Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

43

description

Ze swego życia uczynił pogorzelisko. I niczym rockandrollowy feniks podniósł się z popiołów. Zbuntowany dwudziestoletni punk wyjeżdża z rodzinnego Seattle, aby uciec przed heroinowym piekłem. Ląduje na ulicach Los Angeles, miasta rozpusty i rock’n’rolla. Odpowiada na ogłoszenie tajemniczego Slasha i niespodziewanie dla samego siebie staje się częścią muzycznej legendy… Zaczyna się era Guns N’ Roses.

Transcript of Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

Page 1: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa
Page 2: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

Sex, drugs & rock n’ roll...i inne kłamstwa

Sex, drugs and rock and roll! Dzika opowieść byłego basisty Guns N’ Roses o życiu po-zbawionym jakichkolwiek hamulców. „Los Angeles Magazine”

Prawdziwa i dobrze napisana. McKagan jest zaskakująco świadomy siebie i nikogo nie udaje. Pod tym względem w ogóle sobie nie odpuszcza. „Publishers Weekly”

Fani będą urzeczeni przede wszystkim opisami wzlotów i upadków GN’R, ale poważne kłopoty McKagana i jego przemiana są równie poruszające. Mowa głównie o medytacji, zamiłowaniu do książek i satysfakcji, którą czerpie zarówno ze swojego intelektualnego, jak i fizycznego przebudzenia. Werdykt: wielbiciele rocka i niedoszli muzycy będą się mieli czym delektować. McKagan sporo przeżył, a większość wspomnień spisał na po-trzeby tej książki. Czytelnikom ta przejażdżka bardzo się spodoba.„Library Journal”

McKagan opowiedział swoją historię kwiecistym językiem i okrasił ją nader ujmującym poczuciem humoru.Booklist

Tym świetnym debiutem autor udowodnił, że jest pisarzem z prawdziwego zdarzenia. McKagan potrafi dostrzegać szczegóły i posiada naprawdę dobrą pamięć. Z dumą pre-zentuje swoją burzliwą historię i nie boi się używać wulgarnego języka oraz opisywać kontrowersyjnych wydarzeń. Ta szczera i szczegółowa autobiografia zachwyci każdego.„Kirkus Reviews”

Ta książka, będąca w ogromnej mierze opisem walki z uzależnieniem, jest także świa-dectwem przemiany autora, która daje ulgę i inspiruje. McKagan pisze szczerze i zacho-wuje pokorę, co okazuje się miłą odskocznią od wszechobecnej egzaltacji gwiazd rocka.Shelf Awareness

Page 3: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

Sex, drugs & rock n’ roll...i inne kłamstwa

Sex, drugs and rock and roll! Dzika opowieść byłego basisty Guns N’ Roses o życiu po-zbawionym jakichkolwiek hamulców. „Los Angeles Magazine”

Prawdziwa i dobrze napisana. McKagan jest zaskakująco świadomy siebie i nikogo nie udaje. Pod tym względem w ogóle sobie nie odpuszcza. „Publishers Weekly”

Fani będą urzeczeni przede wszystkim opisami wzlotów i upadków GN’R, ale poważne kłopoty McKagana i jego przemiana są równie poruszające. Mowa głównie o medytacji, zamiłowaniu do książek i satysfakcji, którą czerpie zarówno ze swojego intelektualnego, jak i fizycznego przebudzenia. Werdykt: wielbiciele rocka i niedoszli muzycy będą się mieli czym delektować. McKagan sporo przeżył, a większość wspomnień spisał na po-trzeby tej książki. Czytelnikom ta przejażdżka bardzo się spodoba.„Library Journal”

McKagan opowiedział swoją historię kwiecistym językiem i okrasił ją nader ujmującym poczuciem humoru.Booklist

Tym świetnym debiutem autor udowodnił, że jest pisarzem z prawdziwego zdarzenia. McKagan potrafi dostrzegać szczegóły i posiada naprawdę dobrą pamięć. Z dumą pre-zentuje swoją burzliwą historię i nie boi się używać wulgarnego języka oraz opisywać kontrowersyjnych wydarzeń. Ta szczera i szczegółowa autobiografia zachwyci każdego.„Kirkus Reviews”

Ta książka, będąca w ogromnej mierze opisem walki z uzależnieniem, jest także świa-dectwem przemiany autora, która daje ulgę i inspiruje. McKagan pisze szczerze i zacho-wuje pokorę, co okazuje się miłą odskocznią od wszechobecnej egzaltacji gwiazd rocka.Shelf Awareness

Page 4: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

tłumaczenie:Katarzyna Gawęska

Kraków 2015

DUFF McKAGANSex, drugs & rock n’ roll...

i inne kłamstwa

Page 5: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

tłumaczenie:Katarzyna Gawęska

Kraków 2015

DUFF McKAGANSex, drugs & rock n’ roll...

i inne kłamstwa

Page 6: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

It’s so Easy

and othEr LIEs

Copyright © 2011 by Duff McKaganCopyright © for the Polish edition by Wydawnictwo SQN 2015

Copyright © for the translation by Katarzyna Gawęska 2015

Redakcja i korekta – Joanna Mika, Justyna Żurawicz / Editor.net.plOpracowanie typograficzne i skład – Joanna Pelc

Okładka – Paweł Szczepanik / BookOne.pl

Front cover photograph: © Laurie Lynn Stark Photography

Autor zmienił imiona i inne szczegóły dotyczące niektórych osób, by chronić ich prywatność.

All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzezone.Ksiązka ani zadna jej część nie moze być przedrukowywana ani w jakikolwiek

inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach

publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

Wydanie I, Kraków 2015ISBN: 978-83-7924-287-0

NASZA KSIĘGARNIA www.labotiga.pl

www.wydawnictwosqn.pl

DYSKUTUJ O KSIĄŻCE /WydawnictwoSQN

/WydawnictwoSQN

/SQNPublishing/

/

/

N

Szukaj naszych książek również w formie

elektronicznej

k eej

Wspieramy środowisko! Ksiązka została wydrukowana na papierze wyprodukowanym zgodnie z zasadami zrównowazonej gospodarki leśnej.

Page 7: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

Dla Marie Alice McKagan

Page 8: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

Szedł bez pamięci, az dotarł do lasu, tam ukrył się w jakimś wypróchniałym pniu i płakał kilka godzin. Grobowiska przeszłości otworzyły się i wszystko znów stanęło przed jego oczami, aby mu zadać najsrozsze katusze*.

Upton Sinclair, Grzęzawisko

* Upton Sinclair, Grzęzawisko, tłum. Andrzej Niemojewski, wyd. Ksiązka i  Wiedza, Warszawa 1949, s. 248 (wszystkie przypisy, jeśli nie zaznaczono inaczej, pochodzą od tłumaczki).

Page 9: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

OD AUTORA

Moi przyjaciele i dawni koledzy z zespołu mogą pamiętać niektóre z opi-sywanych przeze mnie historii inaczej niz ja, ale zrozumiałem, ze kazdą opowieść mozna ukazać z wielu punktów widzenia. To są moje historie. To moja perspektywa. To moja prawda.

Page 10: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa
Page 11: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

PROLOG

Sierpień 2010

DJ Morty stoi przy stole w ogrodzie. Ostatnie anemiczne promienie popo-łudniowego kalifornijskiego słońca padają na ceglane dachówki parterowe-go domu, który dzielę z moją zoną Susan oraz naszymi dwiema córeczkami, Grace i Mae. Przed stołem DJ-a znajduje się mały drewniany podest – prze-nośny parkiet taneczny. Oprócz niego wypozyczyliśmy jeszcze kilka małych stolików i krzesła.

Morty przegląda piosenki w swoim laptopie, bawi się konsolą MP3 i po-nownie sprawdza wszystkie kable łączące sprzęt ze wzmacniaczem i  głoś-nikami. Przygotowuje się do imprezy. Kilka razy spotkałem go na innych przyjęciach w mieście; często na hipsterskich spędach czuję się jak palant w średnim wieku, więc czasami najbezpieczniej jest porozmawiać z DJ-em.

Dzisiaj, kiedy popołudnie w Los Angeles przechodzi w wieczór, pasuję tu jeszcze mniej niz zwykle. A przynajmniej nie jestem zbyt mile widziany. Grace kończy dziś trzynaście lat, więc urządzamy imprezę. Juz wcześniej powiedziała mnie i  swojej mamie, ze musimy być niewidzialni. Cytuję:

„Nie jesteście zaproszeni”.Ach, uroki rodzicielstwa. Mimo to ja i Susan robimy wszystko, aby przyjęcie było jak najlepsze.

Urodziny w  tym wieku to wielka sprawa. Pamiętam czasy, kiedy osiem-nastka była niczym kamień milowy, ale nawet wtedy świętowałem tylko z paroma przyjaciółmi i członkami rodziny. Częściowo wynika to z róznic społeczno-ekonomicznych między dzieciństwem moim a  dzieciństwem moich dzieci. Dzisiaj zyjemy w zamozniejszym środowisku niz to, w któ-rym dorastałem. Kiedy mozesz sobie pozwolić na więcej rzeczy, robisz wię-cej, a wtedy dzieciaki w okolicy takiej jak nasza mają wobec ciebie wysokie oczekiwania. Tak więc oprócz DJ-a  wynajęliśmy automat fotograficzny i stoisko z tatuazami z henny.

Page 12: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

12 * SEX, DRUGS & ROCK N’ ROLL I... INNE KŁAMSTWA

Daliśmy z  siebie wszystko takze dlatego, ze podejrzewamy, iz jest to ostatni raz, kiedy Grace, starsza z  naszych dziewczynek, chce świętować w domu. No cóz.

Planowanie tego przyjęcia chwilami bardzo mnie zaskakiwało. Kiedy zadzwoniłem do firmy wypozyczającej automaty fotograficzne, pierwsze pytanie, jakie usłyszałem, brzmiało: „Jaki motyw mamy zamieścić na pa-pierze fotograficznym?”. Co? „Tak, maszyna produkuje paski. Na kazdym mieszczą się cztery małe zdjęcia podobne do paszportowych. Z boku moze-my umieścić jakiś napis”. Musiałem szybko coś wymyślić. Paski z paszpor-towymi zdjęciami będą ozdobione napisem: „Trzynaste Urodziny Grace”.

