Riviera 69 Maj
-
Upload
pawel-budzinski -
Category
Documents
-
view
243 -
download
9
description
Transcript of Riviera 69 Maj
str. 16
SpowiedŸ skandalistkiSTR. 8-9 STR. 13
Rozmowa z Hann¹ Baku³¹ - malark¹,
pisark¹ i publicystk¹
Polemika
lidera Big Cyca
z gitarzyst¹
AptekiMENDAbezplatna gazeta pomorska
Rok VII Nr 5 (69) Maj 2012 ISSN 1895-7080 Nak³ad 10 000 egz.
Podziel siê swoj¹ opini¹ na:facebook.com/riviera.gazeta
Sopot Festival - reaktywacjaSopot Festival - reaktywacjaNowa impreza Polsatu w nowej Operze Leœnej
odczas konferencji prasowej dyrektora Top Trendy, Marcina Perzyny, dziennikarze dowiedzieli siê Pniewiele. Us³yszeli jedynie, ¿e nowa impreza bê-
dzie nawi¹zywa³a do tradycji sopockich festiwali piosenki, odbywaj¹cych siê od piêædziesiêciu lat w remontowanej
W sierpniu Polsat
chce zorganizowaæ
w Sopocie miêdzy-
narodowy festiwal
piosenki. Ma to byæ
bliŸniaczy w formule
do Top Trendy
festiwal o zasiêgu
europejskim.
Pierwsza edycja
odbêdzie siê
25 i 26 sierpnia. Gwiazdy minionych festiwali: Maryla Rodowicz, Karel Gott i Helena Vondráèková.
porz¹dku obrad pi¹tkowej sesji Rady WMiasta znalaz³o siê
kilkanaœcie punktów, w tym dwa o przyst¹pieniu do sporz¹dzenia zmiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzen-nego. Pierwszy dotyczy³ obszaru pla¿ miejskich, obejmuj¹cego fragmenty pó³nocnego i po³ud-niowego pasa nadmorskiego, drugi centralnej czêœci pasa przy-kolejowego, czyli tzw. Ma³ego Monciaka. I w³aœnie ten punkt
Sopot. Ostatnia sesja Rady Miasta z pewnoœci¹ przejdzie do dwudziestoletniej historii sopockiego samorz¹du, jako jedna z najbardziej burzliwych. Awantura wybuch³a w momencie g³osowania zmian planu zagospodarowania przestrzennego tzw. Ma³ego Monciaka.
Zmierzch prezydentaZmierzch prezydenta11 maja br. Rada Miasta zastanawia³a siê nad zmianami planu zagospodarowania przestrzennego górnego odcinka ul. Boh. Monte Cassino. Przeciwko temu by³ prezydent miasta - Jacek Karnowski. Rada przyjê³a jednak uchwa³ê g³osami klubów ruchu Kocham Sopot i PiS.
Krzysztof M. Za³uski
Bartek Sasper
sta³ siê nieoczekiwanie zarze-wiem konfliktu pomiêdzy rad-nymi PiS i Kocham Sopot, a pre-zydentem Karnowskim, który stwierdzi³, ¿e wpuszczenie insty-tucji finansowych na ten obszar zabije tê czêœæ miasta.
- Z uwagi na po³o¿enie po-miêdzy torami kolejowymi a Al. Niepodleg³oœci, ta czêœæ Mon-ciaka jest ju¿ od dawna martwa i chodzi nam w³aœnie o to, ¿eby j¹ o¿ywiæ – ripostowa³ wiceprze-wodnicz¹cy Rady Miasta - Jaro-s³aw Kempa. – Dlaczego nie mo-¿emy elastycznie podejœæ do
woli mieszkañców? Trzeba im pomóc, bo mówienie, ¿e w tym miejscu mog¹ realizowaæ jedynie funkcjê kulturaln¹, to mrzonki.
Ostatecznie Rada przeg³o-sowa³a uchwa³ê wbrew woli Jac-ka Karnowskiego i popieraj¹-cych go radnych PO i Samo-rz¹dnoœci.
- Zmiana planu zagospoda-rowania zak³ada liberalizacjê przepisów i umo¿liwienie w³a-œcicielom realnego decydowa-nia o tym, jak¹ dzia³alnoœæ chc¹ prowadziæ we w³asnych lokalach – powiedzia³ Jaros³aw Kempa.
Beatus, qui tenet, czyli b³o-gos³awiony ten, który ma. Tylko cz³owiek dysponuj¹cy w pe³ni swoj¹ w³asnoœci¹ nie boi siê w³adzy. On ma swoje i mo¿e powiedzieæ w³adzy: nie! Dlate-go tak wa¿na jest walka o prawo
do nieskrêpowanego dyspono-wania w³asnoœci¹. I to bez wzglê-du na to, czy siê to w³adzy podoba, czy nie.
Wygl¹da na to, ¿e ostatnia sesja Rady Miasta by³a ju¿ nie tylko kolejn¹ pora¿k¹ prezyden-ta Karnowskiego, lecz najwy-raŸniej oznacza tak¿e koniec pewnej ery - kres epoki, w któ-rej radni byli jedynie maszynk¹ do przyklepywania pomys³ów sopockiego w³odarza. Tajemni-c¹ poliszynela jest tak¿e fakt, i¿ niektórzy sopoccy radni zasta-nawiaj¹ siê w³aœnie nad nie-udzielaniem Karnowskiemu absolutorium za ubieg³y rok. Odsuniêcie od w³adzy oskar-¿anego przez prokuraturê o ³a-pownictwo urzêdnika popiera tak¿e coraz wiêksza liczba so-pocian.
rozpracowaniu Sawickiej istotn¹ Wrolê odegra³ s³yn-
ny funkcjonariusz CBA – „agent Tomek”, obecnie po-se³, Tomasz Kaczmarek. Rzecz dotyczy³a ustawienia przetargu na sprzeda¿ dwu-hektarowej dzia³ki na Helu. Agenci CBA, podaj¹c siê za biznesmenów, zainteresowa-nych wybudowaniem tam du-¿ego oœrodka wypoczynko-wego, zaproponowali Sawic-kiej ³apówkê za takie za³at-wienie sprawy, aby nikt inny nie wygra³ przetargu. Pos³an-ka, a w³aœciwie kandydatka na pos³ankê w kolejnej kadencji (rozmowy toczy³y siê w przer-wie pomiêdzy kadencjami Par-lamentu) przysta³a na to. W rozmowach z „biznesmena-mi”, oraz z W¹do³owskim mó-wi³a, ¿e na swoj¹ kampaniê wyborcz¹ potrzebuje 100 lub 150 tysiêcy z³otych. We wrze-œniu 2007 roku agent, wystê-puj¹cy jako „Marek Przes³aw-ski”, wrêczy³ jej 50 tysiêcy z³o-tych, a po przyjêciu w miesi¹c póŸniej drugiej raty w iden-tycznej wysokoœci, Sawicka zosta³a zatrzymana. Wpraw-dzie S¹d Okrêgowy w Pozna-niu odrzuci³ wniosek proku-ratora o jej aresztowaniu, ale
Warszawski s¹d okrêgowy skaza³ by³ych dzia³aczy Platformy Obywatelskiej, Beatê Sawick¹ oraz Miro-s³awa W¹do³owskiego na kary pozbawienia wol-noœci i grzywny.
TRZY LATAza ³apownictwo„Œwiêta”, to kryptonim akcji, jak¹ od czerwca 2007 roku Cen-tralne Biuro Œledcze prowadzi³o w Helu. Jej bohaterami byli ówczeœni dzia³acze Platformy Obywatelskiej, Beata Sawicka i Miros³aw W¹do³owski. 16 maja br. obydwoje us³yszeli wyroki skazuj¹ce. S¹d Okrêgowy w Warszawie skaza³ b. pos³ankê Platformy, Beatê Sawick¹ na trzy lata pozbawienia wolnoœci i 40 tys. z³otych grzywny. Ponadto orzek³ „przepadek równowar-toœci osi¹gniêtej korzyœci maj¹tkowej” w wysokoœci 52,3 tys. z³ oraz pozbawienie praw publicznych na 4 lata. Drugim oskar¿o-nym w tej aferze by³ burmistrza Helu Miros³aw W¹do³owski. Urzêdnik helskiego magistratu skazany zosta³ na 2 lata wiêzienia w zawieszeniu na 5 lat oraz grzywnê w wysokoœci 20 tys. z³.
by³a ona zmuszona do zwrotu ³apówki i do zap³acenia 300 tysiêcy z³otych kaucji. Zosta³a tak¿e wyrzucona z PO i skre-œlona z listy kandydatów tej partii na pos³a.
Prokurator, w zakoñczo-nym w³aœnie procesie, za¿¹da³ dla Sawickiej piêciu lat wiê-zienia, oraz 54 tysiêcy grzyw-ny, a dla W¹do³owskiego 3,5 lat pozbawienia wolnoœci i 36 tysiêcy grzywny. Obroñcy do-magali siê uniewinnienia oskar¿onych. Przekonywali, i¿ „agent Tomek” rozkocha³ w sobie pos³ankê i, ¿e dzia³ania CBA by³y tym samym nie-legalne. W¹do³owski zaœ nie wiedzia³, i¿ w teczce wrêczo-nej mu przez agentów znajdo-wa³y siê pieni¹dze.
S¹d Okrêgowy w Warsza-wie, orzekaj¹cy w sk³adzie trzech sêdziów zawodowych, uzna³ winê obojga oskar¿o-nych. Sawicka za p³atn¹ pro-tekcjê, ¿¹danie i przyjêcie ³a-pówki otrzyma³a wyrok opie-waj¹cy na trzy lata pozbawie-nia wolnoœci, grzywnê w wy-sokoœci 40 tysiêcy z³otych, oraz utratê praw obywatelskich na okres lat czterech. W¹do³owski zosta³ skazany na dwa lata wiêzienia w zawieszeniu na lat piêæ. Wyrok nie jest prawo-mocny. Adwokaci skazanych zapowiadaj¹ apelacjê.
obecnie Operze Leœnej. Festiwal ma trwaæ dwa: dni 25 i 26 sierpnia. Nie wiadomo natomiast, kto wyst¹pi. Perzyna powiedzia³ jedynie, ¿e maj¹ to byæ europejskie gwiazdy, i ¿e poszczególne koncerty bêd¹ transmitowane do wielu krajów. (bs)
2 SOPOT Nr 5 (69) Maj 2012
Reprezentacja pi³karska Irlandii na Mistrzo-
stwa Europy, Euro 2012, na swoj¹ siedzibê
wybra³a sopocki hotel Sheraton. Natomiast tre-
ningi odbywaæ siê bêdê w Gdyñskim Oœrodku
Sportu i Rekreacji, dojazd tam nie powinien zaj-
mowaæ pi³karzom wiêcej jak 15 minut, pod wa-
runkiem, ¿e pomiêdzy Sopotem, a Gdyni¹ nie
wpadn¹ w korki. Pierwszy otwarty trening
odbêdzie siê 5 czerwca o godzinie 17 na stadionie
Irlandczycy Irlandczycy zatrzymaj¹ siê w Sheratonie
Ju¿ za miesi¹c pocz¹tek Euro 2012
Fot.
kmz
Podczas futbolowych mistrzostw Europy dru¿yna narodowa Irlandii mieszkaæ bêdzie w sopockim Sherotonie.
miejskim GOSiR. Bêdzie go mog³o obejrzeæ nie-
mal 15 tysiêcy widzów, z tym, ¿e tysi¹c wejœció-
wek Irlandczycy zarezerwowali dla swoich ki-
biców.
Wœród widzów bêd¹ rozlosowane nagrody w
postaci koszulek dru¿yn bior¹cych udzia³ w tur-
nieju, pi³ki z podpisami s³ynnych zawodników, a
tak¿e sprzêtu sportowego i karnetów na mecze
gdyñskich klubów. (as)
Za dwa lata w Sopocie odbêd¹ siê lekkoatletyczne mistrzostwa œwiata. Z tej okazji miasto chce zbu-dowaæ now¹ halê sportow¹ o powierzchni 1270 metrów kwadratowych.
Bêdzie ona s³u¿y³a zawodnikom skacz¹cym wzwy¿, w dal i o tyczce. Projekt obiektu jest ju¿ gotowy, hala powstanie tu¿ obok Szko³y Podstawowej nr 8 przy ulicy £okietka. Po mistrzostwach zostanie oddana w pacht trójmiejskim tyczkarzom, których ozdob¹ (tak pod wzglêdem wyników sportowych, jak urody) jest Anna Rogowska.
Mistrzyni olimpijka ju¿ dziœ cieszy siê z tej perspek-tywy. Obecnie, chc¹c trenowaæ w hali musi jeŸdziæ do Berlina. (kf)
Anna Rogowska nie bêdzie ju¿ musia³a jeŸdziæ do Berlina
Hala dla lekkoatletów
fot.
kmz
Anna Rogowska – okrasa trójmiejskich sportowców.
Prezydent Sopotu znowu oskar¿ony. Prokuratura stawia mu trzy zarzuty, w tym dwa natury korupcyjnej.
Przyjmowanie korzyœci maj¹tkowej i ok³amywanie wymiaru sprawiedliwoœci. Za te zarzuty Jacek Kar-nowski najprawdopodobniej wkrótce stanie przed S¹dem. Decyzja w tej sprawie jest prawomocna.
Sopocka afera jednak przed s¹dem?Sopocka afera jednak przed s¹dem?
Po tym jak 28 lutego br. S¹d Rejonowy w Sopocie uchyli³ czêœæ zarzutów stawianych przez pro-kuraturê prezydentowi Sopotu, Jac-kowi Karnowskiemu, wydawa³o siê, ¿e tzw. „afera sopocka” zostanie umorzona. Jednak, po za¿aleniu z³o¿onym przez prokuraturê, decy-zja S¹du Okrêgowego w Gdañsku, która zapad³a 23 kwietnia br., nie by³a korzystna dla sopockiego urzêdnika. S¹d Okrêgowy uzna³ ¿e umorzenie przez ni¿sz¹ instancjê
jednego z w¹tków korupcyjnych w sprawie Karnowskiego nie mia³o uzasadnienia. Jak zaznaczy³ w ust-nym uzasadnieniu sêdzia Marek Skwarcow, S¹d Okrêgowy „abso-lutnie nie aprobuje toku rozumo-wania s¹du ni¿szej instancji, i¿ przestêpstwo korupcji mo¿e byæ pope³nione tylko w zamian za okre-œlon¹ czynnoœæ”.
Decyzja S¹du Okrêgowego jest prawomocna. Dziêki temu pro-kuratura mo¿e ju¿ teraz skierowaæ
do s¹du akt oskar¿enia. Z infor-macji, jakie przekaza³ dziennika-rzom prokurator W³odzimierz Pluta, wynika jednak, ¿e najprawdopo-dobniej œledczy nie zdecyduj¹ siê na wy³¹czenie tych w¹tków do odrêbnego postêpowania i zacze-kaj¹ z tym do czasu uzupe³nienia braków w trzecim w¹tku - zwi¹za-nym z ¿¹daniem ³apówki od S³awo-mira Julke.
(bs)
Art. 228 Kodeksu karnego:
§ 1. Kto, w zwi¹zku z pe³nieniem funkcji publicznej, przyj-muje korzyœæ maj¹tkow¹ lub osobist¹ albo jej obietnicê lub takiej korzyœci ¿¹da, podlega karze pozbawienia wolnoœci od 6 miesiêcy do lat 8.
§ 2. W wypadku mniejszej wagi, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolnoœci albo pozbawienia wolnoœci do lat 2.
§ 3. Je¿eli czyn okreœlony w § 1 zosta³ pope³niony w zwi¹zku z naruszeniem przepisów prawa, sprawca podlega karze pozbawienia wolnoœci od roku do lat 10.
£apownictwo (inaczej: przekupstwo) – w prawie polskim przestêpstwo polegaj¹ce na wrêczaniu, braniu, lub ¿¹daniu korzyœci maj¹tkowej lub osobistej. Przyjmowanie przez osobê pe³ni¹c¹ funkcjê publiczn¹ korzyœci maj¹tkowych, osobistych, lub ich obietnic to przestêpstwo. Jest zagro¿one kar¹ pozbawienia wolnoœci od 6 miesiêcy do lat 8.
§ 4. Karze okreœlonej w § 3 podlega tak¿e ten, kto, w zwi¹zku z pe³nieniem funkcji
publicznej, uzale¿nia wykonanie czynnoœci s³u¿bowej od otrzymania korzyœci maj¹tkowej.
§ 5. Kto, w zwi¹zku z pe³nieniem funkcji publicznej, przyjmuje korzyœæ maj¹tkow¹ znacznej wartoœci lub jej obietnicê, podlega karze pozbawienia wolnoœci od lat 2 do 12.
§ 6. Karom okreœlonym w § 1-5 podlega odpowiednio tak¿e ten, kto w zwi¹zku z pe³nieniem funkcji publicznej w pañ-stwie obcym lub w organizacji miêdzynarodowej, przyj-muje korzyœæ maj¹tkow¹ lub osobist¹ albo jej obietnicê lub takiej korzyœci ¿¹da, albo uzale¿nia wykonanie czyn-noœci s³u¿bowej od jej otrzymania.
Wydawca:PPHU Riviera Sopot
81-838 Sopot, Al. Niepodleg³oœci 753
Redaktor naczelny:Krzysztof M. Za³uski, tel. 796-54-94-50
Adres redakcji:Riviera Literacka
80-833 Gdañsk, ul. Mariacka 50/52e-mail: [email protected]
OdwiedŸ nas na stronie:www.facebook.com/riviera.gazeta
Druk:Polskapresse sp. z o.o.
80-720 Gdañsk, ul. Po³ê¿e 3
Niezamówionych materia³ów redakcja nie zwraca, zastrzega sobie tak¿e prawo do ich redagowania.
Za treœæ reklam redakcja nie ponosi odpowiedzialnoœci.
Reklama: e-mail: [email protected]
bezplatna gazeta pomorska
W sobotê 26 maja w Sopocie
zosta³a zorganizowana impreza
plenerowa pod has³em: „Razem
w Sopocie”. Mia³a ona na celu zin-
tegrowanie wszystkich pokoleñ
mieszkañców kurortu: dzieci,
rodziców i dziadków. Impreza
trwa³a osiem godzin.
Razem w SopocieRazem w SopocieFestyn wielopokoleniowy na osiedlu Mickiewicza
Fot. archiwumNie ³atwe jest ¿ycie staruszka...
R E K L A M A
Inauguracja festynu odby³a siê
przy Centrum Seniora na osiedlu
Mickiewicza. Dalszy ci¹g zosta³
przeniesiony na teren przy Szko-
le Wy¿szej Psychologii Spo³ecz-
nej.
Uczestnicy mogli wzi¹æ udzia³
w warsztatach pod nazw¹ „Byæ
babci¹, dziadkiem”, oraz „Spot-
kania pokoleñ”. Zaœ w Parku Pó³-
nocnym odby³y siê zajêcia ru-
chowe: æwiczenia „body art” i
„zumba”, przeja¿d¿ki rowerowe,
spacery z kijkami, a na zakoñcze-
nie pokazy akrobatyczne.
(kf)
3SOPOTNr 5 (69) Maj 2012
Telefony informacyjne Gdañsk Sopot Gdynia
Informacja PKP 94 36 - 94 36
Informacja PKS (58) 302 15 32godz. 7:30 - 17:30
- (58) 620 77 47
Informacja LOT 801 703 703(tel. stacjonarne)
22 9572(tel. komórkowe)
-
Informacja medyczna 94 39 94 39 94 39
Infolinia onkologiczna (od 1 stycznia 2012 r.) 800 0801 64 800 0801 64 800 0801 64
Biuro numerów tp 118 913 118 913 118 913
Informacja miejska tp 94 91 94 91 94 91
Dy¿urny In¿ynier Miasta (58) 524 4500(ca³odobowy)
- -
B³êkitna Linia TP 93 93 93 93 93 93
Informacja celna - - (58) 621 64 14
Informacja o Zagubionych Zwierzêtach - (58) 551 24 57godz. 9:00 - 17:00
662 25 52godz. 10:00 - 17:00
sob. - niedz.godz. 11:00 - 14:00
Zastrzeganie kart p³atniczych 95-84 95-84 95-84
Telefony zaufania Gdañsk Sopot Gdynia
Centrum Pomocy Dziecku i Rodzinie (58) 346 10 61 - -
telefon zaufania dla dzieci 116 111
Rzecznik praw ucznia (58) 307 75 87godz. 7:45 - 15:45
- -
Gdañski Telefon Zaufania (58) 301 00 00godz. 16:00 - 6:00
92 88
- -
Internetowy Telefon Zaufania"Anonimowy Przyjaciel"
http://free.ngo.pl/pomoctel/[email protected]
Telefon Zaufania dla Kobiet i DzieciMaltretowanych
(58) 301 92 62 - -
Telefon Zaufania Monaru /Pomorskie Centrum Pomocy Blizniemu MonarMarkot ul. Kochanowskiego 7a Gdañsk
(58) 302 04 42344 31 49
- -
Pracownia Motywacji i Poradnia RodzinnaG³ówne Pogotowie Markowe
- 550 34 77550 26 69
(58) 551 59 22
Poradnia Uzale¿nieñ620 88 88
Telefon Zaufania Policyjnego PogotowiaDzieciêcego
(58) 344 73 67 - -
Telefon interwencyjny Gdañskiego CentrumProfilaktyki Uzale¿nieñ
(58) 320 44 04 - -
Centrum Interwencji Kryzysowej (58) 511-01-2124h/dobê
(58) 555-10-22(58) 551-57-41(58) 555-04-07
(58) 622-22-2224h/dobê
Antynarkotykowa Linia Policyjna (58) 309 52 77 - -
Poradnia uzale¿nieñ od alkoholu 307 78 35wew. 314
godz. 8:00 - 19:00
- -
Telefony Alarmowe Gdañsk Sopot Gdynia
Miejskie Centrum Powiadamiania Ratunkowego 112 112 112
Policja 997 997 997
Pogotowie Ratunkowe 999 999 999
Stra¿ Po¿arna 998 998 998
Stra¿ Miejska 986 986 986
Prywatne kliniki weterynaryjne(ca³odobowe) Szpitalweterynaryjny(58) 301 39 09
-(58) 620 55 55
Pogotowie Ciep³ownicze - 993 (58) 344 16 20 - -
Pogotowie Energetyczne - 991 (58) 341 23 23 (58) 620 45 50 (58) 620 45 50
Pogotowie Gazowe - 992 (58) 301 18 68(58) 552 14 62
(58) 551 10 68 (58) 620 44 79
Pogotowie Wodno-Kanalizacyjne (58) 301 20 67 - (58) 621 90 19
Pomoc Drogowa (58) 302 40 57(58) 340 03 40501 017 001
(58) 302 40 57(58) 340 03 40501 017 001
(58) 302 40 57(58) 340 03 40501 017 001
Trójmiejskie telefony ALARMOWE
Europejski
omys³ na taki w³aœnie
spektakl powsta³ nie-Pspe³na rok temu, pod-
czas obchodów pó³wiecza so-
pockiego Non Stopu. Wówczas
to dosz³o do spotkania ¿ony
Krzysztofa Klenczona, Alicji
Corony-Klenczon i by³ej solist-
ki gdyñskiego Teatru Muzycz-
nego, sopocianki Anny Dau-
kszy-Wo³kowicz. Obie panie
ustali³y, ¿e sztuka zatytu³owana
po prostu „Klenczon” bêdzie
prób¹ spojrzenia na lidera
„Czerwonych Gitar” oczami
jego ¿ony. I to w³aœnie cytaty ze
wspomnieñ pani Alicji oraz
piosenki napisane przez Krzy-
sztofa Klenczona stanowi¹
Kobieca strona odczuwania rock’n’rolla na deskach Off de Bicz
Krzysztof Klenczon wraca do SopotuKrzysztof Klenczon wraca do Sopotu28 kwietnia br., na scenie teatru Off de Bicz odby³a siê premiera spektaklu pod tytu³em „Klenczon”. Przedstawienie poœwiêcone jest zmar³emu przed 30 laty liderowi s³ynnej grupy rockandrollowej „Czerwone Gitary”.
kanwê tego przedstawienia. Po-
za realizatork¹ Ann¹ Dauksz¹-
Wo³kowicz, wystêpuj¹ w nim
Katarzyna Cygan, która napi-
sa³a scenariusz, oraz wokalista
grupy TSA, Marek Piekarczyk,
znany równie¿ ze sceny gdyñ-
skiego Teatru Muzycznego,
gdzie wystêpowa³ w rock-ope-
rze „Jesus Christ Superstar”.
