Bezdomna

26
KATARZYNA MICHALAK BEZDOMNA KATARZYNA MICHALAK BEZDOMNA

description

Katarzyna Michalak: Bezdomna To historia, która może toczyć się obok ciebie Zawsze warto wysłuchać historii drugiego człowieka do końca. W ten sposób można uratować komuś życie. Kinga straciła już wszystko: dom, rodzinę, dziecko i poczucie godności. Wtedy w jej życiu pojawia się Aśka. Kobieta, która kiedyś zrujnowała jej małżeństwo, teraz wyciąga do Kingi pomocną dłoń. Czy to wyrzut sumienia, ludzki gest, a może jakiś ukryty plan? Aśka nie zna jeszcze historii dawnej rywalki – historii tak bolesnej i wstrząsającej, że aż trudno to sobie wyobrazić. Czy Aśka zdobędzie zaufanie Bezdomnej? Odkryje, dlaczego Kinga tak sobą gardzi, tak bardzo cierpi? Co zrobi, gdy pozna jej prawdę? Czy w Aśce zwycięży wścibska dziennikarka, czy wrażliwa, czuła na krzywdę innych kobieta? "Bezdomna" to książka pełna dramatyzmu, skrajnych emocji, tajemnic, skomplikowanych relacji rodzinnych i niespodziewanych przyjaźni.

Transcript of Bezdomna

Kinga straciła już wszystko: dom, rodzinę, dziecko i poczucie godności. Wtedy w jej życiu pojawia się Aśka.

Kobieta, która kiedyś zrujnowała jej małżeństwo,teraz wyciąga do Kingi pomocną dłoń.

Czy to wyrzut sumienia, ludzki gest, a może jakiś ukryty plan? Aśka nie zna jeszcze historii dawnej rywalki – historii tak bolesnej

i wstrząsającej, że aż trudno to sobie wyobrazić.

Czy Aśka zdobędzie zaufanie Bezdomnej? Odkryje, dlaczego Kinga tak sobą gardzi, tak bardzo cierpi? Co zrobi, gdy pozna jej prawdę?

Czy w Aśce zwycięży wścibska dziennikarka, czy wrażliwa,czuła na krzywdę innych kobieta?

ZAWSZE WARTO WYSŁUCHAĆ HISTORIIDRUGIEGO CZŁOWIEKA DO KOŃCA.

W TEN SPOSÓB MOŻNA URATOWAĆ KOMUŚ ŻYCIE.

Cena 32, 90 zł

fot: Konrad Wasilewski

Bezdomna to książka pełna dramatyzmu, skrajnych emocji, tajemnic, skomplikowanych relacji rodzinnych

i niespodziewanych przyjaźni. To historia, która może toczyć się obok ciebie.

To opowieść, której musisz wysłuchać do końca.

Katarzyna Michalak, autorka kilkunastu bestsellerowych powieści (Poczekajka,

Rok w Poziomce, Sklepik z Niespodzianką, Mistrz). Z wykształcenia jest lekarzem

weterynarii, z powołania pisarką. Na co dzień mieszka w wymarzonym domku gdzieś na

mazowieckiej wsi, jest mamą dwóch chłopców, cieszy się spokojnym życiem, śpiewem ptaków,

pięknem przyrody i… pisze nową powieść.

Kinga czekała.

Niby w jej życiu nie zaszły żadne zmiany, przynajmniej nic się nie zmieniło od zeszłej środy: chodziła do pracy, zostawała w niej do nocy, wracała ledwo żywa do domu, połykała to, co akurat było w lodówce,

brała szybki prysznic i padała skonana do łóżka, zapadając w sen natychmiast po

przyłożeniu głowy do poduszki.

Mimo to całe ciało spięte było w oczekiwaniu na coś, co musi, po prostu musi się zdarzyć.

Przecież nie pojechała w pierwszy czwartek do lasu, przezwyciężyła ten obłędny,

niemal narkotyczny przymus, a zamiast tego opowiedziała całą historię dwojgu

ludziom. I to jakim! Dziennikarce o oczach głodnych jak u rekina i mężczyźnie, który uważał ją, Kingę, za zwykłą morderczynię.

To nie mogło przejść bez echa. To musiało się jakoś skończyć. Za bezwzględną

szczerość zostanie albo ukarana, albo nagrodzona. Pozostało jedynie czekać.

I Kinga czekała.

Blog autorki: katarzynamichalak.blogspot.com

W SERII Z CZARNYM KOTEM:

KATARZYNA MICHALAK

BEZDOMNAKATARZYN

A MICH

ALAKBEZD

OM

NA

KATARZYNA MICHALAK

BEZDOMNA

Michalak_Bezdomna.indd 2Michalak_Bezdomna.indd 2 2013-04-17 10:49:322013-04-17 10:49:32

Katarzyna Michalak

Bezdomna

KRAKÓW 2013

Michalak_Bezdomna.indd 3Michalak_Bezdomna.indd 3 2013-04-17 10:49:322013-04-17 10:49:32

Copyright © by Katarzyna Lesiecka 2013

Projekt okładkiOlga Reszelska

Fotografie na pierwszej stronie okładki© Alexey Tkachenko/iStockphoto.com

© jonnysek/Fotolia.com

Opieka redakcyjnaEwa Bolińska-Gostkowska

AdiustacjaBarbara Gąsiorowska

KorektaKatarzyna Onderka

Opracowanie typograficzneIrena Jagocha

ŁamaniePiotr Poniedziałek

ISBN 978-83-240-2402-5

Książki z dobrej strony: www.znak.com.plSpołeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37

Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected] I, Kraków 2013

Druk: CPI Moravia Books s.r.o.

