Kopia riviera 11 2009.indd(2)

16
Rok IV Nr 11 (44) 15 grudnia 2009 – 14 stycznia 2010 MYŚL GLOBALNIE – CZYTAJ LOKALNIE rozmowy z wiceprezydentami Sopotu, Wojciechem Fułkiem i Pawłem Orłowskim >> S. 6-7 Gdański Grudzień ‚70 >> S. 10-11 POL Brokers sp. z o.o. www.polbroker.pl Spokojnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia oraz wielu sukcesów w realizacji wszystkich planów w nadchodzącym Nowym Roku 2010 wszystkim swoim Klientom i osobom współpracującym życzy POL Brokers sp. z o.o. Sopot, ul. Grunwaldzka 23/6 Tel. 058 551-72-57, 550-79-78

description

 

Transcript of Kopia riviera 11 2009.indd(2)

Page 1: Kopia riviera 11 2009.indd(2)

Rok IV Nr 11 (44) 15 grudnia 2009 – 14 stycznia 2010

M YŚ L G L O B A L N I E – C Z Y T A J L O K A L N I E

rozmowy z wiceprezydentami Sopotu, Wojciechem Fułkiem i Pawłem Orłowskim>> S. 6-7

Gdański Grudzień ‚70

>> S. 10-11

POL Brokers sp. z o.o.www.polbroker.pl

Spokojnych i radosnychŚwiąt Bożego Narodzenia

oraz wielu sukcesóww realizacji wszystkich planów

w nadchodzącym Nowym Roku 2010wszystkim swoim Klientomi osobom współpracującym

życzy

POL Brokers sp. z o.o.

Sopot, ul. Grunwaldzka 23/6

Tel. 058 551-72-57, 550-79-78

Page 2: Kopia riviera 11 2009.indd(2)

2 www.riviera24.pl

Grudzień 2009

15.12 g. 17.00 – „Książka na piątkę” głośne czytanie dzieciom, zabawy pla-styczne – MBP, Filia Nr 5

15.12 g. 18.00 – „XIX-wieczny Sopot oczami jemu współczesnych”, spotkanie z Aleksandrem Masłowskim w ramach cyklu spotkań literackich z archi-tekturą i historią „Sopot. Opowieści o domach i ludziach” – MBP, Filia Nr 2

15.12 g. 20.30 – „Jabłka Adama”, reż. A. T. Jansen, Dania, Niemcy, 2005, 94 min. – DKF Kurort

18.12 g. 18.00 – „Z bajką mile spędzamy chwile” – zajęcia literacko-plastycz-ne dla dzieci: dobre maniery ułatwią ci życie, czyli savoir-vivre dla dzieci; wyświetlanie filmów retro; zajęcia plastyczne z zastosowaniem różnych technik – MBP, Filia Nr 6

19.12 g. 9.00 – 13.00 – VIII edycja Sopockiej Ligi Koszykówki – Amatorski basket Rozgrywki 7. kolejki spotkań Sopockiej Ligi Koszykówki, hala II LO przy al. Niepodległości 751 w Sopocie. Wstęp wolny

19.12 I bieg przełajowy po plaży o Grand Prix Sopotu ( w zależności od warun-ków pogodowych )

19.12 g.18.00 – Koncert kolęd, Kościół Chrystusowy w Sopocie ul. Obr. Wester-platte 21 (vis a vis Szkoły Muzycznej) dyr. Anna Borkowicz – Sopocki Chór Kameralny CONTINUO

22.12 ` g. 17.00 – „Książka na piątkę” głośne czytanie dzieciom, zabawy pla-styczne – MBP, Filia Nr 5

22.12 g. 20.30 – „Nói Albinów”, reż. D. Kari, Dania, Niemcy, 2005, 94 min. Sopot Multikino, DKF Kurort

29.12 g. 17.00 – „Książka na piątkę” głośne czytanie dzieciom, zabawy pla-styczne – MBP, Filia Nr 5

Styczeń 2010

1-2.01 g. 19.30 – Gala Noworoczna – Premierowe Koncerty Noworoczne – Yupi-ter Symphony Orchestra – dyr. Wojciech Mrożek – Hotel Sheraton – So-pot, mpressio Art. Management

4.01 g. 17.00 – Spektakl kukiełkowy Teatrzyku PACYNKA pt. „Władca wia-trów”, zajęcia plastyczne dla dzieci – MBP, Biblioteka Główna

9.01 g. 9.00 – 13.00 – VIII edycja Sopockiej Ligi Koszykówki Amatorski ba-sket, Rozgrywki 8. kolejki spotkań Sopockiej Ligi Koszykówki, hala II LO przy al. Niepodległości 751 w Sopocie. Wstęp wolny

9.01 II bieg przełajowy po plaży o Grand Prix Sopotu ( w zależności od warun-ków pogodowych ustalone terminy mogą ulec zmianie )

do 10.01 Wystawa Filipa Kalkowskiego i Joanny Rusinek, malarstwo – PGS10.01 I zawody narciarskie o Grand Prix Sopotu ( w zależności od warunków

pogodowych ustalone terminy mogą ulec zmianie) 10.01 Koncert Noworoczny w wykonaniu Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot 13.01 g. 18.00 – Laureaci Konkursów im. Daniela Chodowieckiego 1993 – 2007

rysunek, grafika – PGS 13.01 g. 16.30 Spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki – MBP, Biblioteka Główna

Informacje Urzędu Miasta Sopotu

Adres redakcji:81-838 Sopot, Al. Niepodległości [email protected]@gazeta.plwww.riviera24.pl

Redaktor naczelny:Krzysztof M. Załuskitel. 600 394 861

Wydawca:PPHU RIVIERA SOPOTGabriela Łukaszuk81-838 Sopot, Al. Niepodległości 753

Adres do korespondencji:Riviera Literackaul. Mariacka 50/5280-833 Gdańsk

Druk:Polskapresse sp. z o.o.80-720 Gdańsk, ul. Połęże 3

Niezamówionych materiałów redakcja nie zwraca, zastrzega sobie także prawo do ich redagowania.Za treść reklam redakcja nie ponosi odpowiedzialności

Kalendarium Imprez 15 grudnia 2009 – 14 stycznia 2010

Bartek Sasper

Był działaczem KLD, Unii Wolności, dziś jest prze-wodniczącym Platformy

Obywatelskiej na Pomorzu. Przez trzy kadencje parlamen-tarne sprawował funkcję posła, a w rządach Jana Krzysztofa Bie-leckiego i Hanny Suchockiej był ministrem przekształceń wła-snościowych. Potem został euro-posłem i szefem komisji budże-towej w Unii Europejskiej. Obec-nie wybrano go na komisarza do spraw budżetu Unii. Mowa oczy-wiście o sopocianinie Januszu Lewandowskim, jednym z naj-bardziej rozpoznawalnych pol-skich polityków.

Swoje stanowisko w Brukseli Lewandowski obejmie z dniem 1 lutego 2010 roku i w związku z tym będzie musiał zrzec się mandatu europosła. Jego miejsce zajmie marszałek województwa pomorskiego Jan Kozłowski. A nowym marszałkiem ma zo-stać Mieczysław Struk. Nie wia-domo jeszcze kto zastąpi Lewan-dowskiego na stanowisku szefa pomorskiej PO. Mówi się o Pawle Adamowiczu, Tadeuszu Aziewi-czu, lub Sławomirze Nowaku.

W Komisji Europejskiej Le-wandowski będzie odpowiadał

Rurociągi są dwa. Jeden na wysokości ośrodka sporto-wego Hestii, drugi po pra-

wej stronie mola. Ich wyloty znaj-dują się w odległości od 345 do 380 metrów od plaży. Dzięki temu wpływ strumieni na jakość wód przybrzeżnych zostanie obniżony aż stukrotnie. Nie jest to obojętne w perspektywie wejścia w życie nowej dyrektywy kąpieliskowej, mającej obowiązywać w Unii Eu-ropejskiej i zakładającej bardziej restrykcyjne normy czystości wody, niż ma to miejsce dzisiaj.

Budowa rurociągów pochło-nęła ponad 52 miliony złotych. Jest ona pierwszym etapem kom-pleksowego systemu odprowa-dzenia wód opadowych w Sopo-cie. W kolejnych etapach przewi-

duje się budowę zbiorników re-tencyjnych przy ul. Okrzei o po-jemności 1325 metrów sześcien-nych i przy ul. Piastów o pojem-ności 134 metrów sześciennych. Dzięki nim domy położone w dol-nej części miasta zostaną zabez-pieczone przed wodami burzowy-mi, podczas gwałtownych opa-dów. Równocześnie montowane są urządzenia do podczyszczania wody potoków. Urządzeń tych bę-dzie 32, do dziś zamontowano już 14 sztuk. Całość prac rozpoczę-tych w październiku 2008 roku ma być zakończona do czerwca 2012 roku. Ogólny koszt opiewa na niemal 73 miliony złotych, z czego ponad 14 to wkład unijny. Reszta, czyli ponad 58 milionów pochodzi z budżetu miasta. (bs)

Przedświąteczne spotkania sopocianOd 13 do 24 grudnia br. odbywa-

ją się w Sopocie spotkania mieszkań-ców. Pierwsze zostało zorganizowa-ne w niedzielę 13 grudnia na Placu Przyjaciół Sopotu. Mógł w nim wziąć udział każdy mieszkaniec miasta. W programie były życzenia od prezydentów miasta, konkurs z udziałem koszykarzy Trefl a Sopot, występ sopockiego chóru Continuo, loteria przygotowana przez seniorów z Dziennego Domu Pomocy Spo-łecznej, kolędowanie na jazzowo w wykonaniu Przemka Dyakow-skiego i jego zespołu, oraz występy happanerów z Młodzieżowego Klu-bu Twórczego „Plama”.

Kolejne spotkania przygotowy-wane są w dniach 17–20 grudnia. Tym razem na placu przed kościołem św. Jerzego. Jak co roku jarmark świą-teczny organizują wychowankowie Młodzieżowej Placówki Wychowaw-czej Caritas Archidiecezji Gdańskiej. Będzie żywa szopka, występy arty-styczne i czytanie bajek dzieciom.

W sobotę 19 grudnia w godzi-nach od 10.00 do 16.00 Wojewódz-

ki Zespół Reumatologiczny orga-nizuje przy molo akcję „Zostań dawcą szpiku kostnego”

Wreszcie we czwartek 24 grud-nia o godzinie 11.00 prezydent So-potu Jacek Karnowski zaprasza wszystkie osoby starsze i samotne na spotkanie wigilijne. Wigilia od-będzie się w sali posiedzeń Rady Miasta przy ulicy Kościuszki 34. Szczegółowych informacji można zasięgnąć w MOPS, tel. (58) 551-17-10 w. 37. (bs)

Bój o tańszą wodęPrzedsiębiorstwo dostarczające

wodę do mieszkań i odprowadza-jące ścieki w Sopocie – Saur Nep-tun Gdańsk – chciało podnieść stawki za obie te usługi o 37 %. Oznacza to, że mieszkańcy zamiast płacić 6,18 złotych za metr sze-ścienny, płaciliby 8,50 złotych. Na

nadzwyczajnej sesji Rady Miasta w dniu 4 grudnia, na wniosek pre-zydenta Jacka Karnowskiego, rad-ni nie zgodzili się na tak drastycz-ną podwyżkę. W odpowiedzi Saur zapowiedział wystąpienie do woje-wody o uznanie uchwały Rady za nieważną. Na wydanie swej decyzji wojewoda ma 30 dni. (bs)

O zagospodarowaniu parku zadecydują mieszkańcyPark Grodowy rozciąga się po-

między torami kolejowymi, a uli-cą Haff nera, wzdłuż skarpy po-przecinanej wąwozami, strumie-niami i porośniętej wspaniałymi okazami drzew. W sercu parku znajduje się Grodzisko, a w nim skansen archeologiczny. Gdzie-niegdzie w zieleń wtopione są sty-lowe wille. Na dziś park jest moc-no zaniedbany i Urząd Miasta za-stanawia się jak go zagospodaro-wać. W lutym 2008 roku zorgani-

zowano konsultacje, w których głos zabrało półtora tysiąca sopo-cian. W większości opowiedzieli się oni za parkową funkcją tej czę-ści miasta. Potem urzędnicy przedstawili własny projekt, w którym była mowa o budowie na terenie parku hoteli, a nawet budynków mieszkalnych. Projekt został jednak zakwestionowany przez mieszkańców, wobec czego władze miasta ogłosiły konkurs urbanistyczny, w którym znalazło się zastrzeżenie, iż jeśli nie znaj-dzie on uznania sopocian, nie bę-dzie realizowany. (as)

Spotkanie w kawiarni naukowejW kawiarni naukowej, miesz-

czącej się w hotelu Rezydent w So-pocie, w ramach Bałtyckiego Fe-stiwalu Nauki trwa cykl popular-nonaukowych spotkań z wybitny-mi ludźmi. 26 listopada br. odczyt pod tytułem „Bayreuth Północy – Wagner widziany znad Zatoki Gdańskiej” wygłosił profesor Uni-wersytetu Gdańskiego dr hab. Mi-

chał Błażejewski. Prof. Błażejew-ski jest kierownikiem Katedry Kulturoznawstwa UG, wypromo-wał 125 dyplomantów i 10 dokto-rów. Jest autorem i współautorem paru setek artykułów, oraz pro-gramów radiowych i telewizyj-nych. Swą twórczość poświęca przede wszystkim teorii stereoty-pów, fi lozofi i kultury i funkcjono-waniu w mediach dzieł sztuki dawnej i najnowszej. (as)

Współpraca Miasta ze Strażą Graniczną1 grudnia prezydent Sopotu

Jacek Karnowski podpisał poro-zumienie z komendantem Straży Granicznej, komandorem Pio-trem Stockim o współpracy na li-nii Miasto – Straż w roku 2010. Porozumienie dotyczy wspólnych patroli, kontroli targowisk i sku-pisk cudzoziemców. Współpraca pomiędzy Miastem Sopot i Strażą

Graniczną trwa już kilka lat. W roku bieżącym władze Sopotu wsparły Straż Graniczną kwotą 20 tysięcy złotych. Straż odbyła 18 samodzielnych i 76 wspólnych z policją patroli po Sopocie. Nało-żono 29 mandatów, udzielono 484 pouczeń w związku z naru-szeniem porządku publicznego, zakłócaniem ciszy nocnej, awan-turami domowymi. Skontrolowa-no trzeźwość 46 kierowców. (bs)

Międzynarodowy Dzień WolontariuszaZ okazji Międzynarodowego

Dnia Wolontariusza w Urzędzie Miasta Sopotu odbyła się debata pod nazwą „Oblicze wolontaria-tu”. W spotkaniu wzięli udział wolontariusze, przedstawiciele

władz samorządowych i instytu-cji publicznych. Honorowy pa-tronat nad imprezą objął prezy-dent Sopotu Jacek Karnowski. Podczas spotkania zostały ogło-szone wyniki konkursu „Sopocki Wolontariusz Roku” i wręczono nagrody. (bs)

Janusz Lewandowski pojedzie do Brukseli

Sopocianin unijnym komisarzem

za sprawy fi nansowe, przede wszystkim za przygotowanie bu-dżetu unijnego na lata po 2013 roku. Dla Polski jest to kluczowa kwestia, dotycząca dalszego szybkiego rozwoju naszego kra-ju. W wywiadzie, jakiego jeszcze w czerwcu Lewandowski udzielił „Gazecie Wyborczej”, był on optymistą. Ponieważ w najbliż-szych latach do Wspólnoty nie wejdzie żaden duży kraj, czy to Turcja, czy Ukraina, Polska ma szansę pozostania nadal głów-nym odbiorcą funduszy europej-skich. Nowy komisarz obiecuje bić się dla naszego kraju nawet o 90 miliardów euro dotacji.

fot. W

ojciec

h Stro

zyk /

KFP

Ostatnie wybory do Parlamentu Europejskiego w 2009. Janusz Lewandowski głosował w komisja nr 13 w Sopocie.

Miasto zainwestowało w czystość wód przybrzeżnych ponad 52 miliony złotych

Potoki w głębi Zatoki9 grudnia zakończona została kolejna inwestycja, mająca sprawić iż woda w morzu przy sopockich plażach będzie czystsza. Chodzi o wyprowadzenie ujścia kilku potoków rurociągami w głąb Zatoki Gdańskiej.

Jednym z punktów przedświątecznych spotkań sopocian był koncert znanego jazzmana Przemka Dyakowskiego.

fot. k

mz

Page 3: Kopia riviera 11 2009.indd(2)

Nr 11 (44) 15 grudnia 2009 – 14 stycznia 2010 Informacje Urzędu Miasta Sopotu 3

Ołowski czy… Orłowski Jeden z ośmiu mandatów po-

selskich, jakie Platforma Obywa-telska zdobyła na Pomorzu nale-żał do profesor Uniwersytetu Gdańskiego, Anny Zielińskiej-Głębockiej. Obecnie pani profe-sor została nominowana do Rady Polityki Pieniężnej. Jeśli zostanie wybrana, będzie musiała zrezy-gnować z posłowania. W tym przypadku jej mandat przypadnie kandydatowi, jaki w wyborach parlamentarnych w roku 2007 otrzymał największą liczbę gło-sów wśród tych, którzy nie zostali

wybrani. Osobą tą jest były woje-woda pomorski Piotr Ołowski. Tuż za nim uplasował się wicepre-zydent Sopotu Paweł Orłowski. Ołowski ma przewagę w ilości głosów, ale nie jest członkiem PO, należy do Polski XXI. Przedtem był członkiem PiS. Platforma może więc być niechętna jego kandydaturze. Zarówno Ołowski jak Orłowski nie mówią zdecydo-wanie „tak” lub „nie”. Zresztą do-póki profesor Zielińska-Głębocka nie zrzeknie się mandatu posel-skiego, przechodząc do RPP ja-kiekolwiek deklaracje nie miały-by sensu. (bs)

Lublin w SopocieW dniach od 2 do 5 grudnia

br. trwał w Sopocie piąty już Fe-stiwal Poezji. Honorowym go-ściem tegorocznego festiwalu był Lublin i jego poeci. „Lublin nad morzem” – takie hasło wylanso-wał organizator festiwalu, redak-tor naczelny dwumiesięcznika Topos – Krzysztof Kuczkowski. Najważniejszymi imprezami był Ogólnopolski Konkurs Poetycki

im. Rainera Marii Rilkego, oraz Ogólnopolski Konkurs Jednego Wiersza. Organizatorzy zaprosili około stu poetów, którzy w ostat-nim dniu wzięli udział w trady-cyjnej gali, w sali Polskiej Filhar-monii Kameralnej na terenie Opery Leśnej. Podczas galowego koncertu Wojciech Wysocki re-cytował wiersze Józefa Czecho-wicza, poety oczywiście lubel-skiego. (bs)

Nagrody, limity, przedszkola…

Radzili sopoccy radni2

7 listopada odbyła się sesja Rady Miasta Sopotu. W jej trakcie prezydent miasta,

Jacek Karnowski wręczył nagro-dy dwom sopockim policjantom, którzy zatrzymali graffi ciarzy de-wastujących elewacje domów. Starszy sierżant Krzysztof Szy-mański i sierżant sztabowy Piotr Romanowski otrzymali po tysiąc złotych. Uzasadniając przyzna-nie funkcjonariuszom nagrody prezydent zwrócił uwagę, że nie-legalne murale bynajmniej nie upiększają świeżo odnowionych budynków, zaś ich usuwanie spo-ro kosztuje. Przy tym schwytanie graffi ciarzy jest trudne, gdyż swoją „twórczość” uprawiają oni nocą, są przy tym zamaskowani, co utrudnia ich identyfi kację.

