Ostatni Dzień Pary

135

description

„Ostatni dzień pary” to antologia prac konkursowych konkursu Krakonowego łączącego w sobie tematykę Steampunk i Postapo. Skład jury zawierał Annę Kańtoch, Krzysztofa Piskorskiego, Romualda Pawlaka i Michała Stonawskiego, organizatorem konkursu a także koordynatorem konkursu jest Maciej Pitala. Na pierwsze wydanie składały się finałowe teksty i opowiadania Anny Kańtoch

Transcript of Ostatni Dzień Pary

  • 1

    Ostatni dzien pary Antologia opowiada konkursowych

    Krakon 2013

  • 2

    Tytu oryginau Ostatni dzie pary

    Copyright 2014 by Anna Katoch, Krzysztof Piskorski, Grzegorz Pirkowski, Adam Podlewski, Karolina Cisowska, Bartosz Szczygielski, Jacek Wrbel, Marcin Podlewski, Gerard Nibybyowski, Anna

    Guszek, Magorzata Wieczorek, Maria Dunkel, Paulina Kuchta, Aleksander Daukszewicz, Ida miejewska, Filip Laskowski, Kornel Mikoajczyk, Dariusz Nogal, Przemysaw Zako

    Redaktor odpowiedzialny

    Maciej Pitala

    Jury konkursu: Anna Katoch, Romuald Pawlak, Krzysztof Piskorski, Micha Stonawski

    Koordynacja zbioru: Maciej Pitala, Karolina Cisowska

    Korekta: Agnieszka Chojnowska

    Ilustracje wewntrzne: A.A.Turkiewicz, Ewa Skuza, Karolina Cisowska, Luiza Poycka, Joanna Szulc

    Ilustracja na okadce: Mikoaj Luba

    Projekt graficzny okadki: Rotter Kadr

    Skad i amanie: Karolina Cisowska

    Media relations: Karolina Cisowska

    ISBN 978-83-64510-01-4

    Wydanie II

    Wydawca:

    Fundacja Historia Vita Os. Akademickie 6/22

    31-866 Krakw e-mail: [email protected]

    http://www.historiavita.pl/

    Wydawnictwo Solaris

    Ul. Warszawska 25a

    11-034 Stawiguda

    e-mail: [email protected]

    http://wydawnictwosolaris.pl/

    Klub Krakowskie Smoki

    http://krakowskiesmoki.historiavita.pl/

    https://www.facebook.com/OstatniDzienPary

  • 3

    Wstp

    Zawsze uwaaem, i konwenty winny midzy innymi zajmowa si promowaniem fantastyki.

    Kady konwent jest przecie nie tylko witem dla samych fantastw, ale i okazj do zaprezentowania si

    tym, ktrzy z fantastyk (szeroko pojt) czy z fandomem nie mieli dotd wiele wsplnego. A czy wydanie

    antologii skadajcej si gwnie z opowiada debiutantw nie spenia takiej roli? Gdy rozpoczynay si

    prace nad kolejn edycj Krakonu, powsta pomys, by wyda antologi opowiada pasujcych do niego

    konwencj. Wybrane zostay dwa zagadnienia: postapokalipsa i steampunk.

    Wszelkie obawy, jakie miaem jako organizator przed rozpoczciem konkursu, nie sprawdziy

    si. Ani obawa dotyczca frekwencji, ani ta dotyczca jakoci nadsyanych prac. Nadesano ponad sto

    prac, z ktrych wiele byo na dobrym i bardzo dobrym poziomie. Cho udao si wybra cztery najlepsze

    (wybr trzech, jak planowano, okaza si niemoliwy), to wszystkie finaowe opowiadania zasugiway na

    publikacj. To wanie dlatego powstaa antologia, bdca zbiorem ju ponad dwudziestu opowiada.

    Zostaa tez wzbogacona o ilustracje dziki pracy wietnych grafikw, ktrym serdecznie za to dzikuj.

    Konkurs przeznaczony by dla debiutantw, cho biorcy w nim udzia mogli mie ju na swoim

    literackim koncie wydane opowiadania. Jego celem byo promowanie modych, dopiero rozpoczynajcych

    karier pisarzy. Opowiadania nagrodzone, ktre ju ukazay si w mniejszej wersji antologii, spotkay si

    z bardzo dobrym odbiorem, a laureaci konkursu z propozycjami publikowania w czasopismach i antolo-

    giach.

    Konkurs ten nie mg oby si bez jury, na ktre skadali si: Anna Katoch, Romuald Pawlak,

    Krzysztof Piskorski i Micha Stonawski. Wykonali oni wiele pracy i czsto mieli przed sob bardzo ciki

    wybr, biorc pod uwag poziom opowiada. Bardzo dzikuj im za ich zaangaowanie i powicony

    czas. Praca z nimi by czyst przyjemnoci

    Szczeglnie podzikowania nale si rwnie laureatce konkursu - Karolinie Nem Cisow-

    skiej, ktra woya wiele pracy w to, by wersja rozszerzona zbioru ukazaa si. To dziki jej pracy i jej

    motywacji udao si tego dokona. Podzikowania nale si te Agnieszce Chojnowskiej za redakcj

    zbioru.

    Dzikuj wszystkim, ktrzy pomagali przy tej antologii, a byo ich niemao, bo dziki nim czytel-

    nik dostanie naprawd wartociowy zbir opowiada.

    Maciek Toudi Pitala

  • 4

    Spis Treci

    Wstp, Maciej Pitala 3

    Krlewskie dzieci, Anna Katoch 5

    Mapiarnia, Krzysztof Piskorski 10

    Kuka, Grzegorz Pirkowski 24

    Pierwszy czowiek w eterze, Adam Podlewski 31

    Ostatni dzie pary, Karolina Cisowska 37

    Dni naszej haby, Bartosz Szczygielski 42

    Czowieszyna, Jacek Wrbel 48

    Doktor Dietl ratuje wiat, Marcin Podlewski 54

    Ktrego nie ma, Gerard Nibybyowski 60

    Szkieko i oko, Anna Guszek 67

    Zona Krakw, Magorzata Wieczorek 73

    Wojna adaptacyjna, Maria Dunkel 79

    Radioaktywny blues, Paulina Kuchta 85

    Owieczki, Aleksander Daukszewicz, 89

    Panna Anna i chopiec z drewna, Karolina Cisowska 95

    Kolebka, Filip Laskowski 102

    Fin de sicle, Ida miejewska 108

    Apokanibalipsa, Kornel Mikoajczyk 114

    Golem z Festung Krakau, Daniel Nogal 122

    Steampark Jurajski, Przemysaw Zako 128

    Patronat medialny

  • 5

    Krlewskie dzieci

    Anna Katoch ilustrowaa Karolina Cisowska

    Niebo nad ich gowami ma kolor krwi

    od tak dawna, e adne z dzieci nie pamita ju

    dokadnie, jak wygldao dawniej.

    Dziewczynka przypomina sobie jedynie, e

    byo niebieskie, ale jak niebieskie? Modre

    niczym oczy jej braciszka czy bkitne jak

    korale, ktre z dalekich krain przywozili bro-

    daci kupcy, a moe przypominao lazurowy

    klejnot w rkojeci ojcowskiego miecza? To

    przecie trzy rne kolory, a ona, cho wik-

    szo czasu spdza w nikym blasku pochodni,

    wci jeszcze potrafi rozrnia barwy.

    Dni s teraz bardzo krtkie i nastpuj

    nieregularnie po zbyt dugich nocach. W tych

    nielicznych chwilach, gdy niebo rozpala si

    czerwieni, dziewczynka wychodzi na mury

    dumnego niegdy grodu Kraka i spoglda na martwe miasto.

    Krga kocielna wiea i rozoysty zamek, pomidzy ktrymi kad si cienie w kolorze zszarzaej

    purpury, bielejce od koci ulice i drewniane ciany domw, ktre z wolna poera niesiona przez rzek

    mier.

    Braciszek dogania siostr i chwyta jej do swoj jedyn ocala doni. Urs przez ostatnie tygo-

    dnie a moe to byy miesice? ubranie, ktre jeszcze niedawno idealnie na niego pasowao, teraz pka

    w szwach pod naporem rozwijajcego si ciaa. Dziewczynka za to pozornie nie zmienia si wcale, wci

    tak samo chuda i drobna jak wtedy, gdy po raz pierwszy usyszaa o smoku. W rzeczywistoci jednak jest

    o wiele starsza, ni wskazywaaby na to jej dziecica twarz i paskie piersi. To nie krew miesiczna uczy-

    nia j kobiet, ale wiadomo, e teraz braciszek ma tylko j.

  • 6

    Szepty nianiek w ciemnoci, zotej i mikkiej od pomieni kagankw, tak to si zaczo.

    Mwiy, e nadciga ze wschodu.

    Mwiy, e nadciga, poerajc po drodze wsie i miasteczka.

    Odkd smok przyby, Wisa jest zatruta i niesie ze sob mier t znale mona wszdzie, ale w

    wodzie jest jej najwicej. Kady, kto dotknie leniwie pyncego nurtu, prdzej czy pniej rozpuszcza si

    jak pozostawiona na letnim socu grudka zwierzcego tuszczu.

    Dziewczynka umiecha si do chopca, ktry ma tylko jedn rk i jedno oko, i ktry wci jest jej

    ukochanym braciszkiem.

    Tamtej zotej i mikkiej nocy tulia go pod puchow pierzyn.

    Mylisz, e smok jest wikszy ni ko, na ktrym jedzi tatu? zapyta.

    Nie wiem odpara.

    Wikszy ni caa stajnia?

    Moe.

    Kiedy dorosn, wezm miecz i go

    zabij!

    Oczywicie, a teraz ciii, pij.

    Cisza, niespokojny oddech wyrwna

    si i dziecko zasno; lina z potwartych

    ust powoli spyna na odsonite rami

    starszej siostry.

    Tak wanie wszystko si zaczo.

    Zmrok zapada szybko i gwatownie,

    jakby kto narzuci na rdo wiata koc.

    Dziewczynka schyla si po pochodni, ktr

    zawsze nosi ze sob, a potem pewnymi ru-

    chami krzesze ogie. Brat obserwuje j

    uwanie, jego oko lni w cuchncej gnij-

    cym misem ciemnoci.

    Wracaj do zamku, gdzie wita ich

    pustka komnat, w ktrych si wychowywali.

    S krlewskimi dziemi, lecz to nie-

    wiele znaczy i niegdy take niewiele zna-

    czyo. Krl ma on i wiele naonic, a one

  • 7

    obdarzyy go potomstwem licznym jak ziarenka maku. Wszystkie crki maj niaki, ktre czesz ich ja-

    sne wosy i wplataj w nie kwiaty, a potem opowiadaj bkarcim krlewnom bajki o zamorskich ksi-

    tach, ktrzy kiedy przybd, by poprosi je o rk. Wszyscy synowie ucz si jedzi konno i trzyma

    miecz, jeszcze zanim na dobre odrosn od ziemi. Dziewczynka i chopiec nie byli ani najbardziej ani naj-

    mniej wani z krlewskich dzieci, czyo ich tylko to, e wyszli z ona jednej matki.

    Dziewczynka zastanawia si czasem, dlaczego wanie oni zostali wybrani, ale to tak naprawd

    take nie ma znaczenia.

    Szepty stajennych w mroku, gorcym i lepkim od zwierzcego potu, tak byo pniej.

    Opowiadali, e przybywa ze wschodu, poerajc wioski i miasteczka.

    Opowiadali, e nikomu jeszcze nie udao si go pokona, cho wielu prbowao, czy to si ora,

    czy te sprytem.

    Tamtej gorcej i lepkiej nocy tulia braciszka pord siana, ciepa koskich cia i woni strachu.

    Czy smok jest wikszy ni stajnia? zapyta.

    Nie wiem odpara.

    Wikszy ni kocielna wiea?

    Ciii, posuchaj, ogiery r niespokojnie, pewnie ju ciesz si, e jutro ponios na swych

    grzbietach rycerzy, ktrzy zabija smoka.

    Dzieci rozpalaj na rodku komnaty ognisko; dym ulatuje przez wskie okna w ciemno. Piek

    miso owcy, ktr znalazy dogorywajc przy stopie. Gdy wstaje czerwony dzie, ulice zapeniaj si

    ywymi i martwymi zwierztami, a czasem take ludmi. Chopiec nie wie, dlaczego tak si dzieje, jednak

    ufa siostrze, ktra tumaczy mu, jakie miso mona je, a jakie nie. Dziewczynka potrafi rwnie rozpo-

    zna zdatn do picia wod i wie, jak unika czajcej si wszdzie mierci. Jest mdra, mdrzejsza ni do-

    roli, ktrych czaszki szczerz na ulicach biel zbw i ni krl, ktry dawno temu uciek wraz ze swoj

    on, naonicami i dziemi licznymi niczym ziarna maku.

    Tylko ona wie, jak przey w wiecie, gdzie jedynym wadc jest smoczy gd.

    Chopiec siga po porzucony pod cian miecz, podnosi go z trudem i markuje kilka ciosw. Potem

    siada zdyszany obok siostry, pomie ognia wyawia z mroku przetykane zotymi nimi arrasy, krwawy

    blask przelizguje si po okuciach skrzy, w ktrych spoczywaj porzucone skarby. Ciemno wydaje si

    oddycha wok nich i wci cuchnie psujcym si misem.

    Czy smok jest blisko? pyta chopiec.

    O tak.

    Bardzo?

    Tak. Ciii, posuchaj, to bicie jego wielkiego serca.

    Chrzecijaski bg zawid, krl postanowi wic zwrci si do starych, na wp ju zapomnia-

  • 8

    nych bstw.

    Szepty ercw w ciemnoci, pachncej ostro jaowcowym dymem, tak byo pod koniec.

