Monika Maliszewska-Gruca

Post on 30-Mar-2016

231 views 1 download

description

Wiersze nowe Moniki Maliszewskiej-Grucy, autorki tomiku "...punktochwile..." (Wydaw. Albus, Poznań 2010)

Transcript of Monika Maliszewska-Gruca

Monika Maliszewska-Gruca

Wiersze nowe

2

Autorka tomiku …punktochwile… (Poznao 2010, Wydaw. Albus)

3

AR[e]TE prezentuje nowe wiersze Moniki Maliszewskiej-Grucy

4

1. *** Czasem słyszę, jak moje serce mówi. Wystukuje we mnie sło-wa, sło-wa, sło-wa. Zaś-nij-odpowiadam-zaś-nij. Przecież cię ko-ły-szę od-de-chem. Ale ono uparte. Gadatliwe. Marudne i nieposłuszne. I jeszcze pytania zadaje. Coraz głośniej i głośniej. I coraz mniej rytmicznie drgają słowa. Tulę w sobie tego nocnego potwora. Odpowiadam na wszystkie pytania. Nawet na te, których nie zadało. Jeszcze. ........................................................ Przykładam dłoo do lewej piersi. Przez chwilę jeszcze rozkołatane stuk-stukstuk-stuk, stuk-stukstukstuk-stuk. A potem cisza. Zasnęło. Ono. Błogosławiony stan niepytania. Błogosławiony przedsionek Nieznanego. Błogosławione serca, które śpią.

5

2.

erotyk jesienny

wygina się

we mnie

trzcina

wije się

w ustach

rozpusta

zrzucam

pooczochy

ze słów

dłonie

kaleczę

znów

o wykrzyknik

niemy

.............

biegnieMy?

6

3.

raz na Milczenie raz na Milczenie on jest w czerwonej koszuli ona w kolczykach z Folegandros w niewielkim pokoju z widokiem na siebie dotykają przybladłych znamion pragnieo otwierają drzwi Niemożliwemu dłonie prześcigają się w rozmowie usta otwierają drzwi bezmyślnej rozkoszy rozbierają nabrzmiałą tęsknotą przestrzeo do ostatniej komórki do przedostatniej kropli żywej w szczelinach jej skóry on gubi swoją Samotnośd ona swoją znajduje potem boją się zasnąd żeby świt nie obudził ich za daleko jego policzek rozmawia z jej nagim brzuchem dwa wzgórza uniesieo otwartych zamknięte w jego dłoniach odłożyła pióro z jego nadgarstka zniknął Czas on był w czerwonej koszuli ona w kolczykach z Folegandros raz na Milczenie

7

4.

Erotyk jesienny II

dotknij mnie

dotleo

dokrwij

niech w ogniu stają lasy

Ty jeden

lasów nie żałuj

(spójrz: płoną róże!)

dotknij mnie

dotleo

dokrwij

zanim pustym dwuwierszem

zostanę

na zimnym murze

8

5.

***

z liści

kształt Twoich ramion

układam

wtulam się

szeleścimy

ziemia się trzęsie

zamknięta w oddechu

9

6.

***

w strzępach niedopowiedzeo

czułośd bez butów

znajduje schronienie

10

7.

***

zatrzymani tuż za linią startu nie pobiegliście dalej (ileż czereśni zakwitło w sadach bez waszej zgody) zatrzymani na krawędzi filiżanki śnicie na prawym boku miłośd z nogami podkurczonymi do świtu pozwalasz mu odpiąd ścięgna bólu (węże się oplatają szyjami) rozebrany ze zmęczenia wijesz w niej swoją opowieśd zatrzymani pomiędzy sobą śnicie na prawym boku siebie dzieo noc dzieo noc dzieo (a dzika grusza kwitnie bezwstydnie za waszą zgodą)

11

8.

***

nawet mój szlafrok

się o Ciebie martwi

i tamte kapcie stare

i tamten deszcz

milczenie nie jest złotem

milczenie jest grobem

nienapisanych nocy

nie będzie rytmu

nie będzie rymu

nie będzie puenty

12

9.

pożegnanie pierwsze zapomnij mnie tak na wszelki wypadek gdyby pamiętad przyszło Ci do głowy w pustych źrenicach niezdarzeo nie zapalają się świty i brzozy nie szumią zapachem zapomnij w niesplotach dłoni nie mieszkają motyle i trawy nie wybuchają w nieprzebytych drogach nie zatrzyma się wieczne lato zapomnij w niepamięci tylko odkryjesz wszystko czego nigdy nie było i tylko tam śmierd prędzej czy później nie rozdzieli tych którzy się nie spotkali zapomnij nawet o tym że zapomniałeś zapomnij a może o tym najbardziej

13

10.

