Reporter ijasno *dz: ladowcy...

6
12 }ijEZNAN{ SWUtr @ Reporter i jasno *dz: ladowcy nieznanego Marek Szwedowski niczego nie wiedział o wydarzeniach, jakie przypusz- czalnie rozegrały się 7 listopada 1944 r. w dolnośląskim Petersdorfie - dzisiejszych Piechowicach Dolnych. Tymczasem w trakcie eksperymentu hipnotyczno-jasnowidczego z udziałem medium wyszły na jaw szczegóły, które - w powiązaniu z innymi faktami oraz informacjami na ten temat- na sprawę jednej z najpilniej strzeżonych i do dziś niewyjaśnionych mrocz- nych tajemnic drugiej wojny światow 7 j, zdają się rzucać nowe światło. u wejścia do lasu: .Pamięci tego, kto wszedł (tu było nazwisko) do puszczy i za- ginął" (tu data). Skoro napisu nie usunięto, a od czasu jego sporządzenia minęły dwa lata, 10 ZAGADKA KCSlŁĄ. ~AL! Szwedowski sporządził kseroodbitki mapy tej części Puszczy - .ej która za Sierakowem ciągnie ._ Palmir i dalej na zachód.. po czym odbitkach - a było ich suść jednako _ - ,,zgadywał" wahadełkiem miejsce . niemanej śmierci zaginionego. Sześc rotnie skupiał energię i wolę. Z3.2~=~ P rzed trzema laty - jak ten czas leci! - na gościnnych łamach ,,NIEZNA- . NEGO ŚWIATA" (nr 6 z 1994 r.) opowiedziałem o moich pierwszych spot- kaniach z jasnowidzem Markiem Szwe- dowskim, mieszkającym w Laskach pod Warszawą. Zachęcony przez naczelnego ,,NŚ" Marka Rymuszkę do spisania nieco- dziennych doświadczeń, które - bądź co bądź, daleko wykraczały poza moją wiedzę na temat zjawisk paranormalnych, a co więcej - kłóciły się rażąco z regułami prak- tykowanego przeze mnie rzemiosła, w któ- rym obowiązuje przejrzysta sprawdzalność opisywanych faktów - dokonałem rekonst- rukcji okoliczności, jakie na ścieżkę tego te- matu mnie przywiodły. Czytelnikom ,,NŚ" przypomnę w skrócie najważniejsze fakty: Mianowicie jakieś trzy lata przed publi- kacją na łamach ,,NŚ" mego reportażu .Podejrzany z Czwartego Wymiaru" zda- rzyło mi się usłyszeć od Leszka Wilgata - znanego poszukiwacza skarbów, wielce zasłużonego w znajdowaniu pamiątek z pola bitwy nad Bzurą (bogacą dziś one muzeum w Sochaczewie) historię odnale- zienia w lasach za Palmirami zwłok war- szawskiego entomologa, którego od dwóch lat uważano za zaginionego. Osobliwością tej historii było, że zagadkę tej śmierci (do dziś nie w pełni wyjaśnioną) ,,rozjaśnił" ni- , komu wtedy nieznany dwudziestoparoletni tropiciel tajemnic z Lasek - Marek Szwe- dowski, właśnie przyjaciel Wilgata zresztą, wędrujący po okolicy z wahadełkiem i ma- pą. Osobliwość zaś tkwiła m.in. w tym, że Marek poczuł się powołany do tej misji przez napis, jaki ktoś umieścił na krzyżu na papierze punkty ,,x", aż po kilku ty- godniach, gdy wszystkie sześć odbitek już oznakował, zajrzał do szuflady, gdzie leżały nieoglądane, i wtedy je porównał. Okazało się, że wahadełko pięciokrot- nie trafiało prawie w ten sam punkt! Wędrówka do lasu, na bagna za Sierako- wem, przyniosła zaś efekt zdumiewający: Z ecromologa leżały na małej bagien. Był przy nich :oo~ml:ZlIy.lomet:ka, zegarek i... krory natychmiast rozpoz- zmarlego. Szwedowski zgłosił o swoim odkryciu milicji, w ko- - dzie przy ul. Żytniej i tam popadł ••.. opały, bowiem twardogłowi funkcjo- nariusze nie tyłko wyśmiali jego "czarno- ięskie" metody poszukiwania, ale i os- karżyli o... kradzież cennych przedmie- tów, jakie rzekomo były przy zwłokach. Przypisywano mu nawet, że jest ćpunem, a swemu "przypadkowemu" odkryciu przypisuje magiczne cechy po to. by wy- łudzić od rodziny zmarłego nagrodę! Przyczyna śmierci zaginionego nie zo- stała po dziś dzień wyjaśni .' przypa- dek ten byłby szerzej nie i- gdyby nie moja publikacja w __.- _. • Świe- cie". Ja sam byłbym L"ESZIą nie "wszedł" z tym na łamy. e_ to, że Leszek Wilgat, a Hem- rych, Andrzej Bartosie=ia tropi- ciele śladów wojenne - .e przypomnieli mi o _ s.kim. Tropiciel zagadek Historii - Leszek Wilgat. Świadek eksperymentów, o /aórych mowa w reporterskiej relacji. Uczestnik ekspe- rymentu z "namierzaniem" skrzyń przez Marka Szwedowskiego.

Transcript of Reporter ijasno *dz: ladowcy...

Page 1: Reporter ijasno *dz: ladowcy nieznanegomarekszwedowski.pl/wp-content/uploads/2015/04/Nieznany...12}ijEZNAN{ SWUtr @ Reporter ijasno *dz: ladowcy nieznanego Marek Szwedowski niczego

12 }ijEZNAN{ SWUtr @

Reporter i jasno *dz: ladowcy nieznanego

Marek Szwedowski niczego nie wiedział o wydarzeniach, jakie przypusz-czalnie rozegrały się 7 listopada 1944 r. w dolnośląskim Petersdorfie -dzisiejszych Piechowicach Dolnych. Tymczasem w trakcie eksperymentuhipnotyczno-jasnowidczego z udziałem medium wyszły na jaw szczegóły,które - w powiązaniu z innymi faktami oraz informacjami na ten temat- nasprawę jednej z najpilniej strzeżonych i do dziś niewyjaśnionych mrocz-nych tajemnic drugiej wojny światow7j, zdają się rzucać nowe światło.

u wejścia do lasu: .Pamięci tego, ktowszedł (tu było nazwisko) do puszczy i za-ginął" (tu data). Skoro napisu nie usunięto,a od czasu jego sporządzenia minęły dwalata, 10 ZAGADKA KCSlŁĄ. ~AL!

