Dragon Lance - Kroniki t.I -Smoki Jesiennego Zmierzchu

407
 Margaret Weis, Tracy Hickman Kroniki Smoczej Lancy – Tom I Smoki jesiennego zmierzchu (Przekład: Dorota Żywno)

Transcript of Dragon Lance - Kroniki t.I -Smoki Jesiennego Zmierzchu

Margaret Weis, Tracy Hickman

Kroniki Smoczej Lancy Tom I

Smoki jesiennego zmierzchu(Przekad: Dorota ywno)

Dla Laury, Prawdziwej Laurany Tracy Hickman

Dla moich dzieci, Dawida i Elizabeth Baldwin, Za ich odwag i wsparcie Margaret Weis

KANTYCZKA SMOKAUsyszcie mdrca, gdy jego pie zstpuje jak niebios deszcz lub zy i zmywa lata, kurz wielu historii Z szlachetnej opowieci o Smoczej Lancy. Bowiem w odlegych wiekach, obcych pamici i sowu, o pierwszej zorzy wiata, gdy trzy ksiyce wzniosy si znad ona lasu, smoki, straszliwe i wielkie wyday wojn temu wiatu Krynn.

Lecz wrd ciemnoci smokw, wrd naszego woania o jasno do pustej twarzy wznoszcego si wysoko czarnego ksiyca, rozbyso wiato w Solamnti, rycerz prawy i mocny, ktry wezwa samych bogw i wyku potn Smocz Lanc, przeszywajc dusz smoczego rodzaju, przepdzajc cie jego skrzyde znad rozjaniajcych si brzegw Krynnu.

Tak oto Huma, rycerz soamnijski, zwiastun wiatoci, pierwszy lansjer, wiedziony swym wiatem dotar do podna gr Khalikst, do kamiennych stp bogw, do przyczajonej ciszy ich wityni. Wezwa stwrcw lancy, wzi ich straszliw moc, by zgnie straszliwe zo, by wepchn wijc si ciemno Z powrotem w gb tunelu smoczej gardzieli.

Paladine, wielki bg dobra lni u boku Humy, dodajc si lancy jego silnego prawego ramienia i Huma, w blasku tysica ksiycw,

przepdzi Krlow Ciemnoci, przepdzi rj jej wrzeszczcych zastpw z powrotem do nieczuego krlestwa mierci, gdzie ich przeklestwa spaday na nico i nico w gbiach pod rozjaniajc si ziemi.

Tak skoczy si grzmotem wiek snw i rozpocz wiek potgi, Gdy Istar, krlestwo wiata i prawoci, powstao na wschodzie, gdzie biae i zote minarety wznosiy si ku socu i chwale soca, ogaszajc odejcie za, a Istar, ktre niaczyo i matkowao dugim latom dobra, lnio jak meteor na biaym niebie sprawiedliwych.

A jednak w peni soca krl-kapan Istar ujrza cienie: W nocy widzia drzewa jako istoty ze sztyletami, strumienie poczerniae i zgstniae pod milczcym ksiycem. Szuka w ksigach cieek Humy, zwojw, znakw, zakl, oby i on te mg wezwa bogw, mg uzyska ich pomoc w swych witych celach, mg oczyci wiat z grzechu.

I wtedy nadszed czas mroku i mierci, gdy bogowie odwrcili si od wiata. Ognista gra spada na Istar jak kometa, miasto rozpko si niczym czaszka w pomieniach, gry wystrzeliy z yznych niegdy dolin, morza zalay groby gr, westchnienia pusty rozlegy si na opuszczonych dnach mrz, trakty Krynnu rozpady si

i stay si ciekami zmarych.

Tak oto rozpocz si wiek rozpaczy. Spltay si drogi. W zgliszczach miast zamieszkay wichry i burze piaskowe, rwniny i gry stay si naszym domem. Kiedy starzy bogowie stracili sw moc, wznielimy woanie do pustego nieba ku zimnej zasonie szaroci, do uszu nowych bogw. Niebo jest spokojne, ciche, niewzruszone. Jeszcze nie usyszelimy ich odpowiedzi.

StarzecTika Waylan wyprostowaa si z westchnieniem i poruszya ramionami, eby rozluni obolae minie. Wrzucia namydlon szmat do wiadra z wod i rozejrzaa si po pustym pomieszczeniu. Coraz trudniej byo utrzyma star gospod. Wiele serdecznoci wtarto w ciepy, drewniany wystrj wntrza, lecz nawet serdeczno i j nie mogy ukry pkni i szpar w zuytych stoach ani zapobiec temu, by czasami go nie usiad na drzazdze. Gospoda Ostatni Dom nie bya zbytkowna, nie przypominaa niektrych w Haven, o jakich syszaa. Bya za to wygodna. ywe drzewo, we wntrzu ktrego j wybudowano, otulao j czule swymi prastarymi ramionami, a ciany i urzdzenia tak starannie wmontowano w gazie drzewa, e nie mona byo pozna, gdzie koczyo si dzieo natury, a zaczynao ludzkie. Kontuar zdawa si falowa i pyn jak polerowana fala wok ywego drzewa, ktre go podtrzymywao. Witrae w okienkach rzucay na sal gocinne byski ywych kolorw. Zbliao si poudnie, niky cienie. Gospoda Ostatni Dom wkrtce otworzy swe podwoje dla goci. Tika rozejrzaa si i umiechna z zadowolenia. Stoy byy czyste i wypucowane. Zostao jej jeszcze tylko zamiecenie podogi. Zacza wanie odsuwa cikie drewniane awy, gdy z kuchni wyszed Otik, owiany wonn par. Szykuje si kolejny rzeki dzie tak pod wzgldem pogody, jak i interesw rzek, wciskajc swj niemay brzuch za kontuar. Zacz rozstawia kufle, pogwizdujc przy tym wesoo. Wolaabym, eby interesy nieco si ochodziy, a pogoda ocieplia powiedziaa Tika, cignc aw. Uchodziam sobie wczoraj nogi i dostaam mao podzikowa, a jeszcze mniej napiwkw! Co za ponura banda! Wszyscy nerwowi, podskakuj na kady dwik. Wczoraj wieczorem upuciam kufel i przysigam Retark wycign miecz! Ba! parskn Otik. Retark jest gwardzist poszukiwaczy z Solace. Oni s zawsze nerwowi. Ty te by bya, gdyby pracowaa dla Hedericka, tego fanat ... Uwaaj ostrzega Tika. Otik wzruszy ramionami. Najwyszy Teokrata nie usyszy nas, chyba e nauczy si lata. Pierwej usyszabym stuk jego butw na schodach, ni on mnie. Tika jednak zauwaya, e cign dalej ciszonym gosem. Mieszkacy Solace ju dugo nie bd si na to godzi, popamitasz moje sowa. Ludzie znikaj, zacigani nie wiadomo gdzie. Smutne czasy. Potrzsn gow. Potem powesela. Ale dobre dla interesw.

Dopki nie zamknie nam lokalu rzeka ponuro Tika. Chwycia za miot i zacza energicznie zamiata. Nawet teokraci musz napcha sobie brzuchy i spuka z garde ogie piekielny wraz z siark zachichota Otik. Takie bezustanne prawienie ludziom kaza o nowych bogach musi przyprawia go o straszne pragnienie przychodzi tu co wieczr. Tika przestaa zamiata i opara si o szynkwas. Otiku rzeka powanie opanowanym tonem powiadaj jeszcze o czym innym o wojnie. O wojskach zbierajcych si na pnocy. No i ci dziwni ludzie w kapturach, ktrzy krc si po miecie u boku Najwyszego Teokraty i zadaj pytania. Otik popatrzy czule na dziewitnastolatk i poklepa j po policzku. Zastpowa jej ojca od czasu, gdy jej prawdziwy ojciec znik w tajemniczych okolicznociach. Pocign j za rudy kosmyk wosw. Wojna. Bzdury parskn. Pogoski o wojnie kr od czasw kataklizmu. To tylko plotki. Moe wymyli je Teokrata, eby atwiej mu byo rzdzi ludmi. Sama nie wiem Tika zmarszczya czoo. Ja... Otworzyy si drzwi. Tika i Otik oboje drgnli ze strachu i odwrcili si w stron drzwi. Nie usyszeli krokw na schodach, a to byo niesamowite! Gospod Ostatni Dom zbudowano wysoko w gaziach mocarnego drzewa vallen, tak jak kady inny dom w Solace,J

wyjtkiem kuni.

Ludzie postanowili zamieszka w konarach drzew w czasach strachu i zamtu, jakie zapanoway po kataklizmie. Tak oto Solace stao si drzewnym miasteczkiem, jednym z prawdziwie piknych cudw, jakie zostay na Krynnie. Solidne drewniane kadki czyy domostwa i sklepy usadowione wysoko nad ziemi, gdzie pi setek ludzi yo swym codziennym yciem. Gospoda Ostatni Dom bya najwikszym budynkiem w Solace i wznosia si czternacie metrw nad ziemi. Schody okalay skaty pie prastarego drzewa vallen. Jak Otik wspomnia, kadego gocia gospody mona byo usysze, na dugo zanim mona byo go ujrze. Jednak ani Tika, ani Otik nie usyszeli starca. Sta w drzwiach, wsparty na wytartej lasce dbowej i rozglda si po gospodzie. Na gow mia nacignity obszarpany kaptur prostej, szarej szaty, w ktrego cieniu wida byo tylko byszczce jak u jastrzbia oczy. Czym mog suy, dziadku? Tika spytaa przybysza, spojrzawszy z obaw na Otika. Moe ten starzec jest szpiegiem poszukiwaczy? Ech? Stary czowiek zmruy oczy. Otwarte?

No... zawahaa si Tika. Oczywicie rzek Otik, umiechajc si szeroko. Wejd, Siwobrody. Tika, poszukaj krzesa dla naszego gocia. Musi by zmczony po takiej dugiej wspinaczce. Wspinaczce? Podrapawszy si po gowie, staruszek rozgldn si po ganku, a potem spojrza na d. Och, tak. Wspinaczka. Bardzo duo schodw... Wgramoli si do rodka, a potem artobliwie pogrozi kijem Tice. Bierz si do roboty, dziewczyno. Sam potrafi znale krzeso. Tika wzruszya ramionami, signa po miot i zacza zamiata, nie spuszczajc starca z oczu. Sta na rodku gospody rozgldajc si, jakby chcia si upewni co do miejsca i ustawienia kadego stou i krzesa w pomieszczeniu. Gwna sala bya dua, miaa ksztat fasolki i owijaa si wok pnia drzewa vallen. Mniejsze konary drzewa stanowiy wsparcie dla podogi i sufitu. Ze szczeglnym zainteresowaniem starzec patrzy na kominek, ktry znajdowa si w gbi sali w mniej wicej trzech czwartych odlegoci od drzwi. By to jedyny kamienny element, wyranie roboty krasnoludzkiej, tak wyciosany, e wydawa si czci drzewa, wijc si w naturalny sposb wrd gazi na grze. Skrzynia obok paleniska wypeniona bya po brzegi szczapami sznuro-drzewa i bierwionami sosnowymi przywiezionymi z wysokich gr. adnemu mieszkacowi Solace nawet nie przyszoby do gowy pali w piecu drewnem ich wasnych wielkich drzew. W kuchni znajdowao si drugie wyjcie, czternastometrowa przepa, ale niektrym klientom Otika bardzo to odpowiadao. Starcowi rwnie. Mamrota pod nosem pene zadowolenia uwagi, badajc wzrokiem kolejne miejsca. Potem, ku zdumieniu Tiki, rzuci nagle lask, zawin rkawy szaty i zacz przestawia meble! Tika przestaa zamiata i opara si na miotle. Co robisz? Ten st zawsze sta tam! Dugi, wski st sta na rodku gwnej sali. Starzec pocign go po pododze, przysun pod pie olbrzymiego drzewa vallen, tu naprzeciw kominka, i odstpi o krok, by podziwia swe dzieo. Tak mrukn. Ma by bliej kominka. Teraz przynie jeszcze dwa krzesa. Potrzebuj szeciu. Tika odwrcia si do Otika. Chcia zaprotestowa, ale w tym momencie w kuchni co nagle bysno. Wrzask kucharki oznajmi, e znowu zapali si tuszcz. Otik popieszy w stron wahadowych drzwi do kuchni. On jest nieszkodliwy sapn, mijajc Tik. Pozwl mu na wszystko, na co bdzie

mia ochot... w granicach rozsdku. Moe wydaje przyjcie. Tika westchna i przyniosa staruszkowi dwa krzesa, zgodnie z tym, czego sobie yczy. Postawia je tam, gdzie wskaza. A teraz rzek starzec, rozgldajc si bystro przynie jeszcze dwa krzesa tylko maj by wygodne i postaw tutaj. Tu, obok kominka, w tym ciemnym kcie. Wcale nie jest ciemny zaprzeczya Tika. Przecie jest w penym socu! Ach... staruszek zmruy oczy ale bdzie ciemny dzi wieczorem, prawda? Kiedy zaponie ogie... Chyba tak... Tice zabrako sw. Przynie krzesa. Dobra z ciebie dziewczynka. I jeszcze jedno, o, tutaj. Staruszek wskaza miejsce dokadnie przed kominkiem. Dla mnie. Wydajesz przyjcie, staruszku? spytaa Tika, dwigajc najwygodniejsze w gospodzie, mocno wysiedziane krzeso. Przyjcie? Pomys ten zdawa si rozbawia starca. Staruszek zachichota. Tak, dziewczyno. To bdzie przyjcie, jakiego Krynn nie widzia od czasw kataklizmu! Bd gotowa, Tiko Waylan. Bd gotowa! Poklepa j po ramieniu, potarga jej wosy, a nastpnie odwrci si i siad na krzele a mu koci zatrzeszczay. Kufel piwa zayczy sobie. Tika posza nala piwa. Dopiero kiedy przyniosa staruszkowi napj i wrcia do zamiatania, zatrzymaa si i zastanowia, jak to moliwe, e zna jej imi.

