Kopia Riviera 12 33 grudzien 2008

12
Rok III Nr 12 (33) 15 grudnia 2008 – 15 styczeń 2009 MYŚL GLOBALNIE – CZYTAJ LOKALNIE www.riviera24.pl POL Brokers sp. z o.o. www.polbroker.pl Spokojnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia oraz wielu sukcesów w realizacji wszystkich planów w nadchodzącym Nowym Roku 2009 wszystkim swoim Klientom i osobom współpracującym życzy POL Brokers sp. z o.o. Sopot, ul. Grunwaldzka 23/6 Tel. 058 551-72-57, 550-79-78

description

 

Transcript of Kopia Riviera 12 33 grudzien 2008

Page 1: Kopia Riviera 12 33 grudzien 2008

Rok III Nr 12 (33) 15 grudnia 2008 – 15 styczeń 2009

M Y Ś L G L O B A L N I E – C Z Y T A J L O K A L N I E w w w. r i v i e r a 2 4 . p l

POL Brokers sp. z o.o.www.polbroker.pl

Spokojnych i radosnychŚwiąt Bożego Narodzenia

oraz wielu sukcesóww realizacji wszystkich planów

w nadchodzącym Nowym Roku 2009wszystkim swoim Klientomi osobom współpracującym

życzy

POL Brokers sp. z o.o.

Sopot, ul. Grunwaldzka 23/6

Tel. 058 551-72-57, 550-79-78

Page 2: Kopia Riviera 12 33 grudzien 2008

2 www.riviera24.pl

Page 3: Kopia Riviera 12 33 grudzien 2008

Program Imprez Kulturalnych i SportowychOd 16 grudnia do 14 stycznia

Grudzień 2008

16.12 g. 17.00 „Książka na piątkę” głośne czytanie dzieciom, zabawy plastyczne – MBP, Filia nr 5

16.12 g. 18.00 „Kino retro” dla najmłodszych – MBP, Filia nr 716.12 DKF Kurort, Kino Polonia, 20.30 – Błękitny anioł, reż. J. von Sternberg, Niemcy, 1930,

99 min. – Towarzystwo Przyjaciół Sopotu 18.12 g. 17.00 „Czytać, by wiedzieć” spotkania czytelniczo-edukacyjne dla dzieci w wieku przed-

szkolnym i wczesnoszkolnym – MBP, Biblioteka Główna18.12 g. 18.00 Czwartkowy Wieczór Muzyczny: Monika Fedyk-Klimaszewska – mezzosopran,

Olga Niecziporenko – fortepian – Dworek Sierakowskich, 19.12 g. 19.00 Wigilia z Off de Bicz – Spektakl „Spowiedź Wowry” i Koncert Świąteczny w wy-

konaniu Olgi Szymuli z muzykami – Teatr na Plaży 21.12 g. 10.00 Turniej Brydża Sportowego o Puchar Prezydenta Miasta Sopotu – Sala Posiedzeń

Urzędu Miasta Sopotu, MOSIR Sopot 23.12 g. 17.00 „Książka na piątkę” głośne czytanie dzieciom, zabawy plastyczne – MBP, Filia

nr 523.12 DKF Kurort, Kino Polonia, 20.30 – Tam, gdzie rosną poziomki, reż. I. Bergman, Szwecja,

1957, 91 min. -Towarzystwo Przyjaciół Sopotu 27.12 g. 11.00 zawody narciarskie o Grand Prix Sopotu 2008/2009 – Łysa Góra, I edycja, MOSiR

Sopot 30.12 g. 17.00 „Książka na piątkę” głośne czytanie dzieciom, zabawy plastyczne – MBP, Filia

nr 5do 31.12 Spotkania literackie Sopockiego Klubu Pisarzy i Przyjaciół Książki im. Jerzego Tomaszkie-

wicza „ Brodwino” (literaci i osoby zainteresowane literaturą), MBP Filia Nr 7

Styczeń 2009

6.01 DKF Kurort, Kino Polonia, 20.30 – Matka Joanna od Aniołów, reż. J. Kawalerowicz, Polska, 1960, 103 min. – Towarzystwo Przyjaciół Sopotu

do 4.01 Wystawa prac „Fotografia Dzikiej Przyrody” – Państwowa Galeria Sztuki5-29.01 „Rok 2009 rokiem Polskiej Demokracji” wystawa książek – MBP, Filia Nr 8 5-29.01 Indywidualne lekcje przy komputerze dla seniorów w zakresie podstaw, internetu, obsługi

poczty elektronicznej oraz programów do obróbki zdjęć – MBP, Filia Nr 8 5.01 g. 17.00 Spektakl kukiełkowy Teatrzyku „Pacynka” dla dzieci pt. „O dwunastu miesią-

cach”, zajęcia plastyczne – MBP, Biblioteka Główna 6.01 g. 17.00 „Książka na piątkę” głośne czytanie dzieciom, zabawy – MBP, Filia nr 5 8.01 g. 17.00 „Czytać, by wiedzieć” spotkania czytelniczo-edukacyjne dla dzieci w wieku przed-

szkolnym i wczesnoszkolnym – MBP, Biblioteka Główna 9.01 g. 18.00 „Z bajką mile spędzamy chwile” zajęcia literacko-plastyczne dla dzieci: dobre

maniery ułatwią ci życie, czyli savoir-vivre dla dzieci, wyświetlanie filmów retro, zajęcia plastyczne z zastosowanie, różnych technik – MBP, Filia Nr 6

10.01 g. 11.00 zawody narciarskie o Grand Prix Sopotu 2008/2008 – Łysa Góra, II edycja – MO-SiR Sopot

13.01 g. 17.00 „Książka na piątkę” głośne czytanie dzieciom, zabawy – MBP, Filia nr 5 14.01 g. 16.30 Spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki – MBP, Biblioteka Główna

CBA żąda, prezydent odmawia grudnia prezydent Sopotu

Jacek Karnowski otrzymał pismo z gdańskiej delegatury CBA, w któ-rym pracownicy Biura zwracają się do niego o „spowodowanie stawiennictwa w siedzibie CBA” kilku pracowników Urzędu. Na-stępnego dnia prezydent Kar-nowski odmówił wykonania po-lecenia argumentując, że „pismo CBA pozbawione jest reguł przy-jętych w Kodeksie Postępowania Karnego”, tzn. nie wskazuje na czym miałoby polegać działania Prezydenta Miasta mające na celu spowodowanie stawienni-ctwa wymienionych osób; nie wskazuje również w jakim cha-rakterze mają stawić się te osoby i nie precyzuje czy stawiennictwo

tych osób ma charakter obligato-ryjny. Brak jest także pouczenia o skutkach nie stawienia się tych osób. W piśmie do prezydenta wymienione zostały również osoby, które nie są już pracowni-kami Urzędu Miasta. (bs)

Sopot 3Nr 12(33) 15 grudzień 2008 – 14 styczeń 2009

Nowy dworzec PKP już za pięć latNa ostatniej sesji Rady Miasta

głosowana była uchwała doty-cząca realizacji projektu rewitali-zacji terenów przydworcowych w Sopocie. Radni przyjęli ją nie-mal jednogłośnie (przy jednym głosie wstrzymującym się) w for-mule zaproponowanej przez pre-zydenta Jacka Karnowskiego. Po głosowaniu nastąpiło uroczyste podpisanie porozumienia po-między Miastem a PKP S.A. Z dokumentu wynika, że jeszcze przed rozpoczęciem Mistrzostw Europy w piłce nożnej Euro Sopot będzie miał nowy dworzec kolejowy. Budowę będzie prowa-dziła wyłoniona w przetargu spółka, wraz z Miastem Sopot

i PKP. Przetarg ma być ogłoszony na początku nadchodzącego roku. Jego wyniki poznamy parę miesięcy później. Roboty rozpo-czną się w połowie roku. Oddanie dworca do użytku prze-widziane jest na rok , część komercyjna przedsięwzięcia po-wstanie w terminie późniejszym. Inwestycja będzie kosztowała około stu milionów euro. Prócz dworca w jej ramach zostanie wybudowany nowy hotel, cen-trum handlowo-biurowe, tunele, oraz podziemny dojazd do dwor-ca wraz z parkingiem. Inwestycja zostanie zrealizowana według tego samego modelu, jaki obo-wiązywał przy budowie Centrum Haff nera, czyli partnerstwa pub-liczno-prywatnego. (bs)

Forum Europa – TurcjaW piątek grudnia w salach

sopockiego Grand – Hotelu od-było się pierwsze Forum Europa – Turcja. W obradach uczestni-czyło ponad stu polityków z kon-tynentu europejskiego i azjaty-ckiego. Przybyli reprezentanci krajów, między innymi z Ar-menii, Chorwacji, Francji, Grecji, Mołdawii, Rumunii, Ukrainy, Węgier. I oczywiście z Polski

i Turcji. Organizatorem zjazdu, któremu patronował premier Donald Tusk, był Instytut Stu-diów Wschodnich i Turecko-Azjatyckie Centrum Studiów Strategicznych. Uczestnicy Forum zastawiali się nad szansami Turcji jej ewentualnego przystąpienia do Unii Europejskiej, oraz wyrażali nadzieję, że mogłaby ona stać się wówczas pomostem, łączącym Wspólnotę z krajami Bliskiego Wschodu i Kaukazu. (bs)

Park Północny jak nowyPonad , mln złotych będą

kosztowały prace związane z za-gospodarowaniem Parku Pół-nocnego w Sopocie. , mln zło-tych udało się na ten projekt uzyskać z funduszów Unii Euro-pejskiej. Rewitalizacja parku zo-stała przygotowana przez Urząd Miasta przy współudziale Zarzą-du Dróg i Zieleni, oraz Sopockiej Szkoły Wyższej. W ramach rewi-talizacji kilkunastohektarowego

pasa nadmorskiego powstaną ścieżki dla pieszych, rowerzystów i rolkarzy. Wzdłuż ścieżek posa-dzonych zostanie blisko sto drzew, oraz krzewów. Staną ławki dla zmęczonych piechu-rów, a lamp parkowych za-pewni widoczność i zwiększy bezpieczeństwo spacerowiczów w porze wieczornej. W miejscach gdzie ścieżki będą biegły przez tereny podmokłe zainstalowane zostaną drewniane pomosty uła-twiające przejście. (bs)

Świątynia ku czci BurmistrzaJohannes Kollath był drugim

burmistrzem w historii miasta Sopotu. Urzędował od sierp-nia roku do niespodziewa-nej śmierci maja roku. Ku jego czci wdzięczni mieszkańcy postawili nad brzegiem potoku Swelina drewnianą altankę, którą nazwano Świątynią Dobrego Burmistrza. Altanka przetrwała

pół wieku, w latach pięćdziesią-tych ktoś ją podpalił, a resztki zostały rozebrane. Teraz władze miasta postanowiły ją odbudo-wać. Jednak, zdaniem wiceprezy-denta Wojciecha Fułka, lokaliza-cja „świątyni” będzie musiała ulec zmianie. Zamiast w odlud-nym miejscu nad potokiem, gdzie znowu mogłaby ulec dewa-stacji, stanie ona w Parku Pół-nocnym. (bs)

Książka za 50 groszyDobra literatura nie musi być

luksusem, przekonywali pracow-nicy Miejskiej Biblioteki Publicz-nej w Sopocie. Aby tego dowieść zorganizowali kiermasz taniej książki. Impreza odbyła się grud-nia w sopockiej bibliotece przy ulicy Obr. Westerplatte. Mniej za-możni łowcy białych kruków mieli wyjątkową okazje zaopatrzyć się

w albumy, poradniki, książki ku-charskie, biografi e, książki histo-ryczne, fantastyczno-naukowe, re-ligijne oraz książki dla dzieci. W ofercie znalazły się m.in. dzieła Tołstoja, Steinbecka, Szołochowa, Faulknera, Dickensa, Twaina, Und-set i Fielding, nie zabrakło Nowego Testamentu i wydawnictw obcoję-zycznych. Ceny rozpoczynały się od groszy za tytuł. (bs)

Mikołajem dzieciomJak każdego roku o tej porze

Miejski Ośrodek Pomocy Spo-łecznej w Sopocie zorganizował spotkanie dzieci objętych pomo-cą socjalną ze świętym Mikoła-jem. Odbyło się ono w sobotę grudnia w Dziennym Domu Pomocy Społecznej przy ulicy Kolejowej . Zaproszono pięć-

dziesięcioro dzieci w wieku od do lat. Konkursy i zabawy zorganizował sopocki hufi ec ZHP, przy współudziale pracow-ników MOPS. Święty Mikołaj miał do rozdania sto paczek ze słodyczami. Otrzymali je uczest-nicy imprezy, oraz ich nieobecne starsze rodzeństwo. (bs)

Świąteczne spotkanie sopocian grudnia również dorośli so-

pocianie mogli się spotkać na fe-stynie rodzinnym przygotowa-nym przez Urząd Miasta. Gości powitał prezydent Sopotu Jacek Karnowski. Impreza odbywała się u stóp Jasia Rybaka od godziny : do :. W jej trakcie roze-grane zostały liczne konkursy; uczestnicy otrzymali ciepły po-

częstunek i słodycze. Sopoccy strażacy zaprezentowali swój nowy nabytek – wóz bojowy z -metrową drabiną. Uroczystość zakończył spektakl „Hej kolęda, kolęda” w wykonaniu aktorów Te-atru Cztery Żywioły. Organizato-rami imprezy byli: Urząd Miasta Sopotu, MOPS, Karczma Polska Zagroda, BART, Państwowa Straż Pożarna, Caritas oraz Sopockie Centrum Wolontariatu. (as)

fot. K

rzys

ztof M

. Zału

ski

fot. K

rzys

ztof M

. Zału

ski

Prezydent Jacek Karnowski na placu budowy jednej z największych sopockich inwestycji – hali widowiskowo-sportowej.

Krystyna Łubieńska uhonorowanaZnana sopocka aktorka Krysty-

na Łubieńska z rąk prezydenta Ja-cka Karnowskie otrzymała honoro-we wyróżnienie „Medal za zasługi dla Miasta Sopotu”. Uroczystość miała miejsce listopada podczas wieczoru literacko-muzycznego „Zbigniew Herbert. Spotkanie z poetą”, kończącego obchody Roku Herbertowskiego w Sopocie. W spot-kaniu prócz uhonorowanej aktorki wzięli udział Halina Słojewska oraz Krystyna i Stefan Chwinowie, któ-rzy przy akompaniamencie mu-zycznym opowiadali o życiu i twór-czości Zbigniewa Herberta. Panie Łubieńska i Słojewska recytowały wiersze poety.

fot. K

rzys

ztof M

. Zału

ski

Adres redakcji:81-838 Sopot, Al. Niepodległości [email protected]

Redaktor naczelny:Krzysztof Maria Załuskitel. 0 668 17 77 63

Wydawca:PPHU RIVIERA SOPOTGabriela Łukaszuk81-838 Sopot, Al. Niepodległości 753

Dział reklamy:[email protected]

Druk:Polskapresse sp. z o.o.80-720 Gdańsk, ul. Połęże 3

Niezamówionych materiałów redakcja nie zwraca, zastrzega sobie także prawo do ich redagowania.Za treść reklam redakcja nie ponosi odpowiedzialności

Wybitna aktorka sopocka Krystyna Łubieńska wyróżniona „Medalem za zasługi dla Miasta Sopotu”.

