Nexus 09

61

Transcript of Nexus 09

NEXUSNOWE CZASY

Ludzkość przeżywa obecnie okres ogromnych przemian. Mając to na uwadze NEXUS stara się docierać dotrudno dostępnych informacji, które mogłyby pomóc ludziom w pokonywaniu związanych z nimi trudności.NEXUS nie jest związany z żadnym ruchem religijnym, filozoficznym, polityczną ideologią oraz organizacją.

ROK III, NUMER 1 (9) • STYCZEŃ-LUTY 2000

NR INDEKSU 346 179 WYDANIE POLSKIE ISSN 1506-0284

WIEŚCI Z GLOBALNEJ WIOSKI 3Przegląd wiadomości, których prawdopodobnie nieczytaliście.

Judy WallKONTROLA UMYSŁÓW Z POWIETRZA 7

Amerykańskie siły zbrojne od początku lat osiemdzie-siątych emitują z pokładów specjalnie przystosowa-nych samolotów transportowych skierowane do pod-świadomości przekazy w ramach tajnych operacji psy-chologicznych. Czyżby było to przygotowanie do kont-roli ludzi z satelitów?

Alexander HorvatBUDOWA WIELKIEJ PIRAMIDY W GIZIE 11

Stworzona w latach trzydziestych naszego wieku przezamerykańskiego wynalazcę Edwarda Kunkla teoria mó-wi, że do podnoszenia kamiennych bloków na kolejnepoziomy podczas budowy Wielkiej Piramidy w Gizieużyto wody oraz bardzo pomysłowego systemu śluzi pomp.

Valendar F. Turner, Andrew McIntyreBLASKI I CIENIE TEORII HIV, cz. 1 18

Od co najmniej dziesięciu lat wiadomo, że hipoteza,zgodnie z którą HIV jest przyczyną AIDS, nie znajdujepoparcia w faktach, jednak uczeni zajmujący się prob-lemem AIDS wciąż odrzucają inne prawdopodobneteorie, mimo iż poparte są one solidnymi dowodaminaukowymi.

James E. BareTAJEMNICE GENERATORARIFE’A, cz. 2 (dokończenie) 26

W latach trzydziestych naszego stulecia dr Royal R. Rifeskonstruował generator promieniowania, który skute-cznie leczył ludzi z wielu chorób, z rakiem włącznie,niszcząc bakterie chorobotwórcze. Podejmowane obe-cnie liczne próby skonstruowania urządzeń wzorowa-nych na tym generatorze rokują duże nadzieje naprzyszłość.

NAUKA: przegląd interesujących nowinekz pogranicza nauki 29

W tym numerze przedstawiamy historię prowadzonychw latach dwudziestych naszego wieku eksperymentówz transmutacją rtęci w złoto zapoczątkowanych przezdra Adolfa Miethe i profesora Hantaro Nagaokę.

Laurence GardnerGWIEZDNY OGIEŃ – ZŁOTOBOGÓW, cz. 3 (dokończenie) 32

Odkrycie tajnego laboratorium ulokowanego w poło-żonej na górze Horeb na Półwyspie Synaj świątynidowodzi, że egipscy faraonowie przez osiemnaściedynastii kontynuowali z pomocą Mistrzów Rzemiosłatradycję Gwiezdnego Ognia bogów Annunaki.

Rand Flem-AthANTARKTYDA – ZAGINIONAATLANTYDA?, cz. 2 (dokończenie) 39

Szczegółowa analiza starożytnych map, pism Platona,odkryć geologicznych, legend o potopie i innych mate-riałów źródłowych prowadzi do wniosku, że mitycznaAtlantyda leżała na terenie dzisiejszej Antarktydy.

Bruce MoenKONTAKTY Z OBCYMI ISTOTAMIW „ZGROMADZENIU” 45

Penetracja rzeczywistości, do której trafiamy po śmie-rci, pokazuje, że poza ostatnim poziomem ludzkiejświadomości, poza ludzkim horyzontem, istnieje roz-legła strefa zwana „Zgromadzeniem”, w której możnaspotkać inne, pozaludzkie formy bytu.

STREFA MROKU: dziwne opowieściz nie tego świata 52

W tym numerze przedstawiamy kilka krótkich artyku-łów poświęconych pojazdom latającym starożytnychIndii, zwanym wimanami, oraz niezwykłe zdjęcia z egi-pskiej świątyni w Abydos.

LISTY DO REDAKCJI 60

POWIEDZ SWOIM PRZYJACIOŁOM O „NEXUSIE”!

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 1

WYDAWCAAgencja NOLPRESS s.c.Skrytka pocztowa 4115-959 Białystok–2tel. (085) 6535511

e-mail: [email protected]

REDAGUJERyszard Z. Fiejtek

WSPÓŁPRACAMirosław Kościuk

Jerzy Florczykowski

DRUKBiałostockie Zakłady Graficzne

Al. Tysiąclecia Państwa Polskiego 215-111 Białystok

Zam. 2769/99

————————————

WYDAWCA WERSJI ORYGINALNEJDuncan M. Roads

P.O. Box 30Mapleton, QLD 4560

Australiatel. +61 75442 9280fax +61 75442 9381

e-mail: [email protected]://www.nexusmagazine.com

GRAFIKA NA OKŁADCEDawid Michalczyk

e-mail: [email protected]://users.cybercity.dk/∼bcc5877/home.html

OŚWIADCZENIE W SPRAWIE PRZEDRUKÓWZachęcamy wszystkich do rozpowszechniania

zamieszczanych w Nexusie informacji.Zabrania się jednak powielania publikowanych

w nim artykułów, zarówno w formiedrukowanej, jak i elektronicznej (z Internetem

włącznie) bez pisemnej zgody redakcji!

Wszystkie opinie wyrażane na łamachNexusa są opiniami ich autorów

i niekoniecznie odzwierciedlają punktwidzenia wydawcy.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialnościza treść zamieszczanych na łamach

Nexusa reklam i ogłoszeń.

FILIEWIELKA BRYTANIANEXUS Magazine

55 Queens Road, East GrinsteadWest Sussex, RH19 1BG

Wielka Brytaniatel. +44 (0) 1342 322854fax +44 (0) 1342 324574

e-mail: [email protected]

EUROPANEXUS Magazine

P.O. Box 3728250 AJ Dronten

Holandiatel. +31 (0)321 380558fax +31 (0)228 312081

e-mail: [email protected]

WŁOCHYNEXUS

Avalon EdizioniP.O. Box 009

35020 Due Carrare (PD)Włochy

tel./fax +39 (0)49 911 5516e-mail: [email protected]

USANEXUS Magazine

P.O. Box 177Kempton, IL 60946-0177

USAtel. +1 815 253 6464fax +1 815 253 6454

e-mail: [email protected]

OD REDAKCJINiniejszym numerem Nexusa rozpoczynamy trzeci rok edycji tego pisma, które mimo

niskiego nakładu i braku kosztownej promocji pomału zdobywa nowych Czytelników.Mamy nadzieję, że artykuły, jakie ukażą się w tym roku, będą nie mniej ciekawe oddotychczas opublikowanych.

Jedną z największych zagadek przeszłości są piramidy w Gizie, a zwłaszcza największaz nich – Wielka Piramida, znana bardziej jako Piramida Cheopsa. Wciąż nie rozstrzygniętapozostaje kwestia sposobu, w jaki ją zbudowano, a to za sprawą potężnych kamiennychbloków użytych do jej wzniesienia. W ciągu minionych lat zaproponowano wiele teorii naten temat. Traktowana jako udowodniona i oficjalnie obowiązująca do dzisiaj hipoteza,według której do ich wciągania na coraz wyższe poziomy posłużono się sukcesywniepodnoszoną rampą usypywaną z piasku i kamieni, jest z kilku względów nie do przyjęcia.

Interesującą koncepcję budowy Wielkiej Piramidy przedstawił amerykański wynalazcaEdward Kunkel. Jego zdaniem do podnoszenia kamiennych bloków na kolejne poziomyużyto bardzo pomysłowego systemu wodnego.

Czy ta ciekawa hipoteza okaże się prawdziwa, trudno dzisiaj rozstrzygnąć, bowiemanimozje, ambicje i gry interesów naukowców zajmujących się badaniem przeszłości naszejcywilizacji biorą górę na odkrywaniem prawdy. Archeologia jest upolityczniona jak małoktóra dziedzina nauki i w związku z tym dochodzi w niej do manipulacji przejawiających sięgłównie w postaci ukrywania znalezisk bądź fałszowania ich wieku. A wszystko po to tylko,aby nie przynieść ujmy prestiżowi ludzi stojących najwyżej w hierarchii tej dziedzinywiedzy, którzy opowiedzieli się kiedyś za jakąś koncepcją i teraz głupio im się przyznać dobłędu. Poza tym w grę wchodzą jeszcze inne czynniki. Jak ktoś kiedyś powiedział: „Ktokontroluje przeszłość, kontroluje przyszłość”. Dlatego zdobywcy i ci, którzy w danymmomencie rządzą, zawsze piszą historię po swojemu, zwykle aby siebie dowartościowaćlub usprawiedliwić bądź wykazać słuszność głoszonej przez siebie doktryny.

Jak sądzę, Wielką Piramidę oraz inne gigantyczne budowle, również te w AmerycePołudniowej, zbudowano jeszcze inaczej i to za pomocą podobnej metody, która wciążczeka na swojego odkrywcę.

Co więcej, badania różnych dociekliwych ludzi wskazują, że Wielka Piramida w Giziemoże być dużo starsza, niż się powszechnie sądzi, i że nie została zbudowana przez Egipcjan.

Tak czy inaczej warto zapoznać się z pomysłem Edwarda Kunkla przedstawionymw artykule Budowa Wielkiej Piramidy w Gizie zamieszczonym w tym numerze, bo… ktowie, może rzeczywiście tak ją zbudowano.

Szczególnej uwadze polecam również artykuł poświęcony dżumie XX wieku, jakochrzczono AIDS, bowiem jak się okazuje, jego związek z wirusem HIV jest wątpliwy.Wiele wskazuje na to, że tutaj również mamy do czynienia z manipulacją. Jeśli spojrzy sięna samo dno sporu, jaki toczą ze sobą zwolennicy i przeciwnicy teorii HIV=AIDS, okażesię, że jak zwykle chodzi o pieniądze, i to wcale niemałe, bo miliardy dolarów w skalirocznej wyrywane z kieszeni podatników na badania i drugie tyle na testy i leki zwalczającewirusa HIV, którego istnienia wciąż nie udowodniono. To smutne, że chciwość i ambicjeprzedkładane są nad ludzkie życie i zdrowie. Przyznam, że z niesmakiem patrzyłem nainformację podaną na przełomie listopada i grudnia w Wiadomościach I Programu TVP,w której przedstawiono dwóch winowajców tego całego zamieszania wokół AIDS, dra LucaMantagniera i dra Roberta Gallo, kreując ich jednocześnie na zbawców mających jużwkrótce uwolnić świat od tej choroby.

Świat nie wygląda tak, jak go nam pokazują w wiadomościach telewizyjnych, i niewszystko, co w nich mówią, jest, jak się okazuje, prawdą.�

Ryszard Z. Fiejtek

Przepraszamy wszystkich Czytelników, którzy nie mogli skontak-tować się z nami telefonicznie w ciągu ostatnich dwóch miesięcy.Powodem była zmiana siedziby Agencji Nolpress s.c. oraz redakcji.Obecny numer naszego telefonu to:

(085) 6535511Redakcja

Korespondencję do nas kierować prosimy na skrytkę pocztową podaną przy adresieredakcji lub za pośrednictwem Internetu ([email protected]).

2 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

IMPLANTY, KTÓRYCH CELEM JESTZWIĄZANIE CZŁOWIEKA

Z KOMPUTEREM

I ntrygujący artykuł zamieszczonyw Scotland on Sunday ujawnia za-

miary naukowców z USA i Szwecji,którzy są pionierami w wszczepianiuneuronów do komputerowych ukła-dów scalonych.

Badania prowadzone na Uniwer-sytecie Stanforda w Kalifornii zaowo-cowały opracowaniem technologiipozwalającej weteranom wojennymoraz innych ludziom z amputowany-mi kończynami odczuwać bodźce po-chodzące ze sztucznej kończyny. Jestto możliwe dzięki podłączeniu zakoń-czeń nerwów utraconej kończyny dosensorów umieszczonych w sztucznejprotezie poprzez komputerowy układscalony umieszczony w tylnej częściszyi.

Guru wirtualnej rzeczywistości, MichaelDeering, z Sun Microsystems w Kaliforniitwierdzi, że możliwość sprzężenia człowie-ka z systemem komputerowym całkowiciezmieni nasze życie.

Jednym z produktów ubocznych tej te-chnologii mogłaby być wirtualna turystyka,jaką pokazano w filmie Paula VerhoevenaTotal Recall (Pamięć absolutna) z Arnol-dem Schwarzeneggerem. Możliwośćsprzężenia typu mózg-komputer przy po-mocy sygnałów nadawanych w podczer-wieni puka już do naszych drzwi.

Możliwości wykorzystania tej technolo-gii nie sposób przewidzieć.(Źródło: Scotland on Sunday, 2 kwiecień1995)

BŁĘDY POPEŁNIANE W SZPITALACHZABIJAJĄ ROCZNIE TYSIĄCE LUDZI

W australijskich szpitalach umiera ro-cznie do 14 000 ludzi z powodu błę-

dów, którym można by zapobiec. Błędy tesą rezultatem wielu niedociągnięć, na błę-dnej diagnozie zaczynając, a na podaniuniewłaściwych lekarstw kończąc.

Ponadto według danych uniwersytetuw Adelajdzie i uniwersytetu w Newcastleliczba pacjentów, którzy doznali w wynikutych błędów poważnego, trwałego uszko-dzenia ciała wynosi od 25 000 do 30 000.

W trakcie przeglądu australijskiej opie-ki zdrowotnej prowadzonej przez szpitaleprzejrzano historie chorób 14 179 pacjen-tów, którzy przebywali w państwowychi prywatnych szpitalach w Nowej Połu-dniowej Walii i Południowej Australii, i natej postawie ustalono ogólnoaustralijskiwspółczynnik śmiertelności.

Spośród 2 830 000 pacjentów szpitaliw roku 1992, 16 procent doznało, delikat-nie mówiąc, pogorszenia stanu zdrowiapolegającego na trwałym kalectwie lub ze-jściu śmiertelnym, które nie było spowo-dowane przez chorobę pacjenta, lecz pra-cownika szpitala. Okazuje się więc, żeszpitale zajmują trzecie miejsce, po zawa-łach serca i raku w kategorii największychzabójców w Australii.(Źródło: The Sydney Morning Herald, 2 czer-wiec 1995, New Scientist, 10 czerwiec 1995)

OCIEPLANIE CZY OZIĘBIANIE ZIEMI?

W edług obserwacji przeprowadzonychprzez uniwersytet stanowy w Alaba-

mie w ostatnich dziesięciu latach tempera-tury wykazują tendencję spadkową.

Wbrew twierdzeniom mówiącym o „glo-balnym ociepleniu” ujawnione ostatniowyniki badań wykazują, że od roku 1979średnia temperatura dla maja zmalaław ciągu ostatniej dekady o 0,06 stopnia.

Z kolei kwiecień okazał się w dalszymciągu najcieplejszym miesiącem (biorącoczywiście pod uwagę temperatury w da-nej porze roku) i to od roku 1991, kiedy toerupcja wulkanu Pinatubo na Filipinachwywołała trzydziestomiesięczny globalny„chłód”.

Tymczasem w Utrechcie w Holandiiuczeni przeanalizowali jeszcze starsze da-ne i okazało się, że w ogólnym obrazietemperatur nie ma żadnych zmian.

Gerard Versteegh uważa, że główneczynniki wpływające na klimat Ziemi niezmieniły się w sposób istotny od ostatnich2,5 miliona lat.

Nie oznacza to oczywiście, że w ogólenic się nie zmieniło w tym okresie. Chodzio to, że charakter tych zmian ma równieżcharakter ciągły.(Źródło: The Sunday-Mail, 9 maj 1995)

DZIECI KARMIONE PIERSIĄ SĄSPRAWNIEJSZE UMYSŁOWO

J ak wykazują nowe australijskie bada-nia, rozwój mózgu i jego sprawność są

w przypadku dzieci karmionych piersiąznacznie wyższe, jeśli podajemy im dodat-kowo tran (rybi olej).

Naukowcy z Centrum MedycznegoFlindersa w Adelajdzie przeprowadzilipróby kliniczne na noworodkach karmio-nych pokarmem uzupełnionym DHA, głó-wnym składnikiem ludzkiego mleka i klu-czowym kwasem tłuszczowym, który ku-muluje się w mózgu. Dzieci poddawanonastępnie testom na obecność fal móz-gowych przy zastosowaniu wizualnego bo-dźca i okazało się, że wyniki ich testów sąrównie dobre jak dzieci karmionych pier-sią. Poprzednie badania tego zespołu udo-wodniły, że mózg dzieci karmionych pier-sią rozwija się lepiej i ma mniejszą tenden-

cję do ulegania infekcjom oraz ze-społowi nagłej śmierci (SIDS) w po-równaniu z dziećmi nie karmionymipiersią.

Zespół próbował wyizolowaćz mleka kobiet składniki mogącemieć wpływ na rozwój mózgu, abymóc poprawić mieszanki dzieci kar-mionych sztucznie, co stanowi powa-żny problem, jako że 30 procent au-stralijskich dzieci karmionych jestmieszankami. Zaledwie 25 procentmatek karmi dzieci piersią przez oko-ło 6 miesięcy, a tylko 10 procentprzez około 12 miesięcy – są to alar-mujące dane biorąc pod uwagę ros-nącą na świecie liczbę dowodówwskazujących na zalety karmieniadzieci piersią.

Niestety, skład mieszanek do sztu-cznego karmienia dzieci dokładnie

odwzorowujących mleko matki to jeszczedaleka przyszłość. Kierownik wspomnia-nego zespołu uczonych stwierdził: „Doda-nie DHA nie uczyni z mieszanki mlekamatki”. Poza tym naukowców czeka jesz-cze dużo pracy, zanim uda im się znaleźćsposób dodawania DHA i uczynienia gobardziej stabilnym i dostępnym.(Źródło: The Weekend Australian, 22-23kwiecień 1995)

ZESPÓŁ BBC PRZYŁAPANYNA FAŁSZERSTWIE

J eden z szefów BBC odwołał z Włochtamtejszą ekipę, żądając od niej wyjaś-

nienia zarzutów o sfałszowanie scenprzedstawiających degradację terenówwielkomiejskich w nakręconym przez niąfilmie dokumentalnym.

Postępowanie tej ekipy rozwścieczyłomieszkańców Reggio di Calábria, w któ-rym nakręciła ona sceny dotyczące nar-kotyków, wyalienowanej młodzieży i mafii.

Reggio, w którym na pięć osób przypa-da jeden bezrobotny i gdzie odnotowujesię bardzo wysoki wskaźnik przestępczo-ści, wydawało się idealną lokalizacją dokręcenia tego rodzaju scen. Kiedy jednakmiejskie fontanny, butiki i czyściutkie cho-dniki okazały się być kiepską reprezenta-cją miejskiego piekła, zespół telewizyjnypostanowił odpowiednio zmienić ten wize-runek.

Profesor Silvio Mavilla, który obserwo-wał tę ekipę w akcji, stwierdził, że „dowo-dami” istnienia narkotyków były pustestrzykawki wyciągnięte z kieszeni operato-ra kamery, zaś wielkomiejskie bagno sta-nowił stos gazet, również dostarczonychprzez tę ekipę.(Źródło: The Guardian Weekly, 14-20 czer-wiec 1995)

ŚWIAT STOI PRZED GROŹBĄ BRAKUWODY I ŻYWNOŚCI

O statnia konferencja na temat żywno-ści, rolnictwa i środowiska przepro-

wadzona pod nazwą „Wizja 2020” ostrze-ga, że woda może okazać się polem bitwy,na którym toczyć się będą batalie XXIwieku, i że w jednym na pięć krajów światawystąpią jej duże niedobory.

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 3

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .Jak utrzymuje dyrektor generalny Mię-

dzynarodowego Instytutu Badania Polity-ki Żywnościowej (International Food Poli-cy Research Institute), dr Per Pinstrup-Andersen, fala głodu stanie się iskrą zapa-lną kryzysu ucieczek, w ramach którychdziesiątki milionów ludzi przewalą sięprzez granice państw.

Konferencja, która odbyła się w czerwcuw Waszyngtonie, jest uważana za najważ-niejszy „szczyt” dotyczący żywności, jakiodbył się w ciągu ostatnich 30 lat.

Według ogłoszonych wczoraj analiz IF-PRI 800 milionów ludzi cierpi dziś z po-wodu niedożywienia, 1,1 miliarda żyjew absolutnej nędzy z dochodem mniej-szym niż 1 dolar dziennie, zaś liczba ucho-dźców wzrosła w ciągu niespełna dwudzie-stu lat dziesięciokrotnie.

W jednej trzeciej krajów podaż żywno-ści nie nadąża za wzrostem liczby ichmieszkańców. Co więcej, jedna czwartawszystkich terenów rolniczych, pastwiski lasów uległa degradacji.

Proces degradacji najbardziej uwidacz-nia się w dolinach rzek Indus, Eufrati Tygrys, w Azjatyckiej Misce Ryżowej,u podnóża Himalajów, na wyżynachWschodniej Afryki, w basenie dolnejAmazonki oraz na wokółmiejskich tere-nach Meksyku i niektórych części Azji.

Należy oczekiwać, że 35 krajów staniew roku 2020 przed problemem brakuwody.(Źródło: The Australian, 15 czerwiec 1995)

SZCZEPIONKI I RYZYKO ZAPAŚCIPO ICH PODANIU

N aukowcy pracujący na zlecenie rządubrytyjskiego odkryli, że szczepionki

DPT (przeciwko dyfterytowi, kokluszowii tężcowi) i MMR (przeciwko odrze, świn-ce i różyczce) mogą zwiększyć ryzyko za-paści pięciokrotnie. To odkrycie niemaldokładnie pokrywa się z wynikami badańprzeprowadzonych w roku ubiegłym nazlecenie rządu amerykańskiego.

Jest ono bardzo kłopotliwe dla rządu,który jeszcze ubiegłej jesieni zapewniałw ramach jednej z największych kampaniidotyczących szczepień ochronnych, żeszczepionka przeciwko śwince jest absolu-tnie bezpieczna.

Zespół Statystyczny Publicznego Labo-ratorium Zdrowia (Public Health Labora-tory Service Statistics Unit) odkrył, żeszczepionka przeciwko odrze zwiększa ry-zyko zapaści pięciokrotnie, zaś DPT– czterokrotnie.

Szczepionka DPT była przyczyną kon-wulsji u dzieci w wieku do jednego roku,które występowały zazwyczaj w ciagutrzech dni od momentu szczepienia.(Źródło: WDDTY, vol. 6, nr 2, maj 1995)

MONSANTO PLANUJE PRZEJĘCIEKONTROLI NAD ZASOBAMI WODY

M iędzynarodowy gigant Monsantodostrzegł nową okazję do zrobienia

interesu w spodziewanym kryzysie wod-

nym oraz w funduszach, jakie zostanąprzeznaczone na rozwiązanie tego prob-lemu.

W dokumencie określającym strategięfirmy napisano: „Po pierwsze, sądzimy, żenieciągłości w dostawach (albo zmianyw zasadniczym kierunku polityki bądź za-łamanie w ilości i jakości surowca) sąi będą, jeśli chodzi o wodę, we właściwysposób traktowane przez te przedsiębiors-twa [będące własnością Monsanto, o czymjest mowa we wcześniejszej części tegopisma], tak aby osiągać jeszcze większezyski w przypadku ich wystąpienia.

Po drugie, wchodzimy w obszar niekon-wencjonalnego finansowania (Organizacjepozarządowe, Bank Światowy, Ministerst-wo Rolnictwa USA etc.), co może po-zwolić nam zmniejszyć koszty ponoszonena nasze inwestycje lub dostarczyć fun-duszy z lokalnych instytucji zajmującychsię wspieraniem biznesu”.

Jak z tego widać, kryzys spowodowanyskażeniem i naruszeniem zasobów wodyjest postrzegany przez firmę Monsantojako doskonała okazja do robienia inte-resów. Dla Monsanto pojęcie „podtrzymy-wanego rozwoju” oznacza przekształcenieekologicznego kryzysu w rynek rzadkichsurowców.(Źródło: artykuł fizyka Vandany Shivy opub-likowany w języku hindi w Delhi w Indiach1 maja 1999 roku, przesłanego na stronęinternetową ‹www.greenbuilder.com›)

GÓRSKIE LODOWCEW GWAŁTOWNYM ODWROCIE

N owe dane zebrane przez naukowcówz Uniwersytetu im. Jawaharlala Neh-

ru w Delhi w Indiach dowodzą, że lodowcew Himalajach cofają się szybciej niż gdzieindziej na świecie. Wraz ze znajdującymisię na sąsiednim tybetańskim górskim pła-skowyżu himalajskie lodow-ce stanowią największą ma-sę lodu znajdującą się pozapolarnymi czapami. Obec-nie pojawiły się obawy, żewraz z cofaniem się lodow-ców wody powstałe w wyni-ku ich topnienia spowodująkatastroficzne powodzie poprzelaniu się wód zgroma-dzonych w przepełnionychgórskich jeziorach.

„Morena jest niestabilna”– stwierdził Syed Hasnain,główny autor ostatniego ra-portu – „i od czasu do czasujeziora te wylewają, wyrzu-cając na zewnątrz olbrzymieilości wody. Wszystkie lodo-wce położone w środkowychHimalajach cofają się”– ostrzega profesor, któryuważa, że jeśli to zjawiskosię utrzyma, to do roku 2035ze środkowych i wschodnichHimalajów znikną wszystkielodowce.

Badania przeprowadzone rok temuprzez naukowców z Uniwersytetu StanuColorado w Boulder dowodzą, że lodowcecofają się na całym świecie. W ubiegłymstuleciu Alpy utraciły blisko połowę swoje-go lodowca, zaś 14 z 27 lodowców znaj-dujących się w Hiszpanii zniknęło zupeł-nie. Największy lodowiec na górze Kenyaskurczył się w ciągu ostatnich 100 lato 8 procent, zaś lodowce z pasma Kiliman-dżaro mają już tylko jedną czwartą pier-wotnej masy.(Źródło: artykuł Charlesa Arthura zamiesz-czony w Independent, Wielka Brytania,8 czerwiec 1999, strona internetowa:‹www.independent.co.uk›)

AMERYKAŃSKI SĄD OCZYSZCZAZ ZARZUTÓW AGENTA „LOCKERBIE

TRAIL”

L ester Coleman, były oficer służb spec-jalnych, skazany za krzywoprzysięst-

wo po oświadczeniu, że Stany Zjednoczo-ne maczały palce w aferze w Lockerbie,został oczyszczony z zarzutów przez sądapelacyjny. Coleman, współautor Trail ofOctopus (Tropem Ośmiornicy), wytoczyłobecnie rządowi USA sprawę, żądając od-szkodowania w wysokości 10 milionów do-larów.

Trzej sędziowie wydali wyrok, utajniającjego uzasadnienie – bardzo niezwykły spo-sób postępowania – co oznacza, że nawetColeman i jego prawnicy nie mogą dowie-dzieć się, dlaczego unieważnili skazującygo wyrok. Podobnymi restrykcjami objętorównież rozgłos nadany tej sprawiew USA.

Coleman został zbojkotowany przezswoich szefów i będzie musiał stawić czołooskarżeniu o ubieganie się o paszport podfałszywym nazwiskiem i popełnienie krzy-woprzysięstwa w prowadzonym kilka lat

4 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .temu procesie. Jak twierdzi, podanie o pa-szport złożył na polecenie swojego szefaz Defence Intelligence Agency (Wywiado-wcza Agencja Obrony – amerykańskaagencja wywiadowcza założona w roku1961 przez sekretarza obrony i podległazarówno jemu, jak i szefowi połączonychsztabów; zajmuje się wywiadem zagranicz-nym, połowa ludzi tam pracujących towojskowi z różnych rodzajów wojsk, a dru-ga połowa to pracownicy cywilni – przyp.tłum.). Kiedy okazało się, że nie jest w sta-nie wygrać ze swoimi szefami, postanowiłopuścić kraj. W roku 1990 uzyskał razemz rodziną azyl w Szwecji, a w roku 1994przeniósł się do Hiszpanii.

Władze amerykańskie przeprowadziłyszeroko zakrojone i kosztowne poszukiwa-nia mające na celu odkrycie miejsca jegopobytu, po czym zażądały jego ekstradycji.Ostatecznie w roku 1996 Coleman zdecy-dował się na powrót do USA – z własnejwoli – i stawienie czoła oskarżeniom.W ubiegłym roku, po wielomiesięcznymareszcie, przyznaniu się do winy i zapłace-niu 30 000 dolarów grzywny został w koń-cu uwolniony.(Źródło: The Times, Wielka Brytania, 13 czer-wiec 1999; ‹www.the-times.co.uk/news/pa-ges/sti/99/06/13/stiscocon01001.html?1124027›)

OSADY FARMACEUTYCZNEW EUROPEJSKICH WODACH

W czasie badania wód jeziora na zawa-rtość pestycydów chemicy ze szwaj-

carskiego laboratorium znaleźli czynnikskażający, którego się nie spodziewano– kwas fibrynowy (syntetyczny lek służącydo obniżania zbyt wysokiego poziomucholesterolu i trójglicerydów – przyp.tłum.). Kwas fibrynowy nie jest produko-wany w Szwajcarii, więc wyciek z fabrykizostał automatycznie wykluczony. Chemi-cy sprawdzili inne zbiorniki wodne, włącz-nie z jeziorami położonymi w górskichrolniczych regionach i rzekami przepływa-jącymi przez miasta – wszędzie znaleźliniskie stężenia tego leku.

Berlińscy chemicy również znaleźlikwas fibrynowy w miejscowych wodach.„Stężenie tego związku w niektórych wo-dach gruntowych dochodziło do 4 mili-gramów na litr, inaczej mówiąc 4 ppb[4 części na miliard], a we wszystkichberlińskich kranach woda zawierała 0,2ppb [2 części na 10 miliardów] tegozwiązku”.

Kontynuując badania europejscy chemi-cy znaleźli w wodach służących jako źródłozaopatrzenia w wodę pitną także leki ob-niżające poziom lipidów i analgetyki (lekiuśmierzające ból), w tym ibuprofen i dic-lofenac, a także leki nasercowe zwane betablokerami, leki stosowane w chemiotera-pii, antybiotyki i hormony. Wyższe stęże-nia występowały w gęsto zaludnionych re-jonach. Po wykluczeniu możliwości prze-dostania się do wód ścieków przemysło-wych, jedynym logicznym wyjaśnienie było

to, że biorą się one tam z ludzkich od-chodów.

To, jaki procent leku zostaje rozłożonyw organizmie, zależy zarówno od leku, jaki przyjmującego leki. Z organizmu możebyć wydalone od 50 do 90 procent leku.Czasami częściowo rozłożone leki odzys-kują w wyniku reakcji z otoczeniem swojąaktywność.

Nikt w Stanach Zjednoczonych nie wie,jakie są stężenia tego rodzaju związkówchemicznych w wodach amerykańskich,ponieważ nikt ich tam nie szukał. FDA niewymaga, aby woda była badana na zawar-tość środków farmaceutycznych i aby ichstężenia były zgodne z przewidywaniamiproducentów.

Stuart Levy, który kieruje OśrodkiemZastosowań Genetyki i Badań Odpornościna Leki (Center for Adaptation Geneticsand Drug Resistance) na UniwersytecieTufs w Bostonie w stanie Massachusettstwierdzi, że stężenie antybiotyków rzędukilku ppt (części na trylion) może od-działywać na Escherichia coli (pałeczkaokrężnicy) i inne bakterie.

Tymczasem szwajcarscy chemicy odkryliw wodzie w oczyszczalni ścieków antybio-tyki chinolinowe w ilości 5 miligramów nalitr – czyli w tysiąckrotnie większym stęże-niu od tego, o którym mówi Levy.(Źródło: wyciąg z artykułu Janet Roloff „Wo-dy skażone lekami” opublikowanego w To-wnsend Letter for Doctors & Patients, nr 192,lipiec 1999)

FINANSOWANE PRZEZ PRZEMYSŁBADANIA ASPARTAMU OKAZUJĄ SIĘ

NIEWIARYGODNE

I stnieją poważne wątpliwości co do war-tości sponsorowanych przez przemysł

badań syntetycznych związków chemicz-nych. Największe kontrowersje wzbudziłaspartam (sztuczny słodzik wytwarzany nabazie kwasu asparaginowego; artykuł o tejniebezpiecznej dla zdrowia substancji za-mieściliśmy w 2 numerze Nexusa z roku1998 – przyp. tłum.).

W celu ustalenia źródła finasowania ba-dań aspartamu przeglądowi poddano ichwyniki opublikowane głównie w literaturzemedycznej. Okazało się, że spośród 166badań, które dotyczyły bezpieczeństwaspożywania tego produktu przez człowie-ka, 74 były sponsorowane przez źródłazwiązane z Nutrasweet Company, nato-miast 92 wykonały placówki niezależne.

Wszystkie badania sponsorowane przezproducentów aspartamu wykazały, że jeston nieszkodliwy, podczas gdy w 92 procen-tach badań przeprowadzonych przez nie-zależne zespoły stwierdzono, że aspartamwywołuje różnorakie komplikacje.

Bibliografa dostarczona przez Nutras-weet Company obejmuje szereg badańo wątpliwej wartości i wiarygodności, pozatym te same badania cytowane są wielo-krotnie – nawet sześć razy.(Źródło: dr Ralph G. Walton, The Center forBehavioral Medicine, Northside Medical

Center, 500 Gypsy Lane, Youngstown, Ohio,44501, USA; e-mail: [email protected])

BYŁY PRACOWNIK POLICJIPODATKOWEJ TWIERDZI, ŻE

PODATEK DOCHODOWY JESTNIELEGALNY

A merykańska policja podatkowa (In-ternal Revenue Service; w skrócie

IRS) jest oskarżana o wszystko co naj-gorsze przez „przeciwników opodatkowa-nia” i określana jako niekomunikatywnai uniemożliwiająca kontrolę swoich poczy-nań tyrania działająca wbrew prawu i kon-stytucji.

Są to słowa Josepha Banistera, licenc-jonowanego księgowego, który do ubieg-łego miesiąca był śledczym i czymś w ro-dzaju komornika na usługach WydziałuDochodzeniowo-kryminalnego Policji Po-datkowej (Criminal Investigation DivisionInternal Revenue Service).

Banister wysnuł swoje wnioski na pod-stawie dwuletnich badań historii i celówtej instytucji, które podjął z pewnymi opo-rami, zupełnie nie podejrzewając, do ja-kich dojdzie wyników. Badania te dopro-wadziły go do postawienia pod znakiemzapytania legalności i zgodności z kon-stytucją istnienia IRS.

Głęboko poruszony swoimi odkryciami,podsumował je w raporcie, który przesłałw lutym swoim przełożonym, żądając odnich odpowiedzi na trzy zarzuty:

1. Że wypełnianie zeznań podatkowychdotyczących federalnego podatku docho-dowego jest dobrowolne a nie obowiąz-kowe.

2. Że 16 poprawka do Konstytucji Sta-nów Zjednoczonych nigdy nie została raty-fikowana.

3. Że przychody z podatku dochodowe-go nie są wydatkowane na potrzeby przed-sięwzięć rządowych, ale na płacenie od-setek od długu narodowego.

„Przez cały czas prowadzenia badańszukałem błędów, czegoś, co udowodniło-by, że to, co przeczytałem i odkryłem, jestnieprawdą” – oświadczył dziennikarceWorldNetDaily.

Na konsekwencje nie trzeba było długoczekać. W ubiegłym miesiącu (lutym) IRSwolała zaakceptować jego propozycję re-zygnacji z zajmowanego stanowiska niżudzielić odpowiedzi na postawione przezniego zarzuty. Jest on chyba pierwszympracownikiem IRS-CID, który po ustale-niu z własnej inicjatywy, że pewne zarzutyodnoszące się do podatku dochodowegosą prawdziwe, ośmielił się przeciwstawićprzełożonym. Drogo za to zapłacił.

„To koniec mojej kariery w organachegzekucji prawa” – stwierdził w czasiewywiadu telefonicznego, wspominając całyszereg wydarzeń, które zdegradowały goz wyposażonego w pełnię prerogatywagenta federalnego na członka obozuprzeciwników opodatkowania. Kosztowa-ło go to również utratę pracy z rocznąpensją w wysokości 80 000 dolarów.

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 5

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .POTWIERDZENIE SŁUSZNOŚCI OBAW PRZED GENETYCZNIE

MODYFIKOWANĄ ŻYWNOŚCIĄ

P rzypuszczenia naukowca, który został publicznie oszkalowany za stwierdze-nie, że genetycznie modyfikowana, „frankensztajnowska”, żywność może być

szkodliwa, okazały się w ostatecznie prawdziwe. Dr Arpad Pusztaj, węgierskiegopochodzenia, światowej sławy specjalista od lektyny (aglutynina roślinna), zostałpozbawiony swojego stanowiska w instytucie badawczym w Szkocji. Jego przełoże-ni nazwali go „mącicielem” po tym, jak publicznie oświadczył, że szczury karmionegenetycznie modyfikowanymi ziemniakami doznały poważnych uszkodzeń.

Dziennikarze The Mail on Sunday dowiedzieli się z innego źródła, że wspo-mniane szczury rzeczywiście doznały bardzo poważnych wewnętrznych uszkodzeńi że jeden z czołowych patologów, który przeprowadził powtórne badanie ichszczątków, potwierdził wnioski dra Pusztaja. Rewelacje te stawiają pod znakiemzapytania przyszłą karierą obecnego szefa dra Pusztaja, profesora Philipa Jamesa,który odsunął go od programu badawczego, a obecnie szykowany jest na stanowis-ko szefa rządowej Agencji Standaryzacji Żywności (Food Standards Agency),która ma być utworzona w kwietniu przyszłego roku.

Mający 68 lat dr Pusztaj stracił pracę w finansowanym przez brytyjski rządInstytucie Badawczym Rowetta (Rowett Research Institute) w Aberdeen w Szko-cji w wyniku oświadczenia, które złożył podczas wywiadu dla programu World inAction (Świat w działaniu) nadawanym przez stację telewizyjną Granada. Stwier-dził w nim mianowicie, że „uważa za bardzo nieuczciwe używanie obywateliw charakterze świnek morskich”. Wywiad ten wyemitowano w sierpniu i stał się onzarzewiem bardzo ożywionej dyskusji na temat niebezpieczeństw wynikających zespożywania genetycznie modyfikowanej żywności.

Mimo to dr Pusztaj został zdyskredytowany pod zarzutem, że poplątał faktypochodzące z różnych doświadczeń. Profesor James wydał oświadczenie dla prasy,w którym oznajmił, że dr Pusztaj „będzie musiał odejść na emeryturę”, ponieważ„pomieszało mu się”, kiedy twierdził, że szczury, o których mowa, były karmioneziemniakami zmodyfikowanymi genem fasoli, podczas gdy takich doświadczeńnigdy nie prowadzono. To oświadczenie wywołało wrzawę w telewizji i kosztowałodra Pusztaja utratę reputacji.

Dr Pusztaj prowadził osobiście inne ważne doświadczenia z ziemniakamimodyfikowanymi innym genem, które dały znacznie bardziej przerażające wyniki.W eksperymencie tym użyto szczurów karmionych ziemniakami zmodyfikowanymigenem przebiśniegu. Ta modyfikacja umożliwiła ziemniakom wytworzenie związ-ku znanego chemikom jako lektyna GNA, który ma chronić je przed uszkodzenia-mi przez insekty i robaki. Efekt tej modyfikacji okazał się jednak druzgoczący.

Wyniki badań dra Pusztaja zawarte w raporcie skierowanym do profesoraJamesa i rządu szkockiego (Scottish Office) wskazują na uszkodzenia wątroby,nawet u szczurów karmionych genetycznie zmodyfikowanymi ziemniakami tylkoprzez 10 dni. Jego badania dowodzą, że u większości zwierząt wystąpiły „bardzoznaczące zmiany” w wadze najważniejszych narządów wewnętrznych, poza tymw wielu przypadkach stwierdzono zmiany w narządy należących do układuimmunologicznego, takich jak śledziona i grasica.

Wyniki badań dra Pusztaja potwierdziło ponad 20 naukowców z 13 krajów i napoczątku lutego opublikowano w tej sprawie uzgodnione oświadczenie. Niezależ-ne badania przeprowadził również konsultant patologii, dr Stanley Ewen z Uni-wersytetu Aberdeeńskiego, który zbadał zachowane organy szczurów. Ani drEwen, ani dr Pusztaj nie chcą na razie komentować wyników tych badań, tymniemniej oczekuje się, że ich podsumowanie ujrzy światło dzienne pod konieclutego.

Wnioski obu doktorów stoją ością w gardle wielomiliardowemu przemysłowibiotechnologicznemu, który usiłuje rozpowszechnić na świecie uprawę wysokowydajnych, odpornych na herbicydy roślin. Na początku eksperymentu sądzono,że wytwarzana przez przebiśniegi lektyna GNA nie będzie wywoływać szkodliwychefektów i w związku z tym będzie mogła występować w produktach przewidzianychdo masowego spożycia. Wyniki badań jej oddziaływania na żywe organizmypostawiły jednak użyteczność modyfikowanej genetycznie żywności pod dużymznakiem zapytania.�

(Źródło: artykuł Christophera Leake’a i Lorraine Fraser z The Mail On Sunday,Londyn, 31 styczeń 1999; Nature, nr 397, 18 luty 1999; patrz także Rowett ResearchInstitute, strona internetowa: ‹www.rri.sari.ac.uk›).

(Źródło: na podstawie artykułu Sarah Fosterw WorldNetDaily, 26 marzec 1999, stronainternetowa: ‹www.worldnetdaily.com›)

HISZPAŃSKI PILOT POTWIERDZA,ŻE NATO CELOWO BOMBARDOWAŁO

CYWILNĄ LUDNOŚĆ JUGOSŁAWII

K apitan Adolfo Luis Martin de la Hoz,który wrócił do Hiszpanii pod koniec

maja po zakończeniu swojego udziałuw bombardowaniu Jugosławii przez NA-TO twierdzi, że powtarzające się przypa-dki bombardowania obiektów cywilnychnie były wynikiem tak zwanych „pomyłekwojskowych”.

„Pewnego razu otrzymaliśmy kodowanyrozkaz od amerykańskiego dowództwa na-kazujący zrzucenie bomb przeznaczonychdo niszczenia ludzi na pewne ośrodkiw Prisztinie i Nisz. Nasz pułkownik od-mówił wykonania rozkazu, w rezultacieczego kilka dni później nadszedł rozkazprzeniesienia go gdzie indziej.

Hiszpańskie dowództwo wojskowe za-przecza, że rząd hiszpański nie tylko nieusiłuje dojść prawdy, ale również akcep-tuje fałszywe raporty, które są mu dostar-czane z Aviano, gdzie znajduje się cośw rodzaju gabinetu prasowego podporzą-dkowanego amerykańskim urzędnikomi generałom.

Twierdzą oni, że wiele operacji byłoplanowanych i kierowanych przez hiszpań-skich pilotów i ich dowódców. To wierutnekłamstwo. Wszystkie misje, jakie wykony-waliśmy, były zaplanowane przez amery-kańskie dowództwo. Wszystkie one byłyzaplanowane w najdrobniejszych szczegó-łach, łącznie z rodzajem samolotów, cela-mi i rodzajem amunicji, która miała byćużyta. My [Hiszpanie] nigdy nie kierowali-śmy niczym i nasze misje ograniczały siędo latania nad granicami Macedonii, Al-banii, Bośni i Słowenii.

Żaden dziennikarz nie ma najmniej-szego pojęcia o tym, co się rzeczywiściedzieje w Jugosławii. Oni [NATO] niszcząkraj, bombardują go nowego typu bom-bami, gazami toksycznymi działającymina system nerwowy, minami spuszczany-mi na spadochronach, bombami zawiera-jącymi uran i czarny napalm, chemika-liami powodującymi sterylizację oraz za-truwającymi pola, a także innymi środ-kami bojowymi, o których nie mamy po-jęcia.

Amerykanie dopuszczają się jednegoz największych aktów barbarzyństwa prze-ciw ludzkości. W przyszłości wiele złegozostanie powiedziane na temat tego, co siętu dzieje, ponieważ z tego, co się dowie-dzieliśmy w trakcie rozmów z brytyjskimii niemieckimi oficerami, wszystko to zo-stało opracowane w celu skłócenia Euro-pejczyków i uzależnienia ich na dziesięcio-lecia od Amerykanów”.(Źródło: hiszpański tygodnik Articulo 20, nr30, 14 czerwiec 1999, za pośrednictwemJohna Whitleya, New World Order Intelligen-ce Update, ‹[email protected]›)

6 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

Samoloty SiłPowietrznych Stanów

Zjednoczonychoznaczone

kryptonimemKomando Solo

używane są do emisjiskierowanych dopodświadomości

przekazów, którychcelem jest

manipulacjaumysłami osób

cywilnychi wojskowych.

Judy Wall1999

Wydawca i redaktorRESONANCE

(Biuletyn Grupy Zainteresowania Bioelektromagnetyzmem)

684 C.R. 535Sumterville, FL 33585

USATel.: +1 (352) 793 8748

KOMANDO SOLO SIŁ POWIETRZNYCH STANÓW ZJEDNOCZONYCH

S iły Powietrzne Stanów Zjednoczonych realizują proceder nadawania przeka-zów radiowych mających na celu manipulację umysłami zarówno wojsk

nieprzyjaciela, jak i cywilów. Niektóre z tych działań, tych, których obiektem jestludność cywilna, mają na celu wywieranie wpływu na opinię publiczną i w dalszejkonsekwencji na wyniki wyborów. W poprzednim artykule przedstawiłam techno-logie kontroli umysłu, głównie z zastosowaniem cichych dźwięków (Silent Sounds),w których nadawanie na częstotliwościach radiowych przekazy zawierają skierowa-ne do podświadomości impulsy mające na celu oddziaływanie na fale mózgoweodbiorcy i wprowadzenie go w określony stan emocjonalny. Według agencji ITVtechnologię tę stosowano w czasie operacji Pustynna Burza w roku 1991 w ramachdziałań psychologicznych skierowanych przeciwko armii irackiej.1,2

Do operacji Pustynna Burza możemy obecnie dodać jeszcze kilka innychincydentów. Alex Horvat, redaktor naczelny magazynu The Probe (Sonda) zwracanaszą uwagę na film video z roku 1998 zatytułowany Exotic Weapons of MassControl (Egzotyczne bronie do kontroli mas) wyprodukowany przez Boba Fletchera.„Sceny przedstawione w filmie Fletchera pochodzące z TLC (The LearningChannel – Kanał Edukacyjny) pokazują wyraźnie, że Komando Solo użyto na Haitido wykonania zadania określonego kryptonimem Uphold Democracy [Podtrzyma-nie Demokracji]. Mieszkańcy tego kraju ostro sprzeciwiali się rządom Aristidei chcieli jego usunięcia. Tajna operacja przeprogramowania mająca na celu zmianęzdania opinii publicznej trwała prawie rok… Zamiast mordować ludzi możemyobecnie manipulować ich umysłami zniewalając ich myśli za pomocą latających w tęi z powrotem samolotów EC-130 (w rzeczywistości są to C-130 nafaszerowane dużąilością sprzętu elektronicznego”.3

Nie jesteśmy w stanie wojny z obywatelami Haiti, a mimo to rząd StanówZjednoczonych skierował broń przeciwko cywilnym mieszkańcom tego przyjaznegonam, a przynajmniej neutralnie nastawionego, kraju. Rząd USA usankcjonowałwpływ na haitańskie wybory za pomocą kontroli umysłów koniecznością skłonieniaHaitańczyków do głosowania na kandydata będącego faworytem Ameryki. Cowięcej, autorzy tej akcji mieli czelność nazwać ją Operacją Podtrzymanie Demo-kracji. Niezłe poczucie humoru! Stalin byłby tym zachwycony. Hitler również.Dlaczego robi to właśnie rząd Stanów Zjednoczonych? Kto stoi za tym skandalicz-nym pogwałceniem wolności obywatelskich? Czyżby CIA, która już nieraz wtrącałasię w politykę rządów innych krajów? A może to już standardowa procedurawojskowa?

Uzasadnienie stosowane w takich przypadkach jest zawsze takie same: „abyumocnić demokrację na świecie”. Czymże jest jednak demokracja jeśli nie wolno-ścią? Wolnością posiadania własnych myśli, wyrażania własnych opinii czy głosowa-nia na wybranego przez siebie kandydata.

W filmie Fletchera jest również mowa o tym, że technologia ta była przeztydzień stosowana w Bośni w celu wpłynięcia na wynik wyborów.4 Miało tonajprawdopodobniej miejsce podczas operacji Joint Guard w roku 1995.5

W tym miejscu rodzi się pytanie, czy stojący za tym ludzie, którzy stosowalikontrolujące umysł przekazy przeciwko mieszkańcom innych krajów w celuwpływania na wybory, użyją tych samych środków przeciwko obywatelom ame-rykańskim – a może już miało to miejsce? Jakie inne kraje mogą być odbiorcamitej innowacyjnej technologii?

Czym właściwie jest Komando Solo EC-130E? Siły Powietrzne Stanów Zjed-noczonych opublikowały w roku dokument opisujący samolot zbudowany przezfirmę Lockheed.6 Czytamy w nim, że całkowity „koszt gotowej do lotu jednostki”wynosi ponad 100 milionów dolarów i że na stanie jest ich osiem. Ich głównymzadaniem są „emisje w zakresie operacji psychologicznych”. Załoga samolotuskłada się z czterech oficerów (pilot, drugi pilot, nawigator i główny kontroler/E-WO) oraz siedmiu żołnierzy (inżynier lotu, ładowniczy i pięciu członków misji).

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 7

Mała antena nausterzeniu pionowym

Zbiornik paliwa

Duża, wzmocniona podskrzydłowaobudowa anteny

Samolot EC-130E Commando Solo to zasadniczo transportowy samolot C-130 Her-kules, który został zaadoptowany do przenoszenia sprzętu elektronicznego niezbęd-nego do nadawania audycji radiowych i telewizyjnych. Jest łatwo rozpoznawalny podużych (1,83 x 7 m) podskrzydłowych obudowach anten umieszczonych na końcachskrzydeł.21

Wspomniany dokument podaje następujące definicje do-tyczące Komanda Solo:

„Zadanie lotnicze: Komando Solo realizuje operacje psy-chologiczne oraz prowadzi emisje w zakresie spraw cywilnychna częstotliwościach AM, FM, HF, TV oraz wojskowych.Loty odbywają się na możliwie maksymalnym pułapie w celuzapewnienia optymalnej propagacji fal. EC-130 wykonuje lotyzarówno w dzień, jaki i w nocy i może tankować w powietrzu.Typowym zadaniem jest przelot pojedynczej jednostki w celuwywarcia wpływu na konkretną społeczność. Celem może byćpersonel tak wojskowy, jak i cywilny.

Cele drugorzędne to centra dowodzenia i ośrodki wywia-dowcze.

Cechy lotnicze: Najnowsza wersja EC-130 została zmody-fikowana poprzez wyposażenie jej między innymi w bardzodokładny system nawigacyjny, system samoobrony oraz urzą-dzenia do emisji programów telewizji kolorowej we wszyst-kich systemach stosowanych na świecie…

Historia lotnicza: Samoloty pilotowane przez personelLotnictwa Gwardii Narodowej ze 193 Grupy Specjalnej7

oddelegowano do Arabii Saudyjskiej oraz Turcji jako wsparcieoperacji Pustynna Burza. Ich zadaniem było nadawanie audycjiVoice of Gulf (Głos Zatoki) oraz innych jej podobnych, którychzadaniem było skłonienie żołnierzy irackich do poddania się.