KSIGA PIERWSZA

Rozdzia I Starzy przyjaciele spotykaj si. Nieuprzejmi intruziFlint Fireforge osun si na poronity mchem gaz. Stare koci podtrzymyway krasnoluda wystarczajco dugo i nie chciay czyni tego dalej bez sowa skargi. Nie powinienem by wyjeda burkn Flint, spogldajc w rozpocierajc si poniej dolin. Mwi na gos, cho w pobliu nie byo ywej duszy. Dugie lata samotnych wdrwek nauczyy go zwyczaju mwienia do siebie. Klepn si po obu kolanach. I niech mnie diabli wezm, jeli kiedykolwiek jeszcze rusz si std owiadczy zdecydowanie. Staremu krasnoludowi, ktry wdrowa cay dzie w jesiennym chodzie, wygodnie byo na ogrzanym popoudniowym socem gazie. Flint odpry si i wygrzewa koci, rozkoszujc si ciepem soca i miymi mylami wrci bowiem do domu. Rozejrza si, pieszczc czule wzrokiem znajomy krajobraz. Grskie zbocze w dole tworzyo jedn stron misy wrd wysokich gr odzianych w cudn, jesienn szat. Drzewa vallen w dolinie pony kolorami jesieni, jaskraw czerwieni i zotem, ktre przechodziy w fiolet oddalonych szczytw Kharolis. Bezchmurne, lazurowe niebo midzy drzewami odbijao si w wodach jeziora Crystalmir. Znad czubkw drzew wznosiy si cienkie smuki dymu, jedyny znak istnienia Solace. Mikka, snujca si mgieka otulaa dolin sodk woni dymu domowych ognisk. W czasie odpoczynku Flint wycign z plecaka kawaek drewna i byszczcy sztylet. Jego donie poruszay si bez udziau wiadomoci. Od niepamitnych czasw wrd jego ludu istniaa potrzeba nadawania wedle wasnego uznania ksztatu temu, co byo go pozbawione. On sam by do wzitym kowalem, zanim zaprzesta pracy kilka lat temu. Przyoy n do drewna, a potem, gdy co przycigno jego uwag, opuci bezczynnie donie. Przyjrza si dymowi wznoszcemu si znad niewidocznych w dole kominw. Moje domowe palenisko wygaso rzek cicho Flint. Otrzsn si, rozgniewany swoj sentymentalnoci, i zacz zawzicie struga drewno. Burkn gono Mj dom stoi pusty. Pewno dach przeciek i zalao mi meble. Idiotyczna wyprawa! Najgupsza rzecz w moim yciu. Po stu czterdziestu omiu latach powinienem si czego nauczy! Nigdy si niczego nie nauczysz, krasnoludzie odpowiedzia mu gos z oddali. Choby doy dwustu czterdziestu omiu lat! Upuciwszy kawa drewna, krasnolud spokojnym ruchem przenis do ze sztyletu na rkoje topora i spojrza na drog. Gos wydawa mu si znajomy, a by to pierwszy znajomy gos, jaki usysza od bardzo dawna. Nie potrafi go jednak umiejscowi w pamici. Zmruy

oczy, patrzc w zachodzce soce. Zdawao mu si, e widzi sylwetk mczyzny idcego drog. Flint wsta i cofn si w cie wysokiej sosny, by lepiej widzie. Chd owego mczyzny nacechowany by wdzikiem elfim wdzikiem, jak powiedziaby Flint, a jednak jego ciao miao krp muskulatur czowieka, a zarost by zdecydowanie ludzki. Spod zielonego kaptura przebyskiwaa tylko opalona twarz i brzoworuda broda. Przez jedno rami przewieszony mia dugi uk, a u lewego boku przypasany miecz. Odziany by w strj z mikkiej skry starannie wyciskanej w zawie wzory, tak lubiane przez elfw. aden jednak elf na Krynnie nie mgby zapuci brody... aden elf, z wyjtkiem... Tanis? powiedzia z wahaniem Flint do zbliajcego si mczyzny. We wasnej osobie. Brodat twarz przybysza rozpromieni serdeczny umiech. Otworzy ramiona i zanim krasnolud zdoa go powstrzyma, uciska Flinta tak, e a podnis go nad ziemi. Krasnolud przycisn przyjaciela na chwil do piersi, a potem przypomniawszy sobie o dostojestwie, wylizn si z obj pelfa. Nie nauczye si manier przez te pi lat burkn krasnolud. Nadal nie masz szacunku dla mego wieku ani godnoci. Dwigasz mnie jakbym by workiem kartofli. Mam nadziej, e nikt znajomy nas nie widzia. Wtpi, czy wielu nas pamita powiedzia Tanis, czuym wzrokiem mierzc przysadzistego przyjaciela. Czas nie pynie dla ciebie i mnie, stary krasnoludzie, tak samo, jak dla ludzi. Pi lat dla nich to dugo, a dla nas to chwila. Umiechn si potem. Nie zmienie si. Nie mona tego samego powiedzie o innych. Flint usiad na kamieniu i znw zabra si do rzebienia. Popatrzy spode ba na Tanisa. Po co ci ta broda? I tak bye wystarczajco brzydki. Tanis podrapa si po podbrdku. Bywaem w krainach, gdzie nieprzyjanie patrzy si na tych, ktrzy maj w sobie elfi krew. Broda podarunek od mego ojca-czowieka rzek z gorzk ironi okazaa si wielce przydatna przy ukrywaniu mego pochodzenia. Flint mrukn pod nosem. Wiedzia, e to niezupenie prawda. Cho pelf nienawidzi zabijania, Tanis nie nalea do tych, ktrzy zapuciliby brod, by unika walki. Poleciay struyny. Bywaem w krainach, gdzie nieprzyjanie patrzy si na kadego, bez wzgldu na jego krew. Flint obrci kawaek drewna w doni, przygldajc mu si. Jestemy ju jednak w domu. To wszystko ju za nami. Syszaem co innego rzek Tanis, ponownie nacigajc kaptur, by soce nie wiecio mu w oczy. Szlachetni poszukiwacze wybrali ma imieniem Hederick, by jako

Najwyszy Teokrata rzdzi w Solace, a ten sw now religi zamieni miasteczko w siedlisko fanatyzmu. Tanis i krasnolud razem odwrcili si i spojrzeli w cich dolin. Zaczy zapala si wiata, tak e w lesie vallen widoczne ju byy domy na drzewach. Nocne powietrze byo nieruchome, spokojne i sodkie, przesycone leciutk woni dymu z domowych palenisk. Co jaki czas dobiegay ich sabo syszalne gosy matek woajcych dzieci na kolacj. Nie syszaem niczego zego o Solace rzek cicho Flint. Przeladowania religijne... inkwizycja... gos Tanisa zabrzmia zowieszczo z gbi kaptura. By to gos gbszy i bardziej ponury od tego, jaki Flint zapamita. Krasnolud zmarszczy brwi. Jego przyjaciel zmieni si przez te pi lat. A elfowie nigdy si nie zmieniaj! No tak, ale Tanis by tylko w poowie elfem dzieckiem przemocy, gdy jego matk zgwaci czowiek w czasie jednej z licznych wojen, ktre podzieliy rozmaite rasy Krynnu w latach chaosu, jaki nastpi po kataklizmie. Inkwizycja? Wie gosi, e zajmuje si tylko tymi, ktrzy sprzeciwiaj si Najwyszemu Teokracie rzek wzgardliwie Flint. Nie wierz w bogw poszukiwaczy nigdy nie wierzyem ale nie obnosz si ze swoimi pogldami po ulicy. Sied cicho, a zostawi ci w spokoju tak brzmi moje yciowe haso. Szlachetni poszukiwacze mimo wszystko s mdrymi i cnotliwymi mami. Tylko to jedno zgnie jabko w Solace psuje cay kosz. A tak przy okazji, znalaze to, czego szukae? Jaki lad pradawnych, prawdziwych bogw? spyta Tanis. Czy spokj ducha? Ktre masz na myli? Zakadam, e jedno idzie w parze z drugim mrukn Flint. Obrci kawaek drewna w doni, wci niezadowolony z jego proporcji. Czy bdziemy tu sta przez ca noc i wcha dym z palenisk? Czy moe wreszcie pjdziemy do miasteczka i zjemy kolacj? Idziemy Tanis machn rk. Razem zaczli schodzi po ciece, a dugie kroki Tanisa zmuszay krasnoluda do Zrobienia dwch przy kadym jego jednym. Cho upyno wiele lat od czasu, gdy podrowali razem, Tanis niewiadomie zwolni kroku, a Flint rwnie niewiadomie przyspieszy. Wic nic nie znalaze? dopytywa si Flint. Nic odpar Tanis. Jak odkrylimy dawno temu, jedynie klerycy i kapani na tym wiecie su faszywym bogom. Syszaem opowieci o cudownym uzdrawianiu, lecz wszystko to byy oszustwa i magia. Na szczcie nasz przyjaciel Raistlin nauczy mnie, na co zwraca uwag... Raistlin! sapn Flint. Ten blady, chuderlawy czarodziej. Sam jest na wp

szarlatanem. Wiecznie jczy, stka i wsadza nos w nie swoje sprawy. Gdyby nie opiekowa si nim bliniaczy brat, kto ju dawno pooyby kres jego czarom. Tanis wdziczny by za to, e broda skrya jego umiech. Sdz, e w modzieniec by lepszym czarodziejem, ni ci si wydaje powiedzia. No i musisz przyzna, e dugo i nieznuenie pomaga wszystkim, ktrych oszukali faszywi klerycy tak samo jak ja. Westchn. Za co, bez wtpienia, nie dostae wielu podzikowa, mrukn krasnolud. Bardzo niewiele powiedzia Tanis. Ludzie chc w co wierzy, nawet jeli w gbi duszy wiedz, e to kamstwo. A co z tob? Jak udaa ci si podr do ojczyzny? Flint maszerowa bez sowa, krzywic si ponuro. Wreszcie wymamrota: Nie powinienem by wyrusza z domu i spojrza na Tanisa, a jego oczy ledwo widoczne pod zason gstych, siwych, krzaczastych brwi day zna pelfowi, e rozmowa zmierza w niepodanym kierunku. Tanis dostrzeg ich wyraz, lecz i tak zada pytanie. A co z kapanami krasnoludw? Te historie, ktre syszelimy? To nieprawda. Kapani zniknli trzysta lat temu podczas kataklizmu. Tak mwi starszyzna. Podobnie u elfw zaduma si Tanis. Widziaem... Psst! Tanis unis rk ostrzegawczym gestem. Flint raptownie zatrzyma si. Co tam? szepn. Tanis wskaza rk. Tam, w zagajniku. Flint rzuci okiem na drzewa, jednoczenie sigajc po topr bojowy przytroczony na plecach. Czerwone promienie zachodzcego soca bysny krtko na kawaku metalu, ktry zamigota gdzie wrd drzew. Tanis dostrzeg go, potem straci z oczu, a pniej znw zauway. Jednake w tym wanie momencie zaszo soce, nasycajc niebo wietlistym fioletem. Midzy drzewa zakrad si mrok nocy. Flint zmruy oczy i spojrza w ciemno. Nic nie widz. Ja widziaem powiedzia Tanis. Wpatrywa si w miejsce, gdzie zauway bysk metalu i stopniowo swym elfim wzrokiem zacz wykrywa ciepy, czerwony blask, jakim promieniuj wszystkie ywe istoty, lecz ktry widzialny jest tylko dla elfw. Kto tam jest? zawoa Tanis.

Przez duszy czas jedyn odpowiedzi by niesamowity odgos, na dwik ktrego pelfowi wosy zjeyy si na karku. By to guchy, wiszczcy dwik, z pocztku cichy, lecz potem przybra na sile, a sta si wysokim, przenikliwym gwizdem. Wraz z nim dobieg ich czyj gos. Elfi wdrowcze, zawr z drogi i porzu krasnoluda. Jestemy duchami tych biedakw, ktrych Flint Fireforge zostawi na pododze karczmy. Czy zginlimy w walce? Gos ducha wznis si jeszcze wyej, a w lad za nim towarzyszcy mu straszny wist. Nie! Umarlimy ze wstydu, przeklci przez ducha winnego grona za to, e nie umielimy wypi wicej ni podgrski krasnolud. Flintowi z wciekoci draa broda, a Tanis, wybuchnwszy miechem, zmuszony by chwyci rozgniewanego krasnoluda za rami, by powstrzyma go od szary na olep w zarola. Przeklte niech bd oczy elfw! upiorny gos powesela. I przeklte brody krasnoludw! Ktby inny mg to by? jkn Flint. Tasslehoff Burrfoot! W zarolach rozleg si cichy szelest i na ciece stana maa posta. By to kender, przedstawiciel rasy uwaanej przez wielu na Krynnie za rwnie dokuczliw, co komary. Drobnokocici kenderzy rzadko dorastali do wzrostu powyej metra dwudziestu centymetrw. Ten szczeglny kender by mniej wicej wzrostu Flinta, lecz drobna budowa i wiecznie dziecinna twarz czyniy go z wygldu mniejszym. Odziany by w

jaskrawoniebieskie nogawice, ktre stanowiy ostry kontrast z futrzan kamizel i prost koszul z samodziau. W brzowych oczach byszczay wesoe, zoliwe iskierki, a umiech zdawa si siga od jednego czubka szpiczastego ucha do drugiego. Kender pochyli gow w drwicym ukonie, pozwalajc, by duga kita brzowych wosw jego duma i rado majtna mu przed nosem. Potem wyprostowa si ze miechem. Metaliczny bysk, ktry wypatrzyy bystre oczy Tanisa, rzucia klamerka jednej z rozlicznych toreb zawieszonych na ramionach kendera i u jego paska. Tas szczerzy do nich zby w umiechu, wspierajc si na swym hoopaku. Wanie ta laska bya rdem niesamowitego dwiku. Tanis powinien rozpozna go natychmiast, bowiem wielokrotnie widzia, jak kender odstrasza niedoszych napastnikw, wywijajc ni w powietrzu, co powodowao upiorny wist. Hoopak, wynalazek kenderw, podkuty by miedzi i ostro zakoczony, natomiast na szczycie rozdwojony i zaopatrzony w skrzany pasek, co tworzyo proc. Sama laska wykonana bya z gitkiego, leszczynowego prta.