    Twierdzili, e nikomu jeszcze nie udao si pokona smoka, cho wielu prbowao, czy to si or-

    a, czy te sprytem.

    Twierdzili, e jedynie ofiara z krlewskiej krwi moe zagodzi gniew bestii.

    Tak wanie byo pod koniec.

    Gdy chopiec zasypia, z doni wci zacinit na rkojeci miecza, dziewczynka podnosi si

    ostronie i z pochodni podchodzi do wypolerowanego miedzianego zwierciada. Teraz nie jest ju

    pikna, ale kiedy bya i by moe to miao znaczenie.

    Pikne byy jej zote wosy, w ktre niaki wploty biae kwiaty, pikna aobna suknia, w ktr

    odziay j kapanki. Jake janiaa uroda krlewskiej crki, gdy staa wraz z bratem na wzgrzu za mia-

    stem, jak gono zawodziy paczki i jak wysoki by ofiarny stos.

    Chopiec porusza si we nie, ostrze miecza uderza lekko o posadzk. W komnacie rozlega si

    dwik, jak zduszona wp harfiana nuta.

    Kiedy dorosn szepce dziecko pokonam smoka.

    Dziewczynka umiecha si smutno.

    Tamtego poranka, ostro pachncego jaowcowym dymem, tulia braciszka w kwietniowym chodzie

    i pord piewu ercw. Jake mikka bya do chopca ta, ktrej ju nie ma - i jak wielki lk w oku,

    ktre zabray wilane wody.

    Czy smok jest wikszy ni kocielna wiea? zapyta.

    Nie wiem odpara, gdy niebo na wschodzie pociemniao.

    Wikszy ni zamek?

    Ciii, jestemy krlewskimi dziemi, pora godnie przyj mier.

    Smok jednak nie by wielki jak ko, stajnia, kocielna wiea ani nawet zamek.

    By jeszcze wikszy, tak niewyobraalnie olbrzymi, gdy pokn najpierw zoone mu w ofierze

    dzieci, a potem cae miasto.

  • 9

    Anna Katoch - Urodziam si 28 grudnia 1976, z wyksztacenia jestem arabistk, mieszkam w Katowicach. W 2003 podjam jedn z najwaniejszych i najlepszych decyzji w yciu, czyli zapisaam si do lskiego Klubu Fantastyki od tej pory jestem zwizana z fandomem na dobre i ze. Stan posiadanych kotw: dwa, w porywach do trzech.

  • 10

    Mapiarnia

    Krzysztof Piskorski ilustrowaa Karolina Cisowska

    Walijski Smok wspi si

    tego dnia wysoko ponad chmury

    w lodowate, suche przestrzenie,

    gdzie od mrozu sztywniay liny,

    trzeszczao poszycie, a szron

    inkrustowa bulaje z wpraw

    upartego rzemielnika wszystko

    po to, by unikn geosztormu,

    budujcego si poniej lasem czarnych kolumn.

    W starej gondoli, pod rufow czci Smoka, tylko jeden piecyk walczy z zimnem,

    ktre wdzierao si do rodka szerokimi na palec szczelinami. Gondola, zwana przez pasaerw

    pogardliwie mapiarni, nie rozpadaa si tylko dziki mosinym okuciom i metalowym atom.

    Od lat dokrcano je tam, gdzie poddawao si drewno, zmczone cigymi skokami z upalnej

    wilgoci w mron sucho.

    Jill lubi wyobraa sobie, e kiedy wygita w uk podoga podda si z gonym

    trzaskiem, a wszystkie mapy Angusa, wszystkie sieroty i posiniaczeni od uderze chopcy, run

    w otcha. Ostatnim wspaniaym lotem pokonaj mrone przestrzenie nieba, wejd w warstw

    chmur, lnicych ykami etherowych wyadowa, min energetyczne cyklony, zanurz si w

    pyliste tumany geosztormw, a w kocu dotr do Ziemi, ktrej nikt z Walijskiego Smoka od

    dawna nie widzia.

    Jill nie ba si mierci. Mia ju dziesi lat. Wiedzia, e i tak wszyscy skocz na dole.

    Co miesic kto z mapiarni gin, robic miejsce kolejnemu maluchowi. Takielunek okrtu, ten

    gigantyczny labirynt starych lin, prdko pochania kolejne ofiary, a wrd szeciuset osb, ktre

    miay Prawa Pasaerskie, i wrd dwustu czonkw zaogi, zawsze znalaz si kto, kto musia

    sprzeda dziecko Smokowi. Nieliczne doyway dnia, w ktrym robiy si za cikie, by cho-

    dzi po poszyciach balonw i zbutwiaych drabinkach. To jednak nie koczyo ich suby. Ku-

  • 11

    lawy Angus odsya je wtedy do innej gondoli, do koszar. Jill wiedzia, e nawet jeli wyjdzie

    kiedy z mapiarni, to zapn go w poatany mundur, wsadz mu na gow czako z czerwonym

    smokiem, a do rki wsadz bro. Co bardziej naiwni chopcy cieszyli si na t myl, ale Jill wi-

    dzia raz bitw. Wystarczyo mu na cae ycie.

    Pamita jeszcze, jak Walijski Smok dopad Le Soleil. Okrty spotkay si gdzie za

    dwudziestym poudnikiem, ponad bkitnymi wyadowaniami etherowego Golfsztromu. Smok

    mia uszkodzone przez burz generatory, wic nie byo mowy o ucieczce, jeden ze statkw mu-

    sia spa.

    Jill spdzi bitw na takielunku. Naprawia poszycie, dziurawione strzaami z

    automatycznych kusz, obserwujc rze na pokadach. Widzia, jak onierze otwierali sobie

    brzuchy szablami, rozbijali gowy kolbami, jak cignc za sob smugi krwi spadali w sine

    chmury z krzykami blu i strachu. Wreszcie, trafione zbkan armatni kul, balony wodorowe

    Le Soleil zapaliy si, a ludzie na pokadach zaczli topnie pod ich arem jak skwarki.

    Nie, Jill nie pragn zosta onierzem. Wiedzia, e oni tak samo czsto gin, tak samo

    cierpi i boj si. e te maj swoich Kulawych Angusw i rzadko doywaj dwudziestu lat

    suby, po ktrych naley im si Prawo Pasaera.

    Dzi Jill mg nie myle o ponurej przyszoci. Skulony w jednym kcie z pozostaymi

    osiemnastoma mapami, stara si zasn, ignorujc zimno i gd. Byli za wysoko, a na zewntrz

    byo za zimno, by ryzykowa wchodzenie na wlice. Jill by pewny, e w taki dzie Angus nie

    wejdzie na dugi, chybotliwy mostek, ktry czy ostatni gondol Smoka z mapiarni. Inni

    chopcy te to czuli. Stoczyli si wok piecyka, niemal dotykajc jego rozarzonych, eliwnych

    bokw. Wielu spao.

    Podskoczyli, kiedy drzwi otworzyy si z hukiem, wpuszczajc do rodka lodowaty

    powiew. Wejcie przesonia czarna, ogromna sylwetka. Oczy wszystkich sierot powdroway na

    kij, ktry trzymaa w doni. Czuli go na grzbiecie niejeden raz.

    Czerwona Jane puszcza warkn Angus, wyranie niezadowolony, e musia tu

    przyj w taki zib. Dalej, szczury. Ty, ty i ty. I ty, Howley. Nie chowaj si, bo jak ci zdziel...

    Do roboty!

    Jill znowu by jednym z tych. Czasem myla, e Angus go nienawidzi. A moe

    chodzio o to, e wspina si najlepiej z obecnej zaogi? Moe stary dozorca wyczuwa, e Jill

    najmniej dba o ycie i dlatego niestraszna mu adna stara drabina ani kadka?

  • 12

    Chopiec wyszed na mostek. Przed nim pitrzyy si pokady, gondole i kapsuy, ponad

    ktrymi unosiy si poatane oboki balonw, sczepione razem trudn do ogarnicia pltanin

    starych lin.

    Walijski Smok nie starza si adnie.

    Dalej! Angus wzi zamach pak.

    Przeszli przez chybotliwy mostek, weszli na drabinki, ostronie pokonali trzeszczc

    desk, rozpit nad przepaci midzy dwoma duymi balonami. Sztorm w dole ustpowa.

    Etherowe byskawice janiay coraz rzadziej, a chmury zaczy si rozwiewa. Statek powoli

    opada.

    Prdzej, gwniarze! Angus dyrygowa nimi z dou, z pokadu. Z tej wysokoci wyda-

    wa si prawie niegrony.

    Wkrtce Jill zobaczy przed sob Czerwon Jane. Jej ogromna, nieforemna bulwa,

    opleciona siatk lin, dwigaa najciszy z kadubw oryginalnego Walijskiego Smoka,

    dwupokadowy galeon o stu armatach na burt, z wieyczkami etherowych kulomiotw. To od

    niego wszystko si zaczo. Caa reszta gondol i kapsu dosza z czasem.

    Czerwona Jane wyranie gubia wodr. Kilku inynierw w kouchach, z goglami na

    twarzach, podpio do niej od dou przewody, ale cho toczyli z tankw setki metrw sze-

    ciennych gazu Jane bya wiotka, sflaczaa. Powoki wisiay bezwadnie na ebrach.

    Dalej! Znale mi dziur krzycza Angus.

    Jill i reszta byli ju na siatce oplatajcej balon. Zapadali si razem z ni w czerwonym

    materiale. Szo si ciko, jak w metrowej warstwie puchu. Jill ruszy na sam szczyt, tam, gdzie

    wydawao mu si, e spostrzeg przeciek.

    Wtem jeden ze szczebelkw drabiny zerwa si, a Jill przelecia na drug stron, prosto na

    powok. Przez chwil wisia na niej, ciskajc kurczowo gruby materia. W kocu wymaca za

    sob linki i wrci na drabin. Odruchowo sprawdzi, czy przy podartych portkach wisi dalej

    marynarski n z marspiklem. Angus kara szczeglnie surowo za gubienie narzdzi.

    Gdy Jill wymaca rkoje, odetchn z ulg i spojrza w d, w otcha, ktrej znowu

    zdoa si wymkn. I wanie wtedy spostrzeg co w szczelinie midzy kadubami. Co zotego,

    byszczcego wyonio si z chmur, dobre tysic stp pod Smokiem

    Okrt! Jill krzykn z caych si. Okrt na horyzoncie!

  • 13

    ***

    To bya stara kapsua ratunkowa. Na mosinej, nakrapianej nitami bulwie widnia napis

    J.C.M. Franciszek Jzef. Po zwiotczaych balonach i spltanym takielunku wida byo, e

    dryfowaa od dawna. Myleli z pocztku, e jest pusta, jednak gdy tylko zbliya si do

    Walijskiego Smoka, kto wystawi przez bulaj rk i zacz wymachiwa chorgiewkami

    sygnaowymi.

  • 14

    Przez dwie godziny rada lordw dyskutowaa w gwnej gondoli, podczas gdy kapsu

    trzymano na odlego strzau. Smok mia ostatnio kilka niefortunnych spotka z dziwami,

    ktre rodziy si na dole, na starej ziemi, wrd geosztormw oraz zdziczaych etherowych bram,

    czcych Europ z labiryntem alternatywnych wiatw. Harpie, gigantyczne owady i inne mi-

    soerne stworzenia byy najbardziej oczywistym zagroeniem. Poza nimi z dou przychodziy te

    niezrozumiae zjawiska, osobliwe choroby

    Wielu lordw pragno zestrzeli kapsu. Przeway dopiero gos sdziwego admiraa

    Georgea Tyronea, ktry, rozdraniony dug dyskusj (szczeglnie mocno drczya go dzi

    podagra), wsta, rbn pici w st i stwierdzi wprost, e jeli nie pozwol mu podj rozbit-

    kw, to rezygnuje ze stanowiska.

    Tyrone by ostatnim oficerem, ktry pamita jeszcze Royal Navy i pierwsze etherowe

    wojny w Europie. P ycia spdzi na dole. Groba poskutkowaa.

    Bojc si jakiego podstpu, rada kazaa przycumowa kapsu do ostatniej gondoli, na

    rufie, nieopodal mapiarni. Gdy pojazd zbliy si, a marynarze Smoka zapali rzucon im lin,

    wszystkie mapy Angusa stay ju w oknie.

    Sam Angus, ktry by z oficerami na rufie, rzuca wcieke spojrzenia i wskazywa pak,

    by schowali si do rodka. Nie suchali. Dla takiego widoku byli gotowi zarobi po grzbiecie.

    Najpierw po trapie zszed mczyzna w pomitym kombinezonie. Za nim mapiarnia

    zaszemraa moda kobieta w pastelowej sukni z krynolin, z parasolk na ramieniu. Suknia

    moe bya zszarzaa i porwana na rbku. Parasolka moe szczerzya si wygitymi drutami.

    Wci jednak ich wacicielka bya najpikniejsz osob, jak chopcy widzieli przez cae

    swoje ycie; zupenie jak na dagerotypach, ktre zachoway si ze starego wiata. Rzucia jedno

    spojrzenie stoczonym w okienku mapiarni dzieciom i umiechna si.

    Dinky, ktry lea Jillowi na plecach, zacz pociga nosem.

    Co si maesz? spyta Jill, gdy na karku wyldowaa mu mokra kropla.

    Bo mi si mama

    Cicho, gupolu reszta uciszya Dinkiego.

    Para dugo witaa si z oficerami Smoka. Nastpnie admira poprowadzi goci przez

    labirynt pokadw i mostkw do gwnej gondoli. Wicej chopcy nie zobaczyli, bo w tym

    momencie otworzyy si z hukiem drzwi mapiarni, a do rodka wpad kulawy Angus, podskaku-

    jc na zdrowej nodze.