Początkowo samoloty EC-130 zostały zmodyfikowaneprzy użyciu sprzętu elektronicznego pochodzącego z EC-121znanych pod nazwą Coronet Solo. Wkrótce po otrzymaniuprzez 193 Grupę Specjalną samolotów EC-130 jednostka tawzięła udział w operacji Urgent Fury, której zadaniem byłoratowanie obywateli USA. Samoloty te pełniły funkcję powie-trznych stacji radiowych informujących ludzi przebywającychw Grenadzie o wojskowych akcjach Stanów Zjednoczonych.

Misja znana obecnie jako Volant Solo miała kluczoweznaczenie w powodzeniu działań psychologicznych prowadzo-nych w ramach operacji Just Cause, podczas której w począt-kowej fazie prowadzono ciągłą emisję…

Operacja Just Cause (Właśnie Dlatego) to kolejna nazwao charakterze propagandowym nadana amerykańskiej inwazjina Panamę, której celem było pojmanie przywódcy tegokraju, generała Noriegi, wcześniejszego partnera CIA w prze-mycie narkotyków. Najwidoczniej generał mocno się komuśnaraził, bo jak inaczej wyjaśnić napaść na ten maleńki,nastawiony na turystykę kraj? Jak powiedział pewien anoni-mowy żołnierz amerykańskiej piechoty morskiej: «Mocarstwo

zmiotło półgłówka stojącego na czele dziesięciu procent siłpolicyjnych kraju Trzeciego Świata. Należało się tego spo-dziewać. Zostało to wykonane dobrze i chwała tym, którzytego dokonali. Ważne jednak, abyśmy wyciągnęli z tegowłaściwą lekcję».8

Nasz naczelny dowódca miał inny pogląd na tę sprawę:«…warkot bębnów głoszących chwałę, lista wielkich ame-

rykańskich kampanii – Yorktown, Gettysburg, Normandiaa teraz Panama»”.

Prezydent George Bush, marzec 1990 roku.9

WOJSKOWE OPERACJE PSYCHOLOGICZNESKIEROWANE PRZECIWKO LUDNOŚCI CYWILNEJ

Zadzwoniłam do Biura Prasowego Dowództwa OperacjiSpecjalnych Sił Powietrznych, aby ustalić legalność stosowa-nia tych skierowanych do podświadomości emisji wobecludności cywilnej.10 Oświadczono mi, że wszystko odbyło sięzgodne z prawem i za aprobatą Kongresu Stanów Zjed-noczonych (!). Być może nasz Kongres uważał, że wszystkojest w porządku, wątpię jednak, aby tak samo uważały społe-czności będące odbiorcami tych audycji.

Dzięki tej rozmowie uzyskałam dalsze szczegóły dotyczącejednostki Komando Solo. Okazuje się na przykład, że Lotnic-two Gwardii Narodowej poszczególnych stanów może rów-nież używać samolotów Komando Solo, jeśli gubernatordanego stanu zażąda ich pomocy. Oznacza to, że operacjePsyOps mogą być prowadzone również przeciwko obywate-lom Stanów Zjednoczonych.

Oto operacje, w których uczestniczyły samoloty KomandoSolo (ta lista może być dłuższa, jako że osoba, z którąrozmawiałam, nie znała wcześniejszych zadań Volant Solo-1):

• Operacja Urgent Fury (Grenada, październik-listopad1983, styczeń-czerwiec 1985);

• Operacja Just Cause (Panama, koniec grudnia 1989);• Operacja Desert Shield (Kuwejt, Irak, od sierpnia

1990);• Operacja Desert Storm (Arabia Saudyjska, Turcja,

Irak, 1991);• Operacja Uphold Democracy (Haiti, 1994-1995);• Operacja Joint Guard (część oenzetowskiej operacji

w Bośni i Hercegowinie, 1995);• Operacja Desert Thunder (cześć oenzetowskiej opera-

cji w Iraku);• Operacja Desert Fox (Irak, 2-3 dni w grudniu 1998).

Inne kraje również posiadają po-dobnego rodzaju samoloty, lecz ofi-cer, z którym rozmawiałam, niechciał ich wymienić. Powiedział jed-nak, że powinnam zajrzeć w tym celudo Jane’s Defence Weekly. Wobecbraku dostępu do tej publikacji roz-poczęłam poszukiwania poprzez Ja-ne’s Radar and Electronic Warfare Sy-stems 1993-94.11 Jednostka KomandoSolo nie była tam wymieniona, nie-mniej szperanie po tej książce okaza-ło się bardzo pouczające, zwłaszczajeśli chodzi o różne rodzaje dostęp-nych obecnie ofensywnych i defen-sywnych systemów elektronicznegooddziaływania. Są tam wymienionezarówno stacjonarne, jak i mobilnejednostki lądowe (część z nich umie-szczona jest na dużych ciężarów-kach), modele dostosowane do dzia-łania w warunkach morskich, powiet-

8 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

Komando Solo realizujeoperacje psychologiczne

oraz prowadzi emisjew zakresie spraw cywilnych

na częstotliwościach AM, FM,HF, TV oraz wojskowych. Loty

odbywają się na możliwiemaksymalnym pułapie w celu

zapewnienia optymalnejpropagacji fal.

rznych i, co ciekawe, w kosmosie. Jeśli jeden samolot kosztuje100 milionów dolarów (mnożąc to przez osiem jednostekmamy 800 milionów dolarów), należy przyjąć, że wojsko możeużywać także tańszego sprzętu zamontowanego na jedno-stkach naziemnych (ciężarówkach), natomiast samolotów tyl-ko wtedy gdy trzeba objąć oddziaływaniem jakiś większyobszar lub trudno dostępny rejon świata.

Nie ulega wątpliwości, że skuteczność tej służącej dokontroli umysłów technologii została przetestowana. Nawetw USA wojsko nie wydałoby 800 milionów dolarów na coś,czego skuteczność nie zostałaby wcześniej sprawdzona i towarunkach bojowych. To bardzo ważne spostrzeżenie.

Początkowo badania w zakresie kontroli umysłów byłyprowadzone w USA pod auspicjami CIA. Rażące naruszeniepraw człowieka wynikające z prowadzenia eksperymentów nanieświadomych tego faktu ofiarach opierało się na założeniu,że ich wiarygodność byłaby zagrożona, gdyby poddani nimludzie o nich wiedzieli. Chociaż to założenie jest zapewneprawdziwe, to jednak nie może stanowić usprawiedliwienia dlaich prowadzenia – tak przynajmniej mówi Kodeks Norymbers-ki, którego zasady stanowiły podstawę prawną do oskarżenianazistowskich naukowców pod zarzutem popełnienia zbrodniwojennych. Jak widać, Stany Zjednoczone zwolniły swojąspołeczność wojskową i naukową z jego przestrzegania.12

MANIPULOWANIE UMYSŁEM I CIAŁEM ZAPOŚREDNICTWEM SATELITY

Kolejnym logicznym krokiem w zakresie kontroli umysłówbyłoby wprowadzenie tej technologii do łączności satelitarnej.Ponieważ inne kraje posiadają po-dobne możliwości, może dojść dosytuacji, w której wojna prowadzonaza pomocą technologii kontroli umy-słów sprawiłaby, że będący jej celemcywile odbieraliby pozostające z so-bą w konflikcie przekazy pochodzą-ce od walczących ze sobą stron. Czymogłoby to doprowadzić do umy-słowych aberracji lub schizofrenii?Jakie są granice możliwości mani-pulowania umysłem? Czy można naprzykład zmusić ludzi do popełnie-nia samobójstwa? Albo wywołać fi-zyczne dolegliwości bądź chorobypsychosomatyczne?

Pochodzący z marca 1990 roku raport z Bośni i Hercegowi-ny w byłej Jugosławii sugeruje, że ta ostatnia możliwość mogłamieć już miejsce. Raport ten dotyczy 2 990 etnicznych Albań-czyków, którzy trafili do szpitali z niedomaganiami płuc orazchorobami skóry, których przyczyn lekarze nie mogli ustalić.13

Od manipulacji stanem emocjonalnym człowieka do wpły-wu na funkcje jego organizmu niedaleka droga. Znacznaczęść literatury dotyczącej wpływu mikrofal na systemy bio-logiczne dotyczy w rzeczywistości dokładnie tego zagadnienia.Gwoli ścisłości badania efektów fizycznych będących rezul-tatem oddziaływania mikrofal (łącznie z częstotliwościamiz zakresu radiowego) są w gruncie rzeczy wstępem do bada-nia ich wpływu na psychikę.

W roku 1983 w Waszyngtonie odbyło się spotkanie spon-sorowane przez Defense & Foreign Affairs (Obrona i sprawyzagraniczne) oraz The International Strategic Studies As-sociation (Międzynarodowe Stowarzyszenie Studiów Strategi-cznych). Wzięły w nim udział wysoko postawione osobistościz wielu krajów. Omawiano psychologiczne strategie związanez rządzeniem i uprawianiem polityki. W podsumowaniu po-rządku dziennego czytamy między innymi:

„Grupa omówi najistotniejsze elementy przyszłej polityki,jako że wszyscy muszą zrozumieć, że najbardziej efektywnymnarzędziem rządzenia i strategii jest umysł… Nastawieni naprodukcję broni twórcy polityki obronnej winni wiedzieć, żenowe technologie w dziedzinie łączności – satelity, telewizja,radio oraz emisje fal służące kontroli umysłu – to «systemy»,które są bardziej skuteczne niż psychologiczne operacje i stra-tegie oparte na filozoficznych rozważaniach.

Nie wolno nam jednak popełnić błędu – to właśnie owe«oparte na psychologii» systemy zadecydują w nadchodzą-cych czasach o losie świata, stanie umysłów całych populacjii ich przywódców. Nie wolno nam ignorować faktu, że ZSRRpracuje nad elektronicznymi systemami umożliwiającymiprzekazywanie za pomocą «wiązki promieniowania» poleceńbezpośrednio do mózgu. Jakie korzyści mogą zatem daćkonwencjonalne systemy, jeśli przeciwko tego typu broniomnie ma obrony? Co więcej, jaki pożytek może być z systemubroni, którego rozmieszczanie objęte jest społecznym lubpolitycznym zakazem?”14

Nie ulega wątpliwości, że znaleziono odpowiedź na toostatnie pytanie. Jeśli społeczeństwo nie wie o danym syste-mie broni, nie może zakazać jego rozmieszczania. Tak jestwłaśnie w przypadku technologii dotyczącej kontroli umysłów.

KONTROLA UMYSŁÓW SKIEROWANA PRZECIWKO„POTENCJALNYM” WROGOM

Kręgi wojskowe Stanów Zjednoczonych zdają sobie dos-konale sprawę, że pewne działania i procedury nie mogą byćzaakceptowane przez amerykańskie społeczeństwo. Obawy te

wyrażają jasno Metz i Kievit w swo-im opracowaniu „The Revolution inMilitary Affairs and Conflict Shortof War”.15

„Zastosowanie nowej technologiimoże stanowić również zagrożeniepodstawowych wartości amerykańs-kich… Technologie te budzą obawyprzed naruszeniem prywatności…Amerykańskie wartości odnoszą sięrównież do kierowanych broni ener-getycznych… moralnie trudne, byćmoże nie do zaakceptowania. Zaletąbroni o ukierunkowanej energiiw stosunku do konwencjonalnychjest możliwość ich wyparcia się.

Przeciwko komu ma być skierowane tego rodzaju zaprzecza-nie?… Musi być ono skierowane przeciwko Amerykanom”.

W dalszej części autorzy piszą:„Musimy rozstrzygnąć, czy nowe militarne możliwości

będące wynikiem postępu naukowego są w rzeczywistościpotrzebne i możliwe do zaakceptowania. Odpowiedź na topytanie można uzyskać jedynie w wyniku otwartej dyskusji.Wojsko musi być głównym uczestnikiem tej debaty, lecz niejedynym”.

Niestety jak dotąd nie było i nie ma otwartej dyskusji w tejsprawie.

21 lipca 1994 roku Departament Obrony Stanów Zjedno-czonych zaproponował możliwość stosowania broni nieuśmier-cających nie tylko przeciwko jawnym wrogom, ale równieżwszystkim, którzy prowadzą działalność wymierzoną w sprawypodległe jego jurysdykcji. Oznacza to, że celem tych broni możebyć niemal wszystko i wszyscy. Bronie służące do kontroliumysłów należą właśnie do kategorii broni nieuśmiercających.16

W roku 1998 podano wiadomość mówiącą, że generał siłpowietrznych, John Jumper, „przewiduje, iż wojsko będziedysponowało środkami, które umożliwią mu sprawienie, że

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 9

„…przewiduje, iż wojskobędzie dysponowało

środkami, które umożliwiąmu sprawienie, że przeciwnik

będzie widział, słyszałi czuł rzeczy, które nie

istnieją”.

przypisy na stronie 25

przeciwnik będzie widział, słyszał i czuł rzeczy, które nieistnieją”, i że „ten sam pomysł omówiony jest w wydanymw roku 1996 piętnastotomowym studium przygotowanymprzez Naukową Radę Doradczą Sił Powietrznych (USAFScientific Advisory Board) informującym, jak utrzymać prze-wagę Stanów Zjednoczonych w powietrzu i kosmosie napolach bitewnych XXI wieku”.17,18

Wygląda na to, że w terminologii wojskowej słowo „prze-widuje” znaczy: „nie zdziw się, kiedy okaże się, że już tomamy, ponieważ jest to tajne i nie możemy jeszcze przyznaćsię do jego posiadania”.

Proszę zwrócić uwagę, że generał Jumper przewidujezastosowanie broni kontrolujących umysł przeciwko „potenc-jalnym” wrogom. Agencje wojskowe i rządowe mogą przypi-sać ten przymiotnik dowolnej grupie lub osobie, którą uznająza zagrożenie dla swoich interesów. Potencjalnym wrogiemmoże być ktoś z innego środowiska kulturowego, ludzieo przeciwnych poglądach politycznych, ekonomiczni lub fi-nansowi konkurenci, jednostki biologicznie nieodpowiednieetc. Do wojska należy rozpoznanie potencjalnego wrogai przygotowanie się na spotkanie z nim. Jak pokazuje prak-tyka, rząd Stanów Zjednoczonych (na przykład CIA i FBI)występował już nieraz przeciwko takim ludziom lub grupom,zniesławiając ich, nękając, a nawet zabijając bez wyraźnejprzyczyny i prawomocnego wyroku.

Broń, którą można użyć potajemnie, stanowi obiekt pożą-dania pozbawionych etyki będącychu władzy jednostek. Wojsko i tajnesłużby już nieraz udowodniły, że brakim moralnych hamulców. W końcuzadaniem wojska jest prowadzeniewojny, co oznacza zabijanie ludzi,w związku z czym problem, jak torobić, może okazać się mało istotny.W tej sytuacji mniejsze zło, jakim jestna przykład kontrola umysłów, prze-staje wzbudzać sprzeciw w porówna-niu z tradycyjnymi metodami.

Wielu ludzi zgodzi się z poglądem, że manipulacja umys-łami jest bardziej ludzka od tortur i zabójstw. Będą jednaki tacy, którzy będą twierdzili, że woleliby umrzeć, niż pozwolićzrobić z siebie mentalnego niewolnika Wielkiego Brata!Z tego właśnie powodu wybuchały rewolucje. I jeśli sobiedobrze przypominam, o to również chodzi w amerykańskiejDeklaracji Praw Obywatela19.

PARLAMENT EUROPEJSKI OSTRZEGAO NIEBEZPIECZEŃSTWIE

Świadomość istnienia technologii umożliwiającej kontrolęumysłów i co za tym idzie, możliwości jej niewłaściwegoużycia, wydaje się być bardziej widoczna w Europie niż gdzieindziej. Parlament Europejski uchwalił ostatnio „Rezolucjęw sprawie środowiska, bezpieczeństwa i polityki zagranicz-nej”.20 Dokument ten zawiera poniższe artykuły:

„23. Wzywa się Unię Europejską do poszukiwania no-wych „nieuśmiercających” broni oraz rozwijania nowych stra-tegii uzbrojenia objętych i regulowanych przez międzynaro-dowe konwencje…

27. Wzywa się do zawarcia międzynarodowych konwencjiwprowadzających całkowity zakaz rozwijania i rozmieszczaniabroni zdolnych do jakiejkolwiek formy manipulacji ludźmi”.

Stany Zjednoczone oczywiście ignorują te wezwania, jakoże zawierają one jeszcze inne żądania Parlamentu Europejs-kiego, jak choćby poniższe, zawarte w tym samym dokumencie:

„24. Uważa się, że badania objęte projektem HAARP(High-frequency Active Auroral Research Project) w związku

z ich daleko idącym wpływem na środowisko winny byćprzedmiotem troski całego świata i wzywa się do zbadaniapowodowanych przez nie prawnych, ekologicznych i etycz-nych implikacji przez niezależny międzynarodowy zespół,zanim podjęte zostaną jakiekolwiek dalsze badania i testy.Wyrażamy ubolewanie z powodu wielokrotnej odmowy ad-ministracji Stanów Zjednoczonych dotyczącej wysłania przezten kraj przedstawiciela, który przedstawiłby w trakcie pub-licznego przesłuchania lub wobec innego odpowiedniegozgromadzenia zwołanego przez odpowiedni komitet aspektyryzyka, na jakie narażeni będą zarówno ludzie, jak i środowis-ko w wyniku wdrażania projektu HAARP realizowanegoobecnie na Alasce”.

Jednym z potencjalnych zastosowań HAARP jest systemłączności. Wojsko oficjalnie przyznaje możliwość dwóch za-stosowań związanych z łącznością: (1) zastąpienie zlokalizo-wanego obecnie na terenie Michigan i Wisconsin systemułączności z łodziami podwodnymi opartego na falach o bar-dzo niskiej częstotliwości (ELF – Extremely Low Frequency)i (2) umożliwienie blokady systemu łączności na stosunkowodużym obszarze przy jednoczesnym zachowaniu w pełniejsprawności własnego, wojskowego systemu łączności.21

Jak już wiadomo, kontrolujące umysł przekazy są przeno-szone za pośrednictwem fal o częstotliwościach radiowych.Stacja HAARP może nadawać je na całą planetę albo tegorodzaju przekazy można będzie wkomponowywać w istniejące

systemy łączności radiowej.Dr Igor Smirnov z Instytutu Psy-

chokorekcji w Moskwie komentująctę technologię stwierdził:

„Nietrudno sobie wyobrazić, żejakiś rosyjski«szatan» albonaprzykładirański (lub jeszcze inny), który posiadaodpowiednie środki i pieniądze, możebez trudu podłączyć się do dowolnegosystemu komputerowego, dowolnejaudycji radiowej lub telewizyjnej i tonawet bez konieczności rozłączania

jakichkolwiekkabli.Następniemożenałożyć na emitowane w eterfale radiowe skierowaną bezpośrednio do podświadomościodpowiednią sugestię. Jeśli ta sugestia będzie emitowana przezodpowiednio długi czas, w końcu wniknie do umysłów ludzi.Wrezultaciebędzie można nimi tak manipulować, aby robili to,cobędzie chciał nadawca tego przekazu. Oto dlaczego istniejąuzasadnione obawy [przed tego rodzaju technologią]”.22

KONTROLA UMYSŁÓW W SKALI ŚWIATOWEJ?Wracając do wspomnianego wcześniej opublikowanego

przez siły powietrzne dokumentu na temat Komando Solow końcowej jego części czytamy:

„W roku 1990 EC-130 został włączony do nowo utworzo-nego Dowództwa Operacji Specjalnych Sił Powietrznych Sta-nów Zjednoczonych i od tej chwili pełni niezmiennie rolęjako Komando Solo. Ten jedyny w swoim rodzaju samolotjest bez przerwy ulepszany. W następnych latach zarówno on,jak i jego ogólnoświatowa misja będą poddawane kolejnymulepszeniom”.�

O autorce:Judy Wall jest redaktorem i wydawcą Resonance, biuletynu

Bioelectromagnetics Special Interest Group (Grupa ZainteresowaniaBioelektromagnetyzmem). Poglądy wyrażone w tym artykule są jejwłasnymi, osobistymi opiniami.

Przełożył Jerzy Florczykowski

10 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

Wedługprzedstawionej tu

przez RichardaW. Noone’a teoriistworzonej przez

wynalazcę EdwardaKunkla do

przemieszczaniakamiennych blokówna kolejne poziomy

podczas budowyWielkiej Piramidyw Gizie używano

wody i bardzopomysłowego

systemu pomp.

Alexander Horvat1998

Niniejszy wywiad z Richardem W. Noone’emjest przejrzaną i poprawioną wersją tekstu,

który po raz pierwszy ukazał się w magazynie

World Explorer(vol. 1, no. 10, 1997)

R ichard Noone zaangażował się poważnie w poszukiwanie wyjaśnień tajemnicstarożytności w roku 1975, kiedy zaczął badania do swojej książki 5/5/2000

Ice: The Ultimate Disaster (Lody 5 V 2000 – ostateczna zagłada). Siedem lat późniejudało mu się znaleźć wydawcę (Crown Publishing z Nowego Jorku), który zgodziłsię opublikować jego odkrycia dotyczące starożytnych cywilizacji oraz roli, jakąw ich upadku odegrały zmiany zachodzące na Ziemi.

W roku 1997 Crown wydało poprawioną wersję tej książki wraz z nowym,fascynującym epilogiem, w którym autor przedstawił dodatkowe dowody na to, żeEgipcjanie nie zbudowali Wielkiej Piramidy (Piramidy Cheopsa) z pomocą niewol-ników ciągnących na drewnianych saniach dwudziesto-, dziewięćdziesięcio- i dwu-stutonowe bloki skalne.

W swojej książce Secrets of the Great Pyramid (Tajemnice Wielkiej Piramidy)Peter Tompkins napisał:

„Dogłębne badania przeprowadzone przez Richarda Noone’a w sprawie zapo-mnianej technologii wykorzystywanej przez zręcznych budowniczych WielkiejPiramidy w Gizie wnoszą istotny wkład do wyjaśnienia tajemnicy tego geodezyjnegoi astronomicznego cudu, udzielając odpowiedzi na pytanie, kto i po co ją zbudował.Dysponując całym wachlarzem możliwości wieku kosmicznego do dzisiaj niepotrafimy naśladować sposobu, w jaki z niewiarygodną wręcz precyzją wycinanobloki obudowy, a następnie dokładnie je ze sobą łączono bez jakichkolwiekuszkodzeń. Badania Noone’a rzucają również światło na ciągłe zmagania nauko-wców z silnym obskurantyzmem lokalnych władz, które nieustannie blokują bada-nia w sposób, który należy traktować wręcz jako dziedziczny i to nie tylkow odniesieniu do Egiptu, ale do całej ludzkości”.

Na początku naszej rozmowy Noone przedstawił, w jaki sposób rozpoczęła siębudowa Wielkiej Piramidy.

„Kiedy budowniczowie przybyli na miejsce, gdzie dziś stoją piramidy, ujrzeliwzgórze i równinę. Pierwszą rzeczą, którą musieli zrobić, było wyrównanie miejscapod piramidę. Wielka Piramida jest wypoziomowana z błędem nie przekraczającympół cala (12,7 mm) na całej podstawie zajmującej powierzchnię 13,5 akra (5,468ha). To bardzo duża dokładność, znacznie większa od tej, jaką udaje się namosiągnąć przy budowie współczesnych budynków. W celu wykonania tego zadaniawydrążono kanały w skale znajdującej się w miejscu podstawy i wypełniono je wodą,a następnie odwiercano skałę między kanałami wykorzystując wodę jako wskaźnikumożliwiający poziomowanie.

Jedną z rzeczy, której nie pokazuje większość programów telewizyjnych, jest to,że budowniczowie pozostawili wewnątrz, w centrum piramidy, duże skalne wzgórze.Powodem był studzienny szyb, który wydrążono poprzez skalne wzgórze aż do dnaWielkiej Galerii i który łączy Zstępujący Korytarz z Wielką Galerią. Korytarzwydrążono prosto w dół do podziemnej komory [nazwanej przez Noone’a KomorąChaosu lub odwróconym dołem]. Komora ta ma gładki sufit i chropowatą podłogęz dziurą i wgłębieniem w kształcie talerza.

Jak wszyscy wiemy, woda zawsze dąży do uzyskania jednakowego poziomu. Takwięc kiedy budowa osiągnęła etap, w którym istniał już biegnący zawiłą drogą tuneloraz szyb łączący się ze Zstępującym Korytarzem poprzez złącze w kształcie litery«L», można było użyć wody, która po wlaniu do szybu wypełniła podziemną komoręi sprężyła znajdujące się w niej pod jej sufitem powietrze, które wypycha wodęz powrotem do dolnego ukośnego szybu. Kiedyś były tam granitowe wrota nazawiasach, które otwierały się tylko do wewnątrz i w dół, jak to pokazuję w swojejksiążce. Wpływająca tam woda będzie wracała do góry do momentu, w którymuderzy w nie, czyli w jednokierunkowy zawór, zamykając go, co spowoduje z koleipodniesienie poziomu wody w szybie w celu dostarczenia jej do centralnej częścibudowanego poziomu.

Co najmniej jeden z bloków, z których zbudowano Wielką Piramidę, ważył 300ton. Obecnie nie mamy dźwigów zdolnych umieść taki ciężar. Maksymalny udźwig

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 11

Wielka Piramida w Gizie

współczesnych dźwigów nie przekracza, jak mi się wydaje, 200ton. Co więcej, podniesienie takiego ciężaru w obecnychwarunkach stwarzałoby sporo problemów, poza tym samorozmieszczenie oprzyrządowania koniecznego do podniesie-nia jednego bloku zajęłoby ponad tydzień.

Na początku lat trzydziestych, w czasie Wielkiego Kryzysu,wspaniały wynalazca, Edward Kunkel, zaczął dochodzić, w jakisposób zbudowano Wielką Piramidę. Jeden z jego przyjaciółpo wysłuchaniu odczytu na temat daty wykonania oraz rozmia-rów kamieni użytych do budowy Wielkiej Piramidy powie-dział: «Założę się, że ktoś, komu udałoby się dociec, jak tozostało zrobione, dostałby co najmniej 50 dolarów za artykułna ten temat». W swojej autobiografii Kunkel podaje, że 50dolarów było w czasach Wielkiego Kryzysu ogromną sumąpieniędzy. I właśnie to mogło być jego główną motywacją”.

Opisując tę unikalną teorię budowy piramidy, Noonestwierdził:

„Kunkel dokonuje przeglądu wszelkich możliwych metodpodnoszenia ciężarów. Niezwykła masa bloków, z którychwykonano Wielką Piramidę, przekracza wyobrażenia spec-jalisty, który studiował liczącą tysiące lat historię budownict-wa z kamienia. Jeszcze dziś wielu ludzi uważa, że tę piramidęzbudowały bardziej zaawansowane od nas w rozwoju istotyz kosmosu lub że kiedyś człowiekowi udało się poznaćtajemnicę przenoszenia za pomocą umysłu kamiennych blo-ków. Każde z tych przypuszczeń może być prawdziwe, ale niemusi. Kunkel przeanalizował siedem ręcznych sposobówprzemieszczania mas, na przykład za pomocą siły rąk lubz użyciem klina, śruby, równi pochyłej, dźwigni, przekładni,kół bądź bloku. Jeden ze sposobów zakładał wykorzystaniepomp i zasad hydrauliki. Koncepcja Kunkla polegała nasporządzeniu listy możliwych sposobów i kolejnej ich elimina-cji w celu dojścia do jedynej możliwej metody”.

Zdaniem Noone’a główne błędy w poglądach na budowępiramid przedstawiają się następująco:

„Większość z nas ma wypaczone wyobrażenia za sprawąoglądania zbyt wielu programów telewizyjnych, w którychortodoksyjni egiptolodzy pokazują współczesnych robotnikówciągnących przy pomocy lin ważący około tony blok skalny.Widzimy, z jakim trudem im to przychodzi. To bardzo małyblok w porównaniu z tymi, z których zbudowano WielkąPiramidę, przeto obraz ten w żaden sposób nie odzwierciedlarzeczywistości, w której mamy do czynienia z blokami ważący-mi tyle co nowoczesna lokomotywa dieslowska, czyli około 90ton. Chciałbym zobaczyć tych zwolenników poglądu mówią-cego o niewolnikach ciągnących kamienne bloki przy pomocyprymitywnych metod, jak ciągną lokomotywę dieslowską porówninie w Gizie, a następnie zdejmują z niej koła i wciągająją na wysokość 15 metrów po pochyłej rampie. Kiedyś widzia-łem obraz przedstawiający 900 mężczyzn ciągnących dużykamienny blok na komendę (raz, dwa, trzy, hop!) w niczymnie przypominających tępych zwierzaków niezdolnych ciąg-nąć razem. Pierwszą rzeczą, która mi przyszła wówczas dogłowy, kiedy go zobaczyłem, była trzepocząca lina niczymlinka latawca”.

To ciekawe spostrzeżenie, bowiem gdyby używano po-tężnych lin lub łańcuchów, na kamiennych blokach pozo-stałyby rysy powstałe podczas jego ciągnięcia. Tymczasembrak jest zarówno rys, jak i dostatecznie mocnej rampy,aby utrzymać tak ciężkie bloki. Podczas gdy ortodoksyjniegiptolodzy prawili komunały, twierdząc, że „przy pomocyodpowiednio dużej liczby ludzi da się przesunąć wszystko”,Noone wykazał, że starożytni Egipcjanie dysponowali zna-cznie wyższą, niż się sądzi, inteligencją oraz większą wiedzątechniczną i inżynierską.

W sprawie rampy (pochylni) Noone stwierdził:

12 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

Wydrążone w starożytności przejścieprowadzące od górnej części południowegokońca Wielkiej Galerii do komór nad KomorąKrólewską w celu inspekcji między innymi pęknięćpo trzęsieniach ziemi.

Komorykonstrukcyjne

Komorakrólewska przedsionek

kanał wentylacyjny

kanał

wentyl

acyjny

Wielka Galeria

Komora królowejpoziomy korytarz pierwszy korytarz wstępujący

kamienie opaskowe

wejście

granitowa blokadaskrzyżowanie korytarzy bloki

okładzinowe

szybstudzienny

grota

wydrążone w starożytności przejście przez grotęwykonane w celu inspecji nowych szczelin

naturalna skałakomora

podziemna

korytarz zstępujący

naturalna skała

System korytarzy wewnątrz Wielkiej Piramidy widziany od strony zachodniej. (Richard Noone, 5/5/2000)

„Teoria pojedynczej, długiej rampy jest nie do przyjęcia,ponieważ za każdym razem, po wciągnięciu warstwy bloków,należałoby ją podwyższyć. Musiałaby mieć ona około jednejmili (1609 m) długości i za każdym razem, po wciągnięciukolejnej partii bloków, należałoby ją podnosić. Pochłonęłabyona cztery razy więcej materiału niż sama piramida! Poodrzuceniu tej teorii pewien sprytny facet wystąpił z pomys-łem głoszącym, że do wciągania bloków na coraz wyższepoziomy używano spiralnej rampy wijącej się wokół piramidy– rampy o wysokości od 20 do 45 pięter. Rampy trzymały się„jakoś” piramidy przytwierdzone do niej przy pomocy nieznanego superkleju. Rzecz w tym, że przeciąganie olbrzymichbloków przez narożniki było zupełnie niemożliwe”.

Noone proponuje zbadanie czegoś, co może mieć sens:„Każdy, kto był przy Wielkiej Piramidzie, wie, że można

tam wciąż dostrzec resztki oryginalnych bloków okładzino-wych. Są to bloki cięte w pięciu płaszczyznach: górnej, dolnej,dwóch bocznych i pochyłej pod kątem 51°51′. Kunkel doszedłdo wniosku, że po ułożeniu czterech pierwszych rzędówbloków okładzinowych otrzymano ogromny kwadrat, do któ-rego można było wprowadzić wodę. To obramowanie z okła-dzinowych bloków tworzyło zbiornik o powierzchni 13 akrów[5,360 ha]. Ludzie pracujący wewnątrz byliby zanurzeni popas w wodzie.

Stosując prostą śluzę umieszczoną w jednym z naroż-ników, do roboczego stawu można by wprowadzać bloki nabarkach. Jeden człowiek brodzący po pas w wodzie byłbyw stanie naprowadzić blok i umieścić go za rzędem blokówokładzinowych zsuwając go delikatnie z tyłu barki, tak abyzajął swoje miejsce. Do dokładnego wpasowania bloku można

by użyć cienkiej warstwy spoiwa o grubości jednej piętnastejcala [1,7 mm], która pełniłaby rolę smaru. To spoiwo dodzisiaj nie daje spokoju budowniczym wykorzystującymw swoich konstrukcjach kamień, ponieważ było ono mocniej-sze od kamieni, które spajało. Właśnie w ten sposób możnaprzemieszczać kamienne bloki bez ich zarysowywania. Ciąg-nięcie przez pustynię precyzyjnie wyciosanych bloków po-szczerbiłoby je i pozostawiło rysy, których na nich brak.Zastosowanie wody jako środka służącego do transportui montażu znacznie upraszczało ten proces. Chcąc podnosićbloki wyżej, podnoszono poziom wody zawartej między ścia-nami z okładzinowych kamieni, które również stale pod-noszono dokładając do nich kolejne rzędy.

Jedną z rzeczy, którą w przeciwieństwie do innych zauwa-żył Kunkel, było to, że każde złącze lub spoina, które są takścisłe, że nie da się w nie wcisnąć żyletki, ma 35 stópkwadratowych [3,25 m2] powierzchni. To czyniło je wodo-szczelnym. Po dodaniu następnego rzędu bloków umiesz-czano dalsze. Wielką Piramidę wznoszono od środka przyużyciu hydraulicznego dźwigu służącego do podnoszenia i ob-niżania poziomu wody w roboczym basenie”.

Jak duży był dźwig, o którym mowa? Otóż ten hydraulicz-ny podnośnik był napędzany przez chemiczny silnik, któregodziałanie opierało się według Noone’a na następującej zasa-dzie:

„W większości podręczników szkolnych podaje się, żeEgipcjanie nie potrafili wytapiać żadnego metalu z wyjątkiemmiedzi, która jest bardzo miękka. Jednak ze środka WielkiejPiramidy wydobyto kawał żelaza, który pokryty był spoiwem,które uchroniło go przed zardzewieniem. Obecnie wiemy, że

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 13

„Na północnej ścianie piramidy nadal można dostrzec zygzakującą starożytną «drogę dostawczą». Wzdłuż jej biegu rozmieszczonesą otwory o średnicy 8 cali (20 cm). Trasę tę wypełniono później małymi kamieniami. Nie ma dowodu, że używano jej jako drogitransportowej. System śluz wydaje się być znacznie bardziej uzasadniony”. Powyższy szkic przedstawia, w jaki sposób zdaniemEdwarda Kunkla mogła być budowana przy zastosowaniu systemu wodnych śluz służących do transportu kamiennych bloków nacoraz wyższe poziomy Wielka Piramida. (Richard Noone, 5/5/2000)

epoka brązu i żelaza zaczęły się znacznie wcześniej, niżtwierdzą egiptolodzy. Z badań Kunkla wiemy, że był to jużokres epoki maszyn.

Starożytni Egipcjanie używali chemicznego silnika i szere-gu wodnych śluz w celu przeniesienia kamiennych bloków nakolejne, wyższe poziomy budowli. Silnik chemiczny jest urzą-dzeniem wykorzystującym gaz lub ogień – na przykład gaz,jaki powstaje podczas spalania drewna. Pod koniec XVIIIwieku niejaki Davidson znalazł niewielką komorę, otwór nasamym szczycie Wielkiej Galerii. Miejsce to Kunkel nazywa«otworem spalania». Wspinając się w górę Wielkiej Galeriinależy pamiętać, że szyb studzienny łączy się z wlotem doWielkiej Galerii oraz że woda zawsze dąży do zajęcia najniż-szego położenia.

W szybie studziennym znajduje się otwór, tak zwanagrota, który jest zbliżony wysokością do oryginalnego wejściado Wielkiej Piramidy. Jeśli już nie było niczego innego podręką poza brygadą tragarzy, ustawiało się ich w szeregii kazało wlewać wiadrami wodę przez główne wejście doWielkiej Piramidy. Woda spływała wówczas zstępującym ko-rytarzem i wypełniała podziemną komorę. Po jej napełnieniuwoda podnosiła się Zstępującym Korytarzem aż do momentunapotkania granitowego zaworu zwrotnego. Sprężone w pod-ziemnej komorze powietrze naciskało następnie na wodęi zmuszało ją do płynięcia w górę szybu studziennego aż dogroty. W górę od groty szyb studzienny wyłożony jest kamien-nymi blokami.

Peter Tompkins, autor Secrets of the Great Pyramid po-zwolił mi posłużyć się pierwszymi zdjęciami wnętrza WielkiejPiramidy wykonanymi przez Piazzi Smytha. Widać na nichwyraźnie, że począwszy od groty aż do wlotu do WielkiejGalerii, która została tak zbudowana, aby wytrzymała ciś-nienie atmosferyczne, poszczególne bloki są tak ściśle dopa-sowane, że nie da się w nie wsunąć szpilki.

W celu doprowadzenia wody do góry z obszaru grotyrozpalano w palenisku u szczytu Wielkiej Galerii ogień.Następnym etapem było opuszczenie granitowych płytw przedsionku. Kiedy ogień palił się w Wielkiej Galeriiwywoływał taki sam efekt, jaki daje spalanie świecy ustawio-nej na patelni wypełnionej wodą, a następnie przykrytejbutelką. Rozgrzane przez płomień świecy powietrze najpierwjest wypychane z butelki, po czym po zgaśnięciu świecy ulegaochłodzeniu. Tracąc ciepło kurczy się i zasysa do wnętrzabutelki wodę z patelni. Podobnie odbywało się zasysaniewody do góry, aż do szczytu Wielkiej Galerii”.

Podczas eksperymentu z patelnią, wodą, świecą i butelkąwoda napełnia się tylko do około 1/3 wysokości butelki.Noone wykazuje, że rozmiar ognia oraz następująca potemreakcja chemiczna pozwala zassać znacznie więcej wody.Sprężone powietrze z komory podziemnej dodatkowo wspo-maga podnoszenie wody do góry, podobnie jak powietrzesprężone w Komnacie Królowej.

Różnica w reakcjach chemicznych, których charakterokreśla rodzaj spalanego paliwa, doprowadziła w roku 1934George’a Washingtona Carvera do zrozumienia zasady dzia-łania pompy Kunkla. W liście do niego Carver napisał:„Uważam, że podane przez pana wyjaśnienie stanowi roz-wiązanie jednej z największych zagadek w historii”.

Wielu zastanawia się, dlaczego szyb studzienny nie biegniew prostej linii. Noone wyjaśnia to następująco:

„Zrozumienie, dlaczego szyb studzienny ma tak krętykształt, wymaga pewnej wiedzy z zakresu dynamiki cieczyopracowanej przez Bernoulliego. Gdy woda opadała nim orazbocznym odgałęzieniem łączącym się z nim na dnie pouprzednim uniesieniu się wewnątrz Wielkiej Galerii, jegokształt wywoływał potężny wir. Był to skomplikowany system,który w dwójnasób wykorzystywał siłę grawitacji i ciśnienie

14 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

Piramida = ogień wewnątrz

kk – komora królewskakq – komora królowejkc – komory konstrukcyjnewg – wielka galeriakw – kanał wentylacyjny

76°18′b = 231 mh = 146,6 m

kw

kc

N

kk

kwwg

kq51°51′

h

b

Profesor Nelson, egiptolog z College’u Rocky Mountain w Billings w stanie Montana, sugeruje, że jeśli zbiorniki w Komorzekrólewskiej były wypełnione wodnym roztworem związków sodu NaHCO3, NaCl i Na2SO4, wówczas w przypadku wystąpieniapiezoelektrycznej indukcji w matowych ścianach Komory królewskiej mógł on pełnić rolę przewodnika prądu elektrycznego. Toeliminowało zdaniem Nelsona konieczność łączenia tego zbiornika z metalem – sama sól jest wystarczająco dobrym przewod-nikiem elektryczności. Profesor ma rację, twierdząc, że tego rodzaju proces spowodowałby wytworzenie gazowego chloru, którynależało w jakiś sposób usunąć z komory. „Stabilne” składniki krwi człowieka są w zasadzie takie same, jak woda morska. Mózgczłowieka umieszczonego w tym zbiorniku doznałby ze strony naelektryzowanego roztworu niskonapięciowego wstrząsuelektrycznego, który miałby według Nelsona bardzo korzystne, „przywracające zdrowie właściwości”.

atmosferyczne, używając do tego celu ogromnych ilości wody,które można było podnosić i opuszczać na życzenie. Kiedyskończono wycinanie dwóch szybów i połączono je, uzyskanopodstawową część hydraulicznej pompy nurnikowej. Niewy-kluczone że niektóre większe świątynie w Egipcie, takie jak naprzykład Karnak, zbudowano z wykorzystaniem zbiornikówretencyjnych służących do przemieszczania dużych ciężarów.

Grecki historyk, Herodot, napisał w roku 440 p.n.e., żeWielką Piramidę otaczał mur, zaś cały teren wokół niej byłwypełniony wodą. Podaje on ponadto, że w wodzie budowanodwie wielkie piramidy i że ponad jej powierzchnię wystawałatylko połowa każdej z nich.

Woda, o której wspomina Herodot, pochodziła z jezioraMoeris utworzonego przy pomocy zapory wzniesionej narzece płynącej na południe od Memfis, która skierowała wodyrzeki przez przełęcz Hawara. Było to sztuczne jezioro o głę-bokości około 300 stóp [90 m] wypełniające depresję Qattarależącą 434 stopy [131 m] poniżej poziomu morza i liniibrzegowej mierzącej 450 mil [724 km] długości, któregopowierzchnia była porównywalna z powierzchnią jezioraErie1. Było ono zatem położone powyżej fundamentu Wiel-kiej Piramidy i umożliwiało grawitacyjne doprowadzenie wo-dy do umieszczonej przed nią studni”.

Noone obficie cytuje wyniki wcześniejszych badań:„W swojej książce przedstawiam rysunek pochodzący

z książki The Pyramids of Gizeh (Piramidy z Gizy) wydanejw roku 1839 przez pułkownika Howarda Vyse’a. W tamtym

czasie w rumowisku otaczającym podstawę Wielkiej Piramidyprzed oryginalnym wejściem do niej wciąż jeszcze znajdowałsię studzienny szyb o głębokości 100 stóp [30 m]. Był tokolejny element systemu pompowego.

W grocie znajdował się również zawór jednokierunkowy.W drzwiach do groty był wydrążony otwór, tak że kiedyspuszczano z Wielkiej Galerii ogromną ilość wody, spływałaona w dół i zatrzaskiwała drzwi, zaś przepływ wody przezotwór powodował wciąganie olbrzymiej ilości powietrza. Wła-śnie dlatego, a także ze względu na kształt szybu studziennegospływająca nim woda była zawirowywana, podobnie jak to siędzieje w przypadku tornada.

Cały kompleks świątynny w Karnaku otoczony był pierwo-tnie wysokimi ścianami umożliwiającymi przemieszczanie ka-miennych bloków, spławianie ich w górę kanału i wprowadza-nie do centralnej części budowli. Podnosząc i opuszczającpoziom wody mogli oni wznosić gigantyczne budowle”.

Patrząc na to z perspektywy czasu Noone stwierdził:„Kunkel prowadził swoje badania od lat trzydziestych aż

do roku 1982, kiedy to zmarł na raka. W tamtym czasiewiększość podręczników historii nauczała, że starożytni byliinfantylni i niezbyt rozgarnięci. Jest to bardzo kontrowersyjnypogląd, bowiem jeśli spojrzymy na starożytność i pochodzącez tamtego okresu budowle, takie jak na przykład WielkaPiramida, nie potrafiąc wyjaśnić, jak je zbudowano, staje sięoczywiste, że nasze wiadomości dotyczące tamtych czasów sąbardzo niekompletne.

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 15

„Teoria pojedynczej, długiejrampy jest nie do przyjęcia,ponieważ za każdym razem,

po wciągnięciu warstwybloków, należałoby ją

podwyższyć. Musiałaby miećona około jednej mili

[1609 m] długości i za każdymrazem, po wciągnięciukolejnej partii bloków,należałoby ją podnosić.Pochłonęłaby ona czteryrazy więcej materiału niż

sama piramida!…”

Wapienna skała

para okrągłychośmiocalowych otworów

jednokierunkowyzawór zawiasowy 14 stóp (4,27 m)

do poziomu gruntu

pozostałość pogranitowym łożuzaworu

dolna ukośnasztolnia

Strabon (63 p.n.e.-20 n.e.): „Kiedy została podniesionawidać było kręty korytarz, który prowadził do grobowca”.

Encyclopaedia Britannica (wydanie IX) opisuje okrągłe ośmioca-lowe otwory. Były one ocementowane i brak było wykorzystują-cych je konstrukcji. Całość była pokryta ciemnoczerwoną, bły-szczącą farbą. (Źródło: Edward J. Kunkel, Pharaoh’s Pump, 1962)

Przed wznowieniem mojej książki przez wiele miesięcypracowałem z Jamesem M. Haganem, znanym na całymświecie architektem specjalizującym się w wielkich budow-lach. Hagan często doradza architektom, ilekroć natkną sięna trudny do przezwyciężenia problem. Do najważniejszych,zaprojektowanych przez niego konstrukcji należy stadionpiłkarski i system kolei żelaznej w Atlancie w stanie Georgia”.

Jednym z najbardziej kontrowersyjnych zagadnień związa-nych z budową piramid jest sposób, w jaki starożytni cięlii obrabiali kamienne bloki. Noone ma na to swój własnypogląd:

„Aby zrozumieć, jak im się udało tak dokładnie oszlifowaćkamienie, udałem się do Amerykańs-kiego Instytutu Wapienia w Indianie.Wiedzą tam więcej na temat kamie-niarstwa i cięcia wapienia niż gdzie-kolwiek indziej na świecie. Dyskuto-wałem z jednym z jego dyrektorówtechnicznych, Merle’em Bookerem.W swojej książce zamieściłem repro-dukcję jego listu, w którym stwierdzaon, że w celu wydobycia z kamienioło-mów takiej ilości kamienia, jaka byłaniezbędna do zbudowania WielkiejPiramidy, musieliby oni użyć wszyst-kich 33 kamieniołomów, jakie posia-dali, i prowadzić wydobycie na trzyzmiany przez całą dobę, używającnajnowocześniejszego sprzętu, jakiposiadali. Mimo to zajęłoby to im 27lat. Pogląd, że starożytni wydłubywalikamień przy pomocy wielkich drew-nianych młotów i miedzianych dłut,wiedząc, że znali oni już wtedy żelazo, nie ma sensu. To zajęciezajęłoby im w rzeczywistości znacznie więcej czasu niż 27 lat.

W nowym wydaniu swojej książki wyjaśniam, w jaki spo-sób z łatwością mogli oni wykańczać dowolnej wielkościkamienne bloki. Do odłupywania bloków w kamieniołomiei nadawania im odpowiednich wymiarów oraz kształtu mogliużywać drewna i wody. (Nawet granit pęknie, kiedy dowywierconej w nim dziury wbijemy suche kliny, a następniepolejemy je wodą. Drewno spęcznieje i nazajutrz zastaniemyrozłupany blok). Następnie bloki mogły być spławiane dospecjalnego basenu, gdzie poddawano je obróbce. Byłby onpodobny do bardzo dużego współczesnego basenu pływac-kiego, z jednej strony płytkiego a z drugiej głębokiego. Najego dnie umieszczone byłyby diamentowe, tnące zęby. Chcącoszlifować blok na gładko wystarczyło wypompować wodęz basenu. Ciężar i siła grawitacji sprawiłyby, że ześlizgiwałbysię on po dnie basenu pokrytego diamentowymi zębamitnącymi [jego powierzchnia byłoby tak przygotowana, żestanowiłaby coś w rodzaju papieru ściernego – przyp. tłum.].Zsunąwszy się w najgłębszy koniec basenu kamienny blokbyłby oszlifowany równie gładko jak soczewka w naszychokularach. Następnie byłby ładowany na barkę, a na jegomiejsce wkładany następny. W ten sposób można by zor-ganizować ciągłą linię obróbki kamiennych bloków”.

Dużo wcześniej, zanim w roku 1958 uzyskał patent, Kun-kel zbudował na podstawie schematu wnętrza Wielkiej Pira-midy niewielki model wyżej opisanej pompy. Twierdzi, że pozainstalowaniu dwóch zaworów jednokierunkowych udało musię pompować przy jej pomocy wodę.

„Jakie są szanse” – zastanawia się Noone – „aby wynalazcapokroju Kunkla otrzymał po skopiowaniu wnętrza jednejz najstarszych budowli na Ziemi i dodaniu pary zaworówjednokierunkowych patent USA na nowy rodzaj pompy?”

Kunkel wyznał w swojej naiwności, że do jej konstrukcjiposłużył mu schemat wnętrza Wielkiej Piramidy. Właśniedlatego, jak się sądzi, musiał czekać aż cztery lata na przy-znanie mu patentu – nikt nie chciał uwierzyć, że to działa.Inżynier patentowy, który początkowo wyraził zainteresowa-nie jego pomysłem, z miejsca przerwał przesłuchanie paten-towe, kiedy usłyszał, skąd zaczerpnął on swój pomysł. Ostate-cznie Kunkel poszedł po rozum do głowy i zmienił historięswojego odkrycia.

Książka Edwarda J. Kunkla Pharaoh’s Pump (Pompafaraona) liczy 84 strony i jest właściwie instrukcją obsługistarożytnego silnika chemicznego. Technologię tę można

zastosować do nawadniania pustyn-niejących terenów zmieniając w tensposób klimat i użyźniając jałowetereny.

Margie Morris, współautorkawraz z Josephem Davidovitsem ksią-żki głoszącej, że bloki do budowypiramidy były wylewane z czegośw rodzaju cementu zwróciła się doNoone’a o skomentowanie tego po-mysłu. W odpowiedzi Noone popro-sił ją o przesłanie próbki cementu,który mógł być użyty do budowypiramidy, jednak nigdy jej nie otrzy-mał, co nastawiło go sceptycznie dotego pomysłu.

W sprawie zastosowania tej me-tody do budowy innych piramid No-one nie przedstawił żadnego wyjaś-nienia.

„Do dzisiaj nie znalezionow dwóch pozostałych piramidach podobnych korytarzy dotych w Wielkiej Piramidzie, a przynajmniej nic na ten tematnie zostało dotychczas opublikowane. Znając moc generowa-ną przez tę pompę i biorąc pod uwagę, że jeden z kanałówprowadzi do drugiej piramidy, można zaryzykować twier-dzenie, że był on zasilany przez pompę znajdującą się we-wnątrz Wielkiej Piramidy” – stwierdził Noone.

Badania przeprowadzone przez Johna Anthony Westa,Roberta Schocha i innych wykazały, że bardzo dawno temu,

16 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

WYDAWNICTWO „ZIELONE BRYGADY”FUNDACJA WSPIERANIA INICJATYW EKOLOGICZNYCHELDONEJO „VERDAJ BRIGADOJ” – „GREEN BRIGADES” PUBLISHING HOUSE

——————————ul. Sławkowska 12/24 (IV p.), 31-014 Kraków

48/12/4222264, 4222147, 4295332 w. 28, 29, 30; w. 26, [email protected]�www.most.org.pl/zb� ftp://ftp.most.org.pl/zb

konto: BOS S.A. O/Kraków nr 15401115-105428-27005-00FWIE swift: code swift ebos pl

Ekologia, ochrona środowiska i przyrody, wegetarianizmprawa ludzi, prawa zwierząt

Od maja 1989 do lipca 1999 wydaliśmy m.in.:135 numerów pisma Zielone Brygady. Pismo ekologów (ZB – pis-mo po polsku, głównie dla osób działających na rzecz szerokopojętej ekologii) – 1 egz. (68 ss. A5) za jedyne 2 zł! ZB są obecniedwutygodnikiem i kosztują w prenumeracie 2,5 zł/egz. (w tymkoszt wysyłki na terenie kraju). Dostępne są jeszcze numery 101,107-118, 120-126 po 1 zł (komplet zniżka 50 %).

7 000-5 000 lat p.n.e., Egipt miał znacznie wilgotniejszy kli-mat. Erozja wodna Sfinksa może wskazywać na inny rodzajśrodowiska, jakie tam panowało, w czasie gdy go budowano.Możliwe że po nagłej zmianie klimatu człowiek, aby prze-trwać, musiał nauczyć się wykorzystywać wodę do transportui irygacji, jak tego dowodzi w swojej książce Noone.