Limity taksówekNastępnie radni przyjęli

uchwałę określającą limit licencji dla taksówkarzy w roku 2010. W projekcie uchwały była mowa o 60 licencjach, ale po dyskusji zdecydowano obniżyć je do 15. Wynikało to, jak referował wice-prezydent Wojciech Fułek, z przyjęcia wspólnego z Gdań-skiem i Gdynią przelicznika, we-dług którego jedna taksówka po-winna przypadać na stu miesz-kańców. Obecnie po Sopocie jeź-dzi 361 taksówek, a tegoroczny limit stu licencji został wykorzy-stany w jednej trzeciej. Dlatego limit na poziomie 15 licencji wy-daje się być najbardziej rozsądny.

Praca dla bezrobotnychW dalszym ciągu radni zde-

cydowali o kontynuacji w roku przyszłym programu prac spo-łecznie użytecznych. 35 osób

otrzyma skierowanie do pracy w MOPS, w Domu Dziecka „Na Wzgórzu”, w Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji, w Zespole Szkół Specjalnych nr 5, oraz w Uzdrowisku Sopot. W ramach prac społecznych bezrobotni mogą przepracować do 10 godzin w ciągu tygodniu, a ich stawka wynosi 6,80 złotych za godzinę. W roku 2008 z tej formy pomocy skorzystało 20 osób, w roku 2009 – 15 osób. Prace te, jak podkreślił wiceprezydent Paweł Orłowski, pozwalają zaktywizować ludzi pozostających od dawna bez pra-cy i prawa do zasiłku, a co za tym idzie wdrożyć ich ponownie do zajęć zawodowych.

Opłaty za przedszkole inaczej

Kolejną kwestią były opłaty za przedszkola. Zgodnie z obowią-zującą obecnie uchwałą Rady Miasta rodzice, których dzieci przebywają w przedszkolu ponad 5 godzin muszą uiszczać tzw. opłatę stałą. Zasada ta została za-kwestionowana przez sądy admi-nistracyjne na terenie całego kra-

ju. Wobec tego gminy musiały dokładnie określić wysokość tych świadczeń. Sopoccy radni zdecy-dowali, że przy ośmiogodzinnym pobycie dziecka w przedszkolu rodzice winni są uiścić opłatę w wysokości 170 złotych mie-sięcznie. Jeśli pobyt dziecka wy-dłuża się do 10 godzin, opłata wzrasta do 199 złotych. Osoby znajdujące się w trudnej sytuacji materialnej, oraz mający w przed-szkolu więcej jak jedno dziecko otrzymują ulgi, lub pomoc mate-rialną z MOPS.

Sopocka SKMNa koniec radni podjęli

uchwałę o zwiększeniu udziału Miasta Sopotu w Spółce PKP SKM Trójmiasto. W latach 2009–2010 Sopot wnosi do Spółki 4 mi-liony 750 tysięcy złotych. Środki te będą przeznaczone na inwe-stycje, czyli modernizację przy-stanków SKM Sopot Główny i Sopot Wyścigi. Remont pierw-szego z nich zostanie według pla-nu zakończony do 20 maja 2010 roku, a drugiego o trzy miesiące wcześniej – 18 lutego. (kf)

Prezydenci Sopotu – Jacek Karnowski, Wojciech Fułek i Paweł Orłowski, podczas sesji Rady Miasta.

fot. k

mz

Rozpoczęcie sezonu zimowego pod Tatrami

Sopot w Zakopanem

Na początku grudnia br. Sopot, Zakopane oraz PKP Intercity podpisały

umowę o wzajemnej promocji na 2010 rok. Oba kurorty łączy bo-wiem pociąg Intercity „Monciak – Krupówki”. Do tej pory nazwa ta obowiązywała dla pociągu, który kursował codziennie w go-dzinach nocnych. Od 13 grudnia nazwę „Monciak – Krupówki” otrzymał pociąg Intercity kursu-jący w weekendy w ciągu dnia. W sobotę rano pociąg wyjeżdża z Sopotu, a w niedzielę – z Zako-panego. Czas przejazdu to 11,5 godziny.

Sopot i Zakopane to miasta partnerskie od ponad 50 lat! Obecnie współpraca obu kuror-

tów koncentruje się przede wszystkim na wymianie mło-dzieżowej pomiędzy szkołami oraz współpracy urzędników oraz radnych (w tym roku to przede wszystkim kwestie zwią-zane z pozyskiwaniem funduszy unijnych na inwestycje w infra-strukturę turystyczną), a także wymianie kulturalnej. W pla-nach jest zwiększenie liczby wy-darzeń realizowanych jednocze-śnie w obu miastach, jak bardzo popularne Kino Letnie na Kru-pówkach i na sopockim molu oraz w Pociągu „Monciak – Kru-pówki”.

15 grudnia wieczorem prezy-dent Sopotu oraz burmistrz Za-kopanego wspólnie rozświetlili

choinkę na Krupówkach przy Oczku Wodnym i zawiesili dwie bombki z logami miast. Tym sa-mym tradycji stało się zadość i obaj włodarze miasto głosili se-zon zimowy za otwarty.

I nie były to tylko czcze sło-wa. Mróz i śnieg zawitały bo-wiem w Tatry i dzięki temu mo-gły ruszyć pierwsze wyciągi nar-ciarskie. W trakcie uroczystości kolędy na Krupówkach grał so-poccy jazzmani – Wojciech Sta-roniewicz oraz Kamil Mazur. Tradycyjny mecz piłki nożnej pomiędzy drużynami Sopotu i Zakopanego zakończył się re-misem 6:6. W spotkaniu wzięli udział prezydent Karnowski oraz sopoccy urzędnicy. (as)

fot. m

ater

iały p

raso

we U

M So

potu

Przed zakopiańskim Aquaparkiem prezydent Sopotu, Jacek Karnowski i burmistrz Zakopanego, Janusz Majcher wymienili deskę windsurfingową na deskę snoaboardową. Tym samym sezon zimowy został uznany za otwarty.

PREZYDENT MIASTA SOPOTUIMPRESSIO ART MANAGEMENT oraz agencja AVIP

zaprasza 1 i 2 stycznia 2010 r. o godz. 16:00 i 19:30

na Premierowe koncerty noworoczne

„WIELKA GALA NOWOROCZNA" Hotel Sheraton Sopot

Wystąpią:YUPITER SYMPHONY ORCHESTRA

pod dyrekcją Wojciecha Mrozka oraz soliści:

Bożena Harasimowicz – sopran; Agata Sava – mezzosopran; Tomasz Krzysica – tenorKoncerty odbędą się w sali koncertowo – konferencyjnej "Columbus"

Hotelu Sheraton w Sopocie (Dom Zdrojowy), ul. Powstańców Warszawy 10.

W programie usłyszymy największe przeboje muzyki klasycznej oraz operetkowo-musicalowej w znakomitym wykonaniu. Będą to m.in. tak znane melodie, jak: „Przetańczyć całą noc”, „Skrzypek na dachu”, „Wielka sława to żart”, „Granada”, „O sole mio”, „Time to say goodbye”...

Nasze koncerty z pewności dostarczą Państwu niezapomnianych przeżyć oraz oferują wspólną zabawę artystów z publicznością!

Bilet na koncert noworoczny może być wspaniałym upominkiem gwiazdkowym dla pracowników Państwa fi rmy lub członków Państwa rodziny.

Bardzo proszę o informację czy byliby Państwo chętni do zakupu biletów-zaproszeń i w jakiej ilości? Proszę pomyśleć o swoich pracownikach i rodzinach!

Bilety w cenie:

200 zł strefa VIP, 150 zł – I miejsca i 130 zł – II miejsca, 100 zł – III miejsca już dostępne na naszej stronie internetowej: http://www.impressioart.pl/pl/bilety-na-koncerty.htmlPozostałe miejsca sprzedaży od 23.11.2009

Sopot Urząd Miasta Sopotu, ul. Kościuszki 25/27, tel. 501.222.323 czynny od pn.-pt. 11:00 – 15:00

Kiosk – Hotel Sheraton Sopot, ul. Powstańców Warszawy 10, czynny codziennie od 16:00 – 22:00 a w sb./niedz./święta od 10:00 – 22:00Kasy biletowe Bałtyckiej Agencji Artystycznej BARTBART, ul. Kościuszki 61, tel. 058 555 84 51, 058 555 84 52, kasa czynna od poniedziałku do piątku w godzinach 10.00-17.00

GDAŃSKKasy Filharmonii Bałtyckiej na Ołowiance, tel.58.320.62.62 bilety@fi lharmonia.gda.pl

Urząd Miasta Gdańska, ul. Nowe Ogrody 8/12 – KIOSK, czynny pn-pt. 7:30 – 15:30, we środy 7:30 – 18:00GDYNIA

Greckie Biuro Podróży BARKOST w Gdyni, ul. Świętojańska 100, Tel. tel. 058-620-10-26, 602 730 490 czynne pn.-pt.11:00 – 18:00

Page 4: Kopia riviera 11 2009.indd(2)

4 www.riviera24.plSopotCentrum Haff nera – udana inwestycja

Oświadczenie prezydenta Sopotu, Jacka Karnowskiego

Umorzenie postępowania w sprawie Centrum HaffneraProkuratura Apelacyjna w Gdańsku umorzyła śledztwo w sprawie realizacji inwestycji Centrum Haffnera, które od 2007 roku prowadziło Centralne Biuro Antykorupcyjne. Umorzenie dotyczy: przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków.

„Od początku byliśmy przekonani, że ta inwestycja została zrealizowana zgodnie z prawem. Było to bardzo trudne i pionierskie przedsięwzięcie. Brakowało uregulowań prawnych, innych przykładów z kraju. Klimat w Polsce dla inwestycji z partnerem prywatnym był i nadal jest niekorzystny. Byliśmy zmuszeni do podejmowania trudnych decyzji, obarczonych ryzykiem błędu, ale mieliśmy odwagę te decyzje podejmować. Dzięki temu teraz w Sopocie mamy Dom Zdrojowy, który już gościł głowy państw i szybciej niż nawet sami się spodziewaliśmy stał się miejscem organizacji prestiżowych wydarzeń politycznych, biznesowych i kulturalnych. Prowadzone przez wiele miesięcy postępowanie CBA i prokuratury nic nie wykazało. Już dawno przedstawialiśmy opinie niezależnych ekspertów, którzy potwierdzali obraną przez sopocki samorząd drogę realizacji tej inwestycji. Nie przyjęliśmy raportu po kontroli CBA wykazując bezzasadność zawartych w nim zastrzeżeń. Nasze argumenty trafiały jednak w próżnię. Nadal przesłuchiwano dziesiątki osób, w tym wielu radnych obecnej i byłych kadencji, urzędników i osoby, które miały chociaż minimalny związek z całą inwestycją. Byliśmy zobowiązani do przygotowania i dostarczenia tysięcy dokumentów. A wszystko na skutek donosów nie popartych żadną wiedzą merytoryczną! Ile to kosztowało? Czy można bezkarnie rzucać oskarżenia? Mam nadzieję, że decyzja prokuratury apelacyjnej w Gdańsku będzie dobrym sygnałem dla innych samorządów w Polsce. Inwestycje w przestrzeń publiczną i infrastrukturę miejską w całym świecie zachodnim realizowane są w oparciu o partnerstwo publiczno – prywatne. To jest jedyna droga rozwoju dla polskich miast i gmin. Jestem dumny, że sopocki samorząd: radni oraz mieszkańcy wspierali powstanie nowego Centrum Sopotu. Bo pomimo wielu kontroli, przesłuchań i prób dyskredytacji tej inwestycji jestem przekonany, że było warto”.

Kurorty w walce

o Forum Ekonomiczne

Sopot czy Krynica Obradowała Rada Programowa Forum Ekonomicznego, mająca podjąć decyzję o tym gdzie odbywał się będzie zjazd polityków, ekonomistów i biznesmenów, zwany polskim Davos. Przez 19 lat miejscem corocznych sesji Forum była Krynica Górska. Teraz organizatorem Forum chce zostać Sopot.

Forum Ekonomiczne liczące sobie już niemal dwie deka-dy z każdym rokiem się roz-

rastało i baza hotelowa Krynicy Górskiej okazała się zbyt mała by przyjąć najazd gości nie tylko z całej Europy, lecz także z krajów arabskich. W związku z tym po-wstała koncepcja, aby obrady przenieść gdzie indziej. O za-szczyt organizatora Forum, prócz oczywiście Krynicy, która nie za-mierza bez walki oddać pola, ubiegał się Sopot, Kołobrzeg, Wrocław i Poznań. Rada Progra-mowa, w której zasiadają takie osobistości jak Jerzy Buzek, arcy-biskup Tadeusz Pieronek, Alek-sander Kwaśniewski, Maciej Pła-żyński, Hanna Gronkiewicz-Walz, Tadeusz Mazowiecki i Wal-demar Pawlak, po długich obra-dach wyłoniła dwóch fi nalistów. Jest nim dotychczasowy gospo-darz Forum, czyli Krynica, oraz Sopot.

W ofercie przedstawionej przez Urząd Miasta Sopotu znala-zły się szczegółowe informacje do-tyczące możliwości konferencyj-nych miasta ze szczególnym uwzględnieniem centrum konfe-rencyjnego Domu Zdrojowego, Multikina, Wielofunkcyjnej Hali Sportowo-Widowiskowej, bazy hotelowej Grand-Hotelu, Sherato-na, Haff nera i Rezydenta. Podkre-ślono także możliwości lokalowe Gdańska: Polską Filharmonię na Ołowiance, oba ratusze, kino Nep-tun i hotele. W ofercie znalazły się

Czy Sopot stanie się polskim Davos dowiemy się jeszcze przed Bożym Narodzeniem.

informacje o imprezach kultural-nych, rozrywkowych, sportowych, możliwościach transportowych, zapleczu medycznym, potencjale naukowym aglomeracji, wreszcie rekomendacje dla Sopotu od szefa Kancelarii Premiera, wojewody pomorskiego, marszałka woje-wództwa, Grupy Lotos, fi rmy Energa i Pomorskiej Rady Przed-siębiorczości.

– To solidna oferta, którą trudno będzie przebić naszym konkurentom – mówił prezydent Sopotu, Jacek Karnowski. – Prócz doskonałej bazy konferen-cyjnej i hotelowej posiadamy po-tencjał w postaci niezwykłego położenia, doskonałego do-świadczenia w organizacji presti-żowych wydarzeń, unikatowej oferty kulturalno-rozrywkowej. Wierzę, że jesteśmy czarnym ko-niem tej gonitwy.

Oferta Sopotu została ocenio-na wyżej niż Krynicy, za którą przemawia jednak fakt, że była organizatorem zjazdu ekonomi-stów od samego początku. Nie jest wykluczone, iż przyszłorocz-ne, jubileuszowe (dwudzieste) Forum odbędzie się jeszcze w Krynicy, a od roku 2011 zosta-nie przeniesione do Sopotu. Goszczenie przez kilka dni wielu bardzo wpływowych ludzi stano-wiłoby ogromną szansą promo-cyjną dla miasta. Ostateczna de-cyzja Rady Programowej ma za-paść jeszcze przed tegorocznymi świętami Bożego Narodzenia. (as)

Kiedy koszykarze Asseco Prokom opuścili Sopot, przenosząc się do Gdyni,

wydawało się, że dla kurortu oznacza to defi nitywny koniec wielkiej koszykówki. W to, że drużyna, odtworzona pod trady-cyjną nazwą Trefl Sopot, utrzy-ma się w koszykarskiej ekstra-klasie dłużej niż przez rok, wie-rzyli chyba tylko nieliczni kibice. Tymczasem nowy Trefl okazał się, przynajmniej jak dotąd, re-welacją sezonu. Aktualnie sopo-cianie zajmują czwarte miejsce w tabeli, za takimi potentatami jak Asseco Prokom Gdynia, An-wil Włocławek i Polpharma Sta-rogard Gdański. Miejmy nadzie-ję, że słabsza forma sopockich koszykarzy i ostatnie porażki

z Polonią ATBUD Warszawa i Po-lpharmą Starogard Gdański, nie są zapowiedzią regresu. Niestety obawy takie mogą być całkiem uzasadnione zwłaszcza, że w me-czu IV rundy Pucharu Polski, występująca w przetrzebionym kontuzjami składzie drużyna Kar-lisa Muiznieksa przegrała w Rado-miu z miejscowym II-ligowym ze-społem Rosa-Sport i tym samym odpadła z rozgrywek.

Przy okazji warto wspomnieć o znakomitej grze siatkarek Tre-fl a Sopot. Sopockie dziewczęta zanotowały dziesięć zwycięstw w dziesięciu spotkaniach I ligi i są niemal murowanymi kandy-datkami do Plus Ligi, czyli – na-zwijmy to po imieniu – siatkar-skiej ekstraklasy. (as)

Sopoccy koszykarze

na czwartej pozycji

Fenomen Trefla

Sport

4 grudnia Sopocki Klub Lek-koatletyczny zakończył se-zon letni. Największym try-

umfem sopockich lekkoatletów był złoty medal na mistrzostwach świata, który w skoku o tyczce wywalczyła Anna Rogowska. W związku z tym, na uroczystości zakończenia sezonu padła propo-zycja ustanowienia w Sopocie ośrodka treningowego dla tej konkurencji. Ponieważ wielka

hala widowiskowo-sportowa bu-dowana na granicy Sopotu i Gdań-ska raczej nie wchodzi w grę, zaś kolejnej hali miasto budować nie będzie, wiceprezydent Wojciech Fułek zaproponował, aby lekko-atleci (w tym oczywiście i przede wszystkim Rogowska) trenowali w jednej z sopockich szkół. Mo-głaby to być Szkoła Podstawowa nr 1 lub nr 8, bo obie mają ku temu warunki. (as)

Ośrodek skoku o tyczce

Prezydent Miasta Sopotu, Jacek Karnowski ogłosił otwarty konkurs w trzech

kategoriach, mający na celu wspieranie sportu i kultury fi -zycznej. Pierwszy z nich to pro-gram budowy kompleksów spor-towych: „Moje boisko – Orlik” – termin nadsyłania wniosków

upłynął 30 listopada br. Na pozo-stałe dwa konkursy wnioski można było składać do 7 grud-nia. Dotyczą one realizacji zadań Gminy Sopotu w zakresie upo-wszechnienia kultury fi zycznej i sportu, oraz wsparcia fi nansowe-go rozwoju sportu kwalifi kowa-nego na terenie Sopotu. (as)

Miasto wspiera sport

fot. k

mz

fot. k

mz

Prezydent Sopotu, Jacek Karnowski, podczas promocji swojej książki

Page 5: Kopia riviera 11 2009.indd(2)

Nr 11 (44) 15 grudnia 2009 – 14 stycznia 2010 5

Page 6: Kopia riviera 11 2009.indd(2)

6 www.riviera24.plRozmowaRozmowa z wiceprezydentem Sopotu Pawłem Orłowskim

Sopot w nowej odsłonieKonrad Franke

Miasto Sopot od kilku lat reali-zuje program rewitalizacji i odno-wy elewacji budynków, skąd po-mysł na to przedsięwzięcie?