Teraz, gdy nadszedł dzień przyjęcia, upewniam się, czy wszystko jest gotowe. Kobieta od tatuazy z henny ma przy sobie katalog wzorów i wy-godnie siedzi na krześle. Przynoszę jej szklankę wody. Głodny przyglądam się stolikowi, na którym lezy pyszne meksykańskie jedzenie. Przedstawiciel firmy cateringowej wyciąga świeze tortille z garnka wypełnionego olejem i wystawia je na stół. Jest tez chłodziarka z lodami. Kocham lody. To będzie zajebista impreza.

DJ Morty puszcza Controversy Prince’a i podkręca wzmacniacz, tak by głośność pasowała do okoliczności. Wołam Susan. Kiedy dołącza do mnie w ogródku, wyciągam ją na parkiet i zaczynamy się kołysać. Mało znany fakt o pierwszych członkach Guns N’ Roses: tańczymy. Oczywiście wszy-scy znają serpentynowy ślizg Axla, ale duzo mniej osób wie, ze Slash to światowej sławy rosyjski tancerz, którego popisowy numer to wyrzuty nóg z przysiadu. A ja – no cóz…

– Tato! – krzyczy moja córka. Zatrzymuję się w pół kroku i odwracam. – W kazdej chwili mogą przyjść goście!

Jest zazenowana. Tak, tak, jakoś sobie z tym poradzę. Po prostu dorasta.Kiedy zaczynają się pojawiać pierwsi znajomi, po raz kolejny daje nam

do zrozumienia, ze podczas imprezy mamy zakaz wchodzenia do ogródka. Widocznie w  tym wieku posiadanie rodziców to wstyd. Niewazne. Gdy przyjęcie się rozkręca, wychylam głowę zza drzwi i obserwuję grupki chłop-ców i dziewczyny, które w ich towarzystwie uśmiechają się i nieśmiało chi-choczą. Niektóre z tych dzieciaków zaczynają wyglądać jak dorośli – jeden z chłopaków jest prawie mojego wzrostu.

Page 13: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

PROLOG * 13

Mniej więcej godzinę później zaczynam myśleć, ze naprawdę powinie-nem podać gościowi od automatu fotograficznego szklankę wody, zapytać tatuazystkę, czy wszystko w porządku, i sprawdzić, czy wszyscy odpowied-nio się zachowują. W  końcu jestem odpowiedzialny za te dzieci. Chole-ra, przeciez DJ to mój przyjaciel, więc muszę chwilę z nim porozmawiać. A poza tym, cóz, jedzenie tez wygląda bardzo dobrze, więc chyba powinie-nem przynieść trochę Susan. A jak juz tam będę, to sam mogę trochę zjeść.

„Nie zachowuję się jak szpieg – powtarzam sobie, kiedy otwieram tylne drzwi i wychodzę do ogródka. – Zdecydowanie nie. Jestem tylko odpowie-dzialnym tatą. Tak”.

Powinienem iść po lody teraz czy wrócić po nie później?Kiedy docieram do ustronnego naroznika, zatrzymuję się zszokowany:

widzę całującą się parę. O kurde. Stoję bez ruchu, nie jestem pewien, co mam powiedzieć albo zrobić. Tego się nie spodziewałem. Mój mózg roz-patruje listę opcji, o której istnieniu nawet nie wiedziałem. To lista rzeczy, które robiłem, będąc w ich wieku. Do tego dochodzą inne i jako rodzic nie zyczę sobie, aby robiła je grupa dzieciaków pod moją opieką.

Piją alkohol?Nie.Palą trawkę?Nie.Biorą LSD?Nie.Zacząłem palić marihuanę bardzo wcześnie, dokładnie w czwartej klasie.

Pierwszego drinka zaliczyłem rok, a kwasa dwa lata później, kiedy ósmokla-sista zaproponował mi bibułkę LSD w  drodze do gimnazjum Eckstein w  Seattle. Na Północnym Zachodzie grzyby rosły wszędzie – na parkin-gach, w ogródkach i w kazdym innym miejscu – i szybko się nauczyłem, które dają kopa. W siódmej klasie byłem juz ekspertem w rozpoznawaniu łysiczek lancetowatych. W tym samym roku po raz pierwszy wciągnąłem koks. W gimnazjum spróbowałem takze kodeiny, metakwalonu i valium*. W latach siedemdziesiątych nie mówiło się wiele o narkotykach wśród dzie-ciaków, nie było ostrzezeń o zagrozeniach, jakie się z nimi wiązą.

* Valium – handlowa nazwa diazepamu.

Page 14: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

14 * SEX, DRUGS & ROCK N’ ROLL I... INNE KŁAMSTWA

Później zainteresowałem się muzyką. Ruch punkrockowy w Seattle na początku nie przyciągał wielu ludzi, więc wszyscy się znaliśmy i graliśmy nawzajem w swoich zespołach. Miałem tylko czternaście lat, kiedy zaczą-łem grać na perkusji, basie i gitarze w róznych grupach i wyjechałem w trasę z Fastbacks. Było to w czasie, gdy reszta dzieciaków z mojej klasy jadła watę cukrową i marzyła o dniu, w którym osiągnie odpowiedni wiek do zdoby-cia prawa jazdy. Ja dalej piłem hektolitry piwa i eksperymentowałem z LSD, grzybkami oraz kokainą.

Czy te dzieciaki biorą grzybki?Nie.Kokainę?Nie.W 1982 roku, gdy scena muzyczna się rozrosła i Seattle ogarnął kryzys

ekonomiczny, wszyscy zauwazyliśmy ogromny napływ heroiny i  rózno-rakich pigułek. W kręgu moich znajomych uzaleznienie nagle zrobiło się powszechne, a śmierć w wyniku przedawkowania stała się wręcz codzienno-ścią. Kiedy skończyłem osiemnaście lat, pośrednio doświadczyłem tego na własnej skórze. Pierwsza miłość mojego zycia wygasła przez heroinę, a  je-den z moich zespołów się przez nią rozpadł. Gdy miałem dwadzieścia trzy lata, dwoje moich najlepszych przyjaciół juz nie zyło z powodu przedaw-kowania hery…

Heroinę?Nie.Dzięki Bogu.Te dzieciaki nie ćpają, nie piją. Żadnych podejrzanych zapachów ani

rozszerzonych źrenic.Mój umysł skupia się na innych czynnościach, którymi zajmowałem

się w wieku Grace. W gimnazjum razem z przyjaciółmi uruchamialiśmy auta bez uzycia kluczyków. Kradzieze samochodów przerodziły się we wła-mania. Pamiętam, ze pewnej nocy włamałem się do kościoła pełen nadziei, ze zdobędę mikrofony dla zespołu. Moja odwaga była napędzana przez al-kohol i nie czułem zadnych wyrzutów sumienia. Poniewaz nie znalazłem mikrofonów, zwinąłem kościelne kielichy, zeby popijać z nich koktajle. Tę zbrodnię nagłośniły gazety.

Któryś z tych dzieciaków kradnie samochody?

Page 15: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

PROLOG * 15

Nie.Wszystkie te dzieciaki juz u nas bywały. Dziś podrzucili je rodzice, zad-

ne nie przyjechało samo.O Boze, a co z…?Pierwszy raz uprawiałem seks w dziewiątej klasie. Dziewczyna była star-

sza ode mnie – tak samo jak ludzie, z którymi tworzyłem muzykę. Niestety, podczas tego pierwszego razu zaraziłem się chorobą weneryczną. Oczywi-ście jako trzynastolatek nie mogłem po prostu podejść do mamy i  oznajmić jej, ze coś jest nie tak z moim penisem. Na szczęście ktoś z grupy doroś- lejszych znajomych zaprowadził mnie do darmowej kliniki prowadzonej przez siostry zakonne. W całym tym doświadczeniu nie było nic fajnego. Nic. Niesamowicie mnie to przeraziło. Na szczęście po trzech dniach zazy-wania niskiej jakości antybiotyków pozbyłem się rzezączki.

Ale te dzieciaki nie uprawiają seksu. Nawet się nie obmacują. Nie, te dzieci tylko się całują.

Seks?Nie. Ta refleksja – przekartkowanie mojej stworzonej w głowie listy – zabiera

mi nie więcej niz pięć sekund, ale chłopak i dziewczyna zdązyli przerwać całowanie i teraz stoją przerazeni z głowami ukrytymi w ramionach, jakby starali się wytrzymać kazanie, które zaraz im wygłoszę.

Biorę głęboki wdech i mówię:– Przepraszam.Kiwam głową i szybko wracam do domu.

Page 16: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa
Page 17: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

CZĘŚĆ PIERWSZAPUKAJĄC DO DRZWI NIEBA*

* Ang. Knockin’ on Heaven’s Door – tytuł utworu Boba Dylana, wykonywanego przez Guns N’ Roses.

Page 18: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Znałem wielu ćpunów. Sporo nałogowców umarło lub do dzisiaj prowadzi beznadziejny tryb zycia. Z  niektórymi osobiście doświadczyłem cudow-nych rzeczy, kiedy jako dzieci razem tworzyliśmy muzykę i czekaliśmy na nadejście przyszłości. Oczywiście nikt nigdy nie planuje, ze będzie ćpunem lub alkoholikiem. Niektórzy ludzie potrafią w młodości eksperymentować, a później przestać. Inni nie.

Kiedy Guns N’ Roses zaczęli się pojawiać w  publicznej świadomo-ści, byłem znany z tego, ze duzo piję. W 1988 roku MTV wyemitowało koncert, podczas którego Axl przedstawił mnie – jak zwykle – jako Duffa

„Króla Piwa” McKagana. Niedługo potem dostałem propozycję od przed-siębiorstwa produkcyjnego pracującego nad nowym serialem animowanym

– zadzwonili do mnie i  zapytali, czy markę piwa w  serialu mogą nazwać Duff. Zaśmiałem się i powiedziałem, ze oczywiście, nie ma zadnego pro-blemu. Pomysł brzmiał jak tani projekt artystyczny czy coś w tym rodzaju – no bo kto tworzył kreskówki dla dorosłych? Nie wiedziałem, ze serial miał zyskać tytuł Simpsonowie i ze po paru latach będę widział butelki z piwem Duff wszędzie, gdzie dotrzemy podczas trasy.

