Kontakt nr 25: Niemoc pomocy (zajawka)

12

description

 

Transcript of Kontakt nr 25: Niemoc pomocy (zajawka)

Page 1: Kontakt nr 25: Niemoc pomocy (zajawka)
Page 2: Kontakt nr 25: Niemoc pomocy (zajawka)

Uratuj. Ginący gatunek, upadającą placówkę, człowieka w depresji. Podziel się. Z bezdomnym, Afryką, szpitalem. Wzrusz się. Chorym dzieckiem, schroniskowym burkiem, niedołężnym staruszkiem.

Pomóż.

Otaczają nas ludzie i sprawy, które wymagają naszej uwagi i zaangażowania. Tylko, że – zakrzyknie każdy – kogo wybrać?; dlaczego nie zajmie się tym państwo?; co się stanie z pieniędzmi?; czemu mam pomagać, skoro mi nikt nie chce pomóc? Pytania można mnożyć doprawdy w nieskończoność. A odpowiedź na nie jest karkołomnie trudna.

Jedni, pod ich wpływem, rezygnują z jakiegokolwiek angażowania się w pomoc innym. Drudzy, zapierając się siebie, poświęcają temu życie, nigdy nie znajdując satysfakcjonującej odpowiedzi na swoje wątpliwości: czy na pewno zrobili wystarczająco dużo? Inni całkowitą odpowiedzialność za okazy-wanie komukolwiek jakiegokolwiek wsparcia cedują na państwo. Sporo osób zaś w ogóle sobie tych pytań nie zadaje.

Jak różnorodna i skomplikowana jest rzeczywistość, tak roz-maite formy i cele obiera sobie społeczna aktywność. Nie chodzi jednak tylko o to, by działać, aktywizować się, włączać. Narrac-ja ograniczająca się do podobnych postulatów ani nie trafia do przekonania, ani nie promuje rzeczywiście dobrych wzorców. Pomagając (lub nie) bez zastanowienia, wspierając (lub nie) bez re-fleksji, bardzo często zaczynamy szkodzić – zarówno działaniem, jak i zaniechaniem. To kolejne pole niezbędnego namysłu.

Nie odnajdujemy w tym numerze Świętego Graala społecznej solidarności. Nie proponujemy modelu, który rozwiązywałby bolączki dotychczas próbowanych. Nie uchylamy się jednak od przytoczonych wyżej – i wielu innych – pytań. Bo uważamy, że solidarność społeczna – realizowana na najróżniejsze sposoby – jest czymś, czego niezmiennie potrzebujemy.

Nie naprawimy świata. Jeśli ktoś miał takie plany, szybko przekona się, że „niemoc pomocy” jest znacznie silniejsza, niż się może wydawać na początku. A jednak wierzymy, że pomoc może mieć także moc. Poddajemy ją w wątpliwość, krytykujemy pozbawione jej przejawy aktywności państwa i obywateli, anali-zujemy strukturalne i społeczne źródła takiego stanu rzeczy. Ale koniec końców po prostu jej szukamy. Zapraszając do lektury kolejnego numeru „Kontaktu”, zapraszamy do podjęcia tych poszukiwań razem z nami.

IGNACY DUDKIEWICZ

Od redakcji

[email protected]

redaktor naczelnyMisza [email protected]

zastępca redaktora naczelnegoCyryl Skibiń[email protected]

sekretarz redakcjiTomek [email protected]

ZESPÓŁ REDAKCYJNY: redaktor prowadzący numerIgnacy Dudkiewicz

KatolewMisza Tomaszewski

KulturaKatarzyna Kucharska-Hornung

Obywatel Kamil Lipiński

Poza EuropąPaweł Cywiński

KrajoznawczyTomek Kaczor

WiaraIgnacy Dudkiewicz

Zmienna/Zmiennik: Mateusz Luft

Jan Mencwel, Maciek Onyszkiewicz, Joanna Sawicka, Ignacy Święcicki, Konstancja Święcicka, Stanisław Zakroczymski, Jarosław Ziółkowski

