Powrót - rozdział 9 [Z]

12

Click here to load reader

Transcript of Powrót - rozdział 9 [Z]

Page 1: Powrót - rozdział 9 [Z]

8/14/2019 Powrót - rozdział 9 [Z]

http://slidepdf.com/reader/full/powralt-rozdzial-9-z 1/12

9. Koniec 

Zatrzymałem się na chwilę w lesie, wyczuwając obecność innegowampira. Zdziwiło mnie to, ale jeszcze bardziej zaniepokoiło. Kto

tu był?Moja rodzina była w dalszym ciągu na polanie, Edward z Bellą wdomu i wierząc wizji Alice, nie stało się tam nic złego. A jednak w

 powietrzu unosił się charakterystyczny, niemożliwy do wyczucia przez ludzki węch, słodki zapach, powoli rozprzestrzeniający sięw gąszczu zielonych drzew i krzewów. Oparłszy się o korę

 jednego z nich, powtarzając sobie w myślach uspokajające

zaklęcia, rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu nieproszonegogościa. Nagle ujrzałem sporych rozmiarów pień lecący w powietrzu z ogromną prędkością, jakieś dwadzieścia metrów odemnie. Zatrzymał się dopiero, uderzając w inny pień stojącegodrzewa. Wbił się w niego, łamiąc drzewo na pół.Zmrużyłem oczy, kierując wzrok do źródła, skąd prawdopodobniewyleciał kawał drewna i niezbyt tak znowu dużej odległości od

miejsca, w którym stałem, ujrzałem wreszcie tego, kogoszukałem. Chociaż nie, źle to ująłem. Ze wszystkich istot przychodzących mi na myśl, akurat tego kogoś nie spodziewałemsię tu zobaczyć.- Edward? – szepnąłem, nie wierząc własnym oczom. Zdawał sięnie wyczuwać mojej obecności. W ułamku sekundy pokonałemdzielące nas niecałe sto metrów i stanąłem kilka drzew przed nim,

lecz mimo to nadal miałem wrażenie, że mnie nie widzi. Stałtyłem do mnie, pochylony, jedną ręką opierał się o grubą, niskorosnącą gałąź. Jego ramiona unosiły się i opadały wraz z każdymgłębokim oddechem. Wydawało mi się też, że ma na sobie innerzeczy. Gdy wychodziliśmy, jego koszula była jasna, na guziki,teraz zaś ubrany był w ciemnografitową bluzę wkładaną przezgłowę.

 Nie podobało mi się to, choć to oczywiście niedopowiedzenie biorąc pod uwagę to, co naprawdę czułem w tym momencie.- Edwardzie? – powtórzyłem głośno i obserwowałem, jak syn

Page 2: Powrót - rozdział 9 [Z]

8/14/2019 Powrót - rozdział 9 [Z]

http://slidepdf.com/reader/full/powralt-rozdzial-9-z 2/12

 powoli odwraca się w moją stronę. Pierwsze, co rzuciło mi się woczy to jego niesamowicie czarne tęczówki wyrażające trawiącygo od środka głód. Głębokie sińce pod oczami odcinały się odśnieżnobiałej skóry a głośne wydechy wydały mi się nie cichsze

od uderzeń piorunów przecinających co jakiś czas niebo.Edward wyglądał jakby uciekł właśnie z odwyku i nie zdążył

 jeszcze zażyć działki. Był wściekły, oszołomiony, na granicyszaleństwa. Gdy mnie zobaczył, przymknął na chwilę powieki,

 jakby chciał się uspokoić, pokazać, że to nic takiego.- Co ty tu robisz? – zapytałem, podchodząc do niego. Mój głos

