Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 6_ JA WAS PRZEPRASZAM, PANOWIE, czyli Polska a Ukraina i inni...

18
Polacy uważają się za ofiary rozbiorowej zmowy ościennych mocarstw i żywią do swych zaborców historycznie uzasadniony żal. T ymczasem u podstaw upadku Rzeczypospolitej leży rozbiór usiłującej się usamodzielnić Ukrainy . T ak właśnie było – choć staramy się w swej narodowej świadomości pomniejszyć tę niezbyt chlubną i do złych politycznie skutków prowadzącą kartę. Znowu przypomina się Norwidowe: Polacy mają sobie za cnotę wad swych nie znać. Ale żeby spróbować zrozumieć ten spl ot nieszczęść środkowoeuropejskich, trzeba sięgnąć  jeszcze dalej w przeszłość, gdyż to Ukraina ze stolicą w Kijowie okazuje się najstarszą i najszacowniejszą historycznie częścią źniejszego Cesarstwa Rosyjskiego czy Związku Sowieckiego. Państwo zwane przez dzisiejszych his toryków „R usią Kijowską" uformowało się wcześniej niż Polska – bo w końcu IX wieku – ze zjednoczenia plemion wschodniosłowiańskich grupujących się wokół ośrodka w Kijowie z północną grupą tych plemion grupujących się wokół Wielkiego Nowogrodu. 0 Moskwie albo Petersburgu nikt jeszcze nie słyszał i długo słyszeć nie miał. Osłabiły to wielkie państwo podziały na dzielnice i drobniejsze księstwa licznych synów kolejnych władców w Kijowie, a potem zdruzgotały najazdy tatarskie. Po paru wiekach upadku ośrodkiem jednoczenia ziem ruskich stała się peryferyjna Moskwa, a nie potężny niegdyś Kijów, który nie potrafił w porę podnieść się z gruzów. T o, co w przyszłości miało zostać nazwane „Ukrainą", wyludnione i spustoszone przez Tatarów, stawało się łupem Polski, Litwy, a później rosnącej w siłę Moskwy. Ziemi było tu zresztą dosyć dla każdego. Na rozległych kresach ówczesnej Rzeczypospolitej, czyli na tak zwanych ziemiach ukrainnych, osiedlali się swobodni chłopi, włóczędzy, zbiegowie, rzezimieszki i wędrowni żołnierze, dając początek wolnym, niezależnym, nieuznającym państwowych rygorów i niczyjej władzy, wojowniczym Kozakom. Będąc formalnie poddanymi króla Rzeczypospolitej, sprawiali zaws ze sporo kłopotu: podejmowali łupieskie wyprawy na sąsiednie ziemie, wadzili się między sobą, podnosili bunty, ale jednocześnie wiernie służyli polsko-litewskiemu monarsze, jako oddziały wojskowe tzw. K ozaków rejestrowych. Wpisanie do „rejestru kozackiego" dawało wolność osobistą, ochronę prawa, żołd i udział w łupach, ale w zależności od wojennych potrzeb Rzeczypospolitej i stanu jej skarbu, wahał się też stan rejestru. Niewpisani weń Kozacy bywali traktowani przez poszerzających swe majątki magnatów jak kandydaci na osiadłych, podległych pańszczyźnie chłopów, co oczywiście wywoływało kozacki sprzeciw, zwykle zbrojny. Podobny kłopot sprawiali oni także prącej od północnego wschodu Moskwie. Ale jednocześnie wśród wolnych Kozaków formowały się instytucje oraz zwyczaje demokratyczne, które na pewno zostałyby utrwalone i rozbudowane w niezależnym państwie, jeśliby takie wtedy powstało. Dość wymienić władzę zgromadzeń kozackich i wybieralność dowódców (hetmana i atamanów). W 1648 roku wybuchło największe z powstań kozackich pod wodzą Bohdana Chmielnickiego; choć skierowane przeciwko Polsce (Kozacy nie akceptowali zawartej niedawno unii brzeskiej podporządkowującej Rzymowi chrześcijaństwo obrządku wschodniego w Rzeczypospolitej), ale też antyrosyjskie, ponieważ Chmielnicki dążył do utworzenia niezawisłego państwa kozackiego. Początkowo cel ten był bliski ziszczenia: Rzeczpospolita, wymęczona wojnami ze Szwecją, nie potrafiła przeciwstawić Kozakom całej swej potęgi. Zrazu kilku zwycięstw odnieśli powstańcy, ale w końcu obie strony w okrutnych walkach i wzajemnym wyniszczaniu usiłowały przeprowadzić swoje cele, nie będąc jednak w stanie sięgnąć po ostateczne zwycięstwo. Właśnie Ogniem i mieczem Henryka Sienkiewicza upamiętniło postać księcia  Jeremiego Wiśniowieckiego – jednego z tych rusko-polskich magnatów kresowych zainteresowanych okiełznaniem Kozaków i umocnieniem pańszczyzny w swych rozległych dobrach, wyjątkowo okrutnego pacyfikatora zbuntowanej Ukrainy, wsławionego wbijaniem żywcem na pal pojmanych powstańców, Stefan Czarniecki – jedyna oprócz Henryka

Transcript of Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 6_ JA WAS PRZEPRASZAM, PANOWIE, czyli Polska a Ukraina i inni...

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 6_ JA WAS PRZEPRASZAM, PANOWIE, czyli Polska a Ukraina i inni współt

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-6-ja-was-przepraszam-panowie-czyli-polska 1/18

Polacy uważają się za ofiary rozbiorowej zmowy ościennych mocarstw i żywią do swychzaborców historycznie uzasadniony żal. Tymczasem u podstaw upadku Rzeczypospolitej leżyrozbiór usiłującej się usamodzielnić Ukrainy. Tak właśnie było – choć staramy się w swejnarodowej świadomości pomniejszyć tę niezbyt chlubną i do złych politycznie skutkówprowadzącą kartę. Znowu przypomina się Norwidowe: Polacy mają sobie za cnotę wad swychnie znać.

Ale żeby spróbować zrozumieć ten splot nieszczęść środkowoeuropejskich, trzeba sięgnąć jeszcze dalej w przeszłość, gdyż to Ukraina ze stolicą w Kijowie okazuje się najstarszą inajszacowniejszą historycznie częścią późniejszego Cesarstwa Rosyjskiego czy ZwiązkuSowieckiego. Państwo zwane przez dzisiejszych historyków „Rusią Kijowską" uformowało sięwcześniej niż Polska – bo w końcu IX wieku – ze zjednoczenia plemion wschodniosłowiańskichgrupujących się wokół ośrodka w Kijowie z północną grupą tych plemion grupujących sięwokół Wielkiego Nowogrodu. 0 Moskwie albo Petersburgu nikt jeszcze nie słyszał i długosłyszeć nie miał. Osłabiły to wielkie państwo podziały na dzielnice i drobniejsze księstwalicznych synów kolejnych władców w Kijowie, a potem zdruzgotały najazdy tatarskie. Po paruwiekach upadku ośrodkiem jednoczenia ziem ruskich stała się peryferyjna Moskwa, a niepotężny niegdyś Kijów, który nie potrafił w porę podnieść się z gruzów. To, co w przyszłościmiało zostać nazwane „Ukrainą", wyludnione i spustoszone przez Tatarów, stawało się łupem

Polski, Litwy, a później rosnącej w siłę Moskwy. Ziemi było tu zresztą dosyć dla każdego. Narozległych kresach ówczesnej Rzeczypospolitej, czyli na tak zwanych ziemiach ukrainnych,osiedlali się swobodni chłopi, włóczędzy, zbiegowie, rzezimieszki i wędrowni żołnierze, dającpoczątek wolnym, niezależnym, nieuznającym państwowych rygorów i niczyjej władzy,wojowniczym Kozakom. Będąc formalnie poddanymi króla Rzeczypospolitej, sprawiali zawszesporo kłopotu: podejmowali łupieskie wyprawy na sąsiednie ziemie, wadzili się między sobą,podnosili bunty, ale jednocześnie wiernie służyli polsko-litewskiemu monarsze, jako oddziaływojskowe tzw. Kozaków rejestrowych. Wpisanie do „rejestru kozackiego" dawało wolnośćosobistą, ochronę prawa, żołd i udział w łupach, ale w zależności od wojennych potrzebRzeczypospolitej i stanu jej skarbu, wahał się też stan rejestru. Niewpisani weń Kozacy bywalitraktowani przez poszerzających swe majątki magnatów jak kandydaci na osiadłych,podległych pańszczyźnie chłopów, co oczywiście wywoływało kozacki sprzeciw, zwykle

zbrojny.

Podobny kłopot sprawiali oni także prącej od północnego wschodu Moskwie. Ale jednocześniewśród wolnych Kozaków formowały się instytucje oraz zwyczaje demokratyczne, które napewno zostałyby utrwalone i rozbudowane w niezależnym państwie, jeśliby takie wtedypowstało. Dość wymienić władzę zgromadzeń kozackich i wybieralność dowódców (hetmana iatamanów).

W 1648 roku wybuchło największe z powstań kozackich pod wodzą Bohdana Chmielnickiego;choć skierowane przeciwko Polsce (Kozacy nie akceptowali zawartej niedawno unii brzeskiejpodporządkowującej Rzymowi chrześcijaństwo obrządku wschodniego w Rzeczypospolitej), ale

też antyrosyjskie, ponieważ Chmielnicki dążył do utworzenia niezawisłego państwakozackiego. Początkowo cel ten był bliski ziszczenia: Rzeczpospolita, wymęczona wojnami zeSzwecją, nie potrafiła przeciwstawić Kozakom całej swej potęgi. Zrazu kilku zwycięstw odnieślipowstańcy, ale w końcu obie strony w okrutnych walkach i wzajemnym wyniszczaniuusiłowały przeprowadzić swoje cele, nie będąc jednak w stanie sięgnąć po ostatecznezwycięstwo. Właśnie Ogniem i mieczem Henryka Sienkiewicza upamiętniło postać księcia

 Jeremiego Wiśniowieckiego – jednego z tych rusko-polskich magnatów kresowychzainteresowanych okiełznaniem Kozaków i umocnieniem pańszczyzny w swych rozległychdobrach, wyjątkowo okrutnego pacyfikatora zbuntowanej Ukrainy, wsławionego wbijaniemżywcem na pal pojmanych powstańców, Stefan Czarniecki – jedyna oprócz Henryka

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 6_ JA WAS PRZEPRASZAM, PANOWIE, czyli Polska a Ukraina i inni współt

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-6-ja-was-przepraszam-panowie-czyli-polska 2/18

Dąbrowskiego postać historyczna wspomniana w polskim hymnie narodowym – wzór cnótżołnierskich, słynny hetman ratujący Polskę od najazdu szwedzkiego, pogromca wojskszwedzkich, węgierskich i moskiewskich, niewiele lepiej niż straszny Jarema zapisał się wpamięci narodu ukraińskiego, zginął zresztą w trakcie pacyfikacji Ukrainy (słynna scenaśmierci utrwalona przez obraz Januarego Suchodolskiego) od rany odniesionej w 1665 rokuprzy zdobywaniu któregoś z kozackich obozów. Nieco później inny polski bohater narodowy(późniejszy zdobywca Moskwy i obrońca Polski przed Turkami) hetman Stefan Żółkiewski

dopuścił do rzezi rozbrojonych Kozaków i towarzyszących im kobiet pod Lubniami w 1596roku.

Skoro tylko Ukraina okazała się gotowa do samodzielnego życia, w dzieje obu narodów wplotłasię krwawa nić okrucieństwa.