STALE WSPÓŁPRACUJĄ:Ala Budzyńska, Rafał Bakalarczyk, Bohdan Cywiński, Jędrzej Dudkiewicz, Maciej Folta, ks. Andrzej Gałka, Monika Grubizna, Arek Gruszczyński, Klara Jankiewicz, Wanda Kaczor, Ewa Kiedio, Karol Kleczka, Rafał Kucharczuk, Łukasz Kuśmierz, Anna Libera, Jan Libera, Piotr Maciejewski, Hanka Mazurkiewicz, Kuba Mazurkiewicz, Olga Micińska, ks. Wacław Oszajca, Andrzej Paszewski, Antek Sieczkowski, Ewa Smyk, Krzysztof Śliwiński, Joanna Święcicka, ks. Sławek Szczepaniak, Ewa Teleżyńska, Agnieszka Wiśniewska, Jan Wiśniewski, Krzysztof Wołodźko, Martyna Wójcik-Śmierska, Bartosz Wróblewski, Paweł Zerka

projekt grafi cznyUrszula Woź[email protected]

skład i łamanieRafał KucharczukZosia Mironiuk

fotoedycja Tomek Kaczor

ilustracja na pierwszej stronie okładki Monika Grubiznalongmuzzle.com

komiks na str. 2–3Kuba Mazurkiewiczzespolwespol.org

korektazespół redakcyjny

nakład1000 egzemplarzy

wydawca KIK Warszawa

prenumeratamagazynkontakt.pl/prenumerata

złożono krojamiRange Serif, Bree, Tabac Sans

Dofi nansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

MAGAZYN NIEUZIEMIONY

Page 3: Kontakt nr 25: Niemoc pomocy (zajawka)

2 LATO 2014NUMER:

W radykalnym ujęciu prawdziwie moralni są tylko naj-biedniejsi mieszkańcy najbiedniejszych krajów świata. Wielość etycznych dylematów związanych z dobroczyn-nością skutecznie chroni przed dobrym samopoczuciem.

n I EMOC p OMOCY

25

5 Ignacy Dudkiewicz:

Niemoc, pomoc, przemoc

12 Rozmowa z Ryszardem Malarskim:

Po pierwsze, nie szkodzić

19 Rafał Bakalarczyk:

Pan płaci, państwo płaci

24 Rozmowa z ks. Mieczysławem Puzewiczem:

Wolontariat znaczy obecność

32 Infografi ka:

Polacy mało pomagają

34 Rozmowa z Mariuszem Andrukiewiczem:

Ekonomia na służbie

40 Magdalena Dudkiewicz:

Sprawa dla reportera

47 Katarzyna Górniak:

Pułapki szlachetnej paczki

53 Jarosław Ziółkowski:

Ideały, obowiązki, fanaberie

Page 4: Kontakt nr 25: Niemoc pomocy (zajawka)

3

k ULTURA

90 Rozmowa z  Michałem Liberą: Świadomość słuchania

p OZA EUROPĄ

96 Rozmowa z prof. Piotrem Balcerowiczem:

To jeszcze nie koniec wojny

104 Anna Minkiewicz Co im obca przemoc wzięła...

o BYWATEL

116 Rozmowa z Ianem Thompsonem:

Wynegocjujmy sobie las

120 Monika Schnell:

Pożeranie świata: szaman o białych kanibalach

z MIENN IK

124 Rozmowa z Jakubem Wesołowskim:

Superbohater dnia codziennego

k ATOLEW

78 Rozmowa z o. Stanisławem Grodziem

Wymyślanie Afryki

84 Stanisław Grodź:

Harmonia oparta na sprawiedliwości

86 Józef Majewski: Ocean w szklance

w I ARA

66 Rozmowa z ks. Henrykiem Paprockim:

Tak kazał Bóg

70 Ewa Karabin:

Miejsce, które daje życie

76 Ignacy Dudkiewicz: Człowiek jak książka

f OTOREPORTAŻ

58 Tomek Kaczor: Mrówcza robota

k RA J0ZNAWCZY

109 Jan Mencwel: Chleba i nieba

113 Bartosz Oszczepalski:

Spółdzielczy duch Liskowa

Chrześcijanin zmieniający wyznanie zawsze decyduje się na karkołomny krok. Przez jednych postrzegany bywa jako odszczepieniec, w nowym środowisku jest zaś nu-woryszem. Przedstawiamy historię kilku konwertytów.