  • 15

    Zbili si w rogu w aosn kup achmanw i wychudzonych cia. Nikt nie baga o lito,

    nikt nie paka. Wiedzieli, e to tylko rozwcieczy Angusa. Ten kilka razy uderzy pak, ale bez

    przekonania. Potem charkn, splun czarn flegm na podog i wyszed.

    Zaoga mapiarni odetchna.

    Zostali znowu sami, godni, zmarznici. Czas mija.

    Gdy po p godzinie usyszeli, e kto znowu idzie mostkiem, zdziwili si. Byo za

    wczenie, by Angusowi chciao si wraca. A moe stwierdzi, e nie dostali wystarczajcego

    lania?

    Ale to nie pokraczna sylwetka ukazaa si w drzwiach, tylko anio w pastelowej sukni.

    Wntrze natychmiast pojaniao. Za kobiet spostrzegli pani admiraow, ktra protestowaa,

    szarpic dam za rkaw. Kobieta uspokoia j dwoma sowami.

    Chopcy cofnli si pod cian. Ben zasoni wstydliwie brudn dziur w rogu

    pomieszczenia, ktrej uywali jako toalety.

    Nie bjcie si powiedziaa z obcym akcentem dama.

    Miaa pogodn twarz i zielone, wesoe oczy cakowite przeciwiestwo zamroczonego

    wzroku Angusa i tpego spojrzenia admiraowej.

    Dinky drgn, ale wszyscy wci stali w miejscu.

    Podejd. Jak masz na imi? spytaa chopca, ktry wydawa jej si najwyszy, najod-

    waniejszy.

    Jill odpar Jill, robic dwa ostrone kroki naprzd.

    A wasi rodzice?

    Nie mamy rodzicw. Znaczy Ben ma. I Ray, ale mama i tata musieli ich sprzeda do

    mapiarni, bo byli biedni.

    Mapiarni?

    To tutaj. Dlatego, e nazywaj nas mapami Angusa.

    I co tu robicie?

    Naprawiamy takielunek.

    Takie mae dzieci? To niebezpieczne!

    Wikszo spada i ginie kiwn gow Jill.

    Nie wiedzia, dlaczego wzruszenie cigno kobiecie twarz. Klkna przy Jillu i

    przytulia go, szepczc:

  • 16

    Moje biedne dziecko

    Przestraszy si. Reszta musiaa by tak zazdrosna, e w nocy pewnie stuk go na kwane

    jabko. Na szczcie dla Jilla, kobieta przytulia i poczochraa po gowach take pozostaych.

    Potem signa do torebki i zacza rozdawa kawaki cukru trzcinowego.

    Cukru! Dzieci z mapiarni nigdy wczeniej nie miay go w ustach.

    Walijski Smok potrafi wyywi pasaerw. Zbudowano go z myl o tym, by nie mu-

    sia ldowa na ziemi, kiedy naukowcom z Royal Society wydawao si jeszcze, e etherow

    katastrof mona przeczeka w przestworzach; e planeta kiedy znormalnieje. Okrt mia wiel-

    kie, otwarte pokady-szklarnie, ale sadzono na nich gwnie bb, groch, dyni roliny wybrane

    dlatego, e najatwiej pozwalay wyywi wielu ludzi. Byy te pieczarkarnie, a nawet kurnik

    oraz stado kz i owiec. Jednak do mapiarni trafiaa tylko breja z rozgotowanej dyni oraz ku-

    chenne pomyje.

    Podobno niektre statki say jeszcze na d misje zaopatrzeniowe. Admira Tyrone zaka-

    za tego prawie pi lat temu, gdy Smok straci dwie ekspedycje pod rzd. Teraz z dou brali

    tylko wod a i to nieczsto.

    Po tym, jak dama rozdaa im sodkoci, chopcy zaczli baga, by zdradzia, skd

    pochodzi.

    Pani admiraowa zacza krzycze, by zostawili gocia w spokoju, lecz kobieta j

    zignorowaa. Siada na stoku porodku mapiarni i zacza opowiada swoj histori spokojnym,

    matczynym gosem.

    Jej kapsua pochodzia z okrtu o tej samej nazwie, galicyjskiego pancernika o trzystu

    dziaach i dwudziestu omiu gondolach. Statek bada doniesienia, wedug ktrych na dole, pod

    wiecznie wzburzon warstw chmur, istniay jeszcze miasta. A konkretnie Krakw, ktry do-

    strzegli raz zwiadowcy innego okrtu.

    Ale J.C.M. Franciszek Jzef nie zdoa odszuka Krakowa. W okolicy 19.9E, 50N

    trafi na potny geosztorm. Mijajc go, zaoga zobaczya rac alarmow w zewntrznych war-

    stwach burzy. Skierowaa tam okrt, spodziewajc si drugiej jednostki w potrzebie.

    Weszli w gste, dziwne chmury, z ktrych po krtkim locie wyskoczyli prosto na brzeg

    gigantycznego wiru, w oko cyklonu wielkiego jak ziemskie morza, opadajcego w d pozornie

    nieskoczonym lejem. Okrtem szarpno, zerwaa si cz takielunku, wybucha panika. Dama

    zemdlaa.

  • 17

    Nastpne, co pamitaa, to zapach soli trzewicych. Znalaza si z mem sama, w

    uszkodzonej kapsule ratunkowej. Bdzili w tych chmurach jeszcze par dni, raz trafiajc

    ponownie na krawd wiru. Nie odnaleli jednak ani J.C.M. Franciszka Jzefa, ani innych

    kapsu, ktre mogy z niego pochodzi. Tymczasem front burzowy odsun si albo to oni zna-

    leli z niego wyjcie. W kadym razie wylecieli na otwart przestrze, a niedugo potem trafili na

    Walijskiego Smoka.

    Chopcy suchali z otwartymi ustami. Kobieta umiechna si, widzc tak wielkie

    zaangaowanie na twarzach suchaczy.

    Chciaa opowiedzie im co jeszcze, ale nie zdya. Na mostku pojawi si Angus, ktry

    zacz krzycze na pani admiraow za to, e przyprowadzia gocia do najbrudniejszej, najbar-

    dziej wstydliwej czci okrtu. Admiraowa niemal si wycigna z mapiarni dam, ktra na

    odchodnym posaa jeszcze chopcom causa i obiecaa, e wrci jutro.

    Gdy drzwi zamkny si, dugo nie mogli doj do siebie.

    Pierwszy raz od lat kto si nad nimi litowa. Wielu przypomniay si ich wasne matki

    tajemnicze istoty, skryte za mg dziecicych wspomnie, ktre pachniay wod lawendow i

    krochmalem.

    Tej nocy nawet Jill paka.

    ***

    Kobieta nie przysza nastpnego dnia.

    Nie moga. Jej kapsua rozpyna si w powietrzu, zostawiajc po sobie tylko dyndajce

    na wietrze liny. Gdy zaoga odkrya to rano, wszyscy wpadli w konsternacj. Jak to moliwe, e

    nikt z wartownikw nie spostrzeg oddalajcego si pojazdu? Jak para, ktra spaa w gwnej

    gondoli, moga przelizgn si niepostrzeenie do kapsuy?

    Mieszkacy Walijskiego Smoka dyskutowali o tym cay ranek. onierze sprawdzili,

    czy nic na statku nie zgino albo nie zostao uszkodzone. W kocu wszyscy wzruszyli

    ramionami. Dziwniejsze rzeczy dziay si ju w wiecie pod wadz zdziczaego etheru.

    Pnym popoudniem chopcy z mapiarni atali akurat sparciae gumowe przewody,

    prowadzce wodr do balonw w sekcji trzeciej, gdy zadwiczaa syrena.

  • 18

    Kapsua wracaa.

    Znw na rufie zebra si komitet, znw przycumowano pojazd pod bacznym okiem stra-

    nikw. Gdy para wysza na trap, admira Tyrone by wcieky. da wyjanie, chcia wiedzie,

    dlaczego odcumowali bez zezwolenia i gdzie waciwie spdzili ostatnie kilka godzin.

    Kobieta i mczyzna z J.C.M. Franciszka Jzefa zareagowali zdziwieniem. Twierdzili,

    e nigdy wczeniej nie spotkali Walijskiego Smoka. Fakt, e traktowano ich z tak niekryt

    wrogoci, bardzo ich zaskoczy.

    Pod stra przeprowadzono par do gwnej gondoli, gdzie przez godzin odpowiadali na

    krzyowy ogie pyta. Potem, gdy rada lordw upewnia si, e przybysze rzeczywicie mwi

    prawd, sytuacja troch si uspokoia.

    Po poudniu lordowie zgodzili si nawet, by zmczon przesuchaniami dam

    oprowadzono po Smoku. Znw mimo sprzeciww admiraowej trafia do mapiarni, ktra

    przycigna jej wzrok jak magnes.

    Chopcy byli z pocztku troch skonsternowani tym, e dama ich nie pamita. Ale jej

    do wci bya tak samo mikka, suknia tak samo pachnca, a lniany woreczek znowu by peen

    sodkoci.

    Na chwil zapomnieli o swoim losie.

    Niestety, po poudniu kapsua znikna jeszcze raz. Rozpyna si na oczach stranikw,

    trap spad w otcha, liny zafurkotay. Zawy alarm. Wkrtce admira miota si, wcieky, po

    rufowej gondoli, a dzieci z mapiarni ledziy go z otwartymi ustami.

    Wieczorem kapsua powrcia. Tym razem powitano j strzaami ostrzegawczymi. Ludzie

    patrzyli na pojazd z wyranym strachem. Ether potrafi wiele, nikt nie chcia ryzykowa bezpie-

    czestwa Walijskiego Smoka i jego omiuset mieszkacw tylko po to, by dowiedzie si, kim

    naprawd byli przybysze.

    Dzieci z mapiarni pakay, gdy marynarze przegnali J.C.M. Franciszka Jzefa. Na

    bagania pilota odpowiedzia grad betw, ktre zadzwoniy na mosinych burtach kapsuy. Gdy

    ta zostaa w tyle, admira warkn: Caa naprzd. Smok przyspieszy.

    Nie mino kilka godzin, a kapsua powrcia. Znw pojawia si pod Smokiem, nieco z

    przodu.

    Tego byo ju za wiele. Admira Tyrone rozkaza, by zdmuchn dziwny obiekt z nieba.

    Chopcy patrzyli, przeraeni, jak marynarze wytaczaj na pokad etherowy kulomiot. Nigdy nie

  • 19

    uywano ich w powietrznych walkach, bo jeden niefortunny strza w balony mg doprowadzi

    do eksplozji wodoru, ktra potrafia zniszczy oba walczce statki.

    Zaiskrzya cewka. Krzykn porucznik w czerwonej kurtce, wisny pociski, zostawiajc

    za sob sine smugi. Balon kapsuy zaj si ogniem, a ona spada, wirujc jak ranny wietlik,

    prosto w grub warstw chmur.

    Marynarze Smoka zaczli krzycze z radoci. Nie wiedzieli, nad czym odnieli

    zwycistwo, ani co im grozio, ale sam fakt zwycistwa wystarcza, by poprawi nastroje.

    Ale to nie by koniec. Pojazd powraca jeszcze kilka razy, w coraz mniejszych odstpach

    czasu i na coraz krcej. W kocu zamajaczy tylko na horyzoncie i znikn na dobre.

    W mapiarni zapanowa ogromny smutek. Tajemnicza dama znikna z ycia chopcw.

    Zosta tylko kij Angusa, praca do utraty si, zimno i ohydne pomyje z kuchni.

    Jeszcze nigdy wasny los nie wydawa im si tak nieznonie smutny.

    Podczas kolejnego wyjcia stracili Howleya. Podobno odpad od takielunku, ale Dinky,

    ktry by wiadkiem, twierdzi, e Howley puci si sam.

    ***

    Nastpnego dnia Walijski Smok pdzi na poudnie z prdkoci osiemnastu wzw,

    pchany wszystkimi migami. Przestworza otwieray si przed nim jak puszysty korytarz. Mija

    majestatyczne kolumnady wysokich cumulonimbusw.

    Mapy Angusa otrzymay nowe zadanie. Przyszo im czyci od rodka wielkie,

    miedziane zbiorniki deszczwki. Woda uzupeniana dziki opadom, a w razie niedoboru pom-

    powana z rzek lub jezior miaa dla Walijskiego Smoka podwjne znaczenie. Po pierwsze,

    potrzebowali jej pasaerowie. Po drugie, od dwudziestu omiu lat utrzymywaa okrt w powie-

    trzu.

    Walijski Smok unosi si dziki prostemu cudowi elektrolizy. Huczce w

    maszynowniach etherowe cewki, znacznie ulepszone od czasu prototypu Alessandro Volty,

    potrafiy dostarczy dowoln ilo elektrycznoci. Oprcz niej potrzebna bya tylko woda. Pod-

    dawana przepywowi prdu, rozdzielaa si na tlen i czysty wodr, ktry z kolei toczono do ba-

    lonw Smoka systemem kauczukowych przewodw.

    By woda nadawaa si do picia, ciany tankw co jaki czas trzeba byo oczyszcza z

  • 20

    glonw i osadu. Dzi do rodka pitego zbiornika spuszczono Jilla i dwch innych chopcw. W

    rodku pachniao stchlizn i metalem.

    Nawet przy pracy Jill nie przesta zastanawia si nad tajemnicz spraw goci z

    Franciszka Jzefa. Szorowa ciany i myla o kapsule. Myla o kapsule i szorowa.

    Jednoczenie nuci sobie melodi, a jego gos odbija si w zbiorniku zwielokrotnionym echem.

    Powraca coraz sabszy, odleglejszy.

    Nagle Jill zamar. Zanuci jeszcze raz. Echo zagrzmiao w tanku i powoli ucicho.

