riviera_sopot_02-2009-3

12
Rok IV Nr 02 (35) luty/marzec 2009 MYŚL GLOBALNIE – CZYTAJ LOKALNIE www.riviera24.pl fot. Krzysztof Mystkowski / KFP W imieniu Grupy Inicjatywnej Referendum pragnę serdecznie podziękować wszystkim mieszkańcom Sopotu za złożenie swoich podpisów na listach. Dzięki Państwa obywatelskiej postawie udało nam się zdobyć wymaganą ilość podpisów w rekordowo krótkim czasie dwóch tygodni. Szczególnie dziękuję wszystkim wolontariuszom, którzy pomogli nam w akcji zbierania podpisów. Bez Was nie osiągnęlibyśmy tak łatwo tak wspaniałego wyniku! A wszystkim tym, którzy dodawali nam otuchy, wsparcia i wyrażali poparcie dla Prezydenta – wielkie dzięki! Pełnomocnik do spraw Referendum – Anna Łukasiak Sopot. Mieszkańcy kurortu chcą referendum, na zebranie podpisów pod wnioskiem wystarczyły im dwa tygodnie. CZY KARNOWSKI MUSI ODEJŚĆ? Krzysztof M. Załuski P rezydent Sopotu, Jacek Karnowski zaproponował mieszkańcom kurortu oce- nę swojej prezydentury w drodze referendum. Na konferencji pra- sowej, która odbyła się 2 lutego w Urzędzie Miasta powiedział, że to mieszkańcy Sopotu powin- ni ocenić, czy ma on nadal praco- wać na rzecz miasta, czy z pełnio- nego stanowiska zrezygnować. Podkreślił także, że nie czuje się winnym stawianych mu przez pro- kuraturę zarzutów i zaapelował do sopocian o masowe podpisywanie się pod wnioskiem o przeprowa- dzenie referendum. Mieszkańcy apelu wysłuchali i w ciągu zale- dwie dwóch tygodni złożyli pra- wie 4 tys. podpisów. >> więcej na s. 6 Mieszkańcy Sopotu składają podpisy pod wnioskiem o rozpisanie referendum w sprawie pozostania lub odwołania Prezydenta Miasta Sopotu. Nz. Anna Łukasiak, pełnomocnik Grupy Inicjatywnej ds. przepro- wadzenia referendum i Jacek Karnowski, prezydent kurortu. Bartek Sasper C opacabana była lokalem sezonowym, rozbieranym po wakacjach i ponownie składanym przed nadejściem Dwa miliony poszły z dymem Copacabanę rozebrał pożar To był jeden z najpopularniejszych sopockich klubów. Przez cały sezon drewnianą dyskotekę Copacabana, usytuowaną na plaży tuż przy Łazienkach Południowych, wypełniały tłumy młodzieży. lata. Tak było każdego roku, aż do jesieni 2008. Gdy przez wrze- sień właściciel klubu nie kwapił się z rozbiórką, w październiku Urząd Miasta Sopotu zerwał z nim umowę i wezwał do likwida- cji obiektu. Właściciela ponaglił także Urząd Wojewódzki, który w styczniu br. wydał nakaz roz- Pożar klubu Copacabana zakończył żywot jednego z najpopularniejszych sopockich klubów. fot. Krzysztof Mystkowski / KFP biórki w ciągu dwóch tygodni. Właściciel zignorował nakaz, tłumacząc się brakiem pieniędzy – prace likwidacyjne Copacaba- ny wyniosłyby około 300 tysięcy złotych. Klub pozostawał zamknięty na głucho aż do niedzieli lutego. Tego dnia, tuż przed godziną , drewniana konstrukcja stanęła w ogniu. Copacabana spłonęła do- szczętnie w ciągu kilkudziesięciu minut, strażacy nie mieli tu nic do powiedzenia, mogli jedynie nie dopuścić, aby pożar przeniósł się na sąsiadujący z klubem hotel. Dotąd nieznana jest przyczyna pożaru. Wyklucza się awarię in- stalacji elektrycznej, ponieważ budynek był odłączony od prądu. Gwałtowność, z jaką ogień się roz- przestrzenił sugerowałaby podpa- lenie. Właściciel nie widzi jednak w swym otoczeniu wrogów, któ- rzy chcieliby go zniszczyć. Sam jest poza podejrzeniem, ponieważ budynek o wartości ponad dwóch milionów złotych nie był ubezpie- czony. Sprawą zajęła się prokura- tura. Jak do tej pory jej przedsta- wiciele nie ujawnili żadnych szczegółów śledztwa.

description

 

Transcript of riviera_sopot_02-2009-3

Page 1: riviera_sopot_02-2009-3

Rok IV Nr 02 (35) luty/marzec 2009

M Y Ś L G L O B A L N I E – C Z Y T A J L O K A L N I E w w w. r i v i e r a 2 4 . p l

fot. K

rzys

ztof M

ystk

owsk

i / KF

P

W imieniu Grupy Inicjatywnej Referendum pragnę serdecznie podziękować wszystkim mieszkańcom Sopotu za złożenie swoich podpisów na listach. Dzięki Państwa obywatelskiej postawie udało nam się zdobyć wymaganą ilość podpisów w rekordowo krótkim czasie dwóch tygodni. Szczególnie dziękuję wszystkim wolontariuszom, którzy pomogli nam w akcji zbierania podpisów. Bez Was nie osiągnęlibyśmy tak łatwo tak wspaniałego wyniku! A wszystkim tym, którzy dodawali nam otuchy, wsparcia i wyrażali poparcie dla Prezydenta – wielkie dzięki!

Pełnomocnik do spraw Referendum – Anna Łukasiak

Sopot. Mieszkańcy kurortu chcą referendum, na zebranie

podpisów pod wnioskiem wystarczyły im dwa tygodnie.

CZY KARNOWSKI MUSI ODEJŚĆ?Krzysztof M. Załuski

Prezydent Sopotu, Jacek Karnowski zaproponował mieszkańcom kurortu oce-

nę swojej prezydentury w drodze referendum. Na konferencji pra-sowej, która odbyła się 2 lutego w Urzędzie Miasta powiedział, że to mieszkańcy Sopotu powin-

ni ocenić, czy ma on nadal praco-wać na rzecz miasta, czy z pełnio-nego stanowiska zrezygnować. Podkreślił także, że nie czuje się winnym stawianych mu przez pro-kuraturę zarzutów i zaapelował do sopocian o masowe podpisywanie się pod wnioskiem o przeprowa-dzenie referendum. Mieszkańcy apelu wysłuchali i w ciągu zale-dwie dwóch tygodni złożyli pra-wie 4 tys. podpisów.

>> więcej na s. 6

Mieszkańcy Sopotu składają podpisy pod wnioskiem o rozpisanie referendum w sprawie pozostania lub odwołania Prezydenta Miasta Sopotu. Nz. Anna Łukasiak, pełnomocnik Grupy Inicjatywnej ds. przepro-wadzenia referendum i Jacek Karnowski, prezydent kurortu.

Bartek Sasper

Copacabana była lokalem sezonowym, rozbieranym po wakacjach i ponownie

składanym przed nadejściem

Dwa miliony poszły z dymem

Copacabanę rozebrał pożarTo był jeden z najpopularniejszych sopockich klubów. Przez cały sezon drewnianą dyskotekę Copacabana, usytuowaną na plaży tuż przy Łazienkach Południowych, wypełniały tłumy młodzieży.

lata. Tak było każdego roku, aż do jesieni 2008. Gdy przez wrze-sień właściciel klubu nie kwapił się z rozbiórką, w październiku Urząd Miasta Sopotu zerwał z nim umowę i wezwał do likwida-cji obiektu. Właściciela ponaglił także Urząd Wojewódzki, który w styczniu br. wydał nakaz roz-

Pożar klubu Copacabana zakończył żywot jednego z najpopularniejszych sopockich klubów.

fot. K

rzys

ztof M

ystk

owsk

i / KF

P

biórki w ciągu dwóch tygodni. Właściciel zignorował nakaz, tłumacząc się brakiem pieniędzy – prace likwidacyjne Copacaba-ny wyniosłyby około 300 tysięcy złotych.

Klub pozostawał zamknięty na głucho aż do niedzieli lutego. Tego dnia, tuż przed godziną , drewniana konstrukcja stanęła w ogniu. Copacabana spłonęła do-szczętnie w ciągu kilkudziesięciu minut, strażacy nie mieli tu nic do powiedzenia, mogli jedynie nie dopuścić, aby pożar przeniósł się na sąsiadujący z klubem hotel.

Dotąd nieznana jest przyczyna pożaru. Wyklucza się awarię in-stalacji elektrycznej, ponieważ budynek był odłączony od prądu. Gwałtowność, z jaką ogień się roz-przestrzenił sugerowałaby podpa-lenie. Właściciel nie widzi jednak w swym otoczeniu wrogów, któ-rzy chcieliby go zniszczyć. Sam jest poza podejrzeniem, ponieważ budynek o wartości ponad dwóch milionów złotych nie był ubezpie-czony. Sprawą zajęła się prokura-tura. Jak do tej pory jej przedsta-wiciele nie ujawnili żadnych szczegółów śledztwa.

Page 2: riviera_sopot_02-2009-3

Debata w sopockim w Gimnazjum Nr 3

Uczniowieo Prawach CzłowiekaKalendarium Imprez

SOPOT marzec 2009

1.03 g. 19.00 Premiera spektaklu „Gaz” – Teatr na Plaży 2.03 g. 17.00 Spektakl kukiełkowy Teatrzyku „Pacynka” p.t. „Fałszywy książę”, zajęcia

plastyczne – MBP3.03 g. 16.00 „Wtorkowe czytanie” głośne czytanie tekstów literackich dzieciom – MBP, Filia

Nr 7 3.03 g. 17.00 „Książka na piątkę” głośne czytanie dzieciom, zabawy plastyczne – MBP, Filia

Nr 5 3.03 g. 18.00 Prelekcja A. Masłowskiego (przewodnika po Gdańsku, rektora Akademii Rzy-

gaczy) z cyku Wędrówki Pomorskie pt. „Perypetie miłosne dawnych Gdańszczan” – MBP, Filia Nr 2

4.03 g. 16.30 Spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki – MBP, Biblioteka Główna 4.03 g. 18.00 – Otwarcie wystawy „Korczak i jego dzieło” – wystawa zbiorowa, autorzy:

F. Maśluszczak, J. Stanny, R. Strent, J. Wilkoń. Wystawa czynna do 29.03 – Państwowa Galeria Sztuki

5.03 g. 17.00 „Czytać, by wiedzieć” spotkania czytelniczo-edukacyjne dla dzieci – MBP, Bi-blioteka Główna

6.03 g. 18.00 „Z bajką mile spędzamy chwile” zajęcia literacko-plastyczne dla dzieci – MBP, Filia Nr 6

7.03 g. 11.00 zawody narciarskie o Grand Prix Sopotu 2008/2009 – Łysa Góra, IV edycja, MOSiR

9.03 g. 17.30 „Wieczorynka” głośne czytanie dzieciom, zabawy plastyczne – MBP, Filia Nr 2

10.03 g. 16.00 „Wtorkowe czytanie” głośne czytanie dzieciom – MBP, Filia Nr 7 10.03 g. 17.00 „Książka na piątkę” głośne czytanie dzieciom, zabawy plastyczne – MBP, Filia

Nr 5 12.03 g. 17.00 „Czytać, by wiedzieć” spotkania czytelniczo-edukacyjne dla dzieci – MBP, Bi-

blioteka Główna 13.03 g. 18.00 „Z bajką mile spędzamy chwile” zajęcia literacko-plastyczne dla dzieci – MBP,

Filia Nr 6 14.03 Lampy zabytkowe z kolekcji prof. I. Humlowej z Warszawy, otwarcie wystawy – Muze-

um Sopotu 14. – 15.03 g.19.00 „Single Story” wg powieści L. Ullmann „Zanim zaśniesz”, reż.: A. Kochanowska

– Teatr Off de Bicz16 – 17.03 g. 10.00 i 13.00 Bajki „Pan Huczek” – Np. opowiadań „Herra Hu” H. Makela, reż.:

L. Zarembińska – Teatr Off de Bicz16.03 g. 18.30 Spotkanie „Giełda pomysłów patchworkowych” – MBP, Filia Nr 5 17.03 g. 16.00 „Wtorkowe czytanie” głośne czytanie dzieciom – MBP, Filia Nr 7 17.03 g. 17.00 „Książka na piątkę” głośne czytanie dzieciom – MBP, Filia Nr 5 17.03 g. 20.30 DKF Kurort: Portret Rodzinny –Dom wariatów, reż. M Koterski, Polska, 1985,

93 min. Kino Polonia. 18.03 g. 10.00 i 13.00 Bajki „Tancereczka i Kominiarczyk”, wg baśni H. Ch Andersena „Paste-

reczka i kominiarczyk”, reż.: L. Zarembińska – Teatr Off de Bicz19.03 g. 17.00 „Czytać, by wiedzieć” spotkania czytelniczo-edukacyjne dla dzieci – MBP, Bi-

blioteka Główna 19.03 – 1.04 g. 18.00 Wernisaż wystawy J. Rusinek i F. Kalkowskiego – Galeria Triada, PGS19.03 g. 19.00 Koncert w ramach jubileuszu Opery Leśnej: Dorota Miśkiewicz – Sala Koncer-

towa PFK, Opera Leśna, BART20.03 g. 18.00 „Z bajką mile spędzamy chwile” zajęcia literacko-plastyczne dla dzieci – MBP,

Filia Nr 6 21.03 g.19.00 Spotkanie Czwartkowe z cyklu ARCHEpelag Grotowskiego. Spotkanie z K. Bed-

narskim – Teatr Off de Bicz21.03 g. 19.00 Koncert w ramach jubileuszu stulecia Opery Leśnej w Sopocie: Maria Peszek

„Maria Awaria” – Sala Koncertowa PFK, Opera Leśna, BART22.03 g. 19.00 ARCHEpelag Grotowskiego Efekt Motyla „Król Kier znów na wylocie” wg powie-

ści H. Krall – Teatr Off de Bicz23.03 g. 17.30 „Wieczorynka” głośne czytanie dzieciom, zabawy plastyczne – MBP, Filia

Nr 2 24.03 g. 16.00 „Wtorkowe czytanie” głośne czytanie dzieciom – MBP, Filia Nr 7 24.03 g. 17.00 „Książka na piątkę” głośne czytanie dzieciom, zabawy plastyczne – MBP, Filia

Nr 5 24.03 g. 20.30 DKF Kurort: Portret Rodzinny – Pod jednym dachem, reż, J. Hrebejk, Czechy,

1999, 115 min. Kino Polonia 26.03 g. 17.00 „Czytać, by wiedzieć” spotkania czytelniczo-edukacyjne dla dzieci – MBP, Bi-

blioteka Główna 27.03 g. 16.00 „Poetyckie podejście do kuchni” spotkanie z L. Tomaszewską – MBP, Filia

Nr 2 27.03 g. 18.00 „Z bajką mile spędzamy chwile” zajęcia literacko-plastyczne dla dzieci – MBP,

Filia Nr 6 28 – 29.03 g. 19.00 „Umiłowania” wg noweli „Sybilla” P. Lagerkvista, reż.: E. Ignaczak – Teatr Off

de Bicz29.03 g. 17.00 Biesiada Literacka z Mariuszem Czubajem – MBP, Biblioteka Główna 31.03 g. 16.00 „Wtorkowe czytanie” głośne czytanie dzieciom – MBP, Filia Nr 7 31.03 g. 17.00 „Książka na piątkę” głośne czytanie dzieciom – MBP, Filia Nr 5 31.03 g. 20.30 DKF Kurort: Portret Rodzinny – Bracia, reż. S. Bier, Dania, 2004, 117 mi. Kino

Polonia

2 www.riviera24.plInformacje Urzędu Miasta Sopotu

Ostatni tydzień przed feria-mi upłynął w sopockim w Gimnazjum Nr 3 pod

hasłem Praw Człowieka. Inspira-cją projektu poświęconemu łama-niu i ochronie tych niezbywal-nych praw były słowa „…Imagi-ne all the people living life in peace…”, pochodzące ze słynnej pacyfi stycznej pieśni Johna Len-nona „Imagine.” Pomysłodaw-czyni i organizatorka projektu, Małgorzata Bohdanowicz-Fułek uznała, że tekst ten jest znakomi-tym przykładem, jak muzyka może wpływać na ludzi i przeka-zywać ważne przesłanie, że tra-

fi ając do milionów napełnia na-dzieją, że lepszy świat jest możli-wy. Trzeba tylko wyobrazić sobie „ludzi żyjących w pokoju.” W ra-mach projektu uczniowie zorga-nizowali wystawę wykonanych przez siebie plakatów. Ich tema-tyka była różna – przedstawiały miejsca, w których łamie się pra-wa człowieka oraz organizacje i ludzi dbających o ich przestrze-ganie. Powstał także kalendarz na rok 2009, w którym kolejne miesiące są ilustracją jednego z praw wybranych z Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej. Ilustracje wykonali uczniowie

24 lutego w Sali Herbowej Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego

podpisana została umowa pomię-dzy marszałkiem Janem Kozłow-skim a wiceprezydentem Sopotu Pawłem Orłowskim na dofi nanso-wanie sopockiego projektu „Kom-pleksowa rewaloryzacja Parku Pół-nocnego w Sopocie, etap I”, reali-zowanego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Woje-wództwa Pomorskiego 2007–2013. Na jej podstawie Sopot otrzyma 2 200 000 złotych dotacji.

W ramach projektu, poza pie-lęgnacją istniejącego, niejedno-

krotnie bardzo cennego przyrod-niczo drzewostanu, posadzone zostaną nowe drzewa i krzewy. Wybudowany zostanie również bezkolizyjny układ ścieżek: pie-szej, rowerowej i dla rolkarzy. Powstaną też place do rekreacji i odpoczynku. Na terenie Parku utworzona zostanie także ścieżka przyrodniczo-edukacyjna oraz zamontowane oświetlenie do granicy z Gdynią.

Prace w Parku Północnym rozpoczną się jeszcze przed sezo-nem letnim tego roku. Obecnie prowadzony jest przetarg na ro-boty budowlane. (as)

Dofinansowanie organizacji pozarządowychRozstrzygnięta została pierw-

sza tura otwartego konkursu na dofi nansowanie sopockich orga-nizacji pozarządowych. Ogólna kwota to , miliona złotych. Najwięcej przeznaczono na upo-wszechnienie kultury fi zycznej i sportu – tysięcy złotych. Kultura i sztuka zostaną wsparte kwotą . złotych. Profi lak-tyka i terapia uzależnień otrzy-mały tysięcy, turystyka i promocja miasta – tysiące, sport kwalifikacyjny tysięcy.

