Kochaj wszystkich, wszystkim służ - sathyasai.org.pl · a także z powodów technicznych...

80
Pismo dedykowane ukochanemu Bhagawanowi Śri Sathya Sai Babie Stowarzyszenie Sathya Sai w Polsce Kochaj wszystkich, wszystkim służ

Transcript of Kochaj wszystkich, wszystkim służ - sathyasai.org.pl · a także z powodów technicznych...

Pismo dedykowane ukochanemu Bhagawanowi Śri Sathya Sai Babie

Stowarzyszenie Sathya Sai w Polsce

Kochaj wszystkich, wszystkim służ

„SAI RAM” jest oficjalnym biuletynem Organizacji Sathya Sai w Polsce. Ukazuje się cztery razy w roku jako kwartalnik.

Ze względu na konieczność utrzymania poprawności językowej pisma, a także z powodów technicznych zastrzegamy sobie prawo dokonywania zmian i skrótów w nadsyłanych tekstach.

Wszelkie listy i artykuły prosimy kierować na adres redakcji: e-mail: [email protected]

Wpłaty na prenumeratę należy dokonywać na konto wydawcy: „Stowarzyszenie Sathya Sai” ul. Osadników 29 a, 72-020 Trzebież PEKAO S.A. 58 1240 4432 1111 0000 4734 2235

Adres sekretariatu Organizacji Sathya Sai w Polsce oraz Stowarzyszenia Sathya Sai: Stowarzyszenie Sathya Sai ul. Osadników 29a, 72-020 Trzebież tel. (091) 480 86 19

Oficjalna strona internetowa Organizacji Sathya Sai w Polsce www.sathyasai.org.pl

Cena 1 egz. „Sai Ram” – 8,00 zł (wraz z kosztami wysyłki) Nakład – 300 szt.

Magazyn redagują: Izabela Szaniawska, Bogusław Posmyk, Iwona Piotrowska, Jarosław Karwowski.

Stała współpraca: Anna Dobosz, Maria Quoos, Ewa Serwańska.

Zima 2013

Spis treściOd redakcji . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 4

Gdzie jest wiara, tam jest miłość – Sathya Sai Baba . . . . . . . . . . . 5

Medytacja – Sathya Sai Baba . . . . . . . . . . . . . . . . . 15

Rozwijaj miłość do Boga i uświęć swoje życie – Sathya Sai Baba . . . . . . . 24

Wypełnianie pustki – N. Kasturi . . . . . . . . . . . . . . . . . 31

Inauguracja Prasanthi Nilayam i boska uczta – V. Kumari . . . . . . . . . 38

Bóg istnieje – R. Bock . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 41

Świadectwa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 43

Co wiemy o Prema Sai? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 46

Przepowiednie o Sai Babie . . . . . . . . . . . . . . . . . . 50

Nakoka Pani Ledu – Nie mam własnych obowiązków – S. Pavan . . . . . . . 54

Trzeba zobaczyć ten szpital, aby uwierzyć – wywiad . . . . . . . . . . 60

Holistyczna opieka medyczna – wywiad . . . . . . . . . . . . . . 65

LASA śpiewa dla powszechnej jedności – relacja . . . . . . . . . . . 69

W imieniu aniołów w zwierzęcej postaci... – M. Sheratt . . . . . . . . . . 71

Chinna katha . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 74

Człowiek z dworca Warszawa Centralna – K. Czarnowiejski . . . . . . . . . 76

Aszram poetów – A. Pieszak . . . . . . . . . . . . . . . . . . 78

IX obóz „Sai Służba bez Granic” Dubeninki/Żytkiejmy 2013 . . . . . . . . 79

3

J Od redakcji

Piszę te słowa w święta Wielkanocy, które dla wielbicieli Sai są nie tylko pamiątką zmartwychwstania Jezusa, ale też porzu-cenia ciała – przejścia naszego Swamiego w stan mahasamadhi. To wielka tajemnica, dlaczego Baba odszedł właśnie w tym dniu. Czy dlatego, że Prema Sai zosta-nie w przyszłości uznany za Chrystusa, o czym świadczyć może jego „chrystusowy” wygląd? Ciekawe też, że jedyny cud Baby związany z materializacją na Jego samadhi (grobowcu) zdarzył się w Boże Narodzenie. Świecę, z której materializował się wtedy cudowny popiół wibhuti, przedstawiliśmy na okładce w poprzednim „Sai Ramie” wraz z wypowiedzią przewodniczącego Indyjskiej Organizacji Sai, że takich cudów jest teraz więcej niż kiedykolwiek.

Wypowiedziom Baby na temat Prema Sai poświęcamy jeden z artykułów w niniej-szym „Sai Ramie”. Czytamy tam, że dwie osoby, m.in. pisarz Howard Murphet, twierdzą, że Swami mówił, iż Prema Sai urodzi się rok po odejściu Baby. Są też

świadectwa, że nastąpi to dopiero po ośmiu latach. Niezależnie od tego musimy pamię-tać, że Swami jest cały czas z nami.

24 kwietnia, dzień opuszczenia ciała przez Babę, wejdzie od tego roku do kalendarza świąt w Prasanthi Nilayam jako Dzień Mahasamadhi. Ten dzień mamy również obchodzić w grupach i ośrodkach na całym świecie.

Dr. Narendranath Reddy przewodniczący Rady Prashanthi, napisał z tej okazji: „Pan wszechświata pokazał nam, jak kochać i jak żyć w miłości. Miliony wielbicieli na całym świecie doświadczyło Jego boskiej obec-ności i bezwarunkowej miłości. Przybrał przemiłą i piękną postać oraz imię Sathya Sai Baby, by przypomnieć nam, że nasza natura jest boska”.

O naszej boskiej naturze przypominają też dyskursy i artykuły w niniejszym „Sai Ramie”. A inne mówią o boskiej naturze Baby, którego już przed tysiącleciami zapo-wiadały przepowiednie (str. 50), o którego boskich cudach pisze Kasturi (str. 31) i Kumari (str. 38). Niezwykła jest relacja muzułmanina na 43 stronie.

Ten „Sai Ram” ukaże się jeszcze przed naj-ważniejszym wydarzeniem w naszej Orga-

nizacji Sai, czyli XXI Zjazdem Sai – ponownie w kaszubskiej Wieżycy. Jego najważniejszym wydarzeniem będą spotkania i koncerty sławnej piosenkarki Dany Gillespie. Wystąpi też nasz chór w programie „Sarwa dharma” i jak można przeczy-tać na stronie sathyasai.org.pl

„Będzie dużo śpiewów, spektakli, prezentacji, medytacji, miłości i radości”. Zapraszamy.

Boguś Posmyk

4

Zima 2013

J Gdzie jest wiara, tam jest miłość

Dyskurs Bhagawana Śri Sathya Sai Baby wygłoszony 24 października 2001 r. podczas świąt Daśara w Prasanthi Nilajam

O wiele lepiej posiadać skarby serca niż doczesne dobra, O wiele lepiej mieć małe dochody niż nieograniczone pragnienia. W tym świecie dwoistości Nie ma ani pełni szczęścia, ani prawdziwego nieszczęścia.

Ucieleśnienia miłości!

Upaniszady, święte teksty indyjskie, od najdawniejszych czasów służą ludzkości cennymi lekcjami. Nauki zawarte w Upa-niszadach niosą w sobie nieśmiertelną, wieczną prawdę.

Raso Waisaha – to wyrażenie znaczy esencja. Upaniszady głoszą, że Bóg jest esencją wszelkiego stworzenia. Tak jak słodycz cukru obecna jest w syropie, tak też boska esencja obecna jest wszędzie, nawet w najmniejszym atomie. Tak jak masło przenika mleko, tak też boska esencja przenika każdą komórkę i każdy atom wszechświata.

Nikt nie czyni wysiłku, żeby zrozumieć cud wszechobecności Boga i poznać tajem-nicę boskości. Jajko zawiera w sobie doro-słego ptaka. Podobnie, w istocie ludzkiej drzemie człowieczeństwo, które musimy w sobie odnaleźć i pozwolić mu rozkwit-nąć. Ta zasada stosuje się do wszystkiego, od atomu do kosmosu, od mikrokosmosu do makrokosmosu. Upaniszady wyjaśniają wiele tajemnic ludzkiej egzystencji. Tak jak słodycz zawarta jest w trzcinie cukrowej, ostry smak w chili, gorycz w limonce, a zapach w kwiecie, tak też boskość prze-nika całe stworzenie.

Żaden naukowiec ani inżynier nie potrafi odkryć prawdy o immanentnej bosko-ści, a przecież jest wiele bezpośrednich dowodów świadczących o istnieniu Boga. Jednakże, dopóki człowiek nie poczyni w tym kierunku wysiłku, nie zrozumie cudu boskiej wszechobecności.

Widok płynącej rzeki sprawia radość. Podobnie, zbiornik pełen wody lub pole, które dobrze obrodziło, cieszy. Każdy przedmiot tego świata może stać się źródłem radości.

Wszystko to dowodzi wszechobecności Boga. Bóg jest bowiem źródłem wszelkiej szczęśliwości. Jest wiele takich znaków boskiej wszechobecności, jednak człowiek wydaje się być na nie ślepy i głuchy.

Ten ogromny wszechświat dostarcza niezliczonych, cudownych doświadczeń. Od narodzin do śmierci człowiek doznaje wielu pięknych przeżyć, odnosi wiele sukcesów. Zawsze jednak jest przekonany o tym,

5

że wszystko zawdzięcza sobie. Jakże złudne jest takie przekonanie. Człowiek sądzi, że jest sprawcą. Nie rozumie, że to nieprawda. Jeżeli nie jest w stanie odkryć, kim naprawdę jest, jak może pojąć transcendentną boskość? Możliwość widzenia, słyszenia, rozumienia i odczuwania – wszystkie te zdolności dowodzą istnienia immanentnego Boga. Każdy powinien dążyć do rozpoznania owej subtelnej wszechobecności Boga. Tymczasem dzisiejszy człowiek traci czas na poznawanie doczesnego świata, zamiast starać się odkryć jego niewidzialną esencję – immanentnego Boga.

Człowiek ma wystarczająco dużo czasu na to, by zaprojektować komputer, telewizję, telefon i tym podobne urządzenia, ale brakuje mu czasu na to, żeby pomyśleć o Bogu. O tej ludzkiej słabości w Upani-szadach napisano: „Najpierw poznaj siebie. Najpierw dowiedz się, kim naprawdę jesteś”. Jak osoba, która nie zna prawdy o sobie, może poznać innych? Człowiek nie wie, kim jest, a pyta każdego, kogo spotka:

„Kim jesteś? Kim jesteś?”. Tymczasem nie potrafi udzielić odpowiedzi na takie pytanie dotyczące jego samego. Czy taką osobę można uważać za inteligentną, czy

raczej za umysłowo chorą, którą powinno się zamknąć w specjalnym szpitalu?

Człowiek chciałby wiedzieć wszystko o świecie. Jakże przekonywująco mówi o tym, co dzieje się w Ameryce, Wiel-kiej Brytanii czy Pakistanie, chociaż tam nie był i nie widział, ale nie ma pojęcia, co dzieje się w jego wnętrzu. Zapytany, kim jest, podaje swoje imię. Zapytany ponownie, informuje o swym zawodzie, na przykład: „Jestem lekarzem”. Jeśli ktoś zada mu to pytanie po raz trzeci, odpowie:

„Jestem z Bangalore”. Takie wyjaśnienia dotyczą jedynie zewnętrznego aspektu jego życia i nie odpowiadają na zasadnicze pytanie: „Kim jesteś?”. Człowiek żyjący w świadomości ciała udziela odpowiedzi dotyczących miejsca urodzenia swojego ciała, pracy, jaką to ciało wykonuje oraz imienia, jakie mu nadano. Jednak te odpowiedzi nie ujawniają prawdy, kim jest w rzeczywistości.

W Upaniszadach powiedziano: „Nie jesteś jedynie ciałem, czyli w sanskrycie kszetrą, ale świadomością obecną w ciele, czyli kszetradżnią”. Prawdą jest, że twoje ciało wykonuje pracę lekarza. Prawdą jest, że twoje ciało pochodzi z Bangalore, że nadano mu takie lub inne imię, i że jest w określonym wieku. Ale to nie są odpo-wiedzi na pytanie, kim jesteś. Żadne z tych stwierdzeń nie ma związku z faktem, że człowiek nie jest ciałem, ale świadomością posługującą się ciałem. Te odpowiedzi dotyczą samego ciała. Człowiek nie jest jedynie swym ciałem. Niestety, nie czyni on żadnych kroków w kierunku zgłębienia tej fundamentalnej prawdy.

Ciało jest tylko czymś w rodzaju narzędzia. Człowiek nie jest

6

Zima 2013

ciałem, ale świadomością posługującą się ludzkim ciałem. Owa świadomość jest tym, który przebywa w mieszkaniu zwanym ciałem. Jednak człowiek nie rozumie tej prawdy. Poproszony o podanie swej tożsamości, zapomina że jest właścicielem mieszkania. Mówiąc o sobie, podaje informacje dotyczące swojego mieszkania, a mianowicie adres i inne szczegóły, pomijając tego, kto tam mieszka. Odpowiedź, jakiej powinien udzielić brzmi: „Jestem atmą!”. Czym jest atma, albo inaczej mówiąc, kszetradżnia? Atma to czysta świadomość, atma nie ma nazwy. Wedy określiły atmę słowem ja lub aham. Określenie ja stosuje się do wszystkich jednakowo.

Przypuśćmy, że w tym holu padnie pytanie: „Kto spośród was ma na imię Rama, kto Kriszna, a kto Gowinda?”. Wówczas wła-ściwe osoby wstaną i powiedzą: „Ja jestem Rama”, „Ja jestem Kriszna”, „Ja jestem Gowinda”. Wszystkie one przedstawią się imionami nadanymi ich ciału, ale każdy z nich zacznie swą wypowiedź od słowa Ja.

Gdy mówicie: „Ja jestem Rama, ja jestem Kriszna” itd., jakie słowo wypowiadacie najpierw? Najpierw mówicie słowo ja. Ja jestem Rama, ja jestem Kriszna, ja jestem

Gowinda itd. Rama, Kriszna i Gowinda są różnymi określeniami. Są to imiona trzech różnych ciał, ale każde zdanie opisujące je zaczyna się słowem ja. To wspólne wszystkim ja jest jedną i jedyną rzeczywi-stością posiadającą trzy różne ciała. Owo ja Upaniszady nazywają aham. Każdy z was jest właśnie owym ja, a nie czymś innym. Upaniszady bardzo klarownie wyjaśniają tę prawdę, nie pozostawiając żadnej wątpliwości.

Aham albo ja to kosmiczna świadomość. Ta świadomość zamieszkująca ludzkie ciało jest niewidzialna i niepojęta, jest sub-telniejsza niż ciało i umysł. Ta świadomość ma w sobie unikalną moc, moc przycią-gania. Zarówno świadomość, jak i jej moc, nie podlegają procesowi tworzenia ani niszczenia. Newton poczynił podobne stwierdzenie w odniesieniu do siły gra-witacji, a mianowicie: „Nikt nie może stworzyć ani unicestwić siły przyciągania grawitacyjnego”.

To jest wieczne, nie podlega narodzinom ani śmierci; Nie ma początku ani końca; Nie może zostać stworzone ani unicestwione. To jest obecne we wszystkim jako milczący świadek, atma, kosmiczna świadomość.

Newton był wielkim uczonym, odkrył moc grawitacji. Zrozumiał, że moc grawitacji nie jest energią, której działanie ograni-cza się do pewnego miejsca, ale jest mocą wszechprzenikającą.

7

Ktoś mógłby powiedzieć: „Jeżeli nie możemy stworzyć ani unicestwić energii, co nam po niej?”. Odpowiedzi na to pytanie udzielił Einstein: „Chociaż energia nie podlega stworzeniu ani unicestwieniu, ulega transformacji z jednej formy w inną”. Tak więc energię magnetyczną możemy zamienić w elektryczną, a nią możemy przekształcić w energię świetlną, w cieplną itd. Energii nie możemy stworzyć, ale na pewno możemy ją przekształcać i stosować.

Cudowne i zadziwiające są dzieła Boga. Kto może w pełni zrozumieć, czym jest boskość? Kto sprawia, że z jajka wykluwa się ptak, i jak to się dzieje? Kto dyspo-nuje mocą tworzenia? Jak to się dzieje, że maleńki ptaszek wie, kiedy i w jaki sposób przebić skorupkę jajka, by wydostać się na zewnątrz? Jak to możliwe, że z maleńkiego nasionka wyrasta ogromne drzewo? Czy w nasionku możemy zobaczyć całą roślinę? Wewnątrz nasionka nie widać formy, jaką jest roślina, a jednak we właściwym czasie wyrasta zeń wielkie drzewo z gałęziami i owocami. Jak to możliwe, że te wszyst-kie gałęzie i owoce były upakowane w maleńkim nasionku? Wszystkie takie cuda świadczą o istnieniu Boga.

W maleńkim, niewidzialnym atomie – On jest obecny jako najmniejszy z najmniejszych. W ogromnym kosmosie – On jest obecny jako największy z największych. We wszystkim, co istnieje, On jest odwiecznym świadkiem, jaźnią, Atmą stanowiącą pierwotne nasienie całego stworzenia.

Na podstawie maleńkiej iskierki można wnioskować o właściwościach ognia. Kro-pelka wody wystarczy, aby przypomnieć sobie wielką rzekę Ganges. A przecież jest różnica między kroplą wody a rzeką! Jednak owa różnica dotyczy jedynie wielkości i ilości. Na rzekę składa się ogromna liczba kropelek wody. Deszcz spada w postaci kropel. Te krople łączą się i tworzą strumyk, który wpływa do rzeki, a z rzeką łączy się wiele dopływów. Po pewnym czasie rzeka wpływa do morza. W ten sposób dochodzimy do wniosku, że kropla wody jest jedną z form oceanu.

Za pomocą małej iskierki można wzniecić wielki ogień. Co stanowi istotę ognia? Mała iskierka ma wszystkie właściwości ognia. Boskość, aczkolwiek bezpostaciowa w swym pierwotnym aspekcie, może przyjmować różne, ogromne, zadziwia-jące formy. Będąc niewidzialną, może stać się widzialną. Analizując w ten sposób, możemy wnioskować o subtelnej obecności Boga w każdym, najmniejszym fragmen-cie wszechświata. Jeżeli naprawdę chcemy dostrzec Boga, możemy zobaczyć Go we wszystkim.

Przecież widzisz, a jednak wciąż sądzisz, że nie widzisz! Czy można być większym głupcem?

Jeśli chcecie, aby wysłany przez was list dotarł do adresata, na kopercie musicie umieścić adres odbiorcy i nadawcy. W przeciwnym razie nie zostanie on dostarczony ani do adresata, ani też nie wróci do was. Tak więc umieszczenie na kopercie adresów jest niezbędne.

8

Zima 2013

Skoro znaleźliście się tu, na ziemi, ważne jest, abyście wiedzieli przynajmniej, skąd przybyliście. Powinniście też mieć pewne przeczucie co do tego, dokąd zmierzacie. Dzisiejszy człowiek nie ma pojęcia, skąd przybywa i dokąd prowadzi droga, na której się znalazł. Tak więc jego sytuacja przypo-mina sytuację listu, który zostaje na poczcie z powodu braku adresu na kopercie!

Narodziny, a potem śmierć. Ponowne narodziny i znowu śmierć – wydaje się, że człowiek nigdy nie uwolni się z tego koła. Czy tak ma wyglądać wasz los? Przyszliście na ten świat w najdoskonalszej spośród wszystkich postaci, w formie ludzkiego ciała, w którego wnętrzu drzemie boskość. Macie niezliczone możliwości urzeczy-wistnienia swej wewnętrznej boskości. Czy waszym przeznaczeniem jest niekoń-czący się cykl kolejnych narodzin i śmierci? Ileż to razy przychodziliście tu w ludzkim ciele, ile razy zrzucaliście je z siebie? Chociaż to doświadczenie przeżywaliście wielokrotnie, nadal nie wiecie, skąd przy-chodzicie i dokąd zmierzacie!

Osoba, która rodzi się wielokrotnie i nie potrafi uwolnić się z tego koła, podobna jest do notorycznego złodzieja, którego zamknięto w więzieniu na trzy miesiące. Po tym czasie przychodzi do niego naczel-nik i mówi: „Jutro twój wyrok dobiega końca. Spakuj swoje rzeczy i przygotuj się do opuszczenia więzienia. Gdy stąd wyjdziesz, żyj w sposób prawy”. Widząc, że więzień nie zabiera się za pakowa-nie, naczelnik mówi: „Co takiego?! Nie chcesz wziąć swoich rzeczy? Nie weźmiesz swojego ubrania?”. A więzień odpowiada:

„Po co mam to wszystko brać? Przecież nie-długo tu wrócę”. Taka odpowiedź znaczy, że ten człowiek będzie nadal kradł i na pewno wróci do więzienia.

Dzisiejszy człowiek zachowuje się bardzo podobnie. Jeśli zapytacie go, dokąd podąża, odpowie: „Nie wiem. Pewnie umrę i urodzę się ponownie”. Czy trzeba urodzić się aż człowiekiem, żeby tylko tyle wiedzieć? Człowiek powinien odpo-wiedzieć: „Pochodzę od atmy i wrócę do atmy”. Musicie postarać się poznać pierwotne źródło, z którego przychodzicie i do którego powinniście wrócić. To jest prawdziwy cel ludzkiego życia. Ludzkie życie służy rozpoznaniu wszechobecności w całej naturze Boga. Skąd pochodzicie? Odpowiedzieć na to pytanie nie jest łatwo. Pochodzicie ze źródła, którego nie można opisać słowami.

Kiedy człowiek będzie mógł odkryć tajem-nicę swych narodzin i śmierci? Dopiero wówczas, gdy jego czyny staną się prawe i święte. Święte czyny prowadzą do świę-tych prawd i do najwyższego, świętego celu, jakim jest Bóg. Jeśli zaś człowiek będzie postępował niegodnie, znajdzie się w nie-przyjemnym miejscu przeznaczenia, to znaczy w piekle! Istota ludzka zmierza albo do nieba, albo do piekła, w zależności od swych czynów. Człowiek powinien poznać tę prawdę za życia.

Nie wystarczy powiedzieć: „Po śmierci pójdę tam, dokąd mam pójść”. Człowiek powinien powiedzieć z przekonaniem:

„Czyniłem dobro, więc w następnym życiu czeka mnie dobro”. Powinniście mieć taką pewność i taką wiarę. Musicie mieć wiarę, żeby doświadczyć boskiej miłości. Bóg kocha tych, którzy mają wiarę.

Gdzie jest wiara, tam jest miłość. Gdzie jest miłość, tam jest prawda.

9

Gdzie jest prawda, tam jest spokój. Gdzie jest spokój, tam jest szczęśliwość. Gdzie jest szczęśliwość, tam jest Bóg.

Bez wiary nie można osiągnąć Boga. Matka kocha cię, bo wierzy, że jest twoją matką. Jeśli zaczniesz wątpić, czy aby na pewno jest twoją matką, ona także będzie miała wątpliwości co do ciebie. Jakie uczucie, taki rezultat.

Umysł znajduje spełnienie w myślach. Ciało znajduje spełnienie w charakterze, głupiec znajduje spełnienie w głupocie! Jeśli ktoś nie ma wiary w siebie, jak może pokładać wiarę w kimś innym? Po co wam ludzkie życie, jeśli nie macie wiary w siebie? Musicie ufać swej wyższej jaźni, gdyż w przeciwnym razie nie będziecie w stanie kochać ludzi. Bóg darzy swą miło-ścią tych, którzy darzą miłością innych. Jeśli nie kochacie ludzi, czy możecie liczyć na to, że oni będą was kochać?

Żeby zbudować dom, musicie najpierw położyć solidny fundament. Fundamentem ludzkiego życia jest wiara w wyższą jaźń. Na takim fundamencie można dopiero wznieść ściany zadowolenia. Następnie ten dom musicie pokryć dachem. Dachem domu ludzkiego życia jest

poświęcenie. Dopiero wtedy, gdy pokryjecie dom dachem, możecie w nim zamieszkać. Nie da się mieszkać w domu bez dachu. Tak więc wiara w siebie, zadowolenie i poświęcenie mają swą podstawę w wyższej jaźni. Waszą wewnętrzną, wyższą jaźnią jest atma. Ten, komu brakuje wiary w wyższą jaźń, nie osiągnie niczego. Jeśli nieustannie dręczą was wątpliwości, jak możecie uwolnić się od nich i umocnić się w wierze? Musicie nabrać dystansu do wątpliwości i wzniecić w sobie wiarę w wyższą jaźń. W dzisiejszym świecie ludzie są ślepi, bo brak im wiary. Człowiek, któremu brak wiary w Boga, jest jak ślepiec.

Słysząc nazwisko Bush, powiecie: „To jest prezydent Stanów Zjednoczonych”. Wie-rzycie w to, że ten i ten jest prezydentem, ponieważ czytaliście o nim w gazetach i słyszeliście w radiu. Wszystkie te wiado-mości są niczym innym, jak tylko zakłó-cającym szumem! W gazetach piszą to, co jest w danej chwili wygodne dla redakcji. Powinniście skupić się na tym, co dotyczy serca.

Gromadzicie coraz to więcej informacji, zarówno dobrych, jak i złych. Najczęściej zawierają one więcej pustych słów niż

10

Zima 2013

treści! Człowiek wyniszcza siebie nie-ustannym słuchaniem szumu. Powinniście raczej zainteresować się tym, co dzieje się z waszym sercem. Nieustannie obserwować je: czy nie opustoszało, czy nie zmieniło się, czy nie zostało odarte z prawdziwych wartości. Musicie zadbać o swe duchowe serce. Czystość serca zagwarantuje wam bezpieczeństwo i wszelką pomyślność. Swami zawsze przypomina o potrzebie czystości. Jak możecie żyć z tak zanieczysz-czonym sercem?

Swami nie żąda od was żadnych material-nych datków. Swami przyjmie najdrob-niejszą ofiarę, ale wówczas, gdy odrzucicie swe pragnienia. Najskromniejsza ofiara poczyniona przez wielbiciela, który nie ma pragnień, jest dla Swamiego ofiarą naj-cenniejszą. Bóg przyjmuje to, co wypływa z serca wolnego od pragnień. Tylko tego oczekuje od was Swami. Dzisiejszy czło-wiek ma nieograniczone pragnienia i nie potrafi panować nad swymi zmysłami. Gdzie podziała się ta umiejętność? Musicie zapanować nad zmysłami i skierować je na właściwy tor.

Czy wiecie, po co macie oczy? Oczy dostaliście po to, byście zawsze i wszędzie doświadczali darszanu Boga! Czy wiecie, po co macie uszy? Czy po to, by słuchać bzdur? Uszy dostaliście po to, byście zawsze i wszędzie słyszeli święte imię Boga! Czy wiecie, po co macie nogi? Nogi dosta-liście po to, byście zawsze chodzili wokół Boga. Musicie zrozumieć, w jakim celu Bóg dał wam różne organy zmysłów i właściwie je wykorzystywać.

Każdy organ ciała powinien spełniać swą świętą funkcję. Taką praktykę duchową podjął

Budda. Jak to się stało, że Budda odnalazł tę ścieżkę? Najpierw wiele podróżował do różnych świętych mężów. Spotykał wielu takich ludzi i uważnie słuchał ich dyskursów. Ponadto czytał święte pisma. W rezultacie odrzucił książki i zaprzestał pielgrzymek. Zadał sobie pytanie: „Czy właściwie używam zmysłów, którymi obdarzył mnie Bóg? Jeżeli nie używam ich we właściwy sposób, po co mi książki, dyskursy świętych i ich darszan? Wszystko to jest stratą czasu”.

Wówczas postanowił skorygować swoje postrzeganie. Powiedział: „Moje oczy! Postrzegajcie świat we właściwy sposób. Jeśli rozwinę w sobie zdolność właściwego widzenia, moja mowa i moje myśli również staną się właściwe i święte. A wówczas całe moje życie będzie święte”. Czy może uświęcić swe życie ktoś, kto nie panuje nad zmysłami, kto patrzy, słucha i je wszystko, czego tylko zapragną jego zmysły? Na początku swej drogi Budda stosował stan-dardowe praktyki duchowe, ale z czasem doszedł do wniosku, że prawdziwe efekty przynosi panowanie nad zmysłami.

Wielbicielami Sai Baby z Szirdi byli między innymi Czandubaj Patil, Malsapati i Czan-dorkar. Patil był dobrym wielbicielem. Był także zdolnym biznesmenem i zarabiał sporo pieniędzy, ale też dużo wydawał. Pewnego dnia odwiedził go bogaty kupiec.