***

zamieo mnie w kasztan

w kieszeni niedziurawej

schowaj

zasnę

rytmem twojego wędrowania

na koocu drogi

gdzie nawet diabeł

nie mówi dobranoc

opróżnij kieszeo

tylko nie budź

14

11.

***

nie wiem

Pełnią jestem

czy Brakiem

lawiną pragnieo

czy wrakiem

Pustki i Lęku

opadłym

na dno dźwięku

słów niewłasnych

symboli więźniem

za ciasnych

?

15

16

12.

Kobiecośd

przytuliła policzek

do śniegu...

jak najdalej

od brzegu

krwi

która w żyłach

tętni i drwi

uciszyd próbowała

zepsutego

Anioła

„nie wołaj”

szeptała...

„nie wołaj”

wszystko próżno

spod zimnego

spod śniegu

bujna i ostra

wybuchała

zielona trawa

kobiecośd

do chwili dorosła

17

i zapłonął

las

w jej pamięci

dotyk palił

daleki głos

nęcił....

zamykała

w ramionach

ślad

tamtych dni

tamtych chwil

tamtych dat

aż zadrżało

od bólu

powietrze

oddech szybszy

i jeszcze

i jeszcze

Bóg w bezsile

się łzami zadławił

i na śniegu

ją samą

zostawił

Diabeł uciekł

z przerażenia

ku Niebu

18

przytuliła policzek

do śniegu...

19

13.

Miłością trzeba się opiekowad – tak jak swoim dzieckiem, żeby się nie zaziębiło,

nie zwariowało, nie zgubiło się, nie rozchorowało, nie zobojętniało

Jan Twardowski

***

zanim wyjdziesz

przewiążę Ci szalik

żeby pamięd

od wiatru ochronid

co rozsypuje dni

po pustych polach

i śnieg do kieszeni Ci wrzucę

żebyś skronie

od szaleostwa gorączki

mógł studzid

i sam nie wiesz

że

na ramieniu lewym

tym od serca

zostawię Ci

pocztowego gołębia

ze skrzynką listów

w których Światło

na noce zbyt ciemne

i garśd milczenia

dłoomi

we włosy wplotę

jak ten grzebieo nieśmiertelności

to od choroby

20

i spojrzenie

od zagubienia

i od zobojętnienia

uśmiech

...............................

teraz możesz iśd

21

14.

***

Aniele Bezradny

nie uratowałeś drzew

przed czasem ostatniej burzy

upadały powoli

........

Czterech Jeźdźców

czekało

na jęk umierania

zaplątanych gałęzi

które chciały nieba

niepokornie dotknąd

i spadały korony

bezlistne

w nagły zmierzch

nie uratowałeś

jak mogłeś wierzyd

że ocalisz człowieka

który odszedł

o jedną noc

za daleko

?

22

15.

***

niemymi ustami

dotykam Twojej skóry

w miejscu

gdzie serce uwalnia oddech

z zagłębienia lewej piersi

wygarniam słoną wilgod

potu

czy schowanej przed światem

łzy

zamkniętych słów naczynia

które pękło

niespodziewanie

nawet dla Ciebie

23

16.

***

i tak się snujeMY

Panie i Panowie

od tego co jest

do tego o czym byśMY

od okna do drzwi

czasami

od drzwi do okna

ten drugi wariant myślę

zdecydowanie przyjemniejszy

no...może mniej bezpieczny

biorąc pod uwagę wysokie piętra

kobieta to nawet może powiedzied zalotnie:

wysokie obcasy

a więc snujeMY się

od niedzieli

do poniedziałku

po kawałku

czy może w kawałku

pomiędzy bólem głowy

kiedy na północnym dla odmiany (a i tak prawie jak u Remarque'a) zachodzie

bez zmian

a uśmiechem

kiedy budzi nieliterackie zupełnie słooce

(ono istnieje... przypomnied tylko chciałam)

i snujeMY

się

na trzy czwarte

a czasami bez taktu

(bo słyszed rytm to jeszcze nie znaczy mistrzostwo świata na parkiecie)

i snujeMY

siebie

24

i swoje sny

meteopaci

chorzy na pogodę ducha

......................

odłamek niedzielny

znów wpadł mi w oko

ciebie, który pod oknem

przepraszam

nie słuchaj

25

26

17.