Page 4: Kopia Riviera 12 33 grudzien 2008

4 Gdańsk www.riviera24.pl

Hewelianum na fortachZ końcem listopada zakończył

się pierwszy etap rewitalizacji ze-społu umocnień na Górze Grado-wej, wznoszącej się ponad dwor-cami PKP i PKS w Gdańsku. Kosztem milionów złotych (połowa tej kwoty to środki unij-ne) w pamiętających czasy pru-skie, a nawet napoleońskie fortach i kazamatach otwarto Centrum

Hewelianum poświęcone fi zyce i astronomii. Zwiedzający, przede wszystkim młodzież szkolna, mogą na własne oczy zobaczyć jak przebiegają różne zjawiska fi -zyczne i samemu wziąć w tym czynny udział. W drugim etapie przewidziane jest zagospodaro-wanie całego obszaru fortyfi kacji, oraz zainstalowanie kolejki lino-wej, która połączy dworce ze szczytem Góry Gradowej. (as)

Dom dziecka zlikwidowanyW największym w Gdańsku

Domu Dziecka na Oruni mieszkało pensjonariuszy. Zgodnie z zale-ceniami Unii Europejskiej tej wiel-kości obiekty są nieprzyjazne dla dzieci i powinny ulec likwidacji. I tak się stało w Gdańsku. Tuż przed

końcem listopada MOPS opróżnił oruńską placówkę, zaś pensjonariu-sze zostali przeniesieni do trzech mniejszych domów w Świbnie. Wa-runki tam są nieporównanie lepsze, pokoje dwuosobowe, atmosfera zbliżona do rodzinnej, w każdym z domów nad wychowankami czu-wa siedmioosobowy personel. (as)

Przetarg na Obwodnicę PołudniowąObwodnica Południowa ma

połączyć Obwodnicę Trójmiejską i autostradę A z krajową drogą szybkiego ruchu nr . Pozwoli ona na wyprowadzenie ze Śród-mieścia Gdańska ruchu tranzy-towego, oraz zapewni szybszy dojazd na lotnisko w Rębiecho-wie. -kilometrowa obwodnica będzie miała cztery pasy ruchu, pięć dwupoziomowych węzłów,

mostów i trzykilometrową estakadę biegnącą ponad Żuła-wami. Obecnie rozpoczął się pierwszy etap przetargu, mający wyłonić fi rmy, które podejmą się realizacji tej inwestycji. Niezna-ny jest jeszcze koszt całego przedsięwzięcia. Miał on wynieść milionów złotych, obecnie mówi się już o dwóch miliardach. Roboty mają się rozpocząć w sierpniu roku, a ich za-kończenie przewidziano na poło-wę roku . (as)

„Orlik” na PrzymorzuPrzy zespole szkół sporto-

wych i zawodowych na gdańskim Przymorzu powstał pierwszy w mieście „Orlik ”. Kosztem , miliona złotych wybudowano dwa boiska: do piłki nożnej, oraz

do siatkówki i koszykówki. Po-wstało również zaplecze sporto-we z toaletami, szatniami i na-tryskami. Obiekt został otwarty listopada br. w przyszłym roku władze Gdańska zamierzają wybudować dwa kolejne „orliki”. (as)

Tramwajem do SobieszewaJuż w lipcu roku centrum

Gdańska i wyspę Sobieszewską połą-czą tramwaje. Z tym, że będą to tramwaje wodne. Wypływać będą one z przystani przy Długim Pobrze-żu i poprzez kanały portowe, Zatokę Gdańską i Wisłę Śmiałą dotrą do So-bieszewa. Końcowy przystanek, bę-dzie usytuowany w pobliżu hotelu

Renusz i mostu pontonowego. -ki-lometrową trasę „tramwaj” pokona w ciągu minut. Bilety normalne mają kosztować złotych, ulgowe – złotych. W ciągu wakacji statki będą kursowały przez cały tydzień – przewidziano trzy rejsy dziennie. W najbliższych latach władze Gdań-ska planują także uruchomienie dwóch śródlądowych dróg wodnych, do Sobieszewa i Świbna. (as)

Umowa podpisana, prace ruszyłyWe wtorek grudnia br. Ry-

szard Trykoszko, prezes spółki Bieg, mającej wybudować stadion Baltic Arena, podpisał umowę z fi rmą WAKOZ z Luzina.

Za kwotę milionów złotych fi rma ta zobowiązała się wyko-nać pierwszy etap budowy sta-dionu, obejmujący prace ziemne i melioracyjne. Roboty polegają-ce na wywózce torfu rozpoczęły się w połowie grudnia. (as)

13. Konkurs im. CzychowskiegoW środę grudnia w Galerii

Punkt przy ul. Chlebnickiej w Gdańsku odbyła się uroczystość wręczenia nagród poetom, uczest-nikom konkursu im. Mieczysława Czychowskiego. Konkurs organi-zowała Wojewódzka i Miejska Bi-blioteka Publiczna, Gdańskie To-warzystwo Przyjaciół Sztuki, oraz redakcja dwumiesięcznika „Auto-graf ”. Była to już trzynasta edycja konkursu mającego przypomnieć

najwybitniejszego gdańskiego poe-tę. Jury w składzie: Wojciech Bo-ros, Aleksander Jurewicz i Andrzej K. Waśkiewicz postanowiło przy-znać pierwszą nagrodę Annie Wei-ser z Gdyni. Warto dodać, że poet-ka ta zwyciężyła w konkursie im. Czychowskiego już po raz drugi. Drugą nagrodę otrzymała Edyta Wysocka z Miastka, trzecią An-drzej Mestwin z Gdańska. Wyróż-nieniami podzielili się Marta Mach z Gdańska i Maciej Kotkowski z Wejherowa. (as)

Konrad Franke

Tylu możnych tego świata Polska nie widziała chyba od czasów króla Kazimie-

rza Wielkiego i słynnej uczty u Wierzynka. Uroczystości na cześć gdańskiego noblisty trwały trzy dni. Wzięło w nich udział prze-szło tysiąc gości, w tym 17 pań-stwowych delegacji i młodzież z 44 krajów. Zabrakło jedynie bra-ci Kaczyńskich i posłów PiS.

Z okazji rocznicy przyzna-nia Lechowi Wałęsie Pokojowej Nagrody Nobla do Gdańska przy-byli m.in.: prezydent Francji Ni-kolas Sarkozy, sekretarz general-ny Rady Europy Terry Davis, przewodniczący Komisji Euro-pejskiej José Manuel Barroso, duchowy przywódca Tybetu – XIV Dalajlama, były prezydent RPA Fredrik Willem de Klerk, były premier Hiszpanii José María Aznar, premierzy państw Grupy Wyszehradzkiej, Krajów Bałkańskich, Bułgarii i Rumunii. A także nobliści: irańska praw-niczka Shirin Ebadi i obrońca praw człowieka z Argentyny Adolfo Maria Pérez Esquivel.

Zaplanowane na dwa dni ob-chody, przeciągnęły się do trzech – trwały od piątku grudnia, do niedzieli. Głównym ośrodkiem, w którym gromadzili się ich uczestnicy, był gmach Filharmo-nii Bałtyckiej na Ołowiance. Uro-

Gdańsk. Obchody 25. rocznicy przyznania Lechowi Wałęsie

Pokojowej Nagrody Nobla

Nieformalny szczyt na Ołowiance

czystości rozpoczęły się spotka-niem młodych uczestników „Eks-presu Solidarności” z przybyłymi na zjazd pięcioma noblistami. Na jej zakończenie Lech Wałęsa we-zwał młodzież: – Zmieniajcie świat, to teraz należy do was. Tyl-ko rewolucji nie róbcie, bo ja, jako ostatni rewolucjonista, chcę mieć wiele pomników.

W tym samym miejscu i tego samego dnia miała też miejsce konferencja prasowa prezydenta Wałęsy i Dalajlamy. Duchowy przywódca Tybetu wezwał na niej do „rozbrojenia wewnętrz-nego”: – Musimy rozbroić w so-bie nienawiść, nasze lęki. Pokój zewnętrzny musi rodzić się z we-wnętrznego.

Najważniejsze imprezy odby-ły się grudnia. Były to: konfe-rencja „Solidarność dla przyszło-ści”, którą w sali Filharmonii ot-worzył premier Donald Tusk, oraz międzynarodowa konferen-

cja klimatyczna, która miała miejsce w Dworze Artusa. Sobot-nie uroczystości zakończył kon-cert w wykonaniu tria w składzie Leszek Możdżer, Lars Danielsson i Zohar Fresco. Zainteresowanie tym punktem programu było tak ogromne, że niektórzy z zapro-szonych gości musieli siedzieć na schodach, a spóźnialskich ochro-na w ogóle nie wpuściła.

Mieszane uczucia wzbudził też wybór laureata Nagrody Lecha Wałęsy. Nagroda ta ma być przy-znawana rok rocznie i składa się z dyplomu, ozdobnej plakietki, oraz czeku na sto tysięcy euro (fundato-rem jest Bank Polski S.A.). Pierw-szym jej laureatem został król Ara-bii Saudyjskiej Abdullah bin Abdu-laziz Al Saud. Został on nagro-dzony za działalność dobroczyn-ną, oraz zasługi na rzecz dialogu międzyreligijnego. Przy całym szacunku dla monarchy, trudno uznać kraj, którym rządzi za de-mokratyczny i przyjazny wyznaw-com religii innej, niż islam.

Ostatnim akcentem wałęsow-skiego jubileuszu była uroczysta msza w Bazylice Mariackiej, w nie-dzielę grudnia. Celebrował ją nuncjusz apostolski w Polsce ar-cybiskup Józef Kowalczyk, obecni byli poprzedni i aktualny duszpa-sterz gdański: arcybiskup Tadeusz Gocłowski i Sławoj Leszek Głódź, oraz metropolita gnieźnieński, arcybiskup Henryk Muszyński.

Budżet obchodów wyniósł bli-sko mln zł. Fundusze zdobył od sponsorów Instytut Wałęsy.

Bartek Sasper

Jak wynika z przeprowadzonego przez „Gazetę Wyborczą” ogól-nopolskiego rankingu prezy-

dentów 26 dużych miast polskich, ojcowie Trójmiasta cieszą się zdecy-dowaną sympatią mieszkańców.

Najlepsze noty i pierwsze miej-sce w kraju uzyskał prezydent Gdy-ni Wojciech Szczurek. % ankieto-wanych uznało go za dobrego i bar-dzo dobrego szefa miasta. Ósme miejsce zajął prezydent Sopotu Jacek Karnowski. Uzyskał % ocen do-brych i bardzo dobrych. Na jedena-stym miejscu uplasował się prezy-dent Gdańska Paweł Adamowicz. Zebrał on % ocen dobrych i bardzo dobrych. Jak widać z powyższych da-nych, gdyby dziś odbyły się wybory wszyscy trzej dotychczasowi prezy-denci bez trudu uzyskaliby reelekcję już w pierwszym głosowaniu.

Ankietowani oceniali dobre i złe strony prezydenckich rządów. Odnosili się także do jakości życia w swym mieście. % Gdynian uważa, że od ostatnich wyborów komfort życia w mieście się po-prawił. Podobnego zdania jest po % Gdańszczan i Sopocian.

W Sopocie ankietowani wska-zywali na takie pozytywne działa-nia prezydenta jak budowa Cen-trum Haff nera, hali widowiskowo-sportowej, tunelu pod deptakiem ulicy Monte Cassino, Domu Senio-ra na osiedlu Mickiewicza. Jak się wydaje mieszkańcy nie dają wiary oskarżeniom sopockiego biznes-mena, pomawiającego prezydenta Karnowskiego o propozycje ko-rupcyjne. Sopocianom najbardziej doskwiera wygląd dworca kolejo-wego, oraz sponiewierane przez sztormy molo. Odnosząc się do po-wyższych kwestii Jacek Karnowski przypomniał, że właścicielem dworca jest PKP i przebudowa tego fragmentu miasta musiała zostać

uzgodniona z władzami kolejowy-mi. Projekt nowego dworca i jego otoczenia jest w fazie opracowy-wania, a prace budowlane mają się rozpocząć już w przyszłym roku. Kwestia mola jest bardziej skom-plikowana. Wiąże się z budową mariny i falochronu, który raz na zawsze zabezpieczyłby pomost przed sztormową falą. Na tę inwe-stycję konieczne będzie pozyska-nie środków z funduszy europej-skich. Gdyby w najbliższym czasie Bruksela pieniędzy na molo po-skąpiła, miasto zdecyduje się na remont mola własnymi środkami. Bez mariny i falochronu.

Główne zarzuty pod adresem Pawła Adamowicza to trudności z dojazdem do centrum miesz-kańców południowych dzielnic miasta, oraz obawa wielu osób, że przygotowania do mistrzostw Europy w piłce nożnej Euro przebiegają w zbyt wolnym tem-pie. Prezydent został natomiast pochwalony za budowę linii tramwajowej na Chełm, oraz ot-warcie supernowoczesnej szkoły na Ujeścisku. Stosunkowo mało osób zwróciło uwagę na takie po-zytywne działania jak założenie parku na terenie dawnych ogród-ków działkowych pomiędzy Jelit-kowem a Brzeźnem, oraz gęst-niejącą sieć ścieżek rowerowych.

W ankiecie wzięło udział mieszkańców Gdańska, oraz po osób z Gdyni i z Sopotu.

Adamowicz, Karnowski i Szczurek w czołówce rankingu

„Gazety Wyborczej”

Trójmiejscy prezydenci lubiani i cenieni

Budowa Baltic Areny rozpoczęta grudnia przejdzie do histo-

rii Gdańska jako dzień wyjątko-wy. Na placu budowy stadionu Baltic Arena pojawili się robotni-cy, spychacze, koparki, ciężarów-ki i… dziennikarze. Budowę oso-biście zainaugurował prezydent Gdańska Paweł Adamowicz.

– To wielki dzień dla Gdańska – powiedział. – Rozpoczynamy reali-zację wspaniałej inwestycji, nie-zmiernie ważnej dla całego regionu.

