Muzykanci

20
Józef Kędzierski, Radomskie, 1980 Józio Muzykant – tak go nazywali we wsi. Jego gra wywoływała ekstatyczne zachowania. Dopóki go nie usłyszałem, było mi trudno to zrozumieć. Wielkim wyzwaniem było dla mnie namówienie na nagrania Józefa Kędzierskiego, który od śmierci żony programowo odmawiał gry. Dowiedziałem się od niego, że grał z basami czterostrunowymi i że jeszcze żyją jego basista i bębnista, ale basów już dawno nie ma. Postanowiłem znaleźć basy. Odnalazłem je we wsi Grotki, potem pojechałem z nimi w Sandomierskie do Grębowa, do lutnika, który mi je znakomicie skleił (były połupane na wiele części). Byłem gotów – ale tylko ja. Zaczęły się pertraktacje z panem Józefem – wieczorne rozmowy, przyjazdy, namawiania. Pan Józef zapewniał mnie, że już całkiem podupadł z muzyką, palce ma drętwe i tylko patrzeć jak w ogóle żyć przestanie, a co dopiero grać w takiej sytuacji. Kiedy po długich namowach zagrał, byłem tak zdumiony, że zapomniałem włączyć magnetofon. Po prostu zatkało mnie.

description

Folder z wystawy fotografii Andrzeja Bieńkowskiego

Transcript of Muzykanci

Józef Kędzierski, Radomskie, 1980 Józio Muzykant – tak go nazywali we wsi. Jego gra wywoływała ekstatyczne zachowania. Dopóki go nie usłyszałem, było mi trudno to zrozumieć. Wielkim wyzwaniem było dla mnie namówienie na nagrania Józefa Kędzierskiego, który od śmierci żony programowo odmawiał gry. Dowiedziałem się od niego, że grał z basami czterostrunowymi i że jeszcze żyją jego basista i bębnista, ale basów już dawno nie ma. Postanowiłem znaleźć basy. Odnalazłem je we wsi Grotki, potem pojechałem z nimi w Sandomierskie do Grębowa, do lutnika, który mi je znakomicie skleił (były połupane na wiele części). Byłem gotów – ale tylko ja. Zaczęły się pertraktacje z panem Józefem – wieczorne rozmowy, przyjazdy, namawiania. Pan Józef zapewniał mnie, że już całkiem podupadł z muzyką, palce ma drętwe i tylko patrzeć jak w ogóle żyć przestanie, a co dopiero grać w takiej sytuacji. Kiedy po długich namowach zagrał, byłem tak zdumiony, że zapomniałem włączyć magnetofon. Po prostu zatkało mnie.

Jeden z pierwszych harmonistów

w Radomskim, Józef Zawiślak

z bratową, 1980 „To jakem usiadł

i zagrał, to wszystkie żyły drżały we mnie,

nie wiem z radości, czy ze smutku, czy z czego.

Ale pewno z radości. Bo nikt się nie wziął za skrzypce. Bo jakby się

wziął to znaczy, że chce się ze mną ścigać. Tak to ja byłem na wierzchu!”.

Skrzypek i harmonista Mieczysław Gwiazda, Radomskie, 1980 Już prawie nikt o nim nie pamiętał. Mieszkał na skraju wsi z synem. Prowadzili kawalerskie gospodarstwo, pełne porzuconych przedmiotów i stert patyków. Instrumenty sprzedał, bo już nie zapraszano go na wesela. Zgodził się na nagrania, obiecując, że pożyczy skrzypce od znajomego.

Skrzypek Józef Tkaczyk

z portretem ślubnym, Radomskie, 2001

Zawsze zachwycały mnie portrety ślubne na wsi.

To połączenie malarstwa z fotografią. Często

robione na podstawie zdjęć legitymacyjnych

wiele lat po ślubie. Niedoceniany obszar

sztuki wiejskiej.

Jan i Stanisław Ciarkowscy, Radomskie, 2002 Jeszcze niedawno przychodzili do niego ze wsi, żeby im zagrał. „Ale byli podpici, bałaganili, to ich przegnałem” – mówi Jan. Teraz już nikt nie przychodzi. Czasem, kiedy go odwiedzałem, jeśli był w dobrym humorze, to wyciągał skrzypce. Słychać było, że to mistrz...

