z ryzalitemw części środkowej, przechodzą-cym na schodkowy szczyt. W gó-rze nisza z figurą Matki BoskiejNiepokalanej, na której pozo-stało wiele śladów po strzałachz broni wojskowej. Jak powie-dzieli miejscowi, po zamknięciukościoła w 1946 roku i wyjeździePolaków ze wsi większość wnętrzświątyni została spalona. W la-tach 1952-1980 pomieszczeniesakralne było wykorzystywanejako magazyn kołchozowy. Cho-ciaż stan murów jest dość dobry,ceglane szczyty już poważnieuszkodzone, również ponisz-czone sklepienie odsłania kon-strukcję dachową. Niektóreobrazy, pochodzące z kościoła,są w pobliskiej cerkwi greckoka-tolickiej.

Od kilku lat w Rakowcu orga-nizują Święto Miodu a niedawno,w lipcu, zorganizowano spotka-nie młodzieży greckokatolickiejz okolicznych wiosek. Wśród orga-nizatorów imprez padła też pro-pozycja, ażeby w jakiś sposóburatować przed całkowitym znisz-czeniem kościół św. Walentego.

HALINA PŁUGATOR

W pobliżu wsi Liborochaw powiecie Skole na ZiemiLwowskiej odbył się międzyna-rodowy obóz z udziałem czter-dziestu członków organizacji„Płast” i trzydziestu dziewięciuharcerzy z Polski.

Jak twierdzi komendantOłeh Rega, idea zorganizo-wania wspólnego obozu wynikłajeszcze w maju. Wówczas radnymera Truskawca Ołeh Błażeji-wski poznał kierownika „Płastu”z komendantem harcerzypolskich Jerzym Kosibą. Dobrąideę poparły obie strony.

Droga harcerzy do obozubyła pełna przygód. Młodziludzie opowiadają, że omal nietrafili do wsi Liborocha, ale w po-wiecie Stary Sambor, a nie Skole.Kiedy Polacy nareszcie odna-leźli swych ukraińskich kolegów,okazało się, że ich autokar niejest przystosowany do jazdy powiejskich drogach. Trzeba było,więc, iść osiem kilometrów pie-chotą – przez całą wieś. Jednak,dla pełnych hartu harcerzy niebyło to problemem.

„Skauci ukraińscy i polscywspólnie wypoczywali i zdoby-

wali wiedzę, udawali się nawyprawy, wchodzili na szczyty,organizowali zabawy w tereniez elementami maskowania,ucz estniczyl i w za wodachz orientacji przestrzennej”, - opo-wiada rzecznik prasowy organi-zacji „Płast” w Truskawcu OlgaRoksolana Sławicz.

Młodym Ukraińcom z Galicjispodobało się przygotowanie,ładne mundury oraz dobrejjakości sprzęt turystyczny ichpolskich kolegów. Natomiastgościom z Polski – warunkidzikiej natury, w których zorgani-

zowano obóz. W swoim kraju nieznajdą nic podobnego, ponie-waż wobec obozów harcerskichw Polsce są stawiane szczególnewymagania – prysznice, zawo-dowy kucharz etc., - co czyniwarunki obozowe zbyt cywilizo-wanymi.

Współpraca młodzieży bę-dzie kontynuowana. We wrześ-niu delegacja z Truskawca jestzaproszona do Jasła na obcho-dy osiemnastej rocznicy tamtej-szej organizacji harcerskiej, a wpaździerniku harcerze przyjadąna kolejną rocznicę „Płastu”.

PRZYGODY HARCERZY NA ZIEMI LWOWSKIEJ

Page 8: s. 4 WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, KURIER · POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, ... JEST NADZIEJA NA DOM POLSKI, ... mość, że psuje to wizerunek

831 lipca 2008 * Kurier Galicyjski

Dla uczczenia 80-lecia urodzin Wojciecha Siemiona jegoprzyjaciele powołali tzw. „inicjatywę społeczną obchodów”. Na jejczele stanął Józef Pless, autor wydanej na tę okoliczność pięknejksiążki „O Wojtku Siemionie”. Powołano też Komitet Honorowy obcho-dów jakiemu przewodniczy Marszałek Sejmu RP Bronisław Komorowski.

Marcin Romertekst i zdjęcia

Tylko poezja pozwala namtworzyć to coś, co nazywa sięodrębnością narodową. Jeżelichcemy czuć wspólnotęnarodową, która określa sięsłowami “Jestem Polakiem”,nie wolno zapominać o tym,że głównym wyznacznikiemnaszej odrębności jest język,a ten kształtują nam przedewszystkim poeci”

WWWWWooooojciech Siemionjciech Siemionjciech Siemionjciech Siemionjciech Siemion

Miał to być wywiad z Wiel-kim Artystą. Nic z tego. Był za topiękny, nastrojowy wieczórpoezji. Pełen ciepła, czaru i ma-gii. Wspomnień, opowiadań.

Do gospodarza dworu w pod-warszawskich Petrykozachprzybyliśmy jeszcze za dnia,odjechaliśmy ciemną nocą.

Dwór w Petrykozach WojciechSiemion kupił jeszcze w 1969roku. Przez wiele lat z pietyzmempodnosił go z ruin. Najważniej-sze – dał mu nową duszę. Dziś

80. urodziny Wielkiego ArtystyWOJCIECH SIEMION � SŁUGA POETÓW

Wojciech Siemion:o filmie, w jakim ostatnio gra

„Interesuje mnie ten film o tyle, że jego twórcami są młodzichłopcy – scenarzysta i reżyser. Nazywa się ten film „Ostatnia akcja”.Fabuła jest mniej więcej taka. Dziadek z prowincji jedzie doWarszawy odwiedzić swojego wnuka, ale okazuje się, że wnukpobity w szpitalu, pobili go mafiozi, więc dziadek szybko na policję,ale na policji mówią, że nie ma żadnych dowodów. Okazało się, zepolicja trzyma z mafią. Więc dziadek z powstania warszawskiegopostanawia dokonać ostatniej akcji i rozbić mafię. Woła swoichstarych kolegów z powstania warszawskiego. „A już nie widzę, jużstękam, chodzić nie mogę. Nie gadać ! Baczność! Idziemy” .

Dziadka gra Jasiek Machulski, jego podstawowego kolegę graMarian Kociniak, również grają Witek Skaruch, Lech Ordon, ja,Basia Kraftówna, Alina Janowska. Odkopujemy broń, którązakopaliśmy w ogródku z powstania i robimy tę akcję. Teraz łyk„polityczności”. My z tym dziadkiem nawzajem ratowaliśmy sobieżycie w powstaniu, ale ja byłem z Armii Ludowej, a później byłemw milicji. Marian Kociniak mówi, -„co mówiłeś, że on socjalista, jakon był milicjantem”, ale już dosyć nie ma o co się kłócić. No i cimłodzi budują tezę, że już nie ma o co się kłócić. Jestem zadowolony,że chłopcy tak myślą.

jest miejscem spotkań artystów– poetów, aktorów, pisarzy, ma-larzy i wszystkich komu drogiejest słowo polskie. Chyba zawszejest pełen ludzi. Zawsze kręci siętu też cała sfora psów różnejmaści. We dworze Siemion urzą-dził Wiejską Galerię Sztuki.

Na umówione spotkanieArtysta przybywa prosto z planufilmowego. Jest w pełni aktywny.Nie jeden młodzieniaszek by nienadążył. A przecież 30 lipcakończy 80 lat. Jak sam mówi -kalendarza nie można oszukać,ale zdaje mi się, że właśnie jemupierwszemu się to udało.

Dom żyje mającym nastąpićza parę dni wydarzeniem. W og-rodzie koledzy z warszawskiegoteatru „Rampa” kończą właśnie,stawianie namiotu pod grill.

Nieustannie dzwoni telefon.Właśnie przed chwilą przywie-ziono, pachnące jeszcze farbądrukarską egzemplarze nowejksiążki Wojciecha Siemiona„Lekcja czytania – AleksanderWat”. Poprzednio z tego samegocyklu ukazały się książki, po-

święcone Adamowi Mickiewi-czowi, Cyprianowi KamilowiNorwidowi, Konstantemu Ilde-fonsowi Gałczyńskiemu, Tadeu-szowi Różewiczowi i MironowiBiałoszewskiemu.

Wojciech Siemion – to nietylko Wielki Aktor. To prawdziwyczłowiek renesansu. Chyba żad-na z dziedzin sztuki (i nie tykosztuki) nie jest mu obca.

Siedzimy na werandzie. Czaszdaje się być pojęciem niereal-nym. Siemion recytuje, opowia-

da. Co chwilę wraca temat „kre-sowy”. Wszak pierwszy toastwzniesiony czerwonym winembrzmiał: „za Galicję”.

„A może by tak urządzićwieczór poezji Słowackiegow Krzemieńcu? Przedtem oczy-wiście, powinien być Lwów”.Snujemy plany. Wydają się byćzupełnie realne.

„Teraz dzięki temu, że nat-knąłem się na „Kurier Galicyjski”wiem, że mam po co i dla kogojechać na Ukrainę.

Ja jestem „pracownikiem”polskiego języka. Wiem, że sątam ludzie dla których ten językteż ma swoją wartość. Możenawet większą niż tutaj”. Choćgości we dworze przybywa, czasnieubłaganie wykonuje swąsyzyfową pracę. Czas jechać.„Do zobaczenia na Ukrainie” –żegna miły gospodarz.

Wojciech Juliusz Siemion (ur. 30 lipca 1928 w Krzczonowie kołoLublina) – polski aktor teatralny i filmowy. Student grupy prawnejWydziału Prawa i Nauk Społeczno-Ekonomicznych KUL (1947-1950),absolwent PWST (w 1951). Był aktorem Studenckiego Teatru Saty-ryków, później w latach 60. kabaretu „Pod Egidą”. Założyciel i dyrek-tor Starej Prochoffni (od 1972). Wykłada w Wyższej Szkole Komuni-kowania i Mediów Społecznych w Warszawie na Wydziale Aktor-stwa, prowadzi także prywatne muzeum we wsi Petrykozy.

Tyle Wikipedia. A tak naprawdę Szanowni Państwo to:WOJCIECH SIEMION WIELKIM ARTYSTĄ JEST!!!

Wojciech Siemion:o „Ogniem i mieczem”Jerzego Hoffmana

Jestem rozżalony do dzi-siaj na reżysera filmu „Ogniemi mieczem”, że tak a nie ina-czej postąpił, bo albo robić„Ogniem i mieczem”, alborobić coś, co niby ma byćpodobne do „Ogniem i mie-czem”. Jak w każdym filmiema być białe i czarne.Cokolwiek by nie powie-dzieć, jednak Sienkiewicznapisał czarnego Chmiel-nickiego. Trzeba wyraźnie

powiedzieć, że nie jest tokozak, tylko polski szlachcic.Dobrze czy nie dobrze wpły-nęło to na historię Ukrainy, tojuż inna sprawa. No i jestdrugi szlachetny polski bo-hater. Jak nie ma czarne-goi nie ma białego, to obaj sąszarzy. Sienkiewicz pisze jakpijanego ChmielnickiegoSkrzetuski ocalił. Mówiłemreżyserowi „obsadź mnie wChmielnickim będę, jaktrzeba tym czarnym charak-terem”, bo jak nie ma czarne-go charakteru, to biały niema od czego się odbić.

Wojciech Siemion:o dumkach ukraińskich

Śpiewam z radościądumki ukraińskie, ale spol-szczone. Bo to ani dokładnydźwięk języka, ani rytmyoryginalne, no ale to jakzwykle z ludową pieśnią,przekracza jakąś tam gra-nicę, bo niby to samo, aletrochę co innego. Wolę słu-chać oryginalnych pieśnia-rzy ukraińskich, niż udawać,że śpiewam ukraińskiedumki.

Wojciech Siemion:o Jerzym Nowosielskim

Dla kultury Wschodu, a zwłasz-cza wschodu polskiego niemożna nie powiedzieć o JerzymNowosielskim, pięknym mala-rzu, który także bardzo dobrzepisze. Miał zostać mnichemprawosławnym, ale z tego sięwyrwał. Obecnie uprawia ma-larstwo ikonowe, ale na zasa-dzie malarstwa bizantyjskiego,a nie ruskiego. Pierwszy koś-ciół malował w miejscowościWesoła pod Warszawą.

Page 9: s. 4 WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, KURIER · POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, ... JEST NADZIEJA NA DOM POLSKI, ... mość, że psuje to wizerunek

9Kurier Galicyjski * 31 lipca 2008

Można zaprenumerowaćna poczcie!!!

KOD PRENUMERATYУКРПОШТА 98780

KURIERKURIERKURIERKURIERKURIER galicyjski

NIEZALEŻNE PISMO POLAKÓWNA UKRAINIE

W sprawie prenumeraty gazety do Polski,prosimy o kontakt pod naszym adreseme�mail: [email protected]

Gościłem wielu poetów ukra-ińskich. Poznałem poetę ukraiń-skiego Dmytra Pawłyczkę, któryu nas był ambasadorem. Było to

przed laty w Rzeszowie, gdy tamprzyjeżdżał do mego bliskiegoprzyjaciela, poety polskiegoJerzy Pleśniarowicza, tłumaczapoezji ukraińskiej. Przetłuma-czył także jego wiersze. We wtorekodbędzie się wieczór poetówz okazji mojego święta i międzyinnymi także przyjął zaprosze-nie stale mieszkający w Polsce,wykładający język ukraiński w

Lublinie Tadej Karabowicz. Mymówimy do niego oczywiścieTadziu.

Z moich starych spraw ukra-ińskich musiałbym powiedzieć

o znakomitym poecie JózefieŁobodowskim. Urodzony na Lu-belszczyźnie przyznawał się dorodu szlacheckiego, ale ukraiń-skiego. Był mistrzem mego star-szego brata, który zginął na

wojnie. Udało mi się jeszcze w tychnajcięższych czasach spotkaćsię z nim w Paryżu. To było w1961r. Może tylko udawał, żepamięta mego brata, ale możetak naprawdę było mu miło, żego szukałem. J. Łobodowski bardzopięknie łączył oba elementynarodowe.

Wojciech Siemion: o Maksymie RylskimZ najstarszych poetów ukraińskich, których poznałem był

Maksym Rylski. Miałem z nim piękną przygodę poetycką, bo ongościł w Warszawie w latach 60. Był dziadkiem wolnościukraińskiej, który jak Chmielnicki przyznawał się do polskichkorzeni. Było to spotkanie w Związku Literatów Polskich w War-szawie. Mnie przypadł honor czytania jego wierszy. Między innymiczytałem wiersz poświęcony Chopinowi. Nazywał się „WalcChopina”. Co się okazało. Wielkość poety poznajemy przez jegoskromność. Recytowałem ten wiersz. Potem spotkaliśmy sięprywatnie i Rylski podziękował mi za to recytowanie i powiedział,że wiersz w oryginale nie jest tak wspaniały, jak przetłumaczył gona język polski Julian Tuwim.

Wybieram się Ukrainę, byposłuchać współczesnego dźwię-ku języka ukraińskiego. W naj-bliższym roku chcę napisaćksiążeczkę „Lekcja czytania -J. Słowacki”. Bardzo z tego sięcieszę, bo kiedyś grałem w Te-atrze Narodowym np. „Sen srebr-nej Salomei”. Przy mojej lekturze,gdy przygotowałem się do próbwyraźnie było bardzo dużomelodyki języka ukraińskiego.Chciałem to wykorzystać nascenie, ale reżyser Adaś Hanusz-kiewicz powiedział „nie, to jestsztuka polska”.

Jeżeli chodzi o Słowackiego,to miałem bardzo różne przy-gody. Pojechaliśmy do Izraela,do Jeruzalem. Wybraliśmy siędo świątyni grobu. Kościół jestpodzielony na sześć religiichrześcijańskich. Stanęliśmyprzy białej linii gdzie zaczynasię kościół rzymskokatolicki. Natej linii stał zakonnik – francisz-kanin. Odezwaliśmy się po polsku.„O Boże – pan Siemion. Zaraz,zaraz – nas tu jest czterech fran-ciszkanów, ale jeden jest Kana-

Wojciech Siemion: o Juliuszu Słowackimdyjczykiem. Poproszę go bymnie zastąpił. Zaprosił nas doklasztoru.

Po krótkiej gościnie zadałemprzełożonemu pytanie „Mampoważny problem. Juliusz Sło-wacki w swojej podróży do ZiemiŚwiętej napisał, że całą nocspędził przy grobie Chrystusa,ale przecież wiadomo, że na nocTurcy zamykają świątynie. Notak, ale pielgrzymi, jeżeli chcąmogą spać. No dobrze, aleSłowacki pisze, że przez całą nocpatrzył na grób”. Przełożonykazał zakonnikowi przynieśćjakieś klucze, takie duże, ponoćz XV wieku. Idziemy schodkamii stajemy przed małymi drzwicz-kami. Przełożony dużymi starymikluczami je otwiera. Za tymidrzwiami była posadzka, na któ-rej spali pielgrzymi na wysokoś-ci siedmiu pięter. Posadzkabiegnie dookoła. Szukaliśmy gdzieon mógł spać, tak by widziećgrób Chrystusa.

To było bardzo niezwykłe,właśnie to szukanie Słowac-kiego w świątyni.

Wojciech Siemion: o chlebieDom kojarzy mi się z nieodłącznym zapachem chleba.

Dziś chleb jest tylko dodatkiem, a kiedyś był najważniejszy.

Wojciech Siemion:o poetach ukraińskich

MIECZYSŁAW KOWAL15 lipca 2008 r. wybraliśmy

się na lotnisko w Jasionce k/Rzeszowa na przyjęcie Repre-zentacyjnego Zespołu Folkloryst-ycznego ,,Wesoły Lud” z Chicago- USA. Oczekiwanie na przylotZespołu się przedłużyło, samolotz Warszawy przyleciał opóź-niony, ale wytrwale czekaliśmyna gości. Wreszcie samolot zbli-ża się do lotniska, wśród oczeku-jących rodzin duża radość. Poczynnościach celnych, powitaliś-my naszych drogich przyjaciółz dalekiej Ameryki, a którzy zdużą radością jechali do Rze-szowa na XIV Światowy FestiwalPolonijnych Zespołów Folklorys-tycznych. Język angielski, jegoznajomość się przydała do

wzajemnych rozmów, choć wieleosób mówi pięknie po polsku. Poprzyjeździe do Rzeszowa (mias-teczko studenckie PolitechnikiRzeszowskiej) cały zespół zostałpoproszony na wspaniały obiad,a następnie wszystkich zakwate-rowano w pokojach dwu i trzyosobowych na zasłużony odpo-czynek.

A teraz słowo o Zespole. Re-prezentacyjny Zespół Folklo-rystyczny ,,WESOŁOŁY LUD” z Chi-cago - USA. Dyrektor artystycznyi choreograf: Micheline i RyszardJamińscy prowadzą ten Zespółod lat. Zespół Polskich TańcówLudowych ,,Wesoły Lud” z Chica-go jest reprezentacyjnym Zespo-łem Artystycznym PolskiegoZjednoczenia Rzymsko-Kato-lickiego w Ameryce – najstarszeji jednej z największych organi-

zacji Polonii Stanów Zjednoczo-nych. Zespół został zorganizo-wany z inicjatywy Pani MisiBinkowskiej-Jamińskiej w styczniu1977 roku. ,,Wesoły Lud” wystę-pował ośmiokrotnie w Polsce,dwukrotnie w Montrealu i w To-ronto, a także w wielu stanachUSA, poza setkami koncertów wChicago i jego okolicach. Zes-pół, oprócz swoich stałych chore-ografów, Misi i Ryszarda Jamiń-skich, miał zaszczyt współpraco-wać z wieloma znakomitymichoreografami z Polski. W reper-tuarze Zespołu znajdują sięliczne suity oraz tańce narodo-we: polonez, mazur (z Opery S.Moniuszki ,,Straszny Dwór” orazBiały Mazur),kujawiak, obereki krakowiak (Kosynierów). ,,We-

soły Lud” jest jednym z założy-cieli i członkiem StowarzyszeniaPolskich Tańców Ludowych wAmeryce [Polish Folk DanceAssociation of the Americas,Inc.]oraz organizatorem FestiwaliPolskich Tańców Ludowych wChicago [1982,2007]. W 2005roku po raz pierwszy występo-wał w Wilnie na Litwie, a w 2008r. został zaproszony do Lwowa.Zespół otrzymał nagrodęMinisterstwa Kultury i Sztuki orazpierwszy , ,Złoty Medal” odStowarzyszenia ,,WspólnotaPolska”. ,,Wesoły  Lud” zaprezen-tował się w Rzeszowie już po razósmy i wybiera się do kocha-nego Lwowa z nowymi występa-mi. Całemu Zespołowi życzymydalszych wspaniałych sukcesówartystycznych!

Uczestnicy XIV Festiwalu PolonijnychZespołów Folklorystycznych

„WESOŁY LUD”W RZESZOWIE

KGKGKGKGKG

Page 10: s. 4 WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, KURIER · POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, ... JEST NADZIEJA NA DOM POLSKI, ... mość, że psuje to wizerunek

1031 lipca 2008 * Kurier Galicyjski Danuta Skalska mówi, że...

Rozmowa z Danutą Skalską,rzecznikiem prasowym Świato-wego Kongresu Kresowian,redaktorem „Lwowskiej Fali” -Polskiego Radia w Katowicach.

IRENA MASALSKA tekstzdjęcie archiwum prywatne

- Pani Danuto, prosimy opowie-dzieć o ostatnich wydarzeniach,w których Pani uczestniczyła.- Dla Światowego KongresuKresowian bardzo ważna była,podjęta wspólnie z Ogólnopol-skim Komitetem Obchodów 65Rocznicy Ludobójstwa, dokonane-go przez OUN-UPA na ludnościpolskiej na Kresach, decyzja o ob-chodach tej rocznicy podczas XIVŚwiatowego Zjazdu i PielgrzymkiKresowian. Spotykamy się rokrocz-nie na Jasnej Górze. Od wiekówto miejsce jest dla Polaków ostojąi ostatnią deską ratunku w sy-tuacjach, kiedy wszystko innezawodzi. I my, Kresowianie, udaje-my się na Jasną Górę, wierząc wpomoc Matki Najświętszej. Po razkolejny zostaliśmy wysłuchani.Stała się, bowiem, rzecz znamien-na – głośno zrobiło się o tymwydarzeniu we wszystkich me-diach, dzięki czemu nagłośniliś-my sprawę, której zostało onopoświęcone. Chcieliśmy bardzo,aby wiadomość o tych obcho-dach dotarła do jak najszerszegoogółu Polaków. Młode pokoleniewie o zbrodniach faszystowskichi zbrodniach komunistycznych, oOświęcimiu, Sybirze i Katyniu.Niestety, nie wie nic, albo wiebardzo niewiele o okrutnymludobójstwie, które rozpętalibanderowcy spod znaku OUN-UPA na Kresach Wschodnich;ludobójstwie, którego ofiarą padliPolacy tylko dlatego, że byliPolakami. Udało nam się zaist-nieć praktycznie na wszystkichstacjach telewizyjnych, przemó-wić poprzez radio, także RadioWatykan. Rozgłośnie PolskiegoRadia mówiły o obchodachrocznicy ludobójstwa przez całąniedzielę, 6 lipca. Nazajutrz na tentemat były także odpowiednieinformacje w prasie.

To jest dla nas o tyle istotne, żew upamiętnieniu tej tragedii nieprzyszły nam z pomocą władzeRzeczypospolitej.- Dlaczego?- Z tego samego powodu, dlaktórego nie było oficjalnychprzedstawicieli władz polskichw Ihrowicy – nie było prezydenta,premiera, nie było znaczącychprzedstawicieli Sejmu i Senatu.- Był jednak pan Maciej Płażyński,Prezes Stowarzyszenia „Wspólno-ta Polska”...- Pozostaję z całym szacunkiemdla pana Macieja Płażyńskiego,jednak, przypomnijmy sobieuroczystości nad grobami pol-skich oficerów w Katyniu i po-patrzmy na to, co zrobiono w Ihro-wicy. Dobrze, że w ogóle do takichobchodów doszło, jednak Polskapowinna postawić sprawę jasnoi wyraźnie: ludobójstwo nie zosta-ło nazwane po imieniu. Na krzyżuw Ihrowicy i w pozostałych miej-scowościach nie napisano, KTO

„BUDOWAĆ WSPÓŁPRACĘMOŻNA TYLKO W OPARCIU O PRAWDĘ...”

zamordował tych ludzi; za to -pomniki stawia się zbrodniarzom.Kto wie, czy kiedyś nie dojdzie dotakiej sytuacji, że w imię poli-tycznej poprawności jakaś polskadelegacja nie złoży kwiatów podpomnikiem Bandery czy Szuche-wycza?...- Bandera i Szchewycz są tubohaterami narodowymi, a pre-zydent Juszczenko występuje doparlamentu Ukrainy o nadanieformacji UPA uprawnień komba-tanckich. Jak to jest komentowa-ne w Polsce?- Kiedy w 1933 r. w Niemczech,taki zaczesany na bok śmiesznyczłowieczek z wąsikiem, przywód-ca partii nazistowskiej, głosił„niepoważne”, jak się niektórymwydawało, poglądy, to Europadość lekceważąco podchodziłado tego i nie przywiązywała wagido wydarzeń, które wtedy miałymiejsce w Niemczech. Tymcza-sem, później stało się to, co sięstało. W tej chwili podobnie: Euro-pa patrzy sobie spokojnie na to,co się dzieje na Ukrainie. Niestety,historia lubi się powtarzać. Zbrod-nia nienazwana i nie ukaranamoże rodzić następne.