Page 5: Kontakt nr 25: Niemoc pomocy (zajawka)

5

Pytanie o to, jak organizować system pomocy, nie dotyczy jedynie ekonomicznego rachunku zysków i strat, ale także ludzkiej kondycji: zarówno tego, który pomaga, jak i tego, który pomoc przyjmuje. Jest pytaniem o człowieka, jego obowiązki i zależności, w które jest uwikłany.

Niemoc, pomoc, przemoc

Co roku obserwujemy ten sam fe-stiwal. Organizacje pozarządowe,

w tym charytatywne, którym podat-nicy mogą przekazać 1 procent swojego podatku na realizowaną przez nie dzia-łalność pożytku publicznego, prześciga-ją się w zabieganiu o względy obywateli. Mało kto pamięta zresztą, że dokonanie owego odpisu nie jest aktem dobroczyn-ności, a partycypacji, gdyż dotyczy on sposobu wydatkowania pieniędzy, któ-re i tak oddajemy – od nas zależy, czy państwu, czy też organizacji. Mniejsza jednak o wypaczenia idei „jednego pro-centa”, których zidentyfi kować można znacznie więcej.

W samym centrum owego festiwalu, Wojciech Orliński, wpływowy dzienni-karz „Gazety Wyborczej”, bloger i felieto-nista, zadeklarował na swoim Facebooku, że kolejny rok z rzędu swój „jeden pro-cent” pozostawi państwu. Pisząc: „Wolę, żeby tymi pieniędzmi dysponowali

państwowi urzędnicy niż branża rekla-mowa, thank you very much”, nie tylko odniósł się krytycznie do faktu prze-znaczania przynajmniej przez część organizacji pozarządowych – także do-broczynnych – niemałej części budżetu na działania promocyjne. Wykazał rów-nież niepopularne zaufanie do „urzęd-niczej machiny”. W jego ocenie to jej działania w większym stopniu przyczy-niają się do osiągnięcia społecznie pożą-danych celów niż te podejmowane przez NGO-sy.

Biorąc pod uwagę całokształt twór-czości publicystycznej Orlińskiego, moż-na podejrzewać, że chodziło również o danie wyrazu ogólnemu przekonaniu o istotnej roli państwa w rozwiązywa-niu problemów społecznych. W dużym skrócie: także o potrzebie redystrybucji, będącej przejawem – niekiedy ułomnym, niezamierzonym czy wręcz niechcianym – społecznej solidarności realizowanej w sposób strukturalny.

Zupełnie inaczej sprawę postrzega-ją liczni konserwatyści, którzy ponad działania państwa, redystrybucję czy system publicznej pomocy społecznej,

jednoznacznie – w ramach publicystycz-nego skrótu upraszczam oczywiście ich argumentację – przedkładają akty indy-widualnej dobroczynności. Przekonują ponadto, że jedno niweluje drugie, gdyż – jak głosi utarty slogan – „nikt nie chce płacić dwa razy”. Skoro więc państwo po-brało od obywatela odpowiednio wyso-ki podatek z przeznaczeniem na zadania realizowane przez pomoc społeczną, nie będzie on chciał ponownie dokładać się na ten sam cel – czy to wspierając, czy podejmując samodzielną działalność do-broczynną.

Wyrażają oni również przekonanie, że „przymusowy” charakter wspierania celów społecznych w postaci podatków przeznaczanych na redystrybucję ujmuje coś istotnie ważnego z wartości owego wsparcia – jego dobrowolność i zwią-zaną z nią szczytną intencję. Co więcej, pozbawia podatnika możliwości zbudo-wania osobistej relacji z potrzebującym, oddzielając jednego od drugiego wspo-mnianą już „urzędniczą machiną”.

W istocie oba graniczne stanowiska w kwestii modelu organizacji systemu pomocy –stawiające na wyłączność

IGNACY DUDKIEWICZ MONIKA GRUBIZNA

Page 6: Kontakt nr 25: Niemoc pomocy (zajawka)

n I EMOC p OMOCY 6

strukturalnej pomocy państwowej, jak również te jednoznacznie zorientowa-ne na promowanie fi lantropii – cierpią na tę samą wadę wybiórczości. Dotyczy to zarówno ich skuteczności, jak i an-tropologicznych założeń leżących u ich podstaw. „Odpowiednie” pomaganie dru-giemu – a więc jednocześnie skuteczne, upodmiotawiające, świadome, etyczne, oparte o relację, szanujące jego godność, oczekiwania, aspiracje i poglądy (a prze-cież z żadnej z tych cech pomagania nie chcielibyśmy zbyt pochopnie rezygno-wać) – jest zadaniem karkołomnym. Tak naprawdę: w praktyce niemożliwym do wykonania – to klasyczne mission im-possible. Misja ta staje się jednak jeszcze bardziej niemożliwa, gdy odrzucimy jedną z dróg jej realizowania.