Mimo to reputacja, którą zyskałem przez picie, nie wydawała się niczym wielkim. Ale kiedy jako Guns N’ Roses w  latach 1991–1993 spędziliśmy dwadzieścia osiem miesięcy w  trasie promującej albumy Use Your Illusion, moje spozycie osiągnęło naprawdę epickie rozmiary. Na czas tego tournée Gunsi wynajęli prywatny samolot. Nie był to mały odrzutowiec, a prawdziwy 727 wypozyczony od kasyna MGM, z  sofami i osobnymi sypialniami dla członków zespołu. Slash i ja „ochrzciliśmy” samolot podczas dziewiczego lotu, jeszcze zanim oderwaliśmy się od ziemi, paląc razem koks. (Przy okazji, nie polecam – wszystko przesiąka tym zapachem). Nawet nie pamiętam występu w Czechosłowacji; zagraliśmy na stadionie w jednym z najpiękniejszych miast Europy Wschodniej, niedługo po upadku muru berlińskiego, i wiem, ze od-wiedziłem kiedyś ten kraj, tylko dzięki pieczątce znalezionej w paszporcie.

Page 19: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

PUKAJĄC DO DRZWI NIEBA * 19

Nie było juz pewne, czy jestem jedną z tych osób, które mogą ekspery-mentować w młodości, a później przestać.

Codziennie się upewniałem, ze po przebudzeniu znajdę obok łózka butelkę wódki. W  1992 roku spróbowałem skończyć z  piciem, ale juz po kilku tygodniach wróciłem do nałogu z podwójną siłą. Po prostu nie umiałem przestać. Byłem stracony. Włosy zaczęły mi wypadać kępkami, a kiedy sikałem, bolały mnie nerki. Moje ciało nie potrafiło znosić silnych ataków alkoholu i okrutnie się na mnie mściło. Kokaina wyzarła mi dziurę w przegrodzie nosowej, więc ciągle ciekło mi z nosa jak z nieszczelnego kra-nu w zaniedbanej toalecie. Miałem popękaną skórę na dłoniach i stopach, ropnie na twarzy i szyi. Żeby móc grać na basie, musiałem pod rękawiczki zakładać bandaze.

Jest wiele sposobów na odbicie się od dna. Niektórzy ludzie idą prosto na odwyk, inni do kościoła. Niektórzy udają się na spotkania AA, a jeszcze inni kończą w trumnie. Czułem, ze zmierzam właśnie tam.

Na początku 1993 roku mój problem z kokainą był juz tak powazny, ze przyjaciele – z niektórymi wspólnie wciągaliśmy i paliliśmy crack – zaczęli poruszać ten temat i kiedy wróciłem do domu w czasie przerwy w trasie, starali się nie dopuszczać do mnie dilerów. Ja jednak miałem swoje sposoby na oszukanie wszystkich dobroczyńców. W L.A. zawsze był jakiś sposób.

Okłamywałem się, wmawiając sobie, ze tak naprawdę nie jestem uza-lezniony od kokainy. W końcu nie chodziłem na kokainowe party i nigdy nie ćpałem sam. W sumie to nienawidziłem koki. Brałem tylko ze względu na praktyczne rezultaty: efekty stymulujące łagodziły działanie alkoholu, dzięki czemu zyskiwałem mozliwość picia przez dłuzszy czas – często przez wiele dni. A właściwie to prawie zawsze przez wiele dni.

Poniewaz się uparłem, ze nie stanę się stereotypowym „gościem od koki”, nie posiadałem porządnych młynków, które ułatwiłyby mi wciąganie. Po pro-stu otwierałem woreczek, łamałem narkotyk na mniejsze kawałki, co było nietrafionym rozwiązaniem, i wciągałem takie większe fragmenty. Oczywi-ście wiedziałem, ze ta prymitywna metoda daje mi się we znaki. Wnętrze mojego nosa zawsze piekło; czasami do tego stopnia, ze zwijałem się z bólu.

Wtedy zona mojego głównego dilera koki, Josha, zaszła w ciązę. Zaczą-łem się martwić, ze sama nie przestała brać. Jedna zasada, która nigdy nie wypłynęła z mojego dziurawego systemu wartości: prawie wszystko moze

Page 20: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

20 * SEX, DRUGS & ROCK N’ ROLL I... INNE KŁAMSTWA

być uznawane za fajną zabawę, jeśli bawisz się tylko i wyłącznie własnym zyciem, ale stwarzanie zagrozenia dla innych ludzi jest nie do zaakceptowa-nia. Nie miałem zamiaru przyczyniać się do ranienia niewinnej osoby trze-ciej. Nie chodziło o zwykłą ludzką przyzwoitość. Pochodzę z duzej rodzi-ny i wówczas miałem około dwadzieścioro troje siostrzeńców i siostrzenic, a kazdego z nich znałem od ich narodzin. Zamierzałem więc się wtrącić do zycia Josha i jego zony Yvette i zmusić ją do rzucenia nałogu. Nie świeciłem jeszcze przykładem, ale zaoferowałem, ze zapłacę jej za odwyk. Obydwoje gorąco zapewniali, ze przestała brać, bo przeciez nigdy w zyciu nie zrobiłaby czegoś takiego, nosząc dziecko w brzuchu. Uznałem, ze to podejrzane.

Podczas jednego z weekendów dołączyli do mnie i moich znajomych w domku wypoczynkowym, który kupiłem w Lake Arrowhead, w górach, na wschód od L.A. Josh oczywiście kupił narkotyki, a ja udostępniłem jemu i  jego małzonce sypialnię na parterze. Widziałem, ze Yvette jest naćpana. Żeby potwierdzić swoje przypuszczenia, zakradłem się do ich pokoju i zo-baczyłem, jak się pochyla i wciąga kreskę kokainy. Dopiero kiedy ujrzałem to na własne oczy, uświadomiłem sobie, ze sam stoczyłem się na samo dno. Zagubiłem się. Wyrzuciłem ich z domu i powiedziałem, ze nie chcę ich juz nigdy widzieć. Byłem wściekły – na nich i na siebie.

Tego samego dnia rzuciłem kokainę i piłem przez dwa koszmarne tygo-dnie powaznej depresji.

Mimo ze po zrezygnowaniu z ćpania efekty picia stały się bardziej wi-doczne, alkohol dawał duzo mniejszego kopa niz dragi. Dzisiaj juz wiem, czym jest biała gorączka. Kliniczna definicja delirium tremens mówi, ze to cięzki stan psychotyczny występujący u  niektórych ludzi cierpiących na chroniczny alkoholizm, charakteryzujący się niekontrolowanymi drzenia-mi mięśniowymi, ostrymi halucynacjami, silnymi zaburzeniami lękowymi, zwiększoną potliwością i nagłym poczuciem strachu. Kiedyś wiedziałem tyl-ko tyle, ze nie jest to przyjemne. Byłem bardzo chory. Doprowadziłem swo-je ciało do tak strasznego stanu, ze przypominałem osobę po radioterapii.

Podczas trasy Use Your Illusion samotnie nagrywałem piosenki, zaszywa-jąc się w studiach nagraniowych. Ten projekt pozwalał w duzym stopniu zabijać czas, który w innym wypadku spędziłbym, pijąc. Nie wiedziałem, po co tak naprawdę tworzę nagrania demo. Jedno z nich – moja wersja piosenki Johnny’ego Thundersa You Can’t Put Your Arms Around a Memory

Page 21: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

PUKAJĄC DO DRZWI NIEBA * 21

– trafiło na Spaghetti Incident? GN’R, album z  coverami wydany tuz po zakończeniu trasy Use Your Illusion.

Podczas tych sesji grałem na wszystkim – perkusji, gitarze, basie. Cza-sem tez śpiewałem i  jeśli wsłuchasz się w  muzykę, usłyszysz, ze podczas wykonywania niektórych piosenek nie byłem w stanie oddychać przez nos. W którymś momencie trasy towarzyszący nam przedstawiciel wytwórni za-pytał, gdzie znikam podczas wolnych dni. Powiedziałem mu. Kiedy Tom Zutaut, dzięki któremu Gunsi podpisali kontrakt z Geffen Records, usły-szał o moich nagraniach, zapytał, czy chciałbym podpisać kontrakt na ka-rierę solową. Powiedział, ze firma Geffen mogłaby wydać moje utwory jako album. Wiedziałem, ze prawdopodobnie ma w tym jakiś interes – doszło do rozpadu Nirvany i Pearl Jam, więc pewnie stwierdził, ze ze względu na moje pochodzenie oraz powiązania z  kulturą punkową wytwórni łatwiej będzie wzmocnić pozycję GN’R*. Miałem to gdzieś. Dla mnie była to szansa na zrealizowanie marzenia. Dorastałem jako fan Prince’a, który na swoim debiutanckim albumie zagrał na ponad dwudziestu instrumentach, dzięki czemu przy płycie mogła się ukazać informacja: „Napisane, skompo-nowane, zagrane i nagrane przez Prince’a”.

Fajnie, mój własny album stworzony – w większości samodzielnie – na wzór muzyki tego artysty rozejdzie się na całym świecie.

Geffen wydał Believe in Me juz w 1993 roku, tuz przed końcem trasy Illusion. Axl wspomniał o tym podczas kilku ostatnich koncertów. Nawet ja zacząłem promować ten krązek, ciągle przebywając jeszcze z Gunsami w Eu-ropie. Kiedy miałem podpisywać albumy w Hiszpanii, pojawiło się tylu ludzi, ze policja musiała zamknąć ulicę przed sklepem w obawie przed zamieszkami.

Moje tournée było zaplanowane tuz po ostatnich koncertach GN’R – dwóch finałowych występach w Buenos Aires w Argentynie w lipcu 1993 roku. Trasa miała się rozpocząć w San Francisco, L.A. i Nowym Jorku, a na-stępnie miałem supportować Scorpionsów podczas ich trasy po Europie. Po powrocie z Argentyny do L.A. dołączyłem do grupy przyjaciół i znajomych, którzy mieli wyruszyć razem ze mną. Rozpoczęli próby jeszcze przed moim

* Duff myli fakty. Nirvana przestała istnieć wraz ze śmiercią Cobaina, czyli 5 kwietnia 1994 roku. Płyta McKagana wyszła w 1993, więc przed samobójstwem Kurta, a Pearl Jam istnieje do dziś i nie miało przerwy w działalności. W połowie 1993 roku byli jednym z najpopularniejszych zespołów świata i wydali właśnie płytę VS – przyp. red.

Page 22: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

22 * SEX, DRUGS & ROCK N’ ROLL I... INNE KŁAMSTWA

przyjazdem do domu. Wspólnie bardzo przyspieszyliśmy przygotowania do podrózy.