Chmielnicki, nie znajdując w Polsce zrozumienia zarówno dla aspiracji kozaczyzny, jak i dlaswojej osobistej w niej pozycji, szukał sojuszy z Tatarami, złożył nawet hołd sułtanowitureckiemu, aż na koniec zwrócił się ku Moskwie. W 1654 roku w Perejasławiu zawarta zostałaugoda poddająca niepodległą Ukrainę zwierzchnictwu moskiewskiemu z zachowaniemkozackich wolności i praw (jak wiemy, przez cara nigdy niezaprzysiężona, a zawierana też

pewnie bez zamiaru jej dotrzymania). Tak oto, z własnej i nieprzymuszonej woli, kozaccypraojcowie dzisiejszych Ukraińców założyli sobie kajdany, których ten naród nie był w staniezrzucić przez prawie trzysta pięćdziesiąt lat.

Wojna jednocześnie z Rosją i kozaczyzna Chmielnickiego była niemożliwa, tym bardziej że naRzeczpospolitą runął w 1655 roku morderczy najazd szwedzki, upamiętniony w Potopie przeztego samego Sienkiewicza. Powstańcza Ukraina Chmielnickiego obchodziła swoje – jakżekrótkotrwałe – święto wolności. Dość szybko jednak – zarówno w Rzeczypospolitej,oswobadzającej się z „potopu", jak i na Ukrainie, niezbyt pewnej swego północno-wschodniego protektora – zaczęły brać górę nastroje bardziej sprzyjające porozumieniu;światlejsze umysły obu narodów widziały przyszłość cokolwiek dalej, niż jako perspektywę

najbliższej bitwy. Po śmierci Chmielnickiego w 1657 roku, na swojego hetmana wybrali Kozacyrozsądnego polityka Jana Wyhowskiego, w Polsce zaś odezwały się głosy za zrównaniemKozaków w prawach ze szlachtą, podobnie jak potraktowano litewskich bojarów z chwiląnarodzin unii jagiellońskiej. W dniu 16 września 1658 roku w Hadziaczu na Ukrainie zostałazawarta ugoda przekształcająca faktycznie Rzeczpospolitą Obojga Narodów w Rzeczpospolitą

 Trojga Narodów, z kozackiej części Ukrainy tworzono samodzielne Księstwo Ruskie, z własnymiurzędami, prawem i osobnymi trybunałami, jak na Litwie. Na czele księstwa stać miałwybierany przez Kozaków hetman. Starszyznę kozacką dopuszczono do herbów i prawszlacheckich. Dla Księstwa Ruskiego miał zostać utworzony osobny uniwersytet, napodobieństwo litewskiego w Wilnie. Prawosławie zostało zrównane w prawach ze wschodnimKościołem unickim, a metropolita kijowski wraz ze swymi biskupami wchodził w skład SenatuRzeczypospolitej. Dla tej części Europy otworzyła się nowa – niebywała dotąd w świecie, bofederacyjna – karta dziejów. Aby jednak zapisać ją treścią dyktowaną przez tolerancyjnego

Ducha Rzeczypospolitej, trzeba było pokonać Moskwę, dla której zawarta w Hadziaczu unia zRzecząpospolitą oznaczała przekreślenie ugody perejasławskiej. Dla polsko-litewskiegopaństwa, ledwie otrząsającego się na swoich zgliszczach ze szwedzkiego najazdu, było tozadanie ponad siły. Wyhowski pobił wprawdzie Rosjan, ale uległ części Kozakównieakceptującej ugody, musiał [1>zrzec się buławy hetmańskiej<1], a wybrany na jegomiejsce Juraszko – syn Chmielnickiego – odnowił porozumienie z Moskwą. Sprawęprzypieczętował [2>rozejm polsko-rosyjski w Andruszowie<2], oddający Moskwie Ukrainęzadnieprzańską wraz z Kijowem, a pozostawiający przy Rzeczypospolitej – nadal tylko ObojgaNarodów – Ukrainę zachodnią, oczywiście bez hadziackich praw.

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 6_ JA WAS PRZEPRASZAM, PANOWIE, czyli Polska a Ukraina i inni współt

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-6-ja-was-przepraszam-panowie-czyli-polska 3/18

Rozbiór Ukrainy pomiędzy Rosjan i Polaków stał się faktem, skoro tylko Ukraina zyskałaświadomość swej odrębności i zerwała się do samodzielnego życia.

Rozejm andruszowski przyniósł słabnącej Rzeczypospolitej długi okres pokoju z Moskwą,podczas którego państwo carów poszerzało swe terytorium, rosło w siłę, unowocześniało się,

aby pod koniec tego nieszczęsnego – formalnie ponad stuletniego – pokoju, doprowadzić podberłem Katarzyny II do rozbiorów, bezustannej interwencji w sprawy wewnętrzne Polski,traktowania jej jak kolonii. Jeszcze u początku XVII wieku Rzeczpospolita gromiła Rosję,odebrała jej Smoleńszczyznę, a polska załoga przejściowo stała na Kremlu. Jeden zpoprzedników Chmielnickiego, hetman kozacki Piotr Konaszewicz Sahajdaczny, prowadził w tejwojnie – obok wojsk polsko-litewskich Jana Karola Chodkiewicza – wielką armię kozacką izdobywał rosyjskie miasta. Ten sam Sahajdaczny wspólnie z Chodkiewiczem pokonał podChocimiem ciągnącą na podbój Rzeczypospolitej armię turecką. Jeszcze zdolna byłaRzeczpospolita odeprzeć szwedzki napad na Pomorze Gdańskie i rozbić flotę szwedzką w 1627roku w bitwie morskiej pod Oliwą. Ale po rozbiorowym traktacie andruszowskim jej siły byływyczerpane, duch złamany; krótkotrwały zryw wiedeński Sobieskiego – gdzie wspierały gozresztą wojska kozackie – był tylko złudnym odblaskiem dawnej potęgi. Reszty dokonał ciasny

pacyfizm szlachty, niechętnej wojennym podatkom i zadufanej w wyższość ustrojową swojejmarniejącej Res Publica – ten tylekroć w historii napotykany bękart strachliwego wygodnictwai demokracji rozluźnionej przez zanik cnót obywatelskich. Kształtująca się tradycja ciążeniaukraińskiej kozaczyzny ku Rzeczypospolitej i jej duchowi, dzieło Sahajdacznego iWyhowskiego, mające się wreszcie ucieleśnić w nigdy niezrealizowanym Księstwie Ruskim;wielki i wyprzedzający swą epokę „duch hadziacki" – dziecko federacyjnego ducha unii polsko-litewskiej – wszystko to zwaliło się w historyczny niebyt, nim nabrało na tyle mocy, by tworzyćciąg dziejowych faktów. Usiłował pod koniec XVII wieku rozpocząć na nowo tamto zarzuconedzieło hetman kozacki Jan Kołodyński zwany Mazepą, ale doprowadził tylko do swej osobistejklęski. Dziejowe fakty układały się już w ciąg kształtowany nie przez słabnącego DuchaRzeczypospolitej, lecz rosnącego w siłę wampira wojskowych imperiów Rosji i Prus. W 1775roku – w trzy lata po pierwszym rozbiorze Polski – Katarzyna II nakazała zniszczenie Siczy,warownego obozu Kozaków, ostoi i symbolu ich niezależności i siły. Oznaczało to likwidację

ukraińskiej odrębności, dla której nie mogło być miejsca w policyjno-wojskowym mocarstwiecarów, choć gwarantowała ją perejasławska ugoda Chmielnickiego. Przedtem jeszcze – w celuprzeciwdziałania zataczającej coraz szersze kręgi Konfederacji Barskiej – Rosja uczyniławszystko, by sprowokować bunt pozostających przy Rzeczypospolitej Kozaków i chłopówukraińskich; co okazało się nietrudne, bo pańszczyźniany ucisk zarówno w polskich, jak irosyjskich majątkach po obu stronach Dniepru wywoływał coraz głębszy chłopski gniew.Efektem była rzeź szlachty, księży i Żydów, w sumie zapewne około stu tysięcy ofiar, a wśródnich wspomnianych wcześniej dwudziestu tysięcy zamkniętych przed rebeliantami wmiasteczku Humań. Oczywiście, w polskiej pamięci ten okrutny ruch, zwany „koliszczyzną"albo „buntem hajdamackim", odcisnął się o wiele mocniej niż pamięć Sawy Czałego, zwanegoteż Calińskim, Kozaka, jednego z lepszych dowódców Konfederacji Barskiej, zmarłego z ran w1771 roku. Taka zaś pamięć – kiedy tylko jest okazja – kieruje uzbrojoną do odwetu ręką. Z

nieszczęsnymi skutkami, ciągnącymi się aż po dzień dzisiejszy.

 Jeszcze w sowieckiej republice, wcielonej w całości w obręb komunistycznego mocarstwa,powalonej represjami i podporządkowanej kremlowskiej dyspozycji, zaczęto wznosić –istniejące tam do dzisiaj – pomniki jej bohatera narodowego i pierwszego przywódcyniepodległej Ukrainy, Bohdana Chmielnickiego. Co powiedziałby wtedy ten nienawykły doniczyjej władzy hetman, ten pierwszy i tak samo nieszczęsny jak jego następcy wódz„Samostijnej Ukrainy”, patrząc z konnych pomników na swe perejasławskie dzieło podrosyjską okupacją? Bo przecież nikt jeszcze nie mógł przewidzieć ostatniego aktu

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 6_ JA WAS PRZEPRASZAM, PANOWIE, czyli Polska a Ukraina i inni współt

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-6-ja-was-przepraszam-panowie-czyli-polska 4/18

środkowoeuropejskiej „wiosny narodów", który dopełnił się w 1991 roku. Czy tylko potęgapaństwa carów uniemożliwiła realizację jego pięknych nadziei? Czy to tylko DuchRzeczypospolitej okazał się niegodny swych początków, nie umiejąc osłonić federacyjnej ideiKsięstwa Ruskiego, gdzie by z kolei rodzący się Duch „Samostijnej” zdołał okrzepnąć doniepodległości choć na tyle, na ile dane to było w Rzeczypospolitej Obojga Narodów duchowilitewskiemu? A może u swych samodzielnych i tak smutno niespełnionych początków samiUkraińcy okazali się skłóceni, niezdolni do dochowania korzystnych dla siebie sojuszy,

krótkowzroczni, nieumiejący trzymać się dalekosiężnej myśli politycznej? My, Polacy, też niebywaliśmy lepsi na niektórych zakrętach dziejów, choć może w sumie mieliśmy więcejszczęścia, a i – co nie bez znaczenia – czasu. Daleki jestem od myśli forsującej czyjąkolwiekwyższość. Ale pytania tu postawione nie mają natury wyłącznie historycznej. Zarówno wPolsce, jak i na Ukrainie musimy je sobie stawiać dziś, jeśli przyszłość tej części Europy mabyć czymś więcej niż perspektywą nowej niewoli. Musimy je stawiać bez litości dlanarodowych złudzeń – obojętnie, czy skłonni jesteśmy pozostawić na pomnikachnieokiełznanego jak stepowy wiatr Bohdana Chmielnickiego, czy raczej uważamy, że jegoprędka szabla powinna ustąpić przewidującemu rozumowi Jana Wyhowskiego.

