Richard A. Knaak - WarCraft - Dzień Smoka

download Richard A. Knaak - WarCraft - Dzień Smoka

If you can't read please download the document

Transcript of Richard A. Knaak - WarCraft - Dzień Smoka

DWAVereesa nie lubia czeka. Wikszo ludzi uwaaa, e elfy cierpliwoci dorwnyway lodowcom, ale modsi przedstawiciele tej rasy, tacy jak ona (dopiero rok wczeniej zakoczya nauk) pod tym jednym wzgldem bardzo przypominali ludzi. Czekaa trzy dni na jakiego czarodzieja, ktrego miaa doprowadzi do jednego ze wschodnich portw na Wielkim Morzu. Zwykle szanowaa czarodziejw na tyle, na ile elfy szanoway ludzi, ale ten osobnik zasuy na jej gniew. Vereesa chciaa doczy do swoich braci i sistr, pomc im w wytropieniu tych orkw, ktre jeszcze walczyy i zada okrutnym bestiom zasuon mier. owczym nie oczekiwaa, e jej pierwszym powaniejszym zdaniem bdzie opieka nad jakim niezdarnym i najwyraniej zapominalskim starym czarodziejem. - Jeszcze godzina - mrukna. - Jeszcze godzina i si std wynosz. Jej smuka, kasztanowata, elfia klacz cichutko parskna. Wiele pokole hodowli stworzyo istoty o wiele doskonalsze ni ich zwyczajni kuzyni, tak w kadym razie uwaa lud Vereesy. Klacz bya dostrojona do swojego jedca i to co dla wikszoci ludzi zdawaoby si niczym wicej jak tylko prostym chrzkniciem, sprawio, e owczyni zerwaa si na rwne nogi, z nacignitym ukiem w rku. A jednak lasy wok niej byy ciche i nic nie wiadczyo o jakichkolwiek kopotach. Tak daleko w gbi Sojuszu Lordaeron nie moga si spodziewa ataku orkw czy trolli. Vereesa spojrzaa w stron niewielkiej gospody, ktr wyznaczono na miejsce spotkania, jednak oprcz chopca stajennego nioscego siano nie zobaczya nikogo. Mimo to elfka nie opuszczaa uku. Jej ko rzadko si odzywa, jeli gdzie w okolicy nie oczekiway na ni jakie kopoty. Moe bandyci? owczyni obrcia si powoli wok wasnej osi. Podmuch wiatru sprawi, e cz dugich, srebrnych wosw zakrya jej twarz, nie na tyle jednak, eby utrudni jej obserwacj. Migdaowe oczy o barwie najczystszego bkitu zauwaay nawet najdrobniejsze poruszenia listowia, a dugie, spiczaste uszy, ktre wystaway z gstych wosw, mogy usysze nawet motyla ldujcego na pobliskim kwiatku. I wci nie wiedziaa, dlaczego klacz j ostrzegaa. By moe odstraszya to co, co czaio si w pobliu. Jak wszystkie elfy, Vereesa wiedziaa, e jej wygld mg wywoywa due wraenie. owczyni bya wysza ni wikszo ludzi, nosia wysokie do kolan buty, spodnie i koszul o barwie lenej zieleni oraz podrny paszcz w kolorze dbowej kory. Sigajce prawie do okci rkawiczki chroniy jej

donie, jednoczenie nie przeszkadzajc w korzystaniu z haku czy wiszcego u boku miecza. Na koszuli nosia mocny napiernik, dopasowany do szczupej, lecz kobiecej figury. Jeden z miejscowych w gospodzie popeni duy bd - zachwyca si kobiecymi aspektami jej wygldu, jednoczenie cakowicie ignorujc wojskowe. Poniewa by pijany i w innej sytuacji najprawdopodobniej powstrzymaby si od niegrzecznych propozycji, skoczy tylko z poamanymi palcami. Klacz ponownie parskna. owczyni spojrzaa wciekle na klacz, na usta cisny jej si sowa reprymendy. - Jak sdz, jeste Vereesa Crka Wiatru - stwierdzi nagle niskim, przycigajcym uwag gosem kto zza jej plecw. Zanim mg powiedzie cokolwiek innego, przytkna grot strzay do jego garda. Gdyby Vereesa wypucia strza, przeszaby ona w caoci przez szyj przybysza i wysza po drugiej stronie. Co ciekawe, ta miertelnie niebezpieczna sytuacja najwyraniej nie wywara na nim najmniejszego wraenia. Elfica obejrzaa go od gry do dou... co wcale nie byo nieprzyjemnym zadaniem... i uwiadomia sobie, e intruz mg by tylko czarodziejem, na ktrego czekaa. Z pewnoci wyjanioby to dziwne zachowanie klaczy i fakt, e nie bya w stanie wczeniej go wyczu. - Jeste Rhonin? - zapytaa w kocu owczyni. - Nie tego oczekiwaa? - odpowiedzia pytaniem na pytanie, ze ladem sardonicznego umiechu. Opucia uk i rozlunia si nieco. - Mwili o czarodzieju. To wszystko, czowieku. - A mnie powiedzieli o elfim owcy, nic wicej. - Spojrza na Verees w taki sposb, e miaa ochot ponownie unie uk. - Czyli jestemy kwita. - Nie cakiem. Czekaam tutaj trzy dni! Zmarnowaam trzy cenne dni! - Nic nie mogem na to poradzi. Musiaem poczyni przygotowania. - Czarodziej nie powiedzia nic wicej. Vereesa poddaa si. Jak wikszo ludzi, jej towarzysz przejmowa si tylko sob. Uznaa, e i tak miaa szczcie -moga czeka duej. Dziwio j, e Sojusz mg w ogle zatryumfowa nad Hord, majc w swoich szeregach tak wielu ludzi przypominajcych Rhonina. - C, jeli chcesz uda si do Khaz Modan, powinnimy wyruszy natychmiast. Elfka popatrzya za jego plecy. - Gdzie twj ko? Na wp oczekiwaa, i odpowie jej, e nie ma adnego i uy swoich ogromnych

mocy, eby przenie si a tutaj... ale gdyby tak byo, Rhonin nie potrzebowaby jej pomocy w dotarciu do statku. Jako czarodziej niewtpliwie mia imponujce umiejtnoci, ale rwnie ograniczenia. Poza tym, cho niewiele wiedziaa o jego misji, podejrzewaa, e Rhonin bdzie potrzebowa caej swojej mocy, eby przey. Khaz Modan nie byo przyjazne dla obcych. Jak syszaa, czaszki wielu dzielnych wojownikw zdobiy namioty orkw, a smoki cigle patroloway niebo. Nie, w takie miejsce Vereesa nie udaaby si bez armii u boku. Nie bya tchrzem, ale nie bya rwnie gupcem. - Stoi przywizany do koryta obok gospody i pije. Przebyem dzisiaj dug drog, pani. Uycie tytuu mogoby pochlebi Vereesie, gdyby nie lekki ton sarkazmu, ktry zauwaya w jego gosie. Walczc z irytacj, odwrcia si do konia, umiecia uk i strza na swoich miejscach, po czym zacza przygotowywa swojego wierzchowca do odjazdu. - Mojemu koniowi przydaoby si jeszcze troch odpoczynku - stwierdzi czarodziej mnie zreszt te. - Szybko nauczysz si spa w siodle, a jeli chodzi o twojego konia, na pocztku bdziemy jecha w tempie, ktre pozwoli mu wypocz. Czekalimy o wiele za dugo. Niewiele statkw, nawet tych z Ku Tiras, z ochot popynoby do Khaz Modan tylko po to, eby dostarczy na miejsce czarodzieja z misj obserwacyjn. Jeli szybko nie dotrzesz do portu, mog uzna, e maj waniejsze i mniej samobjcze sprawy do zaatwienia. Ku jej uldze Rhonin si nie sprzeciwi. Odwrci si tylko z kwan min i poszed w stron gospody. Vereesa patrzya, jak odchodzi i miaa tylko nadziej, e zanim uda im si rozsta, nie podda si pokusie przebicia go na wylot. Mylaa o jego misji. Oczywicie Khaz Modan wci byo zagroeniem ze wzgldu na smoki i ich orczych panw, ale Sojusz mia ju innych, lepiej wytrenowanych obserwatorw w samej krainie i wok niej. Vereesa podejrzewaa, e misja Rhonina dotyczya czego o wiele powaniejszego, gdy inaczej Kirin Tor nie zaryzykowaoby tak wiele dla tego aroganckiego maga. Ale czy rozwayli spraw, wystarczajco dokadnie, kiedy go wybierali? Z pewnoci potrzebny by kto bardziej utalentowany... i godny zaufania. Ten czarodziej mia co w sobie, co wiadczyo o pewnej nieprzewidywalnoci, ktra moga doprowadzi do katastrofy. Elfka prbowaa zignorowa swoje obawy. Kirin Tor zdecydowao, a przywdcy Sojuszu z pewnoci si z tym zgadzali, gdy inaczej Vereesa nie zostaaby wysana, by mu towarzyszy. Lepiej zapomnie o wszystkich troskach. Musiaa tylko dostarczy swojego podopiecznego do statku, a potem moga ju ruszy w swoj stron. Co Rhonin mg albo

Wydzia Nauk Historycznych i Pedagogicznych

ZAWIADCZENIE

Pan(i) Wojciech Kuliski urodzony(a) dnia 2 czerwca 1986 r. w(e) Wrocawiu odby(a)studia 3 letnie licencjackie na kierunku Historia w specjalnoci Archiwistyka z wynikiem Dostateczny i uzyska w dniu 16 wrzenia 2010 r. tytu licencjata. nr dyplomu 178/2010/H

Prodziekan ds. Studiw Niestacionarnych

Wrocaw, dnia 8 padziernika 2010 r.

czego nie mg zrobi po ich rozstaniu, zupenie jej nie obchodzio. *** Wdrowali przez cztery dni, a najwikszym zagroeniem, na jakie si natknli, byy uciliwe insekty. W innych okolicznociach taka podr wydawaaby si niemal idylliczna, gdyby nie fakt, e Rhonin i jego przewodniczka prawie ze sob nie rozmawiali. Przez wikszo czasu magowi to nie przeszkadzao, gdy jego myli zajmowao niebezpieczne zadanie, ktre go czekao. Gdy na statku Sojuszu dopynie do brzegw Khaz Modan, pozostanie sam w krainie opanowanej przez orki i, co gorsza, patrolowanej z powietrza przez ich winiw - smoki. Cho Rhonin nie by tchrzem, nie mia ochoty sta si ofiar tortur i powolnej, bolesnej mierci. Z tego wycznie powodu jego dobroczyca poinformowa go o ostatnich poruszeniach klanu Smoczej Paszczy. Klan bdzie ostrony, szczeglnie jeli, jak powiedziano Rhoninowi, czarny lewiatan Skrzyda mierci rzeczywicie yje. Cho wyprawa maga wydawaa si niebezpieczna, Rhonin nie zawrciby. Teraz mia okazj nie tylko odkupi swoje winy, ale te poprawi pozycj w Kirin Tor. Za to bdzie na zawsze niezwykle wdziczny swojemu patronowi, ktrego zna pod imieniem Krasus. Z pewnoci nie byo ono prawdziwe, co czsto zdarzao si wrd czonkw rzdzcej rady. Wadcw Dalaran wybierano w tajemnicy, o ich wyniesieniu wiedzieli jedynie ich towarzysze, nawet najblisi pozostawali niewiadomi. Gos dobroczycy Rhonina mg brzmie zupenie inaczej ni jego prawdziwy gos, o ile rzeczywicie by mczyzn. Tosamo niektrych czonkw wewntrznej rady mona byo odgadn, jednak Krasus pozostawa zagadk nawet dla swojego sprytnego agenta. W rzeczywistoci Rhonina przestaa obchodzi tosamo Krasusa, interesowao go jedynie to, e dziki niemu mody czarodziej mg speni swoje marzenia. Marzenia te pozostan jednak odlege, jeli nie zdy na statek. Pochylajc si do przodu w siodle, Rhonin zapyta - Jak daleko jeszcze do Hasic? Nie odwracajc si do niego, Vereesa odpowiedziaa - Co najmniej trzy dni. Nie martw si, w takim tempie dotrzemy do portu na czas. Rhonin znw pochyli si do tyu. I tyle przyszo z rozmowy, drugiej tego dnia. Od jazdy z elfk gorsza byaby chyba tylko podr z jednym z surowych rycerzy Srebrnej Doni. Cho paladyni byli zawsze uprzedzajco grzeczni, to jednak zwykle dawali mu do zrozumienia, e uwaali magi za zo konieczne, bez ktrego w wikszoci wypadkw by sobie poradzili. Zachowanie ostatniego, ktrego Rhonin spotka, cakiem jasno wskazywao, e wierzy, i dusza maga zostanie po mierci skazana na t sam mroczn otcha, w ktrej

zamieszkiway pradawne demony. I to niezalenie od tego, jak czysta moga by dusza Rhonina w kadym innym aspekcie. Popoudniowe soce zaczo ukrywa si za koronami drzew, tworzc kontrastujce obszary jasnoci i gbokiego cienia midzy drzewami. Rhonin mia nadziej dotrze do krawdzi lasu przed zmrokiem, ale teraz ju wiedzia, e im si to nie uda. Nie po raz pierwszy w mylach przejrza mapy, starajc si nie tylko zlokalizowa ich obecne miejsce pobytu, ale te sprawdzi, czy rzeczywicie uda im si dotrze na czas. Nie mg unikn opnienia w spotkaniu z Verees, gdy musia zebra odpowiednie zapasy i komponenty. Mia tylko nadziej, e nie narazi przez to na niebezpieczestwo caej swojej misji. Uwolni krlow smokw... Niektrzy uznaliby to misj za nie do wykonania, wikszo za pewn mier. Jednak Rhonin zaproponowa to jeszcze w czasie wojny. Byo jasne, e gdy krlowa smokw zostanie uwolniona, pozbawi to orki ich najwikszej broni. Jednak okolicznoci nigdy nie pozwalay na podjcie tak powanej misji. Rhonin wiedzia, e wikszo rady miaa nadziej, i mu si nie uda. Pozbycie si go wymazaoby co, co uwaali za czarn plam w swojej historii. Ta misja bya jak dwusieczne ostrze: gdyby mu si udao, byliby zdumieni, ale gdyby zgin, odczuliby ulg. Przynajmniej mg ufa Krasusowi. Czarodziej pierwszy przyszed do niego, pytajc go, czy wci wierzy, e moe dokona czego niemoliwego. O ile Alexstrasza nie zostanie uwolniona, klan Smoczej Paszczy bdzie mg w nieskoczono kontrolowa Khaz Modan. A tak dugo, jak dugo tamtejsze orki byy czci Hordy, miejsce to mogo stanowi punkt zbiorczy dla ich pobratymcw zamknitych w strzeonych enklawach. Nikt nie chcia, eby wojna rozgorzaa na nowo, zwaszcza e Sojusz by zbyt zajty konfliktami wewntrznymi. Krtki grzmot na chwil przerwa rozwaania Rhonina. Mag spojrza w gr, ale zobaczy tylko kilka wenistych chmur. Krzywic si, czerwonowosy czarodziej obrci si w stron elfki, by zapyta si, czy ona te to syszaa. Kolejny, bardziej przeraajcy grzmot sprawi, e wszystkie minie Rhonina napiy si. W tym samym momencie Vereesa rzucia si na niego. Jakim sposobem udao jej si obrci w siodle i skoczy w jego stron. Otoczenie przykry ogromny cie. owczyni i czarodziej zderzyli si, elfka przewaya i oboje zsunli si z grzbietu wierzchowca Rhonina. W pobliu zabrzmia oguszajcy ryk, a przez okolic przeszed wiatr wiejcy z si tornada. Czarodziej uderzy z caej siy o ziemi, jednak mimo blu usysza krtki kwik