11

W tym czasie Patil modlił się w swym pokoju, więc gość musiał czekać. Czas płynął, a Patil nie wychodził z pokoju modlitwy. Kupiec zniecierpliwił się. Gdy wreszcie gospodarz wyszedł, kupiec powie-dział: „Patil, masz pieniądze, udane dzieci, zdrowie, masz wszystko, czego pragniesz. Nie brakuje ci niczego, więc po co ciągle prosisz Boga o więcej?”. Patil odpowiedział:

„Nie modlę się ani o zdrowie, ani o pie-niądze, ani o żadne dobra. To wszystko już mam. Po co miałbym prosić o coś, co mam? Nie jestem głupcem! Proszę Boga o to, czego nie mam”.

Zdziwiony gość odparł: „Ale przecież masz wszystko! Więc o co prosisz?”. Wówczas Patil wyjaśnił mu: „Nie jestem szczęśliwy. Szczęście można dostać jedynie od Boga. Dlatego modlę się do Niego o anandę, czyli o stan szczęśliwości. Mam wszyst-kie doczesne dobra, ale nie mam spokoju umysłu. Taki spokój może mi dać jedynie Bóg. Brakuje mi szczęśliwości i spokoju. O te błogosławieństwa proszę Boga”. Wówczas gość uświadomił sobie swój błąd i pomyślał: „Jestem głupcem. Myślałem, że ten człowiek modli się o to, co już ma”.

O co człowiek powinien prosić Boga? O to, czego nie ma. Macie wszystko; jeśli czegoś wam brakuje, możecie to zdobyć. Wszystko możecie osiągnąć własną pracą, poza najwyższym spokojem i szczęśliwością. O spokój i szczęście musicie zwrócić się do Boga. Tylko o te dary powinniście prosić. Kupiec, który odwiedził Patila, zrozumiał tę wielką prawdę.

Patil był wielbicielem Baby. Często bywał w Szirdi. Za każdym razem karmił tam biednych. Czynił to myśląc: „Babo, tak naprawdę nie karmię innych, lecz ciebie! Dając coś innym, w rzeczywistości daję to

tobie, ponieważ żyjesz w każdym z nas”. Patil karmił również i psy. Był przekonany o tym, że Bóg przejawia się także w formie psa. Twierdził, że pies stanowi zewnętrzną formę immanentnego Boga. Ludzie, których postrzeganie ogranicza się jedynie do tego, co zewnętrzne, widzą psa, ale ci, którzy rozpoznali wszechobecność atmy, nawet w psie widzą Boga.

Jedni widzą psa, a inni widzą Boga. To tylko kwestia różnych punktów odniesie-nia: pies to po angielsku D O G, jeśli czyta-cie od lewej strony do prawej. Czytając od prawej do lewej, usłyszycie G O D – czyli Bóg. Jedni mają ograniczone pole widzenia, a inni widzą o wiele więcej! Ci, których pole widzenia jest ograniczone, zamknięci są w pułapce maji; ci zaś, których pole widzenia jest w pełni otwarte, są wolni. Wolność przyjdzie wówczas, gdy we wszystkim będziecie umieli dostrzec Boga.

Nana Czandorkar również był wielkim wielbicielem Sai Baby z Szirdi. Baba był dla niego wszystkim, dlatego bardzo pragnął on mieszkać w Szirdi. Jednak Nana miał obowiązki wobec rodziny. Sai Baba powie-dział mu: „Najpierw wypełnij swe zobowią-zania wobec rodziny, a wówczas będziesz mógł myśleć o tym, żeby tu zamieszkać”. Gdy jego córka była w ciąży, Nana modlił się do Sai Baby o szczęśliwe rozwiązanie.

Musicie zrozumieć znaczenie pewnego epizodu z Ramajany, który dotyczy modlitwy. Swami mówił wam wiele razy o Wibhiszanie i o tym, że sama modlitwa to za mało. Wibhiszana bardzo kochał Ramę i dwadzieścia cztery godziny na dobę śpiewał jego imię: „Ram, Ram, Ram...”. Jed-nakże nigdy nie przyszło mu do głowy, żeby odwiedzić i pocieszyć Sitę uwięzioną przez jego brata, Rawanę. Tak więc Wibhiszana

12

Zima 2013

powtarzał imię Ramy, ale nie odczuwał potrzeby uczestniczenia w jego misji.

Na Lance Hanuman spotkał się z Wibhi-szaną i powiedział mu: „Nie wystarczy jedynie powtarzać imię Ramy. Musisz także, na miarę swych możliwości, służyć Mu”. Wibhiszana natychmiast zrozumiał swój błąd. Postanowił przyłączyć się do Ramy. Przeprawił się przez ocean i udał się do jego obozu.

Wracając do historii Nany Czandorkara. Nana powtarzał imię Baby. Bardzo pragnął zamieszkać w Szirdi, ale nie mógł, ponieważ nie miał nikogo, kto zaopiekowałby się jego rodziną. W swej wielkiej tęsknocie wołał: „Babo, jesteś moim jedynym obrońcą. Jesteś moim jedynym schronieniem. Jesteś dla mnie wszystkim!”. W tym czasie jego córka zaczęła rodzić.

Sai Baba był wówczas w Szirdi, ale słyszał jego wołanie. Zawołał Szjama i powiedział mu: „Weź wibhuti i dostarcz je do domu Nany, który mieszka w mieście położo-nym niedaleko Aurangabad. Daj mu je jak najszybciej”. Szjam bardzo się zdziwił:

„Miasto w pobliżu Aurangabad? Podróż tam zajmie mi półtora dnia! I jak mam się tam dostać?”. Ale Baba krzyknął na niego:

„Natychmiast wyruszaj! Na co czekasz?!”. Szjam wyszedł i zobaczył czekającą na niego bryczkę. Woźnica powiedział: „Jadę do Aurangabad”. Bryczka znalazła się przed domem Nany w ułamku sekundy!

W tym momencie Nana wyszedł przed dom. Zapytał gościa: „Kim jesteś i skąd przybywasz?”. „Jestem Szjam. Baba przysłał mnie do ciebie” – usłyszał odpowiedź. Wówczas Nana zapytał: „Naprawdę Baba cię przysłał? Jaką wiadomość masz dla mnie?”. Szjam powiedział: „Baba polecił mi dostarczyć ci wibhuti. Podaj je swojej córce”. Nana niezwłocznie pobiegł do domu. Zmieszał wibhuti z wodą i podał córce, która bardzo szybko urodziła zdro-wego syna. Wówczas Nana wyszedł, by odszukać posłańca, lecz przed domem nie było już ani bryczki, ani Szjama. Zrozu-miał, że wszystko to była boska gra Baby.

Nie ma takiej sztuki, nie ma takiego epizodu życia, w którym Baba nie brałby udziału. On gra we wszystkich sztukach i jest najlepszym aktorem! To Baba wyre-żyserował cały ten dramat i zagrał w nim. Nana, poruszony do głębi jego współczu-ciem, nadał swemu wnukowi imię Baba. Wielbiciele Boga doświadczają wielu takich cudów.

Dawno temu Swami nieoczekiwanie opuścił swe ciało. Zdarzyło się to w obecności Kasturiego, Lokanathama i Suraji. Wszyscy trzej spokojnie czekali, aż Swami powróci do ciała. Kasturi, Lokanatham i Suraja byli bliskimi wielbicielami Swamiego i mieli silną wiarę w boskość Bhagawana. Jednak po pewnym czasie Lokanatham i Suraja zaczęli rozpaczać: „Co się stało? Dlaczego Baba opuścił swe

13

ciało?”. Lokanatham obejmował stopy Swamiego, zalewając się łzami. Ale Kasturi orientował się w sytuacji. Pocieszał ich, mówiąc: „Nie rozpaczajcie. Tak naprawdę, powinniśmy czuć się szczęśliwi. Ktoś wołał Babę ze łzami w oczach. Te łzy sprawiły, że Swami poszedł tam”. Tak oto Kasturi dodawał im odwagi.

Swami wrócił do ciała po dwóch godzinach. Wówczas Kasturi powiedział: „Swami, nie mamy prawa prosić, byś nie śpieszył z pomocą swym wielbicielom. W swej misji miłości możesz iść, dokąd chcesz i kiedy chcesz. Jak moglibyśmy prosić, byś komu-kolwiek odmówił swej boskiej pomocy? Ale prosimy cię, jeśli będziesz opuszczał swe ciało, nie zostawiaj go w takim stanie, jak dziś. Czy nie mógłbyś być tutaj z nami i jednocześnie udzielać darszanu wielbicie-lowi, który woła cię z daleka?”.

Tego dnia Swami dał obietnicę Kasturiemu, Suraji i Lokanathamowi. Swami powiedział im: „W przyszłości, gdy będę oddalał się od ciała, życie będzie w nim pozostawać”. Od tego czasu życie pozostaje w tym ciele również wówczas, gdy Swami je opuszcza.

Boska atma drzemie w każdej istocie ludz-kiej. Jest w niej ukryta jak cukier w syropie. Ludzki umysł można porównać do syropu, a boskość do jego słodyczy. Wedy nazywają Boga Raso Waisaha. Rasa znaczy esencja. Bóg obecny jest w każdej istocie jako esencja. Bez boskiej esencji ludzkie życie staje się nirasa, czyli zostaje pozbawione smaku.

Skoro Bóg jest w was, nie ma potrzeby, byście szukali pomocy u innych. Pomocy u innych szukają ci, którym brakuje wiary w Boga. Pomoc udzielona komuś, kto nie wierzy w Boga, jest bezużyteczna. To tak, jak gdyby biżuterią przystrajać zwłoki! Jaki pożytek ma niewierząca osoba z wyświad-czonej jej przysługi? Żadnego! Wiara w Boga – święta, boska, stała, nieza-chwiana – taka wiara jest człowiekowi nie-zbędna. Jeśli ktoś ma taką wiarę, wszystko staje się dlań możliwe.

Ucieleśnienia miłości! Człowieczeństwo wymaga od was rozpoznania i doświadczania boskości. Oczyszczajcie się z cech zwierzęcych i demonicznych, które kalają waszą ludzką naturę. Stawajcie się święci, stawajcie się tożsami z Bogiem. W tym procesie najważniejszą rolę odgrywa miłość.

Tłum. Zespół. Źródło: płyta CD wydana przez Organizację Sai.

14

Zima 2013

Wielu z nas wykorzystuje wykształcenie, aby zarabiać nędzne grosze tylko po to, by napełnić żołądek. Jaki jest pożytek z takiej edukacji, skoro nie może dać człowie-kowi pełnego szczęścia? Jeśli człowiek nie potrafi wskazać bliźnim drogi do boskości, jak uzasadni swoje istnienie? Kiedy czło-wiek ogląda wschodzące słońce, raduje się. Ten sam człowiek patrząc na zachodzące słońce myśli o następnym dniu i ożywia się pełen nadziei. Ale czy obserwując wschody i zachody uświadamia sobie, że czas jego życia kurczy się?

Każdy człowiek chce dobra, jednak nie zastanawia się, jak poprawić się, jak zmienić swoje serce, by osiągnąć to dobro. Od najmłodszych lat do kresu życia zadaje sobie tylko pytania w rodzaju: „Jakie korzyści mogę otrzymać z tego życia?”,

„Jakie przyjemności mogę czerpać? Ale nie pomyśli: jak mogę być użyteczny dla świata, jak mogę przysłużyć się społeczeń-stwu, co dobrego mogę zrobić dla innych? Takich pytań nie stawia. Angażuje się i spędza czas mając na oku tylko własne

JMedytacja

Dyskurs Bhagawan Śri Sathya Sai wygłoszony latem 1972 roku w ramach

„Summer Showers” – wykładów dla studentów w aszramie Brindawan.

Muzułmanie modlą się do Allacha, Żydzi modlą się do Jehowy, wajsznawici modlą się do Phullabdżakszy, śajwici – do Śambhu (Śiwy). Ten, do którego kierują swoje modlitwy, jest Bogiem, który darzy każdego szczęściem i pomyślnością. Bóg jest jeden, chociaż ludzie modlą do Niego używając różnych imion.

15

przyjemności i korzyści. Gdy przyjrzymy się bliżej, dojdziemy do wniosku, że człowiek zawsze gotów jest brać rzeczy dla siebie. To samolubna postawa. Nie chce on dawać lub nieść pomoc. Ale życie nie jest jednokierunkowe. Człowiek powinien dawać i brać.

Mając na uwadze tak święte obowiązki człowieka, śastry ustanowiły i przekazały nam cztery puruszarty, czyli cele życia. Te cztery obowiązki człowieka to: dharma, artha, kama i moksza (wypełnianie obowiązków, zdobywanie dostatku, spełnianie pragnień i wyzwolenie). Niemal każdy doświadczony i wykształcony człowiek powie, że spośród tych czterech puruszart najważniejszym celem naszego życia, na którym w istocie powinniśmy się skupić, jest moksza, czyli wyzwolenie. Możemy zatem zapytać: skoro moksza jest najwyższym i ostatecznym celem, po co nam artha i kama? Nie jest jednak tak, że są bez znaczenia. Moksza jest najwyższym, wzniosłym celem. Jest to nasze przeznaczenie.

Aby osiągnąć ten szlachetny stan, który jest naszym ostatecznym przeznaczeniem, musimy posłużyć się drabiną. Drabina ta

musi mieć jakieś oparcie. Tym oparciem jest ziemia, czyli przyroda. Próbujemy zdobyć tę drabinę, składającą się z dwóch boków i szczebli arthy i kamy, opartych na ziemi, którą nazwaliśmy przyrodą, czyli dharmą. Chcemy z pomocą tej drabiny wspiąć się i osiągnąć mokszę. Podparciem jest ziemia, celem jest moksza. Ziemia, która stanowi podstawę, jest dharmą, czyli naszym postępowaniem. Dwa pośred-nie etapy, artha i kama, będą miały sens i będą coś dla nas znaczyć tylko wówczas, gdy przyjmiemy podparcie i cel, dharmę i mokszę. Ale jeśli zaniedbamy dharmę i mokszę, czyli podstawę i cel, wtedy artha i kama staną się bezcelowe.

Każdy, kto rodzi się na tej ziemi, powinien starać się rozumieć naturę i znaczenie tego świata. Dharma podtrzymuje całe to stworzenie i my w naszym zachowa-niu powinniśmy również przestrzegać dharmy, czyli prawości. Czym jest życie? Przyjmujemy, że oddech człowieka, to, co on wdycha i wydycha, jest jego tchnieniem życiowym. A jaki dźwięk wywołuje to wdy-chane i wydychane powietrze? Jakie jest znaczenie w tym subtelnym dźwięku, jaki słyszymy? Chociaż codziennie wdychamy i wydychamy, nie próbujemy zrozumieć znaczenia oddychania, a nawet liczby odde-chów. Soham – oto, jaki dźwięk tworzymy wdychając i wydychając. So znaczy Tamto, czyli Boga, ham znaczy ja. Gdy wdychamy i wydychamy powietrze powstaje dźwięk So-ham, co znaczy: jestem Bogiem, jestem Bogiem. To, co jest bardzo ważne w tym dźwięku, nazywa się Pranawą (Om). Z tego pojedynczego dźwięku, pranawy emanują wszystkie inne. O tej sytuacji mówi się ekoham bahusjam – Jeden stał się wielością.

Przy śpiewaniu bhadżanów używamy harmonium. Używane są czasem inne

16

Zima 2013

instrumenty, takie jak fortepian. Jak działa harmonium? Napełniamy je powietrzem i to wszystko. Kiedy naciśniemy określony klawisz, otrzymamy jeden dźwięk. Kiedy naciśniemy inny, uzyskamy inny dźwięk. Zatem, z jednej substancji, mianowicie z powietrza, otrzymujemy różne dźwięki naciskając różne klawisze. Powietrze, którym napełniliśmy instrument, jest jedno, ale słyszymy wiele dźwięków. Te różnorodne dźwięki pochodzą z tego samego powietrza wypełniającego instrument. Podstawą albo źródłem jest powietrze. Ta podstawa jest analogiczna do dźwięku Om. Z tego podstawowego dźwięku otrzymujemy wiele różnych dźwięków. Dźwięki te są tylko transfor-macjami Om. W takim samym znaczeniu mahariszi mówili o Ramie: Rama jest ucie-leśnieniem dharmy, czyli prawości.

Om składa się z trzech głównych dźwięków, mianowicie: A, U i M. Rama, ucieleśnienie dharmy, także ma trzy wspierające go postacie, a są to: Lakszmana, Bharata i Śatrughna. Analogia jest w tym, że Lakszmana, Bharata i Śatrughna razem tworzą Ramę, ucieleśnienie dharmy. Dźwięk A można porównać do Lakszmany, U – do Bharaty, zaś M – do Śatrughny. Połączenie wszystkich trzech dźwięków to Om, który jest Ramą. Zatem, musimy przyjąć, że Rama, który ucieleśnia Om,

przyjął narodziny na tej ziemi w celu ustanowienia dharmy, czyli prawości.

Gdy próbujemy zgłębić nauki Upaniszad, dowiadujemy się, że Om to ekakszaram brahma – Om jest identyczne z Brah-manem. Ekam ewa adwajtijam brahma

– Brahman jest jeden i tylko jeden, nie ist-nieje nic poza nim. Gdy myślimy o naszych wielkich wizjonerach i mahawakjach, czyli wielkich sentencjach, których uczyli, uświadamiamy sobie, że cały świat jest jed-nością. Jest on jeden i tylko jeden. Chociaż ci, którzy hołdują filozofii dualizmu, nie akceptują i nie zgadzają się z nie-duali-zmem, czyli adwajtą, filozofia nie-duali-zmu nie doznaje z tego powodu istotnego uszczerbku. Któregoś dnia filozofowie dualizmu, jak również wszyscy inni – tak wierzący, jak i niewierzący, jogin i osoba pogrążona w doczesnych przyjemnościach, będą musieli zaakceptować adwajtę jako najbardziej prawdziwą filozofię. Pozorna wielorakość jest jedynie odbiciem naszych własnych iluzji. Różnice i pluralizm wzięły się z jedności.

W Upaniszadach mamy historię o wielkim uczonym i guru. Nazywał się Uddalaka. Miał syna imieniem Śwetaketu, który chciał zdobyć wykształcenie u stóp swego ojca, ale ojciec nie godził się na to, bo trudno o właściwą relację uczeń-guru między ojcem a synem. Tam, gdzie jest pokrewieństwo, pojawia się pobłażanie i nie jest możliwe wpajanie nauk w pełnym wymiarze, z zachowaniem właściwej dyscy-pliny. Z tego względu Uddalaka posłał syna do innego guru. Jednak Śwetaketu, młody i niedoświadczony, źle zrozumiał intencje ojca. Myślał, że ojciec nie jest dostatecznie

17

wykształcony i kompetentny, więc wysłał go do innego guru. Śwetaketu przeby-wał u owego guru przez kilka lat. Wrócił do ojca przekonany o swym wysokim wykształceniu, a nawet z tego powodu nieco zarozumiały. Ojciec, zauważywszy to, spytał: „Czegóż to się nauczyłeś? Jakich systemów? Czy uczyłeś się o Brahmanie? Czy poznałeś tę szczególną gałąź wiedzy, po poznaniu której nie trzeba już uczyć się niczego, a wie się wszystko?”. Gdy padały te pytania, syn okazywał swą wyższość i prze-świadczenie, że jest lepiej wykształcony niż ojciec. Ojciec zaś widział próżność i niedoj-rzałość syna, który próbował się popisywać, mówiąc, że Bóg jest taki, albo taki.

Uddalaka pomyślał, że jeśli spróbuje słowami powiedzieć synowi prawdę o Brahmanie, ten nic nie zrozumie. Przy-niósł więc garnek z wodą i wziął trochę cukru, który wrzucił do wody. Zamieszał wodę, aby cukier całkowicie się rozpuścił, po czym zapytał: „Czy możesz powiedzieć, gdzie w tym naczyniu znajduje się cukier?”. Syn zajrzał do naczynia i oczywiście nie znalazł cukru. Ojciec wziął kilka kropel, podał synowi i spytał: „Jaki smak czujesz?”. Syn musiał zgodzić się, że teraz cukier był wszędzie, w każdej kropli wody w naczy-niu. Następnie ojciec wyjaśnił: „Tak jak stwierdziłeś, że cukier jest wszędzie, tak samo i Brahman przyjmuje postać saguny

– kogoś, kto ma cechy, przychodzi na ten świat i mieszka w każdej istocie, we wszyst-kim, co widzisz wokół. Nie da się go zoba-czyć ani dotknąć, lecz można go jedynie doświadczyć. Brahman jest wszechobecny i wszechprzenikający”.

Możecie mówić o adwajcie, o naturze Boga i Jego wszechobecności dopiero wtedy,

gdy zdobędziecie to bogate doświadczenie. Mając tylko wiedzę książkową, dziecinadą jest paplanie niczym papuga o Bogu i Jego wszechobecności, tak jak byście wszystko wiedzieli. O adwajcie, czyli niedwoistości, możecie mówić dopiero po niedwoistym przeżyciu boskości. W życiu codziennym, w świecie materialnym, nie jest możliwe nauczanie adwajty czy objaśnianie jej. To, że istnieje tylko jeden Bóg we wszystkich istotach, jest czymś, czego uczycie się, w co możecie wierzyć i budować swoją wiarę słuchając doświadczonych ludzi, czytając teksty itd. Dopóki sami tego nie doświadczycie, nie możecie przekazać tej wiedzy innym. (…)

Do wioski przybył człowiek, który ciągle opowiadał o adwajcie. Podszedł do jednego z domostw i poprosił o jałmużnę. Pani domu wyszła i powiedziała do tego uczo-nego człowieka: „Nie mam ugotowanego ryżu. Wykąp się i wróć, a ja ugotuję ryż i będziesz mógł go zjeść”. Ów pandit, który dobrze znał się tylko na słownej dialektyce, sztuce logicznej dysputy na temat adwajty, powiedział: „Gowindeti sada snanam”, co znaczy, że samo wypowiedzenie imienia Gowindy znaczy tyle, co kąpiel. Powiedział,

18

Zima 2013

że nie musi się kąpać. Wówczas pani domu odrzekła: „Ramanama mritams sada bhodżanam”, co znaczy, że sama myśl o Ramie i powtarzanie jego imienia równa się spożyciu posiłku. I poprosiła, żeby sobie poszedł. Jeśli prawdą jest, że wypowie-dzenie imienia Gowindy jest tym samym, co kąpiel, czemu imię Ramy nie miałoby zastąpić posiłku? Zatem, poleganie jedynie na słowach i tylko słowne rozumienie adwajty, może wywołać trudne sytuacje. Na początek właściwe jest zaakceptowanie Boga posiadającego cechy (Saguna Brah-mana) i dzięki praktyce stopniowe wycho-dzenie poza nie, by dojść do doświadczenia adwajty. Dla Saguny, tj. Boga obdarzonego cechami i dla Sakary – posiadającego postać, zawsze istnieje jakieś określone miejsce kultu. Dlatego, najpierw powinni-ście chodzić do tego określonego miejsca i czerpać z tego korzyści.

Być może, macie wątpliwości, czy ma to sens, czy należy chodzić na pielgrzymki i szukać Boga w tych miejscach, skoro Bóg obecny jest wszędzie. Jeśli zrozumiecie, czym jest adwajta i wcielicie ją w życie, nie będziecie musieli już chodzić do żadnych miejsc; w ogóle nigdzie nie będziecie musieli chodzić. Ale dopóki zadowalają was słowa i tylko mówicie o adwajcie, nie mając żadnego doświadczenia, musicie pielgrzymować. Jeśli szukacie Boga w okre-ślonej postaci, jest ona związana z kon-kretnym miejscem i określonym czasem. Kiedy już wyjdziecie ponad to szukając Brahmana Nirguny – bez cech czy atry-butów oraz Nirakary – bez postaci, wtedy nie będzie już ograniczeń przestrzeni ani czasu.

Weźmy krowę. W jej wnętrzu płynie krew, która ulega przemianie na mleko. Możemy stąd wnioskować, że zasadniczo mleko jest

obecne w całym ciele krowy. Ale czy otrzy-macie mleko z ucha krowy, gdy zaczniecie je wykręcać? Albo gdy złapiecie ją za ogon? Jeśli chcecie mleka, możecie je dostać tylko z jednego miejsca. Tak samo jest z Bogiem. Jeśli chcecie Go zobaczyć, jeśli chcecie Go urzeczywistnić, to, choć znajduje się On wszędzie, także musicie wybrać określone miejsce i czas.

Jeśli jako młode osoby już na początku życia wybierzecie formę Boga i będziecie ją wielbić, wówczas stopniowo, dzięki praktyce, dojdziecie do etapu, kiedy będziecie mogli wziąć z tego wielbienia kropelkę, kropelkę, która ma kształt i smak, i przenieść ją do wielkiego oceanu. Wtedy ta kropla zmiesza się z tym oceanem, który jest nieskończony. Dam wam przykład tego, co najpierw będzie miało dla was określony kształt, a później odbierzecie jako coś, co nie ma kształtu, jest obecne wszędzie i nie jest ograniczone czasem.

Weźmy nasze obecne zgromadzenie. Mówię, a wy mnie słuchacie i wszyscy znaj-dujemy się pod tym pandalem (zadasze-niem). Wszyscy jesteście tu zgromadzeni niczym jedno ciało. Ja też jestem jeden w was wszystkich i w każdym z osobna. Później wszyscy udacie się do swoich

19

domów i pomyślicie o tym, co działo się tutaj – że Swami przemawiał do was, że siedzieliście tutaj, a on mówił o tym i o tamtym. Gdy przypomnicie to sobie, wtedy my wszyscy, łącznie ze mną, znaj-dziemy się w was. Zatem, ten obraz, który teraz widzicie, pozostanie w was przez całe życie. A przecież ten dyskurs, wraz z posta-cią i atrybutami dostarczał wam doświad-czeń i przyjemności zaledwie przez godzinę. Dzięki temu, czego doświadcza-liście w ciągu godziny, patrząc na postać i słuchając dyskursu, doświadczenie to pozostanie w waszych sercach i umy-słach przez całe życie. Gdybyście nie byli świadkami, nigdy by się to nie utrwaliło w waszej pamięci. Dlatego nie powinniście lekko traktować Saguny i Sakary. Dzięki nim możecie osiągnąć Nirgunę i Nirakarę (Boga bez cech i postaci).

Proces ten to medytacja albo dhjana. Ludzie różnie tłumaczą znaczenie tego słowa. Co znaczy dhjana? Czym jest to, nad czym mamy medytować i kto ma to robić? W jakim celu mamy medytować? Dopóki nie ma przedmiotu medytacji, nie można medytować. Przedmiot czy obiekt, nad którym medytujecie, czyli praktykujecie dhjanę, nazywa się dhjeja. Bez przedmiotu koncentracji nie można się koncentrować. Mamy obiekt medytacji, ale kto medytuje? Musi być ten trzeci – dhjata, którym wy jesteście. Każdy dhjata musi doświadczyć przedmiotu medytacji, czyli dhjeji, idąc ścieżką medytacji, czyli dhjany. Musi więc być ten, którego się czci, ten, który czci oraz oddawanie czci. Gdy człowiek, który medytuje, obiera przedmiot medytacji i podejmuje medytację, wówczas wszyst-kie te trzy elementy zlewają się w jedno i dochodzicie do jedności. Ten, który kocha, ten, który jest kochany i proces kochania to trzy czynniki. Tymczasem tego, który

daje premę, tego, który otrzymuje premę i proces premy powinniśmy traktować jako jedno, gdyż dzięki nim wszystkim płynie prema tattwa, czyli zasada miłości. Gdyby zabrakło choć jednego z tych trzech, medy-tacji nie można by w pełni doświadczyć. Jeśli jest ten, co kocha i proces kochania, ale nie ma obiektu miłości, nic to nie daje. Jeśli jest kochający i obiekt kochania, ale nie ma miłości pomiędzy nimi, też nic to nie daje. Może też być kochanie i obiekt kochania, ale gdy nie ma kogoś, kto by kochał, także nic to nie daje. Zatem, musi być jedność tych trzech czynników, którą nazywa się dhjaną, czyli medyta-cją. W każdym z nich prema jest obecna w takim samym stopniu. Wyraża się to powiedzeniem „Miłość jest Bogiem – żyj w miłości”.

Przeanalizujmy ścieżkę medytacji. Jest to bardzo dobra droga do Nieskończonego. Chociaż przez wszystkie te dni słuchaliście o treściach zawartych w naszych pismach świętych, takich jak Upaniszady, Wedy, darśany (systemy filozoficzne), śastry itd., jeśli nie zrozumieliście, co kryje się pod pojęciem dhjana, czyli ścieżka dochodzenia do celu, wszystko to może pozostać w was tylko jako wiedza książkowa i wywołać swego rodzaju alergię. Dla dhjany ważna jest pora. Tę ważną porę nazywa się brahmamuhurtą

20

Zima 2013

i przypada ona w godzinach od 3:00 do 6:00 rano. Musicie wybrać wygodną dla siebie formę do medytacji i w czasie brahmamuhurty medytować codziennie o tej samej godzinie. Istnieją też pewne metody i reguły takiej medytacji. Nie powinniście ich zaniedbywać.

