-Aktualności-
Z życia szkoły 2 - 7
Licealiada 2012 8 - 9
-Wywiady-
Wywiady z olimpijczykami 10 - 12
Wywiad z Dawidem Jarząbkiem 13 - 14
Wywiad z Panem Tomaszem
Wardengą 15 - 17
Wywiad z Przemysławem
Strączkiem 18 - 20
-Świat okiem ucznia ZST-
Zrozumied muzułmanów 21 - 23
Geocaching 24 - 26
Własna rzeczywistośd 27
Słów kilka o stand-up’ie 28
-Podróże-
Islas Canarias 29 - 30
Zamek Czocha 31
-Z otchłani szuflady-
Mamo 32
Rachel? 33 - 34
Wdowi Bór 35 - 37
Stalowe rumaki 38 - 39
Wiersze 40 - 41
-O nich zdecydowanie
zbyt mało wiemy-
Rudolf Modrzejewski 42 - 44
-Recenzja-
Łona i Webber – Cztery i Pół 45
Dekadentyzm w polskim rapie 46
Galeria 47 - 48
Strona 1
Zdarzyło się od ostatniego numeru...
Technikum nr 3 w ZST najlepsze na Śląsku (10
stycznia 2012r.)
10 stycznia ogłoszony został XIV Ogólnopolski Ranking Szkół Ponadgimnazjalnych przygotowany przez miesięcznik "Perspektywy" i dziennik "Rzeczpospolita". Technikum Nr 3 w Zespole Szkół Technicznych w Wodzisławiu Śl. zostało sklasyfikowane na 18. miejscu w kraju oraz 1. miejscu w województwie śląskim. Kapituła rankingu brała pod uwagę sukcesy szkoły w olimpiadach przedmiotowych, wyniki matury z przedmiotów obowiązkowych i dodatkowych oraz ocenę szkoły przygotowaną przez kadrę akademicką.
Kolejny sukces uczniów ZST na Olimpiadzie
Wiedzy i Umiejętności Budowlanych (13-14
kwietnia 2012r.)
Pięciu uczniów „Budowlanki” kształcących się w zawodzie technik budownictwa zostało laureatami i finalistami ogólnopolskiejOlimpiady Wiedzy i Umiejętności Budowlanych, zdobywając w finale centralnym następujące miejsca: I miejsce Adam Barteczko – klasa III II miejsce Dawid Jarząbek – klasa IV
III miejsce Mateusz Mendrela – klasa IV VII miejsce Krystian Zygmunt – klasa IV XXX miejsce Ewelina Langrzyk – klasa III
Dzięki postawie ww. uczniów „Budowlanka” kolejny raz cieszyd się mogła również z pierwszegomiejsca w klasyfikacji drużynowej.
Krzysztof Długosz zwycięzcą konkursu „Technik Absolwent”
Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Mechaników Polskich rozstrzygnęło Ogólnopolski Konkurs o Dyplom i Nagrodę Prezesa SIMP „Technik Absolwent”. W tegorocznym konkursie, w którym brany był pod uwagę całokształt uczniowskich osiągnięd absolwentów średnich szkół technicznych, uczniowie ZST zdobyli: I miejsce w specjalności „technik elektronik” - Krzysztof Długosz, II miejsce w specjalności „technik elektronik” - Wojciech Wysocki i Paweł Duda.
Ofensywa budowlaoców z ZST!!! (05 czerwca 2012 r.) Po sukcesach na Olimpiadzie Wiedzy i Umiejętności Budowlanych (trzy pierwsze miejsca w tegorocznej edycji!!!) przyszli budowlaocy z ZST starli się z młodzieżą z całego kraju w kolejnych prestiżowych zawodach sprawdzających ich przygotowanie zawodowe - XXXVII Olimpiadzie Wiedzy Technicznej, której finał przeprowadzony został w Ostrowcu Świętokrzyskim. W grupie mechaniczno-budowlanej najlepszy z wychowanków ZST - Krystian Zygmunt - zajął miejsce tuż za podium, tracąc zaledwie jeden punkt do ucznia plasującego się na trzecim miejscu. Dwa miejsca dalej niż Krystian uplasował się Adam Barteczko, na siedemnastym zaś miejscu pojawił się trzeci z uczniów „Budowlanki” - Dawid Jarząbek.
Strona 2
Dziewczyny z „Budowlanki” w „Sprawni jak żołnierze”!!! (12-15 czerwca 2012r.)
Dziewczyny z „Budowlanki” zdobyły I miejsce w XXXV Finale Wojewódzkim zawodów sportowo - obronnych „Sprawni jak żołnierze” i stały się tym samym reprezentantkami województwa śląskiego w ogólnopolskim finale ww. zawodów.
NataliaPędzich,PaulinaMojżysz,Martyna Kowalska prowadzone przez nauczyciela wychowania fizycznego ZST - Krzysztofa Szczepanka rywalizowały z drużynami z całek Polski, które spotkały się w w Bornem Sulinowie koło Szczecinka, gdzie odbył się XXXV Finał Centralny. Reprezentacje 14 województw zbierały punkty w różnych konkurencjach, zarówno sprawnościowych (bieg na orientację, tor przeszkód, rzut granatem, strzelanie do celu z broni sportowej z zamkniętymi przyrządami celowniczymi), jak i teoretyczno-praktycznych (teoretyczny test z zakresu pierwszej pomocy przedmedycznej oraz sprawdzian praktycznych umiejętności podtrzymywania życia).
Dziewczyny z wodzisławskiej „Budowlanki”, uzyskując w klasyfikacji generalnej zawodów łączną sumę 40 punktów, zdołały uplasowad się na wysokiej, 6. pozycji. W kategorii dziewcząt zwyciężyło województwo podkarpackie. II miejsce Martyny Mielaoczyk w konkursie historycznym (14 lutego 2012r.) Uczennica klasy trzeciej technikum budowlanego ZST w Wodzisławiu Śl. zdobyła II miejsce w Wojewódzkim Konkursie Historycznym Polskie Paostwo Podziemne 1939-45 na prezentację multimedialną na temat – „Armia Krajowa w moim regionie”. Martyna przygotowała prezentację poświęconą wodzisławskiemu obwodowi AK „Kaplica” oraz jednemu z jego dowódców - Wilhelmowi Wawrzyoczykowi.
Uczniowie ZST laureatami konkursu literackiego (7 mają 2012r.) Polot, świadomośd literacka i „lekkośd pióra” uczniów ZST: Krzysztof Romanowskiego (technikum informatyczne) i Bartłomiej Chwoły (technikum budowlane) zostały docenione w XI Powiatowym Przeglądzie Twórczości Literackiej Dzieci i Młodzieży „Złoty Wawrzyn”. Krzysztof zajął drugie miejsce w kategorii „proza”, Bartłomiej zdobył zaś wyróżnienie w kategorii „poezja”, debiutując jednocześnie jako poeta. Zgłoszone do konkursu utwory przeczytad można w aktualnym numerze „Komitywy”, w której od samego początku istnienia magazynu Bartek i Krzysztof publikują swoje teksty (opowiadania i felietony). Uczniowie „Budowlanki” najlepsi także w wodzie!!! (23 marca 2012r.) Reprezentacja ZST w składzie: Roksana Pędzich, Natalia Pędzich, Dorota Rojek, Piotr Kulioski, Paweł Paszenda, Krzysztof Rduch oraz Wojtek Zimoo, znokautowała rywali w tegorocznej edycji zawodów pływackich. Nowy kierunek w Zespole Szkół Technicznych! Wychodząc na przeciw oczekiwaniom uczniów oraz uwzględniając aktualne perspektywy w kontekście rynku pracy, Dyrekcja ZST powołała do życia nowy kierunek kształcenia - technik urządzeo i systemów energetyki odnawialnej. Biorąc pod uwagę, że wspieranie rozwoju odnawialnych źródeł energii jest najważniejszym celem polityki Unii Europejskiej (do 2020 roku wszystkie kraje Unii Europejskiej będą pozyskiwały z odnawialnych źródeł energii 20% a Polska 15%), podejrzewad można, iż profil ten stanie się niebawem jednym z bardziej obleganych kierunków kształcenia.
Strona 3
Nowa siłownia w ZST! (13 lutego 2012r.)
Zaplecze treningowe naszej szkoły poszerzyło się
o kolejną siłownię. Druga, nowoczesna siłownia
wyposażona została w profesjonalny sprzęt.
Uczniowie na lekcjach wychowania fizycznego
mogą rozwijad swe mięśnie, wykonując dwiczenia
na przyrządach takich jak: brama kulturystyczna,
maszyna Smitha, ławeczka rzymska, ergometry
wioślarskie, orbitrek.
V edycja Wielkiego Konkursu Talentów
(23 lutego 2012r.)
W Wodzisławskim Centrum Kultury odbył się V
jubileuszowy Wielki Konkurs Talentów - przed
publicznością zaprezentowało się 10 solistów
i grup wokalnych, 3 zespoły taneczne i 4 zespoły
muzyczne z rozbudowanym instrumentarium.
Pierwsze miejsce w tegorocznym konkursie
zdobyła Karolina Nowak – solistka z II Liceum
Ogólnokształcącego im. Noblistów Polskich
w Rydułtowach. Tuż za nią uplasował się uczeo
naszej szkoły - Dawid Antooczyk, wykonując
skomplikowaną i bardzo efektowną solówkę
gitarową do utworu Johna Petrucci - „Glazgow
Kiss”. Wirtuozerskie umiejętności Dawida docenił
sam przewodniczący jury: Przemysław Strączek –
gitarzysta i muzyk jazzowy. Wyróżnienie zdobyli
także Dawid Klimosz i Adam Wiewióra – chłopcy
zaprezentowali beatboxing własnej kompozycji.
Organizatorzy przygotowali dla publiczności małą
niespodziankę. W czasie przerwy swe
umiejętności zaprezentowali: zwycięzca pierwszej
edycji WKT - absolwent Zespołu Szkół
Technicznych w Wodzisławiu Śl. - Wojtek Ledwoo
oraz zdobywczyni pierwszego miejsca
w zeszłorocznym konkursie - absolwentka
Zespołu szkół Ekonomicznych w Wodzisławiu Śl. -
Agnieszka Henek. Swój zeszłoroczny program
przypomnieli również chłopcy z „Heka-duo”.
Projekt Edukacyjny „Jestem Patriotą” (12 i 13
marca 2012r.)
12 marca 2012r. w ramach projektu edukacyjnego
„Jestem Patriotą” w naszej szkole
przeprowadzony został konkurs historyczny-
strzelecki pt. „Historia ZSZ-AK”. Uczniowie
rywalizowali ze sobą w dwóch kategoriach
wiekowych(szkoły gimnazjalne i ponad-
gimnazjalne). Następnego dnia w sali
multimedialnej Miejskiej i Powiatowej Biblioteki
Publicznej w Wodzisławiu Śl. odbyło się uroczyste
podsumowanie projektu upamiętniającego 70.
rocznicę powstania Armii Krajowej. W kategorii
szkół ponadgimnazjalnych pierwsze miejsce zajęła
reprezentacja Zespołu Szkół Technicznych
w Wodzisławiu Śl. w składzie: Martyna
Mielaoczyk i Grzegorz Bauerek. Podczas spotkania
zwyciężczyni konkursu w kategorii szkół
ponadgimnazjalnych, Martyna Mielaoczyk,
przedstawiła multimedialną prezentację
poświęconą wodzisławskiemu obwodowi AK
„Kaplica” oraz jednemu z jego dowódców,
Wilhelmowi Wawrzyoczykowi, z którą zajęła II
miejsce w Wojewódzkim Konkursie Historycznym
pt.: „Polskie Paostwo Podziemne 1939-45. Armia
Krajowa w moim regionie”. Prezentacja stanowiła
wstęp do wykładu dr Józefa Musioła p.t.
"Żołnierze AK ziemi wodzisławskiej".
"Szkoła z Gallopem" (3.04.2012r.)
W ZST odbyły się ciekawe lekcje prowadzone
przez nauczycieli Wyższej Szkoły Zarządzania
Marketingowego i Języków Obcych w Katowicach.
Wykłady zorganizowane w ramach projektu
"Szkoła z Gallopem" stały się dla uczniów szkoły
średniej unikalną szansą na zapoznanie się
z akademickimi formami nauczania.
Strona 4
“Łączy nas gwara śląska”, czyli Czesi
w Wodzisławiu Śl. (18 kwietnia 2012r.)
W Zespole Szkół Technicznych w Wodzisławiu Śl.
w ramach projektu „12 LAT RAZEM” odbyło się
kolejne spotkanie młodzieży z zaprzyjaźnionych
szkół z Wodzisławia Śl. i czeskiej Karwiny.
Młodzież obu placówek przygotowała wspólny
program artystyczny obejmujący skecze, piosenki
i teksty w gwarze regionów, który kilka dni
później zaprezentowany został również uczniom
po drugiej stronie granicy.
Młodzież ZST na przeglądzie filmów
krótkometrażowych w Katowicach (5 czerwca
2012r.)
Ponad czterdziestoosobowa grupa reprezentująca
ZST wraz z opiekunami udała się na zaproszenie
Wyższej Szkoły Zarządzania Ochroną Pracy do
Katowic, gdzie odbył się zamknięty pokaz
przygotowany specjalnie dla uczniów szkół
ponadgimnazjalnych. Pokaz obejmował projekcje
filmów reklamowych i krótkometrażowych, które
podzielone zostały na dwie części wykładem dr L.
Ratkowskiej-Widlarz na temat psychologicznych
mechanizmów reklamy. Pierwszy cykl projekcji
obejmował zestaw amerykaoskich filmów
reklamowych, które wzięły udział
w zeszłorocznym konkursie organizowanym przez
Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku
i zdobyły nagrodę bądź wyróżnienie w jednej
z kategorii (mn.in.: styl wizualny, reżyseria,
animacja, scenografia, efekty specjalne),
w drugiej części na ekranie pojawiły się najlepsze
krótkometrażowe filmy z festiwalu „Euroshorts
2011”
Nauczycielka ZST w duecie z muzykiem
jazzowym (26 maja 2012r.)
Nauczycielka języka angielskiego p. I. Bazan
wystąpiła w ramach Dni Kultury Żydowskiej wraz
ze znanym w całej Europie muzykiem jazzowym
Przemysławem Strączkiem w Muzeum
w Wodzisławiu Śl., prezentując specjalnie
przygotowany na tę okazje materiał obejmujący
zarówno tradycyjne pieśni żydowskie, jak
i piosenki z lat dwudziestych ubiegłego wieku oraz
ciekawe aranżacje utworów bardziej
współczesnych, takich jak chociażby „Layla” Erica
Claptona.
Finał Powiatowego Konkursu Języka
Niemieckiego „Womitassoziiere ich
Deutschland?” (5 czerwca 2012r.)
W Powiatowym Centrum Konferencyjnym
przeprowadzony zostało finał Powiatowego
Konkursu Języka Niemieckiego „Womitassoziiere
ich Deutschland?”, czyli „Z czym kojarzę Niemcy?”