***

wyjmuję z talii

siedem kart

siedem na szczęście

stary żart

czarne, czerwone

koło siebie

serducha winne

siedem... siedem...

czwórka czerwona

cała drży

niewinny król

waleta łzy

w dzwonkowym śnie

dama za asem

nieśmiało

biegnie lasem

dwójka pod dębem

szuka siebie

a joker szepcze:

„siedem... siedem...”

27

18.

***

siódmego dnia

podniosła nie swoją głowę znad poduszki

wsunęła kapcie na cudze stopy

w łazience

przywitała się w lustrze

z nieznanym odbiciem

obcymi ustami

połknęła tabletkę

wynajęty painkiller

pociągnął za spust

potem

przykleiła do twarzy

uśmiech nr cztery

pożyczony z jakiegoś piątkowego szmatławca

i popłynęło

„Życie na gorąco” czy jakoś tak

tylko dłonie miała swoje

którymi własne serce

jak dziwkę

w szarych zaułkach klawiatury

siódmego dnia

kolejny raz

sprzedała

28

19.

Królewna z drewna

Był las lipowy .

Była bajka.

Za lasem grała bałałajka.

Wonią nektaru

w liściach drżał

hulaka-wiatr,

spod samych Tatr .

Mijały lata,

trwała bajka.

Za lasem grała bałałajka.

Sypały śniegi,

grady biły,

lipowe pnie

traciły siły.

Wiosny smagały

nagłym słoocem.

W niektórych bajkach

dobrze jest…

przed koocem.

Lecz coraz smutniej

bałałajka

za lasem grała.

Taka bajka.

Los -Drwal

czy Bóg…

nie wiedzied kto

uczynił z lasu

martwe tło.

Wyrwane struny bałałajki

rdzewiały koocem bajki.

29

Szalony Rzeźbiarz

w uniesieniu…

lipowy jeden pieo

odebrał Przeznaczeniu.

Magicznym dłutem

o północy

otworzył tilii oczy.

I dotąd głaskał

pośród kniei

aż strumyk spłynął żywy

z łez jego Galatei.

Był las lipowy.

Była bajka.

Za lasem grała bałałajka.

30

20.

Ikar

Niewypełniony.

Niewybrzmiały.

Rozbitym snem

w środku dnia

na bruku

łka.

31

21.

***

kto

ku komu

i po co

dma dmy

zapytała

nocą

na skrzydłach

usiadł mi kurz

spala mnie droga

to już?

nie trzeba?

nie wolno

tak gnad?

............................

chłód

zamknął okna

zgaś światło

czas spad

32

22. w sadzie Ty nawet kiedy śpisz to biegniesz i słyszę tętent Twojej krwi i uniesienie widzę brwi i bieg oddechu słyszę kiedy ociera się o ciszę z pokoju obok kosmyk światła po przedpokoju się wałęsa pozwala dostrzec drżącą myśl na Twoich rzęsach i na policzku Twoim kładę dłoo nasączoną dniem tej jednej nocy pozwoliłam oddychad myślom Twoim lżej i nocny stóp zwolniłam bieg i ciszę rozpędziłam ciemną i przyszedł świt i Ty nade mną

33

23. Łąka Leśmianowym łąkom... przeglądały się maki w przezroczystym ciele

nabrzmiewały pulsując

nitki krwi

biły dzwony w oddali

na mszę jak to w niedzielę

wiatr unosił jej ciało

marszczył brwi

w prześcieradle wilgotnym

od mgły co spadała

na tę łąkę i wiatr

rozczochrany

wiły się opowieści

drżały dziwnie dwa ciała

świat też drżał w rozkosz nagłą

wplątany

nim wrócili do siebie

chwilę jeszcze milczeli

każdy szept byłby przecież

nie taki

teraz tylko o łące

dzwon brzmi każdej niedzieli

i o wietrze co splątał

jej maki

34

24.

refleksja o… (Czytelnik sobie wstawi, co zechce)

sami siebie chwalicie

sobie wyjaśniacie

swoje własne mądrości

za pewnik przyjmując

swój punkt niewidzenia

ale jesieo

zmieni ubrania drzew

podziurawione

waszą nieprawdą

jak kulą

co ślepa na szczęście

i dla nikogo

groźna

35

25.

