Zycie Kolorado

32
MIESIĘCZNIK POLONII AMERYKAŃSKIEJ W KOLORADO | 303.396.8880 | www.zycie-kolorado.com WYDANIE 40 | GRUDZIEŃ/DECEMBER 2012 | BEZPŁATNE - FREE Denver Metro | Boulder | Colorado Springs | Fort Collins | Dillon | Glenwood Springs Prawdziwie radosnych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku! POLISH NEWSPAPER IN USA - Colorado | New Mexico | Utah | Alaska | Hawaii | Nowy Jork | New Jersey Cicha noc, święta noc, narodzony Boży Syn, Pan wielkiego majestatu, niesie dziś całemu światu odkupienie win...

description

Polish Newspaper in Colorado and New Mexico, Utah, Alaska, Hawaii, New York, New Jersey

Transcript of Zycie Kolorado

Page 1: Zycie Kolorado

MIESIĘCZNIK POLONII AMERYKAŃSKIEJ W KOLORADO | 303.396.8880 | www.zycie-kolorado.comWYDANIE 40 | GRUDZIEŃ/DECEMBER 2012 | BEZPŁATNE - FREE

POLISH NEWSPAPER IN COLORADO

Denver Metro | Boulder | Colorado Springs | Fort Collins | Dillon | Glenwood Springs

Prawdziwie radosnych Świąti szczęśliwego Nowego Roku!

POLISH NEWSPAPER IN USA - Colorado | New Mexico | Utah | Alaska | Hawaii | Nowy Jork | New Jersey

Cicha noc, święta noc,narodzony Boży Syn,

Pan wielkiego majestatu,niesie dziś całemu światu

odkupienie win...

Page 2: Zycie Kolorado

Ewa Sosnowska Burg

303-886-0545

www.ewarealty.com

Professionalism will move you

Wesołych Świąt Bożego Narodzeniaoraz WszystkiegoNajlepszegow Nowym Roku 2013

- życzy Ewa

Denver Metro & Colorado

zapraszamy codziennie: 6.30 - 14.00www.eggcredible.com

Wyśmienite Śniadania i LuncheKuchnia polska i amerykańska

Catering; Imprezy okolicznościowe(wesela, komunie, itp.) w naszejrestauracji lub u klientów.

5397 S. Boulder Road, Boulder, CO 80303

OFERTA WAŻNA TYLKO Z KUPONEM 1 KUPON NA 1 STOLIKKUPON NIE JEST WAŻNY W ŚWIĘTA WAŻNE DO 30. 11. 2010

przy zamównieniu 1 dania- drugie:

50%OFF

przy zamównieniu 1 dania - 1 danie dla dziecka

FREE

303-301-000530.12. 2012

ZAPRASZAMY DO NASZYCH SKLEPÓW:2318 S. Colorado Blvd, Denvertel: 303.691.2253Pon.: zamknięteWt.- Pt: 9.00 - 18.00Sobota: 9.30 - 16.30Niedziela: zamknięte

3206 Wadsworth Blvd, Wheat Ridgetel: 303.462.0412Pon.: 10.00 - 18.00Wt.- Pt: 9.00 - 18.00Sobota: 9.30 - 16.30Niedziela: zamknięte

www.sawasausage.com email: [email protected]

oferujemy: catering i wysyłki paczek do Polski

Wszystkim Naszym Drogim Klientomskładamy serdeczne życzenia

Bożonarodzeniowe oraz Szczęśliwego Nowego Roku!

23 grudnia

niedziela

OTWARTE

Page 3: Zycie Kolorado

Życie Kolorado - mięsiecznik Polonii Amerykańskiej w stanie Kolorado

wydawany przez:MEDIA LITTERA, INC.

www.zycie-kolorado.comtel.: 303.396.8880

5944 S Monaco Way, Ste. #200Englewood, CO 80111

Waldek Tadla - Redaktor Naczelnywaldek.tadla@ zycie-kolorado.com

Katarzyna Hypsher - Edycja & Skł[email protected]

Marcin Żmiejko - [email protected]

Krystian Żelazny - Dyr. ds. [email protected]

W sprawach listów, reklam, itp.prosimy o kontakt na powyższe adresy e-mailowe lub telefon.

PRENUMERATA:

$5 za każde wydanie, z wysyłką pocztową

WSPÓŁPRACA:Halina Dąbrowska, Barbara Popielak,

Tomasz Skotnicki, Ks. Marek Cieśla TChr.Elżbieta Kulesza, Margo ObrzutWitold-K, Bożena Michalska,Maria Ulmed, Joanna Dudek

Zbigniew Z. Nikator, Grzegorz MalanowskiPiotr Gzowski

Jan Skorut, Tomasz Zola - UtahHalina Skora - Nowy Meksyk

Monika Schneider - AlaskaJoanna Maciuszko - New Jersey

Adam Lizakowski - ChicagoSzczepan Sadurski, Krzysztof Boruszewski

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Grudzień/December 2012 3

Drodzy Czytelnicy,

z wielką przyjemnością oddajemy w Wasze ręce świąteczne wydanie naszego pisma. Po raz pierwszy od powstania “Życia Kolorado”, miesięcznik trafia do Polonii mieszkającej w siedmiu innych stanach USA: na Alaskę, Hawaje, do Utah, Nowego Meksyku, New Jersey i Nowego Jorku. Jesteśmy dumni z tego faktu i nadal pragniemy kontynuować idee integracji Polaków w Stanach Zjednoczonych poprzez promocję polskiej kultury, języka ojczystego oraz dbałość o pozyty-wny wizerunek Polonii na świecie. Dziękujemy drodzy Rodacy, że nas czytacie i aktywnie angażujecie się w rozwój naszego pisma. Wszystkich zapraszamy do czytania naszej gazety, która w odróżnieniu od w innych stara się inspirować i emanować pozytywną postawą, zrozumieniem oraz niezachwianą wiarą w człowieka. Celowo odrzucamy zgiełk i szum codziennych wydarzeń, głęboko wierząc w to, że na łamach naszego pisma znajdziecie chwile wytchnienia, przyjemności. Wielkie dzięki składamy wszystkim sponsorom, bez których nie moglibyśmy istnieć i dynamicznie się rozwijać.

Kochani życzymy Wam zdrowych i wesołych Świąt Bożego Narodze-nia oraz szczęśliwego Nowego 2013 Roku. Gorąco zapraszamy do wspól-nej zabawy sylwestrowej na Drugim Noworocznym Wielkim Balu “Życia Kolorado” w Double Tree Hotel w Denver.

Waldek Tadla

• SawaMeat&Sausage: 303.462.0412, 3206 Wadsworth Blvd, Wheat Ridge • SawaMeat&Sausage: 303.691.2253, 2318 S. Colorado Blvd, Denver• EuropeanGourmet: 303.425.1808, 6624 Wadsworth Blvd, Arvada• Europa: 303.699.1530, 13728 E. Quincy Ave, Aurora• EuropaPantry: 505 .263.2750, www.europapantry.com• UkraineMarket: 303.423.8081, 720.219.3882, 10390 Ralston Road,

Arvada• Andy’sDeli:773.722.1000, www.andysdeli.com

ZgłoszeniaREKLAMprzyjmujemy do 20-go dnia każdego miesiąca.

Redakcja Życia Kolorado nie odpowiada za treść reklam

i ogłoszeń.

SKLEPY SPOŻYWCZE, PIEKARNIE

• EggcredibleCafé: 303.301.0005, 5397 S. Boulder Rd, Boulder• Kinga’sLounge: 303.830.6922, 1509 Marion St., Denver• HomemadeEuropeanFoods: 303.989.1642, 1070 S. Union Blvd. Lakewood

RESTAURACJE, BARY, CATERING, WYNAJEM SALI

• BrianLandy:303.781.2447, 3780 S. Broadway, Englewood

PRAWNICY

• MargoObrzut:303.241.5802, 11859 Pecos St. #200, Westminster• Tadla&TadlaRealEstateGroup: 720.935.1965, 5944 S Monaco Way, Ste#100, Englewood• EwaSosnowskaBurg: 303.886.0545• JoannaSobczak:720.404.0272• ElaSobczak: 303-875-4024

AGENCI NIERUCHOMOŚCI

• KużbielInsurance:720.974.1716, 3705 Kipling St. Ste.# 107 Wheat Ridge

UBEZPIECZENIA

• MiraHabinaIntl:720.331.2477, 8760 Skylark St. Highlands Ranch• MarzenaBieniek: 720-382-0907, 1544 S Ash St. Denver

TŁUMACZENIA , INCOME TAX, NOTARY PUBLIC

OGŁOSZENIADROBNEw gazecie i naszej

stronie internetowej: www.zycie-kolorado.com

$10 / miesiąc /do 30 słów/e-mail: [email protected]

Wspierajcienaszebiznesy:

• MonikaHiggins-Szczur:303.667.7947• AgnieszkaGołąbek: 720-935-8686

POŻYCZKI NA NIERUCHOMOŚCI

• KochamZdrowie: 888.880.1644 & 773.949.9972, 3416 N Harlem Ave. Chicago, Il 60634

• HUASHEN: 347.821.8401 ,718.551.7877

BIURA PODRÓŻY

Od Redakcji

POLSKA TV

• DISHPolskaTV:1-888-231-2542

• HAWAIIPOLONIATOURSINC-808.955.45672825 S. King St. #2701 Honolulu, HI 96826

Nie wszystkie publikowane teksty autorów odzwierciedlają

poglądy redakcji ŻK

OgłoszeniadrobneNAPRAWIĘ SAMOCHODY - wszystkie marki. Wymiana: paski rozrządu, półośki, hamulce i więcej. Niskie ceny, proszę dzwonić pod nr 303-671-0410 (zostawić wiadomość) lub tel. komórkowy: 303-912-4039

DROBNE DOMOWE NAPRAWY ELEKTRYKA, HYDRAULIKA, itp646-462-9568

ZATRUDNIĘ MŁODĄ DZIEWCZYNĘ DO PROWADZENIA DOMU W PARKER. Praca w poniedziałek, środę i piątek od godziny 8am - 5pm. Wymagane umiejętnosci kulinarne i refer-encje od poprzednich pracodawców. Dojazd do pracy wyłącznie samochodem. Pełne ubezpie-czenie i opłata podatków. Wymagany #SS. Kontakt: Eliza 303 330 7881

POTRZEBNA POMOC DOMOWA do pro-wadzenia dużego domu bardzo zajętej rodziny amerykańskiej w Castle Rock. Kontakt Anna:619-288-9000

• Dr.TonyDobija-303.604.6669 Community Medical Center 1000 W. S. Boulder Rd. Ste. 214, Lafayette

• Dr.KarolinaDybowski-Varnay-303.932.7957: 6169 S. Balsam Way Ste. #209, Littleton | 303.722.6864: 950 E. Harvard Ave. Ste. #300, Denver

LEKARZE

WSPIERAJĄCGAZETĘ-PROMUJESZPOLSKOŚĆWKOLORADO!

numernaszegokonta:USBANKUS441IMT/Routing#102000021Acc.#103680917137

ZDROWIE & SPA

Page 4: Zycie Kolorado

“Rzeczpospolitej” z rzecznikiem rządu, Grasiem. Już nie tylko widać ciągłe ma-taczenia prokuratury, nie tylko każdy powiązany z katastrofą świadek boi się tajemniczego seryjnego samobójcy, ale co najgorsze coraz mniej wolności słowa w mediach prywatnych. Źle, oj źle...

Mówią, że tonący brzytwy się chwyta. Jak inaczej zinterpretować wniosek Platformy Obywatelskiej o postawie-nie przed Trybunałem Stanu liderów opozycyjnych ugrupowań, Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobrę i to nawet dokładnie nie wiadomo za co. Co ciekawe premier oddaje śledztwo smoleńskie w ręce Rosjan, awansuje ludzi odpowiedzialnej choćby pośrednio za owe zdarzenie, powołuje komis-je śledcza ds. śmierci Blidy, osoby która była bezpośrednio umaczana w największych aferach na Śląsku i która na oczach wielu osób sama strzeliła so-bie w głowę...

11 listopada mieliśmy w Warszawie dwa marsze z okazji Święta Niepodległości. Pierwszy liczący ok. 7 tys. uczest-ników, zorganizowany przez ekipę rządzącą spokojnie pod przewodnic-twem prezydenta Komorowskiego przemaszerował rano ulicami stolicy. Drugi zorganizowany przez opozycję pozaparlamentarną, liczący 60-100tys. uczestników przerodził się w istną awanturę i co ciekawe rozpoczętą przez policję, w której funkcjonariusze w kominiarkach wkraczali w tłum i rzu-cali w przechodniów petardami. Ten bulwersujący fakt, zarejestrowany na setkach nagrań jest obecnie głównym tematem na posiedzeniach komisji se-jmowych. W latach ’80 po spokojnych marszach “Solidarności” przyjeżdżało ZOMO, dewastowało ulice, a następnie w rządowych mediach pokazywano co „opozycyjna hołota” narobiła. Można dostrzec obecnie pewną analogię.

ŚwiatWybory w USA dobiegły końca. Teraz wypadało by się skupić także na trzech pobieżnych sprawach, które miały miejsce przy okazji wyborów do White House i waszyngtońskiego Kapitolu. Mianowicie na wynikach referentów w poszczególnych stanach. Ogólna ich li-czba była dość znaczna, ale tylko 3 miały doniosły zasięg ogólnokraj-owy. Pierwsze dotyczyło legalizacji związków homoseksualnych w stan-ach Maine i Maryland. W obu stanach nieznaczna większość opowiedziała się za ich legalizacją. Walnie przyczynił się do tego sam prezydent Obama, który nad podziw zaangażował się w spieranie tej inicjatywy. Dodatkowo potężne pieniądze choćby od Billa Gate-sa też odegrały znaczącą rolę. Mamy tutaj pewną tendencję, już 8 stanów zalegalizowało owe „małżeństwa”. Ty-lko w Kalifornii je zdelegalizowano...

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Grudzień/December 2012 4

Wiadomości

kraczamy w najbardziej radosny okres w roku, czas Świąt Bożego Narodzenia, czas ob-

darowywania się podarkami, pow-szechnej życzliwości i większej wi-ary w spoglądaniu na lepsze jutro. Wypadałoby nie psuć tego nastroju i spokoju ducha informacjami polity-cznymi, ale cóż taki mój obowiązek, od tych wydarzeń nie sposób uciec, choć może po części mi się uda. Wypada jednak na wstępie wszystkim Państwu złożyć życzenia zdrowia, szczęścia i opieki Bożej, Radosnych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!

Dla naszej gazety mijający rok był na swój sposób szczególny. Nie tylko udało nam się z powodzeniem zrealizować plany związane z corocznymi: turniejem piłkarskim, piknikami, bala-mi oraz ze wsparciem medialnym wielu wydarzeń, ale wychodzimy poza gran-ice Kolorado - ukazujemy się już w 7 stanach USA. W następnym roku, mam nadzieję będzie jeszcze lepiej. Planujemy szereg zmian w samej gaze-cie, organizacje kolejnych imprez o zasiegu ogólnoamerykańskim, a także międzynarodowym. Szerzej o tym w pierwszym wydaniu noworocznym. Tymczasem zachęcam do stałego wspi-erania naszej opartej o aktyw społeczny gazety. Jakby nie patrzeć silne polskie media w USA stanowią tym samym o sile całej Polonii w Stanach Zjedno-czonych.

Przechodząc już jednak do wydarzeń politycznych. W Polsce dzieje się coraz ciekawiej. Na początek trzeba wspomnieć o zachwianiu się koalicji rządzącej po wydawałoby się zdarzeniu, którego trudno byłoby przewidzieć, otóż Waldemar Pawlak przestał być prez-esem Polskiego Stronnictwa Ludowego i unosząc się honorem zrezygnował tuż po tym fakcie ze stanowiska vice premiera w rządzie Donalda Tuska. Polityk, który przetrwał już nie jedno, pewniak na kolejną kadencję nagle przegrywa wybory wewnątrz własnego ugrupowania. Specjaliści oceniają to jednoznacznie, doły w koalicyjnej partii wyraziły tym samym votum nieufności względem rządu RP.

Giną kolejni główni świadkowie w śledztwie smoleńskim. Pojawiają się nowe wątki obalające jednoznacznietezy oficjalnie ogłoszone w pier-wszych godzinach po tragedii, jak choćby wygięcia blach na zewnątrz, co jednoznacznie ukazuje, że musiała nastąpić eksplozja wewnątrz samolotu, a także zanik sterowności samolotu już na 15m przed zderzeniem z ziemią. Dziennikarze, którzy powołując się na potwierdzone przecieki z prokuratury są zwalniani z pracy, bo odważyli się skrytykować rząd. Co ciekawe wszyst-ko następuje po rozmowie właściciela

Z kraju i ze świata

Redaktor “Wiadomości” Krystian Żelazny

A’propos tego ostatniego. Zorgani-zowano tam referendum odnośnie zniesienia kary śmierci. Prawie 54% społeczeństwa opowiedziało się za jej pozostawieniem. Natasha Minsker, Proposition 34’s campaign manager powiedziała, że taka nieznaczna jej zdaniem większość nie może decydować o życiu skazanych. Zwolennicy zniesie-nia najwyższego wymiaru kary będą nadal dążyć do jej uchylenia w stanie, w którym od 2006r. nie wykonano ani jednego wyroku. Co ciekawe, lewaccy politycy wcale nie przejmują się fak-tem, iż za prawną legalizacją homosek-sualizmu w powyższych dwóch stanach owa większość była jeszcze mniejsza. W ramach ciekawostki należy podać, że na kampanie na rzecz zniesienia kary śmierci wydano 7,4mln$ natomiast jej zwolennicy przeznaczyli na ten cel tylko 0,38mln$ i mimo to wygrali.

Ostatnie z głównych referentów dotyczyły legalizacji tzw. miękkich narkotyków. Na ich skutek w stan-ach Kolorado oraz Oregon zostały one prawnie dopuszczone do legalnego ob-rotu. Czy to źle? Nie powiem. Na walce z narkotykami korzystają tylko, mafia, politycy, policjanci i celnicy. Pierwsi mają wysokie ceny, drudzy pretekst do ściągania wyższych podatków, trzeci potężne pieniądze na walkę z wiatraka-mi, czyli za nic, a ostatni nie raz są łapani na pobieraniu korzyści majątkowych za tzw. przymknięcie oka na jakiś trans-port. Za wszystko płaci społeczeństwo

i to nie ważne czy ćpa, czy nie... A pamiętamy jeszcze z historii okres pro-hibicji alkoholowej w USA? Wyszedł on przeciętnym obywatelom na dobre?

Z bardziej radosnych informacji. Akcja Wyborcza Polaków na Litwie osiągnęła historyczny sukces, przekroczyła znacząco 5% próg wyborczy, wprowadziła 8 posłów do litewskiego Sejmu, a ponadto została zaproszona do nowo powstałej koalicji rządzącej! Co ciekawe w niektórych gminach na Wileńszczyźnie Polacy uzyskali aż ponad 90% poparcia. Przy ciągłej na-gonce poprzedniego rządu skierowanej przeciwko naszym litewskim rodakom, z wyborów na wybory polskie ugru-powanie zdobywa coraz to wyższe po-parcie. Dobrze to wróży i daje przykład jak należy się organizować oraz dbać o polskie interesy poza granicami kra-

ju. Wśród chwalebnych przykładów należy jeszcze wymienić lokalne ugru-powanie Polaków na cze-skim Śląsku, gdzie pol-ska Coexistencia krok po kroku zdobywa większość w wielu samorządach. Pytanie kiedy Polacy w USA tak się zorganizują i zdominują choćby rady hrabstw, pozyskają swoich ludzi w wyborach do kon-gresów stanowych, będą liczącą się mniejszością w batalii o Biały Dom.

Niezmiernie ważnym aspektem integracyjnym jest posia-danie własnego medium, najlepiej ogólnoamerykańskiego. Dlatego należy dążyć do wspierania wszelkich inicjatyw mających na celu promocję polskości. Nasza gazeta będzie w najbliższym roku aspirować , mamy nadzieję przy Państwa znaczącej pomocy do tego miana. Jesz-cze raz, Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!

Czytelniku, w razie chęci podjęciakorespondencji z autorem

prosimy pisać na email: [email protected]

Polska

Kondolencje i wyrazy szczerego współczucia dla Ewy, Pauliny i Roberta Żelaznych

z New Jersey po stracie Mamy - Babci -Teściowej składa rodzina z Kolorado

RYS: Krzysztof Boruszewski

Page 5: Zycie Kolorado

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Grudzień/December 2012 5

Wiadomości sportowe

Żyj sportem w Kolorado

Marcin Żmiejko

ończy się nam rok 2012, co do którego miłośnicy sportu mieli spore oczekiwania. Na ogół wyszło średnio/słabo, a

miało być nieźle. Rok temu Tim Tebow tchnął nadzieję w serca mieszkańców Broncos Country, a dziś próżno szukać zawodnika z numerem 15 w sporto-wych raportach. Jego miejsce zajął największy gwiazdor NFL – Pay-ton Manning i póki co facet wart jest każdego dolara z puli ogromnego kon-traktu jaki podpisał z Broncos. Inne lo-kalne drużyny nie dają nam powodów do hurra-optymizmu, ale ci, którzy chcą pooglądać ligę NBA, czy (oby w końcu ruszyli) NHL mogą skorzystać z gościnności Pepsi Center i wybrać się na kosza lub hokeja. W Polsce ciągle gra T- Mobile Ekstra-klasa, Polska Liga Hokeja na lodzie z brylującym w niej Wojtkiem Wolskim, a już niedługo zaczną się zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich – oczywiście li-czymy na dobry sezon Kamila Stocha.

POKAZALI SIĘ W LISTOPADZIE

• San Francisco Giants – MLB. Base-ball to narodowy sport amerykański, a Giants to stara firma, zaczynająca swoje istnienie jeszcze w Nowym Jorku. Od 1957 roku Giants grają w San Francisco na najciekawszym stadionie ligi umi-ejscowionym na półwyspie. Oglądając World Series na żywo można było zaobserwować kajakarzy z małymi radioodbiornikami, czyhających na piłki, które po dobrym uderzeniu lądują w wodzie, tuż za stadionem. Giants zdobyli swój drugi mistrzowski tytuł od czasu, kiedy są w San Francisco (w Nowym Jorku wygrywali lige 5 razy) i jeśli drużyna się nie rozpadnie mają duże szanse na powtórkę w 2013 roku.

• Denver Broncos – NFL. Na takich Broncos czekało całe Denver. Pier-wsze miejsce w dywizji, fajna dla oka gra, dużo punktów i Payton, grający coraz lepiej. Na podkreślenie zasługuje dobra forma grupy obronnej Bron-cos, zdobywającej sporo punktów po przechwytach. Payton Manning może być tym, który doprowadzi w końcu Broncos do Super Bowl... ale nie zapeszajmy. Payton Manning uznany graczem Października ligi NFL.

• Jerzy Janowicz – tenis. Polski, męski tenis to od czasów Wojciecha Fibaka wielka czarna dziura. Czterdzieści milionów w kraju i dopiero „Jeżyk” wskoczył do trzeciej trzydziestki rankingu ATP a to wszystko dzięki niesamowitej postawie podczas turnieju w Paryżu. Janowicz to tenisista o niety-powej posturze – wysoki (203 cm), naz-wany już Polskim Olbrzymem i bardzo

silnym uderzeniu. Czekamy na pierwszy wielkoszlemowy turniej w 2013 roku – Australian Open i może będziemy kibicować zarówno Radwańskiej jak i Janowiczowi.

• Arkadiusz Milik – piłka nożna. Jeden z kilku młodych piłkarzy, jacy pojawili się tej jesieni na piłkarskich boiskach T-ME. Zawodnik Górnika Zabrze został uznany przez portal 101greatgoals.com jako jeden spośród 101 piłkarskich tal-entów. Milik w międzyczasie zdołał zadebiutować w Reprezentacji Polski i obok Teodorczyka, Wszołka i Krycho-wiaka jest nadzieją na lepsze czasy dla polskie piłki kopanej.

• Jagiellonia Białystok– T-Mobile Eks-tra-klasa, piłka nożna.Tomasz Hajto to zasłużony były kadrowicz. Grał wiele lat za granicą (Niemcy) i kiedy zakończył karierę piłkarską dostał ofertę popro-wadzenia Jagiellonii. Początki nie były najlepsze, klub sprzedał kilku podsta-wowych zawodników, a w lidze wiodło się Jadze średnio/słabo. Nagle ten ty-powy średniak przebudził się i bez-czelnie ograł Lecza Poznań, a tydzień później niepokonaną w tym sezonie Legię Warszawa – na Pepsi Arenie w Warszawie. Frankowski strzelił gola numer 164 i do zajmującego trzecią pozycję w historii najlepszych strzelców polskiej ligi – Gerarda Cieślika brakuje „Frankowi” trzech bramek.

• Zbigniew Boniek – piłka nożna, PZPN. Nowy/stary człowiek w zarządzie polskiej piłki. Twardogłowi działacze PZPN przemogli się i wybrali tego który odniósł sukces na boisku oraz poza nim jako prężnie działający biznesmen. Do pomocy Zibi dobrał sobie Romana Koseckiego oraz Marka Kożmińskiego – również byłych piłkarzy. Powodzenia w reformowaniu polskiej piłki.

POWINNI SIĘ SCHOWAĆ W LISTOPADZIE

• CU Buffaloes – PAC12, NCAA, football. Na Fulsom Field w Boulder ciągle tłumy a drużyna najgorsza od lat. Na niechlubne wspomnienie zasługuje porażka z University of Oregon 14:70, Stanford 0:48. Bez talentu, serca i umiejętności.