swojego konia, ktry natychmiast ucich. - Nie podno si! - krzyczaa Vereesa goniej od wiatru i ryku. - Nie podno si! Rhonin jednak obrci si, eby zobaczy niebo, lecz zamiast tego ujrza widok godny pieka. Smok koloru szalejcego poaru wypenia przestrze nad nimi, w przednich apach trzyma resztki jego konia i cennych, starannie dobranych zapasw. Szkaratny lewiatan pokn w caoci reszt zwierzcia, wpatrujc si jednoczenie w malutkie, aosne postaci poniej. Na grzbiecie bestii siedziaa groteskowa, zielonkawa istota z kami i toporem. Wykrzykiwaa rozkazy w jakim szorstkim jzyku i wskazywaa prosto na Rhonina. Z otwart paszcz i wysunitymi pazurami smok zanurkowa w jego stron. *** - Dzikuj za powicenie mi czasu, Wasza Wysoko - powiedzia wysoki, czarnowosy szlachcic gosem penym siy i zrozumienia. - Moe jeszcze uda si nam powstrzyma ten kryzys, zanim zniszczy to, co z takim trudem stworzye. - Jeli tak bdzie - odpowiedziaa starsza, brodata posta, odziana w eleganckie, biaozote szaty monarchy - i Lordaeron i Sojusz bd ci wiele zawdzicza, lordzie Prestorze. Tylko dziki twojej pracy Gilneas i Stromgarde mog jeszcze wysucha gosu rozsdku. Cho krl Terenas nie by drobnym mczyzn, czu si nieco przytoczony przez swojego wyszego towarzysza. Modszy mczyzna umiechn si, pokazujc doskonae uzbienie. Terenas byby zdziwiony, gdyby udao mu si znale kogo wygldajcego bardziej krlewsko od lorda Prestora. Mczyzna mia krtkie, zadbane, czarne wosy, gadko wygolon twarz o ostrych rysach, ktra wywoywaa szybsze bicie serca u wielu kobiet na dworze, bystry umys i zachowanie bardziej ksice ni jakikolwiek ksi w Sojuszu. Nie byo wic nic dziwnego w tym, e wszyscy uwikani w konflikt wok Alterac polubili go, nawet Genn Szara Grzywa. Prestor mia tak sympatyczny sposb bycia, e wadcy Gilneas zdarzao si umiechn w jego obecnoci, jak informowali Terenasa zdziwieni dyplomaci. Jak na modego szlachcica, o ktrym przed piciu laty nikt jeszcze nie sysza, go krla wyrobi sobie niez opini. Prestor pochodzi z najbardziej grzystych i najmniej znanych okolic Lordaeron, ale mg rwnie wykaza zwizki krwi z krlewskim rodem z Alterac. Jego niewielki majtek zosta zniszczony podczas wojny przez atak smokw, a sam Prestor przyby do stolicy pieszo i zupenie bez suby. Jego tragedia i pozycja, jak pniej

uzyska, przypominay histori z ksiki. Co waniejsze, jego rady pomogy krlowi wiele razy, wczajc w to mroczne dni, kiedy siwiejcy monarcha zastanawia si, co zrobi z lordem Perenolde. Waciwie to opinia Prestora przechylia szal. To on zachci Terenasa do przejcia wadzy w Alterac i wprowadzenia stanu wojennego. Stromgarde i inne krlestwa rozumiay potrzeb dziaania przeciwko zdradzieckiemu Perenoldeowi, ale nie cig okupacj nawet po zakoczeniu wojny. Teraz jednak wydawao si, e Prestor bdzie im w stanie wszystko wytumaczy i skoni do przyjcia ostatecznej decyzji. To sprawio, e starzejcy si monarcha zacz ostatnio zastanawia si nad rozwizaniem, ktre zaskoczyoby nawet bystrego mczyzn stojcego przed nim. Terenas odmwi oddania Alterac siostrzecowi Perenoldea, ktrego prbowao wspiera Gilneas. Nie uzna te za dobre wyjcie podzielenia krlestwa midzy Lordaeron i Stromgarde. To z pewnoci wywoaoby gniew nie tylko Gilneas, ale nawet Ku Tiras. Przyczenie Alterac w caoci rwnie nie wchodzio w rachub. A gdyby odda wadz w odpowiedzialne rce kogo, kogo wszyscy podziwiali i kto pokaza, e pragnie jedynie pokoju i jednoci? Do tego, na ile krl Terenas mg to oceni, by sprawnym administratorem, nie wspominajc ju o tym, e z pewnoci pozostaby wiernym sojusznikiem i przyjacielem Lordaeron... - Naprawd, Prestorze! - Krl wycign rk, eby poklepa duo wyszego mczyzn po ramieniu. Prestor musia mie prawie siedem stp, a cho by szczupy, nikt nie mgby nazwa go chudym. W niebiesko-czarnym mundurze wyglda jak ucielenienie bohatera wojennego. - Powiniene z wielu rzeczy by dumny... i zosta za nie wynagrodzony! Nie zapomn o twoim w tym udziale, wierz mi! Prestor wydawa si promieniowa radoci. Najprawdopodobniej wierzy, e zostanie mu przywrcony jego malutki majtek. Terenas uzna, e pozwoli chopcu zatrzyma to marzenie. Kiedy wadca Lordaeron zaproponuje, eby Prestor zosta nowym krlem Alterac, z przyjemnoci zobaczy wyraz twarzy szlachcica. Bardzo rzadko kto zostawa krlem... oczywicie o ile nie odziedziczy tej pozycji. Go honorowy Terenasa zasalutowa mu i, skoniwszy si wdzicznie, opuci krlewsk komnat. Starszy mczyzna zachmurzy si, kiedy Prestor wyszed. Doszed do wniosku, e jedwabne zasony, zote kandelabry, a nawet biaa marmurowa podoga nie rozjaniay komnaty tak jak mody szlachcic. Lord Prestor rzeczywicie wyrnia si spord wielu, czsto odraajcych dworzan toczcych si w paacu. By czowiekiem, ktremu kady mg zaufa, godnym szacunku pod kadym wzgldem. Terenas wolaby, eby jego syn bardziej przypomina Prestora.

Krl podrapa si po brodzie. O tak, doskonay czowiek do odbudowania honoru Alterac i przywrcenia harmonii pomidzy czonkami Sojuszu. Nowa i silna krew. Terenas pomyla teraz o swojej crce Calii. Wci jeszcze bya dzieckiem, ale z pewnoci wyronie na pikno. Moe ktrego dnia, jeli wszystko pjdzie dobrze, on i Prestor mogliby wzmocni przyja i sojusz krlewskim maestwem. Tak, odwiedzi teraz doradcw i przekae im swoje krlewskie zdanie. Terenas by pewien, e zgodz si z nim w tej sprawie. Nie spotka jeszcze nikogo, kto nie polubiby modego szlachcica. Krl Prestor z Alterac. Terenas prawie sobie wyobraa wyraz twarzy przyjaciela, kiedy ten dowie si o rozmiarze nagrody... *** - Masz na twarzy cie umiechu, czyby kto zgina straszn, okrutn, krwaw mierci, o jadowity? - Nie dowcipkuj sobie, Kryllu - odpowiedzia lord Prestor, zamykajc za sob wielkie, elazne drzwi. Powyej, w starym domku gocinnym oddanym mu przez krla Terenasa, sucy specjalnie dobrani przez Prestora pilnowali, eby do rodka nie weszli adni nieoczekiwani gocie. Ich mistrz mia duo pracy, a nawet jeli aden ze sucych nie wiedzia, co dokadnie dziao si w komnatach poniej, to jednak Prestor uwiadomi im, e gdyby kto mu przeszkodzi, kosztowaoby ich to ycie. Prestor nie spodziewa si, by mu kto przeszkodzi, i ufa, e sudzy bd mu wierni a do mierci. Zaklcie, odmiana tego, dziki ktremu krl i cay dwr tak bardzo podziwiali dziarskiego uciekiniera, nie pozwalao im na refleksj. Przez lata poprawi jego efektywno. - Przyjmij me pokorne przeprosiny, o ksi dwulicowoci ! - powiedziaa zgrzytliwie niska, ylasta posta przed nim. W jej gosie byy nuty zoliwoci i szalestwa, jak rwnie co nieludzkiego. Nic dziwnego, gdy towarzysz Prestora by goblinem. Poniewa gowa istoty sigaa szlachcicowi zaledwie do pasa, niektrzy mogliby uzna drobn posta o szmaragdowej skrze za prost i sab. Usta rozszerzone w szaleczym grymasie umiechu ukazyway jednak bardzo ostre, dugie zby i krwistoczerwony, prawie rozdwojony jzyk. W wskich, tych oczach bez widocznych renic pojawiy si iskry rozbawienia. By to jednak ten rodzaj wesooci, ktrej rdem jest wyrywanie skrzydeek muchom albo raje obiektom eksperymentw. Pasmo matowego, brzowego futra zaczynao si na karku stworzenia, porastao jego gow i koczyo swego rodzaju grzebieniem tu nad

jego niskim czoem. - Mimo to mam powd do witowania. Dolna komnata suya dawnej do skadowania zapasw. W tamtych czasach chd ziemi utrzymywa rzdy stojakw z winem w idealnej temperaturze. Teraz jednak, dziki dokonanej przez Krylla przebudowie, w duym pomieszczeniu byo gorco jak we wntrzu wulkanu. Lord Prestor czu si tu jak w domu. - witowania, o mistrzu oszustwa? - Kryli zachichota. Kryli chichota bardzo czsto, zwaszcza jeli dziao si co zego. Dwoma najwikszymi namitnociami szmaragdowej istoty byy eksperymenty i sianie chaosu. Kiedy tylko byo to moliwe, stara sieje czy. Tyln cz pomieszczenia wypeniay awy, butle, proszki, dziwne mechanizmy i caa kolekcja makabry, wszystko zebrane przez goblina. - Tak, witowania, Kryli. - Przeszywajce spojrzenie Prestora skoncentrowao si na goblinie, ktry nagle przesta si umiecha. - Chciaby bra udzia w witowaniu, prawda? - Tak... panie. Odziany w mundur szlachcic przez chwil wdycha duszce powietrze. Na jego twarzy o ostrych rysach pojawi si wyraz ulgi. - Ach, jak mi tego brak... - Jego rysy stwardniay. - Musz jednak poczeka. Wyrusz, kiedy bdzie to konieczne, co, Kryli? - Jak mwisz, panie. Umiech, teraz bardzo zowrogi, powrci na twarz Prestora. - Najprawdopodobniej patrzysz teraz na kolejnego krla Alterac, wiesz? Goblin skoni swoje szczupe, ale uminione ciao prawie do ziemi. - Chwaa jego krlewskiej moci, S... Nagy klekot sprawi, e obaj spojrzeli w prawo. Zza metalowej kraty zamykajcej stary przewd wentylacyjny wyoni si mniejszy goblin. Niedua istota zgrabnie wysuna si z otworu i podbiega do Krylla. Nowo przybyy mia na twarzy wyraz zoliwego rozbawienia, ktry szybko znikn pod spojrzeniem Prestora. Drugi goblin wyszepta co Kryllowi do duego, spiczastego ucha. Kryli sykn i odesa swojego towarzysza niedbaym machniciem rki. Przybysz znikn za krat. - O co chodzi? - Cho arystokrata mwi spokojnie i gadko, to jednak jasno dawa do zrozumienia, e domaga si natychmiastowej odpowiedzi. - Och, askawy - zacz mwi Kryli, na jego twarzy ponownie pojawi si szalony umiech - masz dzisiaj szczcie, na to wyglda! Moe powiniene zastanowi si nad

postawieniem na co pienidzy. Gwiazdy musz sprzyja... - O co chodzi?! - Kto... kto prbuje uwolni Alexstrasz... Prestor wpatrywa si w niego. Robi to tak dugo i intensywnie, e Kryli skurczy si w sobie. Goblin wyobraa sobie, e czeka go pewna mier. A tyle chcia wykona eksperymentw, wyprbowa tyle nowych rodkw wybuchowych... W tej chwili stojca przed nim wysoka, czarna posta zacza si mia, miechem gbokim, mrocznym i nie do koca naturalnym. - Doskonale... - udao si powiedzie Prestorowi midzy atakami miechu. Wycign rce, jakby chcia schwyta samo powietrze. Jego palce wydaway si niemoliwie dugie i niemal zakoczone szponami. - Tak, doskonale! mia si nada, a kiedy to robi, goblin Kryli usiad, dziwic si niezwykemu widokowi. Leciutko potrzsa gow. - A to mnie nazywaj wariatem - mrukn pod nosem.

