Jan Himilsbach - Łzy Sołtysa i inne opowiadania.rtf

download Jan Himilsbach - Łzy Sołtysa i inne opowiadania.rtf

If you can't read please download the document

Transcript of Jan Himilsbach - Łzy Sołtysa i inne opowiadania.rtf

zy sotysa

i inne

opowiadania

jan himilsbach

spis treci

HYPERLINK \l "_Toc157671078" zy Sotysa3HYPERLINK \l "_Toc157671079" Baca19HYPERLINK \l "_Toc157671080" Zima stulecia24HYPERLINK \l "_Toc157671081" Party przy wiecach27HYPERLINK \l "_Toc157671082" wica42HYPERLINK \l "_Toc157671083" Sroka44HYPERLINK \l "_Toc157671084" Wawa47HYPERLINK \l "_Toc157671085" W imieniu prawa49HYPERLINK \l "_Toc157671086" Policmajster Kielak52HYPERLINK \l "_Toc157671087" Kara Boa55HYPERLINK \l "_Toc157671088" Dziewczyna56HYPERLINK \l "_Toc157671089" lub w agonii57HYPERLINK \l "_Toc157671090" Hrabia60HYPERLINK \l "_Toc157671091" Florka65

zy Sotysa

W nocy zacz sipi drobny deszcz. Tego dnia w celi byo ciemniej ni w soneczne dni. Przez kosz, zawieszony za kratami do wewntrz, wpadao niewiele dziennego wiata i dlatego zapalono wiato. Po zasaniu ek i porannej toalecie w milczeniu oczekiwali na apel, a potem na niadanie. Dla Borysa by to ostatni apel przed opuszczeniem wiezienia. Po niadaniu otworzono cele i wszyscy z oddziau wyszli na korytarz, ustawili si w dwjki, przyszli stranicy i poprowadzili ich do warsztatw. W celi pozosta jedynie Borys. Spakowa bez popiechu swoje rzeczy w koc i cierpliwie czeka, a oddziaowy przyjdzie po niego. Przyszed okoo poudnia.

- Tadeusz Nowakowski - powiedzia oddziaowy.

- Tak jest.

- Spakowany?

- Tak jest.

- To idziemy.

Borys wzi swj wzeek i wyszed na korytarz. Dozorca zamkn cele. i poprowadzi go na d, a potem przez dziedziniec do magazynu mundurowego. Za pi paczek papierosw odprasowali Borysowi spodnie i kurtk-wiatrwk, dali mu past, do butw. Po pgodzinie Borys w biaej koszuli, krawacie, odprasowanych spodniach i lekkich pantoflach na nogach, z neseserem w rku, prowadzony przez oddziaowego przeszed do pomieszcze dyrekcji wiziennej. Tu skrupulatnie przeszukano mu kieszenie w poszukiwaniu jakiego grypsu. Nie sprzeciwia si. Po rewizji usiad

na awce i zapali papierosa. Wypisywanie akt wiziennych trwao kilkanacie minut. Na koniec oddano mu depozyt. Pienidzy zarobionych byo ponad trzy tysice zotych, stary dowd osobisty i kilka drobiazgw. Kiedy ju wychodzi ze zwolnieniem wiziennym w rku, milicjanci wprowadzili do pomieszcze administracji trzech aresztowanych.

Borys wyszed za bram, na ulic obcego miasta. Nage zetknicie si z wolnoci zaskoczyo go. Sta na pustej ulicy bezradny jak dziecko, nic wiedzc, w ktr stron ruszy. Spojrza za siebie na zimne mury wizienia. Wstrzsn nim nieprzyjemny dreszcz. Zapragn by jak najdalej od tego miejsca. Ruszy w prawo od bramy. Szed szybko, nie odwracajc si, z gow wtulon w ramiona. Przy zaamaniu ulicy przeczyta napis. Brzmia romantycznie: Aleja Soneczna". Borys umiechn si gorzko. Wizienie pozostao daleko za nim. Tak doszed do centrum miasta. Mimo wczesnego popoudnia poczu gd. Wszed do pierwszej napotkanej restauracji. Przy zastawionych wdk stolikach siedzieli wytatuowani mczyni. Usiad przy jakim stole. Podesza kelnerka, zamwi setk wdki, piwo i kotlet schabowy z kapust. W lustrze naprzeciw dostrzeg swoje odbicie. Twarz mia blad, prawie pok. Kelnerka postawia przed nim zamwienie. Zapaci zanim odesza od stolika. Jednym haustem wypi alkohol i popi piwem. Potem wzi si do jedzenia. Po obiedzie zapali papierosa i opuci restauracj. Szed wolno nic spieszc si. Przystawa przy witrynach sklepowych. Wszed do sklepu z pamitkami i kupi sobie portfel na dokumenty i pienidze. Jakiego przechodnia zapyta o drog na dworzec, tamten dugo i zawile zacz mu tumaczy, ktrdy ma i, jak to zwykle bywa najpierw w prawo, potem w lewo, i jeszcze raz w lewo. Borys niewiele zrozumia z tych wyjanie, jednak poszed we wskazanym kierunku. Potem kierowa si odgosami gwizdw lokomotyw i przetaczanych wagonw. Niebawem znalaz si na dworcu.

W ogromnej poczekalni ze cianami wykadanymi kwadracikami kolorowej glazury, w ktrej hula wiatr, poruszajc paczliwie wahadowymi drzwiami, na szerokich awkach ustawionych porodku siedziao kilku podrnych, udajcych si zapewne w dalsz drog, i kilka okutanych bab z podmiejskim bagaem.

Borys podszed do tablicy z rozkadem jazdy pocigw i zadzierajc gow pocz czyta miejscowoci wypisane na rozkadzie. Byo mu obojtne dokd ma jecha, byleby jak najszybciej opuci to miasto. Podszed do okratowanego okienka kasy, gdzie siedziaa korpulentna blondynka.

- Na lsk poprosz - powiedzia Borys.

- Dokd? - spytaa zdziwiona kobieta.

- Wszystko jedno dokd.

- Z przesiadk w Warszawie - powiedziaa. - Bezporedniego poczenia ze lskiem nie mamy.

- Niech bdzie z przesiadk - zgodzi si Borys i poda jej kredytowany bilet. Kobieta zapatrzona w twarz Borysa odruchowo przystawia piecz i oddaa bilet Borysowi.

Chwil pokrci si po stacji i wyszed na miasto. Do odjazdu pocigu pozostay jeszcze trzy godziny. Chodzi obcymi ulicami a do zmczenia. W kiosku ulicznym kupi buki z kiebas na drog i dwie butelki piwa. Na kwadrans przed odjazdem wsiad do podstawionego pocigu. Jaki czas siedzia samotnie w przedziale, dopiero przed samym odjazdem wszed mody ksidz. Z miym umiechem spyta Borysa, czy s wolne miejsca. Borys w milczeniu skin gow.

Po drodze przybywao ludzi. Wsiadali prawic na kadej stacji, tak e kiedy pnym wieczorem zbliali si do Warszawy, wszystkie miejsca w przedziale byy zajte, nawet na korytarzu byo toczno.

W Warszawie Borys postanowi zatrzyma si kilka dni. W dworcowym biurze informacji zapyta o nocleg. Skierowano go do Domu Turysty. Przydzielono mu ko

w pokoju zbiorowym. Spala tu ju jaka wycieczka. Zaj wolne ko, ale nie od razu si pooy. Zostawi swoje rzeczy i wyszed na miasto. Deszcz przesta pada. W mokrym asfalcie jezdni odbijay si wiata latarni ulicznych i neony sklepowe. Szed przed siebie, bez celu, opustoszaymi ulicami. Co jaki czas mijay go wolno radiowozy milicyjne, a raz nawet polewaczka zraszajca ju i tak mokr jezdni. Pno wrci do hotelu, po ciemku, nic zapalajc wiata, rozebra si i wsun pod koc. Rano, kiedy si obudzi, by sam, wycieczkowicze wynieli si ju na zwiedzanie miasta. Borys wyskoczy z pocieli, obmy si szybko, ubra i zszed na d. W recepcji zostawi torb podrn, w kiosku kupi porann pras i poszed do przyhotelowej restauracji na niadanie. Byo to pierwsze wolnociowe niadanie. Obsuya go moda, sympatyczna kelnerka. Po raz pierwszy od dwch lat zjad to, na co mia ochot. Potem zamwi kaw i j przeglda gazety. Po przejrzeniu pierwszych stron nieco duej zatrzyma si na ogoszeniach, gdzie poszukiwano pracownikw.

Jedno ogoszenie szczeglnie przykuo jego uwag. Oto fabryka traktorw w Ursusie ogosia zapotrzebowanie na tokarzy, stawki w akordzie wedug ukadu zbiorowego w przemyle maszynowym.

Borys dokoczy kaw, zapaci rachunek, zwin gazet, wetkn j do kieszeni kurtki i wyszed na miasto. Dzie by podobny do poprzedniego. Niebo zasnute cikimi, czarnymi chmurami, ale deszcz nic pada. Byo jeszcze do wczenie i Borys postanowi przej si pieszo na dworzec. Po kilkunastu minutach jazdy pocigiem znalaz si na miejscu. W bramie wypisano mu przepustk do dziau zatrudnienia. Poszed we wskazanym kierunku. Zakad by rozlegy. W parku w rwnych rzdach stay nowo wyprodukowane traktory. Cieszyy oczy wieym lakierem i niklem. Nigdzie nie wida byo ludzi, jedynie z dugich i wysokich hal dobiega huk i oskot maszyn.

W dziale kadr przyja Borysa jedna z wielu pracujcych tu urzdniczek, moda kobieta o sympatycznym wygldzie.

- Pan w jakiej sprawie? - spytaa.

- Chciaem dowiedzie si o prac.

- W jakim charakterze?

- Jestem tokarzem. Tu w gazecie jest wasze ogoszenie.

- Tak. Czy posiada pan zwolnienie z ostatniego miejsca pracy?

- Tak.

- Prosz napisa podanie, yciorys i doczy zwolnienie z pracy.

- Kiedy z tym mog przyj?

- A, jeszcze jedno. Musi pan pj do urzdu zatrudnienia i poprosi o skierowanie do nas do pracy. To wszystko. Kiedy pan do nas moe przyj? Choby jutro od godziny smej rano.

Po opuszczeniu biura Borys wsiad w najbliszy pocig i pojecha do Warszawy. Pierwsze kroki skierowa do Dzielnicowej Komendy Milicji, skd odesano go do milicyjnego biura zatrudnienia. W milicyjnym porednictwie pracy odda urzdniczce swoje zawiadczenie o zwolnieniu z wizienia. Ta przeczytaa je dokadnie i zapytaa:

- Gdzie chcielibycie pracowa?

- Jest praca w moim zawodzie.

- (idzie?

- W fabryce traktorw w Ursusie. Byem tam dzisiaj. Nawet dobrze pac.

- A jak z mieszkaniem i meldunkiem?

- Wynajm na razie jaki pokj, zamelduj si tymczasowo, licz na wasz pomoc.

Urzdniczka wypisaa Borysowi skierowanie i podaa mu wraz ze zwolnieniem z wizienia.

-Gdybycie potrzebowali pomocy, zgocie si do nas.

Jeszcze tego samego dnia Borys napisa podanie o przyjcie do pracy i yciorys, a nastpnego dnia ponownie zjawi si w' fabryce. Przyja go ta sama urzdniczka, odebraa od niego dokumenty i wskazaa krzeso. Z uwag zacza przeglda papiery. W miar czytania twarz jej coraz bardziej taa, wok ust pojawi si grymas. Borys przyglda si jej uwanie, usiowa odgadn jej myli. W miar upywu czasu jego pewno, e wszystko skoczy si pomylnie i e zostanie przyjty do pracy w zakadzie, ustpowaa zwtpieniu. Urzdniczka skoczya czyta, jeszcze raz od pocztku przerzucia papiery, a potem, jak czowiek, ktry usiuje odpdzi od siebie zmczenie, przejechaa doni po twarzy od czoa do podbrdka i zamylia si na moment.

- Juk dugo pan siedzia? - spytaa.

- Dwa lata.

- Mona wiedzie za co?

- Za awantur. Stanem w obronie kolegi.

- No nie wiem - powiedziaa -ja tutaj panu nic nie poradz. Niech pan zaczeka, pjd do kierownika.

Jak po cikiej chorobie dwigna si od biurka i posza do pokoju obok. Dugo nie wracaa, a kiedy zjawia si, powiedziaa, oddajc Borysowi dokumenty:

-Niech pan wejdzie do kierownika, czeka na pana.

W pokoju, do ktrego wszed Borys, siedzia za biurkiem, gadko uczesany, nienagannie ubrany mody czowiek. Kierownik wskaza Borysowi fotel, a kiedy ten zaj wskazane miejsce, przystpi od razu do rzeczy.

- Rzeczywicie potrzebujemy tokarzy.

Borys siedzia i w milczeniu przyglda si czowiekowi za biurkiem.

- Ale widzi pan - cign dalej kierownik - nasz zakad jest specyficznym zakadem, jest to kombinat prawie, cigle rozbudowujemy si, zaog mamy mod, zdyscyplinowan. Obawiam si, czy da pan sobie u nas rad.

- Tam, skd przychodz, dyscyplina z pewnoci bya nie mniejsza, ni w waszym zakadzie. Przez dwa lata nie opuciem ani jednej dniwki. Przeoeni byli ze mnie zadowoleni. Uwaam, e powinnicie mi pomc. Tam, w wizieniu, robiono wszystko, eby przywrci mnie spoeczestwu, odbyem kar i myl, e jestem czowiekiem, ktremu w szczeglnoci naley przyj z pomoc. Chc i musz pracowa, nie myl kra.

- Panu jest potrzebna dorana pomoc, mam na myli pomoc finansow, jak chwilwk, eby pan mia na pocztek za co y. Nic mamy gwarancji, e pan po otrzymaniu od nas jakich pienidzy nie spakuje manatek i nie pojedzie dalej. To jedna sprawa, a druga, panu potrzebne jest jakie mieszkanie, my panu tego nie moemy zapewni, przynajmniej w tej chwili.