Skrzypek Stanisław Motyl

i Stanisław Wijatkowski,

Radomskie, 1980 Motyl był jednym

z ostatnich żyjących muzyków z orkiestry

dętej w Skrzyńsku. Grał tam na klarnecie

i skrzypcach.Była to orkiestra

początkowo złożona z chłopów

pańszczyźnianych. Rozpadła się po 1945 roku.

Stanisław Zaraś, Dolina Pilicy, Radomskie, 2000 To rejon trudny muzycznie. Dawno przestano grać na skrzypcach, już w latach 1970. królowały tam saksofony i akordeony. Znalezienie w tych okolicach skrzypka to była duża satysfakcja. Zaraś grał z bratem harmonistą (półtonówka). Ich kapela nazywała się Mateuszki.

Harmonista weselny Józef Żarłok pokazuje swój największy skarb – harmonię Sawiejko, Radomskie, 2002 Mieszka ze swoją energiczną, 90-letnią matką. Kobieta siedzi przed domem. Żarłok wychodzi do mnie z harmonią. Idziemy przez zaoraną drogę (efekt sąsiedzkich kłótni). Matka krzyczy za nim: „Aby nie wracaj za późno, bo konie trza nagnać”.

Jerzy Łudczak, Radomskie, 1980 Nazywano go Jerzyk. Na weselach grał już jako kilkuletni chłopiec. Grał fantastycznie a weselnicy zapominali, że to małe dziecko. Czasem kazali mu grać bez ustanku całą noc. Jerzyk grał i płakał.

Wincenty Kmiecik, Radomskie, 2003 „Daj no mi harmonię – mówi znajomy – to ją do domu odwiozę na rowerze. Dobra była harmonia, Radek ją robił. Sypuła zawiesił ją na jednym ramieniu na pasku. Wsiada na rower, a że był nachlany, to się zatoczył i wyrżnął z mety w drzewo. Rozbił mi harmonię w drobny mak! No i pojechał do domu spać. A ja zostałem z rozbitą harmonią”.

Stanisław Zieja – bębenek, Tadeusz Jedynak – skrzypce,

Radomskie, 2004 Zimą 2003 roku orkiestra strażacka z Opoczna

zaprosiła mnie na spotkanie autorskie. Zaproponowałem, żeby zagrał skrzypek Zieja.

Zieja o niezwykłej, ptasiej twarzy (mój ulubiony model malarski) był podniecony i zachwycony tym, że może

komuś pograć. Ubrany w długi chałat, pod nim płaszcz, pod nim marynarka, jeden, drugi,

trzeci sweter. Dziwne, rozbiegane, nieobecne oczy. Świetny muzyk.

Harmonista Marian Lipiec i Jan Fokt, Radomskie, 2003Opowiada Lipiec: „U nas na wesele wzięli muzykantów z innej wsi. Jak nasi ludzie zaczęli śpiewać, to tamci nie umieli tego zagrać. I przyszli po mnie, czybym nie zagrał – zgoda mówię. Ale z wypędzeniem muzykantów czekano aż przyjdziemy, żeby nie zostać bez muzyki”.

Stanisław Budzisz, Radomskie, 2002 Miał osiemdziesiąt pięć lat a wyglądał dziarsko – rumiany, malutki, choć poruszał się z trudem. Mówił o sobie: „Nie najlepszy skrzypista byłem, byli lepsi. Ale na biedne wesela to mnie brali, bo grałem za dwa złote, a bębnista za złotówkę. Tanio graliśmy”.

Tadeusz Kępka, Radomskie, 2003 Zamyślony, patrzący gdzieś w bok, rozmarzony. Opowiada o swojej harmonii: „Szczupła była, ciemna, ale wysoka. Grała, kurwa, jak kosa, dobrze leżała na kolanach. Dawali mi za nią z mety półtora miliona – ale nie sprzedałem!” To było prawdziwe wyznanie miłosne.