Ostatecznie dyskusja bardzo często odbywa się ponad głowami tych, których naprawdę dotyczy. Tych, którzy czekają na konkretne działania i wsparcie.

*W dzielnicy żebraków, pod murem klasztoru, Za zamkiem, gdzie miej-skiej nie ujrzysz już straży Aż hu-czy od gorzkich oskarżeń i sporówPrzeciwko Królowi Nędzarzy.

Pracownia Badań i Innowacji Spo-łecznych „Stocznia” przeprowadziła parę lat temu badania dotyczące wo-lontariatu. Wolontariuszy pytano mię-dzy innymi o ważne dla nich wartości

związane z ich działalnością. Na stwo-rzony na tej podstawie „Kodeks podsta-wowych wartości wolontariatu” złożyły się: życzliwość, bycie z innymi, samore-alizacja, energia, kariera, dowartościo-wanie, odpowiedzialność, wartościowy czas, dobrowolność, poczucie bycia kimś wyjątkowym.

Warto dodać, że – analizując wypo-wiedzi związane z danymi wartościami oraz znaczenie, jakie było im nadawane – życzliwość w tym rozumieniu sprawia przede wszystkim, że to wolontariusz „czuje się dobrze”, a bycie z innymi daje mu „możliwość poznania nowych ludzi”. Na pierwszy rzut oka widać, że zdecydo-wana większość owych wartości doty-czy w pierwszej kolejności tego, który się angażuje, nie zaś tego, na rzecz kogo lub czego podejmuje aktywność. Słowem: w centrum działania stawiam swoje własne „ja”. Częściej patrzę z zadowole-niem w lustro po wykonaniu „dobrego uczynku”, niż w twarz drugiego człowie-ka. Częściej zastanawiam się nad tym, co sam zyskałem, niż nad tym, co dzieje się z tym, którego wspierałem.

To jedno z podstawowych zagrożeń związanych z indywidualną dobroczyn-nością. Motywacje do działania mogą przecież być – i są w rzeczywistości – niezwykle różnorodne. Najlepiej widać to właśnie przy badaniach dotyczących wolontariatu. Według raportu z ba-dań „Zaangażowanie społeczne Polek

i Polaków”, przeprowadzonych przez Stowarzyszenie Klon/Jawor, ponad po-łowa badanych angażuje się w działal-ność na rzecz innych osób, ponieważ chcą czuć się przydatnymi oraz po-trzebnymi, a prawie co druga osoba spośród tych, którzy się angażują, uwa-ża po prostu, że innym trzeba pomagać. Dla również niemałej części badanych (44 procent) powodem zaangażowania społecznego jest możliwość czerpania z niego bezpośrednich, osobistych ko-rzyści różnego rodzaju.

Sama różnorodność nie stanowi jeszcze zasadniczego problemu. Oczywiste jest, że powyższe motywacje się przenikają, a prawdopodobnie każdy, kto pracował jako wolontariusz, wie, jak wiele podobna działalność daje człowiekowi – radości, sa-tysfakcji, poczucia sensu. Ponieważ jednak motywacje dość dobrze odzwierciedlają nasze przekonania antropologiczne, nie należy lekceważyć tak istotnego znaczenia tych spośród motywacji popychających nas do zaangażowania społecznego, któ-re tak naprawdę nastawione są w pierw-szej kolejności na zysk własny.

Nie należy z wielu względów. Jednym z podstawowych kłopotów, jakie wywo-łuje zdanie się na indywidualną fi lantro-pię, jest skazywanie potrzebujących na łaskę i niełaskę dobroczyńców. Miast ja-snych procedur i kryteriów – równych, przynajmniej w teorii, dla wszystkich – decyzją o tym, kto otrzyma pomoc,

Page 7: Kontakt nr 25: Niemoc pomocy (zajawka)

7

rządzi bądź widzimisię donatorów, bądź – w przypadku nieco bardziej świado-mych spośród nich – przemyślana, ale wciąż arbitralna, strategia działania.

