Powrót do Poziomki - Katarzyna Michalak - ebook

11

Transcript of Powrót do Poziomki - Katarzyna Michalak - ebook

  • Katarzyna Michalak

    Powrt do Poziomki

  • Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragmentpenej wersji caej publikacji.

    Aby przeczyta ten tytu w penej wersji kliknij tutaj.

    Niniejsza publikacja moe by kopiowana, oraz dowolnierozprowadzana tylko i wycznie w formie dostarczonej

    przezNetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na ktrym

    monanaby niniejszy tytu w penej wersji.

    Zabronione s jakiekolwiek zmiany w zawartoci publikacji bez pisemnej zgody NetPress oraz wydawcy niniejszej

    publikacji. Zabrania si jej odsprzeday, zgodnie z regulaminem serwisu.

    Pena wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepieinternetowym e-booksweb.pl - audiobooki, e-booki.

  • Mojej siostrze Oli, z mioci

  • Nawet jeli ty stracia

    wiar w marzenia,

    one wci wierz w ciebie.

    K.M.

    Co moe by pikniejszego od znalezienia wasnego miejsca na ziemi? Od spokoju i poczucia bezpieczestwa, ktre ogarno mnie, gdy pierwszy raz stanam pod maym biaym domkiem, na polanie otoczonej sosnami, a wszystko wstrzymao oddech w oczekiwaniu na moje: Tak! Bior ten dom!. Co moe by pikniejszego od pierwszych chwil spdzonych pod wasnym dachem, rozpalenia ognia we wasnym kominku, zasadzenia pierwszego drzewka i pierwszej krzewinki we wasnym ogrodzie? Od pierwszego niadania i pierwszej kolacji przy wasnym stole?

    Od tych wszystkich wyjtkowych, niepowtarzalnych chwil pikniejszy jest tylko powrt do domu.

    Gdy z okien pocigu widz migajce w oddali wiato na moim ganku, gdy wysiadam na stacji i bior gboki oddech, rozkoszujc si pachncym ywic powietrzem, gdy wiem, e w domu czekaj na mnie ukochana creczka i kochajcy m, szczcie i wdziczno a dawi mnie w gardle. I wanie ta chwila jest bezcenna.

    Ciesz si ni kadego dnia, majc nadziej, e jeszcze wiele, wiele takich chwil przede mn...

  • MARZEC

    Wracaj! Dzikie gsi wracaj! W nocy przelatyway nad Poziomk, syszaam ich pene radoci woanie: Wracamy! Wracamy do domu!. Te dzielne, wierne ptaki pokonay tysice kilometrw, by po zimowych feriach w ciepym kraju wrci do swej ojczyzny. Ciekawe, czy odlatujc, ju za ni tskniy, tak jak ja tskniam za nimi, syszc jesieni ich: egnajcie! egnajcie!. Wiem, to gupie paka z powodu ptakw, ale wtedy zy napyny mi do oczu, jakby dzikie gsi odlatyway na zawsze. Teraz te jestem wzruszona do ez. Wrciy. Razem z wiosn.

    Stoj na ganku i patrzc na szarobury ogrd, myl, e kolejna zima za nami.

    Nic oczywicie na to nie wskazuje: ani las nie pachnie modziutkimi igami, ani polana przed domem wie wilgotn ziemi. Nie. Jest... byle jak. Zimno i pochmurno. Gdzieniegdzie le jeszcze spachetki brudnego niegu, a wszystko, co do tej pory skrywa, wypezo na wierzch. Wol nie wspomina, co wypezo.

    Mimo to czu w powietrzu wiosn. Sycha i czu!