Michalak_Bezdomna.indd 4Michalak_Bezdomna.indd 4 2013-04-17 10:49:322013-04-17 10:49:32

Nie pogardzaj drugim człowiekiem, dopóki nie poznasz

jego historii. Może się bowiem okazać, że znalazł się na

dnie przez nieszczęście, chorobę lub ludzką podłość,

zaś dla ciebie Los – jako lekcję pokory –

szykuje podobną niespodziankę.

Michalak_Bezdomna.indd 7Michalak_Bezdomna.indd 7 2013-04-17 10:49:322013-04-17 10:49:32

Michalak_Bezdomna.indd 8Michalak_Bezdomna.indd 8 2013-04-17 10:49:322013-04-17 10:49:32

9

Drzwi śmietnika zamknęły się za nią z trzaskiem. Kiedy była już w środku, w ciasnym pomieszczeniu zastawionym przepełnionymi pojemnikami, wło-żyła klucz do zamka i przekręciła. Nikt nie powi-nien jej przeszkodzić aż do rana. Bądź co bądź była prawie północ. O tej porze w Wigilię żaden nor-malny człowiek nie robi porządków, no nie? Tylko ona, Kinga, zrobi dziś porządek ze swoim życiem.

Usiadła w kącie śmietnika, niewidoczna z ulicy, i owinęła się ciaśniej kurtką, bo mróz sięgnął chy-ba minus dziesięciu stopni. Kurtka była porządna, watowana. Kinga prychnęła na wspomnienie tego, jak ją zdobyła: najpierw pobiła się o nią ze Smu-taską, a potem klęła ofiarodawcę, który – niech go szlag! – wrzucił do pojemnika PCK rzecz upapraną gównem. Smutaska potem kpiła z Kingi w żywe oczy, gdy ta, niemal płacząc, prała łach w fontan-nie przy Pałacu Kultury.

Michalak_Bezdomna.indd 9Michalak_Bezdomna.indd 9 2013-04-17 10:49:322013-04-17 10:49:32

10

Ta głupia kurtka stała się symbolem całego jej życia – niby porządne i godne zazdrości, a w rze-czywistości całe w gównie. Pora kończyć ten show. Sięgnęła do kieszeni, namacała paczuszkę i uśmiechnęła się do siebie. Doktorki z psychiatry-ka hojnie faszerowały pacjentów psychotropami. Tak hojnie, że niemal każdy miał uciułany zapa-sik na czarną godzinę. Kinga na początku naśmie-wała się z kumpelek wariatek chwalących się po-tajemnie, ile która nazbierała i gdzie która garść leków ukryła, żeby personel szpitala nie znalazł tabletek szczęścia, po czym... sama zaczęła zbie-rać, czekając na wypis. Tak uzbierała dwadzieścia.

Dziś w nocy będzie jak znalazł.Rozwiązała marynarski worek, z którym nie

rozstawała się ani na moment – miała w nim cały dobytek, dosłownie i w przenośni – zanurzyła w nim rękę aż do ramienia i oto jest, tadam!, zdo-bycz ostatnich dni: flaszka wódki. Będzie imprez-ka. Ostatnia imprezka w życiu Kingi Król.

W słabym świetle latarni, które z trudem docie-rało w ten kąt śmietnika, sięgnęła po karton z ma-kulaturą – po raz pierwszy stos gazet nie wywołał w Kindze radosnego podniecenia, nie zastanawia-ła się, ile zapłacą za niego w skupie i co ona sobie za to kupi – przewróciła karton do góry nogami, żeby mieć elegancki stolik, rozłożyła kolorowe czasopismo, jest i obrusik!, i z worka wyciągnęła

Michalak_Bezdomna.indd 10Michalak_Bezdomna.indd 10 2013-04-17 10:49:322013-04-17 10:49:32

11

kieliszek. Co za parodia! Tej nocy będzie popi-jać wódkę z kryształowego kielonka! Gdyby ktoś z bezdomnej braci ją widział... normalnie nie mia-łaby potem życia. Ale nad ranem nie będzie już żyć, więc olać i kielonek, i bezdomną brać.

Robiło się coraz zimniej. Co za niedopowie-dzenie... Już było cholernie zimno! I o to chodzi! Jeśli prochy z wódką nie dadzą rady, mróz zrobi resztę. Byle upić się i zasnąć.

Zgrabiałymi palcami odkręciła korek, nalała pełen kieliszek i chichocząc niczym upiór, unios-ła go do ust. Stop! Jeszcze toast!