Osobista dobroczynność jest bo-wiem co do zasady oparta na innej fi lozofi i niż pomoc strukturalna. Ak-centuje nie wspólnotowe obowiązki i zależności, ale indywidualną szczo-drość, postrzeganą jako cnotę godną podziwu i naśladowania. Wspiera-nie tych, którzy się źle mają, staje się w myśl podobnych założeń – niezależ-nie od stopnia osobistego zaangażo-wania w sprawę – nie tyle realizacją obowiązku wobec drugiego człowieka, ile powodem do chluby.

Możliwych wypaczeń i zagrożeń związanych z dobroczynnością jest oczywiście znacznie więcej – o nie-których piszemy i rozmawiamy w ar-tykułach i wywiadach zamieszczonych w tym numerze „Kontaktu”. Bardzo wiele z nich ma jednak swoje praźródło

właśnie w nadmiernym akcentowaniu „ja” kosztem „my” oraz „mojej korzy-ści” kosztem „społecznej potrzeby”. Już samo to czyni indywidualną do-broczynność trwale niezdolną do wy-pełniania całej gamy zadań w choćby zadowalającym stopniu.

*Ma nędza swą godność, lecz nią się nie najesz, I więcej coś w ustach mieć chcesz, prócz nadziei, Wybrano więc króla, a on – powiadają – Okazał się królem złodziei.

Oczywiście, także system struk-turalnej pomocy organizowanej w ramach instytucji państwa może przybrać zdeformowane czy wręcz ka-rykaturalne wymiary. Dobrze widać to w reportażach opisujących szwedzką rzeczywistość autorstwa Macieja Za-remby-Bielawskiego, opublikowanych w tomie „Polski hydraulik”. Państwo-wa pomoc może być także zupełnie

nieskuteczna, czym jednak nie różni się co do zasady od tej udzielanej przez jednostki czy organizacje. Może, co stanowi znacznie istotniejsze zagroże-nie, przyjmować wręcz formę, owszem: strukturalnej, ale nie pomocy, a prze-mocy. I tego należy bać się szczególnie.

Podstawową płaszczyzną tej trud-ności jest napięcie pomiędzy skompli-kowaniem i ogromem machiny, jaką stanowi system pomocy społecznej, a potrzebą dostrzeżenia w człowieku potrzebującym konkretnej osoby. Mimo wszystko wydaje się to – przy choćby odrobinie dobrej woli – łatwiejsze do osiągnięcia w przypadku indywidualnej fi lantropii. Dysponując ograniczonymi środkami, przy jednoczesnym zamia-rze działania sprawiedliwego i oparte-go o równość, zarządzający państwową dystrybucją stają przed trudnymi do rozstrzygnięcia dylematami. Nie omi-jają one zresztą nikogo chcącego komu-kolwiek pomagać.

Page 8: Kontakt nr 25: Niemoc pomocy (zajawka)

n I EMOC p OMOCY 8

A skoro tak, to problem prze-kształcania się pomocy społecznej w strukturalną przemoc dotyczyć może wszystkich krajów, niezależnie od działającego w nich systemu. Owa przemoc objawia się w socjaldemokra-tycznych państwach skandynawskich. Objawia się także, choć ze zmienio-nym obliczem, w krajach, których wła-dze reagują na słowo zaczynające się od przedrostka „socjal” nagłym napa-dem alergii.

Paul Farmer, amerykański antropo-log i lekarz, w jednym ze swoich tek-stów odwołuje się do przykładu „Aktu odpowiedzialności osobistej” uchwa-lonego w Stanach Zjednoczonych w la-tach 90-tych. Już sam tytuł dokumentu wydaje się znamienny. W myśl jego

zapisów, benefi cjenci (a przede wszyst-kim benefi cjentki – samotne matki) programu pomocy dla rodzin z dzieć-mi, zobowiązani byliby do pracy przez minimum trzydzieści pięć godzin ty-godniowo w specjalnym „punkcie pra-cy”. Farmer pisał: „Ponieważ kobiety te, w przeciwieństwie do autorów usta-wy, znają matematykę bardziej niż po-bieżnie, wiedzą, że ze średnią wypłatą 366 dolarów miesięcznie i stawką za godzinę pracy w takich «punktach» znacznie poniżej trzech dolarów, nie byłyby w stanie zgromadzić środków niezbędnych, by zapewnić dzieciom przedszkole lub żłobek, a co dopiero opiekę zdrowotną i bezpieczne miesz-kanie. Nawet w miastach, w których koszty życia są niskie, samotna matka

z dwójką dzieci potrzebuje dziesięciu dolarów za godzinę pracy, by wykro-czyć poza granicę ubóstwa”.