Szwedowski sporządził kseroodbitkimapy tej części Puszczy - .ejktóra za Sierakowem ciągnie ._Palmir i dalej na zachód.. po czymodbitkach - a było ich suść jednako _- ,,zgadywał" wahadełkiem miejsce .niemanej śmierci zaginionego. Sześcrotnie skupiał energię i wolę. Z3.2~=~

Przed trzema laty - jak ten czas leci! -na gościnnych łamach ,,NIEZNA-

. NEGO ŚWIATA" (nr 6 z 1994 r.)opowiedziałem o moich pierwszych spot-kaniach z jasnowidzem Markiem Szwe-dowskim, mieszkającym w Laskach podWarszawą. Zachęcony przez naczelnego,,NŚ" Marka Rymuszkę do spisania nieco-dziennych doświadczeń, które - bądź cobądź, daleko wykraczały poza moją wiedzęna temat zjawisk paranormalnych, a cowięcej - kłóciły się rażąco z regułami prak-tykowanego przeze mnie rzemiosła, w któ-rym obowiązuje przejrzysta sprawdzalnośćopisywanych faktów - dokonałem rekonst-rukcji okoliczności, jakie na ścieżkę tego te-matu mnie przywiodły. Czytelnikom ,,NŚ"przypomnę w skrócie najważniejsze fakty:

Mianowicie jakieś trzy lata przed publi-kacją na łamach ,,NŚ" mego reportażu.Podejrzany z Czwartego Wymiaru" zda-rzyło mi się usłyszeć od Leszka Wilgata -znanego poszukiwacza skarbów, wielcezasłużonego w znajdowaniu pamiątekz pola bitwy nad Bzurą (bogacą dziś onemuzeum w Sochaczewie) historię odnale-zienia w lasach za Palmirami zwłok war-szawskiego entomologa, którego od dwóchlat uważano za zaginionego. Osobliwościątej historii było, że zagadkę tej śmierci (dodziś nie w pełni wyjaśnioną) ,,rozjaśnił" ni- ,komu wtedy nieznany dwudziestoparoletnitropiciel tajemnic z Lasek - Marek Szwe-dowski, właśnie przyjaciel Wilgata zresztą,wędrujący po okolicy z wahadełkiem i ma-pą. Osobliwość zaś tkwiła m.in. w tym, żeMarek poczuł się powołany do tej misjiprzez napis, jaki ktoś umieścił na krzyżu

na papierze punkty ,,x", aż po kilku ty-godniach, gdy wszystkie sześć odbitekjuż oznakował, zajrzał do szuflady, gdzieleżały nieoglądane, i wtedy je porównał.Okazało się, że wahadełko pięciokrot-nie trafiało prawie w ten sam punkt!Wędrówka do lasu, na bagna za Sierako-wem, przyniosła zaś efekt zdumiewający:

Z ecromologa leżały na małejbagien. Był przy nich

:oo~ml:ZlIy.lomet:ka, zegarek i...krory natychmiast rozpoz-

zmarlego. Szwedowski zgłosiło swoim odkryciu milicji, w ko-

- dzie przy ul. Żytniej i tam popadł••.. opały, bowiem twardogłowi funkcjo-nariusze nie ty łko wyśmiali jego "czarno-

ięskie" metody poszukiwania, ale i os-karżyli o... kradzież cennych przedmie-tów, jakie rzekomo były przy zwłokach.Przypisywano mu nawet, że jest ćpunem,a swemu "przypadkowemu" odkryciuprzypisuje magiczne cechy po to. by wy-łudzić od rodziny zmarłego nagrodę!

Przyczyna śmierci zaginionego nie zo-stała po dziś dzień wyjaśni .' przypa-dek ten byłby szerzej nie i- gdybynie moja publikacja w __ .- _. • Świe-cie". Ja sam byłbym L"ESZIą nie"wszedł" z tym na łamy. e _ to, żeLeszek Wilgat, a Hem-rych, Andrzej Bartosie=ia tropi-ciele śladów wojenne - .eprzypomnieli mi o _ s.kim.

Tropiciel zagadek Historii - Leszek Wilgat.Świadek eksperymentów, o /aórych mowaw reporterskiej relacji. Uczestnik ekspe-rymentu z "namierzaniem" skrzyń przezMarka Szwedowskiego.

Page 2: Reporter ijasno *dz: ladowcy nieznanegomarekszwedowski.pl/wp-content/uploads/2015/04/Nieznany...12}ijEZNAN{ SWUtr @ Reporter ijasno *dz: ladowcy nieznanego Marek Szwedowski niczego

łUEZNAW ~ @ 13Oto bowiem w okolicy zakładu dla

ociemniałych dzieci w Laskach, podwar-szawski jasnowidz odkrył zapomnianycmentarz wojenny, kryjący groby nie-mieckich żołnierzy, którzy zmarli w pob-liskim szpitalu polowym. Brat jednegoz tych zmarłych przybył do Lasekz przedśmiertnym listem swego kuzyna,na podstawie którego, w archiwachWehrmachtu znajdujących się w RFN us-talono przybliżoną lokalizację cmentarza.Niestety! Mieszkańcy Lasek zaraz powojnie zniwelowali groby i na tym miej-scu założono ogród warzywny ...