Wielka Piramida stanowi przypadek nadzwyczajny zewzględu na jej zawiłe korytarze i komory oraz ogromnynakład pracy konieczny do jej zbudowania. W roku 1993niemiecki wynalazca, badacz i inżynier, Rudolf Gantenbrinkzbudował robota, który potrafi przemieszczać się wzdłużnajwęższego korytarza w Wielkiej Piramidzie. Odkrycia, któ-rych dokonano z jego pomocą, stały się obiektem dużegozainteresowania telewizji, lecz wkrótce rozgorzał wokół nichspór, głównie z powodu przeszkody, jaka pojawiła się w jed-nym z wąskich korytarzy zstępujących. Kiedy Gantenbrinkwystąpił o zezwolenie na jej przekroczenie, spotkał się z od-mową ze strony Egipskiej Organizacji ds. Starożytności (Egy-ptian Antiquities Organisation).

Dziennikarze z World Explorer zapytali Noone’a, czy Egip-cjanie pomagali bądź przeszkadzali w dalszych badaniachi zdobywaniu wiedzy, jaką piramidy mają do zaoferowania.W odpowiedzi Noone stwierdził:

„Wydaje mi się, że istnieje coś w rodzaju zarządzaniainformacją lub jak to określa architekt James M. Hagan,„Nilgate” [nawiązanie do nazwy słynnego skandalu z czasówprezydentury Nixona – „Watergate” – przyp. tłum.]. Ofero-wane obecnie przez egiptologów wyjaśnienia są na poziomieserwowanych dla niemowląt płatków owsianych. Znajdującesię pod Sfinksem korytarze, które stanowią zdaniem Kunklawtórną pompę, zostały zamknięte. W roku 1980 pokazano jeZahi Hawassowi i Markowi Lehnerowi. Tunele te wyglądająpodobnie do szybu studziennego w Wielkiej Piramidzie, którywidziałem w roku 1988. Kiedy profesor Schoch wystąpiło zezwolenie na ich obejrzenie, odmówiono mu. Hawassi Lehner uzyskali w roku 1980 dostęp do ogromnego pod-ziemnego kompleksu rozciągającego się pod równiną w Gizie.Dlaczego to wszystko utrzymywane jest w tajemnicy?

Wprawdzie ujawniono istnienie rozległego tunelu wod-nego pod równiną w Gizie, to jednak żadne inne informacjenie ukazały się jak dotąd na ten temat. Nawet akredytowaninaukowcy nie są wpuszczani na ten, najwidoczniej zakazany,teren. Co tam znaleziono? I co się tam obecnie robi?

W grudniowym numerze magazynu KMT, A Modern Jou-rnal of Ancient Egypt z roku 1997 podano, że Hawass zapytanyo komorę odkrytą przez zespół Westa-Schocha przy zastoso-waniu aparatury sejsmicznej zaprzeczył jej istnieniu. Noonepotwierdził, że wydruk z urządzeń sejsmicznych wskazujewyraźnie na istnienie pod Sfinksem komory o wymiarach 30na 40 stóp (9 na 12 m). Co tam złożono? Hawass wyraźnie niechce ujawnić tego, co wie. Kiedy dowiedział się, że zespółWesta-Schocha prowadzi badania w tamtym rejonie, bardzoszybko postarał się, aby cofnięto im zezwolenie i wyrzuconoich z terenu Gizy – zaledwie po pięciu dniach pracy. Naszczęście udało się im odkryć komorę w miejscu, w którymśpiący prorok Ameryki, Edgar Cayce, przewidział jej istnienie.

Kiedy w roku 1933 zapytano Cayce’a, w jaki sposóbzbudowano Wielką Piramidę, odrzekł: „Za pomocą unoszą-cych sił tamtych gazów [patrz czytania Cayce’a 5750-1]”.

Cayce stwierdził również, że odkrycie metody budowyWielkiej Piramidy nastąpi w roku 1958. Właśnie w tym rokuKunkel uzyskał patent na swoją pompę.�

O autorze:Richard W. Noone jest autorem książki 5/5/2000 Ice: The Ultima-

te Disaster (Lody 5 V 2000 – ostateczna zagłada) wydanej w roku 1982

przez Crown Publishing, a następnie wznowionej w roku 1997 przezThree River Press i Crown Publishing z Nowego Jorku. Występowałw czołowych środkach masowego przekazu w USA, w tym w pro-gramie Prophecies of the Millennium (Przepowiednie tysiąclecia)stacji telewizyjnej Fox, Solar Empire (Imperium Słońca) nadanymprzez Learning Channel, Headline News i Newsnight stacji CNN, ThisMorning (Dziś rano), The Oprah Winfrey Show (Show Oprah Winfrey),Sightings (Obserwacje), Ancient Prophecies (Starożytne proroctwa),UFO Diaries (Dzienniki UFO), The Unexplained (Nie wyjaśnione),a także w programie radiowym Arta Bella Incredible Sunday (Niesa-mowita Niedziela) nadawanym przez radiostację WTBS.

Richard W. Noone jest masonem 32 stopnia loży Ancient andAccepted Scottish Rite, a od roku 1964 członkiem SIAHAT (Society ofInter-American Highway Auto Travelers) i World Explorers Club(Światowy Klub Odkrywców). W roku 1999 ma kierować wyprawądo Egiptu zorganizowaną pod auspicjami Mystical Journeys, Inc.

Jego adresy internetowe to:‹http://rnoone.com› i ‹www.futurefate.com›

Kontakt przez:Brian Belfiglio

Publicity ManagerCrown Publishing

201 E. 50th St.New York, NY 10022

USAe-mail: ‹[email protected]›.

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. Czwarte co do wielkości jezioro zaliczane do grupy Wielkich Jezior

Ameryki Północnej położone na granicy Kanady i USA. – Przyp. tłum.

Uwaga:Niniejszy wywiad ukazał się po raz pierwszy w magazynie World

Explorer (vol. 1, nr 10, 1997) wydawanym przez World ExplorersClub.

Informacje na temat członkowstwa i prenumeraty można uzyskaćpod adresem:

World Explorers ClubP.O. Box 99

Kempton, IllinoisUSA

tel. (w USA) 815 2539000fax: 815 2536300

e-mail: ‹[email protected]

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 17

Zwolennicy hipotezymówiącej, że HIV

powoduje AIDS, niepotrafią poprzećjej naukowymi

dowodamii jednocześnie

odrzucają wszelkieinne teoriefaszerując

chorych na AIDSzagrażającymiżyciu lekami

przeciwko HIV.

Część 1

Valendar F. Turner(Oddział Pogotowia Królewskiego

Szpitala w Perth w Australii Zachodniej)tel.: +61 (0)8 9224 2662fax: +61 (0)8 9224 7045

e-mail: [email protected]

Andrew McIntyre(niezależny dziennikarz)

1999

Teoria jest dobra, jeśli spełnia dwa wymagania – dokładnie opisuje dużąklasę obserwacji na podstawie modelu zawierającego kilka kluczowychelementów i tworzy określone przewidywania dotyczące wyników przyszłychobserwacji.

Dr Stephen Hawking

P ogląd, że HIV-AIDS jest zakaźne i że jest przekazywane drogą płciową opierasię na związku między antyciałami, o których twierdzi się, że są indukowane

przez retrowirusa HIV1, i pewnymi chorobami w określonych grupach ryzyka. Odponad dekady ta teoria jest jednak kwestionowana w wielu publikacjach nauko-wych, głównie przez Petera Duesberga z USA oraz Eleni Papadopulos-Eleopulosi jej kolegów z Perth w Australii.

Brak rozprzestrzenienia się HIV-AIDS poza pierwotne grupy ryzyka, a szcze-gólnie na zachodnich heteroseksualistów, zwłaszcza na nie stosujące narkotykówprostytutki, pokazuje, że teoria, zgodnie z którą HIV jest przyczyną AIDS2,wymaga pilnej rewizji. Ma to poważne implikacje, zarówno dla prowadzonych pracnaukowych, jak i polityki oraz planowania w dziedzinie zdrowia publicznego.Teoria HIV pochłonęła miliardy dolarów i zablokowała ogromną ilość energiiw badaniach prowadzonych przez tysiące naukowców na całym świecie. Jak dotądnie uratowała nawet jednego ludzkiego życia.

Istnieje pilna potrzeba ustanowienia prawdziwie niezależnego i kompetentnegomiędzynarodowego komitetu w celu dokonania przeglądu aktualnie obowiązują-cych teorii i tych, które je kwestionują. Należy jak najszybciej dokonać wspólnymisiłami ponownej oceny AIDS.

LAUREAT NAGRODY NOBLA MĄCI WODĘW roku 1988 Państwowy Instytut Zdrowia USA (US National Institutes of

Health; w skrócie NIH) zatrudnił dra Kary’ego Mullisa, który pięć lat później,w roku 1993, otrzymał w dziedzinie chemii nagrodę Nobla, powierzając mu zadanieustalenia analiz do testów na obecność HIV. Przygotowując raport zwrócił się dokolegi wirusologa o podanie mu listy referencyjnej prac, które stwierdzają, że HIVjest „prawdopodobną przyczyną powstawania AIDS”. O odpowiedzi usłyszał, że talista nie jest mu potrzebna. Mullis był tym bardzo zdziwiony.3

„Nie zgodziłem się. Było dla mnie nie do pojęcia, żeby osoba, która odkryłaprzyczynę śmiertelnej i do dziś nieuleczalnej choroby, nie była stale cytowanaw pracach naukowych, przynajmniej do czasu, dopóki choroba ta nie zostaniewyleczona i zapomniana… Musiał być opublikowany artykuł, a nawet kilka, którerazem wzięte wskazywałyby na HIV jako prawdopodobną przyczynę AIDS”.Ponieważ było inaczej, Mullis doszedł do wniosku, że „cała kampania przeciwko tejchorobie, coraz częściej traktowanej jak dżuma XX wieku, oparta została nahipotezie, której genezy nikt nie umie sobie przypomnieć. Stało to w sprzeczności,zarówno z naukowym, jak i zdrowym rozsądkiem”.

Dekadę później Mullis był zmuszony napisać: „W końcu zrozumiałem, dlaczegomiałem tyle kłopotów z odnalezieniem literatury łączącej HIV z AIDS. Po prostunie istniała”.4

Osoba nie będąca specjalistą, mająca niewiele kontaktów, ale za to dobrzewyposażoną bibliotekę, może bez trudu zorientować się, że teoria, według którejHIV wywołuje AIDS, rodzi więcej pytań, niż udziela odpowiedzi.3-65,*

POCZĄTKI AIDSLata poprzedzające erę AIDS i odkrycie HIV są wielce pouczające. Był to okres,

w którym rozwiązła mniejszość młodych, „wyzwolonych” gejów zamieszkującychkilka dużych miast Ameryki coraz częściej zapadała na tak rzadkie do tej porychoroby, jak śmiertelna forma mięsaka Kaposiego czy grzybicze zapalenie płucznane jako PCP.

18 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

Pogląd, że komórki T4 umierałyi że AIDS było zaraźliwe,

doprowadził do teorii, że AIDSjest wywoływany przezorganizm bakteryjny.

Już w roku 1981 wiedziano, że obniżenie odporności możewynikać z wielu przyczyn, niemniej przypisanie go obecnościchorobotwórczego mikroorganizmu przenoszącego się po-przez rozprzestrzeniające się niewybredne praktyki seksualneurozmaicone wspólnym używaniem igieł i braniem narkoty-ków wydawało się rozsądne. Niektórzy uważali, że opisanechoroby wynikały z częstego zakłócania funkcji ciała spowo-dowanego różnymi chorobami, toksynami i praktykami towa-rzyszącymi rozwijającemu się w końcu lat siedemdziesiątychstylowi życia gejów i narkomanów.

Jak rozległe było to naruszenie natury, wykazał angielskidziennikarz Neville Hodgkinson w swojej książce AIDS – TheFailure of Contemporary Science: How a Virus That Never WasDeceived the World (AIDS – klęska współczesnej nauki: Jakwirus, który nigdy nie istniał, oszukał świat) na podstawiezakresu infekcji u zaledwie jednego homoseksualisty, nieżyją-cego już Michaela Callena.31 Hodgkinson pisze: „Od roku1973, kiedy okazało się, że jest homoseksualistą, do roku 1975zachorował jedynie na mononukleozę i na niespecyficznezapalenie moczowodów (NSU). W roku 1975 miał pierwszyrzut rzeżączki… Od tego czasu sprawy zaczęły się toczyć jakśniegowa kula. «Najpierw, w 1976 roku, pojawiło się zapale-nie wątroby typu A [mówi Callen].Potem dalsze rzuty NSU i rzeżączki.W roku 1977 ameba [pasożyt jelito-wy] i zapalenie wątroby typu B…NSU i rzeżączka. W roku 1978 – dal-sze zakażenia amebą… i mój pierw-szy przypadek shigelli [oraz] dalszeVD [choroby weneryczne]. Potemw roku 1979 po raz trzeci zapaleniewątroby, nie A, nie B… amebioza…zakażenie lamblią… szczelina [prawdopodobnie odbytu] [o-raz] moje pierwsze zakażenie kiłą. I oczywiście następnezakażenia rzeżączką [prąciowe, analne i oralne]. W roku 1980– jak zwykle rzeżączka, dwukrotne zakażenie shigellą i dalszeamebiozy…» Dodatkiem do tej listy były: opryszczka typuI i II, kłykciny kończyste, salmonella, chlamydia, wirus cyto-megalii (CMV), wirus Epsteina-Barra (EBV), mononukleozai w końcu kryptosporydoza («choroba bydła!»)”. Co ciekawe,wczesne badania Centrum Kontroli Chorób USA (US Cen-ters for Disease Control; w skrócie CDC) potwierdzają, że100 pierwszych mężczyzn chorych na AIDS miało przeciętniew życiu 1 120 partnerów.32 Jak powiedział sam Callen: „Doroku 1981 każdy mój kontakt seksualny wywoływał kombina-cję chorób wenerycznych”.

Nic więc dziwnego, że biorąc pod uwagę powszechneprzekonanie o związku przyczynowym między odpornościąi utrzymywaniem zdrowia, w roku 1981 tę „nową” chorobęnazwano Związanym z Homoseksualizmem Spadkiem Od-porności (Gay Related Immune Deficiency; w skrócieGRID). W rzeczywistości żadna z tych chorób nie była nowa.Wiadomo było, że niektóre z nich występowały u narkoma-nów i chorych na hemofilię na długo przed erą AIDS.66,67

„Nowa” była jedynie gwałtowna eskalacja ich występowaniau gejów.

TECHNOLOGIA I WIRUSOLOGIAZ początkiem ery AIDS zbiegł się rozwój techniki klasyfi-

kacyjnej i obliczeniowej różnych typów limfocytów. Stwier-dzono, że u niektórych pacjentów z AIDS występowałozmniejszenie liczby podtypu limfocytów zwanych komórkami„wspomagającymi” T4 i mimo braku dowodów uznano, że tekomórki umierają wskutek działania selektywnie skierowane-go przeciw nim czynnika. Uznano to za „znak probierczy”także dla AIDS, tworząc miarę wielkości niedoboru odporno-

ści. Z kolei „niedobór odporności” („AID” w AIDS) powo-dował choroby („S” w AIDS), które stworzyły zespół klinicz-ny. Pogląd, że komórki T4 umierały i że AIDS było zaraźliwe,doprowadził do teorii, że AIDS jest wywoływany przez or-ganizm bakteryjny.

Pięć lat przed erą AIDS kilka laboratoriów na świeciezbliżało się do końca bezowocnych poszukiwań mających nacelu udowodnienie wirusowej teorii powstawania raka u lu-dzi. W latach 1970 dr Robert Gallo uważany za centralnąpostać wśród „współodkrywców” wirusa AIDS i jego koledzyogłosili odkrycie trzech ludzkich retrowirusów. (Nazwa „re-trowirusy” wzięła się z kopiowania RNA, które przetwarzawirusowe „geny” [genom] „z powrotem” w DNA – kierunekodwrotny do tego, który uważany był dotąd za uniwersalny, toznaczy z DNA w RNA).

W roku 1975 sądzono, że pierwszy ludzki retrowirus,HL23V, powoduje białaczkę u ludzi, ale w roku 1980 uznanoto za kłopotliwą pomyłkę, bowiem okazało się, że ten wirusnigdy nie istniał. Postulowano, że z dwóch pozostałych wiru-sów jeden jest przyczyną specyficznej, choć rzadkiej, postacibiałaczki u dorosłych, a drugi pozostał osierocony bez choro-by. Istotne jest przypuszczenie, że dwa ostatnie retrowirusy

prawdopodobnie wykazują upodo-banie do limfocytów T4.

To doprowadziło Donalda Fran-cisa, Gallo i innych do stwierdzenia,że pewien istniejący i blisko z nimispokrewniony retrowirus był czynni-kiem odpowiedzialnym za zabijaniekomórek T4 u pacjentów chorych naAIDS. Kiedy badacze rozpoczęli ak-tywne poszukiwania i następnie od-

kryli te same choroby u osób nie będących gejami, retro-wirusy i retrowirusolodzy stali się ponownie ośrodkiem zain-teresowania, a GRID stał się AIDS.

PIERWSZE PROKLAMACJEW maju 1983 roku profesor Luc Montagnier i jego koledzy

z instytutu Pasteura w Paryżu opublikowali w Science artykułzatytułowany „Wyizolowanie limfotroficznego retrowirusa odpacjenta z ryzykiem AIDS” („Isolation of a T-LymphotrophicRetrovirus from a Patient at Risk for Acquired ImmuneDeficiency Syndrome (AIDS)”).68 Należy zauważyć, że pierw-sze słowo w tytule tego artykułu – „wyizolowanie” – oznaczazgłoszenie przez nich dowodu na istnienie nowego wirusa.

W imię dobra nauki Montagnier wysłał kilka razy próbkize swojej hodowli tkanek do laboratorium Gallo w Ameryce,stwierdzając, że „mogą być one użyte do badań w dziedziniebiomedycyny, biologii i biologii molekularnej”.69

Jednak Montagnier nie twierdził, że dowiódł, iż jego wirusbył przyczyną AIDS, i francuskie odkrycia leżały w szufladziedo maja 1984 roku, kiedy to Gallo i Popovic opublikowaliwraz ze swoimi współpracownikami, również w Science, czteryartykuły.70-73

23 kwietnia 1984 roku na konferencji prasowej w Waszyn-gtonie, która odbyła się dwa tygodnie przed opublikowaniemowych artykułów, Margaret Heckler, Sekretarz ds. Zdrowiaogłosiła, że Gallo i jego współpracownicy odkryli „praw-dopodobną” przyczynę AIDS i opracowali test krwi wykrywa-jący obecność wirusa w organizmie. Lecznicza szczepionkamiała pojawić się za dwa lata. W nie wyjaśniony sposóbzwiązek przyczynowy został proklamowany jedynie na pod-stawie skojarzenia i pomimo „wyizolowania” HIV tylko u 26(czyli 36 procent) z 72 pacjentów Gallo chorych na AIDS,czyli zaledwie jednej trzeciej. (Procent „wyizolowań” wirusanie wzrósł do dzisiaj)44.

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 19

…dane Galla, które nadalpozostają najlepszymi z tego

rodzaju, nie dowiodły istnieniaHIV, a nawet jeśli dowiodły, tonigdzie w artykułach nie madowodu na to, że wirus HIV

wywołuje AIDS.

W roku 1985 Instytut Pasteura stwierdził, że Gallo wyko-rzystał niezgodnie z porozumieniem ich wirusa. Wynikł z tegokonflikt, który w końcu rozpatrywały sądy w USA i któryuregulowany został wynegocjowanym uzgodnieniem podpisa-nym w roku 1987 przez Gallo i Montagniera jako przez„współodkrywców”, jak też przez prezydenta Reagana i fran-cuskiego premiera Chiraca. Sprawa ta przyciągnęła jednakuwagę dziennikarza Johna Crewdsona i senatora Johna Din-gella. W listopadzie 1989 roku Crewdson opublikował obszer-ny artykuł w chicagowskim dzienniku Tribune, który sprowo-kował wewnętrzne dochodzenie NIH w sprawie podejrzanychdanych pochodzących z laboratorium Gallo.

Wstępny raport z formalnego dochodzenia sporządzonyprzez Biuro Integralności Naukowej Państwowego InstytutuZdrowia (NIH Office of Scientific Integrity) został opub-likowany we wrześniu 1991 roku. W raporcie tym głównyautor Mikulas Popovic został oskarżony „o zachowanie nie-zgodne z etyką zawodową w związku z fałszywym podaniemdanych i nieścisłościami”, które pojawiły się w pierwszymartykule zamieszczonym w Science. Stwierdzał ponadto, żeGallo jako szef laboratorium „stworzył i popierał warunki,które spowodowały podanie fałszywych/spreparowanych da-nych i sfabrykowanie raportów”.

Ostateczny raport Biura Integralności Naukowej, ukoń-czony w styczniu 1992 roku, zostałz miejsca skrytykowany, w rezultacieczego skierowano go do weryfikacjiprzez Biuro Integralności BadańNaukowych (Office of Research In-tegrity; w skrócie ORI), które uzna-ło Gallo winnym zachowania niezgo-dnego z etyką zawodową.

Jednak mimo tych długich do-chodzeń i wynikających z nich wnio-sków rząd USA wycofał swoje rapor-ty, po tym jak Gallo oznajmił o wnie-sieniu apelacji. Mimo to w roku 1994 urzędnicy rządowiuznali Montagniera i jego kolegów za odkrywców HIV i od-dali Francuzom większość tantiem z testów na przeciwciałaHIV. Podejmując te bezprecedensowe kroki dr Harold Var-mus, dyrektor NIH, uznał, że „naukowcy NIH używali wirusadostarczonego im przez Instytut Pasteura do wynalezieniaamerykańskiego testu”. To posunięcie tylko w niewielkimstopniu potwierdzało ustalenia zawarte w raporcie Dingella,który stwierdzał, że to rozstrzygnięcie „zdołało jedynie przy-słonić rażące, nie rozstrzygnięte kwestie”. Był to raczej punktkulminacyjny tuszowania sprawy, w której „polityczne i mię-dzynarodowe imperatywy reputacji” „wzięły górę nad integ-ralnością naukową”, zaś obrona roszczeń Gallo stała się„równoznaczna z obroną samego rządu Stanów Zjednoczo-nych”.75

Zdaniem Eleopulos i jej kolegów bez względu na materia-ły odkryte przez OSI, dane Galla, które nadal pozostająnajlepszymi z tego rodzaju, nie dowiodły istnienia HIV,a nawet jeśli dowiodły, to nigdzie w artykułach nie madowodu na to, że wirus HIV wywołuje AIDS.18,23

NA SCENĘ WKRACZA PETER DUESBERGW grudniu 1987 roku, trzy i pół roku po konferencji

prasowej w Waszyngtonie, profesor Peter Duesberg, wiruso-log i biolog molekularny z uniwersytetu kalifornijskiego w Be-rkeley, opublikował artykuł zatytułowany „Retrowirusy jakoczynnik chorobotwórczy – oczekiwania i rzeczywistość” („Re-roviruses as Pathogens: Expectations and Reality”).5 Dues-berg był bardzo uznanym naukowcem, uważano go za „złote-go chłopca wirusologii” i „największego żyjącego retrowiruso-

loga”. Opracował wiele technik laboratoryjnych do badaniaretrowirusów i ich genetycznego składu, odkrył geny powodu-jące raka oraz jako „wybitny badacz” otrzymał z NIH nagrodęw wysokości 350 000 dolarów.

Artykuł ten wywołał sensację. Duesberg stwierdził w nim,że poza przypuszczalnie kilkoma retrowirusami powodujący-mi raka większość z nich jest praktycznie nieszkodliwa.Duesberg utrzymywał, że HIV jest neutralizowany przezprzeciwciała zaraz po infekcji, co oznacza, że przeciwciałasygnalizują jej opanowanie. Wskazał też na dane dowodzące,że organizmy zdrowych, chorych lub umierających na AIDS,HIV-dodatnich osób zawierają za mało wirusów, aby mogłyone wyrządzić szkodę organizmowi. Nawet gdyby HIV zabijałco 1 lub 2 dni wszystkie komórki T4, jakie zainfekował, liczbakomórek T4, jakie wymagałyby zastąpienia, odpowiadałabyilości krwi traconej przez mężczyznę przy zacięciu się podczasgolenia.

Dla protagonistów niskie „obciążenie wirusem” – to zna-czy ilość „DNA HIV” w komórkach – był faktem, któregonikt, nawet Gallo, nie mógł w sposób zadowalający pogodzićz niszczącym odporność patogenem zabijającym homosek-sualistów w ciągu jednego lub dwóch lat od postawieniadiagnozy. Zamiast odnieść się do tego jako do naukowegoproblemu nakazującego dialog z kimś znanym z poważnej

znajomości przedmiotu, pytania Du-esberga zantagonizowały Gallo dotego stopnia, że odmówił on przedy-skutowania tej sprawy. Spotkaniazwołane w celu wypracowania uzgo-dnień w sprawie niewygodnych im-plikacji zawartych w artykule Dues-berga zostały nagle odwołane na naj-wyższym szczeblu.

W roku 1989 Duesberg zapre-zentował dalszy argument.6 HIV niespełnia postulatów postawionych

przez dziewiętnastowiecznego bakteriologa, Roberta Kocha,których spełnienie jest konieczne do uznania, że dany zarazekwywołuje określoną chorobę. Te cztery postulaty to: (a) danyorganizm musi być obecny we wszystkich przypadkach choro-by; (b) musi być wyhodowany, a następnie wyizolowanyw czystej kulturze z komórek chorego osobnika; (c) musipowodować chorobę po wprowadzeniu go do podatnegoorganizmu lub organizmu zwierzęcia laboratoryjnego; (d)musi być stamtąd ponownie pozyskany.

Zdaniem Duesberga: „HIV pod żadnym względem nieodpowiada pierwszemu postulatowi Kocha”. Drugi postulatzostał spełniony, ale tylko po poddaniu komórek drastycznymmanipulacjom chemicznym, które nie były zbliżone do warun-ków in vivo. (Eleopulos stwierdziła, że podstawowa retro-wirusologia dawno wykazała, że oksydacja, która przeważau pacjentów z HIV-AIDS i w hodowlach ich komórek, tworzywewnętrzne [endogenne] retrowirusy w komórkach, którychDNA nie zostało uprzednio zainfekowane z zew-nątrz.14,16,17,76,77 Jeden procent ludzkiego DNA, czyli 3 000razy więcej niż DNA „HIV”, powstał z endogennego retro-wiralnego DNA78).

Trzeci postulat zawodzi, ponieważ jak wykazuje Dues-berg: „Podczas minionej dekady ponad sto tysięcy pacjentówz AIDS było leczonych i badanych przez pięć milionówpracowników systemu służby zdrowia i badaczy AIDS, z któ-rych żaden nie został zaszczepiony przeciwko HIV… Dziesięćlat później nie ma w literaturze ani jednej wzmianki mówiącejo tym, że pracownik służby zdrowia zaraził się przypuszczal-nie zaraźliwym AIDS od pacjenta… AIDS nie jest zaraźliwy”.Podobnie „dziewięć lat po tym, jak NIH po raz pierwszy

20 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

Teoria HIV wymaga, aby HIVbył przyczyną wszystkich

chorób definiujących AIDSi przewiduje, że HIV-AIDS

stanie się światową epidemiąpoprzez najstarszą

i najtrudniejszą do zatrzymaniaz ludzkich aktywności.

zaczął zakażać szympansy HIV (jak dotąd ponad 150, każdypo 40 000-50 000 dolarów”) wszystkie „są nadal zdrowe”.7,**

W roku 1992 Duesberg przesunął centrum uwagi z HIVna udowodnienie, że „AIDS nabywa się poprzez przyjmowa-nie narkotyków i innych nie zaraźliwych czynników ryzyka”.7Poza nielegalnymi i używanymi do wprowadzenia się w stanodprężenia narkotykami nie powodującymi uzależnienia listaDuesberga zawiera pierwszy lek „przeciwretrowirusowy”, zi-dovudine (AZT). Inaczej mówiąc, postuluje, że specyficznedla zakażenia HIV leczenie powoduje AIDS.

Duesberg nadal uważał HIV za prawdziwego, lecz nie-czynnego i nieszkodliwego wirusa-„pasażera” powiązanegoz AIDS jedynie poprzez rodzaj działań związanych z zażywa-niem narkotyków (włączając w to przyjmowanie przepisanychleków). Duesberg, podobnie jak inni przed nim, wskazywał nadane epidemiologiczne wykazujące pięćdziesięciokrotne róż-nice w „częstości ataku” między różnymi grupami HIV-dodatnich osób, jak również na skłonność pewnych grupryzyka do niektórych chorób zaliczanych do AIDS. Tak więc,u 50 procent HIV-pozytywnych osób otrzymujących transfu-zje krwi AIDS rozwija się w ciągu jednego roku (ale i równieżu 50 procent osób HIV-negatywnych) w porównaniu dojednego procenta osób chorych nahemofilię. Mięsak Kaposiego był,praktycznie rzecz biorąc, ograniczo-ny do homoseksualnych męż-czyzn.7,15,79 Tak więc nawet jeśliHIV był konieczny do spowodowa-nia AIDS, nie mógł być jedynymczynnikiem. Jednak nawarstwianiesię różnych „czynników” w teoriiHIV spowodowało, że znaczenie ka-żdego z nich stało się problematycz-ne. Możliwe stało się argumentowa-nie, że HIV może być jedynie mniejistotnym czynnikiem lub – przynajmniej w mniemaniu Eleo-pulos i Duesberga – nie mającym żadnego znaczenia.

Najwidoczniej rola HIV stanowiła również problem dlaMontagniera. Chociaż pisał w Nature w grudniu 1984 roku, że„wszystkie dostępne dane są zgodne z poglądem, że ten wirusjest czynnikiem powodującym AIDS”, w roku 1985 wyraziłopinię niemożliwą do pogodzenia z teorią HIV. „Ten zespół[AIDS] występuje u mniejszości zakażonych osób, które naogół mają tę wspólną cechę, że przebyły w przeszłości stymu-lację antygenową i zmniejszenia odporności przed [podkreś-lenie autorów artykułu] zakażeniem LAV [HIV]”, co oznaczaprzyczynę przed skutkiem. Nietrudno się domyślić, że poniespełna roku odkrywca HIV zaczął zabezpieczać się nadwie strony. Jego niedawny wywiad z dziennikarzem Djame-lem Tahi (patrz dalej) każe traktować poważnie to przypusz-czenie.

ELEOPULOS I GRUPA Z PERTHEleni Papadopulos-Eleopulos rozpoczęła badania nad

AIDS w roku 1981. W maju 1986 roku zgłosiła do publikacjiartykuł, który obala krok po kroku teorię HIV, włączniez samym wirusem. Proponuje również alternatywną niewiru-sową teorię (z której wynika hipoteza „Duesberga” Nar-kotyki-AIDS) oraz twierdzi, że istnieje nietoksyczne i względ-nie tanie leczenie.

Jej teoria opiera się na ogólnej teorii działania komór-kowego, którą sformułowała w latach siedemdziesiątych jakopodstawę w celu rozwiązania genezy i usprawnienia leczeniaraka, jak również przedstawienia świeżych spostrzeżeń natemat patogenezy chorób sercowo-naczyniowych i starzenia.Eleopulos postuluje, że normalne funkcjonowanie komórek

jest zdeterminowane przez poziom i oscylacje reakcji ok-sydacji-redukcji komórkowej25 (oksydacja i jej chemiczneprzeciwieństwo – redukcja). Jej zdaniem, kiedy oksydacjajest zbyt długa lub nadmierna, komórki tracą swoje normalnewłaściwości, ulegają uszkodzeniu i stają się podatne nachoroby.

Eleopulos stwierdziła istnienie związku między grupamiryzyka. Homoseksualiści, narkomani i chorzy na hemofilię sąnarażeni na stresory chemiczne w postaci nasienia, azotynów,nielegalnych narkotyków i czynnika VIII (białko biorąceudział w procesie krzepnięcia krwi, którego brak chorym nahemofilię i które jest im w związku z tym podawane). Istniejewiele dowodów na to, że te substancje są silnymi oksydantamikomórkowymi. Zdaniem Eleopulos stres oksydacyjny jestprzyczyną niskiej liczby komórek T4 i AIDS, jak równieżzjawisk uważanych za dowód istnienia HIV.

Akceptacja opublikowanych w latach 1983-1984 w Scienceartykułów Montagniera i Galla sprawiła, że Eleopulos miałaogromne trudności w opublikowaniu swojej pracy. „Ponownaocena AIDS – czy główną przyczyną jest oksydacja spowodo-wana przez czynniki ryzyka?” („Reappraisal of AIDS: Is theoxidation caused by the risk factor the primary cause?”)

została dwukrotnie odrzucona przezNature i światło dzienne ujrzała do-piero w Medical Hypotheses dwanaś-cie miesięcy po Duesbergu.14 Począ-tkowo wydawca tego pisma równieżodrzucił ten artykuł. Ustąpił dopieropo kilku miesiącach starań Eleopu-los, kiedy przekonała go, że Afrykarównikowa nie znajdowała się w za-sięgu przenoszonej drogą płciowąepidemii obniżenia odporności,a więc nie naruszało to jej teo-rii.13,26,65,82

Parafrazując wybitnego fizyka Stephena Hawkinga: mylneprzewidywania utrzymują złe teorie; prawidłowe przewidywa-nia sprawiają, że są one wiarygodne. Teoria HIV wymaga, abyHIV był przyczyną wszystkich chorób definiujących AIDSi przewiduje, że HIV-AIDS stanie się światową epidemiąpoprzez najstarszą i najtrudniejszą do zatrzymania z ludzkichaktywności. Jednak mięsak Kaposiego, jedna z dwóch cho-rób, do których stosowano teorię HIV, nie jest już przy-pisywana bezpośrednio bądź pośrednio (poprzez AID)HIV.14,15,56,79,83,***

W krajach OECD przewidywanie pandemii seksualnejzawiodło kompletnie. Na przykład od początku roku 1998w Australii 93 procent łącznych zgonów spowodowanychprzez AIDS nastąpiło w pierwotnej grupie ryzyka, to znaczywśród gejów, mężczyzn biseksualnych, narkomanów i chorychna hemofilię. Obserwacja ta jest zgodna z klasycznym profi-lem demograficznym niezaraźliwych chorób takich jak pelag-ra, beri-beri czy szkorbut, które pozostają ograniczone dookreślonych grup ryzyka. Wszystkie są spowodowane przezniedobory witaminowe, a w przeszłości uważane były zazakaźne i chorzy byli trzymani w odosobnieniu oraz pod-dawani kwarantannie.

Propagatorzy HIV przewidywali też opracowanie szcze-pionki leczniczej na koniec roku 1986 i poza wszelkimiwątpliwościami udowodnienie teorii HIV na modelu zwierzę-cym. Żadne z tych przewidywań się nie sprawdziło. Szcze-pionka nie jest przewidywana wcześniej niż w przyszłymstuleciu, być może około roku 2010, a zwierzęta zakażane„HIV” nie zapadają na AIDS.

Z drugiej strony teoria stresu oksydacyjnego Eleopulosprzepowiadała zgodnie z obecnymi danymi demograficznymi

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 21

…myśl przewodnia teorii HIV– uśmiercanie komórek

immunologicznych przez wirusaprowadzące do wystąpienia

AIDS – jest obecniekwestionowana przez samych

ekspertów HIV-AIDS.

widoczną utratę komórek T4, ryzyko wynikające ze stosun-ków analnych u obydwu płci, wyższą oksydację w stosunku doosób normalnych u osób HIV-pozytywnych i chorych naAIDS, poprawę stanu u osób z HIV-AIDS pod wpływemstosowania antyoksydantów, i nieinfekcyjny model zwierzęcy.Wszystkie te przewidywania sprawdziły się. Stres oksydacyjnyjest dobrze udokumentowany przez setki artykułów,16,64,84-86

tak dalece, że na początku lat dziewięćdziesiątych InstytutPasteura ogłosił międzynarodowe stypendium na badanietego zjawiska. W rezultacie Luc Montagnier opublikowałniedawno jako główny redaktor liczącą 558 stron książkępoświęconą stresowi oksydacyjnemu w raku, starzeniu sięi AIDS.

Teoria Eleopulos przewiduje, że zmniejszenie liczby ko-mórek T4 może zachodzić bez śmierci komórkowej. W istociewedług grupy z Perth nie ma dowodów na podtrzymaniepoglądu, że komórki T4 są martwe lub że „HIV” zabija tekomórki. W hodowlach komórek T4 taka sama ich liczba„znika” niezależnie od tego, czy dodaje się „HIV”, czy tylkostymulanty konieczne do „wzrostu” „HIV”.88 Nie ma teżdowodu na to, że niska ilość komórek T4 jest konieczna lubwystarczająca do wystąpienia zespołu klinicznego.9,14,16 Jest topogląd wyrażony ostatnio przez naukowców wiodącychw sprawach HIV-AIDS, takich jak dr Arthur Andersonz Instytutu Badań Medycznych Cho-rób Zakaźnych Armii Stanów Zjed-noczonych (US Army Medical Rese-arch Institute of Infectious Disease)i dr Zvi Grossman z uniwersytetuw Tel Awiwie.90

Innymi słowy, myśl przewodniateorii HIV – uśmiercanie komórekimmunologicznych przez wirusaprowadzące do wystąpienia AIDS– jest obecnie kwestionowana przezsamych ekspertów HIV-AIDS. Mi-mo tak wielu dowodów przeciwnych, ortodoksyjny poglądtrzyma się mocno. Od roku 1993 niska liczba komórek T4została objęta definicją CDC AIDS z roku 1993, wedługktórej AIDS może zostać zdiagnozowany bez choroby. Podo-bnie jak w połowie lat osiemdziesiątych, kiedy to zapropono-wano istnienie „różnych czynników” w celu uratowania teoriiHIV, w lipcu 1998 roku Chen i jego współpracownicy z In-stytutu AIDS na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angelesdonieśli o znalezieniu dowodów, że „naturalnie niezaraźliwywirus” lub wirus, „który został wybrakowany” przez leki„przeciw HIV”, nadal może przyczyniać się do utraty komó-rek T4 w przebiegu choroby wywołanej przez HIV.91 Inaczejmówiąc, „żywy” lub „martwy” HIV jest przyczyną obniżonej(niedoboru?) odporności. Takie oświadczenie nie wróży dob-rze stosowaniu i dalszemu rozwojowi leków „przeciw HIV”.

Z teorią stresu oksydacyjnego Eleopulos zgodny jest rów-nież bezpośredni związek między wysoką częstotliwością bier-nych stosunków analnych i rozwojem AIDS, a także fakt, żejedyny model wynikający z doświadczeń na zwierzętach jestnieinfekcyjny. U myszy, którym wielokrotnie wstrzykiwanoobce białko komórkowe, następował dramatyczny spadekliczby komórek T4 i guzy podobne do mięsaka Kaposiego,poza tym w ich śledzionach pojawiały się „obficie” cząsteczkipodobne do retrowirusów.92 Tak więc choroba AIDS powo-duje produkcję cząsteczek podobnych do retrowirusów a nieodwrotnie.

Niewtajemniczonych może to wprawiać w zakłopotanie,ale dobrze wiadomo, że cząsteczki retrowirusowe pojawiająsię de novo w hodowlach komórek wcześniej nie zainfekowa-nych, ponieważ wszystkie komórki zawierają informację re-

trowirusową istniejącą w DNA linii zarazka.78 Istotnie wedługwybitnych retrowirusologów, takich jak Weiss i Temin, noweretrowirusowe DNA powstaje przez przestawienie komór-kowego DNA spowodowane wieloma czynnikami włączającw to procesy patologiczne – jest to pogląd uznający retro-wirusy za skutek a nie przyczynę choroby.76,77

WZLOT I UPADEK LEKÓW „PRZECIW HIV”Aby móc dokładnie omówić problem AZT i wielu innych

leków „przeciw HIV”, trzeba by napisać drugi artykuł. Dośćpowiedzieć, że nie ma naukowego dowodu, że taki lek zabija„HIV” lub leczy AIDS, natomiast istnieje wiele dowodów naich szkodliwość.3,55,58,93

W roku 1994 doniesiono o podwójnie ślepym, losowymporównaniu dwóch sposobów leczenia za pomocą AZT (na-tychmiastowym i odroczonym) (próba Concorde). Brałow nim udział 1 749 osób zarażonych HIV, wolnych od ob-jawów, z ośrodków w Wielkiej Brytanii, Irlandii i Francji. 347klinicznych zejść (AIDS i zgon) przewyższyło wszystkie zgonyrazem wzięte z innych opublikowanych prób przeprowadzo-nych na przypadkach infekcji bez objawów i z wczesnymiobjawami. Uzyskane wyniki wykazały, że „między tymi dwo-ma sposobami leczenia nie było statystycznie znaczącychróżnic w wynikach klinicznych”.94 Uzyskane w roku 1995

wyniki przedłużonej próby Concor-de wykazały znaczący wzrost ryzykazgonu u pacjentów wcześniej leczo-nych.

Jednak mimo tych danych, mimozaprzeczeń dowodzących, że pacjen-ci leczeni AZT mogą nadal zapadaćna choroby AIDS, mimo doniesień,że skutki uboczne AZT mogą na-śladować objawy AIDS i że AZTpodawany niemowlętom nie zarażo-nym HIV powodował zapalenie płuc

definiowane w przebiegu AIDS (PCP), AZT jest nadalnajczęściej przepisywanym lekiem przeciw HIV.

Dr Donald Abrams, profesor medycyny i dyrektor pro-gramu badawczego AIDS w San Francisco General Hospital,powiedział: „Mam wielu pacjentów, którzy zdecydowali sięnie przyjmować żadnych leków przeciw retrowirusom… śle-dziłem ich losy od samego początku… Widzieli, jak umieraliwszyscy ich znajomi, którzy stosowali kurację antywiruso-wą”.96

Już pobieżny przegląd literatury farmakologicznej wystar-czy, aby stwierdzić, że AZT nie może być lekiem przeciwHIV, gdyż jest toksyczny dla wszystkich komórek.93 W istociewspólnym czynnikiem u wszystkich długo żyjących chorych naAIDS jest nieprzyjmowanie przez nich leków „przeciwret-rowirusowych”.97-99

W połowie roku 1996 zostały wprowadzone nowe lekizwane „inhibitorami proteazy” (PIs). Są one przepisywanejako jeden ze składników 250 kombinacji „koktajlu”, w które-go skład wchodzi AZT lub podobne leki, i określane mianem„wysoce aktywnej terapii przeciwretrowirusowej” (Highly Ac-tive Anti-Retroviral Therapy; w skrócie HAART). Szczegóło-we dane na temat tych leków, jakie są zazwyczaj zarezer-wowane dla praktykujących lekarzy, pojawiają się regularniew wielostronicowych ogłoszeniach zamieszczanych w błysz-czących magazynach dla homoseksualistów.

Na XI Międzynarodowej Konferencji poświęconej AIDS,która odbyła się w lipcu 1996 roku, David Ho, ogłoszonyprzez magazyn Time człowiekiem roku, przepowiadał, żenaukowcy „w ciągu trzech lat, a być może nawet w ciągu rokuznajdą nowe leki pozwalające wymieść HIV z organizmu”.100

22 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

„Próba uwolnienia organizmuod wirusa, którego genom

jest wkomponowany w genomgospodarza może okazać się

niewykonalna”.

Na XII Konferencji poświęconej AIDS, która miała miejs-ce w lipcu 1998, Ho stwierdził, że potrzeba co najmniej 10 latintensywnych terapii kombinacjami leków, aby zabić wszyst-kie HIV w organizmie osoby zainfekowanej i że duży procentpacjentów z HIV nigdy się do tego nie zbliży. Wielu pacjen-tów nie toleruje niefortunnych skutków tych „koktajli”, zaśbadania wykazują, że obciążenie „wirusowym” DNA niezmniejsza się znacząco.101-104 Według Kaufmanna i jegowspółpracowników: „U 49 procent ludzi biorących HAART,których leczenie było śledzone przez Swiss HIV CohortStudy, nie nastąpiło zahamowanie występowania wirusa. Po-dobne dane napływają z innych ośrodków”.105

W maju 1998 roku w sprawozdaniu Państwowej AkademiiNauk, dr William Paul, były dyrektor Biura Badań AIDSPaństwowego Instytutu Zdrowia (National Institutes of He-alth’s Office of AIDS Research), napisał: „…niezależnie odtego, jak długo dana osoba jest leczona lekami przeciw HIV,zawsze będą nowe wirusy… stale trzeba będzie być leczo-nym… Nikt nie zostaje wyleczony… Wróży to bardzo źleterapii kombinowanej jako czynnikowi zaradczemu…”90

Dr Michael Saag z Uniwersytetu Alabamy w Birminghamw USA jest odpowiedzialny za leczenie ponad 1 000 pacjen-tów z AIDS. Stosuje on najnowocześniejsze metody, a jegoklinika jest poszukiwana przez firmy farmaceutyczne w celutestowania swoich najnowszych le-ków. W niedawnym wywiadzie drSaag powiedział: „Prawdopodobnienajwiększa różnica między paradyg-matem leczenia a jakimkolwiek pa-radygmatem, zgodnie z którym obe-cnie żyjemy, tkwi w tym, że powin-niśmy spodziewać się niepowodze-nia wszelkich stosowanych dotych-czas [koktajli HAART]. I na tej pod-stawie powinniśmy planować. Powinniśmy się na to przygoto-wać. Klinicyści powinni spodziewać się niepowodzenia”. Saagprzestrzega przed HAART, mówiąc, że „tama już przeciekai istnieje wielkie niebezpieczeństwo całkowitej zapaści. Nie-powodzenia nadchodzą zewsząd”. Mówiąc o swoich umiera-jących pacjentach, stwierdza: „Oni nie umierają z powodutradycyjnie zdefiniowanej choroby AIDS… Nie wiem, dlacze-go umierają, po prostu umierają. Ulegają wyniszczeniui umierają… Jest to zasmucające… chociaż przyjmujemydobre przypuszczenia, są to tylko przypuszczenia. Nie wiemy,co robimy”.106

Biorąc pod uwagę toksyczność tych leków, jest małoprawdopodobne, aby ktoś mógł przyjmować je dłużej niżprzez kilka lat. Jeśli taki pogląd jest przygnębiający dlachorych na HIV-AIDS, będzie jeszcze gorszy, kiedy uzmys-łowimy sobie, że nigdzie na horyzoncie nie ma poważnejalternatywnej strategii leczenia.

Daremność stosowania wszelkich leków „przeciw HIV”,dawnych, obecnych i przyszłych, najtrafniej scharakteryzowałw przeprowadzonym w czerwcu 1998 roku wywiadzie laureatnagrody Nobla i dyrektor Państwowego Instytutu Zdrowia,retrowirusolog dr Harold Varmus: „Próba uwolnienia or-ganizmu od wirusa, którego genom jest wkomponowanyw genom gospodarza może okazać się niewykonalna”.107

ZGON NAUKOWEJ DEMOKRACJIDługowieczność teorii HIV była w dużym stopniu pod-

trzymywana przez redaktorów wiodących pism medycznychwskutek odmowy publikacji jakichkolwiek materiałów kryty-kujących ją. Bez upublicznienia tych danych i oznak aprobaty,jakie mogłaby zrodzić taka publikacja, jest niemal niemoż-liwe, aby tocząca się debata dosięgła uszu tych, którzy są

najważniejsi: klinicystów i ich pacjentów. Podobnie jakw przypadku generałów prowadzących wojnę, chłodny dys-tans wydawców wymusza obiektywność, która – choć koniecz-na do jasnego myślenia – musi zmagać się ze świadomościągłębokiej odpowiedzialności, jaka spoczywa na redaktorachwobec chorych.

Ostatecznie, chociaż teoria HIV jest w wielu punktachproblematyczna, lekarzom, pacjentom, krewnym, politykom,dziennikarzom i obywatelom, krótko mówiąc płatnikom po-datków, systematycznie odmawia się wiedzy na ten temat. Nietylko brak jest jakiejkolwiek bezinteresownej, pozbawionejuprzedzeń dyskusji, ale co więcej, osoby, których jedynąmotywacją jest chęć przyczynienia się do rozwiązania prob-lemu tej choroby, która, jak się uważa, zaraziła już milionyludzi, są cenzurowane. Na przykład Sir John Maddox, byłyredaktor naczelny najbardziej prestiżowego pisma nauko-wego, Nature, odmówił Duesbergowi prawa do repliki w po-ruszonych przezeń sprawach, ponieważ jego poglądy mogłyby„sprawić, że wielu zarażonych ludzi uwierzyłoby, że zarażenieHIV nie jest samo w sobie nieszczęściem, czego w rzeczysamej nie da się wykluczyć”.31 Mimo to w niedawnym wyda-niu tego samego pisma, zamieszczono, ale w innym kontekś-cie, twierdzenie, że „głos sceptyków może stać się dokuczliwyi główny nurt może znaleźć się w kłopotach, jeśli nie będzie

mógł wygrać z nimi w publicznejdyskusji”.

Podczas X MiędzynarodowejKonferencji poświęconej AIDS, któ-ra odbyła się w Berlinie, urzędnicyskonfiskowali duńskiemu analityko-wi AIDS, Robertowi Laarhovenowi,przepustkę prasową i zagrozili muwydaleniem z Niemiec za „kryminal-ne wykroczenie”, którego dopuścił

się umieszczając na „nie upoważnionym” stole egzemplarzedysydenckiego pisma Rethinking AIDS.

Nature wielokrotnie odrzucała od roku 1986 wszystkieartykuły i listy wysyłane przez Eleopulos i jej współpracow-ników bez jakiegokolwiek naukowego uzasadnienia, nie-zmiennie tłumacząc się brakiem miejsca. Nawet głębokieimplikacje wywiadu Tahi-Montagnier nie wzbudziły widocz-nego zainteresowania tego pisma. Profesor John Kaldor,jeden z czołowych australijskich „ekspertów o ustalonej repu-tacji” w dziedzinie AIDS, przyznaje, że dysydenci „uroz-maicają swoje przypadki ziarnem faktów”.108 Jednak z powo-du „silnego instynktu” Kaldora i jego kolegów „nie nadawa-nia znaczenia argumentom sceptyków poprzez próby ichobalenia” ich argumenty oparte na „ziarnach faktów” orazwiele innych danych pozostaje bez odpowiedzi i wyjaśnie-nia.�

ciąg dalszy w następnym numerze

O autorach:Valendar F. Turner jest lekarzem doradcą pogotowia ratunkowego

na Oddziale Pogotowia Ratunkowego Królewskiego Szpitala w Perthw Australii Zachodniej. Tel. +61 (0)8 9224 2662, fax +61 (0)89224 7045, e-mail: ‹[email protected]›, strona interneto-wa: ‹www.virusmyth.com/aids/perthgroup/›.

Andrew McIntyre jest zamieszkałym w Melbourne pisarzem niezwiązanym na stałe z żadną redakcją. Jest autorem licznych ar-tykułów na temat wojny płci. Interesuje się różnymi zagadnieniamispołecznymi i naukowymi, które są często pomijane lub zniekształ-cane przez wysokonakładową prasę ze względów politycznych lubkulturowych. Od czasu do czasu jest gościem programów radiowychi telewizyjnych. Kontakt przez australijskie biuro Nexusa.

Przełożyła Elżbieta Strózik

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 23

Przypisy:* Wywiad amerykańskiej dziennikarki Christine Johnson z liderem grupy z Perth

(dostępny obecnie w sześciu językach) został omówiony przez uczoną i jednocześnie znanąosobistość w międzynarodowych środkach przekazu świata gejów, profesor Camille Paglię,w jej rubryce w wydawanym w USA magazynie Salon (28 październik 1997), którastwierdziła między innymi: „Aby zapoznać się ze wspaniałą krytyką skandalicznieupolitycznionych badań naukowych nad AIDS, zapoznaj się z wywiadem ChristineJohnson z australijskim biofizykiem Eleni Papadopulos-Eleopulos zamieszczonymw nowym numerze brytyjskiego magazynu poświęconego AIDS Continuum (vol. 5, nr. 1,jesień 1997). Główne amerykańskie media od długiego czasu skutecznie zatajają od dawnazadawane pytanie, czy testy na AIDS są wiarygodne i czy wirus HIV w ogóle istnieje”.

