2014 06 15 260 11
-
Upload
dwutygodnik-jjz -
Category
Documents
-
view
224 -
download
7
description
Transcript of 2014 06 15 260 11
Dwutygodnik parafii Zmartwychwstania Pańskiego Poznań–Wilda
www.jajestemzmartwychwstaniem.pl nr 11 (260) 15 czerwca 2014 r.
Minione dni w naszej parafii upłynęły pod znakiem dzieci i młodzieży, dlatego młodzieńcza energią tryska obecny numer „Ja Jestem Zmartwychwstaniem”. Mamy nadzieję zarazić nią naszych Czytel‐ników! Fot. Organizatorzy Parafialnego Święta Młodych
J a J e s t e m
Zmartwychwstaniem
Liturgia na dziś
Z II Listu św. Pawła do Koryntian (2 Kor 13, 11-13) Bracia, radujcie się, dążcie do doskonałości, pokrzepiajcie się na duchu, jedno myślcie, pokój zachowujcie, a Bóg miłości i pokoju niech będzie z wami.
W tym numerze polecamy:
Relacje z imprez dziecięcych i mło‐dzieżowych – str. 5‐8,
Felieton o dzieciach ks. Andrzeja Skrzypczaka – str. 9,
Byt przedziwny – misjonarz – str. 11.
List do parafian
Strona 2
Moi Drodzy, przez ostatni tydzień każdego dnia pokonywałem dystans między Poznaniem a Zaniemyślem, albowiem w Zaniemyślu, w ośrodku Caritas Archidiecezji Poznańskiej, wypoczywała nasza wspólnota Nie Jesteś Sam. W tym roku na letni wypoczynek pojechało dwadzieścia osób: członkowie wspólnoty oraz jej przyjaciele. Chcę po prostu napisać, że jestem pełen podziwu dla Ewy, która przed kilku laty zaproponowała tę formułę pracy w parafii (to owoc Europejskiego Spotkania Młodych z Taize), która przybrała postać wspólnoty Nie Jesteś Sam. Pozostała jej wierna również w takim czasie, w którym wydawało się, że ta wspólnota przeżywa głęboki kryzys. Kryzys mamy już jednak za sobą. I to wielka zasługa Ewy. W takim właśnie momencie pojawia się pytanie, czym jest wspólnota? Rzeczywistością, która ma służyć moim osobistym celom, czy też czymś, co ma mnie orientować na Kościół, na innych? W te rozważania o wspólnotowym wymiarze parafii wpisuje się uroczystość, która będzie miała miejsce pod koniec miesiąca. Otóż 28 czerwca, w wigilię świętych apostołów Piotra i Pawła, podczas liturgii I nieszporów w Katedrze Poznańskiej, Medalem Zasłużonych dla Archidiecezji Poznańskiej wyróżnionych zostanie sześciu naszych parafian. Wspólnym mianownikiem ich obecności w życiu parafii jest to, że bezinteresownie poświęcają swój czas, talenty i energię dla naszej wspólnoty.
Jak zawsze z sympatią o. Adam CR
PS Wracam raz jeszcze (i pewnie przedostatni) do kwestii wakacji dzieci z Domu Dziecka w Kosewie. Rozmawiałem z panią dyrektor tego ośrodka. Pod koniec czerwca ustalimy, ile dzieciaków zjawi się u nas, wraz ze swoim wychowawcą. Już w tej chwili otrzymałem od kilu parafian ofiary na ten cel. Mamy 600 zł! Te pieniądze zostaną przeznaczone na zapewnienie dzieciom z Kosewa atrakcji wakacyjnych. Gdyby ktoś jeszcze chciał się dorzucić – proszę o kontakt. Nasz dom zakonny natomiast bierze na siebie kwestię noclegów i wyżywienia. Mam jednak prośbę. Gdyby ktoś chciał i mógł się zaangażować w przygotowanie obiadokolacji (lub obiadu i kolacji) dla naszych kosewskich gości, to również proszę o kontakt ze mną.
Fot. B. Drzwiecka. Dary bierzmowanych
Ewangelia okiem teologa
Wybiegnijmy nieco do przodu i skoncentrujmy się na nadchodzącej uroczystości Bożego Ciała.
Tego dnia proklamowany jest fragment Ewange‐lii św. Jana:
Jezus powiedział do Żydów: Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata. Sprzeczali się więc między sobą Żydzi mó‐wiąc: Jak On może nam dać /swoje/ ciało do spożycia? Rzekł do nich Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam
wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowie‐czego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli
życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecz‐nym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew
moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb,
który z nieba zstąpił ‐ nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb,
będzie żył na wieki. (J 6, 51–58) Tym razem z prośbą o komentarz zwracamy się
do syryjskiego teologa i poety, Narsaia (zmarł ok. 502 roku). Jego twórczość lokuje się na przełomie starożyt‐ności i wczesnego średniowiecza. Urodził się i wykształ‐cił na obszarze dzisiejszego Iraku.
Szczęśliwy ten, kto ma serce czyste w chwili, gdy są sprawowane straszliwe tajemnice Ciała naszego Pana. Aniołowie w niebiosach uważa‐ją dzieci Kościoła za bardzo szczęśliwe, po‐nieważ stały się godne przyjmować Ciało i Krew Pana naszego Jezusa. Chwała Twojemu imieniu za ten dar niewypowiedziany! Któż
może dostatecznie oddać cześć Twojej boskości? Choć więc Ty, który zostałeś przyjęty do sakra‐
mentu synów Kościoła, naucz się, w jakim po‐rządku masz zbliżać się do kapłanów, abyś to uczynił tak, jak nakazał apostoł Paweł. Zbliż się z sercem czystym do Ciała i Krwi Pana na‐szego – one cię oczysz‐czą z plam grzechów, które popełniłeś. Niech kapłani nie brzydzą się grzesznikiem, który chce się poprawić, i nieczystym, który
List do parafian
15‐6‐2014 Strona 3
Redakcja „Ja Jestem Zmartwych-wstaniem” dziękuje za wszelkie ofiary składane do skarbony w dniu ukazania się pisma i oświadcza, że są one przeznaczane wyłącznie na druk dwutygodnika. Zapraszamy na stronę www.jajestemzmartwychwstaniem.pl na której publikujemy wszystkie nu-mery – w kolorze.
„Ja Jestem Zmartwychwstaniem” – dwutygodnik parafii Zmartwychwstania Pańskiego w Poznaniu. Ukazuje się od 1989 r. Redaguje zespół: o. Adam P. Błyszcz, Romana Zygmunt, Agnieszka Kubczak, Danuta i Hieronim Piotrowie, Małgorzata ŚwiderskA, Milena Teper, Leszek Zygmunt. Projekt graficzny i skład: Romana Zygmunt. Współpraca: Tomasz Szymczak (Rzym), Emilia Mrowińska (teatr). Adres redakcji: ul. Dąbrówki 4, 61‐501 Poznań www.jajestemzmartwychwstaniem.pl Teksty i listy prosimy przekazywać mailowo: [email protected] lub [email protected] albo osobiście członkom redakcji. Druk: EUROPRINT, ul. Pamiątkowa 19, tel./faks 0 61 833 73 85
Redakcja zastrzega sobie prawo do opracowania i skracania nadesłanych materiałów.
płacze i trapi się, że jest takim. Ale niech przyjmą nieczy‐stych grzeszników pod tym warunkiem, że podejmą postanowienie, że nie będą już powracać do swoich czynów. Módl się więc z miłością razem z kapłanem, aby cię przyjął Ten, który daje życie i przebacza grzechy. Bacz jednak, abyś z nawy nie wyszedł na zewnątrz w chwili, gdy sprawują te straszne tajemnice. Kim jest ten, kto z własnej woli staje jako obcy wobec wieczerzy, na którą zaproszono aniołów i ludzi?
Kim jest ten, kto stanie wśród obcych, tych któ‐
rych Kościół wyłączył, podczas gdy powinien znajdować się pomiędzy synami Kościoła?
Za: Ojcowie Żywi. Karmię was, tym, czym sam żyję,
Znak, Kraków 1982, str. 296)
REDAKCJA
Kalendarz
liturgiczny
14 VI – sobota, bł. Michała Kozala,
bp. i m.
1 Krl 19, 19‐21; Mt 5, 33‐37
15 VI ‐ niedziela Najświętszej Trójcy
Wj 34, 4b‐6. 8‐9; 2 Kor 13, 11‐13; J
3, 16‐18
16 VI – poniedziałek
2 Krn 18, 3‐8. 12‐17. 22; Mt 5, 38‐42
17 VI – wtorek, św. Alberta Chmie‐
lowskiego, zak.
2 Krn 18, 25‐31a. 33‐34; Mt 5, 43‐48
18 VI – środa
2 Krl 2, 1. 6‐14; Mt 6, 1‐6. 16‐18
19 VI – czwartek, Uroczystość Naj‐
świętszego Ciała i Krwi Chrystusa
Pwt 8, 2‐3. 14b‐16a; 1 Kor 10, 16‐
17; J 6, 51‐58
20 VI – piątek
2 Krl 11, 1‐4. 9‐18. 20; Mt 6, 19‐23
21 VI – sobota, św. Alojzego
Gonzagi, zak.