Polski Drang nach Osten zaczął się kolejnymi wyprawami Bolesława Chrobrego na Ruś wlatach 1013 i 1018, podczas drugiej z nich zajął przejściowo Kijów oraz przyłączył do Polski

etnicznie raczej ruskie Grody Czerwieńskie, zabrane przedtem jego ojcu Mieszkowi I przezksięcia kijowskiego Włodzimierza Wielkiego. Kolejnym etapem było opanowanie przezKazimierza Wielkiego całego prawie Księstwa Halicko-Włodzimierskiego (jedno z państwdzielnicowych, na jakie rozpadła się potężna niegdyś Ruś Kijowska po wygaśnięciu tamtejszejlinii Rurykowiczów) w 1323 roku – w ciężkich walkach i z Rusinami, i z aspirującą do tegosamego podboju Litwą. Polska – tracąc stopniowo dawne terytoria nad Odrą – wydłużyła swójobszar ku południowemu wschodowi, rozrastała się tam szybko terytorialnie, a uzyskując w1387 roku zwierzchnictwo lenne nad Mołdawią, sięgnęła do Morza Czarnego. Jeszczerozleglejsze terytoria wschodnie zdobywała pogańska w tym czasie Litwa, łatwo podbijająca –księstwo po księstwie – wyczerpane niewolą tatarską ziemie ruskie. Dobrowolna unia Polski zLitwą, scementowana przez zagrażające obu państwom śmiertelne niebezpieczeństwokrzyżackie, była w swej perspektywie związkiem dwóch zaborców ziem ruskich, bo po

zażegnaniu północnego zagrożenia, trzeba było – wcześniej czy później – znaleźć jakiś sposóbna współżycie z Rusią, obejmującą ponad trzy czwarte terytorium Rzeczypospolitej ObojgaNarodów. Podbój i spolszczenie Rusi nie wchodziły w rachubę, nikt zresztą w Rzeczypospolitejnie rozumował kategoriami czekającymi dopiero na swych odkrywców w imperiach Prus iRosji. Duch Rzeczypospolitej był duchem wielonarodowego i wielowyznaniowego państwaobywatelskiego. Ziemi było na wschodzie Europy dość dla wszystkich. Tatarzy osłabli, Turcymieli dopiero nadciągnąć. Moskwa była tylko małym gródkiem w położonym daleko nawschodzie Księstwie Włodzimiersko-Suzdalskim. Litewscy bojarzy, przyjęci do szlacheckichherbów i praw, polonizowali się szybko po przyjęciu katolicyzmu. Ta część z nich, którawcześniej wybrała prawosławie, pozostała przy swoim wyznaniu, a przez to stawała sięstopniowo – z pokolenia na pokolenie – bliższa świadomości ruskiej niż polskiej czy litewskiej;to właśnie wśród tej częściowo spolszczonej, częściowo zruszczonej prawosławnej szlachtylitewskiej zaczęła później kiełkować odrębna świadomość białoruska. Jeśli wielu z jej

przedstawicieli przystąpiło (tak jak na Ukrainie) do unii brzeskiej, nie oznaczało to odrzuceniaducha ruskiego prawosławia, ale tylko uznanie jedności Kościołów przy wielości obrządków.

 Tymczasem „Litwinami" nazywali siebie świadomi obywatele Rzeczypospolitej (a więc głównieszlachta) zamieszkujący rozległe tereny Wielkiego Księstwa Litewskiego, katolicy, prawosławniczy protestanci, posługujący się w domu językiem polskim lub ruskim, bo litewski przechowałsię już tylko wśród pozbawionych przez długie wieki poczucia narodowego i własnego głosu wpaństwie rzesz chłopskich. Słowa Litwo, ojczyzno moja, otwierające wiekopomne księgi Pana

 Tadeusza, są wyrazem przynależności nie etnicznej, lecz geograficznej ludzi tak jak Mickiewiczmających polszczyznę za język ojczysty, a dorzecze Niemna i Dźwiny za kraj rodzinny.Szlachta litewska spolonizowała się lub zruszczyła prawie bez reszty, przebudzenie językowe i

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 6_ JA WAS PRZEPRASZAM, PANOWIE, czyli Polska a Ukraina i inni współt

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-6-ja-was-przepraszam-panowie-czyli-polska 5/18

narodowe Litwy przyniósł dopiero wiek XIX, dzisiejszy naród litewski jest w swej tradycjinarodem chłopskim, w takim samym sensie jak Polacy – szlacheckim. Jeszcze mniej wyraźnebyło to przebudzenie na Białorusi, poddanej różnorakim wpływom: polskim, rosyjskim ilitewskim. Jedynym wyróżnikiem było tu prawosławie (obojętnie, czy tradycyjne, czy unickie),

 jako oaza staroruskiego języka cerkiewnego i takiegoż obyczaju. Nawet Ukraina, któranajwcześniej – bo już za czasów Chmielnickiego – zapragnęła samodzielnego życia pozaRzecząpospolitą, przeniknięta była kulturą i językiem polskim: polszczyzna była mową warstw

oświeconych, a także językiem wykładowym otwartego nareszcie w Kijowie z początkiem XVIIIwieku uniwersytetu, pierwszego na ziemiach wschodniej Słowiańszczyzny, choć już podrosyjskim panowaniem.

Kilkuwiekowe polskie parcie na Wschód przyniosło narodom tej części Europy zarówno wielestrat, jak i zysków: polonizację, a więc i utratę elit, ale jednocześnie rozwój życia miejskiego,postępy rolnictwa i rzemiosła, kontakt z kulturą Zachodu, a nade wszystko z kwitnącym przeztych parę wieków tolerancyjnym i demokratycznym Duchem Rzeczypospolitej. Dopieroforsowana od czasów Katarzyny II rusyfikacja stopniowo zacierała te polskie ślady, jejsprzymierzeńcem na tym polu – choć na innych polach okrutnie zwalczanym – byłoodrodzenie świadomości narodowej, najpierw w oświeconej warstwie miejskiej, potem takżewśród biernych dotąd chłopów. Na Ukrainie, dzięki Kozakom, oczywiście dużo wcześniejsze.

 Jest rzeczą jasną, że musiało to być odrodzenie w znacznym stopniu antypolskie, choć teżantyrosyjskie – nacjonalistyczne. Wystarczy już tego bardzo skrótowego szkicu, by zobaczyć,

 jak skomplikowany, wielowątkowy i opóźniony był proces formowania się narodów naobszernym pograniczu między upadającym mocarstwem polskim a rosnącym w siłęmocarstwem rosyjskim. A jednocześnie na jak niekorzystne dla narodowych aspiracji czasyproces ten przypadł. Na wielkie wyzwanie – jakim była pochłonięta i wcielona w granicepaństwa Ruś – Rzeczpospolita nie umiała odpowiedzieć rzetelnie i dalekowzrocznie. Być możemiędzy innymi dlatego upadła. Odpowiedziała na nie Rosja – imperialnie i bezlitośnie. Cenęfałszywych rozwiązań zapłacili – jak to zwykle bywa – mieszkańcy tej nieszczęsnej, wschodnieji środkowej części Europy.

W ostatnich dziesięcioleciach parokrotnie byłem we Lwowie, który stał się miastemukraińskim i które Polak ogląda zapewne tak, jak Niemiec Wrocław czy Szczecin, tylko żestolica zachodniej Ukrainy wyszła bez zniszczeń z wojny, zachowując piękno zabytków swojejpolskości. W czasach sowieckich w barokowych kościołach pamiętających czasy świetnościkresowego miasta urządzono składy ziemniaków, starych mebli albo – nieodzowne w każdymmieście ZSRR – „muzea ateizmu". Na zdewastowanym Cmentarzu Łyczakowskim można było

 jeszcze znaleźć resztki, zapomnianych wśród ukraińskich grobów, mogił lwowskich „Orląt",przed którymi w czasach Drugiej Rzeczypospolitej prężyły się honorowe warty wygalowanychżołnierzy, pochylały sztandary. Potem wyrosła tam trawa – jak wiecznie zielone i uparte zielskożycia, wciskające się w szczeliny zwalonych pomników. Jest to miejsce, w którym właśniePolacy mogliby podumać o swych narodowych losach w tym ukraińskim dziś mieście. Nawet,gdy w niepodległej dziś Ukrainie – na mocy porozumienia z polskim sąsiadem – zostanieprzywrócona dawna postać tego miejsca pamięci, będzie to dumanie niedaremne. Bo

rozpłynęły się w niepamięci nie tylko imiona młodych bohaterów, ale także [3>sens ichzwycięskiej wtedy walki.<3]

Upadek zaborców Polski był jednocześnie upadkiem zaborców Ukrainy, która po rozbiorachRzeczypospolitej podzielona została między Rosję i Austro-Węgry. I tu – w jeszcze większymstopniu niż w odzyskującej w tym samym czasie niepodległość Polsce – ujawniła się różnicaświadomości między członkami tego samego narodu żyjącymi jednak w innych zaborach,podległymi innej władzy. A przecież wieki XVIII i XIX były fundamentalne dla kiełkowaniaświadomości narodowej, a potem związanego z nią nacjonalizmu. Ukraińcy z [4>Galicji<4]

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 6_ JA WAS PRZEPRASZAM, PANOWIE, czyli Polska a Ukraina i inni współt

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-6-ja-was-przepraszam-panowie-czyli-polska 6/18

spędzili ten czas w warunkach nieporównanie bardziej liberalnych – najpierw wRzeczypospolitej, potem w Austrii, zwłaszcza w swym ostatnim austro-węgierskim wcieleniutolerującej narodowe odmienności wieloetnicznej monarchii – byli więc lepiej przygotowani doniepodległości, uświadomieni, bardziej wykształceni, poprzez cerkiew unicką zapatrzeni raczejna Zachód niż na Wschód. Obawiając się rewolucji bolszewickiej i nieufnie odnosząc dowłaściwej Ukrainy ze stolicą w Kijowie, utworzyli w porozumieniu z władzami rozpadającej sięAustrii własne państwo: Zachodnioukraińską Republikę Ludową ze stolicą oczywiście (bo

gdzieżby?) we Lwowie, największym mieście Galicji, czyli – jak to oni powiadają – „Hałyczyny".Władze tworzącego się państwa bez zmrużenia oka przyjęły przyznanie mu terenówzamieszkanych w znacznym procencie przez Polaków, zwłaszcza przyłączenie ze znajdującychsię pod okupacją niemiecką ziem polskich dawnego zaboru rosyjskiego (nigdyniewchodzących w skład Galicji) Podlasia i części Chełmszczyzny. Rankiem 1 listopada 1918roku Polacy, stanowiący zdecydowaną większość mieszkańców Lwowa, ujrzeli swoje miastoprzejęte przez sprowadzone skąd się dało ukraińskie oddziały rozpadającej się armiiaustriackiej. Odpowiedzią było powszechne powstanie polskiej ludności cywilnej. Cóż, GalicjaWschodnia była morzem ukraińskim, w którym tkwiły pojedyncze wsie i dwory polskie,dlatego miejscowi od początku mieli przewagę w walce o swą opanowaną przez „Lachów"stolicę. Lwów został obroniony i utrzymany do czasu nadejścia wojskowej odsieczy polskiej,ale w walce brały udział i ginęły bohatersko nawet dzieci – sławne lwowskie „Orlęta". Podobnewydarzenia, choć na mniejszą skalę, rozegrały się w Przemyślu i pomniejszych miastach

„Hałyczyny"; także polski dziś Przemyśl ma mogiły swoich „Orląt". Upadek zaborców, czasdawno oczekiwanej szansy zarówno dla polskich, jak i dla ukraińskich aspiracji narodowych,okazał się nade wszystko starciem wojowniczych nacjonalizmów. Ofiary zaborów wystąpiły nietyle przeciw zaborcom, bo ci oddawali wszystko bez oporu, ile przeciw sobie nawzajem.Krwawa blizna biegnąca przez ziemie między Sanem a Zbruczem od czasów Chmielnickiego ihajdamackich rzezi, otworzyła się nagle w tych czasach niepodległościowej nadziei, bezmożliwości rychłego zasklepienia, niestety.

