Cichociemni.Elita polskiej dywersji

24
dewiza cichociemnych „wywalcz polsce wolność lub zgiń!”

description

Kacper Śledziński: Cichociemni. Elita polskiej dywersji Było ich 300. Najlepiej wyszkoleni sabotażyści w historii. Byli gotowi poświęcić wszystko w dla idei „Wywalcz Polsce wolność lub zgiń!” Doskonale wyszkoleni, bezgranicznie odważni, desperacko zdeterminowani, bezkompromisowi. Najlepsi z najlepszych - starannie wyselekcjonowani spośród tysięcy kandydatów. Musieli porzucić wszystko, zapomnieć, kim byli, bez słowa opuścić kobiety, które kochali. Poddani morderczemu szkoleniu, przygotowywali się, aby w pojedynkę zmienić bieg historii. Zrzuceni na spadochronach do okupowanej Polski, podejmowali samobójcze misje. Nieliczni, którzy przeżyli, trafili po wojnie do piekła komunistycznych więzień. Jednak nigdy się nie poddali. Do końca marzyli o wolnej Polsce.

Transcript of Cichociemni.Elita polskiej dywersji

Page 1: Cichociemni.Elita polskiej dywersji

Było ich 300. NAJLEPIEJ WYSZKOLONA FORMACJA W HISTORII.Byli gotowi poświęcić wszystko dla idei „Wywalcz Polsce wolność lub zgiń!”. Doskonale wyszkoleni, bezgranicznie odważni, desperacko zdeterminowani, bezkompromisowi.

Najlepsi z najlepszych – starannie wyselekcjonowani spośród tysięcy kandydatów. Musieli porzucić wszystko, zapomnieć, kim byli, bez słowa opuścić kobiety, które kochali. Poddani morderczemu szkoleniu, przygotowywali się, aby w pojedynkę zmienić bieg historii.

Zrzuceni na spadochronach do okupowanej Polski, podejmowali samobójcze misje. Nieliczni, którzy przeżyli, trafi li po wojnie do piekła komunistycznych więzień. Jednak nigdy się nie poddali. Do końca marzyli o wolnej Polsce.

Prawdziwe losy polskich bohaterów, przy których bledną historie o amerykańskich komandosach.

Kacper Śledziński – autor książek historycznych. W 2011 roku ukazała się jego bestsellerowa Czarna kawaleria poświęcona żołnierzom generała Maczka.

Cena detal. 49,90 zł

dewiza cichociemnych„wywalcz polsce wolność lub zgiń!”

Sledzinski_Cichociemni_okleina_druk.indd 1Sledzinski_Cichociemni_okleina_druk.indd 1 2012-09-03 15:28:222012-09-03 15:28:22

Page 2: Cichociemni.Elita polskiej dywersji
Page 3: Cichociemni.Elita polskiej dywersji

Kacper Śledziński

CichociemniElita polskiej dywersji

Wydawnictwo ZnakKraków 2012

Page 4: Cichociemni.Elita polskiej dywersji
Page 5: Cichociemni.Elita polskiej dywersji

Spis treści

Dramatis personae 11Prolog 17

CZĘŚĆ PIERWSZA

Rozdział pierwszy. Sojusznicy 21Rozdział drugi. Gangsterschule 33Rozdział trzeci. Pionierzy 45Rozdział czwarty. Cichociemni 52Rozdział piąty. Paraszutyści 64Rozdział szósty. Aliant i wróg 78Rozdział siódmy. Operacja „Jacket” 92

CZĘŚĆ DRUGA

Rozdział ósmy. Kryptonim „18” 105Rozdział dziewiąty. Raport Operacyjny nr 154 117Rozdział dziesiąty. Kanał Królewski 131Rozdział jedenasty. Kryptonim „Targi Mińskie” 141Rozdział dwunasty. Improwizacja 156Rozdział trzynasty. Wyrok 165Rozdział czternasty. Audley End 178Rozdział piętnasty. Pińsk 196Rozdział szesnasty. „Kirunek” 218Rozdział siedemnasty. Zamek Sapiehów 234

CZĘŚĆ TRZECIA

Rozdział osiemnasty. Kierownictwo Dywersji 251Rozdział dziewiętnasty. Otwarcie 269Rozdział dwudziesty. Cichociemny „Robot” 287

Page 6: Cichociemni.Elita polskiej dywersji

10 spis treści

Rozdział dwudziesty pierwszy. Zamach 311Rozdział dwudziesty drugi. „Ponury” 332Rozdział dwudziesty trzeci. Operacja „Bagration” 358Rozdział dwudziesty czwarty. Powstanie 374Rozdział dwudziesty piąty. Biada zwyciężonym 395

Zakończenie 413

Wybrana literatura 419Indeks osób 423

Page 7: Cichociemni.Elita polskiej dywersji

Prolog

Surkonty, 21 czerwca 1944 roku, godz. 14.00

Silniki ciężarówek pracowały cicho na niskich obrotach. Samochody je-chały powoli jeden za drugim i tak też zatrzymywały się między drzewa-

mi, schowane przed niepożądanym wzrokiem. Kiedy jednak ze skrzyń zaczęli zeskakiwać pierwsi żołnierze, z pobliskich krzaków wyskoczył mały, może kilkunastoletni chłopiec. Wypadł na bitą drogę i tupiąc bosymi stopami, pę-dził, najszybciej jak mógł, ku wsi.