Marek Piekarczyk przyzna-
je, ¿e Krzysztof Klenczon by³ w
dzieciñstwie jego idolem. Pio-
senki lidera „Czerwonych Gi-
tar”, odkrywane 30 lat po jego
œmierci, nabieraj¹ - zdaniem mu-
zyka TSA - nowego sensu, któ-
rego wczeœniej nie rozumia³.
- Sopocki projekt to odwa¿-
na próba spojrzenia na twór-
czoϾ tego niedocenionego ar-
tysty oraz prze³amanie bariery,
jak¹ stwarza schemat myœlowy
na jego temat – twierdzi Pie-
karczyk.
Dla Anny Daukszy to z ko-
lei „kobieca strona odczuwa-
nia” tamtych czasów, tamtej mu-
zyki, to próba spojrzenia na
Krzysztofa Klenczona oczami
jego ¿ony.
- Jest du¿o prawdy w stwier-
dzeniu, ¿e kobieta w jakiœ spo-
sób... tworzy mê¿czyznê – kon-
kluduje Anna Dauksza.
Teatr Off de Bicz, scena-
riusz i re¿yseria - Katarzyna Cy-
gan. Muzycy: Hubert Œwi¹tek -
piano i aran¿acje, Janusz Mac-
kiewicz - bass, Grzegorz Sycz
jr. - instrumenty perkusyjne, Mi-
cha³ „Wierzba” Saidowski - gi-
tara, vocal. Premiera 28 kwiet-
nia 2012 r.
Graffiti na budynku pierwszego so-pockiego Non Stopu; podczas jego ods³oniêcia, które nast¹pi³o 28 kwie-tnia 2011 roku, narodzi³ siê pomys³ stworzenia spektaklu muzycznego, poœwiêconego ¿yciu i twórczoœci jednego najzdolniejszych i naj-popularniejszych polskich muzyków, Krzysztofowi Klenczonowi. Rok póŸ-niej na deskach sopockiego teatru Off de Bicz odby³a siê jego premiera.
Fot. kmz
W dniach 12-13 maja w Miejskim Domu Kultury „Pod Lipami” w Rumi, odby³y siê XI Mistrzostwa Wybrze¿a w SCRABBLE. W turnieju, zaliczanym do cyklu Grand Prix 2012, wziê³y udzia³ 54 osoby, które w ci¹gu dwóch dni mia³y do rozegrania po 12 partii. Puchar za I miejsce, oraz nagrodê pieniê¿n¹ z r¹k dyrektora p. Ludwika Bacha odebra³ gdynianin – Rafa³ Lenartowski, który w ca³ym turnieju zanotowa³ 10 zwyciêstw. Animatorom imprezy, a w szczególnoœci p. Irenie So³dan z Sopotu, nale¿¹ siê gratulacje za sprawn¹ organizacje i mi³¹ oprawê turnieju. (gk)
Mistrzostwa Wybrze¿a w SCRABBLEMistrzostwa Wybrze¿a w SCRABBLE
Ju¿ po raz piêtnasty z rzêdu z Sopotu wystartowali zawod-nicy, bior¹cy udzia³ w „podró¿y za jeden uœmiech”. By³o ich prawie piêciuset, w tym oko³o 50 obcokrajowców. Ich zada-niem jest jak najszybsze do-tarcie do Dubrownika w Chor-wacji nad morzem Adriatyckim. Warunkiem uczestnictwa w im-prezie, okreœlanej jako Miêdzy-narodowe Mistrzostwa Auto-stopu, jest korzystanie jedynie z
Sopocka „podró¿ za jeden uœmiech”
Autostopem do Dubrownika uprzejmoœci kierowców przy-padkowo napotkanych aut. Kto skorzysta³by z poci¹gu, auto-busu, lub taksówki zostanie zdy-skwalifikowany.
Zawodnicy, którzy pierwsi dotr¹ do Dubrownika otrzymaj¹ nagrody w postaci sprzêtu spor-towego. Impreza ma za zadanie popularyzowanie autostopu ja-ko formy niekonwencjonalnej turystyki.
(as)
Radni klubu Kocham Sopot zebrali oko³o 1300 podpisów sopocian popieraj¹-cych inicjatywê budowy szpitala.
Fot.
kmz
Klub Kocham Sopot apeluje do Prezydenta Miasta o zdecy-dowane dzia³ania na rzecz pow-stania szpitala w naszym mie-œcie. Sopot, miasto osób star-szych oraz miasto niekorzyst-nego zjawiska odp³ywu ludzi m³odych, jednoczeœnie samo centrum Metropolii Gdañskiej musi posiadaæ w³asn¹ placówkê w randze szpitala, w tym z od-dzia³em po³o¿niczym.
Zale¿y nam, aby w Sopocie mieszkañcy mieli ³atwy dostêp
Oœwiadczenie Klubu Radnych Kocham Sopot w sprawie budowy szpitala
Czas na nowoczesny szpitaldo us³ug medycznych. Zdrowy styl ¿ycia, jaki promuje siê w uzdrowisku Sopot powinien tak-¿e uwzglêdniaæ mo¿liwoœæ szybkiego i pe³nego korzystania z us³ug medycznych, a bez szpi-tala nie ma mowy o tym, aby mówiæ, ze opieka zdrowotna jest zagwarantowana na wyso-kim poziomie.
Walczymy o szpital dla mie-szkañców, kuracjuszy i goœci miasta! Walczymy o nowocze-sne zaplecze medyczne dla
uzdrowiska i wszystkich wiêk-szych wydarzeñ miejskich: ar-tystycznych (koncerty w Ergo Arenie, Operze Leœnej, festiwa-le itp.), sportowych (np. Mi-strzostwa Œwiata w LA) i kon-gresowo-konferencyjnych. Postulujemy rozwa¿enie pow-stania szpitala w formule Partnerstwa Publiczno-Prywat-nego - wzorem Poznania czy ¯ywca. To nie wymaga bezpo-œredniego zaanga¿owania fi-nansowego miasta.
Deklaracje przedwyborcze musz¹ byæ dotrzymywane!
Klub Kocham Sopot prze-kazuje listê pond 1300 podpi-sów mieszkañców Sopotu po-pieraj¹cych powstanie szpitala i wzywa Prezydenta Miasta do za-jêcia jednoznacznego stanowis-ka w tej sprawie.
Po realizacji wielu istotnych inwestycji jak: Hala Widowis-kowo – Sportowa, marina jach-towa, Opera Leœna czy Dom Pomocy Spo³ecznej w naszym mieœcie przyszed³ czas na no-woczesny szpital, który pod-niesie bezpieczeñstwo naszego kurortu.
Ruch Kocham SopotAnna StasierskaGra¿yna CzajkowskaWojciech Fu³ek
Jaros³aw KempaJerzy HallPiotr KurdzielHenryk Hryszkiewicz
Wojciech Fu³ek w zarz¹dzie European Spas Association
Sopocianiena kongresie w Jurmali
W popularnym ³otew-skim kurorcie Jurma³a k. Rygi zakoñczy³ siê XVII Kongres ESPA (European Spas Association). Jest to in-stytucja zrzeszaj¹ca przed-stawicieli kilkudziesiêciu pañstw europejskich, w któ-rych zlokalizowane s¹ miej-scowoœci uzdrowiskowe (od Islandii po £otwê i Litwê). Dzia³a ona od ponad 20 lat i posiada swoj¹ siedzibê w Brukseli. Do zarz¹du tej presti¿owej organizacji wy-brano równie¿ polskiego przedstawiciela - sopocia-nina Wojciecha Fu³ka, prze-
wodnicz¹cego sopockiej Ra-dy Miasta. Wojciech Fu³ek od trzech kadencji pe³ni równie¿ funkcjê Wicepreze-sa Stowarzyszenia Gmin Uzdrowiskowych RP oraz goœcinnie wyk³ada w gdañ-skiej Wy¿szej Szkole Turys-tyki i Hotelarstwa. Sekreta-rzem Generalnym ESPA wy-brano Niemca, Joachima Liebera, prezesem bêdzie Czech - Martin Plachý. Przy-sz³oroczny Kongres odbê-dzie siê w bu³garskim uzdro-wisku Promorie, a jeden z na-stêpnych zaplanowano w Pol-sce. (Anna Stasiewska)
4 ROZMAITOŒCI Nr 5 (69) Maj 2012
bni¿enie w ostatnich latach elementarnych Ostandardów ¿ycia
politycznego w Polsce wydaje siê, niezaprzeczalnym faktem. Zawdziêczamy je niestety g³ównie sami sobie. Sami przecie¿ wybieramy do parla-mentu i ró¿nych szczebli samorz¹du naszych reprezen-tantów, najczêœciej zreszt¹ partyjnych. A partie tak s¹ przywi¹zane do swojej „prze-wodniej roli”, ¿e walcz¹c o g³osy wyborców, nie przy-wi¹zuj¹ wagi do obietnic, wychodz¹c zapewne z za³o-¿enia, ¿e „jakoœ to bêdzie”. Brak realizacji tych obietnic i wczeœniejszych deklaracji zawsze mog¹ czymœ wyt³u-maczyæ – brakiem samo-dzielnej wiêkszoœci w parla-mencie, „obiektywnymi trud-noœciami”, dzia³aniami opo-zycji, ogólnoœwiatowym kry-zysem itp. Niektórzy zreszt¹ nawet nie czuj¹ siê w obo-wi¹zku z czegokolwiek t³u-maczyæ.
Standardy w polityce s¹ kluczem – skompromitowany polityk musi odejœæ natych-miast i nie ma dla niego po-wrotu. Podejrzany – dla czy-stoœci zasad – powinien odejœæ, gdy¿ inaczej istnieje podejrzenie trwania na stano-wisku za wszelk¹ cenê i wy-korzystywania go do celów
Sopockie co nieco
Wojciech Fu³ek
„obronnych”. Za nasz¹ za-chodni¹ granic¹ najmniejszy skandal, w który jest zamie-szany partyjny polityk, z regu³y stanowi koniec jego kariery. U nas – bywa z tym ró¿nie, a partie z regu³y zaciekle broni¹ swoich cz³onków, bez wzglêdu na obci¹¿aj¹ce okolicznoœci.
Trudno siê zatem dziwiæ, ¿e na ni¿szym poziomie samorz¹-dowym obserwujemy to samo zjawisko, dodatkowo odbite najczêœciej w krzywym zwier-ciadle prywatnych relacji, powi¹zañ i uzale¿nieñ.
Lokalnym w³odarzom coraz ³atwiej te¿ zdominowaæ i uzale¿niæ lokalne media, bo-wiem standardy niezale¿nego dziennikarstwa równie¿ ulegaj¹ systematycznej erozji. Ostatnie lata to jednak równie¿ czas wielu nowych inicjatyw oby-watelskich, pomys³ów samych mieszkañców i akcji spo³ecz-nych. Trudno siê te¿ dziwiæ, ¿e lokalne w³adze najczêœciej niezbyt chêtnie patrz¹ na takie inicjatywy, gdy¿ wiêkszoœæ z nich oznacza pozbycie siê czêœci decyzji na rzecz miesz-kañców, którzy znacznie siê uak-tywnili i chc¹ braæ bezpoœredni udzia³ w podejmowaniu naj-wa¿niejszych decyzji, zwi¹za-nych ze swoj¹ „ma³¹ ojczyzn¹”. Dlatego coraz czêœciej obser-wujemy mniejsze i wiêksze wy-buchy niezadowolenia spo-³ecznego, zw³aszcza tam, gdzie w³adza wykazuje siê arogancj¹ i zawsze „wie lepiej”. Coraz wiê-cej organizuje siê referendów w sprawie odwo³ania wójta, bur-mistrza czy prezydenta miasta. Tylko w województwie pomor-skim na takie referenda zdecy-dowa³y siê w tej kadencji spo³ecznoœci £eby, Choczewa, Dar³owa, S³awna, Starogardu Gdañskiego, Bytowa, S³upska. W tej chwili zbierane s¹ podpisy w takiej samej sprawie w Prze-chlewie. I nawet jeœli te akcje
nie doprowadzaj¹ do ostatecz-nego odwo³ania konkretnej oso-by, to zawsze przynosz¹ o¿yw-cz¹ publiczn¹ debatê w³aœnie na temat standardów zachowañ. S¹ te¿ ewidentnym dowodem spo-³ecznego o¿ywienia.
Dla organizatorów takich referendów wymogi formalne s¹ jednak doœæ restrykcyjne, z kolei za urzêduj¹cym samo-rz¹dowcem stoj¹ najczêœciej nie tylko zorganizowane, karne organizacje partyjne, ale i lokalne uk³ady, a tak¿e doœæ du¿e mo¿liwoœci wykorzysta-nia struktur i mo¿liwoœci urzê-dowych oraz biznesowe i dzien-nikarskie powi¹zania. I jeœli, mimo to, wiele obywatelskich grup decyduje siê jednak na organizowanie referendów, oznacza to równie¿, ¿e prze-kroczyli oni barierê lêku i „tumiwisizmu”.
Przywi¹zanie do „ma³ych ojczyzn” jest swoistym zapal-nikiem obywatelskiej aktyw-noœci, która przecie¿ nie musi mieæ partyjnych barw. Coraz wiêcej niepolitycznych i ponad- lub bezpartyjnych inicjatyw lokalnych daje te¿ wiarê w zwyk³¹ ludzk¹ solidarnoœæ, pomys³owoœæ i chêæ bezintere-sownego dzia³ania na rzecz in-nych.
Powiecie, drodzy czytelni-cy, ¿e to takie tam gadanie i zapytacie gdzie konkretne so-pockie przyk³ady przekroczenia pewnych standardów ¿ycia pu-blicznego, a nawet granicy do-brego smaku?
Na pewno zalicza siê do nich, przynajmniej moim zda-niem, np. ewidentne z³amanie ordynacji wyborczej przez ko-mitet urzêduj¹cego prezydenta (przypominam ten casus, gdy¿ kara za to z³amanie obowi¹zu-j¹cego prawa – mandat w wy-sokoœci 100 z³ (!), by³a nie tylko kuriozalna, ale wrêcz oœmiesza-j¹ca nasz system prawny, a sam
przypadek przeszed³ prakty-cznie bez echa, ca³kowicie zbagatelizowany przez dzien-nikarzy), startowanie w wybo-rach samorz¹dowych z listy „jedynie s³usznej partii” wy-sokich urzêdników sopoc-kiego ratusza oraz aktywne zaanga¿owanie innych w kampaniê wyborcz¹ (te¿ bez ¿adnej dziennikarskiej re-akcji), dzia³ania zwalczaj¹ce niezale¿n¹ prasê (np. nak³a-nianie reklamodawców „Ri-viery” do rezygnacji z za-mieszczanych tam reklam prasowych), praktyka nie-ustannych pouczeñ, a nawet „po³ajanek” sopockich rad-nych, stosowana przez aktu-alnego wiceprezydenta (dla którego sk¹din¹d ostatnie wy-bory samorz¹dowe okaza³y siê polem osobistej klêski), traktowanie instrumentalnie obietnic przedwyborczych (co sta³o siê z obiecywan¹ klinik¹ po³o¿nicz¹, której koncepcjê architektoniczn¹ mogliœmy zobaczyæ podczas kampa-nii?), a ostatnio dopuszczenie do samowoli budowlanej na terenie œcis³ej ochrony uzdro-wiskowej w Lasku Karli-kowskim, którego gospoda-rzem jest miejska instytucja (!).
Takich przyk³adów zape-wne znalaz³oby siê wiêcej, ale i te wystarcz¹, jako dowód, ¿e w Polsce nie funkcjonuj¹ je-szcze (ani na poziomie par-lamentarnym, ani samorz¹-dowym), od dawien dawna znane w cywilizowanym œwiecie kanony zachowañ czy standardów obyczajowych, które by³yby powszechnie za-akceptowane, wymagane i res-pektowane. Nasz kraj ci¹gle tkwi w przesz³oœci, gdzie lu-dzi dzieli siê na naszych i ob-cych, równych i „równiej-szych”.
Sopot, 27.03.2012Szanowny PanPrezydent Sopotu Jacek Karnowski
INTERPELACJA
W nawi¹zaniu do zg³oszenia od mieszkañców Sopotu, zwi¹zanego z mo¿liwoœci¹ pope³nienia samowoli budowlanej w strefie ochrony uzdrowiskowej na terenie tzw. Lasku Karlikowskiego, zwracamy siê o piln¹ interwencjê i przeprowadzenie kontroli w tej sprawie.
Zaniepokojeni sopocianie, spaceruj¹cy w tej okolicy poinformowali nas bowiem, i¿ od d³u¿szego czasu na terenie Lasku Karlikowskiego trwaj¹ prace budowlane (stawianie œcian z ceg³y, utwardzenie drogi wjazdowej p³ytami betonowymi itp.). Nie zamontowano ¿adnej tablicy informacyjnej, w zwi¹zku z tym uwa¿amy, ¿e prace te stanowi¹ samowolê budowlan¹, zw³aszcza, ¿e na tym terenie zabronione s¹ – wed³ug naszej wiedzy - wszelkie nowe inwestycje o charakterze budowlanym. Dlatego niezbêdna jest pilna interwencja w tej sprawie i ewentualne poci¹gniêcie do odpowiedzialnoœci osób, które do tego doprowadzi³y.
Prosimy te¿ o informacjê, kto jest dzier¿awc¹ tego terenu, na jaki okres i na jakich zasadach oraz jakie konsekwencje zostan¹ wobec tego dzier¿awcy wyci¹gniête, jeœli potwierdz¹ siê informacje o samowoli.
Z powa¿aniem Kazimierz JeleñskiAndrzej Ka³u¿ny
Sopot, 27.03.2012Powiatowy InspektorNadzoru BudowlanegoW Sopocie
Zg³oszenie podejrzenia samowoli budowlanej
W nawi¹zaniu do zg³oszenia od mieszkañców Sopotu, zwi¹zanego z mo¿liwoœci¹ pope³nienia samowoli budowlanej w strefie ochrony uzdrowiskowej na terenie tzw. Lasku Karlikowskiego, zwracamy siê o piln¹ interwencjê PINB i przeprowadzenie kompleksowej kontroli w tej sprawie.
Zaniepokojeni sopocianie, spaceruj¹cy w tej okolicy poinformowali nas bowiem, i¿ od d³u¿szego czasu na terenie Lasku Karlikowskiego trwaj¹ prace budowlane (stawianie œcian z ceg³y, utwardzenie drogi wjazdowej do terenu dawnego „campingu” p³ytami betonowymi itp.).
Nie zamontowano w tym miejscu ¿adnej tablicy informacyjnej, w zwi¹zku z tym uwa¿amy, ¿e prace te stanowi¹ samowolê budowlan¹, zw³aszcza, ¿e na tym terenie zabronione s¹ – wed³ug naszej wiedzy - wszelkie nowe inwestycje o charakterze budowlanym.
Dlatego niezbêdna jest pilna interwencja PINB w Sopocie w tej sprawie i ewentualne wyciagniêcie konsekwencji wobec osób (firm, instytucji?), które do takiego stanu rzeczy doprowadzi³y.
Z powa¿aniem Kazimierz JeleñskiAndrzej Ka³u¿ny
Sopot, 24.04.2012Szanowny PanPrezydent Sopotu Jacek Karnowski
INTERPELACJA
W nawi¹zaniu do naszej interpelacji z dnia 27.03 br w sprawie samowoli budowlanej w strefie ochrony uzdrowiskowej na terenie tzw. Lasku Karlikowskiego oraz potwierdzeniem tego zg³oszenia przez PINB zwracamy siê o przeprowadzenie kompleksowej kontroli w tej sprawie, która powinna odpowiedzieæ na nastêpuj¹ce pytania:
- jak mog³o dojœæ do ewidentnego z³amania prawa i aktu samowoli budowlanej na terenie miejskim, którego gospodarzem jest MOSIR? Wed³ug doniesieñ mieszkañców – na terenie tym, ju¿ podczas trwania nielegalnej budowy widywano m.in. z-cê Dyrektora MOSiR-u.
- dlaczego ani on, ani ¿adne inne miejskie s³u¿by nie zareagowa³y wczeœniej na fakt samowoli w strefie œcis³ej ochrony uzdrowiskowej?
- kto jest imiennie odpowiedzialny za doprowadzenie do tej samowoli budowlanej?
Jednoczeœnie zwracamy siê o wyci¹gniêcie surowych konsekwencji wobec wszystkich osób, które s¹ odpowiedzialny za doprowadzenie do tej samowoli, a tak¿e – natychmiastowe rozwi¹zanie przez MOSIR umowy poddzier¿awy z podmiotem, który bezpoœrednio dopuœci³ siê samowoli. Prosimy te¿ o wyczerpuj¹c¹ informacjê, na jakiej podstawie i na jakich zasadach, a tak¿e na jaki okres zawarto umowê z tym podmiotem.
