Kurier nr 2

8
1 W numerze: NOWY RZĄD – NOWE STRAJKI * RADYKALNY LONDYN * PLAC BUDOWY – POLEM WALKI KTO OBRONI POLICJANTA?

description

 

Transcript of Kurier nr 2

Page 1: Kurier nr 2

1

W numerze:

NOWY RZĄD – NOWE STRAJKI * RADYKALNY LONDYN * PLAC BUDOWY – POLEM WALKI

KTO OBRONI POLICJANTA?

Page 2: Kurier nr 2

2

Stary śmieć w nowym opakowaniuTen pierwszy, od czasów drugiej wojny światowej rząd koalicyjny już na starcie zapowiedział cięcia budżetowe i zaciskanie pasa, a zarazem stworzenie silnie zarządzanego i stabilnego państwa. Tak naprawdę koalicja Partii Konserwatystów i Liberalnych Demokratów w swoich programach wyborczych niewiele różni się od poprzedniego rządu, który zaczął „oszczędności” związane z kryzysem ekonomicznym od cięć w sektorze publicznym i rekordowym w historii dofinansowaniu banków z kieszeni podatnika. Koalicja zapowiada plan walki z deficytem, który obejmuje min. cięcia związane z publiczną służbą zdrowia (NHS), redukcję dofinansowania dziecięcego (child benefit payments) jak i z ogólną pomocą socjalną. Nie ma co ukrywać, że zwykły pracownik nie ma zbytnio co liczyć na pomoc rządu. Nowa koalicja już po pierwszych dniach urzędowania zaczyna odczuwać niezadowolenie pracowników. W czwartek 13 maja, 72 pracowników Galerii Narodowej (National Gallery) w Londynie podjęło strajk domagając się zwiększenia stawek za godzinę do minimalnej londyńskiej, która wynosi 7.60 funta za godzinę, i jak podają różne źródła (co potwierdził również poprzedni burmistrz Londynu Ken

Livingstone) jest minimalną stawką którą powinien zarabiać londyńczyk, aby móc godnie przeżyć w tym mieście. Nowy minister finansów George Osborne zapowiedział, że cięcia będą większe niż myślano na początku; plan zmniejszenia wydatków z planowanych 25% może zwiększyć się do nawet 40%. Prace w sferze budżetowej stracić może nawet 600 tyś. pracowników. Oczywiście podatnik dostanie także po kieszeni – przecież za kryzys trzeba płacić a najlepiej z kieszeni podatników – a więc czeka nas od stycznia 2011 wzrost podatku VAT z 17,5% do 20% co wiąże się z dużym wzrostem cen artykułów konsumpcyjnych i usług. Obecny premier David Cameron, wierny uczeń Margaret Thatcher ma również inne plany mające na celu oszczędności kosztem pracowników. 24 czerwca rząd ujawnił plany mające sukcesywnie zwiększać wiek emerytalny. Pozwalający podobno zaoszczędzić 13 miliardów funtów rocznie projekt zakłada zwiększenie wieku emerytalnego z 65 do 66 roku życia przed 2016 rokiem a w perspektywie czasu do 70 roku życia. Będziemy pracować dłużej, płacić większe podatki, jeżeli będziemy na tyle szczęśliwi aby znaleźć pracę.

Edukacja – strajk i okupacja

W dniu 1 czerwca media ogłosiły plany rządu dotyczące cięć w sektorze edukacji publicznej. Rząd zamierza zredukować miejsca pracy, a także część kursów, szkoleń i badań uniwersyteckich. Przypomnijmy, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy dochodziło już do strajków, jak i okupacji uniwersytetów przez uczniów i studentów w związku z planowanymi cięciami. Przebudzenie nastąpiło 4 marca, kiedy w Brighton zgromadziła się demonstracja kampanii Stop Cięciom (Stop The Cuts) przed gmachem uniwersytetu Sussex w geście solidarności z jego pracownikami, którzy jednogłośnie przegłosowali akcje strajkowe w referendum (82% głosowało za strajkiem na 80,9%frekwencji)