– Sowieci! Sowieci!Przeraźliwy krzyk chłopca poderwał ofi cera z krzesła. Potrącony kola-

nem kubek spadł na ziemię i rozpadł się na kawałki, zmiażdżony ciężkim butem. Chrzęst pękającego fajansu zlał się z basem salwy.

Ofi cer, major, biegł w stronę chałupy, przy której stało kilku partyzan-tów. Coś do nich wołał, ale jego głos ginął w narastającej wrzawie świszczą-cych pocisków i eksplozji. Z domu wybiegła kobieta i w kilka sekund była przy nim. Nie pytając o pozwolenie, zaczęła mu zapinać guziki mundu-ru. On zaś wykrzykiwał rozkazy, wskazując lewą ręką miejsca, gdzie miały przypaść drużyny. W mgnieniu oka partyzanci rozsypali się wokół chutoru. Przycupnęli na przygotowanych zawczasu stanowiskach oraz w miejscach dogodnych do obrony.

Lecz żaden strzał nie poleciał w stronę nieprzyjaciela, choć palce ner-wowo dygotały na spustach broni. Tylko lornetki ofi cerskie celowały w dłu-gie szeregi krasnoarmiejców.

Karne wojsko czekało na rozkaz dowódcy – cichociemnego.

Page 8: Cichociemni.Elita polskiej dywersji

18 prolog

A cichociemny rozłożył już szerokim wachlarzem swoich siedemdzie-sięciu partyzantów i właśnie sam prowadził kilku ludzi ku małej reducie.

Zza domu wybiegli we czterech, cztery pary oczu prześlizgnęły się po długiej tyralierze ruskiej piechoty, cztery pary nóg zadudniły na wyschnię-tej ziemi, cztery ciała rzuciły się za osłonę ręcznego karabinu maszynowe-go. Wyćwiczone ręce płynnie odbezpieczyły broń, po czym z lufy wyleciała krótka seria niczym uwertura koncertu.

Bitwa wybuchła niespodziewanie huraganowym ogniem i to przygasa-jąc, to wzbudzając się na nowo, grzmiała nad Surkontami kilka długich go-dzin. Szły ataki radzieckie jeden za drugim, lecz nagle podrywane, tak samo nagle gasły i łamały się po kilku celnych strzałach polskich obrońców. Nie-karni żołnierze radzieccy poganiani do ataku rozkazami ofi cerów zatrzymy-wali się przerażeni widokiem drgających trupów towarzyszy. Więc nie ćwi-czeniem wojskowym, lecz masą Rosjanie mogli zmóc obrońców.

Ta przewaga stała się w końcu widoczna. Kiedy od strony atakujących Rosjan coraz więcej luf paliło pociskami, po polskiej stronie raz po raz milkł pistolet lub karabin. Wreszcie i broniący prawego skrzydła erkaem w pół tak-tu urwał swój koncert. A wówczas do cichej reduty poczołgała się drobna postać dziewczyny, która przekrzykując świst kul, wołała:

– Major Kotwicz! Major Kotwicz!Nikt nie odpowiadał.

Page 9: Cichociemni.Elita polskiej dywersji

CZĘŚĆ PIERWSZA

(...) dobierać należy ludzi o twardym, nieugiętym charakterze, dzielnych, zdecydowanych, ideowych,

umiejących w sposób bezwzględny dochować tajemnicy, zdolnych do odegrania roli emisariuszy politycznych

i wojskowych.

ściśle tajne pismo generała dywizji Władysława Sikorskiego z 28 listopada 1939 roku

Page 10: Cichociemni.Elita polskiej dywersji
Page 11: Cichociemni.Elita polskiej dywersji

1

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Sojusznicy

zima 1939 – wiosna 1940 roku

Zimą 1939 roku Paryż nie stracił nic ze swojego uroku. Uliczne caff é pękały w szwach. Teatry rywalizowały o publiczność, prześcigając się

w wyszukanym repertuarze. Kabarety, cóż, te nigdy nie narzekały na brak gości. Tym razem jednak na każdym spektaklu widownia zlewała się w nie-regularne plamy szarych, błękitnych i zielonych mundurów. Mundur zresz-tą przylepił się do Paryża ostatnimi tygodniami niczym nowa wizytówka miasta. Piechota, kawaleria, piloci, a z rzadka i marynarze wypełniali au-tobusy i metro oraz ulice, skwery i place. Gwar, bywało – uciążliwy, bywa-ło – zabawny, poprzedzał kilku- lub nawet kilkunastoosobowe grupki. Od wczesnego poranka do późnej nocy trajkotała ulica. Anglicy, Polacy i oczy-wiście Francuzi przekrzykiwali się, czy to chwaląc smak win, które lały się strumieniami, czy poruszając poważniejsze tematy. Zresztą Francuzi wiedli prym w tym młynie. „Spotykany na ulicach Paryża żołnierz francuski pod-ważał z miejsca książkowe wyobrażenie o armii, która podbiła pod wodzą Napoleona Europę i zwyciężała w pierwszej wojnie światowej. Czyż mogło budzić zaufanie wojsko obwieszone bidonami, pod ustawicznym rauszem i wiecznie rozdyskutowane?”1

Atmosfera „dziwnej wojny” opanowała armię i wkradła się w życie mia-sta olbrzymimi plakatami głoszącymi: „Nous vaincrons parce que nous sommes les plus forts”.

1 R. Nuszkiewicz, Uparci, Warszawa 1983, s. 13.

Page 12: Cichociemni.Elita polskiej dywersji

22 część pierwsza

– „Zwyciężymy, ponieważ jesteśmy najsilniejsi” – powtórzył szeptem kapitan saperów Maciej Kalenkiewicz.