W konkursie wzięły udział reprezentacje szkół
gimnazjalnych powiatu wodzisławskiego, które
rywalizowały w dwóch kategoriach: prezentacja
multimedialna i rysunek plastyczny W kategorii
prezentacja multimedialna dwa pierwsze miejsca
zostały zdobyte przez uczniów z Gimnazjum
w Mszanie. W kategorii rysunek plastyczny
jednogłośnie zwyciężyła Betina Langrzyk
z Gimnazjum w Czyżowicach.
Obchody Dnia Patrona rtm. Witolda Pileckiego.
(15 czerwca 2012r.)
15 czerwca społecznośd ZST miała okazję po raz
pierwszy w historii szkoły świętowad Dzieo
Patrona. Organizatorzy przygotowali dla swych
podopiecznych szereg atrakcji, wśród których
znalazły się m.in.: wykład pracownika Instytutu
Strona 5
Pamięci Narodowej, przedstawiający kulisy
konspiracyjnej działalności prowadzonej na
terenach Polski po II wojnie światowej przez
komórki Armii Krajowej; liczne konkursy
(sprawnościowy, strzelecki, historyczny,
plastyczny, multimedialny), które związane były
z postacią Witolda Pileckiego bądź działalnością
Armii Krajowej; projekcje filmów o tematyce
patriotycznej, prezentujące przede wszystkim
sylwetkę patrona szkoły. Przygotowujący akcję
pedagodzy zadbali o odpowiednią oprawę Dnia
Patrona, uroczysty nastrój wprowadzony został
m.in. przez wystrzały armatnie Raciborskiego
Kurkowego Bractwa Strzeleckiego, militarne
instalacje Członków Grupy Rekonstrukcji
Historycznej, czy symboliczne zasadzenie dębu
przy dźwiękach odegranej na trąbce melodii.
Do młodzieży ZST z głośników na stadionie
przemówiła p. Zofia Pilecka Optułowicz, która, nie
mogąc przybyd na uroczystości osobiście,
połączyła się z zebranymi telefonicznie.
Staże zawodowe informatyków w Irlandii
Północnej
W czerwcu 2012 roku ruszyła rekrutacja uczniów,
którzy wezmą udział w stażach zawodowych
w Wielkiej Brytanii w ramach programu
„Zagraniczne staże zawodowe uczniów klas
informatycznych szansą na europejskim rynku
pracy.” Organizacja pobytu uczniów
w Londonderry w Irlandii Północnej (UK)
realizowana jest przy wsparciu ze środków Unii
Europejskiej. Miesięczne staże będące częścią
programu „Leonardo da Vinci” odbędą się
w listopadzie bieżącego roku Projekt naszej szkoły
znalazł się na 20. miejscu spośród 96, które
uzyskały dofinansowanie. Na liście rezerwowej
umieszczono kolejnych 266 szkół, co świadczy
o niewątpliwym sukcesie ZST.
I Miting Sportowy z Okazji Dnia Dziecka o Puchar
Dyrektora Zespołu Szkół Technicznych
w Wodzisławiu Śl. (1 czerwca 2012r.)
1 czerwca cała społecznośd szkolna Zespołu Szkół
Technicznych zebrała się, by gromadnie
świętowad obchody Międzynarodowego Dnia
Dziecka. Obchody zdominowały zawody
sportowe. I chod pogoda próbowała pokrzyżowad
szyki organizatorom, z 14 zaplanowanych
konkurencji zdołano przeprowadzid 11.
Reprezentacje wszystkich klas rywalizowały ze
sobą w takich dyscyplinach jak pływanie, bieg
z jajkiem czy piłka nożna. Każda z klas
przygotowała również stanowisko narodowe
jednego z paostw, którego reprezentacja wzięła
udział w tegorocznych Mistrzostwach Europy
EURO 2012. Młodzież niebiorąca bezpośredniego
udziału w rozgrywkach sportowych startowała
w szkolnym konkursie na najlepszy doping. Dobra
zabawa połączona została więc z szerszymi
działaniami, których celem było upowszechnienie
i poszerzenie wiedzy na temat paostw
uczestniczących w Euro 2012 oraz budowanie
pozytywnych wzorców w kontekście zachowao
stadionowych.
Dr A. Mazurek na spotkaniu z uczniami ZST 26 czerwca 2012r.
„Budowlankę” odwiedził jej dawny absolwent - dr
Arkadiusz Mazurek, który zrobił światową karierę
i pochwalid może się projektami realizowanymi
w różnych częściach świata - przyczynił się m.in..
do powstania takich obiektów jak siedziba NATO
w Brukseli, czy drapacze chmur w Dubaju. Warto
dodad, że Pan Mazurek to dwukrotny laureat
ogólnopolskiej Olimpiady Wiedzy i Umiejętności
Budowlanych (w obu konkursach stawał na
najwyższym stopniu podium), absolwent wydziału
budownictwa Politechniki Krakowskiej oraz
Strona 6
Strona 6
absolwent Uniwersytetu Wisconsin-Milwaukee
(na amerykaoskiej uczelni zdobył dyplom
doktorski). Dziś mieszka w Chicago, gdzie pracuje
jako specjalista – konstruktor w światowej sławy
firmie SkidmoreOwings& Merrill LLP (SOM),
zajmującej się optymalizacją nowoczesnych
struktur architektonicznych.
Strona 7
Uczniowie z ZST „zatopili” konkurencję - „Licealiada 2012”
Dnia 23 marca 2012r. w Rybniku -
Boguszowicach odbyła się licealiada sportowa.
W zawodach pływackich wzięło udział 9 szkół
z Rybnika i Wodzisławia Śląskiego. Tegoroczna
licealiada nie odbyłaby się bez szerokiego
zaangażowania ze strony organizatora, którym
był MOSiR Rybnik współpracujący z WOPR-em
oraz Liceum Ogólnokształcącym w Rybniku.
Dużą rolę odegrali także sponsorzy, czyli
McDonald oraz Centrum Nauki i Biznesu
„ŻAK”.
Poszczególne konkurencje przebiegały
bardzo płynnie za sprawą wykwalifikowanej
sędziny - Mirelli Marek.
7 uczniów naszej szkoły walczyło o miejsca na podium, a byli nimi: Roksana Pędzich, Natalia Pędzich,
Dorota Rojek, Piotr Kulioski, Paweł Paszenda, Krzysztof Rduch oraz Wojtek Zimoo. Naszych uczestników
dopingowały p. Katarzyna Solich
i p. Magdalena Seman. Dzięki wytrwałości
naszych zawodników, Zespół Szkół
Technicznych w Wodzisławiu Śl. usytuował
się na szczycie podium. Mimo tego, że
byliśmy zmuszeni zrezygnowad
z jednej konkurencji, mianowicie sztafety
4x50 m kobiet, zmiażdżyliśmy przeciwników.
”To było łatwe, byliśmy pewni
zwycięstwa”- mówili pływacy. Wygraliśmy
sumą 131 punktów, z 17 punktową przewagą
nad I LO w Rybniku. Na trzecim stopniu
podium znalazło się II LO w Rybniku z liczbą
103 punktów.
Kolejne zwycięstwo naszej szkoły jeszcze bardziej umocniło nas w wierze, że jesteśmy najlepsi.
Z niecierpliwością czekamy na następne spotkanie z rywalami i mamy nadzieję, że ZST pozostanie
niepokonane. Gratulujemy wszystkim uczestnikom sportowego ducha walki i życzymy kolejnych sukcesów.
Strona 8
Relację z zawodów przygotowały: Dorota Rojek i Paulina Duda
Strona 9
Rozmowy z olimpijczykami
W zeszłym roku szkolnym uczniowie prowadzeni przez nauczycieli ZST: mgra inż. Tomasza
Wardengę, mgr inż. architekt Olgę Serwotkę, inż. Teresę Dragon po raz kolejny udowodnili, że na
„budowlaoców” z naszej szkoły nie ma mocnych w całym kraju. W tym roku aż pięciu uczniów ZST
kształcących się w zawodzie technik budownictwa zostało laureatami i finalistami ogólnopolskiej
Olimpiady Wiedzy i Umiejętności Budowlanych, zdobywając w finale centralnym następujące
miejsca:
I miejsce Adam Barteczko – klasa III
II miejsce Dawid Jarząbek – klasa IV
III miejsce Mateusz Mendrela – klasa IV
VII miejsce Krystian Zygmunt – klasa IV
XXX miejsce Ewelina Langrzyk – klasa III
Poniżej znajdziecie szereg wywiadów zarówno z olimpijczykami, jak i z jednym z ich opiekunów –
p. Tomaszem Wardengą. Zachęcamy do lektury!!!
Strona 10
Rozmowy z olimpijczykami
Aneta Lenarcik i Martyna Banach: Dlaczego
wybraliście Zespół Szkół Technicznych
w Wodzisławiu Śl.?
Adam Barteczko: Wybrałem tę szkołę, bo było tu
dużo olimpijczyków, o których można było
przeczytad w gazetach, internecie i to mnie
skłoniło - chciałem wziąd udział w tej olimpiadzie,
sprawdzid czy mi się uda. I chyba to był główny
powód.
Ewelina Langrzyk: Ja wybrałam technikum, bo
liceum nic nie oferuje. Zdecydowałam się na
dosyd oryginalny kierunek, budownictwo, ale
chciałam spróbowad czegoś nowego. W sumie…
po gimnazjum nie chciałam „ciągnąd powtórki”,
tylko spróbowad czegoś innego.
ALiMB: Po skooczeniu tej szkoły planujecie
rozwijad się w pokrewnych do budownictwa
kierunkach, czy może myślicie o jakichś zmianach
w perspektywie pracy zarobkowej?
AB: Tak, budownictwo, bo architektura mnie nie
interesuje. Ciągnę to już cztery lata, więc raczej
będę to kontynuowad.
EL: Ja myślałam o architekturze, z tym zamiarem
też tutaj przyszłam, ale teraz już w sumie nie
wiem.
ALiMB: Czyli nie żałujecie wyboru szkoły?
AB: Nie nie, jeśli miałbym taką możliwośd,
wybrałbym tę szkolę drugi raz.
EL: To była interesująca przygoda i starałam się
dad z siebie jak najwięcej.
ALiMB: Ile czasu zajęły Wam przygotowania do
Olimpiady Wiedzy i Umiejętności Budowlanych?
AB: Tak od października. Najpierw etap szkolny,
konkurs okręgowy przypada na marzec,
a w połowie kwietnia jest olimpiada centralna.
ALiMB: Jak zdołaliście pogodzid naukę w szkole
i przygotowania do olimpiady?
AB: Niektóre przedmioty mogliśmy przed
olimpiadą „odpuścid”, ale teraz trzeba to
wszystko nadrobid. (wywiad został
przeprowadzony w maju - po ogłoszeniu
wyników ogólnopolskiej olimpiady, przyp. red.)
ALiMB:Co robicie w wolnym czasie?
EL: Rysuję, maluję...
AB: Spotykam się z kolegami, oglądam mecze
i gram w piłkę nożną.
ALiMB: Pochwalcie się, jakie miejsca zajęliście na
olimpiadzie? Spodziewaliście się sukcesów?
EL: Ja trzydzieste.
AB: Ja pierwsze, ale nie spodziewałem się, że
zajmę tak wysokie miejsce, bo było tam dużo
czwartoklasistów, więc było to dla mnie duże
zaskoczenie. Nie spodziewałem się tego.
ALiMB: Co wtedy czułeś?
AB: Co czułem? Wielkie zaskoczenie i dumę, że
praca, którą wykonałem, nie poszła na marne.
ALiMB: Jak Pan Wardenga was przekonał do
kółka?
Strona 11
AB: Zachęcał nas argumentami, że na pewno
będzie się nam to opłacad i przyda się w życiu,
wpłynie na naszą przyszłośd i że lepiej tam byd, niż
nie byd. Przekonywał, że warto spróbowad, a jak
nie wyjdzie to przynajmniej nie będziemy
żałowad, że nie spróbowaliśmy. Zachęcał nas do
ciężkiej pracy.
EL: Były chwile zwątpienia, ale jakoś dawaliśmy
sobie radę.
ALiMB: Kto jest twoim autorytetem?
AB: Nie mam jakiegoś konkretnego. Z ludzi biorę
po trochu, wzoruje się na niektórych, nawet na
Panu Wardendze, na moich kolegach z klasy,
szczerze powiedziawszy, na moim ojcu na pewno.
Ale nie mam takiego szczególnego autorytetu.
Aneta Lenarcik i Martyna Banach
Strona 12
Rozmowy z olimpijczykami
Aneta Lenarcik i Martyna Banach: Kto Cię
przygotowywał do konkursu?
Dawid Jarząbek: Przygotowywały mnie różne
osoby - Pan Tomasz Wardenga, jako główny
nauczyciel, Pani Serwotka, bardzo miła Pani, dużo
mnie nauczyła, dobrze przygotowała. Myślę, że
głównie to właśnie te dwie osoby. Oczywiście,
jeszcze Pani Dragon, która reprezentuje nas na
olimpiadach.
ALiMB: Jak długo przygotowywałeś się do tego
konkursu?
DJ: Tak od października, aż do teraz, czyli gdzieś
dobre pół roku nauki, ciężkiej pracy (wywiad
przeprowadzony został w maju 2012r. przyp.
red.).
ALiMB: Jak wyglądał konkurs?
DJ: Składał się z trzech etapów. Najpierw etap
szkolny, do którego pytania układa Pan
Wardenga. Później są eliminacje okręgowe, biorą
w nich udział uczniowie z różnych okręgów.
Potem eliminacje centralne, gdzie już walczymy o
konkretne miejsca, o pozycje laureatów,
finalistów. No i nagrody.
ALiMB: Czy pytana były trudne?
DJ: Były trudne, żeby je zrozumied, trzeba było się
bardzo dużo uczyd, poświęcid dużo czasu. Odbywa
się to czasem niestety kosztem innych… Akurat
moi bliscy to rozumieją, wspierają. Grunt to
rodzina.
ALiMB: Co w konkursie sprawiło Ci największy
problem?
DJ: Taka jest zasada na kółku, że trzeba ruszyd
wszystko, każde zadanie, chodby troszkę zrobid,
pisad, nawet gdy nie wie się do kooca co pisad…
Jesteśmy bardzo dobrze przygotowani na każdy
rodzaj pytao, więc coś tam zawsze wiemy.
ALiMB: Opowiedz nam coś o tym kółku. Co tam
robicie?
DJ: Kółko to takie troszkę specyficzne miejsce.
Tam budują się więzi między nami, lepiej niż w
szkole na lekcjach. Taka przyjaźo…. Do tej pory się
spotykamy, jeździmy gdzieś. Tam nawiązujemy
znajomości, pomagamy jeden drugiemu,
opiekujemy się młodszymi osobami. Na pewno
jest też rywalizacja miedzy nami, ale to wiadomo,
bo każdy chce byd pierwszy i zgarnąd najwięcej.
Ale raczej jesteśmy rodziną i staramy się byd
grupą.
ALiMB: Spodziewałeś się, że osiągniesz aż tak
wysokie miejsce?