Page 3: Kurier nr 2

3

W tym samym czasie odbywały się protesty przed uniwersytetami w całym kraju w ramach ogólnokrajowego dnia protestu studentów. Studenci zgromadzeni przed Uniwersytetem Sussex postanowili jednak zmienić trochę bieg spokojnej demonstracji. Około 80 studentów weszło do budynku administracji przez wejście pożarowe i rozpoczęło okupację sektora zarządu. Studenci zaczęli rozdawać przebywającym w budynku pracownikom ulotki o przyczynach okupacji i pozwalali im swobodnie opuszczać budynek. W tym momencie szef ochrony budynku Roger Morgan zatrzymał część pracowników zarządu przed wyjściem z budynku ze względu na ich bezpieczeństwo i wezwał policję z powiadomieniem, że studenci wzięli pracowników uniwersytetu jako zakładników. Pod uniwersytet przyjechało 16 policyjnych furgonetek wypełnionych po brzegi policjantami w tym oddziałami do tłumienia zamieszek. Nie weszli jednak do środka, gdyż studenci zabarykadowali się. Tego dnia przed budynkiem na wezwanie studentów zebrało się na demonstracji solidarnościowej kilkaset osób. Część z nich chciało dostać się do środka i przyłączyć do okupacji. Zostali oni zaatakowani przez policję a dwoje z nich aresztowano. Pod wieczór studenci opuścili budynek uniwersytetu. Na drugi dzień 6 z nich zostało zawieszonych w prawach studenta. W geście solidarności i z żądaniami przywrócenia szóstki z Sussex 11 marca na terenie kampusu zebrało się kilkaset osób – studentów i pracowników uniwersytetu, w tym związkowcy z University and College Union – UCU, którzy jednogłośnie potępili zachowanie zarządu i policji. Niedługo po przemówieniach 300 studentów i pracowników weszło na teren sal wykładowych i rozpoczęło okupacje budynku z postanowieniem okupacji aż do uniewinnienia i oczyszczenia z zarzutów aresztowanych 4 marca, a także przywrócenia na uniwersytet zawieszonej szóstki. Okupowali oni budynek przez następnych 8 dni i opuścili go dopiero, kiedy ich żądania zostały spełnione. W tym czasie okupowana część uniwersytetu zamieniła się w swego rodzaju „wolny uniwersytet”. Odbywały się pokazy filmów, wykłady, spotkania, otworzono własną stołówkę, 13 marca odbyła się na zewnątrz kolejna demonstracja solidarnościowa, z

udziałem związkowców, pracowników i studentów, zebrano około 2000 podpisów pod petycją do rady uniwersytetu. Główne hasła i myśl przewodnia tych wszystkich wydarzeń to sprzeciw wymierzony w rządowe plany „oszczędnościowe” w sektorze edukacji, a także traktowania tego sektora jako kolejnego towaru czy usługi, która w momencie braku opłacalności może zostać wyeliminowana. Uniwersytet w Sussex od tamtej pory stał się głównym ośrodkiem skoordynowanych działań studentów i pracowników

w południowo – wschodniej Anglii. Więcej informacji o ich działaniach można znaleźć na stronie internetowej http://defendsussex.wordpress.com. Kolejne akcje nastąpiły 5 maja, kiedy jedenaście koledży i jeden uniwersytet w Londynie oraz dwa uniwersytety w Brighton podjęły jednodniowy strajk. Pracownicy z różnych sektorów edukacji wraz ze studentami wyszli na ulicę w marszu protestacyjnym. Strajk ten pokazał, że pracownicy różnych sektorów edukacji,

Page 4: Kurier nr 2

4

zarówno „niższej” jak i „wyższej” zaczynają ze sobą współpracować ikoordynować wspólne działania. Rząd Partii Pracy rozpoczął serię cięć w budżecie, co w ogólnym rozrachunku dało ogromną kwotę 1 miliarda funtów. Nowy rząd uznał, że cięcia nie są wystarczające i powiększył kwotę o kolejne 200 milionów funtów. Oznacza to także redukcję miejsc dla

nowych studentów o 10 000. Strajki i akcje bezpośrednie zapowiedziały już wszystkie związki zawodowe działające w sferze edukacji, a także autonomiczne grupy pracowników i studentów zawiązane po wcześniejszych protestach.