– Za... – Imię, które miała wypowiedzieć, uwięz-ło Kindze w ustach. Gardło zacisnęło się tak, że z trudem wciągnęła powietrze.

Siedziała chwilę, czując na policzkach palące łzy, po czym otarła je wierzchem dłoni odzianej w rękawiczkę bez palców i wychyliwszy wódkę jednym haustem, wychrypiała do siebie:

– Niech cię szlag, Kingo Król. Będziesz się smażyć w piekle za to, co zrobiłaś.

Wysypała na „stolik” małe białe tabletki i za-częła łykać jedną po drugiej, w pełni świadomie, ciskając przekleństwa i przepijając wódką.

Powoli robiło się cieplej. Powoli świat ze-wnętrzny tracił swą obcość, stając się miejscem pięknym, spokojnym, przytulnym...

Michalak_Bezdomna.indd 11Michalak_Bezdomna.indd 11 2013-04-17 10:49:332013-04-17 10:49:33

12

Stolik z prochami zaczął się oddalać. Poderwa-ła głowę. Jeszcze nie czas! Za wcześnie! Za mało łyknęła i za mało wypiła! Obudzi się nad ranem zarzygana po pachy i wszystko na nic! Kolejna

„odratowana samobójczyni”! A ona miała skoń-czyć ze sobą skutecznie!

Sięgnęła po następne tabletki, ale „stolik” od-jechał.

– Skup się, durna pało – wybełkotała, unosząc do ust butelkę wódki. – Ależ cię nienawidzę...

Znów próbowała wziąć w palce białe drażetki. Nic z tego. Rozpłakała się ponownie. Żałośnie, jak mały, głupi bachor. Jej umysł, jak na ironię, stał się ostry niczym brzytwa, ale ciało odmawia-ło posłuszeństwa.

– Przecież musisz się zabić! Musisz!!! Jeśli dziś ci się nie uda... jeśli zmarnujesz te prochy... Jak zdobędziesz nowe?

Padła twarzą na pudło i nagle proszki znala-zły się tuż-tuż, w zasięgu języka. Ha! Zwycięstwo! Zagarnęła je i już miała przełknąć, gdy... jęk, cichy, ale pełen rozpaczy jęk sprawił, że zamarła z wywa-lonym językiem i przyklejonymi doń tabletkami.

Dziecko! – to była pierwsza myśl.Próbowała unieść głowę, ale... nie mogła. Chcia-

ła wypluć prochy i rozejrzeć się w poszukiwaniu źródła tego jęku, ale też nie była w stanie. Musi

Michalak_Bezdomna.indd 12Michalak_Bezdomna.indd 12 2013-04-17 10:49:332013-04-17 10:49:33

13

popić i dopiero wtedy... Jęk rozbrzmiał blisko. Tuż obok ucha Kingi. Łypnęła w jego stronę okiem.

Kot! To tylko kot.Dzięki Ci, Panie Boże... Dla kota nie zrezygnu-

je ze swych planów. Nie przedłuży swej nędznej egzystencji nawet o minutę.

Jakimś cudem uniosła butelkę z wódką do ust i przełknęła oporne proszki. No. Teraz może odpocząć. Może spokojnie rozliczyć się z życiem, Bogiem, Szatanem i... tamtym bydlakiem, a po-tem odejść. Na swoich warunkach. Tylko tyle god-ności ludzkiej w niej zostało: odejść jak człowiek, nie jak byle gówno.

Dotknięcie ciepłego, szorstkiego języka wstrząsnęło nią niczym uderzenie w twarz.

– Odejdź – wymamrotała, cofając dłoń.Uniosła na milimetr powieki i spiorunowała

kota wzrokiem. Był brzydki i chudy, taki jak ona. I tak jak ona sam. Niech go szlag. Lizał ją po ręce raz po raz. A ona nie była już w stanie jej cofnąć.

Wskoczył na ramię kobiety i zaczął ją sztur-chać zimnym nosem w policzek. Miauczał przy tym żałośnie, jakby prosił o zlitowanie.

Nagle Kingę olśniło – w zwolnionym tempie, ale jednak: zamknęła się z tym kotem w śmietni-ku! Musiał przemknąć do środka razem z nią i... zostanie tu razem z nią. Aż do śmierci.

Michalak_Bezdomna.indd 13Michalak_Bezdomna.indd 13 2013-04-17 10:49:332013-04-17 10:49:33

14

No i co z tego? To chyba dobrze? Ona nie bę-dzie zdychać w samotności, a kot... jakoś sobie poradzi. Przecież ktoś tu w końcu zajrzy.

A jeśli nie?Z własnym życiem może robić, co jej się podo-

ba, ale kot nie był niczemu winien. Nie zasłużył na śmierć. Ona, Kinga, owszem.

Zwierzę myślało chyba podobnie, a może cał-kiem inaczej, bo nie ustawało w wysiłkach ocu-cenia kobiety. Lizało ją teraz po policzku, czole, włosach, powiekach. Normalnie stawało się co-raz bardziej upierdliwe!

– Idź sobie – próbowała mu jeszcze perswa-dować, ale... dokąd miał iść? Był tak samo bez-domny jak ona. Do tego zamknęła go, idiotka, w śmietniku.