2 Krn 24, 17‐25; Mt 6, 24‐34
22 VI – 12. niedziela zwykła
Jr 20, 10‐13; Rz 5, 12‐15; Mt 10, 26‐
33
23 VI – poniedziałek
2 Krl 17, 5‐8. 13‐15a. 18; Mt 7, 1‐5
24 VI – wtorek, Narodzenia św.
Jana Chrzciciela
Iz 49, 1‐6; Dz 13, 22‐26 ; Łk 1, 57‐
66. 80
25 VI – środa, NMP Świętokrzy‐
skiej z Gostynia
Syr 24, 1‐4. 8‐12.;19‐22; Łk 1, 26‐
38
26 VI – czwartek
2 Krl 24, 8‐17; Mt 7, 21‐29
27 VI – piątek, Najświętszego
Serca Pana Jezusa
Pwt 7, 6‐11; 1 J 4, 7‐16; Mt 11, 25‐
30
28 VI – sobota, Niepokalanego Ser‐
ca NMP
Iz 61, 9‐11; Łk 2, 41‐51
29 VI – niedziela, św. app. Piotra
i Pawła
Dz 12, 1‐11; 2 Tm 4, 6‐9. 17‐18; Mt
16, 13‐19
Z życia parafii
Strona 4
Przystanek
Miłość w rzeczywistości nie może istnieć bez tego wyrzeczenia się samego siebie, również bolesnego, inaczej staje się czystym egoizmem, a przez to samo staje się zaprzeczeniem miłości.
Benedykt XVI Spe salvi, 38
Minęło
W minioną niedzielę odbył się XIX Festyn Parafialny Wilda Dzie‐ciom. Wszystkim, którzy nas wsparli w przygotowaniu festynu, wszystkim sponsorom oraz go‐ściom, składamy serdeczne po‐dziękowania. Relacja na str. 7. Sprawozdanie z działalności Świe‐tlicy (czyli również festynu) zosta‐nie przedstawione przez o. Seba‐stiana w niedzielę 22 czerwca.
9 czerwca o godz. 11 w kaplicy szpitala Centrum Medyczne HCP ks. abp Stanisław Gądecki nadał szpitalowi imię św. Jana Pawła II. Relacja na str. 5.
W piątek, 13 czerwca wspólnota Braci Zewnętrznych wraz z o. Adamem wzięła udział w uro‐czystościach w sanktuarium bł. Edmunda Bojanowskiego.
W sobotę, 14 czerwca, zakończył się tygodniowy pobyt wspólnoty Nie Jesteś Sam w Zaniemyślu.
Informacje finansowe: taca z nie‐dzieli 1 czerwca wyniosła 2 670 zł, a z 8 czerwca (niedziela gospodarcza) 3 700 zł. Wszystkim ofiarodawcom składamy serdeczne podziękowania.
Nadejdzie
Dzisiaj, o godz. 9.30, Msza św. w intencji ofiar Powstania Po‐znańskiego z 1956 roku.
Dzisiaj o godz. 16.30 spotkanie wspólnoty Związków Niesakra‐mentalnych.
W poniedziałek, 16 czerwca, upłynie 66. rocznica śmierci o. Władysława Zapały CR, bu‐downiczego naszego kościoła i za‐łożyciela parafii.
We wtorek, 17 czerwca o godz. 18, ostatnie w tym roku szkol‐nym Laboratorium Wiary.
W czwartek, 19 czerwca, przypa‐da uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa.
W czwartek, 19 czerwca, o. Stani‐sław Lesiak obchodzi 38. rocznicę święceń kapłańskich.
W poniedziałek, 23 czerwca
o godz. 19 spotkanie Parafialnej
Rady Duszpasterskiej.
W sobotę, 28 czerwca, podczas
I nieszporów z uroczystości świę‐
tych Piotra i Pawła ks. abp Me‐
tropolita Poznański i przewodni‐
czący Konferencji Episkopatu Pol‐
ski wręczy Medale OPTIME ME‐
RITO ARCHIDIOECESIS POSNA‐
NIENSIS szóstce naszych parafian
– paniom: Beacie Sibrecht, Beacie
Szmyt‐Nowak, Romanie Zygmunt
oraz panom: Andrzejowi Spalo‐
nemu, Hieronimowi Olejniczako‐
wi i Pawłowi Solarkowi. Więcej
w kolejnym numerze pisma.
Z dniem 1 lipca przechodzimy
w parafii na porządek letni (do 31
sierpnia): Msze św. w dni po‐
wszednie o godz. 7, 8 i 18.30, zaś
w niedziele i uroczystości o godz.
7, 8, 9.30, 11, 12.30 i 19. Biuro
parafialne czynne we wtorki
i w czwartki od godz. 10 do 12
oraz od godz. 16 do 17.30.
Miłośników Słowa Bożego zapra‐
szamy na spotkania lectio divina:
w środy o godz. 8.30 i w czwartki
o godz. 19.15.
We wtorki, o godz. 17, spotkanie
grupy Al–Anon. Po spotkaniu za‐
praszamy do udziału w Eucha‐
rystii.
Co środę od godz. 16.30 do 17.30
dyżur pełni p. Marlena Grobecka,
psychoterapeutka. Konieczność
wcześniejszego umówienia spo‐
tkania, tel.: 536 664 758.
W czwartki od godz. 15 do godz.
21 adoracja Najświętszego Sa‐
kramentu. Od godz. 19.30 do 21
okazja do spowiedzi.
19 czerwca
Uroczystość Bożego Ciała
Msza św. o godz. 16, a bezpo-średnio po niej procesja, która przejdzie ulicami: Pamiątkową, Rolną, Partyzantów, Czwartaków, Rolną, Pamiątkową. Ołtarze zostaną usytuowane
w następującym porządku:
I – róg Pamiątkowej i Rolnej (przygo-
towanie: duszpasterstwo dzieci
i młodzieży);
II – Czwartaków (przygotowanie:
wspólnoty Żywego Różańca, Para-
fialnej Modlitwy Wstawienniczej
i Parafialnego Oddziału Akcji Katolic-
kiej oraz wspólnota Związków Niesa-
kramentalnych);
III – ulica Rolna, na wysokości
Schronu Europa (przygotowanie:
wspólnota Nie Jesteś Sam i Parafial-
ny Zespół Caritas);
IV – na fasadzie ołtarza (przygotowu-
je Liturgiczna Służba Ołtarza).
Z życia parafii
15‐6‐2014 Strona 5
Szpital HCP imienia św. Jana Pawła II
Od 9 czerwca br. Centrum Medyczne HCP nosi imię Świętego Jana Pawła II.
O godz. 11.00 w kaplicy szpitalnej, którą prowadzą nasi księża zmartwychwstańcy, odprawiona została Msza Święta pod przewodnictwem abpa Stanisława Gądeckiego – Metropolity Poznańskiego. W uroczy‐stości poza dyrekcją i personelem medycznym szpita‐la udział wzięli także przedstawiciele Rady Miasta Poznania i Rady Osiedla Wilda oraz prowincjał pol‐skiej prowincji Zgromadzenia Księży Zmartwych‐wstańców. W homilii wygłoszonej podczas Mszy św. ksiądz arcybiskup nakreślił pokrótce sylwetkę świę‐tego patrona, szczególny nacisk kładąc na jego co‐dzienne zmaganie się ze starością i chorobą, które jednocześnie może być pięknym przykładem do na‐śladowania dla wszystkich cierpiących.
Być może imię św. Jana Pawła II nadane szpita‐lowi HCP będzie mobilizującym impulsem dla wszystkich pracowników, by z wiary czerpali siły do służby bliźniemu i dbali przede wszystkim o dobro i zdrowie wszystkich pacjentów.
Małgorzata Świderska
Czas młodych
Pierwsze Parafialne Święto Młodych już za nami, dlatego spieszę opowiedzieć o tym, co działo się tego pełnego wrażeń dnia.
Wspólne świętowanie 31 maja rozpoczęliśmy Mszą
Świętą o godz. 15 w plenerze (tj. przy grocie NMP), po‐nieważ „jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, to pozosta‐łe sprawy są na swoich miejscach”. Przed zakończeniem Eucharystii miało miejsce coś bardzo miłego dla tych, którzy od wielu lat tworzą Duszpasterstwo Dzieci i Mło‐dzieży naszej Parafii – przyjęliśmy wyróżnienia czy raczej podziękowania w postaci medali oraz listów skierowa‐nych do poszczególnych osób. Byli to: Magdalena Talar‐czyk (Ruch Światło‐Życie), Magdalena Kiszko (zespół Załoga Pana Boga), Martyna Cejba (zespół Załoga Pana Boga), Anna Czarnyszka (świetlica), Monika Jarota (świe‐tlica), Iwona Ambroży (świetlica), Agnieszka Kubczak (świetlica), Mikołaj Koteras (świetlica), Grzegorz Króli‐czak (Prezes Liturgicznej Służby Ołtarza), Konrad Nowa‐kowski (Ministrant Senior), Beata Sibrecht (Campanelli).