Znamienny był komentarzBronisława Komorowskiego w Te-lewizji Polskiej, że ważne jestspojrzenie w przyszłość i wspólnaorganizacja EURO 2012, nie bę-dziemy więc rozpamiętywaćtego, co się stało, bo zakłóciłobyto dobre stosunki między Polskąi Ukrainą. To jest błędne myślenie,bo budować pomost, porozumie-nie, współpracę między naroda-mi można tylko w oparciu o praw-dę, a nie o zamiatanie pod przy-słowiowy dywan spraw niewy-godnych i trudnych. Do niczegodobrego nie dojdzie, jeśli w dal-szym ciągu będzie się działo to,co się dzieje, jeśli w obliczuodradzającego się nacjonalizmuPolska, Europa i świat będąmilczały.

W Parlamencie Europejskimpolscy eurodeputowani wnieśliprojekt uchwały o nazwanieludobójstwem tego, czego doznaliPolacy z rąk banderowców spodznaku OUN-UPA. Daj Boże, żeby tedziałania polskich europarla-mentarzystów wstrząsnęły sumie-niem świata i doprowadziły dopowstrzymania odradzającegosię nacjonalizmu na Ukrainie.Naród ukraiński ma przecieżinnych, godnych bohaterów.Żałosne jest to, że na piedestałstawia akurat tych, którzy mająręce unurzane w bratniej krwi.- Dużo się teraz mówi o pojed-naniu polsko-ukraińskim. JakPani uważa, kiedy ono możenastąpić tak naprawdę?- Uważam, że w ogóle nie mapotrzeby mówić o pojednaniu,skoro miedzy narodem polskim iukraińskim nie było wojny... Niezgadzam się z opinią, że to, co siędziało w latach II wojny światowej,należy nazywać wojną polsko-ukraińską. Nie było ani takiejwojny, ani chłopskich wojenpolsko-ukraińskich. To były dzia-łania nacjonalistów spod znakuOUN-UPA, zmierzające do całko-witej zagłady Polaków, Żydów,

a także prawych Ukraińców,którzy wyciągali do nas rękę i któ-rzy z głęboko ludzkich pobudekspieszyli nam z pomocą, nierozumiejąc, dlaczego w tak okrut-ny, bestialski sposób w pieńwycinani są ludzie, którzy byli ichsąsiadami. Pojednanie nie jestpotrzebne, bo nie było konfliktumiedzy narodami polskim iukraińskim, natomiast potrzebnejest nazwanie po imieniu tego, cosię stało, a także słowo „przepra-szam” ze strony tych, którzy w tejchwili reprezentują Ukrainę. A jako,że w ślad za przyznaniem się dowiny zawsze musi iść zadośću-czynienie, uważam, ze w ramachtego zadośćuczynienia należało-by zaprzestać stawiania pomni-ków zbrodniarzom i mówić praw-dę, choćby ta prawda czasamibyła niewygodna.- Faktem jest, że gloryfikowaniebohaterów OUN-UPA i stawianiepomników przywódcom ruchunacjonalistycznego jest bardziejwidoczne na Ukrainie Zachod-niej. Na Ukrainie Wschodniej,centralnej i na południu są gło-szone zupełnie inne poglądy.- Przeczytałam też niedawno, żew związku ze stawianiem pom-ników przywódcom OUN-UPAi uznaniem ich praw komba-tanckich Ministerstwo SprawZagranicznych Rosji wystoso-wało ostry protest. Uważają, żegloryfikacja OUN-UPA uderzarównież w ich pamięć naro-dową.- Kilka lat temu lwowski cmentarzżołnierzy radzieckich został po

prostu splugawiony. Jak to należytraktować?- To, w jaki sposób traktujemyzmarłych, jest miarą naszegoczłowieczeństwa i wyznaczni-kiem poziomu naszej kultury.Czym innym przecież są pomnikichwały, a czym innym – symbolereligijne na miejscach pochówku– na cmentarzach. Zmarłych na-leży zostawić w spokoju. Podziemią przecież wszyscy jesteśmyrówni wobec Boga.- Jak Pani uważa, jakie przesłanienależy przekazać młodzieży –licealistom, studentom?- Hasłem naszych tegorocznychobchodów 65 rocznicy ludobój-stwa na Wołyniu było: „Polska-Ukraina współpraca i przyjaźń;OUN-UPA – hańba i potępienie.”Nic więcej do tego już nie muszędodawać.- Rozmawialiśmy teraz o ostatnimŚwiatowym Zjeździe Kresowian.Czy może Pani naświetlić te akcje,w których uczestniczy ŚKK orazPani osobiście?- Światowy Kongres Kresowianreprezentuje organizacje kresowei kombatanckie z kraju i ze świata,w ich imieniu działa i upominasię m.in. o takie sprawy, jakwspomniana wyżej pamięć o lu-dobójstwie. Na marginesie: uch-wały Zjazdu przesyłane są doPrezydenta Rzeczpospolitej, pre-miera, przewodniczących klubówparlamentarnych, marszałkówSejmu i Senatu, IPN- u. Kongrespodejmuje szereg akcji charyta-tywnych na rzecz pomocy Pola-kom na Kresach, promuje również

działalność artystyczną, którazmierza do zachowania tradycjii kultury kresowej. Ostatnio Świa-towy Kongres Kresowian objąłpatronatem dziecięcy zespół„Ychtis”, znany z doskonałejinterpretacji poezji śpiewanejks. Jana Twardowskiego. Zaintere-sowałam ten zespół repertuaremlwowskim i kresowym. Wspólniedoprowadziliśmy jego znajomośćdo takiej perfekcji, że w tej chwiliz tym programem YCHTIS odby-wa tournee koncertowe poStanach Zjednoczonych.- Gdzie on działa?- Na Śląsku. Tu organizujemytakże Olimpiady Wiedzy o Kre-sach. Mamy nadzieję, ze prze-kształcą się one z czasem w olim-piady o zasięgu ogólnopolskim.Cieszy nas, ze jest z nami mło-dzież, ze mamy następców. Jeślichodzi o akcje charytatywne – zaparę dni do Polski przyjeżdżapięćdziesiątka dzieci z Kresów –z różnych miejscowości. BytomskiOddział Towarzystwa MiłośnikówLwowa - organizacja członkowskaŚwiatowego Kongresu Kresowian– organizuje dla nich obózharcerski. Będzie to obóz szcze-gólny, bo przyjadą również dziecize Śląska. Chcemy, żeby dzieci zKresów poznały Polskę, polskąhistorię, nauczyły się podczastego pobytu polskich piosenek.Stąd pomysł, by zaprosić dzia-łający w Bytomiu zespół „TrąbkiJerycha”. Jest to zespół na bardzowysokim poziomie. W roku ubieg-łym otrzymał Muzę-2007, nagrodęprezydenta miasta Bytomia wdziedzinie kultury. Mają wspa-niały repertuar.

Dzieci z Kresów będą uczest-niczyły także w różnych quizach,konkursach, olimpiadach wiedzyhistorycznej, pojadą na wycieczki.

Natomiast my we trójkę – paniMaria Mirecka-Loryś, dyrektorKongresu Polonii Amerykańskiejz Chicago, pani Krystyna Markut,przedstawicielka Kongresu Polo-nii Amerykańskiej i Polsko-Ame-rykańskiej Fundacji Kultury naFlorydzie oraz ja – byłyśmy w tra-sie objazdowej po małych miej-scowościach tu, na Kresach,takich, do których wycieczkizaglądają rzadko lub wcale.Wiadomo, że najczęściej się od-wiedza Lwów i okolice, miejscenajdalsze – to Kamieniec Podol-ski. A my jeździmy aż za Winnicę,do Pieńkówki, Kołybajówki,byłyśmy w Hałuszczyńcach,Latyczowie, Makarowie Podleś-nym, w Żytomierzu, na Malowan-ce. Odwiedzałyśmy takie parafie,w których spotykają się Polacyi które są ostoją polskości.- Czego by Pani chciała życzyćCzytelnikom „Kuriera Galicyjskie-go”, którymi są nie tylko lwowia-nie?- Życzyłabym wiadomości, któredawałyby nadzieję na to, że lu-dzie różnych nacji i wyznań potra-fią jednak porozumieć się ponadpodziałami i pomni na tragicznekarty historii – robią wszystko, bynie przenosić w przyszłość po-pełnionego kiedyś zła.- Dziękuję bardzo za rozmowę.

Wywiad autoryzowany

Page 11: s. 4 WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, KURIER · POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, ... JEST NADZIEJA NA DOM POLSKI, ... mość, że psuje to wizerunek

11Kurier Galicyjski * 31 lipca 2008

JURIJ SMIRNOWtekst i zdjęcia

Rozmawiamy z panem Wies-ławem Kowalskim, naszym sta-rym przyjacielem z Płocka, któryponownie przyjechał do Lwowa,bo jest zauroczony naszymmiastem. Wraz z nim przyjechałks. Jan Augustynowicz, którypochodzi z dawnej, bardzo zasłu-żonej rodziny ormiańskiej zeLwowa. W XVIII wieku wydałaona dwu arcybiskupów, kilkuksięży oraz kilka sióstr zakonnych– benedyktynek ormiańskich.Obecnie prezentują oni książkę pt.„Cmentarz Łyczakowski i Obroń-ców Lwowa w zimowej szacie.”

Czytelnikom „Kuriera Galicyj-skiego” pan Wiesław Kowalskipowiedział:

- Po raz kolejny jestem weLwowie, który jest bliski memusercu. Tym bardziej, że płoccza-nie brali udział w obronie Lwo-wa i przelali krew na baryka-dach w latach 1918-1920. Mojezauroczenie Lwowem jest zwią-zane z tym, że od 1995 r. przy-jeżdżałem do Lwowa z grupamiz Płocka, które szukały śladówpolskości , zwiedzały Lwówi Cmentarz Łyczakowski. Chcemyprzybliżyć Polakom to pięknemiasto kresowe, które jest bliskiekażdemu sercu. Teraz przyjecha-łem do Lwowa ze swoją książką„Cmentarz Łyczakowski i Obroń-ców Lwowa w zimowej szacie”,która jest pokłosiem mego po-bytu we Lwowie w dniu 18 listo-pada 2007 r. Było takie pięknezjawisko, które nazwałem wswojej publikacji „cud przyrody”.Lwów przywitał mnie w zimowejszacie. Nigdy nie rozstaję się zaparatem fotograficznym, tomoje drugie pióro. Jestem dzien-nikarzem, publicystą, autoremdwudziestu książek na różnetematy, w większości są toksiążki, związane z Kresami.Jestem zauroczony Polesiem,Wileńszczyzną, Kamieńcem Po-dolskim, Chocimiem. To sąmiasta mistyczne, związane zhistorią i l i teraturą polską.Dobrze by było, gdyby tutej-sza młodzież polska, którabędzie czytała ten wywiad,

ZAUROCZONY KRESAMI

dostrzegła, że te ślady opisa-ne są w naszej książce.

Moja książka mieści uroczezdjęcia Lwowa w zimowej sza-cie. Przygotowuję obecnie publi-kację „Płocczanie na Kresach” itam będzie dużo miejsca, poświę-conego również Lwowowi. Obecnapublikacja – to tylko fragment,dotyczący Cmentarza Łyczako-wskiego i Obrońców Lwowa.

- Proszę powiedzieć, czy Panjest zauroczony tylko zimą, czymoże też jakąś inną porą roku?

- Każda pora we Lwowie jestcudowna, ale zimą byłem po razpierwszy. Lwów jest uroczy, gdypada deszcz, gdy te ulice są mokre,gdy promienie słońca przedzie-rają się przez chmury. Robiłempiękne zdjęcia nocą.

- Pan robi zdjęcia czarno-białeczy kolorowe?

- Zdjęcia są kolorowe. W 2007roku przekazałem 50 zdjęć „KresyWschodnie” formatu 40x50 jakodar dla TKPZL.

Teraz ukazała się moja dwu-dziesta pierwsza pozycja. Jednatrzecia jest poświęcona Kresom.Jestem autorem 400 artykułów,przez ponad 20 lat byłem dyrekto-rem Polskiego Towarzystwa Na-ukowego w Płocku. Tam równieżrobiłem wystawy. Dwie mojewystawy były w Kolonii, jedna –poświęcona Juliuszowi Słowac-kiemu i Kresom, jest związana ze

Lwowem, Krzemieńcem, Podolem,Wołyniem. Wystawę tę oglądałw Kolonii Czesław Miłosz.

- Proszę podać tytuły książek,związanych z Kresami.

- Moją znaną publikacją jest„Okno na Kresy”, też „Słowemi światłem o Kresach Wschod-nich”. Są to przedruki moichartykułów, publikowanych – dziękiksiędzu Janowi Augustynowi-czowi - w tygodniku „Niedziela”,kiedy był redaktorem naczelnymtego pisma. On publikował jenawet w edycji ogólnopolskiej.Były to artykuły o Kamieńcu Po-dolskim, Lwowie, Polesiu, „Polskawas pamięta”. Dzięki ks. JanowiPolacy mogli, podróżując, czytaćmoje artykuły. Jestem zauroczonykresami. Bardzo się cieszę, żewidzę tu dużo Polaków.

Wraz z panem Wiesławemdoszliśmy do porozumienia, że taksiążka, te piękne zdjęcia o zimo-wym Lwowie, o Cmentarzu Łycza-kowskim, ta urocza symfoniaśniegu, kamienia i światła zosta-nie przeniesiona na plansze ipokazana we Lwowie, na wysta-wie, by każdy mógł je obejrzeć.

Zadaliśmy również kilkapytań księdzu Janowi Augustyno-wiczowi, który jest nie tylko kap-łanem, ale również redaktoremi dziennikarzem.

- Księże Redaktorze, popro-simy o kilka słów na temat współ-

pracy z panem Wiesławem Ko-walskim.

- Nasza współpraca się rozpo-częła w 1995 roku, kiedy był ondyrektorem EMPIKu w Płocku,podczas wystawy, poświęconejKatyniowi. Od tamtej pory zaraziłmnie Kresami. Ponad 20 razybyliśmy we Lwowie, Wilnie, w za-sadzie zwiedziliśmy cały Wschódaż do Moskwy i Sankt Petersburga.

Jest to naszą radością. Jeśli chodzio redakcję Tygodnika Katolic-kiego „Niedziela”, poza „GościemNiedzielnym”, jest to największytygodnik katolicki w Polsce. Pre-zentuje nie tylko problematykęreligijną, ale także z punktu wi-dzenia katolickiej nauki spo-łecznej, omawia sprawy społecz-ne, gospodarcze, kulturalne. Topismo jest bardzo popularne

Ks. Jan Augustynowicz (od lewej) i Wiesław Kowalski

w Polsce, miałem również okazjęwidzieć je w niektórych kościo-łach na Wschodzie. Coraz bar-dziej się rozwija i już jest maga-zynem. Jest zbliżone do pisma,wydawanego na Zachodzie –„Rodzina chrześcijańska”.

- Czy „Niedziela” pisze o Kre-sach?

- Najwięcej tekstów o tej te-matyce było w połowie lat 90.,kiedy pan Wiesław, jako redaktor,prezentował na łamach „Nie-dzieli” wiele artykułów, poświęco-nych Kresom i został uhonoro-

wany odznaczeniem „MaterVerbi” – „Matka Słowa”. Jest tonajwyższe odznaczenie, przyzna-wane dziennikarzom katolickimw Polsce.

Korzystam z okazji i pozdra-wiam wszystkich Czytelników„Kuriera Galicyjskiego.” Znamy topismo, czytamy również w Płocku.Wspaniale, że macie swoichsympatyków również tam.

Nowa publikacja o Lwowie

18 lipca br. we wsi Żdyniaw powiecie Gorlice zapaliłswą watrę coroczny międzyna-rodowy festiwal „ŁemkowskaWatra”.

Dla Łemków, w duszachktórych pali się ogień miłoścido ziemi ojczystej, wielką ra-dością jest być na święciekultury swego narodu. Dlategoteż, rozrzuceni przez los pocałym świecie, zjeżdżają sięrodacy do samego serca Łem-kowszczyzny. Jadą całymirodzinami – z dziećmi, wnuka-mi, prawnukami, aby się po-kłonić ziemi ojczystej, uczestni-czyć w imprezach kulturalnychi nabożeństwach, napełnić siępozytywną energią, którabędzie pomagała przez całarok.

„Łemkowska Watra” – tomiejsce, gdzie rodacy i ziom-kowie mogą się spotkać, po-rozmawiać, pośpiewać, po-wspominać dzieciństwo i szczę-śliwe życie na rodzinnej ziemiprzed wygnaniem; spotkaćsię z rodziną, pomodlić się, za-

palić świece na grobachprzodków.

W tym roku Lwowska Orga-nizacja Obwodowa Towarzyst-wa Ogólnoukraińskiego „Łem-kowszyczyzna” pomogła wotrzymaniu wielokrotnych wizSchengen ponad tysiącowiczłonków Towarzystwa z ZiemiLwowskiej, Stanisławowskiej,Tarnopolskiej.

LOOTO „Łemkowszczyzna”serdecznie dziękuje KonsulowiGeneralnemu RP we LwowieAmbasadorowi WiesławowiOsuchowskiemu, wicekonsulo-wi, panu Marcinowi Zieniewiczo-wi, panu Mirosławowi Grycie,kierownikowi działu wizowego,panu konsulowi WaldemarowiKowalskiemu, wszystkim pracow-nikom Konsulatu GeneralnegoRP we Lwowie za serdeczność,kulturę i profesjonalizm.

Konsulatu Generalnego RP weLwowie zawsze z rozumieniempodchodzi do wszystkich pro-blemów członków naszegoTowarzystwa i stara się jerozwiązać pozytywnie. Myuważamy, że takie podejście

Konsulatu Generalnego RP weLwowie sprzyja umocnieniuprzyjaznych i dobrosąsiedz-kich kontaktów między na-szymi narodami. Kształtujewzajemny szacunek i porozu-mienie, pozwala pewnie pa-trzeć w przyszłość we wspólno-cie europejskiej państw demo-kratycznych.

Życzymy wszystkim pracow-nikom Konsulatu GeneralnegoRP we Lwowie sukcesów w pra-cy, mocnego zdrowia orazwszelkiej pomyślności w życiuosobistym.

Odpowiedzialnaza załatwianie formalności

wizowych, członkini ZarząduLOOTO „Łemkowszczyzna”

Lilia PłachtijFoto archiwum

„ŁEMKOWSKA WATRA” DZIĘKI...KONSULATOWI GENERALNEMU RP WE LWOWIE

Wiemy o trudnościach pra-cy Konsulatu Generalnego RPwe Lwowie i bardzo cenimywszystkie działania, sprzyja-jące otrzymaniu wiz przezczłonków naszego Towarzyst-wa. Miło, że kierownictwo

Page 12: s. 4 WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, KURIER · POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, ... JEST NADZIEJA NA DOM POLSKI, ... mość, że psuje to wizerunek

1231 lipca 2008 * Kurier Galicyjski

DMYTRO ANTONIUKtekst i zdjęcia

We wsi Worobjiwka pod Niemi-rowem koło Winnicy grzmiały„Szeszory” – jak na razie,najpotężniejszy i o największejskali festiwal muzyki i sztukietnicznej.

Niedługo „Szeszory” doścignąwęgierski Sziget i niemieckiWacken Open Air – w ciągu trzechdni festiwalu tańczyło, śpiewało,majsterkowało, robiło zdjęciai „obserwowało piękno” ponad 50tys. osób. Tak liczne grupy czują-cych tak samo, można spotkaćchyba, tylko na meczach pił-karskich lub na koncertach megagwiazd, jak to miało miejsceostatnio w Kijowie, gdy na kon-

Wędrowny karnawał ukraiński

„SZESZORY�2008”

Występuje zespół „DachaBracha”

cercie Paula McCartneya zgro-madziło się kilkaset tysięcy osób.

Już na miesiąc-dwa przedtym wydarzeniem przeważającaczęść blogerów (lub żeżeszników)ukraińskich – najbardziej aktyw-na i największa młodzieżowawspólnota internetowa - wykupiłabilety na pociągi osobowe, auto-busy i pociągi podmiejskie doWinnicy, z której jechały do polafestiwalowego bezpośrednie au-tobusy. Jak zawsze – „Szeszory”odbywały się już po raz szósty -było sporo tych, którzy dojeżdżalina Podole autostopem. Do Woro-bjiwki przyjechali nie tylkoUkraińcy, ale też Polacy, Biało-rusini, Rosjanie, mieszkańcykrajów nadbałtyckich.

Podole zamiast KarpatPrawdę powiedziawszy, Woro-

bjiwka jest drugim miejscemorganizacji „Szeszorów”. Przezpierwsze cztery lata gromadziłyone rozentuzjazmowaną pub-liczność w, mającej tę samąnazwę, karpackiej wiosce podKołomyją. Jednak, ponieważ dokoncepcji pierwotnej festiwaluzostała wpisana idea wędro-wania, to organizatorzy wreszcieodważyli się wprowadzić ją wżycie w roku ubiegłym. Przenieśliwydarzenia z wioski nad górskąrzeczką Pisteńką nad brzegi

Śpiewaczka lwowskiego zespołu „Burdon”

Południowego Bugu. Wielu tych,którzy od pierwszych lat jeździlina festiwal, nie uwierzyło w takązmianę i ze starego przyzwycza-jenia przyjechali do karpackichSzeszorów. Podobnych „starowie-rów” zebrało się tam, jak mówią,prawie pięć tysięcy! Jeśli zaśchodzi o imprezę oficjalną, to ci,którzy się odezwali na wołaniez Worobjiwki podolskiej (prawie 10tys. osób), potem twierdzili, że tobyły najlepsze „Szeszory” zewszystkich dotychczasowych.„Piątki” otrzymały organizacjaimprezy, najróżniejsze warsztaty,oczywiście, dobór wykonawców,spośród których najbardziej utkwi-ły w pamięci „Troica” z Białorusi,„Hedningarna” ze Szwecji i „Trans-kapela” z Polski. Na festiwalprzeznaczono pole wzdłuż brzeguPołudniowego Bugu, który wcho-dził do niewielkiego lasku. Na tympolu urządzono główne polenamiotowe i główną scenę, a w

pół „Village Quartet” zyskał sobietłumy wielbicieli, po tym, jak jegokierownik zorganizował w namio-cie i wokół niego warsztaty z tań-ców polskich. Odbyło się to zarazpo tym, jak chętne dziewczynyskończyły opanowywanie tajni-ków tańców Wschodu.

Innowacją na tegorocznych„Szeszorach” stały się pokazyfilmowe. W pomieszczeniachwiejskiego klubu swój dorobekpokazywali reżyserzy ukraińscy –Ołeś Sanin i Maksym Surkow,a także animator Stepan Kowal.W trakcie ostatniego koncertupokazali oni krótki film, którykręcili przez wszystkie dni festi-walu. Niestety, trochę nie posz-częściło zespołowi „Perkalamba”ze Stanisławowa i jego wielbicie-lom – płyta z filmem o nim, stwo-rzona przez dokumentalistów zPolski, okazała się nieprzydatnado użytku.. . Jednak, smutekznikał w oka mgnieniu, jak tylkowidzowie wychodzili z klubu – napodwórku wszyscy razem osią-gali tajniki tańca huculskiego.

Więcej – nie zawsze lepiejGdyby oceniać tegoroczny

festiwal, to otrzymał ocenę „dob-rą”, czyli „czwórkę”. Nie dociąg-nął do „piątki” z powodu brakóworganizacyjnych, które, na szczęś-

lasku „zamieszkały” teatr kijowski„Dach” oraz wędrowne sufie, któreotworzyły na łące herbaciarnię –jedno z najpopularniejszychmiejsc festiwalu. Na pagórku,który górował nad wszystkim,obok szkoły i klubu, odbywały sięwarsztaty tańców ukraińskich,irlandzkich i żydowskich.