– Jeeezu – z drętwiejących ust wydobył się jęk tak samo żałosny jak pomiaukiwanie kota.

Wypuści go – postanowiła. – Wypuści tę ko-cią mendę, a potem zaśnie spokojnie i bez wy-rzutów sumienia, że pociągnęła za sobą w śmierć niewinną istotę.

Próbowała wstać, ale... ciało odmówiło po-słuszeństwa. Właśnie w tym momencie gdy Kin-ga chciała być jeszcze chwilę przytomna, zaczę-ły działać leki i alkohol. Kot zeskoczył na pudło. Jego chudy pyszczek znalazł się tuż przy twarzy kobiety. Uniosła powieki i napotkała błyszczące

Michalak_Bezdomna.indd 14Michalak_Bezdomna.indd 14 2013-04-17 10:49:332013-04-17 10:49:33

15

kocie oczy. Jakże ludzkie w przerażeniu i błaga-niu... Kiedyś widziała takie spojrzenie. W lustrze. Ale nikt jej nie pomógł. Przeciwnie: zaszczuli pra-wie na śmierć. Nie zrobi kotu tego, co zrobiono jej.

– Poczekaj. Poczekaj – wyszeptała. – Ja za chwi-lę... za chwilę...

Kot patrzył na nią jeszcze parę sekund, po czym przytulił pyszczek do jej policzka.

Ten dotyk... ta pieszczota... Kinga załkała. Chciała dotknąć kota, pogłaskać, poczuć pod palcami uderzenia serca żywej, małej istoty, lecz zamiast tego odpływała coraz bardziej. Despe-rackim ruchem wpakowała sobie palec do gard-ła i zwymiotowała wszystko, co miała w żołąd-ku. Długie chwile łapała oddech. Każda sekunda wypełniona była bólem. Ciało trzęsło się i sztyw-niało na przemian. Powietrze wciągane do płuc parzyło. Czuła, że umiera i... próbowała żyć. Dla niego. Dla kota.

Zwierzę było blisko. Lizało ją po ręce, miau-cząc cichutko.

Kinga próbowała unieść głowę, by łatwiej jej było oddychać, ale... płakała tylko razem z kotem. Wszystko na próżno. Zmarnowała ostatnią szan-sę. Torsje znów podeszły do gardła. Zachłysnęła się. Szarpnęła w tył. W końcu usiadła.

Jak długo tak trwała na granicy świadomości? Kwadrans? Pół godziny? Godzinę?

Michalak_Bezdomna.indd 15Michalak_Bezdomna.indd 15 2013-04-17 10:49:332013-04-17 10:49:33

16

Było tak zimno...Kot wspiął się na jej kolana.Ręce wreszcie zaczęły słuchać. Objęła zwierzę

ramionami i przytuliła mocno. Sztywnymi od mrozu palcami odpięła jeden guzik. Kot wpełzł pod kurtkę i zaczął mruczeć. Słuchała tego mru-czenia, czuła bicie małego serduszka na piersi i... jakież to było kojące... Nadpływał sen. Spokojny, cichy, łagodny sen. Nareszcie...

Zamek w drzwiach szczęknął, metal zazgrzy-tał. Ktoś wszedł do śmietnika i...

– Uciekaj – szepnęła, a może tylko się Kindze wydawało, że szepcze.

Kot miauknął przeciągle.Ktoś krzyknął. – O Boże, przestraszyłeś mnie! Co tu robisz,

burasku? Chcesz wyjść? To chodź, zmykaj, nim cię dozorca przegoni.

Kinga westchnęła z ulgą. Kot jest uratowany. Ona sama mogła zdychać.

– Chcesz tutaj zostać? Twoja wola...Nie! On nie chce tu zostać! – chciała krzyknąć

Kinga. – Zabierz go ze sobą, kretynko!Tamta, bo była to kobieta, skierowała się do

wyjścia. Tego Kinga znieść nie mogła. Zebrała resztki sił i podniosła się na chwiejnych nogach, tuląc kota w ramionach. Kobieta stanęła jak wry-ta, odwróciła się powoli i ponownie krzyknęła

Michalak_Bezdomna.indd 16Michalak_Bezdomna.indd 16 2013-04-17 10:49:332013-04-17 10:49:33

17

z zaskoczenia i strachu. W następnej chwili na jej twarzy odmalowało się obrzydzenie, nad któ-rym nie zdołała zapanować.

– A ty tu czego? – sarknęła, ostentacyjnie wkła-dając rękę do kieszeni. – Nie mam drobnych.

Kinga zrobiła krok naprzód. – Ja nic nie chcę. Proszę tylko zabrać stąd

kota – powiedziała cicho, ale wyraźnie, wyciąga-jąc przed siebie ręce.

Kot zawisł między dwiema kobietami.Tamta stała bez ruchu, patrząc na Kingę wiel-

kimi oczami. W ciemnościach śmietnika wypin-drzonej na Wigilię lasce Kinga musiała zdawać się upiorem.