- Mam troch pienidzy na ycie, wynajm sobie jaki pokoik przy rodzinie, milicja pomoe mi w zameldowaniu, rozmawiaem ju na ten temat.

Kierownik z zakopotaniem przetar oczy, potem w zamyleniu popatrzy chwil na Borysa.

- Niech pan zostawi te dokumenty - powiedzia wreszcie - i niech pan przyjdzie jutro z rana. Zobacz, co da si dla pana zaatwi.

Borys wsta, ukoni si i wyszed, jego dokumenty pozostay na biurku kierownika. Idc do wyjcia przez dzia personalny peen kobiet, odnis wraenie, e wszystkie ju wiedz o jego dwuletnim pobycie w wizieniu.

Po wyjciu z fabryki min perony przeszed na drug stron torw w kierunku, gdzie miecio si przyzakadowe osiedle fabryki. Kupujc papierosy w kiosku z gazetami, wda si w rozmow z kobiet za szkem, zapyta czy moe przypadkiem wie o jakim niedrogim pokoju do wynajcia.

Kobieta za szkem nie z chci przyjcia mu z pomoc, lecz przez prost kobiec ciekawo spytaa:

- A pan by chcia z rodzin zamieszka?

- Sam.

- Ale on pan ma?

- Jestem kawalerem.

- Najlepiej to poszuka sobie kobiety z mieszkaniem.

- Tak by byo najlepiej - zgodzi si. - Bogatej i z mieszkaniem.

- Pan si mieje?

- Nie miej si, mwi cakiem powanie.

- Ja panu doradz co, niech pan napisze na karteczce, e samotny, mody mczyzna poszukuje pokoju przy rodzinie, a ja t karteczk wsadz za szko, tak, eby wszyscy widzieli. U mnie sporo ludzi kupuje gazety, papierosy. Moe kto si zgosi, niech pan przyjdzie pojutrze.

Borys usucha rady, napisa karteczk, podzikowa kobiecie, poegna si z ni i wrci na stacj.

W recepcji Domu Turysty, gdzie zoy na przechowanie swj baga, zapyta jeszcze szatniarza, czy moe wie o jakim pokoiku do wynajcia. Szatniarz obieca, e popyta swoich znajomych.

- Z mieszkaniami to u nas nie jest lekko - powiedzia. - Czasami trafiaj si, ale ludzie chc tyle za pokj, co Cygan za matk.

Na tym rozmowa si skoczya. Borys zszed na d do restauracji na obiad, a po obiedzie wybra si na spacer po miecie. Idc ulic spotka niespodziewanie znajomego, a waciwie znajomy rozpozna go wrd wielu przechodniw

- Jak si masz, Borys - przywita go.

- Cze, Rogalski - ucieszy si Borys. - Co ty tu robisz?

By to znajomy z wizienia. Od roku ju si nie widzieli.

- Kiedy ci wypucili? .....Dwa dni temu.

- Gidzie mieszkasz? - wypytywa Rogalski. - Co robisz?

- Nigdzie nie mieszkam, szukam mieszkania, pi na razie w Domu Turysty, niedaleko std. Trafia mi si robota w Ursusie.

Rogalski zamyli si.

- Moe da si co zaatwi, widzisz ja niedawno oeniem si i mieszkam u ony. Moi starzy zostali sami, moe bym z nimi pogada, maj dwa pokoje z kuchni. Mogliby zamieszka w jednym pokoju, a ty w drugim. Ile mgby zapaci?

- Miesicznic nawet do tysica.

- Dobra jest, jeszcze dzisiaj z nimi pogadam. U nich miaby fajnie, wyrko, pociel, jest telewizor w domu. Bd jutro o pitej w tym miejscu, gdzie stoimy, no teraz musz lecie, bo ona czeka na mnie, idziemy do kina.

- Jakby mi zaatwi, to flacha murowana.

- A moe i ty by poszed z nami do kina. Borys skorzysta z zaproszenia.

- Moja ona, a to kolega z wojska - przedstawi Rogalski.

Rogalska podaa Borysowi chodn, wilgotn do, ktr ten z szacunkiem ucaowa.

- Tadeusz Nowakowski.

- Nie widzielimy si ponad rok - pospieszy z wyjanieniem Rogalski. - Kiedy w wojsku spalimy na jednej sali, ko w ko. Boe! Jaki wiat jest may! Namawiam Tadeusza, eby poszed z nami do kina.

Kobieta jakby si na moment zawahaa. Obaj to zauwayli. Po chwili niespeszona powiedziaa:

- No, bardzo chtnie. Idziemy do kina na woski film, znajomi mwili mi, e bardzo dobry.

- Jeeli pastwo nie bd mieli nic przeciwko, to chtnie si z pastwem wybior. Nie mam tu nic do roboty, nikogo znajomego, szczcie, e m pani mnie pozna.

To pan nietutejszy? - spytaa Rogalska. Nie, prosz pani. Przyjechaem z daleka.

- Kolega pracuje w Ursusie, ma kopoty z mieszkaniem. Pomylaem, ze moe by u moich rodzicw. S dwa pokoje.

Rogalska nic nie odpowiedziaa. Biernie poddaa si mowi, ktry uj ja pod rami.

- Jeli chcemy dosta si do kina, to musimy pospieszy si z kupnem biletw.

Ca drog do kina szli w milczeniu. Borys ktem oka obserwowa on kolegi. Usiowa odgadn, kim ona jest i gdzie pracuje. Z zachowania Rogalskiego wnioskowa, e ona jest pani domu i nadaje ton rodzinie.

Przed kasami byo pusto, a w poczekalni kilkanacie osb cisno si do bufetu z napojami i sodyczami.

- Z okazji spotkania napijemy si piwka? - rzuci myl Rogalski.

- Nie ma adnego piwka - sprzeciwia si stanowczo ona. - Tobie w gowie tylko piwko!

- No i we si tu, czowieku, oe - odezwa si niby artem speszony Rogalski.

- ona ma racj - popar j Borys.

Kobieta z wdzicznoci spojrzaa na Borysa, przynajmniej u niego znalaza zrozumienie.

- Henio - powiedziaa -jest zupenie jak dziecko. Trzeba go na kadym kroku pilnowa, a ju nie daj Boe pozwoli mu na co, wlazby wtedy czowiekowi na gow.

- Wszyscy mczyni s do siebie podobni, nie wiem, co by si z nimi stao, gdyby nie kobiety.

- No syszysz, co pan mwi? Zawsze byam pewna, e nie wszyscy mczyni s tacy lekkomylni jak ty.

- Widz, ecie si ju dogadali. Dwoje przeciwko jednemu. Jednostka zerem, jak by powiedzia nasz wielki uczony. Poddaj si.

Otworzono drzwi widowni i grupka ludzi, opychajc si akociami, wesza w pmrok sali. Film by nudny, od samej czowki a po koniec, do tego stopnia, e nawet z tej maej garstki widzw kilka osb opucio sal w czasie projekcji.

Po wyjciu z kina Borys poegna Rogalskich i ruszy do hotelu. Nastpnego dnia z rana zjawi si w fabryce. Przyj go osobicie kierownik.

- Nie jest le, panie Nowakowski, jest nawet lepiej, ni si spodziewaem. Od jutra jest ju dla pana praca, a za jakie trzy dni, by moe, znajdzie si dla pana miejsce w hotelu robotniczym budowlanych. S tam dwuosobowe pokoje, jest na miejscu stowka. Niech pan teraz przejdzie do tej pani, ktra z panem ju rozmawiaa.

Borys skoni si kierownikowi i tyem wycofa z pokoju. Znajoma urzdniczka zaoya Borysowi teczk z aktami i na kawaku karteczki wypisaa nazwisko majstra, do ktrego powinien si zgosi.

- Gdzie to jest? - spyta Borys.

- Jak to panu wytumaczy - zastanawiaa si, po czym signa po suchawk telefonu. Nakrcia czterocyfrowy numer i poprosia o rozmow z panem Kubikiem. Zgosi si Kubik.

- Tu mwi dzia kadr, przyjlimy dla pana tokarza, prosz niech pan przyle kogo do nas po nowicjusza.

Po kilku minutach zjawi si Kubik we wasnej osobie. Czowiek niskiego wzrostu, nadmiernie rozbudowany w barach, niemody ju, o nalanej twarzy, dobrym spojrzeniu i posiwiaych skroniach. Przybyy taksujcym spojrzeniem obrzuci Borysa i zwrci si do urzdniczki.

- Pani mnie wzywaa? - spyta niskim gosem.

- Tak. To jest nasz nowy pracownik - powiedziaa, wskazujc Borysa.

Kubik skoni si i poda Borysowi krtk rk o mocnym ucisku.

- Kubik.

- Nowakowski.

- Idziemy - rzuci Kubik.

Skonili si urzdniczce i opucili biuro. Po wyjciu przed budynek udali si w gb zakadu. Po przebyciu kilkudziesiciu metrw Kubik wprowadzi Borysa do dugiej, niskiej hali ze szklanym dachem.

- To jest nasze krlestwo - poinformowa.

Oprowadza Borysa po caej hali, pokaza mu jego stanowisko, tokarni, przy ktrej od jutra rana Borys mia przystpi do pracy. Nastpnie pokaza mu swj oszklony kantor, z ktrego wida byo ca hal. Na koniec wypisa Bo-rysowi kwit do magazynu odzieowego na odebranie ubra roboczych, butw, rcznikw, myda i wreszcie zaprowadzi! go do pomieszczenia, gdzie mieciy si metalowe szafki pracownikw.

Kiedy Borys odebra z magazynu wszystkie niezbdne rzeczy cznie z kdk do szafki, i zamkn j dokadnie, poszed do kantoru majstra.

- Na ktr mam si jutro stawi? - spyta.

- O szstej zaczynamy prac, pan rozpocznie troch pniej. Jutro dam panu numerki na narzdzia, a dzi prosz i jeszcze do kadr, eby wystawili stal przepustk. Do widzenia.

W kadrach wydano mu tymczasow przepustk, bo nie mia fotografii. O pitej spotka si z Rogalskim, tak jak byo umwione. Noc spdzi ju na nowym miejscu, u starych Rogalskich.

Nazajutrz rano przed szst Borys wraz z innymi odbi swoj kart przy wejciu na teren fabryki. Przy warsztatach naprawczych czeka na niego Kubik. Borys przywita si z nim i z kilkoma mczyznami, ktrzy stali obok.

- Chod, pan, poka panu narzdziowni, potem dam panu numerki.

Przeszli poza hal warsztatw do niskich, murowanych budynkw. Nie byo tu jeszcze nikogo, musieli chwil zaczeka. Kubik wydoby z kieszeni papierosy i poczstowa Borysa. Zapalili. Stali w milczeniu. Po ktrym zacigniciu si dymem Kubik, strcajc maym palcem popi z papierosa, ze wzrokiem utkwionym w czubki wasnych butw, zapyta:

- Skd pan pochodzi?

- Urodziem si we Lwowie, wychowywaem rnie.

- To znaczy?

- Duo by o tym gada.

- Nie pij pan z moimi ludmi. Bd pana na pewno cignc na gorza. Ostrzegam. Dzisiaj wypije pan z jednym wkupne, a jutro w dyrekcji bd o wszystkim wiedzieli. Jest tu paru takich, ktrych bardzo interesuje jak kto yje. Ponia?

- Ponia.

- Znasz si pan na rysunku?

-Znam. Skoczyem technikum mechaniczne.

- Gdzie?

- Czeladnika zrobiem w domu wychowawczym, a technika w miecie, poza zakadem.

Przyszli ludzie do narzdziowni.

- Dzie dobry, panie majster- pozdrowili Kubika, ktry zerkn na zegarek.

- O ktrej to przychodzi si do roboty?

- A co si stao?

- To, e czekam na was od dwudziestu minut. Robotnicy zamilkli, otworzyli narzdziowni i przepucili Kubika.

- Panowie, to jest nasz nowy pracownik, chciabym, ebycie byli fair. To wszystko, co miaem do powiedzenia. A pan, jak odbierze potrzebne narzdzia, przyjdzie do mnie, dam panu robot.

Borys odebra komplet noy, klucz do futerek, suwmiarki, mikromie i kilka pilnikw. Pniej zjawi si

w kantorze Kubika, gdzie otrzyma zlecenie na pobranie materiau, zlecenie na robot i rysunek. W godzin pniej przebrany w robocze ubranie stal pochylony nad pracujcy tokarni.

Okoo poudnia zjawi si Kubik. Chwil w milczeniu przypatrywa si Borysowi, a potem zapyta:

- No, jak leci?

- Normalnie.

- Gdzie pan ostatnio pracowa?

- W wizieniu.

- Widz, e si pana arty trzymaj- zamia si Kubik, wyranie ubawiony odpowiedzi. - Ja pytam pana powanie.

- Ja te panu powanie odpowiadam. Przez dwa lata siedziaem.

Kubik niespodziewanie spospnia, w milczeniu pokrci gow i powiedzia do siebie w zamyleniu, jakby przy nim Borysa nie byo: "laki mody i ju w wizieniu."

Po tych sowach odszed dalej na oddzia.

Z soboty na niedziel nad ranem zacz pada deszcz, ci z ukosa o szyby i bbni w blaszany parapet za oknem. Borys obudzi si i ju nie mg zasn. Prbowa, ale sen nie przychodzi. Przewraca si z boku na bok, pali papierosy jednego za drugim jak w chwili najwikszego zdenerwowania. Kiedy zupenie rozwidnio si, ulewa przesza w mawk, dzie by ponury jak w kad niedziel, kiedy pada deszcz. Borys lea w ku, szczelnie okrcony w kodr gospodarzy. Byo wczesne przedpoudnie. U drzwi wejciowych rozleg si dzwonek, raz i drugi, a potem trzeci. Kto dobija si niecierpliwie. Potem dobiego czapanie Rogalskiej w korytarzu, otwieranie drzwi i chaotyczna rozmowa prowadzona na kilka gosw. Rozmowa nagle urwaa si i day si sysze czyje kroki.