TRZYwiat wypeni ogie. Vereesa zakla, gdy pomienie niespodziewanie wypuszczone przez opadajcego behemota sprawiy, e ona i czarodziej rozdzielili si. Gdyby Rhonin nie opni rozpoczcia podry, to by si wcale nie wydarzyo. Ju dotarliby do Hasic, a ona rozstaaby si z nim. Teraz jednak wygldao na to, e oboje wkrtce rozstan si z yciem... Wiedziaa, e orki z Khaz Modan od czasu do czasu wypuszczaj smoki, eby wywoywa chaos w zwykle spokojnych krainach swoich wrogw, ale dlaczego ona i jej towarzysz mieli pecha sta si ofiarami jednego z nich? Liczba smokw zmniejszaa si, a Lordaeron byo ogromne. Spojrzaa w stron Rhonina, ktry zacz ucieka w gb lasu. Oczywicie. Musiao to mie co wsplnego z faktem, e jej towarzysz by czarodziejem. Smoki miay zmysy wyczulone bardziej nawet ni elfy; niektrzy mwili, e mogy w pewnym zakresie wyczuwa magi. W jaki sposb za tak tragiczny rozwj wypadkw musia odpowiada czarodziej. Ork i jego smok musieli przyby po niego. Rhonin najwyraniej myla podobnie, gdy szybciutko znikn jej z pola widzenia. Pobieg w las w stron przeciwn do niej. owczyni prychna. Czarodzieje nigdy nie stawali na linii ognia. Mogli zaatakowa przeciwnika z duej odlegoci albo ciosem w plecy, ale gdy trzeba byo stan z wrogiem twarz w twarz... Oczywicie, to by smok. Smok pody za uciekajcym czowiekiem. Vereesa nie chciaa mierci czarodzieja, niezalenie od tego, co o nim mylaa. Rozgldajc si dookoa, nie wiedziaa jednak, w jaki sposb mogaby mu pomc. Jej wierzchowiec zosta poknity razem z koniem maga, a wraz z nim stracia swj ulubiony uk. Pozosta tylko miecz, a nie bya to bro, ktr moga zaatakowa szalejcego potwora. Vereesa rozejrzaa si, szukajc czego innego, ale nic nie znalaza. Nie miaa wyboru. Bya owczyni i nie moga pozwoli, eby czarodziejowi staa si jaka krzywda, jeli tylko moga co na to poradzi. Vereesa musiaa zrobi jedyn rzecz, ktra przysza jej na myl, eby uratowa mu ycie. Elfka wyskoczya z ukrycia, zamachaa rkami w powietrzu i wrzasna - Tutaj! Tutaj, pomiocie jaszczurki! Tutaj! Smok jednak nie usysza jej, gdy jego (Vereesie w kocu udao si zidentyfikowa pe bestii) uwag pochania poncy las. Gdzie w tym piekle Rhonin walczy o ycie. Smok

prbowa si upewni, e czarodziej przegra t walk. Przeklinajc gono, elfia wojowniczka rozejrzaa si dookoa i znalaza ciki kamie. To, co miaa zamiar zrobi, dla czowieka byoby niemoliwoci, ona jednak miaa pewn szans powodzenia. Vereesa miaa tylko nadziej, e jej rami jest nadal tak silne, jak jeszcze kilka lat wczeniej. Przechylia si do tyu i rzucia kamie, celujc w gow szkaratnego lewiatana. Dobrze ocenia odlego, ale smok nagle si poruszy i Vereesa spodziewaa si przez chwil, e spuduje. Pocisk jednak, cho nie trafi w gow, odbi si od czubka bliszego z boniastych skrzyde. Vereesa nie spodziewaa si nawet, e zrani besti, gdy kamie nie mg przebi twardej smoczej uski. Miaa jedynie nadziej, e przycignie uwag behemota. Udao si. Potna gowa natychmiast obrcia si w jej stron. Smok rycza ze zoci, e mu przerwano. Ork wrzeszcza co niezrozumiale do swojego rumaka. Wielka skrzydlata istota nagle przechylia si i skierowaa w jej stron. Udao si odcign uwag smoka od nieszczsnego maga. - I co teraz? - ajaa si owczyni. Elfka odwrcia si i pobiega, cho doskonale zdawaa sobie spraw, e nie ucieknie swemu potwornemu przeladowcy. Korony drzew nad jej gow zapaliy si od oddechu smoka. Ponce listowie opado przed Verees, zamykajc drog ucieczki. owczyni bez namysu skierowaa si w lewo, ukrywajc si midzy drzewami, ktrych nie ogarny jeszcze pomienie. Umrzesz! - powiedziaa siebie w mylach. A wszystko to dla bezuytecznego czarodzieja. Przeraajcy ryk sprawi, e obejrzaa si przez rami. Czerwony smok dogoni j i wanie wyciga szponiast ap, eby j pochwyci. Vereesa wyobrazia sobie, jak apa ta zgniataj albo, co gorsza, wciga do straszliwej paszczy behemota. Kiedy jednak elfka oczekiwaa na zbliajc si mier, smok nagle wycofa ap i zacz wi si w powietrzu. Szpony wbija we wasne ciao. Vereesie wydawao si, e lewiatan prbowa pazurami podrapa si w kade dostpne miejsce, jakby... jakby cierpia z powodu ataku niezwykle dokuczliwego widu. Siedzcy na jego grzbiecie ork prbowa odzyska kontrol nad besti, ale rwnie dobrze mgby by pch, ktra wywoaa takie cierpienia smoka, gdy ten zupenie nie zwraca uwagi na jego wysiki. Vereesa staa i patrzya si, gdy nigdy wczeniej nie miaa okazji zobaczy czego tak zaskakujcego. Smok zwija si i obraca, prbujc zmniejszy cierpienia, a j ego ruchy

staway si coraz bardziej gorczkowe. Ork ledwo mg si utrzyma na grzbiecie bestii. Elfka zastanawiaa si, co mogo spowodowa, e potwr tak si... - Rhonin? - wyszeptaa zdziwiona. Mag nagle pojawi si przed ni, zupenie jakby wypowiedzenie jego imienia przywoao go jak ducha. Pomieniste wosy byy rozczochrane, a ciemna szata brudna i podarta, ale poza tym najwyraniej nie ucierpia. - Lepiej std odejdmy, pki jeszcze moemy, co, elfko? Nie musia dwa razy tego powtarza. Tym razem to Rhonin szed pierwszy, uywajc jakiej magicznej umiejtnoci do prowadzenia ich przez poncy las. Nawet Vereesa, cho bya owczyni, nie mogaby zrobi tego lepiej. Rhonin szed ciekami, ktrych nie bya w stanie zobaczy, dopki na nich nie stana. Przez ten cay czas smok unosi si na niebie i drapa si. Vereesa spojrzaa w gr i zobaczya, e po skrze smoka spywaa krew. Wasne pazury byy jedn z niewielu rzeczy, ktre mogy przebi jego pancerz. Nie widziaa orka, pewnie w ktrym momencie straci rwnowag i spad. Vereesa nie aowaa go. - Co zrobie smokowi? - udao jej si w kocu wykrztusi. Rhonin, usiujcy odnale granic poaru, nawet na ni nie spojrza. - Co, co nie wyszo tak, jak chciaem! Powinien cierpie bardziej ni tylko z powodu silnego podranienia! Wydawa si by zy na siebie, jednak owczyni czua, e po raz pierwszy wywar na niej wraenie. Zmieni pewn mier w moliwo ratunku... o ile uda im si odnale drog ucieczki. Za nimi smok rykiem oznajmia caemu wiatu swoj frustracj. - Jak dugo to potrwa? W kocu zatrzyma si i popatrzy jej w oczy. To, co elfka zobaczya w jego spojrzeniu, nie spodobao jej si. - Za krtko... Podwoili wysiki. Gdziekolwiek si nie obrcili, otacza ich ogie, ale w kocu dotarli do jego krawdzi. Uciekli przed poarem w miejsce, gdzie atakowa ich tylko morderczy dym. Krztuszc si i potykajc, wdrowali dalej, szukajc cieki, na ktrej wiatr wiaby im prosto w twarz, dziki czemu pozostawiliby za sob pomienie i dym. Po chwili przerazi ich kolejny ryk, gdy rozbrzmiewao w nim nie cierpienie, lecz wcieko i pragnienie zemsty. Czarodziej i owczyni obrcili si i popatrzyli na znajdujc si w pewnej odlegoci szkaratn istot.

- Zaklcie przestao dziaa - mrukn Rhonin, cho oboje dobrze o tym wiedzieli. Rzeczywicie tak byo. Vereesa zrozumiaa, e smok doskonale wie, kto jest odpowiedzialny za jego cierpienie. Kierujc si dokadnie w ich stron, lewiatan porusza potnymi boniastymi skrzydami. Najwyraniej mia zamiar si im odpaci. - Czy znasz jakie inne zaklcie? - zapytaa w biegu Vereesa. - Moe! Ale wolabym go teraz nie uywa. Mogoby zabra nas ze sob! Jak gdyby smok nie mia zamiaru zrobi tego samego. Elfka miaa nadziej, e Rhonin zdecyduje si uy morderczego zaklcia, zanim oboje skocz jako przekska dla behemota. - Jak daleko... - Czarodziej z trudem apa oddech. - Jak daleko std do Hasic? - Za daleko. - S jakie osady midzy nami a portem? Prbowaa si zastanowi. Tylko jedno miejsce przychodzio jej na myl, ale nie moga sobie przypomnie ani jego nazwy, ani przeznaczenia. - Co jest, ale... Znw przerazi ich ryk smoka. Nad ich gowami przesun si cie. - Jeli masz jakie zaklcie, ktre moe zadziaa, to radziabym, eby uy go teraz. Vereesa ponownie aowaa, e nie ma swojego uku. Wtedy mogaby przynajmniej celowa w oczy i mie nadziej na sukces. Szok i cierpienie mogyby sprawi, e bestia odleciaaby. Prawie si zderzyli, gdy Rhonin nagle stan i odwrci si, by stawi czoo przeraajcemu zagroeniu. Chwyci j za ramiona bardzo silnymi, jak na czarodzieja, rkami, i odsun na bok. Jego oczy dosownie wieciy. Vereesa syszaa, e zdarza si to potnym czarodziejom, ale nigdy wczeniej nie bya wiadkiem czego takiego. - Mdl si, eby nie odpalio w nasz stron - mrukn. Wyprostowa ramiona, domi wskazujc w stron smoka. Zacz wypowiada sowa w jzyku, ktrego Vereesa nie znaa, ale ktry mimo to wywoywa u niej dreszcze. Rhonin zczy rce i ponownie zacz mwi... Zza chmur wyoniy si trzy kolejne skrzydlate ksztaty. Vereesa wstrzymaa oddech, a wysoki czarodziej przesta mwi, blokujc zaklcie. Wydawa si gotowy przekl niebiosa. Wtedy jednak elfka rozpoznaa, jakie istoty wyoniy si tu nad ich straszliwym wrogiem. Gryfy... potne istoty o ciaach lww i gowach orw... skrzydlate gryfy z jedcami. Pocigna Rhonina za rk. - Nic nie rb!

Spojrza na ni wciekle, ale pokiwa gow. Oboje popatrzyli w gr, kiedy smok wypeni ich pole widzenia. Trzy gryfy nagle otoczyy behemota, zaskakujc go. Teraz Vereesa moga zidentyfikowa jedcw, cho waciwie nie byo takiej potrzeby. Tylko krasnoludy z odlegych Szczytw Aerie, ponurej, grzystej krainy, lecej nawet dalej ni kraina elfw QuelThalas, jedziy na dzikich gryfach. I tylko ci doskonali wojownicy na swoich wierzchowcach mogli mierzy si w powietrzu ze smokami. Cho gryfy byy duo mniejsze ni szkaratny olbrzym, to nadrabiay t rnic wielkimi, ostrymi jak brzytwy szponami, ktre mogy przebi smocz usk, i dziobami, ktre rozryway ciao. Do tego poruszay si o wiele szybciej i atwiej zmieniay kierunek lotu, zawracajc pod takimi ktami, e aden smok nie mg im w tym dorwna. Krasnoludy za nie tylko kieroway swoimi wierzchowcami. Nieco wysze i szczuplejsze ni ich bardziej przyziemni kuzyni, krasnoludy grskie byy rwnie mocno uminione. Cho ich ulubion broni w czasie patroli byy legendarne moty burzy, ta trjka miaa wielkie topory o podwjnym ostrzu i dugiej rkojeci, ktrymi posugiwaa si z atwoci. Ostrza, zrobione z metalu pokrewnego adamantium, mogy przebi nawet kociste, pokryte uskami gowy behemotw. Opowiadano, e wielki jedziec gryfw Kurdran pokona kiedy smoka o wiele potniejszego ni ten jednym dobrze wycelowanym ciosem podobnego topora. Skrzydlate istoty kryy wok wroga, ktry musia wci obraca si, aby zobaczy, ktry z trjki gryfw zagraa mu najbardziej. Orki wczenie nauczyy si uwaa na gryfy, ale bez swojego jedca ten akurat potwr wydawa si nieco zagubiony. Krasnoludy natychmiast to wykorzystay, ich wierzchowce to zbliay si do smoka, to oddalay, co naturalnie jeszcze zwikszao frustracj bestii. Dugie brody i spite w koskie ogony wosy dzikich krasnoludw powieway na wietrze, kiedy dosownie miali si olbrzymowi prosto w twarz. Gboki miech jeszcze bardziej rozwciecza smoka, ktry rzuca si szaleczo. Jego bezskutecznym atakom towarzyszyy strumienie ognia. - Zupenie go zdezorientowali - skomentowaa Vereesa, najwyraniej pod wraeniem taktyki jedcw gryfw. - Wiedz, e jest mody i ma za duy temperament, eby atakowa z jak strategi! - Co oznacza, e moemy spokojnie rusza - odpowiedzia Rhonin. - Mog potrzebowa naszej pomocy! - Mam misj do wypenienia - stwierdzi zowieszczo. - A oni dobrze sobie radz. To prawda. Wydawao si, e bitw wygrali jedcy na gryfach, cho jeszcze musieli