    Sikorki, ca zim podkarmiane ziarnem sonecznika, zaczy si ju krzta przy domkach, ktrych w zeszym roku powiesiam tysic. No, przesadzam. Jest tych budek tyle, ile drzew na dziace. Czyli tysic. A dokadniej pitnacie. Mj uroczy maonek mia si ze mnie bezlitonie, gdy obwieszaam wszystkie drzewa domkami, ale przecie ptaki, tak jak ludzie, musz mie wybr! Jedne lubi mieszkanie na pitrze, inne preferuj nieco wyej pooony loft. Z oknem na wschd albo na poudnie. Widok na dom albo na las. Najlepszy adres to Budka pod Dbem o ni co rano tocz boje: para sikorek z par muchowek. Myl, e sikorki wygraj, bo na uskanym soneczniku, ktrego przez zim wtryniy p worka, dupki im si zaokrgliy, oczka byszcz radoci ycia, wida, e ptaki s zdrowe i szczliwe, a muchowki? Chude i zabiedzone! Nie maj szans. Bd mieszka w slumsach, to znaczy w budkach od strony drogi. O, pki pamitam, musz wybebeszy resztki materacyka, ktry w zimie nadgryzy Sajgonki jakie dziwne pakuy, co jak wata i siano tym by materacyk wypchany, myl, e to doskonay materia na gniazdo. Nie moje gniazdo sikorek. Przyznaj si bowiem bez bicia, e mam hopla na punkcie dzikich mieszkacw Poziomki i okolic. Udomowionych oczywicie te. Nieba bym przychylia i jednym, i drugim, byle tylko choway si zdrowo i szczliwie.

    Julisia jest dzieckiem lasu. Moja dziewiciomiesiczna creczka nie wie, co to smrd spalin, wkurzajce wycie samochodw na szeciopasmwce za oknem, caonocne balangi ssiada spod sidemki, awantury tych po drugiej stronie korytarza, przez ktre trzsa si caa kamienica.

  • Nie.

    Julijka zasypia przy szumie drzew, budzi j piew ptakw. Na spacery chodzimy do lasu, ktry jest zaraz za furtk. My i nasze Sajgonki: Pepsi z Gap. Creka, opatulona w barani kouszek (a ile si go naszukaam na Allegro!) i puchaty kocyk, oglda pikny, cichy wiat, a nie betonowe podwrka, wzek podskakuje na korzeniach sosen, a nie na nierwnociach chodnika, ale gowa podskakuje mojemu dziecku tak samo, niewane, czy korzenie, czy chodnik, to musz przyzna. Dziwne: im wiksze wertepy, tym lepiej. Czasem, gdy marudzi i nie moe zasn, zabieram j na rozlewiska i telepiemy si po koleinach zostawionych przez traktor. Ja zgubiabym zby, gdyby kto mnie po czym takim przewiz, creczka zasypia natychmiast. Ech, te dzieci, sodziaki kochane. Jeszcze niejednym mnie zadziwi...

    Zadziwi... Ewa zapatrzya si w ekran komputera. Miaa jedno dziecko: Julci, lecz w skrytoci ducha marzya o caej gromadce. Dzieci i psy, i oczywicie Tosia, dokazujce na trawniku przed domem oto, czego pragna. Czy pragn tego take Witold?

    Julci kocha caym sercem, cho nie on by jej biologicznym ojcem. Zdawao si mu to jednak nie przeszkadza. Z upodobaniem karmi ma, przewija, nawet kpa! Potrafi godzinami bawi si z Julisi, mwi do niej i sucha, jak ona opowiada co w niemowlcym suahili. Pierwszym sowem Julci byo wprawdzie mama, ale na tata nie musia dugo czeka. Teraz te, gdy Ewa pracowaa przy komputerze, z drugiego pokoju dochodzio rozkoszne ta-ta-ta-ta-ta-ta-ta-ta-ta. I miech Witolda.

    To Gapu, a nie tata. Powiedz, Juliniu: Ga-pu. (Gapa, nie li dziecka po gowie). Julcia, powtrz: Ga-pu.

    Ta-ta.

    Tata jest tutaj, to jest Gapa.

    Tata.

    Gapa, nie tata! (Gapa, nie wchod na mnie).

    To jej nie woaj! nie wytrzymaa Ewa. Bardzo chciaa doczy do wesoej kompanii, tarzajcej si na dywanie w duym pokoju, ale musiaa dokoczy rozdzia swej powieci. Bo Ewa, oprcz tego, e prowadzia Wydawnictwo Impresja, bya od niedawna pisark. Tak prawdziw, nie szufladow. Razem z Ostatnim pierwszym dniem, napisanym przez Cecilly, sw nieyjc siostr, Ewa wydaa, namwiona przez Andrzeja, Rok w Poziomce i teraz obie powieci wdroway po listach bestsellerw.

