Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

24
NR 1(11)/2008 NR 1(11)/2008 TEMAT NUMERU: Bibliotekarz żółtodziób

description

Students newspaper about information & others topics.

Transcript of Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

Page 1: Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

NR 1(11)/2008

NR 1(11)/2008

TEMAT NUMERU:Bibliotekarz ­ żółtodziób

Page 2: Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

NR 1(11)/2008WSTĘPNIAK

SPIS TREŚCI3 Moja pierwsza pracaw bibliotece naukowej5 Z pamiętnika młodszegobibliotekarza7 Nie tak znowu różowo9 Ciemno, zimno ... możebędzie lepiej

11 Kok bibliotekarki czy irokezbibliotekarza?13 Czy u Państwa jest takzawsze?15 Refleksja nad kubkiem kawy17 Jak zniechęcić ucznia19 Dawno temu na wsi22 Recenzja książki

NIECZYTELNA SYGNATURA Niezgulnik Studencki 1(11)/2008Redaktor numeru: Aleksandra MarciniakRedaktor techniczny, skład + efekty specjalne: Paulina MajewskaKorekta: Magdalena Kokosińska, Aleksandra MarciniakGrafika: Paulina Majewska, Zbigniew GruszkaRedakcja: Małgorzata Czajczna, Zbigniew Gruszka, Magdalena Kokosińska,Bogusława Kuć, Stefan Kunicki, Paulina Majewska, Aleksandra Marciniak, TomaszOrzechowski, Justyna Osiecka, Joanna Stawińska, Mariusz Woźniacki.Redaktor honorowy: dr Jacek LadoruckiAdres redakcji: Katedra Bibliotekoznawstwa i Informacji Naukowej UŁ, ul. Matejki 34a, sala 8, 90-237 ŁódźRedakcja zastrzega, że arytuły zamieszczone w czasopiśmie nie muszą odzwierciedlać stanowiska Redakcji.Zastrzegamy sobie prawo do skracania nadsyłanych artykułów. Teksty, oferty współpracy, reklamy (ipropozycje prenumeraty :)) prosimy dostarczać na adres e-mailowy: [email protected] także na www.bibliotekoznawcy.uni.lodz.pl

2Treść numeru 11 Nieczytelnej

Sygnatury może nieco zaskoczyć naszychsympatyków ponieważ to pierwszy zeszyt,który w znacznej mierze zostałpoświęcony jednemu tematowi. CyklBibliotekarz-żółtodziób powstał dziękipracującym już studentom piątego roku,którzy zechcieli podzielić się z naszymiczytelnikami refleksjami, dotyczącyminaszego zawodu. Zapewniam, że jest tolektura tyleż miła, co pouczająca.

Nie zabraknie także relacjiz wypraw do dalekich krajów – tymrazem zapraszamy do przyjrzenia siębibliotekom zza oceanu, a takżespojrzenia w przeszłość – czyli relacji

dotyczącej początków czytelnictwa na wsioraz wspomnień z czasów szkolnych. Naostatnich stronicach numeru zamieści-liśmy recenzję najnowszej książkiautorstwa Opiekuna Studenckiego KołaNaukowego Bibliotekoznawców poświę-conej niedawno zmarłemu profesorowiJanuszowi Duninowi.

Licząc, że nasi czytelnicy niecierpią na posesyjny wstręt do słowapisanego, przekazujemy w Ich ręcepisemko, które jak zwykle jest rezultatemnieprzeciętnego wysiłku intelektualnegomłodych autorów.

Redakcja

NA OKŁADCE: Fronton Budynku Jeffersona Biblioteki Kongresu(USA) w pięknym jesiennym słońcu...

Page 3: Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

NR 1(11)/2008 BIBLIOTEKARZ – ŻÓŁTODZIÓB

Na forum internetowymKoła Naukowego Bibliotekoznaw-ców Uniwersytetu Łódzkiego(www.bibliotekoznawcy.fora.pl)zaproponowałam, aby 11 nrNieczytelnej Sygnatury poświęcićrefleksjom studentów, dotyczącymich pierwszej pracy w zawodzie.Część czwarto- i piątoroczniakówzaczęła już profesjonalnąprzygodę z biblioteką. Moimzamysłem było uzyskanieinformacji, jak wyglądały ichpierwsze kroki na nowymterytorium, jak przezwyciężalipierwsze problemy, czy studiaprzygotowały ich do pracy w za-wodzie, czy trudno było imzdobyć zatrudnienie, czy chcązwiązać swą przyszłość z danąinstytucją…

Aby nie rzucać jedyniepropozycji, ale i je realizować,omówię niektóre aspekty swojejpracy. Od roku jestem biblio-tekarzem w Wyższej SzkolePedagogicznej w Łodzi. Kiedyzjawiłam się w jej progach,zostałam powitana przez miłą,młodą osobę, będącą absolwentkąłódzkiego bibliotekoznawstwa.

Małgosia sama od podstaw stwo-rzyła tę książnicę. Już na jejprzykładzie widać, że jak ma siępewne predyspozycje i wiedzęzdobytą w toku studiów, żadnewyzwanie nie stanowi problemu.

Pierwsze zadania, którezostały mi powierzone to two-rzenie spisu czasopism, któreBiblioteka WSP otrzymała w da-rze, wykazu nabytków, aktuali-zowanie informacji o naszejdziałalności. Stopniowo zaczęłamobsługiwać czytelników, opisywaćksiążki i… niestety liczyć.Statystyki to istny koszmar! Aleprzez rok udało mi się pojąćwszelkie zawiłości związanez praktyką bibliotekarską i obecniez powodzeniem zastępuję mojąprzełożoną, która z utęsknieniemoczekuje przyjścia na światswojego pierworodnego potomka.

Sprawą, na którą chciała-bym zwrócić szczególną uwagę,jest komunikacja interpersonalnaw bibliotece. Moimi czytelnikamisą głównie studenci WyższejSzkoły Pedagogicznej w Łodzi.Wydawać by się mogło, że z takągrupą nie powinno być pro-

MOJA PIERWSZA PRACAW BIBLIOTECE NAUKOWEJ

3

Page 4: Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

NR 1(11)/2008blemów, szczególnie jeśli chodzio właściwe porozumiewanie się.Pozory jednak mylą. Bywająsytuacje, w których naprawdę niemam pojęcia, o co pyta mnie danypetent. Jak zatem mam gowłaściwie obsłużyć? Nie wszyscymają tę cenną umiejętność jas-nego artykułowania własnychmyśli, czy zatem bibliotekarze niepowinni być kształceni w tymzakresie? Jednakże z drugiejstrony, wiele w tym przypadkuzależy z pewnością od indywidu-alnych predyspozycji. Nie każdybibliotekarz będzie w stanieszybko zareagować na zapytaniebądź uwagę czytelnika, w odpo-wiednim momencie upomnieć,gdy w rażący sposób łamany jestregulamin instytucji, kon-sekwentnie egzekwować jegoprzestrzeganie.

Mimo wszystkich prze-ciwności losu, jakie czyhają nabibliotecznego żółtodzioba, uwa-żam, że warto podejmować pracęjuż w trakcie studiów. Z pewnościąnie od razu w pełnym wymiarzeczasowym, bo trudno byłoby po-godzić to z obowiązkami aka-demickimi. Jednakże kilkanaściegodzin tygodniowo spędzonychw instytucji, która prawdo-podobnie będzie przyszłym

miejscem pracy, daje możliwośćskonfrontowania teorii z praktyką,a także przekonania się, czy rze-czywiście dobrze czujemy się,wykonując wyuczony zawód.