Paweł Orłowski: Przez lata PRL-u nie dbano o to, co jest wi-zytówką naszego miasta, czyli o unikatową, zróżnicowaną archi-tekturę. Konsekwencją tych za-niedbań był coraz gorszy stan bu-dynków. Dlatego w 1997 roku Rada Miasta podjęła uchwałę o realizacji „Programu rewitaliza-cji zabytkowego centrum Sopotu”, która umożliwiła gminie udziela-nie wspólnotom mieszkaniowym pomocy materialnej w postaci do-fi nansowania bądź preferencyjne-go kredytu na remont budynku.

Można więc powiedzieć, że So-pot na Pomorzu jest prekursorem „odnowy” miasta?

Sądzę, że tak. Ale stwierdzenie to nie dotyczy tylko Pomorza. Program działań pomocowych na rzecz odnowy zabytkowego cen-trum miasta był jednym z pierw-szych w Polsce. Często kontaktują się z nami samorządowcy z in-nych miast i pytają o wskazówki dotyczące tego właśnie programu. W ostatnich latach widocznie zmienił się wizerunek naszego miasta i to z pewnością nie ko-

niec. Mogę gwarantować, że w dalszym ciągu będą odnawiane i remontowane sopockie budynki, a działania te będą wspierane pro-gramami społecznymi.

Największym sukcesem są oczywiście odnowione elewacje, czy to jedyny sukces tego przedsię-wzięcia? Co jeszcze dzięki temu zyskało miasto?

Najbardziej widocznym efek-tem w ramach programu jest zmodernizowanie w ciągu 11 lat ponad 220 budynków, w tym 150 remontów elewacji. Warto podkreślić olbrzymią rolę miesz-kańców w tym projekcie. Właści-wy i największy sukces to właśnie aktywna postawa sopocian. Mia-sto udziela wsparcia fi nansowego, ale to przecież wspólnota miesz-kaniowa obciążona jest dużymi wydatkami, ponieważ przed przy-znaniem dotacji wspólnota musi wyremontować dach i wykonać izolację ściany fundamentowej, a potem w swojej części fi nanso-wać prace remontowe. Pomimo to zainteresowanie jest bardzo duże, to przykład na to, że sopocianie są naprawdę bardzo obywatelską społecznością.

Wszystko odbywało się jedno-głośnie, nie było żadnych prote-stów? Wspólnoty chętnie sięgały do kieszeni i wydawały pieniądze na remont?

Oczywiście zdarzają się jed-nostkowe sprzeciwy, ale więk-

szość kwestii spornych rozwiązy-wanych jest w ramach wspólnoty. Moim zdaniem kluczowa jest wspomniana wcześniej aktyw-ność sopockiej społeczności. To nie jest przypadek, że akurat w Sopocie istnieje tak olbrzymia liczba zarejestrowanych fi rm i or-ganizacji pozarządowych, bo w jakimś stopniu samodzielność, odpowiedzialność za własność, „branie spraw we własne ręce”, tak potrzebne przy zarządzaniu swo-im mieszkaniem, nieruchomo-ścią czy wspólnotą przekłada się również na inne dziedziny, w tym, np. aktywność gospodarczą.

Jakie trzeba spełniać warunki, żeby otrzymać dofi nansowanie?

Można otrzymać nawet do 70 procent wartości robót we-dług kosztorysu wstępnego w przypadku, kiedy budynki są wpisane do rejestru zabytków. Dla budynków w ewidencji obiektów zabytkowych dofi nan-sowanie wynosi do 50 procent, pozostałe budynki wspólnot

mieszkaniowych mogą ubiegać się do 30% refundacji.

Jak długo będzie trwał ten pro-gram?

Uważamy, że to bardzo dobre rozwiązanie, które podnosi stan-dard i jakość życia mieszkańców, dlatego też warte jest kontynuacji. W budżecie miasta, co roku mamy zagwarantowane środki na realizację tego programu. Zainte-resowanie wciąż jest bardzo duże. Poza tym dzisiaj wspólnoty nie mają specjalnej możliwości sko-rzystania ze środków z budżetu państwa, na razie nie ma fundu-szu centralnego, który mógłby je wspomóc. W Sopocie dla kom-pleksowych rozwiązań stosuje się także możliwość przekształcenia wytypowanych rejonów miasta przy zaangażowaniu inwestorów zewnętrznych w sposób zgodny z charakterem danego fragmentu zabudowy. W ramach tego działa-nia udało się całościowo zrewita-lizować kwartał w centrum mia-sta, w obrębie ulic Bohaterów

Monte Cassino, Bema, Pułaskie-go, Sobieskiego. Podobna idea przyświeca projektowi Nowego Centrum Sopotu, a w przyszłości zastosowana będzie na terenach przydworcowych.

Dość powszechnym zjawi-skiem, nie tylko w Sopocie, są graf-fi ti i inne bohomazy, które fatalnie szpecą ściany. Czy do remontów używane są jakieś specjalne farby, umożliwiające szybkie i skuteczne doprowadzanie ścian budynków do porządku?

W ramach remontu elewacji powinna być wykonana powłoka

zabezpieczająca przed graffi ti oraz ogrodzenie. Na pewno nie jest to rozwiązanie w 100 procen-tach skuteczne, natomiast w ja-kiejś mierze ogranicza możliwo-ści osób, które wykonują graffi ti. Powiedzmy sobie szczerze, nie są to uzdolnieni artyści, a wandale, których „dzieła” bez wątpienia stanowią poważny problem, który mam nadzieję, że będzie się zmniejszał w miarę zmian naszej mentalności i skuteczności służb. Nie potrafi ę zrozumieć ludzi, któ-rzy niszczą cudzą, z wielkim wy-siłkiem odnowioną własność.

Dziękuję za rozmowę.

fot. k

mzfot

. kmz

Paweł Orłowski

Sopot. 24 procent sopocian to osoby w wieku emerytalnym. Rozumiejąc ich specyfi czne problemy

Miasto Sopot podejmuje szereg działań skierowanych do tej grupy.

Miasto dla seniorówAndrzej Stanisławski

Niemal jedna czwarta mieszkańców Sopotu to osoby w wieku emerytal-

nym. Zaspokojenie potrzeb ludzi starszych stanowi spore wyzwa-nie dla władz miasta. A odsetek ludzi starszych, niepracujących będzie coraz wyższy.

– Taka jest ogólnoeuropejska sytuacja demograficzna. Dlate-go musimy podejmować działa-nia, które umożliwią naszym seniorom aktywny udział w ży-ciu społeczności lokalnej – mówi wiceprezydent miasta, Paweł Orłowski. – Wymaga tego od nas idea solidarności pokole-niowej. Nikt nie powinien być

zepchnięty na margines życia społecznego.

Seniorzy na startWachlarz działań sopockiego

samorządu adresowanych do lu-dzi starszych, a realizowany przede wszystkim przez MOPS, jest bardzo szeroki. Można tu wy-mienić takie usługi opiekuńcze jak pomoc w robieniu zakupów, utrzymywaniu porządku w miesz-kaniu, przyrządzaniu posiłków, a nawet wspólne z wolontariusza-mi spacery. Także częściową re-fundację zakupu leków, porady prawne, rehabilitację, badania le-karskie. Miejska Biblioteka Pu-bliczna organizuje kursy kompu-terowe dla ludzi starych. Rosnącą popularnością cieszą się wykłady Uniwersytetu Trzeciego Wieku powołanego przed paroma laty

z inicjatywy sopockich radnych Małgorzaty Maj i Michała Woź-niaka. Podobny efekt powinna przynieść inicjatywa sopockich gastronomów, którzy zapropono-wali mieszkańcom miasta – pa-niom powyżej sześćdziesiątego i panom powyżej 65 roku życia – „kawę za złotówkę”. Tyle zapłacą za konsumpcję w sopockich loka-lach seniorzy pragnący spędzić czas w lokalu na przejrzeniu pra-sy, czy pogawędce ze znajomymi.

– W bieżącym roku Miasto przeznaczyło na te cele ponad 250 tysięcy złotych – tłumaczy Paweł Orłowski. – Są to zarówno programy nakierowane na ogól-ną poprawę sprawności psychofi -zycznej, jak i działania, których celem jest zapobieganie schorze-niom specyfi cznym dla pode-szłego wieku.

Likwidowanie barierWażnym dla dobrego poczu-

cia seniorów, a zarazem widocz-nym dla wszystkich mieszkań-ców jest udział Sopotu w mię-dzynarodowym przedsięwzięciu pod nazwą Quality Ageing in an Urban Environment. Program ten polega na sporządzeniu mapy barier uniemożliwiających ludziom niepełnosprawnym (także matkom z dziećmi w wóz-kach) swobodne poruszanie się po mieście. A następnie sukce-sywne likwidowanie tych barier. Bariery takie to wysokie krawęż-niki uliczne, brak wind w budyn-kach publicznych, wąskie drzwi, w których nie mieści się wózek inwalidzki. Kiedyś było ich mnó-stwo, teraz – co każdy mieszka-niec Sopotu może to zauważyć – jest coraz mniej.

Centrum dla Seniora Najważniejszą sopocką inwe-

stycją mającą dopomóc ludziom starszym jest niewątpliwie budowa Centrum Aktywności Seniorów.

Po zlikwidowaniu szkoły pod-stawowej przy ulicy Mickiewicza (malejąca liczba dzieci spowodo-wana niżem demografi cznym), w kotlinie otoczonej z trzech stron lasem, rozpoczęła się adaptacja służącego dotąd oświacie gmachu, mającego stać się czymś więcej niż zwykłym domem pogodnej staro-ści. Ma to być miejsce otwarte i wielofunkcyjne. Obok DPS, gdzie zamieszkają osoby samotne, bez-radne i wymagające całodobowej

opieki, funkcjonować tu będzie dzienny dom dla osób starszych. Na terenie Centrum powstanie park, z alejkami spacerowymi, wy-posażony w urządzenia sportowe, przeznaczone zarówno dla star-szych, jak dla młodzieży i dzieci z okolicznych domów. Przewiduje się tam organizację imprez plene-rowych, oraz plac do tańca.

Budowa Sopockiego Cen-trum Aktywności Seniorów roz-poczęta się w sierpniu 2008 roku ma się zakończyć w ciągu dwóch lat – w sierpniu 2010 roku. Jest ona fi nansowana w całości przez Gminę Miasta Sopotu. Koszt jej wyniesie 15 milionów złotych.

W Sopocie od 1998 roku działa program dopłat dla wspólnot mieszkaniowych na cele remontowe. W czasie 12 lat obowiązy-wania programu dopłat do modernizacji sopockich kamienic, wyremontowano prawie 220 budynków, a Miasto Sopot do tej pory przeznaczyło na ten cel ponad 10 mln złotych. W 2009 roku w budżecie kurortu zagwarantowano na dofi-nansowanie sopockich wspólnot mieszkaniowych 3.200.000 zł, z czego wykonywane są remonty elewacji w 18 kamienicach, a remonty całkowite w 20 budynkach.

Page 7: Kopia riviera 11 2009.indd(2)

Nr 11 (44) 15 grudnia 2009 – 14 stycznia 2010 Rozmowa 7

fot. m

ater

iały p

romo

cyjne

UM

Sopo

tu

fot. k

mz

Po zakończeniu największego w historii mola remontu, Sopot otworzy się jeszcze bardziej na morze.

Wojciech Fułek

Z wiceprezydentem Sopotu, Wojciechem Fułkiem, odpowiedzialnym w mieście m.in. za inwe-

stycje i sprawy budowlane, rozmawiamy o przebudowie Opery Leśnej, nowej Państwowej Galerii

Sztuki, rewitalizacji Hipodromu i innych inwestycjach miejskich zaplanowanych na rok 2010.

Aby Sopot był jeszcze piękniejszy Krzysztof M. Załuski

Rok 2010 będzie w Sopocie ro-kiem kontynuacji wielkich inwe-stycji. Które z nich, pańskim zda-niem, będą najważniejsze?

Wojciech Fułek: Sopot nadal będzie inwestować w edukację, turystykę, sport i kulturę. Waż-nym elementem rozwoju miasta będzie również komunikacja i ochrona środowiska.

A konkretnie? W najbliższym czasie ruszy

wreszcie długo oczekiwana rewi-talizacja Opery Leśnej, a właści-wie budowa nowej Opery, bo bę-dzie to obiekt na miarę XXI wie-ku. Prócz funduszy pochodzą-cych z budżetu miasta, przezna-czymy na tę inwestycję ok. 28 mln złotych z dotacji unij-nych. Zostanie wymieniona kon-strukcja zadaszenia, a stary dach zastąpimy nowym poszyciem, pokrytym tefl onem. Powstanie nowa widownia z balkonem, tak jak w klasycznej operze, co zwiększy nie tylko ilość miejsc na widowni, lecz także możliwo-ści techniczne i organizacyjne naszego leśnego amfi teatru. Po zakończeniu prac budowlanych będzie to rzeczywiście superno-woczesny obiekt, chociaż nieste-ty w najbliższym sezonie letnim Opera wyłączona będzie z eks-ploatacji.

Czy to oznacza, że w nadcho-dzącym roku sopockie festiwale piosenki się nie odbędą?

Nie sądzę, przecież Opera Le-śna w swojej 100-letniej historii była już nie raz remontowana i przebudowywana. Między in-nymi na początku lat 60. Mimo to festiwale się odbywały, tyle że w innych miejscach. A tych miejsc na mapie kulturalnej So-potu mamy kilka. Chociażby Hi-podrom, gdzie 15 sierpnia 2000 roku odbył się pamiętny koncert Tiny Turner, który obejrzało po-nad 100 tysięcy osób. Dobrym punktem na tego rodzaju impre-zy jest główny plac u nasady Mola, to tu przed ponad 15-ty-sięczną widownią koncertowała islandzka piosenkarka Björk, tu również wielokrotnie miały miejsce liczne imprezy muzycz-ne związane bezpośrednio z so-pockimi festiwalami. Wkrótce do użytku oddana zostanie jesz-cze Hala Widowiskowo-Sporto-wa na granicy Sopotu z Gdań-skiem, w której już latem 2010

roku można będzie organizować imprezy masowe o charakterze muzycznym, kulturalnym i arty-stycznym.

A kiedy nastąpi ostateczne za-kończenie prac wykończeniowych w Państwowej Galerii Sztuki?

Przed najbliższym sezonem letnim na pewno. Na inaugurację działalności nowej Państwowej Galerii Sztuki przygotowane zo-stało już wielkie wydarzenie ar-tystyczne: „Metamorfozy” Geor-gesa Braque’a, pochodzące z pry-watnej kolekcji Armanda Izra-ela… Nowa PGS, która będzie miała siedzibę w Domu Zdrojo-wym, otrzyma prawie 2,5 tysiąca metrów powierzchni wystawien-niczej, składającej się z trzech kondygnacji. Dwie przeznaczone zostały na malarstwo i rzeźbę naj-wyższej klasy światowej z prywat-nych i muzealnych kolekcji. Ale będziemy również prezentować tutaj najlepszych polskich i trój-miejskich artystów. Trzecie pię-tro galerii, wykończone aku-stycznymi tynkami, posiadać będzie specjalny balkon i kon-certową sceną. Ta sala ma łączyć różne dziedziny sztuk, będzie przystosowana do performance-’ów, happeningów, koncertów, do multimedialnych prezentacji, jak też do imprez z pogranicza sztu-ki i teatru. Galeria posiadać też będzie zaplecze administracyjne z artystyczną kawiarenką i punk-tem informacji turystycznej, do których gości dowozić będzie pa-noramiczna winda z widokiem na molo i na morze. Niżej umieszczona zostanie pijalnia wód solankowych. Myślimy rów-nież o zmianie nazwy galerii, być może będzie to Pomorska Gale-ria Sztuki, Galeria Sztuki Sopot, a może powrócimy do dawnej nazwa BWA, do której wiele osób wciąż ma ogromny sentyment.

Niedawno ruszyły prace nad budową przystani żeglarskiej na końcu Mola. To chyba najwięk-sza w historii tego obiektu prze-budowa?

Tak, a przynajmniej od czasu remontu w latach 1926 – 1927, kiedy to molo przedłużone zo-stało do dzisiejszych rozmia-rów… Nowa przystań jachtowa przeznaczona będzie dla 103 jed-nostek pływających. Obiekt ten będzie także stanowić naturalną ochronę przed sztormami dla ca-łej drewnianej konstrukcji, a zwłaszcza dla bocznej ostrogi, która zostanie w całości zrekon-struowana. Prace przeprowadzi przedsiębiorstwo Hydrobudowa. Myślę, że sama budowa przystani

będzie nie lada atrakcją dla spa-cerowiczów, ponieważ wszystkie prace będą prowadzone od stro-ny morza, z jednostek pływają-cych, co będzie można obserwo-wać z pomostu.

Czyli remont nie wyłączy Mola z możliwości odbywania spacerów?

Oczywiście, że nie. Na czas trwania remontu wyłączona zo-stanie jedynie głowica, nato-miast cała drewniana konstruk-cja, czyli 400 metrów, będzie udostępniona turystom i miesz-

niesieniu jakości życia kultural-nego sopocian?

Na pewno bardzo ważną in-westycją w tej dziedzinie będzie kompleksowe odrestaurowanie zabytkowego Dworku Sierakow-skich, który jest siedzibą Towa-rzystwa Przyjaciół Sopotu. Po remoncie miejsce to stanie się centrum artystycznym z praw-dziwego zdarzenia. Prace zakoń-czą się tutaj najprawdopodobniej na przełomie kwietnia i maja 2010 roku. W ogóle przyszły rok jest rekordowy pod względem inwestycji kulturalnych w na-

Nie tak dawno zburzone zosta-ły resztki tarasu widokowego i śli-mak przy Łazienkach Północnych, co będzie z resztą tego obiektu?