Tegoroczna geografia „Szeszo-rów” pozostała bez zmian, jedynieteatr się przeniósł bliżej do wsi.Obok placyku teatralnego posta-wiono dodatkową mini-scenę, naktórej swą płytę prezentowałlwowski zespół „Burdon”. Posta-wiono tu też namiot, w którymprzez trzy dni wszyscy chętnipobierali naukę śpiewu gruziń-skiego i ukraińskiego. Polski zes-

Pod sceną

cie, uznają jego organizatorzy.Na przykład, nie zwiększyła sięilość WC i kabin prysznicowych,choć liczba uczestników i gościwzrosła trzykrotnie. Odczuwałosię dotkliwy brak identyfika-torów i programów. Poprzedniogość imprezy, zapłaciwszy zabilet wstępu, otrzymywał jakąśsympatyczną ręcznie robionązabawkę, zawieszaną na sznur-ku. Tego razu wręczano jedyniepapierową bransoletę, która źlesię trzymała i często gubiła.Chociaż organizatorzy przy-gotowali wspomniane pamiątkitakże tym razem, jednak o nietrzeba było powalczyć z wo-lontariuszami. Do tego dodaćnależy, że zabrakło właściwej

Pole namiotowe

kontroli wizualnej i na festiwalupojawiało się wielu młodzików,po których było widać, żenadużyli alkoholu. Nie dawalidobrze odpocząć i się bawić.Dodać należy, że trzeba byłodługo szukać dzieł sztuki lu-

obrzydzały życia piosenki „knaj-powe” o wątpliwej wartościartystycznej, donoszące sięsprzed namiotów, w którychhandlowano szaszłykami i pi-wem.

Główną scenę „Szeszorów –2008” „opanowali” Francuzi.Pierwszego dnia wszystkimsię spodobali muzycy z zes-połu „Nourou”, a ostatniego –zespół f rancus ko-br yt y jski„Trans Global Underground”.Całe pole szeszorowsko-woro-bjiwskie aż się wzdrygało odniesamowitego podskaki -wania tysięcy publiczności.Gdyby to się odbywało najakimś moście – długo by niewytrzymał... Chociaż przygry-wali też „Hudaki” i bardzopopularni „DachaBracha”, a po-tem też „Perkalamba”, boha-

terami wieczoru zostali mu-zycy z „Trans Global Underg-round”.

Co dalej? Czy „Szeszory” wroku przyszłym będą wędro-wały gdzie indziej? Na razie, tasprawa jest rozstrzygana. Jest

dowej, których, w porównaniudo roku ubiegłego, było jakbymniej.

Gdyby jednak przymknąćoczy na to, co wymieniłem(większość właśnie tak robiła),to festiwal sprawił ogólniedobre wrażenie. Do elementówpozytywnych trzeba dodaćrównież to, że handel pamiąt-kami i artykułami spożywczymizostał przeniesiony poza terenfestiwalowy. Otóż, nikomu nie

kilka wersji przyszłorocznejlokalizacji festiwalu, myśli sięna przykład, nad Polesiem żyto-mierskim. Jednak, jest bardzoprawdopodobne, że Worobjiw-kę oczekuje trzecie natarciearmii dziwaków. W tym wypad-ku, chciałbym życzyć organiza-torom, by prysznice działały, asympatycznych, ręcznie robio-nych „wejściówek” nie zabrakłonikomu.

Pośrodku Bugu Południowego

KGKGKGKGKG

Page 13: s. 4 WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, KURIER · POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, ... JEST NADZIEJA NA DOM POLSKI, ... mość, że psuje to wizerunek

13Kurier Galicyjski * 31 lipca 2008Górale Czadeccy

OSTATNIA WIELKA MIGRACJA EUROPEJSKA(cd. z nr poprzedniego)

Tak powstał Nowy Sołoniec.Przyrost naturalny był wciążwysoki i w ciągu dwóch pokoleńzaczęło być zbyt ciasno. Dlategow latach 1888 – 1889 wyemigro-wało stamtąd kilkanaście rodzindo Brazylii, w latach 1895 – 1910dalszych 49 rodzin do Bośni, a wlatach 1910 – 1920 do innych wsibukowińskich: Piotrowiec Dolnych(przysiółek Arszyca), Panki, La-urenki, Dunawca i innych miej-scowości koło Baniłowa, gdzieznajdowali się Polacy.

Druga osada, Plesza, powsta-ła w sąsiedztwie pierwszej (No-wego Sołońca) na zboczu góry w1836 roku. Założyli ją górale z Te-reblecza, Kaliczanki i Starej Huty.

Osadnicy otrzymali po 30 fălcigruntu, w tym po 16 fălci puszczydo wytrzebienia, i zwolniono ichod podatku na 10 lat. Pozostałewarunki podobne były do soło-nieckich. Pleszanie z czasem sięzagospodarowali, jednak zewzględu na wysoki przyrost natu-ralny część z nich wyemigrowałado Bośni i do wsi bukowińskich:Piotrowiec Dolnych, Laurenki,Paltynosy i Dumbrawy.

Trzecia osada, Pojana Mikuli,powstała w 1842 roku w doliniepotoku Humor. Z wnioskiem oprzydział ziemi wystąpili góralez Tereblecza i Starej Huty Krasnejw grudniu 1822 roku. Ponownieuczynili to w 1836 roku. W 1838roku komisja złożona z niemiec-kich urzędników i w obecnościkolonistów, Niemców sudeckich,dokonała lustracji terenów prze-znaczonych na kolonizację. Nieuczestniczyli w niej z niewyjaśnio-nych przyczyn polscy górale.Skutek był taki, że ta część dolinyHumoru, która była przeznaczonaw całości dla 40 rodzin ze StarejHuty i 38 rodzin z Tereblecza, zo-stała rozdzielona między osadni-ków w dwóch częściach: w górnejdla 40 rodzin niemieckich i w dol-nej dla 40 rodzin polskich. DlaTerebleczan zabrakło miejsca.

Inne przysiółki górali powstałepóźniej to Laurenka i Dunawiec,oba założone w 1875 roku – obec-nie już osobno nieistniejące, abędące przysiółkami BaniłowaPodgórnego; Dawideny-Zrąb(1880), później Panka-Zrąb, Pal-tynosa, Dumbrawa koło CornuLuncii i Arszyca – przysiółek Piotro-wiec Dolnych (1910).

Liczbę polskich górali naBukowinie w roku 1911 TadeuszZubrzycki w artykule „Bukowińscygórale polscy”, drukowanymw czerniowieckiej „Gazecie Pol-skiej” (z dnia 10 sierpnia 1911 roku,nr 64) szacuje na około 14.000osób.

Do dzisiaj na Bukowinie wzwartych grupach górale za-mieszkują w sześciu miejscowoś-ciach: Starej Hucie, przysiółkuArszyca wsi Piotrowce Dolne,Terebleczu na Bukowinie północ-nej; Pojanie Mikuli, Nowym So-łońcu i Pleszy na Bukowinie po-łudniowej.

Wraz z przejściem Bośni podwładzę austriacką w 1878 roku,rozpoczęła się migracja ludnościz c. k. monarchii na jej teren.Przybywali tam Ukraińcy, Niemcy,Polacy, a wśród nich równieżgórale z wiosek bukowińskich.

Bukowińscy i galicyjscy Pola-cy już w 1892 roku pojawili się wparafii Windthorst (dzisiaj NowaTopola koło Bosanskiej Gradiszkiw Bośni), gdzie przyszli w ślad zabukowińskimi Niemcami. Dopie-ro w latach 1895 – 1896 rozpocząłsię ożywiony ruch migracyjnyPolaków do Bośni. Przybywali z

różnych stron, między innymi zGalicji Wschodniej, a przedewszystkim z Bukowiny południo-wej. Dookoła Nowej Topoli kolo-niści, a więc i górale z Bukowiny(między innymi, rodziny Drozdków,Najdków, Juraszków, Buganików,Kuczaków, Sygutów), założyli wsie:Czelinowac (1895), Miljewicze(1896), Bakińcze (1896). Dwanajwiększe polskie (galicyjskie)osiedla w Bośni - to kolonie Ra-kowiec i Martyniec koło Prnjavo-ru, powstałe w 1899 i 1901 roku,które w wyniku repatriacji ichmieszkańców do Polski po drugiejwojnie światowej przestały istnieć.

Początkowo bośniaccy osad-nicy otrzymywali za darmo dział-ki z dóbr państwowych, czyli tzw.carewinę, oraz przez pierwsze trzylata zwolnienie od jakichkolwiekświadczeń na rzecz skarbupaństwa. Po dalszych siedmiulatach wnoszenia minimalnychopłat kolonista stawał się praw-nym właścicielem majątku zago-spodarowanego przez siebie. Takdogodne warunki przyciągałyludność do 1905 roku, w którymrząd austriacki zakończył rozdzie-lanie bośniackiej ziemi.

Jako pierwsze zjawiły sięrodziny Drozdków i Najdków, którenastępnego roku w księgachmetrykalnych oznaczone zostałyjako colonizatorum polonorum.Pojańczycy osiedlali się w poło-żonej po sąsiedzku miejscowościCzelinowac, stanowiącej właści-wie przysiółek wsi Cerovljany,oddalonej 15 km na południowyzachód od Sawy i powiatowejBosanskej Gradiški, gdzie już w1898 roku mieszkały 22 bukowiń-skie rodziny. Ze sprawozdaniamisjonarza M. Czermińskiegowynika, że domy polskie w tej wsistanęły na siedmiu pagórkach,wśród pól uprawnych, powstałychpo wykarczowaniu lasów dębo-wych i bukowych. Cztery latapóźniej ten sam misjonarz zastałtam już 32 rodziny polskie, a w1910 roku mieszkało w tej wsi 195osób, z czego 190 było katolikami.

Pierwsza fala nowosołonczan,która zjawiła się w tych stronachw sile około 40 rodzin, zamieszkaław sąsiedniej wsi Usor.

W 1901 r. dołączyło jeszcze donich dalszych 9 rodzin z NowegoSołońca, które nabyły od jakiegośTurka, opuszczającego bośniackąwieś Traszele koło Nowej Topoli wpowiecie Bosanska Gradiška, 90hektarów ziemi i podzieliły mię-dzy sobą. Organizatorem tej gru-py był Michał Zielonka z synemJózefem, miejscowym lideremi założycielem Ogniska Polskiego,gdzie Zielonkowie prowadzilikursy języka polskiego dla mło-dzieży i dla starszych.

Obecnie górale bukowińscyzamieszkują głównie w Czelino-wacu, który znajduje się na tere-nie powiatu Bosanska Gradiszka.Miejscowość ta ma charaktergórskiej osady. Domy, podobniejak w wioskach polskich na tere-nie Rumunii, są rozrzucone naprzestrzeni kilkunastu kilometrów.Etnograficzne badania w Czeli-nowacu zostały przeprowadzonew 1966 roku przez Dušana Drljačę.Stwierdza on, że wówczas znaj-dowały się tam dwadzieścia dwiepolskie rodziny, trzy ukraińskiei dwie serbskie.

Część mieszkańców z Czeli-nowaca przeniosła się do Wojwo-diny (dziś Serbia). W ten sposóbpowstał drugi w byłej Jugosławiiośrodek górali bukowińskich –Czurug. Obok Serbów zamiesz-kują tę wieś Chorwaci, Czarnogór-cy, Macedończycy, Słoweńcy,Albańczycy i Rumuni. Góralestanowią izolowaną grupę,nieliczną w tej miejscowości. Dodzisiaj jednak zachowują tra-dycje i język, przywiezione z Bu-kowiny.

Po emigracji w 1946 rokuczęści rodzin do wojwodińskichmiejscowości Gospodinci, Żabalj,Nowego Sadu; innych do Słowenii,a pozostałych do Polski, Austrii,Włoch, Niemiec i Szwajcarii, wCzelinowacu zostały tylko 142osoby. Liczba ta zmniejszyła się do

78 osób w roku 1972, ponieważwiele osób wyjechało w poszu-kiwaniu pracy.

Z informacji Dušana Drljačywynika, że w 2002 roku, w liczą-cym 10 tysięcy ludzi Czelinowacumieszka od kilkunastu do kilku-dziesięciu górali bukowińskich.W Czurugu po wyjazdach dokrajów zamorskich i rozprosze-niach oraz w różnych innychmiastach Wojwodiny mieszka odkilku do kilkudziesięciu osóbz rodzin góralskich.

W 1906 roku Karol Jaros i Sta-nisław Bores, jako pierwsi prze-prowadzili się do Stanów Zjedno-czonych. Zajmowali się oni tamkarczowaniem lasów, pracą nafarmach lub utrzymywaniemtorów kolejowych. W latach

dwudziestych XX wieku przyby-wali tam i inni z rodzin góralskich,ściągani przez swoich pobratym-ców. Ci, którzy osiedli w Ameryce,przygotowywali miejsca i zapro-szenia dla pozostałych członkówrodzin, przyjaciół...

W sumie w latach 1923 – 1924około trzech tysięcy osób wyemi-growało do USA i Brazylii.

Niemcy, którzy w latach 1887 –1895 zaczęli dość tłumnie opusz-czać Pojanę Mikuli, kierowali siędo okolic Rio Negro w Brazylii, gdziedo dziś (miasto Mafra) tworząliczną kolonię. W latach 1888 – 1900podążyli za nimi nasi górale z Po-jany. Założyli oni razem z osadni-kami niemieckimi z Pojany i kolo-nistami włoskimi miasto w stanieŚw. Katarzyna, o nazwie Lucerna,leżące około 200 km od Kurytybyw stanie Parana. W 1906 roku żyłow nim już około pięćdziesiątpolskich rodzin z Bukowiny.

O tych, którzy wyjechali po1923 roku do Brazylii, nie wiemyprawie nic. Ta część wędrówekgóralskich czeka na uzupełnieniei wyjaśnienie.

W stutysięcznym mieście Du-luth (Minnesota, USA) mieszkająrodziny polskie, około stu osób,wywodzące się z bukowińskichmiejscowości. Szlaki ich wędró-wek prowadziły z Bukowiny przezBośnię. Mieszkali najpierw wCzelinowacu, potem w Czurugu.W 1980 roku z Duluth wyemigro-wało kilka rodzin do Portland

(Oregon, USA) i do Kanady. W Ka-nadzie mieszkają cztery rodzinygóralskie w miejscowościach:Ontario (blisko Toronto), Kitcheneri Pribila.

Jednym z najaktywniejszychdziałaczy spośród górali buko-wińskich w Duluth jest MichaelJaros, urodzony w 1944 roku wNiemczech. Jego rodzina, tak jakwiększość emigrantów do USA,najpierw przebywała w Czelino-wacu, potem w Czurugu, gdzieMichael ukończył szkołę. Już w1960 roku wyjechał z całą rodzinądo Duluth. W dalszym ciągubardzo dobrze posługuje sięgwarą górali bukowińskich,przywiezioną z rodzinnegodomu i przekazywaną w rodzi-nie, pomimo długich wędró-

wek, których szlak rozpoczynasię od Pojany Mikuli.

Po zakończeniu drugiej wojnyświatowej górale, mieszkający napodzielonej Bukowinie dążyli dopowrotu do kraju. We wrześniu 1944roku została zawarta umowa z Uk-raińską Republiką Radziecką,dotycząca repatriacji Polaków. Namocy tej umowy ludność polska,zamieszkująca tereny zajęte przezZwiązek Radziecki po II wojnieświatowej, do której należeli rów-nież górale, otrzymała możliwośćprzesiedlenia na ziemie państwapolskiego. Pierwszy transport górali– repatriantów z okolicy Baniłowa– wyjechał w połowie 1945 roku.Drugi transport górali z Bukowinywyjechał w październiku 1945 roku,trzeci - w lutym 1946 roku, a czwarty- w kwietniu 1946 roku. Osiedlenizostali w Polsce na Ziemiach Za-chodnich.

Repatriacja objęła równieżrumuńską część Bukowiny. Pierw-szy transport repatriantów z Bu-kowiny południowej wyruszył doPolski już w roku 1946. Dalszarepatriacja odbywała się w opar-ciu o wymianę not pomiędzyAmbasadą RP w Bukareszcie arządem rumuńskim. Pierwszytransport Polaków, w tym górali,z miejscowości, leżących na Buko-winie południowej, do Polskiwyruszył jesienią 1946 roku, drugiw marcu 1947 roku, następny -w czerwcu 1947 roku.

(cdn.)

Page 14: s. 4 WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, KURIER · POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, ... JEST NADZIEJA NA DOM POLSKI, ... mość, że psuje to wizerunek

1431 lipca 2008 * Kurier Galicyjski W 20. rocznicę założeniaZALĄŻKI STOWARZYSZENIA POLSKIEGO WE LWOWIE

(cd. z nr poprzedniego)

PROF. LESZEK MAZEPA tekstzdjęcia archiwum autora

Zjazdy, spotkania z rodakamiPrzedstawiciele TKPZL uczest-

niczyli w wielu zjazdach, spotka-niach i akcjach o charakterzepolitycznym.

Zacznę trochę nie po kolei, niechronologicznie – od przeprowa-dzonego w styczniu 1990 r. Wal-nego Zebrania sprawozdawczo-wyborczego, które miało cha-rakter zjazdu. Odbyło się w AuliInstytutu Handlowo-Ekonomicz-nego, zaś w jego foyer wywiesi-liśmy kilka ogromnych planszy,na których były przyklejonewycinki z polskich czasopism onaszym Towarzystwie. Nad sceną„prezydialną” był zawieszonytransparent: Ziemia ojców – nasząOjczyzną, Polska – naszą Macie-rzą, Ukraina – Siostrą. Opróczczłonków TKPZL, również – z „te-renu”, przybyło sporo prominen-tnych gości. Z Polski: senatorowie,posłowie, przedstawiciele Towar-zystwa „Polonia” (J. Klasa, A.Zarzecki, L. Radłowski, M. Gru-dzień), przedstawiciele Towa-rzystw Miłośników Lwowa m.in.T. Myczkowski - prezes ZG weWrocławiu, J. Janicki - prezes TMLw Warszawie, przedstawicieleTML z Krakowa, Gliwic, Bytomia,konsule W. Woskowski, J. Fijał, dyr.J. Bobrowski („Energopol”), K.Wyszatycki („Metronex”) i in.;przedstawiciele bratnich organi-zacji Polaków w ZSRR: I. Kozakie-wicz (ZP Łotwy), J. Łapian (ZPEstonii), S, Kimsa, A. Płokszto,K. Marczyk, B. Rafalska (ZP Litwy),S. Szałacki, W. Grabowski (PSKOUkrainy), K. Choder (PSKO z Lidy),ZP Białorusi z Grodna (chybaR. Kacynel), a także przedstawi-ciele władz, organizacji społecz-nych i towarzystw narodowościo-wych ze Lwowa.

Omawialiśmy nasze osiągnię-cia (było, czym się pochwalić,ponieważ w pierwszym rokuzdołaliśmy sporo zrobić) i niedo-ciągnięcia. Zmieniliśmy nasz„Statut”. Wybrano Zarząd Głównyw nieco zmienionym składzie(nie chciałbym przeciążać tegomateriału o kolejną „wyliczankę”).Została też wybrana RadaTowarzystwa, do której powołano,oprócz członków ZG, przedsta-wicieli Zarządów i komisji rewi-zyjnych poszczególnych oddzia-łów. W latach następnych tenostatni „organ” wyeliminowano,zaś ZG również zredukowano doczłonków, ewidentnie udzielają-cych się w pracy społecznej.

Lecz jeszcze przed tym ze-braniem niektórzy z nas uczest-niczyli w różnych innych spotka-niach. W 1989 r. spotkałem się weLwowie z ówczesnym przewodni-czącym Związku Ukraińcóww Polsce J. Rejtem.. Umówiliśmysię na poważne spotkanie z Za-rządem ZUP w Warszawie. Poje-chaliśmy tam we trójkę – A. Koko-

dyński, S. Czerkas i ja. Spotkaniezaowocowało wspólną deklara-cją, apelem do wszystkich Pola-ków i Ukraińców, nawołującymdo pojednania i poprawy wza-jemnych stosunków. Wieczorempierwszego dnia obrad Rejtzaproponował mi udział w uro-czystej mszy w cerkwi OO. Bazylia-nów na ul. Miodowej (naprze-ciwko rezydencji Prymasa). Kar-dynał J. Glemp był nie tylkoobecny na nabożeństwie, leczwręczył medale papieskie dwómbazylianom. Zostałem zaproszonyna kolację, która odbyła sięw klasztorze. Miałem okazję byćprzedstawiony nie tylko księdzuPrymasowi, lecz również... Janowi

Na jesieni tegoż roku w War-szawie odbyło się forum Polakówze Wschodu (Ukraina, Rosja, Litwa,Łotwa, Estonia, Białoruś), którychreprezentowali kierownicy pol-skich stowarzyszeń. Ukrainę re-prezentował prezes PSKOU - S. Sza-łacki oraz TKPZL – A. Kokodyński,A. Wisłowski i ja. Odbyły się treś-ciwe spotkania (w odpowiednichrezydencjach) z Prymasem Kardy-nałem J. Glempem, premieremT. Mazowieckim (mam wspólnezdjęcia z obojgiem), PrezydentemW. Jaruzelskim, Premierem T. Ma-zowieckim, Marszałkami – SenatuA. Stelmachowskim, Sejmu - T. Ko-zakiewiczem, ministrami – spraw

ne, podpowiedziano, że „wypa-da” mu spotkać się z jakimiś tamPolakami – bo przecież są oby-watelami „Sojuzu”...

Na spotkaniu z parlamenta-rzystami w Sejmie wydarzyła sięmi przykra przygoda. Już pomoim (kolejnym) wystąpieniupo raz pierwszy w życiu... zem-dlałem. Osunąłem się na podło-gę... Zarządzono przerwę, otwar-to okna (było dużo obecnych),wezwano pogotowie... Widocz-nie, byłem w tych dniach zbytaktywny. Odwieziono mnie doszpitala. Jednak, następnegodnia rano udało mi się zeszpitala wydostać, podpisującodpowiednie oświadczenie, – żeopuszczam go na własną odpo-wiedzialność. Jakże mogłemleżeć w szpitalu, kiedy na godzinę9.00 była wyznaczona wizyta uPrymasa! Jednak, na kolejnywyjazd za kilka tygodni do Mosk-wy na spotkanie premiera T. Ma-zowieckiego z Polakami ze ZSRRjuż się nie odważyłem.

Natomiast na tym miejscuchciałbym dodać o tym, iż bo-dajże, w przeddzień otwarciaKongresu 12 maja 1990 r. całądelegacją lwowska wraz z innymiuczestnikami Kongresu uczestni-czyliśmy w żałobnych uroczystoś-ciach w miejscu stracenia przezNKWD żołnierzy i oficerów pol-skich, a także ludzi innych na-rodowości w lesie obok miejsco-wości Bykownia pod Kijowem.Mszę św. odprawił ks. biskupJ. Dąbrowski z koncelebrantami.Było mnóstwo ludzi – zarównomiejscowych, jak i z Kijowa, niemówiąc o Polakach z Polski orazwielu miejscowości ZSRR.

Wcześniej pisałem, iż Towa-rzystwo, zwłaszcza w pierwszychlatach swej działalności, byłootwarte dla przedstawicieli róż-nych narodowości. Wynikało tozarówno z potrzeby czasu, z ak-tualnej sytuacji społeczno-poli-tycznej, charakteryzującej sięprzemianami w demokratycz-nym społeczeństwie ukraińskim,

Kazimierzowi hr. Szeptyckiemu –bratankowi (synowi Stanisława)Metropolity Andreja. Zapraszałmnie do siebie, obiecując poka-zać interesujące dokumentyrodzinne, m. in. dotyczące jegoStryja. Ponieważ następnego dniaodjeżdżaliśmy do Lwowa, niemogłem wtedy skorzystać z taknęcącego zaproszenia. Późniejogromnie żałowałem, że zmar-nowałem taką okazję.