I nie śmiał w to wątpić. Właśnie przyjechał do Paryża. Jeszcze nie do-cierała do niego prawda o morale Francuzów, jeszcze się nie przyzwyczaił do hałaśliwego miasta. Przecież zaledwie kilka tygodni wcześniej jako „Ko-twicz” walczył u boku majora Henryka Dobrzańskiego „Hubala” w okupo-wanym kraju. Teraz, idąc ulicami w wigilię Bożego Narodzenia, chłonął pa-ryską atmosferę świąt.

Kamienica, której szukał, stała przy rue d’Assas. Kalenkiewicz odnalazł właściwy numer mieszkania. Zza drzwi dochodziła przytłumiona rozmowa prowadzona po polsku. Nacisnął dzwonek. Nie czekał długo na otwarcie drzwi.

W przestronnym pokoju od drzwi do okien ciągnął się stół nakryty bia-łym obrusem i zastawiony nieregularną bryłą waz, mis i półmisków.

Wszedł.Obce i znajome twarze obróciły się w jego stronę, a zaraz też co po-

niektórzy zaczęli wołać: „Maciej! Maciej!”. Inni znów pytali: „Kto to jest?”. Szeptano więc jego nazwisko, tłumacząc przy okazji, że to przyjaciel kapita-na Jana Górskiego. Jakoż Górski, który rozpoznał Kalenkiewicza jako pierw-szy, wstał i witał się z przyjacielem, zapraszając go do stołu. Starym polskim zwyczajem na niespodziewanego wędrowca czekało miejsce przy stole.

Górski zyskał w osobie Kalenkiewicza upartego sojusznika. Znali się jeszcze z czasów szkolnych. Razem zdawali maturę w Korpusie Kadetów wiosną 1924 roku. Rozumieli się w pół zdania, tak że kilka słów wystarczyło Górskiemu, aby zarazić Kalenkiewicza pomysłem wojsk spadochronowych.

– Na razie nie mamy nic, ani regulaminów, ani programu ćwiczeń – mówił Górski.

Lecz przede wszystkim brakowało otwartych na nowości umysłów. Sztab był zajęty bieżącymi sprawami.

W hotelu Regina przy rue Rivoli panowała atmosfera bezdyskusyjnej uf-ności w siłę francuskiego sojusznika. Frankofi l generał Władysław Sikorski przewidywał zwycięstwo aliantów w ciągu kilku miesięcy, a najwyżej roku. Nie wyobrażał sobie jednak, by kampania mogła się odbyć bez udziału pol-skiej armii. Sojusznik nie spieszył się bynajmniej z dostarczaniem mundurów, broni czy sprzętu. Toteż w lutym 1940 roku gotowa była tylko jedna dywi-zja, z której i tak na gwałt wyciągano ludzi do brygady podhalańskiej. Szy-kowano aliancki korpus ekspedycyjny. Celem miała być walcząca ze Związ-kiem Radzieckim Finlandia.

Page 13: Cichociemni.Elita polskiej dywersji

1. Sojusznicy 23

Sikorski nieustannie dopominał się o zaopatrzenie. Zasypywał Fran-cuzów lawiną próśb lub żądań. Rozbijały się one jednak o mur ignorancji. Brak dobrej woli był aż nadto widoczny. Jedynie Sikorski zdawał się go nie dostrzegać. Otoczył się wyimaginowaną wizją polskiej armii wyposażonej w nowoczesny sprzęt i starał się innych do niej przekonać2.

Generał Sikorski, autor Przyszłej wojny..., rozumiał istotę nowoczesnego konfl iktu. Kilka stron w swojej książce poświęcił jednostkom wyborowym, „wojskom gruntownie wyszkolonym, posiadającym wypróbowaną zwartość wewnętrzną i wysokie walory moralne”3. Wierzył, że we Francji ma możli-wość zrealizowania przynajmniej części swych postulatów. Sytuacja w Pol-sce sprzyjała inicjatywie generała.

W środę 27 września 1939 roku, po dwóch „piekielnych” dobach, kiedy „eks-plozje stopiły się w nieprzerwane grzmienie”4, generał-pułkownik Johannes Blaskowitz szykował Wehrmacht do szturmu miasta.

Podziemia gmachu Pocztowej Kasy Oszczędności, zamienione na sztab obrony Warszawy, rozświetlał płomień lamp naftowych i świec. Dym z pa-pierosów kołysał się pod sufi tem szarą mgłą. Ofi cerowie w zabrudzonych mundurach kręcili się po izbach. Dzwoniły telefony, stukały klawisze ma-szyn do pisania.

Generał Juliusz Rómmel wolnym krokiem obchodził stół, dyktując adiu -tantowi treść oświadczenia: „Dane mi przez Naczelnego Wodza w porozu-mieniu z Rządem pełnomocnictwo dowodzenia w wojnie z najazdem na całym obszarze Państwa, przekazuję generałowi brygady Michałowi Tadeu-szowi Tokarzewskiemu-Karaszewiczowi z zadaniem prowadzenia dalszej wal-ki o utrzymanie niepodległości i całości granic. J. Rómmel, generał dywizji”5.

Decyzja o zorganizowaniu zbrojnego oporu przeciw okupantom nie była wymuszona na Tokarzewskim. To on sam złożył taką propozycję, uważając, że „jest to nie tylko naszym obowiązkiem wobec Polski, ale ma szansę udania się”6.