Łazienki Północne to miejsce mające służyć kulturze i sztuce. Chcielibyśmy jednak przerzucić ciężar odbudowy tego obiektu na barki jakiegoś prywatnego part-nera. Z tym, że nie może to być kolejna dyskoteka, lecz miejsce odpowiednio wkomponowane w ciąg spacerowy pomiędzy pla-żą a Parkiem Północnym. W tej chwili jeszcze trudno powie-dzieć, co konkretnie będzie się tutaj działo, ponieważ dopiero 7 grudnia upłynął termin prze-syłania projektów. Tylko jedna oferta spełniła wszystkie wymo-gi. Mam jednak nadzieję, że w najbliższym czasie wyłonimy inwestora, który zaproponuje najbardziej korzystne rozwiąza-nia, zarówno architektoniczne jak i artystyczne.

Jedna czwarta mieszkańców Sopotu to emeryci. Co miasto ma im do zaoferowania w nadcho-dzącym roku?

Właśnie z uwagi na strukturę wiekową sopocian nasze plany muszą być nasycone wrażliwo-ścią społeczną. Jednym z takich projektów, realizowanym przez podległy mi Referat Inwestycji jest Centrum Aktywności Senio-rów. To miejsce cieszy się ogrom-nym zainteresowaniem miesz-kańców kurortu i myślę, że bę-dzie to kolejny dowód na to, iż władze miasta realizują nie tylko projekty z myślą o turystach i go-ściach Sopotu, lecz także wykazu-ją się szczególną troską o miesz-kańców, którzy – co zawsze po-wtarzam – są największym bo-gactwem naszego miasta.

Miasto realizuje również pro-gram termomodernizacji sopoc-kich placówek oświatowo-wy-chowawczych, m.in. szkół. Mia-kańcom Sopotu przez cały naj-

bliższy rok.

Kiedy przewidziane jest za-kończenie prac?

W maju, czerwcu 2011 roku przystań przyjmie pierwsze jachty. Do tego czasu rozstrzygnięty zosta-nie także konkurs na nowego ope-ratora obiektu. Myślę, że ta inwesty-cja, zmieni nie tylko wizerunek So-potu, lecz także jeszcze bardziej otworzy miasto na morze. Molo bę-dzie więc kolejną inwestycją po Przystani Rybackiej, Klubie Żeglar-skim i slipach, która odwróci Sopot twarzą w kierunku Bałtyku.

A co w najbliższym czasie miasto wybuduje z myślą o pod-

szym mieście. Poza wspomnia-nymi już Operą Leśną, Dwor-kiem Sierakowskich i Państwową Galerią Sztuki, wybudujemy nowy Teatr Kameralny. Scena powstanie w miejscu dawnego kina Bałtyk. Jest to wspólna in-westycja Urzędu Marszałkow-skiego i Miasta Sopotu. Pierwszą imprezą, która odbędzie się na deskach nowego Kameralnego, będzie jubileuszowy 10. Festiwal „Dwa Teatry”. Jest to nie tylko dla nas, sopocian, niezwykle ważna impreza. Okazuje się, że Festiwal ten wrósł już na dobre w ogólnopolskie kalendarium kulturalne. Wydaje mi się, że bez niego trudno byłoby sobie wy-obrazić początek sezonu arty-stycznego w Trójmieście.

sto ukończyło właśnie budowę mieszkań komunalnych przy Al. Niepodległości, które komisja będzie rozdzielać pośród miesz-kańców Sopotu. W planach są już następne budynki komunal-ne, które powstaną m.in. na ul. Malczewskiego.

Wspomniał pan o koncertach na Hipodromie, wydaje mi się, że i ten obiekt wymaga moderniza-cji…

To prawda. Obiekt ten liczy już ponad sto lat. I jest to miejsce wyjątkowe, chociażby z tego po-wodu, że jest to chyba jedyny tor wyścigowy w Europie, a może i na świecie, z którego trybun widać morze. Hipodrom to również miejsce, w którym odbywa się największa w naszym kraju im-preza sportu jeździeckiego CSIO – jej sponsorem jest między inny-mi sopocka fi rma NDI, która współpracowała z miastem przy budowie Centrum Haff nera. Hi-podrom to wreszcie wyścigi kon-ne, które każdorazowo przyciąga-ją po kilka tysięcy widzów. Na kompleksową rewitalizację mia-sto Sopot przeznaczy 32 mln zło-tych, z czego 40%, czyli 13 mln pochodzić będzie z unijnych środków… Sopot stara się wyko-rzystać swoje pięć minut, nie tyle popularności, bo popularnością cieszy się od wielu lat, ale przede wszystkim możliwości pozyski-wania dotacji unijnych. Okazuje się, że jesteśmy rekordzistami, je-śli chodzi o ilość pozyskanych środków. M. in. dzięki nim nasze miasto jeszcze przez jakiś czas bę-dzie w wielu miejscach przypomi-nać plac budowy, co na pewno jest uciążliwe zarówno dla miesz-kańców, jak i dla gości. Ale chyba warto się jeszcze trochę pomę-czyć, aby w niedalekiej już przy-szłości Sopot był jeszcze piękniej-szy i jeszcze bardziej atrakcyjny.

Dziękuję za rozmowę.

Page 8: Kopia riviera 11 2009.indd(2)

8 Biznes www.riviera24.pl

Prestiżowa nagroda dla Ergo Hestii

Sztuka cenniejsza niż złotoSopocka Ergo Hestia otrzymała nagrodę w prestiżowym konkursie „Sztuka cenniejsza niż złoto”. Nagroda ta została przyznana za wieloletnią współpracę Hestii z Akademią Sztuk Pięknych w Gdańsku przy współtworzeniu programu „Artystyczna Podróż Hestii” i promowaniu jej laureatów na rynku sztuki.

Za kilkanaście dni czekają nas święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok, a co za tym idzie pierwsza fala wyjazdów w góry na narty. Potem nadejdą zimowe ferie szkolne i kolejna masowa pielgrzymka do miejscowości górskich wyposażonych w wyciągi i nartostrady. Jednak nim poszusujemy ze szczytów w doliny, warto się chyba zastanowić nad ryzykiem, jakie wiąże się z uprawianiem „białego szaleństwa”.

Konrad Franke

W konkursie „Sztuka cen-niejsza niż złoto” wzię-ły udział 32 fi rmy z ca-

łej Polski. Siedmioosobowa kapi-tuła oceniała je w pięciu katego-riach. Ergo Hestia wraz z Akade-mią Sztuk Pięknych w Gdańsku została nagrodzona w kategorii „Partnerstwo Arts & Business”. Uroczysta gala i wręczenie statu-etki wykonanej przez artystę-rzeźbiarza Marcina Radziejow-skiego odbyła się 26 listopada br. w Pałacu Prymasowskim w War-szawie. Organizatorem konkursu była fundacja Commitment to Europe Arts & Business, oraz Na-rodowy Bank Polski.

Historia „Artystycznej Podró-ży” sięga 2002 roku. Wtedy to na pomysł promowania najzdolniej-szych studentów ASP wpadł prezes Grupy Ergo Hestia p. Piotr Maria Śliwicki. W miarę upływu lat „Po-dróż” się rozrastała, obejmując swym zasięgiem całą Polskę i coraz większą liczbę studentów.

Na „Artystycznej Podróży” nie kończy się jednak wspieranie przez Ergo Hestię kultury i sztuki. Sopocki ubezpieczyciel ma także „Artystyczny Indeks Hestii” (kon-

Grzegorz Blachowski – Rzecznik prasowy Ergo HestiiWspieranie kultury i sztuki przez Ergo Hestię ma charakter długofalowy. Jest to dla nas niezwykle ważne, że wydarzenia kulturalne wpisały się na stałe w kalendarz na-szej firmy. Jednym z takich wydarzeń jest ogólnopolski konkurs „Artystyczna Podróż Hestii”. Konkurs, który jest naszym autorskim projektem tworzonym przy współpracy z Akademią Sztuk Pięknych w Gdańsku. Nasza współpraca ze światem sztuki wynika z kilku elementów, najważniejszym z nich jest pasja i wrażliwość ludzi tworzących Ergo Hestię. Bycie mecenasem sztuki to dla nas wielki prestiż, to także dowód, że je-steśmy firmą nowoczesną i otwartą.

fot. m

ater

iały p

romo

cyjne

Ergo

Hes

tii

fot. a

rchiw

um

fot. m

ater

iały p

romo

cyjne

Ergo

Hes

tii

„Upadek” autorstwa zwycięzcy tegorocznego konkursu „Artystyczna Podróż Hestii” Miłosza Wnukowskiego z Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach.

Nim rozpocznie się białe

szaleństwo

Z Ergo Hestią na nartyKonrad Franke

Wprawdzie na razie śnie-gu w górach jak na le-karstwo, co bynajmniej

nie zniechęca amatorów narciar-stwa do uprawiania tego wspania-łego sporu nawet w najbardziej ekstremalnych warunkach. Wielu narciarzy zapomina, że im śniegu mniej, tym warunki jazdy na sto-kach są bardziej niebezpieczne. Nie zawsze pomoże doświadcze-nie, ostrożność, ani najlepszy na-wet sprzęt. Wypadki na nartostra-dach zdarzały się zawsze i będą zdarzać. Dlatego też każdy prze-zorny, nim założy buty i przypnie je do swoich „desek”, powinien wykupić polisę ubezpieczeniową.

Po pierwsze odpowiednia polisa

Pierwszą czynnością w tym względzie powinno być zdobycie wiedzy na temat warunków panu-jących w miejscowości, do której się wybieramy, oraz dostosowanie ubezpieczenia do naszych planów spędzenia tam urlopu. Od naszej aktywności zależy bowiem wybór zakresu polisy, ponieważ niektóre sporty mogą być uznane za eks-tremalne, a to się wiąże z dodat-kowymi składkami.

Podstawową sprawą jest za-bezpieczenie się przed najczęst-szymi wypadkami, jakimi są zła-manie lub skręcenie nogi. Taką ochronę zapewnia ubezpieczenie od następstw nieszczęśliwych wy-padków (NNW). Jest to szczegól-nie ważne, jeśli na narty wybiera-my się z dziećmi, które dopiero uczą się jazdy na nartach. Naj-pewniej można się zabezpieczyć, wykupując polisę obejmującą tak-że ubezpieczenie bagażu oraz sprzętu narciarskiego. Tym sa-mym ubezpieczamy nie tylko ta-kie przedmioty jak odzież, torby, zegarki, biżuterię, czy okulary, ale także narty, deski snowboardowe, kijki, wiązania, buty, kaski, gogle, czy kombinezony.

– Warto także sprawdzić, czy w ramach polisy przysługuje nam bezgotówkowe rozliczenie kosz-tów poniesionych na skutek wy-padków, wizyt lekarskich, zakupu leków, czy transportu do placówki medycznej – mówi Anna Szczer-

buk z Biura Ubezpieczeń Indywi-dualnych Ergo Hestii. – Korzyst-nym rozwiązaniem jest zakup ta-kiej polisy, w ramach której za-gwarantowane jest ubezpieczenie assistance. Zapewni ono natych-miastową pomoc medyczną w przypadku, gdy złamiemy rękę podczas zjazdu, gdy wpadnie na nas nieostrożny narciarz i po-trzebna będzie natychmiastowa pomoc lekarska. Dobra polisa obejmuje także koszty ratownic-twa, transportu i rehabilitacji, a także przerwanej podróży.

Nie zapominaj o OCDecydując się na „białe szaleń-

stwo” w gronie rodziny, powinno się pomyśleć o wykupieniu ubez-pieczenia ochrony cywilnej. Cza-sem wystarczy chwila nieuwagi i sami niechcący stajemy się spraw-cami wypadku, w którym szkodę poniósł ktoś inny. Ktoś przez nas łamie nogą, lub ma uszkodzony sprzęt. W takiej sytuacji od wyso-kich kosztów związanych z lecze-niem poszkodowanego, lub odku-pieniem sprzętu, uchroni nas poli-sa ubezpieczeniowa.

Dla przykładu podajemy cenę ubezpieczenia w pakiecie Hestia Podróże, w wariancie Holiday Charter. Składka za dziesięcio-dniowy wyjazd na narty do do-wolnego miejsca w Europie czte-rech osób (rodzice wraz z dwoj-giem dzieci w wieku szkolnym) wynosi 460 złotych.

Rekordowa dynamika sprzedaży sopockiego ubezpieczyciela

Hestia coraz popularniejszaW

ciągu trzech kwartałów 2009 roku wysokość składek, jakie wpłynęły

na kontu Grupy Ergo Hestia S.A. w Sopocie, wyniosła 1,59 miliarda złotych w ubezpieczeniach mająt-kowych, oraz 259,20 milionów w ubezpieczeniach na życie. Dyna-mika sprzedaży ubezpieczeń mająt-kowych wyniosła 117,2 % w stosun-ku do analogicznego okresu z roku 2008, a zysk netto wyniósł 64 milio-ny złotych. Dynamika ubezpieczeń na życie była jeszcze wyższa. Wy-niosła ona 129,9 %, zaś zysk netto – ponad 8 milionów złotych.

MTU – Moje Towarzystwo Ubezpieczeń, drugie w Grupie to-

warzystwo zajmujące się ubezpie-czeniami majątkowymi zebrało 335,9 milionów złotych składek. Tutaj dynamika sprzedaży w sto-sunku do roku 2008 wyniosła 130,5 %, a zysk ponad 13 milionów.

Oceniając wyniki fi nansowe sopockiej Grupy Ergo Hestia S.A. po trzech kwartałach wiceprezes Grupy p. Małgorzata Makulska powiedziała:

– Podtrzymujemy wysoką, po-nadrynkową dynamikę sprzedaży we wszystkich spółkach wchodzą-cych w skład Grupy. Wyniki spół-ki majątkowej ugruntowują pozy-cję Sopockiego Towarzystwa Ubezpieczeń Ergo Hestia jako wi-

celidera rynku pod względem składki przypisanej brutto.

Analizując wyniki rynku ubez-pieczeń komunikacyjnych w pierwszych trzech kwartałach 2009 roku, można zauważyć silny wpływ szkód osobowych na ren-towność tego obszaru. To jedna z najważniejszych przesłanek do wprowadzenia przez graczy wyż-szych składek w ubezpieczeniach OC w nadchodzących miesiącach. Towarzystwa podkreślają również, że rynek będzie dążył w naturalny sposób do wyrównania proporcji w cenach polis pomiędzy Polską, a krajami Europy Zachodniej. W ubezpieczeniach na życie wy-

różniamy się stabilną dynamiką, która wiąże się z ostrożnym podej-ściem do sprzedaży niskomarżo-wych polis ze składką jednorazo-wą. Wynik fi nansowy netto prze-kroczył 8 milionów złotych przy nieco ponad 3 milionach w porów-naniu rok do roku. Wysoka dyna-mika sprzedaży potwierdza, że rozwój produktów życiowych jest możliwy także w czasie spowolnie-nia gospodarki.

Ponadprzeciętny wzrost, to skutek konsekwentnej kilkuletniej już inwestycji w edukację i oprzy-rządowanie agentów, oraz rozwój dostępności oferty Grupy. (kf)

kurs przeznaczony dla uczniów średnich szkół plastycznych), oraz organizację uroczystości wręczenia „Nagrody Znaku i He-stii im. ks. J. Tischnera”. Tradycyj-

nie Hestia wspiera występy pol-skich i zagranicznych artystów na estradach Sopotu w ramach Festi-walu „Dwa Teatry”, oraz podczas uroczystości urodzin Grupy.

Page 9: Kopia riviera 11 2009.indd(2)

Nr 11 (44) 15 grudnia 2009 – 14 stycznia 2010 Sztuka 9

Filip Kalkowski ur. 1979. Dyplom Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku w 2006 roku, w pracowni prof. Witosława Czerwonki, aneks w pracowni prof. Zygmunta Okrassy. Zajmuje się malarstwem, grafiką warsztatową, rzeźbą, ry-sunkiem i muzyką. Uczestniczył w wystawach indywidualnych i zbiorowych w kraju i za granicą, m.in.: Wystawa zbiorowa “Artyści przeciwko wojnie”, Kolo-nia Artystów, Gdańsk Stocznia, Wystawa studentów grafiki warsztatowej, “Żak”, Gdańsk (2003); Zbiorowa wystawa malarstwa, Kolonia Artystów, Gdańsk Stocz-nia (2005); Wernisaż – Instalacja, PGR Art, Gdańsk Stocznia (2006); Zbiorowa wystawa grafiki warsztatowej, Lipsk, Niemcy (2007); Wernisaż plakatu “Feta 2008” + wystawa plakatów, Klub “Plama”, Gdańsk, “Art Piknik”, Pracownia Stary Rynek Oliwski 3, Gdańsk, Akcja “Świeżo malowane”, Gdańsk, Pokonkurso-wa wystawa malarstwa “Muzyką malowane”, Pałac Sztuki w Krakowie (2008); Wystawa malarstwa, Galeria Triada, Sopot (2009). Jego prace znajdują się w zbiorach prywatnych w kraju i zagranicą.

Joanna Rusinek ur. 1979. Dyplom Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku w roku 2007, w pracowni grafiki pod kierunkiem prof. Jadwigi Okrassy, aneks z rysunku u prof. Marii Targońskiej. Zajmuje się malarstwem, rysunkiem i plakatem. Wybrane wystawy – 2003 Wystawa studentów grafiki warsztatowej, “Żak”, Gdańsk; 2007 Zbiorowa wystawa grafiki warsztatowej, Lipsk, Niemcy; 2008 Wernisaż plakatu “Feta 2008” + wystawa plakatów, Klub “Plama”, Gdańsk, Pokonkursowa wystawa plaka-tów, Biblioteka Śląska, Katowice, Pokonkursowa wystawa plakatów, Miejskie Centrum Kultury, Ruda Śląska, Pokonkursowa wystawa plakatów, Silesia City Center, Katowice, Pokonkursowa wystawa plakatów, Śląski Teatr Tańca, Bytom; Pokonkursowa wystawa “Satyrykon”, Legnica, “Art Piknik”, Pracownia Stary Rynek Oliwski 3, Gdańsk, Akcja “Świeżo malowane”, Gdańsk;.2009 Wystawa malarstwa, Galeria Triada, Sopot. Na-grody: 2007- Nagroda główna w konkursie na plakat XV Międzynarodowej Konferencji Tańca Współczesnego w Bytomiu; Nagroda główna w konkursie na plakat Letniej Aka-demii Filmowej w Zwierzyńcu

Filip Kalkowski

Joanna Rusinek

Joanna Rusinek

Państwowa Galeria Sztuki w Sopocie zaprasza na wystawę malarstwa

Joanny Rusinek i Filipa Kalkowskiego.