Kto zapuka do jego pokoju i zanim Borys zdy powiedzie prosz", drzwi si otworzyy i wszed Heniek. No, co ty, wakoniu, jeszcze pisz? A co mam robi? - Wstawaj! - rozkaza Heniek. - Wstan i co dalej, dokd pjd? Po ulicach bd si szwenda?

- Przyszedem z kobiet po ciebie. Koleanka ony zaprosia nas na obiad, trzeba i.

- To idcie. ycz smacznego.

- Pjdziesz razem z nami.

-- Co ty kombinujesz, Heniek?

- Jest fajna dziewucha, w twoim wieku, pracuje, dobrze zarabia, sama mieszka, w mieszkaniu u niej jak w bombonierce. Zobaczysz na wasne oczy.

- Co chcesz mnie oeni? - zamia si Borys.

- Po co od razu takie sowa. eni. Nikt ci nie myli eni. To moja baba wpada na ten pomys. Dziewczyna samotna, ty tu nikogo nie znasz. No, wstawaj - powiedzia stanowczo Heniek i zdar z Borysa kodr.

- Oszalae chyba.

- Przypta si kiedy do niej taki jeden, wykoowa dziewuch na wszystkie strony, wycycka z forsy, jak tylko chcia, i da nog.

- Nigdzie nie id.

- Wstawaj, bo tu zaraz moja baba przyjdzie.

Borys niepewnie spojrza na Rogalskiego. Potem poderwa si z pocieli. Szybko wcign spodnie i podkoszulek, nogi wsun w laczki i pobieg do azienki.

Rogalski w oczekiwaniu na Borysa j rozglda si po mieszkaniu i dobrze znajomych sprztach. Sign po papierosa lecego na krzele, przypali i natychmiast zanis si kaszlem. zy napyny mu do oczu, obejrza z uwag papierosa, zgasi go, a kiedy wrci Borys, zapyta:

- Co ty za wistwa palisz?

- Nie sta mnie na lepsze - powanie odpar Borys. Rogalski nie odpowiedzia, Borys ubra si i zasa ko.

- Chod do starych, napijemy si herbaty.

Borys gotw do wyjcia rozejrza si uwanie po pokoju.

- Otworzybym okno, eby nie ten deszcz.

- Daj sobie spokj, chod, szkoda czasu.

Przeszli do pokoju rodzicw Heka. Wszyscy w pospnym nastroju siedzieli przy stole nad herbat. Stary Rogalski, czowiek zazwyczaj rozmowny, siedzia teraz spity z okciami wspartymi o blat, i co chwila zaciga si dymem powki papierosa wetknitego w drewnian cygarniczk. Jego ona, kobiecina niska i okrga niczym baryeczka o dobrodusznej twarzy, rozmawiaa z synow, trzymajc j za rk pulchnymi apkami o krtkich, mikkich palcach, i z nadziej zagldaa jej w oczy.

Borys pozdrowi wszystkich od progu, ucaowa rce kobiet i przywita si ze starym.

- Niech pan siada - zarzdzi gospodarz.

Borys posusznie niczym szkolniak zaj wskazane miejsce naprzeciwko starego.

- Herbaty? - spytaa stara.

- Chtnie.

Pucia rk synowej i poczapaa do kuchni. Przyniosa herbat i na talerzyku dwa kawaki ciasta z zakalcem.

- Prosz, niech pan si poczstuje.

- Chtnie - odpar skwapliwie. u ciasto popijajc herbat.

- Co pani tu dodaa, e ten placek taki smaczny? Stara nie wyczuta aluzji.

- A to moja tajemnica - powiedziaa z dobrodusznym umiechem.

- Heniu - spytaa ona - rozmawiae z panem? - Wszystko w porzdku, Jolu - odpar Henio.

- Mamo - powiedziaa synowa z niewinn mink - na nas ju czas, musimy i, jestemy umwieni.

Poegnali si. Borys wyszed razem z modymi. Po drodze zajrzeli do jego pokoju.

- No prosz - powiedziaa z uznaniem Jola - kawaler, a jak potrafi utrzyma porzdek.

- W wojsku mnie tego nauczono - odpar.

Przed domem zatrzymali przejedajc takswk. Henryk z miejsca usadowi si obok kierowcy, Borys z koniecznoci musia zaj miejsce przy boku Joli.

- Soneczna 16 - powiedziaa Jola pochylajc si do ucha kierowcy.

Borys zerkn ktem oka na Jol. Co za zbieg okolicznoci, nie dalej jak tydzie temu opuci Alej Soneczn. Zajechali pod wieowiec w jakim nowym osiedlu, ktrego Borys nie znal. 1 lenryk zapaci za kurs. Wind wjechali na dziesite pitro. Jola ustawia obydwu mczyzn z boku pod cian, a sama nacisna gong i te zwinnie uskoczya. Dugo nikt nie otwiera. Jola jeszcze raz nacisna gong i ponownie si ukrya. Szczkna zasuwa i ufryzowana gowa kobiety pod trzydziestk wychylia si za prg. Dostrzega najpierw Jol stojc najbliej, i udajc zaskoczenie niespodziewan wizyt wypowiedziaa przecigle udan radoci jedn tylko sylab: Oooooo!", a po chwili, kiedy si okazaa w caej okazaoci na mrocznej klatce schodowej, dodaa:- Kogo ja widz? Jak si ciesz! - Drobnym truchtem podbiega do Joli, zarzucia jej rce na ramiona, i zoywszy szerokie usta w ciup cmokna j w obydwa policzki. Czuoci zapewne trwayby bez koca, gdyby do akcji nie wkroczy Henio.

- No, panienki, dosy, bo deszcz zacznie pada. Marylu, zostaw jednego buziaka dla mnie.

Maryla, jakby czekaa na te sowa, bez alu pucia Jol i serdecznie ucaowaa w czoo Henryka, zostawiajc na jego czole rozmazan, tani pomadk do ust.

- Prosz do mieszkania - powiedziaa Maryla i przez sukienk poprawia sobie zsunite ramiczko od biustonosza. - Prosz do rodka.

Kiedy znaleli si w mieszkaniu, Maryla zamkna drzwi na zasuw, podesza do Borysa i zadzierajc gow powiedziaa:

- My si jeszcze nie znamy, prawda? - Krygujc si niczym dziewica, wyszeptaa: - Maryla Rodowska - i podaa mu rk do pocaunku.

- Tadeusz Nowakowski, bardzo mi przyjemnie.

- Prosz dalej, prosz do pokoju.

Borys wszed do pokoju i bystrym spojrzeniem obrzuci pomieszczenie. Maryla bez przerwy wszystkich zapraszaa, przepraszaa, e nie jest tak, jak powinno by, ale to dlatego, e si nie spodziewaa goci, jednym sowem buzia jej si nic zamykaa. Borys chytrze wykorzysta w pewnym momencie zakopotanie Maryli, podszed do niej i zapyta:

- Przepraszam pani, gdzie tu jest kiosk, zapomniaem zabra z domu papierosy.

Maryla przez moment szczerze si zmartwia, e sama nie pali. Wytumaczya mu jednak. Borys obieca, e zaraz wrci. Wyszed. Zbieg szybko po schodach i pierwszego napotkanego przechodnia na ulicy zapyta, gdzie mieci si najblisza kwiaciarnia. Bya niecae dwiecie metrw. 'Pobieg we wskazanym kierunku, kupi kilka godzikw przystrojonych kolorow wstk, wracajc kupi papierosy i przesadzajc po trzy, cztery stopnie, bliski zemdlenia wdrapa si na gr. Kilka razy gbiej odetchn przed drzwiami, otar pot z czoa i nacisn gong. Nie musia dugo czeka, otworzy mu Henryk, ktry ujrzawszy kwiaty w rku Borysa, powiedzia:

- No, bracie, jeste bezkonkurencyjny.

Obie kobiety po wyjciu Borysa zamkny si w kuchni, aby przyrzdzi obiad, ktry w zasadzie od dawna by przygotowany i zdy ju ostygn.

- No i jak on ci si podoba? - spytaa Jola z dziecinnym wytrzeszczeniem oczu.

- Wyglda przyjemnie, to trzeba mu przyzna, niejednej kobiecie moe si spodoba, jest przystojny...

- A nie mwiam?

- Jolu, a jak ja wygldam?

Jola obrzucia koleank krytycznym spojrzeniem, z uwag szukaa uchybie w jej makijau i ubraniu.

- Wygldasz cudownie, dawno ci takiej nie widziaam. Kiedy kobiety wrciy do pokoju, Borys wrczy Maryli kwiaty. Wyranie bya mile zaskoczona.

- Och, kamczuch z pana - powiedziaa Maryla z wyrzutem.- Oszuka mnie pan! Mia pan pj po papierosy -pogrozia mu palcem. - No nic, tym razem panu wybacz.

Woya kwiaty do wazonu i postawia porodku stou.

- Prosz zajmowa miejsca - komenderowaa gospodyni. Borys i Henryk usiedli przy stole, zapalili papierosy. Henryk pali sabsze, Borys siekiery.

- No jak? - spyta 1 leniek szeptem, kiedy kobiety znowu znikny w kuchni.

Borys bezradnie rozoy rce, zrobi kilka nic nie znaczcych gestw.

- Jakby ci tu powiedzie - zacz wymijajco. Maryla i Jola ukazay si w drzwiach pokoju niosc

pmiski z zimnymi zakskami i butelk gronowego wina. Potem znowu poszy do kuchni, chodziy razem krok w krok, zachowyway si niczym syjamskie siostry, jakby jedna drug obawiay si zostawi z mczyznami. Przyniosy cztery kieliszki. Wreszcie usiady.

- Ktry z panw otworzy butelk? - spytaa Maryla i wycigna rk z korkocigiem w stron Borysa. Dodaa przy tym: - My, kobiety, nie mamy nawet tyle siy co najsabszy mczyzna.

Borys wkrci rubokrt w korek, cisn butelk kolanami i z hukiem otworzy wino, nala w tanie szklane lampki.

- Zdrowie przemiej gospodyni!.....podnis kieliszek

i wycign rk na rodek stou. Trcili si szkem. Kobiety ledwie umoczyy usta, Henio wydoi ca zawarto lampki, i gdyby nic to, e Borys odstawi na bok nie tknite wino, Heniowi porzdnie by si oberwao od Joli.

Potem podano obiad i drug butelk wina. Po obiedzie rozochocone kobiety odsuny st pod cian i wycigny z kta adapter, nastawiy pyt. Popyna muzyczka.

- Bardzo lubi taczy - powiedziaa Maryla. - Jak byam podlotkiem, nie opuciam adnej zabawy. Boe, jakie awantury miaam w domu przez te tace.

- Od kogo.

- Od matki i od ojca.

- Ale ojciec ci nie bi?

- Bo nie wypadao. By sotysem na wsi. Czasami a paka ze zoci.

- No, ja ebym mia taka crk, jak ty, to nawet gdybym by ministrem...

- Zbiby mnie?

Borys w odpowiedzi nieco mocniej przytuli do siebie Maryl, ktra przy kadym wykonywanym pas usiowaa narzuci mu swoje tempo. Taczy w skupieniu, jakby z trudem przypomina sobie t czynno. Byo mu dobrze. Od ponad dwch lat po raz pierwszy obejmowa kobiet, czu ciepo jej ciaa i miy zapach tanich perfum.

- Dlaczego jeste taki powany? - spytaa Maryla z trosk w gosie.- Jeste niezadowolony'?

- Zawsze taki jestem.

- Umiechnij si, jest tak fajnie.

Speni jej yczenie. Wypado to sztucznie. Zadzwoni telefon. Maryla przeprosia Borysa i wysza do przedpokoju, zamykajc za sob drzwi. Dugo z kim rozmawiaa. Wrcia podenerwowana, z wypiekami na twarzy.

- Czemu jeste taka zdenerwowana? - spyta Borys, obejmujc ja wp.

- Koleanka do mnie dzwonia, prosia, ebym do niej przysza.

W cigu kilku minut wesoy nastrj opuci Maryl. Wszyscy to zauwayli. Jeszcze raz nastawiono now pyt i na tym zabawa si skoczya. Rogalscy poczli zbiera si do wyjcia.

- Zostacie - prosia Maryla -jest jeszcze wczenie.

- Na nas ju czas - zarzdzia Jola. - Wpadniemy do ciebie przy najbliszej okazji albo ty przyjed do nas ktrego dnia po pracy.

- Moglibycie zosta chwil duej - powiedziaa Maryla z nieukrywanym wyrzutem.

- Borys moe zosta, zabawi ci, na nas ju czas.

- Borys, ty si nigdzie nie spieszysz, prawda? Zosta, prosz ci.

- Czego si nie robi dla piknej kobiety - powiedzia Borys ze miechem. - Widz, e tego wieczora ja najlepiej z was wszystkich si ubawi. Zostaj.

Rogalscy poegnali si i wyszli. Borys zosta z Maryla.

- Jak ja wygldam? - spytaa Maryla.

Obrzuci j uwanym spojrzeniem, uj za rk, obrci profilem i z min jurora powiedzia:

- Daj, Boe. kadej kobiecie tak wyglda.

Jego sowa ponownie wprawiy Maryl w wesoy, beztroski nastrj. Posadzia go na krzele, a sama przesza do kuchni. Po minucie wrcia z now butelk wina. Borys otworzy butelk i nala do szklaneczek.

- Twoje zdrowie - powiedzia.

- Twoje te.

Wypili. Boiys zapali papierosa. Siedzieli przy stole odstawionym pod cian i w milczeniu przygldali si sobie.

- Czemu tak na mnie patrzysz?

- Bo mi si podobasz - odpar.

- Tobie chyba wszystkie kobiety si podobaj, prawda?

- Nie wszystkie, ale ty mi si podobasz.

- Nie znamy si przecie.

- Po to, eby si kto komu podoba, to od razu trzeba si zna?

- Zataczmy - zaproponowaa Maryla.