W pierwszym numerze Fo-rum Akademickiego z 2008 rokuznajdziemy krótki artykuł o sy-tuacji absolwenta uczelni wyższej,pojawiającego się na rynku pracy.Przeczytamy tam między innymi:Absolwent powinien mieć zarównoodpowiednią porcję wiedzy ogólnej,jak i konkretny zawód w ręku.Kształcenie ustawiczne jest abso-lutnie niezbędne z powodubłyskawicznie rozbudowującej sięi zmieniającej wiedzy i technologii,jednak studia powinny dawać wie-dzę umożliwiającą podjęcie pracyw zawodzie bezpośrednio podyplomie1. Czy taką szansę dająnam nasze studia? Odpowiemdość wymijająco – dają, ale niekażdemu. Dlaczego? Domyślciesię sami.

Aleksandra Marciniak

1. Kieraciński P.: Absolwent bez zawodu.„Forum Akademickie” 2008, nr 1, s. 1.

4 BIBLIOTEKARZ – ŻÓŁTODZIÓB

Page 5: Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

NR 1(11)/2008 BIBLIOTEKARZ – ŻÓŁTODZIÓB

Czerwiec. Sesja egzaminacyjna.Ostatnia taka ciężka w ciągu pięciulat studiów. Teraz tylko ocze-kiwanie na obronę pracy. Następnyrok to tylko seminarium magis-terskie i jeden przedmiot z blo-ku B ;). W głowie krążą myśli, czynie poszukać jakiejś pracy. Zawszeto dodatkowe pieniążki na konciebiednego studenta. Zabieram siędo tworzenia CV i listu moty-wacyjnego. Wypisuję swoje zaletyi doświadczenie (praktyk przez tepięć lat nie brakowało). Jeszczezdjęcie i rozsyłam dokumenty dobibliotek.Lipiec. Sprawdzam konto emai-lowe. Zero odpowiedzi. W końcuto wakacje i może nie potrzebująnikogo, albo odpoczywają. Roz-glądam się więc za zwykłą,wakacyjną pracą.

Sierpień. 0 nowych wiadomościod pracodawców.Wrzesień. Jest odpowiedź! Zakilka dni zapraszają mnie na roz-mowę kwalifikacyjną.Kilka dni później. Jestem trochęzestresowana. A jak się niespodobam? Przeglądam (chybawszystkie możliwe) poradniki, jaksię zaprezentować na rozmowieo pracę. Przede wszystkim:uśmiech, uśmiech i jeszcze razuśmiech.Po rozmowie. Dostałam pracę!15 września. Pierwszy dzień.Stoję przed drzwiami budynku,gdzie spędzę najbliższe trzy miesią-ce w zawodzie młodszego biblio-tekarza (okres próbny). Wchodzęi … witają mnie trzy urocze paniebibliotekarki. Nie mają koczków,rozciągniętych sweterków i papuci.Zapoznajemy się przy herbatce.Oglądam bibliotekę, zbiory. Robiwrażenie bardzo przytulnegomiejsca. Zaczynam pracę. Jużpierwszego dnia jest tzw. „kocioł”,czyli dziesięć osób przychodzi naraz i wszystko chce załatwić odręki. Nie wiem, czy dowiedzieli się,że pojawił się nabytek, czy to wina

Z PAMIĘTNIKA MŁODSZEGOBIBLIOTEKARZA

5

Page 6: Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

NR 1(11)/2008poniedziałku. Uff, poszli. Resztadnia upłynęła w miarę spokojnie.Podoba mi się tutaj.Koniec września. Minęły 2 ty-godnie. W tym czasie przepro-wadziłam cztery lekcje biblio-teczne z uczniami gimnazjum.Mam wrażenie, że służą onenauczycielom do odpoczynku oduczniów. Czytelnicy? Zdarzają sięmili, uśmiechnięci, skorzy dorozmowy i... natrętni – na-wiedzają bibliotekę codziennie,w celu pozyskania nowości.Przecież to nie księgarnia! A ja niejestem dżinem wyciągającymz lampy każdego dnia nowyegzemplarz. Poza tym, nie prze-czytałam wszystkich książek świata(a niektórzy tak myślą).Październik. Wypłata. Idę spraw-dzić stan konta. Biorę wydruk.Pytam panią w banku, czy to abynaprawdę moje konto? Trudno,

może później będzie lepiej. Mająbyć podwyżki.Listopad. Wypożyczanie książek,lekcje biblioteczne, szkolenia…Zwyczajne życie bibliotekarza.Trochę zalegam z pisaniem pracymagisterskiej, trzeba nadrobićzaległości. Dobrze, że w sobotyBUŁ-a jest otwarta. To jedynydzień na załatwienie własnychspraw. A może powinnam sięlepiej zorganizować?Grudzień. Moja praca się spo-dobała. Przedłużyli mi umowę narok (Huraaaaaaaaaa!). Cieszę się,nawet trochę podwyższyli pensję.Zawsze to jakieś doświadczenie.Zmobilizowałam się i oddałamdrugi rozdział. Oby tak dalej…Okazuje się, że można pogodzićpracę zawodową ze studiami.

c.d.n.Młodszy bibliotekarz

6 BIBLIOTEKARZ – ŻÓŁTODZIÓB

Page 7: Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

NR 1(11)/2008 BIBLIOTEKARZ – ŻÓŁTODZIÓB

Jestem przekonana, żeniewielu młodych ludzi jestzdecydowanych co do wyborukierunku studiów, a co za tym idzie– zawodu. Jeśli chodzi o mnie, odzawsze pragnęłam pracowaćw bibliotece, co dla wielu osób,z którymi się stykałam, byłoniezrozumiałe. Zauważyłam jed-nak, że ci, trafiający na studiabibliotekoznawcze z zamiłowania,są bardzo idealistycznie nastawienido pracy zawodowej. Zaryzyko-wałabym nawet stwierdzenie, żeutopijnie. Ja zresztą także.

W lutym zeszłego rokuzłożyłam swoje CV, listy moty-wacyjne oraz inne dokumenty dowiększości bibliotek w naszymmieście – publicznych i uczel-nianych. W maju zostałamzaproszona na rozmowę do jednejz placówek i przyjęta do pracy odwrześnia w pełnym wymiarzegodzin. Moje stanowisko znajdujesię w wypożyczalni dla dorosłych,w sąsiedztwie czytelni. Lokal bi-blioteki nie jest mały, mamymiejsce na wystawy, umieszczanew szklanych gablotach i anty-ramach. Ekspozycjami zajmuje siękierownik, zmieniając je mniej

więcej co dwa tygodnie. Brakujejednak miejsca na mniejsze,okolicznościowe wystawy, a takżena przykład na prezentacjęnowości książkowych.

Co istotne – pomiesz-czenie przystosowane jest doobsługi osób niepełnosprawnych:szerokie drzwi i przejścia, brakschodów, łatwy, swobodny dostępdo wszystkich regałów. Naszabiblioteka pełni ważną rolęw zakresie obsługi czytelnikówniedowidzących i niewidomych,dysponujemy bowiem bogatymzbiorem książki mówionej, którycieszy się popularnością takżewśród zdrowych osób.