Oto przykład. Posadziliśmy małe drzewko owocowe. Kiedy jest małe, chronimy je stawiając ogrodzenie. Dlaczego? Robimy to, gdyż wiemy, że może przyjść koza, owca lub inne zwierzę i zjeść młodą roślinę. Ale kiedy drzewko urośnie i stanie się dużym drzewem, usuwamy wszelkie ogrodzenia. Teraz chcemy, aby te same zwierzęta, które mogły zjeść młode drzewko, przychodziły tu licząc na schronienie i cień, jakie teraz daje duże drzewo. Naszą praktykę, która ostatecznie da nam mokszę, czyli wyzwo-lenie, na początkowych etapach trzeba traktować tak jak tę roślinę. Tutaj ogrodze-niem jest dyscyplina i jest ona absolutnie niezbędna, bo może przyjść złe towa-rzystwo, złe pomysły, złe związki i tym podobne rzeczy i zniszczyć młodą roślinę praktyki. Gdy młoda roślina, która dąży do mokszy z pomocą dhjany, wyrośnie na duże drzewo, wówczas mogą przychodzić i pojawiać się złe idee, złe towarzystwo i złe myśli. Drzewo jest bowiem już tak duże, że wszyscy ci goście będą czerpać z niego tylko przyjemność i szczęście. Nie wyrzą-dzą mu już żadnej krzywdy.

Gdy chcemy wejść w stan medytacji, powinniśmy usiąść w pozycji zwanej padmasana (lotos). Spodnie, „rury”, jakie nosicie, utrudniają to. Nie powinniście siadać na gołej ziemi, ale na drewnia-nej desce, materacu, bądź czymś w tym rodzaju. Co więcej, nie powinniście siedzieć na gołej desce. Należy przykryć ją tkaniną. Deska powinna być przynajmniej pól cala nad powierzchnią ziemi. Ziemia ma zdolność przewodzenia i rozpraszania. Podczas medytacji przepływa przez was prąd boskiej mocy. Przyciąganie ziemi przeszkadzałoby w tym procesie, dlatego musicie mieć deskę. Gdy zakładamy elek-tryczność w domu, montujemy specjalny przewód nazywany uziemieniem, który ma zakończenie w ziemi. Nasze ciało powin-niśmy traktować jak dom. Przebywając w domu naszego ciała i próbując wzbudzić boski prąd, powinniśmy dołożyć wszelkich starań, by odizolować się od ziemi i zapo-biec wypływaniu i rozproszeniu w ziemi gromadzącej się w was mocy. Właśnie dlatego nasi starożytni przodkowie uczyli, że powinniśmy siedzieć na desce.

Bardzo dobrym zwyczajem jest wstawa-nie o 4:30 rano, w czasie brahmamuhurty. Jeśli nie zaczniecie takich dobrych praktyk teraz, gdy jesteście młodzi, gdy wasze umysły i ciała są zdrowe i silne, to gdy będziecie starsi, a ciała staną się zniedo-łężniałe i sztywne, nie będziecie w stanie tego robić. Młody wiek umożliwia wam zrozumienie wielu świętych rzeczy. Gdy się zestarzejecie i późno zaczniecie prakty-kować, możecie nie być w stanie czerpać szczęścia i korzyści z tych praktyk. Ludzie często myślą, że zaczną praktykować po przejściu na emeryturę. O wiele lepiej robić to już teraz.

21

Gdy pomocnicy Jamy, boga śmierci, przychodzą i poganiając was wleką na powrozie mówiąc, że wasz czas się skończył – napisano w Bhagawacie – wasi krewni mówią: „Już nie ma nadziei, wystawcie ciało na zewnątrz”, a żona i dzieci płaczą twierdząc „To już koniec, nie ma nadziei”. Czy w takich warunkach jest możliwe, byście wypowiadali z oddaniem imię Pana? Dlatego mam wielką nadzieję, że w młodym wieku zrozumiecie znaczenie dhjany i zaczniecie ją praktykować dając przykład innym.

Zanim usiądziecie w padmasanie na drewnianej desce, postawcie przed sobą małe dżjoti – światło świecy. Patrzcie na dżjoti z szeroko otwartymi oczami. Po jednej minucie zamknijcie oczy. Następnie poczujcie, że światło, które widzieliście przed oczami, znajduje się w waszym sercu. Będziecie mieli odczucie, że jest ono teraz w samym środku lotosu serca. Jeśli nie możecie wyobrazić sobie i odczuć światła w lotosie swojego serca, otwórz-cie oczy i spójrzcie na światło ponownie. Zamknijcie oczy i jeszcze raz spróbujcie wyobrazić sobie światło wewnątrz serca. Teraz myślcie o nim, wyobrażajcie je sobie, osadźcie w umyśle i poczujcie, że mieści się ono w środku tego lotosu. Potem weźcie dżjoti ze środka serca i przemieszczajcie je do każdej części swojego ciała – do szyi,

z szyi do ust, z ust do ręki, z ręki do nogi, z nogi do ucha; przesuńcie je do oczu, do głowy, z głowy wynieście je na zewnątrz

– przekażcie je wszędzie wokół siebie. Gdy wynieśliście je z głowy na zewnątrz, wyobrażajcie sobie, że dajecie dżjoti tym, którzy są z wami związani, z którymi łączy was uczucie, przyjaciołom. Następnie roznieście to światło wśród nieprzyjaciół i wrogów. Potem wyobrażajcie sobie, że przekazujecie je wszystkim zwierzętom i wszystkiemu wokół was.

Tam, gdzie jest dżjoti, czyli światło, tam nie będzie ciemności. Właśnie w tym kontek-ście Upaniszady mówią: Tamaso ma dżjotir gamaja. Ponieważ dżjoti dosięgło waszych oczu, więcej nie będziecie oglądać złych widoków. Ponieważ dżjoti odwiedziło wasze uszy, nie będziecie słyszeć nic złego. Ponieważ dżjoti dosięgło waszego języka, nie wypowie on żadnych złych słów. Ponie-waż dżjoti dotarło do waszej głowy, złe myśli nie powinny więcej do niej wchodzić ani nie będą się w niej rodzić. Ponieważ to samo dżjoti było w waszym sercu, złe idee już więcej tam nie zawitają. Ponieważ dżjoti dotknęło także waszych stóp, nie powinny one już chodzić do niewłaści-wych miejsc. Ponieważ do waszych rąk przyszło to samo dżjoti, wasze ręce już nie zaangażują się w złe czyny. Słowo zło jest synonimem ciemności. Prawda jest taka, że jeśli sprawicie, że owo dżjoti rozprze-strzeni się na wszystko, nie będzie miejsca na przetrwanie tej ciemności czy zła. Jeśli, zaangażowani w taką dhjanę, czyli medy-tację, ciągle robicie coś złego, oznacza to po prostu, że dżjoti nie dotarło do organu, który czyni zło.

Dzięki tej medytacji nie tylko zostaną wyeliminowane wasze złe cechy, ale w ich miejsce wejdą szlachetne i święte idee oraz

22

Zima 2013

święte czyny; co więcej – będziecie mogli dostąpić wspaniałego darszanu (widzenia) Iśwary albo doświadczycie adwajty, przeży-cia jedności, gdyż światło, które jest w was, znajduje się we wszystkich ludzkich isto-tach, we wszystkich zwierzętach – światło to jest wszędzie.

Niektórzy z was mogą mieć wątpliwości i mówić: „Lubimy Ramę, on jest naszym Bogiem; lubimy Krisznę, on jest naszym Bogiem; lubimy Swamiego, on jest naszym Bogiem. Dlaczego nie możemy przyjąć do medytacji jednej z tych form? Dla-czego do medytacji mamy stawiać przed sobą świeczkę?”. Kształt czy forma nie jest rzeczą trwałą. Jest to rzecz zmienna, a także przelotna. Byłoby niewłaściwe, byście koncentrowali się na czymś, co się zmienia, co nie jest trwałe. Musicie mieć coś, co się nie zmienia. Dlatego właśnie należy przyjmować dżjoti. Oczywiście, mając do medytacji dżjoti, które się nie zmienia, możecie podstawiać pod nie postać, jaką chcecie, do której chcecie się modlić. Nie ma w tym nic złego. Postać, czyli rupa, najpierw rośnie, a potem się rozpada. Natomiast jeśli mamy światło, nie ma znaczenia, ilu ludzi podejdzie i zapali od niego swoje lampy – ono się nie zmniej-szy ani nic mu nie ubędzie. Pierwsze dżjoti, źródłowe, nazywa się akhanda dżjoti. Światła tych, którzy przychodzą i zapalają swoje lampki, są nazywane dżiwan dżjoti. Bardzo wiele dżiwan dżjoti można zapalić od jednego akhanda dżjoti. Skutek medyta-cji, w której umieszcza się dżjoti w naszych sercach, w sercu każdej dżiwy (osoby) będzie taki, że pojedyncze dżiwan dżjoti połączy się z akhanda dżjoti i przekaże wam naukę o naturze adwajty, czyli jedno-ści tego świata i całego stworzenia.

Bardzo ważne w tym wszystkim są czas, proces i miejsce. Miejsce może się zmieniać. Dzisiaj możecie być w Brindawanie, jutro – w Bangalurze, a pojutrze – w innym miejscu, np. w Madrasie. Ciało, które podróżuje z miejsca na miejsce, nie może dla celów medytacji przebywać zawsze w ustalonym miejscu. Ale chociaż zmieniacie miejsce medytacji, musicie pilnować, by czas waszej medytacji nie zmieniał się. Jeśli w czasie ustalonym na dhjanę wasze serce zapragnie ofiarować premę poprzez medytację, wtedy na pewno w tym właściwym czasie Bóg przyjdzie i przyjmie waszą premę, dając wam wszelkie szczęście. Bogu macie dawać właśnie premę. Musi ona pochodzić z serca i powinno się to dziać we właściwym czasie. Zatem, jeśli we właściwym czasie ofiarujecie serdeczną premę, wówczas Bóg z pewnością przyjmie ją i obsypie was wszelkim szczęściem.

23

Musieliście też słyszeć, że Bóg jest SAT--ĆIT-ANANDĄ. Muszę teraz powiedzieć wam o znaczeniu słowa BABA. BABA to B A B i A. Pierwsze B oznacza byt; pierwsze A – świadomość (ang. awareness); trzecia litera B oznacza błogość, a czwarta A – atmę. Byt to SAT, świadomość to ĆIT, błogość to ANANDA. Czwarta litera odpowiada atmie, co znaczy, że SAT-

-ĆIT-ANANDA jest atmą. Wiecie też, jakie jest znaczenie słowa sathya. Sathya to prawda. Jest to coś, co pozostaje nie-zmienne we wszystkich czasach. Słowo SAI ma w sobie trzy dźwięki: sa, aa i ye. Sa znaczy to, co święte i boskie. Aayee znaczy matka. W różnych językach matkę nazywa się aayee, mayee i thayee1. Zatem aayee znaczy matka, a baba – ojciec. SAI BABA jest więc boską matką i ojcem. SA AAYEE BABA to boska matka i ojciec. Podobnie, zamiast słowa matka możemy też użyć amba, a słowo ojciec zastąpić słowem Śiwa, co razem z sa (boski) składa się na SA-AMBA-ŚIWA (Sambaśiwa). Sambaśiwa i Sai Baba oznaczają dokład-nie to samo – nie ma między nimi żadnej różnicy. Tak więc, jeśli chcecie zasmako-wać i doświadczyć boskości, jeśli chcecie spróbować nektaru błogości, to od jutra zacznijcie medytacje. Błogosławię wam i mam nadzieję, że z takich praktyk będzie-cie w stanie czerpać szczęście i błogość boskości.

tłum. Kazik Borkowski Źródło: sathyasai.org.pl

J Rozwijaj miłość do Boga i uświęć swoje życie

Dyskurs Bhagawana Śri Sathya Sai wygłoszony w hali Sai Kulwant w Prasanthi Nilayam 28 lipca 1996 roku.

Studenci!

Człowiek poznał dziś wszystkie rodzaje wiedzy, cieszy się wszelkiego rodzaju wygodami i udogodnieniami, opanował sposoby podróżowania w dowolną część świata i potrafi pojąć tajemnice zjawisk przyrodniczych, a mimo to nie wie, kim jest. Jaki jest pożytek z jego wiedzy o czym-kolwiek, jeśli nie zna on siebie? Zdobyw-szy ludzkie narodziny i poznawszy różne rodzaje wiedzy człowiek powinien starać się poznać siebie samego. Gdy pozna siebie, pozna w jednej chwili wszystko inne na tym świecie. Jest to główna zasada adwajty (niedwoistości).

Rodzaje adwajty

Są trzy zasady adwajty: padartha adwajta, bhawa adwajta i krija adwajta. To jest chustka, która składa się z nici, ale podstawą dla nici jest bawełna. Bawełna, nici i tkanina to właściwie to

24

Zima 2013

samo. Są one różnymi nazwami i postaciami tej samej rzeczy. Kiedy to pojmiecie, zrozumiecie podstawową jedność wszystkiego na tym świecie, która jest niezmienna w trzech okresach czasu (przeszłości, teraźniejszości i przyszłości). Nazywa się ją padartha adwajtą.

Czym jest bhawa adwajta? Są tu tysiące ludzi. Mają różne imiona i postaci. Chociaż wydaje się, że są różni, mogę udowodnić, że wszyscy są jednym. Ich radości i smutki mogą być różne, pragnienia i przywią-zania też, ich imiona i postaci mogą być różne, jak i ich sytuacja i uwarunkowa-nia, ale w nich wszystkich obecnych jest tych samych pięć żywiołów (przestrzeń, powietrze, ogień, woda i ziemia). To jest ta podstawowa zasada jedności wszystkich ludzi. Jeśli brakuje choćby jednego z tych pięciu żywiołów, człowiek nie może istnieć. Te pięć żywiołów znajduje się nie tylko w ludziach, ale we wszystkich istotach na świecie.

Czym jest krija adwajta? Każdy człowiek na tym świecie ma jakieś pragnienia i dążenia, zależne od jego sytuacji i okolicz-ności. Kiedy pragnienia nie są spełniane, prowadzi to do rozczarowania. Z nieogra-niczonymi pragnieniami i bezsensownymi lękami człowiek pragnie wszystkiego, co jest dla niego niemożliwe i w końcu zostaje ofiarą rozczarowania i zawodu. Jakąkol-wiek pracę miałby przed sobą, powinien ją wykonać nie pragnąć w ogóle jej owoców i ofiarować ją Bogu z poczuciem sarwa karma bhagawad pritjartham (wszystkie

czyny mają sprawiać przyjemność Bogu). To jest krija adwajta. Pragnienie człowieka może zmienić się w rozpacz, a zadowolenie może zmienić się w niezadowolenie tylko wtedy, kiedy człowiek pragnie owoców swoich działań. Ale kiedy będziecie wykonywać wszystko jako ofiarę dla Boga, wówczas nie będzie miejsca dla smutku i nieszczęścia.

Cztery skłonności człowieka

W człowieku są cztery rodzaje skłonności: boskie, ludzkie, demoniczne i zwierzęce. W zależności od czasu, rodzaju działania i rozumu oraz na skutek wpływu miejsca i okoliczności, jedna z tych czterech skłonności bierze w człowieku górę. Ludzi dzieli się na boskich, ludzkich, demonicznych i zwierzęcych na podstawie dominacji jednej z tych skłonności.

Jaki człowiek jest boski? Brahma niszta paro dewa (boskim człowiekiem jest ten, kto zawsze jest skupiony na Brahma-nie). Człowiek pozbawiony ego i pra-gnień, zawsze jest w stanie błogości, żywi święte uczucia i wykonuje czyny, które są korzystne dla innych. Ponieważ wszystkie czyny wykonuje, aby zadowo-lić Boga, wszystkie jego dzieła stają się dziełami Boga. Nie ma on innych myśli niż te o Bogu i żadnych pragnień, oprócz tego, by sprawić przyjemność Bogu. Takie

25

święte cechy są znakami boskiej istoty. Nie myśli o sobie ani o świecie; zawsze zato-piony jest w kontemplacji Boga, który jest prawdziwy i wieczny. Człowiek taki jest ludzki tylko z wyglądu, ale wszystkie jego czyny są boskie. Skąd się biorą takie święte uczucia? Pochodzą one z ludzkiego serca. Skąd przejawia się boskość? Pochodzi ona z czystego serca.

Sathya dharma rato martja – mówią Wedy. Prawdziwym człowiekiem jest ten, kto idzie ścieżką satji i dharmy. Z pełną wiarą w satję i dharmę dokonuje prawych czynów, nie lekceważąc żadnego ze swych ziemskich czy rodzinnych obowiązków. Jego serce jest wypełnione współczuciem i miłością. Ma pełną wiarę w Boga i nie doznaje strachu. Strach jest cechą zwie-rzęcą. Ten, kto wywołuje strach u innych, jest bestią. Ten, kogo strach poraża, jest zwierzęciem. Urodziwszy się jako ludzie nie powinniście wywoływać strachu u innych ani ulegać strachowi.

Prowadź swe życie w święty sposób i zawsze służ społeczeństwu, zyskując dobre imię. Czerp szczęście ze stosowania wartości ludzkich i dziel się nimi z innymi. Wartości ludzkie satji, dharmy, śanthi, premy i ahimsy (prawdy, prawości, spokoju, miłości i niekrzywdzenia) są powiązane ze sobą i wzajemnie zależne. Satja zależy od dharmy, dharma od śanthi, śanthi od premy a prema od ahimsy. Jeśli

będziecie przestrzegać tylko jednej z tych czterech wartości: satji, dharmy, śanthi i premy, nie będziecie używać przemocy.

Madjapana rato rakszasa (ktoś, kto jest uzależniony od odurzających napojów, jest demonem). Na skutek oddziaływania napojów odurzających traci się człowie-czeństwo i popełnia złe, demoniczne czyny. Spożywanie odurzających napojów to jedna z głównych przyczyn wzrostu demo-nicznych skłonności w człowieku. Gdy jakiś człowiek jest pijany, nie wie, co mówi albo robi i czy czyni dobro czy też zło. Traci zdolność rozróżniania i nie potrafi poznać nawet matki, żony czy dzieci. Nie potrafi też rozróżnić, co jest zasługą, a co grzechem. W ten sposób zapomina o swoim człowieczeństwie i oddaje się nikczemnym czynom, nie zważając na ich skutki.

Dźnianena sunjaha pasubhir samana (Zaprawdę, ten, kto jest pozbawiony mądrości, jest zwierzęciem). Człowiek taki nie ma zmysłu rozróżniania i nie ma jakiej-kolwiek wiedzy. Cieszy go tylko zaznawa-nie doczesnych przyjemności i spędza cały czas na jedzeniu, odczuwaniu strachu, śnie i prokreacji. Są to cechy zwierzęcia. Mało tego, jest gotów skrzywdzić tych, co stają na drodze do jego tak zwanych przyjemno-ści. Znieważanie i wyśmiewanie innych to także cechy zwierzęce.

26

Zima 2013

Edukacja powinna wpajać prawość

Każda istota ludzka ma w sobie skłonności zwierzęce, demoniczne, ludzkie i boskie. Zdobywacie wiedzę różnego rodzaju, ale nie jesteście w stanie pozbyć się skłonności zwierzęcych i demonicznych. Na świecie żyje wielu bardzo wykształconych ludzi. Ale czy jest ktoś, kto zrozumiał znaczenie ludzkich narodzin? Każdego interesuje władza, stanowisko i majątek, ale nikt nie docieka czy sam zachowuje się jak człowiek. Właściwie nikt nie zadaje sobie pytania, jak prowadzić życie istoty ludzkiej. Ludzie mają ludzką postać, ubierają się jak istoty ludzkie, ale nie wiedzą, czym jest człowieczeństwo. Kim jest prawdziwy człowiek? Prawdziwą istotą ludzką jest ten, kto nie ulega sześciu wadom, którymi są kama, krodha, lobha, moha, mada i matsarja (pragnienie, gniew, chciwość, złudzenie, pycha i zazdrość). Jaki jest pożytek z wyższego

wykształcenia i bogactwa, jeśli człowiek ma serce pełne ragi i dweszy (pragnień i nienawiści)? Całe jego wykształcenie jest bezużyteczne.

Człowiek wykształcony powinien zawsze podążać ścieżką prawości. Studenci powinni dążyć do zdobycia takiego wykształcenia, które nadaje im święte cechy, takie jak dobry charakter, wierność prawdzie, oddanie, dyscyplina i obowiązek.

A czego studenci uczą się dzisiaj? Czy są zdyscyplinowani? Jeśli nie mają dyscy-pliny i oddania, jakiż jest pożytek z ich nauki? We wszystkich swoich działaniach powinni stosować ludzkie wartości. Jednak spędzają czas na wytykaniu wad innych, krytykując ich i wyśmiewając. Jaki będzie los tego, kto ciągle myśli o wadach innych ludzi? Wszystkie te wady wejdą do jego serca i odzwierciedlą się w nim. Dlatego nie patrzcie na wady innych. Jeśli zoba-czycie, że ktoś idzie złą drogą, próbujcie mu pomóc. Po co myśleć o tych wadach? Człowiek rozwinął dziś w sobie naturę wynajdywania wad; zawsze myśli o wadach innych i krytykuje ich, wyśmiewa i urąga im. To nie są cechy wykształconego czło-wieka, są one sprzeczne z ludzką naturą. Ten, kto stosuje wartości ludzkie, nigdy nie będzie krytykował ani obrażał innych. Krytykowanie innych jest cechą samolub-nego człowieka.

27

Uświęć swe ludzkie narodziny służąc innymPonieważ dzisiaj narasta egoizm, człowiek padł ofiarą przywiązania i nienawiści. Jego samolubstwo nie zna granic. Nie rezygnuje ze swego egoizmu i interesowności, aż po swoje ostatnie tchnienie. Jak taka osoba może zrobić w życiu coś dobrego? Co osiągnęła jako człowiek? Jest ciężarem dla ziemi i nie zasługuje na to, co je. Uro-dziwszy się jako człowiek powinieneś pomagać swoim bliźnim. Mędrzec Wjasa zawarł sedno osiemnastu Puran w dwóch zdaniach: ‚Człowiek zdobywa zasługi przez służenie innym, a popełnia grzech raniąc ich’. Dlatego zawsze pomagaj, nigdy nie rań. Ale trudno znaleźć kogoś, kto pomaga swoim bliźnim. Gdziekolwiek spojrzeć, ludzie ranią innych. Od niepiśmiennego po uczonego, od ubogiego po milionera, każdy rani innych. Ubogi rani w mniejszym stopniu, milioner – w większym. Nie mają w sobie skłonności, by pomagać innym. Nie są gotowi, by prowadzić prawe i dobro-czynne działania. Jaki jest więc cel ich narodzin jako istoty ludzkie? Jaki jest cel gromadzenia majątku? Wykształcenie jest bez znaczenia, jeśli nie wykorzystuje się go do pomagania innym.

Ludzie marnują dużo czasu i energii na gromadzeniu majątku. Ale czy są w stanie zabrać ze sobą cokolwiek, gdy odchodzą z tego świata? Nie są w stanie wziąć ze sobą ani grosza, ani nawet garści piachu. Oto lekcja, jaką trzeba wyciągnąć z życia Aleksandra Wielkiego. Wszyscy znacie opowieść o Aleksandrze, który wyruszył ze swego kraju, aby podbić cały świat. Przybył też do Indii po przekroczeniu rzeki Indus. Wracając z Indii ciężko zachorował. Miał wielu lekarzy, ale żaden nie potrafił

go wyleczyć. Powiedzieli mu, że wkrótce opuści swoją ziemską powłokę. Aleksander jednak nie bał się. Powiedział też innym, żeby się nie martwili. Był gotowy na swój koniec.

To ciało, złożone z pięciu żywiołów, jest słabe i musi się rozpaść. Chociaż człowiekowi przypisane jest sto lat życia, nie może tego brać za coś oczywistego. Człowiek może opuścić swoją ziemską powłokę w każdej chwili – w dzieciństwie, młodości czy w wieku starczym. Śmierć jest pewna. Stąd też, ponieważ ciało ginie, człowiek powinien dokonywać wysiłków, żeby poznać swoją prawdziwą naturę.

Miał tysiące żołnierzy pod swymi rozka-zami . Ale żaden nie mógł go uratować od śmierci. Potem Aleksander powiedział swoim ministrom i dowódcom wojska, żeby po jego śmierci owinęli jego ciało w białą tkaninę, a obie jego ręce wysta-wili na zewnątrz i poprowadzili pochód pogrzebowy ulicami jego rodzinnego miasta. Gdyby ludzie na ulicy docie-kali, dlaczego ręce cesarza wystają spod całunu, mają im powiedzieć, że choć cesarz stworzył potężne imperium, miał wielkie wojsko i wielu lekarzy, nic nie mogło go ocalić od śmierci i odchodzi z tego świata z pustymi rękami.

28

Zima 2013

Rozwijajcie szlachetne myśliKażdy musi odejść z tego świata z pustymi rękami. Nie będziesz mógł wziąć ze sobą tego, co masz na koncie ani nawet małego kawałka papieru. Czy możesz zostawić adres swego nowego miejsca pobytu, kiedy odchodzisz z tego świata? W czasie naro-dzin nie przynosisz ze sobą nawet kawa-łeczka tkaniny ani też nie możesz zostawić przyszłego adresu w czasie swej śmierci. Dlaczego się urodziłeś i dokąd się udajesz?

Twoje sumienie jest świadkiem wszystkich twoich dobrych i złych czynów i ujawnia ci czy idziesz do nieba, czy do piekła. Zarówno niebo, jak i piekło są skutkami twoich czynów, zaś twoje czyny zależą od twoich myśli. Dlatego najpierw oddawaj się szlachetnym myślom. Rozwijaj ducha poświęcenia i ludzkie cechy oraz zyskaj dobrą reputację w społeczeństwie. Nie miej opinii grzesznika. Czyń tylko dobro. To jedyna rzecz, która pójdzie za tobą. Wszyscy twoi przyjaciele i krewni mogą iść za tobą tylko do miejsca kremacji ciała. Jedynie imię Boga uratuje cię z niewoli i będzie zawsze z tobą. Bóg zawsze będzie z tobą, w tobie, wokół ciebie, nad tobą i pod tobą, troszcząc się zawsze o ciebie. Lekce-ważąc boskie imię człowiek niszczy swoje życie – przez to, że łaknie przemijających, doczesnych rzeczy.

Nieważne, jak bardzo człowiek jest wykształcony i tak nie jest w stanie uświa-domić sobie prawdy własnej jaźni. Jaka jest tego przyczyna? Jest nią przywiązanie. Człowiek, aby zdać sobie sprawę z własnej istoty, powinien pozbyć się przywiązań. Co znaczy przywiązanie? Kiedy wkładasz klucz do zamka i przekręcasz go w prawo,

zamek otwiera się. Jeśli przekręcasz klucz w lewo, zamyka się. Zamek jest ten sam, podobnie jak klucz – różny jest tylko kieru-nek ruchu. Twoje serce to zamek, a umysł to klucz. Kiedy kierujesz umysł do Boga, pozbywasz się przywiązań, co prowadzi do wyzwolenia. Kiedy kierujesz go ku światu, rozwijasz w sobie przywiązanie, którego skutkiem jest niewola i niedola. Możesz mieć pieniądze i wszelkie wygody, a mimo to będziesz zawsze niespokojny i pogrążony w nieszczęściu, dzień i noc. Jaki zdobyć spokój umysłu? Jedyną drogą jest rozwija-nie ducha poświęcenia. Wedy głoszą: Na karmana na pradźaja dhanena thjagenaike amrutatthwamanasu (Nieśmiertelności nie zdobywa się poprzez czyny, potomstwo czy majątek. Można ją osiągnąć jedynie przez poświęcenie). Wykonujcie dobre czyny i wydawajcie pieniądze na szlachetne sprawy. Pomagajcie mieszkańcom wsi wiodącym ciężkie życie i zapewnijcie im oświatę, opiekę zdrowotną i wodę. Oświata jest dla głowy, opieka zdrowotna dla serca, a woda dla ciała. Zdrowie jest bardzo ważne dla ciała, lecz nie jest ono po to, żeby prowadzić życie pełne wygód i uciech. Zdrowie jest potrzebne, żeby wykonywać sewę (bezinteresowną służbę). W rzeczy samej, utrzymywanie ciała w zdrowiu jest konieczne, aby móc służyć społeczeństwu. Jaki jest pożytek z dobrego zdrowia, jeśli cieszący się nim ludzie nikomu nie służą? Przypominają wtedy żywe trupy.