A przecież rysowała się i inna szansa: wielka szansa europejska, bo odtwarzająca przygasłego już Ducha Rzeczypospolitej daleko na wschodzie kontynentu. Idea federacji niezawisłychnarodów Polski, Litwy, Białorusi i Ukrainy była sięgnięciem do tradycji jagiellońskiej, do tego,

co okazało się w niej najlepsze, do federacyjnej struktury Rzeczypospolitej Obojga Narodów,do wielkiego środkowoeuropejskiego eksperymentu demokratycznego, do nigdyniezrealizowanej ugody hadziackiej, do tolerancji i umiejętności zgodnego współżyciaspołeczeństwa wielonarodowego i wielowyznaniowego między Bałtykiem a Morzem Czarnym,między Wartą a Dnieprem. Wiele osobistości zainteresowanych narodów wypowiadało się zafederacją, wśród nich przede wszystkim jednak Polacy i ich ówczesny przywódca – Józef Piłsudski. Ale federacja istniała głównie jako idea, nigdy nie został szczegółowiej określony jejustrój i państwowe urządzenia, nigdy nie podjęto na jej temat rzetelnych rozmówupełnomocnionych przedstawicieli narodów. Obawiam się, że każdy rozumiał ją inaczej iubierał w bliskie sobie treści; dlatego nie wyszła z fazy pięknych rojeń, najwyżej płomiennychmanifestów. Przeciwko niej pracował czas, rozbudzone nacjonalizmy małych narodów ipolityczne rachuby wielkich mocarstw. A przede wszystkim – podnosząca się z upadkuzaborów i scalająca dopiero swe ziemie – Polska nie była tamtą wielką, potężną i

wspaniałomyślną Rzecząpospolitą. Zainteresowane narody zaś nie składały się już z myślącejkategoriami obywatelskimi nielicznej szlachty i rzesz biernego, nierozbudzonego społecznie inarodowo chłopstwa. Jego przebudzenie było tyle antypolskie, ile antyrosyjskie. Małe narodyodczuwają lęk nie tylko wobec wielkich mocarstw zaborczych, ale także wobec narodówśrednich, jak Polacy czy Węgrzy; pierwszym pamiętano rozrastającą się ku wschodowi (cóż ztego, że tolerancyjną, skoro jednak i tak polonizującą elity sfederowanych krajów)Rzeczpospolitą, drugim – współudział w imperialnym dziele Austrii. Wielkie mocarstwa bały siękonkurencyjnej potęgi ewentualnie sfederowanego organizmu. Tak więc „pierwsza wiosnanarodów", jaką były lata 1917-1919 w Europie Środkowej, okazała się w ostatecznymrachunku piekłem krótkowzrocznych nacjonalizmów, w którym nie było miejsca nie tylko dla

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 6_ JA WAS PRZEPRASZAM, PANOWIE, czyli Polska a Ukraina i inni współt

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-6-ja-was-przepraszam-panowie-czyli-polska 7/18

Ducha Rzeczypospolitej, ale nawet dla rozsądnej powściągliwości partykularnych celów.

Riezaty Lachiw, Żidiw a Kacapiw! – wołali najbardziej zaślepieni, a może po prosturozgoryczeni spośród ukraińskich nacjonalistów, kierując żądzę odwetu we wszystkie strony,przeciw każdemu, kto był pod ręką. Nie inaczej zresztą niż podobnie krótkowzroczni fanatycyinnych nacji, przykład Ukrainy jest jednak szczególnie pouczający i smutny. Dwa niepotrafiące

się ze sobą dogadać państwa jednego narodu: Zachodnioukraińska Republika Ludowa w„Hałyczynie" z krótkotrwałym rządem Jewhena Petruszewicza i Naddnieprzańska UkraińskaRepublika Ludowa z dyrektoriatem atamana Semena Petlury na czele. Pierwszą wzięli w dwaognie Polacy i bolszewicy, aż lwowski rząd musiał udać się na emigrację, a wojska polskiezetknęły się z sowieckimi. Petlura – najpierw pobity przez bolszewików, potem przezkontrrewolucyjną armię generała Denikina – zgodził się na współdziałanie z Polską w imięfederacyjnej idei dopiero wtedy, gdy olbrzymie zrazu terytorium Republiki skurczyło się doskrawka utrzymywanego resztkami sił i osłanianego przez polski front. Cena za towspółdziałanie była straszna, bo musiał wyrzec się „Hałyczyny", potwierdzić przyszłą granicę zLachami na Zbruczu, czym zaskarbił sobie nienawiść wszystkich zwolenników Petrusewicza.Podczas swej wspólnej z niedobitkami wojsk Petlury wyprawy wyzwalającej Kijów nie miałPiłsudski szczególnego poparcia ukraińskiego ludu, mimo że umożliwił utworzenie wukraińskiej stolicy rządu narodowego. Chwytliwsze okazały się bolszewickie hasła: ziemia

chłopom, śmierć obszarnikom, rabuj zrabowane! Silniejsze okazały się uprzedzenia wobec„jaśniepanów", nie bez racji zawsze posądzanych o to, że kieruje nimi nade wszystko chęćodzyskania kresowych latyfundiów. Więcej było rdzennych Ukraińców w wypierającejPiłsudskiego z Kijowa „konarmii" Siemiona Budionnego niż w wiernie towarzyszących Polakomoddziałach jego imiennika i przeciwnika – Petlury.

Nie inaczej było z Litwą. Tu kością niezgody był spór o Wilno, słusznie uważane przez Litwinówza ich jedyną stolicę, a przez Polaków nie mniej słusznie za rodzinną ziemię; jeśli bowiem naUkrainie Polakami byli głównie mieszkańcy miast, to na Litwie również wsi. Litwa – wprzeciwieństwie do Ukrainy – miała wielowiekowe tradycje samodzielnego bytu, a też i więcejszczęścia u wersalskich mocarstw, bo wraz z Łotwą i Estonią otrzymała ich gwarancje. Na jej

terytorium stała wciąż jeszcze sprawna armia niemiecka, nie zaś, jak w Galicji, rozsypująca sięarmia austriacka. Toteż Litwini – zdecydowanie opowiadając się przeciw kontynuowaniu unii zPolską – zdążyli zorganizować się w samodzielne państwo. Do pierwszego konfliktu zbrojnegoz Drugą Rzecząpospolitą doszło w Sejnach w sierpniu 1919 roku. W pościgu za wycofującą sięarmią Tuchaczewskiego w roku następnym Polacy zastali żołnierzy litewskich już wAugustowie. Znowu zabrzmiały strzały w starciu o sporne Sejny. Wilno pozostawało jednakwciąż w rękach niepodległej Republiki Litewskiej, którą ostatecznie uszanowali – ponieudanych próbach ustanowienia władzy sowieckiej – obawiający się interwencji wersalskichmocarstw bolszewicy. W stosunku do Litwy polskie plany federacyjne były stosunkowo lepiejskonkretyzowane, ale tutaj też udział ludności mówiącej po polsku był największy. Piłsudskiproponował federację z Litwą podzieloną na dwa kantony: kowieński, czysto litewski, idwujęzyczny – wileński. Propozycja została oczywiście odrzucona, pełna samodzielność istolica w Wilnie były podstawowymi postulatami, z których nie mogli zrezygnować Litwini, nie

mniej niż Polacy rwący się do niepodległości. Odpowiedzią było powstanie polskie naWileńszczyźnie, na pomoc któremu trzeba było posłać dywizję generała LucjanaŻeligowskiego, temu zaś – dla niepoznaki – kazano się „zbuntować", odpruć orzełki z czapekżołnierskich i przypiąć stylizowane niedźwiedzie. Efektem było proklamowanie Republiki LitwyŚrodkowej, która szybko przyłączyła się do Polski. Cała ta – dość grubymi nićmi szyta –operacja oderwania stolicy od Litwy wywołała falę niechęci do Polski w Europie, a wśródLitwinów poczucie narodowej klęski i antypolskiej zawiści. Mały nadbałtycki kraj z tymczasowąsiedzibą władz w Kownie nadal uważał Wilno za swoją stolicę, a nawiązał stosunkidyplomatyczne z Polską dopiero w 1938 roku, i to wobec stanowczego polskiego ultimatum. Wlatach 1919-1944 Wilno było czterokrotnie zajmowane przez wojska polskie i tyleż razy przez

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 6_ JA WAS PRZEPRASZAM, PANOWIE, czyli Polska a Ukraina i inni współt

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-6-ja-was-przepraszam-panowie-czyli-polska 8/18

sowieckie; trzy razy brali je zbrojnie Litwini, dwukrotnie Niemcy. Aż nadto wystarczy na jednomiasto, na jedną nieszczęsną ziemię przemieszanych narodów.

Resztki armii atamana Semena Petlury – po ostatecznym upadku prowadzącej ich nadziei nasamostijną Ukrainę – przeszły do Polski i zostały internowane. Odwiedził tych oszukanychżołnierzy sam Piłsudski, powiedział im tylko: Ja was, panowie, przepraszam. Ja was najmocniej

przepraszam! Bo i co więcej było do powiedzenia w tym smutnym obozie w Szczypiornie,gdzie jeszcze przed paru laty polscy legioniści tegoż samego Piłsudskiego siedzieli rozbrojeni izamknięci przez Niemców za odmowę złożenia im przysięgi? Pokój ryski zawarty z sowieckąRosją oznaczał faktycznie kolejny rozbiór Ukrainy i Białorusi, ta ostatnia przynajmniejzachowywała się raczej biernie, więc nie przeżyła aż tylu zawiedzionych nadziei. Rozsypała sięzarówno idea federacji, jak i marzenie o samostijnej Ukrainie. Szczypiorna postawiła tylkopieczęć na tej smutnej karcie.

 Ja was przepraszam, panowie...

Wiele złego mówi się o ustanowionym w Wersalu ładzie europejskim, który dał umęczonemu

kontynentowi zaledwie niecałe dwadzieścia lat pokoju. O ile w sumie trwalszy był ładpowiedeński, mimo że oznaczał rozbiór Europy Środkowej, poddanie jej despotycznej władzymocarstw, arbitralne wytyczenie granic nieliczących się z tradycjami i świadomościąpoddanych tym rozstrzygnięciom narodów. Nie tylko Polska została skazana na utrwaleniezaborów i pozbawienie niepodległości; w podobnej sytuacji znalazło się szesnaście innychśrodkowoeuropejskich narodów, o różnym stanie zaawansowania świadomości i tradycjipaństwowej: Albańczycy, Białorusini, Bułgarzy, Chorwaci, Czesi, Estończycy, Finowie, Grecy,Litwini, Łotysze, Rumuni, Serbowie, Słowacy, Słoweńcy, Ukraińcy i Węgrzy. Nie wszyscy bylioczywiście podzieleni na części, ale wszyscy zostali sprowadzeni do roli przedmiotu nakonferencyjnym stole mocarstw. W Europie powersalskiej tylko dwa narody – Ukraińcy iBiałorusini – zostały pozbawione państwa, bo trudno uznać za nie republiki w stalinowskimimperium sowieckim. Estończycy i Łotysze, którzy nigdy państwa nie mieli, stworzyli je nad

wyraz sprawnie. Tak samo jak Czesi, Litwini, Polacy, Słowacy i Węgrzy, którzy je wówczasodzyskali. Chociaż ci ostatni – jako udziałowcy Austro-Węgier – potraktowani zostali jakzaborcy i niepodległe Węgry mocno okrojono nawet z terytoriów etnicznie węgierskich.Europa powersalska – o czym dziś warto pamiętać – mimo wszystkich swych wad i słabości,mimo rozhukanych nacjonalizmów, była Europą prawie w całości zaspokojonych ambicjiniepodległościowych. Jeśli nie przetrwała, to z winy mocarstwowych agresorów – nie zaś ofiar.Druga wojna światowa była więc nie tylko napadem na Polskę, ale przede wszystkim napademna Europę Środkową, rozpoczętym wchłonięciem Austrii i zniszczeniem Czechosłowacji przezhitlerowskie Niemcy, kontynuowanym kosztem Polski przez udziałowców paktu Ribbentrop-Mołotow, a potem przez wchłonięcie małych państw nadbałtyckich do sowieckiego imperium.

 Jałta była cofnięciem Europy z szanującego narodowe aspiracje Wersalu do imperialnegoWiednia.

I nikt nawet nie powiedział wtedy: Ja was przepraszam, panowie...