 brzmiał normalnie, lecz w głębi duszy niemal gotowałem się ze

złości i niepokoju. Gdzie jest Bella? Nie wyczuwałem jejobecności, przynajmniej nie w najbliższej okolicy, gdzie mógłbym poczuć jej zapach.- Musiałem wyjść na chwilę, uspokoić się – dobiegł mnie słabygłos Edwarda, który nadal nie otwierał oczu, dysząc ciężko. Więcwizja Alice była prawdziwa, ale…- Co się stało? Tam, w domu? – Moje pytanie sprawiło, że zacisnął

tylko palce na korze, wbijając się nimi w twarde drewno.Musiałem jednak wiedzieć. Nie wszystkie elementy układankitworzyły całość, pozostało kilka takich, które żadnym sposobemnie chciały się ułożyć.- Straciłem nad sobą kontrolę – wydusił wreszcie, otwierającszeroko oczy i patrząc na mnie bezradnie. Kryło się w nichszaleństwo. – Boże, Carlisle, prawie ją zabiłem. Gdyby nie

zaczęła krzyczeć, gdybym w ostatnim momencie się nieopamiętał…Głos mu się łamał. Patrzyłam na niego, nie mogąc zrozumieć, cotakiego się stało, że doprowadził się do takiego stanu. Nie byłemw stu procentach pewien, że po tym czasie spędzonym z Bellą Edward będzie w stanie poskromić w końcu tą zwierzęcą stronęswojej natury, z drugiej strony nie spodziewałem się, że możedojść do czegoś takiego.Ale to była moja wina, pomyślałem, zły na siebie. Powinienem

 posłuchać wewnętrznego głosu, który mówił mi, że nie

Page 3: Powrót - rozdział 9 [Z]

8/14/2019 Powrót - rozdział 9 [Z]

http://slidepdf.com/reader/full/powralt-rozdzial-9-z 3/12

 powinniśmy zostawiać ich samych.Edward pokręcił głową na znak sprzeciwu.- To nie twoja wina, jak możesz w ogóle tak myśleć? To ja

 próbowałem ją zabić, nie ty.

- Gdzie jest teraz Bella? – zapytałem tylko, ignorując jego słowa. Nie czas był na zastanawianie się, który z nas był bardziej winnytemu, co się stało.- W domu, zostawiłem ją… - przerwał nagle, prostując się w

 jednej chwili. Widziałem, że dochodził już powoli do siebie. – Nie powinienem był jej zostawiać.- Gdybyś jej nie zostawił, skończyłoby się to tragicznie – 

 przypomniałem mu łagodnie, ale w gruncie rzeczy zgadzałem sięz nim. Bella nie powinna była zostawać sama, nie teraz.Wizja Alice nie dawała mi spokoju. Zobaczyła ona tylko zbliżenieBelli i Edwarda, nie widziała już tego, jak ją zostawił, będąc nagranicy panowania nad swoim instynktem zabójcy. Nie mogłatego widzieć, inaczej by powiedziała. Ale niepokojący był też fakt,że tego nie wiedziała, skoro z pozoru niegroźna scena mogła się

zakończyć śmiercią dziewczyny. Wnioskowałem z tego, że wizja była niepełna. Ale dlaczego? I co z tymi dziwnymi przebłyskami,które niepokoiły Alice od kilku dni?- Alice widziała, jak…? – zapytał nagle Edward, marszcząc brwi.Ups. Ojej. Przepraszam, miałem zamiar ukryć przez tobą ten fakt, żebyś sięniepotrzebnie nie denerwował.

Uśmiechnąłem się przepraszająco.- Podzieliła się tym z kimś jeszcze, poza tobą?Wyczytał odpowiedź z moich myśli, które automatycznie skupiłysię na scenie w której to jego bracia leżą na trawie, zwijając się ześmiechu. Skrzywił się a ja mogłem się tylko domyślać tych

 barwnych wiązanek przekleństw, jakimi teraz Edward w myślachobdarowuje swoje rodzeństwo. O tak, naprawdę mu współczułem.

- Chodź, wracajmy do domu. Bella nie powinna być sama. – Podszedłem do niego i poklepałem go po ramieniu.