Po co Bóg dał człowiekowi głowę? Czy po to, żeby źle myślał o innych, lżył ich i kry-tykował? Nie. Po to, żeby myślał o Bogu. Powinniście pojąć bliski związek pomiędzy jedzeniem, głową i Bogiem. Do czego jest potrzebne pożywienie? Nie jest ono jedynie dla zdrowia ciała, ale też dla rozwijania cnót. Dlaczego konieczne są cnoty? Po to, żeby służyć społeczeństwu, pomagać

29

innym i zdobywać reputację. Dlatego też troszcz się o pomyślność społeczeństwa i wzmacniaj w nim jedność. Taki jest cel twoich narodzin. Urodziłeś się i wychowa-łeś w społeczeństwie i jeśli nie myślisz o jego pomyślności, nie ma większej zdrady i niewdzięczności. Urodziwszy się w spo-łeczeństwie powinieneś służyć społeczeń-stwu. Twoje dobro jest związane z dobrem społeczeństwa. Czy inaczej można być szczęśliwym? Dlatego każdy powinien pracować dla pomyślności społeczeństwa i troszczyć się o jego dobro. Tylko wówczas zapewnisz sobie dobrobyt.

Rozwijajcie miłość do BogaUcieleśnienia miłości!

Czego potrzebuje człowiek, żeby służyć społeczeństwu? Tylko miłości. Nie ma nic większego niż miłość. Kiedy jest w was miłość, możecie mieć wszystko. Jaki jest pożytek z czytania wielu książek, jeśli nie ma w was miłości? Zwykłe nabywanie wiedzy książkowej zmieni twoją mastaka (głowę) w pustaka (książkę). Jakiż pożytek z wiedzy książkowej, jeśli nie zostaje przełożona na wiedzę praktyczną? Czło-wiek bez wiedzy praktycznej jest zupełnie bezużyteczny dla społeczeństwa. Dlatego nie czytaj ciągle książek, bo zepsujesz sobie głowę. Wprowadź w życie przynajmniej jedną zasadę – prawdy, o której przeczy-tałeś. Tym, czego potrzeba ci dzisiaj, to wiedza praktyczna, a nie książkowa. Stosuj swą wiedzę w praktyce, doświadczaj szczę-ścia i dziel się nim z innymi. Nie martw się o swoje życie. Bądź gotów poświęcić nawet życie dla szlachetnej sprawy. Zdobywszy te ludzkie narodziny, staraj się zasłużyć na dobre imię.

Hastasja bhuśanam danam Sathyam kanthasja bhuśanam Srotrasja bhuśanam sastram.

(Dobroczynność jest prawdziwą ozdobą dłoni, prawda jest prawdziwym naszyj-nikiem, a słuchanie świętych tekstów jest prawdziwą ozdobą uszu).

Dlaczego wymagacie innych ozdób? Jeśli będziecie nosić diamentowe naszyjniki i diamentowe kolczyki, będziecie obawiać się złodziei. To nie są prawdziwe ozdoby. Prawdziwą ozdobą jest miłość do Boga. Dlatego rozwijajcie w sobie miłość do Boga i uświęćcie swoje życie.

Tłum. Grzegorz Leończuk Źródło: „Sanathana Sarathi” – luty 2013

30

Zima 2013

JWypełnianie pustki

Fragmenty 12 rozdziału z III tomu biografii Swamiego „Sathyam, Śiwam, Sundaram” (Prawda, Dobro, Piękno), która wkrótce trafi do Waszych rąk.

Moje życie jest moim przesłaniem – mówi Baba. Sam będąc ucieleśnioną miłością, uczy nas, abyśmy kochali bezinteresownie i twierdzi, że każdy z nas może stać się Bogiem, Madhawą – przez miłość. Często mówi: Jeśli chcesz mnie jakoś nazwać, nazywaj mnie Premaswarupą (Ucieleśnieniem miłości).

Doświadczamy strumienia miłości, nieustannie płynącego, który nawozi nasze pustynne serca wiarą, nadzieją oraz dobrocią, a jego uwieńczeniem jest błogość. Dr B. Dżanakirama Rao podał mi przykład tej bezkresnej miłości. „O drugiej w nocy dr K. Bhaskara Rao i ja byliśmy przy chorym, u którego nie dało się już wyczuć pulsu ani zmierzyć ciśnienia krwi, więc uważaliśmy, że wkrótce odejdzie z tego świata. Chory został przeniesiony do mniejszej sali. Dostał zastrzyk koraminy i włożyliśmy mu w usta nieco wibhuti, z paczuszek, jakie dał mu wcześniej Baba.

Nazajutrz o ósmej rano stwierdziliśmy, że jego puls jest w normie. Chory powiedział nam, że w nocy ktoś mu pomógł! Wkrótce wydobrzał i powrócił do domu szczęśliwy i zdrowy”.

Dr A. Ranga Rao jadąc samochodem z Madrasu do Prasanti Nilajam, zauważył płomyki ognia wydobywające się z baku z paliwem. Zawołał „Sai Ram!” i zaczął rzucać na nie garście piasku. Płomienie opadły, on zaś jak gdyby nigdy nic pojechał do Nilajam.

Pułkownik Radża opowiedział mi, że pewnego razu kępa bambusów rosnących obok jego domu wypoczynkowego zajęła się ogniem. Płomienie strzelały w górę na wysokość kilku metrów. Jego żona wybiegła na dwór widząc, że za chwilę mogą spłonąć pobliskie chaty i zaczęła krzyczeć: Sathya Sai Baba, Sathya Sai Baba i pożar zgasł w ciągu pięciu sekund. Nawet tuzin wozów strażackich nie zdołałby tego dokonać.

Oto kolejny przykład objawienia się źródła boskości, która jest obecna zawsze i wszę-dzie. „Pół roku temu mój brat złamał kość udową. Kiedy Baba miał odwiedzić mój dom w Trichinopoly, przywiozłem brata i posadziłem na krześle w jednym z pokoi. Baba podszedł do mojego brata, stworzył wibhuti i poprosił, aby je połknął, odro-biną zaś popiołu natarł mu czoło. Potem

31

podszedł do mnie i powiedział: „Naprawi-łem nogę twojego brata”. W ciągu trzech dni brat zaczął poruszać się po domu, a za tydzień wypuścił się bez niczyjej pomocy do ogrodu”. List ten napisał N. K. Sunda-ram, założyciel i dyrektor Pandyan Banku.

Dr M.S. Ramakrishna Rao, chirurg-oku-lista, pisze o innym cudownym skutku działania wibhuti. Lekarz ten leczył swego przyjaciela cierpiącego na zapalenie spo-jówek i stwierdził, że ma w prawym oku bardzo groźny wrzód rogówki wywołany przez wirusa. Jedynym lekarstwem było IDU, produkowane w Ameryce. W Indiach nie sposób było go zdobyć. W ciągu paru dni zakażeniu uległo również drugie oko.

„Mogłem już tylko modlić się do Sathya Sai Baby. Czyniąc to naniosłem wibhuti na oczy chorego i zabandażowałem je. Nazajutrz okazało się, że dr R. Suryapra-sada Rao zdołał sprowadzić IDU. Poczułem szczęście, że Baba wysłuchał moich modlitw. Kiedy chory przyszedł do mnie, zdjąłem mu bandaż, by jak najszybciej podać mu lekarstwo. Jednak okazało się, że wrzód zniknął z obojga oczu! Zbadałem je jeszcze pod mikroskopem, ale po chorobie nie było żadnego śladu – nawet blizny”.

Aby wyrwać człowieka z lenistwa i senności, Baba często posługuje się nadnaturalnymi sposobami. Śri Bhagawandas z Unai pisze: „Widziałem pachnący popiół pojawiający się na zdjęciu Baby w domu mego sąsiada. Wstrząsnęło to nami i żarliwie zapragnęliśmy otrzymać darszan Baby”. W odległym

regionie NEFA (Wschodnie Indie), gdzie ludzie zwykle nie znają świętości wibhuti, ze świętych miejsc wyłania się słodki, gęsty nektar czy miód, a czasami masło, ziarna ryżu czy drogie kamienie, tworząc ozdobne wzory albo znak pranawy. Taka łaska dostępna jest nawet dla tych, którzy Baby nie widzieli ani nie słyszeli o nim. Śri J. Gogoi z Shillong pisze: „Kiedy u stóp tego zdjęcia ofiaruje się kwiaty, pojawia się amrita! Co za cud Sai! Śri P. Tshering z Kalkuty napisał: Kiedy moja żona zajęta była czyszczeniem zdjęć Baby przed nabożeństwem, nagle zobaczyła amritę wypływającą z obrazu Baby, z całej jego postaci”. Dipendra Dass z Bhubaneshwar pisze: „Od kilku dni na zdjęciu Śri Sathya Sai Baby ukazują się jakieś plamy przypominające znaki wodne. Aby mieć pewność, starłem je wszystkie. Ku memu wielkiemu zaskoczeniu z kolan Pana popłynęły dwie strużki wody”.

Dr J. Wighnesam z Berhampur pisze: „Nie powiadomiłem nikogo o tym, że wibhuti wydobywa się z obrazu Baby w moim

32

Zima 2013

domu, ale proszę mi powiedzieć – co mam robić? Jak mam teraz oddawać cześć temu obrazowi? Jakich zasad obrzędowej czy-stości należy przestrzegać? Co z jedzeniem, piciem, paleniem itp.?”. Z Delhi nadchodzi telegram: „Miód kapie z Twojego lotoso-wego obrazu w moim mieszkaniu. Proszę, nie ustawaj w tej łasce, by zwiększyło się moje oddanie. H.P. Misra!”. Na plantacji herbaty w Sonapur, gdzie odbywał się satsang, czyli spotkanie wielbicieli Sai, gdy wykonano arati, na obrazie Baby pojawiło się wibhuti i amrita. „Wszystkich nas przeniknął dreszcz, kiedy uświadomili-śmy sobie, że Baba jest wśród nas” – pisze dr Barua.

Każdy znak łaski, który daje pozytywny impuls i skłania poszukiwacza duchowego do sadhany, jest pożyteczny. „Jeszcze niedawno byłam prawie martwa” – pisze Marie do swej nauczycielki Hildy Charl-ton w Nowym Jorku. „Martwa zarówno wewnętrznie, jak i zewnętrznie, ponieważ wpadłam w uzależnienie od narkoty-ków – głównie heroiny. Kiedy zdołałam się wyzwolić, długo chorowałam na zapalenie wątroby. Potem Marc Schles przysłał mi trochę świętego popiołu Baby z Indii, który pomógł mi wyzdrowieć. Byłam pogrążona w rozpaczy, bez domu i – zdawało się – bez przyszłości. Ale dzięki Sai Babie jestem teraz naprawdę szczęśliwa. Troje z moich przyjaciół, którzy brali narkotyki, również przestało to robić”.

Był to mój trzeci atak odmy płucnej – pisze Eruch Wadia z Madrasu. Poradzono mi, abym zasięgnął porady lekarzy ze Szpitala Wiktorii w Bangalore, ponieważ wszelkie dotychczasowe kuracje zawiodły. Przed udaniem się do szpitala pojechałem jednak do Prasanthi Nilajam po darszan Baby. Pomodliłem sie do niego z daleka,

a następnie musiałem wyjechać, aby spotkać się z lekarzami. Po zbadaniu mnie lekarz powiedział: „Kto panu powiedział, że ma pan odmę płucną?” Posłano mnie na dalsze badanie do sanatorium w Ban-galore, gdzie usłyszałem: „Pańskie prawe płuco, według pana dotknięte chorobą, jest silniejsze i w lepszym stanie, niż lewe. Nic nie trzeba tu robić”. Wadia stwierdza: Jego błogosławieństwo całkowicie mnie uzdro-wiło. Darszan wystarczył.

Nicholas Holtander miał przeżycie nieco innego rodzaju. „Jeszcze zanim ujrzałem Babę osobiście, żywiłem do niego głębokie uczucie. Pracowałem nad jego portre-tami – gdy już je skończyłem, wiedziałem, że muszę udać się do Indii i zobaczyć go. Przybyłem do Indii i dotarłem do Putta-parthi na trzy dni przed świętem Daśara. Wkrótce przeziębiłem się i miałem tak wysoką gorączkę, że nie mogłem nawet jasno myśleć! Lekarz ze szpitala dając mi lekarstwo zawołał: „Sai Ram! Jedynie ty możesz go uzdrowić!”. Usłyszałem te słowa i zacząłem się modlić: „Babo, pozwól mi wykonać swoje obowiązki w Europie; nie powinienem tutaj umierać, bo teraz widzę wyraźnie pracę, jaką mam do wykonania”.

Nagle zobaczyłem oczy Baby, a potem włosy otaczające jego głowę; wizja ta przychodziła i odchodziła, zupełnie jak światła, które często widzę podczas medytacji. Równocześnie usłyszałem sylabę OM rozbrzmiewającą dookoła. Rano czułem się o wiele lepiej. Pewien nieznajomy z Zachodu przyszedł

33

do mojego pokoju i powiedział: „Baba mówił o tobie. Spytał mnie: Czy znasz Nicka? (Nicka! a więc zna moje imię) – tego starca, który kołysze się podczas bhadżanów? Powiedz mu, że w nocy miał poważny atak serca, ale teraz nic mu już nie grozi, bo przez całą noc byłem przy nim!”. Przejrzałem na oczy. Wszystkie wątpliwości zostały rozwiane. Teraz wiem, że jeśli naprawdę go potrzebujemy, Baba zawsze do nas przychodzi”.

Baba na tysiąc sposobów daje odczuć swoją obecność ludziom, których dotyka nieszczęście. Kiedy dr Ramakrishnan z Instytutu Nauk Ścisłych w Bangalore przebywał w Prasanti Nilajam, wezwano go do telefonu z wiadomością, że jego matka trafiła w poważnym stanie do szpi-tala z powodu zakrzepu w mózgu. Zdołał przekazać wiadomość Babie, choć udał się on już na nocny spoczynek. Baba odesłał posłańca: Byłem w tamtym szpitalu. Teraz już wszystko z nią w porządku. Przekaż mu, żeby spał spokojnie.

W tym samym czasie, około godziny 9.00 jego ojciec przybywający w Hajdarabadzie zobaczył, że chora otwiera oczy i rozgląda się. Spytał więc, czy powinien już wezwać synów. Kobieta jednak odpowiedziała: Nie ma potrzeby; przed chwilą był tu Baba, dał mi prasadam i zapewnił, że będę całkiem zdrowa. Po kilku dniach wróciła do domu, całkowicie zdrowa!

Baba spytał państwa Sitaraman z Londynu, dlaczego poszli spać, pozostawiając na kuchence zapalony gaz pod garnkiem oleju. Do czego by doszło, gdybym nie zakręcił gazu? – zapytał. R.G. Gholap z Nandurbar w stanie Maharashtra pisze: „Około 4.15 rano usłyszałem jakiś głos, który poprosił, abym wstał. Usłyszałem go trzy razy, ale pomyślałem: po co mam wstawać tak wcze-śnie? Chwilę później usłyszałem: „Przynaj-mniej otwórz oczy i popatrz!”. Z największą niechęcią otworzyłem je i co zobaczyłem? Złodzieja! Gdy tylko podniosłem alarm, uciekł! Kto mnie zbudził? – zastanawia-łem się. I wtedy ujrzałem smugę wibhuti ciągnącą się od mojego pokoju do werandy. Wiedziałem, że to Baba!”.

C.M. Appiah pisze z Coorg: Przez dwa sierpniowe tygodnie nie było prądu. Nocą panowały egipskie ciemności. Kumar skończył jeść swą skromną kolację i poszedł do łóżka. Mieszkał w walącym się domu. Zapaliwszy świeczkę i kadzidełko, postawił je koło obrazu Baby i zaśpiewał kilka bha-dżanów. Potem zasnął. Nagle usłyszał szept:

„Kumar, uciekaj!”. Otworzywszy drzwi wybiegł w ciemność nocy. Kiedy dotarł do drogi, rozległ się głośny huk. Jego dom się zawalił! Rano stwierdził, że jedyną nieznisz-czoną rzeczą wśród ruin było zdjęcie Baby oprawione w szkło.

Pewnego dnia Sethumadhawan Nair otrzymał list napisany krwią, z czaszką i piszczelami, którymi zwykle podpisują się naksalici1. List groził: Zaprzestań śpiewa-nia bhadżanów, bo tylko oszukujesz ludzi i mydlisz im oczy. Jeśli nie przestaniesz w ciągu siedmiu dni od otrzymaniu tego ostrzeżenia, zetniemy ci głowę. Wielbiciel ten znał tylko jedną zbroję przeciwko 1 Członkowie skrajnych ruchów komunistycznych,

gł. maoistowskich, do dziś aktywni we wschodnich stanach Indii.

34

Zima 2013

takim groźbom – imię Baby! Bez żadnego strachu prowadził nadal bhadżany przez kolejnych siedem dni i nocy. Roz-wścieczony autor listu postanowił więc dotrzymać słowa i o świcie ósmego dnia podkradł się do domu wielbiciela i zajrzał przez otwarte okno. Nair spokojnie mył ręce w łazience. Tamten, pełen nienawiści i agresji uniósł ciężki tasak, wycelował i rzucił nim w niczego nie spodziewającą się ofiarę! Ale Baba jest obecny zawsze i wszędzie. Nair pamiętał tylko, że nagle bły-snęła przed nim trąba powietrzna o barwie pomarańczowo-czerwonej, podczas gdy jakaś delikatna dłoń złapała go i popchnęła w kąt pokoju. Usłyszał brzęk broni na posadzce i dźwięk szybko biegnących stóp uciekającego naksality.

Słysząc ten hałas, do pokoju wpadła żona Naira oraz przyjaciel rodziny, którzy

recytowali mantrę Om. Stwierdzili, że pokój wypełnia dziwny zapach, a Nair jest pokryty przez wibhuti. Z początku nie mógł wymówić ani słowa, ale oni wiedzieli, że oto wszechobecny Wybawca ocalił go przed tasakiem naksality.

Dwukrotnie zdarzyło się, że dookoła gospodarstwa Indry Dewi w Tekate na granicy meksykańskiej szalały płomienie pożarów. Za pierwszym razem żywioł ryczał wokół Sai Nilajam, gdzie sadhakowie mają miejsce odosobnienia – ogień strawił ciężarówki i namioty i osmalił ściany budynku. Świątynia

35

ocalała. Za drugim razem Indra Dewi była w domu i pobiegła do pokoju modlitw, pokładając ufność w Babie. Płomienie dały za wygraną! Kiedy była w Indiach, Baba dał jej jako wyraz swego współczucia posążek, mówiąc: Żadnych więcej pożarów!

Baba jest miłością i to jego miłość skłania go do wybierania odpowiednich narzędzi, aby ludzie mogli poczuć, że uczestniczą w wypełnianiu jego dzieła. Jego wola zawsze zwycięża. Arnold Schulman, autor książki „Sai Baba”, otrzymał pierścień z szafirem. Wzbraniał się przed przyjęciem podarunku, pomyślał bowiem, że tak cenny pierścień może przysporzyć trud-ności podczas kontroli celnej w San Fran-cisco. Baba powiedział: Ja się tym zajmę. Urzędnik celny orzekł podczas oględzin, że jest on „bezwartościowy”. Tymczasem rzeczoznawcy wycenili go później na 125 dolarów!

Pojemniki z wibhuti, podarowane z zapewnieniem, że napełnią się, gdy tylko zostaną opróżnione, wypełniają się skwapliwie! Boska lila – zwykle zwana cudem – zdaje się wskazywać na to, że wszystko, co widzimy, jest widzialnym aspektem świadomości (atmy). Nie jest ona na pokaz; zawsze

jest pełna znaczenia i świadczy o przyjściu Boga – w ludzkiej postaci Baby.

Lila ma ogromną wartość dla tego, kto ma zaszczyt być jej świadkiem. Pewnego dnia w Prasanti Nilajam, Baba przechadzając się z dr Y.J. Rao – wykładowcą geolo-gii –podniósł kawałek granitu wielkości pięści i zwracając się do doktora spytał go, co zawiera ten granit. Szczęśliwy, że może odpowiedzieć w swym ulubionym technicznym żargonie, dał on poprawną odpowiedź z punktu widzenia geologii. Ale Baba nie dawał za wygraną i chciał, aby naukowiec wszedł głębiej w budowę tej skały. Doktor zaczął mówić o atomach, wzorach chemicznych, elektronach, pro-tonach, mezonach i całej reszcie naukowej abrakadabry. Baba powstrzymał go. Powie-dział: Nie, jeszcze głębiej! Rao był u kresu swej teoretycznej wiedzy! Baba wziął skałę z rąk geologa i dmuchnął na nią. Zamieniła się w piękny posążek Pana Kriszny gra-jącego na flecie. Barwa figurki była lekko niebieskawa, struktura zaś uległa zmianie, tak aby dopasować się do kształtu posążka. Patrz! Bóg jest w tej skale! Wy geologowie musicie być tego świadomi. Nic nie istnieje bez Boga ani poza Bogiem.

Pewien człowiek, który czcił Babę w domu wypowiadając 108 imion, zaś w czwartki – 1008 imion, pod koniec tego obrzędu padał na twarz przed jego obrazem, wyobrażając sobie, że oto obejmuje dłońmi lotosowe stopy stojącego przed nim Baby.

36

Zima 2013

Pomiędzy dłońmi zostawiał zaś wolne miejsce, w którym wyobrażał sobie stopy! Łzy wzbierały mu w oczach, kiedy radował się tym wyobrażeniem. Później, kiedy przyjechał do Prasanti Nilajam, Baba zaprosił go na audiencję. Popatrz tylko na moje stopy, kiedy stoję przed tobą! Zauważ, jak szeroki jest odstęp między nimi, żebym mógł wygodnie stać na ziemi. Nie rozwierasz dłoni wystarczająco szeroko, więc muszę trzymać stopy ściśnięte pomiędzy nimi za każdym razem, kiedy mnie wołasz. Trzymaj dłonie trochę szerzej!

Nie ma takiej modlitwy, której on nie słyszy ani sygnału, którego nie zapisał w swoim sercu, ani też łzy, którą odrzuca jako niegodną uwagi. Jest on najbliższym członkiem rodziny, najserdeczniejszym przyjacielem, najmądrzejszym przewodni-kiem, najczulszą matką, tchnieniem naszej istoty.

Jest obecny w każdej chwili, na wszystkich drogach, za każdym pędzącym pojaz-dem – a często i w środku – gotowy, by odwrócić nieszczęście. „Prowadząc samo-chód z Colchester do Londynu mój syn poprosił, abym odchylił oparcie, bo chciał się położyć. Zrobiłem to, a za chwilę przed samochodem gwałtownie zahamowała cię-żarówka i uderzyliśmy w nią. Kierownica

całkiem się wygięła, a cały przód samo-chodu był zniszczony! Natomiast ja i syn wyszliśmy bez jednego draśnięcia! To Baba poprosił go, aby położył się!” – pisze Śri W. Krishnamurthi.

Profesor G.B. Pillai opowiada o ciekawym wydarzeniu, które miało miejsce podczas jego podróży z synem z Triwandrum do Madrasu. Kiedy jechali do Maduraj 23 grudnia 1969 roku, pociąg znalazł się w środku ogromnej ulewy. Dotarły do nich niepokojące wieści o tym, że woda zmyła most, więc pociąg zatrzymał się na trzy godziny w Maduraj, ostatecznie jednak zdecydowano, że pojedzie dalej. Nagle pogasły światła i rozległ się huk. Wagon zaczął staczać się w ciemną otchłań. Pro-fesor Pillai wpadł w ryczące wody rzeki, przygnieciony przez rumowisko – poczuł, że się dusi. „Gdzie jest mój syn? Pomyśla-łem o żonie i córkach, i zawołałem: „Babo, Babo, ratuj mnie – ratuj moje dziecko!”. I tak się stało. Nagle wody opadły, a rumo-wisko zmył prąd wody. „Poczułem dno pod nogami. Baba nad nami czuwał!”.

Większość listów do autora tej książki rozpoczyna się słowami: Zdarzył się kolejny cud! Oto przykład: „Susan, cudownie uratowana od samobójstwa przez Babę miała syna Kevina, który jako dziecko przebył operację mózgu, w wyniku której całkowicie oślepł na jedno oko. Każdej nocy Susan kładła mu na to oko odrobinę wibhuti. Wreszcie, kiedy zbadano oko dziecka, okazało się, że wzrok został mu przywrócony”. Przytoczyłem te słowa z listu przysłanego z Santa Barbary w USA.

Każdy cud Baby jest darem łaski. Może przejawić się w postaci szczypty świętego popiołu,

37

Sai we wspomnieniach

J Inauguracja Prasanthi Nilayam i boska uczta

Fragment książki Anyatha śaranam nasthi (Nie ma schronienia poza Tobą) napisanej przez Vidżaję Kumari, która poznała Babę już w latach 40. XX w i prowadziła pamiętnik, opublikowany w 1997 roku.

Śliczna pani Natura zdawała się tańczyć w uniesieniu. Ta piękna budowla została uroczo ulokowana na łonie natury potwierdzając słuszność nazwy ‹Prasanthi Nilayam› czyli ‹Miejsca Pokoju›. Teren ten otaczają góry. Z jednej strony płynie rzeka Ćitrawati, a nad nią, jak okiem sięgnąć – rozległe, otwarte równiny. Dominuje atmosfera spokoju, ukojenia dla umysłu. Dla spragnionego wędrowca, dla poszukującego i umęczonego człowieka jest to Wajkunta, niebo Pana Wisznu, oaza błogości.

cukierka, obrazu stworzonego na naszych oczach. Może to być deszcz popiołu bądź pojawienie się na jakimś obrazie proszku kumkum, pachnącej pasty sandałowej lub słodkiego miodu. Albo też sylaby Om narysowanej popiołem na podłodze; nieustanny wypływ wonnego oleju albo amrity z lingamu czy medalika. Może to być też szereg kartek papieru, z napisanymi w znanym ci języku radami czy ostrzeżeniami, które wychodzą z jego dłoni na portrecie, który czcisz. Możesz otrzymać te dary na jawie lub kiedy śpisz, bądź marzysz. Możesz otrzymać pocztą książkę czy inną przesyłkę, której nie zamawiałeś. Może to być widzenie Baby – subtelne lub namacalne, przelotne lub długotrwałe, ale zawsze jest to znak jego miłości i majestatu.

Tłum. Grzegorz Leończuk i Zespół

38

Zima 2013

Było to 23 listopada 1950 roku – w czwar-tek. Wyruszyliśmy ze Swamim ze starego mandiru przy akompaniamencie muzyki granej przez zespół oraz z obrzędowym purna kumbham (ozdobny dzban wypeł-niony wodą używany w ceremoniach powitalnych, traktowany jako symbol pomyślności). Gdy doszliśmy do nowego mandiru, założyliśmy Swamiemu girlandę na szyję. Oddaliśmy cześć Jego lotosowym stopom, nakładając kurkurmę i kumkum, oraz odprawiliśmy arati. Aby odczynić skutki złych spojrzeń, rozbiliśmy orzechy kokosowe. Razem z nim obeszliśmy cały mandir. Pierwsze piętro było przezna-czone dla niego. Darszanu mógł udzielać stojąc na balkonie. Mandir prezentował się bardzo pięknie i okazale – istna uczta dla oczu. Sakamma, zamindar [właści-cielka ziemska] z Meerjapur, R.N. Rao i Hanumantha Rao bardzo się natrudzili, aby wznieść tę budowlę. Ciężko pracowali dzień i noc. Ten dzień był również dniem urodzin Swamiego. Dotąd nie przykładano większej wagi do urodzin Swamiego, ale tym razem poprosiliśmy, by pozwolił nam je obchodzić.