** 5 maja 1998 roku dwóch republikanów oświadczyło, że poszukiwali możliwościzapewnienia wygodnej emerytury dla 12 500 szympansów, które hodowano z prze-znaczeniem do badań nad AIDS. Powiedzieli, że wraz z specjalistką od naczelnych,Jane Goodall, parlamentarzystami Newtem Gingrichem i Jimem Greenwoodem praco-wali nad projektem ustawy mającej na celu zorganizowanie rezerwatu dla szympansów.Szympansy hodowane w USA do badań nad AIDS okazały się wbrew oczekiwaniomnieprzydatne. Naczelne, które są najbliższym krewnym człowieka, marnieją bez celuw klatkach, obciążając co roku budżet kwotą 7,3 miliona dolarów.

*** W roku 1988 artykuł Eleopulos, w którym twierdzi ona, że HIV nie jestprzyczyną mięsaka Kaposiego został trzykrotnie odrzucony przez Medical Journal ofAustralia z powodu opinii „uznanego eksperta”. W swojej opinii stwierdził on, że„autorka próbuje twierdzić, że mięsak Kaposiego nie może być wywołany przez HIVi że wobec tego AIDS nie jest skutkiem zarażenia tym wirusem. Argumenty przed-stawione przez autorkę są zupełnie nie zadowalające i nie znajdują poparcia nawetw pobieżnym przeglądzie cytowanej literatury. Co więcej, autorka nie analizuje głównejczęści literatury epidemiologicznej, immunologicznej i komórkowej dotyczącej patolo-gii, patogenów i związków klinicznych tych fascynujących przejawów zarażenia HIV”.Rzecz w tym, że to właśnie ta „epidemiologiczna, immunologiczna i komórkowa”literatura doprowadziła „uznanych ekspertów” do akceptacji faktu, że „te fascynująceprzejawy zarażenia HIV” nie są spowodowane przez HIV.

1. Skrót od Human Immunodeficiency Virus (Ludzki Wirus Braku Odporności).– Przyp. red.

2. Skrót od Acquired Immune Deficiency Syndrome (Zespół Nabytego Niedobo-ru Odpornościowego). – Przyp. red.

3. P.H. Duesberg, Inventing the AIDS Virus, Regnery Publishing, Inc., Waszyn-gton, USA, 1996.

4. K.B. Mullis, Dancing Naked in the Mind Field, Pantheon, 1998.5. P.H. Duesberg, (1987), „Retroviruses as carcinogens and pathogens: Expec-

tations and reality”, Cancer Res., 47:755-764, USA.6. P.H. Duesberg, (1989), „Human immunodeficiency virus and acquired immu-

nodeficiency syndrome: correlation but not causation”, Proc. Natl Acad. Sci., 86:755-764, USA.

7. P.H. Duesberg, (1992), „AIDS acquired by drug consumption and othernoncontagious risk factors”, Pharmacol. Ther., 55:201-277.

8. P.H. Duesberg, (1995), „Foreign-protein-mediated immunodeficiency in hemo-philiacs with and without HIV infection”, Genetica, 95:51-70.

9. P.H. Duesberg, D. Rasnick (1997), „The drugs–AIDS hypothesis”, Continuum,4:1s–24s.

10. P.H. Duesberg, (1996), „Peter Duesberg responds”, Continuum 4:8-9.11. E. Papadopulos-Eleopulos, V.F. Turner, J.M. Papadimitriou, B. Hedland-

Thomas, D. Causer, B. Page, (1995), „A critical analysis of the HIV–T4-cell–AIDShypothesis”, Genetica, 95:5-24.

12. E. Papadopulos-Eleopulos, V.F. Turner, J.M. Papadimitriou, D. Causer,(1995), „Factor VIII, HIV and AIDS in haemophiliacs: an analysis of their relations-hip”, Genetica, 95:25-50.

13. E. Papadopulos-Eleopulos, V.F. Turner, J.M. Papadimitriou, H. Bialy, (1995),„AIDS in Africa: Distinguishing fact and fiction”, World J. Microbiol. Biotechnol.,11:135-143.

14. E. Papadopulos-Eleopulos, (1988), „Reappraisal of AIDS: Is the oxidationcaused by the risk factors the primary cause?”, Med. Hypotheses, 25:151-162.

15. E. Papadopulos-Eleopulos, V.F. Turner, J.M. Papadimitriou, (1992), „Kaposi’ssarcoma and HIV”, Med. Hypotheses, 39:22-9.

16. E. Papadopulos-Eleopulos, V.F. Turner, J.M. Papadimitriou, (1992), „Oxidati-ve stress, HIV and AIDS”, Res. Immunol., 143:145-8.

17. E. Papadopulos-Eleopulos, V.F. Turner, J.M. Papadimitriou, (1993), „Is a posi-tive Western blot proof of HIV infection?”, Bio/Technology, 11:696-707.

18. E. Papadopulos-Eleopulos, V.F. Turner, J.M. Papadimitriou, (1993), „HasGallo proven the role of HIV in AIDS?”, Emerg. Med. [Australia], 5:113-123.

19. E. Papadopulos-Eleopulos, V.F. Turner, D.S. Causer, J.M. Papadimitriou,(1996), „HIV transmission by donor semen”, Lancet, 347:190-1.

20. E. Papadopulos-Eleopulos, V.F. Turner, J.M. Papadimitriou, (1996), „VirusChallenge”, Continuum 4:24-27.

21. E. Papadopulos-Eleopulos, V.F. Turner, J.M. Papadimitriou, D. Causer,(1996), „The Isolation of HIV: Has it really been achieved?”, Continuum, 4:1s-24s.

22. E. Papadopulos-Eleopulos, V.F. Turner, J.M. Papadimitriou, D. Causer,(1997), „HIV antibodies: Further questions and a plea for clarification”, Curr. Med.Res. Opinion, 13:627-634.

23. E. Papadopulos-Eleopulos, V.F. Turner, J.M. Papadimitriou, D. Causer,(1997), „A critical analysis of the evidence for the isolation of HIV”; strona inter-netowa: ‹www.virusmyth.com/aids/data/epappraisal.htm›.

24. E. Papadopulos-Eleopulos, V.F. Turner, J.M. Papadimitriou, D. Causer, (1995),„A reply to Wei and Ho”; strona internetowa: ‹www.virusmyth.com/aids/perthgroup/›.

25. E. Papadopulos-Eleopulos, (1982), „A Mitotic Theory”, J. Theor. Biol., 96:741-758.26. E. Papadopulos-Eleopulos, V.F. Turner, (1994), „Deconstructing AIDS in

Africa”, The Independent Monthly, 50-51.27. E. Papadopulos–Eleopulos, V.F. Turner, J.M. Papadimitriou, D. Causer, B.

Page, (1998), „HIV Antibody Tests and Viral Load: More Unanswered Questions anda Further Plea for Clarification”, Curr. Med. Res. Opinion, 14:185-186.

28. E. Papadopulos-Eleopulos, V.F. Turner, J.M. Papadimitriou, D. Causer,(1997), „Why no whole virus?”, Continuum 4:27-30.

29. E. de Harven, (1997), „Pioneer deplores «HIV»”, Continuum, 5:24.

30. V.F. Turner, (1994), „The HIV Western Blot”, Med. J. Aust., 160:807-808.31. N. Hodgkinson, AIDS: The Failure of Contemporary Science, Fourth Estate,

Londyn, 1996.32. M. Callen, Surviving AIDS, HarperCollins Publishers, 1991.33. C. Johnson, (1997), „Is HIV the cause of AIDS?”, Continuum, 5:8-19.34. L. De Marchi, F. Franchi, AIDS: la grande truffa, Edizioni SEAM, Rzym, 1996.35. J. Shenton, Positively False, I.B. Tauris, Londyn, 1998.36. C. Maggiore, What if everything you thought you knew about AIDS was wrong?,

HEAL, Los Angeles, 1997.37. J.F. McDonald, (red.), Genetica, Kluwer Academic Publishers, Londyn, 1995.38. Autor anonimowy, (1995), „Missing Virus: The Jody Wells Memorial Prize”,

Continuum, 3:4.39. S. Brody, Sex at Risk: Lifetime Number of Partners, Frequency of Intercourse, and

the Low AIDS Risk of Vaginal Intercourse, Transaction Publishers, New Brunswick, NJ,1997.

40. H. Caton, The AIDS Mirage, The University of New South Wales Press Ltd,Sydney, 1994.

41. R.C. Chirimuuta, R.J. Chirimuuta, Aids, Africa and Racism, R. Chirimuuta,Bretby House, Stanhope Bretby, Burton-on-Trent, UK, 1987, I wydanie.

42. H. Christie, (1995), „HIV Positive? It depends where you live”, Continuum,3:21.

43. H. Christie, (1996), „Counterculture”, Continuum, 4:18-21.44. H. Christie, (1997), „From Hype to Hesitation”, Continuum, 4:11-12.45. H. Christie, (1998), „Wake the Law”, Continuum, 5:28-29.46. H. Christie, (1998), „Do antibody tests prove HIV infection?”, Continuum,

5:10-19.47. J. Cohen, (1994), „The Duesberg Phenomenon”, Science, 266:1642-1649.48. S. Current, (1995), „HIV and AIDS: Causation or coercion?”, Provencetown

Positive, 19-22.49. V. Gildemeister, (1996), „Is Maddox mad or is he just pretending?”, Continu-

um, 4:6-7.50. N. Hodgkinson, „Research disputes epidemic of Aids”, The Sunday Times,

Londyn, 22 maj 1994, str. 24.51. N. Hodgkinson, „World AIDS Conference”, The European, 22-28 czerwiec

1998, str. 30-31.52. Konotey-Ahulu, (1987), „AIDS in Africa: Misinformation and Disinforma-

tion”, Lancet, ii:206-207.53. V.L. Koliadin, (1995), „Critical analysis of the current views on the nature of

AIDS”, Genetica 95:71-90.54. V.L. Koliadin, „Some facts behind the expansion of the definition of AIDS in

1993”, prywatna korespondencja, 1997.55. J. Lauritsen, The AIDS War, Asklepois Press, Nowy Jork, 1993.56. J. Lauritsen, (1994), „Gallo admits… we have never found HIV DNA in

Kaposi’s sarcoma”, Continuum, 2:4.57. J. Lauritsen, (1994), „NIDA Meeting Calls for Research into the Poppers-

Kaposi’s Sarcoma Connection”, The New York Native, strona internetowa:‹www.virusmyth.com/aids/data/jlpoppers.htm›.

58. J. Lauritsen, Poison by Prescription: The AZT Story, Asklepois Press, Nowy Jork,1990.

59. N. Padian, J. Pickering, „Female-to-male transmission of AIDS: a re-ex-amination of the African sex ratio of cases”, JAMA, 256:590.

60. R.S. Root-Bernstein, Rethinking AIDS: The Tragic Cost of Premature Consensus,Macmillan, Nowy Jork, 1993.

61. R.S. Root-Bernstein, (1995), „Five myths about AIDS that have miscreditedresearch and treatment”, Genetica, 95:111-132.

62. K.B. Mullis, (1995), „A hypothetical disease of the immune system thatmay bear some relation to the Acquired Immune Deficiency Syndrome”, Genetica,95:195-197.

63. D. Tahi, (1998), „Did Luc Montagnier discover HIV?”, zapis wywiadu z profe-sorem Luciem Montagnierem z Instytutu Pasteura nagranego na kasecie wideo 18 lipca1997 roku, Continuum, 5:30-34.

64. V.F. Turner, (1990), „Reducing agents and AIDS: Why are we waiting?”, Med.J. Aust., 153:502.

65. V.F. Turner, (1998), „Where we have gone wrong?”, Continuum, 5:38-44.66. C.R. Rizza, R.J.D. Spooner, (1983), „Treatment of haemophilia and related

disorders in Britain and Northern Ireland during 1976-80: Report on behalf of thedirectors of haemophilia centres in the United Kingdom”, Br. Med. J., 286:929-933.

67. R.E. Johnson, D.N. Lawrence, B.L. Evatt, i inni, (1985), „Acquired immuno-deficiency syndrome among patients attending hemophilia treatment centers andmortality experience of hemophiliacs in the United States”, Am. J. Epidemiol.,121:797-810.

68. F. Barr-Sinoussi, J.C. Chermann, F. Rey i inni, (1983), „Isolation of a T-lymphotropic retrovirus from a patient at risk for acquired immune deficiencysyndrome (AIDS)”, Science, 220:868-71.

69. R.C. Gallo, P.S. Sarin, B. Kramarsky, Z. Salahuddin, P. Markham, M. Popovic,(1986), „First isolation of HTLV–III”, Nature, 321:119.

70. R.C. Gallo, P.S. Sarin, E.P. Gelmann, (1983), „Isolation of HumanT-Cell Leukemia Virus in Acquired Immune Deficiency Syndrome (AIDS)”,Science, 220:865-867.

71. M. Popovic, M.G. Sarngadharan, E. Read, R.C. Gallo, (1984), „Detection,Isolation, and Continuous Production of Cytopathic Retroviruses (HTLV-III) fromPatients with AIDS and Pre-AIDS”, Science, 224:497-500.

72. M.G. Sarngadharan, M. Popovic, L. Bruch, (1984), „Antibodies Reactive toHuman T-Lymphotrophic Retroviruses (HTLV-III) in the Serum of Patients withAIDS”, Science, 224:506-508.

73. J. Schupbach, M. Popovic, R.V. Gilden, M.A. Gonda, M.G. Sarngadharan,R.C. Gallo, (1984), „Serological analysis of a Subgroup of Human T-LymphotrophicRetroviruses (HTLV-III) Associated with AIDS”, Science, 224:503-505.

74. World Health Organization (Światowa Organizacja Zdrowia), (1994), „HIVtype 1 variation in World Health Organization-sponsored vaccine evaluation sites:genetic screening, sequence analysis, and preliminary biological characterization ofselected viral strains”, AIDS Res. Hum. Retroviruses, 10:1327-1343.

75. D. Butler, (1995), „US accused of «cover up» in defence of Gallo claims”,Nature, 373:372.

24 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

KONTROLA UMYSŁÓW Z POWIETRZAdokończenie ze strony 10

Przypisy:1. Judy Wall, „Bronie manipulujące ludzką świadomością”, Nexus, 5 (3/1999),

maj-czerwiec 1999.2. Operacje psychologiczne to „działania, których zadaniem jest przekazanie

wybranych informacji i wskaźników określonym odbiorcom w celu wpłynięcia na ichemocje, motywację, sposób rozumowania i ostatecznie na sposób zachowania obcychrządów, organizacji, grup ludzi lub pojedynczych jednostek. Celem operacji psycho-logicznych jest wywołanie lub wzmocnienie nastawienia bądź zachowania innychnarodów w taki sposób, aby były one korzystne z punktu widzenia ich autorów.Operacje te określane są w skrócie mianem PsyOps”. Cytat ten pochodzi z „JointDoctrine for Information Operations” („Ogólna doktryna operacji informacyjnych”)opublikowanej przez Joint Publication 9 października 1998 roku. Słowa podziękowaniaza ten cytat należą się Harlanowi Girardowi z Międzynarodowego Komitetu Ofensyw-nych Broni Mikrofalowych (P.O. Box 58700, Philadelphia, PA 19102-8700, USA).

3. Alex Horvat, „Commando Solo”, The Probe, vol. 4, nr 1, zima 1998-1999, str. 44(P.O. Box 905, St Peters, MO 63376, USA).

4. Bob Fletcher, Exotic Weapons of Mass Control (Egzotyczne bronie do kontrolimas), film wideo dostępny poprzez The Probe (patrz adres przyp. 3) lub Global Insights,A675 Fairview Dr. #246, Carson City, NV 89701, USA, tel. (w USA) 1800 729 4131.

5. Interesujące jest tu to, że Stany Zjednoczone wykorzystywały nowy typ samolotuwywiadowczego latającego nad byłą Jugosławią od 14 lipca 1995 roku, czyli około sześćmiesięcy przed oficjalną datą swojej w niej interwencji. Kosztujący 10 milionów dolarówbezzałogowy samolot szpiegowski w kształcie spodka nosi nazwę Dark Star (CiemnaGwiazda). Informacja ta pochodzi z magazynu C-Com (Classified Communications), nr3 (12), grudzień 1995; Erich A. Aggen jr (redaktor) podaje ponadto jako jej źródło CEChronicles, nr 1 i 2, oraz biuletyn Raising Awareness.

6. Dokument ten datowany jest na marzec 1995 roku. Umieszczony na nim adresnadawcy brzmi: Air Force Special Operations Command Public Affairs Office (BiuroPrasowe Dowództwa Operacji Specjalnych Sił Powietrznych USA), 100 Bartley Street,Hurlburt Field, FL 32544-5273, USA. Obecnie nie przesyłają już kopii tego dokumen-tu, niemniej można go znaleźć w Internecie pod adresem ‹www.hurlburt.af.mil›.

7. W lotnictwie amerykańskim „grupa” to jednostka składająca się z co najmniejdwóch dywizjonów. – Przyp. tłum.

8. Jennifer Taw Morrison, „Operation Just Cause: Lessons for Operations OtherThan War” („Operacja Just Cause – wypływające z niej nauki dla operacji inne niżwojna”), Rand Corporation, str. VII; cytat pochodzi z „Some Questions Whether theUS Is Ready for LIC” („Kilka pytań w sprawie gotowości USA do LIC”), Navy Newsand Undersea Technology, 27 sierpień 1990, str. 1.

9. Jennifer Taw Morrison, „Operation…”, str. 1.10. Rozmowa telefoniczna przeprowadzona 26 lutego 1999 roku z przedstawicielem

Biura Prasowego Dowództwa Operacji Specjalnych Sił Powietrznych, USA; e-mail‹[email protected]›.

11. Bernard Blake (redaktor), Jane’s Radar and Electronic Warfare Systems 1993-94,Jane’s Information Group, Inc., 1340 Braddock Place, Suite 300, Alexandria, VA22314-1651, USA; także Jane’s Information Group, Sentinel House, 163 BrightonRoad, Coulsdon, Surrey CR5 2NH, UK.

12. (a) „US Nullifies Nurmberg Law” („Stany Zjednoczone ignorują zasady prawanorymberskiego”), Earth Island Journal, zima 1996-1997.

(b) Jim Hightower, „Unregulated Experiments on Humans” („Nieuregulowaneeksperymenty na ludziach”), New Times, 19-25 czerwiec 1997; cytaty z opracowaniaSheryl Gay Stolberg zatytułowanego „Unchecked Research on People Raises Concernon Medical Ethics” („Nie kontrolowane eksperymenty na ludziach budzą wątpliwościco do etyki medycznej”), New York Times, 14 maj 1997.

(c) Patrz w „Ban On Medical Experiments Without Consent Is Relaxed”, New YorkTimes, 5 listopad 1996, str. 1; kopia dostępna w cenie 50 centów w David Park Books,3456 17th St, San Francisco, CA 94110.

(d) Patrz również projekt ustawy senatora Johna Glenna S-193, „Human ResearchSubjects Protection Act of 1997”, Kroniki Kongresu, Senat Stanów Zjednoczonych, 22styczeń 1997.

(e) „W roku 1994 podkomisja Kongresu ujawniła, że ponad 500 000 Amerykanówbyło w latach 1940-1974 zagrożonych ze strony tajnych eksperymentów z zakresuobrony, w tym eksperymentów z promieniowaniem, gazem musztardowym, LSDi czynnikami biologicznymi”. Patrz Pitch Weekly, 17-23 kwiecień 1997.

13. Paul Schaefer, „Experimentations and Warfare” („Eksperymenty i działaniawojenne”), Kansas City Star, między 25 i 31 marca 1990.

14. Podsumowanie, The Perth Corporation, Defense & Foreign Affairs, listopad 1983.15. Steven Metz, James Kievit, „The Revolution in Military Affairs and Conflict

Short of War” („Rewolucja w wojskowości i konflikt bez wojny”), US Army WarCollege, Carlisle Barracks, PA 17013-5050, USA, str. 15-16 i 29. [Patrz również GlennKrawczyk, „Big Brother’s Recipe for «Revolution in Military Affairs»” („ReceptaWielkiego Brata na «rewolucję w wojskowości»”), Nexus, vol. 2, nr 26, czerwiec-lipiec1995 (wydanie oryginalne)].

16. Paul Schaefer, „PsyOps: Invisible Warfare” („Operacje psychologiczne – niewi-dzialna wojna”), Zuni Mountain Citizen (dokładna data nieznana – koniec roku 1998lub początek 1999), str. 5.

17. „Microwave Weapons” („Bronie mikrofalowe”), Microwave News, marzec-kwie-cień 1998; Louis Slesin (redaktor) – cytat z Aviation Week z 9 marca 1998.

18. Artykuł jak wyżej – cytat z Microwave News, styczeń-luty 1997.19. Chodzi o prawa obywateli Stanów Zjednoczonych włączone do Konstytucji

Stanów Zjednoczonych w postaci poprawek od 1 do 10 oraz do konstytucji wszystkichstanów. – Przyp. tłum.

20. „Environment, security and foreign affairs”, Rezolucja A4-0005/99, protokółyz 28 II 1999 – Provisional Edition, European Parliament. Kopię dostarczył GrattanHealy, doradca ds. energii i badań, Grupa Zielonych w Europejskim Parlamencie, LEO2C35, Rue Wiertz Straat, B-1047 Bruxelles, Belgium, e-mil ‹[email protected]›.

21. Po dalsze informacje na temat HAARP odsyłam do pracy Nicka Begichai Jeanne Manning zatytułowanej Angels Don’t Play This HAARP, Earthpulse Press, P.O.Box 201393, Anchorage, AK 99520, USA, tel. (w USA) 907 2499111.

22. Niemiecki film dokumentalny Geheims Russland: Moskau – Die Zombies derroten Zaren (Tajna Rosja: Moskwa – zombie Czerwonych Carów), wyemitowany 22grudnia 1998 roku przez niemiecką stację telewizyjną ZDF. Przekład listy dialogowejJan Wiesemann.

23. Chris Reed, Lockheed C-130 Hercules and Its Variants (Lockheed C-130 Herkulesi jego warianty), Schiffer Publishing Ltd, Atglen, PA, 1999.

76. H.M. Temin, (1974), „On the origin of RNA tumor viruses”, Harvey Lectures,69:173-197.

77. R.A. Weiss, R.R. Friis, E. Katz, P.K. Vogt, (1971), „Induction of avian tumorviruses in normal cells by physical and chemical carcinogens”, Virol., 46:920-938.

78. R. Lower, J. Lower, R. Kurth, (1996), „The viruses in all of us: Characteristicsand biological significance of human endogenous retrovirus sequences”, Proc. NatlAcad. Sci. USA, 93:5177-5184.

79. V.D. Beral, R. Bull, S. Darby, (1990), „Kaposi’s sarcoma and sexual practicesassociated with faecal contact in homosexual or bisexual men with AIDS”, Lancet,339:632-636.

80. M. Alizon, P. Sonigo, P. Barr-Sinoussi i inni, (1984), „Molecular cloning oflymphadenopathy-associated virus”, Nature, 312:757-760.

81. L. Montagnier, (1985), „Lymphadenopathy-Associated Virus: From MolecularBiology to Pathogenicity”, Ann. Int. Med., 103:689-693.

82. E. Papadopulos-Eleopulos, V.F. Turner, „Reconstructing AIDS in Africa:Reply to Kaldor and Ashton”, The Independent Monthly, luty 1995, str. 23-24.

83. V. Beral, T.A. Peterman, R.L. Berkelman, H.W. Jaffe, (1990), „Kaposi’ssarcoma among persons with AIDS: a sexually transmitted infection?”, Lancet,335:123-128.

84. R. Buhl, H.A. Jaffe, K.J. Holroyd i inni, (1989), „Systemic glutathionedeficiency in symptom-free HIV-seropositive individuals”, Lancet, 2:1294-8.

85. H.P. Eck, H. Gmunder, M. Hartmann, D. Petzoldt, V. Daniel, W. Droge,(1989), „Low concentrations of acid-soluble thiol (cysteine) in the blood plasma ofHIV-1-infected patients”, Biol. Chem., 370:101-8, Hoppe-Seyler.

86. L.A. Herzenberg, S.C. De Rosa, J.G. Dubs i inni, (1997), „Glutathionedeficiency is associated with impaired survival in HIV disease”, Proc. Natl Acad. Sci.USA, 94:1967-72.

87. L. Montagnier, R. Olivier, C. Pasquier, (red), Oxidative Stress in Cancer, AIDSand Neurogenerative Diseases, Marcel Dekker, Inc., Nowy Jork, 1998.

88. D. Zagury, J. Bernard, R. Leonard i inni, (1986), „Long-Term Cultures ofHTLV-III-Infected T Cells: A Model of Cytopathology of T-Cell Depletion in AIDS”,Science, 231:850-853.

89. Y.J. Rosenberg, A.O. Anderson, R. Pabst, (1998), „HIV-induced decline inblood CD4/CD8 ratios: viral killing or altered lymphocyte trafficking?”, Immunol.Today, 19:10-7.

90. Z. Grossman, M.B. Feinberg, W.E. Paul, (1998), „Multiple modes of cellularactivation and virus transmission in HIV infection: A role for chronically and latentlyinfected cells in sustaining viral replication”, Proc. Natl Acad. Sci. USA, 95:6314-6319.

91. B. Poon, K. Grovit-Ferbas, S.A. Stewart, I.S.Y. Chen, (1998), „Cell cycle arrestby vpr in HIV-1 virions and insensitivity to antiretroviral agents”, Science, 281:266-269.

92. V.S. Ter-Grigorov, O. Krifuks, E. Liubashevsky, A. Nyska, Z. Trainin, V.Toder, (1997), „A new transmissible AIDS-like disease in mice induced by alloimmunestimuli”, Nat. Med., 3:37-41.

93. E. Papadopulos-Eleopulos, V.F. Turner, J.M. Papadimitriou, D. Causer, H.Alphonso, T. Miller, (1999), „A critical analysis of the pharmacology of AZT and itsuse in AIDS”, Curr. Med. Res. Opinion 15; w druku.

94. Concorde Coordinating Committee (Komitet Koordynacyjny Concorde),(1994), „Concorde: MRC/ANRS randomised double-blind controlled trial of im-mediate and deferred zidovudine in symptom-free HIV infection”, Lancet, 343:871-81.

95.G.P. Heresi, E. Caceres, J.T. Atkins, J. Reuben, M. Doyle, (1997), „Pneumocys-tis carinii pneumonia in infants who were exposed to human immunodeficiency virusbut were not infected: an exception to the AIDS surveillance case definition”, Clin.Infect. Dis., 25:739-40.

96. D. Abrams, „Lecture to Medical Students”, Synapse, 1996.97. S.P. Buchbinder, M.H. Katz, N.A. Hessol, O.M. O’Malley, S.D. Holmberg,

(1994), „Long-term HIV-1 infection without immunologic progression”, AIDS, 8:1123-8.

98. A. Munoz, A.J. Kirby, Y.D. He i inni, (1995), „Long-term survivors with HIV-1infection: incubation period and longitudinal patterns of CD4+ lymphocytes”, Journalof Acquired Immune Deficiency Syndromes & Human Retrovirology, 8:496-505.

99. G. Pantaleo, S. Menzo, M. Vaccarezza i inni, (1995), „Studies in subjects withlong-term nonprogressive human immunodeficiency virus infection”, NEJM, 332:209-16; patrz komentarze.

100. L. Kilzer, „Optimistic AIDS reports beguiling at-risk men”, The Rocky Moun-tain News, 3 maj 1998, str. 3A.

101. W. O’Brien, K. Grovit-Ferbas, A. Namazi i inni, (1995), „Human immuno-deficiency virus type 1 replication can be increased in peripheral blood of seropositivepatients after influenza vaccination”, Blood, 86:1082-9.

102. T.H. Lee, H.W. Sheppard, M. Reis, D. Dondero, D. Osmond, M.P. Busch,(1994), „Circulating HIV-1-infected cell burden from seroconversion to AIDS: impor-tance of postseroconversion viral load on disease course”, J. Acquir. Immun. Defic.Syndr., 7:381-388.

103. M. Holodniy, L. Mole, M. Winters, T.C. Merigan, (1994), „Diurnal andshort-term stability of HIV virus load as measured by gene amplification”, J. Acquir.Immun. Defic. Syndr., 7:363-8.

104. S.M. Bruisten, P. Reiss, A.E. Loeliger i inni, (1998), „Cellular proviral HIVtype 1 DNA load persists after long-term RT-inhibitor therapy in HIV type 1 infectedpersons”, AIDS Res. Hum. Retroviruses, 14:1053-1058.

105. D. Kaufmann, G. Pantaleo, P. Sudre, A. Telenti, (1998), „CD4-cell count inHIV-1-infected individuals remaining viraemic with highly active antiretroviral therapy(HAART)”, Lancet, 351:723-724.

106. L. Garrett, (1999), „The virus at the end of the world”, Esquire, 103-172.107. L. Garrett, „AIDS, After The «Cure»: Amid setbacks, search for new hope”,

Newsday, 14 czerwiec 1998, str. A07.108. J. Kaldor, L. Ashton, „The AIDS Debate: Reconstructing AIDS in Africa”, The

Independent Monthly, luty 1995, str. 23-24.

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 25

Zapomniany przezwiele dziesięciolecigenerator dra Rife’askutecznie leczący

ludzi z wielu choróbprzeżywa obecnie

renesans za sprawąnowych urządzeńwzorowanych najego konstrukcji.Prowadzone testy

wykazują ichpozytywne

oddziaływanie nazdrowie ludzi.

Część 2(dokończenie)

James E. Bare1997

8005 Marble Avenue, NEAlbuquerque, NM 87110

USAtel: +1 (505) 268 4272

E-mail: [email protected]

W pierwszej części tego artykułu podałem ogólny zarys przyrządu wynalezio-nego przez dra Rife’a wraz z omówieniem jego współczesnego odpowied-

nika – generatora Rife’a-Bare’a”. Oryginalny generator Rife’a pozostaje zagadkąod sześćdziesięciu lat, jednak jego tajemnica została już częściowo poznana.

W celu ustalenia, czym w rzeczywistości był oryginalny generator dra Rife’a,należy przyjrzeć się historii badań z tego zakresu. Elektrycznym urządzeniem,które go poprzedziło, był przyrząd opracowany w roku 1918 przez doktora naukmedycznych Alberta Abramsa.

Urządzenie, które skonstruował dr Abrams, zwane było oscylatorem „Tick-Tock” (nazwa ta wywodzi się od sposobu jego działania przypominającegometronom). Było to wzbudzane impulsowo, emitujące krótkie fale urządzeniemałej mocy pracujące w paśmie 43 MHz. Na całym świecie rozprowadzono ichponad 2 000. W roku 1931 dr Abrams skonstruował jego ulepszoną wersję podnazwą Oscilloclastu, który również pracował w paśmie 43 MHz. Była toudoskonalona wersja oscylatora „Tick-Tock”.

Oscilloclast wytwarzał trzy rodzaje fal: fale krótkie (takie jak w nadajnikukrótkofalowym), pobudzaną impulsowo tłumioną falę o częstotliwości około 90Hz na minutę lub 1,5 Hz na sekundę (tu można zrobić analogię do dzwonka)i pewien rodzaj zmiennej energii magnetycznej. Elektrody umieszczano bliskolub bezpośrednio na ciele pacjenta. Depolaryzujące elektrody miały cewkędławikową zapobiegającą wejściu do obwodu fal radiowych. W celu leczeniachoroby operator Oscilloclastu zmieniał wyjściową częstotliwość krótkofalowegonadajnika w dziesięciu etapach, od około 43,000 MHz do 43,357 MHz. Wybórczęstotliwości zależał oczywiście od tego, na co skarżył się pacjent.

Ogólnie mówiąc, Oscilloclast był nadajnikiem radiowym niskiej mocyo zmiennej częstotliwości wyjściowej. Urządzenie wytwarzało ciąg bramkowa-nych impulsów o częstotliwości radiowej, które podlegały modulacji falą fonicznąo częstotliwości 60 Hz, zaś pacjent był podłączony do elektrod depolaryzatorazmiennej energii magnetycznej o natężeniu około 60 gausów i cyklu 1,5 sek.

Niektórzy czytelnicy, jak sądzę, zapewne już się zorientowali na podstawiepowyższego opisu, że Oscilloclast dra Abramsa to nic innego jak wczesna wersjaurządzenia wykorzystującego NMR (jądrowy rezonans magnetyczny). W celuwygenerowania obrazu wnętrza ciała w nowoczesnych skanerach MRI (wizuali-zacja metodą rezonansu magnetycznego) stosowane jest stałe pole magnetycznew połączeniu z pulsującą energią fal radiowych o zmiennej częstotliwości.

Jak to wszystko ma się do oryginalnego generatora Rife’a? Sądzę, żegenerator Rife’a jest pochodną przyrządu Abramsa. Jest między nimi kilkadrobnych różnic – poziom stosowanych mocy jest w generatorze Rife’a kilka razywyższy, lecz emanowana z plazmowej rury fala radiowa jest bardzo słaba,podobnie jak w przyrządzie Abramsa. Generator Rife’a miał zmienną częstot-liwość pulsacji, od 1 do 4 Hz na sekundę, i wykorzystywał znacznie większy zakrespasma radiowego, niż to miało miejsce w przyrządzie Abramsa, ponadto Rifeużywał plazmowej rury w charakterze anteny. Zabójcze wibracje (MOR-y1) byływytwarzane jedynie w zakresie częstotliwości radiowych, jako że w modulowanejczęstotliwości fonicznej nie było ich.

Sądzę, że Rife nigdy nie próbował opatentować swojego generatora zewzględu na jego duże podobieństwo do Oscilloclastu Abramsa oraz jeszczejednego urządzenia używanego w tamtych czasach, zwanego Fioletowym Promie-niem (Violet Ray).

Fioletowy Promień był cewką Tesli połączoną z wypełnioną argonem szklanąrurą. Cewka Tesli wytwarzała impulsy służące do zapłonu rury. Za sprawą swojejkonstrukcji Fioletowy Promień modulował podobnie jak Oscilloclast prąd zmien-ny o częstotliwości 60 Hz występujący w domowej instalacji elektrycznej.Pionierem budowy dużych wersji urządzenia typu Fioletowy Promień był podkoniec XIX wieku sam Nikola Tesla.

26 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

W końcu rząd skonfiskowałcałe wyposażenie laboratorium

oraz notatki Claytonai Coopersona traktując je jakozagrożenie dla bezpieczeństwa

państwa. Cooperson zginąłw roku 1940 popełniwszy

rzekomo samobójstwo. Wkrótcepotem otruto Claytona.

Wygląd oryginalnego generatora Rife’a.

Jak działał oryginalny generator Rife’a? Obecnie wszys-cy myślimy o MOR-ach w zakresie częstotliwości fonicz-nych. Wiadomo na przykład, że foniczny MOR raka wynosi2 128 Hz. Jednak MOR podany przez Rife’a wynosił28 825 455 Hz. To oznacza, że w oryginalnym generatorzeRife’a nie miała miejsca bezpośrednia modulacja częstot-liwości fonicznych!

Oryginalny generator Rife’a wykorzystywał zmienne czę-stotliwości radiowe i zmienne pulsacje. Owa pulsująca falaradiowa znajdowała się na wyjściu prowadzącym do wypeł-nionej gazem rury. Pulsację generowano poprzez sterowa-nie urządzeniem transmitującym połączonym z rurą plaz-mową. Na dostępnym obecnie fil-mie wideo przedstawiającym draRife’a podczas demonstracji swoje-go urządzenia, widać wyraźnie wy-stępujące w rurze pulsacje. Pulsacjaskładała się z pełnego cyklu on-off(włączone-wyłączone), przy czymrura nie świeciła w przerwie międzyposzczególnymi impulsami. Tegorodzaju impuls generuje ogromną,harmoniczną energię fal radiowych.

Jak dotąd nie wiadomo, skądi dlaczego pojawiły się stosowanedziś zmienne foniczne MOR-y.Fakt, że modulowana fala o częs-totliwości 60 Hz na sekundę odgrywała ważną rolę w kon-strukcji Oscilloclastu, musiał mieć wpływ na powstaniefonicznych MOR-ów w generatorze Rife’a.

NIEFORTUNNE BADANIA URZĄDZENIA TYPUGENERATOR RIFE’A

Ostatnia seria listów pochodzących od nieznanej osobypodpisującej się internetowym pseudonimem „Cisco” rzuci-ła trochę dodatkowego światła na oryginalny generatorRife’a. W roku 1934 dwaj lekarze z Denver w stanieKolorado, Clayton i Cooperson, posługiwali się urządze-niem, które prawdopodobnie nim było.

Kilka lat temu Cisco miał dostęp do siedmiu notatnikówdra Claytona. Ponieważ to, co przeczytał, wydało mu się warteuwagi, zrobił z tego notatki, lecz nigdzie, w żadnym miejscunie natknął się na jakąkolwiek wzmiankę o Rife’ie. Jakiś czaspotem Cisco dowiedział się, że krewny dra Claytona, doktórego należały jego notatniki, wyrzucił je do śmieci!

Relacja Cisco na temat dra Claytona jest wręcz rewela-cyjna. Okazuje się, że dr Clayton oprócz używania ruryplazmowej i nadajnika radiowego o zmiennym pulsie podłą-czał swoich pacjentów do pary zmiennych depolaryzatorów.

Zadaniem depolaryzatorów było dostarczanie prąduzmiennego z sieci w celu zmiany kierunku z dodatniego na

ujemny w czasie pulsacji lampy zasilanej energią radiową.Na wyjściu depolaryzatora na obrazie oscyloskopowym uka-zywało się coś bardzo podobnego do fali prostokątnej, toznaczy puls był dodatni przez połowę cyklu błyskowego,a następnie, w czasie pozostałej połowy cyklu, kiedy rura niebłyskała, nagle zmieniał się na ujemny.

Pacjent siedział na drewnianym krześle, trzymając stopyna metalowej płytce a w rękach dwie elektrody. W później-szym czasie w oparciu krzesła umieszczono dodatkową paręelektrod, aby do okolic torsu doprowadzić więcej prądu.Zastosowanie płyty pod stopy i elektrod trzymanych w rę-kach jest typowym rozwiązaniem stosowanym we współczes-

nych urządzeniach typu częstotli-wościowego wzorowanych na gene-ratorze Rife’a.

Dr Clayton i jego partner, drCooperson, wplątali się późniejw działalność polityczną. Ucierpielirównież mocno z powodu kryzysuekonomicznego i w rezultacie ichbadania straciły impet. Ich ostate-czne zaprzestanie było spowodowa-ne ich obawą, że rząd USA oskarżyich o działalność wywrotową.

Gromadząc fundusze na bada-nia weszli w kontakt z podejrzanymniemiecko-szwajcarskim biznesme-

nem. Nawiązali również kontakt z niemieckim producentemmikroskopów. Problem polegał na tym, że byli to ludziezwiązani z krajem, który stał się nazistowskimi Niemcami.Z perspektywy czasu widać, że byli oni całkowicie niewinni,zaś przyczyną ich kłopotów był kryzys ekonomiczny i zwią-zany z nim brak pieniędzy.

Dowodem na to, jak ciężkie były to czasy, można być to,że jedna z czołowych gazet amerykańskich brała pieniądzew zamian za drukowanie artykułów wychwalających nazis-towski reżim.

W końcu rząd skonfiskował całe wyposażenie laborato-rium oraz notatki Claytona i Coopersona traktując je jakozagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Cooperson zginąłw roku 1940 popełniwszy rzekomo samobójstwo. Wkrótcepotem otruto Claytona. Początkowo uznano, że przyczynąjego śmierci było również samobójstwo, lecz późniejszebadania laboratoryjne wykazały obecność w jego ciele bar-dzo zjadliwej mieszaniny trucizn. Czy tej zbrodni dopuściłsię rząd USA, czy też może reżim nazistowski? Pewnienigdy nie poznamy odpowiedzi na to pytanie.

USTALANIE WARTOŚCI WSPÓŁCZYNNIKA ZABÓJCZEJOSCYLACJI (MOR)

Jednym z najdonioślejszych faktów pochodzących z zapis-ków dra Claytona jest opis użycia mikroskopu wynalezionegoprzez dra Rife’a do określania MOR-ów. Stosując parępryzmatów wirujących w przeciwnych kierunkach pod stolikiemmikroskopu można podświetlić znajdujący się na nim obiektwiązką monochromatycznego światła. Przy pewnym kolorzekomórka wypromieniuje światło innego koloru. Doświadczeniate prowadzono na żywych komórkach i proces ten możnapotraktować jako metodę barwienia za pomocą światła lubwariant procedury znanej jako „podświetlanie Rheinberga”.

W mikroskopie Rife’a komórka była zabarwiona, zaśpozostałe pole pozostawało białe, tak jak w standardowychmikroskopach o jasnym polu. Kiedy dochodzono do częs-totliwości MOR-a, komórka traciła kolor i stawała sięprzezroczysta, ponieważ absorbowała rezonującą energięz powodu zachodzących w niej zmian lub obumierania.

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 27

Dr Rife używał tej metody do ustalania MOR-ów, pozatym ma ona z pewnością zastosowanie w obecnie używanychnowoczesnych mikroskopach.

Tym, którzy będą chcieli odtworzyć oryginalny generatorRife’a, mogę powiedzieć, że niektóre częstotliwości MOR-ów są znane i można je zaczerpnąć z jego notatek. Podaje onw nich dwie częstotliwości, które, jak się uważa, są łączonew końcowym etapie na wyjściu nadajnika lub są wprowadza-ne jednocześnie do kulistej rury plazmowej. Jedna z tychczęstotliwości jest podawana wprost, zaś druga pośredniojako długość fali superregeneratywnej tuby audionowej.

Długość fali można zamienić na częstotliwość za pomocąwzoru: częstotliwość (w Hz) = prędkość światła (w metrachna sekundę) podzielona przez długość fali (w metrach), czyliczęstotliwość = 3 × 108 (metrów na sekundę)/długość fali.

Występuje tu jednak pewna komplikacja w postaci zjawi-ska zwanego heterodynowaniem, które może wystąpić, jeśliwewnątrz rury plazmowej będą się nakładać częstotliwości.W przypadku heterodynowania z rury może emanowaćjeszcze jedna fala, która jest wynikiem różnicy a nie sumyobu nakładających się częstotliwości.

Rak: 11 780 000 Hz; długość fali superregeneratywnejtuby audionowej – 17,6 metra lub 17 045 455 Hz. MORwynosi 28 823 455 lub 5 265 455 Hz.

Paciorkowiec: 1 241 000 Hz; długość fali superregeneraty-wnej tuby audionowej – 142 metry lub 2 112 676 Hz. MORwynosi 3 353 676 lub 871 676 Hz.

Gronkowiec: 998 740 Hz; długość fali superregeneratyw-nej tuby audionowej – 540 metrów lub 555 556 Hz. MORwynosi 1 554 296 lub 443 184 Hz.

Gruźlica: 583 000 Hz; długość fali superregeneratywnejtuby audionowej – 554 metry lub 541 516 Hz. MOR wynosi1 124 516 lub 41 484 Hz.

UDOSKONALENIA GENERATORA DRA RIFE’AObecnie uważam, że optymalnym urządzeniem byłoby

takie, które czyniłoby użytek z nadajnika radiowego o zmien-nej częstotliwości z modulowanymi prostokątnymi falamifonicznymi MOR-ów oraz zmienną pulsacją foniczną.

Moje urządzenie, generator Rife’a-Bare’a (to nie ja jetak nazwałem, ale jego użytkownicy), jest do tego modelubardzo podobne. Bramkowana pulsacja foniczna może byćgenerowana przez nowoczesne oscylatory częstotliwości fo-nicznych, podczas gdy pulsacja fali nośnej zmienia sięautomatycznie wraz z przyłożoną częstotliwością foniczną.Pulsację fal radiowych można dostrajać elektronicznie dojej „cyklu roboczego”. Moje urządzenie ma również stałączęstotliwość radiową wynoszącą 21,12 MHz. Zmienna czę-stotliwość radiowa z pewnością wytwarzałaby całą gamęradiowych interferencji i wpędziłaby jego właścicieli w kło-poty natury prawnej w przypadku jego niewłaściwego ek-ranowania.

Muszę ostrzec potencjalnych konstruktorów chcącychodtworzyć oryginalny generator Rife’a, że urządzenie to niepowinno ściśle dostrajać się do znanych warunków radio-operatorskich. Urządzenie Rife’a opisane przez Claytonabyło podobne do mojego i zachowywało się kapryśnie.

Aby właściwie i optymalnie pracować, moje urządzeniemusi być samorezonujące. Dokładne długości kabli, umiejs-cowienie i rodzaj części, obwody uziemiające etc. – wszystkoto jest konieczne do należytego działania mojego urządze-nia. Powyższe zmienne zostały określone dla mojego urzą-dzenia i jeśli ktoś chce je wykonać, musi ściśle stosować siędo podanych instrukcji. Ustalenie wartości tych zmiennychw celu odtworzenia oryginalnego generatora może okazaćsię kłopotliwe.

SPOJRZENIE W PRZYSZŁOŚĆZdaję sobie sprawę, że podana tu informacja jest wysoce

kontrowersyjna. W ciągu minionych lat napisano tak wielebłędnych lub tendencyjnych rzeczy na temat generatoraRife’a, że obecnie jest już prawie niemożliwe odróżnieniefaktów od zmyśleń. Odtworzenie oryginalnego generatorabędzie trudnym zadaniem.

Prawdziwą tragedią dra Rife’a jest utrata wyników jegobadań. Jesteśmy o 60 lat do tyłu, jeśli chodzi o dalszy rozwójjego urządzenia.

Liczba śmiertelnych ofiar na całym świecie i cierpieniaostatnich 60 lat są zbyt wielkie, aby je sobie wyobrazić, zbytprzerażające, aby móc je zrozumieć. Przyszłość mojegoprzyrządu jest bezpieczna, ponieważ wśród ludzi krąży jużdostatecznie dużo kopii mojej książki instruującej, jak gowykonać.2 Wystarczająco dużo ludzi ma to urządzenie i wie,jak je zbudować. Ludzie ci nie potrzebują już tej książkijako przewodnika, poza tym żyją w różnych krajach nacałym świecie. Nikomu już nie uda się powstrzymać tego, comusi się dokonać.

Począwszy od sierpnia 1997 roku pierwsze urządzeniaRife’a-Bare’a zbudowano w Rosji, Chinach, Indonezjii Wietnamie. W połowie października 1997 roku w Kana-dzie odbyło się pierwsze Sympozjum Technologii Rife’a,w którym uczestniczyło 148 osób z wielu krajów świata,między innymi z Anglii, Australii, Holandii, Kanady i USA.

Było mi bardzo miło współpracować z doktorami naukprzyrodniczych i medycyny, niemniej najbardziej cieszy mnieliczny udział w tym spotkaniu ludzi, którzy nie zajmują sięzawodowo medycyną, dzięki którym do niego doszło, i że togłównie oni przyczyniają się do przyrostu liczby generatorów.Jest to ta sama grupa, której członkowie co roku przeznacza-ją pokaźne sumy na wspieranie wszelkiego rodzaju badańz zakresu medycyny nie oczekując w zamian żadnej nagrody.To oni z czasem dopilnują, aby odpowiednia ilość ichpieniędzy została skierowana na badania z zakresu ochronyzdrowia (jest ogromna różnica między tymi dwoma rodzaja-mi badań) i to urządzenie było szerzej wykorzystywane.

Nie zamierzam snuć rozważań na temat przeobrażeń, dojakich może doprowadzić to urządzenia. Kierunek zostałokreślony i stopniowo zbliżamy się ku nowym brzegom, alejak tam dotrzemy, pozostaje pytaniem, na które możeodpowiedzieć jedynie nasze przeznaczenie.�

O autorze:James E. Bare jest doktorem chiropraktyki (kręgarstwa) i od 20

lat prowadzi praktykę w Albuquerque w stanie Nowy Meksykw USA. Od najmłodszych lat pasjonowała go elektronika i kiedyw roku 1994 przeczytał książkę Barry’ego Lynesa o drze Rife’ie,z miejsca przystąpił do pracy nad prototypem jego urządzenia.W połowie roku 1995 zbudowany przez niego prototyp generatoraRife’a-Bare’a rozpoczął działanie przynosząc ludziom ulgę w przy-padkach bólu mięśni. Pod koniec roku 1995 wzbogacił swojeurządzenie o modulowaną pulsację i od tej chwili zaczęło onodawać niezwykłe wyniki lecznicze, jednak on sam nie stosuje gow swojej praktyce medycznej. Pracuje średnio 100 godzin w tygo-dniu, przy czym sprawy związane z jego urządzeniem pochłaniajątrzy czwarte tego czasu. Twierdzi, że tak intensywną pracę umoż-liwia mu witalizujące oddziaływanie jego urządzenia.

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. Skrót od Mortal Oscillatory Rate (Współczynnik Zabójczej Os-

cylacji). – Przyp. tłum.2. James Bare, Resonant Frequency Therapy: Building the Rife Beam Ray

Device (Terapia częstotliwością rezonansową – budowa generatora promie-niowania Rife’a), James Bare, Albuquerque, USA, 1995-1996.

28 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

NAUKAWIEŚCI Z POGRANICZA NAUKI

TRANSMUTACJA RTĘCI W ZŁOTORobert Nelson

W marcu 1924 roku zespół profeso-ra Hantaro Nagaoki z Cesarskie-

go Uniwersytetu Tokijskiego opisał ba-dania „nad izotopami rtęci i bizmutuwystępującymi w satelitach ich linii spek-tralnych” – w szczególności złota. W ma-ju 1925 roku opublikowali oni częśćszczegółów technicznych dotyczącychprzeprowadzonych przez nich badań.

Zespół Nagaoki wytwarzał wyładowa-nie prądu wynoszące około 15 × 104 V/cmprzez 4 godziny między elektrodami wolf-ramową i rtęciową oddzielonymi dielekt-ryczną warstwą parafinowego oleju. W ce-lu wykrycia Au (złoto) w lepkim osadzieC (węgiel), Hg (rtęć) etc. zastosowali testpurpury Cassiusa. Czarna masa byłaoczyszczana w próżni, a następnie po-przez wyprażenie w środowisku tlenowymi redukcji przy pomocy HCl (kwas solny)uzyskiwano Au w postaci roztworu w wo-dzie królewskiej (mieszanina stężonegokwasu azotowego (HNO3) i solnego) lubrubinowoczerwonych punkcików zgroma-dzonych na ściankach naczynia. Czasamiwystępowały mikroskopijne płytki Au.

Nagaoka twierdził, że kiedy wyłado-wanie przepuszczano przez krople rtęcispadające między żelaznymi elektroda-mi, zaobserwowano tworzenie się sreb-ra i innych pierwiastków. Z kolei eks-peryment z lampą rtęciową prowadzonyprzez 200 godzin pod napięciem 226V wytworzył miligram złota i trochęplatyny. Odnotowano, że: „Istotnym dlauzyskania transmutacji jest wielokrotnepowtórzenie procesu oczyszczania rtęcipoprzez destylację jej w próżni w tem-peraturze poniżej 200° C”.

Rozważania na temat satelitarnychlinii spektralnych Hg doprowadziły Na-gaokę do wniosku, że proton jest „lekkopoluzowany” w stosunku od jądra Hgi można go usunąć. Stwierdzono, że„jeśli powyższe założenie co do jądraHg jest słuszne, to prawdopodobnie udasię zrealizować marzenie alchemikówpoprzez wybicie protonu wodoru z jąd-ra przy pomocy promieni alfa lub innejwystarczająco skutecznej metody rozry-wania wiązań” i uzyskać z rtęci złoto.

W mniej więcej w tym samym czasiedr Adolf Miethe z Fotochemicznego

Wydziału Berlińskiej Wyższej SzkołyTechnicznej odkrył, że lampy z paramirtęci używane jako źródło światła ultra-fioletowego przestają po pewnym czasiedziałać z powodu osadu sadzy powstają-cego na kwarcowych rurach. Dr Miethepoddał te osady analizie i znalazł w nichzłoto. W wyniku tego odkrycia dr Miethei dr Hans Stammreich otrzymali niemie-cki patent numer 233 715 (wydany 8 ma-ja 1924 roku) na „Ulepszenie dotycząceekstrakcji metali szlachetnych”.