DJ: Bardzo długo pracowałem na sukces, myślę że
zasłużony.
ALiMB: A jak się czujesz z tym, że zaszedłeś aż tak
wysoko?
DJ: Bardzo duża satysfakcja, myślę że było warto
pracowad. Żeby osiągnąd sukces trzeba pracowad.
ALiMB: Do jakiej szkoły się wybierasz? Chcesz
kontynuowad swoje sukcesy?
DJ: Chcę iśd na Politechnikę Śląską, myślę, że tam
mi się to uda.
Strona 13
ALiMB: A na jaki kierunek?
DJ: Jeszcze za wcześnie, dopiero potem wybiera
się kierunek. Jest jeszcze czas, tak że później
zobaczę.
ALiMB: Kiedy odkryłeś w sobie talent?
DJ: To właśnie Pan Wardenga „wyławia” ludzi.
Najpierw są właśnie te eliminacje szkolne, tutaj
odbywa się to „łowienie” takich wybitnych
uczniów i tak się poznaje, czy jest się zdolnym, czy
nie. Czasami są też osoby, które mają na semestr
same dwójki, ledwo zdają, a na olimpiadzie
okazuje się, że są bardzo dobre i w ten sposób
„się sprawdzają”.
ALiMB: Czy „Budowlanka” było twoją wymarzoną
szkołą? Od razu wiedziałeś, że akurat tu chcesz
iśd? Czy brałeś pod uwagę inne szkoły?
DJ: W sumie to było trochę tak, że chciałem zrobid
tacie na przekór. Tata chciał mnie wysład na
informatykę, a ja powiedziałem: „nie, idę na
budownictwo”. Miałem też w planach
architekturę, ale już zostałem przy konstrukcjach.
Informatyka trochę mnie interesuje…
ALiMB: Jakie masz inne zainteresowania?
DJ: Głównie aktywny wypoczynek. Jazda na
rowerze, wspinaczka górska, chodzenie po
górach, nurkowanie… Raczej spędzam aktywnie
czas. Towarzyszy mi najczęściej moja
dziewczyna. No wiadomo, rodzina jest
najważniejsza, także Bóg, bo to dzięki niemu też
wszystko się udaje. Wiara jest oczywiście bardzo
ważna. Modlimy się do Boga, prosimy go
o wsparcie.
ALiMB: Jak będziesz wspominał naszą szkołę?
DJ: Bardzo dobrze. Ludzie w szkole są bardzo mili,
nauczyciele pomocni. Zawsze można do kogoś iśd
i otrzyma się pomoc.
ALiMB: Z jakim przedmiotem miałeś największy
problem?
DJ: Bardziej jestem ścisłowcem, więc takie
przedmioty humanistyczne to niekoniecznie…
Najmniej lubiłem język niemiecki. A tak... to
polski, ponieważ jestem z tego słaby, staram się
oczywiście jak mogę, ale no… Nie zawsze
wychodzi. Ze wszystkiego też nie można byd
dobrym. Oczywiście, nie można skupid się tylko na
tym, w czym jesteśmy dobrzy i pozwolid, by to nas
ograniczyło... Wiedza ogólna też jest potrzebna.
ALiMB: Brałeś udział jeszcze w jakichś innych
konkursach?
DJ: Tak, teraz czekamy na wyniki innej olimpiady -
wiedzy technicznej.
ALiMB: A jak udało Ci się pogodzid kółko z innymi
przedmiotami?
DJ: Czasem trzeba było opuścid lekcje, by pojawid się
na kółku, wiec bywało, że pozostałe przedmioty
poprawialiśmy w innych terminach. Nieraz trzeba było
długo nadrabiad, sporo czasu to zajmowało. Czasem
było ciężko, ale dałem radę.
ALiMB: Dziękujemy Ci za poświęcony nam czas.
Aneta Lenarcik i Martyna Banach
Strona 14
Wywiad z Panem Tomaszem Wardengą - nauczycielem przygotowującym
uczniów do Olimpiady Wiedzy i Umiejętności Budowlanych
Aneta Lenarcik i Martyna Banach: Ile lat uczy Pan
w naszej szkole?
Pan Wardenga: Ile lat uczę w tej szkole? Coś
około 20 lat. Coś koło tego.
ALiMB: Co Pana skłoniło, by zostad nauczycielem?
PW: Co mnie skłoniło? Oj... to jest dłuższa
opowieśd… Już w szkole średniej, w Rybniku,
uczyłem moich kolegów - jeżeli byli słabsi,
pomagałem im w nauce, to po pierwsze. Druga
sprawa, to mój nauczyciel konstrukcji, który był
dla mnie wzorem. Trzecia to harcerstwo, które
sprawiło, że miałem dobre układy z młodzieżą
i tak zostało. A po czwarte, myślę że powołanie od
Boga.
ALiMB: Jak Pan to robi, że ma Pan takie poparcie
wśród młodzieży?
PW: Stawiam jedynki… w dużych ilościach. Nie
wiem... nic nie robię... Staram się byd uczciwy,
staram się mówid i czynid dokładnie to samo. Nie
mówię czegoś, czego potem nie realizuję. Nie
wiem, wydaje mi się, że jestem autentyczny i to
może byd jakąś przyczyną. Mam poczucie
humoru, daję do kooca czas uczniom na poprawy,
bo myślę, że należy walczyd do kooca, bo kto
walczy do kooca, ma 95, a nawet 99% szans na to,
że zwycięży.
ALiMB: Bardzo angażuje się Pan w życie szkoły.
Jakie są Pana następne pomysły?
PW: No staram się... nie wszystkie pomysły mogę
wam przedstawid, aczkolwiek generalna zasada
jest taka, że najpierw trzeba uczyd.
Wychowywanie jest sprawą rodziców, ale w tej
chwili uważam, że owszem, wychowywanie to
sprawa rodziców, bo sam jestem rodzicem,
jestem... ale nauczyciel też musi wychowywad
i wszystkie moje działania idą właśnie w tym
kierunku. W kierunku budzenia patriotyzmu,
budzenia właściwych moralnych postaw, bo dla
mnie hasło „Bóg Honor Ojczyzna” jest zawsze
ważne i to staram się przekazywad uczniom.
Właśnie w tym kierunku będę działad. Jakieś
wystawy, Dzieo Patrona, w organizację którego
byłem w jakimś stopniu zaangażowany, nie
Strona 15
wiem..., zbieranie podpisów pod różnymi akcjami
społecznymi, które uważam za dobre. Na razie
mam coś w myślach, ale, póki co, nie będę o tym
mówił, bo muszę to jeszcze dopracowad.
ALiMB: Czym zajmuje się Pan poza szkołą?
PW: Głównym moim zadaniem jest bycie ojcem,
bo mam czwórkę dzieci i, w związku z tym,
wychowanie dzieci jest moim głównym zadaniem.
Pragnę wychowad moje dzieci na dobrych ludzi,
by w przyszłości były dobrymi Polakami i dobrymi
katolikami. Zabieram je także na różne wyprawy -
na kajaki, na rowery; uczę je po prostu życia.
Lubię czytad, podrzucam im różne fajne i ciekawe
książki. To głównie robię poza uczeniem.
ALiMB: Kiedy zrodził się pomysł „domowego
zaplecza”?
PW: Olimpiada. Domowe zaplecze. Znaczy tak,
kiedy przyszedłem do tej szkoły, uczyłem w innej
sali, w ogóle uczyłem w różnych salach, później ta
sala, która była salą architektoniczną, została
przekazana mnie i Panu Nowakowi, no i tam
zacząłem przygotowywad olimpijczyków i wtedy
też powstało „domowe zaplecze”, tak jak
nazywają to uczniowie. W warunkach może nie
domowych, ale bardziej zbliżonych do domowych
niż szkolnych, pracujemy i uczymy się. Młodzi
ludzie też uczą mnie wielu rzeczy, często mnie
zaskakują. Jak wiecie, unoszą się z zaplecza różne
zapachy, bo sobie tam pieczemy, gotujemy,
stwarzamy atmosferę domową, spokojniejszą,
mniej rygorystyczną niż ta na lekcjach.
ALiMB: Jak wybiera Pan uczniów do olimpiady?
PW: Każdy ma szanse wystartowad, przyjśd na to
kółko, nawet najsłabszy uczeo. Byli tacy
uczniowie, bardzo słabi, którzy przychodzili, ale
wierzyli w sukces. Dzięki temu, że wierzą, iż mogą
osiągnąd sukces, ciężko pracują, bo to jest ciężka
praca. Nie tylko najwybitniejsi są laureatami
olimpiad. Jak ich wyszukuję? Tak jak
powiedziałem, każdy ma prawo przyjśd. Widzę na
lekcjach, w klasach, w których uczę, kto ma taki
bystry umysł, że jest w stanie ogarnąd coś więcej,
niż tylko to co jest na lekcjach. Takiej osobie
proponuję, a wręcz zmuszam ją do tego, by
chodziła na kółko, ale jak już to „załapie”, to nie
muszę nikogo zmuszad, bo wszyscy chodzą wtedy
bez dyskusji.
ALiMB: Czyli nie ma selekcji?
PW: Selekcja pojawia się w momencie, kiedy
dochodzi do pisania olimpiady na poziomie
szkoły, no i najlepsi się dostają, tak to
funkcjonuje. To jest selekcja obiektywna, wszyscy
mają takie same szanse. Wtedy zostają tylko Ci
uczniowie, którzy przeszli, a resztę zapraszam za
rok, jeśli będą mieli taką ochotę. Tak zwani
Strona 16
„kujoni”, to jest brzydka nazwa, głupia nazwa, ale
oni nie mają niestety żadnych szans i przepadają.
ALiMB: Kto jest Paoskim autorytetem?
PW: Moim wzorem naśladowania jest Jezus
Chrystus, ale autorytetami z punktu widzenia
człowieka są oczywiście Jan Paweł II i Witold
Pilecki, który jest naszym patronem. Miałem też
wśród nauczycieli autorytet, mojego nauczyciela
konstrukcji, który nauczył mnie różnych rzeczy,
także on zaszczepił mi wiarę w sukces
i zwycięstwo.
ALiMB: Dlaczego akurat Witold Pilecki?
PW: Kiedyś... bardzo, bardzo dawno
przeczytałem o nim w gazecie, że jest to nasz
polski „Waleczne serce”. Przeczytałem
i stwierdziłem, że to jest coś niemożliwego, jakaś
bujda. Przeczytałem drugi raz, trzeci raz
i stwierdziłem, że muszę się o nim czegoś więcej
dowiedzied. Im więcej się dowiadywałem, tym
bardziej byłem nim zafascynowany. Po prostu
taka postad... na dodatek nieznana, to znaczy,
Pilecki nadal jest nieznany, ale wtedy nawet ja
(czyli osoba, która interesuje się historią) nie
wiedziałem, że Polska ma taką postad. Im więcej
się o nim dowiaduję, tym bardziej jest dla mnie
wzorem wszelkich cnót. Po pierwsze, jako ojciec,
naprawdę świetny, rozmawiałem z jego córką,
Zofią Pilecką, kiedy odwoziłem ją do Katowic po
50-leciu naszej szkoły. Rozmawialiśmy całą drogę,
pięknie opowiadała o swoim ojcu, naprawdę
pięknie. Znała go zaledwie kilkanaście lat,
a mówiła o nim, jakby znała go całe życie, mówiła
same dobre rzeczy. Był także świetnym mężem,
wielkim patriotą i, przede wszystkim, był
niezwykle odważnym i niezwykle religijnym
człowiekiem. Dotrzymywał słowa. Mimo iż miał
swoje poglądy polityczne, to udało mu się
pojednad w obozie ludzi o skrajnie różnych
przekonaniach.
ALiMB: Jak przekonał się Pan do takiego kierunku
jak budownictwo?
PW: To był czysty przypadek. W sumie... nie
chciałem byd budowlaocem, nie chciałem iśd na
studia i nie myślałem o tym, by zostad
nauczycielem. Ostatecznie poszedłem na studia,
zostałem budowlaocem, zostałem nauczycielem,
ale tak w życiu bywa. Wcale tego nie żałuję. Tak
musiało byd, m.in. dlatego że nic innego wtedy
nie było. Pojechałem z moim ojcem do szkoły
leśnej, żeby zostad leśniczym. Ale odradzili mi to
tam zdecydowanie, to było ciekawe, że tam gdzie
się przyjmuje i zachęca, odradzili mi to. Wszystkie
szkoły, które były w zakresie moich możliwości,
odpadły i zostało tylko budownictwo, na zasadzie
„wszystko inne się nie nadaje”. Więc wybrałem -
nie żałuję. Podobnie było później. „Przecież ja nie
pójdę na studia...”, ale tak się złożyło, że udało mi
się uzyskad indeks bez egzaminów, w związku
z tym, siłą rzeczy, poszedłem. Nauczycielem też
nie planowałem zostad, ale tak się złożyło, że
w harcerstwie nauczyłem się współpracy
z młodzieżą, niewiele wtedy młodszą ode mnie,
no i poszedłem do szkoły, no i jestem. Mam
nadzieje, że do kooca życia.
ALiMB: Chce Pan może dodad coś od siebie?
PW: Coś od siebie? Nic specjalnego, wszystko co
istotne, wydaje mi się, zostało powiedziane.
Aneta Lenarcik i Martyna Banach
Strona 17
Wywiad z przewodniczącym jury Wielkiego Konkursu Talentów – gitarzystą
jazzowym, aranżerem, kompozytorem, producentem, pedagogiem, liderem
kilku zespołów jazzowych - Przemysławem Strączkiem
Michał Chytroszek i Krzysztof Romanowski: Jak
z punktu widzenia profesjonalisty ocenia pan
poziom konkursu i jego uczestników?
Przemysław Strączek: Tak jak wspominałem
w mojej mowie, jestem tutaj już drugi raz i mam
przyjemnośd byd w jury. No i od razu powiem, że
pewne rzeczy zadziałały i osoby występujące
dzisiaj trzeba było o wiele wyżej oceniad. Trzeba
wziąd pod uwagę, że poziom się, wiadomo,
podwyższa za każdym razem. Było dużo
ciekawych występów i uważam, że na pewno jest
progres.
M.Ch. i K.R.: Jakiś występ szczególnie
panazainteresował, poruszył?
P.S.: Najbardziej poruszył mnie pierwszy występ.
Od razu jak ją usłyszałem, to bardzo przyjemnie
się zrobiło i ciarki przeszły po plecach. Super,
świetny klimat.
M.Ch. i K.R.: Jak ocenia pan samą organizację?
P.S.: Ciężko mi powiedzied, bo byłem tak jakby
z tej drugiej strony, a o tym co ja tutaj widziałem,
mogę powiedzied w samych superlatywach.
M.Ch. i K.R.: Jak pan wspominał, jest pan tu już
drugi raz, czy jest widoczna poprawa?
P.S.: Oczywiście, że tak. Było mało występów,
gdzie ten repertuar był źle dobrany, raczej
wszyscy dobrze czuli piosenkę, którą chcieli
zaśpiewad lub wykonad. Jeśli chodzi o wokalistów
i muzyczną stronę uważam, że było o niebo lepiej.