Zaletą, którą dostrzegami cenię, jest przyjazne podejściekierownictwa do mnie jakostudentki. Jeśli muszę załatwić cośw dziekanacie bądź pójść egzamin,nie mam problemów, bowiemwszyscy są bardzo wyrozumiali.Zaletą pracy jest także faktopanowania systemu MAK, którydo tej pory był dla mnie suchąteorią. Studia niestety nieprzygotowują nas do praktycznejpracy z bibliotecznymi progra-mami komputerowymi. Zauwa-

NIE TAK ZNOWU RÓŻOWO...7

Page 8: Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

NR 1(11)/2008BIBLIOTEKARZ – ŻÓŁTODZIÓBżyłam jednak niezrozumiały opórniektórych pracowników przedwdrażaniem mnie w bardziejskomplikowane działania MAK-a.Wszystkiego nauczyłam się samametodą prób i błędów. Naszczęście tych drugich byłoniewiele, zresztą w programie tymtrudno cokolwiek zepsuć.

Te krótkie, w miarę po-zytywne rozważania, nie mogąniestety zaćmić tego, co w pracyuważam za niewłaściwe. Przedewszystkim młody człowiek, tra-fiający do biblioteki publicznej,musi się przygotować na nieustan-ny kontakt z drugim człowiekiem,który nie zawsze jest przyjemny.Bywają osoby o niemiłym zapa-chu, złośliwe, nieuprzejme, zbytgłośno wyrażające swoje zdanie,natarczywe, marudne – długo bywymieniać. Przez te pół rokupoznałam już czytelników na tyle,że mogę wymienić tych, którychobsługuję niechętnie. O wyb-ranych mogłabym opowiadać całehistorie. Najbardziej irytują mnieczytelnicy, dla których cenna jestjedynie ta książka, która zostaławydana w bieżącym roku. Potrafiąbyć naprawdę natarczywi, prosząo pozycje spod lady i nie mająabsolutnie ochoty samodzielnieposzukiwać lektury. Jednorazowomożna to znieść, ale kiedy tak

dzieje się w trakcie każdej wizyty –wierzcie mi, łatwo stracićcierpliwość. Inny ciekawy przy-padek to pani, która nie cierpiksiążek drukowanych na „brą-zowym papierze”. Ile ja się jużnasłuchałam! Wypowiedzi typuCzy pani naprawdę uważa, że jabędę to czytać? Taki papier?!zbijały mnie z tropu. Terazw milczeniu i z uprzejmymuśmiechem proponuję jej tylkopozycje wydane na białympapierze. Przecież są o niebocenniejsze…

Z przykrością muszę teżzauważyć, że biblioteka, chociażjest instytucją kultury, nie pro-paguje równości. Wciąż istniejączytelnicy uprzywilejowani, którzyczują się lepsi i twierdzą, że należąim się najcenniejsze publikacje.Cóż, ktoś przecież musiał kiedyśich do tego przyzwyczaić. Niestety,większość bibliotekarzy swoimzachowaniem tylko ich w tym prze-konaniu utwierdza. Ja powoli siębuntuję, choć czuję, że nie wyjdziemi to na dobre. Moje poczuciesprawiedliwości zostało poważnienaruszone.

Jeszcze jedna drobnauwaga. W toku studiów uczenijesteśmy być nowoczesnymi, do-wiadujemy się, jak najlepiejwypromować bibliotekę, pozna-

8

Page 9: Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

NR 1(11)/2008 BIBLIOTEKARZ – ŻÓŁTODZIÓBjemy pojęcie marketingu biblio-tecznego. W praktyce stoimy wciążw miejscu. Bo chociaż wystawsporo, lekcje biblioteczne są prze-prowadzane, organizowane spot-kania poetyckie oraz teatralne, tojednak nie zauważyłam, żebyśmywychodzili na zewnątrz, dopotencjalnych czytelników. I dzi-wić się, że wskaźniki czytelnictwaspadają? Niestety, każda mojainicjatywa czy pomysł duszony jestw zarodku. Słysząc To nie przejdzielub A po co?, czuję zniechęcenie.

Jedyne, co mi wynagradzate smutki, to przyjaźni czytelnicy,

z którymi miło jest porozmawiać,którzy nie wybrzydzają, ale i chęt-nie podyskutują, pośmieją się,przyprowadzą swoje psy, dziecii przyjaciół, a czasem ponarzekająna trudy życia. To dla nich wartoprzychodzić do pracy. Wtedyczłowiek aż rwie się do wy-szukiwania najbardziej interesu-jących pozycji. Bo jednak, mimowszystko, miło jest byćbibliotekarzem.

A.N.

CIEMNO, ZIMNO... MOŻE BĘDZIE LEPIEJ

W październiku stawiałampierwsze kroki na drodzezawodowej i stąd te subiektywnei jeszcze nie do końca potwier-dzone refleksje. Pracuję w biblio-tece publicznej dla dorosłych

w niepełnym wymiarze godzino-wym, ponieważ muszę znaleźćczas na pisanie pracy magis-terskiej. Moje przemyślenia nie sązbyt optymistyczne, ale mamnadzieję, że nie zrażę nikogo dowykonywania tego zawodu.

O tym, jak ważny jest lokalbiblioteczny, przekonałam sięnatychmiast, gdy przekroczyłampróg swojej placówki, któraokazała się zimnym, ciemnymblaszakiem, niespecjalnie dającymsię przyozdobić i ocieplić, chybaże uśmiechem. Ideałem byłobyprzestronne, jasne pomieszczenie, do

9

Page 10: Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

NR 1(11)/2008którego wpadałyby promyki słońca,z wydzielonym miejscem na wys-tawy. Tymczasem wszelkie ekspo-zycje prezentowane są w czytelni,dokąd nie każdy czytelnik dociera.Oczywiście staramy się o odpo-wiednią ich promocję, np. w po-staci plakatów informacyjnych, czysłownego zaproszenia, ale myślę,że lepszy efekt przyniosłybygabloty w wypożyczalni.

Do placówki, w którejpracuję, trafiłam w trudnym okre-sie, ponieważ już w pierwszychtygodniach mojego pobytu nastą-piła zmiana systemu bibliotecz-nego, na szczęście poprzedzonaszkoleniami. Niestety, nie miałamjeszcze okazji w pełni poznaći wykorzystać nowego programu.Kolejnym problemem okazał siębrak kadry, co oczywiście możebyć dobrą wiadomością dla po-szukujących pracy, dla mnie jednakbyło trudnym doświadczeniem,gdyż już na początku musiałamwykonywać pracę przeznaczonądla dwóch osób, podczas gdy sama

dopiero zaznajamiałam się zespecyfiką zawodu.

Minusem pracy w biblio-tece publicznej są także godzinyotwarcia, których zmienić się nieda, ponieważ czytelnicy musząmieć sposobność wypożyczeniaksiążki w godzinach wieczornych.Jednakże dla bibliotekarza oznaczato brak czasu na spotkania to-warzyskie czy też osobisty rozwój,na przykład dodatkowe studia lubkursy. W dodatku wynagrodzenieza pracę nie rekompensuje na-szych wysiłków.