Według opisu patentowego: „…mię-dzy rtęciowymi elektrodami zostaje ufo-rmowany łuk elektryczny w taki samsposób, jak to się dzieje w rtęciowychlampach kwarcowych. Przy zastosowa-niu odpowiedniego napięcia w rtęci po-wstaje złoto. Zaleca się kondensacjęodparowanej rtęci. Ilość powstałego zło-ta zależy, przy niezmienności pozosta-łych czynników, od ilości prądu oraz,między innymi, ciśnienia par rtęci lub odróżnicy potencjału łuku elektrycznego.Tak więc różnica potencjałów łuku musibyć możliwie największa i jeśli znaczniespadnie, wydajność produkcji złota zna-cznie się zmniejszy. Jeśli zwiększymyróżnicę potencjałów, to począwszy odpewnej różnicy potencjałów ilość wytwo-rzonego złota znacznie się zwiększy”.

W lipcu 1924 roku dr Miethe oświad-czył, że on i dr Stammreich zmienili rtęćw złoto w wysokonapięciowej lampiewypełnionej oparami rtęci. W wynikueksperymentu uzyskano złoto wartościjednego dolara przy nakładach wyno-szących 60 000 dolarów (obecnie byłobyto około 2 milionów dolarów).

Dr Miethe używał prądu o napięciu170 V przez 20-200 godzin. Lampa zu-żywała w tym czasie 400-2 000 W. Dowystąpienia tego zjawiska koniecznajest minimalna różnica potencjałów.Uzysk złota był minimalny i wynosił0,1-0,01 mg. Rtęć i elektrody były spra-wdzane przed eksperymentem i ustalo-no, że nie zawierały złota. Dr Miethenie miał możliwości przeprowadzeniapróby z zastosowaniem promieni alfalub beta, a także wodoru lub helu.

O. Honigschmid i E. Zintl określiliciężar atomowy rtęciowego złota dra

Miethe przy zastosowaniu potencjomet-rycznego miareczkowania soli złotazwiązkiem TiCl2. Okazało się, że wynosion 197,26 (+0,2), co oznacza, że ciężarten jest większy niż zwykłego Au(197,2). W wyniku tego eksperymentuanalitycy podkreślili konieczność wyko-nania analizy spektralnej.

Frideric Soddy zareagował na donie-sienie dra Miethe, sugestią, że tegorodzaju przemiana może wynikać zezwiązania jednego elektronu z jądremrtęci:

„Rozważmy zderzenie elektronówmających dużą prędkość z atomami rtęci.Ich niewielki procent musi być skierowa-ny na jądro. Jeśli posiadają wystarczającąenergię, aby przedrzeć się przez zewnęt-rzne powłoki elektronowe atomu rtęci,muszą docierać do jądra i być przez nieprzechwytywane. Ponieważ utrata elek-tronu (w postaci promieniowania) przezjądro atomu jakiegokolwiek pierwiastkapowoduje, że jego liczba atomowa rośnieo jednostkę, wówczas zysk jednego elek-tronu musi zmniejszać jego liczbę atomo-wą o jednostkę. To ogólnie znana zasada.W przypadku izotopu rtęci o liczbieatomowej 80 wynikowy produkt będzieizotopem złota o liczbie atomowej 79.

W świetle znanej nam wiedzy jest toproblem, który sprowadza się do (1)uzyskania odpowiednio wysokiego po-tencjału zdolnego do przebicia się elek-tronu poprzez zewnętrzne powłoki elek-tronowe otaczające jądro rtęci, dopókinie dostanie się on w sferę przyciąganiapotężnie naładowanego jądra, oraz do(2) tego, czy liczba bezpośrednich zde-rzeń z jądrem, którą należy przewidzieć,będzie wystarczająca do wyprodukowa-nia wykrywalnych ilości złota.

Jeśli chodzi o pierwszy problem, mo-żna się spodziewać, że odpychanie ze-wnętrznej powłoki elektronowej rtęcijedynie zmniejszy, ale nie zredukuje zu-pełnie szansy na to, że elektron bezpo-średnio trafiający w atom dotrze dojego jądra, bowiem kiedy już elektronprzebije zewnętrzną powłokę, wypadko-wa działających nań sił będzie skierowa-na w stronę jądra… Wykrycie wytwo-rzonego złota metodami chemicznymi

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 29

byłoby prawdopodobnie znacznie trud-niejszym zagadnieniem”.

Z kolei A.S. Russell powiedział:„Eksperymenty z transformacją rtęci

w złoto sugerują możliwość transformacjijądra do postaci, jaką posiada pierwiastekznajdujący się o stopień niżej od niejpoprzez absorpcję jednego elektronu przyniezmienności obu jąder. Prowadzoneeksperymenty wskazują na możliwośćistnienia dwóch izotopów izobarycznycho nierównych liczbach atomowych, 205Tl(tal 205) i 199Au (złoto 199), wśródnieradioaktywnych pierwiastków… Astonwykazał istnienie izotopu rtęci 199Hg…Ten rodzaj transformacji może występo-wać w dwóch parach pierwiastków Pb i Tl,Hg i Au… Liczby masowe wytworzonychTl i Au wynoszą odpowiednio 205 i 199”.

Aston wysunął ważkie argumenty prze-ciwko tej możliwości rzekomego prze-kształcania się Hg w Au. Niewykluczoneże można by to osiągnąć przez dodanieelektronu do jądra atomu Hg lub przezusunięcie zeń protonu, lecz szansa, żeelektron uderzy w jądro jest bardzoniewielka, poza tym jego waga nie wpłynieznacząco na wagę powstałego w tensposób izotopu. Teoretycznie rzecz biorącizotop Hg o wadze atomowej 197 możezaabsorbować jeden elektron i stać sięzłotem, lecz żaden z sześciu izotopów rtęci(198, 199, 201, 202, 204, 209) zidentyfiko-wanych przez Astona nie posiada takiejwagi. Według Astona usunięcie protonuz jądra przy pomocy metody dra Miethejest nie do zrealizowania: „Zaangażowanew ten proces siły są wręcz śmiesznie małe,są po prostu niewystarczające”.

Cały proces można przedstawić na-stępująco:

Hg – α – θ = Auciężar atomowy 201 – 4 = 19780 – 2 + 1 = 79lub:Hg – 4H – 3θ = Auciężar atomowy 201 – 4 = 19780 – 4 + 3 = 79

W grudniu 1924 roku magazyn Scien-tific American ogłosił, że organizuje peł-ne sprawdzenie eksperymentu dra Mie-the. Testy przeprowadzili dr H.H. Shel-don i Roger Estey na Wydziale FizykiUniwersytetu Nowojorskiego. Użyli la-mpy kwarcowej, która nie zawierała zło-ta. W celu zapewnienia elektrycznegopołączenia wtopiono w szkło drutyz czystego wolframu. Sprawdzono rów-nież czystość rtęci. Wykonano trzy eks-perymenty trwające od 30 do 50 godzinz zastosowaniem prądu o napięciu 170V i natężeniu 13 A. Następnie usuniętortęć i poddano ją analizie.

„W żadnym przypadku nie odkrytośladów złota… Według sprawozdania

dra Miethe, biorąc pod uwagę teoretycz-ną interpretację profesora Soddy’ego,w wyniku eksperymentu powinna po-wstać mierzalna ilość złota, co najmniejdziesięć razy tyle, ile potrzeba do wykry-cia go przy pomocy zastosowanych me-tod analitycznych. Negatywny wynikwszystkich trzech eksperymentów stano-wi więc mocny dowód przeciwko wnios-kom ogłoszonym przez dra Miethe”.

Następnie badacze uzyskali od pro-ducentów w Niemczech identyczną lam-pę do tej, której użył dr Miethe, i po-wtórzyli eksperyment dokładnie wedługjego wskazówek. Czas trwania tego eks-perymentu wyniósł 172 godziny przynapięciu 165-174 V i natężeniu 12A w zależności od temperatury lampy.

„Po wykonaniu tego eksperymentuwykonano najstaranniej, jak to było mo-żliwe, analizę, w wyniku której nie wy-kryto żadnego ze szlachetnych pierwias-tków.

Oznaczało to, że eksperyment opisa-ny przez dra Miethe, nie zawsze umożli-wia transmutację atomów rtęci w atomyzłota. Wyniki eksperymentów opisanychprzez dra Miethe i naszych, które zosta-ły przeprowadzone dokładnie w ten samsposób, jak jego, są ze sobą niezgodne.

Wysuwanie ostatecznego wniosku napodstawie tych wyników, że ekspery-menty wykonane przez dra Miethe sązłe, jest przedwczesne. W tej sytuacjimożna jedynie stwierdzić, że uważne,kompetentne i długotrwałe próby, któ-rych zamiarem było potwierdzenie nie-mieckich wyników, zakończyły się fias-kiem”.

Artykuł zamieszczony w ScientificAmerican w sposób taktowny sugeruje:

„…jedna z istotnych możliwości po-pełnienia błędu w tego rodzaju ekspery-mencie polega na przypadkowej obec-ności niewielkich zanieczyszczeń rtęcizłotem… Można by przynajmniej są-dzić, że tak się właśnie sprawa miała…Być może ktoś kiedyś odkryje jakiś nie-zauważalny obecnie szczegół w sposobieprzeprowadzenia eksperymentu, którystanowił o sukcesie w przypadku eks-perymentu dra Miethe… Musimy jed-nak wyznać, że nie wierzymy, by tak sięmogło stać. Na podstawie wszystkichobecnie dostępnych danych, łączniez eksperymentami dra Sheldona i Es-teya… jesteśmy przekonani, że trans-mutacja atomów rtęci w atomy złota niezachodzi i w warunkach opisanychprzez dra Miethe nie zajdzie.

Należy jednak przyznać, że tego ro-dzaju transmutacja atomów rtęci w ato-my złota jest teoretycznie możliwa. We-wnętrzne struktury atomów obu pier-wiastków są podobne. Usunięcie jedno-stkowego ładunku dodatniego z jądra

atomu rtęci bądź dołączenie jednegoelektronu do jego atomowego jądra pro-wadziłoby, jak się sądzi, do konwersjiatomu rtęci w atom nierozróżnialny odatomu zwykłego złota. Pomijając faktnieudanego eksperymentu dra Miethe,nadal istnieje możliwość, że jedną z tychzmian struktury atomowej można uzyskaćprzy pomocy jakiejś fizycznej lub chemi-cznej metody, która czeka na odkrycie”.

Z sardoniczną powagą uczeni stwie-rdzili: „Złoto można wyizolować z rtęci,lecz rtęci nie da się transmutowaćw złoto”.

W Physical Review dr Sheldon i Esteyoznajmili:

„Sugerowane wyjaśnienie mówiąceo zmianie liczby elektronów w jądrzeprzekształcającej rtęć w złoto wydaje siębyć teoretycznie doskonałe, lecz niewia-rygodne w rzeczywistości, jako że spa-dek potencjału na średniej swobodnejdrodze molekuły Hg wynosi zaledwie0,1 V w tych łukach”.

W kwietniu 1926 roku Scientific Ameri-can opublikował sprawozdanie zatytuło-wane „Dalsze rtęciowe złoto z Niemiec”,w którym podaje, że udało się uzyskać10 000 razy większą wydajność wytwarza-nia rtęciowego złota. W pierwszych eks-perymentach drowi Miethe udało sięuzyskać jedną część złota na sto milionówczęści rtęci. Zakłady Siemensa w Berliniebombardowały elektronami w wysokiejpróżni Hg i uzyskały 100 mg Au z 1 kg Hg.W czerwcu 1925 roku zakłady Siemens& Halske Akt.-Ges. zarejestrowały w Nie-mczech patent (numer 243 670) na „Od-działywaniena Hg” przy pomocy iskrowe-go wyładowania, promieniami katodowy-mi i promieniami kanalikowymi. Różnicapotencjałów mogła wynosić od 100 do 150V, zaś kapacytancja była zmienna. Jakodielektryki stosowano płynną parafinę,eter lub trójchlorek węgla.

Inni uczeni nie byli aż tak optymisty-czni. Erich Tiede i jego współpracow-nicy donosili:

„Transmutacja Hg w Au jest teorety-cznie możliwa, lecz wszystkie ekspery-menty prowadzone przy rygorystycznymsprawdzaniu czystości Hg okazały sięfiaskiem. Kiedy rtęć, która według draMiethe i dra Stammreicha była oczysz-czona, została poddana procesowi des-tylacji w wyłącznie szklanej aparaturze,podobnej do tej stosowanej przez Bron-steda i von Heveseya do wyizolowaniaizotopów Hg, okazało się, że zawieraona do 10–9 procenta Au. Optycznadetekcja nie jest wystarczająca, wiecuważali, że konieczne jest stopienie gra-nulatu Au, który wciąż jeszcze zawierałHg, i zważenie go na mikrowadze.

Milan Garrett (z Laboratorium Cla-rendona w Oxfordzie) opublikował wy-

30 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

niki zupełnie nie udanych prób z trans-mutacją Hg w Au przeprowadzonychwieloma metodami. Garrett próbował,również bez powodzenia, wytworzyć indz cyny oraz skand z tytanu przy pomocypromieni X”.

Erich Tiede i jego współpracownicypisali dalej:

„Rtęć destylowana wciąż zawieraławedług dra Miethe w jednym kilogra-mie 0,3 mg Au. Po dwóch destylacjachprzeprowadzonych w wysokiej próżninie można już było wykryć Au. Po takimprzygotowaniu przeprowadzono ekspe-ryment dra Miethe w wielu formachi w rezultacie nie zaobserwowano naj-mniejszej ilości Au”. Ten rezultat po-twierdzili także E. Duhme i A. Lotz.

E. Duhme i A. Lotz również prze-prowadzili cały szereg eksperymentów,początkowo we współpracy z drem Mie-the i drem Stammreichem. Stosowalibardzo duże łuki – długości 1,6 m i mo-cy 10 kilowatów przy napięciu 40 kVi natężeniu 800 A na sekundę – przepu-szczane przez opary rtęci. Złoto byłow pewnych przypadkach wykrywalne,gdy między elektrodami zanurzonymiw rtęci przepuszczano odpowiednio du-ży prąd, lecz wyniki tych eksperymen-tów zostały odrzucone z powodu zbytwielu kontaktów z innymi metalami.Udowodnili oni, że Au nie da się wy-kryć, jeśli obecne są pewne zanieczysz-czenia, które dają niehomogenicznyrozkład Au, które staje się wykrywalnedopiero po skoagulowaniu go przy po-mocy łuku.

Profesor Fritz Haber i jego współ-pracownicy starali się bardzo uważniepowtórzyć eksperymenty profesora Na-gaoki i dra Miethe. Rtęć, w której niedało się wykryć złota, była poddanasześciu różnym oddziaływaniom, lecznie uzyskano Au. W niektórych przypa-dkach wykrywano Au, lecz w ilościachzbyt małych, aby mogło ono pochodzićz tych materiałów lub zanieczyszczeń.Nie udało się również zwiększyć jegoilości. Zastosowane oddziaływania byływykonywane przy użyciu stałych i ciek-łych dielektryków, wysokonapięciowychwyładowań, łuków w niskim, normal-nym i wysokim ciśnieniu oraz za pomo-cą bombardowania elektronami w wyso-kiej próżni.

Niesamowitą dokładność ich badańmoże zilustrować przypadek, w którymjednemu z pracowników udało się naglewykryć ślady złota w materiale, którypoddawał analizie, podczas gdy nikt in-ny nie wykrył w tym czasie Au w innychpróbkach. Okazało się, że pracownikten pocierał z przyzwyczajenia przedprzeprowadzeniem analizy swoje okula-ry oprawione w złotą oprawkę. Kiedy to

robił, zdejmował okulary, a następniebrał do ręki pasek super czystego oło-wiu w celu wykonania analizy.

W innym przypadku pracownik labo-ratorium topił złoto. Wkrótce poteminny pracownik znalazł w usytuowanymobok pomieszczeniu złoto w materiale,w którym go wcześniej nie było.

Autorzy opisują swoje wyniki jako„dowodzące, że nie opublikowano do-tąd metody, która opisywałaby proces,przy pomocy którego można by wytwo-rzyć z rtęci analitycznie oznaczalne ilo-ści Au”.

W kwietniowym numerze z 1926 ro-ku Scientific American podał, że „naostatnim zebraniu [Niemieckiego To-warzystwa Chemicznego] profesor Ha-ber, który poprzednio miał duże wątp-liwości co do dokładności eksperymen-tów, pogratulował drowi Miethe i zapo-wiedział… że on sam może potwierdzićwyniki powtarzając eksperyment”. Ha-ber najwidoczniej wygłosił ten komen-tarz przed zakończeniem badania swo-ich elektrod, które były źródłem Au.

Większość krytyki prac eksperymen-talnych dra Miethe, dra Stammreichai Nagaoki skoncentrowała się na wątp-liwej czystości rtęci, której używali onido eksperymentów. Ich Hg było oczysz-czane poprzez destylację i przez roz-puszczanie w kwasie azotowym (w sto-sunku 1:4), a następnie oddzielanie osa-dów przy pomocy boraksu (0,1 g). Wy-nikową grudkę Au, jeśli jakaś była, pod-dawano mikroskopowemu badaniu. Hgbyło zazwyczaj destylowane dwukrotnie,a w niektórych przypadkach aż piętnas-tokrotnie. Inni analitycy wykazali, żebez względu na ilość destylacji w Hgnadal można wykryć Au.

Dr Miethe i dr Stammreich wykazali,że tworzenie Au z Hg zależy od za-stosowania wyładowań elektrycznychprądu zmiennego. Złoto nie powstajew ogóle, kiedy Hg jest poddawane dzia-łaniu prądu stałego. Opisali równieżrtęciową turbinę, która pozwalała na2 000 przerw na minutę przy potencjale110 V i natężeniu od 1 do 12 A. Eks-perymenty wykazały liniową zależnośćmiędzy uzyskiem Au a iloczynem za-stosowanej mocy (w watach) i czasu,przez który była ona aplikowana. Średniuzysk Au wyniósł 0,0004 mg/ampero-godzinę. Produkcję złota wspomagałowysokie ciśnienie. Kiedy wyładowaniemiędzy biegunami przechodziło przezparafinowy dielektryk, złoto było roz-łożone wzdłuż linii wyładowania – niebyło go na rtęciowych biegunach.

A. Gaschler próbował wykonać eks-peryment odwrotny w stosunku do tego,który przeprowadzili Miethe i Nagaoka.Poddawał złoto oddziaływaniu szybkich

jąder wodoru. Zakładał, że jedno z nichmoże przeniknąć w głąb powłok elek-tronowych złota, gdzie zostanie zatrzy-mane przez najbardziej wewnętrzne po-włoki jako „para-jądro” tworząc wiąza-nie Tiefenvera. Po 30 godzinach bom-bardowania widmo zaczęło wykazywaćlinie Hg, których intensywność powolirosła. Gaschler postulował, że jego Hgjest związkiem złota i wodoru, podob-nym do halogenku rtęci Manleya.

Społeczność naukowców otrzymałauczciwy i dogłębny przegląd twierdzeńdra Miethe, dra Stammreicha i profeso-ra Nagaoki (który zręcznie dał sobieradę z krytyką). Jednak całe to zagadnie-nie nigdy nie zostało do końca wyjaśnio-ne. Zatem eksperymenty te należałobypowtórzyć przy zastosowaniu nowoczes-nej aparatury i technik analitycznych.�

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. Aston, Nature, 19 grudzień 1925.2. A.C. Davies, Frank Horton, „The Transmutation of

Elements”, Nature, 117:152, 1926.3. E. Duhme, A. Lotz, Wissenschaft Veroffentlich Sie-

mens Konzern, 5:128-151, 1926.4. E. Duhme, A. Lotz, Chem. Ber. Deutsch. Ges.,

59:1649-1651, 1926; Chem. Abstr., 20:3264, 1926.5. Milan W. Garrett, „Transmutation Experiments”,

Nature, 118:2959, 17 lipiec 1926.6. A. Gaschler, „Transmutation of Au into Hg”, Zeit

Elektrochem., 32:186-187, 1926.7. A. Gaschler, Scientific American, sierpień 1926.8. Fritz Haber i inni, Zeit. Anorg. Allgem. Chem.,

153:153-183, 1926; Chem. Abstr., 20:2614; ibid., 19:3443.9. Fritz Haber, Nature, 29 maj 1926.

10. O. Honigschmid, E. Zintl, „The Atomic Weight ofAu…”, Naturwissenschaften, 13:644, 1925.

11. O. Honigschmid, Zeit. Anorg. Allgem. Chem.,147:262-264, 1925.

12. Literary Digest, 14 marzec 1925; „Attempts at Ar-tificial Au”, ibid., 12 grudzień 1925; „Negative Evidence inthe Hg-Au Case”, ibid., 6 luty 1926.

13. J.J. Manley, Nature, 114:861, 1924; ibid., 115:337,1925.

14. Adolf Miethe, Naturwiss., 18 lipiec 1924; „Trans-mutation of Hg into Au”, ibid., 13:635-637, 1925.

15. A. Miethe, H. Stammreich, Zeit. Anorg. Allgem.Chem., 150:350-354, 1926.

16. A. Miethe, H. Stammreich, Specyfikacja PatentowaNiemiec nr 233 715 [Class 82 (i)], 8 maj 1924.

17. A. Miethe, H. Stammreich, Patent Francji nr598 140, 1925.

18. H. Nagaoka, Chem. Abstracts, 19:3209, 1925.19. H. Nagaoka, Naturwiss., 13:682-684, 1925; „Trans-

mutation of Hg into Au”, ibid., 14:85, 1926.20. H. Nagaoka, Nature, lipiec 1925.21. H. Nagaoka, Journal de Physique et la Radium, 6:209,

1925.22. Nature, 114:197, 9 sierpień 1924; ibid.,

117(2952):758-760, 29 maj 1926.23. Arnaldo Piutti, Enrico Boggio-Lera, Gion. Chim.

Ind. Applicata, 8:59-61, 1925.24. E.H. Reisenfeld, W. Haase, Chem. Ber. Deutsch.

Ges., 59:1625-1629, 1926.25. A.S. Russell, „Transformation of Hg into Au”,

Nature, 116:312, 1925.26. Science, 61(1581), „The Transmutation of Hg, 17

kwiecień 1925.27. Scientific American, grudzień 1924; ibid., listopad

1925, str. 256; „More Mercuric Gold from Germany”, ibid.,17 kwiecień 1926, str. 90; ibid., 138:208, 1928.

28. Horton Sheldon, Roger S. Estey, Phys. Review,27(2):515, 1926.

29. Siemens & Halske Akt.-Ges., Specyfikacja Patento-wa Niemiec nr 243 670 [Cl. 39(i) & 82 (i)], „Treating Hg”.

30. Frederick Soddy, „The Reported Transmutation ofHg into Au”, Nature, 114:244, 16 sierpień 1924.

31. Erich Tiede i inni, „Formation of Au from Hg”,Naturwiss., 13:745-746, 1925.

32. Erich Tiede i inni, „The Formation of Au fromHg…”, Chem. Ber. Deutsch. Ges., 59:1629-1641, 1926.

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 31

Egipscy MistrzowieRzemiosła przez

czas trwaniaosiemnastu dynastii

wytwarzali naterenie tajnegolaboratoriumulokowanego

wewnątrz świątynina Półwyspie Synajbiały proszek złotabędący substytutemGwiezdnego Ogniabogów Anunnaki.

Część 3(dokończenie)

Sir Laurence GardnerKontakt przez:Element Books

Shaftesbury, Dorset, SP7 8DPWielka Brytania

lub:Columba House

P.O. Box 20, Tiverton, EX16 5YPWielka Brytania

W latach osiemdziesiątych XIX wieku elity rządzące chrześcijaństwa od-czuwały paniczny strach przed słowem „archeolog” i dlatego prowadzenie

wykopalisk objęto ścisłą kontrolą. Ich podejmowanie i prowadzenie wymagałoaprobaty specjalnie utworzonych do tego celu instytucji.

Jedną z nich była utworzona w Wielkiej Brytanii w roku 1891 FundacjaEksploracji Egiptu (Egypt Exploration Fund). Na pierwszej stronie jej statutumówi się, że jej głównym zadaniem jest promowanie prac wykopaliskowych „wcelu objaśnienia lub zobrazowania Starego Testamentu”. Krótko mówiąc, przyję-to, że jeśli znajdzie się coś, co będzie wspierało nauki płynące z Biblii, wówczaspoinformuje się nas (społeczeństwo). Wszystko, co nie było zgodne z kościelnąinterpretacją Biblii, miało nie oglądać światła dziennego.

Obecnie przyjrzymy się jednemu z odkryć tego rodzaju, o którym wiezaledwie niewielka garstka ludzi. W rzeczywistości jest to prawdopodobnienajważniejsze z odkryć dotyczących Biblii, jakich kiedykolwiek dokonano.Co więcej, wynikające z niego implikacje są znacznie donioślejsze niż onosamo, jako że jest to ostateczna historia Feniksa i Ogniowego Kamienia.

W Księdze Wyjścia pojawia się nazwa pewnej ważnej góry biblijnej. Leży onaw rozległym paśmie na Półwyspie Synaj – trójkątnym, wypiętrzonym masywielądowym położonym nad Morzem Czerwonym między Zatokami Sueską i Aka-ba. W Starym Testamencie góra ta początkowo określana jest mianem Horeb,potem nazywa się Synaj, a na końcu wraca do początkowej nazwy – Horeb.

Historia ta dotyczy oczywiście Mojżesza i wyjścia Izraelitów z Egiptu.Była to góra, na której według Księgi Wyjścia Mojżesz zobaczył gorejącykrzak, rozmawiał z Jehową i gdzie otrzymał Dziesięcioro Przykazań orazTablice Świadectwa (prawo mojżeszowe).

Należy wiedzieć, że w czasach Mojżesza (około 1 350 roku p.n.e.) nie byłogóry Synaj. Nie było góry o tej nazwie nawet w czasach Jezusa, a także przeznastępne 300 lat. Ważne podkreślenia jest również to, że Stary Testament, którydziś znamy, jest tłumaczeniem tekstu hebrajskiego opracowanego zaledwie 1 000lat temu, w związku z czym jest on o kilkaset lat młodszy od kanonicznegoNowego Testamentu.

Góra znana dziś jako Synaj znajduje się w południowej części Półwyspu Synaj,dosyć blisko podstawy wypiętrzonego trójkąta. Nazwę tą otrzymała w IV wiekun.e. od misji chrześcijańskich greckich zakonników, czyli 1 700 lat po czasach,w których żył Mojżesz. Niekiedy nazywa się ją dziś Dżabal Musa (GóraMojżesza), zaś wzniesiona na niej chrześcijańska pustelnia, Klasztor ŚwiętejKatarzyny, wciąż tam stoi. Czy ta góra była jednak tą, którą Stary Testamentokreśla mianem Horeb? Otóż, jak się okazuje, nie.

Księga Wyjścia podaje pewne szczegóły dotyczące drogi, którą przemierzałMojżesz i Izraelici w drodze z delty Nilu do kraju Goszen, w poprzek Synajuprzez pustynne obszary Shur i Paran aż do krainy Midian (położonej na północod współczesnej Jordanii). Na podstawie tej trasy łatwo określić położenie góryHoreb. Leży ona dość daleko na północ od Dżabal Musa (Góry Mojżesza).

Słowo „horeb” znaczy po prostu „pustynia” i ta wielka pustynna góra, którawznosi w środku skalistego płaskowyżu nad równiną Paran aż do wysokościponad 2 600 stóp (780 m) nazywa się dziś Serâbît, a dokładniej Serâbît el-Khâdim(Dostojeństwo Khâdima).

Pod koniec lat dziewięćdziesiątych XIX wieku brytyjski egiptolog WilliamFlinders Petrie, profesor University College w Londynie wystąpił do FundacjiEksploracji Egiptu z propozycją zorganizowania ekspedycji na Półwysep Synaj.Przybył tam razem ze swoim zespołem w roku 1904 i w marcu tego samego rokuzorganizował wyprawę na szczyt góry Serâbît.

W następnym roku opublikował dokładne sprawozdanie ze swojej wyprawyz adnotacją, że nie może być ono oficjalnie udostępnione prenumeratoromwydawnictw Fundacji Eksploracji Egiptu. Udostępnione mogły być im jedynie

32 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

…warto dokonać rozróżnieniamiędzy Izraelitami

i Hebrajczykami epokiMojżesza, aby zrozumiećznaczenie jego odkrycia.W tamtych czasach niestanowili oni jednościi nie byli tym samym,jak to sugeruje Biblia.

mapy i ogólnikowy opis. Co więcej, Petrie wyznał, żepoczątkowo jego zespoły były finansowane przez Fundację,lecz od chwili wyprawy na Półwysep Synaj Fundacja przesta-ła go sponsorować. Co było tego przyczyną? Czyżby chodzi-ło o to, że złamał zasady statutu, ujawniając coś, co nie byłozgodne z naukami Biblii? W rzeczywistości tak właśnie było.

Otóż Petrie odkrył wielki sekret świętej Góry Mojżesza,który nie tylko tłumaczył to, co zostało opisane w KsiędzeWyjścia, ale podważył jednocześnie powszechnie obowiązu-jącą jej interpretację.

Tym, czego Biblia nie mówi jasno, jest to, że PółwysepSynaj nie był dla Egiptu ziemią położoną poza jego granica-mi, bowiem znajdował się on pod kontrolą faraona i byłuważany za część Egiptu. Tak więc Mojżesz i Izraeliciznalazłszy się na wschód od Delty Nilu wcale nie byli pozagranicami Egiptu, ale wciąż na jego terytorium i mieli przedsobą do pokonania cały Półwysep Synaj przed wejściem dopalestyńskiej krainy Kanaan.

W czasach Mojżesza Synaj podlegał dwóm dostojnikomegipskim: królewskiemu kanclerzowi i królewskiemu na-miestnikowi. Był to okres panowania XVIII dynastii, z któ-rej pochodzili faraonowie Totmesi Amenhotep, a także Echnatoni Tutanchamon. Królewskim na-miestnikiem był w tym czasie Neby,który był również głównodowodzą-cym wojsk w Zaru w regionie Go-szen w Delcie Nilu, czyli w miejscu,w którym Izraelici mieszkali przedexodusem.

Stanowisko królewskiego kanc-lerza było dziedziczne i należało dohyksoskiego rodu Pa-Nehas, zaśPanahesy pochodzący z tego rodusprawował funkcję oficjalnego gu-bernatora Synaju. Bardziej znanyjest pod imieniem Phinehas, pod jakim występuje w Biblii.Stał się jednym z pierwszych kapłanów nowego mojżeszo-wego wyznania, lecz zanim do tego doszło, był arcykap-łanem w świątyni faraona Echnatona w Amarnie.

Zanim wrócimy do Williama F. Petrie’ego, warto doko-nać rozróżnienia między Izraelitami i Hebrajczykami epokiMojżesza, aby zrozumieć znaczenie jego odkrycia. W tam-tych czasach nie stanowili oni jedności i nie byli tym samym,jak to sugeruje Biblia. Hebrajczycy byli rodziną, potomkamiAbrahama, którzy zamieszkiwali głównie Kanaan (Pales-tynę). Izraelici byli natomiast rodziną wywodzącą się odjednego z wnuków Abrahama, Jakuba, którego imię zostałozmienione na Izrael. To jedynie rodzina Jakuba przeniosłasię do Egiptu i to ich potomkowie wrócili z Mojżeszem, abypo wielu pokoleniach ponownie połączyć się ze swoimiwspółbraćmi Hebrajczykami.

Różnica między tymi dwiema gałęziami polegała na tym,że Izraelici przez długi czas znajdowali się pod wpływempraw i religii Egiptu i niewiele wiedzieli o zwyczajach swoichkuzynów z Kanaanu. Przez ponad 400 lat przebywali w śro-dowisku zasiedlonym przez panteon bogów i chociaż rozwi-nęli w ramach swojej wspólnoty koncepcję „jedynego boga”,tym bogiem nie był Jehowa1 kananejskich Hebrajczyków.

Bóg Izraelitów był postacią bez twarzy, którego nazywalioni po prostu „Pan”. W języku Izraelitów nosił on imięAdon. Z tego właśnie względu imiona „Pan” i „Jehowa”były w najwcześniejszych tekstach zawsze rozróżniane, cho-ciaż w późniejszym czasie zlały się w postać jedynego Boga,który pasował zarówno do rodzącej się religii żydowskiej,jak i chrześcijańskiej. U Egipcjan imię Pan (Adon) było

bardzo podobne i brzmiało Aton. Od niego też pochodziimię faraona Echnatona, które znaczyło „sługa Atona”.

Tak więc kiedy Mojżesz i Izraelici udali się na PółwysepSynaj, nie przybyli tam jako czciciele Jehowy, ale Atona,i z tego też względu dano im nowy zestaw praw i przykazań,aby przystosować ich do kultury mieszkańców Kanaanu,gdzie miała być ich nowa ojczyzna.

Gdy Mojżesz i Izraelici opuścili deltę Nilu, ich najprost-sza droga do Kanaanu (do którego zmierzali) winna byłaprowadzić przez pustkowia północnego Synaju. Co sprawi-ło, że poszli na południe w wysoko położone, trudne doprzebycia okolice, aby spędzić pewien czas pod górą Horeb– Serâbît? Właśnie to pytanie nie dawało spokoju Pet-rie’emu i jego zespołowi.

C óż więc znaleźli oni wysoko na biblijnej, świętejgórze? Na początku niewiele, niemniej na obszernym

płaskowyżu w pobliżu szczytu było wyraźnie widać śladystarożytnego siedliska – kilka filarów i pionowych obeliskówwystających z rumowiska. Rumowisko to było skutkiempostępującej przez 3 000 lat erozji powodowanej przez wiatr

i osunięcia gruntu. Kiedy je oczysz-czono, ukazała się cała prawda o bi-blijnej historii. Petrie pisał:

Nie ma żadnego innego zabyt-ku, którego byśmy bardziej żało-wali, że nie zachował się w lep-szym stanie. Cały był pogrzebanyi nikt nie miał o nim pojęcia, dopókinie oczyściliśmy tamtego miejsca.

Pod rumowiskiem znajdował sięogromny kompleks świątynny.W obrębie murów znajdowała sięzewnętrzna świątynia ponad sie-

demdziesięciometrowej długości, która wychodziła z we-wnętrznej świątyni wyciosanej w wielkiej grocie w zboczugóry. Z różnych kartuszy2, rzeźb i inskrypcji wynikało, żeświątynia ta była użytkowana już w czasach faraona Snofru,który żył około 2600 lat p.n.e. i którego bezpośredni potom-kowie zbudowali piramidy w Gizie.

Nadziemna część świątyni zbudowana była z piaskowcawyciętego z góry i składała się z szeregu przylegających do siebieprzedsionków, kaplic, dziedzińców, kabin i komór. Najważniej-szymi z nich, które odkopano, były: główne sanktuarium,kaplica królów, dziedziniec portykowy i sala bogini Hathor,której zresztą poświęcony był cały ten świątynny kompleks.

Wszędzie wkoło stały filary i stele poświęcone królom(faraonom) panującym na przestrzeni wieków w Egipcie.Wizerunki niektórych z nich, jak na przykład Totmesa III(założyciela ruchu różokrzyżowców w Egipcie) widniały nawielu obeliskach i ściennych reliefach.

Znajdująca się obok grota Hathor była wykuta w skale.Jej ściany były płaskie i gładkie. W środku stał (od około1820 roku p.n.e.) wielki filar faraona Amenemhata III,zięcia Esaua. Byli tam również przedstawieni jego głównyszambelan i strażnik pieczęci.

Głęboko w grocie Petrie odnalazł wapienną płytę farao-na Ramzesa I (uważanego przez egiptologów za przeciw-nika kultu Atona), na której, co ciekawe, określa on siebiejako „władcę wszystkiego, co podlega Atonowi”. Znalezio-no również popiersie matki Echnatona, królowej EgiptuTeje, z jej kartuszem osadzonym w koronie.

Na dziedzińcach i w holach zewnętrznej świątyniznajdowały się liczne zbiorniki i okrągłe baseny wraz

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 33

To, co znalazł Petrie, byłow rzeczywistości laboratorium

alchemicznym Echnatonai osiemnastu dynastii

faraonów, którzy panowaliprzed nim. Była to

świątynia-laboratorium…

z szeregiem dziwnie ukształtowanych ławo-stołów z niszamiz przodu i blatami na różnych poziomach. Były tam równieżokrągłe stoły, tace i talerze, oraz alabastrowe wazy i pojem-niki, z których wiele miało kształt kwiatu lotosu. W pomie-szczeniach znajdowała się też pokaźna kolekcja płyteko szklistej powierzchni, kartuszy, skarabeuszy i świętychornamentów ozdobionych spiralami, rombami i koszycz-kami. Były tam ponadto magiczne pałeczki z nieznanego,twardego materiału, a w portyku dwa stożkowate kamienieo wysokości 6 i 9 cali (15 i 23 cm).

Znaleziska te zaskoczyły odkrywców, lecz w jeszczewiększe zdumienie wprawiły ich metalurgiczne tygle. Egip-tolodzy do dzisiaj nie są zgodni co do przeznaczenia tygliw świątyni… a także w kwestii tajemniczej substancji zwanejmfkzt, która, jak się zdaje, jest w jakiś sposób związanaz tymi tyglami i stożkowatymi kamieniami, o których mówiłyliczne wzmianki na ściennych napisach i stelach.

Niektórzy sugerowali, że mfkzt może oznaczać miedź,inni, że turkus, a jeszcze inni, że malachit. Były to jednakprzypuszczenia pozbawione podstaw, zwłaszcza że nigdziew pobliżu nie było żadnego z tych materiałów.

Synaj znany jest z kopalni turk-usów, lecz jeśli wydobywanie tychkamieni było jednym z zadań świą-tynnych mistrzów przez tyle stuleci,wówczas należałoby spodziewać sięich obfitości w egipskich świąty-niach. Tak jednak nie jest. Znaj-dowano je tam bardzo rzadko.

Kolejną przyczyną wątpliwościbyły niezliczone inskrypcje dotyczą-ce „chleba” w połączeniu z wyraź-nie widocznym hieroglifem ozna-czającym „światło”, które znaleziono w kaplicy królów.

Jednak odkryciem, które wywołało największą konster-nację, było odkopanie czegoś, co zidentyfikowano jakoenigmatyczną substancję mfkzt, do której zdawał się odnosićsymbol „chleba”. Była to znaczna ilość czystego, nie po-starzałego białego proszku, który spoczywał na głębokościkilku cali w pomieszczeniu magazynowym.

Niektórzy sugerowali, że to pozostałość po wytopiemiedzi, lecz bardzo szybko odrzucono tę hipotezę, z uwagi nato, że proces wytopu miedzi nie pozostawia białego proszku,ale gęstą czarną szlakę. Co więcej, w promieniu wielu mil odświątyni nie było żadnych źródeł miedzi, zaś dawne warsztatyhutnicze znajdowały się w odległych dolinach.

Inni sądzili, że ten proszek jest popiołem powstałymz palenia roślin w procesie uzyskiwania zasad, lecz nieznaleziono najdrobniejszych śladów jakichkolwiek osadówroślinnych.

Z braku innego wyjaśnienia uznano, że biały proszeki stożkowate naczynia były prawdopodobnie związane z ja-kąś formą obrządku składania ofiar, lecz część uczonychzakwestionowała tę wersję, wskazując na fakt, że świątyniabyła egipska i że w tym kraju nie istniał zwyczaj składaniaofiar ze zwierząt. Co więcej, nie odnaleziono żadnychresztek kości lub jakiejkolwiek obcej substancji w mfkzt,który wyglądał dla wszystkich jak sakralny talk w proszku.

Część tego tajemniczego proszku zabrano do WielkiejBrytanii w celu jego zbadania, jednak wyników tych badań nigdynie opublikowano. Resztę (otwartą po 3 000 lat i wystawioną nadziałanie żywiołów) zostawiono na pastwę pustynnych wiatrów.

W krótce stało się oczywiste, że ten proszek wyglądabardzo podobnie do mezopotamskiego Ogniowego

Kamienia lub shem-an-ny – substancji, która była sporzą-

dzana w postaci chleba i używana do karmienia świetlistychciał babilońskich królów i egipskich faraonów.

To tłumaczy również znalezione w świątyni inskrypcjepodkreślające znaczenie chleba i światła. Ten biały proszek(shem-an-na) był identyfikowany ze świętą manną, którąAaron umieścił w Arce Przymierza. W Egipcie ciastkawykonane z tego proszku zwano „pokarmem scheffa”, z ko-lei Izraelici nazywali je „chlebem pokładnym”.

Księga Wyjścia mówi, że Mistrzem Rzemiosł, tym, którysporządził oryginalny chleb pokładny dla Mojżesza na Syna-ju, był Besaleel, syn Uriego Ben Hura. Besaleel nie byłjednak piekarzem, ale znanym złotnikiem, tym, który wyko-nał złote ozdoby do Tabernakulum i Arki Przymierza. Jestto zgodne z funkcją kapłanów – Mistrzów Rzemiosł w Me-zopotamii. Byli oni wielkimi Wulkanami i metalurgamiTubal-kaina, którzy produkowali shem-an-nę z czystegozłota.

Liczne tygle, stożkowate naczynia, różnorodne zbiorniki,stoły i inne sprzęty sprawiały, że ta synajska świątyniabardziej przypominała laboratorium niż miejsce kultu. Takteż i było.

To, co znalazł Petrie, było w rze-czywistości laboratorium alchemi-cznym Echnatona i osiemnastu dy-nastii faraonów, którzy panowaliprzed nim. Była to świątynia-labo-ratorium, w której piec metalur-giczny ryczał i dymił w procesiewytwarzania świętego ogniowegokamienia wysokospinowej shem-an-ny.

I oto zupełnie nieoczekiwaniesłowa Księgi Wyjścia nabierają sen-

su, kiedy je analizujemy ze zupełnie innego punktu wi-dzenia:

Góra zaś Synaj była cała spowita dymem, gdyż Pan zstąpiłna nią w ogniu i uniósł się dym z niej jakby z pieca, i cała górabardzo się trzęsła. [19.18]

W Księdze Wyjścia czytamy, że Mojżesz wziął złotegocielca, którego wykonali Izraelici, i spalił go w ogniu,obracając go w biały proszek. Jest to właśnie opis procesuwytwarzania shem-an-ny. Jest również oczywiste, że egipscykapłani bogini Hathor od niezliczonych pokoleń podsycaliswój ogień, dopóki w czasach Mojżesza do głosu nie doszlikapłani Atona.

Tym, który zreorganizował starożytne szkoły nauk tajem-nych Thota i założył Królewska Szkołę Mistrzów Rzemiosław Karnaku, był faraon Totmes III. Nazywano ich WielkimBiałym Bractwem ze względu na ich zainteresowanie tajem-niczym białym proszkiem. Jeden z jego odłamów zajmowałsię medycyną i uzdrawianiem i stał się znany jako EgipscyTerapeuci. W późniejszym czasie Terapeuci rozciągnęliswoją działalność na Palestynę, a w szczególności na judejs-ką osadę Qumran, gdzie przeszli do historii jako esseńczycy.

Czym szczególnym wyróżniała się bogini Hathor? Dla-czego synajscy kapłani wybrali ją na swoje bóstwo? Otóżbyła ona najważniejszą z bogiń opiekuńczych i mówiło się,że jako córka boga Ra dała życie słońcu. Pierwotnie nazy-wano ją Królową Zachodu i Panią Piekieł, dokąd wiodła,jak mówiono, tych, którzy znali właściwe zaklęcia. Byłaczczona jako protektorka macierzyństwa, bogini miłości,grobów i pieśni. Mówiono, że to właśnie za sprawą jej mlekafaraonowie zyskiwali boskość i stawali się prawomocnymibogami.

34 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

Nie tylko DziesięcioroPrzykazań zostało skopiowane

z egipskiego rytuału, alerównież psalmy, którestanowią transpozycję

egipskich hymnów (mimoiż są przypisywane królowi

Dawidowi).

Na jednej z kamiennych tablic w pobliżu wejścia dojaskini na górze Serâbît przedstawiony jest Totmes IVw towarzystwie Hathor. Przed nim znajdują się dwa ofiarnepodwyższenia zakończone ornamentem z kwiatów lotosu,a za nim mężczyzna trzymający stożkowe ciasto z białegochleba. Na innym reliefie widać masona Anchiba ofiarowu-jącego królowi dwa stożkowe ciasta chlebowe z shem-an-ny.Podobne wizerunki znajdują się w całej świątyni. Jednymz najbardziej znaczących jest wizerunek Hathor i Amen-hotepa III. Bogini trzyma w ręku naszyjnik, a drugą ofiaro-wuje faraonowi symbol życia i zwierzchnictwa. Za nią stoiskarbnik Sobekhotep, który trzyma w pogotowiu stożkoweciasto z białego chleba. Sobekhotepa określa się jako „Nad-zorcę Sekretów Domu Złota, który dostarczył szlachetnyi cenny kamień Jego Wysokości”.

Już wcześniej mówiłem, że w chwili wyjścia z Egiptu naSynaj Izraelici w drodze do Kanaan mieli zapoznać sięz prawami i zasadami panującymi w ich nowej ojczyźnie.Chociaż rzeczywiście tak się częściowo stało, to jednakw sprawach dotyczących religii było odwrotnie – egipskiezwyczaje i tradycje zostały zaszczepione Hebrajczykom.

To właśnie na górze Synaj Jehowa po raz pierwszyuświadomił Mojżeszowi swoje istnienie. Będąc wyznawcąAtona Mojżesz zapytał swojego nowego pana i mistrza, kimjest, i w odpowiedzi usłyszał: „JamJest, Który Jest”, co w fonetycehebrajskiego zabrzmiało „Jehowa”,jednak przez bardzo długi czas Iz-raelitom nie wolno było używać te-go imienia, z wyjątkiem najwyższe-go kapłana, któremu wolno byłoszeptać je raz w roku i to w kom-pletnym odosobnieniu. To zrodziłoproblem, który polegał na tym, żemodły miały być skierowane do te-go nowego boga, lecz skąd miał onwiedzieć, że są one skierowane wła-śnie do niego, skoro jego imię w nich się nie pojawiało?

Izraelici wiedzieli, że Jehowa nie jest Atonem (ichtradycyjnym Adonem lub inaczej Panem) i przyjęli, że musion być odpowiednikiem wielkiego, państwowego boga Egi-ptu, mimo iż w rzeczy samej nim nie był. Postanowionozatem, że do wszystkich modlitw należy dodawać imię tegopaństwowego boga, które brzmiało Amen (w obowiązującejw języku polskim pisowni: Amon – przyp. red.). Do dzisiajimię to jest wypowiadane na zakończenie każdej modlitwy.Nawet dobrze znana chrześcijańska Modlitwa Pańska (Oj-cze nasz, który jesteś w niebie… – znana z Ewangelii św.Mateusza) wywodzi się z egipskiej modlitwy zaczynającej sięod słów: „Amen, Amen, który jesteś w niebie…”

Dziesięć Przykazań, o których mówi się, że zostały daneMojżeszowi przez Boga na górze Synaj, jest również egips-kiego pochodzenia i wywodzi się bezpośrednio z Zaklęcia125 z egipskiej Księgi umarłych. Nie był to nowy kodekspostępowania wymyślony na użytek Izraelitów, ale nowawersja wyznania faraona. Na przykład wyznanie: „Nie zabi-jałem” – zostało przetłumaczone na: „Nie będziesz zabijał”.Wyznanie: „Nie kradłem” – stało się: „Nie będziesz kradł”,„Nie mówiłem kłamstw” stało się: „Nie będziesz mówiłprzeciw bliźniemu swemu kłamstwa jako świadek” i takdalej.

Nie tylko Dziesięcioro Przykazań zostało skopiowanez egipskiego rytuału, ale również psalmy, które stanowiątranspozycję egipskich hymnów (mimo iż są przypisywanekrólowi Dawidowi). Nawet Księga Przysłów Starego Tes-tamentu, tak zwane Słowa Mądrości Salomona, są niemal

dosłownym tłumaczeniem na hebrajski przypowieści egips-kiego mędrca zwanego Amenemopem. Znajduje się onaobecnie w British Museum i porównując ją wiersz powierszu z Księgą Przysłów na każdym kroku można znaleźćjej odpowiedniki. Obecnie odkryto, że nawet pisma Amene-mopego są kopią jeszcze starszych Nauk Ptahhotepa, którepowstały co najmniej 2 000 lat przed Salomonem.

Poza Księgą umarłych i Mądrościami Ptahhotepa istniejecały szereg innych tekstów egipskich, których użyto przypisaniu Starego Testamentu. Są wśród nich na przykładTeksty Piramid i Teksty Sarkofagów, z których zaczerpniętoodniesienia do bogów egipskich i tak je przekształcono,żeby odnosiły się do hebrajskiego Jehowy.

W Krew z krwi Jezusa podkreślam, że współczesnechrześcijaństwo, które rozwinęło się z Rzymskiego

Kościoła z IV wieku n.e., jest faktycznie religią hybrydową,która opiera się na zasadach innych religii, w tym, oczywiś-cie, na judaizmie.

Obecnie widać, że judaizm także był od początku hyb-rydą stworzoną z egipskich, kananejskich i mezopotamskichtradycji, z przypowieściami, hymnami, modlitwami i rytuała-mi odnoszącymi się do najróżniejszych bogów, które ze-brano razem i odniesiono do nowo utworzonej koncepcji

„Jedynego Boga”.Z historycznego punktu widze-

nia szczególnie interesujące jest to,że nie wszystko zostało ukartowanew czasach Abrahama ani nawet pó-źniej, w czasach Mojżesza. Zaczęłosię to dopiero w VI wieku p.n.e.,kiedy to dziesiątki tysięcy Izraelitówzostało wziętych do niewoli przezbabilońskiego króla Nabuchodono-zora. Do tego czasu hebrajskie i iz-raelskie zapisy odnosiły się do po-szczególnych bogów poprzez ich in-

dywidualne imiona oraz przy pomocy ogólnego, odnoszące-go się do liczby mnogiej, identyfikatora „Elohim”3.

Przez około 500 lat od czasu niewoli babilońskiej pismate istniały wyłącznie w postaci oddzielnych zapisków i do-piero w czasach, które nastały po Chrystusie, zebrano jew jedno dzieło. Jezus nigdy nie słyszał o Starym Testamen-cie, a tym bardziej o Biblii. Teksty, do których miał dostęp,zawierały wiele ksiąg, które pominięto w kompilacji, którądziś znamy.

O dziwo, o niektórych z nich wciąż są wzmianki wewspółczesnej Biblii jako o ważnych dla tradycji. Mowa tuo Księdze Pana, Księdze Wojen Jehowy i Księdze Jaszara.Dlaczego je pominięto? Po prostu dlatego, że ich kontekstnie pasował do koncepcji nowo tworzonej religii opierającejsię na wierze w Jehowę. Jaszar był na przykład urodzonymw Egipcie synem Kaleba, szwagrem pierwszego izraelskiegosędziego Othneila, a także nosicielem laski Mojżesza. Jestogólnie przyjęte, że miejsce Księgi Jaszara w Biblii jestmiędzy Księgą Powtórzonego Prawa i Księgą Jozuego, leczredaktorzy odrzucili ją, ponieważ w zupełnie innym świetleprzedstawia wydarzenia, które miały miejsce na Synajui górze Horeb.

Znana nam Księga Wyjścia podaje, że Jehowa wydałMojżeszowi instrukcje dotyczące panów i sług, chciwości,sąsiedzkich stosunków, zbrodni, małżeństwa, moralnościi wielu innych zagadnień, łącznie z prawami dotyczącymiSzabatu i Dziesięciu Przykazań.

Natomiast w Księdze Jaszara, która została napisanawcześniej niż Księga Wyjścia, to nie Jehowa przekazuje

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 35

Jest ogólnie przyjęte, żemiejsce Księgi Jaszara w Biblii

jest między KsięgąPowtórzonego Prawa i Księgą

Jozuego, lecz redaktorzyodrzucili ją, ponieważ

w zupełnie innym świetleprzedstawia wydarzenia,

które miały miejsce na Synajui górze Horeb.