Kiedy Axl usłyszał, ze planuję kontynuować trasę, zaraz do mnie zadzwonił.– Kurwa, zwariowałeś? Nie powinieneś teraz wyjezdzać. Sama myśl

o tym to szaleństwo.– To jedyna rzecz, jaką potrafię – odpowiedziałem. – Granie muzyki.Wiedziałem tez, ze jeśli zostanę w  domu, pewnie wpadnę w  jeszcze

większy ciąg narkotykowy. Nie łudziłem się, ze rzucę nałóg, ale w  tra-sie – z  zespołem złozonym z moich przyjaciół punkrockowców z Seattle

– przynajmniej miałem szansę trochę go ujarzmić i trzymać się z daleka od koksu. Jeśli zostałbym w L.A., pewnie nie potrafiłbym się oprzeć pokusie. Zarząd GN’R wysłał ze mną Ricka „Trucka” Beamana, mojego osobistego ochroniarza z  trasy Use Your Illusion. W  tamtym momencie jego troska o mnie wydawała się wykraczać poza obowiązki zawodowe. Jak prawdziwy przyjaciel zdobył się na okazanie głębokiego, osobistego zainteresowania i próbował niwelować szkody, które sam sobie wyrządzałem. Teraz wreszcie mieliśmy wspólny cel – przynajmniej w odniesieniu do kokainy.

Ale Axl miał rację. Juz przed pierwszym koncertem w  San Francisco moja ówczesna zona Linda wdała się za kulisami w bójkę z inną dziewczyną i straciła ząb. Wszędzie tryskała krew.

Na koncercie w Webster Hall w Nowym Jorku pojawili się Hells Angels i doszło do bijatyki. Krzyczałem na fanów, zeby się uspokoili. Sądziłem, ze mogę coś zmienić.

Po występie ludzie próbowali się dostać za kulisy, ale chciałem być sam.– Jestem zbyt zmęczony – powiedziałem ochronie. – Nie wytrzymam tego.W głowie rozbrzmiewały mi słowa z Just Not There, jednej z piosenek

z Believe in Me, które graliśmy na scenie:

Wiesz, ze szukam, ale nie potrafię znaleźć zadnych powodów,Dla których miałbym się zmierzyć z kolejnym dniem,Bo głęboko w środku czuję, jakbym się czołgał,Powoli zanikał, zanikał…*.

* Ang. You know I look but just can’t find the reasons / To face another day / Cause I feel like crawling up inside / Just fading away, fading away . . .

Page 23: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

PUKAJĄC DO DRZWI NIEBA * 23

Zgodnie z planem wytrzymałem w  trasie do grudnia 1993 roku. Ludzie ciągle bardzo interesowali się Gunsami, szczególnie w  Europie. Widzo-wie znali moje piosenki i  śpiewali je razem ze mną. Poza klawiszowcem Teddym Andreadisem, który towarzyszył Gunsom podczas Use Your Il-lusion i  podrózował z  artystami takimi jak Carole King odkąd skończył naście lat, pozostali członkowie zespołu nie mieli doświadczenia w wystę-pach na wielkich obiektach. Zespół został sklecony naprędce i brakowało nam zgrania; doszło między nami do paru nieprzyjemnych sytuacji, między innymi bójki na jakimś europejskim lotnisku.

Przez większą część trasy wytrzymałem bez koki, ale w  zadnym razie nie była to dla mnie przerwa od narkotyków. Zaliczyłem parę potknięć. Poza tym rzuciłem wódkę na rzecz wina. Ta zmiana była akurat korzystna, ale ilości wina, które pochłaniałem, stawały się coraz większe i doszło do tego, ze wypijałem dziesięć butelek dziennie. Miałem bardzo silną zgagę, bez przerwy brałem tums*. Nie jadłem, a mimo to ciągle miałem wzdęcia; moje ciało było w okropnym stanie.

Pod koniec europejskiej części trasy, w  Anglii, nasz gitarzysta prowa-dzący zaczął grozić nozem kierowcy. Musiałem go zwolnić – na szczęście w najblizszym czasie nie mieliśmy w planach koncertów. Po powrocie do Los Angeles zadzwoniłem do Paula Solgera, dawnego przyjaciela, z którym jako nastolatek grałem w  Seattle, i  poprosiłem go, zeby do nas dołączył podczas następnej części tournée. W ciągu dziesięciu lat od naszego ostat-niego wspólnego występu Solger wytrzeźwiał; nie muszę powtarzać, ze ja nie. Pomimo to się zgodził.

Na początku 1994 roku polecieliśmy do Japonii. Spotkaliśmy tam The Posies, weteranów jangle pop z Seattle. Pojawili się na naszym koncercie i powiedzieli, ze fajnie, ze nowa wersja mojego zespołu przypomina pun-krockową supergrupę z Seattle. Dobrze wiedzieć – ciągle reprezentowałem swoje miasto.

Następnie mieliśmy parę tygodni wolnego, więc przed występami w Australii wróciłem do L.A. Kiedy tylko dotarłem do domu, poczułem się gorzej niz kiedykolwiek. Moje dłonie i stopy były pokryte krwią. Ciągle dostawałem krwotoków z nosa. Srałem krwią. Z wrzodów na mojej skórze

* Tums – nazwa leku na zgagę, nadkwasotę i niestrawność.

Page 24: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

24 * SEX, DRUGS & ROCK N’ ROLL I... INNE KŁAMSTWA

wyciekał płyn. Dom zalały cuchnące wydzieliny mojego zaniedbanego ciała. Telefonicznie powiadomiłem swoich menedzerów i zespół, ze nie pojedzie-my do Australii.

W tamtym okresie miałem juz dwa domy, w tym jeden w Seattle – wy-marzony, nad jeziorem Waszyngton – i czułem, jak mnie do siebie przycią-ga. Kupiłem go w ciemno parę lat wcześniej, bo znajdował się w okolicy, w której jako dziecko kradłem samochody i łodzie. Poniewaz trasa Use Your Illusion zdawała się nie mieć końca, po dokonaniu zakupu prawie wcale nie spędzałem tam czasu. Uznałem, ze to dobre miejsce na wyzdrowienie, relaks i naładowanie baterii.

31 marca 1994 roku udałem się na lotnisko w Los Angeles, by stamtąd ruszyć do Seattle. Kurt Cobain czekał w kolejce na ten sam samolot. Za-częliśmy rozmawiać. Dopiero co uciekł z ośrodka odwykowego. Obydwaj byliśmy udupieni. Skończyło się na tym, ze wykupiliśmy miejsca koło sie-bie i przegadaliśmy całą drogę, ale nie poruszaliśmy pewnych tematów: ja byłem w swoim piekle, on w swoim i obaj wydawaliśmy się to rozumieć.

Kiedy dotarliśmy do Seattle i poszliśmy odebrać bagaze, wpadłem na pomysł, by go zaprosić do siebie. Czułem, ze zamierza spędzić tę noc w sa-motności, tak samo jak ja. Ale w  terminalu panowało straszne zamiesza-nie. Ja nalezałem do wielkiego zespołu rockowego; on nalezał do wielkiego zespołu rockowego. Staliśmy obok siebie, a ludzie zaczęli się na nas gapić. Wielu ludzi. Kiedy na minutę odwróciłem wzrok, Kurt zniknął w czekają-cej na niego limuzynie.

Gdy dotarłem na miejsce, zatrzymałem się na podjeździe i spojrzałem na dach. W momencie zakupu budynku zadaszenie było stare i przeciekało, więc musiałem zapłacić za wymianę na cedrowy gont. Nowy dach miał przetrwać dwadzieścia pięć lat i kiedy tak na niego patrzyłem, uznałem, ze to zabawne – miał „zyć” dłuzej niz ja. Mimo to pobyt w domu pozwolił mi poczuć, ze w końcu osiągnąłem sukces, bo mogę mieszkać w takim miejscu, w takiej części miasta.

Po paru dniach dostałem telefon od mojego menedzera, który oznajmił mi, ze Kurt Cobain został znaleziony martwy w  swoim domu w Seattle po tym jak strzelił sobie w głowę. Wstyd przyznać, ale kiedy usłyszałem tę informację, nic nie poczułem. Ludziom w moim zespole wiele razy zdarzy-ło się przedawkować. Mój własny nałóg wymykał się spod kontroli, ciało

Page 25: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

PUKAJĄC DO DRZWI NIEBA * 25

przestawało funkcjonować. Nie podniosłem słuchawki, aby zadzwonić do znajomych Kurta – Dave’a Grohla i Krista Novoselica. Stwierdziłem, ze moje kondolencje i tak nic by nie znaczyły – kilka lat wcześniej, gdy Gunsi i  Nirvana występowali podczas rozdania nagród MTV, za kulisami mię-dzy mną a Kristem wywiązał się konflikt. Kiedy stwierdziłem, ze słyszę ze strony obozu Nirvany lekcewazące wypowiedzi na temat mojego zespo-łu, straciłem nad sobą panowanie. Zamroczony alkoholem zaatakowałem Krista. Wtedy rozwiązywanie jakichkolwiek konfliktów polegało dla mnie na wszczynaniu barowych bójek. Kim Warnick z Fastbacks – pierwszego prawdziwego zespołu, w  którym grałem jako dzieciak – zadzwoniła do mnie następnego dnia i ostro mnie zbeształa. Czułem się okropnie. Te same uczucia towarzyszyły mi teraz, kiedy gapiłem się na telefon niezdolny za-dzwonić z przeprosinami za dawny incydent i z wyrazami współczucia za stratę, jaką ponieśli Krist i Dave.

Śmierć Kurta w zaden sposób nie wpłynęła na moje przygnębienie. W dal-szym ciągu sobie z nim nie radziłem. Przynajmniej w tamtym miesiącu.

Nawet po ogromnym sukcesie Guns N’ Roses i szaleństwie, które zapa-nowało w moim zyciu, trzech moich najblizszych przyjaciół z dzieciństwa – Andy, Eddy i Brian – w dalszym ciągu dzwoniło do mnie i odwiedzało w L.A. Kiedy trasa zblizała się do końca, nie chciałem się z nimi widywać. To była część mojej gry. Ale widzieli moje zdjęcia w magazynach i oglądali wywiady emitowane przez MTV. Bez przerwy do nich dzwoniłem – takze późno w nocy, kompletnie najebany. Podczas trasy pewnie telefonowałem do Andy’ego co drugi dzień. W Seattle był moim obrońcą. Mówił ludziom, ze nie wiedzą, jak wygląda moje zycie, przez co przechodzę. Chronił mnie. Ale nie miałem wątpliwości, ze będzie chciał przeprowadzić ze mną roz-mowę – tę, której nie potrafiła przeprowadzić moja mama. Gdy trasa się skończyła, wiedziałem, ze to tylko kwestia czasu – albo umrę, albo Andy ze mną porozmawia. Nie wiedziałem, co zrobię, kiedy dojdzie do tej rozmowy. 9 maja 1994 roku zasnąłem z tą myślą obok dziesięciu butelek po winie, które wypiłem tego dnia.