Mniejsze sumy po kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy otrzy-mały edukacja, ekologia, zdrowie i ochrona środowiska. Najwięk-sza kwota – ponad dwa miliony zostanie przekazana Miejskiemu Ośrodkowi Opieki Społecznej na świadczenia specjalistyczne dla ludzi chorych, dla dzieci i osób w podeszłym wieku. Wnioski o dofi nansowanie w ramach dru-giej tury otwartego konkursu ofert mogą być składane do koń-ca kwietnia. Większość środków w tej turze ma być przeznaczona na organizację letniego wypo-czynku. (as)

Rodzina zastępcza poszukiwanaUznając potrzebę polepszenia

losu dzieci osieroconych i porzu-conych Sejm Rzeczpospolitej Polskiej ogłosił rok Rokiem Rodziny Zastępczej. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Sopocie od dawna zajmuje się tym problemem. Aktualnie w mieście dziewięćdziesięcioro dzieci znalazło ciepło rodzinne w rodzinach zastępczych. MOPS udziela tym rodzinom wsparcia fi nansowego na częściowe po-krycie kosztów utrzymania dzie-

cka, oraz zapewnia pomoc psy-chologa, pedagoga i prawnika. Sopocki MOPS poszukuje kolej-nych rodzin, które zechciałyby uznać dziecko pozbawione ro-dziców za swoje. Kandydaci mu-szą spełniać poniższe warunki: mieć pełnię praw obywatelskich, dobre zdrowie i mieszkać na stałe na terenie RP. Nie może na nich ciążyć wyrok pozbawienia władzy rodzicielskiej. Muszą też zapewnić dziecku odpowiednie warunki mieszkaniowe, oraz posiadać stałe źródło dochodu. (as)

szkoły podstawowej i gimnazjum. Nad stroną techniczną i grafi czną kalendarza czuwali nauczyciele: Maria Szpindor, Helena Dobro-dziej, Iwona Wierzba i Małgorza-ta Bohdanowicz-Fułek.

Podsumowaniem projektu była debata, która odbyła się stycznia w Gimnazjum nr . Zostali na nią zaproszeni ucznio-wie ze wszystkich sopockich gimnazjów. Każdy zespół miał za zadanie przygotować prezentację multimedialną na jeden z wybra-nych tematów, związanych z pra-wami człowieka. Po zakończonej prezentacji uczniowie debatowa-

li na interesujące ich tematy: Co stanie się ze stereotypami w do-bie globalizacji i integracji? Prze-trwają – w jakich sferach czy też zanikną?, Granice tolerancji – czy są i gdzie przebiegają?, Co młodzież może zrobić, żeby za-pobiedz łamaniu praw człowie-ka?, Działalność jakich osób w obronie praw człowieka zasłu-guje na szczególne uznanie i dla-czego? Młodzież zastanawiała się również, czy aktorzy i muzycy walczący o prawa człowieka kie-rują się altruizmem, czy też robią to z uwagi na rozgłos i reklamę. Debacie z zainteresowanie przy-słuchiwali się zaproszeni goście: Konsul honorowy Królestwa Ni-derlandów i Szwecji, przedstawi-ciele Biura Poselskiego Eurodepu-towanego Janusza Lewandowskie-go, Kuratorium Oświaty i Urzędu Miasta, rodzice i uczniowie.

Po zakończeniu debaty ucz-niowie przedstawili pokazową „Lekcję o prawach człowieka”, której scenariusz napisała polo-nistka Krystyna Derdowska. Ona również była reżyserem i czuwa-ła nad całością przedstawienia. Aktorzy – uczniowie pokazywali przykłady łamania praw człowie-ka na świecie i propozycje, jak walczyć z tym problemem. Być może dzięki takim projektom młodzież lepiej będzie rozumiała najnowszą historię i ludzi, wal-czących o swoje prawa. (as)fot

. kmz

Umowa na dofi nansowanie

rewitalizacji Parku Północnego

podpisana

Sopot otrzyma ponad 2 miliony złotych

Page 3: riviera_sopot_02-2009-3

Sopot 3Nr 02(35) luty/marzec 2009

Adres redakcji:81-838 Sopot, Al. Niepodległości [email protected]

Redaktor naczelny:Krzysztof Maria Załuskitel. 0 668 17 77 63

Wydawca:PPHU RIVIERA SOPOTGabriela Łukaszuk81-838 Sopot, Al. Niepodległości 753

Dział reklamy:[email protected]

Druk:Polskapresse sp. z o.o.80-720 Gdańsk, ul. Połęże 3

Niezamówionych materiałów redakcja nie zwraca, zastrzega sobie także prawo do ich redagowania.Za treść reklam redakcja nie ponosi odpowiedzialności

Wiosenne sprzątanieWładze Sopotu szykują się do

wiosennego sprzątania miasta. Służby odpowiedzialne za porzą-dek mają zwiększyć częstotliwość i zakres sprzątania, Straż Miejska będzie upominała (bez nakłada-nia mandatów) właścicieli pose-sji o utrzymanie porządku. Jak co roku do czyszczenia miasta zgłaszają się organizacje mło-dzieżowe. Za sprzątanie wyzna-czonych rejonów miasta mło-

dzież i dzieci otrzymują wyna-grodzenie, przeznaczane później na akcję „Wakacje za własne pie-niądze”. W ubiegłym roku Sopot porządkowało ponad osób, a miasto wydało na ten cel ty-sięcy złotych. W tym roku orga-nizatorzy spodziewają się jeszcze większej aktywności młodych. Sprzątanie odbywać się będzie w dwóch turach: marzec – kwie-cień i maj – czerwiec. (as)

Z pomocą pokrzywdzonymW ramach Tygodnia Pomocy

Ofi arom Przestępstw Sąd Rejo-nowy w Sopocie, Komenda Miej-ska Policji, Miejska Komisja Roz-wiązywania Problemów Alkoho-lowych, oraz Punkt Informacji Kryzysowej (te dwa ostatnie w siedzibie MOPS Al. Niepodle-

głości ) uruchomiły w dniach – lutego dyżury, podczas których będą przyjmowane skar-gi odnośnie przypadków stoso-wania przemocy. Osoby dyżuru-jące szczególną uwagę mają zwracać na przypadki krzywdze-nia dzieci. Zgłaszającym się bę-dzie udzielana pomoc psycholo-giczna i prawna. (as)

Zimowy kiermaszW piątek lutego w Bibliote-

ce Głównej w Sopocie przy ulicy Obrońców Westerplatte , w go-dzinach od do odbędzie się Zimowy Kiermasz Taniej Książki.

W ofercie znajdą się pozycje z za-kresu beletrystyki polskiej i obcej, książki popularnonaukowe, histo-ryczne, poradniki itp. Wszystkie książki będą sprzedawane w cenie już od groszy. (as)

Bartek Sasper

Unia Europejska przekaza-ła 28 milionów złotych dotacji na remont Opery

Leśnej. Pieniądze te Miasto So-pot pozyskało w ramach progra-mu „Rozwój oraz poprawa infra-struktury o znaczeniu ponadre-gionalnym”. Podpisanie umowy o dofi nansowaniu ma nastąpić w marcu br. Całość prac remon-towych wyniesie 74,3 mln zło-tych, tak więc dzięki dotacji Mia-sto wyda nań z budżetu niewiele ponad 46 milionów. Władze So-potu przygotowują już dwa prze-

Perony SKM przed remontem milionów złotych będzie

kosztował remont sopockiego pe-ronu SKM, a milionów remont przystanku Sopot – Wyścigi. Po-łowa wydatków na ten cel będzie pochodziła z funduszy Unii Euro-pejskiej, na drugą połowę złożą się solidarnie SKM oraz Miasto Sopot. Nadzorowany przez sopo-ckie władze projekt wizualnego

wyglądu peronu ma nawiązywać do XIX wieku. Jego nawierzchnia będzie wykonana z kamiennego bruku, kolumny podtrzymujące wiatę mają być rzeźbione i koloro-we. SKM na swojej stronie inter-netowej proponuje trzy kolory: bursztyn, stare złoto i jasny brąz. Jak do tej pory większość inter-nautów opowiada się za burszty-nem. Prace mają być wykonane jeszcze w bieżącym roku. (kf)

Windsurfing lodowyPrzez dni, od do lutego

br. w Rydze odbywały się Mi-strzostwa Świata w Windsurfi n-gu Lodowym. Zawody rozgrywa-no na tafl i zamarzniętego jeziora, a uczestniczyło w nich zawod-ników z krajów, w tym liczna, siedemnastoosobowa ekipa pol-ska. Polacy też odnieśli bezprzy-kładne zwycięstwo we wszyst-kich konkurencjach, zaś tryum-fatorami z reguły byli zawodnicy Sopockiego Klubu. Żeglarskiego Hestia. Mistrzem świata został z dużą przewagą nad rywalami Jarosław Miarczyński. Srebrny medal przypadł Cezaremu Rośle-niowi (AZS AWFiS Gdańsk. Brą-zowym medalistą został młodszy

kolega Miarczyńskiego z SKŻ Hestia Jacek Piasecki, który jako niepełnoletni uzyskał tytuł Mi-strza Świata Juniorów. Świetnie spisały się także sopockie panie. Mistrzynią została Natalia Wój-cik, wicemistrzynią Agnieszka Bilska (obie SKŻ Hestia). Brąz zdobyła Kamila Tomkiewicz (YKP Warszawa).

Na lodzie rozegrany też został bieg maratoński. Tu również bezkonkurencyjni byli sopocia-nie. Wśród panów tryumfowali: Miarczyński, Jan Suliński i Paweł Tarnowski (wszyscy SKŻ Hestia), wśród pań zawodniczki tego klu-bu zajęły pierwsze (Wójcik) i trzecie (Bilska) miejsce. (as)

Woda smaczna i zdrowaMinisterstwo Środowiska

przyznało Sopotowi . miliona złotych na uporządkowanie go-spodarki wodno-ściekowej w mie-ście. Kwota ta pozwoli na wyko-nanie szeregu prac, mających sprawić, iż woda pitna w kuror-cie będzie zdrowsza i smaczniej-sza, a Zatoka Gdańska czyściej-

sza. Sprawi to budowa stacji uzdatniania wody, oraz zmoder-nizowanie kilometrów sieci kanalizacji sanitarnej. Dzięki uszczelnieniu rur kanalizacyj-nych ścieki nie będą przedosta-wały się do wód gruntowych, a w dalszej kolejności do morza. Prace budowlane zostały już roz-poczęte, ich zakończenie przewi-dziane jest w roku . (as)

Bal MarzeńW sali koncertowej na terenie

Opery Leśnej w Sopocie odbył się bal charytatywny Fundacji „Trze-ba Marzyć”. Był to już czwarty bal organizowany w Sopocie przez tę fundację. Bal był nietypowy. Ba-wiła się na nim ponad setka dzie-ci, które przybyły tu wraz z rodzi-cami. Były pokazy tańców towa-

rzyskich, występy magika, zabawa z psami z Fundacji Dogtor, czyta-nie bajek, a także pyszne jedzenie. Fundacja „Trzeba Marzyć” opie-kuje się grupą ciężko chorych dzieci. Pieniądze pozyskane dzię-ki balowi pozwalają spełnić ich marzenia, często bardzo nietypo-we. Jak do tej pory było tych speł-nionych marzeń . (kf)

Były radny PiS oskarżony Na proces o zniesławienie

oczekuje bliski współpracownik Jacka Kurskiego były sopocki rad-ny PiS, Jakub Świderski, który podczas kampanii wyborczej w roku rozprowadzał w So-pocie broszurę pt. „Obserwator sopocki”. W zamieszczonych tam materiałach oskarżał prezydenta Sopotu o korupcję. Jacek Karnow-ski wytoczył Świderskiemu proces o zniesławienie. Na rozprawie w dniu lutego br. oskarżony zło-żył wniosek o zawieszenie postę-powania sądowego do czasu za-kończenia tzw. afery sopockiej. Sędzia Ludwika Małkowska z Są-du Rejonowego w Gdańsku nie przychyliła się do wniosku Świ-derskiego i wyznaczyła kolejną rozprawę na marzec. Za zniewa-

żenie prezydenta i głoszenie nie-prawdy grozi oskarżonemu nawet rok pozbawienia wolności. (bs)

Jacek Kurski podczas zwołanej na placu budowy Centrum Haffnera konferencji prasowej inaugu-rującej kampanię samorządową w roku 2006. Za jego plecami płot oklejony „Obserwatorem sopockim”, broszurą rozprowadzaną przez Jakuba Świderskiego.

fot. k

mz

Opera Leśna na miarę XXI wieku

Unia zrewitalizuje sopocki amfiteatr

fot. m

ater

iały p

romo

cyjn

e BAR

T

poczęcie remontu stwarza możli-wość jego zakończenia jeszcze przed sezonem letnim w roku 2010. Najistotniejszymi pracami będzie wykonanie nowego dachu Opery, który ma chronić przed deszczem całą widownię, oraz wymiana drewnianych ław na plastikowe krzesła i wybudowa-nie balkonu na tysiąc miejsc. Dzięki temu zwiększy się pojem-ność leśnego amfi teatru z obec-nych 4500 miejsc do 6500. Zmo-dernizowane zostanie zaplecze dla artystów, natomiast ze wzglę-du na koszt musiano na razie zrezygnować z budowy infra-struktury towarzyszącej: nowych obiektów gastronomicznych, to-alet, sklepów.

targi. W jednym z nich ma zostać wyłoniony wykonawca prac bu-dowlanych, w drugim ich nad-

zorca. Przetargi zostaną ogłoszo-ne zaraz po podpisaniu umowy o dofi nansowaniu. Szybkie roz-

Bardzo serdecznie dziękuję mieszkańcom Sopotu za, jak zawsze, obywatelską postawę i poparcie mojej idei zwołania obywatelskiego referendum.

W wielu miastach w Polsce inicjatorom referendum nie udało się zebrać potrzebnej ilości głosów w ciągu 60 dni. Nam zajęło to niespełna dwa tygodnie!

Chciałbym tą drogą także wyjaśnić Państwu dlaczego wniosek złożony przez radnych Prawa i Sprawiedliwości o zwołanie referendum przez Radę Miasta uważam za skraj-nie nieodpowiedzialny. Taki wniosek mógłby spowodo-wać rozwiązanie Rady Miasta, co uniemożliwiłoby w wielu wypadkach korzystanie Sopotu ze środków unijnych. Rada Miasta jest w tej chwili Sopotowi bezwzględnie potrzebna. Musi ona reagować w sposób bezzwłoczny w wypadku wielokrotnej konieczności zmiany budżetu wynikającej m.in. z przyznawanych zewnętrznych dofi nansowań do naszych inwestycji. Musi ona również móc reagować na zmiany budżetu w kontekście czekającego Polskę jak i cały świat ciężkiego kryzysu fi nansowego, który może dotknąć nawet Sopot – miasto o najbardziej stabilnym budżecie.

Dlatego apeluję do wszystkich sił politycznych o roz-sądek i niedestabilizowanie Rady Miasta Sopotu.

Dalszy los mojej osoby jako Prezydenta Miasta Sopotu w obecnie zaistniałej sytuacji oddaję w ręce mieszkań-ców Sopotu. To tylko Oni w demokratycznym państwie mają prawo decydować o tym, czy mam zakończyć stara-nia o kolejne środki unijne na: przebudowę dworca w Sopocie, budowę domu seniora i wiele innych inwe-stycji w naszym mieście.

Mam również nadzieję na szybkie wyjaśnienie w sądzie tych i zapewne następnych zarzutów prokuratorskich. W najbliższych dniach ustosunkuję się publicznie do tych już postawionych.

Jeszcze raz bardzo serdecznie Państwu dziękuję za obywatelską postawę i poparcie wniosku o referendum oraz słowa wsparcia w tych trudnych chwilach.

Jacek Karnowski Sopot, 26 lutego 2009 r.Prezydent Miasta Sopotu

Szanowni Państwo,Drodzy Mieszkańcy Sopotu.

Page 4: riviera_sopot_02-2009-3

4 Gdańsk www.riviera24.pl

Kalendarium Imprez GDAŃSK

marzec 2009

1 – 30.03 „Wielkanoc na starej pocztówce” – Towarzystwo Przyjaciół Gdańska

5 – 26.03 J. Pieleszek – „Kolekcje” – NCK, Ratusz Staromiejski, ul. Korzenna 33/35

5.03 g. 18.00 In Progress – S. Finn – CSW Łaźnia

6.03 „Moją mowę rozumie cały świat”, J. Haydn w 200. rocznicę śmierci – Polska Filharmo-

nia Bałtycka

6.03 g. 18.00 Iwona Zając Mama – CSW Łaźnia

5.03 Projekt „28 dni” – Grupa Metropolia – CSW Łaźnia

6 – 8.03 Projekty w ramach Dnia Kobiet – CSW Łaźnia

7.03 Baba Impreza z okazji Dnia Kobiet – Winda GAK, ul. Racławicka 17

7 – 8.03 g. 10.00 – 17.00 JogaBo… Olga Szwajgier „Laboratorium głosu – Odkryj swój głos”

– warsztaty - Nowa Synagoga, ul. Partyzantów 7

7 – 30.03 „Świat koronek” – Cebulka GAK, ul. Dworska 29 a

8.03 „Oruńskie Koncerty Kameralne” – Spółdzielnia Mieszkaniowa „Południe”, kościół św.

Jadwigi, ul. Krzemowa 3

9.03 „Spadkobiercy” (Alain Krief) – reż. R. Szejd – Polska Filharmonia Bałtycka

13.03 g. 18.00 Immediate Art – wykład prof. R. W. Kluszczyńskiego – CSW Łaźnia

13.03 – 7.04 Wystawa zbiorowa grafiki grupy “Printavera” z Ekaterinburga (Rosja) – Wyspa Skar-

bów GAK, ul. Turystyczna 3

13.03 g. 19.00 Koncert A. von Zemlinsky,“Die Seejungfrau”, J. Ibert, Koncert fletowy, M. Ra-

vel, „Bolero” – Polska Filharmonia Bałtycka

14.03 g. 18.00 Parakino – prof. W. Kluszczyński – CSW Łaźnia

14 – 15.03 Projekt Drama – Teatr Poza Tym, GAK, ul. Dworcowa 9

29.03 g. 12.00 Koncert w Muzeum Historycznym Miasta Gdańska – Stowarzyszenie Muzyczne

FORZA, Dom Uphagena

15.03 Arie, duety i sceny operowe W. A. Mozarta – Akademia Muzyczna w Gdańsku, ul. Łąko-

wa 1, Gdańsk

16 – 17.03 g. 09.00 i 11.00 „Muzyczne spotkania w Filharmonii” – Koncerty edukacyjne dla dzieci

i młodzieży – Polska Filharmonia Bałtycka

18.03 Stare Miasto i Jego Ratusz – wykład A. Januszajtisa z cyklu O dawnym i dzisiejszym

Gdańsku – dziedzictwo kulturowe, NCK.