Mojżeszowi te prawa i przykazania. W rzeczywistości w ogó-le nie ma tam mowy o Jehowie. Nowe prawa, jak głosiKsięga Jaszara, zostały przekazane Mojżeszowi i Izraelitomprzez Jetro, Najwyższego Kapłana Midian i Pana Góry, coczyniło go generalnym zarządcą świątyni synajskiej. PanGóry (lub Ten Wysoki) tłumaczy się na hebrajski jako ElSzaddai, co ma szczególne znaczenie, jako że było to imię,które Mojżesz usłyszał, kiedy poprosił Pana, aby ujawnił,kim jest. Pan rzekł: „Jam jest, który jest. Jestem ten,którego Abraham zwał El Szaddai”. Ostatecznie „Jam jest,który jest” stało się po przetłumaczeniu imieniem Jehowa,lecz jak podaje Księga Jaszara (co również potwierdzaKsięga Wyjścia, jeśli czyta się ją właściwie) ów Pan nie byłwcale bóstwem. Był to Jetro El Szaddai, wielki wulkani Mistrz Rzemiosł świątyni Hathor.

Pomijając fakt, że jesteśmy uczeni interpretacji pewnychaspektów tekstu biblijnego, niewielu z nas samodzielnie jąstudiuje. W rezultacie obrazy powstałe w naszym umyśle sązazwyczaj odzwierciedleniem tego, co widzimy na ilustrac-jach w książkach i w kinie. Hollywood wprawia nas, oczywiś-cie, w dumę swoimi wyobrażeniamiMojżesza na górze i Boga wypalają-cego słowa Dziesięciu Przykazań nawielkich, trudnych do uniesienia,granitowych płytach. W KsiędzeWyjścia nie ma jednak odpowiada-jącego tej scenie opisu, natomiastw kwestii Przykazań mówi się, żeMojżesz sam je spisał (pod dyktan-do Pana), po tym jak stłukł pierw-sze tablice, które otrzymał.

Jeśli chodzi o drugą część synaj-skiego przekazu, Tablice Świadect-wa, w Kabale4 i Midraszu5 mówisię, że jest on zawarty w świętymkamieniu szlachetnym, który Moj-żesz umieścił w „dłoni swej ręki”. Mówi się, że jest to tensam Boski Kamień Mądrości, który odziedziczył Salomon.We wcześniejszych tekstach egipskich nosił on nazwę „Tab-liczki Hermesa”, która ucieleśniała mądrość Thota.

W edług pism starożytnego Dworu Smoka Egiptu (za-łożonego przez królową Sobeknefru w roku 1785

p.n.e) strażnikiem Stołu był Chem, Wysoki Kapłan Mendes.Słowo chem (lub khame) znaczy „czerń” i z tego rdzeniazrodziło się słowo „alchemia” – nauka wydobywania światłaz czerni. Jeśli chodzi o nas, to Chem jest nam bardziej znanyjako biblijny Cham, dziadek Nimroda, którego rodzinazostała wyklęta przez Hebrajczyków, ponieważ jego histo-ryczne tradycje pozostawały w konflikcie z rodzącą się,bazującą na pojęciu Jehowy, kulturą.

Czytelnicy gotyckich powieści i książek na temat czarno-księstwa oczywiście z miejsca rozpoznają imię Chemaz Mendes. Często przedstawiany jest on w nich symbolicz-nie w postaci kozła, który był właśnie symbolem Chamaw starożytnym Egipcie. Jedyną różnicą jest to, że w okresiewspółczesnego chrześcijaństwa kozioł stał się symbolemdiabła. Idąc śladami historii Chema z Mendes dochodzimyjednak do synajskiej świątyni i białego proszku złota.

Mendes było głównym miastem Egipskiej Delty, zaśChem był mianowanym przez świątynię Archonem (dostoj-nikiem) X Wieku Koziorożca. Z tego właśnie względu jegosymbolem był kozioł, przedstawiany zazwyczaj w postaciodwróconego pentagramu6. Pięcioramienna gwiazda madwa promienie zwrócone ku górze, które symbolizują rogiKozła z Mendes. Dwa promienie zwrócone ku dołowi

symbolizują uszy, zaś pojedynczy promień reprezentujepodbródek i brodę.

Kiedy pentagram jest przedstawiony w pozycji odwróco-nej uważa się go za symbol męskości, lecz gwiazda penta-gramu jest, oczywiście, symbolem kobiecości (symbol We-nus) i zazwyczaj jest przedstawiana z jednym promieniemskierowanym prosto do góry.

Kiedy pentagram jest w męskiej pozycji, Chem jestupostaciowiony przez szmaragd osadzony centralnie w pun-kcie połączenia rogów. Kiedy go obrócimy, zyskuje statusżeński, zaś najwyższy punkt promienia zwróconego piono-wo do góry symbolizuje głowę bogini, boczne promieniereprezentują jej ramiona, a bliźniacze promienie zwróconeteraz ku dołowi (które były poprzednio rogami) stają się jejnogami, natomiast centralny szmaragd jest wyobrażeniemsromu.

Czasami odwrócony pentagram Chema jest przedstawia-ny z płomieniami wydobywającymi się ze świętego klejnotumiędzy rogami. Płomienie te są odpowiednikiem Astral-nego Światła. Kiedy go jednak odwrócimy do pozycji We-

nus, płomienie wychodzące z maci-cy reprezentują Gwiezdny Ogień,księżycową esencję bogini.

Od najwcześniejszych czasówpentagram zawsze był, bez względuna to, czy reprezentuje AstralneŚwiatło, czy też Gwiezdny Ogień,symbolem oświecenia. Był związanyz przedżydowskim szabatem – rytu-alnym okresem refleksji nad do-świadczeniami poza obszarem co-dziennego trudu. Z tego względuChem z Mendes był zwany Szaba-towym Kozłem, skąd wzięło sięobecne znaczenie przymiotnika„szabatowy” używanego w kręgach

akademickich.7Mając na względzie tę wiekową tradycję, nie należy się

dziwić, że pentagram i Szabatowy Kozioł zadomowiły sięw tradycjach innowierczych chrześcijan (na przykład kata-rów z Langwedocji) z okresu średniowiecza. Z kolei orto-doksyjny Kościół Chrześcijański usiłował zniwelować re-spekt dla starych mądrości szkół wiedzy tajemnej poprzezutworzenie hybrydowej religii przyjmującej za postawę zba-wienie od nieznanego – zbawienie, które można osiągnąćjedynie w drodze podporządkowania się autorytetowi bis-kupów. W rezultacie opierające się na spirytyzmie doktrynyruchu gnostycznego (który usiłował odkryć „nieznane”),zostały uznane przez Inkwizycję za bluźniercze, a penta-gram i kozła ogłoszono symbolami czarnej magii i czarów.

W tamtych czasach, a nawet obecnie, osobiste zaan-gażowanie się kogoś w nauki nie aprobowane przez bis-kupów jest traktowane w pewnych kręgach jako herezja, zaśstrach przed indywidualnie (samodzielnie) zyskaną wiedząjest tak przemożny, że Kozioł z Mendes został uznany zauosobienie samego diabła. Taka jest wymowa licznychbezwartościowych książek o charakterze propagandowym(autorstwa Dennisa Wheatleya i innych) głoszących, żekrucyfiks i polewanie święconą wodą stanowią jedyną brońprzeciwko tak zwanym emisariuszom szatana.

Cham (lub Chem) jest opisany w Starym Testamenciejako syn Noego, lecz w najstarszych zapiskach figurujezgodnie z prawdą (razem z Jafetem) jako syn wielkiegoWulkana i złotnika Tubal-kaina, który historykom znanyjest bardziej jako król Meskalam-dug, bohater DobrejZiemi.

36 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

Komora Królewska byław rzeczywistości wykonanajako nadprzewodnik zdolny

do przeniesienia faraonaw inny wymiar

czasoprzestrzeni. I to właśniew tym miejscu odbywał sięzgodnie z tym, co podaje

Księga umarłych, ObrządekPrzejścia faraona.

We wczesnych palestyńskich podaniach Chem był syno-nimem niejakiego Azazel Koziorożca, który (według niewłączonej do Starego testamentu Księgi Enocha) udostęp-nił ludziom „wszelkie metale, nauczył ich artystycznej obró-bki i stosowania antymonu”. Antymon (Sb) to czarnypierwiastek znany również pod nazwą stibium. Stanowi onzasadniczy element służący alchemikom do produkcji Ka-mienia Filozoficznego. W starożytnym świecie arabskimnazywano go khol, skąd pochodzi słowo „coal” („węgiel”)oznaczające „ten, który jest czarny”. Słowo pochodne „al-kohol” pochodzi od arabskiego „al-kohul” – „filozoficznejrtęci” o wysokim stopniu czystości wyprodukowanej zespirytusu winnego oczyszczonego antymonem.

Azazel Koziorożca rzeczywiście występuje w Biblii, lecznie w autoryzowanej wersji anglojęzycznej. W Wulgacie8 jestwzmianka o zwyczaju Zadośćuczynienia i mowa o tym, żeAaron rzuci losy na dwie kozy, „jeden dla Pana i drugi dlaAzazela”. Ta, na którą padnie los dla Pana, zostaniepoświęcona jako „ofiara grzechu”, natomiast druga będzieodesłana na pustkowie jak „zadośćuczynienie”.

Bardziej znana wersja anglojęzyczna jest nieco myląca,jako że imię Azazel zostało tam zmienione na „koziołofiarny”. Powodem tego podstawienia było to, że oryginalnytekst mówił jasno, iż Hebrajczycy składali ofiary zarównoJehowie, jak i Chem-Azazelowi,z kolei Księga Enocha wskazywałana bezpośredni związek międzyAzazelem i alchemią.

W tradycji różokorzyżowcowychszkół wiedzy tajemnej prace Chema(Tabula Smaragdina Hermetis) byłyokreślane jako „najstarszy pomnikChaldejczyków dotyczący KamieniaFilozoficznego”. Związane z mąd-rością Thota (lub Hermesa) byłyone określone jako nauki hermety-czne i miały bezpośredni związekz alchemią ognia stosowaną przybudowie piramid.

Imię Hermes wywodzi się odsłowa herma, które oznacza „stos kamieni”, z kolei WielkąPiramidę zwano Sanktuarium Thota. Słowo pyr, od któregopochodzą „pyre” i „pyramid” (piramida), w rzeczywistościznaczy „ogień”, natomiast piramidom nadano tę nazwę,dlatego że były „zrodzone z ognia”.

T o prowadzi nas do jednego z najbardziej zagadkowychpytań: Jak zbudowano piramidy? Czy tysiące potęż-

nych bloków uniesiono na dużą wysokość i osadzono z takwielką precyzją przy pomocy tysięcy niewolników nie dys-ponujących niczym poza sznurami i rampami i pracującychprzez bliżej nie określony okres czasu, jak się powszechniesądzi? Oczywiście, że nie. Pochyła rampa biegnąca aż doszczytu Wielkiej Piramidy nachylona w stosunku 1:10 mu-siałaby mieć długość około 1 500 metrów i trzy razy większąobjętość od samej piramidy.

Jak już wcześniej wspomniałem, wysokochroniony (wy-sokospinowy) Ogniowy Kamień jest jednoatomowym nad-przewodnikiem. Jest to wielce egzotyczna materia o przycią-ganiu grawitacyjnym mniejszym od zera. Ostatnie ekspery-menty z tym zadziwiającym białym proszkiem złota dowo-dzą, że w pewnych warunkach substancja ta waży mniej niżnic (ma ujemną wagę) i można zniknąć przechodząc doinnego wymiaru. Najbardziej interesującą własnością tegoproszku jest jednak to, że może on „jeździć” na magnetycz-nym polu ziemskim, tak że kiedy jest w stanie zerowej

grawitacji, może przekazywać swoją nieważkość swojemu„nosicielowi”, a więc wywoływać jego lewitację. Tym nosi-cielem może być naczynie laboratoryjne, pojemnik… bądźkamienny blok!

Stare przekazy mówią, że w tajnym schowku KomoryKrólewskiej znajdującej się wewnątrz Wielkiej Piramidybudowniczowie umieścili „instrumenty z żelaza, i broń,która nie rdzewieje, oraz szkło, które daje się giąć i niepęka, a także dziwne zaklęcia”. Cóż jednak znaleźli pierwsiodkrywcy po wdarciu się do opieczętowanej komory? Je-dyną rzeczą, jaką tam ujrzeli, była pozbawiona wiekakamienna skrzynia, której dno pokrywała warstwa taje-mniczego proszku. Na pierwszy rzut oka wyglądał onjak ziarenka szpatu polnego i miki – minerałów z grupyglinokrzemianów.

W trakcie ostatnich badań białego proszku konwenc-jonalne metody analityczne wykryły w nim obecność krzemui glinu, mimo iż było wiadomo, że badana próbka składałasię w 100 procentach z pierwiastków należących do grupyplatynowców.

Standardowy test laboratoryjny polega na poddaniupróbki przez 15 sekund wyżarzaniu łukiem elektrycznymw temperaturze 5 500 °C. W przypadku białego proszkukontynuacja wyżarzania poza okres standardowy ujawniła

obecność szlachetnych metali z gru-py platynowców, z których w rze-czywistości składała się ta sub-stancja.

Z powodu ograniczeń konwenc-jonalnych metod analiz chemicz-nych uważa się, że 5 procent suchejmasy naszego mózgu stanowi wę-giel, podczas gdy bardziej szczegó-łowa analiza ujawnia, że są to meta-le z grupy platynowców – iryd i rodw stanie wysokospinowym.

Komora Królewska była w rze-czywistości wykonana jako nad-przewodnik zdolny do przeniesie-nia faraona w inny wymiar czaso-

przestrzeni. I to właśnie w tym miejscu odbywał się zgodniez tym, co podaje Księga umarłych, Obrządek Przejściafaraona.

Klucz do tego obrządku zdefiniowany jest pojedynczą,stożkową inskrypcją umieszczoną w pobliżu wejścia doKomory. Znaczenie tego hieroglificznego symbolu – jedy-nego weryfikowalnego hieroglifu na całym płaskowyżuw Gizie i jednocześnie dokładnie takiego samego jak ten,który występuje w wielu miejscach w świątyni na górze Synaj– brzmi po prostu „chleb”.

W czasie tego wykładu wykroczyliśmy daleko pozagranice Biblii, aby być świadkami alchemicznych

i naukowych procesów, które legły u genezy królów z liniiGraala. Ta linia sukcesji, poczynając od Kaina i dalejpoprzez Egipt, króla Dawida aż do Jezusa, była „hodowa-na” przez ziemskich dostarczycieli Światłości. Jej sukcesorzybyli prawdziwymi Synami Bogów, którzy od około 3 800roku p.n.e. byli karmieni Gwiezdnym Ogniem Anunnaki,a od mniej więcej 2 000 roku p.n.e. – „wysokospinowymi”materiałami zastępczymi. Krótko mówiąc „hodowano” ichna przywódców ludzkości i byli oni, zarówno fizycznie, jaki umysłowo, utrzymywani w stanie „wysokochronionym”(„wysokiej odporności”): ostatecznym wymiarze brakują-cych 44 procent – wymiarze Orbity Światła lub RówninySharon.

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 37

FENG SHUIE D U C A T I O N

Jarosław Jan Piotrowskidyplomowany konsultant

T e l . / f a x : 0 8 5 6 5 2 2 0 5 8K o m . : 0 6 0 2 7 9 5 5 3 1e-mail: [email protected]

Wymieniony w powyższej reklamie ZAPPER można zamówićtakże w Agencji NOLPRESS, pisząc na adres pocztowy

lub elektroniczny bądź dzwoniąc do naszej redakcji(cena i koszt przesyłki ZAPPERA takie same, jak podane w reklamie):

Agencja NOLPRESS s.c., skrytka pocztowa 41, 15-959 Białystok-2tel. (085) 65 35 511; e-mail: [email protected]

Informacje na temat działania zappera znaleźć możnaw artykule „Zapper Becka – nadzieja na wyleczenie

z AIDS” zamieszczonym w 6 (4/1999) numerze Nexusa.

W ciągu zaledwie 150 ostatnich lat, a właściwie ostatnich80 lat, z piasków pustyń wykopano wielkie egipskie, mezo-potamskie, syryjskie i kananejskie biblioteki dokumentów.Te pochodzące z pierwszej ręki z czasów poprzedzającychopisane w Biblii wydarzenia dowody o dokumentalnymcharakterze wyłoniły się w postaci tekstów zapisanych w ka-mieniu i glinie, a także na pergaminie i papirusie. Tedziesiątki tysięcy dokumentów dają świadectwo znaczniebardziej fascynujących historii niż te, które nam dotądopowiadano.

Gdyby te dokumenty były dostępne przez cały czas,koncepcja wybranego narodu czerpiącego korzyści z ob-jawienia pojedynczej istoty nadprzyrodzonej nigdy by sięnie narodziła, a zwłaszcza koncepcja Jehowy, która oślepianas już od długiego czasu czyniąc z nas bojowników wojują-cych z wyznawcami innej wiary, nigdy by nie nabrała takaroganckiego wymiaru.

Wraz z nowymi odkryciami stopniowo staje się jasne, żedopiero teraz zaczynamy wychodzić z mroku fałszywych, nieznajdujących potwierdzenia w faktach, przekonań. Mimo tocałe wieki prowadzonej pod przewodnictwem Kościoła in-doktrynacji stanowią poważną trudność w odrzuceniu ogra-niczających dogmatów, pochodzących ze skorumpowanychźródeł z trzeciej ręki, na rzecz oświecenia, którego podstawąsą przekazy tych, którzy byli uczestnikami tamtych zdarzeń.

Prawdziwie inspirującym faktem jest to, że krzywa ucze-nia się wciąż pnie się do góry. Starożytne mądrości, którewpadają nam w ręce jedna po drugiej, są wraz z każdymnowym aspektem poznania gotowym do wypełnienia lukiw dawnej wiedzy elementem niczym lodowiec będący rezul-tatem nawarstwiania się wiekowych wydarzeń.

Na szczęście świt świadomości mamy już za sobą i chociażniektórzy wybiorą spojrzenie wstecz, wielu z wigorem wkroczyw następne milenium, aby być świadkiem nowego wschodusłońca – ujawnienia nieograniczonych możliwości i przywró-cenia naszego prawdziwego, uniwersalnego dziedzictwa.�

O autorze:Sir Laurence Gardner, Kt St Gm, KCD, jest znanym na całym

świecie genealogiem rodzin królewskich i rycerskich. Piastujestanowisko Brytyjskiego Wielkiego Przeora Kościoła UświęconejRodziny Świętego Kolumby i nosi tytuł Chevalier Labhràn de SaintGermain. Jest również Głównym Attaché Europejskiej Rady Książąt,konstytucyjnego ciała doradczego założonego w roku 1946. For-malnie należy do Szlacheckiej Straży Domowej Królewskiego Do-mu Stuartów założonej w roku 1692 w St Germain-en-Laye i jestKrólewskim Historiografem Jakobitów.

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. Jehowa lub Jahwe to współczesna rekonstrukcja starożytnego, niewymawialnego

imienia boga Hebrajczyków – transliteracja tzw. tetragramu, tj. czterech liter hebrajs-kich YHWH tworzących niewymawialne i nieprzekazywalne imię Boga. – Przyp. tłum.

2. W starożytnym Egipcie owalna ramka zakończona z jednej strony kreską (sche-matyczny rysunek pierścienia); w piśmie hierograficznym w kartuszu umieszczanoimiona królów egipskich. – Przyp. red.

3. W liczbie pojedynczej Eloah, Bóg Hebrajczyków – Bóg Izraela w StarymTestamencie. W znaczeniu mnogim używany jest w sensie „majestaticus pluralis”– dostojna liczba mnoga – coś jak Wasza (nie Twoja) Wysokość, zarówno do BogaJedynego, jak i – czasami – w stosunku do innych bogów, takich jak moabicki bógChemos, sydońska bogini Astarte, również w stosunku do innych dostojnych postaci,takich jak aniołowie, królowie, sędziowie i Mesjasz. – Przyp. tłum.

4. Kabała to ustna tradycja prawa mojżeszowego, która we wczesnym średniowieczurozwinęła się w mistyczny system interpretacji Biblii. – Przyp. tłum.

5. Midrasz to komentowanie ksiąg Starego Testamentu zawierające normy po-stępowania przekazywane ustnie przez rabinów i uczonych, spisane w XI wieku.– Przyp. tłum.

6. Chodzi o pięcioramienną gwiazdę narysowaną na bazie pięciokąta i zawierającąwewnątrz pięciokąt. – Przyp. tłum.

7. Chodzio okres czasu, często cały rok, raz na siedem lat, w którym ktoś,w szczególnościnauczyciel uniwersytecki, nie wykonuje swoich normalnych obowiązków i może sobiepodróżować, zająć się studiami itp., lecz w dalszym ciągu otrzymuje pensję. – Przyp. tłum.

8. Przekład Biblii na łacinę dokonany w latach 382-406 przez św. Hieronima zeStrydonu na zlecenie papieża Damazego I. Począwszy od VII-VIII wieku Wulgata byłanajczęściej używaną w liturgii Kościoła zachodnią wersją Biblii. W roku 1546 sobórtrydencki uznał ją za oficjalny i autentyczny przekład Biblii obowiązujący w Kościelerzymskokatolickim. Od roku 1979 w liturgii łac. Kościoła rzymskokatolickiego po-wszechnie używa się poprawionej wersji Wulgaty zwanej Neowulgatą. – Przyp. red.

38 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

Szczegółowa analizastarożytnych map,

pism Platona,geologicznych

śladów przesunięćskorupy ziemskiej,legend oraz innychźródeł mówiących

o potopie wskazuje,że Atlantyda istniała

rzeczywiściei leżała na

terenie dzisiejszejAntarktydy.

Część 2(dokończenie)

Rand Flem Ath1996

Tekst ten jest zmodyfikowanymodczytem wygłoszonym28 września 1996 roku

naSympozjum Powrotu Do Źródeł

zorganizowanym przezUniwersytet Stanowy w Delaware.

C harles Hapgood wykazał, że mapa Piri Reisa z 1513 roku zawierałaco najmniej 24 punkty, których umiejscowienie zgadzało się z dokładnością

nie przekraczającą pół stopnia długości geograficznej z rzeczywistym ich po-łożeniem. Europejscy odkrywcy osiągnęli ten stopień dokładności dopiero w la-tach siedemdziesiątych osiemnastego wieku, w czasach słynnych wypraw ka-pitana Cooka. Południowa część mapy wydaje się przedstawiać ukrytą obecniepod lodowcem powierzchnię Antarktydy. Odkrycia tego dokonał kapitan Ar-lington Mallery. Dalszych istotnych odkryć związanych z tą mapą dokonałHapgood. Nawiasem mówiąc, Hapgood uważał, że ta mapa przedstawia At-lantydę. Rysunek 14 pokazuje, w którym miejscu Hapgood umiejscowił zaginionykontynent.

Hapgood uważał, że platońskie określenie „całość przeciwległego kontynen-tu” odnosiło się do Ameryki, zaś wyspa Penedos de São Pedro e São Paulo (Skałyśw. Piotra i Pawła), pogrążona obecnie w znacznej części pod powierzchniąOceanu Atlantyckiego, wydawała mu się miejscem pasującym do słów Platona.Lecz Penedos de São Pedro e São Paulo w żaden sposób nie można porównywaćz masą lądową większą od Libii i Azji razem wziętych. Mimo to książkaHapgooda Maps of the Ancient Sea Kings (Mapy starożytnych królów mórz) nadalpozostaje klasyczną pracą w dziedzinie starożytnej kartografii.

Druga książka, którą przeczytałem, również autorstwa Hapgooda, nosi tytułPath of the Pole (Droga bieguna) i wyjaśnia mechanizmy, które pozwoliły miznaleźć odpowiedź na nurtujące mnie pytania. Zawiera ona teorię, w świetlektórej jest całkiem możliwe, że w czasie podanym przez Platona, czyli około roku9 600 p.n.e., Mniejsza Antarktyda posiadała umiarkowany klimat. To z koleipozwoliło mi rozwikłać szereg pozostałych zagadek naukowych.

Wspólnie z moją żoną, Rose, napisałem do Hapgooda list, w którymprzedstawiłem swoje poglądy na ten temat. Hapgood odniósł się do niegoz entuzjazmem i w swojej odpowiedzi napisał, że nasza praca jest „pierwsząprawdziwie naukową eksploracją” jego poglądów, jaką kiedykolwiek podjęto.Byliśmy tym zachwyceni i jednocześnie zdumieni.

Dlaczego uczeni ignorowali jego prace? W końcu sam Albert Einstein napisałprzedmowę do pierwszego wydania jego książki Earth’s Shifting Crust (Przesunię-cia skorupy ziemskiej). Moje zdziwienie skłoniło mnie do zapoznania się z histo-rią, socjologią i filozofią nauki, w rezultacie czego wkrótce odkryłem, że to, coprzydarzyło się Hapgoodowi, wcale nie było czymś nadzwyczajnym. Jest ogromnaróżnica między socjologią i logiką nauki. Z logicznego punktu widzenia jegoteoria przemieszczeń skorupy ziemskiej nie powinna była być zignorowana, leczścieżki nauki nie biegną prosto. Przyjrzyjmy się zatem jego poglądowi.

Rysunek 15 przedstawia wnętrze Ziemi: jądro, płaszcz i skorupę. Rysunek 16ukazuje z kolei przekrój warstw położonych blisko powierzchni Ziemi – rozmyśl-nie przesadziliśmy nieco z ich wymiarami, aby lepiej było widać skorupęspoczywającą na warstwie mobilnej, astenosferze1, która spoczywa z kolei natrwałym płaszczu. Przesunięcia skorupy ziemskiej są ruchami całej skorupy,łącznie z dnem oceanów, nad astenosferą. Należy przy tym pamiętać, że oś Zieminie zmienia się. Nadal mamy to samo jej pochylenie i te same pory roku, leczzależność między skorupą i strefami klimatycznymi zmienia się. Innymi słowystrefy klimatyczne są stałe, przemieszcza się tylko skorupa ziemska.

Aby zrozumieć ekologiczne wstrząsy spowodowane ruchami skorupy ziems-kiej, musimy porównać jej położenie w stosunku do stref klimatycznych przedi po przesunięciu.

Na rysunku 17 przedstawiono położenie Ameryki Północnej w odniesieniu dostrefy polarnej. Górny okrąg przedstawia usytuowanie dzisiejszego kręgu polar-nego, dolny natomiast reprezentuje położenie kręgu polarnego przed przesunię-ciem skorupy ziemskiej. Jak widać, oba kręgi zachodzą na siebie na obszarzeGrenlandii. To tłumaczy, dlaczego większość lodów pokrywających tę wyspę leży

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 39

12

3

4

5

6

7 8

9

1011

12

13

14

1516

17

1. Azory2. Madera3. Wyspy Zielonego

Przylądka4. Rzeka Gambie5. Haiti6. Wyspy Podwietrzne7. Rzeka Atrato8. Delta Orinoko9. Amazonka

10. PrzylądekSão Roque

11. Pernambuco12. Rzeka São Francisco

13. Rio Negro14. Szetlandy

Południowe15. Archipelag

Palmera16. Południowa

Georgia17. Góry Drygalskiego

Rys. 14

Rys. 15

skorupa ziemska

płaszcz

jądro

jądrowewnętrzne

Rys. 16 Grzbietatlantycki

Atlantyk AtlantykAmeryka

Południowa

Afryka

Andy

Pacyfik płaszcz

litosfera

astenosfera

litosfera

astenosfera

w jej północnej części – po prostu, lód nigdy nie miał okazjisię tam stopić! Część skorupy, która leżała kiedyś za kręgiempolarnym, obejmuje Wielkie Jeziora, jezioro Winnipeg,Wielkie Jezioro Niewolnicze oraz setki tysięcy innych mniej-szych jezior. Ameryka Północna jest zasobna w wodę,ponieważ leżała w strefie podbiegunowej. Zaznaczone ciem-niejszym kolorom tereny leżące wewnątrz obecnego kręgupolarnego to obszary, które znajdowały się kiedyś w strefieklimatu umiarkowanego. W naszej książce When the Sky Fell(Kiedy opadło niebo) przedstawiliśmy, o ile cieplejsze przedrokiem 9 600 p.n.e. były arktyczna Norwegia, północnaAlaska, Beringia2 i Syberia w stosunku do obecnie panują-cych tam temperatur. Tereny te charakteryzowały się klima-tem umiarkowanym, podczas gdy obecnie jest tam zbytzimno, aby mogły tam egzystować takie zwierzęta, jak hieny,

tygrysy szablozębe, antylopy i cała menażeria gatunków,które kojarzą się nam dziś z obszarem Afryki wschodniej.

Z anim przejdziemy na półkulę południową, chciałbym,abyśmy odbyli krótką wycieczkę na Marsa. W grudniu

1985 roku przeczytałem w Scientific American artykuł, którywyjaśniał cały szereg tajemnic związanych z powierzchniąMarsa przy założeniu, że cała skorupa tej planety uległanagłemu przesunięciu. Byłem tym bardzo podekscytowany!Żałowałem, że Hapgood już nie żyje i nie może zobaczyć,jak jego teoria wykorzystywana jest w stosunku do innejplanety.

W celu wsparcia teorii przesunięć skorupy na Marsiedr Peter Schultz z Uniwersytetu Browna zbadał kraterytej planety. Asteroidy lub komety, które zderzają się z po-wierzchnią tej planety w obrębie stref polarnych, pozo-stawiają po sobie charakterystyczne ślady, ponieważ padająna grubą warstwę osadu pyłów i lodu, które zbierająsię tylko w tych strefach. Schultz obejrzał dokładnie po-wierzchnię Marsa leżącą poza strefami polarnymi w po-szukiwaniu terenów z kraterami o cechach takich, jakiemają kratery w strefie podbiegunowej. Po znalezieniudwóch takich miejsc napisał:

Tereny te położone są w stosunku do siebie na antypo-dach, w miejscach leżących po przeciwnych stronach plane-ty. Znajdujące się tam osady wykazują wiele cech charaktery-stycznych występujących dziś w strefach podbiegunowych,przy czym obecnie położone są one bliżej równika.

Jeśli więc argument antypodyczności (położenia po prze-ciwnych stronach planety) jest przytaczany jako dowód naprzesunięcie skorupy Marsa, to należy brać go również poduwagę na Ziemi. Przyjrzyjmy się zatem poprzedniej lokali-zacji skorupy ziemskiej na południowej półkuli.

Na rysunku 18 pokazane są obszary południowe, położo-ne po przeciwnej stronie kuli ziemskiej w stosunku do tychz północy. Obszary południowej części Oceanu Indyjskiegoleżą na antypodach w stosunku do jezior zajmującychznaczną część Kanady. W rejonie tym położona jest wyspaHeard. Jej pokrywy lodowej nie da się wytłumaczyć obec-nymi opadami śniegu. Wyspa Heard leży na antypodachkanadyjskiej prowincji Saskatchewan, która była pokrytalodami 12 000 lat temu. Na obu obszarach występują cechycharakterystyczne dla terenów podbiegunowych (lód lubstopiony lód w postaci jezior), mimo iż znajdują się onew strefie umiarkowanej. Stoi to w zgodzie z antypodycznymkryterium stosowanym jako dowód ruchów skorupy Marsa.

Antarktyda Większa ma tak dużo lodu, ponieważ znaj-dowała się wewnątrz koła podbiegunowego zarówno przed,jak i po przesunięciu się skorupy ziemskiej, zaś obszarwystępowania najgrubszej pokrywy lodowej na Antarkty-dzie Większej usytuowany jest dokładnie na antypodach

40 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

Rys. 17

Rys. 18

Rys. 19

środkowej Grenlandii. Antarktyda Mniejsza leży z kolei naantypodach takich terenów, jak północna Norwegia, Alas-ka, Syberia i Beringia, na których żyły stworzenia przy-zwyczajone do warunków panujących w strefie klimatuumiarkowanego.

Nieco wcześniej wspomniałem o rozbieżności występują-cej między logiką i socjologią nauki – najlepszym przy-kładem zademonstrowania tego dysonansu, jaki przychodzi

mi do głowy, jest Beringia. Każdy archeolog potwierdzi, że12 000 lat temu między Syberią i Alaską leżał rojący się odróżnych form dzikiego życia subkontynent, który spoczywaobecnie pod powierzchnią oceanu. Jeśli jednak ktoś popie-rałby pomysł, że podobna rzecz mogła mieć miejsce poprzeciwnej stronie kuli ziemskiej, łamałby obowiązującetabu. Mówienie o zaginionym kontynencie na północy i jed-nocześnie zaprzeczanie istnieniu takiegoż kontynentu napołudniu stoi w sprzeczności z logiką!

Wyjaśnienia wymagają również zaginione zwierzętaz Beringii. Zwierzęta te wymarły, ponieważ żyły na lądzie,który doznał drastycznej zmiany szerokości geograficznej.Widać to w postaci granicy, którą nazwaliśmy w naszejksiążce „Pierścieniem Śmierci”.

Pierścień Śmierci pokazany na rysunkach 19 i 20 przed-stawia obszary globu, które doznały największych zmianszerokości geograficznej (na rysunku 19 – Północna i Połu-dniowa Ameryka, a na rysunku 20 – Antarktyda i Syberia).Tak się również składa, że na terenach tych doszło domasowego wymarcia fauny. Na kontynentach położonychdalej od Pierścienia wyginęło znacznie mniej gatunków.Prawidłowość ta występuje wzdłuż całego obwodu Ziemi– na Alasce wyginęły wielkie zwierzęta, takie jak mamutyi tygrysy szablozębe, podczas gdy żyjące w Afryce wielkiessaki, takie jak słonie i lwy, przetrwały.

O becnie chciałbym na chwilę wrócić do amerykańskiejepoki lodowcowej, aby przyjrzeć się światu przed

ostatnim przesunięciem skorupy ziemskiej. Na rysunku 21widać obraz tego, co obecnie nazywamy „zachodnim wy-brzeżem” Ameryki Północnej w postaci sprzed 12 000 lat,kiedy skorupa ziemska znajdowała się w innym miejscu.Wybrzeże, które tu widzimy, należałoby raczej nazwać„wybrzeżem południowym”. Wyobraźmy sobie, że znajduje-my się na Wyspach Królowej Charlotty – rodzinnych stro-nach ludu Haida3. Z perspektywy tego ludu to, co dziś jestwschodem, było wtedy północą. Dla ludu Haida ZatokaHudsona była położona na północy, Alaska i Beringia nazachodzie, a Kalifornia na wschodzie. Słońce wschodziłonad Kalifornią i zachodziło nad Alaską.

W tych warunkach podróż z tego, co obecnie nazywamy„Starym Światem”, Syberii, do „Nowego Świata”, Ameryki,była po prostu podróżą z zachodu na wschód. To sprawia,

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 41

Rys. 20

Rys. 21 Biegun Północny(poprzedni)

Biegun Północny(obecny) Krąg Polarny

(poprzedni)Krąg Polarny

(obecny)nowe wyspysyberyjskie

AlaskaWyspy Królowej

Charlotty

Syberia

Kalifornia

Rys. 22

JezioroTana

że przybycie ludzi do Ameryki było wówczas znaczniełatwiejsze niż w czasach, w których zdaniem archeologówdotarli oni do niej. Wcale nie potrzebowali wolnego od lodukorytarza, aby do niej dotrzeć. Ten wolny od lodu korytarzjest po prostu śladem ówczesnej drogi słońca, miejscem,które było najbardziej nasłonecznione.

Jednak wolny od lodu korytarz nie jest kluczem doproblemu zaludnienia Ameryki. Historie, jakie dawni mie-szkańcy Ameryki opowiadają na temat swojego przybyciado Ameryki, są zupełnie inne. Weźmy, na przykład góręShasta4 w Kalifornii. Zamieszkujący jej okolice lud uważa,że góra ta była azylem dla ich przodków w okresie Potopu,którzy wspięli się na nią, aby uniknąć śmierci w pod-noszących się wodach oceanu. Nie jest to jedyna góra, któraocaliła ludzkość od Potopu, występująca w mitologii rdzen-nych mieszkańców Ameryki.

Mamy tu do czynienia z dwoma typami historii: w jed-nych ludzie znajdują się już w Ameryce w momencienadejścia Potopu (historie podobne do opowiadanej przezlud Shasta), a w drugich przypływają do niej statkami, któreprzybijają do szczytów gór. Okanaganowie z KolumbiiBrytyjskiej i stanu Waszyngton twierdzą, że ich przodkowieuciekli z zapadającej się pod wodę wyspy, która znajdowałasię na środku oceanu. Członkowie ludu Haida powiadają, żedawno temu ich przodkowie mieszkali w największej wsiświata. Życie tam biegło beztrosko aż do chwili, kiedy wódzniebios postanowił zniszczyć ludzki rodzaj zmieniając nieboi zsyłając potop. Ci, którym udało się ujść z życiem, uciekliw dużych łodziach, którymi dopłynęli do nowego lądu, gdziewylądowali na szczycie góry.

Uważamy, że niebo rzeczywiście zmieniło się radykalnieprzed Potopem i między innymi dlatego zatytułowaliśmynaszą książkę When the Sky Fell (Kiedy opadło niebo).Bardzo poważnie traktujemy legendę ludu Haida mówiącąo utracie podczas Potopu wielkiego miasta. Wydaje mi się,że archeolodzy powinni z większą uwagą przysłuchiwać się„legendom” rdzennych mieszkańców Ameryki.

W roku 681 n.e. cesarz Japonii Temnu rozkazał CechowiNarratorów spisać najstarsze legendy. W rezultacie po-wstała księga Ko-ji-ki, w której jest mowa o czasach, gdyZiemia była bardzo młoda, zaś pierwszy ląd, zwany „Onogo-rojima”, był położony w pobliżu bieguna północnego lubpołudniowego.

Uważam, że Onogorojima i Atlantyda to inne nazwyAntarktydy. Zdaję sobie sprawę, że to bardzo śmiałe twier-dzenie, lecz dowody realności przesunięcia skorupy ziems-kiej przedstawiłem już w roku 1981 w artykule „A GlobalModel for the Origins of Agriculture” zamieszczonymw Anthropological Journal of Canada (vol. 19, nr 4), któryprzedrukowany został następnie jako załącznik do książkiKiedy opadło niebo.

P rawdziwym problemem dla archeologów jest to, żerozwinięta sztuka uprawy ziemi pojawia się niemal

jednocześnie na różnych kontynentach około roku 9 600p.n.e., to znaczy w okresie zniszczenia Atlantydy, otwarciasię wolnego od lodów korytarza i tak zwanego „zatonięcia”Beringii. Obecnie dostrzegam w tym nagłym rozwoju rękęAtlantów, jednak w roku 1981 nie mogłem jeszcze użyć tejnazwy, chcąc, aby mój artykuł wydrukowano w czasopiśmienaukowym. Od tamtego czasu niewiele się zmieniło. Pogląd,że Antarktyda mogła podzielić los Beringii, jest traktowanyprzez ludzi rządzących prasą naukową jako pozbawionycech naukowości. Jestem dumny, że moje nazwisko łączy sięobecnie z nazwą Atlantyda i sądzę, że tabu, jakim objęte jestto słowo, zostanie w końcu przełamane.

Na „półksiężycu” lub „rogu” położonym poniżej Japoniiznajdują się najwcześniejsze znane nam cywilizacje i naj-ważniejsze ośrodki rozwoju rolnictwa na terenach zwanych„Starym Światem”. Osobiście zwę ten półksiężyc (jak towynika z dawnego i obecnego przebiegu zwrotnika Raka)„Rogiem Obfitości”, jako że był to najbardziej uprzywilejo-wany ląd po ostatnim przesunięciu się skorupy ziemskiej. Są

42 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

Rys. 23

Jezioro Titicacaobecnepołożenierównika

poprzedniepołożenie

równika JezioroTana

Jaskinia Ducha

Rys. 24

jeszcze inne, uprzywilejowane obszary w tropikach, o któ-rych wspomnę później, ale na razie chciałbym zwrócićuwagę na to, co się tu działo. Nazywam ten obszar RogiemObfitości, ponieważ był to obszar niezmiernie ważny w pro-cesie udomowienia zarówno roślin, jak i zwierząt. Zazna-czony na ciemno na rysunku 23 obszar Chin jest najszerszyw Rogu Obfitości i to właśnie tam, czemu nie należy siędziwić, opanowano uprawę największej liczby roślin. Chiń-czycy utracili większość swojej spuścizny i jak sądzę, istniejejeszcze wiele skarbów archeologicznych pochodzącychz czasów starożytnych Chin czekających na wykopaniez ziemi.

Indie zajmują drugie miejsce pod względem liczby udo-mowionych roślin. Prowadzone ostatnio przez Davida Fra-wleya i jego współpracowników badania odsłoniły niecotajemnic starożytnych Indii. Okazuje się, że Indie są znacz-nie starsze, niż większość z nas przypuszczała.

Pierwszą osobą, która usiłowała pchnąć zegar dziejówIndii wstecz, był „Ukochany Przywódca Ludu”, Bal Gan-gadhar Tilak, którego w roku 1897 Brytyjczycy uwięzili podzarzutem rozpowszechniania wywrotowych poglądów.W czasie pobytu w więzieniu Tilak zgłębiał literaturę wedyj-ską i po uwolnieniu napisał książkę The Arctic Home in the

Vedas (Arktyczny dom w Wedach). W książce tej tak otostreszcza kluczowy ustęp z Zend-Avesta, najstarszej sagiIranu:

Ahura Mazda ostrzega Yimę, pierwszego króla ludzi,o nadejściu srogiej zimy, która zniszczy wszystkie żywestworzenia pokrywając ląd grubą warstwą lodu, i doradza muzbudowanie Vary lub jakiegoś schronienia w celu przechowa-nia nasienia każdego rodzaju zwierząt i roślin.

Yima uciekł z Airyana Vaêjo (wyspy-raju położonejteraz na biegunie) statkiem, który podobnie jak ArkaNoego ocalał z Potopu.

Uważam, że Tilak miał rację w sprawie pokrytej lodemwyspy, tyle tylko że nazywała się ona moim zdaniem Antar-ktyda, a nie Arktyka.

Tak zwany „Żyzny Półksiężyc”, gdzie nauczono się upra-wiać pszenicę i jęczmień oraz udomowiono świnie, kozyi owce, jest fragmentem znacznie większej całości zwanejRogiem Obfitości.

T eraz z kolei należy wspomnieć o zaginionej wyspie-raju zwanej „Dilmunem”5, o którym piszą starożytni

Sumerowie. W micie o tym zaginionym lądzie dostrzegamyolbrzymie podobieństwo do legend ludu Haida z KolumbiiBrytyjskiej.

Starożytni Sumerowie opowiadają o dawnych czasach,kiedy ich przodkowie mieszkali na wyspie Dilmun. Podob-nie jak w wielkiej wsi Haidów życie na niej było wolne odtrosk do chwili, gdy bóg niebios i bóg powodzi nie po-stanowili zniszczyć rodzaju ludzkiego poprzez zmianę niebai wywołanie światowego Potopu. Ci, którzy ocaleli, ucieklidużym statkiem, którym dopłynęli do nowego lądu, gdziewylądowali na szczycie góry. Rosyjscy uczeni znaleźli wspól-ne cechy w językach ludu Haida i starożytnych Sumerów, comoże oznaczać, że oba te ludy miały wspólnego przodkaw postaci Atlantów.

I tak oto dochodzimy do Egiptu. Przypominam sobiemoją pierwszą rozmowę ze znanym egiptologiem JohnemWestem, który zapytał mnie, gdzie według mnie mogliprzebywać Egipcjanie podczas Potopu. Odrzekłem mu, żebyć może na wyżynach Etiopii, która znajdowała się w poło-wie drogi między obecnym i ówczesnym położeniem liniirównika. Ta tropikalna oaza stała się azylem dla tych, którzyuciekli przed falą oceaniczną, poza tym było tam słodko-wodne jezioro Tana (patrz rysunek 22). Ci, którzy ocaleli poprzesunięciu się skorupy ziemskiej, mogli udać się znadjeziora Tana w dół, wzdłuż Nilu Błękitnego, do miejsca,gdzie Nil Błękitny i Biały łączą się obecnie w jedną rzekę– Nil. To tam, w pobliżu obecnego Chartumu, wyrosła nowakultura znana pod nazwą Nubii, gdzie ślady rolnictwadatowane są na 10 000 lat p.n.e., czyli okres, w którymwedług egipskiego kapłana, informatora Platona, zniszcze-niu uległa Atlantyda.

W Tajlandii jest kolejna wysoko położona tropikalnaoaza. W Jaskini Ducha (Spirit Cave)6 odkryto najwcześniej-sze ślady prób uprawy ryżu. W niedługim czasie, jak sądzę,odkryte zostaną w pobliżu tego miejsca inne stanowiskaarcheologiczne. Dokładnie na antypodach Jaskini Duchależy jezioro Titicaca (patrz rysunek 23). Podobnie jak jezioroTana było to wysokogórskie słodkowodne jezioro, któreostatecznie pozostało w tej samej odległości od równika poprzesunięciu się skorupy, tworząc idealne warunki do prze-trwania. Ten rejon stał się ojczyzną uprawy ziemniaka.

Co ciekawe, w pobliżu jeziora Titicaca znajdująsię pozostałości Tiahuanaco. Polski naukowiec Artur

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 43

Rys. 25

Rys. 26

Posnansky łączył Tiahuanaco z Aztlan, mityczną „białą”wyspiarską rodzinną krainą Azteków. Na brzegach jezioraTiticaca mieszkają Ajmarowie. Pewnego niedzielnegoporanka, kiedy mieszkaliśmy w Londynie, natknąłem się naartykuł na temat ich języka zamieszczony w Timesie. Otonajciekawszy jego fragment:

Język ajmara ma charakter rygorystyczny i prosty. Ozna-cza to, że jego syntaktyczne prawa zawsze obowiązująi może on być zapisany zwięźle w postaci znaków przypomi-nających algebraiczną stenografię, którą potrafią zrozumiećkomputery. Jest on takiej czystości, iż niektórzy historycysądzą, że nie powstał w wyniku ewolucji, ale został w całościopracowany od zera.

Mamy więc oto sztuczny język odnaleziony w rejonieświata, który zawsze intrygował mnie ze względu na mojebadania dotyczące początków rolnictwa – rejonie, o którymwiem, że byłby idealny dla rozbitków z Atlantydy. Dopraw-dy nie sposób sobie wyobrazić, jak i po co Ajmarowiemieliby poświęcać czas na opracowanie takiego języka.Bardziej prawdopodobne jest, że tego rodzaju język jestdziełem zaawansowanej cywilizacji, jaką tworzyli Atlanci.Jestem przekonany, że język ajmara jest kolejnym holo-

graficznym fragmentem pochodzącym z zaginionego świata.Ten sztuczny język, który nie ewoluował i pozostał w czystejformie, może być kluczem tak do naszej przeszłości, jaki przyszłości.

Nasza wiara w postęp zamyka nas w granicach linear-nego pojmowania czasu. Postrzegamy siebie jako stalerozwijających się, kroczących w przyszłość i pozostawiają-cych za sobą przeszłość. Jest to jednak współczesne złudze-nie wynikające z naszego spojrzenia na czas. Ajmarowieznad jeziora Titicaca mają inny stosunek do czasu. Traktująprzyszłość jako coś, co jest za nimi, uważają, że jest toukryte miejsce, którego nie mogą dojrzeć i do którego takczy inaczej dotrą, przeto nie muszą się na nim skupiać.Psychologicznie Ajmarowie zwróceni są ku przeszłości.

P laton zostawił nam szczegółową mapę prowadzącą donajwiększego ze wszystkich skarbów. Jeśli pójdziemy

za jego wskazówkami, znajdziemy stolicę Atlantydy. Z jegoopisu wynika, że miasto leżało w połowie głównej wyspy,zwrócone frontem ku zewnętrznej wyspie. Wskazówka taznacznie ogranicza zakres poszukiwań (patrz rysunek 24).Mówi on też, że miasto otoczone było dookoła górami.Byłoby to prawdą jedynie wtedy, gdyby wyspy położonepoza głównym lądem były górzyste. A tak właśnie ma sięsprawa w przypadku tego obszaru Antarktydy (patrz rysunek25). Łącząc obie wskazówki odnajdujemy lokalizację, którązaznaczyłem na rysunku 26 i która wielkością odpowiadaPensylwanii.

Być może udałoby się nam w okresie jednego życiaodkopać pozostałości zaawansowanej cywilizacji skryte podantarktyczną pokrywą lodową. Kto wie, co znaleźlibyśmyw bibliotekach Atlantydy. Kto wie, co myślelibyśmy o ichsztuce i nauce. Czy dokopalibyśmy się do jakichś mądrości?Bez względu na to, co odkryjemy, zmieni to nasz sposóbpatrzenia na siebie samych oraz zrewolucjonizuje naszsposób traktowania czasu.

Ta potrzeba nie polega wyłącznie na chęci odkryciaklucza do rozumienia czasu. Jeszcze nie jest za późno nawsłuchanie się w mądrość starożytnych. Przeszłość możenas wzbogacić, a nawet być przewodnikiem po teraźniejszo-ści. Może się też okazać, że przeszłość jest kluczem donaszej przyszłości.�

O autorze:Rand Flem-Ath jest współautorem (z Rose Flem-Ath) książki

When the Sky Fell: In Search of Atlantis (Kiedy opadło niebo– w poszukiwaniu Atlantydy) wydanej przez Stoddard Publishingz Ontario, Weidenfeld & Nicolson z Londynu i St. Martin’s Pressz Nowego Jorku.

Przełożył Jerzy FlorczykowskiPrzypisy:

1. Strefa płaszcza Ziemi położona pod litosferą o grubości kilkuset kilo-metrów zbudowana z plastycznej skały, z kolei płaszcz to warstwa leżącamiędzy skorupą i jądrem Ziemi. – Przyp. tłum.

2. Encyclopaedia Britannica podaje następującą definicję Beringii: Obszarpolarnego szelfu kontynentalnego na terenach, które nie uległy zlodowaceniuw czasie epok lodowcowych i były wynurzone ponad powierzchnię morzaw okresach niskiego poziomu wód, w szczególności obszary Cieśniny Beringai Morza Beringa – co umożliwiało migrację ludzi z Azji do Ameryki Północnej– oraz Morza Łaptiewów i mórz wschodniej Syberii. – Przyp. tłum.

3. Haida to rdzenny północno-amerykański lud zamieszkujący WyspyKrólowej Charlotty w Kanadzie i Wyspy Księcia Walii na Alasce. – Przyp. tłum.

4. Góra, wulkaniczny szczyt mierzący 4 319 metrów wysokości położonyw północnej Kalifornii. – Przyp. tłum.

5. Sumeryjska nazwa starożytnego, niepodległego królestwa, które przeży-wało największy rozkwitu w roku 2 000 p.n.e. i leżało prawdopodobnie nawyspie w Zatoce Perskiej zwanej obecnie Bahrainem. – Przyp. tłum.

6. Encyclopaedia Britannica podaje, że w Spirit Cave w północnej Tajlandiiodkryto ślady uprawy jarzyn, fasoli i wodnych kasztanów datowane na 9 000lat p.n.e. – Przyp. tłum.

44 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

Poza ostatniąsferą Ziemskiego

Systemu Życiaistnieje rozległyobszar zwany

„Zgromadzeniem”,w którym spotkać

można inne,pozaludzkieformy bytu.