– Nic nie chcę. Tylko wypuść kota – powtórzy-ła Kinga, czując, że jej czas się kończy. Była coraz bliżej utraty przytomności.

A te dwie mendy – wypindrzona laska i za-wszony kot – nie dadzą jej spokojnie umrzeć. Wszystko nie tak. I to przez tego pieprzonego kota, niech to szlag, wszystko nie tak! A wyzwo-lenie było już tak blisko...

Stawiając kroki jak lunatyczka, chciała minąć tamtą i wyjść na zewnątrz, ale gdy znalazła się w świetle latarni, tamta krzyknęła cicho i złapa-ła Kingę za ramię. I natychmiast cofnęła dłoń.

– Ja... ja cię znam!

Michalak_Bezdomna.indd 17Michalak_Bezdomna.indd 17 2013-04-17 10:49:332013-04-17 10:49:33

18

Kinga spojrzała na nią beznamiętnie. Oczywi-ście, że mnie znasz. Choć nie wiesz skąd. Może kiedyś ci to zdradzę. A może nie. Ale klucze do tego śmietnika mam od ciebie.

Nie powiedziała tego na głos. Nie rzekła nic. Bo jakie znaczenie miała teraz krzywda wyrzą-dzona Kindze przez tę laskę i pewnego zdradli-wego skurwiela dawno temu?

Młoda kobieta wahała się krótką chwilę, by zacząć:

– Może... może wstąpiłaby pani do mnie na ko-lację? Przygotowałam jedno nakrycie dla zbłąka-nego wędrowca. Ja... zapraszam. Was oboje, oczy-wiście. – Na znak dobrej woli pogłaskała główkę zwierzęcia.

Zamruczało w odpowiedzi.Kinga spojrzała na tamtą jak na wariatkę. – Zapraszasz? Mnie? Na wigilię? – Po pro-

stu nie mieściło się jej to w głowie! Była brud-na i wstrętna, śmierdziała wymiocinami i wódką, a ta wymuskana lalunia, ot tak, zaprasza bez-domną na wigilijną wieczerzę? – Co na to rodzin-ka? – ostatnie pytanie zadała na głos.

– Ja... pokłóciłam się z rodziną i... to pierw-sza taka samotna wigilia. Trudno... trudno mi to znieść. Zapraszam was oboje – kobieta powtórzy-ła to niemal z rozpaczą.

Kinga powoli skinęła głową.

Michalak_Bezdomna.indd 18Michalak_Bezdomna.indd 18 2013-04-17 10:49:332013-04-17 10:49:33

19

Jeszcze zdąży się zabić. Najpierw jednak znaj-dzie buremu kotu dobry dom. No i zdradzi go-spodyni, skąd się znają. Taaak, taka opowieść wigilijna. Akurat pod choinkę. Z najserdeczniej-szymi życzeniami od Kingi Król... Dobrze, że mia-ła poczucie humoru i teraz, zamiast zapłakać nad ironią losu, mogła się uśmiechnąć. Tamta wzięła to za dobry znak.

– Proszę, proszę, chodźcie. Będziecie moimi honorowymi gośćmi.

Poszła przodem, oglądając się co chwila, czy okutana w chustę i brudną kurtkę kobieta i wy-chudzony kot o zaropiałych oczach na pewno podążają za nią. Była coraz bardziej zachwycona tym spotkaniem i własnym altruizmem. Oto ona, Joanna Reszka, otwiera drzwi swego domu w ten wigilijny wieczór dla bezdomnej i jej kota! Ni-gdy wcześniej nakrycie dla zbłąkanego wędrow-ca – tradycja tak pilnowana przez mamę Aśki, jak wyśmiewana przez jej (byłego) faceta – nie było potrzebne, aż do dzisiaj. Dziś nakarmi głodnych, napoi spragnionych, nagich odzieje – bo Bezdom-na nie zasiądzie chyba do wigilii w tej śmierdzą-cej kurtce? – i takie tam: pukajcie, a będzie wam otworzone.

Zupełnie przy okazji redaktor Reszka będzie miała genialny materiał na felieton. Po świętach jak znalazł. Szkoda, że nie trafiła na Bezdomną

Michalak_Bezdomna.indd 19Michalak_Bezdomna.indd 19 2013-04-17 10:49:332013-04-17 10:49:33

20

przed świętami, wtedy felieton poszedłby w wy-daniu specjalnym w nakładzie wprost kosmicz-nym. Może zatrzyma ten temat do następnych świąt i wtedy ogłosi miastu i światu – na włas-nym przykładzie – jak trzeba otwierać serca na bliźnich w ten wigilijny czas?

Już widząc swoje nazwisko pod artykułem i sie-bie odbierającą Złoty Laur, nagrodę dla najlep-szego dziennikarza, przeszła przez wypucowaną do połysku klatkę schodową, otworzyła drzwi do swego apartamentu i szerokim gestem zaprosiła Bezdomną, ściskającą w objęciach kota, do środka.