Po błogosławieństwie… zaczęło się! Ideą PŚM było spotkanie wszystkich wspólnot dziecięcych i młodzieżo‐wych ‐ najliczniejszą grupę uczestników tego wydarzenia stanowiły dzieci z naszej Świetlicy, które następnego dnia miały obchodzić swój szczególny dzień (festyn!) – a my po prostu to przyspieszyliśmy. Mecz piłki siatkowej pomiędzy drużyną księży (ks. Sebastian Habowski, ks.
Z życia parafii
Strona 6
Tomasz Sułkowski, ks. Wojciech Faron), wspartych przez troje młodych ludzi (Grzegorz, Krzysztof i Mateusz) a drużyną Oazy (m.in.: dwie Magdy, Agata, Jarek, Ad‐rian, dwóch Szymonów, Natalia) zakończył się wynikiem 3:0 – to wystarczający dowód na siłę, która płynie z co‐dziennego uczestnictwa w Eucharystii. ;)
Kilka stanowisk z zabawami, dmuchany zamek, ani‐macje, zabawy z chustą, malowanie twarzy, konkurs z nagrodami, kiełbaski z grilla i muzyka zajęły wszystkich obecnych na kilka godzin, ale o tym lepiej „opowiedzą” zdjęcia.
Mikołaj Koteras
Młodzież na Lednicy 7 czerwca z ks. To‐maszem udaliśmy się na Smochowice i tam dołączyliśmy do ks. Farona i jego podopiecznych, aby udać się na Lednicę. W tym roku spotka‐nie młodzieży odbyło się pod hasłem „W imię Syna”. Młodzi na Polach Legnickich zebrali się po raz 18. Wszy‐scy uczestnicy otrzymali pamiątkowy dowód osobisty, banknot wdzięczności, książkę „Pasja” oraz pierścień Synostwa Bożego. W tym roku byliśmy w sektorze PL tzn. Przyjaciół Lednicy i mogliśmy wziąć udział w „Proce‐sji Orłów”. Znaleźliśmy się w centrum spotkania, co było dla nas niecodziennym doświadczeniem. Pogoda dopisa‐ła, nie spadła ani kropla deszczu, za to wróciliśmy opale‐ni jak po plażowaniu. W Poznaniu byliśmy ok. godziny 2.00. Pomimo zmęczenia jesteśmy bardzo zadowoleni i bardzo miło będziemy wspominać ten wyjazd.
Marika i Grześ
Zagrali dla Oli Zapał młodych ludzi – przyjaciół Oli, która przebywa w klinice Budzik – oraz zaangażowanie wielu ludzi dobrej woli sprawił, że w sobotę 7 czerwca na boisku orlika odbył się sportowy turniej i powiązany z tym festyn. Wszystko po to, by wesprzeć rodzinę Oli w kosztownej rehabilitacji.
Organizatorem imprezy byli: Oddział Wilda Wlkp, Parafia Zmartwychwstania Pańskiego oraz Hufiec Poznań‐Wilda. W turnieju piłki nożnej zagrały Od‐dział Wilda Wlkp, Scorpioni Mir‐Bud, Fc Zakwas, Fc Patusy oraz Fc Dnipro. Zwycięzcą turnieju zostało Fc Dnipro, które wyprzedziło o 5 pkt Oddział Wilda Wlkp. Najlepszym strzelcem okazał się Wojciech Berg z OW Wlkp., który otrzymał puchar z rak radnej Lidii Dudziak. Każda drużyna na rzecz Oli wpłacała10 zł od zawodnika. Łączna suma uzbierana podczas sobotniej imprezy to 970 zł. Oprócz piłki turniej uświetnił wy‐stęp dwóch grup tanecznych Kolejorz Girls, pokaz rugby w wykonaniu dzieci z Posnanii Poznań, trening pokazowy rugby w wykonaniu zawodników Chaosu Poznań, do którego dołączyli się widzowie, trening pokazowy futbolu amerykańskiego w wykonaniu Patriotów Poznań. Nie zabrakło również grilla. Leszek Łukomski z Mc radia, z programu Mc Kolejorz, wrę‐czył naszemu księdzu proboszczowi koszulkę z pod‐pisami zawodników Lecha, ktora została następnego dnia podczas festynu wylicytowana na kwotę 300 zł.
Sponsorami imprezy byli Poznań City Center, Pub 28, salonik fryzjerski Jolka, Wuchta Smaków, drukar‐nia EuroPrint oraz Chata Polska z ul. Dąbrówki. Wiel‐kie podziękowania również dla ks. Sebastiana, Toma‐sza Siemiatkowskiego, Mirosława Marciniaka, a naj‐większe dla proboszcza.
Piotr Gładysiak
Polecamy
15‐6‐2014 Strona 7
PO RAZ XIX! Tegoroczny festyn parafialny WILDA DZIECIOM możemy na pewno zaliczyć do udanych. Pogoda dopisała nad wyraz i nawet 30stopniowy upał nie wystraszył uczestników, a tym bardziej organizatorów.
Jak zwykle dużą popularno‐ścią cieszyła się loteria fantowa, w której każdy los wygrywał. Po minkach niektórych dzieciaków widać było, że nie każdy może odchodził zadowolony, ale więk‐szość nagród naprawdę była cie‐kawa (nie brakło książek, przy‐borów szkolnych, gadżetów spor‐towych). I tak wszystkie losy brały udział na końcu festynu w losowaniu nagród głównych: tabletu, roweru czy wycieczki do Włoch.
W trakcie festynu mieliśmy okazję oglądać występy różnora‐kich artystów: od popisów wo‐kalnych profesjonalistów do amatorskich grup tanecznych. Na pewno wszystkim spodobał się niespodziewany występ księdza Tomasza tańczącego na scenie zumbę, który „prawie” dorówny‐wał dziewczynom z Champion Dance Studio.
W związku z gorącą atmosferą festynu i panującym upałem naj‐większym powodzeniem wśród kupujących cieszyły się zimne napoje, a w dalszej kolejności słodkie wypieki przygotowane przez parafian. Babeczki i placki naprawdę były pyszne! Co dziw‐ne przy takiej pogodzie, sprzeda‐liśmy też mnóstwo porcji gorące‐go bigosu i pożywnej grochówki, a amatorów grilla też nie brako‐wało!
Z życia parafii
Strona 8
Dzieciaki jak zwykle niezmordowane bawiły się na
dmuchanej zjeżdżalni i równie ochoczo skakały i śpiewały pod sceną. Pomimo przejściowych drob‐nych kłopotów z nagłośnieniem festyn wypadł na‐prawdę dobrze, a wszystkim, którzy wzięli w nim udział, bardzo dziękujemy za choćby drobne wspar‐cie, które przyczyni się do sfinansowania kolonii let‐nich dla najuboższych dzieci z naszej parafii.
MAŁGORZATA ŚWIDERSKA
Dziękujemy sponsorom tegorocznego festynu, którymi byli:
biuro podróży Frater
TOMSYL Tomasz Woźniak
firma VOX
firma Universum
Tomasz Dębski Świat Bursztynu
Cukiernia piekarnia M.A. Liczbańscy
drukarnia Europrint
apteka Pamiątkowa
restauracja SPOT
Mariusz i Katarzyna Szaj
Pyra Studia Hand&Hair
Studio Fryzur Frycki
Spółka Jawna BROS
Dzieci
15‐6‐2014 Strona 9
Dzieci Codziennie widuję dzieci, bo parafia prowadzi dom całodziennej opieki dla dzieci od roczku po czwartą klasę. Oto trójka niecodziennych maluchów (imiona zmienione).
Wiolonczelista
Choć Adrian miał dopiero tyle wiosen, ile palców obu rąk, koncertował już od tylu lat, ile miał palców w jednej. Cudownie sprawnych palców. Grał na wio‐lonczeli, na tak zwanej połówce, czyli instrumencie o zmniejszonych wymiarach. Ćwiczył po trzy godzin‐ny dziennie. Jego ojciec z dumą opowiadał wszystkim, że profesor od wiolonczeli stwier‐dził, że jak tak dalej pój‐dzie, to za rok nie będzie już w stanie Adriana niczego więcej nauczyć.
Poza tym Adrian ni‐czym się nie wyróżniał. Był bardzo sympatycz‐nym, rozmownym dzieckiem. W któreś święto grał podczas liturgii eucharystii, po której była agapa w sali parafialnej. Byli sami dorośli; Adrian nudził się. Chcąc go zająć, zapytałem, jak sobie wyobraża dalsze życie. Emocjonalnie, z wypiekami na bladziutkiej twarzy, głośno i szybko zaczął długo mówić, że będzie grywał jeszcze więcej kompozytorów, że muzeum instru‐mentów wypożyczy mu jakąś unikalną wiolonczelę, na której będzie dawał koncerty na wszystkich czterech kontynentach (najwyraźniej nie przykładał się do geografii), że zarobi mnóstwo pieniędzy, że sobie za nie kupi wielkie, sportowe, najnowsze BMW i bę‐dzie nim krążył po osiedlu. Przerwałem mu pytaniem, po co mu taki samochód do jeżdżenia trzydzieści na godzinę między blokami. Żeby mnie wszyscy widzieli i mi zazdrościli. Zaniechałem tłumaczenia, że przecież już teraz wszyscy go podziwiają za grę na wiolonczeli, bo w przebłysku zrozumiałem rację Adriana.