Z powa¿aniemKazimierz JeleñskiAndrzej Ka³u¿ny
INTERPELACJE SOPOCKICH RADNYCH
W tym roku do koncertów, pokazów, spektakli teatralnych, happeningów i innych zabaw do³¹czyli gastronomicy. Naj-lepsi sopoccy kucharze wyszli na ulicê, aby zaprezentowaæ mieszkañcom swój kunszt pod nazw¹ Kuchnie z Ró¿nych Stron Œwiata. Inauguracja „Uli-
Parady, koncerty, taniec i latawce na pla¿y
Ulica Artystów na pocz¹tek sezonuUlica Artystów na pocz¹tek sezonuImprezy organizowane w Sopocie w pierwszy weekend maja pod wspóln¹ nazw¹ „Ulica Artystów” inauguruj¹ w kurorcie letni sezon. Jak co roku obejmuj¹ one swym zasiêgiem ulicê Bohaterów Monte Cassino, plac Przyjació³ Sopotu, pla¿e i parki. Jak zawsze lato wita³y t³umy sopocian i goœci.
cy Artystów” przypad³a na dzieñ 1 maja, a pierwsz¹ imprez¹ by³ pokaz jogi w Parku Pó³nocnym. Potem by³a parada Multi Kulti, a wieczorem wystêp znakomitej Kapeli ze Wsi Warszawa. 2 maja pu-szczano latawce na pla¿y, re-¿yser Joanna Czajkowska za-
prezentowa³a Sopocki teatr Tañ-ca, a melomani mieli okazjê po-s³uchaæ wirtuozerskiej gry Polskiej Filharmonii Kame-ralnej Sopot. W œwiêto 3 Maja z placu Przyjació³ Sopotu wy-
puszczono bia³o-czerwone ba-lony, a o godzinie 15 przed gma-chem Urzêdu Miasta zorgani-zowano grê uliczn¹ pod tytu³em „Witaj maj, piêkny maj”.
(as)
Sopockie lato rozpoczê³a tradycyjnie uliczna parada. Autorami jej koncepcji by³a para sopockich artystów Alicja Gruca i Robert Florczak, wspomagali ich Kacper O³owski (maski), Leon Dziemaszkiewicz (choreografia) oraz DJ Romero (muzyka).
fot.
kmz
Co nieco poni¿ej poziomu
5BIZNESNr 5 (69) Maj 2012
R E K L A M A
Wspólne Dzia³anie – Lokal-ne Zaanga¿owanie to program, dziêki któremu pracownicy firm nale¿¹cych do Grupy Stadtwer-ke Leipzig maj¹ szansê na reali-zacjê ró¿norodnych projektów na rzecz lokalnej spo³ecznoœci.
Mog¹ oni wykonaæ prace na rzecz m.in. domów dziecka, szpitali, hospicjów, szkó³ spec-jalnych, schronisk dla zwierz¹t czy œrodowiska naturalnego. To do pracowników nale¿y zebra-nie zespo³u projektowego, opra-cowanie planu i bud¿etu oraz oczywiœcie sama realizacja za-dania.
- Dzia³anie na rzecz spo³ecz-noœci lokalnej to tak naprawdê dzia³anie dla naszego wspólne-go dobra. Tu mieszkaj¹ nasi pra-cownicy i klienci. Dlatego tak wa¿ne jest, aby pomys³y pro-jektów pochodzi³y od nich, by³y
Grupa Stadtwerke Leipzig zrealizuje projekt dla sopocian
Wspólne dzia³anie -
lokalne zaanga¿owanie Ruszy³a druga edycja programu Wspólne Dzia³anie – Lokalne Zaanga¿owanie, podczas którego pracownicy Grupy Stadtwerke Leipzig w Polsce bêd¹ dzia³aæ na rzecz spo³ecznoœci lokalnej. 7 spó³ek, w tym Orchis Energia Sopot, zrealizuj¹ wspólnie 16 ró¿nych projektów w 5 polskich miastach. W Sopocie projekt zostanie przeprowa-dzony 21 maja w hospicjum przy al. Niepodleg³oœci.
efektem ws³uchania siê w lokal-ne potrzeby – mówi Adam Stan-yer, cz³onek zarz¹du GPEC.
Zespo³y projektowe dostan¹ œrodki potrzebne do realizacji za-dania. Otrzymaj¹ tak¿e niezbê-dne wsparcie merytoryczne w zakresie prowadzenia projek-tów oraz dzieñ wolny od pracy na realizacjê przedsiêwziêcia.
- Na samo wykonanie zapla-nowanych prac zespó³ ma za-ledwie jeden dzieñ, na zakoñ-czenie którego przewidziane jest podsumowanie i omówienie wniosków z przebiegu projektu. Dla uczestników programu to równie¿ forma nauki zarz¹dza-nia projektami i zespo³em – wy-jaœnia Anna Jakób, prezes za-rz¹du Orchis.
Podczas ubieg³orocznej edy-cji Programu zrealizowano ³¹cznie 15 projektów, w których
udzia³ wziê³y 374 osoby. Dziêki pomys³owoœci pracowników oraz wsparciu Grupy miêdzy innymi zamontowano podesty na pla¿y oraz odnowiono wiele obiektów.
Du¿o projektów skiero-wanych by³o do najm³odszych – turniej pi³ki no¿nej, wycieczka do zoo czy specjalne przed-stawienie w teatrze. Pracownicy Orchis Energia Sopot zao-patrzyli kuchniê oraz przy-gotowali posi³ki dla osób bez-domnych w jad³odajni Caritas przy al. Niepodleg³oœci w So-pocie.
Harmonogram projek-tów, relacje z przygotowañ i ich realizacji, a tak¿e infor-macje o poszczególnych spó³-kach znajduj¹ siê na blogu programu: www.wdlz.pl
Przedsiêbiorcy wiedz¹, ¿e niskie morale zatrudnionych to k³opoty dla biznesu. Zamiast podwy¿ek wol¹ jednak proponowaæ zmienne czêœci wynagrodzeñ (premie, nagrody, dodatki) lub oferowaæ benefity, które s¹ dziœ szczególnie popularne.
- Bonusy buduj¹ w oczach zatrudnionych pozytywny wizerunek firmy jako pracodawcy, podnosz¹ poziom zadowolenia z pracy i integruj¹ zespó³. Mog¹ te¿ wzmacniaæ identyfi-kacjê z firm¹ – mówi dr Beata Krawczyk-Bry³ka, psycholog biznesu z Wydzia³u Zarz¹dzania i Ekonomii Politechniki Gdañskiej.
Zdrowie wa¿ne dla wszystkich Jedn¹ z kategorii benefitów jest dodatkowa
ochrona ubezpieczeniowa. – Najpopularniejsza jest ochrona medyczna.
Za 60-100 z³ polisa gwarantuje szybki dostêp do podstawowej i specjalistycznej opieki medycz-nej, a wiêc konsultacji lekarskich, badañ diag-nostycznych i zabiegów ambulatoryjnych – mówi Dorota Bartkowska, z-ca Dyrektora Dzia-³u Ubezpieczeñ Zdrowotnych Compensa TU SA Vienna Insurance Group. Dla kadry mened¿er-skiej pakiety podstawowe s¹ czêsto rozszerzane o wizyty domowe, rehabilitacjê i opiekê sto-matologiczn¹. Istnieje tak¿e mo¿liwoœæ objêcia ubezpieczeniem œwiadczeñ z zakresu medycyny pracy, które to pracodawca zobowi¹zany jest
Przedsiêbiorcy niechêtnie podwy¿szaj¹ pracownikom pensje, motywuj¹c ich pozap³a-cowymi benefitami – od kart podarunkowych po ubezpieczenia.
Zadowolony pracownik bez podwy¿ki?Piotr Habasiñski
zapewniæ pracownikom. Z kolei grupowa forma ubezpieczenia pracowników zapewnia ochronê zatrudnionych i pozwala oszczêdziæ na sk³ad-kach. Ubezpieczenie nabiera szczególnego znac-zenia, w sytuacji utrudnionego dostêpu do leka-rzy specjalistów.
W Trójmieœcie po pracy…Osobn¹ kategoriê stanowi¹ ro¿nego rodzaju
programy rabatowe, w ramach których pra-cownicy mog¹ korzystaæ z trójmiejskich si³owni i hal sportowych.
– To spora oszczêdnoœæ, bo karnet na basen i tak bym kupi³, ale za zakup we w³asnym zakresie zap³aci³bym wiêcej – zauwa¿a Marcin Budnik z jednego z gdañskich Call Center. Przedsiêbiorcy siêgaj¹ równie¿ po karty przedp³acone Sodexo (prepaid cards) i kupony podarunkowe (najczêœciej 50-100 z³), które mo¿na spieniê¿yæ np. na zakupy w Galerii Ba³-tyckiej lub w Centrum U7.
Ale to tylko dodatekBenefity oka¿¹ siê wartoœciowe, gdy zostan¹
spe³nione dwa podstawowe warunki: bonusy musz¹ byæ uzupe³nieniem wynagrodzenia, z któ-rego pracownik jest choæ umiarkowanie zado-wolony i musz¹ byæ dopasowane do jego indy-widualnych potrzeb.
- ¯adna dodatkowa atrakcja czy ubezpie-czenie nie zast¹pi wynagrodzenia, które powinno pozwoliæ zaspokajaæ codzienne potrzeby – do-daje dr Beata Krawczyk Bry³ka.
6 GDAÑSK Nr 5 (69) Maj 2012
Oddanie trasy spowodowa³o spore zmiany
ruchu, miêdzy innymi now¹ trasê autobusów 124,
127 i 227, oraz autobusu nocnego N2. Na
mistrzostwa Europy w pi³ce no¿nej ma te¿ zostaæ
otwarte jedno pasmo Trasy S³owackiego, od
skrzy¿owania z ulic¹ Chrzanowskiego do ronda
œw. Jana de la Salle. Natomiast na estakadê ponad
alej¹ Grunwaldzk¹ samochody wjad¹ dopiero w
koñcu bie¿¹cego roku. W tym samym czasie
zostanie te¿ zakoñczona budowa Drogi Zielonej
od alei Hallera do ul. Marynarki Polskiej. Nato-
miast na przejazd odcinkiem od ul. Marynarki
Polskiej do ul. Ku Ujœciu, wraz z tunelem pod
Martw¹ Wis³¹, trzeba bêdzie poczekaæ a¿ do
paŸdziernika 2014 roku. Powy¿sze terminy s¹
aktualne pod warunkiem, ¿e prace bêd¹
przebiega³y zgodnie z harmonogramem. Trasê
Prace id¹ zgodnie z planemPrace id¹ zgodnie z planem20 kwietnia br. otwarty zosta³ dla ruchu drogowego pierwszy miejski odcinek Trasy S³owackiego (nie licz¹c zbudowanej wczeœniej czteropasmówki przez Trójmiejski Park Krajobrazowy, oraz odcinka lotniskowego od lasu do terminalu w Rêbiechowie). Zosta³ on nazwany Now¹ Koœciuszki i przebiega fragmentem ulicy Hynka, od torów kolejowych do Alei Rzeczpospolitej.
Miejski fragment Trasy S³owackiego otwarty
S³owackiego buduje konsorcjum takich firm jak
PBG S.A., Aprivia S.A., Obrascon Huerte Lain
S.A., oraz lider tej grupy – Hydrobudowa Polska
S.A. I w³aœnie ta ostatnia firma popad³a w k³opoty.
Wprawdzie nie na Wybrze¿u, lecz na Podkarpaciu,
gdzie buduje autostradê A4, pomiêdzy Tarnowem i
Dêbic¹. Dosz³o tam do wielomiesiêcznych
opóŸnieñ w wyp³atach dla podwykonawców i
oko³o 300 pracowników z ró¿nych firm opuœci³o
plac budowy. Akcje spó³ki na gie³dzie w
Warszawie straci³y 65 % wartoœci. Kr¹¿¹ te¿ plotki
o wycofaniu siê firmy z budowy tunelu pod
Martw¹ Wis³¹. Szefowie spó³ki Gdañskie In-
westycje Komunalne – g³ówny inwestor Trasy
S³owackiego – s¹ jednak dobrej myœli i maj¹
nadziejê, ¿e wszystkie prace bêd¹ przebiega³y
zgodnie z planem. (as)
Jak informuje „Dziennik Ga-zeta Prawna”, Gdañsk jest trzecim w Polsce miastem wo-jewódzkim z najwy¿szymi za-robkami mieszkañców. Na pierwszym miejscu, chyba ku powszechnemu zdziwieniu, znalaz³a siê nie Warszawa, a Katowice. Œrednia pensja wynosi tam 5005 z³otych, podczas gdy w stolicy tylko 4683 z³. Gdañszczanie zara-biaj¹ œrednio tylko o 150 z³o-tych mniej ni¿ Warszawiacy – 4533 z³. W pobitym polu zna-laz³y siê: Poznañ – 4032 z³o-tych, Kraków – 3558 z³otych, Szczecin – 3629 z³otych, Wroc³aw – 3601 z³otych.
(kf)
Wed³ug rankingu „Dzienni-ka Gazety Prawnej” gdañ-szczanie zarabiaj¹ œrednio 4533 z³ote.
Bogaci Gdañszczanie
Ka¿dy mieszkaniec dziel-
nicy Nowy Port w Gdañsku zna³
dwie latarnie morskie: czerwon¹
i zielon¹, zainstalowane na
falochronach okalaj¹cych wej-
œcie do kana³u portowego.
Latarnie mia³y ponad 160 lat,
zbudowane je w roku 1843. W
ramach przeprowadzanego re-
montu falochronów, w³aœciciel –
Urz¹d Morski w Gdyni usun¹³
czerwon¹ latarniê i przekaza³ jej
Radni Nowego Portu domagaj¹ siê odwo³ania konserwatora wojewódzkiego
Znikaj¹ce latarnie morskiekonstrukcjê, jako z³om do huty.
Zielona latarnia ju¿ wczeœniej
zosta³a zdemontowana, a jej
resztki nie nadaj¹ siê do re-
konstrukcji. Rada Osiedla No-
wego Portu wyst¹pi³a w tej spra-
wie do prezydenta Gdañska,
domagaj¹c siê usuniêcia ze
stanowiska konserwatora woje-
wódzkiego, który w porê nie
zadba³ o wpisanie latarni na listê
zabytków. (kf)
Coraz puœciej robi siê na te-
renie stanowi¹cym niegdyœ Sto-
czniê Gdañsk¹ im. Lenina. Je-
den po drugim znikaj¹ dŸwigi
stanowi¹ce charakterystyczny
wyró¿nik dla tej czêœci miasta.
Dziœ zosta³o ich tylko 24. Nie
ma ju¿ potê¿nego Kone obs³u-
guj¹cego pochylniê nr. 2. Na
z³om poszed³ te¿ p³ywaj¹cy
dŸwig o nazwie Jurand. Mia³ on
byæ symbolem osób zwi¹za-
nych w ze stoczni¹, a które zgi-
nê³y w katastrofie lotniczej pod
Smoleñskiem – Anny Walenty-
nowicz, Macieja P³a¿yñskiego i
Arkadiusza Rybickiego. Ten os-
tatni, jako pose³, walczy³ o
wkomponowanie stoczniowych
dŸwigów w maj¹ce powstaæ na
tym terenie M³ode Miasto. W³a-
dze Gdañska chcia³y odkupiæ
Jurand i Kone posz³y na z³om
Stocznia umieraStocznia umiera
Juranda od jego nowego w³aœ-
ciciela, firmy Crist, ale cena
jak¹ firma za¿¹da³a – 1,1 milio-
na z³otych, okaza³a siê dla bud-
¿etu miasta za wysoka. Jak tak
dalej pójdzie, ju¿ wkrótce sto-
czniowe pejza¿e bêdzie mo¿na
ogl¹daæ tylko na ekranie np. w
filmie Andrzeja Wajdy „Cz³o-
wiek z ¿elaza”. (as)
Wkrótce stoczniowe pejza¿e obejrzeæ mo¿na bêdzie jedynie w kinie. Fot. kmz
Zmar³y w ubieg³ym roku
wybitny aktor, Krzysztof Kol-
berger pochodzi³ z Gdañska.
Jako dziecko mieszka³ w domu
przy ulicy Mieczys³awa Kar-
³owicza, w dzielnicy Strzy¿a.
Chodzi³ do IX Liceum Ogól-
nokszta³c¹cego w tej samej
dzielnicy, tam te¿ rozpocz¹³
Powstanie skwer Krzysztofa Kolbergera
Gdañsk uczci pamiêæ o aktorze
Z inicjatyw¹ nazwania jednego z gdañskich placów
imieniem Krzysztofa Kolbergera wyszli mieszkañcy dziel-
nicy Strzy¿a. St¹d bowiem pochodzi³ zmar³y w zesz³ym
roku, znakomity aktor. Radni Gdañska postanowili, ¿e
bêdzie to skwer przy ul. Kar³owicza.
karierê aktorsk¹ w szkolnym
kabarecie „Syfon”. Pragn¹c uho-
norowaæ swego krajana zarz¹d
Osiedla Strzy¿a wyst¹pi³ z pro-
jektem nazwania jego imieniem
skweru przy ulicy Kar³owicza.
Inicjatywê mieszkañców jedno-
myœlnie zaaprobowali radni z
komisji kultury i promocji.
Kolberger zmar³ 7 stycznia
2011 roku w Warszawie. Cier-
pia³ na przewlek³¹ chorobê no-
wotworow¹.
Uwa¿any by³ powszechnie
za jednego z najwybitniejszych
polskich aktorów teatralnych i
filmowych. Para³ siê równie¿
re¿yseri¹. By³ absolwentem
warszawskiej Pañstwowej Wy¿-
szej Szko³y Teatralnej. Debiu-
towa³ na scenie Teatru Œl¹s-
kiego. PóŸniej zwi¹zany by³ z
Teatrem Wielkim w £odzi,
Narodowym i Ateneum im. S.
Jaracza w Warszawie. Zagra³ w
kilkudziesiêciu filmach m.in.
w „Romeo i Julii”, „Epitafium
dla Barbary Radziwi³³ówny”,
„Kornblumenblau”, „Najd³u¿-
szej wojnie nowoczesnej Eu-
ropy”, „Ekstradycji” i „Katy-
niu”.
W „Panu Tadeuszu” przy-
pad³a mu rola lektora - Adama
Mickiewicza. Jednak najwiêk-
szym zadaniem aktorskim jakie
mu powierzono by³o - wed³ug
samego Kolbergera - odczytanie
testamentu Jana Paw³a II pod-
czas ¿a³oby po œmierci papie¿a
w kwietniu 2005 r.
Fot.
kmz
OLT Express jest lin¹ lotnicz¹ powsta³¹ po fuzji Jet Air i Yes Airways. Od 4 kwietnia br. samoloty tej linii obs³uguj¹ podniebne trasy z gdañskiego lotniska w Rêbiechowie do Katowic, Krakowa, £odzi, Pozna-nia, Szczecina, Warszawy i Wroc³a-wia. Ceny s¹ przystêpne, po³owa miejsc w samolotach zosta³a wyce-niona na 99 z³otych. Jeszcze taniej mog¹ polecieæ dzieci i m³odzie¿ do lat 18, studenci, oraz seniorzy, którzy ukoñczyli 65 rok ¿ycia. Za tzw. „bilet bia³o-czerwony” zap³ac¹ oni zaledwie 50 z³otych. Jak do tej pory najmocniej obsadzone s¹ samoloty lataj¹ce do Krakowa, Warszawy i Wroc³awia. Od 29 paŸdziernika OLT Express przewiduje tak¿e loty do wielu miast Europy Zachodniej. I tak Rêbiechowo uzyska codzienne po³¹czenia z Am-sterdamem, Bruksel¹, Hamburgiem, Koloni¹, Londynem i Monachium. Trzy razy w tygodniu samoloty tej fir-my bêd¹ lata³y do Frankfurtu, Pary¿a i Rzymu, po dwa razy w tygodniu do Marsylii, Wenecji i Werony, oraz raz w tygodniu do Reykjaviku. Ceny biletów do tych portów zaczynaj¹ siê od 149 z³otych. (as)
Taniej ni¿ poci¹giem
Z Rêbiechowa polecisz ju¿ za 99 z³
W roku 1998 obiekt, wpisany wczeœniej do rejestru zabytków,
zosta³ sprzedany Fundacji Inicjatywy Gospodarczej Pro Publica
Bono, która zobowi¹za³a siê w ci¹gu trzech lat przeprowadziæ w
nim generalny remont. Z zobowi¹zania tego Fundacja siê nie
wywi¹za³a, a w roku 2007 sprzeda³a zajezdniê spó³ce Easy.pl,
której g³ównym w³aœcicielem jest jeden z najbogatszych przed-
siêbiorców Pomorza, Krzysztof Mielewczyk, prywatnie m¹¿
pos³anki PiS Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk. Budynek mia³
zostaæ adaptowany na hotel, ale plany te pozosta³y na papierze.
We wrzeœniu 2011 roku w zajezdni wybuch³ pierwszy po¿ar, w
marcu 2012 drugi.
O ile pierwszy uda³o siê st³umiæ w zarodku, to drugi
spowodowa³ ca³kowit¹ ruinê budynku, z którego praktycznie
pozosta³y nagie œciany. Policja stwierdzi³a, ¿e przyczyn¹ po¿arów
by³o podpalenie, niestety sprawcy do dnia dzisiejszego nie uda³o
siê wykryæ. Obecnie w³aœciciel zajezdni wyst¹pi³ do Ministerstwa
Kultury i Dziedzictwa Narodowego o skreœlenie jej z rejestru
zabytków. Pozytywna decyzja pozwoli³aby mu na rozebranie
ruiny i zbudowanie na jej miejscu ca³kiem nowego obiektu. Mini-
ster jednak przekaza³ sprawê wojewódzkiemu konserwatorowi
zabytków w Gdañsku, który w dalszym ci¹gu domaga siê
odpowiedniego zabezpieczenia budynku.
(kf)
Budynek z czerwonej ceg³y, stoj¹cy na rogu ulicy Pomorskiej i alej Grunwaldzkiej w Oliwie to dawna zajezdnia tramwajów konnych. Zosta³ zbudowany w roku 1870, po wojnie by³ w³as-noœci¹ Zak³adu Komunikacji Miejskiej, który wynaj¹³ go na magazyn oœrodkowi Telewizji Polskiej w Gdañsku.
W³aœciciel budynku chce skreœlenia ruin zajezdni z rejestru zabytków, konserwator nie wyra¿a na to zgody. Fot. kmz
zajezdniê?Kto podpali³
7GDYNIANr 5 (69) Maj 2012
Przed kilku laty w³adze So-potu postanowi³y wspieraæ fi-nansowo remonty prywatnych willi w ramach has³a: „Sto ele-wacji na stulecie miasta”. O tym jak udany to by³ projekt wie ka-¿dy, kto dziœ popatrzy na frontony przedwojennych bu-dynków kurortu. Pomys³ Sopo-tu podchwyci³a Gdynia. Zbu-dowane w latach trzydziestych XX wieku miasto, to prawdzi-wa per³a architektury moderni-stycznej. Gdyñskie kamienice i wille nale¿¹ w wiêkszoœci do prywatnych w³aœcicieli, których nie zawsze staæ na remont budynków. Dlatego wiele z nich jest w nienajlepszym stanie.