    Szorstka gbka wypada z rk chopca.

    Wiedzia ju co, czego nie domyla si nikt inny na Walijskim Smoku.

    ***

    Wieczorem okrt wci trzyma kurs na poudnie. Pcha go w t stron rzeki wiatr, ktry

    z kad chwil przybiera na sile, rozpdzajc Walijskiego Smoka bardziej, ni byy to w stanie

    zrobi elektryczne miga. Cho takielunek napina si i trzeszcza, nie przeszkadzao to maryna-

    rzom. Wszyscy marzyli tylko o momencie, gdy wylec na spokojniejsze, ciepe przestrzenie nie-

    bios. Byle dalej od dziwnej kapsuy.

    Niedugo przed zmierzchem z masztu obserwacyjnego przyszo ostrzeenie. Przed

    jednostk rozcigaa si wysoka ciana chmur. Admira nakaza pasaerom ukry si w

    gondolach. Front by zbyt szeroki, by go omin, a walka pod wiatr moga zabra Smokowi

    wiele dni.

    Wsunli si w chmury przy dwiku syren. Sierant Garwith na wszelki wypadek

    wypdzi na pokad piechot. onierze przestpowali z nogi na nog, trzymajc w doniach

    wyrzutnie abordaowych hakw. Ledwo widzieli ich koce.

    Nie trwao to dugo. Wkrtce Walijski Smok wylecia znowu na otwart przestrze,

    lecz zamiast odgosw ulgi na pokadzie rozlegy si okrzyki strachu. Marynarze mieli przed so-

    b widok straszniejszy ni wszystko, co widzieli podczas trzydziestu lat tuaczki po niebie.

    Trafili na krawd leja o cianach z sinych obokw, ktry schodzi w otcha, gbok na

    wiele mil. Lej by tak ogromny, e ledwie widzieli jego drugi kraniec. Zasysa wszystko wok, a

    powietrzny prd, ktry od tylu godzin pcha okrt, spada w d po spirali w sam rodek cyklo-

    nu.

  • 21

    Do admiraa Tyronea, ktry ciska kurczowo barierk kapitaskiego mostka, dotara

    okropna prawda. Ta dziwna burza, ktra pochona J.C.M. Franciszka Jzefa, przesuwaa si

    widocznie cay czas przed Smokiem. Jak ywy drapienik, czekaa na dobr okazj, by zaata-

    kowa.

    To nie by zwyky cyklon. Chopcy z mapiarni, ktrzy wychylali si przez bulaj, widzieli

    jego wntrze lepiej ni ktokolwiek inny. Znajdujce si na samym dnie oko przypominao kalej-

    doskop. Mienio si w nim kilkanacie obrazw. Na kadym Walijski Smok zmierza ku ta-

    jemniczemu cyklonowi, na ktrego dnie wida byo Walijskie Smoki zmierzajce ku kolejnym

    cyklonom

    - Caa wstecz! Generatory na sto dwadziecia procent! krzykn admira.

    Ryzykowa, e etherowe cewki stopi si albo eksploduj, ale to wydawao si mniejszym

    hazardem ni pandemonium pod dziobem Smoka.

    Marynarze biegali po pokadach, inynierowie rzucili si do maszyn, generatory say

    iskry, pasaerowie krzyczeli ze strachu. Z maszynowni zaczo wia czarnym dymem.

    Tylko w mapiarni panowaa cisza.

    Chopcy suchali Jilla, ktry sta na rodku ugitej podogi i tumaczy im wszystko cier-

    pliwie.

    Opowiada, e i tak w kocu zamarzn, umr z godu albo skocz w dole. A nawet jeli

    doyj dwunastu lat, zgin z karabinem w rku. A nawet jeli nie, to ktrego dnia balony Wa-

    lijskiego Smoka zapon dokadnie tak, jak balony Le Soleil, zmieniajc wszystkich na po-

    kadzie w poskrcane skwarki. Mwi, e okrt, ktry potrafi da swoim pasaerom tylko smutek,

    bl i cierpienie, nie powinien lata. e od ich decyzji zale losy nie tylko obecnych map, ale i

    niezliczonych dzieci, ktre w przyszoci bd sprzedane do mapiarni.

    Chopcy kiwali gowami. Czuli to samo. Smak innego ycia, ktry poznali dziki damie z

    Franciszka Jzefa, nie dawa im spokoju.

    Gdy Jill przedstawi alternatyw, dugo panowaa cisza. Dunk spyta, czy bdzie bole.

    Nie odpar Jill. To musia by lekki, agodny koniec. Oboje nawet nie zauwayli,

    e nie yj.

    Dzieci wci nie byy przekonane, wic wytoczy ostatni argument. Nim jeszcze skoczy

    zdanie, widzia, e wszyscy si zgodz.

  • 22

    ***

    Ju, ju Smok odrywa si od nieskoczonego spitrzenia horyzontw, ktre gotowe

    byo zamkn go w ptli; ju cofa si, dziki wysikowi wszystkich migie; ju marynarze za-

    czli krzycze z radoci, gdy nagle etherowa byskawica, ktra rozerwaa si na dnie wiru, pod-

    wietlia na chwil okrtowe balony. Jaki

    onierz krzykn, wskazujc palcem w

    gr. Zaraz po nim krzykn te Kulawy

    Angus.

    Poszycia roiy si od chudych,

    obszarpanych sierot, ktre oblazy czubek

    Walijskiego Smoka jak mrwki.

    Kolejna byskawica zaskrzya na

    noach, ktre chopcy trzymali w zbach.

    Otcha wzywaa, otwierajc

    szeroko piekieln komnat luster.

    ***

    Nastpnego dnia chopcy z

    mapiarni, jak gdyby nigdy nic, wyszli na

    Czerwon Jane ata przeciek wodoru.

    Angus dyrygowa z dou, by pikny,

    soneczny dzie. Gdy na horyzoncie

    pojawi si ksztat przypalonej ratunkowej

    kapsuy, nie wiedzieli jeszcze, kto zejdzie

    z niej na pokad. Nie mogli wiedzie.

    Godzin pniej w drzwiach mapiarni pojawia si dama w sukni, a mikka do spocz-

    a im na gowach. Przeywali to rwnie mocno, jak za pierwszym razem.

    Po dwch dniach przygd z powracajc kapsu dolecieli do wiru. Potem znw atali

    Czerwon Jane. Spotkali kapsu...

  • 23

    I w ten sposb Jill jeszcze kilka razy by. I by. I by. Za kadym razem sabiej, krcej;

    niknce echo rzeczywistoci.

    Ostatni raz wyda mu si ulotny i mglisty, jak sen w soneczne popoudnie.

    Krzysztof Piskorski - urodzony w 1982 roku autor z Wrocawia, ktry od kilkunastu lat uderza w kla-wiatur prbujc uoy 33 litery polskiego alfabetu w ciekawe konfiguracje, co zostawio lad w postaci siedmiu opublikowanych ksiek i kilkunastu opowiada.

    eglarz, perkusista, wielbiciel historii oraz literatury. Studiowa archeologi, informatyk, pracowa m.in. jako dziennikarz komputerowy. Debiutem literackim Krzysztofa Piskorskiego byo opowiadanie wydrukowane w 2004 roku na amach wydania specjalnego Nowej Fantastyki - cho ju wczeniej publikowa scenariusze i artykuy zwizane z grami fabularnymi. Pniej stworzy m.in. orientalizujcy cykl "Opowie Piaskw", wyrnian alternatywn histori Za-dra oraz powie "Krawd Czasu", w ktrej poczy kaba z Polsk okresu rewolucji przemysowej. Krzysztof Piskorski by take licznych opowiada publikowanych w antologiach oraz magazynach. Zdaniem niektrych - naczelny polski pisarz nurtu steampunkowego.

  • 24

    Kuka

    Grzegorz Pirkowski ilustrowaa Karolina Cisowska

    Powiedzia jej rzemielnik:

    Lalka jest gotowa. Taka jak

    chciaa, wszystko. Nikt takiej nie ma, i nikt

    nie bdzie mia, bo chyba nikt by takiej nie

    chcia. I ostronie musisz si z ni obchodzi,

    mechanizmy s delikatniejsze ni te

    montowane zazwyczaj. Nie tucz go po

    gowie, bo zepsujesz, a tylko ja, e daruj

    sobie skromno, tylko ja potrafibym go

    naprawi. Wyjedam jednak, opuszczam

    Krakw i nie wiem, czy tu jeszcze wrc. Ale

    we go. Aby wprawi w ruch, musisz na-

    krci, i pamitaj, trzy obroty, dokadnie trzy,

    rozumiesz? Dobrze, we i id. Zawoam ko-

    go, eby ci pomg.

    I wracaa Jagna od mistrza lalkarskiego, zamylona. Patrzya w niebo, na Wielk O,

    tnc nieboskon na p, patrzya, jak si chmury krc, jak si horyzont obraca.

    W domu za lalk posadzia na mikkim fotelu, a sama usiada naprzeciwko.

    Kuk oblewao wiato z wysokiego okna. Przygldaa si chwil gadkiemu obliczu z

    jasnego, orzechowego drewna, oczom szklanym kulkom i sztucznym wosom. Za tym

    wszystkim kryy si mechanizmy, koa zbate i przekadnie, teraz martwe, ale wystarczyo je

    nakrci i oyje drewniany chopiec, zamruga lalkowymi powiekami.

    Signa doni plecw kuky, wsadzia jej do za koszul (ubraa j wczeniej).

    Krrt przekrcia rubk.

    I oto jest mj chopiec pomylaa. Mj wasny, wasny, wasny.

    Krrt.

  • 25

    I oyje mi tu zaraz w rkach, nikt takiego nie ma, nikt nie potrafi zrobi takiego, bo

    zrobi takiego

    Krrt.

    To jak zrobi czowieka!

    Krrt.

    Mj Boe, trzy!

    I cofna Jagna do, i potem namacaa jeszcze raz rubk, przeszo jej przez gow

    cofn, nie cofn? Nie cofna. Nie chciaa zepsu.

    Wycofaa si zaraz, siada na fotelu, opara donie na kolanach - i czekaa. Patrzya w

    szklane oczy, obserwujce nico, patrzya na martwe usta a zamrugaa lalka drewnianymi

    powiekami, a rozchylia usta i wyprostowaa si, a Jagna wcigna powietrze gono,

    przytkna do do piersi.

    Rozejrza si, zamruga ponownie, podnis do, przysun sobie pod oczy, zwin pal-

    ce, rozwin. A potem zobaczy swoj wacicielk.

    Moesz mwi? spytaa po chwili Jagna.

    Kiwn gow, na znak, e moe.

    Powiedz co.

    Rozchyli usta, zamkn, rozchyli znowu.

    Nie wiem co.

    Gos mia guchy, jakby mody chopak mwi do niej zza drewnianej ciany.

    Nie szkodzi. Nic nie szkodzi. Ja ci wszystkiego naucz.

    Wszystkiego?

    Tego, jak by czowiekiem.

    Czowiekiem?

    Tak. Takim jak ja. Ja jestem czowiekiem. Ale ty te moesz nim by.

    I chopiec drewniany obejrza si cay, dotkn twarzy swojej, szyi, piersi i przyglda

    si jasnemu drewnu wasnych rk. Potem spojrza na Jagn, na jej skr ludzk, na wosy praw-

    dziwe, zajrza w oczy biae, zupenie nieprzypominajce szklanych kulek.

    Nie mog by czowiekiem. Jestem inny.

    Niewane jest to, co na zewntrz. Wane jest to, co masz w sobie.

    A co mam w sobie?

  • 26

    Moliwoci, ktrych nie ma nikt podobny tobie.

    Jest nas wicej? Takich jak ja?

    Takich jak ty? Nie.

    I wzia go na spacer, zabraa go na dwr i spojrza prosto w soce, a doni przysoni

    oczy dopiero, gdy zobaczy, e Jagna tak robi, i patrzy dugo. Patrzy te na ludzi wszystkich, na

    dorokarzy, plujcych wtedy chcia splun, ale nie mg na panw wyfraczonych (zapa si

    wtedy za poy zbyt duej, kraciastej koszuli, w ktr go ubraa), na panienki z parasolkami, na

    ulicznikw, ganiajcych si wok kauy (do kauy biec ju nie chcia).

    Potem spojrza w gr, na Wielk O i na inne obrcze, ktre ju zaczy wchodzi nad

    miasto.

    Co to? spyta, pokazujc.

    To jest Wielka O. Ona wyznacza rytm miasta. Niedugo schowa si za tamtymi

    budynkami, a jak zniknie, zrobi si ciemno, a jak si z brzaskiem pojawi z powrotem, z drugiej

    strony, to bdzie znaczy, e miasto zrobio peen cykl.

    Cykl?

    Tak. Miasto si obraca.

    Jak?

    Jest wielka moc, napdzajca wszystkie maszyny w miecie, wszystkie silniki fabryk,

    cay mechanizm obrotowy. Wielkie toki i koa zbate, wprawiane w ruch si maszyn parowych.

    A wod do nich grzeje smok.

    Smok?

    Zamknity w samym sercu miejskich podziemi, swoim ogniem grzeje wod bez tego

    adna z tych maszyn by nie dziaaa.

    Czy smok te jest czowiekiem?

    Och, nie, guptasie. Smok nie moe zosta czowiekiem, bo jest smokiem.

    Jak wyglda?

    Jest wielki, pokryty usk, ma skrzyda i zieje ogniem.

    Czyli nie wyglda jak ludzie.

    Zupenie nie.

    I dlatego go tam wi? W tych podziemiach? eby pracowa dla nich, bo nie jest

    czowiekiem?

  • 27

    To nie tak.

    A ja te nie wygldam jak czowiek. Mwia, e s inni, podobni mnie. Co oni robi?