Page 4: Powrót - rozdział 9 [Z]

8/14/2019 Powrót - rozdział 9 [Z]

http://slidepdf.com/reader/full/powralt-rozdzial-9-z 4/12

- Zostawiłem ją w naszym domu, zupełnie samą – szepnąłcierpiąco, chowając twarz w dłonie. – Powinienem był

 przynajmniej…Jego głos zamarł w chwili, gdy oboje poczuliśmy nowy zapach, a

raczej mieszaninę zapachów. Edward uniósł głowę, wdychającgłęboko powietrze w płuca. Robiłem to samo. W końcu podłuższej chwili nasze spojrzenia się spotkały. Widziałem szerokootwarte oczy Edwarda i byłem przekonany, że moja mina niewielerożni się od jego.- Wampir – powiedział cicho.- Wilkołak.

- I krew – szepnął niemal niedosłyszalnie.Ułamek sekundy później puściliśmy się biegiem w stronę naszegodomu.

W czasie pokonywania odległości dzielącej nas od, jak nam sięzdawało, Belli będącej w poważnym niebezpieczeństwie, Edward

 podzielił się ze mną tym, co wyczytał, jak się domyślił, z umysłuSama, jednego z wilkołaków, który kilka chwil wcześniej minąłsię z nami w odległości jakichś kilkuset metrów. Załamującym sięgłosem powiedział, że sfora właśnie usiłuje dopaść rudowłosą wampirzycę, tą samą, która wymknęła im się ostatnim razem.Ani ja Edwardowi ani tym bardziej Edward mnie nie musiał

 przedstawiać prawdopodobnego scenariusza. Wróciła. Victoria

wróciła. I wnioskując po coraz wyraźniejszym zapachu krwi,dopadła Bellę. Sfora musiała zwęszyć jej ślad i podczas gdy myrozmawialiśmy w najlepsze, oni ścigali wampirzycę, którawykorzystując naszą nieobecność, zaatakowała dziewczynę wnaszym własnym domu.

 Nie chciałem nawet próbować nazwać słowami tego, jak się z tymczułem.Edward, czując to co ja czyli intensywny zapach krwi, kilkasetmetrów przed domem przyspieszył gwałtownie, zostawiając mnie

 parę sekund w tyle. Zdając sobie sprawę z jego imponującej

Page 5: Powrót - rozdział 9 [Z]

8/14/2019 Powrót - rozdział 9 [Z]

http://slidepdf.com/reader/full/powralt-rozdzial-9-z 5/12

szybkości zdziwiłem się, że dopiero teraz z niej skorzystał. Corazsłodsza woń unosząca się w powietrzu musiała go do tegozmobilizować.Do salonu dotarłem kilka chwil po nim. Pomieszczenie wyglądało

 jak pobojowisko. Rozbite okna, strącone wazony leżące wkawałkach na podłodze a na środku kałuża krwi. A w niej Bella i

 pochylający się nad nią roztrzęsiony i półnagi Jacob orazzrozpaczony Edward.- Boże Święty… - szepnąłem, dołączając do nich. Klęknąłemobok syna i przez sekundę, jedną jedyną sekundę zastanawiałemsię nad tym, co my najlepszego zrobiliśmy. Co ja zrobiłem.

Otrząsnąłem się jednak, ostatnie czego teraz potrzebowała tadziewczyna to moich wyrzutów.Sprawdziłem jej puls, uniosłem powieki, sprawdzając reakcjęźrenic, obejrzałem całe ciało, analizując obrażenia i szukającśladów ugryzienia.Była nieprzytomna, jej tętno słabło, miała złamaną rękę, ogromnerozcięcie na skroni i coś, co wyglądało najstraszniej, czyli liczne,

mniejsze i większe kawałki szkła wbite w skórę. Splątane włosyzlepione krwią wypływającą z rany na głowie były teraz niemalczarne a ubranie, które przesiąkło czerwonym płynem zabarwiłosię na brązowo.- Bello, Bello… - powtarzał cały czas Jacob, wyciągając i cofającdrżącą dłoń, bojąc się jej dotknąć by nie pogorszyć jeszcze jejstanu. Pomyślałem, że gorzej już być nie może.