Kinga weszła niepewnie do przedpokoju, lśnią-cego taką czystością i tak bezosobowego, jakby to był hotel, a nie mieszkanie trzydziestoletniej dziennikarki, i delikatnie postawiła kota na zie-mi. Zwierzak, równie ostrożny co ona, na sztyw-nych łapach skręcił do kuchni i tyle go widziały.

– Może się przedstawimy i przełamiemy pierw-sze lody? – Właścicielka mieszkania wyciągnęła rękę. – Jestem Aśka Reszka, dziennikarka, free-lancerka. Obecnie piszę dla kilku kolorowych ty-godników, wiesz, takie tam...

Bezdomna podała dłoń, odruchowo wyciera-jąc ją najpierw o kurtkę.

– Kinga Król.Aśka uścisnęła rękę swego gościa, podziwiając

w duchu własną otwartość i odwagę: dotknijcie

Michalak_Bezdomna.indd 20Michalak_Bezdomna.indd 20 2013-04-17 10:49:332013-04-17 10:49:33

21

skóry bezdomnego, to sami wpadniecie w podziw. Wszy, świerzb, liszaje, kto wie, co taki kloszard u siebie wyhodował! O dziwo, Kinga dłoń miała czystą, a skórę miękką. Tylko wierzch dłoni był spierzchnięty od mrozu. Aśka stwierdziła to na-ocznie, oglądając rękę dziewczyny. Ta po dłuższej chwili wyrwała dłoń.

– Czego szukasz? Trądu? – prychnęła. – Wyob-raź sobie, że codziennie się myję. Częściej niż co poniektórzy mający własne łazienki.

– W Wiśle? – chlapnęła Aśka, nim zdążyła ugryźć się w język, ale osoba Bezdomnej w tym nie-skazitelnie czystym mieszkaniu po prostu ją fascy-nowała, odbierając zdolność logicznego myślenia.

– Taaa... Szczególnie teraz aura zachęca do ką-pieli w Wiśle. Tylko przerębel oddechem wytopię i mogę się chlapać do woli. – Kinga patrzyła na kobietę z mieszaniną pobłażliwości i gniewu. Ow-szem, ona sama wyglądała parszywie, szczególnie dziś: pijana i naćpana, owszem, cuchnęła trochę wódką i wymiocinami, ale umysł miała nie gorszy niż ta zarozumiała laska, no i nadal, mimo wszyst-ko, była nie eksponatem w zoo ani plugawym de-talem miejskiej architektury, ale człowiekiem, któ-remu należała się choć odrobina szacunku.

„Gówno prawda. Po tym, co zrobiłaś, nie je-steś człowiekiem i nie masz prawa do szacunku” – upomniała się w myślach i natychmiast zmalała,

Michalak_Bezdomna.indd 21Michalak_Bezdomna.indd 21 2013-04-17 10:49:332013-04-17 10:49:33

22

spokorniała. Powróciło śmiertelnie zmęczenie, senność wywołana prochami i wódką i poczucie totalnej beznadziei. Co z tego, że dziś zje kolację przy normalnym stole z normalną ludzką isto-tą. „– Jesteś poza marginesem życia i lepiej o tym nie zapominaj...”

Aśka, zmieszana własną głupotą i odpowiedzią Bezdomnej, stała pośrodku korytarza, bezwied-nie pocierając ręką o rękę.

– Może, na dobry początek, weźmiesz kąpiel? – zaproponowała wreszcie. – Nie uważam, że je-steś brudna, oczywiście, nie zrozum mnie źle, ale po przebywaniu na takim mrozie gorąca kąpiel w pachnącej pianie jest kusząca, czyż nie? Sama bym się zanurzyła po szyję, gdybym nie musiała zająć się kolacją. Co ty na to, Kinga?

– Dość późna ta kolacja – zauważyła zapyta-na wypranym z uczuć głosem.

Prawdę mówiąc, było jej wszystko jedno: ką-piel, kolacja, wigilia, śmietnik, bury kot. Marzyła jedynie o starym materacu, ukrytym w jej tylko znanym miejscu, gdzie mogła zwinąć się w kłębek i spać spokojnie aż do rana. Tutaj będzie musia-ła wykąpać się, zasiąść do stołu, zmówić modli-twę, skonsumować dwanaście potraw, konwerso-wać z gospodynią... W tym momencie zapragnęła zrobić w tył zwrot i po prostu wyjść na ulicę, skąd przyszła, ale Aśka już odkręcała wodę w łazience,

Michalak_Bezdomna.indd 22Michalak_Bezdomna.indd 22 2013-04-17 10:49:332013-04-17 10:49:33

23

nucąc Wśród nocnej ciszy. W tę noc nawet bezdom-na była coś winna bliźniemu.

Weszła do łazienki, urządzonej w chłodnym minimalistycznym stylu, i zaczęła ściągać z sie-bie ciuchy. Warstwę po warstwie: chusta, kurt-ka, bezrękawnik o kilka numerów za duży jak na tak drobną kobietę, sweter rozciągnięty do granic możliwości, jedna sportowa bluza, druga... Asia patrzyła na rosnącą stertę na początku ze zgrozą, potem ze zrozumieniem. Żeby spać w taki mróz na dworcu, trzeba mieć na sobie wszystko, co się posiada.