W tym samym roku razemz prof. Marią Tarnawiecką byliś-my zaproszeni na III ŚwiatowyKongres Uczonych Polskiego Po-chodzenia, który odbył się wWarszawie, Krakowie i innychmiastach. Ponieważ jako naukow-cy ze Lwowa byliśmy „zauwa-żalni”, przed otwarciem Kongresuw warszawskim Pałacu Kulturyi Nauki, - zostaliśmy przedstawieniPrezydentowi W. Jaruzelskiemu iMarszałkowi Sejmu M. Kozakowi-czowi. Na drugi dzień „ŻycieWarszawy” opublikowało zdjęciez nimi i podpisem o „lwowskichPolakach”. Plenarne posiedzeniaKongresu odbywały się na Zam-ku Królewskim. Jakież było mojezdziwienie, gdy organizator Kon-gresu, Prezes Polskiej AkademiiNauk, a równocześnie dyrektorZamku – prof. A. Gieysztor zleciłmi poprowadzenie jednego z po-siedzeń. Było to dla mnie ogrom-ne zaskoczenie i wielki zaszczyt –przewodniczenie na tak wysokoprestiżowym forum, na którymobecni byli naukowcy różnychspecjalności ze światowymi naz-wiskami z różnych kontynentów.Na Kongresie wygłosiłem dwareferaty – jeden w Warszawie,drugi – w Krakowie. Poznałemwielu wybitnych uczonych, spot-kałem się z kolegą z lat dziecin-nych, z którym nie widzieliśmy się44 lata...

zagranicznych K. Skubiszewskim,kultury I. Cywińską, edukacjinarodowej H. Samsonowiczem,przewodniczącym Komitetu ds.TV i PR A. Drawiczem, senatoramii posłami. Wcześniej, na wiosnęodbyły się identyczne spotkaniaz przedstawicielami KongresuPolonii Amerykańskiej z prezesemEdwardem Moskalem na czele. Towłaśnie oni zażądali, by podob-nie spotkanie „Polonia” urządziłaz Polakami ze Wschodu. Prawda,na żądanie Polonusów, odbyło sięteż ich spotkanie z Lechem Wa-łęsą w Gdańsku. Nas od podobnejwizyty „uchroniono” („kak bycziewo nie wyszło”...). Na wszyst-kich spotkaniach delegacji zabie-rałem głos w naszych wspólnychsprawach. Odbyło się nawetspotkanie z którymś z sekretarzyKC PZPR, na którym była obecnakosmonautka W. Tierieszkowa,a także w ambasadzie ZSRR,z ambasadorem, któremu zapew-

Na audiencji u prymasa kardynała Józefa Glempa. Rozalia Zielewska(od lewej), Albina Cyblis, Leszek Mazepa, Maria Mazepa, prymasJózef kardynał Glemp, Ita Kozakiewicz, ks. Józef Dąbrowski, JózefKlasa – sekretarz generalny towarzystwa „Polonia”. Warszawa,Pałac Prymasowski

Prof. Leszek Mazepa podczas„Aktu Pojednania” na Cmen-tarzu Janowskim. Lwów,31.10.1989 r.

Jesienią 1989 roku odbyło siękolejne spotkanie, zaaranżowaneprzez stowarzyszenie „Polonia”(obecnie – „Wspólnota Polska”) –na życzenie Kongresu PoloniiAmerykańskiej. Tym razem, wszyst-kie polskie stowarzyszenia ZSRRbyły reprezentowane przez dwóchprezesów – Jana Sienkiewicza,prezesa Związku Polaków Litwyoraz niżej podpisanego. W pięk-nym Domu Polonii w Pułtuskuodbyły się poufne rozmowy po-między Edwardem Moskalemi panią Eleonorą Lenart. Intere-sowały ich szczegóły warunkówpolitycznych, socjalnych i mate-rialnych, w których znajdują sięPolacy w Związku Sowieckim.Prosili też, ażeby każdy z nasprzygotował listę potrzeb. Mojabyła dość duża i szczegółowa. Odpotrzeby dostępu do środkówmasowego przekazu w krajunaszego zamieszkania i utwo-rzenia własnego czasopisma, pośrodki medyczne dla potrzebu-jących. Niestety, nie wiem, z ja-kiego powodu nasze prośby niezostały zrealizowane. Po prostu –wyszło na to, że jakby ich nie było,i jakby nie było tego specjalnegospotkania... Pozostał niesmak,ponieważ wówczas naprawdępotrzebna była rozległa pomocmaterialna dla rodaków w krajuzamieszkania.

Zjazdy, akcje polityczne i kulturalne,

relacje polsko-ukraińskieW roku 1990 obyło się również

wiele spotkań, zjazdów itp. O jed-nym z nich – pierwszym Kongre-sie Polaków Ukrainy pisałemwcześniej.

które coraz aktywniej uwydat-niało dążenia niepodległościowe.Wynikało to też z moich oso-bistych przekonań o potrzebienormalizacji stosunków polsko-ukraińskich i relacjach ukraińsko-polskich. Zresztą, pomnąc o szczyt-nym haśle „za wolność nasząi waszą” oraz o wypowiedziMarszałka J. Piłsudskiego (razemz moimi bliskimi w 1936 r. byłemuczestnikiem usypywania Kopcaw Krakowie), – że „nie może byćwolnej Polski bez wolnej Ukrainy”.A przypomnę, że moje i naszedziałania w imię powyższychhaseł realizowaliśmy już w po-czątkach 1989 roku, kiedy to trwałcały system sowiecki, zaś w Polscejeszcze się nie odbyły wyborydemokratyczne, które odmieniłyoblicze „tej Ziemi” (wg akcentu-jącej te słowa Jana Pawła IImyśli, wypowiedzianej znaczniewcześniej).

Od dawna byłem gorącymzwolennikiem porozumieniapolsko-ukraińskiego. Dałem temuwiele przykładów, będąc równieżprezesem TKPZL, które w bardzoodpowiedzialnym okresie bez-krwawego (a mogło być inaczej– ryzyko podpadnięcia podkagebistowskie „koło młyńskie”było ogromnie prawdopodob-ne) „przejścia” od społeczeństwaskomunizowanego, zsowietyzo-wanego do bliskiego demokra-cji) demonstracyjnie (dosłownie:na przykład udział w różnychakcjach anstysowieckich weLwowie w ostatnich latach trwa-nia ZSRR – wspólne polsko-ukraińskie akcje na cmenta-rzach Janowskim i Orląt Lwow-skich, na wiecach, podczas

Prof. Leszek Mazepa (od prawej), Marian Baranowski, Józef Klasa,Adolf Wisłowski. Kijów 13.05.1990 r.

Page 15: s. 4 WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, KURIER · POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, ... JEST NADZIEJA NA DOM POLSKI, ... mość, że psuje to wizerunek

15Kurier Galicyjski * 31 lipca 2008TKPZL

rocznicowych obchodów utwo-rzenia ZURL itp.) demonstrowałoswoją solidarność z dążeniaminiepodległościowymi Ukra-ińców.

W Konserwatorium zostałemczłonkiem „Towarzystwa MowyUkraińskiej (TUM) im. T. Szew-czenki”, które występowało prze-ciw rusyfikatorskiej polityce władzsowieckich we wszystkich dzie-dzinach, zwłaszcza w wielupłaszczyznach kultury. Jako pre-zes TKPZL bywałem zapraszanyna wiele zebrań założycielskich wróżnych instytucjach i przed-siębiorstwach lwowskich, pokazu-jąc przez to, że „my, Polacy, wwaszych dążeniach antyrusyfi-kacyjnych, niepodległościowych– jesteśmy razem z wami”.Uczestnictwo to naprawdę przy-sparzało nam wielu przyjaciół,zmniejszało napięcia między-etniczne, niechęć „do naszejobecności we Lwowie”. Mojewystąpienia przed uczestnikamitakich zebrań były odbieraneprzez obecnych (a bywało ich pokilkaset) bardzo ciepło i z sym-patią. Miałem zaszczyt byćdelegatem od wszystkich Pola-ków Ukrainy na Zjeździe Założy-cielskim wyżej wspomnianegoTowarzystwa, który odbył się 11-12lutego w Kijowie. Było mi nie-zwykle przyjemnie, iż ustamiówczesnego przewodniczącegoTUM’u – wybitnego poety ukraiń-skiego (a późniejszego pierwsze-go Ambasadora niepodległejUkrainy w Polsce) Dmytra Paw-łyczki uczestnicy tego forum wogromnej Auli Politechniki Kijow-skiej witali mnie jako przed-stawiciela Polaków Ukrainyi TKPZL. W tejże Auli reprezen-towałem TKPZL oraz polską częśćmieszkańców Ukrainy na Zjeź-dzie Założycielskim LudowegoRuchu Ukrainy („Ruch”), któryodbył się 8-10 września tegoż roku.Miałem okazję poznać gościz Polski, która była już po pierw-szych demokratycznych wyborach– z kilkoma posłami na Sejm, m.in.z Adamem Michnikiem, Włodzi-mierzem Mokrym (reprezentują-cym ukraińską część ludnościPolski), prawdopodobnie teżz Jackiem Kuroniem i in.

W ramach „Ruchu” – wówczaszjednoczenia społeczno-politycz-nego, do którego wchodzili przed-stawiciele różnych nacji, utworzo-na została trzydziestoosobowaRada Narodowości (RN), do którejzostałem wybrany. Na drugimzjeździe w 1990 r. zostałem wy-brany na członka prezydium RN,zostałem włóczony do tzw. „Wiel-kiej Rady Ruchu” i brałem udział(bierny) w jej często bardzo burz-liwych posiedzeniach. Po prze-kształceniu „Ruchu” na IV zjeździe- w partię, momentalnie wyszed-łem z niego, zaś sama RN teżprzestała istnieć. Mój udział w tejstrukturze wspominam jako ko-lejną przygodę życiową, któraumożliwiła mi zrozumienie wielurzeczy pozytywnych i negatyw-nych, a także poznanie wieluludzi, osobistości, które z czasemstały się znanymi politykaminiepodległego państwa ukraiń-skiego, Chodziło o działaczytakich, jak: W. Czornowił, M. Horyń,I. Juchnowski, I. Kałyneć, O. Włoch,M. Hołubeć, pierwszy demokra-tyczny mer Lwowa W. Szpicer i in.

Nieco później Konsul Woskow-ski w sali Agencji Konsularnejurządził niezwykle ważne (i od-ważne – nie wiem, czy skonsul-towane z Warszawą) spotkanie

znanych ukraińskich politykówlwowskich (m. in. profesorowieUn i we rs y tet u w s p o m n i a n iO . Włoch, M. Hołubeć i inni)z senatorami A. Szczepkowskim,J. Musiałem, posłami J. R. Błachnii Cz. Sobierajskim), na którymbyłem również. Poprzednia zna-jomość ułatwiła szczerą i otwartarozmowę na temat perspektywstosunków polsko-ukraińskich,potrzeb Polaków we Lwowie i naZiemi Lwowskiej itp. Jeszcze paręlat później (nie pamiętam, kiedyto było – czy w 1990, czy 1991 r.)„strona” ukraińska zażyczyłasobie mojej obecności jako tłu-macza na zaaranżowanymspotkaniu polityków ukraińskichi polskich, które odbyło się wŁańcucie. Delegacji polskiejprzewodniczył Jan Parys (niepamiętam – czy występował on

narodowymi na ulice miasta itp.Nasza aktywność w tym kierunkubyła dość intensywna i zauwa-żalna. Przynosiła też pozytywneefekty, ponieważ lwowscy Ukraiń-cy zaczęli inaczej patrzeć nalwowskich Polaków.

Braliśmy też udział w uro-czystym poświęceniu krzyża (ks.kan. L. Kamilewski) na zbudowa-nym przez pracowników „Ener-gopolu” symbolicznym grobiezbiorowym polskich żołnierzyWrześnia 1939 r. w Hołosku Wiel-kim w 50. rocznicę wybuchu IIwojny światowej; w poświęce-niu krzyża (ówcześnie ks. arcy-biskup M. Jaworski) na miejscuzdewastowanego cmentarzapolskich żołnierzy Września1939 r. na Zboiskach, w złoże-niu kwiatów i wieńców napodobnych cmentarzach na

zaczyna się dziać. Dodam też, iżrazem z pracownikami „Energo-polu”, którzy krok po kroku odbu-dowywali nekropolię „Orląt”Polacy cały czas – coraz liczniej(w tym także młodzież z lwow-skich szkół polskich) angażowalisię w renowację tego drogiegosercu każdego Polaka miejscapamięci.

Mam pewną satysfakcję, iżwarszawski „niesubwencjonowa-ny dwumiesięcznik edukacyjny,historyczno-socjologiczny i ekolo-giczny” (tak w podtytule) „Buntmłodych duchem” (2006, nr 6, s. 13)w artykule „Leszek Mazepa –rzecznik polsko-ukraińskiej współ-pracy muzycznej”, w którym jestjednak kilka nieścisłości, piszerównież o tej stronie mojej dzia-łalności, uwydatniając zasługi napolu porozumienia polsko-ukraińskiego, zwłaszcza w dzie-dzinie muzycznej i naukowej. Alepowróćmy do tematu zasad-niczego.

W końcu marca 1990 rokuodbył się w Leningradzie (obec-nie Sankt-Petersburg) ZjazdPolaków ZSRR. TKPZL reprezento-waliśmy razem z prof. Marią

kupem-metropolitą Mińsko-Piń-skim, a niedługo potem – kardy-nałem.

Będąc przy tematyce, związa-nej z duchownymi, chciałbymwspomnieć o kilku mych spotka-niach z ks. kardynałem Maria-nem Jaworskim – człowiekiemwielkiego serca i wielkiej duszy,o niezwykłej inteligencji i wyso-kiej kulturze, który zechciał mniepobłogosławić w Katedrze Lwow-skiej. Był to dla mnie akt nadzwy-czaj uroczysty, dający poczuciewielkiego szczęścia, którego niemogę zapomnieć. Jak też aktubłogosławieństwa (mnie i mojejmałżonki) przez ks. Kardynała-Prymasa Józefa Glempa w jegorezydencji na Miodowej w War-szawie – podczas wyżej wspom-nianego spotkania z Polakami zeWschodu w 1990 roku.

Zaś to, co się stało wiele latwcześniej – w 1964 r. – było czymśzupełnie niespodziewanym i wy-jątkowym. Razem z żoną i synemAndrzejem byliśmy w odwiedzi-nach u mojej cioci w Częstocho-wie. Szczęśliwie zbiegło się toz uroczystością WniebowzięciaNajświętszej Marii Panny, na którą

wtedy w funkcji ministra obronynarodowej, czy jeszcze nie), uk-raińskiej – W. Czornowił. Niebardzo dawałem sobie radęz tłumaczeniem „na żywo”, więc,po jakimś czasie poprosiłemo zwolnienie mnie z tej funkcji.Dyskusja odbyła się bez tłu-macza.

Wiele akcji społeczno-poli-tycznych odbywało się na terenieLwowa, bądź w innych miastachZSRR. A. Kokodyński, A. Wisłowski,M. Baranowski i ja wielokrotniebraliśmy udział w posiedzeniachróżnych komisji, w spotkaniachz władzami miasta i obwoduróżnego szczebla i resortu (RadaObwodowa, Obwodowy KomitetWykonawczy – KW, Rada Miejska,Miejski KW, Rady i KW poszczegól-nych Dzielnic, obwodowy WydziałWiz i Rejestracji, Obwodowe i Miej-skie Wydziały Kultury i Oświaty,z przedstawicielami różnychpartii politycznych, ruchów spo-łecznych („Ruch”, „Memoriał”),stowarzyszeń kulturalnych (To-warzystwo Ochrony ZabytkówHistorii i Kultury, UkraińskaFundacja Kultury) itp. Braliśmy teżudział w różnych akcjach poli-tycznych. Na przykład, w wieluwiecach ogólnomiejskich, upa-miętniających m. in. represjestalinowskie oraz popierającychukraińskie dążenia niepodległoś-ciowe – na placu przed TeatremSkarbkowskim (wernisaż), kiedy topo raz pierwszy w powojennymLwowie wyszliśmy z biało-czer-wonymi flagami, koło „Brygidek”,i koło więzienia na Łąckiego,przed Uniwersytetem (udział,manifestujący nasze poparciedla przeobrażeń demokratycz-nych), udział 21 stycznia 1990 r.w tzw. „łańcuchu solidarności”,kiedy to po raz drugi (od wspom-nianego wiecu (koło Teatru Skarb-kowskiego) wyszliśmy z flagami

Jaśniskach, w Hołosku Małym,na Zadwórzu.

Symboliczny „Akt pojedna-nia”, zaproponowany przezR. Bratunia i Jewhena Hryniwa,przewodniczącego lwowskiego„Memoriału” – stowarzyszenia,powołanego do upamiętnieniaofiar obu reżimów – odbył się 31listopada 1989 r. na CmentarzuJanowskim, gdzie były zdewasto-wane („wykorzenione”) przezstalinowców groby „StrzelcówSiczowych” (w 1989 r. postawionotam symboliczny krzyż z wieńcemcierniowym), zebrało się mnóstwoludzi – Ukraińców oraz Polakówz flagami narodowymi (a „Sojuz”i bolszewia jeszcze trwały!). Zo-stały złożone wieńce z polskimiszarfami i napisem po polsku„Braciom Ukraińcom – LwowscyPolacy”. Odśpiewano ukraińskiepieśni religijne i modlitwy zazmarłych. Potem pojechaliśmy naCmentarz Łyczakowski, gdzie namiejscu, w którym były zdewas-towane przez tychże stalinowcówgroby Obrońców Lwowa – OrlątLwowskich, były kupy gruzu i śmie-ci. Był jednak już widoczny za-sadniczy zarys Grobu NieznanegoŻołnierza (prace „Energopolu” jużsię zaczęły), zostały zapaloneznicze, złożone kwiaty i wieńce znapisem w języku ukraińskim:„Братам – полякам – львівськіукраїнці” od Towarzystwa „Me-moriał” i społeczeństwa ukraiń-skiego. J. Hryniw, R. Bratuń i jawygłosiliśmy przemówienia,apelując do Ukraińców i Pola-ków o wzajemne porozumienie ibraterską przyjaźń w duchujedności walki w imię hasła „zawolność naszą i waszą”. Uważam,iż była to niezwykle ważna akcjaw duchu pojednania, która byłaprzyjęta przez obie społecznościze zrozumieniem i uczuciem ulgi,że nareszcie coś w tym kierunku

Tarnawiecką. Miałem wtedyokazję poznać niezwykle interesu-jącego i miłego oraz dowcipnegoczłowieka – o którym wspomnia-łem wyżej – ks. biskupa JerzegoDąbrowskigo, zastępcę sekretarzaEpiskopatu Polski, z którym oma-wialiśmy różne tematy, odnoszą-ce się do Polaków ZSRR. Późniejkontaktowałem się z nim podczasrzymskiej Konferencji (o którejniżej). Niestety, kilka lat późniejks. biskup zginął w wypadku.Inną, niezwykle interesującąpostacią Zjazdu, był ks. prałatKazimierz Świątek z Pińska, naBiałorusi, który na obradachwykazywał dużą aktywność. Taksię złożyło, że z powrotem jecha-liśmy z nim w jednym wagonie.W pociągu opowiadał mi o swejprawdziwej drodze krzyżowej,przez którą mu, jako kapłanowi,przyszło przejść – przez komunis-tyczne tiurmy i gułagi, przezstraszliwe męki i prześladowaniaza Wiarę. Był to dla mnie ogromnywstrząs oraz uświadomieniesobie – jaką należy mieć siłęducha, ażeby to wszystko przetrzy-mać i – moralnie zwyciężyć.Z księdzem Świątkiem spotyka-liśmy się jeszcze na Konferencjiw Rzymie. Po jej zakończeniuwielu kapłanów w Rzymie zostało.Po jakimś czasie, okazało się, iżjeden z księży (choć mam goprzed oczami, nazwiska niepamiętam) z Kazachstanu zostałwyświęcony na biskupa dla tejżerepubliki. Natomiast ksiądz K.Świątek wkrótce został arcybis-

Poświęcenie krzyża na dawnym cmentarzu wojskowym, w dzielnicyZboiska we Lwowie. Marzec 1990 r.

Podczas „Aktu Pojednania” na Cmentarzu Orląt Lwowskich. Lwów31.10.1989 r.

ze wszystkich zakątków Polskiwyruszają piesze pielgrzymki.W przeddzień uroczystości, stojącwe trójkę z boku na głównej alei– właśnie Najświętszej MariiPanny, obserwując poszczególnepielgrzymki regionalne, zobaczy-liśmy, jak zbliżyła się ogromnagrupa warszawska, na której cze-le szedł ksiądz kardynał - prymasStefan Wyszyński. Spojrzał na nas,stojących osobno, i pobłogosławił!Obserwowała to wydarzenieznajoma naszej cioci, która przy-szła do niej i opowiedziała, jakPrymas pobłogosławił stojącychosobno chyba... Amerykanów.A my właśnie, przychodzimy docioci i oznajmiamy: „Ciociu! Naspobłogosławił sam kardynałWyszyński!” – ta pani aż usiadłaz wrażenia. Nie spodziewała się,że to właśnie my byliśmy tymi„Amerykanami” – nie wiem, skądsię wzięło u niej to skojarzenie.Później byliśmy na wielotysięcz-nych nabożeństwach na bło-niach przed Jasną Górą (tu byłachrzczona później moja córkaTeresa). Lecz sam fakt błogosła-wieństwa przez tak wielką Oso-bistość, przez Sługę Bożego, Pry-masa Tysiąclecia KardynałaStefana Wyszyńskiego zakodowałsię we mnie jak wyjątkowo szczę-śliwy Znak Opatrzności, która sta-le czuwa nade mną. Ten „Znak”został „potwierdzony” przez in-nego Sługę Bożego – Ojca Świę-tego Jana Pawła II w 1990 roku.O tym w następnym numerze.

cdn.

Page 16: s. 4 WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, KURIER · POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, ... JEST NADZIEJA NA DOM POLSKI, ... mość, że psuje to wizerunek

1631 lipca 2008 * Kurier Galicyjski

KONSTANTY CZAWAGAtekst i zdjęcia

Tylko w ciągu dwóch mie-sięcy – lipca i sierpnia – trwakrótki sezon wypoczynkowy nabrzegu jeziora Switeź, które jestpołożone w północno-zachodniejczęści Polesia Wołyńskiego naterenie Szackiego Parku Narodo-wego. Wśród 21 leżących tamjezior, jest ono największe, mapowierzchnię 28 km kwadrato-wych, a największą głębokość –58,4 metra. Jednak, blisko niskichbrzegów jest bardzo płytko, wodajest czysta, są piaszczyste plaże.Pośrodku jeziora widać niewielkąwyspę z piętrowym drewnianymdomem wśród drzew. Kiedyś tenośrodek należał do ZwiązkuPisarzy Ukrainy. Teraz pojawia siętam samotny stróż, który dopływawłasnoręcznie zrobioną łodziąi codziennie przepędza od tejwyspy „robinzonów” i obcychrybaków.

Największe jezioro na Ukrainie

NA FALACH SWITEZI

siące smacznych pierożków zróżnymi jagodami, a członkowieich rodzin szybko dostarczajątowar na rowerach.

Młode małżeństwo nie możeznaleźć, gdzie jest kantor. Okazałosię, że trzeba jechać do banku wSzacku, miasteczku powiatowym.

W tym roku strefę wypoczyn-kową nad jeziorem tradycyjnie„okupowali” młodzież i rodzinyz Łucka, Kowla, Równego, również,

jeżeli ktoś jest otwarty, to wtedy jestbardzo miło i wesoło. Po polskucoś mówimy, staramy się też poukraińsku, potrafimy się jakośdogadać. Nawet dowiadujemysię jakichś nowych dla nas rze-czy. U nas jest takie podobnejezioro koło Włodawy. Warunki sąpodobne. Żywienie bardzo dobre,bardzo dobra kuchnia. Jeżelichodzi o ceny, to wydaje mi się,że jest w porządku.”

Grzegorz Bogdan jest odpo-wiedzialny za sprawy techniczne,związane ze stroną internetowąBractwa Młodzieży Prawosławnejdiecezji Lubelsko-ChełmskiejPolskiego Autokefalicznego Koś-cioła Prawosławnego. Prezentujena tej stronie zdjęcia, krótkiewzmianki o tym, gdzie byli, corobili. Ten wyjazd na Ukrainęwspółfinansowany był przezarcybiskupa Abla i FundacjęDialog Narodów.

Jarosław Igor Szczur dodał:„Nasza grupa przyjechała w

są brudne, ciepła woda jest tylkow określonych godzinach.