- Carlisle! – prawie załkał Edward. Nie wiedziałem czy błagałmnie żebym tak nie myślał, czy żebym nareszcie coś zrobił.Jednocześnie gładził delikatnie jej włosy, jakby chciał ją uspokoić.Albo samego siebie.- Jacob, dołącz do sfory, zajmiemy się Bellą – zwróciłem się kuchłopakowi, wiedziałem bowiem, że prędzej czy późniejmusiałem zrobić to, co musiałem, co było najlepszym wyjściem.Jedynym. A Black nie powinien tego oglądać.- Już się nią zajęliście, pieprzone pijawki! – powiedział ostrymgłosem. W odpowiedzi Edward posłał mu spojrzenie pełne bólu i

Page 6: Powrót - rozdział 9 [Z]

8/14/2019 Powrót - rozdział 9 [Z]

http://slidepdf.com/reader/full/powralt-rozdzial-9-z 6/12

gniewu.- Wynocha, kundlu! – wrzasnął, drżąc na całym ciele. Czułem, że

 jeśli jeden z nich nie opuści tego pokoju, rzucą się sobie do gardeł.

- Jacob, mówię poważnie. Nie pomożesz Belli w ten sposób alemożesz pomoc kolegom złapać Victorię. Nie przydasz się tutaj.Idź, proszę cię. – Mój głos był spokojny, chociaż z corazwiększym trudem udawało mi się go opanować.Wahając się przez chwilę, w końcu wstał. Nogi miał jak z waty,widziałem to. Ostatni raz spojrzał na nieprzytomną Bellę, potemna Edwarda i na końcu na mnie, po czym z zaciśniętymi do granic

możliwości zębami odwrócił się i wybiegł z domu przez jedną zezbitych szyb w oknie. Wiedziałem, co czuł. Nie chciał zostawiać znami Belli, ale zdawał sobie sprawę z tego, że zrobimy wszystko

 by ją uratować. Miałem nadzieję, szczerą nadzieję, że nam się touda.Pochyliłem się nad umierającą dziewczyną, gorączkowozastanawiając się, czy była jakaś inna droga od tej, która

wydawała mi się jedyna w tej sytuacji. Czy mogę zrobić coś,cokolwiek, nie pozbawiając ją życia. Nic. Żadnego innego, lepszego rozwiązania. Obrażenia były zbytrozległe, utrata krwi zbyt duża i gwałtowna.- Musimy to zrobić, Edwardzie – odezwałem się w końcu,wpatrując się z przerażeniem w twarz Belli. Tak, byłem

 przerażony. Jak nigdy dotąd.

- Nie.Warknięcie, które wydarło się z jego piersi było odpowiedzią, jakiej się spodziewałem.- Nie ma innej drogi, wiesz o tym – próbowałem przekonać go dotego, że nie ma już dla niej ratunku. Poza tym jednym, przedktórym tak się wzbraniał. Cały czas badałem słabnący puls, choćzupełnie niepotrzebnie. Słyszałem, jak powoli zanikał. Edward teżgo słyszał, kątem oka wychwyciłem jego reakcję.- Nie – tym razem szepnął, jeszcze bardziej pochylając się nad jejciałem. Drżały mu dłonie, które w końcu zacisnął w pięści, drżał

Page 7: Powrót - rozdział 9 [Z]

8/14/2019 Powrót - rozdział 9 [Z]

http://slidepdf.com/reader/full/powralt-rozdzial-9-z 7/12

Page 8: Powrót - rozdział 9 [Z]