19.03 Dzień Jedności Kaszubów – Zrzeszenie Kaszubsko – Pomorskie

20.03 g. 18.00 Parakino – K.Jurecki – CSW Łaźnia

20.03 g. 19.00 Wielcy dyrygenci, J. Domarkas – Polska Filharmonia Bałtycka

20.03 Przegląd pieśni i piosenek o moim mieście – Towarzystwo Przyjaciół Gdańska, Sala

Koncertowa Cappelli Gedanensis

21.03 „Halka” – Premiera – Państwowa Opera Bałtycka

21.03 A. Orlova – koncert – Dworek Artura GAK, ul. Dworcowa 9

21.03 Pierwszy Dzień Wiosny, g. 19.00 – Mistrzowie kameralistyki – Haydn, Beethoven,

Czajkowski, Dok – Polska Filharmonia Bałtycka

22.03 g. 18.00 Per Sinfonia d’Organo – J. Skudlik – organy – Polska Filharmonia Bałtycka

23.03 Gdzie jest Ciaptak? – eliminacje do konkurs – Dom Sztuki GAK, ul. Stryjewskiego 25

26.03 g. 18.00 Wręczenie Nagród Miasta Gdańska w Dziedzinie Kultury Splendor Gedanensis

oraz Tytułu Mecenasa Kultury oraz koncert specjalny: Nigel Kennedy – Miasto Gdańsk,

Polska Filharmonia Bałtycka

27.03 Międzynarodowy Dzień Teatru – Nagroda Teatralna – Miasto Gdańsk

27.03 g. 19.00 Muzyka dawna – J. S. Bach – „Pasja według św. Jana” – Polska Filharmonia

Bałtycka

27.03 – 5.04 Kurs Bachowski – Pasja wg Św. Mateusza – prof. P. Eswood – Akademia Muzyczna w

Gdańsku, ul. Łąkowa 1/2

28.03 Koralina wg Neila Gaimana – premiera, reż. W. Falenczak - Teatr Miniatura, ul.

Grunwaldzka 16

29.03 Koncert z cyklu koncertów organowych i kameralnych w kościele Zmartwychwstania

Pańskiego w Gdańsku Wrzeszczu – Gdańskie Centrum Organowe, ul. Gomółki 11/13

29.03 Krakowski Salon Poezji w Gdańsku, M. A. Kalmus – Ratusz Staromiejski, ul. Korzenna

33/35

30.03 Gdzie Gdzie jest Ciaptak? – finał konkursu – Dom Sztuki GAK, ul. Stryjewskiego 25

30.03 – 5.04 50 lat Ogólnopolskich Konkursów Tańca i ich 30-lecie w Gdańsku – Ogólnokształcąca

Szkoła Baletowa, Państwowa Opera Bałtycka

30.03 – 6.04 XVI Ogólnopolski Konkurs Tańca im. W. Wisiołłowskiego Gdańsk 2009 – Ogólnokształ-

cąca Szkoła Baletowa, Opera Bałtycka

Stanisław Załuski

Był 24 lipca 1948 roku. Hala Główna Gdańskiego Dwor-ca kolejowego, oraz wieża

z zegarem były spalone, ale w bocznym korytarzu znajdowała się tymczasowa poczekalnia i na-wet jakiś bufet, w którym można było niedrogo zejść śniadanie. Oj-ciec wcześniej zamówił mi pokój w hoteliku „Wołyń” na rogu ulicy Brackiej, kilkadziesiąt metrów od bramy Politechniki. Uczelnia, na której miałem studiować chemię wprawiła mnie w zachwyt. Kom-pleks budynków z czerwonej ce-gły, wtopiony w zieleń otaczają-cych go cmentarzy, prezentował się okazale. Główny gmach był częściowo spalony podczas wojny i remontowany. Jego rewitalizacja ciągnęła się szereg lat, aż do czasu

Z Ostródy do Gdańska, czyli wakacje sprzed sześciu dekad

W poszukiwaniu jutraPociąg pospieszny z Warszawy do Gdyni wjechał na peron w Iławie około godziny drugiej. Był mocno przepełniony. Trzy godziny spędziłem stojąc w korytarzu, aby o piątej rano wysiąść na Gdańskim Dworcu. Była to moja pierwsza dłuższa powojenna podróż, nie licząc repatrianckiego przejazdu z Ciechanowa do Ostródy we wrześniu 1945 roku. Połączenia kolejowe z Gdańskiem były niekorzystne. Chcąc się dostać nad morze rankiem, trzeba było z Ostródy wyjechać wieczorem i pół nocy spędzić na stacji w Iławie.

chemiczne. Jego zdaniem byłoby dla mnie o wiele korzystniej wy-brać inżynierię lądowo-wodną. Po ukończeniu studiów inżynier che-mik zarabiał przeciętnie tysięcy złotych (po denominacji waluty w roku – złotych), inży-nier budownictwa około tysięcy. Przy tym chemik, chcąc nie chcąc musiał pracować w przedsiębior-stwie państwowym, natomiast bu-dowlaniec miał szansę zaczepić się w jednej z licznych jeszcze wtedy prywatnych fi rm inżynieryjnych.

Zmiana profesji nie stanowiła dla mnie problemu. Inżynieria

wać miasto z dział ustawionych na Biskupiej Górce.

W rok po tej pierwszej wycieczce na Wybrzeże, zamieszkałem u rodo-witych Gdańszczan. Państwo Fa-browscy niechętnie wspominali szturm „wyzwoleńczej” armii; nie były to czasy sprzyjające zwierzeniom mającym związek z polityką. Kiedyś jednak wyrwało im się zdanie, że po zakończeniu działań wojennych Gdańsk palił się jeszcze przez wiele tygodni. Dla mnie, mieszkańca po-dobnie spalonej Ostródy, nie trudno było odgadnąć kto podsycał ogień.

Ziemia obiecana Chodząc ścieżkami wydeptany-

mi pośród zwałów cegieł podziwia-łem piękno ażurowych murów Zbrojowni, ocalałe elewacje kamie-niczek przy Piwnej, zasypane gru-zem przedproża Mariackiej, wdzięcz-ną fontannę Neptuna, osmalony fronton Dworu Artusa. Niemniejszy zachwyt wzbudził Sopot. Tak pięk-nych jak wtedy rabat kwiatowych nie widziałem w tym mieście do pierw-szych lat XXI wieku. Ale później „Perła Bałtyku” z każdym rokiem szarzała. Być może w roku zie-lenią miejską opiekowali się jeszcze przedwojenni ogrodnicy, którzy po-tem wyjechali do Niemiec, lub prze-szli na emeryturę. Faktem jest, iż w miarę upływu czasu kwietne dy-wany stawały się coraz mniej intere-sujące, a wytworne towarzystwo na „Monciaku” i na molo zastąpiły ta-buny wczasowiczów z FWP i dzie-ciaki z kolonii letnich.

Zwiedziłem wtedy wystawę w Biurze Wystaw Artystycznych, na gruzach dawnego Domu Zdrojowe-go. Realizm socjalistyczny nie był jeszcze obowiązkowym kierunkiem i wystawa, jak na tamte czasy była dość awangardowa, co mnie – wy-chowanemu na malarstwie tradycyj-nym – nie bardzo przypadło do gu-stu. Ale o to chodziło. Wejście do hal wystawowych miało podłoże mer-

uzyskania przeze mnie dyplomu w roku 1953.

Ale wówczas w roku trwały wakacje i zarówno rekto-rat, jak dziekanaty były nieczyn-ne. Ktoś skierował mnie do sie-dziby Bratniej Pomocy Studen-tów PG, mieszczącej się w bu-dynku sławnej w latach później-szych „Kwadratowej”. Dyżurujący tam studenci poinformowali mnie, że egzamin wstępny roz-pocznie się września i złożą się nań trzy przedmioty: matematy-ka, chemia i nauka o Polsce.

Politechnika GdańskaWieczorem złożyłem wizytę

profesorowi Marianowi Sieńkow-skiemu, kuzynowi naszych przed-wojennych sąsiadów, właścicieli majątku Włosty w powiecie cie-chanowskim, Śniechowskich. Pro-fesor, który był kierownikiem kate-dry metaloznawstwa na wydziale mechanicznym odradził mi studia

była mi równie obca, co chemia. Tak czy owak wkraczałem na te-ren dziewiczy.

Spędziłem wtedy na Wybrze-żu dwa dni. W programie wy-cieczki znalazło się zwiedzanie Gdańska i Sopotu. Pogoda była wspaniała i zarówno gruzy Głównego Miasta, jak gdański port, sopockie molo i jego okoli-ce wydawały mi się siódmym cudem świata. Starówka prak-tycznie nie istniała. Od dworca aż do Motławy rozciągało się morze gruzów. Nieliczne kamie-niczki ocalały w okolicy placu Dominikańskiego, jedynym czyn-nym kościołem była Bazylika św. Mikołaja. Ówczesna wersja głosiła, że Niemcy wycofując się przed nacierającą Armią Czer-woną palili dom za domem. Do-piero po październikowej od-wilży roku oficjalnie przy-znano, że marszałek Konstanty Rokossowski kazał bombardo-

kantylne. Każdy przybysz z głębi Polski, który po obejściu pawilonów ostemplował w kasie bilet kolejowy, otrzymywał zniżkę w wysokości % na powrót do miejsca zamiesz-kania. Można powiedzieć, że PKP były sponsorem wystawy. Był to jed-nak sponsor szczególny, ponieważ sponsorował nie galerię, lecz zwie-dzających. Kultura często miała wte-dy pierwszeństwo przed ekonomią. Ktoś widać wpadł na pomysł, że w ten sposób uda się ściągnąć na wy-stawę ludzi, którzy do tej pory nie oglądali żadnych obrazów, poza sa-kralnymi i ewentualnie jeleniem na rykowisku. Czy rzeczywiście „lud” skorzystał z okazji, aby się dokształ-cić artystycznie, a przy okazji za-oszczędzić parę groszy? Sądząc po nikłej frekwencji akcja ukulturalnie-nia mas raczej nie wypaliła.

Układanie puzzliOstatni miesiąc wakacji spędzi-

łem w Lipowie, na przygotowaniach do egzaminu wstępnego. Zamiast jako tako opanowanej już chemii, musiałem uczyć się fi zyki, która była obowiązkowym przedmiotem na wydziale inżynierii lądowo-wodnej. Leżąc na łóżku próbowałem drążyć podręcznik i po przeczytaniu kilku stron zasypiałem z nudów. Nastąpił odpływ entuzjazmu dla nauk ści-słych, natomiast z coraz większym zapałem pisałem powieść. Był tam groch z kapustą: przedwojenne śro-dowisko ziemiańskie, szkoła średnia również sprzed wojny, ale niepokoją-co podobna do tej, którą właśnie ukończyłem, okupacja niemiecka, konspiracja, bohaterstwo i zdrada. Powieść nosiła tytuł „Człowiek bez duszy”. Potem zmieniłem go na „W pochmurną noc”. W roku po miażdżącej recenzji Róży Ostro-wskiej, rzuciłem maszynopis na dno szufl ady. I wydobyłem go po czter-dziestu latach, aby podjąć temat na nowo, tym razem już w pełni profe-sjonalnie, jako „Układanie puzzli”.

Zniszczona gdańska Starówka, widok na ulice św. Ducha i Szeroką, na drugim planie kościół św. Jana ok. roku 1949

Fot.

Zbign

iew Ko

syca

rz /

KFP

Główne Miasto na przełomie lat 40. i 50.

Fot.

Zbign

iew Ko

syca

rz /

KFP

Fot.

arch

. KFP

Ul. Dluga w 1945 roku.

Page 5: riviera_sopot_02-2009-3

Pożegnanie z Ikarusem stycznia br. z ulic Gdańska

znikły ostatnie autobusy marki „Ikarus”. Po latach eksploata-cji, produkowane na Węgrzech pojazdy zastąpione zostały stan-dardowymi i przegubowymi „Solarisami”. Przez niemal trzy dekady gdańszczanie korzystali z „Ikarusów”, w tym z autobusów przegubowych. Ostat-ni kurs przegubowy model i standardowy krotki odbyły na trasie linii wiodącej od Dworca PKP w Gdańsku Wrzesz-

czu poprzez Morenę i Suchanino na Targ Sienny w Śródmieściu. W pożegnaniu „Ikarusa”, wzięli udział prezydent miasta Paweł Adamowicz, jego zastępca, wice-prezydent Maciej Lisicki, prezes ZKM Jerzy Zgliczyński oraz licz-ni wielbiciele archaicznych po-jazdów. Jak zapewnili przedsta-wiciele ZKM Gdańsk, nie wszystkie „Ikarusy” trafią na złom. Dwa egzemplarze – jeden zwykły i jeden przegubowy – będą w lecie, jako atrakcja mi-nionych lat, obsługiwać linie turystyczne. (as)

Tania złotówka szansą dla turystykiWbrew pozorom słabnąca

złotówka może przyczynić się do zwiększenia obrotów fi rm żyją-cych z turystyki. Drogie euro, dolar, czy funt brytyjski sprawią, że Polacy planujący urlop w nad-chodzącym sezonie letnim, za-

miast zagranicy wybiorą wczasy nad polskim morzem. Z drugiej strony turyści zagraniczni, zwłaszcza z pobliskiej Skandyna-wii, chętniej odwiedzą nasze ta-nie Wybrzeże. Czy ta optymi-styczna prognoza się sprawdzi, przekonamy się już za parę mie-sięcy. (as)

Wspólne inspekcjeTymczasowe stoiska handlowe

nie przynoszą uroku ulicom, na których są stawiane, a już w żad-nym razie nie przystoją takim tra-som spacerowym, jak ulica Długa, czy Długi Targ w Gdańsku. Prze-pędzenie handlarzy sprzed zabyt-kowych budowli nie jest jednak takie proste. Strażnicy miejscy mogą co najwyżej wystawić im mandat w wysokości złotych. Ale nie mogą już zarekwirować

wystawionego towaru. Aby usprawnić walkę z nielegalnym handlem, Straż Miejska w Gdań-sku nawiązała współpracę z Urzę-dem Kontroli Skarbowej, w celu wspólnego prowadzenia inspekcji. Funkcjonariusze Urzędu mają pra-wo wystawiać wyższe mandaty niż Straż, mogą także sprawdzić źród-ło pochodzenia towaru. Stwarza to szansę skuteczniejszego uporania się z problemem nielegalnie sta-wianych straganów. (as)

Brama Wyżynna do remontuWłaściciel gdańskiej Bramy

Wyżynnej – Muzeum Historycz-ne Miasta Gdańska – złożyło do władz samorządowych wniosek o dofi nansowanie prac remonto-wo-konserwatorskich powyższe-go obiektu. Będzie to możliwe w ramach Regionalnego Progra-

mu Operacyjnego fi nansowane-go z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. Wniosek ma być rozpatrywany w czerwcu, w drodze konkursu. Po remon-cie, we wnętrzu odrestaurowanej Bramy, przewidziane jest uloko-wanie biur Centrum Informacji Tu r y s t y c z n e j – R e g i o n a l n e j i Miejskiej. (as)

Olivia w zastępstwieWe wrześniu br. w Polsce od-

będą się Mistrzostwa Europy w Koszykówce. Miały one zna-leźć swój fi nał w Hali Widowi-skowo-Sportowej na granicy Gdańska i Sopotu, obliczonej na tysięcy widzów. W sytuacji, gdy budowa hali się przedłuża, Trójmiastu pozostał tylko jeden obiekt, w którym mogą odbywać się mecze na poziomie mi-strzostw kontynentu. Jest nią hala gdańskiej Olivii, ale jej po-jemność wynosi tylko , tysięcy

widzów. Zgodnie z przepisami pozwala to jedynie na rozgrywa-nie meczów fazy grupowej. Li-cząca lat Olivia wymaga jed-nak pilnego remontu. Takie prace właśnie się rozpoczęły. Ich zakres przewiduje malowanie ścian, wymianę drzwi wejściowych, od-nowienie szatni i toalet, położe-nie kafelek na tarasie. Na więcej nie starczy na razie ani czasu, ani pieniędzy. Remont będzie pro-wadzony etapami i nie spowodu-je konieczności wyłączenia hali z eksploatacji. (as)

Armata w muzeumW Muzeum Poczty Polskiej

w Gdańsku można od niedawna oglądać armatę. Jest to replika nie-mieckiego -milimetrowego dzia-ła L.I. G-, które września roku ostrzeliwało Pocztę Polską w Gdańsku, a następnie było użyte w walkach na Westerplatte. Arma-

ta w każdym calu odpowiada ory-ginałowi. Ważące czterysta kilo-gramów działo mogło wystrzeli-wać do pocisków na minutę i stanowiło standardowe wyposa-żenie piechoty Wehrmachtu. W Europie zachowało się zaledwie kilka sztuk oryginalnych -mili-metrówek L.I. G-. (as)

Trójmiejskie gwiazdy sportuW plebiscycie zorganizowa-

nym przez „Gazetę Wyborczą”, najlepszym sportowcem Trójmia-sta za rok uznany został gimnastyk Leszek Blanik, złoty medalista olimpijski. Drugie miejsce zajął również złoty meda-lista z Pekinu, wioślarz Adam Ko-

rol, a trzecie fl orecista Radosław Glonek. Drużyną roku zo-stali koszykarze Asseco Prokom Sopot, trenerem prowadzący Bla-nika Andrzej Lewit. Objawieniem roku była w Gdańsku Katarzyna Furmanek, w Gdyni Angelika Pa-radowska, a w Sopocie Przemy-sław Zamojski. Za mecenasa roku uznano fi rmę Asseco Poland. (as)

Starówka z parkingamiAż trzy podziemne parkingi

na miejsc powstaną na obrzeżach Głównego Miasta w Gdańsku. Zostaną usytuowane przy Podwalu Przedmiejskim i Podwalu Staromiejskim, oraz pod skwerem Dariusza Kobzdeja. Inwestor w zamian za wybudowa-nie parkingów otrzyma licencję na ich użytkowanie przez lat.