Dlatego kolejna „wiosna narodów" lat 1989-1991 była w istocie powrotem do ducha Wersalu;oby lepiej i na dłużej zachowanego, oby nareszcie wolnego od kłótliwości nacjonalizmów ibrutalności łapczywych mocarstw.

Polska wystartowała do tych niespełna dziewiętnastu lat powersalskiej niepodległości z

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 6_ JA WAS PRZEPRASZAM, PANOWIE, czyli Polska a Ukraina i inni współt

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-6-ja-was-przepraszam-panowie-czyli-polska 9/18

ogromnymi terytoriami o niepolskiej ludności na wschodzie, zbyt jednak okrojonymi, byodtwarzać tu zaprzepaszczoną ideę federacji. Samych Ukraińców było w DrugiejRzeczypospolitej prawie cztery miliony, Białorusinów – dwa miliony. Lwów był drugim poWarszawie najludniejszym miastem Rzeczypospolitej, Wilno – piątym. Kto wie, może jednaktrzeba było nadać tym okrojonym kawałkom Ukrainy i Białorusi jak najszerszą autonomię,otworzyć przedstawicielom tych narodów nie tylko drogę do samorządu, ale do zalążkówsfederowanej z Rzecząpospolitą własnej niepodległości – małych [5>„Piemontów"<5]

nieistniejących jeszcze republik? Naraziłoby to nowo powstałą Polskę na nagły i niemożliwy dousunięcia konflikt z ZSRR, osłabiło spoistość Drugiej Rzeczypospolitej wobec zewnętrznychzagrożeń i wewnętrznych napięć, ale przede wszystkim byłoby zapewne ponad jej realnemożliwości – zarówno materialne, jak i moralne. Mickiewiczowski postulat mierzenia sił nazamiary nie sprawdza się w polityce, gdzie rządzą „realia". Na gruncie „realiów" stałakoncepcja polskich nacjonalistów z Narodowej Demokracji, domagających się nabytków nawschodzie mniejszych, ale dających się wchłonąć przez stosunkowo szybką polonizację ziem iludzi, krytykująca Piłsudskiego za „niebezpieczne marzycielstwo", domagająca się twardej rękiwobec narodowych aspiracji kresowych ludów. Tak też Piłsudski i bliska mu grupa przywódcza,choć zaczęli od idei federacyjnej, stopniowo zostali zmuszeni do faktycznego realizowaniapraktyki inkorporacyjnej – takiej samej, jaką stosowały wobec Polski Prusy albo Rosja. Jak tonader często w życiu bywa – wielkie i piękne zamiary sprowadziły się do małej i brzydkiejrealizacji. Skoro wielka idea nie znalazła zrozumienia wśród zainteresowanych, którzy czuli się

bardziej podbici niż sfederowani, to ostatecznym arbitrem w ich sporach z obcym państwemokazywał się polski policjant, żołnierz, prokurator. Potępiając pruski Kulturkampf i carskąrusyfikację, Polacy – w wielonarodowej, lecz już niekoniecznie tolerancyjnej Rzeczypospolitej –sami skazywali się na stosowanie podwójnych miar.

Nienaruszalny związek republik swobodnych – jak powiadały pierwsze słowa jego hymnu –okazał się szybko więzieniem narodów, co ostatecznie przypieczętowały czasy stalinowskie.Wcielone do ZSRR Białoruś i Ukraina poniosły straszliwe straty, częściowo w bezpośrednioporewolucyjnym okresie „komunizmu wojennego", a już szczególnie w latach trzydziestych –strasznych czasach przymusowej kolektywizacji, „rozkułaczania", masowych wysiedleń i głoduciągnącego w ślad za szaleństwami „budowy podstaw socjalizmu". Ale nie było tam, jak za

carskiego panowania, przymusowej rusyfikacji; rozwijało się szkolnictwo w rodzimym języku,wydawano masowo – choć politycznie ocenzurowane – książki ukraińskie i białoruskie,funkcjonowały narodowe uniwersytety. W Polsce liczba mniejszościowych szkół na Kresachoraz ich uczniów malała, życie narodowe kwitło tylko po wsiach, sprowadzone do chłopskiegofolkloru, nie udało się doprowadzić do utworzenia ukraińskiego uniwersytetu we Lwowie, gdzie– podobnie jak w Wilnie – funkcjonowały tylko uczelnie polskie. Ukraińcy z dawnej Galicji,wtedy obywatele Drugiej Rzeczypospolitej – jak wspomniano, element wśród naroduukraińskiego najlepiej zorganizowany, uświadomiony i rozbudzony nacjonalistycznie, umiejącykorzystać z liberalizmu monarchii austrowęgierskiej Franciszka Józefa – od początku domagalisię autonomii, samorządności i równouprawnienia kultur. Takie stanowisko było zgodne zteorią federacji, ale nie z praktyką inkorporacji zbyt dużego jak na możliwościRzeczypospolitej rusińskiego kęsa. Narastające poczucie krzywdy, opór wobec polonizacjirealizowanej także przez osadnictwo wojskowe na Kresach, poczucie narodowej podrzędności

w obcym państwie, prowadziły prostą drogą do antypolskiej konspiracji nacjonalistycznej,zwłaszcza wśród, mających poczucie siły i ogromne zdolności organizacyjne, Ukraińców z„Hałyczyny". Powstaje słynny OUN (Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów), z rozrastającą sięsiatką zbrojnego podziemia. Zaczynają się zamachy terrorystyczne, zrazu nieudane – naPiłsudskiego we Lwowie w 1921 roku i na prezydenta Stanisława Wojciechowskiego w trzy latapóźniej, aż wreszcie w 1934 roku od kul ukraińskich ginie minister spraw wewnętrznychBronisław Pieracki. Jak to zwykle bywa, ofiarami terroryzmu narodowej mniejszości padająrównież ludzie jej sprzyjający: zastrzelony zostaje poseł Tadeusz Hołówko – czołowy wśródPolaków zwolennik porozumienia z Ukraińcami. Taki sam los spotyka współpracujących zPolakami Ukraińców – poetę księdza Sydira Twerdochliba, dyrektorów ukraińskich gimnazjów

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 6_ JA WAS PRZEPRASZAM, PANOWIE, czyli Polska a Ukraina i inni współt

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-6-ja-was-przepraszam-panowie-czyli-polska 10/18

we Lwowie i Przemyślu. Uchodzi z życiem z zamachu, sprzyjający Ukraińcom i przez to ostrokrytykowany przez rodaków, wojewoda wołyński Henryk Józewski. Polską odpowiedzią sąoczywiście coraz bardziej bezwzględne akcje policyjne. Powstaje Korpus Ochrony Pogranicza,mający na celu z jednej strony odcięcie Kresów od infiltracji z ZSRR, a z drugiej – walkę znacjonalistyczną konspiracją; jego żołnierzami nie mogą być ludzie miejscowi, lecz rdzenniPolacy i polscy Niemcy – nawiasem mówiąc, schwytani po 17 września przez władze sowieckieżołnierze i oficerowie KOP zostali osadzeni w obozie w Ostaszkowie, skąd nikt nie powrócił i

spotkał ich taki sam los, jak innych oficerów w katyńskim lesie. Akcja rodzi reakcję,odpowiedzią na represje polskie jest nasilenie konspiracji. Rozpoczyna się policyjno-wojskowapacyfikacja najbardziej rozpolitykowanych wsi ukraińskich, przy zastosowaniu zasadyodpowiedzialności zbiorowej, wprawdzie bez hitlerowskich rozstrzeliwań, lecz z represyjnymirekwizycjami, biciem przypadkowych ludzi, niszczeniem dobytku itp. W uruchomionym w1934 roku (wyraźnie pod wpływem praktyki Hitlera) obozie koncentracyjnym dla„nieprawomyślnych" w Berezie Kartuskiej na Białorusi znaczną część uwięzionych stanowilidziałacze mniejszości narodowych na Kresach. Pruski duch Drang nach Osten zdusił jużcałkowicie niegdysiejszego „Ducha Rzeczypospolitej", nie mogło zresztą być inaczej, skorozarzucono jedynie możliwą bez przemocy i terroru drogę federacyjną. W ten sam przecieżsposób – tylko dłużej to trwało – niemieckie poszanowanie prawa zostało w Prusachobezwładnione i zduszone przez nacjonalistyczne parcie na Wschód.

Oczywiście Ukraina była najbardziej niespokojną częścią wielonarodowej Rzeczypospolitej. OBiałorusi najwięcej powie przykład najwybitniejszego w Drugiej Rzeczypospolitej działaczatego narodu – Bronisława Taraszkiewicza – posła na Sejm, przywódcy „Hromady",białoruskiego stowarzyszenia mającego swe komórki w każdej prawie wsi zamieszkanej przez

 jego rodaków. Za knowania z sowiecką Białorusią został pozbawiony poselskiego immunitetu iskazany na dwanaście lat więzienia, a następnie wymieniony za polskich więźniów w ZSRR,tam z kolei aresztowany w 1937 roku jako „polski szpieg" i stracony.

Ukraińscy nacjonaliści z OUN już od dawna zerkali w stronę Niemiec. Trudno im się dziwić;zarówno Rosja, jak i Polska była dla nich śmiertelnym wrogiem, a zmierzający do ataku na

Polskę Hitler – naturalnym sojusznikiem. Już w 1939 roku zdarzały się ukraińskie napady nacofające się oddziały polskie, ale wkroczenie Armii Czerwonej na wschodnie ziemieRzeczypospolitej oznaczało objęcie władzy przez siłę znacznie bardziej represyjną ibezwzględną niż antyukraińsko nastawiony polski policjant czy urzędnik. Równouprawnieniepo 17 września języka ukraińskiego było tylko fasadą skrywającą wywózki, akcje bezpieki ifarsę odgórnie sterowanych „wyborów", o wyniku od początku wiadomym.

W ślad za prącą na wschód od 22 czerwca 1941 roku armią hitlerowskich Niemiec wkroczył doLwowa, złożony głównie z Ukraińców w służbie niemieckiej, batalion [6>Nachtigall<6],rozpoczynając pogrom Polaków i Żydów. Wymordowano wtedy między innymi pięćdziesięciu

 jeden profesorów Uniwersytetu Lwowskiego wraz z rodzinami. Potem zbrodniczy pododdziałzyskał jeszcze bardziej ponurą renomę na wschodzie. Dla najbardziej ciasno i krótkowzrocznie

patrzących na świat nacjonalistów ukraińskich nadszedł czas odpłaty za porażkę w latach1918-1920, za krzywdy z okresu polskiego panowania. Ożyło znów haniebne hasło RiezatyLachiw, Żydiw, a Kacapiw! A jednocześnie po raz już któryś z rzędu sprawdzać się zaczęłyprzenikliwie gorzkie słowa wielkiego pisarza ukraińskiego Tarasa Szewczenki, pisane jeszcze wubiegłym stuleciu: Pysznicie się, że wreszcie przywiedliście Polskę do zniszczenia? To prawda,tak upadła Polska. Ale padając, przygniotła i was!