Marzę o miejscu pracy wy-posażonym w nowoczesny sprzętkomputerowy z katalogiem dostęp-nym dla czytelników w formieelektronicznej, wyremontowanymlokalu, użytkownikach zadowolo-nych z księgozbioru, uśmiechniętejkadrze, którą stać na inwestowaniewe własną edukację, ale na tochyba przyjdzie jeszcze biblio-tekom publicznym poczekać.

B.M.

10 BIBLIOTEKARZ – ŻÓŁTODZIÓB

Zawód: bibliotekarz. Wizje, strategie, koncepcje2. ogólnopolska konferencja organizowana

przez SKNB UŁTermin: 19 maja 2008 roku

Propozycje tematów wystąpień (tytuł, abstrakt, słowa kluczowe)oraz zgłoszenia uczestnictwa należy przesłać pocztą elektroniczną

do 11 kwietnia na adres: [email protected]

Page 11: Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

NR 1(11)/2008 BIBLIOTEKARZ – ŻÓŁTODZIÓB 11

Świeżo upieczeni członko-wie Studenckiego Koła Naukowe-go Bibliotekoznawców sporządziliankietę, której celem byłoukazanie, w jaki sposób naszekoleżanki i koledzy postrzegajązawód bibliotekarza. Do ankietyprzystąpiło 36 respondentów (na59 studentów). Stosunek kobiet domężczyzn biorących udział w an-kiecie wyniósł 32 do 4.

Na pytanie: Czy wg Ciebiewygląd zewnętrzny stanowi wizy-tówkę oraz jest miarą sukcesuzawodowego i finansowego danejosoby? aż 33 ankietowanychodpowiedziało twierdząco.

Atrakcyjność miejsca pracyto dla większości respondentówprzyjazna atmosfera oraz moż-liwość dalszego rozwoju i dobre

warunki finansowe. Spodzie-waliśmy się, że większa liczba osóbwybierze odpowiedź dotyczącąwynagrodzenia. Ale miło jest siępomylić i dowiedzieć, że koleżankii koledzy wyżej od pieniądzastawiają dobre stosunki między-ludzkie. Wśród miejsc, w któryabsolwenci naszego kierunkuchcieliby pracować, znalazły sięmedia i własna firma.

Odpowiedziami na pytaniedotyczące płci przeciętnegobibliotekarza zostałem całkowiciezaskoczony, gdyż wydawało mi się,że bibliotekarzem może byćrównież mężczyzna. Tymczasemtylko 3 osoby zaznaczyły takąodpowiedź. Śmiem twierdzić, żezrobili to właśnie panowie. Alejednak również jakaś pani, to

KOK BIBLIOTEKARKICZY IROKEZ BIBLIOTEKARZA?Badania dotyczące stereotypu bibliotekarza przeprowadzone wśród

studentów I roku Informacji Naukowej i Bibliotekoznawstwa

W numerze zdominowanym przez rozważania żółtodziobówbibliotecznych zachęcamy także do lektury artykułu omawiającego wynikiankiet przeprowadzonych wśród studentów stawiających pierwsze krokiw Katedrze Bibliotekoznawstwa i Informacji Naukowej UŁ.

Page 12: Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

NR 1(11)/2008BIBLIOTEKARZ – ŻÓŁTODZIÓBdziękujemy za wykonanie pierw-szego kroku, do zerwania zestereotypami.

Typowy wiek bibliotekarzato według ankietowanych 30-39oraz 40-49 lat. Jedna osobazaznaczyła przedział do 29 lat.Czas na pytania dotyczącewyglądu. Bibliotekarze-panowie,według respon-dentów, chodząw eleganckich bu-tach i nie nosząokularów. Biblio-tekarka to kobietamająca makijaż,nosząca buty napłaskim obcasie,długą spódnicęi okulary. Pozatym zakłada bi-żuterię, a jej fry-zura jest staran-nie ułożona. Pokazuje nam to, żestudenci zaczynają zrywać zestereotypem szarej bibliotecznejmyszy. Według większościrespondentów przeciętna biblio-tekarka dba o swój wygląd. Nadaljednak mamy do czynienia z długąspódnicą i okularami.

Ekstrawertyk czy intro-wertyk? Ankietowani w większościwybrali drugą opcję. A więcpostrzegają przeciętnego biblio-tekarza jako osobę skłonną do

zamykania się w sobie, którawielką wagę przywiązuje dowłasnych przeżyć wewnętrznych,zwykle nie dzieląc się nimi z oto-czeniem. Taki człowiek ma częstoproblem z nawiązywaniem kontak-tów.

Najczęściej wymieniane ce-chy bibliotekarza to: towarzyskość

(18 osób), zdol-ność zjednywaniasobie ludzi (18 o-sób) i nieśmiałość(12 osób). Pracaw bibliotece jestwedług 50% bada-nych nudna, a zda-niem drugiej połowyciekawa. Nato-miast aż 21 osóbosądziło, że źleopłacalna.

Na pytanieCzy znasz jakiegoś znanegobibliotekarza? tylko 5 osóbodpowiedziało „tak”, jednakżadna z nich nie potrafiła wskazaćkonkretnej osoby.

Stereotypy dotyczącezawodu bibliotekarza są wciążobecne w naszym społeczeństwie.Zaczyna się jednak coś w tymwzględzie zmieniać i można miećnadzieję, że za kilka lat, być możedzięki absolwentom łódzkiegobibliotekoznawstwa, feralny ste-

12

Page 13: Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

NR 1(11)/2008 BIBLIOTEKARZ – ŻÓŁTODZIÓB

Po zapoznaniu się z refleksjami świeżo upieczonychbibliotekarzy na temat ich pierwszej pracy, zapraszamy do lektury tekstunieco bardziej doświadczonej osoby.

reotyp zniknie. Po przeczytaniutego artykułu pewien bibliotekarz,ubierający się w koszule pstro-katego koloru, odetchnie z ulgą(zakładam, że jest choć jeden,który tak się nosi). Mamy nadzieję,że nastanie nowa era, w którejprzedstawiciel naszego zawodu niebędzie się kojarzył ze starym, sza-rym obywatelem. Życzymy wszyst-kim studentom I roku, by na

studiach poznali, kim jest biblio-tekarz, by dostrzegli go w sobiei pielęgnowali jego najlepsze ce-chy. Po uzyskaniu tytułu magistraprzyjrzymy się jeszcze raz tejankiecie i, miejmy nadzieję, z niedo-wierzaniem spojrzymy na wyniki.

Michał SikorskiTomasz Orzechowski

Nie wszyscy zdają sobiesprawę z tego, że oprócz bibliotekpublicznych, naukowych czy pe-dagogicznych istnieją placówki,a nawet całe sieci bibliotek,zakładanych przez instytucje rzą-

dowe na przykład ambasady róż-nych krajów. W Łodzi mieszczą siętrzy biblioteki tego typu: BritishCouncil, Biblioteka AllianceFrançaise i American Corner.

Biblioteki American Cornermożna znaleźć niemal na całymświecie. Jest to sieć ponad 300placówek rozsianych po wszystkichkontynentach, działających podob-nie jak biblioteki publiczne, czylidla wszystkich i bezpłatnie.Pracuję w łódzkim AmericanCorner prawie od samegopoczątku, czyli od 3 lat (biblioteka

CZY U PAŃSTWA JEST TAK ZAWSZE?