Siedemdziesiąt lat, to niemal wieczność, trzeba jednak pamię-tać, że inwestora czekać mogą niemiłe niespodzianki. Parkingi będą budowane na terenie daw-nego średniowiecznego Gdańska i oczywiście pod ścisłą kontrolą archeologów. Władze miasta pragną, aby pierwszy parking był gotowy w roku , jednak zna-leziska archeologiczne mogą czas budowy znacznie wydłużyć. (as)

Kryzys dopadł kulturęGdańskie Muzeum Bursztynu

zamierzało zakupić w Niemczech wyroby z tego kruszcu, pochodzą-ce z XVI, XVII i XVIII wieku. Ich właścicielem jest znany kolekcjo-ner monachijski, Georg Laue. Mu-zeum Bursztynu, przy wsparciu Ministerstwa Kultury już dwukrot-nie nabywało cenne przedmioty z kolekcji Laue’a. Tym razem kwota zakupu miała wynieść tysięcy

euro. MKiDN było gotowe wyłożyć tysięcy złotych, reszta, czyli około tysięcy miała pochodzić z kasy miasta. I tu zrodził się prob-lem. Takich pieniędzy w kryzyso-wym budżecie Gdańsk nie posiada. Sprawa nie jest jeszcze zamknięta defi nitywnie. Urzędnicy obiecują, że będą szukali brakującej kwoty. Jednak praktyka mówi, że gdy w kasie zaczyna brakować pienię-dzy, ofi arą cięć, w pierwszej kolej-ności, pada zwykle kultura. (as)

Skate Park w ModelarniNa byłym terenie Stoczni

Gdańskiej, gdzie w przyszłości powstanie dzielnica Nowe Mia-sto, miłośnicy sportów ekstre-malnych utworzyli Skate Park. Powstał on w dawnej modelarni stoczniowej, którą miłośnicy jaz-dy na rolkach, lub BMX-ach

własnym sumptem wyremonto-wali i wyposażyli w sprzęt po-trzebny do akrobatycznych wy-czynów. Otwarty w tych dniach Skate Park jest czynny od ponie-działku do piątku w godzinach od do , natomiast w sobotę i w niedzielę od do . Bilet wstępu kosztuje złotych, mie-sięczny karnet – złotych. (as)

Nr 02(35) luty/marzec 2009 Gdańsk

Trasa Kaszubska łącząca Ob-wodnicę Trójmiasta z Dro-gą Krajową S-6 jest inwe-

stycją niezbędną i jej budowy nikt nie kwestionuje. Licząca około 40 kilometrów trasa łączyłaby się z S-6 w okolicy Lęborka. Dzięki niej kierowcy jadący w kierunku Szczecina i Koszalina mogliby omijać zatłoczone ulice Gdyni, Rumii i Redy. Problemem jest wę-zeł na gdańskiej obwodnicy, na którym, trasa miałaby swój po-czątek. Są trzy rozwiązania: Wiel-ki Kack, Matarnia i Owczarnia. Każde z tych rozwiązań oprote-stowują mieszkańcy miejscowości, przez które ma przebiegać Trasa Kaszubska. Niezależnie od prote-stów ostateczna decyzja zapadnie w marcu br., a podejmie ją Gene-ralna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Budowa Trasy ma się rozpocząć w roku 2010 i potrwa do roku 2013. (as)

Teatr Szekspirowski otrzymał dotacjęBudowa Teatru Szekspirow-

skiego w Gdańsku, może się już rozpocząć. Teatr znalazł się na liście inwestycyjnych przedsię-wzięć wspieranych przez Unię

Europejską w ramach programu „Rozwój oraz poprawa stanu in-frastruktury o znaczeniu po-nadregionalnym”. Jego budowa pochłonie milionów złotych, z czego aż milionów to dota-cja unijna. (as)

Nagrody dla młodych naukowcówJuż po raz siódmy prezydent

Gdańska Paweł Adamowicz wrę-czył nagrody młodym naukow-com (przed rokiem życia). W tym roku otrzymali je dr inż. Anna Mietlarek-Kropidłowska z Politechniki Gdańskiej i dr Mi-chał Harciarek z Uniwersytetu

Gdańskiego. Inżynier Kropid-łowska otrzymała nagrodę za swe prace w dziedzinie chemii, dr Harciarek za wykrycie zależ-ności pomiędzy udanym prze-szczepem nerki, a sprawnością funkcjonowania mózgu. Nagro-dy dla każdego z laureatów wy-niosły tysięcy złotych. (as)

Mieszkańcy Osowej i Matarni protestują

Trasa Kaszubska – którędy?

Fot.

Macie

j Kos

ycar

z / KF

P

Protest mieszkańców gdańskich dzielnic Osowej i Matarni przeciwko zmianom przebiegu Trasy Kaszubskiej.

Pamiątkowe zdjęcie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, prezesa ZKM Jerzego Zgliczyńskiego, milosnikow komunikacji i mieszkancow Gdanska z historycznym juz Ikarusem na Targu Siennym w Gdansku. 31.01.2009

Fot.

Macie

j Kos

ycar

z / KF

P.PL

Już niedługo w Bramie Wyżynnej pomieszczone zostanie Centrum Informacji TurystycznejMa

ciej K

osyc

arz /

KFP

Na tyłach Zespołu Dworu Miejskiego (obecnie Dom Harcerza) już niedługo ma powstać Teatr Szekspirowski.

fot. W

ojtek

Jaku

bows

ki / K

FP

5

Page 6: riviera_sopot_02-2009-3

6 Społeczeństwo www.riviera24.pl

Krzysztof M. Załuski

Po ogłoszeniu przez proku-raturę zarzutów pod adre-sem Jacka Karnowskiego,

sopoccy radni PiS ponowili sta-wiane od lipca zeszłego roku żą-danie dymisji prezydenta. Na po-siedzeniu Rady Miasta, które od-było się 30 stycznia br. próbowa-li nawet zgłosić wniosek o rozpi-sanie w tej sprawie referendum. Wniosek został jednak przez Radę odrzucony ze względów proceduralnych. Trzy dni później prezydent Karnowski postanowił sam zwołać referendum. Na kon-ferencji prasowej, która odbyła się 2 lutego w Urzędzie Miasta powiedział, że to mieszkańcy So-potu powinni ocenić, czy ma on nadal pracować na rzecz miasta, czy z pełnionego stanowiska zre-zygnować. Podkreślił także, że nie czuje się winnym stawianych mu zarzutów i zaapelował do so-pocian o masowe podpisywanie się pod wnioskiem o przeprowa-dzenie referendum. Mieszkańcy apelu wysłuchali i w ciągu dwóch tygodni złożyli pod wnioskiem prawie 4 tys. podpisów.

Wystarczyły dwa tygodnie

– Aby referendum się odbyło, musieliśmy zebrać dziesięć pro-cent podpisów sopockich wybor-ców, czyli minimum osób – mówi Anna Łukasiak, radna Sa-morządności Sopot, a zarazem

Krzysztof M. Załuski

Całkiem niedawno prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński ogłosił

całkowitą przemianę wizerunko-wą swojej partii. Odtąd polityka konfrontacji i wojny miała zostać zastąpiona polityką miłości i po-koju. Najwyraźniej intencje pryncypała nie przemawiają do posła PiS Jacka Kurskiego, który postanowił rozpętać krucjatę

Sopot. Mieszkańcy kurortu poparli obywatelski wniosek o rozpisanie referendum.

CZY KARNOWSKI MUSI ODEJŚĆ?28 stycznia prokuratura krajowa postawiła prezydentowi Sopotu Jackowi Karnowskiemu osiem zarzutów, w tym siedem o charakterze korupcyjnym. Prezydent twierdzi, że jest niewinny i dlatego nadal będzie rządził miastem – jeśli nie do końca kadencji, to na pewno do chwili ogłoszenia wyników miejskiego referendum. Problem w tym, że nie wiadomo na czyj wniosek ma zostać ono rozpisane.

My tu gadu, gadu a…

Kurski kocha, lubi, szkaluje… przeciwko Sopotowi i jej prezy-dentowi. Kurort nazwał „mia-stem bezprawia”, Jacka Karnow-skiego „prezydentem bezprawia”, a sopockich radnych oskarżył o „uzależnienie ekonomiczne” od prezydenta, który „rozpaczli-wie trzyma się fotela”.

Na takie dictum trudno nie zareagować, zwłaszcza, jeśli pada z ust posła RP Jacka Kurskiego, znanego przecież nie od dziś z subtelnych wypowiedzi, prze-strzegania przepisów nie tylko drogowych, wrodzonej skrom-ności, a także, z tego, że – jak to sam określił – „wraz z koleżan-kami i kolegami z PiS w Sopocie konsekwentnie od wielu lat tropi i piętnuje patologie toczące to miasto”. Nic dziwnego, że prezy-dent Karnowski trochę się wku-rzył i na zwołanej lutego kon-ferencji prasowej poinformował, że Urząd Miasta Sopotu wystoso-wał na ręce posła pozew i pismo

przedprocesowe. Karnowski za-rzucił Kurskiemu, że rozpo-wszechnia w mediach fałszywe informacje, jakoby „córka jedne-go z radnych zatrudniona jest w sekcji promocji Urzędu Miasta Sopotu”. Zdaniem prezydenta, za te słowa Kurski powinien wpła-cić dziesięć tysięcy złotych na konto sopockiego Caritas oraz zamieścić w mediach stosowne sprostowanie. Karnowski zazna-czył, że „żadna córka, tudzież syn radnego, nie są zatrudnieni w urzędzie”. Zażądał też od par-lamentarzysty przeprosin za to, że określił Sopot mianem „mia-sta kompletnego bezprawia, mia-sta w którym hulają przestępcy i dokonywane są wzajemne po-rachunki”. – Sopot jest uznawany przez mieszkańców i turystów za miasto bezpieczne – podkreślił Karnowski. – Jeśli poseł Kurski nie przeprosi, będzie pozew, a także wniosek o duże odszkodowanie”.

Na ripostę ze strony posła nie trzeba było długo czekać. Boss po-morskiego PiS przyznał, że w jego wypowiedzi nastąpiła wprawdzie pewna nieścisłość, co jednak nie zmienia faktu, iż córka jednego z sopockich radnych, będąc preze-sem Automobilklubu Orski, „do-staje kasę od miasta”. Poseł wyjaś-nił także, że stwierdzenie „miasto bezprawia”, nie dotyczyło miesz-kańców Sopotu. – Kocham to mia-sto – zapewnił i dodał, że „trzeba bardzo wiele buty i bezczelności, żeby znajdując się pod pręgierzem ośmiu zarzutów kryminalnych, w tym siedmiu o charakterze ko-rupcyjnym, ośmielać się pozywać posła RP”; w związku z tym nikogo nie ma zamiaru przepraszać. Kur-ski dorzucił jeszcze, że „pod rząda-mi Jacka Karnowskiego Rada Mia-sta Sopotu stała się prywatnym folwarkiem ludzi całkowicie uza-leżnionych od widzimisię Jacka Karnowskiego”.

Tym razem urażeni poczuli się sopoccy radni, którzy oskar-żyli posła o zniesławienie, zażą-dali przeprosin oraz wpłaty tysięcy złotych na rzecz Ho-spicjum św. Józefa w Sopocie. W ramach rewanżu Kurski zapo-wiedział złożenie pozwu cywil-nego przeciwko Karnowskiemu, który zasugerował publicznie, że w r. poseł PiS, jako ówczes-ny wicemarszałek województwa, kupił leśniczówkę pod Sztumem za wyjątkowo korzystną sumę i, że transakcję tę, powinno prze-świetlić Centralne Biuro Antyko-rupcyjne. Kurski uważa, że ty-sięcy złotych za leśniczówkę to właściwa cena i żąda od prezy-denta Sopotu przeprosin oraz wpłacenia tys. zł na konto gdańskiej Lechii.

Bez wątpienia wspieranie fi -nansowe istotnych dla regionu instytucji, zarówno hospicjów jak i klubów sportowych jest

działaniem godnym poparcia. Nie jestem jednak pewien, czy w takiej właśnie formie. Być może również okładanie się po-zwami sądowymi jest jedynym skutecznym sposobem walki po-litycznej. Może… Śmiem jednak wątpić, czy przysparza to chluby Sopotowi, a tym bardziej podno-si wiarygodność posła Kurskie-go. No chyba, że linia polityczna szefa pomorskiego PiS jest bar-dziej złożona, niż to się może na pierwszy rzut oka wydawać. Być może Kurski przejął się jednak dyrektywami prezesa Kaczyń-skiego i wygłupia się wyłącznie z miłości do Sopotu i jego prezy-denta.

No cóż, nie nam, ciemnemu ludowi, dociekać prawdziwych intencji posła RP Jacka Kurskie-go. Jaka jest prawda pokarze już wkrótce wynik referendum.

pełnomocnik Grupy Inicjatywnej ds. przeprowadzenia referen-dum. – Mieliśmy na to dni, ale wystarczyły dwa tygodnie. Widać, że sopocianie mają nie tylko energię i wiarę w uczciwość pana prezydenta Karnowskiego, lecz również poczucie odpowie-dzialności za los Sopotu.

W pierwszym tygodniu mar-ca podpisy zostaną przekazane Komisarzowi Wyborczemu w Gdańsku, który w ciągu dni zweryfikuje ich ważność. Kolej-ne dni komisarz ma na zor-ganizowanie, przeprowadzenie i ogłoszenie wyników referen-dum.

Premier jest przeciw Jak wynika z badań PBS,

ogłoszonych lutego br. więk-szość mieszkańców Sopotu to zwolennicy Jacka Karnowskiego. Do grupy tej nie należy jednak premier Tusk – również sopocia-nin. Jego zdaniem Karnowski powinien odejść, i nie mieszkań-cy, lecz radni muszą doprowadzić do referendum. W tym przypad-ku, po podjęcia przez radnych stosownej uchwały i zwycięstwie Karnowskiego, Rada Miasta mu-siałaby zostać rozwiązana.

Taka perspektywa nie podoba się ani mieszkańcom, ani człon-kom sopockiej Platformy, którzy obawiają się chaosu w mieście. Szef sopockiej Platformy, prof. Michał Woźniak nazwał naciski premiera łamaniem kręgosłupów i przedmiotowym traktowaniem mieszkańców.

– Prezydenta wybrali sopocia-nie, więc to oni powinni decydo-wać o kształcie referendum, a nie radni – powiedział naszej gazecie. Bezsensowna uchwała

Ostatecznie jednak rajcy PO ulegli presji władz wojewódzkich i lutego złożyli do Rady Mia-sta projekt uchwały. Pod wnio-skiem podpisało się ośmiu z dziewięciu radnych. Jednocześ-nie szef klubu Platformy, Cezary Jakubowski, zapowiedział, że zwróci się do władz partii z pyta-niem, czy w związku z zakończe-niem zbierania podpisów pod wnioskiem obywatelskim, głoso-wanie nad uchwałą ma jakikol-wiek sens.

Od momentu zwołania sesji i przegłosowania uchwały, do momentu jej uprawomocnienia musi minąć dni. Oznacza to, że wniosek radnych może zostać przekazany komisarzowi najw-cześniej kwietnia, ponieważ najbliższe posiedzenie Rady Mia-sta jej przewodniczący dr. Wie-czesław Augustyniak wyznaczył na marca. Nawet jeśli uchwała o referendum przejdzie, co jest praktycznie przesądzone, to i tak weryfi kacja podpisów pod wnio-skiem obywatelskim będzie za-kończona przynajmniej tydzień przed wpłynięciem do Komisa-rza Wyborczego wniosku rad-nych.

Wygląda więc na to, że wąt-pliwości przewodniczącego klu-bu radnych PO są jak najbardziej zasadne.

fot. k

mz

Prezydent Sopotu Jacek Karnowski na konferencji prasowej, która odbyła się 2 lutego w Urzędzie Miasta.

Page 7: riviera_sopot_02-2009-3

Kultura 7Nr 02(35) luty/marzec 2009

Andrzej Stanisławski

Ergo Hestia jest grupą towa-rzystw ubezpieczeniowych, oferującą ubezpieczenia

majątkowe i na życie. Jest także jedną z najaktywniejszych sopo-ckich instytucji wspierających kulturę i sport. W 2004 roku utworzyła fundację na rzecz in-tegracji zawodowej osób niepeł-nosprawnych – Integralia. Nie-zwykle istotną sferą działalności Hestii jest także popieranie mło-dych talentów artystycznych. Jednym z przejawów tej działal-ności jest konkurs o Artystyczny Indeks Hestii. W tym roku stanę-ło do niego trzystu uczniów, re-prezentujących 21 średnich szkół plastycznych z całego kraju, m.in. z Bielska-Białej, Gdyni, Jaro-sławia, Kalisza, Kielc, Katowic, Koszalina, Lublina, Łodzi, Łom-ży, Olsztyna, Opola, Poznania, Szczecina, Supraśla, Tarnowa, Warszawy, Wrocławia, Zabrza, Zielonej Góry i Zakopanego. W sumie przedstawili oni ponad tysiąc prac z zakresu malarstwa i rzeźby. Zwycięzcy pierwszego, regionalnego etapu konkursu, zaproszeni zostali do Sopotu. W dwutygodniowych warszta-tach plastycznych prowadzonych przez profesorów gdańskiej ASP wzięło udział 21 młodych arty-stów. Z tej grupy wyłoniono lau-reatów konkursu. Pierwszą na-grodę – indeks Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku otrzymał Bartłomiej Ogłoza, uczeń z Ze-społu Szkół Plastycznych w Gdy-ni. I wyróżnienie dostało się w ręce Marty Nadolle z Liceum Plastycznego w Poznaniu, II wy-różnienie otrzymała Małgorzata Kalinowska z Zespołu Sztuk Pla-stycznych w Łodzi, a III Adam Leszczuk z Zespołu Państwo-wych Placówek Kształcenia Pla-stycznego w Opolu.