Oprócz prezydenta Gdańska obecni byli też jego zastępcy, szef ga-binetu premiera Sławomir Nowak, marszałek województwa Jan Ko-złowski, wojewoda Roman Zabo-rowski oraz przedstawiciele wyko-nawcy – fi rmy WAKOZ. Przyszli

również mieszkańcy Letnicy i dzieci z gdańskich szkół. Punktualnie o go-dzinie prezydent Adamowicz do-konał symbolicznego wbicia łyżki koparki w ziemię. Prace ziemne kosztować będą mln zł. Potrwają do maja przyszłego roku. Wówczas na teren budowy wejdzie generalny wykonawca. Obiekt ma być ukoń-czony w grudniu roku. (bs)

Prezydent Miasta Gdańska – Paweł Adamowicz – osobiście rozpoczął prace ziemne na terenie budowy stadionu

fot. J

erzy

Pink

as /

www.

gdan

sk.pl

fot. W

ojtek

Jaku

bows

ki / K

FP

28 listopada w dawnym zespole fortyfikacyjnym na gdańskim Grodzisku otwarte zostało naukowe Centrum Hewelianum. W Centrum będzie można obserwować różne zjawiska fizyczne, chemiczne, astronomiczne.

Powitanie noblistów XIV Dalajlamy i Lecha Wałęsy.

fot. M

aciej

Kosy

carz

/ KF

P

Najlepsi w Polsce – prezydent Gdyni Wojciech Szczurek, prezydent Sopotu Jacek Karnowski i prezydent Gdańska Paweł Adamowicz

fot. K

rzys

ztof M

ystk

owsk

i / KF

P

Page 5: Kopia Riviera 12 33 grudzien 2008

5Nr 12(33) 15 grudzień 2008 – 14 styczeń 2009

Page 6: Kopia Riviera 12 33 grudzien 2008

6 Sopot www.riviera24.pl

Krzysztof M. Załuski

Sopot jest bez wątpienia naj-popularniejszym kurortem w Pol-sce. Latem zjeżdżają się tu setki tysięcy gości – możni tego świata, artyści, biznesmeni. Sopot to jed-nak przede wszystkim jego miesz-kańcy. Okres świąt Bożego Naro-dzenia to czas refl eksji nad ludz-kim losem, ludzką kondycją. To także czas szczególnej troski o lu-dzi starszych, samotnych i potrze-bujących. Panie Prezydencie, w jaki sposób Urząd Miasta Sopo-tu wspiera takie osoby?

O mieszkańcach potrzebują-cych wsparcia należy myśleć przez cały rok, nie tylko w okresie świą-tecznym. Można jednak powie-dzieć, że w tym „wyjątkowym” cza-sie podejmujemy szereg dodatko-wych działań integrujących, na przykład organizujemy spotkania wigilijne, mikołajki, czy spotkania opłatkowe. grudnia na ul. Boha-terów Monte Cassino wraz z jedną z sopockich restauracji zorganizo-waliśmy imprezę świąteczną dla osób samotnych i potrzebujących. Dzień wcześniej w Sali Herbowej Urzędu Miasta odbyło się świąteczne spotkanie, w którym wzięło udział ponad stu sopockich seniorów, pod-opiecznych Miejskiego Ośrodka Po-mocy Społecznej i uczestników Klu-bu Seniora. grudnia razem z Cari-tas obchodzimy Wigilię.

Podobno sopocki MOPS na tle innych ośrodków w kraju wypada niezwykle korzystnie…

Podobno… (śmiech). Ale po-ważnie… Jest tak rzeczywiście. Oprócz klasycznej, socjalnej dzia-łalności, jaką zajmują się wszyst-kie instytucje pomocy społecznej

Z Pawłem Orłowskim, wiceprezydentem Sopotu rozmawiamy o wsparciu dla potrzebujących

rodzin, programach aktywizacyjnych dla bezrobotnych i nowym sopockim Centrum Seniora.

W trosce o sopocianw Polsce, a więc wsparciem fi nan-sowym i rzeczowym, my staramy się przede wszystkim aktywizo-wać osoby potrzebujące tudzież wykluczone ze społeczeństwa. Celem takiej polityki jest, np. po-moc w powrocie na rynek pracy, ale także nauka samodzielnego rozwiązywania problemów w za-kresie funkcjonowania rodziny. Jestem przekonany, że nowocześ-nie pojmowana pomoc społeczna powinna się kierować właśnie ta-kimi priorytetami.

A więc dajecie wędkę, a nie rybę na talerzu…

Tak jest. Trzeba stwarzać lu-dziom możliwość powrotu z pozycji wykluczenia czy też stanu, który zagraża wykluczeniem do normal-nego funkcjonowania, a nie pod-trzymywać ten stan – to byłoby bardzo krótkowzroczne. Nie ozna-cza to oczywiście, że odchodzimy od działalności polegającej na wy-płacie zasiłków. Po prostu trzeba zaproponować, wtedy kiedy jest to możliwe, coś więcej – indywidual-ną pomoc, która da szansę na życie bez potrzeby pobierania zasiłku. O tym, że obrany kierunek jest właś-ciwy, najlepiej świadczy fakt, iż liczba sopocian korzystających z podsta-wowej metody wsparcia systema-tycznie spada. Tendencja spadkowa utrzymuje się pomimo podwyższe-nia kryterium dochodowego, uprawniającego do świadczeń so-cjalnych. Dzięki jednej z uchwał Rady Miasta nawet lepiej uposażeni niż mieszkańcy innych miast sopo-cianie, mają nadal możliwość ubie-gania się o pokrycie kosztów leków lub ogrzewania mieszkania. Inno-wacyjność sopockiej pomocy spo-łecznej wyraża się również wprowa-dzaniem szeregu programów akty-wizujących skierowanych do róż-nych grup osób potrzebujących.

Wraz z wieloma organizacjami po-zarządowymi wdrażamy specjalne programy dla seniorów, dla dzieci i rodzin z dysfunkcjami, czy też dla bezdomnych i bezrobotnych. Przy-kładem programu kierowanego do tej ostatniej grupy są prace społecz-no-użyteczne.

Jakie działania Miasto kieruje do rodzin dysfunkcyjnych i do dzieci osieroconych?

Aby pomoc społeczna była rzeczywiście skuteczna, współ-pracę z klientami MOPS należy jak najbardziej indywidualizować. Jeśli tylko jest to możliwe, z rodzi-nami korzystającymi z pomocy z powodu ubóstwa i bezradności w sprawach opiekuńczo-wycho-wawczych zawierane są tzw. kon-trakty socjalne. Sopot jest jednym z pierwszych miast w Polsce, gdzie taki model został zastoso-wany. W ubiegłych latach kon-trakty podpisało około sopo-ckich rodzin. Największą satys-fakcją jest dla mnie fakt, że część z tych rodzin usamodzielniło się już i nie potrzebuje wsparcia ze strony pomocy społecznej.

Kolejnym ważnym projektem realizowanym w Sopocie jest „Asy-stent Rodziny”. Kilkadziesiąt ro-dzin i dzieci jest otoczona opieką. Wiele z nich nie trafi ło do systemu opieki zastępczej i pozostało w śro-dowisku rodzinnym dzięki wspie-rającym rodzinę działaniom tych właśnie asystentek i pracowników socjalnych. Jeśli chodzi o dzieci, to należy zrobić wszystko, aby nie po-wielały złych wzorców. Problemy przenoszone są jednak z pokolenia na pokolenie i czasem są one tak poważne, że istnieje konieczność objęcia dziecka opieką zastępczą. Dlatego konsekwentnie rozwijamy system rodzin zastępczych, które zapewniają dziecku opiekę najbar-dziej zbliżoną do rodziny natural-nej. Z opieki rodzin zastępczych korzysta obecnie niemal sopo-ckich dzieci. Rodzinom zastęp-czym staramy się pomagać rów-nież poprzez szkolenia, kursy, spotkania z psychologami, peda-gogami i terapeutami.

Co Miasto proponuje seniorom?Z jednej strony skupiamy się na

doskonaleniu usług opiekuńczych wobec osób, które takiej usługi wy-magają. Z drugiej zachęcamy oczy-wiście naszych seniorów do różne-go rodzaju aktywności. Niestety nie wszyscy mogą, najczęściej ze względów zdrowotnych, z nich ko-rzystać. Jest jednak ogromna gru-pa starszych sopocian, którzy biorą udział, np. w zajęciach organizo-wanych przez Uniwersytet Trzecie-go Wieku. Władze Miasta mają świadomość, że sopockie społeczeń-stwo jest coraz starsze. W związku z tym stopniowo zwiększamy wy-datki z budżetu Miasta na działa-nia skierowane do seniorów. Two-rzymy program „Tęczowa Jesień”, polegający na doskonaleniu usług świadczonych na rzecz ludzi w po-

deszłym wieku. Badając potrzeby tych osób zauważyliśmy, że jed-nym z największych ich proble-mów jest samotność. Aby ją łago-dzić organizujemy zajęcia w Dzien-nym Domu Pomocy Społecznej. Również wydarzenia kulturalne planujemy pod kątem zaintereso-wań tej grupy naszych mieszkań-ców. Będziemy chcieli dać im także możliwość korzystania z poradni-ctwa psychologicznego i prawnego w miejscu zamieszkania. Postara-my się też w większej mierze anga-żować wolontariuszy do tych form pomocy.

Razem z miastami-partnerami z Włoch, Węgier, Niemiec i Słowe-nii będziemy uczestniczyć w pro-gramie „Ouality Ageing in an Ur-ban Environment”. Priorytetami w tym projekcie są dla Sopotu m.in.: likwidacja barier, aktywizacja zawodowa oraz usługi opiekuńcze i medyczne. Udział w programie umożliwi nam m.in. stworzenie mapy barier architektonicznych w naszym mieście, które stanowią problem dla osób starszych, nie-pełnosprawnych, ale także dla ma-tek z małymi dziećmi. W oparciu o tę mapę wycenimy koszty likwi-dacji barier i sukcesywnie będzie-my eliminować istniejące utrud-nienia. Planujemy także w ramach projektu szeroką kampanię spo-łeczną na temat miasta przyjazne-go osobom starszym i niepełno-sprawnym oraz aktywizację, w tym zawodową tej grupy mieszkańców. Projekt zakłada także wykonanie jednej modelowej inwestycji miej-skiej likwidującej bariery architek-toniczne. Projekt zyskał już akcep-tację i właśnie rozpoczynamy jego realizację. Dofi nansowanie unijne wyniesie tys. euro. Wkład własny Sopotu to ok. tys. euro. Cały projekt jest odpowiedzią na ogólnoeuropejską sytuację demo-

grafi czną. Odsetek ludzi starszych, nieaktywnych zawodowo będzie coraz wyższy i już teraz należy podjąć działania, które umożliwią naszym seniorom jak najbardziej aktywny udział w życiu społeczno-ści lokalnej. Jest to także zgodne z ideą solidarności pokoleń, która zakłada współpracę wszystkich grup pokoleniowych, bez wyklu-czania kogokolwiek z życia spo-łecznego.

Niezwykle ważną inicjatywą dla starszych sopocian jest również roz-poczęcie budowy sopockiego Cen-trum Aktywności Seniora. Nie bę-dzie to, tylko i wyłącznie, tradycyjny dom seniora, lecz – jak sama nazwa wskazuje – Centrum Aktywności. W skład Centrum wchodzić będzie Dom Pomocy Społecznej, w którym na stałe będą przebywać osoby starsze wymagające stałej opieki, oraz Dom Dzienny i ośrodek reha-bilitacyjny. Centrum otoczą tereny rekreacyjne, dostępne dla wszyst-kich sopockich seniorów oraz spo-łeczności lokalnej. Centrum będzie urzeczywistniać ideę łączenia po-koleń i udziału osób starszych w ży-ciu społeczności lokalnej. Pierwsi seniorzy będą mogli w nim za-mieszkać jesienią roku.

Za kilka dni Święta… Spędzi je Pan w domu?

Tak, z rodziną, żoną, z najbliż-szymi. Myślę, że taka forma spę-dzania Świąt jest najlepsza. Dlate-go chciałbym życzyć Czytelnikom Riviery i wszystkim Mieszkańcom Sopotu, aby dane im było zasiąść do tradycyjnej kolacji wigilijnej w gronie najbliższych. Życzę wszystkim również wytchnienia od spraw codziennych, okazji do spotkań w gronie przyjaciół i ro-dziny, a w nadchodzącym roku realizacji zamierzeń prywat-nych i zawodowych.

Karolina M. Zadorowska

Obchodzony corocznie 21 listopada Dzień Pra-cownika Socjalnego, jest

wielkim świętem wszystkich pracowników systemu pomocy społecznej. Uhonorowane przez Marszałka Województwa Po-morskiego osoby stanowią wzór profesjonalizmu i innowacyjno-ści w środowisku zawodowym. W tym roku wśród wyróżnio-nych znaleźli się: Gabriela Jó-skowska – kierownik GOPS w Chmielnie, Anna Jarosz – dy-rektor MOPS w Sopocie, Halina

Sopot. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej uhonorowany

Srebrne Drzewka rozdaneZ okazji Dnia Pracownika Socjalnego Marszałek Województwa Pomorskiego, Jan Kozłowski wręczył nagrody „Srebrnego Drzewka”. Jedno z nich, w uznaniu za wybitne i nowatorskie osiągnięcia w dziedzinie pomocy społecznej otrzymała dyrektor MOPS w Sopocie, p. Anna Jarosz.

Mrozik – dyrektor PCPR w Słup-sku, Beata Pasek pracownik so-cjalny w GOPS Ostaszewo, El-żbieta Brzezińska – pedagog w MOPS Rumia oraz Grażyna Sochacka – Prezes Stowarzysze-nia na rzecz Bezdomnych Dom Modlitwy AGAPE.

Dyrektor Miejskiego Ośrod-ka Pomocy Społecznej w Sopo-cie, p. Anna Jarosz od wielu lat promuje aktywne formy pracy socjalnej. Działania sopockiego

Ośrodka cechuje indywidualne podejście do podopiecznych oraz aktywizacja prowadząca do usamodzielnienia osób objętych opieką. Sopocki MOPS jako je-den z pierwszych, w ramach au-torskiego, pilotażowego projek-tu socjalnego, rozpoczął w roku pracę metodą kontraktu socjalnego zawieranego z klien-tem pomocy społecznej. Dzisiaj kontrakt socjalny, stale dosko-nalony i dostosowywany do in-

dywidualnych potrzeb poszcze-gólnych osób, jest standardo-wym narzędziem pracy socjal-nej. Skutecznie realizowany wpływa nie tylko na poprawę sytuacji życiowej podopiecznych MOPS, lecz także skłania ich do aktywności. Od roku sopo-cki MOPS realizuje również pio-nierski, autorski projekt Działu Pracy Socjalnej – „Asystent ro-dziny”. Polega on na codzien-nym asystowaniu rodzinom,

mającym trudności w sprawach opiekuńczo-wychowawczych. Projekt ten został doceniony i nagrodzony w r. przez

Ministra Pracy i Polityki Spo-łecznej. Kolejną ważną inicjaty-wą sopockiej placówki, rozwija-ną z powodzeniem od r. jest tzw. mieszkanie treningowe, w którym osoby niepełnospraw-ne intelektualnie pobierają na-ukę samodzielności.