8/14/2019 Powrót - rozdział 9 [Z]

http://slidepdf.com/reader/full/powralt-rozdzial-9-z 8/12

 byłem skupiony na Belli, nie wiedziałem jego sylwetki. Ulga była jednak minimalna, bo w dalszym ciągu Edward warczał niezbyt przyjaźnie ze wzrokiem utkwionym w dziewczynę. Nie miałem czasu, musiałem działać. Za kilka minut jej serce

 przestanie bić a wtedy nic już się nie da zrobić.Pochyliłem się lekko ku Belli, przygotowując się do ugryzienia,kiedy nagle usłyszałem trzask łamanego drewna tuż za sobą.Odwróciłem powoli głowę i próbując zachować spokój,wpatrywałem się w czarne jak węgiel oczy syna i jego obnażone,ociekające jadem zęby. Wbił palce w podłogę, przygotowując siędo skoku. Był w amoku, prawdopodobnie nie rejestrował już

żadnych dźwięków dochodzących ze świata zewnętrznego, przestał dostrzegać mnie, zaprzestał czytania w myślach. Warczałcoraz głośniej ze wzrokiem wbitym w twarz Belli.To koniec, pomyślałem. Albo ugryzę teraz Bellę i pozwolęEdwardowi na zabicie jej, albo powstrzymam go, zostawiając ją iskazując tym samym na śmierć. Jedyny dylemat przed jakimstałem w tej chwili to to, czy dać mu zabić dziewczynę czy

 pozwolić jej samej umrzeć.Próbując podjąć jakąś decyzję, za plecami Edwarda zauważyłemnagle jakiś ruch. Podniosłem minimalnie głowę i zobaczyłemEmmetta, Jaspera, Alice, Rose i Esme stojących w nieistniejącym

 już oknie, w osłupieniu przyglądających się scenie którą mieli przed sobą. Jasper uniósł dłoń i w oszołomieniu przycisnął ją doczoła. Musiał wyczuć emocje targające Edwardem, poza tym czuł

też zapach krwi którym przesączony był cały salon. Rose i Esmestały z otwartymi ustami a Emmett złapał się za głowę. Alicemusiała mieć wizję, dlatego przyszli, tak wywnioskowałem, boteraz dziewczyna oparła się o ramę wielkiego okna i ukryła twarzw dłoniach. Tymczasem Edward przeniósł ciężar na nogi i zacząłniemal mruczeć z zadowolenia.Działo się to wszystko w ułamku sekundy. W jednej chwilizauważyłem ich za Edwardem, w następnej krzyczałem, żeby go

 powstrzymali.W końcu wyskoczył do przodu, jednak Jasper i Emmett w

Page 9: Powrót - rozdział 9 [Z]

8/14/2019 Powrót - rozdział 9 [Z]

http://slidepdf.com/reader/full/powralt-rozdzial-9-z 9/12

ostatniej chwili rzucili się na niego, uniemożliwiając mu jakikolwiek ruch. Dziewczyny krzyknęły, ale minęła kolejnasekunda i już pochylały się ze mną ku Belli. Esme i Rose byłychyba zbyt wstrząśnięte, by cokolwiek powiedzieć. Alice

wyglądała, jakby miała się rozpłakać.- Zamienisz ją? – wydusiła, lecz nie wiedziałem, czy zewzburzenia czy z powodu wszechogarniającej woni ludzkiej krwigłos odmawia jej posłuszeństwa. Jej białe baseballowe spodnie

 przesiąkały powoli tym ciepłym płynem.- Muszę, i to zaraz. Teraz – powiedziałem, pochylając się nadszyją, jedynym chyba nie zmasakrowanym miejscem na jej ciele.