    Ewie spodobao si bycie pisark, bardzo. Bardziej ni bycie wydawc. Do pisania zachca j Witold, zachca Andrzej, mama z babci rwnie. Podobno bya znoniejsza, gdy emocje przenosia na papier, a nie na najbliszych, i zamiast miota si po domu, a to wieszajc pikne rycinki, ktre dzi rano przyszy poczt, a to biegajc z tam miernicz (podwdzon

  • Witoldowi) po ogrodzie i planujc wiosenne nasadzenia, siadaa grzecznie przy biurku i wymylaa histori. O nawiedzonym dworze.

    Witek, co by zrobi, gdyby w oknie ukazaa ci si twarz? Przechylia si na krzele, by widzie ma. Wanie razem z Julijk (i Gap, i Pepsi) chrupali w kuchni sucharki. Nie, Ewa nie bya ciekawa, co Witek by zrobi z t twarz, bo to nie jemu miaa si ukaza, a gwnej bohaterce Domu pod jaboni, czua si jednak przez to pisanie wyczona z rodzinnego ycia.

    Czyja twarz? Mczyzna unis brwi. Ewa zadawaa rne dziwne pytania, typu: Czy duch czuje dotyk? Czy tylko widzi i syszy?, zupenie jakby Witek by specjalist od duchw. Ktre widz, sysz i czuj. Ale... twarz? Gdyby to bya twarz Lejenia, zrzucibym go ze schodw rzek Witold zowrbnym gosem.

    Wacek Leje, a waciwie Jele, ale sam, nie wiedzie czemu, przekrca swoje nazwisko, by ich ssiadem. Podpity lubi myli domy i ostatnio miertelnie przerazi Ew z Juli, wtaczajc si znienacka do kuchni. Od tej pory furtka zamknita bya na kdk, a Witold, ktry jeszcze niedawno o Lejeniu wyraa si z pobaaniem i sympati, teraz go znielubi. Jak znielubiby kadego, kto wtargnby na jego teren i wystraszy jego kobiety.

    Nie Lejenia! zniecierpliwia si Ewa, bo Witold nie odpowiedzia. Twarz dziecka.

    Dzieckiem bym si zaopiekowa do przyjazdu policji.

    Witek! Ewa przewrcia oczami. Ty nie masz za grosz fantazji. Duch dziecka nawiedza dwr, w poszukiwaniu... No wanie, czego moe szuka taki duch? I co zrobi gwna bohaterka, gdy go zobaczy?

    Zacznie wrzeszcze. Witold wzruszy ramionami. Nazwaa j ju jako? zapyta, powstrzymujc miech, bo wczoraj przez p wieczoru Ewa mczya go o imi dla mieszkanki nawiedzonego dworu.

    Jeszcze nie odpara. Tylko duch zna to imi.

    Ten, ktry ukazuje si w oknie?

    Ten sam.

    Ale... on jest w twojej powieci. Ty go wymylia zauway przytomnie Witold.

    Wymyliam? Ja go wymyliam?! On sam si wymyli! Moi bohaterowie, czy to duch dziecka, czy Bezimienna, yj wasnym yciem!

    Duch nie yje wtrci.

    No wanie: nie yje! Nie zdoaam go uratowa. Biedne dziecko, bieednee...

  • Ewu, nie tragizuj. Jeli tak ci go al, to niech sobie yje, niech ronie w spokoju, niech pjdzie do szkoy, potem na studia...

    Jaka szkoa? Jakie studia?! Mnie jest potrzebny duch, a nie student!

    Przed chwil prawie pakaa nad jego losem...

    Oj, to tak pro forma. O co pytaam? O, macie wicej tych pysznych wafelkw?

    I tak zwykle koczyy si prby napisania drugiej powieci: Ewa znajdowaa zajcie wymagajce jej natychmiastowej obecnoci i oddawaa si mu z najwikszym zapaem. Byle tylko nie pisa.