Zmagania o „Artystyczny In-deks Hestii” odbywają się już od sześciu lat. W pierwszej edycji, w roku , laureatką została Dominika Jurczyk z Kielc, w roku – Justyna Dziechciarska z Nałęczowa, w roku – Mar-cin Różański z Zamościa, w roku – Martyna Wolna z Zabrza, w roku – Michalina Gniaz-dowska z Zambrowa. Konkurs, którego nagrodą są studia na wy-

Bartek Sasper

W jubileuszowym cyklu mogliśmy do tej pory zobaczyć i usłyszeć To-

masza Stańkę i Andrzeja Smoli-ka, Annę Dąbrowską oraz grupę Czesław Śpiewa Trio. W marcu na scenie PFK Sopot przy Operze Leśnej wystąpią jeszcze Dorota Miśkiewicz, Maria Peszek oraz Żanna Biczewska z balladami Bułata Okudżawy.

Dorota goes to SopotDorota Miśkiewicz uważana

jest za jedną z najciekawszych młodych polskich wokalistek, po-ruszających się bardzo sprawnie pomiędzy jazzem a wyrafi nowa-nym popem. O klasie Doroty świadczą sławy, z którymi dotąd współpracowała i koncertowała. Wśród nich znaleźli się m.in. Nigel Kennedy, Tomasz Stańko, Ewa Bem, Anna Maria Jopek, Wojciech Mły-narski, Włodzimierz Nahorny, a na-wet Cesaria Evora. Legendarna pieś-niarka z Wysp Zielonego Przylądka zaprosiła Miśkiewicz – jako jedyną polską wokalistkę oprócz Kayah – do wspólnego nagrania utworu, promującego ostatnią swoją płytę.

W Sopocie Dorota Miśkie-wicz wystąpi marca o godz. .. Podczas koncertu promo-wać będzie swoją najnowszą, trzecią już w karierze płytę zaty-tułowaną „Caminho”. Przy jej re-alizacji pracowali m.in.: Grzegorz Turnau, Grzegorz Markowski, Marcin Wasilewski, Marek Na-piórkowski oraz pochodzący z Brazylii perkusjonista Guello, którego brazylijskie podejście do rytmu nadało koloryt nowym piosenkom Doroty.

Nowa twarz polskiej fonografii

Piątym z kolei wydarzeniem artystycznym, uświetniającym jubileusz sopockiej Opery będzie koncert Marii Peszek. Piosenkar-ka wystąpi marca o godzinie .. w sali koncertowej Polskiej Filharmonii Kameralnej, gdzie zaprezentuje nagrania ze swojej drugiej płyty „Maria-Awaria”.

Maria Peszek jest aktorką, piosenkarką, autorką tekstów. Karierę zrobiła wręcz błyska-wicznie. Jej debiutancka płyta „Miasto Mania”, nagrana wraz z liderem zespołu Voo Voo, Woj-ciechem Waglewskim i jego dwo-ma synami, stała się przebojem roku i zdobyła tytuł Platy-nowej Płyty. Artystka otrzymała za nią dwa „Fryderyki” w katego-

Sopot. VI edycja konkursu

Grupa Ergo Hestia rozstrzygnięta

Z Artystycznym Indeksem Hestii do ASP i Nowego Jorku

28 lutego ogłoszone zostały wyniki ogólnopolskiego konkursu „Artystyczny Indeks Hestii”. Konkurs ten Grupa Ergo Hestia w Sopocie organizuje przy współudziale Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. W tym roku była to już jego szósta edycja.

dziale malarstwa gdańskiej ASP, został niejako zainspirowany wcześniejszym pomysłem sopo-ckiego towarzystwa ubezpiecze-niowego, a mianowicie „Arty-styczną Podróżą Hestii”, również organizowaną wespół z ASP. Udział w tym konkursie biorą studenci gdańskiej uczelni. Najzdolniejszym z nich Hestia funduje dwa stypendia. Laureat wyjeżdża na miesiąc do Nowego Jorku, zdobywca drugiego miej-sca, również na miesiąc – do Wa-lencji. Warto przypomnieć, że pierwszą siedzibą Akademii Sztuk Pięknych był od roku Sopot. W roku uczelnia przeniosła się do Wielkiej Zbro-jowni w Gdańsku, gdzie aktual-nie kształci się studentów. -

fot. k

mz

Tegoroczny zdobywca indeksu Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku Bartłomiej Ogłoza, uczeń z Zespołu Szkół Plastycznych w Gdyni nie mógł ukryć wzruszenia i radości.

Stańko, Smolik, Dąbrowska, Biczewska i inni...

GWIAZDY NA JUBILEUSZ

OPERY LEŚNEJW bieżącym roku sopocka Opera Leśna obchodzi stulecie swego istnienia. Od roku 1909 leśny amfiteatr był miejscem wielu doniosłych wydarzeń muzycznych, z których najważniejsze to – przed wojną Międzynarodowe Festiwale Wagnerowskie, a po jej zakończeniu – Międzynarodowe Festiwale Piosenki, w różnej formie trwające do dziś. Z okazji jubileuszu Opery, Bałtycka Agencja Artystyczna BART i Urząd Miasta Sopotu zaplanowały szereg imprez artystycznych, w tym szereg koncertów współczesnych polskich i rosyjskich artystów.

Koncert dedykowany najwięk-szemu chyba rosyjskojęzyczne-mu bardowi wszechczasów sta-nowić będzie także pierwszą od-słonę tegorocznej edycji festiwa-lu Sopot Bards Meeting.

marca o godz. . na de-skach Teatru Muzycznego w Gdy-ni miłośnicy rosyjskich ballad zo-baczą m.in. Żannę Biczewską, Eugena Malinowskiego, Daniela Olbrychskiego, Stanisławę Celiń-ską, Piotra Machalicę, Marcina Przybylskiego i wielu innych. W ich wykonaniu usłyszeć będzie można niezapomniane pieśni

Okudżawy w wersjach oryginal-nych i polskich tłumaczeniach (m.in. Osieckiej, Mandaliana, Młynarskiego, Woroszylskiego) takie, jak „Buty”, „Błękitny balo-nik”, „Arbat”, „Aleksander Sier-giejewicz Puszkin”, „Ostatni tro-lejbus”, „Pożegnanie z Polską”. Imprezę poprowadzą: wdowa po Bułacie Olga Okudżawa, Maria Szabłowska, Krzysztof Szewczyk oraz Paweł Sztompke.

Koncert ilustrowany będzie materiałami archiwalnymi doty-czącymi życia, przeszłości wo-jennej i wizyt w Polsce wielkiego artysty, który wywarł tak zna-mienny wpływ na losy polskiej i rosyjskiej inteligencji drugiej połowy poprzedniego stulecia.

Bilety w cenie: zł, zł do nabycia w kasie Bałtyckiej Agencji Artystycznej BART, w Sopocie na ul. Kościuszki , w Teatrze Muzycznym w Gdyni oraz w systemie Ticket Online www.ticketonline.pl. Wejściówki na koncerty Doroty Miśkiewicz i Marii Peszek można nabyć w kasie znajdującej się we foyer sali koncertowej PFK lub zakupić przez internet, w systemie Ticket Oneline www.ticketonline.pl. albo www.bart.sopot.pl. Więcej informacji pod numerem telefo-nu -- -/

riach Nowa Twarz Fonografi i i Produkcja Muzyczna Roku. Na drugą płytę wielbiciele głosu Pe-szek musieli czekać trzy lata. „Maria-Awaria” ukazała się we wrześniu roku. Przy jej na-graniu artystka współpracowała z Andrzejem Smolikiem. Piosen-ki z tej płyty śmiało można na-zwać przebojami, łatwo wpadają w ucho, nadają się do nucenia w kuchni, łazience, sypialni, czy na spacerze. Można też przy nich zatańczyć. „Maria-Awaria” roz-chodziła się błyskawicznie, już w miesiąc po premierze uzyskała miano Platynowej Płyty.

Pamięci Bułata Okudżawy

Ostatnim z cyklu jubileuszo-wych koncertów poświęconych obchodom stulecia Opery Leśnej będzie widowisko zatytułowane „Związani jednym losem… w hołdzie Bułatowi Okudżawie”.

Dorota Miśkiewicz

Maria Peszek

Bułat Okudżawa

fot. m

ater

iały p

romo

cyjne

fot. m

ater

iały p

romo

cyjn

e

fot. m

ater

iały p

romo

cyjne

Page 8: riviera_sopot_02-2009-3

8 Kultura www.riviera24.pl

Zbigniew Walczak

W odpowiedzi na te wy-zwania władze Gdańska i Dyrekcja WiMBPG po-

wołały do Życia „Filię Gdańską”. Placówka ta gromadzi księgozbiór i prasę poświęconą wyłącznie Gdańskowi. Organizuje spotkania autorskie, wykłady jak również koncerty. W okresie od 23 maja do końca 2008 r. odbyły się 42 takie spotkania oraz 32 wycieczki dla dzieci. Te ostatnie to „Baśniowe wędrówki po Gdańsku” – spacery połączone z opowiadaniem gdań-skich podań i legend, w miejscach, których dotyczą. W sumie uczest-niczyło w tych imprezach prawie dwa tysiące trzysta osób! Bibliote-ka prowadzi też normalną pracę, udostępniając książki, prasę i bez-płatnie internet swym czytelnikom i turystom, tak licznym na ulicy Mariackiej.

W roku bieżącym odbyły się już spotkania z Barbarą Szecze-pułą, Waldemarem Borzestow-skim, Arturem Nowaczewskim i Dawidem Majerem, oraz z pro-fesorem Jerzym Sampem. To ostatnie było pierwszym z cyklu

„Gdańska tożsamość – moje wybory. Rozmowy o książkach”

W numerze z r. (listo-pad-grudzień) czasopisma

Andrzej Stanisławski

„Dojczland” to obserwacje au-tora z wędrówek po Republice Fe-deralnej, z miasta do miasta, z ho-telu do hotelu, z jednego spotkania autorskiego na drugie. Dworce ko-lejowe, terminale lotnicze, drogie restauracje i bary z piwem i zapie-kankami. Jak obliczył autor plo-nem tych wędrówek było zalicze-nie niemieckich miast i wsi, gdzie miłośnicy literatury znad Renu i Szprewy słuchali, co ma im do powiedzenia polski pisarz. Do tych miast i wsi trzeba jeszcze dodać pewną ilość miejscowości w Austrii i niemieckojęzycznej Szwajcarii. Pewnie żaden z pisarzy żyjących pomiędzy Bugiem i Odrą nie przemierzył tylu kilometrów wzdłuż i wszerz ojczyzny Goethe-go i Bismarcka, żaden nie stanął oko w oko z równie liczną rzeszą obywateli RFN. Z tym, że owe kon-

Recenzja. Niemcy według Andrzeja Stasiuka

I powierzchnia, i głębiaW swojej powieści „Dolina Radości” Stefan Chwin pisze: „Nie ma głębi, jest tylko powierzchnia”. Sentencja ta zdaje się pasować do najnowszej książki Andrzeja Stasiuka „Dojczland”. Po swych refleksjach z podróży do krajów bałkańskich, z których najbardziej dojrzałe intelektualnie i literacko wydaje się być „Jadąc do Babadaj”, Stasiuk zajął się Niemcami. takty zdają się dotykać raczej po-wierzchni niż głębi.

Powyższe stwierdzenie nie sta-nowi zarzutu. Stasiuk nie jest publi-cystą zobowiązanym do śledzenia aktualnych problemów polityki kanclerza i jego rządu, nie jest także socjologiem, który chciałby wgryźć się w fenomen niemieckiej duszy. On jest pisarzem i opisuje to, co go w danej chwili zafrapowało. Mogą to być kłopoty z rozmienieniem banknotu o nominale euro na drobne, jakaś Chinka czy Koreanka, którą kontrolerzy nakryli na jeździe bez biletu, obserwacja kibiców pił-karskich wracających z meczu, cy-

gańscy grajkowie w na pół pustym wagonie i dziesiątki innych tego ro-dzaju scenek, których przeciętny człowiek najprawdopodobniej w ogóle by nie zauważył, nie zapa-miętał. Zarejestrowanych, jak reje-struje się obrazy przy pomocy mi-gawki aparatu fotografi cznego.

Zatem nie głębia, lecz po-wierzchnia.

Jest jednak w „Dojczlandzie” drugie dno, być może ciekawsze dla uważnego czytelnika. Jest to stosunek autora, jako Polaka, do kraju za Odrą i narodu ten kraj zamieszkującego. Stasiuk urodził się sporo lat po zakończeniu

II wojny światowej, ale pewne ste-reotypy lansowane w okresie PRL i żywe do dziś dla ludzi, według których tysiąc lat naszej historii, to tysiąc lat walki z naporem teu-tońskim, tkwią w nim i co i raz ujawniają się w kolejnych partiach napisanej przez niego książki.

„Musiałem zrezygnować z dzieciństwa – zwierza się Stasiuk. – Musiałem wyrzec się tych pięk-nych zaklęć: Hände hoch, raus,

polnische Schweine, którymi po-sługiwaliśmy się na podwórku w wieku lat siedmiu, przyswajając sobie podstawy niemieckiego… pozbyłem się pewnych odruchów. Gdy widzę Niemca w podeszłym wieku, to widzę po prostu starego człowieka, a nie człowieka tej czy innej formacji wojskowej. Teraz pomagam im wkładać walizki na półki… przestało mnie zajmować, czy byli w Wehrmachcie, czy w SS, czy może w Luft waff e. Zapewne gdzieś byli. Pan Bóg dał im wystar-czająco dużo czasu, by mogli o tym rozmyślać.”

A więc tolerancja, przekreśle-nie stereotypu. Jednak już w in-nym miejscu autor stwierdza:

„Nie da się na trzeźwo poje-chać z Polski do Niemiec. To jed-nak jest trauma. W równym stop-niu dotyka specjalistów od upra-wy szparagów i pisarzy. Nie da się do Niemiec pojechać na luzie. Jak do, powiedzmy, Monaco, Portu-galii albo na Węgry. Jazda do Nie-miec to jest psychoanaliza.”

Stąd pewnie tyle tych scenek obyczajowych, zaobserwowanych przez Stasiuka dotyczy mniejszości narodowych, gastarbeiterów z po-łudnia i wschodu Europy. Są oni zdecydowanie bliżsi mentalnie au-torowi, niż stali mieszkańcy RFN. Jemu w najmniejszej mierze nie imponuje niemieckie bogactwo, ani niemiecki styl życia. Z większą sympatią patrzy na dawne NRD, niż na zachodnie landy. Tu po pro-stu czuje się bardziej u siebie.

„Słowiańskość, komunizm, trochę gorsza dieta i tańsze kos-metyki to są jednak elementy uczłowieczające”.

Nie ma głębi, jest tylko po-wierzchnia.

Może tak, a może nie… Jedno jest pewne: „Dojczland” to świet-nie napisana książka, którą, mó-wiąc językiem potocznym: „czyta się jednym tchem”.

Andrzej Stasiuk, „Dojczland”, Wy-dawnictwo Czarne, Wołowiec , s. , cena złotych

Gdańsk. Nowa inicjatywa Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Josepha Conrada-Korzeniowskiego

„Filia Gdańska” – rzecz dla miłośników historii i kultury

„ Dni” ukazał się artykuł pt. „Gdzie szukać gdańskiej tożsa-mości”. Pisarze oraz znawcy spraw naszego miasta opowiada-li w nim o książkach, które ukształtowały ich miłość do Ma-łej Ojczyzny. WiMBP w porozu-mieniu z redakcją zaprosiła do „Filii Gdańskiej” niektóre z tych osób. Ideą twórców tego cyklu jest, aby w każdy pierwszy wto-rek miesiąca, aż do końca roku, można się było w bibliotece spo-tykać i rozmawiać o książkach „gdańskich”. Zaproszenie przyjęli m.in.: dyr. Biblioteki Gdańskiej PAN Maria Pelczarowa, prof. An-drzej Januszajtis, Mieczysław Abramowicz, prof. Stefan Chwin, Paweł Huelle i Przemysław Gul-da. Podsumowaniem będzie pa-nelowa rozmowa wszystkich go-ści na zakończenie której wyło-niony zostanie „Gdański kanon

lektur obowiązkowych”. Potwier-dzone już terminy spotkań to kwietnia – Andrzej Januszajtis i maja – Maria Pelczarowa.

Kolejna inicjatywa „Fili Gdańskiej” to

„… rzecz o Lechu Bądkowskim”

Rok został ogłoszony Rokiem Lecha Bądkowskiego, pisarza, publicysty, tłumacza, działacza kaszubskiego, członka Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w sierpniu r., pierwszego rzecznika prasowego Solidarności, bojownika o wolną i demokratyczną Polskę. Bąd-kowski miał lat, gdy zaczęła się II Wojna Światowa, walczył nad Bzurą, potem przedarł się do Francji. Za walki pod Narwikiem (w Samodzielnej Brygadzie Strzelców Podhalańskich) został

odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Mili-tari. Odbył przeszkolenie cicho-ciemnego – nie doszło jednak do jego lądowania w kraju.

Biblioteka Wojewódzka za-prasza na cykl spotkań poświę-conych temu wielkiemu gdań-szczaninowi. Trzy pierwsze od-będą się w „Filii Gdańskiej” a uwieńczy je fi nałowa konferen-cja w Bibliotece Głównej na Tar-gu Rakowym. Całość przygoto-wywana jest we współpracy ze Zrzeszeniem Kaszubsko-Pomor-skim i redakcją miesięcznika „Pomerania”. Spotkania na ul. Mariackiej zostaną osnute na tle trzech wywiadów udzielonych przez Lecha Bądkowskiego Pol-skiemu Radiu. Zostaną uzupeł-nione rozmową na żywo z ludźmi mu bliskimi. Pierwsze spotkanie odbędzie się lutego r.

o godz. . w dwudziestą piątą rocznicę śmierci pisarza. Sław-nego ojca wspominać będzie cór-ka – Sławina Kosmulska. Roz-mowę poprowadzi Anna Sobecka z Radia Gdańsk. Temat cyklu: „… rzecz o Lechu Bądkowskim” zaczerpnięto z książki Pawła Zbierskiego „Na własny rachu-nek: rzecz o Lechu Bądkow-skim”, uhonorowanej nagrodą bibliotekarzy Pro Libro Legendo za rok . Audycja „Lech Bądkowski – moje życie” to fragmenty wywiadu „Z Pomorza pod Narwik” przeprowadzonego z pisarzem w r. przez Reginę Witkowską.