Bez rodziców
Philipp, choć uczył się świetnie, był codziennym postrachem nauczycielek i utrapieniem matki. Pod‐
czas przygotowania do pierwszej komunii rujnował lekcje i moje nerwy. Miał niewyobrażalną energię, wytrwałość i fantazję. Jego wygłupy za każdym razem były inne; za każdym razem z tym samym uśmiechem na bardzo ładnej twarzy. Oczywiście był u psycholo‐ga, oczywiście próbowano różnych sposobów i oczy‐wiście nic to nie zmieniło. Tylko raz widziałem go spokojnego, rzeczowego, smutnego. Kiedy każde z siedzących w kółku dzieci miało opowiedzieć o swo‐ich rodzicach, o tym, co rodzice dla nich robią. Philipp powiedział wtedy, że nie ma rodziców. Więc nie ma też niczego do opowiedzenia. Niektóre z dzieci za‐śmiały się, biorąc tę wypowiedź, za kolejny wygłup Phillipa. Dostrzegłszy, że chłopak jest absolutnie spo‐kojny, zacząłem mu tłumaczyć, że brak ojca – osta‐tecznie fakt bardzo często spotykany, co kilkoro dzie‐ci spontanicznie potwierdziło – to nie to samo, co nie mieć rodziców w ogóle, że jego mama bardzo go ko‐cha, że kupuje mu modne rzeczy, że prowadzi go do klubu piłki nożnej, że jak miał grypę, opiekowała się nim całą dobę... Mówiłem długo; Philipp przytakiwał;
kilka razy przyznał mi rację; co więcej: sam dorzucił kilka przykładów na mi‐łość matki do niego! Będąc przekona‐nym o sukcesie pe‐dagogicznym, za‐kończyłem: A zatem, widzisz, nie masz wprawdzie dwojga rodziców, ale masz kochaną mamę. Philipp za‐czął w zaprzeczeniu potrząsać głową
i patrząc w sufit monotonnie powtarzał: Ale nie mam RODZICÓW! Trwało to dobre dwadzieścia minut; tyl‐ko tyle, bo skończyła się godzina lekcyjna. Ale mnie przez te dwadzieścia minut przekonał: nie miał rodzi‐ców.
Mądrala
Marcel uwielbiał nocować u babci. Jeszcze bardziej przepadał za spacerami z nią po centrum. Za każdym razem namawiał ją przy tej okazji do kupna kolejnego samochodziku, najlepiej czerwonego koloru. Robił to bardzo grzecznie i tak dyplomatycznie, że babcia do‐piero po fakcie orientowała się, że została zmanipu‐lowana. Kolekcja modeli pojazdów mechanicznych dochodziła do sześćdziesięciu. Stąd w minionym ty‐godniu chłopiec początkowo nie otrzymał od ojca pozwolenia na spędzenie dnia u babci. Zapytał przy‐milnie o powód, na co rodzic odparł, że idzie o nacią‐ganie jego matki na samochodziki. Marcel zaraz przy‐rzekł, że tego więcej nie zrobi. Babcia nie tylko zosta‐
Z życia parafii
Strona 10
ła poinformowana o złożonej przysiędze, ale sama musiała złożyć podobną. Szczęśliwy Marcel, kiedy tylko znaleźli się przed sklepem dla dzieci, ruchem głowy pokazał babci wóz strażacki na wystawie; też bez słowa weszła do środka i kupiła. Po powrocie do domu ojciec zaraz zapytał, czy w torbie z pidżamką, szczoteczką do zębów i kapciami znajduje się nowa zabaweczka na czterech kółkach. Pięciolatek najwia‐rygodniej w świecie odparł, że nie.
Seniorzy wypoczywali w Zaniemyślu
Kolejny rok z rzędu dzięki wspólnocie Nie Je‐
steś Sam grupa seniorów z parafii mogła spędzić niespełna tydzień w przyjaznym ośrodku Caritas w Zaniemyślu. Jak widać na zdjęciach – pogoda i humory oraz forma dopisały!
Wspólne posiłki, spacery i wycieczki po okolicy, ognisko i obowiązkowo wspólne śpiewy oraz mo‐dlitwa wypełniły dni wypoczynku. (red)
Fot. Ewa Czerwińska
Całą tę historię opowiedział mi zbulwersowany oj‐ciec Marcela, odbierając go z przedszkola. Podpierając się moim autorytetem, przypomniał synkowi, że nie wolno kłamać, że to przecież grzech. Na co Marcel do mnie cichym głosikiem z charakterystyczną wymową: Prose ciem, ksionc, wytumac mojemu tatowi, ze nie kłamałem, tylko nie kciałem, zeby siem zdenerfofał.
ANDRZEJ SKRZYPCZAK CR Proboszcz austriackiej parafii św. Łukasza we Wiedniu.
Poza seminarium ukończył psychologię. Autor kilku ksią‐żek opublikowanych przez Wydawnictwo Alleluja.
Misje
15‐6‐2014 Strona 11
Byt przedziwny Podczas gdy w Internecie wyskakują kolejne reklamy nowego modelu iphona czy jakiegoś ericksona, za oknem rozlega się głos wrzeszczący przez megafon: „Ni dawa ya mende, kunguni, chawa, viroboto, sumu ya panya na dawa ya kuua popo, elfu moja tu!” (w wolnym tłumaczeniu: „Środek na robaki, trutka na szczury i środek na nietoperze, tylko jeden tysiąc szylingów!”). Ot, jak różny świat priorytetów i wartości. W sumie niedaleki, ale diametralnie inny, jedna Ziemia, jeden Bóg, jedno Słońce, a różnica przeogromna.
Czarna Ziemia rządzi się swoimi prawami, swo‐im życiem swoim rytmem. A kim w tym wszystkim jest misjonarz? No właśnie, to pytanie pojawia się bardzo często. Kim jestem? Czy ewangelizatorem, który goni po buszu półnagiego sprzedawcę bana‐nów, a potem pospiesznie opowiada mu o Chrystusie, dokonuje szybkiego chrztu, by pozyskać kolejną owcę w Chrystusowej owczarni? Misjonarz to byt prze‐dziwny. Z daleka od kraju, żyjący w dwóch ojczy‐znach. Nie swój – wśród swoich. Nie czarny, a jednak bardzo wrośnięty i kochający, czarny lud i czarną ziemię (swoją drogą, skąd wzięła się czarna ziemia, jak wokół jest czerwona?). Każdy z nas pracujący w takiej rzeczywistości nie raz zastanawiał się, co jest jego misją. Bez ogródek jasno i otwarcie powiedzieć mogę, misja to bycie z człowiekiem, tym najbiedniej‐szym, tym brudnym, tych cuchnącym, bycie obok nie‐go. Ktoś zapyta po co. Po to, by dostrzec w nim Chry‐stusa i w nim Go pokochać. Niełatwe to zadanie. We‐drzeć się z europejskim myśleniem, węchem, zmy‐słem, w ten całkowicie inny świat. Nie jest On świa‐tem pierwszej Ewangelizacji.
Diecezja Musoma, w której pracuję, obchodziła w zeszłym roku 100‐lecie chrześcijaństwa, zatem jesteśmy bardzo młodym kościołem. Jeszcze sporo wody musi upłynąć w rzece, aby widoczne były zmia‐
ny w mentalności i przeżywaniu tego, co wzniosłe, święte, wyjątkowe. Każdy misjonarz nosi w swoim sercu tajemnice swego zaistnienia tutaj, w tym kon‐kretnym kościele. Zaistnienia jako jednostka, ale w szczególny sposób zaistnienia jako pasterz dusz. Aż boję się napisać czarnych dusz, gdyż będzie to miało bardzo pejoratywny wydźwięk.
Zatem jaka była moja historia? Nie ma w niej nadzwyczajności, nadprzyrodzonych interwencji, raczej nazwałbym to cichą zgodą na Boże działanie. Pamiętam, że zawsze chciałem robić więcej, być wię‐cej, kochać więcej i tak to się zaczęło. Po latach pracy z młodymi ludźmi przyszedł czas na zmianę koloru i miejsca. Dlaczego mówię o kolorze? Otóż, nigdy nie byłem rasistą i nim nie jestem, ale lecąc samolotem po raz pierwszy jako jedyny biały na pokładzie, czło‐wiek czuje się dziwnie. Bo gdyby ktoś nie wiedział, misjonarz to też człowiek. Ale jestem tu i czuję się jak wśród swoich. Niespodzianka, którą Bóg przygoto‐wał, wypaliła w 100 procentach. Chciałem jechać na misje, ale do innego kraju, a jestem zupełnie w innym świecie. Lepiej sam wymyślić nie mogłem. Dziś widzę w tym Boży palec i działanie. Zatem rodzi się definicja – być misjonarzem to zgadzać się z tym, co Bóg chce od człowieka, iść tam, gdzie On cię prowadzi, posyła. By potrafić prowadzić innych, samemu trzeba poddać
Misje
Strona 12
się owemu prowadzeniu. I to jest właśnie misja. Pro‐wadzić tych ludzi do Chrystusa. Rzecz jasna w innym języku, suahili, który znany jest nam z ekranizacji „Króla Lwa” czy też z utworów muzycznych lat osiemdziesiątych. Komu obca jest postać Simby czy Rafiki, któż z dorosłych nie zna piosenki „Malaika Nakupenda Malaika”? To jest właśnie suahili. Niby obcy, a jednak blisko. Zawsze z uśmiechem mijam sklep w centrach towarowych, na którym widnieje napis „Duka”, no właśnie po suahili „duka” to sklep. Okazuje się, że Tanzania wcale nie jest tak daleko. Jest tuż za progiem.