Joanna Osypiuk - studentkaUniwersytetu Marii Curie-Skłodow-skiej w Lublinie i działaczkaBractwa Młodzieży Prawosławnejdiecezji Lubelsko-Chełmskej,dodaje: „W tamtym roku byłrealizowany projekt transgra-niczny „To, co nas łączy” dofinan-sowany z Funduszu RozwojuRegionalnego. Nasza diecezjaLubelsko-Chełmska z Polski,

lickiej Polsce, Joanna odpowie-działa: „Czujemy się dobrze.Jesteśmy sobą i staramy się byćsobą. Najważniejsze, żeby poprostu być cały czas takim sa-mym człowiekiem, żeby nieulegać niepotrzebnie jakimśnaciskom, bo właśnie, jeżeli ktojest taki zmienny, to może się poprostu zagubić w tym wszystkim.Ale, jeżeli człowiek jest pewnyswego i ma wiedzę na tematswojej wiary, na temat jakiegośobrządku, to mu jest łatwiej,potrafi wytłumaczyć ludziom,którzy nie rozumieją pewnychkwestii. Często mamy z tym doczynienia. Rodziny mieszane – to

Switeź

W uroczysku „Hriada” stoiprawie 70 domków letniskowychdla wypoczynku, przeważniedrewnianych, a w okolicy wsiSwiteź jest tylko jeden stacjonarnyośrodek wypoczynkowy - „JezioraSzackie”. Stoją też wille prywatne,obniesione wysokim murem;przyjeżdżają tu bogaci ludziei wykupują chałupy biednychPoleszuków.

„Jeżeli tak będzie dalej, to zaparę lat nie będziemy w ogólemieli dostępu do swego jeziora,”-narzeka mój gospodarz.

Każdy swój pokój on przysto-sował do skromnych noclegów.Pobiera 30 grywien od osoby.Jego żona z zazdrością patrzy zapłot, gdzie sąsiadom udało siępołożyć aż po troje dzieci najednym łóżku, kalkuluje, więc, ilumalców mogłoby się zmieścićw ich domu. Niestety, więcejautokarów z dziećmi nie ma, jaki miejsca w ogrodzie, gdzie wielurozstawia namioty i przyrządzaszaszłyki.

Przy trasie są czynne sklepiki,bary i bazar, gdzie można kupićświeże mleko, ziemniaki, grzyby,jagody i, oczywiście, taki smako-łyk, jak węgorz wędzony. Ryba tajest wizytówką wielkiego jeziora.Na Ukrainie można ją złowić tylkow wodach Switezi. Węgorzamożna tutaj kupić po 40-150grywien za sztukę, zależy oddługości. Gospodynie w okolicz-nych wioskach wypiekają ty-

jak zawsze, jest bardzo wielulwowian, pozbawionych u siebiewielkiej wody. Mniej jest górnikówz Czerwonogradu (Krystynopola)i Nowowołyńska, ponieważ ostat-nio udają się oni do Turcji. Nato-miast zwiększyła się liczba samo-chodów z pobliskiej Białorusi. DlaBiałorusinów, zwłaszcza z obwo-du brzeskiego, Wołyń – to już takazagranica, gdzie można zrobićzakupy żywności i modnej odzie-ży oraz wykąpać się i poodychaćdemokracją. Ze wszystkich stronjeziora Switeź słychać też językpolski.

Prawosławni z Polskina Wołyniu

Opodal ośrodka wypoczynko-wego „Jeziora Szackie” zapozna-łem się z grupą polskiej młodzieży.Grzegorz Bogdan z Biłgorajapowiedział dla „Kuriera”: „Przy-jechałem tutaj odpocząć nadtym jeziorem. Bardzo ładne jest,duże. Jesteśmy z różnych terenówwojewództwa lubelskiego. Jedendrugiemu powiedział i zorgani-zowaliśmy sobie grupę, i tak przy-jechaliśmy na Wołyń, no i bardzodobrze się bawimy. Nawiązujemytu znajomości z dziewczynamiz Ukrainy, chłopakami też. Ogól-nie nam tutaj się podoba. Jestemw tych stronach dopiero drugi raz.Trzeba jeszcze pobyć, aby miećjakiś szerszy punkt widzenia.Ciężko nam się trochę dogadać,bo nie znamy dobrze języka, ale,

Bazar rybny

diecezja Włodzimierz-Wołyńska iKowelska z Ukrainy i diecezjaBrzeska z Białorusi współpra-cowały. Organizowaliśmy w cza-sie wakacji obozy dla dzieci,młodzieży, później – dla studen-tów. Była też mini-parafiada, trzyturnieje: piłka nożna, siatkówka ikoszykówka. Był też koncertmuzyki cerkiewnej „Skarby kul-tury Podlasia”, który też organizo-waliśmy w Białej Podlaskiej.Mamy teraz taką współpracę znaszymi sąsiadami zza Buga.

bardzo częste zjawisko w naszejdiecezji. Na Podlasiu są dwa liceabiałoruskie – w Hajnówce i w Biel-sku Podlaskim. Są też w Polsceszkoły z nauką języka ukraiń-skiego. W Polsce, na Świętej GórzeGrabarce, organizowane są spot-kania młodzieży prawosławnej.W następnym roku będzie XXXJubileuszowa pielgrzymka pas-chalna. Zjeżdża młodzież prawos-ławna z całej Polski. Zapraszamytakże gości zagranicznych z Uk-rainy, Białorusi. Bywają tej przed-stawiciele ze Słowacji, z Czech,Finlandii, Serbii. Mamy FestiwalMuzyki Cerkiewnej w Hajnówce.W tamtym roku Fundacja DialogNarodów zorganizowała takieobozy integracyjne. Była mło-dzież z Białorusi, Ukrainy i z Polski.Też to było nad jeziorem Okunin-ka koło Włodawy.”

Nie ma, komurozpędzać chmur i pleść koszyków

Na główniej ulicy wsi Świteźprzez cały dzień bardzo postawnyi zawsze uśmiechnięty mężczyz-na powoli popycha przed sobąwielkie, aczkolwiek puste taczki.„Niedołężny Piotr”, tak go tunazywają, w ten sposób bawi się,jak dziecko, a tymczasem wcieniu brzóz, na wozach śpiąpijani pracownicy służby komu-nalnej. Im, jak i nadzorcom Szac-kiego Parku Narodowego, z nie-wiadomych powodów jest obojęt-ne, że na brzegu jeziora doroślii dzieci opalają się wśród śmieci,tutaj jedzą i piją, rzucając w trzci-nę butelki po alkoholu. Jeszczew zeszłym roku wszędzie naplażach ustawiano wielkie workina śmieci. Ostatnio są one tylkona terenie kilku ośrodków wypo-czynkowych. Już od lat wszyscyzwracają uwagę na to, że we wsiSwiteź nie ma kanalizacji orazplanu generalnego budownict-wa w strefie przybrzeżnej. Brak teżinformacji o rozwoju agroturystyki,o doświadczeniu w tej dziedziniechociażby najbliższych sąsiadów– z Polski, a także Hucułów w Kar-patach. Wielu gospodarzy, z który-mi rozmawiałem, dziwilo się, żeludzie, którzy przyjeżdżają nad

Prawosławni z Polski

nagrodę za działalność na rzeczCerkwi Prawosławnej. Jesteśmydumni z tego, że mogliśmy przy-jechać tutaj. Codziennie mamywspólne modlitwy.” Zdaniemchłopca, nie dostali oni normal-nych miejsc do spania. Łazienki

Jeździliśmy niedawno z naszegoBractwa do Brześcia, do tam-tejszego Bractwa prawosław-nego. Natomiast teraz przyjecha-liśmy na Ukrainę.”

Na moje pytanie, jak się czujemłodzież prawosławna w kato-

Cerkiew

Page 17: s. 4 WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, KURIER · POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, ... JEST NADZIEJA NA DOM POLSKI, ... mość, że psuje to wizerunek

17Kurier Galicyjski * 31 lipca 2008

jezioro z różnych miast zaledwiena tydzień, chcą, żeby był prysz-nic, ciepła woda, osobny pokój.

Zauważyłem, że gospodarzdomu, w którym mieszkałemprzez pare dni, już ma na dachuantenę satelitarną. Czy oglądajakiś program polski?

„Stąd do Polski jest może zetrzydzieści kilometrów, nie więcej,jednak u nas po polsku nikt nierozumie,” - odpowiada.

Potem dziadek zaczyna wspo-minać, jaki to był kiedyś porządekna tych ziemiach za czasówPolski:

„Tam, gdzie teraz jest „Czajka”,ośrodek wypoczynkowy dladzieci, przed II wojną światowąznajdował się majątek właści-ciela jeziora. Wydaje mi się, że sięnazywał Popławski. Był bardzoporządny, liczył się z Ukraińcami.Dobrze płacił im za pracę. Byłojeszcze kilka rodzin polskich,polskich urzędników. Pomiędzytymi Polakami a Ukraińcamizawsze była zgoda. Każdy wie-dział o tym, że dzięki ofiarnościdziedziców polskich w naszej wsizostała wybudowana pięknacerkiew prawosławna, którazawsze była czynna.”

śmierci była wybudowana dziękipomocy hr. Rozalii Potockiej.Rodzina Branickich wybudowałajeszcze dwie cerkwie dla prawos-ławnych Ukraińców - w sąsied-nim miasteczku Szacku i wsiHołowno.

Mój współrozmówca sampowiedział o masakrze, uczy-nionej w 1943 roku w tej miej-scowości:

„Wtedy nazywali tych nacjo-nalistów na Wołyniu bulbaszami.Broń oni dostali od Niemców,ponieważ przedtem służyli wpolicji. Napadli na bezbronnychPolaków, zabili ich wszystkich,majątek zrabowali.”

…Pada już trzy dni z rzędu. Naprzystanku autobusowym wy-siadło tylko kilku młodych ludziz plecakami. Gospodarz narzeka,że już nie ma na tym terenietakich znachorów, którzy kiedyśmogli rozpędzać chmury. Napożegnanie, jak zawsze, chcękupić u dziadka koszyk, płecionyz witki. Odpowiada, że już niezajmuje się tym rzemiosłem. „Tyletrzeba dołożyć pracy, ażebysprzedać jeden koszyk za 10grywien, bo taka jest cena. Tutej-sza młodzież wstydzi się teraz

Switeź po zachodzie słońca

Jeszcze w XVIII wieku kosztemfundacji hr. Branickich w Switeziwzniesiono drewnianą cerkiewśw. Apostołów Piotra i Pawła. Gdyw 1834 roku świątynia zostałazniszczona przez pożar, hr. Bro-nisław Potocki założył nowąmurowaną cerkiew, która po jego

takich koszyków. Jeszcze trochęi powypierają je plastikowechińskie wiadra. Jedną mamnadzieję we wnuku, który w tymroku dostał się do szkoły leśnictwa.Musi chronić naturę Polesia,nasze jezioro Switeź”.

www.kresy.najlepsze.netwww.stanislawow.netwww.kresy.cc.pl/lwowwww.kresy.webpark.plwww.kresy�krakow.com.plwww.kresy�wschodnie.webpak.pl

www.kresy.co.uk/stanislawow.plwww.kresy.cc.pl/lwowwww.kresy2000.plwww.fotojonny.republika.plwww.lwow.com.plwww.poznajukraine.com

CIEKAWE STRONY INTERNETOWEO KRESACH www.kresy.ploraz:

KGKGKGKGKG

FIRMA KONSALTINGOWAMAJĄCA ODDZIAŁ W POLSCE,realizująca obsługę inwestorówna Ukrainie, poszukuje managerówi pracowników w różnych zawodachna Ukrainie. Poszukuje także kandydatówdo legalnej pracy w Polsce.Zgłoszenia telefoniczne:+48713422824,80509139062,80967815123lub pocztąelektroniczną:info@bcj�konsalting.euoraz inwestycje@bcj�konsalting.eu

JURIJ SMIRNOWtekst i zdjęcia

Czas mija szybko. Już 20 latgra, śpiewa i bawi publicznośćwspaniała kapela „WesołyLwów.” Nie tylko gra i śpiewa,lecz kontynuuje i rozwija tra-dycję lwowskiej piosenki pod-wórkowej, lwowskich kapelprzedwojennych. To dzięki nimtu we Lwowie polska piosenkanie umarła, ale żyje, odrodziłasię po wielu latach sowiec-kiego panowania, kiedy byłyzabronione, wykreślone dawnetradycje lwowskiej ulicy, lwow-skich kabaretów, lwowskiejkultury polskiej. Dzięki kilku

JUBILEUSZ KAPELI„WESOŁY LWÓW”

pokoleniom artystów, kapelazdobyła wielką popularnośćnie tylko we Lwowie, ale rów-nież w Polsce i na świecie. Towłaśnie oni niosą wspaniałąwieść po całej Polsce, Ukrainie,Litwie i jeszcze dalej, że kulturapolska we Lwowie zawsze była,jest i będzie.

Robią to na wesoło, z uśmie-chem, radośnie. Ale, tak już jest,że niejednemu w trakcie ichwystępów, zakręciła się w okułza. Kardynał Henryk Gulbi-nowicz powiedział, zwracającsię do nich w Częstochowie,żeby słów z piosenek nie wy-rzucali, śpiewali z całego serca,otwarcie, śmiało, po batiarsku,po lwowsku. Tak robili odpierwszego występu, tak robiąi dziś. Wymienienie nazwiskwszystkich, którzy grali i śpie-wali w kapeli, zajmowali sięaranżacją zespołu, jest sprawątrudną – można kogoś pomi-nąć. Nie tak dawno w jednymze swych tekstów o historiiTKPZL prof. dr Leszek Mazepa

pisał o organizatorach tegozespołu. Dla mnie przez wielelat muzą i duszą kapeli byłapani Halina Pechaty. Niezwyk-ły sentyment miałem do gryna akordeonie pana Aleksan-dra Wlazły. Zawsze młodymbatiarem z lwowskiego pod-wórka był i pozostaje dla mnieBogdan Hałas. Kiedy słuchamjego śpiewu, mam wrażenie, żema on zaledwie dwadzieścialat. Duszą, nestorem lwowskiejpolskiej piosenki jest w tymzespole jego wieloletni kierow-nik artystyczny ZbigniewJarmiłko. Po zakończeniu kolej-nego koncertu poprosiłem goo krótki wywiad dla Czytel-ników „Kuriera Galicyjskiego.”

- Proszę powiedzieć kilkasłów o swoim zespole, wiem, żegracie od 20 lat. Kiedy kapelapowstała?

- Została założona w 1988 r.,wraz z TKPZL, a pierwszy naszwystęp miał miejsce w 1989 r.w końcu ulicy Akademickiej.Śpiewaliśmy w otwartym sa-

mochodzie, wokół nas był tłum,który z nami się bawił. Tegodnia, po raz pierwszy od 50. lat,piosenka lwowska wyszła naulicę.

- Kto wówczas był w tymzespole i kto ze starego składuzostał?

- Zostałem tylko ja.- Ile pokoleń się zmieniło?- Bardzo, bardzo wiele.- W jakich krajach wystą-

piliście?- Wystąpiliśmy w 120. mias-

tach w Polsce, a także w Belgii,Francji, Berlinie, Wilnie.

- W jakich festiwalach kre-sowych uczestniczyliście?

- Było ich wiele, ale najważ-niejszy – to Festiwal KulturyKresowej w Mrągowie, byliśmyna pierwszym, drugim i dzie-siątym. Pierwsze miejsce zaję-liśmy tylko na drugim festiwa-lu. Poza tym, śpiewaliśmy nazjazdach Polonii w Toruniu,Bydgoszczy, Warszawie, Krako-wie, w których uczestniczyliPolacy z całego świata.

- Panie Zbyszku, teraz gra-cie i śpiewacie dla polskichgrup turystycznych, które przy-jeżdżają do Lwowa. Czy nadalwystępujecie w Kraju?

- Jedno z drugim się niewiąże. Jeżeli otrzymujemy za-proszenie, to jedziemy do Kraju,a gdy trzeba pracować we Lwo-wie, to się pracuje we Lwowie.

- Kiedy ostatnio wystąpiliś-cie w Kraju?

- Byliśmy w Polsce jesienią,a teraz, przez trzy ostatnie mie-siące, śpiewamy dla bardzowielu grup turystycznych.

- Kto, oprócz Pana, przy-czynił się do popularyzacjizespołu?

- Wszyscy, soliści i muzycy.- Gratulujemy wspaniałego

Jubileuszu!Na zakończenie podajemy

nazwiska tych, którzy dziś gra-ją i śpiewają w zespole:

Zbigniew Jarmiłko – kie-rownik artystyczny i solista;Bogdan Hałas – solista; IrenaAsmołowa i Helena Fuczyła –solistki; Roman Dubrowa –akordeon; Mikołaj Sołod – kon-trabas; Łesia Szupiana i MartaGaniewicz – skrzypce.

Życzymy powodzenia, jes-teśmy z Was dumni!

Zbigniew Jarmiłko (na pierwszym planie)

Kapela „Wesoły Lwów”

Page 18: s. 4 WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, KURIER · POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, ... JEST NADZIEJA NA DOM POLSKI, ... mość, że psuje to wizerunek

31 lipca 2008 * Kurier Galicyjski18 Powstanie Warszawskie

SZYMON KAZIMIERSKI tekstzdjęcia archiwum

Pierwszy sierpnia dzień krwawyPowstał naród WarszawyBy stolicę uwolnić od złaI zatknęli na dachach,barykadach i gmachachBiało-czerwonych sztandarów las.

(piosenka, śpiewanatuż po wojnie przez kalekich

mężczyzn na ulicachzniszczonej Warszawy

i w zatłoczonychpodwarszawskich pociągach)

Gdy w lipcu 1944 roku ArmiaCzerwona zbliżała się do granicWarszawy, kilka wydarzeń, po-przedzających ten fakt, spowo-dowało, że sytuacja, w jakiejznalazło się dowództwo Armii

Krajowej, stała się niesłychanietrudna.

Pierwsze i najpoważniejsze, cosię stało, to konferencja w Tehe-ranie, która odbyła się w dniachod 28 listopada do 1 grudnia 1943roku pomiędzy prezydentem USAFranklinem Delano Rooseveltem,premierem Wielkiej Brytanii Win-stonem Churchillem i przywódcąZwiązku Radzieckiego JózefemStalinem. Dokonano na niej po-działu Europy na tak zwane strefyoperacyjne, przyznane armiomposzczególnych państw koalicji.Za zgodą wszystkich „wysokichstron” Polska została przydzielonado strefy operacyjnej Armii Czer-wonej. Na wniosek prezydentaStanów Zjednoczonych tę „ra-dosną” dla Polaków wiadomośćutajniono. Prezydenta czekały wStanach Zjednoczonych następ-ne wybory i nasz prezydentdobrodziej spodziewał się jeszczeraz wykorzystać głosy swoichamerykańskich wyborców pol-skiego pochodzenia, zanimPolonusi dowiedzą się, jaki pasztetprzygotował dla Polaków panprezydent. Gdyby, bowiem do-wiedzieli się o tym nie w porę,zapewne nie daliby mu w nad-chodzących wyborach ani jed-nego polskiego głosu. Przypisa-nie Polski do Związku Radziec-kiego przekreślało jakiekolwiekpolskie nadzieje na odbudowa-nie kraju takiego, jakim byłprzed wojną. Dla Armii Krajo-wej, walczącej o odbudowanieprzedwojennej Polski, dopiero

PIERWSZY SIERPNIA DZIEŃ KRWAWYpo konferencji w Teheranie stałosię jasne, że swojego celu chybanie osiągnie.

Akcja „Burza”2 stycznia 1944 Armia Czer-

wona doszła do przedwojennejpolskiej granicy ze ZwiązkiemRadzieckim. Rozpoczęło to, za-rządzoną przez dowództwo ArmiiKrajowej tak zwaną – Akcję Burza.Miała ona być demonstracją,przed wchodzącymi wojskamirosyjskimi, polskich praw włas-ności do terenów przedwojennejPolski. Warszawa, aby nie nara-żać miasta na zniszczenie, zostałaz Akcji wyłączona. Więcej! War-szawa oddała na potrzeby Akcjiogromne ilości broni ze swojegoarsenału. Akcja miała się rozwi-jać w ten sposób, że tuż przedwycofywaniem się wojska nie-mieckiego, zmobilizowane od-działy Armii Krajowej będąatakowały Niemców i zaraz

potem, jako gospodarze tej ziemi,przystąpią do witania wchodzą-cych oddziałów radzieckich. Takmiało się to odbywać, ale Rosja-nie nigdzie nie uznali prawaArmii Krajowej do reprezento-wania przedwojennej Polski.Oddziały polskie były przezRosjan na siłę rozbrajane. Ofi-cerów zwykle zamykano w obo-zach, a szeregowców wcielano doistniejącej już przy wojskachradzieckich, polskiej armii Zyg-munta Berlinga. Tak było wszę-dzie. Od dawnej polskiej granicy,aż do Warszawy. Akcja Burzadoznała totalnej klęski, choć do jejwykonania zmobilizowano około100 tys. żołnierzy i oficerów orazprzekazano na jej korzyść prawiewszystkie rezerwy broni, jakimidysponowała AK, często przytym obierając z uzbrojenia inneoddziały, nie biorące udziału wAkcji.

W ostatnich dniach maja 1944r. przyleciał z Londynu i skoczył zespadochronem na terenie zrzu-towym AK, generał LeopoldOkulicki.

Pod koniec czerwca roku 1944Wódz Naczelny Kazimierz Sosn-kowski opracował: „KomunikatNaczelnego Wodza dla Komen-danta Głównego Sił Zbrojnychw Kraju”, odebranie któregoWarszawa pokwitowała 7 lipca1944. W Komunikacie generałSosnkowski przedstawiał sytuacjęArmii Krajowej po konferencji wTeheranie. Generał pisał, że losPolski został przesądzony przez

Aliantów. Armia Krajowa powin-na tylko dokończyć rozpoczętąAkcję Burza. Dalej niech AK nieangażuje się w następne akcjezbrojne. Na razie, wojna zostałaprzegrana. Oszczędzać żołnierzy,bo można się spodziewać rychłejwojny pomiędzy państwamiZachodu i Związkiem Radzieckim.

Między młotem a kowadłemW nocy z 25 na 26 lipca 1944 r.

przyleciał samolotem z Londynudo Polski kurier NaczelnegoWodza Jan Nowak-Jeziorański.Wiózł ze sobą niesłychanie ważneinformacje dla Dowództwa ArmiiKrajowej.

3 czerwca 1944 generał Oku-licki został zastępcą szefa SztabuKG AK generała Tadeusza Peł-czyńskiego. Generał Pełczyńskistwierdził niedługo potem, żerazem z generałem Okulickimmają dziwnie podobne zapa-trywania na to, co Armia Krajowapowinna zrobić w sytuacji, wktórej niepodobna jest już zrobićczegokolwiek. Zdawało się, bo-wiem, że wobec powstałychokoliczności, AK nie miała przedsobą jakiegokolwiek pola ma-newru. Cokolwiek by uczyniła,doprowadziłoby to do totalnejkatastrofy wszystkiego, o co owaArmia walczyła od lat. Nie mogłabyć uznana przez siły zbrojneZwiązku Radzieckiego inaczej,niż bezwarunkowo podporząd-kowując się tym siłom. Już najesieni 1943 Stalin zapewniałAnglików i Amerykanów, że niezamierza tolerować AK jako armiiniezależnej. Ale, podporządko-wanie się Stalinowi automatycznielikwidowało AK, jako taką. Z koleiniepodporządkowanie powodo-wało, że AK wejdzie w konflikt

z następnym wrogiem, dużo sil-niejszym, niż dotychczasowy,jakim były wojska niemieckie.Alianci zapowiedzieli, że już niemogą uzbrajać oddziałów AK,będących w radzieckiej strefieoperacyjnej, bo to koliduje z do-piero co podpisanymi przez nichumowami międzynarodowymi.Armia Krajowa znalazła się, więcpomiędzy młotem, a kowadłem.

Generał Okulicki prowadziłszerokie konsultacje z oficeramiAK, a na spotkaniach z nimigorąco przekonywał, że AlianciPolskę sprzedali, że jedyne, co

można zrobić w takich okolicz-nościach, to doprowadzić do pow-stania w Warszawie. Powstaniakrwawego i strasznego w skut-kach. Żeby waliły się mury miasta,a krew płynęła strumieniami poulicach. Miało to wstrząsnąćsumieniami rządzących na Za-

chodzie, co powinno doprowa-dzić do zmiany polityki Zachoduw stosunku do Polski i do pomocyPolsce w celu wyswobodzenia sięz zależności od Związku Radziec-kiego. Straceńcze ciągoty nie byłyobce i generałowi Pełczyńskiemu,dlatego popierał on dziwaczną„doktrynę wojenną” generałaOkulickiego.

Kurier z Londynu, Jan Nowak-Jeziorański meldował, że Aliancinie udzielą powstaniu pomocy, żedla Zachodu najkrwawsze nawetpowstanie w Warszawie będzieprzysłowiową burzą w szklancewody, ale zdanie kuriera, oficera

niezbyt wysokiego stopnia, niemiało wagi wobec przekonańdwóch dowodzących ArmiąKrajową generałów.