Część 1

Bruce Moen1999

http://www.afterlife-knowledge.com

PIERWSZE KONTAKTY Z OBCYMI ISTOTAMI W ZGROMADZENIU

D ruga książka Roberta Monroe’a, Far Journeys1, ukazała się po raz pierwszydrukiem w roku 1985 i zawiera rozdział Zgromadzenie, w którym Bob

opisuje obszar, który w programie Exploration 27 (Eksploracja 27) nazywa sięobecnie Focusem-34/35. Według Boba istoty lub inteligencje pochodzącez innych obszarów fizycznego wszechświata zebrały się razem wokół Ziemi, abyobserwować to, co nazwano Zmianami Ziemi. O tych zdarzeniach pisałorównież wielu innych autorów, roztaczając między innymi złowieszcze wizjez przerażającymi zmianami ziemskich lądów i zagładą części ludzkiej populacji.Każdy uczestnik programu ma możliwość poznania tych nadchodzących zda-rzeń poprzez bezpośrednie osobiste doświadczenia. Każdy ma na ten tematwłasne, przyjęte z góry wyobrażenia, które wpływają na odbierane doznania.Tym, którzy nie znają podanego przez Boba opisu Zgromadzenia, przedstawiamponiżej fragment XVI rozdziału z Far Journeys. Podczas doświadczeń z przeby-wania poza ciałem (eksterioryzacji) Bob został zabrany do Zgromadzenia przezswojego Inspeka, którego wypowiedzi ujęte są w nawiasach i pisane są kursywą.

Znajdowaliśmy się w przestrzeni, gdzieś między Ziemią i Księżycem, w odległo-ści mniej więcej pięćdziesięciu tysięcy mil [80 000 km] od powierzchni Ziemi. Terazbyło ją widać jasno i wyraźnie, nie tak jak przed chwilą. Obróciwszy się spojrzałemna Księżyc i zbladłem. Nie dalej niż tysiąc stóp [300 m], a może tylko tak mi sięzdawało, znajdował się ogromny, wyglądający na materialny, szary obiekt; był długii wysmukły, miał stożkowaty kształt i półkolistą kopułę na szerszym końcu…w oddali widać było drugi taki obiekt, kilka mil dalej. Sprawiał wrażenie nieruchome-go, ale odebrałem wyraźne promieniowanie Wiązki M dochodzące z wnętrza.Czyżby to był pojazd kosmiczny? Prawdziwy, materialny pojazd kosmiczny?

(Zgodnie z waszą terminologią, tak. Ta konstrukcja nie została zbudowana przezczłowieka. W tej chwili wokół Ziemi znajduje się wiele takich pojazdów. Pochodząz waszego fizycznego wszechświata, choć niekoniecznie z czasu, w którym terazżyjesz).

„Wiele”… przecież to może oznaczać, zarówno pięć, jak i pięć tysięcy. Nie byłosensu tego dociekać. Ale dlaczego dookoła naszej planety, czy…

(Te pojazdy obserwują Ziemię i ludzi z tego samego powodu, dla którego tyinteresujesz się innymi istotami. Może zbliżymy się do nich? Wkrótce nadejdzieodpowiedź).

Byłem coraz bardziej zaciekawiony. Zgodziłem się chętnie.

KLIK! [oznaczenie przeniesienia świadomości w nowe miejsce – przyp. B.M.]

Percept, który natychmiast otrzymałem, ukazywał Ziemię jako oddalony punkcikodbitego światła, nie większy od małej gwiazdy. Wychodziły zeń nieregularne falewielowymiarowej pulsującej energii, przerywane przez pojawiające się od czasu doczasu szybkie błyski. Wyglądało to jak nie uporządkowany wzór jakiejś energii,której nie potrafiłem określić. Nie była to bowiem ani energia świetlna, anielektromagnetyczna, ani grawitacyjna. Byłem tak zafascynowany tym widokiem, żew pierwszej chwili nie zauważyłem tego, co działo się na dalszym planie. Tak daleko,jak tylko sięgał mój wzrok, wokół Ziemi pełno było istot; wydawało się, że są ichniezliczone ilości. Niektóre miały kształt, inne wyglądały jak mgliste, eterycznechmurki, a wszystkie błyszczały, choć z niejednakową siłą.

Od tych, które znajdowały się najbliżej, odebrałem percept oczekiwania na coś,co ma nastąpić. To będzie chyba potężne widowisko, skoro wzbudziło powszechnąuwagę…

(Nazywamy to Zgromadzeniem. A istoty, które widzisz, pochodzą z innych,pobliskich systemów energetycznych. Przybyły tutaj – tak samo jak istoty znajdującesię w kosmicznym pojeździe oraz ludzie będący na ostatnim etapie ewolucji…).2

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 45

Potem w moim polu widzeniaukazał się dziwny kształt

przypominający gigantycznąpurchawkę i odczułem, że

zawiera on jakąś inteligencję.Postanowiłem nawiązać z nią

kontakt.

Po udzieleniu nam wskazówek trenerzy poprosili naszągrupę, tuż przed pierwszą próbą osiągnięcia Zgromadze-nia, aby stanęła razem tworząc koło. Kiedy zebraliśmy sięi zaczęliśmy ustawiać, jeden z uczestników, Tom, zacząłsię wygłupiać śpiewnym głosem wyliczając: „You put yourright foot in, you put your right foot out…”, parafrazującznaną dziecięcą taneczną piosenkę „Hoky Poky”3.

Stał blisko mnie i w czasie gdy go obserwowałem, mojemyśli nagle przeskoczyły do wspomnień z pierwszychćwiczeń z taśmą w ramach programu. To właśnie wtedy poraz pierwszy zobaczyłem, jak grupa zbiera się wokółkryształu w TMI There4 w Focusie-27. Zebraliśmy się,przebywając w niematerialnej formie, w ciszy wokół krysz-tału. Wzięliśmy się za ręce i jak gdyby na komendęzrobiliśmy krok do przodu prawą nogą, po czym sięgnęliś-my złączonymi rękoma w dół, ku podstawie kryształu.Potem podnieśliśmy ręce i zgodnym ruchem cofnęliśmysię. Ruch naszych zaciśniętych rąk w górę i na zewnątrzsprawił, że upodobniliśmy się do olbrzymiego kwiatulotosu. Unosząc ręce i robiąc krok do tyłu wydaliśmyz siebie radosne „łał” i wówczas kryształ ożył cichymieksplozjami o niezwykłej mocy. Mieniące się żółcią, czer-wienią, różem i bielą wibrujące energie wystrzeliły w góręz kryształu i opadły na nas deszczem. Wspomnienie tejsceny domagało się jej powtórze-nia w świecie fizycznym. Łami-ącym się głosem opowiedziałemgrupie, co widziałem podczas pier-wszego ćwiczenia z taśmą i po-prosiłem, abyśmy zrobili to samo.Pokazawszy wszystkim ruchy, jakiewtedy wykonaliśmy, wszyscy, jakgdyby na znak, przyłączyli się domnie. Poruszali się, wydającdźwięki, jakbyśmy ćwiczyli to jużod wielu godzin. To było niesamo-wite! Po drugim „łał” odczułem, jak potężny słup energiiśrednicy naszego koła wystrzelił wprost z podłogi. Poczwartym okrzyku całe moje ciało zaczęło palić, niczymw gorączce przy 40 °C, i zacząłem odczuwać radość. Poośmiu lub dziewięciu okrzykach „łał”, jak gdyby na ko-mendę, równie zgodnie zatrzymaliśmy się. Usłyszałemkilka komentarzy na temat uczucia energii i ciepła ogar-niającego ciało. Kiedy skończyliśmy, poszliśmy do naszychjednostek CHEC5, aby po raz pierwszy odbyć wyprawę doZgromadzenia.

Po dostrojeniu rezonacyjnym i afirmacji udałem sięprosto do kryształu w TMI There, aby poczekać na resztęgrupy. Wszyscy wchodzili kolejno do środka i formowalikrąg u podstawy kryształu. Kiedy już się zebrali, po-wtórzyliśmy nasze „łał” i ruch w kształcie kwiatu lotosu.Opadły na nas kolorowe kaskady światła, napełniająckażdego pochodzącą z kryształu energią Czystej Bezwa-runkowej Miłości. Następnie stosując się do instrukcjiz taśmy użyliśmy sugerowanej przez trenerów metody„procy” do osiągnięcia Focusu-34/35. Na początek przesu-nąłem się do Kryształu Jądra Ziemi, czując, jakbymnaciągał długą gumową taśmę. W miarę zbliżania się dopotężnych wibracji Jądra Ziemi w Focusie-27 robiło sięcoraz ciemniej. Następnie pozwoliwszy nieść się siłomodpychającym przemknąłem stopniowo przyspieszającprzez wszystkie poziomy tego focusu kierując się dokryształu w TMI There w Focusie 27, widząc, jak wszystkojaśnieje. Przeleciałem obok i po chwili znalazłem sięw nieogarnionej mrocznej pustce. Leciałem przez otacza-jący mnie mrok, dopóki dźwięki Hemi-Sync nie ustabilizo-

wały się w Focusie-34/35. Nie wiedząc, czy rzeczywiścieznalazłem się w Zgromadzeniu, otworzyłem swoje po-strzeganie na otocznie, aby sprawdzić, czy w pobliżu mniecoś się znajduje.

Początkowo wydawało mi się, że nie ma nic próczczerni, ale potem rozjaśniło się i poczułem, że przez mojepole widzenia coś się przesuwa od góry do dołu. Pozogniskowaniu uwagi na tym ruchu w mojej wyobraźnipojawiły się dziwne kształty. Toczące się chmury, ogrom-ny, wyglądający jak muszla ślimaka obiekt, a następniedługi cylinder, który zdawał się mieć kilka tysięcy stópdługości, a na końcu coś, co wyglądało jak antena w kształ-cie talerza. Od czasu do czasu słyszałem dziwne, bul-goczące dźwięki. Potem obok przemknęło coś w kształcieogromnego grzyba o dużym płaskim kapeluszu i nóżce,która nasuwała wspomnienie dysku z wizji, którą miałemdwadzieścia lat temu. Potem w moim polu widzeniaukazał się dziwny kształt przypominający gigantyczną pur-chawkę i odczułem, że zawiera on jakąś inteligencję.Postanowiłem nawiązać z nią kontakt.

— Halo?… Przepraszam?… Czy jest tam ktoś? — za-wołałem niepewnie. Usłyszałem dziwny bulgoczący głosi poczułem, że wewnątrz tej purchawki coś się poruszyło.Wyglądało, jakby coś starało się wyodrębnić z reszty

formy. Miałem wrażenie, że wnęt-rze purchawki wypełnia coś w ro-dzaju świadomej galaretki, zaś pe-wna jej część wyodrębniała sięi organizowała w formę mogącąporozumieć się ze mną. Z tej ob-darzonej świadomością galaretkiwysączyła się mała kula i weszław pole mojego widzenia. Czułem,że była to nieśmiała istota, niebardzo wiedząca, jak się ze mnąporozumiewać. — Cześć, nazy-

wam się Bruce i jestem tu na wycieczce z grupą z Ziemi.Przybyliśmy tu, aby dowiedzieć się czegoś o Zgromadze-niu. Czy jestem we właściwym miejscu?

Wyczułem, że ta maleńka galaretka stara się zdobyć naodwagę i rozpocząć rozmowę. Kiedy już się to jej udało,niemal wybuchłem śmiechem na dźwięk jej głosu. Byłpospieszny i miał bardzo wysoki ton, był piskliwy, wyższyi szybszy od głosów wiewiórek Chipa i Dale’a z disneyows-kich filmów rysunkowych, niemniej był podobnego chara-kteru. Mówiła monotonnymi, wartko płynącymi zdaniami.

— Tak, to jest Zgromadzenie, jesteś we właściwymmiejscu, tu zebrało się wielu, aby obserwować ziemskąszkołę. Przepraszam, że tak długo zajęło mi zapocząt-kowanie. Nie nawykłem działać jako oddzielna jednostkapoza głównym ciałem. Dlatego zajęło mi trochę wydziele-nie tej formy z całości, aby móc skomunikować się z tobą.Czy to dla ciebie zrozumiałe?

— Mówisz trochę za szybko i bardzo wysokim tonem,ale rozumiem cię. W czasie gdy na ciebie czekałem,odniosłem wrażenie, że reorganizujesz i wyodrębniaszpewną część swojej świadomości. Czy to nie jest twojanaturalna forma?

— O, nie, moją normalną postacią jest raczej całość,wielopoziomowa jednoczesna świadomość, ty jednak, jaksię zdaje, wymagasz węższego pasma, mniejszej porcjicałości, a nie wszystkich poziomów naraz, aby odbieraćmoje komunikaty, stąd to wyodrębnienie z całości. Jestemmałą cząstką całości. Kontakt z całością mógłby być dlaciebie zbyt trudny do ogarnięcia, przeładowałby twojełącza, prawdopodobnie zablokowałby twoje obwody.

46 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

Rozpoczęliśmy szybki powróti planeta wkrótce zmalała dorozmiarów główki od szpilki,a potem zniknęła. Odniosłem

wrażenie, że wracamy tąsamą trasą, którą lecieliśmy.Przez całą drogę mknęliśmyz prędkością, której to słowo

nie jest w stanie w żadensposób oddać.

— Tuż przed twoim wyodrębnieniem słyszałem śmiesz-ne bulgoczące dźwięki — powiedziałem, zastanawiając się,czy było to w jakiś sposób ze sobą powiązane.

— Tak, usiłowaliśmy początkowo porozumieć się z to-bą jako całość, ale z twojej reakcji wynikało jasno, że to dociebie nie dociera, że tego nie rozumiesz, że przemyka nadtwoją głową — wysoki, piskliwy głos brzmiał komicznie,ale mile i stanowczo.

— Czy możesz mi powiedzieć, co cię tu sprowadza?— zapytałem zachęcany głosem Dary z taśmy, którypodpowiadał mi, abym o to zapytał.

— Jesteśmy tu, aby obserwować Wielkie Wydarzeniei przekazać relację z niego do naszego rodzinnego świata.Jesteśmy jednostką zbierającą informacje. Tak jak zespółdziennika, wiesz, relacjonujący na żywo z miejsca wydarzeń,niewprawiony reporter, film o jedenastej, a teraz wracamy dostudia. Wysyłamy raporty o zachodzących tu wydarzeniachdo naszego rodzinnego świata. Jesteśmy z innej galaktyki.

Chyba musiałem źle dobrać słowa do następnego pyta-nia. Moim zamiarem było przyjazne pytanie w rodzaju:„Skąd jesteś?” – takie, jakie zadaje się nieznajomemu, abyuprzejmie podtrzymać rozmowę. Kiedy je zadałem, małakropla, do której mówiłem, nagle przerwała i przez okołodwie sekundy pozostawała w ciszy. Spodziewałem się, żewskaże jakąś odległą gwiazdę i powie coś w rodzaju: „Naszrodzinny świat jest w tym kierunku” – ale tak się nie stało.

— Pokażę ci, chodź tędy — rzekło to coś piskliwym,stanowczym głosem.

Odniosłem wrażenie, że skręciliśmy w prawo, po czymto małe coś, facet, wskazało czymś w przestrzeń. Potemwszystko zaczęło następować posobie tak prędko, że dłużej będzietrwało przeczytanie następnegozdania, niż to wszystko się działo.Jasna, żółta tuba przypominającaTubę Poznania, którą widziałemwcześniej, śmignęła do przodui w ułamku sekundy przeskoczyliś-my tysiące lat świetlnych przestrze-ni. Potem lecąca początkowo pros-to tuba nagle skręciła i znowu po-mknęła kilka tysięcy lat świetlnychdalej. To, co się potem stało, jestwprost nie do uwierzenia. Małyfacet i ja śmignęliśmy wzdłuż pier-wszej sekcji tej tuby w ciągu jednejlub dwóch milisekund, skręciliśmy i w następnej milisekun-dzie lub coś koło tego przemierzyliśmy kolejnych kilkatysięcy lat świetlnych. Przez cały czas widziałem wyraźnieprzed nami gwiazdy i czerń kosmosu i odczuwałem pręd-kość, która była poza wszelkim wyobrażeniem w warunkachfizycznego świata. Za każdym razem, gdy zbliżaliśmy się domiejsca, w którym tuba skręcała w innym kierunku, czułemna łuku lekkie boczne przyspieszenie. Widziałem, jakw czasie ruchu tuba rozciąga się do przodu, tworząc prosteodcinki wybiegające poza najdalsze gwiazdy, jakie mogłemdostrzec. W różnych dziwnie rozmieszczonych punktachdalsza część tuby wystrzeliwała pod innym kątem i mknęładalej w prostej linii za odległymi gwiazdami, po czym tencykl powtarzał się. Nie byłem w stanie zorientować się, jakdaleko w rzeczywistości lecimy, ale musiały to być milionylat świetlnych. Potem zobaczyłem proces formowania Tubyi kiedy dotarliśmy do jej końca, zatrzymaliśmy się.

— Oto mój ojczysty świat, świat, w którym żyjemy,dokąd przesyłamy film o jedenastej — oznajmiła mimówiąca wysokim, piskliwym głosem kropelka.

Spojrzałem w dół i zdałem sobie sprawę, że patrzę naplanetę. Jej błękitną i jasnobrązową powierzchnię po-krywały zawirowania chmur. Zatrzymaliśmy się może nasekundę.

— No, jak? Zobaczyłeś to, o co ci chodziło? No to czaswracać — zapiszczał mój mały przyjaciel.

Rozpoczęliśmy szybki powrót i planeta wkrótce zmala-ła do rozmiarów główki od szpilki, a potem zniknęła.Odniosłem wrażenie, że wracamy tą samą trasą, którąlecieliśmy. Przez całą drogę mknęliśmy z prędkością,której to słowo nie jest w stanie w żaden sposób oddać.Znowu czułem wraz z wrażeniem ruchu do tyłu wstrząsy,ilekroć tuba zmieniała kierunek. Wizualnie mogłem ob-serwować gwiezdne pola, które były stałymi elementamiprzez kilka milisekund i po każdym wstrząsie w zasięgumojego wzroku pojawiało się nowe pole z gwiazdamiw zupełnie innych miejscach. Kiedy się zatrzymaliśmy,okazało się, że wróciliśmy dokładnie w to samo miejsce,z którego wyruszyliśmy, unosząc się obok gigantycznegoobiektu w kształcie purchawki. Odniosłem wrażenie, żecała podróż zajęła dwie, może dwie i pół sekundy. Wiem,że w kategoriach świata fizycznego terminy takie jakpodróżowanie z prędkością milionów lat świetlnych nasekundę nie mają sensu, że jest to niemożliwe. Wiedzia-łem jednak również, że doznałem tego osobiście. Była tobardzo daleka wyprawa, poruszaliśmy się bardzo szybkoi nie lecieliśmy w prostej linii.

Unosiłem się w ciszy przez pięć lub sześć sekund,przywołując z pamięci obrazy z naszej wyprawy i starającsię uporządkować myśli. Ta wyprawa była dla mnie szo-

kiem, jakby ktoś walnął mnie bejs-bolowym kijem.

— Czy wszystko w porządkuz tobą? — zapiszczał mój małyprzyjaciel z niepokojem w głosie.

— Tak, tylko ta wyprawa, zdajesię, że trochę zamieszała mi w gło-wie, ale już dochodzę do siebie.Tak, nic mi nie jest, nic mi sięnie stało. — Minęło jeszcze kilkasekund, zanim doszedłem w pełnido siebie i przypomniałem sobie,gdzie jestem i co powinienemrobić.

— Powiedziałeś wcześniej, żejesteś tu, aby obserwować Wielkie

Wydarzenie. Czy możesz mi powiedzieć, co to takiego?— No pewnie, jądro kryształu twojej planety przesuwa

się do pozycji zgodnej z bardzo odległym obiektem. Jest tokoordynacja na poziomie intergalaktycznym — stwierdziłbeznamiętnie mój rozmówca.

— Czym jest obiekt, z którym to jądro kryształukoordynuje pozycję? — zapytałem.

— Wielki Facet, główny szef, wielki pan, główny czło-wiek, centrum wszechświata, początek, dziadek wszystkichdziadków, pojmujesz? — odrzekł.

Pod wpływem jego rozwlekłych odpowiedzi w mojejświadomości powstał obraz. Było to coś podobnego dozrównania osi Uran-Bimini, z tym, że tu chodziło o jądrokryształu Ziemi i jakiś odległy obiekt. Odniosłem wraże-nie, że to zrównanie otworzy drogę jakiejś energii, którazostanie wchłonięta przez jądro kryształu Ziemi. Czym-kolwiek jest ta energia, stanie się ona częścią nowego„środowiska świadomości” dla mieszkańców Ziemi, zaró-wno tych fizycznych, jak i niematerialnych. Czułem, że nienastąpiło jeszcze pełne dostrojenie, ale że jest już ono

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 47

Odniosłem wrażenie, że całapodróż zajęła dwie, może

dwie i pół sekundy. Wiem, żew kategoriach świata

fizycznego terminy takie jakpodróżowanie z prędkościąmilionów lat świetlnych nasekundę nie mają sensu, że

jest to niemożliwe. Wiedziałemjednak również, że doznałem

tego osobiście.

blisko. Blisko na tyle, żeby mieszkańcy Ziemi zaczęli jużodczuwać skutki oddziaływania skraju energii tego odleg-łego obiektu. Skutki te spotęgują się wraz z osiągnięciemidealnego zrównania.

— Kiedy nastąpi to Wielkie Wydarzenie? — zapy-tałem.

— Już się zaczęło. Pełne zrównanie nastąpi wkrótce— odrzekła mała kropelka.

— Co się stanie po osiągnięciu pełnego zrównania?— zapytałem.

W odpowiedzi na moje pytanie uformował się wizualnyobraz przypominający finalną scenę z filmu 2001: Odysejakosmiczna. Obraz Ziemi lśnił jasno na tle czerni kosmosui odległych gwiazd. Z Ziemi wyłoniła się kula światłościi uniosła w górę. Miała rozmiary Ziemi, zaś w środkuspostrzegłem w pełni uformowane ciało ludzkiego niemo-wlęcia. Miało otwarte oczy i rozglądało się wokoło.

— Zatem kiedy jądro kryształu Ziemi i ten odległyobiekt zestroją się ze sobą, coś się narodzi? — zapytałem.

— Tak, narodzi się człowiek,właśnie tak można by określićWielkie Wydarzenie — odrzekłmój mały przyjaciel.

— Dlaczego chcecie być świad-kami tych narodzin? — zapytałem.

— Jesteśmy tu wszyscy w Zgro-madzeniu, ponieważ te zmianymogą mieć wpływ na nas wszyst-kich. Rejestrujemy to zdarzenie,aby móc lepiej zrozumieć wpływ,jaki może ono mieć na nas. Pozatym chcemy utrwalić je po to, abymóc lepiej przygotować się na po-dobną zmianę, jeśli dojdzie do niejw naszym świecie — powiedziałnie namyślając się.

— Jaki emocjonalny efekt będzie to miało na miesz-kańców Ziemi? — zapytałem.

— Emocjonalny efekt? Tego nie da się przetłumaczyćna żadne ze znanych mi pojęć. Przykro mi, ale nie mogę citu pomóc, może spróbujesz u kogoś innego w pobliżu— odparł mój mały przyjaciel.

— W porządku. Dzięki za pomoc, rozejrzę się dookoła— odrzekłem.

W tym momencie poczułem, że mała kropelka skomu-nikowała się z resztą swojej istności i została wchłoniętaprzez purchawkowaty obiekt. Rozszerzając swoje postrze-ganie patrzyłem, jak purchawka się oddala, i jednocześniedostrzegłem, że obok przesuwa się wiele innych dziwnychkształtów. W tym momencie głos Dary z taśmy zapropo-nował, byśmy skontaktowali się z którymś z absolwentówziemskiej szkoły, jeśli takowy przebywa gdzieś w pobliżu.Pomyślałem, że warto spróbować.

— Hej… Czy jest w pobliżu absolwent ziemskiejszkoły, z którym mógłbym porozmawiać? — rzuciłemw przestrzeń wezwanie.

— Tak, jestem tu — zadudnił w odpowiedzi głęboki,basowy, niski głos o tonacji niższej niż głos Jamesa EarlaJonesa6. — Czym mogę ci służyć?

— Interesują mnie efekty emocjonalne, jakie WielkieWydarzenie wywrze na mieszkańcach Ziemi. Czy możeszmi powiedzieć coś na ten temat? — zapytałem.

— Hmm… — dobiegło w odpowiedzi brzmiąc jakmożliwie najniższy ton zagrany na organach. — Emoc-jonalne efekty, powiadasz? Minęło wiele czasu od chwili,gdy doznawałem emocjonalnych efektów, i wydaje mi się,

że nie pamiętam dostatecznie wiele na ten temat, abymmógł ci udzielić wyczerpującej odpowiedzi — odrzekłniski głos.

Brak odpowiedzi od przypuszczalnego absolwenta zie-mskiej szkoły wzbudził we mnie podejrzenia. Jakim cu-dem ktoś, kto przeszedł przez ziemską szkołę, mógłpowiedzieć, że nie przypomina sobie nic na temat efektówemocjonalnych. Wyglądało na to, że mam do czynieniaz oszustem!

— Spróbujmy w ten sposób — usłyszałem niski, dud-niący głos.

Po chwili coś przykuło moją uwagę. Określając to cośjako wibrację, nie oddaję faktycznego stanu, lecz niclepszego nie przychodzi mi do głowy. Zacząłem doświad-czać określonego uczucia przyspieszenia w obrębie wib-racji. To coś następowało coraz szybciej niosąc ze sobąuczucie nadpobudzenia mojej świadomości. Następnie touczucie ustąpiło.

— Lepiej nie potrafię tego oddać. Na podstawie twojejpercepcji widzę jednak, że niewie-le ci to dało. Niestety, nie potrafiępodać lepszego wyjaśnienia. Mamnadzieję, że to mimo wszystkow jakimś stopniu ci pomoże — za-dudnił niski głos.

— Coś odczułem. Było to od-czucie przyspieszania czegoś. Tyl-ko tyle odebrałem — odrzekłem.

— Wkrótce będziesz odczuwałwięcej — zagrzmiał głos.

— Dzięki za twój wkład — od-rzekłem i oddaliłem się, aby dalejszukać na własna rękę.

Niedługo potem głos Daryprzerwał moje poszukiwania i po-lecił nam wrócić do kryształu

w TMI There. Przybyłem tam wcześnie. Bob i Ed czekalijuż tam na mnie.

— Mówiłem ci, że jego energie będą użyteczne dlagrupy! — powiedział Bob do Eda.

— Nie wątpiłem w to ani przez chwilę — odrzekł Edchichocząc.

Potem, zwracając się do mnie, Bob stwierdził:— Musieliśmy dolać trochę oliwy do ognia w przypadku

tańców Hoky-Poky Toma, ale z miejsca załapałeś, o co namchodzi. Nie potrafię nawet określić, jak ważne było dla grupywykonanie tego rytuału przed tym ćwiczeniem. Kiedy jużskończyliście, każdy z waszej grupy był przepełniony ener-gią. To znacznie ułatwiło wszystkim skok do Zgromadzenia.

— Bob ma rację — dodał Ed. — To najlepszy skok doeksploracji Zgromadzenia wykonany przez największą li-czbę ludzi, jaki zdarzyło mi się obserwować od samegopoczątku programu. Wasza grupa robi doskonałe postępy.Wszyscy pracujący po naszej stronie są zachwyceni po-stępami grupy Exploration 27.

— Zaczekaj — rzucił podekscytowany Bob. — Będziejeszcze lepiej, znacznie lepiej.

— Ojej, Bob, nabawię się stresów, jeśli będziesz takciągle gadał — roześmiałem się.

— Bzdura, już zadbaliśmy o to na samym początku,pamiętasz? Nic się nie stanie, dopóki nie nadejdzie na toczas. Tyle że ten późniejszy czas jest teraźniejszością,odpręż się i pozwól, aby wszystko biegło swoim torem,sprawicie się doskonale — odrzekł Bob. — Wygląda na to,że już wszyscy wrócili. Proponuję, abyś przyłączył się doswojej grupy i bawił się dobrze!

48 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

Mieliśmy ponownie nawiązaćkontakt z jedną

z przebywających taminteligencji i kontynuować

badanie przyczyn, dla którychtam się znalazła, oraz

dowiedzieć się, co się tylkoda na temat tak zwanych

Zmian Ziemi.

Rzeczywiście, wszyscy już wrócili, w związku z tymchwyciliśmy się za ręce i powtarzaliśmy nasze ćwiczeniaz „łał”, aż do chwili gdy nadszedł czas powrotu doświadomości C-1.

W czasie odprawy, która miała miejsce po tym ćwiczeniu,ujawniło się energetyzujące znaczenie „łał”, które wykonali-śmy tuż przed wyruszeniem. Niemal wszyscy potwierdzilisilne uczucie ciepła rozlewającego się po ich ciele w czasiecałego ćwiczenia. Większość musiała zrzucić koce, którychzazwyczaj potrzebowała, aby nie marznąć w swoich jedno-stkach CHEC. Niektórzy byli zmuszeni do opuszczeniazasłon prywatności w jednostkach CHEC, a kilkoro musiałonawet zdjąć ubranie usiłując się ochłodzić. Jak wynikaz moich wcześniejszych doświadczeń z tego rodzaju ćwicze-niami związanymi z ogrzaniem ciała, chodzi o niesamowityprzepływ energii, który wspomaga dodatkowo utrzymaniei koncentrację świadomości. Wywołuje to takie rozjaśnienieumysłu, jak włożenie dodatkowych baterii do latarki. Wzrostciepłoty ciała jest jednym z charakterystycznych objawów.

Schodząc wieczorem na kolację wciąż rozmyślałemo moich pierwszych doznaniach w Zgromadzeniu. Przy-szedłem trochę później niż zwykle i okazało się, że siedzęprzy stole tylko z Edem Carterem. Przypuszczam, że obajjesteśmy trochę wolniejsi od reszty grupy, kiedy nadchodziczas posiłku. Ed przejrzał artykuły,pierwsze szkice rozdziałów i wstę-pny zarys mojej pierwszej książki.Rozmawialiśmy trochę na temattego, co napisałem i czego każdyz nas doznał w Zgromadzeniu.

W czasie rozmowy przy obie-dzie Ed wspomniał, że zaprosił naśniadanie swojego znajomego,Franka, który współpracuje z wy-dawnictwem Hampton Roads Pu-blishing Company mieszczącymsię w Charlottesville w stanie Wir-ginia, pół godziny drogi od TMI.Sądził, że Frank może być zainte-resowany tym, co piszę, zaś spotkanie przy śniadaniumoże być okazją do tego, aby ktoś z branży wydawniczejocenił możliwość wydania mojej książki. Odczuwałemlekkie podniecenie na myśl o tym spotkaniu. Potemrozmowa z Edem przeszła na inne tory. Zaczęliśmy oma-wiać nasze doznania z ćwiczeń z taśmą i po chwili zapom-nieliśmy o mojej książce i Franku.

2NDGATHGROUP – PIERWSZY KONTAKTCzwartek był ostatnim dniem w pełni wypełnionym

programem, zaś naszym pierwszym zadaniem podczasćwiczeń z taśmą był powrót do Zgromadzenia w Focusie-34/35. Mieliśmy ponownie nawiązać kontakt z jednąz przebywających tam inteligencji i kontynuować badanieprzyczyn, dla których tam się znalazła, oraz dowiedziećsię, co się tylko da na temat tak zwanych Zmian Ziemi.Omijając dźwiękowego przewodnika Hemi-Sync wznios-łem się ponownie na moje miejsce w Focusie-27 porezonansowym dostrojeniu i afirmacji. Biały Niedźwiedźjak zwykle czekał na brzegu jeziora.

— Chcę ci pokazać jeszcze jedno ćwiczenie dotycząceskakania — oznajmił mi serią pisków i skrzeków. — Ele-menty tego ćwiczenia powinny zająć cię na dłuższy czas.

— W porządku. Zobaczymy, co masz dla mnie tymrazem — odrzekłem zuchwale.

— Pierwszym elementem, o którym musimy poroz-mawiać, zanim zaczniemy — rzekł uroczyście Biały Nie-

dźwiedź — jest twoja koncentracja uwagi. Na czym sku-piałeś swoją uwagę podczas dotychczasowych ćwiczeń?— zapytał.

— Nie bardzo wiem, o co mnie pytasz? — odrzekłem.— Ujmijmy to następująco: skąd obserwowałeś siebie

samego? Gdzie był twój punkt widzenia. Co widziałeśw czasie ćwiczenia skoku? — dopytywał się.

— No, w chwili kiedy mnie o to zapytałeś, zdałem sobiesprawę, że widziałem siebie z zewnątrz wzbijającego sięw powietrze. Obserwowałem, jak moje ciało przemieszczasię w powietrzu i ląduje w jeziorze. Potem jak gdybyłączyłem się z nim, gdy rozmawialiśmy. O co chodzi, cojest takiego istotnego w moim punkcie widzenia?

— Do chwili obecnej obserwowałeś, jak twoje ciało leciw powietrzu. Prawdę mówiąc, to tak naprawdę nie tywykonywałeś skoki.

— Wydaje mi się, że chyba już wiem, o co ci chodzi. Toma coś wspólnego z widzeniem siebie w postaci fizycznegociała, prawda?

— Sam bym lepiej tego nie wyraził — odrzekł chicho-cząc. — Poczekam sobie teraz w ciszy, w czasie gdybędziesz analizował ten element.

Usilnie starałem się pojąć, o co chodzi Białemu Nie-dźwiedziowi. Wciąż miałem nadzieję, że da mi jakąś

wskazówkę, ale nic nie nadchodzi-ło z jego strony. Potem zacząłempowoli wnikać w swoją świado-mość.

— To jezioro jest projekcją my-śli, którą skierowałem do Focusu-27. Rozpryski, które powstawaływ chwili wejścia w wodę, były for-mą reakcji na tę powstałą w wyni-ku moich oczekiwań myśl opartąna mojej wierze w materialnośćmojego ciała. Przypominam sobiejednak, że widziałem te rozpryskiz mojego punktu widzenia znaj-dującego się tu, na brzegu jeziora.

Ciało, którego lot obserwowałem, moment nurkowaniai rozpryski wody postrzegałem jako coś oddzielnego odemnie – obserwatora tego wszystkiego. Rzutowałem myś-lową projekcję mojego ciała do Focusu-27, a potemobserwowałem ją! Rzeczywiście wcale nie skakałem! Ob-serwowałem myślową projekcję mojego ciała, którą samwytworzyłem, jak skakała!

— No i — zasygnalizował Biały Niedźwiedź — jakabędzie według ciebie następna lekcja skakania?

— Rzeczywisty skok! Nie obserwacja z oddalonegomiejsca projekcji mojej myśli personifikującej mnie same-go, ale wykonanie prawdziwego skoku.

— Jesteś bystry! — oznajmił ze zdziwieniem. — Ist-nieje specjalna forma skoku, którą będziesz wykonywałpodczas tego ćwiczenia. Obserwuj mnie uważnie.

Po tych słowach Biały Niedźwiedź wystrzelił w powiet-rze wzdłuż swojej normalnej trajektorii, lecz od momentugdy jego stopy oderwały się od ziemi, wykonywał salta doprzodu. W pasie był zgięty wpół, kolana miał przyciśniętedo klatki piersiowej, zaś rękoma trzymał się za kostki. Tużprzed lądowaniem wyprostował się jak gimnastyk na olim-piadzie kończący ćwiczenie. Lądując na palcach nóg,powoli opuścił ręce znad głowy i wyprostował je wzdłużboków tułowia. Kiedy skończył, otrzymałem przekaz za-chęcający mnie do powtórzenia jego ćwiczenia.

Z miejsca znalazłem się z dala od brzegu i obser-wowałem, jak moje ciało wykonuje salto, które przed

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 49

Członkowie 2ndGathgroupnie posiadali jednak językawerbalnego. Porozumiewali

się takimi samymimodulowanymi dźwiękami

i piskami, jakie w GwiezdnychWojnach wydawał robot

R2D2…

chwilą wykonywał Biały Niedźwiedź. Zasadniczo wykona-łem wszystko, ale niezgrabnie, amatorsko i wylądowałemz nogami wciąż przyciśniętymi do piersi. Przy wejściu dowody zrobiłem wielkie „bum”.

— Gdzie jesteś, Bruce? — usłyszałem Białego Nie-dźwiedzia. W tym momencie zdałem sobie sprawę, żewciąż stoję na brzegu i przyglądam się sobie oraz BiałemuNiedźwiedziowi znajdującemu się na jeziorze.

— Ojej! Przecież sam miałem wykonać skok, a nieobserwować, jak skacze myślowa projekcja mojego ciała— pomyślałem z zakłopotaniem.

— To trudne ćwiczenie. Trzeba bardzo mocno skupićuwagę. Obserwacja siebie samego zamiast osobistego ucze-stniczenia jest pospolitą cechą ludzi żyjących w świeciefizycznym. Spróbujmy jeszcze raz — powiedział z zachętą.

W czasie następnych siedmiu prób Biały Niedźwiedźstał na brzegu i przyglądał się moim próbom wykonaniatego nowego rodzaju skoku. Zaproponował, abym napoczątek spróbował utrzymać się w myślowej projekcjiciała, którą przemieszczam w czasie wykonywania skoku.Byłem zdziwiony trudnością wykonania tego ćwiczenia.Jeden lub dwa razy udało mi się utrzymać w myślowejprojekcji mojego ciała przez krótki moment podczas sko-ku. Kiedy udawało mi się to zrobić, miałem uczucie, żeśmigam tam i z powrotem międzysobą stojącym na brzegu i swoimciałem wykonującym w powietrzuewolucje. Przez mgnienia okaznajdowałem się w swoim skaczą-cym ciele i odczuwałem, że kozioł-kuję w powietrzu.

Głos Dary z taśmy przerwałmoje ćwiczenia skoków, żądając,abyśmy wszyscy spotkali się w TMIThere.

— Momentami skaczesz prawi-dłowo. Jeśli skoncentrujesz uwagęna odczuwaniu fizyczności ciała,w czasie gdy lecisz w powietrzu, pomoże ci to w uzyskaniuwłaściwej koncentracji uwagi. Wiedz, że stopniowe przy-zwyczajenie się to fizycznego odczuwania ciała w czasiewykonywania skoku, od początku aż do jego końca, jestjedynie etapem w tym, czego skakanie może cię nauczyć.Nie sądź, że już to opanowałeś, dopiero zacząłeś się uczyć— ostrzegł mnie Biały Niedźwiedź.

— Czego może mnie nauczyć skakanie? — zapytałemznając z góry odpowiedź.

— Dowiesz się tego, kiedy nauczysz się skakać — za-śmiał się Biały Niedźwiedź.

— Nie możesz mieć mi za złe, że staram się iść naskróty — odrzekłem również się śmiejąc.

— Sądzę, iż z czasem odkryjesz, że kto drogi skraca,ten często do domu nie wraca – odparł.

Był już najwyższy czas, aby dołączyć do grupy przykrysztale.

Zanim rozpoczęliśmy ćwiczenie, większość odczuwałapodniecenie i zainteresowanie dalszą eksploracją ZmianZiemi. Napisano już tak wiele na ten temat, przewidującśmierć, zniszczenie i katastrofy, że byłem bardzo ciekaw,co też nam uda się na ten temat dowiedzieć.

Sądzę, że każdy z nas spoglądał na swoje kontaktyw Zgromadzeniu poprzez swój własny, unikalny zestawfiltrów. To, co postrzegamy, jest zawsze podbarwioneprzez nasze własne doświadczenia oraz zawartość naszejbiblioteki obrazów i wierzeń. Tak więc obarczeni całymtym bagażem nabytych pojęć i poglądów szykowaliśmy się

do podjęcia eksploracji i zbierania informacji z pierwszejręki. W celu dotarcia do Zgromadzenia w Focusie-34/35zastosowaliśmy tę samą metodę strzału z procy. Z mrokuw JZ w F-27, w Krysztale Jądra Ziemi, przeleciałem jakrakieta przez jasność w krysztale TMI There i wkroczyłemw ciągnący się dalej mrok. Kiedy dźwięki Hemi-Synczaczęły się stabilizować, otworzyłem swoją świadomość narozświetlające się otoczenie i czekałem na ukształtowaniesię obrazów. Przez pole mojego widzenia przemknęłokilka dziwnych form. W jego górnej części pojawiło się cośdużego, ciemnego, cętkowanego, podobnego do skorupyślimaka i odpłynęło. Potem z prawa na lewo przesunęła sięduża cylindryczna konstrukcja z czymś przypominającymtalerzowatą antenę na jednym końcu i zniknęła w oddali.Następnie, tuż przed sobą, wyczułem coś bardzo dużego,coś, co sprawiało wrażenie, że jest wykonane z twardego,błyszczącego, metalicznego materiału i ma zakrzywionąpowierzchnię. Nie widziałem tego jeszcze, ale odniosłemwrażenie, że wewnątrz znajduje się duża grupa oddziel-nych jednostek wykonujących różne czynności. Założyłem,że to jedna z inteligencji przebywających w Zgromadzeniui postanowiłem skontaktować się z nią. Od tej pory będęnazywał ją „2ndGathgroup”7, ponieważ jej członkowie bylidrugą grupą, z którą skontaktowałem się w Zgromadze-

niu. Nie jest to nazwa, jaką mipodali. Zapewne mieli własną na-zwę, którą siebie określali, ale wte-dy nie przyszło mi do głowy, abyich o to zapytać. Tak więc pozo-staniemy przy określeniu 2ndGat-hgroup.

Okazało się, że za usiłowaniamiBiałego Niedźwiedzia zmierzają-cymi do nauczenia mnie jego tona-lnego języka oraz możliwością po-rozumiewania się z nim kryła sięjeszcze dodatkowa przyczyna.W czasie mojego pierwszego spot-

kania w Zgromadzeniu do porozumiewania się wystar-czała zwyczajna umiejętność przekazu werbalnego. Człon-kowie 2ndGathgroup nie posiadali jednak języka werbal-nego. Porozumiewali się takimi samymi modulowanymidźwiękami i piskami, jakie w Gwiezdnych Wojnach wyda-wał robot R2D2, identycznymi z tymi, za pomocą którychmówił do mnie Biały Niedźwiedź. Gdyby nie przygotowałmnie na ten sposób porozumiewania się, kontaktz 2ndGathgroup byłby niemożliwy. Spróbuję opisać tedźwięki, aby zobrazować sposób, w jaki się porozumiewa-liśmy, jak to brzmiało w moich niematerialnych uszach.Stwierdziłem, że Biały Niedźwiedź miał rację, twierdząc,że metoda, przy pomocy której mnie uczył, stanowi uni-wersalny język. Przypuszczam, że czytając to, wciąż macietrudności ze zrozumieniem, o co mi chodzi. Otóż zwróci-łem się do rzecznika 2ndGathgroup i powiedziałem:„Szriiiip, łop, łop, rirrrr, pop, snap, nart, nart”. Dla uchato zupełnie pozbawione sensu piski i skrzeki, lecz ładunekinformacji zawartej w dwóch takich piskach zająłby w piś-mie kilka akapitów tekstu. Unosząc się w Focusie-34/35znalazłem się przed dużym metalicznym obiektem i ot-worzyłem się na nawiązanie z nim kontaktu.

— Hmmmmmm, mip, mip — nadałem do nich, infor-mując ich, że jestem zainteresowanym nawiązaniem z nimikontaktu badaczem z Eksploracyjnego Programu 27 In-stytutu Monroe’a.

— Skriiip, pop — zabrzmiała odpowiedź oznaczająca,że wyodrębnienie jednego z członków ich grupy w charak-

50 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

„Prawie wszyscy jesteśmyczłonkami międzygalaktycznejgrupy, którą możesz nazwać

federacją. Są wśród nas równieżidywidualiści, którzy przybylitu z własnej inicjatywy, aby

obserwować przebieg zdarzeń.Nie są oni członkami naszej

federacji, lecz są tu milewidziani w charakterze

obserwatorów…”

dokończenie na stronie 59

terze współpracownika, rzecznika, zajmie im trochę czasu.Po krótkiej chwili odniosłem wrażenie, że jeden z ichgrupy przesunął się w pobliże mnie, oddalając się nieco odpotężnego pojazdu, który jak czułem, znajdował się nieda-leko.

— Ommmm, biip — nadałem do niego, prosząc, abysię przedstawił.

(Od tej chwili będę pomijał rzeczywiste brzmienie ichmowy). Jego odpowiedź brzmiała:

— Jesteśmy rasą telepatyczną, wszyscy jesteśmy myślo-wo połączeni w trybie natychmiastowym. Jesteśmy grupo-wą świadomością. Były pewne trudności z wyodrębnieniemmnie z grupy, aby porozumieć się z tobą, ale oto jestem.Ponieważ jesteśmy grupą telepatyczną, wszyscy pozostalijej członkowie słyszą poprzez mnie, o czym rozmawiamy.Co sprawia, że chcesz nawiązać z nami kontakt?

— Prowadzę eksplorację tego regionu przestrzeni, abydowiedzieć się czegoś na temat tego, co nazywamy Zgro-madzeniem — odrzekłem. — Jes-tem jednym z osiemnastu ludzibiorących udział w eksploracji tejpozamaterialnej formy Ziemii chcę dowiedzieć się o niej jaknajwięcej. Na czym polega waszezainteresowanie tym miejscem?

— Przybyliśmy tu, aby byćświadkami wydarzeń zachodzą-cych na Ziemi, a w szczególnościwielkiego wydarzenia, który za-chodzi tu, w ziemskiej szkole. Czywiesz coś na ten temat? — zapytał.

— My nazywamy to ZmianamiZiemi, lecz wygląda na to, że jestwiele nieporozumień w sprawie te-go, co ten termin oznacza — od-rzekłem.

W tym momencie odezwał się głos Dary z taśmyi zasugerował, abym zadał pewne pytanie. Skoncentro-wałem swoją uwagę na rzeczniku 2ndGathgroup i prze-kazałem:

— Zauważyłem, że zebrało się tu wiele różnych grup.Co was łączy z nimi?

— Prawie wszyscy jesteśmy członkami międzygalak-tycznej grupy, którą możesz nazwać federacją. Są wśródnas również idywidualiści, którzy przybyli tu z własnejinicjatywy, aby obserwować przebieg zdarzeń. Nie są oniczłonkami naszej federacji, lecz są tu mile widziani w cha-rakterze obserwatorów. Jako członkowie federacji jesteś-my połączeni siecią, w ramach której dzielimy się wszel-kimi informacjami dążąc do poznania siebie nawzajemoraz nieznanego. Każdy członek federacji ma wyznaczonyzakres obserwacji stosownie do swojego potencjału, a na-stępnie dzielimy się uzyskanymi informacjami z człon-kami, którzy nie posiadają danego potencjału — odrzekł.

Głos Dary podpowiedział mi kolejne pytanie, któreprzekazałem rzecznikowi:

— Jaki procent zgromadzonych tu istot stanowią absol-wenci Ziemskiej Szkoły?

— Ich rzeczywista liczba nie jest zbyt wielka, najwyżejpięć do sześciu procent, lecz ich moc jest ogromna — od-rzekł.

— W jaki sposób zgromadzeni tu określają siebiei swoje obecne położenie? — przekazałem kolejne pytaniepodpowiedziane przez Darę.

— Jako sieć Obcych Istot lub, jeśli wolisz, Mieszkań-ców Innych Światów. Każdy z nas ma swój własny dom

w materialnym wszechświecie. Każdy z tych domów wysłałtu kontyngent, którego zadaniem jest obserwacja ZmianZiemi, jak to nazywacie. Przebywamy tu, gdzie nas znalaz-łeś, w stosunkowo niewielkiej odległości od Ziemi, i stano-wimy niewielką grupę astronautów wykonujących misjęzleconą nam przez nasze rodzinne światy. Rozumiemy, żejednym z potencjalnych skutków Zmian Ziemi, jak jenazywacie, będzie to, że Ziemia stanie się członkiemnaszej federacji.

— Co jest istotą prowadzonej przez was obserwacjitego wielkiego wydarzenia, jak to nazywacie? — zapyta-łem, przekształcając pytanie, które sugerował głos Daryz taśmy.

— Jesteśmy tu, aby zrozumieć, na czym polega istotaenergii zaangażowanej w to wielkie wydarzenie — od-rzekł, po czym kierując moją uwagę na wnętrze statkudodał: — Jak widzisz, przywieźliśmy tu z naszego światamnóstwo wyrafinowanej aparatury, aby zarejestrować to

wielkie wydarzenie.Rozglądając się po wnętrzu ich

statku, przypomniało mi się po-mieszczenie kontroli lotów NASA.Rzędy monitorów, techników,czujników, pulpitów kontrolnych,urządzeń rejestrujących i mnóstwoinnego sprzętu. Miałem odczucie,że to pomieszczenie ma rozmiaryboiska futbolowego i całe jest wy-pełnione technikami oraz sprzę-tem.

— Zapis jakiego rodzaju ener-gii was interesuje? — zapytałem.

Jego odpowiedź przyszła w po-staci całej serii skrzeków i pisków,które przekładają się na obrazy.

Pierwszy z nich przedstawiał Ziemię trzykrotnie większąod Księżyca w pełni. Patrząc na ten widok zastanawiałemsię, czy mogę na jego podstawie wysnuć wniosek co doodległości między Ziemią i statkiem 2ndGathgroup. We-wnątrz Ziemi widać było olbrzymi kryształ ustawiony w jejosi obrotu. Jeden jego koniec – bliższy bieguna północ-nego – był otoczony pierścieniem, na którym było wy-grawerowane słowo „MIŁOŚĆ”. W odpowiedzi na mojepytanie co do natury energii, którą 2ndGathgroup chciałazarejestrować, pierścień osunął się z końca kryształu kujego środkowi. Po nałożeniu się obrazów kryształu i Ziemipierścień przesunął się do centrum jądra Ziemi.

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 51

Fragment belki stropowej w świątyni w Abydos z wizerunkami latających pojazdów.

STAROŻYTNE POJAZDYLATAJĄCE

William F. Hamilton III

S tała współpracowniczka MU-FON-u, psycholog i hipnotera-

peutka, dr Ruth Hover, w czasie po-dróży do Egiptu, którą odbyła razemze swoim mężem w celu obejrzenia

piramid i starożytnych świątyń, sfoto-grafowała w świątyni w Abydos po-wierzchnię ściany pokrytą hieroglifa-mi, której część odpadła ukazującznajdującą się pod nią starszą warst-wę. Na tej starszej warstwie widaćwyraźnie wyryte na niej wizerunki sta-rożytnych pojazdów latających do złu-dzenia przypominających współczes-ne samoloty i śmigłowce.

W muzeum w Kairze odnalezionomały model czegoś, co nazwano „szy-bowcem”. Długość jego kadłuba wy-nosi niewiele ponad 6 cali (15 cm),zaś rozpiętość skrzydeł nieco ponad7 cali (17,5 cm). Gdyby puścić gow powietrze, ten wykonany z lekkiegodrewna figowca model mógłby z pew-nością przelecieć pewną odległość.W Egipcie oraz w Ameryce Południo-

52 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

wej znaleziono jeszcze wiele innychmodeli pojazdów latających. Jedenz nich jest bardzo zbliżony kształtemdo współczesnych samolotów odrzu-towych ze skrzydłami typu „delta”!

STAROŻYTNE WIMANYJohn Burrows

S tarożytne teksty pisane sanskry-tem roją się od wzmianek na

temat bogów, którzy prowadzili po-wietrzne wojny używając pojazdówzwanych wimanami wyposażonychw bronie tak zabójcze, jak te, któreposiadamy obecnie. Na przykładw Ramajanie znajduje się ustęp,w którym czytamy:

Pojazd Puśpaka, który przypominaSłońce i należy do mojego brata, zostałdostarczony przez potężnego Ravana;ten doskonały pojazd powietrzny uda-je się wszędzie na życzenie… ten po-jazd przypominający jasną chmurę naniebie.

…a Król [Rama] wsiadł i ten wspa-niały pojazd wzniósł się na komendęRaghira w górne warstwy atmosfery.