Wobec podobnych działań – wca-le nierzadkich – nieuwzględniających rzeczywistych uwarunkowań, a w kon-sekwencji po prostu lekceważących ich adresatów, powstaje naturalne pyta-nie: „po co?”. Dlaczego potrzebującym proponuje się pomoc, która nie tylko nie ma szans okazać się skuteczną, ale dodatkowo ograniczy ich możliwość samodzielnego zapewnienia sobie niezbędnych środków do życia? Wszak trzydzieści pięć godzin tygodniowo to już prawie pełen etat.

Sensowne wytłumaczenia dla po-dobnych, absurdalnych pomysłów ła-two znaleźć dwa. Pierwszym z nich

Page 9: Kontakt nr 25: Niemoc pomocy (zajawka)

9

jest wspomniana już potrzeba czy też chęć ograniczania budżetu przezna-czanego na pomoc społeczną. Nie na-leży jednak zapominać, że zawsze jest to decyzja polityczna, a więc podlega-jąca społecznej kontroli i wyborczej korekcie. Nie brakuje ponadto empi-rycznych dowodów na to, że podobne cięcia wyjątkowo często dokonywane są bez uwzględniania kosztów genero-wanych przez zaniedbywanie polityki społecznej przez państwo.

Niezależnie od tego, w obecnej rze-czywistości (a pewnie i w każdej in-nej) budżet przeznaczany na pomoc społeczną zawsze będzie ograniczony. Można i należy dyskutować o niezbęd-nych przesunięciach środków w ra-mach dochodów państwa. Konieczność wspierania jego roli tam, gdzie nie cał-kiem daje sobie radę, pozostanie jednak faktem. Można się zżymać, a moż-na zacząć działać. Warto byłoby jed-nak w tym kontekście stawiać akcent nie tylko na słabość państwa, będą-cą niekiedy smutną rzeczywistością, ale także na to, że owo uzupełnianie jego braków jest kolejnym sposobem na wcielanie w życie tak potrzebnych nam postaw solidarności.

Drugi powód powstawania podob-nych rozwiązań mógłby mieć podłoże kulturowe, dotyczące narracji obecnej w przestrzeni publicznej. Zwykliśmy – jako społeczeństwo – traktować osoby ubogie czy potrzebujące ze schizofre-niczną protekcjonalnością.

Z jednej strony uznajemy ich bez-silność, niezdolność do samodzielnej zmiany życiowej sytuacji. Z drugiej zaś, z łatwością wierzymy w to, że za tę bez-silność to właśnie oni ponoszą winę. W konsekwencji: skoro sami odpowiada-ją za swoje położenie, to sami też powin-ni poradzić sobie z jego zmianą. Proste? A jednak, podobny tok myślenia wikła się w oczywiste sprzeczności. Wymagamy bowiem wyjątkowej (nie tak wcale pro-sto wydostać się z biedy, jak się niektó-rym może wydawać) zaradności od osób, które uznajemy za całkowicie bezradne.

Jak pisze Valerie Polakow, „umacnia się zgubne przekonanie, że bieda jest pry-watną sprawą, że ubóstwo i bezdomność są po prostu wynikiem złych wyborów”. To tylko przykład. Podobna diagnoza do-tyczy także innych społecznych proble-mów. Niedostrzeganie, że niektórych spośród tych „złych wyborów” dokonują nie jednostki, ale że dokonujemy ich jako

społeczeństwo; przekonanie, że problem zasadniczo (poza sytuacjami absolutnie ekstremalnymi) tkwi w potrzebujących, a nie w systemie, który tak często ich w tę potrzebę strukturalnie wpycha, kończyć musi się protekcjonalnie i paternalistycz-nie realizowaną pomocą. Niezależnie od tego, czy będzie to protekcjonalna pomoc państwowa, czy protekcjonalna dobro-czynność, po raz kolejny ten, którego ona dotyczy, zaczyna stanowić jedynie tło.