W mojej opowieści na łamach ,,NŚ"przedstawiłem dramatyczny przebieg po-mocy, jaką Szwedowski okazał gościowiz Niemiec: wskazał on dokładnie miejscegrobu, gdzie wykopano szkielety wielu po-grzebanych. Miejscu temu przywróconocharakter zbiorowej mogiły, oznaczono jeobeliskiem,napisem itd. Dzięki temu stałosię zadość chrześcijańskiej zasadzieuszanowania wartości uniwersalnych,a narzędziem rozpoznania Nieznanegoi tym razem było wahadełko jasnowidza

Byłbym może i tę historię zaliczył dodepozytu mej pamięci o rzeczach dziw-nych lub zbyt dziwnych, by je przelewać

Znaleziony przez Macieja Bartosiewicza niemiecki"nieśmiertelnik". Po upływie pół wieku przemówiłgłosem wojennego dramatu.

na papier i sygnować własnym nazwis-kiem, gdyby nie fakt, że od 1988 rokuprzebywam stale pośród ludzi PRZENI-KAJĄCYCH TAJE~CE HlSTORllna sposób wieloraki: narzędziami geosej-smiki, aparaturą elektrooporową, megne-tometryczną, a także... intuicją, czy teżraczej... szóstym zmysłem. W książce,która się już na ten temat ukazała - ,,POT-WORY WYCHODZĄ Z KRYJÓWEK"(Oficyna Orgelbrandów, Warszawa1996) - zaprezentowałem galerię takichwłaśnie ludzi, odnajdujących na miejs-cach dawnych bitew ślady, które zdawałysię być od dawna zatarte, oddane nicości,a przecież - wyłoniły się z niebytu i krzy-czą do nas pełnym głosem! Pasja, nie-słabnąca wola i benedyktyński trud de-tektywów z bożej łaski sprawiły, że

ŚLAD NIE BĘDZIE ZATARTY. Owe"potwory" czyli hitlerowskie czołgi zato-pione w rzekach i bagnach, samoloty zes-trzelone w bitwie, działa porzucone w od-wrocie lub zapadłe w topieli - to naczelnibohaterowie zmagań o przywrócenie peł-nego brzmienia Historii - wszak "wrażą"ciężką broń przetopiliśmy bezmyślniew hutach, nie dbając o to, co powiedząo naszym "magicznym fety-szyzowaniu Historii" przysz-łe pokolenia; blaszki identy-fikatorów, tzw. "nieśmiertel-niki" dopiero od niedawnaprzestają być kolekcjonerskąbłyskotką, a nabierają zna-czenia dokumentu ostatecz-nej instancji, komunikują nie-odwołalnie o losie zabitegoNiemca lub Polaka. To właś-nie jeden z bohaterów mojejksiążki Maciej Bartosie-wicz, kolega Leszka Wilgata,wspólnie ze swoim synemWojtkiem przywrócili god- Chwytanie "potwora": lufa zatopionego czołgu podnosiność odkopanym szczątkom się z wody. Jeden ze sposobów przenikania w Historię.żołnierza Wehrmachtu, znajdując wykry- one jakoby tam nadal! Wskazał to miejs-waczem metalu jego hełm, a potem ce Andrzejowi W., a następnie powtórzył,,nieśmiertelnik" z czytelnymi wciąż zna- tę informację również mnie, pewien rol-

kamijednostki - 22 Aa-I Pz. Abw. nik z okolic Warszawy - ciężko chory in-Abt. 654, co pozwoliło archiwis- walida, wierzący, że dwaj dziennikarzetom niemieckiego Czerwonego (telewizja!) zdolni są wynegocjować dlańKrzyża odnaleźć rodzinę poległe- wysokie "znaleźne" z Ministerstwa Kul-go i oznaczyć miejsce jego po- tury i Sztuki, a zdobyte w ten sposób pie-chówku... Bartosiewiczowie, oj- niądze będzie mógł przeznaczyć na lecze-ciec i syn, zawezwali mnie też nie. W tamtych latach kompletnie idio-wkrótce na spotkanie z Markiem tyczny przepis dozwalał, by znalazca ot-Szwedowskim, do mieszkania rzymał od państwa "aż" 10 procent war-Wilgatów, abym obejrzał znale- tości skarbu, jednakże w kwocie nie wyż-zioną amunicję i broń zrzutową od szej niż 300 tysięcy złotych!!! Dzisiaj,dawna już poszukiwaną przez Mu- pod naciskiem licznej rzeszy poszukiwa-zeum Wojska w okolicy Lasek, czy, wobec żałosnych doświadczeń zedobrze znaną z legendy i przekazu skarbami, znalazcami itd., normy prawneżołnierzy KEDYWU, a przecież uległy europeizacji i od 1 stycznia 1.996r.umykającą przed antenami wykry- znalazca skarbu - jeżeli nie jest to obiekt

waczy. Dopiero Szwedowski - swoim archeologiczny - może liczyć na kwotęczuciem, intuicją i wahadełkiem 250-300 mln starych zł, a nawet i więk-

szą - do pięciu milionów dolarów! - gdyjest to skarb poniemiecki.

. Niestety! Wskaziciel ,,naszego" skarbujuż nie żyje i z dobrodziejstw nowegoprawa nie skorzysta.

Wówczas, w styczniu 1945 r. była noc,padał śnieg, a w majątku zostało tylkoparę osób. - Niemcy w panice wyjechaliwcześniej, została właścicielka i jej ka-merdyner, uzbrojeni w broń palną orazmy, dwaj Polacy i dwaj Włosi ... - relacjo-nował świadek. - Do rana wykopaliśmyw komorze dół, a potem złożyliśmy tamdwie ciężkie skrzynie wielkości trumien.Co w nich było - nie wiem... Rosjanieuderzyli za kilka dni, Włosi gdzieś się po-dziali, a my z kolegą jakoś przeżyliśmy

potem - w celu obejrzenia ... komórki nawęgiel, będącej miejscem ukrycia duże-go, w dwóch skrzyniach złożonego skar-

. bu. W styczniu 1945 roku, niedługoprzed natarciem wojsk radzieckich naPrusy, właściciele posiadłości zmusiliczterech robotników przymusowych do.zakopania we wspomnianej komorzeopałowej owych dwóch skrzyń i leżały

I właśnie ta historia skłania mnie dopowrotu na łamy ,,NŚ" z relacją o losachskarbu, "namierzonego" przez jasnowi-dza w czasie owego wieczornego spotka-nia u Róży i Leszka Wilgatów. Z preme-dytacją powtarzam tu nazwiska osób,będących świadkami seansu, bowiemnie jest to opowiastka wyssana z palca,a jej finał właśnie się dokonał.