Na uwagę zasługuje również działalność społeczna p. Anny Jarosz. Dyrektor sopockiego MOPS, jako przewodnicząca Po-morskiego Forum Pomocy Spo-łecznej przy Pomorskim Cen-trum Samorządu Terytorialnego, z powodzeniem integruje środo-wisko związane z pomocą spo-łeczną. Forum skupia osób – dyrektorów i kierowników ośrod-ków pomocy społecznej oraz po-wiatowych centrów pomocy ro-dzinie z Województwa Pomor-skiego. Comiesięczne spotkaniach PFPS są doskonałym miejsce do prezentacji osiągnięć sopockiego MOPS-u.

Paweł Orłowski, od grudnia 2006 roku wiceprezydent Sopotu. Z wykształcenia prawnik. Z zamiłowania żeglarz i pasjonat filmu, ma 32 lata, żonaty.

fot. K

rzys

ztof M

. Zału

ski

Dyrektor MOPS w Sopocie, p. Anna Jarosz, odbiera nagrodę z rąk Marszałka Województwa Pomorskiego, Jana Kozłowskiego.

fot. m

ater

iały M

OPS

Page 7: Kopia Riviera 12 33 grudzien 2008

Gdańsk 7Nr 12(33) 15 grudzień 2008 – 14 styczeń 2009

Andrzej Stanisławski

Sacrum i profanum, to sfera świętości i jej przeciwień-stwo – sfera codziennej

działalności człowieka. Według pomysłodawców Festiwalu pierw-szy termin to obrzędy różnych religii związane ze światłem, czy to katolickie roraty, protestancki Dzień Świętej Łucji, czy też ży-dowska Chanuka. Profanum zaś to oświetlenie przestrzeni miej-skiej w ponure zimowe dni. Bo festiwal, pomyślany jako impreza coroczna, będzie się odbywał za-wsze w miesiącu, kiedy dzień jest najkrótszy – w grudniu.

Przybył MikołajFestiwal Światła został zain-

augurowany grudnia zapale-niem lampek na gigantycznej choince – tradycyjnym darze partnerskiego miasta Kalmar. Tradycyjnie też potężne drzewko stanęło na Długim Targu, opodal fontanny Neptuna. Tego wieczo-ra na Motławę wpłynął jacht ze świętym Mikołajem na pokła-dzie. Przybysza z dalekiej półno-cy powitał prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, w chwilę póź-niej świąteczne drzewo rozbłys-nęło tysiącami światełek. Po wręczeniu nagród laureatom konkursu na ozdoby Gdańskiej Choinki odbyła się część arty-styczna, w której Lwowski Teatr

Gdańsk. Festiwal Światła – interesująca propozycja na zimowe wieczory

Grudniowe sacrum i profanum nad Motławą

Gdańsk jest atrakcyjnym miastem nie tylko w sezonie letnim. W miesiącach zimowych można tu równie w ciekawy sposób spędzić czas – przekonują organizatorzy grudniowego Festiwalu Światła. Ideą przewodnią Festiwalu jest światło widziane na dwóch płaszczyznach, jako sacrum i jako profanum. Imprezy festiwalowe mają także przygotować mieszkańców Gdańska do nadejścia Nowego Roku – roku wyjątkowego: roku obchodów Aktywnego Obywatelstwa i kandydatury Metropolii Gdańskiej do tytułu Europejskiej Stolicy Kultury 2016.

Woskresinnia wystąpił ze spekta-klem „Sen o Mikołaju”. W tym roku miało również wyjątkowe wydarzenie, jakim było niewąt-pliwie malowanie bombek przez noblistów i gości konferencji In-stytutu Lecha Wałęsy – „Solidar-ność dla Przyszłości”.

Światłem malowanyKolejną imprezą festiwalową

jest konkurs zorganizowany pod auspicjami Rady Miasta „Gdańsk światłem malowany”. Ma on promować świąteczny wygląd sklepów, biur, urzędów, przed-siębiorstw, posesji prywatnych, których wystrój stwarza wyjąt-kowy klimat estetyczny czasu poprzedzającego Boże Narodze-nie. Uczestnicy konkursu zosta-ną obdarowani eleganckimi lampami z logo: „Gdańsk kan-dydat do tytułu Europejska Sto-lica Kultury ”. Swoje oceny najładniej udekorowanego światłami budynku można nad-syłać na adres Rady Miasta Gdańska, Wały Jagiellońskie , -, Gdańska, z dopiskiem „Świąteczne malowanie świat-łem” lub mailem [email protected] najpóźniej do dnia grudnia r. Ogło-szenie wyników i wręczenie na-gród nastąpi w święto Trzech Króli, stycznia roku.

Galeria MiejskaWernisaż wystawy Sławomira

Lipnickiego nosi nazwę „Falstart Gdańskiej Galerii Miejskiej”.

Gdańska Galeria została powoła-na uchwałą Rady Miasta z dnia października roku. Bę-dzie się składała z trzech placó-wek usytuowanych na terenie Głównego Miasta. Dwie z nich: Galeria Rzeźby i Galeria Malar-stwa mają promować zarówno artystów miejscowych, jak rów-nież żyjących i tworzących w in-nych częściach kraju, bądź zagra-nicą. Trzecia placówka zostanie poświęcona Günterowi Grasso-wi. Będą w niej zgromadzone dzieła podarowane Gdańskowi przez niemieckiego noblistę. Znajdzie się tam także maleńka księgarnia, wraz z czytelnią. Gdańska Galeria Miejska rozpo-cznie działalność z początkiem przyszłego roku, stąd słowo „fal-start” w zapowiedzi nostalgicz-no-fotografi cznej wystawy Lipni-ckiego „Rekonstrukcje/Odzyski-wanie Pamięci”.

Włączyli się studenciW „Festiwal Światła” czynnie

włączyli się studenci z Akademi-ckiego Centrum Kultury Uniwer-sytetu Gdańskiego. W dniach -- grudnia w Modelarni na tere-nie Stoczni Gdańskiej, oraz

W ramach Gdańskiego Miesiąca Światła odbędą się:

5 grudnia Gdańska Choinka – zapalenie światełek na choince miejskiej [Plama GAK]

6-31 grudnia Gdańsk Światłem Malowany – konkurs Rady Miasta Gdańska [Rada Miasta Gdańska]

12 grudnia Falstart Światła – wystawa w Gdańskiej Galerii Miejskiej [GGM]

13-14 grudnia Festiwal Kultury Studenckiej – „Wolne Miasto Gdańsk” [Akademickie Centrum Kultury UG Alternator]

15 grudnia Uśmiech Świata – Outdoorowa wystawa fotografii Elżbiety Dzikowskiej [Urząd Miasta Gdańska]

21 grudnia Koncert Kolęd – Miejska Wigilia [Plama GAK]21 grudnia Koncert Muzyki przy okazji żydowskiego święta

Chanuka [Gmina Żydowska] 31 grudnia Odpalenie logo ESK 2016 – Sylwester Miejski

[Scena Muzyczna Gdańsk GAK]

w klubie „Wysepka” odbyły się liczne imprezy poetyckie, mu-zyczne, konkursy, wystawy, happe-ningi świetlne. Swoje występy stu-denci nazwali Festiwalem Wolnego Miasta Gdańska i była to kolejna edycja cyklu imprez, głównie li-terackich, których inauguracja nastąpiła przed sześciu laty, w roku . Użycie nazwy „Wol-ne Miasto” nie miało oczywiście podtekstu politycznego, który by nawiązywał do niezbyt fortunne-go tworu Traktatu Wersalskiego z roku . Słowa te mają pod-kreślić wolną, niczym nieskrępo-waną inwencję twórczą.

Uśmiechnięta fotograficzka

Outdoorową wystawę foto-grafi i „Uśmiech światła” zapre-zentuje Elżbieta Dzikowska. Przez dwa tygodnie, od do grudnia br. na Rondzie Sobie-skiego można oglądać zdjęcia, których tematem jest uśmiech. Autorka przyznaje, że w ten spo-sób chciałaby zainspirować uśmiechem wszystkich Polaków. W swoich wędrówkach po świe-cie szukała ona ludzi optymi-stycznych, pogodnych i… robiła

im zdjęcia, stanowiące temat ak-tualnej wystawy.

WigiliaTradycyjnie, już od kilku lat,

w niedzielę poprzedzającą święta Bożego Narodzenia organizowana jest na Długim Targu Gdańska Wigilia. W tym roku odbędzie się ona grudnia przy symbolicz-nym wigilijnym stole ustawionym obok Gdańskiej Choinki, miesz-kańcy miasta będą mogli przeka-zać sobie życzenia, oraz wysłu-chać życzeń składanych im przez przedstawicieli władz i Kościoła. Wszyscy obecni otrzymają zimne ognie z logo „Gdańsk ESK ”, które zostaną zapalone jako gest poparcia dla Festiwalu Gdańskie-go Miesiąca Światła.

Koncert w synagodzeRównież w niedzielę grud-

nia w synagodze przy ulicy Par-tyzantów we Wrzeszczu rozpo-

cznie się żydowskie. „Święto Świateł Chanuka”. Nawiązuje ono do powstania pod wodzą Judy Machabeusza, i legendy, według której w świątyni jerozolimskiej niewielka ilość czystej rytualnie oliwy w cudowny sposób paliła się przez osiem dni. Na pamiątkę tego wydarzenia Chanuka rów-nież trwa osiem dni i polega na zapalaniu codziennie kolejnych lampek oliwnych lub świecy, od jednej do ośmiu. Z okazji tego święta Gmina Żydowska postano-wiła zorganizować w tym dniu uroczysty koncert, inspirowanych kulturą żydowską, którego gwiaz-dą ma być saksofonista Mikołaj Trzaska.

I koncert sylwestrowyFestiwal Światła zakończy się

koncertem sylwestrowym na Targu Węglowym. Przewidziana jest wspólna zabawa, pokazy ogni sztucznych, wspólne wy-dzwanianie Nowego Roku przez mieszkańców miasta. Wyjątkową atrakcją mają się stać podniebne lampiony wykonane z papieru ryżowego i osadzone na bambu-sach. Umieszczone we wnętrzu konstrukcji palniki będą pod-grzewały powietrze. Sprawi to, iż lampiony uniosą się wysoko i bę-dą latały aż do wyczerpania się paliwa w palnikach.

fot. K

rzys

ztof M

. Zału

ski

fot. M

aciej

Kosy

carz

/ KF

Pfot

. Krz

yszto

f Mys

tkow

ski /

KFP

fot. R

afal L

asot

a / KF

P

Page 8: Kopia Riviera 12 33 grudzien 2008

8 felieton www.riviera24.pl

Krzysztof M. Załuski

Całkiem niedawno funkcjo-nariusze Centralnego Biura Śledczego zakończyli kon-

trolę sopockiego ratusza. Szukali, szukali i… o zgrozo, niczego nie znaleźli. A przynajmniej nic takie-go nie wpadło im w ręce, co mo-głoby wzbudzić niepokój zdrowo myślącego człowieka. Pozyskane znaleziska wzbudziły jednak zain-teresowanie Mariusza Kamińskie-go, i to na tyle duże, że postanowił dalej drążyć dziurę w całym – w końcu nie tylko agenci CBA wie-dzą, że jak się dobrze podrąży, to prawda sama wytryśnie niczym ropa w Krzywopłotach pod Karli-nem. Nic więc dziwnego, że miłu-jący ponad wszystko prawo i spra-wiedliwość Kamiński sporządził raport pokontrolny, w którym wy-tknął prezydentowi Karnowskie-mu 13 nieprawidłowości, w tym dwie brutalne zbrodnie: wycięcie drzew przy Monciaku bez zgody Wojewódzkiego Konserwatora Za-bytków oraz rozebranie gustowne-

My tu gadu gadu a…

CBA na tropie Yetigo pawilonu handlowego przy ul. Powstańców Warszawskich, pomi-mo braku sprzeciwu właścicieli obiektu.

Podobno prezydent Sopotu, porażony merytorycznością proto-kołu, zasłabł i nie był w stanie pod-pisać jego odbioru. Na szczęście murem stanęli za nim sopoccy radni, którzy do ministra spra-wiedliwości wysłali protest prze-ciwko metodom, jakimi CBA pro-wadzi kontrolę lokalnych inwesty-cji. Nim minister zdążył zareago-wać, zareagowała Prokuratura Krajowa i postawiła zarzuty naj-pierw miejskiej konserwator za-bytków, a następnie skarbnikowi i kierowcy prezydenta. Wojciech Z. i Jarosław S. podejrzewani są o usta-wienie przetargu na urzędowego Volkswagena Passata, co rzeczywi-ście może być podejrzane, zwłasz-cza, że pozbawiony motoryzacyj-nych fanaberii szef CBA, zadawala się rozklekotaną Toyotą Corollą.

Parę dni temu prokuratura zwróciła się także do Biura Rady Miasta Sopotu o dostarczenie na-zwisk, adresów i numerów telefo-nów wszystkich sopockich rajców, zasiadających w Radzie przez ostatnie lat – w sumie około setki osób.

Jak dowiedzieliśmy się nieofi -cjalnie z kół zbliżonych do ratu-szowej toalety, na serię wielogo-dzinnych przesłuchań szykuje się także babcia klozetowa, zatrud-niona w jednym z miejskich sza-letów. Staruszka obawia się, że pod jej adresem padną zarzuty

samowolnego montażu pisuarów (zbyt wysoko), bez uprzednich konsultacji z kompetentnymi or-ganami władzy. Nie wykluczone również, że gruntownej kontroli poddane zostaną szwajcarskie konta spadkobierców właściciela wagi osobowej, stojącej niegdyś na Monciaku oraz, że dojdzie do spektakularnego zatrzymania ulicznego grajka, wykonującego ponoć antypisowskie kawałki. Tak może być, choć nie musi, bo pro-kurator zastrzega, że śledztwo dotyczące powstającego Centrum Sopotu dopiero się rozpoczęło, a prowadzone czynności mają je-dynie wyjaśnić, czy w ogóle do-szło do popełnienia przestępstwa.

I za to należy cenić pana proku-ratora i CBA. Ustalenie wszak „stanu faktycznego”, to rzecz równie istotna, jak ustalenie ponad wszelką wątpli-wość, czy wielbłąd jest rzeczywiście wielbłądem. Bo przecież przy pięt-nastej z rzędu kontroli mógłby oka-zać się przypadkiem potworem z Loch Ness, lub himalajskim Yeti. Problem jedynie w tym, że ustalając „stan faktyczny” urzędnicy państwa trwonią własny czas za nasze pienią-dze, co podatnikom nie powinno być już całkiem obojętne…

I jeszcze jedno – ropy w Kar-linie szukano w epoce, kiedy społeczeństwo było „ciemnym ludem pracującym”, który nie-wiele miał do powiedzenia. Cza-sy te jednak już dawno minęły. Wygląda jednak na to, że do nie-których funkcjonariuszy IV RP ten fakt jeszcze nie dotarł.