zada cios. Trjka krya i krya wok smoka, ktremu chyba ju zakrcio si w gowie. Ze wszystkich si prbowa koncentrowa si tylko na jednym napastniku, ale pozostali natychmiast odwracali jego uwag. Tylko raz prawie udao mu si sign pomieniem do jednego ze skrzydlatych przeciwnikw. Jeden z krasnoludw zacz nagle podnosi potny topr. Ostrze byszczao w socu pnego popoudnia. Jeszcze raz oblecia smoka, a kiedy znalaz si z tyu gowy potwora, gryf przybliy si gwatownie do lewiatana. Szpony wbiy si w szyj, odrywajc uski. Zanim smok zdy poczu bl, krasnolud unis potny topr i mocno zada cios. Ostrze zagbio si. Nie na tyle, eby zabi, ale a nadto, eby smok zaskrzecza z blu. Bestia odruchowo odwrcia si i skrzydem zaczepia gryfa, co zaskoczyo cakowicie zarwno jego, jak i krasnoluda. Zaczli koziokowa w powietrzu. Jedcowi udao si utrzyma, ale topr wysun mu si z rki i spad na ziemi. Vereesa instynktownie ruszya w stron broni, ale Rhonin zamkn jej drog wycignit rk. - Powiedziaem, e musimy rusza. Elfka kciaby si z nim, ale kiedy spojrzaa na walczcych, zobaczya, e i tak by si na nic nie przydaa. Ranny smok unis si wyej, wci otoczony przez gryfy. Nawet gdyby Vereesa znalaza topr i tak mogaby nim tylko pomacha, bez adnego efektu. - Zgoda - mrukna w kocu. Razem oddalili si od pola walki. Tym razem to Vereesa prowadzia, gdy wiedziaa, gdzie ley ich cel. Za nimi smok i gryfy byli widoczni tylko jako mae punkciki na niebie, czciowo rwnie dlatego, e bitwa przesuwaa si w kierunku przeciwnym ni elfka i jej towarzysz. - Dziwne... - szepn czarodziej. - Co? Drgn. - A wic te uszy nie s tylko na pokaz, co? Vereesa najeya si, cho syszaa ju duo gorsze obelgi. Ludzie i krasnoludy, zazdroni o naturaln wyszo elfiej rasy, czsto wymiewali si wanie z dugich, spiczastych uszu. Czasem jej uszy porwnywano do narzdw suchu osw, wi albo, co gorsza, goblinw. Cho w reakcji na tego rodzaju komentarze Vereesa nigdy nie wycigaa broni, mimo to artownisie zwykle bardzo aowali, e uyli takich akurat sw. Szmaragdowe oczy maga zwziy si. - Przepraszam, uznaa moje sowa za obelg. Nie to miaem na myli. Wtpia w prawdziwo tego stwierdzenia, ale wiedziaa, e musi przyj nieprzekonywujc prb przeprosin. Usiujc zdusi gniew, zapytaa - Co wydaje ci si takie

dziwne? - e ten smok pojawi si akurat w tym momencie. - Jeli tak mylisz, to rwnie dobrze moesz zapyta, skd wziy si gryfy. W kocu to one go odegnay. Potrzsn gow. - Kto zobaczy besti i zawiadomi kogo trzeba. Jedcy po prostu wykonywali swj obowizek. - Zastanawia si przez chwil. - Wiem, e klan Smoczej Paszczy jest zdesperowany i prbuje zebra zarwno inne klany rebeliantw, jak i orki w enklawach, ale nie powinien si zabiera do tego w taki sposb. - Kt moe powiedzie, jak myli ork? Trafilimy najwyraniej na przypadkowego marudera. Nie byby to pierwszy taki atak na terenie Sojuszu, czowieku. - To prawda, ale zastanawiam si... - Rhonin nie powiedzia nic wicej, gdy nagle oboje wyczuli w lesie ruch... wszdzie dookoa. Elfka wysuna miecz z pochwy z atwoci wiadczc o duej praktyce. Donie stojcego za ni Rhonina znikny w fadach jego szaty. Najwyraniej czarodziej przygotowywa si do rzucenia zaklcia. Vereesa nic nie powiedziaa, ale zastanawiaa si, jak uyteczny byby mag w walce. Lepiej niech stanie z tyu i pozwoli jej zaj si pierwszymi atakujcymi. Za pno. Sze potnych postaci na koniach przebio si przez las, otaczajc ich. Srebrzyste zbroje byszczay mocno nawet w sabym wietle chylcego si ku zachodowi soca. Elfka zobaczya, e w jej pier celuje lanca. Rhoninowi za druga wbijaa si w plecy, midzy opatkami. Rysy napastnikw zasaniay przybice w ksztacie gowy lwa. owczyni zastanawiaa si, jak ktokolwiek mg porusza si w takich zbrojach, a co dopiero walczy, ale ta szstka poruszaa si w siodach, jakby zupenie nic ich nie obciao. Ich wielkie, szare konie, rwnie opancerzone, zdaway si nie zwraca uwagi na dodatkowy ciar. Przybysze nie mieli sztandaru, a o ich tosamoci wiadczy jedynie wyryty na ich napiernikach stylizowany obraz doni sigajcej do nieba. Po tym znaku Vereesa domylia si, kim byli, ale mimo to nie rozluniaa si. Ostatnim razem, kiedy elfka spotkaa takich ludzi, nosili inne zbroje i rogate hemy, a na napiernikach i tarczach mieli znak Lordaeron. Wwczas z lasu powoli wyoni si sidmy jedziec. Mia na sobie bardziej tradycyjn zbroj, tak jakiej spodziewaaby si Vereesa. Spod hemu wyaniaa si silna i, jak na czowieka, mdra twarz okolona przycit, siwiejc brod. Znaki Lordaeron i zakonu znajdoway si nie tylko na jego tarczy i napierniku, ale rwnie na hemie. Srebrna sprzczka w ksztacie gowy lwa spinaa pas, przy ktrym wisia wielki mot z rodzaju

uywanego przez ludzi takich jak on. - Elfka - mrukn, przygldajc si jej. - Z radoci przyjmiemy twe silne rami. Mczyzna, ktry najwyraniej by przywdc, przenis z kolei wzrok na Rhonina, stwierdzajc w kocu z nieukrywan pogard - I przeklta dusza. Trzymaj donie tam, gdzie bdziemy je widzie, abym nie odczuwa pokusy, by je obci. Gdy Rhonin walczy z ogarniajc go wciekoci, Vereesa czua si rozdarta midzy ulg z jednej strony, a niepewnoci z drugiej. Zostali pochwyceni przez paladynw z Lordaeron, sawnych rycerzy Srebrnej Doni. *** Spotkali si w mrocznym miejscu, do ktrego mogo dotrze tylko niewielu, nawet z ich rodzaju. Raz po raz odgryway si w nim marzenia z przeszoci, mroczne sylwetki poruszay si we mgle historii. Nawet dwaj, ktrzy si spotkali, nie wiedzieli, na ile ta dziedzina istniaa w rzeczywistoci, a na ile tylko w ich mylach, ale mieli pewno, e nikt nie bdzie w stanie ich podsucha. Tak w kadym razie sdzili. Obaj byli wysocy i szczupli, ich twarze zakryway kaptury. W jednym z nich mona byo rozpozna czarodzieja, ktrego Rhonin zna pod imieniem Krasus. Drugi, za wyjtkiem zielonkawego odcienia szarych szat, mgby by jego bratem bliniakiem. Dopiero kiedy si odezwali, stao si jasne, e w przeciwiestwie do czonka Kirin Tor, ta posta bya zdecydowanie mczyzn. - Zupenie nie wiem, po co tu przyszedem - powiedzia do Krasusa. - Poniewa musiae. Odczuwae tak potrzeb. Drugi mczyzna odetchn, wyranie przy tym syczc. - To prawda, ale skoro ju tutaj jestem, to mog odej, kiedy tylko tego zapragn. Krasus wycign smuk, okryt rkawiczk do. - Przynajmniej mnie wysuchaj. - Dlaczego? eby mg powtrzy to, co powtarzae ju tak wiele razy? - Po to, by wreszcie zwrci uwag na to, co mwi! - Niespodziewana gwatowno w gosie Krasusa zaskoczya obu. Jego towarzysz potrzsn gow. - Za duo przebywae z nimi. Twoje osony, zarwno magiczne, jak i osobiste, zaczynaj si zaamywa. Najwyszy czas, eby porzuci to beznadziejne zadanie... tak jak my to zrobilimy. - Nie wierz, e jest beznadziejne. - Po raz pierwszy w gosie pojawi si lad pci. By

on tak gboki, e czonkowie Kirin Tor nie byliby w stanie w to uwierzy. - Nie mog, dopki ona jest wiziona. - Jest zrozumiae, e ona dla ciebie wiele znaczy, Korialstraszu. Dla nas jest tylko wspomnieniem czasu, ktry min. - Jeli ten czas min, to dlaczego ty i inni wci pozostajecie na swoich pozycjach? odrzek spokojnie Krasus, ktry znw zacz kontrolowa emocje. - Gdy chcielibymy, eby ostatnie lata naszego ycia byy spokojne, pene pokoju... - To kolejny powd, dla ktrego powinnicie si do mnie przyczy. Jego towarzysz ponownie zasycza. - Korialstraszu, czy nigdy nie poddasz si nieuniknionemu? Twj plan nie zaskakuje nas, ktrzy znamy ci bardzo dobrze! Widzielimy tw marionetk na bezowocnej wyprawie... czy naprawd mylisz, e czowiekowi uda si tego dokona? Krasus milcza przez chwil, zanim odpowiedzia. - Ma w sobie potencja... ale on nie jest wszystkim, co posiadam. Nie, sdz, e przegra. Mam jednak nadziej, e jego ofiara stanie si czci mj ego ostatecznego sukcesu, a jeli przyczycie si do mnie, sukces ten bdzie jeszcze bardziej prawdopodobny. - Miaem racj. - Towarzysz Krasusa wydawa si niezmiernie rozczarowany. - Ta sama retoryka. Te same bagania. Przybyem tu jedynie z powodu sojuszu, niegdy bardzo mocnego, ktry czy nasze frakcje, ale chyba nie musiaem zadawa sobie tego trudu. Nie masz poparcia ani siy. Jeste sam i musisz ukrywa si w cieniach - wskaza na otaczajce ich mgy - w miejscach takich jak to, zamiast ukaza sw prawdziw natur. - Robi to, co musz... A czy ty co jeszcze robisz? - Gos Krasusa nabra ostroci. Po co w ogle istniejesz, stary przyjacielu? Druga posta zadraa, kiedy usyszaa to przenikliwe pytanie, po czym odwrcia si gwatownie. Mczyzna zrobi kilka krokw w stron otaczajcej ich mgy, po chwili jednak zatrzyma si i ponownie spojrza na czarodzieja. Kiedy si odezwa, jego gos by zrezygnowany. - ycz... yczymy ci powodzenia, Korialstraszu, naprawd. Po prostu nie wierz... nie wierzymy, e mona powrci do przeszoci. Tamte dni przeminy, a my wraz z nimi. - Skoro tak podje decyzj... - Ju prawie si rozstali, kiedy Krasus nagle zawoa Mam jednak prob, zanim powrcisz do pozostaych. - Mw, prosz. Caa posta maga wydaa si ciemnie, a z jego ust wyrwao si syknicie. - Nigdy nie zwracaj si do mnie tym imieniem. Przenigdy. Nie wolno go wymawia,

nawet tutaj. - Nikt nie mgby przecie... - Nawet tutaj. Co w gosie Krasusa sprawio, e jego towarzysz skin gow, po czym w popiechu odszed, znikajc w pustce. Czarodziej sta w miejscu, ktre wczeniej zajmowa drugi mczyzna, rozwaajc skutki tej bezcelowej rozmowy. Gdyby tylko tamci wysuchali gosu rozsdku! Razem mieli nadziej. Podzieleni, niewiele mogli zrobi, a wszystko to przynosio korzy ich wrogowi. - Gupcy - mrukn Krasus. - Straszliwi gupcy.

CZTERYPaladyni doprowadzili ich do fortecy, ktra musiaa by bezimienn osad, o ktrej Vereesa wspominaa wczeniej. Na Rhoninie nie wywara ona zbyt wielkiego wraenia. Wysokie, kamienne mury otaczay proste, funkcjonalne budynki, gdzie rycerze zakonni, giermkowie i pewna liczba posplstwa prbowali y prosto i skromnie. Flagi bractwa i Lordaeron wisiay obok siebie, gdy rycerze Srebrnej Doni zawsze aktywnie wspierali Sojusz. Gdyby nie widok zwykych mieszkacw, Rhonin uznaby, e osada jest w caoci wojskowa. Najwyraniej bya w peni kontrolowana przez zakon. Paladyni odnosili si do elfki z uprzejmoci, a niektrzy modsi rycerze byli wyranie oczarowani, gdy Vereesa odzywaa si do nich, z czarodziejem jednak nie chcieli utrzymywa wicej kontaktw, ni to byo konieczne. Kiedy spyta jednego z nich, jak daleko znajduje si Hasic, Vereesa musiaa powtrzy pytanie, eby mg si tego dowiedzie. Mimo pocztkowego wraenia nie byli oczywicie winiami, lecz Rhonin czu si wrd nich jak wyrzutek. Traktowali go z minimum grzecznoci, gdy wymagaa tego przysiga, jak zoyli krlowi Terenasowi, ale mimo to pozostawa pariasem. - Widzielimy smoka i gryfy - zagrzmia przywdca, Duncan Senturus. - Nasz honor i przysiga wymagay, ebymy natychmiast wyruszyli i sprawdzili, czy moemy pomc. Rhonin pomyla zoliwie, e walka odbywaa si w caoci w powietrzu i przez to poza zasigiem wojownikw, co jednak nie osabio witego entuzjazmu rycerzy ani nie wydawao im si sprzeczne ze zdrowym rozsdkiem. W tym akurat przypominali owczyni. Co dziwne, teraz, kiedy czarodziej nie musia przebywa sam na sam z elfk, odczuwa pewn zazdro. W kocu wyznaczono j na moj przewodniczk. Powinna spenia swj obowizek a do Hasic. Niestety, jeli chodzio o Hasic, Duncan Senturus mia swoje plany. Kiedy zsiadali z koni, potny rycerz poda rk elfce, mwic - Oczywicie byoby zaniedbaniem z naszej strony, gdybymy nie zawiedli was najkrtszym i najbezpieczniejszym szlakiem do portu. Wiem, e jest to twoje zadanie, pani, ale najwyraniej to sia wysza doprowadzia was do nas. Doskonale znamy drog do Hasic, wic jutro niewielka druyna, prowadzona przeze mnie, wyruszy z wami. Elfce wyranie sprawio to przyjemno, ale Rhonin nie by zachwycony. Wszyscy w fortecy patrzyli na niego w taki sposb, jakby nagle zmieni si w goblina albo orka. Odczu wystarczajco duo pogardy ze strony innych magw i nie chcia, eby paladyni jeszcze