• NHL – hokej. Sezon ma się oficja-lnie rozpocząć 1-go grudnia. Hokej z jednej z najpopularniejszych dyscyplin staje się niszową. Gracze NHL i przed-stawiciele ligi nie mogą się dogadać w kwestii obniżenia zysków związanych ze wszystkim co posiada NHL (kon-trakty z telewizją, firmami odzieżowymi

itp) – według działaczy wpływy zawodników mają być zredukowane z 57 do 46%. Ponadto ma być zlikwi-dowany „sign-in bonus” czyli premia przy podpisy-waniu umów prze za-wodników z klubami – każdy ma dostawać zagwarantowaną w kontrakcie wypłatę bez wstępnych „zachęceń”. Następną kwestią jest przedłużenie z trzech do pięciu lat okresu wstępnego dla zawod-ników wchodzących do ligi. W końcu przedłużenie okresu bezwzględnej wolnej

agentury w NHL z siedmiu do dziesięciu lat. Jak widać zawodnicy mają się o co targować.

• Wisła Kraków – piłka nożna. Jeszcze kilka lat temu, zdecydowany faworyt ro-zgrywek, wspierany przez produkującą kable Telefonikę. Niestety Wiśle z po-tencjalnego podboju Europy nie wyszło nic i musi się zadowolić rolą typowego

średniaka. Odszedł trener Michał Probi-erz a Tomasz Kulawik – legenda klubu jeszcze nie odbudował potęgi Wisełki.

• Reprezentacja Polski – hokej na lodzie. Niestety Polaków nie będziemy oglądać na olimpiadzie w Soczi. Prze-grana z Ukrainą 1:5 wyrzuca Polaków poza nawias światowej elity. Pozostaje nam rywalizacja z outsiderami.

• Reprezentacja Polski – piłka nożna. Porażka 1:3 z Urugwajem to nie jest aż taki wielki powód do lamentu, ale Louis Suares i spółka pokazali naszym miejsce w szeregu. Na uwagę zasługuje bramka Ludovica Obraniaka. Strzał – stadiony świata, ale ważniejsze jest to, że gol padł po ataku pozycyjnym co biało-czerwonym nie zdarzyło się od niepamiętnych czasów.

• Mariusz Jurasik – piłka ręczna. Była gwiazda reprezentacji Polski podpisała kontrakt z katarskim klubem El-Jaish Doha, powodem były oczywiście zaro-bki. W listopadzie katarscy właściciele zwolnili trenera i zażyczyli sobie rene-gocjacji kontraktu Jurasika. Pech Polaka polegał na tym, że Katarczycy zatrzyma-li Jurasikowi paszport uniemożliwiając wyjazd z kraju. Szczypiornista spędził trochę czasu niejako uwięziony w Kata-rze , lecz w końcu udało mu się wyjechać z tego bogatego kraju o niepoznanych standardach.

• Mariusz Wach – boks. W starciach Polskich bokserów z braćmi Kliczko,Polacy ciągle na zero. Tym razem Władimir Kliczko skrzyżował rękawice z większym od siebie Mariuszem Wa-chem. Wach starał się jak mógł, lecz stać go było na jeden mocny cios i to...że wytrzymał 12 rund. Przegrana na punkty to lepiej niż nokaut, ale to wciąż prze-grana.

SPORT NIE Z TEJ ZIEMI - SŁONIOWE POLO

Polo to tradycyjna gra zachodnioeurope-jskiej arystokracji. Obecnie jest nawet średnio popularna w USA (stadion aka-demicki Arizona Wildcats to przebu-dowany obiekt do gry w polo), bardziej w Wielkiej Brytanii,i a jeszcze bardziej w brytyjskich koloniach azjatyckich: In-diach, Sri Lance oraz Tajlandii. Każdą grę można skomplikować i właśnie na taki pomysł wpadli twórcy Słoniowego

Polo. Zasady takie jak w tradycyjnej od-mianie Polo a tym, że zamiast koni gra się na słoniach. Fundamentalna cecha tej ciekawej dyscypliny jest taka, że na słoniu jest dwóch zawodników: kornak (opiekun zwierzęcia) oraz gracz. Mis-trzostwa świata odbywają się co roku w Nepalu, gdzie również znajduje się siedziba federacji tej dyscypliny.

PAYTON MANNING PODCZAS TRENINGUDenver Broncos mają treningi otwarte dla fanów (choć nie zawsze), stanowiące dobrą okazję na popatrzenie z bliska na takich gwiazdorów jak P. Manning, E. Decker czy V. Miller.

DYSCYPLINA MIESIĄCA: SŁONIOWE POLO Ze względu na rozmiary słoni i rozwijane przez nie prędkości, mecze trwają krócej i rozgrywane są na mniejszym boisku, niż w przypadku standardowego polo. Żeby było sprawiedliwie, sędziowie też mają do dyspozycji słonie. I żadnych powtórek wideo. Słonie czasami przypominają sobie czasy Hannibala, gdy były zwierzętami bojowymi. Na jednym z większych turniejów w 2007 r. słoń wpadł w szał, zrzucił z grzbietu dwie osoby, powodując ich kontuzje i zniszczył autokar drużyny Hiszpanii.

Page 6: Zycie Kolorado

Wywiad iTVN

Już 8 lat mieszka „Na Wspólnej”!

Nie wdaje się w pyskówki na facebooku, bo uważa,że do niczego nie

prowadzą. Stara się grać fair wobec wszystkich i tego samego oczekuje od innych. Grana przez nią Żaneta Zięba z serialu „Na Wspólnej” zdobyła serca widzów TVN. Wszyscy pamiętają jej „Helę w opałach”, a teatromani Maureen ze spektaklu „Królowa piękności z Leenane”, za którą kilka lat temu dostała Złotą Maskę. Panie i Panowie: Anna Guzik!

PP: Serial „Na Wspólnej” już w styczniu 2013 będzie świętował 10 urodziny. Żaneta, którą grasz, nie jest tam od samego początku. Pojawiła się jakieś… tysiąc odcinków temu…AG: Osiem lat temu, kiedy po raz pierwszy pojawiłam się na planie serialu „Na Wspólnej” miałam jeden, jedyny dzień zdjęciowy, potem był rok przerwy. Po roku znowu dwie sceny i… nagle dostałam telefon z produkcji, że padł pomysł, żeby moja postać zagościła na dłużej. Wtedy też nie przypuszczałam, że zostanę aż na osiem kolejnych lat. Ucieszyłam się oczywiście z tej propozycji, ale miałam świadomość, że przez tak wielki serial przewija się cała masa aktorów. Ich wątki trwają raz krócej, raz dłużej. Ja miałam to szczęście, że grana przeze mnie Żaneta stała się atrakcyjną postacią zarówno dla widzów, jak i scenarzystów. Prawdopodobnie dzięki temu, że na początku była dosyć kontrowersyjna i nie do końca pozytywna...(śmiech) PP: Jak przyjęto cię na planie serialu? Czułaś, że jesteś „nowa”? AG: Cała ekipa przyjęła mnie bardzo serdecznie. Od razu poczułam wspólną energię z serialowymi partnerami - Leszkiem Lichotą, Bożeną Dykiel, Mieczysławem Hryniewiczem i Ewą Gawryluk.PP: Czy praca z nimi czegoś cię nauczyła?AG: Mogę śmiało powiedzieć, że praca przy “Na Wspólnej” była moją szkołą filmową. To na planie tego serialu nauczyłam się telewizyjnego rzemiosła. Zresztą wciąż się go uczę. Z przyjemnością podpatruję starsze pokolenie aktorów: Bożenę Dykiel i Miecia Hryniewicza, którzy są zawsze świetnie przygotowani do zdjęć. Poza tym są wspaniałymi ludźmi, którzy chętnie dzielą się ze mną swoim doświadczeniem i anegdotami...(śmiech)PP: Nigdy nie miałaś obaw, że jak stworzysz wyrazistą postać, którą widzowie pokochają, to już na zawsze zostaniesz Żanetą? Na przykład pan Mieczysław Hryniewicz, który „Na Wspólnej” gra twojego teścia, dla wielu jest wciąż „Zmiennikiem” S. Barei…AG: Myślę, że młody aktor, który chce pracować w tym zawodzie nie myśli tymi kategoriami. Ucieszyła mnie propozycja współpracy, zrobienia czegoś nowego, poznania środowiska. Później, kiedy zaczęły się pojawiać podobne propozycje “samotnych matek” zapaliło się czerwone światełko. Ale uznałam, że je-dynym sposobem walki z “szufladą” jest tworzenie in-nych wyrazistych ról. Na razie mam ich zdecydowanie więcej na swoim koncie w teatrze, ale mam nadzieje, że z czasem przybędzie ich również w telewizji i na dużym ekranie.PP: I tak w jednym z tabloidów napisali, że nie Ania Guzik, tylko „Żanetka wychodzi za mąż”.AG: Hmm... Mogę potwierdzić, że Żanetka również się zaręczyła (śmiech).PP: Dużo pracujesz. Czy może zdarzyć się tak, że twój narzeczony, powie: „Aniu, wybieraj! Albo praca, albo ja!”?AG: Jest takie powiedzenie “Widziały gały co brały!”(śmiech). Mój narzeczony poznał mnie jako

aktorkę, osobę czynną zawodowo, kochającą swój zawód, więc nie wyobrażam sobie, żeby mi teraz nagle powiedział “Skończ z tym!”. Oczywiście liczę się bardzo z jego zdaniem. Każdą nową propozycję staram się z nim konsultować, jeśli ma ona wpływ na funkcjonowanie naszej rodziny. Ale wiem również, że on bardzo docenia moją pracę na scenie i kibicuje mi we wszystkich przedsięwzięciach zawodowych, więc nie sądzę żeby taka sytuacja mogła się zdarzyć.PP: Kochasz swój zawód... A pieniądze są dla ciebie ważne?AG:. Nie są oczywiście najważniejsze, jest wiele ważniejszych spraw, jak zdrowie, szczęście najbliższych, spokój ducha. Ale nie łudźmy się, pieniądze są ważnym elementem naszej codzien-nej egzystencji. Zapewniają podstawowe potrzeby, ułatwiają wiele spraw, dają niezwykle cenne w dzisiejszych czasach poczucie stabilizacji. Dzięki nim możemy pozwolić sobie na przyjemności i swoje pasje. Tylko tyle i aż tyle. PP: Wielu młodych autorów, twórców, reżyserów nie ma pieniędzy na swoje pierwsze produkcje,

ale chcą robić kino. Jak słyszysz, że produkcja jest „offowa”, czytaj: “kokosów nie będzie”, to cię odrzuca?AG: Absolutnie nie. Jeśli dostanę od młodego reżysera czy reżyserki propozycję, na pewno poważnie ją rozważę. I jeśli projekt okaże się być dobry, chętnie wezmę w nim udział. Wielokro-tnie już dokonywałam w życiu wyborów, w których kwestie artystyczne miały pierwszeństwo przed finansowymi. W sprawach artystycznych wciąż jestem idealistką.PP: …czyli studenci polskich szkół filmowych mogą co ciebie dzwonić?AG: Jak najbardziej.PP: A jak będą nadal dzwonić z produkcji serialu? Masz ochotę na kolejne 8… 10 lat pracy w „Na Wspólnej”?AG: Oczywiście. Ekipa se-rialu “Na Wspólnej” stanowi

zgrany team i mam tu na myśli wszystkie piony. A to prawdziwa rzadkość pracować z ludźmi tyle lat i wciąż ich lubić (śmiech)! Poza tym scenarzyści wciąż zaskakują mnie nowymi perypetiami mojej postaci, więc ciekawa jestem jak wyglądać będzie życie Żanety za dziesięć lat.PP: “Na Wspólnej” zajmuje dużą część Twojego życia zawodowego. Ale nie całość! Przed chwilą skończyłaś próbę w Teatrze Capitol...AG: Jestem w trakcie prób do nowej sztuki Marka Modzelewskiego pt.: “Szwedzki stół”. To bardzo ciekawy projekt, bo w roli aktorów zadebiutują Robert Górski i Mikołaj Cieślak z „Kabaretu Moralnego Niepokoju”. Premiera już 5 - go listopada w Teatrze Capitol.PP: Zdobyłaś nie tylko serca widzów TVN-u i iTVN. Rok 2009 - „Złota Maska” – ważna na-groda w teatralnym świecie.AG: Rok 2009 był przełomowym rokiem zarówno w moim życiu jak i karierze. Był to mój wielki powrót na teatralne deski, tym razem już w dużej roli. Zagrałam Maureen w „Królowej piękności z Leenane” Martina McDonagha i otrzymałam za tę rolę wspomnianą Złota Maskę. Maureen to jak do tej pory moja ukochana postać i rola teatralna. Nigdy wcześniej, ani później nie przeżyłam tak pełnego zespolenia z graną postacią. Ta nagroda była dla mnie niezwykle ważna, bo po tylu latach bycia wierną teatrowi w końcu zostałam doceniona, a to ważne dla każdego aktora.PP: Profesor Waldemar Wilhelm z łódzkiej PWSFTviT zwykł mawiać: „Każdy sukces jest początkiem klęski”... AG: Zgadzam się, ale i każda klęska jest nauką na drodze do sukcesu. Myślę, że w innych zawodach sukces jest bardziej wymierny niż w zawodzie ak-torskim. Jeśli jesteś dobrym adwokatem, to otwie-rasz kancelarię, wyrabiasz sobie nazwisko i rozwój twojej kariery jest naturalna koleją losu. W aktorstwie skazani jesteśmy na sympatie, antypatie, subiekty-wne opinie. Jest wiele czynników, które nie zależą od naszej pracy czy talentu. W tym zawodzie chyba

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Grudzień/December 2012 6

DISH Network poleca

>> 29

najbardziej znaczący jest element szczęścia. Aby spotkać odpowiednich ludzi w odpowiednim czasie i miejscu. I być gotowym na to spotkanie.PP: Skoro mowa o sympatiach i antypatiach... Co czułaś, kiedy w chicagowska Polonia witała cię jak gwiazdę?AG: Było to niezwykłe doświadczenie, że tam za oceanem są ludzie, którzy oglądali “Helę w Opałach”, “Na Wspólnej”, kibicowali mi w “Tańcu z gwiazdami” i chcieli mnie poznać. Wtedy zrozumiałam jak wielką siłą jest telewizja. Mogę zrobić tysiące ról w teatrze, ale to dzięki telewizji jestem rozpoznawalna na dru-gim końcu świata.PP: Wg badań z 2011 roku przez BrandQuest Media wynika, że serial „Na Wspólnej” należy do grupy najchętniej i najczęściej oglądanych pro-gramów przez widzów TVN. AG: Bardzo się cieszę, jest to wielki sukces. I oby tak dalej!PP: Umiesz dzielić się tym sukcesem. Często angażujesz się w akcje charytatywne.AG: Spotkało mnie w życiu tyle szczęścia, że czują się obdarowana przez los. A szczęście powinno się rozmnażać.PP: Za to poglądami dzielisz się chyba niechętnie? Kiedy ludzie ze świata show biznesu rzucają się na wszystkie gorące tematy, Anna Guzik nie zajmuje stanowiska i nie komentuje na facebooku choćby „palącej trawkę” Ramony - suczki Kory Jack-owskiej.AG: Być może dlatego, iż nie uważam siebie samej za autorytet w publicznych debatach. Nie mam poczu-cia, że jestem od kogoś lepsza i że mam prawo oceniać innych. Jedyne sytuacje, kiedy jasno i klarownie wyrażam swoje zdanie, dotyczą pracy artystycznej. Na tym się znam i w tej dziedzinie jestem ekspertem. PP: No to wróćmy do spraw zawodowych. „Singi-elka” (reż. Jacek Bończyk), którą grasz w bielskim teatrze, jest dla ciebie ważna.AG: Zrealizowanie własnego monodramu było moim wielkim marzeniem i wyzwaniem do którego zbierałam się już od dawna. Miałam to szczęście, że spotkałam na swojej drodze Jacka Bończyka - niezwykłego człowieka, zdolnego scenarzystę i reżysera. Szczęściu pomógł dyrektor bielskiego teatru Robert Talarczyk, który nas ze sobą poznał. Potem do ekipy dołączyli kolejni twórcy i tak powstał wspaniały team, który zrealizował niezwykły spektakl. Bardzo osobisty, wzruszający, ale i z dużą dawką hu-moru. Uwielbiam go grać, więc jestem szczęśliwa, że “Singielka” cieszy się tak dużym zaintereso-waniem widza.PP: Bycie singlem nie jest przypadkiem prze-reklamowane?AG: Każdy wybiera takie życie, jakie mu odpo-wiada. Ja nie zamierzam nikogo oceniać Różne bywają ludzkie historie i motywy działań. Nie wszyscy muszą być stworzeni do życia we dwójkę, choć pewnie takie osoby są w zdecydowanej mniejszości. Ale jak wiemy mniejszości również mają swoje prawa. PP: Anna Guzik już nie jest singielką. A Żaneta raz jest, raz nie jest. Ile my, widzowie mamy czekać? Kiedy z „serialowym” Wojtkiem ci się ułoży?!AG: Bo o to chodzi, żeby gonić króliczka. Fani serialu muszą jeszcze trochę poczekać. PP: A za 25 lat? Za 10 000 odcinków? Żaneta i Wojtek będą dalej razem? AG: Za 25 lat? (śmiech) To byłoby cudowne! Jestem idealistką i wierzę, że będą razem. Że razem przejdą niejedną burzę, ale najgorsze zawirowania będą już za nimi. Żaneta być może będzie już babcią, i z pewnością będzie się wtrącać w życie swoich dzieci i wnuków, nie ma innej opcji (śmiech)! Przypuszcza-lnie upodobni się do swoje mamy Heleny.. Oj, Żaneta będzie trudna, ale i barwna. Fajnie by było…

Rozmawiał Piotr Pałka

Na kolejne, nowe odcinki serialu „Na Wspólnej” zapraszamy od poniedziałku do czwartku o godzinie 20.00 (CDT – Chicago ) i 21.00 (EDT – Nowy Jork) na antenę iTVN!

Anna Guzik. Polska aktorka. Urodziła się w 1976 w Katowicach. Studiowała Aktorstwo Dramatyczne na PWST we Wrocławiu. Na co dzień współpracuje z Teatrem Polskim w Bielsku Białej oraz teatrami Komedia i Capitol w Warszawie. Widzom TVN znana min z ról: tytułowej „Heli w opałach” i Żanety Zięby z serialu „Na Wspólnej”. Jest laureatką wielu nagród, w tym prestiżowej „Złotej Maski”, którą otrzymała w 2009 roku za rolę Maureen w spektaklu „Królowa piękności z Leenane” wystawianą do dziś w bielskim teatrze. Na dużym ekranie mogliśmy ją oglądać w filmie „Ciało” (2003) oraz “Krugerandach” (1999).

Anna Guzik - FOTO TVN/ Radek Orzel

Page 7: Zycie Kolorado

EKSTRAKLASAŻUŻELMMA i wiele innych

NA ŻYWO

1-888-231-2542 Radar SAT Inc.

Tel.1-877-KINO POL (546-6765) Międzynarodowe programy wymagają dodatkowego minimum programowego od $10/m-c. Oferta kibica piłki nożnej: Podczas okresu promocyjnego (01/10/12- 31/12/12) musisz aktywować nowy serwis DISH z Digital Home Advantage z 24 miesięcznym zobowiązaniem i zamówić Polish Super Pack. Aby otrzymać pakiet kibica musisz odwiedzić stronę i wypełnić formularz redempcji: www.dish.com/ zestawkibica przed 15/01/2013 . Wymaga kontynuowanej subskrypcji Polish Super Pack przez okres trwania promocji. Pakiet kibica zostanie wysłany od 6-8 tygodni od 31/12/2012. Oferta ważna do wyczerpania zapasów. W skład oferty wchodzi: jeden szalik, jedna piłka, oraz do wyboru bluza lub koszulka z długim rękawem lub koszulka z krótkim rękawem. Oferta Digital Home Advantage wymaga 24-miesiecznego zobowiązania i kwalifikacji kredytu. Jeżeli serwis zostanie zlikwidowany przed upływem zobowiązania, naliczana będzie opłata w wysokości $17.50 za każdy zlikwidowany miesiąc serwisu. Przy zlikwidowaniu serwisu leasingowany sprzęt musi zostać zwrócony do DISH, jeśli sprzęt nie zostanie zwrócony - naliczana będzie opłata. Obowiązuje limit: 6 leasingowane tunery na konto; opłata lease upgrade z góry będzie naliczana w zależności od wybranego modelu, miesięczna opłata uzależniona jest od rodzaju i liczby odbiorników. Wszystkie ceny, pakiety i zestawy programów mogą ulec zmianie bez wcześniejszego powiadomienia. Oferta tylko dla nowych pierwszorazowych klientów DISH i podlega warunkom i zasadom umowy promocyjnej Residential Customer Agreement. Mogą wystąpić dodatkowe ograniczenia i opłaty. Oferta ważna przez okres limitowany. ©2012 DISH Network L.L.C. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Odwiedź nas na: www.facebook.com/dishpolskatv • www.dishpolskatv.com

POLSKA TV

Spełniamy Wasze życzenia

Zamów dzisiaj.... mówimy po polsku!

Nowy kanał sportowy tylko w DISH!

Page 8: Zycie Kolorado
Page 9: Zycie Kolorado

ZAPRASZAMY:wt.-pt. 10.00-18.00sobota: 9.00-17.00

niedz. i pon. - nieczynne

OFERUJEMY:

Szeroki wyrób wędlin z najlepszego miejsca w Chicago: “Mikolajczyk-Andy’s Deli”Świeże pieczywo, słodycze oraz inne rozmaitości europejskieSpecjalności kuchni polskiej: pierogi, �aki oraz bigosKarty okolicznościowe, prasa, kosmetyki, lekarstwa i karty telefoniczneTace z wędlin, serów na różne okazje

Wszystkim naszym Klientom składamy najserdeczniejsze życzenia Bożonarodzeniowe

oraz wszelkiej pomyślności w Nowym Roku 2013

Page 10: Zycie Kolorado

Krótka historia HawajówKrystian Żelazny

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Grudzień/December 2012 10

Kalejdoskop polonijny

en najmłodszy z amerykańskich stanów jeszcze w nie tak odległych czasach był niepodległym

państwem, które powstało na skutek zjednoczenia w 1810r. wszystkich wysp archipelagu pod berłem króla Ka-lani Paiea Wohi o Kaleikini Keali`ikui Kamehameha o `Iolani i Kaiwikapu kaui Ka Liholiho Kunuiakea, w skró-cie Kamehameha I. Nie znamy zbytnio wcześniejszych losów tego zakątka Globu. Pierwsze wzmianki o Hawajach pochodzą z 1778r. czyli od momentu ich odkrycia przez Jamesa Cooka, słynnego brytyjskiego podróżnika.

Przez wiele lat wyspy w świadomości europejskiej były znane pod nazwą Sandwich, dopiero później za sprawą amerykańskich emigrantów rozpowszechniła się lokalna nazwa Hawai. Pierwsza dynastia Kame-hametów rządziła przez 5 pokoleń do 1872r. Co ciekawe już w 1840r. trzeci ich władca, Kamehameha III nadał swemu państwu pierwszą konstytucję. Za czasów jego panowania Królestwo nawiązało bardzo ścisłe związki z USA. Już od 1851r. Waszyngton stał się gwarantem niepodległości Hawajów, a amerykańscy osadnicy masowo zaczęli napływać na wyspy.

Od 1873r. w pałacu w Honolulu zasiadł nowy władca, William C. Lunalilo, który dał początek kolejnej i na dzień

dzisiejszy ostatniej hawajskiej dynastii Kalalua. Trzech królów z panowało w okresie silnej dominacji amerykańskich plantatorów, którzy usilnie dążyli do obalenia monarchii i przyłączenia kra-ju do USA. W 1887r. biali osadnicy wymusili na królu Davidzie I zmianę konstytucji (tzw. Konstytucja Bagne-towa), po której realna władza monarchy ograniczona została do kwestii repreze-ntacyjnych, a rodzima ludność została pozbawiona praw wyborczych. Od tego momentu niemal niepodzielną władzę sprawowała sterowana z Waszyngtonu Liga Hawajska. Jeszcze tego samego roku nowy rząd pozwolił na budowę w Pearl Harbor amerykańskiej bazy marynarki wojennej.

Ostatnią władczynią Hawajów była królowa Lili’uokalani, która zasiadła na tronie w 1891r. tuż po niespodziewanej śmierci swego brata. Jej panowanie zbiegło się z amerykańską rewoltą na rzecz aneksji wysp. Rdzenni mieszkańcy Hawajów domagali się poprzez liczne manifestacje uliczne zmiany konsty-tucji, przywrócenia praw, wzmocnienia władzy monarszej. Do tego nie mogli dopuścić biali plantatorzy, którzy przy udziale wojsk amerykańskich dopro-wadzili 17 stycznia 1893r. do odsunięcia od władzy królowej, a następnie ustanowienia w kolejnym już roku, Re-publiki Hawajów. Tak właśnie dobiegł końca czas rajskiej monarchii.

Feliz Navidad y Prospero Aňo NuevoHalina Skora

esołych Świąt Bożego Narodzenia i Pomyślnego Nowego Roku życzą czytelnikom “Życia Ko-

lorado” Wasi krajanie z Nowego Me-ksyku!

Dlaczego po hiszpańsku, zapytacie? Dlatego, że Nowy Meksyk zamieszku-je liczna hiszpańsko-meksykańska populacja i wbrew pozorom polskie świętowanie Bożego Narodzenia ma dużo wspólnego z Nowo Meksykańskim. Spora część obu społeczności: polskiej i nowo-meksykańskiej świętuje Boże Narodzenie wg. długowiecznej tradycji – suto zastawionym stołem wigilijnym i północnym wypadem na Pasterkę.