Antoni Wrzesień z żoną, Radomskie, 1998 Antoni razem z bratem Józefem tworzyli znaną w okolicach Przysuchy kapelę lesiacką.Grali na dwoje skrzypiec z bębenkiem. Żona, która sceptycznie patrzyła na muzykanckie emocje, zwykle siadała obok i uważnie kontrolowała sytuację.

Trzy pokolenia muzykantów: od prawej Jan Kłosiński – organki, Jan Kmita – skrzypce, Tadeusz Jedynak – skrzypce. Radomskie, 1980 W głębi stoi syn Kmity, który nie był już zainteresowany muzyką ojca. Zapytałem Jedynaka dlaczego przestał grać te pięćdziesiąt lat temu? Odpowiedział: „Po wojnie pojechałem do miasta i tam grała dęta orkiestra i to modne przeboje! Jak mi się ta muzyka podobała, moja gra wydała się taka biedna przy tym, zacofana, że aż mi było wstyd. Rzuciłem granie”.

Władysław Gajda, Radomskie, 1980 Niedzielne popołudnie, z daleka słychać muzykę.

Kiedy zajeżdżam przed dom widzę odświętnie ubranego harmonistę w wyglancowanych oficerkach.

To Gajda, jeden z pierwszych, którzy grali w tych okolicach na harmonii. Pełen wielkiego skupienia

próbuje rozruszać zesztywniałe palce na klawiaturze.

Jan Doliński, Radomskie, Dolina Pilicy, 2003 „Ja to wcale nie miałem zamiaru grać na wsi, ale zaczęli mnie na siłę ciągnąć, dawać pieniądze. To się zgodziłem. Tak zmarnowałem swój talent”.

Kapela Władysława Koperkiewicza, Opoczyńskie, 1998Koperkiewicz patrzy na nas, nie poznaje. „Kto to?” – pyta. A potem żali się, że jego muzykanty pomarły, najpierw basista, potem bębnista. Bęben też ktoś pożyczył i nie chce oddać. „Ale Pan przyjedzie po kopaniu kartofli, to coś zagram. Bo teraz to nie”.

Kazimierz Meto i instrumenty kapeli,

Rawskie, 1998Kiedy Meto skończył

osiemdziesiąt lat drżenie rąk nie bardzo pozwalało

mu grać. Już nawet nie pasał krów. Zwykle nieobecny siedział

i poświstywał. Cały świat był jednym wielkim

mazurkiem.

Antoni i Marian Cicheccy, Siedleckie, 2002Kiedy pierwszy raz nagrywałem w okolicach Maciejowic, byłem zachwycony ilością znakomitych skrzypków i harmonistów. Skromny Cichecki stał z boku. Nikt nie podejrzewał, że to właśnie on stanie się najbardziej znanym muzykiem, do którego przyjeżdżać będą młodzi na naukę gry.

Skrzypkowie: Mateusz Cieliszak (z lewej)i Bronisław Bida. Lubelskie 2002 Muzykanci siedzieli pod blaszanym garażem. Było parne popołudnie. Bida uznał, że tu będzie najlepsze echo dla kapeli. Stałem z kamerą i oganiałem się od pszczół zaniepokojonych muzyką. Coraz bardziej się rozgrywali, zaczęli przychodzić sąsiedzi…

Jan Mucha – skrzypce i Stanisław Denis – bębenek,

Lubelskie, 2002 Opowiada Mucha: „No tak, mieliśmy z braćmi kapelę,

taką biedną. Brali nas na tanie wesela, ale przyszła nowa moda na dęte orkiestry, to przestali nas

zapraszać. Graliźwa „garnitury”, to jest walc, polka, oberek czasem jeszcze raz oberek.”

„Ile Pan za takie wesele dostawał?” – pytam. „A o tyle, że na fajki było i trochę wódki popiliźwa – bieda była.

Wszystko przeszło i się nie wróci” – mówi.

Kapela Dudków, Lubelskie, 2005 „Panie Andrzeju nie mogę dziś dla pana nagrywać, bo mamy we wsi festyn” – mówi Dudka. Starzy muzykanci żyją tym festynem już od kilku tygodni. Mają grać dla swoich! Zawożę ich pod klub. Z otwartych okien klubu ryczy muzyka pop. Ogłuszeni dźwiękami starzy muzykanci siedzą w milczeniu.