13

Page 14: Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

NR 1(11)/2008BIBLIOTEKARZ – ŻÓŁTODZIÓBistnieje od 4 lat). Na początku niebyło najłatwiej – niewiele osóbwiedziało o nas, a przecież biblio-teki zakłada się po to, żebyodwiedzali je ludzie. Jednak z cza-sem zaczęło zaglądać do kącikacoraz więcej osób. Kiedyś przezprzypadek podsłuchałam roz-mowę grupki studentów z koleżan-ką z sąsiedniej biblioteki:A czy ta pani z American Cornermówi po polsku? – spytałanieśmiało studentka. Może to sięwydać dziwne ale znajomośćpolskiego i angielskiego nie zawszegwarantuje sukces w rozmowachz czytelnikami. Pamiętam, żekiedyś wyrabiałam kartę biblio-teczną trzem studentkom z Turcji.Wszystko byłoby dobrze, gdybynie to, że panie nie znały anipolskiego ani angielskiego. No cóż,pozostało mi posłużyć sięjęzykiem który znają wszyscy, czyliobrazowym, z bardzo dobrymzresztą skutkiem. Jeśli chodzio kontakty z czytelnikami, tomuszę powiedzieć, że chyba małoktóre zapytanie jest mnie jeszczew stanie zaskoczyć. Szukałam jużkontaktów z amerykańskimi ko-lekcjonerami pocztówek z wido-kiem plaży czy amerykańskiegoprzekładu Dziadka do orzechów.Nie wspominając już o numerachtelefonów do trzecioligowych

zespołów piłkarskich czy adresieszkoły stepowania w stanie

Washington.Kiedyś odwiedził nas

dziennikarz jednej z łódzkich gazet.Zajrzał do kafejki internetowej,którą w większości zajmowalistudenci ze Studium Języka Pol-skiego i po chwili spytał wyraźnieucieszony: Czy u Państwa jest takzawsze? - Tak - odpowiedziałamzgodnie z prawdą. - To wspaniale!To ja porobię kilka zdjęć i napewno jeszcze tu wrócę. Rzeczy-wiście, nasze Centrum AmericanCorner jest placówką chętnieodwiedzaną przez obcokrajowców.I to nie tylko kwestia darmowegodostępu do internetu. Jest to jednoz nielicznych miejsc w Łodzi,gdzie bezpłatnie można korzystaćz anglojęzycznych zbiorów biblio-tecznych, poczytać amerykańskiegazety, obejrzeć film dokumen-talny, a nawet zagrać w gręplanszową. Sami bibliotekarzez innych placówek przyznają, że tutajjest specyficzna atmosfera: jestbarwnie i przytulnie. I o to właśniechodzi! Bo w końcu bibliotekapowinna być miejscem, doktórego chce się wracać.

Katarzyna Bajak

14

Page 15: Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

NR 1(11)/2008 AMOR LIBRIS NOS UNIT

Włączając się do dyskusjina temat bibliotekarstwa, toczącejsię kilkakrotnie na łamach Nie-czytelnej Sygnatury, warto odw-ołać się do poglądów UmbertoEco i jego wizji biblioteki jakomodelu wszechświata. W ujęciutym jest to biblioteka radosna, […]zapewniająca możliwość wypiciakawy ze śmietanką, zapewniającarównież to, iż para studentówusiądzie sobie po południu nakanapie i – nie mam bynajmniej namyśli nieprzystojnego obłapiania –cząstkę flirtu dopełni w bibliotece,biorąc z półki i odstawiając książkinaukowe; a zatem biblioteka, doktórej chodzi się chętnie1.

Należy w tym miejscudodać, że takie spojrzenie nabibliotekę nie jest u Eco prze-jawem czczego romantyzmu czyutopii, gdyż – jak sam mogłem sięprzekonać – istnieją na świeciebiblioteki będące (na swój sposób)ową „biblioteką radosną”, z któ-rych korzystanie daje nie tylkoprzyjemność, ale stanowi ponadtomiłe zaskoczenie.

Aby tego doświadczyć,najlepiej spędzić jakiś czas w bi-bliotekach amerykańskich. Nieza-

pomnianym przeżyciem jest zapi-sanie się do największej książnicyświata, Biblioteki Kongresu. Wy-starczy dowód osobisty, byw przeciągu kilku minut otrzymaćbezpłatną kartę biblioteczną zezdjęciem. Nie trzeba okazywaćindeksu, zaświadczeń od promoto-ra, ważnej legitymacji studenckiejani tym podobnych dokumentów.

Pracownicy wspomnianejbiblioteki organizują również dar-mowe wycieczki po gmachuJefferson Building, także w sobo-ty. Ich opowieść o początkachSkarbnicy Amerykańskiej Kulturyjest pasjonująca, tym bardziej, żew międzyczasie można przyglądaćsię jednemu z trzech perga-minowych egzemplarzy BibliiGutenberga, które przetrwały donaszych czasów. Inne wydanieBiblii, papierowe, odnajdziemyw Bibliotece Uniwersytetu Yalew New Haven (stan Connecticut).Również ten biały kruk jest – przyzachowaniu odpowiedniej tempera-tury i wilgotności – udostępnionyodwiedzającym.

Wspaniale czuć, że jest sięgościem, a nie intruzem. Podczasodwiedzin różnego typu bibliotek

REFLEKSJA NAD KUBKIEM KAWY15

Page 16: Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

NR 1(11)/2008AMOR LIBRIS NOS UNIT(publicznych, college’ów, uniwersy-teckich, Kongresu), nigdy niezapytano mnie, skąd jestem, czystudiuję, gdzie mieszkam. Cowięcej, każdą z nich mogłemobfotografowywać do woli; dlanikogo nie byłem potencjalnym złodzie-jem, utrwalającymna karcie pamięciaparatu systemzabezpieczeń bi-bliotecznych. Swo-bodnie przecha-dzałem się międzypółkami, kręciłemw labiryntach ma-gazynów i samo-dzielnie poznawa-łem księgozbiór.Zaglądałem wewszytkie miejsca,w których niegroziła mi śmierćgłodowa.

Jednakże w bibliotekachamerykańskich nie chodzi jedynieo książki. Znaleźć tam możnapokaźną liczbę nowości, publikacjiz wielkimi literami (tzw. LargePrint – dla niedowidzących),audiobooków (na miejscu, ale i on-line!), filmów wideo, płyt DVDi CD. To, co mnie zaskoczyło, toniezwykle łatwy dostęp do SieciWWW. W New Britain PublicLibrary (stan Connecticut) można

korzystać z Internetu, nie wchodzącdo samej biblioteki. A wszystko zasprawą łącza bezprzewodowego,które zostało ostatnio urucho-mione. Jeśli nie mamy laptopa,możemy skorzystać z kompu-terów podłączonych do Internetu

w gmachu pla-cówki – kartabiblioteczna niejest wymagana.