Wraz z przeniesieniem się Swamiego do nowego mandiru wiele się zmieniło. Musimy przyznać, że znacząco wzrosła liczba wielbicieli. Gdy w starym mandirze było pięćdziesiąt czy sześćdziesiąt osób, mówiliśmy ‹O! Jaki tłum!›. Teraz liczba ta urosła do setek. Wkrótce miała dojść do tysięcy, a nawet lakhów [setek tysięcy]. W starym mandirze, gdy tylko zapadał zmierzch, chadzaliśmy nad Ćitrawati i dokazywaliśmy na górce. Teraz mogliśmy robić to tylko dwa razy w tygodniu. Wcze-śniej sesja bhadźanów polegała tylko na śpiewaniu. Teraz było też rytmiczne powta-rzanie imienia Swamiego połączone z kla-skaniem. Wtedy całe dwadzieścia cztery

godziny chodziliśmy za Swamim i spę-dzaliśmy czas w jego towarzystwie. Teraz mogliśmy być z nim tylko wówczas, gdy w swej dobroci schodził na dół. Mówiąc ściśle, straciliśmy nasz wcześniejszy przy-wilej serdecznego śmiania się wieczorami i nocami w jego towarzystwie i słuchania zabawnych historii, jakie nam opowiadał. Bardzo zmalała też liczba okazji, kiedy mogliśmy oddawać cześć jego lotosowym stopom. Ówczesny Bala Sai [Chłopiec Sai] teraz był Bhagawanem Sai, Maharadżą Sai. Kiedyś wołaliśmy ‹Swami!›, gdy nam się podobało, i gromadziliśmy się wokół niego, a teraz, o ile On nie odezwał się do nas, nie mogliśmy otworzyć ust. Straciliśmy szczęście siedzenie u jego boku podczas bhadźanów. Straciliśmy też szansę śpiewa-nia razem z nim. Psoty Swamiego zastąpiła teraz powaga. Jego słowa odzwierciedlały królewską dumę, chód stał się bardziej królewski, a blask jego twarzy – jaśniejszy. Przypominało to przeniesienie się Kriszny z Brindawanu do Mathury.

Nie znaczy to, że Sai całkowicie zaprze-stał swoich psikusów. Jednakże, chociaż podczas bhadźanów siadał na ziemi, musie-liśmy siedzieć w pewnym oddaleniu. Przed nami stały dwa wielkie zdjęcia: jedno przedstawiające Parthi Sai, a drugie – Śirdi Sai. Między nimi postawiono statuę Pana Kriszny. Dawniej, gdy była pełnia księ-życa, wychodziliśmy o dziesiątej godzinie

39

brykając jak cielaki i jelenie i wracaliśmy do mandiru o dwunastej. Teraz było to już rzadkością. Pewnego takiego wieczoru Sai Gopala powiedział: „Nie gotujcie posiłków. Ugotujemy je nad brzegiem Ćitrawati i tam zjemy”. Byliśmy bardzo podekscytowani.

Z wielką radością, kołysząc rękami, zała-dowaliśmy naczynia i prowiant do wózka i poszliśmy za Sai Ramą niczym banda małp. Myślę, że i On czasami wspomina te stare czasy. Była jedenasta w nocy. Po zaba-wach, śpiewach, bieganiu i skakaniu czu-liśmy się już zmęczeni. Ciężko usiedliśmy i zawołaliśmy: „Swami! Jesteśmy bardzo głodni. Prosimy, ugotuj nam coś do jedze-nia”. Nasz bohater natychmiast wstąpił na scenę. Szeptaliśmy: „Niestety, nie ma pieca, nie ma opału, jak On zamierza gotować? Kiedy zacznie?” W nastroju wiel-kiej niepewności rozładowaliśmy wózek, zgodnie z jego poleceniem, i ustawiliśmy w szeregu naczynia przykryte pokrywkami. Swami nie wykonał żadnego prowizorycz-nego pieca, lecz wziął kawałek drewna i delikatnie stukając w każdą z pokrywek, cicho wypowiadał nazwy potraw, takie jak ‚sambar,’ ‚ryż,’ ‚rasam,’ ‚pajasam,’ ‚ćatni› itd. Usłyszeliśmy dochodzące z naczyń odgłosy gotujących się potraw. Wydoby-wające się z naczyń zapachy drażniły nasze nozdrza. Żołądki skręcały się nam z głodu.

„Ach! Co to za niezwykły cud? Cud nad cuda!”. Staliśmy wokół Swamiego i głośno

domagaliśmy się jedzenia. Swami zauwa-żył: „Ale nie mamy liści, więc na czym podawać potrawy?”.

Nasz entuzjazm opadł równie szybko, jak się pojawił. On jednak zawołał dwóch chłopców i powiedział: „Jeśli pójdziecie w prawo, zobaczycie staw pełen lotosów. Przynieście stamtąd trochę lotosowych liści”. Pobiegli i przynieśli je. Czy były to liście lotosu? Dobry Boże! Były tak wielkie, że ludzie mogliby wygodnie na nich sie-dzieć! Nigdy nie widzieliśmy tak wielkich liści. Ustawiliśmy je w rzędach. Usiedliśmy, a Sai Ma zaczął podawać potrawy. Ach te smaki! Nie można ich opisać. Były to wspaniałe potrawy przyrządzone w niebie! Nie wiemy, ile zjedliśmy. Połykaliśmy jedzenie niczym stado wilków. Ten smak, ten zapach, to gotowanie były po prostu niewyrażalne. Najedliśmy się ponad miarę, aż nie mogliśmy oddychać. Swami żartobli-wie nazywał nas ‹żarłokami› i ‹bawołami.› To prawda, potrawy były tak apetyczne, że staliśmy się żarłokami.. Wypełnione smacznymi potrawami naczynia nie zostały opróżnione. Były to niewyczerpane naczynia akszaja. Sai Annapurneśwari jest boginią wiecznego dostatku.

Nie czytaliśmy o takiej boskiej magii w żadnym z naszych pism świętych. Co za wspaniały cud! Czyny Swamiego wykra-czały poza ludzkie pojmowanie. Z wielką trudnością wróciliśmy do mandiru. Nie mogliśmy normalnie chodzić. Nie mogliśmy swobodnie oddy-chać. Nawet następnego dnia nie czuliśmy głodu. Mieliśmy wrażenie, że wciąż mamy pełne żołądki. Cały następny dzień nic nie jedliśmy. Swami popatrzył na nas i stwier-dził: „Czy była to zwykła strawa? Był to boski posiłek. Dlatego nie jesteście głodni”.

Tłum. KMB

40

Zima 2013

Sai we wspomnieniach

J Bóg istnieje

Tekst Richarda Bocka zaczerpnięty z artykułu Communicating Divinity opublikowanego w czasopiśmie Golden Age w 1980 r.

W podróż do Baby wybrałem się zaraz po zawale serca. Zanim dotarłem do aszramu, poczułem się dobrze. Nie pamiętałem już, że kiedyś byłem chory. Dostąpiłem audien-cji Baby, a On zmaterializował dla mnie trochę wibhuti, rozpiął mi koszulę i nałożył je na klatkę piersiową. Chociaż nic mu nie mówiłem, On powiedział, że moje serce nie doznało szwanku (ten zawał miałem we wrześniu, a w Indiach byłem w listopa-dzie). „Dobre serce, nie martw się. Po co się bać, gdy ja tu jestem?” – powiedział. Potem zmaterializował pierścień i polecił:

„Noś go, zawsze będę z tobą”. Pierścień był z podobizną Baby. Zapewniał łączność z nim i zaczęło to zmieniać moje życie. Ale była to jedna z tych rzeczy, co do których miałem pewne obawy.

Zanim pojechałem do aszramu powiedzia-łem do Indry Devi: „Mogę zaakceptować wszystko oprócz cudów”. Cuda te niepo-koiły mnie, gdyż czytałem wypowiedź Ramakriszny, który ostrzega, że należy wystrzegać się mocy siddhi, bo są zwod-nicze. Bałem się, że obnoszenie się z tymi mocami jest w jakimś stopniu egoistyczne i nie najwyższego lotu. Dlatego miałem wątpliwości co do Jego motywów czynienia cudów. Ale gdy się zbliżyłem i zacząłem ich doświadczać, zrozumiałem, że było to dla

niego bardzo naturalne, a motywacja była tak zdrowa, że uznałem, iż przyszedł On z innej rzeczywistości i nie było niczego, co mogło go splamić.

Baba jest tutaj po to, by z szaleństwa, które sami sobie stworzyli, poprowadzić ludzi do światła. Dla każdego, kto się do niego zbliży, On zrobi wszystko, co może, aby pomóc, gdyż taka jest jego misja, po to tu jest. W przypadku człowieka Zachodu zwykle konieczny jest jakiś umysłowy wstrząs, aby wyrwać go ze świata

41

materialnego, w którym jest uwięziony, oraz z pojmowania, że wszystko da się rozpracować naukowo. Dlatego Baba stwarza coś spoza czasu, łamiąc to, co wydaje się naukowymi prawami natury i czyni tak zwany cud. Komuś przesiąkniętemu światem intelektualnym bardzo trudno sobie z tym poradzić. Musi stawić temu czoło i pytać. A jedyną odpowiedzią jest: Bóg.

Intelektualiści na ogół nie mogą dojść do Boga, gdyż do nich to nie dociera. Osoba o prostym umyśle, osoba z wiarą i miłością może wziąć Boga w objęcia, bez koniecz-ności rozumienia Boga. Ale intelektualista musi najpierw zrozumieć Boga, zanim Go obejmie. Tymczasem, zrozumienie Boga jest niemożliwe! Miliony ludzi próbuje sobie z tym poradzić i tracą zmysły, gdyż nie dają rady.

Rzecz, która wstrząsnęła mną, nie była związana ze stworzeniem pierścienia. Było to coś, co zdarzyły się, gdy Indra Devi poprosiła Go, czy mogłaby dostać jeszcze trochę uzdrawiającego popiołu, wibhuti, ponieważ całą wcześniej otrzymaną ilość rozdała ludziom. On powiedział „tak” i rękami wykonał ruchy okrężne a potem ułożył dłonie tak, jakby coś przyjmował. Następnie w powietrzu ukazała się urna o wysokości około dziesięciu centymetrów i wpadła w Jego dłonie. Zobaczyłem to i pomyślałem: „To nie jest sztuczka magika, tego nie wytrzepał z rękawa, to jest coś innego!”. Teraz zdjął przykrywkę i wysypał

całą zawartość popiołu na kawałek papieru. Potem przechylił ponownie i znów wysy-pała się pełna zawartość urny. Następnie wsypał połowę popiołu z powrotem do urny, a część z tego, co pozostało rozdał ludziom, którzy znajdowali się w pobliżu. Resztę wsypał do torebki zrobionej z chus-teczki, wręczył Indrze i powiedział: „Teraz to wibhuti będzie niewyczerpane, więc już ci go nie zabraknie”. Cóż! Minęło już dzie-sięć lat i popiół ciągle się odnawia. Rozdała go już tysiącom ludzi. Ten cud był dla mnie o wiele bardziej znaczący niż stworzenie pierścienia. A było tak dlatego, że flirtowa-łem z koncepcją Boga i studiowałem religię, ale nie miałem doświadczenia Boga. Po tym przeżyciu w moim umyśle nie ma już wątpliwości czy Bóg istnieje.

Tłum KMB Sanathana Sarathi, grudzień 2009

42

Zima 2013

W przeciągu 7-8 sekund skóra na środku dłoni Baby otworzyła się i zobaczyłem, jak wychodzi z niej jakiś okrągławy przedmiot. Wkrótce skóra stała się taka jak wcześniej i leżał na niej piękny, świecący pierścień.

Baba: Podnieś go i daj mi. A wcześniej obej-rzyj dokładnie.

Były na nim wyryte w złocie półksiężyc i gwiazda. Położyłem go z powrotem na dłoni Swamiego.

Ja: Babo, nie mogę nic pojąć. Proszę, wyjaśnij.

Baba: Ty tylko z urodzenia jesteś muzułma-ninem. Nie rozumiesz islamu.

Było to prawdą. Wspomniałem wcześniej Babie o swojej religii, żeby go poddać próbie. Nie jestem religijny.

Baba: Wykonałem ten złoty pierścień w kształcie astakona (ośmiokąt), osadziłem w nim nawaratna (dziewięć klejnotów). Jedno i drugie symbolizuje wszechświat. Między tymi nawaratna umieściłem islamski symbol gwiazdy i półksiężyca ze szmaragdów. Spójrz na te zielone kamienie. To twoja religia. Teraz włożę ten pierścień na czwarty palec twojej lewej ręki.

J Świadectwa

Dla Boga wszystko jest możliwe

Widziałem wiele przedmiotów stworzonych przez Babę i dotykałem ich. Byłem przekonany o prawdziwości tych rzeczy, ale nie miałem pewności czy Baba sam je stwarza. Pomyślawszy trochę – a wiedząc, że wśród wielbicieli Baby jest bardzo mało muzułmanów – postanowiłem poprosić o jakąś niemożliwą rzecz, jakiej nikt dotąd nie widział!

Ja: Babo, proszę daj mi taką rzecz, co ucie-leśnia cały wszechświat, ale odzwierciedla tylko moją religię.

Baba (ze słodkim uśmiechem): Abdul, czy naprawdę myślisz, że przedstawiasz mi prośbę niemożliwą do spełnienia? Spójrz na moją dłoń. Czy widzisz coś na niej? W mojej ręce nic nie ma, ani za nią. Możesz to sprawdzić.

Baba obrócił dłoń grzbietem do góry. Jego szata kończyła się nad łokciem. Nie ośmie-liłem się dotknąć Jego ręki. Baba chwycił mnie za nadgarstek i przesunął moją dłonią wokół swojej dłoni aż po swój łokieć.

Baba: Teraz patrz na środek mojej dłoni.

43

Ach! Pasował doskonale. Pokłoniłem się znowu u Jego stóp, tym razem z mnó-stwem łez. Po kilku minutach poszedłem za Babą do zewnętrznego pokoju. Baba opowiedział dziewięciu czekającym tam cudzoziemcom o tym pierścieniu i o mnie jako o „swoim nieposłusznym wielbicielu”.

Wyszedłem na werandę. Pierścień przy-ciągnął uwagę Śri Kasturiego. Podniósł on moją dłoń, zbadał pierścień i wykrzyknął:

– Nie widziałem dotąd tak pięknego klejnotu Swamiego. To są nawaratna. Ale co to jest – w środku ten zielonej części pierścienia? Czy to Aum?

Dr Gokak, który także go zbadał, powiedział:

– To z pewnością nie Aum. Cokolwiek by to nie było, ten pierścień jest wyjątkowo piękny. Ja też widzę po raz pierwszy taki klejnot Swamiego.

Paru innych bhaktów również widziało ten pierścień i dotknęło nim swoich czół i oczu. Gdy wyszedłem na plac darszanowy, otoczyło mnie wiele osób. Jednym z nich był jakiś brodaty Amerykanin. Podszedł do mnie blisko, wziął moją rękę z pierście-niem, położył sobie na piersi i rzekł:

– Alhamdulillah! (Chwała niech będzie Bogu).

Zadziwiło mnie to i poprosiłem go, żeby powiedział mi więcej.

– Jestem muzułmaninem. Ten pierścień ujawnia, że ty też jesteś muzułmaninem.

– Jak do tego doszedłeś?

– Umiesz czytać po arabsku?

Kiedy odpowiedziałem przecząco, wyjaśnił:

– Na środku szmaragdu widnieje słowo Allah po arabsku.

Dopiero wówczas dowiedziałem się, że Baba na środku tego zielonego szmaragdu wyrył słowo ‹Allah›. Poprosiłem Babę o coś związanego z moją religią, a Baba pobłogo-sławił mnie w ten cudowny sposób!

Abdul Razak Baburao Korbu

Niezwykła podróżKiedy siedzieliśmy na werandzie czekając na wezwanie Baby, jakaś strapiona indyjska rodzina weszła do wewnętrznego pokoju. Ojciec niósł syna, który miał około 9 lat. Chłopiec miał na sobie białe skarpety, które nie skrywały jego bardzo zniekształ-conych stóp. Jego wrzecionowate nogi wskazywały na to, że nigdy nie biegał ani nie bawił się tak, jak inne dzieci. Ścisnęło mi się serce. Byłam wdzięczna za troje zdrowych dzieci, które pozostawiliśmy pod opieką dziadków w Kalifornii.

Po pewnym czasie drzwi otwarły się na oścież i, dziw nad dziwy, pojawiła się tamta rodzina roniąc łzy radości. Ów chłopiec szedł na chwiejnych nogach, jak nowo-narodzony jeleń, a jego wielkie, brązowe oczy iskrzyły się. Nawet nie próbowałam opanować łez.

Baba wyszedł i udzielił rodzicom ostatnich wskazówek, potem zwrócił się do mnie i spytał: „Dlaczego płaczesz? Nie płacz – on szedł teraz po raz pierwszy”. Odpowiedzia-łam przez łzy: „Właśnie dlatego płaczę”. Rzucił mi spojrzenie, które tak dobrze znałam – najbardziej współczujący i dobry uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałam – i powiedział najłagodniejszym z tonów:

„Wiem, wiem”.

44

Zima 2013

Chciałam, żeby tamta chwila trwała wiecz-nie, ale w jednej chwili zmienił postawę i okazywał już głęboką troskę o inne ze swoich dzieci.

Wkrótce nadeszła nasza kolej, aby spotkać się z Babą. Nasza pierwsza rozmowa osobista była dojmującym przeżyciem. Gdy Baba zadawał pytania, Bob, ja i On staliśmy blisko siebie. Najpierw zwrócił się do mnie z prostymi pytaniami, takimi jak:

„Ile macie dzieci?” W owej chwili brakło mi słów. Uśmiechnął się pobłażliwie i sam odpowiedział na to pytanie: „troje.” Ja stałam milcząc, niezdolna do porozumie-wania się. Musiałam wyglądać co najmniej głupio, Baba jednak był życzliwy, bo rozumie wszystkie ludzkie stany i słabości. Podczas tych kilku minut audiencji opisał w zarysie charakter – zarówno mocne strony jak i słabe – każdego z naszych dzieci. Następne lata pokazały pełną traf-ność Jego diagnozy.

Następnie rozmawiał z Bobem o sprawach związanych z interesami i stworzył trochę wibhuti (świętego popiołu) i tym popiołem posypał pierś i okolice serca Boba, mówiąc:

„On jest dobrym człowiekiem, dobrym czło-wiekiem”. Ta jasna oznaka pochwały spra-wiła, że Bob zrobił coś, czego nigdy u niego nie widziałam – wybuchnął płaczem i płakał jak bezradne dziecko. Sai Baba rzekł:

„Biznes nie przynosi ci zadowolenia, ale to się zmieni”. Bob rozpromienił się.

Swami zwrócił się ponownie do mnie i rzekł: „Bądź cierpliwa. Musisz nauczyć się być cierpliwą”. Audiencja była skończona, a ja, kiedy wyszliśmy, wciąż byłam niema. ‘Powrót na ziemię’

zajął mi dużo czasu. Było to najbardziej niezwykłe przeżycie mojego życia, ale nadal nie wierzyłam, że Śri Sathya Sai Baba jest istotą boską. Dostrzegałam jedynie, że jest niezwykły i wywołuje we mnie uczucia wyższe od tych, jakie znałam kiedykolwiek wcześniej.

Będąc w samolocie w drodze powrotnej do Stanów Zjednoczonych zaczęliśmy obmyślać następną wycieczkę do Indii. Byliśmy jakby magnetyczną siłą przy-ciągani z powrotem. Bob zaczął droczyć się ze mną odnośnie uwag Swamiego na temat mojej niecierpliwości. Natychmiast przyjęłam stanowisko obronne, rozdraż-niłam się i stałam się niecierpliwa. Później śmialiśmy się z mojego ograniczonego widzenia i niezdolności do przyjmowania krytyki, chociaż została ona przedstawiona przez Babę tak łagodnie. Obiecałam sobie pracować nad swoją niecierpliwością.

Fragment książki Barbary Bozzani „Przemiana serca”.

Tłum. Grzegorz Leończuk Źródło „Sanathana Sarathi”

45

J Co wiemy o Prema Sai?

Tekst znajdujący się na stronie Międzynarodowej Organizacji Sai: sathyasai.org.

Sathya Sai Baba powiedział, że jest drugą z trzech inkarnacji. Pierwszą był Śirdi Sai Baba, a trzecią będzie Prema Sai Baba. Poniżej przekazujemy to, co wiemy o Prema Sai. Niektóre informacje różnią się co do czasu jego przyjścia na ziemię.

Pierwsza publiczna wypowiedź Sathya Sai Baby na temat Prema Sai była prawdopodobnie w dyskursie „Śiwa Śakti”, 6 lipca 1963 roku. Baba powiedział

wtedy, że w rozmowie między Śiwą, Śakti a Bharadwadżą Śiwa powiedział, iż przyjmie ludzką postać i narodzi się trzykrotnie w rodzie Bharadwadży. Jako Śiwa pod postacią Śirdi Baby, jako Śiwa i Śakti w jednym ciele – pod postacią Sathya Sai i później jako sama Śakti odrodzi się w osobie Prema Sai.

Sathya Sai Baba powiedział w dyskursie z 9 września 1960 r. – Pozostanę w tej ludzkiej postaci przez 59 lat (edytor: sądzimy obecnie, że Swami mówił o latach księżycowych) i z pewnością osiągnę cel tego awatara, nie wątpcie w to. Mam swój własny czas do realizacji mojego planu. Nie mogę się spieszyć, bo to wy się spieszycie. Czasem będę czekać, by osiągnąć dziesięć rzeczy na raz, tak jak lokomotywy nie używa się do transportu jednego wagonu, lecz czeka się, aż uzbiera się ich wystarcza-jąca liczba, by w pełni wykorzystać jej moż-liwości. Ale moje słowo nigdy nie zawiedzie, będzie tak, jak mówię.

Różni wielbiciele Sai w swych tekstach wspominali o Prema Sai opisując to, co usłyszeli np. podczas audiencji. Niektóre z ich wypowiedzi cytujemy poniżej. Jednak część tych informacji jest sprzeczna. Suge-rujemy, żebyśmy po przeczytaniu ich nie starali się dociekać, które są prawdziwe, a które nie, ale po prostu poczekali na to, co się zdarzy. Wydarzenia będą rozwijać się wtedy, kiedy powinny i tak, jak powinny. Poczekajmy, a czekając radujmy się nie-przewidywalnością tego, co uczyni Swami.

46

Zima 2013

Często słyszeliśmy, że Prema Sai urodzi się osiem lat po odejściu Sathya Sai Baby. W „Sai Trinity”, książce napisanej przez S.P. Ruhelę, autor twierdzi, że Sathya Sai ujawniał od czasu do czasu trochę informacji najbliższym wielbicielom i przepowiedział, że Prema Sai narodzi się w stanie Karnataka, osiem lat po opuszczeniu ciała przez Babę.

Howard Murphet w swej książce „Sai Baba: zaproszenie do chwały” (wydanej w Polsce) pisze w czwartym rozdziale: „ Sathya Sai mówi, że Prema Sai urodzi się w stanie Karnataka, między Bangalore a Mysore, rok po opuszczeniu ciała przez Babę. Natomiast Shakuntala Balu, autor książki

„Żyjąca Boskość” pisze na 16 stronie, że Prema Sai urodzi się w Gunaparthi, wiosce w okręgu Mandya w Karnatace.

W książce „Ucieleśnienie miłości” Peggy Mason i Rona Lainga (również wydanej w Polsce) autorzy pisz ą o rozmowie na temat Prema Sai. „Zastanawialiśmy się czy następne zstąpienie jako Prema Sai nastąpi bardzo szybko po odejściu obecnej postaci i czy będzie kobietą. Baba odpowiedział:

„Nie, mężczyzną, w Mysore – Karna-taka (Od 1972 r. stan Mysore nazywa się Karnataka).

Brigitte Rodriguez w książce „Przebłyski boskości. Pracując z naukami Sai Baby” (1993) pisze: „W prywatnej mowie do studentów, w ostatnich latach, Baba powie-dział im, że ojciec jego przyszłej inkarnacji

– Prema Sai urodził się w stanie Karnataka.

Powiedział też, że ciało Prema Sai znajduje się w procesie kształtowania.

Karunamba Ramamurthy (Kannamma) jest autorką książki „ Sri Sathya Sai Anan-dadaji, podróż z Sai” (2002) napisanej na podstawie jej dziennika prowadzonego przez nią od 1944 roku. W rozdziale 9 wspomina, co Swami powiedział do wielbicieli pod koniec 1940 roku: „Obecny awatar będzie żył 96 lat, a rok później przyjmie ciało awatar Prema Sai i będzie żył 75 lat. W obecnej erze dziesiąty awatar

– Kalki podzielił się na trzy postacie: Shirdi Sai, Sathya Sai, i Prema Sai. To nie zda-rzyło się nigdy wcześniej – tylko w tej kali judze. Awatarowie Sai nie rodzili się nigdy w poprzednich kali jugach ani nie narodzą się w przyszłych kali jugach. Podczas wcie-lenia Shirdi Sai przygotowałem pożywie-nie, jako Sathya Sai rozdaję to pożywienie, a podczas awatary Prema Sai każdy będzie cieszył się tym boskim jedzeniem”.

Misja potrójnej inkarnacji

W książce „Duch i umysł” Samuel Sandwe-iss przytacza długi wywiad, jaki przepro-wadził z Sathya Sai Babą dziennikarz R.K. Karandżja z magazynu „Blitz”, we wrze-śniu 1976 roku. Oto jedno z pytań. Jak to zadanie podzielone jest między trzy odrębne inkarnacje Shirdi, Sathya i Prema Baby?

Baba: One nie są odrębne. Już wspomniałem o ich całkowitej jedności w dziele ostatecznego wypełnienia tej misji. Ich zadania i uprawnienia różnią się w zależności od czasu, sytuacji i środowiska, lecz wywodzą się

47

z tego samego boskiego ciała (dharma swarupy). Poprzedni awatar, Shirdi Baba ustanowił podstawy dla świeckiej integracji i dał ludzkości przesłanie obowiązku pracy. Misją obecnego awatara jest to, aby każdy uświadomił sobie, że ten sam Bóg lub boskość zamieszkuje w każdym z nas. Ludzie powinni szanować, kochać i pomagać każdemu, niezależnie od koloru skóry czy rodzaju wiary. W ten sposób wszelka praca może stać się drogą wielbienia Boga. Prema Sai, trzeci awatar, będzie szerzył ewangeliczną nowinę, że nie tylko Bóg mieszka w każdym, ale każdy jest Bogiem. To będzie ostateczna mądrość, która umożliwi każdemu człowiekowi podążanie ku Bogu. Trzej awatarowie niosą potrójne przesłanie pracy, wielbienia Boga i mądrości.

Zmieniający się pierścień Hislopa

W książce Johna Hislopa „Mój Baba i ja” autor opisuje, jak Baba zmaterializował dla niego

pierścień z wizerunkiem Prema Sai, który z roku na rok zmienia swój wygląd. Hislop pisze: Na pierścieniu osadzona jest kamea z portretem Prema Sai, kochającego Pana Stworzenia, który ma pojawić się na ziemi kilka lat po śmierci ciała Sathya Sai. Jest to starannie wypolerowany brązowawy kamień z wyrzeźbionym profilem: widoczny jest fragment nosa, jego połączenie z czołem i lekko zarysowany łuk lewego oka. Szlachetna głowa z włosami sięgającymi ramion, wąsami i brodą spoczywa na kwiecie lotosu lub wyłania się z niego. Jego oblicze jest pełne spokoju i majestatu.

Baba powiedział: Prema Sai jest dopiero w trakcie procesu narodzin, więc nie mogę pokazać go dokładniej. Po raz pierwszy pokazuję go światu”.

Gdziekolwiek pojadę, wielbiciele pragną oglądać pierścień z podobizną Prema Sai. Jakiś rok później osoby, które widziały wcześniej pierścień, zobaczywszy go ponownie zauważyły: „On się odwraca, teraz można dojrzeć cały nos”. Na te uwagi odpowiadałem zawsze, że żadnej zmiany nie widzę. Ale oni odpowiadali, że nie widzę zmian, bo oglądam pierścień codziennie. Pewnego dnia w 1980 roku na

48

Zima 2013

spotkaniu z wielbicielami spojrzałem na wizerunek uważnie i dostrzegłem to: „Jest inny! Zmienia się!”.

Teraz widoczny jest cały nos, podczas gdy na początku nie było go widać w całości

– wtapiał się w krawędź kamienia. Teraz można zauważyć przestrzeń między krawę-dzią kamienia a nosem. Co więcej – można dojrzeć część lewego oka i policzka. Nie możemy się już doczekać, co zobaczymy za kilka lat.

Fragment rozmowy z książki „Mój Baba i ja”, z grudnia 1978 roku

Sai: Nie, nie będzie wojny światowej.

Hislop: Mamy szczęście żyć i zobaczyć ten przyszły świat w pokoju.

Sai: Wszyscy to zobaczycie. Nawet starzy ludzie tego dożyją.

Gość: Zatem, Prema Sai nie będzie miał zbyt wiele do zrobienia! Swami już zapro-wadzi pokój na świecie.

Sai: Będzie to za jakieś 40 lat. Wtedy na świecie będzie pokój. Imię Prema Sai jest odpowiednie. Wszystko będzie miłością – miłość, miłość, wszędzie miłość.

Peggy Masson napisała w 1988 roku w „Quarterly Magasine”:

Jakież to wspaniałe pomyśleć, że Swami ogłosił, iż ojciec jego następnej inkarnacji, Premy Sai, niedawno się urodził! Jakąż to nam daje nadzieję! Słowa Swamiego brzmiały: ‚Urodzę się między Bangalore a Mysore, w stanie Karnataka’”.