2 O. Terlecki, Generał Sikorski, t. 1, Kraków 1986, s. 184. 3 W. Sikorski, Przyszła wojna, jej możliwości i charakter oraz związane z nim zagadnienia obro-

ny kraju, Warszawa 1984, s. 132. 4 W. Szpilman, Pianista. Warszawskie wspomnienia 1939–1945, Kraków 2003, s. 25. 5 Armia Krajowa w dokumentach. 1939–1945, t. 1, Wrocław 1990, tekst pełnomocnictwa

(przypis), s. 2. 6 Tamże, relacja gen. Tokarzewskiego o utworzeniu armii podziemnej, s. 2.

Page 14: Cichociemni.Elita polskiej dywersji

24 część pierwsza

Na najwyższych stanowiskach państwowych nastąpiły zmiany, które odbiły się echem w Dowództwie Głównym Służby Zwycięstwu Polski. In-ternowanie władz II RP groziło wyrzuceniem Polski na margines spraw eu-ropejskich. Zareagowano błyskawicznie. W ciągu kilku dni Ignacy Mościc-ki wyznaczył następcę w osobie Władysława Raczkiewicza. W tym samym dniu prezydent powołał rząd. Premierem mianował Władysława Sikorskie-go, naczelnego wodza.

Na efekt tych zmian czekano ponad miesiąc. 13 listopada 1939 roku w Paryżu zapadła decyzja o likwidacji Służby Zwycięstwu Polski. Od tego dnia „przygotowania do walki czynnej z okupantami leżą w kompetencji Związku Walki Zbrojnej, ściśle tajnej organizacji wojskowej, której powstanie i zależność służbową zatwierdziła Rada Ministrów”7. Komendantem nowej organizacji został Kazimierz Sosnkowski, rezydujący nad Sekwaną. W kraju jego zastępcami mianowano Stefana Roweckiego w strefi e niemiec kiej i Ka-raszewicza-Tokarzewskiego w radzieckiej.

„To nonsens! – mówił Rowecki. – Czyż oni nie wiedzą w Paryżu, że To-karzewski dowodził we Lwowie armią przed samą wojną?”8

Tokarzewski również miał zastrzeżenia do rozkazu, aczkolwiek przyjął go spokojnie: „Przeniesienie swoje uważam za wielki nonsens, o ile nie za złośliwość. Ale jestem żołnierzem, rozkaz jest dla mnie święty, pomimo że się z nim nie zgadzam. Mam jednak dziwne przeczucie, że tam nie dotrę, i to wbrew swojej woli”9.

Tokarzewskiego złapano w nocy z 6 na 7 marca 1940 roku, po tym jak przeszedł San pod Jarosławiem. W łapy NKWD wpadł również pułkownik Leopold Okulicki. Okulickiego przeprowadzał przez granicę radziecko-nie-miecką podporucznik Władysław Zymon, wówczas Waldy Wołyński, gorliwy współpracownik NKWD. Pułkownik Okulicki dojechał do Lwowa, ponie-waż miał w tym interes generał NKWD Iwan Sierow. To prawdopodobnie on kierował polskim ruchem oporu w radzieckiej strefi e okupacyjnej! Żad-na decyzja nie mogła zapaść bez jego wiedzy10. Okulicki we Lwowie spędził tylko trzy miesiące. W nocy z 21 na 22 stycznia 1941 roku do mieszkania

7 Tamże, decyzje gen. Sikorskiego dotyczące kierownictwa politycznego i wojskowego dla spraw kraju, s. 4.

8 W. Gieysztor, Tajna misja do Polski, „Kierunki” 1958, nr 30, s. 11. 9 Cyt. za: T. Szarota, Stefan Rowecki „Grot”, Warszawa 1985, s. 147. 10 A. Przemyski, Ostatni komendant generał Leopold Okulicki, Lublin 1990, s. 43–45.

Page 15: Cichociemni.Elita polskiej dywersji

1. Sojusznicy 25

przy Zadworzańskiej 117 włamali się żołnierze NKWD. „Mrówka” jeszcze tej samej nocy stanął przed Sierowem. „Z miejsca powiedzieli mi, kto jestem i co robię – meldował Okulicki dziewięć miesięcy później. – Sierow zapro-ponował mi dalsze dowodzenie ZWZ pod kontrolą NKWD”11.

„Ja waszym agentem nie będę”, miał odpowiedzieć „Mrówka”.Rowecki nie wiedział, co się dzieje we Lwowie. Jego uwagę zajmowa-

ły wówczas inne zadania: „Mam rozkaz połączenia wszystkich [organizacji wojskowych] pod moim dowództwem – mówił do pułkownika Tadeusza Komorowskiego. – Ale nie mam żadnych środków, by narzucić wykonanie tego rozkazu. Wszystko, czym rozporządzam, to pełnomocnictwo Rządu Polskiego za granicą, a to jest tylko autorytet moralny (...)”.

„Rząd gen. Sikorskiego jest władzą jedyną, którą wszyscy uznają – od-powiedział Komorowski. – Tylko komuniści mogą próbować stworzenia or-ganizacji konkurencyjnej. Jest ich jednak niewielu, a od czasu sojuszu nie-miecko-sowieckiego zachowują całkowite milczenie i dotychczas żadnego działania przeciw Niemcom nie podjęli. (...) nie wyobrażam sobie rozłamu w narodzie, (...) zespolenie kraju pod względem wojskowym powinno się całkowicie udać”12.