Wzgardzony przez wszystkie inne rasy Krynnu hoopak by nie tylko poytecznym narzdziem i broni dla kendera by jego odznak. Nowe drogi wymagaj hoopaka", gosio popularne powiedzenie kenderw. Natychmiast po nim padao inne z ich powiedzonek: adna droga nie jest stara". Tasslehoff nagle podbieg do nich, rozkadajc szeroko ramiona. Flint! Kender pochwyci krasnoluda w objcia i uciska go. Zaenowany Flint niechtnie odpowiedzia uciskiem, po czym szybko cofn si. Tasslehoff zamia si, a potem spojrza w gr na pelfa. Kto to? sapn zdumiony. Tanis! Nie poznaem ci z brod! Wycign do niego krtkie rczki. Nie, dziki powiedzia Tanis, miejc si. Machniciem rki odpdzi kendera. Nie chciabym straci sakiewki. Z nagym przeraeniem na twarzy Flint sign pod kaftan. Ty obuzie! rykn i rzuci si na kendera, ktry zgity wp zanosi si od miechu. Obaj upadli w kurz. Rozemiany Tanis chcia ju cign Flinta z kendera, gdy powstrzyma si i obejrza zaniepokojony. Za pno posysza srebrzyste pobrzkiwanie uprzy i renie konia. Pelf pooy do na rkojeci miecza, lecz ju straci wszelk przewag, jak moga da mu czujno. Klnc pod nosem, Tanis nie mg zrobi nic innego, jak sta i przyglda si postaci, ktra wyaniaa si z mroku. Dosiadaa ona maego kuca o owosionych nogach, ktry szed ze spuszczonym bem, jakby wstydzi si za swego jedca. Twarz jedca otaczay fady szarej, plamistej skry. Para rowych, wiskich oczek spogldaa na nich spod hemu o wojskowym wygldzie. Wiotkie fady tustego ciaa wyleway si spomidzy fragmentw krzykliwej, pretensjonalnej zbroi. Specyficzny odr dotar do Tanisa, ktry skrzywi nos z odrazy. Hobgoblin!" odnotowa jego umys. Pelf poluzowa miecz i kopn Flinta, lecz krasnolud w tym momencie kichn straszliwie i usiad na kenderze. Ko! rzek Flint, znw kichajc. Za tob odpar cicho Tanis. Usyszawszy ostrzegawcz nut w gosie przyjaciela, Flint podnis si. Tas popiesznie uczyni to samo. Hobgoblin dosiadajcy kuca przyglda im si z drwic i butn min na paskiej twarzy. W jego rowych oczkach poyskiway ostatki soca. Widzicie, chopcy stwierdzi hobgoblin, kaleczc wspln mow z jakimi

gupcami mamy do czynienia w Solace? Rozleg si chrapliwy miech dochodzcy spomidzy drzew za plecami hobgoblina. Piciu goblinich onierzy w prostackich mundurach wyszo pieszo. Stanli po obu stronach konia swego przywdcy. A teraz... Hobgoblin nachyli si w siodle. Tanis ze straszliw fascynacj przyglda si, jak k sioda cakiem pogra si w olbrzymim brzuchu stwora. Jestem Maomistrz Toede, przywdca si chronicych Solace przed niepodanymi elementami. Nie macie prawa chodzi po obszarze miasta po zapadniciu zmroku. Jestecie aresztowani. Maomistrz Toede schyli si, by zamieni kilka sw z goblinem obok niego. Przyniecie mi lask z bkitnego krysztau, jeli znajdziecie j przy nich rozkaza w zgrzytliwym jzyku goblinw. Tanis, Flint i Tasslehoff spojrzeli na siebie pytajco. Kady z nich zna nieco mow goblinw, Tas lepiej od pozostaych. Czy nie przesyszeli si? Laska z bkitnego krysztau? Gdyby stawiali opr doda Maomistrz Toede, przechodzc dla lepszego efektu na wspln mow zabijcie ich. Powiedziawszy to szarpn wodze, smagn wierzchowca szpicrut i pogalopowa w stron miasta. Gobliny! W Solace! Ten nowy Teokrata ma za co odpowiada! Flint splun. Podnis rk, wycign topr bojowy z pokrowca na plecach i zapar si mocno nogami na ciece, koyszc si lekko, by zapa rwnowag. Doskonale owiadczy. Zblicie si. Radz wam, wycofajcie si rzek Tanis, przerzucajc paszcz przez rami i wycigajc miecz. Mamy za sob dug podr. Jestemy godni, znueni i ju spnieni na spotkanie z przyjacimi, ktrych dawno nie widzielimy. Nie mamy ochoty da si aresztowa. Ani zabi doda Tasslehoff. Nie wycign adnej broni, lecz sta, przygldajc si goblinom z ciekawoci. Nieco zaskoczone gobliny popatrzyy na siebie z niepokojem. Jeden rzuci pospne spojrzenie na drog, gdzie znikn ich wdz. Gobliny byy przyzwyczajone do zaczepiania handlarzy i wieniakw wdrujcych do miasteczka lecz nie do wyzywania na pojedynek uzbrojonych i najwyraniej wprawnych wojownikw. Jednake midzy goblinami a wszystkimi innymi rasami Krynnu istniaa zadawniona nienawi. Wycignli wic dugie, krzywe paasze. Flint wyszed naprzd, mocno zaciskajc donie na rkojeci topora. Jednej tylko istoty nienawidz bardziej ni krasnoludw lebowych mrukn a jest ni goblin!

Goblin rzuci si na Flinta, majc nadziej, e zbije go z ng. Flint machn toporem z mordercz celnoci i precyzj. Gowa goblina potoczya si w kurzu, a ciao osuno si na ziemi z omotem. Co takie zgniki jak wy robi w Solace? spyta Tanis, parujc zwinnie niezgrabne pchnicie nastpnego goblina. Ostrza ich mieczy skrzyoway si i zatrzymay na chwil, a potem Tanis odepchn goblina. Pracujecie dla Najwyszego Teokraty? Teokraty? goblin zagulgota ze miechu. Wymachujc dziko orem, bieg w stron Tanisa. Tego idioty? Nasz Maomistrz pracuje dla... uhh! Stwr nadzia si na miecz Tanisa. Jkn, a potem osun si na ziemi. Do diaba! zakl Tanis i spojrza z bezsiln wciekoci na martwego goblina. Niezdarny dure! Nie chciaem go zabija tylko dowiedzie si, kto go wynaj. Dowiesz si, kto nas wynaj wczeniej, ni masz na to ochot warkn kolejny goblin, rzucajc si na rozproszonego pelfa. Tanis szybko odwrci si i rozbroi stwora. Kopn go w odek i goblin zwali si na ziemi. Kolejny goblin skoczy na Flinta, zanim krasnolud zdy odzyska rwnowag po morderczym wymachu. Zatoczy si do tyu, prbujc j odzyska. Wtedy rozleg si piskliwy gos Tasslehoffa. Te szumowiny bd walczy dla kadego, Tanisie. Rzu im ochap psiego misa raz na jaki czas, a bd twoi na zaw... Psiego misa! wychrypia goblin i odwrci si rozwcieczony od Flinta. A moe kenderzego misa, ty piszczcy pokurczu! Goblin poczapa w kierunku pozornie bezbronnego kendera, chcc zapa go za kark sinoczerwonymi domi. Tas, ani na chwil nie tracc niewinnej, dziecinnej miny, sign pod kouszkow kamizel, wycign sztylet i rzuci nim wszystko to jednym ruchem. Goblin zapa si za pier i upad z jkiem. Pozostae gobliny ucieky z tupotem klapicych stp. Potyczka dobiega koca. Tanis schowa miecz do pochwy, krzywic si ze wstrtem od smrodu cia. Przypomina mu zepsute ryby. Flint wyciera czarn krew goblina z ostrza topora. Tas patrzy z alem na goblina, ktrego zabi. Trup lea twarz do ziemi, przygniatajc sob sztylet. Wydostan go dla ciebie zaproponowa Tanis, chcc odwrci ciao. Nie. Tas skrzywi si. Nie chc go ju. Wiesz, e nigdy nie pozbybym si tego smrodu. Tanis pokiwa gow. Flint ponownie wsun topr do pokrowca i wszyscy trzej ruszyli w drog. W miar jak zapada zmrok, wiata w Solace wieciy coraz janiej. Zapach dymu unoszcy si w powietrzu chodnej nocy podsuwa myli o jedzeniu i cieple oraz bezpiecznym

schronieniu. Towarzysze przyspieszyli kroku. Przez dugi czas nie odzywali si sowem, wci syszc w mylach echo okrzyku Flinta: Gobliny. W Solace". Jednake na kocu niepohamowany kender zachichota. Poza tym rzek ten sztylet by wasnoci Flinta!

Rozdzia II Powrt do gospody. Wstrzs. Zamana przysigaOstatnimi czasy niemal kademu w Solace udawao si zaglda do gospody Ostatni Dom w wieczornych godzinach. Ludzie czuli si bezpieczniej w tumie. Solace od dawna na skrzyowaniu drg wdrowcw. Przybywali z pnocnego wschodu z Haven, stolicy poszukiwaczy. Przybywali z krlestwa elfw Qualinesti na poudniu. Czasami przybywali ze wschodu, zza jaowych rwnin Abanasinii. W caym cywilizowanym wiecie wiedziano, e Ostatni Dom to dach nad gow dla podrnego i skupisko wszelkich nowin. Do tej wanie gospody skierowao swe kroki trzech przyjaci. Olbrzymi, powyginany pie wznosi si ponad otaczajce go drzewa. Kolorowe szybki w oknach migotay jasno na tle mroku drzewa vallen, a zza okien docieray na d odgosy ycia. Cho wrd vallenw Solace zapadaa zimna, jesienna noc, podrnicy poczuli, jak wspomnienia przyjani ogrzewaj ich dusze, zmywajc znuenie i smutki wdrwek. Tego wieczoru w gospodzie panowa taki tok, e trjka przyjaci musiaa cigle odsuwa si, by przepuszcza mczyzn, kobiety i dzieci. Tanis zauway, e ludzie spogldali na niego i jego towarzyszy z podejrzliwoci, a nie serdecznoci, z jak powitaliby ich pi lat temu. Oblicze Tanisa spochmurniao. Nie o takim powrocie do domu marzy. Nigdy w cigu pidziesiciu lat, jakie spdzi w Solace, nie wyczuwa takiego napicia. Pogoski, jakie sysza o tym, e wrd poszukiwaczy szerzy si zo i przekupstwo, musz by prawdziwe. Pi lat temu, ludzie zwcy siebie poszukiwaczami" (szukamy nowych bogw") byli lun organizacj kapanw praktykujcych sw now religi w miasteczkach Haven, Solace i Gateway. Tanis by zdania, e szli bdn drog, lecz przynajmniej byli uczciwi i szczerzy. Jednake w nastpnych latach, w miar rozkwitu swej religii, kapani zdobywali coraz wiksze znaczenie. Wkrtce zacza ich interesowa nie tyle chwaa w nastpnym yciu, co wadza na Krynnie. Z bogosawiestwem ludu przejli rzdy w osadach. Dotknicie wyrwao Tanisa z zamylenia. Odwrci si i zobaczy, e Flint w milczeniu wskazuje na d. Spojrzawszy tam, Tanis dostrzeg stranikw maszerujcych czwrkami. Uzbrojeni po zby maszerowali z poczuciem wasnej wanoci. Przynajmniej to ludzie, nie gobliny rzek Tas. Ten goblin parskn szyderczo, kiedy wspomniaem o Najwyszym Teokracie zaduma si Tanis. Tak, jakby suyli komu innemu. Ciekaw jestem, co tu si dzieje.

Moe nasi przyjaciele bd wiedzieli powiedzia Flint. Jeli tu s doda Tasslehoff. Wiele mogo si wydarzy w cigu piciu lat. Zastaniemy ich tu, jeli yj doda pod nosem Flint. Zoylimy wit przysig, e spotkamy si po piciu latach i opowiemy, czego dowiedzielimy si o szerzeniu si za na wiecie. Pomyle, e wrcilimy do domu i zastalimy zo na wasnym progu! Bd cicho! Kilku przechodniw tak zaniepokoiy sowa krasnoluda, e Tanis potrzsn gow. Lepiej nie mwmy tu o tym poradzi pelf. Dotarszy na sam gr schodw, Tas otworzy drzwi na ocie. Fala wiata, zgieku, gorca i znajomego zapachu korzennych ziemniakw Otika buchna im prosto w twarz. Ciepo owiao ich i mile otulio. Otik sta za kontuarem tak, jak go zapamitali, i nie zmieni si, moe tylko troch przyty. Gospoda rwnie wydawaa si nie zmieniona, poza tym e staa si przytulniejsza. Tas, przeszukawszy tum bystrym wzrokiem kendera, wrzasn i pokaza rk na drugi koniec sali. Co jeszcze rwnie nie zmienio si blask ognia migoczcy na wypolerowanym do poysku hemie ze skrzydami smoka. Kto to? zapyta Flint, usiujc co dostrzec. Caramon odpar Tanis. Wic Raistlin te tu bdzie powiedzia Flint bez zbytniej serdecznoci w gosie. Tasslehoff ju przelizgiwa si midzy szemrzcymi grupkami ludzi, ledwo zauwaany przez mijanych z powodu drobnej postury i zwinnoci. Tanis mia tylko serdeczn nadziej, e kender nie przywaszcza" sobie przedmiotw nalecych do klientw gospody. Nie chodzio o kradzie, ale skd Tasslehoff byby gboko uraony, gdyby kto nazwa go zodziejem. Ciekawo kendera bya jednak niezaspokojona, a rozmaite interesujce drobiazgi stanowice cudz wasno jako same wpaday do rk Tasa. Ostatni rzecz, jakiej Tanis yczyby sobie dzi wieczorem, byy kopoty. Zanotowa w pamici, eby porozmawia potem z kenderem na osobnoci. Pelf i krasnolud przedzierali si przez tok z wikszym trudem ni ich may przyjaciel. Zabrano niemal wszystkie krzesa i zajto wszystkie stoliki. Ci, ktrzy nie mogli znale miejsc siedzcych, rozmawiali przyciszonymi gosami na stojco. Ludzie ponuro przygldali si Flintowi i Tanisowi, podejrzliwie lub z ciekawoci. Nikt nie przywita si z Flintem, cho wielu byo starymi klientami krasnoludzkiego kowala. Mieszkacy Solace mieli teraz swe wasne kopoty i wygldao na to, e Tanis i Flint zostali uznani za obcych. Usyszeli ryk dochodzcy z drugiego koca sali, od strony stolika, gdzie lea smoczy hem poyskujcy w blasku ognia. Pospn twarz Tanisa rozjani umiech na widok