W nr 36 „Quarterly Magasine” czytamy:

„Zawsze czułam, że Kasturi inkarnuje się jako matka Premy Sai w nadchodzącym wieku i mówiłam o tym wiele razy. Wiedziałam, że ojciec Premy Sai już się urodził, dlatego byłam więcej niż poruszona dowiedziawszy się, że przy pewnej okazji Swami wziął chłopca na ręce mówiąc figlarnie: ‚Przedstawię cię twojej przyszłej żonie’ i przekazał dziecko wiekowemu Kasturiemu! Co za cuda!”.

Tłum: Bogusław Posmyk

49

odbyła się na kilka lat przed rozpoczęciem się ery Kali, Pan Wisznu powiedział, że światło przyjdzie na ziemię, kiedy zło tej ery osiągnie poziom, który wymagał będzie bezpośredniej interwencji Boga: „Kiedy zło rozkrzewi się na ziemi, urodzę się w rodzi-nie prawego człowieka i przyjmę ludzkie ciało, aby odbudować pokój poprzez zniszczenie wszelkiego zła. Dla podtrzyma-nia prawomyślności i moralności przyjmę ludzką postać, kiedy przyjdzie pora na działanie. W erze Kali, wieku grzechu, przyjmę postać awatara, który będzie miał ciemny odcień skóry. Urodzę się w rodzinie na południu Indii. Awatar ten będzie posia-dał wielką energię, inteligencję i wielkie moce. Przedmioty materialne potrzebne dla misji tego awatara będą w jego dyspozy-cji natychmiast, kiedy tylko o nich pomyśli. Będzie zwyciężał siłą prawości. Odbuduje porządek i pokój na świecie. Awatar ten zainauguruje nową erę prawdy i będzie otoczony ludźmi ducha. Będzie wędrował po ziemi wielbiony przez ludzi ducha.

Ludzie będą naśladować postępowanie tego awatara i nastanie dostatek i pokój. Ludzie znowu powrócą do praktykowania obrządków religijnych. Wszędzie pojawią się ośrodki wychowania i kultywowania wiedzy braminów oraz świątynie. Aszramy będą wypełnione ludźmi prawdy. Władcy ziemi będą rządzić swoimi królestwami zgodnie z prawem.

J Przepowiednie o Sai Babie

Przedstawiamy kilka mniej znanych tekstów zapowiadających inkarnację Sathya Sai Baby, zebranych i przetłumaczonych przez Kazika Borkowskiego.

Proroctwo z „Mahabharaty”

Fragment książki „Sai Baba awatar” Howarda Murpheta, s. 70-71.

Wielka wielbicielka Sai Baby, Hilda Charlton, miała niezwykłą wizję. „Kiedy siedziałam w Prasanthi Nilayam słuchając radosnych pieśni śpiewanych przez wiel-bicieli i patrząc na Sai Babę siedzącego w swoim fotelu, nagle nad głową Baby pojawiła się wielkiej piękności postać jadąca na białym koniu. Powiedziano mi, że oczekiwany awatar Kalki przedstawiany jest na białym koniu”. Hilda mówi dalej, że później amerykański student prowa-dził dla niej badania klasycznej literatury hinduskiej na temat awatara Kalki. Wyniki, jak mówi, były zaskakujące w aspekcie Sai Baby i czasu, w którym żyjemy — ery Kali, która zaczęła się po śmierci Kriszny, kilka tysięcy lat temu.

Dawno, dawno temu, kiedy Kriszna był jeszcze na ziemi, wielki mędrzec Mar-kandeja powiedział braciom Pandawom, podczas ich wygnania do lasu, o rozmowie, jaką miał z Panem Wisznu — jednym z Trójcy, którego zadaniem jest podtrzymy-wanie wszechświata. W rozmowie tej, która

50

Zima 2013

Ta przepowiednia z Mahabharaty doty-cząca awatara Kalki rozwinięta jest w sta-rożytnej Wisznu-Puranie, która wspomina też, że awatar ten będzie demonstrował wielkie nadludzkie moce ustanawiając nową erę prawdy. „Jego rodzice będą wiel-bicielami Wisznu i będą mieszkać w wiosce czczącej Śri Krisznę jako pasterza krów”.

[Murphet dalej uzasadnia, że wszystkie te proroctwa dokładnie pasują do Sathya Sai Baby — przyp. tłum.]

BuddhaBuddha Sakjamuni przepowiadał w VI w p.n.e.

„Nie jestem pierwszym buddhą, jaki przyszedł na ziemię i nie ostatnim. We właściwym czasie inny buddha pojawi się na świecie: święty, najwyżej oświecony, obdarzony mądrością, niosący pomyślność, ogarniający wszechświat, niedościgniony przewodnik człowieka, władca aniołów i śmiertelników. Objawi wam wieczne prawdy, których was nauczałem. Ustanowi On swoje prawo, chwalebne u zarania, chwalebne w punkcie kulminacyjnym i chwalebne w duchu. Proklamuje On prawe życie — w pełni doskonałe i czyste, tak jak ja obecnie głoszę. Jego uczniowie będą liczyć wiele, wiele tysięcy, podczas gdy moich liczy się na setki”.

Horoskop Baby sprzed 500 latDr E.V. Shastry, wybitny członek Hindu-skiego Stowarzyszenia Badań Astro-okul-tystycznych w New Delhi podczas swoich badań natknął się na Nadi Grantham w języku tamilskim. Wszystko wskazuje,

że jest to horoskop Baby napisany przez nieznanego, lecz sławnego i dobrze wykształconego pandita jakieś pięćset lat temu. Spisano go na liściu palmowym o długości 36 cm i szerokości 2,5 cm. Napi-sano tam:

„Osoba, której dotyczy ten horoskop, której imię brzmi Sathyanarayana Raju, wyrzeknie się tego świata w młodzieńczym wieku, założy szkoły i szpitale, będzie publikowała książki w celu wydźwignięcia świata, spędzi każdy dzień całego swojego życia na ustanawianiu dharmy (prawości), która będzie dlań ideałem i celem”. Dalej mówi się, że „Będzie on awatarem pośród awatarów”.

ŚukaMędrzec Śuka ponad 5 000 lat temu napisał na liściach palmowych nazywanych Śuka Nadi o Śri Sathya Sai Babie. Opisuje dokładnie i w wielu szczegółach drzewo rodzinne Sai Baby i wiele faktów. Osoba ta poprzednio była Śirdi wasi (mieszkańcem Śirdi). Jest On wielkim sankalpa siddhą (mistrzem woli), posiada wielkie moce, lecz nie ma najmniejszego pociągu do świeckiej zamożności i chwały. Wszyscy riszi (mędrcy) oświadczają, że będzie On miał moc iććha marana prapti (zdol-ność śmierci według swej woli) i że jest On kimś w stanie nirwikalpa samadhi (nieustającej błogości), żyjącym jedynie

51

dla dharma paripalana (pielęgnowania prawości) i dharma upadeszy (nauczania prawości). Jego misją będzie pradźaupkra (pomoc strapionym) i w tym celu będzie On rozdawał miłość i rozpowszechniał swoje posłanie satji, dharmy, śanti, premy i ahimsy (prawdy, prawości, pokoju, miłości i niekrzywdzenia). Urodzi się, aby głosić prawość (dharma praćara), a miejsce, gdzie będzie mieszkał, stanie się ziemią świętą (punja bhumi).

Będzie umiał przyjmować różne postacie, będzie widziany w różnych miejscach jed-nocześnie i będzie usuwał trudności i prze-szkody oraz odwracał niebezpieczeństwa. Na nowo ustanowi instytucje kształcące o duchowej sile. Swoim wielbicielom pokaże swoją wszechwiedzę oraz, jeśli się mu w pełni poddadzą, da im szansę wymazania grzechów i znalezienia spokoju i dobroci.

Jego chwała rozejdzie się szeroko i przyj-dzie doń wielu ludzi. Jednak nie wszyscy otrzymają Jego łaskę z powodu ich przeszłej karmy. Jego postawa wobec męż-czyzn i kobiet będzie jednakowa (równe traktowanie). Będzie matką pośród kobiet. Będzie inkarnacją miłości (premaswa-rupa) i mądrości (dźńanaswarupa), ale tylko ci, którzy są oświeceni, będą w stanie doświadczać Go jako błogość (ananda).

Jego życie będzie dobrem dla ludzkości (loka kaljana). Wykaże pełne moce i stanie się znany na całym świecie. Pokaże, że może panować nad przyrodą. Posadzi drzewo i miejsce to stanie się siddhi kszetrą (polem energii) a samo drzewo kalpa wrikszą

(drzewem spełniającym życzenia). Szczęście będzie spotykać wszystkich, którzy Go zobaczą. Jego narodzenie będzie miało na celu jedynie loka upakarę (wsparcie ludzkości), dlatego wszystko, co z Nim związane będzie dla dobra świata. Swoje moce będzie przejawiał tylko wtedy, gdy będzie musiał i we właściwym czasie.

Jego łaska sprawi, że ludzie będą pokony-wać swoje problemy. W krótkim czasie szeroko zasłynie i będzie powszechnie wielbiony. Będzie ukazywał się w wielu miejscach jednocześnie, chociaż w rze-czywistości będzie przebywał w jednym miejscu i będzie wiele boskich czynów i manifestacji.

Będzie miał moc uzdrawiania i uzdrowi siebie przez pokropienie wodą. Będzie używał swoich uzdrawiających mocy nie tylko w stosunku do ludzi, ale także do istot z innych światów. Będzie posiadał zdolność przedłużania życia. Ludzie zobaczą Jego prawdziwą potęgę i przyznają, że jest On najwyższą mocą. Cała ludzkość pokłoni się przed Nim i będzie czczony jako wielka istota (mahapurusza).

Padma PuranaW czasie dyskursu w Sai Kulwant Mandap 17 czerwca 1996 r. Bhagawan Baba wspo-mniał o przepowiedni o awatarze Sai zawartej w Padma-Puranie, którą przetłu-maczył XIX-wieczny europejski uczony nazwiskiem Wilson. Swami powiedział:

52

Zima 2013

„Wilson przeprowadził głębokie studia naszych pism świętych. Przetłumaczył też na angielski starożytny kodeks dharmy w postaci przekazanej przez Manu zaty-tułowany Prawo Manu. Podczas analizy Padma Purany, napisanej przez mędrca Parasarę, Wilson natknął się na przepo-wiednię, że w erze Kali w wiosce Parthi, na południu Indii, narodzi się Najwyższa Świadomość i będzie nazywana Sathya, czyli prawda. Przyciągnie ona, jak potężny magnes, cały świat. Taka była potęga naszych mędrców, że potrafili przewidy-wać zdarzenia z odległej przyszłości”.

(Sanathana Sarathi – lipiec 1996)

Prema SaiW 1981 r. miałem fascynujący sen. Szedłem za Swamim ścieżką, a potem przez różne pola. W pobliżu były tory kolejowe. Doszli-śmy do wioski, a On zaprowadził mnie do jednego z domów. Były tam dwa pokoje. W jednym z nich mąż, żona i syn oddawali cześć lingamowi Śiwy i modlili się do Swa-miego. Drugi pokój był umeblowany, ale nikt tam nie przebywał. Swami powiedział mi, że jest to dom i pokój, w którym urodzi się Prema Sai. Nazwa wioski brzmiała Gunapalli w okręgu Mandya, w stanie Karnataka. Swami przyjął postać Premy Sai i pobłogosławił mnie. Swami powie-dział mi, że byłem pierwszą osobą na ziemi, której pokazano postać Premy Sai i jego przyszły dom.

Wizja ta była tak żywa, że znacznie później, kiedy byłem w Patiali, narysowałem tę postać Premy Sai na papierze. Jego twarz posiadała niewinność dziecka, a włosy miał długie i spływające w dół jak u Chry-stusa. Później, gdy spotkałem dra Johna Hislopa, wspomniałem o tym śnie. Swami

dał Hislopowi sygnet, na którym powoli wyłaniał się zarys twarzy Prema Sai. Ten obraz dokładnie pasował do szkicu, jaki wykonałem. Wiele lat później napotkałem zdjęcie Premy Sai w książce, które również pasowało do mojego snu.

– Prema Sai będzie przejawieniem Śakti – mówi Sathya Sai Baba w wizji Shudhy Aditji – Będzie On nieustannie pracował dla świata i ustanowi tu miłość, dobrą wolę i pokój. Jego imię i chwała dotrą do każdego zakątka ziemi. Będzie on wszechświatowym guru, nauczycielem świata, przywódcą wśród przywódców. W dwapara judze Kriszna był doradcą i przyjacielem Pandawów. Podpowiadał im i kierował nimi oraz nauczał wielbi-cieli prawdy o swojej boskości. Taka sama będzie rola Prema Sai. Głos jego będzie słyszany na całym świecie. Spotka się z ogólnoświatowym uznaniem i oddaniem i poprowadzi świat prosto ku prawdzie, miłości i pokojowi. Indie staną się przy-wódcą świata we wszystkich aspektach

— duchowym, kulturalnym, socjalnym, politycznym i ekonomicznym. Odrodzi się ich dawna wielkość, kultura i tradycje i pozostaną już wiodącym narodem świata. Było tak już wiele, wiele lat temu i tak będzie jeszcze raz.

(Shudha Aditya, Sathya Sai’s Amrita Varshini) Tłum. KMB, oprac. Bogusław Posmyk

53

Literatura Sai

J Nakoka Pani Ledu – Nie mam własnych obowiązków

Piąty rozdział książki Sary Pawana p.t. „Bez kraju, bez imienia”.

Człowiek ma dwa obowiązki – praca dla dobra świata oraz praca na rzecz wyzwolenia świadomości. Ten pierwszy czasami jest nazywany ścieżką lewej ręki i opuści nas, gdy będziemy dojrzali duchowo. Traktujcie każdą pracę jako pracę dla Boga. W przeciwnym razie praca będzie niedoskonała. Gdy będziesz uważał ją za pracę Boga, nie popełnisz błędów. Powinniśmy mieć mocną wiarę, że wszystko jest pracą Boga1.

Praca jest obowiązkiem. Praca to koniecz-ność dla każdego człowieka, od narodzin aż do śmierci. Nikt nie ucieknie od pracy. Praca jest samym życiem. Brak działania znaczy, że w ciele nie ma życia, że jest trupem.1 Dyskurs Sathya Sai Baby wygłoszony w Kodaikanal

21 kwietnia 1996

Każde działanie jest pracą. W naszym ciele stale wykonywana jest ogromna praca, nawet w stanie głębokiego znieczulenia czy głębokiego snu. W naszym ciele stale, przez całe życie, odbywają się miliony pro-cesów fizykochemicznych, mechanicznych i elektrycznych, dopóki ciało jest żywe. Nie musimy o nich myśleć. Siła życia wewnątrz nas utrzymuje wszystkie te procesy w doskonałej równowadze, a ukryta inte-ligencja sprawuje pieczę nad tymi najbar-dziej skomplikowanymi reakcjami. Innymi słowy, Bóg wykonuje to wszystko dla nas, bez naszych próśb.

Praca podtrzymuje życie i decyduje o jego jakości. Ciało funkcjonuje przez cały czas, zarówno na poziomie makro, jak i mikro. Jego czynności mają dwojaki charakter. Mogą być mimowolne lub autonomiczne, czyli przebiegające bez naszej wiedzy oraz świadome, czyli motoryczne, dziejące się zwykle za naszą wiedzą, ale często również nieświadome. Umysł działa nieustannie, zarówno w stanie czuwania, jak i snu. Dlatego nie możemy mówić, że nie pracujemy.

Czym jest praca i kto wykonuje pracę?

Spróbujmy rozważyć wszelkie działania, w które się angażujemy. Bez ‘ja’ albo siły życiowej, czyli energii atmicznej, nie ma żadnego działania. Bez ciała dżiwi (dusza

54

Zima 2013

indywidualna) nie może się wyrazić. ‘Ja’ albo jaźń we mnie nie ma pracy. Jest bowiem źródłem energii i dzięki niej odbywa się wszelka praca. I tylko dzięki działaniu możemy się wyrazić i wyzwolić się z cyklu narodzin i śmierci. To dlatego Pan Kriszna w „Bhagawadgicie” i Bhaga-wan Baba jako Sai Kriszna nazywali pracę wielbieniem Boga. Swami podkreśla, jak ważna jest służba. „Służba człowiekowi jest służbą Bogu” i „Ręce, które pomagają są bardziej święte niż usta , które się modlą”.

Dlaczego wciąż rodzimy się przechodząc z łona do grobu i znów do łona?

Celem ziemskiego życia jest oczysz-czenie się ze wszystkich pozostałości naszych poprzednich żywotów. Niespeł-nione pragnienia i długi karmiczne oraz zaprzestanie tworzenia nowej karmy najlepiej wyraża płonąca kamfora, która daje światło i zapach, ale nic po sobie nie pozostawia. Tylko żyjąc na ziemi i nigdzie indziej człowiek może się zbawić i oczyścić ze wszystkich karmicznych pozostałości z poprzednich wcieleń. Karma również znaczy „praca”. Swami mówi „Jest tylko jedno prawo, prawo pracy”. Gdy zrozumiemy, że cała praca jest Jego pracą i poświęcimy mu to, co robimy, to wtedy nie będziemy już tworzyć karmy. Tylko w tym kontekście możemy powiedzieć

„Nakoka pani ledu” – nie mam żadnej pracy, gdyż zrozumieliśmy cel i naturę własnej pracy. Wszelka praca jest Jego pracą.

Karmiczne prawo przyczyny i skutku nie powinno wywoływać w nas żadnego znie-walającego poczucia, że jesteśmy wykonaw-cami. Ludzie pogrążeni w maji i zwodzeni przez umysł cierpią z powodu konsekwen-cji bycia sprawcą – każda myśl, słowo

i czyn mają swoje konsekwencje. Gdy ktoś uważa, że jest wykonawcą wszelkiej pracy, to rezultatem tego będzie nieuleczalne cierpienie. Nikt nie zastanawia się nad swą nienasyconą potrzebą wspinania się po drabinie kariery, by osiągnąć więcej oso-bistych korzyści, lukratywnych stanowisk, przeprowadzać różne interesy, zatrud-niać i zwalniać, co uważa się za działanie zgodne z prawem. Wzloty i upadki w życiu zawodowym prowadzą do poważnych zakłóceń w fizycznej, umysłowej i ducho-wej równowadze.

Musimy zrozumieć, że zdarzenia i czyny się dzieją i nie potrzebują indywidualnego wykonawcy. Jezus mówił: Żadne źdźbło trawy nie poruszy się bez woli mojego Ojca. Jak zapamiętać w każdej sytuacji, że tylko Bóg jest wykonawcą, a ciało to tylko narzędzie? Umysł jest sprawcą i rozwiązanie również znajduje się w umyśle. To dlatego wykonując każdą pracę musimy przez cały czas mieć „włączoną” świadomość – stałą, zintegrowaną świadomość. Przyczyną wszelkiego cierpienia jest „ja” i „moje”.

Zrealizowana osoba wie o tym aż nazbyt dobrze i nie mają na nią wpływu jakiekol-wiek rezultaty działań. Ona jest zawsze skupiona na Bogu. Ignorant podbudowuje się sukcesem i przygnębia się porażką. Te

55

przeciwieństwa są tylko w umyśle. Kiedy wiesz, że nie jesteś wykonawcą, możesz przyjmować zmienne koleje losu ze spo-kojem. Awatar przybywa, by wyzwolić nas z karmicznego kręgu.

Kriszna sprawił, że Ardżuna zrozumiał, czym są niśkana karma – działanie bez pragnienia jego owoców i niśkama prema

– miłość tylko dla miłości, bez przywiąza-nia. Gdyby Ardżuna walczył o królestwo, nabyłby złą karmę z powodu śmierci tysięcy ludzi na polu bitwy. Poświęciw-szy tę walkę Krisznie walczył za dharmę i zyskał chwałę! Łaska boża połączona z intensywnym samopoznaniem prowadzi do przemiany umysłu i do wyższej świa-domości. Jezus mówił: Przyjdź królestwo Twoje, jako w niebie tak i na ziemi.

Czym jest poddanie się Bogu?

To wyzwolenie się ze wszelkich przywiązań i oczekiwań. Jeśli potrafimy nie oczeki-wać rezultatów, to możemy być szczęśliwi. Osiągniemy wszystkie cele i marzenia, jakie są nam przeznaczone. Jeśli jesteśmy przywiązani do jakiś szczególnych rezul-tatów, to cierpimy. To ‘czas’, w którym czujemy się niespełnieni. Tak jest, kiedy dążąc do celów ścigamy się z czasem i jesteśmy niecierpliwi. Chcemy osiągnąć wszystko tu i teraz. Wszystko może się wydarzyć, ale w czasie boskim.

Podczas audiencji w 1984 r. prosiłem Swamiego, by pokazał mi, jak się modlić i medytować. Swami powiedział mi: Modli-twa i medytacja dla ciebie? Idź i pracuj, pracuj z miłością. Kochaj wszystkich i służ wszystkim. Ja byłem bardzo przywiązany do mojej pracy, również tej w Organiza-cji Sai. Miałem pragnienie, by wypełnić perfekcyjnie wszystkie zadania, jak mi

się zdawało. Moje ego rozwinęło się i nie pozwoliło mi szukać porozumienia.

Nie można pokonać ego w sposób intelektualny, ale tylko przez osobiste doświadczenie. W jaki sposób? Pamiętając o Swamim i wykonując wszystkie prace jako Jego narzędzie. Poczucie bycia sprawcą jest przejawieniem ego. Tylko praca może oczyścić umysł i zniszczyć ego. Jaka praca? Nieważne, jaka, bylebyśmy wykonywali ją bezinteresownie i dla dobra innych. Taka praca staje się wielbieniem Boga, Sai sewą, wyzwaniem do pokonania swego egoizmu.

Oto przykład. Możemy zobaczyć, że kropla oleju w szklance wody nie miesza się z nią. Porównajmy to do ego lub indywidualno-ści. Gdy coraz więcej kropli oleju się dodaje, te krople łączą się ze sobą i stają się cienką warstwę oleju pływającą na powierzchni, a tym samym tracą odrębną indywidual-ność. Podobnie indywidualne ego zniknie, gdy „ja” zmieni się w „my”. W końcu, gdy dodamy mocne detergenty, olej rozpuści się i pozostanie tylko woda. Woda wspiera olej. Możemy porównać ją do Boga, który sam podtrzymuje świat. Bóg jest podstawą „ja” i „my”. Podobnie samopoznanie, bezintere-sowna miłość i służenie, tak jak detergenty, uwalniają od „ja”, „moje” i nawet od „my”. Tylko „On” jest sprawcą, którzy stworzył

56

Zima 2013

iluzję odrębności. To wyjaśnia, dlaczego Swami wspiera aktywność grupową w każdym obszarze Jego boskiej misji, np. Organizację Sai czy Jego liczne instytucje, skutkiem czego stwarza swym wielbicie-lom możliwość pozbywania się ego. Gdy nie ma ego, nic nie może splamić takiej osoby, gdyż nie ma ona w ogóle indywi-dualności. Taka osoba mieszka w Bogu i widzi tylko Boga.

Według filozofa i byłego prezydenta Indii, Śri Sarwapalli Radhakrishnana, najstarsza mądrość na świecie mówi nam, że możemy świadomie zjednoczyć się z boskością nawet w tym ciele, gdyż jest rzeczywista przyczyna, dla której człowiek przychodzi na świat. Jeśli porzuci on swe przeznaczenie, natura nie będzie się spieszyć, ale kiedyś zmusi go do spełnienia jej ukrytego celu.

Boska esencja w nas istnieje przez cały czas na świecie, w całej jego nieskończoności. Naprawdę, nie ma potrzeby pośpiechu, gdyż tylko ego jest niecierpliwe. Osobo-wość potrzebuje kredytu, by osiągnąć swój cel. Wyższa jaźń wie, że nie ma znaczenia, w której inkarnacji to osiągnie – osta-tecznie to się musi wypełnić. Prawdziwe stworzenie już się dokonało i musi w pełni przejawić się na ziemi.

„Chcę zachęcić wszystkich, by poddali się procesowi dociekania wewnętrznego. Czy mam prawo nazywać się człowiekiem? To tylko pół prawdy. Powinniście być w stanie to potwierdzić: „Jestem człowiekiem, nie jestem zwierzęciem”. Musicie porzucić zwierzęce cechy egoizmu, zazdrości i nienawiści i rozwijać ludzkie wartości miłości, prawdy, poświęcenia i szczęścia. Traktujcie ból i przyjemność jak chmury na niebie. Szczęście to zjednoczenie z Bogiem. Doczesne przyjemności są przemijające. Dla samopoznania i uzyskania właściwych odpowiedzi duchowa dyscyplina jest niezbędna. Odpowiedzi muszą stać się częścią waszego doświadczenia.2

Moim jedynym zadaniem jest zrozumienie jaźni

Moja prawdziwa praca zaczęła się od chwili, gdy znalazłem się pod wpływem Baby. Każde duchowe dociekanie zaczyna się od czterech pytań i prób znalezienia odpowie-dzi. Kim jestem? Skąd przyszedłem? Dokąd idę. Jak długo tu zostanę? Szukając odpo-wiedzi tworzy się fundament dla jedynej 2 Boski dyskurs, Sanathana sarathi, maj 1994

57

prawdziwej pracy – nie światowej, która jest nietrwała. Prawdziwa praca znaczy doświadczyć i zrozumieć jaźń – pani ledu.

Nic w zewnętrznym świecie nie jest rzeczywiste ani trwałe, ale służy do naszego duchowego rozwoju. Zewnętrzna praca, którą wykonujemy, tylko wypełnia naszą wcześniej określoną rolę. Musimy współpracować z innymi ludźmi, zgodnie z doskonałym boskim planem, by oczyścić nasze ukryte skłonności i negatywności

– wasany oraz zredukować nasze długi kar-miczne. I w ten sposób zmniejszyć nasze brzemię w duchowej podróży.

Czym się zajmujecie? Złudnymi zadaniami. Co powinniście robić? Zaangażować się w to, co wieczne, w zadania trwałe, niezmienne i cieszyć się błogością jaźni. To musi być najwyższy wysiłek, twój wieczysty cel, największa przygoda na świecie. Wszystkie inne zadania są banalne i głupie, błyszczą przez moment i znikają. Twoim jedynym zadaniem jest zrozumieć swoją jaźń. 3

Każda praca jest pracą Boga – kucharza, chirurga, administratora czy nawet sprzą-tanie. Wszyscy są sługami Boga – służąc innym, zarabiając na życie, współpracując z otoczeniem, serdecznie lub w niezgodzie i wypełniając swe zadania, stopniowo tracąc swój egoizm i poznając, kim są.

3 Książka „Baba, tchnienie Sai”, str. 96

1. Boska świadomość jest najwyższą rze-czywistością. „Jestem Brahmanem”.

„Ja w każdym jest Brahmanem”. „Ty jesteś Tym”.” Atma jest Brahmanem”.

2. Bóg mieszka we wszystkim i w każdej osobie. To uczy nas, że najwyższe szczę-ście osiąga się przez poświęcenie dla innych.

3. Pracuj w świecie i wykonuj swoje obo-wiązki w duchu poświęcenia.

4. Kto widzi Boga wszędzie i we wszyst-kim, a także w sobie, nie zazna cierpienia.

Słuchajcie! Wy, których prawdziwa natura jest taka sama, jak Najwyższej Świadomości! Starajcie się zrozumieć waszą prawdziwą jaźń, waszą autentyczną rzeczywistość. Dojdźcie do tej wiedzy, że sami też jesteście Najwyższą Świadomością. Radujcie się tym, smakujcie tę nierozcieńczoną, nieporównywalną z niczym, nieograniczoną błogość świadomości prawdziwej jaźni. A przyjdzie czas, gdy połączycie się z Nim, którego postacią jest czas. To najważniejsze zadanie człowieka, jak uczą pisma. Z amuletem mądrości wokół swej ręki można uciec od negatywnego wpływu

58

Zima 2013

zmysłowych przyjemności. Nie trzeba uciekać do lasu czy jaskini, by poznać swoją wewnętrzną rzeczywistość i pokonać własną, niższą naturę. Wygrajcie bitwę życia pozostając w świecie – ale wolni od przywiązań. Oto zwycięstwo, za jakie należą się gratulacje. 4

Praca dla Boga to praca dla miłości. To takie proste. Jeśli Bóg jest miłością i miłość jest Bogiem, praca dla Boga jest pracą dla miłości. Miłość to najbardziej niezrozu-miałe słowo na świecie. Ludzie przeważ-nie nie rozumieją, że na najczystszym poziomie miłość jest wolna, bez więzów i czysta. Posiada wszystkie cechy Boga: nie ma imienia, nie ma postaci, jest wieczna, zawsze świeża, zawsze pełna i nie splamiona przez negatywne emocje lub oczekiwania.