Miasto przeznaczy³o na remonty elewacji 1,5 miliona z³otych
Gdynia idzie w œlady SopotuGdynia idzie w œlady Sopotu
Miasto postanowi³o przyjœæ z pomoc¹ w³aœcicielom dofinan-sowuj¹c obiekty uznane za za-bytkowe kwot¹ 1,5 miliona z³otych. I tak w³aœciciele willi Szczêœæ Bo¿e przy alei 1 Armii Wojska Polskiego otrzymali dotacjê w wysokoœci 174 tysiê-cy z³otych. Dom ¯eglarza Pol-skiego przy alei Jana Paw³a II – 100 tys. z³otych, Willa Soko³a – 96 tys. Najwiêcej elewacji, bo a¿ dziesiêæ, zostanie odnowio-nych przy ulicy Œwiêtojañskiej. Ogó³em dofinansowanie z miasta otrzyma³o 19 wspólnot mieszkaniowych w œródmieœciu Gdyni.
(as)
Jednym z odnawianych budynków jest Dom ¯eglarza Polskiego.
Fot.
kmz
1 maja rozpocz¹³ siê sezon wycieczkowców
morskich, odwiedzaj¹cych Gdyniê. Pierwszym
z nich jest MSC Lirica, p³ywaj¹cy pod bander¹
panamsk¹. Statek o d³ugoœci ponad 250 metrów
zabiera na pok³ad 2200 pasa¿erów, za³oga liczy
760 osób. Na Lirice jest sala teatralna na 713
osób, restauracje, dwa baseny, a nawet pole do
mini-golfa i œcie¿ka do joggingu. Najwiêkszym
„pasa¿erem”, jaki w tym roku i to a¿ trzykrotnie
zawinie do Gdyni bêdzie nowoczesny, bo
zbudowany zaledwie 3 lata temu Costa Pacifica
o d³ugoœci 290 metrów. W sumie Gdynia jest w
programie 20 statków pasa¿erskich, które z³o¿¹
W tym roku wycieczkowce odwiedz¹ Gdyniê 73 razy
Rozpocz¹³ siê sezon na pasa¿erskie olbrzymyRozpocz¹³ siê sezon na pasa¿erskie olbrzymy
w naszym porcie 73 wizyty (w ubieg³ym roku
by³o ich 56). Zakoñczenie sezonu przewidziane
jest na 24 wrzeœnia. Wtedy to do portu wp³ynie
ostatni z zapowiedzianych statków – Nautica.
Gdynia posiada jedyn¹ w Polsce Alejê Stat-
ków Pasa¿erskich. Znajduje siê ona na Nabrze¿u
Pomorskim i s¹ tam uwiecznione najwiêksze i
najpiêkniejsze wycieczkowce, jakie odwiedzi³y
portowe miasto. Tablice wykonane z zielonego
w³oskiego marmuru maj¹ wyryty wizerunek
statku, jego nazwê, znak armatora i polskiego
agenta, a tak¿e herb Gdyni i rok wizyty.
(as)
Fot.
mat
eria
³y p
raso
we
Zwyciêzcami konkursu oka-
za³y siê: Centrum Integracji w
Gdyni, które wyró¿niono za
niekonwencjonalne metody
aktywizacji spo³ecznej i za-
wodowej niepe³nosprawnych,
Morski Instytut Rybacki kon-
sekwentne udostêpniaj¹cy
Akwarium Gdyñskie osobom z
ró¿nego rodzaju niepe³no-
sprawnoœci¹, oraz Polskie To-
warzystwo Laryngektomowa-
nych – Pomorski Oddzia³ re-
jonowy w Gdyni, które od wielu
lat aktywnie i kompleksowo
wspomaga osoby po amputacji
krtani. Dwa wyró¿nienia otrzy-
ma³y: Stowarzyszenie Turysty-
ki Bez Barier za utworzenie
portalu dla niepe³nosprawnych,
oraz Pomorska Fundacja Fil-
Po raz trzynasty medale Prezydenta Gdyni trafi³y do najlepszych
Gdynia bez barierGdynia bez barier24 kwietnia br. w Teatrze Muzycznym w Gdyni wrêczone zosta³y nagrody
w konkursie „Gdynia bez barier”. By³a to ju¿ trzynasta edycja tego
konkursu. Nagrod¹ s¹ medale Prezydenta Miasta Gdyni „Gdynia bez
barier”, a tak¿e prawo pos³ugiwania siê logo z tym napisem na obiektach,
produktach i korespondencji nagrodzonej firmy.
mowa za zorganizowanie prze-
gl¹du filmów polskich z audio-
deskrypcjê dla niewidomych i
g³uchych. (as)
W gronie nagrodzonych instytucji znalaz³ siê m.in. Morski Instytut Rybacki,
który udostêpnia osobom niepe³nosprawnym Akwarium Gdyñskie.
Fot
. km
z
Kilkanaœcie lat temu dzia³kê przy ulicy Norwida 13 na Wzgórzu œw. Maksymiliana w Gdyni naby³ pewien deweloper. Chcia³ tam zbudowaæ 12-piêtrowy wie¿owiec. W roku 2003 otrzyma³ zezwolenie na budowê, jednak ¿adnych prac w tym kierunku nie podj¹³, a nastêpnie odprzeda³ dzia³kê innemu deweloperowi. Ten w styczniu br. przyst¹pi³ do bu-dowy. W miêdzyczasie budowê
Mieszkañcy protestuj¹, budynek roœnie
Sprawa znajdzie fina³ przed s¹dem?
wie¿owca w tym miejscu za-kwestionowali mieszkañcy oko-licznych domów. Twierdz¹ oni, ¿e zezwolenie z roku 2003 straci³o wa¿noœæ.
Miasto wszczê³o w tej sprawie dochodzenie, ale jak dot¹d nie uda³o siê zablokowaæ postêpów budowy. Rzecznik gdyñskiego magistratu nie wyklucza, ¿e sprawa zostanie skierowana do prokuratury.
(as)
Tak ma wygl¹daæ wie¿owiec na Wzgórzu œw. Maksymiliana.
Fot.
mat
eria
³y p
raso
we
Urz¹d Miasta w Gdyni postanowi³ tak zagospodarowaæ rezerwat przy-rody Kêpa Red³owska, aby by³ on dostêpny dla mieszkañców, a za-razem zabezpieczony przed wan-dalami. Na ten cel przeznaczono w bud¿ecie 1,7 miliona z³otych. Za-gwarantowane jest równie¿ dofi-nansowanie ze œrodków Unii Euro-pejskiej. Przez Kêpê zostan¹ wyty-czone trzy œcie¿ki edukacyjne. Przy wejœciu na teren rezerwatu stan¹ tablice informacyjne. Najbardziej cenne obszary zostan¹ ogrodzone. Powo³any te¿ zostanie specjalny oddzia³ Stra¿y Miejskiej pod nazw¹ Ekopatrol, który w razie potrzeby bêdzie wystawia³ mandaty niesub-ordynowanym spacerowiczom.
Przetarg na ekologiczne zagos-podarowanie Kêpy Red³owskiej ma byæ og³oszony w ci¹gu najbli¿szych dwóch miesiêcy. (as)
Zagospodarowanie rezerwatu przyrody kosztowaæ bêdzie 1,7 mln z³otych
Kêpa Red³owska dla mieszkañców
12 maja zakoñczy³ siê 37. Gdynia Film Festival. Pierwsz¹ na-grodê - „Z³ote Lwy” otrzyma³ wyprodukowany przez Studio Zebra film Agnieszki Holland „W ciemnoœci”. Film ten tryumfowa³ w kate-goriach: re¿yserii, zdjêæ, monta¿u, a tak¿e gry g³ównych wykonaw-ców - Agnieszki Grochowskiej i Roberta Wiêckiewicza. „W ciem-noœci” by³ w tym roku nominowany do Oskara. Holland „Z³ote Lwy” otrzyma³a ju¿ po raz drugi. W roku 1981 g³ówn¹ nagrodê festiwalu otrzyma³ jej obraz „Gor¹czka”. Do tej pory „W ciemnoœci” obejrza³o 1,2 miliona Polaków. „Srebrne Lwy” przypad³y z kolei wojennemu thrillerowi zatytu³owanemu „Ob³awa”. Rolê g³ówn¹ gra w nim Mar-cin Dorociñski, scenariusz i re¿yseria - Marcin Krzyszta³owicz. Pre-miera „Ob³awy” zapowiadana jest na wrzesieñ tego roku. (as)
37. Gdynia Film Festival zakoñczony
Z³ote Lwy dla Holland
23 kwietnia br. w gdyñskim Ra-tuszu, prezydent miasta Woj-ciech Szczurek, oraz komen-dant miejski policji w Gdyni, Robert Leksycki przyjêli dwóch bohaterskich gdynian: ojca i trzynastoletniego syna. Chcieli im pogratulowaæ schwytania z³odziei i wrêczyæ nagrodê.
9 dni wczeœniej gdynianie ci zauwa¿yli w Or³owie dwóch mê¿czyzn, którzy wy-dali im siê podejrzani. Zaczêli ich œledziæ i nakryli w mo-mencie, gdy wychodzili z s¹-siedniego domu, nios¹c coœ du¿ego pod kurtk¹. Syn nadal ich obserwowa³, ojciec wez-wa³ policjê. Na widok funk-cjonariuszy mê¿czyŸni zaczê-li uciekaæ, ale ojciec i syn za-blokowali im drogê samocho-dem. Przedmiotem ukrytym pod kurtk¹ okaza³ siê laptop. Oczywiœcie ukradziony. Z³o-dzieje powêdrowali do aresz-tu, a dwaj gdynianie stali siê bohaterami Or³owa. Warto do-daæ, ¿e pan Bogdan jest kapi-tanem ¿eglugi wielkiej oraz cz³onkiem Bractwa Kaphor-nowców, syn zaœ uczniem jed-nego z gdyñskich gimnazjów.
(as)
UroczystoϾ w ratuszu
£apaj z³odzieja!£apaj z³odzieja!
Dziœ tylko starzy ludzie wiedz¹ czym by³ fotoplastikon. Kr¹g z krzese³kami i podwójnymi wizjerami, przez które mo¿na by³o, jak przez dziurkê od klucza, zobaczyæ trójwymiarowe zdjê-cia. Ludzie siedzieli na krzese³kach, nachyleni ku wizjerom i patrzyli na przesuwaj¹ce siê obrazki. Po obejrze-niu ca³ego, prezentowanego tego dnia zestawu, wstawali i odchodzili, ustê-puj¹c miejsca nastêpnym. Fotoplasti-kony nie prze¿y³y pojawienia siê telewizji. Zmar³y œmierci¹ naturaln¹ gdzieœ w koñcu lat piêædziesi¹tych, zda-wa³oby siê na zawsze. A jednak… od-nowiony fotoplastikon stan¹³ w³aœnie w lokalu informacji turystycznej w Gdyni, przy ulicy 10 Lutego. W czerwcu ma zostaæ przeniesiony do hallu dworca Gdynia G³ówna. Bêdzie promowa³ jego historiê, oraz etapy trwaj¹cej trzeci rok przebudowy zabytkowego obiektu. (as)
Nietypowa promocja historii gdyñskiego dworca kolejowego
Powrót fotoplastikonu
8 ROZMOWA RIVIERY Nr 5 (69) Maj 2012
Pani Hanno, jest pani ma-lark¹, kostiumologiem i pi-sark¹ - autork¹ osiemnastu, w tym co najmniej kilku best-sellerowych ksi¹¿ek. Który z tych talentów jest dla pani najwa¿niejszy?
Hanna Baku³a: Nie ma talentów mniej lub bardziej wa¿-nych, ulubionych. To tak, jakby zapyta³ pan matkê trojga dzieci, o to, które kocha najbardziej. Jej odpowiedŸ mo¿e byæ tylko jedna: wszystkie tak samo. I ja równie¿ muszê tak odpowie-dzieæ - tym bardziej, ¿e jest to prawda.
Ale od czegoœ to wszystko siê przecie¿ zaczê³o. Skoñczy-³a pani studia na wydziale malarstwa warszawskiej Aka-demii Sztuk Piêknych…
Malowaæ zaczê³am, kiedy mia³am cztery lata. Zreszt¹ ca³a moja rodzina by³a „rysuj¹ca”. Wiêc to moje rysowanie uwa-runkowane by³o w jakiœ sposób genetycznie. Pisanie przysz³o trochê póŸniej, oko³o dwuna-stego roku ¿ycia. Na pocz¹tku, jak ka¿da dziewczynka, pisa-³am wiersze. Ale równie¿ jakieœ opowiadania, a nawet sztukê teatraln¹. A potem rzeczywiœcie by³y studia malarskie, które skoñczy³am z wyró¿nieniem. Ale po otrzymaniu dyplomu pojawi³a siê pustka, bo osi¹gnê-³am wszystko, o czym marzy-³am. Podobno w takim stanie ducha najlepiej nic nie robiæ. Stosuj¹c siê do tej filozofii, od-kry³am akwarele. Po nich przy-sz³a ca³a reszta. Jak wiêc pan widzi, od dzieciñstwa robi³am dok³adnie to, co robiê do dziœ.
Krytycy sztuki nazywaj¹ pani¹ „Witkacym w spód-nicy”. I rzeczywiœcie, zw³asz-cza w pani portretach, do-strzegam podobn¹ do witka-cowskiej wra¿liwoœæ, podo-bny smutek i egzystencjaln¹ pustkê w oczach modeli. U¿y-wa pani równie¿ podobnych do Witkacego materia³ów - wêgiel i pastel na czarnym lub br¹zowym papierze. Czy to pokrewieñstwo postrzegania œwiata i ludzi jest œwiadome?
Analogia pomiêdzy mn¹, a Witkacym polega na tym, ¿e oboje pracujemy pastelami i robimy portrety, w tym portrety
„Po Godzinach” to jeden z wielu projektów propaguj¹cych kulturê i sztukê, organizowanych przez Sopockie
Towarzystwo Ubezpieczeñ Ergo Hestia. W cyklu spotkañ wziê³y ju¿ udzia³ m.in. Ma³gorzata Niemen, Lidia Popiel
i Krzysztof £oszewski. Nie tak dawno goœciem Hestii by³a równie¿ znana malarka, pisarka i publicystka, Hanna Baku³a.
SpowiedŸ skandalistkiSpowiedŸ skandalistkiKrzysztof M. Za³uski
psychologiczne. Oboje tak¿e du¿o wiêcej widzimy, ni¿ model chce pokazaæ. Ale na tym koñczy siê pomiêdzy nami pokrewieñstwo. Ró¿nic jest wiê-cej. Przede wszystkim Witkacy by³ facetem, do tego wyj¹tkowo nieznoœnym, bo by³ astrolo-giczn¹ ryb¹, a to potêguje wstrêtnoœæ. Poza tym czêsto bo-la³y go zêby… Czy cz³owiek o takich cechach mo¿e byæ sym-patyczny?
Zdaniem Witkacego, wszelkie u¿ywki, w tym kawa, papierosy, alkohol i oczywiœ-cie narkotyki, maj¹ zasad-niczy wp³yw na postrzeganie œwiata. Na swoich portretach czêsto umieszcza³ szczegó³owe informacje o tym, pod wp³y-wem jakich substancji dany obraz powstawa³. U pani brak takich sygnatur. Czy to ozna-cza, ¿e nie stosuje pani wspo-magaczy?
Ze wspomagaczy u¿ywam jedynie bia³ego wina, i to tylko na przyjêciach. Ostatnio roz-mawia³am z moj¹ przyjació³k¹ Id¹ Huelle, która te¿ jest ma-lark¹ i dosz³yœmy do wniosku, ¿e nawet po lampce bia³ego wina zrobienie jednej sen-sownej kreski jest wykluczone. Tak ¿e te legendy o peyotlach, meskalinach i temu podobnych wspomagaczach, s¹ mocno przesadzone. Zreszt¹ niewyklu-czone, ¿e w wypadku Witka-cego narkotyki pomaga³y mu przetrwaæ ohydê tego mie-szczañstwa, które przewala³o siê przez jego pracowniê. My-œlê, ¿e strasznie byœmy siê z Witkacym nie polubili. On, podobnie jak Majakowski, mia³ wszystkie te cechy mêskie, których nie znoszê.
A tak w ogóle, lubi pani mê¿czyzn?
Szczerze mówi¹c, na d³u¿-sz¹ metê wolê mê¿czyzn, ni¿ kobiety. Zw³aszcza w podró¿y, przy kolacji i w ³ó¿ku. Myœlê, ¿e to ju¿ jest sporo. Natomiast nie przeceniam roli mê¿czyzny w ¿yciu kobiety.
Ale mê¿czyzna nie jest a¿ tak wyj¹tkowo pod³ym gatun-kiem, jak szczur, skorek czy karaluch?
To zale¿y od faceta, bo faceci-skorki te¿ istniej¹. Ja staram siê otaczaæ mê¿czyzna-mi, którzy s¹ na bardzo wyso-
kim poziomie. Mam wielu takich znajomych, ale najczêœ-ciej s¹ to ju¿ osobnicy wytre-nowani przez moje kole¿anki, ich ¿ony. Og³adzeni, wytreso-wani, oszlifowani, ubrani, wy-czesani, w³o¿eni w odpowiednie obuwie i przyprowadzeni w od-powiednie miejsce.
PrzejdŸmy do literatury… Poza poezj¹ para siê pani do-s³ownie wszystkim, od felie-tonu zaczynaj¹c, poprzez po-radniki, po prozê. Jak pani to robi?
Zajmujê siê wszystkim, bo literatura jest dla mnie absolut-nie wszystkim. Czytam piêæ ksi¹¿ek tygodniowo, piszê dwie w ci¹gu roku… Literatura jest moim ¿yciem, podobnie jak sztuka. Obie te dziedziny s¹ splecione, s¹ swoistym mono-litem. Nawet teraz, rozmawiaj¹c z panem w tym cudownym patio sopockiego Zaiksu, patrzê i malujê roœliny, które ju¿ ze trzydzieœci razy namalowa³am - zrobi³am im du¿y pastel i dwa mniejsze, zrobi³am akwarelkê. Ca³y czas, nawet do pana mó-wi¹c, pracujê - malujê te roœliny w myœlach. Pana te¿ malujê, jak na pana patrzê…
Pracuj¹c tak intensywnie, w zasadzie permanentnie, ma pani jeszcze czas na inne za-jêcia?
Jak najbardziej, ja jestem po prostu doskonale zorganizo-wana. Nie upijam siê, nie œpiê d³ugo. Wstaje o ósmej, do dzie-wi¹tej pijê kawê przegl¹daj¹c i wysy³aj¹c maile, od dziesi¹tej do drugiej robiê wszystko to, co mam do zrobienia, czyli roz-mawiam z wydawcami itp., a potem urz¹dzam sobie mini-mum piêtnastokilometrowy wy-pad na rowerze, co pozwala mi zachowaæ dosyæ dobra formê. Podczas jazdy zajmujê siê ciê¿k¹ prac¹, czyli myœleniem. Na rowerze myœlê, mówiê do siebie, wymyœlam fabu³y ksi¹¿ek. Po powrocie do domu przewa¿nie piszê, a wieczorem siê bawiê, ale te¿ bez przesady, bo ju¿ o pierwszej jestem w ³ó¿ku, gdzie przed snem jeszcze coœ czytam… I to jest moja recepta, na to ¿eby mieæ czas na wszystko.
Tworzy pani równie¿ pro-jekty kostiumów scenicznych, chyba najbardziej znane, to te do „Carmen” wystawionej w
Operze Narodowej. Czym jest dla pani opera?
O zaprojektowanie kostiu-mów zosta³am poproszona kil-kukrotnie. Zawsze by³y to przedstawienia w doskona³ych teatrach, zarówno tutaj, jak i w Stanach. Do warszawskiej „Car-men” zrobi³am ich 236. Stwo-rzenie kostiumu operowego jest czymœ niebywa³ym, to ogrom-na, koncepcyjna praca. Przede wszystkim dlatego, ¿e projek-tuje siê wygl¹d ¿ywych osób, chórów i solistów, którzy poja-wiaj¹ siê na scenie, chodz¹, znikaj¹. Kiedy zaproponowano mi stworzenie kostiumów do „Carmen” uros³y mi jedwabne skrzyd³a i poczu³am zapach cygar w mauretañskiej Sewilli. Operê lubi siê lub jej siê nie rozumie, aj a jestem chorob-liwym wrêcz fanem opery.
A jakie miejsce w pani ¿y-ciu artystycznym zajmuje ce-ramika? Tworzy j¹ pani rów-nie¿ w Sopocie…
Tak. Niedaleko st¹d, na ulicy Haffnera, ma pracowniê moja przyjació³ka Ania. I u niej wypalam te swoje gliniane cu-da… Ceramika jest moj¹ mi³o-œci¹ od zawsze. Uwielbiam rzeŸbê renesansow¹, gotyck¹, majoliki i porcelanê z tego okresu. Ale g³os odbiera mi tak-¿e na widok ceramiki Picassa. Bawi¹ mnie czasem figurki miœnieñskie, pêdzê do ka¿dej rzymskiej mozaiki, zachwycaj¹ mnie berberyjskie cuda, zbie-ram ceramiki algierskie, piêkn¹ miskê czy stary dzbanek kupiê zawsze. Ceramika to moje me-dium od pierwszej sekundy…
Za ka¿dym razem, kiedy otwie-ram piec, mam wra¿enie cudu. Pomalowane grubo m¹czystym szkliwem, niezdarne pa³uby staj¹ siê lœni¹cymi dzie³ami sztuki. Jedna z rzeŸb: „Pani Jo-anna” stoi obok rzeŸby Gia-comettiego w galerii Maeght i to mój najwiêkszy sukces.
Jako reemigrant nie by³-bym sob¹, gdybym nie zapyta³ o pani wieloletni pobyt w Stanach. Jaki wp³yw na pani¹ mia³a emigracja?
Napisa³am na ten temat cztery ksi¹¿ki – „Idiotka. Mi³oœæ w Nowym Jorku”, któr¹ gor¹co polecam, chocia¿ jej nak³ad jest ju¿ niestety wyczer-pany. Druga to „Idiotka wraca” – jej bohaterk¹ jestem oczy-wiœcie ja i moje perypetie w „stolicy œwiata”. Trzecia zaty-tu³owana jest „Tajski masa¿” i stanowi zbiór opowiadañ o Nowym Jorku. Z kolei czwarta – „Nowojorski œwir” - jest albu-mem o tamtejszych punkach z prze³omu lat osiemdziesi¹tych i dziewiêædziesi¹tych, do którego zdjêcia zrobi³ znakomity foto-grafik Piotr Tarantula Zalewski, a ja napisa³am tekst. To chyba dosyæ sporo, niemal jedna czwarta z tego co do tej pory napisa³am.
To dlaczego pani wróci³a do Polski? Nie ¿a³uje pani? To s¹ przecie¿ dwie inne rzeczy-wistoœci, inne kosmosy.