Jak się okazało, optymizm Komorowskiego był uzasadniony, natomiast do pełnego zjednoczenia ruchów podziemnych nie doszło aż do końca wojny.

A w Paryżu Wódz Naczelny nakazywał „zorganizować do dyspozycji gene-rała Sosnkowskiego stałą tajną komunikację lotniczą z głównymi centrami okupowanego kraju (Lwów, Warszawa, Kraków – ew. jeżeli możliwe, i Po-znań)”. Wymienił szczegółową „listę personelu obsługującego powyższą ko-munikację”, a na koniec dodał: „dobierać należy ludzi o twardym, nieugię-tym charakterze, dzielnych, zdecydowanych, ideowych, umiejących w sposób bezwzględny dochować tajemnicy, zdolnych do odegrania roli emisariuszy politycznych i wojskowych”13.

Rozkaz pozostał bez odzewu.

11 Armia Krajowa w dokumentach, dz. cyt., t. 2, s. 62–66. 12 T. Bór-Komorowski, Armia podziemna, Warszawa 1994, s. 37–38. 13 Armia Krajowa w dokumentach, dz. cyt., t. 2, s. 9.

Page 16: Cichociemni.Elita polskiej dywersji

26 część pierwsza

Kapitan Górski chodził po pokoju tam i z powrotem od kilku minut. Jego cień to rósł, to malał. Wreszcie zatrzymał się i wskazując palcem maszynę do pisania, powiedział szybko:

– Proszę pisać. „Przedstawiam zgłoszenie grupy ofi cerów, wychowanków wyższej Szkoły Wojennej, pragnących wziąć udział w desantach spadochro-nowych w Kraju. Załączam podstawowe uzasadnienie pomysłu”.

Tu umilkł i słychać było tylko szybki stukot maszyny do pisania. Zaraz jednak dyktował dalej:

–  „Melduję, że wyżej wymieniona grupa posiada wystarczającą ilość ofi cerów fachowo przygotowanych do opracowania szczegółowego projek-tu wstępnego... – Mówił płynnie, treść bowiem miał przemyślaną. Już po raz trzeci pisał do sztabu. Jak dotąd bez odzewu. – Sprawa jest pilna, bo kwestia uzgodnień z M.S. Wojsk. i z władzami alianckimi wymaga co naj-mniej paru tygodni, uzyskanie zaś sprzętu, prace rozpoznawcze i uzgodnie-nie z władzami organizacji niepodległościowej w Kraju oraz szkolenie wy-maga czasu 2–3 miesięcy”14. Proszę pokazać.

Wziął kartkę z rąk sekretarki i przebiegł treść oczyma. – W porządku – zwrócił się do siedzącego obok Kalenkiewicza. Pochylił się nad biurkiem i złożył podpis. Następnie podał pismo

przyjacielowi. – Jeszcze tylko trzeba przygotować listę szesnastu ofi cerów gotowych do

skoku w kraju – powiedział Kalenkiewicz.Górski przytaknął skinieniem głowy.

List trafi ł do rąk generała Sosnkowskiego, który przesłał go generałowi Za-jącowi. Po dwóch miesiącach przyszła odpowiedź, którą można było streś-cić jednym słowem: Nie!

Ponowna odmowa generała Zająca wynikała z problemów technicznych. Francuzi nie chcieli przeznaczyć na egzotyczny dla nich cel samolotów bom-bowych dalekiego zasięgu. Szukano więc innego rozwiązania. Zastanawia-no się nad wykorzystaniem trzech LOT-owskich lockheedów L-14H super electra o zasięgu 3100 kilometrów lub nad wypożyczeniem, a nawet zaku-pem samolotów od Brytyjczyków bądź Amerykanów. Ponieważ działaniom dowództwa lotnictwa brakowało ikry, nic konkretnego w tej sprawie nie

14 J. Tucholski, Cichociemni, Warszawa 1988, s. 19.

Page 17: Cichociemni.Elita polskiej dywersji

1. Sojusznicy 27

załatwiono. Obiektywnie trzeba jednak przyznać, że generał Zając i jego sztab mieli na swojej głowie zorganizowanie dywizjonów myśliwskich i bom-bowych. Tym zajmowali się w pierwszej kolejności, a że pracy było dużo, nie starczyło czasu na ekstrawagancje grupy szaleńców.

Tymczasem grupa szaleńców nazywana „chomikami” nadgryzała prob-lem w Sztabie Głównym, kaptując sobie wpływowych sprzymierzeńców. Przede wszystkim gorącym orędownikiem Kalenkiewicza i Górskiego został ofi cer Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej kapitan dyplomowany Jan Jaźwiński, który służył swoim doświadczeniem i pomocą w przekona-niu do pomysłu generała Sosnkowskiego. Z kolei Zofi a Leśniowska drążyła temat w rozmowach z ojcem, generałem Sikorskim. Obaj generałowie po-parli pomysł „chomików” i... nic się nie zmieniło.

W maju kapitanowie przenieśli się do Paryża, gdzie w KG ZWZ zajęli pokój numer 500 na piątym piętrze hotelu Regina. Zanim wygoniła ich stamtąd wiadomość o postępach armii niemieckiej, opracowali pierwszą w obozie alianckim kompleksową koncepcję działania wojsk powietrzno--desantowych15, nazywanych w dokumencie Polskim Korpusem Wojsk Powietrznych.