Proniemieckie nadzieje rozwiane zostały szybko i brutalnie. Utworzony we Lwowie rządsamostijnej, z Jarosławem Stecko na czele, zostaje rozpędzony przez hitlerowców, a Ukraina

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 6_ JA WAS PRZEPRASZAM, PANOWIE, czyli Polska a Ukraina i inni współt

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-6-ja-was-przepraszam-panowie-czyli-polska 11/18

potraktowana jak wszystkie kraje słowiańskich „podludzi". Trzecia Rzesza potrzebowałapomagierów w zbrodni, takich jak najemnicy lub sadyści z batalionu Nachtigall. Potem jeszczeutworzy ponurej sławy dywizję SS Hałyczyna, do której znajdzie na Ukrainie trochęzdezorientowanych lub gotowych na wszystko ochotników. Patriotycznym nacjonalistom zOUN pozostaje dystansowanie się zarówno od Niemców, Rosjan, jak i Polaków, czekanie zbronią u nogi na koniec wojny i ewentualne pomyślniejsze dla samostijnej rozstrzygnięcia.Powstaje, słynna później – choć źle zapisana w polskiej pamięci – Ukraińska Powstańcza Armia

(UPA), tworzy (zwłaszcza w dawnej Galicji) coraz to nowe oddziały, buduje zamaskowanebunkry, umacnia się w terenie. Ale żądza działania co bardziej gorącogłowych nacjonalistównie pozwala im czekać, tym bardziej że kierownictwo ruchu też nie jest zgodne i jednolite.Rachunki krzywd wymagają natychmiastowego odwetu, a niemiecki okupant gotów jestpatrzeć przez palce na wzajemne wyrzynanie się „podludzi". Rozpoczynają się więc pogromy irzezie polskich osad, zmierzające do zastraszenia i przepędzenia na zachód żyjących wśródukraińskiego otoczenia „Lachów". Otwarty zostaje najbardziej haniebny – oprócz humańskiejrzezi z XVIII wieku i częstych tu żydowskich pogromów – rozdział ukraińskiej historii, z któregoniech się sami nasi południowo-wschodni sąsiedzi rzetelnie przed sobą rozliczą. Zaczęło się

 jesienią 1942 roku od palenia polskich wsi i mordowania ich mieszkańców na Wołyniu, któryusiłowano w ten sposób „odpolonizować"; trwało właściwie aż do przetoczenia się frontu w1944 roku. Odpowiedzią była samoobrona Polaków oraz akcje odwetowe Armii Krajowejprzeciw oddziałom UPA, a nieraz i przeciw ukraińskim osadom, z których rekrutowali się

napastnicy. Kilkadziesiąt tysięcy cywilnych ofiar po obu stronach, nieraz uśmiercanych zwyrafinowanym okrucieństwem; gdy ruszy krwawa karuzela nienawiści i gwałtu, nie maznaczenia pytanie – kto zaczął?

Armia Czerwona i ciągnące w ślad za nią oddziały NKWD bezwzględnie rozprawiały się zewszystkim, co mogło się okazać niewygodne dla władzy sowieckiej: tak dopełnił się losoddziałów UPA i cywilnych komórek OUN na wcielonej do ZSRR Ukrainie. Rozbijane w boju,niszczone, wyłapywane, wycofywały się na zachód, po części do Czechosłowacji, lecz główniena pozostały przy Polsce skrawek Ukrainy – w Bieszczady. Tu, wśród miejscowej ludnościukraińskiej zwanej Łemkami, znalazły swe ostatnie oparcie i twierdzę. Na co czekali, skoroświat pojałtański wykazał kamienną obojętność wobec nadziei narodu, który już od kilku

wieków – nie mniej gwałtownie i z nie mniejszym poświęceniem niż Polacy – dawał wyraz swejdojrzałości do samodzielnego bytu i własnego państwa? Na konflikt między zwycięskimialiantami i trzecią wojnę światową? Na pomoc Zachodu? Na ugięcie się stalinowskiegoaparatu represji przed ich wytrwałą i beznadziejną walką? Dość, że wśród górzystych bezdrożypowstała sieć świetnie zamaskowanych bunkrów i podziemnych kryjówek, a życzliwawspółpraca okolicznych wsi łemkowskich stanowiła mocne i niewidzialne dla obcego okazaplecze leśnej partyzantki. Znakomita organizacja, wielki nakład pracy i jeszcze większeosobiste poświęcenie sprawiły, że w bieszczadzkiej twierdzy można było przetrwać dośćdługo, tym bardziej że polskie organy władzy nie wykazywały zrazu sowieckiej bezwzględnościw zwalczaniu obcych sobie sił; antykomunistyczna partyzantka pleniła się zresztą wewszystkich prawie regionach kraju, jawnie działało opozycyjne Polskie Stronnictwo Ludowe,rządzący mieli dość kłopotów bardziej dotkliwych niż likwidacja ostatniej enklawy samostijnejUkrainy w górskich ostępach Bieszczadów. Dopiero zastrzelenie inspekcjonującego tamtejsze

placówki wiceministra obrony narodowej [7>generała Karola Świerczewskiego<7] w 1947roku sprawiło, że na Bieszczady zwaliła się żelazna nawała wojska i sił bezpieczeństwawewnętrznego, znana pod mianem akcji „Wisła". Nie bez znaczenia było też sfałszowaniewyborów i rozprawienie się z opozycją PSL-owską w tymże roku.

Integralną częścią akcji „Wisła" – prócz zmasowanych działań milicji i wojska (w tym oddziałówpancernych) – było metodyczne wysiedlenie Łemków oraz osadzenie ich w rozproszeniu nazachodzie i północy kraju. Znów zastosowano zasadę odpowiedzialności zbiorowej w myślprusko-hitlerowskich wzorów. Tak zawiązał się ostatni węzeł na krwawym sznurze splatającym

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 6_ JA WAS PRZEPRASZAM, PANOWIE, czyli Polska a Ukraina i inni współt

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-6-ja-was-przepraszam-panowie-czyli-polska 12/18

dzieje obu narodów od czasów Chmielnickiego i humańskiej rzezi. W Bieszczadach zaległacisza, tylko opustoszałe, spalone wsie i rozjechane czołgami szczątki leśnych bunkrówprzypominały dramat ostatniego skrawka Ukrainy w Polsce. Dopiero w latach sześćdziesiątychw Bieszczady zaczęli napływać polscy osadnicy i turyści, a resztki łemkowskiej kultury możnana dziś znaleźć w Gdańsku, Koszalinie czy Szczecinie.

Dzisiejsza Polska jest w zasadzie państwem jednego narodu. Żydów wymordowali hitlerowcy,a ich resztki wyemigrowały, zniechęcone wciąż ożywającym, a nieraz urzędowo podsycanymantysemityzmem. Niemców metodycznie wysiedlono za Odrę i Nysę. To samo – tylko wkierunku wschodnim – spotkało większość pozostałych jeszcze na okrojonym od wschoduterytorium Polski Ukraińców, Białorusinów i Litwinów. Ukraińców oblicza się w dzisiejszejPolsce na 150-170 tys., głównie rozproszonych na Ziemiach Zachodnich, Białorusinów – naokoło 250 tys. trzymających się swoich odwiecznych siedlisk i prawosławnych cerkwi główniew okolicach Białegostoku, Litwinów na 10-20 tys., żyjących w dość zwartej grupie w pobliżuspornych niegdyś Sejn. Trudno precyzyjnie określić liczebność i zasięg tych reliktówwielonarodowej niegdyś Rzeczypospolitej, jest to bowiem ludność roztopiona w polskimotoczeniu, coraz bardziej spolonizowana. Zmniejsza się liczba szkół z jej rodzimym językiem,niekoniecznie na skutek niechęci władz, głównie z powodu braku zainteresowanych uczniów.Bezmyślnie – albo i ze świadomą złośliwością wandali – niszczone są unickie cerkwie, ale

przede wszystkim w polskiej świadomości wciąż pokutują nacjonalistyczne mity i uprzedzenia,w czasach PRL jakże często podsycane przez oficjalną propagandę, utrwalone przez przelanąw niepotrzebnych zwadach krew, a dotyczące głównie nieszczęsnego narodu ukraińskiego.Pamięta się okrucieństwa „hajdamaków" i „rezunów", odsuwając od siebie uznaniepodstawowej przyczyny ukraińskich zrywów – jednocześnie antypolskich i antyrosyjskich –którą było nieprzejednane odmawianie im prawa do samorządnego zorganizowania się wniepodległym państwie, do czego już dawno dojrzeli; nic dziwnego, że wokół tych zrywówoplecione jest krwawe pasmo nacjonalistycznego szaleństwa. Nie ma podwójnych miar: skoroPolacy tak dzielnie bronią swojej niepodległości, muszą uznać podobne prawo ukraińskie,białoruskie i litewskie. Ukraińską Powstańczą Armię ma się potocznie za krwawą bandępółfaszystowskich zbrodniarzy, a uparte drążenie PRL-owskiej propagandy sprawiło, że slogan„bandy UPA" stał się prawie nierozerwalną zbitką pojęć; powtarzają ją ci sami Polacy, którzy

oburzają się na wspomnienie o nazywaniu przez Niemców „bandami" ich zbrojnych oddziałówpartyzanckich, ale sprzeciwiają się budowie przez Ukraińców w Polsce pomników na grobachżołnierzy UPA. Podejrzewamy wszystkich ukraińskich nacjonalistów czasów ostatniej wojny ozbrodniczą współpracę z hitlerowcami, zapominając, że tylko nieliczni – krótkowzroczni,zacietrzewieni lub po prostu zboczeni – służyli w SS Hałyczyna lub bandzie noszącej słodkiemiano Nachtigall. Tragedia patriotów ukraińskich i ich powstańczej armii, którzy nigdzie – aniw Rosji, ani w Polsce, ani w Niemczech, ani na Zachodzie – nie napotkali wyciągniętej dłoni,

 jest chyba najbardziej mrocznym i zapomnianym echem tamtej strasznej wojny. Nie chcemypamiętać, że rusyfikacja uderzała jednakowo w Polaków, jak w Litwinów, Białorusinów czyUkraińców, że wszyscy byliśmy w takim samym stopniu ofiarami najpierw caratu, a potemnarzuconego tej części Europy komunizmu, choć właśnie tamte narody – pozbawione nawetpozorów niepodległości – znalazły się w bardziej niż my pożałowania godnym położeniu.Utożsamiamy – przez tę samą liturgię, staroruski język i zdobnictwo – unicką Cerkiew z

prawosławiem, zapominając, że to właśnie Rzeczpospolita doprowadziła do podziałuukraińskiego chrześcijaństwa na dwa odłamy i że właśnie ten unicki, uznający zwierzchnictworzymskiego papieża, podlegał potem, aż do upadku ZSRR, podwójnej dyskryminacji: ze stronyzarówno prawosławia, jak i katolicyzmu. Jak wiadomo, Kościół prawosławny w ZSRR żądałpowrotu unitów na łono ortodoksyjnej Cerkwi i wyrzeczenia się związków z Rzymem. W 1946roku niespodziewanie przyszły jej w sukurs stalinowskie władze, ostatecznie – w odwecie zadążenia niepodległościowe Zachodniej Ukrainy – delegalizując Kościół unicki, osadzając wwięzieniu księży odmawiających podporządkowania się Cerkwi; najtrudniejsze dziesięcioleciaunici przetrwali tylko na emigracji (głównie w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie), w Polsce,wysiedleni na Ziemie Zachodnie, albo u siebie, na zniewolonej Ukrainie, w małych grupach, w

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 6_ JA WAS PRZEPRASZAM, PANOWIE, czyli Polska a Ukraina i inni współt

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-6-ja-was-przepraszam-panowie-czyli-polska 13/18

ścisłej konspiracji, pod groźbą prześladowań. Dopiero po upadku komunizmu odrodził się tenKościół w swej Ojczyźnie, niegdyś narzucony przez Polskę, a potem, w ciągu wieków, złączonyna dobre i złe z walką o niepodległość Ukrainy i z wszelkimi manowcami, po jakich błądził ten– skołatany przez los – naród. Dlatego moralna odpowiedzialność za unię brzeską powinnaobligować dzisiejszych Polaków do poparcia tak dzielnie trzymających się swej wiaryUkraińców, a już na pewno do troski o lepszy los w Polsce zarówno ich samych, jak i ichświątyń. Musimy wreszcie zrozumieć, że wieczne polskie kłopoty z Zachodnią Ukrainą i starcia

z jej ludem nie brały się z wrodzonego jakoby Ukraińcom podstępnego okrucieństwa, leczstąd, że jest „Hałyczyna" najbardziej świadomą, narodowo wykrystalizowaną izdeterminowaną częścią tego ogromnego kraju i narodu, która, z jednej strony, przejęładziedzictwo kozackiej wolności, a z drugiej – potrafiła rzetelnie wykorzystać kilkadziesiąt lataustriackiego liberalizmu, tak jak umiała to wykorzystać polska część Galicji z Krakowem naczele, stając się w ostatnim okresie zaborów ostoją polskiej kultury i wolnej myśli.