Proponujemy, zapraszamy…

Omówione wyżej projekty to nie wszystko, co ma do zaofero-wania biblioteka na Mariackiej.

marca odbędzie się tutaj pro-mocja książki Zbigniewa Gacha „Leon Rybak” (wydanej przez „Gdański Kantor Wydawni-czy”). Wstępnie uzgodnione są również kolejne spotkania. Woj-ciech Gruszczyński, mieszkający w Szwecji, przedstawi drugi tom pozycji „Wolne Miasto Gdańsk. Przewodnik po mieście” („Yellow Factory”). marca – w „Filii Gdańskiej” w ramach akcji „Pora Poezji” wystąpi Paweł Huelle. Z kolei marca odbędzie się promocja książki Pawła Dziani-sza „Wokół Conrada”, wspólne wydawnictwo WiMBPG oraz Polnord-Oskar. W kwietniu bę-dzie miało miejsce spotkanie z muzykiem Wiesławem Berno-lakiem, autorem wspomnień za-tytułowanych „Bernolak Boogie”. Książkę wydaje Gdański Kantor Wydawniczy.

Ponad to w każdą drugą śro-dę miesiąca o godzinie . od-bywają się w „Filii Gdańskiej” spotkania Dyskusyjnego Klubu Książki. Trzy kolejne spotkania (marzec, kwiecień, maj) poświę-cone będą twórczości Barbary Szczepuły, Olivera Loewa i Pawła Huellego.

Więcej informacji o inicjatywach biblioteki można znaleźć na stronie www.wbpg.org.pl lub w siedzibie „Filii Gdańskiej” na ulicy Mariacką , tel.: (-) --, mail: fi [email protected].

Wraz z rozwojem cywilizacyjnym zmieniają się zadania bibliotek publicznych. Poza zachowywaniem dziedzictwa narodowego, zaspokajają one potrzeby oświatowe, kulturalne i informacyjne całego społeczeństwa. Muszą jednak gromadzić, opracowywać i udostępniać również wiedzę o własnym regionie i jego mieszkańcach, zarówno tych mieszkających na danym terenie od pokoleń jak i tych nowych, reprezentujących różne grupy etniczne i narodowe a dążące do asymilacji kulturowej. Taką sytuację mamy w Gdańsku. To efekt zarówno wydarzeń po 1945 roku jak i wynik wstąpienia Polski do Unii. Na pierwszym spotkaniu z cyklu „… rzecz o Lechu Bądkowskim” sławnego ojca wspominała córka

– Sławina Kosmalska.

fot. k

mz

Page 9: riviera_sopot_02-2009-3

Kultura 9Nr 02(35) luty/marzec 2009

Stanisław Załuski

Bądkowski przyszedł na świat 24 stycznia 1920 roku, a odszedł do wiecz-

ności w wieku 64 lat, 24 lutego 1984. „Otrzymaliśmy wiado-mość, że dziś zmarł gdański pi-sarz Lech Bądkowski” – tymi dziewięcioma słowami wypowie-dzianymi przez spikerkę regio-nalny Magazyn Kulturalny TV skwitował śmierć jednego z naj-wybitniejszych Gdańszczan dru-giej połowy XX wieku.

O Bądkowskim napisano już wiele książek i artykułów. W po-niższym szkicu chciałbym uka-zać początki jego działalności jako pisarza i działacza społecz-nego w czasach tak odległych, że większości jego biografów nie było jeszcze na świecie.

Niepozorny blondynLecha Bądkowskiego ujrza-

łem po raz pierwszy lutego roku. Jako członek Koła Młodych przy Gdańskim Od-dziale Związku Literatów Pol-skich dostałem wówczas zapro-szenie na zebranie seminaryjne, które miało się odbyć w siedzibie ZLP, w Sopocie przy ulicy Po-wstańców Warszawy, w starym budynku stojącym na działce, gdzie dziś ma swą siedzibę Dom Pracy Twórczej ZAIKS-u.

Jedną z cech panującego wówczas systemu stalinowskiego był obowiązek powszechnego dokształcania się. Organizowano wykłady marksizmu-leninizmu dla robotników w fabrykach, dla urzędników w biurach, dokształ-cać się musieli także pisarze. Li-terackie seminaria odbywały się w niedzielne przedpołudnia, raz w miesiącu, z przerwą na sezon letni. Seminarium w dniu lu-tego było jednym z ostatnich. Stalinizm dogorywał i po waka-cjach nikt już obowiązkowych szkoleń nie próbował reanimo-wać. Referat pod tytułem „Polska literatura rewolucyjna” wygłosiła wtedy Stanisława Fleszarowa-Muskat, pełniąca – jeśli dobrze pamiętam – obowiązki prezesa Gdańskiego Oddziału ZLP. Au-torka „Snu o morskiej potędze” powiedziała między innymi, że Kostka Napierski żył w XIV wie-ku. Zostało to sprostowane przez niepozornego blondyna w wieku trzydziestu kilku lat, który prze-sunął żywot Napierskiego o trzy-sta lat, do wieku XVII. Fleszaro-wa nadal upierała się przy swoim zdaniu, ja zaś, przyznając w du-chu rację owemu blondynowi, którym okazał się Lech Bądkow-ski, pomyślałem, że nie wszyscy pisarze są tak wszechstronnie wykształceni, jak wówczas sądzi-łem. Seminarium to odbywało się już po nagłośnieniu referatu Nikity Chruszczowa na XX Zjeź-

Gdańsk obchodzi dwudziestopięciolecie śmierci jednego z najwybitniejszych Pomorzan XX wieku

Lech Bądkowski – pisarz, działacz, politykRok 2009 ogłoszony został na Wybrzeżu rokiem Lecha Bądkowskiego. Mija właśnie 25 rocznica śmierci pisarza, a w roku 2010 przypadnie 90 rocznica jego urodzin.

dzie KPZR, toteż czterogodzinna dyskusja obracała się głównie wokół spraw politycznych. Do-szło do ostrej wymiany zdań po-między Różą Ostrowską i Bąd-kowskim z jednej, a redaktorem Kozłowskim z drugiej strony. Ci pierwsi domagali się zmian ma-jących „uczłowieczyć system”, Kozłowski, kierownik redakcji kulturalnej Polskiego Radia w Gdańsku, twardo opowiadał się za dotychczasową linią poli-tyczną. Warto dodać, że wkrótce potem Kozłowski wyjechał do Izraela i słuch o nim zaginął.

Były to burzliwe miesiące, atmosferą przypominające czasy pierwszej Solidarności. maja roku, jak zawsze w nie-dzielne przedpołudnie, odbyło się kolejne zebranie Oddziału ZLP z udziałem członków Koła Młodych. Przybył na nie redak-tor naczelny „Dziennika Bałty-ckiego” Krak, oraz ktoś z wy-działu propagandy KW PZPR. Nastrój był gorący, sala huczała, zagłuszając twardogłowe argu-menty Kraka. Literaci protesto-wali przeciwko praktykom kneblowania ust, domagano się dopuszczenia twórczości „nie-prawomyślnych” pisarzy na łamy czasopism. Zwróciłem wtedy uwagę na wystąpienie Bądkowskiego, który zasugero-wał potrzebę zmiany ordynacji wyborczej do Sejmu. Jak na tamte czasy był to bardzo moc-ny postulat.

Życzliwy promotor Po zebraniu z pewną nieśmia-

łością wręczyłem pisarzowi ma-szynopis swojego najlepszego jak sądziłem opowiadania, prosząc go o opinię. Z podobną prośbą wystąpiło jeszcze dwóch człon-ków Koła Młodych: Jerzy Maliń-ski i Józef Piasecki. Umówiliśmy się na spotkanie w klubie dzien-nikarza, w Domu Prasy przy Tar-gu Drzewnym. Bądkowski w sposób życzliwy, ale zarazem bezlitosny rozłożył nasze litera-ckie próby na czynniki pierwsze. Opowiadania moich kolegów

skrytykował totalnie, radząc im, aby zajęli się swoim zawodem i dali spokój literaturze (obaj byli początkującymi inżynierami). W moim również dopatrzył się wielu słabizn, jednak w niektó-rych scenach dojrzał zalążek ta-lentu, który warto nadal szlifo-wać. Wydał mi się wtedy niezwy-kle bezinteresownym człowie-kiem, jakby nie było poświęcił

rza z września roku, który całą wojnę spędził w Polskich Si-łach Zbrojnych na Zachodzie i do przedstawicielki wileńskiej inte-ligencji, w której żyłach płynęła w dodatku żydowska krew.

Prezes oddziału ZLPW roku we wszystkich

oddziałach ZLP odbywały się wybory władz, oraz delegatów na Zjazd Delegatów Związku. Ze-brani niemal jednogłośnie wy-brali prezesem Oddziału Gdań-skiego Lecha Bądkowskiego. Je-dynymi żyjącymi uczestnikami tego zebrania są dziś Zbigniew Szymański i Sławomir Sierecki. Obaj od dawna na literackiej emeryturze.

Niewiele wiem na temat tej pierwszej kadencji Lecha. Po Październiku ’ Koła Młodych zostały rozwiązane, a literacki narybek Wybrzeża zorganizował się w Gdańskiej Grupie Młodych. Jej trzon stanowili przyszli człon-kowie Związku: Jerzy Afanasjew,

Związku Młodzieży Socjalistycz-nej. Wyszły dwa numery tzw. „jednodniówki„ pod tytułem „Nabrzeże”. Niestety obie mocno pocięte przez cenzurę. Na wyda-nie trzeciego numeru nie zgodził się Komitet Wojewódzki PZPR. Na zebraniu Oddziału ZLP w dniu kwietnia roku po-prosiliśmy prezesa o interwencję u sekretarza propagandy KW Ta-deusza Wrębiaka. Bądkowski od-mówił. Argumentował, że jeśli władze zgodzą się na wydawanie pisma przez grupę młodych, w rewanżu będą żądali spolegli-wości z naszej strony. W rezulta-cie będzie to pismo nie literatów, lecz PZPR. Wraz z Bogdanem Ju-stynowiczem usiłowałem tłuma-czyć, że do tej pory ZMS dawał nam wolną rękę w doborze mate-riałów do jednodniówek. Poparła mnie Róża Ostrowska, a po niej inni literaci. Bądkowski znalazł się niespodziewanie w opozycji wobec własnego zarządu i choć zaznaczył, że negatywnego zda-

roli. Pisarze zostali zakwatero-wani w Grand-Hotelu, tamże, w sali zwanej koncertową, to-czyły się również obrady. Dele-gaci zostali otoczeni opieką po-szczególnych członków Gdań-skiego Oddziału ZLP, oraz członków Gdańskiej Grupy Mło-dych. Przypadła mi wtedy rola szefa transportu, to znaczy od-prowadzanie pisarzy wyjeżdża-jących na spotkania autorskie do samochodów czekających na nich przed Grand-Hotelem. W jednym przypadku zakończy-ło się to zabawną przygodą. Eskortowałem Jerzego Putra-menta i kiedy doszliśmy do miejsca, gdzie parkowały wypo-życzone przez rozmaite przed-siębiorstwa gdańskie samocho-dy, okazało się, że na miejscu jest tylko furgonetka „Żuk”. Tro-chę mnie to przeraziło, jakby nie było miałem do czynienia nie tylko z wiceprezesem Zarzą-du Głównego ZLP, ale także członkiem KC PZPR. Próbowa-łem jakoś wytłumaczyć brak li-muzyny, ale Putrament przyjął swój los z humorem. „Rydz Śmi-gły gorszym rzęchem uciekał do Rumunii”, powiedział sadowiąc się na wysokim siedzeniu obok kierowcy.

Ukoronowaniem ówczesnej działalności Lecha Bądkowskie-go był wygłoszony przez niego referat na temat sytuacji literatu-ry w Polsce. Został on bardzo ciepło przyjęty przez delegatów. Mniej pewnie w kręgu literatów lojalnych wobec reżimu, bardziej w grupie opozycjonistów, którym ton nadawali Antoni Słonimski, Wiktor Woroszylski, Artur Mię-dzyrzecki, Władysław Barto-szewski, Andrzej Szczypiorski.

Sopocki Zjazd można uznać za początek drogi, która w latach - miała uczynić z Bąd-kowskiego jednego z najbardziej szanowanych działaczy „Solidar-ności”.

Dokończenie w następnym numerze

trzem zaledwie raczkującym kandydatom na literatów sześć godzin, praktycznie cały dzień pracy. Niewielu uznanych pisa-rzy by się na to zdobyło.

Nie wiem, co Lech Bądkowski robił w pamiętne dni październi-kowe roku. Na trybunie wielkiego wiecu przed głównym gmachem Politechniki Gdańskiej z literatów była wtedy tylko Róża Ostrowska. Być może Lech znaj-dował się wówczas gdzie indziej. Czy to wśród robotników w Stocz-ni Gdańskiej, czy też wyjechał do Warszawy, stanowiącej centrum huraganu odnowy. Trudno sobie wyobrazić, aby w takim czasie siedział w domu i pisał powieść. Bądkowski był w tym czasie bli-sko związany z Ostrowską i mo-gli podzielić się rolami. Nie wiem jaki był stopień ich zażyłości. Czy łączył ich tylko wspólny zawód i poglądy polityczne, czy była to głębsza przyjaźń. Róża była bar-dzo piękną kobietą, o orientalnej urodzie. Talentem literackim niewątpliwie przewyższała Le-cha. Jej niedokończony wskutek przedwczesnej śmierci autorki „Mój czas osobny” to być może obok „Weisera Dawidka” najwy-bitniejsza powieść, jaka kiedy-kolwiek została napisana na gdańskim Pomorzu.

Na fali październikowej „od-wilży” Bądkowski z Ostrowską usiłowali utworzyć w Trójmieście pismo społeczno-literackie. Już zbierano materiały do pierwsze-go numeru, już formował się ze-spół redakcyjny. Ale pismo się nie ukazało. Władze wojewódz-kie nie miały zaufania do żołnie-

fot. m

ater

iały a

rchiw

alne

Mieczysław Czychowski, Bole-sław Fac, Bogdan Justynowicz, Mirosław Stecewicz i niżej pod-pisany. Bądkowski spoglądał ku tej grupie z pewnym niepokojem, obawiając się czy władze partyj-ne nie wykorzystają nas przeciw-ko starszym członkom Oddziału na zasadzie rotacji pokoleń. Że nie były to obawy bezpodstawne świadczy chociażby to, że prócz Stecewicza wszyscy wyżej wy-mienieni członkowie Gdańskiej Grupy Młodych należeli do PZPR, a ich wstąpienie do ZLP było tylko kwestią czasu. Paź-dziernikowa odwilż powoli od-chodziła w przeszłość, zaś partia konsekwentnie usuwała w cień ludzi niepokornych. Prezesowi Oddziału nie zaproponowano żadnej intratnej posady, kwestia powołania na Wybrzeżu tygo-dnika kulturalnego utknęła w martwym punkcie. Na tym tle doszło do zderzenia pomiędzy Bądkowskim, a Gdańską Grupą Młodych.

W tym czasie Grupa również usiłowała wydać czasopismo społeczno-literackie. Naszym sponsorem, jakbyśmy to dziś na-zwali, był Komitet Wojewódzki

nia nie zmienia, ustąpił pod pre-sją większości. Jego interwencja na nic się nie zdała. Klimat w Gdańsku nie służył harmonij-nej współpracy władz woje-wódzkich ze środowiskami twórczymi.

Referent na sopockim zjeździe

Kadencja władz ZLP trwała trzy lata. W roku miały się odbyć ponowne wybory Zarzą-dów Oddziałów, oraz Zjazd De-legatów mających wybrać Za-rząd Główny. Istniała praktyka, iż zjazdy odbywały się prze-miennie: jeden w Warszawie, następny w wytypowanym przez władze Związku mieście woje-wódzkim. Tym razem pisarze zdecydowali zebrać się w Gdań-sku, a właściwie w Sopocie. Zjazd ZLP był w tamtych cza-sach ważnym wydarzeniem w skali kraju, któremu z uwagą przyglądali się zarówno miłoś-nicy literatury, jak również wła-dze PRL. Organizacja zjazdu spadła na barki gospodarzy, czyli w pierwszym rzędzie pre-zesa Oddziału. Lech Bądkowski znakomicie sprawdził się w tej

Stanisław Załuski

Pisarz i publicysta, urodzony w roku 1929 w Warszawie, od 1948 r. związany z Wybrzeżem, od 1963 członek Związku Literatów Polskich, autor 29 książek dla dorosłych i dla młodzieży, dwóch sztuk teatralnych i kilkunastu słuchowisk radiowych.

fot. m

ater

iały a

rchiw

alne

fot. m

ater

iały a

rchiw

alne

Obrady MKS w sierpniu 1980 r. Na pierwszym planie Tadeusz Mazowiecki z tyłu Lech Wałęsa, obok Lech Bądkowski

Page 10: riviera_sopot_02-2009-3

10 Trójmisto czyta… www.riviera24.pl

Krzysztof Maria Załuski

Samotność nie wpływała na niego najlepiej. Nie to, żeby bał się pustych ścian, skrzy-

piących podłóg i szczękających drzwi – nie, do tego zdążył się już przyzwyczaić. Po prostu nie lubił, kiedy wieczorami nie było do kogo się odezwać. Może dlate-go tamtego dnia nie spieszył się z powrotem do domu.

Po pracy kręcił się trochę nad rzeką, obserwował dziewczyny, o których wiedział tylko tyle, że nigdy nie odważy się ich zaczepić. Potem podjechał parę stacji me-trem i przeszedł wąskim tunelem na drugi brzeg rzeki. Na łąkach naprzeciwko obserwatorium as-tronomicznego odbywał się jakiś ludowy festyn: płonęły ogniska, kuglarze połykali sztylety i szpa-dy, stary fakir pluł ogniem i zakli-nał węże, brodaci prorocy zwia-stowali koniec świata, okoliczni oszuści zwoływali podpitych męż-czyzn na partię kości. Adam raz nawet zagrał z nimi i wygrał kilka groszy – potem, już na dworcu w centrum miasta, wypił za te pieniądze trzy piwa i podwójną brandy; dwie kolejne puszki wziął ze sobą do kolei podmiejskiej.

Siedząc w pustym wagonie znowu przypomniał sobie o sa-motności, która czeka na niego w domu, która towarzyszyć mu będzie przez całą zimę w kuchni, w łazience, w każdym z pięciu po-koi, w martwym o tej porze roku sadzie, w szopie z drewnem.