Ktoś powie, że nic tu nie ma innego, żadnej wy‐jątkowości, to samo czyni się w Europie. Otóż różni się pastwisko owiec i trawa ma inny kolor, a deszcz i słońce są bardziej palące i męczące. Ja posługuję na pastwiskach Butiamy, wioski znanej w całej Tanzanii, gdyż to z niej pochodził pierwszy prezydent niepod‐ległej i zjednoczonej Tanzanii Julius Kambarage Ny‐erere. Nie różni się ona od innych wiosek, może z wyjątkiem pozostałości po prezydencie, czyli jego rezydencji. Klimat tu bardzo sprzyjający, wioska po‐łożona nad jeziorem Wiktorii na wysokości 1520 m
n.p.m. Zatem nie narzekam na upały, czasem wręcz można solidnie się przeziębić. Piękne okolice, zielone krajobrazy, pagórki leniwie rozłożone wokół wioski, jakby chciały ją uchronić przed tym, co może ją znisz‐czyć. Komary jak w każdej części, te malaryczne dają o sobie znać, po dwóch tygodniach od spotkania za‐czyna się przechodzić kolejną malarię, którą po ja‐kimś czasie traktuje się jak grypę. Jednak nie choroby,
bakterie ani nie robactwo dotykają mnie jako misjo‐narza – najbardziej dotyka bezradność wobec, biedy, nędzy, myślenia, zarówno w sferze ciała, jak i ducha. Staję wobec bezsilności, zwykłej, ludzkiej, kiedy po kilkugodzinnej adoracji i modlitwie w kościele wierny udaje się do czarownika, aby pomógł mu rozeznać, dokąd iść. Chce, by powiedział mu, co ma uczynić, aby mąż bardziej pokochał, aby żona była wierna. Ten, przywołując czarnych sił, złego, który wkracza tym samym w życie człowieka, odpowiada, radzi i kieruje. Rzecz jasna nie za darmo. Zostawia się u niego kozę, kurę lub pieniężny dar. Cóż zrobić w takiej sytuacji? Można się tylko modlić, wskazać Bożą drogę, reszta musi być interwencją Najwyższego. Drugi rodzaj bez‐radności to fizyczna bieda, kiedy kolejna osoba przy‐chodzi po pomoc, bo gliniany dom się rozleciał, bo nie ma za co wykształcić dziecka, bo jedzenie się kończy. A głodnemu nie da rady mówić o Chrystusie, który litując się nad biednymi, nakarmił tych, których było około pięciu tysięcy. Zwykła ludzka kolej rzeczy. Po‐wiedz drugiemu „Bóg cię kocha”, ale niech miłość wyrazi się sytością jego żołądka. Nie pomagają argu‐menty, że nie mam skąd wziąć. W końcu jestem biały,
a to zobowiązuje, muszę mieć kasę i już. Misjonarskie serce chciałoby pomóc, ale albo nie jest to możliwe, albo nie ma na to środków.
Trudne chwile rekom‐pensuje zawsze żywy, roz‐śpiewany, roztańczony ko‐ściół. Eucharystia, roztańczo‐na, rozśpiewana, rozklaskana, a mimo wszystko skupiona, rozmodlona i pełna powagi.
Młodość zawsze ma w sobie więcej siły, zawsze chce więcej, a co za tym idzie łatwo się wznosi ponad prze‐ciętną. Czasem mam wrażenie, że duszpasterz wręcz musi prosić ludzi w Europie, by pojawili się w koście‐le. Musimy wymyślać coraz to lepsze koncerty, reli‐gijne festiwale, coraz bardziej multimedialne rekolek‐cje, by przyszli, by byli. Trzeba rozbudzić świado‐mość, po co i dla kogo tu jesteśmy, po co i dla kogo
Być misjonarzem to zgadzać się z tym,
co Bóg chce od człowieka, iść tam, gdzie On cię prowadzi,
posyła. By potrafić prowadzić innych, samemu trzeba poddać
się owemu prowadzeniu.
Misje
15‐6‐2014 Strona 13
przychodzimy,. Czyż chrześcijan powinno się prosić, błagać, by przyszli do domu Pana przyjąć Jego Ciało i Krew… Wydaje mi się, że tak być nie powinno. Ten Kościół nie jest ani lepszy ani gorszy, jest żywy. Pa‐miętam, pewnego dnia przyjechałem na urlop do ukochanej Ojczyzny, na jednej z pierwszych Mszy Świętych ksiądz przyjmował do parafialnej rodziny nowego członka. Oto ten mały człowieczek rodził się przez chrzest po raz drugi – dla Chrystusa. Ksiądz ogłosił wiernym, że mamy nowego parafianina. A wierni przyjęli tą wiadomość z zabójczym spoko‐jem. Nawet uśmiech na ich twarzach się nie pojawił. Wtedy wyobraziłem sobie, co dzieje się w momencie chrztu w mojej wiosce. Ludzie klaszczą, kobiety krzy‐czą w charakterystyczny sposób. Gratuluje się dziec‐ku, rodzinie. Jest wspólne święto. Oj, tego moglibyśmy się nauczyć. Czy jest to jakiś fenomen afrykański, ja‐kaś nadzwyczajność? Nie! To zapomniana chrześci‐jańska rzeczywistość.
Oczy biskupów, przełożonych zakonnych skie‐
rowane są na Afrykę. Kiedy jakieś zgromadzenie lub zakon zaczyna pracę, wkrótce potem pojawiają się pierwsi chętni do naśladowania Chrystusa. Chcą żyć inaczej. Nie ma w Afryce problemu z liczbą powołań, ale raczej z ich jakością. Mnóstwo powołań, chętnych do wstąpienia do zgromadzenia, które trzeba przepu‐ścić przez sito wymagań, by zostali ci, co powinni. Nie ilość, ale jakość, dwóch, a dobrych. Pewnie też stanie się tak, że kiedyś tych dwóch zawita do granic Euro‐py, jak 100 lat temu zawitali biali ojcowie do granic Tanzanii. Dziś w domach zakonnych, w tym również w Polsce, zwłaszcza sióstr różnej maści i różnego koloru habitów, coraz częściej widać czarne twarze. Czy to znak? Na pewno przejaw Bożej troski o Ko‐ściół, by i u nas nie zabrakło tych, którzy powiedzą, nam, że warto żyć, kochać, cierpieć, przebaczać, że warto żyć z Jezusem i dla Jezusa. Pamiętam spotkanie z pewnym człowiekiem, który był poganinem. Kiedy rozpoczął swoje przygotowania do chrztu, a takie trwają dwa lata, rozbawiał wiernych w kościele.
Misje
Strona 14
Dlaczego? Ponieważ wchodził do kościoła, zazwyczaj się spóźniając, i pozdrawiał swoich znajomych, kole‐gów, sąsiadów na głos i dziwił się, że nikt mu nie od‐powiada. Po Mszy podszedł do mnie, twierdząc, że on to chyba zostawi to przygotowanie do chrztu, bo lu‐dzie go tu w kościele nie lubią, ponieważ nikt nie od‐powiada na jego pozdrowienie. Co za tym idzie – nie jest tu akceptowany. Po wyjaśnieniu, dlaczego tak się dzieje, dlaczego nie pozdrawia się ludzi, wchodząc do kościoła, zrozumiał i teraz sam upomina tych, którzy niepotrzebnie mówią coś wtedy, kiedy nie trzeba.
Słysząc Afryka, myślimy jeden kraj, kontynent. Ona kojarzy się z małymi dziećmi z opuchlizna gło‐dową, ludźmi niosącymi na głowie różne rzeczy, żyją‐cymi w glinianych domach. Tymczasem Afryka to bogactwo języków kultur, krajów i przedziwna bieda, ta codzienna, zwyczajna i ta niezwykła, duchowa, trudna do zmierzenia. Jeśli ktoś chce zobaczyć, do‐tknąć poczuć, może to zrobić. Przyjedź, daj coś z sie‐bie, przekonaj się sam. Masz grosz, dorzuć się, kiedy misjonarz pod kościołem zbiera, wiedz jedno: nie zbiera dla siebie. A stanie kolejny raz z prośbą go niemało kosztuje. Co prawda zespół Bajm śpiewa: „Samotna, ale dumna trwa Afryka, Mama Afryka”. Ale tak być nie musi. Dopomóż, pewnie sam masz niewie‐le, pamiętaj – kto daje, ten dostaje. No właśnie, Mama Afryka, kolebka ludzkości, to ponoć tutaj według „mądrych głów” pierwszy człowiek otworzył oczy i ujrzał cud świata. U podnóża Kilimandżaro na tere‐nie kraju, który nazywa się Tanzania. Kraju rogu Afryki, wschodniej jego części. Kraju bogatego w zło‐to, rajskie wyspy Zanzibaru, parki z przechadzającymi się zwierzętami i turystami wyposażonymi w oddy‐chającą odzież firmy Campus lub innego Mountainlife, odbywającymi właśnie swoje życiowe safari. Kraju pięknych i wielkich jezior Manyara, Wiktoria, wielu plemion i przeróżnych języków. Myliłby się ten, kto twierdziłby, że jest to kraj dziki, bez kultury, była kolonia i to bardzo biedna. Owszem, biedę widać tu na każdym kroku, była to kolonia niemiecka, potem brytyjska, ale to kraj ciekawej i barwnej kultury. Trochę ina‐czej trzeba ją rozumieć niż kul‐turę chrześcijańskiej Europy. Mieszkają w swoim sąsiedztwie ludzie różnych plemion i religii, chrześcijanie, muzułmanie, wy‐znawcy Boga Słońca, wierzeń plemiennych. Ale to też miejsce, gdzie ludzie żyją, i kochają ina‐czej.