– Upiorę ci je, dobrze?Kinga, stojąc pośrodku łazienki w przepoco-

nym podkoszulku i majtkach, otworzyła szeroko oczy, a potem wzruszyła ramionami.

– Nie martw się, nastawię suszenie i jutro rano będą jak nowe. Na razie pożyczę ci swoje. Wejdź do wanny. – Zanurzyła rękę w pianie. – Woda jest w sam raz. Ja znikam. Częstuj się płynem do ką-pieli, szamponami, pilingami, czym tam sobie chcesz. Dziś, co moje, jest też twoje. Mamy Wi-gilię! – wykrzyknęła i wybiegła z łazienki, zamy-kając za sobą drzwi.

Kinga pokręciła głową. Jak samotna musiała się czuć ta cała Joanna Reszka, dziennikarka i free-lancerka, by tak cieszyć się z towarzystwa zupeł-nie obcej osoby.

Michalak_Bezdomna.indd 23Michalak_Bezdomna.indd 23 2013-04-17 10:49:332013-04-17 10:49:33

24

– Niezupełnie obcej – mruknęła. – Dzieliłyśmy męża. I łóżko, bo pieprzyliście się też w mojej sy-pialni. Ale będziesz miała minę, gdy ci to powiem.

Weszła do wanny, zanurzyła się po szyję w go-rącej, cudnie pachnącej kąpieli i... rozpłakała się.

Szlochała, wgryzając zęby w ręcznik, by nikt, na-wet kot, jej nie słyszał. Łzy płynęły dotąd, aż ich za-brakło. Akurat w tym momencie gdy po raz ostat-ni Kinga otarła oczy, tamta zapukała do drzwi.

– Mogę wejść? Znalazłam nową szczoteczkę do zębów! – Wsunęła głowę do środka i pokaza-ła opakowanie rozradowana jak dziecko. – Mam też to – z dumą podała Kindze prostą, elegancką sukienkę i czystą bawełnianą piżamę. – I... to – nieco zawstydzona wyciągnęła zza pleców koron-kowe majteczki. – Z czasów gdy byłam szczupła jak ty. Powinny pasować.

„Jeszcze podpaską się ze mną podziel!” – prych-nęła Kinga w duchu, ale nie powiedziała nic.

Uśmiech znikł z twarzy Aśki. Zastąpiło go roz-czarowanie. Dawała Bezdomnej wszystko, co mia-ła najlepszego, a ona... nawet nie podziękuje. Zu-pełnie, jakby nic to dla niej nie znaczyło.

Kinga zrozumiała. – Bardzo ci dziękuję. Są śliczne. Jesteś niesa-

mowicie szczodra – rzekła cicho.O to chodziło. Aśka rozpromieniła się natych-

miast. Położyła dary na półce i ze słowami:

Michalak_Bezdomna.indd 24Michalak_Bezdomna.indd 24 2013-04-17 10:49:332013-04-17 10:49:33

25

– Wychodź! Wychodź! Zaraz kolacja! Wigilij-na wieczerza! – wróciła do kuchni.

Kinga zacisnęła powieki.Może da radę. Może wytrzyma jeszcze godzinę.

Może po tej godzinie tamta zrozumie, że jedyne, czego bezdomnej tak naprawdę potrzeba, to sen. Sen w miękkim, ciepłym łóżku. Czysta podusz-ka, czysta kołdra...

Boże mój, jak ja o tym marzę. Gdyby nie ty, koci przybłędo, już bym spała. I nie obudziła się więcej.

Wciągnęła koronkowe majteczki, włożyła su-kienkę, podpięła włosy, stanęła przed lustrem i z trudem spojrzała sobie w twarz. W tym mo-mencie nikt by nie powiedział, że od roku błąka się po dworcach i parkach. Ta w lustrze była zwyczaj-ną, niebrzydką, trzydziestoletnią kobietą. Taką jak miliony zwyczajnych kobiet. Ale żadna z nich nie zrobiła tego co Kinga i nie została za to słusznie ukarana.

– Udawaj Kopciuszka przez tę jedną noc – za-szeptała do swego odbicia. – Jutro włożysz swo-ją obsraną kurtkę i wrócisz na ulicę. Masz to jak w banku.

Nagle ugięły się pod nią nogi. Zmęczenie wzię-ło górę nad siłą woli. Kłębowisko ciuchów było tak znajome. Kinga zwinęła się na nim niczym kot i zamknęła oczy.

Michalak_Bezdomna.indd 25Michalak_Bezdomna.indd 25 2013-04-17 10:49:332013-04-17 10:49:33

26

Tylko na chwilę. Sekundę odpocznę i... Jedną sekundę...

Gdy Aśka, przedtem zapukawszy, weszła do ła-zienki, Kinga sprawiała wrażenie martwej. Spała tak głęboko, że nie obudziła się, gdy tamta unios-ła ją pod ramiona i zaciągnęła – klnąc i posapu-jąc – do sypialni. Przez chwilę patrzyła na wy-ciągniętą w poprzek łóżka Bezdomną, po czym wróciła po piżamę, ściągnęła ze śpiącej sukienkę, nałożyła na chude ciało koszulę i spodnie, uło-żyła śpiącą wzdłuż łóżka i... otuliła czule kołdrą. Tak jak zrobiłaby to jej mama.