Mistyka ręcznego kadrowania świata M

istrzowskie posługiwa-nie się pędzlem, paletą kolorów dotąd budziły

zaufanie i podziw odbiorców, dziś jednak zdarza się, że negujemy wartości tkwiące w dotychczaso-wym, wyrafi nowanym pięknie. Na naszych oczach tworzy się inna es-tetyka, wzorowana na pierwotnej prostocie odczuwania. Znosi ona ostatnie bariery chroniące dotąd dzieła sztuki, miesza miejsca w hierarchii piękna i brzydoty. Po-jawił się rodzaj utalentowanych ar-tystów odrzucających sztukę ryso-wania, malowania czy fotografo-wania. Te umiejętności przeszka-dzają w pracy, może nie przeszka-dzają instrukcje obsługi High Defi -nition oraz talent komponowania całości, dotychczas dawany przez

Boga. Prosty w użyciu, szybki sprzęt elektroniczny pozwala na-tychmiast zobaczyć własne działa-nie i przedstawić je szerokiej pu-bliczności. Kiedyś pracownie wiel-kich malarzy, cechy i akademie sztuk pięknych odcedzały adeptów sztuki mających wrażliwe oko i rękę, od ludzi przeciętnych.

Czy w naszym stuleciu mamy tylu artystów, co telefonów ko-mórkowych?

– Tak, tak. Na szczęście obowiązującymi

kryteriami w sztuce pozostają osobowość twórcy i dodana przez czas jej wartość. W końcu, forma jest w arcydziele sprawą drugo-rzędną. Sposoby przedstawiania mistrzostwa przy pomocy orkie-stry symfonicznej, pędzla, kom-putera czy kamery, to tylko mate-rializacja idei. Częsty brak refl ek-

sji twórcy sprowadza tę pracę do dekoracji, może pięknych lub awangardowych, ale pustych. Ak-tualne jest powiedzenie, że arty-stą bywa się tylko czasem.

Zostańmy przy orkiestrze symfonicznej.

Uzupełniające się obrazy Jo-anny i Filipa to rejestrowanie sta-nów normalnych, radości i pogo-dy wygnanej ze sztuki. Obrazy na sztalugach, które każą ludziom się leczyć, śnić i odpoczywać po pra-cy, jeździć tramwajem. Czy nie jest zuchwałością dziś, tak po pro-stu, malować olejami na płótnie?

– Jasne, że jest.Ale posłuchajmy, co mówi Fi-

lip Kalkowski, cytuję z pamięci:– Maluję kadry rzeczywisto-

ści, które sam reżyseruję. Jest to

mój komentarz do tego, co się nam trafi a w życiu. Raz pokazuję to, co denerwuje, innym razem to, co uspakaja. Maluję obrazy, w zasadzie, żeby pocieszyć siebie i oglądającego. Znaleźć sens ży-cia. Pokazuję równie często bez-sens tego, co widzę dookoła. Są momenty, kiedy po prostu malu-ję bez zastanowienia, sponta-nicznie. Interesuje mnie świat i jego wszystkie strony.

– Nie lubię tytułów obrazów, daję je tylko wtedy, gdy chcę na-rzucić kierunek odbioru namalo-wanej sytuacji. Dobrze się dzieje, gdy widz odczuwa swoiste déjà vu, odnajduje własny sens mojej pracy. Zdarzają się sytuacje, kie-dy dopiero podczas rozmowy na temat obrazu, odnajduję jego właściwe przesłanie.

— Dlaczego realizm?

— Lubię. Zawsze uwielbia-łem takie malarstwo, ale nie chcę na nim poprzestać. Dążę do po-łączenia świata malowanego na obrazach ze skrótowym językiem

plakatów, które powstają równo-legle w mojej pracowni. Już mnie to korci...

To tyle i aż tyle Filip o sobie. Poprosiłem e-listownie piękną Jo-

asię Rusinek o odpowiedź na py-tanie o cel i założenia jej sztuki.

— Stany uczuciowe, tak zro-zumiałem. Ale przeczytajcie sami, bez skrótów.

„Tu Joanna. Ciężko opisać coś tak banalnego, nieskomplikowa-nego, He, he. Ojoj, trudne zada-nie Ci daliśmy, z góry przepra-szamy. Bo ciężko opisać coś z czym człowiek się rodzi i umie-ra, czynność, która jest po prostu potrzebą samą w sobie, hmmm... sam wiesz o co chodzi...

Maluję, rysuję, robię plakaty, bo to dla mnie sposób na życie, chyba banalnie myśląc, najprost-szy, a zarazem najtrudniejszy. Ołówek i pędzel to wierni towa-rzysze od czasów dzieciństwa, stali, niezawodni, ale niepokor-ni, ciągle mobilizują do działa-nia. Maluję, bo to karma dla zmysłów, dzięki temu poznaję, odkrywam, wpatruję się w siebie, w relacje między mną a światem, między ludźmi. Jest to wentyl, który daje ujście emocjom... tak jak taniec czy inna forma sztuki. Gdybym nie malowała, zapewne tańczyłabym nałogowo. W życiu nie potrafi ę z wielu rzeczy rezy-gnować, podobnie jest w malar-stwie. Dlatego ciągle poszukuję odpowiedniej dla siebie formy, sposobu na wyartykułowanie myśli poprzez kolor czy kształt. Szukam języka, który mnie okre-śli, umiejscowi w świecie.

Pomysły przychodzą ze-wsząd. Czasem coś się przyśni, czasem zagra muzyka i pojawiają się tańczące sylwetki, czasem sama zatańczę... innym razem zatrzymam kadr fi lmu czy zaczy-tam się np. w Kapuścińskim i po-

Wolny Związek Zawodowy – Joanna Rusinek, Filip Kalkowski, Malarstwo, Państwowa Galeria Sztuki, 16.12.2009 – 7.02.2010, Wystawa czynna do 10 stycznia 2010 od wtor-ku do niedzieli w godz. 11.00 – 18.00. Jej kuratorem jest Antoni Żabczyński.

wstają portrety dzieci. Innym razem pojawia się ktoś bliski, kogo chcę zatrzymać, więc zamy-kam go w dwuwymiarowym czworokącie.

Wszystko, co pojawia się na obrazie, jest konsekwencją emocji, nastrojów, radości, smutków, dla których szukam formy, staram się je określać. Dlatego ich nie nazy-wam, bo i tak posądzam się o do-syć duży ekshibicjonizm, gdy już osiągnę taki kamufl aż i zatrę ślady czytelności, (a dążę do tego bar-dzo, może jeszcze nie dojrzałam), to wtedy nadam im imiona.

Żadnej głębszej fi lozofi i. Nie znam innej drogi, to po prostu mój sposób na duchowe prze-trwanie.”

Koniec cytatu. Pies Ryszard łączący rodzinę milczy. Bokser.

Otrzymałem te wypowiedzi wprost, bez świątecznego opako-wania dla prasy. Znam tę parę artystów „Mistrza i Joannę” od pierwszej klasy akademii gdań-skiej. Rysio, rodzinny łącznik, doszedł później. Utworzyli ra-zem wolny związek zawodowy i tak się to zaczęło na poważnie.

Życzę Wam dalekiej drogi, tej Twojej i Twojej, własnej zaczaro-wanej drogi.

Page 10: Kopia riviera 11 2009.indd(2)

10 www.riviera24.plHistoriaGdański Grudzień ‘70

Bunt we krwi zatopiony8 listopada 1970 roku wpadłem na dwa dni do Warszawy. Zaskoczyła mnie wtedy atmosfera stolicy. Miasto zdawało się czekać na rewolucję. Szepty w kawiarni Domu Literatury, jakieś oderwane zdania ludzi lepiej poinformowanych ode mnie: „Zagłębie Rybnickie stoi”. „Śląsk zasypany ulotkami”. „Krew się poleje”. „Kiedy wreszcie Gomułka ustąpi?”. „Robotnicy, to nie studenci – notowałem w swych zapiskach, wspominając Marzec ‘68. – Nie tak łatwo ich rozpędzić. I biada temu, kto nie zapewni górnikom kiełbasy”.

Stanisław Załuski

Rankiem, w sobotę 12 grud-nia w moim mieszkaniu zadzwonił telefon. Telefo-

nowała sekretarka Stanisława Goszczurnego, dyrektora artystycz-nego Polskiego Radia w Gdańsku, wiceprezesa Gdańskiego Oddzia-łu Związku Literatów Polskich i I sekretarza Podstawowej Orga-nizacji Partyjnej w tymże Związ-ku. Zostałem zaproszony na zwo-łane ad hoc nadzwyczajne zebra-nie gdańskich pisarzy i pracowni-ków Polskiego Radia, poświęcone podwyżkom cen żywności, przede wszystkim mięsa, które z dniem 14 grudnia miało podrożeć prze-ciętnie o 20 procent.

Wiadomość o podwyżkach, choć zaskakującą, bo nie poprze-dzoną żadną dyskusją, przyjąłem bez emocji. Moja sytuacja mate-rialna była na tyle dobra, że zapła-cenie w restauracji 24 zamiast 20 złotych za kotlet schabowy, nie stanowiło katastrofy. Dlatego zdziwił mnie niemal histeryczny ton wypowiedzi jednej z dzienni-karek radiowych, zdaniem której podwyżka oznaczała nędzę dla milionów rodzin. Dziennikarka została przez Goszczurnego przy-wołana do porządku, dyskusja potoczyła się bezbarwnie i nud-nie, jak większość tzw. „nasiadó-wek” w tamtych czasach.

PrologW poniedziałek 14 grudnia

pojechałem do centrum miasta, załatwić jakąś sprawę w biurze ZLP. Gdy na Dworcu Głównym wysiadłem z kolejki SKM zauwa-żyłem niezwykły o tej porze dnia ruch. Na placu Gorkiego (dziś te-ren City Forum) zbierały się gru-py robotników. Byli podnieceni, rozdyskutowani. Z pewnością nie znaleźli się tam przypadkowo.

Parę godzin później wracałem kolejką do Oliwy. Kiedy pociąg mijał Stocznię Północną zauwa-żyłem jak z bramy wybiegło kil-

kudziesięciu robotników. W kom-binezonach roboczych, w kaskach prawie biegiem ruszyli w kierun-ku Stoczni Gdańskiej. „Czyżby strajk? – pomyślałem. – W Polsce Ludowej, w 25 lat po zdobyciu władzy przez komunistów?” Przypomniałem sobie szeptanki w literackiej kawiarni sprzed mie-siąca. Nie było wątpliwości. Coś zaczynało się dziać.

Pierwsze informacje o wyda-rzeniach tamtego dnia otrzyma-łem od znajomego urzędnika Wo-jewódzkiego Związku Spółdziel-czości Pracy. Jego biuro mieściło się przy ulicy Elżbietańskiej, w miejscu obecnego kina Krewet-ka, w bezpośredniej bliskości bu-dynku komitetu wojewódzkiego PZPR. Był to więc znakomity punkt obserwacyjny. Znajomy za-dzwonił około godziny 20. Wraz z innymi członkami partii dyżu-rował w biurze i przez okno oglą-dał sceny rozgrywające się na uli-cy. Robotnicy oblegali gmach swojej partii, domagając się od-wołania podwyżki cen. W słu-chawce telefonu wyraźnie słychać było zbiorowy krzyk wielkiego tłumu i wybuchy petard.

Środowisko robotnicze i jego problemy było mi wtedy obce. Robotnik kojarzył się z plakatem przodownika pracy, twardą pię-ścią i niechęcią do inteligentów. W najlepszym razie ze „złotą rączką” – specjalistą od wszyst-kiego. Dopiero w trzy lata później, już jako reporter „Głosu Stocz-niowca” zrozumiałem, że tamta dziennikarka z radia miała rację. Oni naprawdę byli głodni. Chleb z margaryną, kaszanka, salceson, w najlepszym razie boczek stano-wiły ich pożywienie podczas przerw śniadaniowych. Żyli od wypłaty do wypłaty, pożyczali i oddawali, kto miał więcej jak jedno dziecko, z trudem wiązał koniec z końcem.

Nasłuchałem się opowieści o katorżniczych warunkach pracy „przodującej klasy ludu budują-cego socjalizm”. O spawaczach łą-czących sekcje statku – żelazne klatki, w lecie rozgrzane do kilku-

dziesięciu stopni, w zimie natu-ralne lodówki. O braku odzieży ochronnej: butów, rękawic, ma-sek. O fatalnym stanie zaplecza socjalnego: braku szatni, łazie-nek, ubikacji, jadalni, gdzie w go-dziwych warunkach można by spożyć przyniesiony z domu posi-łek. O chorobach zawodowych, na które zapadał praktycznie każdy stoczniowiec z dłuższym stażem: pylicy, reumatyzmie, głuchocie. O nadgodzinach błogosławionych i przeklinanych równocześnie; bez nich przeciętny robotnik nie miałby szansy wyżywienia rodzi-ny, zaś godząc się na nie stawał się niewolnikiem zakładu pracy, rzadkim gościem we własnym domu. O złej organizacji, której efektem było „gonienie planu” w ostatnich tygodniach roku, co w Stoczni Gdańskiej zaowocowa-ło tragicznym pożarem na m/s „Maria Konopnicka” jesienią 1968 roku i śmiercią 23 ludzi. Kto wie, czy właśnie katastrofa „Konop-nickiej” nie stała się zarzewiem buntu, mającego wybuchnąć w dwa lata później. Trudno było uwierzyć, że władza mieniąca się robotniczą tak źle traktowała wła-sną klasę.

ApogeumWtorek 15 grudnia był ponury,

mglisty. Temperatura oscylowała nieco poniżej zera. Kolejka trój-miejska kursowała normalnie, ale w wagonie panowała cisza. Twa-rze podróżnych były spięte, jakby wszyscy jechali na wojnę. I tak to właśnie wyglądało: wojna narodu z władzą. Plac Gorkiego i Wały Jagiellońskie wypełniało falujące morze głów. Ponad tłumem wznosiły się kłęby dymu unoszą-

ce się nad gmachem KW PZPR. Bliżej, przy ówczesnym szpitalu kolejowym dopalały się wraki dwóch samochodów. Z budynku sanitariusze wyprowadzali cho-rych. Karetki, wyjąc syrenami, odwoziły ich w kierunku Akade-mii Medycznej. A od mostu nad torami kolejowymi przy ulicy Hu-cisko niósł się nad Gdańskiem zbiorowy krzyk rozwścieczonych, zdesperowanych ludzi:

– Ge-sta-po-ges-ta-po!Nadjechał pociąg ekspresowy

z Warszawy. Zatrzymał się nie przy peronie, lecz nieco dalej. Pa-sażerowie wyskakiwali na między-torze i zastygali w szoku. W kraju nie miano pojęcia o trwających drugi dzień rozruchach, łączność telefoniczna z Wybrzeżem była przerwana, telewizja, radio, prasa (poza lokalnymi mediami) mil-czały jak zaklęte.

Od ulicy 3 Maja nadszedł od-dział funkcjonariuszy w hełmach, z pałkami w rękach. Ku ludziom buszującym po torach poleciały petardy z gazem. Od pewnego czasu SKM nie kursowała i na dworcu zebrał się spory tłum. Mi-licjanci zeszli ze skarpy, kierując się w naszą stronę. Wraz z innymi schroniłem się w przepełnionym wagonie. Miałem nadzieję, że mi-licjanci nie będą wyciągali z po-ciągu ludzi pragnących wrócić do domu. Oddział wkroczył na pe-ron. Dzieliły nas tylko szyby wa-gonów. Stłoczone ciasno kobiety piszczały ze strachu.

Od strony Wrzeszcza narastał głuchy, dudniący łoskot. Dobrze zapamiętany z czasów wojny grzmot zbliżającej się kolumny czołgów. Na Błędniku pojawiły się pierwsze pojazdy. Niemal naprze-

ciw głównego wejścia na dworzec jeden z nich wpadł na wrak pło-nącego samochodu, zmiażdżył go i sam stanął w płomieniach. Na pierwszy wóz najechał drugi, również się zapalił. Załogi wyska-kiwały z płonących pojazdów, żoł-nierze rozbiegali się na wszystkie strony. Jeden przebiegł obok mnie. Był to chłopak najwyżej dwudziestoletni. Zgubił czapkę, ale karabin mocno trzymał w dło-ni. W jego błękitnych oczach doj-rzałem obłędny strach. Goniło go kilku wyrostków. Krzyczeli:

– Kamieniami w niego!Grupka starszych robotników

otoczyła chłopaka. Pomogli mu schronić się w wagonie. Za-brzmiał pojednawczy okrzyk:

– Wojsko z nami!Pieszo wróciłem do Wrzesz-

cza. Tam ludzie spokojnie doko-nywali świątecznych zakupów. Zjadłem obiad w restauracji „Pod Kominkiem”. Potem udałem się na stację. SKM już kursowała. Jako pierwszy nadjechał pociąg do Gdańska. Coś mnie podkusiło, wskoczyłem do wagonu. W Śród-mieściu niewiele się zmieniło. Plac przed dworcem PKP wciąż wypełniały tłumy mężczyzn. We-sołym ogniem paliły się dwa kio-ski, jeden obok szpitala kolejowe-go, drugi przy biurowcu WZSP. Dalej, za gmachem KW PZPR stoczniowcy pasowali się z mili-cją. Z jednej strony leciał grad kamieni, z drugiej petardy z ga-zem łzawiącym. Budynek partii nadal płonął. Dach runął do wnę-trza i w zapadającym zmroku gej-zery ognia wzbijały się w górę, oświetlając rudawym blaskiem niskie podbrzusze chmur. Od Tar-gu Drzewnego i ulicy Rajskiej do-

chodziły suche trzaski – wystrza-ły z broni palnej. To już przestało być zabawą. Nie chciałem zostać trafi ony przypadkową kulą, wsia-dłem w kolejkę, wróciłem do domu. O szczegółach tego, co później nazywano „Wydarzenia-mi Grudnia ‘70” miałem dowia-dywać się od ludzi, którzy tam byli do końca. W następnych dniach, miesiącach, latach z tru-dem odcedzałem legendę od prawdy.

Jedną z takich legend jest histo-ria pożaru Dworca Głównego w Gdańsku. Doszło do niego wcze-snym wieczorem 15 grudnia, wkrótce po moim powrocie do domu. Jakiś chłopiec został zmiaż-dżony przez czołg, czy też wojsko-wy transporter. Zwłoki wniesiono do głównej hali dworca i ułożono na podłodze. Wokół zgromadził się tłum. Ktoś krzyknął:

– Nakryć męczennika kwiata-mi!