Wywiadów udzieli nam także uczestnicy V
jubileuszowego Wielkiego Konkursy Talentów.
Wśród nich znaleźli się:
Justyna Adamczyk (1. Liceum Ogólnokształcące
w Wodzisławiu Śl.); duet „HekaDuo”, czyli Marcin
Hercog (Heks) i Adam Kaczmarek (Kacza)
( Zespołu Szkół Ekonomicznych w Wodzisławiu
Śl.); Karolina Nowak ( Liceum Ogólnokształcącego
im Noblistów Polskich w Rydułtowach); Dawid
Kwiatoo (Zespołu Szkół Zawodowych
w Wodzisławiu Śl.) i Michał Fiołka (Zespół Szkół
Technicznych w Wodzisławiu Śl.); Adam
Wiewióra (Zespołu Szkół Zawodowych
w Wodzisławiu Śl.) i Dawid Klimosz (Zespół Szkół
Technicznych w Wodzisławiu Śl.); Sabina
i Martina Capek (1. Liceum Ogólnokształcące
w Wodzisławiu Śl.)
Michał Chytroszek i Krzysztof Romanowski: Jak
długo przygotowywaliście się do występu?
Kacza („HekaDuo”): Hmm..., kilka miesięcy.
Heks („HekaDuo”): No, dokładnie. Układ powstał
w sumie bardzo dawno. Ciągle ulepszaliśmy
szlifowaliśmy i dodawaliśmy kolejne ruchy.
Karolina Nowak: Szczerze powiedziawszy, dwa
dni.
Sabina i Martina Capek: W sumie śpiewamy tę
piosenkę już dośd długo ale dopiero ostatnio
wzięłyśmy ją na warsztat (S.C.).
Strona 18
Dawid Kwiatoo i Michał Fiołka: Około miesiąca
(D.K.).
Adam Wiewióra i Dawid Klimosz: No tak
szczerze, to dzisiaj przez dosłownie pół godziny,
próba rano była (D.K.).
Justyna Adamczyk: Mówiąc szczerze, niezbyt
długo, ponieważ w piątek wróciłam dopiero
z ferii, tak więc zaczęłam od soboty mniej więcej.
M.Ch. i K.R.: Spontaniczna decyzja?
Justyna Adamczyk: Bardzo spontaniczna, bardzo.
(śmiech)
Sabina i Martina Capek: Była to decyzja
spontaniczna ale miałyśmy już wcześniej jakiś
repertuar (S.C.).
Dawid Kwiatoo i Michał Fiołka: W sumie mówiąc
prawdę przygotowaliśmy się w mniej niż tydzieo.
Decyzja była jak najbardziej spontaniczna. Zaczęło
się od filmiku na youtubie który wysłałem
i koledze i postanowiliśmy to zagrad (M.F.).
Adam Wiewióra i Dawid Klimosz: Mieliśmy
najpierw mied improwizacje całkowitą. Mieliśmy
w ogóle powiedzied że to była improwizacja ale
próba jednak się odbyła (D.K.).
M.Ch. i K.R.: Jak radzicie sobie z tremą? Czy jest
u Was coś takiego, jak trema?
Justyna Adamczyk: Trema jest zawsze, ale
w moim przypadku jest ona bardzo motywująca.
Lubię mied tremę, bo pcha mnie ona do przodu.
Kacza („HekaDuo”): Trema istnieje dosłownie
przed występem. Później, jak już się wejdzie na
scenę, to wszystko znika.
Sabina i Martina Capek: Delikatna trema była
(M.C.).
Dawid Kwiatoo i Michał Fiołka:W sumie po tylu
wspólnych występach nie ma już takiej tremy
(M.F.).
Adam Wiewióra i Dawid Klimosz: - Ja ogólnie już
beatboksowałem na scenach i radzę sobie z tym,
ale chciałem tu o Wiewiórze powiedzied, bo był
trochę skrępowany (D.K.).
- No ale dałem radę, daliśmy radę i jest ok (A.W.).
Karolina Nowak: Nie było żadnej tremy, bo już
jestem jakoś tak obyta ze sceną
M.Ch. i K.R.: Weteranka?
Karolina Nowak: No, można tak powiedzied
M.Ch. i K.R.: Jak oceniacie swój występ?
Justyna Adamczyk: Zawsze jest coś takiego, co
mogłabym zrobid lepiej, ale myślę, że występ mi
się udał.
Kacza („HekaDuo”): Mogło byd lepiej, mogło.
Ale, najważniejsze, że był power i zabawa.
Karolina Nowak: Jestem taką osobą, która nie
zawsze jest zadowolona ze swojego występu
i zawsze jakby nie lubię sobie mówid o super
występ niczego nie trzeba poprawiad. Wole sobie
powiedzied ze ten występ nie był do kooca dobry
i właśnie tak tez czuje bo było parę nieczystości
i jest co poprawiad i żeby było lepiej.
Sabina i Martina Capek: Zobaczymy. Wydaję mi
się, że nie poszło źle (S.C.).
Dawid Kwiatoo i Michał Fiołka: To nie my
jesteśmy od oceniania tylko publicznośd, więc to
się dopiero okaże (M.F.).
Adam Wiewióra i Dawid Klimosz: Ciężko ocenid
swój występ (D.K.).
Strona 19
Strona 19
M.Ch. i K.R.: Jak oceniacie organizację konkursu?
Justyna Adamczyk: Organizacja jest super.
Podobało mi się to, że musieliśmy podkłady
przesład wcześniej, dzięki czemu operatorzy mogli
się zaznajomid z utworami. Pomysł z losowaniem
kolejnych uczestników bardzo przypadł mi do
gustu.
„HekaDuo”: Bardzo pozytywnie, tylko przydałoby
się więcej osób na widowni.
Karolina Nowak: Yyy, ojej <śmiech>
Sabina i Martina Capek: Mi się podoba (S.C.).
Dawid Kwiatoo i Michał Fiołka:
- Bardzo dobra (M.F.).
- Bardzo ciekawie (D.K.).
Adam Wiewióra i Dawid Klimosz: Jest super
i muszę powiedzied, że z roku na rok jest coraz
lepiej. Miejmy nadzieję, że dalej będzie się to
ciągnąd (D.K.).
Michał Chytroszek i Krzysztof Romanowski
Strona 20
Zrozumieć muzułmanów – dżihad
Jak tak dalej będę pisał o islamie
i muzułmanach, to zostanę naczelnym orientalistą
okolicy. Nie zamierzam jednak tego zaprzestawad,
gdyż islam jest sprawą bardzo aktualną,
szczególnie w kilku krajach Europy Zachodniej,
żeby wspomnied tylko Niemcy czy Francję. Daleko
bardziej istotną, a zarazem ogólną kwestią jest
tolerancja wobec przybyszów z Bliskiego Wschodu
i Afryki północnej, z takich paostw jak Turcja czy
Algieria. Zdaje mi się, że wspominałem już tutaj
o tym, że nie każdy Arab to muzułmanin, a nie
każdy muzułmanin to terrorysta. Media jednakże
zdają się twierdzid inaczej, gdyż ogromna
większośd informacji dotycząca muzułmanów
przedstawia ich jako sprawców zamachów
terrorystycznych czy „honorowych zabójstw” (to
zabójstwa dokonywane przez rodzinę w celu
zmycia haoby, jaką przyniosło zachowanie jej
zabitego członka, zainteresowanym polecam
artykuł zamieszczony na stronie internetowej
www.arabia.pl pt. Plama na honorze),
w najlepszym przypadku wyznawców Allaha,
których powstający w Warszawie meczet jest
kwestią, delikatnie mówiąc, sporną. To tyle
tytułem wstępu.
Temat poruszony w tym artykule już od
jakiejś dekady jest niezwykle „chodliwy”. Swoją
popularnośd zawdzięcza zapewne wspomnianym
wcześniej mediom, które od ataku na WTC
uogólniając) o tym, że wszyscy muzułmanie
prowadzą wobec „świata zachodniego” świętą
wojnę, czyli dżihad, który opiera się mniej więcej
na tym, aby eksterminowad wszystkich
niewierzących (patrz: ludnośd USA i niektórych
paostw Unii Europejskiej). W dżihadzie oczywiście
nie o to chodzi. Ale w takim razie, co oznacza
Strona 21
to,tak często powtarzanesłowo. Otóż faktycznie
możemy przetłumaczyd to słowo jako „walka”, ale
także „dokładanie starao”. Trzeba wspomnied, że
wyróżnia się dżihad większy i dżihad mniejszy.
Dżihad większy, czyli ważniejszy, opiera się na
wyrugowaniu przez muzułmanina złych
i grzesznych rzeczy z jego życia, czyli na odpieraniu
pokus szatana (który pojawia się także w islamie).
Dżihad mniejszy, czyli mniej istotny, polega na
walce w obronie siebie i swojej rodziny i innych
muzułmanów oraz sposobu życia zgodnego
z Koranem. Tak więc nie chodzi tutaj tylko o walkę
fizyczną, ale również o walkę i starania w celu, po
pierwsze: wzmacniania dotychczasowej wiary,
a po drugie: w celu jej rozprzestrzeniania
i rozpowszechniania. Tak więc nasze tłumaczenie
i rozumienie dżihadu, jako „świętej wojny”
(rozumianej jako zbrojny atak), odpowiada tak
naprawdę jego rozumieniu głównie przez islamskie
organizacje ekstremistyczne (ekstremizm polega
na propagowaniu skrajnych ideologii), które dążą
do rozpowszechnienia islamu, wykorzystując do
tego skrajne środki, takie jak zamachy
terrorystyczne, porwania itp. Tylko że takie
organizacje stanowią jedynie niewielką cząstkę
świata muzułmaoskiego. Czy zatem mamy przez
ich pryzmat spoglądad na cały islam? Oczywiście,
że nie.
Póki co, zasygnalizowałem to czym dżihad
jest oraz czym nie jest i raczej nie powinien byd. Co
ciekawe (biorąc pod uwagę nasze błędne
rozumienie tego terminu), w dżihad wpisane jest
także wyrugowanie zła, niesprawiedliwości i ucisku
ze świata, które to sformułowania zawarte są
w Koranie.
Muszę tutaj także wyjaśnid, jaki jest powód
takiej eskalacji przemocy muzułmanów wobec
„świata zachodniego”. Otóż główną przyczyną
wydaje się byd tutaj zagrożenie tożsamości
i wchodzącego w jej skład systemu wartości przez
nieodpowiednie, wg muzułmanów, wartości
„kultury zachodniej”. Nieodpowiednie, ponieważ
niezgodne z Koranem i z jego nakazami, a ponadto
narzucane siłą. Wojska amerykaoskie
i stowarzyszone z nimi wojska niektórych paostw
Europy nie tylko wyzwalają mieszkaoców Bliskiego
Strona 22
Wschodu spod jarzm dyktatur, ale narzucają także
swoje porządki, których tak na prawdę nigdy tam
nie było i których duża częśd osób tam po prostu
nie chce. Wyobraźcie sobie, że wojska z jednego
z paostw Bliskiego Wschodu najeżdżają Polskę,
twierdząc, że nasza kultura jest zła,
a w konsekwencji żyjemy i funkcjonujemy
w sposób nieodpowiedni, a więc należy to zmienid,
stąd ingerują i narzucają nam swój system
wartości i swoją kulturę. Wielu z nas by się nie
zgodziło. Tak czuje się teraz wielu muzułmanów.
Nie można się im zatem dziwid, że często nie
podoba im się to co robimy (nasze wojska też
przecież tam są). Jestem tutaj daleki i absolutnie
przeciwny usprawiedliwianiu zamachów. Chcę
tylko, aby każda osoba, która przeczyta ten
artykuł, spróbowała wczud się w rolę przeciętnego
muzułmanina i spróbowała go zrozumied, bo jak
już pisałem, nie każdy Arab to muzułmanin, a nie
każdy muzułmanin to terrorysta.
Linki do zdjęd
http://3.bp.blogspot.com/__hspjzfC024/TFvXFSWM8vI/AAAAAAAABqo/0mOMZFDhGLA/s1600/why-do-muslims-defend-islam-when-it-is-accurately-described.jpg
http://25.media.tumblr.com/tumblr_lw83rfmw2X1qj7gpko1_500.jpg
http://www.muslimsdebate.com/faces/images/member/DemoagainsthateW.jpg
Strona 23
Geocaching
Moja przygoda z geocachingiem trwa prawie rok. Stwierdziłem, że to dobry moment na napisanie artykułu promującego tę zabawę terenową. Jak widzisz, udało mi się. Właśnie go czytasz. Połowę sukcesu mam za sobą. Teraz pytanie: czy zainteresuje Cię bieganie z saperką i odbiornikiem GPS w poszukiwaniu skarbów? Nie? Nic straconego. Saperka i GPS nie są tak naprawdę potrzebne. Skarby i tak czekają na odkrycie...
Czytasz dalej, znaczy, udało mi się
rozbudzid twe wewnętrzne dziecko tym krótkim
wstępem. Teraz pora na konkrety. Ów tajemniczy
"geocaching" to nic innego jak zabawa terenowa
polegająca na ukrywaniu i odnajdywaniu skrzynek
(w żargonie: keszy). Może to brzmied nieciekawie.
Niech brzmi, ważne że jest okropnie wciągające
i kreatywne. Tradycyjny kesz składa się
z pojemnika, papierowego dzienniczka (logbooka),
czegoś do pisania oraz fantów. Pojemnik chroni
zawartośd przed czynnikami zewnętrznymi,
w dzienniku dokonuje się wpisu potwierdzającego
znalezienie skrzynki, a fanty stanowią miłe
urozmaicenie. Jeżeli zastanawiasz się "po co?
dlaczego? jak?", śpieszę z odpowiedzią. Kesze
zakładane są z różnych pobudek, najczęściej jest to
chęd pokazania ciekawego miejsca, często mało
znanego, które na co dzieo „umyka” przed
wzrokiem ciekawskich. Krajoznawstwo i turystyka
nie są jednak jedynymi silnikami napędowymi
zabawy. Skrzynki mają różne stopnie trudności, od
łatwych, które można podjąd bez brudzenia rąk
podczas niedzielnego spaceru, po istne wyzwania,
których zdobycie będzie wymagało odpowiedniej
ilości czasu, sprzętu, nerwów i sprytu. Tym samym
szukanie staje się atrakcją samą w sobie,
niecodziennym sposobem na aktywny
wypoczynek. Przynależnośd do społeczności
keszerów posiada również ważny aspekt socjalny -
organizowane są wspólne spotkania i wyprawy,
podczas których dyskutuje się o pamiętnych
skrzynkach i pomysłach na nowe.
Wszechstronnośd zabawy sprawia, że każdy
znajdzie coś dla siebie.