Czym więc się zajadamy w wigilię w Nowym Meksyku? Czy wiecie, że jedna z najpopularniejszych potraw wigilijnych jest również najstarsza, bo sięgająca czasów Majów potrawa świąteczna o nazwie “tamale”? Tama-les przypominają mi co nieco polskie pierogi – koncept ten sam: nadzienie zawinięte w ciasto, zaklejone szcze-lnie łuskami kukurydzy i gotowane w oparach wody. Zarówno pierogi jak i tamales robi się głównie na specjalne

okazje, takie jak święta, gdyż są bar-dzo pracochłonne. Nie ma tu natomiast zwyczaju łamania się opłatkiem. Jeśli opłatka nie ma, możemy go zastąpić “stanowym” ciasteczkiem Nowego Meksyku, tzw. “biscochito” - kruchym i pachnącym anyżkowym ciastkiem. Gwarantowana smakowo-rustykalna ro-zkosz!

Po tak doskonalej uczcie, czas na Pasterkę! Drogę będą nam oświetlać tzw. Luminarias albo Farolitos. Lu-minarias/Farolitos to małe papierowe torebki wypełnione piaskiem z paląca się świeczką w środku. Tradycja luminarias sięga 16 wieku, kiedy to małe ogniska przydrożne oświetlały drogę wiernym śpieszącym do kościoła na Pasterkę. W 19 wieku, te ogniska zastąpiono pa-pierowymi lampionami, które zaczęły napływać do Meksyku na statkach ludzi przypływających z Filipin. Aż wreszcie, żeby zaoszczędzić na wydatkach, ta-kowe zastąpiono małymi papierowymi torebkami, które już znamy dzisiaj. Te migoczące światełka maja też dodat-kowe zadanie – oświetlanie drogi Józe-fowi, Maryi i Dzieciątku Jezus, którzy zagoszczą w domach wiernych w okre-sie świątecznym. >>

Page 11: Zycie Kolorado

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Grudzień/December 2012 11

Kalejdoskop polonijny

>> 12

Utah Kościół św. Ambrożego w Salt Lake City

Tomasz Zola

ak się jakoś dzieje, że Po-lacy po przybyciu do obcego kraju, a zwłaszcza do USA, o ile pozwala na to ich liczba,

budują kościół i zakładają parafię. Posi-adanie „polskiego kościoła” świadczy o sile Polonii i daje poczucie duch-owej łączności z Polską. Nawet Ci z nas, którzy przyjechali tu długie lata temu i opanowali angielski do perfekcji modlić się i spowiadać lubią po polsku. W Salt Lake City polskiego kościoła nie było i nie ma. I za mało nas tutaj i nie wszyscy tacy religijni, a w końcu i klimat nie ten. Społeczność katolicka w Utah nie ma etnicznych parafii. Je-dyne mi znane msze w obcym języku to hiszpańskie (tak to jeszcze język obcy, choć coraz mniej), wietnamskie i uwa-ga, no właśnie polskie. Czyli jednak jesteśmy! Ale wróćmy do początku.

Kiedy we wrześniu 2007 roku wylądowałem z rodziną i dobytkiem w Utah, pierwsze poszukiwania ro-daków zaczęliśmy od przeglądnięcia strony internetowej diecezji kościoła katolickiego. Tak się składa, że na stronie jest lista imienna wszystkich księży pracujących w Utah. Andrzej Skrzypiec, brzmiało tak swojsko, że o pomyłce nie mogło być mowy. Wtedyksiądz Andrzej był proboszczem w miejscowości Magna, na zachód od

Salt Lake City. Kontynuował tam, rozpoczęte wiele lat wcześniej przez najpierw księdza Baraniewicza, a po-tem księdza Stanisława Herbę, dusz-pasterstwo polonijne. Dziś pochodzący z Pszczyny, ale mieszkający w USA od 1989 roku ksiądz Andrzej jest gos-podarzem dużej i prężnej parafii pw. świętego Ambrożego.

Kościół i parafia św. Ambrożego istnieje od 1948 roku. Dziesięć lat później do kościoła dołączyła szkolą podstawowa z przedszkolem. Nazywająca się dziś J. E. Cosgriff Memorial Catholic School, cieszy się zasłużoną renomą i ma na liście wiele polskich dzieci. A początki były bardzo skromne. 4-go stycznia 1948 roku biskup Duane Hunt założył

nową parafię na wschodnich granicach miasta. Za patrona wybrano świętego Ambrożego, pochodzącego z czwartego wieku naszej ery, biskupa Mediolanu i doktora kościoła. Pierwsze msze święte odbywały się w sali restauracji zajazdu We-Ask-U-Inn. Tak było aż do powsta-nia pierwszego budynku kościoła. Bu-dynek szkolny poświecono 28-go lipca

Ksiądz Andrzej Skrzypiec skupia wokół parafii św. Ambrożego w Salt Lake City tamtejszą Polonię. Polacy uczestniczą w polskich mszach świętych i spotkaniach rodzinnych.

Serdecznie zapraszamy wszystkie dzieci na spotkanie ze św. Mikołajem w sobotę 8 grudnia w bibliotece w Sandy (przy Petunia Way) o godz. 11:30. Przewidziane są gry i zabawy w oczekiwaniu na przybysza z Laponii. Każdedziecko będzie miało okazję do rozmowy i zrobienia zdjęcia z Mikołajem. Dzieci otrzymają prezenty. Zapisy na: www.razemutah.com

Zapraszamy na tradycyjne, Bożonarodzeniowe przedstawienie, w niedzielę 16-go grudnia w kościele św. Ambrożego w Salt Lake City po polskiej mszy o godzinie 1:30PM. W rolach głównych nasze dzieci. Do zobaczenia! “Razem Utah” szczegóły na: www.razemutah.com

AlaskaMonika Schneider

itam serdecznie wszyst-kich Czytelników cza-sopisma “Życie Kolo-rado” i mam nadzieję, że znajdziecie w moim

artykule coś, co Wam się spodoba.

Alaska to obszerny stan o bardzo różnorodnym krajobrazie i jeszcze bardziej różnorodnym stylu życia. Kli-mat zdecydowanie różni się wzdłuż i wszerz całego stanu. Im bardziej na północ, tym zimniej i odmienniej, a także tym ciemniej zimą i widniej la-tem. Długość światła dziennego pody-ktowana jest szerokością geograficzną i to między innymi różni południe Alaski od północy. Osobiście nie miałam jeszcze okazji do zwiedzenia dalekich krańców północnych, co nie oznacza, że nie będzie mi to pisane w przyszłości. Aczkolwiek zwiedziłam sporo środkowej i południowej części Alaski. To, co widziałam całkowicie mnie zauroczyło. Z pewnością jest bardzo wiele pięknych zakątków na całym świecie ale wielu ludzi często powtarza, że Alaska jest przepiękna i ma coś w sobie bardzo specyficznego. Jej natura i ta niezmieniona jeszcze przez cywilizację inność zwana przy-rodniczym dziewictwem uwodzi wszystkich.

To właśnie “coś” i mnie się spodobało. Mieszkam w Anchorage na Alasce od ponad 25-ciu lat i styl życia tutaj bardzo mi odpowiada. Nie jestem jedyna, którą Alaska stale zadziwia. Często bywa tak, że przyjezdni turyści decydują się zostać na stałe. Wielu moich przyjaciółpoczątkowo przyjechało na Alaskę aby tylko ją zwiedzić, jednakże poprzez za-uroczenie, krótkie wizyty przemieniły się w pobyt stały.

Alaska ma dużo do zaoferowania tym, którzy są ciekawi natury i żądni wrażeń oraz przygód. Na Alasce nie da się usiedzieć w jednym miejscu, przepiękne krajobrazy nawołują do wędrówek i zimą i latem. Jesień jest wprost przecudowna, zima jak w bajkach, lato urocze i cudownie zielone z kolorowym akcentem kwiatów. Bo-gata przyroda swym pięknem zniewoli każdego, kto ją chce zobaczyć i odkryć. Góry, woda, lasy, źródła i lodowce to ty-powy krajobraz przepięknej Alaski we wszystkich porach roku. Latem niesa-mowity widok lodowca obok pięknych różnokolorowych kwiatów, długie tzw. białe dni. W wodach rozległych i szero-kich łososie, wieloryby, wyderki, foki. W lasach lisy, wilki i niedźwiedzie, w górach owce górskie i łosie. Zimą piękne stoki górskie wzywają na-rciarzy do ich pokonywania, a wśród nich majestatyczynie położony szczyt McKinely’a wciąż i zawsze będzie kusił śmiałków do nowych czynów. Nie można zapomnieć o przepięknych północnych światłach polarnej zorzy, których uroku sama osobiście miałam szczęście doświadczyć. To wszystko wabi i kusi turystów. Przybywają tu z wszystkich zakątków świata aby zobaczyć Alaskę, pojeździć na nart-ach, złapać łososia lub też posmakować mięso łosia....

Te jakże tajemnicze, przecudowne widoki może podziwiać każdy, kto lubiwędrówki po górach i lasach. Ty też możesz to zobaczyć i doświadczyć pięknych wrażeń. Zapraszam więc na Alaskę! Jest ona dostępna dla wszy-stkich.

No i tak doszliśmy do końca naszych Nowo Meksykańskich tradycji świątecznych, ale nie sposób pominąć tu tradycji tzw. Las Posadas, które są podobne do polskich Jasełek, albo szo-pek świątecznych. Las Posadas są tea-tralnym przedstawieniem podroży Józe-fa i Maryi do Betlejem i szukaniem no-clegu od domu do domu.

Zapraszamy do odwiedzenia Nowego Meksyku w okresie świątecznym, a będziecie mile zaskoczeni atmosferą i ciepłem płynącym z odwiecznych tradycji, tak samo pieczołowicie pielęgnowanych, jak i nasze rodzime tradycje, które wynieśliśmy z Polski.

1957 roku i ruszyła szkoła, najpierw jako sześcioklasowa, ale wkrótce rozsz-erzona o przedszkole i osiem klas. Para-fia rozrastała się tak szybko, że już w roku 1963 ówczesny proboszcz William E. Vaughan podjął decyzję o przebudo-wie i powiększeniu budynku kościelnego. Już 25-go października 1964 roku w nowym kościele, który znamy do dziś odprawiono pierwsze nabożeństwo. Pomnik świętego Ambrożego stojący dziś przed wejściem do kościoła został wyrzeźbiony przez lokalnego artystę, Angelo Caravaglia i poświęcony w 1988 roku. Od czterech lat Polonia skupiona wokół kościoła korzysta z gościnności parafii. Ksiądz Andrzej niestrudzenie i z prze-rwami tylko na wyjazdy do Polski cele-bruje msze w języku polskim dwa razy w miesiącu; w pierwszą i trzecią niedzielę. Do tej pory była to 5:30, ale od grudnia nastąpi zmiana na 1:30. Tylko tu możliwa jest spowiedź w ojczystym języku. Nasze msze staramy się odprawiać jak najlepiej umiemy i chyba nieźle nam wychodzi. Mamy jazzującego pianistę Piotra Runge, anielskim głosem zachw-yca nas i zachęca do wspólnego śpiewu Edyta Goetsch. Mamy ministrantów i lektorów. A najważniejsze, że większość uczestników zbiera się po mszach w pomieszczeniu socjalnym na trady-cyjnym poczęstunku zwanym po prostu „ciastem i kawą”. To długa i wspaniała tradycja naszej społeczności. Chętna osoba lub rodzina zapisuje się na datę i z dobrego serca przynosi poczęstunek dla wszystkich. Są tacy, którzy robią to kilkakrotnie w roku. Ach, można tam skosztować wielu wspaniałości. Nasze dzieci dopytują się czy jedziemy do kościoła z ciasteczkami. Koordynacją tych spotkań zajmuje się Małgorzata Hanczyc. Wiele naszych imprez orga-nizujemy na terenie kościoła, tu mamy prowadzoną przez Zygmunta Sochmana polską bibliotekę. 16-go grudnia po polskiej mszy przedstawimy “Jasełka”, a w nich dziewiętnaścioro naszych dzieci na scenie mówi, śpiewa i gra na instrumentach. Podzielimy się też trady-cyjnie opłatkiem.Tą drogą w imieniu Polonii skupionej wokół kościoła św. Ambrożego i organizacji “Razem Utah” życzę Wesołych Świąt Bożego Narodze-nia redakcji i czytelnikom „Życia Kolo-rado”.

Page 12: Zycie Kolorado

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Grudzień/December 2012 12

Kalejdoskop polonijny

New JerseyZniszczenia po “Sandy”

Joanna Maciuszko

okładnie 29 października mieszkańcy New Jersey doświadczyli bezwzględnej siły natury. Sztorm Sandy

objął aż 24 Stany, przynosząc wiatr wiejący z prędkością nawet do 175 km/h o skali zasięgu 1,800 km, który zebrał żniwo dorobków całego życia wielu ludzi. Zostało zanotowanych 209 przypadków śmiertelnych w sie-dmiu stanach. Straty materialne, jakie przyniósł ten sztorm zostały oszacow-ane na $52.4 bilionów i pozycjonuje go jako drugi największy sztorm po Katrinie w historii USA. W samym New Jersey zniszczonych zostało 72,000 budynków. Pozamykane szkoły, biura, czy wstrzymany transport lot-niczy i miejski sparaliżowały kom-pletnie życie mieszkańców. Miliony ludzi zmuszonych było nawet przez kilka tygodni spędzać wieczory przy

świecach, bez prądu i ogrzewania. Przywracanie energii przez firmy ene-rgetyczne było ogromnym wyzwaniem, gdyż jak sama nazwa mówi “New Jersey - Garden State” z jego ogromną ilością połamanych drzew które przerywały li-nie energetyczne spowodowały, że 2.6 milionów domów i biznesów pozbawi-onych było prądu. Również puste półki

w sklepach, godzinne wyczekiwania na stacjach benzynowych przypominało polski obraz jak podczas stanu wojen-nego.

New Jersey i Atlantic City zostały ud-erzone przez Sandy jako pierwsze w poniedziałek 29 października o godzinie 8 wieczorem i ich powierzchniew 80% zostały zalane, powodując zamknięcie wszystkich kasyn oraz 2,600 mieszkańców było zmuszonych opuścić swoje domy aby udać się do schronisk. Największe zniszczenia dotknęły jed-

nak osoby zamieszkujące wybrzeże, gdzie histo-ria pewnej rodziny, która postanowiła nie opuszczać domu pomimo przymu-sowej ewakuacji, ponieważ podczas zeszłorocznego sztormu “Irena” zostali obrabowani, zakończyła się śmiercią nastoletniej córki oraz żony w bardzo ciężkim stanie odnalezionej na pływających drzwiach. Natomiast 30 października heroiczna ewakuacja miała miejsce w Little Ferry w Bergen County, gdzie nieoc-zekiwanie Hackensack Riv-

er zalała również sąsiednie miasta. Woda w domach sięgała pierwszego piętra. Przy niskiej temperaturze i w pośpiechu około 1000 mieszkańców opuszczało

domy nie mając nawet czasu na spak-owanie swojego dobytku, a w niektórych przypadkach nawet na ubranie butów. Zdjęcie kobiety z dzieckiem na rękach, która jest ewakuowana przez rescue workers, czy starszej osoby trzymającej worek na śmieci w ręku, jako jedyne pozostałości po dorobku całego życia uświadamia jak jesteśmy bezradni w obliczu takiej katastrofy i jak nasz byt może się błyskawicznie odmienić.

Takie doświadczenie powinno być dla nas jak “wake up call” i uświadomić nam, co tak naprawdę jest ważne w życiu i za czym powinniśmy podążać. Nie mamy wpływu na naturę i nie było dla nas możliwe aby zapobiec temu huraganowi, ale nie zapominajmy, że mamy wpływ na nasze życie. Dzisiejszy świat jest teraz tak skonstruowany, że nie możemy funkcjonować bez pieniądza, lecz pamiętajmy aby nie przysłaniał on nam poznania prawdziwego sensu tego świata. Widząc jak tysiące ludzi potraciło cały życiowy dorobek, a co jest najgorsze, że niektórzy stracili najcen-niejszy dar - życie, jest dla nas dowo-dem na to, że nie możemy odnosić celu naszego istnienia tylko do pozyskiwania rzeczy materialnych.

Nowy JorkCo dalej po huraganie?

Szymon Wądołowski

eszcze niedawno przeciętny Nowojorczyk uśmiałby się gdyby ktoś powiedział że około 30% miasta może znaleźć się

pod wodą, bez prądu i z kompletnie sparaliżowanym systemem metra. Dzi-siaj rzeczywistość jest kompletnie inna. Jak pokazał huragan “Sandy” kilka ty-godni temu, 8 milionowe miasto ma już teraz ogromny problem z poziomem wody. Czasy kiedy sztorm o takiej sile uderzał w miasto raz na kilkadziesiąt lat minęły bezpowrotnie. Pomijając dyskusję o globalnym ociepleniu i jego powodach, podwyższający się stan wód oceanicznych oraz zwiększona aktywność anomalii pogodowych w naszym mieście i nie tylko jest fa-ktem niezaprzeczalnym. Klimatolodzy ostrzegają, że to dopiero początek. Jest to moment, w którym wszyscy zaczęli zastanawiać się nad strategią, która uchroni nas przed kolejną katastrofą.

Narodowe Centrum Badań Atmo-sferycznych wydało niedawno bardzo ciekawy raport raport na temat zmian pogodowych w najbliższych latach. Sztormy takie jak “Sandy” czy nawet “Irene” z 2011 roku, pokazały, że mi-asto pomimo pewnych strategii, jest kompletnie nie przygotowane na ud-erzenie cyklonu czy depresji tropikal-nej nie wspominając już o huraganie 1 czy 2 kategorii. Klimatolodzy uznali, że stopniowy wzrost poziomu wody będzie jeszcze bardziej zagrażał miastu gdzie 40% to obszary miejskie katego-ryzowane jako “low lying-areas” czyli szczególnie zagrożone zalaniem.

Październikowy huragan “Sandy” przyniósł straty w wysokości 17 mili-ardów dolarów w samym Nowym Jorku, oczywiście to są tylko szacunki.

Straty osobiste w wyniku utraty życia czy całego dorobku dla wielu ludzi raczej nie są do oszacowania. Ogromnym pyta-niem jakie musimy sobie zadać jest to, czy my jako podatnicy jesteśmy w sta-nie “finansować” takie przedsięwzięcia jak odbudowa po każdym tego rodza-ju dewastującym wydarzeniu. Czy może warto zainwestować już teraz w pewne strategie, które będą w stanie nas uchronić przed podobną sytuacją w przyszłości.

Nie minęło kilka dni gdy politycy zaczęli wysuwać różne pomysły na temat za-bezpieczenia miasta. Michael Bloom-berg, nowojorski burmistrz od kilku już lat próbuje wdrożyć strategię, która ma uchronić najbardziej zagrożone tereny miasta przed podniesieniem się poziomu wody do jednego metra, zabezpieczając strategiczne punkty jak oczyszczalnieścieków czy elektrownie. Strategia mówi również o budowie wałów przeci-wpowodziowych, oraz podnoszeniu stacji metra i poziomu ziemi. Jest to plan z perspektywą realizacji w ciągu 10 lat. W 2008 roku, nowojorski panel powołany w dobie zmieniającego się klimatu oznajmił, że sztorm zdarzający się raz na 100 lat może bardzo szybko zmienić się w ten, który następuje co 35-55 lat. To pokazuje jak potrzebne są także zabezpieczenia na najbliższe lata od wody, która jak ostatniego miesiąca sami się przekonaliśmy, podniosła się do rekordowego poziomu od 3 do 4 metrów. Oto kilka przykładów, o których mówią politycy i ludzie odpowiedzialni za stra-tegiczne planowanie.

Ostrygi na ratunek? Jedną z uznanych koncepcji jest odbudowa bagien i hodowli ostryg. Według biologów, ba-gna zabezpieczają tereny przed nadmi-ernym zalewaniem, absorbując bardzo dużo wody podczas przypływów. Ogól-nie przyjętą zasadą jest, że od jednej do dwóch mil kwadratowych zarośniętych bagien potrafi zaabsorbować do jednej stopy poziomu napływającej wody. Jest wiele pytań co do tej teorii, lecz każdy pomysł jest warty uwagi przedstawicieli miasta. Dodatkowym walorem takich hodowli jest to, że ostrygi oczyszczają wodę przybrzeżną, jedna ostryga po-

trafi w jeden dzień “przepuścić” nawet do 50 galonów wody przez swój orga-nizm. Czystsza woda oznacza z kolei bardziej rozbudowany system korzeni porastających bagna, które rozbijają fale sztormowe, a te z kolei nie uderzają z ogromną siłą w ląd. Nowy Jork jeszcze na początku dwudziestego wieku był zagłębiem produkcji ostryg i warto by było żeby miasto wróciło do tej wspaniałej tradycji. Pomysł ten z czasem nie tylko by zabezpieczał przed stopnio-wym zalewaniem lecz także niósł za sobą wymierne korzyści finansowe dla ludzi, którzy podjęliby się owej działalności.

“Bramy jak w Wenecji”. Kolejnym pomysłem władz miasta, aczkolwiek przyznam, że kosztownym i nie praw-dopodobnym do zrealizowania w szyb-kim tempie (patrząc ile zajmuje budowa nowego tunelu metra czy stacji) jest konstrukcja bram zaporowych w punk-tach gdzie ocean “spotyka” się z zatoką. Zbudowane byłyby w strategicznych punktach. Tamy znajdowały by się w pobliżu mostu Verrazano-Narrows, przy południowo-zachodniej stronie Staten Island oraz na East River przy moście Throgs Neck. Całość konstrukcji ocenia się kosztem od 10 do 15 miliardów dol-arów. Suma może wydać się ogromna ale w porównaniu z kosztem sprzątania i napraw po każdym większym sztormie - rachunek jest prosty. Przed sztormem bramy zamykały by się tak by stworzyć barierę chroniącą przed przypływem i falą powodziową. Nieznane są doty-chczas skutki dla samej zatoki, która musiała by utrzymać cały toksyczny napływ miejskich ścieków w swoich “ryzach”. Zbudowana za 14 miliardów dolarów, tama w Nowym Orleanie zdała niedawno egzamin przy okazji huraganu Isaac i pokazano przy tym, że takie zabezpieczenia są możliwe chodź oczywiście w Nowym Jorku byłoby to na o wiele większą skalę. Warto również wspomnieć że Stamford, miasto położone w stanie Connecticut posiada przeciwpowodziową bramę podnoszoną z dna zatoki, wybudowaną w 1969 roku kosztem 14.5 miliona dolarów (!), która przy ostatnim sztormie uchroniła miasto przed zniszczeniami rzędu 25 milionów dolarów.

Dobrą strategią wydaje się również zabezpieczenie a raczej “zaplo-mbowanie” tuneli metra. Gdyby zamontowano tzw, “poduszki”, które w sytuacjach zagrożenia zalaniem zostałyby napompowane tworząc szczelną zaporę, rozwiązanie takie było już proponowane gdy rozważano za-trzymanie wody desz-czowej, która dostawała się do oceanu zamiast do rezerwuarów specjalnie na to zaprojek-towanych. Oczywiście taki plan wyma-ga aby w tunelach metra wykonano również zabezpieczenia otworów wen-tylacyjnych i trakcji elektrycznych. Jeżeli pomysł zostanie dobrze wykonany wydaje się on bardzo realistyczny.

Wszystkie te pomysły wymagają ogrom-nych nakładów finansowych, (których ani miasto ani stan nie posiadają, a rząd federalny musiałby z pewnością pożyczyć) oraz ogromnego wysiłku i czasu. Warto jeszcze wspomnieć, że jed-nym z najlepszych pomysłów i chyba najmniej kosztownym jest zmiana kodu budowlanego na terenach zagrożonych powodzią, budowanie z uwzględnieniem odpowiedniej wysokości budynku, uszczelnienie piwnic i systemów elek-trycznych. Mieszkańcy miasta, którzy posiadają nieruchomości w strefach zagrożenia powinni podjąć kroki, które zabezpieczą ich w przyszłości. Nie można na pewno liczyć na to, że miasto w ciągu kilku lat zapewni nam wszyst-kim bezpieczeństwo w razie huraganu czy innego sztormu. Wygląda też na to, że oprócz wyprowadzki, ubezpie-czenie anty-powodziowe jeżeli możliwe jest najlepszą teraźniejszą oraz… tymczasową alternatywą. Jak na razie Nowy Jork jest czuje się szczęśliwy, że huragan nie uderzył czołowo w miasto a raczej w jego obrzeża. Władze miasta twierdzą, że mają dobrze zorganizowane operacje ewakuacyjne - osobiście wątpię w te oświadczenia. Sytuacja otworzyła wielu ludziom oczy na to, co może się przydarzać częściej niż “raz na 100 lat”. Dobrze byłoby żeby nasi politycy w Waszyngtonie zamiast kłócić się o to czym jest to spowodowane zaczęli przejmować się realnymi skutkami takiej sytuacji.

Page 13: Zycie Kolorado

Grudniowewydarzenia polonijne

POLSKI KLUB W DENVER ZAPRASZA:

•16grudnia,godz.15:00OpłatekKlubowy-zapraszamywszystkichCzłonkówiPrzyjaciółKlubu•31grudnia,godz.18.00-Sylwesterszczegółynastr.8

POWITAJ Z NAMI NOWY ROK 2013! - “Życie Kolorado” zaprasza

na Bal Sylwestrowy w Double Tree Hotel - szczegóły na str.25

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Grudzień/December 2012 13

Co, gdzie i kiedy?