Żeby się przekonać, jako student możesz przyjechać po‐pracować. Kąt do spania i miska strawy raczej się znajdzie. Wejdź na stronę www.mbcr.pl
napisz do mnie, zapytaj, jak się tu dostać. Tobie też ktoś przyniósł Chrystusa, zanieść go
innym. Póki na świecie żyje człowiek, który go nie zna i nie kocha nie możesz spać spokojnie. Zatem niech w codziennej twej modlitwie sprawa misji będzie żywa i aktualna, bombarduj niebo w intencji misji i misjonarzy.
Już teraz zacznij się modlić, niech Pan pokaże Tobie Twoją misję życia, może nią jest Tanzania, daj się prowadzić. Tylko i aż tyle.
MACIEJ BRAUN CR
Tekst ukazał się pierwotnie w czasopiśmie „Tryby”, dostępny również na platformie blogowej http://emaus.xcr.pl.
MOŻESZ POMÓC
Jeśli chcesz mi pomagać, zapraszam do współpracy! Możesz wpłacać jakąkolwiek walutę, możesz to zrobić drogą internetową lub udać się do swojego banku i tam Ci pomogą dokonać formalności. Już teraz dziękuję za twoje szczodre serce. Każdego ostatniego dnia miesiąca celebruję Mszę Świętą za wszystkich darczyńców, a w tym i za Ciebie. Jeśli dokonasz wpłaty lub masz ja‐kiekolwiek pytania, pisz: [email protected].
Z podziękowaniem i serdecznym pozdrowieniem o. Maciek CR
Konto walutowe euro, wpłata dla:
Maciej Braun 84 1090 1782 0000
0001 1414 0757
IBAN PL84 1090 1782 0000 0001 1414 0757
Swift Code: WBKPPLPP
1 oddział w Cieszynie
ul. Stary Targ 1 43 – 400 Cieszyn
Wiara
15‐6‐2014 Strona 15
Od 14 listopada 2014 r. do 14 listopada br. w Zgromadzeniu Sióstr Służebniczek NPNMP przeżywamy Rok Błogosławionego Edmunda – Założyciela naszej wspólnoty zakonnej. Przygotowując się do 200. rocznicy jego urodzin, proponujemy cykl spotkań z osobą błogosławionego. Wszystkim czytelnikom życzymy, by Bł. Edmund – szczególny patron świeckich – pobudzał serca do coraz większej miłości Boga i człowieka.
Edmund Bojanowski pozwala nam uczestniczyć w swoim życiu poprzez zapiski, jakie prowadził w swoim Dzienniku w latach 1853 do 1871. Pod datą 15 listopada 1856 r. czytamy: „[...] Na wieczór [...] mieliśmy
się zająć z Koźmianem przeczytaniem spisanej przeze mnie Regułki Ochronkowej, którą koniecznie chce Koźmian teraz rozdać po Ochronkach, aby rzecz w porządek należyty wprowadzić. Za powód tego podaje okoliczność, z którą dziś pierwszy raz mi się zwierzył, a która mnie niespodzianą radością, ale razem i kłopotem uderzyła – że ma zamiar wstąpić do stanu duchownego i w tym celu wyjeżdża na dwa lata do Rzymu, a potem myśli wrócić i wyświęcić się w Gnieźnie! – Może niezbadana w swych miłosiernych zamiarach Opatrzność zrządziła tak, aby nasze przedsięwzięcie ochronkowe zyskało tym sposobem współkierownictwo duchowne w tym, który tak gorliwie zajął się tą rzeczą i tak gorąco wziął do serca! Z drugiej strony jego nieobecność przyczyni mi mozołu i trudności, ale tak Bóg chciał, niech będzie i w tym uwielbiona Jego wola święta. Cieszyło mię bardzo, że spisany przeze mnie rozkład zajęć ochronkowych spodobał się Koźmianowi.” Rozważanie Jan Koźmian, przyjaciel Edmunda podjął decyzję przyjęcia święceń kapłańskich. W całej opisanej sytu‐acji warto zwrócić uwagę na coś charakterystycznego dla naszego Błogosławionego. Otóż, w całym tym nie‐spodziewanym dla niego wydarzeniu widzi plany Bożej Opatrzności. Spodziewa się – i słusznie – że Koźmian jako kapłan będzie mógł podjąć współkie‐rownictwo duchowe dla dzieła ochronkowego. Ojciec
Założyciel kieruje się nadprzyrodzonym spojrzeniem; to człowiek głębokiej wiary. Przewidując trudności, jakie pojawią się wraz z dwuletnią nieobecnością Koźmiana, skupia uwagę na dobru, które będzie owo‐cem tej decyzji. Serce Ojca Edmunda jest pogodzone z Bożym planem. Wyraził to w słowach: „niech będzie i tym uwielbiona Jego wola święta” (Dz.) Wskazówka dla nas Wiara nadaje sens naszym codziennym zajęciom – radościom i trudom. Bł. Edmund wskazuje kierunek życia chrześcijańskiego, a jest nim zaufanie Bogu. Błogosławiony Edmundzie, ufający Bożej Opatrzności – módl się za nami.
s. M. Rut Szymanowska sł. M. Cdn.
INDYWIDUALNA ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU
Co czwartek od godz. 15.00 do 18.30.
ZAPRASZAMY
Parafianie
Strona 16
KWESTIONARIUSZE PARAFIAN
wypełnili
Monika Wojewoda‐Króliczak
Od urodzenia mieszkała na Wildzie, należała do parafii Zmartwychwstania Pańskiego, dlatego z bólem serca w ubiegłym roku przeprowadzała się z rodziną (właści‐wie niedaleko) na Dębiec. Mąż Piotr również angażuje się w naszej parafii (przy dekoracji kościoła, ołtarzy na Boże Ciało itp.). Mają syna Grzegorza (prezes Służby Liturgicznej w naszej parafii) i córkę Marysię (gimnazja‐listka). Katechizuje od 1990 r., najpierw w szkole podstawowej i przedszkolu, potem w gimnazjum, a od 2007 r. w V LO (do tych wszystkich szkół uczęszczała jako uczennica). Udziela się w Radzie Duszpasterskiej w Komisji liturgicz‐nej, „adoptowałam” dziecko poczęte, w poprzednim roku publikowała cykl artykułów do naszego pisma na temat liturgii, jest świeckim lektorem (najczęściej w soboty o 18.30). Uwielbia Morze Bałtyckie i wspinanie się na latarnie. Angażuję się w życie parafii, ponieważ… Nie wiem, czy aż tak się angażuję. Po prostu czasem bywam i niekiedy w czymś pomagam. A dlaczego? Bo myślę, że dobrze zrobić coś dla Boga i wspólnoty. Przez moje zaangażowanie… sama zyskuję. Np. przygo‐towując czytanie lekcji, najpierw je poznaję, analizuję, staram się zrozumieć i mam nadzieję, że słuchacze też je lepiej rozumieją. Jeśli modlę się za dziecko poczęte, to
nie tylko robię to dla niego i za jego życie, ale ja mam chwilę refleksji, zastanowienia, przystanku, oddechu. Najbardziej lubię w parafii… różnorodność. To, że każdy może znaleźć wspólnotę, która mu odpowiada – wystar‐czy poszukać, dowiedzieć się i spróbować. Nie wszystko, wszystkim odpowiada, więc trzeba „ poszperać”. Cenię zmartwychwstańców za… Ze Zmartwychwstań‐cami jestem związana od urodzenia, a właściwie od chrztu. Uważam, że spotkałam na swej drodze wspania‐łych Kapłanów z tego zgromadzenia. Gdyby nie jeden z nich (śp. ks. Edmund Jastrzębski – opiekun parafialnej Oazy), nie byłabym tym, kim jestem i nie byłabym tak blisko Boga. Księża są pomysłowi, opanowani, otwarci, inteligentni, cierpliwi, wrażliwi, mili, uśmiechnięci, z dużym poczuciem humoru… i mogłabym tak dalej, i dalej… Drażni(ą) mnie w parafii (u parafian)… Pośpiech. Wiem… takie czasy. W niedziele… nabieram sił duchowych i fizycznych na cały tydzień. Modlę się… bo mogę się Bogu wygadać. Wykorzystuję do tego każdą wolną chwilę. Najbardziej lubię Koronkę do Bożego Miłosierdzia, Różaniec i obowiązkowo Apel Jasnogórski. 90‐lecie parafii to… okazja do rachunku sumienia. Na ile jestem częścią tej parafii, co dałam, a co mogę jeszcze ofiarować Bogu i innym? Życzę parafii/ parafianom… umiejętności odpowiadania na Boże wezwanie, choć czasem to wcale nie jest proste. I samych jasnych, słonecznych dni.