Hm… By³am tam zakorze-niona, mia³am mê¿a – dosko-na³ego dentystê, ̄ yda polskiego pochodzenia, który studia skoñ-czy³ w USA i mia³ fantastyczn¹
praktykê przy Park Avenue. I generalnie wszystko dobrze sz³o, ale w pewnym momencie wymyœli³am sobie, ¿e jak go zabiorê do Polski, gdzie akurat odbywa³y siê obrady „okr¹-g³ego sto³u” i mia³o ju¿ byæ normalnie, do tej Polski, gdzie ca³a dyplomacja i zamo¿niejsi ludzie jeŸdzili i je¿d¿¹ nadal do Berlina, ¿eby robiæ sobie plom-by, bo w Polsce stomatologia jest na poziomie XIX wieku – to czy¿ nie bêdzie lepiej, i dla nas, i dla tych setek warszawiaków, którzy zamiast jeŸdziæ do Niemiec, jeŸdziliby na ¯o-liborz. I tak siê te¿ sta³o – m¹¿ otworzy³ kilka gabinetów w Warszawie, a ja sta³am siê nagle gwiazd¹, bo ka¿dy kto wraca zza oceanu staje siê w Polsce gwiazd¹. Zaczê³am wydawaæ ksi¹¿ki, posypa³y siê ró¿ne inne propozycje. W tej sytuacji nie by³o sensu ponownie wyje¿-d¿aæ. Zreszt¹ by³am pe³na en-tuzjazmu, myœla³am ¿e wkrótce w Polsce bêdzie jak w Niem-czech, to znaczy luksusowo, bogato, wszyscy bêd¹ dla siebie strasznie mili, nie bêdzie ko-muny, bêdziemy jeŸdzili mer-cedesami, a przynajmniej ja. A ¿e nie bêdzie zewnêtrznego wro-ga, to nastanie harmonia i ogólne eldorado – tak myœla-³am. A ¿e sta³o siê inaczej, to ju¿ inna sprawa… A jednak nie wyjecha³am do Nowego Jorku ponownie. Latam tam cztery razy do roku, a po po-wrocie ³ykam przez dziesiêæ dni deprim.
Czyli, ¿e w Polsce nic siê
przez ponad dwie dekady nie zmieni³o?
9ROZMOWA RIVIERYNr 5 (69) Maj 2012
Nie no, zmieni³o siê, teraz mo¿na ju¿ sobie kupiæ dobr¹ wódê bez kartek, co dla Polaka jest wa¿ne. Mo¿na pójœæ do McDonalda i na¿reæ siê tru-cizny. Mo¿na zobaczyæ Sopot zmasakrowany Sheratonem i budynkiem Multikina, mo¿na zobaczyæ plac defilad, bardzo dowcipnie nazwany Placem
Przyjació³ Sopotu, a tak¿e „Za-tokê Sztuki”, która stanê³a na miejscu równie¿ niewydarzo-nych £azienek Pó³nocnych. Ju¿ nied³ugo do tych atrakcji do-³¹czy potworny wprost bank, buduj¹cy siê vis-a-vis Krzy-wego Domku, który notabene sam jest ohyd¹ pierwszej wody, oraz monstrum zwane dworcem kolejowym. A skoro ju¿ jesteœ-my przy sopockim dworcu, to mam pomys³ na jego nazwê. Myœlê, ¿e ta stacja powinna siê
nazywaæ Sopot-£apówka, tak jak Rabka-Chabówka. I mog³a-by to byæ taka ma³a stacyjka, na któr¹ by siê przyje¿d¿a³o, tylko po to, ¿eby wrêczyæ komuœ ³apówkê… Mam wra¿enie, ¿e ten ca³y cudny niegdyœ, mój Sopot, w którym spêdza³am wszystkie wakacje od szóstego roku ¿ycia, pachnie teraz ³a-
pówk¹… Patrz¹c na to miasto, zastanawiam siê gdzie s¹ ci s³ynni sopoccy architekci? Nie-stety podobna sytuacja jest w Zakopanem.
Ale czy s¹ jeszcze takie miejsca, w których czas siê zatrzyma³ i nie powstaj¹ ar-chitektoniczne koszmarki?
Na pewno nie buduje siê ich w takich miastach, jak Sopot. Nie wyobra¿am sobie, ¿eby ktoœ wpad³ na pomys³, ¿eby wstawiæ tak¹ ohydn¹ bry³ê, jak choæby sopocki Dom Zdrojowy, i zeszpeciæ ni¹ na przyk³ad Baden-Baden. To s¹ po prostu rzeczy niemo¿liwe w normal-nym œwiecie. Chocia¿ ju¿ w³a-
dze Œwinoujœcia potrafi³y siê zachowaæ po europejsku. By-³am tam niedawno i, niech mi pan wierzy, to jest raj dla oczu w porównaniu z Sopotem… Mój Sopot ogranicza siê ju¿ tylko do widoku z tarasu Zaiksu na mo-rze i Grand Hotel. I s¹ jeszcze moi przyjaciele, z którymi siê tutaj spotykam. Ale teraz, jak powstanie ten bank i dworzec to… no nie wiem. Ja myœlê, ¿e ten, kto podpisa³ na to wszystko zgodê, powinien chyba pójœæ do wiêzienia. Naprawdê… I chcia-³abym, ¿eby pan to napisa³. I aby by³ pan piewc¹ tego, co uczyni³o Sopot wyj¹tkowym, najlepszym uzdrowiskiem w Europie, czyli solankowych �róde³ Œw. Woj-ciecha, szpitala reumatologicz-nego, œcie¿ek rowerowych i parków, bo to macie naprawdê super.
Mocno powiedziane… Nie dziwiê siê, ¿e uchodzi pani za skandalistkê. A czy to prawda, ¿e na wizytówce ma pani na-pisane „Hanna Baku³a - osoba wyj¹tkowa i kontrowersyj-na”?
Nie. Na mojej wizytówce jest jedynie „osoba kontrower-syjna”. Bo, ¿e jestem osob¹ wy-j¹tkow¹, to siê rozumie samo przez siê. A dlaczego kontro-wersyjna? Poniewa¿, jako siê rzek³o, ¿yjemy w strasznym grajdole, w zalewie drobnomie-szczañstwa, w atmosferze po-zbawionej pomys³u na siebie i na ¿ycie. Proszê spojrzeæ jacy, my Polacy, jesteœmy bezbarwni, szarzy, œmiertelnie nudni, tchó-rzliwi i zak³amani. Ja mówiê to, co myœlê, a to wiêkszoœci wy-starcza, aby nazwaæ mnie osob¹ kontrowersyjn¹.
ramach tego cyklu odby³y siê ju¿ spotkania m.in. z Tomkiem Lipiñ-Wskim (legend¹ polskiej sceny rocko-
wej, kompozytorem i wspó³twórc¹ m.in. „Bry-gady Kryzys” i „Tiltu”); prof. Bogdanem Woj-cieszke, wybitnym psychologiem, autorem wielu ksi¹¿ek, specjalist¹ od psychologii mi-³oœci; Ma³gorzat¹ Niemen; Lidi¹ Popiel; Hann¹ Baku³¹, sopockimi siatkarkami i koszykarzami. Ka¿demu spotkaniu towarzyszy pracowniczy konkurs z nagrodami.
Naszym zdaniem, to doskona³y pomys³ na integracjê pracowników, ale równie¿ na rozwijanie i pielêgnowanie ich prywatnych pasji i zainteresowañ. Polecamy go wszystkim wiêkszym firmom jako doskona³y wzór do naœladowania.
26 kwietnia br. odby³o siê kolejne spotkanie w tym cyklu pod intryguj¹cym tytu³em „(Nie) szata zdobi cz³owieka?”. Jego goœciem i g³ównym bohaterem by³ Krzysztof £oszewski, projektant mody, stylista, kostiumograf, spe-cjalista w dziedzinie tzw. dress codu. Nasi czy-telnicy znaj¹ go na pewno m.in. z niedawnej rozmowy na ³amach „Presti¿u”. Na spotkaniu, wspomaganym przez odzie¿ow¹ firmê „Bytom” i sopocki butik „Eter” dyskutowano m.in. o ta-jemnicach damskiej i mêskiej elegancji, o iko-nach stylu, o „zestawach obowi¹zkowych” w
Cykl otwartych spotkañ „ERGO HESTIA PO GODZINACH” organizowany jest g³ównie dla pracowników najwiêkszej sopockiej firmy, która zaprasza raz w miesi¹cu do swojej siedziby osoby, które warto poznaæ i od których mo¿na siê czegoœ nauczyæ – wiedzy, pasji ¿ycia, wra¿liwoœci, uporu, determinacji i konsekwencji.
szafie kobiety i mê¿czyzny, o tym, czym mo¿na siê dobrze ubraæ w „ciucholandzie” i jak stwo-rzyæ w³asny, rozpoznawalny, indywidualny i wysmakowany styl. (red.)
Krzysztof £oszewski - projektant mody, stylista, kostiu-mograf, specjalista w dziedzinie dress codu - zagoœci wkrótce na ³amach „Riviery”.
Fot.
kmz
Wystawa szeœciu sopockich artystek w Dworku Sierakowskich
Œwiat malwami malowany
Wojciech Fu³ek
Jeœli ktoœ w d³ugi majowy weekend zajrza³ choæby przypadkiem do Dworku Sierakowskich z pewnoœci¹ do³adowa³ siê pozytywn¹ energi¹ i nacieszy³ oko kolorami. Zagoœci³a tam, ju¿ po raz drugi, grupa malarska „Malwy” - szeœæ sympatycznych artystek, które po latach powróci³y do swoich m³odzieñczych zainteresowañ.
Pierwsze kroki stawia³y w kaszubskim siedlisku „Malwy” nad jeziorem w Wyrównie, st¹d w naturalny sposób przyjê³a siê nazwa grupy. Panie maluj¹ wiêc od kilku lat zaledwie, ale trzeba zobaczyæ jak maluj¹! Na swoje plenery wybieraj¹ ciekawe zak¹tki Polski ( Kociewie, Podlasie, Odargowo), jak i Hiszpanii (Montepino) czy W³och (Frascati, Toskania). Te wyjazdy owocuj¹ nie tylko nowymi obrazami i doœwiadczeniami, ale pog³êbiaj¹ kobiec¹ przyjaŸñ, przysparzaj¹ wra¿eñ i kontaktów. Wynikiem ostatniego wyjazdu do Toskanii bêdzie wystawa grupy w Arezzo w piêknych wnêtrzach Palazzo Della Regione (w paŸdzier-niku tego roku).
W Dworku Sierakowskich „Malwy” poka-zuj¹ nowe obrazy, równie¿ te powsta³e na wspólnych plenerach. Ka¿da z artystek ma jednak inne podejœcie do tematu, inny styl, nie
powielaj¹ siê. Z toskañskich klimatów Kasia Michalczewska wybiera senne miasteczka w kolorze ochry i br¹zu, Basia Faron maluje oszczêdne, minimalistyczne pejza¿e ton¹ce w s³onecznych ¿ó³ciach. Ma³goœka Godlewska skupia siê na samotnym drzewie oliwnym, a Ewa Stryjska widzi Florencjê na niebiesko. S³awka Ligenza-Hill preferuje technikê pasteli, w której uwiecznia ulotne piêkno kwiatów i przyrody. Jedynie Ela Krasiñska „Elkra”, która w³oskie tematy ma na co dzieñ, zaskakuje nas swoim wyborem i zamiast preferowanej dot¹d abstrakcji pokazuje ca³kiem figuratywny akt kobiecy o posmaku rzeŸb neoklasycznych.
Poza tymi w³oskimi akcentami, znajdujemy nasze rodzime pejza¿e nadmorskie (S³awka i Ma³goœka), piêkne portrety i sceny rodzinne (Kasia), ciekawie skomponowane obrazy z psa-mi (Ewa). Basia pokazuje równie¿ niebanaln¹ ceramikê oraz kolorowe obrazy, w których baczny odbiorca znajdzie wzory jej ceramicz-nych prac.
Grupa artystyczna „Malwy”.
Fot.
arch
iwum
10 HISTORIA Nr 5 (69) Maj 2012
ierwsz¹ szko³ê tzw.
ludow¹ otwarto w So-Ppocie w roku 1817. Pla-
cówka ta mia³a charakter sy-
multanny, co znaczy, ¿e
uczêszczali do niej zarówno
katolicy jak i protestanci. Taki
stan rzeczy trwa³ do roku 1836,
kiedy utworzona zosta³ szko³a
tzw. „Ksi¹¿êca” (Furstenschu-
le) ufundowana przez biskupa
warmiñskiego Josepha von He-
henzolerna - do niej przenie-
sieni zostali ch³opcy wyznania
katolickiego. Budynek stoj¹cy
przy dzisiejszej Al. Niepodleg-
³oœci 749 przebudowywany
dwukrotnie (ostatnio w 1932 r.)
kszta³ci dziœ m³odzie¿ Zespo³u
Szkó³ Handlowych. Znaczny
przyrost naturalny oraz reformy
Dawno temu w Sopocie
przed wojn¹przed wojn¹Sopockie szko³ySopockie szko³y
Grzegorz Krzy¿owski
Maj i kwitn¹ce kasztany, wielu z nas, kojarz¹ siê nie tylko z oznak¹ pe³ni wiosny, lecz równie¿ z czasem intensywnej nauki zwieñczonej egza-minem dojrza³oœci. Ukoñczenie szko³y œredniej czêsto zamyka³o kilkunastoletni okres edukacji. Przed laty, zdobycie wykszta³cenia wy¿szego nie by³o tak proste i, tak szeroko dostêpne, jak teraz. Pomimo to, na przestrzeni prawie dwóch stuleci, mury sopockich szkó³ wszystkich typów opuœci³y dziesi¹tki tysiêcy absolwentów.
w pruskim szkolnictwie (od
1870 roku powszechny obowi¹-
zek nauki obj¹³ wszystkie dzieci
do 14 roku ¿ycia) sprawi³y, ¿e z
biegiem czasu obie szko³y nie
by³y w stanie pomieœciæ ca³ej
m³odzie¿y. Konieczna by³a
budowa kolejnej placówki.
Decyzjê o jej postawieniu pod-
jêto w 1872, a uroczyœcie otwa-
rto trzy lata póŸniej. Do szko³y
tej, mieszcz¹cej siê przy
dzisiejszej ul. Koœciuszki 18-20
uczêszcza³y dziewczêta.
Przewa¿aj¹ca czêœæ m³o-
dzie¿y koñczy³a swoj¹ edukacjê
na etapie szko³y ludowej.
Nauka na poziomie szko³y
œredniej by³a odp³atna i nie
ka¿dego rodzica staæ by³o na
dalsze kszta³cenie swoich
dzieci. Z zamo¿noœci¹ sopocian
nie by³o chyba jednak tak Ÿle,
skoro w nied³ugim czasie gmina
(ju¿ miejska) wyasygnowa³a
fundusze na kolejne inwestycje
zwi¹zane z rozwojem szkol-
nictwa. W kwietniu 1904 roku
otwar³a swe podwoje nowa
szko³a dla dziewcz¹t przy
Danzigerstr. 49 (dzisiejsze II
LO). Budynek zaprojektowany
przez Paula Puchmüllera -
najwiêksza ówczeœnie placów-
ka oœwiatowa w Sopocie – ko-
sztowa³ gminê 100.000 marek.
W grudniu 1904 roku rozpo-
czêto rozbudowê „starego gim-
nazjum” (dawnej szko³y dla
dziewcz¹t przy ul. Koœciuszki)
wg projektu Puchmüllera. Po
ukoñczeniu prac budynek w
dalszym ci¹gu s³u¿y³ celom
oœwiatowym, m.in. jako pry-
watna szko³a dla panien
(Höhere Mädchenschule), czy
funkcjonuj¹ce tam do czasów
wojny miejska szko³a œrednia
(Städtliche Mittelschule) i szko-
³a zawodowa (Staatliche Be-
rufsschule).
Kolejn¹ placówk¹, wybu-
dowan¹ w latach 1907-1909
(znowu wg projektu Puch-
müllera) na potrzeby szkolnic-
twa by³ gmach gimnazjum re-
alnego (Realgymnasium) przy
Köenigstr. 39 (Armii Krajowej
101), do szko³y tej w roku
otwarcia uczêszcza³o 369 ucz-
niów – w przewa¿aj¹cej czêœci
ewangelików.
Ostatni¹ szko³¹ wybudowa-
n¹ przed II wojn¹ œwiatow¹ by³o
usytuowane przy Beethovenstr.
(Ksi¹¿¹t Pomorskich) wy¿sze
liceum (Oberlyzeum). Na rozpi-
sany przez gminê konkurs
wp³ynê³o wiele prac, rozstrzy-
gniêcie nast¹pi³o w marcu
1929 r., kiedy wybrano projekt
berliñskich architektów Paula
Mebesa i Paula Emmericha.
W momencie wybuchu II wojny
œwiatowej, sopocka m³odzie¿
kszta³ci³a siê w dziewiêciu pla-
cówkach. Szeœæ lat póŸniej szko-
³y te stanowi³y podwaliny no-
wego, polskiego szkolnictwa.
Fot. archiwum autora + KC
Strza³ zza ucha
Krzysztof M. Za³uski
ainteresowanie ksi¹¿-
k¹ pomiêdzy Bugiem, Za Odr¹ z roku na rok
sukcesywnie spada. Œwiadcz¹
o tym zarówno badania nad
czytelnictwem, jak i pustki w
ksiêgarniach. Z danych Bi-
blioteki Narodowej wynika,
¿e ponad po³owa Polaków nie
Literatura i kasaLiteratura i kasaSopot bêdzie mia³ kolejny festiwal, tym
razem literacki. I to ju¿ nied³ugo, bo
w po³owie sierpnia. Czy jednak impreza
ta, w proponowanej przez w³adze Sopotu
formule, usatysfakcjonuje kogokolwiek -
poza organizatorami oczywiœcie - œmiem
w¹tpiæ. Obym jednak by³ z³ym prorokiem.
bierze do rêki ¿adnej ksi¹¿ki, a
pozostali nie czytaj¹ niczego,
nawet brukowców. Optymiœci
twierdz¹, ¿e za parê lat ksi¹¿ka
bêdzie ju¿ tylko dekoracj¹
lumpeninteligenckiej jadalni.
Pesymiœci, ¿e co najwy¿ej
podk³adk¹ pod krótsz¹ nogê od
sto³u.
A jednak, pomimo takiego
stanu rzeczy, kulturalna mapa
polski pokrywa siê coraz
gêstsz¹ sieci¹ literackich kier-
maszy, sympozjów i festiwali
literackich. Swoje ksi¹¿kowe
igrzyska organizuj¹ od lat
Wroc³aw, Kraków, Warszawa,
Gdynia, Toruñ, a nawet Biel-
sko-Bia³a, Nowa Ruda i Elbl¹g.
Nic wiêc dziwnego, ¿e sopoccy
w³odarze postanowili powo³aæ
do ¿ycia w³asny festiwal.
„Literacki Sopot”, bo tak
nazywa siê ta impreza, odbê-
dzie siê w po³owie sierpnia i
potrwa co najmniej cztery dni.
W tym czasie „Per³a Ba³tyku”
zamieniæ siê ma ponoæ w pol-
sk¹, a mo¿e nawet europejsk¹
stolicê ksi¹¿ki. Europejsk¹, bo
p. wiceprezydent Sopotu, Jo-
anna Cichocka-Gula zapowia-
da, ¿e czerpaæ bêdzie z do-
œwiadczeñ organizatorów Miê-
dzynarodowego Festiwalu
Ksi¹¿ki w Edynburgu, który jest
jednym z siedmiu odbywa-
j¹cych siê w tym mieœcie i w
tym czasie festiwali kultury.
Trudno powiedzieæ, dlaczego
pani wiceprezydent chce siê
wzorowaæ w³aœnie na szkockiej
imprezie, a nie na przyk³ad na
Targach Ksi¹¿ki we Frankfurcie
nad Menem, które s¹ przecie¿
najwiêksz¹, wzorcow¹ niemal i,
na pewno najbardziej presti-
¿ow¹ imprez¹ literack¹ na
œwiecie. Byæ mo¿e dlatego, ¿e
Szkocja, bardziej ni¿ Niemcy,
kojarzy siê niektórym z „Ksiêg¹
rekordów Guinnesa” i tym
samym lepiej pasuje pani Guli
do bicia rekordu na molo „w
liczbie osób jednoczeœnie czy-
taj¹cych jedn¹ ksi¹¿kê” (Edyn-
burg to wprawdzie nie Irlandia,
gdzie od 1954 roku powstaje
„Ksiêga Rekordów”, ale lum-
peninteligenci nie musz¹ o tym
wiedzieæ).
Sopocki festiwal literacki,
wed³ug koncepcji pani wice-
prezydent, adresowany jest za-
równo do mi³oœników poezji,
jak i literatury piêknej, popu-
larnej, historycznej, fantasty-
czno-naukowej, czasopism li-
terackich, komiksu i literatury
niemieckiej - s³owem do wszy-
stkich umiej¹cych jeszcze czy-
taæ. W programie przewidziano
takie atrakcje jak targi ksi¹¿ki,
imprezy literacko-muzyczne
typu slam, a tak¿e projekcje
filmów dokumentalnych i spot-
kania z literatami, w tym z
autorami ksi¹¿ek nominowa-
nymi do tegorocznej nagrody
Nike. Do Sopotu przyjechaæ
maj¹ tak¿e pisarze spoza
Polski. Pomys³ to - trzeba
przyznaæ - niezwykle am-
bitny, ale czy wykonalny?
Zw³aszcza bior¹c pod uwagê
badania Biblioteki Narodo-
wej…
No chyba, ¿e chodzi wy-
³¹cznie o wydanie z kasy mia-
sta kilkuset tysiêcy z³otych i
zaspokojenie garde³ i ambicji
sopockich urzêdników oraz
wyselekcjonowanych przez
nich pisarzy. Tylko gdzie w
tym wszystkim jest literatura?
Hauptschule na Leissigstr. 10 (dawniej Szk. Podst. Nr 2).
Oberlyzeum przy Beethovenstr (dziœ Zespó³ Szkó³ nr 1).
Szko³a dla dziewcz¹t (dziœ II LO).
Stadtiches Realgymnasium (obecnie Wydz. Zarz¹dzania UG).
11KULTURANr 5 (69) Maj 2012
Widziane z Warszawy
Mariusz Patey
G³odujemy za historiêG³odujemy za historiê
udzie, którym nie jest obojêtny los przysz-L³ych pokoleñ, los Pol-
ski – dzia³acze dawnej opo-zycji demokratycznej posta-nowili dzia³aæ. Najpierw w Krakowie, potem w Warsza-wie, Siedlcach, Tarnowskich Górach pojawi³y siê protesty g³odowe w obronie nauczania historii w polskiej szkole.