Przypomnę: w 1987 r. odwiedziłemz kamerzystą telewizji Andrzejem W. pe-wien PGR (państwowe GospodarstwoRolne) na Mazurach - nazwę wymienię

~a str. 14 C""

Page 3: Reporter ijasno *dz: ladowcy nieznanegomarekszwedowski.pl/wp-content/uploads/2015/04/Nieznany...12}ijEZNAN{ SWUtr @ Reporter ijasno *dz: ladowcy nieznanego Marek Szwedowski niczego

14 NIEZłWf{ swmr @

frontowe dni. Niemka i jej kamerdyner., zniknęli. Czy przeżyli? - nie wiem. Kole-

ze str. 13 ga mój już nie żyje. Ja z nim raz jeden by-łem w tym PGR, ale baliśmy się ogłaszaćtę sprawę, bo kłopotów byłoby więcej niżkorzyści ... I tak zostało.

Pominę tutaj wszystkie inne szczegółypiętrzącej się, aż do absurdu, naszej krząta-niny wokół skarbu: Czytelnicy mej książki"TROPICIELE SKARBÓW' (OficynaOrgelbrandów), która właśnie kończy siędrukować, znajdą tam opis wszelkich gieri podchodów, jakie rozegrały się wokółtych zakopanych skrzyń. W tym miejscupowiem tylko tyle, że do dnia spotkaniaz Markiem Szwedowskim u Wilgatów je-dynie ja, wspólnie z moją żoną Alicją, by-liśmy wtajemniczeni spośród obecnych,

"Widzę czterech mężczyzn, którzy zako-pują dwie skrzynie ..." Marek Szwedowskinie mógł poznać tych faktów w żaden innysposób, niż jedynie drogą paranormalnegoodczytu!w zawiłości tej historii. Proszę więc wyob-razić sobie nasz szok, gdy Marek wziął doręki kartkę z narysowanymi na niej kilko-ma prostokątami, gdzie jeden oznaczałdawne czworaki dworskie, inny kaplicę nacmentarzu,'jeszcze inny - dawny pałac, li-nia - drogę, zaś nieduży prostokącik owąkomórkę opałową - po czym po upływie23 minut spędzonych na koncentracjiw osobnym pokoju wrócił do nas i rzekł:

- ... Widzę czterech mężczyzn, którzyzakopują jakieś dwie skrzynie niby trum-ny, o tutaj ... w tym prostokącie ... Widzękobietę starszą i jakiegoś starego męż-czyznę. Dwaj mężczyźni mówią po pols-ku, a dwaj inni takjakoś dziwnie ... , oni sąz kraju, gdzie śpiew taki załamany (Tyrol, .jodłowanie? - przyp. aut), pije się wino,dużo wesołości. Ale jest też trup, ciało le-ży po drugiej stronie drogi, tu jest droga,a tu cmentarz, blisko ...

Zapytałem:

- Wiele przedmiotów. Dziwnych. Onemają wartość, ale nie są ze złota anisrebra, w każdym razie w tej skrzyni, co

na górze ... Coś jak figura leży na wierz-chu ... Dziwna mgła ...

W moim kierunku padło ostrzeżenie:- Niech pan się nie zbliża do tego miej-

sca, to jest niebezpieczne!Zanim Marek mnie ostrzegł - i tak już

postanowiłem, wcześniej, nie zbliżać siędo skarbu w Imionku - tak brzmi nazwamajątku w pobliżu Fisza Ryzyko zatarguz prawem było nazbyt oczywiste, a praw-dopodobieństwo znalezienia skrzyń nadrodze jakiejś ugody z właścicielamikomórki... szalone! Lojalność wobecwskaziciela - obowiązywała.

Jednym słowem - kwadratura kołaFinał: 18 kwietnia 1996 roku wyjecba-

liśmy do pobliskiego Okartowa nad Śniar-dwami, w składzie pięcioosobowej ekipyTowarzystwa Poszukiwania Zabytków,którego jestem współzałożycielem i -w celu "eksploracji" studni, gdzie ponoćNiemcy złożyli jakiś skarb. O tej wypra-wie w "Tropicielach" jest cały rozdział,tu zatem tylko nadmienię, że nareszcie

. udało się zgromadzić grupę ludzi, którzypod egidą Ministerstwa Kultury i Sztukipostanowili jawnie oraz legalnie podej-mować ryzyko tego rodzaju poszukiwań.Ta właśnie okoliczność zdecydowała, żepostanowiliśmy z Alicją "zbliżyć się" domiejsca, gdzie leżą owe skrzynie.