    Do czego s potrzebni?

    To nie tak. Zupenie nie tak. Chod, poka ci komu.

    I poszed z ni drewniany chopiec do jej znajomych, i ogldali go wszyscy, wzdychali,

    suchajc, czego to on si moe nauczy, co potrafi, jakie ma moliwoci drewniany chopiec

    oczywicie nic z tego nie rozumia, patrzy tylko na nich wszystkich, patrzy w oczy, tak rne od

    jego wasnych.

    Jagna zabraa go w kocu z powrotem do domu:

    Teraz bdziesz tu mieszka powiedziaa mu, a potem pooya si do ka i zasn-

    a.

    On spa nie mg. By z drewna.

    Wymkn si wic w nocy.

    *

    Jagna wstaa rano, zacza go woa, przeszukaa mieszkanie, znale oczywicie

    nigdzie nie moga.

    Wysza wic szuka, szuka wszdzie tam, gdzie byli wczoraj, wypytywa znajomych i

    sprzedawcw nikt jej chopca drewnianego nie widzia. Ale to nie szkodzi mwili kupisz

    sobie nowego. Ona odpowiadaa, e takiego nie kupi, e ten jest specjalny.

    Posza rwnie do mistrza, ktry jej chopca wykona, ale zastaa tylko zawarte na gu-

    cho drzwi do pracowni tuka w nie pistkami i krzyczaa, a si na ni ludzie z ulicy ogldali,

    w kocu podszed do niej mody chopak.

    Nie ma mistrza, panienko. Wyjecha wczoraj, w wielkim popiechu. Mwi ludzie, e

    nie wrci ju tutaj. e to ju zmierzch jego ycia, e osign ju wszystko i pojecha umrze

    gdzie bardzo daleko.

    A Jagnie ju zy cieky po policzkach.

    Drewnianego chopca znalaza pniej, gdy wrcia zapakana do domu. Czeka na ni.

    W reku mia n rzenicki.

    Bo nie byo go ani u jej znajomych ktrzy wydali mu si wyjtkowo mao ludzcy. Nie

  • 28

    poszed te szuka swego twrcy, mistrza lalkarskiego bo nie wiedzia zupenie, kto go stwo-

    rzy. Nie poszed te azi po miecie, by samowolnie oglda jego cuda.

    On poszed na d.

    Zszed w korytarze ciemne krakowskiego grodu, zszed w mroczne kanay, pene szczu-

    rw, w dugie tunele, teraz ju po czci zapomniane. Szed przez mechanizmy obrotowego mia-

    sta, szed i podziwia wielkie przekadnie i zbate koa, nie wiedzc, e w gowie ma podobne,

    jednak o wiele bardziej skomplikowane i mniejsze. Podziwia wielkie maszyny, plujce w niego

    gorc par, patrzy na ubrudzonych sadz robotnikw w grubych okularach, ktrzy go nawet nie

    dostrzegli.

    I schodzi tak, i schodzi. Po drodze spotka wielkiego szczura, ktry, chcc zosta czo-

    wiekiem tak jak chopiec drewniany nauczy si mwi jzykiem ludzi i powiedzia, e teraz

    bardzo tego auje.

    Spotka te band godnych dzieci, ktrych matk bya bieda i ktre odrzuci wiat na

    grze. Ale i one odrzuciy ycie na powierzchni, i tak samo odrzuciy drewnianego chopca, bo w

    biedzie swojej by tak bardzo inny. Chciay go wrzuci do ognia, ale uciek im.

    Znalaz te chopiec pozytywk brudn, z porcelanow baletnic, i chcia j naprawi,

    ale mu si nie udao. Zy, cisn j precz, stuka si.

    Znalaz jeszcze wiele rzeczy, wiele dziww ujrza.

    A dotar a do smoka.

    Dotar do bestii sptanej, z ktrej pyska strzela ogie, podgrzewajc wielkie iloci wody

    w ogromnych kotach, majce wprawi w ruch cae miasto, da mu energi nieskoczon.

    I potem wrci, wrci do Jagny, gdy ju wszystko zrozumia.

    Gdzie ty by? powiedziaa, podchodzc. Martwiam si. Szukaam!

    Widziaem smoka. Teraz wiem wszystko.

    Ale si ubrudzi! Wszystko? Co?

    Ten smok nie jest smokiem.

    Nie jest smokiem?

    Nie. Jest taki jak ja. Staem, woaem do niego. e moe by, kim zechce. Nie musi

    by smokiem zniewolonym. Zajrzaem mu do pyska. A tam, w rodku, maszyna. Tam, w rodku,

    wszystko elazne, wszystko samo si rusza, jakie kadzie z t mazi, miechy wielkie - i tak

    tym ogniem zieje. I on nie jest smokiem.

  • 29

    Ale...

    Ale wszyscy sdz, e nim jest. Ubrali go w ciao i w skr. Dali mu oczy i pysk

    straszny. I teraz jest smokiem. Ju rozumiem wszystko.

    Co?

    Nie trzeba by smokiem, eby by smokiem. Nie trzeba by czowiekiem, eby by

    czowiekiem.

  • 30

    Nie, nie tak, nie o to mi chodzio

    Podchodzi do niej z noem rzenickim, ktry zabra jeszcze w podziemiach polujcemu

    na ludzi mordercy morderca kroi ich potem i karmi nimi upiory, yjce midzy trybami mia-

    sta. Chopiec zabra mu n, ktry lni teraz i odbija si ten blask w oczach Jagny.

    Ty sama tego nie rozumiesz. To tylko ciao. Tak, mwia, e liczy si, co jest w

    rodku. Ale wystarczy si przebra. Wystarczy naoy na siebie to wszystko. Miso. Skr.

    Mog by czowiekiem.

    Od to!

    Nie tylko czowiekiem. Mog by, kim zechc. Kadym. Tob. Twoimi przyjacimi.

    Mog sta si wszystkim. Nawet smokiem. Wystarczy tylko przebranie.

    Zostaw mnie!

    I, prawda, pyta si mnie szczur gadajcy e czemu tym czowiekiem? Czemu si tak

    uparem na czowieka? I nie mogem mu odpowiedzie. To jest co w gowie, powiedziaem w

    kocu. Co, czego wyjani nie potrafi. Takim mnie zrobiono. Ale teraz wiem ju, e nie tylko

    czowiekiem. e wszystkim. Mona by wszystkim. Syszysz? Syszysz?

    Nie syszaa.

    Grzegorz Pirkowski - rocznik 1988. Opowiadanie "Kuka" jest jego debiutem na papierze. Zdobywca drugiego miejsca w jubileuszowym konkursie Nowej Fantastyki za opowiadanie "Cyrograf". Kolejny jego

    tekst ukae si w antologii wojennej Fabryki Sw zatytuowanej "I ywy std nie wyjdzie nikt".

    Krakowianka jedna miaa chopca z drewna zainspirowaa zakad z Karolin Cisowsk, ktrego efektem jest Kuka.

  • 31

    Pierwszy czowiek w eterze

    Adam Podlewski ilustrowaa Ewa Skuza

    Chopcy od Pisudskiego znw

    okazali uask fantazj i balon Fiodo-

    rowa wybuch ledwo dwadziecia mil

    ponad Syberi. Na zanieczyszczenie

    paliwa rady nie byo wystarczyo, aby

    terroryci dosypali garstk elaznych

    opikw do stufuntowego kosza tungu-

    stytu, a prdzej czy pniej rosyjskie

    piece musiay eksplodowa w kuli nie-

    bieskiego ognia. Z przyczyn czysto

    praktycznych, nie mona byo spraw-

    dza pi razy dziennie meteorytowego

    wgla, a przedostanie si przez warty

    kosmodromu w Irkucku byo wida nie

    a tak trudne. Ale Duvalle wiedzia, e

    gdyby nie elazne opiki polskich rewolucjonistw, Carat wysaby pierwszego czowieka do

    Sfery Ksiycowej.

    Nie byo szansy dla Sodkiej Francji, ju od dawna nie byo.

    Rosjanie byli bardzo blisko; ju trzecia powana prba koczya si porak nie z powodu

    niedoskonaoci techniki, ale przypadku lub czyjej zej woli. Amerykanie i Anglicy nie mieli

    dostpu do tungustytu, za to ich ultralekkie piece i podwodorowe wypenienie balonw wci

    daway im nadzieje na wysanie czowieka w eter jeszcze przed kocem dekady. Niemcy nie ba-

    wili si w zbdne inwestycje, tylko za pomoc siatki agentw kradli tyle tungustytu i podwodoru,

    ile si dao. Byli przeciwnikiem nieprzewidywalnym, ale zawsze gronym. A Republika praco-

    waa na starych piecach Granda i gazach niezuboonych ot, technologia na poziomie progra-

    mw kosmicznych Woch i Hiszpanii. Ba, by moe na rwni z Japoczykami. Do czego to do-

  • 32

    szo, e Azjaci umieli wyprzedzi europejskie mocarstwo...

    Duvalle czsto przychodzi do hangaru w nocy. Kosmodrom w Lyonie nigdy nie zasypia, a

    nawet najsawniejszy pilot Republiki, poowa Stratosferycznego Duetu, z trudem przedziera

    si przez kolejne warstwy ochrony. Zwaszcza jeli pod pach nis butelk absyntu. Stranicy,

    ktrzy znali go od lat, z przeraeniem patrzyli na zasuonego meteoronaut, nie wiedzc, czy

    wczorajszy bohater nie podda si rozpaczy i nie chce spali balonu oraz grandowskich piecw.

    W kocu go wpuszczali, ale ju nie tak czsto.

    Duvalle wszed pod sfer hangaru. wiata byy wygaszone, ale przecie nie do koca. Balon

    Jutrzenka III sta na rodku pomieszczenia, zawieszony na hakach, cho nie do koca sflaczay.

    Na wp wypenione zbiorniki meteoroplanu poruszay si aonie w lekkim przecigu hali, a

    blade wiato wartowniczego reflektora podkrelao zmarszczon Tricolore na czaszy.

    Wtem meteoronauta zamar. Balon nie porusza si na wietrze by pompowany. Nie mylc

    wiele, Duvalle skoczy w cie, kryjc si przez wzrokiem tajemniczego intruza. Kradn

    Jutrzenk? Ale kto? Po co? pyta w duszy, a jednoczenie przeskakiwa midzy cieniami butli

    wodorowych. By pijany, ale nawet p flaszki absyntu nie mogo zabi w meteoronaucie legio-

    nisty, zwiadowcy z gr Atlas. Nie mia broni innej ni butelka. Chwyci j na szyjk, ale nie

    stuk. Przygotowany zawczasu szklany tulipan przydaby si; byy porucznik August Duvalle nie

    skruszy szka nie dlatego, e aowa trunku, ale poniewa ba si zaalarmowa przeciwnika.

    Po prostu taczy midzy cieniami, a do ostatniego rzdu butli gazowych. Stamtd spojrza na

    sylwetk przy gondoli. Zamar.

    - Syszaem ci, Augucie powiedzia Henryk spokojnym gosem. - To znaczy... nie przed

    chwil, ale kiedy wchodzie.

    - Co ty tu robisz? - zapyta suchym tonem Duvalle. Wci ciska butelk.

    - Chyba moesz odoy flaszk odpar meteoronauta. - No, chyba e chcesz mnie

    poczstowa. Ale dzikuj, nie mog pi przed lotem.

    Oszala! pomyla August. Chce ukra Jutrzenk.... Byy porucznik analizowa

    sytuacj. aowa, e wyszed z cienia. By silniejszy od przyjaciela, nauka wietnamskich sztuk

    walki czynia z niego morderc. Ale pijanego morderc, a warto pamita, e kapitana Henryka

    Colagnea za uomka uznawa nie naleao. Pilot nie walczy wrcz, ale by niewiarygodnie

    szybki, trzewy, a na dodatek trzyma w doni ciki klucz ampulowy. Wynik starcia nie by

    przesdzony.

  • 33

    - Co robisz? - zapyta Duvalle, dyskretnie szukajc broni dla siebie. Zauway lecy luzem

    metrowy prt usztywniajcy.

    - Lec. Nie prbuj mnie powstrzyma.

    - Jeste szalony. Nie masz zgody... nie masz mnie. Sam polecisz? - warkn August. Z

    milczenia przyjaciela wnosi, e wanie tak si stanie. - Odbio ci! Zginiesz, a niczego nie

    osigniesz. Stracimy Jutrzenk.

    - Pewnie zgin odpar Henryk. Ale wierz, e dzi nam si uda. Czuj mj zenit. Polec

    bez gondoli...

    CO!? jkn Duvalle. Zastyg z doni tu przy prcie.

    Lec bez gondoli. Minimalna masa. To jedyna szansa, aby pokona Rosjan. Przecie piec

    grandowski nie zdziaa ju cudw. Poprzednim razem weszlimy tak wysoko, jak si dao przy

    tej technologii.

    I co? Przywiesz si do czaszy i sponiesz tu po wyjciu ze stratosfery?

    Bd w skafandrze. Sdz, e przetrwam dwie godziny, wszak im wyej, tym szybciej.

    Kiedy Jutrzenk trafi szlag, ale to bdzie czterdzieci mil, jak nic. Ju eter. Daleko do sfery

    ksiycowej, ale czy to si liczy? Francuz w kosmosie!