dokadali si do jego problemw. - To bardzo mio z waszej strony - wtrci si Rhonin zza ich plecw - ale Vereesa jest doskona owczyni. Z pewnoci dotrzemy do Hasic na czas. Nozdrza Senturusa rozdy si, jakby poczu co obrzydliwego. Z umiechem przylepionym do ust stary paladyn powiedzia do elfki - Pozwl, e osobicie zaprowadz ci do twojej kwatery. Spojrza na jednego ze swoich podwadnych. - Meric! Znajd co dla czarodzieja. - Tdy - mrukn niezgrabny mody rycerz z wsami. Wydawa si gotw wzi Rhonina za rami, nawet gdyby oznaczao to poamanie mu koci. Czarodziej mgby mu pokaza, jak byoby to gupot, ale ze wzgldu na sw misj i wspycie rnych czci Sojuszu tylko szybko postpi krok naprzd i znalaz si obok swojego przewodnika. Milczeli przez ca drog. Rhonin spodziewa si, e zostanie zaprowadzony do najbardziej wilgotnego i mierdzcego miejsca, w jakim rycerze zakonni mogliby mu zapewni nocleg. Zamiast tego znalaz si w komnacie prawdopodobnie nie bardziej surowej ni te nalece do ponurych wojownikw. Bya sucha, czysta, ze cianami w caoci z kamienia za wyjtkiem drewnianych drzwi. Rhoninowi zdarzao si ju sypia w gorszych miejscach. Na cae wyposaenie skaday si rwno zacielone drewniane ko i niewielki stolik. Stara lampa oliwna bya jedynym rdem wiata, gdy pomieszczenie nie miao nawet malutkiego okna. Rhonin zastanawia si, czy nie poprosi o komnat z oknem, ale podejrzewa, e rycerze nie mogli mu zaoferowa nic lepszego. Poza tym tutaj przynajmniej nie bd mu si przyglda ciekawscy. - To mi wystarczy - powiedzia w kocu, ale mody wojownik, ktry go przyprowadzi, ju zacz wychodzi, zamykajc za sob drzwi. Czarodziej usiowa sobie przypomnie, czy na zewntrz drzwi by jaki zamek albo zasuwa, ale paladyni bez wtpienia nie posunliby si tak daleko. Rhonin moe i by dla nich potpion dusz, ale przecie nalea do sojusznikw. Myl o psychicznym dyskomforcie, jaki ta wiadomo musiaa sprawia rycerzom, nieco rozbawia Rhonina. Zawsze uwaa rycerzy Srebrnej Doni za witoszkw. Niechtni gospodarze pozostawili go samemu sobie a do wieczornego posiku. Rhonin odkry, e posadzono go z dala od Vereesy, ktra miaa okazj do rozmowy z dowdc, czy tego chciaa, czy nie. Nikt poza elfk nie wypowiedzia wicej ni kilka sw przez cay posiek. Rhonin mia zamiar odej tu po jego zakoczeniu, kiedy sam Senturus

zacz mwi o smokach. - W cigu ostatnich kilku tygodni smoki pojawiay si czciej ni zwykle poinformowa ich brodaty rycerz. - I byy bardziej zdesperowane. Orki wiedz, e ich czas si koczy, wic prbuj wywoa jak najwikszy chaos, zanim nadejdzie dla nich dzie sdu. Pocign yk wina. - Osada Juroon zostaa trzy dni temu podpalona przez dwa smoki i ponad poowa mieszkacw zgina w tej piekielnej napaci. Potworom i ich jedcom udao si uciec, zanim przybyy gryfy. - To straszne - szepna Vereesa. Duncan pokiwa gow, a w jego gbokich, brzowych oczach zapona niemal fanatyczna determinacja. - Wkrtce bdzie to przeszoci! Wkrtce pomaszerujemy na Khaz Modan, na samo Grim Batol i zmieciemy z powierzchni ziemi resztki Hordy! Popynie krew orkw! - A dobrzy ludzie zgin - doda pod nosem Rhonin. Najwyraniej dowdca mia such rwnie wyczulony jak elfka, gdy natychmiast przenis spojrzenie na maga. - Dobrzy ludzie zgin, prawda! Przysigalimy jednak, e uwolnimy Lordaeron i inne krainy od groby orkw i tak te zrobimy, niezalenie od ceny! Czarodziej, na ktrym nie wywaro to wraenia, odpowiedzia - Najpierw musicie zrobi co ze smokami, nieprawda? - Zostan zniszczone, czarodzieju, wysane do podziemnego wiata, gdzie jest ich miejsce. Gdyby ty i tobie podobni, diabelscy... Vereesa delikatnie dotkna rki dowdcy i umiechna si tak piknie, e czarodziej a poczu si zazdrosny. - Od jak dawna jeste paladynem, lordzie Senturusie? Rhonin przyglda si ze zdziwieniem, jak owczyni zmienia si w czarujc mod dam, podobn do tych, ktre spotyka na krlewskim dworze Lordaeron. Jej przemiana przemienia z kolei Duncana Senturusa. Elfka bawia si siwiejcym rycerzem, wydajc si wsuchiwa w kade jego sowo. Osobowo elfki zmienia si tak bardzo, e przygldajcy si jej czarodziej nie mg uwierzy, i jest to ta sama kobieta, ktra przez ostatnie kilka dni bya jego straniczk i przewodniczk. Duncan opowiada ze szczegami o swoich, nie tak znowu skromnych, skromnych pocztkach. By synem bogatego lorda, ktry wybra zakon, eby rozsawi swoje imi. Cho inni rycerze bez wtpienia znali t histori, suchali uwanie. Z pewnoci uwaali pikn karier dowdcy za przykad dla siebie. Rhonin przez chwil przyglda si kademu,

zauwaajc z pewnym niepokojem, e pozostali paladyni prawie nie mrugali, waciwie prawie nie oddychali, pochonici przez opowie. Vereesa w kilku miejscach wtrcia wasne komentarze do historii, sprawiajc, e nawet najbardziej przyziemne osignicia starszego mczyzny wydaway si wspaniae i odwane. Kiedy Senturus zapyta j o ksztacenie, zmniejszya wag swoich osigni, cho mag by pewien, e w wypadku wielu umiejtnoci owczyni przewyszaa gospodarza. Paladyn wydawa si zachwycony jej zachowaniem i zagbi si w sw opowie, ale Rhonin mia ju dosy. Przeprosi wszystkich, na co nikt nie zwrci zreszt uwagi, i pospieszy na zewntrz, poszukujc powietrza i samotnoci. Noc zapada nad fortec. Bezksiycowa ciemno otoczya wysokiego czarodzieja jak mikki koc. Rhonin nie mg si doczeka, kiedy dotrze do Hasic i wreszcie wyruszy w stron Khaz Modan. Dopiero wtedy pozbdzie si paladynw, owcw i innych bezuytecznych gupcw, ktrzy tylko przeszkadzali mu w wypenieniu prawdziwego zadania. Rhonin najlepiej pracowa w pojedynk, co prbowa wytumaczy wszystkim jeszcze przed ostatni katastrof. Nikt go nie sucha, a potem by zmuszony zrobi to, co byo konieczne, eby osign sukces. Pozostali czonkowie wyprawy nie posuchali jego ostrzee ani nie zrozumieli koniecznoci wykonania przez niego ryzykownej pracy. Z ca pogard pozbawionych talentu zaszarowali prosto w rodek jego wielkiego zaklcia... i tak zginli razem z prawdziwym celem - band orczych warlockw, ktrzy chcieli przywrci do ycia co, co niektrzy uwaali za jednego z demonw z legend. Rhonin aowa kadej z tych mierci bardziej, ni kiedykolwiek przyzna si mistrzom z Kirin Tor. Wspomnienia przeladoway go, zachcay do podejmowania bardziej ryzykownych dziaa, a c mogo by bardziej ryzykowne ni uwolnienie, bez niczyjej pomocy, samej krlowej smokw z niewoli? Musia to zrobi sam, nie tylko dla chway, ale rwnie, by, jak mia nadziej, uagodzi duchy dawnych towarzyszy, ktre nie daway mu nawet chwili spokoju. Nawet Krasus nie wiedzia nic o tych cieniach... moe i dobrze, gdy mgby wtedy nabra wtpliwoci co do psychicznego zdrowia Rhonina i jego wartoci. Gdy Rhonin wchodzi na szczyt muru otaczajcego fortec, wiatr zacz nabiera siy. Kilku rycerzy stao na stray, jednak wieci o jego obecnoci w fortecy bez wtpienia podroway szybko, gdy po tym, jak pierwszy ze stranikw rozpozna go, przygldajc mu si w wietle latarni, pozostali go unikali. Odpowiadao mu to. Wojownicy obchodzili go tak mao, jak on ich. Za murami fortecy niewyrane cienie drzew nadaway mrocznemu krajobrazowi niemal magiczny charakter. Rhonin odczuwa pokus, by zrezygnowa z wtpliwej

gocinnoci rycerzy i pooy si spa pod jakim dbem. Tam przynajmniej nie bdzie musia wysuchiwa pobonych sw Duncana Senturusa, ktry, wedug czarodzieja, wydawa si bardziej zainteresowany Verees, ni przystoi to rycerzowi zakonnemu. Oczywicie miaa pikne oczy, a jej odzienie podkrelao sylwetk... Rhonin prychn, wymazujc obraz owczyni ze swoich myli. Wymuszone odosobnienie w trakcie odbywania kary najwyraniej miao na niego wikszy wpyw, ni mu si wydawao. Magia bya pierwsz i najwaniejsz kochank Rhonina, a jeli ju decydowa si na towarzystwo kobiet, to stanowczo wola podatniejsze osbki, na przykad rozpieszczone mode damy dworu, a nawet atwowierne suce, ktre czasem spotyka w trakcie podry. Z pewnoci nie aroganck elfi owczyni. Lepiej powici uwag waniejszym sprawom. Razem z nieszczsnym koniem Rhonin straci przedmioty, ktre da mu Krasus. Musi wic nawiza kontakt z czarodziejem i poinformowa go o tym, co si stao. Modszy mag aowa, e zasza taka konieczno, ale zbyt wiele zawdzicza Krasusowi, by tego nie zrobi. Rhonin nawet nie pomyla o tym, by poniecha zadania - to na zawsze pogrzebaoby wszelkie jego nadzieje na odzyskanie twarzy, nie tylko wrd innych czarodziejw, ale te wobec siebie samego. Rozejrza si wok - a w ciemnociach widzia lepiej ni przecitny czowiek - nie zauway jednak adnego stranika. ciana wiey chronia go przed wzrokiem ostatniego, ktrego mija. Najlepsze miejsce, eby sprbowa. Jego pokj te by si nada, ale Rhonin wola otwart przestrze, gdy atwiej byo mu oczyci umys z pajczyn. Z kieszeni ukrytej gboko wewntrz szaty wyj niewielki, ciemny kryszta. Nawizanie kontaktu na tak du odlego przy jego pomocy nie bdzie proste, ale nie mia nic innego. Rhonin unis kryszta do najjaniejszej z bladych gwiazd nad gow i zacz szepta sowa mocy. Wewntrz krysztau pojawi si saby blask, ktry powoli zacz narasta, gdy czarodziej kontynuowa zaklcie. Mistyczne sowa spyway z jego jzyka... W jednej chwili gwiazdy znikny... Przerywajc zaklcie w poowie, Rhonin wpatrzy si w niebo. Nie, gwiazdy, na ktrych si koncentrowa, nie znikny, teraz je widzia. Jednak przez krtk chwil, nie duej ni mgnienie oka, mag mgby przysic... Efekt wyobrani i zmczenia. Biorc pod uwag to, co przeszli tego dnia, Rhonin powinien od razu pj do ka, ale wczeniej chcia wyprbowa zaklcie. W takim razie im wczeniej skoczy, tym lepiej. Chcia do rana w peni wypocz, gdy lord Senturus na pewno narzuci mordercze tempo.

Rhonin po raz kolejny wysoko unis kryszta i zacz szepta sowa mocy. Tym razem adne zudzenie nie... - Co tutaj robisz, czarodzieju? - zapyta gboki gos. Rhonin zakl, wcieky z powodu drugiego opnienia. Obrci si do rycerza, ktry si na niego natkn i warkn - Nic, co... Murem zatrzs wybuch. Kryszta wysun si z doni Rhonina. Mag nie mia czasu, by po niego sign, gdy stara si nie spa z muru, co oznaczaoby pewn mier. Stranikowi si to nie udao. Kiedy umocnienia zatrzsy si, polecia do tyu. Wpierw opar si o blanki, lecz pniej jego ciao przewayo i wypad na zewntrz. Rhonin zadra, syszc jego krzyk, nagle urwany. Wybuch przebrzmia, ale nie by to koniec zniszcze nim spowodowanych. Kiedy tylko czarodziejowi udao si stan pewnie na nogach, sam mur zacz si zapada do wewntrz. Rhonin skoczy w stron wiey straniczej, gdy uzna, e bdzie ona bezpieczniejsza. Wyldowa tu przy wejciu i rzuci si do rodka, gdy nagle wiea zacza si trz. Rhonin prbowa wybiec, ale wejcie zapado si. Zosta uwiziony w rodku. Zacz wypowiada zaklcie, cho by prawie pewien, e jest ju na to za pno. Sklepienie spado na niego... A razem z nim pojawio si co przypominajcego ogromn do, ktra cisna czarodzieja tak mocno, e Rhonin zupenie straci oddech... i wiadomo. *** Nekros Miadcy Czaszki rozwaa los, ktry wypad mu na kociach dawno, dawno temu. Posiwiay ork bawi si jednym ze swoich kw, przygldajc si jednoczenie trzymanemu w drugiej potnej doni zotemu dyskowi. Zastanawia si, jak kto, kto nauczy si wada moc tak potn, mg zosta skazany na odgrywanie roli stranika i niaki ponurej samicy, ktrej jedyn funkcj byo produkowanie potomstwa. Oczywicie mogo si to wiza z faktem, e bya ona jednym z najwikszych smokw, jak rwnie z tym, e bez jednej nogi Nekros nie mia nadziei na osignicie i utrzymanie pozycji wodza klanu. Zoty dysk zdawa si wymiewa z niego. Zawsze tak byo, ale kaleki ork ani razu nie pomyla, eby go wyrzuci. Dziki niemu osign pozycj, ktra zapewniaa mu przynajmniej szacunek pozostaych wojownikw, nawet jeli on sam straci wszelki szacunek do siebie tego dnia, kiedy ludzki rycerz obci doln cz jego lewej nogi. Nekros zabi czowieka, jednak nie mg zmusi si do zrobienia tego, czego wymaga honor. Pozwoli