Raport imponował szczegółami nie tylko w części dotyczącej szkolenia kadry. Ofi cerowie dokładnie określili liczbę batalionów piechoty w „dywizji powietrznej” (sześć) oraz liczbę samolotów potrzebnych do ich przetranspor-towania (po pięćdziesiąt na batalion, w sumie trzysta, do tego następnych sto dla dowództwa i zaopatrzenia). Tak więc od wiosny 1940 roku, czyli od chwili kiedy na biurku generała Sosnkowskiego znalazł się projekt z nume-rem dziennika podawczego 1487/40, Polska dysponowała konkretnym pla-nem organizacji wojsk powietrznodesantowych.

A tymczasem na pokonanej, lecz nie złamanej Polsce zaciskała się pętla oku-pantów. 25 października 1939 roku był ostatnim dniem kontroli Wehrmach-tu nad okupowaną Polską. Bierne przyglądanie się ekscesom Einsatzgruppen

15 „Użycia lotnictwa dla łączności i transportów wojskowych drogą powietrzną do Kraju oraz dla wsparcia powstania. Stworzenie jednostek wojsk powietrznych”. Następnie zredagowali

„Instrukcję dla pierwszych lotów łącznikowo-rozpoznawczych” i tekst „Zapoczątkowanie roz-poznania lotnisk w Kraju”, by w końcu przejść do „Planu wsparcia i osłony powstania w Kra-ju. Część I. Przygotowanie”.

Page 18: Cichociemni.Elita polskiej dywersji

28 część pierwsza

czy SS-Totenkopf, a nade wszystko udział żołnierzy Wehrmachtu w egzeku-cjach postawiły wojsko niemieckie w jednym szeregu z SS i policją16. Dy-wizje wracały do koszar lub pędziły nad granicę francuską, aby włączyć się w Sitzkrieg. Ich miejsce zajmowała Schutzstaff el SS, organizacja odpowia-dająca za Ordnung w Generalnym Gubernatorstwie.

Szef SS Heinrich Himmler przejmował kontrolę nad okupowanym kra-jem. Agenci IV Wydziału RSHA17 ruszyli w kraj. Za nimi krok w krok szło osławione Gestapo18. Rozpoczynało się polowanie. Niemieccy myśliwi krót-ko jednak czuli się bezkarni. Osaczeni szybko pokazali kły.

Walkę z podziemiem rozpoczęła Gruppe IV A, której trzy wydziały bra-ły na cel między innymi ruch oporu i miały zwalczać sabotaż, akcje zbroj-ne i dywersję19.

„W SS znaleźć można było »lepszy rodzaj ludzi«, a przynależność do tej organizacji przynosiła znaczny prestiż i spore korzyści towarzyskie”, pisał Walter Schellenberg20. Adolf Hitler życzył sobie, by SS skupiło się na spra-wach bezpieczeństwa wewnętrznego. Dodajmy – bezpieczeństwa dość specy-fi cznie rozumianego. Sporządzona w 1934 roku przez Reinharda Heydricha kartoteka SD „obejmowała wszystkich opozycjonistów różnych politycz-nych odcieni. Wkrótce dokumentacja stała się tak obszerna, że trudno się nią było posługiwać (...). Po prostu było zbyt wielu Niemców nastawionych niechętnie do nowego reżimu”21. Heydrich zmienił kryteria, decydując się na wpisywanie do kartoteki najgroźniejszych przeciwników NSDAP. W no-wej kartotece znaleźli się decydenci z SA i grupa ofi cerów Reichswehry, a od 1935 roku – Wehrmachtu. Skoro na listę trafi ali ofi cerowie SA, można po-wiedzieć, że nikt nie mógł czuć się bezpieczny w III Rzeszy.

We wrześniu 1939 roku SS rzuciło się na nowe ofi ary  – społeczeń-stwo pokonanej Polski, a głównie na jej inteligencję. Kiedy 20 października 1939 roku w Berlinie Hitler wydawał dyspozycje w kwestii polityki wzglę-dem Generalnego Gubernatorstwa, zaznaczył, że „należy zapobiec temu,

16 J. Böhler, Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce. Wrzesień 1939. Wojna totalna, przeł. P. Pieńkowska--Wiederkehr, Kraków 2009, s. 253.

17 Reichssicherheitshauptamt – Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy. 18 Geheime Staatspolizei – Tajna Policja Państwowa. 19 Wstęp R. Majewskiego do: W. Schellenberg, Wspomnienia, przeł. T. Rybowski, Warszawa

1987, s. 22–23. 20 W. Schellenberg, Wspomnienia, dz. cyt., s. 30. 21 E.L. Blandford, Tajne służby SS, przeł. S. Kędzierski, M. Snarska, Warszawa 2002, s. 53.

Page 19: Cichociemni.Elita polskiej dywersji

1. Sojusznicy 29

aby polska inteligencja stała się warstwą kierowniczą. W kraju tym ma być utrzymana niska stopa życiowa, chcemy stamtąd czerpać tylko siłę roboczą. (...) Generalny gubernator winien narodowi polskiemu dać tylko skromne warunki egzystencji i zapewnić podstawy bezpieczeństwa wojskowego”. Te ostatnie słowa dotyczyły raczej Niemców zamieszkałych na terenie General-gouvernement oraz samego gubernatorstwa jako terenu ważnego strategicz-nie, gdyż, jak mówił dalej Hitler, „należy zapewnić, aby teren ten, który jako wysunięty przyczółek posiada dla nas znaczenie wojskowe, mógł być wyko-rzystany do koncentracji wojskowej. W tym celu należy utrzymać w dobrym stanie i wykorzystać linie kolejowe, drogi, sieć łączności”22.