New BritainPublic Library todobry przykład„Ecowskiej bi-blioteki radosnej”.Jest ona miejs-cem spotkań,dyskusji, legal-nych projekcjiklasyki filmowej,na które możnaprzyjść z posił-kiem, a od bi-

blioteki dostanie się jeszczesłodycze. Jest to także pierwszainstytucja, w której bez strachuprzed reakcją pracowników na-piłem się kawy. Nikt równieżnie zganił mnie za czelnośćrozmienienia w wypożyczalni(Circulation Desk) dolara nadwudziestopięciocentówki, aby jązakupić. I wreszcie – nikt niekrzywił się, gdy ze wspomnianymkubkiem kawy w ręce, oglądałem

Rys: obraz z figurą Almy Mater otrzymującej podarunki od Światłości, Prawdy,Nauki, Pracy, Muzyki, Sztuk Pięknych, Teologii i Literatury. Namalowanyw 1932 roku przez Eugene’a Savage’a (absolwenta Yale z 1934), znajduje się nadWypożyczalniąwSterlingMemorialLibraryna Uniwersytecie Yale wNewHaven.Fot.: autor.

16

Page 17: Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

NR 1(11)/2008 AMOR LIBRIS NOS UNITalbum ze zdjęciami poświęconyWorld Trade Center.

Amerykańskie bibliotekinie uległy złym stereotypom. Sąobecne w prasie, organizują im-prezy, prowadzą spotkania senio-rów, kursy, pomagają w odrabianiulekcji, organizują kluby czytel-nicze, wycieczki. Sprzyjająatmosferze badawczej, poczuciuwolności, swobody. Szanują pracęi czas użytkowników. Poprzezprzychylność, odpowiednie godzinyotwarcia (czasami do późnej nocy,jak ma to miejsce w zachwalanejprzez Eco Sterling MemorialLibrary), bogate, dostosowane doczytelnika zbiory i szeroko pojętążyczliwość, upatrywane są jakoważny element amerykańskiego

systemu edukacji, element, bezktórego dobra – choć płatna –edukacja nie może istnieć.

Chyba już czas zadbaći w Polsce o wizerunek, zabiegaćo pieniądze z innych źródeł (nie-koniecznie chodzi o „wpisowe”czytelników, lecz o dodatkoweśrodki z budżetu miejskiego, środkipozarządowe, unijne, od fundacji,darczyńców, firm, instytucji etc.),trwale zaistnieć w świadomościspołeczeństwa? Jest to naszwspólny – i bibliotekoznawcówi bibliotekarzy – obowiązek.

1. Eco U.: O bibliotece. Warszawa 2007, s. 47.

Zbigniew Gruszka

JAK ZNIECHĘCIĆ UCZNIAIstnieją treści, wzory

zachowań i postawy, które prze-kazywane są uczniom w trakcieprocesu kształcenia w sposóbniecelowy, a często nawet nie-uświadomiony. Zjawisko to w li-teraturze przedmiotu nazwanezostało ukrytym programem nau-czania. Pod tym tajemniczymterminem kryją się wszystkie treści,które przekazuje się uczniomw szkole poza oficjalnym progra-

mem nauczania. Można mówićo ukrytym programie planu lekcji,architektury budynku szkolnego,wystroju klasy, treści pod-ręczników itd. A czy możnamówić o ukrytym programie spe-cyficznego miejsca, jakim jestw każdej szkole biblioteka?

Patrząc wstecz próbujęprzypomnieć sobie swoją szkołępodstawową. Jak w niej objawiałsię ukryty program? Pierwsze, co

17

Page 18: Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

NR 1(11)/2008przychodzi na myśl, to podziałbudynku na część dla klas 1-3(parter i pierwsze piętro) oraz dlaklas 4-8 (drugie i trzecie piętro).Taka organizacja przestrzeni bu-dowała podział na tych małych -na dole, i tych już doroślejszych,patrzących z góry, ważniejszych.Jako maluchy baliśmy się wchodzićna wyższe piętra, jako starsiuczniowie - uważaliśmy za obciachschodzenie na dół. Powstanietakich postaw nie było zamie-rzone, wywoływała je taka, a nieinna organizacja przestrzeni szkoły.

Pamiętam też innezachowanie nauczycieli wobecuczniów i uczennic. Chłopakomzawsze pozwalało się na więcej,tłumacząc, że oni to już tacy są –rozrabiają, nie mogą usiedziećw miejscu – to jest wpisanew naturę bycia chłopcem.Dziewczynkom natomiast pewnezachowania nie przystoją. Powinnybyć grzeczne, wyraźnie pisać, miećładne zeszyty i być miłe. Takietreści nie są przekazywane podczasrealizowania oficjalnego programu,a jednak sposób zachowanianauczycieli nauczył nas, że wcalenie jesteśmy równi. Dziewczynkisą grzeczne, chłopcy psocą – takjuż jest i będzie.

Nauczyłam się też innejprawdy – z podręczników. Mama

w domu zajmuje się sprawamicodziennymi – gotuje, sprząta,rozwiesza pranie, tata zaś to głowarodziny, jak jest w domu (bozazwyczaj pracuje), to czyta gazety,ogląda telewizję. Świetnie obra-zowały ten podział ilustracjeksiążkowe. Tymczasem mojamama była dziwna, pracowaładużo i też czytała gazety…

A co z biblioteką?Biblioteka była miejscem zde-cydowanie odmiennym od po-zostałych pomieszczeń szkolnych,oddalona od centrum życiaszkolnego, obszernego korytarza.Znajdowała się na parterze, tużobok świetlicy i schronu. Jakieukryte treści można odnaleźćmyśląc o bibliotece z dawnych lat?Pamiętam, że nie lubiłam tamchodzić. Pomieszczenie byłobardzo wysokie, regały ciasnoustawione. Jedyne maleńkieokienko, gdzieś pod sufitem,dawało minimalne oświetlenie.Właśnie dlatego bibliotekęodwiedzałam tylko w trakcieobowiązkowych lekcji biblio-tecznych. Nie dość, że było tamstrasznie, to jeszcze panibibliotekarka paliła papierosy,potęgując szarość tego miejsca.Oczywiście wszystkie książkiobłożone były burym papierem.Pamiętam też, że każdy uczeń,

18 STREFA PÓŁCIENIA

Page 19: Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

NR 1(11)/2008 STREFA PÓŁCIENIAktóry zaglądał po książkę spozakanonu lektur szkolnych, zawszewychodził z Panem Samo-chodzikiem.

Umiejscowienie bibliotekiw szkole oraz jej wystrój niestanowił zaproszenia, a wręczodstraszał uczniów – zapewneniezamierzenie i nieświadomie.Nie tylko ja bałam się i niechciałam tam chodzić. Wszech-obecny Pan Samochodzik równieżnie zachęcał do poszukiwaniainnych, niż te obowiązkowe, lektur.Atmosfera była przygnębiającai nie miała nic wspólnegoz radością, jaką promieniowałachociażby, sąsiadująca z pomiesz-czeniem, świetlica. Czy panibibliotekarka celowo tak postę-

powała, żeby jej się dzieciaki pobibliotece nie plątały, czy poprostu nie miała odpowiednichpredyspozycji do pełnienia tej roli– tego już się nie dowiemy. Faktjest taki, że do licealnej bibliotekizajrzałam nieprędko, a czytanieksiążek kojarzyło mi się jeszczedługo z szarością i nudą.

Na zakończenie – apelo walkę z szarością. Jako przyszlibibliotekarze pamiętajmy o istnie-niu zjawiska ukrytego programunauczania. Po co powodowaćpowstawanie postaw nam nie-przychylnych? Pamiętajmy o kolo-rach i przełamujmy stereotypy!