Kapitaliści w popłochu? Z apelem do nowo utworzonej koalicji rządowej zgłosiła się Konfederacja Brytyjskiego Przemysłu (Confederation of British Industry –CBI) – biznesowej, lobbystycznej grupy brytyjskich przemysłowców i prezesów korporacji. Domagają się oni zmiany obecnego prawa strajkowego (w szczególności dotyczącego „dzikich strajków”) które uderza w brytyjski przemysł doby kryzysu gospodarczego. Jak podaje gazeta CITY A.M. z dnia 21 czerwca (nota bene wspierająca tą propozycję), CBI żąda elastyczniejszych możliwości zatrudniania i zwalniania pracowników jak i twardszych działań w procesie legalizacji strajków, oraz surowszego karania związków za nielegalne strajki. Adwokaci CBI przedstawili nowemu rządowi raport ukazujący szereg regulacji prawnych mających „uelastycznić” ekonomię w czasie kryzysu. Raport ten powstał niedługo po tym jak fala strajków uderzyła w brytyjski przemysł lotniczy, a w szczególności kompanię lotnicza British Airways. W poniedziałek 24 maja 12 000 pracowników obsługi kabin linii lotniczych BA wzięło udział w pierwszej rundzie trwających pięć dni strajków. Pracownicy rozpoczęli akcję po tym jak zarząd uznał wcześniejsze dwa strajki (dotyczące zaprzestania redukcji personelu,co ma związek z

bezpieczeństwem pasażerów) za nielegalne. Sąd najwyższy nakazał zaprzestanie strajku i zakazał na wniosek BA dalszych akcji strajkowych do czasu rozstrzygnięcia sporu. Ugodowe związki zawodowe posłusznie (bez zgody większości pracowników) wykonały to polecenia. Strajk w BA postawił wśród pracowników Wielkiej Brytanii na nowo pytanie o „prawo do strajku”, a także rolę związków jako organizacji służących do ich obrony. Naciski wielkich grup biznesowych na rząd pokazują, że w ich oczach pojawiają się obawy o wzrost protestów i wystąpień pracowniczych w ostatnim czasie. A nadchodzące wydarzenia pokazują, że ich strach może być uzasadniony.

Lecz się sam i nie dzwoń po straż

Do nowych planów oszczędnościowych dochodzi bardzo wrażliwy temat, jakim jest brytyjska służba zdrowia - NHS. Początkowe deklaracje mówiące, że cięcia w służbie zdrowia będą najmniejsze z wszystkich i dotyczyć będą głównie zbiurokratyzowanej administracji, bez szkody dla pacjentów, okazały się kolejnym mitem. W samym tylko Londynie planowane oszczędności w szpitalach sięgną 450 milionów funtów. Zlikwidowanych ma zostać wiele usług i miejsc pracy poza sferą administracyjną. Argumentem rządu było marnowanie pieniędzy przez zarządy placówek, lecz

Page 5: Kurier nr 2

5

koszta poniosą zwykli pracownicy (min oddziałów ratunkowych i lekarzy rodzinnych) oraz pacjenci. Ci drudzy stracą obowiązującą 48 godzinną gwarancję wizyty u lekarzy rodzinnych, a także na oddziałach wypadkowych i ratunkowych zlikwidowany będzie maksymalny czterogodzinny czas oczekiwania na pomoc. Pracownicy apelowali niejednokrotnie, że szpitale i placówki mają za mało pracowników i toną w pacjentach, a dodatkowe cięcia mogą doprowadzić do poważnego kryzysu w publicznej służbie zdrowia. Powodów do zadowolenia nie mają również strażacy. 24 czerwca ponad 500 strażaków ze

związku zawodowego Fire Brigade Union – FBU, przemaszerowało w akompaniamencie syren pod kwaterę główną Straży Pożarnej. Zakłócili oni spotkanie zarządu straży i nie wypuścili członków zebrania z budynku. Ich akcja związana była z trwającym ponad 5 lat sporem o czas pracy. Nowy zarząd chce zmienić obowiązujący system zmianowy i w konsekwencji zwiększyć czas pracy strażaków. Związkowcy uważają, że strażacy i tak obecnie są przemęczeni, cierpią na brak personelu i pracują za długo. Dodatkowe zwiększenia czasu pracy może mieć również katastrofalne skutki dla jakości ich pracy.