Generał Okulickii Armia Ludowa

Generałowie Pełczyński i Oku-licki natrafili jednak na poważnyopór ze strony dowódcy ArmiiKrajowej, generała TadeuszaBora-Komorowskiego. GenerałKomorowski, pomimo żarliwejargumentacji obu zwolennikówkrwi, płynącej ulicami, nie miałzamiaru doprowadzić do wybu-

chu powstania w sytuacji, w którejpowstanie nie miałoby nawetcienia szansy na powodzenie.Osobiście darzył on generałaOkulickiego sympatią, a nawet,jak sam kiedyś napisał, podzi-wem. Dla wyciszonego, grzecz-nego i subtelnego arystokraty,jakim był generał Komorowski,ludyczny, energiczny i junako-waty Okulicki był może wszystkimtym, czego niedostatek odczuwałsam generał Komorowski.

Jak oceniali generała Okulic-kiego inni oficerowie, którzy dob-rze go znali? – Nie były to oceny,mogące się podobać ewentual-nym podwładnym generała.Według powszechnego przeko-nania wszystkich jego znajomych,generał Okulicki był, przedewszystkim, oficerem od bicia się,a nie od myślenia. Niczego niepotrafił zapamiętać. Chojrak, ale,może dlatego, że często pijany.Niektórzy jego znajomi twierdzili,że był zdecydowanym alkoholi-kiem. Odważny, co prawda, do

wariactwa, ale taki charakter bar-dziej pasuje kresowemu watażce,niż oficerowi sztabowemu.

Kończył się lipiec 1944 roku.Od południa, w ciągłych wal-kach z cofającymi się Niem-cami, podchodzili do WarszawyRosjanie. Coraz wyraźniej sły-chać było ich radiostacje, nawo-łujące warszawiaków do pow-stania. Trudno się było spodzie-wać, że ich apele miały byćkierowane do dowództwa Ar-mii Krajowej. Ale w Warsza-wie istniała jeszcze, oprócz ArmiiKrajowej, prosowiecka ArmiaLudowa. Była ona organizacjądużo mniejszą od AK. Podzie-lona była na okręgi: WarszawaMiasto, Warszawa Lewa Pod-miejska i Warszawa PrawaPodmiejska. Armia Ludowa wWarszawie nie posiadała swoje-go dowództwa, a dowództwai sztaby wszystkich trzech okrę-gów podlegały bezpośrednioSztabowi Głównemu AL, znaj-dującemu się przy sztabie Woj-ska Polskiego armii Berlinga.Jest pewne, że gdyby to AL roz-poczęła powstanie, mogłaby sięspodziewać wszelkiej pomocyrosyjskiej, na jaką tylko byłobystać Związek Radziecki. GenerałOkulicki raz po raz straszyłgenerała Komorowskiego pow-staniem, wywołanym przezArmię Ludową. Argumentował,że Armia Krajowa łatwo możewtedy utracić zaufanie swoichżołnierzy, którzy zwrócą sięmasowo do Armii Ludowej, jakotej bardziej bojowej i zdecy-dowanej. Generał Okulicki stra-szył generała Komorowskiegorównież i tym, że powstaniemoże wybuchnąć spontanicz-nie, spowodowane niesubordy-nacją dowódców niższegoszczebla. Przepowiadał wreszciegenerałowi Komorowskiemu, żemoże on zapisać się w historiinarodu jako drugi generał Kru-kowiecki, przez którego niezde-

Page 19: s. 4 WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, KURIER · POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, ... JEST NADZIEJA NA DOM POLSKI, ... mość, że psuje to wizerunek

19Kurier Galicyjski * 31 lipca 2008

cydowanie upadło powstanielistopadowe.

COKTrochę inaczej naciskał na

generała Komorowskiego gene-rał Pełczyński. Generał starał sięwpłynąć na Komorowskiego,podsuwając mu nieprawdziweinformacje, które miały przyspie-szyć podjęcie przez niego decyzjio konieczności wybuchu powsta-nia. Generał Pełczyński posunąłsię nawet do pospolitego kłam-stwa, gdy na zebraniu dowództwaAK dnia 31 lipca 1944 przynaglałKomorowskiego, twierdząc, żeRosjanie już przeszli Wisłę, zajęliWarkę i przystępują do oskrzyd-lenia Warszawy. Kłamstwo tomiało na celu przekonanie gene-rała Komorowskiego, że nadszedłmoment, przewidziany na po-przednich naradach dowództwa,kiedy to ustalono, że powstaniemożna będzie rozpocząć z chwiląrosyjskiego manewru, oskrzydla-jącego stolicę. Generał Pełczyńskizbłaźnił się tym kłamstwem, którenatychmiast i bardzo stanowczozostało skorygowane przez sze-fostwo wywiadu AK. Wobec takżenującego wydarzenia „utratytwarzy” przez szefa Sztabu AK,generał Komorowski zamknąłnaradę, stwierdzając, że ani dziś,ani jutro rozkazu do rozpoczęciapowstania nie wyda.

Po naradzie, generał Komo-rowski i Jan Jankowski, DelegatRządu na Kraj, udali się na nara-dę polityczną. Narada polityczna,to była narada COK. Co to byłoCOK? – COK, czyli CentralnyOśrodek Kierowniczy był trzyoso-bową radą najwyższą, dyrektoria-tem Polski Podziemnej, decydują-cym o wszystkim w Polsce ośrod-kiem władzy. W skład COKwchodzili:1. - Kazimierz Pużak, naczelnikRady Jedności Narodowej, kieru-jącej podziemiem. Działaczsocjalistyczny. Z pochodzeniaUkrainiec. Z wyboru Polak.2. - Jan Stanisław Jankowski, wice-premier Rządu na Uchodźstwie.Delegat Rządu na Kraj.3. – Generał Tadeusz Bór – Komo-rowski dowódca Armii Krajowej.

Na naradzie COK z 31 lipca1944 roku ustalono, że skoro nic jużnie może uratować Drugiej Rze-czypospolitej i skoro możnajedynie demonstrować, powstanieogłosi się w Warszawie dopierowtedy, gdy zaczną się z niejwycofywać tylne straże wojskniemieckich.

Po naradzie COK generałKomorowski udał się na spotkaniez generałami Pełczyńskim i Oku-lickim, gdzie przekazał im decy-zję podjętą przez COK.

I na tym, proszę Państwa,kończą się informacje. Do dziś niemożna się dowiedzieć niczegowięcej, jak to, że ci trzej gene-rałowie się spotkali, i że to właśniewtedy generał Komorowski wy-dał rozkaz o rozpoczęciu powsta-nia w dniu następnym, czyli 1 sierp-nia, we wtorek, o godzinie piątejpo południu. Był to rozkaz, za-skakujący wszystkich, wydanywbrew wszystkim poprzednimustaleniom. Wbrew opiniomwszystkich oficerów Sztabu AK.Wbrew wszystkim ważnym fun-kcjonariuszom Rządu na Uchodź-stwie i w Kraju. Rozkaz taki byłzgodny jedynie z poglądamigenerała Okulickiego, generałaPełczyńskiego i grupy oddanychim oficerów.

Jan Matlachowski, autorwydanej w Londynie w roku 1978pracy pod tytułem „Kulisy GenezyPowstania Warszawskiego” suge-rował, bo też nie posiadał konk-retnych informacji, że, na tymzebraniu generałów, generałaKomorowskiego złamano jakimśszantażem. W pracy pana Matla-chowskiego pada nawet podej-rzenie, że przeciwko generałowiKomorowskiemu zadziałała huntawojskowa, powołana przez gene-rała Okulickiego. Faktycznie.

Dzieją się wtedy niesłychanerzeczy, jak choćby to, że DelegatRządu na Kraj znika naraz niewiadomo gdzie, na całe 17 godzin.

Po wojnie żaden z żyjącychgenerałów nie chciał powiedziećo tych wydarzeniach nawet jed-nego słowa. Nie chciano sięprzyznać nawet do czegoś takie-go, jak istnienie COK. Bo tylko COKmógł wtedy wydać rozkaz dopowstania, a rozkaz taki wydał

rzycie Państwo, kto zawiadomiłNiemców o powstaniu.

Niemców zawiadomiły pols-kie kobitki, „chodzące”, jak to sięwtedy mówiło, z niemieckimi SS-manami i żołnierzami Wehr-machtu. W miarę, jak samedowiadywały się o powstaniu,zaczęły wydzwaniać do swoichchłopaków, wołając, że o piątejrozpocznie się powstanie! Żeby,na litość Boską, uważali...

Na miejsca zbiórek nigdzienie dojechali wszyscy zmobi-lizowani żołnierze. Z różnych po-wodów. Często łącznicy nie mogliich znaleźć i zawiadomić o pow-staniu, ale chyba najczęstszympowodem nie zgłoszenia się namobilizację, były przedwczesnewalki z Niemcami, do jakich do-chodziło w różnych punktachWarszawy w trakcie przemiesz-czania się oddziałów, lub prze-wożenia broni, wydobytej z tajnych

nie przydzielono żadnej broni,a mimo to zmuszano go do atakuna Niemców: - „Nasza kompania„Genowefa” miała za zadaniezdobycie koszar żandarmerii natyłach dzisiejszego MinisterstwaKultury. Ale, gdy nasz dowódca,major Ludwik Gawrych („Geno-wefa”) dowiedział się od płk.„Radwana”, że nie będzie prze-widzianego przydziału broni, toodmówił wykonania rozkazu.Zagrożono mu sądem wojen-nym, ale on powiedział, że samgotów jest ponieść wszelką od-powiedzialność, ale nie będzienarażał podwładnych naoczywistą śmierć. Bardzo go za

oddziałowi drogę i wystrzelałwszystkich, co do jednego. Pow-stańcy nie mieli niczego, czym bymogli ten samochód zniszczyć, lubchoćby tylko odgonić. Po umilk-nięciu strzałów, z lotniska wyroilisię Niemcy i dobijali rannych...

Tak było wszędzie, gdzielokalni dowódcy usiłowali ślepowykonywać ataki na obiekty,określone przez dowództwo pow-stania, zanim jeszcze doszło dootwartych walk. Wszędzie te za-dania, nałożone na żołnierzy AK,były przesadne, nieliczące się zrealiami, jakie niosła mobilizacjaoddziałów powstańczych. Zao-patrzenie powstańców w broń –

Samobieżny, ciężki moździerzKarl strzela na Warszawędwutonowymi pociskamikalibru 600 milimetrów

nie COK, a generał Komorowski.Gdyby, więc do wiedzy ogółudostała się informacja o istnie-niu i uprawnieniach COK, jakwtedy wyglądałby rozkaz dopowstania, podpisany jedynieprzez generała Komorowskiego?Ale, czy aby na pewno Komo-rowskiego? Może zbuntowanigenerałowie pokazali jedyniegenerałowi Komorowskiemu„jego” rozkaz o wybuchu powsta-nia? Przestańmy się domyślać. Itak, nic nie wiemy.

Rankiem 1 sierpnia 1944roku, gdy tylko skończyła sięgodzina policyjna, setki łącz-ników ruszyły na miasto, rozno-sząc rozkaz mobilizacji dopowstania. Ilość łączników wciążrosła, aż przekroczyła liczbę 6tysięcy! Trzeba się było spieszyć,bo na piątą po południu wyzna-czono początek polskiego atakuna Niemców. Polacy liczyli nazaskoczenie. Atak na nieprzy-gotowanych Niemców dawałPolakom większą szansę nasukces. Stąd brała się też dośćdziwna godzina szturmu. Go-dzina siedemnasta, największyruch na mieście. Tysiące wra-cających z pracy miały przykryćswym t ł u m e m p o l ską kon -centrację i ułatwić podejściedo obiektów niemieckich, bę-dących celem polskiego ataku.

ALE NIEMCY DOWIEDZIELI SIĘO MAJĄCYM NASTĄPIĆ

POWSTANIU!!Jako pierwsze, bo już o godzi-

nie 16.00, postawiono w pogoto-wie bojowe oddziały SS. O go-dzinie 16.30 niemiecki dowódcagarnizonu warszawskiego ge-nerał Reiner Stahel zarządziłalarm we wszystkich oddziałachtego garnizonu. Niemcy zajęlistanowiska w przygotowanychna takie wydarzenie betono-wych bunkrach przed ważniej-szymi placówkami niemiecki-mi w Warszawie. W strzelnicachpokazały się lufy karabinówmaszynowych. Teraz już tylkoczekano na Polaków. Nie uwie-

magazynów. Tak było na Żolibo-rzu, gdzie Niemcy zaskoczylipowstańców już o godzinie 14.00.

Fatalny stan uzbrojeniaNa koncentrację przychodziło

z reguły około 40–60 % żołnierzyAK. Często oddziały dobierałysobie żołnierzy z ludności oko-licznych ulic, też akowców, aletych, którzy nie zdążyli na swojezbiórki w innych miejscach War-szawy. Wychodziły teraz proble-my, związane z tym, że ArmiaKrajowa była armią konspira-cyjną. Była ona tajna nawet dlaswoich własnych żołnierzy, którzyw czasie okupacji po prostu niemogli znać się nawzajem, niemogli znać swoich dowódców,nie mogli nic wiedzieć o maga-zynach broni i amunicji. Teraznagle wszystko to zostało odtaj-nione i nastąpiła konsternacja.Okazało się, że broni jest tragicz-nie mało! Śmiesznie mało. Możnaby z tego kpić, gdyby nie było tosprawą życia i śmierci. A tu trzebabyło już za chwilę atakowaćNiemców, oczekujących na atakw swoich betonowych bunkrach.

Najlepiej uzbrojone i wyszko-lone oddziały Kedywu w chwilimobilizacji miały około 40%swojego stanu osobowego, czyliokoło 600 ludzi. Na koncentracjębatalionu „Miotła” zgłosiło się, naprzykład, tylko 80 żołnierzy.Uzbrojenie Kedywu na 1 sierpniastanowiło:ręcznych karabinów maszyno-wych - 4 sztukipistolety maszynowe - 200 sztukkarabiny zwykłe - 100 sztukpistolety - 300 sztukgranaty ręczne - 1500 sztukbutelki zapalające - 1000 sztukoraz 4 miny, pewna liczba gra-natów ppanc. i niewielkie ilościmateriałów wybuchowych. Kedyw,to była elita powstania. Gdybyżtak wszędzie było! - A jak mieliinni?

Mówi profesor Wiesław Chrza-nowski, wtedy najmłodszy oficerpowstania, opisujący skrajnyprzypadek, kiedy to oddziałowi

Wybuch pocisku Karla na gmachu Prudentialu

to ceniłem, bo w pierwszejgodzinie Powstania była naj-większa rzeź, dlatego, że wieludowódców ślepo wypełniałosamobójcze rozkazy, takie, jakna przykład atak bez broni nadom akademicki przy pl. Naru-towicza, gdzie były bunkry z ka-rabinami maszynowymi”.

A teraz relacja żołnierza,atakującego ten właśnie domakademicki. W czasie okupacjibyły to koszary dla 350 policjan-tów tak zwanego Szupo (Schutz-polizei): -„Około 60 ludzi zostałouzbrojonych w 1 karabin z 10 po-ciskami, 1 pistolet z 1 magazyn-kiem i trzy granaty. Porucznik„Gustaw” wydał rozkaz zdobyciakoszar na Placu Narutowicza i całata masa ludzi w ogromnej więk-szości nieuzbrojona ruszyła narzeź. Nigdy nie dotarli nawet dopołowy odległości, jaka dzieliłaich od budynku koszar. Zostalizmasakrowani w taki sposób, żew ciągu 2-3 minut Pl. Narutowi-cza, wraz z ulicami do niegodochodzącymi, pokrył się ciałamiponad 300 osób, żołnierzy, ochot-ników z WSOP-u i ludności cywil-nej, jaka się tam znalazła.

Z oddziału, liczącego 60 osób- szumnie nazywanego kompa-nią, zostało 4 osoby. Reszta w og-romnej większości zginęła. Ciała,jakie usiłowali ściągnąć, nieprzypominały nawet sit. To byłykrwawe kawałki mięsa, przemie-szane z odzieżą, bez rąk, nóg,głów, niepodobne do tego, że byłykiedyś istotami ludzkimi”.

Na Okęciu oddziały 7 pułkupiechoty AK „Garłuch” miały ata-kować bardzo silnie obsadzoneprzez Niemców lotnisko. Zadaniebyło bardzo trudne, bo wymaga-ło natarcia w terenie płaskim iodkrytym na dystansie, miejsca-mi, nawet pięciu kilometrów. Broń,jaką otrzymano, wystarczyła jakotako na uzbrojenie zgrupowaniaporucznika „Kuby”, które od razuprzygotowywało się do natarcia.Dowódca pułku, major „Wysocki”,gdy dowiedział się, że to już całabroń, jaką otrzymał, nie na jedenoddział, a na cały pułk, natych-miast odmówił wykonania samo-bójczego ataku na lotnisko i wysłałoficerów, żeby, na litość Boską,zatrzymali niewiedzący o zmianierozkazów oddział „Kuby”. Jednak,zgrupowanie „Kuby” już ruszyłodo ataku. Dostało się w śmiertelnyogień karabinów maszynowychi sprzężonych działek przeciwlot-niczych, ustawionych do strzelaniaw poziomie. Reszty dokonał samo-chód pancerny, który zajechał

było kpiną z ich patriotyzmu i po-święcenia! Oto, jak historyk pod-sumowuje pierwszy dzień powsta-nia warszawskiego: - „Niemieckigarnizon Warszawy poniósłdotkliwe straty krwawe (około 500żołnierzy), lecz pierwszy szturmoddziałów Armii Krajowej odparłz powodzeniem. Pomogły muw tym przechodzące właśnieprzez miasto jednostki pancerne,które z miejsca włączyły się dowalki. Z atakowanych obiektówzdobyto jedynie te drugoplano-we: słabo obsadzone magazynyWaffen SS na Stawkach - gdziejednak nie było broni, szkołę św.Kingi przy Okopowej 55a, Wojsko-wy Instytut Geograficzny, gmachMZK i Prudential w Śródmieściuoraz gmach Dyrekcji Kolejowej naPradze. O wiele dłuższa jest listaobiektów, których nie udało sięopanować...

Krwawy początekdwumiesięcznej walki

Ani jeden większy oddziałwroga nie został zniszczony.Wprawdzie, zdobyto sporo broni,lecz w załamanych atakachutracono parokrotnie więcej.Straty oddziałów atakującychszacuje się na około 2000 za-bitych, co znacznie przekracza50% ich stanów wyjściowych(liczba polskich żołnierzy, zabi-tych w czasie całej bitwy oMonte Cassino wyniosła 924 - Sz.K.). Źle uzbrojone plutony, którew „kilka pistoletów i butelek”rzuciły się na bunkry i koszary,zostały wybite. Z niektórych nieuszedł ani jeden świadek ichklęski. Tak było w al. Szucha, takbyło w szturmie na mosty... Pierw-sze godziny walki pokazałypełne poświęcenia, determi-nacji i bohaterstwa działaniaAK-owskich „dołów”, wspiera-nych masowo przez ludnośćcywilną stolicy...

Zdezorientowani dowódcyoddziałów z Mokotowa, Ochotyi Żoliborza, chcąc uchronić swo-je oddziały przed zagładą(oddziały kompletnie bez broni- Sz. K.), postanowili w nocy z 1 na2.08.1944 r. wyprowadzić częśćoddziałów z miasta”.

Tak zakończył się w Warsza-wie dzień 1 sierpnia 1944 roku,dzień krwawy. Wydawało się, żejest to już koniec powstania i,gdyby komuś wtedy mówiono,że powstanie potrwa jeszczecałe dwa miesiące, nie wiem,czy ktokolwiek by w to uwierzył.

Śródtytuły pochodząod redakcji

29 listopada 1943. Przyjęcie z okazji 69 urodzin Churchillaw ambasadzie brytyjskiej w Teheranie

Page 20: s. 4 WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, KURIER · POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, ... JEST NADZIEJA NA DOM POLSKI, ... mość, że psuje to wizerunek

2031 lipca 2008 * Kurier Galicyjski Dobrowolnie na SybirWOJCIECH GRZELAK

Czasami przyłapuję się natym, że ten las jest mi dziwniebliski, jakbym znał go od zaw-sze. Napotykam nieoczekiwaniemiejsca bardzo swojskie, prze-chowane w pamięci z lat dzie-cinnych – takie przynajmniejmam wrażenie. A przecieżnigdy wcześniej tutaj nie byłem.Może po prostu sam chcę pod-świadomie oswoić ten zakątekplanety, aby nie czuć się w nimobco? Miejscowi myśliwi, kiedywyruszają na łowy, starają sięzyskać przychylność przyrody,przebłagać ją, okazać pokorę.Tak, aby zostali przez nią zaak-ceptowani, aby stali się jejczęścią. Wtedy uważają, że sąbezpieczni.

Dobrowolnie na SybirDo Nowosybirska przyjecha-

łem po raz pierwszy w 2002 roku,jako uczestnik programu wy-miany naukowej. Zajmowałemsię helmintami, pasożytami,występującymi u drapieżników.

Przez pierwsze dwa tygodniew ogóle nie opuszczałem mias-ta; rzadko wyściubiałem nosnawet z instytutu, a właściwiez weterynaryjnego prosektorium.Dzień w dzień otwierałem prze-wody pokarmowe wilków i wyj-mowałem z nich rozmaite roba-ki – nie jest to może dla kogośpostronnego zajęcie zbyt pocią-gające, ale wówczas wiązałemz nim swoją karierę naukową,a więc, plany na przyszłość, nacałe życie. Raz, przypadkowo,zaproszono mnie na obserwacjęsyberyjskich wilków w ich natu-ralnym środowisku. Wtedy zoba-czyłem prawdziwą tajgę.

Decyzję podjąłem bardzoszybko. Mniej było w niej prze-myśleń, znacznie więcej emocji.No, może poczułem jakiś zew,zagrała romantyka, tląca sięprzecież w każdym z nas, albopo prostu – chciałem się spraw-dzić. Poza uczelnią nic mniew Polsce nie trzymało. Rodzina,gdy obwieściłem jej moje posta-nowienie, uznała, że straciłemrozum. Ci, z którymi rozmawia-łem w kraju na ten temat, nie-kiedy popierali mój zamiar,częściej jednak otwarcie lubukradkiem pukali się w głowę.Później, aby uzasadnić swójwybór, ułożyłem taki limeryk:Tak, mieszkam na Sybirze.Znajomi mówią: „Ty świrze!”Ale można wytrzymać:Zima tu – to jest zima!Choć poza tym nie pachnieParyżem...

Podczas pierwszej zimy naSyberii pracowałem w niewiel-kiej kooperatywie, zajmującejsię pozyskiwaniem skórek soboli,

POD PRĄDpotem zatrudniłem się na far-mie jeleni, których poroże jestcennym surowcem farmace-utycznym. Sybiracy także śmialisię ze mnie: „Kto może, to stądwyjeżdża, a ty co – pod prąd?”Rzeczywiście, życie na syberyj-skiej prowincji wymaga hartu.Zapóźnienie cywilizacyjnie jesttu wielkie; ten, kto przywykł dowygód, nie ma lekko: zamiastkaloryferów – bielony piec, za-miast mikrofalówki – płyta z fa-jerkami, w miejsce kurka nadumywalką – studnia lub w naj-lepszym razie pompa, toaleta napodwórku, itd. Oczywiście bywa-ją też mieszkania luksusowe,takie z klimatyzacją oraz wszyst-kimi zachodnimi urządzeniami,dla wybrańców, których w spo-łeczeństwie rosyjskim jest nie-wielu, ale ja zaczynałem oddrewnianej chaty, przekrzywionejjak stary walonek - w takich

warunkach żyje przytłaczającawiększość Sybiraków. Rosja jestkrajem wyjątkowych kontrastów:tu i ówdzie w oczy kłuje luksus,nawet zbytek, ale o wiele więcejjest ubóstwa, niekiedy wynikają-cego nie tylko z przyczyn ściśleekonomicznych, lecz spowodo-wanego marazmem, pasywnoś-cią ludzi, przyzwyczajonych dotego, że decyduje za nich wła-

dza. A ta myśli przede wszystkimo sobie. Niechlujstwo jest naporządku dziennym. Gdy zajmo-wałem się ścinką jelenichrogów, w baraku były tylkozapluskwione materace i wielkikolorowy telewizor z anteną sa-telitarną, ustawiony na cegłach.