Białorusinów jesteśmy skłonni lekceważyć, jako ciemnych, zahukanych i niezbyt wyrobionychnarodowo; zapominamy wtedy o walczącym razem z Polakami w wojnie 1920 roku białoruskimoddziale generała Bułak-Bałachowicza, a z drugiej strony – o organizacyjnej potędzeprzedwojennej „Hromady", która pokazała, że jakoby „ciemny" Białorusin zdolny jest dorzeczy wielkich, gdy widzi w tym swoją własną szansę i nadzieję. Uznajemy Cerkiew za

„rosyjski Kościół", a prawosławie za obcą religię zaborców, gdy przecież dla nich jest to świętawiara ojców, wyróżnik przynależności narodowej, tak samo jak katolicyzm dla Polaków.

Litwinom mamy za złe ich zaciekłe trzymanie się Wilna, odwracanie się plecami do Polski i jejfederalistycznych propozycji, wypominamy profaszystowskich szaulisów z czasów wojennych,a zły stosunek do zamieszkałych tam Polaków w czasach dzisiejszych. Ale nie chcemy przyjąćdo wiadomości, że to spolszczone w ciągu wieków Wilno jest ich świętą, historyczną stolicą, że

 jej utrata była w okresie litewskiej przedwojennej niepodległości osobistym dramatemkażdego patriotycznie myślącego Litwina, że musiała dramatycznie zaostrzyć rachunek –prawdziwych bądź wyimaginowanych – polsko-litewskich krzywd. Nie dziwmy się, że małaLitwa nie ma ochoty na ewentualny związek państwowy z ponad dziesięciokrotnie liczniejszym

sąsiadem, to już nie jest dawne Wielkie Księstwo Litewskie, łatwo podbijające niezmierzoneobszary podzielonej i spalonej przez Tatarów Rusi. Litewska myśl polityczna XX wieku sięgaraczej do idei federacji wyzwolonych narodów bałtyckich – chce się złączyć z Łotyszami iEstończykami, odpowiedniejszymi jako partnerzy w drodze do Europy i bliższymi językowo.

Czas płynie niepowstrzymanie, upadł ZSRR, na naszych wschodnich granicach powstałyniepodległe państwa, przeżywają się dawne koncepcje i dawne związki, a poboczehistorycznych dróg – jak utraconym w wojnach i wędrówkach, nikomu dziś niepotrzebnymdobytkiem – usiane jest szczątkami idei niegdyś zaszczytnych, dziś anachronicznych. Niestety.

Ale też podobnego remanentu swojej wyobraźni muszą dokonać nasi wschodni, nieraz jeszcze

gorzej od nas w przeszłości potraktowani przez los, bardziej od nas nieszczęśliwi, partnerzy,nie uczyni tego za nich polski autor. Kiedyś gościłem w dalekiej Australii w domu żołnierzaUPA, dziś ożenionego z Polką i dobrze zakorzenionego w pustynnym gruncie PiątegoKontynentu. Kiedyśmy już – pod zawieszonym na honorowym miejscu jego salonu tryzubem,godłem samostijnej Ukrainy – obgadali wszystkie dramaty i smutki Europy Środkowej, mójgospodarz rzekł na ostatek: A te przeklęte Kacapy wbiły jeszcze jeden klin we współżycienaszych narodów, przyznając Polsce rdzennie ukraińskie miasto Rzeszów.

No i tyle. Burzenie mitów i uprzedzeń nigdy nie będzie łatwe, zarówno po naszej, jak i po

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 6_ JA WAS PRZEPRASZAM, PANOWIE, czyli Polska a Ukraina i inni współt

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-6-ja-was-przepraszam-panowie-czyli-polska 14/18

Waszej stronie – drodzy Przyjaciele.

 Jak zauważył kiedyś znakomity pisarz litewski Tomas Venclova, nauka historii składa się zdwóch działów: mediewistyki i publicystyki. A więc wszystko, co świeższe i bliższe naszymczasom od zamierzchłego średniowiecza, wzbudza zbyt wielkie namiętności, by stać nas byłona naukowy obiektywizm, że wszystko to wciąż służy aktualnej polityce, uwikłane jest we

współczesne kłótnie, a przez to z historii czynimy niestety taki użytek, jaki zwykł robić pijak zlatarni: nie szukamy w niej światła, lecz oparcia. Ale z naszymi narodami jest jeszcze gorzej:nawet mediewistykę potrafimy zmienić w publicystykę i używać w obronie własnych racji(albo i przesądów, czego przykładem w stosunkach polsko-litewskich może być królWładysław Jagiełło, na Litwie postrzegany jako zdrajca, który poddał ją polonizacji, a wstosunkach polsko-ukraińskich Bolesław Chrobry wkraczający do Kijowa, a później chociażbyowo Ogniem i mieczem – odbierane u nas jako narodowy epos, a w Kijowie jako antyukraińskipaszkwil). Dlatego wzajemne zrozumienie jest tak trudne, a pojednanie bez zrozumienia jesttylko pustym gestem przywódców.

Gdybyśmy dali się otumanić tej czarnej mgle narodowych i religijnych nienawiści, tym nigdyniekończącym się rachunkom wzajemnych krzywd, to już w kilka miesięcy po upadku

komunizmu i odzyskaniu własnych państw przez naszych wschodnich sąsiadów, na naszychpograniczach mielibyśmy nową polsko-litewską, czy polsko-ukraińską krwawą Bośnię. Niewzdychajmy, że dzięki Bogu do tego nie doszło. To dzięki nam! Dzięki nam Polakom, namLitwinom, nam Białorusinom, nam Ukraińcom. Nam wszystkim. W tym trudnym momenciehistorycznym okazaliśmy się mądrzejsi od naszych bebechów, co nie zawsze udaje sięnarodom, o czym poucza krwawa i pełna nieszczęść ich historia – gdziekolwiek się ona toczy.Kiedy byłem konsulem generalnym RP w Nowym Jorku, natrafiłem w latach 1991-1992 napróby zjednywania sobie poparcia wśród polskiej emigracji w Stanach Zjednoczonych przezrzekomych „emisariuszy" Polaków mieszkających na odzyskującej niepodległość Litwie, awystępujących jako orędownicy antylitewskiego powstania uciskanej polskiej społeczności. Tonie jest ważne, że przeciwstawiłem się, jak potrafiłem, działalności tych panów, kimkolwiek byoni byli – gorącogłowymi głupcami, nacjonalistami bez sumienia i rozumu czy po prostu

agentami KGB. Ważne jest, że ci, którym by się marzyła Bośnia pod Wilnem nie znaleźliuznania ani wśród Polaków, ani wśród Litwinów. Okazaliśmy się mądrzejsi. Tak jak nie znajdująposłuchu na Ukrainie (choć w demokracji wolno im głosić swoje poglądy) szaleńcy bredzący oroszczeniach terytorialnych względem Polski ani w Polsce zacięci fanatycy, usiłującyzlikwidować festiwal kultury ukraińskiej w Przemyślu i zniszczyć nagrobne pomnikipartyzantów z UPA, choć przelali oni sporo polskiej krwi. Bo niezależnie od naszych trudności,od dziedzictwa narzuconego ustroju – o wiele straszniejszego w Wilnie, w Mińsku czy w Kijowieniż w Warszawie – niezależnie od przesądów i zaczadzeń, z których człowiek nie wydobywa sięw ciągu roku ani nawet dziesięciolecia, my wszyscy, od Bałtyku po Morze Czarne, okazaliśmysię zdolni do istnienia i rozwoju jako samodzielne narody europejskie. I to jest zapewnenajważniejsze przesłanie, jakie nasza, środkowoeuropejska „wiosna narodów" przekazuje wrozpoczynający się wiek XXI.

Europa nie kończy się ani nie zaczyna na Bugu – to już dziś wiadomo w dziesięć z górą lat poupadku komunizmu w Polsce, w osiem lat po odrodzeniu niezależnych państw na naszejwschodniej granicy, w dobie poszerzania NATO, a potem Unii Europejskiej o pierwsze krajepołożone na wschód od Łaby. Ale dalej nic nie jest przesądzone i jeśli to wielkie wołanie –zniewolonych tak długo – narodów europejskiego Wschodu zostanie bez odpowiedzi, będzie toznaczyło, że duch Wielkiej Karty Wolności, samorządnych szwajcarskich gmin, niemieckiegoposzanowania prawa, czeskich Husytów, Wielkiej Rewolucji Francuskiej, włoskiego Renesansu ifederacyjnej Rzeczypospolitej został ostatecznie zdławiony przez obżartego gnomasamozadowolenia i dojutrkowego „realizmu". W historii zdarzają się takie rzeczy, przecież

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 6_ JA WAS PRZEPRASZAM, PANOWIE, czyli Polska a Ukraina i inni współt

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-6-ja-was-przepraszam-panowie-czyli-polska 15/18

Rzym też upadł, niezdolny – mimo swej chlubnej przeszłości – do sprostania wyzwaniomkolejnych stuleci.

A my, Polacy? Jak naprawdę zrozumieć, że na wschodzie nie graniczymy już z Rosją (wyjąwszymałą enklawę Kaliningradu na północy), tylko z odbudowanymi po tak długim zniewoleniu –albo jak Białoruś ustanowionymi po raz pierwszy – niepodległymi państwami i suwerennymi

narodami, o wiele ciężej niż my borykającymi się z tą odzyskaną wreszcie niepodległością, zbalastem historycznych lęków, uprzedzeń i zawiści. Jak odnaleźć wspólną drogę dobregosąsiedztwa w jednoczącej się Europie?

Polska dzisiejsza znalazła się – po tysiącleciu burz i zaprzepaszczonych nadziei – z powrotemw granicach piastowskich. Może mogło być inaczej, ale nie ziściło się. Załamał się ostateczniei legł w gruzach nie tylko Drang nach Osten niemiecki, ale także polski. Wilno i Lwów nie są

 już polskimi miastami, choć łączy je z Rzecząpospolitą nierozerwalna pamięć. Wniegdysiejszej kresowej ojczyźnie milionów Polaków pleni się dziś niepodległe ukraińskie,białoruskie i litewskie życie. Tak jak życie polskie pleni się w niemieckim przedtem Szczecinie iWrocławiu, w międzynarodowym, kupieckim i najbardziej w tych stronach europejskimGdańsku. Nie ma podwójnych miar – jeszcze raz to powtarzam – jeśli żądamy od Niemców

uznania polskiego prawa do życia w Szczecinie i Wrocławiu, znaczy to, że uznajemy ukraińskieprawo do Lwowa i litewskie do Wilna. Można nienawidzić dziedzictwa Jałty, ale faktydemograficzne dają się obalać tylko przez wojny i rzezie, tych zaś ta nieszczęsna częśćEuropy odcierpiała aż nadto.