Czas się organizować Proces którego jesteśmy świadkami jest dobitnym przykładem ataku organów państwowych i wielkich grup biznesu na pracowników wielu zawodów jak i na całe społeczeństwo Wielkiej Brytanii. Bierność pracowników w obliczu tego ataku zaczyna ustępować, a ich akcję zaczynają przybierać coraz bardziej radykalny wymiar. Część zbiurokratyzowanych związków zawodowych stara się hamować radykalne nastroje pracowników legalizacją i współpracą zarówno z państwem jak i

biznesem. Niektóre związki nie dają się omamić „legalnością” i ugodowym procesom w obliczu kryzysu, którego bezpośrednią przyczynę ponosi obecny system ekonomiczny. Zarówno pracownicy jak i studenci zaczynają organizować się oddolnie i tworzą swoje własne, autonomiczne grupy czy kampanie, nie związane z „oficjalnymi” związkami czy partiami politycznymi. Ten przejaw aktywności może być nadzieją i szansą dla nowej formy ruchu pracowniczego, skuteczniej walczącego o swoje.

THE MATCHGIRLS STRIKE Jednym z ważniejszych wydarzeń drugiej połowy XIX z punktu widzenia robotników, był strajk robotnic produkujących zapałki – zwanych popularnie The Matchgirls. Strajk wybuchł w 1888 roku w fabryce zapałek Bryant & May w londyńskiej dzielnicy Bow. Warunki panujące w tej fabryce urągały ludzkiej godności; wiele dziewczyn i kobiet cierpiało na choroby spowodowane ciężkimi warunkami pracy i kontaktem ze szkodliwymi substancjami. Wypłaty, które wynosiły bardzo niską jak na tamte czasy kwotę 8 szylingów tygodniowo, regularnie obcinano za takie „przewinienia” jak; brudne stopy, odpowiadanie przełożonemu odwróconymi tyłem plecami, czy marnowanie zapałek. Pewnego dnia ktoś rozprowadził ulotki krytykujące warunki w fabryce i zachęcające do działania. Trzy kobiety zaangażowane w rozdawanie ulotek zwolniono z pracy. Na wieść o tym 672(czyli prawie cała fabryka) robotnic i robotników rozpoczęło strajk. Strajk trwał dwa tygodnie i zyskał wielkie wsparcie lokalnej społeczności. Po dwóch tygodniach zarząd fabryki poddał się i przywrócił do pracy zwolnione pracownice. Strajkujący na tym nie poprzestali, żądano także podwyżek i polepszenia warunków pracy. Zarząd fabryki poddał się a postulaty te zostały spełnione. Strajk ten i zwycięstwo, jakie odniosły te waleczne kobiety, zwróciły uwagę związków zawodowych na niewykwalifikowanych pracowników – do tej pory ignorowanych przez związki. Matchgirls stały się wzorem tego, że nie tylko wykwalifikowani i będący członkami związków mężczyźni mogą walczyć o swoje prawa. Dziki strajk będący ich dziełem, pokazał innym robotnikom i robotnicom, że mogą osiągać swoje cele bez pytania innych o zgodę.

Page 6: Kurier nr 2

6

Dla nas emigrantów z krajów Europy Środkowej i Wschodniej warunki panujące na brytyjskich placach budowy na pierwszy rzut oka wydają się oazą porządku i bezpieczeństwa. Wszyscy pracują w kaskach, kamizelkach odblaskowych, rękawicach. Tutejsze Health&Safety (BHP) traktowane jest na poważnie i wypadki zdarzają się niezmiernie rzadko. Niestety, jest to w pewnym sensie mit. Chociaż brytyjskie place budowy nie przypominają burdelu znanego z Polski, gdzie panuje kompletna „wolna amerykanka” budowlana, czego przykładem góry lodowej mogą być tragiczne wydarzenia podczas budowy stadionu narodowego, gdzie w wypadku zginęło dwóch robotników, to poziom zagrożenia jest tu także niezmiernie wysoki. Nawet rządowe strony internetowe informują, że branża budowlana jest najbardziej niebezpieczną gałęzią przemysłu w Wielkiej Brytanii. Ten olbrzymi sektor, zatrudniający ponad 2 miliony pracowników zbiera również swoje śmiertelne żniwo; w ciągu ostatnich 25 lat na brytyjskich placach budowy zginęło 2800 robotników budowlanych. W samym tylko zeszłym roku śmierć poniosło 77 osób, a wypadki z obrażeniami nie zagrażającymi życiu liczone są w dziesiątkach tysięcy. Bezpieczeństwo na placach budowy jest ściśle powiązane z piramidalną strukturą zatrudnienia. Jak chyba w żadnym innym sektorze, branża budowlana posiada armię pracowników pozbawionych praw i przywilejów socjalnych. Standardowy model budowy wygląda tak; przetarg wygrywa główny wykonawca, który nie posiada żadnej siły roboczej, zatrudnia on podwykonawców podejmujących się wykonania danych usług, którzy posiadają nieliczny na stałe (kontrakty) zatrudniony personel – głównie biurowy i kierowniczy, ewentualnie również kilku majstrów czy inżynierów. Podwykonawcy zatrudniają całą siłę roboczą na zasadach samozatrudnienia (self-