olbrzymiego Caramona, ktry podnosi w niedwiedzim ucisku malutkiego Tasa. Flint, brncy w morzu klamerek od paskw, mg to sobie tylko wyobraa, suchajc dudnicego gosu Caramona, ktry odpowiada na piskliwe powitanie Tasslehoffa. Caramon powinien pilnowa sakiewki burkn Flint albo policzy swoje zby. Krasnolud i pelf wreszcie przecisnli si przez tum ludzi przy dugim barze. Stolik, przy ktrym siedzia Caramon, odsunito pod pie drzewa. Prawd mwic, sta on w dziwnym miejscu. Tanis zastanawia si, czemu Otik przesun go, skoro wszystko inne zostao po staremu. Nie mia jednak czasu na dalsze rozmylania, bowiem teraz on zosta zgnieciony serdecznym powitaniem wielkiego wojownika. Tanis pospiesznie zdj z plecw dugi uk i koczan ze strzaami, eby Caramon nie poama ich jak wizki chrustu w swych objciach. Mj przyjacielu! Caramon mia wilgotne oczy. Chcia co jeszcze powiedzie, lecz rozrzewnienie nie pozwolio mu. Tanis rwnie przez chwil nie mg wykrztusi sowa, bo Caramon tak go zdusi muskularnymi ramionami, e zabrako mu tchu. Gdzie jest Raistlin? spyta, kiedy odzyska zdolno mwienia. Bliniacy nigdy si nie rozstawali. Tam. Caramon skin gow w kierunku szczytu stou. Potem zmarszczy brwi. On si zmieni wojownik ostrzeg Tanisa. Pelf spojrza w kt utworzony przez nieregularny wystp drzewa vallen. Panowa w nim mrok i przez chwil nic nie mg dostrzec, olepiony blaskiem ognia. Potem ujrza wt, siedzc posta, otulon w czerwone szaty, mimo aru buchajcego z pobliskiego kominka. Posta ta miaa kaptur nasunity na twarz. Tanis poczu nag niech do rozmowy sam na sam z modym czarodziejem, lecz Tasslehoff odbieg w podskokach w poszukiwaniu barmanki, a Caramon podnosi wanie Flinta. Tanis podszed do szczytu stou. Raistlin? rzek z dziwnym przeczuciem. Posta w szacie podniosa gow. Tanis? szepn mczyzna, powoli zsuwajc kaptur z gowy. Pelf jkn i odsun si o krok. Przyglda mu si z przeraeniem. Twarz, ktra obrcia si ku niemu z mroku, bya jakby wyjta z koszmaru. Zmieni si, powiedzia Caramon! Tanis wzdrygn si. Zmieniony" to za mao powiedziane! Biaa skra czarodzieja nabraa zotego odcienia. Poyskiwaa w blasku ognia nieco metalicznie, co nadawao twarzy wygld upiornej maski. Twarz wychuda, a koci policzkowe byy podkrelone strasznymi cieniami. Wargi zaciskay si w ciemn, wsk kresk. Tanisa jednak

najbardziej wstrzsny oczy mczyzny, ktre przyszpiliy go swym straszliwym spojrzeniem. Byy to bowiem oczy niepodobne do oczu adnego yjcego czowieka, jakiego Tanis widzia. Czarne renice miay ksztat klepsydr! Bladobkitne tczwki, ktre pamita Tanis, byszczay teraz zotem! Widz, e mj wygld ci zaskoczy szepn Raistlin. Na jego wskich wargach pojawi si cie umiechu. Siadajc naprzeciwko modzieca, Tanis przekn lin. W imi prawdziwych bogw, Raistlinie... Flint klapn obok Tanisa. Podrzucano mnie dzisiaj do gry wicej razy ni... na Reorxa! Flint wybauszy oczy. C to za dzieo zego? Czy jeste przeklty? jkn krasnolud, gapic si na Raistlina. Caramon usiad obok brata. Podnis kufel piwa i posa spojrzenie Raistlinowi. Powiesz im, Raist? rzek cicho. Tak powiedzia Raistlin, przecigajc goski z sykiem, od ktrego Tanisa przeszed dreszcz. Modzieniec przemawia cichym, wiszczcym gosem, niewiele dononiejszym od szeptu, jakby nie mia wicej si na wypowiadanie sw. Dugimi, nerwowymi domi, ktre miay ten sam zoty kolor, co jego twarz, bawi si od niechcenia resztkami jedzenia na talerzu. Czy pamitasz, jak rozstalimy si pi lat temu? zacz Raistlin. Wraz z bratem planowalimy tak tajn podr, e nie mogem powiedzie nawet wam, moi drodzy przyjaciele, dokd si udajemy. W jego agodnym gosie pobrzmiewaa nutka sarkazmu. Tanis przygryz warg. Raistlin nigdy przez cae swe ycie nie mia adnych drogich przyjaci". Zostaem wybrany przez Par-Saliana, gow mego zakonu, abym podda si prbie cign Raistlin. Prba! powtrzy zdumiony Tanis. Ale bye przecie za mody. Miae ile dwadziecia lat? Prbie poddawani s tylko czarodzieje, ktrzy studiowali latami... Moesz wyobrazi sobie m dum rzek chodno Raistlin, rozdraniony tym, e mu przerwano. Mj brat i ja udalimy si do tajemnego miejsca owianych legend Wie Wielkiej Magii. I tam przeszedem prb. Gos czarodzieja zaama si. I tam nieomal zginaem! Caramon zatka, najwyraniej pod wpywem jakiego silnego uczucia. To byo straszne zwalisty mczyzna zacz mwi drcym gosem. Odnalazem go w tym okropnym miejscu i zobaczyem, e krwawi z ust, kona! Wziem go na rce i...

Do, bracie! cichy gos Raistlina smagn jak bicz. Caramon skuli si. Tanis dostrzeg, e zote oczy modego czarodzieja zwaj si, a chude donie zaciskaj. Caramon zamilk i wypi piwo, spogldajc niespokojnie na brata. W stosunkach pomidzy bliniakami widoczne byo napicie, niepokj, ktrego wczeniej nie byo. Raistlin zaczerpn gboko tchu i cign. Kiedy oprzytomniaem powiedzia moja skra nabraa tego koloru _ to znak mego cierpienia. Moje ciao i moje zdrowie zostay nieodwracalnie zniszczone. A moje oczy! Spogldam przez renice w ksztacie klepsydr i widz przeto czas dotykajcy wszystkich rzeczy. Patrzc na ciebie, Tanisie szepn czarodziej widz, jak umierasz powoli, minuta po minucie. W ten sam sposb widz wszelkie inne ywe istoty. Chuda, szponiasta do Raistlina zacisna si na ramieniu Tanisa. Pelf zadra od chodnego dotyku i chcia si odsun, lecz zote renice i zimna rka trzymay go mocno. Czarodziej nachyli si, a jego oczy paay gorczkowym blaskiem. Ale mam teraz moc! szepn. Par-Salian powiedzia mi, e nadejdzie dzie, gdy moja sia bdzie ksztatowa wiat! Mam moc i... wskaza doni lask Magiusa. Tanis spojrza i zobaczy lask opart o pie vallen w zasigu rki Raistlina. Bya to zwyka drewniana laska. Na jej czubku poyskiwaa krysztaowa kula przytrzymywana przez zot ap wyrzebion na ksztat smoczych pazurw. Czy warto byo? spyta cicho Tanis. Raistlin popatrzy na niego, a potem rozsun wargi w grymasie, ktry by karykatur umiechu. Zabra do z ramienia Tanisa i schowa rce w rkawach szaty. Oczywicie! zasycza czarodziej. Od dawna podaem mocy ... i nadal jej podam. Odchyli si, a jego chuda posta wtopia si w cie, tak e Tanis widzia tylko jego zote oczy, ktre byszczay w wietle ognia. Piwa! rzek Flint, chrzkn i obliza wargi, jakby chcc pozby si przykrego posmaku w ustach. Gdzie ten kender? Pewnie skrad barmank... Ju jestemy wesoo zawoa Tas. Za nim pojawia si wysoka, rudowosa, moda dziewczyna, niosc tac pen kufli. Caramon szczerzy zby. Hej, Tanisie zagrzmia zgadnij, kto to? Ty te, Flincie. Jeli wygracie, stawiam kolejk. Rad, i mg si oderwa od pospnej opowieci Raistlina, Tanis popatrzy na rozemian dziewczyn. Jej twarz okalay rude, kdzierzawe wosy, zielone oczy miay si, a nos i policzki byy lekko upstrzone piegami. Tanisowi wydawao si, e przypomina sobie te oczy, lecz poza tym mia pustk w gowie.

Poddaj si powiedzia. No, ale przecie dla elfw ludzie zmieniaj si tak szybko, e atwo si gubimy. Mam sto dwa lata, a' nie dalibycie mi wicej jak trzydzieci. Mnie te sto lat wydawao si nie dusze ni trzydzieci. Ta moda kobieta musiaa by dzieckiem, kiedy odeszlimy. Miaam czternacie lat. Dziewczyna rozemiaa si i postawia tac na stole. Caramon zwyk mwi, e jestem tak brzydka, e ojciec bdzie musia zapaci komu, eby si ze mn oeni. Tika! Flint uderzy pici w st. Stawiasz, ty wielki gamoniu! wskaza na Caramona. To nieuczciwe! Olbrzym zamia si. Podpowiedziaa ci. Upyw czasu udowodni, e nie mia racji rzek Tanis z umiechem. Przebyem wiele drg, a ty jeste jedn z najliczniejszych dziewczyn, jakie widziaem na Krynnie. Tika zaczerwienia si z radoci. Potem jej twarz spochmurniaa. Tak przy okazji, Tanisie... signa do kieszeni i wycigna przedmiot w ksztacie walca ...to przy szo dzi dla ciebie. W niecodziennych okolicznociach. Tanis zmarszczy brwi i wzi przedmiot. By to niewielki pokrowiec na zwj, zrobiony z czarnego, piknie wypolerowanego drewna. Powoli wyj z niego cienki pat pergaminu i rozwin go. Serce zaomotao mu bolenie na widok czarnych, grubych liter napisanych odrcznie. To od Kitiary rzek wreszcie zduszonym gosem, wiadom jego nienaturalnego brzmienia. Nie przybdzie. Zapada cisza. To koniec powiedzia Flint. Krg zosta przerwany, przysiga zamana. To przyniesie nieszczcie. Pokrci gow. Nieszczcie.

Rozdzia III Rycerz solamnijski. Starzec urzdza przyjcieRaistlin nachyli si. Spojrza na Caramona, a myli przemkny midzy nimi bez sw. By to nieczsto spotykany widok, gdy tylko w chwili wielkich osobistych trudnoci lub niebezpieczestwa bliski kontakt bliniakw wychodzi na jaw. Kitiara bya ich starsz siostr przyrodni. Kitiara nie zamaaby przysigi, gdyby nie wizaa jej inna, silniejsza. Raistlin powiedzia na gos to, o czym wszyscy myleli. Co pisze? spyta Caramon. Tanis zawaha si, a potem obliza suche wargi. Obowizki wobec nowego pana zatrzymuj j. Przesya wyrazy alu i najlepsze yczenia dla nas wszystkich oraz wyrazy mioci... Tanis poczu ciskanie w gardle. Kaszln. Wyrazy mioci dla braci i dla... Przerwa, a nastpnie zwin rulon. To wszystko. Wyrazy mioci dla kogo? zapyta z oywieniem Tasslehoff. Auu! Rzuci wcieke spojrzenie na Flinta, ktry nadepn mu na nog. Kender dostrzeg, e Tanis zaczerwieni si. Och westchn, czujc si gupio. Czy wiecie, kogo ma na myli? Tanis spyta braci. O jakim nowym panu wspomina? Kto wie, co myli Kitiara? Raistlin wzruszy ramionami. Ostatni raz widzielimy j tutaj, w gospodzie, pi lat temu. Udawaa si na pnoc, razem ze Sturmem. Od tego czasu nie mielimy od niej adnych wieci. A co do nowego pana, powiedziabym, e wiemy ju, dlaczego zamaa przysig zoon nam: przysiga wierno komu innemu. W kocu jest przecie najemniczk. Tak przyzna Tanis. Wsun z woj z powrotem do pokrowca i popatrzy na Tik. Mwia, e przyby w dziwnych okolicznociach? Opowiedz mi. Jaki czowiek przynis go pnym rankiem. Przynajmniej wydaje mi si, e by to czowiek. Tika zadraa. Od stp do gw okutany by we wszelkiego rodzaju odzienie. Nawet nie widziaam jego twarzy. Mia syczcy gos i mwi z dziwnym akcentem. Dostarcz to niejakiemu Tanisowi P-elfowi" rzek. Odpowiedziaam mu, e ci tu nie ma i nie byo od kilku lat. Dzi bdzie" powiedzia mczyzna i wyszed. Tika wzruszya ramionami. Tylko tyle mog ci powiedzie. Ten staruszek, ktry tam siedzi, widzia go. Wskazaa na starca siedzcego w fotelu przed kominkiem. Moesz zapyta, czy zauway co jeszcze. Tanis odwrci si i popatrzy na starca, opowiadajcego bajki rozmarzonemu

dziecku, ktre wpatrywao si w pomienie. Flint dotkn jego ramienia. Nadchodzi kto, kto powie ci wicej rzek krasnolud. Sturm! powiedzia serdecznie Tanis, odwracajc si ku drzwiom. Wszyscy, z wyjtkiem Raistlina, obejrzeli si. Czarodziej znw pogry si w mroku. W drzwiach staa wyprostowana sztywno posta w kolczudze i penej zbroi pytowej ze znakiem Zakonu Ry na napierniku. Bardzo wielu bywalcw gospody odwrcio si i zmierzyo go wrogim spojrzeniem. Mczyzna ten by rycerzem solamnijskim, a rycerze solamnijscy popadli w nieask na pnocy. Pogoski o ich deprawacji dotary nawet tak daleko na poudnie. Ci nieliczni, ktrzy poznali w Sturmie wieloletniego byego mieszkaca Solace, wzruszyli ramionami i powrcili do picia. Ci, ktrzy go nie znali, nadal gapili si. W czasach pokoju sam widok wchodzcego do gospody rycerza w penej zbroi by czym niezwykym. Tym bardziej niecodzienny by widok rycerza w penej zbroi pochodzcej praktycznie z czasw kataklizmu! Sturm przyj owe spojrzenia za hod naleny swej godnoci. Starannie przygadzi wielkie, gste wsy, ktre jako prastary symbol rycerstwa byy rwnie przestarzae, co jego zbroja. Nosi odznaki rycerzy solamnijskich z niekwestionowan dum i mia do si i umiejtnoci, by obroni t dum. Cho ludzie w gospodzie gapili si na niego, nikt, kto raz spojrza w spokojne, chodne oczy rycerza, nie omieli si zadrwi czy rzuci uwaczajcej uwagi. Rycerz przytrzyma otwarte drzwi wysokiemu mczynie i kobiecie otulonej w grube futra. Kobieta musiaa podzikowa Sturmowi, bowiem skoni si jej w uprzejmy, starowiecki sposb, wedle zwyczaju od dawna martwego we wspczesnym wiecie. Spjrzcie na to Caramon pokrci gow z podziwem. Szlachetny rycerz pomaga piknej damie. Ciekawe, skd wytrzasn tych dwoje. Oni s barbarzycami z rwnin powiedzia Tas, stajc na krzele i wymachujc rkoma do przyjaciela. To strj plemienia Que-Shu. Najwyraniej dwoje barbarzycw nie przyjo propozycji, jak zoy Sturm, poniewa rycerz znw ukoni si i opucili ich. Szed przez zatoczon gospod otoczony atmosfer dumy i dostojestwa, jakby zblia si do krla, ktry mia go pasowa na rycerza. Tanis wsta. Sturm podszed najpierw do niego i wzi przyjaciela w objcia. Tanis mocno przycisn go do piersi, czujc serdeczny ucisk silnych, ylastych ramion rycerza. Potem odsunli si i przygldali si sobie przez krtk chwil. Sturm nie zmieni si, pomyla Tanis, ma tylko wicej zmarszczek wok smutnych oczu i wicej siwizny w brzowych wosach. Paszcz jest nieco bardziej postrzpiony. Stara