Początkiem zabawy w geocaching jest
rejestracja na jednym z portali geocache. Istnieje
kilka, polecam skupid się na opencaching.pl. Jest to
serwis lokalny, stosunkowo młody, mający swe
odpowiedniki np. w Czechach czy Niemczech. Baza
danych portalu zawiera w sobie najwięcej polskich
skrzynek, interfejs jest przyjazny oraz dodatkowo
istnieją narzędzia ułatwiające zabawę, na bieżąco
udoskonalane i rozwijane przez społecznośd,
np. baza Filipsa (pozwala na dostęp do skrzynek
offline, poprzez urządzenie mobilne). Kolejnym
krokiem po założeniu konta jest uzupełnienie
swych danych, bardzo przydatną rzeczą jest
podanie współrzędnych geograficznych miejsca
swego zamieszkania lub czegoś w pobliżu (jeżeli
nęka strach przed utratą prywatności). Dzięki
temu będzie można dostawad informacje
Strona 24
e-mailem o najnowszych keszach założonych
w podanym promieniu.
Kwestie formalne należą już do przeszłości, więc
można przystąpid do wyszukiwania pierwszej
skrzynki. Wspominałem na początku, że kesze
posiadają różne stopnie trudności – nie jest to ich
jedyny atrybut. Różnią się one typem, wielkością
pojemnika, szacunkowo ocenioną
czasochłonnością, wymaganym ekwipunkiem itd.
Zachęcam do szerszego zapoznania się z typami
skrzynek i ich atrybutami na stronach wiki
udostępnianej przez serwis:
http://wiki.opencaching.pl/
Do wyszukiwania skrzynek w bazie istnieje
kilka narzędzi, np.: intuicyjna szukajka
z możliwością ścisłego zdefiniowania czego
konkretnie poszukujemy, czy mapa
z zaznaczonymi keszami (pomocna przy
planowaniu wycieczek z geocachingiem w tle).
Najlepiej, żeby debiutancka skrzynka była keszem
typu tradycyjnego o niskim poziomie trudności,
stosunkowo blisko miejsca zamieszkania.
Zaoszczędzi to rozczarowao, a i w razie
niepowodzenia szybko pozwoli na kolejne
podejście.
Pierwszy cel wybrany. Czas na
skompletowanie ekwipunku. Podstawą powinno
byd urządzenie wyposażone w odbiornik GPS –
PNA, PDA, telefon czy laptop. W praktyce często
wystarczy dobra mapa topograficzna
z zaznaczonym położeniem kesza (polecam
programy na telefon: TrekBuddy
i Columbus) lub wydrukowany opis skrzynki
i podpowiedzi. Po GPS sięgam w ostateczności,
gdy skrzynka jest zbyt problematyczna lub po
prostu tego wymaga. Warto ze sobą zabrad zestaw
naprawczy – dodatkowy ołówek, kilka worków
strunowych, jakieś kartki i taśmę klejącą. Pozwoli
zreperowad zniszczony lub zużyty kesz. Osobną
kategorią ekwipunku są fanty. Nie są konieczne,
lecz umilają zabawę. Fanty powinny stanowid jakąś
wartośd, absolutnie nie wolno zostawiad
w skrzynkach rzeczy takich jak wykorzystane
bilety, kapsle, flakoniki po perfumach, próbki
kosmetyków, jedzenie, liście... to wszystko
traktowane jest jako śmieci, najpewniej zostanie
wyrzucone przez kolejnego znalazcę. Zostawiaj to,
co sam chciałbyś znaleźd. Geocaching oparty jest
na „dżentelmeoskiej umowie”, należy to docenid
i nie zaśmiecad keszy. Podjęcie kesza może
wymagad dodatkowego ekwipunku – saperki,
latarki, sprzętu do wspinaczki, samochodu
z napędem 4x4 lub czegoś bardziej wymyślnego.
W takim wypadku właściciel powinien w opisie i za
pomocą atrybutów skrzynki poinformowad
o takowej konieczności.
Zwieoczeniem zabawy jest odnalezienie
skrzynki i wpisanie się do logu. Czynnośd tę
poprzedza najlepsza częśd – szukanie. Pewnie
zabrzmi to błaho, lecz warto pamiętad, by podczas
przeszukiwania terenu nie wandalizowad
otoczenia. Wszelkie dewastowanie zabytków
i niszczenie przyrody to czyny godny potępienia.
Skrzynki założone w terenach gęstozaludnionych
i często uczęszczanych narażone są na zniszczenie
i kradzież przez osoby postronne. Warto poświęcid
trochę uwagi, czy aby jakiś „tubylec” nie zauważy
aktu odnajdywania lub chowania skrzynki. Grunt
to dyskrecja. Fanty wymieniamy na rzeczy
o podobnej wartości lub, gdy kesz ubogi –
dorzucamy coś. Miły to zwyczaj, pomaga utrzymad
jakośd skrzynek oraz stanowi swoiste
podziękowanie dla autora. Przypominam, że
wymiana fantów to tylko dodatek do zabawy,
a dołączony ołówek, logbook i temperówka
stanowią integralną częśd kesza i nie należy ich
zabierad. Inną kategorią przedmiotów
zostawianych w keszach są wszelkie geokrety,
geolutins, geocoins itd. Są to „podróżnicy”,
mianowicie rzeczy te zabiera się z kesza nie
Strona 25
zostawiając nic w zamian, a następnie wsadza się do innej skrzynki. Więcej instrukcji i informacji na ten
temat znajduje się na plakietkachdołączonych do wyżej wymienionych przedmiotów.
Nie pozostaje nic innego jak wpisad się w dzienniku. Wpis powinien zawierad datę odnalezienia, naszą
ksywkę – login, informację o wymienionych przedmiotach (in: wsadzone, out: zabrane, no trade – brak
wymiany) oraz dodatkowe info o stanie skrzynki lub podziękowanie (sztampowe i seryjne TFTC oznacza
Thanks for the Cache). Przed odłożeniem skrzynki na swoje miejsce zamykamy ją. Ważne by pojemnik był
szczelny, zamknięcie warto sprawdzid dwa razy.
Nie pozostaje nic innego jak potwierdzid zdobycie pierwszego kesza w internetowym dzienniku
skrzynki. Oprócz krótkiego komentarza wpisujemy co wymieniliśmy i czy skrzynka nie wymaga serwisu.
W razie niepowodzenia informujemy o nim, taki sygnał może byd przydatny dla właściciela.
Życzę owocnych poszukiwao.
Tadzin
Strona 26
Zbuduję własną rzeczywistośd, czyli jak mogę cofnąd się w czasie,
walczyd w obronie Minas Tirith, polecied w kierunku niezrozumiałej Solaris
albo przenieśd się nad Orinoko, nadal siedząc w domu.
Ten, kto wymyślił książkę, był geniuszem. Od dawien dawna istnieje rzecz, która potrafi wpływad na
nasz umysł i dwiczyd go pod kątem kreatywności, a nazywa się opowiadaniem. Kiedyś krótkie formy
narracyjne były przekazywane słownie, lecz właśnie ten, kto wymyślił książkę, bardzo ułatwił nam zadanie
zabijania wolnego czasu i rozwijania swojej wyobraźni.
Osobiście uwielbiam spędzad czas przy dobrej książce. Jest to o wiele bardziej ekscytujące niż granie
w grę, np. „TombRaider” albo oglądanie TV, np. „TombRaider”. Cóż takiego ekscytującego jest w książce?
Oczywiście zawsze to samo – moja wyobraźnia. Bo czyż jest coś bardziej interesującego ponadto, że
zamknę oczy i zobaczę świat, który SAM stworzyłem. Wtedy staję się grafikiem komputerowym bez
komputera, scenografem bez tych wszystkich konstrukcji i widzę rzeczywistośd, którą serwuje mi autor, ale
tylko ja wiem, jak wygląda. To jest niesamowite.
Książki są dobre dla umysłu, bo rozwijają wyobraźnię, lecz to nie jedyna ich zaleta. Uczą nas jak
budowad zdania, jak poprawnie się wysławiad, uczą ortografii, dwiczą pamięd. Tego wszystkiego nie
dostaniemy na ekranie telewizora, ani tym bardziej komputera, gdzie na gg widzimy tylko: „wez, kupilamse
nowego lapsa i bdciemoglatrolowac spamem xD”. Taa... Na czym to ja skooczyłem?
No tak, książka jest dobra. Nie tylko dla umysłu, ale także dla innych części ciała – dla oczu, które nie
męczą się tak jak przy PC i TV, dla kręgosłupa, bo można wygodnie położyd się na łóżku i się zrelaksowad.
Oczywiście ma także swoje złe strony – chociażby zużycie papieru, waga, cena. Jednak czy jej zawartośd nie
jest czymś, co warto skonfrontowad z tymi czynnikami? Uważam, że jak najbardziej tak.
Dzięki książce możesz oderwad się od rzeczywistości, która zamyka się wokół Ciebie. Cały świat
znika, kiedy czytasz. Potrafisz uciec do Rivendell, albo do Hogwartu, gdzie wszystko jest możliwe. Książka
może cię wiele nauczyd, pokazad problemy, o których nawet nie miałeś pojęcia. Książka rozbudowuje
wrażliwośd i osobowośd. Poza tym sprawia, że człowiek staje się istotą cywilizowaną. Umiejętnośd czytania
i pisania to jedna z głównych cech cywilizacji. Jeśli nie będzie książek – nie będzie cywilizacji.
Kolego i koleżanko. Apeluję. Szerzcie wśród was cywilizację. Czytajcie.
Czytając zyskujecie wiele – nowy świat, nowe spojrzenie i zrozumienie. Możecie wiele się nauczyd.
Może nawet będzie to dla was na tyle inspirujące doświadczenie, że sami coś napiszecie? Nigdy nie
wiadomo. Na pewno nie czytalibyście tego, gdyby nie książki ;)
Tak więc – czytajcie i cywilizujcie się.
little decoy
Strona 27
Słów kilka o stand-up’ie
W kolejnym odcinku moich rozważao
chciałbym przybliżyd Wam, Drodzy Czytelnicy, coś,
co w Polsce dopiero raczkuje. Abelard Giza
przyrównał to do myśli Andrzeja Gołoty – dopiero
się rodzi. Mówię tu oczywiście o stand-up’ie, czyli
kolejnej modzie przybyłej do nas prosto z USA.
O dziwo jednak, jest to jedno z niewielu
importowanych zjawisk, które po
zaaklimatyzowaniu się, może okazad się
telewizyjnym i kulturalnym odkryciem.
Nie wiem jak innym, ale mnie te wszystkie
„Kabaretony” i przeróżne gale kabaretowe już się
przejadły. Chod dalej oglądam skecze moich
ulubionych grup, czuję, że to już nie jest to samo
co kiedyś. Może nastała taka kolej rzeczy, bo
„wszystko już było”, a powielające się schematy
gagów powodują, że cały występ staje się
przewidywalny. A może po prostu ludzie czekają
na coś nowego. W każdym bądź razie, stand-up
ma w Polsce szansę na rozkwit, pod warunkiem, że
pozwoli mu się działad w pełnej okazałości.
Stand-up polega na monologu bądź
rozmowie komika z publicznością. Artyści
najczęściej przygotowują luźny plan swojej
wypowiedzi, kierując się głównie intuicją sceniczną
i improwizacją. Tematem występów stadn-
up’owych są często tematy tabu: narkotyki, seks,
szowinizm, itd. Nie można zaprzeczyd, że takie
widowisko jest uzupełniane niezliczoną ilością
wulgaryzmów. Czasem można się pogubid, czy to
co widzimy na ekranie telewizora jest występem
komika, czy może kolejnym filmem Quentina
Tarantino. Według mnie, cała ta otoczka ma na
celu przekonanie odbiorcy, że ten „krzykacz” na
scenie nie wykonuje przedstawienia, tylko w
„normalny” sposób przedstawia swój
światopogląd. Często stand-up’owcy mówią
o poważnych sprawach, takich jak religia (m.in.
George Carlin czy Dave Allen) lub polityka (Mark
Thomas) w sposób, który za pierwszym razem
może śmieszyd - jeśli się ma dystans do tego, co
mówią, ale po chwili namysłu trzeba przyznad, że
coś w ich argumentach jest. Poza tym, jeśli do
przypadkowego zdania w losowym miejscu
dopiszemy wulgarne słowo, to jest duża szansa, że
publicznośd będzie bardziej skora do śmiechu
i zainteresowania występem. Ciekawe skąd się
wzięło upodobanie do przekleostw. Może zrobię
z tego mój kolejny felieton, kto wie.
Wracając do tematu. Powyższy akapit
opisywał stand-up u naszych szanownych
przyjaciół zza Wielkiej Wody. A jak się ma to do
swojskiej wersji kreowanej przez nowe pokolenie
komików? Cóż, trzeba przyznad, że idziemy
w dobrym kierunku. Stand-up zagościł u nas
w programie „Stand-up. Zabij mnie śmiechem”
i chod nie był wysokich lotów, to jednak przetarł
szlaki dla początkujących na szklanym ekranie.
Takie postacie jak Kacper Rucioski, Michał Kempa
czy Katarzyna Piasecka są w stanie zawojowad na
polu kabaretów. Wystarczy tylko przyzwolenie
złych panów cenzorów z największych polskich
kanałów telewizyjnych na większe zagęszczenie
wulgarnych słów.
Krótkie podsumowanie na koniec. Viva la
stand-up! Przyda się orzeźwienie w kabaretowym
gronie non-stop przedstawiającym to samo
i z niecierpliwością czekam na jakikolwiek występ
stand-up’owy w Wodzisławiu Śl.
Strona 28
Romek
Islas Canarias – Teneryfa
Teneryfa to piękna wyspa wchodząca w skład Archipelagu Kanaryjskiego. Nie wiem jak Was, ale
mnie zawsze interesowało pochodzenie nazwy tego zespołu wysp. Od dziecka kojarzyłam je z kanarkami.
Okazało się, że nazwa ta pochodzi od psów, które zamieszkują tereny wysp. Jedynym związkiem pomiędzy
kanarkami i psami jest ich umaszczenie – żółte. Początkowo moja podróż na „Kanary” wiązała się
z wypoczynkiem na egzotycznej wyspie. Plany jednak szybko się zmieniły, gdyż nicnierobienie jest nudne,
a codzienna rutyna, polegająca na opalaniu, pływaniu i jedzeniu, musi znużyd. Trudno usiedzied na miejscu,
gdy wokół tyle atrakcji, a zewsząd otacza Was tak bogata flora i fauna. W momencie, gdy w ręce trafiła
nam mapa, zobaczyliśmy, że linia brzegowa wyspy ma długośd 320km (to jak z Wodzisławia do Warszawy
na przełaj).
Postanowiliśmy objechad wyspę, adodatkowo
przemierzyd ją w szerz i w wzdłuż. Często
pokonywaliśmy dłuższe trasy. Na wyspę
przylecieliśmy samolotem, więc potrzebowaliśmy
samochodu, gdyż nie jesteśmy tak odważni, by
przemierzyd taki kawał drogi pieszo. Teneryfa to
jedna z największych wysp kanaryjskich itutaj też
odbywa się jeden z największych karnawałów
świata. Nie mając problemów z wypożyczeniem
samochodu, wyruszyliśmy w podróż dookoła
wyspy. Opisywanie wszystkich miejsc, jakie
napotkaliśmy, zajęłoby sporo czasu. Skupię się na
tych, które najbardziej mnie zafascynowały.