innym zabra si z pola bitwy, wypali ran i pomc w zrobieniu drewnianej nogi. Skierowa wzrok na to, co pozostao z kolana i na przyczepiony poniej drewniany koek. Nigdy wicej wspaniaych walk, nigdy wicej krwi i mierci. Inni wojownicy zabijali si z powodu mniej powanych ran, ale Nekros nie mg. Sama myl o zblieniu ostrza do wasnego garda lub piersi napeniaa go przeraeniem, o ktrym nigdy nie odway si wspomnie pozostaym. Nekros Miadcy Czaszki bardzo chcia y, niezalenie od ceny. Niektrzy z klanu Smoczej Paszczy ju mogliby go wysa w drog do wspaniaych pl bitewnych ycia po mierci, gdyby nie jego umiejtnoci jako warlocka. Jego talent zosta zauwaony bardzo wczenie i Nekros uczy si sztuki od najwikszych. Jednak bycie warlockiem wymagao od niego decyzji, ktrych ork nie chcia podejmowa, zych decyzji, ktre wedug niego nie suyy Hordzie, lecz j podminowyway. Opuci szeregi warlockw i powrci do ycia wojownika, ale od czasu do czasu jego wdz, wielki szaman Zuluhed, kaza mu uywa innych talentw. Szczeglnie podczas wykonywania zadania, ktre wikszo orkw uwaaa za niemoliwe - w czasie pochwycenia krlowej smokw, Alexstraszy. Zuluhed posugiwa si rytualn magi staroytnej wiary szamaskiej tak, jak niewielu od czasu powstania Hordy, ale to zadanie wymagao wezwania mroczniejszych si, co potrafi zrobi Nekros. Zuluhed nigdy nie powiedzia swojemu kalekiemu towarzyszowi, w jaki sposb udao mu si odnale staroytny talizman o ogromnych pono mocach. Problem polega na tym, e zoty dysk nie reagowa na szamaskie zaklcia, mimo wszelkich wysikw, jakie wkada w to wdz. To sprawio, e Zuluhed zwrci si do jedynego warlocka, ktremu, jak sdzi, mg zaufa, wojownika lojalnego wobec klanu Smoczej Paszczy. I tak oto Nekros otrzyma Dusz Demona. Zuluhed tak wanie nazwa gadki zoty dysk, cho kaleki ork z pocztku nie wiedzia, dlaczego. Nekros obraca go w rce, nie po raz pierwszy dziwic si jego prostemu, a jednak robicemu wraenie wygldowi. Czyste zoto uksztatowano na wzr duej monety z okrgym brzegiem. Dysk byszcza nawet w najsabszym wietle i nic nie mogo go zmatowi. Olej, boto, krew, wszystko zelizgiwao si z niego. To jest starsze ni magia szamanw czy warlockw, powiedzia mu Zuluhed. Ja nie mog nic z tym zrobi, ale moe tobie si uda... Cho ork o drewnianej nodze odebra stosowne wyksztacenie, to jednak wtpi, e poradzi sobie lepiej ni legendarny wdz, zwaszcza e odrzuci mroczn sztuk. Mimo to wzi talizman i sprbowa wyczu jego przeznaczenie, moliwoci wykorzystania. Dwa dni pniej, dziki swym umiejtnociom i wskazwkom Zuluheda, udao si

dokona tego, w co nikt nie potrafi uwierzy, szczeglnie sama krlowa smokw. Nekros chrzkn i powoli wyprostowa si. Noga bolaa go w miejscu, gdzie kolano stykao si z drewnem, cierpienie za pogbiaa potna tusza orka. Nekros nie udzi si, e potrafiby dowodzi. W takim stanie z trudem porusza si po jaskiniach. Czas odwiedzi jej wysoko. Przypomnie, e musi wypeni plan. Zuluhed i ci przywdcy klanw, ktrzy pozostali wolni, wci marzyli o oywieniu Hordy i wznieceniu buntu wrd orkw porzuconych przez tego sabeusza, Mota Zagady. Nekros wtpi w moliwo spenienia tych marze, ale by lojalnym orkiem, a lojalny ork wypenia polecenia swego przeoonego co do joty. ciskajc w doni Dusz Demona, ork pokutyka przez wilgotne korytarze. Klan Smoczej Paszczy ciko pracowa, eby przeduy system jaski, ktry ju istnia pod tymi grami. Kompleks korytarzy pozwala orkom lepiej sobie radzi z trudnym zadaniem, jakim byo hodowanie i wiczenie smokw na chwa Hordy. Bestie zajmoway duo miejsca i potrzeboway osobnych udogodnie, ktre trzeba byo wykopa. Oczywicie obecnie byo mniej smokw, co Zuluhed i inni ostatnio czsto wypominali Nekrosowi. Potrzebowali smokw, eby ich rozpaczliwa kampania miaa jakkolwiek szans powodzenia. - Jak niby miabym sprawi, eby szybciej si rozmnaaa? - zamrucza pod nosem Nekros. Mino go dwch modych, potnych wojownikw, wysokich na prawie siedem stp, a w barach dwa razy szerszych ni ich ludzcy przeciwnicy. Rozpoznajc jego rang, na chwil pochylili gowy. W uprzach na plecach nieli wielkie topory. Obaj byli jedcami smokw, i to nowymi. Jedcy ginli prawie dwa razy czciej ni ich wierzchowce, zwykle z powodu pechowego upadku. Czasami Nekros zastanawia si, czy dobrych wojownikw nie zabraknie wczeniej ni smokw, ale nigdy nie wspomnia o tym Zuluhedowi. Kutykajc dalej, ork wkrtce zauway lady obecnoci krlowej smokw. Zwrci uwag na ciki oddech rozchodzcy si na ca okolic, jakby para z zaworu gdzie w gbi ziemi usiowaa wydosta si na zewntrz. Nekros wiedzia, co oznacza ten ciki oddech. Przyby na czas. Przed wykutym w kamieniu wejciem do potnej komnaty smoka nie byo wida stranikw, lecz mimo to Nekros si zatrzyma. W przeszoci prbowano uwolni lub zabi ogromn czerwon smoczyc, ale wszystkie te prby zakoczyy si okrutn mierci. Oczywicie nie z rk smoka, gdy Alexstrasza z ulg powitaaby zabjcw, lecz raczej ze strony nagle ujawniajcej si mocy talizmanu Nekrosa.

Ork wpatrywa si w co, co wydawao si otwartym przejciem. - Przybd! W tej chwili powietrze wok wejcia zaczo pon. Z pocztku pojawiay si niewielkie ogniki, ktre natychmiast zaczynay si czy. Humanoidalna posta wypenia, a pniej przepenia wejcie. W miejscu, gdzie powinna znajdowa si gowa, pojawio si co przypominajcego ognist czaszk. Zbroja z, jak si wydawao, poncej koci utworzya ciao olbrzymiego wojownika, przy ktrym nawet potne orki wyglday jak kary. Nekros nie czu ciepa piekielnych pomieni, ale wiedzia, e gdyby istota nawet lekko go dotkna, przeszyby go bl gorszy ni wszystko, co dowiadczony wojownik potrafi sobie wyobrazi. Inne orki szeptay, e Nekros Miadcy Czaszki przywoa jednego z prastarych demonw. Nie walczy z t plotk, cho Zuluhed zna prawd. Potna istota strzegca smoka nie posiadaa wasnej woli. Prbujc ujarzmi siy tajemniczego artefaktu, Nekros uwolni co innego, co Zuluhed nazwa ognistym golemem. By moe stwr by rzeczywicie esencj demonicznej mocy, ale na pewno nie nalea do mitycznych istot. Niezalenie od pochodzenia i dawnych funkcji, obecnie golem suy jako doskonay stranik. Nawet najbardziej zajadli wojownicy trzymali si od niego z daleka. Tylko Nekros mg wydawa mu rozkazy. Zuluhed prbowa, ale artefakt, z ktrego pochodzi golem, wydawa si zwizany z jednonogim orkiem. - Wchodz - powiedzia ognistej istocie. Golem zesztywnia i rozpad si na tysice powoli gasncych iskier. Mimo i Nekros widzia to wiele razy, jednak zrobi krok do tyu i nie odway si przej, nim nie zgasa ostatnia iskra. Gdy tylko znalaz si w rodku, usysza - Wiedziaam... e wkrtce... tu bdziesz... Pogarda w gosie uwizionej smoczycy nie zrobia najmniejszego wraenia na straniku. Przez lata sysza od niej wiele gorszych rzeczy. ciskajc artefakt, zbliy si do jej gowy, ktr z koniecznoci przykuto do ciany. W szczkach bestii zgin ju jeden dozorca, a nie chcieli straci kolejnego. Wydawaoby si, e elazne acuchy i obrcze nie byyby w stanie powstrzyma tak potnego lewiatana, ale wzmacniaa je sia dysku. Alexstrasza moga stara si ze wszelkich si, ale nigdy nie udao jej si uwolni. Co nie znaczy, e nie prbowaa. - Czy czego potrzebujesz? - Nekros zada to pytanie nie dlatego, e go obchodzia. Chcia j tylko utrzyma przy yciu dla potrzeb Hordy. Kiedy uski szkaratnego smoka poyskiway metalicznie. Alexstrasza wci

wypeniaa ca potn jaskini, jednak teraz pod jej skr zaczy si pokazywa ebra, a gos miaa saby i niewyrany. Jednak mimo tak powanego stanu nienawi nie znika z wielkich zotych oczu i ork dobrze wiedzia, e gdyby krlowej smokw udao si uciec, on pierwszy zostaby poknity lub przysmaony. Oczywicie szansa na to bya tak maa, e nawet jednonogi Nekros si tym nie przejmowa. - Nie obraziabym si na mier... Chrzkn i odwrci si, gdy uzna t rozmow za bezuyteczn. Raz w czasie dugiego uwizienia smoczyca prbowaa si zagodzi, ale prosta taktyka zabrania wanie zniesionych jaj i rozbicia jednego na jej oczach pooya temu kres. Mimo i Alexstrasza dobrze wiedziaa, e kady mody smok zostanie wykorzystany do siana terroru wrd wrogw Hordy i prawdopodobnie zginie z tego powodu, wci miaa nadziej, e ktrego dnia smoki stan si wolne. Rozbicie jaja byo rozbiciem czci tej nadziei, byo utrat smoka, ktry pewnego dnia mg sta si swoim wasnym panem. Nekros jak zwykle przyjrza si kolejnemu miotowi. Tym razem pi jaj. Cakiem niele, mimo e byy odrobin mniejsze ni zwykle. Wdz ju wspomina o karach z poprzedniego miotu, cho nawet karowaty smok by kilkanacie razy wikszy od orka. Wsunwszy dysk w bezpieczn sakiewk u pasa, Nekros pochyli si i unis jedno z jaj. Utrata nogi nie osabia jego ramion, wic potny ork nie mia z tym kopotw. Stwierdzi, e miao dobr wag. Jeli wszystkie jaja byy rwnie cikie, to przynajmniej wykluj si z nich zdrowe mode. Lepiej jak najszybciej zawie je do komnaty-inkubatora. Ciepo wulkanu utrzyma je w temperaturze odpowiedniej do wyklucia. Gdy Nekros opuci jajo, smoczyca wyszeptaa - To nie ma sensu, miertelniku. Wasza wojenka prawie si skoczya. - Moesz mie racj - wychrypia, niewtpliwie zaskakujc j swoj szczeroci. Posiwiay ork odwrci si do swojego ogromnego winia. - Ale bdziemy walczy do koca, jaszczurko. - W takim razie bdziecie musieli poradzi sobie bez nas. Mj ostatni maonek umiera, wiesz o tym. Bez niego nie bdzie wicej jaj. - Jej gos, i tak saby, by ledwo syszalny. Krlowa smokw oddychaa z trudem, jakby rozmowa wymagaa od niej zbyt wiele wysiku. Zmruy powieki, wpatrujc si w jej gadzie oczy. Nekros wiedzia, e ostatni maonek Alexstraszy rzeczywicie umiera. Zaczli z trzema, ale jeden zgin w trakcie prby ucieczki przez morze, a drugi zmar w wyniku ran, ktre odnis, gdy zaskoczy go smokrenegat, Skrzyda mierci. Trzeci, najstarszy z nich wszystkich, pozosta przy boku swojej krlowej, ale by o wiele wiekw starszy od samej Alexstraszy i teraz te wieki, w poczeniu

z dawnymi, niemal miertelnymi ranami, zrobiy swoje. - W takim razie znajdziemy innego. Udao jej si prychn. - A jak... jak to zrobicie? - zapytaa sabym szeptem. - Znajdziemy go... - Nekros nie mia dla niej innej odpowiedzi, ale prdzej by go pieko pochono, zanim daby jaszczurce t satysfakcj. Pokutyka w jej stron. - A jeli chodzi o ciebie, jaszczurko... Nekros odway si podej na odlego kilkunastu stp od krlowej smokw, gdy wiedzia, e dziki zaczarowanym kajdanom nie bdzie moga go spali ani zje. Dlatego te by ogromnie i nieprzyjemnie zaskoczony, kiedy gowa Alexstraszy, razem z obejmujc j obrcz, nagle zwrcia si w jego stron, w caoci wypeniajc jego pole widzenia. Paszcza smoka otworzya si szeroko i ork mia nieprzyjemno spojrze gboko w gardziel stworzenia, ktre wanie miao zamiar go pore. I tak by zrobio, gdyby nie szybka reakcja Nekrosa. ciskajc sakiewk, w ktrej trzyma Dusz Demona, warlock wypowiedzia tylko jedno sowo, pomyla tylko jeden rozkaz. Ryk blu zatrzs ca jaskini, a ze sklepienia zaczy spada kawaki kamienia. Szkaratny behemot cofn gow najdalej, jak tylko mg. Obrcz wok jego szyi pona tak moc, e ork musia zasoni oczy. Obok niego natychmiast zmaterializowa si ognisty suga dysku, ciemne oczodoy zwrciy si w stron Nekrosa w oczekiwaniu na rozkaz. Warlock nie potrzebowa jednak stwora, gdy artefakt sam poradzi sobie z sytuacj, ktra omal nie zakoczya si katastrof. - Odejd - nakaza ognistemu golemowi. Kiedy istota odesza, raz jeszcze wybuchajc iskrami, kaleki ork odway si podej do smoka. Jego brzydka twarz skrzywia si. Frustracja wywoana wiadomoci, e suy przegranej sprawie, zwikszya jeszcze gniew Nekrosa na ostatni prb lewiatana. - Wci znasz duo sztuczek, co, jaszczurko? - Spojrza wciekle na obrcz, nad ktr Alexstrasza pracowaa na tyle dugo, e w kocu wyrwaa j ze ciany. Zaklcie wzmacniajce jej kajdany nie rozcigao si na kamie, do ktrego je przymocowano, jak uwiadomi sobie Nekros. Ten bd prawie kosztowa go ycie. Lecz to, e nie udao jej si odebra mu ycia, bdzie duo kosztowa Alexstrasz. Nekros spojrza spod grubych ukw brwiowych na teraz naprawd cierpic smoczyc. - Odwana sztuczka... - prychn. - Odwana, ale gupia. - Unis zoty dysk, aby moga go zobaczy szeroko otwartymi oczyma. - Zuluhed nakaza mi utrzymywa ci w jak najlepszym zdrowiu, ale nakaza mi rwnie kara ci, kiedy uznam to za konieczne. - Nekros