Paulina Majewska

Stanisław Siekierski takpisze o początkach obecnościsłowa pisanego na wsi: Kulturachłopska powstawała i kształ-towała się jako kultura nie-piśmienna, nawet w okresachstosunkowo powszechnej dostępnościsłowa drukowanego w innychwarstwach. Jeszcze w drugiejpołowie XIX wieku wieś w mini-malnym stopniu korzystałaz książki i w ogóle ze słowa

drukowanego. (…) Dla przeciętnejrodziny chłopskiej książka byłaelementem zbędnym w jego pracyrolniczej i w życiu poza-zawodowym1.

Początki czytelnictwa wiej-skiego rzeczywiście nie były łatwe.Osoby chętne do nauki byłyuważane za dziwaków, a czasamiwręcz za marnotrawiących cennyczas. Warstwy bardziej oświeconestarały się przekonać prosty lud

DAWNO TEMU NA WSI

19

Page 20: Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

NR 1(11)/200820 MIĘDZY PRZESZŁOŚCIĄ A PRZYSZŁOŚCIĄdo czytania. W tym celu po-dejmowano szereg inicjatyw,pisano książki z myślą o po-czątkujących czytelnikach. Przykła-dem takiej twórczości jestliteratura dla ludu, której zadaniembyło między innymi umoralnianiemieszkańców wsi. W tym celudokonywano przeróbek literaturyoficjalnej (m.in.utworów A. Mic-kiewicza, B. Prusa,E. Orzeszkowej).Teksty takie do-stosowywano dopotrzeb i możli-wości potencjalnychodbiorców, celowozaniżano ich po-ziom. Propozycje tenie zawsze jednakbyły akceptowaneprzez adresatów. Odbiorcyniższych obiegów literackichszczególną uwagę zwracali na tytułutworu, jego objętość, wyglądzewnętrzny, małe znaczenie miałonatomiast nazwisko autora czynowatorski pomysł na fabułę2.Ten nurt twórczości miał byćkonkurencją dla popularnejwówczas literatury jarmarcznej,podejmującej tematykę sensacyjno-kryminalną, romansową i religijną3.

Pod koniec XIX wiekuzaczęto myśleć o zaprzestaniu publi-

kowania tego typu utworów i zastą-pieniu ich literaturą wysokiego obiegu,do której odbioru część chłopówbyła już gotowa. Jako argumentpodawano brak walorów edu-kacyjnych, a nawet rozrywkowychliteratury dla ludu. Na początkuXX wieku Faustyna Morzyckawyraziła następującą opinię:

ostateczny cel li-teratury dla luduwydaje się nam taki,żeby w jak naj-prędszym czasie oka-zała się zbytecznąi znikła zupełniew skutek brakunieoświeconych czytel-ników4.

Profesor JanuszDunin5 zwróciłrównież uwagę na

wygląd książek dla ludu, z któ-rego można wnioskować, żewłaściciele tacy obchodzili sięz nimi niezbyt wprawnie. Wie-le z publikacji nosi znamionaniewłaściwego przechowywania,zalania, czasem można spotkać nakartach książek jakieś notatkizwiązane z życiem codziennym.Wszystko to świadczy o tym,iż mało wprawny czytelnik niebył w stanie traktować naby-tych druków z należytym sza-cunkiem.

Page 21: Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

NR 1(11)/2008 21MIĘDZY PRZESZŁOŚCIĄ A PRZYSZŁOŚCIĄBardzo ciekawą inicjatywąmającą służyć popularyzacjiczytelnictwa na wsiach byłozakładanie w drugiej połowie lat70. XIX wieku tak zwanychgospód chrześcijańskich, którestanowiły połączenie czytelniczasopism i wypożyczalni książekz jadłodajniami. Nad ich roz-wojem czuwali księża, szlachtai inni światli obywatele. W latach1879-1883 założono na terenachprowincji Królestwa Polskiego conajmniej 68 takich placówek. Niecieszyły się one jednak dużąpopularnością wśród chłopów,także władze miały do tychinicjatyw nieprzychylny stosunek6.

Rozwój czytelnictwa nawsi spowodował zmiany światopo-glądowe. W przypadku młodzieżydokonywały się one za poś-rednictwem literatury piękneji czasopiśmiennictwa. Częstotwórczość wybierana przezniewprawnego czytelnika to ta,którą obecnie uznaje się zaliteraturę drugiej kategorii,pozbawioną walorów artysty-cznych. Nie ulega jednakwątpliwości, że trafiała onaw gusta prostych ludzi orazw znacznym stopniu przyczyniałasię do rozwoju czytelnictwa i walkiz analfabetyzmem. Na pierwszymetapie stykania się chłopów ze

słowem pisanym liczył się samfakt sięgania po nie, mniej jegorodzaj.

Można zaryzykowaćstwierdzenie, że gdyby nie prężnaakcja propagowania czytelnictwana wsi, prosty lud nie przełamałbytak szybko swego oporu wobecdruków. Niebagatelną rolę odeg-rali w tym procesie księża,postępowa szlachta oraz liczni,dziś już nieznani z nazwiska,wiejscy nauczyciele, którzy na codzień musieli walczyć z oporemchłopów-tradycjonalistów wobecwszelkiej nowości.

1. Siekierski S.: Książka w zmieniającej się kulturzewsi. „Roczniki Biblioteki Narodowej” 1989, T. 25,s. 157.2. Dunin J.: Osobny świat książek dla ludui niedorosłych. „Literatura Ludowa” 1994 nr 3,s. 29-30.3. Siekierski S.: Życie literackie wsi współczesnej natle jej przeobrażeń kulturowych. Warszawa 1985,s. 82-834. Karczewska A.: Upowszechnianie czytelnictwawśród chłopów w Królestwie Polskim. Zarysproblematyki. [w:] Ludzie i książki. Red. J. Kos-tecki. Warszawa 2006…, s. 130-132.5. Dunin J.: Osobny świat książek…, s. 30.6. Karczewska A.: Upowszechnianie czytel-nictwa…, s.127-128.

Aleksandra Marciniak

Page 22: Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

NR 1(11)/2008

Gdy sięgamy po kolejnąpublikację typu wywiad-rzeka, mamypowody do obaw, że nie pierwszy jużraz zetkniemy się z panegirykiemnarratora wobec własnej osoby,a zarazem pamfletem na otoczeniepełne niegodziwców. Z drugiej stro-ny, w tym przypadku chodzio postać popularną i cha-ryzmatyczną, o której słyszały osoby,nie znające jej z bezpośrednichkontaktów.

Profesor Janusz Dunin niedoczekał ukazania się książki,zawierającej zapis rozmów, któreprzeprowadził z nim dr JacekLadorucki – jego niedawny studenti doktorant. Chcąc nie chcąc, musimyna tę publikację spojrzeć nie tylkojako na jeszcze jedną pozycję wdorobku, ale też spróbować znaleźć wniej myśli, podsumowującedoświadczenia z całego życiaProfesora.