Pierwszym z nich jest środek wyspy, gdzie
znajduje się wulkan El Teide – Teneryfa jest wyspą
wulkaniczną, swe istnienie zawdzięcza zastygłej
materii wyrzuconej przez tę górę. El Teide to
najbardziej aktywny sejsmicznie wulkan Hiszpanii.
Dodatkowo jest trzecim co do wielkości
wulkanem świata. Jego ogrom robi wrażenie, tak
samo jak czarne plaże pokryte wulkanicznym
żwirem. Podróż na szczyt pozwoliła na
Strona 29
podziwianie pięknych widoków, przykrytych
kołdrą białych chmur. Kolejnym miejscem jest
najciekawszy element wycieczki
– Loro Park. Największy na świecie park zwierząt,
czyli ZOO. Zgromadzono w nim ogromną ilośd
różnorodnych gatunków. Dokładne zwiedzenie
parku zajmuje co najmniej pół dnia.
Urozmaiceniem podglądania zwierząt są pokazy
wykonywanych przez nie sztuczek. Teren parku
jest rozległy, aby zdążyd na konkretny pokaz,
należy skorzystad z parkowego autobusu. Warto
obejrzed pokazy orek, fok i papug. Dodatkową
atrakcją, chodź tylko dla najmłodszych,
jest pływanie z delfinami. Prawdziwymi, nie
dmuchanymi. W mojej grupie były jednak osoby
nawet po 50-ce – jak się okazało, ograniczenia
wiekowe funkcjonują tylko na papierze
i tabliczkach.
Myślę, że to obowiązkowa atrakcja dla każdego,
kto odwiedzi Teneryfę. Po dniu pełnym wrażeo
udaliśmy się do Candelari, nadmorskiej
miejscowości. Mieści się tam sanktuarium Matki
Bożej Patronki Wysp Kanaryjskich. Urokliwe
miejsce… oprócz sanktuarium znajduje się tam
plac pokryty freskiem. Na molo w Candelari prócz
oceanu można podziwiad pomniki dawnych
królów wyspy, którzy bronili ją przed najazdami.
Ostatnim z miejsc, o których chciałabym napisad,
jest Icod de Los Vinos. Stoi tam smocze drzewo.
Mówi się, że ma ponad 1000 lat, jednakże
badania naukowe określiły jego wiek na 650 lat.
Nie przeszkodziło to w uznaniu tego drzewa
za najstarsze na świecie. Flora Teneryfy jest
bardzo różnorodna i kolorowa. Ciekawostką jest
to, że jeden z gatunków palm, charakterystyczny
dla Teneryfy, ma pionowy drążek ponad koroną,
swoistą antenę. Teneryfa, pomimo swej opinii
wyspy typowo wypoczynkowej dla zamożnych
emerytów z całej Europy, ma wiele
niepowtarzalnych, wartych zobaczenia miejsc
i atrakcji.
Od siebie muszę polecid aktywny wypoczynek
związany ze zwiedzaniem i podróżowaniem.
Kamcia
Strona 30
Zamek Czocha (Leśna)
Zamek ten znajduje się 14 km od Lubania
w województwie dolnośląskim. Zanim
postanowiłam zwiedzid to miejsce, kojarzyło mi się
ono wyłącznie z licznymi filmami, np. „Gdzie jest
generał? ”. Zamek na początku nie wzbudzał we
mnie żadnych pozytywnych emocji, a wręcz
odwrotnie, byłam oburzona, iż przejechałam tyle
kilometrów na nic. Jednak gdy przeszłam przez
główną bramę i zwiedziłam budynki gospodarcze,
w których znajdowały się różnorakie muzea...
Nagle... zza ogromnych drzew wyłonił się
przepiękny gotycki zamek warowny. Budowla ta
miała zupełnie inną formę niż dotychczas
zwiedzone przeze mnie miejsca. Była bardzo
rozległa, składała się z licznych elementów, jak np.
przedzamcze, międzymurze czy chociażby basteja.
Zaskakujący był również kilkunastometrowy
kamienny most, pod którym niegdyś znajdował
się zwierzyniec. Szczególnie jednak utkwiły mi
w pamięci piękne, ogromne, kamienne mury.
Innym interesującym doświadczeniem było
wchodzenie na sam szczyt wieży, podziwiając przy
tym kręte kamienne schody oraz starą,
niesamowitą konstrukcję dachu. Widok z niej był
zdumiewający- zobaczyliśmy rozciągające się pod
nami przedzamcze oraz Zalew Leśmiaoski
w promieniach słooca... A zejście z tej wieży… było
istnym koszmarem. Lecz to nic w porównaniu
z licznymi atrakcjami jakie zastałam na dole.
Interesująca była sala tortur, w której znajdowało
się wiele przyrządów wraz z opisami ich
stosowania. Najbardziej „zabawnym” urządzeniem
do torturowania okazała się skrzynia, do której
zamykało się delikwenta i wpuszczało wygłodzone
szczury. Co ciekawe, wykonywanie kar odbywało
się zgodnie z ustalonym cennikiem. Przykładowo,
za obcięcie ucha trzeba było zapłacid 1 dukata.
Muszę przyznad, że zwiedzanie tego uroczego
miejsca zajęło mi ogromnie dużo czasu, ale myślę,
że było warto. Nie umiem się już doczekad wakacji,
by znów wyruszyd na poszukiwanie
niezapomnianych wrażeo!
Dingo
Strona 31
Mamo, wróć!
Niska dziewczyna pochylała się nad grobem. Jej
niebieskie oczy zdawały się byd za wodną szybą.
-Tak, to już 12 lat minęło.
Sześcioletnia dziewczynka bawiła się radośnie na
podwórku przed domem.
-Aniu! Aniu!-na dźwięk tych słów mała
odwróciła się w kierunku werandy.-Chodź
jedziemy do babci!-
-Idę- radośnie zerwała się do matki. Nie
przypuszczała, że będzie to jej ostatni uśmiech
w dzieciostwie. Potem pamięta już tylko noc,
deszcz, krew i szpital.
Otworzyła oczy, po policzku spływało kilka łez.
Pogoda była ładna lecz ona chciała by padało.
-Dziś mam osiemnaście lat mamo, nie mam
chłopaka, w szkole uczę się dobrze, pomimo tego
co przeszłam. Przepraszam, że dopiero teraz
przyszłam. - Położyła róże na granitowej płycie,
dotknęła ręką zaniedbanego nagrobka.-Przyjdę
jutro i posprzątam Ci tu trochę przepraszam, że cię
zaniedbałam- Odeszła, by wrócid jutro.
Ranek, na dworze było słychad radosny
śpiew ptaków. Słooce przygrzewało, a po pustych
jeszcze uliczkach szła dziewczyna. Zapatrzona,
pusta, smutna. Doszła do szkoły w szybkim
tempie. Po drodze minęła dwie dziewczyny.
- Widziałaś to dziwadło? Cała ubrana na czarno,
nie ma przyjaciół, pewnie jakieś „emo” albo
„metal”. - Szepnęła jedna do drugiej.
-Fujjj... Myślisz, że je koty albo się tnie?....
Dalszej części rozmowy nie słyszała, były
już zbyt daleko. Zamknęła oczy, powstrzymując
łzy. Nic nie rozumieją, łatwo oceniad, trudniej
zrozumied i wesprzed
A przecież ona też miała marzenia, tylko
wkroczyła w świat, gdzie nikt jej nie rozumie. Nikt
nie wyciągnął ręki,wszyscy się odwrócili. Na kogo
tu liczyd?
Nie oceniaj, jeżeli nie pomogłeś. Na pomoc
nigdy nie jest za późno, nic prócz chęci nie trzeba.
Może gdyby miała przyjaciół, poczułaby czyjeś
wsparcie i szybciej wyszłaby z żałoby. Nie
potrzebowałaby dwunastu lat. Ale każdy woli
patrzed z boku, nie angażowad się. Nie bądź jedną
z nich, nie pozwól na to, by obok Ciebie inni
cierpieli w samotności.
Lena
Strona 32
Rachel?
-Rachel? Tak, słyszałem o niej. Była... inna. Nieco dziwna. I bardzo zamknięta.
-Poznałem ją jako zwykłą, niewyróżniającą się dziewczynę. Chodziła po korytarzach uczelni jak każda
inna. Zazwyczaj nosiła ze sobą małą teczkę, nie większą od formatu A4. Nikt raczej nie zwracał na nią uwagi,
nie widziałem, żeby miała jakieś bliższe relacje z kimkolwiek ze studentów. Często przesiadywała w czytelni
lub w parku, z dala od zgiełku i od ludzi. Wtedy sięgała po książkę - uwielbiała je - lub po obszerny
skoroszyt, w którym wiecznie coś szkicowała. Była raczej zamknięta, nieśmiała, skryta. Nie odzywała się
niepotrzebnie, wolała słuchad. Na moich wykładach siedziała wmieszana w kolegów i koleżanki z roku, ale
była zupełnie od nich inna... To znaczy, nie, nie, wyglądała całkiem normalnie, szaro, zupełnie jak tłum,
tylko że... No, miała w sobie coś takiego, taką tajemnicę, którą można było dostrzec pomimo... Zawsze
mogłem ją odnaleźd wzrokiem. Nawet jeśli zmieniała miejsce. Zupełnie inna niż wszyscy. Taka... wyciszona,
nieobecna nawet. Zupełnie inna.
-Haha! To ta dziewczyna, która śpiewała te głupie piosenki? Te, których nikt nie rozumiał? Nie
lubiłam jej. Była taka dziwna, w ogóle stylu nie miała. Poza tym ta jej wyniosłośd: Rachel śpiewa, Rachel
maluje, Rachel taoczy... I co jeszcze? Głupia dziewczyna. Wszędzie musiała się pokazad, byd najlepsza,
terefere. Boże, dobrze, że już jej nie ma. Wiadomo było, że takie coś długo nie pociągnie.
-Tak, to prawda. Człowiek, który tworzy sztukę, i to przez duże „S”, jest bardzo wartościowy.
Sytuacja zmienia się, kiedy taki człowiek zaczyna tworzyd tylko i wyłącznie dla siebie, żeby zaspokoid własną
potrzebę ekspresji, niezrozumiałej dla innych. Tacy ludzie nie utrzymują się na publicznej scenie. Dlatego
rozumiem tę sytuację. Rachel zniknęła ze świata „celebrytów”, bo zaczęła robid coś niezrozumiałego dla
ogółu. Widad było też, że ona nie chce się podporządkowad trendom, za żadną cenę. Coraz bardziej się od
nich oddalała. To także rozumiem, świat potrzebuje sztuki wyższej, ponad trendami. Ale twórczośd Rachel
znalazła się poza granicą zrozumienia i tolerancji, nie znalazła więcej odbiorców. Dlatego skooczyło się to
tak, a nie inaczej.
-Mój Boże, jak to zniknęła? Rachel? Niemożliwe... Ale przecież musi gdzieś byd. To taka spokojna,
miła i nieśmiała dziewczyna... Nie mogła przecież tak po prostu się ulotnid! Sprawdziliście wszystkie
miejsca? Ciągle szukacie? Musi przecież gdzieś byd...
-Tak, tak, niezwykła osobowośd. Tak, chodziła na zajęcia regularnie. I proszę sobie wyobrazid, że nic
nie wskazywało na to, że będzie gwiazdą. Tu niby cicho, niby skromna taka, siedziała sama, coś dla siebie
robiła, a tu nagle taka sława... Jak to ludzie potrafią zaskoczyd, prawda? Chociaż, jak teraz pomyślę – wciąż
czytała jakieś książki, nie rozstawała się z nimi. Na pewno znalazła tam przepis na przyszłośd.
-Co do Rachel – nie mam nic w tej sprawie do powiedzenia. Dopóki prowadzimy dochodzenie,
muszę powstrzymad się od udzielania jakichkolwiek informacji. Wiemy tylko tyle, że ma status osoby
zaginionej. Nic więcej nie wiem.
Strona 33
-Gdzie zgubiliśmy ten diament? Gdzie podział się skarb, który wyznaczał nowe wartości w sztuce
ogółem rzecz biorąc? Został nam ukradziony, czy zabrany przez nią samą? Gdzie jest – Rachel?
-No, była dziwna, i to ostro. Nie, nie podobał mi się jej styl. Za dużo dziwactw. Ale talent miała.
Ciekawe co się z nią stało...
-Opinia na temat tego, co buduje naszą tożsamośd może byd tylko jedna: buduje ją obraz, jaki rysują
ci, którzy z nami przebywają, nie to jak my sami siebie określamy. Nasza ocena na temat nas samych
ZAWSZE będzie subiektywna i jednostronna. Natomiast opinie z zewnątrz rysują to, jacy jesteśmy
naprawdę. Bo nikt nie może żyd, tworzyd, pracowad tylko dla siebie samego. Nie ma takiej możliwości.
Dlatego też nie ma możliwości racjonalnej oceny samego siebie.
-Rachel? Ta, słyszałem o niej, nawet spotkałem ją na ulicy. Ciągle zamyślona, nieobecna.
Tajemnicza...
little decoy
Strona 34
Wdowi Bór
Zapraszamy do zapoznania się z pracami, które wzięły udział w XI Powiatowym Przeglądzie Twórczości Literackiej Dzieci i Młodzieży „Złoty Wawrzyn”.
Druga nagroda w kategorii „Proza”.
Wdowi Bór. Cholerny Wdowi Bór. Kiedy tu
po raz ostatni byłem? A, no tak, 12 lat temu. Przez
ten czas dałem radę skooczyd zaocznie studia
i rozkręcid własny biznes. Jednak, kiedy Pani Matka
zwołuje rodzinę, to znaczy, że trzeba rzucid
wszystko i wrócid do Wdowiego Boru. „Nasza
sprawa rzecz święta”, od tego nie ma ucieczki.
Rodzina na pierwszym miejscu.
Autobus PKS z niemiłosiernym piskiem
zatrzymał się na przystanku. Wychodząc, kątem
oka zauważyłem zdegustowaną i pełną pogardy
twarz starego kierowcy. Więzienny tatuaż
zdobiący jego prawe ramię odświeżył mi pamięd.
Michał Kajuk. Złamał Panu Ojcu rękę, gdy nasza
kura weszła przypadkiem na jego pole
kiełkującego zboża. Płonąca stodoła Kajuków była
wystarczającą formą zemsty, a żeby odrobid straty
musieli sprzedad simentalkę. Ten się śmieje… .
Wspomnienia z dawnych lat życia na wsi zajęły mi
podróż z przystanku do rodzinnego domu. Dom
ten stoi na uboczu wioski, ale za to na wzgórzu,
z którego widad było, gdy nieprzyjazny nam sąsiad
z grupą popleczników chciał podpalid nasze
gospodarstwo. „Ziemi trzeba bronid, chłopcze.
Ona nas zrodziła.”, mawiała babka Janka, Panie
świed nad jej duszą. Mijając sklep
ogólnospożywczy nr 1. bez zastanowienia
i automatycznie pozdrowiłem starego
Mordziatego, siedzącego na schodkach i raczącego
się Bykiem. Starałem się iśd środkiem drogi, żeby
przypadkiem nie wywąchały mnie psy zza płotów.