W mgnieniu oka zdemolowa-no kwiaciarnię, układając wokół ciała zabitego żałobny wieniec. Wtedy znów rozległ się ten sam przeraźliwy głos:

– Zapalić mu znicz!Ktoś pstryknął zapałkę, pod-

łożył ogień pod wyłożone na la-dzie gazety. Płomienie objęły kiosk „Ruchu”, przeskoczyły do przechowalni bagaży.

Było tak, może inaczej. Fak-tem jest, że dworzec spłonął. Na szczęście nie cały. Na miejscu bra-kowało obiektywnych świadków. Dziennikarze z miejscowej prasy nie spełnili tego dnia podstawo-wych swych obowiązków – spisa-nia kroniki jakże ważnego wycin-ka najnowszej historii Polski.

Opowieść starego stoczniowca

Najbardziej szczegółowy ob-raz tego, co w tych dniach działo się w Stoczni Gdańskiej przekazał mi po latach zmarły w marcu 2009 roku pracownik tejże stocz-ni, Kazimierz Szołoch. Według jego relacji w pierwszych dwóch dniach strajku w stoczni panował totalny chaos. Najodważniejsi,

Jedna z bezimiennych ofiar na ulicach Trójmiasta. Gdyńscy robotnicy niosą na drzwiach zabitego Zbigniewa Godlewskiego, późniejszego bohatera piosenki o Janku Wiśniewskim.

fot. F

unda

cja Ce

ntru

m So

lidar

ności

/ KF

P

fot. F

unda

cja Ce

ntru

m So

lidar

ności

/ KF

P

Page 11: Kopia riviera 11 2009.indd(2)

Nr 11 (44) 15 grudnia 2009 – 14 stycznia 2010 Historia 11

najbardziej zdeterminowani ro-botnicy znajdowali się na ulicach miasta. W tym czasie dyrekcja i organizacja partyjna usiłowały przejąć kontrolę nad zakładem, postawić na czele strajku zaufa-nych sobie ludzi. Sytuacja zmieni-ła się, gdy rozgrzane bojami z mi-licją tłumy powróciły z miasta, rozpoczynając strajk okupacyjny. Dla tysięcy młodych mężczyzn, w większości przybyłych ze wsi, był to pierwszy strajk w życiu. Brakowało sprawdzonych przy-wódców, brakowało zaufania. Każda twierdza, obsadzona przez wielotysięczną załogę, a taką twierdzą na przeciąg kilkudzie-sięciu godzin stała się Stocznia Gdańska (wraz z przyległymi Stocznią Północną i Gdańską Stocznią Remontową), oprócz broni potrzebuje żywności. Żyw-ność jest tak samo ważna, a może ważniejsza od amunicji. Zmęcze-ni ulicznymi starciami stoczniow-cy, rozproszyli się po swych wy-działach, poszukując ciepłego kąta, w którym mogliby przedrze-mać do rana. Niektórzy mieli jesz-cze w kieszeni zabrane z domu kanapki, inni musieli się zadowo-lić wodą z kranu. Rano 16 grudnia obudzili się głodni, stwierdzając, że stocznia została tymczasem otoczona pierścieniem czołgów.

Głód nie jest dobrym doradcą. Trudno bawić się w domysły, w ja-kiej mierze brak żywności zawa-żył na decyzji ponownego wyjścia stoczniowców przez II Bramę. Oddana w ich stronę salwa zosta-ła w dziesięć lat później upamięt-niona Pomnikiem Poległych i wer-setami z wierszy Czesława Miło-sza. Trzech ludzi padło zabitych, wielu było rannych. Reszta w po-płochu cofnęła się na teren stocz-ni. To był najgorszy moment. Wszyscy byli przekonani, że za chwilę czołgi przypuszczą szturm, rozpocznie się rzeź.

Szołoch, jako jeden z nielicz-nych nie uległ panice. Był synem legionisty Piłsudskiego, jego trzech starszych braci należało podczas drugiej wojny światowej do NSZ. On sam od dzieciństwa był za pan brat z bronią, wiedział jak należy się z nią obchodzić. Gdy tłum ludzi gotujących się na śmierć, zgromadził się przed bu-dynkiem dyrekcji, Szołoch polecił otworzyć budynek, w którym

mieścił się radiowęzeł i podłączyć środki nagłaśniające tak, aby być słyszanym nie tylko w stoczni. Następnie wygłosił swoją życiową mowę. Wezwał robotników do kontynuowania walki o ich słusz-ne prawa. Apelował do żołnierzy, aby nie wierzyli swoim dowód-com, ponieważ nikt ze stoczniow-ców nie chce obalić ustroju socja-listycznego, ani oddać Gdańska Niemcom. Mówiono wtedy, że wielu żołnierzy płakało słuchając tej mowy i rzucało broń. Wkrótce jednostka czołgów została wyco-fana i zastąpiona przez inną.

Pod dyktando Kazimierza Szołocha zorganizowano milicję robotniczą. Dowództwo nad nią objął mężczyzna o nazwisku Ko-zak. Obsadzono mury zakładu, zaczęto wyłapywać agentów SB, którzy w przebraniu i z fałszywy-mi przepustkami przedostali się do stoczni. Dochodziło przy tym do rękoczynów, kilku agentów zo-stało dotkliwie pobitych. W su-mie unieszkodliwiono około 20 esbeków. Palącą sprawą stało się nakarmienie wielkiej rzeszy ludzi. I tu Szołoch znalazł rozwią-zanie. Dyrektor stoczni, Stanisław Zaczek, przyciśnięty do muru ze-zwolił na otwarcie magazynów obfi cie zaopatrzonych w żywność. Uruchomiono stołówkę. Pomoc nadeszła też z zewnątrz, jakiś bez-imienny kierowca ciężarówki przebił się przez blokadę od stro-ny ulicy Wałowej wwożąc do stoczni znaczną ilość świeżego chleba.

Uformował się komitet straj-kowy. Zdaniem Szołocha składał się z czterech osób: Leszka Gór-skiego, Zbigniewa Jarosza, Lecha Wałęsy i jego samego. Kto był przewodniczącym niepodobna dziś dociec. Wałęsa twierdzi, że on. To samo o sobie mówił Szo-łoch. Komitet zresztą zebrał się tylko raz, w środę 16 grudnia po południu. Potem każdy działał na własną rękę. Pomiędzy 2 a 3 w nocy ze środy na czwartek agenci SB, przebrani w stocznio-we kombinezony, opanowali ra-diowęzeł i ogłosili zakończenie strajku. Następnie przecięli kable, uniemożliwiając odwołanie apelu o opuszczenie zakładu. Ciemno-ści spotęgowały zamieszanie. Jed-ni krzyczeli: „zdrada!” inni kiero-wali się do bram. Szołoch w tłu-

mie ludzi dotarł do dworca kole-jowego, wskoczył w stojący przy peronie, gotowy do odjazdu po-ciąg i schował się w ubikacji. Wy-szedł z niej dopiero za Tczewem, aby potem, przez wiele tygodni ukrywać się w rodzinnych stro-nach, na Lubelszczyźnie.

Krwawy epilogTrwała totalna blokada infor-

macyjna Wybrzeża. Władze wpro-wadziły godzinę milicyjną, trwa-jącą od 18.00 do 5.00 rano. W śro-dę około południa Goszczurny ponownie zwołał w gmachu Pol-skiego Radia zebranie pisarzy i radiowców. Panowała atmosfera przygnębienia, ale i samozadowo-lenia. Niektórzy dziennikarze li-cytowali się odwagą i przemyśl-nością w niedopuszczeniu do nadania komunikatu radiowego o strajku, w poniedziałek 14 grud-nia, kiedy stoczniowcy zajęli bu-dynki radiowe. Goszczurny poin-formował nas, że do Trójmiasta przybyły dwie dywizje pancerne. Spacerując pomiędzy zebranymi klepał ludzi poufale po plecach, zapewniając, że wojsko zaprowa-dzi porządek. Nikt nie ośmielił się

wykrzyczeć, że trupy robotników, to przepaść wykopana pomiędzy partią, a klasą społeczną, w imie-niu której partia ta sprawowała władzę. Że nie chcemy wojska, lecz takiego ułożenia stosunków w kraju, aby to na co patrzyliśmy w tych dniach nie mogło się po-wtórzyć. Chyłkiem wymykaliśmy się do domów.

We czwartek 17 grudnia obu-dził mnie wystrzał armatni. Była szósta rano. Już nie zasnąłem. Miałem przeczucie, że stało się coś strasznego. Po kilku godzi-nach zaczęły napływać wiadomo-ści z Gdyni. Niesprawdzone. Czę-sto sobie przeczące. Opowiadano, że wojsko szturmem zdobyło stocznię im. Komuny Paryskiej, że jest wielu zabitych. Oskarżano Mieczysława Moczara o prowoka-cję, próbę skompromitowania Gomułki i chęć przejęcia władzy. W lasach odgradzających Trój-miasto od Wyżyny Kaszubskiej miały się rzekomo gromadzić wojska radzieckie. Trudno rela-cjonować dramat, w którym się nie uczestniczyło. Gdynia była tego dnia miastem odciętym od reszty aglomeracji. Nie kursowały

autobusy, ani SKM. Gdy zapyta-łem taksówkarza, czy zawiózłby mnie przynajmniej do Wzgórza Nowotki (dziś Wzgórze św. Mak-symiliana Kolbego), odparł, że nawet za podwójną opłatą do Or-łowa nie pojedzie.

Nie mogąc popatrzeć na wojnę, wybrałem się obejrzeć pobojowi-sko. Na trasie od Oliwy do Huciska naliczyłem 40 czołgów. Stały przed pocztą we Wrzeszczu, przed budyn-kami Polskiego Radia, na wysoko-ści Akademii Medycznej, zajmowa-ły całą długość ulic Elżbietańskiej i Garncarskiej. W powietrzu uno-sił się jeszcze kwaśny zapach gazu. Ludzi niewiele, na twarzach wyraz przygnębienia. Ekipy budowlane usuwały zgliszcza spalonych kio-sków, w sklepach wstawiano szyby. Na jednym z dźwigów Stoczni Gdańskiej powiewała wielka fl aga biało-czerwona, spowita kirem. Całkowitemu zniszczeniu uległ gmach KW PZPR i sąsiadująca z nim siedziba NOT. Częściowo spłonął gmach Wieczorowego Uniwersytetu Marksizmu-Lenini-zmu przy ul. Świerczewskiego (obecnie Nowe Ogrody), oraz hala Dworca Głównego.

ŻałobaNastępne dni mijały w żałob-

nej atmosferze. Trójmiasto mil-czało, sparaliżowane stalową pię-ścią setek czołgów. W sobotę 19 grudnia, jak co dzień zasiadłem o 19.30 przed telewizorem. Już z pierwszego rzutu oka na twarz spikerki zapowiadającej dziennik TV widać było, że zaszło coś nie-zwykłego. Drżącym głosem od-czytała komunikat o posiedzeniu plenarnym KC PZPR i zmianach jakie zaszły we władzach partyj-nych. Na te słowa czekało całe Trójmiasto. Władysław Gomułka ustąpił. Z biura politycznego ode-szli Kliszko, Jaszczuk, Strzelecki, Spychalski. Pierwszym sekreta-rzem został Edward Gierek. Nad-chodził czas, w którym wedle słów nowego przywódcy PZPR „Polska miała rosnąć w siłę, a lu-dziom miało się żyć dostatniej”. Słowa te zostały zdewaluowane w dziesięć lat później, w sierpniu 1980 roku. Pełnej, imiennej listy robotników, którzy w tamte gru-dniowe dni zginęli w Gdańsku Gdyni, Elblągu i Szczecinie nie doczekaliśmy się do dziś.

Tłum pod Komenda Miejska Milicji w Gdańsku.

Zabity i przejechany przez czołg uczestnik demonstracji na ulicach Gdańska.

Spalony budynek Komitetu Wojewódzkiego PZPR.

fot. F

unda

cja Ce

ntru

m So

lidar

ności

/ KF

P

fot. F

unda

cja Ce

ntru

m So

lidar

ności

/ KF

Pfot

. Fun

dacja

Cent

rum

Solid

arno

ści /

KFP

Page 12: Kopia riviera 11 2009.indd(2)

12 www.riviera24.plReklama

Page 13: Kopia riviera 11 2009.indd(2)

Nr 11 (44) 15 grudnia 2009 – 14 stycznia 2010 Reklama 13

ALBUM

„FOT. KOSYCARZ. NIEZWYKŁE ZWYKŁE

ZDJĘCIA CZ. IV”

Tramwaj z wagonem barowym, kursujący na trasie

Gdańsk – Sopot. Urodzone w 1961 roku, pierwsze na

Pomorzu, ale już zapomniane czworaczki. Rajd Mon-

te Carlo na Długim Targu. Zlikwidowana śluza ze stat-

kiem bocznokołowcem, pływającym pomiędzy Wisłą

Śmiałą i Martwą w Pleniewie. Pokazy mody, klimaty

starych kawiarni i restauracji, życie codzienne, budo-

wa kiedyś nowoczesnych, dzisiaj już podstarzałych

domów i osiedli. To tylko niektóre z tematów poja-

wiających się na ponad 300 fotografi ach Zbigniewa

i Macieja Kosycarzy z lat 1945 -2009 w kolejnym albu-

mie „Fot. Kosycarz. Niezwykłe Zwykłe Zdjęcia. Część IV”,

czyli fotografi cznej wędrówce przez historię i wspo-

mnienia.

Poprzednie edycje albumu przypadły czytelnikom

do gustu. Tym bardziej, że większość z nich odnajduje

w albumie kawałek swojego życia, a młodsi z cieka-

wością oglądają, jak żyło się kilkanaście i kilkadziesiąt

lat temu. Wiele osób rozpoznało na nich samych sie-

bie, czy to w kolejce do sklepu, czy na zabawie ta-

necznej, czy też zarabiających pierwsze pieniądze na

Jarmarku Dominikańskim lub spacerujących na Dłu-

gim Targu. Nowy album Kosycarzy, wzorem poprzed-

nich będzie albumem, do którego będzie się często

wracać, i który dostarczy każdemu wielu refl eksji i mi-

łych wspomnień.

„FOT. KOSYCARZ. NIEZWYKŁE ZWYKŁE ZDJĘCIA CZĘŚĆ IV”325 ZDJĘĆ Z LAT 1945 – 2009

autor: Maciej Kosycarz160 stron, oprawa twarda, wymiary: 235 x 335 mm

wydawca: Kosycarz Foto Press / KFPUl. Podwale Staromiejskie 89/8, 80-844 Gdańsk

tel. (0-58) 301 94 46

Gdańsk 2009ISBN / EAN 978-83-913709-6-4

Cena detaliczna 59 zł

Page 14: Kopia riviera 11 2009.indd(2)

14 www.riviera24.plGdańsk Gorzkie wino KondrataZnany aktor Marek Kondrat

jest także biznesmenem. Inwestu-je on w dobre wino. Ma na terenie Polski 9 sklepów winnych, w tym winiarnię w Sopocie. Kolejną chciałby założyć na Głównym Mieście w Gdańsku. Upatrzony przez niego lokal na rogu Długie-go Targu i ulicy Kuśnierskiej ma dwa poziomy, 500 metrów kwa-dratowych powierzchni i od dwóch lat stoi niewykorzystany.

Obecnie Urząd Miasta odstąpił go Fundacji Gdańskiej, a ta chciała przekazać Kondratowi. Tyle, że bez przetargu. Stało się to przy-czyną awantury. Zaprotestowali inni przedsiębiorcy, którzy także chcieliby wynająć lokal w tak atrakcyjnym miejscu. Średni czynsz lokalu gastronomicznego na Długim Targu wynosi mie-sięcznie 100 złotych za metr kwa-dratowy powierzchni. Ile miastu, a raczej Fundacji miałby płacić Kondrat – nie wiadomo. (as) Wzrosną czynsze

Jeszcze przez cały rok 2010 gdańszczanie wynajmujący miesz-kania komunalne będą płacili czynsz w dotychczasowej wysokości. Od 1 stycznia 2011 roku stawka za metr kwadratowy powierzchni wzrośnie bardzo poważnie. Nawet dwuipół-krotnie. Z tym, że czynsz ma być uzależniony od dochodu lokatorów, oraz od metrażu. Ludzie ubodzy otrzymają duże zniżki w opłatach czynszowych, jednak tylko wtedy, gdy ilość metrów kwadratowych na osobę nie przekroczy ustalonej przez radnych normy. Norma ta wynosi 45,5 m2 na osobę mieszkającą sa-

motnie, 52 m2 na rodzinę dwuoso-bową, 58,5 m2 na trzyosobową, 71,5 m2 na czteroosobową, 84,5 m2 na pięcioosobową, 91 m2 na sześcio-osobową, 97,5 m2 na siedmioosobo-wą i 104 m2 dla rodziny składającej się z 8 osób. Tak więc lokatorzy bu-dynków komunalnych, przekracza-jących powyższe normy muszą w ciągu roku podjąć decyzję o wyku-pie mieszkania, przeprowadzce do mniejszego lokalu, lub płaceniu o wiele wyższego czynszu niż do-tychczas. Dodatkowy zysk władze miasta chcą przeznaczyć na budowę kolejnych domów socjalnych dla najbiedniejszych. (as)

XIII-wieczne piwnice pod dachemZakończył się pierwszy etap

restauracji romańskich piwnic od-krytych przed trzema laty na placu targowym pomiędzy kościołem św. Mikołaja, a gdańską Halą Tar-gową. Piwnice należały do Klasz-toru Dominikańskiego, założone-go przez św. Jacka Odrowąża w po-łowie XIII wieku. Ten najstarszy gdański zabytek został obecnie przykryty dachem. Wewnątrz pra-cują archeolodzy. Odkrywają setki zbutwiałych trumien i kości ludz-kie. Chowano tam zmarłych od wczesnego średniowiecza aż po wiek XVIII. W XIX wieku klasztor

spłonął i został rozebrany. Na jego miejscu powstało dobrze znane mieszkańcom miasta targowisko z warzywami i owocami. Za dwa lata, gdy cały plac zostanie przy-kryty żelbetonową płytą, kupcy wrócą na dawne miejsce. Zaś znaj-dujące się pod targowiskiem pod-ziemia zostaną udostępnione tury-stom. Wartość prac konserwator-skich oblicza się na trzy miliony. Na razie po 500 tysięcy złotych dał Urząd Marszałkowski i Urząd Mia-sta Gdańska. Brakujące dwa milio-ny właściciel obiektu – Muzeum Archeologiczne spodziewa się otrzymać z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. (as)