Borys odoy papierosa. Maryla nastawia pyt. W pokoju rozlega si muzyka. Borys pocaowa Maryl w rk i przygarn j mocno do siebie.

- Chwileczk - powiedziaa Maryla.

Pucia Borysa, zgasia grne wiato, zapalia nocn lampk i zasonia drukowan kotar okno.

- Tak bdzie lepiej - i przykleia si znowu do Borysa. Zarzucia mu ramiona na szyj i wspara gow na ramieniu. Przytula ja. teraz coraz bardziej bezwstydnie. W tacu rozpi jej sukienk na biucie, jego prawa rka natomiast przesuwaa si wolno po jej plecach, biodrze i krgym zadku. Pyta ju dawno przestaa gra, a oni spleceni ze sob dalej krcili si w kko w tym samym rytmie. Unis jej twarz do gry i pocaowa j w rozchylone usta. Najpierw musn j delikatnie, a potem wpi si w nie z caej mocy. I cho tak w istocie nie byo, w jednej chwili udawaa nieprzytomn. Uoy j na wersalce, najpierw zdj jej buty z ng, a potem ca rozebra. Nic uczynia adnego gestu w obronie, najwyraniej pragna Borysa.

Pogoda zmienia si z dnia na dzie. Borys obudzi si o wicie i usiad w pocieli. W pokoju na pododze lea prostokt jaskrawego soca. Unis lekko kodr i j przyglda si picej nago dziewczynie. Spaa na brzuchu. Zacz j delikatnie muska ustami po karku i plecach, a potem leg obok niej i z powrotem nakry si kodr.

Skrpowana Maryla krztaa si po mieszkaniu, Borys w spodniach i podkoszulku siedzia na brzeku wersalki, wciga na nogi skarpetki i zakada pantofle.

- Jaka ja gupia - powiedziaa w pewnej chwili Maryla.- Spi si do tego stopnia, eby nie wiedzie, co robi.

Ale nie myl sobie, nic jestem taka jak inne, co to od razu z pierwszym lepszym id do ka. Pierwszy raz mi si to zdarzyo. Wicej si nie powtrzy. - Nie masz wikszych zmartwie?

- Co ty sobie teraz o mnie pomylisz?

- To samo co przedtem.

- Ciekawa jestem.

- e jeste klaw dziewczyn. Nic auj, e tak si stao i zostaem u ciebie na noc.

- Jola i Heniek nie maj prawa o tym wiedzie.

- A co im do tego? Nie jestemy dziemi.

- Mog wzi nas na jzyki, a tego bym nie chciaa. Nie znasz jeszcze Joli. J bardziej obchodzi czyje ycie ni wasne. Ja j znam od lat.

- Wydaje mi si, e jest w porzdku.

- Teraz tak, ale trzeba byo pozna j dwa albo trzy lata temu. Zjesz niadanie?

- Nie. nie zd ju, zrb mi co do roboty.

Maryla przygotowaa mu kanapki: chleb posmarowany masem i poprzekadany szynk oraz kilka pomidorw, wszystko to razem zapakowaa mu w celofanow torebk. Na odchodnym pocaowa j w czoo i policzki.

- Postaraj si wyj tak, eby ci nikt nie widzia -poprosia.

- Daj mi swj telefon, zadzwoni po robocie. Wrczya mu wizytwk. Wymkn si chykiem z mieszkania Maryli.

W halki modnej kawiarni tok by niemiosierny. Mocie dziewczyny wyfiokowane wieczorowo przed wejciem na sal poprawiay przed lustrem fryzury. Borys pomg Maryli zdj paszcz i odda go do szatni. Potem, podtrzymujc j pod rk, poprowadzi po szerokich, marmurowych schodach na pierwsze pitro, skd dobiegay dwiki orkiestry i ochrypy glos piosenkarki.

Wykupi karty wstpu i weszli na sal. Na parkiecie kryo kilka par.

- Ober - zawoa Borys do przebiegajcego w pobliu kelnera i strzeli palcami, ale tamten nawet nie spojrza w ich stron, z tac uniesion naci gow pomkn dalej.

- Czego si napijemy? - spyta Borys.

- Nie wiem. Nigdy nic byam w takim lokalu, dlatego zaproponowaam ci, ebymy tutaj przyszli. Bierz, co uwaasz.

- Wemiemy koniak gruziski, dobry i niedrogi.

- Moe by.

Orkiestra przestaa gra i zapalono na sali wiata ukryte dyskretnie wrd girland. Ludzie rozeszli si do swoich stolikw. Do stolika, przy ktrym siedzieli, podesza jaka para z parkietu. Moda dziewczyna o gupim umiechu, szczupa i wysoka, oraz facet niszy od niej o gow, ysy, obwieszony zotem niczym jaka ksina. Na pierwszy rzut oka wida byo, e on jest tutaj panem. Skonili si siedzcym i zajli dwa wolne miejsca, facet umiechn si pewnie do swojej towarzyszki, a potem klasn kilka razy w pulchne rce i jak za uderzeniem czarodziejskiej rdki przy stoliku zjawi si kelner.

- Butelk martini i jakie soki, no... - facet uczyni gest rk, ktry mia znaczy, e kelner z racji swego zawodu powinien domyli si, co on ma na myli.

Borys przy tej okazji rwnie zoy zamwienie. Dwa podwjne koniaki i col z lodu. Na tyle ich byo sta, to znaczy Maryl byo sta, bo on by jej gociem.

Kelner w mig zaserwowa zamwienie. Ludzi wci przybywao. Zajmowali stoliki ustawione wok parkietu. Jaki mczyzna skoni si w stron ich stolika. Borys pomyla, e ukon skierowany by do faceta siedzcego obok nich albo te do Maryli.

- To twj znajomy? - spyta.

- Nie znam go, w ogle nie utrzymuj znajomoci z mczyznami, a kobiet nie cierpi. Wszystkie one s gupie i podstpne. Jedna drug utopiaby w yce wody, gdyby moga. Nie znasz jeszcze kobiet.

Nagle Borysowi wydao si, e jaki osobnik wrd taczcych przyglda mu si z uwag. Uda, e nie dostrzega spojrzenia tamtego. Jednak zainteresowa go ten czowiek, jego twarz wydaa mu si znajoma. Zada sobie pytanie, skd go zna. Pami wzrokow mia dobr, nigdy jednak nic mia przyjemnoci pozna tego jegomocia, chocia musia go gdzie widzie. Kiedy wracali do stolika, nieznajomy odprowadzi ich spojrzeniem. Nie uszo to nawet uwagi Maryli.

- Co si stao? - spytaa z niepokojem.

- A co si miao sta? - odpowiedzia pytaniem na pytanie.

- Zauwaye tego faceta, co ci si tak przyglda?

- Zauwayem.

- Co to za jeden? Obojtnie wzruszy ramionami.

- Nie wiem, nie znam go.

- Dziwnie ci si jako przyglda.

- Przesadzasz, co znaczy dziwnie". Normalnie.

- No dobrze, nic zo si ju. Zmienili temat.

- Jak ci si tutaj podoba?

- Wcale mi si nie podoba - wyznaa szczerze Maryla.- Nawet auj, emy tutaj przyszli. Moglimy pj gdzie indziej, gdzie mniejszy tok.

- Sama chciaa tu przyj.

- Tak, bo nigdy tu nie byam.

Dziewczyna od faceta obwieszonego zotem po wypiciu kilku kieliszkw poczua si wiele swobodniej, pozwalaa bez cienia enady obmacywa si swemu adoratorowi, chichotaa z byle powodu, pieszczotliwie poklepywaa go po nalanej twarzy i ni to czule, ni to z drwin, miejc si zalotnie, powtarzaa co chwila.

- Ty mj dzidziusiu.

Dzidziu zachowywa si podobnie jak jego towarzyszka. Bezceremonialnie, jakby poza nim nie byo nikogo na caej sali.

Zbliy si kelner.

- Dwie due kawy pan bdzie askaw - zarzdzi Borys.

Ulizany kelner o kocich ruchach i aparycji trzeciorzdnego sutenera postawi w mig kawy i dwie due koniakwki napenione napoleonem. Z przyklejonym umiechem zamierza znikn.

- Ja tego nie zamawiaem - powstrzyma go Borys.

- Miaem takie polecenie.

- Od kogo?

- Od paskiego przyjaciela.

Maryla przeniosa zdziwione spojrzenie z kelnera na Borysa. Kelner usun si w cie. Siedzieli nad kaw, nie rozumiejc, co to wszystko ma znaczy. W pewnej chwili do ich stolika podszed mody, elegancko ubrany czowiek i skoni si siedzcym.

- Przepraszam pastwa - powiedzia przybyy, a potem zwracajc si do Borysa, doda - czy mgbym pana prosi na sekund?

- Pij ten koniak - powiedzia Borys do Maryli i podnis si od stolika w taki sposb, w jaki podwadni witaj przeoonego. - Zaraz wracam. Przepraszam ci.

Wyszli z sali do hallu. Tu, gdzie nikt ich nie widzia, przywitali si serdecznie.

- Cze, Kozak - powiedzia Borys. - Co sycha?

- O to samo chciaem ciebie zapyta - odpowiedzia Kozak. - Jak yjesz, kiedy ci wypucili?

- Wyszedem miesic temu. Jak sobie radzisz?

- Rozmaicie, raz lepiej, raz gorzej.

- Potrzeba ci pienidzy?

- Nic.

Kozak jakby nie sysza sw Borysa. Sign do wewntrznej kieszeni marynarki, wydoby plik banknotw i odliczy z nich pi tysicy.

- Masz - powiedzia, wycigajc rk do Borysa.

- Nie chc.

- Uuu... - Kozak zrobi zdziwion min i ze zgorszeniem popatrzy na Borysa. - Bierz, jak ci daj. Ty mi kiedy w yciu pomg, chc ci si zrewanowa.

- Dzikuj ci, ale pienidze s mi naprawd w tej chwili niepotrzebne. Pracuj, zarabiam.

- Ty pracujesz? - zdziwi si ponownie Kozak. - Nie do wiary! Taki czowiek jak ty i z tak gow?

- Jestem tokarzem w Ursusie.

- Nie, ja skonam za chwil - zamia si szczerze Kozak. - Borys wstpi na drog cnoty.

- A ty jak yjesz? -zapyta Borys, chcc zmieni temat.

- Jak widzisz. Nie najgorzej. Jako daj sobie rad.

- Jak dawno wyskoczye? - zapyta Borys. Kozak zastanowi si chwil.

- Czternacie miesicy temu.

- A ja dopiero miesic. Odpierdziaem wszystko od dzwonka do dzwonka i na razie jestem czysty jak za. Chc pospacerowa troch na wolnoci.

- No c, chciaem ci pomc jak kumplowi, ale skoro nie chcesz...

- Jak bd potrzebowa twojej pomocy, sam si zgosz.

- A co to za ludzie przy twoim stoliku?

- Tego ysego faceta i tej dziwki jego nic znam, jestem z t, ktra siedzi obok mnie.

- A co to za jedna?

- Heniek Rogalski pozna mnie z ni.

- Przepro swoj pani na chwil i podejd do naszego stolika. Siedz w tym samym rzdzie co ty, o trzy stoliki dalej.

- A z kim ty tam jeste?

- Przyjd, zobacz.

Rozstali si. Borys wrci do swego stolika, Kozak poszed do siebie. Borys zapatrzy si na moment w swj kieliszek z napoleonem.

- Co si tak zamyli? - spytaa Maryla.

- Tak sobie - odpar wymijajco.

- Kto to by? - wypytywaa dalej.

- Mj kierownik z pracy. Pij. Musz ci na chwil przeprosi, przypomniaem co sobie.

Wsta i odszed od stolika. Kozak siedzia w wikszym gronie przy dwch zestawionych stolikach. Poza Kozakiem byo tu czterech facetw i trzy dziewczyny.

- Poznajcie si - powiedzia Kozak. - To mj serdeczny kolega z awy szkolnej, a to koledzy z pracy.

Przywita si z kobietami, a potem z kolegami Kozaka. Podsunito mu krzeso, a kiedy usiad, podano kieliszek koniaku. Kozak wznis toast.

- Za tych, co na morzu. Wypili.

- Borys jest technikiem w Ursusie - oznajmi Kozak obecnym, zupenie jakby kogo to interesowao.

Zacza gra orkiestra, facet obwieszony zotem i jego pani poszli na parkiet. Maryla zostaa sama przy stoliku. Jaki facet podszed do niej i poprosi do taca. Odmwia, wwczas natrt pochyli si nad stolikiem i wycedzi przez zacinite zby:

- No chodesz, ty...

Wwczas pena gniewu wstaa i podesza do Borysa.

- Jak dugo mam siedzie sama? - spytaa ostro. -Z kim tutaj przyszede?

Marylu, pozwl, e ci przedstawi...

Nie dokoczy. Maryla chwycia go nagle za rk i odcigna od stou. Kozak na ten widok gwizdn przecigle i ze zdziwienia unis brwi wysoko. Kobiety zarechotay. Ludzie przy ssiednich stolikach jli si przyglda wyranie ubawieni, jak Maryla popychaa przed sob Borysa.

- Przesta - szepn z wciekoci Borys. - Nie jestemy tutaj sami.

- Sami? Jeli natychmiast nic usidziesz ze mn przy stoliku, to ja std wychodz.

Kto od stolika krzykn:

- Lej go!

- Uspokj si! - powiedzia, ledwie panujc nad sob.

- Ja ci si zaraz uspokoj! Dorwae jakie dziwki i jeste szczliwy. Wychodz std.

Maryla nagle odwrcia si na picie, przemkna pomidzy taczcymi i ruszya prosto do wyjcia.

Borys w pierwszej chwili ruszy za ni, jakby chcia j zatrzyma, potem jednak machn rk i wrci do Kozaka. Sign po butelk z koniakiem i nala sobie peny kieliszek. Wypi jednym haustem.

- Powiniene jak najszybciej si z ni oeni - powiedzia Kozak zgryliwie.