Nie wiadomo, z kim teraz mamy na pieoku i kto
mógłby mnie tymi psami poszczud. Po kilkunastu
minutach doszedłem wreszcie do bramki
ojcowizny. Zaczął się na mnie wydzierad jakiś bury
kundel. Hm…, pewnie Czart zdążył już umrzed ze
starości. No, chyba że któryś z sąsiadów otruł.
Przed domem, który przed wojną wybudował
dziadek Józef (oczywiście nie mam tu na myśli I ani
II Wojny Światowej, tylko wojnę z Braunerkami
o 12 hektarowe pole w 1934r.) siedziała Jusia,
moja młodsza siostra. - Ciebie też tu przywiało?
Rany, musi się niezła akcja kroid. – powiedziała
Jusia, po wykonaniu tajnego rodzinnego uścisku. -
Przyjechałem tak szybko, jak się dało. Chod
straciłem klienta, mam nadzieję, że było warto. -
Póki co, Pan Ojciec nic nie chce powiedzied, a Pani
Matka wspomina coś o „pieprzonych głodetach”.
– powiedziała z wyrazem niezrozumienia na
twarzy. Jusia nigdy nie grzeszyła mądrością. -
Strona 35
Może chodzi o „geodetów”? - Może, może.
Wejdźmy do domu. Pani Matka już pewnie podała
do stołu.
O tak. To, czego mi najbardziej brakowało
w wielkim mieście, to „mamine obiadki”. Z tego się
nie wyrasta. Wchodząc do kuchni, która jak w
każdym domu była centralnym punktem życia
rodzinnego, uderzył mnie zapach pieczeni z śliwką
w sosie grzybowym. Witając się czule z Panią
Matką poczułem te same słodkawe perfumy,
których używa niezmiennie od ponad 20 lat.
Po uściskaniu dawno niewidzianych braci i sióstr,
przyszedł moment na przywitanie się z Panem
Ojcem. Siedział w drugiej izbie wgapiony
w telewizor. Podał machinalnie rękę do
ucałowania w rodowy pierścieo, nie ruszając
nawet wzroku od szklanego ekranu.
W międzyczasie podawano do stołu, więc po
umyciu rąk usiadłem przed talerzem pełnym mięsa
i ziemniaków. Gdy do pokoju wszedł Pan Ojciec,
wszyscy wstaliśmy, złapaliśmy się za ręce
i zmówiliśmy rodzinny pacierz:
Boże ty w Niebie królujący,
Nie pozwól by ród Twój kochający,
Zaznał męki ze strony Martyoca,
Ani innego złego przegnilca.
Bośmy jedynie w Tobie wierni,
Nie tak jak Ci w piekle paleni,
Amen.
Siadając z powrotem na swoje miejsca, Pan
Ojciec zaczął mówid. - Kazałem waszej matce
zwoład was wszystkich, ponieważ wiatr
przydmuchał czarne chmury nad nasz dom. – gdy
Pan Ojciec mówił, nikt nie odważył się chwycid za
widelec. To by była zniewaga wobec głowy
rodziny. - 2 dni temu do Wdowiego Boru przybyło
dwóch geodetów, których najął ten parszywy
Michalak, oby sczezł w męczarniach. Chce
w gminie załatwid papiery na przemianowanie
pola na działkę budowlaną, a potem sprzedad
mieszczuchom, którzy pałętają się tu od dwóch
tygodni szukając szczęścia. Sęk w tym, że pole to
jest tylko zagonem większej morgi, która poprzez
cwany fortel wujka Tadka, Panie świed nad jego
duszą, trafiła w nasze ręce i teraz rosną na niej
grule. – mówiąc to, prawy kącik ust Pana Ojca
lekko się uniósł imitując uśmiech. - Geodety
wydają się nie w ciemię bite, a do tego mają jakieś
spec mapy, na których pewnie ładnie widad,
że Michalaki, oby się smażyli w piekle, mają więcej
pola niż myślą. Nie możemy pozwolid na to.
Za pobicie mieszczuchów i geodetów ktoś z nas
mógłby trafid do ciupy, a tego nie chcę. Dlatego ja,
wraz z wami, moi synowie, zakradniemy się dziś
pod osłoną miesiąca do gospodarstwa
Michalaków, oby im mleczne wyzdychały
z choróbsk, capniemy którąś z córek i weźmiemy
w szantaż starego Alojza. Tak powiedziałem ja,
wasz Pan Ojciec i macie się mnie słuchad, bo
ziemia ta was wychowała i wykarmiła. Teraz
musicie się jej odwdzięczyd. Po przemówieniu
nastała grobowa cisza, którą nawet ptaki za
oknem bały się przerwad. - No, a teraz jedzcie, bo
wystygnie.
Ból, przenikliwy, ostry ból przy podstawie
czaszki rozsadzał mnie całego i nie pozwalał się
skupid na sytuacji, która mnie zastała po
odzyskaniu przytomności. Wiedziałem tylko tyle,
że siedziałem na krześle przypięty łaocuchami
w czyjejś stodole. Pamięd wracała drobnymi, nie
poukładanymi fragmentami. Pamiętam bieg przy
ścianie domu Michalaków, potem krzyki, wrzaski,
strzały z mausera Pana Ojca, a wtedy ktoś uderzył
mnie w plecy deską i tracąc równowagę wpadłem
do zbiornika z gnojówką. O dziwo, nie czułem teraz
smrodu, ale to pewnie dlatego, że bandyci złamali
mi nos. Pewniakiem węch uszkodzili. Mój powrót
do świata żywych zauważył Bartek Michalak,
najmłodszy potomek Alojzego, ale za to
Strona 36
przewyższający szpetotą starszych braci. - Wiesz
co ta twoja pieprzona rodzinka zrobiła? – mówiąc
to, przy okazji opluł moją twarz. - Coś, co już
dawno powinna z wami zrobid, wy cholerne
obdartusy? – odparłem, po czym dostałem
w brzuch batogiem. Nie bolało, w zasadzie, poza
bólem w okolicach szyi, nic nie czułem. - Ten twój
ojczulko załatwił moją siostrę z karabinu, a reszta
waszej hołoty połamała kulasy Jarkowi i Pietrowi.
Zapłacisz za to, gnido. Podwiartuję cię na kawałki.
– wymawiając ostatnie zdanie, Bartek odpalał już
piłę łaocuchową. - Wątpię. – po czym wyłuskałem
spomiędzy języka i dolnej szóstki małą ampułkę.
Przegryzłem ją, a świat zaczął się powoli oddalad.
Albo to ja zacząłem się oddalad od świata.
W każdym bądź razie wygrałem, bo oddałem życie
za moją Rodzinę. Dzięki temu Pan Ojciec nie
musiał się martwid o to, jak mnie odbid. Jeszcze by
moi bracia przypłacili życiem, a tego bym sobie nie
darował.
W procesji pogrzebowej, oprócz rodziny,
wzięli udział Ci, którzy bali się gniewu mojego Pana
Ojca. A było ich sporo. Fakt, że jego syn potrafił
poświęcid życie dla „naszej sprawy”, spowodował,
że nasza rodzina miała spokój na dłuższy czas. Aż
nie przyszły żniwa…
Stary Mordziaty jak zwykle siedział na
schodkach do sklepu ogólnospożywczego nr 1.,
gdy obok przechodził kondukt. - Naoglądały się
mafiozów w telewizorze i się zabijajo tera jeden
z drugim. – bąknął pod nosem, lecz przeżegnał się
w myślach i zmówił „Wieczne odpoczywanie…”,
tak na wszelki wypadek, gdyby Pan Ojciec umiał
czytad w myślach i wziął soczystego łyka ze
szklanej butelki opatrzonej czerwoną etykietką
z napisem „Byk”.
Romek
Strona 37
Stalowe rumaki
Pierwsze promienie słoneczne wpadały już
przez okno, gdy zaczął dzwonid budzik. Franek szybko
zerwał się na nogi, przeciągnął się kilka razy, popatrzył
przez okno i powiedział do siebie:
-Ach! Idealny dzieo na podróż. – uśmiechnął
się pod nosem i zaczął przeszukiwad półki
w poszukiwaniu jakichś dżinsów i cienkiej koszulki
z krótkim rękawem, z szafy wyciągnął kamizelkę wraz
z skórzanymi spodniami i kurtką. Jako że o poranku
jadącym na motorach mocno doskwiera chłód, założył
skórzaną odzież, wyjął z kieszeni bandamę, wciągnął
odpowiednie buty i wyszedł z mieszkania, podążając
szybkim krokiem w stronę garażu z torbą, do której
wcześniej spakował rzeczy na wyprawę. Po chwili był
na miejscu, wyprowadził bordowy motor, a do kufra
mieszczącego się za tylnym siedziskiem włożył
pakunek. Wciągnął na dłonie rękawice, założył okulary
przeciwsłoneczne, na głowę wsunął „hitlerówkę”
i mógł już ruszad. Zapalił maszynę, posłuchał przez
moment warczenia silnika rozdziawił usta w uśmiechu
i ruszył.
Z daleka było słychad, że jedzie motor,
a pomiędzy blokami miarowy warkot jeszcze się
wzmógł. Pojechał na stację, aby zatankowad bak do
pełna, chciał jak najmniej czasu marnowad po drodze
na „takie rzeczy”. Tam czekali już na niego dwaj
towarzysze podróży. Jeden na białej Yamasze Drag
Star, która miała na przednim nadkolu przyczepione
niewielkie poroże jakiegoś zwierza. Drugi zaś miał
identyczną Hondę Shadow, jak ta , na której Franek
wjeżdżał właśnie na stację, różniły się jedynie
kolorem, jedna była seledynowa, druga bordowa. Na
wszystkich trzech motorach odbijało się słooce, co
powodowało, że barwy maszyn mocno połyskiwały,
a to dodawało im jeszcze więcej wdzięku.
Przywitali się męskim przybiciem graby, jak to
bywało w świecie motocyklistów, wsiedli na swoje
maszyny i powoli ruszyli. Droga nie była dla nich
nużąca, ponieważ sam dźwięk silników sprawiał im
niezmierną radośd, a jeszcze większą to, że krajobrazu
nie przesłaniały im budynki. Pędzili bocznymi drogami,
przecinając rozległe pola. Flaga na motorze Henia,
którego nazywali Rumcajsem ze względu na jego
bujną brodę łopotała przyczepiona do oparcia, na
fladze zaś widniał herb Wodzisławia. Rozglądając się
na boki, w dali mogli dojrzed domki jednorodzinne,
jedne skromne, inne niekoniecznie.
W trasie czas szybko płynie i ani się
spostrzegli, jak baki zaczęły świecid pustkami,
zmuszeni byli więc przerwad na moment swoja
eskapadę. Na najbliższej stacji po kolei zatankowali
swoje maszyny, najmniej na paliwo wydał Zbyszek,
gdyż jego Yamaha miała największy zbiornik. Przy
okazji przystanęli na chwilę, jako że byli już mniej
więcej w połowie drogi, skorzystali z okazji i wypili
kawę, odpoczywając, bo jakby nie patrzed i od jazdy
motocyklem bolą pewne części ciała. Minęła dłuższa
chwila nim ruszyli, może nawet z dwadzieścia minut,
ale nie przejmowali się tym, byli nastawieni, że gdzieś
za godzinkę dojadą do celu. Nie śpiesząc się zanadto,
podziwiali widoki, niezakłócone obecnością żadnych
bloków czy fabryk przemysłowych.
Niestety, beztroska podróż została nagle
brutalnie przerwana…
Samochód osobowy zderzył się z cysterną… Na
miejscu była już policja i straż, karetki nie było widad,
pewnie już odjechała, ponieważ na miejscu byli tylko
umundurowani, a teraz i motocykliści. Na drodze było
jeszcze widad krew, dużo krwi, dopiero zaczynali ją
zmywad.
Każdemu z mężczyzn przez głowę przebiegł
smutny scenariusz tego wypadku i każdy wzdrygnął
się, obserwując skutki wypadku na okropne
zakooczenie. Przeżegnali się i gdy policja pozwoliła im
jechad, ruszyli powoli. Teraz jechali wolniej,
z pięddziesiątką na liczniku jechali ponad godzinę
i znów musieli się zatrzymad, ruchem kierowała
Strona 38
policja. Tym razem dwa auta osobowe zderzyły się
czołowo, na szczęście na miejsce wypadku pogotowie
przyjeżdżad nie musiało. Dwóch kierowców składało
zeznania policjantowi, z czego jeden, mówiąc,
strasznie gestykulował. Odetchnęli z ulgą, a gdy tylko
kierujący ruchem dał znak, iż mogą ruszyd, od razu to
uczynili. Z tą samą prędkością co wcześniej...
Po dłuższej jeździe uspokoili się i znów
rozglądali się dookoła, gdy w oddali niestety ujrzeli
korek, serce zaczęło im bid, ponieważ spod mostu szła
ogromna fala dymu.
Postawili motory i zeszli z nich, starając się
dojrzed, co się stało, niestety gęste kłęby dymu
przesłaniały im miejsce wypadku i niewiele mogli
zobaczyd, dlatego też Rumcajs podszedł do grupy
mężczyzn, którzy stali gdzieś w połowie korku i zapytał
donośnym głosem.
-Przepraszam panów, wiecie może co się tutaj
stało?- patrzył na każdego po kolei czekając na jakąś
odpowiedź. Po chwili miał już wyobrażenie na temat
zdarzenia. Szybko wrócił do swoich towarzyszy.
-Dwie osobówki stuknęły się pod mostem,
kierowcy powoli wychodzą ze środka…- mówił to ze
zdenerwowaniem i niepokojem, dlatego że
samochody podpaliły się.
Wszyscy byli zdenerwowani i oczekiwali
wyjścia poszkodowanych. Po chwili pojawiły się dwie
sylwetki dobrze zbudowanych mężczyzn, szli powoli w
stronę tłumu. Gdy tylko wyszli z dymu dało się
zauważyd, że są mocno poturbowani. Jeden z nich
podchodził po kolei do każdego z obserwujących
zdarzenie i pytał czy mają chusteczkę higieniczną, aby
zetrzed krew z nosai brwi, nie wiedział jednak, że na
czole ma dośd sporą ranę, w dodatku jeszcze dośd
głęboką. Drugi miał masę zadrapao, startej skóry i ran
podłużnych.
W chwilę później na miejsce dotarła karetka,
a po chwili i straż. Sanitariusze opatrzyli rannych
i pojechali z nimi do szpitala, natomiast straż długo
męczyła się z palącymi się samochodami. Minęły jakieś
dwie godziny zanim grupa motocyklistów ruszyła w
dalszą podróż, lecz zanim ruszyli każdy z nich cicho
wyszeptał „Matko Boska miej nas w opiece”,
ponieważ wszyscy mieli wrażenie, że kolejny wypadek
jaki będzie, będzie ich ostatnim.