zbroja ma kilka nowych wgniece. Lecz falujce wsy rycerza jego duma i rado byy dugie i sumiaste jak zawsze, tarcza jak zwykle wypolerowana do poysku, a brzowe oczy jak zawsze pene ciepej serdecznoci na widok przyjaci. A ty masz brod powiedzia Sturm z rozbawieniem. Nastpnie rycerz odwrci si, by przywita Caramona i Flinta. Tasslehoff pobieg przynie piwa, bowiem Tik wezwano do obsugiwania innych klientw, ktrych wci przybywao. Bd pozdrowiony, rycerzu szepn Raistlin ze swego kta. Sturm spowania odwrciwszy si, by przywita drugiego bliniaka. Witaj, Raistlinie rzek. Czarodziej zrzuci kaptur i wiato pado na jego twarz. Sturm by zbyt dobrze wychowany, by okaza zdumienie poza cichym westchnieniem. Mimo to jego oczy rozszerzyy si. Tanis zda sobie spraw, e mody mag czerpie cyniczn przyjemno z przygldania si zakopotaniu swych przyjaci. Przynie ci co, Raistlinie? spyta Tanis. Nie, dzikuj odrzek czarodziej, ponownie pograjc si w cieniu. On praktycznie nic nie je powiedzia Caramon zmartwionym tonem. Chyba ywi si powietrzem. Niektre roliny ywi si powietrzem stwierdzi Tasslehoff, wracajc z piwem dla Sturma. Widziaem je. Wisz nad ziemi. Ich korzenie czerpi pokarm i wod z atmosfery. Naprawd? Caramon wybauszy oczy. Sam nie wiem, kto jest wikszym idiot powiedzia z niesmakiem Flint. Jestemy ju wszyscy. Jakie macie wieci? Wszyscy? Sturm spojrza pytajco na Tanisa. A Kitiara? Nie przyjdzie odpowiedzia spokojnie Tanis. Mielimy nadziej, e ty nam co powiesz. Nie ja. Rycerz spospnia. Podrowalimy razem na pnoc i rozstalimy si wkrtce po przepyniciu kanau morskiego do Starej Solamnii. Powiedziaa, e wybiera si odszuka krewnych swego ojca. Wtedy widziaem j ostatni raz. W takim razie, to ju wszyscy. Tanis westchn. A twoi krewni, Sturmie? Znalaze swego ojca? Sturm zacz wspomina, lecz Tanis tylko jednym uchem przysuchiwa si opowieci Sturma o wdrwce po krainie jego przodkw, Solamnii. Tanis mylami by przy Kitiarze. Ze

wszystkich przyjaci j najbardziej pragn ujrze. Po piciu latach prb zapomnienia o jej ciemnych oczach i krzywym umiechu odkry, i tskni za ni z kadym dniem coraz bardziej. Dzika, porywcza, obdarzona gorcym temperamentem mistrzyni miecza stanowia przeciwiestwo Tanisa. Bya take czowiekiem, a mio czowieka i elfa zawsze koczya si tragedi. Mimo to Tanisowi nie atwiej przyszoby wyrzuci ze swego serca Kitiar, ni pozby si ludzkiej poowy swej krwi. Otrzsnwszy si ze wspomnie, zacz przysuchiwa si temu, co mwi Sturm. Syszaem pogoski. Niektre mwi, e mj ojciec zgin. Inne, e yje. Spochmurnia na twarzy. Nikt jednak nie wie, gdzie on jest. A twoje dziedzictwo? spyta Caramon. Sturm umiechn si, a melancholijny umiech zagodzi rysy jego dumnej twarzy. Mam je na sobie odpar po prostu. To moja zbroja i mj or. Tanis spojrza i zobaczy, e rycerz nosi wspaniay, cho nieco starowiecki, oburczny miecz. Caramon wsta, eby spojrze przez st. Pikna rzecz, powiedzia. Teraz ju takich nie robi. Mj miecz zama si w walce z ogrem. Theros Ironfeld dorobi mi dzi nowe ostrze, lecz drogo musiaem za to zapaci. Wic jeste ju rycerzem? Sturm przesta si umiecha. Ignorujc pytanie, gadzi czule rkoje miecza. Legenda mwi, e miecz ten zamie si tylko wtedy, gdy ja si zaami rzek. Tylko tyle zostao po moim ojcu... Nagle wtrci si Tas, ktry nie sucha go. Kim s ci ludzie? zapyta kender przenikliwym szeptem. Tanis podnis gow, gdy dwoje barbarzycw mino ich stolik, idc w kierunku wolnych krzese stojcych w ciemnym kcie przy kominku. Mczyzna by najwyszym czowiekiem, jakiego widzia Tanis. Caramon, przy swoich stu osiemdziesiciu trzech centymetrach wzrostu, sigaby mu zaledwie do ramienia. Natomiast Caramon by prawdopodobnie dwa razy szerszy w barach, a jego bicepsy byy trzy razy wiksze. Mimo i mczyzna opatulony by w futra, jakie nosz barbarzycy, wyranie wida byo, e jest chudy jak na swj olbrzymi wzrost. Jego twarz, cho smaga, miaa blady odcie, jak u osoby, ktra przesza chorob lub wielkie cierpienia. Jego towarzyszka, kobieta, ktrej skoni si Sturm, bya tak zawinita w oblamowan futrem peleryn z kapturem, e trudno byo cokolwiek o niej powiedzie. Ani ona, ani jej towarzysz nie spojrzeli nawet na Sturma, kiedy przechodzili obok. Kobieta niosa zwyk lask ozdobion pirami na barbarzysk mod. Mczyzna nis mocno wytarty plecak.

Usiedli na krzesach, owinli si swymi pelerynami i rozmawiali przyciszonymi gosami. Spotkaem ich, kiedy bkali si na drodze w pobliu miasta powiedzia Sturm. Kobieta wygldaa na blisk wyczerpania, a mczyzna by w nie lepszym stanie. Przyprowadziem ich tu, powiedziaem, e mog dosta jedzenie i nocleg. To dumni ludzie i nie przyjliby, jak sdz, mej pomocy, lecz byli zagubieni, zmczeni i... Sturm ciszy gos ..w dzisiejszych czasach s na drogach takie rzeczy, ktrych lepiej nie spotka po zmroku. Spotkalimy kilku takich, wypytujcych o lask powiedzia Tanis pospnie. Opisa spotkanie z Maomistrzem Toede. Chocia Sturm umiecha si, syszc opis bitwy, potrzsn gow. Stranik poszukiwaczy przed gospod wypytywa mnie o lask rzek. Z bkitnego krysztau, prawda? Caramon pokiwa gow i pooy do na chudym ramieniu brata. Zatrzyma nas jeden z tych obmierzych stranikw powiedzia wojownik. Chcieli zarekwirowa lask Raistlina uwierzycie w to w celu przeprowadzenia dalszego ledztwa", tak powiedzieli. Pogroziem im mieczem i wtedy zmienili zdanie. Raistlin odsun rk od doni brata, a jego wargi wykrzywi pogardliwy umieszek. Co by si stao, gdyby zabrali tw lask? Tanis zapyta Raistlina. Czarodziej spojrza na niego z mroku swego kaptura, w ktrym byszczay zote oczy. Zginliby straszn mierci szepn mag i to nie od miecza mego brata! Pelf poczu, e przechodzi go zimny dreszcz. Ciche sowa czarodzieja bardziej przeraay ni brawura jego brata. Ciekawe, dlaczego ta laska z bkitnego krysztau jest taka wana, eby gobliny dla niej zabijay? zaduma si. Wie niesie, e bdzie jeszcze gorzej rzek cicho Sturm. Przyjaciele przysunli si bliej, eby go sysze. Na pnocy zbieraj si wojska. Wojska dziwnych istot nieludzkich istot. Mwi si o wojnie. Ale co? Kto? spyta Tanis. Syszaem o tym samym. Ja te doda Caramon. Prawd mwic, syszaem... Kiedy rozmowa potoczya si dalej, Tasslehoff ziewn i odwrci si. atwo nudzcy si kender zacz si rozglda po gospodzie w poszukiwaniu nowej rozrywki. Jego spojrzenie pado na staruszka, ktry wci snu przy ogniu opowieci dla dziecka. Starzec mia ju wicej suchaczy Tas zauway, e dwoje barbarzycw rwnie przysuchiwao si. A potem otworzy usta ze zdumienia. Kobieta zrzucia kaptur i blask ognia pad na jej twarz i wosy. Kender przyglda jej si z podziwem. Twarz kobiety przypominaa twarz marmurowego posgu o klasycznie

czystej, chodnej urodzie. Szczeglny podziw kendera wzbudziy jej wosy. Tas nigdy przedtem nie widzia takich wosw, zwaszcza wrd ludu rwnin, ktry zazwyczaj by ciemnowosy i ciemnoskry. Zotnik tkajcy nici z pynnego srebra i zota nie potrafiby stworzy czego tak piknego, jak srebrnozote, poyskujce w wietle ognia wosy tej kobiety. Jeszcze jedna osoba suchaa starca. By to mczyzna bogato odziany w brzowozote szaty poszukiwacza. Siedzia przy maym, okrgym stoliku i pi grzane wino. Przed nim stao ju kilka oprnionych kubkw. W chwili gdy kender obserwowa go, zawoa skwaszonym tonem, eby przynie mu nastpny. To Hederick szepna Tika, przechodzc obok stou przyjaci. Najwyszy Teokrata. Mczyzna znw zawoa, patrzc ze zoci na Tik. Podbiega prdko, by go obsuy. Warkn co do niej, wypominajc kiepsk obsug. Wydawao si, e miaa ochot odpowiedzie mu ostro, lecz przygryza warg i nie pisna ani sowa. Opowie staruszka dobiega koca. Chopiec westchn. Czy wszystkie twoje historie o starych bogach s prawd, dziadku? zapyta z ciekawoci. Tasslehoff zobaczy gniewny grymas Hedericka. Kender mia nadziej, e nie bdzie robi przykroci staruszkowi. Tas dotkn ramienia Tanisa, eby zwrci jego uwag, i kiwn gow w stron poszukiwacza z byskiem w oczach mwicym, e mog by kopoty. Przyjaciele odwrcili si. Wszystkich natychmiast obezwadnia uroda kobiety z rwnin. Przygldali jej si w milczeniu. Gos starego czowieka nis si wyranie ponad szmerem rozmw w gospodzie. Zaiste, dzieci, moje opowieci s prawdziwe. Starzec popatrzy prosto na kobiet i jej wysokiego opiekuna. Zapytaj tych dwoje. Oni nosz w sercach takie opowieci. Naprawd? chopiec z zapaem zwrci si do kobiety. Czy moesz mi co opowiedzie? Kobieta ponownie zaszya si z niepokojem w cie, zobaczywszy, e Tanis i jego przyjaciele przygldaj si jej. Mczyzna przysun si do niej opiekuczo i sign po bro. Zmierzy grup wrogim spojrzeniem, szczeglnie cikozbrojnego wojownika Caramona. Nerwowy dra stwierdzi Caramon, sigajc po swj miecz. Rozumiem go rzek Sturm. Strzee takiego skarbu. Tak przy okazji, on naprawd ochrania j. Z ich rozmowy wywnioskowaem, e jest kim w rodzaju krlewskiej osoby w ich plemieniu. Chocia, sdzc po spojrzeniach, jakie sobie posyaj, przypuszczam, e czy ich co wicej.

Kobieta uniosa rk gestem protestu. Przykro mi. Przyjaciele musieli nadstawia uszu, by posysze jej cichy gos. Nie umiem snu opowieci. Nie mam do tego talentu. Posugiwaa si wspln mow, cho z obcym akcentem. Na penej zapau twarzy dziecka odmalowao si rozczarowanie. Staruszek poklepa chopca po plecach, a potem spojrza kobiecie prosto w oczy. Moe nie umiesz snu opowieci powiedzia miym tonem lecz potrafisz piewa pieni, prawda, crko wodza? Zapiewaj dziecku sw pie, Goldmoon. Wiesz, ktr. Nie wiadomo skd w doniach starca zjawia si lutnia. Poda j kobiecie, ktra spogldaa na niego ze strachem i zdumieniem. Skd... znasz me imi, panie? spytaa. To nie jest wane. Starzec umiechn si agodnie. Zapiewaj nam, crko wodza. Kobieta wzia lutni w donie, ktre wyranie dray. Jej towarzysz zdawa si protestowa szeptem, lecz nie usyszaa go. Nie moga oderwa spojrzenia od czarnych, byszczcych j oczu starca. Powoli, jakby w transie, zacza trca struny lutni, i Gdy melancholijne tony rozlegy si w gospodzie, rozmowy ucichy. Wkrtce oczy wszystkich spoczy na kobiecie, lecz i ona nie dostrzegaa tego. Goldmoon piewaa tylko dla starca.

Step jest niezmierzony, Lato pie piewa, Ksiniczka Goldmoon Pokochaa pasterza.

Jej ojciec jest wodzem Rozdzieli ich pragnie: Step jest niezmierzony, lato pie piewa.

Trawa w stepie faluje, Szary jest nieba skraj,. Wdz wysya Riverwinda Daleko, gdzie wschodni jest kraj,

By szuka potnej magii Na brzegu poranka, Trawa w stepie faluje, szary jest nieba skraj.

O, Riverwindzie, dokd odszede? O, Riverwindzie, nadchodzi jesie. Czekam nad rzek I czuwam o wschodzie, Lecz soce wschodzi nad grami samotnie.