Powodem decyzji podejmowanych w Berlinie, ale również w Moskwie i Londynie, była tak znienawidzona przez Polaków geografi a. Rozumiano bowiem strategiczne znaczenie GG, które było bramą Europy, w zależności od atakującej strony wykorzystywaną albo podczas Drang nach Osten, albo w marszu k zapadu. Po agresji III Rzeszy na ZSRR znaczenie obszaru Pol-ski jeszcze wzrosło, a gubernatorstwo z prowincji podległej Hitlerowi stało się zapleczem frontu. Wszystkie bezpośrednio zainteresowane rządy i szta-by rozumiały rolę, jaką na tym terenie może odegrać dobrze zorganizowany ruch oporu. On też doprowadzał do wściekłości obu dyktatorów.

Jesienią 1939 roku Gestapo i NKWD zainaugurowały cykl spotkań, podczas których omawiano plany eksterminacji narodu polskiego i strate-gię zwalczania polskiego ruchu oporu. Terminy i miejsca spotkań trzyma-no w ścisłej tajemnicy.

„W marcu 1940 roku – pisał Komorowski – sztab mój otrzymał wia-domość, że do Krakowa przybyła specjalna komisja NKWD, aby uzgodnić z Gestapo wspólne działania przeciwko polskiemu ruchowi podziemnemu. (...) Narady w Krakowie trwały kilka tygodni. Dostarczano mi nawet cza-sem sprawozdań z tych zebrań, nazwiska uczestników i ich adresy”. 16 maja 1940 roku doktor praw Hans Frank, nazywany przez prominentów III Rze-szy König von Polen, zauważył, że „w kraju narasta organizowany przez Pola-ków na wielką skalę ruch oporu; należy się w najbliższym czasie spodziewać

22 Protokół konferencji A. Hitlera z szefem naczelnego dowództwa Wehrmachtu gen. płk W. Keit-lem w dniu 17 X 1939 r. w sprawie polityki III Rzeszy wobec GG oraz likwidacji zarządu woj-skowego i przekazania władzy administracji cywilnej, w: Okupacja i ruch oporu w „Dzienniku” Hansa Franka 1939–1945, t. 1, red. Z. Polubiec, przeł. D. Dąbrowska, M. Tomala, Warsza-wa 1970, s. 119.

Page 20: Cichociemni.Elita polskiej dywersji

30 część pierwsza

wybuchu większych, gwałtownych zamieszek. Tajne stowarzyszenia obejmu-ją już tysiące uzbrojonych Polaków (...). Wszędzie kolportuje się, a nawet po części rozlepia buntownicze, nielegalne ulotki, toteż nie ulega wątpliwo-ści, że stan bezpieczeństwa przedstawia się bardzo groźnie”23.

Rezultatem spotkania była decyzja podjęcia Nadzwyczajnej Akcji Pa-cyfi kacyjnej (Ausserordentliche Befriedungsaktion). Akcja AB, bo pod taką nazwą została zapamiętana, trwała trzy miesiące, lecz nie rozbiła polskie-go podziemia.

W radzieckiej strefi e okupacyjnej działało NKWD, spadkobierca Czeka, mające dwudziestoletnie doświadczenie w inwigilowaniu obywateli. O jego efektywności świadczył nie tyle długi staż, ile idąca w miliony liczba ofi ar ska-zanych na śmierć lub zesłanych do gułagu (co zazwyczaj znaczyło to samo). Jak podał radziecki urząd ewidencji ludności, od 1929 roku do wybuchu wojny przepadło siedemnaście milionów osób24. Często nawet sami kierow-nicy NKWD padali ofi arą działania służb bezpieczeństwa.

Ofi cerowie NKWD działali znacznie sprawniej niż Gestapo, ale też in-nymi kryteriami się kierowali. Najważniejsze były dla nich kryteria klasowe, a nie rasowe. Mogli przy tym liczyć na życzliwość Ukraińców i Białorusi-nów, a ci często denuncjowali swoich polskich sąsiadów. Summa summarum, duża grupa tzw. biało-Polaków mogła się bać o swoją przyszłość. Arystokraci i właściciele ziemscy wcale nie zajmowali na liście NKWD pierwszego miej-sca. Wyżej był personel Czerwonego Krzyża, co może wydawać się dziwne. Natomiast nikogo nie powinno zaskakiwać umieszczenie na pierwszym miej-scu trockistów i mienszewików, a dalej członków nadal działających partii politycznych. Wysoko znaleźli się również policjanci i „ofi cerowie byłej Ar-mii Carskiej oraz innych wojsk antybolszewickich z lat 1918–1921”25. Na tym lista się nie kończyła – była taka długa, jak pociągi ze skazańcami wlo-kące się tygodniami na wschód.

Okupant radziecki działał szybko, metodycznie i z punktu widzenia polskiej racji stanu – niestety, skutecznie. 5 marca 1940 roku Stalin wydał

23 Konferencja w sprawie zastosowania nadzwyczajnych środków w celu zdławienia ruchu opo-ru społeczeństwa polskiego w GG, w: Okupacja i ruch oporu w „Dzienniku” Hansa Franka 1939–1945, dz. cyt., t. 1, s. 185.

24 Za: N. Davies, Powstanie ’44, przeł. E. Tabakowska, Kraków 2004, s. 51. 25 Rozkaz nr 0054 z 28 XI 1940 r. podpisany przez Gusevitiusa, komisarza Ludowego Litew-

skiej SRR do spraw wewnętrznych, cyt. za: N. Davies, Boże igrzysko. Historia Polski, t. 2, przeł. E. Tabakowska, Kraków 1990.