Ze starożytnego indyjskiego nie-zwykle długiego poematu Mahabha-raty dowiadujemy się, że niejaki Asu-ra Maya posiadał wimanę, która mia-ła dwanaście kubitów1 (5,2-6,7 m) ob-wodu i cztery potężne koła. Poemat

ten jest wprost nie wyczerpaną kopal-nią informacji dotyczących konflik-tów rozgrywających się między boga-mi, którzy rozstrzygali różnice w swo-ich poglądach przy pomocy nie mniejzabójczych broni niż nasze. Poza „bu-chającymi ogniem pociskami” poe-mat mówi również o innych broniach.„Strzała Indry” wykorzystywała koło-wy „reflektor”, który po włączeniuwytwarzał „snop światła” „pożerającyswoją mocą” wszystko, na co zostałskierowany. Podczas pewnej wymianyognia bohater poematu, Kriszna, ści-ga po niebie swojego wroga, Salvę,i w pewnym momencie wimana Salvystaje się w jakiś sposób niewidzialna.Nie zrażony tym Kriszna natychmiaststrzela ze specjalnej broni: „Szybkozałożyłem strzałę, która zabijała kie-rując się głosem”. W poemacie opisa-nych jest jeszcze wiele innych przera-żających broni. Najstraszniejszą byłata, której użyto przeciwko Wariśiom.Oto słowa narratora:

Lecący swoją śmigłą i potężną wi-maną Gurkha cisnął na trzy miastaWariśiów i Andźaków pojedynczy po-cisk uzbrojony w całą moc tegowszechświata. Oślepiająco jasna kolu-mna dymu i ognia, tak jasna jak dzie-sięć tysięcy słońc, wzniosła się w całejokazałości. Była to broń nieznana, Że-lazny Piorun, gigantyczny posłaniecśmierci, który obrócił całą rasę Wari-śiów i Andźaków w proch.

Ważne podkreślenia jest to, żetego rodzaju opisy nie są czymś od-osobnionym. Ich odpowiedniki mo-żna znaleźć w zapisach pozostawio-nych przez inne starożytne cywiliza-cje. Skutki działania Żelaznego Pio-runu nasuwają niepokojące skojarze-nia. Ciała zabitych były tak spalone,że nie można było ich zidentyfikować.Ci, którzy ocaleli, zapłacili trochęmniejszą cenę – wypadły im włosyi paznokcie.

Najbardziej zdumiewającą rzecząw opisach tych mitycznych pojazdówjest zawarty w nich przepis na ichwykonanie. Instrukcje te są na swójsposób bardzo szczegółowe.

W napisanym sanskrytem Sama-rangana Sutradhara czytamy:

Silnym i trwałym ma być korpuswimany, jakby był to wielki latającyptak z lekkiego materiału. Wewnątrznależy umieścić silnik rtęciowy, zaś podnim podgrzewającą go żelazną aparatu-rę. Przy pomocy siły ukrytej w rtęci,która wytwarza wirujący ciąg, siedzącywewnątrz człowiek może przemiesz-czać się po niebie na znaczne odległoś-ci. Wimana może wznosić się i opadaćpionowo oraz wznosić się i opadać podkątem. Dzięki tym maszynom ludziemogą latać w powietrzu, a niebiańskieistoty przybywać na Ziemię.

Hakatha (Prawa Babilonu) głosiwprost:

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 53

Przywilej kierowania latającą ma-szyną jest wielki. Wiedza o lataniu jestjedną z najstarszych, jakie odziedzi-czyliśmy po naszych przodkach. Todar „tych z wysokości”. Otrzymaliśmygo od nich jako zapłatę za ocaleniewielu żyć.

Jeszcze bardziej fantastyczniebrzmi informacja zawarta w starożyt-nej księdze chaldejskiej Sifrala. Za-wiera ona ponad sto stron tekstu po-dającego techniczne szczegóły budo-wy maszyny latającej. W tekście znaj-dują się liczne słowa, które tłumacząsię jako pręt grafitowy, cewki mie-dziane, wskaźnik krystaliczny, wibru-jące sfery, stałe kąty etc.

TECHNOLOGIAPOJAZDÓW LATAJĄCYCH

STAROŻYTNYCH INDIIDavid Hatcher Childress

W ielu badaczy zajmujących sięzjawiskiem UFO przeoczyło

bardzo ważny fakt. Zakładając, żewiększość latających spodków to po-jazdy obcych istot lub owoc tajnychbadań rządowych, pomijają oni, żejeszcze jednym źródłem ich pocho-dzenia mogą być starożytne Indiei Atlantyda. Nasza wiedza na tematstarożytnych hinduskich maszyn lata-jących wywodzi się ze starohinduskichźródeł pisanych, które zachowały siędo dzisiaj. Nie ulega wątpliwości, żewiększość tych dokumentów jest au-tentyczna. Są wśród nich setki hin-duskich epopeji, z których wiele jestdobrze znanych. Większość z nichistnieje wyłącznie w oryginalnej wersjipisanej sanskrytem i nie przetłuma-czono ich jeszcze na angielski.

Hinduski cesarz Aśoka założył„Tajne Stowarzyszenie DziewięciuNieznanych Ludzi” – wielkich hindu-skich uczonych, którzy mieli za zada-nie skatalogowanie osiągnięć różnychdziedzin nauki. Aśoka utrzymywał ichpracę w tajemnicy, ponieważ obawiałsię, że skatalogowane przez tę dzie-wiątkę osiągnięcia naukowe pocho-dzące ze starohinduskich źródeł będąwykorzystane w złym celu, to znaczydo prowadzenia wojen, których byłzdecydowanym przeciwnikiem, odkądprzeszedł na buddyzm po krwawejbitwie, w której pokonał armię swoje-go rywala. „Dziewięciu NieznanychLudzi” napisało ogółem dziewięćksiąg – prawdopodobnie każdy z nichpo jednej. Jedna z nich nosi tytułTajemnice grawitacji! Księga ta, znana

historykom, lecz której nigdy oni niewidzieli, omawia zagadnienia związa-ne z „kontrolą grawitacji” i prawdo-podobnie wciąż istnieje. Przypuszcza-lnie w jakiejś tajnej bibliotece w In-diach, Tybecie lub jeszcze gdzie in-dziej (możliwe nawet, że w PółnocnejAmeryce). Nietrudno zrozumieć oba-wy Aśoki i jego dążenie do utrzyma-nia tej wiedzy w tajemnicy, zakładającoczywiście, że ona istnieje.

Aśoka wiedział również o wyni-szczających wojnach, w których sto-sowano zaawansowane techniczniepojazdy i inne „futurystyczne bro-nie”, które doprowadziły kilka tysięcylat wcześniej do zniszczenia hindu-skiego „Imperium Ramy”. Kilkana-ście lat temu Chińczycy odkryliw Lhasie (Tybet) pewne dokumentypisane sanskrytem i przesłali je doprzetłumaczenia na UniwersytetChandrigarh. Zatrudniona na tejuczelni dr Ruth Reyna oświadczyłaostatnio, że dokumenty te zawierajązasady budowy statków kosmicznych!Miały one, jak twierdzi dr Reyna,napęd „antygrawitacyjny”, który byłoparty na systemie analogicznym do„laghimy”, nieznanej siły ego istnie-jącej w człowieku, wytwarzającym„odśrodkową siłę wystarczającą dopokonania przyciągania grawitacyjne-go”. Jak twierdzą hinduscy jogini, towłaśnie „laghima” umożliwia człowie-kowi lewitację.

Dr Reyna twierdzi, że według tegoliczącego kilka tysięcy lat dokumentustarożytni Hindusi mogli wysyłać napokładzie statków noszących nazwę„astra” ludzi na inne planety. Manu-skrypty te ujawniają również tajem-nicę „antimy” („czapki niewidki”)oraz „garimy” („stawania się ciężkimjak ołowiana góra”). Oczywiście hin-duscy uczeni nie potraktowali tychtekstów zbyt serio, ale później zmie-nili trochę swoje nastawienie, kiedyChińczycy oświadczyli, że włączyli pe-wne informacje zawarte w tych teks-tach do swojego programu kosmicz-nego! Był to jeden z pierwszych przy-padków oficjalnego przyznania sięrządu do prowadzenia badań nad an-tygrawitacją.

W manuskryptach tych brak jestjednoznacznego stwierdzenia, czypodjęto podróże międzyplanetarne,chociaż jest w nich wzmianka o pla-nowanej podróży na Księżyc, lecz niewiadomo, czy ostatecznie doszło doniej. Jedna z największych hinduskichepopei, Ramajana, zawiera z koleiszczegółowy opis wyprawy na Księżycwimaną lub astrą, w czasie której naKsiężycu doszło do bitwy ze statkiem

kosmicznym Asvinów (czyli Atlanty-dów). Jest to zaledwie cząstka istnie-jących obecnie dowodów świadczą-cych o wykorzystywaniu przez staro-żytnych Hindusów technologii opar-tej na antygrawitacji i ich podróżachkosmicznych.

Aby zrozumieć zasady tej techno-logii, musimy cofnąć się w czasie. Takzwane „Imperium Ramy”, które ist-niało co najmniej piętnaście tysięcylat temu, zajmowało tereny obecnychpółnocnych Indii i Pakistanu i składa-ło się z wielu dużych miast o zaawan-sowanej infrastrukturze, z którychwiele nadal czeka na swojego odkryw-cę pod piaskami pustyń Pakistanuoraz północnych i zachodnich Indii.Imperium Ramy istniało prawdopo-dobnie równolegle z cywilizacją At-lantydów położoną w środkowej czę-ści Oceanu Atlantyckiego i było rzą-dzone przez „oświeconych kapłanów-królów”, którzy zarządzali poszczegó-lnymi miastami.

Obywatele siedmiu największychmiast-stolic Imperium Ramy, zna-nych z klasycznych tekstów hindus-kich jako „Siedem Miast Riszi”, po-siadali pojazdy latające zwane wima-nami. Starożytny hinduski epos opi-suje wimanę jako dwupokładowy,okrągły pojazd z iluminatorami i ko-pułą, bardzo zbliżony wyglądem doobserwowanych współcześnie latają-cych spodków. Wimana latała z „prę-dkością wiatru” i wydawała „melodyj-ny dźwięk”. Były co najmniej czteryróżne typy wiman, z których jednemiały kształt talerza a inne cylindra(cygara). Starożytne teksty hinduskiezawierające wzmianki o wimanach sątak liczne, że opis ich zawartości naten temat zająłby kilka tomów. Staro-żytni Hindusi, którzy je wytwarzali,pozostawili szczegółowe instrukcjesterowania różnymi typami wiman,z których wiele zachowało się do dzi-siaj – część z nich przetłumaczononawet na angielski.

Samarangana Sutradhara to nau-kowy traktat opisujący wszelkie moż-liwe aspekty podróżowania w powiet-rzu przy użyciu wiman. 230 akapitówtego manuskryptu odnosi się do kon-strukcji, startu, lotu ze stałą prędkoś-cią na odległość tysięcy mil, normal-nych i awaryjnych lądowań, a nawetewentualnych zderzeń z ptakami.W roku 1875 w jednej z hinduskichświątyń odkryto pochodzącą z IV wie-ku p.n.e. Vaimanikę Sastrę autorstwaMaharshi Bharadwaaji, który piszącją opierał się na jeszcze starszychtekstach. Vaimanika Sastra dotyczyprzeznaczenia i zadań wykonywanych

54 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

Szkic wimany Rukma sporządzony przez T.K Ellappa z Bangalore w roku 1923.

przy pomocy wiman oraz zawiera in-formacje na temat sterowania, środ-ków, które należy przedsięwziąćprzed długim lotem, ochrony pojaz-dów powietrznych przed burzamii piorunami oraz sposobu przełącza-nia napędu statku, najwyraźniej anty-grawitacyjnego, z powszechnie wystę-pującego w przyrodzie źródła energiina „energię słoneczną”. VaimanikaSastra (lub Vymaanika-Shaastra) za-wiera osiem rozdziałów oraz rysunkiopisujące trzy rodzaje pojazdów po-wietrznych, włącznie z aparaturą cha-rakteryzującą się tym, że jest ognio-odporna i niełamliwa. Mowa jestw niej o 31 głównych częściach wimanoraz 16 rodzajach materiałów używa-nych do ich budowy dzięki ich właś-ciwości pochłaniania światła i ciepła.

Manuskrypt ten przetłumaczył naangielski G.R. Josyer, zaś jego pełnytekst znaleźć można obecnie w mojejksiążce Vimana Aircraft of AncientIndia & Atlantis2. G.R. Josyer jestdyrektorem International Academyof Sanskrit Investigation (Międzyna-rodowa Akademia Badań Sanskrytu)z siedzibą w Mysore w Indiach. Ra-czej oczywiste wydaje się, że wimanyposiadały jakiegoś rodzaju napęd an-tygrawitacyjny. Pojazdy te startowałypionowo i mogły unosić się nierucho-mo w powietrzu, podobnie jak współ-czesne helikoptery lub sterowce. Ma-harshi Bharadwaaja wspomina o conajmniej 70 starożytnych dostojni-kach i 10 ekspertach latających wima-nami.

Wimany trzymane były w WimanaGriha, swego rodzaju hangarze. Cza-sami mówi się, że były napędzaneżółtobiałą cieczą, a czasami, że jakimśzwiązkiem rtęci. Niestety, autorzyopisów napędu wiman różnią się mię-dzy sobą w tej kwestii. Przypuszczal-nie późniejsi autorzy opisów wimansporządzali je z pozycji czytelnikówstarszych tekstów i ze zrozumiałychwzględów pogubili się w sprawie zasa-dy ich napędu. „Żółtobiała ciecz”brzmi podejrzanie i nasuwa skojarze-nie z benzyną, niemniej nie możnawykluczyć, że wimany miały różnenapędy, włącznie z silnikami spalino-wymi i pulsacyjno-odrzutowymi3. Wa-rto w tym miejscu zauważyć, że pierw-szy silnik do nazistowskich rakiet V-8,tak zwanych „brzęczących bomb”,miał charakter pulsacyjno-odrzutowy.Hitler i jego nazistowski aparat bar-dzo interesowali się starożytnymi In-diami i Tybetem i już w latach trzy-dziestych XX wieku wysyłali w terejony szereg ekspedycji, które miałyza zadanie zbierać informacje i dowo-

dy o charakterze ezoterycznym, i byćmoże właśnie stąd pochodzi pewnaczęść ich naukowej wiedzy!

Według Dronaparvy (część Maha-bharaty i Ramajany) jedna z wimanmiała kształt kulisty i poruszała sięz ogromną prędkością przy pomocypotężnego wichru generowanegoprzez rtęć. Poruszała się jak współ-cześnie obserwowane UFO: w górę,w dół, do tyłu i do przodu. Wedługinnego hinduskiego źródła, Samar,wimany to „żelazne maszyny, dobrzezespolone i gładkie, z ładunkiem rtę-ci, która wylatuje z tyłu w postaciryczącego płomienia”. W Samaranga-na Sutradhara znajduje się opis budo-wy wiman. Możliwe że rtęć była ele-mentem napędu lub, co bardziej pra-wdopodobne, systemu nawigacyjne-go. Jako ciekawostkę można tu po-dać, że radzieccy uczeni odkryli w jas-kiniach Turkiestanu na Pustyni Gobicoś, co nazwali „starożytnymi przy-rządami do nawigacji kosmicznej”. Tewykonane ze szkła lub porcelany„przyrządy” mają kształt półkuli i za-kończone są stożkiem z odrobiną rtę-ci wewnątrz.

Jest oczywiste, że starożytni Hin-dusi latali tymi pojazdami po całejAzji, a także być może na Atlantydę i,co jest wielce prawdopodobne, doPołudniowej Ameryki. Odnalezione

w Mohenjo-Daro w Pakistanie (przy-puszczalnie to jedno z „SiedmiuMiast Rishi” należących do Impe-rium Ramy) napisy do dziś nie zostałyodczytane. Podobne do nich napisyzwane Rongo-Rongo – również dodzisiaj nie odczytane – znaleziono naWyspie Wielkanocnej. Czyżby WyspaWielkanocna była powietrzną bazą natrasie wiman z Imperium Ramy? (Nawimanadromie Mohenjo-Daro pasa-żer idący holem słyszy słodki, melo-dyjny głos spikerki zapowiadającyprzez megafon: „Pasażerowie LiniiLotniczych Rama, lot numer 7 naBali, Wyspę Wielkanocną, Nazcai Atlantydę proszeni są do wejścianumer…) Znaleziony w Tybecie tekstmówiący o „ognistym rydwanie” po-daje: „Bhima nadleciał swoim pojaz-dem, dostojnym jak słońce i głośnymjak grom… Lecący rydwan lśnił jakpłomień na nocnym niebie… prze-mknął jak kometa… Było tak, jakbydwa słońca świeciły. Potem rydwanuniósł się i całe niebo pojaśniało”.

W Mahawirze z Bhavabhuti, dżini-zmicznym4 tekście z VIII wieku, któ-rego treść została zaczerpnięta ze sta-rszych tekstów i tradycji, czytamy:

Powietrzny rydwan, Puśpaka, prze-wozi wielu ludzi do stolicy Ajodźa.Niebo wypełniło się zadziwiająco

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 55

Szkic wimany sporządzony przez T.K Ellappa z Bangalore w roku 1923.

wielkimi maszynami latającymi, cie-mnymi jak noc, ale rozpoznawalnymiza sprawą świateł o żółtawej po-świacie.

Starożytne poematy hinduskie,Wedy, uważane za najstarsze tekstyz tego terenu opisują wimany o róż-nych kształtach i wielkości: „agnihot-rawimanę” o dwóch silnikach, „sło-niową wimanę” z jeszcze większą licz-bą silników i wiele innych typów o na-zwach pochodzących od zimorodka,ibisa i innych zwierząt.

Niestety, wimany, podobnie jakwiele innych wynalazków, zostaływ końcu zastosowane do celów wo-jennych. Jak podają starohinduskieteksty, Atlantydzi użyli swoich lata-jących pojazdów zwanych „vailixami”,podobnych do wiman, do podbojui podporządkowania sobie świata. At-lantydzi, nazywani w nich Asvinami,byli najwidoczniej jeszcze bardziej za-awansowani technologicznie niż Hin-dusi i z pewnością mieli bardziej wo-

jowniczą naturę. Chociaż nie są zna-ne żadne starożytne teksty dotycząceatlantydzkich vailixów, pewne infor-macje na ich temat zostały przeka-zane poprzez ezoteryczne, tajemneźródła.

Niemal identyczne do wiman va-ilixy miały z reguły kształt cygar i mo-gły poruszać się zarówno w wodzie,jak i w atmosferze, a nawet w prze-strzeni kosmicznej. Inne pojazdy mia-ły kształt talerza i tak jak wimanymogły zanurzać się w wodzie. EklalKueshana, autor The Ultimate Fron-tier (Ostateczna granica), w artykule,który ukazał się w roku 1996, pisze,że wynaleziono je na Atlantydzieokoło 20 000 lat temu i najpopula-rniejszymi z nich były pojazdyw kształcie „talerza o trapezoidalnymprzekroju i trzech półkolistych po-jemnikach na silniki umieszczonychpod spodem”5. „Posiadają mechani-czne urządzenie antygrawitacyjne na-pędzane silnikami o mocy około80 000 koni mechanicznych”6. Rama-

jana, Mahabharata oraz inne tekstydonoszą o strasznej wojnie, która wy-buchła między Atlantydą i ImperiumRamy około 10 do 12 tysięcy lattemu i była prowadzona przy pomocybroni, których nie bylibyśmy sobienawet w stanie wyobrazić jeszczew pierwszej połowie XX wieku.

Mahabharata, jedno ze źródeł in-formacji na temat wiman, tak opisujebudzący grozę niszczycielski charak-ter tej wojny:

…[bronią był] pojedynczy pociskuzbrojony w całą moc tego wszech-świata. Oślepiająco jasna kolumna dy-mu i ognia, tak jasna jak dziesięć tysię-cy słońc, wzniosła się w całej okazało-ści… Żelazny Piorun, gigantyczny po-słaniec śmierci, który obrócił całą rasęWariśiów i Andźaków w proch… ciałaprzezeń zabitych były tak spalone, żenie można było ich zidentyfikować.Wypadły im włosy i paznokcie; naczy-nia gliniane rozsypały się bez widocz-nej przyczyny, ptaki straciły kolory– zbielały… po kilku godzinach całażywność została zatruta… aby uciecod skutków tego pożaru żołnierze rzu-cali się do strumieni w celu obmyciaswoich ciał i ekwipunku…

Wygląda na to, że Mahabharatapodaje opis atomowej wojny! Tegorodzaju informacje nie są czymś wyją-tkowym; opisy bitw z zastosowaniemfantastycznego arsenału broni i pojaz-dów latających bardzo często pojawia-ją się w hinduskich epopejach. Jednaz nich podaje nawet opis bitwy międzywimanami i vailixami na Księżycu!Opis podany w poprzednim akapicieodzwierciedla opis wojny atomowejoraz efekty napromieniowania radio-aktywnego ludzi. Skok do wody możeprzynieść jedynie odroczenie wyroku.

W czasie prowadzonych w ubieg-łym wieku prac wykopaliskowychw Mohenjo-Daro znaleziono liczneszkielety leżące na ulicach. Niektórez nich trzymały się za ręce, tak jakbytych ludzi uśmierciła jakaś nagła kata-strofa. Poziom ich radioaktywnościnależy do najwyższych spośród wszys-tkich, jakie kiedykolwiek znaleziono– porównywalny z radioaktywnościąszkieletów znalezionych w Hiroszimiei Nagasaki. Starożytne miasta, któ-rych kamienne i ceglane ściany zo-stały zeszklone, to znaczy stopionew jeden monolit, można znaleźć w In-diach, Szkocji, Francji, Turcji i innychmiejscach na Ziemi. Przyczyn ze-szklenia kamiennych fortów i miastnie da się wyjaśnić inaczej niż wybu-chem atomowym.

56 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

Szkic wimany sporządzony przez T.K Ellappa z Bangalore w roku 1923.

Co więcej, w Mohenjo-Daro, któ-rego doskonały plan oparto na siatcekartograficznej i które posiadało zna-cznie lepszy system kanalizacji niżobecnie stosowane w Indiach i Paki-stanie, znaleziono na ulicach stosy„czarnych szklanych bryłek”. Okazałosię, że są to gliniane naczynia, którestopiły się pod wpływem wysokiej te-mperatury! Po kataklizmie, w wynikuktórego zatonęła Atlantyda, i pozmieceniu z powierzchni ziemi przypomocy broni atomowej ImperiumRamy, świat cofnął się do „epoki ka-miennej” i kilka tysięcy lat temu na-rodziła się współczesna historia. Wy-daje się jednak, że mimo tego kata-

klizmu nie wszystkie wimany z Im-perium Ramy i vailixy z Atlantydyuległy zniszczeniu. Zbudowane tak,aby możne było je używać przez tysią-ce lat, mogą służyć dalej, jak podaje„Dzięsięciu Nieznanych Mędrców”Aśoki oraz manuskrypt z Lhasy.

To, że tajne „bractwa” skupiającewyjątkowe, „oświecone” jednostki lu-dzkie mogły przechować te wszystkieosiągnięcia nauki, historię etc., niepowinno nikogo dziwić. Wiele zna-nych postaci historycznych, takich jakJezus, Budda, Laozi, Konfucjusz, Kri-szna, Zaratusztra, Wardhamana Ma-hawira, Quetzalcoatl, Echnaton, Moj-żesz oraz bardziej współcześni wyna-

lazcy, jak również wielu innych ludzi,którzy pozostają anonimowi, byłoprawdopodobnie członkami takichorganizacji. Warto podkreślić, że kie-dy Aleksander Wielki najechał ponaddwa tysiące lat temu Indie, jego kro-nikarze odnotowali, że w pewnymmiejscu zostali zaatakowani przez „o-gniste, latające tarcze”, które zanur-kowały na ich armię i przestraszyłykawalerię. Te „latające talerze” nieużyły jednak żadnych bomb atomo-wych ani broni promienistych prze-ciwko armii Aleksandra i w rezultaciepomaszerował on na Indie. Wielu au-torów sugeruje, że te „bractwa” trzy-mają swoje wimany i vailixy w tajnychgrotach w Tybecie lub jakimś innymmiejscu w Środkowej Azji. Co cieka-we, położona w zachodniej częściChin pustynia Lop Nor jest od dłuż-szego czasu miejscem ożywionej ak-tywności UFO. Być może to właśnietam przechowuje się w podziemnychbazach, podobnych do tych, jakieAmerykanie, Brytyjczycy i Sowieciwybudowali w ostatnich kilku dziesię-cioleciach na całym świecie, owe taje-mnicze pojazdy latające. Tak czy ina-czej nie da się całej aktywności UFOprzypisać wysłużonym wimanom lata-jącym tam i z powrotem na Księżycw bliżej nie określonym celu.

OPISY NIEZNANYCHSTOPÓW ODKRYTEW STAROŻYTNYCHMANUSKRYPTACH

SPISANYCH NA LIŚCIACHPALMOWYCHRobert Goodman

D o momentu wynalezienia prasydrukarskiej i rozpowszechnie-

nia jej na całym świecie każda ku-ltura posiadała swój własny sposóbprzechowywania wiedzy i przekazy-wania jej z pokolenia na pokolenie.W Indiach najbardziej powszechnebyło prowadzenie zapisów na liściachpalmowych. Metoda ta była stosowa-na do wymiany informacji międzyosobami zajmującymi się nieraz ba-rdzo odległymi od siebie dziedzinamiwiedzy.

Ostatnimi laty niewielka grupa wy-soko wykształconych badaczy hindus-kich poświęciła się wynajdywaniu,zbieraniu i tłumaczeniu starożytnychtekstów. Jeden z tych specjalistów,pisarz i znawca sanskrytu, Subrama-nyam Iyer, od wielu lat rozszyfrowujezbiór starych liści palmowych znale-

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 57

zionych w pewnej wiosce w jego ro-dzinnym stanie Karnataka w połu-dniowych Indiach. Kilka lat temu od-krył on stare teksty opisujące różnestopy o nieznanych dzisiejszej naucewłasnościach i ich zastosowanie dobudowy kadłubów opisanych w We-dach wiman.

Zastanawiając się nad ewentual-nym zastosowaniem tych receptur wewspółczesnym przemyśle lotniczymSubramanyam Iyer napisał do C.S.RPrabhu, dyrektora technicznego Pań-stwowego Ośrodka Informatyki będą-cego agendą rządu indyjskiego za-jmującą się tłumaczeniem starożyt-nych tekstów i poszukiwaniem zasto-sowań dla opisanych w tych tekstachtechnologii.

W udzielonej w maju 1991 rokuodpowiedzi Prabhu poinformował Iy-era, że jest w trakcie studiowanialicznych Shastr (naukowe teksty we-dyjskie) zapisanych na liściach pal-mowych i że udało mu się już stwo-rzyć kilka materiałów na podstawierozszyfrowanych receptur. Były tostopy metali o bardzo obiecującychwłasnościach, które mogą znaleźć za-stosowanie we współczesnej naucei technice.

Jeszcze w roku 1991 próbki tychstopów poddano badaniom udostę-pniając je wszystkim zainteresowa-nym. Pierwsze testy wykazały, że sąto nieznane stopy i że z uwagi naswoje unikalne własności mogą oneznaleźć zastosowanie w lotnictwieoraz w przemyśle kosmicznymi obronnym.

We wrześniu 1992 roku jednaz ogólnokrajowych gazet indyjskichopublikowała artykuł potwierdzającyfakt, że w pewnej wsi w stanie Kar-nataka znaleziono starożytne tekstypisane sanskrytem i że po przetłuma-czeniu okazały się one zbiorem recep-tur do produkcji superstopów o nie-znanych dotychczas własnościach.

Artykuł cytował również wypo-wiedź C.S.R. Prabhu z PaństwowegoOśrodka Informatyki, który oświad-czył, że wykonał pięć różnych stopówna podstawie podanych w tych teks-tach opisów i że obecnie pracuje nadnastępnymi. Każdy z tych stopów maunikalne własności, dzięki którymznajdą one zastosowanie we współ-czesnej metalurgii.

Według Prabhu teksty wymagałynie tylko przetłumaczenia, ale rów-nież rozszyfrowania. Język, którymzostały napisane, to częściowo wersjasanskrytu poprzedzająca jego klasycz-ną wersję. Ich przekład był możliwydzięki temu, że wiele użytych słów

miało swoje odpowiedniki w ajurwe-dach7.

Prabhu zapewnia, że jak dotąd nieodnaleziono w żadnej części Indii te-kstów tej klasy oraz że zawarte w nichopisy wywodzą się z bogatej tradycjiprzekazu ustnego, który był prowa-dzony przez tysiące lat, zanim przeka-zywane przy jego pomocy informacjezapisano na liściach palmowych.

Nieprawdopodobne stopyArtykuł cytował dalej treści zawar-

te w referacie wygłoszonym przezC.S.R. Prabhu na kongresie, któryodbył się niedawno temu w Indiach.Prabhu podał w nim opis tych stopówi oznajmił, że ich własności są dokład-nie takie same, jak własności stopówopisanych w tekstach i że są oneobecnie badane nie tylko w Indiach,ale również za granicą, między innymina uniwersytecie w San Jose w Kalifo-rnii.

Na przykład stop ołowiu tamogar-bha loha absorbuje 85 procent światłagenerowanego przez laser rubinowy.

Stop miedzi, ołowiu i cynku Pan-cha loha posiada ogromną plastycz-ność i niezwykłą odporność na koro-zję w słonej wodzie – właściwość,której nie zaobserwowano w żadnymstopie zawierającym miedź i któraz oczywistych względów znajdzie dlatego stopu zastosowanie w konstrukc-jach kadłubów statków.

Araara tamra, kolejny stop o włas-nościach antykorozyjnych, jest łamli-wy i bardzo lekki.

Chapala grahaka okazał się byćwysokiej jakości materiałem cerami-cznym, zaś przy niewielkich modyfi-kacjach receptury zmieniał się w wy-sokiej jakości kwaso- i zasadoodpor-ne szkło.

Jak dotąd, jak podaje artykuł, uda-ło się odczytać i odkodować recepturykolejnych 14 substancji, z którychdwie wydają się być bardzo obiecują-ce: bhandhira loha, stop dźwięko-szczelny, i vidyut darpana, szkło zdol-ne do neutralizacji oświetlenia.

C.S.R Prabhu podaje również, żew tekstach znajdują się opisy kopalńpołożonych w różnych miejscach i ro-dzajów minerałów, które można wy-dobywać na różnych głębokościachwraz z opisem sposobu ich wydoby-wania, oddzielania i oczyszczania.

Prawdopodobnie część tych teks-tów została spisana przez MaharshiBharadwaaję, zaś ich treść dowodzi,że starożytni mędrcy hinduscy posia-dali niezwykle rozwiniętą wiedzę z za-kresu technologii, która uległa z cza-sem zapomnieniu.

Kiedy otrzymałem kopię tego ar-tykułu, z miejsca napisałem do C.S.RPrabhu z prośbą o jego autoryzację.

Jego odpowiedź była jednozna-czna. Poinformował mnie ponadto,że pracuje obecnie nad szkłem zdo-lnym absorbować ciepło słoneczneoraz stopem używanym na kadłubywiman pochłaniającym nadmiar cie-pła wytwarzanego przez tarcie po-wietrza podczas lotów z dużymi prę-dkościami.

Zapowiada ponadto, że razem zeswoimi kolegami planuje założenieinstytutu badawczego zajmującego sięwytwarzaniem różnych stopów, o któ-rych mowa w Vymaanika Shaastra.

Planują również odszyfrowanie te-kstów spisanych na liściach palmo-wych opisujących inną Shastrę AmsuBodhini, która według pewnego ano-nimowego tekstu z roku 1931 zawierainformacje o planetach, różnego ro-dzaju światłach, cieple, kolorach i po-lach elektromagnetycznych, meto-dach konstruowania maszyn zdolnychdo przyciągania promieniowania sło-necznego, a następnie analizowaniago i rozdzielania jego składnikówenergetycznych, sposobach prowa-dzenia rozmów na odległość orazprzesyłania kablem wiadomości,a także budowie maszyn zdolnych doprzenoszenia ludzi na inne planety.

Z tego wynika, że wszystkie współ-czesne osiągnięcia nauki i technikibyły już kiedyś znane.

Ta wiedza została gdzieś kiedyśzapisana. Od nas zależy, czy ją odnaj-dziemy i przestaniemy aroganckotwierdzić, że żadna inna cywilizacjanigdy nie doszła do naszego obecnegopoziomu.�

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. Starożytna jednostka długości wynosząca

od 43 do 56 centymetrów. – Przyp. tłum.2. David Hatcher Childress, Vimana Aircraft

of Ancient India & Atlantis, Adventures Un-limited Press, Stelle, 1991. – Przyp. red.

3. Chodzi o silniki odrzutowe, w których zasy-sanie powietrza i spalanie następują kolejno posobie dając w rezultacie gwałtowny, przerywanyciąg. – Przyp. tłum.

4. Dżinizm to dualistyczna religia powstała VIwieku p.n.e. kładąca nacisk na ascetyzm i wy-rzeczenie się przemocy w stosunku do wszyst-kich żywych stworzeń, głosząca brak najwyższejistoty wymierzającej kary i nagrody, zaś zapłatęwedług tej religii stanowi reinkarnacja. – Przyp.tłum.

5. Ten opis do złudzenia przypomina statekWenusjan sfotografowany i opisany przez Geo-rge’a Adamskiego. – Przyp. red.

6. Chodzi o jednostkę mocy odpowiadającą745,7 wata. Zatem moc tych silników wynosiłaokoło 60 000 000 watów. – Przyp. red.

7. Ajurweda to starożytna hinduska sztukamedycyny i przedłużania życia. – Przyp. tłum.

58 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000

KONTAKTY Z OBCYMI ISTOTAMI W „ZGROMADZENIU”dokończenie ze strony 51

Następnie obrazy przekształciły się w następującą infor-mację: energie dotyczą zmiany w dwoistości natury ziems-kiej szkoły. Kiedy Kryształ Jądra Ziemi wchłonie je, częśćnieporozumień, które różnią nas, mieszkańców Ziemi,w tej kwestii, zostanie prawdopodobnie wyjaśniona. Kry-ształ symbolizował polaryzujący charakter ziemskiej szko-ły, według której każdą rzecz można opisać w kategoriachprzeciwieństw. Biegunowe przeciwieństwa, takie jak gorą-cy i zimny, mokry i suchy, wysoki i niski, to tylko kilkaprzykładów. Przesunięcie kryształu oznaczonego słowem„MIŁOŚĆ” do centrum Ziemi symbolizuje zmianę, w wy-niku której my, uczniowie ziemskiej szkoły, będziemyw stanie zrozumieć zamęt, w jakim żyjemy. Będziemymogli zrozumieć, że Miłość nie posiada biegunowegoprzeciwieństwa w postaci nienawiści. Na tym właśniepolega zamieszanie spowodowane dwoistością natury zie-mskiej szkoły. Jako wynik trwających na Ziemi zmianzostanie ujawnione prawdziwe przeciwieństwo Miłości,którym jest Brak Miłości.

W czasie obserwowania tych obrazów i słuchania wyjaś-nień pochodzących od rzecznika 2ndGathgroup zwróci-łem uwagę na jego bezbarwny ton i wręcz kliniczny opisZmian Ziemi. Zdałem sobie sprawę, że nie ma pojęciao tym, co opisuje, a co dotyczy emocjonalnego poziomuuczuć. Pod względem uczuciowym przypominał mi miesz-kańca planety Vulcan, Spocka, z telewizyjnego serialu StarTrek. Całkowicie niezdolnego do odczuwania czegokol-wiek na emocjonalnym poziomie uczuć. Żaden z członkówtej telepatycznej rasy nie miał najmniejszego pojęcia, jakodczuwana jest Miłość. Dla nich Miłość była tylko energią,podobnie jak ciepło lub światło. Zapewne użyteczniejszedla nich byłoby, gdyby energia Miłości występowała w po-staci na przykład drewnianego kloca. Mogłaby wówczasdostarczyć ciepła podczas spalania w kominku. Energiataka miałaby wówczas sens istnienia. Jakiekolwiek za-stosowanie energii takich jak Miłość było dla nich nie dopojęcia. Ci faceci byli bardzo upośledzeni. Wykazywalibrak zdolności postrzegania z emocjonalnego, uczuciowe-go punktu widzenia i nie posiadali żadnych środków doemocjonalnego wyrażania takich energii.

Odpowiadając na moje pytanie, czy mają coś do przeka-zania mieszkańcom Ziemi, rzecznik 2ndGathgroup od-rzekł:

— Wielu waszych ludzi dokona wkrótce skoku do wasze-go Focusu-27 i będzie musiało trwać tam przez bardzodługi czas. Nastąpi olbrzymia redukcja ziemskiej popula-cji. Zróbcie wszystko, co tylko możliwe, aby przygotowaćludzi na to wydarzenie.

— Czy możesz mi dać jakiś znak, który umożliwi mipotwierdzenie informacji, jakie od was otrzymałem?— zapytałem zachęcony głosem Dary z taśmy.�

dokończenie w następnym numerzeO autorze:

Bruce Moen jest konsultantem w zakresie inżynierii i autorem.Mieszka w Denver w stanie Kolorado. Jest autorem dwóch książekpoświęconych eksploracji życia po śmierci Voyages Into theUnknown (Podróże w nieznane) i Voyage Beyond Doubt (Podróżpoza wątpliwość). Trzecia jego książka ukazała się we wrześniu1999 roku. Obecnie pracuje nad czwartą książką z tego cyklu.

Bruce Moen posiada swoją własną stronę internetową, kórazawiera wiele interesujących informacji dotyczących jego badań:www.afterlife-knowledge.com.

Przełożył Jerzy FlorczykowskiPrzypisy:

1. Robert A. Monroe, Dalekie podróże, przekład Maja Błaszczyszyni Bogdan Krowicki, Wydawnictwo Limbus, Bydgoszcz, 1994. – Przyp. red.

2. Robert A. Monroe, Dalekie…, str. 395-396 (przytoczony cytat jestczęściowo zmieniony, ponieważ w przekładzie książki pominięto pewneszczegóły). – Przyp. red.

3. Chodzi o piosenkę w rodzaju „Moje Ulijanko, klęknij na kolanko, weźsię pod boczki, chwyć się za warkoczki… itd.”, w trakcie śpiewania którejdzieci wykonują różne ćwiczenia gimnastyczne, zgodne z treścią którąśpiewają. – Przyp. tłum.

4. Chodzi tu o miejsce w Focusie-27 będące odpowiednikiem InstytutuMonroe’a w naszym fizycznym świecie. TMI There znaczy dosłownie TheMonroe Institute There (Instutyt Monroe’a Tam). – Przyp. red.

5. Skrót od Controlled Holistic Environmental Chambers (HolistyczneKomory Zapewniające Naturalne Warunki).

6. Popularny amerykański aktor znany między innymi z tytułowej roliw sztuce Otello Szekspira oraz głównej roli w sztuce The Great White Hope(Wielka Biała Nadzieja) traktującej o tragicznej karierze pierwszego czar-noskórego mistrza wagi ciężkiej w boksie. — Przyp. tłum.

7. Skrót od Second Gathering Group (Druga Grupa Zgromadzenia).– Przyp. red.

Inter-SpiderInternet Service Provider

ul. Żuławskiego 10/331-145 Kraków

tel./fax: (0-12) 632 26 28http://www.ispid.com.pl/

e-mail: [email protected] na konkurencyjnych warunkach dostęp do Internetu poprzez

łącza komutowane i dzierżawione. Wiele dodatkowych możliwości bez dodat-kowych opłat (samodzielna aktualizacja WWW, kilka kont pocztowych najednym adresie, liczniki odwiedzin i in.).

Prowadzimy sprzedaż modemów, wykonujemy instalacje sieci oraz ser-werów sieci lokalnych lub Internetowych.

Jako krajowy dystrybutor firmy SuSE oferujemy także znaną i cenionądystrybucję Linuxa tejże firmy (SuSE–Linux) – bogaty wybór oprogramowania(w pakiecie 6 CD + podręcznik 400 str.) za niewygórowaną cenę (200,00 zł).

Także oprogramowanie dla Linuxa – LinuxCAD, VariCAD i in.

STYCZEŃ-LUTY 2000 NEXUS • 59

W POPRZEDNICH NUMERACH „NEXUSA”

Nr 5 (3/1999), cena 6,00 złBronie manipulujące ludzką świadomością; Taje-mnice dzienników majora Jordana, cz. 2 (dokoń-czenie), Szczepionki – czy na pewno bezpiecznei skuteczne?, cz. 1; Genetycznie modyfikowanażywność – nieprzewidywalne ryzyko; Silnik napę-dzany energią stałych magnesów; Ukryte dziejeJezusa i Świętego Graala, cz. 2; Ewolucja czyinterwencja?; NOLe i pozaziemskie jednostki bio-logiczne; Tajemniczy kryształ, cz.2 (dokończenie).

Nr 6 (4/1999), cena 6,00 złTajne wojny narkotykowe CIA, cz. 2; Banki cent-ralne i prywatna kontrola pieniądza, cz. 1; Szcze-pionki – czy na pewno bezpieczne i skuteczne?,cz. 2 (dokończenie); Zapper Becka – nadzieja nawyleczenie z AIDS; Abiogeneza lub efekt Fran-kensteina; Ukryte dzieje Jezusa i Świętego Graala,cz. 3 (dokończenie); Młot i wahadło, cz. 1; Bliskiespotkanie z ludźmi w czerni, cz. 1; StwórcySkrzydeł, cz. 1.

Nr 7 (5/1999), cena 7,00 złKontrola umysłów i Nowy Porządek Świata; Bankicentralne i prywatna kontrola pieniądza, cz.2 (dokończenie); Zanieczyszczenia szczepionek;Technologia genu terminacyjnego; Przekaźnikenergii Ziemi; Gwiezdny ogień – złoto bogów, cz.1; Młot i wahadło, cz. 2 (dokończenie); Bliskiespotkanie z ludźmi w czerni, cz. 2 (dokończenie);Stwórcy Skrzydeł, cz. 2.

Nr 8 (6/1999), cena 7,00 złChemiczne smugi – trucizna spadająca z nieba;Zasłona dymna nad śmieciami; Pokarm dla skóry;Tajemnice generatora Rife’a, cz. 1; Od pamięciwody do biologii numerycznej; Gwiezdny ogień– złoto bogów, cz. 2; Antarktyda – zaginionaAtlantyda?, cz. 1; Podróż do wiedzy o życiu pośmierci; Stwórcy Skrzydeł, cz. 3 (dokończenie).

UWAGA: Powyższe numery można zakupić bezpo-średnio z naszej redakcji za pomocą przekazu zamie-szczonego w środku numeru! Numerów 1, 2, 3 i 4 jużnie posiadamy i prosimy ich NIE ZAMAWIAĆ!

LISTY DO REDAKCJI

Szanowna Redakcjo,

Jako stały czytelnik pis-ma, przeświadczony o wyso-

kim poziomie prezentowanych w nim tekstów, zezdumieniem znalazłem tam trzyczęściowy artykułsir Gardnera „Ukryte dzieje Jezusa…” Natomiastodpowiedź red. nacz. na list czytelnika, w którymsugerował on zamówienie opinii któregoś z biblis-tów, przyznaję, lekko mnie zaszokowała. Pozwolęwięc sobie zwrócić uwagę p. Ryszarda i Czytel-ników na kilka podstawowych faktów.

Po pierwsze, p. Fiejtek odmawia, sugerując,że ów ekspert z powodu presji Kościoła byłbynieobiektywny. Również sir Gardner zarzuca Koś-ciołowi manipulacje i kłamstwa w celu utrzyma-nia władzy nad ludźmi. Przyjrzyjmy się więc, o cochodzi drugiej stronie. Czyżby tylko o sam tryumfprawdy nad zakłamaniem? Ależ skąd. O władzę!Sir Gardner pisze to wprost. Chce wprowadzićnowy system: system Graala. Władzę absolutnąnad ludźmi sprawować ma arystokracja – rzeko-mi potomkowie Chrystusa. Dzięki swemu pocho-dzeniu będą rządzić ludźmi dla ich dobra i szczęś-cia, chronić ich, jak rycerze Okrągłego Stołu.Sprawi to siła ducha, jaką odziedziczyli po swymPrzodku.

A jaka jest prawda? Nie muszę chyba nikogoprzekonywać, że duchowość europejskiej arysto-kracji pozostawia (delikatnie mówiąc) wiele dożyczenia. I zaprzecza to nie tylko ich pochodzeniuod Chrystusa, ale nawet od Apostołów. Chyba żeod Judasza… Jednym z głównych dowodów au-tora są genealogie. A kto je sporządził? Arystokra-cja… I to ma być obiektywizm. Wg GardneraKościół kłamie i fałszuje, a dzielni arystokraciwalczą o prawdę, przekazując ją w swych genea-logiach i tradycji rodzinnej. A to, że przy okazjichcą też władzy, nie ma rzecz jasna żadnegoznaczenia… Zdumiewające, że „Nexus” – „Pismoinformacyjnych anarchistów”, które powinnoz zasady zwalczać wszelkie „systemy”, dał sięwmanipulować w propagandę jednego z nich.

Według mnie sprawa wygląda następująco:przez stulecia w Europie rządy sprawowała arys-tokracja przy wsparciu Kościołów (najpierw kato-lickiego, potem i protestanckich). Jej przedstawi-ciele nie musieli więc wymyślać niesamowitychhistorii, aby usprawiedliwić swoją władzę. Potemsytuacja się zmieniła. We współczesnych państ-wach władzę sprawują elity polityczne i kręgimiędzynarodowej finansjery. W tym wyściguo władzę arystokracja przestała się liczyć. Jejprzedstawiciele chwytają się więc każdego sposo-bu, aby to zmienić. To właśnie jest przyczyną, dlaktórej teoria Gardnera nie została wcześniej na-głośniona.

I nic tu nie zmienia fakt, że genealogie, naktórych się ona opiera, są ze sobą zbieżne i mogąliczyć już setki lat. Szlachta polska też wywodziłaswój ród ze strożytności, o ile wiem, nawet odJafeta. Czy dzisiaj ktoś w to wierzy? Arystokracjato szereg skoligaconych ze sobą rodów, utrzymu-jących częste kontakty. Jeśli w którymś momen-cie członkowie kilku z nich postanowili jeszczebardziej uszlachetnić sobie metryki, pozostali poprostu to podchwycili.

Genealogie to nie jedyny argument Gardnera.Jednak ocena pozostałych wymaga fachowejwiedzy. I stąd zapotrzebowanie czytelników nakontropinię, niejako z przeciwnego źródła. Onawcale nie ma być obiektywna! Tak samo, jakobiektywni nie są arystokraci sir Gardnera. Tostarcie dwóch subiektywnych opinii, w którymrozstrzygają czytelnicy, nie redakcja!

Naturalnie, można by odpowiedzieć, że jeśliktoś chce, może sobie zamówić taką opinię w jed-nym z pism kościelnych. I że nie ma możliwości,aby udostępniać łamy „Nexusa” każdemu prze-

ciwnikowi istnienia UFO, czy zwolennikowi ewo-lucji. Otóż artykuł Gardnera jest tym jedynymwyjątkiem. Większość Polaków to katolicy i na-wet jeśli wielu nie zgadza się z Kościołem w in-nych sprawach, treść akurat tego artykułu głębo-ko rani ich uczucia religijne. Zresztą, nie tylkokatolików, innych chrześcijan także. W tej sytua-cji powinno się zrobić wyjątek i uczynić zadośćprośbom czytelników, zamawiając kontropinięu biblistów kościelnych. Tym, którzy, jak p. Ry-szard, zgadzają się z poglądami Gardnera, raczejto nie zaszkodzi, poznają za to inny punkt widze-nia. Zwłaszcza że „Nexus” wyrobił sobie opinięczasopisma otwartego na różne poglądy, a niepropagującego jedynie słuszną drogę.

Co do słowa „Nefilim”: po prostu duchownikatoliccy i protestanccy ufają ślepo oficjalnej nau-ce i przykrawają do jej poglądów swoje inter-pretacje. Nie dotyczy to spraw wiary i nikt niemusi czuć się tym związany. Z teorią Gardneranatomiast, sprawa jest całkiem inna.

I na koniec: p. Ryszard zarzucił pośrednioczytelnikowi obawę przed odkryciem prawdy.Ten zarzut łatwo można odwrócić. Być może towłaśnie Pan obawia się udowodnienia, iż nietylko Kościół, lecz również i „Nexus” nie ma paten-tu na nieomylność, a wśród wielu świetnych,demaskatorskich tekstów trafił się Państwu poprostu jeden kiks.

Z poważaniemNorbert Szczęch, Wojnicz

Z Pańskiego listu wnioskuję, że chyba czyta-liśmy różne teksty. Gardner wcale nie domagasię, aby zwrócono władzę arystokratom, a jedy-nie aby zyskała ona wymiar bardziej ludzki, toznaczy, aby rządzenie było aktem poświęceniadla dobra ogółu obywateli, a nie wyzyskiempoddanych przez rządzące elity, co niestety odniepamiętnych czasów miało i ma miejsce. Ży-czyłbym sobie, aby ludzie sięgali po władzę,przedkładając dobro ogółu nad swoje własne.I jest mi obojętne, czy taką władzę mieliby spra-wować arystokraci czy ludzie wywodzący sięz ludu, byleby świecili przykładem, na którymmogliby się wzorować inni.

Pisze Pan, że zaszokowała Pana moja nie-chęć do zamówienia artykułu polemicznegoz artykułem Gardnera. Jestem zdziwiony Pańs-kim oburzeniem. Każdy, kto został wychowanyw wierze chrześcijańskiej i choć trochę uważałna lekcjach religii (sam na nie chodziłem), znaz grubsza pogląd przeciwny do wyrażonegoprzez Gardnera. Czy sądzi Pan, że jakikolwiekbiblista powiedziałby Panu co innego, niż słyszałPan na lekcjach religii lub co można przeczytaćw katechizmie. Śmię wątpić. A jeśli by się takiznalazł i na przykład potwierdził część wnioskówGardnera, zarzuciłby mi Pan manipulację, twier-dząc, że specjalnie zamówiłem artykuł u takiegobiblisty, który częściowo podziela poglądy Gard-nera, i domagałby się Pan kolejnej kontropinii,takiej, która odzwierciedlałaby Pańskie wierze-nia. To jest jeden z powodów. Jest jeszcze drugi– decydujący. Otóż, zamieszczenie kontropiniina artykuł Gardnera wymagałoby, aby równieżGardner się do niej ustosunkował. Wymagałobyto jej przetłumaczenia, przesłania do Gardnerai poproszenia go o komentarz i tak dalej. Z wielupowodów nie mogę pełnić roli tego rodzajuskrzynki przekaźnikowej. Krótko mówiąc, uwa-żam, że każdy z nas zna pogląd Kościoła nasprawy przedstawione przez Gardnera i powiela-nie ich uważam za zbyteczne.

Zadaniem Nexusa jest dostarczanie niezna-nych lub przemilczanych informacji – głównietakich, które stoją w opozycji do utartych i ofi-cjalnie obowiązujących poglądów. Do Czytel-

ników należy ich akceptacja, poddanie weryfi-kacji lub odrzucenie. Taka jest formuła tegopisma i taka pozostanie. Gdybyśmy wierzyli wewszystko, co w danym momencie uchodzi zaprawdę, to byśmy nadal łazili po drzewach i ska-kali z gałęzi na gałąź, zakładając oczywiście, żeteoria ewolucji jest prawdziwa i przed milionamilat byliśmy małpami. To pismo jest kierowanedo ludzi o otwartych umysłach, poszukującychprawdy, bez względu na to, jaka by ona nie była.Oczywiście, nie twierdzę, że wszystko, co jestzamieszczane na jego łamach, jest jedyną, nie-podważalną prawdą. Bardzo wiele rzeczy zamie-szczanych w Nexusie jest dla mnie tak samonowych i zaskakujących, jak dla Czytelników.Pisałem to już wcześniej – chociaż innymi słowa-mi – i powtórzę raz jeszcze: to, co jest zamiesz-czane na łamach Nexusa, należy traktować jakomateriał do przemyśleń, a nie do wierzenia.

Zamówienie kontropinii do artykułu Gard-nera sprawiłoby, że inni Czytelnicy zaczęliby siędomagać tego samego w odniesieniu do innychartykułów, co sprawiłoby, że po pewnym czasienależałoby zamawiać polemiki do każdego ar-tykułu. Ale wówczas byłoby to już zupełnie innepismo.

Mogę Panu jedynie obiecać, że jeżeli w ory-ginalnej wersji Nexusa ukaże się artykuł polemi-czny z artykułem Gardnera, to go przedrukujęw naszej polskiej edycji.

Ryszard Z. Fiejtek

P.S. Prośba o kontropinię została wyrażona w li-ście do redakcji tylko przez tego jednego Czytel-nika. Nikt inny o to nie prosił.

60 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2000