Sk¹d ta determinacja? Nie mog¹c przebiæ siê swym g³o-sem go sumieñ urzêdników MEN postanowili siêgn¹æ po bardzo drastyczn¹ formê pro-testu – g³odówkê. Wielu mo-
³odzi gdynianie nie-mal instynktownie Mszukali miejsc, w
których mogliby choæ na chwilê zapomnieæ o komunistycznej rzeczywistoœci. Pocz¹tkowo spotykali siê w kawiarniach, cu-kierniach lub restauracjach - najbardziej znanymi lokalami w tamtych czasach by³y: Ba³tyc-ka, Sputnik, Zacisze, Bursztyn, Saga, Myœliwska, Bristol i Morskie Oko. Z czasem zaczêli zrzeszaæ siê w elitarnych klu-bach. Na ulicach znowu poja-wili siê marynarze, równie¿ ci zza „¿elaznej kurtyny”. Miasto ³apa³o powoli oddech.
Portowa arystokracja Port nale¿a³ do najbardziej
zniszczonych czêœci Gdyni. Na-loty alianckie i bezpoœrednie dzia³ania wojenne zamieni³y go niemal w rumowisko. Jego oko-lice by³y te¿ najbardziej tajem-nicz¹ i najniebezpieczniejsz¹ czêœci¹ miasta. To tu, vis a vis Komendy Milicji Obywatel-skiej mieœci³y siê kultowe re-stauracje: Pod Or³em, Mewa i Oaza. Wokó³ nich rozsiane by³y mniej lub bardziej nieoficjalne spelunki i meliny.
Od paru lat przeciwko niefortunnym reformom
szkolnych programów protestuj¹ nauczyciele i hi-
storycy. Mimo to stale obni¿a siê poziom naucza-
nia. I co? I nic. Ministerstwo i jego eksperci wiedz¹
wszystko najlepiej.
ich znajomych zadaje wci¹¿ to samo pytanie, po co przy³¹czy-³em siê do tych protestów? Od-powiedz jest oczywista. Miesz-kam na terytorium Rzeczpospo-litej Polskiej, czuje siê Polakiem, a to rodzi okreœlone obowi¹zki.
Wbrew temu co próbuje siê nam wmówiæ, nie trzeba byæ endekiem, by nie widzieæ, jak spada systematycznie poziom nauczania, jak niski jest poziom kapita³u spo³ecznego, niska samoocena Polaków. Przek³a-daæ siê to bêdzie negatywnie na osi¹ganie sukcesów naszego eksportu, budowy polskich ma-rek, a w koñcu na wzrost gospo-darczy Polski.
Co to ma wspólnego z nau-czaniem historii? Ano ma.
Szczególnie wa¿ne dla utrzy-mania to¿samoœci narodowej, tworzenia wiêzi i dumy narodo-wej jest odpowiednie nauczanie historii, jêzyka polskiego, li-teratury. Wydaje siê jednak, ze s³owo „odpowiednie” dla ro¿-nych œrodowisk oznacza co in-nego... Mimo niewzbudzaj¹cej kontrowersji retoryki, metody-ka jak i programy nauczania zmierzaj¹ do dalszego obni-¿ania poziomu wiedzy o naszej historii. Odpowiedni dobór lektur szkolnych ma os³abiaæ emocjonalny stosunek do na-szych dziejów. WieŸ narodowa, poczucie przynale¿noœci naro-dowej zdaje siê byæ ju¿ passe.
Podczas protestu przycho-dzi³o wielu ludzi, deklaruj¹c
swoje poparcie. Nauczyciele, rodzice opowiadali o swoich ob-serwacjach i wyra¿ali niepokój. Tylko w Siedlcach pod listem poparcia podpisa³o siê 2000 osób. Pojawi³a siê równie¿ gru-pa osób, przedstawiaj¹ca siê ja-ko Europejczycy, obywatele œwiata, oœwiadczaj¹c, ¿e powin-niœmy byæ tutaj traktowani jak Aborygeni, zamkniêci w rezer-wacie. Wed³ug nich, system edukacji powinien byæ tak skonstruowany, jakby w Polsce ju¿ teraz wiêkszoœæ stanowili „Europejczycy”. Byæ mo¿e - rozwa¿aj¹c oczywiœcie ten po-stulat w kategorii ¿artu - sy-tuacjê tak¹ mo¿na by uznaæ za korzystniejsz¹ ni¿ jest ona w chwili obecnej, bo jako mniej-szoœæ, powo³uj¹c siê na Konsty-tucjê RP, Polacy mogliby do-magaæ siê wsparcia dla w³as-nego systemu szkolnego i ochrony swojej odrêbnoœci etnicznej.
Wed³ug MEN, historii w jej klasycznej postaci, osadzonej w chronologii czasu, polska m³o-dzie¿ ma siê uczyæ do 16. roku ¿ycia. Potem, przez dwie ostat-nie klasy liceum, jeœli nie wy-bierzemy historii jako przed-miotu rozszerzonego, bêdziemy
siê z ni¹ stykaæ w ramach lekcji nowego przedmiotu o nazwie „Historia i spo³eczeñstwo”. Ten przedmiot zawiera elementy programów trzech przedmio-tów: historii, nauki o spo³eczeñ-stwie i przysposobienia obron-nego. Achronologiczny sposób formowania problemów, w przypadku s³abej wiedzy histo-rycznej uczniów, mo¿e prowa-dziæ do manipulacji. Iloœæ go-dzin przeznaczonych na nau-czanie historii jeszcze bardziej zosta³a zmniejszona. Tylko podczas omawiania tematu - nieobowi¹zkowego zreszt¹ - „ojczysty panteon, ojczyste spory”, uczniowie stykaj¹ siê z histori¹ Polski. Pozosta³e dzie-wiêæ zagadnieñ tematycznych, które nauczyciel ma do wyboru, dotykaj¹ innych spraw.
Ciekawe, ¿e ten jedyny hi-storyczny temat jest nieobo-wi¹zkowy, a czas przeznaczony na jego omówienie to zaledwie 25% czasu przeznaczonego na historiê i spo³eczeñstwo. Cieka-we równie¿, ¿e tego przedmiotu nie musz¹ wyk³adaæ nauczy-ciele z wykszta³ceniem histo-rycznym. W¹tpiê, aby specjali-sta od przysposobienia obron-nego by³ w stanie poprowadziæ
trudny w sumie temat o naj-nowszej historii Polski. My-œlê, ¿e raczej skorzysta z okazji i go najzwyczajniej pominie... Je¿eli informacje te zestawi siê jeszcze z obciê-ciem programu nauczania jêzyka polskiego o sto godzin, to obraz tzw. reformy wydaje siê wrêcz katastrof¹.
Zadania stawiane szkole, sk¹din¹d s³uszne, wobec tak sformu³owanej podstawy pro-gramowej, liczby godzin i kadr j¹ realizuj¹cych, bêd¹ tylko pobo¿nymi ¿yczeniami, a efekty - zgo³a przeciwne. Czy¿by nasta³ wiêc czas na odtworzenie Polskiej Macie-rzy Szkolnej w III RP? Mam nadzieje, ¿e wiêkszoœæ spo-³eczeñstwa zachowa³a jeszcze odruchy obronne i myœli podobnie do protestuj¹cych.
P.S. Pod wp³ywem rosn¹cego
sprzeciwu spo³ecznego Mini-sterstwo Edukacji Narodowej ugiê³o siê i wprowadza do pro-gramu nauczania, jako obo-wi¹zkowy, blok tematyczny „ojczysty panteon, ojczyste spory”. Ale czy to wystarczy?
Szanujmy wspomnienia
Cinkciarze, mewki i artyœciCinkciarze, mewki i artyœci
Maciej Szemelowski
Gdynia od pocz¹tku swojego istnienia by³a dla Polski „oknem na œwiat”. Pachnia³a morzem, wolnoœci¹ i prawdziwym ¿yciem. Panowa³a tu te¿ jedyna w swoim rodzaju atmosfera… Ale po II wojnie œwiatowej, by³o to ju¿ ca³kowicie inne miasto. Marzec 1945 roku przyniós³ Gdyni wyzwolenie. Przyniós³ te¿ bolszewick¹ tandetê i szarzyznê.
Sta³ymi bywalcami tych przybytków byli zagraniczni marynarze. Tu równie¿ koczo-wa³y cygañskie tabory. I to ich obecnoœæ tworzy³a egzotyczn¹ atmosferê tego miejsca. A jednak prawdziw¹ gdyñsk¹ „arystokracjê” stanowili walu-ciarze, potocznie zwani cinkcia-rzami. Mimo nakazu pracy, jaki obowi¹zywa³ wszystkich oby-wateli socjalistycznego pañ-stwa, cinkciarze cieszyli siê specjalnymi wzglêdami stró-¿ów porz¹dku. To oni dbali o bezpieczeñstwo i komfort pracy waluciarzy, za co pobierali stosowny haracz.
W tym zhierarchizowanym œwiecie obowi¹zywa³y jasne regu³y gry. Szef z kieszeniami wypchanymi kas¹ urzêdowa³ w lokalu - rozparty w fotelu, po-pija³ porann¹ kawê wzmocnio-n¹ koniakiem, pomiêdzy jed-nym a drugim ³ykiem, leniwie zaci¹ga³ siê marlboro lub innym lucky strike’m, od czasu do czasu, z nad p³achty partyj-nego „G³osu Wybrze¿a” obser-wowa³ rozwój sytuacji. Tym-czasem na ulicy, jego ludzie polowali na klientów. Wiêk-szoœæ cinkciarzy nie zna³a jê-zyków obcych, na ogó³ jednak wystarcza³o konspiracyjne: „czeñcz many”.
Nocna zmianaNajs³ynniejszymi cinkciar-
skimi lokalami Gdyni by³y: Grand Cafe, Bristol, Panorama i Ba³tyk. Wieczorami miejsca te wype³nia³y siê szczebiotem tak zwanych „mewek”, czyli pañ uprawiaj¹cych najstarszy za-wód œwiata…
Równie¿ w tym fachu pa-nowa³ porz¹dek. Najatrakcyj-niejsze „mewki” siedzia³y przy barze na wysokich sto³kach. Mia³y na sobie obcis³e „minió-wy” i jaskrawe bluzki, na g³o-wach obowi¹zkowy tapir. Wo-kó³ nich unosi³ siê zapach eks-kluzywnych perfum i aromat drogich trunków. K³êbili siê te¿ marynarze… Co jakiœ czas w Grand Cafe pojawia³y siê plot-ki, ¿e kolejna „mewka” wysz³a za szwedzkiego bosmana i wy-frunê³a z socjalistycznego raju.
Prostytutki urzêdowa³y rów-nie¿ w dyskotekach. Pierwsze lokale tego typu by³y kopiami amerykañskich dyskotek. W ich wnêtrzach dominowa³ kolor czerwony, a pod sufitem obra-ca³a siê kryszta³owa kula. Istot-nym elementem by³y pulsuj¹ce w rytm muzyki reflektory. Jed-nak najwa¿niejsza by³a szafa graj¹ca, do której wrzuca³o siê monetê i wciœniêciem klawisza wybiera³o piosenk¹ nagran¹ na
winylowym singlu. Kr¹¿ki te by³y wówczas prawdziwym ra-rytasem. Nic dziwnego, ¿e w œrodowiskach m³odzie¿owych, puszczaj¹cy je Disc Jockey’e byli niemal bo¿yszczami ma³o-letnich panienek.
Artystyczny azylNie by³a jednak Gdynia wy-
³¹cznie miastem rozrywki. W Klubie Miêdzynarodowej Ksi¹¿-ki i Prasy, który znajdowa³ siê najpierw u stóp Kamiennej Góry, a nastêpnie w centrum miasta na ul. Œwiêtojañskiej, spotyka³a siê przedwojenna gdyñska inteligencja. To tu stali goœcie konfidencjonalnie dzie-lili siê zakazanymi wiado-moœciami politycznymi, tu tak¿e czytali nieliczne egzem-plarze prasy zagranicznej - rarytasem kupowanym „spod lady” przez gdyñskie elegantki by³a „Burda”. W gdyñskim „em-piku” przesiadywa³a równie¿ bohema: malarze (prof. K. Os-trowski, A. Suchanek, M. Osic-ki, J. Jezierski, prof. B. Kaspro-wicz), aktorzy (K. Talarczyk, T. Gwiazdowski, A. Szalawski), lu-dzie pióra (E. Milewski re-daktor miesiêcznika kultural-nego „Litery”), m³odzi poeci i plastycy. Czêstym goœciem by³a równie¿ znana solidarnoœciowa
opozycjonistka p. Wies³awa Kwiatkowska. To w³aœnie tu narodzi³a siê idea utworzenia w Gdyni pierwszego klubu stu-denckiego „Maszoperia”, autor tego artyku³u wraz z J. Osickim zaprojektowali i wykonali jego wnêtrze. Równie¿ w empiku mia³a miejsce moja pierwsza wystawa podyplomowa.
Niepowtarzaln¹ atmosferê gdyñskiego empiku tworzy³y g³ównie kobiety, a wœród nich moja mama i p. D. G¹siorow-ska… Jednak najwa¿niejsz¹ oso-b¹ w tym gronie by³ s³ynny Pan Szatniarz, który o ka¿dej porze roku ka¿dego wchodz¹cego do lokalu goœcia najchêtniej rozebra³-
by do naga, mówi¹c przy tym, ¿e szatnia jest obowi¹zkowa.
EpilogOd wielu lat mieszkam w
Sopocie, ale czêsto odwiedzam moj¹ rodzinn¹ Gdynie… Jest to jednak zupe³nie inne miasto. Lokali, o których pisa³em ju¿ nie ma. M³odzie¿ bawi siê przy innej muzyce w supernowo-czesnych dyskotekach. Cink-ciarze stali siê biznesmenami lub w³aœcicielami kantorów. Jedn¹ z „mewek” widzia³em na hali targowej za lad¹ tandetnego butiku. Na miejscu kawiarni Grand Cafe stoi pomnik Jana Paw³a II…
12 TRÓJMIASTO CZYTA Nr 5 (69) Maj 2012
Krzysztof Maria Za³uski
…To by³ Wienio Goliñski, mój kolega z podwórka – nawet nie przypuszcza³em, ¿e ktoœ jedynie swoim widokiem mo¿e sprawiæ tyle radoœci.
Wienio, jego starsi bracia i matka koczowali we Friedlandzie ju¿ drugi tydzieñ. Golin by³ tu czwarty raz: najpierw w ’84 przyjecha³ sam; potem z Edkiem i Januszem, a teraz z matk¹, bo j¹ wreszcie komuchy wypuœci³y z tego piek³a – Wienio czu³ siê wiêc w obozie jak u siebie… Kiedy siê ju¿ wyœciskaliœmy, zapyta³ mnie, co robiê we Friedlandzie. A gdy mu wyjaœni³em, ¿e chc¹ na si³ê zrobiæ ze mnie Niemca, trochê siê zdziwi³. Nie móg³ poj¹æ, dlaczego tak zale¿y mi na pozostaniu Polakiem. Pokiwa³ g³ow¹ ze zrozumieniem, dopiero kiedy mu powiedzia³em, ¿e nie mam ¿adnych niemieckich przodków, ¿e nikt w mojej rodzinie nie podpisa³ nigdy „folkslisty”, ¿e mój dziadek i prababcia ze strony ojca, nie wycofali siê przed bolszewikami razem z Wehr-machtem, mimo i¿ pada³y takie propozycje ze strony stacjonuj¹-cych w ich maj¹tkach niemiec-kich dowódców, ¿e z pobudek patriotycznych dziadek zabroni³ mojemu ojcu uczyæ siê podczas wojny jêzyka okupanta, i ¿e gdyby tak g³êbiej pogrzebaæ w papierach mojej matki, to mog³oby siê jeszcze okazaæ, ¿e trafi³em nie do tego obozu, co trzeba.
– A poza tym, brzydzi mnie to ca³e kurestwo… – zakoñczy³em niezbyt elegancko swój wywód.
– Daj formularze i poczekaj tu chwilê – powiedzia³ Wienio, a potem wykrzykuj¹c coœ po niemiecku, zacz¹³ przepychaæ siê przez t³um. Ludzie rozstêpowali siê potulnie i wkrótce Wienio dodryfowa³ do pierwszych z brzegu drzwi.
– To wszystko na dziœ – szepn¹³ po powrocie. – Szkoda tu staæ ca³y dzieñ, tylko po to, ¿eby oddaæ te papierki. Ca³a zabawa i tak zacznie siê najwczeœniej za trzy dni, jak dojd¹ do tego, ¿e jesteœ trefny. Masz tu nowy numer – wcisn¹³ mi kawa³ek papieru. – My te¿ czekamy. Obiecali, ¿e jutro wydadz¹ matce Register-schein. Bo wiesz, ona robi³a w komendzie wojewódzkiej; no to j¹ teraz ci faceci z natowskiego kontrwywiadu bardzo dok³adnie przeœwietlaj¹.
Wienio by³ jednak spokojny o los matki, bo co z tego, ¿e by³a sekretark¹ komendanta Milicji Obywatelskiej? Najwa¿niejsze, ¿e papiery mia³a czyste: dziadek s³u¿y³ w Wehrmachcie od pocz¹t-ku do koñca wojny, a m¹¿, czyli ojciec Wienia, ju¿ od ’80 roku
mieszka w Hamburgu – dosta³ Ausweis i Paß, wiêc stara ma pobyt murowany. No, ale swoje trzeba odczekaæ… A póki co baluj¹.
– Bo co, kurde, robiæ w takim miejscu?
Golin by³ kiedyœ moim najbli¿szym przyjacielem, razem babraliœmy siê w piaskownicy, razem ³apaliœmy chrab¹szcze, hodowaliœmy rybki, ¿ó³wie, ³azi-liœmy z psami nad morze. Potem on poszed³ do technikum budow-lanego, ja do ogólniaka… Ale ci¹gle mieliœmy czas dla siebie. Nie podzieli³y nas ani dziew-czyny, ani upodobania muzyczne, ani m³odzie¿owe subkultury – on by³ punkiem, ja hipisem… We Friedlandzie wyda³ mi siê jednak kimœ zupe³nie obcym; jakby ta skórzana marynarka, któr¹ mia³ na sobie, zlepione ¿elem w³osy i szeroka, blada twarz nale¿a³y do kogoœ zupe³nie innego, do jakiegoœ skoñczonego ob³udnika, do hipokryty, który przez ostatni¹ godzinê nie powiedzia³ ani jednego prawdziwego zdania… A mo¿e on zawsze taki by³? Mo¿e tylko wczeœniej tego nie zauwa-¿a³em.
Golin chyba te¿ wyczu³, ¿e coœ jest nie tak, ¿e wyros³a pomiêdzy nami œciana, bo gada³ jak nakrêcony i ani razu nie spojrza³ mi w oczy.
Wyszliœmy na zewn¹trz. Wie-nio zaprowadzi³ mnie do nie-wielkiego sklepu. Potem z kie-szeniami napchanymi puszkami piwa, ruszyliœmy pod pomnik ku czci wypêdzonych. Po drodze Golin wprowadza³ mnie w tajem-niczy œwiat Friedlandu. Opowia-da³ o obozie, o tym jak zaraz po zakoñczeniu wojny budowano te baraki. I ¿e to miejsce mia³o stanowiæ jedynie pierwsz¹ przy-stañ dla uciekinierów, przekra-czaj¹cych granicê, oddalonej za-ledwie o kilka kilometrów na po-³udnie radzieckiej strefy okupa-cyjnej.
– I zobacz, to co piêædziesi¹t lat temu zosta³o pomyœlane jako prowizorka dzia³a do dziœ. Od zakoñczenia wojny do teraz przez ten obóz przewinê³o siê ponad trzy miliony ludzi.
Wienio podawa³ cyfry, daty, a kiedy doszliœmy pod skrzyd³a monumentu, zacz¹³ t³umaczyæ mi wyryte na nich napisy:
– W tysi¹cach obozów jeniec-kich znalaz³o siê 10.500.000 ¿o³nierzy niemieckich: 7.100.000 na Zachodzie i 3.400.000 na Wschodzie… W roku 1956 do Friedlandu przyby³ ostatni trans-port, ale jeszcze w 1967 nie wszy-scy byli wolni… Z terenów oj-czystych, po³o¿onych na wschód od linii Odry i Nysy oraz z Su-detów, z ca³ej Wschodniej i Po-³udniowo-Wschodniej Europy wypêdzonych zosta³o 15.000.000
Niemców. W latach 1944-47 wy-wiezionych zosta³o na Wschód 1.000.000 niemieckich cywilów, w tym wiele kobiet i dzieci. Ofiarami wypêdzeñ pad³o ponad 2.000.000 niewinnych ludzi, któ-rzy zmarli podczas drogi… Prze-szliœmy drogi wojny, wiêzieñ, ucieczek, ³apanek, wypêdzeñ z rodzinnych stron… 50 milionów ludzi odda³o ¿ycie na wszystkich kontynentach: 50 milionów po-leg³ych, zabitych, zaginionych… 9.340.900 Niemców zginê³o w czasie II wojny œwiatowej: 2.892.000 pad³o jako ¿o³nierze, 2.846.000 jako cywile, 1.250.000 zmar³o w niewoli… Iloœæ zagi-nionych w walce siêga 1.163.600 ¿o³nierzy, z tego w obozach jenieckich 100.300 osób. Ponadto zaginê³o 1.089.000 cywilów… Narody, opamiêtajcie siê!
Golin zapali³ papierosa i wyj¹³ z kieszeni dwa nastêpne piwa.
– Mo¿e masz racjê. Mo¿e rzeczywiœcie ta ca³a zabawa w wypêdzonych, to jedno wielkie kurestwo – powiedzia³. – Ale œwiata tym i tak nie naprawisz… Czym jest dziœ patriotyzm, jeœli nawet wnuk Drzyma³y, wiesz, tego od wozu, zosta³ Niemcem?
Nastêpnego dnia mieliœmy siê spotkaæ o dziewi¹tej pod biurem meldunkowym. Golin jednak nie przyszed³. Nie by³o go ani o dzie-si¹tej, ani w po³udnie. Krêci³em siê po obozie do wieczora, ale go nie spotka³em. Nie zostawi³ mi ani telefonu, ani adresu. Zwy-czajnie znikn¹³.
PóŸniej wpadaliœmy na siebie jeszcze dwa razy: pierwszy w Gdañsku – tego dnia w „Rock-Cafe” mia³em akurat promocjê „Szpitala Polonia” – namawia³em go nawet, ¿eby tam zajrza³, ale on gdzieœ strasznie siê spieszy³; obieca³ zadzwoniæ, ale siê nie odezwa³. Drugi raz spotkaliœmy siê na maleñkim parkingu przy berliñskiej obwodnicy. W zatocz-ce mieœci³y siê tylko dwa samo-chody i budka toaletowa „Toi-Toi”. Wienio jecha³ ze Szczecina do Hamburga z baga¿nikiem pe³nym przemyconych szcze-niaków. Wtedy te¿ siê umówi-liœmy, ale jak zwykle na tym siê skoñczy³o… A kiedy dotar³em wreszcie do Hamburga na wie-czór autorski, zupe³nie zapom-nia³em o istnieniu Golina. Zreszt¹ nawet gdybym chcia³ wówczas siê z nim spotkaæ, pewnie by³oby to niemo¿liwe. Ca³kiem niedaw-no dowiedzia³em siê od jego by³ej ¿ony, Karoliny, ¿e Wienio siedzia³ wtedy w wiêzieniu za nielegalne posiadanie broni.