Nosił wilk...Kiedyś, było to w ostatni

dzień roku, miałem taką przy-godę: polowaliśmy na łosie.Łowy były udane, zdobycz niemieściła się w uazie. Moi towa-rzysze odjechali z czterema

sztukami, a ja zostałem pośrod-ku tajgi, sam jeden. Od najbliż-szej chaty, zresztą o tej porze niezamieszkałej, dzieliło mnieponad czterdzieści kilometrów.W płytkiej kotlince obieliłemi wypatroszyłem dwa pozostałełosie, odrzuciłem kopyta orazwnętrzności, które natychmiast

zwabiły kilka wron. Z szaregonieba prószyło, od czasu doczasu zrywała się lekka zadym-ka, ale na szczęście wiatr szybkoustawał. Grudniowy dzień szyb-ko dobiegł końca. W pobliżuzawył wilk, potem drugi i trzeci.Na skraju polany pojawiły sięszare cienie. Zrozumiałem wte-dy sens rosyjskiego powiedze-nia „i strasznie, i śmiesznie”.Dotąd to ja interesowałem sięwilkami, teraz one zaintereso-wały się mną. Sasza i Żeniawciąż nie wracali, podsycałemwątłe ognisko, czym tylko siędało, a nie było wiele opałuw moim grajdołku, do brzegówktórego ostrożnie już podkradałsię najśmielszy basior. Miałemnóż, jako jedyną broń, bo sztu-cery zostały w gaziku. Pomyśla-łem: „Co ja tu robię? Mogłemprzecież spokojnie kroić swojerobaczki i porównywać je podmikroskopem gdzieś w zaciszuwarszawskiej pracowni, a terazprzygotowywać się do Sylwestra,spędzanego w pubie z przyja-

ciółmi. Tymczasem siedzę w głu-chym lesie, w samym sercu Azji,oko w oko z watahą ałtajskichwilków, ostrzących na mnie kły”.Moi kompani, którzy wreszcienadjechali dobrą godzinę pozapadnięciu zmroku (uaz od-mówił posłuszeństwa, na szczęś-cie poradzili sobie z awarią),opowiadali, że widzieli w świetlereflektorów, jak z polany czmych-nęła, co najmniej, piątka wiel-kich bestii. Ostatecznie zdążyliśmywszyscy wrócić przed północądo osady, poszliśmy spotykaćnowy rok ze znajomymi, był

szampan i coś tam jeszcze, aletego Sylwestra, którego rozpo-cząłem z duszą na ramieniu, niezapomnę nigdy.

Sieć wujka WasiSyberia pociągała mnie

chyba zawsze, bo odkąd pamię-tam, stale obecna była w na-szym domu. Dziadek mojejbabki traf ił do Irkucka poPowstaniu Styczniowym. Mójdziadek, wywieziony z Grodzień-szczyzny w 1940 roku, spędziłsiedem lat w Kazachstanie. Na

wschodzie pozostał jego przy-rodni brat, który trafił do koł-chozu pod Krasnojarskiem i tamosiadł na stałe. Przysyłał listy porosyjsku, bo los sprawił, że cał-kiem się zruszczył („obrusiałem”- pisał do nas), ale o swoichkorzeniach nie zapomniał. Mó-wiliśmy o nim „wujek Wasia”.W 1991 roku ojciec zaprosił go do

Polski, dziadek wtedy już nie żył.Na peronie w Warszawie pozna-liśmy wujka Wasię od razu:Sybirak prawdziwy, jak z rysun-kowego żartu – w wielkiej czapiez futra zająca, broda niczymłopata, na plecach worek; nawetfufajkę ze sobą zabrał do Europyna wszelki wypadek, choć byłakurat maj. Przywiózł nam su-szone ryby, pomidory w wielkichsłojach, trochę cebuli. Był dwatygodnie, ale nie mógł sobiemiejsca znaleźć w domu. Pew-nego dnia wyszedł na godzinęi przytaszczył dwie solidne

brzózki, już z gałęzi ogołocone.Porąbał je na podwórku, polanapięknie ułożył pod szopą. Ojciec,kiedy wrócił z pracy, złapał sięza głowę. Za samowolną wycinkęwlepiają u nas mandaty, tłuma-czył wujkowi Wasi. Nasz gośćz Syberii zdziwił się, zafrasował,długo nad czymś rozmyślał,a potem spytał: „A sieć?”„Cosieć?” – ojciec nie od razu siępołapał. „Chcesz, sieć ci uplotę,bo widzę, że rybak jesteś” –wujek Wasia wskazał na spin-ning w kącie. „Przyda ci się,rybek sobie nałapiesz. A ja tobieza gościnę chcę się odwdzię-czyć”. „Dobra – ojciec machnąłręką – niech będzie już sieć”.W życiu siecią nie łowił, bo w na-szej okolicy nawet nie byłogdzie, ale pewnie pomyślał, żeto mniejszy kłopot, przynajmniejWasia w mieszkaniu będziesiedział. Następnego dnia, jakwróciłem ze szkoły, zastałemwujka przy robocie. Mieliśmywtedy komplet mebli na wysokipołysk, takich politurowanych.Wasia powbijał w nie chybaponad setkę gwoździ, żebyumocować osnowę sieci. W me-blościankę, w drzwi szafy, w stół,nawet w stolik pod telewizor.Tam, gdzie tkwiły gwoździe,lakier odprysnął i popękał,porobiły się takie białe kółeczka.Mama o mało wtedy zawału niedostała.

Z mieszkańcami Syberii ro-zumiem się dość dobrze: Sybirak

to trochę inny gatunek Rosja-nina, poza tym są tu aborygeni,to zupełnie inna kultura, od-mienne zwyczaje, silny kultprzodków i natury. Różnice men-talnościowe trochę zawadzają,ale jakoś sobie z tym radzę.Sybiracy są bezpośredni, co by-wa czasem męczące dla przy-bysza z Zachodu, nieco naiwni,jednak, w większości wypadkówmożna na nich polegać. Ci,z którymi przede wszystkimobcuję, nie zatracili jeszczecechy, która w naszym kręgukulturowym obwarowana jest

Page 21: s. 4 WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, KURIER · POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, ... JEST NADZIEJA NA DOM POLSKI, ... mość, że psuje to wizerunek

21Kurier Galicyjski * 31 lipca 2008

konwenansami, a na dodatekobecnie szybko zanika. Nazwał-bym ją spontaniczną towarzys-kością. Tu wpada się do sąsiadao pierwszej w nocy tylko dlatego,że pali się u niego światło, takawizyta zaś może łatwo prze-kształcić się w przyjęcie z tań-

cami, w którym weźmie udziałpołowa sąsiadów.

Między minionym i przyszłymCzy jestem emigrantem?

Pewnie tak, choć nietypowym.Emigracja wydaje mi się ważnymdoświadczeniem w życiu człowie-ka: to jak przecięcie pępowiny.Emigrant przypomina dziecko,które stawia pierwsze nieporad-ne kroki. Jest wtedy strach, alei ciekawość nowego. Świat doprzodu zawsze popychali pio-nierzy: to oni rzucali wyzwanienieznanemu, podczas, gdy inniwoleli zostać w domu.

Chyba zaczynam się wy-mądrzać. Ale w oddaleniu odojczyzny człowiek naprawdę dużorozmyśla. Zwłaszcza w takich„okolicznościach przyrody”, jakiesą tutaj: rytm tajgi, przestrzeniestepów, ogromne odległości,w ogóle tempo życia – to wszyst-ko skłania ku refleksjom, ku za-stanawianiu się nad sobą, nadsensem spraw wielkich i tychmniejszych. Spojrzenie na Polskęod wschodu, w dodatku z takznacznego dystansu, pozwalawyciągnąć ciekawe wnioski,między innymi takie, że olbrzy-mie i niepowtarzalne szansetracimy nie tylko z przyczynzewnętrznych, na które niemamy wpływu, ale również nawłasne życzenie.

Norwid pisał o ojczyźnie jakowielkim obowiązku. Myślę, żeemigracja, to także obowiązek,czasami być może jeszcze trud-niejszy do wypełnienia. Jest też

powinność wobec tych rodaków,którzy byli tu wcześniej. Ich kościspoczywają w syberyjskiej ziemi.Pobyt na Syberii to dla mnieciągłe zadziwienie, bo wciążokazuje się, jak mało wiemo miejscu, w którym postanowi-łem żyć. Odkrywam zapomniane

polskie mogiły, grzebię się w ar-chiwach, do których nikt niesięga. Czuję się do pewnegostopnia strażnikiem tej prze-szłości, odpowiedzialnym równieżza to, aby przetrwała ona wludzkiej pamięci. Dlatego po-magam potomkom dawnychpolskich zesłańców i przesied-leńców w ich kontaktach z daw-

ną ojczyzną. Niekiedy wymagato różnych wyrzeczeń, trzebanajzwyczajniej sięgnąć do kie-szeni. Ale, kto powiedział, żeemigruje się tylko dla pieniędzy?

Do Anglii i Irlandii wyjechałodwa miliony Polaków, a ja tutaj,na terytorium tej samej wiel-kości, co te oba państwa, jestemna stałe sam jeden z polskimpaszportem. To stwarza poczu-cie pewnego komfortu: wszystko

stoi przede mną otworem. Kij majednak dwa końce. Tu jest się nacenzurowanym, u siebie zlewamsię z tłem, tutaj odcinam się odniego bardzo wyraźnie. Mamtakie marzenie: chcę rozkręcićwłasną firmę, zacząłem jużtrochę handlować z Polską. Stolat temu Polacy faktycznie trzęśliSyberią – na nich opierała sięniemal cała gospodarka, do-chodzili do wielkich fortun. Otym, zwłaszcza dziś, warto pa-miętać, tymczasem etos ten jestu nas szerzej nieznany. Kiedyjadę przez Syberię, na billbo-ardach widzę reklamy firmniemieckich, japońskich, nawetczeskich. Polskich brak. A właś-nie, aktywność polskich przed-siębiorców na tym obszarzemogłaby poprawić położeniesyberyjskich Polaków i w ogólestworzyć im jakieś perspektywy.

Jest wszak także druga stro-na medalu. Rozmiar wolnościw Rosji – i tak niezbyt duży –znacząco się skurczył w ciągukilku ostatnich lat. Regularnewezwania do Federalnej SłużbyBezpieczeństwa najpierw mniebawiły, potem nużyły, a terazirytują. Wiem, że wzbudzam po-dejrzliwość, u Rosjan w stosunkudo cudzoziemców tradycyjną,wyłamuję się ze schematów,

spać nie daję prowincjonalnymfunkcjonariuszom, którzy zacho-dzą w głowę, czego tu właściwieszukam? Rosja, bowiem chcebyć pierwsza w świecie podkażdym względem, ale niewielujej obywateli wierzy, że możnabez przymusu porzucić dostat-nie życie w Europie po to, abyużerać się z Syberią. Raz tylkopewien poczciwiec zapytał mnie,gdyśmy wspólnie oglądali

program telewizyjny o zalewa-jących Federację Rosyjską imi-grantach z dawnych republiksowieckich: „Co, u was też już niedało się żyć?”

* * *Bywa, że temperatura spada

poniżej minus pięćdziesięciustopni Celsjusza. Świat przybiera

wówczas taki dziwny liliowyodcień. Pokrycie skafandratrzeszczy głośno przy najdrob-niejszym ruchu, mróz momental-nie ścina oddech. W zmarzłejparze iskrzą się maleńkiekryształki: wygląda to tak, jakbyunosiły się w małym obłoczkudrobiny lśniącej folii. Tubylcymówią na to „szept gwiazd”.

Latem z kolei, krótkim, leczniezwykle upalnym, żywicznyaromat sosen nadpływa ciężkąchmurą znad lasu. Wielkie cze-redy słowików płoszą wszelkisen. Nad potop różnobarwnychkwiatów wybijają się majesta-

tyczne, dwumetrowe dziewanny.Pławiąca się w straszliwymgorącu łąka roztacza tumanią-ce zapachy: powietrze aż gęstejest od eterycznych olejków,unoszących się nad niską trawąrozedrganą mgiełką.

Życie tu, rozumiane w naj-szerszym biologicznym tego

słowa znaczeniu, ma smak wy-razisty, głębszy, przypominapajdę domowego chleba. Poru-sza jakieś zapomniane strunyw duszy, działa na te nerwy,które znieczuliła pogoń, zawszeobecna w dniu powszednimczłowieka współczesnego.

Ale nie można, chyba nawetnie wolno, tak całkiem oderwać

się, zapomnieć: wskazówkizegarka, których nigdy nie prze-stawiam, pokazują polski czas –kiedy tu rozpoczynam kolejnydzień, nad Wisłą właśnie mijapółnoc.

Halina Pługator tekstzdjęcie: kadr z filmu„Kostka do gry”

Instytut Polski w Kijowie poraz pierwszy uczestniczył w XVIMiędzynarodowym FestiwaluFilmów dla Dzieci „Artek”, którytradycyjnie odbywał się wJałcie od 3 do 11 lipca. W okre-sie swego istnienia festiwalprzekształcił się w działalnośćkulturalno-edukacyjną, mają-cą dużą skalę. Na impreziezasiada nigdzie nie spotykane,największe na świecie JuryDziecięce. W poprzednich la-tach nagrody festiwalu otrzy-mały filmy z Wielkiej Brytanii,Włoch, Niemiec, Ukrainy, Ho-landii, Rosji, Finlandii i Szwecji.

W trakcie Dni Filmu Pol-skiego zaprezentowano film„Kostka do gry” (reżyser – And-

Film polski dla dzieci z całego świata

rzej Maleszka, 2003 r.) oraz dwafilmy animowane: „Mokra ba-jeczka” (reżyser Wojciech Gar-

łowski, 2006 r.) i „Gdzie siępodział Nowy Rok?” (reżysero-wie – Janusz Marcina i Robert

Turło, 2006 r.). W „Kostce do gry”przedstawiono historię dwuchłopców, którzy mają w rękuczarodziejską kostkę do gry.Od tego, ile „oczek” wypadnie,zależy dalszy los maluchów.Z pomocą czarodziejskiegoprzedmiotu dzieci próbujązmienić nie tylko swoje życie,ale cały świat.

Podstawą scenariusza fil-mu animowanego „Mokra ba-jeczka” są motywy dawnegopolskiego zwyczaju polewaniasię wodą w „lany poniedzia-łek.” Film opowiada o przygo-dach sześcioletniego Jasia. Wtrakcie święta zostaje on uwię-ziony przez Wodownika. Tenwymyśla najróżniejsze zada-

nia, by jak najdłużej zatrzymaćswego więźnia.

Scenariusz filmu animowa-nego „Gdzie się podział NowyRok?” został napisany w styluhistorii o Jamesie Bondzie. Tohistoria o przygodach BrygadyŻądło. W przeddzień NowegoRoku w wiadomościach telewi-zyjnych podana została infor-macja, że Nowy Rok zniknął,nie wiadomo, gdzie i obchodyzostały odwołane. Okazało się,Nowy Rok zabłądził opodaldomu Kowalskich. Troje dzieciz tej rodziny wyrusza, by goszukać, a pomaga im w tymdziadek.

KGKGKGKGKG

WOJCIECH GRZELAK, ur. 1961 r. we Wrocławiu, od 2000 roku przebywana Zachodniej Syberii, gdzie pracuje jako wykładowca akade-micki. Interesuje się także syberyjską Polonią. Publikuje w prasiepolskiej i polonijnej, a także rosyjskiej i amerykańskiej. Laureatróżnych wyróżnień w Polsce i Rosji, w 2005 roku uzyskał tytuł „Amba-sadora Polski”, a w 2007 pierwszą nagrodę w konkursie dzienni-karzy polonijnych. Autor kilku książek, m.in. – zbioru reportaży„Szamani, mumie, ałmysy” i „Rosja bez złudzeń”.

KGKGKGKGKG

Page 22: s. 4 WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, KURIER · POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, ... JEST NADZIEJA NA DOM POLSKI, ... mość, że psuje to wizerunek

22 O tym i owym31 lipca 2008 * Kurier Galicyjski

REKLAMA KOMERCYJNAOgłoszenia niekomercyjne,po uzgodnieniu z redakcją, mogąbyć drukowane nieodpłatnie

ВНУТРIШНI СТОРІНКИSTRONY WEWNĘTRZNE

ВНУТРIШНI СТОРІНКИSTRONY WEWNĘTRZNE

OСTAHHЯ СТОРІНКASTRONA OSTATNIA

ПЕРША СТОРІНКАPIERWSZA STRONA

1 см2................ 8,5 грн.

повноколірнийpełny kolor

1 cm 2.............. 8,5 grn.1 см2................ 6 грн.

повноколірнийpełny kolor

1 cm 2.............. 6 grn.1 см2................ 4,5 грн.

чорно�біліczarno�białe

1 cm 2.............. 4,5 grn.1 см2................ 7,5 грн.

повноколірнийpełny kolor

1 cm 2.............. 7,5 grn.

PRACA W POLSCEAgencja Pracy w Polscepilnie poszukuje na bardzo dobrych warunkach:lekarzy stomatologów, protetyków, wiertaczy(tzw. burowi roboty), drukarzy (offset) oraz kandydatóww innych zawodach.Zgłoszenia telefoniczne:w Polsce: +48713422824,na Ukrainie: 80509139062,

80967815123lub pocztą elektroniczną: info@bcj�konsalting.euoraz inwestycje@bcj�konsalting.eu

Na zlecenie naszych klientów umieszczamyrównież ogłoszenia w prasie ukraińskiej

R E K L A M A K O M E R C Y J N A

KONSULAT GENERALNYRZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

WE LWOWIEKonsul Generalny, sprawy prawne,

opieki konsularnejSprawy obywatelskie i repatriacji

Każdy czwartek od godz. 10.00 do 14.00(po uprzednim telefonicznym uzgodnieniu terminu)

Sprawy paszportoweKażdy poniedziałek i piątek od godz. 10.00 do 14.00

ul. Kociubińskiego 11a / 3, 79011 Lwówsprawy kultury, nauki oraz wypłaty rent

Sprawy paszportowe, obywatelstwa i repatriacjiul. Kociubińskiego 11a /1, 79011 Lwów

tel.: (+380 322) 2601000tel.: (+380 32) 2600855fax: (+380 32) 2602938

e�mail: [email protected] internetowy: www.konsulat.lviv.ua

Sprawy wizoweul. Iwana Franki 110, 79011 Lwów

tel. (+380 32) 2970861, 2970862, 2970863, 2970864,fax (+380 322) 760974

e�mail: [email protected] internetowy: www.konsulat.lviv.ua

W interwencyjnych przypadkach(np. zagubienie paszportu przez obywatela polskiego)

należy się zgłaszać:ul. Kociubińskiego 11a / 1

(w dni robocze od godz.8.30 do godz.16.30)lub do konsula dyżurnego

ul. Iwana Franki 110 (soboty, niedziele, święta)

ul. Smiływych, 5 (boczna ul. Sacharowa)od 28 marca (sprawy związane z Kartą Polaka

oraz dział wizowy)tel.: (+380 32) 2352160

KOMUNIKATKONSULATUGENERALNEGORP WE LWOWIEW dniu 01.08.2008 r. Konsulat Generalny RPwe Lwowie uruchamia dodatkowepomieszczenia przy ul. Smiływych 5we Lwowie, z przeznaczeniem na działwizowy placówki.Zaznaczamy, iż w obydwu budynkach: obecnie zajmowa-nym na ul. Iwana Franki 110 oraz nowym na ul. Smiływychrównolegle będzie dobywał się proces wizowy.Dział wizowy na ul. Iwana Franki, 110 będzie przyjmowałjedynie ankiety na wizy do pracy.Dział wizowy na ul Smiływch, 5 będzie przyjmował osoby,aplikujące o wszystkie pozostałe rodzaje wiz.W obydwu działach wnioski wizowe przyjmowane będąw systemie tzw. „żywej kolejki” (bez zapisów)Osoby uprzednio zapisane przez Internet na sierpień iwrzesień br. - przyjmowane będą w dany dzień zgodniez kolejnością numeru na potwierdzeniu rejestracji.

Zmiana harmonogramu pracy działu wizowegoW związku z uruchomieniem dodatkowego pomieszczeniaprzy ul. Smiływych, 5 we Lwowie z dniem 01. sierpnia br.zmianie ulegają godziny przyjęć dokumentów i wydawaniazawizowanych paszportów.Czas pracy urzędu 8.30 - 16.30Przyjęcia dokumentów 8.45 - 12.00Wydawanie paszportów 13.00 - 16.00

www.konsulat.lviv.ua

HUMORŻYDÓWGALICYJSKICHWG HORACEGO SAFRINA

Dwóch uczniów rabinackichdyskutuje:- Powiedz mi, Jonasz, co byś wo-lał mieć – sześć córek czy sześćmilionów?- Co za głupie pytanie! Natu-ralnie, sześć milionów.- Fałszywe rozumowanie. Gdybyśmiał sześć milionów, to chciał-byś mieć więcej, lecz gdybyśmiał sześć córek, to już na pew-no, nie chciałbyś mieć więcej.***Ojciec uczonego młodzieńcaprzechwala się przed sąsia-dami:- Mój syn poślubił bogatą dziew-czynę.- Przecież ona nie ma ani groszaposagu?!- To prawda. Ale, widzicie, Tal-mud poucza nas, że dobru żonato połowa majątku, i Talmudpoucza, że piękna żona to teżpołowa majątku. A zatem, dokupy biorąc – to cały majątek.***Szadchen swata młodzieńcowiposażną pannę. Młodzieniecwzbrania się:- Przecież ona jest na pół ślepa!- I to ty uważasz za wadę? Po-myśl tylko – nie będziesz musiałniczego przed nią ukrywać.- Ale ona jest prawie głucha!- Pomyśl tylko – ona nie usłyszytwoich przekleństw...- Kuleje na jedną nogę!- Tylko pomyśl – ona nie będzieza tobą chodzić krok w krok...- No i ma garb!- Oj, młody człowieku, bądźżesprawiedliwy! Przecież jakąśjedną wadę to ona może mieć!

AFORYZMY GREKÓWSolon* Przyjaciół nie pozyskuj lekko-myślnie, a tych, których pozyska-łeś, lekkomyślnie nie porzucaj.* Ten może rządzić innymi, ktopotrafi kierować sobą.* Miej zawsze przed oczamikoniec swego życia.* Prawda jest pośrodku.* Spisałem prawa dla ludzi dob-rych i złych, nie kierując się niczyimżyczeniem.* Niczego zanadto!* Bezczynność jest matką wszel-kiego zła.Safona* Uroda cieszy tylko oczy, dobroćjest wartością trwałą.* Kiedy gniew zawładnie tobą,trzymaj język za zębami.

* Nawet groźnym bogom nierazłzawią oczy.* Bogowie wiedza: śmierć jestnieszczęściem. Inaczej chętnieumieraliby sami.* Nie wszystko w życiu możnazdobyć. Trzeba raczej wybierać.* Złoto potrafi zbałamucić na-wet uczciwego człowieka.* Przyjaźń jest subtelną rozkosząszlachetnych dusz.* I czarne włosy posiwieją.* Złym sąsiadem - bogactwo bezdobroci. Kto jedno i drugie po-siada, do szczęśliwych należy.* Dobrych ludzi nikt nie zapomina.* Nawet delikatna dziewczynakwiaty ścina.* Złoto nie śniedzieje.

KGKGKGKGKG

PODZIĘKOWANIESerdecznie dziękuję wszyst-kim Ofiarodawcom, którzydotychczas okazali mi wspar-cie, wpłacając pieniądze nakonto Fundacji „Pomoc Pola-kom na Wschodzie”. Nadalproszę o wsparcie i modlitwę...

Z wyrazami szacunkuSwietłana Łaszina

KĄCIK DWOJGA SERCRodowita lwowianka, lat 65,pobożna samotna wdowa,pozna porządnego samot-nego pobożnego Pana, któ-remu ciężko jest żyć samemui chciałby w ciszy i spokojudożyć swego wieku.

Kontakt: +380955069211lub: 0-0380243-78-21

Page 23: s. 4 WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, KURIER · POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, ... JEST NADZIEJA NA DOM POLSKI, ... mość, że psuje to wizerunek

23Kurier Galicyjski * 31 lipca 2008

Czas warszawski07.00 - 07.59 SAT09.00 - 09.59 SAT12.30 - 12.59 mkHz 31.769445 41.187285 SAT17.30 - 18.29 mkHz 48.856140 SAT23.00 - 23.59 mkHz 49.58605031.059660 SAT00.00 - 00.59 SATSAT - program Polskiego Radiadla Zagranicy rozpowszechnianyjest w systemie DVB przezsatelitê HOT BIRD, pozycja orbitalna13ºE, czêstotliwoœæodbiorcza 10,892 Ghz, polaryzacjapozioma (H) FEC,SR 27500, Audio PID 119.