zacisn do na artefakcie, ktry teraz wieci jasno. - Nadszed... - Wybacz, e przerywa ci kto tak aosny, o askawy panie - zabrzmia zgrzytliwy gos z wntrza jaskini - nadeszy , jednak wieci, ktre musisz usysze, musisz! Nekros niemal upuci artefakt. Obracajc si jak najszybciej na zdrowej nodze, potny ork spojrza z gry na aosn posta z uszami jak nietoperz i du iloci szaleczo wyszczerzonych ostrych zbw. - Ty! Jak si tutaj dostae? - Pochyli si, chwyci ma istot za gardo i unis do gry. Wszelkie myli o ukaraniu smoka znikny. - Jak? Cho sowa byy zduszone, paskudne stworzenie wci si umiechao. - P-po prostu wszedem, o askawy p-panie! Po p-prostu wszedem! Nekros zastanowi si. Goblin musia wej, kiedy ognisty golem przyby na ratunek swojemu panu. Gobliny byy sprytne i czsto potrafiy dosta si do miejsc uwaanych za bezpieczne, ale nawet ten szczwany otr nie mgby inaczej dosta si do rodka. Pozwoli mu opa na ziemi. - W porzdku! Czemu przybye? Jakie wieci przynosisz? Goblin roztar szyj. - Tylko najwaniejsze, tylko najwaniejsze, zapewniam! - Umiech peen zbw rozszerzy si. - Czy kiedykolwiek ci zawiodem, o wspaniay panie? Cho Nekros w gbi duszy czu, e gobliny miay mniejsze poczucie honoru ni limak, to jednak musia przyzna, e ten akurat przedstawiciel gatunku nigdy nie da mu faszywych informacji. Gobliny byy w najlepszym wypadku niepewnymi sojusznikami i zwykle gray w swoje wasne gierki, jednak zawsze wypeniay rozkazy Mota Zagady, a przed nim wielkiego przywdcy Czarnej Rki. - Mw wic, byle szybko. Piekielny chochlik pokiwa gow kilka razy. - Tak, Nekrosie, tak! Przybyem, eby ci powiedzie, e realizowany jest plan, nawet wicej ni jeden, eby uwolni... - Zawaha si, po czym przechyli gow w stron zmczonej Alexstraszy. - ... eby uniemoliwi spenienie marze klanu Smoczej Paszczy. Ork poczu, jak ciarki przechodz mu po plecach. - Co masz na myli? Ponownie goblin przechyli gow w stron smoczycy. - Moe gdzie indziej, askawy panie? Stwr mia racj. Nekros spojrza na winia, ktry wydawa si nieprzytomny z powodu blu i wyczerpania. Teraz jednak lepiej na ni uwaa. Jeli szpieg przynis wieci,

ktrych si spodziewa, orczy warlock wolaby, eby krlowa smokw nie usyszaa szczegw. - Bardzo dobrze - wychrypia. Nekros pokutyka w stron wejcia do jaskini, ju rozwaajc prawdopodobne wieci. Goblin podskakiwa obok niego, szczerzc si od ucha do ucha. Nekros odczuwa pokus, eby zetrze umiech z twarzy swojego towarzysza, ale potrzebowa stwora. Mimo to, pod pierwszym lepszym pretekstem... - Lepiej niech to bdzie co wanego, Kryli! Zrozumiano? Kryli przytakn, z trudem nadajc za orkiem. Jego gowa podskakiwaa jak w zepsutej zabawce. - Zaufaj mi, panie Nekrosie! Po prostu mi zaufaj...

PIOn nie mia nic wsplnego z wybuchem - upieraa si Vereesa. - Czemu miaby zrobi co takiego? - Jest czarodziejem - odpowiedzia Duncan gosem bez wyrazu, jakby to wyjaniao wszystko. - Oni wcale si nie przejmuj yciem ani dobrem innych. Vereesa nie prbowaa si spiera, gdy dobrze znaa uprzedzenia witego zakonu wobec czarodziejw. Elfka wzrastaa w otoczeniu penym magii i nawet sama umiaa odrobink czarowa, dlatego te nie postrzegaa Rhonina w a tak zym wietle jak paladyn. Cho uwaaa, e mody mag by lekkomylny, to jednak nie uznawaa go za potwora, ktrego zupenie nie obchodzio ycie innych. Czy nie pomg jej w czasie ucieczki przed smokiem? Ryzykowa swoim yciem, a przecie mg samodzielnie dotrze do Hasic. - A jeli nie jest winny - kontynuowa lord Senturus - to gdzie si podzia? Dlaczego pod gruzami nie ma po nim ladu? Gdyby by niewinny, to jego ciao powinno si tam znajdowa razem ze zwokami dwch naszych braci, ktrzy zginli w trakcie jego zaklcia... Mczyzna pogaska si po brodzie. - Nie, to wszystko jego wina, jestem pewien. I dlatego bdziecie go tropi jak dzikiego zwierza, pomylaa. Z jakiego innego powodu Duncan miaby wezwa swoich dziesiciu najlepszych ludzi, eby wyruszyli na poszukiwania zaginionego czarodzieja? Vereesa z pocztku uznaa, i wyruszyli na ratunek, teraz jednak wiedziaa, e jest zupenie inaczej. Kiedy usyszeli wybuch i zobaczyli ruiny, al cisn serce elfki. Nie tylko nie udao jej si utrzyma przy yciu swojego towarzysza, ale te on i dwaj inni ludzie zginli zupenie bez powodu. Duncan jednak od pocztku patrzy na to pod innym ktem, szczeglnie kiedy pod gruzami nie udao si odnale trupa Rhonina. Z pocztku elfka pomylaa o goblinach saperach, ktrzy dobrze znali si na podkradaniu do fortec i zakadaniu miertelnie niebezpiecznych adunkw wybuchowych, jednak starszy paladyn twierdzi, e ten region oczyszczono ze wszelkich ladw Hordy, a goblinw w szczeglnoci. Cho paskudne stworzenia posiaday kilka fantastycznych i cakowicie nieprawdopodobnych machin latajcych, to jednak adnej z nich nie widziano w okolicy. Poza tym taki statek powietrzny musiaby porusza si z prdkoci byskawicy, eby unikn zauwaenia, co w wypadku niezgrabnych maszyn byo niemoliwe. Z czego wynikao, e to Rhonin najprawdopodobniej spowodowa zniszczenia. Vereesa nie wierzya, e mgby to zrobi, zwaszcza i by tak bardzo oddany swojej misji. Miaa tylko nadziej, e kiedy ju odnajd modego czarodzieja, uda jej si powstrzyma Duncana i innych przed zabiciem go, zanim dowiedz si prawdy.

Przeszukali najblisz okolic i ruszyli w stron Hasic. Cho kilku modych rycerzy twierdzio, e Rhonin przenis si przy pomocy magii do celu, Duncan Senturus najwyraniej nie wierzy w umiejtnoci czarodzieja w tym wzgldzie i nie wzi sobie do serca tych sugestii. Gboko wierzy, e bd w stanie wytropi czarodzieja i wymierzy sprawiedliwo. W miar jak mija dzie i soce znajdowao si coraz niej, nawet Vereesa zacza wtpi w niewinno Rhonina. Czy to on rzeczywicie wywoa katastrof, a potem uciek z miejsca zbrodni? - Wkrtce musimy rozbi obz - ogosi lord Senturus po jakim czasie. Przyglda si gstniejcym lasom. - Nie spodziewam si kopotw, ale nie ma sensu wdrowa w ciemnociach, gdy moglibymy przej tu obok naszego celu i nawet go nie zauway. Vereesa zastanawiaa si, czy samodzielnie nie kontynuowa poszukiwa, gdy wzrok miaa lepszy ni jej towarzysze, ale zmienia zdanie. Gdyby rycerze Srebrnej Doni odnaleli Rhonina bez niej, czarodziej miaby mae szans przeycia. Pojechali kawaek dalej, ale nic nie zauwayli. Soce znikno za horyzontem i tylko saby blask owietla ich drog. Duncan, tak jak obieca, niechtnie rozkaza im si zatrzyma, a rycerze natychmiast zaczli rozbija obz. Vereesa zesza z konia, ale wci rozgldaa si dookoa z nadziej, e pomiennowosy czarodziej nagle si pokae. - Nie ma go tutaj, pani Vereeso. Obrcia si i spojrzaa w gr na starszego paladyna. Jako jedyny z rycerzy by na tyle wysoki, e mg patrzy na ni z gry. - Nie mog powstrzyma si od poszukiwa, panie. - Wkrtce znajdziemy ajdaka. - Najpierw powinnimy go wysucha, lordzie Senturusie. To chyba sprawiedliwe. Odziany w zbroj mczyzna wzruszy ramionami, jakby nie miao to dla niego najmniejszego znaczenia. - Oczywicie, bdzie mia moliwo odbycia pokuty. Po czym albo zakuj Rhonina w acuchy, albo wykonaj wyrok na miejscu. Rycerze Srebrnej Doni moe i byli zakonem, ale synli rwnie z nadgorliwoci w wymierzaniu sprawiedliwoci. Vereesa przeprosia paladyna i odesza, gdy nie bya pewna, czy bdzie si w stanie powstrzyma od powiedzenia czego, co mogoby wywoa jego gniew. Doprowadzia konia do drzewa na skraju obozu i sama znikna w lesie. Odgosy obozujcych ucichy, gdy elfka gbiej zanurzya si w swoim ywiole.

Ponownie poczua pokus, by samodzielnie kontynuowa poszukiwania. Poruszanie si po lesie nie sprawiao jej najmniejszych problemw, podobnie jak odszukiwanie roww czy grubych warstw listowia, w ktrych mogo ukrywa si ciao. Zawsze tak chtnie pdzisz, by zaatwia sprawy w swj wasny, niemoliwy do podrobienia sposb, co, Vereeso?, spyta jej pierwszy opiekun, wkrtce po tym, gdy zostaa wybrana do specjalnego programu szkoleniowego dla owcw. Tylko najlepsi trafiali w ich szeregi. Jeste tak niecierpliwa, e rwnie dobrze mogaby by czowiekiem. Rb tak dalej, a nie pozostaniesz dugo wrd owcw... Pomimo sceptycyzmu wicej ni jednego opiekuna, Vereesa utrzymaa si, a nawet zostaa jedn z najlepszych w grupie. Nie moga teraz zaprzepaci caego wyksztacenia, zachowujc si lekkomylnie. Obiecujc sobie, e powrci do obozu po paru minutach relaksu w lesie, srebrnowosa owczyni opara si o jedno z drzew i odetchna gboko. Takie proste zadanie, a prawie mu nie podoaa, i to nie raz, a dwa razy. Jeli nie odnajd Rhonina, bdzie musiaa si zastanowi, co powiedzie swoim mistrzom, o Kirin Tor z Dalaran nie wspominajc. Nie bya niczemu winna, ale... Nagy podmuch wiatru niemal oderwa Verees od drzewa. Elfce w ostatniej chwili udao si przytrzyma pnia, ale w pewnej odlegoci syszaa wcieke okrzyki rycerzy i szaleczy klekot fruwajcych przedmiotw. Wiatr ucich rwnie szybko, jak si zerwa. Vereesa odgarna wosy z twarzy i pobiega w stron obozu, obawiajc si, e Duncan i inni zostali zaatakowani przez jak przeraajc besti w rodzaju smoka, ktry wczeniej prbowa j zabi. Na cae szczcie, gdy si zbliya, usyszaa rycerzy dyskutujcych o koniecznych naprawach, a gdy wesza na teren obozu, wszystko wydawao si by w porzdku, za wyjtkiem porozrzucanych piworw i innych przedmiotw. Lord Senturus podszed do niej, jego spojrzenie byo pene troski. - Dobrze si czujesz, pani? Nie staa ci si adna krzywda? - Nie. Wiatr mnie zaskoczy, to wszystko. - Zaskoczy wszystkich. - Potar poronit brod szczk i wpatrzy si w ciemny las. - Uderzyo mnie, e aden normalny wiatr nie wieje w taki sposb... - Odwrci si do jednego ze swoich ludzi. - Roland! Podwoi strae! To moe nie by koniec tej niezwykej burzy! - Tak, panie! - odkrzykn smuky, blady rycerz. - Christoff! Jakob! Wecie... Przerwa tak nagle, e Duncan, ktry z powrotem odwrci si do elfki, i Vereesa

popatrzyli w jego stron, by sprawdzi, czy mczyzny nie przebi nagle bet albo strzaa. Rycerz wpatrywa si w ciemny ksztat lecy midzy piworami. Ciemny ksztat z wycignitymi nogami i rkami splecionymi na piersiach, jakby w pozie wiecznego odpoczynku. Ciemny ksztat, w ktrym po chwili rozpoznali Rhonina. Vereesa i rycerze otoczyli go, jeden z mczyzn trzyma pochodni. Elfka pochylia si, by przyjrze si ciau. W migotliwym wietle pochodni Rhonin wydawa si by blady i nieruchomy, zrazu elfka nie bya w stanie stwierdzi, czy jeszcze oddycha. Vereesa wycigna rk, by go dotkn... ... a wtedy oczy maga otworzyy si szeroko, zaskakujc wszystkich. - owczyni... jak mio... ci znw zobaczy. Po wypowiedzeniu tych sw czarodziej ponownie zamkn oczy i zasn. - Gupcze! - warkn Duncan Senturus. - Chyba nie mylisz, e moesz znikn po tym, jak dobrzy ludzie zginli, a potem nagle pojawi si wrd nas i po prostu pj spa! Wycign rk, eby potrzsn Rhoninem i go obudzi, kiedy jednak dotkn ciemnej szaty, krzykn ze zdziwienia. Paladyn patrzy na swoj osonit rkawic do, jakby go co ugryzo. Twarz mia skrzywion. - Otacza go jaki piekielny, niewidzialny ogie! Nawet przez rkawice pali mnie, jakbym chcia podnie wgielek z ogniska! Mimo ostrzeenia Vereesa musiaa to sama sprawdzi. Rzeczywicie, odczuwaa pewien dyskomfort, kiedy dotkna szaty Roniona, ale nic tak intensywnego, jak opisywa to Senturus. Mimo to owczyni cofna rk i przytakna. Nie widziaa powodu, dla ktrego miaaby powiadomi starszego paladyna o tej rnicy. Z tyu Vereesa usyszaa zgrzyt miecza wysuwajcego si z pochwy. Szybko spojrzaa na Duncana, ktry ju potrzsa gow, spogldajc na rycerza. - Nie, Wexfordzie, rycerzowi Srebrnej Doni nie wolno zabi przeciwnika, ktry nie moe si broni. Byaby to zbyt wielka plama na naszym honorze. Myl, e powinnimy wystawi na noc stranikw i zobaczy, co bdzie si dziao z czarodziejem rano. - Twarz Senturusa zachmurzya si. - Tak czy inaczej, sprawiedliwo zostanie wymierzona, kiedy si obudzi. - Pozostan przy nim - wtrcia si Vereesa. - Nikt inny nie musi. - Wybacz mi, pani, ale twj zwizek z... Wyprostowaa si i popatrzya paladynowi w oczy. - Wtpisz w sowo owczyni? Wtpisz w moje sowo? Sdzisz, e pomog mu ponownie uciec?