Pojechaliśmy do Imionka z Henry-kiem Nowackim - zawodowym poszuki-waczem i dr. Jackiem Wilczurem - pre-zesem TPZ, w samo południe, w dodatkuz kamerą. Nie zdradzając jeszcze celu na-

Oryginalna kartka z "prostokącikami"Alicji - jedyny "środek przekazu", jakimdysponował jasnowidz. Litery "A", "B","e" oznaczające kolejno - komórkę z uk-rytym skarbem, kaplicę na cmentarzuidawny pałac, zostały naniesione w czasierozmowy przy stole. Krzyżyk po lewej stro-nie drogi znakuje miejsce, gdzie, wedleMarka, znajdują się zwłoki kogoś, ktozginął w związku z tą sprawą(?) ...

szej wizyty, a pozorując tylko zaintereso-wanie kupnem części majątku dawnegoPGR, weszliśmy na podwórko, gdzie stoilegendarna komórka na opał, po czym...Rozmowni mieszkańcy Imionka ochoczoopowiedzieli nam, jak to dwa lata temujacyś dżentelmeni z Warszawy, pod pre-tekstem budowy pieczarkarni zawarlikontrakt na dzierżawę komórki, dobudo-.wali do niej rodzaj "szklarni", wykopalipotężny dół pod fundamentami, wkopalisię należycie i... zaprzestali wznosićszklarnię! Wyjechali. Zniknęli! Owszem,zapłacili suty zadatek, zostawili też wszy-stkie materiały. Ot, dżentelmeni! Namzaś nie pozostało już-nic poza filmowa-niem miejsca "eksploracji". Nie muszęchyba dodawać, że

którą .namierzył' jasnowidz Szwedowski.owi zwedowskiemu o tyin ostat-

nim Warzeniu opowiedziałem w styczniu1997 r. - kiedy to spotkaliśmy się w No-wej W . w moje] pracowni przed ekra-nem wideo. na k:rńrym mógł on po razpierwszy ujrzeć plenerze "prostokąci-ki" budynków PGR..jak i ową komórkę,której zdjęcie czytelnik widzi na fot. nr 8:na lewo od postaci Ali :ii-zmierzającej kuwysiadującym przed czworakiem gospo- .dyniom, dostrzegamy niewielki budyne-czek, a przed nim stertę gruzu i biało od-cięty od podwórkowego gruntu ślad poeksploracji skarbu. Jest to zapewne pier-wszy tego rodzaju fotodokument publi-kowany w naszej prasie, bowiem wszyst-kie te opowieści o poszukiwaczach "coto, panie, przyszli nocą, ustawili namiot,wykopali i uciekli" dziwnym trafem niemają oparcia w godnej dokumentacji.Prezentowane w "Nieznanym Świecie"zdjęcie notabene wykonałem ukradkiem,by nie zwracać uwagi na obiekt mego za-interesowania.

- Panie Marku - zagadnąłem wówczas- przekonałem się, jak wiele pan może. Ażdo tej wizyty w Imionku nie bardzo byłemprzekonany ... Te gryzmoły Alicji na pa-pierze ... jak mógł pan tyle z nich odczy-tać? Ba! Nie wiem wcale, jak się pan na-rodził jako jasnowidz ...

- Nie mówiłem? Miałem piętnaście lat,gdy zacząłem umierać. Nagle stwierdzonou mnie ropne zapalenie opon mózgowych.W szpitalu zgięto mnie w pałąk, by pobraćpłyn rdzeniowy i wtedy ODLECIAŁEMZ CIAŁA. Odbyłem cudowną podróż dozielonej krainy marzeń. Były tam in-diańskie wigwamy i dobrotliwi starcy,szmer strumienia i pasące się rumaki... Le-ciał ze mną mój Opiekun - dobry duch Ta-

Page 4: Reporter ijasno *dz: ladowcy nieznanegomarekszwedowski.pl/wp-content/uploads/2015/04/Nieznany...12}ijEZNAN{ SWUtr @ Reporter ijasno *dz: ladowcy nieznanego Marek Szwedowski niczego

łUEZNANY SWIAT @ 15

buru. To on mnie zawrócił z tego szybowa-nia. Pamiętam dźwięki jego szklanostrun-nej harfy i głos nakazujący: .Ja, Taburu,twój Opiekun, mówię ci, że nie nastałajeszcze pora..." Dziwne: czemu Taburu,a nie' Beter, Zadkiel albo Aratrom duchyplanet? Niewiem, czemu to imię odezwałosię we mnie po przebudzeniu z letarguw szpitalu, a w trudnych chwilach wciąż

żył, ale ubranie robocze, bluza tego zagi-nionego, ciągle u nas wisiała... Milicjadała sobie już spokój ż szukaniem.Wchodzę do szopy, gdzie wisiała ta kur-tka pana Benka - a było to po rozmowiena jego temat - widzę scenę: siedzi nieda-leko, W, domu ogrodniczki pod lasem,zamknięty w piwnicy... Mama powie-działa o tym posterunkowemu, bo mnie

i tak uważali za świra, nieuwierzyliby. Znaleźli go tam,przykutego do kraty łańcu-chem... Ta kobieta miałaz nim kiedyś gorący romans,on poszedł do innej, po!wielulatach zwabiła go.mi \tPldkę,upiła i... Co tam między nimisię działo przez te dwa,mie-siące? Temat dla Dostojews-kiego. ' . .

Rodzina innego zagiiripJ;1e-go pokazywała mi przedmie-ty należące do niego, a .wśrÓdnich parasol, którego 'ni;; do-tykał on już cztery .lata, Ibowyszedł z domu przed cz~ere-ma laty inie wrócił. Stanąłem

pod rozpostartym parasolem. Nie wiemczemu mi to przyszło do głowy, ale zoba-czyłem jak ten człowiek wspina' się na .wysoką brzozę, zawiązuje pętlę na szyi.,W pół roku później ciało wisielca spadłona leśnego wozaka, który przejeżdżałtamtędy furmanką. Wisiało na wysokiejbrzozie.

- Czyli bezpośredni kontakt z przedmio-tem' "naładowanym" energią zaginione-go Panu pomaga? ..