Dwa dni póŸniej znowu znalaz³em siê w poci¹gu – prze-œwietlony, przes³uchany, prze-wrócony na lew¹ stronê, jak stary pozbawiony tajemnic ko¿uch. Znowu trzaska³y drzwi w wa-
gonach, znowu stuka³y ko³a, znowu otwiera³o siê nieskoñ-czenie szerokie niemieckie niebo. Friedland z ka¿dym kilometrem stawa³ siê coraz mniej istotn¹ plam¹ na koñcu œwiata, miejscem, którego istnienia jeszcze do nie-dawna nawet nie podejrzewa³em, i do którego pewnie nigdy bym nie trafi³, gdyby nie aberracja historii.
Poci¹g toczy³ siê po równinie p³askiej jak ¯u³awy. Mija³ prze-jazdy kolejowe, mija³ mosty, wiadukty i autostrady. Mija³ wsie i miasta, których nazw nawet nie próbowa³em odczytywaæ ze stacyjnych szyldów. A potem wagony wtoczy³y siê pomiêdzy wzgórza i zaczê³y ko³ysaæ siê jak wózek z cierpi¹cym na bezsen-noœæ niemowlakiem. Próbowa³em coœ czytaæ, ale monotonne bujanie bardzo szybko mnie uœpi³o – gdy tylko zamkn¹³em oczy, zobaczy-³em skrzyd³a pomnika ku czci wypêdzonych, pomordowanych i tym podobnych… Skrzyd³a z mojego snu by³y jednak zupe³nie inne, ni¿ te we Friedlandzie. Tamte symbolizuj¹ ponoæ otwarte na cztery strony œwiata bramy obozu, przypominaj¹ ofiarom wojny drogê ucieczki, drogê wypêdzenia, drogê do wolnoœci; wyobra¿aj¹ zamykaj¹c¹ siê prze-sz³oœæ i otwart¹ przysz³oœæ. Moje skrzyd³a, by³y skrzyd³ami czar-nego kruka – skrzyd³ami ptaka œmierci, skrzyd³ami ptaka o czerwonych oczach, Ptaszyska z Tamtego Œwiata, które niegdyœ unosi³o siê nad polami bitew, które odbiera³o ludziom nadziejê i zapowiada³o nieuchronn¹ œmieræ – umrzeæ mia³ ten, kogo dotkn¹³ cieñ kruka; mnie, w tamtym œnie, czarny ptak usiad³ na ramieniu.
Podobno w momencie œmier-ci cz³owiek widzi ca³e swoje ¿y-cie. Ogl¹da je jak film: przy-
spieszony, odtwarzany w odwrot-nym kierunku, a¿ do dnia na-rodzin, do pierwszego haustu po-wietrza, do pierwszego krzyku, do pierwszego promienia œwiat³a, który okazuje siê byæ tym ostat-nim. I widzi tak¿e wszystkich swoich bliskich, wszystkich przy-jació³ i wrogów, i tych ¿yj¹cych, i tych którzy odeszli ju¿ na ucztê w zaœwiaty… Ponoæ tak jest.
Ja jednak w to nie wierzy³em. Tak samo, jak nie wierzy³em w œmiertelne konsekwencje kon-taktu z czarnym ptakiem…
Ale wkrótce mia³em wypadek samochodowy. I to taki, z jakiego nikt nie powinien wyjœæ ¿ywym: ani ja, ani Johanna, ani tym bar-dziej nasz wówczas jedenastoty-godniowy synek, Ian. Przejecha-liœmy wtedy z szybkoœci¹ 160 kilometrów na godzinê ponad 300 metrów na dachu. Samochód wznosi³ siê nad ziemiê, turla³, odbija³ od metalowych balustrad, sun¹³ bokiem jak rzucona na asfalt, pomiêta puszka coca-coli. Pamiêtam, ¿e przednia szyba najpierw pokry³a siê pajêczyn¹ pêkniêæ, a po milisekundzie roz-sypa³a na biliony kawa³ków – i wygl¹da³o to tak, jakby pêk³o s³oñce. W tym samym momencie otarliœmy siê o stalow¹ bandê. Zamkn¹³em oczy i czeka³em na kolejne uderzenie, na ten ostatni cios…
Nic siê jednak nie sta³o. S³ysza³em tylko przeraŸliwy sko-wyt dziecka i krzyk Johanny – ale to znaczy³o, ¿e ¿yj¹. ¯e wszyscy ¿yjemy… Na koniec nasz czer-wony golf spad³ na ko³a i nie by³o ¿adnej „projekcji”; nie by³o niczego poza wielk¹ ulg¹. Gli-niarze, którzy zjawili siê w dwie minuty póŸniej, stwierdzili ¿e mieliœmy wyj¹tkowe szczêœcie, bo takie wypadki, w najlepszym razie koñcz¹ siê na wózku inwalidzkim. Znajomy ksi¹dz jeszcze kilka lat póŸniej wspomi-na³ w kazaniach o cudzie, jaki nas wówczas spotka³ – wed³ug niego, to ¿e ¿yjemy, ¿e nie uderzy³ w nas ¿aden z pêdz¹cych autostrad¹ samochodów, jest dowodem na istnienie i dzia³anie Anio³a Stró-
¿a… Od tamtego czasu w miejscu wypadku stoi znak ograniczaj¹cy szybkoœæ do 120 kilometrów na godzinê.
W moim œnie z oczu kruka ciek³y czerwone ³zy. Wiedzia³em, ¿e to moja krew, ¿e zanim umrê, powinienem przejrzeæ celuloido-w¹ tasiemkê z zapisem tego, co mi siê przez te dwadzieœcia parê lat zdarzy³o… No i pojawili siê wszyscy: od uniwersytetu, po ¿³obek, od Tatr po Hel, od Jeziora Genewskiego po Œniardwy, od Tunisu po Londyn i Leeds – przesuwali siê przed krukiem w chronologicznym porz¹dku, jak ruscy ¿o³nierze na defiladzie, maszerowali tam i z powrotem, dopóki parê minut przed Stutt-gartem siê nie obudzi³em.
Byæ mo¿e dziœ nie pamiê-ta³bym o tamtym œnie; w koñcu ten czarny ptak na moim ramieniu nie by³ jedyn¹ niedorzecznoœci¹, jaka przyœni³a mi siê przez ostatnie lata. Byæ mo¿e zapom-nia³bym o nim, tak jak zapomina siê o ci¹g³ym up³ywie czasu, albo o istnieniu œmierci. Mo¿e tak by siê sta³o, gdyby nie ludzie z tamtego „filmu”. Wbrew logice czasu i przeciw prawom prze-strzeni, bohaterowie tamtej „pro-jekcji” zaczêli mnie ostatnio odwiedzaæ. Zaczêli pojawiaæ siê w moim ¿yciu, tak samo niespo-dziewanie, jak w tamtym œnie, niby duchy przesz³oœci.
Wiêc mo¿e to prawda, ¿e œwiat ma strukturê cykliczn¹, ¿e wszystko dzieje siê wed³ug œciœle okreœlonych prawid³owoœci, pow-tarza jak oddech i bicie serca, jak noc i dzieñ, jak œwit i jak zmierzch. Tylko w takim razie œmieræ musia³aby byæ pocz¹tkiem nowego ¿ycia, a narodziny koñ-cem ciemnoœci – tak jak chcieli tego celtyccy barbarii… Czy¿-bym wiêc po tylu latach emigracji naprawdê zbli¿y³ siê do punktu, w którym wszystko zaczyna siê powtarzaæ?
(cdn.)Ksi¹¿ka „Wypêdzeni do
raju” do nabycia w wybranych ksiêgarniach i na portalu www.merlin.pl
Narody, opamiêtajcie siê!Narody, opamiêtajcie siê!Wypêdzeni do raju (13)Wypêdzeni do raju (13)
13
Menda
PROMOCJANr 5 (69) Maj 2012
Krzysztof Skiba i Pawe³ Konjo Konnak stali siê ostatnio celem ataków Kodyma,
gitarzysty zespo³u Apteka. Fot. kmz
dzieli³em kilkuset wywiadów i nigdy nie wypowiada³em siê na U
temat Kodyma. Gitarzysta Ap-teki stosuje znan¹ w œwiecie mediów brukowych zasadê, ¿e naj³atwiej zwróciæ na siebie uwagê obra¿aj¹c innych. Od lat w wywiadach tryska niezdro-wym jadem nazywaj¹c wszy-stkich wokó³ peda³ami lub szmatami. Zwykle dzieje siê to
wówczas, gdy Kodym ma coœ do sprzedania. Obecnie musi zareklamowaæ swój nowy pro-dukt muzyczny i szum wokó³ jego osoby jest mu jak naj-bardziej na rêkê.
Tym razem wylew ¿ó³ci pana Aptekarza ma jednak te¿ i g³êbsze korzenie. W zesz³ym roku ukaza³a siê ksi¹¿ka „Ar-tyœci wariaci, anarchiœci – opowieœæ o gdañskiej alterna-tywie”. Jest to barwna historia niezale¿nych formacji arty-stycznych i politycznych gdañ-
Polemika lidera Big Cyca z gitarzyst¹ Apteki
MendaKrzysztof Skiba
Cz³owiek o wy³upiastych oczach, lider zespo³u Apteka Jêdrzej Kodymowski, w jednym
z portali internetowych raczy³ wypowiedzieæ siê ostatnio na mój temat. Kodym nazywa³
mnie kretynem podobnym do œwini, a mojego kolegê Paw³a „Koñja” Konnaka kretynem i
kutw¹. Ma³o kto wie, ¿e Kodym w latach 90. pracowa³ w sklepie miêsnym w Gdyni.
Rzucanie miêsem (nie tylko po ladzie sklepowej) wesz³o mu najwyraŸniej w krew.
skiego undergroundu w cza-sach PRL. Oprócz mnie wspó³-autorami tej ksi¹¿ki byli Pawe³ Konnak i Jarek Janiszewski. Ksi¹¿ka mia³a œwietne recenzje w Newsweeku, Przekroju, Po-lityce, Wyborczej, Teraz Rocku i wielu innych pismach.
Kodymowi ksi¹¿ka siê nie spodoba³a, ale nie ze wzglêdu na treœæ, tylko ze wzglêdu na autorów. Wszyscy trzej autorzy byli w latach 80. czynnie zaan-ga¿owani w ró¿ne dzia³ania niezale¿ne. Janiszewski dzia³a³
na scenie muzycznej, Koñjo by³ animatorem Totartu, a ja udzie-la³em siê w ruchach anar-chistycznych. Nasze aktyw-noœci tego okresu ³atwo mo¿na sprawdziæ w archiwach SB zgromadzonych w IPN-ie. To, ¿e po 1989 roku wyszliœmy z podziemia i (o zgrozo) mieli-œmy programy w telewizji, wysokie nak³ady p³yt i komer-cyjne przeboje, nie ma ¿adnego znaczenia dla treœci ksi¹¿ki, gdy¿ koñczy siê ona w³aœnie na prze³omowym 1989 roku.
Tymczasem Kodym w sta-nie wojennym gra³ na gitarze i nieŸle siê bawi³. JeŸdzi³ z Aptek¹ na koncesjonowane koncerty do ZSRR, kiedy ja siedzia³em w wiêzieniu. Dziœ uwa¿a to pewnie za ciê¿k¹ wal-kê. Kodym najzwyczajniej po-zazdroœci³ nam pomys³u na ksi¹¿kê i st¹d jego frustracja, wyra¿ana w miêsnych inwek-tywach. Apteka w czasach cen-zury i czo³gów Jaruzelskiego by-³a zespo³em psychodelicznym, bardzo odleg³ym od treœci po-litycznych. Teraz, gdy za to nic nie grozi, Kodym stroi siê w piórka politycznego radyka³a. Jedyna walka Kodyma z ko-mun¹ polega³a na tym, ¿e testowa³ na sobie wszelkie mo¿liwe u¿ywki. Mózg mu siê od prochów ju¿ tak sprasowa³, ¿e pewnie nale¿a³oby temu za-gubionemu liliputowi wyba-czyæ.
Zaiste dziwnym jest fakt ¿e ten pozbawiony wykszta³cenia mentalny gitowiec, krypto na-zista, pogromca gejów, cz³o-wiek, który oszuka³ wielu mu-zyków z którymi wspó³praco-wa³, jest przez czêœæ dzienni-karzy ci¹gle postrzegany jako „autorytet”. Pewnie nie znaj¹ oni naiwnej fascynacji Kodyma œwiatem przestêpczym. Przez lata, lider Apteki przechwala³ siê swoimi koneksjami w gang-sterskim ogródku, a nawet twierdzi³, ¿e domniemany boss trójmiejskiej mafii Nikoœ, mia³ zagraæ jako aktor w jego tele-dysku. Ktoœ, dla kogo bandyta wspó³pracuj¹cy w czasach PRL z SB, jest obiektem fascynacji, mo¿e byæ autorytetem tylko dla pó³g³ówków i ¿uli. Dawno temu Kodym nagra³ p³ytê pod tytu³em „Menda”. Dziœ ju¿ wiem, ¿e tytu³ tej p³yty mia³ charakter mocno autobiograficzny. Pozostaje tylko zawo³aæ jak to napisa³ jeden z internautów: Kodym do Apteki po leki!!!
R E K L A M A
¯o³nierze, lekarze, studenci¯o³nierze, lekarze, studenci
14 LITERATURA Nr 5 (69) Maj 2012
iotr Kotlarz opisa³ dzieje sztuki teatralnej Pod pierwszych tragi-
ków greckich a¿ po dzieñ dzi-siejszy. Rzecz niebywa³a ze wzglêdu na ogrom tematyki i bibliografiê wykorzystan¹ do tego dzie³a, licz¹c¹ 405 po-zycji, w tym wiele ksi¹¿ek wie-lotomowych. Skorowidz ty-tu³ów omawianych, czy cho-cia¿by wspomnianych sztuk zajmuje 18 stron du¿ego for-matu.
„Historia dramaturgii – kierunki i determinanty roz-woju dramaturgii na œwiecie” to rzecz napisana ¿ywo, cieka-wie i bardzo sensownie u³o-¿ona. Uk³ad graficzny, podzia³ na rozdzia³y przypomina „Hi-storiê filozofii” profesora W³adys³awa Tatarkiewicza. Podobny dydaktyzm, z góry za³o¿ona teza, ¿e ksi¹¿ka ma s³u¿yæ studentom, uczniom, wszystkim ludziom, którzy kochaj¹ teatr i chcieliby wiedzieæ o nim jak najwiêcej.
Ksi¹¿kê otwiera dramat grecki z trójk¹ wielkich tra-gików: Ajschylosem, Sofokle-
Recenzja. „Historia dramaturgii” Piotra Kotlarza
Teatr od A do ZTeatr od A do Z
Stanis³aw Za³uski
Twórczoœæ Piotra Kotlarza oscyluje pomiêdzy literatur¹ piêkn¹ i naukow¹. W jego dorobku znajduj¹ siê opowiadania, powieœci, dramaty, libretta baletowe, oraz ksi¹¿ki z zakresu historiozofii, a nawet podrêcznik dla m³odzie¿y licealnej „Sztuka dramaturgii”. Jak mo¿na s¹dziæ w³aœnie ów podrêcznik natchn¹³ autora pomys³em, aby temat rozszerzyæ, tworz¹c kompleksowe dzie³o z zakresu historii teatru.
sem i Eurypidesem. Nazwiska znane ka¿demu, kto ma choæ mgliste wyobra¿enie o pocz¹t-kach sztuki teatralnej na naszej planecie. Jednak ju¿ pewnie nie-wielu zauwa¿a zasadnicz¹ ró¿-nicê pomiêdzy staro¿ytnymi dra-maturgami, a póŸniejszym o dwa tysi¹ce lat Szekspirem. „Tragedie antyczne s¹ tragedia-mi losu – pisze Kotlarz. – Trage-die teatru el¿bietañskiego, tra-gediami charakteru”.
Omawiaj¹c dzie³a poszcze-gólnych twórców Kotlarz nie unika ciekawostek o¿ywia-j¹cych dzie³o naukowe. I tak na przyk³ad dowiadujemy siê, ¿e w Grecji, za czasów Peryklesa, w³adze udziela³y ubogim lu-dziom zapomogi, aby mogli pójœæ do teatru. I nikogo pewnie nie dziwi³o, ¿e na widowni rozdawano za darmo ¿ywnoœæ, poniewa¿ dla staro¿ytnych Greków teatr by³ czymœ wiêcej ni¿ dzisiejsza „kultowoœæ” sztuki. By³ to rodzaj religii, coœ, co zespala³o spo³eczeñstwo obywatelskie ludzi wolnych.
Upadek Aten, które w dziedzinie kultury by³y dla antycznego œwiata tym, czym dla XIX-wiecznej Europy Pary¿, wyznaczaj¹ kres wielkiej
sztuki tamtego okresu. Wkrótce Grecja sta³a siê prowincj¹ rzymsk¹ i jej kultura przewê-drowa³a nad Tyber, jednak dramaturdzy rzymscy nigdy nie dorównali swym greckim mi-strzom, choæ i tutaj zaintere-sowanie sztuk¹ teatraln¹ by³o znaczne, to w³aœnie w pañstwie cezarów powsta³y pierwsze budynki teatralne, wznoszone z iœcie imperialnym rozmachem.
Potem na szeœæ wieków nad deskami sceny teatralnej zapa-d³a cisza. Œredniowiecze nie sprzyja³o rozwojowi drama-turgii. Dopiero od wieku X za-czynaj¹ nieœmia³o pojawiaæ siê elementy teatralno-widowiskowe, odnosz¹ce siê najpierw do œmierci, a potem tak¿e narodzin Chrys-tusa. A w roku 1468, jak odno-towa³ Kotlarz, na scenie wy-st¹pi³a pierwsza kobieta. By³a ni¹ wywodz¹ca siê z ludu osiemnastolatka, która wcieli³a siê w postaæ œwiêtej Katarzyny.
Renesans przynosi zeœwiec-czenie teatru i nawrót do an-tyku. Znów powstaj¹ specjalne budynki, w których wystawia siê sztuki teatralne, równocze-œnie rodzi siê widowisko muzyczne: opera i balet. Kotlarz skrupulatnie wylicza
najwybitniejszych autorów i naj-wa¿niejsze dzie³a powstaj¹ce we W³oszech, Hiszpanii, Fran-cji, Anglii. Za spraw¹ geniuszu Szekspira centrum europejskie-go dramatu staje siê Londyn. Widzami, podobnie jak w staro-¿ytnej Grecji, jest ca³e spo³e-czeñstwo: szlachta, mieszcza-nie, rzemieœlnicy, marynarze. Dobre czasy nie trwa³y jednak d³ugo. Po œciêciu króla Karola I w³adzê w Anglii przejmuje Oliver Cromwell, a purytañski parlament wydaje zakaz wysta-wiania sztuk teatralnych. Wiêk-szoœæ budynków s³u¿¹cych Me-lpomenie zostaje zburzona, ak-torzy zmieniaj¹ zawód, lub emi-gruj¹.
Z Polsk¹ tego okresu Kot-larz rozprawia siê krótko. Poza Janem Kochanowskim nie do-strzega nad Wis³¹ nazwisk wybitnych twórców. Ciekawoœæ ludzi spragnionych teatralnego widowiska zaspakajaj¹ wêdro-wne trupy, miêdzy innymi te przyby³e z Anglii. Zdaniem au-tora ksi¹¿ki przyczyn¹ posuchy teatralnej w Europie œrodkowej i wschodniej by³y d³ugotrwa³e wojny, miêdzy innymi trzydzie-stoletnia, a tak¿e pewnie „po-top” szwedzki.
Stosunkowo niewielkie za-interesowanie Kotlarza rodzim¹ dramaturgi¹ mo¿e wynikaæ z faktu, ¿e polscy twórcy s¹ powszechnie znani i omawianie ich twórczoœci by³oby powta-rzaniem rzeczy oczywistych. Niewykluczone jednak, ¿e na-wet naszych najwybitniejszych romantyków z Mickiewiczem, S³owackim, Krasiñskim, Nor-widem autor „Historii drama-turgii” widzi jako epigonów w stosunku do takich geniuszy teatru niemieckiego, jak Goe-tche i Schuller. Tego pierwszego stawia w rzêdzie najwiêkszych twórców literatury œwiatowe, obok Homera, Dantego, Szeks-pira, Cervantesa.
Z twórców dziewiêtnasto-wiecznych Kotlarz bardzo wy-soko ocenia Henryka Ibsena, przyrównuj¹c go do Szekspira. Z jednym jednak wyj¹tkiem – napisanych we wczesnej m³o-doœci sztuk historycznych. Wprowadzaj¹ one wprawdzie now¹, nieznan¹ dot¹d ideê narodu, ale obci¹¿a je p³aski nacjonalizm. Tê sam¹ wadê Kotlarz dostrzega u polskich dramaturgów: S³owackiego, Norwida, Wyspiañskiego.
Wiek XX ze swymi burzami ideologicznymi, naukowymi, technizacj¹ i militaryzacj¹ spo-³eczeñstwa przynosi now¹ wizjê teatru. Jedni, jak Stanis³awski, chc¹ widzieæ w nim przede wszystkim grê aktorów, inni pod-porz¹dkowuj¹ go wizji malar-stwa, rzeŸby, muzyki, jeszcze inni jednak s³owa. Wszyscy zgadzaj¹ siê, ¿e teatr jest sztuk¹ odrêbn¹ od innych sztuk, samoistn¹. Dziesi¹tki tendencji, setki nazwisk, setki dzie³.
Zmiany nastêpuj¹ teraz bardzo szybko. Druga po³owa XX i pocz¹tki XXI wieku
przynosz¹ ograniczenie roli pisarza w powstaniu goto-wego dzie³a scenicznego. Zdaniem Kotlarza widowisko teatralne okreœlaj¹ obecnie cztery warunki. Jest ono oparte na scenariuszu (a nie na dziele literackim napisanym specjalnie dla teatru), opraco-wanym przez jednego lub kilku autorów, tworzone na podstawie scenariusza wido-wisko jest dzie³em kreacji zbiorowej, powstaje w wyniku dyskusji i prób ca³ego zespo³u, stanowi za³o¿on¹ z góry improwizacjê i partycypacjê widza – uczestnika. Nie ozna-cza to oczywiœcie, ¿e nie ma ju¿ autorów pisz¹cych ory-ginalne sztuki. Wystarczy wymieniæ nazwiska laureatów nagrody literackiej Nobla: Dario Fo, Elfriede Jelinek i Harolda Pintera, a z naszego rodzimego podwórka S³awo-mira Mro¿ka, czy Tadeusza Ró¿ewicza.