Romana i Leszek Zygmuntowie
Z życia parafii
15‐6‐2014 Strona 17
Chojniczanie z pochodzenia, wildzianie od lat 11, za chwilę zasilą – przynajmniej administracyjnie – jedną z parafii na Grunwaldzie. Niebawem minie im 13. rok małżeństwa. Zaczęło się od zaangażowania Romy w gazetkę, potem książkę parafian „Wpisani w Zmartwychwstanie”; obec‐nie wspólnie pracują nad każdym numerem niniejszego dwutygodnika, zajmują się stroną internetową pisma, Leszek jest członkiem Parafialnej Rady Ekonomicznej. Wspólnie modlą się za chrześniaczki i ich siostry w Ró‐żańcu Rodziców i w miarę możliwości uczestniczą w innych parafialnych inicjatywach. W wolnych chwilach podróżują, uprawiają sporty i pochłaniają książki przy dźwiękach muzyki klasycznej, rockowej i jazzowej. Angażujemy się w życie parafii, ponieważ… chyba ma‐my to we krwi. Wynieśliśmy to z domu, sprawy Kościoła, kościoła i parafian są nam bliskie. Warto zajmować się konsekwentnie czymś, co odwróci uwagę od pędu dnia codziennego, pracy i problemów osobistych, a przypo‐mni o ważniejszych sprawach. Przez nasze zaangażowanie… bliżej nam do bliźnich i Boga. Najbardziej lubimy w parafii… poczucie silnej wspólnoty dochodzące do głosu zwłaszcza podczas dużych uroczy‐stości; nowe inicjatywy i pomysły (jak choćby odpustowy piknik parafialny) oraz muzycznych przyjaciół Tomka organisty, którzy bezpłatnie raczą nas muzyką najwyż‐szej klasy w naszej pięknej świątyni. I wiele innych inicja‐tyw, w których nie zawsze da się uczestniczyć, wszak tyle ich… Cenimy zmartwychwstańców za… otwartość (w najbar‐dziej pozytywnym tego słowa znaczeniu). I za to, że ro‐bią swoje, czyli to, do czego wezwali ich założyciele. Drażni(ą) nas w parafii (u parafian)… spóźnialstwo na Mszę św. (u księży też nas irytuje, ale w masie parafian daje się bardziej we znaki). Oraz godzenie w wyżej wspomnianą wspólnotę poprzez mało chrześcijańskie zachowania, np. przepychanki w ławce, przed ołtarzem, w procesji komunijnej (!!!). W niedziele… staramy się nie pracować i celebrujemy kilka domowych, świątecznych rytuałów z udziałem w Eucharystii na czele. Gazetkę też zdarza nam się już składać na kolejny weekend… Modlimy się… w niektórych intencjach nieprzerwanie od I Komunii Świętej. Poza tym m.in. za chrześniaczki i ich siostry w Różańcu rodziców za dzieci. W różnych miejscach i o różnej porze. Zawsze jednak zbyt mało :/ 90‐lecie parafii to… dopiero preludium 100‐lecia. Ale warto celebrować każdy kolejny rok takiej parafii, z ta‐kimi tradycjami! Życzymy parafii/parafianom… więcej uśmiechu i pogo‐dy ducha na co dzień – jak na chrześcijan przystało.
Ostatnio przeczytałam…
rzed wakacjami chciałabym zaproponować dwie książki, po które sięgnęłam z ciekawo‐ści, choć trochę z niechęcią. Są to wspo‐
mnienia Danuty Wałęsowej i Małgorzaty Tusk. Nie‐chęć wzbudził we mnie medialny szum, ciekawość – co mają do przekazania dwie żony polityków z pierw‐szych stron gazet. Obydwie książki wciągnęły mnie bez reszty. Wydarzenia, które przez ostatnie kilka‐dziesiąt lat rozgrywały się na naszych oczach i z na‐szym mniejszym lub większym udziałem, zostały opowiedziane z perspektywy żon i matek, które nie z własnej woli zostały wciągnięte w tryby historii. Jednak najciekawsze dla mnie były fragmenty opisu‐jące nie tyle zmagania z codziennością konspiracji, stanu wojennego, braków w zaopatrzeniu, to znamy z własnego doświadczenia bądź opowiadań rodzin‐nych, najciekawsze są opisy postaw ludzi, będących w centrum wydarzeń. Zderzenie tych opisów z obec‐ną walką na słowa, specyficzną wojną polsko‐polską, zmusza do dokonania we własnym sumieniu oceny wygłaszanych haseł o wrogach, zdrajcach i zbawicielach Polski i Polaków. Nie ma kolorów czar‐no‐białych, do oceny trzeba posłużyć się paletą bar‐dzo zróżnicowanych szarości. Warto podjąć ten trud.
Kolejna propozycja na
wakacje to zbiór „Legendy Poznańskie” w opracowa‐niu Krzysztofa Kwaśniew‐skiego, wydany przez Wy‐dawnictwo Poznańskie. Znajdziemy legendy i podania odkrywające historie najdawniejsze – o założeniu i nazwie Po‐znania, o św. Wojciechu, dramacie księżnej Lud‐gardy, jak również po‐
wiastki obyczajowe – o pierdole z Gądek czy elegan‐cie z Mosiny. Warto dać się porwać barwnym opo‐wieściom, przeczytać je dzieciom lub wnukom, po lekturze wybrać się na spacer śladami legend i podań, koniecznie „w realu”, zostawmy komputer i ruszmy w nasz wspaniały Poznań. Po wakacjach może po‐dzielicie się, Państwo, swoimi spostrzeżeniami, opi‐szecie odkryte na nowo zakątki naszego miasta. Za‐chęcam i zapraszam.
A.KĘDZIERSKA
P
Polecamy
Strona 18
Zatrzymaj się na chwilę
W czasie wakacyjnych wędró‐wek, w drodze nad mazurskie jeziora bądź nad morze pole‐cam zatrzymanie się na chwilę w powiecie lubawskim
W Lubawie, niewielkim urokliwym miasteczku znaj‐
dują się trzy kościoły. W Kościele Farnym Nawiedzenia N.M.P. i Św. Anny (fot.) znajduje się niewielka figurka, będąca przedmiotem kultu. Cofnijmy się do XIII wieku. W pięknym lipowym borze, w „świętym gaju” odpra‐wiane są pogańskie obrzędy ku czci bożków pruskich. Przybyły na te tereny misjonarz z Łękowa, późniejszy pierwszy biskup nadbałtyckiej krainy, dowiaduje się o wielkiej jasności nad lipami w pogańskim gaju koło Lubawy. Znajduje tam figurkę z drewna lipowego, przedstawiająca Matkę Boską z Dzieciątkiem na ręku. W uroczystej procesji zabiera ją do fary. Trzykrotnie niezwykłą mocą figurka wraca na lipę. Wybudowano w tym miejscu niewielką kapliczkę jako miejsce godne Matki Bożej, ścięto również część lipowego gaju, by nic pogańskiego nie zakłócało miejsca kultu. Obecnie, ze względów bezpieczeństwa, figurka znajduje się w Ko‐ściele Farnym, na początku lipca w czasie uroczystości odpustowych w procesji jest przenoszona do kapliczki, wierni trwają na całonocnych modli‐twach. Warto odwiedzić Lipy, by odczuć niezwykłą atmosferę przy kapliczce, napić się wody z cudownego źródełka i podu‐mać nad sobą, swoim życiem. Cisza i piękny zapach z pobli‐skich łąk zapadną głęboko w pamięć.
Odwiedzić możemy leżącą 7 km od Lubawy wieś Rożental. Sama nazwa – dolina róż – na‐dana wsi na pamiątkę porasta‐jących dolinę dzikich róż, zachę‐ca do zatrzymania się i chwili refleksji nad urodą tej nieznanej turystycznie miejscowości. W samym centrum znajduje się najbardziej malowniczy na te‐
renie gminy kościół drewniany, barokowy z XVI wieku. Z dziejami świątyni można się zapoznać w kruchcie ko‐ścioła, a ksiądz proboszcz chętnie otworzy i oprowadzi po wnętrzu. Polecam powdychać unikalny zapach wnę‐trza, na który składa się woń nasyconego żywicą drew‐na, wszechobecnych przy ołtarzach i obrazach lilii i ka‐dzidła. Tak pachną tylko stare, drewniane kościoły. Jeśli uda się komuś zostać na Mszy Św., radzę się wsłuchać w piękne brzmienie organów; specyficzna akustyka sprawia, że pieśni brzmią inaczej niż w murowanych kościołach. Zapachy i dźwięki już na zawsze pozostaną w pamięci i wystarczy przywołać obraz Rożentala, by poczuć i usłyszeć. Po wizycie w świątyni polecam kupić w pobliskim sklepiku chleb z piekarni w Lubawie, prze‐łamać, powąchać i zajadać. To jest prawdziwy chleb, czasami można dostać placek z kruszonką – poemat. Oprócz kościoła warto zobaczyć trzy drewniane chałupy z połowy XIX w. i budynek starej szkoły, gdzie w 1906 r.
dzieci zastrajkowały przeciwko nauce w języku niemieckim.