employed). Polega to na tym, że trzeba się zarejestrować w urzędzie podatkowym jako jednoosobowy podmiot gospodarczy i ubiegać się o otrzymanie specjalnego numeru podatkowego - UTR. W teorii, taki jednoosobowy podmiot płaci mniejszy (20%) podatek niż zatrudniony na pełnym kontrakcie i ma większą elastyczność świadczenia usług. Ma prawo negocjować warunki płacowe i sam ustala swoje godziny pracy, lecz za to sam musi zapewnić sobie narzędzia i nie przysługują mu żadne świadczenia socjalne czy urlopy. W praktyce zleceniodawcy-pracodawcy z góry ustalają stawki oraz czas pracy i taki „samozatrudniony” nie ma nic do powiedzenia, a o żadnych negocjacjach nie ma mowy. Nie posiada on prawa do płatnego urlopu, płatnego chorobowego, ani przysługuje mu żadne prawo do zatrudnienia stałego po przepracowanym okresie. Może on zostać pozbawiony pracy z dnia na dzień bez jakiegokolwiek wypowiedzenia czy podania przyczyny, co powoduje wysoką zastępowalność jednych pracowników drugimi. Tworzy to atmosferę bezwzględnego podporządkowania się i współzawodnictwa pomiędzy samymi pracownikami. Taki pracownik, pozbawiony jakichkolwiek praw jest traktowany jak śmieć i wymienialny przy jakichkolwiek przejawach niezadowolenia i oporu. Nie ma żadnej podstawy do negocjacji lepszych zarobków czy warunków pracy. Aby uniknąć problemów z pracownikami bardzo często podwykonawcy podpisują kontrakty z agencjami pracy które dostarczają taką „samozatrudnioną” siłę roboczą pobierając należytą prowizję od każdej godziny pracy robotnika (nawet o 70% większą od jego stawki godzinnej). Pracownik zatrudniony w ten sposób jest o

wiele bardziej narażony na wypadki i utratę zdrowia. Istota takiego modelu tkwi

Page 7: Kurier nr 2

7

w tym, że tacy pracownicy są o wiele tańsi i nie mają możliwości organizowania się w miejscu pracy. Niewiele zawodów w Wielkiej Brytanii związanych z branżą budowlaną oparło się temu modelowi zatrudnienia. Tylko nieliczne, wysoce wyspecjalizowane grupy zawodowe zatrudnione są na pełnych kontraktach z całymi pakietami socjalnymi, płatnymi urlopami itp. Wyzysk i pełna kontrola nad budowlaną siłą roboczą, to efekt takiego modelu zatrudnienia. Największy związek zawodowy zrzeszający robotników budowlanych UCATT – znany z układów z pracodawcami i rządem – nie robi nic aby zmienić obecną sytuację. Tylko nieliczne autonomiczne grupy jak np. UK Rank & File Building Workers’ Committee próbują organizować robotników i chcą zmienić obecną sytuację. Pierwszy i jak do tej pory ostatni ogólnokrajowy strajk robotników budowlanych miał miejsce w Wielkiej Brytanii w 1972 roku. Strajk ten był efektem straszliwych warunków panujących na placach budowy jak i przejawem walki o godność robotników. Strajk ten brutalnie zaatakowany przez rząd i prasę, uznany został za nielegalny i spacyfikowany w brutalny sposób. Robotnicy porzuceni przez liderów związkowych zostali uznani przez sąd za