Kolejny świadek: Henryk Nowacki, zawodowy poszuki-wacz skarbów. W kwietniu 1996 r. w Okartowie pod-jęliśmy próbę dokopania się do skarbu ukrytego w stud-ni (Alicja po prawej), jednak próba ta omal nie skończyła

, się tragicznie. Szczegóły w książce. '

dźwięczy w uchu. Tkwiłem w jakimśpółśnie, gdy sąsiad leżący obok na szpital-nym łóżku jął oglądać fotografie, jakieprzyniosła mu zapłakana żona: spojrzałemna jedną znich i zobaczyłem, że mężczyz-na ze zdjęcia spada z wysokiego rusztowa-nia, zabija się... W godzinę potem on mó-wi, że to jego brat,razem spadli z ruszte-wania, ale brat nie przeżył! Więc jakżeto? .. JA WIDZIAŁEM, CZEGO NIEMOGŁEM WIDZIEĆ? Poprosiłem mamę,by przyniosła mi do szpitala album rodzin-ny, zacząłem wpatrywać się w zdjęciaosóbbliskich i majomych i one się ruszały... Toznaczy: niektóre fotografie "ożywały", ni-by otwarte nagle okna, przez które było coświdać innego - jakiś obraz zdarzenia, niez-rozumiałą dla mnie scenę, która mogła się.zdarzyć albo się już zdarzyła Znaczniepóźniej dowiedziałem się o franciszkani-nie, Czesławie Klimuszko, który miałzdolność czytania z fotografii, i to w stop-niu niesamowitym. Ja chyba mam w sobiejakiś zadatek tej właściwości, bo to u mnieprzychodzi spontanicznie, rzadko na za-mówienie. Niekoniecznie "wywoływa-czem" musi być ,fotografia; wprawdziechodziłem do technikum fotograficznegoi lubię obcować z materią zdjęciową, alemoże mnie pobudzić także przedmiot, albona przykład czyjeś ubranie...

W okolicy Lasek zaginął pewien męż-czyzna, znajomy mojego ojca, jego po-mocnik na budowie. Ojciec już wtedy nie

W ostatniej chwili z głębokości osmiumetrów Nowacki zdołał wydostać się napowierzchnię.: Kurzawka spowodowała"rozjechanie" kręgów betonowych.

- Nie wiem. Bo i z fotografią jest tak,że czytam np. "Nowego Detektywa",ci tam jest r e p r o d u k c j a zdjęcia za-ginionej dziewczyny, którą poszukujądziennikarze z. programu Fajbusiewicza,,997". Bez żadnego zastanawiania sięzobaczyłem ją, jako uciekinierkę z domu,panienkę z towarzystwa, przysposobionącałkowicie dobrowolnie w agencji towa-rzyskiej ... Napisałem do łódzkiej telewi-zji i chyba w tydzień była już u mnie eki-pa z kamerą i pytali jak, skąd, od kiedyo tym wiedziałem, bo tak właśnie było.Rodzina' znalazła marnotrawną córkę,ona jednak nie chciała wracać na drogęcnoty.

Nadal Marek Szwedowski:- Po pańskim artykule w "Nieznanym

Świecie" w 1994 roku, na mój adreszaczęły napływać listy z prośbami, któ-rym sprostać mógłbym tylko w części.Głównie pytano o zaginione osoby,a w takim przypadku przeważnie miałemodpowiedź niewesołą. To mnie przygnę-biało iwciąż przygnębia na tyle, że wo-lałbym się schować w mysią dziurę niźliwidzieć oczyma czyjąś śmierć - patrzeć,nie mogąc w niczym porrióc, jak np., gdywidzę, że ten chłopak wypada z łodzii tonie parę kroków od brzegu, w stawie,więźnie w korzeniach drzewa i tam niktgo nie szuka... 'Smak przygody przynoszązawsze listy, zawierające ofertę odnale-zienia SKARBU. Często są one jednakwręcz hochsztaplerskie. Ludzie wręczdomagają się od jasnowidza, by im wska-zał konkretne miejsce, gdzie leży złoto!Proponują bezczelne układy, kontrakty,spółki itd. Dużo takich listów przychodzize Śląska, gdzie wciąż jest wiele ponie-mieckich przydomowych skarbczyków,skrytek; depozytów. Jeden pan przysyłami np. ciągle zdjęcia. jakichś budynkówi prosi o nakłuwanie ich szpilką w miejs-cach, które mogą być "obiecujące". Dek-laruje wysoki procent znaleźnego.Rmm... Wierzy chyba, że ja uwierzęz góry w jego uczciwość. Nakłułem mujuż trzy mapy i dwa zdjęciowe obiekty,co do których jestem pewien, że tam cośjest ukryte ... Żadnego echa!

Zaproszono mnie kiedyś w okoliceWałbrzycha, żebym zbadał okiem poszu-kiwacza skarbów 'sporą posiadłość. Odrazu przy obiedzie, spojrzawszy przezokno do sadu, wytypowałem stare drze-wo, piękną gruszę w środku rabaty i bąk-nąłem, że chyba coś mi się widzi ... Naza-jutrz z rana, ku mojemu przerażeniu, uj-rzałem gruszę powaloną, wykopaną z ko-

na str. 16 C'"

Page 5: Reporter ijasno *dz: ladowcy nieznanegomarekszwedowski.pl/wp-content/uploads/2015/04/Nieznany...12}ijEZNAN{ SWUtr @ Reporter ijasno *dz: ladowcy nieznanego Marek Szwedowski niczego

(rze str.15

16 tUEZNANl SWIJtr @

nadal nieujęci sprawcy... W ubiegłym ro-ku z huty szkła w Krośnie zgłoszono mizaginięcie kilkunastu rurek platynowych,będących na wyposażeniu tamtejszego la-boratorium. Wartość platyny oceniono na

cztery miliardy sta-rych złotych. Baga-tela!