Mikołaje na motorachPrawie trzy tysiące ubranych w

czerwone płaszcze zmotoryzowanych „świętych Mikołajów” przejechało 6 grudnia ze Skweru Kościuszki w Gdy-ni na Długi Targ w Gdańsku. Była to już siódma edycja parady, której uczestnicy dosiadają motocykli, sku-terów i quadów. Licznie zgromadzone na gdańskiej starówce dzieci otrzy-mały od żelaznych jeźdźców słodycze. Mikołajowa parada nie stanowi dla jej

uczestników jedynie zabawy. Każdy „Mikołaj” wpłaca na ręce organizato-rów pewną kwotę, przeznaczoną na-stępnie na dożywianie dzieci z trój-miejskich szkół. Warto przypomnieć, że w pierwszym rajdzie, w roku 2003 wzięło udział 9 fanów dwuśladów. W roku bieżącym było ich przeszło trzy-sta razy więcej. Wielu przyjechało z innych, poza Pomorzem, dzielnic Pol-ski, a nawet z zagranicy. Śmiało moż-na więc powiedzieć, że jest to impreza rozwojowa. (as)

Operowe prelekcjeOpera Bałtycka organizuje cykl

prelekcji pod nazwą „Opera? Si!” Mają one przybliżyć widzom, przede wszystkim młodzieży kon-kretne spektakle. Pierwsza prelek-cja odbyła się 13 grudnia i była po-święcona „Weselu Figara” Mozarta. Następna odbędzie się 17 stycznia i również będzie dotyczyć Mozarta i jego „Don Giovanniego”. 14 luty to

dzień Pucciniego i jego „Madame Butterfl y”, 7 marzec – Moniuszki i „Halki”. 11 kwietnia zostanie omó-wiony Ryszard Strauss i „Ariadna na Noxos”, 18 kwietnia Piotr Czaj-kowski i Eugeniusz Oniegin”, a cały cykl zakończy ponownie Mozart i „Czarodziejski fl et”. Wszystkie pre-lekcje będą się zaczynały o godzinie 17.00, a bilety kosztują 15 złotych normalny i 5 złotych ulgowy. (as)

Postrach dla kłusownikówSuperszybką łódź otrzymali

gdańscy policjanci. Jednostka pływająca posiada dwa silniki o mocy 440 koni mechanicz-nych, radar, GPS, a także platfor-mę ułatwiającą wyciąganie z wody tonących. Łódź jest od-porna na wysokie fale, może pły-

wać zarówno po morzu, jak po jeziorach i rzekach. Jest przezna-czona do zwalczania kłusowni-ków, oraz rybaków zastawiają-cych sieci w miejscach niedo-zwolonych. Cudo to kosztowało milion złotych i zostało sfi nanso-wane przez Unię Europejską w ramach międzynarodowego programu dotowania policji. (as)

Przeprowadzka arcybiskupaGdański metropolita, arcybi-

skup Sławoj Leszek Głódź planuje przeprowadzkę na Orunię. 7 grud-nia, na posesję przy ulicy Brzegi, obok barokowego kościoła pod wezwaniem św. Ignacego Loyoli, zwierzchnik gdańskiej archidiece-zji zaprosił wojewodę Romana Za-borowskiego, marszałka woje-wództwa Jana Kozłowskiego, oraz prezydentów Sopotu i Gdyni Jacka Karnowskiego i Wojciecha Szczur-ka. (prezydent Gdańska Paweł Ada-mowicz przebywał akurat z wizytą w Izraelu), aby byli świadkami roz-poczęcia budowy. Nowa siedziba arcybiskupa będzie się mieściła w dziewiętnastowiecznym budyn-ku dawnej szkoły. Do tej pory wszyscy biskupi gdańscy, począw-szy od ustanowienia diecezji w roku 1925 rezydowali przy kate-drze w Oliwie. Jak się wydaje arcy-biskup Głódź lubi jednak spokój. W pałacu przy ulicy Cystersów musiał dzielić apartamenty z trze-ma innymi biskupami, obok znaj-dowało się także seminarium du-chowne, biblioteka, archiwum,

biura parafi alne. Zaś w sezonie do-chodziły do tego tysiące turystów, zwiedzających katedrę i jej otocze-nie. Na Oruni będzie mieszkał je-dynie ze swymi psami, dwoma owczarkami niemieckimi. Adapta-cja budynku szkoły na mieszkanie ma się zakończyć w ciągu roku. Po przeprowadzce arcybiskup Głódź będzie musiał jednak dojeżdżać do Oliwy, ponieważ biura diecezji po-zostaną na starym miejscu. (as)

Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź zamieszka na Oruni w pobliżu barokowego kościoła pod wezwaniem św. Ignacego Loyoli.

fot. a

rchiw

um

Dürer w Zielonej BramieMiłośnicy twórczości wiel-

kiego malarza niemieckiego epo-ki renesansu – Albrechta Dürera mają okazję obejrzeć 26 jego gra-fi k, wystawionych w Zielonej Bramie. Wystawa nosi nazwę „Albrecht Dürer. Ryciny szkoły niemieckiej ze zbiorów Jacoba Kabruna”, pochodzącego z Gdań-ska kupca, zarazem kolekcjonera sztuki, żyjącego na przełomie XVIII i XIX wieku. Wystawa w Bramie Zielonej potrwa do 9 stycznia 2010 roku. W tym dniu mija 251 rocznica urodzin Kabruna. (as)

Albrecht Dürer, Autoportret pochodzący z roku 1500.

Uniwersytet rośnieTeren pomiędzy Aleją Grun-

waldzką i ulicami Bażyńskiego, Wita Stwosza, oraz Chopina, to wielki plac budowy. W ciągu kilku lat wyrosło tam imponujące mia-steczko uniwersyteckie. Aktual-nie rozpoczyna się budowa wy-działu biologii, który do tej pory gnieździ się w różnych budyn-kach w Gdańsku i Gdyni. Dla oko-ło 650 studentów i ich wykładow-ców powstanie gmach o po-wierzchni 23 tysięcy metrów kwadratowych z salami wykłado-

wymi, pracowniami i laboratoria-mi. Koszt inwestycji to 69 milio-nów złotych. Część tej kwoty bę-dzie pochodziła z dotacji rządo-wych, część z środków Unii Euro-pejskiej. Przetarg na budowę wy-grała fi rma Allcon Budownictwo S.A. Studenci i pracownicy po-winni przeprowadzić się do no-wego obiektu z początkiem roku akademickiego 2011-2012. A już w połowie przyszłego roku roz-pocznie się budowa kolejnych obiektów uniwersyteckich, tym razem dla wydziału chemii. (as)

Budowa miasteczka uniwersyteckiego przy ul. Wita Stwosza w Gdańsku.

fot. M

aciej

Kosy

carz

/ KF

P

Nadzieja dla ZbrojowniAkademia Sztuk Pięknych

w Gdańsku ogłosiła konkurs na koncepcję zagospodarowania Wiel-kiej Zbrojowni wznoszącej się po-między Targiem Węglowym, a ulicą Piwną. Pierwsze i drugie piętro jed-nego z najcenniejszych zabytków Gdańska tętni życiem, są tam pra-cownie plastyczne i sale wykłado-we, parter od dwóch lat stoi za-mknięty na głucho. Nieczynne jest także przejście przez Zbrojownię, skracające drogę z Targu Węglowe-go do Bazyliki Mariackiej i nabrze-ża Motławy. Dwa lata temu użyt-kownikiem parteru Zbrojowni miała zostać sieć sklepów delikate-sowych – Alma. Miał tam powstać luksusowy supermarket, a w piwni-cach elegancka restauracja i winiar-nia. Firma rozpoczęła remont obiektu, ale go nie dokończyła i wy-cofała się z umowy. O tym, kto po-dejmie się zagospodarowania Zbro-

jowni dowiemy się 1 lutego 2010 roku. W tym dniu konkurs zostanie rozstrzygnięty. Oferty można skła-dać do 10 stycznia. Przedstawiciele ASP zapewniają, że nowy najemca nie będzie prestiżem ustępował Al-mie. I że jeszcze w przyszłym roku bramy Zbrojowni otworzą się po-nownie przed gdańszczanami. (as)

fot. k

mz

Wielka Zbrojownia od dwóch lat stoi zamknięta, właściciel obiektu obiecuje, że w 2010 roku zabytkowy budynek ponownie zostanie otwarty.

Gdyńskie Forum Kultury25 listopada odbyło się posie-

dzenie Rady Miasta, na którym przyjęto plan przestrzennego za-gospodarowania centrum Gdyni. Najważniejszą inwestycją będzie budowa Forum Kultury w rejonie Skweru Kościuszki. Obok dzisiej-szego Teatru Muzycznego i kina Silver Screen staną trzy okazałe budynki. W jednym znajdzie sie-dzibę Teatr Miejski, o czym dono-

siliśmy już w poprzednim nume-rze Riviery, do drugiego przenie-sie się Biblioteka Miejska, trzeci pomieści Galerię Sztuki. Przebu-dowie ulegnie także nabrzeże ba-senu żeglarskiego, pełne dziś pry-mitywnych budek z piwem, hott-dogami i zapiekankami. Ich miej-sce zajmą hotele, kluby, restaura-cje. Budowa Forum ma się rozpo-cząć w roku 2010, a zakończyć w roku 2012. Przybliżony koszt, to 200 milionów złotych. (kf)

Nowy stadion ArkiZa 80 milionów złotych Gdynia

zbuduje nowy stadion piłkarski mogący pomieścić ponad 15 tysięcy widzów. Powstanie on przy ulicy Olimpijskiej, czyli na obiekcie, na którym do tej pory grała Arka. In-westor – Budimex Dromex – wkro-czył na budowę zaraz po ostatnim tegorocznym meczu ekstraklasy, w którym żółto-niebiescy podej-mowali Śląsk Wrocław. Na razie trwają prace rozbiórkowe, wkrótce po dawnym stadionie nie będzie śladu. Nowy ma zostać budowany w tempie ekspresowym i być goto-wy już za rok. Do tej pory Arka bę-

dzie zmuszona rozgrywać swoje mecze na obcych boiskach. Być może uda się wykorzystać gdyński stadion, na którym występują rug-byści. Jeśli jednak obiekt ten nie otrzyma licencji na spotkania eks-traklasy, żółto-niebiescy będą przez całą rundę wiosenną 2010 roku przyjmować swych gości w Bydgoszczy, Grodzisku lub we Wronkach. Podobny los czeka tak-że piłkarzy Bałtyku. Nowy stadion ma być typowo piłkarski, bez bież-ni, za to z większą ilością kamer o większej rozdzielczości, co po-winno wpłynąć na bezpieczeństwo na widowni. (kf)

Przeprowadzka stoczniStocznia Remontowa Nauta

wykupiła część byłej Stoczni Gdy-nia S.A. Obecnie planuje przepro-wadzkę na nowy teren. Nauta gnieździ się dotąd na ośmiohekta-rowej działce niemal w sercu

Gdyni, w bliskim sąsiedztwie naj-wyższego w Polsce budynku mieszkalnego – Sea Towers. Kie-rownictwo stoczni liczy, że za tę działkę otrzyma od 50 do 80 mi-lionów złotych, co pozwoli zago-spodarować się w nowym miejscu i rozwinąć swe usługi. (kf)

Piechota nagrodzona25-letnia aktorka Teatru wy-

brzeże w Gdańsku Karolina Pie-chota otrzymała nagrodę za naj-lepszą rolę kobiecą na 33 Mię-dzynarodowym Festiwalu Filmo-wym w Kairze. Polskę reprezen-tował tam fi lm Macieja Pieprzycy „Drzazgi”, w którym Piechota za-grała główną rolę. Warto dodać, że był to debiut fi lmowy młodej aktorki. A sam fi lm Pieprzycy zdobył nagrodę również za de-biut na Festiwalu Polskich Fil-mów Fabularnych w Gdyni w roku 2008. (as)

fot. W

ojciec

h Stro

zyk /

KFP

Próba „Farsy z Walworth” Endy’ego Walsha na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże w Sopocie, która miała miejsce 10 grudnia 2007 r.

Gdynia

Page 15: Kopia riviera 11 2009.indd(2)

RecenzjeFelieton 15Sopockie co nieco

Instrukcja czytania

Wojciech Fułek

W dzisiejszych, „tablo-idalnych” czasach, kie-dy króluje cywilizacja

obrazkowa, zaprzysięgli czytelni-cy słowa drukowanego wydają się gatunkiem wręcz skazanym na powolną zagładę, jak niegdyś di-nozaury. Na szczęście sporo jesz-cze pozostało tych, którzy przed-kładają słowo drukowane nad wirtualny świat Internetu, czy kulturę obrazkową. Czuję się za-tem dinozaurem w dobrym towa-rzystwie, tworząc – trochę nie-świadomie – wraz z wieloma in-nymi podobnymi osobnikami – czytelniczą wspólnotę. Wciąż po-chłaniamy kolejne książki w ich naturalnej, papierowo-szeleszczą-cej postaci, jakoś nie potrafi ąc so-bie wyobrazić czytania na ekranie komputera. Nawet jeśli niektórzy z nas korzystają już z audio-bo-oków, to raczej głównie z powodu aktorskich kreacji czy też dodat-kowej możliwości korzystania z takiej formy obcowania z lite-raturą np. w czasie jazdy samo-chodem. Ale nadal nie ma nic piękniejszego, niż książka, wy-drukowana na dobrym papierze i świetnie oprawiona edytorsko i grafi cznie. Z gazetami, codzien-ną prasą, ilustrowanymi periody-kami jest już – niestety – znacznie gorzej. Niebezpiecznie ewoluują one bowiem wszystkie w stronę obrazka, który dominuje nad sło-wem. Ciężkie czasy nadciągają za-tem dla felietonistów, bowiem to oni najczęściej balansują na cien-kiej granicy słowa i różnych kultu-rowych odniesień, które – wyda-wałoby się – powinny być znane większości wykształconych ludzi. Czytanie ze zrozumieniem okazuje się jednak czasami barierą nie do pokonania dla niektórych czytelni-ków, szukających – wzorem krwio-żerczych tabloidów – sensacji i spiskowej teorii.

Być może nadeszły czasy, w których felietoniści powinni – wzorem producentów sprzętu użytkowego – dołączać do swo-ich tekstów specjalną instrukcję czytania lub obsługi. Powinna rozpoczynać się ona np. od wyja-śnienia celu i zamiaru piszącego w taki sposób, aby felieton był zrozumiały dla każdego. Co jed-nak robić w sytuacji, kiedy felie-tonista (a tak jest najczęściej) pi-

sze nie w sposób łopatologiczny, ale wieloznaczny, wielowymiaro-wy i odwołujący się do tradycji, historii, fi lozofi i itp.? Czy wystar-czy taka zwykła instrukcja czyta-nia, czy też trzeba ich przygoto-wać kilkanaście czy kilkadziesiąt wariantów dla tych wszystkich, którzy mogą odczytywać słowa na wiele sposobów? I czy tego typu instrukcje czytania ze zrozumie-niem znacznie nie przekroczą ob-jętości samego felietonu?

*

Nazwa felieton pochodzi z języka francuskiego (feuilleton – zeszycik, odcinek powieści) i oznacza specy-fi czny rodzaj publicystyki, krótki utwór dziennikarski utrzymany w osobistym tonie, lekki w formie, wyrażający – często skrajnie złośli-wie – osobisty punkt widzenia auto-ra. Charakterystyczne jest częste i sprawne „prześlizgiwanie” się po temacie. Gatunek ten wprowadzony został w XIX wieku na łamach fran-cuskiego „Journal des Débats”.

*Taką defi nicję felietonu moż-

na odnaleźć dziś w różnych lek-sykonach i encyklopediach, tak-że i tych wirtualnych. Ale często zdarza się, że współcześni czytel-nicy traktują felieton śmiertelnie poważnie, zapominając o jego głównym założeniu i wieloznacz-ności. Z jednej strony – jako sta-ły felietonista „Riviery” – cieszę się zawsze, kiedy czytelnicy żywo reagują na moje teksty; z drugiej zaś – wolałbym, żeby każdy felie-ton odbierany był jako ogólny komentarz do życia i otaczające-go nas świata. Dlatego zdumiewa mnie zawsze doszukiwanie się za wszelką cenę personalnych od-niesień i komentarzy, i z zażeno-waniem odbieram reakcje typu „uderz w stół, odezwą się noży-ce”. Zwłaszcza, że częściej odzy-wają się wręcz noże, i to rzeźnic-kie, a nie małe nożyczki. Niech każdy czyta jednak jak chce i wy-czytuje z felietonowych tekstów, co chce. Nawet jeśli nie było to w nich w ogóle napisane. Bo przecież noże, nożyczki oraz no-życe i tak się na pewno odezwą.

Post scriptum

Przy okazji: inspiracją tytułu ostatniego felietonu był genialny fi lm Akiro Kurosawy „Tron we krwi”, stanowiący adaptację szek-spirowskiego „Makbeta”, przenie-sioną w realia feudalnej Japonii. Tym wszystkim, którzy nie potrze-bują instrukcji czytania, nie muszę wyjaśniać, iż jest to „krwawy dra-mat, obnażający mroki ludzkiej du-szy opętanej żądzą władzy”. Dla wszystkich innych, zwłaszcza szczę-kających nożycami, dodaję zaś, iż temat taki jest aktualny zawsze i wszędzie – niezależnie od czasu, miejsca i głównych bohaterów.

Z teki dyletanta

Będzie boskoTym razem będzie trochę ogólniej i przede wszystkim nie o tym, co widziałem lecz o tym, co jeszcze przed nami. Wprawdzie sezon 2009/2010 trwa już w najlepsze zainaugurowany przez premiery Kamienia i Zmierzchu Bogów, jednak wydaje się, że najciekawsze dopiero nas czeka.

Paweł Niewiadomy

Kierownictwo Teatru Wy-brzeże ogłosiło, że hasłem trwającego sezonu będzie:

„Ludzie jak bogowie”. W porów-naniu z zeszłorocznym „Władcy marionetek” zmiana nie wydaje się specjalnie znacząca. Zaryso-wana w ten sposób linia ideowa wciąż przebiegać ma przez ob-szary pytań o zakres władzy czło-wieka nad innymi, o obowiązki i przywileje artystów, a także o ich prawo do kreowania rze-czywistości. Figura marionetki przewijała się w poprzednim se-zonie niemal we wszystkich pre-mierach. Poczynając od „Wiele hałasu o nic”, przez „Zwodnicę”, a skończywszy na „Ożenku”,

wciąż powracał do nas problem manipulacji. Objawiała się ona wciąż w swym najbardziej bru-talnym odcieniu, jako wynik sła-bości jednostki bezlitośnie wy-korzystywanej przez innych.

Tym razem punkt ciężkości przeniesiony ma być na tych, któ-rzy sterują. Obserwacji poddani będą ludzie uzurpujący sobie pra-wo do boskości. W ofi cjalnym oświadczeniu Teatru Wybrzeże czytamy: „Chcemy przyjrzeć się uważnie ludziom, którzy uwie-rzyli, że są równi bogom; ale rów-nież tym ludziom, którzy przez innych są postrzegani i traktowa-ni jak bogowie”.