kryminalistów. Podczas strajku robotnicy organizowali tzw. lotne pikiety mające na celu w mobilny sposób wywierać naciski na rząd oraz informować społeczeństwo o przyczynach strajku. W efekcie 24 organizatorów pikiet zostało skazanych prawomocnymi wyrokami sądu w mieście Shrewsbury a 6 z nich trafiło do więzienia. Jeden z uwięzionych Des Warren zmarł później w wyniku choroby nabytej w więzieniu. Rozpoczęto kampanię trwającą do dzisiaj o dekryminalizację i sprawiedliwość 24 z Shrewsbury. Dziś pod nazwą Justice for the Shrewsbury Pickets żyjący do dzisiaj z wyrokami sądu uczestnicy tamtych wydarzeń przy pomocy młodszych kolegów z branży budowlanej domagają się sprawiedliwości i publicznego śledztwa dotyczącego tamtych wydarzeń i roli rządu, który za pomocą służb specjalnych dążył do rozbicia organizujących się robotników budowlanych.

Obecnie jeden z więźniów 24 z Shrewsbury – Ricky Tomlinson, współtwórca kampanii Justice for the Shrewsbury Pickets, podczas spotkań i pikiet organizowanych w przeciągu ostatnich kilku lat w Wielkiej Brytanii porusza również problemy obecne we współczesnej branży budowlanej. Próbuje on organizować oddolny ruch robotników budowlanych, funkcjonujący poza oficjalnymi związkami typu UCATT czy TGWU, mający na celu w sposób oddolny i radykalny zmieniać rzeczywistość robotnika

budowlanego. Kampania ta ma wsparcie również syndykalistów z IWW i Solidarity Federation/IWA, którzy w praktyczny sposób próbują stworzyć nowy i oddolny ruch.

Dla wszystkich zainteresowanych robotników budowlanych pragnących w sposób oddolny organizować się, zapraszamy do przyłączenia się i współtworzenia formowanej obecnie autonomicznej branży związku IWW Industrial Union 330 Construction Workers kontakt po angielsku: [email protected], lub w języku polskim na adres redakcji. Więcej informacji na temat strajku 1972 oraz Justice for the Shrewsbury Pickets:

www.shrewsburypicketscampaign.org.uk http://www.catalystmedia.org.uk

/issues/nerve10/shrewsbury_pickets.php

Page 8: Kurier nr 2

8

Policja w dobie kryzysu ekonomicznego przeżywa również swoje problemy. Mianowicie policja w Wielkiej Brytanii obawia się o swoje bezpieczeństwo i postanowiła zatrudnić prywatnych ochroniarzy do ochrony własnych komisariatów. Kto za to zapłaci – odpowiedź jest prosta podatnik! Niestety nie jest to ani żart, ani informacja wyssana z palca. Pomimo wzrastających corocznie wydatków na utrzymanie policji (min. wzrost o 25% w ciągu ostatnich 3 lat wydatków przeznaczonych na ochronę

i zabezpieczenia), najwyższe władze postanowiły wydać w tym roku dodatkowe 3,8 miliona funtów na zatrudnienie prywatnych pracowników ochrony i prywatnego personelu biurowego. Do obowiązków prywatnych ochroniarzy należeć ma nocne patrolowanie okolic małych komisariatów zamkniętych w nocy, lub z małą ilością personelu. Ma na celu to ochronę personelu przed atakami i dewastacją policyjnego mienia. Prywatni pracownicy obsługi biur mają za zadanie odciążyć policję z zalewu papierkowej roboty, w której toną komisariaty. 21 czerwca w swoim publicznym oświadczeniu Fiona McEvoy – rzeczniczka prasowa Sojuszu Podatników (Taxpayers Alliance - www.taxpayersalliance.com) oskarżyła policję o marnotrawienie publicznych pieniędzy; „wysoce niepokojące jest, że policja, jedyni ludzie, na których społeczeństwo ma polegać w kwestiach bezpieczeństwa, czuje potrzebę roztrwaniania milionów funtów na prywatne firmy ochroniarskie w celu ochrony samych siebie przed