MH - INTERNATIONALMira Habinadziała od 1980 roku, Lic.# 01825

8760 Skylark StreetHighlands Ranch, CO 80126

720-331-2477

Notariusz PublicznyTłumacz PrzysięgłyRozliczanie podatków (Income Tax)

[email protected]

Faceciobawiająsiępięknych,samodzielnychimądrychkobietzwartościami.TakżetegożebrońBożemusielibyczekaćdoślubuzpierwszympocałunkiem,okazywaćszacunek,byćwiernymidawaćwięcejniżotrzymują.Oczywiście,sąteżwyjątki-cizajęci“odzawsze”.Wszyscytakbardzoprzywyklidopróbowaniaizmianpartnerównatych“lepszych”,żesłowa“czekamnatąprawdziwąmiłość”lubniedajBoże“niemamdoświadczenia”wustachślicznejdziewczyny-brzmijakzabawnyopisnieznanejksiążki.Więcjachybateżtąksiążkęczytałem.ChcebyćTwoimnajlepszymprzyjacielem,dzielićkażdąradość,każdąmyślimnożyćkawałekszczęściarazydwa,iśćprzezżycie,wiedząc,żejestumegobokumójcałyświat.Nawetdobraprzyjaźńwymagapracy,poświecenia,spoglądanianietylkonasiebiealewtymsamymkierunku-warto.Bądźwpodobnymdomniewieku-pomiędzy35-40lat,aletonienajważniejszemożeszbyćmłodszalubstarsza,jeślimyślisztaksamo-poprostuzłapswojeszczęś[email protected]

Ogłoszenia prosimy kierować na email:[email protected] z dopiskiem – „serce”

SERCE JEST BEZPŁATNE

Page 14: Zycie Kolorado

Jednak przewrotny los zesłał na nią „rodzicielskie obowiązki”, tak więc śmierć zeszła na drugi plan i szyb-ko się nie wypełniła. „Dziewczynki trzeba najpierw wychować, wiem, żemam mało czasu wiec będę się śpieszyć, a werdykt lekarski musi teraz poczekać”...Poczekał. Babcia Emma zmarła dop-iero po czternastu latach. Tymcza-sem każdy jeden dzień był dla niej nie lada wyzwaniem. Wg. nakreślonego wcześniej planu, wytrwale i systematy-cznie wpajała wnuczkom doświadczenia swoich burzliwie przeżytych lat . Wiedza wsiąkała w nie jak woda w gąbkę. Pan-ienki dorastały. A babcia kontynuowała swoje dzieło pisząc z dziewczynkami tzw. – mądre karteczki.

Tajemnica pierwsza – Miłość do in-nych zacznij budować od miłości do samego siebie.

Każdy z nas posiada jakieś wrodzone lub nabyte wady. Można być małym lub dużym, grubym lub chudym, rudym lub łysym, brzydkim lub pięknym, biednym lub bogatym, czy w końcu młodym lub starym albo jeszcze gorzej... mądrym lub głupim. Ostatnie zestawienie jest znaczące i prawdziwe. Cała reszta to ludzka pycha i obłuda. Jeżeli będziesz mądry, to nie będziesz przykładał wagi do powierzchowności, tylko ludzie płytcy koncentrują się na zewnętrznej aparycji i świecących błyskotkach. Piękno ma wymiar subiektywny i mieszka w sercu każdego z nas. Poprzez krytykę drugiego - człowiek pragnie się samo dowartościować. Walczy ze swoimi wadami, kompleksami i wy-imaginowanymi demonami, które w nim mieszkają. A dzieje się tak tylko dlatego, bo sam siebie wystarczająco nie kocha.

Tajemnica druga - Tolerancja, nikt z nas nie jest ważniejszy lub lepszy od drugiego, ale też nikt z nas nie jest ...gorszy.

Bogata różnorodność charakterów, kultur, zwyczajów, religii i różnych punktów widzenia sprawia, że aby się dostosować do otaczającego nas świata

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Grudzień/December 2012 14

Herbata czy kawa?

onotonnie nucąc pod no-sem, łatwo wpadającą w ucho dziecięcą kołysankę, starannie układa świeżo

wyprane i poprasowane ciuszki. Są one prezentem dla nowo narodzonej chrześnicy... Wypucowane na błysk grzechotki i małe zabawki z wielką dbałością zawija w kolorowy papier, a następnie każdą z osobna wkłada do śnieżno-białego pudełeczka. Jest bardzo skoncentrowana i mocno pochłonięta tym pakowaniem bo nawet nie zauważyła, że zrobiło się już ciem-no. „No cóż, zostało mi jeszcze tylko napisać te - mądre karteczki. Może dziecina je kiedyś przeczyta i skorzysta z rad, srogo doświadczonej przez życie ciotki?” Rzuciła ciepłe spojrzenie w moją stronę, a ja udając, że nie słyszę, znużony senną kołysanką, ostrożnie zamaczam usta w gorącej herbacie.

Nasza znajomość z Kelly i jej mężem Brianem trwa od czasu, kiedy to pięć lat temu pomogłem im przy kupnie domu. Nie byłoby może w tym nic szczegól-nego gdyby nie burzliwy ciąg wydarzeń jaki nastąpił potem i który mocno nas do siebie zbliżył. Najpierw były wiel-kie marzenia i nowy dom... potem był wypadek samochodowy, następnie przyszła choroba i utrata nowo poczętego dziecka, kryzys ekonomi-czny, utrata pracy, piętrzące się rachun-ki, utrata domu, bankructwo, lokatorka i... skromne życie od nowa. Burza już chyba powoli mija i znowu nieśmiało rodzą się kolorowe marzenia. Ale czy na pewno? Właśnie w tym miesiącu sio-stra Kelly w Oklahomie City urodziła zdrową i śliczną córeczkę. „Tak od razu nie polecę - bo to trochę drogo. Ale Święta Bożego Narodzenia na pewno spędzę z siostrą i jej pociechą”. Stąd właśnie to sukcesywne pakowanie. Prezenty dla dziecka nie są kupione w „Babies R Us” ani w żadnym in-nym firmowym „OshKoshu”, tam jest trochę drogo. Są nabyte na wyprzedaży w Targecie. Kelly dostała również parę drobiazgów od swoich podopiecznych. W ten właśnie sposób odwdzięczyli się oni kochanej nauczycielce za codzien-ny trud bycia z nimi w klasie oraz za su-per fajne relacje. Pomimo niezmiernie trudnej sytuacji Kelly nigdy nie dała po sobie poznać, że ma jakiekolwiek pro-blemy. Mało tego, w szkole, jak i poza nią jest wzorem niezachwianej, moc-nej i godnej do naśladowania życiowej postawy. Jest chodzącym autorytetem i wiecznie uśmiechniętą doskonałością. Niby zupełnie przeciętna dziewczyna, ubrana skromnie lecz schludnie, nosi się zawsze z gracją jak jakaś... angi-elska królowa. Z jej wnętrza emanuje dobro, ciepło, wieczny pozytywizm oraz gotowość niesienia pomocy in-nym. Kocham z nią rozmawiać, bo słuchając jej wypowiedzi uczę się życia, odkrywam złoża ludzkiej do-broci i niepojętej życzliwości. Kelly już w wieku pięciu lat straciła swoich rodziców i brata w tragicznym pożarze ich rodzinnego domu w Tulsie, w Okla-homa. Wraz z siostrą wychowywała ich mocno schorowana ale za to sza-lenie dobra i kochająca babcia Emma. Lekarze dawali babci trzy lata życia.

i normalnie (konstruktywnie) w nim funkcjonować musimy wykazać dużą dozę tolerancji. Każdy z nas jest równy i każdy z nas ma prawo do swojej wiary, racji i przekonań.

Tajemnica trzecia – Ludzi należy kochać, a materialne rzeczy używać.

W dobie rozwoju cywilizacji ludzie coraz większą wagę przywiązują do rzeczy materialnych zapominając jednocześnie o czynniku ludzkim. „Och jak ja ko-cham tę sukienkę! Chyba będę musiała użyć perswazji aby mąż mi ją kupił...” Używamy ludzi, kochamy rzeczy i jest to szalenie smutne.

„Tych - mądrych karteczek nasza babcia napisała nam setki, a może nawet tysiące? Coś mi się zdaje, że dzisiaj to procentuje i może właśnie dlatego moja kochana sios-tra nazwała córeczkę – małą Emmą aby automatycznie wlać w nią tę niepojętą, życiową mądrość. Och jaka szkoda, że mam dla niej ty-lko pięć – mądrych karte-czek, och jaka szkoda że mam dla niej...tak mało czasu.” Kelly cichutko nucąc se-ntymentalną melodię wkła- dała do pudełeczka już ostatnią kartkę. Jest na niej wypisana kolejna mądrość życiowa dla małej Emmy. Zawiązała pudełko piękną różową kokardą i wręczyła mi do rąk abym nadał je jutro na poczcie. Jej ser-deczne spojrzenie i ciepły

uśmiech przeszyły mnie na wskroś i zamieszkały we mnie na zawsze. W tym momencie Kelly jeszcze nie wie, że na święta do Oklahomy już nie pojedzie, a małej Emmy też już nigdy nie zobaczy. Złośliwa choroba znowu się wróciła. Jutro z Brianem z samego rana idą na kolejne badania, a potem kolejna seria wyczerpującej chemoterapii. Żegnając się bierze ode mnie niedopitą do końca herbatę, uśmiecha się delikatnie i ciepło mówi: „Waldku jedź wolno i proszę... uważaj na siebie.”

Po trzech miesiącach walki z chorobą, w lutym 2011 roku Kelly zmarła w jednym z szpitali w Denver. Odeszła i upiększyła zastępy anielskie. W tym świątecznym czasie życzę Ci Kochany Czytelniku aby w 2013 roku jak najwięcej Kel-ly zamieszkało w Twoim sercu i aby Twoje życie nabrało tego właściwego - pięknego wymiaru.

Posłuchaj innych...

Kwiat jest piękny, ale jego życie jest krótkie. Najważniejsze są nasiona - Mgły Avalonu

Jeżeli chcesz kochać świat, zbawiać go i karmić, to wspaniale. Lecz naj-pierw pokochaj i nakarm siebie - Stuart Wilde

Kiedy Bóg chce Ci zrobić podarunek, zwykle opakowuje go w kłopot. Im większy podarunek otrzymujesz, tym większym kłopotem Bóg go maskuje - Norman Vincent Peale

Jesteś młody, dopóki wierzysz w życie - Michael Benedum.

Ludzie, którzy tracą czas czekając, aż zaistnieją najbardziej sprzyjające warunki, nigdy nic nie zdziałają. Najlepszy czas na działanie jest teraz! - Mark Fisher

Nie obchodzi mnie ile wiesz, póki nie wiem, jak bardzo cię to obchodzi- Anonimowy mistrz zen

Kiedy czasami zdam sobie sprawę z olbrzymich konsekwencji całkiem małych rzeczy. Nie mogę odeprzeć myśli, że małych rzeczy nie ma- Bruce Barton

Jeśli nie jesteś szczęśliwy, to oznacza tylko tyle, że koncentrujesz się na tym, czego nie masz. W przeci-wnym razie musiałbyś doświadczać błogostanu - Anthony de Mello

Życie niesie ze sobą wiele bólu i być może jedyny ból, którego można uniknąć, to ten, który płynie z prób unikania bólu - R.D. Laing

Gdyby ci nikt nie powiedział, że nie będąc kochanym jest się nieszczęśliwym, byłbyś szczęśliwy. Jeszcze jedno złudzenie: że zewnętrzne zdarzenia lub inni ludzie mogą cię zranić. Nie mogą. To ty im dajesz taką władzę nad sobą- Anthony de Mello

Dobrze widzi się tylko sercem, najważniejsze jest to co jest nie-widoczne dla oczu- Antoine de Saint-Exupery

Trzeba marzyć tak, jakby się miało żyć całą wieczność i żyć tak,jakby się miało umrzeć jutro- James Dean

Każdemu zostaje zawsze jeszcze dość siły, aby wykonał to, na czym muzależy - Johann Wolfgang Goethe

Kelly Waldek Tadla

Drogi Czytelniku

Uprzejmie proszę o kierowanie wszystkich komentarzy, opinii i spostrzeżeńna temat artykułu zamieszczonego na tej stronie pod adres emailowy:[email protected] dopiskiem: "Herbata czy kawa?"

Page 15: Zycie Kolorado

Brian Landy, Attorney

One-on-One Help Since 1995 3780 South Broadway, Englewood

Bank ruptc y & Wi l ls

Call for a Free Consultation

(303) 781-2447w w w . l a n d y - l a w . c o m

(A Debt Relief Agency under the Bankruptcy Code)

11859 Pecos St.#200, Westminster, CO 80234

Pomogę Ci kupić lub sprzedać nieruchomość.Serwis za darmo dla kupujących jak również sprzedających jako "short sale". Małgorzata Obrzut, Broker Associatewww.margoobrzut.yourkwagent.com emial:[email protected]

2011 Denver Five Star Real Estate Agent in 5280 Magazine

Łosoś wędzony $5,99lbMakrela wędzona $4.99lbŚledź 2 szt. $5,00Pierogi (Mama's Best)$2,99lbDrożdżówki $0,79/szt.Drożdżówki 32 szt/ $20Ciasta (25см średnicy) Miodowe, Napoleon, Kijów (Mama's Best) $10Ciastka miodowe $2,99/lb (Mama's Best)Domowy Chleb $2,49Chleb German Rye $3,99Colo Springs Żytni Chleb $2,99Sardynki 240 g. $1,99Sardynki w sosie pomidowowym 240 g. $1,99Soki: 1L od $1,693L od $6,99Ponad 40 rodzajów pomadek czekolodowych $3,99 lbKarmelki $1,99 lbBombonierki “Lаimа” ponad 20 gatunków z Europy $4.99/opak.(12 opak. za $70)

Ciasteczka “Korovka”, wafelki“Artek” i inne:$0,79Grzyby 980 gr. (duży wybór) $3,99Buckwheat 900 g. $1,99Marshmallow “Neva” St. Petersburg. $2,99 lbHałwa “Golden Age” $2,99 lbPestki słoniecznika“Vezdeplyuka” $2,99(Opak. - 20 szt/$56)Pestki słoniecznika“Hot Summer” 180 g $1,99 300 g $2,99 , 500 g. $4,99Torcik “Wedel” $3,99Dry Bread Rings $1,99 Mini serniczki “Dadu” $0,99Mini serniczki“Russian” $0,89Kefir “LifeWаy” $2,99Ser biały“Israel”, “Amish” $3,99 lbPasta z cukinii i bakłażana “ZerGut” $2,99Napoje “Citro”, “Duchess”, “Lemonade” $1,99

Kwas “Monastirskiy”, “Danilo”, “Verkin” $1,99Kwas “Ochakovskiy” $2,99Herbata 1 kg - $9,99Jeszcze więcej: Kiełbasa “Moscow Special” $4,99 lbKiełbasa “Karpacka” special $4,99 lbKielbasa Estońska $4,99 lbKiełbasa “Minsk” $4,99 lbKiełbasa “Moscow” $4,99 lbKiełbasa Mołdawska $4,99 lbWędzone mięso“Darnitsky” $6,99 lbSalami “Jewish” Alef $6,99 lbSalami “Moscow” Alef $6,99 lbGruzińskie Salami Alef $6,99lbBraushveger Salami Alef $6,99lbCervelat Alef $5,99 lbCervelat “Jewish special” Alef $5,99 lb

German Pork Wieners $2,99 lbBologna, Mortadella Alex $2,99lbSzynka Bologna, Mortadella, Bologna Alef $2,99 lbWedzony Bologna “Arbat” Alef $3,99lbSandwich z Kiełbasą Alex $3,99 lbCervelat Berlin (z serem) $6,99 lbSERY:Litewski, Dvaro, Svalia $5,49 lbRoryjski $5,49 lb Madrigal $6,99 lbHavarti $4,99 lbSer wędzony $4,99 lbMonastery $4,99 lbDutch $4,99 lbEUROPEAN PRODUCTSCzekolada Milka $1,89Kinder $0,69Pudding mix $0,79Croissant “7 days” od $0,99Soki 1L od $1,69 (Nekti,Verde)

Woda mineralna Borsec $1,49Woda mineralna Radenska $1,29Woda mineralna Kiseljak $1,29

Zaw

sze

chce

m

y Wam pomóc zaoszczędzić!

10390 Ralston Rd. Arvada, CO 8004

303-423-8081720-219-3882

Mon.-Thu.10 am- 9 pmFriday 10 am-10 pmSaturday 10 am- 9 pmSunday 11 am- 8 pm

[email protected]

CIESZ SIĘ Z NASZYCH CEN!

Page 16: Zycie Kolorado

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Grudzień/December 2012 16

Boże Narodzenie

“Pokłon pasterzy” - obraz Zofii Stryjeńskiej - (1891 -1976) – polskiej malarki, graficzki, ilustratorki, scenografki, reprezentantki stylu art déco.

kres Bożego Narodze-nia, od zawsze należał do czasu wyjątkowego, na który z utęsknieniem cze-

kali zarówno dorośli jak też i dzieci. Najpiękniejszym wieczorem wspo-mnianych świąt, był wieczór wigili-jny, który owiany jest tajemniczością i magią.

Wigilia na Podlasiu

Wigilia na Podlasiu, w wieku dziewiętnastym zaczynała się od odśpiewania szeregu pieśni patrioty-cznych. W okresie zaborów, naszej ojczyzny nie było na mapie politycznej Europy, ale była ona zawsze w ser-cach gorących patriotów. Rozpoczęcie wieczoru wigilijnego pieśniami pa-triotycznymi, bratało biesiadników z tymi Polakami, którzy znajdowali się w więzieniach lub na zesłaniu, gdzieś na dalekiej Syberii. W obecnym czasie, kiedy to nasza ojczyzna należy do wolnych krajów Starego Kontynentu, wigilię na Podlasiu zaczyna się od odśpiewania kolęd i pastorałek, zaś tuż po połamaniu się opłatkiem, wszyscy uczestnicy wspomnianej wieczerzy śpiewają „Rotę”, jako hołd dla tych ro-daków, którzy swoje młode życie odda-li broniąc polskości. Koniecznie podaje się wówczas do stołu srebrną zastawę, aby w szczególny sposób podkreślić powagę tego święta.

Czerwone jabłuszko na Lubelszczyźnie

Podczas wieczerzy wigilijnej w okoli-

Daj miłemu czerwone jabłuszkoEwa Michałowska - Walkiewicz

K.I. Gałczyński

Podobno jest gdzieś ulica

A podobno jest gdzieś ulicalecz jak tam dojść? którędy?ulica zdradzonego dzieciństwa,ulica Wielkiej Kolędy.Na ulicy tej taki znajomy,w kurzu z węgla, nie w rajskim ogrodzie,stoi dom jak inne domy,dom, w którym żeś się urodził.Ten sam stróż stoi przy bramie.Przed bramą ten sam kamień.Pyta stróż: “Gdzieś pan był tyle lat?”“Wędrowałem przez głupi świat”.Więc na górę szybko po schodach.Wchodzisz. Matka wciąż taka młoda.Przy niej ojciec z czarnymi wąsami.I dziadkowie. Wszyscy ci sami.I brat, co miał okarynę.Potem umarł na szkarlatynę.Właśnie ojciec kiwa na matkę,że już wzeszła Gwiazda na niebie,że czas się dzielić opłatkiem,więc wszyscy podchodzą do siebiei serca drżą uroczyściejak na drzewie przy liściach liście.Jest cicho. Choinka plonie.Na szczycie cherubin fruwa.Na oknach pelargonieblask świeczek złotem zasnuwa,a z kąta, z ust brata, płyniekolęda na okarynie:Lulajże JezuniuMoja PerełkoLulajże Jezuniu,

Me Pieścidełko...

cach Lublina, młodzi biesiadnicywstydząc się wyznać ukryty w ser-cu afekt, wybrakowi swojego serca podarowują czerwone jabłuszko. Oso-ba odwzajemniająca uczucie, od razu zjada smakowity owoc, zaś gdy jej serce dalekie było od darczyńcy, zawiesza ona jabłko na choince. W osiemnastym stuleciu, właśnie w Lublinie mieszkała znana rodzina Jana i Cecylii Zamoy-skich. Najpiękniejszą córką wspom-

nianego rodu, była czarnowłosa Zuzanna, o której względy zabiegało wielu zacnych kawalerów. Pewnego roku, państwo Zamojscy urządzili uliczną wieczerzę wigilijną dla ubogich, na którą zeszło się wielu biednych i bez-domnych ludzi. Panna Zuzanna, chętnie kroiła lukrowane baby i pierniki migdałowe, obdzielając hojnie wszystkich biesi-adników. Starający się o tę pannę hrabia Jerzy Sza-niawski, pomagał pod-czas tej wieczerzy nale-wając biesiadnikom gorącego barszczu na ta-lerze. W jego kieszeni znajdowało się czerwone jabłuszko, które miał za-miar podarować wybrance swojego serca. Niestety przez nieuwagę, doro-dny owoc wpadł w ta-lerz z barszczem pewnej bezzębnej babki. Śmiechu było wówczas co niemi-ara. Odtąd czerwone jabłka daje się ukochanej osobie, bez świadków, aby w razie odmowy, nie wstydzić się przed ucztującymi gośćmi.

Choinkowe ozdoby

Jak wyglądają współcześnie wystrojone choinki, wszyscy wiemy. Ale warto się zastanowić jak przy-strojone były drzewka bożonarodzeniowe dwa stu-lecia wstecz. Otóż, w rodzi-nach gorących patriotów, oprócz kolorowych bombek i słodkich pierniczków, zawieszano na gałązkach choinki, karteczki z nazwi-

skami tych ludzi, którzy znani byli jako powstańcy, walczący o naszą narodową niepodległość. Niekiedy starsze panie, których synowie walczyli w narodo-wych zrywach powstańczych, podczas wigilii, umieszczali na stole ich foto-grafie, tak jakby i oni biesiadowali pod-czas tego uroczystego wieczoru.

Ciągnij długie źdźbło sianka

Do dnia dzisiejszego, w całej Polsce zachował się zwyczaj wkładania sian-ka pod obrus na stole wigilijnym. Po zakończonej wieczerzy, kiedy wszyscy biesiadnicy obdarowywali się nawza-jem prezentami, młode osoby wyciągały spod obrusa źdźbła ułożonego tam sianka. Gdy owo źdźbło było długie i nie połamane, wróżyło to świetlaną przyszłość i rychłe zamążpójście lub ożenek. Zaś gdy ciągnięte sianko nie było zbyt urokliwe, wróżba także nie należała do najlepszych.

Wigilijne kolędowanie

Z okresem tego najpiękniejszego w roku wieczoru, wiąże się zwyczaj, odwiedza-nia przez kolędników okolicznych do-mów. Kolędnicy owi, śpiewają znane wszystkim kolędy i pastorałki, a także przedstawiają szopkę wigilijną, mówiącą o narodzinach Zbawiciela w miasteczku Betlejem. Gospodarze, ak-torów takich powinni zaprosić do wigili-jnego stołu, albo też powinni przynaj-mniej obdarować ich sowicie wigilijnym jadłem. Gdy zaś kolędnicy, trafili na chytrego gospodarza, najstarszy z nich musiał splunąć na drzwi takowego domu, co w nadchodzącym Nowym Roku, wróżyło domownikom wiele kłopotów i chorób. Zwyczaj wigilijnego kolędowania, zachował się szczególnie

w okolicach Zakopanego.

Na pasterkę

Po uroczys-tej wieczerzy, b i e s i a d n i c y w i g i l i j n i udawali się o północy do pob l i sk iego kościoła, aby uczestniczyć we mszy świętej, cele-browanej z okazji Nar-

odzenia Bożej Dzieciny. Po zakończeniu nabożeństwa, wracali oni do domu, głośno śpiewając panu Jezusowi Ho-sanna i Alleluja. Ponieważ po północy zakończył się już okres postu, co niek-tórzy raczyli się po drodze mocną okowitą, co znacznie spowalniało ich powrót do domu.

Dziś warto jest przypomnieć sobie historię tego pięknego wieczoru wigili-jnego. Być może jego tegoroczna magia, wykrzesze z nas miłość i wiarę w lepsze jutro.

“Gwiazda” - autorstwa Zofii Stryjeńskiej

Page 17: Zycie Kolorado

Polskojezyczny lekarz przyjmuje nowych pacjentów.

Dr Tony Dobija zapewnia wysokiej jakości opiekę medyczną dla dorosłych pacjentów w wieku od 16 lat. Posiada dyplom lekarza ze Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach, w Polsce i certyfikat amerykańskiej komisji lekarskiej w zakresie medycyny wewnętrznej. Od roku 2002 prowadzi praktykę lekarską w Internal Medicine Associates of Lafayette.

Jako specjalista w dziedzinie medycyny wewnętrznej i opieki podstawowej, Dr Dobija może leczyć cały zakres niechirurgicznych problemów zdrowotnych, które mogą wystąpić u dorosłych. Akceptuje większość głównych ubezpieczeń zdrowotnych, łącznie z Medicare.

Urodzony i wychowany w Polsce, Dr Dobija z przyjemnością przyjmuje i zajmuje się pacjentami ze swojego rodzimego kraju.

Aby wyznaczyć wizytę u Dr Dobiji, proszę zadzwonić pod nr 303-604-6669.

Tony Dobija, MDInternal Medicine Associates of LafayetteCommunity Medical Center1000 W. South Boulder Rd. Suite 214Lafayette, CO 80026 303-604-6669

Proszę przynieść to ogłoszenie na wizytę w celu otrzymania bezpłatnego zestawu pierwszej pomocy.

Page 18: Zycie Kolorado

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Grudzień/December 2012 18

Profesjonalne porady

Nieruchomości 2012– fakty, statystyki, ciekawostki

Waldek Tadla

Rynek Finansowy

Czy domy w Kolorado są drogie? Aby móc powiedzieć, że posiadanie domu jest dla nas finansowo przystępne, nasza cała miesięczna opłata (spłata kredytu z oprocentowaniem, ubezpieczenie i podatek) nie powinna przekroczyć 28% naszych miesięcznych dochodów. „Realtor.com” opublikował przeciętny miesięczny koszt mieszkaniowy w różnych miastach Stanów Zjedno-czonych na 2012 rok.