Blednie barwa stepu, Letni wiatr kona, On wrci, a w jego oczach Ciemno kamieni jest pogrona.

Niesie bkitn lask Lnic jak lodowiec: Blednie barwa stepu, letni wiatr kona.

Trawa w stepie jest krucha, Jak pomie jest powa, Wdz szyderstwem odpowiada Na Riverwinda sowa.

Rozkazuje swym ludziom Ukamienowa modego wojownika: Trawa w stepie jest krucha, jak pomie jest powa.

Trawa w stepie wyblaka, Nadszed czas jesieni. Dziewczyna podchodzi do kochanka, Syszy wist kamieni.

Laska rozbyska bkitnym wiatem

I oboje znikaj: Trawa w stepie wyblaka, nadszed czas jesieni.

Gdy po raz ostatni trcia struny doni, w sali zapada przejmujca cisza. Odetchnwszy gboko, oddaa starcowi lutni i ponownie cofna si w cie. Dzikuj ci, moja droga rzek starzec z umiechem. Czy teraz ju moesz opowiedzie mi bajk? spyta chopczyk aonie. Oczywicie odpowiedzia staruszek i rozsiad si w swym fotelu. Dawno, dawno temu, wielki bg, Paladine... Paladine? przerwao dziecko. Nigdy nie syszaem o bogu zwanym Paladine. Siedzcy przy pobliskim stole Najwyszy Teokrata parskn pogardliwie. Tanis obejrza si na Hedericka, ktry poczerwienia na twarzy i patrzy wciekle. Staruszek jakby tego nie dostrzega. Paladine jest jednym ze starych bogw, dzieci. Od dawna ju go nikt nie czci. Dlaczego on odszed? zapyta chopczyk. On nie odszed od nas odpar starzec, a jego umiech posmutnia. Ludzie odeszli od niego w mrocznych czasach kataklizmu. Za zniszczenie wiata obwiniali bogw, a nie siebie samych, jak powinni byli. Czy syszae Kantyczk smoka! O, tak powiedzia chopiec z zapaem. Uwielbiam historie o smokach, chocia tato mwi, e smoki nigdy nie istniay. A ja i tak w nie wierz. Mam nadziej, e kiedy zobacz smoka! Wydawao si, e twarz staruszka postarzaa si i posmutniaa. Starzec pogadzi chopca po wosach. Uwaaj na czego sobie yczysz, moje dziecko powiedzia cicho. Potem umilk. A bajka... ponagla chopiec. Ach, tak. Tak wic, dawno, dawno temu Paladine sysza modlitw wielkiego rycerza, Humy... Tego Humy z Kantyczki! Tak, wanie tego. Huma zabdzi w lesie. Bka si po nim i bka, a ogarna go rozpacz, bowiem myla, e ju nigdy nie ujrzy swej ojczyzny. Pomodli si do Paladine o pomoc i nagle pojawi si przed nim Biay Jele. Czy Huma go zastrzeli? spyta chopiec. Ju chcia, lecz nie mia serca. Nie mg strzeli do ta wspaniaego zwierzcia. Jele oddali si skokiem. A potem trzyma si i obejrza na niego, jakby czeka. Huma zacz i za

nim. Dniem i noc szed ladami jelenia, a ten zaprowadzi go do ojczyzny. Rycerz zoy podzikowania bogu Paladine Blunierstwo! wrzasn kto gono. Odsunite krzeso upado z trzaskiem. Tanis odstawi kufel piwa i podnis gow. Wszyscy przy stole oderwali si od picia, by spojrze na pijanego Teokrat. Blunierstwo! Chwiejcy si na nogach Hederick wskaza rk na starca. Heretyk! Psuje nasz modzie! Postawi ci pod sd, starcze! Poszukiwacz zatoczy si dc tyu, a potem zrobi chwiejny krok naprzd. Rozejrza si sali z pompatyczn min. Zawoajcie strae! Machn rk, przesadnie gestykulujc. Niech aresztuj tego mczyzn i t kobiet za piewanie nieprzyzwoitych piosenek. To z pewnoci czarownica! Skonfiskuj t lask! Zataczajc si, poszukiwacz zbliy si do barbarzyskiej kobiety, ktra zmierzya go penym odrazy spojrzeniem. Niezdarnie wycign rk po lask. Nie rzeka chodno kobieta zwana Goldmoon. Ona jest moja. Nie moesz jej zabra. Czarownico! parskn poszukiwacz. Ja jestem Najwyszym Teokrat! Bior, co chc! Ponownie chcia chwyci lask. Towarzyszcy kobiecie wysoki mczyzna wsta. Crka wodza mwi, e jej nie wemiesz rzek szorstko i odepchn poszukiwacza. Pchnicie nie byo mocne, lecz pijany Teokrat cakiem straci rwnowag. Usiowa j odzyska, wymachujc na olep ramionami. Wychyli si do przodu za mocno potkn si o swe urzdowe szaty i wpad gow naprzd w huczcy ogie. Ogie buchn gwatownie, a potem rozszed si mdlcy zapach przypalonego ciaa. Cisz, jaka zapanowaa wrd osupiaych ludzi, przerwa wrzask rozszalaego Teokraty, ktry zerwa si na rwne nogi i zacz wirowa optaczo. Sta si yw pochodni! Tanis i inni siedzieli, nie mogc si ruszy z miejsca, sparaliowani wstrzsajcym wypadkiem. Tylko Tas mia do przytomnoci umysu, by podbiec z zamiarem udzielenia pomocy. Teokrat jednake wrzeszcza i wymachiwa rkoma, podsycajc tylko pomienie, ktre spalay jego ubranie i ciao. Wydawao si, e nie ma sposobu, by may kender mg mu pomc. Masz! Starzec chwyci ozdobion pirami lask barbarzycw i poda j kenderowi. Przewr go. Potem bdziemy mogli ugasi ogie. Tasslehoff wzi lask. Zamachn si ni z caej siy i uderzy Teokrat prosto w pier. Mczyzna upad na podog. Tum westchn. Sam Tasslehoff sta z otwartymi ustami i ciskajc w rku lask, spoglda na zdumiewajcy widok u swych stp.

Pomienie zgasy natychmiast. Szaty mczyzny byy cae, bez adnych uszkodze. Jego skra bya zdrowa i rowa. Teokrat podnis si do pozycji siedzcej, a na jego twarzy odmalowaa si trwoga i zdumienie. Popatrzy na swoje rce i szaty. Na skrze nie byo adnego ladu. Na szacie nie dymi najmniejszy nawet wgielek. Uzdrowia go! owiadczy gono starzec. Laska! Spjrzcie na lask! Spojrzenie Tasslehoffa pado na lask, ktr mia w rkach. Bya wykonana z bkitnego krysztau i emitowaa jaskrawe bkitne wiato! Staruszek zacz wykrzykiwa. Zawoajcie strae! Aresztujcie kendera! Aresztujcie barbarzycw! Aresztujcie ich przyjaci! Widziaem, jak przyszli z tym rycerzem wskaza na Sturma. Co takiego? Tanis zerwa si na rwne nogi. Oszalae, starcze? Zawoajcie strae! Wie ju si rozesza. Widzielicie...? Lask z bkitnego krysztau? Znalelimy j. Teraz zostawi nas w spokoju. Wezwijcie strae! Teokrata z wysikiem podnis si na nogi. Na jego blad twarz wystpiy czerwone plamy. Barbarzyska kobieta i jej towarzysz wstali z wyrazem lku i niepokoju na twarzach. Przeklta czarownico! Gos Hedericka dra z gniewu. Uzdrowia mnie z moc! Tak jak ja spal si, by oczyci me ciao, tak ty sponiesz, by oczyci sw dusz! Powiedziawszy to, poszukiwacz wycign rk i zanim ktokolwiek zdy go powstrzyma, woy j ponownie do ognia! Dawi si z blu, lecz nie krzykn. Potem odwrci si i ciskajc zwglon i poczernia rk, przepchn si chwiejnym krokiem przez szemrzcy tum z obkaczym wyrazem zadowolenia na wykrzywionej blem twarzy. Musicie std ucieka! Zasapana Tika podbiega do Tanisa. Wszyscy w miecie polowali na t lask! Ci zakapturzeni ludzie powiedzieli Teokracie, e zniszcz Solace, jeli przyapi kogo na przechowywaniu jej. Mieszkacy miasteczka oddadz was w rce stray! Ale to nie nasza laska! : zaprotestowa Tanis. Posa wcieke spojrzenie starcowi i zobaczy, e ten rozsiad w swoim fotelu z wyrazem zadowolenia na twarzy. Starzec umiechn si do Tanisa i puci do niego oko. Mylisz, e oni ci uwierz? Tika zaamywaa rce. Spjrz! Tanis obejrza si. Ludzie przygldali im si wrogo. Niektrzy chwycili mocniej kufle. Inni pooyli donie na rkojeciach mieczy. Okrzyki dobiegajce z dou cigny jego spojrzenie ponownie ku przyjacioom. Nadchodz stranicy! krzykna Tika. Tanis wsta. Bdziemy musieli wyj przez kuchni. Tak! pokiwaa gow. Tam od razu nie zajrz. Tylko popieszcie si. Wkrtce otocz gospod.

Pomimo lat rozki przyjaciele nadal potrafili w chwili zagroenia reagowa jak zgrany zesp. Caramon naoy swj byszczcy hem, wycign miecz, zarzuci plecak na ramiona i pomg wsta bratu. Raistlin wychodzi zza stou ze swoj lask w doni. Flint ciska w rkach topr bojowy i patrzy ponuro spod brwi na gapiw, ktrzy wahali si, czy zaatakowa tak dobrze uzbrojonych ludzi. Tylko Sturm siedzia i spokojnie popija piwo. Sturm! ponagli go Tanis. Chod ju! Musimy ucieka! Ucieka? Rycerz spojrza ze zdumieniem. Przed t hoot? Tak. Tanis zamilk; kodeks honorowy rycerza nie pozwala na ucieczk przed niebezpieczestwem. Musia go jako przekona. Sturmie, ten czowiek jest religijnym fanatykiem. Prawdopodobnie spaliby nas na stosie! Poza tym... z pomoc przysza mu naga myl ... trzeba chroni dam. Dama, oczywicie. Sturm wsta natychmiast i podszed do kobiety. Pani, jestem do twych usug. Ukoni si. Dwornego rycerza nie mona byo popdza. Wydaje si, e wszyscy jestemy w tych samych opaach. Twa laska narazia nas na znaczne niebezpieczestwo ciebie, pani, na najwiksze. Znamy dobrze t okolic: wychowalimy si tutaj. Wy, jak wiem, jestecie obcy w tych stronach. Byoby dla nas zaszczytem, gdybymy mogli towarzyszy tobie, pani, i twemu dzielnemu przyjacielowi, i broni waszego ycia. Chodcie! poganiaa Tika, cignc Tanisa za rk. Caramon i Raistlin ju byli przy drzwiach do kuchni. Id po kendera rzek do niej Tani s. Tasslehoff sta, jakby zapuci korzenie w podog, i gapi si na lask, ktra szybko powracaa do poprzedniego, buro-brzowego koloru. Tika zapaa Tasa za czub na gowie i pocigna w stron kuchni. Kender wrzasn i wypuci lask. Goldmoon szybko podniosa j i przycisna mocno do piersi. Cho bya wystraszona, kiedy spojrzaa na Tanisa i Sturma, jej oczy byy bystre i spokojne. Najwyraniej szybko mylaa o czym. Jej towarzysz powiedzia szorstkie sowo w ich jzyku, a ona potrzsna gow. Zmarszczy brwi i uczyni gest cicia doni. Warkna co krtko w odpowiedzi i mczyzna zamilk, cho mia pochmurn twarz. Pjdziemy z wami powiedziaa Goldmoon do Sturma we wsplnej mowie. Dzikujemy za propozycj. Tdy! Tanis wypycha ich przez wahadowe drzwi do kuchni, w lad za Tika i Tasem. Obejrza si za siebie i zobaczy, e niektrzy z tumu posunli si naprzd, lecz bez zbytniego popiechu. Zdumiona kucharka popatrzya na przyjaci biegncych przez kuchni. Caramon i Raistlin ju znajdowali si przy wyjciu, ktre byo niczym wicej, jak dziur wycit w

pododze. Do mocnego konara nad otworem przywizana bya lina i spuszczona czternacie metrw w d do samej ziemi. Aha! wykrzykn Tas ze miechem. Tdy piwo wjeda na gr, a mieci zjedaj na d. Zapa za lin i bez trudu zszed po niej. Przykro mi Tika przepraszaa Goldmoon ale to jedyna droga ucieczki. Potrafi zej po linie. Potem kobieta umiechna si i dodaa: Musz jednak przyzna, e ostatni raz robiam to wiele lat temu. Podaa lask towarzyszowi i mocno chwycia lin. Zacza schodzi po niej, zrcznie przekadajc rk za rk. Kiedy ju bya na ziemi, jej towarzysz rzuci jej lask, skoczy na lin i przez otwr w pododze zsun si na d. A jak ty zejdziesz, Raist? zapyta Caramon z wyrazem zatroskania na twarzy. Mgbym ci znie na plecach... Oczy Raistlina rozbysy gniewem, ktry zaskoczy Tanisa. Sam potrafi zej! zasycza czarodziej. Zanim ktokolwiek zdoa go powstrzyma, podszed do krawdzi i skoczy w przepa. Wszyscy jknli i spojrzeli na d, spodziewajc si ujrze Raistlina rozbitego na miazg. Zamiast tego zobaczyli, jak mody czarodziej agodnie opada na ziemi z opotem szat. Kryszta wieczcy jego lask jarzy si silnym blaskiem. Na jego widok ciarki mnie przechodz! burkn Flint do Tanisa. Popiesz si! Tanis pchn krasnoluda naprzd. Flint chwyci lin. Nastpny by Caramon, pod ktrego wielkim ciarem zacz trzeszcze konar, do ktrego przywizano lin. Zejd ostatni rzek Sturm, wycigajc miecz. Dobrze. Tanis wiedzia, e nie ma sensu si sprzecza. Przewiesi przez rami dugi uk i koczan ze strzaami, zapa lin i zacz schodzi. Nagle zelizny mu si donie. Zsun si po linie, nie mogc nic poradzi na to, e zdara mu skr z doni. Wyldowa na ziemi i krzywic si, spojrza na swe rce. Jego donie byy otarte do ywego ciaa i krwawiy. Nie mia jednak czasu, by o tym teraz myle. Spojrza w gr i zobaczy schodzcego Sturma. W otworze pokazaa si twarz Tiki. Idcie do mojego domu poruszaa wargami, wskazujc drog wrd drzew. Potem znika. Znam drog powiedzia Tasslehoff z byskiem podniecenia w oczach. Chodcie za mn. Popieszyli za kenderem, syszc kroki stray na schodach do gospody. Tanis, ktry nie by przyzwyczajony do chodzenia po ziemi w Solace, wkrtce zgubi si. Nad gow