*I złodziej ma honor, choć głód cier-pi rzadziej, Lecz inny to cech i się rządzi inaczej – Więc mówić się zwykło już głośno o zdradzie Idei godności żebraczej.

Wszystko to należy zresztą – jak to zwykle bywa – umieścić w szerszym kontekście. Choć przedstawiciele świa-ta idei zbyt często debatują sami ze sobą i dla swojej własnej satysfakcji, to nie można lekceważyć roli legendarne-go „klimatu społecznego”, przynajmniej w części – choć coraz mniejszej – przez nich współkształtowanego.

Słowo „neoliberalizm” zbyt często traktowane jest jako wygodna pałka do okładania ideowych przeciwników. Nie →

Page 10: Kontakt nr 25: Niemoc pomocy (zajawka)

n I EMOC p OMOCY 10

jest to pałka jedyna, ale przez środowiska lewicowe stosowana wyjątkowo chętnie. Kiedy więc Stuart Hall, zmarły niedawno jamajski socjolog i teoretyk kultury, pi-sał, że w ostatnich kilkudziesięciu latach mieliśmy do czynienia z „przekształce-niem socjaldemokracji w szczególną od-mianę wolnorynkowego neoliberalizmu”, nie jest to stwierdzenie wystarczająco precyzyjne. Choć, niestety, prawdziwe.

Zasadniczy problem, związany z de-batą nad sposobem organizacji po-mocy, dotyczy generalnej rezygnacji europejskiej lewicy z prób przedsta-wienia projektu alternatywnego wo-bec obecnego kształtu wspólnoty. Odbija się to na promowanych wzor-cach dobroczynności. Odbija się tak-że na sposobie działania i założeniach systemu pomocy społecznej. Chantal Mouffe, wnikliwa recenzentka po-czynań lewicowych sił politycznych, pisze: „«Zmodernizowano» państwo opiekuńcze poprzez wprowadzenie wewnętrznych rynków i rozprze-strzenienie się technik zarządza-nia promujących takie kluczowe dla «przedsiębiorczości» wartości jak wy-dajność, wybór, selektywność”. Wśród takiego zestawu ideałów, nie sposób znaleźć miejsca na egalitaryzm czy so-lidarność. A szkoda.

Biznesowe reguły działania wpro-wadzono w rzeczywistość zarówno

państwa, jak również organizacji po-zarządowych. Jednocześnie, rzeczywi-ście obserwujemy absolutną dominację dyskursu akcentującego efektywność, zysk, wzrost i rozwój, co więcej rozu-miejącego wszystkie te terminy w ka-tegoriach przede wszystkim czysto ekonomicznych. Musiało to poskutko-wać podporządkowaniem rynkowi tak-że mechanizmów pomocy. Być może – co wymagałoby osobnej analizy – pułapki tej unika jedynie wsparcie oparte o wy-jątkowo silne więzy w małych społeczno-ściach czy grupach samopomocowych.

Lewica, dezerterując z dyskusji o podstawach społecznego ładu, unie-możliwiła sobie w praktyce wyraźne przeformułowanie również sposobów realizacji postulatów społecznej soli-darności. Nawet osiągając określony poziom redystrybucji, jej przedstawi-ciele zwykli bowiem – jak choćby rząd Tony’ego Blaira w czasach New Labo-ur – prowadzić politykę oszczędności, ograniczania kosztów i przekazywania odpowiedzialności za działalność do-broczynną na organizacje pozarządo-we i religijne.

Ani w Europie, ani tym bardziej w Polsce, nie zanosi się jednak na restaurację lewi-cy nie tylko nastawionej prospołecznie, ale również operującej innym językiem i kate-goriami. Zmuszeni jesteśmy – także roz-strzygając dylematy dotyczące pomagania

– godzić się z rzeczywistością istnieją-cą. A w jej obecnym kształcie – by wspie-rać potrzebujących w możliwie skuteczny i upodmiotawiający ich sposób, a przy tym promować możliwie inkluzywny i egalitar-ny model wspólnoty – nie należy rezygno-wać ani z rozwiniętego systemu pomocy państwowej, ani z promowania postaw in-dywidualnej dobroczynności.