Popatrzył w okno, ale pociąg zjechał pod ziemię i za szybą przesuwał się teraz tylko jednolity brunatny mur. I wtedy zobaczył tamtą dziewczynę: jej profi l odbi-jał się w szklanej tafl i. Siedziała w sąsiednim przedziale po tej sa-mej stronie, co on – mógł więc obserwować tylko jej niewyraźne

Stanisław Załuski & Mirosław Stecewicz

Tylko najstarsi mieszkańcy Umpli Tumpli: Babcia Drep-cia i Dziadek Pokrzywowy

pamiętają, kiedy na wyspie pojawił się pierwszy Zielony Krokodyl. Przybył nie wiadomo skąd i zagrze-bał się w mule rzeki Bulk-Pulk. Nie-daleko mostu, przez który trzeba przejść, aby z miasta Turmo dostać się do Zatoki Wulkanicznej. Kroko-dyl otworzył paszczę w dobrodusz-nym, jak sądził, uśmiechu i leżał nieruchomo, niby zwalony pień wielkiego drzewa. Czekał na zdo-bycz, która zwabiona jego uśmie-chem, wpadnie mu do paszczy. Cze-kał i nie mógł się doczekać. Bo na-wet najgłupsza ryba miała dosyć ro-zumu, aby trzymać się z daleka od Krokodyla prezentującego dwa rzę-dy zębów długich i gęstych, jak szta-chety w płocie. Przy tym ostrych, niby fryzjerskie brzytwy. Po trzech dniach daremnego wyczekiwania, widząc, że nikt nie daje się nabrać na jego uśmiechy, Krokodyl wpadł w złość.

– Czy wreszcie jakaś żywa isto-ta zechce zawrzeć ze mną bliższą znajomość?! – wrzasnął. – Co za stworzenia mieszkają na tej wyspie Umpli Tumpli? Chyba przyjdzie mi tutaj zdechnąć z głodu!

Jęki Krokodyla usłyszał prze-chodzący przez most Fryzjer. Zatrzymał się, oparł łokciami o balustradę i patrzył z góry na olbrzymiego gada.

– Co mi się tak przyglądasz? – zapytał Krokodyl. – Podejdź bli-żej i pogadajmy. Może zaprzyjaź-nimy się ze sobą? Wyglądasz na dosyć tłustego… to znaczy chcia-łem powiedzieć: sympatycznego.

– Zaprzyjaźnić się? – zasta-nowił się Fryzjer. – To całkiem możliwe. Tym bardziej, że jestem jedynym człowiekiem na wyspie,

Janusz Dargacz

Środowisko sopockiej Polo-nii było niezwykle aktywne. Polacy byli skupieni w róż-

nych stowarzyszeniach (m.in. Towarzystwo Ludowe, Towarzy-stwo Śpiewackie „Lutnia”, Towa-rzystwo Polek i in.), posiadali też własną siedzibę – „Dom Polski” przy dzisiejszej ul. Chopina. Od samego początku działalności organizacji polonijnych patrono-wała im katolicka parafi a „Gwiaz-da Morza”.

W ramach najnowszego pro-jektu zorganizowane zostaną m.in. sesja naukowa, wystawa, kon-certy pieśni patriotycznych, wy-

Nowy Projekt Muzeum Sopotu

„Polonia Sopocka” w archiwach mieszkańcówPrzed wybuchem drugiej wojny światowej Sopot zamieszkiwało 28 tysięcy osób. z czego ok. 10–12 % stanowili Polacy. Dzisiaj pozostała już tylko nieliczna garstka osób, pamiętających tamte czasy.Aby przypomnieć tę piękną kartę w dziejach miasta Muzeum Sopotu przygotowuje w roku 2009 cykl imprez pod wspólnym hasłem „Polonia Sopocka”.

dana zostanie książka zawierają-ca wspomnienia przedwojennych mieszkańców Sopotu, powstanie też fi lm poświęcony tematyce dawnej sopockiej Polonii. Waż-nym zadaniem realizowanym przez Muzeum Sopotu będzie również renowacja zabytkowych sztandarów organizacji polskich, które działały przed r. przy parafi i „Gwiazda Morza”.

Wszystkie działania odbywa-jące się w ramach projektu „Po-lonia” są realizowane we współ-pracy z Urzędem Miasta Sopotu oraz parafi ą NMP Wniebowziętej „Gwiazda Morza”. Jednak projekt ten nie może zostać zrealizowany bez udziału samych mieszkań-ców miasta oraz wszystkich osób zainteresowanych jego historią. Muzeum Sopotu zwraca się

z apelem do wszystkich osób związanych z przedwojenną so-pocką Polonią, aby zechciały po-dzielić się swoimi domowymi zbiorami. Muzeum jest zaintere-sowane wszelkimi pamiątkami związanymi z życiem sopockich Polaków przed r. – materia-łami dokumentującymi działal-ność dawnych organizacji pol-skich, dokumentami, zdjęciami i innymi pamiątkami należącymi do spuścizny po miejscowych

działaczach, bądź po prostu ilu-strującymi codzienne życie pol-skiej społeczności w przedwo-jennym Sopocie.

Muzeum Sopotu będzie wdzięczne, jeśli pamiątki te zo-staną przekazane do zbiorów muzealnych w formie darowizny, ale również za możliwość wypo-życzenia ich na wystawę bądź umożliwienie wykonania kopii. Prosimy o kontakt w tej sprawie z p. Karoliną Babicz, nr tel. . Liczymy bardzo na Państwa pomoc!

Muzeum Sopotu – Willa Ernsta Cla-aszena, ul. Poniatowskiego , - Sopot, tel. () , fax () , e-mail: [email protected], www.muzeumsopotu.pl

fot. m

ater

iały M

uzeu

m So

potu

odbicie. Im dłużej się jej przyglą-dał, tym bardziej wydawało mu się, że kogoś mu przypomina. Nie wiedział jednak kogo.

Otworzył puszkę i pomyślał, że ostatnio za dużo pije, że coraz częściej sny plączą mu się z jawą, rojenia z rzeczywistością, prze-szłość z teraźniejszością. Zamknął oczy i słyszał jedynie łomot wenty-latora gdzieś pod sufi tem, i zgrzy-tanie kół na krzyżujących się co chwilę torach. Czuł swąd nadpa-lonego towotu i drapiącą w nosie gorycz kurzu. Wydawało mu się także, że czuje słodki, kwiatowy zapach tamtej dziewczyny.

I wtedy przypomniał sobie zdjęcie, które parę miesięcy temu pokazał mu Leon.

– To jest właśnie Anna, moja żona – powiedział z dumą.

Ale tydzień temu Leon zwie-rzył mu się, że Anna jest bardzo chora, i że musi wracać do kraju.

– Adam, nie gniewaj się… Rozmawiałem z teściową. Anna jest w szpitalu. Nikt nie wie ile jej jeszcze zostało. To jest rak.

Dziś rano Adam pożegnał się ze Leonem, oddał mu w całości kaucję i zapewnił, że jak tylko wszystko się ułoży i przyjedzie znowu do pracy, to zawsze może liczyć na tanie lokum.

Adam był wściekły. Wiedział, że po sezonie nie wynajmie już nikomu żadnego pokoju. Przy-jeżdżający na zbiór jabłek robot-nicy ze Wschodu już wyjechali, albo właśnie zbierają się do po-wrotu. Przez chwilę myślał z na-dzieją o pracownikach pobliskie-go parku rozrywki, ale zaraz przypomniał sobie o piętrowych kontenerach, które w tym roku dla nich wybudowano.

Od stacji do domu, szedł naj-pierw wzdłuż szerokiego kanału, a potem nasypem równolegle do muru starej, nieczynnej walcowni. Pod murem w gęstych krzakach, dzieci bezrobotnych emigrantów bawiły się w wojnę: rozstrzeliwały

się na wzajem, gwałciły, obcinały dłonie i głowy… Wieczorami schodzili się tutaj bezdomni pijacy. Mieli fi oletowe twarze i sine po-kryte świerzbem ręce. Ilekroć Adam ich mijał, pozdrawiali go w dialekcie, którego nie rozumiał. Tamtego dnia ich jednak nie było. Nie było nikogo; zresztą całe osied-le sprawiało wrażenie wymarłego.

Po powrocie do domu wyłą-czył odkręcony na maksimum grzejnik. Klnąc na rozrzutność Leona, zaparzył sobie herbaty, dolał do szklanki koniaku i za-czął szukać papierosów.

Leon siedział na podłodze w swoim pokoju. Czerwone słoń-ce, które plątało się jeszcze po-między bezlistnymi gałęziami starej jabłoni, barwiło jego dłu-gie włosy na rudo, niby płomie-nie. Po jego policzkach, jak dzie-cku, ściekały łzy.

Dopiero po wypiciu drugiego kieliszka przyznał się do wszyst-kiego:

– Ona ma kogoś… Wczoraj złożyła sprawę o rozwód.

Adam nawet nie próbował go pocieszać; wiedział przecież, że współczucie nic nie daje. Wie-dział także, że tamta kobieta i tak do niego nie wróci, a jeśli nawet będzie próbowała, to powinien wyrzucić ją za drzwi zanim odej-dzie z następnym facetem… Nie powiedział mu jednak o tym, bo wiedział również, że każdy męż-czyzna musi sam do tego dojrzeć. Poklepał go tylko po ramieniu i zaproponował, żeby poszli na stację benzynową po wódkę.

Pili w milczeniu i patrzyli jak wygasłe drewno zamienia się w biały popiół, jak stygnie niebo i ziemia, jak umiera cały świat.

Adam zauważył go dopiero około południa, kiedy po śniada-niu wyszedł do ogrodu na papie-rosa. Leon wisiał na pasku pod jednym z drzew. Chłodny wiatr rozwiewał jego anielskie włosy. W niebo, jak ptaki szukające schronienia przed zimą, wzbijały się pierwsze samoloty. Z sąsied-niego domu słychać było nawo-ływania starej Czeczenki, która znowu nie mogła poradzić sobie z wnukami.

Opowiadanie dla dorosłych

LokatorBajki z Wyspy Umpli Tumpli

Włosy na zębach Krokodylaktóry może ci pomóc w kłopo-tach.

– Jak to sobie wyobrażasz? – zdziwił się Krokodyl.

– Zwyczajnie – wzruszył ra-mionami Fryzjer. – Czy zastano-wiłeś się, dlaczego od trzech dni nie udało ci się złapać ani jednej ryby, jaszczurki, raka albo zają-ca? Przecież ty samym wyglądem odstraszasz każdego, kto na cie-bie spojrzy. Możesz uśmiechać się ile chcesz, ale i tak wszyscy będą widzieli nie twój uśmiech, tylko twoje straszliwe zęby.

– Nie mogę zamknąć paszczy. Kto zechce się zbliżyć do takiego nie uśmiechniętego ponuraka?

– Widzisz! – zawołał tryumfal-nie Fryzjer. – Na tym rzecz polega! Musisz uśmiechać się, ale jedno-cześnie nie pokazywać zębów.

– W jaki sposób?! – prychnął Krokodyl, uderzając ogonem w wodę z taką siłą, że bryzgi zro-siły oba brzegi rzeki Bulk-Pulk. – Zaczynasz mnie nudzić, Panie Fryzjerze. Lepiej podejdź bliżej. Powiem ci coś na ucho.

– Zaraz podejdę. Ale nie po to, żebyś mnie schrupał na dru-gie śniadanie, które dla ciebie byłoby pierwszym i ostatnim. Mówiłem, że chcę ci pomóc. Mam pastę na porost włosów. Kupiłem ją w ubiegłym roku w Zatoce Wulkanicznej na Targu Staroci u pewnego Handlarza-Karzełka. Jeszcze na nikim jej nie wypróbowałem, ale Karzełek za-pewniał, że nawet na piasku wy-rosłby włosy, gdyby wysmarować nią plażę. Jeżeli twoje zęby po-kryją gęste włosy, będziesz mógł uśmiechać się całą paszczą, nie budząc w nikim przerażenia.

Krokodyl zastanowił się. Po-mysł wydał mu się całkiem do rze-czy. Otworzył jeszcze szerzej pa-szczę, a Fryzjer pokazał mu tubkę, po czym zbliżył się trochę drżąc ze strachu, i każdy ząb z osobna wy-smarował czarną połyskliwą maś-cią. Skutek był oszałamiający.

W ciągu paru minut na krokodylich zębach wyrosły puszyste włosy. Fry-zjer zaczesał je tak, aby z daleka nie było widać ani jednego zęba i cof-nąwszy się na bezpieczną odległość przyglądał się swemu dziełu.

– Teraz możesz sobie polo-wać, ile chcesz – stwierdził. – Za tydzień znowu się zobaczymy.

Od tej pory zielony drapieżnik nie musiał narzekać na brak po-żywienia. Fryzjer odwiedzał go regularnie, przynosząc cały swój warsztat: lustra, brzytwy, nożyce, szczotki, grzebienie, suszarki, pu-dry i szampony. Mył włosy rosną-ce na zębach Krokodyla, przy-strzygał je, gdy były zbyt długie, czesał i układał w piękne loki. Był teraz jedną z najsławniejszych osób na wyspie Umpli Tumpli. Wieść, że jego klientem jest Zielo-ny Krokodyl, rozeszła się szeroko i wszyscy wyspiarze chcieli się strzyc i golić tylko u niego.

Kiedy jednak nadeszło lato, jak zwykle na Umpli Tumpli sło-neczne i upalne, owłosionemu Krokodylowi zrobiło się za gorą-co. Pocił się, narzekał, wreszcie wyznał Fryzjerowi, że zamierza opuścić wyspę na zawsze. Plano-wał wyruszyć na daleką Północ. Od rekinów słyszał, że jedzenia jest tam w bród: całe ławice tłu-stych śledzi i jeszcze tłustszych fok. Zaś chłody go nie przerażały. Mając tyle włosów w paszczy nie musiał obawiać się przeziębienia gardła. Na próżno Fryzjer starał się go odwieść od tego zamiaru. Krokodyl był nieubłagany i Fry-zjer, nie chcąc opuścić przyjacie-la, postanowił popłynąć razem z nim. Pewnego ranka załadował na grzbiet Krokodyla przybory do strzyżenia i golenia i obaj wy-płynęli na pełne morze. Nikt ich już potem nie widział, ani o nich nie słyszał. A po pewnym czasie na wyspę Umpli Tumpli sprowa-dził się inny Zielony Krokodyl. Być może jakiś krewny, a może nawet syn tamtego.

Page 11: riviera_sopot_02-2009-3

sztuka 11Nr 02(35) luty/marzec 2009

Poza wspomnianymi punk-tami Flügger Sp. z o.o., z siedzibą w Sopocie, po-

siada również sklepy fi rmowe w Warszawie, Gdańsku, Gdyni, Sopocie, Zielonej Górze, Łodzi, Wrocławiu, Poznaniu, Swarzę-dzu i Lesznie. We wszystkich tych placówkach klienci mogą uzyskać specjalistyczne porady, obejrzeć prezentację oferty han-dlowej, oraz zaopatrzyć się w produkty do wykończenia po-wierzchni, w tym: farby do wnętrz (emulsje akrylowe, ema-lie akrylowe i alkidowe), farby elewacyjne, silikonowe, silikato-we, produkty do efektów specjal-nych, farby gruntowe, impregna-ty do drewna, lakiery do podłóg i boazerii, oleje do podłóg, okła-dziny ścienne do malowania, ta-

Trójmiasto odwiedza coraz więcej artystów światowej klasy. Coraz częściej poja-

wiają się tutaj niezwykłe dzieła i koncerty. Przybywa warsztatów prowadzonych przez znakomito-ści świata kultury, nauki i sztuki. Miłośnicy tego rodzaju duchowej rozrywki nadal jednak odczuwa-ją pewien niedosyt, zwłaszcza porównując ilości imprez, jakie odbywają się w zachodnioeuro-pejskich ośrodkach kultury. Z tym większym uznaniem nale-ży przyjąć najnowszą inicjatywę Nadbałtyckiego Centrum Kultu-ry, które postanowiło sprowadzić do gdańskiego Centrum św. Jana pracę Austriaka, Roberta Stadle-ra. Prezentacja jego instalacji jest jednocześnie inauguracją nowe-go programu noszącego nazwę Galeria Świętojańska.

Projekt Galeria Świętojańska przygotowany został specjalnie z myślą o przestrzeni kościoła św. Jana w Gdańsku, rewitalizo-wanego od roku przez NCK. Jego celem jest rozwinięcie kon-sekwentnego programu działań artystycznych inicjowanych dla i w kontekście tego niezwykłego obiektu. Sztuka wpisana zostanie w budynek nie tylko tematycz-nie, ale i fi zycznie. Inaugurację programu stanowi prezentacja instalacji austriackiego artysty Roberta Stadlera – prostego, wy-

Janusz Korczak urodził się w 1878 w Warszawie, zmarł w 1942 r w hitlerowskim obo-

zie zagłady w Treblince. Korczak był nie tylko wybitnym pedago-giem, lecz również lekarzem, społecznikiem, pisarzem i publi-cystą. Po ukończeniu studiów medycznych na Uniwersytecie Warszawskim, został powołany do służby medycznej w czasie wojny rosyjsko-japońskiej. Po powrocie z frontu praktykował w Berlinie, Paryżu i Londynie. W latach 1905–1912 pracował w Szpitalu dla Dzieci Żydowskich w Warszawie. W tym czasie pro-wadził również aktywną działal-ność społeczną m.in. w Towarzy-stwie Dobroczynności, Stowa-rzyszeniu „Pomoc dla Sierot” oraz Towarzystwie Kolonii Let-nich dla Dzieci. W roku 1912 podjął pracę na stanowisku dy-rektora Domu Sierot dla dzieci żydowskich przy ul. Krochmal-nej w Warszawie, gdzie, podob-nie jak w utworzonym wspólnie z Maryną Falską w roku 1919 „Naszym domu”, wprowadzał w życie swe nowatorskie teorie pedagogiczne, których głównym celem było uznanie autonomii i godności dziecka za sprawę prio-rytetową w procesie wychowania. W tym czasie, aż do wybuchu wojny inicjował i prowadził sze-reg badań dotyczących dzieciń-stwa, zajmował się szeroko rozu-mianą działalnością społeczną i oświatową, m.in. stworzył i reda-gował czasopismo „Mały Prze-gląd”, wykładał w Państwowym In-stytucie Pedagogiki Specjalnej oraz w Wolnej Wszechnicy Polskiej, wygłaszał pogadanki w Polskim

Flügger farby również w Bydgoszczy i w Rumi

Nowe sklepy duńskiego potentataDo niedawna mieszkańcy Bydgoszczy i Rumi chcąc dokonać zakupu farb dekoracyjnych i produktów do wykończenia powierzchni duńskiej firmy Flügger farby musieli jeździć do Gdańska, Gdyni lub Sopotu. W lutym ta sytuacja się zmieniła, Flügger farby otworzył dwa kolejne sklepy – 11 lutego w Bydgoszczy przy ul. Szubińskiej 75-77 i 18 lutego w Rumi przy ul. Grunwaldzkiej 18.pety Fiona oraz narzędzia malar-skie, szpachle itp.