widzia kadki i lampy uliczne migoczce wrd lici. Straci zupenie orientacj, lecz Tas szed pewnie, wybiegajc to z tej, to z tamtej strony zza olbrzymich pni drzew vallen. Odgosy zamieszania w gospodzie przycichy. Przeczekamy noc u Tiki Tanis szepn do Sturma, przedzierajc si przez lene poszycie. Na wypadek, gdyby kto rozpozna nas i postanowi przeszuka nasze domy. Do jutra rana wszyscy o tym zapomn. Zabierzemy barbarzycw do mojego domu, gdzie bd mogli odpocz kilka dni, Potem moglibymy wysa ich do Haven, gdzie rada szlachetnych poszukiwaczy moe z nimi porozmawia. Moe nawet wybior si z nimi ta laska wzbudzia moj ciekawo. Sturm pokiwa gow. Potem spojrza na Tanisa i posa mu jeden ze swych nieczstych, smutnych umiechw. Witaj w domu powiedzia rycerz. Ty te. Pelf wyszczerzy si w umiechu. Obaj nagle zatrzymali si, po ciemku wpadajc na Caramona. Chyba ju jestemy na miejscu rzek Caramon. W wietle ulicznych lamp, ktre zwisay z konarw drzewa, zobaczyli, jak Tasslehoff wdrapuje si po gaziach niczym krasnolud lebowy. Pozostali poszli w jego lady nieco wolniej. Caramon pomg bratu. Tanis, zacisnwszy zby z powodu blu doni, wspina si powoli przez szybko przerzedzajce si jesienne listowie. Tas wcign si przez barierk na ganku ze zrcznoci wamywacza, pomkn do drzwi i rozejrza si po kadce. Nikogo nie zauwaywszy, da znak pozostaym. Nastpnie obejrza zamek w drzwiach i umiechn si do siebie z zadowoleniem. Wycign co z jednej ze swych sakiewek. Po kilku sekundach drzwi do domu Tiki stay otworem. Wejdcie, prosz rzek, bawic si w gospodarza. Toczc si, weszli do wntrza maego domku. Wysoki barbarzyca by zmuszony schyli gow, eby nie uderzy ni; w sufit. Tas zacign zasony. Sturm znalaz krzeso dla damy, a wysoki barbarzyca podszed i stan za ni. Raistlin rozgrzeba ogie w palenisku. Sta na warcie powiedzia Tanis. Caramon skin gow. Wojownik ju usytuowa si przy oknie i wyglda w mrok. Blask latarni ulicznej wpada przez zasony do pokoju i rzuca na ciany czarne cienie. Przez dug chwil nikt si nie odzywa. Tanis usiad. Spojrza na kobiet. Laska z bkitnego krysztau odezwa si cicho. Uleczya tego mczyzn. W jaki sposb? Nie wiem. Kobieta zajkna si. Mam j dopiero od niedawna. Tanis spuci spojrzenie na swe rce. Krwawiy w miejscach, gdzie lina zdara mu skr. Wycign je do niej. Poblada kobieta powoli dotkna go lask. Laska zapona

bkitnym wiatem. Tanis poczu, e przechodzi go lekki wstrzs. Na jego oczach krew znika z doni, skra wygadzia si, nie zostawiajc blizn, a bl zela i wkrtce znik zupenie. Prawdziwe uzdrowienie! rzek z penym lku podziwem.

Rozdzia IV Otwarte drzwi. Ucieczka w ciemnoRaistlin przysiad na kominku, rozcierajc chude donie nad niewielkim ogniem. Jego zote oczy wydaway si byszcze mocniej od pomieni. Wpatrywa si uwanie w lask z bkitnego krysztau, ktra spoczywaa na kolanach kobiety. Co o tym sdzisz? spyta Tanis. Jeli jest szarlatank, to bardzo dobr stwierdzi zamylony Raistlin. Robaku! miesz nazywa crk wodza szarlatank! Rosy barbarzyca zrobi krok w stron Raistlina, cignwszy ciemne brwi w grymasie wciekoci. Caramon wyda niski, gardowy dwik i odsunwszy si od okna, stan za bratem. Riverwindzie... Goldmoon pooya do na ramieniu mczyzny, ktry przysun si bliej do jej krzesa. Prosz. On nie mia nic zego na myli. To normalne, e oni nam nie ufaj. Nie znaj nas. A my nie znamy ich warkn mczyzna. Mgbym j obejrze? rzek Raistlin. Goldmoon skina gow i podaa mu lask. Czarodziej sign po ni dug, kocist rk, wycigajc chciwie szczup do. Jednak w chwili, gdy Raistlin dotkn laski, bysno jaskrawe, niebieskie wiato i rozleg si trzask. Czarodziej gwatownie cofn rk, krzyknwszy z blu i zaskoczenia. Caramon skoczy naprzd, lecz brat powstrzyma go. Nie, Caramonie szepn ochryple Raistlin, rozcierajc zranion rk. Ta pani nie miaa z tym nic wsplnego. Rzeczywicie, kobieta spogldaa na lask ze zdumieniem. W takim razie co to byo? spyta wyprowadzony z rwnowagi Tanis. Laska, ktra leczy i rani jednoczenie? Po prostu zna swoich. Raistlin obliza wargi, a oczy mu byszczay. Spjrzcie. Caramonie, we lask. Nie ja! Wojownik cofn si, jakby przed wem. We lask! rozkaza Raistlin. Ocigajc si, Caramon wycign drc rk. Jego rami dygotao tym bardziej, im palce blisze byy celu. Zamknwszy oczy i zacisnwszy zby w oczekiwaniu na bl, dotkn laski. Nic si nie stao. Caramon otworzy szeroko oczy ze zdziwienia. Chwyci lask, podnis j w swej wielkiej doni i umiechn si szeroko. No i widzicie. Raistlin wykona gest niczym iluzjonista, ktry popisuje si sztuczk przed tumem widzw. Tylko dobrzy prostaczkowie czystego serca rzek to ze

zjadliwym sarkazmem mog dotkn tej laski. To prawdziwie wita laska uzdrawiania, pobogosawiona przez jakiego boga. To nie czary. aden magiczny przedmiot, o jakim syszaem, nie ma mocy uzdrawiania. Cicho! rozkaza Tasslehoff, ktry zaj miejsce Caramona przy oknie. Strae Teokraty! ostrzeg przyciszonym gosem. Nikt si nie odezwa. Wszyscy ju syszeli klapice kroki goblinw na kadkach wrd gazi drzew vallen. Przeszukuj dom po domu! szepn z niedowierzaniem Tanis, przysuchujc si omotaniu piciami w ssiednie drzwi. Poszukiwacze domagaj si prawa wstpu! wychrypia czyj gos. Chwila ciszy, a potem ten sam gos powiedzia: Nikogo nie ma w domu, czy mamy wyway drzwi kopniakiem? Nie odpar inny gos. Doniemy tylko o tym Teokracie, niech sam sobie wywaa drzwi. Gdyby nie byy zamknite, to co innego wtedy wolno nam wej. Tanis spojrza na drzwi naprzeciwko. Poczu, jak wosy je mu si na karku. Mgby przysic, e zamknli drzwi i zacignli zasuw... a teraz byy lekko uchylone! Drzwi! szepn. Caramonie... Wojownik sta ju za nimi, odwrcony plecami do ciany i gimnastykowa swe wielkie donie. Klapice kroki ucichy na zewntrz. Poszukiwacze domagaj si prawa wstpu! Gobliny zaczy wali piciami w drzwi, a potem przerway, zaskoczone, gdy te ustpiy. Tu jest pusto powiedzia jeden z nich. Chodmy dalej. Nie masz wyobrani, Grum powiedzia ten drugi. To dla nas okazja, by zdoby par sztuk srebra. Zza otwartych drzwi wysuna si gowa goblina. Jego spojrzenie pado na Raistlina, ktry siedzia spokojnie z lask wspart na ramieniu. Goblin warkn ze strachu, a potem zacz si mia. Oho! Patrzcie, co znalazem! Laska! Goblinowi zabyszczay oczy. Zrobi krok w stron Raistlina, a jego kolega wepchn si do rodka tu za nim. Oddaj mi t lask! Oczywicie szepn mag. Wycign lask przed siebie. Shirak powiedzia. Krysztaowa kula rozbysa jasno. Gobliny wrzasny i zamkny oczy, jednoczenie sigajc niezgrabnie po miecze. W tym momencie Caramon wyskoczy zza drzwi, chwyci gobliny za karki i stukn ich gowami o siebie z obrzydliwym trzaskiem. Cuchnce ciaa goblinw osuny si bezwadnie na podog.

Nie yj? zapyta Tanis, gdy Caramon nachyli si nad nimi, eby obejrze ich w wietle laski Raistlina. Obawiam si, e tak rzek wielki mczyzna. Uderzyem ich za mocno. No to ich mamy z gowy powiedzia ponuro Tanis. Zamordowalimy dwch kolejnych stranikw Teokraty. Poderwie cae miasto przeciw nam. Teraz ju nie wystarczy, jeli przeczekamy w ukryciu kilka dni musimy std ucieka! A wy zwrci si do barbarzycw chodcie lepiej z nami. Niezalenie od tego, gdzie si wybieramy mrukn poirytowany Flint. Dokd wdrowalicie? Tanis zapyta Riverwinda. Udalimy si w podr do Haven odpowiedzia niechtnie barbarzyca. Tam s mdrcy rzeka Goldmoon. Mielimy nadziej, e bd umieli powiedzie nam co o tej lasce. Widzisz, ta pie, ktr zapiewaam to prawda: laska ocalia nam ycie. Bdziesz musiaa opowiedzie nam o tym pniej przerwa Tanis. Kiedy ci stranicy nie odmelduj si, wszystkie gobliny w Solace zaczn biega po drzewach. Raistlinie, zga wiato. Czarodziej wypowiedzia kolejne sowo. Dumak. Kryszta zamigota, a potem wiato zgaso. Co zrobimy z ciaami? zapyta Caramon, trcajc martwego goblina czubkiem buta. A co z Tik? Czy ona nie bdzie miaa kopotw? Zostaw trupy. Tanis myla szybko. I porb drzwi. Sturmie, przewr kilka krzese. Zrobimy tak, eby wygldao, e wdarlimy si tutaj i pobilimy z tymi typami. W ten sposb Tika nie bdzie miaa zbyt duych nieprzyjemnoci. To bystra dziewczyna, da sobie rad. Bdzie nam potrzebne jedzenie stwierdzi Tasslehoff. Pobieg do kuchni i zacz szpera po pkach, wpychajc do toreb bochenki chleba i wszystko, co wygldao na jadalne. Rzuci Flintowi bukak peny wina. Sturm przewrci kilka krzese. Caramon uoy ciaa goblinw tak, eby wydawao si, e zginli w zaciekej walce. Mieszkacy rwnin stali przed dogasajcym ogniem i niepewnie spogldali na Tanisa. No, a co teraz? zapyta Sturm. Dokd si udamy? Tanis zawaha si, rozwaajc w mylach wszystkie moliwoci. Mieszkacy rwnin przybyli ze wschodu a jeli ich historia bya prawdziwa i plemi chciao ich zabi nie bd mieli ochoty wraca tamtdy. Druyna mogaby uda si na poudnie, do krlestwa elfw,

lecz Tanis czu dziwn niech do powrotu do swej ojczyzny. Wiedzia te, e elfowie nie byliby zachwyceni widokiem obcych w swym ukrytym miecie. Pjdziemy na pnoc powiedzia wreszcie. Odprowadzimy tych dwoje do rozdroy, a tam zastanowimy si, co zrobi dalej. Oni mog i na poudniowy zachd, do Haven, jeli bd chcieli. Ja mam zamiar wybra si dalej na pnoc i dowiedzie si, czy pogoski o gromadzcych si wojskach s prawdziwe. I by moe spotka tam Kitiar szepn przebiegle Raistlin. Tanis zaczerwieni si. Czy odpowiada wam ten plan? zapyta, rozgldajc si. Cho nie jeste najstarszym z nas, Tanisie, jeste najmdrzejszy rzek Sturm. Pjdziemy za tob jak zawsze. Caramon pokiwa gow. Raistlin ju szed w stron drzwi. Flint zarzuci na rami bukak z winem i mamrota pod nosem. Tanis poczu agodny dotyk doni na ramieniu. Odwrci si i spojrza w przejrzyste, bkitne oczy piknej, barbarzyskiej kobiety. Jestemy wdziczni powiedziaa Goldmoon powoli, jakby nie bya przyzwyczajona do wyraania podzikowa. Ryzykujecie dla nas yciem, a jestemy przecie dla was obcy. Tanis umiechn si i ucisn jej do. Nazywam si Tanis. Bracia to Caramon i Raistlin. Rycerz nazywa si Sturm Brightblade. Flint Fireforge niesie wino, a Tasslehoff Burrfoot to ten, ktry tak sprytnie otworzy zamek. Ty masz na imi Goldmoon, a on nazywa si Riverwind. Widzisz, ju nie jestemy sobie obcy. Na twarzy Goldmoon pojawi si zmczony umiech. Poklepaa Tanisa po ramieniu, a potem ruszya w stron drzwi, wspierajc si na lasce, ktra ponownie wygldaa zwyczajnie i nie rzucaa si w oczy. Tanis odprowadzi kobiet spojrzeniem, a potem podnis wzrok i zobaczy, e Riverwind przyglda mu si. Ciemna twarz barbarzycy przypominaa nieprzeniknion mask. C poprawi si w duchu Tanis niektrzy z nas nie s ju sobie obcy. Wkrtce wszyscy wyszli w lad za Raistlinem. Tanis sta przez chwil samotnie w zdemolowanym pokoju i przyglda si ciaom goblinw. To mia by spokojny powrt do domu po gorzkich latach samotnej wdrwki. Pomyla o swoim wygodnym domu. Pomyla o wszystkich rzeczach, ktre planowa zrobi ktre planowa zrobi razem z Kitiar. Pomyla o dugich, zimowych nocach, o opowieciach przy ogniu w gospodzie, a potem powrotach do domu, wsplnym mianiu si pod futrzanymi nakryciami i przesypianiu

onieonych porankw. Tanis kopniciem rozrzuci arzce si wgle. Kitiar nie wrcia. Jego ciche miasteczko najechay gobliny. On sam ucieka w mrok nocy przed band religijnych fanatykw, a wszystko wskazywao na to, e nie bdzie ju mg nigdy tu powrci. Elfowie nie zauwaaj upywu czasu. yj setki lat. Dla nich pory roku mijaj jak przelotne deszcze. Ale Tanis by w poowie czowiekiem. Wyczuwa nadchodzc zmian jak niemiy niepokj, ktry ogarnia ludzi przed burz. Westchn i pokrci gow. Potem wyszed przez rozbite drzwi, ktre koysay si za nim obkaczo na jednym zawiasie.