*A król wszak szlachetną miał myśl, by pogodzić I jednych i drugich, choć w walkach zajadli; Lecz zanim spło-dzoną ideę urodził – Złodzieje nędza-rzy okradli.

Skoro bowiem nie rozpalają nas spory o podstawy wspólnoty i społecznego ładu, to ostatecznie tu i teraz nie powinno nas w pierwszej kolejności interesować pyta-nie: „państwo czy fi lantropia?”. Pilniejsza kwestia dotyczy możliwości praktycznej realizacji określonych celów, w których centrum znajduje się po prostu potrze-bujący człowiek. Mają rację jednak także ci, którzy nie chcą w tym obrazie pomi-jać tego, który mu pomaga. Potrzeba więc swoistej syntezy przekonań o nieuniknio-nej współzależności wszystkich członków społeczeństwa od siebie nawzajem z po-glądem o szczególnej roli osobistej odpo-wiedzialności moralnej z tym związanej.

W ramach obecnego ładu społecz-nego państwowa pomoc zawsze będzie

Page 11: Kontakt nr 25: Niemoc pomocy (zajawka)

11

niewystarczająca. W jeszcze większym stopniu dotyczy to oczywiście indywi-dualnej dobroczynności, na którą jednak zawsze pozostanie przestrzeń. Z odpo-wiedzialności za jej zagospodarowanie nie należy się więc zbyt łatwo zwalniać argu-mentem o płaconych podatkach. Nie na-leży również zbyt szybko machać ręką na obowiązki państwa – a więc, ostatecznie, nasze jako wspólnoty obywateli. Proste przeciwstawienie sobie kategorii „obywa-teli” i „państwa” nie wytrzymuje przecież próby ani praktycznej, ani teoretycznej analizy.

Przemiany oraz procesy zachodzące w państwie i jego strukturach powinny uzupełniać się ze zjawiskami występują-cymi w dobrowolnej aktywności obywa-teli, angażujących się indywidualnie czy poprzez różnego rodzaju zrzeszenia. So-lidarności nie sposób zadekretować, nie da się jej jednak budować jedynie w opar-ciu o struktury „społeczeństwa obywa-telskiego” czy trzeciego sektora.

A skoro tak, to choć póki co musimy ograniczyć nasze oczekiwania dotyczące najbardziej pożądanego modelu wspólno-ty, to jednak wciąż pozostaje wystarczają-co dużo wyzwań, by nieustająco mieć ręce pełne roboty. Świat prawdziwych ludzi i ich problemów czeka. Czeka na co in-nego niż kolejne frazesy i publicystyczne bójki libertarian z socjalistami.

*Na burzach dziejowych w żebra-czej dzielnicy Ni klasztor, ni zamek właściwie nie straci, Bo koszt szla-chetności wyliczą skarbnicy A okra-dziony – zapłaci.

Ewangeliczne stwierdzenie „Ubogich zawsze macie u siebie” to bowiem nie obietnica, mówiąca, że zawsze będziemy mogli – ich kosztem – praktykować wła-sne cnoty. To realistyczna ocena kondycji ludzkiej – zarówno pojedynczego czło-wieka, jak i całych społeczeństw, trwale i nieusuwalnie niezdolnych do poradze-nia sobie z problemami świata. To także przestroga, byśmy nie ustawali. Byśmy – pomimo „niemocy pomocy” – zarów-no każdy z osobna, jak i jako wspólnota, ani nie poddawali się defetyzmowi, ani nie osiadali na laurach. Do przezwycię-żania owej niemocy potrzeba i struktu-ralnych rozwiązań, i zmiany osobistych postaw. Potrzeba solidarności pisanej na wszelkie sposoby.

W tekście wykorzystano fragmenty utworu „Dzielnica żebraków” Jacka Kaczmarskiego.

MONIKA GRUBIZNAlongmuzzle.com

IGNACY DUDKIEWICZjest wychowawcą młodzieży w Sekcji Rodzin Klubu Inteligencji Katolickiej i członkiem redakcji portalu ngo.pl. Redaktor działu „Wiara”. Studiuje bioetykę na UW.

Page 12: Kontakt nr 25: Niemoc pomocy (zajawka)