Rynek nieruchomościNajbardziej „gorące rynki” w USA

Przy stale zmniejszającej się ilości domów, które są na sprzedaż, ich za-sób osiągnął ostatnio historycznie niski poziom. Prawie we wszystkich regio-nach kraju sprzedają się one znacznie szybciej niż to działo się do tej pory. Niska podaż w połączeniu z wyższą średnią ceną sprzedaży pozwala nam wierzyć, że rynek nieruchomości na końcu 2012 roku ma się znacznie lep-iej niż dokładnie rok temu oraz tworzy umiarkowanie optymistyczną wizje na przyszłość.

Powołując się na ostatnio wydane stat-ystyki „Realtor. com”, miasto Den-ver znalazło się na czwartym miejscu najszybciej sprzedawanych domów w USA. Poniższa klasyfikacja doty-czy najbardziej „gorących rynków nieruchomości”, w Stanach z tzw. najmniejszym zasobem inwentarzo-wym (teoretyczna ilość dni potrzebna na wysprzedanie wszystkich domów znajdujących się aktualnie na rynku w danym mieście):

• Oakland, Calif.: 21 dni• Stockton-Lodi, Calif.: 26 dni• Sacramento, Calif.: 32 dni• Denver, Colo.: 40 dni• San Francisco: 44 dni• Fresno, Calif.: 44 dni• Phoenix-Mesa, Ariz.: 47 dni• San Jose, Calif.: 47 dni

(źródło: Realtor.com)

Ciekawostki

Jeżeli masz trochę odłożonej kasy i chcesz zamieszkać jak król rock ‘n’ rolla – Elvis Presley, to właśnie teraz nadarza się ku temu wyśmienita okazja! Jego

dom, to 5,357 stóp kwadratowych powierzchni, cztery sypialnie, pięć łazienek. Posiadłość znajduje się na 1,18 akrowej działce w ekskluzywnej części Beverly Hills. Cena wyjściowa, jedyne: 12,995 miliona dolarów. Smaczku dodaje fakt, że Elvis i Priscilla kupili ten dom w 1972 roku za 400 tysięcy dolarów.

Jeżeli rozważasz możliwość kupna lub sprzedaży - tego po wyżej lub każdego innego domu - uprzejmie proszę o kontakt:Waldek Tadla (720) 935-1965

Page 19: Zycie Kolorado

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Grudzień/December 2012 19

Felieton

Witold-K z Bogdanem Zdrojewskim, ministerem kultury i dziedzictwa narodowego. Warszawa 2001r. Fot: archiwum artysty

kontynuować dialog z samym sobą, a to wymaga samotności tak, jak sztuka malowania, rzeźbienia... czy pisania. Samotność się jednak nie udała.

Murzyn był ubrany elegancko, pachniał za dużą ilością perfum i z miejsca widać było, że jest spragniony towarzystwa, a przede wszystkim słuchaczy. Miał czapkę z daszkiem, daszkiem odwróc-onym do tylu, śnieżno-białą koszulę i marynarkę z chusteczką w butonierce. Uśmiechał się mile i szczerze zanim siadł. W pierwszej chwili chciałem wstać i odejść, ale pomyślałem, że moje nagłe odejście będzie źle zrozu-miane, więc przywarłem dupą do ławki.

MOJE święte miejsce zostało zakłócone obecnością obcego.- Nazywam się Mfube, studiuję prawo na Sorbonie. Już drugi rok. Jak się na-zywasz?- Jestem Witold - powiadam.- To chyba włoskie imię, ale twój akcent jest jakiś inny...- Jestem Polakiem, przerywam mu trochę obcesowo.- Bylem we Wrocławiu, ale nie podobało mi się, przepraszam. Paryż to fajne mi-asto, nieprawdaż? Kobiety wspaniałe.Spodziewam się, że będzie mnie pytał co robię, szybko więc schodzę na politykę. Zaskoczony jestem, że nie jest zarażony marksizmem.- Mój dziadek z Ugandy opowiadał mi jak dobrze było za czasów kolonialnych, nikt nikogo nie zabijał, wszystkie re-ligjie egzystowały obok siebie. Jedzenie było, trudno mi to sobie wyobrazić, to było dawno temu, mam 22 lata.- Co ci się nie podobało we Wrocławiu? - pytam. Mówi mi, że ludzie tacy niemili i bardzo nieufni, pewnie dlatego, że jestem cza-rny.- Wrocław jest trzecim w Polsce bardzo dynamicznym ośrodkiem kultury i sztu-ki - powiadam - Zamieszkuje go wielu zdolnych malarzy, poetów, kompozy-

torów - kieruję rozmowę w innym ki-erunku - Burmistrzem był obecny Mini-ster Kultury i Sztuki, Bogdan Zdrojewski i wiele zrobił dla miasta, czy wiesz, że żaden kraj na świecie nie ma tylu poe-tów per kapita co Polska? Może któregoś dnia ty też będziesz dumny ze swojego kraju.Odnoszę wrażenie, że zapędziłem się i robię się sentymentalny jak guma do żucia. Jest chwila niezręcznej ciszy. Pytam się, czy po studiach powróci do Afryki.- Nie, chcę zostać we Francji, ale nie wiem co będzie jak skończy się moja studencka wiza, chyba ożenię się z Francuską, chciałbym z taką z Maroka. One dobrze gotują i są gorące w łóżku. Całkiem biała nie będzie mnie chciała - Mfube śmieje się błyskając zębami jak Obama, jak oklepana reklama dla “Col-gate” - chciałbym jeszcze zobaczyć mo-jego dziadka, dobry człowiek. Jeszcze żyje. Jest sam. Ojca mojego zamordow-ali, matkę moja gwałcili na jego oczach, a potem odcięli jej głowę. Jeden dalej ją gwałcił. Dziadek powiedział, że zabrała mnie zakonnica. Mam szczęście.

Dzwon na wierzy kościoła wydzwania godzinę piątą, robi mi się chłodno. Podnoszę się i żegnam z Mfube. Chciałbym wziąć go w ramiona i uścisnąć na pożegnanie, ale tego nie robię. Widzę nadchodzącą Francine i idę w jej kierunku.

W Krakowie w tej chwili mój syn Wit przygotowuje się do testu z matema-tyki. Biedny. Woli te jego karate. Jest w dążeniu do doskonałości uparty i nie domaga się bezczelnie rodzicielskich obowiązków, jak większość rozpie-szczonych bachorów. Nie chciałbym go stracić, odchodząc. 6 grudnia będzie miał 16 lat. Nie powinien mnie stracić za wcześnie. Muszę dbać o moje zd-rowie i przygotować narty. Sezon już

la mnie osobiście i dla Pol-ski też, był to bardzo smutny dzień, ale powiedziałem so-bie, że przecież w przeszłości

byłem świadkiem dużo większych smutków, muszę więc przejść nad tym do porządku dziennego i zanurzyć się jak zwykle w moje malowanie. Sztuka dla mnie stała się formą modli-twy i w niej szukać należy tej wiary, która uzdrawia. Sztuka, jeżeli nie jest formą religii staje się jedynie zawodem, up-rawianym z większym lub mniejszym talentem i punktem ciężkości przerzu-canym na umiejętności techniczne. Nie ma nic gorszego niż formalne nowa-torstwo bez talentu.

Zgrzyt, skrzypienie... i w końcu przeraźliwy pisk hamulców, to koniec podróży z Krakowa do Warszawy. Za parę godzin będę w Paryżu i pójdę jak zwykle do małego ogródka na tyłach kościoła Saint Germain. Podobno tutaj Jan Kazimierz był opatem, po-tem kiedy zrezygnował z polskiej ko-rony. Chodziłem tam często w latach sześćdziesiątych z książkami poezji Staffa, Jesienina, Rimbauda. Ten pisk pozostaje w pamięci przez długi czas, myślę, że potrafi zabić starego człowieka.

Jestem więc już w ogródku pełnym gołębi, które opadają tak samo jak liście kasztanów. Listopadowe gołębie. Żebrzące. Kloszardzi uskrzydleni. Wszystko było takie same jak dziś, kiedy ten afrykański murzyn przysiadł się do mnie. 48 lat temu, tak jak dziś, zastanawiałem się nad istotą i nieuchronnością przemijania i do tej pory nie zbliżyłem się nawet do jakiejkolwiek konkluzji. Pozostaje je-dynie czułość dla istnienia na chwilę. Umówiłem się tu z kimś, kogo nie widziałem kilka długich lat; nie w bistro, nie w restauracji, ale w tym miejscu nabrzmiałym od wspomnień. Przyszedłem dużo za wcześnie, aby

Witold-K (w kącie)

się zaczął w Kolorado. W listopadzie cmentarze w Polsce wyglądają tak wesoło jak nigdzie na świecie. Przed paroma dniami jechałem samochodem z Lubonia na Kaszubach do Warszawy, z moim bratankiem Feliksem (Felo) i mijaliśmy ukwiecone cmentarze nawet w malutkich wioskach. Dowody pamięci i szacunku dla tych, co odeszli. Aby nie pozostał jeden zapomniany grób.

Sprowadzam z Paryża do Warszawy moje obrazy, które tam drzemały od 1968 roku. Zamykam moją malutką paryską pracownię na zawsze. Jeden z tych obrazów będzie w kolekcji Muzeum Narodowego w Krakowie. Zdarzyło się coś, na co czekałem 60 lat. Po sześćdziesięciu latach mojego tworze-nia, muzeum zadecydowało wziąć 20 moich prac do stałej kolekcji. Wzięli 31. Rozstanie z obrazami to gorzej niż rozwód. W pociągu pytała się mnie sąsiadka z przedziału, jaki jest mój za-wód. Powiedziałem, że zawód miłosny.

Po tej radość mi sprawiającej transakcji z dużo większym spokojem przygotowuję się do wycieczki w nieznane. Ten spokój byłby stuprocentowy gdybym wierzył, że po drugiej stronie czeka na mnie kupa aniołków i ścielą mi wyro z wygodnych chmurek, lub 100 egipskich gołych dzie-wic obwieszonych złotem i rubinami, lub czara pełna rybnej zupy i butelka do-brego białego wina na stole u świętego Piotra. (nie, nie dziewice, doświadczone proszę).

To się jednak nie zdąży, gdyż jestem bardzo skromnym malarzem... ty-lko chciałbym aby WSZYSCY o tym wiedzieli. Brak mi w Denver europe-jskich dzwonów. Do usłyszenia w przyszłym roku. Wesołych Świąt Bożego Narodzenia. Witold-K

© Witold Kaczanowski 2012

Page 20: Zycie Kolorado

7 października 1982

Pojechałem do Polish Community Cen-ter na spotkanie z byłymi Mormonami. Organizacja ta jest najdziwniejsza jaką w swoim życiu widziałem, a jej prezes, założyciel i właściciel, a nawet i dyre-ktor – i diabeł jeden wie kto jeszcze – jest najdziwniejszym człowiekiem posiadającym wszystkie te funkcje ra-zem wzięte. W ogóle, pan Suchecki jest albo wariatem albo egocentrykiem albo surrealistą, a może wszystkim tym na raz.

Takiego bałaganu, brudu, stert gazet, bliżej nie opisanych śmieci, przeważnie papierowych, pudełek piętrzących się aż pod sufit, listów otwartych i nie-otwartych leżących na biurku prezesa, stosów reklamówek gazetowych, do-kumentów, ołówków, długopisów – w życiu nie widziałem. Poza tym dyrektor na dodatek wydaje pismo, miesięcznik pod tytułem “Polonian”. Kto w tym piśmie pisze i o czym – doprawdy trudno zgadnąć. W prezencie otrzymałem jeden egzemplarz, sprzed kilku miesięcy. Gazeta składa się z ośmiu stron, na których nic nie ma w języku polskim napisane a nawet jeśli jest, to takim pol-skim, że góralski można śmiało porównać do hiszpańskiego jako języka narodowego Greków.

Od chłopców wiele nowego o Mormo-nach się nie dowiedziałem. To co mieli do powiedzenia, opowiedzieli już w kościele. Poza tym zapał do opowiada-nia im minął. Natomiast organizacja Polish Community Center bardziej mnie zainteresowała niż stan Utah, Salt Lake City, pustynia i wyschnięte dno morza przez które jechali samochodem do San Francisco. Pan Suchecki jest dla mnie ciekawszym obiektem niż jakieś tam di-nozaury wymarłe 100 czy 200 milionów lat temu.Chłopcy mieszkają właśnie w Polish Community Center, bo za nocleg nie muszą płacić. To duży plus, bo w tym kraju płaci się za wszystko, jeśli nawet ma się złudzenie, że się nie zapłaciło, to z czasem okaże się, że zapłaciliśmy dwa razy więcej niż w rzeczywistości “to coś” było warte. Wydawca raz po raz oczekuje od nich jakiejś zapłaty w formie społecznej pracy dla jego organizacji. Kilka osób mieszka tam już prawie pół roku, a Karol młody chłopak, zastępca szefa, prowadzi całą organizację w jego imieniu.

Szef jest homoseksualistą i bardzo się tym chwali (na dodatek raz po raz lubi się przejść po mieszkaniu z gołym tyłkiem). Nie może, albo może, to kogoś gorszyć - kto to tutaj wie - gdy wszystko wydaje się normalne, jeśli nawet kilka tygodni temu było nienormalne. Nie należy niczemu się dziwić, tym bardziej wytykać palcem. Albo akceptujemy rzeczy jakimi one są i zgadzamy się z nimi, albo nie akceptu-jemy i nie zgadzamy się. Wtedy słowo z rosyjskiego -won- jest najwłaściwsze. W

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Grudzień/December 2012 20

Pamiętnik Adama Lizakowskiego

Zapiski znad Zatoki San Francisco

Adam Lizakowski, odcinek 21

25 września 1982

Pani Ela wpadła – według niej oczywiście – na genialny pomysł, który podsunęła jej siostra z Chicago. Gdyby dalej iść za tym tokiem myślenia, sio-strze pomysł ten podsunął ktoś inny, a temu “komuś” jeszcze ktoś inny i w ten sposób cofnęlibyśmy się do lat trzy-dziestych, gdy po raz pierwszy zaczęto płacić zasiłki socjalne. Pomysł genialny, bo i prosty, a dotyczący zarobienia jesz-cze większych pieniędzy na… roz-wodzie. Rozwód, ale tak “na niby”, a kilka setek dolarów rocznie więcej w kieszeni!

Otóż ona rozwiedzie się z Mietkiem, ja będę świadkiem, że wszystko pomiędzy nimi to przedsionek do piekła, istne harce sił diabelskich, wojna, w której najbardziej pokrzywdzone są dzieci. Mam w tym wszystkim odegrać rolę człowieka, którego właściwie to nie po-winno obchodzić, ale ... Dobrze byłoby gdybym którejś nocy zadzwonił na policję, że z nią dzieje się coś niedo-brego np. mąż ją zbił, albo groził nożem w obecności dzieci. Mietka przymkną na kilka godzin i rozwód murowany.

Pomimo tego genialnego sposobu na wyłudzenie kilku tysięcy dolarów od rządu federalnego, (gdzieś około 200 dolarów miesięcznie) Mietek nie zgodził się na rozwód. Po prostu, bał się amerykańskiego więzienia. Na nic wizja szybszego powrotu do Polski z torbami wielkimi jak Himalaje, na nic wizja pięknego domu jak w samym Tarnowie. Mietek się boi, może nie tyle samego amerykańskiego więzienia, co amerykańskich więźniów, w szczególności czarnych.

Gdyby to było w Polsce – to tak, cze-mu nie, ale tutaj ma stracha. Murzyni mogą mu spuścić lanie, nie mówiąc o homoseksualistach, od których w San Franciszkańskim więzieniu aż się roi. Biedny chłop znalazł się pomiędzy młotem a kowadłem. Jeśli nie chce rozwodu – musi więcej pracować i więcej przynosić do domu. Ela po tru-pach, ale dojdzie do swojego celu! Gdy zapytałem się jej czy rozmawiała o tym z księdzem, czy podzieliła się z nim tym genialnym pomysłem na dodatkowe 200 dolarów miesięcznie – zawarczała na mnie jak głodny wilk. W Chicago wiele rodzin tak właśnie robi, “rozwód po amerykańsku”, czyli wolna amerykanka, wszystkie chwyty dozwolone. Ratuj się kto może. W Polsce i tak nikt o tym nie będzie wiedział, jaki problem, w sumie przez trzy lata uzbiera się ładna sumka. Praca na lewo, plus zasiłek. Jeśli ma być Ameryka, to taka, w której dolary płyną do kieszeni wszystkimi możliwymi spo-sobami. Każdą sytuację należy w tym celu wykorzystać.

Dla tej “kupy szmalcu” wielu rezygnuje z legalnego węzła małżeńskiego. Kto jej nie uwierzy, że zakochała się naprawdę,

ale życie jej się nie ułożyło? Państwo zapłaci samotnej matce, a tato odłoży pieniądze na pieczarkarnię gdzieś pod Tarnowem.

30 września 1982

Od dwóch dni pani Ela nic nie mówi o swym genialnym pomyśle na ro-zwód, ale to wcale nie oznacza, że zrezygnowała. Zapewne szuka jakichś nowych rozwiązań i instrukcji w tej sprawie, z Chicago. Nowym jej pomysłem na zrobienie “kasy” jest pomysł wynajęcia kawałka podłogi dwóm nowym przybyszom z ojczyzny. Sprawę już załatwiła, poza naszymi ple-cami. Przecież mieszkanie jest “na nią”, dlaczego więc miałaby się z kimś dzielić swoimi pomysłami czy radzić? Od 1 października będzie w naszym mie-szkaniu o dwie dorosłe osoby więcej. PaniEla wymyśliła sobie wytłumaczenie godne geniusza: przecież mnie przez cały dzień nie ma w domu, wszyscy jesteśmy poza domem. “Nowe chłopaki”, też w domu nie będą siedzieć, tylko rozglądać się za szkołą i pracą, a na noc, gdy wszyscy już się spotkamy na jednej podłodze, pod jednym dachem, “jakoś się pomieścimy”…Rozwiązanie iście salomonowe, i jak tu nie kochać pani Eli, jak jej nie podziwiać! Jej en-tuzjazm do zarobienia “kapusty” jest większy niż cała armia Chińskiej Repu-bliki Ludowej. Ona jedna wie, ile będzie miała za rok, co za to kupi, ile odłoży, jakim samochodem będzie jećdzić po Tarnowie. Prawdziwy geniusz kapita-listyczny komunistycznego chowu.

3 października 1982

Dzisiaj sam pojechałem do kościoła, bo pani Ela zajęta, a Mietek nie miał ochoty na kościół. Znowu kilku “nowych ludzi” , przybyło do San Francisco, trudno zapamiętać ich twarze. Dzisiaj spotkałem trzech chłopaków, którzy uciekli od Mormonów z Salt Lake City, miasta, które znajduje się w sta-nie Utah. Chłopcy byli w Niemczech przez kilka miesięcy, tam nawiązali kontakty z amerykańskimi Mormon-ami, którzy obiecali im pomóc w emi-gracji do Ameryki, jeśli… przystąpią do nich. Chłopcy nie mając ochoty długo wyczekiwać na wizę amerykańską stali się gorliwymi Mormonami tak długo, aż ją otrzymali. Przybyli do Ameryki i po kilku tygodniach przekonali się, że popełnili błąd. Podczas dzisiejszego śniadania w kafeterii oni byli główną atrakcją. Mieszkają u pana Sucheckiego, który jest właścicielem, dyrektorem i prezesem Polish Community Cen-ter (znajduje się ono kilka kroków od kościoła przy 11-tej ulicy). Umówiłem się z nimi na małą pogawędkę w siedzi-bie organizacji, o której właściwie nic jeszcze nie wiem. Myślałem, że Dom Polski, Kościół i pani Wanda – to cała polskość w San Francisco, a tu jeszcze jest Polish Community Center!

tej chwili w organizacji mieszkają tylko chłopaki. Szef, Amerykanin urodzony w Bostonie, weteran wojny koreańskiej, lubi pomagać bliźnim. Jeśli wierzyć chłopcom, to on jeden więcej robi dla nowo przybyłych, niż cała Polonia ra-zem wzięta.

Oczywiście pomaga nie tylko chłopcom, ale i całym rodzinom. Dzięki jego po-mocy setki ludzi zrobiło już na jego aucie (prywatnym) prawo jazdy. Nie tylko pożycza auto, ale sam jest nauc-zycielem jazdy. Poza tym, bez żadnego wahania służy jako tłumacz, chodząc z nowo przybyłymi po wszelkiego rodza-ju urzędach, we wszelkiego rodzaju sprawach. Ten, kto był w Ameryce może sobie wyobrazić jego pracę jako tłumacza i rozmowy z amerykańskimi urzędnikami emigracyjnymi, których można porównać tylko do świętych krów, bo są nietykalni, nieprzystępni, w ogóle nie słuchają tego co się do nich mówi. Słuchają tylko komputera i tego, co mają napisane w swoich urzędniczych papierach. Wszelka próba dodzwonie-nia się, czy załatwienia czegokolwiek przez telefon, to czynność skaza z góry na niepowodzenie. Za załatwianie tylko spraw socjalnych nowych emigrantów, według mnie, Suchecki powinien zostać bohaterem Polonii kalifornijskiej.

16 października 1982

Rozmowa z panią Elą przy kuchennym stole. “Przyjechałam do Ameryki po do-lary, a nie żeby układać sobie tutaj życie. Nie jestem naiwną poszukiwaczką przygód, złaknioną wrażeń. Świadomie zdecydowałam się na wykreślenie kilku lat z mojego życia w zamian za te następne, które już w Tarnowie przeżyję po ludzku. Dom, samochód, wnuki, dy-wany, kryształy, kolorowy telewizor - to są moje marzenia. Czy to wiele? Chyba nie”.“Ależ pani Elu – przerywam jej – przecież teraz jest wojna Jaruzelskiego, jeszcze nie wiadomo jak to się wszyst-ko skończy, jak się to wszystko ułoży. Tyle wyrzeczeń, kosztem niepewnej przyszłości, kosztem własnego życia i rodziny, chłopaków, którzy nie wiado-mo czy będą chcieli wracać do Polski? W obecnej chwili – sama pani widzi – członkowie “Solidarności” przyjeżdżają do Ameryki nie z myślą o powrocie, ale ułożeniu sobie życia tutaj. Czy będą pamiętać o sprawie polskiej? Czy ich dzieci będą Polakami? To też dopiero się okaże. Oni są jeszcze zbyt nasiąknięci polskością i Polską, aby zdobyć się na myślenie amerykańskie. A myślenie amerykańskie to myślenie o sobie jako jednostce a nie o grupie. Dla nich symbol Polska i “Solidarność”, doświadczenia, to symbole przeszłości tutaj bez większego znaczenia. Oni jeszcze o tym nie widzą i to jest największy paradoks w tym wszystkim. Wyjeżdżali z myślą o obronie ojczyzny, a tutaj niestety muszą o tym jak najszybciej zapomnieć, jeśli nie zapomną życie jest będzie jednym wielkim piekłem dnia codziennego. Sama pani widzi, że polskości trzymają się ci, którzy nie potrafili odnaleźć się w Ameryce, dla których Ameryka okazała się nie do zaakceptowania.

“Jaruzelski wojnę przegra - powiedziałem to z taką pewnością w głosie, że po sekundzie sam się zdziwiłem skąd ta pewność się bierze - nie dlatego, że go obalić czy przestraszyć, ale sam odda władzę. Każdy na jego miejscu tak by zrobił, ale zanim to nastąpi, mogą

Page 21: Zycie Kolorado

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Grudzień/December 2012 21

c.dminąć lata. Otworzą się granice, jeśli nie dla tych w Polsce to przynajmniej dla nas. Jeśli będą pieniądze, będziemy podróżować do Polski i inwestować w domy, samochody, traktory, ziemię. Jeśli rząd ustanowi przepisy umożliwiające nam powrót i inwestowanie w ojczyznę, tysiące Polaków powróci. Tutaj są nas setki tysięcy. Przykładowo niech każdy wyśle 1000 dolarów rocznie, to już są miliardy dolarów”.

“Co mi pan będziesz wodę z mózgu robił” – odezwała się pani Ela. W Polsce komunizm będzie jeszcze na pewno długo, padnie nie z braku ideologii ale funduszy. To się mogę zgodzić. Ideolo-gia komunistyczna jest w nas zakodowa-na na długie lata. Czy myślisz pan, że komuniści ot tak oddadzą władzę, powiedzą: przepraszamy, rządźcie się sami, a nas zostawcie w spokoju. Tak na pewno nie będzie. Zobaczysz człowieku co to znaczy władza, pieniądze, rządzenie. Nowi będą się gryźli ze starymi jak psy o kość. Ja sama wiem po moim Mietku; ile z nim się nawalczę, zanim dojdziemy do jakiego porozumi-enia, a on nie może zrozumieć tego, że ja to wszystko robię dla dobra rodziny. Ja muszę rządzić, bo on się nie nadaje, ja muszę planować wydatki, bo on nie umie, i tak dalej. Ja mam swoją własną ideologię i się jej trzymam, i nawet, gdy-by mnie nożem krajali nie ustąpię. Czy myślisz, że komuniści myślą inaczej? Powiem ci, że nie. Każdy na ich miejscu myślałby tak samo, bo niczego bez walki się nie oddaje, chyba, że ktoś jest głupi, to co innego.