Rankiem 10 maja obudziłem się w moim nowym łózku z uczuciem kłu-jącego bólu w zołądku. Cierpienie nie było dla mnie nowością, przywykłem tez do wywołującego mdłości przekonania, ze coś jest nie tak z moim cia-łem. Ale teraz było inaczej, ból stał się niewyobrazalny – jakby ktoś chwycił

Page 26: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

26 * SEX, DRUGS & ROCK N’ ROLL I... INNE KŁAMSTWA

za tępy nóz i grzebał nim w moich wnętrznościach. Był tak intensywny, ze nie mogłem nawet doczołgać się do telefonu i  zadzwonić po pogotowie. Płakałem unieruchomiony przez ból i strach.

Lezałem nagi na łózku w moim wymarzonym domu kupionym z na-dzieją, ze kiedyś będę miał rodzinę, z którą w nim zamieszkam.

Lezałem tam przez okres wydający się trwać wiecznie. Cisza pustego domu była tak głośna jak moje przerywane, przytłumione westchnięcia. Nigdy wcześniej nie chciałem, zeby ktoś mnie zabił, ale cierpiałem tak bar-dzo, ze miałem nadzieję, ze ktoś skończy tę mękę.

Wtedy usłyszałem, ze Andy, mój przyjaciel z  dzieciństwa, wszedł do środka przez tylne drzwi. Krzyknął:

– Hej, co tam? – Dokładnie tak, jak kiedyś. Chciałem odpowiedzieć: „Andy, jestem na górze”, ale nie byłem w sta-

nie. Mogłem tylko cicho szlochać. Słyszałem, jak wchodzi po schodach – musiał zobaczyć w kuchni mój portfel. Dotarł na górę, na korytarz.

– O kurwa, w końcu do tego doszło – powiedział, kiedy wszedł do pokoju.Czułem wdzięczność, mając przy sobie przyjaciela. Pocieszałem się my-

ślą, ze umrę obok Andy’ego. Ale on miał inny pomysł. Załozył mi spodnie dresowe i postanowił mnie przenieść. Musiał to zrobić pod wpływem ad-renaliny – w innym przypadku nie byłoby szans, zeby uniósł moje wydęte, stukilogramowe ciało. Kiedy znosił mnie do samochodu, palący, kłujący ból w moich jelitach rozprzestrzenił się nizej, na mięśnie czworogłowe ud i na okolicę krzyzowo-lędźwiową. Chciałem umrzeć.

Brad Thomas, lekarz, który się mną opiekował od dziecka, mieszkał dwa domy dalej, więc Andy mnie do niego zawiózł. Mimo ze znaliśmy się lata, odkąd popadłem w alkoholizm, nie pozwalałem mu na częste bada-nia. Andy i doktor Thomas zabrali mnie do gabinetu na pierwszym piętrze. Słyszałem, jak dyskutują na temat mojego stanu i poczułem, jak igła prze-bija mi skórę na dupie. Demerol*. Nic. Kolejny zastrzyk demerolu w dupę i znowu nic, nie poczułem zadnej ulgi. Ponowne ukłucie. Znowu nic. Ból ciągle się rozprzestrzeniał i zaczynałem panikować. Płakałem, podczas gdy moja dusza zaczęła blaknąć i znikać.

* Demerol – handlowa nazwa petydyny, leku przeciwbólowego o działaniu narkotycz-nym.

Page 27: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

PUKAJĄC DO DRZWI NIEBA * 27

Postanowili jak najszybciej zawieźć mnie do szpitala Northwest. Doktor Thomas nakazał Andy’emu, by jak najszybciej mnie tam przetransportował, bo czekanie na karetkę trwałoby dłuzej. Powiedział, ze spotkamy się na miejscu. Andy prowadził tak szybko, jak mógł, starając się, by samochodem nie szarpało – kazdy najmniejszy ruch doprowadzał mnie do płaczu.

Kiedy w szpitalu dozylnie podano mi morfinę, personel zaczął zadawać mi pytania, na które nie potrafiłem odpowiedzieć.

– Nazwisko? Adres?Andy odpowiadał za mnie.– Ile alkoholu pije pan na co dzień?– Jest pan teraz pod wpływem narkotyków?Tylko płakałem. Cierpienie nie pozwalało mi mówić. Morfina nie dzia-

łała tak, jak powinna. W tamtym okresie zycia miałem bardzo małe pojęcie o opiatach, ale wiedziałem, jaką euforię mogą wywołać, i w ogóle jej teraz nie doświadczałem.

– Stary, mam złamany kręgosłup – powiedział gościu na łózku obok – i cieszę się, ze nie przechodzę przez to co ty.

Doktor Thomas i  technik od ultradźwięków zrobili mi prześwietlenie. Zobaczyłem, jak twarz lekarza robi się biała. Moja trzustka, nabrzmiała od alkoholu do rozmiarów piłki futbolowej, pękła. W wyniku działania enzy-mów trawiennych wydzielanych przez uszkodzoną trzustkę doświadczyłem wewnętrznych poparzeń trzeciego stopnia. Tylko kilka odcinków układu po-karmowego jest w stanie radzić sobie z enzymami i do tej grupy zdecydowa-nie nie zalicza się organów i mięśni brzucha – te tkanki zwyczajnie się palą.

Chirurg w grubych okularach wyjaśnił mi, na czym będzie polegać ope-racja. Powiedział, ze muszą wyciąć górną część trzustki, zszyć mnie, a na-stępnie do końca zycia będę się musiał poddawać dializie.

Nagle zrozumiałem błagania nieszczęsnych starozytnych dusz, które po-zostawały przy zyciu, po tym jak ich ciała traktowano zardzewiałym mie-czem lub oblewano gorącym olejem. Byłem jedną z nich. Zebrałem wszyst-kie siły, by wyszeptać do jednego z lekarzy:

– Zabijcie mnie.Błagałem wtedy bez końca:– Proszę, zabijcie mnie. Po prostu mnie zabijcie. Zabijcie mnie. Proszę.

Page 28: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

ROZDZIAŁ DRUGI

Życie przemija w okamgnieniu. Jedynie coraz głębsze linie na mojej twarzy przypominają mi, ze zyję juz od jakiegoś czasu. Nie czuję się inaczej niz kiedyś. Ciągle mam nudne i  dojrzałe myśli. Nadal opowiadam te same głupie dowcipy. Patrzę na pokryty gontem cedrowym dach domu w Seattle

– teraz wygląda na trochę zniszczony – i myślę: zaraz, czy ja dopiero co go nie odnawiałem?

Ale prawdziwe pytanie brzmi inaczej: jak udało mi się przezyć ten dach? Innymi słowy – jak udało mi się tutaj dotrzeć? I jak w ogóle odnalazłem siebie?

Właśnie to starałem się zrozumieć, pisząc tę ksiązkę. Naturalnie nie było wiadomo, czy moja historia okaze się czymś więcej niz tylko szokującą, na-pisaną ku przestrodze opowieścią. Zawierała w sobie wszystkie istotne ele-menty: seks, narkotyki, rock and rolla, sławę, bogactwo i upadek. Ale stała się – cóz, stała się czymś innym.

Oto co wiem w momencie, gdy przygotowuję się do odpowiedzi na te pytania. Nawet gdy Guns N’ Roses zaczęli być wazni dla innych ludzi, po-zwoliłem sobie zgubić to, co uznawałem za istotne w zyciu. Wtedy – kilka razy, kiedy o tym wszystkim myślałem – potrafiłem wykoncypować milion wymówek, aby móc zejść na złą drogę. Ale dzisiaj wiem, ze wszystko było zalezne od porazki, którą odniosłem, mocując się z paroma podstawowymi zagadnieniami – co to znaczy odnieść sukces, co to znaczy być dorosłym, co to znaczy być męzczyzną. Sposób, w jaki lubiłem definiować siebie, nijak miał się do czynów, które naprawdę mnie określały. Ta rozbiezność spra-wiała, ze oszukiwałem siebie w sposób niemal idealny.

Ale wyprzedzam fakty.Obawiam się, ze to jedna z tych historii, które rozwijają się bardzo po-

woli. W moim zyciu nigdy nie było zadnych epifanii, zawsze mijało duzo czasu, zanim udawało mi się zrozumieć nawet najprostszą, cholerną rzecz. Więc będę musiał zwyczajnie zacząć od początku.

Page 29: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

PUKAJĄC DO DRZWI NIEBA * 29

Mój tata był weteranem II wojny światowej. Kiedy skończył osiemna-ście lat, zaczął robić z moją matką dzieci – dał sobie spokój dopiero po ukończeniu trzydziestego siódmego roku zycia. Prosto z  wojny trafił do pracy w oddziale strazy pozarnej w Seattle, desperacko starając się zapewnić byt rodzinie, która w dniu moich narodzin składała się z ośmiorga dzieci. Urodziłem się 5 lutego 1964 roku jako Michael McKagan.

W okolicy było paru Michaelów – włącznie z dzieciakiem z domu obok. Mój imiennik mieszkał z dziadkiem z Irlandii, który nadał mi pseudonim Duff, najwyraźniej zeby uprościć sprawy na naszej ulicy. Później, kiedy za-częliśmy działać jako Guns N’ Roses, mój tata lubił przypisywać sobie wy-myślenie tego imienia – mówił, ze kiedyś nazywał mnie McDuff. Tak czy inaczej odkąd pamiętam, wołano na mnie Duff.

Nie jestem pewien, czy mały chłopiec mógłby prosić o coś więcej niz o ojca, którego powołaniem jest praca w zawodzie strazaka. Jeśli czasami w szkole podstawowej wstydziłem się, ze moi rodzice byli duzo starsi od ro-dziców moich przyjaciół i kolegów z klasy, przynajmniej mogłem pocieszyć się faktem, ze mój tatuś był heroicznym staruszkiem.