- Ona chciała, żeby to Edward ją zamienił – szepnęła.- Wiem – mruknąłem, zrezygnowany. Też słyszałem ichwczorajszą rozmowę. – Ale on nie da rady. Na tą chwilę on sam zesobą sobie nie radzi.Spojrzałem przelotnie na Edwarda, który przytrzymywany przez

 braci, rzucał się na wszystkie strony. Jasper zamknął oczy,zapewne modląc się, żeby to nie on przypadkiem był tym, który za

chwilę rzuci się na słodką krew. Emmett był twardy, zacisnąłszczękę i powtarzał tylko bratu, by się uspokoił.- Edward, przestań, do cholery! To Bella, chciałeś zabić Bellę,rozumiesz? Edward, ty pieprzony idioto! Uspokój się!- Szybko, Carlisle – ponaglała mnie Alice.Spojrzeniem znów wróciłem do umierającej dziewczyny. Teraz.Wziąłem głęboki oddech i przymykając powieki, wgryzłem się w

ciepłe jeszcze ciało. Bello, wybacz mi, proszę. 

***

EPOV

Czułem, jak jakaś niewidzialna siła rozsadza mi czaszkę.Słyszałem wszystkie swoje myśli, które ubierałem w słowa,

Page 10: Powrót - rozdział 9 [Z]

8/14/2019 Powrót - rozdział 9 [Z]

http://slidepdf.com/reader/full/powralt-rozdzial-9-z 10/12

wszystkie emocje, jakie towarzyszyły mi przez ostatnie minuty,godziny, dni. Jednocześnie wiedziałem, że nie były one moje.Traktowałem je jak coś niemożliwego, wyobrażonego.Prawda o tym, co zrobiłem zaczęła do mnie docierać wraz z

głosem Emmetta, który niemal krzycząc mi do ucha, powtarzał, żechciałem zabić Bellę.Zacisnąłem powieki i zacząłem sobie przypominać. Kuchnia,

 pocałunki na blacie. Już wtedy przeszkadzał mi głód, już wtedyobmyślałem plan, jak i gdzie zabić tą ludzką dziewczynę.Wybrałem ogromne łóżko ze śnieżnobiałą narzutą. O Boże. Pamiętasz dlaczego? Jej krew tak wspaniale by się komponowała

 z kolorem pościeli… Pojąłem nareszcie, co się ze mną działo. Ten głos… Głos, który był częścią mnie i jednocześnie nie należał do mnie. Głos, któregonie powinno tam być.- Wynocha z mojej głowy! – krzyknąłem na całe gardło. – To tykazałeś mi to zrobić, ty wybrałeś to łóżko, ty chciałeś ją zabić… -mój głos się załamał.

 Nie, Edwardzie, ja tylko pomagałem twojej wampirzej naturze w przejęciu kontroli nad twoim ciałem. Ty sam jesteś taki słaby…Taki ludzki. Carlisle przesadził, za bardzo cię zmiękczył. - Czemu to robisz? – wyszeptałem rwącym głosem. Poczułem, jak 

 bracia powoli opuszczają mnie na ziemię, widząc zmianę w moimzachowaniu. Ukląkłem, trzymając się rękoma za głowę. Bolała, odśrodka wręcz piekła żywym ogniem.

 Nie martw się, skończyłem z tobą. Dalej będziesz mógł starać sięupodobnić do ludzi, żyć jak oni, udając że wcale nie chcesz ich śmierci. Ale pamiętaj, nie jesteś człowiekiem i nigdy nie będziesz. Jesteś wampirem. Mordercą. Potworem. Żegnaj, Edwardzie.- Nie, to nieprawda! – powtarzałem cały czas, słysząc echo obcychsłów w moich myślach. – Boże, to nieprawda – potrząsałemgłową, chcąc wyrzucić z niej wszystkie myśli. Wszystko, co nie

 było moje. Wszystko, co kazało mi zabić osobę, którą kocham ponad własne istnienie. Wszystko, co należało do niego, nie domnie.

Page 11: Powrót - rozdział 9 [Z]

8/14/2019 Powrót - rozdział 9 [Z]

http://slidepdf.com/reader/full/powralt-rozdzial-9-z 11/12

 Zostaw mnie w spokoju, powtarzałem. Zostaw i zabierz ze sobą wszystko to, co zrobiłem pod twoje dyktando w ciągu ostatnichkilku dni. Zabierz je, proszę. Albo mnie zabij. 