Poza tym komunizm to dobra rzecz, szkopuł w tym, że nie wolno mieć w nim większych pieniędzy ani robić dla siebie. Nie mówię o jakiś wielkich fabrykach, ale takie drobne sprawy, mały handelek. Zanim on padnie, za-nim to nastąpi, moje chłopaki chapną angielski, a ja będę miała dolary na ich wykształcenie. Przyjdą duże zmiany, na których złodzieje i cwaniaki skorzystają najwięcej, a przy nich może i ja - prosta i uczciwa kobieta oraz moje chłopaki? Wygrają ci, co szybciej myślą, więcej ukradną i zainwestują, tak samo jak tutaj, panie Adamie – kto szybciej wyciągnął colta, albo miał szybszego konia, ten przeżył”.

19 października 1982

Tylu Polaków co na dorocznym baza-rze Kongresu Polonii Amerykañskiej, wydział na Północną Kalifornię, w San Francisco jeszcze nie widziałem. Ba-zar tradycyjnie organizuje się w Hall of Flowers w parku Golden Gate, tuż przy ulicy Lincoln. Impreza nie bardzo przypadła mi do gustu, taki typowy polski groch z kapustą; polska kuchnia, wyroby kulinarne, sztuka ludowa firmy Cepelia, książki z księgarni Slavic Book-store z Palo Alto, państwa Szwedów, tańce ludowe, obrazy z podobizną papieża. Dzieci biegające pod nogami, rodzice siedzący na kamiennym murku lub przy okrągłych stołach, jedzący pierogi popijane polskim piwem. Po jedzenie takie kolejki jakby dawano je za darmo. Te kolejki to chyba już typowy zwyczaj polski.

Sensacją niedzieli była sprawa “Hit-lera”, bohater dwudziestokilkuletni chłopiec o takim właśnie przezwisku, mieszkający w tym samym domu co ja tylko, po drugiej stronie korytarza. “Hit-ler” wynajmuje dwa pokoje, w których mieszka on, Kaziu i Staszek, oraz jakaś

przybłęda z Niemiec, syn profesora fizy-ki z Bawarii, żyjący od kilku lat z zasiłku dla psychicznie chorych.

“Hitler” pochodził z Łodzi, jest byłym bokserem i ciężarowcem o miłej i in-teligentnej twarzy, “przystojny z siłą”, jak mówiła pani Ela, o sile co najmniej dwóch koni i tak wielkich łapach, że jedną pięścią mógłby zabić wołu. I jak mówi pani Ela – “dostał kota”. A dostał kota, bo nie pracował. A dlaczego nie pracował? Bo Reagan dał mu wellfare. Jego “kot” to taki nie zwyczajny “kot”, bo takich co mają normalne “koty” jest na emigracji wielu. Jego “kot” przemienił dorosłego mężczyznę w dziecko. “Hitler” aby zaoszczędzić na wydatkach domowych wynajął sobie szafę, w której spał, czyli mieszkał. Oczywiście amerykańska sza-fa była nie podobna do polskiej , bo w amerykańskiej można chodzić a nawet spać, najprościej mówiąc jest to taka wnęka o dość pokaźnych rozmiarach.

“Hitler” w swoim kościelnym występie zachował się jak aktor, a to co zrobił, było tak zagrane, że ho, ho, ho! On po prostu wyszedł z ławki w czasie mszy i najnormalniej w świecie podszedł do ołtarza, odpalił od świecy papierosa, odwrócił się i wyszedł z kościoła. Nikt go nie zatrzymał, nie padło ani jedno słowo. Ani ksiądz ani chłopcy przy ołtarzu nie zrobili najmniejszego ruchu. Wszystko odbyło się jak na filmie. Dopiero po mszy, w kafeterii, co tam się działo… To zagranie “Hitlera” to jeszcze nic. Ponoć miał na swoim koncie dużo lepszych. “Hitler” był właścicielem prawdzi-wego czworonożnego kota, którego prowadzał na zwykłym o średniej wielkości oczkach łańcuchu z obawy aby kot mu nie uciekł. Był uwrażliwiony na ucieczki kotów, bo kiedyś pracował jako pomocnik pielęgniarza do jego obowiązków należało między innymi pilnowanie kota, który gdzieś się zgubił i przez to wyrzucono go z pracy. Jednego kiedyś wykąpał, włożył do piekarnika, aby się wysuszył i zapomniał. Kot się upiekł, więc przyprawił go śmietaną, podał z buraczkami i chrzanem, chłopcy zjedli popijając białą wódką. Po kilku dniach wpadł w depresję, tak się przejął śmiercią kota, że zaprosił do domu dwie murzyńskie prostytutki aby rozchmurzyć się, które nie wiadomo czemu chciał zamordować, wiążąc je łańcuchem, którym wcześniej uwiązał kota.

Ulubionym powiedzonkiem “Hitlera” była odzywka: “Pan wygląda tak blado. Ile schabowych pan dzisiaj zjadł? Co, nie je pan schabowych. To niedobrze. Bo jem dziennie cztery”. “Proszę pana, pan nawet nie wie, że żyje w Ameryce. Ameryka to dobrobyt, a pan nawet nie wie co to jest dobrobyt, pan żyje w Ameryce jak pies”.

“Hitler” miał wyrzuty sumienia, gnębiła go myśl, że nic nie może zrobić dla rodziny w Polsce a w szczególności nie pomoże pomóc siostrze, która pomocy od niego oczekuje. Mówił: “nie wiem ile bym jej wysłał zawsze poprosi o więcej, nie wiem ile bym jej nie dał za-wsze mógłbym dać więcej. Pracowałem ciężko pomagałem, ale nic nie pomogłem”. Szarpały nim wątpliwości, czy dobrze zrobił, że wyjechał.

c.d.n.

Szeroki wybór m. innymipolskich produktów:sery, wędliny,pierogi, przetwory,codziennie świeżo pieczony chleb z Niemiec, słodycze i wiele innych...13728 E. Quincy Ave, Aurora, CO 80015

www.europaworlddeli.com

Specjały z Polski, Węgier, Bułgarii, Ukrainy, Rumunii, Rosji, Włoch, Niemiec, Francji....

zapraszamy:

Pon - Sobota: 10.00 - 20.00Niedziela: 10.00 - 18.00

(303) 699-1530

EUROPA

Quincy Ave

Parker Rd

Page 22: Zycie Kolorado

zakłopotanie dziewczyny siedzącej na przeciwko mnie. Długie, jasne włosy lekko kręcone związane w kucyk, skry-wana pod kurtką chudość i olbrzymie, niebieskie oczy. Na jasną twarz wylał się rumieniec wstydu czy strachu. Dziewczyna nie miała pieniędzy więc poprosiła o bilet kredytowy do Warsza-wy wyciągając legitymację szkolną, taką samą jaką ja kiedyś miałam. Kon-duktor rzucił niezadowolone spojrzenie zważywszy jej młody wiek, wspomniał coś o policji twierdząc, że pewnie uciekła z domu. Ona tłumaczyła się ner-wowo. Decyzja zapadła. W Warszawie policja zajmie się wszystkim. Konduk-tor wyszedł, zapadła cisza. Dzie-wczyna opadła ciężko na siedzenie. Jej wypro-stowana postać, szeroko otwarte oczy wpatrzone w sufit podkreślały strach. Przyglądałam się z boku całej sytuacji zastanawiając się co zrobić. Mam to

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Grudzień/December 2012 22

Inspiracje słowem

oniec października, wie-czór. Natura po raz kole-jny, zasypując świat śniegiem, dała znać o

swojej mocy. Jadąc pociągiem do Warszawy przyglądałam się białości na zewnątrz. Jednostajny stukot pomagał zaszyć się we własnych myślach. Wokół roznosił się specyficzny za-pach podróży. W przedziale jestem z dwiema innymi kobietami. Przeszłe doświadczenia nauczyły mnie nie siedzieć samej, po prostu tak jest bez-pieczniej. Z premedytacją wybrałam współpodróżnych oceniając ich pobieżnie i szybko, po wyglądzie czy sposobie ubierania się, jako w miarę rozsądnych.

Mniej więcej w połowie drogi nudę i monotonię przerywa wizyta kon-duktora. Podając bilet zauważyłam

Nadzieja

Bożena Michalska

zignorować? Czy powinnam się wtrącić? Miała może piętnaście lat.

Dziewczyna wyszła na korytarz, nie-dbale i nierozsądnie zostawiając małą jeszcze dziecinną torebkę z urwaną rączką. Siedziałam może dwadzieścia minut zastanawiając się, co dalej. Nagła myśl jak impuls podniosła mnie z siedze-nia. Nie, nie mogę tego tak zostawić. Wyszłam na korytarz szukając jej. Spojrzała na mnie spłoszona. Podeszłam pytając czy mogę jej jakoś pomóc, co się stało, czy faktycznie uciekła z domu? Zaprzeczała twierdząc, że ktoś ją okradł. Jechała do koleżanki, aż do Wałbrzycha. Nie oceniałam jej i nie wnikałam czy kłamie. Owszem, faktem było, że nie ma bagażu. Taka daleka podróż i żadnej walizki? Wszystko było dziwne. Ale tak naprawdę nie chciałam wiedzieć czy kłamie czy nie. Dałam jej swoją kanapkę i 50 złotych myśląc o swojej głupocie czy naiwności, ale nie to było ważne. Poczułam jej samotność, beznadzieję i jej strach. Chciałam jej pomóc a może poczułam się matką? Wpadło mi do głowy, że może oprócz zwykłego gestu dałam jej nadzieję i ona dała mi to samo? Kawałek wiary w drugiego człowieka, zamiast zimnej obojętności.

Nadzieja - siła, która nami rządzi, głęboko zakorzeniona, niewidoczna. Ciekawe jest jak często używamy tego

zwrotu “mam nadzieję”. Czy to tylko puste słowa, slogan jakich wiele? Czy to coś naprawdę znaczącego? Nadzieja to coś dobrego, czasem coś przypa-dkowego. Pojęcie, które tłumaczy się oczekiwaniem przyszłego dobra, suk-cesu, spełnienia. Coś, co jest bodźcem do działania a czego nie uświadamiamy sobie. Nadzieja na uzdrowienie, nadzieja na lepsze jutro, lepszą pracę, nadzieja, że wszystko wskoczy na swoje miejsce i już będzie dobrze. Jest to wybieganie w przyszłość, gdzie nadzieja jest tym motorem kreowania, gdzie nie ma miejs-ca na rezygnację, na poddawanie się. Potężna siła życia. Każdy nowy dzień jest nadzieją. Zwłaszcza w tak szalonym świecie jak dzisiaj, świecie chaosu. Poszukujemy nadziei żeby móc przetrwać. Tworzymy ją sami instynktownie czekając. Nadzie-ja spełnia się w marzeniach, a może ma-rzenia spełniają się w nadziei. I nawet teraz, dzisiaj czyż nadchodzące Święta i Nowy Rok nie są nadzieją? Czas po-jednania, pokory, szczerej radości przy wspólnym stole. Czas dzielenia się opłatkiem i życzenia pełne nadziei. Warto też zaprzeczyć przysłowiu “nadzieja matką głupich”, bo nie ma nic piękniejszego jak powiedzieć komuś bliskiemu “Ty jesteś moją nadzieją“.

Co w modzie piszczy?

starszego pokolenia. Pomimo uroku i wdzięku Bożego Narodzenia, święta te dla wielu, kojarzą się przede wszyst-kim z zimą, śniegiem i ponurą pogodą, zatem by nuda nie wkradła się w nasze samopoczucie i nie odzwierciedliła w naszych strojach, radzę wprowadzić do stylizacji nieco koloru. Idealne będą: fiolet, morska zieleń, połączenie czerni i bieli, ciemny turkus, granat, czy śliwka. Nie zapominajmy również o czerwieni i zieleni, bo to przecież barwy odwie-cznie kojarzone z Bożym Narodzeniem. Tylko bardzo proszę, odzież z aplikac-jami świątecznymi pozostawmy raczej dla naszych najmłodszych! Przy kom-ponowaniu garderoby na wigilijny wiec-zór, pamiętajmy, aby wybrać stylizację delikatną, subtelnie podkreślającą wygląd, przecież nie chcemy usiąść przy stole w wyzywającym stroju i tym spo-sobem zakłócić harmonię tego wieczoru.

“La petite robe noir” - czyli mała cza-rna. Oczywiście nie mowa o kawie tylko o sukience, która dzięki swojej uniwersalności figuruje w garderobie każdej kobiety. Niezawodna nawet w najbardziej ekstremalnej sytuacji. Jest znakomitą bazą pod nasze stylizacje. Wystarczy mały dodatek, a nosić ją można na wiele sposobów. Zaletą jej również to, że doskonale maskuje mankamenty figury. Panie z szerokimi biodrami powinny postawić na modne bufki, które sprawią, że figura stanie się bardziej proporcjonalna. Posiadaczkom dużego biustu polecane są sukienki z

bliżają się najważniejsze dni w roku, ludzie dzielą się opłatkiem, życzą sobie wszystkiego co najlepsze,

a zwierzęta mówią ludzkim głosem - Święta Bożego Narodzenia. To najbardziej uroczysty i specjalny okres w naszej tradycji. Święta, na które cze-kamy z utęsknieniem przez cały rok. Są to dni, kiedy poświęcamy więcej czasu i ciepła swojej rodzinie, bliskim i znajomym. Gdy wigilijne potrawy będą już przygotowane, wszystko za-planowane, stół odświętnie nakryty, dom wysprzątany, ulubiona babcia usadzona w fotelu, a choinka swym blaskiem będzie rozświetlać nasz salon, nadejdzie czas, żeby samemu wyglądać równie wyjątkowo.

Niestety często okazuje się, że jest już za późno by wybrać się na zakupy, więcpozostaje nam tylko to, co w sza-fie piszczy. Tu nie zawsze może nas spotkać miła niespodzianka. Skoro tak długo i starannie przygotowujemy się do okresu bożonarodzeniowego, nie po-winno ujść naszej uwadze, jak ważnym elementem jest nasza garderoba, przez którą możemy, a nawet powinniśmy wyrazić istotę tego czasu.

Zaczerpnijmy inspiracji ze szczegó-lnie modnych w tym sezonie lat 40 i 50 poprzedniego stulecia. Najlepiej postawić na prostotę i klasykę, która nie tylko podkreśli odświętność tych chwil, ale doda nam przychylności ze strony

Bardzo od święta Asia Dudek

dekoltem “V”, co optycznie “wyciągnie” ich sylwetkę. Kobiety, narzekające na brak wypukłości, mogą je optycznie stworzyć, przepasając talię grubym, oz-dobnym paskiem. Sieć sklepów “H&M” ma wszelkiego rodzaju propozycje i bar-dzo przystępne ceny, które nie zrujnują naszego budżetu, w tym miesiącu już i tak sporo nadszarpniętego. Nie zapomi-najmy o prostych zasadach, w zależności od tego, jakimi dodatkami przystroimy naszą sukienkę, możemy wykreować zupełnie inny wizerunek. Akcentem stanowiącym o wyjątkowości Twojej kreacji może okazać się na przykład kilka sznurów pereł, duża broszka, czy apaszka w kolorze złotym. Jakikolwiek odpowiednio dobrany dodatek, który potrafi nadać całości charak-teru i indywidualności będzie się świetnie prezentował. Niezw-ykle inspirująca jest najnowsza kolekcja Chanel. Długie kolczy-ki, bogate w zdobienia naszyjniki i branso-letki w gotyckim stylu lub sznury perłowych korali w wydaniu XXL, dzięki którym będziemy wyglądać bardzo elegancko pod-czas wigilijnej kolacji. Wybierając obfite do-datki pamiętajmy, że chcemy się ubrać, a nie przebrać!

Inne, równie świetne rozwiązania to spodnie - dzwony lub “skinny leggings”, a może spódnica ołówkowa w połączeniu z elegancką i bardzo kobiecą bluzką z kokardą wiązaną przy szyi. Tuniki są jak najbardziej wskazane, ale tu podpowiedź, wybierając mieniącą się bluzkę w os-trym kolorze czy deseniu, najlepiej zdecydować na klasyczny dół. Cekiny i brokat wyglądają równie szałowo, ale najlepiej, dla kontrastu, w połączeniu z materiałem o stonowanym kolorze

i gładkiej fakturze. Prosta zasada: nie należy pod żadnym pozorem mieszać ze sobą mieniących i błyszczących tkanin. Chyba, że chcemy zrobić konkurencję naszej choince. Niezależnie od tego, na jaki strój się zdecydujemy, pamiętajmy, żeby pozostawał on w zgodzie z naszą osobowością. W innym przypadku efekt będzie marny, a my będziemy się czuły kosmicznie, co z pewnością nie zapewni nam komfortu psychicznego i dobrego nastroju.

Skoro już nasza garderoba świąteczna jest przejrzana, a lista strojów na święta sporządzona, możemy swobodnieprzejść do kreacji na Sylwestra. Bo

przecież nie możemy zignorować faktu, że po Bożym Nar-odzeniu przychodzi czas na karnawał, a wraz z nim szałowa nowo roczna noc. W tę noc chcemy z a p r e z e n t o w a ć fantastyczną kreację i szaleć do białego rana w szampańskich n a s t r o j a c h . Kreatywność i polot są jak najbardziej dozwolone. Śmiało idziemy w odważny makijaż, w duże, błyszczące dodatki i szpilki na wyso-kim obcasie, które zmienią nasz wygląd z klasycznej ele-

gantki w seksowną imprezowiczkę. Ta noc zezwala na ozdoby niecodzienne, błyszczące i mieniące się od kolorowych świateł. Duże bransolety oraz wiszące aż do ramion kolczyki sprawdzą się idea-lnie.

Na koniec, życzę nam wszystkim “mo-dnych świąt”…wiecie, takich jak w reklamie kawy albo czekoladek, aż żeby dech wszystkim zaparło.

Page 23: Zycie Kolorado
Page 24: Zycie Kolorado

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Grudzień/December 2012 24

Polski kościół w Denver

iech Będzie pochwalony Jezus Chrystus! Serde-cznie pozdrawiam wszyst-kich czytających te słowa.

Kilka spraw ciśnie mi się na klawiaturę komputera. Pisząc spoglądam na kalendarz. Jest poniedziałek przed Świętem Dziękczynienia. Więc myślę o Wdzięczności, jaką mam w sercu do Pana Boga, za Jego łaski, błogosławieństwa i codzienną miłość, jaką nas wszystkich otacza. Wspaniały jest nasz Bóg. Chcę także dziękować ludziom wszystkim, którzy mnie otaczają. Dobrym, troskli-wym i ciągle zabieganym aby szerzyć dobro. Dziękuję wszystkim piszącym, składającym i drukującym, a także wszystkim czytającym „Życie Kolo-rado”.

Wczoraj po Mszy św., z kilku mężczyznami mówiliśmy na tema-ty związane z planowaniem wakacji rodzinnych. Jeden z panów powiedział “z całych wakacji najpiękniejszy jest dzień przed wyjazdem, gdy nasze ocze-kiwanie sięga szczytu”. Te słowa wprowadzają mnie w temat niniejszego artykułu.

Adwent

Słowo Adwent pochodzi od łacińskiego słowa “adventus”, czyli “przyjście, przybycie, nadejście”. W starożytnym Rzymie słowem “adventus” nazywano oficjalny przyjazd, odwiedziny dygni-tarza państwowego po objęciu urzędu czy też coroczne przybywanie bóstwa do świątyni. Dla nas chrześcijan “ad-ventus” oznacza czas przygotowania do uczczenia narodzin Jezusa w Betle-jem. To również nasze oczekiwanie na powtórne przyjście Jezusa na ziemię. Adwent to nasze aktywne oczekiwanie na Boga. Okresem Adwentu rozpoczy-namy nowy rok kościelny, liturgiczny. Trwa Adwent 4 niedziele. W tym roku Rozpoczyna się Adwent 2 grudnia a kończy w dzień Bożego Narodzenia.

W kościele katolickim adwentowy okres dzieli się na 2 części. Pierwsza część Adwentu (do 16 grudnia) mówi nam o powtórnym przyjściu Chrystusa na świat, na sąd. Liturgia adwentowa wzywa nas do czujności, do czuwania, do przygotowania się na spotkanie z kochającym, ale także sprawiedliwym Bogiem.

Druga część Adwentu (od 17 grudnia) przygotowuje nas bezpośrednio na przyjście Pana Jezusa, w Bożym Nar-odzeniu. Szaty liturgiczne w Adwencie są koloru fioletowego. Nie ozdabia się kościoła i ołtarza kwiatami. W wielu elementach jest ten czas podobny do Wielkiego Postu. Jest to jednak czas radosnego przygotowania. Radość płynie z tego, że przychodzi, pełen miłosierdzia, Zbawiciel świata.

Liturgia w kościele spełnia dwa zadania. Pierwsze to oddawanie czci i chwały Bogu w Trójcy świętej Jedynemu. Dru-ga to umocnienie nas do codziennego życia. Po Liturgii w kościele, napełnieni Bogiem i Jego łaską idziemy do pracy,

Z życia Parafii świętego Józefa

ks. Marek Cieśla TChr

Rycerze Kolumba Sebastian Gadzina

asza grupa Rycerzy rośnie! W zeszłym miesiącu przywitaliśmy w naszej gro-madzie trzech nowych braci:

Krzysztofa, Janusza i Rafała. Przyszli do nas z wielkim entuzjazmem a my cieszymy się że, weszli w szeregi naszej braterskiej organizacji. Gratulacje pan-owie! Witamy Was serdecznie!

Rycerze Kolumba to wspólnota – dobroczynności, jedności, braterstwa i patriotyzmu. Naszą małą grupą wspomagamy innych, szczególnie rodzinę parafialną świętego Józefa. Organizujemy comiesięczne obiady i służymy pomocą w innych potrzebach parafii.

do codziennych spraw jako Jego dzieci. Nasze codzienne życie i postępowanie ma swój początek w Liturgii. Nie można oddzielić tego i być dzieckiem Bożym tylko w niedzielę w kościele a w ciągu tygodnia chodzić swoimi drogami.

Z tych powodów Adwent, szczególnie polski, jest bogaty w zwyczaje religijne. Najbardziej znany zwyczaj to Roraty. Jest to Msza święta adwentowa Msza św. ku czci Matki Bożej. Zwyczajowo Msza św. roratnia rozpoczyna się wcze-snym rankiem. Na ołtarzu oprócz świec mszalnych pali się świecę roratnią, symbolizująca Matkę Bożą i jej pełne ufności oczekiwanie na wypełnienie Bożych obietnic.

Msza święta roratnia wzięła swoją nazwę od pierwszych słów antyfony na wejście: „Rorate coeli, desuper et nubes pluant justum”. Jest to modlitwa pro-roka Izajasza, błagająca Boga o rychłe przyjście Zbawiciela. Słowa tej modli-twy rozbrzmiewają w adwencie także w kościele świętego Józefa w Denver, gdy w środy adwentu zbieramy się z lampi-onami na Liturgii.

Pozwólcie dwa słowa o lampion-ach. Lampion jest elementem adwen-towej liturgii roratniej. Przygotowu-je się go najczęściej z brystolu lub kartonu. Stanowi on formę czworoboku zamkniętego, którego ścianki, podkle-jone od wewnątrz kolorową bibułką, przypominają gotyckie witraże z sym-bolami chrześcijańskimi lub scenami biblijnymi. Wewnątrz umieszcza się świecę, która zapalana jest w czasie modlitw lub wieczornic adwentow-ych. Lampiony umieszcza się w domu na widocznym miejscu. Idąc na roraty, dzieci zabierają je ze sobą do kościoła. W naszej świątyni w Denver rozpoczy-namy liturgię od procesji z zapalonymi lampionami. Są one wymownym sym-bolem naszego oczekiwania na Zba-wiciela. Są one także dobrą ilustracją przypowieści Jezusa o roztropnych pan-nach, które zabrały oliwę do naczyń i z płonącymi lampami oczekiwały na przyjście Oblubieńca (Mt 25,1-13).

W Polsce w niektórych rejonach, udawa-no się na roraty pieszo, we wspólnocie, ze śpiewem. Pobożni katolicy wiedzieli, że trzeba przed Panem stanąć z dobrymi uczynkami, dlatego starano się podczas Adwentu wzajemnie sobie pomagać, szczególnie ludziom starszym i bie-dnym. Pięknym zwyczajem była na wsi tzw. szara godzina. Pod wieczór, gdy już skończono codzienne zajęcia gospoda-rskie, gdy robiło się szaro, coraz cie-mniej, wszyscy domownicy: dziadko-wie, rodzice, dzieci, zbierali się w kuch-ni, najlepiej w pobliżu płyty. Nie palono jeszcze lampy. Rozważano w ciszy swoje życie, zastanawiano się nad nim, nie brakowało też cichej modlitwy. Sta-rsi, szczególnie dziadkowie, opowiadali dzieciom, wnukom, jak to było dawniej, jakie były tradycje, zwyczaje; przypomi-nali też dzieje naszej Ojczyzny.

Warto z dawnej tradycji kultywować piękne zwyczaje. Warto we wspólnocie

rodzinnej śpiewać pieśni adwentowe, razem modlić się i czytać Pismo Święte lub inne książki religijne i na ich temat rozmawiać. Warto też jest wyciszyć się i w adwencie uczynić więcej dobrego niż to zwykle czynimy.

W najbliższym czasie w Parafii:

1. ROK WIARY- 11 października 2012- 24 listopada 2013.W każdą pierwszą niedzielę miesiąca zapraszam do prywatnej Adoracji Najświętszego Sakramentu, która roz-pocznie się bezpośrednio po angielskiej Mszy św. a zakończy przed polską.W każdą drugą środę miesiąca za-praszam na rozważania PRAWD WIARY. Spotkanie rozpoczynamy Mszą świętą, w tym miesiącu - środa 12 grudnia - „Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza a za złe karze”.2. Schola Dziecięca – próby w pierwszą i trzecią SOBOTĘ miesiąca godzina 17:00. 3. Schola Młodzieżowa – próby w każdy piątek, godzina 18:00 4. 2 grudnia – niedziela – Początek Adwentu. 5. Msze św. roratnie /z lampionami/ - każda środa grudnia – godz.19:006. Organizujemy Pierwszą Polską Szkołę Bibilijną (PSB) dla dzieci w wieku od 5-10 lat w dniach 26 i 27 grudnia 2012 od 9:00-12:00 w polskim Kościele.