kryminalistami. Nic dziwnego, że społeczeństwo jest przerażone” (Metro, June 22, 2010). Powyższe wydarzenia w redakcji Kuriera nie wywołały zbytniego zdziwienia. Od dawna, bowiem w naszej świadomości policja jako organ zmonopolizowanej przemocy państwa „ochronę” społeczeństwa stawia raczej na dalszym planie i na jej usługach nie można polegać. Jej głównym zadaniem, bowiem jest ochrona polityków i elity biznesowej oraz utrzymanie status quo obecnego systemu polityczno – ekonomicznego. Farsa, jakiej jesteśmy świadkami; jedni najemnicy najmujący innych najemników do obrony przed „przemocą” społeczeństwa za pieniądze tego ostatniego, stawia fundamentalne pytanie:, czym jest policja i czemu służyć ma jej istnienie? A może należy zacząć szukać innych rozwiązań i form samoobrony społecznej, innych form organizacji, która nie zostanie użyta przeciwko samemu społeczeństwu.

MANCHESTER: STRAJK W KOLEDŻU Początkiem czerwca

nauczyciele rozpoczęli strajk w jednym z koledży w

mieście Manchester. Strajk był wynikiem ogłoszonych cięć w wynagrodzeniach pracowników. Cięcia, ogłoszone przez dyrektora Petera Tavernora miały przybrać wymiar nawet 20% poborów. Na wieść o tym pracownicy, w większości członkowie związku UCU zagłosowali za akcją strajkową i zorganizowali przemarsz pod Urząd Miasta. Po samej akcji dyrektor placówki zagroził zawieszeniem rozpoznawania i uznania związku UCU w koledżu. Dodać można, że sam dyrektor przyznał sobie i najwyższym menadżerom podwyżkę. LONDYN: STRAJK PRACOWNIKÓW METRA Pracownicy zajmujący się konserwacją i remontami londyńskiego metra w dniu 23 czerwca przeprowadzili 48 godzinny strajk, związany z trwającą już od dłuższego dysputą dotyczącą likwidowania miejsc pracy, obniżania zarobków i ogólnych warunków pracy. Zarząd próbował do końca prawnie zablokować strajk ogłoszony przez związek RMT, lecz pracownicy nie uginając się presji przystąpili do strajku. Sierpień rozpoczął się również rozpisaniem referendum strajkowego przez RMT wśród 10 000 pracowników londyńskiego metra. Ponad 800 miejsc pracy jest zagrożone ponieważ planowane jest zamknięcie 140 punktów sprzedaży biletów, które i tak są pełne klientów stojących w kolejkach. London Underground Limited od dłuższego czasu szuka oszczędności tam gdzie nie powinien, wypłacając członkom zarządu coroczne -milionowe bonusy. Na szczęście zdecydowany opór samych

pracowników nie pozwala dokonywać cięć kosztem zarówno ich jak i pasażerów. SZKOCJA: OKUPACJA SZKOŁY PODSTAWOWEJ Przez 24 dni czerwca rodzice uczniów okupowali szkołę podstawową w regionie North Lanarkshire w Szokcji. Ma to związek z planowanym zamknięciem czterech szkół podstawowych i dwóch przedszkoli. Zamknięcie jest motywowane oszczędnościami budżetowymi przez lokalny samorząd (zarządzany przez Labour Party), a zamknięcie tych obiektów ma przynieść 1, 2 miliona funtów oszczędności. Wściekłość rodziców budzi również fakt, że ten sam samorząd lekką ręką dał 3,2 miliona funtów na prywatny projekt ośrodka sportowo - wypoczynkowego Ravenscraig Sports Facility. Rodzice ze szkoły podstawowej w miasteczku Coatbridge na wieść o planowanym zamknięciu ich szkoły postanowili założyć grupę protestacyjną, która organizowała pikiety, petycje i akcje informacyjne. Władze kompletnie zignorowały starania rodziców, więc ci postanowili zaostrzyć formę protestu. Początkiem czerwca rozpoczęli oni okupację szkoły, która otrzymała wielkie poparcie lokalnej społeczności. Po 24 dniach policja rozpoczęła akcje odbicia szkoły z rąk rodziców. Po wyłamaniu drzwi wtargnęła do środka i usunęła wszystkich przebywających w budynku. Spotkało się to z wielkim oburzeniem mieszkańców Coatbridge. Rodzice zapowiedzieli, że ich walka w obronie szkoły nie jest jeszcze przegrana i zapowiedzieli dalsze protesty. źródło: Resistance, No. 124, July/August 2010