Kotlarz nie ogranicza siê do omówienia teatru euro-pejskiego i spokrewnionego z nim teatru amerykañskiego. W „Historii dramaturgii” szeroko potraktowane zosta³y dzieje teatru Chin, Indii, Japonii, a tak¿e krajów arab-skich i Czarnej Afryki. W su-mie powsta³o dzie³o nietuzin-kowe, zas³uguj¹ce na aktywn¹ promocjê znaczny nak³ad, liczne recenzje. Miar¹ zain-teresowania „Histori¹ drama-turgii” jest fakt, ¿e wydaw-nictwo przygotowuje drugi jej nak³ad, poprawiony i uzupe³-niony przez autora.
Piotr Kotlarz – „Historia dramaturgii”, wydawnictwo Artline, Gdañsk, ISBN 83-919845-8-3, str. 521.
dañsk powoli podnosi³
siê z ruin, mniej znisz-Gczona Gdynia szybko
wyros³a na gospodarczego
lidera Pomorza, a Sopot, wci¹¿
elegancki, zakwit³ nie tylko
jako popularna miejscowoœci
turystyczno-uzdrowiskowa, ale
jako centrum ¿ycia kultural-
nego, sportowego, rekreacyj-
nego i towarzyskiego. Liczne
Wojciech Fu³ek
Pierwsze lata powojenne, to dla wielu osób przybywaj¹cych
do Sopotu, okres poszukiwania nowej arkadii, nowego miejsca
do ¿ycia. Trafili tu m.in. mieszkañcy zdruzgotanej Warszawy,
utraconych Kresów Wschodnich, profesorowie ze Lwowa,
uciekinierzy z Wilna, wszyscy, którzy nie mieli ju¿ dok¹d
i z kim wracaæ.
knajpki, restauracje z dancin-
gami, bary i kawiarnie przyci¹-
ga³y goœci spragnionych roz-
rywki. Lokowali tu te¿ swoje
interesy – z uwagi na centralne
po³o¿enie i stosunkowo nie-
wielkie zniszczenia wojenne -
rzemieœlnicy, drobni producen-
ci, krawcy, fryzjerzy, kosme-
tyczki, handlowcy, sklepikarze,
jubilerzy, wytwórcy pami¹tek,
artyœci, mechanicy, lekarze czy
dentyœci. Bez wiêkszych prze-
szkód rozwija³ siê wolny handel
i ludzie przedsiêbiorczy mogli
szybko rozwin¹æ skrzyd³a. Do
1948 roku prywatni wydawcy
zd¹¿yli opublikowaæ spor¹ iloœæ
przewodników informacyjnych
i turystycznych, dziœ stanowi¹-
cych wrêcz bezcenne Ÿród³o
wiedzy o tamtych latach.
To z umieszczonych tam
tekstów i reklam mo¿emy dziœ
doϾ precyzyjnie zrekonstru-
owaæ codzienne ¿ycie w powo-
jennym Sopocie w latach 40-
tych do czasu ideologicznej
„wojny o handel” Hilarego
Minca.
„Przewodnik pod wybrze-
¿u” ukaza³ siê w roku 1947, a
jego wydawc¹ (jak mogliœmy
przeczytaæ w stopce redakcyj-
nej) by³ „Romuald Fronik,
student medycyny, b. wiêzieñ
polityczny”. Jak mo¿na s¹dziæ,
uda³o mu siê przygotowaæ i
wydaæ tê pozycjê, zawieraj¹c¹
kompendium informacji na
temat Gdañska, Gdyni, Sopotu,
Jastarni i Helu, dziêki zamiesz-
czonym w ksi¹¿ce licznym
reklamom. To jednak chyba
jedna z ostatnich prywatnych
publikacji tego typu na Wy-
brze¿u, bo w kolejnym roku sku-
tecznie zlikwidowano wszelkie
„oddolne” inicjatywy wydaw-
nicze – tzw. domiarami skar-
bowymi lub wstrzymaniem na-
k³adu (tak sta³o siê na przyk³ad z
prê¿nym sopockim Wydawnic-
twem Fregata, które doprowa-
dzono do bankructwa, nie zez-
walaj¹c na dystrybucjê debiu-
tanckiej ksi¹¿ki Stanis³awy
Fleszarowej-Muskat „Sen o
morskiej potêdze”, do której
wstêp napisa³ sam Eugeniusz
Kwiatkowski, który w³aœnie
popad³ w polityczn¹ nie³askê).
Z prywatnych reklam, spisu
ulic oraz listy wa¿niejszych
instytucji mo¿emy sporo do-
wiedzieæ siê o Sopocie Anno Do-
mini 1947. Dzia³a³y wówczas w
mieœcie a¿ 3 szpitale: Miejski
Szpital Chirurgiczny (ul. Abra-
hama 18), Miejski Szpital Wew-
nêtrzny (ul. Obroñców Wester-
platte 3) oraz Miejski Szpital
ZakaŸny (ul. 23 Marca 93).
Pierwsza siedziba Polskiego
Radia (póŸniejszego Radia
Gdañsk) w aglomeracji trój-
miejskiej mieœci³a siê równie¿
w Sopocie (ul. Chrobrego 48).
Dzia³a³y tu wtedy a¿ 3 szko³y
wy¿sze (Pañstwowa Wy¿sza
Szko³a Sztuk Piêknych – na
„artystycznej” ulicy Obroñców
Westerplatte 24, z siedzib¹ w
urokliwej, uwiecznionej póŸ-
niej w kilku filmach willi; Wy¿-
sza Szko³a Handlu Morskiego –
ukochane dziecko wspomnia-
nego Eugeniusza Kwiatkow-
skiego, która póŸniej zmieni³a
siê w Wy¿sz¹ Szko³ê Ekono-
miczn¹ – zlokalizowana w bu-
dynku przedwojennego Gimna-
zjum Realnego - ul. Armii Czer-
wonej 101-103 oraz Wy¿sza
Szko³a Nauk Politycznych, któ-
rej ¿ywot by³ stosunkowo krótki
– ul. 22 Lipca 27. W przypadku
Z archiwum sopockiego pasjonata¯o³nierze, lekarze, studenci
i … rozbójnik morskii … rozbójnik morski
15KULTURANr 5 (69) Maj 2012
ierwszy Miêdzynaro-
dowy Festiwal Piosenki Psk³ada³ siê z trzech dni
koncertowych: Dnia Polskiego,
Zagranicznego i Konkursu
Laureatów. W Dniu Polskim
wyst¹pi³o dziesiêciu polskich
wykonawców wyselekcjo-
nowanych wstêpnie na antenie
Polskiego Radia w specjalnym
plebiscycie. W poprzednim od-
cinku zapoznaliœmy siê z pierw-
sz¹ pi¹tk¹ polskich uczestni-
ków. Byli nimi: Regina Bielska,
Wies³awa Drojecka, Ludmi³a
Jakubczak, Jerzy Po³omski i
S³awa Przybylska. Czas na
drug¹ po³owê krajowego sk³a-
du. A zaœpiewali w niej: Hanna
Rek, Rena Rolska, Irena Santor,
Tadeusz WoŸniakowski i
Violetta Villas. W materia³ach
prasowych festiwalu znalaz³y
siê oczywiœcie ich zdjêcia – a
wygl¹dali wtedy tak:
Hanna Rek - dyplomowa-
na absolwentka Akademii Me-
dycznej w Warszawie, ju¿
podczas studiów wystêpowa³a
w chórze, gra³a w teatrze Kleks,
STS-ie i kabarecie Pineska. Pro-
fesjonalny poziom zawdziê-
Sopocki Pogrzebacz
Wstydliwa rocznicaWstydliwa rocznica (3)Min¹³ rok 2011, a wraz z nim szansa na fetowanie wyj¹tkowej rocznicy w historii Sopotu. Z wielkim hukiem obchodziliœmy co prawda 50-lecie powstania Non-Stopu, ale o 50-leciu Sopockiego Festiwalu Piosenki - cisza! W powojennej historii miasta w³aœnie ta impreza sta³a siê jego wizytówk¹ i nada³a nowy muzyczno-rozrywkowy charakter Sopotowi. To dziêki niej przez kurort przewinê³a siê ca³a plejada gwiazd, ludzi show-biznesu i t³umy wspania³ej publicznoœci.
cza³a kszta³ceniu w Studium
Piosenkarskim prowadzonym
przez Hannê Skar¿ankê i Alek-
sandra Bardiniego. Po Festi-
walu wraz z mê¿em Bogus³a-
wem Wyrobkiem (polskim El-
visem Presleyem), wystêpowa-
³a na rynku krajowym i zagra-
nicznym. Do tej pory kojarzona
jest z g³ównie przebojami „Z³o-
ty pierœcionek” i „Gdy mi ciebie
zabraknie”.
Rena Rolska, nie kwestio-
nowana gwiazda polskiej pio-
senki, swoj¹ karierê zaczê³a
jako refrenistka orkiestry Pol-
skiego Radia pod dyrekcj¹ Jana
Cajmera. W swojej karierze
estradowej, trwaj¹cej do roku
1981, wylansowala wiele prze-
bojów. Reprezentowa³a wy-
j¹tkow¹ kulturê i wytwornoœæ.
We wspomnianym festiwalu do-
sta³a wyró¿nienie.
Irena Santor – w³aœciwie
nie potrzebuje przypominania –
to autentyczna polska gwiazda,
jaka w kategorii piosenki artys-
tycznej narodzi³a siê dziêki te-
mu festiwalowi. To w³aœnie ona
za interpretacjê piosenek „Em-
barras” i „Walczyk na cztery
rêce” otrzyma³a pierwsz¹ na-
grodê w kategorii piosenki pol-
skiej. Jej kariera trwa³a bardzo
d³ugo i z pewnoœci¹ jest naj-
bardziej rozpoznawaln¹ laure-
atk¹ sopockiego festiwalu. W
pewnym sensie Irena Santor to
szyld Miêdzynarodowego Fe-
stiwalu Piosenki w Sopocie.
Osobiœcie zaproponowa³bym,
aby to ona zainaugurowa³a po-
nowne otwarcie tej imprezy!
Tadeusz WoŸniakowski
by³ najbardziej muzycznie wy-
kszta³conym wokalist¹ festi-
walu. Ukoñczy³ szko³ê mu-
zyczn¹ w £odzi oraz wydzia³ dy-
rygentury PWSM we Wroc³a-
wiu. Jego kariera w³aœnie rozpê-
dzi³a siê po tym festiwalu. W
latach 1961-1970 stworzy³
Hanna Rek. Rena Rolska.
Irena Santor.
Violetta Villas.Tadeusz WoŸniakowski.
liczne nagrania z Orkiestr¹ Ta-
neczn¹ Polskiego Radia pod
dyr. Edwarda Czernego i
Orkiestr¹ £ódzkiej Rozg³oœni
PR pod dyr. Henryka Debicha.
W latach 1971-1979 aktor i
piosenkarz teatru „Syrena” w
Warszawie. Potem poœwieci³ siê
g³ównie kompozycji.
Ostatni¹ reprezentantk¹ Pol-
ski by³a Violetta Villas (Cze-
s³awa Cieœlak). Z pewnoœci¹ by-
³a ona najbardziej kontrower-
syjn¹ gwiazd¹ polskiej estrady.
Odesz³a na zawsze w grudniu
2011 – praktycznie w ca³kowi-
tym zapomnieniu. Posiada³a
wrodzone mo¿liwoœci g³osowe,
dysponuj¹c sopranem kolora-
turowym i wyj¹tkowym s³u-
chem.
Nagra³a wiele przebojów i
jako polski rodzynek wyst¹pi³a
w amerykañskim centrum „ha-
zardowo-artystycznym” Las
Vegas. By³a najm³odsz¹ debiu-
tantk¹ na festiwalu. Niestety w
jej ¿yciorysie zabrak³o w³aœci-
wego zagospodarowania dobre-
go startu i posiadanych mo¿li-
woœci.
ostatniego adresu (dziœ jest to
ulica Parkowa, zgodnie z przed-
wojenn¹ nazw¹) skorowidz ulic
z przewodnika przypomina nam
te¿, ¿e w latach 1945-1947 ulica
ta nosi³a imiê Marsza³ka
Micha³a Roli-¯ymierskiego. W
budynku dzisiejszego s¹du przy
ul. 1 Maja mieœci³a siê siedziba
Urzêdu Bezpieczeñstwa Publi-
cznego z celami wiêziennymi w
piwnicach. Nadal Sopot (rów-
nie¿ z uwagi na teren przygra-
niczny) znajdowa³ siê te¿ pod
zwierzchnictwem wojskowej
komendantury, która urzêdo-
wa³a przy Alei Generalissimusa
Stalina (w czasie wojny Adolf-
Hitler-Straße, dziœ Aleja Nie-
podleg³oœci 775).
Niestety sama treϾ mery-
toryczna przewodnika pozo-
stawia wiele do ¿yczenia i roi
siê od b³êdów. Mo¿e przeczytaæ
tam m.in.: „¯o³nierz polski 28
marca (?) 1945 roku zaj¹³ Sopot
i umocni³ go w swoim posia-
daniu przelan¹ krwi¹ braci”.
Ani ¿o³nierz polski nie zaj¹³ So-
potu (zajê³y go wy³¹cznie woj-
ska Armii Czerwonej pod do-
wództwem Marsza³ka Konstan-
tego Rokossowskiego, bowiem
polskich ¿o³nierzy wys³ano w
tym czasie do walk o Gdyniê, co
poniek¹d mia³o swoje logiczne
wyjaœnienie, bowiem Rosjanie
uznawali teren Gdañska i So-
potu za miasta niemieckie, na-
tomiast Gdyniê – za polskie),
ani to „zajêcie” nie mia³o
miejsca 28 marca (pierwsze od-
dzia³y Rokossowskiego prze-
kroczy³y bowiem granice
Sopotu w nocy z 23 na 24
marca). Dalej jest ju¿ tylko
gorzej: „Najd³u¿sze w Europie
Pó³nocnej molo, wynosz¹ce
640 m d³ugoœci w¿yna siê w
morze” (sk¹d te wymiary?!), a
„Opera Leœna w Sopocie
powsta³a przed 25 laty” (czyli,
jak wynika z prostego rachunku
w roku 1922, gdy tymczasem
pierwszy sezon operowy w tym
unikalnym leœnym amfiteatrze
mia³ miejsce w roku 1909, aby
uroczyœcie obchodziæ swoje
æwieræwiecze w roku 1934, kie-
dy z tej w³aœnie okazji przy-
gotowano jubileuszow¹, rocz-
nicow¹ monografiê!).
Wymys³em autora jest te¿
prawdopodobnie niespotykana
nigdzie indziej wersja legendy o
tzw. wzgórzu zamkowym,
gdzie dziœ znajduje siê zre-
konstruowane œredniowieczne,
drewniane grodzisko: „… znaj-
dowa³ siê tam 900 laty przed
Chrystusem warowny zamek,
w którym mieszka³ groŸny król,
jeden ze skandynawskich
rozbójników morskich. Mia³ on
piêkn¹ córkê, która zakocha³a
siê w rybaku z wioski. Odby-
wa³y siê tajne schadzki i
spacery. Gdy ojciec dowiedzia³
siê o mi³oœci córki do rybaka,
rozgniewa³ siê. Powo³a³ m³o-
dzieñca na zamek i gdy ten, nie
podejrzewaj¹c nic z³ego zg³osi³
siê, król w czasie rozmowy
rzuci³ w niego siekierê, powo-
duj¹c uplanowan¹ œmieræ na
miejscu.
Córka króla, okryta wielk¹
¿a³ob¹ po stracie ukochanego,
opuœci³a zamek, przeklinaj¹c
ojca-mordercê. Nastêpnego
dnia znaleziono j¹ martw¹ nad
brzegiem morza. Ojciec ¿a³owa³
swego czynu. Wyrzuty su-
mienia drêczy³y go stale. Z
okrutnego zrobi³ siê pob³a¿liwy.
W tym czasie dzikie hordy
Prusaków napad³y na jego kraj i
zamek. Król zosta³ zabity a
zamek po zabraniu z niego
kosztownoœci, spalony”.
Opowieœæ ta jest byæ mo¿e
dalekim echem ludowych po-
dañ o warownym sopockim
grodzie i jego kasztelanie, ca³a
jednak reszta tej historii, nie
wspominaj¹c o literackim stylu,
to zapewne efekt niewiedzy au-
tora przewodnika.
Niezale¿nie jednak od wszy-
stkich mankamentów i b³êdów
jakimi obarczone by³y tego typu
wydawnictwa z lat 1945-1948,
s¹ to jednak dziœ bezcenne
Ÿród³a wiedzy o tamtych latach.
PóŸniejsze publikacje, pozba-
wione ju¿ niemal ca³kowicie
reklam (jeœli siê ju¿ jakieœ
pojedyncze trafia³y, by³y to
anonse przedsiêbiorstw pañ-
stwowych lub rozmaitych urzê-
dów), z niezbêdnym balastem
ideologiczno-politycznym, po-
kazywa³y Sopot jako miasto
„odzyskane” dla „mas pracu-
j¹cych miast i wsi”, które ko-
rzysta³y tu teraz z wszystkich (?)
dobrodziejstw jedynego s³usz-
nego i sprawiedliwego ustroju
oraz nowej, powojennej rze-
czywistoœci.
i … rozbójnik morski„Przewodnik po Wy-
brze¿u’ (woj. gdañskie:
Gdañsk-Sopot-Gdynia-
Hel); Okno na œwiat –
historia, urzêdy, ulice,
zabytki, reklamy, mapy,
Wydawca: FRONIK
ROMUALD – student
medycyny - b. wiêzieñ
polityczny, Wybrze¿e
1947, Miejskie Zak³ady
Graficzne, Gdañsk,
Pl. Wa³owy 14, do
nabycia w ksiêgarniach,
sk³adach materia³ów
piœmiennych i kioskach.
Podziel siê swoj¹ opini¹ na:facebook.com/riviera.gazeta
16 REKLAMA Nr 5 (69) Maj 2012
To bardzo proste!W pierwszej kolejnoœci nale¿y
oceniæ stan naszych okien. Jeœli ca-³a powierzchnia wygl¹da na znisz-czon¹ i chcemy nadaæ jej lepszy wygl¹d to dok³adnie usuwamy ca³¹ „star¹” pow³okê.
Podczas usuwania zniszczonej farby najlepiej zastosowaæ metody mechaniczne. Metoda opalania nie jest wskazana jeœli bêdziemy sto-sowaæ farby na bazie wody, ponie-wa¿ na powierzchni mog¹ pojawiæ siê przebarwienia, a ponadto mo-¿emy przypaliæ strukturê drewna. Jeœli jednak zdarzy nam siê taki
problem wystarczy, ¿e tak¹ po-wierzchniê przeszlifujemy i dok³ad-nie usuniemy przypalony fragment.
Kiedy ju¿ powierzchnia zosta-nie prawid³owo przygotowana i od-powiednio oczyszczona mo¿na przyst¹piæ do jej malowania.
Do malowania drewnianych powierzchni okiennych, Flügger posiada specjaln¹ farbê - Flügger Windows Aqua.
Jest to specjalnie zaprojekto-wana farba do malowania okien, bardzo ³atwa w nak³adaniu, która nie tylko ma w³aœciwoœci wyrównu-j¹ce, ale przede wszystkim tworzy bardzo mocn¹ i odporn¹ na czyn-niki klimatyczne pow³okê. Mo¿na j¹ barwiæ na dowolny kolor.
Nale¿y pamiêtaæ, ¿e przed za-stosowaniem Flügger Windows Aqua wskazane jest u¿ycie oleju gruntuj¹cego 90 Aqua - zabezpie-czy on drewno przed rozsychaniem
i porastaniem. Zapewnia dobr¹ pe-netracjê i lepsz¹ przyczepnoœæ farby. OpóŸnia rozwój porostów na powierzchni koñcowego zabezpie-czenia. Dziêki takim drobnym za-biegom odœwie¿ymy nasze okna po zimie i przywrócimy im dawny blask.
Mo¿ecie Pañstwo zwróciæ siê po poradê do handlowców z sieci Flügger farby, którzy czekaj¹ na Pañstwa w nastêpuj¹cych punk-tach:
Uwaga! Zmieniliœmy godziny otwarcia. Teraz czekamy na Cie-bie ju¿ od 7.00!?Sopot, ul. Al. Niepodleg³oœci
692/694, tel. 058 550 75 79, pon.-pt. 7.00-18.00, sob. 9.00-14.00
?Gdañsk, ul. Kartuska 218A, tel. 058 322 38 77, pon.-pt. 7.00-18.00, sob. 9.00-14.00
Micha³ Martuzalski
?Gdañsk, ul. Przywidzka 7, tel. 058 302 01 44, pon.-pt. 7.00-18.00, sob. 9.00-14.00
?Gdañsk Zaspa, ul. ¯wirki i Wigury 8, tel. 058 340 98 13, pon.-pt. 7.00-18.00, sob. 9.00-14.00
?Gdañsk Matarnia, ul. Z³ota Karczma 26, tel. 058 522 34 32, pon.-sob. 10.00-21.00, niedz. 10.00-20.00
?Gdañsk Wrzeszcz, ul. Grun-waldzka 18, tel. 551 32 91, pon.-pt. 7.00-18.00, sob. 9.00-14.00
?Gdynia Karwiny, ul. Chwasz-czyñska 21, tel. 058 629 47 47, pon.-pt. 7.00-18.00, sob. 9.00-14.00
?Gdynia, ul. Morska 123/125, tel. 058 667 01 33, pon.-pt. 7.00-18.00, sob. 9.00-14.00
?Gdynia, ul. W³adys³awa IV 53, tel. 058 551 23 72, pon.-pt.
7.00-18.00, sob. 9.00-14.00?Rumia, ul. Grunwaldzka 18,
tel. 058 679 32 23, pon.-pt. 7.00-18.00, sob. 9.00-14.00
?Wejherowo, ul. I Brygady Pancernej WP 7, tel. 058 572 12 58, pon.-pt. 7.00-18.00, sob. 9.00-14.00
Na pytania odpowiada ekspert firmy Flügger
Jak odœwie¿yæ drewniane okna po zimie?Rozpoczyna siê sezon letni, który sprzyja przeprowadzaniu drobnych, domowych remontów. Jeœli
posiadamy drewniane okna, warto o nie zadbaæ i przywróciæ im blask, aby pos³u¿y³y nam na lata.
Szczególnie po okresie zimowym przyjrzyjmy siê baczniej jak wygl¹da stara warstwa malarska na
naszym oknie. Jeœli widaæ uszkodzenia, farba ³uszczy siê czy odspaja, to nale¿y takie okno poddaæ
renowacji, aby uchroniæ je przed niszcz¹cym dzia³aniem letniego s³oñca i nadaæ mu ³adny wygl¹d.