Page 21: Cichociemni.Elita polskiej dywersji

1. Sojusznicy 31

rozkaz rozładowania obozów w Miednoje, Ostaszkowie i Starobielsku. Świat o tym jeszcze nie wiedział. Usłyszał 13 kwietnia 1943 roku i nie chciał uwie-rzyć, bo tak było wygodniej.

Niewypowiedziana wojna między Związkiem Radzieckim i Rzecząpo-spolitą Polską komplikowała stosunki polsko-brytyjskie aż do 1945 roku. Przyczyn można szukać w brytyjskiej racji stanu. I trzeba zaznaczyć na wstępie, nie można mieć o to do Brytyjczyków pretensji. Pewien żal jed-nak pozostał, a wynikał on z braku szczerości strony brytyjskiej. Cóż, moż-na powiedzieć  – polityka. A jednak choćby umiarkowana przyzwoitość byłaby w tych trudnych chwilach wskazana. Umowa zawarta 25 sierpnia 1939 roku gwarantowała wzajemną pomoc obu sygnatariuszy w razie agre-sji „jednego z mocarstw europejskich”. W dołączonym do dokumentu taj-nym protokole konkretnie zaznaczono, że chodzi o III Rzeszę. Dodano jesz-cze kilka innych sformułowań, które można uznać za gwarancję pomocy w razie ataku ze strony ZSRR. Przede wszystkim dopisano, że „w razie ak-cji (...) ze strony mocarstwa europejskiego innego niż Niemcy umawiają-ce się strony będą się konsultować co do środków, które mają być wspólnie zastosowane”26. Nie ma tu żadnych konkretów, pozostawiono jednak wpół-otwartą furtkę. Nadchodzące wydarzenia miały pokazać, czy zostanie ona otwarta czy zatrzaśnięta. Kolejny fragment gwarantował nienaruszalność granic27. Otwierał więc furtkę szerzej, tak przynajmniej sądził ambasador RP przy rządzie Jego Królewskiej Mości Edward hrabia Raczyński. Bardzo się zawiódł, kiedy 18 września 1939 roku minister spraw zagranicznych Edward Wood, znany jako lord Halifax, wyjaśnił, że sojusz odnosi się tyl-ko do agresji niemieckiej: „Co się tyczy agresji radzieckiej, mamy swobodę podjęcia decyzji i zdecydowania, czy wypowiemy wojnę ZSRR czy też nie”. Gwarancje dla Polski dotyczą jej niepodległości, nie zaś nienaruszalności terytorialnej.

Rząd JKM nie mógł i nie chciał narażać swoich obywateli na konse-kwencje wmieszania Wielkiej Brytanii w spór o polskie Kresy Wschodnie. Tymczasem polscy politycy nie chcieli zrozumieć, że Polska była tylko pion-kiem na szachownicy europejskiej dyplomacji. Dopóki obok brytyjskiego skoczka nie stanęła radziecka wieża i amerykański hetman, wydawało się im,

26 Lord Halifax do premiera Chamberlaina, w: J. Łojek, Agresja 17 września 1939. Studium aspektów politycznych, Warszawa 1990, aneks, s. 188.

27 N. Davies, Powstanie ’44, dz. cyt., s. 53, 57.

Page 22: Cichociemni.Elita polskiej dywersji

32 część pierwsza

że Polska odegra ważną rolę. Brytyjska Realpolitik wylała im kubeł zimnej wody na głowy i postawiła w sytuacji bez wyjścia.

Po pięciu latach ta sama Realpolitik, coś zupełnie naturalnego w stosun-kach międzynarodowych, postawiła osamotnioną Polskę twarzą w twarz z za-borczym „sojusznikiem”. I ta sama Realpolitik kazała cichociemnym zmie-rzyć się jednocześnie z niemieckimi Soldaten i radzieckimi sołdatami.

Page 23: Cichociemni.Elita polskiej dywersji
Page 24: Cichociemni.Elita polskiej dywersji

Było ich 300. NAJLEPIEJ WYSZKOLONA FORMACJA W HISTORII.Byli gotowi poświęcić wszystko dla idei „Wywalcz Polsce wolność lub zgiń!”. Doskonale wyszkoleni, bezgranicznie odważni, desperacko zdeterminowani, bezkompromisowi.

Najlepsi z najlepszych – starannie wyselekcjonowani spośród tysięcy kandydatów. Musieli porzucić wszystko, zapomnieć, kim byli, bez słowa opuścić kobiety, które kochali. Poddani morderczemu szkoleniu, przygotowywali się, aby w pojedynkę zmienić bieg historii.

Zrzuceni na spadochronach do okupowanej Polski, podejmowali samobójcze misje. Nieliczni, którzy przeżyli, trafi li po wojnie do piekła komunistycznych więzień. Jednak nigdy się nie poddali. Do końca marzyli o wolnej Polsce.

Prawdziwe losy polskich bohaterów, przy których bledną historie o amerykańskich komandosach.

Kacper Śledziński – autor książek historycznych. W 2011 roku ukazała się jego bestsellerowa Czarna kawaleria poświęcona żołnierzom generała Maczka.

Cena detal. 49,90 zł

dewiza cichociemnych„wywalcz polsce wolność lub zgiń!”

Sledzinski_Cichociemni_okleina_druk.indd 1Sledzinski_Cichociemni_okleina_druk.indd 1 2012-09-03 15:28:222012-09-03 15:28:22