Kosmetyczny Instytut Dr Irena Eris

w Sopocie przygotował specjalny świą-

teczno-noworoczny konkurs dla Czytel-

ników naszej gazety.

Pytanie konkursowe:

Jak nazywa się seria kosmetyków do-

stępnych do zakupu na receptę wyłącz-

nie w Kosmetycznych Instytutach Dr

Irena Eris?

A. Fortessimo

B. Prosystem Home Care

C. Pharmaceris

Odpowiedź należy przesłać na numer

telefonu:

pierwsze osoby, które w dniu grud-

nia r. w samo południe wyślą sms-

a z prawidłową odpowiedzią (do wybo-

ru: A, B lub C) otrzymają w nagrodę za-

proszenie na zabieg Żurawinowa Har-

monia z masażem.

kolejne osoby, które w tego samego

dnia po godzinie . wyślą sms-a

z prawidłową odpowiedzią (do wyboru:

A, B lub C.) otrzymają zaproszenia na

bezpłatny fi rmowy masaż twarzy.

Autorzy wszystkich sms-ów z poprawną

odpowiedzią otrzymają zaproszenia na

bezpłatną diagnozę skóry. Dodatkowo –

wszystkie nagrodzone osoby, które sko-

rzystają z zaproszeń i jednocześnie

w dniu wizyty zakupią trzy dowolne pro-

dukty poleconej im serii, otrzymają

w prezencie zmysłowy Peeling żurawi-

nowego Body Fiesta z limitowanej eks-

kluzywnej serii do pielęgnacji ciała.

Zapraszamy do Kosmetycznego Instytut

Dr Irena Eris w Sopocie!

Kosmetyczny Instytut Dr Irena Eris, -

Sopot, ul. Grunwaldzka -

„FOT. KOSYCARZ – NIEZWYKŁE ZWYKŁE ZDJĘCIA CZĘŚĆ III”Maciej Kosycarz pracował nad trzecią edycją albumu niemal rok. Przekopał setki tysięcy negatywów i zdjęć – zakurzonych, fascynujących, tajemniczych. Wiele z nich było niezarchiwizowanych, pozbawionych jakiegokolwiek opisu. Tysiące godzin spędzone przed ekranem komputera, mrówcza, często niemalże detektywistyczna praca przyniosła jednak efekt – bo oto mamy trzeci już album „Fot. Kosycarz…” – niezwykłą, lecz jakże bliską opowieść o Gdańsku, Sopocie i Gdyni, powojenną historię Trójmiasta „pisaną” obiektywem ojca i syna – Zbigniewa i Macieja Kosycarzy.

Zdjęcia: Zbigniew i Maciej KosycarzRedakcja i opracowanie: Maciej Kosycarz Kosycarz Foto Press / KFP, Gdańsk 2008 ISBN 978-83-913709-5-7cena detaliczna 59 zł.

Flügger to nie tylko dosko-nałe farby i tapety, ale rów-nież produkty do czyszcze-

nia. To cała rodzina środków o nazwie Fluren. Przeznaczone są one nie tylko do sprzątania po remoncie, lecz także do utrzyma-nia czystości na co dzień oraz przygotowania podłoża przed malowaniem i lakierowaniem.

Większość produktów wystę-puje w postaci koncentratu (płyn do przygotowania roztworu) oraz sprayu – pianki gotowej do uży-cia. Każdy produkt z rodziny Fluren ma swoje szczególne za-stosowanie:

Fluren Zalecany jest do gruntownego i okresowego mycia

Flügger radzi

Nowoczesne środki myjąco-czyszczącemalowanych lub lakierowanych powierzchni, PCV, płytek cera-micznych, emaliowanych. Zapew-nia doskonały efekt czyszczący przy małym zużyciu środka. Po myciu nie zostawia smug, jak po mydle. Ulega biodegradacji.

Fluren Służy do usuwania osadu wapiennego, rdzy i mydła w wilgotnych pomieszczeniach, włącznie z myciem i dezynfekcją stalowych zlewozmywaków, in-stalacji sanitarnych, wc, kabin prysznicowych oraz okresowego czyszczenia złączy, płytek, itp

Fluren W szczególności za-lecany do mycia podłóg z kamienia i klinkieru, linoleum, gumy, malo-wanych i lakierowanych powierzch-

ni. Do trudno usuwalnych plam, do ubrań roboczych i mycia narzędzi malarskich.

Fluren Usuwa wosk, tłuszcz, mydło, sadzę, smołę ni-kotynową. Gruntownie myje po-wierzchnie malowane, winylowe i betonowe, np. przed kolejnym malowaniem.

Fluren Usuwa porosty ze ścian, powierzchni betonowych, płyt elewacyjnych, szyldów, pło-tów, drzwi i dachówek, gdzie wil-goć przyczyniła się do powstania mikroorganizmów i brudu.

Można stosować również we wnętrzu, np. w łazienkach.

Więcej informacji na www.fl ugger.pl

Noworoczny Konkurs dla Czytelników miesięcznika „Riviera”

porady

„Wygnanie z Arkadii” Stanisława Zału-skiego to książka o ostatnich latach polskiego dworu, o likwidacji ziemiań-stwa jako warstwy społecznej, która przez prawie tysiąc lat odgrywała do-minującą rolę w życiu kraju. W formie wspomnieniowo-anegdotycznej autor opowiada o zwyczajach, zaletach i przy-warach tego środowiska w okresie przedwojennym. Następnie przechodzi do okupacji niemieckiej, aby zakończyć opowieść dramatycznym zderzeniem ziemiaństwa z zalewająca Polskę nawa-łą sowiecką i zadekretowaną przez Sta-lina reformą rolną.

Książkę można nabyć w sopockim Krzywym Domku w księgarni Książka Dla Ciebie lub zamówić telefonicznie pod nr. 0501 495 553. Cena 35 złotych.

Page 9: Kopia Riviera 12 33 grudzien 2008

wszystkie postacie powieści są wy-raziste, mocno zarysowane. Akcja wciąga czytelnika, zarazem przy-bliża kraj fascynujący, a tak mało znany po naszej stronie Atlantyku. Wiedza Le Clézio o Meksyku jest imponująca, „Uranię” warto czytać między innymi dlatego, aby do-wiedzieć się czegoś nowego, po-znać świat i ludzi tak bardzo od-miennych od nas samych, zarazem bliskich poprzez problemy wspól-ne dla całej ludzkości.

Jest to świetnie napisana, intry-gująca książka. Tegoroczny Nobel dostał się chyba we właściwe ręce. Natomiast wydawnictwu PIW nale-żą się brawa za błyskawiczną reakcję. Powieść ukazała się w księgarniach już w kilka tygodni po decyzji Kró-lewskiej Akademii w Sztokholmie.

Jean-Marie Gustave Le Clézio – „Ura-nia”, Państwowy Instytut Wydawni-czy , s. , cena . zł

kultura 9Nr 12(33) 15 grudzień 2008 – 14 styczeń 2009

Karolina Wesołowska

Całkiem niedawno za zajęcie II miejsca w konkursie na najbar-dziej aktywną bibliotekę, Miejska Biblioteka Publiczna w Sopocie uhonorowana została tytułem Mi-strza Promocji Czytania. Co było premiowane w tym konkursie?

Konkurs zorganizowała Pol-ska Izba Książki, co już przez wzgląd na prestiż tej instytucji uczyniło go ogromnie dla nas ważnym. Premiowane były stałe działania wzbogacające tradycyj-ną ofertę biblioteki, działania całoroczne adresowane do szero-kiej grupy odbiorców. Istotne były również działania marke-tingowe i reklamowe instytucji oraz umiejętność udokumento-wania tych działań. Dodatkowo zostaliśmy pochwaleni za impre-zy adresowane do dzieci. Tytuł Mistrz Promocji Czytania to dla nas ogromne wyróżnienie.

Do jakich odbiorców skierowa-na jest oferta sopockiej Biblioteki?

Staramy się kierować naszą ofertę do wszystkich. I do naj-młodszych, dla których powstał teatrzyk lalkowy „Pacynka”, i do

Z Romanem Wojciechowskim, dyrektorem Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Józefa Wybickiego w Sopocie rozmawiamy

o sposobach pozyskiwania czytelnika, losie tradycyjnej książki i mediatekach.

Brokerzy kultury i informacji

dorosłych, którzy mogą uczestni-czyć w spotkaniach Dyskusyjnego Klubu Książki i Zrzeszenia Ka-szubsko-Pomorskiego. Biblioteka poprzez swoją ofertę książkową oraz animację szeregu wydarzeń kulturalnych typu biesiady litera-ckie, konkursy literackie i pla-styczne, kursy komputerowe, pre-lekcje i zajęcia edukacyjne trafi a i do przedszkolaka, i do seniora.

Z jakimi instytucjami pań-stwo współpracujecie?

Na to pytanie, podobnie jak na poprzednie, nie sposób odpowie-dzieć w jednym zdaniu. Szkoły i przedszkola oraz sopockie insty-tucje kultury to zakres podstawo-wy, a reszta zależy od szeregu po-

dejmowanych działań. Stałym partnerem jest Urząd Miasta So-potu i Instytut Książki. Ostatnio partnerem stało się Europejskie Centrum „Solidarności”. Warto wspomnieć o zaprzyjaźnionych wydawnictwach, takich jak L&L i Polnord-Oskar, które są nieocenio-nymi partnerami. Oczywiście tych partnerów jest o wiele więcej…

Co oznacza termin aktywna biblioteka?

Pojęcie aktywnej biblioteki wią-że się z szeregiem usług kulturalno-edukacyjno-informacyjno-rekrea-cyjnych, znajdujących się w ofercie instytucji. A sama aktywność wiąże się nie tylko z ofertą, ale i z odbio-rem, czyli umiejętną reklamą im-

prez czy usług, która powoduje, że znajdujemy odbiorców naszych przedsięwzięć. Aktywna biblioteka wyrabia przyjazne nawyki odbior-ców, jest miejscem spotkań ludzi i tworzenia kultury w szerokim tych słów znaczeniu. Istnienie takiej ak-tywnej instytucji jest ważne dla lo-kalnej społeczności, bowiem jest ona animatorem wydarzeń kultu-ralnych, edukatorem w zakresie kultury książki, wspomaga ścieżki edukacyjne i stanowi ważne cen-trum informacji. W bardzo szero-kiej perspektywie można ją uznać za segment państwa obywatelskie-go i społeczeństwa informacyjnego. Współczesne biblioteki są przygo-towane do takiego wyzwania, two-rząc nowe wzorce kontaktu z klien-tami – biblioteki to nie tylko skład-nice książek, lecz przede wszystkim miejsca, w których ta kultura po-wstaje – współcześni bibliotekarze są więc brokerami informacji.

Jaki jest odsetek mieszkańców Sopotu uczestniczy w imprezach organizowanych przez pańską bi-bliotekę? Czy zdarzają się też go-ście spoza Sopotu?

Mniej więcej co siódmy sopocia-nin korzysta z naszej oferty kultural-nej, a co czwarty jest użytkownikiem klasycznych usług bibliotecznych. W zależności od typu imprezy i na-

zwiska gościa lub tematyki, mamy również gości spoza Sopotu. Popu-larnym elementem są konkursy pla-styczne, w których zawsze więcej jest uczestników z głębi Polski niż z So-potu. W dobie internetu informacja ma bardzo szeroki zasięg. Przykła-dem niech będzie kameralny spek-takl „Słowo Herberta” w wykonaniu Krzysztofa Kolbergera i Roberta Grudnia, który przyciągnął gości z Warszawy, Wrocławia i oczywiście z Gdańska i Gdyni.

Czy w dobie nowych technolo-gii tradycyjne biblioteki mają szansę przetrwać? Czy inwazja tych technologii nie wymusi zmian profi lu działalności bibliotek? Jak pan to widzi w swojej placówce?

Biblioteki walcząc o przetrwa-nie muszą bezustannie udoskonalać swoje usługi. Sądzę, że w niedługim czasie czeka nas zmiana grupy do-celowej, do której adresowana jest nasza oferta. Zmianie ulegnie także charakter nośników, przy pomocy, których tę ofertę upowszechniamy. Poza tradycyjnymi książkami dys-ponujemy płytami audio, pojawił się format mp i technologia blue-ray, która odesłała w niebyt format HDDVD… Świat się szybko zmie-nia i nie należy lekceważyć nowych technologii. Gdybym był ekologiem powiedziałbym, że żywot książki

papierowej musi się skończyć w na-szym, dobrze pojętym interesie. Książka już stała się towarem luksu-sowym i wcale nie jest priorytetem przeciętnego Kowalskiego. Dla przyjemności czyta starsze pokole-nie, młodsi wolą gry komputerowe. Rzecz nie w tym, czy książka odej-dzie do lamusa… Prawdopodobnie będą istnieć rozmaite formy książ-ki. Papier straci jedynie monopol jako nośnik literatury.

Czyli biblioteka zamieni się w mediatekę, czy jest Pan zwolen-nikiem takich przemian?

A czym jest mediateka? Po prostu biblioteką gromadzącą zbiory na różnych nośnikach. Ta-kie zastosowanie nowoczesnych technologii jest już od dawna fak-tem. Środowisko bibliotekarskie jest dosyć konserwatywne, jeśli chodzi o terminologię. Nie mniej każda współczesna biblioteka po-sługująca się nowoczesnymi tech-nologiami jest z założenia media-teką. Biblioteka, czy mediateka – to jedynie etykiety… Myślę, że powinniśmy iść w tym kierunku, bo z rzeczywistością nie powinno się dyskutować, tylko starać się ją rozumieć i w miarę swoich możli-wości ulepszać, uszlachetniać.

Dziękuję panu za rozmowę.

fot. a

rchiw

um

Andrzej Stanisławski

Tegorocznym laureatem litera-ckiej nagrody Nobla został Francuz Jean-Marie Gustave

Le Clézio. Przyszły noblista urodził się w roku 1940 w Nicei. Stamtąd ro-dzina Le Clézio przeniosła się do Ni-gerii, aby w roku 1950 powrócić na stałe do kraju. Już pierwsza, napisa-na w wieku 23 lat powieść „Le Pro-ces-Verbal” przyniosła pisarzowi rozgłos. W tym czasie Le Clézio jest pod wpływem francuskiej nowej fali, jego mistrzowie to Michel Butor, Geo-rges Perec. W latach 1970 – 1974 pi-sarz przebywa w Ameryce hiszpańsko-języcznej, głównie w Meksyku. Tam poznaje przyszłą żonę – Maroccan Je-mię, którą poślubia w roku 1975. Z te-go też okresu pochodzi fascynacja Le Clézio kulturą Indian meksykań-skich, która swój najpełniejszy wyraz znalazła w przedostatniej, jak na ra-zie jego książce „Urania”.