Dwa kilometry od Rożentala znajduje się wieś Grabowo z pięknym, klasycystycznym kościołem Wniebowzięcia Naj‐świętszej Marii Panny. W ołtarzu znajdują się dwa ob‐razy – replika obrazu Gnido Reniego „Wniebowzięcie Naj‐świętszej Maryi Panny” i obraz Matki Boskiej Śnieżnej. Obok kościoła znajduje się dzwonnica z XVI‐wiecznymi dzwonami. Po pożarze w 1999 r. kościół został wyremontowany i zachwyca swoim pięknem w otoczeniu wiejskich domostw, zasobnej wsi i rozległych pól.
Kolejna wieś około kilometra od Rożentala to Kazanice z mu‐rowanym, gotyckim, jednona‐
Polecamy
15‐6‐2014 Strona 19
wowym kościołem pw. Świętego Jakuba. Jest to najcen‐niejsza perełka budownictwa sakralnego na terenie gminy Lubawa, kościół ma prawie niezmieniony wygląd od końca XIV wieku. Tu naprawdę czas się zatrzymał.
Jeszcze jedna cudowna figura Matki Bożej Łąkowej z Nowego Miasta Lubawskiego, położonego nad krysta‐licznie czystą rzeką Drwęcą. Podanie z XIII w. opowiada o dzieciach pasących bydło na łące nad Drwęcą, którym ukazała się figura Matki Boskiej otoczona jasnością i płynąca w górę rzeki. Wyłowiona i zaniesiona w uroczy‐stej procesji do kościoła w Nowym Mieście w nocy znik‐nęła. Dwaj kulawi żebracy, przebywający nad rzeką zo‐stali uzdrowieni i nawróceni. W tym miejscu wybudo‐wano kościół, od XIII w. Matka Boska Łąkowa chroni i otacza łaskami Nowe Miasto i jego mieszkańców.
Zdjęcia i dokładne wskazówki dotyczące dojazdu można znaleźć w Internecie, wpisując nazwy miejscowo‐ści. Chciałam zachęcić czytelników do zapoznania się z pięknymi, a mało znanymi miejscami, aby zatrzymać się na chwilę i odetchnąć pięknem świata, jak brzmi refren mojej ulubionej piosenki religijnej. Są to miejsca moich wyjazdów na wakacje do babci, cioci i wujka, po wielu latach w tym roku znów pojadę odświeżyć wspo‐mnienia i na nowo napełnić pamięć dźwiękami, wido‐kami, zapachami i smakami Warmii.
ALEKSANDRA KĘDZIERSKA
Magia teatru
Jestem winna czytelnikom wyjaśnienie, dlaczego tak długo milczałam. Otóż naj‐pierw – niespodziewana operacja, potem pobyt w szpitalu, rekonwalescencja, wresz‐cie pielgrzymka do Rzymu.
Koncert Joanny Rawik jest pierwszym spektaklem, który obejrzałam i wysłucha‐łam od końca marca. Ogromnie żałuję, że nie będę mogła napisać felietonu z ostatniego spektaklu w tym sezonie pt. „Miłość i seks 50+”, który odbędzie się z kolei ostatniego dnia czerwca. W ostatnim spektaklu co roku po przedstawieniu wszyscy widzowie są zaproszeni do ogródka przed teatrem, gdzie czekają na nas przy akompaniamencie muzyki rozmaite specjały (poza kawą, herbatą, winem wędliny, pierogi, torty, ciasta) ufundowane przez sponsorów teatru. Dodatkową atrakcją jest losowanie wizytówek widzów i obdarowanie ich pięknymi nagrodami. Dlaczego nie będę mogła tego opisać? Bowiem gazetka parafialna będzie już miała zasłużone wakacje.
Wróćmy zatem do ostatniego koncertu „Muzyka życia Joanny Rawik”. Zanim jednak napiszę o wspa‐niałym koncercie, muszę wspomnieć, że 6 czerwca o godz. 18.30 spotkaliśmy się wszyscy przy pomniku Romana Wilhelmiego z okazji 78. rocznicy jego uro‐dzin. Były krótkie przemówienia, składanie kwiatów (m.in. przez Starostę Jana Grabkowskiego z żoną, przez brata Romka Wilhelmiego Adama i innych ). Po krótkim wspomnieniowym spotkaniu o wybitnym poznańskim aktorze, o którym bardzo pochlebnie wyrażała się Joanna Rawik, udaliśmy się do teatru. Każda wizyta tej nadzwyczaj zdolnej artystki jest wy‐darzeniem i powodem radości z obcowania z nią. To osoba obdarzona hojnie różnymi talentami, które z pasją realizuje (śpiewa recitale, publikuje felietony na łamach prasy, pisze książki ). Swój koncert sama prowadziła, opowiadając anegdoty ze swego życia, a miała co wspominać. Występowała w Stanach Zjed‐noczonych, długi czas w paryskiej Olympii, gdzie na‐zywano ją Juliette Greco znad Wisły, w Berlinie, Pra‐dze, Budapeszcie, Wiedniu, Zurychu i w wielu innych miastach świata. Pewnie nie wszyscy wiedzą, że uro‐dziła się w Rumunii. W Polsce studiowała aktorstwo, jednak bardziej ciągnęło ją w stronę śpiewu i muzyki. Ma bardzo lekkie i dowcipne pióro. Wcześniej napisa‐ła książkę poświęconą Edith Piaf pt. „Edith Piaf – ptak smutnego stulecia”. Po koncercie mogliśmy nabyć jej najnowszą książkę „Muzyka życia”. Artystka śpiewała piękne piosenki Władysława Szpilmana („Nie wierzę piosence”), Jerzego Abratowskiego (moją ulubioną „Szeptem”) i wspólnie z widownią „Gdy mi ciebie za‐braknie”. To od niej dowiedziałam się, jak tragicznie
głupio zginął Abratowski, bardzo zdolny kompozytor, który wyje‐chał do Chicago. Został zastrzelony gdzieś na ulicy.
Mnie osobiście najbardziej po‐dobały się piosenki z repertuaru Piaf. Śpiewała je naprawdę pięk‐nie. Przed chwilą przeczytałam brudnopis felietonu mojej córce, a ona spytała mnie: kto to jest Jo‐anna Rawik? Byłam zdumiona! Może rzeczywiście młodsze poko‐lenie w ogóle nie zna tej artystki, tym bardziej że ani w radiu, ani w telewizji przecież już jej nie sły‐chać, a szkoda…
Wszystkich miłośników teatru zapraszam więc 30. czerwca VI na godz.19 na spektakl „Miłość i seks 50+” w wykonaniu Jolanty Żółkowskiej.
EMILIA MROWIŃSKA
Dla dzieci
Strona 20
Parafia Zmartwychwstania Pańskiego ul. Dąbrówki 4, 61‐501 Poznań, tel. 0 61 833‐34‐62
Strona internetowa: www.poznancr.pl, email: [email protected] konto bankowe: PKO Bank Polski S.A.
III oddział Poznań 44 1020 4027 0000 1902 0313 5498 Biuro parafialne czynne: od poniedziałku do piątku w godz. od 10 do 12, w poniedziałki, środy i piątki (z wyłączeniem pierwszego piątku miesiąca) od godz. 16 do 17.30.
Jeśli w nagłych wypadkach potrzebny jest ksiądz, prosimy dzwonić: 61 833 35 60 lub 61 833 34 62
W tym tygodniu dla najmłodszych, ale także dla starszych krótkie opowiadanie. Bruno Ferrero
Tajemnica szczęścia
Pewien młodzieniec zapytał najmądrzejszego z ludzi o tajemnicę szczęścia. Mędrzec pora-dził młodzieńcowi, by obszedł pałac i powrócił po dwóch godzinach. Proszę cię jedynie o jedno - powiedział mędrzec, wręczając mu łyżeczkę, na której umieścił dwie krople oliwy. W czasie wędrówki nieś tę łyżeczkę tak, by nie wylała się oliwa.
Po dwóch godzinach młodzieniec wrócił i mędrzec zapytał go: Czy widziałeś wspaniale ogro-dy? Czy zauważyłeś piękne pergaminy? Młodzieniec ze wstydem wyznał, że nie widział niczego. Troszczył się jedynie o to, by nie wylać kropel oliwy. Wróć i spójrz na cuda mego świata – powiedział mędrzec.
Młodzieniec wziął łyżeczkę i znów zaczął wędrówkę, ale tym razem obserwował wszystkie dzieła sztuki. Zobaczył też ogrody, góry i kwiaty. Powrócił do mędrca i szczegółowo zdał spra-wę z tego, co widział.
Gdzie są te dwie krople oliwy, które ci powierzyłem? – spytał mędrzec. Spojrzawszy na ły-żeczkę, chłopak zauważył, że ich nie ma. Oto jedyna rada, jaką mogę ci dać, powiedział mę-drzec:
Tajemnica szczęścia tkwi w dostrzeganiu wszystkich cudów świata, przy jednoczesnej dba-łości o dwie krople oliwy na łyżeczce.