Flügger A/S istnieje na rynku w Danii od r., posiada na-stępujące zakłady produkcyjne: fabrykę farb, klejów, impregna-tów na bazie wody w Kolding – Dania, fabrykę tapet Fiona w Fa-borg – Dania, fabryki narzędzi malarskich w Bodafors i Banke-ryd – Szwecja oraz fabrykę im-pregnatów do drewna, produk-tów na bazie rozpuszczalników w Bollebyg – Szwecja. W r.

Flügger zaczął otwierać własne sklepy oraz budować ich sieć. Obecnie jest ich w Danii, Szwe-cji, Norwegii oraz Islandii ponad . Klientami fi rmy w Skandy-nawii są przede wszystkim fi rmy budowlane, zajmujące się praca-mi malarskimi oraz konsumenci preferujący wysoką, profesjonal-ną jakość.

Koncepcja fi rmy Flügger to produkcja i sprzedaż kompletnego asortymentu farb dla budowni-ctwa, bejc, tapet, narzędzi i innych

akcesoriów o dobrej jakości. Prio-rytetem jest produkcja ekologicz-nych produktów minimalizujących zanieczyszczenie środowiska natu-ralnego oraz zapewniających pięk-ną, odporną powierzchnię.

W specjalistycznych sklepach Flügger farby klient ma całkowi-tą gwarancję na zakup wszyst-kich niezbędnych artykułów do renowacji, remontu, czy wykoń-czenia budynków i pomieszczeń wraz z kompleksowym, profesjo-nalnym doradztwem.

Więcej informacji znajdziecie Pań-stwo na stronie: www.fl ugger.pl. Pełna oferta produktów Flügger oraz zalece-

nia ich stosowania znajduje się na stro-nie: www.gm.fl ugger.com

fot. m

ater

iały p

romo

cyjn

e Flüg

ger f

arby

Gdańsk. Nowa inicjatywa Nadbałtyckiego

Centrum Kultury

Robert Stadler w Galerii Świętojańskiej

Sopocka Państwowa Galeria Sztuki proponuje

Korczak i jego dzieło

razistego znaku zapytania za-komponowanego z siedmiu świecących kul zawieszonych w nawie głównej kościoła. W oczywisty sposób korespon-duje ona z założeniami Galerii domagającej się od zaangażowa-nych w nią twórców i kuratorów postawy krytycznej, badawczej, kwestionującej, jeśli trzeba – te-stującej. Jest jednak w projekcie coś znacznie bardziej interesują-cego. Szczególną uwagę zwraca sposób, w jaki Stadler posługuje się światłem. Niewiele ma ono wspólnego z łagodną iluminacją (jakiej oczekiwalibyśmy w prze-strzeni sakralnej). Nie jest to światło przefi ltrowane przez wi-traże, a przeniesione do środka budynku wprost z ulicy, ponadto użyte w przewrotny sposób. Po pierwsze jako tworzywo, budulec znaku konotującego niewiedzę, po drugie w celu wywołania ilu-zji, wprowadzenia widza w błąd, zasugerowania obrazu innego niż rzeczywisty.

Podczas otwarcia Galerii za-prezentowany zostanie również najnowszy projekt muzyczny Mi-chała Jacaszka, który przedstawi swój PENTRAL (łac.: wnętrze, duch, świątynia). Artysta podjął w nim próbę dźwiękowego opi-sania gotyckiego wnętrza kościo-ła nagrywając śpiew, organy, a także całe spektrum przypad-kowych odgłosów w trzech za-

bytkowych świątyniach gdań-skich. Zabiegi studyjne, a także klimat melodii i aranżacji podpo-rządkowany został idei pokazania kościoła jako pełnego tajemnic, olbrzymiego muzycznego instru-mentu. Koncert w kościele św. Jana jest prezentacją rezultatów kilkumiesięcznej pracy nad pro-jektem PENTRAL. Zebrane w muzyczne kompozycje dźwię-ki, powrócą do miejsca, z które-go pochodzą. Wnętrze św. Jana zabrzmi niejako „podwójną” akustyką, a efekt zwiększony będzie poprzez rozstawienie na-głośnienia dookoła publiczno-ści. Oprócz Jacaszka, obsługują-cego elektronikę wystąpią dwie wokalistki: Maja Siemińska i Le-na Majewska.

W nocy z na marca, na dzień przed otwarciem wystawy, na elewacji „zieleniaka”, pierw-szego gdańskiego „drapacza chmur” pojawi się świetlisty znak zapytania. Będzie to pierwsza próba animacji budynku, którą prowadzić będzie w tym roku Biuro Gdańsk Europejska Stolica Kultury . (opr. kf)

Wernisaż wystawy odbędzie się marca br. o godz. ., wstęp za okazaniem zaproszenia, wejście bez zaproszenia – zł (ilość zaproszeń ograniczona). Instalacja czynna od do marca w godzinach .-..

„Portret prawdziwego człowieka można malować językiem muzyki, poezji, plastyki – obrazem, rysunkiem” – pisze w katalogu wystawy „Korczak i jego dzieło” Jadwiga Bińczycka, przewodnicząca Polskiego Stowarzyszenia im. J. Korczaka. Najnowsza propozycja sopockiej PGS jest właśnie takim artystycznym przypomnieniem postaci Janusza Korczaka, jednego z najwybitniejszych pedagogów ubiegłego wieku. Wystawa potrwa od 4 do 29 marca.

Radio. Jego dorobek literacki obej-muje zarówno książki dla dzieci, z których najbardziej znane to „Król Maciuś Pierwszy” 1922 i „Kaj-tuś Czarodziej” 1934, jak również eseje, artykuły i pozycje poświęco-ne problemom wychowania m.in.: „Dziecko salonu”, 1906; „Jak kochać dziecko”, 1920, „Prawidła życia”, 1923. W roku 1940 decyzją niemie-ckich władz okupacyjnych Dom Sierot przeniesiono na teren warszaw-skiego getta. „Piątego sierpnia 1942 zlikwidowano Dom Sierot Janusza Korczaka. Razem z Korczakiem i dziećmi do Treblinki wywieziono także wychowanków i pracowni-ków innych sierocińców getta.”

Na wystawie zaprezentowa-nych zostanie ponad prac znanych grafi ków i ilustratorów m.in. Juliana Bohdanowicza, Krystyny Lipki-Sztarbałło, Fran-ciszka Maśluszczaka, Bogusława Orlińskiego, Zuzanny Orlińskiej, Janusza Stannego, Rałała Strenta, Józefa Wilkonia, Zdzisława Wi-twickiego, Agnieszki Żelewskiej. Prace te, w większości powstały podczas warsztatów, zorganizo-wanych przez Sanatorium im. Janusza Korczaka w Krasnobro-dzie, które odbyły się czerwcu r., w ramach programu operacyjnego Ministerstwa Kul-tury Dziedzictwa Narodowego „Patriotyzm jutra”. Wystawie to-warzyszy album zawierający ilustracji opatrzonych frag-mentami tekstów Janusza Kor-czaka. Wernisażowi, który odbę-dzie się we środę marca o godz. . towarzyszyć będzie program słowno-muzyczny w wykonaniu: Wojciecha Namiotło, Tomasza Lipskiego i Tomasza Dobiesa, członków Stowarzyszenia „Jeden Świat” i zespołu Ikenga Drum-mers. Wystawa będzie czynna do marca od wtorku do niedzieli w godz. . – .. (opr. kf)

fot. m

ater

iały P

GS

Page 12: riviera_sopot_02-2009-3

12 Rozmaitości www.riviera24.pl

„FOT. KOSYCARZ – NIEZWYKŁE ZWYKŁE ZDJĘCIA CZĘŚĆ III”

Maciej Kosycarz pracował nad trzecią edycją albumu niemal rok. Przekopał setki tysięcy negatywów i zdjęć – zakurzonych, fascynujących, tajemniczych. Wiele z nich było niezarchiwizowanych, pozbawionych jakiegokolwiek opisu. Tysiące godzin spędzone przed ekranem komputera, mrówcza, często niemalże detektywistyczna praca przyniosła jednak efekt – bo oto mamy trzeci już album „Fot. Kosycarz…” – niezwykłą, lecz jakże bliską opowieść o Gdańsku, Sopocie i Gdyni, powojenną historię Trójmiasta „pisaną” obiektywem ojca i syna – Zbigniewa i Macieja Kosycarzy.

Zdjęcia: Zbigniew i Maciej KosycarzRedakcja i opracowanie: Maciej Kosycarz Kosycarz Foto Press / KFP, Gdańsk 2008 ISBN 978-83-913709-5-7cena detaliczna 59 zł.

Krzysztof Skiba

Rambo powoli nakładał bluzę od pidżamy. Przytu-lił na moment pluszowego

misia stojącego na nocnej szafce, zmówił trzy zdrowaśki i zgrab-nym ruchem wskoczył do łóżka. Pościel ogrzana ciałem leżacej obok młodej żony Rambo – Kryśki zachęcała do baraszkowa-nia. Rambo zapalił lampkę i sięg-nął po ostatni numer pisma „Świat nastolatki”. Kilka dni temu podczas golenia zauważył, że wyskakują mu małe pypcie na czole, a w „Świecie nastolatki”, aż roiło się od porad jak zwalczać pypcie. Kryśka zmysłowo do-tknęła go kolanem w podbrzu-sze. Rambo lekko zawył z pod-niecenia i oblizał swą zajęczą wargę. Dopiero teraz zauważył, że Kryśka jest półnaga. Dziew-czyna leniwie przeciągając się w łóżku odsłaniła swe piersi i ta-tuaże. Rambo patrząc na jej pła-ski brzuch z rysunkiem trupiej czachy oraz motywami słońca, butelki, kieliszka, żaglówki i zdobnym napisem „Mazury nights” czuł się jak spragniony wędrowiec na pustyni, który pa-trzy na oranżadę w proszku. Rambo zdjął spodnie od pidża-

Budowa Nowego Centrum Sopotu, zwanego popular-nie Centrum Haff nera

przebiega rekordowo szybko. Wystarczy wymienić dotychcza-sowe osiągnięcia: Tunel dla sa-mochodów, łączący ulicą Grun-waldzką z Powstańców Warsza-wy, dzięki czemu piesi uzyskali bezkolizyjne przejście z „Mon-ciaka” na Molo, oraz pięciog-wiazdkowy hotel Sheraton SPA z 189 pokojami. Finiszuje rów-nież budowa Domu Zdrojowego z Miejską Galerią Sztuki o po-wierzchni 2500 metrów kwadra-towych, Centrum Biznesowym (kilka sal konferencyjnych, w tym największa na 600 miejsc), Informacją Turystyczną i Pijal-nią Wody Mineralnej i tarasem widokowym. Wkrótce ukończo-

Opowiadanie podwodne

Ostatni powrót Rambomy i nerwowo poprawił swoje włosy na plecach. W momencie gdy rzucone w przestrzeń gacie Rambo osiągały w locie spadania szybkość odrzutowca i zaczepiły o wiszący na ścianie obraz Davi-da Parrisha zadzwonił telefon.

– Tu pułkownik Gruby Rycho z CIA. Chciałbym rozmawiać z Rambo – zaskrzeczał głos w słuchawce.

– Przy telefonie – brzmiała odpowiedź.

– Wiem, że rozmawiam z wielkim patriotą amerykań-skim. Z bohaterem wojny w Ko-rei, Wietnamie, Laosie, Kubie i na Wyspach Bahama.

– Zgadza się – odparł uśmie-chając się Rambo.

– Wiem, że rozmawiam z właścicielem Orderu Jastrzębia Mocnego, Medalu Wolności, De-mokratycznego Orderu Podwiąz-ki stanu Virginia, Złotej Odznaki Wojskowej Armii USA i Szarfy Honorowej Placu Boju i Znoju jak również Srebrnego Krzyża Przyjaźni z Osobami Które Pod-czas Wojen Straciły Swoją Ulu-bioną Gumę Do Rzucia.

– To prawda zdobyłem te wszystkie odznaki.

– Drogi Rambo, dobrze, że jesteś. Wzruszenie i trwoga od-biera mi mowę. Ameryka w nie-bezpieczeństwie! – tu pułkownik Gruby Rycho przerwał na chwilę i pochlipał sobie w słuchawkę

– Generał Mc Dowell oszalał i chce od jutra wprowadzić na terenie całych Stanów Zjedno-czonych stan wojenny.

– Co ty mówisz!!??– Drogi Rambo. Ojczyzna

wzywa! Ratuj! Pomocy! Aaaaaaa!!! – głos w słuchawce najpierw darł się niemiłosiernie, a później słychać było jakąś sza-

motaninę i trzy strzały z pistole-tu. Głos pułkownika i zapewne on sam zamarł.

– Hallo, hallo! co się dzieje? Przerwali mi połączenie – Ram-bo bezradnie rozłożył ręce.

– Ty durniu nie rozumiesz, że tego człowieka ktoś zastrzelił – krzyknęła Krystyna.

Rambo wiedział co ma robić. Sytuacja wyglądała poważnie. Miłość z Krystyną mogła pocze-kać. Najpierw ojczyzna potem seks. Czekała go kolejna trudna i niebezpieczna misja.

Do każdej wyprawy Rambo przygotowywał się bardzo do-kładnie. Najpierw długo i sta-rannie mył zęby i robił sobie makijaż. Następnie dzwonił do zegarynki i sprawdzał swój ho-roskop w „Głosie Wróżki”. Do-kładnie kompletował swój sprzęt na akcję. Ubrał się w drelichy wojskowe i buty na wysokim ob-casie. Do łydki przykleił sobie dwa noże, jeden widelec, nie-zbędny tłuczek do mięsa i prze-pychacz do kibla. Do uda pisto-let maszynowy i czołg pantera. Jaja obłożył ołowiem. Do pasa przy spodniach przyczepił miny przeciwczołgowe, zdjęcie swojej Krystyny i sto pięćdziesiat gra-natów zaczepnych. Na głowę nałożył sześć hełmów, trzy pe-ruki, dwanaście par okularów i dżokejkę daszkiem do tyłu. Sprawdził zamki we wszystkich swoich sześćdziesięciu pistole-tach. Ponadto wziął jeszcze łuk, dzidę, gaśnice pianową, obliga-cje skarbu państwa, karabinek snajperski, procę, miotacz gazu, kurtkę kuloodporną, kasetę z największymi przebojami De-peche Mode i najnowsze wyda-nie przygód Kaczora Donalda, którego lektura zawsze rozluź-

niała go przed akcją.Nie ulegało wątpliwości. Rambo i tym ra-zem zda egzamin. Był gotowy do spełnienia zadania. Pożegnał się z żoną i trzaskając drzwiami wyszedł z mieszkania.

Po przejściu dziesięciu kilo-metrów Rambo zorientował się, że nie wie gdzie idzie. Czy miał iść w kierunku Afganistanu, a może na południe Francji? Puł-kownik Gruby Rycho nie zdążył przekazać mu żadnej konkretnej wskazówki. Co gorsza zauważył u siebie brak starej harcerskiej fi nki, która była jego szczęśli-wym talizmanem. Nóż ten o nie-samowicie cienkim ostrzu zwy-czajowo przyklejał sobie do czoła na zwykły klej do tapet. Po krót-kim namyśle Rambo postanowił wrócić do domu po nóż i dobrą mapę. Odwrócił się i ruszył w drogę powrotną.

Jakież było jego zdziwienie gdy w swoim łóżku zastał nagą Krystynę i pułkownika Grubego Rycho. Oboje mieli seksowne kajdanki na dłoniach i słuchali nagrań Big Cyca. Rambo był sil-nym człowiekiem. Wytrzymał tortury w Wietnamie. Wytrzy-mał własne liczne rozstrzeliwa-nia w Korei. Wytrzymał dywa-nowe bombardowania i ostatnią płytę Britney Spears, wytrzymał nawet porażkę Piaska na Euro-wizji i sukces Ich Troje w Opolu ale oszustwa Krystyny nie mógł.Jego powrót do domu okazał się ostatnim powrotem Rambo. Padł na ziemię bez czucia wy-puszczając z ręki odbezpieczony granat.

Tekst pochodzi z tomu „Opowiada-nia podwodne”, który w kwietniu br. opublikuje wydawnictwo Zysk.

Sopot. Partnerstwo Publiczno-Prywatne

Siedem lat oszczędnościPrzystępując do wielkiej inwestycji, jaką była zabudowa dolnej części miasta, władze Sopotu skorzystały z systemu PPP, czyli Partnerstwa Publiczno-Prywatnego. Inwestycja była finansowa zarówno przez miasto, jak i firmy prywatne w ramach zawiązanej spółki. Miasto wnosiło teren, firmy go zabudowywały. Sopot nie jest pierwszym miastem, w którym zastosowano PPP, jednak właśnie tu, bardziej niż gdzie indziej widoczne są skutki prowadzenia inwestycji w tym systemie.

na będzie także budowa gmachu mieszkalno-biurowego z miej-scami dla 400 samochodów, oraz kompleks, w którym znajdą się sklepy, kino z sześcioma salami i apartamenty mieszkalne. Bu-dowa Nowego Centrum Sopotu dała pracę około 600 osobom, a po jej zakończeniu w powsta-łych budynkach zainstalują się 33 fi rmy, zatrudniające około 400 pracowników.

Niejako przy okazji tej wiel-kiej inwestycji wyremontowano , km ulic, , km kanalizacji deszczowej, km sieci wodocią-gowej i kanalizacyjnej. Z podat-ków od nowopowstałych nieru-chomości do kasy miasta spłynie każdego roku milion złotych, a pośrednie dochody Sopotu wzrosną o około , milionów złotych (w cenach z roku ). Szacuje się, że przy normalnej re-

alizacji inwestycji komunalnych budowa Nowego Centrum Sopotu trwałaby około lat. W systemie PPP zaledwie trzy lata.

W Urzędzie Miasta przygoto-wywany jest projekt, aby w tym samym systemie zagospodaro-wać okolice stacji kolejowej. Przewiduje się tam wzniesienie nowego dworca, hotelu, centrum handlowo-usługowego, parkin-gów i przejść podziemnych. (kf)