Spodziewać się zatem należy, że gdańskie sceny wypełnią posta-ci pokroju Raskolnikowa ale i Ce-zara. Wśród zapowiedzi na przy-szły rok szczególną uwagę zwraca premiera „Zawiszy Czarnego” Ju-liusza Słowackiego. Ten bodaj naj-mniej sceniczny (zresztą niedo-kończony) dramat wieszcza wziął na warsztat sam Adam Orzechow-ski. Sądzę, że warto czekać na tę premierę. Jak bowiem wieść głosi, to właśnie ta sztuka zainauguruje działalność odnowionej sceny ka-meralnej w Sopocie.

Zanim jednak zasiądziemy w fotelach nowego Teatru Kame-

ralnego przy Monciaku, światło dzienne ujrzy inna ważna pro-dukcja Teatru Wybrzeże. Pełną parą ruszyły już, bowiem próby do Balu Manekinów w reżyserii Ryszarda Majora. Ofi cjalna pre-miera wyznaczona jest na 19 lute-go 2010. Pierwsza gdańska insce-nizacja dzieła Bruno Jasieńskiego będzie niejako pomostem między „Władcami marionetek” a tą nową ideą, która objawi nam się w paleni właśnie w tej sztuce. Nie ulega wątpliwości, że tak szumnie manifestowana koncepcja „spek-takli zerojedynkowych” została już zarzucona. Gdański teatr ewi-dentnie odchodzi od pomysłu kontrastowych obrazów i jedno-znacznych diagnoz. Szczerze mó-wiąc, nie zauważyłem, aby ta idea wpłynęła pozytywnie na który-kolwiek z zeszłorocznych spekta-kli. Wydaje się, że był to projekt, który w znaczącym stopniu roz-minął się z rzeczywistością...

Recenzja. „Opowiadania z pierwszej połowy” – książka Marka H. Kotlarza

Moralitet w jednej trzeciej spełniony

Interesującą pozycję na liście zapowiedzi stanowi także sztuka Radosława Paczochy zatytułowa-na „Być jak Kazimierz Deyna”. Tekst młodego pisarza opowiada historię chłopca, który zafascyno-wany postacią wielkiego piłkarza, pragnie ułożyć swoje życie na wzór biografi i Deyny. Finału mo-żemy się chyba domyślać. Premie-ra spektaklu zaplanowana jest wstępnie na maj przyszłego roku, jednak wciąż nie wiemy, kto po-dejmie się jego realizacji.

Ważną pozycją w kalendarzu Teatru Wybrzeże na 2010 rok jest również III edycja festiwalu Wy-brzeże Sztuki. Jak zapowiadają organizatorzy, przyszłoroczna od-słona tej imprezy przyćmi swym rozmachem dwie pierwsze. Szczegółów wprawdzie jeszcze nie znamy, ale samo wspomnie-nie drugiej edycji niezwykle wzmaga apetyt. Pozostaje tylko cierpliwie czekać.

Tomik prozy Marka H. Kotlarza składa się z trzech opowiadań: krótkiego, dłuższego i trzeciego, które jest już właściwie mini-powieścią. Akcja dwóch pierwszych toczy się w czasach głębokiego Peerelu, mini-powieść ma dwa czasy – współczesny i retrospektywny cofający akcję o 30 lat, czyli w koniec dekady Gierka.

Stanisław Załuski

Marek H. Kotlarz jest debiu-tantem. Z treści opowia-dań należy wnioskować,

iż urodził się w Gdyni, bo miasto to jest stale w nich obecne.

Pierwsze opowiadanie Kotlarza zatytułowane „Pożegnanie” jest tek-stem w pełni dojrzałym, pisane w sposób prosty, bez udziwnień i metafor, doskonale rozegrane pod względem psychologicznym. Relacje pomiędzy marynarzem, który jest tylko gościem w domu, oraz jego sy-nem i kolegami z podwórka owego syna, są aż do bólu prawdziwe. Tra-giczny fi nał, kiedy pierwsza partner-ska rozmowa ojca z dzieckiem staje się zarazem ostatnią przydaje opo-wiadaniu dodatkowy walor.

Podobne odczucia, choć już z pewnymi zastrzeżeniami, towarzy-szyły mi przy lekturze opowiadania „Madziar”. O ile bohaterem „Poże-gnania” był przedszkolak, a akcja to-czyła się w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, a więc w epoce sta-linizmu (o czym w opowiadaniu zresztą ani słowa), tak tutaj mamy do czynienia z uczniami kończącymi szkołę podstawową (ośmioklasową), gdzieś około roku 1974. Również to opowiadanie napisane jest spraw-nym piórem, akcja jest wartka, a Ma-

rek H. Kotlarz podejmuje szereg cie-kawych społecznie problemów. Ta-kich choćby jak wzajemny stosunek uczniów i nauczycieli, relacje pomię-dzy uczniami, hierarchie boiskowe, czy solidarność klasową (oczywiście klasy szkolnej, a nie klasy według Marksa). Interesująco zapowiada się, ale nie zostaje wykorzystany, wątek kalekiej dziewczynki. Jednak w mia-rę rozwijania się fabuły, na czystym szkle pojawiają się rysy. Jakoś trudno uwierzyć, aby przerośnięty chłopak, który nieraz już „zimował” w tej sa-mej klasie, obiekt kpin wszystkich kolegów i koleżanek, nagle wyrósł na geniusza i nawet zmienił się fi zycz-nie, z niedorajdy w sprawnego za-wodnika na boisku. Podobnie do po-bożnych życzeń można zaliczyć łatwe zwycięstwo odniesione przez uczniów nad złym nauczycielem, jak również historyczkę – „Judymkę” i dyrektora-dobrodzieja. A niespo-dziewana wielomiesięczna choroba głównego bohatera wydaje się uciecz-ką autora przed zagadnieniami, któ-rych nie był w stanie udźwignąć.

Niewątpliwie najsłabszym tek-stem jest „Pierwsza”. Tu znów mamy

przeskok w czasie i w wieku bohate-rów. Darek i Ania są już w klasie ma-turalnej (końcówka lat siedemdzie-siątych). Oglądamy ich z perspekty-wy trzydziestu lat, kiedy wydaje się, iż niespełniona w tamtym mło-dzieńczym okresie miłość, wybuch-nie z całą siłą u ludzi w pełni dojrza-łych. Aby zrealizować uczucia, coraz goręcej wyrażane w pisanych do sie-bie mailach i na gadu-gadu, dwoje głównych bohaterów musiałoby jed-nak stanąć wobec konieczności zdruzgotania dotychczasowej „ma-łej stabilizacji”, podeptania konwe-nansów, zadania bólu najbliższym. Autor jakby przestraszył się przed kontynuowaniem nieuchronnego, zdawałoby się, dramatu. Nie ma więc moralitetu, są za to nadmiernie rozgadane dialogi, cukierkowatość, ucieczka od seksu, jakby autor bał się, że jeśli jego bohaterowie prze-kroczą pewien próg swobody oby-czajowej, ksiądz proboszcz nie udzieli mu rozgrzeszenia. Woli więc zostawić wszystko po staremu. Za-kończenie jest sztuczne, by nie po-wiedzieć wydumane. Kotlarz chciał powiedzieć coś oryginalnego, wyjść

poza pewien stereotyp, ale tym ra-zem mu to nie wyszło. I niczego nie zmieni fakt, iż także to opowiadanie napisane jest poprawnie.

Na zakończenie anegdota… Przed laty nestor polskich krytyków literackich, Ryszard Matuszewski, oceniając pewien debiutancki to-mik powiedział autorowi: „Niech pan wyrzuci połowę tych opowia-dań i dopisze nowe. Ma pan zadatki na dobrego prozaika i szkoda było-by wydawać niedopracowaną książ-kę. Z zawarciem umowy poczekaj-my do przyszłego roku”. I niestety powyższy cytat pasuje jak ulał do prozy Marka H. Kotlarza, co nie oznacza, że „Opowiadań z pierw-szej połowy” nie warto przeczytać. Marek H. Kotlarz: „Opowiadania z pierwszej połowy”, Wyd. Exter, Gdańsk 2009, str. 206, cena 27 zł.

Page 16: Kopia riviera 11 2009.indd(2)

16 Rozmaitości www.riviera24.pl

Ruszyła III Olimpiada Straży Miejskich Gdańskiej Wyższej

Szkoły Humanistycznej

Bezpieczne i przyjazne PomorzeWystartowała trzecia już edycja Olimpiady Wiedzy o Bezpieczeństwie. Konkurs rozgrywany jest pod hasłem „Bezpieczne i przyjazne Pomorze”. Akcja skierowana jest do uczniów szkół średnich Województwa Pomorskiego. Jego głównymi organizatorami są Straż Miejska w Gdańsku i Gdańska Wyższa Szkoła Humanistyczna, mająca swą siedzibę na Biskupiej Górce. Imprezie patronuje Wydział Edukacji Urzędu Miejskiego w Gdańsku, tczewski oddział Gdańskiego Związku Pracodawców, oraz Pomorskie Stowarzyszenie Gmin Wiejskich. Akcję promują Straże Miejskie i Gminne Województwa Pomorskiego, między innymi sopocka Straż Miejska. Jednym z patronów medialnych jest miesięcznik „Riviera”.

Krzysztof M. Załuski

Olimpiada ma trzy etapy. Pierwszy rozegrał się w szko-łach – do 10 listopada br. dy-

rektorzy gimnazjów i liceów mieli czas, aby do straży miejskie lub gminnej na swym terenie zgłosić chęć uczestnictwa placówki w kon-kursie. 10 grudnia br. w szkołach zo-stał przeprowadzony egzamin pi-semny. Prace uczniów, którzy zechcą wziąć udział w olimpiadzie zostaną przekazane komisji konkursowej, która 18 grudnia ogłosi wyniki. Oso-by, które przejdą szczęśliwie ten etap, zostaną w dniu 20 stycznia 2010 roku zaproszone do Gdańskiej Wyż-szej Szkoły Humanistycznej, gdzie w ciągu godziny trzeba będzie pi-semnie odpowiedzieć na test składa-jący się z 20 pytań.

Uczniowie, którzy przebrną i ten etap, muszą do 5 marca do-starczyć do straży miejskiej lub gminnej na swym terenie projekt poprawy bezpieczeństwa pod ty-tułem: „Moja dzielnica – bez-pieczną i przyjazną”. Opis projek-tu powinien mieć minimum 10 stron formatu A-4 wydruku komputerowego. Do niego należy dołączyć płytę CD zawierającą prezentację multimedialną pro-jektu w programie Power Point.

Laureaci już w marcuOgłoszenie wyników olimpia-

dy nastąpi 25 marca w siedzibie Gdańskiej Wyższej Szkoły Huma-nistycznej. Główną nagrodą bę-dzie „bezpłatny indeks” do GWSH, zwalniający laureata z cze-

snego przez cały czas jego ewen-tualnych studiów na tej uczelni, na wybranym przez siebie kierun-ku. Gdyby laureat po zdaniu ma-tury wybrał inną szkołę nagroda przechodzi na osobę, która zajęła drugie miejsce w konkursie, a je-śli i ona zrezygnuje ze studiów na GWSH – na uczestnika z trzecią lokatą.

Przewodniczącą komisji kon-kursowej jest Agnieszka Solecka, kierownik referatu profi laktyki Straży Miejskiej w Gdańsku. Jej za-stępcami są pracownicy GWSH dr Wojciech Drzeżdżon i Stanisław Sobaszek. W skład komisji weszli także: mgr inż. Leszek Walczak – Komendant Straży Miejskiej w Gdańsku, dr Tomasz Sowiński – specjalista z dziedziny prawa samo-rządowego i polityki, regionalnej UE oraz z problematyki bezpie-czeństwa publicznego, wykładowca Gdańskiej Wyższej Szkoły Humani-stycznej, mgr Marzena Kocik – Wy-dział Edukacji Urzędu Miejskiego, Roman Liebrechl – Dyrektor Gdań-skiego Związku Pracodawców Od-dział w Tczewie Bogdan Dombrow-ski – Dyrektor Biura Zarządu Po-morskiego Stowarzyszenia Gmin Wiejskich, Wiceprzewodniczący

Rady Powiatu Gdańskiego oraz ko-mendanci poszczególnych Straży Miejskich i Gminnych biorących udział w Olimpiadzie.

Wiedzieć więcejOrganizatorzy Olimpiady po-

stawili przed jej uczestnikami jako główne cele rozwijanie

w środowisku młodzieży znajo-mości przepisów prawa i upraw-nień instytucji stojących na straży tych praw. A także zainteresowa-nie się wiedzą prawną z zakresu tematyki konkursowej, wyrobie-nia w sobie odpowiedzialności za dobro wspólne, oraz polepszenie stanu bezpieczeństwa i porządku publicznego w regionie.

Czym w zamierzeniu organi-zatorów ma być Olimpiada Wie-dzy o Bezpieczeństwie najlepiej ilustruje literatura, z jaką powin-ni zapoznać się młodzi uczestni-cy konkursu. Są to między inny-mi ustawy o Strażach Gminnych, o postępowaniu w sprawach nie-letnich, o wychowaniu w trzeź-wości, o ochronie zdrowia przed następstwami palenia papiero-sów, o przeciwdziałaniu narko-manii, o utrzymywaniu czystości i porządku w gminach, o ruchu drogowym, o samorządzie woje-wódzkim, powiatowym i gmin-nym, a także znajomość Konsty-tucji Rzeczypospolitej Polskiej. O jej randze świadczyć może również lista pomorskich spon-sorów, którzy ufundują olimpij-czykom cenne nagrody.

Strażniczka Miejska Agnieszka Weiss odpowiedzialna za promocję Olimpiady na terenie Sopotu uważa, że jeśli nawet akcja ta bezpośrednio i natychmiast nie podniesie poziomu bezpieczeństwa wśród młodzieży, to na pewno zwiększy świadomość młodych ludzi w zakresie przestrzegania prawa i wyrobi w nich odpowiedzialność za dobro wspólne – a to na początek bardzo dużo.

fot. k

mz

„… nie zasłużył na taki prezent nadmotławski gród (w każdym razie – na takie honory jeszcze nie zasłużył). W perspektywie sta-rań o tytuł kulturalnej stolicy Europy 2016 – jak znalazł. Teraz Gdańsk powinien ozłocić Dahlberga! Idę o zakład, że nie ozłoci”. Tak o najnowszym dziele niezwykłego szwedzkiego artysty pla-styka Pera Dahlberga pisał Tadeusz Skutnik. I w tym zdaniu za-wiera się chyba wszystko, co można napisać o albumie „ Złoty Gdańsk – Golden Gdańsk”, który właśnie ukazał się nakładem wydawnictwa Bernardinum. Resztę trzeba zobaczyć samemu, bo żadne słowa nie są w stanie oddać kunsztu rysownika z Torshälli.

Per Oscar Gustav Dahlberg „Złoty Gdańsk – Golden Gdańsk”. Sopot Pelplin 2009, Bernardinum, do nabycia w wybranych salonach księgarskich.

Bajki z Wyspy Umpli Tumpli

Funio, Ziózio i maszynaStanisław Załuski & Mirosław Stecewicz

– Nie zapomnij, Zióziu – powie-działa Mała Ala, kiedy po lekcjach roz-chodzili się w dwie różne strony. – Dzi-siaj mamy godzinę motyli. Bądź punk-tualnie o piątej w Parku Miejskim.

– Zióziu, nie siadaj po obiedzie przy komputerze – upominała go Ciocia Titli, stawiając przed chłopca-mi talerze smakowitej zupy cebulo-wej. – O piątej idziemy do parku na godzinę motyli.

– Nie! – krzyknął Funio widząc jak Ziózio włączył komputer i otwo-rzył grę pod tytułem „Wyścigi z przeszkodami z wyspy Umpli Tumpli do wyspy Małp i Wężów”– Ta gra trwa bardzo długo. A my za-raz musimy iść do parku, żeby się nie spóźnić na godzinę motyli.

– Może ty musisz wyjść zaraz – odburknął Ziózio. – Mnie droga do parku zajmie pięć minut. Więc mam dużo czasu. Dogonię was i przegonię jeszcze, ślamazary.

Gra była bardzo emocjonująca. Po drodze trzeba było przebrnąć przez podwodne rafy, zmierzyć się z cyklonem i tajfunem, pokonać Si-nego Kapitana, straszliwego dowód-cę piratów. Walcząc ze wszystkimi przeszkodami na drodze do mety, Ziózio zapomniał o całym świecie. I kiedy wreszcie dobrnął do wyspy Małp i Wężów było już pięć po piątej.

Ziózio chwycił z kąta hulajnogę, wybiegł na ulicę i jak strzała po-mknął w kierunku parku. Z daleka zobaczył ogromny tłum. Burmistrz Dymek miał na sobie, jak zawsze, staroświecki surdut i okrągły kape-lusz. Piękna Mama Ali włożyła na tę okazję elegancki kostium i pantofl e na bardzo cienkich i wysokich obca-sach. Jej czarodziejska córeczka wy-różniała się z daleka ostrą czerwienią sukienki i różdżką zatkniętą za pa-skiem. Prezes Ochotniczej Straży Pożarnej, Pan Ziele przybrał hełm strażacki. Roztargniona jak zwykle Ciocia Titli zapomniała zdjąć fartuch kuchenny. Wszyscy stali bez ruchu niby posągi.

– Dziękuję, że na mnie czekacie! – zawołał Ziózio i podjechał bliżej.

Nagle zatrzymał się, omal nie spada-jąc z hulajnogi i złapał się za głowę. – Och! – jęknął. – Co za gapa ze mnie! Spóźniłem się na godzinę mo-tyli!

Nikt mu nie odpowiedział. Bo jak można mówić nie mając twarzy? Ziózio podniósł głowę do góry i tam zobaczył twarze swoich przyjaciół i znajomych. Bujały wysoko, niby motyle, machając wielobarwnymi skrzydłami, przyczepionymi do uszu. Ziózio patrzył i patrzył, aż szyja ścierpła mu od zadzierania głowy. Minęła godzina i wtedy twarze-mo-tyle zaczęły wolno opadać i każda z nich trafi ła na właściwe miejsce, do swojego właściciela. Wszystkie były odświeżone, jak ubranie odebrane z pralni chemicznej. Jakby odmło-dziło je podniebne fruwanie. Spoglą-dając jedni na drugich wyspiarze uśmiechali się i mówili:

– Niech żyje godzina motyli! Jaka to wspaniała rzecz! Każdego roku pozwolimy naszym twarzom tak fruwać i odmładzać się pod chmurkami.

Potem rozeszli się do swych do-mów. Nadal uśmiechnięci i odno-wieni. I tylko Ziózio wracał ponury, mając w perspektywie noszenie przez cały nadchodzący rok nieświe-żej twarzy, z dwiema malutkimi zmarszczkami na czole.