 Nagle w mojej głowie zrobiło się cicho. Niewyobrażalny bólustąpił, zastąpiło go zamroczenie i dezorientacja.- Edward, Edward… - usłyszałem ciche nawoływanie gdzieś

 przede mną. Nie zareagowałem. – Edwardzie, proszę… -zacisnąłem powieki, chcąc się pozbyć i tego kojącego głosu. Pochwili poczułem delikatny dotyk na policzku. Nie, nie chciałemwracać, jeszcze nie teraz. – Otwórz oczy.

Westchnąłem żałośnie, wiedząc, że w tej kwestii nie postawię naswoim. Zgrzytając zębami, wykonałem polecenie.Przede mną klęczała Esme. Wpatrywała się w moją twarz zmieszaniną ulgi i zdenerwowania.- Wszystko w porządku? – zapytała łagodnie.Zamrugałem parę razy, sprawdzając, czy jeśli bardzo tegozapragnę, rzeczywistość rozleci się na kawałki, zdejmując ze mnie

ciężar ostatnich wydarzeń. Nie pomogło. Nadal tkwiłem wsalonie, czując na sobie badawcze spojrzenie członków rodziny.Wciągnąłem powietrze, czując palący w gardle i płucach zapachkrwi. Jej krwi.

 Nie zniosę tego, załkałem rozpaczliwie w duchu. Nie poradzęsobie z tym, co się stało.- Gdzie… - odchrząknąłem, powstrzymując się ostatkiem sił od

kompletnego załamania. – Gdzie jest Bella?Esme zacisnęła usta w wąską linię i odsunęła się na bok, ukazującmi widok, którego tak bardzo się obawiałem. O który modliłemsię, by był tylko wymysłem mojej wyobraźni.Bella leżała w kałuży zasychającej powoli już krwi. Obok niejklęczał Carlisle, przyciskając pięść do ust oraz Alice, z żałosną miną wyjmująca z jej ciała odłamki szkła. Zauważyłem ślad pougryzieniu na bladej szyi ukochanej. Zadrżałem.Carlisle, wyczuwając moje tępe spojrzenie, uniósł głowę i naszeoczy się spotkały na moment, po czym znowu ją opuścił.

Page 12: Powrót - rozdział 9 [Z]

8/14/2019 Powrót - rozdział 9 [Z]

http://slidepdf.com/reader/full/powralt-rozdzial-9-z 12/12

- Alice… – powiedział w końcu głosem takim, jakby zbierało musię na wymioty. Opanował się jednak. – Alice, Rosalie,

 przenieście ją na górę, połóżcie na łóżku. Obmyjcie ją może przedtem, pokój też przydałoby się… - urwał, po czym zrobił

głęboki, uspokajający wdech. Wstał i popatrzył zezrezygnowaniem na zakrwawioną dziewczynę. Potrząsnął głową.

 – To koniec.Minął mnie bez słowa, wychodząc na świeże powietrze.Spojrzałem na pokiereszowane ciało Belli i dopiero teraz zdałemsobie sprawę z ciszy, jaka panowała dookoła. Nie słyszałem już

 bicia jej słabego, ludzkiego serca, którego echo jeszcze przed

kilkoma minutami uderzało w mojej głowie z niewyobrażalną siłą.Wszechogarniająca, niszcząca cisza. Najwolniej, jak potrafiłem i jak pozwalało mi moje odrętwiałeciało, przyczołgałem się do niej.- Bello… - tylko tyle zdołałem wykrztusić, zanim oszołomił mnienagle rwący dźwięk jej pędzącego pulsu.Przemiana się rozpoczęła. Ciało Belli napięło się w rozrywającym

wnętrzności bólu. A ja poczułem, że rozpadam się na kawałki.