    August poczu dziwaczne drgnienie w gardle. Wiedzia, e powinien powstrzyma

    przyjaciela, ale nie chcia. Henryk mia racj. Podr bez gondoli oznaczaa samobjstwo: mier

    od promieniowania eteru, wycie ze studni grawitacyjnej Ziemi, ale najpewniej eksplozj czaszy

    Jutrzeniki, projektowanej do wytrzymania jeno lekkiego naporu kosmicznego ywiou. Ale

    Francuz... Przed Ruskimi, przed Niemcami... Boe, niechby si udao! Natychmiast skarci si

    w duchu za westchnienie tak sprzeczne z ideami Wiecznej Rewolucji i wieckiej Republiki, ale

    przecie o to chodzio. Niech kapitan Colagne opuci atmosfer! Niech, jako pierwszy czowiek,

    dotknie elementu gwiezdnego. Cena... nie gra roli.

    Bardzo auj, e musz ci powstrzyma szczerze wyzna August.

    Nie auj odpar Henryk.

    To absynt nie pozwoli na do szybki unik. Kapitan cisn kluczem wprost w przyjaciela.

    Narzdzie uderzyo w brzuch Duvalla, nie do silnie, aby uczyni powan szkod, ale dao

    napastnikowi te kluczowe dwie sekundy. Colagne doskoczy do zwiadowcy, sprawnym ruchem

    wykrci mu rk i przygnit ca mas. Upadli na podog, ale August uderzy ciej. Kolejne

    dwa ciosy pozbawiy go oddechu i przytomnoci.

  • 34

    Kiedy si ockn, by przywizany do butli wodoru. Penej, wacej dobre dwiecie kilogra-

    mw. Nawet w lepszej kondycji nie zrobiby wiele. Mg tylko patrze na Henryka, otwierajce-

    go rczn korb sufit hangaru. Mrone powietrze lutowej nocy wdaro si do rodka, do reszty

    orzewiajc Duvalla. Porucznik chcia paka to on powinien przywiza rce do czaszy Ju-

    trzenki i umrze w eterze.

    Henry...

    Ciii... tak musi by odpar Colagne. Wytumaczysz wszystko Irenie.

    Daj mi lecie jkn niespodziewanie dla

    siebie August. To byo gupie, nie mg. Nie dla-

    tego, e nie chcia gin, ale po prostu nie byby

    w stanie, pijany i pobity.

    Moesz ju przeciera wizy. Za godzin

    bdziesz wolny i podniesiesz alarm. Od razu do

    prasy. Niech robi zdjeci. Bior ze sob

    Szkrzyni z elementometrem i kameratonem, ale

    moe nie przetrwa eksplozji. Poza tym, kto wie,

    gdzie spadnie?

    I kapitan Henryk Colange po prostu

    przywiza si do lin czaszy. Nuci Marsyliank,

    ale cicho, aby nie pokaza, e on te si boi.

    August powinien by pracowa na wizami, ale

    jak zahipnotyzowany patrzy na przyjaciela,

    powoli wznoszcego Jutrzenk ku mronemu

    niebu. Dopiero gdy balon znikn nad zaomem dachu i na Duvalla patrzyy tylko gwiazdy,

    porucznik wrci do szorowania lin o zawr zbiornika. I zacz paka.

    Paka nie dlatego, e mia szanse umrze, cho mia. Samowolk Henryka Rada Czujnoci

    Rewolucyjnej moga obrci w dobre wytumaczenie dla poraki programu Republiki. Jako

    wsplnik sprawcy, August skoczyby na szafocie, a by moe Irena poznaaby uroki republi-

    kaskiej sprawiedliwoci w Gujanie. Ale porucznik jeszcze o tym nie myla, zreszt kara mo-

    gaby go spotka tylko w przypadku poraki przyjaciela. August paka, gdy to on chcia by

  • 35

    pierwszym czowiekiem w eterze, bohaterem Sodkiej Francji, zdobywc niebios.

    Wizy puciy, a szlochajcy meteronauta ruszy chwiejnym krokiem ku posterunkowi stray.

    Wypad w noc, byskawicznie cigajc uwag gwardii. Zreszt oni i tak biegli do hangaru

    blasku pracujcego pieca grandowskiego trudno byo nie zauway; zwaszcza gdy

    majestatycznie wznosi si nad kosmodromem.

    Zdyli. Wojsko rozstawio czujniki, prasa aparaty. Czekali. Tylko teleskopy mogy ledzi

    Jutrzenk, ale August czu dusz, w ktrym punkcie nieba znajdowa si jego przyjaciel. Liczy

    te razem z innymi, szacujc wysoko. Balon wznosi si ze staym przyspieszeniem i z kad

    sekund przyblia Republik Francusk do

    sukcesu. Ciekawe, czy jeszcze yje? pomy-

    la Duvalle.

    aowa, e w szarpaninie stuk butl

    absyntu. Gwardzista dal mu pniej piersiwk

    gujaskiego rumu, bardziej dla rozgrzania ni

    stumienia alu, ale uziemiony meteoronauta

    jeszcze nie podnis jej do ust. Zblia si ranek,

    zimowy przedwit, ale gasnce wiata Lyonu

    czyniy obraz coraz wyraniejszym. Acz praw-

    dziwym znakiem bya mier Henryka.

    Balon wybuch nagle, zreszt niczego innego

    si nie spodziewali. Z tej odlegoci o

    syszalnym huku nie mogo by mowy, poza

    tym nawet profesor Lamare nie wiedzia, jak dwik przenosi si w eterze. Tak, w eterze. Kula

    ognia nie bya niebieska, jak przy katastrofach rosyjskich i eksplozji Jutrzenki II; bya zota, jak

    chwaa Boga, w ktrego wiecka Republika wierzy zakazywaa, ale ktrego wspaniaoci od

    zawsze szukaa. Jeli Lamare i reszta komitetu si nie mylili, dobrze policzyli dugo fal wietl-

    nych, kolor zoty oznacza eksplozj w rodowisku eterycznym. Kapitan Henryk Colange by

    pierwszym czowiekiem w eterze. Mimo tragicznej wymowy chwili placem na kosmodromie

    wstrzsny triumfalne okrzyki.

    To wielki dzie dla Francji, pomyla August, cignc yk z butelki. Ciekawe, czy znajd

  • 36

    skrzyni.

    Kto znalaz. Rejestratory Jutrzenki spady na przedmieciach Krakowa, nie tylko psujc pi

    teorii na temat prdw eteru, ale take dajc Komisji Sztokholmskiej powd do zakwestiono-

    wania rekordu. O tym jednak Duvalle dowiedzia si dopiero w Gujanie.

    Marzec 2013

    Adam WTFApoc Podlewski (1983-?) - Apokalipsy wieszcz pomniejszy, historyk, kontrrewolucjonista, daltonista. Mionik stref polarnych, wdrwek pieszych oraz rowerowych. Przygo-towany na atak ywych trupw oraz powszechny sprzeciw obywatelski. Zwolennik secesji Mazowsza i restytucji Ksistwa Mazowieckiego. Razem z reszt Warszawskiego Towarzystwa Fantastycznego "Wy-krot" planuje przejcie wadzy nad wiatem i okolicami.

  • 37

    Ostatni dzie pary

    Karolina Cisowska ilustrowaa Karolina Cisowska

    Mj pan by opok starego

    porzdku. wiat mojego pana, jak

    wszystkie inne wiaty pene uroku i

    niesprawiedliwoci, ju wkrtce mia

    przesta istnie, ale mj panicz nie mg o

    tym wiedzie. Nie staby wtedy na balko-

    nie ponad gorycz rzeczywistoci z

    godnoci czowieka, ktry mia zamiar

    panowa od urodzenia a do mierci, wierny porzdkowi, ktry go uprzywilejowa.

    Byo co piknego w tym wiecie, moe wanie ta jego krucho; krucho wszystkiego,

    co go charakteryzowao, od falbanek na toaletach piknych pa, poprzez te ich kruche aurowe

    technologie i pajcze mechanizmy, a do adu midzy pastwami, ktry mnie si jawi jako ko-

    ronka rzucona na mrowisko. I uwodzio mnie to wszystko ju wiele lat, podobnie jak uwioda

    mnie wizja suby u panicza, ktrego modo czynia kruchym, bo c zabi atwiej ni jedena-

    stoletnie dziecko? A panicz nie wierzy w to, e zostanie zabity, widziaem to w pewnoci, z jak

    sta na balkonie. Tak, jak nie wiedzia o wielu innych rzeczach, ktre przed nim ukrywaem.

    Spojrzaem na miasto za bram dworku (una soca ciepa bya niczym una poogi).

    Nie chciabym doy dnia, w ktrym wszystko si zmieni. Zachwyt, nie przeraenie,

    brzmia w gosie panicza, jakby niewiadom by niczego. Ze trzy wiaty temu, gdybym nie by

    nakrca mojego zegarka, pewnie widziabym tak samo.

    Drzwi skrzypny ledwo syszalnie, pojawi si lokaj z tac, postawi j na stoliku i spojrza

    na mnie porozumiewawczo.

  • 38

    Prosz o wybaczenie, paniczu powiedziaem i wyszedem razem z nim. Co si dzieje?

    zapytaem ju daleko za drzwiami.

    A c moe si dzia? Rewolucja szaleje w caym miecie, proletariat wychodzi na ulice i

    poluje na buruazj. Gwnie ruskie i wszystkie te wygodniae psy ze wschodu, z poudnia, ale

    te nasi, polscy robotnicy, a nawet sucy. Potem nie ma kto dochodzi sprawiedliwoci, znaj-

    duj cae rodziny martwe w oprnionych dworach.

    Pierwsze ruchy i bunty co prawda wskazyway na to, e sprawy mog przybra taki obrt w

    tym wiecie, ale nigdy nie spodziewabym si, e tak szybko. Faktem jednak byo, e aktualna

    wersja tego miasta, tego kraju nie bya a tak jowialna i serdeczna, jak wszystkie inne. Wawel

    sta wyniosy ponad szaroci wiata, kamieniczki dumniej si pryy, woci wicej zajmoway

    miejsca. Taki wiat wybraem.

    Wylij golemy na wszystkie stanowiska, niech broni do upadego, daj im szable i

    muszkiety, wypu psy, powiedz kobietom, e maj przygotowa bro, ktr zrobiem, i czeka

    w pogotowiu. Jedna niech si zajmie obiadem dla panicza.

    Tak jest.

    Golemy, muszkiety i moje wierne kusze, niewymagajce nakrcania. A mogem wybra

    wiat, w ktrym dziaaa elektronika, mogem wybra inny wiat.

    Wybraem ten.

    Paniczu, pora na zajcia powiedziaem, patrzc na chopca, popijajcego kaw zboow

    z porcelany ze wiata caym spokojem.

    Kiedy przybyem do tej rzeczywistoci kilka lat temu, wybraem to miasto z powodu

    ciepego, pastelowego odcienia atmosfery, jaka si w nim utrzymywaa. Pnym popoudniem, a

    wiato tu jako zawsze tak byo ciepe, jak podczas pnego popoudnia, bruk i rzeby zdobiy

    si cieniami i byy to cienie przyjazne, zupene inne ni w reszcie wiatw. Od razu zrozumia-

    em, e w tym wiecie, ktry ju tak dugo trwa w swojej uroczej stagnacji, w ktrym zmiany

    nastpuj powoli i niechtnie, jakby czas i nawyki ludzkie byy nieco gstsze, nie zdobd sobie

  • 39

    uprzywilejowanej pozycji, bo ta musiaaby by poprzedzona zasugami moich przodkw wieki

    temu. Ale e nigdy nie goniem za pozycj, przyjem si na sub w przyjemnej rodzinie, w

    ktrej dziecko miao w sobie wicej wrodzonej dumy ni cae narody w innych wiatach. ycze-

    niem mojego pana byo, by jego syn nie zazna nieszczcia. Rozkaz wykonywaem ju smy

    rok, chocia nie byo ju pana, ktry by pilnowa jego wykonania. Pan mj i jego maonka pole-

    cieli kilka miesicy temu sterowcem do Londynu i dotd nie wrcili. Wiedziaem, e ju nie

    wrc, ale panicz nie, i mia si jeszcze dugo nie dowiedzie. Ojciec jego by hulak i niezbyt

    rozgarnitym typem, ktry potrafi si przebi przez wszystko, co stano mu na drodze, wro-

    dzonym poczuciem wyszoci, matka tu po lubie zdya przy uyciu taktu i zmylnoci po-

    mnoy majtek ojca i narobi sobie wrogw. Syn na ich szczcie mia zosta przedue-

    niem ich najlepszych cech i dziedzicem ich woci, po tym, jak sterowiec, ktrym lecieli, uleg

    atakowi terrorystycznemu socjalistw.

    Pamitam, e we wszystkich wiatach ideologie wydaj si zawsze logiczne i utopijne, gdy

    s jeszcze mode, zanim wprowadzi si je w ycie, ale adna rewolucja nie wygldaa tak

    odraajco i krwawo, jak ta poerajca najbardziej ospay i ostay ju ukad rzeczy.