    Jak tak dalej pjdzie, nigdy nie skocz Domu pod jaboni i bd pisark jednej ksiki mruczaa do siebie pnym wieczorem, tak zmczona zabawami z rodzin, e o pisaniu mowy nie byo.

    Nie musisz skoczy odezwa si Witold, nie podnoszc oczu znad lektury. Wielkie projekty 2010 oto, co przeglda wieczorami.

    Jak to nie musz? Musz!

    Gdyby miaa podpisan umow i bliski deadline, pisaaby, palc klawisze, a tak... Ewa jeszcze o tym nie wiedziaa, ale Witold zwyczajnie j podpuszcza. Na buk z masem zarobisz, wydajc ksiki innych.

    Ale ja nie chc tylko wydawa! Chc i wydawa, i pisa! daa si podpuci.

    To rozelij swoje wypo... to znaczy dzieo do innych wydawcw poradzi jej uprzejmie. I nie pytaj: A po co, skoro mam Impresj? Dopisz do koca ten rozdzia i rozelij.

    Ewa zmarszczya brwi, rozmylajc nad jego sowami. Byo co w tym, co mwi. Nieprzekraczalny termin by si przyda. I...

    Jutro trzymaj za mnie kciuki. Witold zmieni temat. Negocjuj wan umow. Jeli j podpisz, ty bdziesz bogata, a ja sawny.

    Wasny program w telewizji? Taniec go-go z gwiazdami? zakpia, przytulajc si do niego.

    Odoy album na stolik przy ku.

    Nie zdziwi si, jeli ten projekt trafi tutaj... Pukn w okadk ksiki i obj Ew, wtulajc twarz w jeszcze wilgotne po kpieli wosy kobiety. Musisz wiedzie, e przez najblisze miesice mog by bardzo zajty... wymrucza, czujc jej do, sunc po udzie.

  • Zaraz bdziesz bardzo zajty zamiaa si, zgasia wiato, odnalaza w ciemnoci jego usta i...

    Mama! rozlego si z dziecicego pokoju.

    Oboje znieruchomieli. Julisia czasem budzia si i zaraz zasypiaa. Moe i teraz...

    Mama! Mamamamamama!

    Witold westchn, a potem mao delikatnie wypchn on z ka.

    Mgby ty si ruszy szepna, szukajc po ciemku szlafroka.

    Ciebie dziecko woa...

    Tata!

    Ewa spojrzaa z nadziej w stron drzwi.

    Tata! Tata-tata-tata! Tata!

    A jednak ciebie.

    Cisna w ma szlafrokiem.

    Nie mnie odrzek ponuro, owijajc si w mikk materi. A Gap.

    Tej nocy Ewa nie doczekaa si ma zasna, nim upi dziecko. I miaa to by pierwsza z wielu samotnych nocy, jakie j czekay...

    Spacerowaa wanie z Julci po lesie may ludzik uwielbia podskakiwa razem z wzkiem na wertepach lenych cieek, wlepiajc bkitne oczta w korony sosen, dopki sen tych oczt nie zmorzy gdy odezwaa si komrka. Ewa odebraa natychmiast, od paru godzin czekajc na ten telefon.

    No i?...

    Wygraem! krzykn Witold po drugiej stronie. Udao si! Mamy ten kontrakt!

    O kurcz, Wiciu!

    Musz koczy, kocham ci, pa.

  • Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment

    penej wersji caej publikacji.

    Aby przeczyta ten tytu w penej wersji kliknij tutaj.

    Niniejsza publikacja moe by kopiowana, oraz dowolnierozprowadzana tylko i wycznie w formie dostarczonej

    przezNetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na ktrym

    monanaby niniejszy tytu w penej wersji.

    Zabronione s jakiekolwiek zmiany w zawartoci publikacji bez pisemnej zgody NetPress oraz wydawcy niniejszej

    publikacji. Zabrania si jej odsprzeday, zgodnie z regulaminem serwisu.

    Pena wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepieinternetowym e-booksweb.pl - audiobooki, e-booki.

    Powrt do Poziomki MARZEC