Borys nic odpowiedzia, zdenerwowany zapali papierosa, a potem zwrci si do Kozaka:

- Poycz mi te pi tysicy.

Kozak sign do kieszeni po pienidze, odliczy pi tysiczotowych banknotw i pooy przed Borysem na stole. Ten schowa pienidze i spospnia. Utkwi spojrzenie w pododze, potem przywoa kelnera i zamwi najpierw jedn, a po chwili drug butelk koniaku.

Kozak spowania, z uwag j przyglda si Bory-sowi.

- Wiesz co - powiedzia Kozak takim tonem, jakby co sobie nagle przypomnia - teraz jeste czysty, masz

nowy dowd, mam dla ciebie pewn propozycj, zarobisz par zotych, przyda ci si.

Borys nie unoszc gowy odpowiedzia:

- Zrobi, co zechcesz, kiedy?

- To nic pilnego, jak bdziesz mi potrzebny, sam ci odszukam.

- No, niech pan nie bdzie taki smutny, prosz o to, niech si pan umiechnie - powiedziaa przymilnie dziewczyna siedzca po prawej rce Borysa.

Umiechn si, odpowiedziaa mu tym samym. Siedzieli jeszcze przy zastawionym stole, kiedy orkiestra dawno ju przestaa gra i zwina swoje instrumenty. Tej nocy Borys niespodziewanie wyldowa u jednej z trzech dziewczyn.

Nastpnego dnia nie poszed do pracy. Obudzi si z potwornym blem gowy i moralnym kacem. Jak czowiek ciko powalony chorob, z trudem podnis si z tapczanu, i przeszuka kieszenie ubrania rzuconego byle jak na krzeso. Znalaz dwie paczki papierosw dunhilw i reszt pienidzy. Z piciu tysicy pozostao mu zaledwie dwa. Nie zmartwi si tym zbytnio, schowa pienidze, zapali papierosa, a potem znowu pooy si obok picej dziewczyny. mi papierosa, rozmyla o wczorajszym wieczorze. Za chwil zgasi dopiero co zapalonego papierosa i przytuli si do picej.

O wicie razem z pierwsza zmian wysiad z pocigu i w rozespanym tumie ruszy do podziemnego przejcia. Przy wejciu na zakad kto delikatnie uj go pod rk i odcign na bok. Borys od pierwszej chwili rozpozna t twarz. By to ten sam mczyzna, ktry tak mu si przyglda dwa dni temu na dansingu.

Nieznajomy umiechn si uprzejmie. Stali przez moment w milczeniu.

-- Pan pozwoli, e si przedstawi - powiedzia wreszcie nieznajomy. - Skowroski jestem.

- Bardzo mi przyjemnie, ale o co panu chodzi? Skowroski umiechn si tajemniczo.

- Pan przedwczoraj by na dansingu, czy tak? Chyba si nie myl?

Borys nie odpowiedzia. Czeka, co tamten jeszcze powie.

- Tak czy nic? - dopytywa si Skowroski, jeszcze bardziej umiechnity.

- Byem, i o co chodzi?

- By pan w towarzystwie.

- Byem z narzeczon.

- Nie, pniej przysiad si pan do wikszego towarzystwa, jak ju pana narzeczona wysza.

Nie pamitam dokadnie, byem po paru kieliszkach.

- Ja si, prosz pana, nie myl, obserwowaem dokadnie wasz stolik, a nawet pniej, kiedy pan wyszed z dziewczyn. Oczywicie nie mg mnie pan widzie, bo czekaem na was a wyjdziecie na ulic.

- Nie rozumiem.

- Wszystko panu wyjani. - Ja spiesz si do pracy.

- Ja rwnie, pracuj tu od lat, jestem kierownikiem technicznym na pewnym wydziale. Spni zawsze si mona, zna pan to powiedzenie robota nie zajc".

- Panu chodzi o dziewczyn? Wic wyjani, rzeczywicie byem z moj narzeczon, posprzeczalimy si troch, ona wysza, a ja przeniosem si do drugiego stolika, przy ktrym siedziaa dawna moja znajoma i z ni wyszedem. To wszystko, co mog panu powiedzie.

- Nie - powiedzia Skowroski nagle powaniejc. -Nie chodzi mi o dziewczyn ani o pana narzeczon, chodzi mi o tych panw, z ktrymi one siedziay. Nie znam ich.

- Zna pan i ja ich te znam. Znam ich od do dawna.

- Wic czego pan chce?

- Ja ich znam z widzenia i nie mam do nich dojcia, a pan ich doskonale zna. Widziaem na wasne oczy, jak jeden z tych ludzi wrczy panu pienidze.

- By mi winien. Odda dug.

-To ju mnie nie obchodzi, powiem panu wprost, dlaczego pana zaczepiem: oni maj dolary, a ja ich nie mam, mam natomiast pienidze i chc sobie kupi wz zagraniczny w Pekao, a tam sprzedaj tylko za dolary. Dobrze zapac, to wszystko, co miaem panu do powiedzenia. No, idziemy do roboty, po pracy zaczekam na pana przy wyjciu. Mam nadziej, e mi pan pomoe. Nie zapomn o panu. Bg da, przysuga za przysug, przejdzie pan na mj wydzia, wtedy pomyli si o szybkim awansie na brygadzist albo moe nawet na majstra.

- A w przeciwnym razie?

- Przyznam, e byoby mi przykro. Widzi pan, ja tu znam kilka osb, rozumiemy si chyba doskonale, no, a pan pracuje tu niecay miesic, i jeszcze jedno, o naszej rozmowie prosz nikomu nie mwi.

Zwizani tajemnic weszli na zakad.

Borys kilka razy dzwoni do Maryli, ale nie odbieraa telefonu. Chcia si z ni koniecznie zobaczy i dlatego po skoczonej robocie wsiad w tramwaj i pojecha pod jej biuro. Palc papierosy ukryte w doni, nerwowo przechadza si po przeciwnej stronie ulicy i co chwila spoglda na wyjcie z budynku. Mina ju godzina czwarta, a nikt nie wychodzi, dopiero w kwadrans pniej z budynku wysypali si ludzie, a wrd nich rozemiana Maryla w towarzystwie koleanek. Ruszy za nimi, szed w pewnej odlegoci, nie tracc ich z oczu. Po chwili Maryla odczya si i przesza na jego stron. Zrwna si z ni, szli prawie rami w rami.

- Dzie dobry - powiedzia.

Spojrzaa na niego i odwrcia gow. Nie przyspieszya jednak kroku.

- Widz, e wcieko ci jeszcze nie mina - odezwa si pojednawczo i umiechn si.

- Odejd ode mnie, nie chc ci zna po tym, co zaszo.

- Ii, gdyby ludzie chcieli gniewa si na siebie o takie drobiazgi, to ycie na ziemi zamienioby si w pieko. Wybiegem wtedy za tob, ale ciebie ju nie byo, do domu te nie pojechaa, bo dzwoniem.

- Bo wcale nie poszam do domu.

- A co robia sama o tej porze?

- To moja sprawa.

- Tak, tego wieczoru byo przyjemnie.

- Tobie byo przyjemnie, widziaam, jak si wietnie bawie.

- No nic, raz nam nie wyszo, wyjdzie innym razem. Nie bya pewna, czy przyjecha tu, by j denerwowa,

czy s to prby pojednania, dlatego spytaa:

- Co robie w tej okolicy? - i dopiero teraz spojrzaa na niego z zaciekawieniem.

- Przyszedem, eby ciebie zobaczy, stskniem si za tob.

Zamiaa si, ubawiona t odpowiedzi.

- Zapraszam ci na kaw.

- Skd masz pienidze? - zaciekawia si.

- Zaatwiem sobie chwilwk. To dokd pjdziemy?

- Znowu spotkasz kolegw.

- Czego od nich chcesz, fajni ludzie, nie znasz ich, ale jak poznasz, zmienisz zdanie.

Pozwolia si poprowadzi. Weszli do niewielkiej kawiarenki w rdmieciu. Zajli stolik z widokiem na ulic. Tym razem ona spotkaa jak par, ukonia im si, odpowiedzieli jej tym samym. Zanim podesza kelnerka, zapytaa:

- Nic pytasz, co to za jedni? Wypili kaw i wyszli.

- Co robimy? - spyta.

- Nic wiem jak ty, ja id do domu.

- Odprowadz ci. Odprowadzi i zosta.

Borys podnis si z pocieli i pogwizdujc wesoo poszed do azienki. Potem ubra si i stan przed lustrem, uczesa si i zacz wiza krawat. Maryla lec przygldaa mu si z uwag, a potem spytaa niby obojtnie:

- Dokd to si kawaler wybiera?

- Musz wyj.

- Na lfry?

Przerwa wizanie krawata i pytajco spojrza na tapczan, gdzie odkryta do poowy leaa Maryla.

- Co, znowu zaczynasz?

- .Jak chcesz, to id sobie i wicej nie wracaj, tyle ci tylko powiem.

- Umwiem si.

- A ja ci powiem, e nie mog z tob w grzechu y.

- Kiedy ci to przyszo do gowy?

- W nocy.

- Noc jest do spania, a w ogle to znasz chyba to powiedzenie, e jak kto chce napi si piwa, to nic musi od razu kupowa caego browaru.

- Bydl, skoczone bydl.

- Nic, bo uwaam, e i tak jestemy maestwem, musimy si tylko zameldowa gdzie naley, to wszystko. Mnie ju wszystko jedno, mog si z tob choby jutro oeni. Raz kozie mier.

- Nigdzie nic pjdziesz, jak pjdziesz, to ja wstaj i te wychodz.

- Dobrze, nigdzie nic pjd - odpar z wciekoci.

Rozebra si i pooy znowu na tapczanie. Zadowolona z odniesionego sukcesu, pocza asi si do niego. Brutalnie odtrci jej rk. Bya nieustpliwa, wyranie pragna mu dokuczy. Nic odnoszc najmniejszego sukcesu w swych zalotach, podniosa si obraona. Umya si, ubraa i wysza. Wrcia z miasta z zakupami. W mig zrobia odwitny obiad i podaa do stou. Znalaza si te butelka wina. Rozkazaa mu wsta, a kiedy opiera si, zerwaa z niego kodr. Ubra si wic i obraony usiad do stou. Jad byle jak, tpo wpatrzony w talerz.

- Mwisz powanie?

- Co ci nagle strzelio do ba?

- O tej eniaczce?

- U mnie sowo to jest sowo.

- To ja musze si zastanowi, no i rodziny poradzi

- Rad si kogo chcesz, ja si nikogo nic bd radzi. Powiedziaem i koniec.

Mae mieszkanie Maryli z trudem miecio goci weselnych, byli wrd nich: rodzice panny modej, rodzestwo, dwa podlotki, berbe, starzy Rogalscy i Henio z Jol, kilka koleanek z pracy Maryli, Kubik z on, Skowroski, Kozak i jeszcze paru kolegw.

Od ssiadw wypoyczono na t okazj rozsuwany st i kilka krzese. Mczyni od razu zasiedli do biesiady, natomiast podniecone uroczystoci kobiety wierciy si po mieszkaniu niczym muchy w ukropie. Nic wiedziay, co si z nimi dzieje. Mczyni musieli przywoa do porzdku, wtedy zajy miejsca.

- No, panie mody, poczuj si pan gospodarzem. Borys nala do kieliszkw. Matka Maryli i jej koleanki

niemiao signy po nic, a kiedy wzniesiono toast za nowoecw, ledwie umoczyy usta. Potem kto krzykn: gorzko, gorzko" i powtrnie wypito. Borys ucaowa uszczliwion Maryl ku radoci zebranych.

-- A pan czemu nie pije - zwrcia si jedna z koleanek Maryli do Skowroskiego.

Umiechn si nie tyle uprzejmie, co z wyszoci.

- Prowadz, prosz pani, nic mog, jestem samochodem, rozumie pani.

- To dzisiaj trzeba byo zostawi samochd w domu i przyjecha takswk.

- Z wielk przyjemnoci wypibym, ale mam jeszcze sprawy do zaatwienia na miecie.

Kobieta popatrzya na Skowroskiego ze zgorszeniem i zapewne powiedziaaby mu jeszcze co nieprzyjemnego, gdyby ich uwagi nie odwrci mody Rogalski.

- To moja zasuga ten lub - zawoa naraz Henio. -Borys to mj kolega.

Borys spojrza zimno na niego i gdyby mg, to chtnie wytrzaskaby go po pysku.

- Twj kolega, ale Maryla to moja koleanka. Te mam w tym udzia.

Zabawa powoli si rozkrcia, do gw uderzy alkohol, poczto opowiada dowcipy, z ktrych najbardziej chichotay podlotki.

Pnym wieczorem najpierw opuci przyjcie Kubik z maonk, tu za nimi Skowroski, ktry a skrca si, eby nareszcie wsi do swego samochodu a potem wyszli Rogalscy, koleanki Maryli i Kozak z kolegami.

Nikt nie mia ju siy sprzta mieszkania po biesiadnikach, zmieniono tylko kwiatom wod i caa rodzina legia w poprzek na tapczanie.

Borys siedzia w rozchestanej koszuli z rozwichrzonym wosem na brzegu tapczanu i w jakim dziwnym zrezygnowaniu zapamitale drapa si po piersi. Wsadzi nogi w ranne pantofle i przecign si. Maryla, zupenie inna ni ta, ktr nie tak dawno pozna, szwendaa si po mieszkaniu.

- Nigdzie nie pjd - naraz stanowczo powiedzia Borys.

- Pjdziesz, bo ja tak chc. Chc mie dziecko. Inne kobiety maj, a ja co mam?

- Daj mi wity spokj.

- Nie dam.

- To postaraj si sama. Ja lubi dzieci u ssiadw.

- U ssiadw? Bdziesz mia swoje!

- Dobrze, bd mia! Co za ycie, codziennie od samego rana tylko awantury i ktnie.

- Sam tego chcesz. Ju zamwiam wizyt u lekarza.

- U kogo?

- Jedna u nas w pracy podaa mi adres specjalisty od tych spraw.

- Ja zwariuj!