Obowiązek bez miłości jest godny pożałowania Obowiązek z miłością jest pożądany Miłość bez obowiązku jest boska

Baba

Praca jest misją każdego człowieka. Wyrzeczenie i praca nie są sprzeczne – one się

4 „Nauki Sathya Sai Baby”

dopełniają. Rezygnując z pracy upadniesz, gdy nie będziesz uczestniczył w postępie wywodzącym się z działania i związanego z nim treningu. Prawdziwy sannjasin (mnich) to ktoś, kto nie pragnie jednej rzeczy lub nienawidzi innej. Słowo sanjasa (wyrzeczenie) w odniesieniu do pracy znaczy wykonywać swoje obowiązki nie patrząc na sukces, na zysk i stratę, honor czy hańbę oraz jako ofiarę dla Pana. Bez pracy pogrążycie się w ciemności ignorancji i owładnie was inercja, tępota. Tak więc, zamiast porzucać pracę porzućcie owoce działania. To daje więlką radość i jest najlepszą drogą.5

Swami przypomina nam prawdziwy cel życia. – Urzeczywistnienie naszej praw-dziwej jaźni. Każda inna praca jest tylko przypadkowa.

Tłum. Bogusław Posmyk

5 Boski dyskurs, Prashanti Wahini

59

J Trzeba zobaczyć ten szpital, aby uwierzyć

19 listopada 2012 r. Instytut Wyższych Nauk Medycznych Śri Sathya Sai w Puttaparthi obchodził 21. rocznicę istnienia. Dla upamiętnienia tego wydarzenia zespół Radia Sai przeprowadził rozmowy z wybitnymi lekarzami z tej świątyni uzdrawiania, m.in. z dr Neelam Desai, kierowniczką oddziału chirurgii klatki piersiowej i naczyniowej szpitala w Puttaparthi. Dotychczas przeprowadziła ponad 3600 operacji.

Radio Sai: Sai Ram. W tym roku , obcho-dzimy 87. urodziny Bhagawana i jest to również okazja do upamiętnienia 21. rocznicy tego szpitala, który został otwarty w 1991 roku. Pierwszym zabiegiem wyko-nanym przez lekarzy w dniu jego otwarcia była operacja serca. Pani jest w zespole oddziału kardiochirurgii już ponad 20 lat. Proszę powiedzieć nam, jak rozwijał się ten oddział.

Dr Neelam: 21 lat to bardzo dużo czasu. Swami otworzył ten szpital 22 listopada 1991 roku. Od czasu, kiedy rozpoczęłam pracę na tym oddziale, czyli od 1 lutego 1993 r. do dzisiaj, zrobiliśmy ogromny postęp. Pomogliśmy tysiącom ludzi wrócić do zdrowia, by mogli znów prowadzić normalne życie. Przez 21 lat nie było ani jednego dnia, w którym skończyłyby się nam środki i musielibyśmy przestać operować.

Zalecenie Swamiego było takie, że mamy przeprowadzać najdroższe operacje, jeśli będzie to dobre dla pacjenta. Tak więc stało się to naszą dewizą – trzeba zrobić wszystko dla dobra pacjenta, niezależnie od kosztów. Słowa te pozostały naszą niezłomną zasadą przez cały ten czas.

60

Zima 2013

Na przestrzeni ostatnich 21 lat wykonali-śmy 22527 zabiegów kardiochirurgicznych. Chciałabym wiedzieć, czy istnieje inny szpital, w którym lekarze leczą swoich pacjentów zupełnie za darmo, opiekę nad chorymi uważają za najważniejszą i mogą poszczycić się listą takich osiągnięć.

Myślę, że osobisty kontakt i ludzkie podej-ście, jakiego pacjenci doświadczają w tym szpitalu, rzadko spotyka się na świecie. Widzimy pacjentów, którzy przychodzą do szpitala z uśmiechem na ustach – i opusz-czają go uśmiechnięci. Jest to powszechne w naszym szpitalu.

Można podejrzewać, że lecząc wszystkich bezpłatnie, stosujemy tanie leki i słaby sprzęt. Jednak jest wprost przeciwnie! Korzystamy z najdroższego, najnowocześniejszego wyposażenia i spełniamy najwyższe, światowe standardy opieki medycznej.

Wykorzystujemy najnowszą technologię do naszych operacji serca i najnowocześniejsze technologie i metody z zakresu chirurgii – wszystko dla dobra pacjenta.

To rzeczywiście imponujące. Czy mogłaby pani powiedzieć coś o drodze, jaką przeszedł oddział kardiochirurgii?

– Na początku, gdy szpital rozpoczynał działalność, przyjeżdżał tu zespół lekarzy z renomowanej kliniki All India Institute of Medical Sciences (AIIMS) i co pewien czas przeprowadzał operacje. Trwało to niespełna rok. W pierwszym roku

mieliśmy do dyspozycji etatowy zespół składający się z trzech chirurgów, który koncentrował się na prostszych przypad-kach, ale po 2-3 latach zaczął zajmować się wszystkimi problemami kardiologicznymi.

Obecnie wykonujemy wszystkie operacje serca u noworodków, młodzieży i osób dorosłych. Przeprowadzamy wszelkiego typu operacje kardiologiczne, z wyjątkiem transplantacji serca. Świadczymy usługi w pełnym zakresie – od pediatrii przez leczenie dorosłych, po geriatrię. Gdy przy-jechali do nas z wizytą lekarze z zagra-nicy, byli zaskoczeni widząc nasz oddział intensywnej opieki medycznej (OIOM), ponieważ w łóżeczku znaleźli niemowlę ważące 3 kg, w następnym łóżku zobaczyli 60-letniego pacjenta, a obok niego leżało małe dziecko. Zajmujemy się jednocze-śnie przypadkami wad wrodzonych serca, wszczepianiem zastawek i by-passów.

W 1994 r. uzyskaliśmy prawo do prowadze-nia szkoleń z kardiochirurgii przygoto-wujących do egzaminów Diplomate of National Board (DNB).1 Co roku mieliśmy w związku z tym jednego studenta, a od przyszłego roku w tym programie będzie uczestniczyło dwóch studentów. Wskaźnik umieralności wynosi u nas mniej niż 1,5%, a więc jest niższy od międzynarodowych standardów; mamy również bardzo niski procent zakażeń.

Obecnie mamy na naszym oddziale od 6 do 8 stałych pracowników zespołu chirurgicznego. Dysponując stałym zespołem skupiamy się na skompliko-wanych przypadkach wad wrodzonych. Zawsze dążyliśmy do tego, aby ten szpital stał się doskonałym ośrodkiem i teraz

1 Diplomate of National Board (DNB) – tytuł, który otrzy-mują magistranci i doktoranci w Indiach po zdaniu egzaminów specjalizacyjnych.

61

możemy zasłużenie używać określenia „superspecjalistyczny”, ponieważ wkrótce będziemy w stanie operować niemowlęta o wadze poniżej 3 kg. Aby wprowadzić tę specjalizację, postaraliśmy się już o dwa inkubatory. Posiadamy także respiratory i rozwijamy program kardiochirurgii noworodków. Na tym skoncentrujemy się w następnych latach.

Druga rzecz, na której skupiamy uwagę, to badania naukowe i publikacje. Cieszę się, że mogę powiedzieć, iż w ubiegłym roku lekarze z naszego oddziału opublikowali ponad 20 artykułów naukowych w krajowych czasopismach z dziedziny kardiologii. Przedstawiliśmy bardzo rzadkie przypadki medyczne na sympozjach i w pismach specjalistycznych, a nasza praca zyskała powszechne uznanie. Z naszym ponad 20-letnim doświadczeniem dążymy do tego, by ten szpital stał się wspaniałym centrum edukacji i szkolenia.

Dla przykładu, leczyliśmy przypadki ubytków przegrody międzykomorowej serca razem z nadciśnieniem płucnym. Za granicą uważa się, że po roku lub dwóch od przeprowadzenia takiej operacji jakość życia pacjenta nie będzie już dobra. Jednak

mamy przypadki 30-letnich pacjentów, którzy czuli się całkiem dobrze nawet 5-10 lat po wykonanym tutaj zabiegu. Dlatego rozpoczęliśmy badania nad tym proble-mem. Zamierzamy pobrać wycinek płuca od pacjenta, zbadać go pod mikroskopem elektronowym, wykonać badanie histopa-tologiczne i zaobserwować zmiany zacho-dzące w tętnicach płucnych, aby sprawdzić, czy to, co mówiono i uważano do tej pory, jest prawdą.

Spotykamy wielu pacjentów z chorobą wieńcową, z bardzo poważną stenozą (zwężeniem naczyń krwionośnych serca). W każdym innym szpitalu znaleźliby się od razu na sali operacyjnej i przeszliby operację, ale nasi pacjenci przychodzą do nas ze swoimi wynikami, mówiąc, że 2-3 lata temu zrobili angiografię2 i wciąż mogą chodzić. Tak więc z własnego doświadcze-nia możemy powiedzieć, że standardowa praktyka szybkiego operowania pacjen-tów z ciężką stenozą może okazać się niepotrzebna. Być może trzeba na nowo stworzyć zasady analizy epidemiologicznej dla tej konkretnej choroby. Zatem chcieli-byśmy zwrócić się bardziej w stronę badań naukowych i studiowania przypadków medycznych, które pokazują nam inne schematy postępowania w porównaniu do tego, co można zwykle zaobserwować.

Mamy do dyspozycji dwie kardiochirur-giczne sale operacyjne i istnieje realna potrzeba trzeciego bloku operacyjnego. Jesteśmy tak obciążeni pracą, że pacjenci muszą czekać na zabieg do 7 lat. Trzecia sala operacyjna zwiększy ilość pacjentów, których będziemy mogli wyleczyć i skróci listę oczekujących.

2 Angiografia – badanie lekarskie polegające na uzyskaniu obrazu naczyń krwionośnych za pomocą promieniowania rentgenowskiego

62

Zima 2013

Czy może pani opisać kilka niezwykłych doświadczeń z 20 lat pracy w tym szpitalu?

– Tak, z radością. Pewnego razu miałam skomplikowany przypadek wady wro-dzonej u dziecka, które ważyło 3,5 kg i wszystko się udało. Trwało to cały dzień, ale wieczorem mogliśmy umieścić dziecko na oddziale intensywnej terapii i czuło się dobrze. Wtedy około godziny 3 nad ranem nastąpiło zatrzymanie akcji serca, a ja nie mogłam w to uwierzyć. Byłam załamana. Modliłam się do Bhagawana z całego serca, aby uratował to dziecko.

W tym czasie Bhagawan przebywał w Ban-galore. Zdołałam odszukać kilka osób, które jechały zobaczyć się z nim w czasie weekendu. Poszlam i przekazałam im list, który mieli wręczyć Babie, gdzie szczegó-łowo opisałam ten przypadek.

Proszę mi wierzyć, zanim przyszłam z powrotem, wszystko wróciło do normy. Oczywiście, Bhagawan wie wszystko – zna treść naszych listów, zna wnętrze naszych serc i wie o naszych problemach medycz-nych. Dziecko wyzdrowiało i szybko wróciło do domu.

Dwa miesiące temu dziewczynka przy-jechała ponownie. Rozwija się zupełnie normalnie i przybrała na wadze!

Tego rodzaju zdarzenia bardzo nas cieszą. Inna sytuacja dotyczyła dziecka z wro-dzoną, siniczą wadą serca – to bardzo skomplikowany przypadek, który oznacza transpozycję dużych naczyń3. Normalnie dziewczynka nie przeżyłaby dłużej niż miesiąc od postawienia diagnozy! Jednak to dziecko wróciło do domu po operacji i ponownie przyjechało do nas na wizytę w świetnej formie. 3 Transpozycja dużych naczyń – wrodzona wada serca

spowodowana odwrotnym ułożeniem tętnic płucnych.

Inny ciekawy przypadek, jaki pamiętam, to wrodzone problemy z sercem 5-letniego chłopca. Ważył tylko 8 kg i wszędzie trzeba było go nosić, ponieważ nie mógł chodzić. Zoperowaliśmy go i po zabiegu wszystko było dobrze oprócz tego, że odprowadzali-śmy dużą ilość płynu z jego klatki piersio-wej i nie mogliśmy tego powstrzymać.

Wówczas mieliśmy ten przywilej, że gdy udawaliśmy się na darszan, Bhagawan przychodził i pytał nas o opiekę nad pacjentami i o to, czy w szpitalu wszystko idzie dobrze. Miałam szczęście, że mogłam przedstawić przypadek tego chłopca. Powiedziałam: „Swami, z chłopcem wszystko w porządku, ale ten wysięk z opłucnej nie ustępuje”.

Swami zapytał mnie: „Ile waży chło-piec?”. Powiedziałam: „Swami, tylko 8 kg”. Pamiętam ten jego okrzyk zdumienia:

„Tylko 8 kg? 5-letni chłopiec?”.

Wtedy Swami w swojej łasce i współczuciu zmaterializował wibhuti dał mi je. Jak to się mówi – wszyscy wiedzą, co było dalej. Wysięk został zatrzymany. Chłopiec poczuł się na tyle dobrze, aby wrócić do domu, a przy następnej wizycie w szpitalu, podbiegł do nas! Przybrał na wadze i wyglądał jak zdrowe dziecko! Te wspomnienia wypełniają nas wielką radością i szczęściem, ponieważ pacjent z powolnego umierania wrócił do aktywnego życia.

63

Mamy wiele podobnych przypadków. Kiedyś przyjechała do nas młoda dziew-czyna, która przeszła operację w renomo-wanym KM Hospital w Mumbaju. Problem polegał na tym, że konieczna była jeszcze jedna operacja, lecz jej rodzina nie miała pieniędzy, aby za nią zapłacić. Dziewczyna była świeżo po ślubie, chciała mieć dzieci. Zajęliśmy się nią. To było wyzwanie – dziewczyna miała tetralogię Fallota4 wraz z wysokim nadciśnieniem płucnym. To bardzo złe połączenie, przy którym opera-cja niesie ryzyko utraty życia, ale podjęli-śmy się jej, ponieważ wiedzieliśmy, że nie ma innej możliwości, bo choroba powoli ją zabija. Przeprowadziliśmy operację, która się udała! Dziewczyna odzyskała zdrowie, mogła wrócić do domu, a teraz jest szczę-śliwą matką dwójki dzieci!

Istnieje bardzo dużo przykładów pokazu-jących, jak operacje w tym szpitalu odmie-niały życie ludzi, a czasami dosłownie dawały im nowe życie! Gdy wspominamy te chwile, przepełnia nas wielka radość!

Jak odczuwa pani obecność Swamiego teraz, po jego mahasamadhi w 2011 roku?

Uważam, że Swami nigdy nas nie opuścił, gdyż czujemy jego obecność przez cały czas. Prowadzi nas wszystkich. Prowadzi mnie bezpośrednio, zarówno na drodze zawodowej, jak i na wszystkich drogach życia. Odczuwam jego obecność we wszystkich moich wzlotach

4 Tetralogia Fallota; zespół Fallota – skomplikowana wrodzona, sinicza wada serca występująca najczęściej u dorosłych.

i upadkach. Nasz szpital rozwija się i wkrótce będzie dobrze znany na świecie. Swami trzymał go pod osłoną, nie pozwalając, aby przeniknął do niego świat zewnętrzny. Jednak myślę, że ta osłona zostanie przerwana, ponieważ poziom pracy, opieki nad pacjentami i poświęcenia, który tutaj się utrzymuje, naprawdę trzeba zobaczyć, aby uwierzyć.

Wspaniale, dziękujemy bardzo, że dała nam pani ten wyjątkowy wgląd w tą cudowną spuściznę uzdrawiania i miłości, którą Bhagawan pozostawił światu.

Sai Ram.tłum. Dawid Kozioł

Źródło: „Heart to Heart”, sathyasai.org.pl

64

Zima 2013

pracę systemów związanych z wszystkimi narządami, za wyjątkiem mózgu. Czy ktoś na świecie potrafi podać jedną, wyczerpującą definicję, czym jest umysł? Następnie – pochodzenie myśli. Można zapisać całe stosy papieru, ale czy da się sprowadzić myśl do serii zdarzeń elektro-biochemicznych?

Powiedział pan, że jasnowidze wedyj-scy rozumieją głęboki związek pomiędzy umysłem a ciałem i wzajemnymi powiąza-niami pomiędzy nimi. Czy mam słuszność zakładając, że część tej wiedzy została zako-dowana w tym, co nazywamy Ajurwedą?

Sama nazwa Ajurweda mówi o tym, czym ona jest. Ajur znaczy w sanskrycie życie lub długowieczność. Jest

to więc Weda długowieczności. Lekarza Ajurwedy nazywano waidja. Proces diagnozy rozpoczynał się, gdy tylko pacjent wszedł. Lekarz analizował to, jak pacjent idzie, jak siada i jak przedstawia swoje dolegliwości.

J Holistyczna opieka medyczna

Fragmenty rozmowy G. Wenkataramana, dyrektora Radia Sai z Ramanathanem Iyerem, dyrektorem Wydziału Kardiologii w szpitalu Sathya Sai w Puttaparthi, na temat związku między ciałem a umysłem.

Mówi pan, że kiedyś nasz umysł panował nad ciałem. Czy może pan to wyjaśnić? Jak utraciliśmy tę władzę?

Wedy przedstawiają to od niepamiętnych czasów. Niestety, współczesna nauka zajmuje się tylko drobiazgową analizą narządów, myśląc, że w ten sposób odkryje prawdę. Nauka z powodzeniem opisała

65

W pewnym momencie historii Ajurwedy nauczono się znakomicie interpretować tętno obwodowe.

Co to jest tętno obwodowe?

Tętno promieniste, które my, ludzie współ-cześni, wykorzystujemy tylko do obliczania liczby uderzeń serca.

To jest to tętno, które wyczuwa się przy nadgarstku?

Tak, tętno nadgarstkowe. Mieli wtedy w pełni dojrzałą, rozwiniętą naukę, opartą wyłącznie na badaniu tętna.

– I mogli z niego wiele wywnioskować.

– Całkiem dużo, dzięki temu, że posia-dali wiedzę o zakłóceniach tzw. trzech humorów w ciele. Nazywali je wata-pitta-

-kapha (wiatr-żółć-śluz). Używając współ-czesnego języka biochemicznego powiemy, że widzieli ciało jako całość. Jeden z tych

elementów przeważa w każdym z syste-mów wewnętrznych. Uważali, że większość chorób powstaje z braku równowagi wywołanej przez jeden z tych humorów.

Współczesna medycyna ma wiele plusów, nie przeczę. Ale jest nazbyt analityczna; nie jest holistyczna (całościowa).

Starożytni potrafili związać się bardzo blisko z przyrodą. Wiedzieli, jak wydajnie korzystać z indrijów (zmysłów). Dzisiaj przy zaawansowanym postępie staliśmy się bardzo sztuczni. Nie zdajemy sobie sprawy ze skarbów, jakie posiadamy.

Większość lekarzy znajduje się pod wpływem złudzenia, że tabletka, którą przepisują, czyni magię. Z moich własnych intuicyjnych obserwacji i wniosków wynika, że tak nie jest. Czy połyka się

Dyrektor Radia Sai – G. Wenkataraman66

Zima 2013

jakąś tabletkę, bierze bhasmy (popioły metali) ajurwedyjskie czy powleczone cukrem pigułki homeopatyczne albo leki z jakiegokolwiek innego systemu medycz-nego, każde leczenie jedynie ułatwia ciału powrót do zdrowia. Jeśli pacjent uległ infekcji czy lekarz może utrzymywać, że został wyleczony, bo dostał właściwy antybiotyk? A ten antybiotyk był zaledwie pomocą dla systemu odpornościowego.

Być może pamięta pan czasy lekarzy rodzinnych. Ja pamiętam swego dziadka, który był lekarzem. Przy jakiejkolwiek dolegliwości najpierw szło się do lekarza rodzinnego. Istniał bliski związek pomię-dzy pacjentem a lekarzem, podobny do więzi rodzinnych. Ale ten związek przestał istnieć.

Czy mam rozumieć, że w uzdrawianiu waż-niejszy od antybiotyków jest czynnik ludzki?

Tak. Przywołam pewne wydarzenie, które miało miejsce w Prasanthi na weran-dzie. W pewną niedzielę, mówię o latach 1995-96, Swami pojawił się tam w połu-dnie. Lubił podroczyć się z lekarzami. Zbierał sześciu lub siedmiu wokół siebie na werandzie i zaczynał. Byłem tego świadkiem, siedząc obok jego boskich stóp. Od czasu do czasu spoglądał na mnie. Zaczął o diecie: „Ech, wy lekarze, mówicie białka, węglowodany, witaminy i minerały. Spójrzcie, to ciało je tylko jedną porcję ragi roti i pije jedną szklankę zwykłej wody. Żadnego mleka, żadnej bournvita [słod-kiego napoju mlecznego], żadnego horlick [gorący napój z mleka], a jestem w stanie wykonać dużo więcej fizycznej pracy niż wy. Nie robicie nawet połowy tego, co ja.

Zdarzyło się wtedy, że do lekarza przy-szedł pacjent, który cierpiał na śmiertelną chorobę. Lekarz ujawnił to pacjentowi

i jego krewnym, którzy przybiegli z płaczem, gdy pojawił się Bhagawan. Powiedział coś, co do dziś brzmi w moich uszach.

– Jesteście wysoko wykształconymi lekarzami. Wiecie, że ten człowiek, biorąc pod uwagę jego obecny stan, nie przeżyje dwóch godzin. Pomimo tej wiedzy powinniście mu powiedzieć, że go zbadaliście i nie musi się martwić, bo daliście mu lekarstwo i wszystko będzie dobrze. Nie bądźcie zdziwieni, jeśli będzie żył jeszcze dwa miesiące. Ale jeśli powiecie mu, że jego stan jest bardzo zły, że to beznadziejny przypadek i podkreślicie to wyrazem twarzy, pacjent ten nie przeżyje nawet dwóch godzin.

A wie pan, jak dobrze uczucia oddaje twarz Bhagawana – jednego z najlepszych aktorów na świecie.

Czyli wiara jest nadzwyczaj ważnym czynnikiem.

Dlatego właśnie mówię, że modlitwa i wszystkie podobne praktyki pomagają. Tak dzieje się w nieco w inny sposób w szpitalach Bhagawana, tu

67

i w Whitefield. Kiedy śpiewamy codziennie bhadźany, wytwarza to wśród pacjentów kojącą wibrację. Nikt nie przymusza pacjentów i ich krewnych do udziału, przychodzą sami.

Bhadźany nie odbywają się w salach szpitalnych?

Mamy bhadźany również w salach. Wszyscy pacjenci leżący w sali, pielęgniarki i jeden albo dwóch wolontariuszy Sewa Dal także się włączają. To dwunasty rok mojej pracy w szpitalu, a co wieczór, gdy wchodzę na salę, słyszę bhadźany. Doszło do tego, że uzależniłem się od nich. Mają dogłębny wpływ na powrót pacjentów do zdrowia. Niezależnie od religii pacjenta. (…) Praw-dopodobnie widział pan Wata wrikszę, to słynne drzewo medytacji, blisko muzeum. Znajduje się tam informacja: medytacja to obserwowanie oddechu. Przeczyta-łem to i odtąd zastanawiam się nad tym. Wykonujemy pranajamę, która obejmuje wdech, wstrzymanie oddechu i wydech. Kiedy tak się robi, ostatecznie uzyskuje się panowanie nad autonomicznym systemem nerwowym. Kiedy osiąga się to, 99 proc. chorób przestaje istnieć.

Słuchałem dziś programu radiowego z Ameryki. Opowiadał o ponad 50-letniej kobiecie, która w wieku 17 lat została sparaliżowana. Nie mogła ruszać rękami i nogami, jednak po paru latach życia niemal roślinnego stała się swoistą gwiazdą. Stwierdziła: „Nagle odkryłam Boga. Nie miałam nic, stwierdziłam, że mogę pożyczać od Boga tyle, ile tylko zapragnę. On był we mnie”. Cały czas mówiła o swojej wierze w Boga; była zachwycona. Powiedziała:

„Co najmniej sześć osób pomaga mi, a ja czuję się wyczerpana. Mówię wówczas: Boże, nie mogę być taka. Zrobili dla mnie tak dużo... Daj mi trochę Twojego uśmiechu. Chcę się do nich uśmiechać”. To – mówi – daje mi energię. Potem zaczęła mówić przez radio, założyła wielkie towarzystwo, aby pomagać inwalidom, była członkinią komi-tetu, który przeprowadził w Kongresie nową ustawę na rzecz pomocy dla inwalidów. Dziennikarz zadał jej pytanie: „Czy obwinia pani Boga za to, co się stało?”. Powiedziała:

„Nie. Uważam, że Bóg dał mi życie dając mi to inwalidztwo”. „Jak to?”. „Moje życie zyskało cel. Teraz jestem w stanie pomóc wielu ludziom! Dziękuję za to Bogu”. Byłem zadziwiony. Cała nasza wiedza wedantyj-ska została wkodowana w tę kobietę, która nie jest z naszej kultury.

Dla tej kobiety było to jej samorealizacją.

Uświadomiła sobie, że Bóg jest w niej, bo przez cały ten czas czerpała siłę ze swojego wnętrza. Od nikogo innego. Kiedy to usły-szałem, ożyła dla mnie Gita.

Jeśli spojrzeć na Gitę, nacisk jest tam poło-żony na wnętrze, a nie na świat zewnętrzny. Dziś dąży się jedynie do uzewnętrzniania, a patrząc z wnętrza widzi się wszystko z bardzo szerokiej perspektywy. Tak zwane choroby współczesnego społeczeństwa są skutkiem uzewnętrzniania. Jeśli nie bacząc na swoją kastę, barwę skóry, wyznanie, narodowość, granice geograficzne zwró-cimy się do swego wnętrza – wówczas nie da się wprost zliczyć błogosławieństw, jakie otrzymamy.

Tłum. Grzegorz Leończuk, oprac. Bogusław Posmyk

Źródło: „Sanathana Sarathi” – wrzesień 2012

68

Zima 2013

Hebisz na skrzypcach, Christina Leithmer na klarnecie, Reinharrt Ebmer na gitarze i Marta Panjeta również na gitarze. Poza głównym tematem „Uniwersalnego pokoju i harmonii” śpiewano pieśni o mocy natury, o wierze, miłości itd. Występ zakończył utwór „Sai awatar”, składanka przygoto-wana przez wielbicieli z Bośni i Hercego-winy, mówiąca o ich podróży do siedziby Bhagawana na Jego boski darszan. „Może kiedyś wrócimy tam po więcej” słychać było na koniec tego 55-minutowego pro-gramu. Joerg Schuppler z Austrii zagrzał publiczność do wspólnego śpiewania w języku hindi bhadżanem Hum Sab Ek Hein…Hum Sab Ek Hein…

Pieśni miały takie tytuły jak: „Po prostu uwierz w to”, „Chodźmy razem”, „Trzy-majmy się Pana”, „Sai Baba Sai Ma”, „Moc natury”, „Miej wiarę” itp. Wykonawcy pochodzili z Austrii, Niemiec, Chorwacji, Słowacji, Czech, Serbii, Słowenii, Gracji, Wegier, Polski, Bośni. Chórzyści z różnych krajów podkreślali jedność, również jedno-litym ubiorem. Kobiety ubrane były w nie-bieskie sari, a mężczyźni w biały, typowo indyjski ubiór.

Zdarzyło się w Prasanthi

J LASA śpiewa dla powszechnej jedności

Przedstawiamy tekst, jaki ukazał się na stronie Międzynarodowej Organizacji Sai, sathyasai.org, o występie międzyna-rodowego zespołu muzycznego LASA w Prasanthi Nilayam, 31 grudnia 2012 roku. W zespole wystąpiło kilka osób z Polski.

Grupa 19 osób, kobiet i mężczyzn, z 11 europejskich krajów z Regionu 6 i 7 Organizacji Sathya Sai przybyła, aby zaprezentować bukiet muzyczny zatytu-łowany „Sai Vision”. LASA to akronim słów Love All Serve All. Liderem grupy jest Joerg Schuppler, dyrygent z Austrii, który śpiewa i gra na keyboardzie i dudach. Na perkusji gra Jadranko Panjeta, Ada

69

Finałowa pieśń zatytułowana „Sai awatar” opracowana dość innowacyjnie wywołała uśmiech na wielu twarzach.