Podczas lektury „Uranii” auto-matycznie nasuwa się skojarzenie ze słynną powieścią Malcolma Lo-wry „Pod wulkanem”. Fabuła obu powieści pozornie nie ma ze sobą nic wspólnego. „Pod wulkanem” to studium człowieka chorego na alko-holizm, „Urania” dotyczy wspólnoty ludzi uciekających od cywilizacji w krainę utopii, do ziemskiego raju,

Literacki Nobel dla Jean-Marie Gustave Le Clézio

Urania pod wulkanemgdzie pragnęliby żyć w harmonii i w zgodzie z naturą. Zwornikiem łączącym „Uranię” z „Pod wulka-nem” jest Meksyk. Niezwykły, nie-powtarzalny, współczesny, zarazem prastary, z jego tradycją, przyrodą, z wulkanami górującymi ponad równiną; Meksyk widziany oczami Europejczyka.

Obie powieści dzieli szmat cza-su. Akcja „Pod wulkanem” toczy się przed II wojną światową, w okresie narastania faszyzmu, który także tutaj zapuszcza groźne macki. „Urania”, napisana w roku , ukazuje Meksyk doby globa-lizacji. Analogie są jednak aż nadto oczywiste. Zdaje się, jakby w ciągu kilkudziesięciu lat w tym kraju nic się nie zmieniło, przykładem choć-by rozklekotane autobusy w pyle i kurzu przemierzające wyboiste drogi; autobusy pełne indiańskich biedaków. Z tym, że to co dla Lowry’ego stanowiło otoczkę dla ukazania dramatu Konsula i Yvon-ne, dla Le Clézio staje się sednem rzeczy, oskarżeniem elit – o ile, że-rujących na wyzysku nędzarzy, miejscowych „kapitalistów” moż-na zaliczyć do elity.

„Urania” nie jest powieścią postmodernistyczną o wszystkim i o niczym. Jest pisana z pasją, z za-angażowaniem człowieka lewicy, dla którego idee Marksa i Engelsa nie są chyba całkowicie spróchnia-łe. Pisarz sprawnie buduje fabułę,

Krzysztof M. Załuski

30 listopada br. nad ranem zmarł nagle w swojej pracowni Adam Kinaszewski – postać niezwykle

ważna dla pomorskiej kultury, twórca wielu fi lmów dokumentalnych, autor książek, dziennikarz, kronikarz i rzecznik prasowy „Solidarności”. Przedwczesna śmierć twórcy „Sopot Haiku” i „Gdańska według Lecha Wa-łęsy” jest dla trójmiejskiego środowi-ska artystycznego niebywałą stratą i ogromnym szokiem.

Adam Kinaszewski urodził się w Krakowie w roku . W dzie-ciństwie był ministrantem przy-szłego papieża Jana Pawła II. Póź-niej ukończył Wydział Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego i Studium Realizacji Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej Teatral-nej i Telewizyjnej w Łodzi, gdzie uzyskał dyplom reżyserski. Do roku pracował jako dzienni-karz prasowy i telewizyjny. Po wprowadzeniu stanu wojennego dostał się na sześć miesięcy do ośrodka internowania w Strzebie-linku. Po zwolnieniu został rzecz-nikiem prasowym podziemnej „Solidarności”. Uczestniczył w straj-kach majowych w roku. Po-tem był redaktorem naczelnym

Dwa tysiące osób żegnało znanego trójmiejskiego producenta

fi lmowego, dziennikarza i publicystę

Adam Kinaszewski nie żyje„Gazety Gdańskiej”, a następnie szefem gdańskiej telewizji.

Przez większość dorosłego życia Kinaszewski związany był z Trój-miastem. Tu realizował swoje fi lmy dokumentalne, pisał i udzielał się społecznie. Parę lat temu założył w Gdańsku własna fi rmę produ-cencką AK Television Production. Jego najbardziej znane fi lmy to „Gó-ral w sutannie”, poświęcony ks. prof. Józefowi Tischnerowi, „Lech Wałę-sa – bilans dwu dekad” oraz „Sopot Haiku”, będący opowieścią o „sło-necznej stronie życia” kurortu (współautor: Piotr Oscar Martin).

Kinaszewski jest również au-torem wielu cenionych książek. Premiera najnowszej (napisanej wspólnie z Piotrem Adamowi-czem i Andrzejem Drzycimskim) „Gdańsk według Lecha Wałęsy”, zaplanowana została na grud-nia – w dniu . urodzin autora.

Kinaszewski został pochowany grudnia. W ostatniej drodze zmarłemu towarzyszyło ponad dwa tysiące osób – rodzina, przyjaciele, przedstawiciele świata kultury i sztuki. Mszę w intencji fi lmowca celebrował abp. Tadeusz Gocłowski, asystowali mu duszpasterz środo-wisk twórczych ks. Krzysztof Nie-dałtowski i gdański duszpasterz dziennikarzy ks. Witold Bock. Przy-byli również przyjaciele z „Solidar-ności”, m.in. prezydent Lech Wałę-sa, marszałek Senatu Bogdan Boru-sewicz i prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Ks. Niedałtowski i Lech Wałęsa przypomnieli nie-zwykłą postać Adama Kinaszew-skiego i podziękowali mu za współ-pracę w najcięższym okresie dzia-łalności NSZZ „Solidarność”. Tego samego dnia ciało Adama Kina-szewskiego spoczęło na cmentarzu katolickim w Sopocie.

Adam Kinaszewski na planie swojego ostatniego filmu, dokumentującego prześladowania środowiska gdańskich twórców kultury w okresie stanu wojennego. Jego premiera przewidziana była na 13 grudnia br. Przy stole uczestnicy tamtych wydarzeń – pisarz Stanisław Esden-Tempski i psychiatra dr Kazimierz Kotowicz. 3 lipca 2008 r., Klub Pisarza – Riviera Literacka.

fot. K

rzys

ztof M

. Zału

ski

Page 10: Kopia Riviera 12 33 grudzien 2008

10 Trójmisto czyta www.riviera24.pl

Krzysztof Maria Załuski

Tu, na Münsterplatz świt zawsze miał woń śmierci. Tak samo jak zmierzch,

jak noc, jak dzień, i jak wiatr od gór… Dla Harbhajana Singha od początku wszystko dyszało tutaj rządzą nienawistnej śmierci. Jed-na z jego córek, kiedy już to się stało, powiedziała dziennika-rzom, że taka była karma jej ro-dziców, i że niepotrzebnie szuka-ją w ich nieszczęściu sensacji.

Codziennie o świcie Harbhajan Singh obserwował zmagania życia ze śmiercią. Przyglądał się tej od-wiecznej, świętej walce, w której zawsze i niezmiennie wygrywała śmierć. Od lat starał się uchwycić moment, w którym życie zastyga nagle w kurzych łebkach i gęsich wątrobach, krzepnie w żyłach, gaś-nie w wyblakłych rybich oczach. Podpatrywał w jaki sposób rzeźnicy zadają jednym uderzeniem tasaka śmierć tym wszystkim kaczkom, kurczakom i indykom; i jak potem patroszą je, odzierają ze skóry, dzie-lą na fi lety, udka i skrzydełka, i jak na koniec napełniają plastikowe po-jemniki niejadalnymi resztkami.

Harbhajan widział, że ci męż-czyźni zabijają całkiem machinal-nie, tak jak się oddaje mocz albo spluwa. Niekiedy wydawało mu się jednak, że robią to dla przyjemno-ści, albo z nudów – czasem czeka-jąc na samochód, który zabiera targowe odpady, zabawiali się w wydłubywanie oczu martwym ptakom… Mimo to Harbhajan uśmiechał się do nich, kiwał z aprobatą głową, częstował papie-rosami i piwem. Wiedział bowiem, że w życiu rzadko można być ty-grysem, że łatwiej przetrwać jako kameleon lub żmija… Nauczył go tego ojciec, Jagmohan Singh – były kolonialny urzędnik Jego Królew-skiej Mości Króla Jerzego VI.

Harbhajan Singh od początku nie lubił swojego zawodu. Chciał, tak jak ojciec, zostać brytyjskim urzędni-kiem. Jednak Imperium rozpadło się w proch i Jagmohan Singh nakazał synowi zostać kupcem… W szkole handlowej w Southall pod Londynem było wielu, takich jak on, hinduskich chłopców, dla których handel był je-dyną nadzieją na przyszłość. Harbha-jan brzydził się jednak kupczenia, spekulacji, całego tego krętactwa, któ-re odtąd stanowić miało treść jego życia. Po śmierci ojca próbował uciec od rodziny, od tradycji, od własnych kompleksów. Po upadku muru ber-lińskiego wyjechał do Niemiec, ale to nic nie zmieniło. Przez dziesięć lat prowadził obwoźny „kram z okro-pieństwami” – tak nazywał obrazy przedstawiające rajskie ptaki, skrzyd-late konie, półnagie kobiety o twa-rzach clownów, portrety Pameli An-derson i Harry’go Pottera, staroruskie ikony, wazy ze schyłkowego okresu dynastii Ming, podobizny chrześci-jańskich świętych i gipsowe posążki Buddy… Z każdym rokiem Harbha-jan Singh coraz bardziej tego wszyst-kiego nienawidził. Od niedawna znie-nawidził także siebie: ciemnoskórego, łysiejącego człowieczka, uwięzionego

Opowiadanie

Śmierć na zamówieniepomiędzy kurtkami ze świńskiej skó-ry a akrylowymi swetrami, między srebrem a platyną cekinów, pomię-dzy wschodem a zachodem słońca, nienawiścią a pogardą, życiem a śmiercią.

Harbhajana Singha nienawidzi-ła także żona – piękna Elisabeth…

Co sobotę Harbhajan zabierał ją na Münsterplatz, żeby popatrzy-ła sobie tymi swoimi oczami kolo-ru pustynnego piasku na ludzi. Żeby zrozumiała jak koszmarny jest świat, w którym on musi co-dziennie od nowa dokonywać wy-boru pomiędzy złem mniejszym a większym, aby ona i ich dzieci mogły cieszyć się rodzinnym szczęściem… Ale Elisabeth nie chciała słyszeć ani o barbarzyń-stwie rumianych rzeźników, ani o pogardzie, z jaką wszyscy traktu-ją tutaj cudzoziemców. Elisabeth wolała pejzaże w plastikowych ra-mach: drapacze chmur na Man-hattanie, stalowego rekina na tle rafy koralowej i egipskie piramidy. Ale najbardziej podobały jej się ki-czowate kwiaty, które zamiast wzbudzać w niej obrzydzenie, ko-jarzyły się z londyńskim ogrodem Kew, z rodzinnym domem na Bat-tersea, z szarą jak dym Tamizą i z czterema monstrualnymi komi-nami nieczynnej elektrowni na Battersea.

Kiedyś go chyba jednak kochała, ale to było dawno. Była wówczas biedna, a o tym bardzo szybko się zapomina… Początkowo miała na-wet wyrzuty sumienia, że nie kocha mężczyzny, za którego wyszła za mąż. Później jednak straciła do nie-go nie tylko miłość, lecz również szacunek. I to był już koniec… Sy-piała z nim rzadko, najwyżej kilka razy w roku. Kiedy się w nią wślizgi-wał, czuła zupełną obojętność, tak jak podczas ginekologicznych ba-dań. Płomień, który rozbłysnął, kie-dy kochała się z nim po raz pierwszy, przygasał z każdym rokiem coraz bardziej. Ostatnio nie potrafi ła już nawet wyobrazić sobie tych spa-zmów rozkoszy, za które ojciec ska-tował ją prawie do nieprzytomności. Tamtej nocy uciekła z piętnaście lat od siebie starszym Harbhajanem najpierw do Southall, gdzie wynaj-mował suterenę, a w tydzień po po-tajemnym ślubie w ratuszu na Ux-bridge, na wschód Niemiec… Tam Harbhajan zamknął ją w wieży z ko-ści słoniowej, a ona, w zamian za to, urodziła mu czworo brązowych jak kakao dzieci.

Ale teraz, kiedy Harbhajan oświadczył jej, że niedługo umrze, poczuła się nieswojo. W pierwszej chwili nie wierzyła, że mąż ma zło-śliwego raka mózgu, i że jego śmierć jest kwestią kilku miesięcy. Uwierzyła dopiero gdy dostał na-padu padaczki… Tamtego dnia po raz pierwszy od lat usiedli razem do stołu. I kiedy tak patrzył na nią, zrozumiała jak bardzo będzie go jej brakowało.

Długo zastanawiał się, które-go z nich wybrać. Każdy na swój sposób był odrażający, na swój sposób budzący grozę – wszyscy jednak z czasem dawali się lubić. Wreszcie Harbhajan zdecydował się na najmłodszego, niespełna osiemnastoletniego wyrostka.

Nazywali go Kurt Dobrodziej – ponoć dlatego, że z czystej litości ukręcał łby zamkniętym w klat-kach kurczakom… Kurt Dobro-dziej był ze wszystkich rzeźników najmniej gadatliwy. Nawet piwo pił w skupieniu, jakby o czymś roz-myślał. Kiedy Harbhajan zapropo-nował mu tysięcy euro, nawet specjalnie się nie ożywił. Umówili się, że tysięcy Harbhajan Singh da mu natychmiast, a drugą ratę Kurt znajdzie w jego kieszeni po wykonaniu zadania.

Chłopak patrzył na Harbhaja-na dłuższą chwilę, a potem po-klepał go po twarzy.

– Tylko zrób to tak, żeby nie bolało – poprosił Hindus.

– Masz to jak w banku, czarnu-chu – powiedział Kurt Dobrodziej, a potem przeliczył banknoty, dopił piwo i nie żegnając się odszedł.

Harbhajan Singh wychylił się z mroku brezentowego straganu. Zapalił papierosa i myśląc o poli-sie ubezpieczeniowej na ćwierć miliona euro, którą po jego śmier-ci zrealizuje Elisabeth, krzyknął w stronę przesuwającego się tłumu:

– Ladies and Gentlemen, pięk-ne obrazki, proszę kupować…

Ktoś uśmiechnął się do reki-na, ktoś inny do żony Harbhaja-na. Jakaś umysłowo chora sta-ruszka wycharczała kilka niezro-zumiałych zaklęć i pogroziła niebu kościstą pięścią.

Harbhajan Singh tym razem jednak się nie odsunął. Nawet nie chrząknął, jak to zwykle czynił, kiedy starał się pokryć zmiesza-nie. Krzyknął tylko jeszcze raz:

– Piękne obrazki… Kupować, tylko pięć euro.

I wtedy zobaczył ich jak wy-chodzą zza baru, w którym tydzień wcześniej dobił z Kurtem targu…

Było ich pięciu: wysokich i krę-pych. Mieli na sobie wojskowe spodnie i czarne kurtki. Widział, że szukają go wzrokiem. Przez mo-ment poczuł strach, ten zwierzęcy lęk, który każe w takich sytuacjach natychmiast uciekać. Ale zaraz po-tem wyobraził sobie powolne ko-nanie na oddziale onkologicznym miejscowego szpitala – przerzuty, guzy, włókniaki i ten upiorny ból, którego w końcowej fazie nie może zagłuszyć nawet morfi na.