Dudi
Strona 39
Wyróżnienie w kategorii „Poezja””
Po prostu miłość
Wchodzę do pokoju,
już tam jest –
piękna.
Wtulona w miękki fotel
jakby przyklejona,
wtopiona w tło.
A jednak to Ona,
więc
nie mogę jej nie zauważyć.
Miłość.
Czarne włosy
przyjaciółki
i te jej oczy.
Niezgłębione, nieodczytane,
wieczne
jak diamenty,
raz czarne, potem brązowe i szare,
lśniące.
Serce bije mocniej.
Co powiedzieć?
Nie mam pojęcia.
Tylko patrzę,
patrzę i patrzę
na moją
Miłość.
little decoy
Strona 40
Wyróżnienie w kategorii „Poezja””
Duże dziecko
„Kim jesteś?
Ja... ja naprawdę nie wiem kim jestem.”*
Znam to.
Głos w mojej duszy, który wciąż czegoś szuka.
Niespokojny duch
miota się tu
i tam.
Wciąż czegoś szuka...
Czasem jest już blisko.
Czasem ma ochotę zabić.
Trwa.
Po co tu jest?
Może Ty to wiesz?
Szuka wskazówki, bo sam nie potrafi
żyć.
Czegoś zabrakło...
Nie wie gdzie jego miejsce,
nie zna świata,
wszystko jest nowe i niezrozumiałe.
Jak dziecko.
„Kim jesteś?
A, tego właśnie nie wiem.”*
*O.S.T.R - "Strach"
little decoy
Strona 41
Rudolf Modrzejewski zawsze czuł się Polakiem
Rudolf Modrzejewski urodził się 27 stycznia
1861 roku w Bochni. Był uczniem Liceum św.
Anny w Krakowie, gdzie uczono po polsku,
także historii naszego narodu. W wieku 15 lat
wyjechał wraz z rodziną do Stanów
Zjednoczonych. Jego matką była Helena
Modrzejewska - wybitna artystka o sławie
światowej. Po emigracji do Stanów
Zjednoczonych zyskała sobie miano najlepszej
aktorki amerykaoskiej. W sierpniu 1878 roku
w Krakowie była witana prawie jak polska
bohaterka narodowa. To ona wychowywała go
w duchu polskich tradycji patriotycznych.
Nawet wtedy, gdy studiował w Paryżu, pisała
do niego: „Chciałabym bardzo mocno, żebyś,
podobnie jak Mamuś Twoja, w skromnym
naszym zakresie wszędzie, gdzie pracujesz
i działasz na świecie, uczył obcokrajowców
wymawiania polskiego imienia z szacunkiem.”
Żoną Rudolfa Modrzejewskiego była Polka
Felicja Benda. Mieli dwójkę dzieci. Rudolf
często przebywał w kraju. Do kooca życia mówił i pisał
po polsku, utrzymywał kontakty z krajem
i z Polakami. Znany działacz polonijny w Ameryce,
Ignacy Morawski, tak charakteryzował Rudolfa
Modrzejewskiego:”Jeśli idzie o jego polskośd, to był
bezwzględnie Polakiem, czuł się Polakiem i o tym
wiedział każdy, który się z nim towarzysko stykał.”
Wielki budowniczy mostów
Rudolf Modrzejewski uważany jest za
najwybitniejszego budowniczego mostów na świecie.
Osiągał znakomite wyniki w projektowaniu mostów
zarówno betonowych, jak stalowych:
Rudolf Modrzejewski
Strona 42
kratownicowych, wspornikowych czy wiszących. Młody Rudolf ukooczył, jako najlepszy student, inżynierię
budowlaną na słynnej Ecole des Ponts et Chausses w Paryżu w 1885 roku (najlepsza uczelnia techniczna na
świecie). Pierwszą praktykę inżynieryjną odbył w biurze amerykaoskiego „ojca mostownictwa” George
Morrisona. W 1893 roku otworzył swoje biuro w Chicago)
Modrzejewski zbudował prawie 40 mostów (ponad 200 km. mostów) na największych rzekach kontynentu,
w tym 6 przez Missisipi, mosty przez Missouri, Delaware, Ohio, Rzekę Świętego Wawrzyoca (Quebec), na
Wielkich Jeziorach (Detroit) i zatokę San Francisco (Trans-Bay Bridge). A były w tym obiekty największe na
świecie: Philadelphia - Camden, Detroit - Ambasador, Metropolis i Tanana - Alaska, Quebec w Kanadzie
i Huey P. Long w Nowym Orleanie. Niektóre
do dziś są największe na świecie w swojej
klasie. Te dokonania zapewniły mu trwały
sukces i sławę. Przez wymienione
konstrukcje umieścił swe nazwisko wysoko
na liście Polaków zasłużonych w budowaniu
wielkości Ameryki, a udało się to tylko
nielicznym z kilku milionów emigrantów.
Co zawdzięcza mu technika mostowa?
Znacznie zwiększył rozpiętości tak przęseł
kratownicowych, jak i wiszących.
Wprowadził nowe stopy stali, odznaczające
się większą wytrzymałością (stal krzemową
zastosował pierwszy). Przyczynił się do
niebywałego postępu w metodach budowy głębokich fundamentów. Osiągnął znaczny sukces finansowy.
Zarabiał dużo, bardzo dużo, ale nie przywiązywał do tego wagi. Żył bardzo szeroko, prawie tak, jak dawniej
matka. Wydawał wiele, ale
najważniejsza była realizacja
idei technicznej, a nie
pieniądze. W tym zawsze
widział sens swego działania.
Był więc Modrzejewski nie
tylko wybitnym inżynierem, ale
również biznesmenem,
organizatorem produkcji
i w koocu wielkim działaczem
społecznym.
Strona 43
Pasja muzyczna, sława
i wyróżnienia.
Modrzejewski był pianistą
o możliwościach wirtuoza. Już
w Krakowie brał lekcje
u Hoffmana, a potem stale
doskonalił swoje
umiejętności. Ta kombinacja
inżyniera najwyższej klasy
i muzyka o poziomie wirtuoza była i pozostaje do dziś zjawiskiem wyjątkowym. Modrzejewski nie tylko grał,
ale również swobodnie wypowiadał się w sprawach muzyki. Zresztą, stale się
w tych kręgach obracał. Do jego bliskich przyjaciół należeli Józef Hoffman, Marcelina Czartoryska (ulubiona
uczennica Chopina), Maurycy Rosenthal, Artur Rubinstein czy Ignacy Jan Paderewski, z którym w pełni
podzielał patriotyczne dążenia. Zdobył wiele tytułów naukowych i wyróżnieo, m.in. tytuły Doktora Inżynierii
na uniwersytetach stanu Illinois w
Urbana, Pensylwania Military College
w Chester i Politechniki Lwowskiej
(doktorat honoris causa). W 1930 roku
Rząd Polski przyznał mu „Wielką
Nagrodę” na Wystawie Przemysłu
i Nauki w Poznaniu. W 1928 roku
American Institute of Steel
Construction zaczął przyznawad
nagrody za najładniejsze mosty.
Modrzejewski był jedynym, który tę
nagrodę otrzymał trzykrotnie!
W 1922 roku Modrzejewski
został uhonorowany medalem
Franklina – najwyższym
wyróżnieniem przyznawanym
w Stanach Zjednoczonych za wkład w rozwój nauk fizycznych i ich zastosowao.
W 1931 roku w Chicago wręczono Modrzejewskiemu nagrodę im. Jerzego Waszyngtona
„Washington Award”, najwyższe amerykaoskie odznaczenie w dziedzinie inżynierii.
Za zasługi w rozwoju nauk inżynierskich został w 1929 roku powołany w skład Nowojorskiej
Akademii Nauk. W 1926 roku rząd Republiki Francuskiej odznaczył go orderem Legii Honorowej.
Pisano o Modrzejewskim, że był również artystą, który „widział realizacje swych marzeo w betonie
i stali, często był to niewidzialny most łączący ludzkie serca.”
Opracował p. T. Wardenga
Strona 44
Łona i Webber – Cztery i Pół
Gdy 11 lat temu rozmawiał przez telefon z Bogiem, orzekł, że fruźki wolą optymistów, chod bywało, że
narzekał na swojego Trabanta. Dziś Adam Łona Zielioski ma w sobie wyraźnie mniej młodzieoczego poczucia humoru,
coraz częściej zastępuje go sarkazmem i ironią. Czy więc Łona został zdegenerowany przez szarą rzeczywistośd? Czy
może jednak po prostu dojrzał, doszlifował swój talent, pomysłowośd i połączył je z niebanalnym spojrzeniem na
świat, w którym żyjemy?
Po przesłuchaniu piątego albumu (Czwartego i pół, biorąc pod uwagę iż poprzedzający ten materiał Insert był
EP-ką), bardziej skłaniam się ku drugiej tezie, tym bardziej, że ludzie w ciągu lat 10 mogą zmienid się diametralnie.
W gruncie rzeczy już na wstępie (Ł.O.N.A.) mamy potwierdzenie owej tezy. Tak ironicznego autoportretu artysty
polski rap nie widział już dawno. Następnie słyszymy, jak Adam chce nauczyd swoje dni szerszego spoglądania na
otoczenie (Patrz szerzej), pytając o istotne wartości, obnaża ich niedobór w dzisiejszych czasach (Nie pytaj nas),
zastanawia się nad przemijaniem, wykorzystując, jako motyw przewodni, centralne ogrzewanie (Kaloryfer). Trafnych
obserwacji socjologicznych nie brakuje nawet podczas (pozornie!) zwyczajnej podróży na pocztę (Święty spokój).
Moją szczególną uwagę zwrócił singiel To nic nie znaczy, w którym to Łona w ciekawy sposób propaguje spokój
wobec frustracji dnia codziennego.
Oczywiście rzadko się zdarza, by na płycie brakowało słabych numerów – za taki właśnie uważam 10 nagrany
z Rymkiem, aczkolwiek utwór zyskuje oryginalnym podejściem do rapu. Ponadto mamy tu jeszcze kilka mniej lub
bardziej ciekawych kawałków, o których nie będę opowiadad – polecam je odkryd samemu.
Nie bez znaczenia jest również podkład muzyczny - Webber wykonał kawał dobrej roboty, tym bardziej, że
większośd partii została zagrana przez niego samego. Chod sam jestem fanem klasycznych, samplowanych bitów
w stylu Menta (Rasmentalism), te grane przez Webbera mają swój urok i mogą się podobad.
Moim zdaniem każdy szanujący się słuchacz rapu powinien zapoznad się z materiałem przygotowanym przez
Łonę i Webbera, polecam ten album również osobom, które niekoniecznie są zainteresowane hip-hopem, a szukają
ciekawych doznao muzycznych. W skali sześciostopniowej z czystym sumieniem daję albumowi… Cztery i pół.
Kryszan
Strona 45
Dekadentyzm w polskim rapie
Żeby zacząd w ogóle mówid o rapie, chciałbym przypomnied pojęcie, jakim jest dekadentyzm. Był to
nurt w sztuce, który charakteryzował się sprzeciwem wobec mieszczaoskiego świata, przekonaniem
o całkowitym upadku kultury, sztuki i wszelkich ideologii, cechowało go również przeświadczenie o tym, że
kultura, cywilizacja i ludzka moralnośd kierują się tylko żądzą zysku.
Uważam, że w ten nurt szeroko wpisuje się tekst piosenki grupy Tabasko - “Wychowani w Polsce”.
W tym utworze muzycy mocno skupiają się na elementach, które budowały ich dzieciostwo. Okazuje się, że
szczególne znaczenie miały dla nich produkty wycofane z obiegu, takie jak gumy turbo czy trampki sofixy.
Artyści zwracają również uwagę na znane osoby tamtego okresu, częśd z nich zostaje jednak skrytykowana.
Przykładem może byd Snoop Dog, symbolicznie uśmiercony, ponieważ odszedł od tego co tworzył wcześniej
w kierunku komercyjnej muzyki. Kolejne osoby, takie jak: Chuck Norris, Sylvester Stallone czy Piotr
Fronczewski, są krytykowane za zmianę swojego wizerunku oraz za to, że, podobnie jak Snoop Dog,
również zależy im tylko na podwyższaniu stanu bankowych kont. Tekściarze, oprócz krytyki, wspominają
również osoby, których według nich brakuje w polskiej kulturze, a które miały wkład w świat ich
dzieciostwa oraz przekazywały pewne wartości. Raperzy nie tylko mówią o przeszłości, o swoim
dzieciostwie, lecz wyrażają także swoje zdanie na temat świata, w którym dzisiaj mają wychowywad się
dzieci. Uważają, że obecnie wszystko, zaczynając od produktów spożywczych, a na kinie czy muzyce
koocząc, produkowane jest tylko dla zysku i opłacalności. W tym świecie nie ma dla nich głębszych
wartości. Idealnym podsumowaniem tego tekstu jest wers: “Dzisiaj cały świat wyprodukowano w Chinach”,
oprócz dosłownego, znaczenia fragment ten ma moim zdaniem także drugie, przenośne - myślę, że można
te słowa rozumied również w ten sposób, że wszystko w pewien sposób jest teraz podrobione.
Moim zdaniem grupa ta w pewnym sensie ma sporo racji. Współcześnie kultura została
zdominowana przez popkulturę, której nie przyświecają żadne wartości. Dzisiaj młodzi ludzie nastawiani są
głównie na konsumpcjonizm, który propagowany jest przez media.
Niestety mój osąd nie jest obiektywny, ponieważ wiele
z wymienionych elementów budowało również moje dzieciostwo.
Mimo wszystko nie mogę zgodzid się ze sprzeciwem wobec jakichkolwiek zmian oraz twierdzeniem,
że “to moje dzieciostwo było najlepsze”, a taki właśnie przekaz widzę też w tym utworze. Świat się zmienia
i nic na to nie poradzimy, możemy jedynie postarad się, by rozwijał się w dobrym kierunku. Autorzy tekstu
są przekonani, podobnie jak każde wcześniejsze pokolenie, że jedynie ich rzeczywistośd zasługuje na
uwagę, a to co było później jest już nic nie warte. I właśnie z tego powodu uważam Tabasko za grupę
współczesnych dekadentów.
Michał Chytroszek
Strona 46
Tadzin
Album Komitywy
Szymon Froncek
Strona 47
Dingo Kamcia
Strona 48
Zespół redakcyjny w składzie:
Aleksander Bartel
Paulina Duda
Bartłomiej Chwoła
Paweł Kasprzyk
Kamila Kowalska
Klaudia Kurant
Aneta Lenarcik
Dorota Rojek
Krzysztof Romanowski
Dominika Sierny
Michał Chytroszek
Krystian Kościelniak
Nikola Niski
Michał Kalisz
Przemysław Honcek
Szymon Froncek
oraz opiekunowie:
Marek Gryt
Waldemar Olszewski
Dołącz do nas Podziel się swoimi refleksjami na dowolny temat, poszerz horyzonty
naszej gazety, stwórz z nami odważne i nowoczesne czasopismo
młodzieżowe.
Nie bądź bierny!
Skontaktuj się z zespołem redakcyjnym!!
Dołącz do KOMITYWY!!!