Przyjechaliśmy Air France do Bangalore Lądując na Nowym Międzynarodowym I po paru godzinach jazdy autem Znaleźliśmy się przed awatarem. Nie było wolnych pokoi Lecz znaleźliśmy rozwiązanie Jesteśmy szczęśliwi w szedzie – hotelu z jedną gwiazdką Bo żyjemy w obecności awatara. Sai awatar, Sai awatar, kali juga Sathya Sai awatar Moskity tną i mrówki gryzą w spodniach

Dziękujemy Swami, nie mamy żadnych skarg Co rano byliśmy w ostatnim rzędach Ale pierwsi, by otrzymać Twoją boską miłość Sai awatar, Sai awatar… Rzeczy spakowane, czas wracać do domu Może kiedyś wrócimy po więcej Przybyliśmy biedni, wyjeżdżamy bogaci Dziękujemy Swami za rolę w Twoim show. Sai awatar Sai awatar Om Sai Ram, Om Sai Ram Jai bolo Bhagawan Sri Sathya Sai Ram.

Następnie śpie-wano bhadźany, po których wysłu-chano z nagrania, jak Bhagawan śpiewa bhadźan

„Sathyam dźnia-nam anantham Brahma”.

Tłumaczenie Bogusław Posmyk

70

Zima 2013

JW imieniu aniołów w zwierzęcej postaci...

Zwierzęta stają się aniołami, gdy ludzkie serca kierują się ku nim z czystą, bezgraniczną miłością. Pani Mercini Sheratt dzieli się swoimi poglądami na temat „Aniołów w zwierzęcej formie”, na stronie sathyasai.org, w dziale „Prasanthi reporter”.

„Dlaczego uważacie, że dzikie zwierzęta są złe? Każde zwierzę kieruje się swoją własną dharmą. Nie przekracza jej ani nie kwestio-nuje. Zwierzęta bardziej ze sobą współpra-cują i darzą się większą wzajemną miłością niż ludzie. Każde z nich należy oceniać z punktu widzenia tego, czym dysponuje i jakie ma możliwości. Życie człowieka może być lepsze, jeśli uczy się od zwierząt. Obecnie schodzi on nawet na niższy niż one poziom. Gdy Bóg inkarnuje, jednym z jego zadań jest ochrona sadhu, istot o łagodnej, dobrej naturze. Pamiętajcie, wśród zwierząt jest wielu sadhu” („Pytania i odpowiedzi: Sai Baba i John Hislop” –

„Peggy Mason’s Magazine”, lato 1996).

Bhagawan Śri Sathya Sai Baba mówi nam: „Otrzymaliście to ludzkie ciało dzięki zasługom zgromadzonym w wielu żywo-tach, żyjąc jako istoty niższe”.

Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jakie to były zasługi? Przede wszystkim pomyślcie o tysiącach koni, osłów i mułów

pracujących w biednych krajach na całym świecie, zamęczonych na śmierć, cierpią-cych, zaniedbanych, zagłodzonych, bitych, bez których właściciele nie mogliby żyć tak, jak żyją, gdyż zwierzęta są im niezbędne do zarabiania na życie. Po drugie, są psy, które z miłością i starannością opiekują się niepełnosprawnymi, niesłyszącymi i ociemniałymi, koty, które pracują w ciszy jako uzdrawiacze w różnych miejscach oraz delfiny, które ratowały ludzi przed utonięciem i leczyły ich z depresji swoją bezgraniczną miłością – to tylko kilka przykładów!

Są dosłownie setki niezwykłych, praw-dziwych, wychodzących obecnie na jaw historii, które ukazują szlachetne czyny, pełne miłości i często ratujące życie dzia-łania służebne, prowadzone przez naszych pozornie młodszych braci i siostry w zwie-rzęcej postaci. Działania te pokazują nam, co robią zwierzęta, aby służyć nie tylko nam, lecz także przedstawicielom swojego gatunku i innym zwierzętom. Podejmu-jąc taką służbę wykazują o wiele wyższy poziom świadomości od tego, jaki przypi-sywano im przez wieki. W tej chwili wielu ludzi nie rozumie ani nie uznaje tego faktu. Jednak w miarę jak wzrasta nasza świado-mość świata, w którym żyjemy, akcep-tujemy fakt, że zwierzęta są wrażliwymi istotami, a nie przedmiotami pozbawio-nymi uczuć, które można okrutnie wyko-rzystywać do własnych celów, jak działo się od wieków i wciąż teraz ma miejsce, w jeszcze większym stopniu niż kiedykol-wiek. Z tego powodu zwierzęta zasługują na naszą troskliwą dobroć i opiekę na drodze ich rozwoju. Baba powiedział, że gdy kochamy zwierzę i opiekujemy się nimi, pomagamy wzrastać całemu stworzeniu, a jeśli nie możemy troszczyć się o zwierzę, wówczas powinniśmy choć

71

karmić ptaki. Nasza pełna miłości relacja ze zwierzętami przyspiesza ich postęp ewolucyjny, tak jak awatar zwiększa tempo naszego rozwoju. Nawet zwierzęta odwza-jemniają miłość.

Jeśli wielbiciel z pokorą i czystością próbuje ofiarować sewę i premę moim stworzeniom, które potrzebują bezinteresownej służby i miłości, jeśli uważa wszystkie istoty za moje dzieci, za swoich ukochanych braci i siostry, za święte przejawienia mojej nieustannej obecności, wówczas wypełniając swoją rolę Sathya Sai przychodzę, aby pomagać, towarzyszyć i prowadzić tego jogina. Jestem zawsze blisko niego, aby wskazać mu drogę i obsypać miłością jego życie.

Sathya Sai Baba

Opisane poniżej prawdziwe historie pokazują niewielką część tego, co potrafią dusze w zwierzęcej formie. Pierwsza opowieść mówi o jednych z najmniej lubianych przez człowieka stworzeniach – szczurach! Mimo że szczury na ogół nie cieszą się popularnością, mają swoją grupę miłośników. Dzieje się tak, ponieważ gdy zabiera się je z kanałów i zapewnia życie w czystym środowisku, gdzie otrzymują miłość, mogą stać się bardzo przyjemnymi, towarzyskimi i uczuciowymi stworze-niami. Bardzo inteligentne, potrafiły nawet

„chichotać”, łaskotane przez naukowców badających zachowanie zwierząt i wracały do nich po większą porcję drapania. Są zdolne nawet do altruizmu, czego dowodzi następująca historia.

Aby sprawdzić instynkt macierzyński, zmuszono w eksperymencie laboratoryj-nym samice szczurów do przejścia przez podłączoną do prądu siatkę elektryczną, by zabrać swoje dzieci. Pomimo strachu i bólu wywołanego porażeniem prądem, małe samiczki szły po elektrycznej siatce, nawet jeśli zostały wiele razy porażone prądem. Niektóre z nich ratowały obce dzieci. Jedna samiczka przeniosła po siatce 58 szczurków, otrzymując przez cały czas elektrowstrząsy, aż naukowcom zabrakło młodych.

Kolejna historia pochodzi z brytyjskiego dziennika „Daily Mail”. Opowiada ona, jak foka uratowała psa przed utonięciem w rzece Tees. Pan Hinds i jego synowie spacerowali nad rzeką, gdy zobaczyli psa – mieszańca labradora i owczarka niemiec-kiego przechadzającego się jej brzegiem. Z głowy i z łapy leciała mu krew i skomlał. Gdy pan Hinds podszedł do niego, aby mu pomóc, pies wpadł w panikę i skoczył do rzeki. Prądy były tak silne, że pies walczył, aby utrzymać się na powierzchni i zdawało Małpka o złotym sercu

72

Zima 2013

się, że utonie, kiedy podpłynęła do niego foka. Okrążyła go, mocno pchnęła nosem w stronę brzegu i pies bezpiecznie się na nim znalazł. Następnie foka popłynęła na środek rzeki i zanim odpłynęła, czekała, aż pan Hinds podejdzie do psa. Nieoceniona ratowniczka!

W tym samym artykule pojawia się inna opowieść o kobiecie, Charlene Camburn, która wpadła w kłopoty, gdy straciła przytomność pływając u wybrzeża Lincolnshire w 1999 r. Pojawiło się przy niej 7 fok i krążyło wokół niej przez dwie i pół godziny, delikatnie wypychając ją na powierzchnię za każdym razem, gdy wpadała pod wodę, dopóki nie dotarła do brzegu.

Następna opowieść została wydrukowana w indyjskiej gazecie. Poniżej możemy zobaczyć kolejnego anioła w zwierzęcej postaci – małpią matkę pomagającą napić się wody dwóm ociemniałym mężczy-znom. Odkręciła kran, pozwoliła im się napić, później sama ugasiła pragnienie i zakręciła kran.

Baba polecił nam modlić się za naszych braci i siostry – zwierzęta, ponieważ poza ukochanymi zwierzakami domowymi, których jesteśmy właścicielami, mnóstwo innych zwierząt w wielu sytuacjach traktuje się z nieprawdopodobnym okrucieństwem. Nie mają one nic do powiedzenia i są wobec nas bezsilne.

„Upaniszady głoszą: Karunja parama thapa, co znaczy: Współczucie dla wszystkich istot jest prawdziwą dyscypliną duchową. Człowiek jest koroną stworzenia; jest najwyższą istotą spośród istot żywych. Dlatego dźwiga wielką odpowiedzialność. Musi kochać inne żywe istoty, służyć im i je chronić, gdyż są to jego bliscy, których rdzeniem również jest boski pierwiastek”. (Sathya Sai Speaks, tom 14, str. 182).

Samastha loka sukhino bhawantu Samastha dżiwa sukhino bhawantu

Tłum. Dawid Kozioł Źródło: sathyasai.org.pl

Praktykując Jego zasady

73

J Chinna katha

Niepotrzebna naukaJaka wiedza jest konieczna do tego, żeby człowiek przepłynął rzekę? Tym, czego głównie potrzebuje, jest umiejętność pływania. Zwykła wiedza książkowa, bez umiejętności pływania, nie wystarczy do przepłynięcia rzeki.

Aby wziąć udział w spotkaniu wedyjskich uczonych, jakie miało się odbyć po drugiej stronie rzeki, pewien uczony wynajął łódkę. Płynęła bardzo wolno – pod prąd i przy przeciwnym kierunku wiatru. Ponieważ uczony przeczytał wiele świętych pism i nauczył się na pamięć wielu ślok (wierszy), miał zwyczaj rozmawiać z każdym, kogo spotykał, żeby pokazać swą wiedzę. Na łodzi był tylko przewoźnik zajęty wio-słowaniem i skupiony na swoim zadaniu. Zapytał go:

– Jakie masz wykształcenie?

– Nie mam żadnego.

– O, głupcze! W każdej wiosce otwarto szkoły rządowe. Jak możesz przetrwać w tych czasach bez wykształcenia? Powi-nieneś poznać przynajmniej litery.

Po jakimś czasie uczony znowu zapytał przewoźnika:

– Czy umiesz śpiewać?

– Nie, proszę pana. Nigdy nie uczyłem się śpiewać.

– Co z ciebie za głupiec! Głośniki grzmią piosenkami z filmów na każdej ulicy

i słyszą je wszyscy. Przynajmniej powinie-neś mieć radio tranzystorowe.

– Co to takiego, panie?

– Jesteś takim prostaczkiem, że nawet nie wiesz, co to tranzystor. Życie bez tranzy-stora jest bezużyteczne. Marnujesz w ten sposób jedną czwartą życia.

Po pewnym czasie uczony znów zapytał:

– Masz gazetę?

– Po co mi gazeta, panie, jeśli nie umiem czytać?

– We współczesny czasach modne jest, że niepiśmienni ludzie chodzą z gazetą pod pachą. Jeśli nie masz nawet gazety, to mar-nujesz połowę swojego życia. Swoją drogą, masz zegarek? Która jest godzina?

– Nie znam się na zegarku. Po co mi w takim razie zegarek?

– To nie ma znaczenia. Noś przynajmniej plastikowy zegarek na ręku. To dzisiaj modne. Bez zegarka zmarnowałeś trzy czwarte swego życia.

W międzyczasie zaczęła się silna burza, a wioślarz stracił panowanie nad łodzią, która zaczęła się niebezpiecznie kołysać. Wtedy zapytał uczonego:

– Czy umie pan pływać?

– Nie umiem.

– W takim razie całe pana życie zostało zmarnowane.

To mówiąc skoczył do rzeki, aby ocalić swe życie.

Jeśli przepływa się rzekę, znajomość przedmiotów takich jak geografia, historia itd. jest bezużyteczna. Przydatna jest tylko

74

Zima 2013

znajomość pływania. Tak samo do prze-płynięcia oceanu doczesności konieczna jest znajomość jaźni i panowanie nad sobą. Wiedza o tym, co jest trwałe, a co nie, jest bardzo istotna. Istotne jest też rozróżnia-nie pomiędzy tym, co trwałe, a tym, co tymczasowe. Bez tej wiedzy, ludzkie życie zostanie zmarnowane.

Wieczny świadekKiedyś pewien mędrzec dał każdemu ze swoich uczniów po bananie i powiedział:

– Wróćcie i zdajcie mi sprawozdanie, jak zjecie tego banana, ale tak, żeby nikt was widział.

Otrzymawszy od guru banana, ucznio-wie udali się w różne strony. Jeden zjadł banana w swoim pokoju, zamknąwszy za sobą drzwi. Inny poszedł do położonego za wsią ogrodu i tam zjadł banana. Jeszcze inny udał się na pagórkowaty, niezamiesz-kany obszar, gdzie zjadł owoc. Jednak uczeń o imieniu Kanakadasa powrócił w stosownym czasie, nie zjadłszy owocu. Oddał go guru. Guru spytał go:

– Kanakadaso! Dlaczego nie zjadłeś tego owocu?

Z należytą pokorą Kanakadasa rzekł do guru:

– Swami! Owoc ma być zjedzony tak, żeby nikt tego nie zobaczył, czy nie tak? Nie sposób jeść, nie będąc widzianym przez Boga. Dlatego nie zjadłem owocu, który mi dałeś.

Mędrzec przeprowadził ten sprawdzian na uczniach po to, żeby poznać na ile pojęli pierwiastek boskości. Powinniśmy wykonywać swoje czyny ze świadomością prawdy, że Bóg jest wiecznym świadkiem wszystkiego, co robimy.

WspółodczuwanieManikka Wachakar był wielkim myśli-cielem z Tamilnadu i osobą oddaną Bogu ciągle zajętą powtarzaniem imienia Boga. Pewnego dnia, kiedy przechodził przez ulicę, nagle zaczął padać deszcz. Kiedy rozejrzał się za jakimś schronieniem, zoba-czył ganek pobliskiego domu. Położył się tam, wyciągając nogi. Wkrótce ściemniło się, a mieszkańcy tego domu poszli spać, zamknąwszy drzwi.

Po pewnym czasie na ganek weszła kolejna osoba, całkowicie przemoczona przez deszcz. Słysząc hałas, Manikka Wachakar natychmiast usiadł i powiedział: „Chodź, chodź! Jest tutaj miejsce leżące dla jednej osoby, ale do siedzenia wystarczy go dla dwóch osób”. Obaj postanowili spędzić tę noc, siedząc i śpiewając imię Boga. Po pewnym czasie nadszedł następny człowiek. Był zupełnie mokry. Manikka Wachakar powiedział do niego: „Chodź, chodź! Jest miejsce do siedzenia dla dwóch osób, ale na stojąco wystarczy go dla trzech osób”. Wszyscy trzej więc stali, aż przestało padać.

Czego uczy nas ta opowieść o Manikka Wachakarze? Osoba naprawdę oddana Bogu powinna dzielić się z innymi wszystkim, co posiada. I uważać trudności, z jakimi borykają się inni, za swoje własne.

Źródło „Sanathana Sarathi” Tłum. Grzegorz Leończuk

75

i na uciekające przed moim spojrzeniem jego oczy… Dobrze, mówię: dam ci te drobne, ale proszę, odpowiedz mi, dlaczego w ten sposób żyjesz tu na tym dworcu? Próbuje coś kręcić, zmyśla, ale powoli widząc, że słucham i rozumiem, zaczyna coraz bardziej otwierać się i mówić prawdę.

Potrafię rozróżnić ją u takich osób od ich konfabulacji i kłamstw.

Jego słowa brzmią coraz bardziej wia-rygodnie i tęskno za miłością, jakiej nigdy nie zaznał w swoim życiu. Bogaty ojciec widział tylko swoją pracę i swoje bogactwo, matka widziała tylko swoje zewnętrzne piękno pustej lalki i pienią-dze ojca. Mieszkał u swojej babki, która brała udział w Powstaniu Warszawskim i żyła do tej pory tylko powstaniem. Od rana do wieczora słyszał jej niekończące się wspomnienia. W tym świecie nie było dla niego miejsca, był przedmiotem, był niezauważalny.

Nikt go nie kochał.

Był, bo był.

Znalazł się na tym świecie przez przypadek.

Pokochała go tylko marihuana i inne wynalazki.

Pokochała go z wzajemnością i to była jedyna miłość jego życia. W tę miłość mógł uciec od otaczającej go rzeczywi-stości. Gdzieś w głębi odzywała się jego artystyczna i wrażliwa dusza. Pokazał mi wyciągnięty z kieszeni brudnych spodni kawałek rzeźbionego scyzorykiem drewna. Na pewno chciał w nim przedstawić siebie i swoje tęsknoty.

Rozmawialiśmy długo, był jak w transie. W pewnym momencie jakby otrzeźwiał i prawie wykrzyczał: – Muszę iść!!!

Aszram prozaików

J Człowiek z dworca Warszawa Centralna

A.D. – 1999/2000

Jest bardzo dawno temu.

Dziś czuję potrzebę spisania tamtych wydarzeń.

Jest zima.

Pamięć zatarła szczegóły.

Pamiętam beznadziejność w oczach spo-tykanych ludzi. Od paru dni i nocy włóczę się po Dworcu Centralnym w Warszawie. Coś mnie tu trzyma. Coś nakazuje być. Modlić się, poznawać człowieka, odczu-wać… tych tzw. MENELI co w CYWILI-ZACJI swego miejsca nie znaleźli, a może od niej uciekli...

Czasami chcę stać się nimi, odczuć głęboko jedność świata. Późno już, północ prawie. Chcę wracać na Mokotów gdzie mam swoje mieszkanie. Kupuję bilety na tramwaj w kiosku w podziemiach dworca. Na tę okazję tylko czeka człowiek. Młody człowiek, a już MENEL. Płacę banknotem 10-złotowym. Młody człowiek wyciąga rękę z żebraczą prośbą o tę resztę, którą wypłaca mi kioskarka. Takie zaskoczenie, drobne pieniądze już w moim ręku, nie trzeba sięgać do portfela, trudno odmówić. Trzeba przyznać, niezła psychologia żebractwa… Patrzę na jego rękę, na twarz

76

Zima 2013

– Zaraz, zaraz – powiedziałem. – A pienią-dze, czy już ich nie potrzebujesz?

– AAA! – Nie! Nie potrzebuję! Odparł bru-talnie z pogardą i raptem złagodniał.

– Tak naprawdę, była mi potrzebna ta rozmowa. Pan mnie wysłuchał i myślę, że zrozumiał. Mogłem wyrzucić to z siebie. Wiem, że to wróci za jakiś czas, ale na dziś jestem wolny. To piękne odczucie być wolnym, choć tylko na chwilę.

Jestem wdzięczny, choć nie znam pana, to mi wystarczy.

– Jednak weź te pieniądze i jeszcze trochę, żebyś już dzisiaj nie musiał prosić…

Dałem mu pieniądze i wyciągnąłem rękę, aby się pożegnać.

Nie odwzajemnił się tym samym gestem.

– Dlaczego nie chcesz podać mi ręki? – spytałem.

– Wie pan, mam świerzb.

– Poradzę sobie, dla mnie jesteś ważniejszy niż świerzb – i znów wyciągnąłem rękę.

– Wie pan, ale ja mam jeszcze żółtaczkę wszczepienną..

– No problem – z tym sobie też poradzę, jesteś dla mnie ważniejszy od wszelkich żół-taczek. Chcę się z tobą pożegnać jak z czło-wiekiem, jak silny mężczyzna z mężczyzną.

– Spuścił oczy i stał głęboko wpatrzony w ziemię.

– Co jeszcze masz? Mów śmiało. Masz HIV?

– …Tak…, dlatego nie podam panu ręki.

– Ja ci podam, dla mnie jesteś i pozostaniesz człowiekiem. Ten dworzec nosi nazwę cen-tralnego – to piękny symbol i stąd można odjechać we wszystkich kierunkach, nawet

w najodleglejsze strony, nawet na gapę, daleko od swojej przeszłości, zająć się czymś innym niż bytowaniem tu i narkotykami. Można znaleźć miejsce na wsi, w przyro-dzie jest tyle opuszczonych gospodarstw rolnych i nikt nie musi wiedzieć o twoich chorobach i kim jesteś. Możesz tam rzeźbić, malować rozmawiać z Bogiem, możesz go tam przeprosić za swój negatywny stosunek do własnego ciała, które zniszczyłeś. Żyj z wiarą, że życie się nie kończy, a śmierć jest tylko elementem tego życia. Myślę, że ten jego fragment, który jeszcze ci pozostał, przeżyjesz godnie i zadbasz o siebie. Ja jutro o 16.30 odjeżdżam z tego dworca do Białowieży, do swojej Puszczy Białowieskiej, gdzie mieszkam. Proszę cię, znajdź swoje miejsce i uczyń ten krok, by wyjść z tego zamkniętego koła. Proszę, podaj mi rękę, chcę ją uścisnąć i objąć ciebie na poże-gnanie. Podziękować za to, że mi zaufałeś i mogłem poznać ciebie i twoje życie.

Następnego dnia, peron nr 4, w kieszeni mam bilety do mojej puszczy, zbliża się czas odjazdu. Czuję, że mnie ktoś obserwuje. Na drugim peronie stoi mój wczorajszy rozmówca. Poszarpany plecak, przytroczona karimata.

Nasz wzrok się spotyka.

Czy chce wyjechać, zerwać uwiązania?

Być może w ten sposób chciał się tylko pożegnać?

... Czy wyjechał? Nie wiem, dalsze jego losy zna tylko Bóg, Sai Baba.

Ja wróciłem do swojej puszczy, by za rok też wyjechać w podróż swego życia, podróż do Puttaparthi. Dotarłem tam, choć było trudno. Myślę, że on też dotarł do swego celu...

Konstanty Czarnowiejski Spisane: Białowieża, grudzień 2012

77

J Aszram poetów

Miłość

Nieskończony się zbliża, a może jest już Chrystus Nieskończona Prawda Om Narajana jak Anioł Stróż blisko stojący Bóg wszechmogący poświęcił swe życie Dając tym samym kropelki szczęścia i wiarę, że można

I złączył swą duszą z Bogiem. Naprawdę...

Nadzieja

Tuż obok ktoś łka potrzebując miłości Czy to dziecko Czy może biedny, co pragnie odrobinę gorącej zupy z nadzieją, że ktoś przytuli jego głowę Jak Matka swe kochane niemowlę

Potęga

Każda chwila się zrodziła jedna, druga, trzecia z łona czasu, z łona Boga Pana jako Matki Om Śri Sathya Sai wokół krąży jak wiatr

Ludzi wiarą obdziela Każdym wdechem i oddechem, aby mogło bić w piersi tak niewinne serce

Poezja

Tyś tu dla mnie, jakież mam szczęście, że jestem Choć takim małym wydaję się przecież

Ale jednością z tobą Jestem o Brahmo, jestem o Wisznu, jestem o Maheśwaro O Sai Babo, tak ukochany jak wszystko

Co w tobie jest jednym.Arkadiusz Pieszak

78

Zima 2013

Zaproszenie

J IX obóz „Sai Służba bez Granic” Dubeninki/Żytkiejmy 2013

Jedynie służąc innym poznajemy prawdziwie swoją wartość. Nic nie zbliża nas bardziej do Boga, jak dostrzeganie go w każdym człowieku i poświęcenie odrobiny siebie dla tych, którzy potrzebują naszej pomocy.

To wspaniałe, że tyle osób każdego roku potrafi się zmobilizować i oddać całkowi-cie siebie służąc potrzebującym.

Nasza działalność bardzo zainte-resowała wielbicieli Sai z Holandii, którzy już zapowiedzieli swój udział. Również osoby z Litwy, Słowacji, Nor-wegii i Bośni Hercegowiny zgłaszają, jak co roku, chęć współpracy. Byłoby jednak wskazane, by w polskiej akcji widoczna była przewaga Polaków, a nie cudzoziemców.

Tegoroczny obóz odbędzie się w dniach 30.06-07.07

Swą działalnością obejmiemy jak zwykle Dubeninki i Żytkiejmy oraz okoliczne wsie.

Wzorem lat ubiegłych będziemy przyjmo-wać pacjentów w Ośrodku Zdrowia w Dubeninkach oraz w trakcie wizyt domowych u chorych, zgłoszonych przez panią doktor z Dubeninek.

Gabinety masażu funkcjonować będą w Dubeninkach i Żytkiejmach.

Corocznym zwyczajem naszą opieka obej-miemy także dzieci z Żytkiejm, Dubeninek i okolic.

W porozumieniu z Wójtem, (który współ-pracuje z nami każdego roku) nasze prace budowlano/remontowe dotyczyć będą tym razem placu zabaw w Dubeninkach. Wójt obiecał nie tylko wkład finansowy, ale także udział mieszkańców w tym ważnym dla Dubeninek przedsięwzięciu..

Ze względu na duże zapotrzebowanie, chcielibyśmy rozszerzyć nasze usługi o:

– naprawę rowerów,– usługi fryzjersko/kosmetyczne– przeróbki krawieckie– itp.

Kochani, to kolejna akcja, która nas wszystkich jednoczy i daje wspaniałe

Spotkanie z mieszkańcami Dubeninek podczas obozu w lipcu 2010 r. Pierwsza z prawej: Maria Quoos.

79

poczucie bycia potrzebnym. Ci, którzy brali udział we wcześniejszych obozach, znają doskonale uczucia radości i jedności z naszymi podopiecznymi. Tego nie da się opisać słowami.

W tym roku zamierzamy dodatkowo zorganizować dla mieszkańców gminy Dubeninki, występ naszego chóru „Sar-wadharma”. Dla nas będzie to generalna próba przed wylotem do Indii, ale dla nich z pewnością wielka atrakcja. Poznają tym samym działalność Organizacji Sai z innej, nowej strony.

Naturalnie, ważnym elementem całego przedsięwzięcia jest ekipa kuchenna, którą podobnie jak w latach ubiegłych pokieruje nasza nieoceniona Grażyna.

Tutaj również przydadzą się dodatkowe osoby.

Pracy będzie dużo i dlatego każde pomocne ręce są niezwykle mile widziane!

Kochani! Ze względów organizacyjnych, musimy wcześniej wiedzieć na czyją pomoc możemy liczyć. Dlatego wyzna-czamy ostateczny termin przyjmowania zgłoszeń do 31 Maja!

Jeśli ktoś zdecyduje się w ostatniej chwili dołączyć, by nas wesprzeć, będzie mile widziany, zostanie jednak przydzielony do grupy roboczej wyznaczonej przez nas.

Noclegi, jak co roku w Szkole Podstawowej w Dubeninkach w cenie 15,00 zł za dobę. Całodzienne wyżywienie również w szkole 25,00 zł od osoby. Istnieje możliwość spania w pensjonacie – 35,00 zł za dobę (ilość miejsc ograniczona).

Wszystkich uczestników będzie obowią-zywał Regulamin obozu, który zostanie odczytany na spotkaniu.

Kochani! „Sai Służba bez granic” to szansa dla każdego, by wprowadzić swoją miłość w działanie. Jest to również okazja do sewy rodzinnej! Można przyjechać z małżon-kami, dziećmi, wnukami i przyjaciółmi. Tamtejsze okolice są przepiękne!

Planujemy rozpocząć obóz w niedzielę 30 czerwca, spotkaniem informacyjnym o godz. 17. 00, ale można będzie przyje-chać już w sobotę 29 lipca (po wcześniej-szym zgłoszeniu). Kończymy naszą pracę 06.07 w sobotę o godz. 14. 00, pożegnal-nym ogniskiem i występem naszego chóru.

Ponawiamy nasz apel o wystawienie w grupach puszek z przeznaczeniem na obóz „SAI SŁUŻBA BEZ GRANIC” lub ewentualne wpłaty na konto: Stowarzyszenie Sathya Sai ul. Osadników 29a, 72-020 Trzebież 49 1240 6351 1111 0010 2767 0513 Oddział w Piasecznie ul. Jana Pawła II 2 w tytule „Służba bez granic”

Zgłoszenia pisemne prosimy kierować na adres e-mail: [email protected] lub [email protected] do 31.05.2013.

Wszelkie pytania: Maria Quoos – 502 602 567, a w kwestii kuchni Grażyna Botwicz – 667 947 570ZAPRASZAMY!!!

W imieniu Komitetu Organizacyjnego Obozu

– Maria Quoos

80