Najpierw jeden z nich napluł mu w twarz. Kiedy Harbhajan sięgnął po chusteczkę, drugi kopnął go w kroczę. Hindus za-toczył się i wpadł do wnętrza na-miotu. Teraz kopali go już wszy-scy. Podnosili go z ziemi i kop-niakiem podrzucali do góry, a gdy spadał na betonowe płyty wskakiwali na niego jak na wo-rek z ziemniakami. Wreszcie je-den z nich wyjął nóż i uderzył go w plecy. Sekundę później Harb-hajan poczuł kolejne ciosy w brzuch, w uda, w szyję.

A potem nie czuł już niczego. Nie wiedział nawet gdzie jest i co się z nim dzieje. Wydawało mu się tylko, że słyszy krzyk Elisa-beth… Zanim świat przestał ist-nieć, Harbhajan Singh zobaczył stalowego rekina, piasek egip-skiej pustyni i smutne oczy żony… Kobieta klęczała nad nim, a oni bili ją w głowę metalowymi prętami. Czuł na twarzy jej krew… Kiedy przykryła go swo-im ciałem, pomyślał, że w tym scenariuszu zabrakło jedynie mydła z ludzkiego tłuszczu.

Krzysztof Skiba

Św. Mikołaj udał się do leka-rza. Na plecach wyskoczyły mu tajemnicze czerwone

plamy. – Roznosząc prezenty dzie-

ciom musze być zdrowy – wyjaś-nił Mikołaj. – Nie mogę narażać dzieci na groźbę zakażenia – tłu-maczył lekarzowi.

Stary, siwiuteńki lekarz prze-tarł okulary, nałożył słuchawki i kazał się rozebrać św. Mikołajo-wi. Osłuchał go bardzo dokład-nie ze wszystkich stron. Zbadał puls i kazał kaszlnąć.

– To nie jest od zimna i nie ma nic wspólnego z przeziębieniem – zawyrokował lekarz. – Serce ma pan jak dzwon, płuca w porządku, gardło zdrowe. Te plamy to jakaś choroba skórna. Musi pan udać się do dermatologa – lekarz bez-radnie rozłożył ręce.

Mikołaj posmutniał. Chodze-nie po lekarzach w okresie przed-świątecznym nie było najlepszym pomysłem. Dzieci na całym świe-

Opowieść wigilijna

Uczuleniecie czekały przecież na prezenty. Święty pożegnał się z lekarzem i szybko wskoczył do swojego bia-łego BMW. Elfy znalazły Mikoła-jowi najlepszego dermatologa w mieście. Dermatolog miał bar-dzo dużo pacjentów, ale zgodził się przyjąć Świętego poza kolejką.

– To prawdopodobnie skaza białkowa. Jest pan uczulony na mleko, twarożki i serek tylżycki – postawił diagnozę słynny lekarz. Pocieszył Mikołaja, że to nic wiel-kiego i wystarczy wstrzymać się z jedzeniem wyżej wymienionych produktów i czerwone plamy na plecach same znikną. Święty za-stosował się do wszystkich rad der-matologa. Nawet ściany w swoim domu kazał przemalować z białe-go na niebieski.

Niestety mimo rygorystycz-nego wystrzegania się mleka i twarożków plamy nie znikały. Niektóre z nich zrobiły się nawet większe i powoli zaczynały swę-dzieć. Zaniepokojone elfy po-nownie umówiły Mikołaja na wizytę u dermatologa. Tym ra-zem dermatolog badał Mikołaja bardzo dokładnie. Pobrał próbkę jego skóry i zbadał krew.

– To jakiś typ mało znanej i nieprzyjemnej grzybicy – ujaw-nił dermatolog.

Musiał pan nabawić się tego chodząc z prezentami po domach. Przepisze panu specjalną maść.

Po wizycie u dermatologa Mi-kołaj udał się do apteki i wykupił

cały zapas leczniczej maści. Prze-rażone elfy smarowały Mikołaja maścią dzień i noc.

– Już niedługo święta. Mu-sisz pozbyć się tych okropnych plam. Dzieci czekają na prezenty – szeptały mu do ucha smarując jego ciało maścią.

Tymczasem plamy wcale nie chciały zniknąć. Im bliżej było do świąt, tym bardziej ciało świętego Mikołaja pokrywało się czerwo-nymi plamami. Tuż przed gwiazd-ką Mikołaj dodatkowo dostał strasznej wysypki na twarzy. Der-matolog zadzwonił do swoich ko-legów, by jeszcze raz przeanalizo-wali wyniki badań św. Mikołaja. Powołano konsylium, na którym zebrały się sławy dermatologii z całego świata. Lekarze radzili całą noc. Pili kawę, grali w pokera i dyskutowali. Zaglądali do ency-klopedii medycznych i własnych notatek. Analizowali wyniki ba-dań skóry świętego Mikołaja i wy-niki notowań na giełdzie.

Nad ranem dermatolog za-dzwonił do swojego pacjenta.

– Proszę natychmiast przyje-chać do mojego gabinetu – ton głosu lekarza nie wróżył niczego dobrego. Wkrótce w gabinecie pojawił się święty Mikołaj w oto-czeniu przerażonych elfów.

- Niestety, nie mam dobrych wieści. Wszystko wskazuje na to, że jest pan uczulony na zabawki – ogłosił cicho dermatolog. Świę-ty Mikołaj zemdlał.

Funio idąc do szkoły przez Park Miejski miał zawsze w kieszeniach pełno okrusz-

ków chleba. Rzucał je ptakom, a one chwytały je łapczywie. Po ja-kimś czasie Funio zauważył, że okruszki smakują ptakom bar-dziej niż jakiekolwiek inne poży-wienie. Przestały wygrzebywać z ziemi dżdżownice, nie wydzio-bywały korników spod kory drzew, dały spokój gonitwom za muchami i komarami. Owady rozmnożyły się jak nigdy dotąd, tnąc boleśnie Letników wypo-czywających na parkowych ław-kach. Codziennie zgraja ptaków obsiadała ścieżkę na trasie funio-wego przemarszu, domagając co-raz większych porcji porannych okruszków.

Doszło do tego, że Funio mu-siał od świtu biegać po sąsiadach, prosząc o resztki chleba dla swo-jego stada. Już nie wystarczały mu pełne kieszenie, dźwigał całą torbę, potem dwie. Zziajany spóźniał się do parku, a co gorsza także do szkoły. Ptaki czekały jednak cierpliwie, w przeciwień-stwie do Pani Nauczycielki, która ostrzegła, że jeśli spóźnienia będą się powtarzały, Funiowi grozi obniżenie stopnia ze spra-wowania.

Pewnego dnia Funio, wcho-dząc do parku, zdziwił się bardzo. Na ścieżce nie było ani jednego ptaka. Czyżby odleciały do lasu Siekierowo-Piłowego albo jeszcze dalej? Rzucił torby z okruszkami na dróżkę, chodził po parku, szu-kał i nikogo nie mógł znaleźć. Ni-gdzie ani śladu dzioba ani skrzy-dełka. Już chciał przeleźć przez płot, oddzielający park od boiska szkolnego, gdy nagle usłyszał za sobą ptasi gwar. Obejrzał się. Główną aleją parku pędziły ptaki. Jednak nie na skrzydłach, a na wrotkach. Goniły się, wyprzedza-ły, zawracały nagle, aby za mo-ment gnać w przeciwnym kierun-ku. Funio patrzył zdumiony na te wyścigi, nie wiedząc co ma o tym sądzić. Nagle z krzaków wyszła Mała Ala Czarodziejka.

– Masz dobre serce, Funiu – odezwała się. – Tylko źle robisz, karmiąc gromadę leniuchów. Na twoim wikcie ptaki zrobiły się takie grube, że już nie potrafi ą latać. Dlatego musiałam im za-mienić skrzydła na wrotki. Niech sobie pojeżdżą, a jak schudną, to je odczaruję.

Funio nie wiedział, co ma od-powiedzieć. W duchu przyznawał Ali rację. Postanowił zanieść chleb Koniowi Karolowi, który orał pole

na plantacji szczawiu Pana Ziele. Zrobił krok i nagle zorientował się, że na nogach nie ma trzewików. Ala stała na trawniku o kilka me-trów dalej, patrząc na jego bose stopy i uśmiechając się chytrze.

– To ma być dowcip? – burk-nął Funio. – Oddaj moje buty. Nie lubię chodzić boso.

– Nie lubisz chodzić? – prze-drzeźniała go Ala. – A może wo-lałbyś polatać? Należy ci się na-groda za podkarmianie ptaków i zamienienie ich w stado obrzyd-liwych leniuchów

Funio postanowił trzepnąć Alę, aby wybić jej żarty z głowy. Zeszedł ze ścieżki na trawnik i nadział się boleśnie na suchy badyl. Podsko-czył na jednej nodze, zamachał rę-kami i wtedy stało się! Już był w powietrzu ponad parkiem i leciał w kierunku szkoły.

„Skrzydła skracają drogę – my-ślał. – A latanie boso jest podobno zdrowe. Co tylko powie Pani Na-uczycielka, gdy zobaczy, że wlecia-łem do klasy przez okno, zamiast wejść przez drzwi. No i po powro-cie do domu awantura murowana. Ciocia Titli nie daruje mi utraty butów. Były prawie nowe. Chyba, że do tego czasu Ala zechce je od-czarować. Bo czy to sprawiedliwie karać kogoś za dobre serce?

Stanisław Załuski & Mirosław Stecewicz

Bajki z Wyspy Umpli Tumpli

Ptaki na wrotkach

Page 11: Kopia Riviera 12 33 grudzien 2008

Sopot 11Nr 12(33) 15 grudzień 2008 – 14 styczeń 2009

Jarosław Kurek

Główny cel budżetu zakłada pozyskanie maksymalnie wysokich funduszy ze-

wnętrznych na realizację plano-wanych inwestycji i projektów. Mają one podnieść jakość życia mieszkańców i przyczynić się do zwiększenia turystycznej atrak-cyjności miasta. Środki budżeto-we mają zapewnić także bieżące sprawne funkcjonowanie miasta.

Zarówno dochody, jak i wydatki w porównaniu z rokiem poprzed-nim wzrosły w Sopocie – te pierw-sze, w wys. .. zł, o ,%, zaś te drugie, w wys. .. zł, o ,%. Budżet miasta jest zrów-noważony. Planowany defi cyt bu-dżetowy będzie pokryty z nadwyżki budżetowej z lat ubiegłych wyno-szącej mln tys. zł oraz z zaciągniętych kredytów. Zakłada-jąc realizację wszystkich zaplano-wanych inwestycji i zaciągnięcie maksymalnego kredyty w wys. mln złotych, wskaźnik zadłużenia

Sopot. Budżet Miasta na rok 2009

Proinwestycyjny, zrównoważony i bezpiecznyNa XXI sesji Rady Miasta Sopotu, która odbyła się w piątek 12 grudnia, sopoccy radni w pierwszym punkcie obrad zajęli się uchwaleniem budżetu miasta Sopotu na rok 2009. Sopot jest jednym z niewielu miast w Polsce, w którym budżet na rok przyszły udało się ustalić już w grudniu.

nego oraz podatki i opłaty lokal-ne. Ponadto należy wymienić udziały w podatkach budżetu państwa, dotacje i subwencje oraz środki unijne.

Wydatki bieżące wzrosły o , % i wyniosą .. zł. Wydatki majątkowe – o ,%, do .. zł. Oznacza to, że aż proc. planowanych wydat-ków Sopotu w roku stano-wią wydatki na inwestycje.

Źródła, z których fi nansowa-ne będą wydatki majątkowe, to przede wszystkim kredyty inwe-stycyjne (,%), nadwyżka bu-dżetowa z lat ubiegłych (,%), a także dochody majątkowe (,%). Ostatnim, mniej istot-nym źródłem są dotacje inwesty-cyjne (,%).

Gospodarka mieszkaniowa

Przewidziany jest wzrost wydat-ków do .. zł, czyli o ,%. Składają się na nie pozycje znane od lat: to modernizacja lokali komu-

znaczono na rok .. zł, co stanowi sumę o ,% niż-szą od ubiegłorocznej. Mniej pie-niędzy stąd, iż zakupu drabiny przeciwpożarowej za mln zł dokonano już wcześniej. Milion zł przeznaczono na moderniza-cję strażackiej komendy, tys.

Sopotu będzie wynosił proc. i bę-dzie stanowił połowę wartości nor-my przewidzianej ustawą, a wyno-szącej proc.

Struktura dochodów Miasta

Największą procentowo część stanowią tzw. dochody własne, czyli udział w podatkach PIT i CIT, dochody ze sprzedaży nie-ruchomości, z majątku komunal-

Transport i łącznośćTu wydatki mają wzrosnąć

o ponad proc., do mln tys. zł. Głównie pochłoną je remonty ponad sopockich ulic, w tym ul. Malczewskiego, licz-nych w mieście schodów, zatok autobusowych, budowa ścieżek rowerowych i rond, przebudowa skrzyżowań. Ważna jest moderni-zacja Drogi Zielonej i ul. Łokietka, traktowanych jako jedno zadanie.

nalnych ( tys.), odnawianie ele-wacji i prace dociepleniowe ( tys. zł), a ponadto budowa budyn-ków komunalnych przy Al. Niepod-ległości ( mln tys.) oraz kon-tynuowanie procesu rewitalizacji (ponad , mln złotych).

Bezpieczeństwo, oświata, kultura

Na bezpieczeństwo publiczne i ochronę przeciwpożarową prze-

na dalszą modernizację monito-ringu wizyjnego oraz systemu alarmowego w mieście. Po kilka-dziesiąt tys. przeznaczono na dodatkowe służby policjantów i sprzęt policyjny.

Termomodernizacja placó-

wek oświatowych, budowa boisk, dodatkowe lekcje dla uczniów – to wydatki na oświatę, które mają wzrosnąć o proc., do zł. Natomiast o nowej strate-gii wizerunkowej miasta, na któ-rą planuje się przeznaczyć ok. mln zł, radni będą rozmawiać najprawdopodobniej w styczniu.

Sopot nadal będzie miastem przywiązującym dużą wagę do swego wizerunku miasta kultury

i sztuki. Przeznaczono na nią aż mln tys. zł, co stano-wi wzrost o – uwaga – , procent. Na taki potężny skok składa się renowacja i moderni-zacja Dworku Sierakowskich, jednego z najstarszych sopockich domów, a przy tym siedziby To-

warzystwa Przyjaciół Sopotu i centrum wielu interesujących inicjatyw kulturalnych. Ma ona kosztować , mln zł. Aż mln pochłonąć ma nowa siedziba PGS-u w Domu Zdrojowym. W przyszłym roku zostanie roz-pisany też konkurs na moderni-zację Opery Leśnej, a jej stulecie będzie z pewnością stanowić okazję do wielu zapadających w pamięć koncertów i imprez. Ponadto tys. zł planuje się przeznaczyć na badanie dziejów Polonii Sopockiej, związane z tą inicjatywą okolicznościowe mo-nografi e i wystawy m.in. w Mu-zeum Miasta Sopotu.