Borys zacz si ubiera. Wcign spodnie i pantofle, potem podszed do lustra i przyjrza si nie ogolonej twarzy.

- Jak ja wygldam, nie poznaj si.

Przejecha rk po zarocie, poszed do azienki, a kiedy wyszed ogolony, rozkaza:

- Podaj mi czyst koszul.

-- Zakadaj to. co masz, nie ma czystej.

Zaoy z przybrudzonym konierzykiem. Usiad do stou. Podaa mu niadanie, a kiedy ubrany wychodzi z mieszkania, wetkna mu w kiesze pajdk do roboty.

W milczeniu jechali takswk przez miasto. Maryla widziaa zdenerwowanie Borysa i pocieszaa go, jak moga.

- Nie denerwuj si. Ja byam i nic mi si nic stao, zbada mnie, jestem w porzdku, ciebie musi te zbada. U mojego lekarza w poczekalni kobiety opowiaday o jednej, e przez trzynacie lat czekaa na dziecko i nagle...

- Ja te mog poczeka.

- Ale ja nie.

Zatrzymali si przed okaza, nowo wybudowan will. Borys zapaci kierowcy i wysiedli. Na drzwiach przybita bya tabliczka: Dr med. Specjalista endokrynolog.

- Wejd - powiedziaa do skazanego na gilotyn. - Ja tu na ulicy zaczekam na ciebie.

Nawet na ni nie spojrza. Nacisn klamk i wszed do elegancko urzdzonego hallu; odprowadzia go wzrokiem. Wiedziony instynktem zapuka do jesionem obitych drzwi, usysza zaproszenie, wszed do obszernego gabinetu, w ktrym za wielkim biurkiem siedzia niziutki mczyzna w rogowych okularach.

- Co panu jest?

- Chciaem si zbada.

- Chorowa pan?

- Nie.

- A rodzice?

- Nie wiem.

- W ogle kto z dalszej rodziny? No, powiedzmy dziadek albo babka.

- Nie znaem ich.

- No tak - filozoficznie powiedzia specjalista w zadumie i wsta zza biurka.

By duo niszy od Borysa.

- Pan pozwoli tutaj - powiedzia i wskaza mu drzwi. - Niech pan tam wejdzie, ja tu zaczekam.

Borys zamkn si w pokoju, gdzie na cianach wisiay powycinane z pism modzieowych mode dziewczyny w strojach bikini.

Kiedy wyszed, lekarz podnis si zza biurka i powiedzia:

- Po wynik prosz zgosi si jutro.

Borys rzuci na biurko pienidze za wizyt i skierowa si do drzwi.

- Do widzenia - usysza za sob.

Do widzenia - rzuci nie odwracajc si.

Wcieky wrci do domu, odszuka jak nalewk i wypi ca szklank, a potem bez sowa wyszed z mieszkania. Tym razem nie zatrzymywaa go. Pozwolia mu wyj.

W kilka dni pniej, kiedy wrci z pracy, uradowana Maryla podaa mu kopert. Przeci j noem i wydoby z niej pismo na kredowym, firmowym papierze. Przeczyta je raz i drugi, Maryla usiowaa rzuci na nie okiem, ale bya o wiele za niska. Umiechn si do wasnych myli i odda jej wynik badania. Przeczytaa: Karta Badania, a niej - rozpoznanie: Oligoasthenotcratospennia. Wnioski: obnienie podnoci.

W osupieniu opucia rk z wynikiem badania. Zamia si:

- No i co teraz?

- Ale to... Jestem pewna, badaam si u lekarza. Powiedzia, e bd miaa dziecko.

- Trzymasz wynik badania, przeczytaj go sobie raz jeszcze.

Twarz jej spia si w jakim dziwnym grymasie, patrzya na niego z nieukrywan nienawici.

Zamia si raz jeszcze.

Z wynikiem trzymanym w rku pada na tapczan i zaniosa si spazmatycznym paczem. Nie syszaa, jak wychodzi, a kiedy dosza jako tako do siebie i spojrzaa na wynik, w pasji podara go na drobne kawaeczki i rozsypaa po caym pokoju, potem pobiega do telefonu i nakrcia numer. W suchawce odezwa si niski gos.

- Robert, koniecznie musz si z tob zobaczy. Co to znaczy niemoliwe? Musz. Za pitnacie minut czekam na ciebie tam, gdzie zawsze.

By wieczr, ulice zlane deszczem odbijay w sobie kolorowe neony, latarnie i owietlone wystawy sklepowe. Borys szed bez celu. Po raz pierwszy nie mg uwolni si od samotnoci. Dotd nie zna tego uczucia. Wstpi do mijanej kawiarni, ale bya pusta. Na krzele, przy kontu-

arze, z gow wspart na rku drzemaa niemoda kelnerka w czerwonej sukni i przekrzywionej przepasce na gowie. Nic obudzia si nawet kiedy wszed. Opuci kawiarni i znowu znalaz si na ulicy. Podszed do niego jaki nie ogolony facet w obwisej salopie i berecie na gowie, ociekajcy deszczem.

- Chc dosta si do domu, potrzeba mi dziesi zotych.

Borys bez sowa sign do kieszeni i da mu pienidze.

Nieznajomy przyj datek pokurczon i jakby zmarznit doni i wetkn pienidze do kieszeni palta. Chcia odej, ale Borys zatrzyma go.

- Gdzie mieszkasz? - spyta.

Nieznajomy zamaszycie zatoczy pkole rk, co oznaczao, e nigdzie.

- Na zaprawk potrzebowae? Nieznajomy kiwn przytakujco gow.

- A jak si nazywasz?

- Kiedy si nazywaem, teraz woaj na mnie Kubu.

- Dokd idziesz?

- No, zaprawi si, jak pan powiedzia.

- W takim stanie nie wpuszcz ci do adnej restauracji.

- Ja nie chodz po restauracjach. To nie dla mnie. Znam lepsze miejsca.

- Ja te bym si napi.

- To idziemy na Zieleniak.

Borys wrczy mu pienidze na wdk. Kubu znikn momentalnie, ale za chwil pojawi si znowu.

- Tak szybko? - zdziwi si Borys.

- Tutaj wszystkie przekupki handluj wdk. Sprzedaj przyjezdnym chopom, mona te tu dosta co na gorco.

- Gdzie to wypijemy?

- Albo tu na miejscu, albo przejdziemy si do parku, eby byo romantyczniej. W parku lepiej, usidziemy sobie na aweczce jak ludzie.

- Co tak si obsun? - spyta Borys po drodze.

Kubu jaki czas nie odpowiada, drepta jak dziecko obok Borysa, a kiedy ten znowu powtrzy pytanie, powiedzia:

- Kiedy byem wzitym w tym miecie zegarmistrzem. Miaem swj zakad, pracowali u mnie ludzie, ale pewnego dnia moja ona oczycia mnie ze wszystkiego i daa dyla z gachem. Sprzedaa nawet mieszkanie, o czym nie wiedziaem. Teraz mieszkam pod mostem, trzecie przso z brzegu. Oto caa moja tajemnica.

Weszli do parku, usiedli na awce ukrytej wrd drzew, wokoo ktrej peno byo potuczonych butelek. Kubu wycign z zanadrza zapiecztowan fabrycznie butelk i poda Borysowi, sam j rozwija z ociekajcego tuszczem pergaminu chleb i gorce jeszcze kotlety schabowe. Borys otworzy butelk i poda Kubusiowi.

- Pij - powiedzia. - Twoje zdrowie.

Kubu wypi mniej ni poow i sign po chleb i miso. Jad z apetytem. Borys wypi tyle samo i te przeksi. Resztk wdki odstawili na awk i zapalili. Od razu poczuli si lepiej.

- Dziabnij jeszcze, ja dokocz i chodmy std - powiedzia Borys.

W tej samej chwili Kubu poderwa si z awki i pobieg w pobliskie krzaki. Borys sysza, jak Kubu wyrzuca z siebie mier. Wrci ze zami w oczach, z trudem chwytajc powietrze.

- Ale mnie rzucio - powiedzia. - Co oni za cierwo sprzedaj, syszaem, e oni t wdk robi z proszku.

- Przepity jeste i tyle. Pijesz na pusty odek.

Borys wypi reszt z butelki i odrzuci j daleko w krzaki. Wyszli z parku na ulic, minli targowisko. Byo tu teraz jeszcze wicej wozw ni przedtem.

- Ale mi niedobrze - co chwila skary si Kubu. -A mnie skrca w rodku.

- Przejdzie ci. Dokd teraz idziesz?

- Pod przso.

Borys przy poegnaniu wrczy Kubusiowi jeszcze dwadziecia zotych i rozstali si jak serdeczni przyjaciele.

Maryla ze zami w oczach siedziaa przy kawiarnianym stoliku. Robert gadzi jej rk i uspokajajco tumaczy agodnie:

- Jeste rozsdn dziewczyn, wiesz, w jakiej jestem sytuacji, nie powinnimy wzajemnie komplikowa sobie ycia. Ja mam on i dwoje dzieci, ty masz ma. Powinna si teraz koniecznie uspokoi i postara jako go przekona, wpyn na niego.

- Nienawidz was wszystkich, wszyscy jestecie jednakowi.

- Tak nie mona mwi, przecie wiesz, e ci bardzo lubi. Ja na twoim miejscu dokonabym zabiegu.

Gwatownie wyrwaa rk z jego doni. Przyjrzaa mu si uwanie i wstaa od stolika. Spojrza na ni ze zdumieniem, i wtedy, niespodziewanie, uja filiank z kaw. Wygldao, e zamierza na stojco wypi kaw, nie spodziewa si tego, co miao nastpi. Chlusna mu resztk kawy z fusami prosto w twarz i wolnym krokiem ruszya do drzwi.

Maryla, Heniek Rogalski i Jola szli dugim korytarzem w towarzystwie lekarza. Po drodze mijali pootwierane sale i schorowanych ludzi w podniszczonych piamach, ktrzy przygldali si idcym z zaciekawieniem.

- M pani jest w cikim stanie i prosz, eby pani nie zadawaa mu zbyt wielu pyta - powiedzia lekarz. W drzwiach zderzyli si z milicjantem ubranym w kitel.

- Nie wie od kogo kupi metyl - powiedzia milicjant do lekarza.

- Daj mu pan teraz spokj - powiedzia ostro lekarz.

Weszli do pokoju, w ktrym stay trzy ka. Borys lea nieruchomo z opask na oczach. Lekarz wskaza na niego. Maryla niepewnie usiada na ku. Brak jej byo sw, nie wiedziaa, od czego ma zacz i co mwi. Zdobya si wreszcie na odwag i dotkna jego rki. Po twarzy Borysa przemkno co, jakby saby umiech.

- Borys - powiedziaa - wszystko bdzie dobrze. Lekarz powiedzia mi, e szybko wyzdrowiejesz i wrcisz do domu.

Usiowa co powiedzie, ale bl mu nie pozwoli. Uj jej rk i delikatnie ucisn.

- Przyjd jutro, przynios ci co dobrego. Wiesz? Heniek przyszed z Jol, s tu obok ka.

Sabym ruchem rki pozdrowi ich. Lekarz uzna, e jak na pierwsz wizyt wystarczy. Maryla pocaowaa chorego.

- Przyjd jutro.

Delikatnie wysuna swoj do z jego rki. Na korytarzu zwrcia si do lekarza:

- Czy on jest bardzo chory?

- Jest silny i to go uratowao. Inny na jego miejscu ju by nie y. Teraz robimy wszystko, eby mu wzrok uratowa.

Baca

I

Po chmurnej i deszczowej wionie nastay cieplejsze i soneczne dni, ale ludzie liczyli si jeszcze z moliwoci nawrotu zimy. Pewnego dnia na dobre zza cikich, oowianych chmur wyjrzao anemiczne soce i od tej pory to soce z kadym dniem nabierao rumiecw. Coraz bardziej zaczo przypieka ziemi i ludzi. Nikt ju nic przebiega pustej ulicy skulony. Ludzie zrzucali z siebie cikie ubrania. Odwaniejsze dziewczyny pokazyway si w letnich sukienkach, faceci w marynarkach narzuconych na ramiona. Zazieleniy si parki, a na skwerach md szkolna pocza sadzi kwiaty. Nawet ptactwo przywdrowao z ciepych krajw. Z dnia na dzie robio si coraz cieplej, z nieba sczy si ar, a pod stopami ugina si asfalt. Dni staway si dusze. Po tygodniu pracy, w kad niedziel miasto od samego rana pustoszao, kto yw co si w nogach pdzi z kocem pod pach i wawk nad rzek, eby zaj sobie lepsze miejsce. Ludzie opuszczali miasto pojedynczo, parami i caymi rodzinami. Szli pieszo nad wod i do lasu, jechali na rowerach, a zmotoryzowani upychajc si w wozach uciekali dalej od krzykw i rozgrzanych murw. Miasto oywao dopiero wieczorem, kiedy soce chylio si ku zachodowi. Ludzie zmczeni odpoczynkiem, spieczeni po raz pierwszy promieniami soca wlekli si do domw noga za nog.

Po dugiej i mronej zimie, a potem deszczowej wionie nastpio prawdziwe lato, wszyscy myleli tylko o jednym, gdzie spdzi urlop. Ta myl nie omina rwnie maonkw Konowrockich, ludzi bezdzietnych w rednim wieku, zamonych, ktrzy zjedzili ca Europ. Kadego roku odpoczywali w innym kraju. Nie byli tylko w Hiszpanii. Tego lata postanowili spdzi urlop w kraju. Upatrzyli sobie ju nawet ustronne miejsce nad jeziorami, w piknej poniemieckiej willi, ale nie wiedzieli jeszcze, co zrobi z psem. W poprzednim roku wracajc z Wgier przez Czechosowacj kupili w grach szczeni, owczarka podhalaskiego. Konowrocki kupi go na prob ony. Szczeniak by rasowy. Mia czarne lepka, czarny nosek i czarne apki, by bezradny i pachnia jeszcze mlekiem matki. Konowrocka od pierwszej chwili, kiedy podniosa go z ziemi i niczym yw maskotk przytulia do policzka, wiedziaa ju, e psiak ten bdzie do niej nalea. Tak te si stao. Kupili szczeniaka i przywieli do domu. Od zeszych wakacji szczeni wyroso na potnego psa o nieco niemrawych ruchach, yjcego wasnym yciem i nie interesujcego si innymi psami. Kiedy Konowrocka wychodzia z nim na spacer do pobliskiego parku, ludzie nie raz i nie dwa zatrzymywali si, spogldajc z podziwem i zazdroci. Czsto przyapywaa si na tym, e niespostrzeenie dla samej siebie, wiedziona jakim instynktem, sza tam, gdzie zazwyczaj byo najwicej odpoczywajcych ludzi, wtedy niegronie lecz stanowczo przywoywaa psa do siebie, a ten nie spieszc si, spenia yczenie swej pani i wlk si za ni przy nodze. Odprowadzani wzrokiem przechodniw szli w inne miejsce, gdzie byo rwnie toczno.