Pojednanie z naszymi wschodnimi sąsiadami będzie trudniejsze niż pojednanie z Niemcami. Zzadziwiającym impetem od staropolskiego Jak świat światem, nie będzie Niemiec Polakowibratem! przeszliśmy do dzisiejszej sąsiedzkiej normalności, aczkolwiek zwykły Niemiecbynajmniej nie pali się do uznania Polaków za równych sobie i wartych jego sąsiedzkiejsympatii. Ale i tak w niewiarygodnie krótkim czasie historycznym został przebyty szmat drogiw kierunku dokładnie odwrotnym niż droga krwi, pogardy i zniszczeń, którą podróżowały oba

narody przez ostatnich paręset lat. Tu sprawa nie będzie wcale łatwiejsza przez to, że wstosunkach Polaków i Litwinów, Białorusinów czy Ukraińców nie było zaborów, okupacji,bombardowań, łapanek i obozów śmierci. Będzie trudniej, bo przeszkadza nam obustronnaniewiedza, brak zainteresowania i wzajemne kompleksy. Dla Polaków Niemcy są jedyną drogąna Zachód, dla Niemców Polska jest tylko ubogim sąsiadem, którego ludność ma w dodatkupodejrzane zamiłowanie do pokątnego handlu i kradzieży samochodów. Dlatego pojednaniepolsko-niemieckie, choć tak imponująco przyśpieszone, jest tak głęboko asymetryczne.Zwykłego Niemca mało obchodzi istotny dla polityków fakt, że przyjęcie Polski do NATO i UniiEuropejskiej zdejmie z Niemiec ciężar roli „kraju granicznego" obu tych ugrupowań, otworzyprzed niemiecką gospodarką pole współpracy znacznie korzystniejszej niż otworzyłowchłonięcie NRD. Cóż obchodzi zwykłego Polaka otwarcie na wschodnich sąsiadów?Spodziewa się po nich złodziejstwa, prostytucji, inwazji tanich robotników i drobnego handlu.

 Jakoś niezbyt rozumie oczywisty dla polskiej racji stanu fakt, że – po wielu stuleciach

sąsiedztwa, z którego nigdy nic dobrego dla Polski nie wynikało – nie mamy już na wschodziedługiej i źle bronionej granicy z potężną Rosją, lecz oddziela nas od niej pas granicniepodległych państw, których interesy nie są z rosyjskimi tożsame. Dlatego niepodległośćnade wszystko Ukrainy jest dla bezpieczeństwa Polski równie ważna jak członkostwo w NATO.Można nie lubić Ukraińców, można w sercu hodować niechęć do krwawych „hajdamaków" zprzeszłości i bazarowych handlarzy z teraźniejszości, można się chlubić swoją „zachodniością"i rzymskim katolicyzmem, ale nie wolno ignorować faktu, że jeśli Ukrainy nie będzie – jeśliprzyczynilibyśmy się do jej upadku brakiem pomocy, zaostrzaniem dzisiejszych stosunków wimię starych urazów, a już nie daj Boże jakimś sporem o Lwów albo o Przemyśl – to u naszychgranic stanie wzmocniona połknięciem Charkowa, Kijowa i Lwowa, gotowa do dalszej

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 6_ JA WAS PRZEPRASZAM, PANOWIE, czyli Polska a Ukraina i inni współt

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-6-ja-was-przepraszam-panowie-czyli-polska 16/18

ekspansji potęga rosyjska. Tak, nade wszystko Ukrainy, choć to samo myślenie dotyczy iBiałorusi, i Litwy. Ale jakoś nie jesteśmy w stanie zrozumieć tego historycznego nakazupoparcia dla wszystkiego, co niepodległe i nietożsame z Rosją na Wschodzie, dlatego wbadaniach opinii publicznej sympatia do naszych wschodnich braci wypada równie blado jakwskaźniki niemieckiej sympatii do Polaków. Niestety... A szansę pomocy niepodległej Białorusiw wyborze bardziej prozachodniej i nieuzależnionej od Rosji drogi rozwoju już straciliśmy, gdyborykała się ona z podstawowymi kłopotami niepodległego istnienia tuż po rozwiązaniu ZSRR,

nim do władzy dorwał się prorosyjski półdyktator – Łukaszenko. Może znaczniejsza pomoc isąsiedzkie wsparcie Polski – też skłopotanej, ale o wiele bardziej zaawansowanej na drodze doniepodległości – pozwoliłyby zmienić nieszczęsny bieg wydarzeń w Mińsku? Pół biedy z Litwą,bo wśród Litwinów – po pierwszym okresie boczenia się na rzekomy „polski ekspansjonizm" –ugruntowało się zrozumienie, że nie ma innej drogi na Zachód niż przez Polskę, a wśródPolaków utrzymuje się wciąż jagielloński duch sympatii dla krnąbrnych, ale wolnych duchem„młodszych braci" znad Niemna. Białoruś ugrzęzła w izolacji od świata i tak dalekiejprorosyjskości rządu Łukaszenki, że sprawiającej kłopot nawet Rosji. [8>Ukraina sama jeszczenie wie, czego chce – czy wybrać drogę na Zachód i do NATO, czy kumać się z Rosją,<8] anade wszystko nie umie się uporać z zapaścią gospodarczą i głęboką różnicą mentalnościmiędzy wschodem a zachodem tego kraju? Dlatego wciąż decydują kompleksy, złewspomnienia, resentymenty, a nade wszystko obcość i wzajemny brak zainteresowania,podszyty głupotą i myśleniem niedostrzegającym dnia jutrzejszego. Dlatego piękne gesty i

słowa polityków wciąż padają w społeczną i moralną próżnię.

Czego nam potrzeba nade wszystko? Czego nam dziś brakuje? Godności. Tak, godnościrównych sobie narodów, które – nie szczędząc ofiar – bohatersko wyrwały się ze szponównajgorszych totalitaryzmów XX-wiecznych. Narodów, które znają swoją historię, pełną – jakhistoria wszystkich narodów na tym padole – ludzkich wzlotów i ludzkich grzechów. PrezydenciPolski i Ukrainy odsłaniający wspólnie pomnik w Jaworznie, gdzie w starym poniemieckimobozie przetrzymywano Ukraińców wysiedlonych w ramach akcji „Wisła" i nieraz znęcano sięnad nimi, albo wspólnie wmurowujący kamień węgielny przyszłego pomnika w Piatichatkachkoło Charkowa, gdzie stalinowscy oprawcy kilku tysiącom polskich oficerów zgotowali ten samlos co w Katyniu, a oprócz nich mordowali „nieprawomyślnych" Ukraińców, tworzą fakty i

symbole, do których możemy i powinniśmy się odwoływać. Tak jak stare zamczysko pruskiegorodu von Moltke, spiskującego tyleż odważnie, co bezskutecznie przeciw Hitlerowi w Krzyżowejna Dolnym Śląsku, tworzy symbol pojednania polsko-niemieckiego. Ale są to tylko ozdobneramy, które musi wypełnić żywa społeczna treść. Inaczej pojednanie będzie wyłącznieodświętne, a na co dzień – martwe. Będziemy w stanie je wypełnić dopiero wtedy, gdynauczymy się nie tylko tolerancji, nie tylko wzajemnie korzystnego handlu, nie tylkowakacyjnych odwiedzin, ale gdy pojmiemy, że możemy wzbogacać nawzajem nie jedynieswoje kieszenie, ale także swoje dusze. Gdy polski katolik przekona się, że prawosławni zBiałostocczyzny, to nie jakieś „Ruskie", ale ludzie, którzy mogą wzbogacić jego wiarę, jegospojrzenie na Boga i bliźnich. Gdy prawosławni z Mińska zrozumieją, że katolickie parafie naich ziemi to nie przyczółki wrogiej inwazji, ale wzbogacająca różnorodność w obrębieniepodległego białoruskiego państwa. Gdy polska mniejszość na Litwie będzie traktowana nie,

 jako relikt narzuconej przemocą przez Jagiellonów polonizacji, ale jako znak wspólnej

demokratycznej i tolerancyjnej przeszłości we wspólnym państwie, którą dziś kontynuujemyświadomie w państwach osobnych, lecz zaprzyjaźnionych. Gdy posługiwanie się językiemlitewskim gdzieś koło Sejn będzie traktowane nie, jako dziwactwo lub wrogość, ale jakosymbol akceptacji swoich litewskich korzeni złączonych na tym „Bożym igrzysku" w jedennierozerwalny splot z korzeniami polskimi, żydowskimi, niemieckimi, tatarskimi i kto jeszczewie, jakimi. Gdy ukraińskie słowo i ukraiński śpiew w Przemyślu nie będą traktowane jakzamiar rozszerzenia samostijnej po Rzeszów albo i Gorlice, ale jako święta pamiątka poczasach, gdy Rzeczpospolita była bogatsza o swój Wschód, którego nie potrafiła utrzymać, amoże nawet i docenić. I tak dalej, i tak dalej... Ale właśnie tutaj do nas, Polaków, należypierwszy krok i tutaj przed nami stoi najważniejsze wyzwanie. Właśnie tutaj nie wolno nam

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 6_ JA WAS PRZEPRASZAM, PANOWIE, czyli Polska a Ukraina i inni współt

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-6-ja-was-przepraszam-panowie-czyli-polska 17/18

czekać na naszych sąsiadów i na kroki z ich strony.

Pierwszym krokiem z naszej strony musi być wyzbycie się tego nieszczęsnego poczuciawyższości w kontaktach ze Wschodem, którym usiłujemy sobie rekompensować naszkompleks niższości w stosunku do Zachodu. Cmentarz bohaterskich „Orląt" w ukraińskim dziśLwowie byłby dobrym miejscem do snucia myśli na ten temat, bo opowiada o tym samym

bólu, co zdewastowane cmentarze niemieckich obrońców Siedmiogrodu. Polacy nie są i niepowinni być Prusakami Wschodu, trzeba – bez żalu za bezpowrotną przeszłością, ale zeskruchą sumienia – odrzucić tamto dziedzictwo, które prowadzi do eskalacji gwałtów iprzedłużania rachunku wzajemnych krzywd. Jeszcze niedawno byliśmy lokatorami sąsiednichbaraków w tym samym i przez tych samych strażników pilnowanym łagrze, dziś – wrzuceni nagłęboką wodę niepodległości – jesteśmy sobie nawzajem potrzebni w tej nieszczęsnej dotądczęści Europy, która próbuje ułożyć sobie bezpieczniejsze i bogatsze życie w miejscuwyjątkowo niebezpiecznym, bo nawiedzanym przez tyle historycznych huraganów, potopów itrzęsień ziemi.

A więc: przebaczamy i prosimy o przebaczenie!

Niekoniecznie. Jako słabsi w historycznym konflikcie i nieporównanie srodzej poszkodowani,mieliśmy moralne prawo powiedzieć Niemcom po chrześcijańsku: przebaczamy... Ale dowschodnich sąsiadów środkowoeuropejskich niedoli musimy najpierw zwrócić się ze słowamiprosimy o przebaczenie... Zbyt mocno obciąża nas ten „pruski grzech" i zbyt często mybyliśmy gwałcicielem, a oni ofiarą. Dopiero potem przebaczamy. Piłsudski, gdy zwaliła się whistoryczny niebyt jego piękna idea federacyjna, miał odwagę powiedzieć oszukanymbojownikom o samostijną: Ja was przepraszam, panowie.

Miejmyż dziś odwagę Marszałka.

[1] Od Autora

by jerzysurdykowski on the February 17, 2010 at 1:51 p.m.

(published)

Wyhowski po zrzeczeniu się hetmaństwa, był jakiś czas wojewodą kijowskim, potem oskarżony (nie

wiadomo czy słusznie) o knowania z Rosją, rozstrzelany z wyroku polskiego sądu wojskowego.

[2] Od Autora

by jerzysurdykowski on the February 17, 2010 at 1:52 p.m.

(published)Rok 1667.

[3] od Autora

by jerzysurdykowski on the February 17, 2010 at 1:55 p.m.

(published)

Po długo wlok ącej się odbudowie, przerywanej i hamowanej nieraz przez stronę ukraińsk ą, cmentarz

„Orląt” został otwarty w swej dawnej postaci 24 czerwca 2005 w obecności prezydentów obu państw.

8/7/2019 Duch Rzeczypospolitej. Rozdział 6_ JA WAS PRZEPRASZAM, PANOWIE, czyli Polska a Ukraina i inni współt

http://slidepdf.com/reader/full/duch-rzeczypospolitej-rozdzial-6-ja-was-przepraszam-panowie-czyli-polska 18/18