Moi rodzice osiągnęli dorosłość podczas Wielkiego Kryzysu. To doświad-czenie miało wpływ na ich poglądy dotyczące pieniędzy, pracy, zycia. Pamię-tam, jak moja mama opowiadała mi historie dotyczące dorastania w tym okre-sie. Jej rodzina miała za mało pieniędzy, aby ogrzać dom zimą. Była zmuszona do ciągłego noszenia swetrów i płaszczy; jej matka naprawiała zepsute wrotki i lalki, tworząc w ten sposób prezenty gwiazdkowe dla mojej rodzicielki.

Jeśli kiedyś trafisz na jakikolwiek zjazd rodziny McKaganów (to tłum ludzi), spróbuj wyszeptać „DNW” i zobacz, co się stanie.

Oto odpowiedź: nagle zauwazysz, jak ośmioro braci i sióstr nakłada na swoje talerze maluteńką porcję jedzenia ze stołu bufetowego. „Dajcie Na Wstrzymanie” to powiedzenie, które wiąze się z wieloma latami zycia wśród zbyt wielu dzieci i zbyt małej ilości jedzenia, aby je wykarmić. Jedno z nas prawie zawsze zapraszało na kolację przyjaciela i to właśnie ta tradycja za-początkowała sekretny kod DNW: upewnij się, ze gość ma wystarczająco duzo jedzenia, weź małą porcję, nic nie mów. My, dzieci, nauczyliśmy się, jak oszczędzać i zachowywać umiar, poprzez naśladowanie.

Staruszek dorabiał sobie, malując domy, i nigdy nie zapomnę, jakie ogar-nęło mnie szczęście, kiedy w końcu byłem na tyle duzy, aby móc wspinać

Page 30: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

30 * SEX, DRUGS & ROCK N’ ROLL I... INNE KŁAMSTWA

się na rusztowania, zdrapywać starą farbę i  malować z  moimi starszymi braćmi i innymi strazakami potrzebującymi dodatkowej pracy.

Poniewaz Góry Kaskadowe były praktycznie w naszym ogrodzie, tata zabierał mojego brata Matta i mnie – oraz naszego zaufanego psa Moo – na wycieczki po okolicy Alpine Lakes, gdzie mogliśmy łowić ryby i biwakować pod gołym niebem w towarzystwie niedźwiedzi i jeleni. Wtedy ojciec wyda-wał się wszechwiedzący i wszechmocny. Ale kiedy wracaliśmy do domu po weekendach spędzonych na malowaniu domów lub biwakowaniu, zaczyna-łem dostrzegać napięcie w naszej rodzinie.

Chociaz wiązało się to z cierpieniem, coraz lepiej rozumiałem, ze nawet na początku małzeństwo moich rodziców nie było małzeństwem szczęśli-wym. Tata zawsze wydawał się wzburzony. Zacząłem nienawidzić jego gnie-wu i wybuchowego temperamentu. Matka była dla mnie niczym święta, a kiedy zauwazyłem w jej oczach ból, wściekłem się.

Tata zrezygnował z pracy w strazy pozarnej, gdy skończyłem siedem lat, i niedługo potem został zatrudniony jako inspektor do spraw ochrony prze-ciwpozarowej w firmie ubezpieczeniowej, przez co często wyjezdzał. Albo jakoś tak. Pamiętam tylko ulgę wynikającą z faktu, ze jest daleko. Sprawy w domu wróciły do normalności. My, dzieci, nie musieliśmy się juz mieć na baczności i mogliśmy się śmiać, zartować i tworzyć muzykę.

Niedługo po tym jak ojciec zrezygnował z pracy, mama zdecydowała się wziąć udział w szkoleniu zawodowym w community college’u* Północnego Seattle, aby w wieku czterdziestu pięciu lat, po wychowaniu ósemki dzieci, móc w końcu zatrudnić się poza domem.

Udało się jej, kiedy miałem dziewięć lat. Podczas jednego z pierwszych dni, które spędziła w pracy, wróciłem do domu ze szkoły i nakryłem ojca

– w tym tygodniu był w domu – w łózku z zoną naszego sąsiada. Z matką mojego najlepszego przyjaciela. Oczywiście udawali, ze nie dzieje się nic niezwykłego i jestem pewien, ze myśleli, ze jestem zbyt młody, zeby zrozu-mieć, co tak naprawdę jest na rzeczy. Ale natychmiast wszystko wiedziałem: nagle, w tamtej chwili, zrozumiałem, czym jest seks, czym jest zdrada; zro-zumiałem, ze uchodzące za heroiczne zycie mojego ojca było oszustwem;

* Community college – dwuletni college, po którego ukończeniu otrzymuje się tytuł As-sociate, czyli odpowiednik polskiego technika.

Page 31: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

PUKAJĄC DO DRZWI NIEBA * 31

i zrozumiałem, ze będę zmuszony ukrywać to wszystko przed mamą, zeby jej nie zranić. To był bardzo trudny wstęp do dorosłego zycia.

W tym samym tygodniu przestałem rozmawiać z tatą. Z moich ust nie padło juz ani jedno słowo. Niedługo potem on i kobieta z domu obok opu-ścili swoich małzonków i wprowadzili się do wspólnego mieszkania. Moi rodzice się rozwiedli. Mój najlepszy przyjaciel i  ja znaleźliśmy się w  naj-dziwniejszych tarapatach – czy to wina jego mamy, czy mojego taty, ze teraz nasze rodziny się rozpadły? Zaczęliśmy się kłócić, on za całą sytuację zaczął odgrywać się w domu. Parę lat później podarował swojemu ojcu z okazji urodzin odciętą głowę ich kota. Zapakowaną. Ponadto pewnej nocy sięgnął po siekierę i z zewnątrz zaczął nią uderzać o ścianę mojej sypialni, gdy spa-łem po drugiej stronie we własnym łózku. Wszystko dlatego, ze mój ojciec nie potrafił utrzymać swojego fiuta w spodniach.

Ze względu na to, ze byłem tak młody, stwierdziłem, ze zaistniały pro-blem musi mieć coś wspólnego ze mną. Tak juz jest, kiedy jako dzieci nie po-trafimy dostrzec wszystkiego. Wiele rzeczy, którymi wkrótce się zająłem, zeby jakoś sobie z tym poradzić – dzisiaj nazwałbym to mechanizmem obronnym – miało do mnie wrócić, zeby ugryźć mnie w dupę. Kiedy parę lat później moje ataki paniki się zaostrzyły, nauczyłem się, jak sobie z nimi radzić za po-mocą alkoholu i narkotyków. Oczywiście gdy dorastamy, wszyscy zmagamy się z gównianymi przezyciami. Nie potrafię z powazną miną stwierdzić, ze po narkotyki i alkohol, które miałem później spozyć, sięgnąłem ze względu na moje dzieciństwo. Prawdopodobnie bardziej odpowiednie byłoby stwier-dzenie, ze porwała mnie burza rozmaitych czynników, zanim dostałem szan-sę, aby zidentyfikować którykolwiek z nich: predyspozycje do alkoholizmu, rodzinna historia związana z zespołem lęku napadowego, potrzeba ukrywa-nia sekretu i chronienia mamy, dorastanie w czasie, w którym eksperymen-towanie z narkotykami było duzo mniej potępiane niz dzisiaj.

Mama musiała teraz sama utrzymywać gospodarstwo domowe. To ozna-czało, ze nie miała wyboru i  musiała obarczyć mnie duzą odpowiedzial-nością, a ja nie od razu stanąłem na wysokości zadania. Żałuję, ze w tym trudnym okresie, który dla mojej matki wiązał się ze zmianami, nie byłem lepszym synem. Ciągle obwiniam się za powstanie części piekła, przez które musiała przejść. Próbowałem znaleźć swoje miejsce w świecie. Nie miałem ojca, na którym mógłbym polegać jako na wzorze do naśladowania.

Page 32: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

32 * SEX, DRUGS & ROCK N’ ROLL I... INNE KŁAMSTWA

Po odejściu taty brat mojej mamy – lekarz – pozwalał nam spędzać wakacje w  swoim domku wypoczynkowym nad jeziorem w  górach, na wschód od Seattle. W czasie wakacji, po których miałem iść do siódmej klasy, takze skorzystaliśmy z jego propozycji. Wybrałem się na narty wodne z paroma znajomymi i z Mattem – ze wszystkich ośmiorga dzieciaków jest mi najblizszy wiekiem (róznica między nami to tylko dwa i pół roku). On i  jego przyjaciel sterowali łódką, a pewien chłopak i  ja jechaliśmy za nią na nartach na podwójnej linie. Kiedy przyspieszyli, straciłem równowagę, a pasek przyczepiony do linki zaczął się odrywać.

Momentalnie upadłem do przodu, a poluzowana lina oplotła moje ra-mię. Wtedy usłyszałem dźwięk przypominający bzyczenie i nagle znowu się napręzyła. Zaczęła mnie ciągnąć, a moją rękę ogarnął piekący ból.

Kurde, łódź się nie zatrzymuje. Mój brat myśli, ze się trzymam, ze z ra-dością jadę na nartach.

Kiedy woda dostała mi się do ust i nosa, kiedy zacząłem walczyć o kazdy oddech, ogarnęło mnie potworne przerazenie. Lina przecięła mi skórę na prawym ramieniu az do kości i oderwała mięsień na odcinku od ramienia do łokcia – po prostu zdjęła go jak skarpetkę.

Utonę.Umrę.To koniec.Nagle poczułem, jakby czas się zatrzymał. Wszystko zaczęło zwalniać.

Skupiony spojrzałem na utrzymane w  zimnej tonacji zielone światło za-łamujące się pod powierzchnią wody, zawieszone cząsteczki promieni słonecznych tańczące w zwolnionym tempie. Cisza zastąpiła gwizd wody w moich uszach. Czułem tylko obejmujące mnie przyćmione promienie słońca. Następnie słaba podwodna poświata zaczęła lśnić jaśniej, dopóki nie nasyciła mojego pola widzenia. Ogarnęło mnie uczucie ciepła i błogości, a następnie poczułem obecność kogoś przyjaznego – jakbym był otoczony rodziną, całymi pokoleniami mojej rodziny, przodkami, których nigdy nie spotkałem, ale jakimś cudem znałem. Gdy wypłynąłem na powierzchnię i wszyscy zaczęli krzyczeć, a na brzegu jeziora zebrali się ludzie, straciłem przytomność.