Rozdzia V Poegnanie z Flintem. Lec strzay. Wiadomo wrd gwiazdTanis jednym skokiem przesadzi ganek i zszed na ziemi przez gazie drzewa. Pozostali czekali na dole, kulc si w mroku z dala od wiata rzucanego przez latarnie uliczne, ktre koysay si na gaziach nad ich gowami. Zerwa si chodny wiatr wiejcy z pnocy. Tanis obejrza si za siebie i zauway te inne wiata, blask latarek, jakimi przywiecay sobie grupy przeszukujce domy. Nacign kaptur na gow i przyspieszy kroku. Zmieni si wiatr powiedzia. Do rana zacznie pada deszcz. Zmierzy wzrokiem grupk przyjaci, widzc ich w upiornym, dziko taczcym blasku latarni koyszcych si na wietrze. Na twarzy Goldmoon malowao si zmczenie. Oblicze Riverwinda krya maska stoickiej wytrzymaoci, lecz jego barki przygarbiao znuenie. Wstrzsany dreszczami Raistlin opar si o pie drzewa i z trudem apa oddech. Tanis skuli si na wietrze. Musimy znale jakie schronienie stwierdzi. Miejsce, gdzie odpoczniemy. Tanisie... Tas pocign pelfa za paszcz. Moglibymy popyn dk. Do jeziora Crystalmir nie jest daleko. Po drugiej stronie s jaskinie, a poza tym zaoszczdzilibymy jutro marszu. Doskonay pomys, Tas, ale nie mamy odzi. To aden problem. Kender bysn zbami w umiechu. Jego maa twarzyczka i ostre, szpiczaste uszy sprawiay, e w tym niesamowitym wietle wyjtkowo przypomina chochlika. Tanis zda sobie spraw, e Tas doskonale si bawi. Mia ochot potrzsn kenderem i udzieli mu surowej reprymendy, przypominajc, jak wielkie niebezpieczestwo im grozi. Pelf jednake wiedzia, e nie miaoby to sensu: kenderzy nie znaj pojcia strachu. dka to dobry pomys powtrzy Tanis po chwili zastanowienia. Ty prowadzisz. I nie mw Flintowi doda. Ja si tym zajm. Jasne! zachichota Tas i pomkn do pozostaych. Chodcie za mn zawoa cicho i znw ruszy przed siebie. Flint poczapa za kenderem, mamroczc w gb brody. Goldmoon ruszya za krasnoludem. Riverwind zmierzy szybkim, przenikliwym spojrzeniem wszystkich w grupie, a potem popieszy za ni. On nam chyba nie ufa zauway Caramon. A ty ufaby? spyta Tanis, spogldajc na muskularnego mczyzn. Smoczy

hem Caramona poyskiwa w migotliwym wietle, a wiatr opoczcy jego peleryn odsania zbroj z naszywanych piercieni. Dugi miecz stuka o jego masywne uda, krtki uk i koczan ze strzaami wisiay na ramieniu, a zza pasa wystawa sztylet. Jego tarcza bya powgniatana i poszczerbiona od wielu walk. Olbrzym by przygotowany na wszystko. Tanis spojrza na Sturma dumnie noszcego godo rycerzy, ktrzy popadli w nieask ponad trzysta lat temu. Chocia Sturm by zaledwie cztery lata starszy od Caramona, surowe, zdyscyplinowane ycie rycerza, trudy ycia spowodowane ubstwem i melancholijne poszukiwania ukochanego ojca postarzyy rycerza nadmiernie. Majc zaledwie dwadziecia dziewi lat, Sturm wyglda na czterdzieci. Tanis pomyla: na ich miejscu te bym nam nie ufa. Jaki masz plan? zapyta Sturm. Pyniemy dk odpowiedzia Tanis. Ohoho! zamia si Caramon. Powiedziae ju o tym Flintowi? Nie. Zostaw to mnie. Skd wemiemy d? zapyta podejrzliwie Sturm. Bdziesz szczliwszy nie wiedzc odpar pelf. Rycerz zmarszczy brwi. Jego spojrzenie pado na kendera, ktry daleko przed nimi skaka od jednego cienia do drugiego. Nie podoba mi si to, Tanisie. Najpierw zostalimy mordercami, a teraz mamy si sta zodziejami. Ja si nie uwaam za morderc parskn Caramon. Gobliny si nie licz. Tanis dostrzeg ponure spojrzenie, jakim rycerz zmierzy Caramona. Mnie si to te nie podoba, Sturmie doda popiesznie, majc nadziej, e zapobiegnie ktni. Ale to kwestia koniecznoci. Spjrz na mieszkacw rwnin trzymaj si na nogach tylko dziki dumie. Spjrz na Raistlina... Ich spojrzenia pady na czarodzieja, ktry powczc nogami, brn w suchych liciach, nigdy nie wychylajc si z cienia. Caym ciarem ciaa wspiera si na swej lasce. Czasami jego wychuda piersi wstrzsa suchy kaszel. Twarz Caramona spochmurniaa. Tanis ma racj rzek cicho. Raist duej tego nie zniesie. Musz i do nie go. Opuciwszy rycerza i pelfa popieszy, by dogoni zgarbionego bliniaka, ktry otula si sw szat. Pozwl, e ci pomog, Raist doszed ich szept Caramona. Raistlin potrzsn zakapturzon gow i odsun si gwatownie od brata. Caramon wzruszy ramionami i opuci rk. Olbrzymi wojownik zosta jednak w pobliu swego

wtego brata, gotw pomc mu, gdyby tylko byo to konieczne. Czemu on si na to godzi? spyta przyciszonym gosem Tanis. Rodzina. Wizy krwi. Gos Sturma by peen smutku. Wydawao si, e chcia powiedzie co jeszcze, lecz wtedy spojrza na elfi twarz Tanisa z ludzkim zarostem i zamilk. Tanis zauway to spojrzenie i wiedzia, o czym myli rycerz. Rodzina, wizy krwi to sprawy, ktrych osierocony pelf nie mg zna. Chodmy powiedzia nagle Tanis. Zostajemy w tyle. Wkrtce wyszli spomidzy drzew vallen w Solace i zagbili si w sosnowy las otaczajcy jezioro Crystalmir. Tanis posysza stumione okrzyki, ktre dobiegay z oddali za nimi. Znaleli ciaa wyrazi przypuszczenie. Sturm pospnie pokiwa gow. Nagle wydao si, e Tasslehoff wyrs z ciemnoci tu pod nosem pelfa. Drka prowadzca do jeziora ma niecae dwa kilometry stwierdzi Tas. Bd czeka na was na jej kocu. Machn rk w bliej nie okrelonym kierunku, a nastpnie znik, zanim Tanis zdy odezwa si sowem. Pelf obejrza si w kierunku Solace. Zdawao mu si, e widzi nastpne wiata, a wszystkie zbliay si do nich. Drogi byy prawdopodobnie ju odcite. Gdzie jest ten kender? burkn Flint, gdy zanurzyli si w lesie. Tas bdzie czeka na nas nad jeziorem odpar Tanis. Jezioro? Flint otworzy szeroko oczy z zaniepokojenia. Jakie jezioro? W okolicy jest tylko jedno jezioro, Flincie powiedzia Tanis, z caych si powstrzymujc si, by nie umiechn si do Sturma. Chod ju. Musimy i dalej. Dziki swemu elfiemu wzrokowi dostrzega rozlegy, czerwony zarys Caramona i drobniejszy, czerwony ksztat jego brata, ktrzy znikali w gstym lesie przed nimi. Sdziem, e tylko posiedzimy jaki czas w lesie. Flint przepchn si obok Sturma, eby poskary si Tanisowi. Popyniemy odzi. Tanis szed naprzd. Nie ma mowy! rykn Flint. Nie wsid do adnej dki! Ten wypadek wydarzy si dziesi lat temu! powiedzia rozsierdzony Tanis. Posuchaj, zabroni Caramonowi si rusza. Absolutnie nie ma mowy! stwierdzi Flint zdecydowanie. adnych odzi. Poprzysigem sobie. Tanisie dobieg go z tyu szept Sturma. wiata. A niech to! Pelf zatrzyma si i odwrci. Musia zaczeka chwil, zanim dostrzeg wiata majaczce wrd drzew. Pocig wyszed poza Solace. Przyspieszy kroku,

by dogoni Caramona, Raistlina i mieszkacw rwnin. wiata! zawoa przenikliwym szeptem. Caramon obejrza si i zakl. Riverwind podnis rk gestem zrozumienia. Obawiam si, e bdziemy musieli przyspieszy kroku, Caramonie... zacz Tanis. Damy sobie rad owiadczy krzepki mczyzna, nie przejmujc si tym. Podtrzymywa brata, obejmujc ramieniem jego chude ciao, praktycznie niosc go. Raistlin kaszla cicho, ale szed. Sturm dogoni Tanisa po chwili. Przedzierajc si przez zarola, syszeli sapicego z tyu Flinta, ktry gniewnie mrucza pod nosem. On nie pjdzie z nami, Tanisie rzek Sturm. Flint miertelnie boi si odzi od czasu, gdy Caramon przypadkowo nieomal utopi go. Nie byo ci wtedy przy tym. Nie widziae, jak wyglda, kiedy go wycignlimy. Pjdzie rzek Tanis, oddychajc z trudem. Nie pozwoli nam, modzikom, samym pj na spotkanie niebezpieczestwa. Sturm pokrci gow bez przekonania. Tanis ponownie si obejrza. Nie zobaczy wiate, lecz wiedzia, e s ju zbyt gboko w lesie, by je dostrzec. Maomistrz Toede moe nikomu nie zaimponuje swoj inteligencj, lecz nie trzeba wiele rozumu, by domyli si, e druyna moe popyn wod. Tanis zatrzyma si gwatownie, eby nie wpa na kogo. Co tam? szepn. Jestemy na miejscu odpar Caramon. Tanis odetchn z ulg, spogldajc na ciemn to jeziora Crystalmir. Powierzchni wody burzyy spienione wiatrem fale. Gdzie jest Tas? zapyta ciszonym gosem. Wydaje mi si, e tam. Caramon wskaza na ciemny przedmiot, ktry unosi si na falach blisko brzegu. Tanis ledwo dostrzeg czerwony, cieplny zarys kendera siedzcego w wielkiej odzi. Gwiazdy pony lodowatym blaskiem na bkitnoczarnym niebie. Czerwony ksiyc, Lunitari, wznosi si nad wod jak okrwawiony paznokie. Jego towarzysz na nocnym niebie, Solinari, ju wsta i malowa jezioro pynnym srebrem. Bdziemy wspaniaym celem! rzek poirytowany Sturm. Tanis widzia, jak poszukujcy ich Tasslehoff skrca to w t, to w inn stron. Pelf schyli si i po omacku poszuka w ciemnoci kamyka. Znalaz go i rzuci go do wody. Kamyk plusn zaledwie kilka metrw przed dk. W odpowiedzi na znak Tanisa, Tas skierowa d ku brzegowi. Zamierzasz wszystkich nas wsadzi do jednej dki! stwierdzi z przeraeniem Flint. Oszalae, pelfie!

To dua d powiedzia Tanis. Nie, ja nie popyn. Nawet gdyby to bya jedna z legendarnych, biaoskrzydych odzi z Tarsis, i tak nie popynbym! Wol ju spotka si z Teokrat! Tanis zignorowa zoszczcego si krasnoluda i da znak Sturmowi. Ka wszystkim wsiada do odzi. Wrcimy za chwil. Nie za dugo ostrzeg Sturm. Posuchaj. Sysz odpowiedzia ponuro Tanis. Id ju. Co to za odgosy? Goldmoon zapytaa rycerza, ktry podszed do niej. Poszukujce nas oddziay goblinw odpowiedzia Sturm. Tymi gwizdami utrzymuj kontakt po rozdzieleniu si. Wchodz wanie do lasu. Goldmoon pokiwaa gow na znak zrozumienia. Rzeka kilka sw do Riverwinda w ich jzyku, najwyraniej kontynuujc rozmow, ktr przerwa Sturm. Wysoki mieszkaniec rwnin cign brwi i zrobi gest doni w kierunku lasu za nimi. Stara si przekona j, eby opucili nas, domyli si Sturm. Moe wystarczajco zna si na yciu w lesie, by ukrywa si przed pocigiem goblinw przez wiele dni, ale wtpi w to. Riverwind, gue-lando! powiedziaa ostrym tonem Goldmoon. Sturm zobaczy, e twarz Riverwinda wykrzywi grymas gniewu. Bez sowa odwrci si i pomaszerowa do odzi. Goldmoon westchna i popatrzya za nim z gbokim smutkiem na twarzy. Czy mog pomc w jaki sposb, o pani? zapyta agodnie Sturm. Nie odpara. Potem powiedziaa z alem, jakby do siebie. On wada mym sercem, lecz ja jestem jego wadczyni. Kiedy, gdy bylimy modzi, wydawao nam si, e potrafimy o tym zapomnie. Byam jednak crk wodza" za dugo. Dlaczego on nam nie ufa? zapyta Sturm. Podziela wszelkie uprzedzenia naszego ludu odrzeka Goldmoon. Mieszkacy rwnin nie ufaj tym, ktrzy nie s ludmi. Obejrzaa si. Tanis nie moe ukry swego elfiego pochodzenia pod zarostem. Poza tym jest jeszcze krasnolud i kender. A ty, pani? spyta Sturm. Dlaczego ty nam zaufaa? Czy nie masz tych samych uprzedze? Goldmoon odwrcia si twarz do niego. Widzia jej oczy, ciemne i migotliwe jak jezioro za jej plecami. Kiedy byam dziewczynk powiedziaa gbokim, ciszonym gosem byam ksiniczk mego narodu. Byam kapank. Czczono mnie jako bogini.