    Tylnym wyjciem opuciem rezydencj, widziaem tum, usiujcy si wedrze do

    posiadoci i ostrzeliwujc si sub, widziaem golemy mechaniczne, buchajce par, jak

    rozrzucaj tych, ktrzy zbliyli si do bramy. Kilka trupw leao ju na trawniku, plamic go

    krwi i innymi wydzielinami. Wrzaski mogy dotrze do pokoju panicza, mimo e nakrciem mu

    pozytywk i zostawiem suk, by pilnowaa, aby melodia nie ucicha ani na chwil. Spuszczone

    psy poszczuem na tych, ktrzy leeli na podwrku, by ich wykoczyy; odczogiwali si nasi,

    ranni, od rzucanych przez tamtych tuczonych butelek, od strzaw z muszkietw i ciskanych

    kamieni. Owadnity zoci, wyjem swoj najcenniejsz kusz na stalowe bety i wycelowaem

    w drobn posta, stojc za tym motochem szczurw, wdzierajcym si do dworu. Kaszkiet na

    bakier i wilczy pysk, peen miechu, drobna sylwetka i jasny gos, kobieta najpewniej, po here-

    tycku za mczyzn przebrana, prowadzca natarcie, dostaa ode mnie z odlegoci stu metrw

    prosto w gardo i upada z krzykiem utkwionym w gardle. Natychmiast zrobio si wok niej

    zamieszanie, ale wiedziaem, e nie ma co ratowa. Krzyk i jazgot, jaki si podnis, upewni

    mnie, e bya tam najwaniejsza. Zaraz te co mi przypomniaa ta sytuacja, gdy kusz nakrca-

    em od nowa. Nie samo bronienie dworu, a wilcze oczy i pysk, szczurze pochodzenie, drobna

  • 40

    kobieca sylwetka w mskim stroju. Jak dja vu przyszo wspomnienie sytuacji podobnej, w in-

    nym wiecie zupenie, cho w tym samym miejscu i czasie tym samym, i dwojga ludzi o wil-

    czych umiechach, i sztandarw w ich rkach. Jej jasny gos, wykrzykujcy hasa, urwany nagle

    przez strza z broni, bryzgajca krew z klatki piersiowej i ryk, straszliwy, nieludzki, tego obok. I

    jego furia, gdy wyrywajc bro najbliszemu policjantowi wysiek wszystkich, ktrzy byli

    wokoo, nie baczc, przyjaciele czy wrogowie. I krzyk jego, ktry manifestantw pobudzi: zwy-

    kych, zmczonych prac robotnikw zmieni w dne mordu potwory. Nim zaczem stamtd

    ucieka, zobaczyem go przez chwil, gdy ju si przedar do gapiw. Wysoki, ale nie olbrzym

    przecie, uzbrojony tylko w to, co zdoby, i niesiony sam tylko furi, skrwawiony od kul i cio-

    sw, a cigle dyszcy i ywy, przeraajcy. Pierwszy raz od czego uciekaem. Zanim go zabili,

    pooy jeszcze kilku gapiw, a jego ludzie spalili p dzielnicy, ich szalestwo nioso si jak

    dym i zaraao kolejnych.

    Jeli jakim cudem uchoway si w takiej, a nie innej formie te dwie istoty, to byo zupenie

    nieprawdopodobne, by si poznali i trwali dalej w stosunkach do zayych, by jego do takiej

    furii doprowadzi, ale nie opuszczao mnie niemie przeczucie.

    Wystrzeliwujc kolejne bety w nacierajcych, raz za razem chybiaem, wyczekujc tego,

    co przecie nie byo moliwe. Wszystko, co najpikniejsze, palili, jako znienawidzony dowd na

    urok systemu, ktry ich uczyni poddanymi. A teraz tamte, gotowe do upienia, posiadoci zo-

    stawili, by gin przed naszym progiem. I w kocu usyszaem ten znajomy ryk, a po nim pod-

    niesion przez wszystkich wrzaw i skrzypienie bramy, ktra tego ju nie miaa prawa wytrzy-

    ma. I zobaczyem, jak maleje ilo leccych betw i wystrzaw od dworu, z powodu rosncej

    trwogi sucych, i nie mogem ich o to wini. Sam podniosem kusz do oczu, by zabi przyby-

    ego, ale rce dray mi tak, e trzy prby skoczyy si spudowaniem, z czego dwa bety raniy

    ludzi obok niego. Wtedy mnie dostrzeg i chocia kryem si za ywopotem poczuem jego

    spojrzenie na sobie. Przez pierwszy odruch chci nakrcenia zegarka, ktry miaem w kieszeni, i

    przeniesienia si gdzie, gdziekolwiek, przebia si troska o mojego panicza. Upuciem kusz i

    puciem si biegiem w stron dworu, dbajc tylko o to, by nasi sucy nie zobaczyli, jak ucie-

    kam, bo na pewno natychmiast straciliby ducha i zmienili stron. On mnie widzia, tego byem

    pewny. Przyszo mi do gowy, e on te by Wdrowcem i po wszystkich wiatach szuka swojej

    ukochanej, ktra tam umara, a gdy j ju w kocu znalaz, byem tym, ktry pozbawi go jego

  • 41

    szczcia tym razem. Jeli tak byo, to

    chobym ucieka przez wszystkie

    wiaty wiedziaem, e powici ca

    swoj wieczno, by mnie znale i

    zabi.

    Panicz siedzia w fotelu, brwi

    mia cignite.

    Co si tam dzieje? zapyta. I

    kiedy to si skoczy?

    Spojrzaem na jego blad,

    dziecic twarz odwyk od

    spontanicznej mimiki i donie w

    biaych rkawiczkach, ktre przestay-

    by by biae po minucie prawdziwej

    pracy. Na nogi, nienawyke do chodze-

    nia w pantoflach na wysokiej pode-

    szwie. Nic w nim z czowieka. W takich erach czuj, e yj, tylko ci, ktrzy zabijaj. Dlatego te

    ery tak szybko koczyy si w innych wiatach, dlatego nie byo ju ani dnia przyszoci dla mo-

    jego panicza. Przyszo mi przekn ca gorycz wiadomoci, e, wyjty z tego wiata, ktry go

    tak uprzywilejowa, nie bdzie mia szans przey choby pierwszych krokw w nowej rzeczy-

    wistoci.

    Jeste opok starego porzdku powiedziaem. A jeli, jak kaza twj ojciec, masz nie

    zazna nieszczcia, nie wolno mi pozwoli, by doczeka jego upadku.Gdy skrciem mu kark,

    na twarzy mia dalej wyraz niedowierzania. Z drc rk na zegarku zastanawiaem si, czy

    starczy mi odwagi, by stawi czoa losowi teraz, czy do koca wiecznoci bd si budzi w

    nocy, czekajc, a wilk mnie dopadnie. A ogrd zaczynaa ju trawi pooga.

    Karolina Nem Cisowska kilka publikacji opowiada w magazynach internetowych i blog Nemtopia http://karolina-cisowska.blogspot.com.

    Opowiadanie Ostatni dzie mojego wiata pary to waciwie druga opcja napisana z nudw na metodyce.

  • 42

    Dni naszej haby

    Bartosz Szczygielski ilustrowaa Ewa Skuza

    Zanim otoczy nas resztka so-

    necznego blasku, odprysk przeszoci,

    maszerujemy pod powierzchni przez

    dwie, trzy godziny. Nie wicej. Sie pod-

    ziemnych korytarzy tak jest ogromna, e

    przez lata nie zdarzyo mi si by wicej

    ni dwa razy w tym samym miejscu. Inne

    obszary s cigle niedostpne dla nikogo

    prcz karaluchw. A to, e czujemy si jak one, nie uprawnia nas do wstpu tam, gdzie nic inne-

    go nie oddycha.

    Odr rozkadajcych si cia przenika przez skafander. Stranicy wmawiaj nam, e to

    tylko wyobrania. Patrzymy na poskrcane, nadgnie i nadpalone szcztki, wic mzg podpo-

    wiada, co powinnimy poczu. Tylko e cia nie widzielimy od lat, a smrd towarzyszy nam

    przez cay czas. Skra nasika zapachami lepiej ni gbka.

    Na zbir wypuszczaj nas we trzech. Nie zapamitaem adnego z imion moich towarzy-

    szy. Zbyt szybko si zmieniaj. Ja miaem szczcie do szczelnych skafandrw. Ten wysoki pil-

    nuje czasu, a ja i mikrus bdziemy zbiera w plastikowe torby to, co moe si jeszcze przyda

    pod ziemi. Proces dezaktywacji dawno dobieg koca, ale o ciepym podmuchu wiatru na po-

    liczkach moemy tylko pomarzy.

    Dwadziecia metrw przed luz stranicy zostawiaj nas samych. Wskazuj palcami,

    gdzie mamy i, i czekaj, a staniemy tak blisko metalowych drzwi, e bdzie nas oddziela od

    nich tylko odlego oddechu. Chwil przed otwarciem powtarzam w mylach plan na nastpn

    godzin. Plan, ktry od lat jest identyczny. Wyj, zebra wszystko, co znajd, a potem rozpi

    skafander i da si skazi. Nie wpuszcz mnie do rodka, a ostatnie dni swojego ycia spdz

    wolny. Godny, brudny i szczliwy. Tylko jedno mnie powstrzymuje.

    Komora.

  • 43

    Ciche syknicie i wiat staje przed nami otworem. Pejzae, ogldane przez przybrudzon

    szyb skafandra, s identyczne z tym, co ju tak dobrze znamy. Jedna rzecz jest staa. Zielone

    enklawy, zduszone wczeniej w maych, betonowych sercach miast, teraz przejy cakowicie

    nad nimi kontrol. Mury spowija gruba warstwa mchu, prcego si zowieszczo ku socu. Tak

    miaa wyglda nasza katastrofa.

    Nasz wiat.

    Zosta tylko billboard z plakatem, pokrytym radioaktywnym pyem. Ma przypomina, e

    cudem uniknlimy prognozowanego przerostu rolin i katastrofy ekologicznej. O tym, co dosta-

    limy w zamian, plakatw ju nikt nie zrobi. Z kryzysem poradzilimy sobie najlepiej, jak potra-

    filimy.

    Agresj.

    Billboard nie przypadkowo stoi przy luzach. Patrzymy w milczeniu na niego , a potem na

    resztki otaczajcego nas miasta. Oprcz szaroci i wszechobecnego pyu nie ma czego oglda.

    Dryblas odpala stoper.

    niwa czas zacz.

    Rozdzielamy si, ale wysoki stara si mie nas obu na oku. Szanse, e uciekniemy, s ni-

    ke. Tutaj nie ma do czego ucieka, ale liczba ludzi pod ziemi ma rosn, a nie male.

    Pprzezroczyste reklamwki powoli wypeniaj si mieciami, ktre przed laty walay

    si po zapenionych ludmi ulicach. Mam ju trzy plastikowe butelki, papierowe opakowanie po

    hamburgerze i prawie pen paczk papierosw. Nie pozwol mi ich zapali, ale po odpowiednim

    odkaeniu trafi w rce grubasw z niszych kondygnacji. Elity, pozostaych inteligentw wrd

    resztki idiotw, ktrzy odwayli si przey i dostatecznie wczenie zeszli do schronw. Rce

    zaczynaj mi dre. Dzi jest ten dzie, czuj to. Chciabym to czu.

    Podnosz Londyn.

    Skd wiesz? pytam, by nie myle o samobjstwie, ktre za chwil popeni.

    Od poprzedniego zespou. To ostatni kwarta, potem moemy zapomnie o Big Benie.

    Nigdy o nim nie mylaem. Zreszt, kto z nas na to uzbiera?

    Niebo w odcieniach zdeptanych chabrw umiecha si do mnie zapraszajco. Marz, by

    poczu na skrze krtki, zimny powiew wiatru. Dwadziecia lat czekaem na ten moment. Gdy w

    kocu podejmuj decyzj, a donie niespiesznie podaj do zapi skafandra, odzywa si pi-

  • 44

    skliwy alarm tego wysokiego. Melodyjka budzika, ktra chroni nas przed zbyt du dawk na-

    promieniowania. Przynajmniej w teorii.

    Musimy wraca mwi i zaczyna powoli maszerowa w stron luzy.

    Wiem.

    Niespiesznie podam za nim, wprost do luzy i korytarza prowadzcego do celi. Nie

    zdyem, ponownie. Przestaem liczy, ile razy prbowaem zdj skafander, bdc na po-

    wierzchni. Mam jedynie torb pen mieci, ktre zyskaj nowy blask pod powierzchni. Ja nie-

    wiele z tego dostan. Tacy jak ja, jak my, maj tylko ochapy, niezbdne do przeycia, oraz Ko-

    mor. Bez niej ju dawno roznielibymy podziemia w py.

    Gdzie ten may?

    Stranik odzywa si po raz pierwszy, odkd wypucili nas z cel. Rozgldam si i w kory-

    tarzu oprcz naszej czwrki nie ma nikogo.

    Nie wiem, nie jestem niak.

    Ruszam przed siebie, nie czekajc na ich reakcj. To sprawa stranikw i dryblasa, co

    wpisz w raporcie. Ten maluch zrobi co, na co ja si nie odwayem przez lata.

    Dupek.

    Teraz ju za pno, nastpne wyjcie dopiero za kilka dni. Popielaty korytarz prowadzi do

    poziomu minus dwa, na ktrym spdziem prawie cae ycie. Nie pamitam niemal niczego z

    przeszoci. Przebyski z powierzchni z miesica na miesic bledn. Nie mam ich nawet gdzie

    zapisa.

    Przede mn tylko powierzchowne odkaanie i wracam do monotonii. Skafander zostaje

    opryskany i po paru sekundach wpuszczaj mnie do rodka. Nikt nie przejmuje si ju napromie-

    niowaniem. Poziom minus dwa to kanarek dla caej reszty. Jestemy ostrzeeniem. Gdy za-

    czniemy pada jak muchy, bdzie to znak, e naley ucieka. Bezpieczestwo stao si terminem

    pynnym.

    Grubas za biurkiem patrzy na mnie obojtnie. Razem ze skafandrem oddaj mu swoj

    torb pen skarbw. Podpisuj protok i jestem wolny. Przynajmniej na tyle, by doj samo-

    dzielnie do celi. Ten wysoki pewnie jest na przesuchaniu. By odpowiedzialny za dwie osoby, a

    wrci tylko ze mn. Weteranem, ktrego nikt i tak ju nie chce. Szare ciany, jarzeniwka na

    suficie, ko, szafka i zegar. Dorobek mojego ycia. Moje ycie.

    Dziesi godzin.

  • 45

    Zegar odmierza czas do kolejnej Komory.

    Dziesi dugich godzin.

    ***

    Budzi mnie gone szczknicie zamka. Stranik wchodzi do mojego krlestwa i rzuca na

    stolik plastikow kart z wywietlaczem.