Niekaman przyjemno sprawiao jej to, e ten biay olbrzym od razu rzuca si w oczy, nic sposb byo nie dostrzec go wrd zgrai innych psw. Ludzie najpierw widzieli psa, a potem dugo i ciekawie przygldali si jego pani. Sprawiao jej take przyjemno, e zaczepiano j na ulicy i pytano, gdzie go kupia, ile ma lat i czym go karmi, tak byo do tej pory. Teraz ulubieniec obojga sta si nie-

spodziewanie prawdziwym utrapieniem. Pies, jak co dzie, kiedy wracali z pracy, wita ich radonie, popiskiwa, asi si i wiernie wpatrywa w oczy. Musieli co zdecydowa, jeli chcieli wyjecha na upragniony urlop, ale nic wiedzieli co zrobi z psem. Z rodzin, ktra ewentualnie zaopiekowaa by si psem, byli skceni, obcym bali si powierzy klucze od mieszkania. Przez psa pozosta w domu i nie mie urlopu? Nie, to niemoliwe.

Oboje jednoczenie wpadli na ten sam pomys, ale nikt pierwszy nie chcia wyjawi swych myli. Zyli si z psem, on te przywiza si do swoich wacicieli. Doszo wreszcie do tego, e przestali si z nim bawi, dawali mu tylko je i na tym koniec. Pies jakby wyczu swoj sytuacj. Nic lgn jak przedtem do wacicieli, jad co mu dali, szed do swego legowiska w przedpokoju i wali si na nie ciko, a potem ze spokojem przyglda si pastwu, jak pakowali rzeczy do wielkich skrzanych waliz.

W dniu wyjazdu Konowrocki znis bagae do samochodu zaparkowanego przed domem. Cz pakunkw umieci w baganiku, cz na tylnym siedzeniu, a reszt na dachu wozu. Potem Konowrocka dokadnie sprawdzia w mieszkaniu, czy krany s pozakrcane, czy wiato i gaz wyczone, nastpnie zaoya psu obro i wzia go na smycz. Pies uradowany, e idzie na spacer, zacz merda ogonem. Pani zamkna dokadnie drzwi i wind zwioza go na d, gdzie w samochodzie czeka na ni m. Konowrocka pucia psa luzem razem ze smycz. Pies podszed do pobliskiego drzewka i zadar nog, a pani w tym czasie wsiada do samochodu. Konowrocki uruchomi silnik. Pies przyzwyczajony do czstych podry z pastwem na spacery, przesta sika i podbieg do samochodu, ale drzwi byy zamknite, a na jego siedzeniu leaa sterta pakunkw.

Sytuacja, w jakiej si znalaz, bya dla niego niezrozumiaa. Do tej pory zawsze byo tak, e to on pierwszy zajmowa miejsce, a dopiero potem jego waciciele. Wspar

si przednimi apami o karoseri i z aosnym piskiem spojrza przez szyb do wozu. Skomleniem prosi ich, eby go wpucili do rodka.

-- Jed! - rozkazaa Konowrocka.

Konowrocki wrzuci bieg, samochd ruszy z miejsca, z kadym metrem nabiera szybkoci. Pies jaki czas bieg obok samochodu, smycz bia go po apach, zmczy si i powoli zacz zostawa w tyle, wreszcie da za wygran. Zosta. Konowrocki po raz ostatni ujrza go jeszcze w lusterku, jak sta bezradny porodku drogi i patrzy za oddalajcym si samochodem.

II

Konowroccy przybyli na miejsce przed wieczorem. Willa, w ktrej mieli zamieszka, ukryta bya wrd gbokich lasw. Na tarasie w wiklinowych fotelach siedzieli jacy ludzie i nasuchiwali rechotu ab z pobliskiego jeziora. Konowroccy wysiedli z wozu i rozprostowali koci. Od stolika podnis si opalony mczyzna w rednim wieku / siwizn na skroniach, ubrany w krtkie, drelichowe spodenki, z tego samego materiau mia te wdzianko z rkawami do p okcia, sanday na nogach i furaerk na gowie.

- Czym mog pastwu suy? - spyta.

- Chcielibymy spdzi tu urlop.

- Jak dugo pastwo maj zamiar zosta?

- Miesic.

- Otrzymacie pastwo najpikniejszy pokj. Prosz za mn.

Gospodarz po wojskowemu obrci si na picie i poprowadzi goci do budynku na pierwsze pitro, do pokoju z widokiem na ogromne jezioro i may trap rzucony w wod oraz kilka dek przycumowanych do niego.

Konowroccy rozejrzeli si po pokoju. Rzeczywicie by adny. Stay tu dwa tapczaniki zasane czyst pociel, przy kadym szafka, a na nich nocne lampki, na cianach wisiay oprawione w ramy reprodukcje obrazw znanych malarzy, przy wejciu bya szafa na ubranie, a obok leaki z podnkami.

- No, adnie tu - powiedzia Konowrocki. - Pan jest gospodarzem?

- Przyjechaem tu w czterdziestym pitym roku. Kiedy wygldao to wszystko zupenie inaczej. Dom by zniszczony, a teraz sami pastwo widz. Prosz ze mn, poka pastwu, gdzie si mieci azienka.

Gospodarz zaprowadzi ich w koniec korytarza.

- Prosz si rozgoci, przyl zaraz dziewczyn, eby pomoga pastwu przenie rzeczy do pokoju.

Zeszli na d, po drodze gospodarz pokaza im jadalni i poinformowa, o ktrej godzinie podawane s posiki. Konowrocki zdj z dachu wielkie walizy i zanis na gr. Zjawia si te dziewczyna do pomocy przysana przez gospodarza. W trjk szybko przenieli wszystkie rzeczy do pokoju. Potem obmyli si po podry i zeszli na taras, gdzie przy brydu siedziao kilka osb.

Po kwadransie na taras wysza pomoc kuchenna przepasana biaym fartuchem i dzwonkiem oznajmia obecnym por kolacji. Brydyci dokoczyli gr i przeszli do jadalni. Zjawi si gospodarz, ktry posadzi Konowrockich przy stole. Od tej pory a do koca urlopu byo to ich miejsce. Jedli w milczeniu. Od ssiednich stolikw co jaki czas rzucano w ich stron ciekawe spojrzenia. Po obfitej kolacji wraz z innymi gomi przeszli do ssiedniej sali na telewizj. Pniej wieczorem, przed pjciem spa, Konowrocka powiedziaa:

- Ciekawa jestem, co teraz robi nasz Baca, gdzie si podziewa?

M nic nie odpowiedzia.

- Tu nie moglibymy trzyma psa.

- Skoczmy z tym tematem. Nie chc o tym myle.

- Moe masz racj. Chodmy spa.

III

W chwili, kiedy samochd odjecha, Baca zmczony biegiem zatrzyma si, oddycha z trudem. Z rozwartego pyska ciekaa mu na ziemi piana. Potem zawrci i poszed pod blok, w ktrym wychowa si i y do tej pory i gdzie prawie wszyscy mieszkacy znali go i lubili. Przywodzi im wspomnienia dalekich onieonych gr, zjazdw na nartach, a latem hal penych owiec. Najbardziej lubiy go jednak dzieci. Nie bay si go, gaskay pieszczotliwie po wielkim bie, a niekiedy i on w przypywie dobrego humoru lizn ktre wielkim czerwonym jzorem po buzi. Znay go te psy w osiedlu. Chtnie si z nim bawiy, Baca by agodny, by moe dlatego tylko, e byy o wiele mniejsze od niego, podobnie zreszt jest u ludzi. Wielkie, silne chopisko zazwyczaj jest dobroduszne i nie zrobi krzywdy sabszemu od siebie.

Ledwie Baca pokaza si samopas w osiedlu, natychmiast otoczya go dzieciarnia. Jedne idce do szkoy oddaway mu swoje niadanie, inne prboway nawet czstowa go cukierkami. Jaki chopiec podnis wlokc si po ziemi smycz i oprowadzi go midzy blokami w nadziei, e odda go wacicielce, ale nigdzie jej nie spotka, wic zostawi psa, a sam poszed do szkoy.

Z nieba sczy si ar. Spragniony pies prno szuka wody, zziajany, z wywieszonym jzorem lea na trawie w cieniu rozoystej paczcej wierzby.

Robotnicy z pobliskiej budowy przyszli do pawilonu handlowego po piwo. Kupili po butelce na gow i wyszli ze sklepu na tyy budynku, eby je wypi, i wtedy ktry z nich zauway pord zieleni drzew biaego psa.

- Takiemu to musi by gorco - powiedzia jeden. -Mczy si w miecie.

- To we go sobie na wie - powiedzia inny.

- Pi mu si chyba chce - odezwa si znowu pierwszy.

I nagle wzrok jego zatrzyma si na studzience, wystajcej z ziemi. Podszed do niej, odsun metalowe wieczko i kluczem francuskim odkrci lekko zawr - z ziemi popyna woda, potem podszed do psa i ze zdziwieniem zauway przy nim smycz. Uj smycz i podprowadzi psa do rdeka. Pies apczywie chepta wod. Po odejciu robotnikw Baca wrci w cie drzewa. O zmroku dwign si z ziemi i poszed pod zamknite drzwi klatki schodowej. Usiad na stopniu i cierpliwie czeka a kto nadejdzie i wpuci go do wntrza budynku. Nie musia dugo czeka. Wpucili go na klatk jacy modzi ludzie. Baca wszed na gr i usiad pod drzwiami wasnego mieszkania. Dugo i daremnie siedzia. Wreszcie zwin si w kbek na somiance. Pnym wieczorem przyszli ssiedzi Konowrockich. Zdziwio ich, e pies ley o tej porze pod drzwiami. Zadzwonili do Konowrockich. Raz i drugi, ale nikt im nie otworzy. Chwil stali przed drzwiami, pogadzili opuszczone zwierz, a potem weszli do wasnego mieszkania. Nastpnego dnia rano wynieli psu w misce pokruszonego chleba zalanego mlekiem. Potem wypucili go na dwr. Przez kilka dni powtarzao si to. Karmili psa, wypuszczali go rano na dwr, pies wylegiwa si w cieniu drzewa przed blokiem, bawiy si z nim dzieci, nim poszy do szkoy, a i pniej gdy wracay do swych domw po lekcjach. Wieczorem pies znowu kad si na somiance przed drzwiami wasnego mieszkania i cierpliwie czeka nastpnego dnia i powrotu swoich ywicieli. Ktrego dnia pies przyszed pod drzwi bez obroy wybijanej wiekami i bez smyczy. agodny Baca pozwoli zdj z siebie akcesoria. Nastpnej nocy ju nie wrci pod drzwi. Nikt go ju nie zobaczy na caym osiedlu. Pies gdzie przepad. Pocztkowo sdzono, e Konowroccy wrcili do poprzedniego zwyczaju i zaczli zamyka go na dzie w mieszkaniu, ale nikt z lokatorw ich nie spotyka ani rano, ani po pracy.

Baca tymczasem wyruszy przed siebie, w miasto. ywi si wszystkim, co dao si zje. Spa gdzie popado. Zewszd przepdzali go ludzie. Pozbawiony opieki powoli zaczyna dzicze. Sier jego przestaa ju by nienobiaa. Staa si szara. Po tygodniu Baca bardziej podobny by do zwykego kundla ni do owczarka czystej rasy. Wiedziony instynktem, pocztkowo ywi si resztkami wyrzucanymi do kadzi z baru szybkiej obsugi, ale pewnego dnia zamknito przed nim bram. Po kilku dniach wdrwek po miecie jakim cudem trafi znowu w okolice wasnego osiedla. Ludzie, ktrzy go znali, z trudem rozpoznali w nim piknego Bac. Dzieciarnia obmya psa wod, przywracajc mu czciowo jego dawny wygld. Dosta je i znowu poszed w niewiadomym kierunku. Nie odszed daleko. Kilka ulic dalej znalaz yczliwych ludzi, ktrzy codziennie rano wystawiali mu przed prg mieszkania misk z resztkami jedzenia. Karmili psa-przybd, ale nie mogli przygarn go pod wasny dach. Pies by za wielki jak na ich mieszkanie. Mogli go tylko karmi i nic wicej. Ktrego pochmurnego dnia pies przyszed do swoich ywicieli z jednym bokiem utytanym w jakich smarach. Widocznie pooy si gdzie na pakuach wyrzuconych z jakiego warsztatu lusarskiego. Tak, to nie by ju ten sam pies co przedtem, do ktrego garny si dzieci i doroli, eby go cho dotkn. Teraz na jego widok ludzie omijali go niczym trdowatego. Swoim wygldem zamiast zachwytu, wzbudza jedynie wstrt. Cudem trafi do sklepu, gdzie sprzedawano podroby. Zawsze przed tym sklepem siedziaa sfora psw rozmaitej maci i rasy. Wszystkie bezpaskie. Obwchiway torby ludzi wychodzcych ze sklepu z zakupami. Psy i ludzie stojcy po podroby byli jednakowo biedni. Ludzie, przewanie rencici, ju we wczesnych godzinach rannych przychodzili pod sklep, ustawiali si w kolejk i cierpliwie czekali a przyjedzie furgon srebrnego koloru i dostarczy podroby. Psy te czekay, bo czasem tak si zoyo, e ktry z konwojentw dla zabawy rzuci wygodniaym psom jaki ochap. Wtedy wszystkie si rzucay i gryzy jeden drugiego, rozlega si skowyt, poszkodowany ucieka spod sklepu kulejc, z podwinitym ogonem, zwycia zawsze najszybszy albo najsilniejszy. Walka psw o er podniecaa konwojentw, a ludzie w kolejce przygldali si temu apatycznie. Woleli sta spokojnie, a niekiedy mia si razem z konwojentem, nikt nie prbowa zwrci mu uwagi, bo ten w kadej chwili mg da mniej towaru do sklepu i wtedy nie dla wszystkich starczyoby pucek, mdku, nerek, flakw.