Pojechaliśmy tamwe trójkę z moją"obstawą", bow tych sprawachżartów nie ma...Szósty zmysł podpo-wiedział mi, że ktoś"swój", z załogi hu-ty, ale w Krośniejuż nieobecny, nie-sie te rurki w stronę

_1iIol.,::;;.:..lr.!f;",. "';;;: granicy ze Słowa-Z Okartowa do Imionka blisko. Na lewo od idącej przez podwórze cją. Trafiliśmy naosoby, widać ową komórkę i widoczny ślad ... (strzałka). jego trop: w ozna-pan takie piękne drzewo? - mówię. - Wys- czonym przeze mnie miejscu, na grani-tarczyło bańkę wykopać nie ruszając gru- cy policjanci spasowali! Dziś już wiado-szy, mo, że ów gość pokazał się z towarem na

Ja nie jestem żaden komputer, żeby Słowacji u złotnika; platyna jest trudnotaksować intuicyjnie wartość skarbu. Wi- topliwa, bodajże potrzebuje 1600 stopni,docznie energia człowieka co to zakopy- więc musi być od-wał była tego rodzaju, że on widział powiedni tygiel...w tych rzeczach skarb, skoro starał się A w hucie z naszejje ukryć. Kto wie, jakie losy pyły wpisa- pomocy wcale niene w ten mundur i w te medale? Skarb było radości! Po-niejedno ma imię. Niestety: w tym "go- wiedziano mi póź-ścinnym" domu mam odtąd wrogów, niej, że zakład jestkpią teraz ze mnie. obciążony długami,

- Policja korzysta z pana pomocy? ktoś prysnął do- Sporadycznie. Już po pańskim arty- Ameryki, a lokalni

kule było kilka takich przypadków, ale detektywi pobraliobowiązuje mnie deklaracja tajemnicy. opłaty za... n i e-Chodzi o poważne zbrodnie, jest krew, są ś C i g a n i e. Nie

\ zwrócono nam na-wet kosztów po-dróży! .

Mógłbym też toi owo opowiedzieć o naszych retrorys-tach, zwłaszcza tych związanych z gan-gami, ale temat jest bardzo niebezpiecz-ny, zwłaszcza gdy chodzi o podkładaniebomb. Jedna z takich bomb wybuchław opróżnionym na czas pomieszczeniu,nie robiąc nikomu krzywdy ... Wtedy po-jawia się jednak ryzyko podejrzenia:

rzeniami! Gospodarz tonem wyrzutu mó-wi: - Jaki tam skarb! Widzi pan tę bańkęna mleko? Niemcy schowali w niej jakiśmundur, dwa medale z pierwszej wojnyi przerdzewiały budzik... - Zmarnował

Jeden z planów - map Podsibirskiego.

wiemy. Nie wie tego także polski rządw osobach kilku ministrów, którzy pod-pisali w 1994 r. rodzaj zobowiązania (zapodpisem min. Stanisława Żelichows-kiego) wobec Władysława Podsibirs-kiego, że będzie mu wypłacone wysokieznaleźne za udzielenie dokładnych infor-macji o miejscu ukrycia w masywiewzniesień koło Piechowic Dolnych, nie-daleko Jeleniej Góry, zasypanego tam po-ciągu hitlerowskiego z ogromnym depo-zytem skarbów Trzeciej Rzeszy. Pominętutaj historię wtajemniczenia, jak i do-wodów, którymi legitymuje się pan Pod-sibirski. Także i niebywale sensacyjnewątki dwunastoletniej pracy detektywa -amatora, który na granicy ryzyka utratyżycia odszukał świadków ukrycia po-ciągu, badał osobliwości piechowickichwzniesień, aż w końcu sam stał się obiek-tem ścigania...

Faktem jest natomiast, że do Piecho-wic, na miejsce wskazane przez panaWładysława, raczyli się fatygowaćprzedstawiciele wysokich urzędów, wślad za tym posyłano tam tajne ekipy ek-sploracyjne, podążające za ekipami, które

Narysowałem .IJ0Ci40 skręcajqcy )lO lewo ku górze. Medium patrzynań od czoła, hu dloń wskazuje kierunek ...

Czytelnicy mojej najnowszej książki"Tropiciele skarbów", która być możeukaże się już w początkach maja, znajdą.także w jej pierwszym rozdziale wyczer-pującą relację o najdziwniejszej z przy-gód tego rodzaju, w jakich wciąż z mojążoną Alicją uczestniczymy. Mistyfikacjato, czy rzeczywistość? Do dziś tego nie

(nieoficjalnie) raz coś znajdowały, aż in-nym razem wszystkiemu zaprzeczały.Utajnionych świadków spotykały też roz-maite represje, a wszystko to wikła się podzień dzisiejszy!

Faktem jest także, że tylko my oboje,jako tandem dziennikarski - Alicja i ja -podjęliśmy własne rozpoznanie namiejscu z udziałem kamery filmoweji w obecności Podsibirskiego. Towarzy-szył nam w tym poczynaniach prezes To-warzystwa Poszukiwania Zabytków - drJacek W&zur. Inni dziennikarze piszącyna ten temat nie fatygowali się zaglądaćdo "domku ogrodnika", który dziś udajebudyneczek gospodarczy, a faktyczniejest... bunkrem z zabetonowaną już powojnie klapą w podłodze. Nasza kamerafilmowała dziwne studzienki na zboczugóry, których obecności nikt nie umie

Page 6: Reporter ijasno *dz: ladowcy nieznanegomarekszwedowski.pl/wp-content/uploads/2015/04/Nieznany...12}ijEZNAN{ SWUtr @ Reporter ijasno *dz: ladowcy nieznanego Marek Szwedowski niczego

NIEZNANf ~ @ 17wyjaśnić, a które, wedle Podsibirskiego,sil częścią systemu odwodnienia roz-.ległych podziemi z ukrytym w nich po-ciągiem ...

Wiele innych dziwów widziała naszakamera we wrześniu 1996 r., skierowanatam na zlecenie telewizji POLSAT.

Z poruszających Sl~ bezgłośnie wargwreszcie wydobyły się słowa: "Wjechałytrzy pociągi..." (wideokadr).

Dziwów tych jednak łaska Opatrznościczy raczej osobliwe złe moce nie dopuś-ciły na ekran.,Zapowiedziany już l-t-mi-nutowy reportaż "Złoty pociąg", którymiał być emitowany 21 września 1996 r.,zdjęto w ostatniej chwili bez wyjaśnie-nia!