Ktoś zdołał mnie ocucić i  szybko przewieziono mnie do szpitala. Le-karzom udało się podciągnąć mój mięsień, ale nie mieliśmy pieniędzy, by

Page 33: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

PUKAJĄC DO DRZWI NIEBA * 33

zapłacić za jego ponowne doczepienie. Oczywiście nie posiadaliśmy tez funduszy na operację plastyczną, więc do dzisiaj moje ramię wygląda, jakby ktoś wyciął kawałek mięśnia toporem.

Niedługo po wypadku mama zapisała mnie na badania dotyczące śmier-ci klinicznej prowadzone na Uniwersytecie Waszyngtońskim i tak oto moje wspomnienia znalazły się w  powstałej w  ten sposób ksiązce Bliżej świa-tła. To ciepłe, przepełnione spokojem doświadczenie pozbawiło mnie naj-mniejszych obaw przed śmiercią. Dało mi poczucie wyjątkowości, ale od tego momentu funkcjonowałem tez z załozeniem, ze umrę młodo – ze to była tylko zapowiedź śmierci, która nadejdzie raczej wcześniej niz później, a juz na pewno przed trzydziestką.

Po dotarciu na drugą stronę nie miałem nic przeciwko.

Page 34: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

ROZDZIAŁ TRZECI

We wrześniu 1984 roku skierowałem się moim fordem maverickiem, rocz-nik 1971, na południe, z trzystoma sześćdziesięcioma dolarami w kieszeni. Miałem dwadzieścia lat.

Wyjezdzając z miasta, czułem, ze na moich barkach spoczywa cięzar ca-łego Seattle. Tuz po wkroczeniu w dorosłość taki rodzaj sentymentu rośnie do rozmiarów dramatu, przy czym w moim przypadku prawdopodobnie odzwierciedlał wtedy takze poczucie własnej wazności – niekoniecznie po-krywające się z rzeczywistością. Ale byłem przeciez cudownym dzieckiem sceny, ósmoklasistą grającym w zespołach z  ludźmi, którzy ukończyli juz dwadzieścia lat, dzieciakiem, który potrafił grać na wszystkim – gitarze, ba-sie, perkusji – niezbyt dobrze, ale wystarczająco, aby dostać się do grupy muzycznej. Teraz, kiedy przede mną miało się pojawić L.A., a Space Ne-edle* właśnie znikało we wstecznym lusterku, poczułem się, jakby wszy-scy liczyli, ze będę „tym gościem”. Część presji bez wątpienia narodziła się w mojej głowie, ale kiedy oświadczyłem, ze wyjezdzam, ludzie zaczęli o tym mówić, obstawiać, czy uda mi się osiągnąć w L.A. sukces, czy tez po kryjomu wrócę do domu.

Moim pierwszym przystankiem było San Francisco, gdzie przespałem się w punkowym skłocie. Plan: zostać na noc. Rezultat: zostałem na tydzień. Oczywiście była tam dziewczyna. Znałem i lubiłem wielu ludzi nalezących do punkowej sceny Bay Area, mimo to nie byłem zainteresowany dołącze-niem tam do zespołu i graniem tego, co do tej pory.

Kiedy w końcu wyjechałem z San Francisco, moje trzysta sześćdziesiąt dolarów zamieniło się w sześćdziesiąt dolców. Sytuacja nie wyglądała zbyt pozytywnie. Z budki telefonicznej na stacji benzynowej zadzwoniłem do Matta, który w tamtym czasie studiował na Uniwersytecie Kalifornijskim w Northridge znajdującym się w Greater Los Angeles.

* Space Needle – główny symbol Seattle, stalowy słup z „latającym” spodkiem na wierz-chołku.

Page 35: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

PUKAJĄC DO DRZWI NIEBA * 35

– Stary, wiesz, ze jadę w twoje okolice?– Tak, słyszałem – stwierdził. – Gdzie dokładnie?– No nie wiem, Hollywood. Jakieś wolne miejsca w Black Angusie? –

Matt opłacał szkołę z pensji kucharza w grillowni w dolinie. Grał na puzo-nie i chciał zostać nauczycielem muzyki.

– Moze – odparł.– Mam referencje z Lake Union Café – powiedziałem. Była to nazwa

restauracji w Seattle, w której pracowałem przez ostatnie dwa lata.– Moze uda mi się coś załatwić – odparł Matt.– Jak mam tam dojechać?– Jedź drogą numer 5, az dotrzesz do 405; tam zjedź na Roscoe Bo-

ulevard. Następnie kieruj się na zachód, az w końcu dojedziesz do Corbin Avenue. Restauracja znajduje się pod adresem 9145 Corbin.

Od razu się tam udałem i tej samej nocy, 14 września 1984 roku, zaczą-łem zmianę jako pomocnik kucharza.

Następnie zdecydowałem się obejrzeć mój nowy dom – Hollywood. Za-pytałem, jak tam dojechać.

– Cóz, to jakieś czterdzieści kilometrów…Co? Gdzie się, do cholery, znalazłem? Przeciez to miało być chyba Los

Angeles?– Dojedź do Ventura i skręć w lewo, później prosto az do Laurel Canyon.

Będziesz musiał jechać przez wzgórza.Że jak? Kanion biegnący przez wzgórza? Jak to mozliwe?Wyruszyłem w drogę, skupiony na odszukaniu czegokolwiek przypomi-

nającego góry. Widziałem wiele pagórków, ale zadnych gór. W końcu udało mi się znaleźć Laurel Canyon – drogę wiodącą przez wzgórze. A potem… Los Angeles! Z góry widziałem, ze centrum nie było większe niz Seattle, ale te migoczące światła gęsto rozmieszczonych osiedli złozonych z niskich budynków nie miały końca – nie byłem w stanie dojrzeć granicy miasta.

Podczas pierwszych paru tygodni w aglomeracji kilka nocy spędziłem u mojego brata, ale jego mieszkanie było bardzo oddalone od Hollywood, które dla outsidera takiego jak ja wydawało się centrum muzycznej sceny L.A. Jeśli dodać do tego czas spędzony w korkach, mieszkanie mojego brata – i Black Angus – mogłoby równie dobrze znajdować się w kompletnie in-nym mieście. Poza tym nie mogłem się tak po prostu pojawić i przejąć jego

Page 36: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

36 * SEX, DRUGS & ROCK N’ ROLL I... INNE KŁAMSTWA

mieszkania. Tak więc wiele razy spałem w samochodzie w Hollywood Hills. Gliniarze nigdy nie jeździli ładną, otoczoną drzewami Franklin Avenue.

Osłabł juz blask tegorocznej letniej olimpiady i obecność policji właści-wie była juz wyczuwalna tylko w centrum Hollywood, poniewaz zakończe-nie igrzysk stanowiło zaproszenie do miasta dla kryminalistów, bandytów i całej swołoczy. Wtedy tez nasiliła się aktywność gangów. Crack sprzeda-wano w całym Hollywood. Wylądowałem w samym środku tego chaosu z gitarą basową, na której ciągle uczyłem się grać.

Mimo to byłem pewien mojej umiejętności zachowywania się w towarzy-stwie i wierzyłem, ze mam wiele do zaoferowania. Czułem, ze w 1984 roku punk rock był juz skazany na śmierć. Dwie jego fale dobiegły końca – punk w klasycznej postaci, a następnie hardcore. Bez względu na to, co wydarzy-łoby się później, moi rówieśnicy – świadkowie rozkwitu sceny punkowej po-szukujący teraz nowego kierunku – mieli być tymi, którzy zapoczątkują coś nowego. Przyszłość spoczywała w naszych rękach. Chciałem znaleźć ludzi po-dobnych do mnie, zainteresowanych próbą stworzenia kolejnego paradygma-tu. Byłem pewien, ze odegram wazną rolę w kiełkującym nurcie muzycznym. Nie wynikało to z mojej zarozumiałości, tylko ekscytacji.

Kiedy tak myślałem o  tym wszystkim, podczas pierwszego tygodnia w L.A., mój wzrok przyciągnęło ogłoszenie w darmowym, lokalnym ma-gazynie muzycznym o nazwie „Recycler”. Jakiś zespół poszukiwał basisty. Nalezało zadzwonić do kogoś o imieniu Slash. Stwierdziłem, ze skoro go-ściu ma takie imię, musi być punkrockowcem. A skoro się wychował na podobnej muzyce, to moze tez spogląda w przyszłość przez jej pryzmat.

Z tego co zauwazyłem, w 1984 roku w Los Angeles nie istniała zauwazalna scena rockowa. Były tylko namacalne pozostałości kiedyś dobrze prosperują-cego ruchu punkowego, obiecującej, ale bardzo groźnej sceny heavymetalowej i coś o nazwie „cowpunk” – punkrockowcy w koszulach w kratę, próbujący grać piosenki Patsy Cline, do których wokale podkładały ich grube dziewczyny.

Slash jako swoje największe inspiracje wymienił Alice’a Coopera, Aero-smith i Motörhead. Tych artystów preferowałem bardziej od wszystkiego, z  czym spotkałem się tego pierwszego tygodnia. A  poza tym po prostu chciałem poznać ludzi.

Zadzwoniłem do Slasha, porozmawialiśmy. Miał tak samo łagodny głos jak teraz. Kiedy podał mi nazwę swojego zespołu, usłyszałem Rodker.

Page 37: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

PUKAJĄC DO DRZWI NIEBA * 37

Wow, pomyślałem, to dziwna nazwa dla kapeli. Umówiłem się na spotkanie z nim i perkusistą Stevenem Adlerem w całodobowym lokalu Canter’s Deli na Fairfax.

– Postaram się zająć pierwszy stolik po lewej – oznajmił.Powiedziałem mu, ze mam niebieskie włosy i załozę długi, czarno-czer-

wony skórzany płaszcz.– W takim razie chyba trudno będzie cię nie zauwazyć – odparł.Do tej pory wiedziałem tyle: w tamtych czasach goście z Seattle po pro-

stu wyglądali inaczej. Kiedy przez nasze miasto przejezdzały zespoły takie jak Black Flag czy Dead Kennedys, ich członkowie zawsze komentowali specyficzny wygląd widzów, ale nigdy duzo o  tym nie myślałem. Az do teraz. W L.A. uznałem, ze będę wykorzystywał ten charakterystyczny styl, aby przekonać bramkarzy przy wejściach do barów, ze nie jestem ze Stanów Zjednoczonych i w związku z tym nie znam angielskiego. Kiedy byłem pro-szony o okazanie dowodu osobistego, podnosiłem okulary przeciwsłonecz-ne i  prezentowałem zaskoczony wyraz twarzy. Musieli myśleć, ze jestem ze Szwecji albo podobnego miejsca, ale, nie zartuję, zwykle działało. Teraz miałem ujrzeć drugą stronę medalu.