Ktrego dnia pod sklep z podrobami razem z furgonem dostawczym podjecha wz zaprzgnity w konia. Na wozie siedziao kilku mczyzn ubranych w waciaki i filcowe buty, na rkach mieli dugie do okci rkawice z grubej skry. W rkach trzymali kije zakoczone rzemiennymi ptlami. Zanim si psy spostrzegy, co im grozi, na ucieczk byo za pno. Jednemu czy dwm cudem udao si uciec, ale tym, ktre walczyy o rzucony ochap, nie udao si. Mczyni okazali si szybsi od zwierzt. W oka mgnieniu kilka psw zostao schwytanych na ptl. W wskiej ulicy pord wysokich domw rozleg si aosny skowyt duszonych zwierzt. Zaskoczone psy szarpay si, przewracay po jezdni, ale ich obrona bya daremna. Wrd tych nieszcznikw znalaz si Baca. Z niemaym trudem trzech ludzi wpychao go do klatki. Pies zapar si apami o waz, i moe uwolniby si od napastnikw, ale jeden z oprawcw, wida bardziej dowiadczony w tym fachu, zdzieli go kijem kilka razy po grzbiecie, a potem si wepchn mu eb do wazu i jeszcze raz z caej siy grzmotn po ebrach. Psy stoczone w maej klatce jy si wzajem ksa. Mczyni wsiedli na wz, podcili konia batem i odjechali. Dopiero teraz w kolejce rozlegy si protesty. Oburzeni ludzie zaczli mwi jeden przez drugiego:

- Do czego to podobne, eby tak obchodzi si ze stworzeniami.

- Bardzo dobrze zrobiono - powiedzia jaki staruch poky jak cytryna.- Jak kto chce mie psa, to powinien dba o niego, a nie wypuszcza go na ulic. Za mojej modoci, droga pani - zwrci si do wyondulowanej i wy-szminkowanej damy, stojcej przed nim w kolejce - pewien pies wciek si. Nie wiadomo czemu pogryz swego pana. Jego pan by moim nauczycielem, to byo za cara, szkoa miaa wtedy cztery oddziay, ale to bya szkoa, nie to, co dzi. No wic pogryz ten pies mojego nauczyciela, nauczyciel dosta wcieklizny, psa chopi zatukli widami, ale nauczyciela nie wypadao dga widami. Wcieky nauczyciel pogryz wasn on, a ta z kolei czworo swoich dzieci i jedno obce. Dziao si to wszystko na wsi, madame moe sobie wyobrazi, co wtedy byo. Wszystkich, nauczyciela, jego on, ich dzieci i to obce, drgami zapdzili do starej stodoy stojcej z dala od wsi, w szczerym polu. Zamknito wierzeje i zanim posano do miasta po lekarza, wszystkie psy pozabijano we wsi. Przyjecha lekarz i cae szczcie, e ten nauczyciel mia nielich pensj i mg zapaci doktorowi za leczenie siebie, rodziny i tego dzieciaka, ktrego pogryza jego ona. Szczciem wszystko dobrze si skoczyo, ale dajmy na to, e ten pies mnie by pogryz i co wtedy? Umarbym w nieopisanych mczarniach. Chodziem do tej samej szkoy. - Kobieta z przeraeniem suchaa sw starucha, a kiedy skoczy, ca jego wypowied skomentowaa jednym zdaniem:

- Co podobnego.

- Dlatego uwaam, e dobrze si stao, jak si stao.

IV

Schronisko dla bezdomnych zwierzt miecio si z dala od ulicy i osiedli ludzkich. Dotrze tam wcale nie byo atwo. Pl kilometra trzeba byo brn w bocie po kostki,

przej po kilku deskach rzuconych byle jak przez bajora, potem skaka z cegy na ceg.

Pochylona babina sza uparcie w stron schroniska. Ubrana bya w staromodn szub do p ydki, na gowie miaa kwiecist chustk zawizan pod szyj, a na nogach sznurowane trzewiki. Z daleka usyszaa ju gone ujadanie psw. Cae schronisko ogrodzone byo wysok siatk zabetonowan u dou, eby jaki pies nie wydosta si podkopem. Przy bramie sta pracownik schroniska, ktre swym wygldem i pooeniem bardziej przypominao wizienie dla zwierzt ni schronisko. Dozorca bez sowa wpuci kobiet do rodka i za bram zapyta:

- Pani w jakiej sprawie?

Kobieta nieufnie spojrzaa na mczyzn. Powtrzy pytanie.

- Przyszam kupi psa - wyjania.

- To niech pani idzie do baraku, tam jest lekarz, on pani wszystko pokae.

Posza we wskazanym kierunku. Sza midzy klatkami penymi psw, prawie wszystkie szczekay, rzucay si na siatki, gryzy si. Wiksze siedziay w boksach pojedynczo. Reprezentowano tu wszystkie rasy. Najwicej byo kundli, ale byy tez rasowe. Psy syberyjskie, pekiczyki, charty afgaskie, owczarki nizinne, niemieckie, czarne i podpalane, zwyke kundle i... owczarek podhalaski. Wrd tej rozszczekanej zgrai on jeden zachowywa si godnie, nie miota si po boksie, nie ujada. Obojtny na wszystko wylegiwa si na wizce somy.

Pomidzy klatkami krcili si mionicy zwierzt. Ludzie doroli i wyrostki. Jedni przyszli tu, by tylko popatrze, inni chcieli wypatrze sobie jakiego czworonoga i ewentualnie go kupi. Kobieta zanim wesza do baraku, obesza wszystkie klatki raz i drugi, dopiero potem zaczepia jednego z pracownikw schroniska.

- Panie - powiedziaa - po ile wy te psy sprzedajecie?

- To zaley jaki pies. Wszystko zaley od rasy.

- No, ten biay na przykad.

- To drogi pies. -Ile?

- To kierownik sprzedaje. Ten pies bdzie drogo kosztowa. Odpasiony jest, sier na nim a byszczy. Nazywamy go Gral. Niech pani pjdzie do kierownika, on pani powie szczegowo.

Kobieta posza do kierownika. Wytumaczya mu, o ktrego psa jej chodzi. Kierownik z uwag przyjrza si kobiecie, pomyla nad czym, jeszcze raz spojrza na babin, na jej odzienie i dopiero wtedy si odezwa.

- Ten pies kosztuje szeset zotych. Jest u nas ju od dwch tygodni. My tu psa karmimy, szczepimy, wydajemy zawiadczenia wasnoci.

- Szeset zotych to caa moja renta miesiczna. Nic taniej?

- Niech pani sobie kupi taszego psa.

- To nie dla mnie. To dla mojego wychowanka. Kiedy wziam z Domu dziecka sierot, zachorowa chopak, caymi dniami siedzi w domu, smutno mu jest i wanie dla niego chc kupi tego psa. Ja nie zawsze mog siedzie z chopakiem w domu, czsto chodz do ludzi na posugi, a tak to bdzie mia psa i ju nie bdzie sam.

- Nie mog pani taniej sprzeda.

Kobieta bez sowa wycigna pienidze, odliczya dan sum i pooya na biurku przed kierownikiem. Kierownik schowa pienidze do kieszeni, a potem wypisa kwit sprzeday i wrczy go kobiecie. Da jej jeszcze na dodatek jak star obro i smycz oraz zawiadczenie o szczepieniu psa przeciw wcieklinie. Wyszli na zewntrz i skierowali si w stron boksu Bacy. Po drodze kobieta zwrcia si do kierownika:

- A co wy robicie z tymi psami, jak nikt nie kupi?

- Czasami zgaszaj si waciciele, a jak nie, to po trzech tygodniach oddajemy rakarzowi.

Kobieta sama wesza do boksu, zapia mu obro i wyprowadzia na zewntrz. Pies szed za ni posusznie. Kobieta wyprowadzia go ze schroniska. Jakby nowe ycie wstpio w zwierzaka. Sta si wesoy. Zacz merda ogonem, kobieta te bya uradowana zakupem. Doszli do przystanku i wsiedli w tramwaj.

V

Mimo peni lata pogoda zmienia si na jesienn. Dni stay si ponure, niemal codziennie pada deszcz, o wygrzewaniu si na socu nie byo nawet mowy, co najwyej krtki spacer i trzeba byo wraca do domu. Jednym sowem Konowrockim tego roku urlop si nie uda. Po powrocie do domu zorientowali si, e ich mieszkanie jest jakie inne, wyranie brakowao psa.

Spotykani ssiedzi pytali Konowrockich, co si z nimi dziao, a oni nie wiedzieli, co odpowiedzie. Ssiedzi mwili, e pies przez kilka nocy spa pod drzwiami na somiance, a potem przepad jak kamie w wod. Byli zdania, e nie wykluczone, i kto go ukrad. Radzili zgosi na milicji albo pj do schroniska dla bezdomnych zwierzt. Konowroccy skorzystali z tej rady. Zgosili si najpierw do milicji, ale tam powiedziano im, e milicja ma pene rce roboty z ludmi i nie ma czasu zajmowa si psami. Wwczas pojechali do schroniska. Tam dowiedzieli si, e przed miesicem by w schronisku owczarek jakiego szukaj, ale kupia go pewna kobieta. Kierownik poda im adres kobiety. Pojechali samochodem pod wskazany adres. Otworzya im kobieta i spytaa, czego sobie ycz. Ledwie Konowrocki odezwa si, pies pozna go po gosie i z piskiem radoci rzuci si w stron byego pana.

- Przyszlimy po swojego psa.

- To jest mj pies, kupiam go - powiedziaa kobieta. _ Nie oddam go za adne skarby wiata.

- To si okae. Przyjdziemy tu z milicj i si psa zabierzemy.

- Nie kupiam go dla siebie - wyjania kobieta. Otworzya drzwi do drugiego pokoju i zawoaa: - Jacu, przyjd na chwileczk do cioci.

Z drugiego pokoju wyszed kaleki chopiec, porusza si z trudem.

- Dla tego chopca kupiam psa. To jest sierota, dla niego kupiam tego psa. Jeli pastwo macie odrobin serca, to go nie zabierzecie.

Konowrocka gotowa bya zabra Bac, ale m wzi j pod rk i wyprowadzi z mieszkania.

Zima stulecia

W robocie gralimy w karty. Od rana do samego fajrantu, a po fajrancie wygrany przegranym stawia gorzak, butelk albo i dwie z zaksk, potem szlimy gsiego w niegu po kolana do zimnej pakamery przebiera si w wyjciowe ubrania i dalej, hajda na miasto. Tak byo codziennie od miesica. Gralimy, i nikt nie mia prawa nam nic zrobi. Gralimy pod wiatami, po ktrych hula wiatr, a my siedzielimy przy rozarzonych koksiakach i robilimy swoje. nieg znienacka pokry zaspami ca Europ. Do tego doszed wiatr i mrz siarczysty, sigajcy u nas trzydziestu stopni poniej zera, a komunikaty radiowe donosiy, e w sonecznej Italii na ulicach zamarzo kilkadziesit osb.

Gralimy, bo nie byo nic innego do roboty, nawet kierownik budowy nie mia nic do roboty. Sta przy koksiaku z twarz czerwon od aru, grza sobie rce, tupa nogami i w milczeniu, jako e sam nie bra udziau w grze, przyglda! si, komu karta najbardziej idzie. Sta nie jak przeoony, ale jak kto przypadkowy. My nie mielimy roboty, on nie mia roboty i jeszcze paru majstrw, i nikt do nikogo nie mia pretensji. Ani on do nas o to, e siedzimy i gramy, ani my do niego, e nie siedzi w swoim biurze i nie robi tego, co powinien. Majstrowie siedzieli przy innych koksiakach i opowiadali ludziom o dawnych czasach, gdzie ktry u kogo terminowa, a potem pracowa i jak dugo. Wspominali tych, co zginli na wojnie, i tych, co prosto z wojska oenili si z dugimi Angielkami i zostali nad

Tamiz, i tych, co po powrocie z obozw popracowali troch w Polsce i pomarli, bo nabawili si rozmaitych chorb. Byo nas ponad stu i kady mia zawsze co ciekawego do powiedzenia. Kady mia yciorys, ktrego na woowej skrze nie daby rady spisa, a co dopiero na jednej kartce formularza osobowego. Ludzie nawet i tej kartki formularza nie wypeniali do koca, pisali yciorys do poowy, e byli tu i tu. O pracy nie byo mowy, bo w Polsce nikt na dobre jeszcze nie zacz pracowa, nie zdy zamieni firmy na firm, przedsibiorstwa na przedsibiorstwo. Zaczynalimy dopiero yciorys, a kady mia ju dobrze po trzydziestce. Bya to pierwsza robota po wojnie. Nikt z nas nie szuka lepszej roboty, nikt z nas nie wyjeda za chlebem do innego miasta, bo nie byo potrzeby, wszdzie byo jednakowo. Roboty byo po uszy, tylko ludzi nie byo. Ja miaem ogromne szczcie, e mnie Niemcy nauczyli fachu, a takich fachowcw na obrbk kamienia po wojnie zostao niewielu. Moe ze trzysta w caym kraju. Tu, e nas znalaza si setka pod wiat, to cud boski, bo i tego mogoby nie by. Do tej budowy,