Kontakt:[email protected]@zed-inc.com albo 303-883-9343,[email protected]. Spowiedź św. w adwencie: 1 godzina przed Mszami w weekend oraz w środy30 minut przed Mszami św. w tygodniu8. Msze święte w Boże Narodzenie: 24 grudnia /Wigilia/:17:00 – Msza św. po angielsku22:00 – Pasterka po polsku24:00 /północ/ - Pasterka po polsku 25 grudnia /Dzień Bożego Narodzenia/:8:00 – Msza święta po angielsku10:30 – Msza święta po polsku45 minut przed każdą polską Liturgią – koncerty kolęd w wykonaniu naszych muzyków i chórów.26 grudnia / Drugi Dzień Bożego Nar-odzenia - św.Szczepana/:8:00 – Msza święta po angielsku10:30 – Msza święta po polsku31 grudnia – Sylwestra – Msza święta o północy1 stycznia – Nowy Rok: 8:00 – Msza święta po angielsku10:30 – Msza święta po polsku

Niech Boże Narodzenie opromieniwszystkich Rodaków pokojem i miłością. Niech rodzący się Jezus będzie dla Polonii w Kolorado umo-cnieniem na drogach Wiary. Z modlitwą - ks. Marek

Ostatnio świętowaliśmy amerykański Dzień Dziękczynienia. To święto mówi nam o pomocy i współpracy między pierwszymi emigrantami i Indianami. Te dwa światy z odmiennymi tradyc-jami, ideologiami i religiami potrafiły złączyć się w jedną wspólnotę, razem pracować i szanować siebie nawza-jem. W dzisiejszych czasach trudno jest poświęcić wystarczająco uwagi bliźniemu bo każdy ma swoje zajęcia i obowiązki. „W służbie jednemu, w służbie wszystkim” – te słowa rycerskie przypominają nam o naszej jedności międzyludzkiej. Cieszmy się naszymi rodzinami, przyjaciółmi, znajomymi i wszystkimi, których spotykamy. Dziękujmy także Bogu za łaski, którymi jesteśmy obdarowywani każdego dnia.

Niedługo będziemy świętowali Boże Narodzenie. Jezus przychodzi na świat dla nas i dla naszego zbawienia. Niech święta Bożego Narodzenia będą czasem radosnym i spokojnym. Spędzajmy je w rodzinie i we wspólnocie uczestnicząc w ofierze Mszy świętej. Rycerze Kolumba z parafii św. Józefa życzą wszystkim Ra-dosnych, Spokojnych i Błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia.

Page 25: Zycie Kolorado
Page 26: Zycie Kolorado

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Grudzień/December 2012 26

Polska Szkoła w Denver

Czas pędzi coraz szybciej, zwłaszcza gdy zbliżamy się ku końcowi roku ale nim to następi będziemy przeżywać następne wspaniałe, radosne Święta Bożego Narodzenia - czas przyjścia Małej Dzieciny Jezusa. To On otwiera każdemu z nas drzwi do nieba.Dlatego też dołączam się do płynącymi zewsząd życzeń, razem z Gronem Nauczycielskim pragniemy życzyć

wszystkim Rodzicom, wszystkim dzieciom Polskiej Szkoły, wszystkim Parafianom i całej Polonii w Kolorado - radosnych, spokojnych i zdrow-ych Świąt Bożego Narodzenia aby Boża Dziecina Błogosławiła nam w następnym Nowym Roku 2013.

Dyrektor Szkoły, Stanisław Gadzina

Fot: Tomek Bodzianowski

Akademia z okazji Dnia NiepodległościElżbieta Kulesza

listopada w Klubie Pols-kim odbyła się uroczysta akademia uświęcająca 94 rocznicę odzyskania

przez Polskę niepodległości. Repe-rtuar akademii przygotowali ucznio-wie naszej szkoły, nasz młodzieżowy chór oraz “Krakowiacy”. Ich występ wprowadził wszystkich zgroma-dzonych w sentymentalną nostalgię oraz przypomniał o historii naszego nar-odu. Takie patriotyczne uroczystości, podkreślające wagę rocznic narodo-wych są długą tradycją naszej szkoły.

WAŻNE DATY:

• 2 grudnia - Wizyta św. Mikołaja.• 16 grudnia - Zebranie rodziców• 26 styczenia - Zabawa

Karnawałowa w Polskim Klubie

Page 27: Zycie Kolorado

w 1998 roku na pokładzie wahadłowca Columbia okrążył 256 razy Ziemię (w kosmos zabrał ze sobą polską flagę).

Karol Joseph Bobko (ur. 1937) – amerykański inżynier i pilot wojskowy polskiego pochodzenia; uczestnik licznych misji kosmicznych NASA. Scott Edward Parazynski (ur. 1961) – amerykański astronauta i lekarz (specjal-ista medycyny kosmicznej); odbył loty w kosmos w 1994, 1997, 1998, 2001 i 2007 roku.

A teraz naukowcy. Jack Szostak (ur. 1952) - laureat nagrody Nobla w 2009 roku z dziedziny medycyny; profesor genetyki Harvard University. Hilary Ko-prowski (ur. 1916) – twórca pierwszej szczepionki przeciwko wirusowi polio, który wywołuje chorobę Heinego-Me-dina. Charles Kowal (ur. 1940) – odkry-wca dwóch księżyców Jowisza (Ledy i Temisto), 19 planetoid (w tym planetoi-dy 2060 Chiron) oraz czterech komet. Aleksander Wolszczan (ur. 1946) – od-krywca pierwszych planet spoza Układu Słonecznego; laureat nagrody Beatrice M. Tinsley Prize. Frank Wilczek (ur. 1951) – amerykański fizyk polsko-włoskiego pochodzenia, profesor fizyki na Massachusetts Institute of Technol-ogy (MIT); w 2004 roku został uhono-rowany Nagrodą Nobla w dziedzinie fi-zyki za pracę dotyczącą asymptotycznej swobody w teorii silnych oddziaływań między cząstkami elementarnymi.

Biznesmeni, których brak na pierwszych stronach gazet. Roman Zaleski (ur. 1933) – przedsiębiorca; absolwent fran-cuskiej École Nationale Supérieure des Mines de Paris (1958); jeden z najbo-gatszych obywateli Francji z majątkiem przekraczającym 9 mld euro; wraz z rodziną kontroluje fundusz inwestycyjny Carlo Tassara będący udziałowcem wielu instytucji finansowych (m.in. polskiego Allior Banku), ubezpiecze-niowych i telekomunikacyjnych; dzięki niemu koncern stalowy Arcelor połączył się z Mittal Steel, a nie z Severstal; wspiera działalność Biblioteki Polskiej w Paryżu.

Tadeusz „Tad” Witkowicz (ur. 1949) – absolwent wydziału fizyki uniwe-rsytetu w Toronto; założyciel kilku firm specjalizujących się w projektowaniu oprogramowania (jedną z nich – Artel - wprowadził na giełdę Nasdaq) oraz funduszu Otago Capital inwestującego w firmy, które są w fazie zalążkowej; wartość jego majątku szacuje się na około 300 mln USD.

Jan Kobylański - polski przedsiębiorca mieszkający w Urugwaju. Właściciel, prezes i dyrektor kilkunastu firm han-dlowych o międzynarodowym zasięgu (m.in. zajmującej się drukiem znaczków pocztowych i biciem monet).

Ten zbiór polskich znakomitości jest ob-szerny. Odkrywa prawdę o naszych ta-lentach w każdej dziedzinie życia. Smut-nym jest jednak fakt, że często ci bardzo inteligentni nie mogą rozwinąć swojego potencjału w kraju ojczystym, tylko na emigracji. Nadejdą czasy, w których Polska da możliwości rozwoju swoim utalentowanym generacjom. Wierzmy w to bardzo szczególnie w tak radosnym okresie narodzenia naszego Stwórcy. Wesołych Świąt!

szczy i Politechnikę Poznańską; spec-jalizuje się w budownictwie obiektów sportowych; w Sydney zaprojektował między innymi: stadion olimpijski, cen-trum tenisa i najwyższy wieżowiec; brał udział w pracach przy nowym stadionie Wembley (między innymi, jako dyrektor naczelny budowy); główny koordynator techniczny do spraw projektowania i bu-dowy obiektów sportowych na Igrzyska Olimpijskie w Londynie w 2012 roku.

Wiesław Binienda (1956) - dok-tor inżynierii mechanicznej, profesor i dziekan Wydz. Inżynierii Cywilnej Uniwersytetu w Akron, Ohio . W 2008 roku American Polish Engineering As-sociation (APEA) uznało go za jednego z najbardziej zasłużonych naukowców amerykańskich polskiego pochodzenia. W 2011 roku przeprowadził analizę naukową katastrofy w Smoleńsku podważając ustalenia oficjalnych komis-ji śledczych polskich i rosyjskich.

Zygmunt Choreń (ur. 1941) – abso-lwent Politechniki Gdańskiej i Len-ingradzkiego Instytutu Budowy Okrętów; żeglarz (kapitan jachtowy); członek załogi “Otago” w pierwszych wokółziemskich regatach Whitbread (1973–1974); projektant największych na świecie statków żaglowych (m.in. Royal Clipper); jest nazywany „Ojcem Żaglowców”.

Zdzisław Starostecki (ur. 1919) - wete-ran II Wojny Światowej, więzień łagrów, żołnierz Drugiego Korpusu Polskiego; główny konstruktor systemu antyraki-etowego „Patriot”; mieszka w USA.

Leopold Płowiecki (ur. 1942) – inżynier mechaniki precyzyjnej; w 1971 roku wyemigrował z Polski do Francji; jest konstruktorem kateterów (mikro-cewników) – cienkich jak włos rurek, które wprowadza się do mózgu albo do serca (poprzez tętnicę udową), aby tamować krwawienie wewnętrzne; jego firma Balt Extrusion posiada 10 procent światowego rynku kateterów i ekspor-tuje je do 50 krajów.

Czas na astronautów. James Pawelczyk (ur. 1960) – współpracownik NASA w licznych eksperymentach kosmicznych;

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Grudzień/December 2012 27

Spojrzenie przez pryzmat

potykamy się na co dzień ze znanymi nazwiskami, które utożsamiamy z daną narodowością. Wiemy, że Al-

fred Nobel, założyciel słynnej fun-dacji jest pochodzenia szwedzkiego. Gdy padnie nazwisko Porsche, nie ty-lko dorosły, ale prawie każde dziecko odpowie „to marka samochodu nie-mieckiego”, a Ferdinand Porsche, kon-struktor i założyciel firmy “Porsche” oraz konstruktor popularnego VW „Garbusa” to bardzo słynny Niemiec.

Zaintrygowała mnie odwrotna sytu-acja. Jakie słynne nazwiska polskie są rozpoznawalne przez inne narody? Na pewno sztandarowymi nazwiskami są Karol Wojtyła, bardziej znany jako papież Jan Paweł II, kontrowersyjny Lech Wałęsa czy Zbigniew Brzeziński. Przypomina mi się sytuacja na lotnisku JFK w Nowym Jorku przy odprawie celnej, gdzie oficer sprawdzając mój paszport skojarzył moje imię ze znanym politykiem. Kojarzenie naszego ojczy-stego kraju przez innych zależy od wielu czynników. Obecnie najczęściej wiedza płynie z masmediów i dzięki temu ro-zpoznawalni są sportowcy, artyści czy skandaliści. Na turnieju piłkarskim w sierpniu tego roku w Littleton piłkarze z Nigerii w rozmowie ze mną roz-poznawali polskie sławy piłkarskie występujące w ligach Anglii czy Hisz-panii, jak Boruc, Szczęsny czy Dudek. Inną platformą wiedzy są popularne internetowe encyklopedie wydawane w poszczególnych krajach. I tak, według holende-rskiej Wikipedii, Polakami, którymi możemy się pochwalić są bar-dzo nam znani artyści jak; Fryderyk Chopin czy Czesław Niemen. W gronie tym znalazł się mój znajomy, nieżyjący już poeta, bart niepodległościowy z okresu “Solidarności” - Jacek Kacz-marski. Los zetknął nas na krótko tuż przed stanem wojennym. Były bardzo poważne perspektywy wykorzystania przez Ja-cka moich tekstów poetyckich w jego repertuarze. Wyjechał z Polski na bardzo długo. Powrócił na krótko przed śmiercią z zaawansowanym rakiem krtani.

Jest wielu reżyserów, pisarzy i innych twórców, jak Krzysztof Kieślowski, An-drzej Wajda, Roman Polański, Czesław Miłosz, Janusz Korczak, Józef Konrad Korzeniowski, bardziej znany jako Jo-seph Conrad. O dziwo nie ma tu Adama Mickiewicza czy polskich noblistów literackich (Henryk Sienkiewicz czy Bolesław Prus). Jest natomiast Jerzy Kosińsk, pierwotnie Józef Lewinkopf, Polak żydowskiego pochodzenia. Kon-trowersyjny pisarz najbardziej znany z “Malowanego ptaka” kończący życie po nadużyciu środków nasennych i z głową w plastykowym worku.

Jest kilku sportowców jak; Adam Małysz, Robert Kubica, Mariusz Pu-dzianowski, Łukasz Podolski, a nawet Euzebiusz Smolarek.

Jedna encyklopedia odnotowała nau-kowców (o których już wcześniej pisałem); Józefa Rotblata (noblista) i Stanisława Ulama. Obaj światowej sławy fizycy. Jest obecny Stanisław Sosabowski, generał Wojska Polskiego twórca pierwszej polskiej brygady spa-dochronowej uhonorowany pośmiertnie przez królową Holandii Beatrix Me-dalem Brązowego Lwa (2006). Jest to postać tragiczna. Za swoje dokonania wojenne został „wyróżniony” pracą robotnika magazynowego na terenie Wielkiej Brytanii. Trafił do holender-skiej Wikipedii ze względu na pamięć Holendrów za wkład polskich wojsk w wyzwalaniu ich kraju w 1944, w tym za udział Samodzielnej Brygady Spado-chronowej w bitwie pod Arnhem.

Odnalazłem jeszcze osoby pochodzenia polskiego przebywające i odnoszące sukcesy na ziemi amerykańskiej. Mar-thy Stewart (Helena Kostyra) nie trzeba przedstawiać. Natomiast przypomnę postać wynalazcy polskiego pochodze-nia Stephan Gary „Woz” Wożniaka jednego z twórców firmy Apple Inc. Projektant i konstruktor komputerów Apple I i Apple II uważanych za jedna z pierwszych komputerów osobistych. Wyróżniony przez Prezydenta USA odznaczeniem National Medal of Tech-nology.

Janusz Zygmunt Kamiński (ur. 27 czer-wca 1959 w Ziębicach) – polski operator filmowy i reżyser, dwukrotny laureat Os-cara. Jest dwukrotnym laureatem Nagro-dy Amerykańskiej Akademii Filmowej. W 1994 otrzymał statuetkę za film Lista Schindlera, a w 1999 za film Szeregow-iec Ryan, w 1998 uzyskał nominację do tej nagrody za zdjęcia do filmu Amistad, a w 2007 za film “Motyl i skafander”. Dzieciństwo i młodość spędził w Polsce we Wrocławiu. W 1981 roku wyjechał do Stanów Zjednoczonych.

Łatwo zauważyć jak zaskakujące są nie-które nazwiska polskie, które znalazły uznanie wśród Holendrów. Nie ma wśród nich wielkich postaci , które są uznawa-ne w Polsce, jak chociażby Ignacy Pa-derewski, Maria Curie-Skłodowska, Mikołaj Koperniki i wielu innych.

Ciekawe jest spektrum współcześnie żyjących Polaków rozpoznawalnych na świecie, a nie zawsze znanych w ojczyźnie. Prezentację zacznę od tych, którzy tworzą nasz dobrobyt. Oto bu-downiczowie, konstruktorzy, architekci.Edmund Obiała (ur. 1946) - polski ar-chitekt pracujący za granicą; ukończył Wyższą Szkołę Inżynierską w Bydgo-

Jak nas widzą

na świecie?

Zbigniew Z. Nikator

James Pawelczyk (ur. 1960) – współpracownik NASA w licznych eksperymentach kosmicznych; w 1998 roku na pokładzie wahadłowca Columbia okrążył 256 razy Ziemię (w kosmos zabrał ze sobą polską flagę). Fot: wikipedia

Page 28: Zycie Kolorado

żegnałem go na dworcu kolejowym w Hanowerze byłem bogatszy o nowy rozdział technicznej encyklopedii.

Moja droga do Ameryki miała prowadzić przez Monachium, w którym przy ulicy Englische Garten mieściła się Rozgłośnia Polska Radia „Wolna Europa”. W moim przekonaniu było to jedyne miejsce, do którego mogłem z całym zaufaniem zwrócić się po radę i po ewentualną pomoc. Zaopatrzony byłem w referencje mojego znajomego, które-mu dostarczałem informacje dotyczące aktualnie stosowanej w PRL tech-niki zagłuszania audycji „z Zachodu” oraz sposobów przeciwdziałania temu zagłuszaniu, miałem więc w zanadrzu pewne atuty.

Rano dojechałem pociągiem do Mona-chium i taksόwką dotarłem do budynku Rozgłośni.

Rok 1958 był rokiem sowiecko-amerykańskich konfrontacji. Zimna wojna była w pełnym rozpędzie i bar-dzo niewielu ludzi wyjeżdżało z Pol-ski na Zachόd. Nic dziwnego, że gdy stanąłem w wejściu do Radia, po oka-zaniu „komunistycznego” paszportu byłem traktowany co najmniej nieufnie. Wszystko się jednak po chwili zmieniło i zostałem zaproszony do Sekcji Pol-skiej, gdzie poznałem osobiście kilku ludzi, których głos dobrze znałem z wieczornych audycji. Byłem bardzo przejęty. Rozmawialiśmy już przez ponad godzinę, gdy do pokoju wszedł elegancki pan, którego nazwisko Łubieński niewiele mi mόwiło. Pan Łubieński zaprosił mnie na drinka do po-bliskiej kawiarni. Szliśmy nocą ulicami miasta, wśród gęsto padającego śniegu. Rozmawialiśmy przez całą drogę i w trakcie rozmowy okazało się, że mόj towarzysz pełni jakąś wysoką funkcję w Polsko-Amerykańskim Komitecie Imigracyjnym. Trudno o lepszy start do

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Grudzień/December 2012 28

Budynek Radia „Wolna Europa” w Monachium - zdjęcie z książki „Wojna w Eterze” Jana Nowaka

ieczorem w Hamburgu dojechaliśmy taksόwką do wynajętego pensjona-tu „bed-and-breakfast”.

Moim towarzyszem był dawny kolega z Polskiego Radia, Zdzisio, nie umiejący słowa po niemiecku. Zdzisio kręcił się niecierpliwie. Okazało się, że jego marzeniem było zobaczenie słynnej „zakazanej” dzielnicy rozpusty, Sankt Pauli. Biedaczysko bał się wyruszyć sa-motnie, więc po rozpakowaniu walizek ruszyliśmy razem taksόwką na spo-tkanie przygody.

Szliśmy wzdłuż jasno oświetlonych okien wystawowych ulicy Reeperbahn. Ulica z obu wylotów była zakończona stalowymi płytami tworzącymi labirynt, przez który z zewnątrz nie było nic widać. Labiryntu strzegł gruby policjant, a ze ściany straszył wielki napis „Fűr Ju-gend Eintritt Verboten”, dla młodzieży wstęp wzbroniony. Nie wyglądaliśmy zapewne na młodzież, bo policjant nas wpuścił. Na wystawach siedziały tłuste „panienki” w kolorowej bieliźnie, czekające na klienta i zabijające czas tkaniem na drutach wełnianych szalikόw czy też sweterków. Tusza i halloween’owe kostiumy niektórych tkaczek wyglądały tak groteskowo, że stojąc przed oświetlonymi wystawami nie mogliśmy się powstrzymać przed głośnym chichotem. Pracujące kobiety wpadały we wściekłość. Kelnerzy w smokingach roznoszący po ulicy kufle z piwem zaczęli na nas zwracać uwagę i pokrzykiwali coś gniewnie. Wreszcie skończyło się na tym, że zwiewaliśmy pędem, aby uniknąć mordobicia z rąk rozjuszonych „opiekunόw” tłustych panienek lub interwencji grubego policjanta. Do rozpusty tego wieczoru nie doszło i Zdzisio był rozczarowany. „Czemu się tak śmiałeś, głuptasie?” pytał patrząc na mnie gniewnie.

Następnego dnia, po wizycie w zarządzie firmy „Telefunken”, ruszyliśmy w dalszą drogę do Hanoweru, gdzie mieściła się fabryka produkująca aparaturę elektroakustyczną. Nie istniejący już dziś „Telefunken” był dużym koncernem, produkującym od-biorniki radiowe i telewizyjne, lampy radiowe, pόłprzewodniki, radary lotni-skowe i wiele innych wyrobów elek-tronicznych. W fabryce zaprzyjaźniłem się z młodym niemieckim inżynierem o nazwisku Perey, który spędził kilka lat w USA. Chodziliśmy wieczorami na kolację do restauracji i Perey opowiadał mi o Ameryce, kraju, który pokochał. Był to pierwszy raz kiedy mogłem bez-piecznie wypytywać o szczegóły życia w Stanach i wiedziałem, że odpowiedzi będą szczere. Perey wiedział o moim zamiarze zostania „na Zachodzie” i podsycał mόj zapał. W fabryce uczyłem się wielu nowych rzeczy, poznawałem ciekawą technologię, postanowiłem więc pozostać wraz z moim kolegą aż do końca zaplanowanej wizyty. Tak też się stało i gdy po kilku tygodniach

Wspomnienia

Lager “Walka”

cz.2

Grzegorz Malanowski

mojego lotu! W kawiarni widać było, że hrabiego Łubieńskiego dobrze tam znają i szanują. Pijąc koniak rozmawialiśmy o moim życiu w Polsce i rozmowa zeszła na harcerstwo. Pokazałem panu Łubieńskiemu trzymany w kieszeni na piersi krzyż harcerski, ze złoceniami Har-cerza Orlego i z podkładką instruktorską. Łubieński, sam będąc dawnym harcmis-trzem, wyzbył się resztek nieufności i szybko zostaliśmy przyjaciółmi.- Panie Grzegorzu, niech pan wsiada w pociąg do Norymbergi. Z Norymbergi pojedzie pan taksόwką lub tramwajem do pobliskiego miasteczka Zirndorf. Tam zgłosi się pan w Walka Lager, centralnym obozie dla uchodźców z krajόw komu-nistycznych. Mόj pracownik w obozie panem się zaopiekuje! - powiedział na pożegnanie pan Łubieński.

Następnego dnia rano, gdy wyszedłem z hotelu, nie mogłem poznać mia-sta. Przechodnie przemykali się pod ścianami domόw, a tramwaje jechały śnieżnymi wąwozami. W ciągu nocy spadło prawie metr śniegu, który nadal padał! Nigdy czegoś podobnego w wie-lkim mieście nie widziałem. Wszystkie pociągi były opόźnione i czekałem na dworcu przez kilka godzin.

Do Norymbergi dotarłem późnym wie-czorem i za radą Łubieńskiego od razu ruszyłem z fasonem taksόwką do Zirn-

dorfu. Gdy podałem taksόwkarzowi adres „Walka Lager”, spojrzał na mnie bystro i jakoś nieufnie. Wkrótce zrozumiałem, dlaczego. Lager przypominał połączenie obozu koncentracyjnego z obozem wojs-kowym. Rzędy barakόw były otoczone wysokim parkanem, w którym tkwiła wielka brama z budką wartownikόw. Przed bramą stały zawsze dwa lub trzy mikrobusiki Volkswagen, z lampami na dachu i z napisem „POLIZEI”. Obok wjazdu stał biały budynek, w którym oddałem urzędnikowi swój paszport. Od tego momentu stałem się mieszkańcem Lagru Walka.

Przydzielono mi miejsce w baraku nr 9. Barak bardzo przypominał nasz nędzny „domek” w Warszawie na ulicy Wawelskiej, więc pod tym względem nic w moim życiu się nie zmieniło. Gdy wszedłem taszcząc swoją walizkę, wspόłmieszkańcy przyglądali mi się z ponurym zainteresowaniem - byłem ubrany w białą koszulę z wiśniowym krawatem i w granatowy, wizytowy gar-nitur (jedyny jaki miałem), co zupełnie nie pasowało do atmosfery tego baraku. Zamieszkałem na gόrnej pryczy, na którą wchodziło się po drabince. Nad

moją głową, u sufitu wisiała na drutach żarόwka rozświetlająca pokόj żółtawym światłem. Pode mną leżał na pryczy ponury, nieogolony mężczyzna, który mόgł mieć od 30 do 60 lat. Facet się prawie nie odzywał. Okazało się, że był Polakiem, nazywał się Stasio i puszczał głośne bąki po których mόwił „uch!”. To „uch!” było jedynym słowem, jakie przez pierwsze dni z ust pana Stasia słyszałem. Pan Stasio unikał życia to-warzyskiego, wstawał z pryczy jedynie na jedzenie lub na wyprawę do ubikacji.Gdy któregoś wieczoru spytałem go, jak długo mieszka w „Walce”, odpowiedział nie patrząc na mnie: „od dwóch lat”. Nie brzmiało to wesoło i nie rozumiałem dlaczego mój rozmówca mieszkał na pryczy przez dwa bardzo długie lata. Miałem to zrozumieć nieco pόźniej...