nenufary

wybacz

ten wieczny

równowagi brak

wszystkie moje nie

i wszystkie tak

wybacz

szarpanej

struny dźwięk

każdy mój ból

i każdy lęk

uwierz

jedynie

w dobry znak

literek co

czasami wspak

nieznośnym sensem

drwią z radości

gdy pogrążone

w samotności

uwierz

w nadzieję

chod tak mało

między wierszami

jej zostało

której resztkami jeszcze

powietrze pieszczę

36

a gdy wybaczysz

gdy uwierzysz

ja

podziękuję ci..

za wszystkie

noce i dni

37

38

26.

rzecz o żurawiach

na piasku mnie połóż poburzową nocą żurawim piórem narysuj na niebie jak mogłoby byd gdyby mogło

39

27.

***

przez pomost

pomiędzy jawą a snem

w jesiennej sukience biegła

pod ciężarem spadających liści

runął pomost

z lekkością nieprawdy

w przezroczystą przepaśd

najdłużej

spadała sukienka

40

41

28.

trzy odsłony ikony

I na cyprysowej desce Święty Nikt w czerwieo krwi pędzlem srebrnym zatroskanie i ból powplatał i płonęło płótno w milczeniu zamknięte przez lata II przyglądało się światu jak przez sen pustką serc podziwiali przybysze dumne sacrum z oddali i nie widząc nic poza sobą w nim przemijali III zamyślony wędrowiec przybył raz światłem świec dotknął płótna miast patrzed z daleka zatętniła krew dokonało się sacrum Człowieka

42

29.

***

anDUCHowi w łopianach

pierwszy krok był w tramwaju nawet nie wiem czy jeszcze pamiętasz jechaliśmy czwórką tam zostawiłam buty a ty byłeś rozpięty o trzy guziki za wysoko zapamiętani weszliśmy w siebie mleczną drogą w rozdmuchu szum bose stopy nabrzmiewają fioletowo niewypełnionym naczyniem łopianu?

43

30.

***

żaden dzieo

nie trwa wystarczająco długo

żadna noc

wystarczająco krótko

mijając się

w opuszkach palców

zostawiają ślad

halucynację samotności

i lęk przed zapomnieniem

bywa

zapłoną punkty wspólne

na krawędziach

osobnego przemijania

wtedy

żaden dzieo

nie trwa wystarczająco krótko

żadna noc

wystarczająco długo

44

31.

Ucieczka z jaskini Platona

……..

przykuli ją

do drewnianej ławki

u wrót

za plecami

w słoocu

dojrzewał świat

kolorowy

nie pozwolili spojrzed

przed oczyma

na skalnej ścianie

ułuda kładła się cieniem

kazali uwierzyd

w szarą prawdę

po czterdziestu latach

rozpadły się

zardzewiałe łaocuchy

wstała

ze skrzypiącej czasem ławki

wzięła pod rękę cieo

i ruszyła za siebie

w poszukiwaniu kolorów

których ciepło

przez te wszystkie lata

czuła na plecach

45

Monika Maliszewska-Gruca o sobie

Nie posiadam mądrości. Nie posiadam wiedzy. Jestem wieczną drogą.

Pory roku przechodzą przeze mnie. Warstwą skrzypiącego śniegu, stukaniem

deszczu o szybę, gałązką kwitnącej czereśni, ciepłym przypływem morza. W

powtarzanym pląsie.

A ludzie? Ludzie też przechodzą. Bywam mostem, cienistą aleją w upalne lato…

Ale bywam też rwącą wodą przewracającą łodzie podróżnych, stromą, górską

ścieżką

pod sklepieniem nieba, z której już tylko krok… by się wznieśd ku najwyższym

dostępnym

przestrzeniom lub… spaśd na dno własnej przepaści.

Zaokiennie drzewa kołyszą gałęziami. Wyglądają jak wieloramienne ludzkie

istoty.

Obarczone dzisiaj zbyt ciężkim bagażem zieleni.

Ludzie w dole tuptają mozolnie i rytmicznie jak mrówki.

Z tą różnicą, że mrówki biegną tam, gdzie jest jakaś królowa matka.

Ludzie natomiast… wszyscy mają swoje własne mrowiska.

Nie inaczej, Mrowiska.

* * *

Na jakimś dalekim domu lśni czerwona dachówka.

Nie potrafię wróżyd z gwiazd.

Ani z liści.

Ani nawet z fusów.

Czas wyruszyd.

Czas…

46

47

Luty 2014

(Zdjęcia: Monika Maliszewska-Gruca)