Zgodnie z obietnicą udałem się do Canter’s ubrany w mój odjechany płaszcz – sięgał do ziemi, był z  czarnej skóry i  miał czerwoną lamówkę. Początkowo na plecach widniało wielkie czerwone A  jak „anarchia”, ale gdy zespół, w  którym grałem w  Seattle, się rozpadł, zamazałem lite-rę czarnym markerem. Mowa o grupie Fartz – na naszym logo widniało anarchistyczne A.

Wszedłem do środka, spojrzałem na pierwszy stolik po lewej i ujrzałem tę jebaną słynną czuprynę. Nie wiem dlaczego, ale myślałem, ze ci goście będą przypominać członków Social Distortion. Zamiast tego, chociaz wy-glądali na moich rówieśników, muzycy Rodker mieli długie pióra i dziew-czyny zakochane w stylu „rockowy szyk”.

Skoro sam widok tych dwóch długowłosych rockowców z Hollywood był dla mnie szokiem, nie potrafiłem wyobrazić sobie rozmowy z  nimi. Oczywiście w  mojej krótkiej niebieskiej fryzurze zabarwionej farbą Day-Glo oraz w długim płaszczu tez musiałem wyglądać dla nich jak Marsjanin. Podczas naszego pierwszego spotkania obie strony były trochę zaskoczone i zaintrygowane.

Page 38: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

38 * SEX, DRUGS & ROCK N’ ROLL I... INNE KŁAMSTWA

Jeśli chodzi o Slasha, okazało się, ze pod bujną czupryną kryje się nie-śmiały introwertyk. Ale był fajny. Pod stołem schował butelkę wódki – Steven i  on takze nie ukończyli jeszcze dwudziestu jeden lat i  tylko tak mogli poczuć się jak w barze. Wypiliśmy wódkę i zjedliśmy po misce zupy fasolowej Canter’s z kaszą jęczmienną. Do dzisiaj ją uwielbiam.

Klubowi bramkarze nie byli jedynymi osobami zdezorientowanymi przez mój punkowy styl z Seattle. Dziewczyna Slasha trochę się upiła, po-chyliła się w moją stronę i zapytała:

– Jesteś gejem?– Nie, nie jestem gejem – odpowiedziałem ze śmiechem.– Masz krótkie włosy, więc myślę, ze jednak jesteś. To nic takiego, mo-

zesz mi o tym powiedzieć. Masz dziewczynę?– Nie – odparłem. – Dopiero się wprowadziłem.– To nic, znajdziemy ci jakąś.Steven Adler był bardzo miły, zarazał swoim prawie dziecięcym entuzja-

zmem. Powiedział:– Słuchaj, będziemy wielcy, dzięki nam stopy będą tupały, a dłonie klaskały.Do dzisiaj kiedy siada za perkusją, tak samo się ekscytuje: stopy będą

tupały, a dłonie klaskały.Wszyscy udaliśmy się do domu Slasha – mieszkał z mamą. Kiedy pod-

czas tej pierwszej nocy zagrał na gitarze akustycznej, stało się oczywiste, ze jest wyjątkowym muzykiem. Absolutnie oniemiałem w obliczu tej surowej, emocjonalnej siły, którą z taką łatwością przenosił na instrument. Juz wte-dy był w swojej własnej lidze i wpatrując się w niego podczas gry, miałem ochotę krzyczeć: „O rany!”.

Mimo to obawiałem się, ze on i  Steven wywodzą się ze środowiska, które pod względem muzycznym bardzo rózni się od mojego. Po części moje obawy wiązały się z realiami panującymi w Seattle – długowłosi faceci byli tam trochę zacofani. Długie włosy miały tylko dzieciaki z przedmieść, z farm lub z miasteczek zamieszkałych przez drwali. Długie włosy oznaczały heavy metal. Ci z nas, którzy nalezeli do sceny punkowej, nazywali takich gości „hesherami”*. Byliśmy dzieciakami z miasta. Myśleliśmy o sobie jako o  bardziej postępowych. Oczywiście niektóre z  moich obaw związanych

* Hesher – określenie długowłosej osoby, która słucha muzyki metalowej.

Page 39: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

PUKAJĄC DO DRZWI NIEBA * 39

ze Slashem i Stevenem były bardziej konkretne – Metal on Metal Anvil to jeden z podstawowych coverów, które grali. I okazało się, ze zdecydowanie mniej dziwna nazwa ich zespołu to Road Crew, a nie Rodker.

Jednak im częściej graliśmy, rozmawialiśmy o muzyce i jej słuchaliśmy, tym więcej wspólnych cech udawało nam się odnaleźć. Slash tamtej nocy pokazał mi takze kilka swoich rysunków, ale nigdy bym nie przypuszczał, ze niecały rok później będzie odręcznie rysować logo zespołu, który będziemy współtworzyć – logo z dwoma pistoletami i kłującymi łodygami róz opla-tającymi lufy.

Slash był ekscentrykiem. Trzymał w swoim pokoju węza. Kiedy na nie-go spojrzałem, rzekł:

– Jest taka słodka.Nie odpowiedziałem, ale myślałem sobie: hmm, słodki wąz?Ale to fajny gość. Stwierdziłem, ze jeśli nic z tego nie wyjdzie, to przy-

najmniej jest genialnym gitarzystą i przede wszystkim go polubiłem. Moze najwazniejszy był fakt, ze teraz wiedziałem, gdzie mieszka i  jak do niego trafić. Poniewaz oprócz niego nie znałem nikogo w całym mieście, to był klucz do naszej długiej przyjaźni. Podczas tych pierwszych paru tygodni poznałem wielu ludzi, ale z  większością nigdy się juz nie spotkałem. Te-raz mogłem znaleźć Slasha, kiedy tylko chciałem. Co więcej, polubiłem tez jego mamę. Była dla mnie świetna. Zadzwoniła do mojej mamy, zeby jej powiedzieć, ze u mnie wszystko w porządku, a później zatelefonowała do Black Angusa, aby zapytać, czy u mnie wszystko dobrze. Podczas tych pierwszych tygodni w L.A. (tak naprawdę trwało to przez wiele lat) była dla mnie jak druga mama.

Slash, Steven i ja zaczęliśmy razem grać w sali prób na rogu Highland i Selma. Pomieszczenie kosztowało nas pięć dolarów za godzinę, piętnaście z profesjonalnym nagłośnieniem. Spędziłem cały tydzień na grze z chłopa-kami. Spałem w samochodzie.

Mimo to ostatecznie nasze próby mnie przygnębiały. Pomimo talentu Slasha podejście jego i Stevena do sprawy nie było w moim stylu. Piosenki, które mieli, brzmienie gitary, perkusja Stevena z dwoma bębnami basowy-mi, wszystkimi tymi tom-tomami i  talerzami – całość była zbyt konwen-cjonalna. Pracowali według istniejącego programu. Tymczasem ja szukałem ludzi gotowych, by stworzyć coś nowego.

Page 40: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

40 * SEX, DRUGS & ROCK N’ ROLL I... INNE KŁAMSTWA

Poza tym nie mieliśmy wokalisty. Czułem się jak w zespole licealnym, ale takim z cudownym gitarzystą. Poniewaz juz wcześniej byłem w kilku-nastu kapelach i grałem z niezliczonymi profesjonalnymi muzykami, uwa-załem się za zaprawionego weterana. Widziałem, ze Slash i  Steven mieli prawdziwe aspiracje, ze chcieli czegoś więcej, ale nie przeprowadziłem się az do Los Angeles, zeby grać z ludźmi, którzy ciągle starali się zrozumieć, jaki jest ich cel.

Po około tygodniu powiedziałem im: – Nie mam ochoty z wami grać, ale ciągle chcę się z wami przyjaźnić.– Oj, nie ma sprawy – odparli.W naszym wieku nie było w tym nic dziwnego – bezpośredniość niko-

mu nie przeszkadzała. Uwielbiałem ich obu, ale w tamtym momencie nie chciałem nalezeć do Road Crew.

Dalej spędzaliśmy wspólnie duzo czasu. Po paru tygodniach, w  paź-dzierniku, Slash i  Steven zabrali mnie na koncert bez ograniczeń wieko-wych w West Hollywood, do klubu o nazwie Troubadour, zeby zobaczyć L.A. Guns. Przez pewien czas grali kiedyś z  wokalistą, Axlem Rose’em, w nieistniejącym juz zespole Hollywood Rose. Teraz Axl nalezał do innej grupy, nazwanej od nazwiska gitarzysty Tracii’ego Gunsa. Jak się okazało, Tracii był lokalnym bohaterem. Chodził do tego samego liceum co Slash i grali w rywalizujących ze sobą grupach.

The Troubadour był prawdziwym klubem rockowym, a na tamtą chwilę byłem w  swoim zyciu tylko w  jednym takim lokalu. Punkowe koncerty w Seattle odbywały się w kompletnie innych miejscach – w skłotach, piw-nicach prywatnych domów, w wynajętych na jedną noc siedzibach organi-zacji VFW*. W L.A. wyglądało to zupełnie inaczej.

* VFW – Weterani Wojen Zagranicznych.

Page 41: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

Mój brat Mark wyjechał do Wietnamu, kiedy miałem trzy lata. Tutaj widać, jak krzyczę w obecności matki i stojącego obok mnie drugiego brata, Matta. To jedno z moich pierwszych wspomnień

PONIŻEJ: Z całym moim rodzeństwem. Och, jak na 1972 rok świetnie wyglądaliśmy. Jestem w środku w T-shircie z napisem „UW”

Page 42: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

Gram na gitarze rytmicznej z Ten Minute Warning w Metropolis, w Seattle, w 1982 roku. Zdjęcie zostało zrobione przez Charlesa Peteresona

Z Ten Minute Warning w 1983 roku. Chciałem zawojować świat. Zdjęcie zostało zrobione przez Charlesa Petersona

Page 43: Duff McKagan. Sex, drugs & rock n’ roll… i inne kłamstwa

Koniec fragmentu.

Zapraszamy do księgarń i na www.labotiga.pl