Poza panem Stasiem i mną w naszym pokoiku mieszkało dwóch Ukraińców i dwóch Chorwatόw. Rzadko ich widywałem, wychodzili skoro świt i wracali pόźno w nocy, pachnąc alko-holem. Dowiedziałem się, że mając militarną przeszłość, pracowali gdzieś w mieście jako wartownicy. To militarne doświadczenie zdobyli służąc w czasie wojny w nacjonalistycznych, faszy-stowskich formacjach. Niezbyt miłe miałem więc sąsiedztwo...

Okazało się zresztą, że i polscy uchodźcy służyli w tak zwanych „Kompaniach Wartowniczych”. Większość spośród nich składała się z byłych żołnierzy słynnej „Brygady Świętokrzyskiej” Narodowych Sił Zbrojnych, walczącej początkowo przeciwko oddziałom ni-emieckiego Wehrmachtu okupującymi ziemie polskie, a od 1945 rόwnież przeciwko nadciągającym od wscho-du oddziałom komunistycznym. Na wiosnę 1945, brygada w sile ok. 1500 żołnierzy, walcząc z jednymi oddziałami niemieckimi, a ignorowana przez inne, przemaszerowała w pełnym uzbrojeniu przez terytorium Czechosłowacji, aby połączyć się z nadciągającymi wojskami amerykańskimi. Ta epopeja zakończyła się demobilizacją po zakończeniu wojny i zamkniętą drogą powrotną do komunistycznej Polski. Czekając na emigrację do USA lub Kanady, byli żołnierze zostali przez Amerykanόw zatrudnieni jako Security Guards w Kompaniach Wartowniczych, strzegąc amerykańskich obiektόw wojskowych w okupowanych Niemczech. Wielu z nich nie wyemigrowało za ocean i służyło w Kompaniach aż do 1957, kiedy to Kompanie zostały rozwiązane. Kilku spotkałem w rok później w Lagrze „Wal-ka”, byli to starsi ode mnie o jakieś 10 lat, zagubieni i smutni ludzie.

W kilka dni po przybyciu do obo-zu odnalazłem urzędnika Polskiego Komitetu Imigracyjnego, pana Tadzia który mieszkał w mieście i przychodził do obozu raz czy dwa razy w tygodniu. Powołałem się na pana Łubieńskiego, czym wzbudziłem jego zainteresowanie. Wypełniłem kilka formularzy, napisałem swój życiorys i polecono mi oczekiwać przybycia Amerykanόw. Amerykanie przyjeżdżali do Lagru raz w miesiącu, byli wśród nich faceci z CIA lub FBI, którzy przesłuchiwali kandydatόw do emigracji, oraz medycy robiący zdjęcia rentgenowskie i badający stan zdrowia petentόw. Musiałem więc uzbroić się w cierpliwość.

c.d.n.

© Gregory Malanowski 2012

Page 29: Zycie Kolorado

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Grudzień/December 2012 29

Filmowe recenzje Piotra

“Róża”w reż. Wojciecha Smarzowskiego, 2011

Piotr Gzowski

ciągu ostatniego pięciolecia, nowy rodzaj polskiego filmu zawitał na

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Denver. Jestem jego stałym bywa-lcem od 2000r. Większość z filmów, które widziałem była produkcją gigantów, takich jak Andrzej Wajda czy Krzysz-tof Kieślowski) oraz dzieła “nowego” kina polskiego, np. w wykonaniu Ro-berta Glińskiego. Te ostatnie wydają mi się raczej ponure. Są to filmy pokazujące zagubioną młodą generację, podejmującą próbę założenia nowych korzeni. W ciągu ostatnich trzech, czterech lat pojawiły się także filmy powracające do problemu drugiej wojny światowej.

Jestem Amerykaninem ale po rodzi-cach mam mocne kulturowe korze-nie z Polski i nie zaskoczyło mnie, że nie tak wiele filmów o drugiej wojnie światowej zostało tam wyprodu-kowanych. Przede wszystkim, osta-tnia wojna to bardzo drażliwy temat i grzebanie pod powierzchnią 50-ciu powojennych lat, w ich ideolo-gii politycznej najprawdopodobniej wytworzyłoby tragiczne konsekwencje. W końcu, kilka lat temu było pewną ulgą zobaczyć premierę “Katynia” w reż. A.Wajdy podczas Denver Starz Film Festival. Była to właściwie pierwsza okazja dla amerykanskiej publiczności

aby odkryć i dowiedzieć się o masakrze, która miała miejsce podczas wczesnychmiesięcy wojny. Wszyscy moi amerykańscy znajomi, którzy widzieli ten film byli wstrząśnięci faktem, że informacja o tych zajściach była oficja-lnie ukrywana przez tyle dziesięcioleci. Spodziewałem się, że będzie więcej takich filmów. Jednak ostatni film dotyczący tamtych czasów, zrobił na mnie zaskakujące wrażenie. Nie skupia się na dramatyzmie konkretnych bitew czy wydarzeń, a raczej na bezpośrednich konsekwencjach wojny dla ludności cywilnej. Jan Jakub Kolski w filmie “Wenecja” pokazuje historię całej rodz-iny, która ucieka przed wojną do starej willi na wsi. Feliks Falk w “Joannie” opowiada o kobiecie żyjącej podczas wojny w Krakowie, która oczekując powrotu męża z frontu postanawia ukrywać żydowskie dziecko, którego matka została zabita w getcie. Oba te filmy są całkowitym zakrętem w lewo od “Katynia” Wajdy. W tych obrazach wojna toczy się na liniach frontu a fabuła z dala od nich - skupia się na domach i życiu zwykłych obywateli. Wojciech Smarzowski, w “Róży” robi jeszcze mocniejszy zakręt w lewo.

Fabuła filmu skupia się wokół postaci Róży (granej przez Agatę Kuleszę), wdowę po niemieckim żołnierzu, która żyje na farmie na Mazurach. (Dla tych, którzy nie znają dokładnie histo-

rii Polski - region Mazur był terenem zamieszkałym zarówno przez Polakówi i Niemców, a jego granica była przez wiele wieków ruchoma). Mieszkańcy tych terenów są tam osiedleni od pokoleń. Mówią zarówno po polsku jak i niemiecku. W wyniku warunków życia wypracowali swój własny etniczny cha-rakter.

Historia ma miejsce kilka miesięcy po wojnie i kończy się prawie po dziesięcu latach. Mazury zostają częścią Polski. Jednak są okupowane i zarządzane nie przez przedwojennych Polaków, lecz przez sowietów i ich polskich pople-czników. Będący u władzy są okrutni. Traktują Mazuran potwornie. Gos-podarstwa są bezwzględnie złupione i palone, kobiety brutalnie i publicznie gwałcone bez żadnych konsekwencji dla oprawców. Rodziny, posiadające

gospodarstwa od pokoleń są zmuszone aby je opuścić i zrobić miejsce dla przesiedleńców ze wschodu.

W życie Róży wkracza Tadeusz (rola Marcina Dorocińskiego), były AK-owiec, ocalały z Powstania Warsza-wskiego, który ukrywa swoją tożsamość przed radziecką władzą. Znajduje odpoczynek i kryjówkę na gospo-darstwie Róży i ostatecznie zostaje jej mężem i ojczymem jej córki. Przy Róży odkrywa miłość i czułość życia, które utracił podczas wojny. Lecz stawia się w niebezpieczeństwie, kiedy to coraz więcej osób odkrywa jego przeszłość.

“Róża” zatem nie tyle jest filmem o okrucieństwach wojny, ale o okrucieństwach pokoju. Można myśleć, że jak kończy się wojna, to wszyscy myślą o pojednaniu i odbudowie. Lecz świat powojennych Mazur jest światem potworności, w którym rodzina może zostać popchnięta aby zdradzić swoich sąsiadów czy najbliższych przyjaciół. Tutaj jest bardzo mało miejsca na hon-or. Przetrwanie jest nadrzędnym celem i wszelka etyka ulega zatraceniu. To nie jest łatwy film. Nie pozwala na wi-dzenie świata w harmonii. Film jest wybitnym dziełem dzięki napiętemu scenariuszowi Michała Szczerbica, pra-cy operatorskiej Piotra Sobocińskiego, montażowi Pawła Laskowskiego i przejmującej muzyce Mikołaja Trza-ski. Dzięki świetnej obsadzie Kuleszy i Dorocińskiego, “Róża” jest jednym z najbardziej znamienitych filmów anty-wojennych współczesnego kina. Mimo, że nie dostarcza komfortu, jest wart aby zrobić wysiłek i go obejrzeć. Jak zawsze, to tylko moja opinia. Drogi Czytelniku, zobacz i osądź sam(a).

tłumaczyła K. Hypsher

DISH Network poleca<< str. 6

\

W grudniu kanał Kino Polska International poleca filmy będące elementami trzech z naszych naj-popularniejszych cykli filmowych nadawanych o 20.00: W piątki, w cyklu „Mistrzowie Pol-skiego Kina” pokazujemy filmy reżyserów, którzy współtworzyli men-talno-duchowy krajobraz tożsamości Polaków, opowiadając o sprawach i problemach, które były dla nas najważniejsze. W grudniu w piątki zapraszamy na spotkania z Andrzejem Wajdą – jednym z ojców Polskiej Szkoły i jego arcydziełami z tegoż okresu twórczości: “Kanałem” ( 21 grudnia 2012) i “Popiołem i diamentem” (28 grudnia 2012), oraz Andrzejem Żuławskim, który pode-jmuje tematykę eksplorującą granice percepcyjnych, duchowych i mora- Fot: Kino Polska International

lnych możliwości człowieka, funk-cjonowania społeczeństwa i religii jako gwarantów lub ograniczeń wolności. W grudniu pokażemy dwa jego filmy: wstrząsającego “Diabła” z mistrzowski-mi rolami Wojciecha Pszoniaka i Lesz-ka Teleszyńskiego (7 grudnia 2012) i oszałamiający plastycznie, wizyjny Na Srebrnym Globie ( 14 grudnia 2012).

Z kolei pasmo sobotnie „Komedie wieczorową porą” zachęca do spędzenia wieczoru z lżejszym repertuarem: 1 grudnia 2012 pokażemy film Wiosna panie sierżancie, 8 grudnia Gang-sterzy i filantropi - komedię Jerzego Hoffmana i Edwarda Skórzewskiego z Gustawem Holoubkiem, Wiesławem Michnikowskim, 15 grudnia Roz-mowy kontrolowane - absurdalną wizję stanu wojennego , 22 i 29 grudnia “CK dezerterzy” - przezabawną komedię o degrengoladzie i rozpadzie Cesarstwa Austro-Węgierskiego widzianego przez pryzmat wojska. W tym filmie zoba-czymy m. in. Wojciecha Pokorę, Wi-ktora Zborowskiego, Marka Kondrata Zbigniewa Zapasiewicza, Krzysztofa kowalewskiego i Kalinę Jędrusik…i gadającą papugę.

Niedzielny cykl „ABC miłości” to w grudniu przede wszystkim melodra-maty: 2 grudnia - “Deszczowy lipiec”, 9 grudnia “Piękna nieznajoma” z Grażyną Szapołowską i Wojciechem Malajkatem , 16 grudnia “Trędowata” z Elżbieta Starostecką i Leszkiem Teleszyńskim i 30 grudnia “Romans Teresy Hennert” z Barbarą Brylską w roli tytułowej. W Wigilię i Pierwszy Dzień Świąt wie-czorem pokażemy widzom “Noce i dnie” i “Krzyżaków” (pierwsze części obu filmów 24 grudnia, drugie- 25 grudnia). W Drugi Dzień Świąt zaś proponujemy przebój Juliusza Machu-lskiego- przezabawną, oldschoolowo-futurystyczną wizję świata bez mężczyzn: “Seksmisja”.W sylwestra zaś, po - jak zwykle, poniedziałkowej - porcji przedwojen-nego kina, pokażemy kultowy “Vabank” Juliusza Machulskiego , a w okolicach północy “Bal na dworcu w Koluszkach” Filipa Bajona.

Programy Polsat2, itvn, religia.tv, Kino Polska International, Kino Polska Muzyka, Babytv, Kino Eu-ropa i TV SPORT są dostępne na platformie DISH Network. Po więcej informacji proszę dzwonić: 1.888.231.8542

Page 30: Zycie Kolorado

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Grudzień/December 2012 30

Rozerwij się

Osoby urodzone pod znakiem Strzelca są optymistyczne i pełne życia. Są osobami bardzo ruchliwymi, pełnymi energii i żądnymi przygód. Zachowują pogodę du-cha nawet wtedy gdy ich pomysły okazują się niewypałem. Mają dobry osąd sytuacji i uwielbiają rozpoczynać nowe projekty. Czują nieodpartą potrzebę wolności i niezależności, która może ich wpędzić w kłopoty. Mają również skłonności do okazywania braku cierpliwości.

ONA: Pani Strzelec ma wiele uroku i zmysłowości. Sprawia wrażenie tajemniczej i niedostępnej, ma wiele seksapilu, potrafi uwodzić samą swoją obecnością. Swojemu partnerowi okazuje wiele ciepła i uczucia, nie sposób się z nią nudzić, ma duże poczucie humoru, jest błyskotliwa i inteligentna. W łóżku mężczyzna czuje się z nią wspaniale, jest bowiem

Krzyżówka Życia KoloradoKAWAŁY... świąteczneW wigilię chłop jedzie furmanką, a obok bie-gnie pies. Ponieważ koń biegnie leniwie, chłop bije go batem.- Jeszcze raz mnie ude-rzysz, to będziesz szedł piechotą! - mówi koń.- Pierwszy raz słyszę, żeby koń mówił! - dziwi się chłop.- Ja też! - mówi pies.

Przyjaciel pyta Fąfarę:- Jak minęły święta?- Wspaniale! Żona serwowała mi same zagraniczne potrawy.- Jakie?- Barszcz ukraiński, fasolkę po bretońsku, pierogi ruskie i sznycel po wiedeńsku z kapustą włoską.

Fąfarowa pyta męża:- Gdzie ty uzbierałeś tyle grzybów przed samą wigilią?- U Kowalskich na strychu.- To oni tam hodują grzyby?- Nie, suszą.

Piątego grudnia kilkuletnia Małgosia kładąc się do łóżka mówi do dziadka:- Kiedy rano się obudzę, chciałabym znaleźć w swoim łóżku piękną, jasnowłosą laleczkę!- Ja też chciałbym! - mówi dziadek.

Ksiądz przychodzi po kolędzie do bied-nej rodziny mieszkającej na wsi. Po-ciesza, że święta rodzina też była bie-dna i zostawia obrazek przedstawiający Jezusa, Józefa i Maryję. Gdy tylko wyszedł, ojciec bierze obrazek do ręki i mówi:- Widać nie byli tak biedni jak my, bo mieli pieniądze na fotografa!

Po pasterce proboszcz pyta organistę:- Dlaczego kolędę “Lulajże Jezuniu”

zagrał pan w rytmie disco polo?- Żeby Jezusek w kole-bce szybciej przestał płakać.- No tak. Może Jezusek przestał płakać, ale szkoda, że pan nie widział jak ludzie tańczyli przed szopką!

- Kochanie, co byś powiedział, gdybyśmy

wzięli ślub w Boże Narodzenie?- Daj spokój, Maryśka! Po co mamy sobie psuć święta?

- Szczęśliwego Nowego Roku!- Zwariowałeś, w lutym?- To już luty? Cholera, jeszcze nigdy nie wracałem tak późno z sylwestra!

STRZELEC

22 listopad– 21 grudzień

Horoskopona kochanką posiadającą mnóstwo fantazji, pomysłowości, a jednocześnie delikatności. Nigdy nie odsłania wszy-stkich swoich tajemnic, pozostając dla partnera nieuchwytną i nieodgadnioną. Sama natomiast oczekuje otwartości i szczerości, nie znosi niedomówień.

ON: Pan Strzelec potrafi z łatwością oczarować kobiety. Roztacza wokół siebie aurę tajemniczości, uwodzi, sprawia, że wiele kobiet marzy o wspólnej przy-godzie. Łatwo zawiera nowe znajomości, jet bowiem obdarzony poc-zuciem humoru i bystrością umysłu. Lubi

flirtować, oczarowywać. W łóżku jest namiętny, pełen erotycznej fantazji i pomysłowości. Potrzebuje kobiety o silnej osobowości, takiej, która będzie go fascynować i zaskakiwać, bo nie zno-si rutyny i nudy. Sam nie zawsze wierny, bywa chorobliwie wręcz zazdrosny, nie pozwala partnerce na najmniejszy nawet flirt.

Horoskop: Przed tobą daleka podróż. Pojedziesz zobaczyć się z ukochaną osobą. Będąc już na miejscu, nie bierz na serio opowieści o wesołym życiu, jakie rzekomo prowadzi twoja druga połówka. Takimi rewelacjami ura-czy cię pewien osobnik, który będzie chciał wam zaszkodzić. Postaraj się, jak najwięcej czasu spędzić z bliską osobą. Macie być tyko we dwoje i tylko dla siebie. Będzie wtedy wiele do-brych momentów, żeby porozmawiać o waszej przyszłości. Jeżeli się kochacie i chcecie być razem, to na coś musi-cie się zdecydować. Nie możecie tak dalej żyć, spotykając się tylko kilka razy w ciągu roku. Na dłuższą metę, to beznadziejne rozwiązanie. Osoby, które do tej pory nie znalazły nikogo bliskiego, w najbliższym czasie będą odnosić prawdziwe triumfy w kontak-tach z płcią przeciwną. Zacznie się dużo dziać dobrego w waszym życiu. Spotkania i zabawy tak was pochłoną, że zapomnicie o wszystkich dotych-czasowych kłopotach i bolączkach. Zwróćcie tylko uwagę na to, żeby raczej stawiać na jakoś, a nie na ilość nowych znajomości.

Page 31: Zycie Kolorado

Dobroczynne kiszonkiMaria Ulmed

waszenie to stary, testowany przez wieki system konse-rwacji żywności. System, który ma właściwie same

zalety. Nie ma zasadniczej różnicy w nazewnictwie gdyż w wielu rejonach Polski używa się słowa kiszenie, a w innych kwaszenie. Natomiast czy jest jakaś różnica między kiszeniem a kwaszeniem? Podobno do kiszenia używa się wody z solą, a do kwaszenia jedynie soli. Jak zwał, tak zwał, byle nam na zdrowie wyszło. Kwasić można prawie wszystkie warzywa. Buraki, marchew, selery, kapustę, pietruszkę, a nawet grzyby, które były przysmakiem w staropolskiej kuchni.

Jedząc kwaszonki bądź kiszonki spożywamy, zawarte w nich pożyteczne bakterie kwasu mlekowego. Te bakterie zasiedlają nasz przewód pokarmowy i zmieniają środowisko naszych jelit. ‘Dobre’ bakterie wypierają ‘złe’ bak-terie. To, co się dzieje w naszym jeli-towym mózgu, czyli brzuchu ma kolo-salne znaczenie dla naszego zdrowia i humoru.

Dodatkowo podczas fermentacji pow-staje związek, acetylocholina, który poprawia przekazywanie sygnałów między komórkami nerwowymi. To poprawia pasaż jelitowy, czyli ułatwia oddawanie kału. Przefermentowane produkty są dużo łatwiej trawione, bo już zostały nadtrawione naszymi cennymi pomocnikami - bakteriami kwasu mlekowego. Proces fermen-tacji zwiększa ilość witamin z grupy B, a podobno też i C. Zwiększa się również wykorzystanie składników mineralnych. Kwaszonki to bardzo ni-skokaloryczne produkty. Można nimi się zajadać bez ‘kalorycznych’ konse-kwencji, bo węglowodany zawarte w kwaszonych produktach są pożerane przez bakterie kwasu mlekowego i znikają.

Kiszonka to mało kaloryczny, pełen błonnika i wysoko witaminowy produkt. Współczesny człowiek powinien to wysoko cenić. Wytworzenie takich ra-rytasów nie wymaga wielkiego wysiłku, a jeśli dysponujemy warzywami z własnego ogrodu to sukces będzie jeszcze większy, bo przecież własne warzywa to ekologiczne warzywa. Sami sobie nie będziemy sypać nawozów sztucznych i herbicydów stosować.

Wszyscy wiedzą, że kompost wystarczy. Chwasty pielimy sami. Ruch i świeże powietrze to też dodatek do zdrowia.

Oto kilka prostych zasad do kiszenia lub kwaszenia: warzywa muszą być czyste.

Kwaszenie: warzywa zetrzeć na tarce o grubych oczkach. Na 1 kg warzyw potrzeba 1 czubatą łyżkę soli kamien-nej. Temperatura w po-mieszczeniu musi sprzyjać rozwojowi bakterii. Do kiszenia w roztworach wod-nych bierzemy 1 czubatą łyżkę soli kamiennej na 1 l wody. Takie kiszenie stosu-jemy do ogórków, buraków, pokrzyw, mniszka i różnych ziół.

Jeśli dodamy wysypane z ampułki bakterie kwa-su mlekowego to ryzyko zasiedlenia innymi bakteria-mi jest minimalne.

Dla rozwoju bakterii kwasu mlekowego najkorzyst-niejsza jest temperatura 18-22 st.C.W niższej tempe-

raturze nie będzie dobrego kiszenia. Wyższa temperatura może się przyczynić do rozwoju bakterii kwasu masłowego, które nie dają dobrego smaku i dobrej jakości kiszonki. Proces fermentacji trwa kilka dni. Jeśli chcemy to możemy ten proces przerwać zmieniają temperaturę produktu kwaszonego. Są dwa spo-soby, albo podnosimy temperaturę i niszczymy bakterie powodujące fermentację, albo schładzamy produkt i uniemożliwiamy dalszy przebieg fer-mentacji. Możemy przenieść kwaszone produkty do pomieszczenia o tempe-raturze nie wyższej niż 10 st. C, takie obniżenie lub podwyższenie temperatu-ry przerywa proces fermentacji. Kiedyś beczki z kapustą, ogórkami czy też z kiszonymi śliwkami jesienią zatapiano w przydomowych stawach. Na wiosnę, na lato wyciągano z tej wodnej chłodni doskonale przetrzymany produkt.

Kwaśmy i kiśmy, na zdrowie przez okrągły rok! Spożywając kwaszone jedzenie, nie będziemy mieli kwaśnych min. Lepsze zdrowie to lepszy humor.

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Grudzień/December 2012 31

Od kuchni

Małe, a cieszyGabriela Smakosz

radycja kulinarna wokół świąt Bożego Narodzenia to wie-lkie bogactwo smaków. Za nim kryją się różnice region-

alne, różnorakie tradycje gotowania i wypieków przechodzące z pokolenia na pokolenie.

W tym roku myśląc o świętach i ich atmosferze przypomniało mi się, że kilka lat temu miałam szczęście być obdarowana przez Zuzannę Felczyńską cudnym pudełeczkiem pełnym sma-kowitych ciasteczek upieczonych przez nią z wielkim sercem. Zuzanna robi takich ciasteczek przed świętami chyba setki, pakuje je pięknie do pudełeczek i rozdaje znajomym wraz z życzeniami Wesołych Świąt Bożego Narodzenia. Nigdy nie zapomnę tych ciasteczek, które kojarzą mi się z wyjątkową atmosferą przedświąteczną i serdecznością Zuzanny. Poprosiłam ją o kilka przepisów dla Was, abyście spróbowali zabawić się pieczenie ci-asteczek i sami zobaczyli, że co prawda to mała przyjemność, ale jak cieszy!

Florentynki

składniki:

80 gr masła160 gr cukru4 łyżki miodu8 łyżek słodkiej śmietany400 gr płatków migdałowych

przygotowanie:

Wymieszać w rondlu 4 pierwsze składniki, podgrzewać do zarumien-ienia, (aby uzyskać dość gęstą masę) dodać migdały, wymieszać, nagrzać piekarnik do180C, układać na blaszce najlepiej wyłożonej folią aluminiową malutkie kopki, piec ok 8 -10 min. Po wystygnięciu spody ciastek moczyć w roztopionej na parze gorzkiej czeko-ladzie (na tę porcję ok. 200 gr)

Ciastka orzechowe

składniki:

• 220 gr masła niesolonego• 180 gr cukru brązowego• 2 jajka• 2 łyżeczki wanilii• 320 gr mąki• szczypta soli• 200 gr posiekanych orzechów pea-

cans

przygotowanie:

Masło utrzeć z cukrem, dodawać po jednym jajku, ucierając dodawać mąkę, wanilię i orzechy. Formować malut-kie ciasteczka (spłaszczone kulki, pal-cem zrobić wgłębienie, włożyć w nie odrobinę dżemu malinowego ), piec 10-12 min w piekarniku nagrzanym do 180 C .

Czekoladowe oczka

składniki:

• 200 gr niesolonego masła• 1/2 szklanki cukru;• 1 jajko;• 2 łyżki kakao;• 2 szklanki mąki;• kolorowe cukierki (np. “M&M”) do

zrobienia ”oczek”

przygotowanie:

W misce zmiksować cukier z masłem. Dodać jajko, dalej miksować. Przesiać przez sitko mąkę i kakao. Wymieszać wszystkie składniki i wyrabiać dalej rękoma. Zawinąć gotowe ciasto w folię i włóżyć do lodówki na ok. 30 min. Po czym uformować z ciasta wałek i pokróić go na plasterki o grubości ok. 1-2 cm. Rozwałkować każdy kawałek ciasta do grubości ok. 7 mm i za pomocą palca zróbić na każdym plasterku wgłębienie - miejsce na kolorowe cukierki. Ułożyć ciasteczka na blasze, wstawić do ro-zgrzanego piekarnika i piec 15-20 min w temp. 180C. Gdy ciastka będą gotowe i przestygnięte, posmarować je lukrem i przykleić w miejsce dziurek kolorowe cukierki.

Fotolia

Fotolia

Page 32: Zycie Kolorado