Sprawa Złotego Pociągu jest dodatko-wo tym dziwniejsza, że Podsibirski -wskaziciel, już od dwóch lat "ucieka" zeswym skarbem w jawność! W listach kie-rowanych do urzędów, ambasad i redak-cji, zamieszcza on plany i mapy podziem-nych tuneli, objaśnia systemy ich zami-nowania etc. Obawiając się zemsty neo-hitlerowskich środowisk - rozgłasza to,co zazwyczaj jest jądrem tajności!

W dniu 7 listopada 1944 r. przyjechałdo Piechowic pociąg ze skarbami z Jele-niej Góry io godzinie 14-ej zatrzymał się.przed fabryką torped, obecnym zakładem"KARELMA" , by nocą ruszyć stamtądw składzie 12 wagonów w stronę poblis-kiej góry po torze prowi~orycznym i tamdo tunelu ciągniony przez lokomotywęod przodu i pchany przez drugą z tyłu,został doprowadzony ... Płyta stalowa zadrugą lokomotywą umieszczona zamk-nęła wejście, ładunek minowy zasypałwlot tunelu, załoga pociągu została iyw-cem pogrzebana ... - tak zwykle opisujeto zdarzenie pan Podsibirski. Reszta jestmilczeniem.

Dla mojej książki, która opowiadatakże o Złotym Pociągu, postanowiłemuzyskać glosę nieco inną, niźli zwykle toczynię. Mianowicie chciałem przekonaćsię CZY JASNOWIDZ PRZENIKNIEW TAK ODLEGŁĄ HISTORIĘ?

Tak właśnie doszło do połączonego

z hipnozą eksperymentu jasnowidczego,jaki przeprowadzony został z udziałemMarka Szwedowskiego w naszym domuw styczniu 1997 r., a którego przebieg ut-rwaliłem na taśmie filmowej.

- Czy m6głbyś wywołać moje widzeniejakiegoś obrazu z rozwijającego się ;da-rzenia na stacji kolejowej w dniu 7 listo-pada 1944 r. w Petersdorfie, czyli Pie-chowieach. Dolnych? - spytała Alicja.Nasz gość zgodził się.

- Kiedy będziesz w stanie hipnozy zapy-tam cię o to, a ty będziesz zdawała spra-wę z tego, co widzisz - zaproponował. -Spróbujemy. -,

Umówiliśmy się, że ja pytań zadawaćnie będę, a Marek nie otrzyma żadnych

. wstępnych objaśnień. Wiadome było mutylko tyle, że interesuje nas los pewnegopociągu, który 7 listopada 1944 r. byłw Piechowicach - Petersdorfie. Jeśli nato-miast chodzi o Alicję, była ona wpraw-dzie ze mną w Piechowicach, ale tylkow rejonie "domku ogrodnika". Nie mogławięc wiedzieć, jak wygląda konfiguracjaterenu, gdzie znajduje się stacja kolejo-wa, a zwłaszcza którędy mógł prowadzićprowizoryczny tor... Nawet ja, zresztą,śledząc przebieg seansu z pozycji obser-watora, dopiero po jego zakończeniu,rozłożyłem przed sobą plan narysowanyprzez pana Władysława i przymierzyłemdoń to, co w czasie eksperymentu zare-jestrowała moja kamera.

Marek Szwedowski: - "Co jest w wago-nach..." .

Działy się zaś w jego trakcie rzeczy za-iste niezwykłe. Oto ?owiem w siódmejminucie od momentu wejścia w stan hip-nozy, pogrążona we śnie Alicja, po sło-wach Marka: "Powiedz, Alicjo, co terazwidzisz, co dzieje się na stacji" - przer-wała długie milczenie i z jej bezgłośniedotąd poruszających się warg, wydobyłsię mozolny półszept:

- Wjechały trzy pociągi (tu mamrota-nie, długa pauza ...) lokomotywa z przodui z tyłu...

- Trzy pociągi czy tylko trzy wagony?- Pociąg stoi krzywo. Lokomotywa·

z tyłu jeszcze ciepła, ale nie chodzi (!)...

Martwa lokomotywa. Wagony ceglastegokoloru. Pies biegnie koło mnie...

- Co robi tenpociąg, co robią ludzie...?- Nie ma ludzi. Biegnie pies, wesoły

pies. On biegnie do wartownika, co stoi. na stopniu wagonu ... drugi wartownik, naperonie, ma czarną kurtkę z czerwonąopaską, pali papierosa. Na opasce czarnyptak ...

Dłoń medium wskazuje kierunek (wideo-kadr).

- Co jest w wagonach, wejdź do środ-ka, otwórz.

- Paki, duże paki. Okrągłe. Beczki. Niemożna zajrzeć. .

- Nie widzisz, co jest w środku? W tychbeczkach?

- Nie można otworzyć. Pociąg jedziekrzywo.

- W jaką stronę skręca pociąg?- W tę stronę (lewa dłoń się unosi, wy-

gina w lewo). Mocno kołysze. Jedzieprzez szosę w poprzek. Dwa domy stojądalej, czarny las na górze. Staje. Ruszył.Zaraz upadnie ... ziemia się kołysze.

Okrzyk Alicji był tak bolesny i pełentrwogi, że Marek zdecydował się przer-wać seans i rozpoczął wybudzanie.

Tylko tyle. Aż tyle.Mnie - reporterowi i badaczowi dobrze

obeznanemu z topografią Piechowic,ślęczącemu nad mapami, które dają sięprzyłożyć do planów i schematów Podsi-birskiego, wydaje się oczywiste: skłonlewej dłoni prawidłowo prowadziwłaśnie domniemaną linię nie istnie-jącego już toru w stronę szosy, tam torją przecina. W oddali widoczne są 'dwadomy straży fabrycznej (stoją do dziś).Tunel zaczyna się tam, gdzie mediumwyczuło kołysanie (wybuch?), zaczęłokrzyczeć (czyżby osuwało się zbocze?),gdzie KURTYNA TAJEMNICY OPA-DA LUB SIĘ WZNOSI.

Reszta jest wciąż milczeniem.

IWszystkie zdjęcia ze zbioru Alicji Ba-dowskiej-Wójcik.Zdjęcie autora: Marek Rymuszko