    Hej! krzycz. Siedem? Powinno by przynajmniej dziesi!

    Prostuj si na ku i czekam na wyjanienia.

    Ja tylko dostarczam to, co dadz mi Obsugujcy mwi i wychodzi, zostawiajc za

    sob otwarte drzwi.

    Zegar pokazuje, e zo-

    stao mi dwanacie minut. Po-

    piesznie si ubieram i wycho-

    dz, ciskajc w doni prze-

    pustk do Komory. Mijam po-

    zostae cele, peno w nich lu-

    strzanych odbi mnie samego.

    Starszych, modszych, grub-

    szych i chudszych. Takich sa-

    mych. Niektrzy patrz przez

    szyb w drzwiach, ale wik-

    szo pi. Gdy zamykasz oczy,

    wszystko staje si moliwe.

    Drog znam na pami. To pierwsze miejsce, do ktrego stranicy prowadz po osadze-

    niu. Oprcz zniszczonych miast oraz wntrz cel to jedyne, co ogldamy. To, jedyne co nas trzy-

    ma w ryzach. Co trzyma mnie przy yciu.

    Przesuwam kart przez czytnik i jestem wewntrz. Pachnie potem i smutkiem, woni,

    ktr rozsiewalimy, wychodzc z Komory. Tylko Obserwujcy wydziela inny zapach. Wciera

    za uszami resztki myda, ktre zostawiao na skrze tusty lad i resztk zapachu, jaka zostaa

    po odkaeniu. To wystarczy, eby odrni si od nas. Od mieci, bez ktrych nie byoby myda,

    zbieranego po opuszczonych toaletach.

  • 46

    Siedem! Cholera jasna, byem na zbiorach co drugi dzie. Powinno by przynajmniej

    dziesi!

    Zrezygnowaem z przywitania. Oni nigdy nie odpowiadaj. Obserwujcy patrzy na mnie

    przez chwil, a potem bez sowa wyciga przed siebie do. Podaj mu kart i czekam. Serce wali

    o ebra.

    Pitnacie wyj. Trzy godziny na wyjcie. Dziesi sekund za godzin na powierzchni. To daje

    trzydzieci sekund na wyjcie, czterysta pidziesit na miesic. Siedem i p minuty. P minuty

    za brak efektywnoci. Siedem minut.

    Koniec. Wchodz do Komory, zostawiajc za plecami czowieka, a raczej jego pust sko-

    rup. Pomieszczenie razi odraajc biel. Mru oczy, czekam. Drzwi zatrzaskuj si za mn.

    Komora.

    Przeszo, zamknita na powierzchni szeciu metrw kwadratowych.

    To, co zwykle.

  • 47

    ciany oywaj. Tryskaj kolorami, wspomnieniami Roberta Maksa. Wiek trzydzieci

    pi lat, zawd budowlaniec, status rozwiedziony.

    Ksika wypada z rk i lduje na ziemi. Szukam wzrokiem winowajcy, tego buraka, ktry

    mnie potrci i nawet nie przeprosi. Tum ludzi nie pozwala na dostrzeenie kogokolwiek. Tury-

    ci strzelaj lampami byskowymi, cho soce pray dzi niemiosiernie. Krakw. Wilna stra-

    szy mnie reklamami, uderzaj w oczy z kadego sklepu i restauracji. Postanawiam si wycofa

    na rynek. Przepuszczam jak zakochan par w doroce, objadaj si lodami. Brakuje mi bez-

    pieczestwa mioci. Nawet tak chwilowego, jak ich. Staj pod wie Ratusza, otrzepuj ksik

    z kurzu i otwieram na ostatniej stronie. Zakoczenia sprawiaj mi rado, nawet te kiepskie.

    Wtedy j dostrzegam. Po raz kolejny spaceruje samotnie. Za chwil upadnie jej torebka,

    schyli si po ni, a wstajc, dostrzee stojcego samotnie pod wie mczyzn. Zobaczy mnie,

    nas. Czuj, jak serce Roberta bije szybciej, jak poc mu si donie. Ona patrzy na niego, na nas.

    Umiecha si i powoli podchodzi.

    Jej czarne wosy odbijaj promienie soneczne. Nie widzimy nic wicej, oczy zasaniaj

    jej ogromne, ciemne okulary. Mamy sucho w ustach.

    Przepraszam.

    Tak? Nasza odwaga signa szczytw.

    Wie pan, ktra jest godzina?

    Cudownie si umiecha. Patrzymy na ratuszow wie z zegarem i wszystko staje si ja-

    sne. Wszystko staje si biae. ciany ponownie s puste.

    Siedem minut mino sysz gos Obserwujcego.

    Nastpnym razem bdzie duej. Nastpnym razem zbior wicej i bdzie duej. Moe

    jutro co si zmieni. Tak by przecie nie moe. Musz co zrobi, musimy co zrobi.

    Nastpnym razem.

    Jutro.

    Bartosz Szczygielski debiutowa opowiadaniem w kwartalniku QFant, by nastpnie publikowa teksty w biuletynie CarpeNoctem, magazynie Tekstualia oraz portalach Aperionmag.pl czy Szortal.pl. Za swj tekst Wysze pitro zosta nagrodzony w 2010 roku wyrnieniem w oglnopolskim konkursie literac-kim Pigmalion fantastyki. Jego teksty zostay wyrnione rwnie w konkursach na opowiadania kry-minalne na Midzynarodowym Festiwalu Kryminau oraz Conrad Festival. Stale wsppracuje z takimi portalami jak Szuflada.net, Stopklatka.pl, Lubimyczytac.pl czy Tugrodzisk.pl. Nigdy nie rozstaje si z ksik i notatnikiem.

  • 48

    Czowieszyna

    Jacek Wrbel ilustrowaa Ewa Skuza

    Zdezelowany ty van, za-

    przgnity do pary koni, podskaki-

    wa na kadym wyboju i wchodzc

    w ostrzejsze zakrty, chybota si

    niebezpiecznie na boki. Spojrzenie

    wonicy, ukryte za szybkami gogli,

    z trudem przenikao przez ruchom

    zason piasku.

    Szalaa burza, ale Lloyd nie

    odczuwa strachu. Zna t tras

    niemale na pami, zna j lepiej

    ni samego siebie. Wielkostrada,

    droga czca Warsavi z Cra-

    covem, bya stosunkowo bezpieczna, mimo e prowadzia przez opuszczone i zowrogie miejsca.

    Ale czy nie taka wanie bya Ziemia: caa opuszczona i zowroga?

    Wielkostrad podrowali handlarze oraz posacy, a co za tym idzie, dochowano wszel-

    kich rodkw ostronoci, by zminimalizowa ryzyko ich wypraw. Postawiono stalowe fortyfi-

    kacje, uzbrojono posterunki i zmobilizowano tyle stray, na ile kade z miast mogo sobie po-

    zwoli, nie tracc przy tym potencjau obronnego. Odbywajcych sub na trakcie zwano

    Ludmi Drogi. Zdarzao si, e patrole czyy si w wiksze grupy i w jednym oddziale przewi-

    jao si kilka emblematw: unoszca miecz pkobieta-pryba, trzy czerwone baszty nad koro-

    nowanym orem czy krwawicy krzy Boownikw. Grabiecy, rozsiani po pustkowiach jak zia-

    renka piasku, obierali atwiejsze cele.

    Dawniej frakcje strzegy wydzielonego terytorium na podobiestwo ogarw uwizanych

    do przykrtkiego acucha. Szczerzyy ky i warczay, kiedy tylko w nozdrza uderza zapach ob-

    cej sierci. Na wewntrznych utarczkach Ludzi Drogi eroway gangi i watahy dzikusw; do

  • 49

    miast docierao coraz wicej plotek o obrabowanych handlarzach i uprowadzonych posacach, a

    upiecy wznosili prowizoryczne maszty przy Wielkostradzie, triumfalnie wieszajc na nich

    strzpki mundurw. Barwy blakn, gdy przykrywa je krew. Ludzie Drogi musieli to w kocu

    zrozumie. Poczyli siy. Zarzdcy niechtnie patrzyli na tak niesubordynacj, ale z biegiem lat

    zaczli j tolerowa. Pustkowia stay si bezpieczniejsze.

    Lloyd zwolni i pomacha wartownikowi, ktry sta na kilkunastometrowej platformie i

    przyglda mu si przez lunet. Czowiek Drogi odwzajemni pozdrowienie. te kombi byo

    wizytwk pustkowi, co zaoszczdzao Lloydowi udziau w uciliwych procedurach. Znali go

    niemal wszyscy, od Warsavii po Cracov. Zapuszcza si na toksyczne ziemie Silesii. Odwiedza

    nienazwane osady w gbi pustkowi, gdzie cieszy si nabonym szacunkiem tubylcw. Paktowa

    z przywdcami gangw. Obserwowa zwyczaje optanych kultystw, oddajcych hod gigan-

    tycznym konstruktom.

    Lloyd przemierza ruiny wiata w poszukiwaniu reliktw dawnej cywilizacji. Kolekcjo-

    nowa kad namiastk minionych dziejw. Nie wiedzia, czy by w tym lepszy od innych, ale na

    pewno wci by ywy.

    A tym razem przewozi co naprawd wyjtkowego.

    ***

    Zeskoczy z dachu przerobi pojazd wasnorcznie, by mc podrowa bez konieczno-

    ci korzystania z cennego paliwa i przesun gogle na czoo. Szarpn za chust, odsaniajc

    ogorza twarz. Wzi gboki oddech; wysokie mury Cracova skutecznie chroniy przed popio-

    ami. Podszed do koni i zdj im z pyskw specjalne osony. Dopiero wtedy si rozejrza.

    Otacza go krg ludzi. Mczyni w poprzecieranych spodniach, o policzkach pokrytych

    pyem. Kobiety, eksponujce fantazyjne gorsety. Dzieci, uczepione matczynych sukien. Do ze-

    branych na placu doczali kolejni, napywali falami z ciasnych uliczek.

    Panowaa podniosa cisza, zakcana tylko krztanin Lloyda. Kolekcjoner otworzy za-

    montowane na tyle wozu szerokie drzwiczki. Wydoby ze rodka pk pokych pocztwek,

    znalezione pod gruzami albumy ze zdjciami, podobizny ludzi w krzykliwych strojach, umie-

    chajce si z matowych powierzchni plakatw, pluszowych weteranw zapomnianej historii.

  • 50

    Wybiera co ciekawsze okazy, odrzucajc gbiej jedynie bro i niektre unikaty. Przekazywa je

    w tum. Ludzie ujmowali artefakty drcymi domi i po chwili refleksji podawali dalej.

    Kto pocign nosem. Kto inny udawa, e drobinka piachu wpada mu do oka.

    Przeszo bolaa.

    ***

    Co sycha na szlaku, przyjacielu? O czym szepcze wiatr?

    Oskar Braun od omiu lat piastowa funkcj Zarzdcy Cracova. Lloyd zna go jeszcze

    duej. Wydawao si, e mczyzna nie poddaje si upywowi czasu. Przeciwnoci losu nie zdo-

    ay zama w nim pogody ducha, wyobiy na pocigym obliczu jedynie kilka dodatkowych

    zmarszczek.

    Warsavia si zbroi. Lloyd apatycznie miesza napj. O czym pewnie ju wiesz.

    Oskar przybra wymuszony umiech.

    Hess znowu przysa posaca. Nie pamitam, ile razy ju odmawiaem. Centralizacja na

    jego warunkach jest nie do przyjcia. Zacisn pi. Przez cienki materia rkawiczki przebi-

    jay si nabrzmiae yy. Cracov si nie podporzdkuje.

    Widziaem, czym dysponuj zacz kolekcjoner. Pojazdy, uzbrojenie Hess ma

    setki przeszkolonych onierzy, dostp do amunicji i zasoby paliwa, ktre

    Zarzdca przerwa mu uniesion doni.

    Lloyd, zaufaj mi. Hess z pewnoci ma zapdy dyktatorskie, ale nie jest idiot. Nie wy-

    kona pierwszego ruchu. Obsesyjnie dba o reputacj. Kreuje si na ma stanu, Zbawc z Popio-

    w. Pokrci z niedowierzaniem gow. Otwarta konfrontacja zrazi do niego ludzi. Wiem, na

    czym najbardziej mu zaley: pragnie zgarn porozrzucane zlepki cywilizacji, by ulepi z tych

    drobin nowy byt, a pniej przej nad nim kontrol. Zjednoczona walka z potwornociami

    pustkowi jest suszna, ale Hessa napdza nie ch odbudowy wiata, a egoizm. Przeczucie mwi

    mi, e wiat obrs popioem z podobnych pobudek.

    Lloyd zmarszczy brwi. Nie rozumia.

    To co przyszo z powietrza. Upyno zbyt wiele lat, by mie zupen pewno, ale

    uczeni z Warsavii

    Co w powietrzu, co w wodzie, co w ziemi. Oskar powoli odgina palec za palcem.

    Syszaem wiele teorii. Niewane, skd spady popioy; wane, gdzie si narodziy. Posuchaj

  • 51

    starego przyjaciela, Lloyd. To co w sercu. Cae zo wiata bierze swj pocztek w czowieku. Po

    to mamy rozum i uczucia, eby si go wystrzega. To nas rni od maszyn. Spjrz na Ludzi

    Drg, s najlepszym przykadem. Kazano im trzyma dystans, a teraz rami w rami broni

    Wielkostrady. Dali nam dobr lekcj czowieczestwa. Plan Hessa moe sprawdziby si na

    krtk met, ale jestem przekonany, e szybko zatsknilibymy za czasami, kiedy zagroenie

    leao za murami miast, a nie w ich obrbie.

    Dusz chwil milczeli.