Pomoc społeczna, gospodarka komunalna, ochrona środowiska

Blisko mln zł miasto planu-je przeznaczyć na budowę Cen-trum Aktywności Seniorów przy ul. Mickiewicza. Dzięki tej inwe-stycji nastąpił również i w tej dziedzinie znaczący wzrost wy-datków, o proc., do blisko mln zł. W „komunałce” wzrost wydatków aż o , proc. wią-że się z modernizacją miejskich sieci deszczowych oraz prowa-dzeniem projektu „Ochrona wód

Zatoki Gdańskiej”. Przeznaczono na to ponad , mln. Natomiast budowa przystani jachtowej ma pochłonąć .. zł.

SportPo mln złotych zaplanowa-

no na rozbudowę Centrum Że-

glarstwa oraz na stworzenie par-ku sportu i rekreacji, a prawie mln złotych przeznaczono na kontynuację budowy Wielofunk-cyjnej Hali widowiskowo – spor-towej na granicy Gdańska i So-potu.

Poza budżetemW Sopocie planowane są im-

ponujące inwestycje, o których mówi się dużo, jednak nie znala-zły się w budżetowych planach na rok przyszły. Jeśli chodzi o marinę, dużo zależy od tego, czy na inwestycję zostaną przy-znane fundusze unijne. Jeśli Unia nas nie wesprze, decyzja o jej bu-dowie będzie należała do rad-nych. Sztuczna wyspa to pieśń przyszłości, do zrealizowania może za lat. Natomiast jeśli chodzi o tunel mający przebiegać z północy na południe, pod ca-łym Sopotem, wykonano do tej pory badania geodezyjne. Miasto chce opracować model fi nanso-wy jego użytkowania, np. ustala-jąc, czy przejazdy tunelem mają być płatne. Sopot czekają więc dalsze zmiany, całościowo mo-dernizujące jego wizerunek.

fot. K

rzys

ztof M

. Zału

ski

fot. m

ater

iały p

romo

cyjn

e Urz

ędu M

iasta

Sopo

tufot

. Krz

yszto

f M. Z

ałusk

i

fot. K

rzys

ztof M

. Zału

ski

Bartek Sasper

Latarnia morska jest częścią Zakładu Balneologii, a za-razem jednym z najbar-

dziej charakterystycznych sym-boli kurortu. Z jej szczytu rozpo-

Sopot. Przed świętami Bożego Narodzenia latarnia morska odzyska dawny wygląd.

Jeszcze jedna atrakcja kurortuSopocka latarnia morska od kilkunastu lat nie mogła doczekać się przywrócenia oryginalnego oblicza. Pod koniec grudnia br. marzenia miłośników dawnego Sopotu staną się wreszcie faktem. 22 grudnia o godz. 14:00 odbędzie się uroczyste odsłonięcie nowego hełmu wieńczącego wieżyczkę latarni.

ściera się imponujący widok na miasto, molo i Zatokę Gdańską.

Nowe zwieńczenie budynku przypominać będzie odwrócony kielich tulipana. Kształt wieży na-wiązuje do pierwotnego wyglądu budowli. Jej autorami byli dwaj słynni sopoccy architekci Paul Puchmüller i Heirich Dunkel. Za-równo wieża jak i cały Zakład

przetrwały ostatnią wojnę i sowie-ckie „wyzwolenie”. Hełm zniknął dopiero później, trudno jednak określić dokładną datę tego zda-rzenia. Na pewno istniał jeszcze na przełomie lat . i ., co potwier-dzają ówczesne fotografi e. W póź-niejszych latach iglica zniknęła i pozostał jedynie komin. Najpraw-dopodobniej częściowa dewastacja

wieży nastąpiła podczas montażu świateł nawigacyjnych.

– Cieszę, że udało mi się za-kończyć to, co zaczęli moi po-przednicy i doprowadzić do przywrócenia elementu, który przywołuje ducha dawnego ku-rortu – mówi Barbara Gierak-Pi-larczyk, dyrektor Wojewódzkie-go Zespołu Reumatologcznego.

Pierwsze inicjatywy przywróce-nia oryginalnego wyglądu latarni miały miejsce już kilkanaście lat temu. Pierwszy całościowy projekt powstał w roku . Jednak zgodę Wojewódzkiego Konserwatora Za-bytków uzyskano dopiero pod ko-

niec roku. Prace remontowe ruszyły w październiku bieżącego roku. Wieża latarni zbudowana jest z metalowego szkieletu pokrytego drewnem i miedzianą blachą. Cała konstrukcja przymocowana zosta-nie bezpośrednio do komina. Nowa latarnia będzie wyższa o przeszło metrów i w sumie będzie miała prawie metrów wysokości.

Koszt inwestycji to blisko tysięcy złotych. Pieniądze po-chodzą z budżetu Marszałka Wo-jewództwa Pomorskiego i Urzę-du Miasta Sopotu.

Od grudnia w hollu głów-nym Zakładu Balneologii czynna

będzie wystawa historycznych zdjęć wieży od powstania po dzień dzisiejszy.

Sopocką latarnię jeszcze tylko kilka dni wieńczyć będzie komin, 22 grudnia zastąpi go nowy hełm i iglica.

fot. K

rzys

ztof M

. Zału

ski

Tak Centrum Seniora wyglądało w chwili rozpoczęcia prac budowlanych A tak będzie wyglądać w roku 2010.

Sopot to dzisiaj jeszcze jeden wielki plac budowy… Już teraz widać, że w najbliższym czasie kurort zmieni się nie do poznania

Page 12: Kopia Riviera 12 33 grudzien 2008

12 rozmaitości www.riviera24.pl

Krzysztof M. Załuski

Pisanie blogów jest trendy, a nawet jazzy. Piszą je już nawet politycy, nie wspo-

minając o artystach wszechstron-nie uzdolnionych. Jednym z ta-kich blogujących gigantów jest Krzysztof Skiba. Oczywiście nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie miejsce powstawania skibowych tekstów – a jest nim Klub Pisarza – Riviera Literacka. Jak przyznał ostatnio w wywia-dzie udzielanym telewizji TVN, jest to jedyne miejsce, gdzie poza własnym domem spływa na nie-go wena. To właśnie tutaj na Ma-riackiej w sercu gdańskiej sta-rówki powstaje jego wyjątkowy blog „Skibą w łeb”.

Pisanie o twórczości osoby, którą się zna od niemal trzech dekad nie jest rzeczą łatwą, a może być ryzykowną, nawet jeśli ta twórczość jest jedynie blogiem. Bo to mniej więcej tak,

Ostatnio w Rivierze Literackiej

Skiba pisze blogajakby chcieć komentować wygląd własnej teściowej na fotografi i zrobionej z okazji złotych godów – co by się nie powiedziało, bę-dzie źle, obojętnie czy się straszą panią pochwali, czy się pewne kwestie przemilczy… Poziom ry-zyka znacznie wzrasta, jeśli auto-rem recenzowanych tekstów jest ktoś taki jak Krzysztof Skiba. Krytyka jego twórczości może sprawić, że albo zostanie się uznanym za wazeliniarza, albo – co chyba jeszcze gorsze – kryty-kujący awansuje na bohatera ko-lejnego felietonu.

Moim zdaniem blog „Skibą w łeb” nie jest w ogóle blogiem. Jest to pełnokrwisty felieton, w którym autor opisuje polską rzeczywistość w sposób swoisty, jedyny w swoim rodzaju. Dla Skiby wszystko jest pretekstem do robienia sobie jaj. Skiba żar-tuje ze spraw małych, jak otwie-ranie stacji benzynowej, knajpy tudzież supermarketu, i ze spraw dużo poważniejszych, jak choćby umysłowa niemoc polskich arty-stów estradowych. Co najważ-

niejsze, Skiba śmieje się nie tylko z innych, lecz również z siebie i ze swoich przyjaciół. Mnie na przykład, na którymś ze swoich występów, przedstawił publicz-ności jako gościa z Niemiec – prezesa Stowarzyszenia Berliń-skich Alfonsów. Innym razem, podczas promocji mojej książki zatytułowanej „Szpital Polonia”, ubrał mnie w piżamę z lumpek-su, polecił walnąć setkę i zareko-mendował jako pacjenta tegoż szpitala.

Skiba jest autorem złośliwym, ale jest to rodzaj złośliwości sym-patycznej, by nie rzec rozczulają-cej. Przyjął na siebie niewdzięcz-ną rolę błazna, któremu wszystko uchodzi. I bardzo dobrze – bo czym byłaby Polska bez Stańczy-ka?

Ja osobiście czytam Skibę z dwóch powodów – pierwszy, aby zobaczyć, co ma do powiedzenia na temat polskiej rzeczywistości mój serdeczny kolega, drugi aby odreagować stres związany z uczestniczeniem w tejże nie do końca normalnej rzeczywistości.

Wiadomo, że żart jest najlepszym sposobem na oswajanie głupoty i zła, które są niestety wszechobec-ne w krainie nad Wisłą.

Jest też trzeci powód, dla któ-rego felieton „Skibą w łeb” stał się dla mnie lekturą niemalże obowiązkową – mianowicie miej-sce, w którym od pewnego czasu te teksty powstają, myślę o gdań-skim klubie „Riviera Literacka”, w którym Skiba zadomowił się ostatnio na dobre.

– „Riviera Literacka” to prze-sympatyczny lokal. Gdyby, nie

daj boże, coś strasznego wyda-rzyło się w moim domu, na przy-kład żona wystawiłaby mnie do wiatru, to wiem gdzie mógłbym zamieszkać – powiedział redak-torce TVN. – Na wszelki wypa-dek zdeponowałem już w barze swoje bambosze.

Przed laty w „Literackiej” biesiadowali Günter Grass, Cze-sław Miłosz i Zbigniew Herbert. Podobno upijali się tu również Edward Stachura i Władysław Broniewski, a nawet Jerzy Putra-ment, zwany Puciem. Teraz Ski-

ba ma tutaj swój stolik, swoje krzesło i swoją butelkę ze smocz-kiem, z której spożywa tajemni-czy eliksir, dający mu ponoć na-tchnienie do kolejnych felieto-nów. Niektórzy twierdzą, że jest to sok jabłkowy z żubrówką, któ-ry Skiba wnosi pokątnie do klu-bu, inni, że woda brzozowa, któ-rą obfi cie się skrapia po koncer-tach Big Cyca. Jaka by nie była prawda o zawartości tej butelki, to efekt skibowego pisania jest taki, jak być powinien.

I o to chyba chodzi.

Skiba pisze bloga pod czujnym okiem reporterów z TVN. Emisja jeszcze w grudniu tego roku, jeśli oczywiście program przejdzie kolaudację, co w wypadku Skiby nie jest oczywiście oczywiste.

fot. K

rzys

ztof M

. Zału

ski

Wojciech Fułek

Zima roku 1970 była nie-zbyt mroźna i śnieżna, ale „puchowy śniegu tren

w krąg roztaczał swe czary” już pod koniec listopada. Miałem wtedy trzynaście lat, w sam raz tyle, aby wciąż tęsknić do świą-tecznych spotkań z ukochaną babcią Antoniną, która – jak co roku – miała niebawem przyje-chać na tradycyjny świąteczno-noworoczny zjazd.

Babcia Antonina była wręcz rodzinną instytucją, łączącą nas – swoje sopockie wnuki i pra-wnuki – w jakiś magiczny sposób z odległym dla nas o całe lata świetlne wiekiem XIX. Z domu Raczyńska, choć ze zubożałej ga-łęzi tego rodu, to jednak jej ślub z dziadkiem Marcelim, którego korzenie podobno sięgały kilku pokoleń wstecz na Słowacji, zo-stał przez rodzinę odebrany jako mezalians. Dziadka pamiętałem jednak bardzo mgliście, bo od-

Sopockie co nie co

Wigilia ’70szedł, kiedy ja nauczyłem się do-piero chodzić. Znałem go jednak z opowiadań babci, dziadkowych skrzypiec (na których lubił gry-wać wieczorami) i kilku zeszytów z bardzo romantycznymi w stylu i emocjach poezjami, które pisy-wał do końca swojego życia. Ale może to właśnie po nim odzie-dziczyłem swój artystyczny pasz-port do krainy wierszy? Babcia, wcześnie owdowiała, mieszkała w małym przyfabrycznym do-mku w Moszczenicy (wybudo-wanym przez Teodora Endera – przedwojennego właściciela Fa-bryki Bawełnianej, w której zna-lazł zatrudnienie dziadek). Obok był mały ogródek, który każdego lata zamieniał się dla sopockich wnuków – w zależności od pogo-dy, dnia, naszej fantazji – w afry-kańską dżunglę, amerykańską prerię, średniowieczną puszczę czy prehistoryczną krainę dino-zaurów. W tym ogródku, baśnio-wym dla nas, choć pełnym jak najbardziej realnych jabłoni czy krzaków agrestów i porzeczek, to my graliśmy rolę głównych boha-terów – dzielnych rycerzy na drewnianych koniach, kowbojów i Indian. Babcia wkraczała czasa-mi w ten zaczarowany świat, przynosząc do ogrodu gorące jeszcze ciasto czy orzeźwiającą, kolorową lemoniadę. Zimą zaś zawsze babcia pojawiała się w Sopocie na tydzień przed świę-tami, niezmiennie przywożąc ze

sobą suszone grzyby na farsz do pierogów, mak na słynne makieł-ki oraz owoce na wigilijny susz. Wnukom przywoziła wspomnie-nie letnich wakacji oraz pierni-kowe lukrowane ciasteczka, które zawieszaliśmy na choince.

grudnia roku, w przed-dzień jej planowanego przyjazdu, mój ojciec zadzwonił do sąsia-dów babci Antoniny (ona sama nie miała telefonu), aby swoją świąteczną wizytę na razie wstrzymała, ponieważ w Trój-mieście zbyt w tej chwili jest nie-bezpiecznie. Ojciec, codziennie jeździł wtedy do pracy z Sopotu do Gdańska, mijając po drodze Stocznię im. Lenina, w której trwał już strajk. Jego obawy były uzasadnione, bo wszyscy wiemy, co wydarzyło się wtedy w Gdyni i Gdańsku. Serce babci nie wy-trzymało tej niepewności i lęku o najbliższych i dwa dni później otrzymaliśmy depeszę, że jej po-grzeb odbędzie się grudnia roku. Wigilię tego roku spę-dziliśmy zatem w drodze na ten pogrzeb, w pełnym rodzinnym sopockim składzie, choć samot-nie w zupełnie pustym, wyzię-bionym wagonie pociągu relacji Gdynia – Łódź Fabryczna, gdzie czekała nas jeszcze jedna prze-siadka. A ja do dziś zastanawiam się, czy ukochana przez wnuki babcia Antonina cieszyłaby się światem nieco dłużej, gdyby nie tamten pamiętny grudzień…