Audycje Polskiego Radiadla Zagranicy emitowane s¹przez platformê cyfrow¹ Cyfra+Ukraina - Lwów – Radio Niezale¿nistUKF 106,7 MHz - Winnica - RadioTAK 103,7 FM - Chmielnicki - RadioPodilla Center 104,6 FM- Równe -Radio Kraj 68,2 FM- ¯ytomierz –Radio ¯ytomyrska Chwyla 71,1 FMi 103,4 FM - Dibrowica - RadioMelodia 105,3 FM

POLSKIERADIO PRZEZSATELITĘ

JAK SŁUCHAĆPOLSKICH AUDYCJINA UKRAINIE

Audycjeo Polakachna Ukrainiew Radiu OpoleKliknij: http://www.radio.opole.pl/moduly/akcje/ukraina/Do poprawnego odtworzeniaaudycji polecamy programWinAmp. Do pobrania ze stronywww.winamp.com.Klikaj¹cna http://www.radio.opole.pl/moduly/akcje/ukraina,/ mo¿napos³uchaæ o osobach, zwi¹zanychze Stanis³awowem

Parafia rzymskokatolickaśw. Mikołaja

Archidiecezja lwowskaobrządku łacińskiego

ul. Jasna, 2 81220 Bóbrka,rejon przemyślański,

obwód lwowski, UkrainaTel./fax.+380(3263) 41895

e�mail:[email protected],

[email protected]

Księża salezjanie, pracującyw parafii rzymskokatolickiej św.Mikołaja w Bóbrce kołoLwowa, chcieliby pomóc w od�nowieniu więzi Rodaków, po�chodzących z Kresów Wschod�nich i zapraszają wszystkich doodwiedzenia ich Macierzy.

W domu parafialnym, znaj�dującym się w odległości 23 kmod Lwowa, stworzono godnewarunki do przyjęcia grupy,liczącej do 50 osób. Jesteśmyw stanie pomóc w skontak�towaniu się grupy z fachowymiprzewodnikami po Lwowie iokolicach. Ze swej stronyzapewniamy opiekę duchowąi czekamy na przyjazd MiłychGości.

Z pamięcią modlitewnąks. Marian Kuc SDB,

proboszcz parafii

ZAPROSZENIEgalicyjskiKURIER

«КУР’ЄР ГАЛІЦИЙСКИЙ»REDAKCJA:Skrytka pocztowa (a/c) nr 80Iwano�Frankiwsk 76000,абонентська скринька №80siedziba gazety:Iwano�Frankiwsk 76002ul. Iwasiuka 60,Івано�Франківськвул. Івасюка 60tel. redakcji w Stanisławowie:+38 (0342) 71�38�66tel./faks redakcji we Lwowie:+38 (032) 261�00�54e�mail: [email protected] bankowe w Polsce:(w PLN) złotychBank Zachodni WBK S.A.PL 92 1090 1014 0000 0001 09290990konto bankowe na Ukrainie:WAT „Raiffeisen Bank AWAL”IF OD APPB MFO 336462r/r 260086283ВАТ «Райффайзен Банк Аваль»ІФОД АППБ МФО 336462 р/р260086283Świadectwo rejestracji SeriaKW nr 12639�1523 Rwydane 14.05.2007Свідоцтво про державнуреєстрацію Серія КВ№ 12639�1523 Рвід 14.05.2007 р.Założyciel i wydawca:Mirosław RowickiЗасновник і видавецьМ. М. Ровіцкі

Skład redakcji:redaktor naczelny: Marcin [email protected]ł literacki, korekta i tłuma�czenia: Irena [email protected]ł fotoreportażu oraz działgrafiki komputerowej:Maria Basza [email protected]ł kulturalno – historyczny:Jurij Smirnowdział reportażu i informacjiregionalnej: Konstanty [email protected] Halina Pługator

Stale współpracują:Szymon Kazimierski, Piotr Jan�czarek, Tadeusz Olszański,Tadeusz Kurlus, Jacek Borzęcki,Renata Klęczańska, HelenaGołąb, Maciej Dęboróg�Bylczyński,Wojciech Krysiński Władys�ława Dobosiewicz, Julia Tomczak,Natalia Kostyk, Olga Ciwkacz,Dmytro Antoniuk, ElżbietaLewak, Eustachy Bielecki i inni.

Drukujemy również tekstyautorów, z którymi się niezgadzamy!Pismo wspierane przez Senat RPza pośrednictwem FundacjiPomoc Polakom na WschodzieZa treść reklam, ogłoszeń i oświad�czeń redakcja nie ponosi odpo�wiedzialności, nie zamówionychrękopisów nie zwraca i pozosta�wia sobie prawo do skrótów.ТзОВ Видавничий Дім «МолодаГаличина»Indeks na prenumeratę 98780Індекс передплати 98780Газета виходить 2 рази на місяць

Lwowska Fala na antenie Radia KatowiceCo tydzień, w każdą niedzielę o godzinie 10:10 (czasupolskiego) na antenie Polskiego Radia w Katowicach gościLwowska Fala, prowadzona przez panią Danutę Skalską.Poniżej lista nadajników i częstotliwości Polskiego Radia wKatowicach: Bielsko�Biała – 103 FM; Częstochowa – 98.4 FM;Katowice 102.2 FM; Rybnik 97 FM. Poza tym, możliwy jestodbiór audycji poprzez Internet, bezpośrednio ze stronyinternetowej PR w Katowicach w trakcie emisji, tj. w niedzielęo godz. 10.10 czasu polskiego. Adres strony:http://www.prk.pl. Audycje do odsłuchu są na stroniewww.kresowianie.com.

Radio Lublin na 103,2 i 99,6 MHz słychać bardzo dobrze ażpo Lwów (we Lwowie już nie).

Polskie Radio Warszawa I � na falach długich 225 kHz

Polskie Radio LwówZachęcamy też wszystkich do słuchania Polskiego RadiaLwów (ze Lwowa) w każdą sobotę od godz. 8.00 do godz.12.00 (czasu polskiego) oraz w niedzielę od godz. 18.15 do20.15 na fali: http://www.radio�n.com/eng/OnAir/onair.htm.W eterze program jest nadawany na fali 106,7 FM (Radio„Nezałeżnist”) i jest dobrze słyszalny w promieniu 100 km odLwowa.

Radio Polonia (godz. 19.15 – czasu miejscowego)� Lwów – Radio Niezależnist UKF 106,7 MH� Winnica – Radio TAK 103,7 FM� Chmielnicki – Radio Podilla Center 104,6 FM� Równe � Radio Kraj 68,2 FM� Żytomierz – Radio Żytomyrśka Chwyla 71,1 FM i 103,4 FM

Radio Maryja: Chełm 102,8; Hrubieszów 95,8; Lubaczów102,3; Przemyśl 105,1; Ustrzyki Dolne 94,5Włodawa 104,5; Rzeszów UKF 104, 5

GORĄCY SIERPIEŃW DOMU SPOTKAŃ Z HISTORIĄDom Spotkań z Historią, ul. Karowa 20, Warszawa;czynny: wt–pt: 10.00–18.00, sob.–niedz. 11.00–17.00.

Na wszystkie imprezy WSTĘP WOLNYKALENDARIUM IMPREZ - SIERPIEŃ 2008

do 30 września - Świat Kresów. Z kolekcji Tomasza Kuby KozłowskiegoMiejsce: skwer u zbiegu Karowej i Krakowskiego Przedmieścia i siedzi-ba DSH (ekspozycja w DSH do 25 sierpnia).2-3 sierpnia (sob.-niedz.), godz. 12.00 i 17.00 – spacer po wystawie ŚwiatKresów. Z kolekcji Tomasza Kuby Kozłowskiego z autorem ekspozycji8 sierpnia (piątek), godz. 18.00 – Kino kresowe. Pokaz filmu dokumen-talnego Lwów tam i u mnie w reż. Jerzego Janickiego i Józefa Gębskiego.9-10 sierpnia (sob.-niedz.), godz. 12.00 i 17.00 – spacer po wystawie ŚwiatKresów. Z kolekcji Tomasza Kuby Kozłowskiego z autorem ekspozycji14 sierpnia (wtorek), godz. 18.00 – Powstanie Warszawskie w niemiec-kich zdjęciach lotniczych – w cyklu „Tajemnice zdjęć Warszawy”.Prowadzi Zygmunt Walkowski.20 sierpnia (środa), godz. 18.00 – Biwak na Kresach. Wśród sokołów,harcerzy, strzelców i włóczęgów – w cyklu „Opowieści z Kresów”.Prowadzi Tomasz Kuba Kozłowski.22 sierpnia (piątek), godz. 18.00 – Kino kresowe: Nowogródczyzna w filmie– Kraj lat dziecinnych w reż. Ewy Szakalickiej. Spotkanie z reżyserką.28 sierpnia (czwartek), godz. 18.00 – Kariera, reż. Jan Koecher – w cyklu„Przez kino do historii”. Prowadzi E. Cezary Król.29 sierpnia (piątek), godz. 18.00 – Ginące zaścianki. Szlachtazagrodowa na Samborszczyźnie – spotkanie z etnologiem MagdalenąKwiecińską.SZCZEGÓŁOWY PROGRAM IMPREZ2-3 sierpnia oraz 9-10 sierpnia (sobota–niedziela), godz. 12.00 i 17.00W dwa kolejne weekendy zapraszamy na spacer po wystawie „ŚwiatKresów” z autorem ekspozycji Tomaszem Kubą Kozłowskim. W pro-gramie m.in. ciekawostki i anegdoty, dotyczące materiałów prezento-wanych na wystawie, opowieści o fotografach i autorach zdjęć...8 sierpnia (piątek) godz. 18.00 - Lwów tam i u mnie (1998, 54 min), reż.Jerzy Janicki, Józef Gębski. Rok po śmierci Jerzego Janickiego,popularnego dziennikarza, literata i scenarzysty, współautora„Matysiaków” oraz seriali „Polskie drogi” i „Dom” przypominamy jegosylwetkę i rodzinne miasto Lwów. Bohater filmu oprowadza nas pomiejscach swego dzieciństwa i młodości oraz wspaniałych lwowskichzabytkach. Kamera podąża też śladami sławnych Polaków, którzy żylii tworzyli we Lwowie. Wprowadzenie do filmu: Tomasz Kuba Kozłowski.14 sierpnia (czwartek) godz. 18.00 - „Tajemnice zdjęć Warszawy” –Powstanie Warszawskie w niemieckich zdjęciach lotniczych. ProwadziZygmunt Walkowski.20 sierpnia - środa, godz. 18.00 - „Opowieści z Kresów” – Biwak na Kresach.Wśród sokołów, harcerzy, strzelców i włóczęgów. Prowadzi Tomasz KubaKozłowski. Podczas kolejnego spotkania w cyklu „Opowieści z Kresów”Tomasz Kuba Kozłowski opowiadać będzie o angielskiej damie i soko-łach w Karpatach, o legionistach na Polesiu i Wołyniu, o obozach har-cerskich na Kresach i Korpusie Ochrony Pogranicza, o wyprawachAkademickiego Klubu Włóczęgów Wileńskich, pieszych wędrówkachi rajdach konnych. Spotkaniu towarzyszy pokaz archiwalnej ikonografiize zbiorów autora.22 sierpnia (piątek) godz. 18.00 - Kino kresowe — Nowogródczyzna w fil-mie. Spotkanie z reżyserką Ewą Szakalicką. Kraj lat dziecinnych (2005,30 min), reż. Ewa Szakalicka. W filmie zobaczymy strony rodzinneAdama Mickiewicza – Zaosie, Nowogródek, Tuchanowicze, Świteź,Szczorse, Mir, w przepięknej zimowej scenerii. O NowogródczyźnieMickiewicza opowiadać będą żyjący na Białorusi Polacy. Po projekcjispotkanie z autorką filmu.28 sierpnia (czwartek) godz. 18.00 - „Przez kino do historii” – Kariera(1954, 73 min.), reż. Jan Koecher. Prowadzi Eugeniusz Cezary Król. Filmszpiegowski w wydaniu socrealistycznym. Schematyzmowi fabułyodpowiadają sztampowe postaci bohaterów filmu, grane przezaktorów z najwyższej półki: Jana Świderskiego, Wandę Łuczycką, TeresęSzmigielównę, Lidię Korsakównę, Tadeusza Janczara. W epizodziezobaczymy Bogumiła Kobielę, przez moment na ekranie pojawia sięZbigniew Cybulski.29 sierpnia (piątek) godz. 18.00 - Ginące zaścianki. Szlachta zagrodowana Samborszczyźnie – spotkanie z etnologiem Magdaleną KwiecińskąO drobnej szlachcie na Kresach i wsiach, które kiedyś były zaściankamiszlacheckimi mówić będzie Magdalena Kwiecińska z Krakowa. W pro-gramie opowieść o gniazdach rodowych drobnej szlachty w GalicjiWschodniej, działalności Związku Szlachty Zagrodowej, żyjących dodziś potomkach rodów szlacheckich z okolic Sambora. Spotkanieilustrowane będzie m.in. zdjęciami, wykonanymi przez autorkępodczas badań etnologicznych na Ukrainie.do 30 września - Wystawa Świat Kresów. Z kolekcji Tomasza KubyKozłowskiego. Miejsce: skwer u zbiegu Karowej i KrakowskiegoPrzedmieścia i Dom Spotkań z Historią (ekspozycja w DSH do 25sierpnia). Patron medialny: Focus Historia

Podczas letniego spaceru po Krakowskim Przedmieściu wartozobaczyć wystawę Świat Kresów. Z kolekcji Tomasza Kuby Kozłow-skiego, prezentowaną na skwerze u zbiegu ulicy Karowej i Krakow-skiego Przedmieścia oraz w Domu Spotkań z Historią przy Karowej 20.Kolekcjoner wybrał blisko 500 zdjęć i kilkadziesiąt eksponatów zeswoich zbiorów, liczących 25 tysięcy obiektów. W skład kolekcjiwchodzą archiwalne zdjęcia i pocztówki z końca XIX wieku i między-wojnia oraz dokumenty, listy, przedmioty pamiątkowe. Na wystawieznajdują się również stanowiska multimedialne, zawierające relacjeświadków z Archiwum Wschodniego i Historii Mówionej Ośrodka KARTA.Ekspozycji towarzyszą pokazy filmów dokumentalnych i fabularnych,spotkania z gośćmi oraz kiermasz wydawnictw związanych z tematykąkresową.

Dom Spotkań z Historią (DSH) —instytucja kultury m. st. Warszawy— zajmuje się popularyzowaniem historii Polski i Europy Środkowo-Wschodniej w XX wieku, ze szczególnym akcentem na skutkitotalitaryzmów. Organizuje wystawy, projekcje filmowe, spotkania zeświadkami, seminaria, warsztaty edukacyjne oraz prowadzidziałalność wydawniczą. DSH ściśle współpracuje z Ośrodkiem KARTA,niezależną organizacją pozarządową, od lat dokumentującą historięminionego stulecia. Jest również miejscem otwartym na inicjatywyinnych środowisk i organizacji, polskich i zagranicznych. Więcejinformacji można znaleźć na stronie: www.dsh.waw.pl

Page 24: s. 4 WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, KURIER · POLAKÓW NA UKRAINIE HALICKOPOKUCKIEJ, WOŁYNIA, ... JEST NADZIEJA NA DOM POLSKI, ... mość, że psuje to wizerunek

SPŁYWY PO DNIESTRZE

24 O tym i owym31 lipca 2008 * Kurier Galicyjski

Kantorowe kursy walut na Ukrainie31.07.2008, Lwów

KUPNO UAH SPRZEDAŻ UAH 4,58 1USD 4,62 7,23 1EUR 7,28 2,24 1PLN 2,28 9,10 1GBP 9,20 1,94 10 RUR 1,97

R E K L A M A K O M E R C Y J N A

USŁUGI TURYSTYCZNEFachowe oprowadzanie po Lwowie

Pilotowanie grup turystycznych po KresachTel.: 0�0380679447843

Tel.: +48228513966

Tu można również przeczytaći zaprenumerować „Kurier Galicyjski”

R E K L A M A D L A P R Z Y J A C I Ó Ł

KURIER

GALICYJSKIMOŻNA KUPIĆ

w kioskach: „Wysoki Zamek”we Lwowie, Drohobyczu, Tru-skawcu, Borysławiu, Sambo-rze, Starym Samborze, Turcei Stebnyku oraz w kioskach „In-terpres” we Lwowie, w hotelu„GEORGE ’A”, w Katedrze Lwow-skiej, a także przy kościelew Żółkwi. W województwiestanisławowskim - od Stanis-ławowa po Jaremcze i Woroch-tę można kupić nasze pismow kioskach „Ukrpoczty”

R E K L A M A K O M E R C Y J N A

CZY SPŁYWALI PAŃSTWOKIEDYŚ PO DNIESTRZE?

SPŁYWY PO DNIESTRZEU jednych to pytanie wywołuje grymas, bo już

wypróbowali tureckie spływy górskie, u innych –zachwyt i strach, ponieważ wcześniej wypoczywaliprzeważnie nad morzem. My zaś proponujemypoznać Dniestr bliżej i pierwszym, i tym drugim.

Obecnie Dniestr staje się coraz bardziej popularnywśród osób, które lubią ciekawie spędzać urlopyi weekendy.

Podróż się odbywa dmuchanymi pontonami –raftami, � płynąc z prądem. Zadowoli onanajbardziej wybrednego miłośnika aktywnegowypoczynku. Nocleg w namiotach, przyrządzanieposiłków przy ogniu, romantyka nocnych ogniskoraz koloryt narodowy Ukrainy Zachodniejna zawsze pozostaną w Państwa pamięci.

To wszystko – dzika i nietknięta natura, która dajecudowną możliwość zanurzenia się w świat ciszyi spokoju.

Kontakt:Serhij Didycz

Klub „Złote runo”tel.: +38 03430 4 51 92, +38 067 8116147,

+38 066 0071310www.tourist.org.ua

e�mail: [email protected]

Spływy po rzekach Ukrainy: Dniestrze, Południowym Bugu,Czeremoszu, Słuczu, Zbruczu, Serecie. Turystyka górska.Przewodnicy polskojęzyczni. Wycieczki po Kijowie.

www.terraincognita.infotel.+38044 561 40 22; +380675068039

SPŁYWY PO RZEKACHUKRAINY

SPŁYWY PO RZEKACHUKRAINY

IRENA MASALSKA tekstMARIA BASZA zdjęcia

26 lipca we Lwowie szóstydzień z rzędu padał rzęsistydeszcz. Natomiast w OperzeLwowskiej odbył się KoncertGalowy uczestników XIV Świato-wego Festiwalu PolonijnychZespołów Folklorystycznych. Zor-ganizowały go Konsulat General-ny Rzeczypospolitej Polskiej weLwowie oraz Stowarzyszenie„Wspólnota Polska”. Przyjechałyzespoły, reprezentujące trzy kon-tynenty: Europę, Australię orazAmerykę. Nadmienić należy, żetworzy je głównie młodzież.

„Witamy naszych gości taktradycyjnie, po staropolsku, jakuczyli nas nasi ojcowie i dzia-dowie, chlebem i solą”, powie-działa prowadząca i zaprosiła nascenę gospodarza koncertu,Konsula Generalnego RP weLwowie, Ambasadora WiesławaOsuchowskiego, a także AndrzejaPersona, senatora RP, przewod-niczącego Komisji Łączności zPolakami za Granicą.

„To ogromny dla mnie zasz-czyt, że do tego pięknego wyjąt-kowego teatru przybyła młodzieżz Australii, ze Stanów Zjednoczo-nych, ze Szwecji i z Rzeszowa, -powiedział na wstępie KonsulGeneralny RP we Lwowie Amba-sador Wiesław Osuchowski. -Cieszę się, że młodzież polonijnamogła się przespacerować śla-dami polskości Lwowa i dotknąćtej naszej wspaniałej przeszłości.Mogła pokłonić się Marii Konop-nickiej, ale również złożyła kwiatyna Cmentarzu Orląt, który jestmiejscem wyjątkowym. Sądzę, żesą dumni z naszej wspólnejhistorii. Polacy są rozproszeni pocałym świecie, jest nas ponad 20milionów, najwięcej – w StanachZjednoczonych. We Lwowie Pola-ków też jest sporo, bo ponad 30tysięcy. Jestem przekonany, że cimłodzi ludzie wrócą tu w przy-szłości ze swoimi dziećmi, przy-jaciółmi. Niektórzy z nich tworządrugie i trzecie pokolenie Pola-ków na emigracji. Wielu z nichpięknie mówi po polsku. Cieszmysię z tego, oglądajmy ich i po-dziwiajmy.”

„Cieszę się, że jestem weLwowie, nigdy wcześniej niemiałem okazji tu być, - mówiłsenator Andrzej Person. - Tydzieńtemu byłem w Rzeszowie na

otwarciu festiwalu. Czas mijaszybko i dziś jest zakończenie tejpięknej imprezy. Przyjechałem też,dlatego, żeby wszystkim serdecz-nie podziękować w imieniuSenatu i jego Marszałka BogdanaBorusewicza. Dziękuję organiza-torom, wszystkim wykonawcom,tym, którzy z taką wielką troskąpodchodzą do tego, co jest naszymnarodowym dziedzictwem, folklo-rem, naszą wielką pamięcią. Odwielu lat głównym zadaniem

Senatu RP jest opieka i pomocPolakom, rozsianym po całymświecie. Polska jest tam, gdzie bijąpolskie serca, gdzie czasaminawet już się po polsku nie mówi.Jeszcze raz serdecznie dziękuję ijeszcze raz apeluję o to, żebyściewytrwali w swojej polskości.”

Koncert rozpoczął Reprezen-tacyjny Zespół Artystyczny Zjed-noczenia Polskiego Rzymskokato-lickiego w Ameryce „Wesoły lud”z Chicago -USA (kierownictwo –Misia i Ryszard Janiccy). Zapre-zentował najpierw wiązankętańców rzeszowskich, potem -tańce lubuskie, a także tańceamerykańskie. Mieliśmy, więc,okazję zobaczyć kowbojów. Zespółten wykonał też tańce góralisądeckich, a zakończył swój wy-stęp tańcami górali spiskich.

Zespół „Polonez” z Melbournew Australii (kierownik BarbaraCzech) przedstawił kompozycjękrakowiaka oraz tańce kieleckie,a także tańce sieradzkie.

Tańce kujawskie wykonali„Piastowie” ze Sztokholmu - Szwe-cja (kierownik Grażyna Piątek).

Wystąpiła także formacja„Hupka-band” z Zespołu SzkółMuzycznych nr 1 w Rzeszowie.W wykonaniu młodych muzyków

usłyszeliśmy popularne melodierozrywkowe oraz melodie i przy-śpiewki ludowe.

Po tym, jak deski Opery Lwow-skiej oddały ostatnie echa tańców,ponownie zabrał głos Ambasa-dor Wiesław Osuchowski, KonsulGeneralny RP we Lwowie:

„Jan Paweł II mówił o mło-dzieży polskiej, że jest porankiemnadziei. Patrzę na tę młodzież,która tak cudownie, tak pięknietańczyła. Przybyła do Lwowa za

własne, zebrane przez siebiepieniądze, dokładając ogromnąpracę. W dzisiejszym świeciewalki o wszystko znaleźli czas nato, by tak pięknie tańczyć i śpie-wać. Myślę, że to jest kontynuacjądziałań i dążeń ich przodków,którzy żyli jednym – ideą wolności,niepodległości i miłością doPolski. Ta młoda Polonia jestnajpiękniejszym kwiatem. Jestemspokojny o przyszłość Polonii.Chciałbym, by takie pięknezespoły mogły się rozwinąćrównież na Ukrainie. Z całegoserca dziękuję wam za ten wspa-niały, piękny wieczór, za tospotkanie. Sądzę, że wrócicie dosiebie z bagażem pięknych wra-żeń, że jeszcze przyjedziecie doLwowa. Zapraszamy serdecznie.”

Na zakończenie koncertuwszystkie zespoły zaśpiewaływspólnie z publicznością „Krajrodzinny matki mej” oraz HymnPolonii. Były gorące brawa i kwia-ty – od Konsulatu GeneralnegoRP we Lwowie oraz od LwowskiejRady Obwodowej.

Wierzymy, że te zespoły przy-jadą jeszcze kiedyś na Ukrainę.Serdecznie dziękujemy im zapiękny występ I życzymy dalszychsukcesów artystycznych.

Koncert GalowyUCZESTNICY FESTIWALU W RZESZOWIEPRZYJECHALI DO LWOWA