– Śpij – pogłaskała Kingę po policzku. – Wigi-lię powtórzymy, gdy się obudzisz.

Rozczulona bezbronnością młodej kobiety i swoim dobrym sercem Aśka wyszła na palcach z pokoju i zamknęła za sobą drzwi.

W drodze do kuchni natknęła się na kota. Miauknął cicho.

– Zapomniałam o tobie, biedaku. To co, naj-pierw podzielimy się opłatkiem, potem poczęstu-ję cię rybką, a na koniec kąpiel?

Kot otarł się o nogi kobiety i tanecznym kro-kiem – jak to koty – przeszedł do salonu, wsko-czył na krzesło i sięgnął łapką do złotej bombki, bujającej się na miniaturowej choince kupio-nej w Tesco, brzydkiej i sztucznej, ale tylko ta-kie mieli tuż przed zamknięciem hipermarketu.

Michalak_Bezdomna.indd 26Michalak_Bezdomna.indd 26 2013-04-17 10:49:332013-04-17 10:49:33

Joasia z uroczystą miną przełamała opłatek, wyszeptała życzenia, wsunęła zwierzakowi kawa-łek do pyszczka, nałożyła mu na talerzyk śledzia z puszki i przez chwilę patrzyła, jak kot z apety-tem wcina. Potem oparła czoło na skrzyżowanych ramionach i rozszlochała się równie żałośnie jak Kinga, płacząc dotąd, aż i jej zabrakło łez.

Michalak_Bezdomna.indd 27Michalak_Bezdomna.indd 27 2013-04-17 10:49:332013-04-17 10:49:33

Kinga straciła już wszystko: dom, rodzinę, dziecko i poczucie godności. Wtedy w jej życiu pojawia się Aśka.

Kobieta, która kiedyś zrujnowała jej małżeństwo,teraz wyciąga do Kingi pomocną dłoń.

Czy to wyrzut sumienia, ludzki gest, a może jakiś ukryty plan? Aśka nie zna jeszcze historii dawnej rywalki – historii tak bolesnej

i wstrząsającej, że aż trudno to sobie wyobrazić.

Czy Aśka zdobędzie zaufanie Bezdomnej? Odkryje, dlaczego Kinga tak sobą gardzi, tak bardzo cierpi? Co zrobi, gdy pozna jej prawdę?

Czy w Aśce zwycięży wścibska dziennikarka, czy wrażliwa,czuła na krzywdę innych kobieta?

ZAWSZE WARTO WYSŁUCHAĆ HISTORIIDRUGIEGO CZŁOWIEKA DO KOŃCA.

W TEN SPOSÓB MOŻNA URATOWAĆ KOMUŚ ŻYCIE.

Cena 32, 90 zł

fot: Konrad Wasilewski

Bezdomna to książka pełna dramatyzmu, skrajnych emocji, tajemnic, skomplikowanych relacji rodzinnych

i niespodziewanych przyjaźni. To historia, która może toczyć się obok ciebie.

To opowieść, której musisz wysłuchać do końca.

Katarzyna Michalak, autorka kilkunastu bestsellerowych powieści (Poczekajka,

Rok w Poziomce, Sklepik z Niespodzianką, Mistrz). Z wykształcenia jest lekarzem

weterynarii, z powołania pisarką. Na co dzień mieszka w wymarzonym domku gdzieś na

mazowieckiej wsi, jest mamą dwóch chłopców, cieszy się spokojnym życiem, śpiewem ptaków,

pięknem przyrody i… pisze nową powieść.

Kinga czekała.

Niby w jej życiu nie zaszły żadne zmiany, przynajmniej nic się nie zmieniło od zeszłej środy: chodziła do pracy, zostawała w niej do nocy, wracała ledwo żywa do domu, połykała to, co akurat było w lodówce,

brała szybki prysznic i padała skonana do łóżka, zapadając w sen natychmiast po

przyłożeniu głowy do poduszki.

Mimo to całe ciało spięte było w oczekiwaniu na coś, co musi, po prostu musi się zdarzyć.

Przecież nie pojechała w pierwszy czwartek do lasu, przezwyciężyła ten obłędny,

niemal narkotyczny przymus, a zamiast tego opowiedziała całą historię dwojgu

ludziom. I to jakim! Dziennikarce o oczach głodnych jak u rekina i mężczyźnie, który uważał ją, Kingę, za zwykłą morderczynię.

To nie mogło przejść bez echa. To musiało się jakoś skończyć. Za bezwzględną

szczerość zostanie albo ukarana, albo nagrodzona. Pozostało jedynie czekać.

I Kinga czekała.

Blog autorki: katarzynamichalak.blogspot.com

W SERII Z CZARNYM KOTEM:

KATARZYNA MICHALAK

BEZDOMNA

KATARZYNA M

ICHALAK

BEZDO

MN

A

KATARZYNA MICHALAK

BEZDOMNA