- Oczywicie, e nie! - Duncan w kocu wzruszy ramionami. - Jeli tego rzeczywicie pragniesz, to niech tak si stanie. Masz moje pozwolenie. Jednak peni stra przez ca noc, bez moliwoci odpoczynku... - To mj wybr. Czy zrobiby mniej dla kogo powierzonego twej opiece? Lord Senturus nie mg si z ni nie zgodzi. W kocu potrzsn gow, odwrci si do innych wojownikw i zacz wydawa rozkazy. Po kilku chwilach owczyni i czarodziej pozostali sami porodku obozu. Rhonin lea na dwch piworach, gdy rycerze nie wiedzieli, jak je wyj, nie naraajc si na poparzenie. Przyjrzaa si picemu najlepiej, jak potrafia, nie dotykajc go jednak. Szata Rhonina bya w kilku miejscach podarta, a na twarzy mia niewielkie blizny i siniaki, ale poza tym nie wyglda na rannego. Twarz jego wiadczya jednak o tym, e by zupenie pozbawiony energii, wyczerpany. By moe sprawia to ciemno, ale Vereesa pomylaa, e mczyzna wyglda teraz na o wiele bardziej wraliwego, nawet sympatycznego. Musiaa rwnie przyzna, e by przystojny, postaraa si jednak, by jej myli nie szy dalej tym torem. Elfka zastanawiaa si, czy w jaki sposb moe uoy wygodniej nieprzytomnego maga, ale eby to zrobi, musiaaby ujawni, e jest w stanie go dotkn. To z kolei mogoby sprawi, e Senturus nakazaby jej zwiza Rhonina, co owczyni nie odpowiadao, gdy czua si zwizana z magiem. Nie widzc innej moliwoci, Vereesa usadowia si obok sztywnego ciaa i rozejrzaa dookoa w poszukiwaniu wszelkich moliwych zagroe. Nage pojawienie si Rhonina wci wydawao jej si dziwne, i Duncanowi prawdopodobnie te, cho nic na ten temat nie powiedzia. Rhonin nie wyglda na zdolnego do przeniesienia si w sam rodek ich obozu. Oczywicie taki wysiek wyjaniaby, dlaczego teraz lea nieprzytomny, ale to rozwizanie nie wydawao jej si prawdopodobne. Vereesie wydawao si raczej, e patrzy na czowieka, ktry zosta porwany, a potem wyrzucony, kiedy porywacz zrobi z nim to, co chcia. Pozostawao tylko jedno pytanie - kto mg zrobi co tak fantastycznego... i dlaczego? Obudzi si ze wiadomoci, e wszyscy s przeciwko niemu. C, moe jednak nie wszyscy. Rhonin nie wiedzia, jak stay sprawy z elfi owczyni. Zgodnie z prawem, skoro przysigaa, e doprowadzi go bezpiecznie do Hasic, to teraz powinna broni go przed pobonymi rycerzami. Nigdy jednak nic nie wiadomo. W trakcie ostatniej misji w jego druynie by elf, starszy owca bardzo podobny do Vereesy. Tamten jednak traktowa czarodzieja podobnie jak Duncan Senturus, i to z mniejszym taktem.

Rhonin odetchn bardzo lekko, aby nikt si nie dowiedzia, e ju jest przytomny. Mg zrobi tylko jedno, eby dowiedzie si, jak wyglda jego sytuacja, ale potrzebowa kilku chwil na zebranie myli. Jedno z pierwszych pyta bdzie z pewnoci dotyczyo udziau czarodzieja w katastrofie i tego, co dziao si z nim pniej. O ile na pierwsz cz zmczony czarodziej mg udzieli pewnych odpowiedzi, o tyle w wypadku drugiej wiedzia rwnie mao jak oni. Nie mg duej czeka. Rhonin odetchn jeszcze raz i celowo przecign si, jakby si wanie obudzi. Z zaplanowan niedbaoci otworzy oczy i rozejrza si dookoa. Z ulg i, co go zdziwio, przyjemnoci przyj fakt, e to zatroskana twarz Vereesy wypenia jego pole widzenia. owczyni pochylia si, jej zadziwiajce bkitne oczy przyglday si mu uwanie. Te oczy tak dobrze do niej pasoway, pomyla przez chwil... i szybko o tym zapomnia, kiedy brzczenie metalu ostrzego go, e inni te ju wiedzieli o jego przebudzeniu. - Wrci do ycia, co? - zagrzmia lord Senturus. - Zobaczymy, jak dugo to potrwa... Smuka elfka podniosa si gwatownie, zamykajc drog paladynowi. - Dopiero otworzy oczy! Dajcie mu czas na dojcie do siebie i przynajmniej zjedzenie czego, zanim zaczniecie go wypytywa! - Nie pozbawi go adnego z podstawowych praw, pani, ale bdzie odpowiada na pytania w trakcie niadania, nie po nim. Rhonin unis si na okciach na tyle, e mg zobaczy skrzywion twarz Duncana i domyli si, i rycerze Srebrnej Doni uznali go za zdrajc, by moe nawet morderc. Osabiony mag przypomnia sobie pechowego stranika, ktry spad z muru, i uzna, e mogo by wicej takich ofiar. Kto niewtpliwie wspomnia o obecnoci Rhonina na murze, a fakty w poczeniu z naturalnymi uprzedzeniami zakonu day w efekcie faszyw odpowied. Jak zwykle. Nie chcia z nimi walczy, gdy wtpi, czy w tym stanie bdzie mg rzuci co wicej ni jedno czy dwa zaklcia wiata. Jeli jednak chcieli potpi go za to, co zdarzyo si w fortecy, Rhonin bdzie musia si broni. - Odpowiem najlepiej, jak potrafi - odrzek czarodziej. Z trudem podwign si na rwne nogi, odpychajc pomocn do Vereesy. - Ale owszem, tylko zjedzeniem i wod w odku. Racje ywnociowe rycerzy, normalnie pozbawione smaku, od pierwszego ksa wydaway mu si sodkie i przepyszne. Nawet ciepawa woda z jednego z bukakw bardziej przypominaa mu wino. Rhonin nagle uwiadomi sobie, e czu si, jakby godzono go przez

tydzie. Jad ze smakiem, namitnie, zupenie nie przejmujc si dobrymi manierami. Niektrzy rycerze patrzyli na niego z rozbawieniem, inni - szczeglnie Duncan - z niesmakiem. Kiedy w kocu zaspokoi pierwszy gd i pragnienie, rozpoczo si przesuchanie. Lord Senturus usiad przed czarodziejem, wzrokiem ju go sdzc, i warkn - Nadszed czas spowiedzi, Rhoninie Czerwonowosy! Napenie brzuch, teraz uwolnij dusz od brzemienia grzechu! Powiedz ca prawd o swym zym czynie na murze... Vereesa staa obok powracajcego do siebie maga, do trzymaa na rkojeci miecza. Wybraa dla siebie rol obrocy w tym nieformalnym sdzie i to, jak wola myle Rhonin, nie tylko z powodu przysigi. W kocu po dowiadczeniach ze smokiem znaa go lepiej ni te gbury. - Opowiem ci wszystko, co wiem, a nie jest tego duo, panie. Staem na szczycie muru, ale to nie ja spowodowaem zniszczenia. Usyszaem wybuch, a jeden z twoich blaszanych onierzy mia pecha wypa na zewntrz. Przyjmij moje wyrazy wspczucia z tego powodu... Duncan nie zaoy hemu i teraz przeczesa doni siwiejce wosy. Wyglda, jakby toczy bohatersk walk ze swoim wasnym gniewem. - W twej historii s ju dziury wielkie jak przepa w twym sercu, czarodzieju, a dopiero zacze! Ci, ktrzy przeyli mimo twoich wysikw, widzieli, jak rzucasz zaklcia tu przed katastrof! Twe kamstwa ci potpiaj! - Nie, to ty mnie potpiasz, tak jak potpiasz wszystkich z mego rodzaju za samo istnienie - odrzek cicho Rhonin. Odgryz kolejny ks twardego ciastka i doda - Tak, mj panie, rzucaem zaklcie, przeznaczone jednak jedynie do komunikacji na odlego. Potrzebowaem rady jednego ze starszych, dotyczcej mej misji, ktra zostaa usankcjonowana przez najwysze wadze Sojuszu... co, jak sdz, moe potwierdzi obecna tutaj szlachetna owczyni. Vereesa odezwaa si, kiedy rycerz spojrza w jej stron. - To prawda, Duncanie. Nie widz powodu, dla ktrego miaby spowodowa takie zniszczenia... - Uniosa do, kiedy starszy wojownik zacz si sprzeciwia, prawdopodobnie chcc znw podkreli, e wszyscy czarodzieje stawali si przekltymi duszami w chwili, kiedy zaczynali praktykowa sztuk. -... i podejm walk z kadym, wczajc w to ciebie, jeli bdzie to niezbdne, by przywrci mu wolno i prawa. Lordowi Senturusowi wyranie nie spodobaa si myl, e miaby walczy przeciwko elfce.

- Dobrze. Masz lojalnego obroc, czarodzieju, i przyjmuj jej sowo, e nie jeste winien temu, co si zdarzyo. - Gdy tylko skoczy wypowiada to zdanie, paladyn oskarycielskim gestem wycign palec w stron maga. - Chciabym jednak usysze wicej o twych dowiadczeniach w tamtym czasie i, jeli potrafisz odnale to w pamici, o tym, jakim sposobem zostae upuszczony porodku obozu jak li opady z wysokiego drzewa... Rhonin westchn ze wiadomoci, e nie bdzie mg tego unikn. - Jak sobie yczysz. Sprbuj ci powiedzie wszystko, co wiem. Nie byo tego wiele ponad to, co powiedzia wczeniej. Po raz kolejny zmczony mag opowiedzia im o wdrwce po murze, prbie kontaktu z opiekunem i nagym wybuchu, ktry poruszy caym fragmentem muru. - Jeste pewien tego, co usyszae? - od razu zapyta go Duncan. - Tak. Cho nie mog tego dowie bez adnych wtpliwoci, brzmiao to jak odpalany adunek. Wybuch nie oznacza, e winne byy gobliny, ale przez lata wojny takie oczywiste skojarzenia zadomowiy si nawet w umyle czarodzieja. Nikt nie widzia goblinw w tej czci Lordaeron, lecz Vereesa wpada na pewien pomys. - Duncanie, moe smok, ktry nas wczeniej goni, przenis na swoim grzbiecie jednego czy dwa gobliny. S mae, ylaste i z pewnoci potrafi si ukrywa przez dzie albo dwa. To by wiele wyjaniao. - To prawda - zgodzi si niechtnie rycerz. - A jeli tak jest, to musimy by podwjnie czujni. Gobliny nie znaj wikszej rozrywki ni przeszkadzanie i niszczenie. Z pewnoci uderz po raz kolejny. Rhonin kontynuowa, opowiadajc, jak poszukiwa zudnego bezpieczestwa w wiey, ktra jednak zapada si nad nim. W tej chwili zawaha si, gdy wiedzia, e Senturus moe w najlepszym razie poda jego nastpne sowa w wtpliwo. - A wtedy co unioso mnie, panie. Nie wiem, co to byo, ale unioso mnie, jakbym by zabawk i wynioso mnie ze zniszczenia. Niestety, ciskao tak mocno, e nie mogem oddycha, a kiedy otworzyem oczy... - Czarodziej spojrza na Verees. - ... zobaczyem jej twarz. Duncan oczekiwa na wicej, ale kiedy uwiadomi sobie, e czeka bez powodu, uderzy rk w opancerzone kolano i krzykn - I to wszystko? Tyle tylko wiesz? - To wszystko. - Na dusz Alonsusa Wilka! - wykrzykn paladyn, wzywajc imi arcybiskupa, ktrego spucizna, dziki jego uczniowi, Utherowi Przynoszcemu wiato, doprowadzia do

stworzenia zakonu. - Nie powiedziae nam nic, nic wartociowego! Gdybym przez chwil pomyla... - Lekki ruch Vereesy sprawi, e przerwa. - Ale daem sowo i przyjem je od innej osoby. Pozostan przy swej poprzedniej decyzji. -Wsta, najwyraniej nie by ju zainteresowany towarzystwem czarodzieja. - Podjem jeszcze jedn decyzj. I tak jestemy na drodze do Hasic. Nie widz powodu, dla ktrego nie mielibymy ruszy tam jak najszybciej i odstawi ci na statek. Niech oni zajm si tob tak, jak uznaj to za najlepsze. Ruszamy za godzin. Przygotuj si, czarodzieju! Powiedziawszy to, Duncan Senturus odwrci si i odmaszerowa, za nim natychmiast podyli jego wierni rycerze. Rhonin odkry, e jest sam, za wyjtkiem owczyni, ktra usiada przed nim. Spojrzaa mu prosto w oczy. - Czujesz si na tyle dobrze, eby jecha? - Za wyjtkiem wyczerpania i paru siniakw jestem w jednym kawaku, elfko. Rhonin uwiadomi sobie, e jego sowa zabrzmiay ostrzej, ni chcia. - Przepraszam. Tak, mog jecha. Zrobi wszystko, eby dotrze do portu na czas. Ponownie wstaa. - Przygotuj zwierzta. Duncan przyprowadzi dodatkowego konia, na wypadek, gdybymy ci