Książka składa się z trzechczęści: O pracy, O sentymentach,polityce, domu rodzinnym i Samo życie.Te tytuły trzeba jednak potraktowaćumownie, w sensie „tematu do-minującego” w danej części, gdyż nadobrą sprawę wszystkie te wątki

w trakcie opowieści wciąż sięprzeplatają. Profesor jawi się jakoutalentowany gawędziarz i lekturabardzo wciąga. Nawet ten, kto nie jestzawodowo związany z księgo-znawstwem, łatwo może zostaćzafascynowany. Sprzyja temukonsekwentne unikanie specjalistycz-nych terminów, niezrozumiałych dlalaika. Można wręcz żałować, że terozmowy nie zostały materialnieuwiecznione w postaci kilku sporychtomów. Jest w nich bowiem szerokizakres tematów: wspomnienia o ro-dzinie, o dawnym Wilnie, sylwetkibibliotekoznawców i bibliotekarzy,nawiązania do ruchu „PAX" i jegodawnego lidera, rozważaniao kwestiach narodowościowych,wreszcie – zwierzenia o własnympostrzeganiu świata i ludzi, a takżejego konsekwencjach w postaci pro-filu zainteresowań naukowychi metod badawczych.

Zaawansowany wiek Pro-fesora i słabe już zdrowie musiaływpłynąć na niewielką objętośćksiążki, niezależnie od ewentualnychograniczeń wydawniczych. Kilka-krotnie pojawiają się w niejwypowiedzi nawiązujące do zbli-

RECENZJA KSIĄŻKI :Jacek Ladorucki: Pozostawałem w kręgu książki...: rozmowy z profesorem

Januszem Duninem, Wydawnictwo Wyższej Szkoły Humanistyczno­EkonomicznejwŁodzi, Łódź 2007, 132 s., ISBN 978­83­7405­247­4.

22 ŚWIADECTWA CZYTANIA

Page 23: Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

NR 1(11)/2008żającego się końca życia, jak naprzykład: Mój wiek zmusza raczej dopomysłów krótkoterminowych (s. 15),Nie byłem w Paryżu i już nie będę(s. 29), Prawdopodobnie nie będzie jużczasu na zmianę poglądów i wielkienowe doświadczenia (s. 92).

Jest też nastrój, trudniejuchwytny, jakby wskazujący na chęćpojednania się Profesora z bliźnimi –żywymi i już zmarłymi. Bywałw życiu skrzywdzony, doczego się przyznaje, aleunika w swej opowieścipiętnowania innych, nawetodpowiada wymijająco naniektóre pytania, nie chcącnajwyraźniej wracać dodawnych, nie zawsze mi-łych, wydarzeń i ludzi.W pewnym momenciepojawia się szczególnanutka żalu, czym innymspowodowanego. W toku relacjipodróży do Wilna – świata latdziecięcych – pada zdanie: Częśćrzeczy się pamięta, one są ważne,dopóki człowiek żyje i nawet nie da siętego nikomu „przetłumaczyć”. Pytanietylko, czy gdyby można było innym„przetłumaczyć”, nie odpowiedzie-liby czasem śmiechem, obojętnościąlub pogardą ?

Kolejny temat do refleksji,i to smętnej, nasuwają wzmiankio realiach funkcjonowania środo-wiska ludzi nauki (oby się okazało, żechodzi tu tylko o niewielki jego

fragment). Jest mowa (s. 53) o bru-talnym ataku młodych badaczy nazasłużonego profesora G. Czytelnikłatwo może odnieść wrażenie, żebibliologia jest dyscypliną o wątpliwejwartości, nie tak jak matematyka,która ma proste kryteria – albo ktośprzedstawił poprawny dowód twier-dzenia, albo ktoś inny ten dowódobalił. I nie tak jak chemia, gdzieopisany przez jednego badacza

eksperyment mogą zwe-ryfikować inni. Nie ma zaśmerytorycznego znaczenia,kto akurat jest bardziejzasłużony.

Podobne wrażeniesprawia opowieść (s. 27-28)o tym, że trzeba znaleźćżyczliwych profesorów, abybyli recenzentami pracydoktorskiej. Czy to znaczy,

że ta dziedzina nauki nie dopracowałasię wymiernych kryteriów ocenianiai decydują relacje personalne?

Można w tej książce znaleźćinne tematy skłaniające do zadumy,nie zamknięte wątki, inspiracje dodalszych poszukiwań i kolejnychlektur, które dałyby odpowiedzi nawyłaniające się pytania. Kto maochotę, może sięgnąć do wyspecja-lizowanych publikacji o przed-wojennym Wilnie, o koryfeuszachpolskiej bibliologii czy o ruchu księży-patriotów.

Powinność recenzenta skła-nia mnie do wskazania dwóch

23ŚWIADECTWA CZYTANIA

Page 24: Nieczytelna Sygnatura. Niezgulnik Studencki

NR 1(11)/2008niedoprecyzowanych wątków. Pro-fesor czyni w pewnej chwili bardzozaskakujące wyznanie: Nie przy-wiązywałem się do egzemplarzy...,kiedy opisałem..., chętnie pozbywałemsię. (s. 55). Zbyt mocno taka posta-wa kontrastuje z obiegowym wy-obrażeniem o bibliofilu, któryodczuwa obecność książek nie tylkomentalnie, ale i zmysłowo, ciesząc sięich wyglądem, dotykiem, zapachem,szelestem stron. W takim momencieczytelnikowi należy się chyba bliższewyjaśnienie, nawet jeżeli temat zostałjuż poruszony i rozwinięty w jakiejśdawniejszej publikacji.

Po drugie zaś, przewija sięw książce temat stosunków międzyPolakami i ich sąsiadami. Jak samProfesor nadmienia, historia naj-nowsza przyniosła cierpienia wszyst-kim żyjącym w regionie narodom.Wypowiada się o tych kwestiachz taktem, delikatnością i huma-nitaryzmem. Jednak, moim zdaniem,w dwóch miejscach wyraził się nazbytskrótowo, co daje potencjalnąmożliwość rozmaitych interpretacji.Mówi mianowicie: Zaczęto [...]w Towarzystwie jakieś rozgrywkiz Litwinami (s. 66) i dalej: Niektóreosoby [...] piszą przeciwko Litwinom(s. 67). Otóż, przyznać muszę, żezupełnie nie rozumiem, o jakichdziałaniach tu mowa. Czy to jakaśsprawa naganna (próba szkalowanianarodu litewskiego), czy, przeciwnie,szlachetny uczynek (protest, bo gdzieś

tam litewskie urzędy szykanująPolaków)?

I może lepiej byłoby nieoperować już wyrażeniem „anty-semita”, jak też frazą odeńpochodzącą „przeciw antysemi-tyzmowi”, skoro pożywką mogą byćtu tak odległe kwestie, jak, z jed-nej strony, zbrodniczy nazistowskizamiar wymordowania narodu ży-dowskiego, a z drugiej, zwykłekonkurowanie w interesach, do czegozresztą Profesor czyni aluzję nastronie 88. Może zresztą wartobyłoby dla tych spraw wymyślić kilkanowych terminów?

Wypada jeszcze dodać, żedr Jacek Ladorucki stale operowałkrótkimi i precyzyjnymi pytaniami,nie eksponując własnej osoby i po-glądów, co pozwoliło utrzymaćjednolitość i konkretność tekstu orazunikać dłużyzn.

Atutem książki jest wreszciejej wygląd. Choć szata graficzna jestskromna i tylko okładka kolorowa, tonależy się duży plus za przejrzysteskomponowanie układu tekstu,a zwłaszcza zastosowanie zawężonejszerokości szpalty, co ułatwia od-biorcy szybkie, przyjemne i niemeczące przeczytanie książki „zajednym zamachem”.

Marek Brzeziński

24 ŚWIADECTWA CZYTANIA